andrzej kijowski dziennik tom 1

Upload: ogonczyk

Post on 12-Oct-2015

240 views

Category:

Documents


6 download

DESCRIPTION

The journals of a modern Polish writer

TRANSCRIPT

  • Copyright by Wydawnictwo Literackie, Krakw 1998 Copyright by Kazimiera Kijowska & Andrzej T. Kijowski Selection Copyright by Kazimiera Kijowska & Jan Boski, Krakw 1998 Projekt okadki i stron tytuowych: Andrzej Dudziski Redaktor: Barbara Drwota Wsppraca: Kamil Kasperek Redaktor techniczny: Boena Korbut Ksika zostaa wydana przy pomocy finansowej Ministerstwa Kultury i Sztuki ISBN 83-08-02784-9

    Przedmowa W literackim rodowisku wspominano nieraz z zaciekawieniem i czym w rodzaju grozy o dziennikach'' Andrzeja Kijowskiego. Najpierw ze wzgldu na rozmiar: tysice podobno i tysice stron. Potem co waniejsze, a moe take bardziej niebezpieczne ze wzgldu na niewyparzony jzyk i bezwzgldn szczero Kijowskiego, ktrego zmienne humory znane byy powszechnie. Jego przyjaciele zwaszcza literaccy mogli wic spodziewa si nieprzyjemnych niespodzianek. Kto wie, moe ich ten dziennik'' nie rozczaruje... Na pewno jednak nie stanowi on co czasem podejrzewano skandalicznej kroniki warszawskiego rodowiska literackiego lat szedziesitych szczeglnie i siedemdziesitych. Warto i zwaszcza oryginalno dziennika'' (prosz zwrci uwag na cudzysw!) tkwi gdzie indziej. W istocie dziennik'' ten nie mieci si w adnej klasyfikacji. Co znale mona w kilkudziesiciu grubych notesach Kijowskiego, zapenianych regularnie od czasw studenckich, najstaranniej za i najbardziej regularnie w dekadach wzgldnego politycznego spokoju, czyli wtedy, kiedy polemiczny talent Kijowskiego nie mg znale publicznego ujcia? Ot: mona znale wszystko, od najintymniejszych wyzna osobistych poprzez uomki napisanych i nie napisanych ksiek... a do pomiennych oracji i zajadych polemik. Ten powiedzmy dziennik'', bo jako te tysice stron musimy okreli urga wic jawnie wszystkim okreleniom gatunkowym. Zrodzi si na pewno z potrzeby zapisywania, utrwalania, przechowania przeszoci... bo wczesna przeszo Andrzeja bya bolesna i trudna, co wicej za niezbyt zrozumiaa, trudno czytelna dla samego autora''. To zapisywanie byo chyba na pocztku rozjanianiem, egzegez spraw i wydarze, ktrych Andrzej by kiedy zwaszcza za w dziecistwie wiadkiem i ofiar. Pniej jednak zagarno inne poacie ycia, czasem bahe (jak aktywno Andrzeja w rodowisku literackim), czasem spoecznie wane (jak wstrzsy, ktre przeywaa tak zwana Polska Ludowa). Z latami przewaa zacza funkcja dokumentacyjna zapisw: tak niewtpliwie byo w momentach politycznych przeomw. Ale to jeszcze nie wszystko! Andrzej uwaa si i susznie za powieciopisarza i felietonist, pisa umia prdko i na wszelkie tematy. Szybki, bystry i zmienny, wiedzia, e na waciw ciek trafia si niespodziewanie, e wiele zaley od pierwszych krokw (zda, intonacji...), bowiem te wanie pocztki poruszaj zwykle lub nie sown wyobrani, decydujc o literackim sukcesie. Dlatego w dzienniku'' mnstwo lunych zwrotw, zda, okrele, paragrafw, w jakiej mierze pisarzowi uytecznych... czy dla sprawdzenia, e idzie po dobrej drodze, czy te czciej, jako dowd, e uderzy w niewaciwy ton. Zazwyczaj takie strzpy i uomki id do kosza. Kijowski wola je zachowa... Dlaczego, nie wiem. Chowa take co waniejsze wiadectwa lektur, lektury mia za rozlege i nieraz osobliwe. Lubi i umia streszcza, nie waha si te polemizowa. Wypisywa frapujce okrelenia, opinie, aforyzmy... czasem te z przeczytanymi autorami polemizowa. W istocie te wanie partie notesw'' stanowi archiwum literackiej i intelektualnej edukacji Andrzeja. Bo te studia polonistyczne day mu w istocie niewiele! Sptany okolicznociami rodzinnymi i zmuszony do wczesnego zarobkowania... niezbyt powanie, jak myl, traktowa nie tylko gramatyk starosowiask, ale take kurs literatury ojczystej. Za to pniej, odgrywajc ju rol pisarza, czyta a czyta aktywnie, polemicznie wicej ni ktokolwiek mg przypuci... I take czyta inaczej, ni si po nim domylano. Czyta filozofw, teologw, teoretykw wszelkiej maci i gatunku, od Nietzschego po Eliadego... Ale to jeszcze nie koniec wydawniczych wyjanie. Oprcz dziennika'' cigle w cudzysowie pozostay po Andrzeju i nie publikowane listy, i zamknite, starannie przygotowane i za

  • ycia wydane quasi-reportae czy dzienniki podry. Czasem zastpuj one w chronologii powstania odpowiednie partie dziennika'', czasem nie. Co wicej, s midzy nimi istotne rnice. Inaczej wyglda Ameryka, zobaczona, e tak powiem do druku'', inaczej zapisana na gorco w listach do ony. Czy to znaczy, e ta pierwsza powstaa ad usum Delphini? Raczej nie, nie ma w tych zapisach adnego podlizywania si ludowej wadzy. Ale Ameryka spisywana na uytek rodzinny musiaa wyglda inaczej ni adresowana do szerokiej publicznoci! Tej pierwszej nie musia Kijowski sprawdza, mg j te sobie nieco podmalowa, kto wie, czy nie domyle, uzupeni... Jeszcze inaczej jest z wraeniami ze Zwizunia'', jak wtedy z pieszczotliw zoliwoci nazywano wschodniego ssiada. Andrzej spisa je natychmiast po powrocie. I nawet jak na swoje zwyczaje nie bardzo sobie na Zwizuniu uy, moe dlatego, e ten mu si prdko opatrzy. Z tych dziennikw podry najciekawszy wydaje mi si paryski najwczeniejszy. Przynosi bowiem nie tylko przeycie Parya (a wiadomo, e do lat szedziesitych by on stolic nowoczesnoci, miastem-potworem'', bram przyszoci...). Take, a moe przede wszystkim, ciekawy jest wiarygodny obraz Polaka w Paryu'', razem z jego naiwnoci, urazami, olnieniami. Jak wida, tych tysicy stron notesw'' nie mona okreli jednym sowem. Czy to portret czasu, rodowiska? Owszem, w pewnej mierze. Ale sporo w tym dzienniku intymnoci, nasuwa si wic myl, e nie tyle Polsk, Warszaw, wasne rodowisko chcia Kijowski zapisa... ile raczej uchwyci i rozjani sobie zwaszcza samego siebie. Moe nawet to szukanie byo najistotniejsz spryn codziepisania'', jak by moe powiedzia Biaoszewski. Ale znowu nie mona zapomina, e najwicej uwagi i starania powica Andrzej swojemu powieciopisarstwu... za setki i setki zabazgranych stron to po prostu bruliony (czy kolejne lub odmienne wersje, raczej pomysy, zacztki wersji...). Mwic krtko, tych dziennikw'' nie mona jednoznacznie okreli. Skadaj si one na quasi-sobowtra czowieka-pisarza... sobowtra mimo wszystko niekompletnego, bo przecie tego co najlepsze, najwaniejsze u Kijowskiego szuka musimy w jego ksikach. W dzienniku'' za znajdujemy raczej pisarsk codzienno. Ale i w tym punkcie musz wnie od razu zastrzeenia. Moe nie od razu, ale na pewno na przeomie lat siedemdziesitych i osiemdziesitych zda sobie Kijowski spraw, e nie wykrci si od literackiego opracowania rodzinnych przej, ktre go uksztatoway. Istotnie, powracay one stale odpowiednio przeksztacone tak w opowiadaniach i powieciach, jak we wspomnieniach i refleksjach dziennika''. Spisa wic na nowo swe dziecistwo, rwnie osobliwe, bolesne, co literacko jeli tak mona powiedzie podne. W notesach aluzje do przej dziecistwa spotka mona co kilkanacie stron... a przecie ju pierwsza oryginalna powie Kijowskiego, Oskarony, bya niewtpliwie oparta na pamici o tych traumatycznych przejciach. Dziesicioksig zamyka jakby ostatecznie histori szalestwa i nieszczcia, ktre uksztatoway dogbnie wraliwo Kijowskiego, wypaliy mu jakby nieusuwalne znami na umyle i duszy... Zarazem rni si literacko od wszystkich zapisw dziennika''. Rni paradoksalnie: najstaranniejszym literackim opracowaniem. Andrzej chcia najwyraniej skoczy raz na zawsze ze zmor, ktra go drczya przez cae ycie... i w tym celu nie tylko zerwa wszystkie maski, zasony, omwienia... ale take zaczarowa niejako Histori (tak, Histori przez wielkie H) swego dziecistwa. To znaczy: przenie j ze strefy fait-divers, osobliwoci psychologicznej, moralnej czy medycznej... w lnic i niepojt stref sztuki! Std niezmiernie staranne i powiedziabym nawet, e w swym dystansie i chodzie niezwyke... literackie opracowanie Dziesicioksigu. Bo te mowa o sprawach, ktre byy dla Andrzeja pra-wydarzeniem, osobistym mitem, wok ktrego obracaa si jego wraliwo i wyobrania. Tym bardziej e ten mit czy wydarzenie wiza si cile ze wiatopogldowymi wyborami Kijowskiego. By on starannie, ba!... dewocyjnie wychowany przez matk i niewtpliwie liturgia, kazania, modlitwy i obrzdy byy jakby prawzorami estetycznych i literackich poszukiwa Andrzeja. Zarazem jednak to cae religijne dowiadczenie... zostao jakby od pocztku wypaczone, ba! omieszone i wyszydzone przez postpowanie teje matki! Lgnc do wiary i Kocioa, Kijowski dostawa w zamian yw karykatur pobonoci! Z takich jak on rekrutowali si zazwyczaj najzoliwsi szydercy, bezbonicy, masoni i komunici... sowem, zajadli przeciwnicy Pana Boga i jego kocielnych sug. Andrzej jednak, cho wiar od lat pidziesitych do siedemdziesitych stopniowo traci zacz j pniej z powrotem odzyskiwa. Jak i dlaczego? Chyba dlatego, e pamici i wyobrani oderwa si stopniowo od wasnej modoci. Zwrci si do historii, polityki, pami o sobie zamieni na mylenie o innych... Bliej nie omielabym si rozpatrywa tak zawiych i tak osobistych perypetii duchowych. Ale po owocach atwo je czytelnicy poznaj. Tak wic ostatnie wypowiedzi Andrzeja, zawarte zwaszcza w Tropach (19781985) maj swoj prehistori, ktr staraem si choby rudymentarnie przeledzi. Ale dziennik'' czyta mona nie tylko jako dzieje duszy. Mwi on take sporo o przemianach, ktre miay miejsce w polskim yciu... i przede wszystkim, w literaturze. Kijowski umie uchwyci przez medium artystycznego rodowiska osobliw ewolucj nastrojw, odczuwa, zwyczajw nawet... Miaa ona miejsce od 1968 roku do powiedzmy zdarze Ursusa i Radomia, kiedy w tyme rodowisku zarysowa si ostateczny rozam. Nie musz mwi, po czyjej Kijowski by stronie. Trybut, ktry spaci socrealizmowi, by stosunkowo niewielki; od pocztku zreszt podawany by on w wtpliwo. Ju w latach pidziesitych napisa Andrzej nieskoczon powie-przypowie, powicon nocnemu podgldaniu''; echa Kafki i Schulza mieszay si tam osobliwie ale cakiem czytelnie! z szyderczymi aluzjami do wszechpolicyjnego pastwa, w ktrym przyszo mu y.

