„no jak zachwyca, kiedy nie zachwyca, kiedy nikt nie czyta!” 2_nr 3-4_… · polski naród...

2
PREZENTACJE PRZEGLĄD Edukacyjny 3/4 (106/107) Rzeczywistość przeraża. Pospolitość skrzeczy. Telefony, smartfony, ifony. Nowe adidasy, trampki z literą „N”, blu- zy z kapturem, cekiny, glany, pomalowa- ne włosy. Instagram, facebook, pudelek pl. Tym żyje młody człowiek. Nie czyta Słowackiego dla przyjemności. Czyta go, bo musi. Jak nie daje rady, czyta opracowanie. Witold Gombrowicz. Skandalista, konserwatysta, ca- sanowa, kobieciarz, grafoman, wieszcz, kandydat do Lite- rackiej Nagrody Nobla, szopenfeldziarz, bazujący na stylu innych. Dla jednych nawet stary pederasta. Po prostu typo- wy pisarz polski. Przez polski naród wychwalany. Przez polski naród wyklęty. Z lektur kanonu co się zowie wyrzu- cany. Do kanonu lektur co się zowie przywracany. Czło- wiek, który nie interesował się romantyczną wizją ojczy- zny na ołtarzu narodów poświęconej, tylko wyjechawszy jeszcze w sierpniu 1939 roku na „Batorym” z Polski, ni- gdy już do niej nie powrócił. Za to myślał o niej często. Pisał o niej zawsze. Ale nie o bursztynowych świerzopach, gry- ce jak śnieg białej. Nie ku pokrzepieniu serc. Nie stworzył rzymskiego Katona, Mucjusza Scewoli, rycerza bez skazy Jana Skrzetuskiego. Nie udało mu się sportretować Stani- sława Wokulskiego w lepszym, nowoczesnym świetle. Nie udało? Po prostu nie chciał. Witoldowe Gombrowicza pisarstwo nie jest cukierkiem dla milusińskich. Karmel- kiem, który mimowolnie wypada z kieszeni na jednej z ulic Nałęczowa wielkiemu Bolesławowi Prusowi, a okoliczne dzieci wołając „Dzjadzia!” lecą po owe karmelki jak psz- czoły do miodu. Gombrowicz denerwuje. Gombrowicz oskarża. Gombrowicz kpi. Gombrowicz przewierca. Do- bija się do duszy zakamarów przeklętych, których każdy z nas się wstydzi. To on, Witold Gombrowicz, w Ferdydur- ke, portretuje najgorszą lekcję, jaka może przytrafić się polskiemu uczniowi w polskiej szkole. Ta lekcja to język polski. Pełna klasa uczniów, sami chłopcy. Dawne czasy, nie ma koedukacji. Siedzą młodzieńcy w ławach szkolnych, zaś profesor – nieudacznik gada, gada gada. Wciąż te same brednie. Wielkim poetą był Słowacki. Wielkim poetą był! Wieszczem był! Wieszczył. Wyrzutem sumienia na lekcji dla owego niedołęgi, który miał to nieszczęście, że jednak nauczycielem został, jest uczeń Gałkiewicz. Jego Słowac- ki nie zachwyca. No i się zaczyna. Szopka. Przedstawie- nie. Popis beznadziei pedagogicznej. Gałkiewicz! Ja mam żonę i dziecko. Niech Gałkiewicz nad dzieckiem chociaż się zlituje! – biadoli belfer niedołęga… Czasy się zmieniły, Polska się zmieniła, przeżywając drugą wojnę światową. Rządy się zmieniły. Premierzy się zmienili. Kanony lektur się zmieniały. Tylko język polski nie. Najgorsza lekcja świata! A jest go w tygodniu najwię- cej. Jedno z pierwszych pytań, jakie uczniowie kierują każ- dego ranka do siebie brzmi: „Ty, stary, czy ona/on jest dzi- siaj?” – ona/on to polonistka/polonista. Zazwyczaj źle ubrana/ubrany. Źle lub