czerwcowy numer barça flash

56
BARÇA FLASH 1

Upload: barca-flash

Post on 22-Jul-2016

247 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

Co w numerze? Tematem miesiąca jest odejście Xaviego Hernandeza i podsumowanie wartości, za którymi będziemy najbardziej po nim tęsknić. Ponadto przedstawiane są historie ostatnich pięciu trenerów Barcelony i ich próby zapisania się w kartach historii klubu. Nie brakuje również felietonów dot. bieżących spraw, o co zadbali Mary Kowalik oraz Adam Fattah. Cieszymy się, że na łamach naszego numeru wypowiedział się znany i lubiany "Koń", czyli Maciej "Dissblaster" Krawczyk, twórca profilu Hala Dzieci.

TRANSCRIPT

Page 1: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 1

Numer 12, czerwiec

Do zobaczenia,

GENERALE!Za czym dokładnie będziemy tęsknić po Xavim?

ROZLICZENIE SPADKOWICZÓW PODSUMOWANIE BŁĘDÓW, JAKIE POPEŁNILI TEGOROCZNI SPADKOWICZE

MACIEJ

KRAWCZYKFootroll &

Hala Dzieci

FC Barcelona | La Liga

CATALOLGA: BARCELONA W KSIĄŻKACH, CZYLI PRZEGLĄD LEKTUR ZAFONA BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!

JUAN UNZUESYLWETKAASYSTENTALUCHO

FINAŁNA WAGĘTRYPLETU

POZADWOMANAJWIĘKSIWYGRANIPOZADUOPOLEM

PROSTOZ SERCAKOLORUBLAU I GRANA

DOŚĆSTARYCHBŁĘDÓWFELIETON

KU PRZESTRODZE

Page 2: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 2BarcaFlashMiesięcznik o FC Barcelonie

Zespół redakcyjny:Przemysław Kasiura redaktor naczelnyOlga JuszczykMary KowalikAdrianna KmakPiotr SturgulewskiRadosław KrajewskiRadosław KrajewskiHubert BochyńskiKuba ŁokietekKamil SikoraAdam FattahMaciej Krawczyk gościnnie

Oprawa graficzna:Przemysław KasiuraSebastian Smoleń

Wydawca:Przemysław Kasiuratel 785 320 540email: [email protected]

Dział reklamy:Olga Juszczyktel 662 162 267email: [email protected]

Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.

Social Media:Twitter Barca Flash: @BarcaFlashFacebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcbFacebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcbTwitter BlogFCB.com: @blogfcbcom

Na okładce:Xavi Hernandez - Za czym będziemytęsknić po odejściu Generała?(źródło zdjęcia: as.com)

04.

30. 42.

18.

44.

50.46.48. 49.

26. 38.

12.ARTYKUŁ

FELIETON

ARTYKUŁARTYKUŁ

FELIETON

CATALOLGA

FOTOSTORY BYSTRE OKO

Trenerska legenda

Na berlińskiej ziemi Prosto z bordowo-gra-natowego serca

Rozliczenie spadkowiczów

Piłkarskie zakały Barcelona w książkach

RadosławKrajewski

KamilSikora

KubaŁokietek

AdriannaKmak

OlgaJuszczykMaciej

“Dissblaster”Krawczyk

PrzemysławKasiura

MaryKowalik

Prawa ręka Enrique

Najwięksi wygrani

Nie powtórzyć starych błędówAdam Fattah

Hubert Bochyński

Do zobaczenia, Generale!W jaki sposób ostatnich pięciu trenerów FC Barcelony kreowało (z powodzeniem lub nie) swoją legendę.

Temat numeru, czyli za czym tak naprawdę będziemy tęsknić

po Xavim i czego nam będzie brakowało?

Emocjonalny felieton Mary Kowalik

Który z zespołów: FC Barcelona czy Juventus zdołają skompletować tryplet trofeów?

Podsumowanie przyczyn klęskispadkowiczów z La Liga

Sylwetka szarej eminencji w sztabie trenerskim Luisa

Enrique - o Juanie Unzue.

FELIETON

FELIETON

ARTYKUŁ FELIETON

Page 3: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 3

Gerard Pique od 2011 roku jest partnerem

firmy programistycznej Kerad Games.

Hiszpański obrońca współpracuje z przed-

siębiorstwem przy tworzeniu internetowe-

go symulatora świata piłki nożnej, który

można znaleźć na portalach społecznościo-

wych pod nazwą Golden Manager. Roczne

dochody spółki wspieranej przez defensora

Blaugrany sięgają dwóch milionów euro.

Xavi Hernandez w meczu pierwszej dru-

żyny debiutował 17 lat temu. Barcelona

mierzyła się wtedy z Mallorcą w ramach

spotkania o Superpuchar Hiszpanii. Duma

Katalonii co prawda uległa 1:2, ale El

Maestro strzelił w tym spotkaniu swojego

premierowego gola.

Garnitury dla Leo Messiego przygotowu-

je firma Dolce & Gabbana. Najśmielsze

kreacje tej marki Argentyńczyk ubiera na

coroczną galę wręczania Złotej Piłki, gdzie

zawsze jest w centrum uwagi. Napastnik

reprezentacji Albicelestes ze słynną parą

projektantów związany jest od 2010 roku.

Barcelona trzykrotnie zdobywała Puchar

Miast Targowych. W walce o to trofeum

udział brały drużyny z miast targowych,

jednak stopniowo dołączały do nich ekipy,

które nie były uprawnione do startu

w Pucharze Europy. Turniej ten w sezonie

1971/1972 został zastąpiony Pucharem

UEFA.

Jedynym Brazylijczykiem, który znalazł się

na okładce magazynu TIME, jest Neymar.

Napastnik Blaugrany przez najbardziej

wpływowy w Ameryce tygodnik został

okrzyknięty „Nowym Pele”.

Ciekawostki przygotował:Piotr Sturgulewski

Twitter: @PSturgulewski

Zwykle jestem przeciwny stawianiu pomników piłkarzom, tworzeniu laurek oraz rozczulaniu się nad ich wielkością i lojalnością wobec klubu. Z Xavim jest jednak inaczej, bo gdy przypomnę sobie ile dał radości po swoich asystach oraz golach w ważnych spotkaniach dla Bar-celony, zbaczam na drogę wyjątku.

Na wstępie wstępu (nomen omen) chciałbym jedynie zaznaczyć, że tekst ten pisany jest tuż przed finałem Ligi Mistrzów. Jednakże i tak nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ jedno trofeum wte czy wewte u Xaviego w gablocie to jak kolejny udowodniony i sprzedany na lewo bilet przez pana Grenia - jest ich tak wiele, że jeden na-stępny nie robi różnicy.

Nie chcę zbytnio rozwodzić się na temat zasług El Maestro, albo jak inni mawia-ją - Generała, ponieważ nie chcę dublo-wać niepotrzebnie treści wewnątrz ma-gazynu. Jestem tylko dumny, że miałem okazję, podobnie jak Wy, być świadkiem gry fantastycznego zawodnika. Mało na świecie jest grajków, których domeną są precyzyjnie prostopadłe podania. Zawsze się zastanawiałem, skąd on bie-rze ten wewnętrzny spokój, gdy dostaje piłkę w środku pola. Jak on to robił, że pomimo presji rywali nie panikował i z chłodną głową odgrywał do kolegi z tyłu bądź na skrzydle. To cechuje największych w tej branży. Ja o swojej „wielkości” dowiaduję się co tydzień na Orliku, gdy tylko plątają mi się nogi,

gdy tylko rywal zdecyduje się mnie zaatakować. Między innymi dlatego nie zrobiłem kariery w futbolu i z zadrością oglądałem grę Xaviego.

Oprócz hołdu złożonego dla Generała, w czerwcowym wydaniu przeczytacie również o spadkowiczach do Segunda Division. Jeszcze kilka dni temu maleń-kie Eibar miało wrócić na prowincję hiszpańskiego futbolu, aż nagle Komisja RFEF zdecydowała się zdegradować Elche za rozległe niedociągnięcia finansowe. Kuba w szczegółowy sposób opisuje przyczyny porażki pozostałych spadkowiczów, ale również wymienia ich wyraźne plusy.

Chciałbym też zwrócić Waszą atencję na tekst Radka Krajewskiego. Wziął pod lupę pięciu ostatnich trenerów Barcelony i przyglądnął się ich próbom zaistnienia, zapisania się w kartach Barcelony. Jak się pewnie domyślacie, wśród tych, którym się póki co najbar-dziej się powiodło jest Pep Guardiola i (póki co) Luis Enrique, choć nie można zapomnieć o bardzo dobrych latach na stanowisku Mistera Franka Rijkaarda. Poświęcone są również słowa Tito Vila-novie oraz Gerardo Martino, jednakże z różnych, głównie niestety nieprzy-jemnych okoliczności nie udało im się w roli pierwszego trenera dokonać tak wiele, jak chociażby Guardioli.

Cieszę się, że w numerze znajduje się dość duży odsetek felietonów. Z przy-jemnością przeczytałem emocjonalne teksty Mary Kowalik oraz Adama Fat-taha, które jednocześnie przestrzegają przed błędami z przeszłości i doceniają bieżącą sytuację w stolicy Katalonii. Hu-bert przyjrzał się najlepszym piłkarzom La Liga... nie biorąc pod uwagę tych z Realu Madryt i FC Barcelony. Na sam koniec pozostawiam Was z lekturą Olgi Juszczyk - Barcelona w książkach. Kto nie czytał chociaż jednej części twórczo-ści pana Zafona, niech się wstydzi!

LAURKADLA

GENERAŁA

Page 4: Czerwcowy numer Barça Flash

Luis Enrique jest bliski zdobycia w swoim pierwszym sezonie w Barcelonie trypletu, a co za tym idzie, również sześciu pucharów. Brzmi znajomo? I dobrze, bo po sześciu latach od historycznego sezonu 2008/2009, Barcelona znów może sięgnąć po maksymalną liczbę trofeów w jednym roku. Choć kariera trenerska Enrique jest pełna zwrotów i upadków, to już niedługo nikt nie będzie wypominał mu konfliktów w szatni czy przegranych meczów na Camp Nou. Hiszpan idzie śladami Pepa Guardioli, ale buduje swoją własną legendę.

Swoje trenerskie legendy piszą tylko najlepsi z najlepszych. Przeważnie nie wystarczy przejąć zespołu ze ścisłego topu, aby już czuć się na szczy-cie. Podstawą jest wygrywa-

nie trofeów, ale to nie zawsze jest

takie proste. Dlatego też nie każdy szkoleniowiec może mówić o pisaniu własnej historii. Ostatnich kilku tre-nerów Barcelony nie miało żadnych problemów aby zdobyć nie tylko serca kibiców, ale i posiadać własną legen-dę, ocierając się wręcz o mit.

„To jest piękno sportu - cza-sem się śmiejemy, czasem płaczemy”*Pierwszym z nich jest Frank Rijkaard, który zasiadł na ławce trenerskiej 1 lipca 2003 roku. Choć w głównej mie-rze na jego sukcesy patrzy się pod pry-

zmatem największych gwiazd druży-ny z Ronaldinho, Eto i Deco na czele, to bez wątpienia Rijkaard zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność kibiców. W sezonie 2005/2006 dokonał rzeczy, której do tej pory udało się zaledwie dwóm szkoleniowcom Barcelony, zaś

tylko jednemu udało się wygrać naj-ważniejsze europejskie trofeum i to nie byle komu, bo samemu Johanowi Cruyffowi. Rijkaard w tym samym sezonie zdobył jeszcze Mistrzostwo Hiszpanii oraz Superpuchar Hiszpa-nii. Holender zapisał swoją kartę w hi-storii klubu wspaniałymi sukcesami zdobywając chociażby trzy razy pod rząd krajowe mistrzostwo.

Po sezonie 2006/2007 coś zaczęło się psuć w drużynie. Nie od dziś wiado-mo, że jedynym złotym środkiem aby utrzymywać się ciągle w ścisłej czo-łówce są częste zmiany kadrowe. Nie da się przez kilka lat kierować tym sa-mym zespołem, tym bardziej gdy nie-

którym gwiazdom zaczyna odbijać, ale mają pewne miejsce w składzie tylko na podstawie zasług. O swoim ostatnim sezonie w Hiszpanii Rijkaard wolałby zapomnieć. Z Ligii Mistrzów oraz z Pucharu Króla odpadł w półfi-nale (odpowiednio z Manchesterem United oraz Valencią), a w La Liga za-jął mało zaszczytne trzecie miejsce, dwukrotnie przegrywając z Realem Madryt (na Camp Nou 0:1, na Santia-go Bernabeu 1:4). Potrzebne były jak najszybsze zmiany i po sezonie Holen-der pożegnał się z klubem. Pozostawił jednak po sobie ogromną spuściznę. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że jego następca tak szybko ją przebije.

„Moment, w którym z peł-nym przekonaniem wiem, że ‘mam to!’”Pep Guardiola był wielkim piłkarzem. To on m.in. tworzył Dream Team Cruyffa, który w sezonie 1991/92 wy-grał pierwszy w historii klubu pu-char Ligii Mistrzów (wtedy pod inną nazwa). Po jednorocznej przygodzie z Barceloną B, z którą awansował do Segunda Division, zarząd powierzył mu pieczę nad pierwszą drużyną. Zadebiutował w meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Wisłą Kraków. Mistrz Polski na Camp Nou przegrał aż 0:4, w Krakowie zaś wygrywając 1:0. Awans Dumy Katalonii do fazy gru-powej Ligi Mistrzów był przesądzony i nikt nie brał pierwszej porażki Gu-ardioli na poważnie, tak początek ligi mógł zmartwić nawet największego entuzjastę Hiszpana. Na inaugurację

@Kr4juRadosław Krajewski

Pierwszym z nich jest Rijkaard, który zasiadł na ławce tre-nerskiej 1 lipca 2003 roku. Choć w głównej mierze na jego sukcesy patrzy się pod pryzmatem największych gwiazd drużyny z Ronaldinho, Eto i Deco na czele, to bez wątpienia Rijkaard zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność kibiców.

Pep Guardiola był wielkim piłkarzem. To on m.in. tworzył Dream Team Cruyffa, który w sezonie 1991/92 wygrał pierwszy w historii klubu puchar Ligi Mistrzów (wtedy pod inną nazwa).

Trenerska legenda

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 4

Page 5: Czerwcowy numer Barça Flash

Luis Enrique jest bliski zdobycia w swoim pierwszym sezonie w Barcelonie trypletu, a co za tym idzie, również sześciu pucharów. Brzmi znajomo? I dobrze, bo po sześciu latach od historycznego sezonu 2008/2009, Barcelona znów może sięgnąć po maksymalną liczbę trofeów w jednym roku. Choć kariera trenerska Enrique jest pełna zwrotów i upadków, to już niedługo nikt nie będzie wypominał mu konfliktów w szatni czy przegranych meczów na Camp Nou. Hiszpan idzie śladami Pepa Guardioli, ale buduje swoją własną legendę.

Trenerska legendaLa Ligii Barcelona przegrała na wyjeź-dzie 0:1 z CD Numancią, żeby tydzień później zremisować 1:1 z Racingiem na własnym terenie. Był to pierwszy kry-zys, po którym zarząd zastanawiał się, czy nie zwolnić Guardioli i zatrudnić kogoś bardziej doświadczonego. Kilka dni później przyszedł pierwszy mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Bar-celona gładko wygrała 3:1 ze Sportin-giem. Później przyszło wysokie zwy-cięstwo ze Sportingiem Gijon aż 6:1.

Od tego momentu Hiszpan zaczął pra-

cować na swój własny mit. Przychyl-ność kibiców szczególnie zaskarbił sobie dzięki dwóm ważnym ligowym zwycięstwom nad Realem Madryt (2:0 oraz pamiętne 6:2). Po wygraniu krajowego mistrzostwa oraz Pucharu Króla w finale mierząc się z Athletic Bilbao, przyszedł czas na zdobycie pucharu Ligii Mistrzów. Katalończycy po drodze wyeliminowali Bayern Mo-nachium oraz Chelsea Londyn, żeby w finale pokonać Manchester United 2:0. Długo wyczekiwany i pierwszy w historii klubu tryplet stał się fak-

tem. Jeszcze w tym samym roku Guar-diola dołożył do swojej kolekcji Super-puchar Hiszpanii, Superpuchar UEFA, oraz Klubowe Mistrzostwa Świata.

Drugi sezon dla Guardioli mógł być jeszcze bardziej udany. W lidze Bar-celonie szło świetnie wygrywając aż 31 meczów i przegrywając zaledwie jeden (1:2 z Atletico Madryt). W tym samym sezonie Real Madryt nie miał zamiaru tak łatwo oddawać mistrzo-stwa jak miało to miejsce rok temu. Drużyna Pellegriniego szła łeb w łeb

W sezonie 2005/2006 dokonał rzeczy, której do tej pory udało się zaledwie dwóm szkoleniowcom Barcelony, zaś tylko jednemu udało się wygrać naj-ważniejsze europejskie trofeum i to nie byle komu, bo samemu Johanowi Cruyffowi.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 5

Page 6: Czerwcowy numer Barça Flash

z Barceloną i po remisie Blaugrany z Almerią, Real na sześć kolejek ob-jął fotel lidera. Dopiero bezpośrednie starcie dwóch gigantów rozstrzygnę-ło kto naprawdę rządzi w Hiszpanii. Barcelona wygrała 2:0 i już do końca ligi nie oddała pierwszego miejsca, tym samym zdobywając mistrzostwo kraju z nieosiągalną wręcz liczbą 99 punktów. Najgorzej Guardioli poszło w Pucharze Króla gdzie już w 1/8 Barce-lona musiała uznać wyższość Sevilli. W Lidze Mistrzów dopiero Inter Medio-lan Jose Mourinho znalazł sposób na Barcelonę Guardio-li pokonując ich na własnym terenie aż 3:1. Był to dwumecz z podwójnym dnem, bo oprócz grania o finał, pew-ne już wtedy było, że Portugalczyk od następnego sezonu będzie trenerem Realu Madryt, który liczył na przeła-manie monopolu Barcelony. Tak też się nie stało.

Już na początku sezonu Katalończycy mogli zemścić się na Sevilii, odbiera-jąc im Superpuchar Hiszpanii. Bar-celona dokonała zemsty po dwóch świetnych meczach, w których łącz-nie padło aż osiem bramek. W lidze warto odnotować niespodziewaną porażkę w drugiej kolejce z Hercule-sem. Barcelona spadła wtedy na ósme miejsce i przez kolejne 11 kolejek go-niła liderujących Królewskich. Wte-

dy przyszło kolejne niezapomniane dla kibiców Barcelony Gran Derbi, w których drużyna Guardioli rozbiła w pył aż 5:0 ekipę Mourinho. Od tego momentu przez kolejne 26 kolejek Ka-talończycy zajmowali pierwszą lokatę w hiszpańskiej ekstraklasie, prze-grywając tylko jeden mecz z Realem Sociedad na Anoeta. Finał Pucharu Króla nie poszedł po myśli Barcelony

i w dogrywce stracili bramkę, którą nie potrafili już odrobić. Na pociesze-nie czekał jeszcze finał Ligi Mistrzów. Guardiola po raz drugi miał zmierzyć się z samym sir Alexem Fergusonem. Barcelona po raz drugi w przeciągu trzech lat zdobyła puchar Ligii Mi-strzów pokonując ponownie Man-chester United aż 3:1. Był to moment, w którym Guardiola stał się nie tylko żywą legendą, ale też stworzył swój własny nieosiągalny nawet dla siebie samego mit, który stał się celem dla wielu obecnych i przyszłych trenerów.

W swoim ostatnim sezonie w Barcelo-nie Guardiola zgarnął jeszcze Super-puchar UEFA, Klubowe Mistrzostwa Świata, Superpuchar Hiszpanii (po-konując Real Madryt), oraz Puchar

Króla. Liga stała się nieosiągalna już na początku sezonu, gdy po dwóch zwycięstwach 4:1 oraz 5:0 Królewscy nadal zajmowali pierwszą lokatę. Do-piero w czwartej kolejce Barcelona objęła lidera po pokonaniu Osasuny aż 8:0. Szybko jednak stracili pierwsze miejsce i przez 38 kolejek jedynie czte-ry razy prowadzili w wyścigu o mi-strzostwo kraju. W Lidze Mistrzów

odpadli dopiero w półfinale po dwóch trud-nych i wymaga-jących bojach z Chelsea Lon-dyn. Choć Gu-ardiola zdobył cztery puchary,

przegranie ligi na rzecz Realu pozosta-wiało niesmak, tym bardziej pogłębio-ny gorzkim żalem, że Hiszpan żegnał się z klubem.

Guardiola nigdy nie potwierdził, że wróci kiedyś w jakiejś roli do klubu, zawsze pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi. Ludzie z jego otoczenia od początku twierdzili, że nie ma szans na powrót Pepa na ławkę tre-nerską Barcelony. Nie ma też co się dziwić, w końcu każdy kolejny tre-ner zatrudniany przez klub mierzy się nie tylko z legendą Guardioli, ale i z jego własnym mitem. Obecny szko-leniowiec Bayernu Monachium przez kibiców Barcelony traktowany jest niczym Bóg, mesjasz, który wzniósł klub na wyżyny dominując nie tylko

Guardiola nigdy nie potwierdził, że wróci kiedyś w jakiejś roli do klubu, zawsze pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi.

Obecny szkoleniowiec Bayernu Monachium przez kibiców Barcelony traktowany jest niczym Bóg, mesjasz, który wzniósł klub na wyżyny dominując nie tylko wszystkie hisz-pańskie rozgrywki, ale również te europejskie.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 6

Page 7: Czerwcowy numer Barça Flash

Naturalnym następcą Guardioli był nie kto inny jak jego asystent Tito Vilanova. Nikt nie spodziewał się, że w filozofii gry, jak i w jej systemie coś się zmieni.

wszystkie hiszpańskie rozgrywki, ale również te europejskie. Powrót Guar-dioli na Camp Nou jest wykluczony. Hiszpan sam doskonale zdaje sobie sprawę, że porównywany byłby tylko z samym sobą, a to mogłoby być jesz-cze bardziej wymagające niż dotych-czasowe cztery lata praca w stolicy Katalonii. Na całe szczęście klub ma wielu uzdolnionych trenerów z barce-lońskim DNA.

