chrząszcz - luty 2014 (nr 95)

12
NR 2 (9) LUTY 2014 ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA Święta i uroczystości: 2.02- Ofiarowanie Pańskie (Matki Bożej Gromnicznej) 3.02- Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem 11.02- Światowy Dzień Chorych 21.02- Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego 27.02- Tłusty Czwartek Przysłowia: Idzie luty, szykuj ciepłe buty! Gdy luty ciepły i po wodzie, wiosna późno nastąpi i będzie po chłodzie. Gdy w początku lutego burze i śniegi, początek wiosny już niedaleki, ale gdy słońce ciepło świeci, wiosna tak prędko nie przyleci. Gdy ciepło w lutym, zimno w marcu bywa, długo trwa zima, to rzecz niewątpliwa. Gdy luty z wiatrami, rychła wiosna przed nami. Jeśli luty śnieżny, mroźny, spodziewaj się wczesnej wiosny. Luty Często w nim bywają jeszcze mrozy trzaskające, za to jest w calutkim roku najkrótszym miesiącem. Lecz nie zrobi nam nic złego mroźny koniec zimy, nakarmimy głodne ptaki, w piecu napalimy. Szczerzy luty zęby sopli, wszystko mrozem ściska. Niech tam sobie! Wkrótce przyjdzie "kryska na Matyska". Gdy obuję ciepłe buty i gdy kożuch włożę, niech tam sobie mroźny luty sroży się na dworze. SZCZEBRZESZYN

Upload: mateusz

Post on 08-Feb-2016

105 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

TRANSCRIPT

Page 1: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

NR 2 (9) LUTY 2014 ORGAN STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZCZEBRZESZYNA

Święta i uroczystości: 2.02- Ofiarowanie Pańskie (Matki Bożej Gromnicznej) 3.02- Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem 11.02- Światowy Dzień Chorych 21.02- Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego 27.02- Tłusty Czwartek

Przysłowia: Idzie luty, szykuj ciepłe buty! Gdy luty ciepły i po wodzie, wiosna późno nastąpi i będzie po chłodzie. Gdy w początku lutego burze i śniegi, początek wiosny już niedaleki, ale gdy słońce ciepło świeci, wiosna tak prędko nie przyleci. Gdy ciepło w lutym, zimno w marcu bywa, długo trwa zima, to rzecz niewątpliwa. Gdy luty z wiatrami, rychła wiosna przed nami. Jeśli luty śnieżny, mroźny, spodziewaj się wczesnej wiosny.

Luty Często w nim bywają jeszcze mrozy trzaskające, za to jest w calutkim roku najkrótszym miesiącem. Lecz nie zrobi nam nic złego mroźny koniec zimy, nakarmimy głodne ptaki, w piecu napalimy. Szczerzy luty zęby sopli, wszystko mrozem ściska. Niech tam sobie! Wkrótce przyjdzie "kryska na Matyska". Gdy obuję ciepłe buty i gdy kożuch włożę, niech tam sobie mroźny luty sroży się na dworze.

SZCZEBRZESZYN

Page 2: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

2

CHRZĄSZCZ NR 3 (7) CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Matka Boża Gromniczna - historia i tradycja święta MB Gromnicznej

"O Panno prześliczna, gromniczna! Pod ogień Twój święcony, wiszący nad woskiem gromnic, przez las kolący i wyjące wilki, idę bez wszelkiej obrony: Nie módl się, ani się przyczyniaj, ale tylko wspomnij! Ty, coś rodziła Dziecię bez ognia i dachu, a przez ucieczkę uszła od zamachu i potem całe życie wyczekała w lęku na Syna mękę... Ty, coś chodziła między śmiertelnymi, najbliższa ziemi i najdalsza ziemi, mnie, płomienia szukająca w białych świecach, od napadu zbójeckiego nie chroń, ale mi gromnice dalekie w jutrznię wyraźną rozniecaj, nad mgłą szronu, nad zawisną między chałupami sanną, ...I nie módl się, Najświętsza Panno, Gwiazdo szczęśliwego, krótkiego konania, nie módl się, Zorzo łask, nie osłaniaj, tylko wspomnij" /K.Iłłakowiczówna/ Gromnica! Już sama ta nazwa mówi, że świeca ta chroni od gromów. Gdy czarne chmury latem nadchodzą ze wszystkich stron, gdy błyskawice rozdzierają niebo, gdy groźne pomruki burzy przeszywają człowieka trwogą, ręka chrześcijanina zapala gromnicę i stawia ją przed obrazem Bogurodzicy, a z ust wydobywają się błagalne słowa: "Pod Twoją obronę uciekamy się, święta BożaRodzicielko..." Szczególnie rzewny i chwytający za serce jest motyw podań ludowych o Matce Bożej Gromnicznej, która pod płaszcz swej przemożnej opieki bierze wszystkie sieroty, a zwłaszcza te, których matki pomarły, trzymając w stygnącej dłoni zapaloną gromnicę. Umiera człowiek, kończy się jego ziemska wędrówka, przy jego łożu gromadzi się rodzina. Umierający, wyrazem swych oczu, daje znać, że czegoś chce i każdy wie, o co prosi, i w stygnącą już dłoń podają mu zapaloną gromnicę. Jest powszechna wiara, że z tym światłem lżej człowiekowi umierać. Cała rodzina modli się o to, by światło to było dla umierającego odbiciem światła doskonałego, jakim jest Chrystus przyjmujący swego wiernego sługę. Płomień świecy jest jakby przedłużeniem tchnienia człowieka u bram wieczności, jest świadectwem jego wiernej służby Bogu.

