11 grudnia 2007>reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę...

16
Pochód pierwszomajowy 1957 roku w Krakowie ZBIORY ADAMA MACEDOŃSKIEGO 1956 – 1958 Czerwiec, Październik i odwrót Gomułki Najnowsza historia Polaków Nr5 11 GRUDNIA 2007 Oblicza PRL Instytut Pamięci Narodowej Przed Październikiem był Czerwiec 1956 roku. „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu...” – pisała poetka Kazimiera Iłłakowiczówna. Bezpieka aresztowała setki demonstrantów; wśród nich był znany później aktor Zdzisław Wardejn (pierwszy z prawej). Październik definitywnie zamknął wprawdzie epokę stalinowskiego terroru, ale Gomułka szybko rozpoczął odwrót od przemian istotnie demokratyzujących życie w kraju. Trwałą „zdobyczą” okazały się oddziały ZOMO, utworzone już trzy tygodnie po „przełomie”, oraz Służba Bezpieczeństwa w miejsce Urzędu Bezpieczeństwa.

Upload: others

Post on 09-Sep-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

Pochód

pierwszomajowy

1957 roku

w Krakowie

ZB

IOR

Y A

DA

MA

MA

CE

DO

ŃS

KIE

GO

1956 – 1958Czerwiec,

Październik i odwrótGomułki

Najnowsza historia Polaków

Nr511 GRUDNIA 2007

Oblicza PRL

Instytut

Pamięci

Narodowej

Przed Październikiem był Czerwiec 1956 roku. „Rozstrzelano moje

serce w Poznaniu...” – pisała poetka Kazimiera Iłłakowiczówna.

Bezpieka aresztowała setki demonstrantów; wśród nich był znany

później aktor Zdzisław Wardejn (pierwszy z prawej). Październik

definitywnie zamknął wprawdzie epokę stalinowskiego terroru, ale

Gomułka szybko rozpoczął odwrót od przemian istotnie

demokratyzujących życie w kraju. Trwałą „zdobyczą” okazały się

oddziały ZOMO, utworzone już trzy tygodnie po „przełomie”, oraz

Służba Bezpieczeństwa w miejsce Urzędu Bezpieczeństwa.

11-12-PR-1-A-001-KO-1 12/5/07 5:02 PM Page 1

Page 2: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

11-12-PR-1-A-002-KO-1 12/5/07 5:02 PM Page 2

Page 3: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

>Oblicza PRL 3

Październik

Dwa kroki w lewo, dwa w prawo, krok wprzód i obrót – to słowa z rosyjskiej piosenki„Szkoła tańca baletowego”, kontestującej system sowiecki. Dobrze oddają również istotęprzemian tak zwanego polskiego Października, o czym pisze zarówno Marek Nowakowski na początkutego zeszytu, jak i Robert Przybylski na jego zakończenie.Październik definitywnie zamknął epokę stalinowską w jej czystej, a właściwie przerażająco brudnejpostaci. Skończyły się masowe aresztowania i zbrodnie sądowe na przeciwnikach politycznych.Niewinnych ludzi, zwłaszcza żołnierzy Armii Krajowej, wypuszczono z więzień i wielu z nichrehabilitowano. Poluzowano rygory gospodarki planowej. Wydawano zakazane dotąd książki,a socrealizm zaniknął w literaturze i sztuce. Większa swoboda objęła takie dziedziny, jak moda,piosenka, taniec i wypoczynek. Ludzie odetchnęli.Ale przecież Polska nie przestała być wasalem Sowietów. Nie zlikwidowano policji politycznej, siecidonosicieli ani cenzury. Ustrój „demokracji ludowej” pozostał totalitaryzmem z dominacją partiikomunistycznej. Nazajutrz po uchwyceniu rządów Gomułka zaczął likwidację niewygodnych gazet,organizacji i rad pracowniczych. Rychło wyrugowano religię ze szkół i zdjęto w nich krzyże. Zasadsystemu nie zmieniono, co prowadziło do kryzysów, nadużyć i zbrodni. O porwaniu i bestialskimmordzie Bohdana Piaseckiego piszemy w tym numerze. Winnych – funkcjonariuszy bezpieki – nieujęto i nie osądzono.Tę „szkołę tańca” warszawska ulica nazwała pic fotomontaż. Oficjalna propaganda mówiłao „socjalizmie z ludzką twarzą”. Ludzie widzieli w nim raczej mordę, tę samą co wcześniej. Mordo tynasza – chciałoby się powiedzieć. —Maciej Rosalak

Szkoła tańca, inaczej pic fotomontaż

redaktor cyklu dziennikarz„Rzeczpospo-litej”[email protected]

MAREK NOWAKOWSKIpisarz

Pamiętny wiec na placu Defilad.Ogromny tłum na tym placu. Ludzieożywieni i radośni. Mnóstwo podpi-tych. Śpiewają patriotyczne i religij-

ne pieśni. „My chcemy Boga”, „Rotę”, „Jesz-cze Polska”... A Gomułka witany entuzja-stycznie. – Drugi Sikorski! – ktoś powiadaz tyłu. Inny widzi w nim Andersa. Jakaś ko-bieta w żałobie płacze ze wzruszenia. Tysią-ce oczu wpatrzonych w Gomułkę.

Pijani też cichną. Jego przemówienie tobył hymn narodowego patriotyzmu. Dawnozapomniane słowa. Nie damy się. Polska bę-dzie suwerenna, niepodległa. Z Mocar-stwem możemy, ale jako równorzędni part-nerzy. Pięknie wyłożył wszystko Gomuł-ka. I o złej gospodarce też mówił. I o woj-skach obcych, które groźnie manewrujągdzieś w pobliżu Legnicy.

– Mamy Polskę! – wzruszali się ludzie jakdzieci. – Mamy kardynała na wolności!

Huragan braw dla Gomułki.Ludzie rozchodzili się powolnie. Jedni za-

myśleni, milczący. W tym zamyśleniu wagasłów wypowiedzianych przez Gomułkę. Ichdoniosłość. Inni rozkrzyczani, radośni. Pod-

rzucali w górę czapki, obejmowali się i cało-wali zamaszyście.

Na skraju placu zobaczyłem dwóch zna-jomych doliniarzy. Obaj w pilśniowych ka-peluszach, spoceni. Oczy błyszczały im ra-dosnym ożywieniem. „I oni tak samo” – po-myślałem. Pociągnęli mnie za obelisk z wy-rytymi odległościami w kilometrach do róż-nych stolic Europy.

– Ale dziś były trafunki! – powiedział niż-

szy, zwany Kaczorem, był z Annopola.– Waluta po prostu sama w graby szła

– dodał drugi, stary tramwajowy fachman.Pokazali kilka portfeli, kłęby pomiętej for-

sy.– Jakby zdrętwieli... – dziwił się Kaczor.– Frajerstwo!– Gomułka! – skandowano wokół nas

– Gomułka!!!

≤Hymn narodowego patriotyzmu, którym było przemówienie Władysława Gomułki na placuDefilad, zgromadził tysiące gapiów...

11-12-PR-1-A-003-KO-1 12/5/07 5:03 PM Page 3

Page 4: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

Narodowo Radykalnego. – Ojcanatychmiast sprowadzonona miejsce. Nie miał żadnychwątpliwości, że to Bohdan– wspomina młodszy o dwa latabrat zamordowanego JarosławPiasecki.

Potwierdził to wkrótce denty-sta chłopca, który rozpoznałwstawione przez siebie plomby.W wyniku sekcji zwłok stwier-dzono, że młody człowiek zmarłna skutek pchnięcia wojskowymnożem w lewe płuco (ostrzeominęło serce) i potężne ude-rzenie tępym przedmiotemw głowę. Zamordowany zostałnajprawdopodobniej w dniuswojego porwania.

Który z was nazywa się

Piasecki?

– To była jedna z najwięk-szych afer PRL. Śledztwem, któ-re było na bieżąco relacjonowa-ne w gazetach, żyła cała Polska.Spektakularne, tajemnicze po-rwanie, a następnie bestialskiezabójstwo, i to w dodatku sy-na tak znanej postaci, było wy-darzeniem bezprecedensowym– podkreśla prof. Peter Raina,

autor kilku przemilczanych wlatach 90. przez prasę książekna temat śmierci Bohdana.

Do dzisiaj zbrodnia owia-na jest tajemnicą. Pomimo trwa-jącego kilkadziesiąt lat śledztwanie wiadomo na pewno, ani ktozlecił zabójstwo, ani kto zadałśmiertelny cios. Próżno równieższukać wzmianki o tym najwięk-szym politycznym morderstwiePRL w szkolnych podręczni-kach. Bohdan, z przyczyn, o któ-rych później, został skazanyna zapomnienie.

Koszmar zaczął się 22 stycz-nia 1957 roku o godzinie 13.45.Do grupki wychodzących z bu-dynku szkoły chłopców pod-szedł nieznajomy mężczyznai zapytał, który z nich nazywa sięBohdan Piasecki. Następnie po-kazał chłopcu jakąś legitymacjęi zaprosił go do stojącej w pobli-żu taksówki. Po chwili Bohdanzniknął we wnętrzu samochodu.

– Pamiętam wydarzenia tam-tego dnia, jakby to było wczoraj.Jednego z kolegów Bohdana cośtknęło i wrócił do szkoły. Ja mia-łem wtedy siedem lekcji, o jednąwięcej niż Bohdan. Niestety, ten

4 Najnowsza historia Polaków

PIOTR ZYCHOWICZdziennikarz „Rzeczpospolitej”

Ta śmierć wstrząsnęłaopinią publiczną wPolsce. Makabrycznymord dokonany napierworodnym synu

założyciela PAX nasuwał pytaniao sprawców i powody ichdziałania. Przez wiele lat sprawauprowadzenia i zabójstwa Boh-dana Piaseckiego była jednaktematem tabu. Nie chcieli o niejmówić zarówno zamieszaniw zbrodnię komuniści, jak i śro-dowiska kształtujące opiniew III RP. Te ostatnie się obawiały,że ujawnienie, iż sprawcamizbrodni byli Żydzi, może rozbu-dzić w Polsce nastroje antyse-mickie.

8 grudnia 1958 roku dwóchrobotników dokonywało ruty-

nowej kontroli pomieszczeń sa-nitarnych w schronie przeciw-lotniczym w wybudowanymniedawno budynku na al. Świer-czewskiego 82A w Warszawie(dzisiejsza al. Solidarności, vis--a-vis gmachu sądów). Podczaskontroli okazało się, że drzwiprowadzące do jednej z ubikacjizostały zabite gwoździami.

Zdziwieni robotnicy wyważylidrzwi. W maleńkim pomieszcze-niu leżało zastygłe w przed-śmiertnym przerażeniu, na wpółzmumifikowane drobne ciało.Zpiersi wystawała drewnianarę-kojeść sztyletu.

Sprowadzona na miejsce mi-licja od razu rozpoznała ubranienieżyjącego. Jesionkę w jodełkęi charakterystyczne zimowe bu-ty z białymi sznurowadłami. Ta-kie same rzeczy miał na sobiezaginiony dwa lata wcześniej15-letni uczeń Liceum św. Augu-styna na Mokotowie.