  • Jak wielu ludzi literackiego rodowiska, wydarzenia roku 1968 bardzo silnie naznaczyy Andrzeja. Rzuci si z zapaem jeden z pierwszych w zapisywanie i dokumentowanie policyjnego bezprawia oraz (co moe nawet ciekawsze?) zawikanych manipulacji wadz, ktre chciay poskromi protestujce rodowisko intelektualno-artystyczne. Ale poskromi dyskretnie czy porednio, by nie psu sobie opinii w wiecie i nie zmarnowa imageu, jaki zmajstrowaa dla wiata Wadza Ludowa! Obudny splot interesw, kamstw, unikw i cynicznych lub oportunistycznych gestw musia szczeglnie zaj Andrzeja. Dlatego caa ta partia znalaza si w tym wyborze ze stosunkowo nieznacznymi skreleniami. Pokazuje ona nie najgorzej i przykry klimat czasu, i pocztki wyranego oporu... a zatem take nieuchronne rozwarstwienie rodowiska, na jakie Andrzej zdawa si skazany. By on niewtpliwie zwierzciem do szpiku koci literackim, kaprynym i zmiennym, egotycznym i komedianckim... zarazem za czowiekiem gboko religijnym, zaknionym absolutu: przedziwne byo wspistnienie obu tych tendencji, wyranie odziedziczonych po matce. Podobnie w dziedzinie literatury: Andrzej nie mg obej si bez literackiej publiki, a zarazem t publik pogardza, marzc o mitycznym czytelniku prawdziwym'', wszystko rozumiejcym... Taki te by krg przyjaci-nieprzyjaci, w jakim si obraca. Std kaprysy, komerae, zachwyty, gniewy... sowem, walka o miejsce jeli nie na Parnasie, to przynajmniej u podna literackiej gry... Towarzysko umieci si w kocu Andrzej midzy redakcj Twrczoci'', a nieco pniej Tygodnika Powszechnego''. Pierwsza dawaa gwarancj literackiej jakoci, druga umiarkowanej, lecz niewtpliwej opozycyjnoci. Tu i tam pisywa Andrzej regularnie felietony. To poczenie budzio do czste cho nie gwatowne opory, po obu chyba stronach, opory oczywicie silniejsze w rodowisku Twrczoci''... W dzienniku'' zachoway si wiadectwa rozmw, z ktrych cz moe czytelnikw zdziwi albo zabawi, tak dziwacznie rozkaday si wwczas sympatie i strategie yciowe (oraz literackie) jednostek. Ale te nie wolno zapomina, e dziaay one i literacko, i yciowo w warunkach trwaej zalenoci, jeli nie zniewolenia. I e niemal kady mia wwczas dwa losy, jeden na nieuchronne teraz, drugi na a nu si zmieni''... Wanie ten drugi okaza si prdko ciekawszy i podniejszy. Andrzej nie relacjonowa systematycznie wydarze poruszajcych literacki wiatek. Staraem si jednak zachowa znamienne osobliwoci, ktre dostrzega czy wydrwiwa na stronach dziennika''. Podobnie jak co celniejsze opinie, aforyzmy, charakterystyki, ktre mu si rodziy pod pirem. Uskromniem natomiast liczne literackie lady chwilowych nastrojw, nage uwielbienia, brutalne anatemy i wyrazy rozpaczy. Andrzej poddawa si atwo chwilowym nastrojom, wiedzia to wietnie i zapisujc patetyczne, rozpaczliwe, beznadziejne stany duszy po prostu si od tych stanw uwalnia. Przej nad nimi cakiem do porzdku byoby obud. Ale przywizywa do nich znaczn wag?... naiwnoci. Bardziej bezwzgldnie pozwoliem sobie postpi z brulionami zwaszcza powieciowymi ktre w dzienniku'' zajmuj zdumiewajco duo miejsca. Andrzej zachowywa na przykad dziesitki incipitw, pocztkw opowiada czy rzadziej artykuw, esejw. Najwyraniej chcia tak trafi na waciwy ton'' tekstu, ton, ktry przeczuwa, ale ktrego uchwyci nie umia... Zwyke to pisarskie mki i nie godzi si nad nimi rozczula. Co jednak zrobi, jeeli w tym chamie trafia si nagle na celny aforyzm, paradoks, spostrzeenie? Staraem si najlepsze zachowa, nawet jeli powstay bez wyranego zwizku z waciwym tematem czy wywodem. Dopiero cao maluje. Ta cao to po prostu Andrzej Kijowski, o ile moemy go uchwyci i sobie przyswoi. To take w mniejszej mierze rodowisko, gdzie si obraca. I w kocu kraj, w ktrym y i do ktrego by gorco, namitnie przywizany. Nie wiem, czy on sam uznaby to za komplement, ale Andrzej by szalenie polski... jak mao kto czy komedianctwo i wierno imponderabiliom, narodowym i religijnym. Umia te jak przystao pisarzowi optanemu dziewitnastowieczn polsk tradycj wsi na ko, kiedy zabrzmiaa pobudka. Ale aby zacytowa Miosza adnej z tego nie wycign korzyci''. Teraz widz, e potraktowaem go w tym wyborze raczej surowo... Znalazo si w nim nie wicej ni dwadziecia procent zawartoci dziennika'' (cznie z czci listw z Ameryki, penicych rol dziennika, ktrego pisanie Andrzej wwczas zarzuci). Na pewno wic nie zgrzeszyem nadmiernym pobaaniem... Wczyem jednak w wybr cao tych partii, ktre jak Dziesicioksig uwaa za wykoczone, albo ktre stanowiy wyran tematyczn cao, penic niejako rol przykadu... jak dokumentacja wojny'', ktr w 1968 toczya z pisarzami ludowa wadza. Powtarzaa si ona pniej tak czsto, e szczegowe rozwijanie wtku zdaje mi si niepotrzebne. Nie mogem si jednak powstrzyma od przytoczenia najcelniejszych Andrzejowych powiedze, bon-motw, quasi-aforyzmw, w jakich Andrzej celowa... Wskrzeszaj one bowiem na chwil t biego sowa, ktrej niezliczone dowody dawa Kijowski na co dzie.

    Jan Boski

    DOM1

  • Higiena Rce naleao my po dotkniciu pienidzy, gazety, butw, obcej rki i kadej klamki z wyjtkiem klamek pokojowych, ktre mama przemywaa czsto wat zwilon obficie w spirytusie. Wat i buteleczk spirytusu zawsze nosia przy sobie, w torebce, na wypadek, gdyby w miecie, w czasie spaceru, kto obcy pogaska mnie po policzku czy po wosach, albo, bro Boe, pocaowa. Zaraz potem wcigaa mnie do najbliszej bramy i mya zainfekowane miejsce. Zainfekowane byo wszystko, co nie nasze, a nasze, czyli wolne od bakterii, byo tylko to, co podlegao naszemu prawu higieny. Nasz dom by czysty i nic poza nim. Inni ludzie yli z bakteriami, jak gdyby ich wcale nie byo. Podawali sobie goe rce i obcaowywali si, nie myjc si potem, gaskali psy, klepali konie i jedli na ulicy rzeczy tak zainfekowane, tak niehigieniczne (szybko nauczyem si wymawia te trudne sowa) jak precle z koszyka, lody z wzka, sodk wat z patyka, pieczone kasztany z gorcej blachy. Wykonywali te najrniejsze niehigieniczne prace, nie zachowujc adnych praw. Higiena bya prawem, siedzib prawa by nasz dom. Cae ycie poza naszym domem byo bezprawiem, poniewa inni ludzie, nawet wujowie, ciotki i kuzyni z wyszych piter nie zachowywali zakazw i nakazw mamy. Mwili, e jest przewraliwiona i przesadza. Naleao wic trzyma si od nich z dala, bo nie wiadomo, co mogliby przynie do domu. Przychodzili do nas, na parter, odwiedza dziadka, ktry mieszka z nami, ale mnie mama trzymaa wtedy w zamkniciu, abym nie zetkn si z nimi. Bo to o mnie chodzio w walce z bakteriami, to wok mnie mama stwarzaa system higienicznego bezpieczestwa. Byem najmodszy w caym domu i raz ju o mao nie umarem. Ojcu, gdy wraca z biura, nie wolno byo niczego dotkn, dopki rk nie umy porzdnie, mydem i wod''; to samo obowizywao Smoka, gdy przybiega ze szkoy lub z podwrca. Przepisy dotyczyy take sucych. Byy tak szczegowe, e nikt nie potrafi ich spamita i dochowa, a bakterie ze swej strony byy tak wszdobylskie i chytre, e mydo i woda, spirytus i wata, rkawiczki i szmatki nie dayby im rady, gdyby nie moc sowa. Mama w gbi duszy wiedziaa, e jest wobec nich bezsilna, nie dogldaa wic osobicie wykonania przepisw wobec prawa, aby nie wiedzie, jak jest niedoskonae i jak si je amie, lecz zadowalaa si przesuchaniami: czy po przyjciu do domu umye rce? Mydem i wod? Czy przed umyciem rk mydem i wod nie dotykae niczego? Ani klamki? Ani kontaktu? Ani kranu? Klamk, aby wej do azienki, naleao nacisn okciem, wiato zapali wierzchem doni, co byo o tyle atwe, e kontakty wwczas byy na guziczki (czerwony do wiecenia, czarny do gaszenia), krany za naleao odkrca nadgarstkami, lub prosi kogo umytego, aby pomg, bo to byo najtrudniejsze. Mama uspokajaa si, gdy otrzymywaa odpowied zgodnie z yczeniem. Odpowiada naleao penym zdaniem, ktre powinno byo zawiera cae jej pytanie. Nie wolno byo odpowiada tak'' czy nie''. Obawiaa si mylowych wybiegw i sownych oszustw: tak'' mogo znaczy, e umy, ale nie mwio kiedy, jak i co. Czy rce? Czy po przyjciu do domu? Czy mydem i wod? I czy dzisiaj? Czasem niepokoio j co w tonie odpowiedzi lub w szyku zdania i wtedy kazaa sobie patrze prosto w oczy i jeszcze raz cae zdanie'' powtrzy. Nie wolno byo si mia. Chichot czy umieszek uniewania wszystkie zeznania i trzeba byo zaczyna od pocztku. Jagusia zasaniaa twarz fartuchem i uciekaa do kuchni, a mama sza za ni drczy j tym, co j drczyo, a pakay obie ku zgorszeniu kucharki Herminii i mojej niaki Maryni. Stare sugi, przywyke w yciu widzie niejedno dziwactwo pastwa, szybciej nauczyy si kama tak, aby mama bya spokojna. Czasem nawet mamie chciao si mia ze swych skrupuw, gdy si w nie zanadto zapltaa, i z trudem utrzymywaa powag, zwaszcza wobec Smoka, ktry baznowa, i gdy mu kazaa odpowiada gono i wyranie, wrzeszcza wniebogosy, zamykajc przy tym oczy z udanym przejciem. Zreszt wszystko, co Smok robi, byo troch mieszne, bo by ogromny i strasznie gruby. Wyglda jak stara baba przebrana w krtkie spodenki. I gos mia potny: Umyem wod mydem i rce nog! rycza z przejciem, a mama, jakby ulegajc zaleceniom jakiej zwierzchniej wadzy, jakby z lku przed jej obraz, poskramiaa Smoka i siebie, i z oczami zazawionymi od pohamowanego miechu, udrki i alu nad sob rozpoczynaa indagacj od nowa. Inaczej byo z ojcem, gdy prbowa cay proceder obrci w art. Ojciec nie mg pogodzi si ze zmianami postpujcymi w jej charakterze i umyle i artowa, aby j i siebie uspokoi. Wiedziaa, e boi si choroby, ktrej sama si baa. Wybuchaa gniewem i przechodzc na niemiecki, ktry by w naszym domu jzykiem wszelkich tajemnic, daa od ojca podporzdkowania i powagi. Potem paday pytania i odpowiedzi zwize, szybkie jak trzask bicza nad gow poskromionego zwierzcia: Umye po przyjciu do domu rce mydem i wod? Umyem po przyjciu rce mydem i wod odpowiada ojciec poblady, z kcikami ust cignitymi w grymasie niesmaku i goryczy. Dzisiaj? Dzisiaj! Jeszcze raz caym zdaniem! A ja lubiem nasze prawo. Bakterie wyobraaem sobie jako istoty ywe, dosy due. Nie pragnem ich ujrze. Odpowiadao mi wanie to, e s niewidzialne i e istnienie ich zawarte jest w

