curwood james oliver - płonący las

Download Curwood James Oliver - Płonący Las

If you can't read please download the document

Upload: inchuel

Post on 14-Nov-2015

213 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Yhy

TRANSCRIPT

Curwood James Oliver - Poncy las

Curwood James Oliver - Poncy las

KB

Na brzegu Athabaski

Przed godzin jeszcze Dawid Carrigan, sierant Krlewskiej Konnej Pnocno-Zachodniej Policji, wesoo pogwizdujc przez zby, dzikowa Stwrcy za beztrosk rado ycia. Bogosawi inspektora MacVane, dowodzcego dywizj N. z Athabaska Landing, za powierzenie mu funkcji, ktr mia wanie speni. Cieszy si, e wdruje sam jeden poprzez gboki br i e obowizek subowy w cigu szeregu tygodni jeszcze bdzie go wlk coraz dalej na umiowan Pnoc.Przyrzdzajc poudniow herbat na brzegu rzeki, podczas gdy knieja niby potop zalewaa go z trzech stron, doszed do przekonania - po raz setny bodaj - e dobrze jest nie mie rodziny ni krewnych, bowiem misja, ktr mu powierzono, naleaa do rzdu niebezpiecznych.- Jeli mi si co stanie - uprzedza Carrigan zwierzchnika - nie trzeba zawiadamia nikogo! Ju od dawna jestem sam na wiecie!Nie nalea do ludzi mwicych o sobie zbyt wiele, jednak przyjaci liczy na setki, a wielu ufao mu bez zastrzee. Na dalek Pnoc pchn go wypadek, ktry jakkolwiek w swoim czasie pogmatwa mu yciowe cieki, w rezultacie da pewn kompensat. Bowiem Carrigan bawochwalczo ukocha Pnoc. Staa si dla pewnego rodzaju ideaem. Mia wraenie, e zawsze y tak, jak teraz, pod czystym stropem nieba. Obecnie mia trzydzieci siedem lat. By troch filozofem, jak kady, kto oddycha nieskalanym powietrzem pustkowi. Z pogod kocha ludzko nawet w tych chwilach, kiedy zapina kajdany na rkach przestpcy. Na skroniach puszczaa mu si ju siwizna. Poza tym lubi ycie. Ta cecha wyrastaa w nim nad wszystko inne.Tote siedzia sobie przed godzin w zapadej guszy, o osiemdziesit mil na pnoc od Athabaska Landing, rad z tego, co go otacza i z tego, co ley przed nim. O sto osiemdziesit mil mia fort MacMurray, o dalszych dwiecie mil Chippewyan, a poza Chippewyanem wielk Mackenzie cielc tysicpisetmilowy szlak ku wodom Morza Beauforta. By rad, e tu mieszka niewielu ludzi, lecz tych niewielu kocha.Przed godzin zaledwie, spogldajc na rzek, widzia dwa wielkie czna prce w gr nurtu, podobne do dugich smukych galer redniowiecznych. W kadym cznie siedziao omiu wiolarzy. piewali. Ich gosy przetaczay si dwicznie pomidzy waami borw. Nagie ramiona i barki lniy w socu. Przypominali mocarnych wikingw i byli dla Carrigana uosobieniem swobody. ledzi ich wzrokiem poty, a zniknli na zakrcie, lecz piew dolatywa jeszcze przez czas duszy. Gdy i ten zamilk, Carrigan wsta znad skromnego ogniska i przecign si, a stawy trzasny. Przyjemnie byo czu, e pomimo trzydziestu siedmiu lat krew w yach kry bujna i czerwona.Znajdowa si na pnoc od pidziesitego czwartego stopnia szerokoci geograficznej, a rzeki tego kontynentu zasilay swoimi wodami Ocean Lodowaty.Jednak truskawki miay wkrtce dojrze w takiej obfitoci, e depta si je bdzie na kadym kroku. Dzikie re kwity: szkaratne pomyki barwiy lene podoe. Hiacynty i zotoctkowane fioki gray w chowanego z niezapominajkami. Niebo byo jak baldachim z bkitnego aksamitu.Lecz wszystko to miao miejsce przed godzin, a w cigu tego czasu, w cigu minut szedziesiciu, duo si moe zmieni w yciu ludzkim. Przed godzin zadaniem Dawida Carrigana byo schwyta Czarnego Rogera Audemarda - zaka puszczy, morderc p tuzina osb przed laty niemal pitnastu. Z tych pitnastu lat podczas pierwszych dziesiciu Czarny Roger uchodzi za umarego. Lecz ostatnio z dalekiej Pnocy doszy tajemnicze wieci.Zoczyca y. Ten i w go widzia. Na razie byy to tylko lune pogoski; potem zaczy napywa fakty. Wreszcie nie ulegao ju wtpliwoci, e przestpca yje. Wtenczas prawo jeszcze raz dao o sobie zna.- Masz go dostarczy ywym lub martwym! - takie byy ostatnie sowa inspektora MacVane. - Ale bez niego nie wracaj!Wspominajc owo kategoryczne zalecenie Carrigan umiechn si, mimo i rzsisty pot skrapla mu czoo pod palcymi promieniami soca. Bowiem w cigu owej godziny dzielcej go od poudniowego posiku, zasza rzecz okropna, zowieszcza i zupenie nieoczekiwana.

Gwizd kul

Skulony za ska niewiele wiksz od niego samego, wkopujc si w biay, mikki piasek niby w moszczcy gniazdo do skadania jaj - Carrigan nie czyni sobie adnych iluzji. By - jak to szeptem powtarza raz po raz dla podtrzymania humoru - wyranie zagnany w kozi rg. Gow mia obnaon, gdy kula zniosa mu kapelusz, w jasnych wosach peno piasku. Po twarzy spywa mu pot, ale na dnie bkitnych oczu jeszcze stale widniaa wesoa kpina, jakkolwiek wiedzia doskonale, e o ile tamtemu starczy amunicji, czeka go niechybna mier.Po raz dwudziesty w cigu tylu minut powid wzrokiem wkoo. Znajdowa si porodku paskiej wydmy. O pidziesit stp poza nim rzeka bulgotaa agodnie na wirowym podou, leniwie wymijajc biae mielizny. O pidziesit stp przed nim rs zielony, chodny mur lasu. Soce igrajc w listowiu zdawao, si sia iskry miechu, jakby drwic przekornie z kaprynej ironii losu.Pomidzy rzek a puszcz lea jedynie zom gazu, za ktry Carrigan si schroni niby wystraszony krlik. Gaz ten stanowi tylko nieznaczne wzniesienie na jednolitym skalnym podou. Piasek, naniesiony powodzi, powleka podoe zaledwie na wysoko czterech lub piciu cali. Niepodobna byo zatem ry w gb. Niepodobna byo rwnie usypa ochronny wa. Tymczasem wrg, utajony o sto jardw, by zdecydowanym morderc i najcelniejszym strzelcem, jakiego Dawid kiedykolwiek spotka.Carrigan trzykrotnie ponawia dowiadczenia, majce go w tym wzgldzie upewni, zamierza bowiem da raptownie nura w leny gszcz. Po trzykro nieznacznie unosi kapelusz ponad krawd gazu i za kadym razem kula przedziurawiaa go na wylot. Trzeci pocisk zerwa mu nakrycie z gowy i cisn je o par metrw.Skoro tylko nieostronie pokazywa skrawek ubrania, kula odnajdywaa go w jednej chwili. Dwukrotnie spod strzpw materiau pocieka krew i w oczach Carrigana zamar wyraz wesoej ironii.Niezbyt dawno jeszcze napawaa go dum surowa dziko tego kraju, gdzie ludzie nie znajcy trwogi walczyli odwanie pier w pier. Lecz jego obecna sytuacja nie przypominaa w niczym przygd doznawanych poprzednio w czasie utarczek ze ciganymi zbrodniarzami. Niejednokrotnie zaglda w oczy niebezpieczestwom. Bi si. Kona prawie. Fanchet, ktry okrad dwanacie sa pocztowych, omal go na tamten wiat nie wyprawi. Fanchet by gotw na wszystko i bez zbytnich skrupuw. Lecz nawet i ten opryszek, nie przycinity ostatecznie do muru, nie dybaby na ycie policjanta tak zajadle, jak to obecnie czyni nieznany przeciwnik Carrigana.Nie mia ju adnych zudze co do zamiarw napastnika. Tamten nie po to strzela, by rani i unieszkodliwi, lecz wycznie dlatego, by zabi. atwo si o tym przekona. Bardzo ostronie, by nie wystawi poza oson ramienia czy rki, Carrigan doby z kieszeni bia chustk, umocowa j na kocu lufy i unis ten znak kapitulacji o trzy stopy w powietrze. Po czym z jednakow ostronoci z wolna wysun nad gazem paski uamek upka, z odlegoci stu jardw mogcy udawa z powodzeniem czubek jego gowy. Zaledwie czterocalowy kawaek znalaz si bez osony, hukn strza i upek rozprysn si na drobno szcztki.Carrigan zwin bia chorgiew i mocno przywar do ziemi. Celno strzaw niewidzialnego przeciwnika bya przeraajca. Rozumia doskonale, e jeli odsoni si cho na mgnienie, by uy wasnego karabinu lub te cikiego subowego rewolweru - umrze, nim zdoa nacisn cyngiel. Zreszt, tak czy inaczej, koniec by bliski. Czu w miniach bolesny kurcz. Nie mg przecie wiecznie lee, zoony jak scyzoryk, za tym niedostatecznym przykryciem.Oprawca kry si na skraju lenej gstwy, niezupenie naprzeciw niego, lecz okoo stu jardw w d rzeki. Carrigan raz po raz ama sobie gow, dlaczego zbj nie przepeznie jeszcze dalej w bok, by mie otwarty cel. Strza wysany z najbliszej kpy jedliny nie mg chybi. Niepodobna byo si przed nim ustrzec.Lecz nieznany napastnik od chwili, gdy po raz pierwszy pocign cyngiel, ani si ruszy ze swej kryjwki.Zaczo si - to, gdy Carrigan przecina otwart przestrze, pokryt biaym mikkim piaskiem. Raptem hukn strza i rozpalona smuga przeoraa mu skro. O p cala w prawo i byby zgin niechybnie. Ocalawszy cudem, byskawicznie pad na ziemi poza jedyn oson bdc tu obok - niewielki zom skalny.W cigu kwadransa czyni szalone wysiki, by nie wystawiajc si na strza, oswobodzi si od cikiego plecaka. Udao mu si to wreszcie. Z uczuciem niezmiernej ulgi umieci pakunek obok skay, podwajajc niemal w ten sposb swj wa ochronny. Momentalnie trzasna we kula - jedna, potem druga. Carrigan usysza szczk blaszanek i zastanawia si przez chwil, czy przy tym wszystkim jego ekwipunek nie ulegnie cakowitemu zniszczeniu.Po raz pierwszy mg teraz otrze pot z twarzy i wyprostowa czonki. Mg take rozway sytuacj. Niezachwianie wierzy w potg umysu. - Mzg moe wszystkiego dokona! - twierdzi zawsze. - Dobry mzg jest stanowczo lepszy, ni dobry karabin!Bdc mniej skrpowany fizycznie, potrafi atwiej zebra rozproszone myli. I od razu zada sobie pytanie: kim jest czowiek strzelajcy do tak zaciekle i z tak zdumiewajc precyzj? Co to za jeden?Nowy grzechot oowiu po blaszankach w przykry sposb podkreli to zagadnienie. Pocisk uderzy tak blisko jego rki, e a si wzdrygn, po czym osonity ska i plecakiem pocz gorliwie zgrzebywa piasek dla dodatkowej ochrony.Po trzecim brzku jego naczy kuchennych nastaa chwila ciszy i Dawid mimo tragizmu pooenia kpico zmruy oczy. Ironia losu bawia go mocno. Na otwartej wydmie, pod prostopadymi niemal promieniami soca, panowa piekielny upa. Bez trudu mg trafi kamykiem w miejsce, na ktrym wielkooka pliszka, dziobic co, kiwaa si to w przd, to w ty, przy kadym ruchu rozprawiajc przyjanie. I wszystko wok nosio cechy przyjaznej pogody. Tu za ptakiem rzeka nucia perlicie orzewiajc pie. Po drugiej stronie chodny br, cienisty i radosny, nabrzmiewa ttnem ukrytego ycia. Bya wanie pora wicia gniazd. Trwa nieustanny szczebiot. Drobny, brunatny piewak wyfrun na konar brzozy i Carrigan widzia, jak pod pirkami gardeko pcznieje mu pieni. Drobne ciao, mao co wiksze od kanadyjskiego orzecha, zaokrglio si jak pika, usiujc koniecznie przecign trele innych zawodnikw.- Dalej, stary, dalej! - zachca go Dawid.To malestwo, ktre z atwoci zgnitby w dwu palcach, dodao mu jako fur odwagi.Potem ptaszek urwa dla nabrania tchu. W czasie tej pauzy Carrigan nasuchiwa ktni dwu jaskrawo upierzonych kanadyjskich sjek, ukrytych nieco dalej w gszczu. Byy to zawodowe plotkarki wiecznie zajte sporem. Przypominay zgryliwe babska zatruwajce blinim nawet dnie powszechnego wesela.Nasta bowiem miodowy miesic kniei. Ta naiwna myl zaprztaa umys Carrigana, gdy lec na boku z twarz przy ziemi wolno i ostronie przedubywa strzelnic pomidzy ska i plecakiem. Byy to gody puszczy jak duga i szeroka, w gr i w d doliny trzech rzek. Mczyni i kobiety niepomni dugich ponurych dni zimowych przypiewywali radonie, a dzieci baraszkoway niefrasobliwie u progw chat. Br, prerie i mokrada jednako kipiay weselem. Wszelkie pierzaste stworzenia kojarzyy si w pary. Niezliczone gniazda dzwoniy szczebiotem i piskiem. Matki uczyy swe pisklta pywa i lata. Od kraca ziemi po kraniec mali mieszkacy lenych matecznikw przyodziani w puchy lub futra, zbrojni w kopytka, pazury ub szpony - brali lekcje ycia.W pewnej chwili Carrigan przekona si, e moe ju rzuci wzrokiem midzy plecakiem a ska ku miejscu, gdzie si zasadzi morderca. Ryzykowa znacznie. Wiedzia, e jeli przypadek zdradzi zaimprowizowan strzelnic, minuty jego s policzone. Lecz wykona prac nadzwyczaj ogldnie, cal za calem, i by pewien, e przynajmniej na razie wrg nie zauway podstpu.Mia wraenie, e zna ju kryjwk napastnika. U skraju kpy jode o nisko nawisych konarach lea zwalony cedr. Strzay biegy spoza pnia tego drzewa.Jeszcze ostroniej ni poprzednio zacz przesuwa przez otwr luf fuzji. Wykonujc to myla o Czarnym Rogerze. Podejrzewa, i to on wanie wykona zasadzk, cho jednoczenie zdawa sobie spraw z absurdalnoci tego przypuszczenia.Za tym pniem nie mg si kry Czarny Roger ani ktrykolwiek z kamratw zoczycy. Byo to wykluczone z uwagi na cis tajemnic, jak w Athabaska Landing otoczono misj policjanta. Dawid Carrigan odchodzc, nie poegna nawet serdecznych przyjaci. Poza tym ruszy na wypraw bez munduru, w cywilnym ubraniu. C wic miao go zdradzi? Zreszt Czarny Roger musia si teraz znajdowa o tysic mil na pnoc, chyba e skuszony wiosn przemkn bliej ludzkich osiedli. Ostatecznie rzecz biorc, wedug wszelkich nakazw logiki, mona byo wysnu tylko jedn konkluzj: czowiek z zasadzki by jakim zbrodniczym Metysem, podajcym, broni i zapasw wdrowca.Trzask czwartego pocisku dziurawicego plecak uprzytomni raptem Carriganowi, e i tego rodzaju przypuszczenie graniczy z absurdem. Ktokolwiek podtrzymywa ogie, mia mao respektu dla zawartoci worka oraz z ca pewnoci posiada znakomit bro i pod dostatkiem naboi. Na rk Dawida ciekaa teraz lepka struga skondensowanego mleka i policjant pomyla, czy te ocaleje cho jedna puszka konserw.Po tym strzale przelea chwil bez ruchu twarz do ziemi. Oczy mia zwrcone ku rzece. Na przeciwlegym brzegu, oddalone o wier mili, trzy czna pyny szybko w gr leniwego prdu. Soce yskao na mokrych burtach. Ociekajce wod wiosa sprawiay wraenie skrzyde ptasich. Kto nawoywa gono, pytajc zapewne o powd strzaw.Carrigan pomyla, e mgby odkrzykn, proszc o pomoc, lecz podejrzewa, i gos nie doniesie. Poza tym, gdy mia obecnie podwjn oson przed ogniem, wstyd mu byo przyzna si, e tchrzy. Spodziewa si zreszt, i w cigu najbliszych paru minut sam sobie poradzi z napastnikiem.Z drobiazgow ostronoci przesuwa coraz dalej przez otwr luf fuzji. Pliszka dostrzega go i zdawaa si gboko zainteresowana t czynnoci. Skaczc podesza o kilka metrw i przechylajc ebek, z ukosa, obserwowaa, co si dzieje. Jej szczebiot - przeszed w aosny, nerwowy krzyk. Carrigan mia ochot ukrci jej szyj. Zachowanie ptaka zdradzao zaczajonemu mordercy, e policjant yje i e si rusza.Zdawao mu si, e mina wieczno, nim wreszcie fuzja przesza przez otwr, cay czas oczekiwa grzmotu wystrzau. Rozpaszczony na ziemi, wzorem Indian, rzuci wzrokiem wzdu lufy. By pewien, e wrg obserwuje go, jednak nigdzie w pobliu zwalonej kody nie umia rozrni zarysu gowy ludzkiej. W jednym kocu pnia bya zwarta masa listowia. W pewnej chwili tam wanie uowi lekki ruch i podniecony ogromnie zamierza natychmiast posa kul. Lecz powstrzyma si w sam por. Zrozumia, i wolno mu dziaa jedynie na pewniaka. Pierwsze pudo zdradzi istnienie strzelnicy. Co gorsza, chwilowa przewaga zamieni si w miertelne niebezpieczestwo. A co bdzie, jeli kula przeciwnika wymaca ten otwr?Zrobio mu si przykro i wzdu grzbietu przebieg niemiy dreszcz. Mia coraz gwatowniejsz ochot ukrci eb natrtnej pliszce. Ptak, wykonawszy pkole, znalaz si midzy plecakiem a gazem i trwa tam, zadarszy ogon i zniajc ebek, jakby koniecznie chcia zajrze w otwr lufy. Bezczelnie zdradza cay plan. Jeli zaczajony drab jest rwnie sprytnym czowiekiem, jak dobrym strzelcem...Raptem zesztywnia. By pewien, e uowi wanie w listowiu zarys czyjej gowy i bark. Powoli nacisn cyngiel winchestera i ju mia wypali, lecz strza znad powalonej kody wyprzedzi go o uamek sekundy. Kula uderzya o rg plecaka przeszywajc go na wylot. Uczu raptowny wstrzs i w niesychanie drobnej czstce mgnienia, pomidzy wraeniem umysowym a fizycznym, poj, co si stao.Dosta w gow; w twarz. Mia wraenie, e zanurzy j gwatownie w gorc wod. W mzgu hucza i przewala si wzburzony nurt. Wsta chwiejnie, oburcz ciskajc gow. wiat wok by wykrzywiony i czarny, rozkoysany mdlco. Z tego oglnego chaosu wydzielaa si potworna pliszka, wielka jak dom.Carrigan zatoczy si i run na biay piasek bezwadnie rozrzucajc czonki, twarz zwrcony do lasu i zasadzki.Lea teraz na otwartej przestrzeni, widoczny z dala, lecz nowy strza nie pada. Jaki czas panowaa zupena cisza. May piewak na gazi brzozy wiergota nerwowo. Pliszka nieco zdziwiona, cofnwszy si nad brzeg rzeki, cigaa si sama ze sob, skaczc po wilgotnym piasku. Za obie ktliwe sjki przeniosy spr nieco w gb kniei.Wanie ich gony szczebiot uzmysowi Carriganowi, e jeszcze yje. Byo to wstrzsajce odkrycie. Wnet te uprzytomni sobie, e rozrnia na piasku soneczn plam. Nie ruszajc si, szerzej otwar oczy. Mg widzie skraj lasu. Zwalony pie i wieczce go gste zarola leay na rwnej linii z jego wzrokiem.Wanie gdy patrzy, ziele rozpka si na dwoje i wysza spord niej jaka posta. Carrigan odetchn gboko. Przekona si, i nie doznaje adnego blu. Zakrzywi palce prawej rki i uczu, e si zaciskaj na kolbie rewolweru. Wtenczas zrozumia, e i tak wygra, jeli tylko Stwrca daruje mu jeszcze par minut ycia.Wrg zblia si. W miar jak szed, Carrigan przymyka oczy coraz bardziej. Postanowi, i zamknie je zupenie, gdy tamten bdzie tu i uda martwego. Potem, skoro zbj zoy karabin na ziemi, by obszuka ciao, nastpi odpowiedni moment. Byle si tylko nie zdradzi przedwczenie.Nakry oczy powiekami. Poczo mu si robi mdo; czerwony ogie spala mzg. Sysza kroki; ucichy w piasku tu przy nim. Potem uowi ludzki gos. Nie byy to sowa, tylko nieartykuowany dwik, co na ksztat krzyku czy woania. Z trudem zebra reszt energii. Mia wraenie, e porusza si byskawicznie szybko; w rzeczywistoci jednak czyni gesty wte i powolne jak konajcy czowiek.Rewolwer zwisa mu w bezwadnej doni, luf do piasku. Podnoszc wzrok, usiowa jednoczenie podnie bro. Lecz raptem, pomimo szalonego osabienia, krzykn zdziwiony.Wrg sta w penym socu, przygldajc mu si dwojgiem wielkich ciemnych oczu, penych grozy. Nie byy to oczy mczyzny. Dawid Carrigan mia przed sob - kobiet!

