boże narodzenie 2017 numer w numerze m.in.: wi teczny · prezydenci wszystkich polaków strony 5 i...

22
Numer ś wi ą teczny W numerze m.in.: Dwutygodnik nr 88(123) z 15 grudnia 2017 Strona 2 Boże Narodzenie Strona 3 Powiedzcie ludziom o co chodzi ! Strony 4 i 5 Prezydenci wszystkich Polaków Strony 5 i 6 „Patriotyzm” celebrycki byle dowalić Polsce Strony 6 i 10 Wiersze na Boże Narodzenie Strona 8 Szoki naftowe i ich znaczenie dla gospodarki światowej Strony 9 i 10 Polska tradycja Wigilii Bożego Narodzenia Strona 11 Kalifat Europejski Strona 13 Księgarnia ANTYK poleca Strona 14, 15, 16, 17 i 18 Mąż stanu (wojennego) WOJCIECH JARUZELSKI Strona 19 Święta Bożego Narodzenia „Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą...” Wszystkim naszym Czytelnikom, Koordynatorom, Przyjaciołom i Sympatykom życzymy zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Niechaj Nowonarodzone Dziecię Boże towarzyszy Wam i Waszym Rodzinom na każdy dzień, rozjaśniając jego szarości i trudy. Niechaj Jego wiara, nadzieja i miłość zagości we wszystkich polskich domach. Boże Narodzenie 2017

Upload: phungduong

Post on 28-Feb-2019

214 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Nu me r św ią t e czny

W nume rze m . in . :

Dw uty g od ni k n r 8 8(1 2 3) z 1 5 g ru d nia 20 1 7

Strona 2

Boże Narodzenie

Strona 3

Powiedzcie ludziom o co chodzi !

Strony 4 i 5

Prezydenci wszystkich Polaków

Strony 5 i 6

„Patriotyzm” celebrycki – byle

dowalić Polsce

Strony 6 i 10

Wiersze na Boże Narodzenie

Strona 8

Szoki naftowe i ich znaczenie dla

gospodarki światowej

Strony 9 i 10

Polska tradycja Wigilii Bożego

Narodzenia

Strona 11

Kalifat Europejski

Strona 13

Księgarnia ANTYK poleca

Strona 14, 15, 16, 17 i 18

Mąż stanu (wojennego)

WOJCIECH JARUZELSKI

Strona 19

Święta Bożego Narodzenia

„Podnieś rękę Boże Dziecię,

błogosław Ojczyznę miłą...”

Wszystkim naszym Czytelnikom,

Koordynatorom, Przyjaciołom i Sympatykom

życzymy zdrowych, spokojnych i radosnych

Świąt Bożego Narodzenia.

Niechaj Nowonarodzone Dziecię Boże

towarzyszy Wam i Waszym Rodzinom na

każdy dzień, rozjaśniając jego szarości i trudy.

Niechaj Jego wiara, nadzieja i miłość zagości

we wszystkich polskich domach.

Boże Narodzenie 2017

S t r o n a 2

Narwiku aż po Tobruk. Ofiary męczeństwa

poniesionego wraz z Chrystusem nie były

daremne. Duchowe katusze poniesione z

myślą o Ojczyźnie czekającej na

zmartwychwstanie nie będą nigdy

bezowocne. Groby polskie aż na krańcach

świata wytyczają jej granice znaczone

męczeństwem najlepszych synów i córek

(2).

Apostoł Kazachstanu, bł. ks. Władysław

Bukowiński, wyznał kiedyś: „Nie wiem, co

przyniesie przyszłość, nawet najbliższa, mnie

i moim przyjaciołom pracującym w

duszpasterstwie w Związku Radzieckim. Nie

wiemy w jaki sposób Opatrzność Boża

czuwać będzie nad naszym Kościołem w tym

kraju. Wiem tylko jedno, że słodkie jest

jarzmo Chrystusowe, a brzemię Jego jest

lekkie...” (3).

Zaaplikujmy sobie te słowa jednego z

wielkich patronów naszego trudnego czasu.

Niech każdy z nas powie je sobie teraz

wyraźnie - tak jak w trudnym okresie

wojującego ateizmu w Związku Sowieckim

wyznał ten błogosławiony kapłan. Nie

wiemy, co przyniesie przyszłość, nawet ta

najbliższa. Nie wiemy też, w jaki sposób

Opatrzność Boża będzie czuwać nad Polską

i nad naszym Kościołem, nad naszymi

rodzinami i nad każdym z nas. Wiemy

jednak przede wszystkim to, że Jezus jest dla

współczesnego świata i dla każdego z nas

jedyną drogą, prawdą i życiem (por. J 14, 6).

Za Nim trzeba nam kroczyć, Jego mamy

wprowadzać w nasze życie.

Starajmy się wszyscy żyć zawsze pod

dyktando tych słów. Bo to jest nauka

płynąca z naszego spotkania, gdy

obchodzimy rocznicę cudownych Narodzin

sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Jeśli Jezus

jest w nas i pośród nas, jesteśmy w stanie

wszystko doprowadzić do dobrego końca.

Przecież jest On Panem dziejów i do Niego

należy ostatnie słowo. On jest zawsze

zwycięzcą, a nie człowiek, choćby miał

największą władzę i rządził wielkim

mocarstwem.

Henryk Sienkiewicz, nasz wielki pisarz i

noblista, w trudnym czasie zaborów pod

koniec XIX w. tak pocieszał czytelników w

Epilogu swojej wspaniałej, budującej ducha

narodu powieści historycznej pt. Quo vadis:

„I tak minął Neron, jak mija wicher, burza,

pożar, wojna lub mór, a bazylika Piotra

panuje dotąd z wyżyn watykańskich miastu i

światu”.

Budujmy naszą codzienną pracą, swoim

postępowaniem, miłością do naszych braci i

sióstr Królestwo Boże wszędzie tam, gdzie

przychodzi nam żyć. Niech dzięki nam do

wszystkich ludzi dociera świadomość faktu,

że Jezus, którego narodzenie przeżywamy co

rok na nowo, chce być zawsze z nami.

Zapytany przez faryzeuszów, odpowiedział

wyraźnie: „Oto bowiem królestwo Boże jest

pośród was” (Łk 17, 21). Budujmy je na co

dzień w nas i pośród wszystkich ludzi.

Niech zatem Boże światło oświeca każdego

z nas ! Nie zamykajmy się przed bliźnim !

Otwierajmy się nadal na siebie wzajemnie,

bo dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek

wcześniej rozumiemy aktualność wezwania

św. Pawła Apostoła: „Jeden drugiego

ciężary noście” (Gal 6, 2).

Niech nam we wszystkim Bóg błogosławi !

Prośmy Go o to, dzieląc się opłatkiem –

białym chlebem.

Ks. Prof. Edward Walewander (KUL)

Przypisy:

(1) Por. B. Michalewski, Polscy zesłańcy w

obronie wiary. Kościół katolicki w

sowieckim Kazachstanie w latach 1936-

1990, Krzeszowice 2016, passim.

(2) Por. niezwykły dziennik matki Jadwigi

Ihnatowicz-Suszyńskiej, we wrześniu 1939 r.

zesłanej wraz z sześciorgiem dzieci do

Kazachstanu. Taż, Z korzeniami wyrwiemy

was z ziemi, wstęp i przypisy E. Walewander,

Lublin 1996.

(3) Por. Ks. Jan Nowak, Apostoł

Kazachstanu. Ks. Władysław Bukowiński

(1904-1974), Biały Dunajec - Ostróg 2016,

s. 30-31.

Wspomnienie narodzin bezbronnego

Dziecięcia, a w dziejach świata - Boga

objawiającego się mu w sposób najbardziej

ludzki w stajence betlejemskiej, gromadzi

nas razem co roku. Stale od nowa

zastanawiamy się nad tym, co ten

niezwykły fakt oznacza dla świata, dla

każdego z nas, gromadzących się przy

rodzinnym stole na wigilijnej wieczerzy.

Obecnie o wiele częściej niż jeszcze do

niedawna mówi się i pisze o Polakach na

Wschodzie, naszych rodakach, którym nie

dane było normalne życie na swojej ziemi,

w którą wrośli od stuleci. Jedynym ich

„przewinieniem” był fakt, że byli Polakami

i wyznawali wiarę w Jezusa, Zbawiciela

świata. Poddawano ich za to różnym

prześladowaniom. Byli zsyłani na wschód

w głąb sowieckiej Rosji.

Wielu zesłańców myślało, że roznoszą po

wielkiej Rosji jedynie prochy swego

narodu, podbitego przez Niemców i

Sowietów. Tymczasem oni ukazali tam

polską wielkość, polskie bohaterstwo w

niedoli. Pozostawili wiele śladów naszych

narodowych wartości, bogactwo duchowe

naszej wiary. Zesłanie było dla nich

upokorzeniem, ale bez poniżania się,

bólem bez załamania, niewolą, ale z

zachowaniem niepokonanego ducha,

wyparciem bez zdrady ojczystej ziemi.

Barbarzyński system zsyłając ich brutalnie

na nieludzką ziemię chciał ich upokorzyć,

wpoić przekonanie, że koniec Polski na

zawsze pieczętuje ich niewolniczy los.

Większość zesłańców nie dała się wszakże

upokorzyć, załamać, zrezygnować. Nie

wyrzekła się swego duchowego oblicza,

nie zdradziła ziemi ojczystej, choć

wywieziono ich tak daleko od niej i na

długo (1). Mieli tam zginąć. Zostali celowo

rozproszeni, a mimo to ocalili więź ducha,

zachowali poczucie jedności z całym

cierpiącym narodem. Śmierć na dalekich

kazachstańskich koczowiskach pojmowano

jako akt ofiarny złożony na ołtarzu

Ojczyzny, a rozsiane w tajdze groby stały

się pomnikami polskiego zawierzenia

Bogu oraz uporczywego dążenia do

odzyskania niepodległego Jej bytu i

wielkości tak jak żołnierskie mogiły od

Boże Narodzenie

S t r o n a 3

Tam, gdzie w grę wchodzą ważne sprawy

nie znoszę emocji i pod jej wpływem

wypowiadanych sądów. Z reguły są

nietrafne, niesprawiedliwe i pozbawione

jakiejkolwiek rzeczowości. Zmiana na

stanowisku premiera takie zachowanie

wyzwoliła i należy to odpowiednio

odnotować.

Dlatego nie chcę komentować ani oceniać

zmiany na stanowisku premiera. Nie

powinien zresztą robić tego nikt, kto nie

ma ku temu obiektywnych racji i

kompetencji. Od zabierania głosu

odstraszają wypowiedzi tzw. polityków,

którzy, na dobrą sprawę, za coś chyba

biorą pieniądze, niechby choć za to, że

wiedzą co się dzieje w kołach władzy. Bo

weźmy choćby twierdzenie pana Budki, że

zmiana na stanowisku premiera to zdrada

narodowa. Bez komentarza. Bo trzeba by

najpierw sięgnąć po atest zdrowia tego

pana… Albo za co bierze pieniądze

publiczne pan Korwin Mikke w PE, skoro,

jak zresztą wszystkie poczynania,

nieważne jakiego rządu, krasi on swymi

złotymi myślami besserwissera, a w

przypadku zmiany premiera twierdzi:

Odnoszę wrażenie, że nikt nie chce być

ministrem w tym rządzie. Bo to jak

dowodzić na statku, w którym nie ma

paliwa, w dodatku kapitan każe płynąć w

kierunku raf.

Myślę, że autor tych słów wybaczy, jeśli

uzna się je za wyjątkowo niemądre. Bo, po

pierwsze, skąd on wie, że nikt nie chce

być w tym rządzie? A po drugie, swój

wywód popiera on innym, jeszcze bardziej

wyssanym z palca i absurdalnym

twierdzeniem, że ta niechęć bycia w

rządzie wynika z katastrofalnej sytuacji

ekonomicznej państwa. Stara metoda pana

Korwin Mikke, tzn. zawsze mieć inne

zdanie niż ogół i zawsze tym zdaniem

bulwersować. Szaleństwo, ale czy dające

bilet do PE? Jeśli tak, to znaczy, że to

gremium jest schroniskiem… wiadomo

dla kogo. Otóż teza pana Korwin Mikke

beztrosko unicestwia wszystkie ostatnie

ratingi, dla Polski wręcz rewelacyjnie

korzystne. Bo przecież on wie lepiej niż

instytucje tym problemem profesjonalnie

się zajmujące. Śmieszny megaloman i, co

tu mówić, denerwujący.

Bartłomiej Węglarczyk z Onet z kolei

wystąpił z bardzo alarmującym

stwierdzeniem, że: ratowanie pozycji

Polski w UE i poza nią musi być jednym z

głównych celów polityki premiera

Mateusza Morawieckiego. To zapewne też

jeden z głównych powodów jego

nominacji. I dalej: bo: „Pani premier,

która przed objęciem obecnego stanowiska

nie wiedziała nawet, kiedy Polska weszła

do UE i kiedy pojawiło się euro, po prostu

nie zna się na polityce zagranicznej. Nie

zna też decydentów w Europie, nie ma z

nimi osobistych kontaktów. Moment, w

którym kierownictwo PiS witało ją na

Okęciu po koszmarnej porażce 1:27 w

sprawie ponownego wyboru Donalda

Tuska na szefa Rady Europejskiej, był

symbolem jej dyplomatycznej

bezradności”.

Magazyn Forbes umieścił panią Szydło na

31 miejscu wśród stu najbardziej

wpływowych kobiet świata. Oczywiście

pan Węglarczyk może zawsze powiedzieć,

że miała tam jakieś chody, bo cóż wobec

tego faktu myśleć o jego dywagacji ?

Powoływanie się na wybór Tuska wbrew

sprzeciwom polskiego rządu, jako na jej

porażkę, jest co najmniej zaskakujące,

zwłaszcza, że dziennikarz obojętnie jakiej

opcji, winien być poinformowany o

procedurze „wyboru” Tuska. Pani Szydło

zrobiła tu to, co winna była zrobić, jako

premier kraju, któremu taki kandydat

notorycznie szkodził. Ani ona przegrała,

ani Polska. Przegrałby Tusk, jeśli czułby

kategoriami, do jakich zobowiązywało go

obywatelstwo jego kraju. Ale to jest tylko

pobożne życzenie. A poza tym, skąd wziął

pan Węglarczyk tę fatalną dla Polski

diagnozę pozwalającą na twierdzenie, że

Polska potrzebuje ratunku ? Czyli znowu:

mowa trawa.

Jeszcze bardziej nieodpowiedzialne

odzywki pojawiają się z prawej strony. A

więc „zdrada”, „hańba”, „samobójstwo

PiS”, „koniec dobrej zmiany”. Zwłaszcza

ta ostatnia robi wrażenie, jak gdyby była

Powiedzcie ludziom o co chodzi !

autorstwa „totalnej”, tak miłą dla nich

jest zapowiedzią. Bo to wszystko mi

przypomina przemowy posłów z PO,

Nowoczesnej w sejmie, gdzie bezładna

gadanina i jarmarczne gesty mają

wywołać efekt. Ostatnio mieliśmy w

sejmie takie popisy krasomówstwa, że

skóra cierpła, bo w końcu wykonawcami

byli posłowie, a wydawało się, że

przemawiają na jarmarku i to po jednym.