  • nazwie oraz w prawie, ktre przeciw nim jest zwrcone. Po dotkniciu zakazanej rzeczy rce paliy mnie, jakby je obla rcy jad, jakby je oblazo robactwo. Biegem do azienki zmy bakterie mydem i wod'', a potem do mamy wyzna caym zdaniem'', e je wykryem i zmyem. Oczyszczenie sprawiao rado. T rado chciaem powtarza i wzmaga. Ochoczo wykrywaem wic zowrog obecno bakterii, szukaem ich, tropiem je, domylaem si ich, wabiem je nawet, brudzc si umylnie, aby potem triumfowa nad nimi i radowa si zbawiennym dziaaniem myda, wody i przebaczenia. Zajmowaem si take ledzeniem tych, ktrzy nie zachowywali prawa, a przede wszystkim Smoka. Gdy go przyapaem na nieczystoci lub bodaj na niedokadnoci w zachowaniu przepisw, gnaem natychmiast do mamy z donosem i rad patrzyem, jak si Smok wije potem na ledztwie i ze zoci maszeruje do azienki. W ten sposb mciem si na nim za to, co mu byo wolno. Smok i kuzyni z wyszych piter uganiali po stajniach i wozowniach, chlapali si wod przy pompie, biegali a do kieratu za stodo, w stron ulicy Sobieskiego, czyli na koniec wiata, o ktrym wiedziaem tylko z opowieci. O Smoku mwiono, e ma zamiowanie do gospodarstwa. Wolno mu byo czyci i karmi konie, przystrzyga albo zaplata ogony, smarowa im past kopyta, aby lniy jak lakierki, wolno mu byo nawet ugnojon som spod nich wygarnia, byle tylko nie zblia si do mnie, a po przyjciu do domu umy si z zachowaniem przepisw. Czasem wyprowadzano mnie tam na spacer. Widzc, jak cay w bieli (bo mnie mama ubieraa na biao od stp do gowy ze wzgldu na higien) stpam po kocich bach podwrca prowadzony za rk przez Maryni, Smok wyskakiwa skd i lecia ku mnie z apami ubabranymi w smarze czy w czym gorszym jeszcze, udajc, e je chce wytrze o mj biay paszczyk lub pogaska mnie po buzi z bratersk czuoci. Rzecz najbardziej w caym gospodarstwie nietykaln i bardziej zakazan od wszystkich gnojwek, ogonw i kopyt, by karawan. Gdy go wytaczano z wozowni, myto i wycieano w rodku czarnym aksamitem, gdy karym koniom przypinano do bw czarne piropusze, a na grzbiety narzucano srebrem lamowane czapraki, gdy pogrzebowy stangret, may, krzywonogi Dubiel, zjawia si przy nich przebrany w srebrem szamerowan liberi, w wysokim czaku z kogucimi pirami, trzymano mnie w zamkniciu, nie dopuszczajc ani do okien wychodzcych na podwrzec, gdzie odbyway si przygotowania, ani do okien frontowych, z ktrych mgbym zobaczy wyjazd wspaniaego zaprzgu na ulic. Tu prawo higieny obejmowao wzrok; przed infekcj chroniono moj pami i wyobrani. Chodzio o to, abym sobie karawanu i aobnej parady nie upodoba, abym si w pogrzeby potem nie bawi, jak bawiem si we wszystko, co zobaczyem na podwrcu. Krzesa byy moimi komi, stoy moimi powozami, a w wyobrani znajdowaem wicej gnoju i smarw, ni kiedykolwiek Smok mia na rkach. O karawanie, o tym, jak si go stroi, o Dubielu i jego uniformie wiedziaem tylko od Smoka, ktry mi wszystko w tajemnicy opowiada. Wiedziaem wicej: e w wozowni stoi te biay karawan przeznaczony dla dzieci. e si go cieli w rodku biaym atasem, e w zaprzgu id wtedy te same biae siwki, ktrymi mama jedzi ze mn na spacery, a na kole siedzi nie ten krzywonogi, zawsze pijany, zoliwy Dubiel, ale dobry, siwy Stanisaw przebrany w biay dugi paszcz i w biay cylinder jak do lubw i chrzcin. Smok wyzna mi w najwikszej tajemnicy, e do obu karawanw wazi, e lea tam, gdzie trumny si kadzie, a kuzyni z wyszych piter wyprawiali mu z wrzaskiem pogrzeb pierwszej klasy. Wolno mu byo brudzi si i bawi w mier, poniewa nigdy dotychczas nie umiera. A ja umieraem. Ju, ju byem siny, utracono wszelk nadziej i lekarze, ktrych wezwano na konsylium, poszli sobie do domu. Wtedy zrozpaczonej mamie przyszo do gowy da mi koniaku. Zakrztusiem si, ale yknem spor yeczk, spurpurowiaem zaraz i krzyknem, jakbym po raz drugi przyszed na wiat. Mama opowiadaa mi o tym czsto, paczc i miejc si za kadym razem. Poniewa wydarze tych nie pamitaem, wydaway mi si pradawne, podczas gdy upyny od nich dopiero dwa lata i mama jeszcze nie moga przyj po nich do siebie. Zawsze bya skrupulantk, ale od czasu mojej choroby jej skrupuy na punkcie higieny przybray ksztat nieznonej i niebezpiecznej udrki. Zawsze bya pobona, ale po moim uzdrowieniu, ktre uwaaa za cudowne, jej pobono przemienia si w nieustanne naboestwo. Opowiadaa mi, jak po wyjciu lekarzy pada na kolana przed obrazem Matki Najwitszej, bagajc o pomoc. Wzrok jej pad wtedy na butelk z koniakiem, porwaa j jakby na czyj rozkaz'' i nie wahajc si rozwara mi yeczk zacinite konwulsyjnie zby. Doktor Merz chwali j potem za pomys tak prosty i tak genialny''. Nastpio mwi zbawienne przekrwienie caego organizmu. Zbawienne byo to zachynicie si i ten krzyk... Oczywicie, artom i miechom na temat koniakowego cudu nie byo koca, i mama te si z nich miaa cicho, ocierajc zy. Gdy mnie kada do ka, zaniepokojona katarem czy inn niedyspozycj, zaraz kto musia powiedzie: daj mu goln koniaczku, Wandusiu... Nawet dziadek bra udzia w tych przemiewkach, chocia mier moj i powrt do ycia przey rwnie w rozpaczy i radoci, i te za cud uwaa to, e yj. Z przepisw higieny, ktrymi byem otoczony, i z opowieci o cudzie, ktremu zawdziczaem ycie, wywnioskowaem, e nie jestem taki jak inni. Ojciec mnie prawie nie dotyka, lekarze nie umieli mnie ocali, mama okazaa si bezradna i saba, i bya tylko poredniczk macierzystwa waciwego, ktrego moc i aska zadecydoway o tym, e yj. Inni miali si z mamy nakazw i zakazw, z jej modlitw, z jej opowiada o cudzie i z jej strachu o moje zdrowie. Mwili, e

  • jest przewraliwiona i przesadza. miali si z mamy podobnie jak z tego, co ja robiem i mwiem. Mama mwia, e si z niej miej, bo jej nie rozumiej. Uwaaem, e ze mnie miej si i mn si bawi te dlatego, e mnie nie rozumiej. Kazali sobie pokazywa moje kolorowe bazgroy i tumaczy, co znacz, albo powtarza sowa, ktre wymylaem, albo pytali ciekawie, w co si bawi, lec nieruchomo pod stoem. Wyjaniaem niechtnie, wiedzc, e znw bd si mia. miali si z nas obojga. Tworzylimy zwizek dla innych niezrozumiay, niedostpny i jednoczenie nietykalny. Inni zachowywali przepisy mamy tylko dlatego, eby nie pakaa, podobnie jak mnie ustpowali, gdy si przy czym uparem, ebym nie paka. Mama paczca budzia czuo jak ja, gdy mnie drani Smok, albo gdy Jagusia, froterujc zamaszycie parkiet, palna mnie w gow trzonkiem od froterki. Mama nie miaa wadzy, mamie ustpowano, jak mnie. Naprzeciw mojego ka z siatk, w ktrym sypiaem lub chorowaem (z lku o moje ycie kada mnie do ka z najbahszych powodw), wisia w grubych, zoconych ramach obraz Matki waciwej, w stroju mienicym si od pere i jakich innych drogich kamieni, w koronie, ktr nad jej gow unosili anioowie. Miaa wskie usta, smutne oczy, twarz pocig i troch ociae rysy, jak mama. Wydawao mi si, e jest podobna do mamy, i uwaaem to za cakiem naturalne, ale nigdy o tym nikomu nie powiedziaem, nawet mamie. Dziecko, ktre trzymaa na rku, rwnie koronowane, z ksik do modlitwy w doni, byo jakby moim bratem waciwym nie majcym nic wsplnego ze Smokiem ani z gromad wrzaskliwych kuzynw z grnych piter. Mama podzielia mi wiat na przyrodzony i nadprzyrodzony i nauczya z tym drugim mie zwizki silniejsze ni z pierwszym i nie zwaa, e budzi to miech i politowanie. Zreszt chroni nas dziadek. Mama uczynia mnie orodkiem swojego systemu, ale nauczya zarazem, e nie ja byem jego celem. Chodzio o to, eby dziadek by spokojny. Bardzo stary, bardzo chory, rzadko opuszcza swj pokj, ktry znajdowa si na kocu korytarza; ale jako waciciel caego domu i wszystkich rzeczy, ktre si w nim znajdoway, oraz wszystkich koni, powozw, karet i karawanw, ktre wynajmowa, jako ojciec mamy i wszystkich jej sistr rozlokowanych po pitrach z mami i dziemi, a take piknej cioci Ry, ktra mieszkaa w Zakopanem, i wuja Staszka, ktry mieszka a za Parkiem, dziadek by w caym wiecie osob najwaniejsz i jemu naleay si wzgldy najwysze. Troskliwo o niego bya podobna do troskliwoci o mnie, ale w skali o wiele wikszej. Poniewa nie mg podnosi ng z powodu opuchlizny, zbudowano dla niego dug ramp, ktr schodzi powoli, suwajc nogami obutymi w grube filcowe pantofle zapinane na klamerki; mg te wrci sam, czepiajc si elaznej porczy, niby liny. U zejcia z rampy znajdowaa si aweczka, na ktrej przysiada, opierajc si plecami o kuni. Do kpieli mia w azience basen, do ktrego schodzi po stopniach zaopatrzonych w niklowane bariery. Kiedy kad si do ka, przystawiano mu metalowy stolik na jednej nodze z blatem, ktry mona byo rozciga na ca szeroko ka, a wysoko regulowa za pomoc ruby; dziadek oparty o poduszki mg swobodnie je, zaywa lekarstwa, przeglda i podpisywa papiery. Na stoliku mia niklowany dzwonek na czterech nkach, z przyciskiem umieszczonym w wskiej gwce nad koszykiem; uderzajc palcem w przycisk, dziadek wprawia w ruch serduszko. Wtedy cay dom rozbrzmiewa srebrzystym dwikiem i podniesionymi gosami: Dziadziu dzwoni... tatu dzwoni... pan dzwoni!... i tupotem ng. Ja te biegem. Ten stolik i dzwonek dawano mi do ka, gdy tylko zachorowaem. Dziadek ustpowa mi swoich przyborw do chorowania, abym tylko zechcia lee w ku. Mogem blat rozciga, skada, opuszcza i podnosi, i dzwoni ile si. Dziadkowi zaleao na moim zdrowiu i yciu jeszcze bardziej ni mamie, a mama draa o nie ze wzgldu na dziadka, przed ktrym bya za mnie i za wszystko odpowiedzialna. Nagrod za posuszestwo w dochowywaniu czystoci i ostronoci oraz za jedzenie, ktre sprawiao mi niewysowion trudno z powodu braku apetytu i krzywych zbw, byo odwiedzenie dziadka w jego pokoju lub w ciepe dni, przy pogodzie zejcie z nim ramp i siedzenie obok niego na drewnianej aweczce przy kuni. Przy dziadku byo mi dobrze, ale tylko wtedy, gdy bylimy sami we dwch. Wiedziaem, e dziadek chce, abym z nim zosta, i e mnie bdzie broni, gdy mnie kto zechce od niego zabra. Gdy schodzilimy razem na podwrzec, okazywano nam obu przymiln cze, ktra dziadka wprawiaa w zy humor; zgryliwie odpowiada na jej przejawy, a mnie ona te nie smakowaa. Nie lubilimy karesw, sodkoci, wydziwia nad nim i nade mn, przekrcania sw, przemawiania do mnie niby dziecinnym jzykiem, mnie za krpowao to, e mnie spord wnukw wyrnia. Przepdza ich, gdy zbiegali si ku nam umorusani, zadyszani, rozbawieni; sadza mnie obok siebie na aweczce pod kuni niby bia lalk, abym z nim razem odbiera hody i meldunki swych pracownikw. Patrzyem na dzieci odbiegajce do swych zabaw, na Smoka wrd nich grujcego nad wszystkimi tusz i wzrostem, i czuem, jak wstpuje we mnie powaga i zgryliwo dziadka, jego wiek i jego choroba. Marszczyem nos i czoo, garbiem si, krzywiem, razem z nim burczaem na nieporzdki, a wracajc do domu ramp, suwaem nogami jak on. Zabaw w dziadka staraem si wypeni prni, jaka na skutek wzgldw, ktrymi mnie obdarza, powstawaa pomidzy mn a rodzestwem, ca rodzin, sub, nawet pomidzy mn a mam. Czuem, e mama patrzy wtedy na mnie jako inaczej ni zwykle. Niepokoia si pewnie o to, czy dziadka nie mcz zanadto, a moe te o to, czy dziadek, ktry z jej przepisw higienicznych troch si wymiewa, nie zaniedba ich i nie dopuci do mnie bakterii. Ale mnie si wydawao, e krlujc wraz z dziadkiem na podwrcu czy w jego sypialni, gdzie mnie sadzano przy jego ku, wchodz w nie swoje prawa i zdradzam tych, wrd ktrych yj, zwaszcza Smoka,