pretensjonalnie. Wyraz twarzy su- geruje, że ona/on ma aktualnie zatwardzenie albo za chwi- lę rozwolnienie. Wchodzi na lekcję, otwiera dziennik lub jego nowoczesną wersję liburs w komputerze, sprawdza listę z wyraźną irytacją, że znowu jest tu, w szkole, z tą bandą kretynów, która i tak nie słucha, że Słowacki wielkim poetą był! Wielkim poetą był na Boga! Wieszczem był! A oni nie słuchają matoły, nieuki, kretyni, debile itd. Nie czytają. Nie umieją pisać. Nie umieją notować. Nic nie umieją. Nic nie robią... A pan Witold z góry (zakładam, że jednak niebo go nie ominęło, za Transatlantyk należy mu się w zupełności) ma radochę. Ubaw nie z tej ziemi. W końcu napisał rzecz po- nadczasową! Nic się nie zmienia, wszystko aktualne. Pra- cuję w szkole od siedmiu lat. W różnych szkołach, na róż- nych poziomach edukacyjnych. Uczyłem już kilku przed- miotów, ale przede wszystkim jestem polonistą. I powiem szczerze, że się uczniom nie dziwię, że „ich nie zachwy- ca”. Każdy polityk, pseudo polityk, karierowicz, ekspert, pseudo ekspert, słowem ktoś, kto nigdy w szkole nie pra- cował a o szkole wypowiada się w rozmaitych programach typu „talk – show” spodziewa się, że młodzież na lekcjach wprost dyszy z podniecenia, wyrywa sobie wzajemnie po- jedyncze kartki ze strofami Mickiewicza, Słowackiego. Że uczniowie na przerwach toczą diatryby – nie dyskusje – diatryby filozoficzne wręcz o Lilii Wenedzie, Panu Tadeuszu, Lalce. A w domach – no właśnie w domach rozmawia się nie o polityce PiS czy PO, nie o 500 plus, o golach Rober- ta Lewandowskiego tylko o frazach poetyckich, leitmoti- vach, Skamandrytach, Leśmianie... Rzeczywistość przeraża. Pospolitość skrzeczy. Telefo- ny, smartfony, ifony. Nowe adidasy, trampki z literą „N”, bluzy z kapturem, cekiny, glany, pomalowane włosy. In- stagram, facebook, pudelek pl. Tym żyje młody człowiek. Nie czyta Słowackiego dla przyjemności. Czyta go, bo musi. Jak nie daje rady, czyta opracowanie. Z drugiej stro- ny – po co mu Słowacki w życiu? Po co mu zachwyt nad poezją wieszczy? Czy na tym ugotujemy zupę, gdy 500 plus zabraknie? Czy poezja Leśmiana, neologizmy poetyckie pomogą znaleźć pracę w Irlandii na zmywaku czy w su- permarkecie? Jaka przyszłość czeka młodego człowieka w kraju, gdzie wszyscy się kłócą, rozmawiają o polityce, na- uczyciel zarabia 2500 zł brutto (mianowany) zaś Robert Lewandowski, piłkarz, podobno z maturą, jest wart kilka- naście milionów euro. Po co kończyć studia, po co zachwy- cać ma poezja Słowackiego? Gałkiewicz?! Nieuku ty! Ja stawiam Gałkiewiczowi pałkę! Gałkiewicz nie jest dość inteligentny! I Lewandowskiemu też stawiam pałkę, też nie jest Lewandowski inteligentny! Pimko, Bladaczko. Tragicznie niedołęgi polskiej szko- ły. Schowali się za plecami kapitalizmu, ideologii gender, XXI wieku i jego technologii. Usprawiedliwiają swoje nie- dołęstwo w szkole! Sami już nie wierzą, że ich kiedyś Sło- wacki zachwycał. Więc trzeba odpowiedzialność na coś Maciej Samolej „No jak zachwyca, kiedy nie zachwyca, kiedy nikt nie czyta!” 19