Pragnieniem każdego Polaka było i jest umierać z gromnicą w dłoni, z tą szczególną świecą, uzdalniającą do walki ze złem, z szatanem, bo duch ciemności nie lubi światła. Ludowy poeta z Limanowszczyzny, Józef Strug, tak przed wielu laty pisał o Gromnicznej świecy: "Gdy życie nasze dobiegnie do końca, Gdy Bóg ostatnie godziny policzy, Niech nam zaświeci, jak promienie słońca, Światło gromnicy. Gdy nasze czoło pot śmiertelny zrosi, Gdy nasze łoże obstąpią szatani, Twojej obrony niech każdy uprosi - Gromniczna Pani! Kiedy nad nami zawisną czarne chmury, Gdy na wsze strony lecą błyskawice, Gdy ciemność straszna od dołu do góry: Święćmy gromnice! Matko Najświętsza! My nędzni grzesznicy, Pod Twoją obronę się uciekamy, Przed Twym obrazem, przy świetle gromnicy, Ciebie błagamy! Tyś jasna gwiazda na morzu żywota, Pokus się o Cię rozbiją bałwany! Kto się ucieka do Cię, Matko złota, Jest wysłuchany. Bądź nam Matką w życiu i przy zgonie, Niech Twoja łaska zawsze nam przyświeca, Niech nasza miłość ku Tobie zapłonie Gromnice starano się, po poświęceniu w kościele, zanieść palące się do domu, by od tego ognia rozpalić domowy ogień, co miało zwiastować zgodę i miłość w rodzinie. Gdy gromnica komuś zgasła, wróżyło to śmierć któregoś z domowników. Gdy warunki nie pozwalały nieść zapalonej gromnicy, zapalano ją dopiero w obejściu, patrząc w którą stronę pochyli się jej płomień. Jeśli w stronę drzwi, to ktoś odejdzie tego roku przez nie z domu. Z zapaloną gromnicą obchodził gospodarz całe obejście i dom dookoła, klękając na każdym progu, aby złe moce nie miały przystępu do domu. Powszechny był w całym kraju zwyczaj wypalania gromnicą krzyża na głównej belce sufitowej –tragarzu. W niektórych rejonach Polski gospodarze błogosławili gromnicą swój dobytek w stajni, a kawałek gromnicy obciętej od spodu dawano psu, by dobrze pilnował obejścia. W dawnych czasach pannom na wydaniu szyto bardzo dostatnią wyprawę, która wystarczała na długie lata, a przygotowania do wesela wymagały wiele czasu.

Page 3: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

3

Stąd zrodziło się przysłowie: "W dzień Panny Gromnicznej, bywaj zdrów, mój śliczny!". Oznaczało to, że jeśli kawaler nie oświadczył się pannie do dnia Matki Boskiej Gromnicznej i nie przygotował wesela, to już musiał sobie długo poczekać, gdyż wkrótce zaczyna się przedpoście, a później Wielki Post. Zachowajmy szacunek dla gromnicznej świecy, jaki mieli do niej nasi ojcowie i dziadowie.

Przysłowia: Gdy na Gromnice roztaje, rzadkie będą urodzaje. Gdy w Gromnice pięknie wszędzie, tedy dobra wiosna będzie. Gdy w Gromniczną jest ładnie, dużo śniegu jeszcze spadnie. Gdy w Gromnicę z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze. Gromniczna pogodna, będzie jesień dorodna. Kiedy Gromniczna zimę traci, to Święty Maciej (24.02) ją wzbogaci. Kiedy w Gromniczną gęś chodzi po wodzie, to będzie na Wielkanoc chodzić po lodzie. Na Gromnicę - masz zimy połowicę. Jak słońce jasno świeci na Gromnice, to przyjdą wielkie mrozy i śnieżyce. Jaka Gromniczna bracie, taki Święty Maciej (24.02). Gdy jasne słońce w dzień gromniczny będzie, więcej niż przedtem śniegu spadnie wszędzie. Gromnice w śniegu, wiosna jest w biegu, lecz gdy pogoda, dla wiosny zawoda. Jak na Matkę Gromniczną, tak na Święty Józef (19.03). Jak suche i jasne Gromnice, przyjdą jeszcze śnieżyce. Jasna Gromnica - zła orędownica. Kiedy na Gromniczną mróz, zładuj sanie, szykuj wóz. Maria pogodna, będzie jesień dorodna. Na Gromniczną Pan Bóg daje, czasem mróz, czasem roztaje. Na Oczyszczenie Marii Panny, zbliża się koniec sanny. Pamiętaj, że Gromnica, to już zimy połowica, ale żadna też nowina, gdy dopiero się zaczyna.

Zima – uroki i niedole.

Page 4: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

4

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Żegnając Stanisława Zybałę... Stanisław Zybała ( 6. 11. 1930 - 1. 02. 2014)- wieloletni kierownik Gminnej Biblioteki Publicznej w Radecznicy. Dzięki jego staraniom zgromadzono pokaźny zbiór publikacji o tematyce regionalnej- dotyczących Radecznicy i okolicznych wsi. Był regionalista, duszą i ciałem oddany swojej małej Ojczyźnie, o

której pisał, odkrywał jej przeszłość, gromadził pamiątki w postaci fotografii, dokumentów, czasem przedmiotów codziennego użytku, wycinków z prasy (gdy zamieszczano teksty traktujące o gminie Radecznica i przynależących do niej administracyjnie wsi, a także samej Radecznicy). W wyniku tej benedyktyńskiej pracy powstały (w rękopisie, bo dotychczas nie są opublikowane) dwa opasłe tomy Kroniki Gminy Radecznica, ale to nie wszystko. Jest autorem kilkudziesięciu pozostających w maszynopisach opracowań z historii Radecznicy i okolic (m. in. Bernardyni w Radecznicy s. 30, maszynopis; A5, Żydzi s. 32, rękopis A5, Ochotnicza Straż Pożarna w Radecznicy 1929 s. 248, rękopis A4, Orkiestra Dęta Zaburze s. 100, maszynopis A4). W jego zbiorach znajdowały się także bezcenne dokumenty rosyjskojęzyczne traktujące o ludności prawosławnej zamieszkującej tereny gminy. Znajdowały - bo świadom wartości przekazał je wraz innymi materiałami do Archiwum Państwowego w Zamościu, figurują w kartotece jako: Zbiór dokumentów Stanisława Zybały. Pana Stanisława ("Pana Kleksa", jak go nazywałam z racji przepięknej mleczno białej brody, którą nosił już w starszym wieku) poznałam jeszcze w czasach swego dzieciństwa - mieszkałam w pobliskim Czarnymstoku, skąd często wyruszałam do biblioteki w Radecznicy po nową, ciekawą książkę...Zachwycały mnie wówczas jego zbiory skamielin - to kolejna pasja p. Stanisława, następną była korzenioplastyka. Wędrując drogami, dróżkami i wertepami Radecznicy i okolic z ukochaną żoną Marianną, zbierał rożne cudaczki - korzonki, by potem w domowym zaciszu tworzyć z nich fantastyczny świat stworków. Fot. niektórych z nich można obejrzeć we wspomnianej powyżej Kronice...,