  • ktry takich zaszczytw nigdy nie dostpowa. Zdradzaem nawet mam, ktra wobec mojego wyniesienia tracia sw uprzywilejowan pozycj, schodzia do rzdu tych, o ktrych dziadek mwi pogardliwie oni''. Dziao si to bez mojej zasugi. Chciaem wszystkim, a zwaszcza Smokowi, okaza, e nie chc tego, e jestem taki jak wszyscy. Wic gdy dziadek zjawia si w gronie caej rodziny, w jadalni, przy wielkim owalnym stole z okazji wit, albo w salonie dla jakich goci, i pomijajc wszystkich kierowa wzrok natychmiast ku mnie, udawaem, e tego spojrzenia nie widz i robiem wtedy to, czego dziadek najbardziej nie lubi: wykrzywiaem si, aziem na czworakach albo plotem co bez sensu i wrzaskliwie. Wtedy z kolei czuem, e zdradzam dziadka i sprzeniewierzam si uczuciom, jakimi mnie obdarzy, i kondycji, jak mi przeznaczy. W lecie przed jego mierci, ktra nastpia w zimie, wyjechalimy na dugie wakacje najpierw do Karwi nad morzem, a stamtd wprost do Zakopanego, do cioci Ry w odwiedziny. Mao co z tych wakacji pamitam. Pamitam za to powrt i lk przed powitaniem dziadka. Wjedalimy na podwrzec otwartym landem. Siedziaem midzy rodzicami na tyle powozu. Wyprostowaem si, chcc by jak najwikszy, aby dziadek si zdziwi, jak urosem. Miaem na gowie pcienn czapk z daszkiem podobn do tej, jak on w lecie nosi, w rce trzymaem drewnian laseczk kupion w Zakopanem. Serce mi zabio, gdy zobaczyem dziadka siedzcego na ganku, u wejcia na ramp. cisno mi si gardo i poczuem mdoci, jak zawsze, gdy mam okaza uczucie lub wystpi publicznie. Dziadek siedzia w gbokim cieniu, w pciennej czapce z daszkiem nasunitym na oczy, wsparty na swej bambusowej, grubej lasce. Powz przejeda powoli wzdu rampy, mama woaa co do dziadka, ojciec kania si, Smok siedzcy na kole obok Stanisawa krzycza wymachujc czapk. Wiedziaem, e dziadek patrzy tylko na mnie. I odwrciem gow. Kiedy umar, miaem cztery lata i kilka miesicy. Niby staroytne freski, ktrych braki uzupenili konserwatorzy, biorc za staroytno take to, co byo dzieem epok pniejszych, moje wspomnienia s pene wstawek pochodzcych czy to z opowieci starszych, ktre moja pami przetworzya i przywaszczya sobie, czy to z ogldanych kiedy fotografii, ktre w pamici oyy i pozostay ju w niej na zawsze jako sceny i widoki naprawd przeyte, czy to wreszcie ze snw, w ktrych reminiscencje zdarze rzeczywistych, cudzych opowieci i ogldanych fotografii czyy si w now cao. Widywaem go, bdc zdolny do pamitania, przez rok mniej wicej. I wszystko, co w zwizku z nim zapamitaem: zejcie ramp, zabaw przy ku, moje imieniny, powitanie po dugim niewidzeniu, wszystko to mogo zdarzy si tylko raz. Tymczasem pami zapisaa to w trybie czstotliwym i mwi mi, e siadywaem z nim na aweczce przed kuni, e chodziem z nim ramp w gr i w d, a nawet posuwa si do wikszych jeszcze a sodkich (uywajc miosnego jzyka) naduy, gdy pniejsze moje przeycia, zwizane ju z mam po mierci dziadka, przesuwa w jego epok i powiada mi, e jedziem z nim jednokonn karetk, ze Stanisawem na kole, i wstpowaem z nim do jego ulubionych kociow. Z dziadkiem? Czy z mam? Z dziadkiem moe raz, z mam wiele razy. I nareszcie to najistotniejsze, zwizane z rozwojem wiadomoci, kamstwo pamici: rozmawiaem z nim'' mwi mi, powiedziaem mu'', syszaem od niego''. W rzeczywistoci zapamitaem zaledwie dwa sowa dziadka i to tylko dlatego, e je w mojej obecnoci wyrycza co si w starych pucach, aby syszano go w najodleglejszych pokojach. Idiotka! to na Jagusi, ktra uderzya mnie w gow trzonkiem froterki przy froterowaniu jego pokoju. Piecze! to o chrzanie, ktrego ostro odczu do ywego. Jeden i drugi okrzyk by dla mnie przeznaczony: pierwszym chcia mi okaza, jak bardzo boli go mj bl, i przekrzycze mj krzyk i pacz; drugim chcia mnie zabawi, gdy mnie pozostawiono w jego pokoju, abym si przyjrza, jak je sztuk misa z chrzanem na swoim podkrcanym i rozciganym stoliku. Mioci do biaej lalki, jak byem, dziadek egna si ze wiatem. W tej mioci zebra ca sw zdolno kochania i wszystkie gorycze mioci nieodwzajemnionej. Otaczaa go liczna rodzina: crki, ziciowie, syn, wnuki. By bogatym czowiekiem i widzia w yciu wiele rodzinnych wojen o spadki. Lec w wysokim ciemnym ku, wsparty o poduszki, przy blaszanym stoliku zaoonym papierami, pracowa nad podziaem majtku. Obdzielajc nim wszystkich wedle prawa wiedzia, e nie zadowoli nikogo. Czu, e myli wszystkich dorosych lub pdorosych usposobionych prawnie do dziedziczenia kr wok jego pokoju, rade by zajrze w papiery, i sysza drczce kadego pytanie: co mi da? Wchodzc w grono rodziny zgromadzonej w salonie lub wok owalnego stou w jadalni, to pytanie czyta we wszystkich oczach, tylko moje oczy byy czyste, bo niewiadome. Dlatego ich szuka. Szuka mioci bezinteresownej i nie byo jej na wiecie poza mioci dziecka, ktre jeszcze nie wiedziao, co mu si naley. T mio pragn we mnie wzbudzi, zanim mier go od niej oderwie lub dziecko ulegnie zepsuciu. Sam mnie psu i pamitam tylko jeden prezent, jaki od niego dostaem na imieniny, jedyny, ktry za jego ycia mogem by zapamita. Mama otworzya mi drzwi jego pokoju, wszedem sam. W prawo od drzwi, przy oknie, stao ko dziadka; tam siedzia. W lewo od drzwi sta piec; przy piecu na srebrzystych szynach rozoonych w koo staa lokomotywa i trzy wagony: czerwony, zielony i ty. W ktr pjd stron: do dziadka czy do kolei? Pobiegem do kolei i uklkem przy niej. Dziadek rozemia si gono, miech rozleg si take zza drzwi, gdzie skrya si mama, udajc tylko, e mnie zostawia z dziadkiem sam na sam. Nigdy przedtem nie widziaem takiej zabawki, nie wiedziaem nawet, e istnieje. Nie byo jej nigdy na wystawie u braci Hildw. To nie byo spenienie marze, ale cakowita

  • niespodzianka, prawdziwy dar, na ktry wcale nie czekaem. Nie pomylaem nawet w pierwszej chwili, e to dla mnie. Byem po prostu zachwycony surow powag czarnej lokomotywy na czerwonych koach poczonych srebrnymi, poruszajcymi si tokami. I koa byy ze szprychami, jak w powozie! Do lokomotywy doczepiona bya wglarka, a w niej pobielone z wierzchu bryy wgla. Wagony miay drzwi, okna, platformy z przodu i z tyu, a ich ywe, papuzie kolory, ich lnienie, masywno i ciar mnie samemu dodaway blasku i siy, gdym je wzi do rki i gdy zrozumiaem, e s moje, podobnie jak dorobkiewicz czuje si innym czowiekiem, gdy wsiada do wasnego Rolls-Roycea. Klczaem przy kolei przez chwil, aby zrozumie, e jest moja, e po to, abym j odebra, ubierano mnie i prowadzono do dziadka, e dziadek mi j da, chocia o ni nie prosiem i o jej istnieniu nie wiedziaem, i e to jest to samo co cud, dziki ktremu yem i z ktrego powsta wiat. Zerwaem si z kolan i pobiegem do dziadka, ktry czeka cierpliwie. Moja niaka Marynia, ktr ledwo pamitam, bo niewiele miaa przy mnie roboty, skoro mama pilnowaa mnie nieustannie, pochylia si nad moim kiem, gdy si obudziem (to biae metalowe ko z bawenian siatk podnoszon z obu stron na metalowych prtach przypominao klatk, i jak klatk kanarka osania si na noc, aby spa dugo i nie piewa, tak mama narzucaa na siatk swj wczkowy szal, abym spa duej i nie budzi si z brzaskiem dnia), i zajrzawszy w gb ciemnego gniazda, w ktrym leaem, powiedziaa, e dziadek nie yje. I patrzya na mnie z ciekawoci wiejskiej baby chciwej cudzego blu. Ale ja blu nie poczuem ani w tej chwili, ani pniej. Ani wtedy, gdy mnie mama wprowadzia do salonu, gdzie lea w otwartej trumnie, przy zasonitych oknach i lustrach, w blasku wiec, ani gdy prowadzony za rk przez Maryni szedem Karmelick ulic wyprzedzajc kondukt pogrzebowy do rogu Dunajewskiego, gdziemy go poegnali. Dziadek lea w zamknitym pudle, w kwiatach, za wielkimi, krysztaowymi szybami, niby luksusowy towar wystawiony w sklepowej witrynie. Par koni powozi may Dubiel w kopaku z czarnymi pirami na gowie. Czarne piropusze miay te konie we bach. Byy to ze, kare konie, ktre kopay i gryzy. Kiedy raz siedziaem z dziadkiem na aweczce przed kuni (by moe by to ten jeden jedyny raz), przez podwrzec przeszed Dubiel z zakrwawionym obficie uchem. Wanie kary go ugryz, krew laa si Dubielowi na konierz marynarki obfit strug, a Dubiel si mia. Moe dlatego zapamitaem ten spacer z dziadkiem do aweczki, moe miejcego si Dubiela zalanego krwi zapamitaem, a nie dziadka. Karymi komi, z Dubielem na kole, jedzili na spacery kuzyni z trzeciego pitra, i mama mwia, e to rozumu trzeba nie mie. Czy Jzek (owdowiay wuj samotnie wychowujcy czwrk dzieci) chce nieszczcia? I zdarzyo si nieszczcie: Dubiel przejecha jak rowerzystk. O tym, jak to byo, opowiadano tak duo, e mi si w kocu wydao, iem t rowerzystk sam widzia lec pod kopytami koskimi, blad, w kauy krwi, ale pewnie nie jej krwi, ktrej widzie nie mogem, lecz krwi z Dubielowego ucha, ktr widziaem naprawd. Widziaem te, jak na podwrzec wszed policjant i zasalutowa dziadkowi siedzcemu ze mn na aweczce. Dziadek spyta, czy przyszed po Dubiela, na co policjant skin gow. Czy to byo rwnie tego samego dnia, gdy Dubiela ugryz w ucho kary ko, czy z tych dwch powodw: krwi i policjanta, zapamitaem ten spacer do aweczki, czy te by to inny spacer, nikt mi tego nie wyjani. Dubiel by te nocnym strem, wieczorem zamyka bram i spuszcza z acucha psy. Gwizda wtedy, ostrzegajc wszystkich, e ze psy s na swobodzie: jeden dwik dugi, po nim kilka krtszych, cichncych w miar jak Dubielowi brako tchu. Powtarza ten gwizd wiele razy, a ja suchaem go, lec na dnie mojej klatki, w niebieskiej powiacie padajcej na sufit i ciany od lampki, ktra palia si przed obrazem Matki Boskiej. Powinienem by zasn przed gwizdem Dubiela. Usyszawszy go, dugo nie zasn. Bd lea, bojc si poruszy. Jeeli si porusz, usyszy mnie mama ze swego pokoju, ktrego drzwi pozostawia otwarte, przyjdzie, usidzie za siatk i bdzie mi piewa o kozaku, ktry poszed w obce strony, a potem deklamowa Pogrzeb Kociuszki

    1. Bd tego sucha z

    rozpaczy, mylc tylko o tym, e kiedy mama dojdzie do mogiy, ktra Bogu mia rosa, rosa, rosa, a urosa...'', powie a teraz ju pij...'', odejdzie i zgasi wiato w swoim pokoju. Zostan wtedy sam z ciemnoci yw i z, z ciemnoci na swobodzie, bezkarn jak Dubielowe psy. Osacz mnie zewszd jej szepty i szmery, jej widma liskie i kosmate wciska si bd pod zamknite kurczowo powieki, i moe doj do tego, e bd woa gono o pomoc, e zbudz nie tylko mam, ale take i ojca, i Smoka. A to bdzie nieszczcie. I to nieszczcie nocne zapowiada wanie gwizd Dubiela. Dubiel w czaku z kogucimi pirami; pira mieni si w bladym, marcowym socu i poruszaj na wietrze. Dubiel wysoko, ponad budami powozw i dachami aut, ponad biao-niebieskimi tramwajami, ktre przystany jeden za drugim w szeregu, aby przepuci Dubiela. Dubiel w srebrem wyszywanej czamarze, w biaych rkawiczkach, trzyma dugie lejce i prowadzi nimi kare konie, ktre gryz wdzida, pieni si, potrzsaj pierzastymi kitami i mocno bij o bruk kopytami lnicymi jak lakierki. Dziadek odjeda komi, ktre gryz i sprowadzaj nieszczcie, z Dubielem, ktry kpi sobie z krwi, policji i nocy, i ktry ma na swe rozkazy ze psy. Ludzie stali wzdu chodnikw, odkrywajc gowy, z kawiarni Bizanza wybiegli kelnerzy w biaych kitlach, na stopniach tramwaju sta konduktor, ale czapki nie zdj. Marynia kazaa mi si przeegna. Jak przed snem. I powiedziaa: Wracajmy.

  • Takim tonem, jak mama odchodzc mwi: A teraz ju pij. Drzwi do pokoju dziadka znajdujce si na kocu dugiego korytarza, za ktrymi czeka na mnie, byy teraz obojtne jak ciana. Mogem, uciekajc przed gonicym mnie Smokiem, uderzy o nie rkami i zawoa: pac!'', co oznaczao azyl, miejsce, w ktrym schwytanie nie liczyo si jako poraka. Jeszcze czasem mama, widzc, e haasuj umylnie w miejscu, w ktrym do niedawna trzeba byo zachowywa si cicho, upominaa mnie, i wzdrygaa si, ilekro o te wysokie, biae drzwi rzuciem pik, ale byy to odruchy coraz sabsze. Sam nie odczuem blu i nie zauwayem jej blu. W dzie pogrzebu, kiedy mnie Marynia ubieraa, postawiwszy na ku, mama wesza nagle do mojego pokoju, ju gotowa do wyjcia, i usiada na krzele pod cian, na ktrym nigdy nie siadaa. Czarny welon zakrywa jej twarz, spywa na ramiona i kolana. Zrozumiaem, e przysza mnie nastraszy, jak wujek Staszek, jej niesympatyczny brat, ktry mieszka za Parkiem, a gdy przychodzi, wkada na twarz maski kupowane u Hildw i cieszy si, kiedy chowaem si przed nim pod st, udajc, e bardzo si boj. Na widok mamy pisnem i skryem si za blaszan ciank ka, sdzc, e jej zrobi tym przyjemno jak wujkowi. Spod welonu wydoby si wwczas dziwny dwik, ktry nie by miechem, a ja zamilkem, widocznie bardzo zdziwiony, skoro t scen, jedn z niewielu, zapamitaem. Taki sam dwik, ni to miech, ni to kanie, usyszaem przy zwokach dziadka w salonie, gdy mnie tam wprowadzia, abym zmwi pacierz, a ja, przestraszony zrazu nieruchomoci i powag dziadka lecego wysoko na katafalku, ucieszyem si nagle, zobaczywszy, e powieki jego drgny, a przez twarz przebieg skurcz umiechu. To pomie wiecy zamigota od ruchu powietrza, ktry sprawilimy, wchodzc. Dziadziu si rusza! zawoaem, chcc samego siebie upewni, e bezruch, w jakim dziadek lea, jest niemoliwy. I zamilkem na gos mamy, nie wiedzc, co znaczy. Widywaem przedtem zy w oczach mamy, gdy mi opowiadaa o mojej chorobie albo gdy drczya si bakteriami, ale nie syszaem, eby pakaa gono, jak pacz ja, jak paka Smok, gdy go ojciec skrzycza, albo Jagusia, gdy mnie niechccy uderzya, za co dziadek nazwa j idiotk. Sdziem, e paka gono mog tylko ja, e to moja, wycznie moja sabo, mj wstyd, ktry mi kady moe wytkn, mwic: taki duy chopiec i pacze? Pacz by upadkiem. Paka zawsze kto jeden, a inni spogldali na niego ze wzgard lub litoci. Tym paczcym byem przewanie ja, ze wszystkich w domu najmniejszy, najsabszy, lub wyjtkowo kto, kto spad do mojego poziomu za kar, jak Jagusia za nieuwag lub Smok za dranienie si ze mn czy za to, e polecia na podwrzec, nie odrobiwszy zada. Dopiero w rocznic mierci dziadka, po aobnej mszy za jego dusz, gdy ksia po okadzeniu i pokropieniu trumny, o ktrej wiedziaem, e jest pusta, zaintonowali hymn do Matki Boskiej zaczynajcy si od trzykrotnego woania: salve, salve, salve, a mama wybuchna gonym paczem, gdy w jej kaniu rozpoznaem w dziwny miech spod welonu i przy zwokach dziadka, gdy wszyscy ludzie zgromadzeni wok niego tylko na ni patrzyli, jak na mnie, kiedy pacz, i gdy j ojciec uspokaja, przytulajc do siebie, a ona, jak ja, kiedy nie mog si uspokoi i przekrzykuj wszystkie perswazje, przekrzykiwaa wznoszc si i opadajc spokojnie melodi hymnu, rozumiaem, e mama z powodu mierci przeywaa to, co ja, gdy zostaem nagle uderzony w gow: krzyczaem i zanosiem si od paczu wtedy nie dlatego, e mnie czoo bolao, ale dlatego, e nie mogem zrozumie, dlaczego mnie to spotkao. I te si rozpakaem, cho mnie nie bolao. To bl jej serca cisn moje serce, jej szloch pobudzi mnie do paczu, ktrym nie wzywaem niczyjej pomocy dla siebie, lecz chciaem pomc mamie i by z ni w jej upadku na dno rozpaczy. Przez mio mamy do ojca, poznaem mio i tajemnic porednictwa: kto musi kocha, abym ja kocha, kto musi poj, abym ja poj, kto musi da, abym ja mia. Nieskoczona ilo osb braa udzia w acuchu porednictwa prowadzcym do mnie, ktry byem osob najmniejsz, ostatni.

