(19) szumski jerzy - pan samochodzik i ... złoto inków tom 2.pdf

112

Click here to load reader

Upload: jan-abramek

Post on 25-Nov-2015

202 views

Category:

Documents


34 download

TRANSCRIPT

  • JERZY SZUMSKI

    PAN SAMOCHODZIK I...

    ZOTO INKW

    TOM II

    NIEDZICA

    OFICYNA WYDAWNICZA WARMIA

  • WSTP

    Ja, Wacaw Benesz de Berzeviczy, Baro de Dondangen, przysigam wobec Mki Paskiej, Przewietnej Rady Emisariuszy Inkw i Janie Owieconego Strya mego Sebastyana, uczynionych dzisiaj uchwa ostatnich Przewietnej Rady by kuratorem i rzetelnym wykonawc. W szczeglnoci obliguj:

    Primo: Antonia Inkasa legitime Wnuka J.O. Strya mego Sebastyana, sierot jedn wiosn liczc, dla uchowania go jak i edukacji przystojnej za swego wraz z maonk m przyj, tako do ksig wpisa, jako nazwisko nasze, tytu i splendor rodu ma da, by tem pewnej pochodzenie rzeczonego Antonia zakry, a od pocigu i przeladowcw uchroni. Tako obliguj si wyda rzeczonego Antonia na kade wezwanie Przewietnej Rady Inkw albo Dziada Jego J.O. Sebastyana, uczynione mi koncesye sobie, jak przyrzeczono, zachowujc.

    Secundo: Za obowizek sobie bior, gdyby adne poselstwo rzeczonego Antonia Inkasa nie odebrao, a ten do swych leciech penych szczliwie doszed, wszystko o krwie i pochodzeniu jego objani, naleny mu testament bez adnej opieszaoci wyoy. Szczeglnie obliguj si zamysem i yczeniem Przewietnej Rady Antoniowi Inkasowi wiernie wyjawi powierzon mi w owym jedynie celu tajemnic testamentu Inkasw, jako z trzech wiekw i czci zczonego. A to jako manu propria dla pamici a konfirmacyj pod dyktat zapisuj. Pierwszej od Inkasa Tupaka Amaru w Titicaca, dalej za spraw Jego Pradziada pod Vigo zatopionej i ultimo przez Przewietn Rad Emisariuszy Inkw zoonych tu sum. I tem w razie dojcia do lecie penych rzeczonego Antonia tak si obliguj to przedoy, by go czci tajemnicy, a wielk i suszn sperand caoci tem acniej dla testament odczytania a spadku odzyskania do ojczyzny jego zawie. Tako gdy jecha bdzie mia wol, za obowizek bior spod wadzy opiekuczej uwolni, do drogi dopomdz, jako j wskaza i expens przystojny da, a ostrono o ycie i testament bezpieczestwo zleci.

    Tertio: W razie, co Boe chro, mierci Antonia testamentu nie narusza, tajemnicy wiernie dochowa, a na poselstwo stosowne czeka.

    Quarto: Wol Przewietnej Rady szanujc, wrczony mi testament jako najwiksz mie relikwi, a w pierwszym czasie sposobnym, statim, bez adnego przetrzymywania, w miejscu z Przewietn Rad upatrzonym, pod ostatnim stopniem pierwszej bram grnego zamku, a nie kdy indziej, manu propria ukry, tajemnicy jak witoci strzec i nawet samemu Inkasowi Antoniowi tylko wzwy wymienionych okazji jego leciech penych zda, a poszukiwa adnych na wasn rk nie czyni.

    Quinto: Grb Uminy, Sebastianowej crki a Antonia matki, pod baszt kapliczn w czujnej mie opiece, wystawienie epitaphium do stosowniejszych dni zachowujc.

    Sexto: Na czas absencyi Strya mego Sebastytana obliguj si mie na ostronej uwadze, umwiony i przyrzeczony przez PanwHorwathw Paloczyaw w zamian za wypoyczone im sumy, zwrot ongi bezprawnie rodzinie naszej odebranego gniazda naszego, zamku Dunajecz, ktren to zamek my Sebastyan i Wacaw Berzevicze, jako synw nie posiadajcy, deklarujemy z krwi naszej pochodzcemu Inkasowi Antoniowi na azyl bezpieczny, a akademij uciekinierom i wygnacom z Jego ziemi i rodu zapisa.

    Septimo: Taki dokument drugi, spisany w lingua kiczua podpisa i tako dotrzyma, a zawierzony mi egzemplarz z najwiksz trosk i ostronoci, a nie w domu zachowywa.

  • Zaprzysiony wobec wzwy wymienionych Anno Domini 1797 die 21 Juni w kaplicy na zamku Dunajecz

    Wacaw Benesz de Berzeviczy Baro de Dondangen manu propia

    *

    Wysoki blondyn o jakby wyblakych wosach przechodzi krakowskim Rynku Gwnym przed kamienic Morsztynowsk, gdzie miecia si synna restauracja U Wierzynka, gdy cicho odezwa si telefon komrkowy, niedbale wetknity w kieszonk jego dinsowej koszuli. Skrci wic do restauracyjnego ogrdka i usiad przy wolnym stoliku. Dopiero wtedy sign po komrkowiec. Rozmowa, ktr przez niego przeprowadzi, bya krtka i ograniczya si z jego strony do trzykrotnego powtrzenia Yes. Wyczy telefon i woy go z powrotem do kieszeni. Skin na kelnerk, ktra przygldaa si mu dyskretnie ju od chwili.

    Nie ma si tu czego dziwi uroczej krakowiance, go mg bowiem poruszy swym wygldem kade damskie serce. Bkitna koszula opinaa muskularny tors i ramiona. Mocno opalona twarz o regularnych rysach kontrastowaa pocigajco z krtko przycitymi blond wosami. Zby bysny w nieco wilczym, ale jake lubianym przez kobiety umiechu. Mg liczy nieco powyej dwudziestu piciu lat.

    Niepokj sympatycznej kelnerki budzio jedynie to, e pomimo i umiecha si do niej, jego jasnobkitne, prawie biae oczy pozostaway zimne.

    C za tajemniczy facet - pomylaa stawiajc przed przybyym okryty ros chodu kufel - ale fajny. Gdyby tak...

    Ale adnego nadzwyczajnego Gdyby tak... nie byo.

    Mczyzna zapaci za piwo i sign do kieszeni po paczk winstonw i zapalniczk. Zapali papierosa nie zwracajc uwagi na krcc si w pobliu stolika dziewczyn.

    Sign po piwo i pocign dugi yk. Przecigajc si leniwie spojrza na zegarek. Mia czas.

    Mina dopiero jedenasta, a samolot z Zurychu mia wyldowa na krakowskich Balicach o trzynastej trzydzieci pi...

  • ROZDZIA PIERWSZY PORZUCONE BIAE AUDI WINIOWIE MALINOWEJ HISTORIA PORWANIA PROFESORA I JEGO ASYSTENTKI NADINSPEKTOR KOWALCZYK JZEF UK ROZPOZNANY WPADKA ZODZIEI WE FRANKFURCIE NAD MENEM Nie ma co aowa rozlanego mleka powiada przysowie. I susznie! C by przyszo z rozpaczania nad zotem Inkw tak podstpnie nam zrabowanym? A co do grb zodziei, to absolutnie nie miaem zamiaru si nimi przejmowa! Poegnaem przyjaci, jako e Janusz pomimo swych najlepszych chci nie mg i szybko ze strzaskan przez pocisk Emilia szwedk i pobiegem przez dolin Harczygrund do naszego pensjonatu, a cilej do telefonu komrkowego, ktry nieopatrznie w nim zostawiem.

    Przyznam, e na myl o tumaczeniach, ktre nie mogy mnie min, poczuem na skrze, pomimo upau, gsi skrk.

    Wacicielka Pensjonatu Widok, pani Cecylia, przywitaa mnie zdziwionym:

    - A co pan tu robi?! Mielicie wrci z Niedzicy dopiero jutro! Czyli Emilio oszuka nasz gospodyni tak jak obieca, by nie wszcza przedwczenie alarmu i nie zawiadomia policji o naszym znikniciu.

    - Zmienilimy plany - machnem rk. - A gdzie pan Aleksander i Janusz? - Niedugo tu bd. Podziwiaj jeszcze krajobraz. A profesor z Mari zapewne ju tu

    przyjechali biaym audi, spakowali si i odjechali? (Nie uwaaem za stosowne denerwowanie pani Cecylii tumaczeniem o zodziejskim charakterze tej dwjki i o powodach tak nagego jej zniknicia.)

    - A tak, byli biaym wozem, solidnie obcionym. Przyjecha z nimi Polak, ktry wytumaczy mi, e profesora wzywaj nagle do Peru. On te opowiedzia mi o tym, e panowie zostali na noc w Niedzicy u niespodziewanie spotkanych przyjaci. Poegnalimy si z naszymi peruwiaskimi gomi serdecznie. Ale ju sporo czasu mino od ich odjazdu.

    Zaklem w duchu na t wiadomo. Ale jakiej innej mogem si spodziewa? e Emilio i Silvia zrabowawszy nam skarb bd grzecznie czeka, a uda nam si wydosta z jaskini?

    Poszedem do naszego pokoju i signem po telefon.

    Na pierwszy ogie poszed nadinspektor D. z krakowskiej komendy, czyli dla przyjaci Dzidek.

    Pomimo pnej pory (mina ju siedemnasta) zastaem go w pracy. Jkajc si lekko ze wstydu wytumaczyem moj porak. Na szczcie nie by w nastroju do naigrywania si ze mnie. Zada tylko kilka szczegowych pyta o to, kogo naley szuka, jakich samochodw i o jakich numerach i kaza mi si wyczy, obiecujc, e jakby co, to da mi zna. Uprzedziem go grzecznie, e moe trudz go niepotrzebnie, bo od ucieczki drani mino ju duo czasu i mogli znale sobie bezpieczn kryjwk albo zmieni samochody. Ale tym razem rugn mnie tylko solenniej i odoy suchawk.

    Rozmowa z panem Tomaszem trwaa duej i zacza si dziwnie:

    - Co ty tam robisz pod Zbjeckimi Skakami? - spyta szef.

  • - Ju nic - odpowiedziaem ponuro - ale dlaczego pan pyta? - Bo przed chwil otrzymaem dziwny telefon: Niech pan szuka Pawa pod Zbjeckimi

    Skakami, a reszty w Aninie na Malinowej 40 Czyli s ju bezpieczni - pomylaem - inaczej nie zawiadomiliby pana Tomasza. Z drugiej strony, to rzeczywicie uczciwi zodzieje, jak si nazwali, nie bandyci, bo dotrzymali sowa i poinformowali szefa o miejscu naszej niewoli.

    - Pod Zbjeckimi Skakami natknlimy si na schowek ze zotem Inkw. Tak jak to przewidzia Kobiatko. Niestety uzbrojeni zodzieje odebrali nam skarb, a nas zamknli w jaskini liczc, e si sami z niej nie wydostaniemy.

    - Zodzieje? Ten profesor i jego asystentka. Pozwolie sobie odebra zoto? Wzruszyem ramionami.

    - Bo to nie byli naukowcy. Prawdziwych znajdziemy pewnie w Aninie. A co do zgody na odebranie skarbu, to najszybszy czowiek jest wolniejszy od pistoletowej kuli. Poza tym, nie chciaem ryzykowa ycia Aleksandra i Janusza.

    - A nie mwiem ci, by skontaktowa si z miejscow policj? Milczaem.

    - Policja jest ju zawiadomiona. Ale moe troch za pno... - Lepiej pno ni wcale - udobrucha si nieco szef. - Teraz ja zawiadomi tutejsz policj

    o uwizionych w Aninie. Sam pojad tam z pierwszym patrolem. - Szefie - poprosiem - niech pan zaczeka na mnie. Ju pdz do Warszawy. I, daj sowo,

    obejdzie si bez policji! - Poczeka? A tam prawdziwy profesor de la Vega i doktor Ciera moe ju nie yj. - Nie sdz. Nam przecie darowano ycie. No i ten telefon do pana. Zodzieje zadzwonili,

    jak obiecali. Myl, e s ju bezpieczni i rwnie daleko od Anina jak od Zbjeckich Skaek. A my, jeli uwolnimy winiw bez pomocy policji, zmaemy plam na honorze naszej firmy.

    - No dobrze. Tylko si popiesz. Spakowaem si i napisaem kartk do Aleksandra, w ktrej przepraszaem za tak nage rozstanie. Zapaciem rachunek i tumaczc si nagym telefonem z Warszawy poegnaem si z pani Cecyli i panem Jerzym, ktry tymczasem nadszed.

    - Czy wyjazd pana ma co wsplnego z nagym odjazdem profesora? - zaciekawi si pan Jerzy.

    - Jak najbardziej! - zawoaem biegnc do furtki. - Niech go pan pozdrowi ode mnie jak najserdeczniej - umiechn si waciciel

    pensjonatu - nie miaem okazji si z nim poegna... - Ju ja go pozdrowi... ju ja go pozdrowi - mruczaem przekrcajc kluczyk w stacyjce

    Rosynanta. Ostrym zrywem, poszc stadko kur, ruszyem wsk uliczk.

    Skrciem na skrzyowaniu w prawo i pojechaem prosto do szosy na Nowy Targ.

    Minem to miasto, nastpnie Rabk, a przed Mylenicami odezwa si mj telefon. Zjechaem na pobocze i podniosem suchawk.

    - Tak, sucham. - No to suchaj... - poznaem gos Dzidka. - ...twoi ukochani przyjaciele-zodzieje rozdzielili si. I to chyba na dobre. Biae audi

    znaleziono porzucone przy szosie przed przejciem granicznym Niedzica-Lysa nad Dunajcem. Czerwone audi stoi grzecznie zaparkowane na parkingu lotniska Balice...