Miał na imię Bohdan i był sy-nem człowieka przez niektórekręgi znienawidzonego: Bolesła-wa Piaseckiego, przewodniczą-cego stowarzyszenia PAX, twór-cy przedwojennego Obozu

Zemsta po latach. Zbrodniarze czekali z porwaniem syna Bolesława Piaseckiego do 1957 roku

Mordercy Bohdana uchodzą

Przed pół wiekiem komuniści inwigilowali emigrację, próbowali ją skłócić i podzielić, a nawet

PROF. RYSZARD TERLECKI

były dyrektor IPN w Krakowie

Gdy w niedzielę22 kwietnia 1956 rokuliczący ponad 20 tysięcypochód maszerował uli-cami Londynu pod bia-

ło-czerwonymi flagami i transpa-rentami domagającymi się nie-podległości Polski, jego organiza-torzy mieli powody do dumy i sa-tysfakcji. Polskie Państwo bez

Ziemi przetrwało powojenną biedęi pozostało wierne opuszczonej oj-czyźnie. Powodem do manifestacjibyła zapowiedź wizyty Chruszczo-wa w Wielkiej Brytanii. „Polski po-chód wywarł olbrzymie wrażeniena opinii publicznej Wielkiej Bryta-nii” – pisały nazajutrz londyńskiegazety i wymieniały nazwiska idą-cych na jego czele polskich gene-rałów: Władysława Andersa, Tade-usza Bora-Komorowskiego, Grze-gorza Pełczyńskiego. Wrażenie, ja-kie wywołała ta manifestacja, byłotak wielkie, że gdy cztery lata póź-niej ten sam Chruszczow wybierałsię z wizytą do Francji, gen. deGaulle kazał zatrzymać ponad 800emigrantów, głównie Polaków, aletakże Ukraińców, Węgrów i Chor-watów, a następnie na kilka dni in-ternować ich na Korsyce.

Niepodległa nauka

i kultura

Emigracja nie tylko przetrwała,ale stworzyła setki instytucji, or-ganizacji, stowarzyszeń,czasopism, wydawnictw. Dlakraju najważniejsza była polskarozgłośnia Radia Wolna Europa,zapewniająca dostęp do rzetel-

nej i aktualnej informacji, dlarozsianej po świecie polskiej in-teligencji – paryski InstytutLiteracki i wydawany przez nie-go miesięcznik „Kultura”, dlaemigrantów na Wyspach Brytyj-skich – ukazujący sięw Londynie „Dziennik Polskii Dziennik Żołnierza”, a dla żoł-

Polskie Państwo bez Ziemi<Londyński„DziennikPolski” z planem

manifestacji

11-12-PR-1-A-004-KO-1 12/5/07 5:03 PM Page 4

Page 5: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

>Reportaż z przeszłości 5

kolega, aby mnie zaalarmować,czekał, aż skończę zajęcia. W tensposób straciliśmy cenną godzi-nę – opowiada Jarosław Piasec-ki.

Dowiedziawszy się, co się sta-ło, pobiegł do domu, gdzie poin-formował o wszystkim rodzinę.Zaniepokojony Bolesław Pia-secki natychmiast zawiadomiło porwaniu milicję. Jeszcze tegosamego dnia porywacze skon-taktowali się z ojcem i za uwol-nienie chłopca zażądali okupu.

Rozpoczęła się gra rodemz amerykańskich thrillerów. Lu-dzie Piaseckiego jeździli po mie-ście z torbą pieniędzy, podąża-jąc za tajemniczymi wskazówka-mi pozostawianymi przez pory-waczy w pudełkach od zapałek.W końcu po kilku dniach prze-stępcy zerwali kontakt.

Zabić pierworodnego

– Dziś już wiemy, że była to cy-niczna gra. Bohdan nie żył, a po-rywacze po prostu znęcali sięnad ojcem. Chcieli go upoko-rzyć. Kazali mu chodzić po mie-

ście z rogami jelenia, stać na zim-nie z gołą głową. Aż trudno uwie-rzyć w takie okrucieństwo. Tokolejny dowód, że mieliśmydo czynienia z zemstą – mówiprof. Peter Raina.

O tym, że motywem porwaniai zabójstwa chłopca była zemstana jego ojcu, nikt nie miał i niema wątpliwości. On sam pisał, żepowodem śmierci syna była jego„działalność polityczna”. Takąwersję przyjęły również proku-ratura i SB, które rozpoczęłyrozpracowywać środowiska je-go przeciwników.

Wysuwano wówczas rozma-ite teorie. Bohdana mieli porwaćbyli żołnierze Narodowych SiłZbrojnych, rozłamowcy z PAX– na czele z Tadeuszem Mazo-wieckim (!) – zwykli bandyci,agenci obcego wywiadu, a na-wet ojciec. Według ostatniej hi-potezy Bolesław Piasecki miałupozorować uprowadzeniei wywieźć syna za granicę.

Zanajbardziej prawdopodob-ną wersję wydarzeń uznano jed-nak, że chłopca uprowadziły oso-by pochodzenia żydowskiego.

Historyk IPN Jan Żaryn: – Codo tego nie ma wątpliwości. Lu-dzie ci nie bez powodu czekaliaż do 1957 roku. Wcześniej uwa-żali, że Piasecki jest poza ich za-sięgiem, że ma tak silne popar-cie w Moskwie. Po 1956 rokuuznali, że powiązania te osłabły.

Był to również okres, gdy się wy-dawało, że Piasecki utraci kon-trolę nad PAX. Mordercy posta-nowili go dobić.

Nie zdecydowali się jednakna zamordowanie samego Pia-seckiego. Uznali, że dużo bar-dziej bolesnym ciosem będziezabicie jego pierworodnego sy-na. I jasno dali do zrozumienia,kto zabił chłopca, nadając za-bójstwu charakter mordu rytu-alnego: pozostawiony w cielenóż, tajemnicze znaki wypalonewe wnętrzu ubikacji.

– Bez odpowiedzi pozostajejednak podstawowe pytanie:czy było to działanie oddolneszajki żydowskich ubeków i po-spolitych przestępców, czy teżrozkaz zapadł wyżej? Czy za za-

przejąć insygnia władzy prezydenta RP

nierzy-tułaczy – ogólnoświato-we Stowarzyszenie PolskichKombatantów (SPK), najpręż-niejsza spośród społecznychorganizacji.W Anglii i Szkocji działałypo wojnie polskie szkoły wyż-sze, a od 1951 roku kształciłmłodzież Polski Uniwersytetna Obczyźnie (PUNO) w Londy-nie, uznawany przez uczelniecałego wolnego świata. Wśródrozmaitych inicjatyw wymienićtrzeba budowany od końcalat 60. imponujący Polski Ośro-dek Społeczno-Kulturalny(POSK) – serce polskiego Lon-dynu, mieszczący BibliotekęPolską, teatr, sale wystawowe,lokale licznych stowarzyszeń,polską restaurację i księgarnię,a od połowy lat 70. także naj-bardziej popularny„pośredniak” pracy dla przyby-szów z kraju.Ważne miejsce w niepodległejpolskiej kulturze i nauce ode-

grały Polskie Towarzystwo Na-ukowe na Obczyźnie, BibliotekaPolska w Paryżu, Instytut Józe-fa Piłsudskiego w Nowym Jorkui Londynie, Instytut i Muzeumim. gen. Władysława Sikorskie-go w Londynie, Muzeum Polskiew Raperswilu, Studium PolskiPodziemnej w Londynie, GaleriaLambert w Paryżu. Polskie pa-rafie w Europie i Ameryce stałysię ośrodkami życia religijnego,ale również centrami kultury,oświaty i rozmaitych społecz-nych inicjatyw.Spośród ponad półtora milio-na obywateli polskich, którzyw chwili zakończenia drugiejwojny światowej znajdowali sięw Europie Zachodniej, około 800tysięcy – w tym ponad 200 ty-sięcy żołnierzy – zdecydowałosię pozostać na emigracji. Dołą-czyli do nich uchodźcy, którzyopuścili Polskę w latach 1945– 1950, a kolejne, choć ilościo-wo skromniejsze, fale

emigrantów pojawiały się w koń-cu lat 50., od połowy lat 70. orazw latach 80. Naturalne zapleczepolityczne i kulturowe stanowiładla nich stara Polonia, mieszka-jąca przede wszystkimw Stanach Zjednoczonych, aletakże w Brazylii, Kanadzie czyFrancji.

Rząd nad Tamizą

Dla wojennych emigrantówistotne znaczenie miało zacho-wanie „legalizmu”, czylikonstytucyjnej ciągłości władzRzeczypospolitej, uosabianychw osobach prezydenta RPna uchodźstwie oraz premierai ministrów emigracyjnego rzą-du. Latem 1954 roku emigracjapodzieliła się pomiędzy dwaośrodki władzy: jeden tworzyliAugust Zaleski, prezydent Rze-czypospolitej oraz powołanyprzez niego rząd, drugi konku-rencyjna wobec prezydentaRada Trzech i powołana przez >

>

≤Od lewej: Jan Dobraczyński, Bolesław Piasecki, Bohdan Piasecki

i Władysław Wójcik (działacz PAX) na wycieczce w górach

bójstwem stała tak zwana ży-dowska frakcja w MSW, na czelektórej stał wiceminister AntoniAlster? – mówi Żaryn.

Teoria pierwsza

Na „trop żydowski” prowa-dzących śledztwo naprowadziłaosoba Ignacego Ekerlinga, zła-panego przez ludzi Piaseckiego(milicja nie potrafiła tego zrobić)kierowcę taksówki, którą upro-wadzono Bohdana. Szybko sięokazało, że nie był on przypad-kowym świadkiem przestęp-stwa, ale uczestnikiem spisku.

Ekerling, który wojnę prze-trwał na terenie Związku So-wieckiego, miał szerokie kon-takty wśród mieszkającychwówczas w Warszawie Żydów.

Uznali, że dużo bardziejbolesnym ciosembędzie zabicie jegopierworodnego syna

nią Egzekutywa ZjednoczeniaNarodowego, również spełniają-ca funkcje emigracyjnego rządu.Zaleski był wybitnym dyploma-tą, byłym posłem w Atenachi Rzymie, ministrem spraw za-granicznych po zamachumajowym w 1926 roku orazu boku gen. Sikorskiego w Pary-żu i w Londynie, a od 1947 rokuprezydentem RP. Radę Trzechtworzyli Tomasz Arciszewski, je-den z liderów PPS i premierwojennego rządu Rzeczypospo-litej w latach 1944 – 1945, gen.Władysław Anders, legendarnydowódca 2. Korpusu Polskiegoi zdobywca Monte Cassino,od 1946 r. naczelny wódz histo-rycznej już armii, oraz EdwardRaczyński, w latach 1934– 1945 ambasador Polskiw Londynie.Ten podział na kilkanaście latprzesądził o upadku polityczne-go znaczenia londyńskiejemigracji, a od rządowych spo-

ZB

IOR

Y R

OD

ZIN

Y P

IAS

EC

KIC

H/

RE

PR

KU

BA

KA

MIŃ

SK

I

11-12-PR-1-A-005-KO-1 12/5/07 5:04 PM Page 5

Page 6: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

czy mogła mieć kontakty z Ne-kamą. – Próbowałem wyjaśnićten trop. Ale pomimo wielokrot-nych próśb Wiesenthal niechciał się ze mną spotkać – mó-wi Raina.

Teoria druga

To, że komuniści byli zamie-szani w zbrodnię, nie ulega wąt-pliwości. – SB, prowadząc śledz-two w sprawie Bohdana, robiławszystko, żeby nie wyjaśnić tejsprawy. Pod pretekstem śledz-twa zajmowała się raczej inwigi-lacją środowisk, które były w ja-kiś sposób powiązane z Piasec-kim – podkreśla Jan Żaryn.