  • Modlitwy mamy U Felicjanek na Smolesku bya Wieczna Adoracja. Pod baldachimem z ciemnego drzewa staa wysoka, promienista monstrancja i wiece paliy si przed ni rwnymi pomieniami. Po obu stronach baldachimu klczeli z pochylonymi gowami kamienni anioowie, a niej, u stopni otarza, mniejsze od aniow dwie siostry w czarnych welonach przewizanych u szyi biaymi sznurami, nieruchome, jakby te z kamienia. Za otarzem tyka zegar i cieniutkim dzwoneczkiem wybija kwadranse i godziny. Na jego dwik ukazyway si zza otarza dwie siostry, jedna z lewej, druga z prawej, schodziy si na rodku i tu przyklknwszy oddaway Najwitszemu Sakramentowi gboki pokon, uderzajc prawie czoami o najniszy stopie otarza. Wwczas oyway klczce poski, podnosiy si i pozwoliwszy nowym zaj miejsca w klcznikach, oddaway taki sam pokon i znikay za otarzem: jedna z prawej, druga z lewej. Czasem zamiast sistr w czarnych welonach przychodziy siostry w welonach biaych; czekaem na to z ciekawoci, zakadajc si sam z sob o kolor welonw i prbujc ich kolejno ustali wedug jakiego prawida. Kade z nas miao tutaj swj klcznik-aweczk; mama po lewej, ja po prawej. aweczka miaa drzwiczki. Zamykaem je starannie i wio! ruszaem w podr. Modlitwa mamy przed Najwitszym Sakramentem trwaa dugo. Mama zamykaa przy tym oczy, przechylaa gow na rami, grymas boleci rysowa si na jej ustach, wzdrygaa si czasem, jakby odganiaa niepotrzebn, uboczn myl i poruszaa wargami, jakby j szeptem chciaa zaguszy. Czasem ruchem gowy wyraajcym prob lub perswazj argumentowaa swoj modlitw. Ulica Smolesk bya cichutka, koci sta ukryty za wysokim murem; cisza bya tam czysta i gboka. Ilekro jej pragn, aby zasn szybko, wyobraam sobie blask zota, bieli i wiec, skrzydlate posgi, nieruchome postacie w welonach obcinitych biaymi sznurami wok szyi, raz biae, raz czarne, i bezszelestn ich wdrwk dookoa otarza z niskimi pokonami. Kady mj ruch nieostrony rozbrzmiewa w kociele katastrofalnym haasem. Wpatrzony w klczce postacie uczyem si sztuki bezruchu, a zamknity w moj aweczk z drzwiami, zamieniaem powz w sportowe auto, w awionetk, w kosz balonu i odbywaem ni dalekie jazdy i loty z turkotem k i klekotem kopyt po bruku, z trzaskiem bata, warkotem motoru, gwizdem linek i wistem wiatru w uszach. Przeywaem ruch w nieruchomoci, zgiek w ciszy, przestrze w zamkniciu, poznajc, co moe wyobrania i co moe dyscyplina. Bom zarazem tkwi w miejscu, p-siedzc, p-klczc, cichy i nieruchomy jak zakonnice, jak gipsowy anio. Przywykem do myli, e mama cierpi, zrozumiaem, e mnie o tym chce pouczy, gdy mnie prowadzi na Smolesk albo przed obraz Matki Boskiej Bolesnej do Franciszkanw, albo przed Krzye do w. Marka, do Mariackiego czy nawet na Wawel. Poniewa nikt mamy nie rozumia w domu, ani ojciec, ani Smok, ani ciocia Hela z drugiego pitra, ani pikna ciocia Ra, ktra mieszkaa w Zakopanem, ani wuj Staszek, ktry zza Parku przychodzi tylko po pienidze, nikt absolutnie! mama przychodzia po zrozumienie do Matki, ktra cierpiaa wicej, i do Ukrzyowanego Jezusa, ktry rozumie wszystko; poniewa mnie z sob zabieraa i poniewa ja jeden patrzyem na jej modlitwy, a nawet syszaem jej westchnienia i byem wiadkiem tego, jak cierpliwie wysuchuj jej przebita mieczem Matka i Ukrzyowany Syn, nie wolno mi byo nawet pomyle, e mama moe przesadza, e moe jest przewraliwiona, e przecie nic j tak bardzo nie boli i nic tak strasznego si nie dzieje. Nie wiedziaem rzeczywicie, jakie to byy ble i na co mama cierpiaa. Czy wci z powodu mierci dziadka, czy moe chodzio jej o to, e musimy wyprowadzi si z Karmelickiej, przy czym to ona sama o tym zadecydowaa, jak i o zrzeczeniu si wspwasnoci domu? Czy cierpiaa nad tym, e mieszkanie pustoszeje, bo coraz to kto z rodziny zabiera kanap, kredens, obraz, zegar, a po kadej takiej stracie mama pacze i uwaa j za rabunek, bo wci upomina Smoka, aby nie bawi si z kuzynami, a gdy spotka w sieni czy na ulicy kogo z piter, odwraca si i szarpie mnie za rk, abym si nie odzywa? A moe boi si bakterii, na ktre teraz nikt nie zwaa? Po domu chodzi najstarszy z kuzynw, chudy i ysawy Jurek z trzeciego pitra z zeszytem i owkiem w rku i wszystkiego dotyka, nie przestrzegajc adnych przepisw higieny. Podpatrzyem kiedy, jak wszed w butach na kredens, podoywszy sobie gazet, aby zdj samowar. Gazet na kredens! Jakby nie wiedzia, e gazeta jest siedliskiem bakterii! I nie umy po niej rk, lecz zszedszy z kredensu otworzy natychmiast szuflad i sign po srebro, ktre zacz liczy sam nieczystymi rkami! Po wyjciu Jurka mya kredens spirytusem paczc bezradnie; pomylaem wtedy, e lepiej byo nic jej nie mwi. Mama uciekaa z domu. Dzielono nie tylko sprzty z mieszkania dziadka, ktre mama dotychczas uwaaa za swoje, ale take cay zakad i wszystko, co byo poza tym: parcel, pienidze, papiery wartociowe. Po mierci dziadka umiera dom. Starsze siostry opuciy go ju dawno, mama zostaa w nim jako opiekunka dziadka i przeduya sobie dziecistwo, yjc w cianach i sprztach, w ktrych si urodzia i wychowaa. Miaa wasn rodzin ojca, Smoka, mnie ale najwaniejsz osob by nadal jej wasny ojciec, jak zawsze, jak od pocztku wiata. Mamie zawali si wiat stworzony przez dziadka i mg go teraz uratowa tylko Bg, ktry stworzy wszystko, nawet dziadka. Wic dreptalimy do kocioa, proszc Boga przez wstawiennictwo Ukrzyowanego Syna i Jego Matki przebitej mieczem boleci, aby ocali od zupenego rozpadu wiat, ktry sam stworzy przecie z nicoci. W oknie u Franciszkanw, nad organami, widziaem, jak Bg stwarza wiat. wiat jest

  • ogniem i Bg jest ogniem. Ogie bucha jak z pieca, gdy nagle otworzy drzwiczki. Nie wolno si zbliy, eby si nie poparzy, ani nawet patrze, eby nie olepn. Ale kiedy si odwrci oczy od ognia, wtedy przez chwileczk widzi si rzeczy nigdy nie widziane. Tak w oknie u Franciszkanw wida twarz i rk Boga Stworzyciela. Widzisz? szeptaa mama. Nie. Przymknij oczy, to zobaczysz. Widzisz teraz? Tak odpowiadaem, wiedzc, e nie trzeba si mamie sprzeciwia. I wtedy rzeczywicie widziaem. Czasem zachodzilimy te do siostry Salezji. Wchodzio si przez wsk elazn furtk w bielonym murze od ulicy Krowoderskiej. Koci sta po prawej stronie przysonity starymi lipami i przylega do klasztoru. Na wprost od furtki, w gbi dziedzica, prostopadle do klasztoru i kocioa, staa chatka z belek malowanych na kolor pogodnego nieba, kryta poczernia strzech, z malekimi okienkami tu nad ziemi. Tam mieszkaa siostra Salezja. Izdebka jej pena bya najrniejszych cudw wyrabianych przez siostry w klasztorze. Byy tam rcznie malowane obrazki ozdobione koronkami, paciorkami i zotym szychem; otarzyki z atasu i gazy, a w nich zote monstrancje wielkoci piercionka; woskowe Jezuski lece na atasowych poduszkach; serca haftowane czerwonym jedwabiem na patkach ptna; ksieczki wielkoci pudeka zapaek zamykane na malusiekie kluczyki lub zatrzaski, a w nich ukryte race, krzyyki, relikwiarze zawierajce par ziarenek piasku z Ziemi witej lub szkieka z widoczkiem bazyliki w. Piotra w Rzymie. Siostra Salezja robia zakupy dla klasztoru, odwiedzaa dobroczycw, zachodzia do siostrzanych klasztorw albo do kurii arcybiskupiej i wszystkim roznosia prezenciki, ktrych wyrb wypenia klauzurowym siostrom czas wolny od modlitw zakonnych, duchowych rozmw lub rozmyla w samotnoci. Siostra Salezja miaa adn, jasn twarz; blasku dodawa jej jeszcze pkolisty, biay kornet i czarny welon. Witaa nas radonie, pokrzykujc cieniutkim gosikiem wybieraa dla mnie prezencik, ktrym mogem si od razu bawi, po czym siadaa na malutkim krzeseku i wysuchiwaa cierpliwie skarg mamy. Mama mwia po niemiecku. Bya to duga opowie o jakich widocznie okropnych rzeczach, bo mamie raz po raz oczy zachodziy zami. Do przodu podana, wychylona ku siostrze, jakby si baa, e jej umknie, jakby chciaa pokona dzielc je przestrze, rzucaa w ni garciami niezrozumiaych, trzeszczcych sw, wrd ktrych czsto pojawiao si sowo schrecklich wymawiane ze szczeglnym przejciem znaczce dla mnie mk i okropno w najczystszej postaci. Co to za zdarzenia, jakie okropnoci, jakie mki mama powierzaa siostrze zewntrzne czy wewntrzne: jakiej chciaa od niej pomocy, rady, pociechy, czy tylko modlitwy w stosownej porze? By to jakby dalszy cig jej bezgonych, a podkrelanych tylko wymownymi ruchami gowy, przymkniciem powiek lub przechyleniem tuowia modlitw zanoszonych w mojej obecnoci do wszystkich krzyw i wizerunkw Matki w miecie, do biaej hostii w promieniach na Smolesku lub wszdzie tam, gdzie odbywaa si wieczna lub okolicznociowa adoracja. Wszdzie odpowiadao jej milczenie, nawet na Wawelu, dokd szedem z lkiem, wiedzc, e ten najmiociwszy, najsmutniejszy, okryty czarnym woalem Jezus na krzyu za wielkim otarzem odpowiedzia w paru sowach krlowej Jadwidze klczcej w tym samym miejscu, w ktrym teraz klczaa mama. Siostra Salezja suchajc, pochylaa od czasu do czasu gow jakby na znak zgody i cieniutkim gosikiem odpowiadaa: Wierz, wierz... W klasztorze Wizytek dokonaa ywota ciocia Zosia. Starsza kuzynka mamy, psierota, wychowywaa si razem z mam i jej siostrami. Ubran w biay, lubny strj, ojciec jej, wuj Skrczewski, we fraku, przyprowadzi do otarza, gdzie ciocia zoya wieczyste luby, na znak ktrych otrzymaa zot obrczk, jak mama, gdy braa lub z ojcem. Ciocia Zosia wyrzeka si wszystkiego, nawet imienia. Przybraa imi Marii. I ksidz ubrany w bia kap wyrzek nad jej gow uroczyste sowa: Siostra Maria Zofia umara dla wiata. Ciocia poegnaa si ze wszystkimi i odesza do klauzury, aby ju nigdy stamtd nie wrci. A wuj si zastrzeli. Jeszcze tego samego dnia. Ciocia niedugo potem umara naprawd. Na raka w oku. Siostra Salezja bya jej przyjacik. Chodzilimy te czasem z mam odwiedza jej towarzyszki zamknite w klauzurze. W nisko sklepionej rozmwnicy nad drzwiami wisia obraz przedstawiajcy kociotrupa spowitego we wstgi z aciskimi napisami; kociotrup wspiera si na okciu, jakby zamierza wsta, umiecha si bardzo zoliwie, a przy nim staa klepsydra, ktra oznacza czas. Mama pocigaa za rkoje dzwonka zawieszonego u czarnej grubej kraty w cianie. Metaliczne dwiki rozlegay si gdzie bardzo daleko, stumione grubymi murami, z pogosem wielkiej gbi czy wysokoci. Porodku kraty by koowrt z desek pomalowanych brzow farb olejn. Po chwili zza desek odzywa si gos jeszcze cieszy ni siostry Salezji, stumiony i oddalony podobnie jak dwik dzwonka. Mama przywieraa ustami i uchem do desek i zaczynaa si rozmowa zoona z pozdrowie i wzajemnych prb o modlitw. Potem mama kazaa mi odpowiedzie gosowi, ktry pyta mnie o co, czego nie rozumiaem, a nawet jak mi si zdawao mia si ze mnie, e nic nie mwi. Koo ruszao z guchym turkotem, obracao si brzowe skrzydo i wyjeda do mnie pooony na peczce obrazek, po ktry, wspinajc si na palce, sigaem z lkiem jak po prezent z zawiatw. Mama wychodzia stamtd zamylona i smutna. Powiedziaa mi, e obie z cioci Zosi przyrzekay sobie wstpi do klasztoru i ciocia to zrobia, a mama nie. Ale tatu by tego nie przey

