dorota

64
Dorota Ćwieluch-Brincken

Upload: grupa-tomami

Post on 10-Mar-2016

217 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

catalogue dorota

TRANSCRIPT

Page 1: dorota

Dorota Ćwieluch-Brincken

Page 2: dorota

Kraków | 2009

Page 3: dorota
Page 4: dorota

Dorota Ćwieluch-Brincken

Born in Starachowice in 1950. In years 1968/1970 she participated in painting and drawing classes in Tadeusz Dominik’s workshop at Academy of Fine Arts in Warsaw. In the following years she under-took studies in the Department of Painting at the Academy of Fine Arts in Krakow, in the workshops of professors: Wladzimierz Sawulak and Zdzislaw Przebindowski finishing her studies in 1975 with certificate with distinction in the workshop of professor Adam Marczynski.

Dorota Brincken does painting, drawing, occasionally polychrome and stained glass in sacred spaces. She has presented her works at several individual and group exhibitions. The most important ones are individual exhibitions in Krakow (1975, 1981, 1993) and participation in presentations of Polish art in the country and abroad: Krakow, Warsaw, Radom, Tarnow, Poznan, Rome, San Elpidio a Mare, Vienna, Nuremberg, Orlean, Moscow, Saint Petersburg. Her works can be found in several polish and foreign private collections, especially in Spain, Switzerland, Austria, Germany and Canada.

She is a laureate of two prizes and artistic distinctions and also a scholar of Ministry of Culture and Art of the Republic of Poland in 70-80’s and Vienna Janineum Foundation in 1995. Recent important presentations include, individual exhibitions in the Mala Galeria in Nowy Sącz in 2008, participation in the Zolty-Niebieski-Czerwony exhibition in the FT Gallery in Krakow the same year and an exhibi-tion in the RAVEN Gallery in 2009.

4

Page 5: dorota

Dorota Ćwieluch-Brincken

Urodzona w 1950 roku w Starachowicach. W latach 1968/1970 uczestniczyła w zajęciach z malarstwa i rysunku w pracowni malarstwa prof. Tadeusza Dominika w warszawskiej ASP. W kolejnych latach podjęła studia na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w pracowniach profe-sorów: Włodzimierza Sawulaka i Zdzisława Przebindowskiego kończąc studia w 1975 roku dyplomem z wyróżnieniem w pracowni prof. Adama Marczyńskiego.

Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, okazjonalnie polichromią i witrażem w przestrzeniach sakral-nych. Swoje prace prezentowała na kilkudziesięciu wystawach zbiorowych i indywidualnych. Do naj-ważniejszych zalicza wystawy indywidualne w Krakowie /1975, 1981, 1993/ oraz udział w prezenta-cjach sztuki polskiej w kraju i za granicą: Kraków, Warszawa, Radom, Tarnów, Poznań, Rzym, San Elpidio a Mare, Wiedeń, Norymberga, Orlean, Moskwa, Sankt Petersburg. Jej dzieła znajdują się w licz-nych polskich i zagranicznych kolekcjach prywatnych, w tym w szczególności w Hiszpanii, Szwajcarii, Austrii, Niemczech i w Kanadzie.

Jest laureatką dwóch nagród i wyróżnień artystycznych, stypendystką Ministerstwa Kultury i Sztu-ki na przełomie lat 70/80-tych oraz wiedeńskiej Fundacji Janineum w 1995 roku. Ostatnie, ważne prezentacje to indywidualna wystawa w Małej Galerii w Nowym Sączu, w 2008 roku i w tym samym roku udział w wystawie Żółty–Niebieski–Czerwony w krakowskiej Galerii FT oraz wystawa w Galerii RAVEN w 2009 roku.

5

Page 6: dorota

Dorota has always been drawing a man. She was born in a town which practically didn’t existed. It appeared in the maps of industrial growth of the country only one hundred years ago. But this place was there earlier. It was a small mostly jewish town, after which were left only small one floor, sometimes two floor, poor houses built around one market, to which were leading, not knowing from where, narrow, muddy, some-times paved roads.