„Nigdy nie graliśmy lepiej niż wtedy”Naturalnym następcą Guardioli był nie kto inny jak jego asystent Tito Vilanova. Nikt nie spodziewał się, że w filozofii gry, jak i w jej systemie coś się zmieni. Skoro za Pepa to wycho-dziło, to Vilano-va może tchnie nowego ducha w zespół i Barce-lona nadal będzie święcić triumfy. To, że tak się nie stanie potwier-dził dwumecz w Superpucharze Hisz-panii. Choć Barcelona wygrała u sie-

bie 3:2 z Realem Madryt, to Królewscy okazali się lepsi na Santiago Bernabeu wygrywając 2:1. Za to w lidze wszyst-ko układało się rewelacyjnie. Barcelo-na Vilanovy nie przegrała ani jedne-go meczu rundy jesiennej, remisując jedynie z Realem Madryt. Pierwsza porażka przyszła dopiero w styczniu z Realem Sociedad na Anoeta, a druga w Madrycie przeciw Królewskim.

W międzyczasie u Vilanovy wykryto nawrót choroby, która w trakcie se-zonu uniemożliwiła mu prowadzenie zespołu. Priorytetem dla wszystkich była walka z chorobą, dlatego też na łącznie siedem meczów na ławce tre-nerskiej zasiadł asystent Jordi Roura.

Pod dowództwem Roury zespół nie

grał aż tak dobrze. Choć przegrali tyl-ko jeden mecz (rewanżowe spotkanie

półfinałowe w Pucharze Króla z Re-alem Madryt), to sami zawodnicy nie potrafili cieszyć się futbolem, a i nie prezentowali gry miłej dla oka. Osta-tecznie Barcelona odpadła z rozgry-wek Pucharu Króla, a ligę wygrała z imponującą liczbą 100 punktów, nie dając żadnych szans Realowi na zdo-bycie mistrzowskiego tytułu. Barce-lona od pierwszej do ostatniej kolejki była liderem La Liga.

Najwięcej emocji wzbudziły rozgryw-ki Ligi Mistrzów, gdzie Barcelona ła-two awansowała do fazy pucharowej, choć zaskakująco przegrała 1:2 z Celti-kiem w Glasgow. Rywalem w 1/8 oka-zał się AC Milan, który w Mediolanie zniszczył drużynę Vilanovy. Kataloń-czycy rozegrali jeden z najgorszych meczów w sezonie, nie potrafią za-

trzymać świetnie p r z y g o t owa nyc h Rossonierich. Bar-celona musiała na Camp Nou strzelić aż trzy bramki, nie dopuszczając tym samym do straty ani

jednej, bo wtedy sytuacja skompliko-

Nie można zapominać, że Vilanova jako pierwszy i póki co je-dyny w historii trener Barcelony zdobył Mistrzostwo Hisz-panii kończąc rozgrywki z imponującą liczbą 100 punktów.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 7

Page 8: Czerwcowy numer Barça Flash

wałaby się jeszcze bardziej. Drużyna sporo rozmawiała czy to w szatni czy prywatnie przed tym spotkaniem. Wiedzieli, że nie będzie to łatwy mecz, ale musieli zrobić wszystko aby awan-sować do dalszej fazy rozgrywek euro-pejskich. Dodatkową motywacją była walka dla Vilanovy. W stolicy Kata-lonii byliśmy świadkami remontady z prawdziwego zdarzenia i jednego z najbardziej niezapomnianych wie-czorów w historii klubu. Po dwóch bramkach Messiego z 5 oraz 40 mi-nuty oraz Davida Villi z 50 minuty, kropkę nad i postawił Jordi Alba zdo-bywając czwartą bramkę dla drużyny w doliczonym czasie gry.

Była to jednak ostatnia radość w tej edycji Ligi Mistrzów. Messi w pierw-szym meczu ćwierćfinałowym z PSG zremisowanym 2:2 doznał kontuzji, która wykluczyła go niemal do końca sezonu. Na Camp Nou znów padł re-mis, tym razem 1:1, dzięki czemu Bar-celona była w półfinale. Tam czekała już prawdziwa maszyna dowodzona przez Juppa Heynckesa. Bayern Mo-

nachium w dwumeczu rozbił w pył Barcelonę, wygrywając aż 7:0. Był to jeden z tych momentów, o których każdy cule wolałby zapomnieć.

Ale nie można zapominać, że Vila-nova jako pierwszy i póki co jedyny w historii trener Barcelony zdobył Mi-strzostwo Hiszpanii kończąc rozgryw-ki z imponującą liczbą 100 punktów. Wcześniej ta sztuka udała się jedynie Realowi Mourinho z sezonu 2011/2012. Vilanova był bardzo ważnym ogni-wem w sztabie trenerskim Guardioli, będąc nie tylko jego asystentem ale również przyjacielem. W głównej mie-rze to on stoi za sukcesem Pepa, ale też nie można odmówić mu niebywałego sukcesu, którego dokonał wraz z Jordi Rourą. Kto wie, może gdyby nie cho-roba nadal byłby trenerem Barcelony odnoszącym wielkie sukcesy.

„Nienawidzę tiki-taki”Drużynie potrzebna była przebudo-wa, dlatego też zdecydowano się na sprowadzenie największej młodej

gwiazdy współczesnego futbolu – Neymara. Całą drużynę miał spajać trener z zewnątrz. Padło na Gerardo Martino, który miał pochodzić z tej samej szkoły futbolu co Bielsa, a więc i Guardioli. Nowy trener odszedł od takiego systemu gry i zamiast ulep-szać tiki-takę, poszedł w stronę gry horyzontalnej. Nie sprawdziło się to w drużynie, przez co Barcelona nie grała ani skutecznej ani atrakcyjnej piłki. Oliwy do ognia dolały słowa pił-karzy, którzy narzekali na przestarza-łe metody szkoleniowe nowego trene-ra. W sztabie szkoleniowym również panował jeden wielki chaos. Nie dość, że Martino sprowadził cały sztab ze sobą, to dodatkowo na swoich stano-wiskach pozostał sztab szkoleniowy Vilanovy, przez co nikt nie wiedział czym ma się dokładnie zająć.

Zaczęło się nie najgorzej, bo od dwóch remisów w finale Superpucharu Kró-la z Atletico Madryt, a dzięki strzelo-nej bramce na Vicente Calderon, Mar-tino mógł celebrować swój pierwszy sukces. Od początku jednak twierdził,

Po sezonie klub pożegnał się z Martino, który był trenerem zbyt liberalnym, zarówno w stosunku do piłkarzy jak i zarządu.

TRYPLETZwycięzca może być tylko jeden, ale wygrać aż trzy pucharu w jednym sezonie to wyczyn na miarę tylko tych największych. Dlatego też w hi-storii futbolu jedynie 13 zespołów zdobyło tryplet. W tym takie marki

jak Manchester United, Galatasaray Stambuł, Inter Mediolan, Bayern Monachium oraz oczywiście FC Barcelona. Tylko jeden zespół dwu-krotnie w całej historii zdobył trzy puchary w jednym sezonie, a tym ze-społem jest FC Porto w 2002/03 pod dowództwem Jose Mourinho oraz w 2010/11 z Andre Villas-Boasem, jed-nak nie sięgnęli oni po puchar Ligi

Mistrzów a po puchar Ligi Europy. Je-żeli weźmiemy pod uwagę samą Ligę Mistrzów, to zespołów z trypletem jest zaledwie siedem. FC Barcelona jako pierwszy klub w historii może zdobyć dwa tryplety składające się z krajowego mistrzostwa, krajowego pucharu oraz Ligi Mistrzów.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 8

Page 9: Czerwcowy numer Barça Flash

W tamtym sezonie Barcelona strzeliła aż 190 bramek tracąc przy tym 47, pod wodzą Enrique Katalończycy strzelili już 167 bramek, tracąc zaledwie 33.

że w zdobyciu tego trofeum nie ma jego zasług, a puchar powinien zostać przypisany Vilanovie. Nie zmienia to jednak faktu, że na ławce trener-skiej zasiadł Martino i jak później się okazało, było to jego jedyne zdoby-te trofeum w roli trenera Barcelony. W Pucharze Króla Barcelona uległa dopiero w finale z Realem Madryt, a w Lidze Mistrzów po wyeliminowa-niu Manchesteru City, w ćwierćfinale trafili na Atletico Madryt. W pierw-szym meczu znów padł remis 1:1, za to rewanżu drużyna Diego Simeone pokonała 1:0 Katalończyków. W lidze nie szło najgorzej do momentu remi-su z Los Colchoneros. Jak się później okazało, Martino nie miał sposobu na Rojiblancos, którzy rozgrywali re-welacyjny sezon. Końcówka ligowych zmagań była niezwykle emocjonują-ca. Zarówno Barcelona, jak i dwie sto-łeczne drużyny nie chciały przypie-czętować swojego zwycięstwa notując zadziwiająco dużo remisów oraz po-rażek w ostatnich kolejkach. Mistrzo-stwo rozstrzygnęło się na Camp Nou, gdzie Barcelona kontrolując mecz pozwoliła strzelić sobie bramkę, która przekreślała ich szansę na mistrzow-ski tytuł. Po sezonie klub pożegnał się z Martino, który był trenerem zbyt liberalnym, zarówno w stosunku do piłkarzy jak i zarządu. Na jego miej-sce sprowadzono kolejnego trenera z DNA Barcy.

„Jeśli pracujesz na trenin-gach jak bestia, grasz jak jedna z nich”Luis Enrique w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie musiał mie-rzyć się z mitem Guardioli. Choć obu panów łączy wiele, zarówno w sfe-rze piłkarskiej jak i trenerskiej, to po dwóch średnich sezonach nikt nie spodziewał się, że ktoś jeszcze może powtórzyć sukcesy Guardioli. Dopiero po objęciu sterów przez byłego trene-ra Barcelony B, AS Romy i Celty Vigo, w zespole przeprowadzono zmiany kadrowe. Przyszło kilku nowych pił-karzy z Ivanem Rakiticem i Luisem Suarezem na czele. Enrique miał do dyspozycji nie tylko świetnych 11 pił-karzy, ale również dość szeroką ławkę z zawodnikami na światowym pozio-mie.

Hiszpan przez pierwsze pół roku pra-cy eksperymentował ze składem jak i systemem gry. Przez te wszystkie mecze nie wystawił dwukrotnie tej samej jedenastki, dopiero w rundzie wiosennej znalazł swoją once de galę, której konsekwentnie się trzyma. Wraz z eksperymentami przyszło wie-le złych wyników, po których nawet sami zawodnicy byli źli na trenera. Porażka z Realem Madryt miała bo-

leć podwójnie, bo nie dość, że po raz pierwszy do dyspozycji trenera był Luis Suarez, to dodatkowo Barcelona przegrała dwa mecze pod rząd (w na-stępnej kolejce z Celtą Vigo), przez co stracili pozycję lidera. Również nie najlepiej rozpoczęły się dla nich roz-grywki Ligii Mistrzów. Już w drugiej kolejce Barcelona jechała do Paryża mierzyć się z PSG. Po wyczerpującym meczu Katalończycy musieli uznać wyższość gospodarzy, przegrywając 2:3.

W międzyczasie piłkarze zaczęli bun-tować się przeciwko Luisowi Enrique. Pique popadł z nim w konflikt, po tym jak podczas jednego ze spotkań Pu-charu Króla miał bawić się smartfo-nem na ławce rezerwowych. Neymar oraz Luis Suarez byli niezadowoleni za każdym razem, gry trener ich zmie-niał podczas meczu, lub co gorsza, gdy nie rozpoczynali spotkań od pierw-szej minuty. Do prawdziwej medialnej bomby doszło po przegranym meczu z Realem Sociedad na Anoeta, gdzie Enrique wystawił na wpół rezerwo-wy skład bez Messiego w wyjściowej jedenastce. Na następny dzień Argen-tyńczyk nie pojawił się na treningu, tłumacząc to kłopotami z żołądkiem. Media huczały od plotek dotyczących pożaru w szatni, którymi głównymi bohaterami mieli być Enrique oraz Messi.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 9

Page 10: Czerwcowy numer Barça Flash

Paradoksalnie Anoeta odczarowała klątwę z Barcelony oraz Enrique. Dru-żyna zaczęła grać coraz lepiej i nawet tacy zawodnicy jak Alves czy Iniesta, którzy przez większą część sezonu byli pod formą, nagle zaczęli grać jak za najlepszych swoich lat, stając się mocnymi ogniwami w układan-ce trenera. Barcelona od styczniowej porażki z Baskami została pokonana jedynie przez Malagę oraz zremisowa-ła z Sevillą oraz Deportivo w ostatniej kolejce ligowej (po tym jak zapewnili sobie mistrzostwo wygrywając 1:0 z Atletico).

Również w pucharach szło im zaska-kująco dobrze. W Pucharze Króla doszli do finału eliminując po drodze Atletico Madryt, a w finale wygrywa-jąc z Athletic 3:1. Dzięki czemu Enri-que po zdobyciu Mistrzostwa Hiszpa-nii dołożył drugie trofeum, co jeszcze bardziej rozpaliło nadzieję zarówno piłkarzy jak i kibiców na zdobyci trypletu. W Lidze Mistrzów również zagrają w finale, gdzie zmierzą się z Juventusem Turyn. W poprzednich fazach rozgrywek pokonali i wyelimi-nowali odpowiednio mistrza Holan-

dii, Anglii, Francji oraz Niemiec. Już 6 czerwca przyjdzie czas na zmierzenie się z mistrzem Włoch, co może skutko-wać piątym pucharem Ligi Mistrzów dla Barcelony, a także kolejnym try-pletem w ostatnich latach.

Puchary to nie wszystko czym może pochwalić się w swoim pierwszym roku na Camp Nou Luis Enrique. Do-skonale wypada również na tle swoich poprzedników. W sezonie 2011/2012 gdzie drużyna Pepa Guardioli rozegra-ła aż 64 mecze wygrywając 47 z nich, nie tracąc ani jednej bramki w 32 me-czach. Enrique w 58 meczach wygrał 49, nie tracąc bramki w 33 meczach. W tamtym sezonie Barcelona strzeliła aż 190 bramek tracąc przy tym 47, pod wodzą Enrique Katalończycy strzelili już 167 bramek, tracąc zaledwie 33. Nie bez przyczyny formacja defen-sywna oraz bramkarze są tak cenieni nie tylko wśród kibiców ale również komentatorów i ekspertów. Enrique także wypada najlepiej wśród wszyst-kich ostatnich czterech trenerów w swoim pierwszym roku pracy (wię-cej w ramce).

Luis Enrique po porażce z Realem So-ciedad bliski był zwolnienia. Zarząd jednak mu zaufał, co okazało się strza-łem w dziesiątkę. Choć Hiszpan dopie-ro od niedawna pisze swoją własną historię, jeżeli zdobędzie tryplet, a co za tym idzie sześć pucharów w jed-nym roku, znów wszyscy przypomną sobie o micie Guardioli. Ale po takich sukcesach Enrique nie będzie musiał martwić się o porównywanie go do jego przyjaciela z boiska. Trener Bar-celony nie dość, że może pochwalić się najlepszą defensywą ostatnich lat, to dodatkowo ma najlepsze ofen-sywne trio we współczesnym futbolu, a co najważniejsze, potrafił pogodzić wysokie ego całej trójki. Na początku sezonu tryplet brzmiał nieprawdo-podobnie, teraz jest na wyciagnięcie ręki. A co będzie później? Nadal są do pobicia rekordy, których nie udało się zdobyć ani Guardioli ani Vilanovie. Czas na napisanie własnego mitu pa-nie Enrique!

* Wszystkie śródtytuły pochodzą z wypowiedzi Pepa Guardioli.

PORÓWNANIEZDOBYTYCH

TROFEÓW PRZEZOSTATNICH

PIĘCIU TRENERÓWFC BARCELONY

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 10

Page 11: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETONREKLAMA

Barça Flash 11

Page 12: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETON

Page 13: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 13

Do zobaczenia, Generale!

Krótkie podsumowanie, za czym tak naprawdę będziemy tęsknić

po odejściu Xaviego Hernandeza?

@p_kasiuraPrzemysław Kasiura

Page 14: Czerwcowy numer Barça Flash

Szóstego czerwca odbędzie się spotkanie wieńczące. Wień-czące nie tylko bieżący sezon, ale również pewną epokę. 24 lata w jednym zespole to staż godny największych legend -

od Stevena Gerrarda w Liverpoolu po Paolo Maldiniego z AC Milan. Xavi Hernandez, bo o nim mowa, wpisał się wielkimi literami na kartach historii klubu FC Barcelona. Jego odejście wiąże się z końcem praktycznego wy-korzystania nauk ze „starej szkoły La Masii”, która została stworzona przez Cruyffa, zaprezentowana przez Guar-diolę, a później kontynuowana przez Xaviego. Wiąże się również z końcem

wiecznych narzekań na murawę sta-dionu rywala oraz z nudnymi i prze-widywalnymi wywiadami. Za czym, tak naprawdę, będą kibice tęsknić po odejściu ich Generała?

1. Za magicznymi asystamiJak sam twierdzi, dla niego najważ-niejsze nie jest strzelanie bramek. Wykonywanie tego ostatniego poda-

nia do kolegi, który umieszcza piłkę w bramce, zawsze u niego generowało większą satysfakcję. Tak uczyli go tre-nerzy, kiedy jeszcze był zawodnikiem Alevin w barwach Barcelony. Od Ma-nuela Asensi, Manela Lobo i Joana Vilę w zespołach Alevin i Infantil, aż po tre-nerów drużyn seniorskich: od Luisa Van Gaala po Pepa Guardiolę. Trudno będzie zapomnieć każdemu kibicowi tych znaczących asyst, przeciwko Re-alowi w „Klasykach”, Manchesterowi United w finałach Ligi Mistrzów, oraz tych najpiękniejszych. Gdy przeciwko PSG przyjął piłkę „angielką”, by na-stępnie podać do Messiego. Gdy pod

presją dwóch graczy zdołał zagrać prostopadłą piłkę do Alvesa, w meczu przeciwko Bilbao. Gdy wielokrotnie zagrywał „miękkim” podaniem, posy-łając piłkę nad głowami obrońców. Ge-nialna prawa noga bardzo rzadko się myliła. Takiego przeglądu pola oraz precyzji w nodze nie miało i nie ma wielu zawodników na świecie.

2. Za golami w najważniej-szych momentachChoć asyst miał dużo więcej niż strze-lonych bramek, gdy już trafiał, to z klasą i elegancją. Jego legendarne trafienie przeciwko Realowi Madryt na Bernabeu w sezonie 2003/2004 przeszło do historii katalońskiego klu-bu. To był pierwszy sygnał ostrzegaw-czy dla Europy, że FC Barcelona rozpo-czyna walkę o hegemonię na Starym Kontynencie. Ponadto gdy myślimy o bramkach Xaviego, myślimy o... rzutach wolnych. Strzelił ich łącznie 10 dla FC Barcelony, co przed erą Leo Messiego był to dość dobry wynik. Jeden gol ze stałego fragmentu gry zo-stał strzelony przez Xaviego w finale Copa del Rey w 2009 roku. Genialna i pieczętująca wynik bramka posiada tysiące wyświetleń na YouTubie. Po-trafił z elegancją przelobować bram-karza, tak jak zrobił to w meczu prze-ciwko Osasunie, albo zachować zimną krew stojąc „oko w oko” z Casillasem w trakcie największych El Clasico za jego kadencji.

3. Za tiki-takąBarcelońska tiki-taka to domena przede wszystkim ery Guardioli, podczas której rozpływano się nad sposobem gry FC Barcelony. Podania na jeden kontakt, często w trójkącie oraz cierpliwe rozgrywanie piłki to cechy, którymi charakteryzuje się Barcelona jeszcze po dzień dzisiejszy.

Jak sam twierdzi, dla niego najważniejsze nie jest strzelanie bramek. Wykonywanie tego ostatniego podania do kolegi, który umieszcza piłkę w bramce, zawsze u niego generowało większą satysfakcję. Tak uczyli go trenerzy, kiedy jeszcze był zawodni-kiem Alevin w barwach Barcelony.

Jego legendarne trafienie przeciwko Realowi Madryt na Bernabeu w sezonie 2003/2004 przeszło do historii kataloń-skiego klubu.

FELIETON

Barça Flash 14

Page 15: Czerwcowy numer Barça Flash

Jednakże odejście Xaviego to też sym-boliczne pożegnanie się (być może tymczasowe) z takim sposobem roz-grywania futbolówki. Luis Enrique nie jest ogromnym fanem tegoż roz-wiązania taktycznego i - co widać po kilku meczach tego sezonu - bardziej preferuje kontrataki od cierpliwego, stonowanego, acz dynamicznego roz-

grywania ataku pozycyjnego. Xavi od najmłodszego był kreowany na bycie w epicentrum słynnej tiki-taki. Mimo iż jego partnerzy, z którymi wielokrot-nie ośmieszał rywali jednokontakto-wymi podaniami, nadal pozostaną w drużynie, to od nowego sezonu nie znajdziemy w składzie nikogo, kto byłby tak bardzo identyfikowany z ti-ki-taką. Pozostał Iniesta, Messi, Alves czy Busquets, jednakże motorem na-pędowym i lobbystą tejże taktyki za-wsze był Xavi

4. Za nieskazitelnym wize-runkiem GenerałaJuż jako młodzieniec został rzucany na głęboką wodę i z presją musiał za-cząć sobie radzić już jako 19-letni po-mocnik Barcelony. Być może dlatego tak szybko z nieśmiałego chłopca stał

się liderem drużyny z Barcelony. Po-nadto praca u boku Carlesa Puyola na pewno w wielkim stopniu przyczyniła się do przyswajania walecznych cech

przywódcy. Choć nie ukrywał swojej awersji do madryckiego klubu, często jego wypowiedzi oraz działania mia-ły charakter „ponad podziałami” (np. gdy publicznie ogłosił swoje poparcie Ikerow Casillasowi, gdy ten miał pro-blemy z kibicami bądź Mourinho). Po-trafił wybaczyć eksplozywne zacho-wanie Sergio Ramosa po pamiętnej „manicie” na Camp Nou. Nie błyszczał i nie prowadził hulaszczego trybu ży-cia. Nie był kojarzony negatywnie, choć kładł na swoje włosy dużo więk-szą ilość żelu niż Cristiano Ronaldo. Swoimi wypowiedziami potrafił na-razić się fanów z Madrytu, a po sier-miężnych porażkach tłumaczył, że „i tak mieliśmy większe posiadanie”, jednak wizerunek Xaviego opiera(ł)

Jeden gol ze stałego fragmentu gry został strzelony przez Xa-viego w finale Copa del Rey w 2009 roku. Genialna i pieczętująca wynik bramka posiada tysiące wyświetleń na YouTubie.