Widzimy więc, jakie to interpretacje

zmiany w rządzie dochodzą do

szerokiego ogółu i co one są warte. Ale

kierownictwo rządzącej koalicji ma

ścisły obowiązek racjonalnie wyjaśnić

swym wyborcom o co w tym wszystkim

chodzi, bo na zdrowy rozum nikt tego

nie pojmuje. Zwyczajny zjadacz chleba

ma prawo wiedzieć, kogo i dlaczego

wybiera. Jeśli tej wiedzy zabrakłoby, to

co ma uczynić Polak, mając taką

alternatywę jak obecna opozycja, czyli

antypaństwową, antynarodową i nie

wiadomo od kogo zależną i komu co

dłużną obstrukcję podszytą

egoistycznymi celami partyjniackimi, a

obojętną na los państwa, w którym żyje,

a jedynie zatroskaną o swoje ciemne

interesy. Taka opozycja wnosić może

jedynie destrukcję i o to się ona stara.

Dużo mówią o jej etosie bojówki zwane

„obywatele PRL” (bo przecież nie RP),

KOD, takie ORMO „totalnej”.

Nie wystarczą jakieś nic nie mówiące

ogólniki mające wyjaśnić dokonujące się

zmiany. Pełna transparentność polityki,

to obok purgacji wymiaru

sprawiedliwości jeden z podstawowych

postulatów stawianych dziś przez Naród.

Odpowiedź należy do rządzących, a nie

do komentatorów od siedmiu boleści.

Zygmunt Zieliński

S t r o n a 4

Większość prezydentów, która przytrafiła

nam się po 1989 roku deklarowała, że są

prezydentami wszystkich Polaków. To

efektowny, ale nic nie znaczący slogan.

Tylko Lech Kaczyński nie miał ambicji

bycia "prezydentem wszystkich

Polaków". Zdawał on sobie sprawę z

isnienia w Polsce wpływowej grupy

ludzi, którzy nigdy go nie będą uważali za

swojego prezydenta – wiedział, że

niezależnie od jego starań nie pozyska

akceptacji beneficjentów komunizmu (i

ich zstępnych). Prezydent Kaczyński

obciążony był "wadą prawną" – nie

posiadał pseudonimu, co czyniło go

niezależnym, "niesterowalnym" i nie

podatnym na szantaże.

W kraju postkolonialnym próbującym

wyzwolić się z półwiekowych zależności,

taka postawa wiązała się z ryzykiem

(także dla rodziny prezydenta). Każdy

następny prezydent, znając los Lecha

Kaczyńskiego, musi brać pod uwagę to

ryzyko już na etapie kandydowania.

Wbrew obiegowym opiniom, prezydent

nie jest tylko "strażnikiem żyrandola", ale

ma potężną władzę – o czym

przekonaliśmy się 24 lipca.

Pamiętamy, w jakich dramatycznych

okolicznościach udało się przeprowadzić

ustawy reformujące sądownictwo –

awantury, gaszenie świateł, wyrywanie

mikrofonów, rzucanie kulkami z papieru

w stół prezydialny. Nasi "obrońcy

demokracji" byli naprawdę bardzo

zmotywowani, by "było tak jak było",

więc posłowie koalicji rządzącej musieli

wykazać się determinacją.

Weta prezydenckie zaprzepaszczające ten

wielki wysiłek spowodowały szok w

środowiskach, które wyniosły prezydenta

do władzy.

Pocieszano się, powtarzając slogan

Gazety Wyborczej, że ta ustawa to "bubel

prawny", że weta rozładują nastroje, że

ustawa dawała zbyt dużą władzę

ministrowi Ziobrze. Nawiasem mówiąc,

trudno zrozumieć dlaczego sędzia

"mianowany" przez Ziobrę miałby być

"upolityczniony", a ci mianowani przez

polityka PSL, aferzystę Jana Burego

niezależności nie jest zbyt wysoka ?

Czyżby Adrian z "Ucha Prezesa" został

stworzony specjalnie dla Najważniejszego

Widza ?

Zwolennicy teorii spiskowych

przypomnieli sobie o przypadkach

polityków, ktorzy zdobywali zaufanie,

awansowali, a w pewnym momencie

zostawali "odpaleni" i przystępowali do

działalności właściwej (jeden taki nawet

został wybrany Człowiekiem Roku Gazety

Polskiej).

Niektórzy uważali nawet, że Andrzej

Duda został narzucony wręcz Jarosławowi

Kaczyńskiemu, bo przypomnieli sobie

udział późniejszego prezydenta w

krakowskich obradach knesetu w 2014

roku.

Aby przerwać spekulacje i uspokoić

nastroje, zorganizowano w październiku

Nadzwyczajny Zjazd Klubów Gazety

Polskiej w Spale. Z klubowiczami spotkali

się Jarosław Kaczyński i Antoni

Macierewicz. Tłumaczono uczestnikom,

że negocjacje z prezydentem są na

ukończeniu, pozostaje tylko kilka

szczegółów, przebiegają w miłej

atmosferze itp. Jednak trudno było oprzeć

się wrażeniu, że to "dobra mina do złej

gry". Można było mieć nadzieję, że to

tylko "konflikt czterdziestolatków"

między ministrem Ziobro, a prezydentem

(który zresztą karierę

zawdzięcza ministrowi). Jednak po

publicznej uwadze prezydenta o ubeckich

metodach ministra obrony i słowach o

armii, która "powinna być polska, a nie

prywatna" okazało się, że istnieje także

konflikt między "czterdziesto, a

sześćdziesięciolatkiem". Prezydent przyjął

narrację TVN o "bojówkach

Macierewicza, które mogą być użyte do

tłumienia demonstracji KOD".

Pierwsze jednostki Obrony Terytorialnej

zostały utworzone nie w stolicy, tylko na

najbardziej zagrożonym wschodzie kraju .

Warto wiedzieć, że brygada OT jest

trzykrotnie mniej skuteczna od brygady

zmotoryzowanej, ale 49 razy tańsza i

Dokończenie na stronie 5

Prezydenci wszystkich Polaków

(przez 14 lat członka KRS) są

"niezawiśli" ?

Weta prezydenta nie zrobiły też żadnego

wrażenia na brukselskich "obrońcach

praworządności". Cyrk z grillowaniem

Polski się nie skończył.

Prezydent Duda ambitnie założył, że

będzie zasypywał podziały między

Polakami i łagodził spory polityczne

będąc "prezydentem wszystkich

Polaków". Dlatego uznał, że mianujący

sędziów KRS musi być "wielopartyjny".

Problem w tym, że nie mamy systemu

wielopartyjnego.Wielopartyjność była w

dwudziestoleciu międzywojennych.

Wszystkie ówczesne partie różniąc się

programami, miały na celu dobro i

samodzielny rozwój kraju (tylko

zdelegalizowana Komunistyczna Partia

Polski zakładała protektorat sowiecki).

Dziś scena polityczna kraju przypomina tę

osiemnastowieczną - są w zasadzie tylko 2

stronnictwa: niepodległościowcy i

"realiści" zorientowani na patronów

zewnetrznych. Porozumienie między tymi

opcjami jest praktycznie niemożliwe, więc

szanse na sukces mediacyjnych działań

prezydenta nie wydają sie duże.

Prezydenckimi wetami szczególnie byli

zawiedzeni ludzie zrzeszeni w klubach

Gazety Polskiej.

To przeważnie byli członkowie

"Solidarności", którym życie nie

szczędziło gorzkich rozczarowań: erozji

ideałów i spektakularnych upadków

swoich przywódców.

Kluby Gazety Polskiej są prawdziwym

przejawem społeczeństwa obywatelskiego

pokazującym, że można działać wyłącznie

z pobudek ideowych – bez dotacji z

Funduszy Norweskich, czy Deutsche

Banku, bez grantów od Sorosza, czy

stypendiów od Gazpromu.

Wielotysięczna rzesza ludzi poświęciła

ogromną ilość czasu i energii na sukces

wyborczy Andrzeja Dudy zbierając

podpisy na listach, uczestnicząc w

komisjach jako mężowie zaufania,

roznosząc ulotki, rozlepiając plakaty.

Niejeden z klubowiczów zastanawiał się,

czy cena za demonstrację prezydenckiej

S t r o n a 5

Zdumiewa, kiedy od czasu do czasu słyszy

się ludzi z ulicy, a więc można by

powiedzieć, nikomu nie ubliżając,

zwyczajnych, powtarzających z

nabożeństwem wypowiedzi ludzi z

pierwszych stron gazet, ekranów

telewizyjnych, pism kolorowych, słowem

celebrytów. Mało tego, nie wnika się w to,

co tamci mówią, bo wystarczy, że są to

nazwiska znane. A przecież tak na zdrowy

rozum, ględzą oni najczęściej banały, lub

wręcz idiotyzmy, krasząc je za to

obrazoburczymi, niekiedy wręcz

bluźnierczymi bredniami, bo tylko tak

mogą manifestować swą wątpliwą

niezwykłość.

Zacząłem przeglądać aktualności w tej

materii i natrafiłem na wypowiedzi pani

Agnieszki Holland. Pozwolę sobie, bez

jakiejkolwiek uszczypliwości po prostu

wypreparować z tych wypowiedzi jakąś

konkretną treść. To coś w rodzaju sekcji

zwłok.

Źródło: Wiadomości Onet 30 XI 2017.

Mówi w komentarzu dla Onetu Agnieszka

Holland:

„Ta brunatna zaraza się rozlewa i to nie

jest tak, że tylko w Polsce mamy do

czynienia z manifestacjami

parafaszystowskimi czy faszystowskimi,

skrajnym nacjonalizmem. Ale Polska jest

jednym z nielicznych krajów i bodajże

jedynym w Unii, gdzie takie zachowanie i

tego typu manifestacja spotykają się z

pewnego rodzaju cichym poparciem

władz”.

Analiza powyższego tekstu: Pojęcia:

„brunatna zaraza”, „parafaszystowskie”,

„faszystowskie”, „skrajny nacjonalizm”,

„ciche poparcie władz”. Jak się mają te

pojęcia do rzeczywistości polskiej ? Cóż

to wielkiego nawet, gdyby na jakiejś

manifestacji pojawiły się napisy o

wydźwięku nacjonalistycznym – a

najczęściej zresztą po prostu narodowym,

patriotycznym – co zdarza się w

wymiarze o wiele większym w

Niemczech, Francji, w wielu krajach nie

tylko Europy, bo poza nią jeszcze

znacznie więcej ? Czy człowiek nie ma

prawa manifestować swego przywiązania

do własnego narodu ? A kiedy

wykrzykuje obscenia, co w obecności pani

Holland niejednokrotnie się działo na

różnych paradach, to tak być powinno ?

Mało znam krajów, gdzie uprzejmość dla

obcokrajowców byłaby większa niż w

Polsce. Pod warunkiem, że obcokrajowiec

nie nadużywa tej gościnności. O co więc

chodzi pani Holland, kiedy strzela bez

prochu do całego narodu, nabijając za to

strzelby tych, który zza płotu strzelają

ostrymi nabojami ? Chodzi o to, że

niektórym wstrętne jest nawet samo

wspomnienie o Narodzie, bo chciano by z

niego zrobić bezkształtną masę.

Reżyserka wzięła udział w procesie 19

osób, które próbowały zablokować

przejście kwietniowej manifestacji ONR

w Warszawie. – „Z zagranicy to

wyglądało potwornie. musimy sobie

zdawać sprawę z tego, że stereotypy

bardziej lub mniej uzasadnione na temat

polskiego antysemityzmu czy rasizmu

często uwiarygodniane są przez oficjalne

wypowiedzi przedstawicieli naszych

władz. Są takim negatywnym obrazem

Polski i Polaków” - przekonuje Holland.

Analiza wypowiedzi: Znowu pojęcia: co

wyglądało tak potwornie z zagranicy ?

ONR ? Kto i gdzie wie w ogóle co to

jest ? Tam nawet wielu o Hitlerze nie

słyszało. A co dopiero takie ruchy

partykularne? Gdyby więc

propagandystom zachodnim, wrogim

Polsce ze zgoła innych powodów, tacy

ludzie, jak pani Holland, nie podpowiadali

o polskim antysemityzmie – pojęciu dla

szerszego ogółu w Polsce co najmniej

niejasnym – nie byłoby bzdurnych

artykułów w niektórych pismach

zachodnich szkalujących Polskę, Polaków,

rząd, a więc coś z czym i kalumniatorzy i

podpowiadacze nie mają nic wspólnego.

To, co pani Holland, także zresztą z

tendencyjną przesadą, nazywa

„negatywnym obrazem Polski i Polaków”,

jest niczym innym jak tylko produkcją

takich jak jej wypowiedzi.

znacznie zwiększa koszty ewentualnej

agresji. Utrudnia również operacje

wrogich komandosów, sabotażystów,

"zielonych ludzików" itp. Jednostki OT

były już tworzone poprzednio, ale po

dojściu do władzy PO zostały

zlikwidowane (ostanią rozwiązał min.

Klich w 2010 roku), a Polska stała się

jednym z nielicznych krajów

pozbawionych komponentu terytorialnego

w armii.

Uporczywe pogłoski o rekonstrukcji

rządu i ewentualnej zmianie na

stanowisku ministra obrony świadczą, że

wyraźne wzmocnienie polskiej

obronności zaktywizowało środowiska

zainteresowane tym, by "było tak jak

było". Komuś zależy na tym, by czołgi

nadal stacjonowały w Żaganiu broniąc

przeprawy na Odrze, żeby ściana

wschodnia była "strefą

zdemilitaryzowaną", a wojsko składało

się w znacznej mierze z mundurowych

urzędników.

Podobno prezydent ma 300 doradców i

cieszy się zaufaniem 70 % Polaków.

Doradcą Antoniego Macierewicza jest

całe jego życie, w którym dokonywał

zawsze właściwych wyborów.

Jan Martini

„Patriotyzm” celebrycki

– byle dowalić Polsce

Prezydenci

wszystkich

Polaków (dokończenie)

Dokończenie na stronie 6

S t r o n a 6

paraliżu.

Ale pani Holland, członkini w Komitecie

Honorowym Parady Równości, honorowa

członkini Akceptacji – stowarzyszenia rodzin

i przyjaciół osób homoseksualnych,

biseksualnych i transpłciowych wzięła udział

(2014) w Paradzie, a jakże! Jej sprawa.

Zresztą nie bez przyczyny, gdyż

zaangażowała się w debatę na temat praw

środowisk LGBT w Polsce po tym, jak jej

córka dokonała coming out. Wiadomo czego

dotyczyła ta rewelacja.

Wypowiadając się w TVN24 na temat

małżeństw jednopłciowych pani H.

stwierdziła: „W Polsce za dziesięć lat to

będzie do pomyślenia. To wszystko wymaga

pracy, nie chodzi o to, czy się coś komuś

podoba czy nie podoba, zadajemy sonie

pytania o godność człowieka o jego prawa

obywatelskie”.