There are only few former citizens who survived. They were exceptional and noticeable enough to become models for child’s sketch book. Observation of that world have taught her to draw good enough, so that few years later she heard something important about herself from Tadeusz Dominik. The artist and educator after a long and detailed review of the works, put into Her hands big and small brush with words „you can do it already”. He didn’t take away the theme. The precision of Her observations allowed her to see essentially, to change the phenomenons into generally geometric synthesis. Now and throughout her studies at Academy in Krakow, man – a model was the only motive of Her dashing, accurate drawings and ascetic, puristic paintings. Wide, broad, sound and flat with saturation of a color surface harmonized with autonomous, valorized lots of dense coal drawing were similar with expression to New Figuration or Bacon’s painting. That what was noticeable next was the structure of these canvas’. Non debatable, strong, firm, clarified by geometrical order.

That order is also visible in Dorota’s paintings in a different way, in the middle of 1970’s. Several large sized canvas’ based on a face pictures changed into post cubistic form and range. Silenced by the edges, concen-trated alongside vertical, sometimes aslant axis, shone with note mass of a bright spots of atomized portrait. The faces in their essential geometry, emerge from dark, mostly brown-grey, purple-silver backgrounds. This emerging of the forms, geometrical, intended but created in a long process of sublimation, order of the whole, meets all of the artist’s paintings, irrespectively of the dates of the creation. Those are the character-istics of this Painting, this is Her need of the… world.Rocks, shells that remember more than each of us does. Man is never strange.

Adam Brincken

6

Page 7: dorota

7

Page 8: dorota

8

Page 9: dorota

Dorota od zawsze rysowała człowieka. Urodziła się w miasteczku, którego praktycznie nie było. Za-istniało na mapach przemysłowego rozwoju kraju praktycznie niespełna sto lat temu. Ale to miejsce było wcześniej. Było małym, w przewadze żydowskim miasteczkiem, po którym zostały jedynie par-terowe, niekiedy piętrowe, biedne domki wokół jedynego placu, do którego prowadziły niewiadomo skąd wąskie, błotniste czasem brukowane ulice.

Z niegdysiejszych mieszkańców ocalało paru. Byli zauważalnym wyjątkiem na tyle by stać się usta-wicznymi modelami dziecięcego szkicownika. Obserwowanie takiego świata nauczyło Ją rysować na tyle by mogła w parę lat później usłyszeć coś istotnego o sobie od Tadeusza Dominika. Artysta i pedagog po długim i wnikliwym przeglądzie prac, ze słowami: „pani już umie” dał Jej do ręki duży i mały pędzel. Nie odebrał motywu. Precyzja Jej obserwacji pozwoliła widzieć esencjonalnie, zjawi-ska przemieniać w na ogół geometryczną syntezę. Nadal i przez cały czas studiów już w krakowskiej Akademii człowiek-model był jedynym motywem Jej brawurowych trafnością rysunków i ascetycz-nych, purystycznych obrazów. Szerokie, rozległe, płaskie i brzmiące nasyceniem płaszczyzny koloru zestrojone z partiami autonomicznego, walorowego, gęstego rysowania węglem bliskie były ekspresją Nowej Figuracji czy malarstwu Bacona. To, co zauważalne było po chwili to konstrukcja tych płócien. Bezdyskusyjna, mocna, zdecydowana, klarowna geometrycznym porządkiem.

Ów porządek odezwał się na inny sposób w obrazach Doroty w połowie lat 70-tych. Kilkanaście wielkoformatowych płócien opartych na wizerunkach twarzy powędrowało w pokubistyczną formę i gamę. Wyciszone przy krawędziach, skupione do pionowej, czasem nachylonej osi świeciły zlepkiem fakturowych, jasnych plam zatomizowanego portretu. Twarze w swej esencjonalnej geometrii wyła-niały się z mrocznych, na ogół brązowo-szarych, fioletowo-srebrnych teł.To wyłanianie się form, geometryczny, zamierzony a powstający w długim procesie sublimacji porzą-dek całości spotyka wszystkie obrazy artystki ze sobą niezależnie od dat ich powstania. Takie są omal od zawsze cechy tego Malarstwa, taka jest Jej potrzeba... świata.Kamienie, muszle pamiętające więcej niż każdy z nas. Człowiek, nigdy obcy.