Potrafił wybaczyć eksplozywne zachowanie Sergio Ramosa po pamiętnej „manicie” na Camp Nou. Nie błyszczał i nie prowadził hulaszczego trybu życia. Nie jest kojarzony negatywnie, choć kładł na swoje włosy dużo większą ilość żelu niż C. Ronaldo.

Xavi za-wsze stał po stronie swoich za-wodników. Na zdjęciu po prawej stronie obejmujący Neymara Xavi stara się odpę-dzić młode-go Brazy-lijczyka od wściekłych Basków z Bilbao.

FELIETON

Barça Flash 15

Page 16: Czerwcowy numer Barça Flash

się zawsze na takich cechach jak doj-rzałość, spokój i umiarkowanie. Sza-ra eminencja nie tylko na boisku, ale i poza nim.

5. Za wiernym i lojalnym od-danie się BarcelonieLojalność wobec klubu niejednokrot-nie potwierdzała, że nawet pasmo niepowodzeń danego zawodnika odchodziło na drugi plan. Xavi za-czął zdobywać respekt już od czasów Van Gaala. Zastrzykiem miłości od fanów na pewno była wspomniana bramka strzelona Realowi w sezonie 2003/2004. Choć większość trofeów zaczął uzyskiwać dopiero wtedy, gdy do składu „A” dołączył Leo Messi, ki-bice już wcześniej pokładali w nim ogromne nadzieje i traktowali go jako „naszego”. Pomimo drobnych problemów Xaviego w klubie na po-czątku XXI wieku i naszpikowanego milionami euro kontrakcie od AC Mi-lan, „Generał” pozostał tam, gdzie od zawsze był jego dom. W przypadku włoskiej propozycji ogromną rolę ode-grała jego matka, która w przypadku przyjęcia oferty przez swojego syna, potrafiła zagrozić mężowi rozwodem. Nie zmienia to faktu, że to Xavi mu-siał podjąć ostateczną decyzję. 24 lata w jednym klubie. To zasługuje na sza-cunek.

6. Za fanatycznym posiada-niemChoćby Barcelona miała być rozgromiona, Choćby żadna bramka nie zo-stała strzelona,

Choćby zespół dostał solidnie lanie,Ważne, że mieliśmy większe po-siadanie!

Na koniec postanowiłem odstawić patos na bok i laurkę Xaviego lekko zamazać szarymi barwami. Jak już zo-stało wspomniane, Xavi od najmłod-szego uczony był na chodzącą instytu-cję i ambasadora tiki-taki. W związku z tym jego (bardzo często fanatyczne) pomeczowe refleksje i priorytety mo-gły mijać się ze zdroworozsądkowym pogodzeniem się z porażkami. Po niesławnej porażce 0:7 w dwumeczu z Bayernem Monachium w ramach Ligi Mistrzów, tylko Xavi uznał, że „wynik nie odzwierciedla prawdziwe-go przebiegu spotkania, bo Barcelona miała większe posiadanie piłki”. Trzy klarowne sytuacje na 180 minut to trochę za mało, żeby uwierzyć w sło-wa Xaviego. Ale prawdę należy mu od-dać - jego zespół częściej był przy piłce. Słuchając jego pomeczowe wypowie-dzi można było odnieść wrażenie, że końcowy rezultat meczu jest dla niego sprawą drugorzędną. Największą sa-tysfakcję sprawiało mu utrzymywa-nie się przy piłce, mimo iż wielokrot-nie należało zrezygnować z takiego podejścia, aby móc pokonać takich ry-wali jak Real Madryt czy wspomniany Bayern. Xavi to przykład taktycznego ortodoksa i jeśli wróci kiedyś do sto-licy Katalonii jako trener, to przynaj-mniej będziemy pewni jakiej taktyki będzie chciał trzymać się szkolenio-wiec.

7. Za narzekanie na stan mu-rawyMówi się, że gdyby nie został piłka-rzem, to byłby tzw. „groundkeepe-rem”, czyli specjalistą od utrzymania dobrego stanu murawy. Na liście tra-gicznie przygotowanych boisk znaj-duje się (oczywiście) Real Madryt, ale również Granada, Valladolid, a na-wet... Kraków! Tuż przed jedną z nie-licznych wówczas porażek Barcelony w sezonie, czyli przed drugim elimi-nacyjnym meczem przeciwko Wiśle Kraków, Xavi pozwolił negatywnie wypowiedzieć się o stanie murawy przy ul. Reymonta. Najczęstszymi inwektywami pod adresem traw bo-iskowych była ich długość oraz wil-gotność, a jak dobrze wiemy, tiki-taka oraz wieczne posiadanie piłki nie mo-głyby mieć miejsca na kartofliskach. Xavi wielokrotnie zapominał, że bo-isko jest częścią wspólną dwóch, a nie jednej drużyny i jego narzekania naj-pierw ocierały się o groteskę, a później przeszły do historii gatunku. Skoro w Europie miał problem z murawami, to co dopiero czeka go w Katarze!

Każdy z nas mógłby ułożyć swoją pry-watną listę rzeczy, których zabraknie w europejskich futbolu na czas trans-feru Xaviego do Azji. Możemy być jed-nak pewni, że gdy jego zapowiedziany powrót stanie się rzeczywistością, jego mądrości powrócą na salony. Może to i lepiej, bo pomimo jego fanatycznego podejścia do tiki-taki, jest to człowiek mądry, dojrzały i kulturalny. Oby jak najszybciej zleciał czas bez Xaviego w europejskim futbolu, bo takich am-basadorów piłki nożnej na świecie jest już coraz mniej.

Oby jak najszybciej zleciał czas bez Xa-viego w europejskim futbolu, bo takich ambasadorów piłki nożnej na świecie jest już coraz mniej.

FELIETON

Barça Flash 16

Page 17: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETONREKLAMA

Barça Flash 17

Page 18: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 18

Najwięksiwygraniminionego sezonu- czyli jak zainstniećpoza duopolem

Page 19: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETON

Barça Flash 19

Page 20: Czerwcowy numer Barça Flash

HubertBochynskiHubert BochyńskiNajbardziej doceniani piłkarze to tacy, którzy zawsze odgrywają pierwszoplanowe role. Czy się z tym stanowiskiem zgadzamy, czy nie, drzemie to w naszej ludzkiej podświadomo-ści. Najbardziej widoczni i efektywni zasługują na największą ilość pochwał, a ci od czar-nej (często bardzo trudnej) pracy są przez to spychani na boczny tor. Kiedy spojrzymy na nagrody indywidualne, zobaczymy, że prym w tej dziedzinie wiodą zazwyczaj napastnicy, czyli gracze, których widać najczęściej i których głównym obowiązkiem jest wpisanie się na listę strzelców oraz zapewnienie swoimi golami wyższych celów. Natomiast ci, dzięki którym te największe gwiazdy mogą rozbłysnąć, zazwyczaj są w cieniu.

Podobnie dzieje się, kiedy popa-trzymy na sytuację w futbolu hiszpańskim. Od lat krajowym podwórkiem zawładnęły dwa zespoły - Barcelona i Real Ma-

dryt. I choć zdarza się czasem, że za-grozi im jakiś przeciwnik, zdobywając w jednym sezonie mistrzostwo (jak Atletico rok temu), to obecny trend i dominacja tego duopolu na Półwy-spie Iberyjskim trwać będzie praw-dopodobnie jeszcze długo. Sytuacja ta wpływa na wszelkie zestawienia

- od wyboru najlepszego piłkarza ca-łej ligi, poprzez poszczególne pozycje, aż po jedenastkę roku. W niektórych publikacjach naprawdę trudno zna-leźć piłkarzy, którzy nie reprezentują barw jednej z dwóch najbardziej uty-tułowanych drużyn z Hiszpanii. A jeśli już uda nam się takich dojrzeć, stano-wią oni mały odsetek całości. Pytanie, które się rodzi, brzmi: Czy Primera Division rzeczywiście stoi tylko pił-karzami z dwóch potęg? Czy szukając wśród reszty stawki nie natkniemy

się na równie dobrych zawodników, którzy z powodzeniem mogliby zastę-pować swoich bardziej promowanych rywali? Wydaje się, że w innych klu-bach także możemy znaleźć zawodni-ków światowego formatu. Dla jednych walka - jak to się często mówi - o trze-cie miejsce w Hiszpanii jest szczytem marzeń, inni promują swoje nazwi-sko, by trafić za granicę, a jeszcze inni są łakomym kąskiem dla wspomnia-nego duopolu.

Diego Alves popisał się kilkoma fantastycz-nymi interwencjami. Jedną z ważniejszych była obrona rzutu karnego wykonywanego przez Cristiano Ronaldo. Remis Realu z Valen-cią mocno zredukował szanse Królewskich na mistrzostwo.

FELIETON

Page 21: Czerwcowy numer Barça Flash

Diego Alves popisał się kilkoma fantastycz-nymi interwencjami. Jedną z ważniejszych była obrona rzutu karnego wykonywanego przez Cristiano Ronaldo. Remis Realu z Valen-cią mocno zredukował szanse Królewskich

BramkaNa tej pozycji znalazłoby się kilku klasowych fachowców. Na pierwszy plan wysuwa się jednak kandydatu-ra Diego Alvesa. Brazylijski golkiper

Valencii zagrał w 37 spotkaniach, w których puścił 29 goli. W dużej mie-rze to dzięki jego postawie defensy-wa Nietoperzy była trzecią najlepszą w całej lidze (za Barceloną i Atletico). Były bramkarz Almerii wielokrotnie popisywał się kapitalnymi interwen-cjami, dzięki którym ratował swojej ekipie cenne punkty. Przykładów nie trzeba szukać daleko - niedawne star-cie z Realem na Santiago Bernabeu, kiedy przez długi czas zatrzymywał ataki madrytczyków, broniąc między innymi rzut karny Cristiano Ronaldo.

Znakomitą formę portero dostrzegł selekcjoner kadry brazylijskiej, Dun-ga. Pech chciał jednak, że w ostatniej kolejce ligowej Alves nabawił się fatal-nej kontuzji, która wykluczy go z gry być może nawet do listopada. Wydaje

się, że to on byłby pewnia-kiem w bramce Canarinhos na Copa America, który to turniej startuje za dwa tygo-dnie.Poza Diego na uwagę zasłu-guje kilku innych bramkarzy. W zasadzie w każdej druży-nie był golkiper, który choć

raz uratował swoim kolegom jakiekol-wiek punkty. Głośno mówi się ostat-nio o Sergio Rico, 22-latku z Sevilli, który przebojem wdarł się do wyjścio-wego składu zespołu Unaia Emery’e-go. Sezon rozpoczynał jako bramkarz rezerw, a zakończył nie dość, że jako podstawowe ogniwo pierwszej dru-żyny, to jeszcze jako przyszły repre-zentant - Vicente del Bosque powołał go do kadry na czerwcowe spotkania. Hiszpan wszystko zawdzięcza pecho-wi swoich kolegów - Beto i Mariano Barbosy, którzy byli kontuzjowani. Trzeba jednak przyznać, że swoją

szansę wykorzystał bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje także duet bram-karzy Atletico - Miguel Moya oraz Jan Oblak, którzy spisywali się zazwyczaj bardzo dobrze, Carlos Kameni, który miał przede wszystkim udaną pierw-szą rundę, Sergio Asenjo - wielki pe-chowiec (po raz trzeci w karierze ze-rwał więzadła), solidny Kiko Casilla czy Geronimo Rulli oraz Przemysław Tytoń. Ci dwaj ostatni zawodnicy gra-li w zespołach, które uplasowały się w dolnej części tabeli, ale byli jednymi z najjaśniejszych postaci, bardzo czę-sto zbierającymi pochwały od eksper-tów.

Środek obronyGdybyśmy zapytali o najlepszego stopera ostatniego sezonu ligi hisz-pańskiej, uwzględniając nawet tych grających w Barcelonie i Realu, praw-dopodobnie z ogromną przewagą zwyciężyłby Nicolas Otamendi. Re-prezentant Argentyny przychodził na Estadio Mestalla jako postać znana dla piłkarskich fanów, głównie dzięki kilku sezonom spędzonym w Porto. Mało kto się chyba jednak spodziewał,

Nie tylko Diego Alves zasługuje na wy-rożnienie. W zasadzie w każdej drużynie był golkiper, który choć raz uratował swoim kolegom jakiekolwiek punkty.

Nicolas Otamendi próbuje odebrać piłkę Leo Messiemu. Argentyński stoper Valencii był w tym sezonie zmorą dla napastników.

FELIETON

Barça Flash 21

Page 22: Czerwcowy numer Barça Flash

że z miejsca stanie się filarem nie tyle linii defensywnej, ale i całego zespołu. Otamendi znakomicie wpasował się w styl drużyny Nuno Espirito Santo.

Jego gra oparta na pełnym poświę-ceniu, waleczności i nieustępliwości zawsze budziła szacunek - zarówno wśród kibiców, jak i rywali. Nico-las stał się liderem całego zespołu. Do tego wszystkiego doliczyć należy także umiejętność zachowania się w polu karnym przeciwników - w li-dze strzelił 6 bramek, między innymi w ostatniej kolejce. Nic zatem dziwne-go, że parol na niego zagięło wiele po-tężnych futbolowych firm. Mówi się o poważnym zainteresowaniu Man-chesteru United, który byłby w stanie

przeznaczyć na jego zakup aż 50 mi-lionów euro. Sam Argentyńczyk po-dobno byłby w stanie rozważyć taką opcję. Dla ligi hiszpańskiej byłaby to

jednak niewątpliwa strata.Innym godnym uwagi stope-rem jest Shkodran Mustafi, czyli klubowy kolega Otamendiego. Niemiec również dołączył do Va-lencii latem zeszłego roku, po zdobyciu ze swoją reprezentacją mistrzostwa świata. Zakupiony za 8 milionów euro z Sampdorii gracz początkowo przegrywał ry-walizację z Rubenem Vezo, jednak gdy Nuno w końcu postawił na

duet argentyńsko-niemiecki, nigdy już z niego nie zrezygnował, gdy nie było takiej konieczności. Obaj gracze doskonale się uzupełniali, bardzo czę-sto tworząc mur nie do przejścia dla napastni-ków rywali. Shkodran, tak samo jak jego part-ner z defensywy, potrafi wykorzystać szansę po dośrodkowaniu ze stałe-go fragmentu gry i strze-lić gola. Tych uzbierał w tym sezonie ligowym

cztery. Dobrą kampanię mają za sobą również stoperzy Atletico. O ile w ze-szłym sezonie można było mówić ra-czej o dwóch zawodnikach (Gime-nez odgrywał mniejszą rolę), o tyle w obecnych rozgrywkach młody Uru-gwajczyk ma na swoim koncie ledwie 300 minut mniej niż Miranda. Wielu twierdzi, że Gimenez już jest gotowy, by coraz częściej zastępować brazy-lijskiego rywala w walce o skład i nie jest wykluczone, że od sierpnia trener będzie częściej wystawiał go u boku swojego rodaka, Diego Godina, które-go pozycja jest niepodważalna. Brawa należą się też podstawowej parze Se-villi - Daniel Carrico i Nicolas Pareja rozegrali dobry sezon, którego zwień-czeniem było zdobycie Ligi Europy. Niestety ten drugi należy do grona

To był sezon Jose Luisa Gayi. Lewy defensor Valencii pozwolił zapo-mnieć kibicom swojej drużyny o takich graczach jak Jordi Alba czy Juan Bernat

Nicolas Otamendi osiągnął taką formę, że zainteresowanie wielkich firm nie

może dziwić. Mówi się o Manchesterze United, który byłby skłonny wydać na

niego aż 50 mln euro.

Grzegorz Krychowiak był jednym z największych zaskoczeń sezonu i ulubieńcem kibiców Sevilli. Tu cieszy się ze strzelonego chwilę wcześniej gola w finale Ligi Europy rozgrywanego na Sta-dionie Narodowym w Warszawie.

Bardzo dobry sezon ma za sobą Antoine Griezmann. 22 razy mógł się cieszyć po strzelonej bramce w Primera Division, dzięki czemu został wspólnie z Neymarem

FELIETON

Page 23: Czerwcowy numer Barça Flash

pechowców, ponieważ przez kontuzję nie mógł uczestniczyć w końcówce sezonu. Podobnie było zresztą w przy-padku Mateo Musacchio, który trzy-mał w ryzach defensywę Villarrealu. Pochwał nie można szczędzić Andreu Fontasowi. Hiszpan, który nie miał szans na grę w Barcelonie, otrzymał zaufanie w Vigo i stał się prawdziwym liderem swojej formacji. Z tzw. dru-giego planu, czyli z grona ekip, które walczyły o utrzymanie, przed szereg wybija się zaś para Elche. Zarówno Enzo Roco, jak i David Lomban w du-żej mierze przyczynili się do pozosta-nia swojego zespołu w elicie, pokazu-jąc, że ekipa Los Franjiverdes nie jest szczytem ich możliwości.

Bok obronyTo był sezon Jose Luisa Gayi. Lewy de-fensor Valencii pozwolił zapomnieć kibicom swojej drużyny o takich gra-czach jak Jordi Alba czy Juan Bernat i skrupulatnie pilnował, by z ławki nie ruszał się Lucas Orban, który jest przecież bardzo solidnym piłkarzem. Przebojowość Hiszpana, a także doj-rzała gra jak na jego młody wiek (20

lat), uczyniły z niego zawodnika bar-dzo groźnego. Zazwyczaj nastawiony jest ofensywnie, ale przy tym nie zapomi-na o swoim podsta-wowym obowiązku - ochronie własnej szesnastki. Oprócz niebagatelnych umie-jętności posiada krew-ki charakter, który często objawia się na boisku - najlepiej świadczy o tym ilość żółtych kartek (dziesięć, drugi wynik w drużynie). Wielka szkoda, że w re-prezentacji Hiszpanii ma taką konku-rencję (wspomniani Alba czy Bernat). Del Bosque widzi jednak jego poten-cjał i powołuje go na treningi, by z bli-ska przyjrzeć się jego osobie. Wydaje się, że dla popularnego Sfinksa jest to obecnie opcja numer trzy. A gdy zosta-wia się w tyle Nacho Monreala czy Al-berto Moreno, to znaczy, że nie mówi-my o byle kim. Dużo mówiło się o jego ewentualnych przenosinach do więk-szego klubu, głównie Realu Madryt. Na ten moment wydaje się to jednak opcja niemożliwa i Gaya prawdopo-

dobnie pomoże Nietoperzom w walce o awans do Ligi Mistrzów.

Podium w tym zestawieniu uzupełnia-ją Mario Gaspar i Benoit Tremoulinas. Prawy obrońca Villarrealu był jednym z nielicznych w swojej drużynie, któ-ry przez cały sezon zachował równą, a co ważniejsze, wysoką formę. Hisz-pan to przykład nowoczesnego bocz-nego defensora, który często staje się skrzydłowym i bardzo pomaga w kon-struowaniu akcji ofensywnych. Mario ma niezłe wykończenie i potrafi od-naleźć się pod polem karnym rywa-la, co potwierdzają liczby - trzy gole i tyle samo asyst. Wobec kłopotów na tej pozycji w Barcelonie, zatudnienie Gaspara nie byłoby niczym dziwnym,

W środku pola wybór wśród klasowych zawodników jest naprawdę spory.

Najlepsi byli jednak Grzegorz Krychowiak i Daniel Parejo. Trudno rozstrzygnąć,

który z nich był lepszy.

Bardzo dobry sezon ma za sobą Antoine Griezmann. 22 razy mógł się cieszyć po strzelonej bramce w Primera Division, dzięki czemu został wspólnie z Neymarem trzecim strzelcem ligi.

FELIETON

Barça Flash 23

Page 24: Czerwcowy numer Barça Flash

golizdobył napastnik Elche - Jonathas

ponieważ z roku na rok coraz bardziej udowadnia, że transfer do lepszego klubu to tylko kwestia czasu. Z kolei francuski zawodnik Sevilli to kolejny argument na potwierdzenie geniu-

szu Monchiego - dyrektora sportowe-go klubu z Andaluzji. Były obrońca Bordeaux, który w lidze ukraińskiej był rezerwowym, stał się podstawo-wym graczem i ważnym elementem ekipy sięgającej po Ligę Europy i wy-walczającej awans do Ligi Mistrzów. Tremoulinas doskonale wpasował się w nową sytuację i z miejsca stał się użytecznym elementem w taktyce Emery’ego.

Środek pomocyKolejna pozycja, na której wybór wśród klasowych zawodników jest naprawdę spory. Najlepsi byli jednak Grzegorz Krychowiak i Daniel Pare-jo. Rozstrzygnięcie tego, który z nich powinien znaleźć się w tej hierarchii wyżej, jest pozbawione sensu, ponie-waż trudno oceniać piłkarzy, którzy mają inny styl gry i zupełnie inne za-dania na boisku. Choć obaj zostawia-ją na murawie całego siebie, walczą do ostatniej piłki - nie zawsze czysto (najwięcej żółtych kartek w swoich zespołach, po 13) - to jednak ich role się różnią. Polak, okrzyknięty jed-nym z najlepszych letnich transfe-

rów w lidze, gra zazwyczaj tuż przed stoperami. Jego cel jest zatem prosty - nie przepuścić futbolówki do linii obrony. Krychowiak przez ostatni rok zrobił kolosalny postęp. Bardzo często odbiera piłki jak profesor (np. mecz z Barceloną na Sanchez Pizjuan i poje-dynki z Messim), mądrze się ustawia, nie pozwala się minąć, umiejętnie gra

ciałem, używa go, by przejąć nad ry-walem inicjatywę. Nie boi się także wziąć ciężaru rozgrywania na siebie, potrafi posłać idealnie wymierzone podanie na kilkadziesiąt metrów.