    - To znaczy...

  • - To znaczy, nasz Herkulesie Poirot, e zoto Inkw wywdrowao do Sowacji ukryte w jakim kontenerze. A sdz, e przez Sowacj dalej. Zreszt, zawiadomilimy ju ich waciwe suby. Chyba, e to tylko dla zmylenia nas.

    - No a samochd w Balicach? - Ten posuy do prawdziwej ucieczki. - A nie do przewozu skarbu? - Moe. Ale pewnym jest, e Emilio i Silvia nie zabrali go ze sob opuszczajc nasz kraj.

    Rnie mona mwi o pracy celnikw, ale takich jak opisane przez ciebie trzech skrzynek nie przepucili by na pewno!

    - A skd wiesz, e poszukiwani przez nas nie zaczaili si gdzie w Polsce? - Std, e na licie pasaerw samolotu odlatujcego do Frankfurtu o 1550 s nazwiska

    Miguela de la Vegi i Marii Ciera. - To zrbcie co! apcie ich! Na pewno wsppracujecie z niemieck policj!

    Dzidek zamia si na moje baganie:

    - Zapominasz, ktra jest godzina. Ten samolot wyldowa ju dawno, bo o 1730, we Frankfurcie. I jak ja mam teraz apa twoich pseudonaukowcw? Zrobiem wszystko co mogem, by naprawi twj bd. A ty nawet nie potrafisz opisa dokadnie co byo w tych skrzynkach. Cze!

    - Cze! - z pokor odoyem suchawk Do Anina zajechalimy z szefem po dwudziestej trzeciej. Odnalazem uliczk Malinow i zaparkowaem Rosynanta u jej pocztku. Wyjem latark, a panu Tomaszowi wrczyem komrkowiec.

    - Bdzie mg pan w razie czego wezwa policj. Pokrci gow.

    - A nie lepiej zacz od tego? Przecie nawet jeli zodzieje prysnli ju z willi, to pozostawili odciski palcw. Jeszcze je zatrzemy. Umiechnem si.

    - Nie bdziemy przecie dotyka niczego bez potrzeby. Zreszt wzilimy rkawiczki. Uwolnimy tylko profesora i doktor Ciera, i bdzie pan mg wzywa policj do woli.

    - A jeli te otry bd si broni? - wyrazi rozsdny niepokj pan Tomasz. - Po ich telefonie do pana nie sdz, aby czekali, a zoymy im wizyt. Obejrzymy sobie

    najpierw will dokadnie. I obiecuj, e jeli tylko dostrzeemy jaki ruch, sam pierwszy wezw policj.

    Szlimy uliczk odprowadzani szczekaniem psw pilnujcych stojcych przy niej willi i domkw.

    - Niedobrze - mruknem - trudno bdzie podej niezauwaenie pod will. Pan Tomasz zmartwi si.

    - A co bdzie, jeli i naszej willi pilnuje jaki doberman? Zastanowiem si.

    - Nie sdz. Mwi pan, e willa jest wynajmowana. Trudno byoby przyzwyczai psa wci do nowych wacicieli. Najwyej najemcy zamieszkuj tu z wasnymi.

    - No tak. A jeli i nasi... - Wtpi. Jako nie mog sobie wyobrazi szajki zodziei wczcej si po kraju z psami. A

    nawet, jeli mieli tu jakie, to zabrali je ju ze sob. - Nadal uwaasz, e oprcz biednego profesora i jego nieszczsnej asystentki nie

    zastaniemy w willi nikogo?

  • - Cae dotychczasowe postpowanie zodziei wydaje si wskazywa na to, e si std ulotnili jak tylko dostali cynk, e Emilio i Silvia zdobyli ju zoto Inkw.

    - Ciekawe dlaczego ich tak bronisz? - Nie broni. Tylko od zodziejstwa do morderstwa jest duy krok. Po co naraa si na

    najwyszy wymiar kary, skoro up ju zdobyty? - Choby po to, by pozby si wiadkw. eby nikt nie rozpozna oszustw. - Zgoda. Ale Emilio trzyma nas na muszce. Wystarczyo mu tylko trzy razy pocisn na

    spust. A jednak tego nie zrobi. I telefon do pana. Gdyby zodzieje zabili profesora i jego asystentk, zaleaoby im chyba na tym, aby zwoki odnaleziono jak najpniej.

    Doszlimy do domu oznaczonego numerem 39. Na szczcie nie szczeka tu na nas aden pies. Nastpna w kolejnoci bya interesujca nas willa... Maa, paskodacha przycupna za niskim ywopotem i kutym w metalu ostrokolcym ogrodzeniem.

    Zatrzymalimy si i rozejrzelimy si bacznie. Wszystkie okna willi byy ciemne. Na ulicy przed ni ani na podjedzie nie byo adnego samochodu. Na trawniku staa okazaa psia buda, ale nigdzie nie byo wida jej mieszkaca. Caa posesja sprawiaa wraenie opuszczonej.

    - Moe zodzieje kad si wczenie spa? - zaartowa pan Tomasz. - Zaraz si o tym przekonamy - odpowiedziaem. - No, wkadamy rkawiczki i wchodzimy

    - ruszyem w kierunku furtki. - Pan tu na razie zostanie. Jakby co byo ze mn nie w porzdku, niech pan dzwoni na policj.

    Nacisnem klamk. Furtka bya otwarta. Starajc si, mimo wszystko, i jak najciszej ruszyem betonow ciek do willi. I tu przyznam si, mimo wszystkich moich przewidywa, do zaskoczenia: w zamku tkwi klucz!

    Chwil trwao, nim ochonem i zawoaem ze miechem:

    - Panie Tomaszu, prosz do mnie! Ptaszki ju wyfruny z przytulnego gniazdka! Szef podszed do mnie nieufnie.

    - Czego tak si wydzierasz? Wskazaem palcem klucz. Teraz pan Tomasz wybuchn miechem. Przekrciem klucz i otworzyem drzwi. Cisza i ciemno.

    Zapaliem latark. Zobaczyem kontakt i wczyem wiato. May hol by pusty podobnie jak trzy pokoje i kuchnia. Ale wszdzie byy lady, e kto tu mieszka i to dugo: nie umyte talerze i sztuce, szklanki z resztk kawy na dnie, popielniczki pene niedopakw.

    Pan Tomasz chcia ruszy na pitro, ale zatrzymaem go.

    - Przecie najbardziej zaley panu na uwolnieniu winiw, a trudno sdzi, by szajka trzymaa ich na strychu. Raczej zajmijmy si piwnic.

    Otworzyem drzwi obok wejcia do azienki, zapaliem wiato i zeszlimy po wskich schodach.

    Jak na swoje rozmiary to willa posiadaa raczej wielk piwnic. Pod lew ciany bieg korytarz, a po prawej byo wida troje drzwi.

    Przyszo mi na myl, e kto z szajki musia ju widzie wczeniej will przed akcj i dlatego j wybra.

    - Hej, jest tam kto?! - zawoa pan Tomasz, zapominajc w zdenerwowaniu, e Peruwiaczycy nie rozumiej po polsku Ale jego woanie odnioso podany skutek. Drugie drzwi zatrzsy si od uderze i dobieg zza nich dwugos:

    - Help! W zamykajcej je sztabie tkwia solidnych rozmiarw kdka, a w niej... klucz!

  • Otworzyem kdk i drzwi jak mogem najprdzej.

    Zwisajca u sufitu arwka owietlaa niewielkie pomieszczenie bez okien. Lea w nim gbkowy materac przykryty kocami. Jedynymi meblami byy stolik i krzeso. Na jednej ze cian umocowano kran i zlew, a pod nim stao wiadro.

    Dwoje uwizionych cofno si pod cian na nasz widok. Zapewne spodziewali si policji, a nas wzili za jeszcze jednych z szajki.

    - Prosz si nie ba, jestemy przyjacimi - zawoa, tym razem ju po angielsku, pan Tomasz. - Przyszlimy was uwolni! Tamci patrzyli na nas podejrzliwie, bez sowa.

    Rzucio mi si w oczy uderzajce ich podobiestwo do Emilia i Silvii. Zrozumiaem, z jak atwoci tamci mogli podawa si za de la Veg i jego asystentk.

    - Wic pan mwi, e jestecie przyjacimi? - zapyta wreszcie powoli profesor. - A jak mamy gwarancj, e wasze tu przyjcie nie jest jeszcze jedn puapk wymylon przez bandziorw?

    - A po c jeszcze jedna puapka? - wtrciem.- Zodzieje uzyskali to co chcieli: wasze dokumenty i wasz tosamo. Teraz, kiedy zoto Inkw jest ju w ich rkach, zwracaj wam wolno.

    - Wic jednak zoto Inkw byo przechowywane w Polsce? - oywi si de la Vega. - I mwicie, e trafio w apy zodziei.

    - Niestety - westchnem. - Jak panowie mogli do tego dopuci? - oburzya si doktor Ciera.

    Zwiesiem gow.

    - To moja wina. Zanadto zaufaem swoim zdolnociom oceny ludzi i sytuacji. Zanadto uwierzyem w siebie. Nazywam si Pawe Daniec i jestem podwadnym obecnego tu pana Tomasza, z ktrym pracujemy w Ministerstwie Kultury i Sztuki. To waciwie z nim mieli pastwo spotka si po przybyciu do Polski.

    Wymienilimy uciski doni i wyszlimy z piwnicy do saloniku na parterze, gdzie rozsiedlimy si na kanapie i fotelach.

    - Tylko prosz niczego nie dotyka - uprzedzi szef profesora sigajcego po popielniczk. - Nie moemy zatrze odciskw palcw, ktre wicy pastwa na pewno tu zostawili.

    Wycign z kieszeni telefon i zadzwoni na policj, a nastpnie do peruwiaskiej ambasady. Tu poda suchawk profesorowi, ktry co dugo i zawile tumaczy po hiszpasku

    - Przyjad po nas - powiedzia z wyran ulg, odkadajc telefon. - Jak to si stao, e wpadli pastwo w apy opryszkw? - spytaem.

    De la Vega pokrci z niechci gow.

    - Po przylocie i odprawie celnej wyszlimy przed budynek dworca lotniczego, na postj takswek. Wsiedlimy do tej, ktra wanie podjechaa. Podaem adres ambasady. Kierowca skin z umiechem gow i ruszylimy. Dopiero po pewnym czasie zorientowaem si, e jedziemy jakimi bocznymi uliczkami. Ale moe tak trzeba byo. Ostatecznie w Warszawie byem po raz pierwszy. Zaniepokoiem si jednak i zwrciem po angielsku uwag kierowcy, ale jedno co usyszaem to: Nie mwi po angielsku. Nagle auto zatrzymao si i do rodka wskoczyo dwch mczyzn. Byli uzbrojeni w pistolety. Przynajmniej jeden z nich mwi po angielsku, bo usyszelimy, e mamy siedzie cicho i grzecznie, a nic nam si nie stanie. Przywieziono nas tutaj i wsadzono o tej nory, odbierajc dokumenty. Na wszystkie moje pytania ten najwyszy odpowiada, e nie mamy si czego ba i e wkrtce bdziemy wolni.

    - Czy mgby pan opisa porywaczy? - poprosi pan Tomasz.

  • - Takswk prowadzi szczupy blondyn z wsikiem. Z pozostaych dwch jeden by wysoki z wosami zwizanymi w kitk, drugi niski, krtko ostrzyony rudawy brunet. Ta trjka opiekowaa si nami tutaj na zmian, ale musieli tu bywa i inni gocie. Raz nawet, wyobracie sobie panowie, wydawao mi si, e sysz jzyk hiszpaski...

    Tymczasem pod will zajecha radiowz Dowdcy patrolu ani w gowie byo zbieranie odciskw palcw z przedmiotw w willi, co zreszt zapowiadao si na nielich robot. Obieca tylko, e jutro zajmie si tym specjalna ekipa. Sam ograniczy si do sporzdzenia krtkiego protokou i zaprosi nas na nastpny dzie do komendy.

    - Tylko prosz nie zapomnie o tumaczu dla naszych goci - zgryliwie odezwa si pan Tomasz.

    - Bez obaw - umiechn si policjant - teraz prosz wszystkich pastwa na zewntrz, bo musz will zamkn i opiecztowa.

    Chwil trwao, zanim udao si wytumaczy policjantowi, e nie wypada, by nasi peruwiascy gocie oczekiwali na ulicy majcego przyjecha po nich samochodu z ambasady.

    Po kilku minutach nadjecha mercedes z plakietk CD. Kierowca pozosta we wntrzu wozu, z ktrego wyskoczy mody czowiek, aman polszczyzn wyraajcy gromko sprzeciw wobec takiego traktowania jego rodakw.

    - Czemu pan na nas tak si zoci? - policjant popatrzy spokojnie spod daszka czapki na wygraajcego piciami Peruwiaczyka. - Przecie to nie my uwizilimy t dam i pana profesora. ywi poniekd nadziej, e pastwo nie maj adnego urazu do naszej i tak zapracowanej policji.

    Nastpia krtka wymiana zda po hiszpasku pomidzy dyplomat a naukowcem. Po czym ten pierwszy stwierdzi z niejakim alem, i rzeczywicie oswobodzeni winiowie adnego alu do policji nie maj. Ba, wdziczni jej s za szybkie przybycie. I wiele sobie obiecuj po dalszej z ni wsppracy. Pani doktor Ciera umiechna si do policjantw mile, a umiech mwi pono wicej ni sowa.

    Pogodzeni w ten sposb rozjechalimy si kady w swoj stron. Profesor jeszcze dugo ciska do pana Tomasza i moj, dzikujc za ryche wybawienie i zapraszajc na rozmow o tajemnicach zota Inkw, ukrytego pod Czorsztynem.