Nikogo nie obchodzą opcje seksualne ani pani

Holland, ani innych toczących walkę o tak

wyartykułowane prawa obywatelskie, nie

mówiąc o godności człowieka, który dla

dogodzenia swym ciągotom gotów jest

wpędzić dziecko w coś więcej niż stres, bo co

ono może czuć, co myśleć, kiedy zamiast

mamy – kogoś dla dziecka niezbywalnego –

posiada dwóch … jak ich nazwać ? W innym

układzie są dwie mamy, a tata..? Po prostu

obłęd. A ta wróżba, co to, według pani H.,

ma być za dziesięć lat…? Przypomina mi się,

kiedy w roku gdzieś może 1948, a więc

dokładnie, kiedy pani H. się rodziła, zjawił się

w gimnazjum agitator z tego samego gatunku,

w jakim ona przyszła na świat i wyrastała i

oświadczył, że za 20 lat o chrześcijaństwie

nikt nawet nie wspomni. Ono nadal jest, a

jego nazwiska nie można sobie nawet

przypomnieć.

Tak to jest z celebrytami i ich nic nie

mówiącymi lub wręcz zdumiewającymi

swym banałem i beztreściowością

prognozami i ocenami. Prawda tkwiąca w

naturze jest w naturalny sposób silniejsza niż

jakakolwiek awersja do niej. Nawet jeśli

pojawia się w postaci różnych niesmak

budzących parad lub celebryckich wynurzeń,

obfitych w słowa, a ubogich w treść.

Zygmunt Zieliński

Opłatek

Jest w moim kraju zwyczaj, że w

dzień wigilijny,

Przy wzejściu pierwszej gwiazdy

wieczornej na niebie,

Ludzie gniazda wspólnego łamią

chleb biblijny

Najtkliwsze przekazując uczucia w

tym chlebie.

C.K.Norwid

**********

Aniołowie, aniołowie biali,

na coście to tak u żłobka czekali,

pocoście tak skrzydełkami trzepocąc

płatki śniegu rozsypali czarną nocą?

Czyście blaskiem drogę chcieli zmylić

tym przeklętym, co krwią ręce

zbrudzili?

Czyście kwiaty, srebrne liście posiali

na mogiłach tych rycerzy ze stali,

na mogiłach tych rycerzy pochodów,

co od bata poginęli i głodu?

Ciemne noce, aniołowie, w naszej

ziemi,

ciemne gwiazdy i śnieg ciemny, i

miłość,

i pod tymi obłokami ciemnymi

nasze serce w ciemność się zmieniło.

Aniołowie, aniołowie biali,

O! poświećcie blaskiem skrzydeł

swoich,

by do Pana trafił ten zgubiony

i ten, co się oczu podnieść boi,

i ten, który bez nadziei czeka,

i ten rycerz w rozszarpanej zbroi

by jak człowiek szedł do Boga-

Człowieka,

aniołowie, aniołowie biali.

K. K. Baczyński

Zdaniem reżyserki nasz kraj "izoluje się od

UE". – „Ta cała jakby ideologiczna gadka

na temat wstawania z kolan, suwerenności

itd. jest de facto osłoną postawy "moja

chata z kraja". Izolujemy się, żeby nam nikt

nie mówił, że łamiemy prawo. Problem

polega na tym, że polskie władze łamią

nasze własne prawo. tzn. łamią

konstytucję, którą stworzyli Polacy.

Jednocześnie wstępując do UE

zobowiązaliśmy się do przestrzegania

naszych praw i praw UE. W momencie

kiedy łamiemy te prawa jest zrozumiałe, że

musimy się spotkać ze sprzeciwem

Wspólnoty Europejskiej”.

Analiza wypowiedzi: Trudno o

stwierdzenia bardziej pokrętne niż

powyższe. Co do izolacji Polski, to trzeba

by się najpierw dowiedzieć na czym ona

polega, bo slogan ten funkcjonuje jako

jeden z frazesów bez pokrycia tzw.

„totalnej”. Fakty, na które pani reżyser jest

ślepa mówią wręcz coś przeciwnego.

Polska jest wszędzie reprezentowana, nie

tylko w gremiach europejskich, ale także

światowych. W dodatku jest stale

recenzowana przez światowe gremia

finansowo-ekonomiczne i to tak dodatnio,

jak dotąd nie bywało. Ile trzeba mieć

nienawiści do Polski, żeby powtarzać takie

brednie w nią godzące ? Podobnie ma się

rzecz z łamaniem prawa w Polsce, w

dodatku konstytucji. Dziś już nawet

rozumniejsi przeciwnicy obecnego rządu w

taki czy inny sposób przyznają, że Polska z

państwa teoretycznego staje się państwem

rzeczywistym, zatem czy byłoby to

możliwe bez przestrzegania, ba, bez sanacji

prawa? W UE Polska też nie działa wbrew

prawu, a broni swej suwerenności, wszak

przez Unię zagwarantowanej każdemu z

państw członkowskich, faktycznie jednak

przez niektóre gremia kierownicze UE

przyznawanej tylko niektórym. Propozycja

dwóch prędkości mówi tu sama za siebie. I

nie Wspólnota Europejska Polskę atakuje,

bo czynią to niektórzy urzędnicy nią

usiłujący kierować, zaniepokojeni, że jakiś

kraj potrafi zachować swą tożsamość. I nie

musimy wstawać z kolan, bo ogół Polaków

nigdy przed lewactwem nie kucał, ale

właśnie ludzie pokroju wypowiadającej te

słowa czołgają się na kolanach przed

mocnymi tego świata, ale i oni z kolan nie

wstaną, bo nie przezwyciężą własnego

„Patriotyzm” celebrycki – byle dowalić Polsce (dokończenie)

Wiersze

na Boże Narodzenie

Dokończenie na stronie 10

S t r o n a 7

- Ten nasz nowy kierownik to jakiś tępy

jest, wiesz?

- A dlaczego?

- Już trzy razy dzisiaj pytał się mnie

dlaczego nic nie robię.

***

Spotykają się trzej 20-letni koledzy i

postanawiają oblać urodziny:

- No, to gdzie idziemy ?

- Może do baru "Pod Podkową" ?

- Dlaczego tam ?

- Bo tam są niezłe kelnerki.

W wieku 40 lat koledzy znów się

spotykają:

- To gdzie idziemy ?

- Może do baru "Pod Podkową" ?

- Dlaczego tam?

- Bo tam jest dość tanie piwo.

Spotykają się znów w wieku 70 lat:

- To gdzie idziemy ?

- Może do baru "Pod Podkową" ?

- Dlaczego akurat tam ?

- Bo jest tam nie ma schodów.

W wieku 90 lat znów się spotykają:

- No, to gdzie idziemy ?

- Może do baru "Pod Podkową" ?

- Czemu tam ?

- Bo tam jeszcze nie byliśmy.

***

Rosyjski oligarcha zwiedza Luwr.

Przewodnik:

- No i jak Panu podoba ?

- Ładnie. Skromnie, ale ładnie.

***

Proboszcz pyta parafiankę:

- Dlaczego pani nie zamówiła za zmarłego

męża mszy świętej ? Już nie mówię o

gregoriance, ale chociaż jednej mszy ?

- Po co ? Niech ksiądz pomyśli logicznie.

Jak jest w niebie, to mu nie trzeba, jak w

piekle, to mu nie pomoże, a jak w

czyśćcu... ja go dobrze znam... wytrzyma.

***

Pewien człowiek przeczytał w mądrej

książce, że jeśli chce żyć długo to

powinien codziennie rano jeść płatki

owsiane z odrobiną prochu strzelniczego.

Facet postanowił tego przestrzegać i dożył

wieku 98 lat. Pozostawił po sobie 6 dzieci,

17 wnucząt, 31 prawnucząt i 5 metrowa

dziurę w ścianie krematorium.

***

Dom starców, dyskusja przy porannej

herbatce:

- Wiecie, mam już tak słabe ręce, że

ledwo trzymam tę filiżankę.

- Ja to mam tak słaby wzrok, że nawet nie

widzę tej filiżanki.

- No, ja też. Nie wiem nawet, na kogo

ostatnio zagłosowałem, nie widziałem

nazwisk na tej karcie.

- Co ? Mów głośniej !!!

- A ja to mam taki reumatyzm, że nawet

nie mogę się do was obrócić.

- Ja to jestem ciśnieniowiec. Jak tylko

wstanę, to tak mi się kręci w głowie, że

nie mogę zrobić ani kroku.

- Ta? Ja to mogę, ale nigdy nie pamiętam,

dokąd miałem iść.

- Ech, taka jest cena naszego podeszłego

wieku.

- No, ale nie jest tak źle, panowie -

przynajmniej mamy jeszcze wszyscy

prawa jazdy.

***

IKEA.

Choinka składana:

- Szkielet - 1 szt,

- Gałązki - 46 szt,

- Igły - 13543 szt,

- Klej montażowy - 3 litry.

***

Blondynka umarła i idzie se do nieba.

Piotr zatrzymuje ją u bram raju i mówi:

- Córko, duszyczek u nas full. Wiem że

nie grzeszyłaś ale musisz przejść

eliminacje. Odpowiesz na pytanie

wejdziesz, nie - idziesz do piekła.

- Rozumiem, proszę pytać.

- Jak ma na imię Bóg ?

- Hehehe. proste: Święćsię !

Tu Piotrowi szczęka opadła.

- Że jak ?!

- No przecież w modlitwie jest wyraźnie:

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się

imię Twoje.

***

- Dlaczego kobiety tak kochają buty ?

- Bo bez względu na to ile kobieta

przytyje, to buty i tak będą pasować.

***

Do taksówki wsiadły dwie paniusie typu

"damulka z pretensjami".

Po drodze plotkują sobie o tym i o owym.

- To doprawdy okropne, jacy ludzie

bywają niekulturalni ! Wyobraź sobie moja

droga, byłam ostatnio na przyjęciu, gdzie

do ryby podano mi nóż do befsztyków !

- O tak, szokujący brak ogłady. Mnie z

kolei zaproponowano sherry w kieliszku

do szampana !

W tym momencie wtrąca się taksówkarz:

- Szanowne Panie nie wezmą mi, mam

nadzieję za złe, że ja tak tyłem do pań

siedzę ?

***

Dwie stare panny, które razem mieszkają,

położyły się wieczorem spać. W pewnej

chwili jedna z nich mówi:

- Czy nie wydaję ci się, że w pokoju

słychać jakiś szmery ?!

- Chyba tak - mówi druga nasłuchując -

czyżby dostał się do mieszkania jakiś

mężczyzna ?!

- Jeśli tak, to pamiętaj, że ja pierwsza go

usłyszałam !

***

W Kołobrzegu na dreptaku apetyczna

dziewczyna wchodzi na automatyczną

wagę, wrzuca monetę... i z

niezadowoleniem ogląda wydrukowany

wynik.

Zdejmuje wiatrówkę i pantofle, znowu

wrzuca monetę - znów niezadowolona z

wyniku. Zdejmuje bluzkę - wynik ważenia

znowu niezadowalający.

Stoi tak niezdecydowana na tej wadze - co

by tu jeszcze ? - na to podchodzi

przyglądający się temu facet i wręczając jej

garść monet mówi:

- Niech pani kontynuuje - ja stawiam !

***

Kobieta w drogerii.

- Czy macie perfumy o zapachu

komputera ?

- Czego ?!

- Komputera, chciałabym, aby mąż zwracał

bardziej na mnie uwagę.

***

Mamo, a tato to był skromnym i uczciwym

chłopakiem?

- Oczywiście, inaczej byś była o pięć lat

starsza.

Uśmiechnij się...

S t r o n a 8

do góry krzywej Philipsa i że gospodarka

znalazła się w punkcie oznaczającym

zarówno wysoką stopę inflacji, jak i

wysoką stopę bezrobocia. Dlatego

postulowali dalsze zwiększenie inflacji w

celu obniżenia bezrobocia i wyjścia z

recesji. Jednak wyjaśnienie to nie było

poprawne, ponieważ w sytuacji wysokiej

inflacji, jej dalszy wzrost doprowadziłby

do hiperinflacji (tj. do gwałtownego

wzrostu cen) a nie do wzrostu produkcji i

spadku bezrobocia. Dlatego w latach

1980-ych uznano krzywą Philipsa za

wykres błędnie opisujący sytuację

gospodarczą i zaniechano jej stosowania.

W USA był to okres reaganomiki, czyli

polityki gospodarczej Ronalda Reagana,

w której stosowano teorię

monetarystyczną, zalecającą głównie

walkę z inflacją.

Trzeci szok naftowy, spowodowany

również przez kraje OPEC w 2008 roku,

miał łagodniejszy przebieg, ponieważ

trwał krócej niż dwa poprzednie szoki,

zaś ceny ropy naftowej wzrosły nie aż tak

bardzo. Szok ten także przyczynił się do

kolejnej globalnej recesji z lat 2008-2009,

która następnie pojawiała się jeszcze w

niektórych krajach po 2010 roku, czyli

nie chciała się skończyć. Jednak tym

razem to nie szok naftowy był główną

przyczyną recesji a jedynie dodatkową

przyczyną. Najważniejszą przyczyną

recesji była bańka spekulacyjna,

spowodowana przez banki

międzynarodowe i korporacje

transnarodowe.

Dr hab. Dariusz Eligiusz Staszczak

Philips twierdził, że w polityce

gospodarczej należy dokonać wyboru

pomiędzy tymi stopami, czyli chcąc

obniżyć bezrobocie należy zwiększyć

inflację (czyli wzrost przeciętnego

poziomu cen), zaś obniżając inflację

należy liczyć się ze wzrostem bezrobocia.

Dlatego recesję i wysoką stopę bezrobocia

zwalczano dodatkowym dodrukiem

pieniądza do obiegu, co powodowało

jeszcze szybszy wzrost cen, czyli jeszcze

wyższą stopę inflacji, ponieważ wzrost

ilości pieniądza w gospodarce nałożył się

na inflację spowodowaną wzrostem cen

paliw. Jednak pomimo wysokiej inflacji

gospodarka światowa wyszła z recesji.

Sytuacja ta nie dotyczyła Polski i innych

krajów ówczesnego bloku sowieckiego,

ponieważ ówczesny ZSRR zaopatrywał te

kraje w stosunkowo tanią ropę. Jednak

paradoksalnie Polska odczuła tą sytuację

znacznie silniej w latach 1980-ych.

Wynikało to z faktu, że gdy na Zachodzie

zmieniano technologie na

energooszczędne, to PRL kupował

przestarzałe zagraniczne technologie za

kredyty zaciągane za granicą. Była to

słynna „wspaniała” epoka Gierka, po

której nastąpił krach, bo gdy ZSRR

znalazł się w trudnej sytuacji

gospodarczej na początku lat 1980-ych, to

ograniczył dostawy ropy do Polski i

niedobór trzeba było uzupełnić importem

z OPEC po cenach rynkowych.

Przestarzałe technologie zakupione przez

ekipę Gierka okazały się wówczas

zupełnie nieopłacalne i nastąpił kryzys.