która przechowywana jest w zbiorach biblioteki gminnej, inne zalegają półki w niewielkim pokoiku przy ul . Parkowej w Radecznicy. Tę znajomość zadzierzgniętą w dzieciństwie odświeżyłam po latach i wtedy postanowiliśmy wspólnie dalej drążyć przeszłość naszych rodzinnych stron. Mnie przypadło w udziale odkrywanie przeszłości wiosek położonych w administracyjno - kościelnych granicach parafii Trzęsiny, p. Stanisław pozostał na swoim terenie. W wyniku tej współpracy powstała strona internetowa o naszej gminie: http://www. horajec. republika. pl, wspólnie napisaliśmy kilka książek: Dzieje gminy Radecznica (Zamość 2006), Rzeczpospolita Radecznicka (wrzesień 1939 - lipiec 1944) i druga konspiracja (Lublin 2007), Prawosławni i grekokatolicy na terenie gminy Radecznica (Szczebrzeszyn), a razem z żoną Marianną p. Stanisław „naścibolił” (to jedno z jego własnych, oryginalnych słówek, a miał ich sporo w "Zybałowym" słowniczku), czyli napisał przewodnik po Radecznicy i okolicach: Taką Cię widzę, Radecznico...(Radecznica 2013). Będąc w styczniu na wycieczce w Izraelu, przekazałam tę cenną rzecz (cenną z racji opisanej na jej kartach m. in. zagłady żydowskiej społeczności Radecznicy i okolic) do biblioteki w Yad Vashem, a jego nazwisko umieściłam w Pamiątkowej Księdze tegoż Instytutu. Gdy poinformowałam pp. Zybałów telefonicznie o tym fakcie, ich radość nie miała końca... Jaki był "mój" Pan Kleks? Ciepły, serdeczny, niezwykle dociekliwy w interesującej go problematyce, a zawsze była to przeszłość Radecznicy i okolic; fascynował się judaizmem, wiem że u schyłku swoich dni czytywał zaprenumerowany Przegląd Prawosławny, słowem -ciągnęło go w troszkę inny, od naszej polskiej rzeczywistości, świat. I jeszcze jedno, swoje prace podpisywał często Stanisław Rozwar Zybała. Co oznacza słowo "Rozwar", bo przecież to nie nazwisko. Zdaniem p. Stanisława to oddzielenie cząstki jego materialnego ciała od reszty... Rzecz miała miejsce dużo lat temu, gdy pracował na Warmii w mieście noszącym nazwę Dobre Miasto jako stolarz. Podczas pracy miał miejsce mały wypadek i maszyna ucięła mu kawałek palca. Zakopano tę cząstkę gdzieś pod ścianą stolarni i pozostała sobie tam na zawsze, a p. Stanisław powrócił w rodzinne strony. Został zatem jak gdyby rozdzielony z samym sobą....

Regina Smoter Grzeszkiewicz

Page 5: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

5

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Tadeusz Kuncewicz ,,Podkowa”

Powstanie i działalność II Batalionu OP 9 pp. C.d.

Na początku kwietnia 1943 r. oddział ,,Podkowy” poniósł dużą stratę w ludziach i sprzęcie. W dniu 6 IV 1943 r. drużyna z Radecznicy pod dowództwem ppor. ,,Doliny” (Adama Piotrowskiego) w czasie powrotu z akcji wpadła w zasadzkę w rejonie wsi Rozłopy. Z 16 żołnierzy 7 zostało zabitych. Reszta, w tym 6 ciężko rannych, zdołała zbiec. Represji nie było. W kwietniu 1943 r. komendant ,,Adam” polecił ,,Podkowie” zniszczyć pociąg z materiałami pędnymi na linii kolejowej Zawada – Bełżec. Rozpoznanie ustaliło, że jeżdżą tam codziennie pociągi wiozące paliwo. ,,Podkowa” wyznaczył grupę ze Zwierzyńca pod dowództwem ,,Wita” złożoną z około 20 żołnierzy. Uzbrojenie: 3 rkm, karabiny, pistolety, granaty. Do oddziału dołączył plutonowy ,,Osa” oraz patrol BIP. Miejsce akcji wybrano na odcinku między stacjami Długi Kąt i Susiec, gdzie duże kompleksy leśne umożliwiały odejście po wykonaniu zadania. Nocą z 21/22 IV 1943 r. przybyliśmy na ustalone miejsce. W oczekiwaniu ranka rozłożyliśmy się w gęstych krzakach w pobliżu toru. Miejsce było podmokłe, noc chłodna, więc ,,Podkowa” zezwolił na rozpalenie ogniska. Wczesnym rankiem oddział podszedł pod tor kolejowy. ,,Podkowa” podzielił żołnierzy na trzy grupy: pierwsza – to grupa uderzeniowa, w składzie plutonu ,,Osa” z częścią ludzi + 2 rkm; druga grupa – przy ..Podkowie”, z 1 rkm-em; trzecia ma ubezpieczać od strony Suśca. Na torze założono ładunek wybuchowy. Po dłuższym wyczekiwaniu, około godz. 12 nadjechał transport cystern. Skład zbliżał się powoli. ,,Podkowa” pociągnięciem linki spowodował wybuch około 100 m przed lokomotywą. Maszynista gwałtownie zaczyna hamować. W miejscu wybuchu pociąg się zatrzymuje. Otworzyliśmy ogień do lokomotywy i wagonu za lokomotywą, w którym jechała eskorta. Po krótkiej obustronnej strzelaninie Niemcy wraz z kolejarzami opuścili pociąg i uciekli do lasu po przeciwnej stronie. Część oddziału przeszła wzdłuż toru, przestrzeliwując z pocisków przeciwpancernych cysterny. Z otworów, cienkimi strugami, zaczyna wyciekać paliwo. Po przedziurawieniu wszystkich cystern oddział wycofuje się. ,,Podkowa”, ,,Wit” i ,,Osa” używając przygotowanych pakuł podpalili kałuże wyciekłego paliwa. Płomienie pełznąc powoli objęły cysterny. Wtem od strony Suśca usłyszeliśmy nadjeżdżający pociąg. Mógł to być pociąg pancerny – oddział bez strat wycofał się do lasu. Kłęby dymu z wybuchających cystern unosiły się kilkadziesiąt metrów w górę.