    Nazajutrz, jak to ustalilimy z policjantem w Aninie, stawilimy si o dziesitej w Komendzie Gwnej Policji. Tam, po wydaniu stosownych przepustek, skierowano nas do nadinspektora Kowalczyka.

    Na nasze delikatne pukanie zza drzwi rozlego si gromkie: Prosz!

    Pan Tomasz nacisn ostronie klamk i otworzy drzwi...

    Za stanowczo zbyt maym, jak na wymiary policjanta biurkiem garbi si potnej postury mczyzna. Spod nastroszonych wsw sterczaa faja nad fajami o wielkoci, z jak si jeszcze nie spotkaem. Kby jej burego dymu wdzicznie oplatay umieszczony na cianie plakat: Tu nie palimy! z radonie umiechnitym roznegliowanym dziewczciem.

    - Tu si nie pali - burkn nadinspektor - spogldajc spode ba na nas. - A co mam robi, kiedy spraw zamiast ubywa tylko przybywa? - waln pici w stos akt na biurku i dmuchn potnym kbem dymu w stron zawalonej papierzyskami szafy. - A tu teraz nasyaj mi bystrych na naukowcw, ktrzy nie do, e wiedz o przestpstwie nie powiadamiaj o nim policji, to jeszcze pozwalaj, by przestpcy wymknli si im z rk i to z upem nieoszacowanej wartoci! To zdaje si gwnie paska zasuga? - kiwn na mnie

  • cybuchem i pooy przed sob na biurku kartk papieru i dugopis. - No, niech pan opowiada wszystko od pocztku. Oficjalny protok odoymy na pniej. Moe pan pali.

    Nie skorzystaem z propozycji. Baem si omieszenia. Gdzie tam mojej fajeczce rwna si z faj nadinspektora!

    Tymczasem nadinspektor zmieni zdanie i wezwa protokolantk, abymy, jak powiedzia, nie strzpili gb na prno.

    Jako pierwszy zeznawa pan Tomasz. Opowiedzia, jak to zgosio si do niego dwoje peruwiaskich naukowcw. Wylegitymowali si i okazali pisma polecajce. Nie widzia wic przeszkd, eby nie skontaktowa ich ze mn.

    Teraz przysza kolej na moje zeznanie, moj drog przez mk, przerywan okrzykami oficera: Ha, mody czowieku! lub To tak, mody czowieku! (sam nadinspektor by niewiele starszy mnie). Dowiedziaem si, e w najlepszym wypadku, jeli sd okae si agodny, grozi mi tylko kara za ukrywanie przestpcw. Brr!

    Wszed policjant w mundurze i co po cichu zameldowa Kowalczykowi, co spowodowao nowe uderzenie potnej pici w akta na biurku.

    - I tam nic! - zakrzykn nadinspektor, a widzc nasze zdumione miny raczy wyjani: - Ten peruwiaski profesor i jego asystentka przegldali od rana nasze albumy. Mielimy

    nadziej, e na ktrym ze zdj rozpoznaj moe cho jednego z tych, co ich przymknli, ale nic z tego. A panowie nie widzieli adnego z opryszkw?

    - Nie - odpowiedzielimy z alem. Ale ja zaraz oywiem si: - Chwileczk! Chopiec, o ktrym opowiadaem, e by ze mn, bratanek Kobiatki, widzia

    z bliska jednego z szajki, nawet mia okazj przyjrze mu si dokadnie! - opowiedziaem o lodziarzu.

    - No to dawajcie tego chopaka - zatar potne donie Kowalczyk. - Tak zaraz to si nie da - spochmurniaem. - Bd go musia cign a z Czorsztyna, o

    ile w ogle jeszcze tam jest ze swoim stryjkiem. Czy mog std zadzwoni do Czorsztyna? - spytaem. - Bo Janusz rusza ze stryjkiem w dalsz wczg po kraju i dugo bdziemy ich szuka.

    - No dzwo, pan, dzwo! - podsun mi telefon oficer. Na szczcie zastaem jeszcze Kobiatk i jego siostrzeca w Pensjonacie Widok; wanie wybierali si na przystanek PKS-u, by ruszy w dalsz drog. Bez trudu przekonaem ich o potrzebie nagego przyjazdu do Warszawy. Obiecaem wyjecha na dworzec i podaem na wszelki wypadek mj adres.

    - Jutro chopak zamelduje si u pana - powiedziaem do Kowalczyka zajtego ponownym nabijaniem swej fai.

    - To dobrze - wymamrota przez ustnik - dopomoe ze swym stryjkiem w sporzdzeniu portretw pamiciowych tych peruwiaskich zodziei. Wybuchnlimy z panem Tomaszem miechem.

    - Po co sporzdza portrety pamiciowe, kiedy wystarczy przerysowa fotografie prawdziwych naukowcw. Nie wiem, jak to opryszkowie zrobili, zapewne pomoga im w tym charakteryzacja, ale podobiestwo jest ogromne! - pokiwaem gow w podziwie nad przemylnoci zoczycw. Kowalczyk popatrzy na nas ponuro.

    - Trzeba bdzie dzwoni do Nowego Scza, niech wyl ekip do tego waszego pensjonatu. Niech zabezpiecz odciski palcw w pokoju, w ktrym tamci mieszkali.

    - Obawiam si, e moe to by dziaanie odrobin spnione. Wacicielka pensjonatu, pani Plewa, jest osob nader dbajc o porzdek. Jestem raczej tego pewien, e pokj ju

  • dokadnie wyczyszczono, wysprztano, odkurzono, a meble przetarto ciereczk. Zreszt, co do odciskw palcw, to zabezpieczanie ich w miejscach, gdzie czsto zmieniaj si mieszkacy, mija si chyba z celem.

    - Co panowie wic radz? - przez pochmurn twarz policjanta przemkn cie umiechu. - Mam kontaktowa si z Interpolem i peruwiask policj, przekazywa im zdjcia szanownego profesora i nie mniej godnej szacunku jego asystentki? I w dodatku tumaczy si, e umkna nam para bardzo do nich podobnych zodziei?

    - Trzeba bdzie tak zrobi - z powag skin gow pan Tomasz. - Ale to wszystko wasza wina! - prychn dymem z fai nadinspektor.

    Szef rozoy szeroko rce.

    - C, mistyfikacja bya znakomita! Niech pan nie zapomina, e dali si na ni nabra pracownicy peruwiaskiej ambasady, z ktrymi nasza dobrana parka spotkaa si kilkakrotnie.

    - Taak - Kowalczyk przecign si w za maym dla niego krzele a zatrzeszczao - ma pan racj. I na tej racji chyba dzisiaj poprzestaniemy - wsta zza biurka. - Jutro bd chtnie widzia pana u mnie z chopcem. Moe zreszt przy okazji pan sobie co jeszcze przypomni - ucisn mi rk, po czym zwrci si w stron pana Tomasza.

    - Pana nie bd fatygowa. Paski kontakt z przestpcami by krtki... - Gdyby nalega pan na sporzdzenie portretw pamiciowych, to stryj Janusza, pan

    Kobiatko, te bdzie nader przydatny. Ostatecznie widywa Emilio i Silvi rwnie czsto jak my dwaj z Januszem.

    - To niech pan przyprowadzi i stryja - mrukn Kowalczyk i sadowic si za biurkiem zaj si swoj faj.

    Janusz dugo i w skupieniu przeglda kartony ze zdjciami przestpcw. Wreszcie oczy mu zabysy i zgitym palcem uderzy w fotografi.

    - To ten! - Nie mylisz si? - spyta nieufnie Kowalczyk. - Jak mam kocham! - chopak a podskoczy na krzele. - Poznaj go. To lodziarz z

    Czorsztyna! - No dobra. Nareszcie mamy jaki punkt zaczepienia - nadinspektor poklepa Janusza z

    uznaniem po ramieniu. - Jak to? - uchyli si chopak. - Pan wie, a my niczego si nie dowiemy?

    Przyznam, e i mnie takie potraktowanie nas zbulwersowao.

    - Chodcie do mnie. Tam dowiecie si wszystkiego, co wiemy o lodziarzu... Weszlimy do pokoju nadinspektora, gdzie siedzia wyranie znudzony Aleksander.

    Kowalczyk przysun obrotowe krzeseko do stou, gdzie sta komputer z oprzyrzdowaniem.

    - No to sprawdzimy tego lodziarza - mrukn wczajc monitor. Wystuka na klawiaturze jaki numer i przez ekran pobiegy zielonkawe wyki liter.

    - Tak wic lodziarz nazywa si cakiem pospolicie Jzef uk. Syn Antoniego i Klementyny. Urodzony 28 padziernika 1973 roku w Nowym Targu. Ojciec zgin w wypadku w kopalni, gdy chopiec mia dwa lata. Wychowany przez matk. Pomimo to Jzek z wyrnieniem skoczy szko redni i Uniwersytet Jagielloski: iberystyka. Specjalno: literatura iberoamerykaska. uk zosta wietnie zapowiadajcym si tumaczem. Zbiera liczne nagrody, podrowa po Ameryce Poudniowej. Niestety - nadinspektor westchn - jedna z tych podry skoczya si dla naszego bohatera bardzo le: w 1993 roku ujto go na prbie przemytu kokainy z Peru i skazano na dwa lata wizienia. Wyrok skrcono do poowy za dobre sprawowanie. Od tego czasu uk nie by notowany w naszych kartotekach.

  • - Nie ma nawet jego adresu? - wtrciem. - Jest - odpowiedzia Kowalczyk - ale z dopiskiem: nieaktualny. Widocznie uk, jak wielu

    pocztkujcych w samodzielnym yciu modych ludzi, wynajmowa gdzie pokj czy kawalerk. Jest tylko adres matki: Nowy Targ, niwna 8.

    Powtrzyem kilkakrotnie w pamici adres pani Klementyny uk, aby go dobrze zapamita.

    - No c - nadinspektor sign po swoj ulubion faj - sporo narozrabialicie panowie - zerkn na mnie - przez swoj, nazwijmy to delikatnie, nierozwag. A teraz my musimy ugania si po antykwariatach i sklepach jubilerskich (cho nie wierz, eby zoto Inkw miao skoczy w gablocie polskiego jubilera). Musimy zaj si tropieniem niejakiego Jzefa uka... Ech! Zacznijcie jeszcze raz od pocztku swoj relacj od momentu spotkania faszywych peruwiaskich naukowcw. Poprosz tylko pann Krysi, eby spisaa pask - ukoni si Kobiatce - relacj, no i oczywicie opowie naszego modego czowieka. Pan niech za sucha - to byo do mnie - i w razie czego uzupeni swych towarzyszy. Moe te przyjdzie panu ich poprawi.

    Pomny na wczorajsz zgod nadinspektora na palenie, ostronie wydobyem z kieszeni sw fajeczk i nabiwszy porzdnie zapaliem j i wypuciem pod sufit pierwsze misterne kko dymu. Ale natychmiast zostao ono zgniecione przez bure kolisko dymu z fai Kowalczyka. Odebra mi ten widok ochot do dalszego palenia. Schowaem fajeczk do kieszeni nawet jej nie gaszc.

    Tymczasem Aleksander i Janusz mwili i mwili. Od czasu do czasu tylko ich wypowiedzi byy przerywane pytaniem oficera bd prob panny Krysi o powtrzenie. A przed mymi oczyma przesuway si kolejno obrazy z naszego tak, dziki mojemu zadufaniu, niefortunnego spotkania z dwjk peruwiaskich zodziei.

    Nagle zadzwoni jeden z telefonw na biurku. Kowalczyk sign leniwie po suchawk.

    - Sucham. Przy aparacie. W miar jednak suchania twarz jego oywia si. Ba, zacz si nawet umiecha.

    - Jasne. Tylko tak. To byoby wietne - zakoczy monolog swego rozmwcy z drugiego koca przewodu. - Cze!

    Faja buchna dymem niczym Wezuwiusz, a Kowalczyk zatar z chrzstem swe potne donie.

    - Taak! Nosi wilk razy kilka, ponieli i wilka! Wasi peruwiascy znajomi wpadli najgupiej jak mona! Podczas rutynowej kontroli drogowej! Poderwaem si z krzesa.

    - Jak to?! Przecie odlecieli do Frankfurtu samolotem o 1550 przedwczoraj! Nadinspektor zamia si:

    - A czyja powiedziaem, e wpadli w Polsce? Skde! Dorwano ich na autostradzie pod Frankfurtem. Jeden z funkcjonariuszy drogwki zapamita, e dzie wczeniej policja z Krakowa narobia szumu wok peruwiaskich naukowcw, ktrzy pono s zodziejami. Nazwisko de la Vega jest do atwe do zapamitania, widzc wic prawo jazdy wystawione na nie skojarzy od razu i na wszelki wypadek poczy si krtkofalwk z przeoonymi, a ci ju wiedzieli, e chodzi o znanych w midzynarodowym wiecie zodziei dzie sztuki Silvi Masco i Miguela Quarante. Siedz teraz w niemieckim areszcie i skracaj sobie i tamtejszej policji czas sypaniem. W polskiej akcji ich szefem tutaj by facet, ktrego nazywaj Jose, pasujcy opisem do uka. Zwerbowani zostali podczas jednego ze swych wypadw do Zurychu, ale przez kogo? Tu maj dziwnie krtk pami. Moe jak ich przetransportuj do Polski, to co z tej pamici odzyskaj. Zdziwiem si:

    - Do Polski. A co na to wadze Peru?

  • - Wadze Peru nie maj nic przeciwko temu, by ta dobrana dwjka przed powrotem do ojczyzny odwiedzia nasz kraj. Wydaje mi si, e w ogle pozbyto by si ich z Peru na duej i na cudzy wikt i opierunek! Ha! Ha! - zamia si Kowalczyk.