Zagadka

Okoo dwudziestu sekund, moe duej Carrigan patrzy jak urzeczony. Widzia dziewczyn na tle jaskrawo rozsonecznionego nieba. Z omdlaej doni wypad mu rewolwer, a caym ciarem ciaa opar si na okciu. Mia zawroty gowy, robio mu si mdo. By na granicy omdlenia, a jednak do mierci nie mia zapomnie tego, co widzi.Dziewczyna miaa odkryt gow i okropnie blad twarz. Oczy jej pony niesamowicie. Rysy i caa posta wyraay ogromne zdumienie.Carrigan traci przytomno. Sylwetka nieznajomej rozpywaa si we mgle, lecz jej twarz widzia do koca. Krucze sploty otaczay j niby welon. Byy zwichrzone, jak w czasie walki lub szybkiego biegu na wietrze.Usiowa nie straci dziewczyny z oczu, a przede wszystkim przemwi. Ale wzrok odmawia mu posuszestwa, a ycie uciekao najwyraniej. Opad do tyu, charczc. Nie sysza ju krzyku, z jakim nieznajoma uklka obok. Nie czu, jak mu unosi gow i ostronie przegarniajc wosy pene piasku, szuka ladu kuli, ani jak potem ukada go z powrotem na ziemi, by pobiec sama ku rzece.Dopiero po jakiej chwili zda sobie spraw z tego, co si dzieje. Co chodnego i mokrego cieko mu po poncej skroni i po twarzy. Bya to woda. Zrozumia to podwiadomie i rwnoczenie pocz myle. Lecz myli dziaay opornie. Rozlatyway si wci, skaczc jak pchy ziemne i, gdy zaledwie opanowawszy jedn, siga po drug, ju ta pierwsza wymykaa mu si spod kontroli.Po pewnym czasie jednak powiza je w logiczny cig i usiowa przemwi. Ale na wargach i powiekach leaa jednakowo mocno piecz. Dopiero po chwili z gbi czaszki wyroio si cae stado malutkich kowalikw zbrojnych w moty i oskardy i poczo kruszy pieczcie. Bolao, ale za to widzia wiato.Dziewczyna krztaa si koo niego, czu jej bli sko. Woda nadal cieka mu po twarzy. Potem pocz rozeznawa jej sowa, wci te same, powtarzane monotonnie przez zy.Szalonym wysikiem otwar oczy.- Dziki Bogu, pan yje, pan nie umar! - m wi spakany gos, idcy jakby z okropnego oddalenia. - Pan yje!- Usiuj y! - wybekota Carrigan chrapliwie. Bl w czaszce przycicha, lecz Dawid przeklina t okoliczno, gdy jednoczenie traci znw zdolno widzenia i mowy. Czu jednak, co si dzieje. Kto go wlk. Sysza chrzst piasku pod wasnym ciaem. Po pewnym czasie doszy go gosy, nie jeden, a dwa. Schylaa si nad nim dziewczyna o czarnych oczach i ciemnych renicach, lecz raptem wosy staway si zote, a oczy orzechowej barwy. I tak widzia na przemian, raz jedn twarz, raz drug.Carrigan nie mia pojcia, jak dugo trwa to wszystko: godzin, dzie, miesic czy moe rok. Wiedzia jedno: e dziewczyn o ciemnych oczach zna dobrze i od dawna. Natomiast uporczywa walka pod palcymi promieniami soca cakowicie odesza w niepami.Mia wraenie, e przerzucono go raptem w wiat peen zud i mglistych zjawisk. Jedynie ta twarz bya realna i wyrana, cho co chwila odpywaa w mrok.Potem nadszed okres czarnej, milczcej zawieruchy, z ktrej powoli niezmiernie daleko wyoni si lnicy punkt: gwiazda. wiato zbliao si, wreszcie rozgorzao jak soce. Bysn wit, a wraz ze witem zawiergota ptak. Ten ptak znajdowa si tu nad gow Carrigana. Carrigan otworzy oczy i zobaczy, e ley pod ow srebrn brzoz, na ktrej leny piewak wywodzi swoje trele.Przez chwil nie zadawa sobie wcale pytania, jak si tu znalaz, Patrzy na rzek i na biae pasmo piachu. Tam bya skaa, a obok niej plecak. Tam rwnie mia karabin.Instynktownie odwrci oczy ku miejscu zasadzki. Zwalony pie i kpa drzew obok pawiy si w socu. Lecz tu, gdzie on sam lea, sta czy te siedzia - nie by pewien waciwie, w jakiej znajduje si pozycji - panowa rozkoszny cie i chd. U gry gsto splecione konary cedrw, sosen i jode przetykao tu i wdzie srebrne listowie brzozy.Po chwili zda sobie spraw, i jest czciowo oparty o pie tej wanie brzozy, a czciowo o rosnc obok jod. Pomidzy oba drzewa wetknito kb wieego mchu i na nim, jak na poduszce, spoczywaa jego gowa. Pod bokiem mia wasne wiadro pene wody.Bardzo ostronie unis rk - i dotkn czoa; jego palce musny banda.Siedzia potem minut lub dwie bez ruchu, ze zdziwieniem usiujc poj, co zaszo. Przede wszystkim - y. Ale to nawet byo mniej zdumiewajce ni reszta. Przypomnia sobie kocow faz nierwnego pojedynku. Wrg wzi nad nim gr. Wrogiem tym bya kobieta. Najpierw przedziurawia mu eb, a potem, miast dobi, zawleka go w cie i opatrzya ran. Trudno byo w to uwierzy, lecz wiadro wody, mech pod gow, banda wreszcie, potwierdzay dziwo w dostatecznej mierze.Postrzelia go zatem. Wyranie i z rzadk zacitoci dybaa na jego ycie. A potem czynia wszystko, by go uratowa. Carrigan umiechn si. Ju to samo byo dowodem, e istotnie mia do czynienia z kobiet.; Tylko kobieta moga wykaza podobny brak logiki. Mczyzna konsekwentnie dokoczyby dziea.Pocz si za ni rozglda, ale zobaczy tylko srebrzysty trzepot skrzyde zaaferowanej pliszki. Zachichota wesoo, gdy dobrze mu byo spoczywa bez trosk. Poza tym cieszy si, e zo mino i e przeszedszy, co przeszed - yje. Gdyby pliszka bya czowiekiem, przywoaby j i ucisn jej rk. Oddaa mu przecie znakomit przysug, zdradzajc otwr wywiercony midzy plecakiem a ska. Inaczej, strzeliby niechybnie i trafi, by moe, w pier - kobiety!Sign po wiadro i napi si chciwie. Nie czu blu. Zawrt gowy min. Umys dziaa sprawnie. Temperatura wody wskazywaa na to, i czerpano j do dawno. Pocz obserwowa pooenie soca i kierunek cieni. Jako czowiek przyzwyczajony do notowania szczegw machinalnie wyj zegarek. Dochodzia szsta. Od chwili gdy dosta kul, upyny trzy godziny.Nie prbujc wsta, wolniej i uwaniej przesun, wzrokiem po skraju lenej gstwy. Gdy lea skulony za ska, pod gradem oowiu, zdumienie jego nie miao, zda si, granic. Teraz jednak by bodaj jeszcze bardziej zdziwiony.Ponadto mia szalon ochot spojrze znw na nie znajom dziewczyn. Pamita j doskonale: ciemn oczy, kruczy wos zwichrzony na wietrze, bia, prze jt groz twarz. Przypomnia sobie, jak pochylaa na nim szczup kibi. W gorczce jawia mu si co prawda i w innej postaci: jasnowosa, z oczami penymi zotych ogni. Wiedzia jednak dobrze, e ta bya zudzeniem, a tamta rzeczywistoci.Poszed wzrokiem za wyobion w piasku kolein, wiodc od jego obecnego schronienia do skay. Bya to droga, ktr dziewczyna wloka - go w cie drzew. Carrigan dziki treningowi utrzymywa stale wag ciaa na poziomie stu szedziesiciu funtw, lecz i to stanowio niemay ciar dla kobiecych ramion. Musiaa si okropnie zmordowa. Na piasku atwo byo rozrni trzy oddalone od siebie miejsca, gdzie odpoczywaa kolejno.Carrigan uchodzi susznie za jeden z najbardziej analitycznych umysw dywizji N. W trudniejszych sprawach MacVane niemal zawsze zasiga jego rady. Posiada wprost niesamowit zdolno przeniknicia psychiki zbrodniarza. Lecz obecnie by niemal oszoomiony biegiem wypadkw.Kobieta ukryta w zasadzce zamierzaa popeni morderstwo z premedytacj. Chciaa go zabi, to jasne. Zignorowaa najzupeniej bia chorgiew, za pomoc ktrej prosi o lito. Strzelaa celnie, jak sam diabe.Z chwil jednak gdy zobaczya go we krwi na piasku, w jej zachowaniu zasza radykalna zmiana. Oczywicie osdzia, e on kona. Ale dlaczego pniej nieco, gdy otwar oczy, dzikowaa Bogu, e yje? Skd ten raptowny zwrot? I po co ratowaa go z takim powiceniem? Gdyby napastnik by mczyzn, Carrigan acniej by znalaz odpowied. Nie okradziono go, zatem nie kradzie bya powodem zasadzki. - Zasza pomyka! - powiedziaby sobie. - Wzito mnie za kogo innego!Mogo tak by, lecz udzia kobiety czyni odpowied mao zadowalajc. Nie mg zapomnie jej renic; wyrazu okropnej grozy, jak w nich wyczyta. Jakby si w tej dziewczynie raptem dusza wzdrygna.- Chocia brak logiki pasuje wanie do kobiety, szczeglnie z takimi oczami jak ta! - pomyla.Wic albo zasza pomyka, albo - i to rwnie byo moliwe - morderczyni dziaaa z ramienia Czarnego Rogera Audemarda, lecz obdarzona zbyt mikkim sercem w ostatniej chwili uczua wyrzut sumienia.Mina godzina i soce osiado niej na niebie, nim Carrigan si upewni, za pomoc szeregu ostronych prb, i nie moe stan na nogach. W plecaku mia sporo rzeczy, ktrych potrzeb odczuwa obecnie: na przykad koce, lusterko i termometr w pudeku z lekarstwami. Stan zdrowia poczyna go niepokoi. W gbi czaszki czu silne ble. Twarz mia rozpalon i pragnienie odzywao si coraz czciej. To bya gorczka. A wiedzia doskonale, co znaczy gorczka dla czowieka rannego i samotnego w puszczy. Przesta si spodziewa powrotu kobiety. Oczywicie szalestwem byo sdzi, e wrci po tym, co zaszo. Obandaowaa go, usadzia wygodnie, zaopatrzya w wod i posza, pozostawiajc na asce losu. Tylko dlaczeg, u licha, nie przyniosa mu take plecaka?Na kolanach i rkach pocz ku niemu sun. Ruch sprawia mu silny bl, a kiedy pomimo blu nie ustawa, przyszy mdoci. Lekarstw jednak potrzebowa koniecznie, derki rwnie, a za pomoc fuzji zamierza da sygna ludziom przejedajcym rzek. Stopa za,: stop i jard za jardem wlk si po piasku. Palce wczepia w lady ng tajemniczej nieznajomej. Pochlebnie ocenia ich ksztat. Byy drobne i wskie, niewiele dusze ni jego wasna do. Odzieway je nie mokasyny, lecz prawdziwe trzewiki z obcasami.Zdawao mu si, e mina wieczno, nim wreszcie dotar do plecaka. Kiedy znalaz si obok niego, mia wraenie, e w gowie chodzi mu ogromny zegar, a Wahado uderza, o jego czaszk. Leg z plecakiem pod gow, by chwil odpocz. Minuty mkny jedna za drug. Soce zapado za chmury spitrzone na zachodzie, powietrze ochodzio si, lecz rannego zerao palce pragnienie. Sysza o par jardw perlisty szum wody na kamieniach. Rzeka staa si teraz upragniona ponad wszystko, bardziej cenna ni lekarstwo, dery i bro. Jej kuszca gdba odsuna na dalszy plan kade inne zagadnienie. Tote ruszy znw przed siebie, peznc, podczas gdy zegar w gowie uderza coraz gwatowniej, a nurt piewa coraz bliej. W kocu dotar do mokrego piasku, pad na twarz i pi chciwie.Potem nie mia ju zbytniej ochoty wraca. Przewrci si na plecy, twarz ku niebu. Piasek pod nim by mikki i rozkosznie chodny. Ogie w czaszce wygasa. Z lasu nadbiegay nowe dwiki: mowa wieczorna. Drobne ptaki powierkiway jedynie cichutko, zmuszone do milczenia mrokiem nocy rozesanym ju pod gsto nawisymi konarami oraz pohukiwaniem zbudzonych sw. Opodal trzasny chrusty: zapewne jeozwierz szed do wodopoju. Moe zreszt by to spragniony jele albo niedwied, spodziewajcy si znale na brzegu zdech ryb.Carrigan lubi tego rodzaju odgosy. W chwili obecnej dziaay na jak kordia, tote lea szeroko otwarszy oczy, owic uchem poszczeglne dwiki, znaczce okres midzy dniem a noc. Usysza bek sarny. Potem znad rzeki doleciao ni to wycie, ni to szczekanie. Carrigan wiedzia, e to kojot, nie wilk, kojot, ktrego plemi wywdrowao o setki mil na pnoc, z krainy prerii w puszcz.Cienie gstniay. Nie bya to jednak zwyka czer nocy spotykana o tysic mil na poudnie. Raczej szary pmrok. W tych stronach i o tej porze soce wstaje o trzeciej rano, a o dziewitej wieczr jeszcze rzuca krwawe blaski. ycie wre szalonym ttnem. Pk topoli w oczach rozwija si w li. Truskawki zielone rankiem, po poudniu s ju dojrzae zupenie.Nieco pniej dzie bywa jeszcze duszy. O pnocy mona swobodnie czyta bez sztucznego owietlenia. Ciemno trwa zaledwie cztery do szeciu godzin.Carrigan lec na wilgotnym piasku myla o pochodzie stalowych szyn i maszyn parowych suncych na ten kraj. Wkrtce cywilizowany wiat si dowie, e na Krgu Polarnym atwo hodowa pszenic, e ogrki dochodz tu poowy objtoci mskiego ramienia, kwiaty rosn najbujniej, a jagody kryj ziemi purpurowym i czarnym kobiercem. Z dawna obawia si nadejcia tych dni, dni wielkiego odkrycia, jak je nazywa w myli, gdy przeludniona cywilizacja zrozumie wreszcie, jak ywioowo rosn dary ziemi przy dwudziestogodzinnym socu, pomimo i ziemia jest wiecznie skuta mrozem o cztery stopy pod powierzchni.Dzi z powodu chmur na zachodzie mrok zapada szybciej. Panowaa ogromna cisza. Nawet wiatr leccy znad rzeki usta.Carrigan lea spokojnie, rad, e chodny piasek wyciga mu z ciaa gorczk. Raptem uowi jaki dwik. Z pocztku myla, e to plusk ryby. Lecz dwik si powtarza miarowy i coraz bliszy, wic zrozumia, e to wiosa bij wod.Przebieg go dreszcz i nerwowo unis si na okciu. Rzek powleka mrok i nie mg nic dojrze, lecz sysza gosy przeplatane pluskiem wiose. A po chwili rozezna, e jeden z gosw naley do kobiety.Serce skoczyo mu gwatownie.- Wraca! - szepn sam do siebie. - Wraca!