Mówi się, że przywódcę środka pola naszej repre-zentacji w swoich szere-gach chętnie widziało-by wielu menedżerów, z Arsenem Wengerem na czele. Z kolei Hiszpan to typowy środkowy po-

mocnik, którego głównym zadaniem jest kreacja. Kapitan Valencii, dla wie-lu jeden z najbardziej niedocenianych graczy La Liga, potrafi zagrać dosko-nałą piłkę praktycznie z każdego miejsca na boisku. Gdy jest w posiada-niu futbolówki, można się spodziewać wszystkiego, przede wszystkim tego, że za chwilę można być w poważnych tarapatach. Strzały z dystansu? Potra-fi to robić bardzo dobrze, ma dosko-nale ułożoną stopę. Stałe fragmenty gry? Dośrodkować umie jak mało kto, precyzyjnie strzelić z rzutu wolnego także. Zachowanie zimnej krwi i wy-korzystanie jedenastki też nie stano-wi żadnego problemu. To wszystko sprawia, że mózg Los Ches zgromadził na swoim koncie 12 ligowych tra-fień i 8 asyst i walnie przyczynił się do zajęcia czwartego miej-sca w lidze. Po niemrawym początku se-zonu w ostatnich miesiącach przebudził się także Ever Ba-nega. Argentyńczyk, na któ-rym wielu postawiło już krzyżyk po nieudanej przygodzie z Valencią, odżył pod skrzydłami Unaia Eme-ry’ego. Jego transfer kwestionowa-

ło wielu. Pamiętano przede wszystkim jego podejście do gry i treningów, uważano, że jest to zawodnik, z którego jest korzyść tylko wtedy, gdy ma piłkę przy nodze. Po-czątkowo przegrywał

rywalizację o miejsce w składzie z De-nisem Suarezem, ale z biegiem czasu młodszy kolega musiał ustąpić miej-sca Everowi. A ten pokazał, że potrafi kopać piłkę. Stałe fragmenty, strzały z dystansu, zaskakujące podania, wi-zja gry - to tylko niektóre, główne atu-ty Banegi. Wybrany na najlepszego gracza finału Ligi Europy pokazuje, że

nie powinno się w niego przestać wie-rzyć.

Bok pomocyAleix Vidal, Vitolo i Jose Antonio Rey-es - trzech graczy, którzy napędzali akcje Sevilli na skrzydłach. Wybrać tego, który w zakończonym sezonie był tym najlepszym, to jak wybiera-nie między truskawkami a malinami. Każdy z nich dał cegiełkę od siebie i pozwolił zrealizować cel, jakim była Liga Europy i awans do Ligi Mistrzów. Dwaj młodsi zawodnicy, Vitolo i Vi-dal, już zostali dostrzeżeni przez sztab szkoleniowy reprezentacji, który na nich będzie opierał kadrę. Czas Reyesa w La Furia Roja już z kolei minął, ale weteran pokazuje, że potrafi jeszcze grać na znakomitym poziomie. Emery oczekuje od swoich skrzydłowych wy-biegania i szybkiego przechodzenia z obrony do ataku i odwrotnie. Trio to wypełnia ten warunek wzorowo, co pozwala potem osiągać sukcesy.Zapominać nie można o Nolito, Fabia-nie Orellanie oraz Santi Minie z Cel-ty Vigo. Dwaj pierwsi już drugi sezon z rzędu są motorem napędowym klubu z Galicji. Hiszpan i Chilijczyk doskonale się ze sobą rozumieją, ale

w potrafią także wziąć na siebie odpowiedzialność w trudnym

momencie i strzelić ważne-go gola. 13 trafień byłego gracza Barcelony stawia go jako najlepszego strzel-

ca drużyny. Do tego taka sama liczba asyst i mamy

obraz znakomitego lidera, który - kto wie - być może zmieni barwy od nowego sezonu, ponieważ Celta jest chyba dla niego odrobinę zbyt ciasna. Najmłodszy z tego grona, Santi Mina, to napastnik, który przebojem wdarł się w tym sezonie do pierwszego skła-du i zdążył strzelić 7 bramek (grając zazwyczaj na skrzydle).

AtakPrzed sezonem zastanawiano się, czy przejście Antoine’a Griezmanna do Atletico będzie dobrym ruchem. Początek sezonu w wykonaniu byłej gwiazdy Realu Sociedad był przecięt-ny. Przez długi czas nie potrafił zna-leźć z kolegami wspólnego języka, sam też nie grzeszył skutecznością. Kiedy jednak nadszedł jego okres, pę-kały kolejne linie obrony. Francuz nie

14

Aleix Vidal, Vitolo i Jose Antonio Reyes - trzech graczy, którzy napędzali akcje Sevilli na skrzydłach.

Primera Division nie tylko Barceloną i Re-alem Madryt żyje. Praktycznie na każdej pozycji znajdziemy zawodnika, który pre-zentuje bardzo wysoki poziom.

FELIETON

Barça Flash 24

Page 25: Czerwcowy numer Barça Flash

dość, że został ostatecznie wspólnie z Neymarem trzecim strzelcem ligi, to stał się jeszcze liderem niewyraźnego często zespołu. Los Colchoneros za-wsze mogli polegać na swoim zawod-niku. 24-latek ustrzelił 22 gole w lidze i trzy w pozostałych rozgrywkach.

Pochwały możemy skierować także ku osobie Carlosa Bakki. Kolumbij-czyk rozegrał drugi bardzo dobry se-zon w barwach chwalonej już wiele razy Sevilli. Były snajper Club Brug-ge ma czasem momenty niemocy, kiedy wychodzi mu naprawdę mało i nie wykorzystuje dogodnych okazji, ale kiedy się odblokuje, wtedy cierpi każdy napotkany bramkarz. O jego klasie mogliśmy przekonać się w war-szawskim finale, gdzie wystąpił w roli kilera i zapewnił swojej drużynie obronę tytułu wywalczonego przed

rokiem. W rozgrywkach ligowych zdobył 20 bramek, a we wszystkich rozgrywkach 28. Widać znaczny pro-gres względem ubiegłej kampanii (od-powiednio 14 i 21). Władze klubu będą

musiał się mocno napocić, by latem zatrzymać go w kadrze.

Po Trofeo Zarra (trofeum dla najlepsze-go strzelca z Hiszpanii) sięgnął w tym roku Aritz Aduriz. Snajper Athleticu był najjaśniejszą postacią w swoim zespole, który spisał się poniżej ocze-kiwań, dopiero w ostatniej kolejce zapewniając sobie awans do europej-skich pucharów. Forma strzelecka do-świadczonego Aduriza nie mogła być jednak powodem do narzekań, ponie-waż wielokrotnie ratował zespołowi punkty. Jego najgroźniejszym konku-rentem do ostatnich chwil był Alberto Bueno. Gracz Rayo ostatecznie strze-lił 17 goli, o jednego mniej niż Aritz. Zdobycze bramkowe w dużej mierze były oparte właśnie na nim, ale z tej roli Bueno wywiązywał się bardzo poprawnie. Dobra forma została do-

strzeżona - niestety, w przyszłej tempo-radzie nie będzie-my go oglądać na boiskach hiszpań-skich, ponieważ podpisał kontrakt z FC Porto. Wielu zachwycało

się także Jonathasem. Napastnik El-che momentami ciągnął swój zespół za uszy, strzelając tyle ważnych bra-mek w całym sezonie. Łącznie zdo-był ich 14, a gro z nich przesądzało

o zdobyczy punktowej drużyny z Elx. Brazylijczyk odegrał ogromną rolę w utrzymaniu Elche. Klub ma możli-wość wykupienia go na stałe, ale przez braki finansowe nie jest to pewne. Wy-daje się jednak, że chętnych do pozy-skania go nie zabraknie.

Jak widać, Primera Division nie tylko Barceloną i Realem Madryt żyje. Prak-tycznie na każdej pozycji znajdziemy zawodnika, który prezentuje bardzo wysoki poziom. I choć zazwyczaj są to piłkarze z zespołów z czuba tabeli, jak Atletico, Valencia czy Sevilla, to nie zabrakło też słabszych, np. Elche. Nie można zaprzeczyć, że zestawiając powyższych piłkarzy z odpowiednimi zawodnikami z dwóch najlepszych hiszpańskich klubów, w większości przypadków szala przechyli się na ko-rzyść graczy Barcy i Realu. Wszystkim kwestionującym poziom ligi i drużyn, które zazwyczaj są skazane na po-rażkę, pokazuje jednak, że w “walce o trzecie miejsce” też uczestniczą dru-żyny z piłkarzami o dużej piłkarskiej klasie. Jedni pójdą w ślady Rakiticia czy Keylora Navasa i w przyszłości dołączą do wyścigu duopolu, inni zaś będą wierni swoim klubom i będą pró-bowali przeciwstawić się faworytom.

Pochwały możemy skierować także ku osobie Carlosa Bakki. Kolumbijczyk rozegrał drugi bardzo dobry sezon w barwach chwalonej już wiele razy Sevilli.

FELIETON

Page 26: Czerwcowy numer Barça Flash

Andrea Pirlo - piłkarz, które-go przedstawiać nie trzeba. Symbol futbolu.

Na berlińskiej ziemi. Juventus Turyn – FC Barcelona

Dwanaście. Właśnie tyle lat Juventus Turyn czekał na kolejną możliwość zagrania w finale Ligi Mistrzów. Tuż po losowaniu par półfinałowych Champion League większość kibiców z przymrużeniem oka patrzyła na parę Juve – Real. Umówmy się, faworytem był Real Madryt. A jednak to Włosi - zamiast Królewskich - znaleźli się w berlińskim finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Nie Real Madryt napakowany gwizadami za setki milionów, na czele z Cristiano Ronaldo, Garethem Bale’em, czy Jamesem Rodriguezem, ale właśnie Stara Dama, która od dobrych kilku lat, z mozołem, ale uparcie wraca do europejskiej elity futbolowej.

FELIETONARTYKUŁ

Page 27: Czerwcowy numer Barça Flash

Andrea Pirlo - piłkarz, które-

Na berlińskiej ziemi. Juventus Turyn – FC Barcelona

Dwanaście. Właśnie tyle lat Juventus Turyn czekał na kolejną możliwość zagrania w finale Ligi Mistrzów. Tuż po losowaniu par półfinałowych Champion League większość kibiców z przymrużeniem oka patrzyła na parę Juve – Real. Umówmy się, faworytem był Real Madryt. A jednak to Włosi - zamiast Królewskich - znaleźli się w berlińskim finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Nie Real Madryt napakowany gwizadami za setki milionów, na czele z Cristiano Ronaldo, Garethem Bale’em, czy Jamesem Rodriguezem, ale właśnie Stara Dama, która od dobrych kilku lat, z mozołem, ale uparcie wraca do europejskiej elity futbolowej.

Kamil D. Sikora KamilSikora

HegemonNa imię było mu Antonio Conte. To właśnie Włoch przejął drużynę rozbitą, sła-bą, której lata świetności już dawno minęły i zmienił,

a raczej przywrócił Juventusowi jego należne miejsce w lidze włoskiej. Od czterech sezonów Stara Dama nie-podzielnie rządzi i dzieli w Serie A. Prawdziwa hegemonia, której po-twierdzeniem jest fakt, że z roku na rok przewaga aktualnego mistrza Włoch nad resztą stawki rośnie. Ba, nic nie wskazuje na to, aby taki stan rzeczy miał się w najbliższej przy-szłości zmienić – nawiązać w miarę równorzędną walkę o tytuł mistrzow-ski jest w stanie kilka klubów, ale wytrzymać 10-miesięczy maraton, to już inna bajka. Cztery punkty prze-wagi nad drugim zespołem w sezo-nie 2011/12, kolejno 9 w sezonie 2012/13, 17 w kampanii 2013/14, a obecnie ta różnica wynosi 16 punktów nad drugą AS Romą – jednym słowem przepaść, która pogłębia się z roku na rok. Sytuacja ligowa Juventusu z jednej strony jest godna po-zazdroszczenia, ponieważ wal-

ka o tytuł ligowy nie nastręcza takich trudności jak chociażby w Hiszpanii czy Anglii, gdzie w ostatnich latach o mistrzostwie decydowały ostatnie kolejki. I faktycznie, Juve miało ten komfrot, że do dwumeczu z Realem Ma-dryt mogło spo-kojnie się przy-g o t o w y w a ć , gdyż liga znowu padła ich łu-pem. Ładnym komentarzem do obecnej sytuacji tak ligi włoskiej, jak i samego Juventusu, niech będą słowa Rafała Steca : Ten klub to pałac stojący pośród ruin. Tylko turyńczycy grają na nowoczesnym, należącym do nich i obudowanym komercyjnie stadionie i tylko oni dysponują sta-

bilną, rozsądnie retuszowaną kadrą. Ba, jedenastka oparta na defensywie wyjętej z re-

prezentacji Włoch - Buffon, Chiellini, Bonucci, Barzagli - spacerującym przed nimi Pirlo, a także rakietowych środkowych pomocnikach

Vidalu, Marchisio i Pogbie należy do najstabilniejszych

w całej Europie. Ale jest też druga stro-na medalu, ta europejska. Stara Dama w rozgrywkach Ligi Mistrzów nie bryluje. Poprzednie dwa sezony dla podopiecznych Contego były prawdzi-

wym utrapieniem. Przygoda z Cham-pions League zakończyła się albo na fazie grupowej (sezon 2012/13), albo w ¼ po blamażu z Bayernem Mona-chium (sezon 2013/14). Wszystko, albo prawie wszystko zmieniło się od tego sezonu.

Restauracja Ale zanim przejdziemy do analizy finalisty tegorocznej edycji Ligi Mi-strzów, należy opowiedzieć słów kilka o człowieku, który sprawił, że Juven-tus znajduje się właśnie w tym miej-scu. Antonio Conte, bo o nim oczywi-ście mowa, sprawił, że Juve wróciło na

12lat

czekał Juventus na grę w finale Ligi Mistrzów

Sezon 2014/15 Juventus Turyn, podobnie jak Barcelona, może zakończyć z trypletem.

Dotychczas łupem Pogby, Vidala i spółki padło mistrzostwo Włoch oraz Puchar Włoch.

FELIETONARTYKUŁ

Page 28: Czerwcowy numer Barça Flash

szczyt ligi włoskiej. Oto jedna z jego przemów podczas treningów: Ludzie zalewają nas pochwałami, ale mnie

to przeraża. Dlaczego? Boję się, boję się, że osiądziecie na laurach. Chwalą nas, ale jaka jest rzeczywistość? Rze-czywistość to boisko, rzeczywistość to pot, rzeczywistość to poświęcenie. Właśnie to doprowadziło nas do tego momentu sezonu. My jeszcze niczego nie zrobiliśmy. Spójrzmy na to, z kim jeszcze będziemy musieli walczyć. Jesteśmy wystarczająco dojrzali, by walczyć do samego końca. Milan bę-dzie musiał pluć krwią do ostatniego meczu. Włoski Guardiola, chyba tak nale-żałoby określić Antonio Contego. Młody, niedoświadczony, któremu

zaufano i który osiągnął sukces. Con-te stworzył drużynę, która może nie zachwycała pięknym stylem gry, ale

już w jego pierwszym se-zonie jako trenera, zdo-była mistrzostwo Włoch. Zespół oparty na defensy-wie reprezentacji Włoch, z kwartetem pomocni-ków na czele z nieśmier-telnym Andreą Pirlo.Przyjście nowego trenera wpisało się także w rów-noczesną zmianą prowa-

dzenia politki transferowej. Wcześniej drogo kupowano i tanio sprzedawano. Obecnie sytuacja jest odwrotna. Ju-ventus kupuje, lub bierze za darmo tych zawodników, którzy są niechcia-ni (Tevez czy Morata). Osławiony kwartet pomocników kosz-tował ledwie nieco ponad ¼ tego co Ja-mes Rodriguez Real Madryt. Ale znowu, kij ma dwa końce, bo z jednej strony Włosi mogą pochwalić się jedną z najbardziej

doświadczonych drużyn w Europie, ale równocześnie jest to drużyna bar-dzo wiekowa – Pirlo (35 lat), Buffon (37), Barzagli (34), Evra (33), a do tego 30-letni Chiellini, Llorente i Matri. Je-żeli dodamy do tego fakt, że Pogba czy Vidal w każdej chwili mogą przejść do większej firmy, to sprawia, że Juven-tus może mieć za niedługi czas niela-da problemy z wystawieniem konku-rencyjnej jedenastki.

Dwie twarzeSezon 2014/15 Juventus Turyn, podob-nie jak Barcelona, może zakończyć z trypletem. Dotychczas łupem Po-gby, Vidala i spółki padło mistrzostwo Włoch oraz Puchar Włoch. Kataloń-

Człowiek, który sprawił, że Juventus znajduje się właśnie w tym miejscu. Antonio Conte, bo o nim oczywiście mowa, sprawił, że Juve wróciło na szczyt ligi włoskiej.

Stara Dama może pochwalić się nazwi-skami wybitych, czy wręcz legendarnych

zawodników, ale kiedy ich brakuje, to zespół dalej funkcjonuje bez większych

problemów.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 28

Page 29: Czerwcowy numer Barça Flash

czycy zapewnili sobie na ten moment mistrzostwo Hiszpanii; o Puchar Kró-la przyjdzie im się zmierzyć z Athle-tikiem Bilbao 30 maja na Camp Nou. Finał Ligi Mistrzów odbędzie się 6 czerwca w na stadionie olimpijskim w Berlinie – tym samym, gdzie w 2006 r. Puchar Świata podnosili m.in. Pirlo czy Buffon. Ten mecz będzie również dobrą okazją do próby rewanżu za finał Mistrzostw Europy 2012, kiedy to w finale Włosi polegli z kretesem z Hiszpanami, 4-0. Podtekstów meczu finalowego jest wiele, ale nie one są najważniejsze. Warto przyjrzeć się, jak w obecnym sezonie prezentuje się włoski klub. Na boiskach Serie A Stara Dama do-minuje niepodzielnie, dlatego więcej wniosków można wyciągnąć patrząc na drogę Juve do berlińskiego finału. W fazie grupowej Juventus mierzył się z: Atletico Madryt, Olympiakosem Pireusem oraz Malmö FF; trzy zwy-cięstwa, dwie porażki i jeden remis, blians bramkowy: 7 strzelonych bra-mek, 4 stracone. W 1/8 Włosi mierzyli się z Borussią Dortmund. W pierw-szym meczu wygrali 2-1, a w rewanżu odnieśli zwycięstwo 3-0. W ¼ rywa-lem Allegriego i jego podopiecznych było AS Monaco. Wynik dwumeczu – 1-0. Półfinał to już starcie z Realem Madryt i jak dobrze wiemy, w pierw-szym meczu gospodarze wygrali 2-1, a a rewanżu na Santiago Bernabeu

zremisowali 1-1. Co mówią nam te wy-niki? Po pierwsze to, że Stara Dama nie strzela wielu bramek, ale również wielu ich nie traci. Po drugie, podczas całej drogi w Lidze Mistrzów Włosi mierzyli się z kompletnie róż-nymi rywalami pod względem tak-tycznym – od ultradefensywnego Atletico Madryt, przez kontrującą Borussię, czy ofensywny Real Madryt. Juve w tych wszystkich starciach po-kazało niezwykłą elastyczność i doj-rzałość taktyczną. Wraz z przyjściem Allegriego, drużyna przestała grać tyl-ko i wyłącznie w systemie 3-5-2.

GwiazdyJuventus jest zespołem w prawdzi-wym tego słowa znaczeniu. W każdej wielkiej europejskiej drużynie może-my wymienić tego jednego, czy dwóch najważniejszych zawodników – Messi w Barcelonie, Ronaldo w Realu, Ha-zard w Chelsea, Ibrahimowić w PSG, etc. Stara Dama może pochwalić się nazwiskami wybitych, czy wręcz le-gendarnych zawodników, ale kiedy ich brakuje, to zespół dalej funkcjonu-je bez większych problemów. Bez wąt-pienia najważniejszą formacją Juve jest linia pomocy w składzie: Andrea Pirlo, Claudio Marchisio, Paul Pogba

oraz Arturo Vidal – łącznie w obec-nym sezonie ten kwartet zanotował 26 bramek i 29 asyst. Z kolei w linii ataku należy wyróżnić przeżywają-cego drugą młodość Carlosa Teveza, który zdobył już 29 bramek w 46 me-czach obecnego sezonu. Jednakże Juventus bardziej niż z ofen-sywy, znany jest z defensywy, gdzie prym wiedzie trójka Chiellini, Barza-gli, Bonucci; wahadłowymi w ustawie-niu 3-5-2, bądź bocznymi obrońcami w 4-3-3 są Evra oraz Lichtsteiner. Na bramce stoi słynny Giggi Buffon. Dlatego Juventus jest tak groźnym rywalem dla Dumy Katalonii. Oczy-wiście, że Katalończycy są faworytem, ale dwumecz z Realem Madryt po-kazał, że zlekceważenie Starej Damy będzie najgorszym co można zrobić. Nie wiadomo jak zagra Allegri – czy postawi na defensywę i kontry, czy spróbuje przeciwstawić się Barcelonie w środku pola, mając kim postraszyć. 6 czerwca na berlińskiej ziemi spo-tkają się dwie wielkie drużyny i niech wygra lepszy.

Finał Ligi Mistrzów będzie dobrą okazją do rewanżu za finał Mistrzostw Europy

2012, gdy Włosi polegli z Hiszpanami 0:4.