Z kolei drugi szok naftowy kraje OPEC

wywołały w latach 1979-1980 i efekty

były podobne do pierwszego, czyli

nastąpiła recesja z lat 1980-1982, która

również charakteryzowała się spadkiem

PKB oraz wzrostem stopy bezrobocia i

stopy inflacji. Wzrost cen ropy naftowej

nałożył się wówczas na wysoką inflację

utrzymującą się po pierwszym szoku

naftowym, dlatego był bardzo

niebezpieczny dla gospodarki. Niektórzy

ekonomiści, zapatrzeni ślepo w krzywą

Philipsa twierdzili wówczas, że w efekcie

szoków naftowych nastąpiło przesunięcie

Szoki naftowe polegały na gwałtownym

ograniczeniu wydobycia i podaży ropy

naftowej przez kraje OPEC (Organization

of Petroleum Exporting Countries –

oficjalna polska nazwa tej organizacji to:

Organizacja Krajów Eksporterów Ropy

Naftowej) i spowodowały gwałtowne

wzrosty cen ropy naftowej i w efekcie

paliw a nawet fizyczny brak paliw w

niektórych krajach, czyli problemy z

zatankowaniem samochodów. Warto

wyjaśnić, że gospodarka światowa wciąż

uzależniona jest od ropy naftowej,

dlatego wzrost cen tego paliwa zwykle

powoduje recesje gospodarcze lub

przyczynia się do ich powstania.

Zależność od ropy gospodarki światowej

wciąż jest wysoka i to pomimo wielu

działań mających na celu jej zmniejszenie

i przejście do innych paliw, np. autobusy

komunikacji miejskiej w wielu miastach

Polski i Europy coraz częściej jeżdżą na

gaz lub prąd. To ostatnie rozwiązanie

niestety wymaga częstego i długiego

ładowania, z wyjątkiem trolejbusów i

tramwajów, które czerpią zasilanie

bezpośrednio z sieci.

Jednak wróćmy do historii. Pierwszy szok

naftowy OPEC spowodowała w latach

1973-1974 i szok ten był główną

przyczyną globalnej recesji gospodarczej

z lat 1974-1975. Recesja

charakteryzowała się spadkiem PKB

(Produktu Krajowego Brutto – miernik

produkcji krajowej) i wzrostem stopy

bezrobocia oraz wzrostem stopy inflacji,

spowodowanej wzrostem cen paliw.

Warto dodać, że droższa ropa przełożyła

się na wzrost cen niemal wszystkich

towarów a nie tylko tych, do których

produkcji jest używana, ponieważ różne

towary oraz komponenty do produkcji

muszą zostać przetransportowane, a

zatem wyższe koszty transportu należy

dodać do ceny końcowej towarów. W

polityce gospodarczej USA i Europy

Zachodniej dominowała wówczas krzywa

Philipsa. Był to wykres o nachyleniu

ujemnym, bazujący na obserwacjach

autora, który zauważył, że wysokiej

stopie inflacji odpowiada zwykle niska

stopa bezrobocia i odwrotnie. Dlatego

Szoki naftowe i ich znaczenie

dla gospodarki światowej

Z zimowymi pozdrowieniami od autora

S t r o n a 9

W Polsce okres przygotowań do Świąt

Bożego Narodzenia rozpoczyna się z

początkiem adwentu (z łaciny: adventus

przyjście czy okres poprzedzający

Narodziny Chrystusa) niegdyś, w starej

polskiej tradycji był nazywany również

„czterdziestnicą”, jako że obejmował—

identycznie jak Wielki Post—okres 40 dni.

Okres ten zaczynał się od święta Świętego

Marcina 3 Listopada i w założeniach miał

służyć duchowemu przygotowaniu się do

Świętej Nocy Narodzenia Boga.

Obowiązywał wówczas post i

wstrzemięźliwość od hucznych zabaw

oraz post ścisły od potraw mięsnych w

piątki. W XX-tym wieku ograniczono

Adwent do czterech niedziel przed Bożym

Narodzeniem, a zatem do około 28-30 dni.

Końcowym dniem Adwentu jest jednak

zawsze Wigilia Bożego Narodzenia 24

grudnia. Wiąże się z nią wiele

tradycyjnych zachowań i wartości,

pielęgnowanych przez wieki w Narodzie

Polskim. Tradycja ta jest stale obecna na

ziemiach dawnej Polski a więc na obecnej

Ukrainie, Białorusi czy Litwie (także na

Łotwie).

Wigilia Świąt Bożego Narodzenia to dzień

szczególny w każdej polskiej rodzinie.

Poprzedzającego ją dnia czyli 23 grudnia,

Pan Domu (Gospodarz) wnosi choinkę do

mieszkania lub izby w chacie, ustawia ją i

wykonuje wszelkie prace z tym związane.

Tak się dzieje od XIX wieku.

Choinka bowiem na ziemiach polskich

była do tego czasu nieznana i pojawiła się

w XIX wieku za sprawą Niemców,

osiedlających się w Polsce, zwłaszcza z

regionów Bawarii. Choinka znalazła

miejsce obywatelstwa najpierw w domach

mieszczan polskich, a dopiero na

przełomie XIX i XX wieku trafiła pod

wiejskie strzechy. Poprzednio wigilię

obchodzono w Polsce wśrod snopków

słomy na pamiątkę narodzin Chrystusa w

stajence. Snopki te ustawiano w każdym

kącie izby wieczerzy wigilijnej a pod

obrus kładziono wiązkę siana, którą

uprzednio święcono w kościele.

Początkowa choinka, zaadaptowana w

Polsce, była ubierana przez niewiasty

domu oraz dzieci o poranku 24 grudnia.

Ubierano ją w suszone owoce, przemyślne

wyroby regionalne ze słomy oraz

oświetlano ją świeczkami. Ubieranie

choinki był to rytuał każdego polskiego

domu w przygotowaniach do wieczerzy

wigilijnej.

Mężczyźni (co najmniej Pan Domu) - po

ustawieniu choinki 23 grudnia—mieli za

zadanie dopilnować absolutnej czystości

gospodarstwa czy mieszkania. W Wigilię

czyli 24 Grudnia czyścili więc buty

wszystkim domownikom i pilnowali, by

nie zabrakło drew w kominku i w piecu.

Na wsiach sprawdzali też czystość

obejścia. W dzień Bożego Narodzenia

niedozwolone było wykonywanie

jakichkolwiek prac.

Na barkach Pani Domu spoczywało

przygotowanie potraw wigilijnych oraz

świątecznych. Zazwyczaj zajmowało to

dłużej niż jeden dzień, toteż już 23 grudnia

rozpoczynały one przygotowania

kulinarne.

Kolacja wigilijna musiała się składać z 12

potraw (przy czym nawet pieprz i sól

liczyły się za potrawy). 12 potraw na

wspomnienie 12 uczniów Jezusa. Mogło

być ich więcej ale nigdy mniej...

Niezwykłość kolacji wigilijnej polega na

tym, że łaczy ona w sobie w sobie post

oczekiwania na przyjście Chrystusa z

kolacją rodzinną, pełną powagi, ale

zarazem radosnego pojednania.

W Wigilię wszelki spory i waśnie muszą

być odłożone na bok zaś każdy, kto

zastuka do drzwi domu w czasie kolacji

wigilijnej, powinien być posadzony za

stołem jako równy domownikom. Stąd też

tradycja stawiania, pusty talerz dla

„zamorskiego gościa” czy dla

„niespodziewanego gościa”.

Wzięła się ona z dawnego zwyczaju

(znanego jeszcze w XIX wieku)

zostawiania pustego miejsca przy

wigilijnym stole dla duszy ostatnio

zmarłej osoby z danego domostwa.

Na stole wigilijnym najważniejszymi

potrawami są rozmaicie przygotowane

ryby (w polskiej tradycji szczególne

miejsce zdobył sobie karp), a także postny

barszcz z uszkami lub zupa z suszonych

grzybów. Są na nim również inne potrawy,

przygotowane na bazie kapusty i

suszonych grzybów czy grochu. Może to

być np. kapusta z suszonymi grzybami lub

grochem czy pierogi z kapustą i grzybami.

Dobór potraw jest zależny od

miejscowych i rodzinnej tradycji. Z

czasem miejsce na stole zdobył sobie

śledź, przygotowywany w najróżniejszych

odmianach. We wschodniej Polsce

rozpowszechniona jest kutia—słodka

masa z maku, orzechów, zboża i miodu.

Encyklopedia Staropolska Zygmunta

Glogera wskazuje, że „w wigilię

Narodzenia Pańskiego muszą być

produkty z pola, lasu. ogrodu oraz wody”.

W Wigilię obowiązuje ścisły post zarówno

co do ilości jak i co do jakości

spożywanego jedzenia. Nie wolno jeść w

ten dzień mięsa, ani żadnych produktów

na mięsie opartych (np. smalcu).

Obowiązuje też post ilościowy—poza

skromnym śniadaniem jedynym posiłkiem

tego dnia jest kolacja wigilijna.

Kolacja wigilijna zaczyna się z pierwszą

gwiazdą na niebie. Jeśli niebo jest

zachmurzone, rozpoczyna się ją po

zapadnięciu całkowitej ciemności nocy.

Wypada to około godziny 18-tej czasu

polskiego. Ale to nie takie proste. Przecież

Święty Mikołaj jeszcze musi podłożyć

prezenty pod choinkę. To najważniejszy

„punkt programu” tego dnia dla

najmłodszych.

Aby odciągnąć uwagę najmłodszych od

choinki, zazwyczaj zajmuje się czymś

dzieci w osobnym pomieszczeniu lub

wyprowadza na zewnątrz domu, by

obserwowały, czy Święty Mikołaj nie

nadjeżdża. Wtedy osoby dorosłe wkładają

prezenty pod choinkę. Dzieci—trochę

zawiedzione i rozczarowane—wracają do

choinki, by spostrzec, że Święty Mikołaj

już był. Rozczarowanie zamienia się w

wielką radość. Teraz już tylko pozostaje

im spróbować z każdej potrawy wigilijnej

Polska tradycja Wigilii Bożego Narodzenia

Dokończenie na stronie 10

S t r o n a 1 0

kolędy w oczekiwaniu na czas udania się

na Pasterkę czyli Mszę Bożego

Narodzenia o północy. Pasterka kończy

czas adwentu i rozpoczyna radosny czas

Bożego Narodzenia. Dlatego już po

powrocie z Pasterki dozwolone są

świąteczne przysmaki z mięsiwem,

ciastami i alkoholem. Najczęściej jednak

świętowanie rozpoczyna się od obfitego

śniadania świątecznego, które trwa

praktycznie cały dzień.

Same święta Bożego Narodzenia trwają

na całym świecie (poza Stanami

Zjednoczonymi) dwa dni, zaś drugi dzień

świąt—26 grudnia—jest rozmaicie

nazywany w różnych krajach, w

zależności od lokalnej tradycji. W Polsce

jest to po prostu „drugi dzień świąt”.

Jeszcze do początków XX wieku

wszystkie dni pomiędzy 25 grudniem a 6

styczniem (Święto Trzech Króli) były

dniami świątecznymi, zaś okres Bożego

Narodzenia trwał nieprzerwanie do Święta

Matki Bożej Gromnicznej czyli do 2

lutego. Ślady tego można znaleźć w

polskiej tradycji i dzisiaj. Choinka jest

trzymana w domach co najmniej do

Święta Trzech Króli, a tam, gdzie warunki

na to pozwalają nawet do Święta Matki

Bożej Gromnicznej.

Stanisław Matejczuk

Dlaczego jest święto Bożego

Narodzenia ?

Dlaczego jest święto Bożego

Narodzenia ?

Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na

niebie ?

Dlaczego śpiewamy kolędy ?

Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana

Jezusa.

Dlatego, żeby podawać sobie ręce.

Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie.

Dlatego, żeby sobie przebaczać.

ks. Jan Twardowski

**********

Przy wigilijnym stole,

Łamiąc opłatek święty,

Pomnijcie, że dzień ten radosny

W miłości jest poczęty;

Że, jako mówi wam wszystkim

Dawne, prastare orędzie,

Z pierwszą na niebie gwiazdą

Bóg w waszym domu zasiądzie.

Sercem Go przyjąć gorącym,

Na ścieżaj otworzyć wrota -

Oto co czynić wam każe

Miłość - największa cnota.

J. Kasprowicz

(inaczej prezenty znikną lub zamienią się

w piasek) i droga do najprzyjemniejszej

dla najmłodszych części Wigilii otwarta.

Kolacja wigilijna zaczyna się od

modlitwy i tradycyjnego opłatka.

Wszyscy składają sobie życzenia,

przełamując się opłatkiem w geście

całkowitego pokoju i pojednania.

Duchowo to właśnie najważniejsza część

każdej Wigilii. Po przełamaniu się

opłatkiem można rozpocząć wieczerzę

wigilijną.

W wielu regionach Polski (zwłaszcza na

wsiach) istnieje zwyczaj, że Gospodarz—

tuż po kolacji wigilijnej—udaje się do

obory czy stajni, by każdemu zwierzęciu

dać kawałek wigilijnego opłatka. Boże

Narodzenie to przecież znak pokoju dla

wszystkich.

Po kolacji wigilijnej dzieci wybierają

prezenty które Święty Mikołaj im

podrzucił pod choinkę. Wszyscy śpiewają

Polski opłatek na sianku—symbol

pojednania (fot. archiwum)

Polska tradycja Wigilii Bożego Narodzenia (dokończenie)

Tradycyjna potrawa wigilijna wschodniej

Polski: kutia (fot. archiwum)

Wiersze

na Boże Narodzenie (dokończenie)

S t r o n a 1 1

Od chwili zaproszenia przez Angelę

Merkel emigrantów z regionów Bliskiego

i Środkowego Wschodu oraz z Afryki

minęły dwa pełne lata. W skali cywilizacji

łacińskiej jest to czas, który możemy

porównać do mgnienia oka. Natomiast

biorąc pod uwagę wielkość szkód,

poczynionych dla tejże cywilizacji w

ciągu owych dwóch lat, jest ona wręcz

zatrważająca.

Nie mam tutaj na myśli szkód

materialnych, chociaż i te można byłoby

określać jako horrendalne. Chodzi mi o

szkody natury psychologicznej.

Agresywna poprawność polityczna,

serwowana przez zachodnie media

niejako „wyprała” mózgi wielu

społeczeństw zachodnich. Napór

nihilistycznej ideologii lewackiej

unicestwiał i nadal unicestwia myślenie w

kategoriach narodowych czy

chrześcijańskich, a więc tych dwóch

wartości, które legły u podstaw

cywilizacji europejskiej.

Faktem jest, że demontaż cywilizacji nie

rozpoczął się od napływu

muzułmańskiego do Europy. Jego

początki sięgają czasów dawniejszych i

dominującej w krajach Europy Zachodniej

ideologii lewicowej. Jednakże ideologia ta

nie mogła wprowadzać lewackich

antywartosci w ujednolicony sposób.

Zawsze istniały różnice między

ugrupowaniami tej opcji politycznej w

poszczególnych krajach.

Środkiem, który doprowadził do rozwoju

ideologii lewackich była hedonistyczna

recepta na życie i jej wsparcie. Było to

jednak możliwe tylko w wyniku wzrostu

bogactwa społeczeństw poszczególnych

krajów Europy Zachodniej. A zatem

połączenie kapitału z ideologią

ateistyczną wydało pożądane owoce.

Pomimo to zmiany, przewidywane przez

masońsko-lewackie środowiska

dokonywały się w sposób bardzo

powolny. Utworzenie Unii Europejskiej

stanowiło okienko możliwości połączenia

marksistowskiego bytu określającego

świadomość z ideologią, która negowała

istnienie Boga. W zasadzie można tutaj

mówić bardziej o grupie programów

ideologicznych różnych partii, które

jednak w swoich podstawach przyjmowały

masońskie założenia Antydekalogu.