    - No a zoto Inkw? - nie wytrzyma Aleksander i tak jak ja przed chwil poderwa si z krzesa.

    - A, zoto - uda znudzenie nadinspektor. - Pono zabra je Jose, czyli uk. Oni dostali tylko z gry okrelone wynagrodzenie, dwadziecia pi tysicy dolarw na gow. Ale nie mieli tych pienidzy przy sobie w momencie aresztowania, bo pono okradziono ich na lotnisku. C, tego ju si nie sprawdzi. Moim zdaniem za ca t afer kryje si kto o wiele potniejszy ni uk. Przecie oni mieli fortun w garci! Mogli zabi was, uka, nie bawi si w adne telefony o uwizionych w Aninie, tylko pryska gdzie oczy ponios! Wysoce ceni sobie polskie rybowstwo, ale wydaje mi si, e za kilka kamyczkw z tych, ktre tak piknie opisa tu pan Pawe, niejeden szyper wziby dodatkowy adunek w postaci naszej dwjki i dowiz go bezpiecznie do Szwecji. Postuka faj o popielniczk.

    - No, ale ta wiadomo z Frankfurtu zwalnia was, panowie, od dalszych wizyt u mnie, oczywicie do czasu konfrontacji z Emiliem i Silvi...

    ROZDZIA DRUGI Z WIZYT U PANI UKOWEJ PAMITKOWY KRZY JOANNA ZAGWEK I INDIASKIE PAMITKI POEGNANIE Z PROFESOREM DE LA VEGA I DOKTOR CIERA

    - Wybior si jutro do Nowego Targu - powiedziaem, gdy wieczorem siedzielimy z Aleksandrem, panem Tomaszem i Januszem u mnie popijajc kaw i herbat.

    - A co tam ci niesie? - zaciekawi si Aleksander. - Mam ochot zoy wizyt pani ukowej - odpowiedziaem nabijajc fajk. - Znw chcesz wazi w drog policji - mrukn pan Tomasz.

    Udaem oburzenie:

    - Nikomu w drog nie wa. Chc tylko naprawi co spapraem. - I mylisz, e policja nie bya jeszcze u niej? - nie ustawa szef.

    Nalaem sobie wieej herbaty.

    - Sdz, e jeszcze nie zdya. Ostatecznie dopiero od dzisiaj wiadomo, e lodziarz to Jzef uk. Zreszt jeli nawet byli na niwnej, to czego wicej mogli dowiedzie si od kochajcej matki jak tego, e swego syna dawno ju nie widziaa?

    - A tobie powie co innego? - zamia si Aleksander. Pyknem z fajeczki.

    - Moe. Sprbuj podej j na przyjaciela. Nawet jeli niczego si nie dowiem, to moe sposz lodziarza, a przestraszeni ludzie atwo popeniaj bdy. W ten sposb przysu si policji.

    - Panie Pawle - wtrci si Janusz bagalnym gosem - pojad z panem. Skinem fajk.

    - Dobrze. Pojecha moesz, ale pod warunkiem, e Nowym Targu bdziesz siedzia grzecznie w Rosynancie i nie bdziesz prbowa ledztwa na wasn rk.

    - Harcerskie sowo honoru!

  • - Przecie ty nigdy harcerzem nie bye - zachichota Aleksander. - Ale harcerskie sowo mog szanowa, nie? - obruszy si jego bratanek. - To szanuj - doczy si do miechu Tomasz. - Jak na jeden Nowy Targ to wystarczy

    gupstw, jakie ma zamiar popeni jeden Pawe! Na stacji benzynowej w Nowym Targu dowiedziaem si, e niwna jest ma peryferyjn uliczk odbiegajc od szosy na Ludmierz.

    Przy wjedzie w uliczk na niewielkim placyku sta sklep spoywczy, a przed nim, pod rozpitym parasolem reklamujcym coca col, plastikowy stolik i krzeseka. Zatrzymaem Rosynanta.

    - Ale do sklepiku bd mg wyskoczy? - spyta Janusz. - Ju ci nosi? A gdzie harcerskie sowo? - rozemiaem si. - Sowo sowem - odpar powanie - ale napibym si czego. Poza ten placyk krokiem si

    nie rusz! - No dobrze - odparem i wysiadem z samochodu.

    Na uliczk niwn skadao si kilkanacie mniejszych i wikszych domkw w podhalaskim stylu. Numer smy nalea do tych mniejszych. Lekko ju chyli si ze staroci nad zaniedbanym ogrdkiem. Na podwrku zanosi si ochrypym szczekaniem uwizany na sznurku kundelek, daleki krewny podhalaskiego owczarka.

    Gdy zatrzymaem si przed furtk, drzwi domku otworzyy si i stana w nich starsza kobieta. Wysoka, ale ju przygarbiona, ciko wspieraa si na rzebionej lasce. Dugi siwy warkocz opada jej na rami.

    - Dzie dobry. Mog wej? - staraem si mwi jak najuprzejmiej. Zmruya niebieskie wyblake oczy.

    - Tak. Postanowiem zaryzykowa:

    - Przysya mnie Jzek... W oczach kobiety dostrzegem jakby bysk.

    - Tak? Przeknem lin.

    - Tak. Mam zabra skrzynki. - Tak? - wskie wargi ukowej skrzywi ironiczny umiech.

    Mimo to nie ustawaem:

    - No te trzy. Co je Jzek przedwczoraj przywiz! - Tak - krciutkie swko, ale ile w nim zoci.

    ukowa ostrym ruchem wskazaa mi lask furtk. Odwrcia si i wesza do domku zatrzaskujc za sob drzwi. Zgrzytna zasuwa.

    Nie miaem tu czego szuka!

    Jak niepyszny wrciem do Rosynanta, przy ktrym zastaem Janusza pogronego w oywionej rozmowie z grupk rwienikw.

    - Co si tak rozszczebiota? - warknem. - Wsiadaj, jedziemy. - To cze - poegna Janusz swych rozmwcw i wsiad do wozu.

    Zawracaem Rosynanta na placyku, gdy zza zakrtu wyskoczy ford, dajc kierunkowskazem znak, e chce skrci w niwn, ale, jakby na widok mego auta, lekko przyhamowa i pojecha dalej. Siedziao w nim trzech mczyzn, a numery rejestracyjne byy krakowskie.

    - Gomy za nim - krzykn Janusz - to musi by nasz znajomy uk!

  • Bez sowa docisnem peda gazu wyjedajc z placyku i... i o mao nie wpakowaem si na gralsk furk z sianem, ktra skrcajc do zagrody tarasowaa przejazd. Zanim j wreszcie ominem ford znikn gdzie w pltaninie nowotarskich uliczek.

    - To nic! - Janusz by w zadziwiajco dobrym humorze. - Co si odwlecze, to nie uciecze. - A co ty taki wes? - sarknem. - O may wos, a mielibymy uka.

    Janusz przecign si.

    - Ciekawe, jakby go pan zatrzyma? Prob czy grob? Nie jestemy przecie policj. - Teraz si wymdrzasz, a przed chwil dare si: Gomy! - To by odruch, za ktry pana przepraszam.

    Zerkn na mnie spod oka.

    - Co mi si wydaje, e nie poszo panu z pani ukowa? Walnem pici w kierownic na wspomnienie tego Tak, ktrym zaatwia mnie matka lodziarza.

    - A eby wiedzia, e nie poszo! Janusz poprawi si na siedzeniu.

    - To moe przyda si informacyjka - mwi obudnie spokojnym tonem, a wida byo, e w rodku a w nim kipi - ktr udao mi si zdoby od tubylczej braci, nie szczdzc, co zaznaczam, wydatkw na gum do ucia, za ktr nie przepadam... Umiechnem si.

    - Za gum ci zwrc. Ale pod warunkiem, e zaraz mi powiesz, czego si dowiedzia, bo inaczej wysadz ci z Rosynanta w tym szczerym polu. Odchrzkn.

    - Ot dowiedziaem si, e przedwczoraj zajechao pod domek pani ukowej biae audi, z ktrego wysiad znany nam Jzef uk. Co tam nosi do domku, a potem odjecha. A mnie zatkao ze zdumienia.

    - A skd ty to wszystko wiesz? Janusz nad si dumnie.

    - Z krtkiej, bo przerwanej przez powrt pana, dyskusji oglnie o motoryzacji, a w szczeglnoci o zaletach Rosynanta, skd ju blisko do dowiedzenia si, jakie to markowe samochody odwiedzaj cich uliczk niwn. Co teraz?

    - Teraz - zjechaem na pobocze - sprbujemy skontaktowa si z nadinspektorem Kowalczykiem. Niech zorganizuje, by ukowa odwiedzia policja i to jak najszybciej (ten ford mi le wry), i niech nie zapomn nakazu rewizji. Moe jakim cudem te skrzynki s wci jeszcze u niej - signem po telefon.

    Jak byo do przewidzenia Kowalczyk obsztorcowa mnie jak wity Micha diaba, ale akcj, i to moliwie jak najszybciej, obieca zorganizowa.

    Caa nasza dobrana czwrka siedziaa przy kolacji w kawalerce pana Tomasza, gdy zadzwoni telefon.

    Gospodarz podnis suchawk i wida byo, e zmieni si na twarzy...

    - Dzie dobry... Ale tak, bardzo chtnie... siedzimy wanie u mnie... bdzie bardzo mio... adres pan zna? Do widzenia zatem... Odoy suchawk i popatrzy na nas zdumiony.

    - Pan nadinspektor Kowalczyk wybiera si z wizyt...

  • Wszystkich nas poruszya ta wiadomo. Snulimy artobliwe przypuszczenia, czy moe znaleziono ju zoto Inkw i aresztowano uka, czy te to wanie mnie i Janusza maj aresztowa za utrudnianie pracy policji.

    Gdy potny wadz i postur nadinspektor wszed do kawalerki, i tak ju ciasnawej, zrobio si w niej bardzo ciasno. Ale Janusz upchn si pod rega, ja usiadem na taborecie w drzwiach kuchni i jako wszyscy pomiecilimy si.

    Po krtkim powitaniu Kowalczyk, nie wyjawiajc celu wizyty, sign po sw faj. Ja schowaem swoj, a pan Tomasz popieszy szerzej otworzy okno. Janusz zakaszla ostentacyjnie, za co zosta ukarany przez swego stryja szturchaem pod ebro.

    Faja zostaa szczodrze nabita i z odpowiednim szacunkiem zapalona.

    Zamarlimy w oczekiwaniu: co bdzie dalej?

    - Ktremu to z panw - sapn wraz z pierwszym kbem dymu Kowalczyk - mam zawdzicza nadanie nam matki uka? Bo pomys wyjazdu do Nowego Targu by pana? - skin na mnie potnym cybuchem.

    - Tak - odruchowo uniosem si z taboretu. - Ale informacje o przyjedzie uka do matki biaym audi zdoby on - wskazaem na Janusza.

    - Zuch chopak - pochwali go nadinspektor. - Jake tego dokona? Janusz odkaszln skromnie:

    - Ot, pogadaem troch z miejscowymi o samochodach: jakie jed gdzie indziej, a jakie u nich. Pochwalili si wic, e ich uliczk te odwiedzaj superwozy. No i std wiem o audi.

    - Ha! Ha! - zamia si gromko Kowalczyk i wypuci z fai jeszcze obfitsze kby dymu. - Przepraszam, e si wtrc - odezwa si niemiao Aleksander - ale czy paska wizyta

    tutaj nie oznacza, e zoto Inkw zostao odzyskane, a ten, jak mu tam, uk ujty? Policjant przez chwil celebrowa ubijanie tytoniu.

    Wreszcie odezwa si, wolno cedzc sowa:

    - Nasza akcja w Nowym Targu zakoczya si poowicznym sukcesem. Zota Inkw niestety nie odzyskalimy, ani te nie pochwycilimy Jzefa uka. Ale podczas przeszukania domu pani ukowej, czyli jak to si nieadnie mwi, rewizji, stwierdzono po ladach w kurzu na strychu, e stawiano tam i przecigano trzy skrzynki o rozmiarach mniej wicej odpowiadajcych tym, jakie panowie podawali. Ale to jeszcze nic. Jeden z funkcjonariuszy zwrci uwag na domowy otarzyk. Ot, oleodruk przedstawiajcy Matk Bosk Czstochowsk, krucyfiks pord niemiertelnikw, dwa wieczniki, ksieczka do naboestwa, a na niej raniec... I wanie ten raniec zwrci uwag policjanta. Niby prosty, o duych drewnianych paciorkach, robota domorosego snycerza. Ale jake odmienny by krzy przy racu! Wielkoci prawie doni, wykonany ze zota i misternie grawerowany. Ozdabiay go turkusy, a na wstdze wyryto jaki napis najprawdopodobniej po hiszpasku, ale jaki - nie wiem, bo krzy jest dopiero przewoony do Warszawy. Aha, jest te na nim data: 1568.

    - A niech to! - klasn w rce Janusz. - Oczywicie pani ukowa wcale nie miaa zamiaru przyzna, e krzy ten dostaa zaledwie

    dwa dni temu w prezencie od syna. Wedug niej by on star pamitk rodzinn, ale wystarczyo pokaza krzy kilku jej ssiadkom, a adna go dotychczas u ukowej nie widziaa. C, na razie zoto Inkw nam si wymkno, ale dziki akcji w Nowym Targu wiemy, e skarb nadal jest w Polsce i porzucenie audi pod przejciem granicznym byo tylko prb skierowania nas na faszywy trop. Nadinspektor starannie oczyci faj z resztek popiou.

  • - To chyba bdzie na tyle, jeli chodzi o Nowy Targ. Nie zdradziem tu panom wielkiej tajemnicy subowej. Ale sdziem, e winny jestem opowiedzenie, jak skoczya si akcja, ktrej rozpoczcie panom zawdziczamy.