Barça Flash 29

Page 30: Czerwcowy numer Barça Flash

Rozliczanie spadkowiczówOstatnia kolejka Primera Division w tym sezonie była ważna dla wielu zespołów. Do końcowych mo-mentów czekaliśmy na wieści ze stadionów w Hisz-panii, aby dowiedzieć się kto uratuje się przed spadkiem, a kto w następnych rozgrywkach będzie skazany na występy w Lidze Adelante. Pierwszą zdegradowaną drużynę poznaliśmy oficjalnie kilka tygodni wcześniej, ale tak naprawdę jej los był już przesądzony znacznie dawniej. Mowa o Cordobie, która szanse na utrzymanie pogrzebała głównie kiepskim rozpoczęciem rundy jesiennej. Na wyło-nienie pozostałych dwóch spadkowiczów czekali-śmy do 38. tury spotkań, a do grona relegowanych dołączyły zespoły Almerii oraz Eibaru. Nie jest to zaskoczeniem, bo obie drużyny przed startem ligi były uważane za jedne z najsłabszych. To, jak się okazało, nie był jednak koniec ważnych informacji dotyczących obsady Primera Division w przyszłym sezonie.

KubaLokietekJakub Łokietek

Atak z zaplecza Awans Cordoby do Primera Division stanowił sensację nie tylko dla fanów Primera Divi-sion, dziennikarzy oraz eksper-

tów, ale również dla samych członków zarządu zespołu z Estadio Nuevo Arcan-gel. Jeszcze po 32. kolejce podopieczni Chapiego Ferrera zajmowali 15. miejsce w tabeli. Ówczesny szkoleniowiec był trzecim, który trenował Cordobę w sezo-nie 2013/2014 i część kibiców chciała jego zwolnienia, ponieważ zepchnął zespół z 9. lokaty w zestawieniu. Remis z Murcią i wygrana w Gijon dała jednak pozytyw-nego kopa zawodnikom Cordoby, którzy rozpoczęli znakomitą serię spotkań bez porażki. W ostatnich 11 meczach prze-grali tylko raz, a wychodzili z tarczą w decydujących pojedynkach z innymi

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 30

Page 31: Czerwcowy numer Barça Flash

drużynami walczącymi o awans do La Ligi, m.in. z Tenerife (39. kolejka, 2:1) czy Recreativo (41. kolejka, 1:1). Remis w Mallorce dał ostatecznie awans do fazy play-off, do której Cordoba przy-stępowała z najgorszej pozycji, ale po wyeliminowaniu Murcii oraz po-konaniu Las Palmas w finale zdołała wydrzeć niespodziewaną promocję, pierwszą od 42 lat.

Gruntowna i kosztowna przebudowa Krytykowany dotąd trener otrzymał przedłużenie kontraktu i rozpoczął budowę zespołu, który miał sprostać ciężkim wyzwaniom w Primera Di-vision. Rozpoczęło się wielkie łatanie dziur, ale brakowało na to pieniędzy.

Nie było tajemnicą to, że Cordoba musi zmodernizować obiekt i przy-stosować całą infrastrukturę do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Udało się to wykonać, ale odbiło się to na tym, co powinno być priorytetem, czyli drużynie. Wzmocniło ją aż 13 piłkarzy. Mniej więcej połowa z nich została wypożyczona, a druga część przyszła na zasadzie wolnego trans-feru. Przybyli gracze z Realu Madryt (Borja Garcia), Valencii (Fede Carta-bia) czy Juventusu (Fausto Rossi). Cha-pi Ferrer ściągnął również do zespołu napastnika, którego dobrze znał z cza-sów, kiedy na przełomie lat 2010 oraz 2011 trenował holenderskie Vitesse. Mowa o Mike’u Havenaarze, który urodził się w Japonii i reprezentuje barwy swojego kraju. Zaciąg młodych zawodników uzupełniło pozyskanie

doświadczonych – Inigo Lopeza oraz Lopeza Garaia. Nadzieje na obiecują-cy sezon stały się nagle bardzo duże, choć większość dziennikarzy nadal zwracała uwagę, że promocja do Pri-mera Division może nie przynieść od-powiednich zysków, a doprowadzić do znacznie większych strat.

Napastnicy bez żądełSkoro już o napastnikach mówimy, to chyba właśnie oni byli w najsłabszej formie, jeśli chodzi o miniony sezon. Pierwszym wyborem trenera Ferre-ra od początku rozgrywek był Mike Havenaar. Do Cordoby przychodził jako nadzieja drużyny na korzystne rezultaty, a tymczasem Japończyk zdołał rozegrać tylko pięć spotkań w barwach klubu z Andaluzji. To, że

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 31

Page 32: Czerwcowy numer Barça Flash

nie strzelił bramki, to jeszcze nic nad-zwyczajnego, choć dla napastnika nie jest to powód do dumy. Znacznie gorsze jest to, że nie widać było w nim żadnego zaangażowania, które po-zwoliłoby mu dochodzić do sytuacji strzeleckich. Szybko zorientowano się, że Cordoba potrzebuje zawodni-ka, który częściej cofnie się po piłkę i spróbuje wykreować coś na własną rękę. Havenaar jako lis pola karnego wypadł blado. W swoich pięciu wystę-pach aż czterokrotnie został zmienia-ny, a raz wchodził z ławki rezerwowej na boisko. Wychodzi więc na to, że nie rozegrał pełnych 90 minut w lidze hiszpańskiej. Bez żalu został oddany

do fińskiego HJK Helsinki, gdzie też nie błyszczy formą.

Miejsce w wyjściowym składzie prze-jął Nabil Ghilas, który nieśmiało pu-kał do wyjściowej jedenastki już od trzeciej kolejki, kiedy zaliczył debiut. Prawdziwą szansę otrzymał jednak dopiero w piątej turze spotkań, kie-dy Cordoba grała z Valencią i prze-grała zdecydowanie 0:3. Na pierwszą bramkę Algierczyka musieliśmy za-czekać do ósmej kolejki, kiedy to trafił w przegranym starciu z Malagą. Wie-lu kibiców wyśmiewało Ghliasa z po-wodu swojej tuszy. Było widać, że ma kilka kilogramów więcej niż potrzeba,

ale to nie przeszkodziło mu zostać naj-lepszym strzelcem sezonu z ośmioma trafieniami po 38. kolejkach. Średnia nie powala, ale trzeba powiedzieć, że napastnik zostawił po sobie pozytyw-ne wrażenie. Bramka Algierczyka nie pomogła jednak trenerowi Ferrero-wi, który po porażce z Malagą został zwolniony z posady.

Tymczasowy zbawicielSchedę po Chapim Ferrerze przejął Miroslav Djukic, który miał przyjem-ność trenować już w Hiszpanii trzy zespoły – Hercules, Valladolid oraz Valencię. W żadnym nie odniósł więk-szego sukcesu, a w tej ostatniej druży-nie podarowali mu bilet w jedną stro-nę, i mimo że grał długo w barwach klubu z Mestalla, to nikt tam nie chce o nim wspominać. Od tamtego czasu (2013) Serb pozostawał bez pracy, ale zmieniło się to, kiedy chciał zatrud-nić go beniaminek. Serb nie dokonał wielkich zmian w w składzie, ponie-waż dalej stawiał na Ghilasa, Carta-bię czy Fidela, ale np. więcej szans otrzymał u niego Campabadal. Gra nie uległa znaczącej poprawie, choć początek był całkiem obiecujący, jeśli chodzi o wyniki. Podopieczni Djuki-ca wyrwali punkt Realowi Sociedad w samej końcówce meczu, a niedłu-go później zdobyli kolejne dwa oczka po remisach z Elche i Deportivo, czyli z drużynami, które miały razem z An-daluzyjczykami walczyć o utrzyma-nie. Piłkarze z Nuevo Arcangel nadal mieli jednak problem ze strzelaniem goli przez pierwsze dziesięć spotkań z nowym szkoleniowcem drużyna zdobyła taką samą ilość bramek. Cud nadszedł w 14. kolejce, kiedy to Cordo-ba pierwszy raz zwyciężyła, a miało to miejsce na San Mames. Na fali tej wygranej beniaminek był w stanie do końca rundy wygrać jeszcze dwa razy (z Granadą i Rayo) oraz dwukrot-nie zremisować (z Levante i Eibarem). Tym samym Cordoba zakończyła je-sień na 14. miejscu z 18 punktami, co uznano za wielki wynik.

Wgnieceni przez Barcę Zimą klub wzmocniło jeszcze kilku graczy, którzy okazali się ważnymi ogniwami na wiosnę. Najlepiej pre-zentowali się Andone oraz Edimar, ale swoje szanse dostawali także Krhin, Bebe czy Zuculini. W 20. kolejce Cor-

Mike Havenaar - sprowadzony przed sezonem napastnik Cordoby - nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 32

Page 33: Czerwcowy numer Barça Flash

doba zaprezentowała się nadzwyczaj dobrze w potyczce z Realem Madryt, w której ostatecznie przegrała 1:2, ale pozostawiła po sobie świetne wraże-nie. Później jednak było już coraz go-rzej. Odezwały się demony przeszłości z 12. kolejki, kiedy to beniaminek wy-puścił wygraną 2:0 z Elche, prowadząc do 60. minuty, aby na koniec zremi-sować tę konfrontację. Ten sam sce-nariusz, a nawet jeszcze gorszy, miał miejsce w 26. kolejce z Getafe, gdzie wynik 1:0 dla Cordoby widniał do 87. minuty. Piłkarze z przedmieść Madry-tu trafili jednak dwukrotnie i zesłali rywala na ziemię. Kolejna przegra-na – ponownie z Malagą – odebrała pracę Djukicowi. Serb nie odchodził jako wielki przegrany, jak to miało miejsce na Mestalla, ale nie można też powiedzieć, aby dokonał pozytywnej przemiany. Jego posadę miał tymcza-sowo zająć Jose Antonio Romero – do-tychczasowy trener juniorskich ekip w Cordobie, ale okazało się, że został

już do końca sezonu. Prowadził dru-żynę przez 12 spotkań, w których jego podopieczni ugrali tylko dwa punkty (Deportivo, Villarreal), a do bramki rywala trafili tylko trzykrotnie. Więk-szość meczów przegrywali oni mini-malnie, poza pogromem z Barceloną 0:8 (35. kolejka), który wymazał już wszystkie matematyczne szanse na utrzymanie.

„Casus Herculesa” Co w głównej mierze zadecydowa-ło o spadku Cordoby? Czynników była masa, ale wydaje się, że przede wszystkim osiadanie na laurach. Ze-spół wiele razy obejmował prowa-dzenie, aby potem dać sobie wypu-ścić je z rąk. Drużynę w ciągu sezonu trenowało trzech szkoleniowców, co również nie sprzyja lepszej grze, tym bardziej, że Djukic zaczynał osiągać dobre rezultaty, ale po kilku poraż-kach z rzędu nie dał rady utrzymać

posady. Zarysował się również brak lidera – człowieka, który pociągnąłby drużynę w kiepskich momentach. Na początku na takiego kreowano Car-tabię i on spełniał pokładane w nim nadzieje. Następnie swoje momen-ty mieli Ghilas oraz Andone, ale ich bramki (i tak nieliczne) nie dawały nic poza „uratowaniem honoru”. Proble-mem zarówno Ferrera, Djukica, jak i Romero był również brak „sztywnej” jedenastki. Wiele zmian zachodziło w defensywie, która jest kluczową formacją w piłce nożnej, a w szczegól-ności już w takiej drużynie – budowa-nej bez pieniędzy i przemeblowującej cały skład w przeciągu jednego okien-ka. Bez wielkiego żalu pożegnaliśmy Cordobę, która nie napisała wielkiej historii w Primera Division i miejmy nadzieję, że nie podzieli losu Hercu-lesa, który w sezonie 2010/2011 grał w La Lidze. Również nie spodziewano się jego awansu, skład został stworzo-ny z jeszcze większym rozmachem niż

Tommerowi Hemedowi brakowało regular-ności. Jego osiem bramek na niewiele się Almerii zdało.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 33

Page 34: Czerwcowy numer Barça Flash

w Cordobie (ściągnięcie m.in. Treze-gueta i Valdeza), a skończył tak samo jak gracze z Nuevo Arcangel – brutal-nym spadkiem. Nastąpiła wyprzedaż i Hercules zamiast utrzymywać się w Segunda, to zaczął spadać coraz niżej. Cordobie zatem wypada życzyć stabilności w obecnej sytuacji.

Po linii najmniejszego oporu Inna drużyna z Andaluzji – Almeria – tym razem chciała zapobiec despe-rackiej walce o utrzymanie do ostat-nich kolejek. Do realizacji tego celu postanowiła zabezpieczyć przede wszystkim dwie pozycje – bramkarza oraz napad. Do drużyny dołączyli tacy gracze jak Thievy, Hemed czy Welling-ton, którzy mieli trzymać, i trzymali, ofensywę zespołu na odpowiednim poziomie. Wydawało się, że kadra, jaką posiada młody szkoleniowiec, jest odpowiednia do tego, aby tym ra-zem pomarzyć o spokojnym miejscu w okolicach środka tabeli. Do siódmej kolejki plan był konsekwentnie re-alizowany. Almeria zdobyła dziewięć oczek i plasowała się na dziesiątej lo-kacie. Trzeba było jednak przyznać, że w tym okresie była minimalistyczna do bólu. Kiedy wygrywała, to tylko różnicą jednego gola. Jeśli przegry-wała, to również tylko jednym trafie-niem. Nie zdobywała w meczu ponad dwóch bramek, ale miała trochę szczę-ścia. Wygrana z Deportivo w siódmej kolejce została zapewniona dopiero

w czwartej minucie doliczonego cza-su za sprawą trafienia Edgara, a remis z Elche uratował w 84. minucie Tom-mer Hemed. Mimo to sytuacja wyglą-dała stabilnie, drużyna mimo wszyst-ko zdobywała punkty i nie kończyła spotkań z bagażami goli. Dawało to sporo optymizmu.

Odwrócenie szczęścia i pierwsza zmiana treneraWszystko zaczęło się psuć od spotka-nia z Villarrealem, które Almeria gład-ko przegrała 2:0. W przeciągu sześciu kolejek piłkarze ze Stadionu Igrzysk Śródziemnomorskich zdobyli tylko dwie bramki. Na domiar złego tracili punkty w głupi sposób. W starciach z Levante i Rayo drużyna Francisco traciła decydujące gole w ostatnim kwadransie. Podobny scenariusz miał miejsce podczas potyczki z Barceloną, gdzie Almeria wyglądała zaskakująco dobrze, długo prowadząc, lecz osta-tecznie przegrywając 2:1 po trafieniu Jordiego Alby w końcówce. Czara go-ryczy przelała się w 14. kolejce, kiedy Eibar rozgromił Andaluzyjczyków 5:2. Francisco pożegnał się z posadą tre-nera, a zastąpiono go Juanem Ignacio Martinezem, który na sam początek pracy miał bardzo ciężki terminarz. Zastał drużynę na 17. lokacie, a na roz-kładzie miał Real, Celtę, Malagę, Se-villę oraz Valencię. Drużyna zebrała tylko sześć oczek w tym czasie, spadła

do strefy spadkowej, ale lepsze miało nadejść później.

Dużo indywidualności, brak kolektywuForma napastników była jednak nie-pokojąca. Bardzo wolno rozkręcał się Tommer Hemed, w którym pokładano duże nadzieje, a zdołał strzelić jedynie osiem bramek w sezonie. Brakowało mu regularności – pod koniec rundy jesiennej strzelał bardzo dużo, aby na wiosnę totalnie się zablokować. Thie-vy poważne strzelanie rozpoczął na koniec sezonu, kiedy wszystko było już na krawędzi zawalenia się. Niesku-teczną ofensywę całkiem nieźle wspo-magali skrzydłowi – Wellington i Zon-go, ale nie przekładało się to na gole czy asysty. Za to najlepszym zawod-nikiem drużyny okazał się Thomas Partey, którego uznawano swojego czasu za jednego z lepszych w szkół-ce Atletico Madryt. Strzelał naprawdę ważne gole i stanowił opokę w środku pola. W rundzie wiosennej drużyna Almerii nie wyniosła się jednak wyżej niż na 16. lokatę. Kolejnym przełomo-wym momentem sezonu okazała się 29. tura spotkań, kiedy zespół został kolejny raz rozgromiony, tym razem przez Levante (1:4) i spadł pod kreskę. Zarząd nie chciał już dłużej widzieć ekipy z Martinezem na ławce i misję utrzymania składu w biało-czerwo-nych pasiastych strojach powierzył

Mikel Arruabarena okazał się najlepszym strzelcem Eibar.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 34

Page 35: Czerwcowy numer Barça Flash

Sergiemu Barjuanowi. Nowy szko-leniowiec, jako były obrońca, miał przede wszystkim zabezpieczyć tyły, ponieważ Almeria zaczęła tracić wię-cej bramek, a ofensywa jak kulała, tak kulała. Osiągnął jednak efekty odwrotne do zamierzonych. Druży-na przez ostatnie dziewięć spotkań nie strzeliła ani jednej bramek tylko w trzech starciach i to nie z byle kim, bo z Barceloną, Realem oraz Rayo. W pozostałych meczach toczyła zacię-te boje, w których potrafiła poważne zagrozić rywalowi.

Oszczędzili pracę sędziomWidmo spadku jednak coraz bardziej zaglądało w oczy piłkarzy Almerii. W klubie mieli świadomość tego, że TAS może jeszcze zdecydować o trzech ujemnych punktach dla dru-żyny za nieprawidłowości finansowe przy sprowadzaniu Michaela Jakob-sena. Dlatego nikt nie skakał z zado-wolenia, kiedy na cztery kolejki przed końcem ekipa Barjuana była cały czas ponad kreską. W 35. kolejce zespół musiał dokonać remontady, ponieważ przegrywał 2:0 z Celtą, a mimo to wy-darł rywalowi punkt spod nosa. Mniej szczęścia miał już w ostatnich trzech potyczkach, które miały zadecydo-wać o utrzymaniu – z Malagą, Sevillą i Valencią. We wszystkich trzech spo-tkaniach Almeria zagrała bardzo do-brze i miała korzystny wynik. Remis z Malagą straciła w 69. minucie. Sevil-li potrzeba było ośmiu minut pod ko-niec spotkania, aby porażkę zamienić w wygraną za sprawą Iborry. Ostat-nią szansą był mecz z Nietoperzami, gdzie gracze Barjuana byli dwukrot-nie na prowadzeniu, które Valencia za każdym razem szybko niwelowała, a w 80. minucie meczu Alcacer pozba-wił wszelkich szans ekipę z Estadio de los Juegos Mediterraneos. Mieli drużynę, mieli potencjał, ale tym ra-zem czegoś zabrakło. Winą można głównie obarczać napastników, ale Francisco i Martinez nie potrafili so-bie poradzić z ułożeniem ofensywy. Za to gdy przyszedł Barjuan, Almeria zaczęła tracić gole, choć zdobywała ich więcej niż wcześniej. Mimo to kil-ku zawodników na pewno nie będzie narzekało na oferty z innych klubów. Wellington wraca z wypożyczenia do Arsenalu, Zongo z pewnością znajdzie sobie miejsce w Primera Division, jeśli będzie chciał tylko odejść, a na pewno dużym zainteresowaniem będzie się

cieszył Thomas. Wydaje się, że Alme-ria jest na tyle solidną marką, że nie trzeba się obawiać o jej nagły upadek. Na pewno w przyszłym sezonie wy-startuje w roli faworyta do wygranej w Lidze Adelante i być może nie od-czujemy na długo jej nieobecności.

Grosz do grosza... Najmniejsi, najbiedniejsi, ale z am-

bicjami i wolą walki. Przed sezonem 2013/2014 nikt nie myślał, że mała baskijska drużyna jest w stanie awan-sować z pierwszego miejsca do Prime-ra Division. Rzeczywistość przerosła oczekiwania, a piłkarze zrobili niema-łego psikusa zarządowi Eibaru, który stanął przed ciężkim wyzwaniem. Do uczestnictwa w La Lidze był potrzeb-ny kapitał w wysokości niemal 2,2 miliona euro. Klub zdołał zebrać tylko 500 tysięcy i dlatego zdecydował się na emisję akcji, które mogli kupować ludzie na całym świecie. Ostatecz-nie udało się i kopciuszek z Baskoni mógł wystartować w rozgrywkach z całkiem niezłym składem. Ściągnię-to znanych dobrze: Manu del Morala, Didaca Vilę, Dereka Boatenga czy też Federico Piovaccariego. Wszyscy mie-li stanowić o sile pierwszego zespołu i rzeczywiście przez większość roz-grywek regularnie rozgrywali spotka-nia, może z wyjątkiem Boatenga. Do tych wzmocnień wystarczyło dosta-wić tych, którzy w zespole pozostali – Arruabarrenę, Capę czy Albentosę – i wydawało się, że utrzymanie jest całkiem realne.

Rycerze jesieni...Pierwsze mecze tylko to potwierdziły. Eibar otworzył sezon wygraną w der-bach Kraju Basków z Realem Sociedad, a w następnych pięciu kolejkach uda-ło się zebrać jeszcze pięć oczek. Na sa-mym starcie drużyna Gaizki Garitano – 39-letniego szkoleniowca – wygląda-ła całkiem nieźle i zajmowała miejsce

zdecydowanie ponad stan. Osiągnęła remisy z Athletikiem i Villarrealem, choć prawdę mówiąc z Żółtą Łodzią Podwodną powinna wygrać, bo przez długi czas prowadziła, a trzy oczka wypuściła w końcówce. Beniaminek pokazał również, że potrafi walczyć do samego końca, o czym znakomicie świadczy mecz z Levante w 7. kolejce, gdzie po pierwszej połowie Eibar prze-grywał 2:0, aby wyrównać stan w 70.

minucie. Co prawda jeszcze Baskowie stracili gola pod koniec spotkania, ale w doliczonym czasie gry Piovaccari dał punkt zespołowi. Kluczem do do-brej gry zespołu była równowaga. Ga-ritano miał świadomość możliwości swojej drużyny i tego, że nie może ze wszystkimi drużynami grać otwar-cie. Toteż często na tablicy wyników po starciach z udziałem Los Armeros mogliśmy obserwować rezultaty 1:0 czy też 2:1. Wysokie porażki drużyna poniosła tylko z Realem i Barceloną, ale za to potrafiła pójść na wymianę ciosów z Rayo (3:2) czy Almerią (5:2). W ostatnich pięciu meczach rundy piłkarze z Estadio Municipal de Ipu-rua wywalczyli osiem oczek, dziel-nie stawiając czoła Sevilli (0:0) oraz Valencii (0:1). Gaizka Garitano mógł triumfować, bo po rundzie jesiennej był ze swoją ekipą na ósmej pozycji i nic nie zapowiadało, że Eibar miałby pożegnać się z Primera Division.