  • dodaa, ja za nie wiedziaem, o ktrego tatusia chodzi: o mojego czy o jej tatusia, to znaczy mojego dziadka. Zrozumiaem tylko, e mama cierpi tak samo jak ja, kiedy mi Smok zwierzy sekret (np. o tym, e wazi do karawanu i bawi si w pogrzeb), a ja go wygadam, i Smok wykrzyczany ley potem u siebie z twarz wtulon w poduszk. Mama cierpiaa z powodu zdrady. Zrozumiaem, e z siostrami, ktre umary dla wiata i ktre cieniutkimi gosami przemawiaj do nas zza grubych krat, kamiennych murw i desek malowanych na ciemny, brzowy kolor, czy mam wi silniejsza ni z nami wszystkimi mieszkajcymi z ni w domu; i e ja, ktrego prosia, abym o tych odwiedzinach w klasztorze, w rozmwnicy i u siostry Salezji nie mwi, zostaem dopuszczony do sekretu o wiele waniejszego od wszystkich sekretw Smoka, oraz e zawdziczam to wyrnieniu, jakim obdarza mnie dziadek. Dziadek ju nie y, ale wybr jego by nadal w mocy. Higiena i sekret kociow wspomagay si wzajemnie i tworzyy wsplny system. Higiena nabieraa cech duchowych, a wdrwki po kocioach i modlitwy staway si czynnoci przymusow jak mycie rk. Siostry opowiadaa mama skaday luby czystoci; czy nie oznaczao to, e w klasztorach na Krowoderskiej i Smolesku panowa ten sam rygor, co u nas w domu, i czy mama przestrzegajc go nie bya jakby tajn zakonnic? Z kolei w jej zachowaniu w kociele i w azience byy uderzajce podobiestwa: jak zdarzao si jej po kilkakro wraca do azienki, aby domy'' jeszcze rce, tak powstawszy z klczek w kociele klkaa na powrt albo zawracaa czasem od progu, gdy jaki cykl modlitewny wyda si jej nie dopeniony lub sfuszerowany. Sprawiao jej to niewysowion mk, ktr miaa wypisan na twarzy: wzrok napity, wargi zacinite, skurcz szczk, ktry z czasem doprowadzi do konwulsyjnych drga, a nawet do wahadowego, staego ruchu podbrdka, ktrego nie umiaa powstrzyma, zwaszcza wtedy gdy ulegaa ktremu ze swoich nieznonych przymusw. Po swoim ojcu, moim dziadku, miaa czoo niskie i wypuke, ktre przykrywaa ufryzowan grzywk, i gboko osadzone, podune, siwe oczy; po swej matce Sulikowskiej, ktr znaem tylko z fotografii, bo umara przed moim urodzeniem, miaa wydatny, prawdziwie orli nos. Bya nieduego wzrostu, spord wszystkich swoich tak samo orlonosych i szarookich, ale rosych sistr najmniejsza; miaa skonno do tuszy, chodzia ciko, drobnym, koyszcym si krokiem, garbic si przy tym. Okryta dugim, czarnym welonem, ktry nosia przez cay rok po mierci dziadka, w bardzo dugich, czarnych sukniach i paszczach, sprawiaa zapewne pospne wraenie. I chciaa je sprawia. Ile si namczya, aby powstrzyma wybuch miechu nie tylko z bazestw Smoka, ale take z wasnych pomysw, o ktrych wiedziaa, e s przesadne, ale od ktrych uwolni si nie umiaa. Pewnego dnia wyszlimy z mam jak na spacer w stron ulicy Krowoderskiej, jakby do siostry Salezji, ale minlimy czarn furtk, szary, odrapany mur klasztorny, zaniedbane budynki gospodarskie, dwa domy, ktre dalej stay, i weszlimy do trzeciego z kolei. Tam zamieszkalimy. Za domem by ogromny ogrd, do ktrego nikt z lokatorw nie mia wstpu poza mn jednym. Nie wolno tam byo chodzi Smokowi, nie wchodzia tam ani mama, ani ojciec. Wacicielka domu i ogrodu, siwa pani Obermayerowa w cwikierze, zrobia dla mnie wyjtek, moe za jak dopat do czynszu, ale pod tym warunkiem, e nikt poza mn tam nie wejdzie; chodzio jej o to, aby inni lokatorzy rwnie o wstp si nie upominali i nie zrobili sobie z jej ogrodu parku publicznego. Nie wpuszczaa tam nawet pana Obermayera, ktry by ysy, ospowaty i rwnie nosi cwikier. Nie odzywa si do nikogo, bo le mwi po polsku. By austriackim urzdnikiem, ktry oeniwszy si z Polk zosta w Polsce, gdy Austria upada. W ogrodzie nie wolno mi byo zrywa kwiatw, zjada owocw, wchodzi na trawnik, wdrapywa si na krzewy i drzewa, kopa dziur, wygrzebywa kamieni. Wdrowaem krtymi ciekami wycitymi rwno wrd trawnikw. Przypominay mi szyny kolejowe. Szurajc nogami, prychajc nosem, poruszajc ramionami miarowo, zmieniaem si w lokomotyw i cignem dugi pocig do Zakopanego. Aby mnie uchroni przed infekcj, ojciec na wiele dni przed wyjazdem rezerwowa pprzedzia w wagonie drugiej klasy, czyli pierwszy przedzia przy wejciu, na osi, gdzie bya tylko jedna kanapka do siedzenia, akurat na cztery osoby. Podr trwaa sze godzin, trzso nami bardzo i gono stukay koa pod podog. Mielimy z sob mnstwo jedzenia oraz nocnik w osobnej torbie, do ktrego zaatwiaem si, aby nie wchodzi do wsplnej ubikacji. Z wylewaniem moich sikw byo troch kopotu, bo wiatr nis je w okna innych przedziaw. Smok pka ze miechu. Zanim wyjazd nastpi, mama jechaa pierwsza wynaj higieniczne mieszkanie bez dzieci i psw w pobliu, z odpowiednio ogrodzonym i zamknitym miejscem do zabawy. Byy to najczciej stare pensjonaty na uboczu, na Bystrem, ktre lubia, bo tam kiedy jedzia z rodzicami i siostrami, albo na Parcelach Urzdniczych, ktre wtedy wanie zaczto budowa. Spodoba si jej szczeglnie pensjonat Pod Skoczni'', na skraju lasu i podmokych k, gdzie dzisiaj jest stadion, a gdzie wwczas byo zupene pustkowie i ani jednego dziecka w promieniu przynajmniej kilometra. Tam jedzilimy przez dwa lata z rzdu. Przez ogrd przepywa strumyk, w ktrym wolno mi byo wygrzebywa z dna kamienie i budowa z nich tamy, ktre zmieniay bieg wody. Pokochaem mj strumyk tak bardzo, e gdy za drugim przyjazdem usyszaem wieczorem jego bulgot pod oknami, ucieszyem si jak na gos przyjaciela woajcego mnie do wsplnej zabawy. Przyszed wtedy czas zapisania mnie do szkoy. Znalazem si w Instytucie Marii, ktry na Pdzichowie prowadziy austriackie siostry. Ale po miesicu mama mnie stamtd zabraa. Kto mi podoy nog, upadem i rozbiem kolano na betonie. Uczyem si potem w domu ze star,

  • emerytowan nauczycielk, pani Lisowsk, ktra bya tak sumienna, e odbywaa ze mn nawet lekcje piewu i gimnastyki. piewalimy pieni patriotyczne i religijne, wydzierajc si na dwa gosy, ja dyszkantem, ona basem. Herminia i Jagusia wtroway nam z kuchni piskliwie. Pani Lisowska, odsunwszy okrgy st jadalny, rysowaa mi kred na czerwonej, pokostowanej pododze koa, po ktrych miaem skaka, albo zsunwszy razem gite krzesa kazaa mi na nich wykonywa jakie amace. Ale po roku takiej nauki znw zapisano mnie do szkoy, tym razem od razu do trzeciej klasy. Bya to szkoa pani Mnnichowej, mieszczca si w wyfroterowanych do lustrzanego poysku pokojach paacu przy ulicy Potockiego. Obowizywa tam nakaz zdejmowania butw i przebierania pantofli domowych. Odbywao si to w ciasnej garderobie na parterze, w cisku i popiechu. Gdzie i kiedy umy rce po butach''? I takimi rkami'' miaem potem dotyka jedzenia? Mama uchylia dla mnie ten nakaz przebierania butw, zobowizujc si zarazem przywozi mnie do szkoy takswk, abym buty mia czyste. Lekcje zaczynay si o dziewitej. Ojciec, wychodzc do biura na sm, zamawia na postoju takswk, ktra zajedaa przed dom o trzy na dziewit. Mama, ktrej poranne czynnoci, poczone z ustawicznym myciem rk, przecigay si w nieskoczono, nigdy nie moga zdy na czas. Wychodzilimy zawsze po dziewitej i gnalimy na Potockiego ile si w motorze. Okna naszej klasy mieciy si na parterze od frontu. Na odgos zatrzymujcego si samochodu dzieciarnia rzucaa si do okien, aby mnie obejrze, jak wysiadam z takswki i prowadzony przez mam stpam ostronie w lnicych, wysokich, sznurowanych butach, unikajc bota. Nauczycielki bawiy si tym rwnie, zwaszcza rubaszna, tga pani Kiernikowa. Mnie tylko ani mamie nie byo do miechu. Kade wyjcie do szkoy opacaem torsjami ze strachu przed spnieniem i ze wstydu przed dziemi, a mama cierpiaa podwjnie: z poczucia winy, e nie moe zdy i naraa mnie na pomiewisko, i z tego, e od swoich przymusw nie moe si uwolni. Po wpuszczeniu mnie do klasy wywoywaa wic nauczycielk na korytarz i co jej cicho tumaczya. Pewnie jej opowiadaa o moich torsjach i podawaa je jako powd spnienia. Buty moje zwracay powszechn uwag. Gdy wszystkie dzieci uganiay si w mikkich pantofelkach, lizgajc si po parkietach jak po lodzie, ja postukiwaem twardymi podeszwami sztywny i niezdarny. Nie wszystkie nauczycielki, nie wszystkie wone i nie wszystkie dzieci wiedziay o moim przywileju i coraz to kto zaczepia mnie, dlaczego w butach chodz. Na pauzy, kiedy dzieci wybiegay do ogrodu, zostawaem sam w klasie, aby za powrotem nie nanie bota ze cieek. Do sali gimnastycznej na rekreacj w zimie te mnie nie wpuszczano, ebym biegajc nie porysowa posadzki. Z gimnastyki byem oczywicie zwolniony. Wyrnienie moje nosiem z powag. Zapytany, dlaczego chodz w butach, odpowiadaem: Z wanych wzgldw zdrowotnych. Wanie tak. Tak mnie mama nauczya. Ale wypowiadajc t formu, nie miaem ju siebie na myli. Ani mojej niedoszej mierci, ani jakiej niezwykej wraliwoci na bakterie. Nie o mnie ju chodzio, lecz o mam, a to mi wytumaczy ojciec, coraz bardziej zatroskany jej maniami. Prby perswazji koczyy si zwykle wybuchami paczu lub gniewu. Potem mama zamykaa si na dugie godziny w sypialni albo azience, palc papierosy. Papierosy! To bya przeraajca nowo. Papieros w ustach kobiety nalea do nowoczesnoci, ktr mama potpiaa. Nowoczesne'' byo malowanie warg, krtkie suknie, damskie spodnie, gramofon, radio, murzyskie tace i kobiety palce papierosy. Na tym tle wybuchay te konflikty z drugim i trzecim pitrem, z cioci R z Zakopanego i z wujem Staszkiem zza Parku. Przyzwyczaia nas patrze na to wszystko jak na domen wroga. Dlaczego sama si w niej znalaza? Przeprowadzilimy si z Krowoderskiej do nowego domu, ktry ojciec zbudowa za spadkowe pienidze. Mama wesza tam z odraz. Dom nazwaa pudekiem, bo mia paski dach i gadk fasad bez ozdb, mieszkanie kurnikiem, bo byo ciasne. Nie spodobaa si jej nawet niespodzianka: osobna azienka, przylegajca do sypialni, wycznie dla mamy, urzdzona kosztem ssiedniego mieszkania, wykadana biaymi kafelkami, z wann tak adnie obudowan, e przypominaa basen dziadka na Karmelickiej; ojciec rozpocz budow tej kamienicy bez wiedzy mamy, chcc uratowa reszt spadku, ktry topnia na takswki, prywatne szkoy, drogie pensjonaty, suce, na lekarzy wzywanych do mnie z bahych powodw i na rne jeszcze inne kaprysy mamy, o ktrych nie wiedziaem: hojne prezenty, jamuny, kocielne ofiary. Mama przeya t przeprowadzk jak katastrof, drug z kolei po opuszczeniu domu na Karmelickiej. Czy dlatego, e opucia ssiedztwo wizytek, ktre miao dla niej jakie gbsze znaczenie, czy dlatego wreszcie, e byo jej w nowoczesnej dzielnicy za ciasno, za jasno i za haaliwie? Lubia due, mroczne przestrzenie, stare domy, cieniste ulice, zapuszczone ogrody. Zamieszkalimy przy alei powstaej z rozebranego nasypu kolejowego, w rzdzie domw wysokich, prostych, prawie jednakowych, lnicych kolorowymi tynkami i mik w poudniowym socu, do ktrego byy obrcone. Wielkie, modne weneckie'' okna chony wiato i haas ruchliwej alei. Mama zamykaa je szczelnie, zapuszczaa pcienne story, a najchtniej chronia si do swojej azienki, gdzie przesiadywaa nie zapalajc wiata, w pmroku, w chmurze dymu. Czsto zapominaa przyjecha do szkoy, aby mnie zabra do domu, a wtedy siedziaem w garderobianym pokoju sam wrd paszczy, butw i kaloszy, z t sam ochot do torsji, co rano. Baem si, e przejecha j tramwaj. ya coraz bardziej poza czasem, wspominajc dom na Karmelickiej, nie ten, ktry pamitam, lecz stary, ktry rozebrano, aby zbudowa nowy. By to parterowy domek obronity dzikim winem, w ktrym przysza na wiat i w ktrym przyszed na wiat dziadek. Ten dom mona byo oglda na fotografiach, tych