Janina Marianna Boulain

Carrigan instynktownie zamierza ju krzykn do pyncych, lecz powstrzyma si w ostatniej chwili. Nie mogli go przecie przeoczy ani oddali si poza zasig gosu. Czeka wic. Ostatecznie ostrono bya wskazana.Podpezn wstecz po karabin i przekona si, e ruch nie sprawia mu ju wielkich cierpie. Cay czas nasuchiwa bacznie dwikw z rzeki. Rozmowa umilka, a plusk wiose ledwo da si uowi. Jednak wiedzia, e czno dopywa bliej. Nadmierna przezorno jadcych wydaa mu si podejrzana. Kto wie, czy dziewczyna o czarnych wosach i byszczcych oczach nie zmienia zdania jeszcze raz i nie wraca po to, by go dobi.Ta myl zaostrzya wzrok Dawida. Dostrzeg dugi, wski cie nieco ciemniejszy ni to rzeki. Z wolna cie nabiera ksztatw. Co zgrzytno lekko na piasku i wirze, plusna pytka woda i jaki ksztat, brodzc wycign czno na brzeg. Nowa posta stana obok pierwszej. Obie razem zbliyy si nieco do niego. Po chwili kobiecy gos zawoa mikko:- Panie!... Panie Carrigan!W gosie dra wyrany niepokj, lecz Carrigan si nie odzywa. Wtenczas kobieta przemwia powtrnie:- To byo tutaj, Batisi! Jestem pewna!Gos zdradza ju trwog, graniczc z rozpacz.- Batisi! Jeeli on umar, to musi lee gdzie pod tymi drzewami.- Jeszcze nie umar! - owiadczy raptem Carrigan, unoszc si na okciu. - I jest znowu poza ska!Byskawicznie skoczya ku niemu, podczas gdy Carrigan, opadszy znw na piasek, ciska w doni chodn kolb rewolweru. W pmroku, jaki panowa obecnie, - dziewczyna wydaa mu si nawet bardziej urocza ni przy wietle dnia.Nieznajoma zakaa krtko. Potem uklka obok i pochylona pooya mu donie na ramionach. Szybki oddech zdradza nierwne bicie serca..- Pan nie jest bardzo ciko ranny? - spytaa.- Nie wiem! - odpar Dawid. - Strzelia pani wietnie. Mam wraenie, e znioso mi wierzchoek czaszki. W kadym razie postradaem rwnowag, gdy nie mog sta!Szybko dotkna jego twarzy, a potem pooya mu do na czole. Pomyla, e takie by byo wanie dotknicie aksamitu. Zawoaa na czowieka imieniem Batisi. Ten, podchodzc, zrobi na rannym wraenie potwornego szympansa, ze wzgldu na przysadzisto ciaa, szeroko bar i niewiarygodn dugo ramion. W pwietle wyda si zwierzciem wdrujcym na tylnych apach.Carrigan mocniej zacisn palce na kolbie rewolweru. Dziewczyna pocza szybko przemawia w narzeczu stworzonym z wyrazw francuskich i cree. Dawid uowi tre. Polecaa Metysowi zanie rannego do czna, tylko bardzo ostronie, gdy pan jest ciko chory, ma skaleczon gow. Nieche uwaa, by go w gow nie urazi!Dawid wsun rewolwer do pochwy, w chwili gdy Batisi pochyli si nad nim. Usiowa posa kobiecie umiech, dzikujc, i najpierw postrzeliwszy go, opiekuje si nim teraz tak czule. Noc janiaa z kad minut i widzia nieznajom coraz wyraniej. Porodku rzeki leaa ju srebrna smuga. Ksiyc wstawa jeszcze nieco blady, lecz wiadom swej doniosoci w dniu, w ktrym chmury zakryy soce o godzin przedwczenie. Na tle owej srebrnej tamy Carrigan dostrzeg gow Batisiego. By to ogromny eb, o dzikim i niekulturalnym w wgldzie, wzorem hiszpaskich piratw omotany wielk kolorow chust. Tak wanie mg wyglda stary Jack Ketch, pochylajcy si nad jecem, by mu skrci kark.Dugie ramiona Batisiego wsuny si mikko pod ciao Carrigana, agodnie i bez wysiku stawiajc go na nogi. Po czym z rwn atwoci, jakby szo o dziecko, siacz wzi rannego na rce i ruszy z nim ku rzece. -.Dawid nie oczekiwa czego podobnego. By nieco zgorszony i poniony zarazem. Czu si mieszny w tej roli, w obecnoci kobiety tym bardziej, cho jej wanie zawdzicza swoje niedostwo.Batisi zdawa si wcale nie odczuwa ciaru. Wygldao tak, jakby dorosy czowiek nis maego chopca. Carrigan wolaby stanowczo i o wasnych siach, choby zataczajc si co krok. Wolaby nawet pezn na kolanach i rkach.Jednoczenie rozumia, e naley mu si spora doza wyjanie, a przede wszystkim inny rodzaj traktowania. Dziewczyna rzdzia si zbyt arbitralnie. Powinna bya, cho dla przyzwoitoci, powiedzie, dokd si teraz udadz. Powinna bya rwnie wyzna straszn omyk i znale sowa skruchy. Tymczasem nie odzywaa si w ogle.Batisi umieci rannego porodku czna, twarz ku dziobowi. Potem przynis karabin i plecak, przy czym ten ostatni uoy w taki sposb, by Carrigan mg si oprze o niego. Wreszcie bez pytania wzi dziewczyn na rce i przenis j do czna poprzez pytk, przybrzen wod.Usiadszy, odwrcia si na chwil, by wzi wioso. Jej oczy spoczy na rannym.- Czy zechce mi pani powiedzie, kim pani jest i dokd pyniemy? - spyta Dawid.- Jestem Janina Marianna Boulain! - odpowiedziaa. - Nasi ludzie znajduj si w dole rzeki, panie Carrigan!Zdziwia go atwo, z jak uczynia to wyznanie. Nie oczekiwa wcale, i w ogle zechce wyjawi swe imi, wziwszy pod uwag okolicznoci, w jakich zawarli znajomo. Tymczasem z zadziwiajcym spokojem wspomniaa o naszych ludziach. Carrigan sysza ju niejednokrotnie o ludziach Boulainw. Zdanie to wizao si w jego myli z Chippewyanem czy te moe z fortem MacMurray. Waciwie nie by pewien, w jakim miejscu Boulain przejmowa towar od flisakw z grnego biegu rzeki. Wiedzia jedno, e do tej pory nie zawieruszy si jeszcze nigdy a do Athabaska Landing.Boulain... Boulain... Parokrotnie obraca w mzgu to nazwisko. Tymczasem Batisi zepchn czno na wod, a dziewczyna pocza nurza wioso w toni wysrebrzonej ju ksiycem. Lecz Carrigan nie umia wci rozwiza zagadnienia. By ju pewien, i nie tylko samo imi sysza kiedy. Sysza jeszcze o czym, co si z tym imieniem wizao. Nerwowo szpera w mzgu. Boulain! Wymwi to sowo pgosem, nie zdejmujc oczu z wdzicznej postaci dziewczcej, gncej si miarowo za kadym ruchem wiosa. I wci nie mg sobie przypomnie. Pocza go ogarnia zo na wasn umysow nieudolno. Zreszt bl i zawrt gowy powracay z dawn si.- Syszaem ju gdzie, kiedy, to nazwisko! - rzek raptem. Dzielio ich zaledwie par stp, a mwi umylnie jak najwyraniej.- Moliwe, e pan sysza!Miaa przeliczne brzmienie gosu, ale Carrigan pomyla, i odpowied jest przede wszystkim wykrtna. Wolaby stanowczo, by si odwrcia i dodaa co wicej. Po pierwsze, chcia spyta, dlaczego zamierzaa go zabi? W tym wzgldzie susznie naleao mu si wyjanienie. Zreszt poczytywa sobie za zaszczyt zabra j do Athabaska Landing, a tam ju prawo przeprowadzi ledztwo.Skombinowa jeszcze, e skoro zna jego imi, zatem musiaa przeglda jego papiery, podczas gdy lea nieprzytomny. Wiedziaa wic take, e wchodzi w skad policji. A jednak bya najzupeniej spokojna, niczym nie zdradzajca zmieszania czy trwogi.Pochyli si ku niej bliej, a przy tym ruchu bl midzy oczami wzrs. Omal nie krzykn. Opanowawszy si przemwi spokojnie:- Usiowaa mnie pani zamordowa i mao brakowao, a byby si ten zamiar uda. Czy nie ma mi pani nic do powiedzenia?.- Teraz nie, prosz pana! Chyba tylko, e zasza pomyka i e mi przykro. Ale nie wolno panu mwi. Musi pan siedzie spokojnie i milcze. Obawiam si, e ma pan pknit czaszk!Obawia si, e ma pknit czaszk, a wyraa t obaw takim tonem, jakby szo o bl zba! Carrigan przegi si w ty i opar o plecak, jednoczenie zamykajc oczy. Moliwe, e ma racj. Te napady mdoci i zawroty gowy s stanowczo podejrzane. Mia ochot skuli si gdzie i lee bez ruchu, lecz gdy na chwil bl go odbiega, myla zaraz, e jako powanie rannego mogaby go traktowa troch ogldniej. Batisi, ze sw si bawou, wystarczyby sam jeden do pchania czna, a ona, jeli ju nie chce rozmawia, niech przynajmniej sidzie do twarz.Nazwaa to pomyk i mwi, e jej przykro! Ton miaa obojtny, ale gos niby muzyka. Wadaa angielskim najzupeniej poprawnie, jednak z pewn aksamitn mikkoci waciw Francuzkom. Musi mie w sobie domieszk francuskiej krwi. A na imi jej Janina Marianna. Marianna Boulain!Tok myli mu si urwa. Wnet te nazwa siebie idiot za zaprztanie mzgu podobnymi gupstwami. Przede wszystkim by owc ludzi, obarczonym powan misj, a mia wanie pod rk nowe zadanie. Przysigby, e Czarny Roger nie popenia nigdy mordu z rwnie zimn krwi, jak ta oto dziewczyna, ktr widzia przed sob. Teraz za wlecze go dokd tak spokojnie, jakby wioza goci na majwk. -Zgadywa raczej, ni czu, szybki ruch czna. Posuwao si niemal bez szmeru i bez wstrzsw. Prd oraz nadzwyczaj wprawna robota wiose gnay je z prdkoci szeciu do siedmiu mil na godzin. Sysza bulgot wody podobny chwilami do gosu drobnych dzwoneczkw. Zdaway si wybija pewn nut, sylab, potem sowo. Uowi je wreszcie w caoci. Boulain! Wiedzia ju, e to nazwisko ma gbsze znaczenie, ale ilekro nata umys, chcc je uchwyci, gowa zaczynaa go okropnie bole.Umoczy do w wodzie i opar na niej czoo. Przez p godziny potem nie unosi gowy. W tym czasie dziewczyna i Batisi nie zamienili ze sob ani sowa. Dla lenych ludzi nie bya to pora sposobna do rozmw. Ksiyc wspi si na strop niebios i gwiazdy ju wzeszy. Tam, gdzie przed godzin krlowa mrok, teraz trwaa powd wietlanych blaskw. Carrigan czu, jak mu si blask wdziera przez palce i powieki. Po chwili otwar oczy. Odzyska ju czciowo normaln rwnowag.Przed sob mia Mariann Boulain. Zasona ciemnoci rozsuna si midzy nimi i widzia j jak a doni. Nie wiosowaa ju, tylko patrzya wprost przed siebie. Sprawiaa wraenie dziewczynki. Gow miaa odkryt i wosy mikko spyway wzdu plecw, poyskujc jak sobole futro. Nie wiadomo dlaczego, pomyla raptem, e si na pewno odwrci, tote szybko zakry oczy doni, pozostawiajc jedynie szpar midzy palcami. I rzeczywicie, odwrcia si. Spojrzaa na badawczo, z niepokojem jakby. Pochylia si nawet nieco, by go mie bliej. Potem znw wzia si do wiosa.Carrigan uczu przypyw dumy. Przypuszczalnie przygldaa mu si tak nieraz w cigu minionej p godziny. Martwia si o niego.Mimo piknoci jej ciaa i oczu nie czu do niej sympatii. Daby rok ycia, byle mc j w tej chwili zawlec do komisarza. By pewien, e jeli nawet doyje stu lat, nie zapomni tych trzech kwadransw spdzonych za ska. Wic dziewczyna zapaci, choby bya tak urocza jak bogini Wenus i wszystkie Gracje razem wzite.Ogarna go zo na samego siebie, e zauway w sobolowy poysk jej wosw. Co ma do rzeczy pikno w podobnej sytuacji? Siostra Fancheta, grabiecy worw pocztowych, bya niezwykle adna, co nie przeszkodzio jej bratu zawisn na szubienicy. Prawo pooyo na nim cik do, nie baczc na zy w duych oczach Carmen - a w tym wypadku wanie prawem by on sam!Carrigan unis si z wolna, a siad wyprostowany. Ciekaw by, co te powie Marianna Boulain, jeli powtrzy jej dzieje Carmen Fanchet. Chocia midzy nimi dwiema istniaa ogromna przepa. Rodzina Fanchetw przybya tu z barw i knajp Alaski; nosia na sobie pitno zepsucia. Tak przynajmniej osdzi w swoim czasie Carmen i jej brata. Co do Boulainw natomiast...Do jego, opadajc ku burcie czna, musna kolb rewolweru. Ani Batisi, ani dziewczyna nie pomyleli o rozbrojeniu go. To bya dua nieostrono z ich strony, chyba e Batisi z tyu bacznie obserwuje jeca.Carrigan raptem drgn, tak silnie uja go nowa myl. Gupi by, przeraliwie gupi. Dlaczego wygada przed dziewczyn, i wie, e to ona strzelaa z zasadzki? Naleao uda kompletn niewiadomo w tym wzgldzie - a do stosownej chwili oczywicie. Obecnie za trzeba byo naprawi bd, jeli jeszcze czas po temu.Pochyli si ku niej bez zwoki.- Chc pani przeprosi! - zacz. - Czy wolno mi to uczyni teraz?Gos jego zdziwi j najwidoczniej. Odwrcia si szybko. Carrigan, sam umiechnity, zauway w jej oczach wyraz ulgi.- Mylaa pani, e ju umarem? - rozemia si Dawid. - Nie, prosz pani, yj w dalszym cigu. Tylko ta przeklta gorczka narobia rni biedy i... chc pani przeprosi. Zdaje mi si, i twierdziem, e strzelaa pani do mnie. To oczywicie absurd. Majc trzewy umys, nigdy bym nic podobnego nie mwi. Jestem niemal pewien, e znam tego otra-Metysa, ktry mnie tak szpetnie podziurawi. A pani przybya w por, by go odstraszy i uratowa mi ycie! Czy zechce mi pani wybaczy i przyj wyrazy wdzicznoci?...Jego przyjazny umiech odbi si przez chwil w oczach dziewczyny. Dozna wraenia, i kciki jej ust drgny figlarnie, nim odpowiedziaa wreszcie:- Rada jestem, e panu lepiej!- I przebaczy mi pani te wszystkie brednie?Z umiechem byo jej niezwykle do twarzy, a umiechaa si wanie.- Jeli mam przebaczy kamstwo, to i owszem! - rzeka. - Przebaczam, gdy kamstwo wchodzi nieraz w zakres paskich obowizkw. To ja usiowaam pana zabi i pan o tym wie!- Ale...- Nie powinien pan rozmawia. To dla pana niedobrze. To panu szkodzi. Batisi, powiedz panu, eby milcza!Carrigan uowi za sob jaki ruch.- Prosz pana, przestanie pan gada albo rozwal eb tym wiosem, co je mam w apie! - rozbrzmia energiczny gos tu za jego plecami. - Czy pan rozumie, prosz pana?- Rozumiem, stary zbju! - warkn Carrigan. - Rozumiem was oboje! - doda ciszej.I, przegiwszy si w ty, przywar wzrokiem do szczupej postaci Janiny Marianny Boulain, znw miarowo uderzajcej wiosem.