…i błazny na wiosnę Najlepszym strzelcem zespołu oka-zywał się Mikel Aruabarrena. Piłkarz ten kilka lat temu okazał się za sła-by na Legię Warszawa, ale w ekipie Eibaru stanowił znacznie ważniejsze ogniwo niż w polskiej drużynie. Pięć bramek na jesień to był całkiem nie-zły wynik, zważając na to, że zespół rozdzielał się trafieniami w miarę po równo. Sielanka skończyła się jednak wraz z początkiem 20. kolejki. Zimą z zespołem pożegnał się Raul Alben-tosa, który postanowił przenieść się

Mikel Aruabarrena. Piłkarz ten kilka lat temu okazał się za słaby na Legię Warszawa, ale w ekipie Eibaru stanowił znacznie ważniejsze ogniwo niż w polskiej drużynie. Pięć

bramek na jesień to był całkiem niezły wynik, zważając na to, że zespół rozdzielał się trafieniami w miarę po równo.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 35

Page 36: Czerwcowy numer Barça Flash

do Anglii, a konkretnie do Derby Co-unty. Dla drużyny była to jednocze-śnie dobra, jak i zła wiadomość. Klub z Wielkiej Brytanii wykupił stopera, płacąc za niego klauzulę w wysokości 600 tys. euro. To znacznie wzbogaciło niewielki budżet beniaminka Primera Division, ale jednocześnie drużyna straciła ważne ogniwo drużyny. Na domiar złego FIFA zablokowała wy-pożyczenie obrońcy, który miał wsko-czyć w miejsce sprzedanego piłkarza – Rafy Paeza z Liverpoolu. Wszystko z powodu błędu administracyjne-go, który popełnił klub z Hiszpanii w trakcie pozyskiwania zawodnika. Sprawa ciągnęła się tak długo, że Paez ostatecznie nie zdążył spędzić ani mi-nuty na boisku w barwach Eibaru. Okazało się, że wzmocnienie w obro-nie bardzo by się przydało, ponieważ zespół z Baskonii zaczynał przegry-wać na potęgę. Od porażki z Sociedad w 20. kolejce podopieczni Garitano przegrali kolejnych siedem spotkań. W trakcie tych ośmiu tur meczów Los Armeros zdobyli zaledwie dwa gole, a stracili ich trzynaście. Na wygraną w rundzie musieli czekać aż do 30. kolejki, kiedy to skromnie pokonali Malagę 1:0. Wcześniej zaliczyli tylko jeden remis – z Granadą (0:0). W tym czasie spadli z ósmej lokaty na czter-nastą, ale trzeba przyznać, że zarząd miał wyjątkowo duży kredyt zaufa-nia do szkoleniowca, który cały czas utrzymywał posadę. Nagle misją na końcówkę sezonu okazała się znów walka o utrzymanie.

Pretensje do mistrzaW 26. i w 29. kolejce Eibar p r z e g r a ł z Levante oraz

Rayo (oba mecze 1:2), choć z obiema drużynami prowadził. Bolączką oka-zały się momenty przestoju, które ry-wali potrafili wykorzystać. Żaby wbiły dwa gole w pięć minut, a piłkarze z Val-lecas tyle samo trafień w dwie minuty. Mecze, w których można było sobie zapewnić bezpieczne utrzymanie, zo-stały przepuszczone w mgnieniu oka. Po wygranej z Malagą beniaminek czekał sześć kolejek na kolejny punkt, a remis z Getafe miał miejsce dopiero w przedostatniej kolejce. W tamtym momencie Eibar znajdował się już na 18. miejscu i był wirtualnie w Segun-da Division. Skuteczność upłynęła w magiczny sposób, ale paradoksalnie Baskowie wbijali po bramce tym moc-niejszym (Valencia, Sevilla), ale nie potrafiła tego zrobić drużynom, z któ-rymi bezpośrednio biła się o utrzy-manie oraz ekipom środka tabeli (Almeria, Espanyol, Celta). Na kolejkę przed końcem Eibar grał z Cordobą, czyli najsłabszą drużyną ligi, a rywale w walce o byt w Primera – Granada, Almeria, Deportivo – grały z kolejno: Atletico, Valencią i Barceloną. Basko-wie musieli wygrać z czerwoną latar-nią tabeli i to wystarczyło w sytuacji, kiedy reszta ekip, lub chociażby dwie z nich (Granada, Deportivo), chcących pozostać w La Lidze nie zwyciężyłaby w potyczkach z faworyzowanymi ry-walami. Początkowo wszystko ukła-dało się znakomicie – Barca pewnie prowadziła z Depor, Granada remi-sowała z Atletico, a Almeria wymie-niała się ciosami z Valencią. Później jednak w niejasnych okolicznościach

na Camp Nou wyrównało Deportivo. Marzenia prysły... ale chwilowo.

Uratowani w gabinecie komi-sjiNa początku czerwca gruchnęła wia-domość, która była spodziewana już wcześniej, ale oficjalnie została po-twierdzona dopiero niedawno. Eibar, który myślami był już na pozycji spadkowej, nagle został uratowany przez władze ligi, a konkretnie komi-sję dyscyplinarną, która postanowiła zdegradować do Segunda Division drużynę Elche. Powodem takiej decy-zji były narastające długi, które nie zostały regulowane. Klub, w którym występował w minionym sezonie Przemysław Tytoń, dostał już ostrze-żenie rok temu, ale nie zrobił nic, aby wyjść na prostą, a cierpliwość LFP skończyła się. Kontrowersyjną decy-zją jest to, że poza utrzymaniem dłu-gu na Elche została jeszcze nałożona grzywna w wysokości 180 tys. euro. Tym samym ekipa, która wywalczyła utrzymanie na boisku (Elche zajęło 13. lokatę w tabeli) musi się zmagać z łataniem dziur w budżecie, które mogą spowodować dalszy upadek klubu. Szkoda, że w tym wypadku sport nie może być czynnikiem decy-dującym, ale z pewnością zadowolony jest Eibar, który swoją drogą również nie był i nadal nie jest klubem majęt-nym. Czy to oznacza, że w przyszłych rozgrywkach będzie musiał ponownie walczyć o utrzymanie? Można stwier-dzić z niemal stuprocentową pewno-ścią, że tak właśnie będzie.

Co w głównej mierze zadecydowało o spadku Cordoby? Czynników była masa, ale wydaje się, że przede wszystkim osiadanie na laurach

Cudem maleńkie Eibar uniknęło zdegradowania.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 36

Page 37: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETONREKLAMA

Barça Flash 37

Page 38: Czerwcowy numer Barça Flash

Prosto z bordowo-granatowego sercaUpłynęło trochę czasu od zeszłorocznych rozczarowań. Z tej perspektywy bardzo łatwo dostrzec wiele różnic między tamtą Azulgraną a tą, którą oglądamy od ubiegłego sierpnia. Cóż, można by o tym powiedzieć tak wiele, iż nie ma co zwlekać. Zastanówmy się więc.

Wspominam zeszły sezon, jego początek czy końców-kę i porównuję ją do dzi-siejszego stanu rzeczy. In-auguracja Barcy ostatniej i poprzedniej jesieni była

tak naprawdę podobna. Od jakiegoś czasu zresztą tak jest – Blaugrana rusza z kopyta, od razu obejmując prowadzenie. Gdy ostatnim razem zdobyła mistrzostwo Hiszpanii, nie wypuściła tegóż prowadzenia ani na moment. W tamtym roku dzierżyła je jakiś czas, aż jej się wyślizgnęło. Później straciła Ligę Mistrzów i Pu-char Króla, wcale nie kończąc ich na chwalebnym miejscu. W Champions League wypadła za burtę na zbyt ni-skim szczeblu.

Koniec końców sezon 2013/14 skrzyk-nęliśmy porażką, a Gerardo Martino – błędnym wyborem. W efekcie w klu-bie wreszcie „coś się poruszyło”. Nie był to pierwszy sezon, kiedy w druży-nie pojawiały się problemy i coś zgrzy-tało, z tym, że nikt nie umiał, mówiąc kolokwialnie, porządnie się za to wziąć. Albo też nikt nie chciał się za to wziąć. Barcelona musiała przegrać wszystko, o co walczy sezon w sezon, by, prawdę mówiąc, upadek zabolał na tyle, by coś zmienić.

A było co zmieniać, jak wiemy. Tyle mówiliśmy o przestarzałej, lecz wciąż ekspolatowanej filozofii Pepa Guar-dioli, o tym, że w drużynie brak ducha,

który ją nakręcał i wyróżniał spośród wszystkich innych klubów w Europie, albo nawet na świecie. Tu nic, tylko Messi na szpicy, tam brak świeżego bramkarza i tak dalej. Widząc na-prawdę słabą, niewyraźną, później nawet dość przewidywalną drużynę ciężko mi było sobie wyobrazić ją na miejscu, na przykład, Realu, wówczas konsekwentnie kroczącego po deci-mę. Taki cień prawdziwej Blaugrany nie mógł zajść za daleko. To dopiero, jak już to ujęłam wcześniej, zabolało tak bardzo, iż w Katalonii zdecydo-wano się na gruntowane zmiany. No i wprowadzono je i pozmieniało się. Diametralnie.

Mary Kowalik

Więc uwierzyliśmy i proszę: uważam, że nawet nie wiedząc, do kogo powędruje ten największy, najbardziej prestiżowy puchar Ligi Mistrzów, możemy stwierdzić, że trene-rowi Barcy się udało.

@MaryKowalik

FELIETON

Barça Flash 38

Page 39: Czerwcowy numer Barça Flash

Prosto z bordowo-granatowego sercaUpłynęło trochę czasu od zeszłorocznych rozczarowań. Z tej perspektywy bardzo łatwo dostrzec wiele różnic między tamtą Azulgraną a tą, którą oglądamy od ubiegłego sierpnia. Cóż, można by o tym powiedzieć tak wiele, iż nie ma co zwlekać. Zastanówmy się więc.

Wiele nowych twarzy przybyło do Barcelony ubiegłego lata, począwszy od dwóch nowych golkiperów, a koń-cząc na jednym z napastników two-rzących nasze Tridente. Broniący do-tąd w La Liga i Lidze Mistrzów Victor Valdes, gdy tylko sprzyjała mu forma, był murem nie do przebicia. Zastępo-wał go zaś, mający już swoje lata Jose Manuel Pinto, który, jak pamiętamy, bronił regularnie w Copa del Rey.

O ile jeszcze jakiś czas temu ten sys-tem funkcjonował całkiem nieźle, tak na ostatniej prostej ubiegłego sezo-nu już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, iż między słupkami także konieczna jest renowacja. Obecnie Luis Enrique ma do dyspozycji dwóch fantastycznych bramkarzy, którym dopisuje forma, którzy radzą sobie z rzutami karnymi i dobrze manewru-ją nogami - którzy w czasie tego rów-nie świetnego sezonu nie zawiedli ani w Primera División, ani w Champions League, ani w Pucharze Króla.

Nie mamy również bolączki „co, jeśli jeden nam wypadnie z gry” – zarówno Claudio Bravo, jak i Marc-Andre Ter Stegen są równorzędnymi graczami. Bez dwóch zdań mieli ogromny udział w sukcesach tego sezonu, spędziw-szy na boisku kolejno ok. 3300 i 1800

minut czy zachowując czyste konto 23 (w La Liga, tym samym pobijając

rekord na początku sezonu) i 10 razy (w Lidze Mistrzów oraz Copa del Rey).

Wyraźne zmiany zaobserwowali-śmy także poza polem karnym, choć, prawdę mówiąc, nie przepadam za analizowaniem „suchych” statystyk aż tak. Powiem tylko, że zarówno Jere-my Mathieu w linii obrony, jak i Ivan Rakitic jako pomocnik, a także Luis Suarez wśród napastników są dokład-nie tym, czego Barcelonie było trzeba, właśnie tego od nich oczekiwaliśmy, gdy przybyli do stolicy Katalonii. My-ślę bowiem, że 10 asyst Chorwata czy też po 24 bramki i asysty Suareza do bardzo ładne liczby – widzimy więc, iż panowie zaaklimatyzowali się w dru-żynie idealnie. Rakitić na ten przy-kład asystował zaledwie jeden raz mniej, niż Dani Alves, tyle samo razy, co Xavi, podczas gdy Andres Iniesta czy Sergio Busquets zanotowali ich

jeszcze mniej. Taka właśnie machina działa znakomicie, wygrywa „na żą-

danie” i, na chwilę obecną, stoi u pro-gu potrójnej korony.

My zaś, na chwilę obecną, jesteśmy najszczęśliwszymi kibicami na świe-cie i wierzę bezgranicznie, iż jeszcze szczęśliwsi będziemy w sobotę wie-czorem. Widząc Barcę, która gra, mó-wiąc krótko, śpiewająco, bo wydaje się znać „sposób” na każdego przeciw-nika, mamy pełne prawo wierzyć w to zwycięstwo. Nie mieć nadzieję, a wie-rzyć, głęboko wierzyć.

Tego też brakowało mi, zresztą pew-nie nie tylko mi, w ubiegłym sezonie najbardziej. Gdyby się zastanowić, ja-kąś pustkę w sercu albo niedosyt było czuć już wcześniej, ale jako, że rok temu Blaugrana zaliczyła kilka zna-czących porażek, serce prawdziwego Cule mogło pęknąć. Nie lubię słuchać o końcach ery, końcach panowania

Nie ma co ukrywać: jesteśmy najszczęśliwszymi kibicami na świecie z kilku powodów. Mamy wspaniałą drużynę, której znów każdy się boi, choć może niekoniecznie się do tego przyznaje.

Tyle mówiliśmy o przestarzałej, lecz wciąż ekspolatowanej filozofii Pepa Guardioli, o tym, że w drużynie brak ducha, który ją nakręcał i wyróżniał spośród wszystkich innych klubów w Europie, albo nawet na świecie. Tu nic, tylko Messi na szpicy, tam brak świeże-go bramkarza i tak dalej. Widząc naprawdę słabą, niewyraźną, później nawet dość prze-widywalną drużynę ciężko mi było sobie wyobrazić ją na miejscu, na przykład, Realu, wówczas konsekwentnie kroczącego po decimę.

FELIETON

Barça Flash 39

Page 40: Czerwcowy numer Barça Flash

kogoś tam, początku wielkiego czegoś tam, bo jedna jaskółka wiosny nie czy-ni, a życie, w szczególności sport, kon-sekwentnie nas o tym przekonuje. Czy mało obwieszczeń w prasie lub Inter-necie mówiło o tym, że drużyna, która jeszcze kilka lat temu bezsprzecznie panowała na boiskach europejskich (a właściwie, to boiskach na całym świecie), przeszła do historii? A ilu Madridistas się z nas śmiało?

Nawet jeśli nie braliście do serca prze-

śmiewek i wielkich niewiadomych stawianych przez dziennikarzy, z pew-nością w duszy nie byliście szczęśliwi. Zwyczajnie nie mieliśmy powodów do szczęścia. Credo każdego kibica jakiej-kolwiek drużyny sportowej mówi, że możemy cieszyć się z wygranej, jeśli jesteśmy wierni po porażce, wobec tego zakładam, iż prawdziwi Cules po-zostali wierni, lecz nie ma co ukrywać, że niepokoiliśmy się, przynajmniej trochę. Gerardo Martino przybył do

Katalonii, by coś naprawić, a stało się dokładnie odwrotnie.

Barcelonę czekała więc kolejna, rów-nie niepewna zmiana trenera – mo-gliśmy jedynie raz jeszcze zaufać, iż tym razem w klubie rzeczywiście coś się zmieni, ale na lepsze. Osobiście tak właśnie zrobiłam – zaufałam Luisowi Enrique, podobnie, jak jego poprzed-nikowi. Prawdę mówiąc, nie za bardzo mieliśmy inne wyjście. Więc uwie-rzyliśmy i proszę: uważam, że nawet

nie wiedząc, do kogo powędruje ten największy, najbardziej prestiżowy puchar Ligi Mistrzów, możemy stwier-dzić, że trenerowi Barcy się udało. Świetnie mu się udało.

O wiele przyjemniej spędza się week-endy, czekając tak naprawdę na ko-lejne trzy punkty Blaugrany, a nie martwiąc się, czy i tym razem się „po-tknie”. Znacznie milej ogląda się tak-że same spotkania, kiedy możemy

cieszyć oczy futbolem, o jaki trudno gdziekolwiek indziej na świecie – jest błyskotliwy, szybki, po prostu piękny, a do tego dochodzi szereg rekordów, które bije Leo Messi. Nie ma co ukry-wać: jesteśmy najszczęśliwszymi ki-bicami na świecie z kilku powodów. Mamy wspaniałą drużynę, której znów każdy się boi, choć może nie-koniecznie się do tego przyznaje. Ta wspaniała drużyna tydzień w tydzień prezentuje najwyborniejszą sztukę, jaką jest piłka nożna. Kiedy myślę o samej sobie mam wrażenie, że gdyby nie Barca, ta sztuka nigdy by mnie nie poruszyła równie głęboko.

Dani Alves powiedział kiedyś (co możemy przeczytać w książce „Głos z szatni”), że warto pracować przez ty-dzień, by móc cieszyć się w weekend. I miał rację, chociaż wydaje mi się, że ta zależność może odnieść się także do szerszej perspektywy czasowej: warto bowiem pracować przez cały rok, by móc cieszyć się w ten jeden wieczór będący Wielkim Finałem. A jeszcze bardziej warto pracować przez cały rok, by móc cieszyć się przez trzy róż-ne wieczory będące trzema finałami. Tak właśnie chciałabym podsumo-wać moje rozważania. To tylko trzy wieczory, a porzucilibyśmy dla nich wszystko.

Nie ma co ukrywać - m.in. dzięki Messiemu jesteśmy najszcześliwszymi kibica-mi na świecie.

O wiele przyjemniej spędza się weekendy, czekając tak na-prawdę na kolejne trzy punkty Blaugrany, a nie martwiąc się, czy i tym razem się „potknie”. Znacznie milej ogląda się także same spotkania, kiedy możemy cieszyć oczy fut-bolem, o jaki trudno gdziekolwiek indziej na świecie.

FELIETON

Barça Flash 40

Page 41: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETONREKLAMA

Barça Flash 41

Page 42: Czerwcowy numer Barça Flash

Prawa ręka Luisa EnriqueDla większości kibiców asystent szkoleniowca to człowiek widmo. Chociaż często go nie zauważamy, on jednak zawsze towarzyszy pierwszemu trenerowi. Analizuje, podkłada pod nos notatki, zwraca uwagę na szczegóły. Jednym zdaniem - trzyma rękę na pulsie. Kto odgrywa taką rolę w Barcelonie?

Możemy mówić, że piłka to nie tylko piłkarze i tre-ner, ale i tak większość z nas dokładnie przez taki pryzmat postrzega pracę i sukcesy drużyny. W Bar-

celonie mówi się przede wszystkim o Messim, a po wywalczeniu mi-strzostwa, promienie sławy spa-dły na bardzo krytykowanego na początku swojej pracy Luisa Enri-que. W chwilach triumfu niestety zapominamy o całej reszcie ludzi, bez których sukces drużyny byłby niemożliwy. Mowa m.in. o asysten-tach trenerów. W Barcelonie do tego grona zalicza się Juan Carlos Unzue, prawa ręka Luisa Enrique.

Unzue ani jako piłkarz ani też tre-ner nigdy nie opuścił Hiszpanii. Przez 17 lat grał w Primera Division, zaczynając i kończąc karierę w Osa-sunie. Jako bramkarz nie osiągnął bardzo spektakularnych sukcesów. Nigdy nie udało mu się wywalczyć mistrzostwa Hiszpanii. Może po-szczycić się jedynie Pucharem Króla i Pucharem Zdobywców Pucharów z 1989 roku. Co jednak istotne oba te tytuły zdobywał z Barceloną, która

była jego drugim klubem w profe-sjonalnej karierze.

Jako zawodnik Barcelony Unzue nie odgrywał w drużynie bardzo zna-czącej roli. Był jedynie zmiennikiem znakomitego w tamtym okresie An-doniego Zubizarrety. W przypadku jego trenerskiej kariery w Dumie Katalonii, śmiało możemy jednak powiedzieć, że był bardzo istotną osobą w zespole i to nie tylko, kiedy był on prowadzony przez Luisa En-rique.

Pracę jako trener bramkarzy w Bar-celonie Juan Carlos Unzue rozpo-czął razem z przyjściem do klubu Franka Rijkaarda. Liga Mistrzów w 2006 roku była jednym z jego pierwszych, największych sukce-sów na ławce trenerskiej Blaugrany. To m.in. dzięki jego znakomitej pra-cy Victor Valdes po pierwszej części sezonu 2007/2008 mógł pochwalić się 90% skutecznością interwencji, a Barca najmniejszą liczbą straco-nych bramek (13).

Później nastała era Pepa Guardioli, podczas której Hiszpan nadal spra-

Adrianna Kmak @KmakAdrianna

Enrique jak i Unzue uważa się także za zna-komitych specjalistów od przygotowania fizycznego. Jeśli popatrzymy na ilość kon-tuzji w Barcelonie w porównaniu z innymi wielkimi klubami, to trudno się z tą opinią nie zgodzić.

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 42

Page 43: Czerwcowy numer Barça Flash

Enrique jak i Unzue uważa się także za zna-komitych specjalistów od przygotowania fizycznego. Jeśli popatrzymy na ilość kon-tuzji w Barcelonie w porównaniu z innymi

wował funkcję trenera bramka-rzy. Sukcesów Barcelony w tam-tym okresie nikomu chyba nie trzeba przypominać. Swoją ce-giełkę do ich osiągnięcia dołożył także Juan Carlos Unzue. Po odej-ściu Pepa, Hiszpan postanowił pożegnać się z klubem. Później próbował swoich sił jako pierw-szy trener Numancii i Racingu, ale bez większych osiągnięć.