Adam Brincken

z cyklu Portrety | in the Portrait series

9

Page 10: dorota

10

Page 11: dorota

11

Page 12: dorota
Page 13: dorota

katalog | Catalogue

Page 14: dorota

About that which is visible anyway?

In fact bright landscapes, extensive, sometimes grey, horizons, a dominating feeling of silence, calm, relief… from what? From the tensions that one can live with, which can be managed, maybe one can become accustomed to?

Rocks, shells, rock-shells and shell-rocks which are rhythmically composed one on the other or com-pressed into one mass, in mutual conjunction. Strong curtains moving like a fire or heated air. A ma-teriality of drapery, coarse and stiff, but also delicate, sometimes slightly moved, occasionally almost immaterial shutters. A geometrical frame of canvas inserted from a different pictorial reality, from a different but never the less the same, mutual world of forms, colours and matter. Itself, the matter of canvas, is spread from a coarse of inserted linen, through a flat, colourful spots to dynamic notes and a transparency of glazes. Strong contrast of light and darkness, a colorful richness of compositions but also its mono-chromatic, local, individual being and separate tone. Everything is sometimes torn, crosscut with col-ourful line, interlaced to the limits of subjective unrealism. Besides the perceptive tension they are balanced in composition. Maybe even more; balanced with a geometrical set of elements of a form with the intention of bringing the viewer forward into a world which is beyond the material, into a world or state of softening, tuning out, contemplation.

The Rock and the Shell are from one world. Aristotle’s idea of the matter “rock” is a unity of matter and form – soul. Quintessence. Greek philosophy of nature which finds in the rock the unity of four elements quinta essentia. Finally lapis philosophorum – a philosophical stone, in which a transformation from baseness to nobility, maybe not only the stone is characteristic and potential. Concha – shell is a place of a Moon and a Woman, a place of birth of Aphrodite. This Annunciation and Resurrection are the walls of the grave, a pearl immortal like Christ, like the human soul, like a small part of a Secret, which we are able to comprehend. The scallop shell is and was an object, a dish for pil-grims going to St. James’ grave in Santiago de Compostella to fill the inside with consecrated wax from the candles by His grave. And then for a long time in art, shells are presented next to skulls – vanitas vanitatis. And colors; yellow, red, blue… with entire richness of symbols. Also those about truth and betrayal, the fire of exaltation, love, about those who love children and about an executed life.

14

Martwa natura | Still life

Page 15: dorota

o tym co i tak widać

W zasadzie jasne pejzaże, rozległe niekiedy szare horyzonty, przeważające odczucie wyciszenia, spo-koju, ulgi... od czego?, od napięć, z którymi da się żyć, które da się znieść, może oswoić?

Kamienie, muszle, kamienio-muszle i muszlo-kamienie rytmicznie poukładane jeden za drugim lub zbite w jedną masę, we wspólny stan rzeczy. Szarpiące się mocne kotary jak płomień lub rozgrzane powietrze. Materialności draperii, zgrzebne i sztywne, ale i te delikatne, czasem lekko poruszone, niekiedy jak omal niematerialne przesłony. Wklejony, geometryczny kadr płótna z innej obrazowej rzeczywistości, i z innego a jednak wspólnego świata form, koloru i materii. Ona sama, materia płócien rozpięta jest od zgrzebności przeklejone-go lnu przez płaską barwną plamę do dynamicznych faktur i przezroczystości laserunków. Mocny kontrast światła i mroku, soczystości zestawień barwnych, ale także ich monochromatyczny, lokalny, jednostkowy byt, osobny ton. Wszystko to czasem przerwane, przecięte barwną linią, poprzeplatane ze sobą do granic poza-przedmiotowej nierzeczywistości, irrealności. Pomimo odczuwanego napięcia są zrównoważone kompozycyjnie. Może bardziej; równoważone geometrią układu elementów formy by przenieść oglądającego w świat poza materialny, w świat lub stan wyciszenia, kontemplacji.