Porohy witego Ducha

W cigu paru minut, jakie nastpiy po tej wymownej przestrodze, Carrigan odczu, e nowy i ciekawy szczeg pogbi poprzednie domysy. Niejednokrotnie ju dochodzi do przekonania, i powodzenie w dotychczasowych zapasach z przestpcami zawdzicza nie tyle moe specjalnym zdolnociom umysowym, ile szczliwym cechom charakteru. Bra bowiem zawsze i wszystko z dobrej strony, nie obraajc si o byle co. Dziki jednemu i drugiemu zachowa dobry humor i trzewo sdu.Nalea do policji, gdy kocha walk i dreszcz niebezpiecznych przygd. Obowizki spenia uczciwie, lecz nie wierzy lepo nakazom prawa ani nie poda zbytnio owej skromnej liczby dolarw i centw, stanowicej jego miesiczne uposaenie. ycie miao dla istotny walor dopiero wtenczas, gdy prowadzi gr przeciwko przestpcy rwnie sprytnemu, jak on sam, lub co lepiej, obdarzonemu sprytem jeszcze wikszym.Tym razem szo o kobiet, dziewczyn raczej. Dotd zreszt nie ustali, kim ona waciwie jest ani ile ma dokadnie lat. Patrzc, jak si rytmicznie gnie nad wiosem, myla, i przy niepewnym wietle ksiyca, mona jej rwnie dobrze da osiemnacie wiosen, jak trzydzieci.Umiechn si, rozwaajc, co by te powiedzia komendant Dywizji N. widzc go tak lecego jak szmata w tym cznie, w niewoli u licznej, lecz niebezpiecznej kobietki, pod stra Metysa o karku bawou i o ramionach potwornego szympansa.Batisi do wyranie podkreli, i traktuj go jako jeca. Nie mia zreszt pretensji do siacza, a nawet, sam sobie z tego sprawy nie zdajc, poczyna go lubi, jak rwnie podwiadomie niemal rs w nim podziw dla Janiny Marianny Boulain. W myli nazywa j Mariann. Lubi to imi.Po raz pierwszy od chwili rozpoczcia podry przenis oczy w dal, ponad gow dziewczyny. Rzeka przed nim robia wraenie strugi topionego srebra. Po obu jej stronach, w odlegoci wier mili, rs stary br, jak rozwieszone nisko wschodnie makaty. Niebo, ciarne gwiazdami, osiado niej, a ksiyc, namacalnie niemal pncy si na szczyt firmamentu, zmieni krwawy aksamit sukni na zotolit lam.Carrigan lubi nieskalan czysto nocy tego kraju; lubi j tym bardziej w godzinach ciszy. A dzi cisza panowaa niepodzielnie. Tylko bryzgi wiose snuy perlist melodi. Z lasu nie nadlatywa najsabszy nawet dwik. Wiedzia jednak, i wre tam ycie, o oczach szeroko otwartych, badawczych i aksamitnych skrzydach lub mikkich apach. Zdawao si niepodobiestwem, by ktokolwiek mia o tej porze podnie gos i przerwa milczenie ustanowione nakazem z gry.Jednak co zmcio cisz. Carrigan rozejrza si. Brzegi zwieray si z wolna, zwajc nurt, a wyzbiony mur siwych ska zaj miejsce choin i cedrw. oskot rs. Skay pitrzyy si wyej, zwisajc ju w stromych urwiskach. Tylko jedno mogo podobn zmian, wyjani: blisko porohw witego Ducha.Carrigan uczu pewne zdziwienie. Obozujc w poudnie, byby przysig, i owe porohy le co najmniej o dwadziecia do trzydziestu mil w d rzeki. Tymczasem obecnie docierali ju do nich, a Marianna Boulain i Batisi najwidoczniej zamierzali je przeby bez zwoki.Dawid instynktownie uchwyci si oburcz burty odzi, podczas gdy grzmot hucza coraz dononiej. W wietle ksiyca spostrzeg, jak na przedzie mury skalne schodz si jeszcze cianiej, gniotc rzek i przeobraajc j w rwcy potok. Pord prostopadych cian skbiony nurt biela w wietle ksiyca jak nieg Carrigan nawet we dnie nie zaryzykowaby przeprawy i przenis raczej czno ldem.Spojrza na dziewczyn. Szczupa figurka bya nieco bardziej wyprostowana, drobna gowa uniesiona nieco wyej. Poaowa, i nie widzi w tej chwili jej oczu patrzcych nieustraszenie w rozwart paszcz zagady. Gdy byo jasne, i nie boi si wcale, przeciwnie, rada jest niebezpieczestwu i podniecona nim.Porywy wiatru targay jej rozpuszczone wosy. Dugie ciemne pasmo opado przez burt ku wodzie. Carrigan drgn; ogarna go przemona ch okrzyknicia Metysa i nazwania go gupcem za to, e ryzykuje w podobny sposb ycie swej pani. Zapomnia, i spord zaogi on jest najbardziej bezradny i e w razie katastrofy on przede wszystkim pjdzie na dno, podczas gdy tamci dwoje mog si ocali. Myl i si wzroku zespoli na gowie dziewczyny oraz na tym, co roztaczao si przed ni.Grzywa piany, niby zaspa, zagrodzia im raptem drog i czno zanurkowao w ni z szybkoci strzay. Biae mydliny zalay oczy Dawida, olepiajc go na; moment. Lecz ju mknli dalej i Carriganowi wydao) si, e syszy z ust Marianny wybuch miechu. W nastpnej chwili nazwa siebie gupcem. Nie oszalaa przecie, by mia si teraz. Czno mkno z wiatrem w zawody, a dziewczyna na przedzie z cudown wpraw zanurzaa wioso raz po raz, lc w stron Metysa porozumiewawcze okrzyki, na co Batisi odpowiada ochoczo, wyjc jak baw.Z boku skalna ciana leciaa z przeraajc szybkoci. Z nurtu powstaway gejzery i wypryski, to znw to zapadaa si w d tworzc niespodziane przepacie. Olbrzymie gazy w pienistych kapuzach przesuway si raz po raz, ryczc niby ywe bestie. oskot porohw przechodzi w grzmot, grzmot w oguszajc kanonad - a raptem, jakby zdystansowany przez szybszego bieguna, huk pocz zamiera i gasn. Rzeka ucicha. Brzegi odchodziy w dal. Ksiyc wieci jaskrawiej i Dawid zauway, e wosy i ramiona dziewczyny ociekaj wod.Po raz pierwszy od chwili rozpoczcia jazdy odwrci si i spojrza na Metysa. Batisi w szerokim umiechu pokazywa zby, jak kot.- No, ale para z was! - mrukn Carrigan, po czym zajwszy poprzedni pozycj, rzuci wzrokiem na Mariann Boulain. Wiosowaa nadal tak spokojnie, jakby nocna przeprawa przez porohy witego Ducha naleaa do rzeczy powszednich.Deszcz wodnych kropel i podniecenie wywoane szalon jazd podziaay zbawiennie na Dawida. Czu si bardziej rzeki i silniejszy. Nie yczy sobie jednak, by Batisi to odgad, tote lea bez ruchu, oparty o plecak, nie zdejmujc oczu z dziewczyny. Pracowaa usilnie, a i Batisi mocno robi wiosem, tote wskie czno z brzozowej kory mkno z prdem niby strzaa. O parset jardw niej lea ostry zakrt. Wzili go z szybkoci mogc przyprawi o zawrt gowy, po czym rozesaa si przed nimi rozlewna cicha to. Daleko w gbi migotay ogniska.Las cofn si od rzeki, a jego miejsce zajy osypiska pokruszonego upku i wielkie gazy, podczas gdy sam wod obrzeao pasmo biaego piachu. Carrigan wiedzia, i oznaki te wskazuj na obecno smoy ziemnej, ktrej pokady dalej na pnoc, spotyka si niemal, co krok.Tymczasem ognie zbliay si wyranie, rosnc wzdu i wszerz i nagle cisz nocy naruszy dziki chralny piew. Za plecami rannego Batisi mrukn z zadowoleniem. Na dziobie Marianna Boulain wyej uniosa gow. Pie potniaa gboka i rytmiczna. Bya to ta sama pie, ktra od lat stu pidziesiciu huczaa nad wodami trzech rzek.Melodia wstrzsna Carriganem do gbi. Miaa w sobie pierwotn wybuchowo, rozpasan wolno istnienia, woln od wszelkiego nalotu cywilizacji. Ludzie wyrzucali j z piersi grzmicymi gosami, natajc garda do ostatnich granic, byle przekrzycze ssiadw. Ryczeli jak bawoy na stepie. A naraz pie zamilka rwnie raptownie, jak si zacza. Kto krzykn. Przetoczy si wybuch zdrowego miechu. Trzasny o siebie dwa elazne garnki. Wioso trzymane na pask zabbnio werbel na burcie odzi. Jeszcze jeden krzyk i cisza zapanowaa jak wprzdy.Flisacy Boulainw zabawiali si o tej porze nocy, miast spa, jak przystoi na ludzi majcych stan do pracy wraz z pierwszym brzaskiem dnia.Carrigan patrzy przed siebie. Jego sprawa miaa wkrtce przyj nowy obrt. Skoro przybij do brzegu, co musi si sta na pewno. Pocztkowo szczeglny wygld ogni przyprawi go o zdumienie. Teraz poczyna rozumie. Flisacy, koczujcy na wydmach, zapalili spor liczb naturalnych strumieni gazowych, dobywajcych si spod ziemi. Nie po raz pierwszy widywa tego rodzaju owietlenie nad wodami trzech rzekf Sam uywa ju tego gazu do przyrzdzania posikw, gaszc go potem paroma wiadrami wody. Lecz takie widowisko oglda po raz pierwszy.Ogni byo siedem na przestrzeni mniej wicej p akra. Strzelay ku niebu tawym pomieniem na wysoko dziesiciu lub pitnastu stp, niby olbrzymie pochodnie. Ludzie krztali si wok. Pocztkowo robili Wraenie gnomw: fantastycznych istot z krainy czarw. Lecz Batisi potnymi pchniciami wiose gna) czno bliej i postacie staway si wiksze, a ognie wysze. Wreszcie Carrigan poj, co si dzieje. Flisacy, korzystajc z chodu nocy, smolili odzie.Czu ju zapach smoy i dziegciu oraz widzia wielkie odzie wywleczone na brzeg. Kilku drabw nagich do pasa uwijao si ranie wok nich. Porodku, nad gazowym pomieniem, bulgota wielki kocio, do ktrego raz po raz podbiega ktry z robotnikw, by po chwili wrci z penym wiadrem. Tu obok kota inni napeniali rzd baryek cenn czarn ciecz, wypywajc z gbi ziemi tak obficie, e tu i wdzie stay jej cae kaue, lnic tczowo w wietle ogni. Ogem ludzi byo ze trzydziestu, odzi sze. Przy samym brzegu, tu poza krgiem pomieni spoczywaa szeroka barka.Batisi pchn czno w jej kierunku. Carrigan coraz dokadniej rozrnia szczegy niezwykego obrazu. Pomidzy flisakami nie byo zupenie Indian, wycznie Metysi i biali. Nagie karki byszczay to czerwono, to to w feerycznym owietleniu. Nikt nie zauway przybyszw i Batisi rozmylnie nie zwraca na siebie ich uwagi.Cicho przysun czno w cie, pod wysok burt Jakie rce chwyciy je i przycigny bliej. Migno par twarzy. W nastpnej chwili dziewczyna znalaza si na pokadzie, a Batisi pochyli si nad Carriganem Po raz drugi tej nocy unis rannego w swych potnych ramionach.Przy wietle ksiyca Dawid spostrzeg, i barka jest olbrzymia, wiksza ni jakakolwiek widziana poprzednio, a cay niemal pokad zajmuje drewniany dom. Batisi wnis go do wntrza i, w zupenym mroku, zoy na czym przypominajcym tapczan. Dawid wycign si milczc. Nasuchiwa potem krokw Metysa, a gdy ten potar zapak - czym prdzej przymkn powieki. W chwil pniej Batisi wyszed i drzwi zatrzasny si za nim. Dopiero wtenczas Carrigan otworzy oczy i usiad.By sam. Lecz to, co dojrza w nastpnej chwili, wydaro mu z ust okrzyk podziwu. Nigdy jeszcze nie widzia na adnej z trzech rzek podobnej kajuty. Miaa trzydzieci stp dugoci i przynajmniej osiem szerokoci. ciany i sufit z polerowanego cedru, podoga ze starannie spojonych desek cedrowych. Przede wszystkim uderzy go artyzm wykonania tej roboty. Potem bada dalsze szczegy.Pod sob mia mikki dywan z ciemnozielonego aksamitu. Dalej bielay dwie wspaniae skry polarnego niedwiedzia. ciany pokryway obrazy, a cztery okna zdobiy firanki z kremowych koronek. Lampa, ktr Batisi zapali, wisiaa tu obok. Wykonano j artystycznie z polerowanego srebra, a zotawy abaur rzuca mikkie wiato. Byy jeszcze trzy podobne lampy rozmieszczone nieco dalej. Pokj w gbi ton w cieniu, lecz Carrigan dostrzeg mimo to - fortepian. Wsta i nie wierzc wasnym oczom podszed bliej. Min par foteli. Obok fortepianu znajdoway si inne drzwi, a przy nich szeroka otomana obita zielonym aksamitem. Obrciwszy si stwierdzi, e to na czym lea poprzednio, byo rwnie otoman. Dostrzeg jeszcze pki pene ksiek oraz st zarzucony dziesitkiem ilustrowanych pism. Wrd pism sta koszyk do kobiecych robtek, a w koszyku gboko upiony lea duy kot.Wreszcie, ponad stoem, koszykiem i kotem, oczy jego pady na co jeszcze. Bya to trjktna chorgiew rozpita na cianie. Na czarnym tle biay niedwied walczy zwycisko ze stadem wilkw polarnych. I od razu Carrigan uprzytomni sobie to, co tak dugo wymykao mu si z pamici. Olbrzymi niedwied, zaarte wilki: sztandar Piotra Boulaina!Szybko przystpi bliej i raptem chwyci rk za porcz krzesa. Do diaba z t gow! A moe to statek tak koysze? Lampa na cianie kolebaa si jak pijana; podoga taczya jak w czasie burzy. Wszystko zmieniao miejsce. Gboka ciemno spowijaa pokj i przez ten mrok Carrigan, olepy, wycigajc przed siebie rce, brn w kierunku otomany. Dotar do niej w ostatniej chwili i zwali si jak martwy.