Unzue i Enrique znali się wcze-śniej z gry na hiszpańskich bo-iskach, ale nie mieli okazji praco-wać ze sobą jako trenerzy, aż do czasu objęcia przez Lucho funkcji pierwszego szkoleniowca w Celta Vigo. Jego asystentem został wła-śnie Unzue. To wtedy ich współ-praca na trenerskim polu zaczęła być dopracowywana do perfekcji.Przyjaźń Lucho z Unzue nie wy-nika jednak tylko z uwielbienia dla piłki nożnej, ale też z zami-łowania do kolarstwa, z którego słynie Luis Enrique. Tak się skła-da, że brat Unzue jest menedże-rem kolarskiej drużyny Movistar Team. Panowie razem przebrnęli m.in. przez Puerto del Mortirolo, uważane przez kolarzy za jeden z najtrudniejszych etapów do przejechania oraz brali udział w rajdzie przez Alpy. Obaj bardzo często przyjeżdżają też razem na rowerach do ośrodka treningo-wego klubu. Enrique jak i Unzue uważa się także za znakomitych specjalistów od przygotowania fizycznego. Jeśli popatrzymy na ilość kontuzji w Barcelonie w po-równaniu z innymi wielkimi klu-bami, to trudno się z tą opinią nie zgodzić.

W tym aspekcie, zobaczyliśmy chyba największą zmianę w prze-ciągu kilku ostatnich sezonów w Barcelonie. Katalończycy osią-gnęli w tej kwestii najlepszy wy-nik w przeciągu ostatnich sześciu lat. To co w poprzednich było słabością drużyny, teraz stało się jej atutem. Barca w tym sezonie zdobyła aż 22 gole ze stałych frag-mentów gry. Ostatni raz ponad 10 trafień w ten sposób Barcelo-na strzeliła w sezonie 2009/2010 (13 bramek). Za tak dobry wynik

zespołu na tym polu odpowiada nie kto inny, jak sam Juan Carlos Unzue.

W trakcie meczów, kiedy Unzue podnosił się z ławki i zbliżał do linii boiska, łatwo było się domy-ślić, że Barca za chwilę wykona stały fragment gry. Asystent En-rique właśnie w takich momen-tach gestykulował, ustawiał za-wodników, dawał wskazówki itp. To dzięki jego pracy mogliśmy oglądać m.in. ważnego gola Jere-my’ego Mathieu w El Clasico, czy fantastyczną pułapkę ofsajdową zastawioną na piłkarzy Paris Sa-int-Germain w Lidze Mistrzów. Od początku przybycia Luisa En-rique do Barcelony mówiło się, że Unzue będzie głównie skupiał się na grze drużyny w obronie i po-mocy. Lucho miał zająć się przede wszystkim potencjałem w ataku. O tym, że do pracy jego asystenta na pewno nie można mieć pre-tensji mogą świadczyć chociażby statystki zespołu. Barca w tym sezonie La Liga straciła tylko 21 bramek i aż 23 razy zachowała czyste konto. Dla porównania ich największy rywal z Madrytu wy-ciągał piłkę z siatki 38 razy.

To, że Lucho i Unzue pracowali ze sobą wcześniej na pewno mia-ło duży wpływ na obecną formę Barcelony. Bardzo istotny jest fakt, że Enrique do klubu spro-wadził ze sobą czwórkę współ-pracowników, którzy towarzyszą mu praktycznie od pierwszego dnia na ławce trenerskiej. Tu nie mogło być mowy o przypadku. Je-śli chodzi o Juana Carlosa Unzue Barcelona naprawdę może mówić o pozyskaniu trenera naprawdę wysokiej rangi. Jego umiejętności taktyczne i znajomość szatni Bar-celony w dużej mierze przyczy-niły się do tego, że teraz znowu oglądamy piekielnie groźną na boisku Dumę Katalonii.

wielkimi klubami, to trudno się z tą opinią nie

FELIETONARTYKUŁ

Barça Flash 43

Page 44: Czerwcowy numer Barça Flash

Blaugrana Luisa Enrique za-częła jednak inaczej. Pierwsze spotkania zakończone z kom-pletem punktów. Claudio Bra-vo co kolejkę śrubował swój własny rekord meczów z za-

chowanym czystym kontem. Cules jednak są spostrzegawczy i wyma-gający. Barcelona grała za bardzo na alibi. Brakowało ciągłości. Messi jak zwykle skuteczny, ale tylko z „ogór-kami” i… tylko na Camp Nou! Tak, to wszystko było niepokojące. Do tego warto dodać narastające konflikty z kluczowymi zawodnikami w szat-ni. Początek sezonu był naznaczony przesiadującym na ławce rezerwo-wych Pique. Im bliżej świąt tym bar-dziej iskrzyło na linii Lucho – Leo, aż doszło do eksplozji i jak czas pokazał dobrze się stało.

Jeśli ktoś porównuje tę Barcelonę z tą, którą stworzył Pep Guardiola, to o piłce nie ma pojęcia. Drużyna trypletu miała zwyczaj wchodzenia z piłką do bramki. Próżno było szu-kać u niej najprostszych środków. Do dziś siedzi mi w głowie kontratak w meczu ze… Sportingiem Gijon(!) i to na Camp Nou. Barcelona wygrała wtedy 3-1, a Jacek Laskowski sam nie dowierzał własnym oczom, i słusz-nie, bo widok ten był niecodzienny.

Dzisiaj Blaugrana gra z kontrataku jak żadna ekipa na świecie. Nawet Real Madryt Jose Mourinho nie stra-szył swoich rywali szybkimi atakami

tak jak Team Lucho. Jednak coś te dwie ekipy łączy...

Przede wszystkim wrócił Barcelonie duch zwycięstwa. Poprzedni sezon z jednym nędznym Superpucha-rem Hiszpanii spowodował, że stara gwardia znów zapragnęła zwyciężać. Dwie Złote Piłki Cristiano Ronaldo musiały też wywołać chęć reakcji u Messiego, który nigdy nie grał chy-ba lepiej. Do tego Neymar i Suarez, którzy w końcu chcieli osiągnięcia czegoś w klubowej piłce. Ciężko o lep-szą grupę zmotywowanych ludzi.

Barcelona zdobyła już dublet wy-grywając wszystkie mecze wyraźnie w Copa del Rey i powracając z dale-kiej podróży w lidze. Przed nią jesz-cze jedno, najtrudniejsze wyzwanie jakim będzie pokonanie włoskiego Juventusu. Blaugrana znów jest wiel-ka. Znów jest na szczycie. Na szczyt jednak wcale nie tak trudno jest się wdrapać…

… najtrudniej jest się na nim utrzy-mać. Trudne nie znaczy jednak nie-możliwe, ale czy Barcelonie się uda? Przecież mało, która ekipa zdobyła potrójną koronę. Żadna nie zrobiła tego dwa razy, a my przecież mówi-my i marzymy o powtórzeniu tego wyniku w następnym sezonie. Re-medium na taki obrót spraw jesz-cze nie wynaleziono, ale nie mam wątpliwości, że kiedyś to się stanie i czemu nie miałaby tego dokonać właśnie Barcelona?

Czemu się nie uda?1. Ban transferowy. Z ekipą już poże-gnała się żywa legenda klubu – Xavi Hernandez, który to piłkarską egzy-stencję dokończy w Katarze. O zastą-pienie takiego geniusza nie będzie łatwo, o ile w ogóle to możliwe, a co dopiero mówić o sytuacji, w której korzystać można tylko z zasobów szkółki?

2. Kryzys La Masii. Największą kata-strofą dla Barcelony B, był… jej pobyt w Segunda Division! Tak, cieszę się z degradacji drużyny rezerw. Odkąd barcelońska młodzież dostała się na zaplecze Primera Division (swoją drogą dzięki Luisowi Enrique) odtąd coraz mniejszy z nich pożytek był dla pierwszego składu. Oglądając ekipę Eusebio naprawdę człowiek zastana-wiał się gdzie podziało się to szkole-nie. Chłopaki, które niegdyś swoimi podaniami, strzałami i dryblingiem sprowadzały na Miniestatdi Papę Wengera i innych piłkarskich „pedo-filów”. Dzisiaj próżno szukać w dru-giej drużynie kogoś o kim można powiedzieć „Jeśli woda sodowa nie walnie mu do głowy to piłkarski świat należy do niego”. Tacy zawod-nicy jak Samper, Adama czy Hali-lović, powinni grać w sposób jaki potrafią najlepiej, ucząc się barceloń-skiej filozofii i cieszyć się grą. Dziś widzimy jak robi się z nich drwali, którzy niczym w Eibarze nastawia się ich na ligowe przeżycie. Te trójkę należy jak najszybciej ewakuować

FELIETON

Barça Flash 44

Page 45: Czerwcowy numer Barça Flash

do pierwszej drużyny, bo w rezer-wach (nie sądziłem, że dożyję tego dnia) się zmarnują.

3. Wybory. Barcelonie potrzebna jest stabilizacja. Już pierwsza po-łowa sezonu pokazała nam jak bardzo destrukcyjny na poczynań piłkarzy potrafi być syfiasta atmos-fera w zarządzie. Wątpię by zwol-nienie Zubiego było tym głównym czynnikiem późniejszego sukcesu (choć oczywiście powinien on wy-lecieć już jakieś 2 lata temu). Podej-rzewam, że trener wstrzymuje się z podjęciem decyzji również z po-wodu niewiadomej na fotelu prezy-denta Blaugrany. A skoro o trenerze mowa…

4. Trener! Lucho odstawia podob-ną szopkę jak Pep Guardiola przed laty. Jakby mógł to podpisywałby kontrakt tylko na kolejne 24 godzi-ny. Na pewno wpływ na jego decy-zję miały problemy z ogarnięciem szatni. Nie wiem tylko jednak czy Hiszpan nie wymięka. Stracił już Xaviego, najprawdopodobniej stra-ci Alvesa i żelaznego rezerwowego jakim jest Pedro. Rejestrować piłka-rzy będzie mógł dopiero od 1 stycz-nia. Nie czarujmy się ani Munir, ani wiecznie obrażony Deulofeu Pedro

nie zastąpią. Dla Daniego ciężko jest znaleźć zmiennika nawet na rynku transferowym, a co dopiero szukać go w zdychającej La Masii. Paradok-salnie najłatwiej będzie zastąpić Generała. Rafinha, Samper czy Ha-lilović jeśli dostaną szansę powinni dać radę choć w połowie zastąpić legendę Barcelony.

5. Petrodolary Pereza. Po fatalnym sezonie prezes Królewskich na pew-no nie będzie szczędził grosza. Do stołecznych już przyszedł człowiek, który to miał być zastępcą… Danie-go Alvesa w Barcelonie. Spodziewać się na pewno można wielu nowych galaktycznych nazwisk. Nowy duch w zespole często przynosi efekt, zwłaszcza jeśli twój największy rywal ma zakaz ruchów na rynku transferowym.

A czemu się uda?1. Bo MSN. W odróżnieniu od innych gigantów europejskich Barcelona dysponuje nie tylko najlepszym i najbardziej bramkostrzelnym trio w historii, ale też takim, które do-gaduje się wręcz idealnie na boisku jak i poza nim. Nawet trójząb Mes-siego z Eto’o i Henrym nie był taką maszyną do niszczenia każdego bloku defensywnego.

2. Dojrzały Messi. Tak naprawdę największym sukcesem Mistera nie jest wprowadzenie zabójczych kontrataków i poprawienie stałych fragmentów gry, a przekonanie rozkapryszonego Messiego, że grać powinien tam gdzie jest najlepszy i najbardziej potrzebny, a nie tam gdzie załaduje najwięcej bramek. W mojej opinii to jest główny po-wód tak świetnego sezonu Daniego Alves. Z nikim innym jak właśnie z genialnym Leo Brazylijczyk nie nawiązał takiej boiskowej chemii. Miejscem Messiego jest prawa flan-ka.

3. Bo lepsze jest wrogiem dobrego. Szczęściem w nieszczęściu okazać się może ten ban transferowy. Pep Guardiola wygrał Ligę Mistrzów dwa razy i kolejne sezony zawsze były przekombinowane. Pozby-cie się Cacersa, Gudjohnsena, czy przede wszystkim Samuela Eto-’o były decyzjami tragicznymi. Na miejsce Islandczyka i Urugwajczy-ka nie przyszedł nikt, a Kameruń-czyka zastąpił Zlatan, który jednak został wygryziony ze składu przez Bojana sprzedanego przed obecnym sezonem za… milion euro. W głowie kibiców rodzić by się mogła obawa czy i Lucho nie zacznie zbędnych eksperymentów.

Teraz najważniejsze jest zwycię-stwo w finale Ligi Mistrzów, ale jeśli się nam to uda, to pamiętajmy, że na szczyt wdrapać się trudno, ale utrzymać na nim jest jeszcze ciężej.

Nie powtórzyć starych błędów

Ten sezon pod wieloma względami jest bardzo dziwny. Barcelona Luisa Enrique zaczęła zgoła ina-czej niż drużyna prowadząca przez Pepa Guardiolę. Chyba każdy pamięta porażkę z beniaminkiem z Numancii na inaugurację sezonu, a później wstydliwy remis z Racingiem Santander na Camp Nou (dodajmy do tego porażkę w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Wisłą w Krakowie). Po głosach rozpaczy, prośbach do zarządu i krzyków trybun, które domagały się głowy Guardioli, późniejsi zdobywcy trypletu zaczęli grać jak żadna inna ekipa wcześniej. Z pięknem, techniką i od dekad trwającą filozofią Barcelony w parze szła niesamowita efektywność i skuteczność. Messi i spółka bardzo szybko rozwiali wątpliwości czy w sezonie 2008/09 będą się liczyć nie tylko w Hiszpanii, ale i europejskiej elicie. Adam Fattah

FELIETON

Barça Flash 45

Page 46: Czerwcowy numer Barça Flash

Piłkarskie zakały to tytuł taki sam, jak cała treść, czyli na pozór nie-konkretny. Wyjaśniam jednak, że chodzi o te osobistości piłkarskie-go świata, od patrzenia na które dostaję odruchów wymiotnych.

No dobra, nie jest to typowy tekst poświęcony FC Barce-lonie. Nie padną tutaj żadne nazwiska, nie będzie odnie-sienia do konkretnych sytu-acji, więc na pierwszy rzut

oka – nic konkretnego. Nic bardziej mylnego. Ten ogólny tekst jak żaden inny wyjaśni, dlaczego nie lubię tak wielu piłkarzy i postaci związanych z piłką nożna. Wystarczy minimum ilorazu inteligencji, by domyśleć się, kogo mam na myśli w danym opi-sie. A że będą niejasności? Ano będą. Tym smaczniej.

Piłkarskie zakały to tytuł taki sam, jak cała treść, czyli na pozór niekon-kretny. Wyjaśniam jednak, że chodzi o te osobistości piłkarskiego świata, od patrzenia na które dostaję odru-chów wymiotnych. Na dzień dobry, i będę tutaj chyba mało oryginalny, idą…

BRUTALENic mnie tak nie irytuje na boisku, jak przesadna brutalność. I od razu, żebyśmy się zrozumieli – brutalno-ścią nie określam bezpośredniej gry ciałem, nieunikania gry kontaktowej i ogólnie 90% wślizgów. Absolutnie. Nieraz lubię, jak jakaś mała łachu-dra odbija się na pięć metrów od gło-wę wyższego obrońcy, który wjechał w nią ciałem. Prosty komunikat po-kazujący, kto rządzi w danej strefie boiska, na co trzeba uważać i ogólnie przypomnienie, by szybciej pozbywać się piłki. Część fut-bolu, która nadaje temu sportu uroku.

Co innego jednak zdecydowana gra, ale w ramach prze-pisów, a co innego skrajna brutalność

spowodowana frustracją i zwarciem w mózgu. Tutaj można mnożyć, od wjeżdżania z karata na klatę (lub na głowę) biegnących rywali, po-przez przekopywanie ich po plecach, a łażeniu po nich kończąc. Plucie na przeciwników, drapanie, gryzie-nie i inne przypadki znane raczej z przedszkola, niż z boisk, dopełnia-ją tego opisu. No takich baranów, to naprawdę nie trawię. I nie wynika to z tego, że jestem jakiś skrajnie wrażliwy. Po prostu myślę sobie, że

Plucie na przeciwników, drapanie, gryzienie i inne przypadki znane raczej

z przedszkola, niż z boisk, dopełniają tego opisu. No takich baranów, to naprawdę

nie trawię.

FELIETON

Barça Flash 46

Page 47: Czerwcowy numer Barça Flash

PIŁKARSKIE ZAKAŁYtaki pacjent ma w mózgu taką sferę, której nie jest w stanie kontrolować. Wniosek? Powinien zaprzestać gra-nia w piłkę, dopóki się nie wyleczy. Niestety w rzeczywistości jest to wa-runek nierealny do spełnienia.

Problem nie dotyczy jedynie piłkar-skich no-name’ów, ale co zabaw-ne, często jest częścią gry graczy o dużych umiejętnościach i rozpo-znawalności. To bolesne podwójnie, bo przecież taki baran swoją grą i za-chowaniem wpływa na swoich mło-docianych fanów, którzy w obronie swego ulubieńca robią z siebie debi-li w Internecie wymyślając kolejne powody na jego usprawiedliwienie. A to i tak mały problem. Gorzej, jak im się spodoba i sami pójdą w jego ślady.No i przecież najważniejsze – posza-nowanie dla zdrowia rywali. Każdy idiota, który wchodzi wyprostowaną nogą w rywala mając świadomość, że może mu zrobić krzywdę, zasłu-guje na piłkarski odstrzał. Dla mnie nie ma taryfy ulgowej. Pajac, to pajac – bez względu na to, jakie nosi barwy i czy jest przyjemny z twarzy.

Oczywiście wiem, że czasami pusz-czają nerwy. Wiem, że ciśnienie mo-mentami jest tak duże, że zawodnicy potrafią skoczyć sobie do gardeł. Ale powiem szczerze, że już zdecydowa-nie wolę, jak gość postanowi wywa-lić komuś gonga na twarz, niż jak po kryjomu łazi po nim, opluwa, czy robi inne świństwa. Pierwsze, o ile

głupie, przynajmniej jest bezpośred-nie i facet wie, co mu grozi. Drugie, to żałosne zachowanie, za które kara powinna być jedna – z dyniacza na klatę. Tak, nie przeszkadza mi cios Zidane’a nokautujący Materazzie-

go, bo ciśnięcię po rodzinie itp. również uznaję za brutalność. Co prawda lepiej, jak-by francuz walnął mu plaskacza, jak typowej szmacie, ale cóż… przynajmniej było oryginalnie.

NURKOWIE I SYMULANCIPo drugiej stronie barykady stoi sta-do zniewieściałych popaprańców, którzy w obawie o utratę zgrabnego uczesania i wymuskanej karnacji kładą się przy każdym, nawet naj-mniejszym kontakcie z rywalem… co gorsza coraz częściej kładą się nawet bez kontaktu.Ja rozumiem, że taki piłkarz zarabia konkretny hajs i ogólnie w dupsku ma, że połowa kibiców ma z niego polewkę. Po meczu wraca do swojej rezydencji o wartości kilku milio-nów euro i wie, że w następnym me-czu zrobi to samo, bo może uda mu się wywalczyć wolnego, karniaczka, a może nawet zapewnić rywalo-wi przedwczesne zejście do szatni. I jeszcze myśli, że jest cwany.

Cwaniactwo, to pierwszy argument, którego używają obrońcy takich de-bili. Moim zdaniem zdecydowanie bardziej pasuje tutaj słowo oszustwo. Jeśli ktoś kładzie się, bo wie, że w na-tłoku zdarzeń może to wyglądać na faul, to nie jest cwany, tylko jest zwy-kłym oszustem nie znających pod-staw fair play. Gdyby piłką rządzili ludzie z jajami, to już dawno zarzą-

dzonoby karanie takich panienek po meczu. Gwarantuję, że w ciągu kilku miesięcy wypleniłoby się konkret-nie tego typu zachowania… ale cóż. Z różnych powodów – nigdy tego nie doczekamy.

Druga opcja obrony zniewieścia-łych jegomości tego typu polega na mówieniu, że oni „chronią swoje zdrowie”. Powiem Wam, że w takim razie popieprzyło im się przy wybo-rze drogi życiowej. Powinni zostać pracownikami jakiegoś urzędu, mieć do pracy na tyle blisko, by chodzić na piechotę i ogólnie unikać ludzi, bo wiadomo – któryś go dotknie, i zaraz będzie trzeba odskoczyć i turlać się po ziemi. Na ulicy trochę dziwnie by to wyglądało.

Od ochrony zdrowia zawodników jest sędzia, a nie samozwańczy in-stynkt typa przekonanego o tym, że dotyk może go połamać. Co prawda patrząc na muskulaturę niektórych przedstawicieli tego gatunku wca-le bym się nie zdziwił, jakby dotyk mógł ich zabić, ale w takim razie po-winni grać w szachy. „Boję się o swoje zdrowie”, to najtańsza z dostępnych wymówek. I nie musicie mi wierzyć na słowo. Pooglądajcie powtórki sy-mulek tych ulubieńców młodocia-nych kibiców, a sami zobaczycie, że w zdecydowanej większości nie jest to dbanie o zdrowie, tylko robienie z siebie pajaca.

DYSKUTANCINie mogę powiedzieć, że jest to ga-tunek piłkarzy, którymi gardzę rów-nie mocno, co powyższymi. Mimo wszystko również zbiera mi się na pawia jak widzę, gdy po jakiejkol-wiek decyzji sędziego, stado hien podbiega do niego tłumacząc, jak złą decyzję właśnie podjął. A już

Maciej Krawczyk @Dissblaster Twórca fanpage Hala Dzieci oraz serwisu Footroll

Cwaniactwo, to pierwszy argument, którego używają obrońcy takich debili.