  • najstarszych, tawych, na pierwszych stronach wielkiego albumu oprawionego w szare ptno z wyhaftowanym na nim kwiatem gencjany. Stary dom zburzono przed wojn. I od tego zaczo si nieszczcie. Jakie nieszczcie? Wojna, rekwizycja koni, mier Maryni, najstarszej siostry, ktra zostawia wujka Jzka z czworgiem sierot, i mier babci, ktra nie moga pogodzi si ze mierci Maryni, i mier dziadka, i mier domu. I wuj Skrczewski si zastrzeli, i ciocia Zosia umara w klasztorze. Mama pakaa na wspomnienie tych wszystkich umarych ludzi i domw. Skarya si na bezsenno i zacza zaywa proszki. Daway jej odpoczynek, ktrego nie mg jej da ju aden, nawet najlepiej, najdoskonalej wykonany obrzdek mycia. Ani modlitwa. Zasypiaa po nich twardo, budzia si zobojtniaa na wszelkie skrupuy. Mya rce od niechcenia, ledwie maczajc koce palcw pod kranem, zajta swoimi mylami, czasem milczca i zaspiona, czasem nadmiernie gadatliwa i nienaturalnie wesoa. Zwikszaa sobie dawki zalenie od doznanej przykroci lub od sprzeciwu, na jaki natrafia. Znajdywaa w nich ochron i bro. Wszystkich swoich wewntrznych przeciwnikw: ojca, Smoka, Jagusi i Hermini, i mnie, i swoje wasne skrupuy, swoje wasne ze myli i smutne wspomnienia pokonywaa proszkiem. Balimy si coraz bardziej jej krycia si w sypialni i w azience, dymu, ktrym si osaniaa, a nade wszystko dugiego snu, po ktrym budzia si niepodobna do samej siebie. Niepodobna do samej siebie. Kady z nas stawa si w domu niepodobny do samego siebie. Nasze ucieczki: Smoka ucieczka w sport, POW, zabawy. Ojca ucieczka w gazet, sen, biuro, upominanie, w ktre mnie coraz bardziej wciga. A ja? Zabawy, rysunki, ksiki... Szczyt zabawy: moi onierze oywali. Rzdziem nimi, dbaem o ich potrzeby, byem przez nich kochany, a gdy umarem, nie mogli si ze mn rozsta jak z marszakiem Pisudskim.

    Czarny zeszyt Oprawiony by w tward tektur pokryt lnicym, biao-czarnym marmurkiem'', kartki byy bez linii, miay czerwone brzegi. Na pierwszej stronie napisane byo tylko W Imi Boe!!!'' Z trzema wykrzyknikami. Due W'' zaczynao si od falistej, poziomej linii przypominajcej chorgiew rozwian na wietrze, a koczyo potrjnym zakrtasem opadajcym nisko jak piropusz u rycerskiego hemu. I'' miao podobn chorgiew u gry, tylko krtsz, i limaka u dou. Najpikniejsze byo B'' w sowie Boe'': skadao si z linii ugitej mikko, jakby w pokonie cigncej za sob krtki, troszeczk u koca uniesiony tren, oraz z dwch ptli, z ktrych grna jak fantazyjny beret siedziaa literze na gowie, dolna za energicznie pchaa si do przodu wydatnym brzuchem, po czym skrcaa si na powrt w sobie i koczya kropk lnic od zaschnitego atramentu. Dla tego piknego pisma trzeba byo papieru pewnego, ktry na ostrzu stalwki nie pozostawia paprochw, pozwala cign w gr cieniutkie, prawie niewidzialne kreski i nie dopuszcza do rozlewania si atramentu, gdy przycinita mocno

  • stalwka biegnie w d, znaczc za sob drog szerok i krt. Pismo byo dawne, kaligraficzne, i zeszyt by z dawnych, przedwojennych zapasw. Pka od nadmiaru wklejonych do niego pocztwek. Tekturowe okadki wygiy si, a nawet poamay, i w poprzek marmurkowych ykowa czarnej okleiny powstay biae rysy jak na pknitych pytach kamiennych. Zaschnity klej trzeszcza przy przewracaniu kartek, zeszyt pachnia ywic. Pierwsza pocztwka przedstawiaa trzech brodaczy w apciach z workami na plecach podajcych sobie rce na rozstaju drg. Lech, Czech i Rus mwili sobie do widzenia, przed rozejciem si na trzy strony wiata. Na nastpnej pocztwce Lech odkrywa w lesie gniazdo i orlic siedzc na jajach. Ani Lech, ani orlica nie przestraszyli si wcale, patrzyli na siebie przyjanie. Lech od razu powiedzia, e orze bdzie herbem jego pastwa, a orlicy musiao by przyjemnie, e j tak wyrni spord ptakw. Orlica bya biaa, Lech j zobaczy na czerwonym tle zachodzcego soca i dlatego skrzynki pocztowe, tablice na urzdach, szkoach i koszarach s czerwone, a ory na nich biae. Za Austrii ory byy czarne, a skrzynki i tablice te. Austriak zobaczy widocznie czarnego ora, a soce wtedy zachodzio na pogod. Bo kiedy zachodzi na czerwono, to bdzie wiatr. Ale na pocztwce nie wida byo czerwonego nieba. Ta pocztwka, jak i poprzednia z brami, i nastpne z Popielem uciekajcym przed myszami, z Piastem witajcym dwch tajemniczych przybyszw, ktrzy okazali si anioami, z Krakiem ogldajcym smoka, ktrego zabi szewczyk Skouba, i z Wand skaczc do Wisy, wszystkie te pocztwki z pierwszych stron czarnego zeszytu pochodziy, jak on sam, z czasw, kiedy jeszcze nie byo kolorowego druku. Z przedwojennych zapasw, z austriackich czasw. Wszystkie s szaro-brzowe, jak przedwojenne zdjcia ze starego albumu z gencjan. Wanda skoczya do Wisy, bo nie chciaa Niemca. Stoi nad brzegiem Wisy, w dugiej koszuli, w wianku na gowie, oczy i rce do gry unosi, woda tu, tu u jej stp, a jej towarzyszki, te w koszulach i w wiankach, ami rce i pacz, ale nie powstrzymuj Wandy, cho mogyby bardzo atwo. Samobjstwo jest grzechem cikim, ktry nie moe by odpuszczony nawet na Sdzie Ostatecznym. Wanda o tym nie wiedziaa, bo nie bya ochrzczona. Czy Wanda posza do pieka? Jeeli nie wiedziaa, e samobjstwo to grzech? Mama twierdzia, e jest w otchani, tam gdzie czekaj na Sd Ostateczny dusze nie ochrzczonych niemowlt i gdzie przebyway dusze sprawiedliwych przed przyjciem Chrystusa na ziemi. W kadym razie trzeba si za ni modli. Pan Bg z pewnoci wemie pod uwag to, e nie wiedziaa, co robi, w przeciwiestwie do wuja Skrczewskiego, ktry wiedzia. Ale mama co do wuja te nie bya pewna. Moe zwariowa z rozpaczy po stracie crki, ktra odesza na zawsze za klasztorne kraty? O nikim nie wolno mwi, e zwariowa; mwi si, e dosta pomieszania zmysw. Dziadek te dosta pomieszania zmysw. Nie mj dziadek, ktrego szczliwych dni ostatnich, dostojnej mierci i uroczystego pogrzebu byem wiadkiem, lecz dziadek mamy, mj pradziadek, zaoyciel remizy, ktry rodzicom swoim, czyli moim prapradziadkom, ludziom ubogim, i sam ubogi, przyrzek, e ich na zote gody powiezie wasnymi komi, i sowa dotrzyma. Rodzice yli dugo, oboje ponad 100 lat, doczekali nie tylko koni i powozu dla siebie na zote gody, ale wielu koni i powozw, ktre pod firm ich syna ruszyy na miasto jako pierwsze w jego dziejach doroki; doczekali nawet wasnego karawanu na pogrzeb, bowiem remiza dorokarska rozrosa si w przedsibiorstwo wynajmu wszelkich pojazdw i zaprzgw. Pradziadek by bardzo dzielnym czowiekiem i wiele w swoim yciu dokona; podobno woda w kpieli bya za gorca i uderzya mu na gow. To byo bardzo dawno, kiedy mj dziadek by chopcem niewiele starszym od Smoka; na skutek choroby ojca musia natychmiast przej wszystkie jego obowizki. W tak modym wieku opowiadaa mama zosta panem ogromnych woci. Mama nie mwia: wacicielem zakadu czy remizy, to znaczy koni i powozw, stajen i wozowni, kuni i stodoy, parterowego domu mieszkalnego oraz przylegych gruntw pooonych midzy ulicami Karmelick, Siemiradzkiego, Sobieskiego i Kremerowsk (gruntw, ktre moe zreszt sigay wtedy dalej, moe a po kolejow sztrek na pnocy, a po rzeczk Mynwk na wschodzie i gdzie a po dzisiejsz ulic Batorego na poudniu, podczas gdy tylko Karmelicka ulica na zachodzie bya granic niezmienn, krgosupem naszych woci, jak grzbiet Karpat dla Polski), ot nie mwia: wacicielem, lecz panem, jak o Bolesawie Chrobrym. Chrobry te by prawie dzieckiem, kiedy po swoim ojcu Mieszku obj dziedzictwo, a byo to dziedzictwo ogromne. Dzisiejsza Polska to tylko okruch Polski dawnej, podobnie jak nasz zakad dzisiaj to tylko resztki po tym, ktry obaj pradziadek i dziadek stworzyli przed wojn. Mieszko ochrzci Polsk. Wszystkich Polakw, cznie ze mn, wykupi od mierci wiecznej. Mnie ochrzczono u w. Marka na Sawkowskiej ulicy; nie doszoby do tego, gdyby nie Mieszko. Pierwsza kolorowa pocztwka w czarnym zeszycie przedstawiaa pawienie Polakw w rzece. Wychodzcych z wody czescy ksia posypywali sol i przyodziewali w biae przecierada, jak mnie po sobotniej kpieli, kiedy id do ka przed kolacj i dostaj do ogldania czarny zeszyt i album z gencjan. Bo czarny zeszyt nie naley do mnie. Do Smoka. Smok uczy si historii. Powinien sam zrobi taki zeszyt, ale nie zrobiby nigdy, bo wszystko robi bardzo powoli, wic zrobia to za niego mama. Najpierw bya o to w szkole awantura i Smok mia ju dosta czwrk, ale kiedy pani Sowiska obejrzaa zeszyt, tak jej si spodoba, e wybaczya Smokowi. Smok jest zazdrosny o swj zeszyt i kiedy mama chce go da mnie do ogldania, musi Smoka prosi. Smok si targuje, ale w kocu si zgadza. Tylko jak jestem chory, nie dostaj zeszytu, eby nie zarazi Smoka. Bakterie lubi siedzie midzy kartkami zeszytw i ksiek.