Tajemniczy dom

Jaki czas, ktry mu si wyda nieskoczonoci, Carrigan zamieszkiwa czarne podziemia pene niewidzialnych diablikw, miotajcych we rozpalone groty. Kady grot trafia w mzg.Natomiast zupenie sobie nie zdawa sprawy z tego, e si koo niego krztaj ludzie, e ley ju nie na otomanie, a na ku i e brunatne, pomarszczone rce, o palcach jak szpony, dokonuj nad nim cudw znachorskiej chirurgii. Nie widzia wiekowej twarzy Nepapinasa - Leccego Pocisku Byskawicy, gdy stary Cree przywoywa na pomoc osiemdziesicioletnie dowiadczenie, by utrzyma rannego przy yciu. Nie widzia tpej gowy Batisiego ani jego gorylich ap, ani miertelnie bladej twarzy Marianny Boulain i jej oczu penych grozy.Ton w czarnej zawierusze polnej demonw, wic walczy przeciwko nim, rzucajc si i krzyczc. Nie mia pojcia, e w najgorszych chwilach dziewczyna przemawia do mikko, a Batisi si przytrzymuje go na pocieli, podczas gdy Nepapinas, obojtny jak maszyna, bez wytchnienia kontynuuje trudn prac.Carrigan przechodzi potem nie koczce si okresy cikich zmaga i strasznych wizji. Mczyy go pragnienie i gorczka. Goni nieuchwytne zjawy. Oburcz broni mzgu, w ktry wci godziy rozpalone strzay, a wreszcie nadszed w kocu spokj i cisza.Unosi si wygodnie na chodnych falach rozkoysanych szeroko. Biae mgy, spitrzone wok, z wolna przybieray zarysy cian. Wydzielay si z nich obrazy, lampy i okno osonite firank, przez ktre wpadao soce. Skd pyna sodka muzyka.Dawid niezupenie rozumia, w jaki sposb si tu znalaz i dlaczego jest taki saby. Nata wic umys, by to poj. A jcza z wysiku. Pocza go znw ogarnia ciemno, lecz z tej ciemnoci wyjrzay wnet znajome oczy i rce bardzo mikkie, namawiajce do spokoju i spoczynku. Pod ich opiek - zasn. Odtd zjawiay si coraz czciej. Tskni do nich, gdy czasem zaniedbay przyj. Nieraz chwyta te donie, by sprawdzi, czy s i by je przy sobie zatrzyma.Kiedy, w czasie jedynego nawrotu kompletnej niemocy i czerni, usysza nagle gos. Nie by to aden spord znanych mu gosw. Stanowczo nie przemawia Batisi ani tym bardziej Marianna. Jednak tu nad uchem Carrigana kto powtarza monotonnie i uparcie:- Czy kto widzia Czarnego Rogera Audemarda? Carrigan usiowa si poruszy, odpowiedzie, lecz nie mg nawet oczu otworzy. Tymczasem gos brzmia wci, guchy i bezdwiczny, jakby dobyty z grobu. Wtenczas szalonym wysikiem wyrzuci przed siebie rce i uchwyci co ywego i ciepego. cisn je z caej mocy. Ale raptem usysza nowy gos, tym razem znany i miy. Powieki uniosy si, jakby same przez si i Dawid spojrza w twarz Marianny Boulain;- Panie! - woaa. - Panie Dawidzie!Chwil patrzy na ni nieprzytomnie. Potem zrozumia, i trzyma j za ramiona, zwierajc palce jak kleszcze. Rce mu opady.- Przepraszam! niem... - wybka sabo. - Zauway na jej twarzy wyraz blu, ktry zreszt ustpi wnet miejsca radosnej uldze. Pochylona jeszcze bardziej umiechna si do z bliska czule i serdecznie. Odpowiedzia rwnie umiechem. Przyszo mu to z trudem, gdy minie twarzy mia dziwnie stae.- niem co o czowieku, zwanym Rogerem Audemardem! - tumaczy Dawid. - Czy skrzywdziem pani bardzo?Umiech byskawicznie znik z jej oczu i warg.- Troch! - odpara krtko. - Rada jestem, e panu lepiej. By pan ciko chory!Dawid unis rk do czoa. Banda opasywa je nadal. Policzki pokrywa silny zarost. Zdziwi si. Przecie nie dalej jak dzi rano umocowa stalowe lusterko do pnia drzewa i ogoli si starannie.- Mino trzy dni, od kiedy pan zachorowa - tumaczya dziewczyna spokojnie. - To jest... mamy wanie popoudnie trzeciego dnia. Mia pan siln gorczk. Nepapinas, mj indiaski doktr, ocali panu ycie. Musi pan teraz lee bardzo spokojnie. Pan ogromnie duo bredzi w malignie...- O... Czarnym Rogerze? Skina gow.- I o... kobiecie?- Tak!- I o...czym jeszcze?- Moliwe!- O maych diablikach zbrojnych w uki i strzay, biaym niedwiedziu, polarnych wilkach i wielkim wadcy dalekiej Pnocy, zwcym si Piotr Boulain.- Wanie! I o nim rwnie!- W takim razie nie mam ju nic do uzupenienia - mrukn Dawid. - Zdaje mi si, e powiedziaem wszystko, co wiem. Postrzelia mnie pani tam, w lesie. Potem wzia do niewoli. Co bdzie teraz?- Teraz zawoam Batisiego - odpowiedziaa pospiesznie i ruszya w stron drzwi.Nie usiowa jej zatrzyma. Umys jego dziaa powolnie wyczerpany dug gorczk i dopiero, gdy drzwi si zamkny, poj, e Marianna znika. Wtenczas ponownie unis rk do twarzy i pomaca zarost. Trzy dni! Odwracajc gow rzuci wzrokiem w gb kajuty. Napeniao j wieczorne soce pene mikkich lnie, pogbiajc i cieniujc barwy sufitu i cian.On sarn lea na ku ubrany w czyj bia koszul. Na stole, na ktrym przed trzema dniami spa kot, kraniaa obecnie dua wizka gogu. Carrigan umiechn si czujc, jak mu si mzg rozjania. Bardzo powoli unis si na okciu i z nateniem sucha. Barka wyranie staa nadal przycumowana u brzegu, lecz gosy ludzi czerpicych smo umilky.Opadszy na poduszki, przywar wzrokiem do czarnej chorgwi. Krew w nim graa, gdy patrzy na biaego niedwiedzia i osaczajce go wilki. w sztandar znano dobrze w dolinie trzech rzek, jakkolwiek widywano go rzadko i nigdy na pnoc od Chippewyanu. Dawid przypomnia sobie teraz wiele rzeczy zasyszanych w Athabaska Landing oraz w trakcie licznych podry. Czyta te kiedy raport komendanta Dywizji N. koczcy si sowami:- Nie znamy owego - Piotra. Rzadko si go widuje poza granicami jego wasnego kraju, czyli dorzeczem grnego Jellowknife, nad ktrym wada niby udzielny ksi. Zarwno Indianie ty N, jak i Indianie Psie ebro zw go Kicheoo kimow, co znaczy krl. Podobno w jego pastwie nie ma nigdy klski godu ani morowego powietrza. Faktem jest, e ani agenci Kompanii Zatoki Hudsona, ani agenci braci Rewillon nie zdoali podkopa jego icie monarszego autorytetu. Z policj nie mia dotd adnych zatargw.Carrigan uprzytomni sobie naraz, dlaczego nie od razu poj, w czyje wpad rce. Czsto sysza o tym czowieku, lecz niemal zawsze mwiono o nim Piotr, z rzadka jedynie dodajc nazwisko - Boulain.Przymknwszy oczy, myla o dugich zimowych tygodniach spdzonych w faktorii Hay, podczas oww na Fancheta - grabiec sa pocztowych. Tam to najczciej mwiono o Piotrze Boulainie, cho nikt z obecnych nie widzia go na oczy. Nikt nie mia pojcia, czy jest to starzec, czy modzik, olbrzym czy karze. Prawiono, e ma si niedwiedzia, e zdoa goymi rkami skrci w uk luf fuzji. Inni znowu twierdzili, e to czowiek wiekowy, e nigdy nie towarzyszy swym ludziom, gdy pyn w gr rzeki, by zamieni kosztowne futra na rozmaite towary.Natomiast Indianie Psie ebro i ty N nie wspominali nigdy o swym niekoronowanym wadcy i wszelkie aluzje na jego temat pomijali upartym milczeniem. W olbrzymiej krainie na pnocny zachd od Great Slave Piotr Boulain pozostawa enigmatycznym sfinksem. Jeli nawet rusza kiedy w podr ze swymi ludmi, robi to incognito, tote cho widziano nieraz jego odzie, mona byo czyni tylko przypuszczenia i domysy, czy Kicheoo kimow jest na jednej z nich, czy nie.Wiedziano za to, e najsilniejsi, najszybsi i najzrczniejsi mczyni dalekiej Pnocy zacigali si pod znak Piotra Boulaina i co Toku dostarczali z guszy bajecznie cenne wizki futer, biorc w zamian wszystko, co przedstawiao najwysz warto.Carrigan uoy si nieco wyej na poduszce i z nowym zainteresowaniem j oglda izb. Nigdy nie sysza o kobietach z rodu Boulaiw. Obecnie mia jednak dowd ich istnienia i wspaniaej tyzny ich krwi. Dzieje dalekiej Pnocy ukryte w zapylonych ksigach i pergaminach byy dla zawsze jedn z ciekawszych kart oglnoludzkiej historii. Dziwi si te nieraz, i wiat tak mao wiedzc o tej ziemi, interesuje si ni tak pobienie. Kiedy napisa artyku odmalowujc po krtce losy kraju, zajmujcego przecie poow wielkiego kontynentu: dwiecie lat romantycznych tragedii i walk o wadz. Mwi o potnych fortach i dziesiciometrowych kamiennych bastionach, o zaciekych wojnach, o zbrojnych korwetach tncych fale Zatoki Hudsona wrd naway lodowych gr. Wspomina pochd tysicy najdzielniejszych Judzi Anglii i Francji, z rodu krlw i ksit, ktrzy po wiekach stworzyli arystokracj rasy - najsilniejszy szczep na ziemi.Lecz ukoczywszy ten artyku, schowa go na dno kuferka, bowiem zeznawa w nim doskonale, i wspaniao dawnych czasw mina bezpowrotnie. Przepadli potni baroni i dziedzice. Pozostali tylko w pamici starcw. Obecnie wielko jednostek i gromady uzaleniona jest od handlu. Nie wolno ju byo dochodzi krzywd za pomoc kul lub biaej broni; rozptywa z byle powodu krwawych zwad ssiedzkich. Dobra gowa, szybkie psy i spryt kupiecki wiciy jedyny triumf. Agenci kompanii i handlarze stracili prawo ycia i mierci nad reszt ludnoci. Silniejsza do uja cugle rzdw: do szkaratnej Krlewskiej Konnej Policji.Przyszo mu na myl, i w tym pywajcym domu zejd si niebawem dwie potgi podbiegunowej ziemi: przedstawiciel policji i przedstawiciel dawnej anarchii. Na razie, mia jednak do czynienia z przedstawicielk strony przeciwnej - z Mariann Boulain.Co chciaa od niego ta dziewczyna i, przede wszystkim, czym bya dla Piotra Boulaina? Crk zapewne, renic oka, Kleopatr Pnocy, urokliw i krwioercz.Otwierajce si cicho drzwi przerway mu tok myli. Mia nadziej, i to wraca Marianna, lecz to by Nepapinas. Stary Indianin przystan na chwil nad chorym, kadc mu na czole zimn, pomarszczon do. Potem mruczeniem i gestami wyrazi cakowite zadowolenie. Wreszcie pomg Dawidowi usi, podpierajc mu plecy paroma spitrzonymi poduszkami.- Dzikuj - rzek Carrigan. - Tak mi lepiej. I, jeli mi wolno przypomnie, ostatnio jadem przed trzema dniami: gotowane liwki i kawa suchara!- Przyniosam panu wanie co do jedzenia, panie Dawidzie - ozwa si poza nim melodyjny gos.Nepapinas wymkn si z pokoju, a Marianna Boulain zaja jego miejsce. Dawid patrzy na ni w milczeniu. Skoro za wychodzcym Indianinem zamkny si drzwi, dziewczyna siada tak blisko, e po raz pierwszy zajrza w jej oczy przy penym wietle dnia.Zapomnia, e przed paru dniami zaledwie bya jego najzacieklejszym wrogiem. Zapomnia, e istnieje na wiecie zbrodniarz zwany Czarnym Rogerem Audemardem. Dziewczyna bya szczupa i zgrabna jak zjawisko. Miaa wosy czarne, byszczce, lekko faliste. Ale najchciwiej ton w jej oczach, tak chciwie nawet, a si umiechna lekko kcikami ust.- Zdawao mi si kiedy, e pani ma czarne oczy! - rzek raptem Dawid. - Teraz widz, e nie, i jestem rad. Nie lubi oczu zbyt ciemnych. Pani s brzowe jak... jak...- Prosz pana - przerwaa mu nagle nie zmieszana zupenie - moe si pan teraz posili?Wsuna mu yk do ust i musia przekn jej zawarto, bo inaczej pociekaby mu po brodzie. Milcza, gdy trudno byo mwi, jedzc. A dziewczyna najwyraniej poczynaa si bawi. W jej oczach zamigotay zote iskierki, podobne do tych plamek na fiokach lenych. Wargi rozchyliy si wesoo. Spomidzy ich nccego szkaratu bysna biel zbw. W tumie, z nakryt gow i powag na twarzy, przeszaby niepostrzeenie; tu jednak umiechnita, z luno puszczonym warkoczem, bya po prostu cudna.Najwidoczniej w oczach Carrigana odmalowa si zbyt gorcy zachwyt, gdy raptem usta dziewczyny zacisny si nieco, a renice ochody. Ranny skoczy wanie je, kiedy wstaa.- Prosz nie odchodzi! - rzek Dawid. - Jeli pani odejdzie, to chyba wstan rwnie i powdruj w lad za pani. Doprawdy, naley mi si co wicej, ni ros!- Nepapinas twierdzi, e na kolacj moe pan dosta troszk gotowanej ryby.- Pani przecie wie, e nie to miaem na myli! Chciaem wiedzie, dlaczego mnie pani postrzelia i co bdzie dalej.- Postrzeliam pana przez pomyk i prawd mwic, nie wiem, co robi - odpara na pozr spokojnie, ale Carrigan uchwyci w jej twarzy cie zmieszania. - Batisi radzi, by uwiza panu do szyi wielki kamie i rzuci do wody, ale Batisi nie zawsze myli to, co mwi. Wtpi, by naprawd by tak krwioerczy.- Tak krwioerczy jak moda osbka usiujca mnie zamordowa - wtrci Dawid.- Wanie, prosz pana. Tote nie wierz, by rzuca pana do rzeki, chyba na mj rozkaz.. Ale rwnie nie wierz, bym miaa co podobnego rozkaza. Szczeglnie teraz, gdy Nepapinas tak cudownie wyreperowa panu gow. Piotr musi to zobaczy. No, a potem, jeli Piotr postanowi, e naley z panem skoczy, c, trudno...Urwaa, czynic rkami i gow wymowny ruch.Carrigan, obserwujcy j bacznie, zauway raptem, e oczy jej ciemniay niby pod wpywem trwogi czy blu. Stpia bliej i przemwia prdko a cicho:- Popeniam okropn pomyk, panie Dawidzie! Strasznie auj, e raniam pana. Byam pewna, e za ska jest kto inny. Nie mog powiedzie nic wicej. I auj, e nie wolno nam by przyjacimi.- Dlaczego? - spyta Dawid, wychylajc si z ka. - Dlaczego?- Bo pan naley do policji, prosz pana!- Tak, nale! - odpar Dawid, a serce walio mu w piersi jak mot. - Jestem sierant Carrigan. Szukam Rogera Audemarda, zwanego Czarnym, wielokrotnego morderc.. Ale moja misja nie dotyczy bynajmniej crki Piotra Boulaina. Prosz, bdmy przyjacimi!Wycign rk, po raz pierwszy w yciu bodaj stawiajc co wyej ni sw subow powinno. Dziewczyna cofna si o krok.- Przyjacimi, pomimo wszystko? - spytaa.I raptem dodaa z trudem wymawiajc sowa:- Nie jestem crk Piotra Boulaina! Jestem jego on!