Opanowanie organów Unii Europejskiej

przez te środowiska spowodowało, że

zaczęto wcielać w życie założenia

marksistowskie, poszerzone o

doświadczenia niemieckiego i

sowieckiego modelu lewicy.

Zmodyfikowano je do potrzeb

rozpasanych konsumpcyjnie społeczeństw

likwidując powoli odrębności narodowe.

Za głównego przeciwnika uznano

oczywiście religię chrześcijańska (zgodne

z duchem masońskim) zwłaszcza zaś

katolicyzm. Najważniejszym narzędziem

stały się media, zasilane wielkimi

funduszami różnych organizacji

międzynarodowych.

W takim klimacie nastąpiła druga faza

realizacji „rewolucji bez rewolucji” czyli

gwałtownych przemian ideologicznych

przeprowadzanych na zasadzie zmiany

świadomości. Szczególnym polem walki

było i jest wychowywanie w tym duchu

młodych pokoleń. Szkoły i system

oświatowy został podporządkowany

ideologii poprawności politycznej. W tym

samym kierunku przebudowywano

świadomość całych społeczeństw.

Wszystkie lewackie rewolucje mają to do

siebie, że nie gardzą żadnymi sojuszami,

nawet najbardziej nieprawdopodobnymi.

Na drodze do niszczenia chrześcijaństwa

lewackie ugrupowania nie gardzą

pieniędzmi z wszelkich źródeł, a

jednocześnie doszło tutaj do sojuszu z

religią wrogą chrześcijaństwu czyli z

Islamem. Jest rzeczą pewną, że taki alians

wcześniej czy później musi się rozlecieć, a

jedynym pytaniem jest która strona bedzie

ofiarą. Wydaje się, że przy gwałtownym

wzroście liczbowym emigrantów

muzułmańskich w Europie Zachodniej

ruchy i organizacje lewackie nie bedą

miały specjalnych szans.

Stąd wyciągnięcie otwartych ramion ku

Islamowi przez Angelę Merkel jest

tragicznym posunięciem, którego skutki

już są odczuwalne w calej Europie. A

bedzie jeszcze gorzej—to tylko kwestia

czasu. Przygotowana przez lewactwo

próżnia religijna w krajach starej Unii jest

automatycznie wielką pożywką dla

Islamu. Nie trzeba być bardzo bystrym

obserwatorem, by nie zauważyć

zanikającej liczby kościołów i pojawianie

się na to miejsce równie licznych

meczetów. Podobna sytuacja ma miejsce

w organach władzy lokalnej czy na scenie

politycznej. Otwarcie stawiane już

obecnie żądania utworzenia Partii

Islamskiej w Niemczech czy odsetek

szkolonych policjantów (30% w Berlinie)

to tylko niektóre przykłady. Prawo

szariatu, chociaż nieoficjalne, jest już

stosowane zwyczajowo w gettach,

zasiedlonych przez muzułmanów w

miastach państw europejskich. Nie jest

przypadkiem, że pan Khan, muzułmanin,

jest burmistrzem Londynu.

Na tym tle państwa nowej Unii, zrzeszone

w tzw. Grupie Wyszehradzkiej prezentują

się jeszcze względnie bezpiecznie dzięki

twardej postawie ich rządów co do

przyjmowania tzw. „uchodźców” (jak

poprawna politycznie propaganda ich

nazywa). Pojawia się jednak pytanie: jak

długo taka sytuacja będzie miała miejsce ?

Do tej pory lewaccy szaleńcy unijni

wracają jak „pijani do płotu” w kierunku

myśli tzw. relokacji czyli

rozprzestrzeniania się milionów

emigrantów w krajach, którym obca jest

ideologia masońsko-lewacka.

Jednocześnie (pomimo poprawności

politycznej) nawet niemieccy eksperci od

spraw emigracji do Unii Europejskiej

przewidują, że za kilkanaście lat ilość

muzułmańskich emigrantów osiągnie w

Europie liczbe 100 milionów (!) Przy

takich prognozach trudno sobie

wyobrazić, by wolnym był od nich

jakikolwiek kraj starego kontynentu.

Internetowi prześmiewcy z wielką dozą

racji piszą o Kalifacie Niemieckim,

Kalifacie Francuskim czy Kalifacie

Szwedzkim. Niedługo pewnie zacznie

pojawiać się nazwa Kalifat Europejski.

Pytanie tylko czy obejmie on również

Polskę ? I trzeba je zadać już teraz.

Jan Woś

Kalifat Europejski

S t r o n a 1 2

A wasze mordy będą i śmieszyć i nudzić.

Nie chcą was areszty, sądy, prokuratury

Bo hołotę można tylko tępić, jak szczury.

Bo jedynie szczury przypominacie

Zarazę roznosicie, jad w sobie macie.

Ten małpi koncert przed sejmem RP

Może trwać, póki Soros forsę dać chce,

By nią napchać pyski takich pawianów,

Którym się marzy grać rolę Polski panów.

Ale panem zdrajca, warchoł nie zostanie,

Co najwyżej zasłużył na tęgie lanie.

I tego obywatel RP się w końcu dosłuży,

Jeśli swym chamstwem Polaków znuży,

Bo chamstwo jego, jak program „totalnej”

Siłę swą czerpie z zadymy nachalnej,

Tak długo, póki ich nie rozsierdzi

To, co przed sejmem już nadto śmierdzi.

Dlatego, uwaga, dziady i baby, staruszkowie,

Byście nie wylądowali w wariatkowie.

Ósmego grudnia przed sejmem wieczorem,

Dom starców się zjawił prawie in corpore .

Na czele wrzask czynił ludzkim głosem

Knur z kozią brodą i bulwiastym nosem.

Za nim staruszki i starcy małą gromadą

Wykrzykiwali obsceniczne słowa ze swadą.

Potomkowie to, widać, na co wiek wskazuje,

Ubowców. Może i gorsi niż tamci szuje.

Słownik ubecki słychać było wszędzie,

Na ku na hu, na pier, jak kiedyś w Urzędzie

Polaka analfabeta, cham z gwiazdkami,

Bił i obrzucał chamskimi wyzwiskami.

Kto was, zgrzybiała bando tego nauczył,

Kto wam to szambo rozlewać poruczył?

Kto wam przed Sejmem Rzeczypospolitej

Smrodzić pozwolił, hołocie przepitej.

Czy z noclegowni was wypędzono za picie?

Bo na to właśnie wskazuje to co robicie.

Będziecie rozrabiać, wrogom Polski służyć,

Dom starców przed sejmem RP

„Kogo Pan Bóg chce ukarać temu rozum

odbiera.” Tak głosi stara prawda,

wyrażona w polskim porzekadle. O jej

słuszności i głębokim sensie świadczą

ostatnie protesty, w których chodzi chyba

naprawdę tylko o to, by wrzaskami i

chamstwem zwrócić na siebie uwagę.

Brak tych elementów obnaża niemoc tzw.

totalnej opozycji z jej agendami typu

KOD czy Ubywatele RP.

Ostatnio jednak granice zwykłego,

najczęściej wulgarnego chamstwa zostały

przekroczone, stając się prostym

łamaniem prawa. Najpierw mieliśmy

niesamowitą wprost, obelżywą napaść na

dziennikarkę TVP Info, a zaraz potem

podpalenie drzwi biura poselskiego Beaty

Kempy. Oba akty powinny zostać

rozpatrzone przez prokuraturę, a następnie

skierowane do odpowiedniego sądu.

Jednakże jest i inne powiedzenie: „ryba

psuje się od głowy”. Źródłem poczucia

bezkarności elementów różnej maści jest

zarówno zdegenerowany system

praworządności, jak i (chyba przede

wszystkim) bezgraniczne chamstwo wielu

posłów i senatorów z partii PO czy

Nowośmiesznej. Nie chodzi tutaj nawet o

błazenadę, którą uprawiają z mównic tych,

najważniejszych w państwie, organów, bo

do tych zdążylismy się już przyzwyczaić.

Ich błazenada często jest wspierana

otwartym nawolywaniem do łamania

prawa. Dotyczy to również osób, które w

sposób szczególny powinny być

odpowiedzialne za praworządność, a więc

kastę sędziowską. Ta zaś przejęła na

siebie rolę politycznego wichrzyciela.

Kiedyś zdrada stanu była ostro

napiętnowana przez prawo. Dzisiaj w

praktyce cieszy się zupełną bezkarnością.

Z tym należy raz na zawsze skończyć.

Wszelka dyskusja, a nawet polityczne

spory muszą mieć swoje granice, których

przekroczenie powinno mieć swoje

konsekwencje prawne. To prerogatywa

każdego państwa.

Dlatego nadszedł chyba czas na

opamiętanie się tzw. totalnej opozycji.

Brak rozumu nie jest usprawiedliwieniem,

zaś konsekwencje są tragiczne.

Jan Woś

Czas na opamiętanie

S t r o n a 1 3

Jerzy Targalski

Służby specjalne i pieriestrojka.

ROLA SŁUŻB SPECJALNYCH I

ICH AGENTUR W

PIERIESTROJCE I DEMONTAŻU

KOMUNIZMU W EUROPIE

SOWIECKIEJ.

Całość: tomy 1 do 5

Wydawca: Fundacja Pomocy Antyk

Rok wydania: 2017

Opis fizyczny: okładki miękkie

Przedstawialiśmy już tom 1

pięciotomowego dzieła dr Jerzego

Targalskiego, poświęconego

komunistycznym służbom specjalnym

oraz ich agenturom w dobie

pierestrojki. Dzisiaj chcemy zaoferować

całość czyli tomy od 1 do 5, które w

usystematyzowany i uporządkowany

sposób ujmują w wielu rozdziałach

złożoność problemu zarówno

chronologicznie jak i terytorialnie.

Całość jedynej w swoim rodzaju próbie

analizy działania służb specjalnych

doby komunizmu jest z pewnością

ważną pozycją dla wszystkich, którzy

interesują się tymi zagadnieniami, ale

także dla tych, którzy chcą pogłębić

wiedzę na ten temat.

Termin realizacji: 7 dni roboczych

Nasze ceny:

Tom 1: 42,00 złote

Tom 2: 52.00 złote

Tom 3: 58.00 złotych

Tom 4: 72.00 złote

Tom 5: 30.00 złotych

Termin realizacji: 7 dni roboczych

Nasza cena całości: 284,00 złote

Martin Malachi

Ostatnie konklawe. Tom 1

Wydawca: Wydawnictwo ANTYK

Marcin Dybowski

Rok wydania: 2017

Opis fizyczny: 362 strony, okładka

miękka

www.ksiegarnia.antyk.org.pl Szokująca powieść z kluczem, bestseler -

podobnie jak "Dom smagany wiatrem" -

odsłaniający przed czytelnikami kulisy

wydarzeń rozgrywających się w samym

sercu Watykanu - prowokacyjne,

frapujące spojrzenie na kryzys w Kościele

katolickim , w którym - po śmierci Pawła

VI - przygotowywane jest konklawe.

Przed konklawe i podczas wyboru

kolejnego papieża w śmiertelnych

zapasach ścierają się ze sobą tradycyjni

kardynałowie wierni Chrystusowi z

modernistami, dla których najważniejsze

są własne wizje - dostosowania nauki

Kościoła do tzw. współczesnego świata i

opinii publicznej poprawnej politycznie,

przesiąkniętej komunistycznymi

truciznami.

Czy Kościół za przyczyną właśnie

wybieranego Papieża, powróci do wiary

Apostołów, z jakimi przeciwnościami i

przeciwnikami będzie musiał walczyć

nowy papież, na jakich frakcjach w łonie

Kościoła będzie opierać swe działania?

Czy też Owczarnia - opuszczona przez

strażników i pasterzy - po równi pochyłej,

z każdym rokiem coraz bardziej, przytulać

się będzie do nowoczesnej apostazji

Antychrysta.

Malachi Martin, mając dość szczegółowe

informacje na temat wewnętrznych spraw

Watykanu, w wyrazisty sposób

przedstawia w powieści "Ostatnie

konklawe" kondycję moralną i

intelektualną osób decydujących na

samym szczycie o tych losach Kościoła,

których świadkami jesteśmy obecnie.

Życzę błogosławionych Świąt Bożego

Narodzenia i Do Siego Roku 2018 !

Marcin Dybowski

Termin realizacji: 14 dni roboczych

Nasza cena: 38.00 złotych

S t r o n a 1 4

Pradziadek przelewał krew za Polskę w

Powstaniu Styczniowym. Dziadek

spędził na zesłaniu na Syberii dziesięć

lat. Ojciec walczył z „czerwoną zarazą”

podczas wojny w 1920 roku. A ich

prawnuk, wnuk i syn ? No właśnie...

Przez lata gorliwie służył Moskwie,

dostał order za walkę z polskim

podziemiem niepodległościowym, kazał

strzelać do polskich robotników na

Wybrzeżu i wydał wojnę polskiemu

narodowi. Pośród wszystkich polskich

zdrajców postać to wyjątkowo ohydna,

bo najbardziej chyba zakłamana. Jak

do tej pory nikt nie wpadł jeszcze na

pomysł postawienia mu pomnika, ale

poczekajmy, wszystko jeszcze przed

nami. Całkiem spora grupa ludzi

lansuje przecież już od dawna teorię

„mniejszego zła”, uzasadniającego

wszystkie przeszłe honory, honoraria i

bruderszafty.

Wojciech Witold Jaruzelski urodził się 6

lipca 1923 roku o godzinie 21 w majątku

Kurów, (wsi pomiędzy Puławami a

Lublinem), w rodzinie ziemiańskiej

Władysława i Wandy z Zarębów. W roku

1928 przyszła na świat jego młodsza

siostra – Teresa.

Rodzina Jaruzelskich wywodzi się od

rycerza zwanego Ślepowronem, stąd też

nazwa rodowego herbu, którym Konrad

Mazowiecki (ten sam, który sprowadził

do Polski Zakon Krzyżacki), obdarował

przodków Wojciecha w nagrodę za walki

z Jadźwingami. Dziadek Wojciecha,

również Wojciech, brał udział w

awanturze, funkcjonującej w naszej

historiografii pod nazwą powstania

styczniowego, za co na okres ośmiu lat

trafił na Syberię. Po powrocie do Polski,

poślubił Helenę (z domu) Filipowską,

która wniosła mu duży posag. Dzięki

temu małżeństwo mogło kształcić liczne

potomstwo. Ojciec Wojciecha,

Władysław, w 1920 roku walczył w

wojnie polsko – bolszewickiej.

7 października 1923 roku Wojciech

Jaruzelski został ochrzczony w

miejscowym kościele parafialnym.

Rodzina była głęboko religijna i

patriotyczna. W 1925 roku Jaruzelscy

opuścili Kurów i zamieszkali w majątku

Trzeciny nad rzeką Brok.

Kształcony początkowo w domu

Wojciech, został następnie wysłany do

Warszawy, do powszechnego gimnazjum

Ojców Marianów na Bielanach. Zdolny i

pracowity, zyskał szybko opinię prymusa.