Nieudolność (delikatnie mó-wiąc) funkcjonariuszy jest pora-żająca. Zacieranie śladów, giną-ce dowody rzeczowe, zaskaku-jące pomyłki w pisowni nazwisk,które nie pozwalały na identyfi-kację sprawców, były na porząd-ku dziennym. Wydawało się, żedoświadczeni ubecy i milicjancitym razem popełniali szkolnebłędy. Gdyby nie ludzie Piasec-kiego, którzy na własną rękęprowadzili dochodzenie, wie-dza o kulisach tragedii byłabyjeszcze mniejsza.

W utrudnianie śledztwa zaan-

gażowała się również partia.Gdy w 1959 roku do sądu wnie-siono akt oskarżenia przeciwkoEkerlingowi, reakcja władz byłanatychmiastowa. Oskarżeniewycofano z sądu na poleceniepremiera Józefa Cyrankiewiczai sekretarza KC PZPR JerzegoAlbrechta.

– Niewykluczone, że decyzjazapadła jeszcze wyżej. ZenonKliszko powiedział mi kiedyś, żepodjął ją sam Gomułka. Rzekomoproces ten miał być szkodliwy dlaPRL –opowiada Jarosław Piasec-ki. Społeczność żydowska wPol-sce i na świecie zorganizowaławówczas głośną akcję protesta-cyjną przeciwko procesowi Eker-linga, uznając go za „akt antyse-mityzmu”. Oskarżenie nigdy jużnie trafiło do sądu i Ekerlingdokońca życia pozostał bezkarny.

Dlaczego

Zemsta na ojcu. Ale za co? Au-tor wspomnianego wyżej arty-kułu dziennika „Maariv” stwier-dził, że chodziło o „skrajny anty-semityzm” Bolesława Piaseckie-go i zbrodnie, jakich rzekomomiał się dopuścić na Żydachprzed i w trakcie wojny. W kon-tekście tym wymieniano m.in.

6 Najnowsza historia Polaków

Przyjacielem jego szwagra Mie-czysława Katza – byłego kierow-cy KC PZPR – był łódzki prze-stępca Michał Barkowski (velRobert Kalman).

To właśnie ten ostatni razemz byłym ubekiem Stefanem Ła-zorczykiem najprawdopodob-niej porwali sprzed szkoły Boh-dana. Miejsce zbrodni wybrałzaś ich znajomy milicjant AdamKossowski, który utrzymywałw domu na Świerczewskie-go 82A mieszkania operacyjne.

Milicja nie była jednak w sta-nie przesłuchać podejrzanych.Wszyscy po uprowadzeniu Boh-dana Piaseckiego wyjechaliza granicę. Większość znalazłasię w Izraelu. – Uciec próbował

również Ekerling, ale w ostatniejchwili dzięki stanowczej inter-wencji mojego ojca zawróconogo z granicy – mówi JarosławPiasecki.

W marcu 1966 roku czołowy,powiązany wówczas ściśle z wła-dzami, izraelski dziennik „Ma-ariv” opublikował artykuł, wktó-rym ogłosił, że „zabójcy synapol-skiego polityka żyją w Izraelu”.Autor tekstu nazwał zadźga-nie 15-latka „zabójstwem poli-tycznym” i zapowiedział, że w tejsytuacji PRL nie ma prawa wystę-pować o ekstradycję sprawców.

Czy członkowie szajki działalina własną rękę? – Nie wyklu-czam, że otrzymywali pomocz zagranicy. W tym kontekściewarto przyjrzeć się działalnościzmarłego niedawno „łowcy nazi-stów” Szymona Wiesenthala– uważa Peter Raina. Chodzio tajemniczą, założoną podob-no przez niego organizację Ne-kama (po hebrajsku „zemsta”).

Jej członkowie mieli elimino-wać po wojnie niemieckichzbrodniarzy. Skądinąd wiado-mo, że Wiesenthal na stworzo-nej przez siebie „liście faszy-stów” umieścił Piaseckiego,a część członków szajki porywa-

Zemsta po latach. Zbrodniarze czekali z porwaniem syna Bolesława Piaseckiego do 1957 roku

Mordercy Bohdana uchodzą

Przed pół wiekem komuniści inwigilowali emigrację, próbowali ją skłócić i podzielić, a nawet

rów oddalił zarówno najważ-niejsze ośrodki opiniotwórcze,Radio Wolna Europa czy mie-sięcznik „Kultura”, jak i KongresPolonii Amerykańskiej, najwięk-szą spośród polskichorganizacji na obczyźnie. Zanimpo śmierci Zaleskiego w 1972roku stało się możliwe ponownezjednoczenie ośrodka rządowe-go, już wcześniej zmarli wielcyprzywódcy emigracji: w 1964roku biskup Józef Gawlina, or-dynariusz emigracji, w 1966roku gen. Tadeusz Bór-Komo-rowski oraz StanisławMikołajczyk, w 1969 roku gen.Kazimierz Sosnkowski, w 1970roku gen. Władysław Anders.W 1972 roku prezydent Stani-sław Ostrowski, przedwojennyprezydent Lwowa, doprowadziłdo zjednoczenia skłóconych do-tąd emigracyjnych ugrupowań.

Prestiż „zamku”, jak popularnienazywano w Londynie siedzibęwładz Rzeczypospolitej przy43 Eaton Place, wzmocniło na-wiązanie kontaktów z formującąsię w kraju antykomunistycznąopozycją. W latach 1979– 1986, w okresie prezydenturyEdwarda Raczyńskiego, władzeRP na uchodźstwie zaopatrywa-ły opozycję i „Solidarność”w niezbędne fundusze, sprzętpoligraficzny, zakazane w krajupublikacje. Po Edwardzie Ra-czyńskim funkcję prezydentaobjął Kazimierz Sabat, a po jegośmierci Ryszard Kaczorowski,który 22 grudnia 1990 rokuprzekazał Lechowi Wałęsie, wy-branemu w wolnych wyborachi zaprzysiężonemu tego dniaprezydentowi RP, insygnia wła-dzy prezydenckiej, m.in. godłopaństwa, chorągiew Rzeczypo-

spolitej, pieczęcie prezydenckiei senackie oraz oryginał Konsty-tucji z 1935 roku. „Moja misjaprezydencka została wypełnio-na oraz zakończona [...]wszystkie instytucje pozostają-ce pod moim zwierzchnictwemuznają zwierzchnictwo prezy-denta Lecha Wałęsy”– powiedział prezydent Kaczo-rowski podczas tej uroczystości.Tego dnia dobiegła końca nie-mająca precedensu w historiiświata działalność politycznejemigracji oraz emigracyjnychwładz państwowych.

Tajny front inwigilacji

Komuniści doceniali znaczeniepolitycznej emigracji i wszelki-mi środkami starali sięograniczyć jej liczebność, zwar-tość i skutecznośćoddziaływania. Po wojnie po-

dejmowali starania o skłonieniedo powrotu politycznych emi-grantów, ale zaciągnięcieżelaznej kurtyny i zamknięciegranic na kilka lat przerwało tewysiłki. Po śmierci Stali-na pierwsza wielka operacjareemigracyjna, koordynowa-na z Moskwy i obejmującawszystkie państwa komuni-stycznego bloku, rozpoczęłasię w 1955 roku. Już wkrótcepolska bezpieka mogła po-chwalić się spektakularnymsukcesem. We wrześniu 1955roku wyjechał do kraju HugonHanke, działacz StronnictwaPracy, od miesiąca premieremigracyjnego rządu w Londy-nie, od 1952 roku dobrowolnykonfident Urzędu Bezpieczeń-stwa. Decyzja ściągnięciado kraju tak wysoko ulokowa-nego agenta świadczyła

Polskie państwo bez Ziemi

>

>

≤W dniu śmierci Bohdan miał

15 lat

ZB

IOR

Y R

OD

ZIN

Y P

IAS

EC

KIC

H/

RE

PR

K. K

AM

IŃS

KI

11-12-PR-1-A-006-KO-1 12/5/07 5:04 PM Page 6

Page 7: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

>Reportaż z przeszłości 7

bójkę, do jakiej doszło w 1937roku pomiędzy bojówkamiONR i Bundu podczas pierw-szomajowej manifestacji na ul.Smoczej w Warszawie. Zginęławówczas ośmioletnia żydowskadziewczynka.

Bardziej prawdopodobnewydaje się jednak, że przyczynymorderstwa należałoby szukaćw wydarzeniach, do których do-szło podczas wojny w lasachPodlasia. Czy rzeczywiście kie-rowane przez Piaseckiego Ude-rzeniowe Bataliony Kadrowedokonały jakiejś „antysemickiejzbrodni”?

– Nic takiego nie miało miej-sca – odpowiada historyk Kazi-mierz Krajewski, autor mono-grafii tej formacji. – Jeżeli z rękiżołnierzy UBK zginęli Żydzi, tonie dlatego, że byli członkamiokreślonego narodu, ale dlate-go, że walczyli w sowieckich od-działach partyzanckich – pod-kreślił, dodając, że w szeregachUBK również byli Żydzi.

Niewygodna prawda

Niewykluczone więc, że mor-dercy Bohdanamścili się właśnieza tamte wydarzenia. Częśćczłonków sowieckich bandpo tym, jak Polska dostała siępod kolejną okupację, wstąpiłabowiem do UB. Byli partyzanciiubecy mieli również wraz zWie-senthalem zakładać Nekamę.

Zabójstwo Bohdana Piasec-kiego zawsze było tematem nie-wygodnym. Komuniści, którzybyli zamieszani w sprawę,z oczywistych względów niechcieli, aby była ona nagłaśnia-na. Temat ten „nie leżał” środo-wisku, które w III RP kształtowa-ło opinię publiczną. – Piaseckii jego działalność jest dla tych lu-dzi złem absolutnym. Nie zależyim więc specjalnie na tym, żebyrobić z niego męczennika – pod-kreśla Jan Żaryn.

Peter Raina: – Kluczemdo zrozumienia tego faktu jestnarodowość sprawców. To, żebyli Żydami, nie pasuje do pew-nej wizji świata. Kiedy napisa-łem pierwszą książkę o Bohda-nie, mnie też, chociaż jestemHindusem, oskarżono o „polskiantysemityzm”. Zbrodnia, nie-zależnie czy popełnił ją Polak,Chińczyk, Żyd czy Niemiec, po-zostaje jednak zbrodnią.

W 1991 roku Antoni Maciere-wicz przekazał rodzinie część

dokumentów dotyczących spra-wy. Brat zamordowanego nadalstara się wyjaśnić, kto zlecił za-bójstwo.