Zbrodniarka

Przypominajc sobie pniej t scen, Carrigan by pewien, i na jej twarzy musia si odbi straszny wstrzs. By moe nawet wicej ni wstrzs. Na razie nie odpowiedzia nic. Jego wycignita rka opada z wolna na biae przecierado.Kobieta, zarowiona lekko, spogldaa na w milczeniu. Oczy jej byy zupenie ciemne. Carrigan pomyla raptem, e naley wykaza wicej hartu; e przecie w ogle nie ma powodu do przygnbienia. Umiechn si z wysikiem i rzek:- To doprawdy zabawne. A ja syszaem zawsze, e w Piotr Boulain to czowiek stary, tak stary, e trudno mu ju sta na nogach. Dlatego te pani wyznanie oszoomio mnie pocztkowo. Ale to nie powd, bymy nie mieli zawrze paktu przyjani, prawda?Opanowa si zupenie, przynajmniej na pozr. Tymczasem ona patrzya wci uparcie i badawczo, jakby chcc go przejrze na wylot. Potem usiada poza dugoci jego wycignitej rki.- Jest pan sierantem policji - zacza raptem i gos jej straci dawn mikko. - Jest pan czowiekiem uczciwym. Stoi pan po stronie prawa, czy tak?- Tak! - potwierdzi Carrigan. renice jej pony teraz niby w gorczce.- A jednak chce pan zawrze przyja z osob obc, z osob, ktra zamierzaa pana zamordowa! Dlaczego?Przypara go do muru. Zala go wstyd. Jake bowiem mg jej wyjani to, co dopiero sam w chwili obecnej zaczyna pojmowa. Jake mg powiedzie, i przede wszystkim liczy na to, e ona jest wolna. Milcza wic, a Marianna nie czekajc odpowiedzi, przemwia znw:- Ten Roger Audemard, o ktrym pan wspomina, jeli go pan schwyta, to... co dalej?- Zawinie na szubienicy! - odpar Dawid bez namysu. - To morderca!- A kto, kto usiowa zabi, komu si - to niemal udao, jak ma ponie kar? - badaa pochylona bliej. Na policzkach miaa mocne wypieki i kurczowo zaciskaa splecione donie.- Dziesi do dwudziestu lat wizienia! Ale,- oczywicie, mog by okolicznoci agodzce...- Mog! Ale w danym wypadku tych okolicznoci nie ma! - przerwaa mu ostro. - Mwi pan, e; Roger Audemard to morderca! Wie pan, e usiowaam pana zabi. Dlaczeg wic jest pan wrogiem Audemarda, a chce by moim przyjacielem? No, dlaczego?Carrigan bezradnie wzruszy ramionami.- O c pani chodzi? - bkn - O to, by dowie, e nie mam racji, e powinienem pani aresztowa. Sprowadzi do Athabaska Landing! Ale prosz zway, e to wszystko jest oparte na pomyce. e skoro pani t pomyk dostrzega, doznaem najlepszej opieki i...- To niczego nie zmienia! - nacieraa ona niecierpliwie. - Gdyby nie byo pomyki, byby mord. Czy pan rozumie? Gdyby kto inny lea za t ska, ju by dawno umar. Wic skoro Roger Audemard jest zbrodniarzem, ja jestem zbrodniarka. Uczciwy czowiek powinien nas oboje jednakowo traktowa!- Ale Czarny Roger to otr, nie zasugujcy na wspczucie. Podczas gdy...- Prosz pana!Porwaa si raptem z krzesa i patrzya na stojc. W gniewie przypominaa Carmen Fanchet.- al mi byo pana i dlatego wrciam! - rzeka. - Kiedy zobaczyam, jak pan krwawi na piasku, postanowiam pana ratowa. Ale Batisi mwi, e lepiej byo da panu zgin.Odwrcia si szybko, odchodzc. W progu powiedziaa:- Batisi przyjdzie panu usuy.Drzwi si otwary i zamkny. Znika. Carrigan zosta sam.By zdziwiony zmian, jaka w niej zasza. Zupenie jakby podpali lont poczony z min. Najwidoczniej jego sowa, wyraz twarzy czy gest wyprowadziy j z rwnowagi. Uczu, e twarz mu ponie poi zarostem. Moe sdzia, e jest otrem, e da zapaty za milczenie.Pojmowa zreszt, e to on zbdzi, a ona miaa racj. Nie wolno mu byo ofiarowywa jej przyjani. Odczua to bystrym kobiecym instynktem. W obliczu sprawiedliwoci staa istotnie na rwni z owym Rogerem Audemardem, ktrego on sam tak surowo osdzi. Chyba e istnia jaki wany powd dla traktowania jej zupenie inaczej.No tak, powd istnia, Carrigan nie umia ju temu zaprzeczy. Zaczo si, gdy lea na piasku, a ona niby zjawa stana przy nim. Pniej sentyment si pogbi, gdy bez cienia trwogi leciaa na dziobie czna w otcha porohw. Wreszcie majaczya mu w gorczce poty, a staa si wprost czci jego istnienia.Teraz baa si go i aowaa bodaj, e idc za rad Batisiego, nie daa mu skona. A co jeszcze powie Piotr Boulain - jej m?!Z wolna obj wzrokiem kajut i kady szczeg kraja mu serce. Byo jasne, i to wntrze stroia kochajca mska rka. Jak on j musi ubstwia! Jacy oni musz czy te musieli by szczliwi, gdy tylko w szczciu tworzy si podobne rzeczy!Nie brako tu niczego, co pienidze i wysiek ludzki mogy wydrze dalekiej cywilizacji. Nie brako te ladw radosnej kobiecej dziaalnoci. Na stole leay zaczte hafty i na wp wykoczony abaur. Obok spoczywa zeszyt miesicznika, wydany o cztery tysice mil std, otwarty na stronicy krojw. Byy i inne pisma, sporo ksiek, nuty nad byszczc klawiatur oraz wazony pene kwiecia i srebrnych lici brzz. Czerwone pki pomykw lenych siay sodki zapach. Na wielkiej niedwiedziej skrze w powodzi soca spa kot. A w gbi na cianie Chrystus z koci soniowej rowia w blaskach zachodu.Zrobio mu si przykro. To byo kobiece mieszkanie, a on na przecig trzech dni wyposzy std jego wacicielk. Gdzie si tuaa przez ten czas? Ten pokj stanowi bodaj jedyn pokadow kajut..Soce zgaso za grami, nadszed mrok, a w tej ciemnoci Carrigan lec zadumany, milcza. Wielk cisz poszy jedynie plusk fal o burt. Nie sysza poza tym ani gosw ani tupotu ng. Myla, gdzie jest obecnie Marianna i co robi jej ludzie, a przede wszystkim, tak, przede wszystkim, kiedy zobaczy nareszcie Piotra Boulaina.

Gos w ciemnoci

W kajucie panowa ju kompletny mrok, gdy cisz naruszyy stumione gosy dobiegajce z zewntrz. Drzwi si otwary i kto wszed. W chwil pniej trzasna zapaka i przy jej drcym wietle Carrigan rozpozna Batisiego.Jedn po drugiej Batisi zapali wszystkie lampy. Dopiero skoczywszy, zwrci si w stron ka. Po raz pierwszy Dawid mg go wyranie obejrze. Metys by redniego wzrostu, lecz rozronity na miar olbrzyma. Rce mia niepomiernie dugie. Ramiona spadziste. Gow podobn do indiaskiej maszkary. Wielkooki, o grubych wargach i wystajcych kociach policzkowych, w czerwonej chucie opasujcej nie strzyony eb, bardziej ni kiedykolwiek przypomina korsarza i opryszka. Jednak, pomimo wszystko, byo w nim co sympatycznego.Batisi umiechn si. By to szeroki umiech, gdy Metys posiada ogromne usta.- Z pana szczliwy chop! - oznajmi raptem. - Spa pan sobie dzisiejszej nocy w mikkim ku, zamiast lee na piasku, martwy, jak ryba wycignita z wody. To byo wielkie gupstwo! Batisi radzi: uwiza mu kamie do szyi i ju! Utopi go w rzece, ma belle Jeanne! Ale ona si upara, kazaa pana leczy i karmi. Tote przyniosem panu ryby, a gdy pan zje to powiem co.Zawrci do drzwi i przynis koszyk z wikliny, z ktrego doby gotowan ryb, chleb i gorc herbat w kamiennym garnku.- Ona mwi, e nic wicej nie mona z powodu gorczki. A ja na to: karmi go poty, a pknie!- To chcielibycie mnie widzie martwym, Batisi?- Aha, panie! Tak byoby najlepiej!Sowa te wymwi ju bez umiechu, przeciwnie, z ca powag. Po czym, stojc, wskaza przyniesione zapasy.- Teraz je prdko! Potem powiem panu co. Zaledwie rzuciwszy okiem na apetyczny kawaek ryby, Carrigan uczu natychmiast straszliwy gd, rezultat trzydniowego postu. Jedzc, zauway jednak, i Batisi wykonuje szereg czynnoci nie licujcych bynajmniej z jego straszliwym wygldem. Wygadzi skry niedwiedzie, nala wieej wody do wazonw z kwiatami, uoy starannie rozrzucone pisma i wreszcie, co ju byo szczytem wszystkiego, dobywszy skd cierk, pocz strzepywa kurz.Dawid skoczy ryb, kawaek chleba i wypi filiank gorcej herbaty. Aromatyczny pyn wla mu w yy nowe ycie, tote mia ochot wsta i sprbowa mocy ng. Osdzi jednak, i na razie lepiej si nie rusza. Natomiast obserwujc Batisiego nie mg powstrzyma umiechu rozbawienia.Metys, obrciwszy si w pewnej chwili, zauway to.- Co u diaba! - hukn raptem i stpi bliej, ciskajc nadal cierk w potnej garci. - Co pan tu widzi zabawnego?- Nic absolutnie - zaprzeczy Carrigan, a w oczach taczyy mu wesoe iskierki. - Mylaem tylko wanie, co z ciebie za pyszna pokojwka. Taki miy z zachowania i wygldu...- Do diaba! - rykn Batisi goniej jeszcze ni poprzednio i cisnwszy cierk na podog, hukn pici w st, a naczynia zadzwoniy aonie. Zjad pan, to teraz prosz sucha. Nie sysza pan nigdy przedtem o Ogrku-Batisim! A to wanie ja! Patrz! Tymi dwiema rkami zadusiem na mier polarnego niedwiedzia! Jestem najsilniejszym czowiekiem, jaki kiedykolwiek y na dalekiej Pnocy! Dwign na plecach czterysta funtw towaru. Zmiad w zbach ko karibu jak wilk. Mog przebiec od szedziesiciu do stu mil bez wypoczynku. ami drzewa, ktre inni mog tylko siekier zwali. Nie boj si niczego! Zrozumiano? Syszy pan?- Sysz!- Dobrze! Teraz powiem, co Ogrek-Batisi z panem zrobi, panie sierancie policji. Ma belle Jeanne popenia gruby bd. Ma zbyt mikkie - serce. Radziem, eby pana na zawsze ochodzi i nikt by si nie dowiedzia, co tam byo za ska. Ale ona nie i nie! Za to teraz sama kazaa mi powiedzie panu tak. Kazaa - id Batisi do pana i powiedz. Jeeli pan sprbuje ucieka, to Batisi tymi oto rkami skrci panu kark i cinie do wody. A mamy tu jeszcze duo chopcw i wszystkim mwia to samo. Jeeli pan sprbuje ucieka - zabi!Batisi robi okropne wraenie. Bezustannie przewraca oczami. Warcza mwic. yy na szyi napczniay mu jak powrozy, a wielkie rce zwiera w pici. Jednak Dawid nie czu trwogi. Przeciwnie, mia ochot si umiechn. Ale si powstrzymywa, wiedzc, e miech bdzie w tej chwili dla Metysa najgorsz obraz.Ten czowiek, ktry potwornymi domi mg zdawi wou, przed chwil pieci picego kota, podlewa kwiaty, wyprostowywa fady firanek. Lecz Dawid by pewien, e jedno sowo Marianny Boulain zmieni Metysa w miercionon maszyn. A przecie przestroga pochodzia wanie od niej!