Patrol BIP - ,,Totem” i ,,Lech” bez przerwy fotografowali. Akcja została wykonana bez strat. Na początku maja 1943 r. około 30 ludzi przeszło z kwater na stały pobyt do lasu. Uzbrojenie: 4 rkm, 1 lkm, karabiny, pistolety, granaty. Początkowo oddział kwaterował w lasach między Zwierzyńcem a Topólczą, a 18 V 1943 r. przeniósł się w lasy tereszpolskie. W dniu 27 V 1943 r. wyruszyliśmy do Sułowa na akcję niszczenia dokumentów gminnych. Rozpoznanie doniosło, że oprócz posterunku policji granatowej w budynku gminy, w szkole zakwaterowało się 2 Niemców i 12 własowców. Po przybyciu do Sułowa plut. ,,Osa” wraz z 12 ludźmi + 2 rkm-y zdobyli szkołę, w której kwaterowali własowcy. W akcji zginęło 2 Niemców , 4 własowców, pozostałych rozbrojono. Zdobyto broń i oporządzenie. ,,Most” ze swoją grupą atakował gminę, w której bronili się policjanci granatowi. Część akt gminnych spalono. Całego budynku gminy nie udało się jednak opanować, ponieważ był to dom murowany, a stanowiska policji umocnione. Podczas akcji zginął ,,Wilk” (Marcin Paprocki). Oddział wycofał się, zabierając poległego. Rankiem 28 V 1943 r. ,,Wilk” został pochowany. Oddział udał się w lasy topoleckie, a następnie przeniósł się w lasy terespolskie. W dniu 1 VI 1943 r. Niemcy otoczyli wieś Sochy koło Zwierzyńca. Wieś została spalona, mieszkańcy wymordowani. Potem nadleciały samoloty i zbombardowały palącą się wieś. Tego samego dnia komendant ,,Adam” i inspektor ,,Kalina” (Edward Markiewicz) uzgodnili akcję odwetową. Komendant ,,Adam” zarządził koncentracje oddziałów w lasach kosobudzkich na dzień 5 VI 1943 r. Rano w wyznaczonym terminie nastąpiła zbiórka oddziałów. Jest ,,Norbert”, a wraz z nim patrol GL w sile 7 ludzi, ,,Ciąg”, ,,Podkowa”, por. ,,Podlaski”. ,,Adam” zarządził przegląd. Stan 10 oficerów, 132 podoficerów i żołnierzy, 12 rkm, 1 ckm. Ppor. ,,Dolina” z grupą ludzi oddziału ,,Podkowy” i 2 rkm – ami ubezpieczali od strony Zamościa. Reszta oddziałów ma zaatakować wieś Siedliska. ,,Podkowa” miał najdłuższą drogę do miejsca rozpoczęcia akcji. Maszerował wzdłuż wioski, przez pola porośnięte zbożami. Nim oddział ,,Podkowy” przybył na wyznaczone miejsce, już od strony ,,Ciąga” i ,,Norberta” rozległa się strzelanina i widać było płomienie podpalonych zabudowań. Wreszcie oddział osiągnął wyznaczone miejsce. Patrol pod dowództwem ppor. ,,Topoli” podpalał zabudowania, oddział wkroczył do akcji – rozpoczęto dzieło zniszczenia.

Page 6: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

6

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Z dala zobaczyliśmy zielone rakiety oznaczające koniec akcji. Oddział ,,Podkowy” dołączył ostatni. W akcji zginęli m.in. major SS Harold, przewodniczący akcji wysiedleńczej, a także dwu SS – manów. Całość naszych oddziałów dotarła do lasów kosobudzkich bez strat, a następnie poszczególne oddziały odeszły w swoje rejony. W dniu19 VI 1943 r. oddział ,,Podkowy”, drużyna warszawska z d-cą st. sierż. ,,Wichurą” (Wincenty Lempart), drużyna ,,Ciąga z d-cą ,,Żurawiem” (Henryk Kapłon) wykonali akcję na Fabrykę Terpentyny i Kalafonii ,,Alwa” w Szczebrzeszynie. Z magazynów zabrano ubrania robocze, buty, kurtki, koce itp. W czasie akcji wywiązała się walka z żandarmerią. Strat własnych nie było. Nasze rozpoznanie stwierdziło, że Niemcy wielkimi siłami szykują pod koniec czerwca akcje na kompleksy leśne. Komendant ,,Adam” zarządził wycofanie oddziałów z zagrożonego terenu. Cześć żołnierzy, którzy mieli bezpieczne schronienie, odesłano na kwatery. Oddział ,,Norberta” i ,,Podkowy” pod dowództwem ,,Adama” odszedł w rejon Bończy. Kompania warszawska i oddział ,,Groma” schronił się w rejonie Turobina. Po zakończeniu pacyfikacji oddziały powróciły w swoje rejony. W oddziale ,,Podkowy” wiele czasu poświęcono na szkolenie i prowadzenie zajęć praktycznych na kursie podoficerskim. W dniu 15 VIII 43 r. koło Guciowa odbyła się koncentracja oddziałów. Uroczyście obchodzono święto żołnierza. Terenowa organizacja AK była licznie reprezentowana podczas tego święta. Wszyscy uczestnicy kursu podoficerskiego z oddziału ,,Podkowy” otrzymali awanse na st. strzelców. W dniu 7 i 8 IX 1943 r. została przeprowadzona akcja zaopatrzeniowa w Janowie Lubelskim. W akcji wzięli udział: oddział ,,Podkowy”, pluton z oddziału ,,Norberta” i część kompanii warszawskiej. Inicjatorem akcji był por. ,,Sęk” (Zdzisław Wilusz). Podczas akcji miała miejsce walka z załogą niemiecką liczącą około 400 ludzi. Grupa zaopatrzeniowa bez przeszkód zarekwirowała większą ilość butów i materiałów tekstylnych oraz artykułów żywnościowych. Podczas walki został śmiertelnie ranny w pachwinę celowniczy rkm ,,Zapalnik”. Po odejściu z Janowa Lubelskiego, podczas marszu, na skutek przypadkowego odpalenia lkm, został zabity st. sierż. ,,Szapiro”.