  • Od Mieszka i Chrobrego poczwszy kady ksi i krl mia wasn kartk, niektrzy wicej. A jeeli nawet jej nie wypenia, bo mao zrobi, jak taki np. Micha Korybut, lub krtko y jak Warneczyk, to i tak nastpny zaczyna si od nowej. U gry imi i daty. Kiedy si urodzi, kiedy umar. Jak na czarnej tablicy grobowej, na cmentarzu Rakowickim, gdzie le wszyscy eglikowscy poczwszy od Antoniego, zaoyciela, wszyscy Skrczewscy, odkd jego siostra Sabina wysza za Adolfa. Grobowiec wyglda jak dom gboko wkopany w ziemi. Trumny tam le kilkoma warstwami. Tylko najstarsi, prapradziadkowie Sebastian i Konstancja, ci, ktrzy na zote gody pojechali bia karet, znaleli si poza tym kamiennym domem, bo umarli, zanim go Antoni zbudowa. Le przy gwnej alei, zaraz za kaplic, i chodzimy tam, aby podziwia ich wiek. Odgarniamy gazie jarzbiny, ktre nisko opadaj, zasaniajc tablic, i liczymy za kadym razem na nowo, bo nie pamitamy: Konstancja 99 czy 98, a Sebastian 101 czy 103? Oboje urodzili si jeszcze za Stanisawa Augusta i przeyli prawie cae jego panowanie, wszystkie rozbiory i wszystkie powstania, nawet ostatnie, styczniowe. A wiadomo o nich tylko tyle, e raz Konstancja usyszawszy kroki na stryszku zapytaa: Sebastianie, to ty? Uhm... odpowiedzia gos z gry. Poszede po serki? Uhm... To we wszystkie... Uhm... I wzi wszystkie, bo to by zodziej! Ale czy o takim Piacie i jego onie Rzepisze wiadomo co wicej poza tym, e przyjli gocinnie dwch nieznajomych przybyszw, nie obawiajc si, e mog to by te zodzieje? I te le nie wiadomo gdzie. Jadwiga ochrzcia Litwinw. Jadwiga na portrecie w czarnym zeszycie ma rozpuszczone wosy, ktre obfitymi kdziorami opadaj na ramiona okryte krlewskim paszczem. Na gowie ma koron, w rku dugie bero. Obok gorzko skrzywiony Jagieo. Dziadek Kijowski mia te tak min, jakby pokn co gorzkiego. Taki jest na zdjciach i takim go zapamitaem z jedynej wizyty na obzowie. Tak min ojciec miewa czasem, gdy mama powie mu co ostro po niemiecku albo zbyt dugo wypytuje go o mycie rk. Jadwiga wysza za Jagie z musu. Moga sama panowa albo wyj za austriackiego ksicia, ktrego bardzo kochaa. Ale polscy panowie kazali jej zerwa z tym Austriakiem i wyj za Litwina, bo chodzio o to, aby wszystkich Litwinw wykupi od mierci wiecznej. Mama zerwaa z panem R., ktry by litewskim szlachcicem, a wysza za ojca, ktrego babka bya Niemk. Ale pan R. postpi bardzo nieadnie, bo wiedzc, kiedy mama idzie do spowiedzi, ukry si w konfesjonale. Mama ju uklka, ju si przeegnaa, gdy wtem... Serce we mnie zamierao, ilekro opowiadaa mi o brzydkim postpku pana R. i gniew wzbiera we mnie, zwaszcza e mama zdawaa si ju nie gniewa na niego; jakby jej byo al pana R., e go odrzucia i e on sam pjdzie za to do pieka. Bo na pewno nigdy si z tego nie wyspowiada. Ale co by byo, gdyby mu wszystko bya powiedziaa? Ju miaa zacz, gdy rzuciwszy okiem w otwarcie konfesjonau, zamiast kraciastego pledu, ktrym jej spowiednik okrywa sobie nogi, zobaczya prkowane spodnie pana R. To byo na wakacjach w Rymanowie-Zdroju, ksidz leczy si tam na reumatyzm, std pled. Mama zerwaa si i czym prdzej wybiega z kocioa. I nie daa si uprosi, cho pan R. przed ni klcza i dawa kwiaty. Czasem przychodzi do nas, w ciemnym ubraniu z bia chusteczk w kieszonce na piersi, i znw przynosi kwiaty. Ojciec patrzy na niego spod oka i umiecha si gorzko jak Jagieo na obrazku obok Jadwigi. Gorzko i drwico. Bo pewnie: wieczorem tego samego dnia, kiedy pan R. straci wszystkie szanse, Chr Akademicki z Krakowa da koncert w Domu Zdrojowym i na zakoczenie jak zawsze zapiewa Z dymem poarw...

    1 Wszyscy powstali z

    miejsc, panie pakay, mama te pakaa, zwaszcza gdy przy sowach od takich modw bieleje wos'' drugie basy, pozostawione samym sobie, zstpiy na najniszy szczebel gamy i wrd straszliwej, grobowej ciszy zalegajcej sal Domu Zdrojowego sycha byo tylko niknce, niskie drgania ich wspaniaych gosw. Wszyscy patrzyli na najrolejszych chopcw chru, stojcych w ostatnim rzdzie po prawej rce pana Wallek-Walewskiego, ktry rce ku nim wznisszy i wspiwszy si na palcach zdawa si zbiera z powietrza te niematerialne ju prawie dwiki wydobywajce si z ich ust otwartych w ksztat ogromnego, owalnego, nieskoczenie wyduonego o''. To samo powtrzyo si na kocu pierwszej strofki po sowach sterczy ku Tobie bagalna do'', i w nastpnych, ktre byy dla drugich basw jeszcze trudniejsze, bo przy tych najniszych rejestrach nie znajdowali pomocnej litery o'', tylko sowa Pan'' i Bg''. I sycha byo! Sycha byo kocowe n'' w sowie Pan'' i kocowe g'' w szyderczym pytaniu: a gdzie ten Bg'', ktre zrozpaczonemu narodowi zadawa wrg. I sycha byo cz'' jak szczk stali w najstraszniejszym okrzyku tego chorau'', w okrzyku, na ktry z najwikszym napiciem czekaa caa sala, a ktry wanie oni, drugie basy, chopcy z ostatniego rzdu, mieli wypiewa: O! rk karaj, nie lepy miecz!'' Rk, czyli Austri, ktra pchna chopw do rzezi szlachty, a nie ten ciemny, nieszczliwy lud, ktry by mieczem. Ani mamy, ani ojca, ani dziadka nie byo wtedy na wiecie, pradziadek Antoni by jeszcze wtedy biednym koncypientem w akcyzie, prapradziadek Sebastian mia dopiero 85 lat; to byo na 67 lat przed koncertem w Rymanowie, ale dreszcz grozy przelatywa przez sal Domu Zdrojowego w tych chwilach ciszy, gdy nawet wiergot jaskek za oknami zdawa si milkn, gdy jak skrzyda trzmieli drgay tylko napite do ostatecznoci struny gosowe drugich basw. Im te przypaday sowa ostatnie, sowa otuchy, sowa wiary. Gdy wraz z krzykiem tenorw wyznajcych win narodow Patrz! my w nieszczciu zawsze jednacy...'' i obiecujcych nowe zmagania (I z archanioem Twoim na czele pjdziemy potem na wielki bj''), sala uwalniaa wstrzymany oddech, a zy piekce pod powiekami spyway po policzkach pa i panw, gdy ju uporano si ze saboci wewntrzn, z gniewem i pragnieniem zemsty, gdy ju dusze ludzkie wzniosy si na szczyty wiary, mstwa i nadziei, drugie basy, niby chr arcykapanw, przykaday pod t straszn skarg piecz wyznania, ktre zoymy jako

  • odpowied na wszelkie nieszczcia, jakie nas dotkn, na wszelkie kamstwa i oszczerstwa, jakich dopuci si wrg, i na blunierstwa, jakich dopuszcz si ci spord nas, ktrzy upadn: Bg by i jest'' szeptay przejmujco drugie basy w ciszy rwnie witej jak podczas Przeistoczenia w kociele. W drugich basach piewa ojciec. Oto oni, drugie basy na przechadzce w Rymanowie: jest ich szeciu; pierwszy z lewej, najwyszy, pan Boziewicz, przy nim ojciec, troszk niszy. Wszyscy z maymi wsikami, wszyscy w paskich somkowych kapeluszach i nuty trzymaj w rkach. W rodku dyrygent, pan Wallek-Walewski, te z wsikiem, te w paskim somkowym kapeluszu, ale adnemu z nich nie siga nawet do ramion, bo by malekiego wzrostu. Krlowa Jadwiga zostawia lad swojej stopy na kamieniu na rogu Karmelickiej i Garbarskiej, naprzeciwko pralni pani Bigoszowej, do ktrej czsto wstpujemy z mam po drodze do miasta, aby konierzyki ojca odda do prania. Krlowa zlitowaa si nad biednym kamieniarzem, ktry pracowa przy budowie kocioa Karmelitw i daa mu brylantow zapink od swego trzewiczka. Wdziczny kamieniarz wyku wtedy lad jej stopy w kamiennym bloku, o ktry j wspara, aby brylant odpi. Dziadek pobudowa si przy tej samej ulicy, o par parceli dalej na zachd. W szarym albumie jest fotografia dziadka ogldajcego budow tej nieszczsnej kamienicy, ktrej mama tak nie lubia. Dziadek w meloniku na gowie, w ciemnym ubraniu, z lask w rce, z papierosem w ustach stoi nad wykopem, w ktrym wznosz si ju ceglane mury; obok niego architekt, pan Zawiejski, ktrego monogram widnieje na fasadzie domu, synny pan Zawiejski, ktry zbudowa Teatr Sowackiego. Pan Zawiejski ma na gowie kapelusz pcienny, jasny, z szerok wstk i szerokimi skrzydami, ubrany jest w jasn pcienn bluz i te ma lask w jednej rce, a papierosa w drugiej. Dzie by letni. Twarzy prawie nie wida, bo cienie padaj na nie od kapeluszy. Tylko stercz spod nich dziadka wsy zakrcone w d i pana Zawiejskiego wsy zakrcone w gr. A w wykopie i na murach a si roi od murarzy w fartuchach. Dom ronie w oczach, jest to wic lato 1912 roku, zblia si rok 1913, rok nieudanej spowiedzi i koncertu w Rymanowie, i rok 1914, rok wojny. Za plecami dziadka i pana Zawiejskiego wida stary dom, o ktrym mama mwia jak o kim dawno umarym, a tu jeszcze yje: biel si w oknach koronkowe firanki i kwiatki stoj na parapetach. Kamieniarz na obrazku w czarnym zeszycie ma na sobie taki sam fartuch, jak ci murarze w wykopie. Klczy przed krlow z dutem i motem w rkach. Ten kamie ze ladem krlewskiej stopy tkwi w naroniku kocioa za prchniejc krat. Ilekro przechodzimy tamtdy, a przej musimy w drodze do miasta czy z powrotem, prosz mam, aby przystana, bo chc zobaczy. Ale nigdy nie zobaczyem. Mama mwi: o, tu... tu..., patrz dobrze i rk w czarnej rkawiczce wskazuje oczko kraty, przez ktre mam patrze, aby ujrze zarys drobnej stpki w szarym, porowatym jak gbka, zmurszaym kamieniu. I nigdy nie zobaczyem! Za Jadwig na obrazku stoj panny i dziwi si, albo nawet gniewaj na ni za to, e rozdaje swoje brylanty. Jadwiga wszystko rozdawaa, zupenie jak mama, ktra nie moe przej obok dziada (nie wolno mwi dziad'' tylko biedny''!), aby mu czego z portmonetki nie wysupa, a tych biednych byo przed kadym kocioem paru i na kadym rogu ulicy co najmniej jeden. Gdy idziemy razem z ojcem i Smokiem, mama kae ojcu po niemiecku te pienidze rozdawa, a wtedy on ma tak min, jak te panny dworskie na obrazku i jak mia zapewne Jagieo, ilekro dowiadywa si, e Jadwiga wrcia z miasta na Wawel znw bez pienidzy albo brylantw. Mama zarczya si z ojcem, chocia by biedny i nie mia jeszcze skoczonych studiw. W domu na obzowie czu byo praniem i kapust, dziadek bardzo nad tym narzeczestwem bola, zaraz wybucha wojna, cztery lata mama czekaa na powrt ojca, a pan R. by na miejscu. Jadwiga nie chciaa Jagiey, Wanda nie chciaa Niemca, mama nie chciaa pana R. A moe chciaaby go, gdyby nie wlaz do konfesjonau, i al go jej byo, kiedy wystawa przed domem na Karmelickiej, albo na rogu Kremerowskiej chcc j tylko ujrze z daleka, podczas gdy ona czekaa na powrt z wojny tego, ktry pamitnego wieczoru mrucza z drugimi basami o, rk karaj, nie lepy miecz'', tak e serca zamieray w letnikach i letniczkach, i Bg by i jest!'' Jadwiga bdzie wita. Chodzimy na Wawel modli si o to przy jej grobie, na ktrym ley gadka, przeroczysta, biaa; mama mwi, e tak wanie wyglda dusza po mierci. Potem mama idzie przed jej krzy i klka w tym miejscu, w ktrym ona klkaa, gdy pytaa Chrystusa, czy ma i za Jagie, a On jej powiedzia: Id''. Ze wzgldu na Litw. Mama klczy tam bardzo dugo, wychylona ku Chrystusowi skrytemu za czarnym woalem, jakby nasuchiwaa odpowiedzi. Prawie kady krl mia jak wojn. Przynajmniej ci lepsi krlowie, jak Chrobry, miay, Krzywousty, Jagieo, Batory czy Sobieski. W czarnym zeszycie mam bitw pod Gogowem z picioma chopcami przywizanymi do oblniczych wie, bitw pod Powcami z Florianem Szarym ukazujcym otwarty brzuch, bitw pod Grunwaldem, po ktrej chorgwie wisz jeszcze w katedrze pod stropem, bitw pod Warn, gdzie w straszliwym zamieszaniu wida gow krla wbit na tureck wczni; mody krl zgin i nawet nie wiadomo, gdzie go pochowano, a jego grb w katedrze, o par krokw od Jadwigi, jest pusty. W katedrze ley ich jeszcze kilku, reszta w podziemiach, ale tam pjdziemy, jak bd starszy. Bo mgbym si przestraszy. Godz si z tym bardzo prdko i nawet nie lubi przechodzi obok zejcia do tych podziemi, ktre czasem zakryte jest zwyk pyt w posadzce i wcale go nie wida, a czasem otwarte, osonite drewnian barierk, wtedy za w otworze wida wiato i wieje stamtd strasznym zimnem. Tam ley Batory, ktry w zeszycie siedzi przed zotym namiotem i odbiera prezenty od Moskali; Sobieski, ktremu cesarz austriacki na obrazku kania si nisko; tam ley Kociuszko, ktrego kolorowi kosynierzy lec na Moskali wytrzeszczajcych oczy.

  • Lubi bitwy. Godzinami przewracam kartk za kartk czarnego zeszytu i wpatruj si w spienione pyski koskie, w bysk mieczy i toporw, w dymy i rwne szeregi kaskw i czak. Patrz i cicho, aeby nikt nie sysza, zgrzytam zbami, prycham wargami i powistuj cicho, a w uszach mam wtedy szczk stali, grzmot armat i gwizd pocis