Kamień i muszla z jednego są świata. Arystotelesowska idea materii /kamienia/ jest jednością materii i formy – ducha. Kwintesencja. Grecka filozofia przyrody postrzegająca w kamieniu właśnie jedność czterech żywiołów quinta essentia. Wreszcie lapis philosophorum – kamień filozoficzny, którego cechą, potencjalnością jest przemiana nieszlachetnego w szlachetność, może nie tylko kamienia.Concha – muszla jest miejscem Księżyca i Kobiety, miejscem narodzin Afrodyty. To Zwiastowanie i Zmartwychwstanie Pańskie, to ściany grobu i perła nieśmiertelności jak Chrystus, jak dusza ludzka, jak niewielka część Tajemnicy, jaką jesteśmy w stanie ogarnąć naszym umysłem. Była i jest muszla przegrzebka przedmiotem, naczyniem pielgrzymujących do grobu Św. Jakuba Starszego w Santiago de Compostella by jej wnętrze napełnić poświęconym woskiem ze świec u Jego grobu. A potem, przez długi w malarstwie czas muszle w sąsiedztwie czaszek – vanitas vanitatis. I kolor; żółty, czerwony, niebieski...z całym bogactwem symboli. Także tych o prawdzie i zdradzie, ogniu uniesienia, miłości, o kochających dzieci i rozstrzelanym życiu.

15

Martwa natura | Still life

Page 16: dorota

The rock and the shell are in one world. In one space-time of too short moments of breathing, with sand underneath the feet, with a hum of boundless water in the ear. Why do so many pick it up? Why do they want to take it back home, after a summer trip, even several thousand miles? Why do they place them with piety in special nooks at home? The shell and the rock carry time, written on them by matter, of passing time, memory – lasting. They are a big deposit of continuing scenes of unending life, even then, when all that is left of them is a tiny broken piece. They get their beauty from the piece, destructed piece, chip, its wrinkles – tone, color which enlivens in a water or is caused by artistic, painting fineness. Do they travel through Dorota’s canvases only because of sentimentality? Or other reasons, which need of finding is prompted by the kind of a form of Her paintings? Form, which results for the recipient in an experience of different reality, a specific state beyond time. What is this slightly moved silence of these acts? The richness of vantages and possible contexts of those paintings and that what in them, doesn’t hinder the vision, the experience accompanies it in silence. It is a form, which leads us into the intended by the artist spaces of feelings, contexts and thoughtfulness.

Adam Brincken

Czerwona draperia | Red drapery

16

Page 17: dorota

Kamień i muszla w jednym bywają świecie. W jednej czasoprzestrzeni zbyt krótkich chwil oddechu z piaskiem pod stopami, z szumem bezkresnej wody w uszach. Dlaczego tak wielu je podnosi? Dlacze-go chcą je zabrać ze sobą w powakacyjną, powrotną podróż nawet parę tysięcy kilometrów? Dlaczego z pietyzmem układają je w ważnych dla siebie zakamarkach domu? I muszla i kamień niosą na so-bie, sobą czas, zapisany materią upływ czasu, pamięć, trwanie. Są wielkim nawarstwieniem kolejnych odsłon niekończącego się życia nawet wtedy, gdy pozostaje po nich tylko drobny odłamek. Są tym właśnie piękne, fragmentem, destruktem, odpryskiem, swoimi zmarszczkami – fakturą, kolorem oży-wającym w wodzie lub za sprawą malarskiej finezji. Czy wędrują przez płótna Doroty jedynie z sen-tymentu? Czy z innych powodów, których potrzebę odnajdywania podpowiada nam rodzaj formy Jej obrazów? Formy, której skutkiem dla odbiorcy staje się doznanie innej rzeczywistości właśnie, swoisty stan poza czasem. Czym jest ta lekko poruszona cisza tych przedstawień? Bogactwo punktów odniesienia, możliwych kontekstów tych obrazów i tego co w nich nie utrudnia widzenia, przeżycia, jedynie mu w milczeniu towarzyszy. Bo to forma właśnie prowadzi nas w zamierzone przez artystkę przestrzenie odczuć, kontekstów i zamyślenia.