W dniu 24 IX 1943 r. kompania warszawska, oddział ,,Norberta” pod jego dowództwem oraz oddział ,,Podkowy” pod dowództwem ,,Doliny” odbił więźniów z więzienia w Biłgoraju. Całością akcji dowodził kpt. ,,Żegota”. Uwolniono 72 mężczyzn i 6 kobiet. Strat własnych nie było. W dniu 15 X 1943 r. oddział ,,Podkowy” wziął udział w akcji na wieś nasiedloną Brody Duże, rekwirując u volksdeutschów zaopatrzenie i żywność. W dniu 24 X 1943 r. kompania warszawska i oddział ,,Podkowy” pod dowództwem kpt. ,,Żegoty” wzięli udział w akcji na posterunek ukraiński w Księżpolu. Wywiązała się walka. Posterunek policji ukraińskiej obronił się. Podłożona mina nie wybuchła. W akcji zginął st. sierż. ,,Sosna” z kompanii warszawskiej. Nadszedł listopad 1943 r. Kwaterowaliśmy w tzw. ,,Dołach Topoleckich”. Do oddziału dołączył por. ,,Colt” (Czesław Bończa – Pióro), który objął funkcję kwatermistrza. Rozpoczęliśmy budowę bunkrów na leże zimowe. Zgodnie z decyzją komendanta ,,Adama”, oddział ,,Podkowy” ma pozostać w lesie, a reszta oddziałów ma przejść na kwatery. Do oddziału przydzielono ,,zrzutka’ – ppor. ,,Zaporę” (Hieronim Dekutowski). ,,Podkowa” wydzielił pluton żołnierzy dla ppor. ,,Zapory”. W dniu 4 XII 1943 r. oddział dowodzony przez ,,Zaporę” przeprowadził akcję rekwizycyjna w nasiedlonej wsi Źrebce. W akcji zabito 5 nasiedlonych Niemców. Straty własne - 1 zabity (,,Haik” z drużyny ,,Adama”). W dniu 15 XII 1943 r. rozkazem ,,Adama” został utworzony przy obozie kurs podchorążych. Stan – 35 elewów; komendant kursu kpt. ,,Wacław” (Janusz Pruszkowski); zastępca ,,Dolina”; wykładowcy: ,,Norbert” prof. Erlich, ,,Reja” (Michał Zawiślak), ppor. ,,Topola” (Jan Kryk); instruktorzy: plut. ,,Osa” i ,,Pantera” (Mikołaj Glas). Nastał rok 1944 – nadzieja na zbliżający się koniec wojny, tak upragniony przez wszystkich. W obozie komendant ,,Adam” zarządził odprawę dowódców. Niemiecki samolot rozpoznawczy zainteresował się dużą ilością sań stojących w lesie. Kilka razy zatoczył koło i odleciał. W związku z tym faktem, oraz przyłapaniem szpiega w pobliskiej wiosce oddział wraz ze szkołą podchorążych i radiostacją przeniósł się do Puszczy Solskiej i zakwaterował w miejscowości Maziarze.

C.d.n. Źródło:Jerzy Jóźwiakowski Armia Krajowa na Zamojszczyźnie ,,Norbertinum” Lublin 2007.

Page 7: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

7

O SZCZEBRZESZYNIE BRZMI NIE TYLKO W TRZCINIE!!!

Relacja z gali „Szkoły Dialogu”. Delegacja ponad gimnazjalnej młodzieży ze Szczebrzeszyna wraz z opiekunami uczestniczyła 15 stycznia 2014 r. w uroczystości podsumowania dokonań i wręczenia nagród blisko pięćdziesięciu szkołom z całego kraju, które zaangażowały się w poznawanie wielokulturowej historii swoich miast i miasteczek. Gala „Szkoły Dialogu” odbyła się w gmachu Teatru Wielkiego, a patronat honorowy nad nią objęła pani Prezydentowa Anna Komorowska. Organizatorem spotkania było Forum Dialogu Między Narodami, znana organizacja pozarządowa, która podejmuje inicjatywy mające na celu krzewienie tolerancji, walkę z ksenofobią i antysemityzmem. W spotkaniu uczestniczyło wiele znamienitych osobistości: prof. Władysław Bartoszewski, który reprezentował Premiera RP jako rzecznik do spraw dialogu międzynarodowego; prof. Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego Irena Lipowicz, pełniąca funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich; Artur Kozłowski, dyrektor Gabinetu Marszałka Senatu RP; doradca prezydenta RP do spraw społecznych Henryk Wujec; ambasadorowie wielu krajów, działacze samorządowi, przedstawiciele świata kultury i mediów. To już druga wizyta szczebrzeskiej młodzieży w Warszawie w związku z galą „Szkoły Dialogu”. W grudniu 2012 r. nasi licealiści zorganizowali dla swoich młodszych koleżanek i kolegów z gimnazjum wycieczkę po naszym uroczym, niezwykłym mieście. Wycieczka ta miała atrakcyjną formę gry miejskiej pozwalającej w przyjemny sposób poznać historię ciekawych miejsc Szczebrzeszyna. Na tegorocznej gali przyznano nagrodę indywidualną za szczególne osiągnięcia. Laureatką została szczebrzeszynianka Magdalena Sobczuk, obecnie studentka KUL, która jest autorką projektu wymiany młodzieży polsko - izraelskiej „Przez Okno” (Through the Window). Realizacja projektu miała miejsce w Szczebrzeszynie w lipcu 2013 r. i zakończyła się przedstawieniem finałowym w Miejskim Domu Kultury. Trzy młode uczestniczki projektu reprezentowały nasze miasto na scenie Teatru Wielkiego. Dziewczęta zostały poproszone o nauczenie zebranych piosenki „cały wielki świat”, którą poznały w czasie lipcowej wymiany młodzieży. Cała widownia śpiewała na stojąco, wspaniale się bawiąc. Przedstawiono też film dokumentujący działania uczestników projektu w przestrzeni miasta oraz entuzjastyczne opinie naszych gości o Szczebrzeszynie i jego mieszkańcach.

Tegoroczna gala „Szkoły Dialogu” była wspaniałą okazją do zaprezentowania bogatej i pięknej historii naszego miasta, ale też pokazania szerszemu gremium, że mamy wiele do zaoferowania przyjezdnym, którzy zechcą odkryć dla siebie niezwykłą atmosferę tego najurokliwszego z zakątków Roztocza. Mamy gościnną społeczność lokalną, zdolną młodzież, która potrafi z sukcesem rywalizować z rówieśnikami z całego kraju, zaangażowanych animatorów kultury, a przede wszystkim nasz Szczebrzeszyn - miejsce warte tego, aby pokazywać je innym z dumą. Oby takich okazji do promocji naszej małej ojczyzny było jak najwięcej.