– Mój ojciec usiłował to zrobićdo końca życia. Potem ja przeją-łem to zadanie. Niestety, mimoże po 1989 roku w naszym krajudokonało się tyle wspaniałychzmian, nadal nie otrzymałemkluczowych dokumentów. Do-kumentów, które mogą nas zbli-żyć do wyjaśnienia zagadki. Już

przejąć insygnia władzy Prezydenta RP

o znaczeniu, jakie komuniściprzywiązywali do rozbicia emi-gracji i ściągnięcia do PRLprzynajmniej części jej działa-czy.Rok później, w czerwcu 1956roku, wrócił do kraju StanisławMackiewicz, emigracyjny pisarzi publicysta, były premier lon-dyńskiego rządu, od latnegocjujący warunki powrotui utrzymujący dyskretne kontak-ty z bezpieką, za którejpieniądze wydał w Wielkiej Bry-tanii broszurę szkalującąemigracyjne ugrupowania.Mniejszego kalibru sukcesembyło namówienie do powrotuAdama Szczypiorskiego, jedne-go z liderów emigracyjnejPolskiej Partii Socjalistycznej,do czego wykorzystano agentu-ralną współpracę jegosyna Andrzeja, późniejszegoPRL-owskiego pisarza.Bezpieka przez ponad trzydzie-ści lat usiłowała rozpracować

Rozgłośnię Polską Radia Wol-na Europa, tym razem jednak jejsukcesy okazały się znacznieskromniejsze. Z pewnością naj-ważniejszym informatoremokazał się redaktor Wiktor Tro-ścianko, działacz StronnictwaNarodowego, który z powodówpolitycznych (wrogość wobecNiemiec, poparcie dla antyse-mickiej kampanii) orazosobistych (konflikt z dyrekto-rem rozgłośni JanemNowakiem-Jeziorańskim) w la-tach 1965 – 1971 podjął„dialog operacyjny” z oficeramiWojskowej Służby Wewnętrzneji MSW, odmawiając jednak sfor-malizowania współpracyi wykonywania tajnych „zadań”.Znacznie większy rozgłos uzy-skała sprawa rzekomegoprzeniknięcia do Wolnej Europy„oficera wywiadu” AndrzejaCzechowicza. W rzeczywistościnie był to żaden oficer, aleuchodźca z Polski, który

w 1965 roku zaczął pracęw rozgłośni, ale wcześniej pod-jął starania o uzyskanie zgodyna powrót do PRL bez ponosze-nia konsekwencji za samowolneprzedłużenie pobytu za granicą.Wykorzystała to bezpiekai szantażem zmusiła Czechowi-cza do współpracy, skromnejzresztą, ponieważ nie miał ondostępu do żadnych ważnychinformacji. Wiosną 1971 rokuCzechowicz został sprowadzo-ny do kraju i tu występował jako„as wywiadu”, który przeniknąłwszelkie najpilniej strzeżone ta-jemnice Wolnej Europy.Jeszcze słabsze efekty przynio-sły starania SłużbyBezpieczeństwa o pozyskaniekonfidenta wewnątrz zespołuredakcyjnego paryskiej „Kultu-ry”. Starano się też„zdezintegrować” i skłócić śro-dowisko londyńskiej emigracji,m.in. śledząc działalność gen.Andersa i jego współpracowni-

półtora roku temu zwróciłem siędo IPN o te akta, ale nadal mi ichnie udostępniono – podkreślaJarosław Piasecki.

Pracownicy Instytutu mówiąjednak, że dokumenty te jeszczedo niedawna znajdowały sięw zbiorach zastrzeżonych, i za-pewniają, że niedługo trafiądo rodziny. – Aż trudno uwie-rzyć, że przez tyle czasu byłyutajnione! Pół wieku po doko-naniu zbrodni wielu ludziomnajwyraźniej nadal zależy, żebyjej sprawcy nie zostali ujawnieni!– mówi brat zamordowanego.

<≤Gmach na Lesznie orazpiwnica, w której znalezionociało zamordowanego chłopca

Zbrodnia, niezależnieczy popełnił ją Polak,Chińczyk, Żyd czyNiemiec, pozostajejednak zbrodnią

ków, nieustannie węsząc po re-dakcjach emigracyjnychczasopism czy starając się po-zyskać konfidentów wśróddziałaczy emigracyjnego rządu.W kraju komunistyczna propa-ganda kpiła z londyńskich„prezydentów”, „premierów”i „ministrów”, a równocześnieagenci SB czynili wielkie wysił-ki, aby np. kupić lub wykraśćinsygnia władzy prezydenckiej,przechowywane w Londynie.Przez wiele lat bezskutecznieusiłowano do tego pomysłu po-zyskać Augusta Zaleskiego,prezydenta RP na uchodźstwie,oferując mu możliwość powrotudo kraju i korzystania z wyso-kiej emerytury. Staraniao zwerbowanie wpływowych in-formatorów prowadzono wśródPolonii i emigracji w StanachZjednoczonych oraz Kanadzie.

— Ryszard Terlecki

KU

BA

KA

MIŃ

SK

IK

UB

A K

AM

IŃS

KI

11-12-PR-1-A-007-KO-1 12/5/07 5:04 PM Page 7

Page 8: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

8 Najnowsza historia Polaków

Poznań,czerwiec 1956Wydarzenia

czerwca 1956 roku

można nazwać

powstaniem poznańskim.

W parze z żądaniami

poprawy bytu wysuwano

hasła demokracji

i wolności narodowej. Oto

kilka zdjęć z archiwum

poznańskiego IPN, które

przed ponad 50 laty

wykonali funkcjonariusze

bezpieki wmieszani

w tłum. Na dole z prawej

– zniszczone zagłuszarki

radiowe.

11-12-PR-1-A-008-KO-1 12/5/07 5:05 PM Page 8

Page 9: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

25 LUTEGO– W Moskwiezakończyłsię XX ZjazdKomunistycznejPartii ZwiązkuRadzieckiego, na którymjej przywódca NikitaChruszczow wygłosił tzw.tajny referat, ujawniajączbrodniczą działalnośćStalina, ograniczając sięgłównie do represjiwobec ruchukomunistycznego. Jegotreść przeniknęłado społeczeństwa, którepublicznie corazodważniej zaczęłokrytykować aparatbezpieczeństwa,domagając się takżeograniczenia zależnościod Moskwy.12 MARCA – W Moskwiepo zakończeniu zjazduzmarł Bolesław Bierut,jego następcą zostałEdward Ochab. W PZPRukształtowały się dwienieformalne grupykomunistów określanejako puławska oraznatolińska – liczącana poparcie Moskwy.Puławianie po śmierciStalina zaczęli jednakgłosić hasłademokratyzacji życia– byli bardzo aktywniw czasie Października‘56 – co okazało sięskutecznym sposobemna uniknięcieodpowiedzialnościza zaangażowaniew stalinowski terror.11 MARCA– W tygodniku„Po prostu” ukazał sięartykuł JerzegoAndrzejewskiego,Walerego Namiotkiewiczai Jana Olszewskiego:„Na spotkanie ludziomz AK”. „Trzeba dokonaćmoralnej rehabilitacjiwielkiej części naszegopokolenia – byłychżołnierzy AK”.

>Pamiętam ten dzień 91

95

6

>

Przed Bożym Narodzeniem 1959 roku

KSIĄDZ JAN SIKORSKIduszpasterz duchowieństwa archidiecezji warszawskiej

Przed Bożym Narodze-niem 1959 roku po-prosiła mnie dyrek-torka liceum pedago-gicznego w Skiernie-

wicach, gdzie uczyłem religii,i powiedziała, że jest jej bardzoprzykro – chociaż przykro jej niebyło – ale kontrakt mam tylkodo połowy roku szkolnego.Od nowego roku 1960 nie będęjuż uczył religii. Była to ostatnialekcja przed świętami i pamię-tam, że kiedy powiedziałem touczennicom, żal był wielki.

W Skierniewicach pracowa-łem od 1957 roku. Przyszedłemwe wrześniu jako wikariuszdo parafii św. Jakuba. Religia do-piero co weszła do szkół po Paź-dzierniku 1956 roku i przywita-no mnie z dużym entuzjazmem,zarówno nauczyciele, jak i dzie-ci. Uczyłem 30 godzin tygodnio-wo w szkołach podstawowychi średnich. Wszystko było do-brze przez rok. Już w 1958 rokuprzyszły pierwsze restrykcje: re-ligia może być, ale tylko na ostat-nich lekcjach. Niby to był dro-biazg, ale zaczęły się straszneproblemy. Niemożliwością byłopoprowadzić tyle lekcji wewszystkich szkołach, bo zajęciazwykle się kończyły wszędzieo godz. 12 – 13. Trzeba było do-konywać różnych sztuczek, że-by zmieścić się w planie, alena szczęście życzliwi dyrektorzyszkół tego nakazu nie przestrze-gali i mogłem prowadzić w szko-łach te 30 godzin.

Na czym polega nowa gomuł-kowska demokracja, przekona-łem się już przy okazji pierw-szych wyborów. Pewnego dnia,wychodząc z plebanii, zobaczy-łem afisz wyborczy, a na nim na-zwiska kandydatów. Te same na-zwiska nosiły dzieci, które niechodziły na lekcje religii. Znałemje, bo tylko kilkoro nie chodziłona katechezę.

W technikum ekonomicznymorganizacja partyjna postawiłami zarzut, że uprawiam duszpa-sterstwo. Polegało to na tym, żenie chodzę do pokoju nauczy-

cielskiego, tylko przerwy spę-dzam z młodzieżą. Był to poważ-ny zarzut, wezwano mnie i dy-rektora. Dyrektor, który wizyto-wał moje lekcje, powiedział, żeuczę na nich religii, czyli tego, copowinno na nich być. Zabronilimi jednak chodzić po koryta-rzach w czasie przerwy. Zapyta-łem, czy jak będę chciał iść do ła-zienki, to też mam pytać o zgo-dę. Wykpiłem to i sprawa nieskończyła się niczym złym.

Kiedyś jeden z nauczycielipowiedział mi: „Proszę księdza,mam przeciek z konferencjipartyjnej, że ksiądz będzie wy-rzucony ze Skierniewic,a przedtem zostanie skompro-mitowany”. Nie wiem, czy był onpodpuszczony przez partyj-nych, aby mnie postraszyć i że-bym się wyniósł jak najprędzej,czy działał w dobrej wierze.Wiedziałem, że muszę bardzouważać, bo może być jakaś pro-wokacja. Proboszcz ks. JózefWieteska, wspaniały człowiek,dostawał anonimy na wikarycho tym, jakie to rzekomo strasznerzeczy się dzieją na plebaniipo nocach, że spuszczamy przezokna – na prześcieradłach – ko-biety, i to w dodatku od stronyulicy. Plebania akurat miałaogród i można było wypuścićod tyłu pułk, i to bez prześciera-deł.

Był to też czas zdejmowaniaw szkołach krzyży. W tych, w któ-rych ja uczyłem, wykorzystywa-

no jakieś remonty, malowanie, byzdjąć krzyże. Proszono o to woź-nych, którzy w wielu wypadkachmówili, że nie oni wieszali i onizdejmować nie będą. Ale krzyżeznikały, w mniejszych szkołachwieszano je ponownie, alew większych, gdzie była ściślej-sza kontrola, to się nie udawało.

Odwrześnia1960 roku wyrzu-cili mnie z innych szkół, w tymzLiceum Ogólnokształcącego im.Bolesława Prusa. Trzeba było na-tychmiast organizować religieprzy kościele, ale nie było gdzie.Lekcje odbywały się na scho-dach, w kościele na chórze, w ja-kichś pomieszczeniach magazy-nowych. Sytuacja była naprawdędramatyczna, niemniej młodzieżtłumnie przychodziła po szkolena katechezę do kościoła, cowzbudzało złość władz partyj-nych. W liceum został zatrudnio-ny na stanowisku wicedyrektoranauczyciel – elegancki, młody– specjalnie do spraw politycz-nych, głównie walki z religią. Nieznałem go osobiście, ale mło-dzież mi mówiła, że Patej – pa-miętam jego nazwisko do dzisiaj– obsmarowywał mnie strasznie.Opowiadał, że takich księży jakSikorski to prymas specjalniekształci do walki z komunistami.Jest jednym z „prymasowskichpiesków”. Niechcący zrobił miprzysługę, bo młodzież przycho-dziła na religię z tym większymzainteresowaniem.