    - Ale zoto? Co ze zotem? - jkn Aleksander. - Duchy Inkw bd mnie przeladowa! Kowalczyk umiechn si.

    - Jeli bdzie przeladowa, to przyzna pan, e bd mie troch racji. Gdyby zachowa pan wicej dyskrecji i nie opowiada bez potrzeby o swym zwariowanym wykrywaczu metali i sam nie sugerowa, e moe to mie co wsplnego z legendarnym skarbem, zoto Inkw trafioby do waciwych rk i byoby teraz bezpieczne.

    - Taak - westchn pognbiony Kobiatko ku wielkiej uciesze swego bratanka. Policjant podkrci dumnie wsa.

    - No tak. A co dzisiaj dzieje si ze skarbem Inkw? Moe wie o tym tylko Jzef uk. A moe nawet nie. Zreszt przyznam, e obawiam si nieco o zdrowie i ycie naszego lodziarza. Ogromne bogactwa, zwaszcza te zdobyte nielegalnie, maj to do siebie, e niedobrze jest za duo o nich wiedzie. Milczelimy przez chwile.

    Wreszcie odezwa si ponownie Kowalczyk:

    - Nie zamartwiajmy si. Naszego zota szuka ju policja caej Polski, oczywicie na miar swych skromnych moliwoci, ktre ju niejednokrotnie okazyway si skuteczne. Ja ze swej strony mam do panw prob: co pierwsze wzbudzio wasze podejrzenia? Nie mwi tu oczywicie o prbie wykradzenia nieistniejcych planw Zbjeckich Skaek od upionego pana Pawa. Prbie, jak wiem, nieudanej, do ktrej zdya si ju zreszt przyzna panna Silvia Masco.

    - Chyba - zacz ostronie Aleksander - chyba to dziwne ogoszenie o pamitkach indiaskich. Oywiem si.

    - Tak. A potem te dziwne reakcje na telefony w Tarnowie. No i wreszcie wizyta pod podanym w ogoszeniu adresem, gdzie nikt o adnych pamitkach nie sysza. Kowalczyk popatrzy na nas uwanie.

    - Tak. Trzeba bdzie ten Tarnw sprawdzi. Cho osobicie nie wierz w band zwoujc si przez ogoszenie w gazetach - zerkn na mnie.

    Przyznam si, zrobio mi si niewyranie. Fakt, e caa sprawa Tarnowa wydawaa mi si od pocztku podejrzan, ale ostatecznie sam j prbowaem rozwika i namawiaem do tego innych!

    Janusz poruszy si w swym kcie pod regaem.

    - Skoro ju jestemy przy niewyjanionych rzeczach, to moe ktry z panw wytumaczy mi, dlaczego wadajcy wietnie hiszpaskim uk (syszelimy przecie o jego zapocztkowanej tak dobrze karierze jako tumacza) rozmawia z Silvi po angielsku? Czyby jej nie zna? Nie wiedzia, kto do niego podchodzi, a w pytaniu o lody ukryte byo haso? Nadinspektor zamia si.

    - Nie prbuj mnie podpuszcza! Haso byo ukryte, ale tyczyo tylko terminu kolejnej wyprawy po skarb twego stryja. Mona byo je i odzew przekaza w dowolnym jzyku. A e wybrano angielski? Po polsku przecie by si nie dogadali, a jak mogli mwi po hiszpasku, kiedy ty podchodzie do nich? Obawiali si, e powanie si zdziwisz (i swym zdziwieniem podzielisz ze stryjem i panem Pawem), gdy usyszysz lodziarza w takiej miecinie jak Czorsztyn, mwicego po hiszpasku. Angielski jeszcze jako moge sobie wytumaczy,

  • oczywicie przy sporej dawce dobrej woli. Ale skd Silvia moga wiedzie, e jest przez was rozszyfrowan?

    - Dobrze - odezwa si pan Tomasz - a jak pan wytumaczy, e moim przyjacioom darowano ycie, jak zreszt i uwizionym w willi w Aninie? Kowalczyk ponownie nabi sw faj.

    - Wydaje mi si, e zbiegy si tu trzy elementy. Pierwszy, to strach przed kar, tak rn dla schwytanego zodzieja i bdcego w jego sytuacji mordercy. Drugi, to fakt, e mamy do czynienia ze zodziejsk arystokracj (bo za tak maj siebie zodzieje dzie sztuki), a nie z pospolitymi bandytami. Sam pan Pawe zwrci uwag, e Emilio domaga si, by traktowano go jako zodzieja, a nie bandyt. Widocznie uwaa fach zodziejski za wyej stojcy w hierarchii od bandytyzmu. Trzeci, to, jak mi si wydaje, przekonanie uka, e zaplanowana i zorganizowana przez niego akcja jest bezbdna. C, nie on pierwszy zapomnia, e nie ma zbrodni doskonaej. Ale trzeba przyzna, e wiele w jej kierunku dokona. Wsplnicy, z ktrymi stykali si uwizieni de la Vega i Ciera byli najprawdopodobniej ucharakteryzowani, std fiasko podczas poszukiwania ich w przestpczych albumach. Wam, panowie - obj obszernym ruchem fai Aleksandra, Janusza i mnie - grozio najprawdopodobniej skrpowanie i zakneblowanie, ktrego uniknlicie, skoro los podsun waszym przeladowcom miejsce uwizienia was. Zwrcie uwag na to, e im na bezpieczn ucieczk potrzeba byo tylko okoo piciu godzin. I to biorc pod uwag czas potrzebny na dotarcie Silvii i Emilia do Frankfurtu! Obstawa willi w Aninie na pewno dawno ju prysna na przesany przez uka sygna. On sam musia tylko podrzuci zoto Inkw do Nowego Targu i audi pod przejcie graniczne. Cho przyznam si, e dziwi mnie to, e na schowek, nawet przejciowy, dla upu obra dom matki. Miejsce, gdzie policja szukaaby go najprdzej!

    - A jednak nie znalaza - mrukn nie bez satysfakcji Janusz. - Bo zbyt pno dowiedzielimy si, kogo mamy szuka! - obruszy si Kowalczyk. - A ty

    sobie nie myl, e bez twego wywiadu nie trafilibymy do matki uka! - Gdzie ju nie byo ani uka, ani zota - zamia si w odpowiedzi chopak.

    Faja inspektora zadymia niczym wojenne sygnay Indian.

    - Spokojnie, spokojnie - zamia si cicho pan Tomasz - dla wsplnego dobra proponuje ustali, e zota nie byo ju na niwnej w chwili, gdy przyjecha tam Pawe! Bardziej interesuje mnie, dlaczego tak ostrony i przemylny zodziej, jakim okaza si w czasie caej opowieci uk nagle popeni kardynalny bd, bo cho wywiz od matki skrzynki ze skarbem (osobicie wolabym nazywa je szkatuami), to pozostawi jej na pamitk, a na dowd dla policji, ten drogocenny krzy? Czyby wiksza od ostronoci mio synowska? Rozoyem szeroko rce.

    - Niezbadane s drogi, po ktrych chadza serce ludzkie, a wic czasem i zodziejskie. Kowalczyk wydmucha pod sufit kb dymu.

    - Ja ujbym ten zadziwiajcy fakt ozdobienia gralskiego raca hiszpaskim krzyem moe nieco mniej poetycko, ale kto wie, czy nie trafniej: po prostu mamusia zajrzaa do skrzynek, ktre przywiz jej synek i o ktrych zapewne zabroni komukolwiek pisn ani sweczka. Zajrzaa, no i wzia to, co jej sercu najbardziej odpowiadao. Moe nie chciaa, by krzy poniewiera si wrd zodziejskich upw? Moe mylaa, e modlc si na tak przyozdobionym racu atwiej odkupi grzechy syna? Ale tego ju si nie dowiemy.

    Chocia Kowalczyk obieca zaj si spraw indiaskich pamitek z Tarnowa, ja postanowiem nie by gorszym. Poczyniem wiec odpowiednie przygotowania, na ktre zoyo si: otrzepanie z kurzu i odprasowanie garnituru, wygrzebanie z dna pki biaej koszuli i wybr godnego krawatu oraz wypoyczenie od pana Tomasza dyplomatki, a z zaprzyjanionej rekwizytorni teatralnej wsikw i okularw w grubiej oprawie. Mogem jecha do Tarnowa.

  • Aha, musiaem jeszcze podda Rosynanta gruntownym zabiegom odwieajcym w myjni.

    Janusz oczywicie naprasza si, eby go zabra ze sob. Ale, cho z przykroci, odmwiem.

    Rozzoci si wtedy:

    - Jasne - uderzy kulami o podog - gdybym by zdrw, to znalazoby si dla mnie miejsce w Rosynancie!

    - Gupi - objem chopca - to nie twoja choroba, ale wiek staje na przeszkodzie... - zamiaem si - tajni pracownicy tajnego ministerstwa nie wybieraj si na akcj w towarzystwie czternastolatkw!

    Zajechaem wreszcie do Tarnowa na Klikowsk. Poprawiem krawat, przygadziem wosy i zamaszycie trzaskajc drzwiczkami wysiadem z Rosynanta.

    Wszedem do domu, wbiegem po schodach i zadzwoniem do drzwi.

    Otworzya mi otya blondynka okoo czterdziestki, otulona w czerwony szlafrok.

    - Ministerstwo... - machnem jej przed oczyma legitymacj przybierajc srogi wyraz twarzy.

    Na szczcie nard nasz szanuje wadz! Mj ruch wywoa pisk pulchnej gospodyni i jej odskok w gb korytarza.

    - Jeli mona... - mwic to ju pakowaem si do mieszkania. - Ale prosz, prosz... przepraszam za baagan, ale sam pan rozumie...

    Skinem z powag gow i ruszyem do pokoju, gdzie rozsiadem si za okrytym koronkow serwet stoem. Wycignem z dyplomatki wielki notatnik.

    - Nazwisko i imi - rzekem grzmico. Pani osuna si na kanap. - Zagwek. Joanna Zagwek. - Zgadza si - oznajmiem przewracajc kartki notatnika i wycigajc z kieszonki

    marynarki dugopis. - Prosz pani, otrzymalimy informacj, e prowadzi pani sprzeda antykw na wielk skal. Oto dowd - podsunem blondynce ogoszenie z gazety o sprzeday indiaskich pamitek. - W dodatku sprzedaje je pani za dewizy.

    Ku mej uldze przestraszona nagym wtargniciem pani Zagwek nawet nie pomylaa, e wszystko o co j oskaram jest ju od do dawna w naszym kraju dozwolone. Chyba e chodzi o sprzeda antykw za granic, co wymaga specjalnych zezwole.

    Gospodyni otulia si szczelniej szlafrokiem.

    - Ale panie... panie... - Radca aczek - uniosem si lekko z krzesa. - Moe wic, panie radco, dla odwieenia garda kieliszeczek winiweczki? Sama

    nastawiaam... - Jestem na subie - nadem si, za to pani Joanna wyranie skurczya sw okaza posta. - Tak wic, panie radco, o adnym handlu, o adnej sprzeday na wielk skal nie moe

    by w moim wypadku mowy! Ot witej pamici wujek mj, January Kozowski, przez dugie lata pracowa jako oficer na statkach pywajcych do Ameryki Poudniowej. No i przywozi stamtd rne cudeka. Kiedy si ju biedaczkowi zmaro - pani Zagwek chlipna ocierajc koronk szlafroka z - postanowilimy wszystko sprzeda. Postanowilimy razem z nieobecnym akurat mem moim, Zenonem Zagwkiem. On to wpad na pomys, eby sprzeda za dewizy. Co nam si zreszt udao, ale zdziwiby si pan, panie radco, jakie marne centy za ca kolekcj otrzymalimy. Ale c, proci ludzie jestemy. Do takiej sprzeday fachowca trzeba by, jak nie przymierzajc pan. Ale taka esk... ekspertyza kosztuje! No i sprzedalimy cudeka po wuju pierwszemu, jaki zgosi si i dolarami zapaci. Ale pokarao nas za to! Pniej jeszcze wielu si zgaszao i moe lepsz

  • cen by dali. Taki jeden wydzwania i wydzwania. Nawet przyjeda, a z Warszawy by... To o mnie mowa - pomylaem.

    - ...nawet, za przeproszeniem, podobny do pana, nachodzi nas kilka dni temu. - Tak - odchrzknem dostojnie - podobiestwo rnych oszustw do urzdnikw

    pastwowych moe czasami zmyli niewinnych ludzi. - I to jeszcze jak - westchna pani Zagwek, ale wydao mi si, e dostrzegem w jej

    wzroku jak iskr. Pora bya koczy nasz pogawdk.

    Powoli spakowaem notatnik i dugopis, schowaem wycinek z gazety i podniosem si zza stou.

    - Ciesz si, e wyjanilimy sobie to nieporozumienie. Nawet nie widz potrzeby sporzdzania protoku. Do widzenia pani.

    - Do widzenia panu, panie radco kochany, do widzenia! Tak to rozstalimy si z pani Joann Zagwek ku oboplnej uldze.

    - Sdz wic, e spraw Tarnowa moemy uwaa za wyjanion - koczyem skada przyjacioom relacj z wyprawy do rodzinnego miasta generaa Jzefa Bema. Pan Tomasz przyjrza mi si uwanie.

    - Co nie najlepiej jest z tob, drogi Pawle. achnem si:

    - Jak to? - A tak to - umiechn si szef - e wyjaniwszy spraw, przyznam, do niezwykego

    ogoszenia w gazecie, zdajesz si zapomina, e to w okolicy Tarnowa miae wtpliw przyjemno spotka dwukrotnie w cigu jednego dnia biae audi, za ktrego kierownic siedzia zapewne Jzef uk, obecny posiadacz zota Inkw. Wzruszyem ramionami.