Adam Brincken

Czerwona draperia | Red drapery

17

Page 18: dorota

Muszelka na białym tle | Shell against a white background

18

Page 19: dorota

19

Page 20: dorota

Ciemna draperia | Dark drapery

20

Page 21: dorota

21

Page 22: dorota

Biała draperia | White drapery

22

Page 23: dorota

Biała draperia | White drapery

23

Page 24: dorota
Page 25: dorota

Dniem – biała ziemia | Daytime – white ground

25

Page 26: dorota

Martwa natura | Still life

26

Page 27: dorota

Martwa natura | Still life

27

Page 28: dorota

28

Page 29: dorota

Martwa natura | Still life

Horyzont z draperiami | Horizon with drapery

29

Page 30: dorota

Pejzaż z innym kamieniem | Landscape with a different stone

30

Page 31: dorota

Pejzaż z czterema | Landscape with four

31

Page 32: dorota

Żółta draperia | Yellow drapery

32

Page 33: dorota

Żółta draperia | Yellow drapery

Page 34: dorota

Martwa natura, wspomnienie z Sycylii, Teresie Pągowskiej | Still life, memory of Sicily, dedicated to Teresa Pągowska

34

Page 35: dorota

Nocą z oranżowym rytmem | At night to an orange rhythm

35

Page 36: dorota

Martwa natura, błękitna przesłona | Still life, blue aperture

36

Page 37: dorota

Martwa natura, błękitna przesłona | Still life, blue aperture

37

Page 38: dorota
Page 39: dorota

Pejzaż z oranżem | Landscape with orange

Martwa natura, oranżowa przestrzeń | Still life, orange space

39

Page 40: dorota

Martwa natura, czerwona przesłona | Still life, red aperture

40

Page 41: dorota

Martwa natura, wspomnienie z Wenecji | Still life, memory of Venice

41

Page 42: dorota

Cicha obecność | Silent presence

42

Page 43: dorota

Czerwona draperia II | Red drapery II

43

Page 44: dorota

Wieczorem z jasną przesłoną | Eventide through a bright aperture

44

Page 45: dorota

45

Page 46: dorota

Martwa natura, odbicie I | Still life, reflection I

46

Page 47: dorota

47

Page 48: dorota

lata 90 | wcielenia, przesłony, przestrzeń II | The Nineties | incarnations, apertures, space II

Page 49: dorota

lata 90 | wcielenia, przesłony, przestrzeń II | The Nineties | incarnations, apertures, space II

Page 50: dorota

Paintings of Dorota Brincken have always been about something. She doesn’t like to talk about this, proclaiming the rule that it is painting’s realm and not the word’s. Desolated, but not objectless spaces of the most recent paintings were introduced in earlier pastels and drawings. In them we find the same multi-plot, interlaced space, which appears and disappears. It is a brightness of the light, which transforms itself in specific drapery, and after a moment, to transform itself back again into immate-rial gleam. The boundaries of these phenomenons on the large sized papers are flexible, but sometimes unambiguous. The brightness of the light, dullness and gloom, colourfull spots filled with purity of the sound, interchange and specify, by objectifying its own formal existence into a shape of drapery, walls and… characters mentioned before. Those are strange characters. Suspended between the shape of human embryo (conception of life) and the end of life, senility. Big head, watching eyes, sagged belly, bony, already limp arms and atrophy of muscles. This is how they are. This is how she saw them when she was few years old. She had been observing elderly, lonely people who were looking for someone or not waiting for anything anymore, they were sitting in crack-opened windows padded with pink pillow resembling a nest. Few years later, those single portraits changed into scenes of two or many people. People on those papers came alive because of the presence of a companion. Sometimes they would make a decision together that one of them would reach out, even beyond the linear lined-out frame of collusive form of place, to pass someone a… light on a long rope. When I was watching I had an impression that this act of giving away, even without strength, gave their lives sense. They still felt or felt again needed. The paintings didn’t scare with potential deadness. There was, in their expressive form lack of aggression and a special kind of dignity. This is how I felt, this is how I saw those pastels, which were created in 1970’s and also the following ones from 1980’s and 1990’s. Not only me, but also few collectors, who took the entire series to Switzerland, Germany and Spain. What can a young men or a young girl know about that state of life which was presented in those pastels? – I was thinking. What right, what reason does one have to paint this, and in that way, in that age? What does she care about that specific revealing of existence. Was it (and is it) the sign of „only” sensitivity? Of course I could have not asked, I could have not been searching for the essence, which might have been hid-den in a conversation with the artist which camouflaged the truth. So I tried by myself. I found the answer in Dorota’s early productions, in artists’ biographies, especially one of the poets, and in the more general truths.