Małgorzata Piłat

Page 8: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

8

Dziennik z krótkiej podróży do Izraela (18. 01. 2014 - 25. 01. 2014).

dedykuję Krystynie Carmi ,za dobroć i szczodrość, która przeniosła mnie w ten magiczny świat...) Ziemia Święta - chodzę śladami stóp mojego Pana i cóż powiedzieć mogę, wzruszenie, radość, radość, która przez dni kilka tak bardzo krótkich, że aż szkoda towarzyszyć mi będzie...

**** dzień pierwszy podróży

Po kilkugodzinnym oczekiwaniu na odprawę (troszkę wcześniej przyjechałam na lotnisko Chopina w Warszawie z uwagi na warunki klimatyczne w naszym kraju, czyli krótko i dokładnie mówiąc: nadciągającą zimę) wreszcie punkt kulminacyjny. Zbiórka całej wycieczkowej załogi. Nasze hasło wywoławcze "Rainbow" (Rainbow Tours, to nazwa Biura Podroży, organizatora wycieczki "Izrael nie tylko dla pielgrzymów"). Wejście na pokład samolotu, mam mieszane uczucia, jak to będzie, gdy zawiśniemy w przestworzach, ostatni telefon do syna - wchodzimy na pokład... Startu maszyny prawie nie odczułam, tylko ta uciekająca spod nóg ziemia... Siedzenia są trzyosobowe, siedzę z młodym małżeństwem, które wyrusza także na swój własny "podbój" Izraela. Dziewczyna robi zdjęcia - niesamowity widok z okna samolotu, gdy wzbijamy się ponad chmury, podaję swoją komórkę. Są dwie wyjątkowe dla mnie fotografie... Pilot pokładowy oznajmia - proszę Państwa jesteśmy na wysokości 9000 metrów, z lewej strony pozostał Lwów, kierujemy się w stronę Rumuni... a więc lecimy....

Proszę zapiąć pasy, zniżamy się do lądowania. Aparaty, komórki w ruch (wbrew zakazowi, by ich nie używać) bo... w dole Tel Awiw. Feeria świateł, ciemny błękit, granat prawie nad miastem ("wzgórzem wiosny" - jak się ta nazwa tłumaczy) zawieszony. Z lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie, gdzie wpadłam w objęcia Krystyny Carmi, sprawczyni mojej wyprawy do Erec Israel, wpadłam, ale rozstać się było tak trudno (następne spotkanie także na krótko, dopiero z kilka dni w Jaffo....), jedziemy autokarem do miejsca naszego zakwaterowania - hotelu w Betlejem (hebr. Bet lehem, czyli tłumacząc na j. polski "dom chleba"). Pierwszy widok - palmy rosnące wzdłuż drogi, tak jak nasze lipy czy topole, widok dotychczas mi nie znany. Dużo innych drzew, na pewno są to iglaki, ale zmierzch już się czai za oknami autokaru, rozściela nad autostradą wiodącą w stronę Jerozolimy- bo najpierw tam dojechać nam trzeba, a potem kierunek Betlejem - więc nazw ich nie podam, zresztą, powiedziawszy prawdę, nie znam... Mnóstwo świateł... Towarzysząca nam p. Katarzyna, pilot grupy jordańskiej (jutro pieczę nad naszą grupą izraelską przejmie ktoś inny) opowiada o tym, co zobaczymy, czego doświadczyć będzie nam dane podczas naszej "wędrówki", w cudzysłowie, bo przecież autokarem jeździć będziemy (dzienna trasa do pokonania ok. 240 km, jak w programie wycieczki napisano). Opowiada, jak tutejsi kierowcy zachowują się na zatłoczonych ulicach, broń Boże, aby kogoś potrącić (kiedy jest najwięcej wypadków na izraelskich ulicach i dlaczego, napiszę później, relacjonując komentarze naszego przewodnika - p. Marku, a dlaczego Marku a nie Marka - też napiszę...), oni po prostu lubią na ulicy pogadać...., tak. Zatrzymują się dwaj przyjaciele, znajomi, koledzy, i. t. p na środku ulicy, z lewej rządek samochodów za jednym się ustawia, z prawej za drugim, ale nic to. Ukłony, serdeczności wymienić trzeba... Skończył się szabat (do celu wędrówki dolecieliśmy późnym wieczorem w sobotę), ulicami Jerozolimy wracają z synagogi Żydzi. W kapeluszach z szerokimi rondami, sztrajmlach (okrągłe nakrycie głowy z czarną główką i szerokim rondem, wykonane z bobrzanych lub sobolich futerek, p. Marku żartował sobie, że szerokość tego ronda zależy od zawartości portfela, ale to tylko żart, wszystko uzależnione jest od religijnej rangi, jaką właściciel sztrjmla posiada, a są to nauczyciele Tory i koniecznie żonaci panowie), chałatach, białych koszulach, co w zestawieniu z czernią chałatów i garniturów prezentuje się niezwykle elegancko,