    - Spotkaem. I owszem. Ale eby wiedzie, skd i dokd jecha, jakie sprawy zaatwia, do tego trzeba jasnowidza, a nie mej skromnej osoby! Pan Tomasz pokrci gow.

    - Ten ruch zalecam i tobie, mj chopcze. - Nie rozumiem. - Po prostu rusz gow, ktr nosisz na karku nie od parady!

    Nastpnego dnia rano zadzwoniem do nadinspektora Kowalczyka.

    - Dzie dobry. Kania si Daniec. I jak tam w Tarnowie? - Kaniam si - ze suchawki dobiego do mego ucha potne sapnicie, widomy znak, e

    faja nadinspektora jest w uytku. - W Tarnowie wszystko si wyjanio. To by mylny lad. Ale skoro ju przy nim jestemy, to powiem panu, e pta si tam jaki niby radca z nie wiedzie jakiego ministerstwa. Pta si i straszy.

    - Co pan powie? - Powiem te, e zajecha do Tarnowa do nietypowym samochodem. Tak przynajmniej

    zeznaa przesuchiwana przez nas. - Ciekawe! Interesujce! - Dla mnie jeszcze nie - mrukn Kowalczyk. - I obawiam si, e zacznie by dopiero

    interesujce w chwili, gdy ujrz pana w pewnym cichym miejscu. - Zaciekawia mnie pan. W jakim to miejscu chciaby mnie pan ujrze? - W areszcie! - potne sapnicie.

    Ju wyobraaem sobie te kby dymu bijce pod sufit gabinetu nadinspektora.

  • - Ale z jakiego powodu? - ostronie zapaliem swoj fajeczk i cichutko dmuchnem w suchawk.

    - Ju choby za podszywanie si pod pastwowych urzdnikw i szantaowanie niewinnych obywateli!

    - Ale ja... - egnam - sapna suchawka i stukna o wideki.

    Profesor de la Vega i doktor Ciera zaprosili nas do Bristolu na, jak to profesor okreli, powitalno-poegnaln kolacj. Dziki szybkoci niemieckiej policji odzyskali ju swe paszporty odebrane Emiliowi i Silvii i wybierali si z powrotem do Peru.

    Janusz chcia oczywicie pozosta w domu, ale wytumaczyem mu, e bez obecnoci jego, wyzwoliciela z puapki pod Zbjeckimi Skakami, caa kolacja bdzie na nic.

    Ubralimy si w miar elegancko i o sidmej zawitalimy w progi Bristolu. Profesor i doktor Maria ju czekali na nas. Jednak pomimo wymienianych grzecznoci rozmowa jako nie kleia si.

    Powd tego wyjani si jednak do szybko, gdy profesor westchn:

    - e te panowie wzili zwyczajnych opryszkw za nas! Wybuchnlimy miechem.

    - Drogi profesorze - odpowiedzia pan Tomasz - sprawdzilimy nawet w Limie, gdzie pan i paska pikna asystentka cieszycie si zasuonym szacunkiem. Poinformowano nas tam, e wybralicie si do Europy i w planie wyjazdu macie Polsk. Nie poznano si na waszych sobowtrach i w peruwiaskiej ambasadzie! De la Vega udobrucha si nieco:

    - No c, nie bd ju wini panw. Ale za to prosz o dokadn opowie o tym, co tu si dziao, podczas gdy my siedzielimy zamknici w piwnicy.

    - To moe ju mj mody przyjaciel - wskaza na mnie szef. - Ale moe wpierw wypijmy za pomylne zakoczenie sprawy - pani Ciera wzniosa

    koniakwk penym gracji ruchem. Spenilimy toast.

    Zaczem opowiadanie. Przyznam si, e nieskoro mi to szo. Bo musiaem wspomina o moich rosncych podejrzeniach, a wreszcie doszedem do odkrycia w neseserze domniemanej Marii pistoletu i do podsuchanej rozmowy telefonicznej, w ktrej o owym pistolecie bya mowa.

    Profesor zatrzasn cygarnic, z ktrej mia zamiar wydoby cygaro.

    - To pan naprawd myla, e peruwiascy naukowcy wo ze sob miercionone narzdzia, jakie czarne wdowy?! A jeli ju mia pan podejrzenia, to trzeba byo zawiadomi policj!

    Tu nadszed najgorszy dla mnie moment opowieci, bo musiaem si jako wytumaczy z moich podejrze, a nawet z pewnoci, e mamy do czynienia z przestpcami. No i jeszcze byem zmuszony przyzna si do zaplanowanej przeze mnie puapki i chci schwytania ich na gorcym uczynku, czyli na prbie kradziey zota Inkw, o ile oczywicie to zoto znalelibymy.

    Doktor Ciera zamiaa si, ale profesor by coraz bardziej wzburzony. Nie pomogo nawet zapalone cygaro.

    - Tak nie mona, drogi panie! Cho oczywicie nie wiedzia pan, e ma do czynienia z podstawionymi osobami, to nie uszanowa pan ani mnie, ani mej wsppracowniczki. Bo to przecie nas, nas podejrzewa pan o zodziejskie plany!

    - Ale panie profesorze! - prbowaem si tumaczy. - Ukryta bro, ten telefon do Anina i jeszcze kilka faktw zdaway si wskazywa na to, e mam racj. Przepraszam pastwa, e

  • przez moje zachowanie zwtpiem w was i cae peruwiaskie rodowisko naukowe. Ale przyzna te pan, e przestpcy zdarzali si i zdarzaj wrd naukowcw najwikszego formatu!

    Zapado milczenie. Przygldaem si naszym gociom, o przepraszam, gospodarzom kolacji, i mylaem, jacy oni s podobni do grajcych ich rol sobowtrw. Oczywicie tamci zapewne musieli uy charakteryzacji, ale podobiestwo byo ogromne.

    Wreszcie pan Tomasz podnis kieliszek z koniakiem i powiedzia:

    - Jeszcze raz przepraszamy pastwa za niecne podejrzenia pod ich adresem. Uderzmy si w piersi - zwrci si do naszej trjki - ale kt z nas od tych podejrze nie by wolny! Tumaczy nas tylko to, e rzeczywicie nawet w Limie wiedziano, e udaj si pastwo podczas pobytu w Europie rwnie do Polski. Podstawieni na wasze miejsce przedstawili mi list polecajcy od dobrze mi znanego osiadego w Peru malarza Andrzeja Wydrzyskiego. Ambasada wasza w Warszawie te nie miaa adnych podejrze. Tak wic, proponuj wypi za zgod i wybaczenie. Wznielimy koniakwki. Janusz zasalutowa pucharkiem z koktajlem.

    - Ciekawi mnie, profesorze - odezwa si Aleksander - jakim cudem dowiedzia si pan o mym, hm - odchrzkn zawstydzony - skromnym odkryciu, ktre w dodatku zapowiadao si jako aberracja mego wykrywacza metali? De la Vega rozpogodzi si.

    - C, wiat jest may, a pan do gono mwi podczas swych odczytw, e by moe jest pan na tropie zota Inkw...

    - Tak wic mwie o zocie! - wyrwao mi si. - A nas przekonywae, e nie powiedziae o nim ani swka! Kobiatko skuli si.

    - Niele, stryjku! - zamia si Janusz. Profesor mwi dalej:

    - Tak si zoyo, e na jednym z paskich odczytw by obecny student mego znajomego, profesora Zabieo, obecnie przebywajcego w Paryu. Ten zawiadomi mnie listownie o odkryciu pana. Z kolei podczas wernisau pan Wydrzyski, usyszawszy, e by moe wybior si do Polski, podj si uatwi mi kontakt z panem - skin gow panu Tomaszowi.

    - Ale skd uk mg zna pana plany i przygotowa si na paskie przybycie? De la Vega zastanowi si.

    - Nie robiem tajemnicy ze swych planw. A jak mi wiadomo, pan uk przebywa kilkakrotnie w Peru. Moe wic nawiza wtedy jakie kontakty? I to niekoniecznie wrd najporzdniejszych ludzi, skoro wpad na przemycie kokainy z Peru.

    - W kadym razie - zwrciem si do Aleksandra - wielu ludzi potraktowao powanie to, co wzie za wariactwo twego wykrywacza.

    - Po co stryjek opowiada o zocie Inkw? - znw nie wytrzyma Janusz. Kobiatko milcza, za to oywia si doktor Ciera.

    - Skoro ju jestemy przy zocie Inkw... Czy naprawd nie wiedz panowie, co zawieray odnalezione skrzynki? Umiechnem si z udanym alem.

    - Niestety nie zagldaem w gb skrzynek... - Nie uywaj nazwy skrzynka - wtrci si pan Tomasz - mw: szkatua albo puzdro. To

    bardziej pasuje do skarbu. Skinem gow.

  • - ...tak wic nie zagldaem w gb szkatu. Z tego co widziaem po wierzchu jedna zawieraa drogie kamienie, druga zote i srebrne monety, a trzecia rzeby ze zota. Jedn z nich, figurk lamy z odcit gwk, pozostawiono mi chyba jako przestrog, abym wiedzia na co si naraam, jeli nie wycofam si ze sprawy.

    - I to wszystko, co byo w jaskini? - spytaa doktor Ciera. - Nie. U samego wejcia leao kilkanacie szabel i strzelb skakowych. To one

    spowodoway sygna w wykrywaczu Aleksandra. Gdyby nie one, zoto Inkw nadal spoczywaoby w kryjwce. I tak chyba po wiek wiekw. Szkoda, e nie miaem czasu zadba o t bro. Po konserwacji powinna przedstawia znaczn warto.

    - Ale mymy mieli czas, jak popdzi pan do Czorsztyna. Zacignlimy elastwo z powrotem do jaskini i dobrze j zamknlimy. Teraz moe poczeka - oznajmi dumnie Janusz. Doktor Ciera westchna:

    - Szkoda tylko, e przez ten nieszczliwy zbieg okolicznoci zoto Inkw wpado w rce zodziei...

    - ...ktrzy byli do tej akcji znakomicie przygotowani - wpadem jej w sowo. - Prosz sobie wyobrazi, e doskonale orientowali si w legendzie czy te historii zota Inkw w Niedzicy!

    - A co do zota w rkach zodziei... - odezwa si pan Tomasz. - Liczy pan, e policja odzyska je? - przerwaa mu pani Maria.

    - ...to rzeczywicie mam pene zaufanie do naszych organw cigania, e uda im si odzyska skarb Inkw.

    Odruchowo uderzyem noem w kieliszek. Rozleg si cichy dwik. Oczy wszystkich zwrciy si w moj stron. Poczuem si gupio. Ale niech tam! Poprawiem krawat.

    - Ja te wierz, e mamy jedn z najwspanialszych policji wiata i wiem, e poszukiwaniem zota Inkw zajmuj si wybitni fachowcy. Pozwol jednak pastwo, e ja ze swego prywatnego ledztwa nie zrezygnuj!

    - No, no, Paweku - mrukn szef. Ale owo mruknicie utono we wznoszonym chralnie toacie.

  • ROZDZIA TRZECI KONFRONTACJA Z PERUWIASKIMI ZODZIEJAMI ODKRYCIE W WILLI NA MALINOWEJ PASSAT I ZAKOCHANA PARA TAK GUPIO DA SI NAPA DRUGI SKARB INKW W NIEDZICY? Sprowadzono z Frankfurtu do Warszawy Silvi i Emilia. Podczas konfrontacji rozpoznalimy ich bez trudu. Jakeby zreszt inaczej! Oni sami przyznali si chtnie do udawania profesora de la Vegi i doktor Ciera oraz do ukradzenia nam pod grob broni skrzynek ze skarbami Inkw. W Aninie byli tylko raz, na pocztku akcji, gdy otrzymali dokumenty i szczegowe instrukcje. Wsplnikw uka opisali dokadnie, ale nie potrafili rozpozna ich na policyjnych zdjciach. Nadal upierali si przy tym, e o dalszych losach zota Inkw nic nie wiedz. Przekazali je ukowi, w zamian za co otrzymali umwione honorarium i bilety lotnicze. Owszem, uwaali, e uk dziaa na czyje polecenie. Ale zupenie nie mieli pojcia, kto mg by jego zleceniodawc.

    Aleksander wyjecha do Olkusza pozostawiajc Janusza pod moj opiek. Chciaem pokaza chopcu Warszaw. Dotychczas, uwiziony przez chorob we Wrocawiu, nigdy jeszcze nie by w stolicy. Gdy chopak zmczony zwiedzaniem odpoczywa, szukalimy wraz z panem Tomaszem sposobu, jak tu przyapa uka. To, e szuka go policja caego kraju byo dla nas tylko dopingiem.

    Pan Tomasz zamiesza yeczk w szklance z kaw.

    - Co mylisz robi, drogi Pawle? Zapaliem fajeczk.

    - Obawiam si, e moje moliwoci s ograniczone. Szef umiechn si.

    - To znaczy, e uwaasz, i moje s o wiele wiksze? - Zna pan wikszo antykwariuszy i jubilerw w Polsce. Mona by poszuka u nich

    pomocy. Pan Tomasz ykn gorcej kawy.

    - Czy sdzisz, e nasz przyjaciel uk bdzie na tyle nierozwany, e sprbuje sprzedawa upy po antykwariatach? Zwr te uwag na to, e zoto Inkw najprawdopodobniej do niego nie naley. A szefowie gangw bardzo nie lubi, jeli podwadni podskubuj co ze zdobyczy. To moe nawet skoczy si mierci miaka. Napiem si mej ulubionej zielonej herbaty.

    - Co do szefostwa, to Silvia i Emilio uwaali za polskiego szefa caej akcji wanie uka. Owszem, teraz zmienili zdanie i mwi o jakich tajemniczych szefach. Ale to moe tylko ich podejrzenie. Poza tym owi szefowie s daleko, a skrzynki czy te szkatuy - pod rk uka. I nikt nie wie, co dokadnie zawieraj. A kusi, eby skubn z nich jedn czy dwie zote rzeby, a moe i monety. Pan Tomasz umiechn si.