z cyklu Wcielenia | from the Incarnations series

50

Page 51: dorota

Malarstwo Doroty Brincken zawsze było o czymś. Sama nie lubi o tym mówić wyznając zasadę, że to jego, obrazu a nie słowa domena. Bezludne, choć nie bezprzedmiotowe przestrzenie najnowszych ob-razów miały swoją zapowiedź we wcześniejszych pastelach i rysunkach. Odnajdujemy w nich tę samą wielowątkową, zaplątaną przestrzeń, która zjawia się i znika. Jest jasnością światła, która przemienia się w konkret draperii, by za chwilę przemienić się na powrót w niematerialną smugę. Granice tych zjawisk na sporego formatu papierach są płynne, lecz momentami jednoznaczne. Jasności światła, sza-rości i mroki, barwne plamy nasycone czystością brzmienia przemieniają się i konkretyzują, uprzed-miotawiając swe formalne istnienie w kształt wspomnianych już draperii, ścian i... postaci. To dziwne postacie. Zawieszone pomiędzy kształtem ludzkiego embrionu /bytem poczętym/ a schyłkiem życia, starością. Duża głowa, patrzące oczy, obwisły brzuch i kościste już wiotkie ręce, zanikające mięśnie. Tacy są. Takimi ich postrzegła niegdyś, gdy mając lat kilka, czy kilkanaście obserwowała starych, sa-motnych ludzi wypatrujących kogoś lub nie czekających już na nic, siedzących w uchylonych oknach wymoszczonych różową poduszką jak w gniazdach. W kilka lat potem te pojedyncze portrety zamie-niły się w sceny dwu i wielo postaciowe. Ludzie na tych papierach ożywali obecnością towarzysza. Niekiedy wspólnie podejmowali decyzję by jedno z nich wysuniętą do przodu dłonią, nawet poza ramę zakreślonego linearnie kadru, umownej formy miejsca podawało na długiej lince komuś... światło. Patrząc odnosiłem wrażenie, że to dawanie mimo braku sił nadawało ich życiu sens. Czuli się jeszcze lub znów komuś potrzebni. Obrazy nie straszyły potencjalnym turpizmem. Był w nich, w ich ekspre-syjnej formie brak agresji i szczególny rodzaj godności. Tak odczułem, tak widziałem tamte pastele, powstałe w latach 70-tych i te późniejsze z lat 80/90-tych. Nie tylko ja, także paru jeszcze kolekcjone-rów, którzy całe cykle zabierali ze sobą do Szwajcarii, Niemiec czy Hiszpanii. Co może o tym stanie życia, o którym były te pastele wiedzieć młody człowiek, młoda dziewczyna? – myślałem. Jaki ma się powód, prawo? do tego by w takim czasie dla siebie to i w ten sposób malować?, co Ją obchodzi taka odsłona egzystencji? Czy była /i jest/ oznaką „jedynie” wrażliwości? Oczywiście mogłem nie pytać, nie dociekać istoty, która i tak mogła się ukryć w kamuflującej prawdę rozmowie z artystką. Próbowałem więc sam. Odpowiedź znalazłem zarówno we wcześniejszej twórczości Doroty, w biografiach artystów a zwłaszcza jednego z poetów i w prawdach bardziej ogólnych. z cyklu Wcielenia | from the Incarnations series

51

Page 52: dorota

Everyone starts from something. When we are very young, drawing is our mutual experience, a way of communicating with the world. Everyone builds one’s own “house”, at first private desert, refuge. Sometimes underneath the table, sometimes underneath the bed when it has tall legs, other times in the corner of a room, in some nook, somewhere between the stove and a wall. There as we hide from the adults and the intrusions of siblings in the feeling of absolute freedom (we don’t know loneliness yet, even though we feel it) we build our own world.On the paper and with whatever and on whatever we can. It’s an Enchanted Garden, or forced some-times for long years, sometimes forever, and not necessarily taken by choice – a solitude. Like a house of Giacomo Leopardi. A poet, romantic, known as the philosopher of nihilism, who viewed world pessimistically through a prism of his own unhappiness and pain. He blamed nature (God?) for its indifference towards fate and unhappiness of individual man. But there is still an anticipation. This one is a characteristic that described an artist and the work of art. The work of art senses, announces something. Therefore the pastels of young and later on also mature artist, which were not intended but led by feelings, probably referred to other perspective of time, to fate – life of our close ones and as result ourselves. The pastels of Dorota Brincken are not leopardian, I don’t find the nihilism in them. The theme of giving someone the light, transforms the nonsense of lasting in hopelessness, into hope.