Page 9: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

9

a "smaczku" takiej postaci dodają pejsy - długie loczki fruwające na wietrze w towarzystwie brody (czarnej, czasem rudej) okalającej policzek... Idą krokiem zamaszystym, wszak kolacja szabatowa (przepyszna podobno) czeka i rodzina, i.. żona. Co to znaczy, po prawie całotygodniowym przebywaniu poza domem (interesy, studiowanie Tory, spraw innych tysiące, tłumaczyć nie trzeba). Kobiety w szalach na głowie, długie sukienki (szare, albo czarne, co również tchnie elegancją) - obrazy jak w dawnej Polsce, kiedy ci, których już nie ma na szabat podążali..., Polsce, którą znam tylko z lektury przeczytanych książek, bo przecież wtedy na świecie mnie jeszcze nie było.... Mam szczęście siedzieć na miejscu przewodnika, czyli na samym przodku autokaru. Zmierzch gęstnieje z każdą chwilą. To co w świetle ulicznych lamp zobaczyć się daje - domy, wszystkie w jednolitej barwie, duże i małe. Zbudowane są z tzw. jerozolimskiego piaskowca - dowiemy się później, akurat tego surowca w tym kraju nie brakuje, więc .. Ale bez żartów. Bardzo elegancko wyglądają takie domy, estetycznie, nie drażnią wzroku jak nasza "polska osiedlowa pstrokacizna". Powoli zbliżamy się do Bet lehem. Przykre wrażenie robi mur oddzielający strefę arabską od żydowskiej (Bet lehem położone jest na terenie Autonomii Palestyńskiej) i coś ściska w gardle - tutaj narodził się Pan Jezus, miał przynieść pokój światu, chciał nas wszystkich do siebie przygarnąć, obdarzyć radością, zbawić... Puste słowa? A może ja inaczej postrzegam świat niż rdzenni mieszkańcy tych ziem, czyli, nikogo nie urażając i Żydzi (oni byli pierwsi) i Arabowie (według ich przekonania także byli pierwsi). Nie wiem. W hotelu, miła niespodzianka, bożonarodzeniowe akcenty, u nas już po Świętach, tutaj się rozpoczynają (w Izraelu mieszkają Arabowie chrześcijanie, spotkaliśmy nawet jednego z nich przy starej uliczce w Jerozolimie, gdzie prowadził swoją kafejkę, częstując nas (za 2 dolary oczywiście!) wybornym sokiem z granatu. Szopka, jakże inna od naszej polskiej, czy europejskiej - jakieś zwierzaczki - futrzaczki oprószone (oczywiście sztucznym) śniegiem, nie ma Marii, Józefa, Dzieciątka w żłobie... Mikołaj dyndający się na lince przy balustradzie schodów i , co miało być polskim powitalnym akcentem - nasza rodzima muzyka płynąca z głośnika podczas podanej niebawem po przyjeździe kolacji. Ponieważ, nie moje ulubione muzyczne klimaty, więc nie pamiętam, kto śpiewał, ale po polsku na pewno. Kolacja. Bufet. Samoobsługa. Menu ? - surówki, zapiekane bakłażany, pita (to nie podatkowy kwit izraelski, to po prostu placek,

w jakim podaje się u nas gyrosy, placek - kopertka, gdzie włożyć można jedzonko, by wygodniej było je spożywać), oliwki, papryka (tak, w środku naszej zimy i czerwona, i zielona), sery żółte (do wyboru), coś na ciepło, kawałeczek indyka czy kurczaka, owoce, a do picia soki (granat, pomarańcza, ananas), kto sobie życzy herbatkę - bardzo proszę - za... dolara... Na deser mandarynka. Cóż powiedzieć więcej mogę. ? Po kolacji czas wolny, pobudka przed 6 rano nazajutrz, śniadanie i...wyjazd na trasę. No dobrze. Prysznic, myję ząbki, a jeszcze coś - komfort! sama mieszkam w pokoju, więc nikt mi, ani ja nikomu przeszkadzać nie będę, co okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem, kiedy nad ranem włączył mi się "szwendacz" (ok. 3 godziny tamtejszego czasu, u nas byłoby to ok. 4. 00). Nie ma mowy o spaniu. Zimno w pokoju, noce tutaj mimo plusowej temperatury są bardzo zimne, a że starsze panie czasem miewają problem z techniką i językiem angielskim, wiec nie włączyłam klimatyzacji, ale, w moim pokoju stoi solidnie wyglądając szafa, z ciekawości zaglądam do środka. Co za ulga, koce, poduszki. Luksus! Wtedy właśnie powstał pomysł, by to, co zobaczę, czego doświadczę opisać, zachować dla potomnych albo zwyczajnie opowiedzieć o niecodziennej w moim przypadku wyprawie, którą, jak pisałam na wstępie zawdzięczam Krystynie Carmi. Pani Carmi z właściwą sobie determinacją zorganizowała mi wyjazd. Jest zatem ten dziennik także moim podziękowaniem dla Niej za ten wspaniały gest.

dzień drugi podróży Jest niedziela, 4. 30 tutejszego czasu, budzi mnie po krótkiej drzemce pod cieplutkim kocem, o odkryciu którego pisałam powyżej, pianie koguta. Koguty w Bet lehem? Piotrze, zanim kur zapiej po trzykroć mnie się zaprzesz.... Wszystko jasne. Prysznic. Garść suszonych owoców (darowanych przez Krystynę na lotnisku) na przegryzkę. Zjeżdżam windą na dół. Cisza. Prawdziwa cisza, wszyscy jeszcze śpią, ale jest klucz w zamku wejściowych drzwi do hotelu. Wychodzę na zewnątrz. Ziąb. Nic to. Jestem tutaj!! Dwie żółte taksówki (arabskie) pomykają przez tę ciszę w sobie znanym tylko kierunku. Radość, pragnienie poznania tego, co nieznane są ze mną: **** na tej ziemi, przed laty postawiłeś Panie swój pierwszy krok, potem następnych wiele, a gdy dorosłeś do zadań Tobie wyznaczonych

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Page 10: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

10

szedłeś w pyle dróg w zapachu słońca dobre słowo i miłość wielką niosąc ludziom... dziś śladami Twymi chodzę, w wyobraźni przywołuję tamte dni i zrozumieć pragnę świat urządzony na teraz i tamten sprzed lat w tej scenerii upływającej jak życie ludzkie - powoli, niezmiennie z Twojego nakazu i jednej rzeczy tak bardzo mi brak, Panie miłości pośród ludzi... Warto było rano wstać. Ledwie wróciłam na górę, zaśpiewał muezzin, dosłownie rozdarł ciszę poranka... Za kilka dni dowiem się, że on nie śpiewa ale "ryczy". Nie uprzedzajmy jednak faktów. Tęsknota w tym śpiewie za wolnością, miłością. Mam łzy w oczach. Stoję przy zasłoniętym oknie, a w moim sercu budzi się Duch Święty, a z moich ust lecą słowa modlitwy (tylko że ciche, bo głośno modlić się nie mogę, chociaż bardzo bym chciała, słowa w języku, którego nie znam, ale wiem że podane przez samego Boga - skąd u mnie taki dar? Zainteresowanych odsyłam do Dziejów Apostolskich, rozdz. 2 wersy od 1 - 8; swoje Zielone Świątki, czyli zesłanie Ducha Świętego przeżyłam15 sierpnia 1981 roku) czuję, że proszę Boga o zgodę i miłość pomiędzy synami Abrahama - Izaakiem i Ismaelem.... I znów cisza. Kolejny kogut przypomniał sobie, że to już świt....