(Nie mylić z prymasem !). 15 września

1935 roku wstąpił w szeregi Związku

Harcerstwa Polskiego, należał do drużyny

im. Stanisława Żółkiewskiego. W tym

czasie opublikował w szkolnej

„Jednodniówce” artykuł zatytułowany

Służba Polsce. Odwoływał się tam do

tradycji Orląt Lwowskich i harcerzy,

którzy polegli w 1920 roku walcząc z Ciąg dalszy na stronie 15

Mąż stanu (wojennego)

WOJCIECH JARUZELSKI

bolszewikami. W 1939 ukończył IV klasę

gimnazjum uzyskując tzw. „małą

maturę”. W szkole przyjaźnił się z

Tadeuszem Gajcym, późniejszym poetą i

żołnierzem Armii Krajowej.

Sielską młodość przerwał Wojciechowi

wybuch wojny. Jaruzelscy uciekli przed

nawałą niemiecką na Litwę, gdzie

przetrwali aż do ostatniej sowieckiej

wywózki w czerwcu 1941 roku. Pan

Władysław, jako „element społecznie

niebezpieczny i kontrrewolucjonista”,

trafił do łagru w Reszotach w

Krasnojarskim Kraju. Wojciecha wraz z

S t r o n a 1 5

matką i siostrą załadowano do

przepełnionego wagonu bydlęcego,

zmierzającego do syberyjskiej osady

Turaczak za Ałtajem. Po miesięcznej

podróży czekała go ciężka praca przy

wyrębie drzew w tajdze. Tam właśnie

dorobił się typowej dla tego regionu

choroby oczu, tak zwanej śnieżnej ślepoty,

której pamiątką stały się

charakterystyczne przyciemnione okulary

i kolejne późniejsze przezwisko:

„Ślepiec”. A także dowcip: „Kiedy

Jaruzelski przestanie nosić ciemne

okulary ? Kiedy przyspawa Polskę do

ZSRR”.

Postanowienia układu Sikorski-Majski

(lipiec 1941 r.) dotarły do Jaruzelskich na

tyle wcześnie, że zdołali połączyć się z

amnestionowanym ojcem na krótko przed

jego śmiercią z wycieńczenia i na tyle

późno, że Wojciech nie zdążył już wstąpić

do Armii Andersa. W maju 1943 roku bez

wahania zaciągnął się do organizowanego

przez komunistów wojska, dowodzonego

przez Zygmunta Berlinga. Po ukończeniu

szkoły Oficerskiej w Riazaniu (z marną

zresztą lokatą), 11 listopada 1943 roku

złożył przysięgę wojskową w obozie w

Sielcach nad Oką. Jesienią tegoż roku

został mianowany dowódcą plutonu w 8

Kompanii 5 Pułku w II Dywizji Piechoty

im. Jana Henryka Dąbrowskiego. 2

stycznia 1944 wyruszył na front.

Lata, jakie Jaruzelski spędził w ZSRR

kryją jego największą tajemnicę. Wtedy to

właśnie, przytłoczony przypuszczalnie i

obezwładniony potęgą Moskwy,

zaprzysiągł jej lojalną i wierną służbę. Tak

przynajmniej postawę błyskawicznie

awansującego Jaruzelskiego oceniali jego

wywodzący się z Armii Czerwonej

przełożeni.

W maju 1944 roku został dowódcą

plutonu zwiadu konnego 5 Pułku

Piechoty. Wątły fizycznie, okazał się dużo

lepszym sztabowcem niż frontowcem. W

sierpniu jego oddział przekroczył Wisłę

pod Puławami, biorąc udział w walkach

na Przyczółku Magnuszewskim, a

następnie pod Warką. Wrzesień to walki

na warszawskiej Pradze, szczególnie

ciężkie nad Kanałem Żerańskim. 17

stycznia 1945 roku, świeżo awansowany

podporucznik Wojciech Jaruzelski

wkroczył do Warszawy od strony

Łomianek i Młocin.

Potem następują boje o Wał Pomorski,

zdobycie Mirosławca, zajęcie wsi

Bobrujsko i Dziwnówka. 15 marca 1945

roku 5 Pułk Piechoty bierze udział w

zaślubinach z morzem. Dwukrotnie ranny

Jaruzelski, trzykrotnie zostaje odznaczony

srebrnym medalem Zasłużony na Polu

Chwały, dwa razy również jego pierś

ozdabia Krzyż Walecznych. Za całość

kampanii wyzwalania Polski otrzymuje

Srebrny Krzyż Orderu Virtutu Militari. 1

maja pluton Jaruzelskiego samodzielnie

zdobywa wioskę Rinow pod Berlinem.

Po zakończeniu wojny, już porucznik

Wojciech Jaruzelski postanowił zostać w

wojsku. Od jesieni 1945 roku aż do

początków roku 1947, w powiecie

hrubieszowskim brał udział w walkach z

tak zwanymi „bandami zbrojnego

podziemia” (chociaż słowem banda

należałoby raczej określić przeciwną

stronę). Za walki w tępieniu polskich

patriotów otrzymał Srebrny Krzyż

Zasługi. 22 lipca 1946 roku został

awansowany na stopień kapitana.

W 1947 roku podjął studia w Centrum

Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, po

ukończeniu którego został wykładowcą

taktyki i służby sztabów. Wstąpił również

do PPR, a po zjednoczeniu ruchu

robotniczego w 1948 roku, do PZPR. Tej

ukochanej przez siebie organizacji

pozostanie wierny aż do jej mało

chlubnego końca w roku 1989.

25 stycznia 1949 otrzymał awans na

podpułkownika - wcześniej jeszcze był

oczywiście kapitanem i majorem. Po

ukończeniu Akademii Sztabu Generalnego

(im. Karola Świerczewskiego)

powierzono mu stanowisko szefa zarządu

akademii wojskowych i szkół oficerskich.

Podczas studiów, z powodu niezwykłej

przykładności, pilności, dobrego

wychowania i wielkiej pobożności,

koledzy Wojciecha Jaruzelskiego

nazywali go „małym Jezusem” W latach

1955 - 1957 był zastępcą szefa Głównego

Zarządu Wyszkolenia Bojowego. W

międzyczasie, w roku 1952 lub 1953,

ukończył dwuletni Wieczorowy

Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu. A

jak powiada stare porzekadło: WUML tym

różni się od UJ (Uniwersytetu

Jagiellońskiego), czym Alma Mater od

Kurwa Mać.

Z tym okresem życia generała, związany

jest chyba jego drugi wielki sekret. W

znalezionej przez dziennikarzy notatce

biograficznej z maja 1949 roku,

sporządzonej przez oficera Informacji

Wojskowej, jej autor pisze o Jaruzelskim,

że jest on tajnym informatorem o

pseudonimie „Wolski”, zwerbowanym 23

marca 1946 roku. Według tej notatki,

Jaruzelski to „dobry tajny

współpracownik, nadający się na

rezydenta”. To wyjaśniać może

błyskawiczną karierę, którą bohater tej

krótkiej opowieści zrobił w wojsku, mimo

ziemiańskiego pochodzenia. IW była

uzależnionym od Związku Sowieckiego i

Armii Czerwonej organem kontrwywiadu

wojskowego, działającym w Polsce w

latach 1944 - 1957, odpowiedzialnym -

obok Ministerstwa Bezpieczeństwa

Publicznego - za masowe represje wśród

żołnierzy Wojska Polskiego, Armii

Krajowej oraz ludności cywilnej. W 1957

roku przekształcona została w Wojskową

Służbę Wewnętrzną Ministerstwa Obrony

Narodowej.

Za swą wierną służbę komunistycznej

Polsce (i Moskwie), otrzymał w lipcu

1956 roku stopień generała brygady. Gdy

w roku 1960 zaczęto odwrót od

październikowej polityki, Jaruzelski został

szefem wszechwładnego Głównego

Zarządu Politycznego. Tępił na tym

stanowisku z zaangażowaniem

klerykalizm, manifestujący się w

potajemnym uczestnictwie niektórych

oficerów w obrzędach religijnych, nękał

Kościół, obmyślając makiaweliczne akcje

przeciwko alumnom i krzewił, jak tylko

potrafił, polsko radziecką przyjaźń.

Ciąg dalszy na stronie 16

Mąż stanu (wojennego) WOJCIECH JARUZELSKI (ciąg dalszy ze strony 14)

S t r o n a 1 6

Wcześniej jeszcze, bo w marcu 1955

roku, na konkursie chopinowskim - grał

akurat chiński pianista Fu-Tsung -

spostrzegł w czasie przerwy młodą

kobietę, która bardzo mu się spodobała.

Miała na imię Barbara i była artystką

wojskowego zespołu pieśni i tańca.

Poprosił wspólnego znajomego, aby ich

sobie przedstawił i tak się zaczęło. A

skończyło się na małżeństwie, zawartym

w 1960 roku przed kierownikiem USC w

Szczecinie. W 1963 roku dochowali się

wspólnie córki o imieniu Monika.

Godna prawdziwego patrioty i Polaka

działalność Wojciecha w GZP została

zauważona, w związku z czym pięć lat

później otrzymał kolejny awans, tym

razem na szefa Sztabu Generalnego, a w

czerwcu 1964 wybrano go członkiem

Komitetu Centralnego Zjednoczonej

Partii Robotniczej, zwanej przez

niektórych Polską (PZPR). Obowiązujące

mechanizmy personalne wskazują, że

nastąpiło to z pełną aprobatą (a może

nawet i z inicjatywy) Moskwy.

W kraju sojuszników poszukiwał wśród

tak zwanych „partyzantów” niejakiego

Mykoły Demki, używającego nazwiska

Mieczysław Moczar. (Kto nie z Mieciem,

tego zmieciem). W 1967 roku wspólnie z

nim zainicjował ochoczo brutalną akcję

„oczyszczania wojska” z elementów

syjonistycznych, a przy okazji z ostatnich

oficerów wywodzących się z armii II

Rzeczypospolitej, jak również z tych,

którzy wykazywali jeszcze resztki

niezależności i samodzielnego myślenia.

W nagrodę dostał nominację na generała

broni i stanowisko Ministra Obrony

Narodowej.

Generał Jaruzelski twierdził, że akcję

„oczyszczania” przeprowadzał Główny

Zarząd Polityczny WP, a wśród oficerów

zwolnionych z wojska „ani jeden (...) nie

był pracownikiem Sztabu Generalnego,

której to instytucji ja wówczas byłem

szefem”. Pomimo tego bardzo żałował

tego co się wtedy stało albowiem była to

„ciemna, brudna karta najnowszej

historii”.

„Tamten czas ma jednak wiele płaszczyzn

i uwarunkowań – mówił (...). - Na

różnych etapach różne były moje – i

miejsce, i możliwości. Nie uchylam się

jednak od krytycznej oceny tego na co

mogłem mieć realny wpływ. Ubolewam z

powodu symptomów i faktów jakie

„pełzały” w drugiej połowie lat

pięćdziesiątych i w latach

sześćdziesiątych. Rok 1967 to było w

Wojsku wybuchowe apogeum. Po tzw.

wojnie czerwcowej pojawił się w naszych

Siłach Zbrojnych (...) szokujący sygnał

strategiczno-profesjonalny. W warunkach

antagonistycznie podzielonego wówczas

świata nastąpiło obsesyjne wręcz

uwrażliwienie na ochronę tajemnicy,

problem lojalności oraz zagrożenia

zaskakującą napaścią zwłaszcza z

powietrza. (...) Powstała w skali kraju

swoista psychoza, słynne określenie

„piąta kolumna”, pożywka dla podejrzeń,

inspiracja i pretekst do oskarżeń oraz

różnych, niewątpliwie także

preparowanych informacji, wreszcie

polityczno-personalnych rozgrywek (...)”.

W sierpniu 1968 roku 2 Armia WP pod

dowództwem generał Floriana

Siwickiego i osobistym nadzorem

generała Wojciecha Jaruzelskiego

wkroczyła na terytorium Czechosłowacji

w ramach operacji „Dunaj”, mającej na

celu „ochronę sąsiedzkiego kraju przed

przejęciem władzy przez siły

antysocjalistyczne”. Pomimo licznych

trudności realizacyjnych generałom udało

się zgodnie z planem zająć między

innymi miasto Hradec-Kralowe.

Interwencja koordynowana z Legnicy

przez generała Jurija Pawłowskiego,

przyjęta została ze zrozumieniem przez

społeczeństwo Czechosłowacji,

zaskarbiając sympatię dla Polski na

długie lata. „Wprowadzili żołnierza na to

czeskie Psie Pole, z nowym hasłem: Za

waszą i naszą niewolę” - Tak w wierszu

Plama pisał o udziale polskiego wojska w

„praskiej wiośnie” Marian Hemar.

Wtórował mu w Sierpniowych nocach w

Hradcu Kralowe Jacek Tarkowski: „W

Hradcu dni są niespokojne i noce zatrute,

miażdży bruki polski żołnierz swym

podkutym butem”.

W tym samym roku Jaruzelski otrzymał

najwyższe odznaczenie PRL, „Order

Budowniczych Polski Ludowej”,

zakwalifikowano go także na

dwumiesięczny kurs strategiczno-

operacyjny w Akademii Wojskowej im.

K. Woroszyłowa w Moskwie. Wraz z nim

wyjechali generałowie: Tadeusz

Tuczapski, Florian Siwicki i Wojciech

Barański.

Tymczasem nadciągnął grudzień roku

1970 i w Polsce zaczęło się robić jeszcze

bardziej nieciekawie. Ogłoszona przez

rząd podwyżka cen żywności wywołała w

całym kraju niepokoje, a w niektórych

miejscach rozruchy. Do największych

doszło w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i

Szczecinie. W Gdańsku ludzie rozpoczęli

szturm na gmach Komendy Miejskiej

MO. Władysław Gomułka podjął decyzję

o użyciu przez milicję i wojsko broni. Do

wykonania polecenia przystąpił ówczesny

minister obrony narodowej, generał

Wojciech Jaruzelski.

Nie wahał się ani chwili. Kiedy jedenaście

lat później groziła nam jakoby interwencja

radziecka, pan generał – jak oświadczył w

jednym z telewizyjnych wywiadów –

„rozważał nawet możliwość popełnienia

samobójstwa”. Gdy kazano mu strzelać do

bezbronnych robotników, możliwości

takiej nie rozważał. A szkoda.

8 grudnia 1970 roku generał Jaruzelski

wydał rozkaz (MON nr 8884/Oper.) „(...)

w sprawie zasad współdziałania wojska i

resortu spraw wewnętrznych w zakresie

zwalczania wrogiej działalności (...)”,

który stanowił podstawę do kooperacji

MON i MSW w tłumieniu robotniczych

protestów w czasie wydarzeń grudnia

1970 i był jedną z przyczyn późniejszej

masakry. 14 grudnia o godzinie 23.40, z

polecenia generała Jaruzelskiego szef

Sztabu Generalnego WP wydał tajny

szyfrogram nakazujący dowódcom

okręgów wojskowych

przeprowadzających akcję pacyfikacyjną

na Wybrzeżu podjęcie działań w

przypadku ewentualnego użycia wojsk do

Ciąg dalszy na stronie 17

Mąż stanu (wojennego) WOJCIECH JARUZELSKI (ciąg dalszy ze strony 15)

S t r o n a 1 7

uważano generała za mizantropa i

odludka, do czego przyczyniała się w

oczywisty sposób demonstracyjna

abstynencja. Jak z taką wadą potrafił

zdobyć zaufanie „towarzyszy radzieckich”

pozostanie jego słodką tajemnicą.