—spisała e.cz.

Czas zdejmowania krzyżyKalendarium

<Jarosław

Szarek

historyk,Oddział IPN w Krakowie

≤Wicedyrektor szkoły opowiadał o mnie, że takich księży jak Sikorski,

to prymas specjalnie kształci do walki z komunistami

JAC

EK

DO

MIŃ

SK

I

11-12-PR-1-A-009-KO-1 12/5/07 5:06 PM Page 9

Page 10: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

10 Najnowsza historia Polaków

23 KWIETNIA – Zostaliaresztowani byliwysocy funkcjonariuszeMBP, a kilkanaście dniwcześniej odwołano zestanowisk stalinowskichzbrodniarzy, m.in.Stanisława Radkiewicza,Jakuba Bermana,prokuratora StanisławaZarako-Zarakowskiego.27 KWIETNIA– Ogłoszono amnestię,więzienia opuściło – jakpodano oficjalnie –35 tys. osób, wśród nichok. 6 tys. skazanychz powodów politycznych.1 MAJA – W Łodzipodczas pochodustudenci szkoły filmowejnieśli hasła: „Hańbadzierżymordom”, „Hańbakacykom”. W Krakowiew czasie juvenaliówmłodzież skandowała:„My chcemy prawdy”.Na uczelniach oddawanolegitymacje ZMPi domagano sięutworzenia nowychorganizacji. 18 MAJA – Na JasnejGórze odbyła siępierwsza po wojniepielgrzymkakombatantów Polskich SiłZbrojnych. Pojawiały siępostulaty zaprzestaniazagłuszania m.in. audycjiRadia Wolna Europa.Wobec postępującejodwilży niektórzyemigranci decydowali sięwrócić do kraju: m.in.znany pisarz StanisławCat-Mackiewicz, byłypremier rząduRzeczypospolitejna uchodźstwie.28 CZERWCA – W stolicyWielkopolski zebrało sięponad 100 tysięcypoznaniaków,domagających się„wolności i chleba”.Protest o socjalnympodłożu, przerodził sięw lokalne,antykomunistycznepowstanie. Peerelowskahistoriografiapomniejszała jegoznaczenie, określając jejako „wypadkipoznańskie”. Wedługoficjalnych danychzginęły 74 osoby, byłook. 1400 rannych.Symbolem ofiarzostał 13-letni Romek

>

>

19

56

KRZYSZTOF MASŁOŃdziennikarz „Rzeczpospolitej”

W1959 roku Woj-

tek Kędziora byłuczniem Techni-kum Geodezyj-nego w Pozna-

niu. Co jakiś czas dyrektor szko-ły, pan Edmund Duczmal wysy-łał go do fryzjera – bez skutku.Kędziora śpiewał wieczoramiw poznańskich klubach, wystę-pując wraz z Tomkiem Dziubiń-skim, późniejszym gitarzystąm.in. Testu, jako duet Tomeki Wojtek. Wykonywali takie nu-mery jak „Jailhouse Rock”i „Blue Sude Shoes”, do których,nomen omen, Kędziorze długiewłosy były niezbędne. Tak przy-najmniej uważał. DyrektorDuczmal nie dawał za wygraną,mając z krnąbrnym choć muzy-kalnym uczniem i inne kłopoty,gdyż Wojtek przeboje Presleyaśpiewał również na szkolnychimprezach. Pan Duczmal zesmutkiem kiwał głową i mówił:„Kędziora, czemu ty śpiewasztylko po angielsku, dlaczego niezaśpiewasz „Podmoskownyjewiecziera”?

Po latach Wojciech Korda (ex--Kędziora), wieloletni wokalistaNiebiesko-Czarnych, śmiał się,

wspominając swoje utarczki zdy-rektorem szkoły, który –jak miałosię okazać – dopominając sięo repertuar wykonywany po ro-syjsku trafił wdziesiątkę. Niebie-sko-Czarni śpiewali bowiemi„Bradiagę”, i„Kałakolczik”.

Jesienią 1959 roku na ulicachw niektórych miastach w Polscepojawiły się plakaty z napisem:„Don’t Knock The Rock! – Nienokautujcie rocka!”. Do nokautujednak doszło. Pierwszy polskizespół rockowy Rhythm andBlues ze swoim wokalistą Bogu-sławem Wyrobkiem, pionieremrocka nad Wisłą, Odrą i Bugiem,wytrzymał ledwie parę miesięcyi został rozwiązany.

Ale zanim nastała epoka roc-kowa, mieliśmy erę jazzu. Złotą.

„Dżezowali” wszyscy, jednigrając, drudzy tańcząc, trzecisłuchając, a byli i tacy, którzy tyl-ko wymachiwali marynarkamiwydzierając się: „Hej, baba ry-ba”, co było całkowicie swojską,wersją „Hey, Ba-Ba-Re-Bop”Lionela Hamptona. Minęło paręlat i Wiesław Dymny w podobnysposób spolszczył „Twist andshout”, z czego wyszła mu nieza-pomniana „Hura huba” („Hurahuba, hura huba, hej tańczy ba-ba gruba/ I maleństwo hubę hu-la, w tańcu się nie przytula”;w puencie całej tej historii, z lek-ka oszołomieni, dowiadywali-śmy się, że „huba to jest grzyb, corośnie na pniu”, co zresztą byłodo przewidzenia).

Niekonwencjonalnych odpo-wiedzi na pytanie: „Co to jestjazz?”, udzielał natomiast Le-

opold Tyrmand: „To skok barba-rzyńcy, który poczuł Boga”. Ojaz-zie mógł mówić godzinami, pisało nim jak nikt („U brzegów jaz-zu”, 1957), organizował pierwszepostalinowskiej zapaści pionier-skie koncerty („był to właściwieczas, gdy jazz był przejawem pro-testu i sprawdzianem łącznościmiędzy pokoleniami. Moje po-kolenie przekonało się o tym,po dziesięciu latach dokładnejizolacji od pokolenia następne-go, wmarcu1955 roku, nagłośnej– w każdym sensie... – „Jam Ses-sion nr1”, że myślimy jednakowoo wielu rzeczach, że razem chce-my bronić sztuki współcze-snej...”).

Roman Waschko twierdził, że„dla Tyrmanda jazz był czymświęcej niż muzyką. Była toszczególna filozofia, szczególnysposób bycia, co tu dużo ukry-wać, forma przeciwstawiania sięoficjalnej polityce kulturalnejnieuznającej jeszcze wtedy jaz-zu”.

Charakterystyczne, że gdyjazz zdobył sobie wreszcie prawaobywatelskie, Leopold Tyrmand– było nie było prezes PolskiegoJazz Clubu założonego przyYMCA tuż po wojnie – przestałsię nim interesować. Jazz zrobiłzresztą szmat drogi, od obskur-nych baraków, pomieszczeń sto-łówkowych i hal fabrycznychdo Filharmonii Narodowej,w której pierwszy jazzowy kon-cert w styczniu 1958 roku otwie-rał... Stefan Kisielewski, ówcze-sny poseł naSejm PRL.

Lata popaździernikowe to byłczas studentów, nie tylko z uwa-gi na dramatyczną historię tygo-dnika „Po Prostu” zlikwidowa-nego za pomocą pał milicyjnych.To studenci dyktowali, jak sięwygląda, gdzie bywa, co tańczy,co czyta, czego słucha, a nawetco pije (wódkę!). To na przedsta-wieniu studenckiego kabaretumiał miejsce pierwszy w Polscestriptiz, co wywołało niesłycha-ne poruszenie, zwłaszcza że ty-tuł spektaklu „W tym szaleń-stwie jest metoda” nasuwałprzeróżne skojarzenia, włączniez politycznymi. Ale na premierę„Ubu króla” w studenckim klu-bie Hybrydy przyszła nie tylkoMaria Dąbrowska czy ArturSandauer, także premier JózefCyrankiewicz.

Hej, baba ryba!

MA

RE

K S

ZY

SZ

KO

11-12-PR-1-A-010-KO-1 12/5/07 5:06 PM Page 10

Page 11: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

Na Tadeusza Federowskiego,perkusistę grającego jazz od za-wsze, uczestnika pierwszej wy-prawy na Zachód polskich mu-zyków jazzowych, zespołu Po-lish All Stars – w 1958 rokudo Danii, natknąłem się po la-tach w kawowym barku. Wy-starczyło, że zanuciłem „Baiaobongo”, a pan Tadeusz natych-miast się ożywił.

– Te wszystkie „Indonezje”,„Vaia Con Dios” czy właśnie „Ba-iao bongo” były straszne, ale toone zaprowadziły słuchaczydo jazzu – powiedział Federow-ski, a następnie zgodnie zaczęli-śmy biadolić, że dziś jazz nie wy-wołuje już ani takich emocji, aniteż nie ma tak wielkich rzeszzwolenników.

– I przeciwników – dodał panTadeusz, przypominając, jak to

by” ta ostatnia żaliła się:Potępionaiwyklęta

Dopodziemia mniezepchnięto...

Mnie.Ów owoc zakazany,BikiniarzeWzięli wtany.Itańczyły mnie ich parki(Zdżolerami bikiniarki).

Aż, jak pisała Maria Dąbrow-ska, „Tu zaszła zmiana w sce-nach mojego widzenia”:

Jak nadany znak –pif-paf –Przywrócono mnie dopraw.

Płyną odtąd dytyrambyKu czci mojej, czylisamby,

Żem ludowa,Żem typowa,

Że są ślicznedomnie słowa,

Miła-m, swojska-m,naturalna-m,

Słowem –internacjonalnam!

Po sambie i rumbie przyszłamoda na boogie woogie, a nie-bawem wszystkich ogarnęłoszaleństwo rock’and’rolla. Naj-lepsi dansiorzy zdobywali mo-łojecką sławę i ich nazwiska czypseudonimy wymawiano z czciąrówną tej, jaką obdarzano ta-

kich muzyków jak AndrzejKurylewicz, Jerzy „Du-

duś” Matuszkiewicz,Krzysztof „Ko-meda” Trzciń-ski, Jan „Pta-

szyn” Wróblewski czy młodziut-ki Zbyszek Namysłowski, któryz tą samą fantazją potrafił graćna każdym instrumencie. Tylkonajwspanialsze solówki jazzma-nów wytrzymywały konkuren-cję z choreograficznymi popisa-mi Henia „Melomana”, napraw-dę Henryka Kurka, który jakopierwszy w parze z Izabelą, żonąklarnecisty Janusza Zabiegliń-skiego, odtańczył rock’and’rolla– w 1956 roku w Stodole. Innymznakomitym tancerzem tam-tych lat był Gienek Frajer, dziśEugeniusz Halski, w którego nie-dawno opublikowanych wspo-mnieniach („Gienka Frajera ży-cie jak rock’and’roll”, 2006) niewiadomo, czego jest więcej: ta-necznych figur, pięknych kobiet,synkopowanych dźwięków czy...alkoholu. Kto jednak w Polscenie wie o tym, co Perfect nampo latach wyśpiewał: „Chłop za-prawia, ale dżez!”.