c. d. n. Regina Smoter Grzeszkiewicz

Orkiestra Dęta ,,Echo Kniei”. Myśliwska orkiestra dęta ,,Echo Kniei” skupia 19 członków w tym trzy kobiety. Kapelmistrzem, dyrygentem i duszą orkiestry jest pan Józef Magryta. To pod jego kierownictwem osiągnęła orkiestra wysoki poziom artystyczny. Aktualnie jest członkiem Stowarzyszenia Wspierania Kultury. Korzenie myśliwskiej orkiestry dętej ,,Echo Kniei” sięgają II połowy XIX wieku. Jest ona kontynuatorką orkiestry założonej w Cukrowni Klemensów. Przez cały XX wiek orkiestra szukała swojego miejsca. W roku 1920 Cukrownia Klemensów jako instytucja założycielska i opiekująca się orkiestrą, zakupiła mundury i instrumenty dla wszystkich członków. W jednym z budynków cukrowni odbywały się systematyczne próby. Od początku swojego istnienia brała czynny udział w obchodach wszystkich świąt narodowych i kościelnych.

Zaznaczała swoje istnienie w życiu kulturalnym i rozrywkowym Szczebrzeszyna, i okolic. Szybko rosnący poziom wykonawczy przyczyniał się do osiągnięcia sukcesów w przeglądach orkiestra dętych. Okres II wojny światowej był, niestety, okresem przerwy w działalności orkiestry. Zrabowanie przez sowieckiego najeźdźcę instrumentów uniemożliwiło kontynuację działalności. Ocalały jedynie te gabarytowo mniejsze .To właśnie na tych kilku instrumentach w roku 1954 po raz pierwszy po zakończeniu wojny orkiestra zagrała hymn państwowy. Po niedługim czasie zakupiono brakujące instrumenty. Orkiestra znów brała czynny udział w obchodach świąt, dawała koncerty, wychodziła z muzyką do społeczeństwa. W 1985 r. orkiestra trafiła pod skrzydła Miejskiego Domu Kultury w Szczebrzeszynie, gdzie odbywała próby, koncertowała, szlifowała swoją formę i poziom artystyczny. Orkiestra myśliwska dęta ,,Echo Kniei” jest dziedzictwem kulturowym i historycznym naszej małej ojczyzny. Zdobywała wiele nagród na organizowanych przeglądach i koncertach. Między innymi zdobyła tytuły i nagrody: Srebrna i Brązową Trąbkę na Wojewódzkim Festiwalu Orkiestr Dętych w Biłgoraju, I miejsce w Przeglądzie Orkiestr Dętych w Krasnobrodzie. Tym sposobem jest orkiestra ważnym elementem promocji naszego miasta i okolic, kultury i tradycji regionu.

Myśliwska Orkiestra Dęta ,,Echo Kniei”

Ładniejsza część orkiestry

Page 11: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

11

Różnorodność form artystycznych, w szczególności różnorodność repertuaru ( w tym zwłaszcza sięganie po muzyczne sygnały myśliwskie wywodzące się z Lubelszczyzny) sprawia, że pełni ona ważną funkcję kulturową. Jej funkcjonowanie pozwała mieszkańcom naszego terenu na obcowanie z muzyką wielu form: z muzyka rozrywkową, kościelną, poważną, ludową, aranżowaną ciekawie i w sposób przystępny dla każdego słuchacza. Cieszy, że w składzie orkiestry jest sporo młodzieży, zainteresowanej w kształceniu swojej wrażliwości muzycznej i podnoszeniu zdolności odtwórczych. Równocześnie jest to dobry prognostyk na przyszłość. Myśliwskiej Orkiestrze Dętej ,,Echo Kniei” życzymy jeszcze wielu lat działalności, rozwoju, doskonalenia swojego kunsztu, a tak po ludzku - dużo zdrowia i wytrwałości w tym, co na co dzień robicie.

r.

Orkiestra koncertuje w kościele w Klemensowie

100-lecie urodzin 14 stycznia 2014 r. Pani Aniela Tałanda, mieszkanka Szczebrzeszyn, ukończyła 100 lat. Swój list gratulacyjny przesłał Prezes Rady Ministrów Donald Tusk. W uroczystości uczestniczyła rodzina Dostojnej Jubilatki oraz pracownicy Gminnego Domu Seniora w Szczebrzeszynie. m.

Biblioteka poleca W lutym proponujemy naszym czytelnikom dwie nowości książkowe. “Odzyskane dzieci” Keith Schafferius – co roku ginie w Polsce kilka tysięcy dzieci i nastolatków. Za uprowadzenie dzieci do szóstego roku życia najczęściej odpowiada jedno z rodziców. “Jedenaście godzin” Paullina Simons – młoda kobieta w zaawansowanej ciąży zostaje porwana przez zdesperowanego mężczyznę. Rozpoczyna się wyścig z czasem z udziałem policji, FBI. W „ Jedenastu godzinac” pisarka stworzyła nowy gatunek thrillera, który prowadzi czytelnika do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy.

Zapraszamy M.G.B.P. w Szczebrzeszynie

Page 12: Chrząszcz - Luty 2014 (nr 95)

12

CHRZĄSZCZ NR 2 (9)

Ferie zimowe w mieście. Miejski Dom Kultury w Szczebrzeszynie w dniach od 20 do 31 stycznia b.r. zorganizował dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym ,,Ferie Zimowe 2014”. W ramach ferii zajęcia odbywały się w dwóch miejscach. MDK - w godzinach 10.00 – 14.00; program: : bajki na dużym ekranie, gry i zabawy świetlicowe, szachy, warcaby, bilard, i zajęcia plastyczne. Stadion Miejski i Orlik - w godzinach 12.00 – 14.00; program: dart, tenis stołowy, zajęcia sportowe na Orliku.

r.

Właściciel restauracji p. J. Hauzner zaprasza na

domowe, smaczne, tanie posiłki. Grupy do 50 osób.

„Chrząszcz” – miesięcznik informacyjny Wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Szczebrzeszyna Redakcja –Zygmunt Krasny, Joanna Dawid, Mateusz Sirko Adres : 22-460 Szczebrzeszyn ul. Pl. T. Kościuszki 1

E-mail: [email protected] www.chrzaszcz.com.pl Projekt rysunku Chrząszcza – Monika Niechaj