Upload: others

Post on 07-Jul-2020

10 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: „No jak zachwyca, kiedy nie zachwyca, kiedy nikt nie czyta!” 2_nr 3-4_… · polski naród wyklęty. Z lektur kanonu co się zowie wyrzu-cany. Do kanonu lektur co się zowie przywracany

PREZENTACJEPRZEGLĄD Edukacyjny 3/4 (106/107)

Rzeczywistość przeraża. Pospolitośćskrzeczy. Telefony, smartfony, ifony.Nowe adidasy, trampki z literą „N”, blu-zy z kapturem, cekiny, glany, pomalowa-ne włosy. Instagram, facebook, pudelekpl. Tym żyje młody człowiek. Nie czytaSłowackiego dla przyjemności. Czytago, bo musi. Jak nie daje rady, czytaopracowanie.

Witold Gombrowicz. Skandalista, konserwatysta, ca-sanowa, kobieciarz, grafoman, wieszcz, kandydat do Lite-rackiej Nagrody Nobla, szopenfeldziarz, bazujący na styluinnych. Dla jednych nawet stary pederasta. Po prostu typo-wy pisarz polski. Przez polski naród wychwalany. Przezpolski naród wyklęty. Z lektur kanonu co się zowie wyrzu-cany. Do kanonu lektur co się zowie przywracany. Czło-wiek, który nie interesował się romantyczną wizją ojczy-zny na ołtarzu narodów poświęconej, tylko wyjechawszyjeszcze w sierpniu 1939 roku na „Batorym” z Polski, ni-gdy już do niej nie powrócił. Za to myślał o niej często. Pisało niej zawsze. Ale nie o bursztynowych świerzopach, gry-ce jak śnieg białej. Nie ku pokrzepieniu serc. Nie stworzyłrzymskiego Katona, Mucjusza Scewoli, rycerza bez skazyJana Skrzetuskiego. Nie udało mu się sportretować Stani-sława Wokulskiego w lepszym, nowoczesnym świetle. Nieudało? Po prostu nie chciał. Witoldowe Gombrowiczapisarstwo nie jest cukierkiem dla milusińskich. Karmel-kiem, który mimowolnie wypada z kieszeni na jednej z ulicNałęczowa wielkiemu Bolesławowi Prusowi, a okolicznedzieci wołając „Dzjadzia!” lecą po owe karmelki jak psz-czoły do miodu. Gombrowicz denerwuje. Gombrowiczoskarża. Gombrowicz kpi. Gombrowicz przewierca. Do-bija się do duszy zakamarów przeklętych, których każdyz nas się wstydzi. To on, Witold Gombrowicz, w Ferdydur-ke, portretuje najgorszą lekcję, jaka może przytrafić siępolskiemu uczniowi w polskiej szkole. Ta lekcja to językpolski.

Pełna klasa uczniów, sami chłopcy. Dawne czasy, niema koedukacji. Siedzą młodzieńcy w ławach szkolnych, zaśprofesor – nieudacznik gada, gada gada. Wciąż te samebrednie. Wielkim poetą był Słowacki. Wielkim poetą był!Wieszczem był! Wieszczył. Wyrzutem sumienia na lekcjidla owego niedołęgi, który miał to nieszczęście, że jednaknauczycielem został, jest uczeń Gałkiewicz. Jego Słowac-ki nie zachwyca. No i się zaczyna. Szopka. Przedstawie-

nie. Popis beznadziei pedagogicznej. Gałkiewicz! Ja mamżonę i dziecko. Niech Gałkiewicz nad dzieckiem chociażsię zlituje! – biadoli belfer niedołęga…