„Czas generała| nadszedł w lutym 1981

roku, kiedy Sejm powierzył mu funkcję

Prezesa Rady Ministrów. Nowy Premier

przedstawił dziesięciopunktowy program

złagodzenia bieżących trudności w

zaopatrzeniu ludności w podstawowe

towary i usługi konsumpcyjne, poprawy

ochrony zdrowia, nasilenia walki ze

zjawiskami patologii społecznych a

zwłaszcza z alkoholizmem, zahamowania

tendencji spadkowych w produkcji rolnej,

przemysłowej, uporządkowania procesów

inwestycyjnych oraz wykonania zadań

eksportowych. (Ustawę antyalkoholową

spłodzili w jego imieniu generałowie o

wielce zobowiązujących nazwiskach:

Żyto, Baryła i Oliwa).

Od czasu dymisji Gierka, dzięki

przemyślanej polityce kadrowej,

Jaruzelski poumieszczał swoich ludzi we

wszystkich newralgicznych punktach

aparatu państwowego i partyjnego, dzięki

czemu bez większego trudu, w

październiku 1981 roku przejął z rąk

Stanisława Kani stanowisko I Sekretarza.

Po cichu również szykował największy

numer swojego życia.

5 grudnia na szczycie państw Układu

Warszawskiego w Moskwie przedstawił

koncepcję samodzielnego zlikwidowania

„Solidarności” i opozycji, gdy tylko

„wystąpią pierwsze oznaki wyczerpania

społeczeństwa”.

„Obywatele Polskiej Rzeczypospolitej

Ludowej! – powiedział przed ekranami

telewizorów 13 grudnia 1981 roku. –

Zwraca się do was Wojskowa Rada

Ocalenia Narodowego. (...) Czas zejść z

drogi klęski, zapobiec narodowej zgubie.

(...) Powodując się nadrzędnym interesem

narodowym i powagą historycznej chwili,

Rada Państwa na mocy artykułu 33 ustęp

2 Konstytucji PRL wprowadziła z dniem

dzisiejszym stan wojenny na obszarze

całego kraju...”

Zgodnie z konstytucją, na którą się

powołał, Rada Państwa nie miała

najmniejszego prawa nic wprowadzać,

ponieważ trwała akurat sesja Sejmu. Ale

co tam, zagrożonych interesów

„czerwonych posiadaczy” trzeba było

bronić za wszelką cenę. Nawet za cenę

zdrady.

- Niech nie poleje się ani jedna kropla

polskiej krwi – mówiło to bydlę, a trzy

dni później, na katowickiej kopalni

„Wujek” milicjanci strzelali do ludzi jak

do kaczek. Lista śmiertelnych ofiar stanu

wojennego jest zresztą dużo dłuższa.

Obejmuje ponad sto nazwisk. W tej

trudnej dla kraju sytuacji, pan generał

okazał się prawdziwym mężem stanu.

Wojennego.

W roku 1989, kiedy wiały już zupełnie

inne wiatry, Wojciech Jaruzelski jeszcze

raz wykazał wielki polityczny instynkt.

Zdecydował się mianowicie na podjęcie

rozmów z opozycją. Jego nadzieje, że

zmiany w systemie miały zakres

względnie umiarkowany, rozwiały się po

wyborach z 4 czerwca,

przeprowadzonych w następstwie

rozmów Okrągłego Stołu. Wielkie

zwycięstwo wyborcze „Solidarności”

oznaczało w praktyce koniec systemu i

rychłe – jak się miało wkrótce okazać –

odsunięcie partii komunistycznej od

władzy.

W lipcu wybrany został (przysłowiowym

jednym głosem) na pierwszego

prezydenta III RP, rezygnując

jednocześnie z funkcji szefa PZPR.

Głową państwa był jednak krótko – gdy

przeciwnicy zażądali dymisji, z

godnością ustąpił. Od tego czasu zajął się

tworzeniem własnej legendy –

pragmatycznego patrioty i zbawcy

ojczyzny.

W lutym 1992 roku Sejm przeważającą

liczbą głosów podjął uchwałę, w której

uznał decyzję o wprowadzeniu stanu

wojennego za sprzeczną z konstytucją

PRL. Powołano specjalną komisję do

przesłuchania ówczesnych członków

zadań specjalnych i faktycznie

włączający siły zbrojne do konfliktu.

Obwinianie Jaruzelskiego o strzelanie do

stoczniowców jest – oczywiście –

niesłuszne. Sprawę tę Wojciech

Jaruzelski wyjaśnił raz na zawsze w

wywiadzie udzielonym „Gazecie

Wyborczej” (16.04.1997):

„Za wydarzenia w Gdyni odpowiada

przede wszystkim Zenon Kliszko –

powiedział - który wydał polecenie, a

przecież on był wyposażony w

pełnomocnictwa przez Władysława

Gomułkę”.

Postawa, jaką zajął podczas

grudniowego przesilenia, spowodowała,

że rychło włączono go do Biura

Politycznego. Ale darzący początkowo

Jaruzelskiego wielkim zaufaniem nowy

gensek Edward Gierek, z czasem

ochłódł do tego stopnia, że na spotkania

z nim generał musiał wkładać gruby

sweter. Bardzo niepokoiły go skrywane

skrzętnie, lecz wciąż rosnące ambicje

ministra obrony.

- Siedzi na posiedzeniach i milczy, ze

wszystkim się zgadza, ale

odpowiedzialności przyjąć nie chce; nie

chce powiedzieć słowa, żeby nie zostało

zapisane – mówił „ojciec Edward” o

Wojciechu.

W rezultacie utrącił najwyższy

wojskowy awans, na jaki liczyć mogli

niejako automatycznie wszyscy

dotychczasowi ministrowie obrony PRL.

- Gówno ! – stwierdził. – Nie będzie

Jaruzelski marszałkiem.

W rewanżu generał internował go

podczas puczu wojskowego w grudniu

1981 roku.

W wojsku Jaruzelski też nie był

szczególnie lubiany. Zarzucano mu

wyniosłość, brak szacunku dla

podwładnych i otaczanie się miernotami,

odsuwanie natomiast ludzi

uzdolnionych. Z drugiej jednak strony

chwalono jego pedantyczność i

pracowitość. W kręgach towarzyskich Dokończenie na stronie 18

Mąż stanu (wojennego) WOJCIECH JARUZELSKI (ciąg dalszy ze strony 16)

S t r o n a 1 8

Rady Państwa. Rok później jednak

parlament po roku został rozwiązany, a

przejmujące wówczas władzę SLD i PSL

zrezygnowały z kontynuacji śledztwa

parlamentarnego. Jaruzelskiego

doceniono, zapraszając go na pierwsze

posiedzenie Sejmu II kadencji. W 1996

roku komisja odpowiedzialności

konstytucyjnej gromadząca dokumenty

dotyczące stanu wojennego uznała, że

wprowadzenie stanu wojennego było

„wyższą koniecznością”, a sejm umorzył

postępowanie wobec Jaruzelskiego,

podzielając opinię tej komisji.

9 maja 2005 roku, na zaproszenie

prezydenta RP Aleksandra

Kwaśniewskiego, Jaruzelski wziął udział

w delegacji państwowej na uroczystości z

okazji okrągłej rocznicy zakończenia II

wojny światowej w Moskwie. Został tam

odznaczony przez prezydenta Federacji

Rosyjskiej Władimira Putina Medalem

Sześćdziesięciolecia Zwycięstwa.

Ceremonia odbyła się podczas przyjęcia,

wydanego na Kremlu przez rosyjskiego

prezydenta. Przeciw odznaczeniu łajdaka

tym orderem zaprotestował wówczas

prezydent Czech Václav Klaus,

przypominając rolę generała w trakcie

interwencji w Czechosłowacji w 1968.

O zasługach bohaterskiego generała nie

zapomniał także pełniący wówczas

obowiązki prezydenta RP Bronisław

Komorowski. 9 maja 2010 roku zaprosił

go do wzięcia udziału w delegacji

państwowej na uroczystości z okazji

sześćdziesiątej piątej rocznicy

zakończenia II wojny światowej w

Moskwie. 24 listopada 2010, na

zaproszenie już prezydenta RP

Bronisława Komorowskiego, przybył do

Pałacu Prezydenckiego na posiedzenie

Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Począwszy od roku 1993, w rocznicę

ogłoszenia stanu wojennego, przed

domem Wojciecha Jaruzelskiego przy

ulicy Ikara na warszawskim Mokotowie

odbywały się demonstracje przeciwników

generała w czarnych okularach. W 2003

roku po raz pierwszy uczestniczyli w niej

również zwolennicy renegata, którzy

podziękowali mu za podjętą 13 grudnia

decyzję. Ośmielony ich obecnością generał

po raz pierwszy wystawił nos ze swojej

nory i wyszedł do demonstrujących,

dziękując im za wyrazy poparcia oraz

zagrzewając do dalszej walki „na froncie

ideologicznym i edukacyjnym”.

Podkreślił, że „gdyby nie stan wojenny,

nie byłoby 13 grudnia w Kopenhadze i

Brukseli”.

Według niego (i całkiem sporej grupy

zwolenników), stan wojenny nie tylko

uratował Polskę przed obcą interwencją,

ale jeszcze przyśpieszył proces

demokratycznych przemian (!). Ależ

oczywiście, despotyczne prześladowania –

jak powszechnie wiadomo – nadzwyczaj

przyśpieszają przemiany i prowadzą ku

poprawie. A wszyscy Polacy z

rozczuleniem wspominają stan wojenny,

odczuwając wdzięczność wobec generała,

że ich wyprowadził z ziemi sowieckiej,

domu niewoli, pod eskortą ZOMO i

wojska. I tylko grupa oszołomów,

skupiona głównie wokół Jarosława

Kaczyńskiego, zmusza sąd i prokuraturę

do prowadzenia przeciwko twórcom stanu

wojennego politycznej krucjaty. Że też

jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, aby 13

grudnia ustanowić oficjalnie Dniem

Wdzięczności Narodowej...

Niestety większość Polaków nie wie na

czym naprawdę polegał stan wojenny. A

polegał on na przetrąceniu kręgosłupa

rodzącej się demokratyzacji. To znaczy

ruchowi „Solidarności”, który mógł trwale

zmienić nie tylko Polskę, ale i Europę.

Jaruzelskiemu i całej jego szajce nie

chodziło wtedy o to, by uchronić Polskę

przed interwencją sowiecką. Chodziło po

prostu o ratowanie własnych tyłków i

zachowanie władzy, z czego zdawać sobie

sprawę powinien każdy, kto posiada coś

takiego jak mózg. Amen!

W marcu 2011 roku u Wojciecha

Jaruzelskiego zdiagnozowano nowotwór.

11 maja roku 2014 przeszedł rozległy udar

mózgu, wskutek którego został częściowo

sparaliżowany i utracił zdolność

samodzielnego oddychania. Zmarł 25 maja

2014 w Warszawie, a krótko przed

śmiercią wyspowiadał się oraz przyjął

katolickie sakramenty, mimo deklarowania

się przez większość życia jako ateista.

Kancelaria Prezydenta RP Bronisława

Komorowskiego zwróciła się do rodziny

zmarłego z propozycją zorganizowania

pogrzebu państwowego z honorami.

Rodzina propozycję przyjęła. Prezydent

Warszawy Hanna Gronkiewicz – Waltz,

zwana Bufetową, zgodziła się na pochówek

prochów generała na cmentarzu na

Powązkach i w imieniu miasta nieodpłatnie

przekazała kwaterę na ten cel.

Przeciwko organizacji państwowego

pogrzebu i pochówku na Powązkach

zaprotestował prezes Instytutu Pamięci

Narodowej Łukasz Kamiński, który

oświadczył, że „nie można pogodzić

pamięci o ofiarach systemu totalitarnego z

honorowaniem pogrzebem państwowym na

Cmentarzu Wojskowym na Powązkach

człowieka, który poświęcił większość

swojego życia służbie reżimowi

komunistycznemu”. Sprzeciw wobec

decyzji władz wyrazili również niektórzy

działacze opozycji demokratycznej oraz

rodziny ofiar stanu wojennego.

Pogrzeb odbył się 30 maja. Mszę świętą

żałobną w katedrze polowej Wojska

Polskiego odprawił biskup polowy Józef

Guzdek wraz z księżmi Adamem

Bonieckim i Wojciechem Lemańskim.

Urna z prochami zmarłego nie była obecna

w świątyni. Oprócz najbliższej rodziny

zmarłego żony Barbary Jaruzelskiej i córki

Moniki, obecni byli między innymi

prezydent RP Bronisław Komorowski, a

także byli prezydenci Lech Wałęsa i

Aleksander Kwaśniewski. Na placu przed

katedrą demonstranci rozwijali w tym

czasie rozwinęli portrety i plakaty

przypominające ofiary stanu wojennego.

- Wojciechu ! Żołnierzu ! Spocznij ! –

powiedział nad grobem dyktatora były

komunistyczny aparatczyk, Aleksander

Kwaśniewski. - Twoja służba skończona.

A my, baczność ! Walka o dobre imię

Wojciecha Jaruzelskiego trwa !

Przemysław Słowiński

Mąż stanu (wojennego) WOJCIECH JARUZELSKI (dokończenie)

S t r o n a 1 9

Boże Narodzenie to szczególny dzień,

który obchodzimy na pamiątkę przyjścia

na świat Jezusa Chrystusa — Syna

Bożego. W świetle opisów Ewangelii i

powstałej na nich tradycji

chrześcijańskiej, narodziny miały miejsce

w nocy, w małej szopie miasteczka

Betlejem. Nie jest znana dokładna data

narodzin Chrystusa, a pierwsi

chrześcijanie większą wagę (co jest

zrozumiałe) przywiązywali do

upamiętnienia męki, śmierci i

zmartwychwstania Jezusa, niż do faktu

Jego narodzin.

Dlatego też aż do IV wieku nie

obchodzono dnia Bożego Narodzenia, a

jeśli już gdzieś lokalnie to czyniono,

obchody były symboliczne i

niekoniecznie związane z datą 25 grudnia.

Zresztą, nawet w IV wieku trudno jest

ustalić konkretną datę wprowadzenia

obchodów tego święta. Najstarszym

świadectwem na temat dnia narodzin

Chrystusa jest krótka wzmianka

Chronografa z 354 roku (zredagowana już

w 336 roku), w początku której, w tzw.

Depositio Martyrum umieszczono pod

datą 25 grudnia notatkę: VIII Calendas

Ianuarii natus Christus in Bethlehem

Iudae. Przy czym data odnosi się

wyłącznie do dokonania zapisu, a nie do

określenia dnia narodzin. Ponieważ

notatka ta otwiera wyliczenie

męczenników przyjmuje się, że nie

chodzi tutaj o historyczny lecz liturgiczny

zapis faktu przyjścia na świat Chrystusa.

Nie jest wiadomym od kiedy obchodzono

w Rzymie Boże Narodzenie. Wiadomo,

że święto to zostało wprowadzone przez

cesarza Konstantyna Wielkiego, który

zrównał chrześcijaństwo z innymi

religiami, kończąc w ten sposób w

Edykcie Mediolańskim z 313 roku okres

prześladowań wyznawców Chrystusa w

Cesarstwie Rzymskim. Jeśli przyjąć, ze

wtedy też, jako wotum dziękczynne za

zwycięstwo cesarza Konstantyna nad

Maksencjuszem rozpoczęto świętowanie

Bożego Narodzenia, to jego początek

można datować własnie po tej dacie. Jeśli

zaś przyjąć, że było to wotum po

zwycięstwie nad Licyniuszem w 324

roku, to wówczas własciwym byłby czas

po roku 324.