- Zdaje mi si, e ci rozumiem, Batisi! - rzek. - Ona zabronia mi opuszcza ten statek pod grob mierci. Ale czy na pewno uya tych sw?- Ventre Saint Gris! Myli pan, e Batisi kamie! Ogrek-Batisi, ktry goymi rkami morduje niedwiedzie, amie drzewa...- Nie, nie! Wierz ci zupenie! - agodzi Dawid. - Dziwi si tylko, e mi sama tego nie powiedziaa, bdc tutaj.- Bo ma zbyt mikkie serce. Ale mnie kazaa powiedzie, e musi pan doczeka powrotu Piotra Boulaina i nie prbowa ucieczki. Wszyscy chopcy syszeli, jak to mwia i wszyscy, jak jeden, krzyknli, e prdzej pana zabij, ni dadz zwia.- Daj ap, Batisi! - rzek. - Przyrzekam chtnie, e nie bd prbowa ucieczki. Bo widzisz; musimy si raz koniecznie zmierzy, ty i ja, i musz ci da porzdne lanie, zgoda?Metys spoglda na dug chwil, jakby nie rozumiejc, po czym rozdziawi gb w szerokim umiechu.- Lubi pan bjk?-. Lubi! Szczeglnie z takim dobrym przeciwnikiem jak ty!Batisi z wolna przesun przez st ogromn gar i uj prawic Dawida. Promienia.- Obiecuje pan zmierzy si ze mn, gdy tylko wydobrzeje?- Obiecuj! A jeli nie dotrzymam sowa, moesz mi uwiza kamie do szyi i cisn do wody!Batisi nie posiada si z radoci.- Morowy z pana chop! - woa w zachwyceniu. - W gr i w d rzeki nie znajdzie mczyzny, ktry chciaby si zmierzy z, Ogrkiem - Batisim! Raptem urwa, pochmurniejc.- Ale gowa, panie - doda smtnie.- Wydobrzeje prdko, jeli mi pomoesz - pociesza Carrigan. - Chciabym wanie wsta i wyprostowa nogi. Czy byo ze mn bardzo le?- Nie, prosz pana. Tylko kula przesza po czaszce, zgolia wsy i troch naruszya mzg. Bdzie pan zdrw za tydzie.- Doskonale! Wic pom mi wsta!Batisi zmieni si nie do poznania. Pieczoowicie objwszy w p rannego, postawi go na nogi. Dawid pocztkowo czu si do niepewnie. Potem jednak, majc Metysa tu obok, zdoa doj do okna. Po drugiej stronie rzeki, w odlegoci p mili, zobaczy blask ogni.- Wasz obz? - spyta.- Tak, panie.- Odeszlimy od pokadw smoy ziemnej?- Tak, panie, o dwa dni drogi.- Dlaczego nie obozuj tutaj, obok nas?Batisi mrukn z obrzydzeniem.- Bo ma belle Jeanne ma takie mikkie serce, prosz pana. Mwi, e haas panu szkodzi, to znaczy rozmowa, miechy i pieni. Mwi, e od tego gorczka si podnosi. A chce, eby pan koniecznie doczeka przyjazdu Piotra Boulain. Piotr Boulain si z panem w jednej chwili zaatwi. Mam nadziej, e zdymy jeszcze si zmierzy przed tym!- Zmierzymy si w kadym razie, Batisi, przedtem czy potem! A gdzie jest Piotr Boulain? Kiedy go zobacz?Metys wzruszy ramionami.- Moe za tydzie, moe za dwa, nie wiem. On daleko.- Czy to stary czowiek?Batisi z wolna zatoczy pkole, a stan na wprost Dawida.- Nie wolno wicej mwi o Piotrze Boulain! - przestrzeg gronie. - Jeeli pan sobie yczy co wicej wiedzie, to prosz pyta ma belle Jeanne! Ale ona te nic nie powie, a skoro pan bdzie zbyt natrtny, zawoa mnie, bym panu eb rozwali. Zrozumiano?- Widz, e twoja robota to przede wszystkim rozbijanie bw - mrukn Dawid, idc w kierunku ka. - Moe mi rano przyniesiesz ubranie i plecak, chc si ubra i ogoli!Batisi ju go wyprzedzi, wygadzajc poduszki i rwniej ukadajc zgniecion kodr. Jego ogromne rce byy szybkie i zrczne jak kobiece donie. Dawid pomyla, i jeden ucisk tych goryli cli ap wyprawiby na tamten wiat najtszego z szeregowcw dywizji N. - i kontrast midzy nadludzk si Metysa, a jego obecnym zajciem zmusi go do parsknicia miechem.Batisi podnis oczy.- Znw co miesznego? - zagadn surowo.- Rozwaaem, Batisi, co by to byo, gdyby mnie zdoa uchwyci w czasie walki. Ale to ci si nie uda. Natomiast ja sam sprawi ci takie lanie, e je dugo popamitasz.- E...a jake!... - wybuchn Metys i zaniechawszy sania ka szed w stron Carrigana, gronie wymachujc piciami. - Ja pana zdusz jak tego niedwiedzia! Ja pana...- Tylko nie teraz! - protestowa Dawid. - Jestem jeszcze troch saby, Batisi. I wiesz, co? Przykro mi, e twoj pani std wyrugowaem. Gdzie ona sypia teraz? Czy w obozie?- Moe tak, a moe nie! - warkn Metys. - To nie paska rzecz!Pocz kolejno gasi lampy, pozostawiajc tylko jedno wiato, najbliej drzwi. Nie rozpoczyna ju nowej gawdy, a skoro wyszed, Dawid usysza metaliczny szczk klucza. By wic istotnie jecem, na dzisiejsz noc przynajmniej.Nie mia ochoty si ka. Czu jeszcze pewn ociao w nogach, ale poza tym skutki choroby nie dokucza mu zbytnio. Policyjny doktr nazwaby go zapewne wariatem za podobne lekcewaenie nakazw medycyny, lecz Carrigan nie mg ju usiedzie na miejscu.Gowa go nie bolaa, umys dziaa sprawnie. Wrci do okna, przez ktre mg obserwowa wiata na, zachodnim brzegu rzeki - i otwar je bez trudu. Mocna siatka przeciwko moskitom nie pozwalaa wychyli si na zewntrz. Poprzez rzadk plecionk pyn rzeki oddech nocy. Z rozkosz wcign w puca aromat wody i lasu. Byo bardzo ciemno i w tej czerni ogniska zdaway si wiksze i janiejsze. Na niebie nie zauway ladu miesica. Nie dostrzeg rwnie ani jednej gwiazdy. Z daleka nadlatywa guchy grzmot.Dawid odwrci si od okna, patrzc w gb kajuty. Po obu stronach, tu przy cianie, zobaczy cikie portiery i natychmiast odgad ich przeznaczenie. cignite na grubym drucie rozcignitym pod samym sufitem, dzieliy izb na p, tworzc salonik i sypialni.W rogu byo dwoje drzwi. Uchyliwszy jedne z nich, Dawid stwierdzi, i mieci si tu szafa pena sukien i bielizny. W pobliu, za japoskim parawanem, sta toaleta, nad ktr wisiao lustro. Na fortepianie leay nuty: Mascagniego Ave Maria.Carrigan uczu jednoczenie wzruszenie i dziwny niepokj. Mia wraenie, e stoi na brzegu przepaci, e tu pod jego stop czyha niebezpieczestwo nie do materialne, by si mc przed, nim obroni, jednak w sposb niezaprzeczalny - grone.Mimo woli wycignwszy rk, uj drobn chusteczk porzucon na klawiaturze i niepewnym ruchem przestpcy podnis j do twarzy. Batystowy kwadracik zachowa sab wo fiokw. Przez chwil wchania j chciwie. Potem, oprzytomniawszy, rzuci biay drobiazg na dawne miejsce i umiecin si lekko.Odwrci si znw ku oknu. Grzmot przemkn bliej. Nadlatywa z zachodu, a wraz z nim gnaa ciemno gsta jak smoa. Wiatr zamar. Obozowe ogniska po tamtej stronie rzeki gasy jedno po drugim. Carrigan wwierca si oczyma w mrok, jakby chcia dojrze namiot czy szaas, w ktrym Marianna Boulain musiaa szuka schronienia przed burz. I gdy tak patrzy, ogarna go szalona ch ucieczki. Rzuci wszystko, wszystko zapomnie i ruszy znw w drog pen przygd na poszukiwanie Czarnego Rogera.Usysza nadejcie deszczu. Pocztkowo byo to jak tupot tysicy drobnych nek po suchym listowiu, potem w jednej chwili nawanica rykna jak wodospad. Bya to ulewa, istny potop. Grzmot hucza niemal bez przerwy, a byskawice zapalay si raz po raz.Carrigan od dawna ju nie oglda podobnej burzy. Zamknwszy okno, by nie wpuci deszczu do wntrza, sta z twarz przycinit do szyby. Wszystkie ognie obozowe zgasy niby pomyki wiec zduszone dwoma palcami. Podobnej nawanicy nie mg wytrzyma najtszy brezent. Na domiar zego powsta wiatr, huragan raczej. Pod jego potnym tchnieniem namioty musiay si wali jak domki z kart.Carrigan wzdrygn si niby przeszyty nagym blem. Wyobrazi sobie Mariann Boulain olepion migotem byskawic, oguszon gromem, zmoczon i zzibnita, jak na prno szuka schronienia.Skoczy raptem do drzwi, postanowiwszy, i jeli Batisi pilnuje na zewntrz, wyzwie go do natychmiastowej walki. Lecz prno koata i krzycza, prno nata ramiona i gos, nikt si nie odezwa.Poniechawszy daremnych wysikw, zniechcony, odwrci si wreszcie od drzwi i wzrok jego pad na rzucony w kcie plecak. W jednej chwili rozsupa rzemienie, doby tyto, fajk i z rozkosz zapali. Po czym z dobre p godziny przechadza si tam i z powrotem po izbie, kurzc zapamitale, podczas gdy grom hucza bez przerwy, jakby chcc zetrze z ziemi wszelki lad ycia.Po pewnym czasie grom j si oddala ku wschodowi, a ulewa cicha, przechodzc w rzsisty deszcz. Dawid powtrnie otwar okna. Buchno na powietrze ciepe i oywcze. Puszczajc kby dymu, umiechn si. Fajka wprawiaa go zawsze w dobry humor. I ostatecznie biorc, wszystko to byo do komiczne.Wyobraa sobie Mariann Boulain, jak caa ociekajca wod zwleka przemoczon sukni, podczas gdy jej ludzie, klnc, prno usiuj roznieci ogie. Wypatrywa uparcie bysku pomieni, ale przeciwlegy brzeg pozostawa jednolicie czarny i pusty. Jak ta maa kobietka musi go w tej chwili nienawidzi za te wszystkie niewygody i komplikacje! A Piotr Boulain? Co on powie, gdy dojdzie do niego, e ona odstpia sw sypialni obcemu mczynie?...Byo pno, pnoc mina, gdy Carrigan pooy si wreszcie. Ale i wtedy nie zaraz mg zasn. Sysza monotonny werbel deszczu na dachu kajuty. Potem zda sobie spraw, i deszcz usta cakowicie. Wreszcie zdrzemn si. Drzemic, na wp przytomny, uowi gos. Na razie chwyta go podwiadomie, nie rozumiejc utajonej treci. A wtem raptowny wstrzs przenikn mu mzg i oto siedzia ju na ku wyprostowany, baczny, szeroko otwartymi oczami bodc ciemno, do ostatnich granic natajc such.Bowiem gdzie w pobliu, na odlego rki prawie, niesamowity gos wymwi sowa syszane poprzednio w czasie gorczki:- Czy ktokolwiek widzia Czarnego Rogera? Czy ktokolwiek widzia Rogera Audemarda?