Strzałkowski.Aresztowanoponad 700osób, 567 objętośledztwem. „Stawianomnie twarzą do ścianyz rękoma podniesionymii bito po całym ciele,szczególniez upodobaniempo nerkach tak, żemoczyłam się krwią.Na rękach mam jeszczeblizny po tychuderzeniach, którena kościach przecinałyskórę. Krzyczałam:zabijcie mnie od razu,a nie znęcajcie się taknade mną” – wspominałaStanisława Sobańska.Na trwałe zostałakaleką…29 CZERWCA – PremierJózef Cyrankiewiczpowiedział: „Każdyprowokator czy szaleniec,który odważy siępodnieść rękę przeciwkowładzy ludowej, niechbędzie pewien, że mu tęrękę władza odrąbiew interesie klasyrobotniczej, w interesiechłopstwa pracującegoi inteligencji, w interesiewalki o podnoszeniestopy życiowej ludności,w interesiedemokratyzacji naszegożycia...”. We wrześniurozpoczęły się procesyaresztowanychmanifestantów. Jednymz najaktywniejszych ichobrońców był mecenasdr Stanisław Hejmowski,który przez następnekilkanaście lat – do swejśmierci w 1969 roku– był za to poddanylicznym represjom.26 SIERPNIA– Milionowa rzeszawiernych zebranana Jasnej Górze złożyłaJasnogórskie ŚlubyNarodu. Ich tekst– „pochodnię na kolejnelata zmagańz ateistycznymsystemem” napisałwięziony w Komańczyprymas Polski ks. kard.Stefan Wyszyński.Po uroczystościach ks.bp Zygmunt Choromańskiukląkł przed przeorem o.Jerzym Tomzińskim:„Przepraszam, to jestcud. Ja nie wierzyłem”.

19

56

najpoważniejsi publicyściswych czasów nazywali jazz„wykwitem imperialistycznej,zdegenerowanej kultury”.Po 1956 roku nikt już na ten te-mat się nie zająknął. Nikomu teżnie przeszkadzała marynarkaw kratę, buty na słoninie trzy-krotnie szyte, wąskie spodnie– rurki, kolorowe koszule i takieteż skarpetki, niekiedy w paski.Szczytem elegancji były zdoby-wane na „ciuchach” przy placuSzembeka włoskie pantoflei francuskie swetry (konieczniena suwak!).

Wcześniej podejrzana byłanie tylko garderoba, muzyka, alei taniec. Znamienne pod tymwzględem losy samby opisałkiedyś wierszem Janusz Min-kiewicz, problem ujmując saty-rycznie. W „Opowiadaniu sam-

>

>

>Znaki czasu 11M

AR

EK

SZ

YS

ZK

O

11-12-PR-1-A-011-KO-1 12/5/07 5:06 PM Page 11

Page 12: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

12 Najnowsza historia Polaków

19 – 21PAŹDZIERNIKA– Obradowało VIII Plenum KC PZPR, podczasktórego powierzonowładzę I sekretarza PZPRWładysławowi Gomułce.Przez Polskę przetaczałasię fala burzliwychzebrań i wieców,na których wznoszonopostulaty: „Sowiecido domu”, „ChcemyLwowa i Wilna”, „Preczz bezpieką”, „Religiado szkół”. W takiejatmosferze19 października niektóreoddziały sowieckiestacjonujące w PRLrozpoczęły marszw kierunku stolicy,a do Warszawyprzyleciała„zaniepokojona” sytuacjąw Polsce delegacjasowieckiegokierownictwa. Gomułkaprzekonał Sowietów, żejego powrót do władzynie oznacza demontażukomunizmu.24 października tłumzgotował mu owację.Po jego zakończeniuwiele osób zaczęłowznosić okrzyki:„Wyszyński”. Gomułkablady jak trup,roztrzęsiony uciekado Pałacu Kulturyi od strony SaliKongresowej odjeżdżado KC.28 PAŹDZIERNIKA– Prymas Polski ks. kard.Wyszyński – po trzechlatach uwięzienia– powrócił do Warszawy.Kościół odzyskał wkrótceczęść swych praw,władze zdecydowały sięna ograniczenieingerencji w obsadzaniestanowisk kościelnych(dekret z 31 XII 1956 r.).Komuniści zezwolili takżena powołanie pięciuKlubów InteligencjiKatolickiej, a na BożeNarodzenie ‘56 ponownieukazał się „TygodnikPowszechny” wydanyprzez prawowitąredakcję. Środowiskomtym zezwolonona utworzenie5-osobowego Koła„Znak” w Sejmie PRL.4 LISTOPADA – Wojskasowieckie dokonały

>

>

19

56

Emigracja odwróciłasię od niego i odtądkonsekwentnie de-precjonowała jegoosiągnięcia, stawia-jąc często niespra-wiedliwe zarzuty.

Tak było, gdy Wańkowicz zdecy-dował się na skrócone, praktycz-nie pozbawione pierwszego to-mu wydanie w Polsce „Bitwyo Monte Cassino”. Z pewnościąautor poszedł wtedy w swoimdialogu z komunistycznymi wła-dzami na daleko idące ustęp-stwa, ale na pytanie: czy wartobyło, odpowiedzieć należy twier-dząco. W przeciwnym wypadkuna pierwszą krajową edycję naj-ważniejszego dzieła o najwięk-szym triumfie polskiego orężapodczas II wojny światowej cze-kalibyśmy co najmniej 20 lat,do powstania drugiego obiegu.

Emigracja nie przyjęła jednaktego do wiadomości, więcej,oskarżyła pisarza o to, że zgodziłsię na wykreślenie z „MonteCassino” nazwiska gen. Włady-sława Andersa, co łatwo byłozweryfikować na korzyść Wań-kowicza, skądinąd bezpośred-nio po wojnie kreowanego przezpolski Londyn na wieszcza naro-dowego.

Bo i też nikt jak on nie zapre-zentował wojennego wysiłkupolskiego żołnierza. Sława „Bi-twy o Monte Cassino” przyćmiłainne jego książki, ale dość w tymmiejscu wspomnieć „Wester-platte” i „Hubalczyków” czy„Ziele na kraterze”, w którymoddał cześć młodej AK-owskiejgeneracji i złożonej przez niąw ofierze daninie krwi w po-wstaniu warszawskim.

Wańkowicz jednak stosunko-wo szybko zdystansował się wo-bec Londynu, czemu sprzyjałaprzeprowadzka z Anglii do USA,gdzie m.in. pracował na farmiekurzej swego zięcia. APolonusównajpierw zdenerwował „Kundli-zmem” (1947), dwa lata późniejzaś wydanym przez Giedroycia„Klubem Trzeciego Miejsca”.

Renomę, pozycję i pieniądzezdobył przedwojną. Pełnił wtedyróżne funkcje, zajmował wysokiestanowiska, także państwowe,m.in. naczelnika Wydziału Praso-wego MSW, był doradcą rekla-mowym wielkich firm, dla Związ-ku Cukrowników Polskich wy-myślił genialne hasło: „Cukierkrzepi”. Założył własne wydaw-nictwo Rój, ale przede wszystkimstrzegł swej pisarskiej sławy osią-gniętej takimi książkami jak urze-kające niezwykłym bogactwemipięknem językowym „Szczenię-ce lata” (1934).

WPRL dużo publikował, głów-nie w wydawnictwie PAX, staleborykając się zcenzurą. W1964 r.podpisał List 34 w obronie wol-ności słowa. Jeszcze w tym sa-mym roku został oskarżonyo przekazanie za granicę mate-riałów szkalujących Polskę Ludo-wą.

Pięć tygodni do sprawy trzy-mano go w Pałacu Mostowskich,a gdy pierwszego dnia sprawyodmówił wyjaśnień, uzależniającje od widzenia z wysokim przed-stawicielem władz, spotkał sięz nim Mieczysław Moczar. Roz-mowa nic nie dała, pisarz niechciał pójść na żadne koncesje

i w końcu Moczar miał powie-dzieć: „No to k... m... będzie pansiedział”. „No to k... m... będę sie-dział” – odrzekł Wańkowicz. Naj-bardziej obawiał się, że uwolniągo, ale uniemożliwią uprawianiezawodu. – Wolę więzienie – po-wiedział w ostatnim słowie. – Bosiedząc w więzieniu, będę wciążjeszcze siedział w siodle świado-mości polskiej. Będę pożyteczny.

Skazany został na trzy latawięzienia, na mocy amnestii wy-rok zmniejszono mu o połowę,a ze względu na stan zdrowiai wiek (72 lata) natychmiastzwolniono z aresztu. W 1990 r.odbył się proces rehabilitacyjny,w wyniku którego autor „Zielana kraterze” pośmiertnie zostałuniewinniony.

Był pisarzem kontynuującymnajlepsze tradycje prozy pol-skiej: Sienkiewicza i Żeromskie-go. W swoich książkach pieczo-łowicie chronił wartości rodzin-ne, narodowe, obywatelskie.A wiele lat po jego śmierci do-wiedzieliśmy się, że opozycjędemokratyczną w Polsce wspie-rał nie tylko moralnie. Także fi-nansowo.

—Krzysztof Masłoń

Trudno ich nazwać rówieśnikamiw sensie dosłownym, bowiem Wań-kowicz (1892 – 1974) był o pokolenie

starszy od Koźniewskiego (1919– 2005). Ale obaj oddziaływali na ko-lejne generacje wychowywane

wjap

Melchior Wańkowicz | Gdy po emigracji wrócił do Polskiw 1958 r., na spotkanie czytelników z nim trzeba było wynająćSalę Kongresową. Gdziekolwiek Melchior Wańkowicz pojechał,witały go tłumy. Był najukochańszym pisarzem Polaków

≤Melchior Wańkowicz w 1956 roku na Świętokrzyskiej w Warszawie

PAP

/C

AF

PAP

/C

AF

11-12-PR-1-A-012-KO-1 12/5/07 5:07 PM Page 12

Page 13: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

agresji na Węgry,tłumiąc powstanienarodowe. W Polscedoszłodo solidarnościowychmanifestacjiz walczącymi Węgrami,oddawano krew,przekazywano lekarstwa.Zbigniew Herbert pisał:„Stoimy na granicy /wyciągamy ręce / i wielkisznur z powietrza /wiążemy bracia dlawas…”.13 LISTOPADA – Zestanowiska ministraobrony narodowej zostałodwołany KonstantyRokossowski. Powróciłdo Związku Sowieckiego,a z nim wielu oficerów.Wkrótce w Moskwierozpoczęto polsko--sowieckie rozmowydotyczące m.in.warunków pobytu wojskZSRR na terytorium PRL(umowa 17 XII 1956 r.).W kwestiachekonomicznych ustalonom.in. straty Polskiw wyniku rabunkowegohandlu węglem po1945 roku, dyskutowanotakże na tematwywiezionych z tzw. ZiemOdzyskanych do ZwiązkuSowieckiego m.in. setkifabryk, 5 tys. km torówkolejowych itp. PremierPRL Józef Cyrankiewicz,referując ich skalę,powiedział, że po tym„do dziś jeszcze nieprzyszliśmy do siebie”.Popisano deklaracjęzakładającą umorzeniezadłużenia PRL, uzyskaniekredytów. Podpisanotakże umowęo zwiększeniu „repatriacji”(25 III 1957 r.). Jakpodano oficjalnie, objęłaona prawie 250 tys.Polaków, którzy mogliprzybyć z ZSRRi zamieszkać w granicachPRL.18 LISTOPADA– Mieszkańcy Bydgoszczy,protestując przeciwkoograniczaniu wolnościsłowa, zdemolowalimiejscową stacjęzagłuszającą audycje RadiaWolna Europa.2 GRUDNIA – Zakończyłsię VII Walny ZjazdZwiązku LiteratówPolskich, na prezesa

>Rówieśnicy 131

95

6

Miał ładnąkartę oku-p a c y j n ą– współtwo-rzył konspi-racyjną Pol-ską Ludową

Akcję Niepodległościową, byłkurierem rządu londyńskiego,członkiem dowództwa SzarychSzeregów. Po wojnie zajął siędziennikarstwem, które upra-wiać zaczął jeszcze przed 1939rokiem, publikując w „KuźniMłodych” i „Orce na Ugorze”.