Data 25 grudnia jest również datą czysto

symboliczną i przypada ona na czas

przesilenia zimowego, kiedy to w Rzymie

obchodzono pogańskie święto boga

Słońca. Przeciwstawiono mu święto

Narodzin Boga-Człowieka, Jezusa

Chrystusa, nazywanego „Słońcem

sprawiedliwości” (Mal. 3,20),

„Światłością świata” (J 8,12) czy

„Światłem na oświecenie pogan” (Łk

2,32).

IV wiek to niewątpliwie początek

obchodów Święta Bożego Narodzenia,

wprowadzonego przez cesarza

Konstantyna Wielkiego. Nic dziwnego, że

właśnie z jego dworu rozpowszechniło się

w IV oraz V wieku na cały ówczesny,

chrześcijański świat. Jednak już wtedy

zarysowała się pewna różnica między

Kościołem Wschodnim a Zachodnim.

Kościół Wschodni znał wyłącznie Święto

Epifanii, obchodzone 6 stycznia.

Zniesiono je dopiero w wiekach VI-VII,

wprowadzając Boże Narodzenie.

Najpóźniej uczynił to Kościół Ormiański,

bo w 1306 roku.

Wigilia Bożego Narodzenia w dzisiejszym

znaczeniu istniała juz w VI wieku, zaś

oktawę obchodów święta wprowadzono

około 615 roku. Stosunkowo wcześnie, bo

w IV wieku rozszarzono Święto Bożego

Narodzenia, dołączając doń święto

Szczepana Pierwszego Męczennika (26

grudnia), Jana Apostoła (27 grudnia) czy

Świętych Młodzianków (28 grudnia).

Postanowienia Soboru Watykańskiego II

dokonały reformy liturgii Bożego

Narodzenia, określając czas świąteczny na

okres od nieszporów 24 grudnia do święta

Chrztu Pańskiego, przypadającego na

niedzielę po Epifanii. Tym samym okres

Bożego Narodzenia zaczął obejmować

wszystkie święta, przypadające na ten

czas. Wśród nich na czolo wysuwa się

uroczystość Bożej Rodzicielki (1

stycznia).

Historia uroczystości Bożego Narodzenia

jest dosyć złożona. W okresie

wprowadzania tego święta słowem natale

określano rocznicę czyli pamiątkę

ujakiegoś faktu. Odnoszono go głównie

do poświęcenia kościoła czy monarszej

koronacji. Zatem pod nazwą natalitas

rozumiano bardziej monarsze

dostojeństwo Chrystusa aniżeli

towarzyszące Jego narodzeniu ubóstwo.

Uświadomił je dopiero w średniowieczu

święty Franciszek z Asyżu, wprowadzając

żłóbek.

Obchodom Święta Bożego Narodzenia

towarzyszą obrzędy i zwyczaje, ustalone

dla poszczególnych regionów, ale w

swoim generalnym zarysie wykazujące

wiele podobieństw. Część z nich pochodzi

jeszcze z czasów przedchrześcijańskich.

Zostały one zaadoptowane przez Kościół i

związane z liturgią.

W ciągu wieków pojawiły się również

inne elementy towarzyszące Bożemu

Narodzeniu. Choinka jako współczesny

symbol świąt (udokumentowany

historycznie) pojawiła się dopiero w XVI

wieku. Po raz pierwszy została

przedstawiona na sztychu Cranacha

Starszego z roku 1509. Pochodzi ona z

kręgu kulturowego okolic Tyrolu i

Bawarii. Właśnie tam, w żłóbku kościoła

w Neusstift (Południowy Tyrol)

umieszczono ją, udekorowaną świecami,

w roku 1621. Z czasem zwyczaj ten

rozpowszechnił sie na cały świat. Do

Polski zawędrował dopiero na przełomie

XVIII i XIX wieku z zaboru pruskiego.

Od czasów Wielkiej Rebelii Francuskiej i

coraz silniejszych atakach na Kościół

lewacko-masońskich środowisk Boże

Narodzenie jest w kulturze masowej

sprowadzane do neopogańskich

zwyczajów, z których usuwa się jego

istotę. Widać to zwłaszcza w XX i XXI

wieku. Głównymi elementami tak

propagowanych świąt stają się: choinka,

prezenty, śnieżynka, bałwanek czy

bombki. W wielu krajach nie wolno

prezentować publicznie scen Bożego

Narodzenia, zaś sama nazwa zostaje

zmieniona na potrzeby tzw. „poprawności

politycznej”.

Roman Skalski

Święta Bożego Narodzenia

S t r o n a 2 0

zjednoczonej prawicy. Bo rządy w

koalicji takiej zmiany by nie umożliwiły.

Widać to choćby w sposobie działania

tego, co niesłusznie nazywa się dziś w

Polsce opozycją, a co w istocie jest

sabotażem państwa bez względu na

ewentualne skutki. Celem tzw. opozycji

nie jest bowiem dobro państwa i jego

obywateli, ale przywrócenie mętnej wody,

w jakiej w czasie swoich rządów

dopuszczeni do połowu odławiali swą

dolę. Jest to zjawisko nierzadkie w naszej

historii, mającej na swoim koncie

Targowicę, szmalcowników, nie mówiąc

o rzeszy szpicli pracujących na rzecz

ujarzmienia narodu przez komunistów, a

dziś nierzadko korzystających z tłustych

synekur i szkalujących Polskę na forum

UE, czy jeszcze szerzej, w świecie.

Ale nie mniej rzadko zachodzi taki układ

w wyniku wyborów, jak rządzenie przez

jedno ugrupowanie, w dodatku mające

taką opozycję, która robi wiele hałasu i

jak może szkodzi, ale przede wszystkim

sobie.

I pomyślmy, czy bez tych podsłuchów

byłoby to wszystko możliwe? Być może,

ale osobiście w to wątpię. Takie mocne

uderzenie niewątpliwie pomogło obalić

ten zmurszały gmach zbudowany na

fundamencie PRL i liberalizmu

przeradzającego się wręcz w libertynizm?

Bez rewelacji knajpianych chyba jednak

„pozostałoby jak było”, czyli zgodnie z

hasłem prominentów III RP.

Zygmunt Zieliński

jednym stoliku, wypada zapytać, gdzie

jest ten skutek wprost nie zamierzony, a

jednak zachodzący? Mam tu na myśli

skutek dobry, obecny w sposób

akcydentalny, ale w istocie wagą swą

dominujący nad skutkiem, nazwijmy go

umownie, złym.

I tu dochodzimy do sedna naszej

dywagacji. Dodam, sedna niezmiernie

interesującego i stanowiącego niemała

łamigłówkę, dla prawników, moralistów,

polityków, no, i przede wszystkim dla

dotkniętych tym zakazanym procederem.

Trudno wątpić we wpływ, jaki rewelacje

knajpiane wywarły na nastroje społeczne,

bo jednak ta część społeczeństwa Polski,

której dobro kraju i jego obywateli leży na

sercu nie mogła pozostawać obojętna

wobec poglądów na państwo, dobro

publiczne, samo sprawowanie władzy,

jakim wyraz dawali najwyżsi państwowi

urzędnicy. Cynizm, ale zarazem szczerość

w odsłanianiu bagna, jakim była w istocie

cała struktura owego „teoretycznego

państwa”, pogarda dla jego kulejących

agend musiała poruszyć i zaniepokoić

poważne kręgi społeczeństwa. Nieczuli na

to wszystko mogli pozostać tylko

beneficjenci reżimu. Dopiero jednak po

jego przegranej wiadomo dokładnie kim

oni byli i w pewnym sensie nadal są. Jeśli

do tego dodać zły stan państwa, nawet w

wymiarze bytowym, co odbijało się na

szerokich warstwach nie

uprzywilejowanych systemem, korupcję

widoczną gołym okiem, indolencję (czy

zamierzoną) władz w jej zwalczaniu,

kurczenie się suwerenności Polski w

ramach UE, wręcz jej kolonizację na

wielu płaszczyznach, to trudno

zaprzeczyć, że owe rewelacje knajpiane

stanowiły potwierdzenie owych słabości.

Trzeba by dalej, założyć całkowite

ogłuszenie narodu pozbawionego

instynktu samozachowawczego, żeby

mogła liczyć na wygraną w wyborach tak

zlasowana ekipa rządząca. A jednak, jak

na to wskazuje jej dzisiejsze zachowanie,

liczyła.

„Dobra zmiana” była jednak możliwa

tylko przy absolutnej wygranej

Pojęcie to znane jest głównie w teologii

moralnej, choć etyka nie motywowana

religijnie zna je także. Gdyby spytać

kogoś, powiedzmy maturzystę, czy nawet

po studiach, ale nie zainteresowanego

problematyką etyczną, czy taką

podstawową filozofią życia, mógłby ktoś

taki nie wiedzieć o czym mowa. A jednak

warto coś o tym wiedzieć. Najogólniej

mówiąc, czyn o podwójnym skutku

zachodzi wówczas, kiedy działamy dla

osiągnięcia dobrego skutku, a w sposób

niezamierzony dopuszczamy

ewentualność skutku przeciwnego. To,

moim zdaniem, najprostsze

wytłumaczenie, choć nie zawsze rzecz jest

tak prosta i nieskomplikowana.

Z takim czynem o podwójnym skutku

mamy obecnie do czynienia w związku z

wyrokami na organizatorów i

wykonawców podsłuchów knajpianych,

które pogrążyły niektórych polityków.

Podsłuchy są zabronione prawem i już

dlatego samego są czymś nagannym.

Dochodzi do tego jeszcze, jak by nie było,

problem moralny, gdyż tak czy inaczej

działa się na szkodę, lub w zamiarze

spowodowania szkody, bliźniego. Przy

najlepszej woli, nawet mając sympatię dla

podsłuchujących, co może być

motywowane różnymi względami, nie

tylko nagannymi, nie można zasadnie

twierdzić, iż parający się takim

procederem wolni są od winy, a więc

także od kary.

To jest zatem ta ciemna strona podsłuchu.

Zamiar w przypadku podsłuchów w

takich lokalach jak Sowa i Przyjaciele, nie

jest jednoznaczny. Tylko wykonawcy

jego mogą powiedzieć, czy przyświecał

im cel bezdyskusyjnie naganny – szkoda

drugiego człowieka n. p. poprzez szantaż

– czy też chodziło o cele mniej

jednoznacznie złe, n. p. ciekawość.

Mając tak klarowną eksplikację moralną

tego, co działo się w niektórych lokalach

odwiedzanych przez prominentów

władzy, celebrytów i zwyczajnych

gangsterów, przy czym dodać należy, że

zwykle te trzy kategorie były w lokalu

obecne jednocześnie, w dodatku przy

Czyn o podwójnym skutku

S t r o n a 2 1

A gęba jego prostacka i harda.

Ważna jest tylko Polska, ojczyzna

Bo się skończyła intratna lewizna,

Wyprzedaż Polski za marną złotówkę,

A do kieszeni brało się gotówkę

I budowała się książęca fortuna

Za to co odpaliła kolesiom komuna,

Której uwłaszczyć się pozwolono.

Tak kraj obdarto i rozgrabiono.

Kolonią niemalże uczyniono.

Historię na nowo pisać przyjdzie,

Skoro wszystko na jaw wyjdzie,

Co uradzono przy „okrąglaku”,

I w Magdalence przy koniaku.

W uściskach Bolka z Kiszczakiem,

Jąkajły z innym partyjniakiem.

Gdzie śmiechu było co niemiara,

Bo naiwnych śmieszyła wiara,

Iż „opozycja” komunę zwalczyła.

A dziś, cóż, kiedyś zacząć trzeba

Ratować Polskę. Dać więcej chleba,

Nie tym co kradną lecz co pracują.

Rozprawić się z złodziejską żulią

Przywrócić honor, sumienie, wiarę

W sprawiedliwą dla łotrów karę.

Nadzieja w sercu niech nie gaśnie

Na lepsze jutro. Bo ono właśnie

Dziś się otwiera i serce raduje,

Każdemu, kto Polskę miłuje.

Mamy dziś w Polsce gabinet cieni

Schetyna „rządzi”, Szczerba się pieni

Rzuca z mównicy jakieś papiery

Akompaniuje mu kawał megiery.

Która z kolei drze kartę, wymiar A3

Przez tylne do historii wejść drzwi

Pragnąc, gdyż od frontu nie puszczają

Takich co równo pod sufitem nie mają.

Tak więc się składa, że w sejmie RP

Zasiada każdy, kto tylko chce.

Nieważne, psychol, czy niedouczony,

Nieważne czy jedną czy dwie ma żony,

Nieważne skąd biorą się jego miliony,

Nieważne nawet czy nawiedzony.

Nieważne, że łapy po wziątki wyciąga

Ojczyźnie zdradziecko szkodzi, urąga,

Nieważne, że kwalifikacje ma kloszarda,

Lepsze jutro

Wszelkie listy prosimy kierować na adres

redakcji: [email protected]

Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis

S t r o n a 2 2

To we Włoszech zaczęto w uroczystość

Bożego Narodzenia wystawiać żłóbki, w

których umieszczano figury Świętej

Rodziny, aniołów i pasterzy. Do

rozpowszechnienia tego zwyczaju

przyczynił się św. Franciszek. Z

przekazów pozostawionych przez jego

biografa – Tomasza z Celano – wiemy,

że w wigilijną noc Biedaczyna z Asyżu

zgromadził w grocie w miejscowości

Greccio okolicznych mieszkańców i

braci, by w prosty sposób

pokazać im, co to oznacza, że „Bóg stał

się człowiekiem i został położony na

sianie”. W centrum jaskini leżał wielki

głaz, pełniący rolę ołtarza. Przed nim

bracia umieścili zwykły kamienny żłób do

karmienia bydła, przyniesiony z

najbliższego gospodarstwa. W pobliżu, w

prowizorycznej zagródce, stało kilka

owieczek, a po drugiej stronie wół i osioł.

Jak pisał kronikarz, zwierzęta

„zaciekawione, wyciągające szyje w

stronę żłobu, pochylając się i jakby

składając pokłon złożonej w nim figurce

przedstawiającej dziecię Jezus”.

Postaci do szopki wybrano spośród

obecnych braci i wiernych. Zapalonymi

pochodniami św. Franciszek rozjaśnił

niebo, a w lesie ukryli się pasterze,

którzy na dane hasło wznosili gromkie

okrzyki. Do dziś szopka w Greccio

przyciąga corocznie rzesze turystów.

(wPolityce.pl)

W dniu 30 grudnia 2017 roku

o godzinie 4:00 pm

w klasztorze Sióstr Felicjanek

4210 Meadowlark Ln SE

w Rio Rancho

odbędzie się spotkanie

bożonarodzeniowo-opłatkowe.

Polską Mszę Świetą odprawi

ks. Michał Niemczak.

Serdecznie zapraszamy !

Z życia Polonia Semper Fidelis

Czy wiesz, że... ?