Rozmowa

Carrigan siedzia bez ruchu, wstrzymujc nawet oddech. Nie ba si, w cisym tego sowa znaczeniu, tylko mia wraenie, e znajduje si w obecnoci kogo bardziej potnego ni zwyka istota zoona z koci i mini.Czarny Roger Audemard! Imi to sysza ju raz poprzednio w czasie gorczki. Teraz wywoywano je znowu. Kim by niewczesny artowni? Moe to Batisi? Moe ktry z flisakw?Upyna minuta. Carrigan pod wraeniem, e kto czai si tu obok niego, wycign rk i pocz maca przestrze. Potem, nie wymacawszy nic, odrzuci kodr i stan na pododze.W dalszym cigu nie sysza ani przyspieszonego; czyjego oddechu, ani szelestu ucieczki. Potarszy zapak, unis j wysoko nad gow. Nie zobaczy nic. Wtenczas zapali lamp. Kajuta bya pusta.Gboko wcignwszy powietrze, postpi ku oknu i Stao wci otworem. Najpewniej gos dolecia wanie; tdy. Wydao mu si nawet, e rozrnia wklnicie drucianej siatki w miejscu, gdzie przywieraa do czyja twarz. Poza tym noc bya czarujco spokojna. Niebo obmyte ulew zocia plejada gwiazd. Panowaa ogromna cisza.Spojrza na zegarek. Dochodzia trzecia. Wkrtce miao wita. Nie chciao mu si wcale spa. Czu zreszt silny niepokj i jakby przeczucie wielkich zdarze.Byo wci jeszcze wczenie, najwyej sidma, gdy wszed Batisi, niosc ranny posiek. Jego wygld przekona Carrigana, e to nie on bawi si w stracha dzisiejszej nocy. Metys wyglda jak szczur wieo dobyty z wody. Ubranie wisiao na nim mokre i brudne, z chusty i wosw kapay due krople. Ciskajc na st niadaniowe przybory, wyszed natychmiast, nie skinwszy nawet gow w stron jeca.Dawid, zajwszy miejsce za stoem, uczu znw przypyw wstydu. Oto znajdowa si niemal w luksusowych warunkach, podczas gdy ona Piotra Boulaina tuaa si gdzie bezdomna i bardziej zapewne sponiewierana ni Batisi.niadanie oszoomio go kompletnie. Mniej nawet zwrci uwag na delikatn poldwic karibu, na wiee kartofle, na aromatyczn kaw. Natomiast, widzc gorce jeszcze ciastka, zbarania po prostu. Ciastka! I to bezporednio po takiej ulewie! Jakim cudem Batisi je dosta?Batisi zwleka z powrotem i Carrigan, ukoczywszy posiek, dobre p godziny mi fajk, obserwujc bkitne dymy ognisk na przeciwlegym brzegu rzeki. Myla, e kdy w socu Marianna Boulain suszy si teraz po przymusowej kpieli. No i naturalnie, po kobiecemu klnie przymusowego gocia oraz wasn niewczesn uprzejmo.Pukanie w drzwi przerwao mu zadum. Obrci si. Koataa lekka pistka, nie przypominajca w niczym wielkiej apy Batisiego lub kocistej garci Nepapinasa. Lecz oto drzwi si otwary i stana W nich Marianna.Nie tyle niespodziewana obecno, ile jej niewysowione pikno odjo mu mow. Nie wygldaa zupenie na istot zmczon burz i wymoka pod deszczem. Ksztatn gwk otaczay suche i starannie uczesane wosy. Policzki zachowyway jeszcze wieo snu. Carrigan zapomnia, e ma przed sob kobiet zamn; dla niego bya to panienka najurodziwsza pod socem.- Widz, e si pan lepiej czuje dzi rano! - rzeka Marianna z umiechem. Drzwi zostawia otworem i soce, wpadajc przez nie, ozocio ca izb. - To burza pana wyleczya. Prawda, jak byo cudownie?Dawid z trudem przekn lin, nim zdoa wreszcie wykrztusi:- Cudownie! Czy widziaa pani Batisiego dzi rano?Rozemiaa si perlicie:- O tak. Wtpi, czy on si cieszy. Batisi w ogle nie rozumie, jak mona lubi burz. Czy pan dobrze spa?- Tylko godzin lub dwie. Martwiem si o pa - ni. Byo mi przykro, e zajem pani mieszkanie w tak noc. Ale jako nie wyglda, e ulewa pani zaszkodzia!- Bo i nie zaszkodzia mi wcale! Siedziaam tam! - tu wskazaa wntrze kajuty i jedne z zamknitych drzwi. - Mamy tu kuchenk i may jadalny pokj. Czy Batisi panu tego nie mwi?- Nie! Spytaem, gdzie pani jest, a on mi bodaj odpowiedzia, bym lepiej milcza!- Straszny z niego dziwak. Jest o mnie okropnie zazdrosny, panie Dawidzie. Kiedy jeszcze byam maa i nosi mnie na rku, by akurat taki sam. Bo on jest starszy, ni si wydaje. Ma pidziesit jeden lat.Krztaa si ju po pokoju, jak gdyby chcc zaznaczy, e jego obecno w niczym nie narusza normalnego trybu ycia. Poprawia adamaszkowe firanki, ktre on niebacznie zmi, ustawia par krzese na waciwych miejscach i w ogle robia wraenie zapobiegliwej gosposi, dbajcej jedynie o dobry wygld mieszkania.Nie zdawaa si wcale skrpowana obecnoci swego jeca ani zawstydzona surowym rozkazem wydanym mu za porednictwem Batisiego. Carrigan natomiast traci gow. Nerwowo zapali papierosa, potem zgasi go. Zauwaya to.- Moe pan pali! - rzeka. W jej gosie przebijao to co, co niezmiernie lubi: leciutki cie miechu.- Piotr duo pali i bardzo to lubi.Wysuna szuflad w toalecie i podaa mu pudeko do poowy zapenione papierosami.- Piotr woli zazwyczaj ten gatunek - powiedziaa - a pan?Wzi jednego papierosa palcami sztywnymi jak z drewna. Kl wasn maomwno. C, kiedy jzyk mu skoowacia. By moe wanie to jego milczenie wywoao na policzkach Marianny saby rumieniec. Dawid zauway to. Zauway rwnie, e jej wosy sigaj mu akurat do warg i e, widziane tak z gry, jej policzki i usta maj wprost nieodparty czar i sodycz.Lecz to, co usysza w nastpnej chwili, uderzyo go w samo serce, jak cios noa.- Wieczorami ogromnie lubi siedzie u ng Piotra i przyglda si, jak pali.- Cieszy mnie, e pani nie ma nic przeciwko papierosom lub fajce - odpar Carrigan niezdarnie. - Bo ja rwnie duo pal.Postawia pudeko na stole i rzucia wzrokiem na resztki jego niadania.- Lubi pan rwnie ciastka, jak widz - powiedziaa. - Wstaam dzi bardzo wczenie, eby je dla pana przyrzdzi.- To pani je robia? - zdziwi si Dawid.- Oczywicie! Mam wpraw, gdy co rano robi je dla Piotra. Ogromnie mu smakuj. Dowodzi, e ciastka to moja trzecia z rzdu zaleta.- A dwie pierwsze?- S tajemnic Piotra! - rozemiaa si Marianna, podczas gdy rumieniec na jej policzkach gstnia. - A tajemnic nie naley zdradza, prawda?- Moliwe - odpar z wolna. - Ale chciaem spyta jeszcze o par rzeczy, pani... pani Boulain.- Moe mi pan mwi po imieniu - przerwaa mu wesoo. - Janina albo Marianna wystarczy.Ukadaa talerze jeden na drugim, na pozr nie zwaajc wcale na jego zmieszanie.- Dzikuj - rzek wreszcie Carrigan. - Obawiam si jednak, e podobna poufao przyjdzie mi z trudem, gdy hm... sytuacja jest nieco dziwna. Nie uwaa pani? Bez wzgldu na ca pani dobro i na litociw ch wyprawienia mnie na lepszy wiat za pomoc kuli, czy nie sdzi pani, e naley mi si troch wyjanie?- Czy Batisi nic panu nie wyjani wczoraj wieczorem? - spytaa Marianna, stajc przed nim.- Powiedzia mi w imieniu pani jakoby, e jestem tu winiem i nie wolno mi prbowa ucieczki pod kar mierci.Powanie skina gow.- Mwi prawd, prosz pana! Carrigan poczerwienia.- To znaczy, e jestem w niewoli i e mi pani grozi?- Ale w zamian za to, jeli mi pan da sowo, e nie b