    - I co, mamy tych skubnitych rzeb szuka po caym kraju? Nie znam wszystkich antykwariuszy i jubilerw. Poza tym nie zapominaj, e - niestety - spora ich cz chtnie wsppracuje ze zodziejami. A ktre to sklepy, nawet ja nie wiem. Zwrci si do takiego pasera o pomoc, to zaalarmowa uka. O, wtedy na pewno nie wylezie ze swej nory - szef sign po paczk wiarusw i przypali jednego. - No, a jakby planowa t penetracj?

  • Pyknaem z fajeczki.

    - Skoncentrowabym si na rejonie Krakowa. Co mi si wydaje, e tam mieci si kryjwka uka. Szef pokrci gow.

    - Chyba mylisz o Tarnowie. To w jego okolicach spotykae uka w jego audi. Zamiaem si.

    - Teraz ma ju zapewne inny samochd. Ale Krakowa jestem prawie pewny. Pan Tomasz odpowiedzia miechem:

    - Co wic? Masz zamiar kry po ulicach grodu Kraka i zaglda do przejedajcych aut? Zreszt, o ile znam zwyczaje takich typkw, to siedzi murem w swej kryjwce i czeka, a burza wok jego osoby ucichnie.

    - To bdzie dugo czeka. - I mnie si tak wydaje.

    Zastanowiem si.

    - Jest jeden powd, ktry zmusiby go do wynurzenia si na powierzchni. - Mianowicie? - zaciekawi si pan Tomasz. - Termin transakcji. Przecie nie trzyma tych szkatu dla siebie. - Ba - westchn szef - gdybymy tylko wiedzieli, gdzie, kiedy i z kim ta transakcja ma by

    dokonana. Moe w kryjwce uka? Jeszcze raz yknem herbaty.

    - Nie sdz. uk nie trzyma skarbu przy sobie. To byoby zbyt pontne dla jego kolesiw z brany. Wystarczyoby jedno nieuwane sowo i ju kto zapragnby zawadn zotem Inkw. Sdz, e uk trzyma skrzynki w jakim specjalnym, wczeniej ju przygotowanym schowku. Szef zmruy oko.

    - Nacigasz, Paweku, marzenia do faktw. Skd uk mg wiedzie, jakich rozmiarw bdzie skarb? A gdyby to bya srebrna trumna Uminy?

    Milczaem pognbiony, jednak myl o zodziejskim schowku nic chciaa mnie opuci.

    - A moe sprowokowa jako uka, eby si ukaza na powierzchni? Pan Tomasz starannie zgasi papierosa.

    - Jak? Rozoyem rce.

    - Przyznam si, e sam nie wiem. Ot, tak mi si powiedziao. - A oprcz tego co ci si mwi, to co ci si myli?

    Nabiem ponownie fajeczk.

    - Skontaktuj si chyba z pani Iren Sawick. - Z kim? - Z pani, ktra wynaja will bandzie uka. - A to po co? - Widzi pan, mino zaledwie kilka dni od czasu, kiedy si stamtd opryszki wyniosy.

    Potem policja zbieraa odciski i na pewno sporo tam nabaagania. Sdz, e starsza pani nie doprowadzia jeszcze willi do porzdku, a co tu mwi o wynajciu. Popytam j, czy nie pozwoliaby mi pomyszkowa troch w willi. Szef skrzywi si.

    - Przecie policja ju tam bya.

  • Skoniem si ironicznie.

    - Bro Boe, nie podwaam niczyjej wiary w skuteczno dziaania funkcjonariuszy naszych organw cigania. Ale nu? Czasem i lepej kurze trafia si ziarno.

    - Jak chcesz - zamia si pan Tomasz. - A dla mnie jakie masz zadania? - Tak jak ju mwiem. O ile bdzie pan uprzejmy, to prosz o skontaktowanie si ze

    wszystkimi w miar porzdnymi znajomymi antykwariuszami i jubilerami. - Na rozkaz! - zasalutowa szef.

    Pani Sawick przywitaa mnie w progu swego mieszkania na Krakowskim Przedmieciu nader serdecznie. Nawet nie zerkna na legitymacj subow, ktr jej okazaem. Chwila, a ju siedziaem przy malekim stoliku zasanym nienobiaym obrusem. Przede mn parowaa filianka mocnej herbaty, a obok niej roztacza przemiy zapach spodeczek z konfiturami z malin, wasnej roboty gospodyni, przyrzdzony wedug przepisu jej babci.

    Pani domu nie dawaa mi doj do sowa wyrzekajc pod niebiosa na niesownego hydraulika, ktry mia przyj i naprawi ciekncy kran.

    Oczywicie zakasaem rkawy i wziem si za oporne kranisko.

    Wreszcie uszczelka bya wymieniona, a moja wniebowzita gospodyni nie wiedziaa, jak mi dzikowa.

    Nareszcie mogem wyjawi cel wizyty:

    - Widzi pani, chciabym, jeli mona, zajrze jeszcze raz do pani willi w Aninie. - A, willa - skrzywia si pani Sawick - same z ni kopoty. No, ale takich jak ostatnie to

    jeszcze nie byo. eby mnie, na stare lata, ciga po komendach?! Wynajam, bo ten pan wyglda porzdnie, paci z gry, dokumenty mia jak trzeba. Skd ja biedna mogam wiedzie, e to bandzior? Zreszt od pocztku to by nieszczliwy dom. Dostaam go w spadku po synu, ktry zgin wraz z on w wypadku samochodowym. Nawet w tej willi nie zdyli si namieszka - chlipna i otara oczy batystow chusteczk. - Ju tyle razy chciaam ten dom sprzeda. Ale rodzina mwi: Trzymaj, ceny domw id w gr. Bdziesz miaa zabezpieczenie na staro. A czyja tak wiele na t moj staro potrzebuj, prosz pana. Renty po mu mi wystarcza...

    Wstaa z fotela i podreptaa do kuchni. Wrcia i pooya przede mn pk kluczy.

    - Prosz. Niech pan tam sobie gospodaruje. - Obiecuj nie nabaagani! - Prosz pana - machna z umiechem chusteczk - po tym, co zostawili po sobie ci

    bandyci i nasi dzielni policjanci, to bd musiaa wynaj pomoc, eby posprzta... Janusz nadwyry sobie nog podczas wdrwek po Warszawie, tak wic sam zajechaem nieco po dwudziestej na Malinow 40 w Aninie. Kilkanacie metrw za Rosynantem zatrzyma si jaki passat, ale nie zwrciem na niego uwagi, poniewa parka, ktra z niego wysiada, objta szeptaa co do siebie namitnie.

    Wziem latark ze schowka.

    Zatrzasnem drzwiczki Rosynanta i odetchnem pen piersi. I pogoda, i pora byy w sam raz takie, by mieszkaniec rozpraonego Ursynowa pomyla sobie: Ach, eby tak zamieszka w Aninie!

    Poniewa jednak przy moich zarobkach musiabym chyba y i pracowa tak dugo jak Noe, eby zarobi na will w Aninie, westchnem tylko z alem i otworzyem furtk, zza ktrej przywita mnie zapach maciejki.

  • - Do tych pokus! - warknem, bo i na trawniku rozpieraa si wygodna bujana awka, w sam raz na wieczorn fajk.

    Drzwi zaskrzypiay lekko, gdy je otwieraem i willa stana przede mn otworem. Od czego tu zacz?

    Od niskiego strychu odstraszyy mnie kby kurzu, ktre podniosy si wraz z uniesion przeze mnie klap. Nie, tu nie miaem czego szuka, chyba e willa stanowiaby sta baz szajki.

    Moe w ogle nie mam czego tu szuka? Nie! Myl t odrzuciem jako niegodn prawdziwego penetratora.

    Po namyle zrezygnowaem te z przeszukiwania piwnicy i pokoi na pitrze. Pokryte cieniutk warstewk kurzu zdradzay lady przeszukiwania przez policj.

    Co wic zostao? Parter!

    Trzy pokoje, azienka, ubikacja i kuchnia oraz spiarnia. A wszystkie pomieszczenia dokadnie przetrznite przez policj.

    Zamiaem si w duchu: Chciaem by lepszym od policyjnych specjalistw, ktrzy przeszukali will od fundamentw po dach!

    Poza tym nie wiedziaem nawet, czego mam szuka!

    Staraem si pomyle jak dozorcy de la Vegi i jego asystentki: Gdzie spdzabym najwicej ducego mi si czasu? Gdzie przyjmowabym wizyty szefa? Chyba nie w spiarce!

    Gdzie jest najsympatyczniejszy zaktek domu? Odpowied nasuwaa si automatycznie: cztery przepastne skrzane fotele wok udajcego heban stou, na ktrym widy w krysztaowym wazonie trzy re. Czyby wspomnienie wizyty Silvii? Niewane! Istotne, e fotele mnie zafrapoway.

    Zapaliem wiato.

    Zaczem od tego, ktry by wysunity nieco w bok, w stron telewizora. To w nim dyurujcy rzezimieszek mia spdza najwicej czasu! Powoli wsunem donie midzy oparcia a siedzenia i przesunem wok. Nic. Prbowaem podnie siedzenie, ale si nie dao. Przewrciem fotel do gry nogami i potrzsnem nim. Te nic.

    Zabraem si za drugi fotel. Tu poszczcio mi si lepiej, bo znalazem niedopaek papierosa.

    Trzeci fotel nie przynis nic nowego oprcz martwego pajka.

    Zupenie ju bez nadziei zagbiem palce w szczeliny czwartego fotela...

    Poczuem, e oblewa mnie fala gorca. Lewa rka natrafia na sztywn krawd jakby cienkiego kartonika. Ostronie ujem kartonik we wskazujcy i serdeczny palec i wycignem znalezisko ze szczeliny...

    Oczom moim ukaza si fragment kolorowej bony fotograficznej. Oczyciem j z pajczyny i podniosem ku lampie. Jakie byo moje zdziwienie, gdy na szeciu klatkach, z jakich skada si fragment filmu, rozpoznaem zamek w Niedzicy. A w zasadzie sze razy powtrzon jego pnocno-wschodni stron.

    Co to miao znaczy? Ktry ze zodziei tak upodoba sobie zamek niedzicki, zwany niegdy Dunajec? I to w dodatku tylko jego jedn stron?!

    Zostawiem jednak rozwaania na ten temat na chwil, gdy z fajeczk usid sobie na bujanej awce przed will. I oywiony zdobycz (cho niezbyt imponujc) ruszyem na dalsz penetracj willi. Niestety, nie znalazem ju nic interesujcego. To znaczy owszem, za kominkiem trafia mi

  • si kulka zwinitego papieru. Ucieszyem si najpierw, bo zapisano na niej numer telefonu, ale zaraz posmutniaem, bo pod numerem widniaa data: 30.11.92. Mimo to nie wyrzuciem karteczki. J take pieczoowicie schowaem do portfela.

    Zaprzestaem wreszcie poszukiwa i wyszedem z willi na obiecywan sobie fajeczk. Rozsiadem si wygodnie na awce i rozbujaem j. Przez ywopot widziaem, jak parka z passata przechadza si objta wp.

    Wpatrywaem si w krce nisko jeyki i nabiem fajk. Zapaliem j i prbowaem znale sensown odpowied. Dlaczego kto tyle razy pod rzd fotografowa z tego samego miejsca niedzicki zamek. A moe na zdjciach ukryto jaki szyfr? A ja tylko spojrzaem pod wiato i ju odoyem film! Nie chciao mi si wraca do willi. Przejrz ujcia jeszcze raz w domu, pod lepszym owietleniem i szkem powikszajcym.

    Spokojnie dopaliem fajeczk, jeszcze raz odetchnem zapachem maciejki i wyszedem na uliczk starannie zamykajc furtk.

    Objta parka staa przy Rosynancie nie zwracajc na mnie uwagi.

    Wkadaem wanie kluczyk do zamka w drzwiach auta, gdy ogarna mnie ciemno...

    Wracaem z niej dugo, poprzez narastajcy bl gowy. Ogniste we pulsoway pod powiekami. Wreszcie przemogem si i otworzyem oczy. Leaem w niebiesko-biaej sali. Prbowaem podnie gow. Zabolao. Opadem na poduszk z jkiem.

    - Siostro! - wychrypiaem. Przy ku stana kobieta w biaym fartuchu. Raczej lekarka ni pielgniarka.

    - Gdzie jestem? - Jest pan na pogotowiu. Prosz lee spokojnie. - Co si ze mn stao? - Zemdla pan wsiadajc czy wysiadajc z samochodu. Padajc uderzy pan gow o

    hydrant. Moe pan pamita. Anin, Malinowa. - Pamitam - skrzywiem si. - Tylko to nie byo zemdlenie, a potraktowanie prdem.

    Daem si podej jak szczeniak!... Lekarka umiechna si wyrozumiale:

    - To nie mg by napad, prosz pana. Kluczyki samochodu znaleziono w jego otwartych drzwiach.

    - A moje dokumenty?! - Niestety tych przy panu nie znaleziono. A co, czy mia pan przy sobie wiksz kwot

    pienidzy, karty kredytowe? Sprbowaem si umiechn:

    - Moe miaem naprawd co wartociowego. Niestety, tego nie wiem i chyba si nie dowiem.