Luca Veneziano

52

Page 53: dorota

Każdy od czegoś zaczyna. Gdy jest się bardzo młodym rysowanie jest naszym wspólnym doświadcze-niem i formą komunikowania się ze światem. Każdy buduje swój „dom”, taką prywatną na początek pustelnię, azyl. Niekiedy pod stołem, czasem łóżkiem gdy na wysokich nogach, innym razem w kącie pokoju, w jakimś zakamarku gdzieś pomiędzy piecem a ścianą. Tam chowając się przed dorosłymi i natręctwem rodzeństwa w poczuciu absolutnej wolności /o samotności jeszcze nic nie wiemy, choć ją odczuwamy/ budujemy własny świat. Na papierach, czym się da i na czymkolwiek. To taki Zaczarowany Ogród, albo przymusowa niekiedy na długie lata, czasem na zawsze i niekoniecznie z wyboru samotnia. Jak własny dom Giacomo Le-opardiego. Poety romantyka, o którym mówi się, że był filozofem nihilizmu postrzegającym pesymi-stycznie świat przez pryzmat swego osobistego nieszczęścia i cierpienia. Obwiniającego naturę /Boga?/ za jej obojętność wobec losów i nieszczęść pojedynczego człowieka. Ale jest jeszcze antycypacja. Ta jest cechą artysty i jego dzieła. Dzieło coś przeczuwa, zapowiada. Tak więc pastele młodej a potem także dojrzałej artystki odnosiły się zapewne, nie zamierzone a przeczute właśnie, do innej perspek-tywy czasu, do losu – życia naszych bliskich i w rezultacie nas samych. Pastele Doroty Brincken nie są leopardyjskie, nie odnajduję w nich nihilizmu. Motyw ofiarowywania komuś światła przemienia bezsens trwania w beznadziei, w nadzieję właśnie.

Luca Veneziano

53

Page 54: dorota
Page 55: dorota

55

Page 56: dorota

56

Page 57: dorota
Page 58: dorota
Page 59: dorota

59

Page 60: dorota

When I look at the latest paintings by Dorota Ćwieluch-Brincken today, so balanced in contrasting geometric planes with coarse, predominantly shell-stone objects, I ponder the mercurial paths taken by a painter’s needs. The refined serenity, the selection of figural and rhythmicized surfaces appear to be a confession of tranquility. Perhaps a lurking one, perhaps a means too costly to execute of covering fears so recently present and revealed.

Not long ago these comprised ghoulish – seemingly grotesque – forms like apparitions, akin to figures floating between dreams and reality, mostly brought out of the darkness with pastels or ingrained in a diffused luminosity. Slightly frightening, slightly amusing – appearing spontaneously, yet appeased and tamed by the Author, although more ruling rather than ruled by the Maker. Their emergence and very being, the fact that they accompany us regardless of our wishes, imbues these creatures with „otherwordly” traits, the significance of a compensatory record, as well as restoring an unquestion-able necessity to drawing and painting. It was impossible to confine them within a geometric order or a sedate, composed interplay of splotches, lines and textures. Which is what the latest paintings are like, as if they were curtains draped over the previous ones. And maybe somewhere underneath – this time tethered to aesthetic devices – other oddities, denizens of waking dreams and murky phantasms lie in wait, distanced from the viewer by the Painter with that which emanates peace, is visible to the eye in daylight and gives aesthetic comfort.

Jacek Buszyński, november 2009

60

Page 61: dorota

Kiedy dzisiaj oglądam ostatnie obrazy Doroty Ćwieluch-Brincken, tak zrównoważone w kontraście geometrycznych planów i chropawych, najczęściej muszlo-kamiennych przedmiotów, zastanawiam się nad zmiennymi drogami malarskich potrzeb. Ten wysmakowany spokój, dobór figuralnych i ryt-mizowanych płaszczyzn zdaje się wyznaniem uspokojenia. Może przyczajonym, może kosztownym w realizacji sposobem przykrycia tak niedawno obecnych i ujawnianych lęków.