Czasy się zmieniły, Polska się zmieniła, przeżywającdrugą wojnę światową. Rządy się zmieniły. Premierzy sięzmienili. Kanony lektur się zmieniały. Tylko język polskinie. Najgorsza lekcja świata! A jest go w tygodniu najwię-cej. Jedno z pierwszych pytań, jakie uczniowie kierują każ-dego ranka do siebie brzmi: „Ty, stary, czy ona/on jest dzi-siaj?” – ona/on to polonistka/polonista. Zazwyczaj źleubrana/ubrany. Źle lub pretensjonalnie. Wyraz twarzy su-geruje, że ona/on ma aktualnie zatwardzenie albo za chwi-lę rozwolnienie. Wchodzi na lekcję, otwiera dziennik lubjego nowoczesną wersję liburs w komputerze, sprawdzalistę z wyraźną irytacją, że znowu jest tu, w szkole, z tą bandąkretynów, która i tak nie słucha, że Słowacki wielkim poetąbył! Wielkim poetą był na Boga! Wieszczem był! A oninie słuchają matoły, nieuki, kretyni, debile itd. Nie czytają.Nie umieją pisać. Nie umieją notować. Nic nie umieją. Nicnie robią...

A pan Witold z góry (zakładam, że jednak niebo go nieominęło, za Transatlantyk należy mu się w zupełności) maradochę. Ubaw nie z tej ziemi. W końcu napisał rzecz po-nadczasową! Nic się nie zmienia, wszystko aktualne. Pra-cuję w szkole od siedmiu lat. W różnych szkołach, na róż-nych poziomach edukacyjnych. Uczyłem już kilku przed-miotów, ale przede wszystkim jestem polonistą. I powiemszczerze, że się uczniom nie dziwię, że „ich nie zachwy-ca”. Każdy polityk, pseudo polityk, karierowicz, ekspert,pseudo ekspert, słowem ktoś, kto nigdy w szkole nie pra-cował a o szkole wypowiada się w rozmaitych programachtypu „talk – show” spodziewa się, że młodzież na lekcjachwprost dyszy z podniecenia, wyrywa sobie wzajemnie po-jedyncze kartki ze strofami Mickiewicza, Słowackiego. Żeuczniowie na przerwach toczą diatryby – nie dyskusje –diatryby filozoficzne wręcz o Lilii Wenedzie, Panu Tadeuszu,Lalce. A w domach – no właśnie w domach rozmawia sięnie o polityce PiS czy PO, nie o 500 plus, o golach Rober-ta Lewandowskiego tylko o frazach poetyckich, leitmoti-vach, Skamandrytach, Leśmianie...

Rzeczywistość przeraża. Pospolitość skrzeczy. Telefo-ny, smartfony, ifony. Nowe adidasy, trampki z literą „N”,bluzy z kapturem, cekiny, glany, pomalowane włosy. In-stagram, facebook, pudelek pl. Tym żyje młody człowiek.Nie czyta Słowackiego dla przyjemności. Czyta go, bomusi. Jak nie daje rady, czyta opracowanie. Z drugiej stro-ny – po co mu Słowacki w życiu? Po co mu zachwyt nadpoezją wieszczy? Czy na tym ugotujemy zupę, gdy 500 pluszabraknie? Czy poezja Leśmiana, neologizmy poetyckiepomogą znaleźć pracę w Irlandii na zmywaku czy w su-permarkecie? Jaka przyszłość czeka młodego człowiekaw kraju, gdzie wszyscy się kłócą, rozmawiają o polityce, na-uczyciel zarabia 2500 zł brutto (mianowany) zaś RobertLewandowski, piłkarz, podobno z maturą, jest wart kilka-naście milionów euro. Po co kończyć studia, po co zachwy-cać ma poezja Słowackiego? Gałkiewicz?! Nieuku ty! Jastawiam Gałkiewiczowi pałkę! Gałkiewicz nie jest dośćinteligentny! I Lewandowskiemu też stawiam pałkę, też niejest Lewandowski inteligentny!