Moim zdaniem zdecydowanie bardziej pasuje tutaj słowo oszustwo.

FELIETON

Barça Flash 47

Page 48: Czerwcowy numer Barça Flash

szczytem jest, jak baran ewidentnie sfauluje, zagra ręką, czy przewini w jakikolwiek inny sposób, po czym dostaje konwulsji i spazmów, a za-pija całość gromkim śmiechem wi-

dząc, że sędzia użył gwizdka. Debil, to zbyt łagodne określenie.Czy możecie wymienić na palcach jednej ręki sytuacje, w których sę-dzia po tym, jak został „zaatakowa-ny” przez boiskowe hieny zmienił decyzję? Przypominacie sobie sytu-ację, w której stwierdził: „hm… tak bardzo się oburzyli, że chyba maja rację. W takim razię gwizdnę tak, jak mówią”. No raczej nie. I dlatego dużym szacunkiem darzę graczy, którzy w takie pierdolondo z rozjem-cami się nie wdają. Robią swoje na boisku i nie zniżają się do poziomu zbędnych dyskusji w obronie złych decyzji.

Albo na odwrót! Zamiast bronić de-cyzji, która jest zła (albo „jest zła”), wmawia się sędziemu, że był faul, w zasadzie to brutalny, i jak nie da czerwonej kartki, to się ośmieszy. No to też jest przezabawne. Dobrze, że teraz przynajmniej nie mogą pokazywać gestu „daj mu kartkę”, bo sami dostają żółtko. To było tak skrajnie irytujące, że miałem ocho-tę tłuc po pyskach autorów takich gestów (choć pewnie skończyłoby się na tym, że to oni obiliby moją facjatę).

Bezcelowe dyskusje dopro-wadzają dodatkowo do sytu-acji, w której panuje znieczu-lica. Jak już naprawdę stanie się coś, kiedy warto pogadać z arbitrem i wytłumaczyć mu, że po-pełnił błąd, albo rzeczywiście dostać konwulsji przez fakt użycia/nie uży-cia przez niego gwizdka, to nikogo to nie rusza. Przecież sędzia z czymś takim w trakcie meczu spotyka się wiele razy i traktuje to tylko jako

kolejną gierkę piłkarzy. Niestety do tego doprowadziły dyskusje i debil-ne zachowania co niektórych.

FRYZJERZYNiby nic mi do tego, jaki ktoś ma na siebie pomysł. Mimo wszystko jest taki typ pił-karzy, że po samej fryzurze jestem w stanie wsadzić ich do koszyka z napisem „nie dotykać”. Patrzę na fryza i już wiem, że ego tego go-ścia jest prawdopodobnie większe, niż jego piłkarskie

umiejętności. I przeważnie wszystko się zgadza. O chłopaczku robi się gło-śno, coraz głośniej, coraz głośniej, aż gra coraz słabiej, coraz słabiej i nagle pi dziwnej fryzurze nie ma śladu, bo chłop gra na jakimś piłkarskim za-dupiu.

Zdarza się, że kopacz idzie po rozum do głowy i widać u niego nie tylko zmianę fryzurę na mniej „wystrzało-wą”, ale też inne podejście do piłki, inny poziom egoizmu itp. I wtedy teoria potwierdza, że w tych dziw-nych fryzurach jest coś takiego, co robi kupę z mózgu. Wiem co mówię – sam regularnie golę prawię połowę łba, a wielu twierdzi, że pod kopułą na pewno nie mam równo. A jakbym jeszcze ją sobie stawiał na 30 centy-metrów do góry, jak niektórzy, to już w ogóle odjazd.

Albo kolorowe hairy… albo krót-

kie, ale ze wzorkami. Oczywiście są wyjątki, które zamykają mi japę krzycząc wprost „może i mam wy-jątkową fryzurę, ale umiejętności też mam niczego sobie”. Ale tak, jak powiedziałem – to wyjątki. Na ogół im dziwniejsza fryzura, tym większa pewność, że taki typ w drużynie to

Patrzę na fryza i już wiem, że ego tego gościa jest prawdopodobnie większe, niż jego piłkarskie umie-jętności.

I dlatego gdy widzę, jak jakiś pajac robi wszystko pod siebie, ze swo-ich bramek na 5:0 cieszy się sto razy bardziej, niż z bramki druży-ny na 1:0 strzelonej w 90. minucie, ale przez kogoś innego, to bełtam.

FELIETON

Barça Flash 48

Page 49: Czerwcowy numer Barça Flash

raczej kłopoty, niż pożytek. Fircyki…

EGOIŚCIPiłka nożna to sport zespołowy. I choćbyś nie wiem jaki był zajebi-sty, to nigdy w pojedynkę meczu nie wygrasz. Oczywiście – zdarza się, że geniusze potrafią przechylić sza-lę zwycięstwa no korzyść drużyny, w barwach której grają, ale razem z nimi po boisku biega 10 kolegów, bez których nawet nie powąchaliby futbolówki. I dlatego gdy widzę, jak jakiś pajac robi wszystko pod siebie, ze swoich bramek na 5:0 cieszy się sto razy bardziej, niż z bramki dru-żyny na 1:0 strzelonej w 90. mi-nucie, ale przez kogoś innego, to bełtam.

Ilu już było kozaków, którzy myśleli, że są za dobrzy, by po-dawać… a później okazuje się, że choć bramek trochę nastrzelali, asyst trochę nałapali, to jednak liczba szans przez nich zmarno-wanych jest zatrważająca. I ta frustracja lepiej ustawionych part-nerów obserwujących, jak gwiazda wszystko musi robić sama. Nie lubię, raczej gardzę. I na koniec powtórzę jeszcze raz dlaczego (jakby ktoś nie zrozumiał). Piłka nożna, to sport ze-społowy.

SZCZYT SZCZYTÓWDługo jeszcze można wymieniać. Sprzedawczyki, zapowiadający, że „nigdy nie zagrają u rywala”, a tym-czasem okazuje się, że dla nich ni-gdy kończy się relatywnie szybko; miłośnicy każdego klubu, do które-go przechodzą, i którego herb całują już przy pierwszej okazji i tak dalej. Jest jeszcze parę zachowań, od któ-rych dostaję mdłości. Ale żadnym z piłkarzy nie gardzę tak mocno, jak działaczami FIFA, UEFA i zapewne większością działaczy piłkarskich w poszczególnych krajach.

Banda skorumpowanych skurwie-li, przez których coraz mniej mam ochotę oglądać piłkę nożną. Tam, gdzie inni widzą niewinny błąd sę-dziego, ja niestety widzę intencję. Tam, gdzie sędzia ewidentnie partoli mecz jednej z drużyn, dostrzegam dużą kasę w czyjejś kieszeni. I nie

jestem pesymistą, tylko realistą. Dzi-wi mnie, że tak oczywiste rzeczy dla niektórych są teorią spiskową.

Jedynym powodem, dla którego w piłce nożnej nie ma i nie będzie możliwości korzystania z powtórek, jest brak możliwości robienia wałów. Nie ma innej opcji, bo np. wprowa-dzenie możliwości wykonania np. 3 challenge’y dla drużyny w trakcie meczu, wcale nie wydłużyłyby jego trwania. Trener zgłasza wątpliwość? 20 sekund i sędzia siedzący przy mo-nitorze informuje jak było naprawdę i gramy dalej. 20 sekund razy 6 ta-

kich prób, to dwie minuty. Dyskusje na boisku często trwają o wiele wię-cej, a tu byłyby ukrócone.

Inni mówią, że nie można wpro-wadzić powtórek, bo niższe ligi nie mają zapisów kamer itp. Cóż, trud-no. Tam cały czas byłaby jawna ko-rupcja. Ale najsilniejsze ligi spokoj-nie mogą korzystać z dobrodziejstw techniki, jak to ma miejsce w wielu sportach, gdzie korupcje jest o wiele bardziej subtelna, niż w piłce nożnej.Niestety – tutaj aresztuje się kilku wysoko postawionych działaczy i opinia publiczna już jest święcie przekonana, że wyłapano bandzio-rów i teraz będzie fair. Dupa. 90% towarzystwa musieliby pozamykać. A już na pewno ta szmata blatter powinna być pierwsza w pierdlu. Nawet nie przez to, że nałykał się milionów jak pelikan wody. Niech ma. Tylko przez to, że coraz więcej ludzi dostaje mdłości nie na widok tych piłkarzy, o których pisałem, a na widok całego syfu, który dzieje się wokół piłki. I niestety dział się bę-dzie, porzuciłem nadzieję na zmiany. Obym i w tym aspekcie się mylił. Niech moje gównowiedzenie sprawi, że miło się rozczaruję.

Sprzedawczyki, miłośnicy każ-dego klubu, do którego przecho-

dzą, i którego herb całują już przy pierwszej okazji i tak dalej.

Nie toleruję.

FELIETON

Barça Flash 49

Page 50: Czerwcowy numer Barça Flash

Barça Flash 50

BARCELONA W KSIĄŻKACH

Page 51: Czerwcowy numer Barça Flash

BARCELONA W KSIĄŻKACH

Przejawem ścisłego związku Katalończyków z literaturą są chociażby obchody dnia Święte-

go Jerzego. Według tradycji w tym dniu daje się najbliższym książki i kwiaty. 23 kwietnia, bo-

wiem wtedy przypada święto patrona Katalonii, jest również Światowym Dniem Książki. Jest to

bardzo hucznie obchodzone święto. Na ulicach powystawiane są stoiska z książkami, gdzie

spotkać można swoich ulubionych autorów. Tłu-my Katalończyków chętnie korzystają z okazji

uzupełniając wtedy swoje biblioteki.

Olga Juszczyk @OlgaJuszczyk W swoim autorskim cyklu „CatalOlga”

FELIETONCATALOLGA

Barça Flash 51

Page 52: Czerwcowy numer Barça Flash

Ale to nie tylko Katalończy-cy kochają książki. Także książki kochają Katalonię, a zwłaszcza Barcelonę. Już w XIX wieku zaczęła się kształtować swoista moda na

literackie portrety stolicy Katalonii. Był to okres rozwoju miasta. W 1888 roku miała miejsce Wy-stawa Świa-towa, która niewątpliwie zachęciła do przyjazdu lu-dzi, którym bliski był świa-towy dorobek k u l t u r a l n y, n a u k o w y i techniczny. Miasto bardzo szybko zaczęło się rozrastać, p r z e r a d z a ć w prawdziwą m e t r o p o l i ę . Do Barcelony przyjeżdżali ludzie z Hisz-panii i całego świata, widząc w tym mie-ście szansę na szczęśliwe ży-cie.

Autorzy ksią-żek, w których Barcelona odgrywa znaczącą rolę, fascynowali się jej ja-snymi i ciemnymi stronami. Cieka-wość balansowała tu z niepokojem. Warto zauważyć, że dużo książek osadzonych w stolicy Katalonii to powieści kryminalne. Niektórych może to dziwić, gdyż dzisiejsza Bar-celona ma oblicze niepasujące do kryminału. To kosmopolityczne, tęt-niące życiem miasto, bardzo ważny gracz na gospodarczej i kulturowej mapie świata. Nie zawsze tak jednak było. Wspomniani wyżej imigranci, którzy osiedlali się w mieście, byli przeważnie ludźmi słabo wykształ-conymi, o niskich dochodach, czę-sto żyjących na granicy prawa. Wśród takich mieszkań-ców autorzy książek mogli czerpać natchnie-nie i dając im życie na

kartach swoich powieści. Tematem, po który często sięgają pisarze, jest okres dyktatury generała Franco. Katalonia była wtedy na cenzurowa-nym w każdym aspekcie. Zdarzały się aresztowania, morderstwa czy zniknięcia, o które nikt nie pytał, bo odpowiedzi i tak by nie uzyskał. Te-

raz twórcy chętnie się-gają po ten temat, nieja-ko rozlicza-jąc minione czasy i dając upust swoim wspomnie-niom, poglą-dom i przede wszystkim wyobraźni.

J e s t e ś m y świadkami narastającej mody na po-wieść histo-ryczną. Bar-celona jest obecnie tak popularnym miastem, że autorzy czę-sto stają na-przeciw p o -

trzebie pokazania historii miasta, jej początków, naj-świetniejszych momen-tów, ale również bolesnych upadków. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że nie jest to czysta historia, lecz beletrystyka. Te książki mają jednak na siebie za-rabiać, a jedynie zapa-leńcy są w stanie czytać kroniki. Najczęściej pisarze

wplatają historię swoich bohate-rów w scenerię całego miasta, bądź poszczególnych dzielnic. Niemal wszyscy poruszają się w obrębie charakterystycznych punktów mia-sta – Rambli, Sagrady Familli, Rava-lu czy Poblenou. Czytając powieści, w których autor umiejscawia swoich bohaterów w konkretnych częściach miasta, czujemy się podwójnie zain-teresowani treścią, bo niejako „wi-dzimy”, gdzie dzieje się akcja.

Maestrię w tej dziedzinie osiągnął Carlos Ruiz Zafón. Mimo, że pisar-stwem zajmuje się nie od dziś, do-piero książka Cień wiatru przyniosła mu międzynarodową sławę. Została przetłumaczona w ponad 50 krajach i sprzedana w milionach egzem-plarzy. Popularność książki Zafona przekłada się również na rozwój tu-rystyki i marketingu barcelońskiego. Od lat turyści przechadzają się trasą wyznaczoną w Cieniu wiatru. Autor zadbał o każdy szczegół, by miasto, które uważa za najpiękniejsze na świecie, przedstawić w jak najlep-szym świetle. Pisarz bardzo szczegó-łowo opisuje detale – place, uliczki, fasady domów, oddając tym niejako hołd swojej pasji architektonicznej i fascynacji dziełami Gaudiego. Li-teracko Zafón uczył się warsztatu

na książ- kach Dic-kensa, To ł s t o j a ,

c z y Dostojew-s k i e g o ,

p r z e z c o osią-gnął

„Zapuściliśmy się w uliczki dzielni-cy Raval, przechodząc pod arkadą rysującą się niczym sklepienie wzniesione z niebieskiej mgły. Szedłem z ojcem wąskim zaułkiem, wydeptaną ścieżką, bardziej niż ulicą, czując, jak za naszymi pleca-mi coraz szybciej znika poświata Rambli. (…) W końcu ojciec zatrzy-mał się przed drzwiami z litego, sczerniałego od starości i wilgoci drewna. (…) Uśmiechnął się i pu-ścił do mnie oko. – Danielu, witamy na Cmentarzu Zapomnianych Ksią-żek.”

FELIETONCATALOLGA

Barça Flash 52

Page 53: Czerwcowy numer Barça Flash

charakterystyczny, baśniowy klimat Barcelony.

Świat Cienia wiatru to mieszanka intrygi, niedopowiedzeń, zbrodni i miłości. W każdym z tych elemen-tów obecna jest Barcelona. Cała hi-storia zaczyna się przy Carrer de Santa Ana, gdzie mieszka główny bohater, Daniel Sempere. Gwarną Ramblą ojciec prowadził go na spo-tkanie z najbardziej tajemniczym i mistycznym miejscem, które kie-dykolwiek w życiu odwiedził.

Daniel bywał w jednej z najsłyn-niejszych barcelońskich kawiarni - Els Quatre Gat, kupował smakołyki na targu Boqueria, a wytchnienia od zgiełku szukał na placu Cata-lunya. W powieści Zafona wszyst-ko jest plastyczne, ponadczasowe. Fragmenty miasta opisane przez au-tora stoją w tym samym miejscu po dziś dzień. W książce jest ich mnó-stwo, dzięki czemu czytelnik czerpie satysfakcję z możliwości rozpozna-nia charakterystycznych części mia-sta. Za pomocą wspomnień Daniela, Zafón przedstawia również duszę miejsc. Z fragmentów opisanych przez pisarza łatwo wywnioskować czym było dana część Barcelony dla młodego Sempere.

Czytając Cień wiatru zdajemy sobie sprawę z upływa-j ą c e g o czasu. Ludzie o b o k n a s

umierają, książki niszczeją, a jedy-ne co zostaje to kamienie, z których zbudowana jest Barcelona, najpięk-niejsze miasto świata.

Niedawno na półkach w polskich księgarniach pojawiła się bardzo interesująca książka. Barcelonę ma

ona w tytule i, rzecz jasna, w treści. Barcelona Noir to książka będąca częścią projektu wydawniczego za-inicjowanego w 2004 roku przez no-wojorskie wydawnictwo. Zamysłem było przedstawienie mrocznych stron danego miasta przez ludzi, któ-rzy je znają najlepiej. Do serii ksią-żek Noir zaliczamy edycję paryską, londyńską, hawańską, brooklyńską itd.

Barcelona Noir to zredagowa-ny przez Adrianę V. Lopez

i Carmen Ospinę zbiór czternastu opowiadań różnych autorów zwią-zanych z Barceloną. Są to pisarze dotąd w naszym kraju nie-znani. Znają nato-miast miasto jak nikt inny, ponieważ albo się tam urodzili, albo wybrali je jako swoje

miejsce na ziemi i tam mieszka-

ją. Każdy z nich opisuje swoje

n a j b l i ż -s z e

otoczenie. Obok nazwiska autora i tytułu, znajduje się również nazwa dzielnicy lub miejsca w Barcelonie. Wszystkie opowiadania przedsta-wione są w konwencji kryminału. Jednak nie wszystkie dzieją się w jed-nym okresie. Są różne, tak samo jak różni są ludzie, którzy je pisali. Tek-

sty są nierówne, ale nie należy odbierać tego pejoratywnie. Taki urok zbioru opowiadań, że nie mogą być pisane schematycznie. Autorzy poruszają przeróżne kwestie, niekiedy innowacyj-ne w literaturze regionu. Isabel Franc powołuje do życia kobie-tę detektyw, w dodatku lesbijkę i osadza ją w klimacie tajemni-czego Poblenou. W pierwszym opowiadaniu mamy do czynienia z Barceloną z początków XX wie-

ku, gdy w sfrustrowanych robotni-kach rodził się bunt przeciw pano-szącej się burżuazji.

W książce odnajdziemy opowiada-nie Davida Barby, który wśród ulic dzielnicy El Carmel, tworzy histo-rię z dużą dozą czarnego humoru, kuchni oraz literatury. Efekt jest zaskakująco wciągający. Czytając te czternaście opowiadań poznajemy

Barcelonę na nowo, ponieważ wi-dzimy ją oczami mieszkańców. Na próżno szukać w nich turystów. Tu widzimy miasto od kuchni, takie jak każde inne, ze swoimi kłopotami, z często specyficznymi mieszkańca-

mi. W przeciwieństwie do Cienia wiatru, nie ma tu bajecznej Bar-

celony. Jest natomiast silne i autonomiczne miasto, które wiele widziało.

„Przypomniały mi dni, kiedy z oj-cem płynęliśmy wynajętą łodzią na koniec cypla. Stamtąd można było zobaczyć cmentarz na zboczu Montjuïc i bezkresne miasto umar-łych.”

Pod koniec wieku XIX i na początku XX Barcelona znana była jako „Mia-sto Bomb”. Uważano ją za świato-wą stolicę anarchizmu. Od stycznia 1919 roku do grudnia 1923 popeł-niono w mieście ponad siedemset morderstw na tle politycznym.

FELIETONCATALOLGA

Barça Flash 53

Page 54: Czerwcowy numer Barça Flash

Popisz się spostrzegawczością i weź udział w naszej zabawie!

Co miesiąc w magazynie Barca Flash publikowane będą dwa (prawie) identyczne

zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie

pięciu różnicmiędzy oboma zdjęciami. Graficy Barca między oboma zdjęciami. Graficy Barca

Flash bardzo się postarali, aby zabawa była trudna i wymagała maksymalnego skupi-

enia. Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta świeczki!

Jedna osoba, której dopisze największe szczęście, wygrywa losową koszulkę

BlogFCB.com!

Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na [email protected] poprawnie

wyartykułowane różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyj- ne i dokładne

określenia różnic będą brane pod uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xa-

viego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana będzie jedna osoba, która wybierana będzie jedna osoba, która

poprawnie poda wszystkie pięć różnic.

Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Barca Flash. Życzymy powodzenia!

BYSTREOKO

Oto rozwiązanie z poprzedniego numeru

miesięcznika.

Poprawne odpowiedzi przesłała nam

Czytelniczka o adresie email:

celina.ha.13@*****.comcelina.ha.13@*****.com

HALOBARTI! Pod-

pisujemy nowykontrakt?

OKEJ,przyjdź do mniejutro eleganc-

ko ubrany

NOTHINTO DOHERE!

WITAM,Ju¿ jestem!

FELIETONFOTOSTORY

Barça Flash 54

Page 55: Czerwcowy numer Barça Flash

Popisz się spostrzegawczością i weź udział w naszej zabawie!

Co miesiąc w magazynie Barca Flash publikowane będą dwa (prawie) identyczne

zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie

pięciu różnicmiędzy oboma zdjęciami. Graficy Barca między oboma zdjęciami. Graficy Barca

Flash bardzo się postarali, aby zabawa była trudna i wymagała maksymalnego skupi-

enia. Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta świeczki!

Jedna osoba, której dopisze największe szczęście, wygrywa losową koszulkę

BlogFCB.com!

Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na [email protected] poprawnie

wyartykułowane różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyj- ne i dokładne

określenia różnic będą brane pod uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xa-

viego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana będzie jedna osoba, która wybierana będzie jedna osoba, która

poprawnie poda wszystkie pięć różnic.

Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Barca Flash. Życzymy powodzenia!

BYSTREOKO

Oto rozwiązanie z poprzedniego numeru

miesięcznika.

Poprawne odpowiedzi przesłała nam

Czytelniczka o adresie email:

celina.ha.13@*****.comcelina.ha.13@*****.com

HALOBARTI! Pod-

pisujemy nowykontrakt?

OKEJ,przyjdź do mniejutro eleganc-

ko ubrany

NOTHINTO DOHERE!

WITAM,Ju¿ jestem!

FELIETONBYSTRE OKO

Barça Flash 55

Page 56: Czerwcowy numer Barça Flash

FELIETON

Barça Flash 56