Popularność zdobył pierwsząswoją powieścią „Szczotkado butów” (1946), drukowanąw odcinkach w najpopularniej-szym w tamtym czasie piśmiew Polsce – „Przekroju”. Współ-pracował też z wieloma innymiredakcjami, pisząc reportaże,a w latach 50. wyjątkowo pa-skudne broszury antykościelne:„Wężowe studnie. Zakład lecz-niczy Ojców Bonifratrów” i „Bia-ła plebania w Wolbromiu”.Skądinąd ubolewał, że żeniącsię w 1945 roku, musiał wziąćślub przed ołtarzem, bo nie byłojeszcze ślubów cywilnych.

W 1952 roku dostał NagrodęPaństwową za dzieło swego ży-cia, sfilmowaną przez Aleksan-dra Forda socrealistyczną „Piąt-kę z ulicy Barskiej”, która docze-kała się kilkunastu masowychwydań.

W tym czasie sportretował goLeopold Tyrmand w „Dzienni-ku 1954”, jako wiecznie zadowo-lonego z siebie i otaczającej gorzeczywistości „poputczyka”,powtarzającego: „Byczo jest!”.Rzeczywiście, jemu – wziętemuautorowi, a także systematycz-nie wynagradzanemu przezubecję tajnemu współpracow-nikowi (do 1957 roku), a następ-nie kontaktowi operacyjnemu,mogło być „byczo”. Donosiłna kolegów literatów, na Tyr-manda także, rozszyfrowałpseudonim publikującego w pa-ryskiej „Kulturze” StanisławaCata-Mackiewicza, sporządzałdla Służby Bezpieczeństwa ana-lizy, przedstawiając m.in. sytu-ację w redakcji „Polityki”, w któ-rej był członkiem kolegium re-dakcyjnego od 1957 do 1982 ro-ku, a pisywał w tym tygodnikuniemal do ostatnich dni (zmarłw roku 2005).

W 1964 roku wystąpił w pro-cesie Melchiora Wańkowicza.Był świadkiem obrony, okazałsię świadkiem oskarżenia.Przed sądem opowiedziało spotkaniu Wańkowicza w Mo-nachium z dziennikarzem Wol-nej Europy Tadeuszem Nowa-kowskim, spotkaniu, w którymnie brał udziału, o którym tylkosłyszał. Była to okoliczność wy-bitnie obciążająca autora „Bitwyo Monte Cassino”, podobnie jakoceny jego postawy ideoweji twórczości wygłaszane przezKoźniewskiego. Człowieka, któ-rego znał sprzed wojny, którybył kolegą jego córek (fama nie-sie, że z Krysią miał się żenić).Oburzony Wańkowicz rozesłałpotem po znajomych maszyno-pis zatytułowany „Katon K. Koź-niewski”, w którym „bohatera”tego pamfletu nazwał kłamcą,kapusiem i kanalią.

16 lat po śmierci MelchioraWańkowicza, w 1990 roku, Koź-niewski, pytany przez Aleksan-drę Ziółkowską o motywy swegopostępowania, odpowiedział:„Uważam, że w kraju Wańkowiczmógł podpisywać listy protesta-cyjne, to było słuszne, ale pisywa-nie do RWE – to nie było w po-rządku. Nie miałem jednak oka-zji powiedzieć o tym Wańkowi-czowi. Dotychczas nie mogę mutego wybaczyć. Gdyby mu po-nownie wytoczono proces, za-chowałbym się tak samo. (...) Pro-szę pani, byłem i jestem lojalnymobywatelem tego państwa. Ile-kroć jestem wsądzie, uważam, żemoim obywatelskim obowiąz-kiem jest zeznawać prawdę”.Pamfletem Wańkowicza był obu-rzony: „... dowiedziałem się mię-dzy innymi, że jestem agentemUB. To było śmieszne”.

Śmieszne było co innego, żeten „państwowiec”, działacz har-cerski (partyjny od 1955 roku),autor wielu prac o Związku Har-cerstwa Polskiego, swoje rapor-ty do MSW sygnowane najczę-ściej „33”, od czasu do czasupodpisywał – „Harcmistrz”.

— Krzysztof Masłoń

-w PRL zarówno swoją twórczością,jak i postawą zaznaczoną w życiupublicznym. W pierwszym wypadku

była to wierność polskiej tradycjii etosowi pisarza, w drugim – oportu-nizm i nader skwapliwa kolaboracja

Kazimierz Koźniewski | Zastanowić się należy – pisało nim Wańkowicz – czy to tylko umysłowość agenta. To by byłozbyt proste. Łatwo znaleźć wiele jaskrawsze typy o umysłowości

agentów. To jest jakaś potrzeba serwilizmu „con amore”

>

>

≤Kazimierz Koźniewski w roku 1952 był cenionym przez władzę pisarzem– dostał wówczas nagrodę państwową za „Piątkę z ulicy Barskiej”

PAP

/C

AF

PAP

/C

AF

11-12-PR-1-A-013-KO-1 12/5/07 5:07 PM Page 13

Page 14: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

14 Najnowsza historia Polaków

wybrano AntoniegoSłonimskiego. Pisarzeopowiedzieli sięza „zniesieniemwszelkich form cenzury”,„reeuropeizacjąliteratury”,„rozszerzeniemstosunków z polskimipisarzami na emigracji”,uchyleniem „ograniczeńw rozpowszechnianiuprasy emigracyjnej,w szczególnościparyskiej „Kultury”„.8 – 10 GRUDNIA– Przywrócono nazwęZwiązek HarcerstwaPolskiego oraz krzyżharcerski, deklarującjednocześnie, iż „ZHPpracujepod przewodnictwemPZPR, to znaczywychowuje człowiekaw duchu idei socjalizmu”.10 GRUDNIA– W Szczeciniemanifestancizdemolowali sowieckikonsulat. W wyniku tychwydarzeń powołanoZmotoryzowane OdwodyMilicji Obywatelskiej(ZOMO).13 GRUDNIA– Utworzono SłużbęBezpieczeństwa– komunistyczną policjępolityczną– następczynię UB– do końca PRLstanowiącą podstawowyfilar systemu.17 GRUDNIA– Przebywającyna emigracji Jan Lechońpisał w swym„Dzienniku” o postawachinteligencji w PRL: „Ta„odwilż” to ponury taniecniewolników, świadectwo,że już większość z nichnigdy nie wydobędzie sięz niewoli. Prawie, że mniebardziej przeraża ten„bunt” niż tamtoposłuszeństwo – którezdawało się nam tylkomaską”.31 GRUDNIA – Spośródponad 10 tys. spółdzielniprodukcyjnych założonychna wsi w czasachkolektywizacji pozostałoniespełna 1,5 tys. Resztęspontaniczniezlikwidowali sami chłopijesienią 1956 roku.

—Jarosław Szarek

>

19

56

ROBERT PRZYBYLSKIdziennikarz „Rzeczpospolitej”

W latach 1955 – 1957 realne pła-ce wzrosły o 25 procent, a w la-tach 1957 – 1960 o kolejne20 procent, gdy we wcześniej-szej sześciolatce powiększyły sięo kilka procent. W 1956 rokurząd zniósł zakaz posiadania do-larów, złota i innych precjozów.W 1957 roku pojawiły się nawetkredyty mieszkaniowe i rozwi-nęła ściśle kontrolowana przezpaństwo spółdzielczość miesz-kaniowa, która miała łatwiejszydostęp do kredytów. Jednakspółdzielnie nawet jeżeli zdoby-ły pieniądze, to brakowało dlanich materiałów budowlanych.

W 1958 roku spółdzielnie odda-ły 7,4 tys. izb. Osobom prywat-nym zezwolono na budowaniewiększych mieszkań. W 1956 ro-ku oddano do użytku 263,5 tys.izb (cztery lata wcześniej174,3 tys. izb), w 1958 roku 368,2tys. izb, z tego na wsi 78,8 tys.

Na nowych osiedlach otwie-rano sklepy. W latach 1955 – 1957liczba prywatnych sklepówwzrosła o 79 procent, a restaura-cji i kawiarń o 500 procent, alepodatkami zlikwidowano więk-szość z tych placówek. Była todruga bitwa o handel. Nawet tenkrótki okres konkurencji wy-starczył, że przybyło państwo-wych sklepów.

Największe zmiany zaszływ polityce rolnej. W końcu 1956roku ilość spółdzielni produk-cyjnych spadła o 15 procentw stosunku do roku poprzed-niego. W 1957 roku rząd ograni-czył obowiązkowe dostawyi podwyższył ceny skupu orazzmniejszył podatki. Indywidual-

ne gospodarstwa wyproduko-wały w 1955 roku 81 procentżywności, a trzy lata później90 procent. W 1957 roku udałosię uzyskać najwyższy po wojniewskaźnik produkcji rolnejna jednego mieszkańca. Nie-mniej Gomułka musiał pożyczyćw ZSRR zboże.

Administracyjny gorset

W przedsiębiorstwach pań-stwowych skala marnotrawstwabyła tak duża, że od początku1956 roku rząd zaczął zwracaćuwagę na oszczędności. W Za-kładach Przemysłu Metalowegoim. Józefa Stalina(ZISPO, chodzio H. Cegielskiego) od jesieni 1955roku dostycznia1956 trwała dys-kusja nad planem pięcioletnim.„Dyskusja –rzecz zupełnie nowa,bez precedensu w naszej 11-let-niej praktyce budownictwa so-cjalistycznego” – komentowałagazeta zakładowa. Pracownicyzgłosili 2700 wniosków(w tym 60 proc. od członkówpartii), komisja przyjęła do reali-zacji 1850, a wprowadzono w ży-cie70. Administracja państwowapróbowała wykrzesać więcej ini-cjatywy z przedsiębiorstw i dałaim nieco samodzielności w for-mie uchwały nr 508 Rady Mini-strów z 2 lipca 1955 roku o no-wym systemie finansowania nie-

W 1957 roku udało się uzyskać najwyższy po wojnie wskaźnik produkcji

Przemysł ciężki jak kula u nogi

KRZYSZTOF FEUSETTEdziennikarz „Rzeczpospolitej”

Największy bal sylwestro-wy 1956 roku odbywa się w Pa-łacu Kultury. Reporter „Sztan-daru Młodych” relacjonuje:„Od razu spotkałem się tutajz przybyłym ze świata do War-szawy szaleństwem «Rock andRoll» (tzn. kręć i trzęś się). Parypodskakują, świetnie sięprzy tym bawiąc. Wtem jakiśrozgorączkowany gość, gwał-townie gestykulując, zaczy-na przebijać się ku przodowi.

Nie zważając na protesty, wdzie-ra się na podium i krzyczydo mikrofonu: «Orkiestra stop!To granda! Gdzie są nasze stoli-ki? Potrafili wziąć 160 zł za za-proszenie i nie mamy miejsc.Dawać tu kierownictwo! Niechsię wytłumaczą!». Orkiestraprzestała grać. Tłum przy estra-dzie gwałtownie gęstnieje. Corazwięcej krzyczących: granda,granda, granda! Reprezentacyj-ny warszawski bal sylwestrowyzamienił się w najbardziej pra-widłowy wiec”.