Pimko, Bladaczko. Tragicznie niedołęgi polskiej szko-ły. Schowali się za plecami kapitalizmu, ideologii gender,XXI wieku i jego technologii. Usprawiedliwiają swoje nie-dołęstwo w szkole! Sami już nie wierzą, że ich kiedyś Sło-wacki zachwycał. Więc trzeba odpowiedzialność na coś

Maciej Samolej

„No jak zachwyca,kiedy nie zachwyca,

kiedy nikt nie czyta!”

19

Page 2: „No jak zachwyca, kiedy nie zachwyca, kiedy nikt nie czyta!” 2_nr 3-4_… · polski naród wyklęty. Z lektur kanonu co się zowie wyrzu-cany. Do kanonu lektur co się zowie przywracany

PREZENTACJE

innego zrzucić. Puścić film Koterskiego Dzień Świra,zwłaszcza scenę wypłaty dla nauczyciela polonisty, kolej-nego niedołęgi, Adasia Miauczyńskiego. Ponarzekać teżtrzeba. Na nowego minister MEN, na zmiany, na reformyedukacji, na spis lektur, na nowe podręczniki, na starepodręczniki, na świat, że się zmienia, na uczniów, że sięnie zmieniają. I na swoje życie. Nieudane. Bo w szkole. „Te idealista! Młody jeszcze jesteś, masz nadzieję. Kiedyśto była fajna praca w szkole, przywileje, kasa. A teraz?

W tym wszystkim jest uczeń. Czasem schowany zamaską stroju, wyzywającego, śmiałego, lumpowatego, ory-ginalnego. Strój to zbroja. Glany, ćwieki, pieszczochy, van-sy, fryzury, okulary, kolczyki w brwi, nosie, języku. Tozbroja. Strefa buforowa dla świata. To o te skały ma sięrozbić całe zło, którego codziennie uczeń doświadcza.Samotny. Zagubiony w gąszczu informacji. Wśród rodzi-ców, którzy najczęściej nie mają czasu i są w pracy. „Jakw szkole? Co dziś dostałeś?” to często jedyne pytania, ja-kie uczeń słyszy wypowiadane pod jego adresem. Dobrzejak ma je kto mu zadać. Często dziś bowiem rodzina ro-dziny nie przypomina, tylko bardziej kołdrę lub stare, po-łatane dżinsy. Patchwork – zszywanie. Rodzina Patchwor-kowa. Nie ma mamy, taty. Są partnerzy matki, partnerki

ojca. Jak tu do nich mówić? Dlaczego nie ma mamy tylkonp. Magda albo Natalia? Czy one pomogą mi w lekcjach?Przecież ja ich nie interesuję. A zbroję muszę mieć. Więcodwalcie się od moich glanów, fryzur, kolczyków...

Quo vadis panie polonisto/pani polonistko? Zauwa-żysz XXI wiecznych Gałkiewiczów? Spróbujesz im wytłu-maczyć, dlaczego kiedyś Słowacki zachwycał? A możezachwyca do dziś? Masz na to czas na lekcji czy zasłaniaszsię od ludzi programem nauczania i tymi wszystkimi, dur-nymi rozkładami materiału? Ucznia nie obchodzi to, cowpisujesz w rubryczki dzienników czy librusów. Jeśli mago cokolwiek zachwycić, to Ty polonisto/polonistko maszto coś przed młodym człowiekiem odkryć – albo pomócodkryć jemu. To wymaga czasu, pracy, doskonalenia się,pasji. Masz na to czas? Bo jak nie, to może lepiej, że Sło-wacki nie zachwyca…

dr Maciej Samolejpolonista i bibliotekarz,Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy nr 3im. Marii Grzegorzewskiej w Łodzi,nauczyciel WOS w Zespole SzkółPlastycznych w Łodzi, wykładowca AHE

20