Były nimi jeszcze niedawno upiorne – a na pozór groteskowe – postaci jak mary, jak snujące się między snem a jawą figurki, najczęściej pastelami wydobywane z mroku lub tkwiące w rozproszonej świetli-stości. Trochę straszne, trochę śmieszne – pojawiające się samorzutnie ale przez Autorkę uśmierza-ne, oswajane, choć bardziej rządzące się, niż rządzone przez Sprawczynię. Pojawianie się ich, i to, że muszą być, że nam towarzyszą bez względu na nasze życzenia, nadaje takim stworom cechy „innego świata”, znaczenia kompensacyjnego zapisu i przywraca funkcji rysowania i malowania niekwestiono-waną konieczność. Nie można ich było zamknąć w geometryczny ład, w spokojną, zrównoważoną grą podziałów plam, linii i faktur. A takie są ostatnie obrazy, jakby zasłony na poprzednich. I może gdzieś pod spodem czają się - tym razem trzymane na uwięzi estetycznych zabiegów – inne dziwostwory, mieszkańcy półsnów, mrocznych majaków, oddalanych od widza przez Malarkę tym, co emanuje spo-kojem, co widzi oko w jasny dzień i daje estetyczny komfort.

Jacek Buszyński, listopad 2009

61

Page 62: dorota

Spis prac w katalogu | Catalogue works list

Page 63: dorota

14, 15 Martwa natura | olej na płótnie, 70 x 100, 200616, 17 Czerwona draperia | olej na płótnie, 51 x 146, 2004/719 Muszelka na białym tle | olej na płótnie, 33 x 41, 200721 Ciemna draperia | olej na płótnie, 50 x 100, 200623 Biała draperia | olej na płótnie, 30 x 60, 2006/723 Biała draperia | olej na płótnie, 30 x 60, 2006/725 Dniem – biała ziemia | olej na płótnie, 81,5 x 100, 2008/927 Martwa natura | olej na płótnie, 50 x 100, 2006/728 Martwa natura | olej na płótnie, tryptyk, 18 x 70, 200729 Horyzont z draperiami | olej na płótnie, 27 x 70, /?/30 Pejzaż z innym kamieniem | olej na płótnie, 50 x 60, /?/31 Pejzaż z czterema | olej na płótnie, 24 x 70, 200933 Żółta draperia | olej na płótnie, 110 x 130, 200734 Martwa natura, wspomnienie z Sycylii, Teresie Pągowskiej | olej na płótnie, 80 x 190, 200735 Nocą z oranżowym rytmem | olej na płótnie, 81,5 x 100, 200937 Martwa natura, błękitna przesłona | olej na płótnie, 80 x 190, 200838 Martwa natura, oranżowa przestrzeń | olej na płótnie, 110 x 130, 200739 Pejzaż z oranżem | olej na płótnie, 24 x 70, 200940 Martwa natura, czerwona przesłona | olej na płótnie, 80 x 190, 200841 Martwa natura, wspomnienie z Wenecji | olej na płótnie, 100 x 115,5, 200742 Cicha obecność | olej na płótnie, 140 x 110, 200643 Czerwona draperia II | olej na płótnie, 105 x 160,5, 2006/745 Wieczorem z jasną przesłoną | olej na płótnie, 81,5 x 100, 2008/947 Martwa natura, odbicie I | olej na płótnie, 38 x 60, 2007

63

Still life Red drapery

Shell against a white backgroundDark drapery

White draperyWhite drapery

Daytime – white groundStill lifeStill life

Horizon with draperyLandscape with a different stone

Landscape with fourYellow drapery

Still life, memory of Sicily, dedicated to Teresa PągowskaAt night to an orange rhythm

Still life, blue apertureStill life, orange spaceLandscape in orange

Still life, red apertureStill life, memory of Venice

Silent presenceRed drapery II

Eventide through a bright apertureStill life, reflection I

Page 64: dorota

Wydawca

Adam Brincken

Projekt

www.tomami.pl

© Dorota Ćwieluch-Brincken, Kraków 2009