„Oberek opoczyński bijeRock and Roll” – to wiadomośćz Anglii, gdzie 8 milionów ludzioglądało w telewizji występ ze-społu Mazowsze. Dyrektor MiraZimińska-Sygietyńska w rozmo-wie telefonicznej ze „Sztanda-rem” cytuje recenzenta „DailyTelegraph”: „Takiej muzyki nie

słyszeliśmy, takich tańców nieoglądaliśmy, takich barwnychstrojów nie widzieliśmy, takiegokoncertu nie było jeszcze w tele-wizji brytyjskiej”. I dodajeod siebie: „Mówią tu, że Rockand Roll wysiada przy tempera-mencie i werwie naszego obe-rka”.

Pewnie, że wysiada. Zwłasz-cza że na egzekutywach mamywłasną wersję „kręć i trzęś się”.Układ jest prosty: temu, którycoś kręci, muszą trząść się nogi.Towarzysz Szacki z Tarchomiń-skich Zakładów Farmaceutycz-nych tego nie rozumie i na wy-bory idzie z piórem, choć dyrek-tywa partii jest jasna: głosowaćbez skreśleń. „Sztandar” opisujedramatyczne zajście: „W pew-nym momencie urzędującyw lokalu członek komisji wybor-czej, a zarazem członek egzeku-

Przodownik prasy

Oberek z napędem atomowym

11-12-PR-1-A-014-KO-1 12/5/07 5:08 PM Page 14

Page 15: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

>Kosz peerelczyka 15

których drobnych inwestycjiw zakresie mechanizacji i dosko-nalenia produkcji, realizowaniaprojektów racjonalizatorskichoraz uruchamiania produkcjiubocznej artykułów powszech-nego użytku. Rząd zezwolił, abytego typu inwestycje były kredy-towane przez Narodowy BankPolski kredytem krótkotermino-wym. Koszt inwestycji nie mógłprzekroczyć 100 tys. zł, a efektyoszczędności lub zwiększeniaprodukcji w ciągu roku musiałyzrównać się znakładami. Szybkookazało się, że tam, gdzieoszczędności były najbardziejpotrzebne, czyli w przemyśleciężkim, limit był zbyt niski, a do-datkowo przemysł nie był w sta-nie zwrócić pożyczki w ciągu ro-ku.

Gospodarka bezplanowa

Także w skali makro gospo-darka była zarządzana przypad-kowo. Kompletny chaos w dzie-dzinie cen uniemożliwiał plano-wanie. – Dolar uzyskany z eks-portu węgla kosztuje nas 7,5 zł,przy eksporcie cukru kosztu-je 34 zł, przy eksporcie penicyli-ny 300 zł, a są produkty, gdziekosztuje 400 zł – podawało „Ży-cie Gospodarcze” z 1957 roku.Kazimierz Mijal, szef KancelariiPrezydenta Bolesława Bieruta,

na początku 1957 roku zostałdyrektorem Banku Inwestycyj-nego: – Doszło do mojego sporuz władzami, bo poleciłemsprawdzić największe inwesty-cje z planu pięcioletniego 1961– 1965. Napisałem, że plan inwe-stycyjny jest nierealny, bo dwa-dzieścia procent z tych inwesty-cji nie ma pokrycia finansowego.Oczywiście, zrobiła się wielkaawantura, sprawę skierowalido Gomułki, ale on to zbagateli-zował. Podobnie było w sprawiekontynuowania budowy NowejHuty, gdzie wstrzymałem finan-sowanie inwestycji, bo była nie-przygotowana – wspominał.

Nikita Chruszczow zainicjo-wał współzawodnictwo krajówsocjalistycznych i kapitalistycz-nych, dlatego w październi-ku 1958 członkowie KC PZPRna posiedzeniu plenarnym pod-jęli decyzję zwiększenia inwe-stycji w przemyśle ciężkim. Czo-łowy partyjny ekonomista, czło-nek KC Eugeniusz Szyr stwier-dził, że „nie ma powodu szerokotłumaczyć się przed społeczeń-stwem ze zmian proporcji inwe-stycji i spożycia”. Już za kilkamiesięcy 80 procent środkówprzyznanych przemysłowi prze-znaczono na wydobycie surow-ców, energetykę, wielką chemięi przemysł maszynowy.

i rolnej na jednego mieszkańca

tywy POP i kierownik personal-ny fabryki, Rafalski spostrzegł,że inżynier Szacki kieruje się kukabinie. – Co, idziecie się tamwysrać? – zapytał uprzejmie.Szacki zwrócił mu uwagę, żeznajduje się w lokalu wybor-czym, i wszedł do kabiny. Człon-kowie komisji zauważyli, że wy-chodząc, zakręcał swoje wiecz-ne pióro. Na egzekutywie Rafal-ski zażądał natychmiastowegousunięcia go z partii”. Redakcjazwraca uwagę, że Szacki, ow-szem, dał... zły przykład bezpar-tyjnym, ale Rafalski jako nadgor-liwiec też złamał dyrektywę, bowybory miały być praworządne.

Na szczęście to tylko incydenti sprawy idą w dobrym kierun-ku. Naukowcy zapewniają, żejuż w 1970 roku powstaniepierwszy polski statek o napę-dzie atomowym.

Na brodę przystojnego plastyka,spotykanego przy przystankuna Krakowskim Przedmieściu,przysięgam niniejszym, żeod dziś, od zaraz, zaczynam gim-nastykę. Wklepujemy w twarzrozmaite brzoskwiniowo-po-ziomkowe kremy. Obkładamysię pomidorowo-ogórkowymipapkami. Mamy pretensjędo fryzjera o rozmaite karawelei chryzantemy. I dotąd chodzi-my w poczuciu własnej urody,dopóki nagle – w tramwaju czyautobusie – po obrzuceniu nastaksującym spojrzeniem, ktośnie ustąpi nam miejsca. Wam sięto nie zdarzyło? O szczęśliwe!Mnie spotkało to ostatnio trzyrazy na przestrzeni miesiąca,więc nieodwołalnie trzy czwartetroski o siebie „przerzucam”z twarzy na... Nie ma co ukrywać.

Chodzi o mięśnie tak zwanegopasa biodrowego, pospoliciemówiąc – brzucha. Zbyt wielez nas – śmiem twierdzić, że98 proc. – przyzwyczaiła te mię-śnie do lenistwa. Zimą, podtrzy-mywane i ukrywane przez pa-sek do podwiązek, nie kompro-mitowały. Teraz zniekształcają fi-gurę, a rezultat taki, że co czwar-tą z nas posądza się o ciążę.

Ciocia Dobra Rada

Nie stać nas na pomarańcze, ale na gimnastykę tak

Rada? Oczywiście gimnastyka.Ale nie stosowana od przypad-ku do przypadku, lecz systema-tyczna, cierpliwa, uparta, konse-kwentna i codzienna 15-minuto-wa gimnastyka mięśni pasa bio-drowego. Jeśli sądzicie, że figuraLollobrigidy nie jest wynikiempółascetycznej diety połączonejz codzienną porcją wywołującejsiódme poty gimnastyki – to je-steście w błędzie. Prawda, żeżadnej z nas nie stać na zastąpie-nie porcji pierożków z jagodamiszklanką soku z pomarańcz.Każdą z nas jednak stać na kwa-drans ćwiczeń. Te, które podaje-my obok, to tylko wprawka dla„niezaawansowanych” mięśni.W jednym z następnych nume-rów podamy kolejną serię.

– Monika Janusz-Lorkowskaza „Nie tylko suknia zdobi kobietę” w „Ko-bieta i Życie” nr 24, 1958 r.

PŁACA I CENY W 1958 ROKUprzeciętna płaca na jednego zatrudnionego 1499 złdolar na czarnym rynku 150 złchleb żytni 3 złkiełbasa zwyczajna 26 złmięso wieprzowe (kg) 28,53 złmasło (kg) 70 złziemniaki (kg) 1,2 złcytryny (kg) 30 złkoszula męska bawełniana 46 złpończochy stilonowe 54 złpłaszcz męski wełniany jesienny 1540 złpółbuty męskie na skórze 370 złszafa garderobiana dwudrzwiowa 1250 złgarnek emaliowany o średnicy 24 cm 32 złodkurzacz Alfa II 950 złodbiornik radiowy Stolica 1950 złpralka elektryczna z wyżymaczką SHL 1950 złtelewizor Szmaragd 9000 złkoń roboczy 8783 złdojna krowa 4824 zł

≤Zamiast Pałacu Kultury i Nauki można było zbudować osiedlemieszkaniowe nie mniejsze niż WSM na Mokotowie czy Żoliborzu

11-12-PR-1-A-015-KO-1 12/5/07 5:08 PM Page 15

Page 16: 11 GRUDNIA 2007>Reportaż z przeszłości 5 kolega, aby mnie zaalarmować, czekał, aż skończę zajęcia. Wten sposób straciliśmy cenną godzi-nę –opowiada Jarosław Piasec-ki

16 Najnowsza historia Polaków

Cykl złożony z 18 zeszytów wpinanych do segregatora, ukazu-jących się co tydzień, we wtorek, jako dodatekdo „Rzeczpospolitej”. Powstał dzięki współpracy z InstytutemPamięci Narodowej.1. 1945 – 1947, czyli od zainstalowania przez Sowietów

PKWN do ucieczki Mikołajczyka2. 1947 – 1949, czyli do rozprawy z „odchyleniem prawicowo-

nacjonalistycznym” i wprowadzeniastalinizmu absolutnego

3. 1949 – 1953, czyli najgorsze czasy stalinowskie (bierutow-skie)

4. 1953 – 1956, czyli od aresztowania prymasa Wyszyńskiegodo tzw. odwilży

5. 1956 – 1958, czyli Październik i odwrót Gomułki6. 1958 – 1964, czyli mała stabilizacja, ale konflikty narastają7. 1964 – 1968, czyli do konfrontacji ze społeczeństwem (Ma-

rzec) i inwazji na Czechosłowację8. 1968 – 1970, czyli ostatki gomułkowskie i strzały na Wy-

brzeżu9. 1970 – 1972, czyli początek manewru Gierka; pozory

z otwarciem na Zachód włącznie10. 1972 – 1976, czyli epoka „Czterdziestolatka” i Radom11. 1976 – 1978/1979, czyli opozycja rośnie w siłę12. 1979 – 1980, czyli schyłek gierkowski i wielkie strajki13. 1980 – 1981, czyli wielki karnawał „Solidarności”14. 1981 – 1983, czyli noc generałów i opór społeczeństwa15. 1983 – 1986, czyli stagnacja epoki Jaruzelskiego16. 1986 – 1988, czyli dogorywanie ustroju

i światełko w tunelu17. 1988 – 1989, czyli kres PRL18. DO DZIŚ, czyli co zostało z PRL

Najnowsza historia Polaków. Oblicza PRL

Oblicza PRL – cykl dodatków „Rzeczpospolitej” przygotowywany we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej

Redakcja: Maciej Rosalak, Tomasz Stańczyk („Rzeczpospolita”), Jarosław Szarek, Ryszard Terlecki (IPN), Fotoedycja: Aneta Siwiec, Opracowanie graficzne: Wojciech Niedzielko, Andrzej Baranowski

Wszelkich informacji o możliwości zakupu kolejnych odcinków naszych cykli historycznych udziela dział sprzedaży „Rzeczpospolitej”

≤Za tydzień m.in.: Piwnica niezależności, nazwana pod Baranami

11-12-PR-1-A-016-KO-1 12/5/07 5:09 PM Page 16