    - Na razie niech pan ley spokojnie. Wycignli portfel, gdy upadem, i prysnli passatem. Nie chcieli ryzykowa duszych rewizji. Malinowa, pusta uliczka, ale kto mg nadej. Zaraz, mamy dwie niewiadome. Pierwsza to ta, skd si wzia ta parka na Malinowej? To, dla niezaprztania sobie gowy mona wyjani tymczasem, e kto z ludzi uka ci ledzi. Druga niewiadoma, skd to zainteresowanie modocianych opryszkw wycznie portfelem? Czyby rzeczywicie by to napad rabunkowy? Bzdura. Dla jednego cienkiego portfela zajedaliby passatem i czekali tak dugo! Mam! - z jkiem chwyciem si za gow, bo znw wyrnem ni w poduszk. - Willa ma due okna, sigajce prawie do podogi, a ja bawiem si w to przeszukiwanie foteli przy zapalonym wietle i odsonitych storach. Pniej podziwiaem ten kawaek kliszy przy lampie i wraz z papierkiem

  • chowaem do portfela. Jasne, e to wszystko byo znakomicie wida z ulicy. Dlatego t park interesowa tylko portfel!

    Moje dokumenty znalazy si oczywicie nastpnego dnia wrzucone do skrzynki pocztowej w Aninie.

    Zgnbiony, z obola jeszcze gow, poczapaem do Kowalczyka.

    Przyj mnie uprzejmie. A nawet podsun pudo z tytoniem. Nabiem fajeczk, zapaliem i nagle zobaczyem wszystkie gwiazdy w mej obolaej gowie.

    Takiej szataskiej mikstury jeszcze nie paliem!

    Nadinspektor przyj ze miechem moje nieco osupiae spojrzenie.

    - A co, to si nazywa tytoniek, prawda? - Prawda - wykrztusiem. - Co pana do mnie sprowadza? - rozpar si wygodnie za swym biurkiem nadinspektor.

    Otarem rkawem zy, ktre napyny mi do oczu po diabelskim poczstunku brata fajczarza i opowiedziaem o mym odkryciu w willi na Malinowej oraz o smutnym zakoczeniu tego odkrycia.

    Kowalczyk oywi si.

    - Szkoda, e nie przyjrza si pan tej parce. Moe znalelibymy ich w naszych kartotekach. Wzruszyem ramionami.

    - Jeli rozgldabym si za wszystkimi zakochanymi, ktrych widz na ulicach, ludzie wziliby mnie za wariata, albo, co gorzej, za zboczeca. Zreszt nie przyszo mi to do gowy.

    - A szkoda - Kowalczyk wydmucha pod sufit potny kb dymu. - Jeli w podejrzanym miejscu zatrzymuje si za paskim wozem jaki samochd, to naleaoby powici mu troch uwagi. Nieprawda, panie Daniec?

    - Prawda - odparem zgnbiony. Nadinspektor umiechn si.

    - Ale wrmy do paskiego odkrycia w willi (ju ja dam ekipie za przegapienie go). Byo to sze zdj niedzickiego zamku. Bo tamt star kartk z numerem telefonu chyba sobie darujemy; zapewne pochodzia od poprzednich wynajemcw willi.

    - Nigdy nic nie wiadomo - mruknem. Kowalczyk rozoy rce.

    - Trudno. Tego si teraz nie sprawdzi. Ale waniejszy jest wygrzebany przez pana ze szczeliny w fotelu kawaek kliszy. Mwi pan, e byo to sze zdj niedzickiego zamku. Wszystkie wykonane z jednego miejsca. Co wedug pana mogo by powodem wykonania tych zdj? Wzruszyem ramionami.

    - Przekonany nie jestem, ale wydaje mi si... - No wanie, co panu si wydaje? - e jaskinia, ktr odkry pan Kobiatko nie jest jedyn kryjwk zota Inkw w okolicach

    Niedzicy. Tylko e zodzieje nie wiedz, jak trafi do tej drugiej i szukaj na lepo, wedug jakich mglistych wskazwek. Ostatecznie istniejca, przynajmniej wedug legendy, srebrna trumna inkaskiej ksiniczki Uminy znikna bez ladu. Nie znaleziono jej ani w podziemiach zamku, ani w Czerwonym Klasztorze, ani na Morawach. Kowalczyk popatrzy na mnie spod oka.

    - Jednym sowem liczy pan na pomoc policji w dalszych poszukiwaniach. I to wtedy, gdy jeszcze nie odnalelimy straconego przez panw skarbu Inkw, zamknitego w trzech skrzynkach. No i nie dopadlimy Jzefa uka, ktry zapewne wiele by nam wyjani.

  • Obruszyem si.

    - Nie prosz policji o adn dodatkow pomoc. Wydaje mi si, e wraz z przyjacimi rozwiemy t now zagadk!

    - Brawo! - klasn w donie nadinspektor. - Nie zapominajcie tylko o tym, e to rozwizywanie zagadki moe okaza si bardzo niebezpieczne.

    - Na pewno nie zapomnimy. - To dobrze. Prosz jednak, gdyby wyniky jakie trudnoci czy niebezpieczestwa, o

    kontakt z nami. - Ale oczywicie, panie nadinspektorze.

    egnany serdecznym uciskiem doni Kowalczyka i kbami dymu jego fai wyszedem z gocinnego gabinetu.

    Prosto z komendy pojechaem do pani Skalskiej, odda jej klucze od willi.

    - Matko Boska - przerazia si widzc opatrunek na mej gowie - to znw ta willa! Umiechnem si:

    - Po trosze pani zgada. Ale to bardziej skutki mej nieuwagi ni pecha cicego nad skdind sympatyczn will.

    - Nie - starsza pani potrzsna gow - tam co musi by. Ju dawno powinnam j sprzeda. No nic, zapraszam pana na herbat i konfiturki.

    Tak to popijajc wietn herbat i kosztujc konfitur wedug dawnego przepisu musiaem wysucha historii o wszystkich wikszych i mniejszych nieszczciach, ktre przytrafiy si wynajmujcym will przy Malinowej.

    Pan Tomasz bardzo przej si napadem na mnie. Ale jeszcze bardziej zainteresowaa go moja utracona zdobycz.

    - Sze fotografii jednej ciany zamku! Czyby szukano tam zamaskowanego wejcia do schowka? Nie, poniewa cay zamek zosta dokadnie przejrzany i odrestaurowany. Co to wszystko moe znaczy?

    Nie moglimy da na to pytanie sensownej odpowiedzi. Nawet mylelimy przez chwil, e zdjcia to faszywy trop, podrzucony specjalnie, aby odwrci nasz i policji uwag od prawdziwych poczyna uka. Ale odrzucilimy ten pomys. Faszywe tropy podrzuca si w miejscach atwych do odkrycia, a nie chowa w szczeliny, gdzie s znajdowane tylko przez przypadek.

    - Co wic planujesz, Paweku? - odezwa si szef po chwili milczenia. Zastanowiem si.

    - Odczekam jeszcze par dni. Moe wyjani si sprawa uka i trzech, jak to pan nazwa, puzder ze skarbem Inkw. Potem wezm kilka dni urlopu i przejad si do Niedzicy. Moe na miejscu uda mi si odkry co ciekawego. Pan Tomasz zamia si.

    - No c, ycz ci powodzenia i pamitaj, e moesz zawsze na mnie liczy. Chocia przyznam, e dwa skarby Inkw to troch za duo jak na mj zdrowy rozsdek! Nie wiedziaem, co odpowiedzie.

  • ROZDZIA CZWARTY ZOKA I JANUSZ LEGENDA O BIAYM JAKUBIE ZOTY KROKODYLEK ZOKA W AKCJI JANUSZ W ROLI EBRAKA ZBIERAM OWOCE OBURZENIA JZEF UK NAMIERZONY

    Wieczorem do moich drzwi zadzwoni domofon.

    - A kog tu diabli nios? - z niechci podniosem si od arcyciekawej partii szachw, ktr rozgrywaem z Januszem. Ju, ju zwycistwo byo moje, a tu domofon!

    - Sucham! - Tu Tomasz. Przywiozem ci znajom...

    Otworzyem drzwi.

    Winda podjechaa. Wysiad z niej pan Tomasz i... Zoka! Jego ukochana siostrzenica, ktra braa chlubny udzia w kilku naszych przygodach.

    - Witaj! A ty nie w odzi? Zamiaa si.

    - Detektywistyczny nos nie zawid mnie, e u wujka znw szykuje si co ciekawego. Wybraam wic wyjazd do Warszawy zamiast eglarskiej wczgi po Mazurach z moim braciszkiem Jackiem.

    - Wchodcie, wchodcie. Za plecami usyszaem delikatne chrzknicie.

    Zreflektowaem si:

    - Ach, prawda. Wy si jeszcze nie znacie! To Zosia, siostrzenica pana Tomasza i pogromczyni zych charakterw; a to Janusz, bez ktrego zwinnoci prawdopodobnie do dzisiaj siedzielibymy zamknici w jaskini.

    - A wiem, syszaam od wujka - Zoka wycigna rk do Janusza. Ten poda swoj, ale widocznie dostrzeg co w spojrzeniu Zoki, bo chwyci swe szwedki i wspar si na nich recytujc jak kiedy na powitanie ze mn.

    - Jestem chory na mgdz. Mzgowe poraenie dziecice. Po acinie nazywa si to paralysis cerebralis infatum, po angielsku cerebral palsy. Moje przyjcie na wiat przecigao si ponad miar i std nastpio niedokrwienie mzgu. A gdy si ju urodziem, to leaem sztywnym bykiem przez dwa lata. Gdyby nic szczeglna troska rodzicw, leabym pewnie do dzi, a moe nawet do mierci. No, ale moe przejdziemy do weselszych rzeczy: majc dwa lata usiadem, a majc trzy stanem opierajc si o porcz eczka. Pierwszy krok zrobiem majc pi lat. W wieku lat siedmiu ju chodziem trzymajc si balonika. Teraz wystarczaj mi one - stukn szwedkami. - Jeli nie liczy ich, ortopedycznych butw i szkie w okularach, grubych jak dna butelek, to jest ze mnie chopak jak si patrzy! - zamia si gorzko.

    - Przepraszam - zaczerwienia si Zoka - ja nie mylaam nic zego. Wujek mwi, e opowiesz mi o waszych perypetiach z faszywymi peruwiaskimi naukowcami. Jak doszo do odkrycia schowka ze zotem Inkw? Teraz zaczerwieni si Janusz.

    - Ja? Dlaczego ja mam opowiada? Jest tutaj pan Pawe. Ziewnem.

  • - Masz opowiada dlatego, e w caej sprawie orientujesz si rwnie dobrze jak ja. Poza tym, nie wytrzymabym skadania trzeciego czy czwartego ju raportu. Chodmy, panie Tomaszu. Niech modzie pogry si w tajemnicach Inkw i zodziei, a my odwiedzimy bistro, ktre otwarto tu niedaleko. Jak pan wie, nie lubi kawy, ale tam podaj pono wymienit. Szef zamia si i wyszlimy z mieszkania.

    - Nie wiem, czy dobrze zrobiem przyprowadzajc tu Zok - pan Tomasz pochyli si nad filiank z parujc wonnie kaw - Janusz zareagowa tak ostro. Zreszt trudno mu si dziwi. Czasem atwiej wyleczy si z choroby ni z wlokcego si za ni kompleksu. Przypaliem fajeczk.

    - Bez obaw. To byo tylko wstpne spotkanie. Dwjka modych staraa si ju z gry ustali, ktre z nich bdzie waniejsze w naszym towarzystwie. Sdz, e szybko dojd do porozumienia. Postaram si zreszt im w tym pomc.

    - To dobrze - odetchn z wyran ulg pan Tomasz - bo ja ju mylaem, czyby Zoki nie wysa z powrotem do odzi.

    - Ale skd - oburzyem si. - Tylko wykombinuj od znajomkw odpowiedni namiot i mam zamiar zabra nasz dwjk do Niedzicy.

    - eby wreszcie dorwano tego uka albo przynajmniej odzyskano zoto Inkw - sarkn pan Tomasz.

    - Zgadza si - oczyciem fajk z popiou i wyszlimy z sympatycznego lokalu. Gdy weszlimy do mieszkania nasza dwjka w najlepszej komitywie bya pogrona w roztrzsaniu tajemnic Inkw. To znaczy, e prym wid tu Janusz, bo wiadomoci Zoki byy przypadkowe, ale grunt, e umieli i chcieli si dogada.

    Zoka odgraaa si nawet, e jutro, po zapoznaniu si dzi w nocy z ksikami na temat Inkw i Niedzicy zgromadzonymi przez jej wujka, dopiero nas zagnie.

    - Teraz, gdy trzy skrzynki ze zotem Inkw wymkny si wam z rk - mwia bezlitosna dziewczyna - jak syszaem, macie ochot na srebrn trumn ksiniczki Uminy.

    - A skd takie przypuszczenia? - zdziwiem si. - A te zdjcia zamku? - nie ustawaa Zoka. - Zdjcia i od razu marzenia o srebrnej trumnie - zamia si Tomasz. - Zdjcia?! - zagrzmiaem. - Co ty tu Janusz nawygadywa? Jakie to nowe trofea ci si

    marz, skoro jednego nie potrafilimy utrzyma w garci! Janusz stropi si.

    - Ja tylko tak... bo te zdjcia... i pan sam wspomina o srebrnej trumnie! - odzyska animusz. Pogroziem mu palcem.

    - To ju nie wolno mi pomarzy i pospekulowa? A ty od razu musisz wszystkim rozgadywa.

    - Nie wszystkim, tylko mnie - obrazia si Zoka. Musiaem przeprasza.

    Nastpnego dnia po pracy spotkalimy si u pana Tomasza. Tylko Zoka bya w dobrym humorze. Postanowia te nas rozerwa, dajc jednoczenie wiadectwo, e przynajmniej cz nocy spdzia nad ksikami na interesujcy nas temat.

    - Chcecie, to opowiem wam legend o Uminie i jej srebrnej trumnie. Skinlimy gowami.

  • - Gdzie na przeomie XIX i XX wieku y w Niedzicy niejaki Biay Jakub