5
pis treści
Niech żyją poeci! ............................................................................................... 9
Podążamy tą samą drogą ................................................................................. 10
Co nam w duszy gra ......................................................................................... 12
Patrycja Resel ............................................................................................... 12
Estera Wędzik ............................................................................................... 18
Janusz Kotoński ............................................................................................. 23
Anna Wołowiec ............................................................................................. 30
Kamila Kaźmierczak ....................................................................................... 35
Kamila Kaźmierczak ....................................................................................... 52
Weronika Filipiak.......................................... Błąd! Nie zdefiniowano zakładki.
Poezja to taniec słów ........................................................................................ 69
Osiągnięcia uczniów ......................................................................................... 70
7
„Do Góry Nogami pozwoliło naszym duszom rozwinąć skrzydła, by
zabrały nas w świat stworzony przez poetów. Wy też możecie je mieć, aby
polecieć wyżej i dalej”
(Patrycja Resel)
8
Do Góry Nogami 10
Prezentacja twórczości literackiej uczniów Gimnazjum w Słodkowie
Teksty i zdjęcia: Patrycja Resel, Janusz Kotoński, Anna Wołowiec, Estera Wędzik
Weronika Filipiak, Julia Lament, Kamila Kaźmierczak
Opracowanie graficzne, skład komputerowy: Ryszard Dytkowicz
Opieka merytoryczna, wybór tekstów, korekta: Iwona Wierzbicka
9
Niech żyją poeci!
To już dziesiąte wydanie „Do góry nogami”, które pomaga młodym
poetom rozwijać się. Jubileusz naszej działalności trzeba uczcić w sposób
niebanalny, wczytując się w to, co ręce uczniów naszego gimnazjum
nakreśliły na następnych stronach. Wszystkie prace, które ujrzysz w tym
dziesiątym już wydaniu rodziły się w naszych głowach. To coś co pchało
do pisania, nachodziło nas o każdej porze dnia i nocy. Nasza twórczość
trafiała w ręce jurorów wielu konkursów literackich. Dzięki temu można
usłyszeć o naszym gimnazjum w wielu zakątkach Polski. Niektórzy poeci
kończą w tym roku naukę w naszej szkole, a ich prace są tu ostatni raz.
Mają teraz okazję, aby swoją twórczością uraczyć nas w sposób, dzięki
któremu o nich nie zapomnimy. Po wakacjach jednak powitamy nowych
poetów, jeszcze niedoświadczonych. Mamy nadzieję, że będą
kontynuować naszą wspaniałą tradycję tworzenia tomiku poetyckiego. Na
pierwszy rzut oka już widać, że nasi uczniowie są kreatywni oraz mają
bogatą wyobraźnię. W naszej szkole prozaik i poeta mogą się odnaleźć na
zajęciach koła literackiego, z którego wynosimy ogromny bagaż
doświadczeń. Piecze nad nami sprawuje Pani Iwona Wierzbicka
udzielająca nam cennych rad, które udoskonalają naszą twórczość.
Pomocne jest to, że rozwijamy się, mając szerokie pole do popisu.
Możemy pochwalić się dużą ilością nagród i wyróżnień, które dodają nam
ochoty do tworzenia. Mamy nadzieję, że nasze prace znajdą uznanie
wśród znawców poezji jak i u naszych rówieśników. Ciekawość, która
będzie wami kierować, zapewne skłoni do sięgnięcia po tę książkę
i zapoznania się z jej treścią. Zatem zapraszamy do naszego świata
i życzymy miłej lektury.
Patrycja Resel
10
Podążamy tą samą drogą
Jubileuszowe, dziesiąte wydanie „Do Góry Nogami” to nasz mały
sukces i święto zarazem. Jest to także czas podsumowań, wspomnień
i refleksji. Przypominam sobie pierwsze kroki młodych adeptów sztuki
pisarskiej i moje słowa, że zabieram ich w niezwykłą, ale trudną podróż
do poetyckich zaświatów. Później obserwowałam radość poszukiwania
i odkrywania piękna w słowach prostych, zmagania z materią języka
i w końcu efekty twórczych działań, rozwijania pasji, porywów młodych
serc i ogromnej wrażliwości.
Często mówię swoim uczniom, że piękno słowa nigdy nie poddaje
się rutynie i na zawsze pozostaje niewyczerpanym źródłem dla radości
tworzenia. Myślę, że doskonale to rozumieją, dlatego przeżywam razem
z nimi każdy sukces i każdą porażkę. Trudna to pasja i zajmująca
jednocześnie. Cieszę się więc podwójnie, bo zawsze mogę liczyć na
moich młodych poetów, ich fantazję i wyczucie chwili. Z drugiej strony
te niezwykłe spotkania z „Do Góry Nogami” są dla mnie motywujące,
dają wiele radości i satysfakcji. Tego samego życzę wszystkim moim
podopiecznym.
Iwona Wierzbicka
11
Cześć, mam na imię Patrycja. Mam 15 lat i chodzę do klasy IIB.
Pisaniem wierszy zajmuję się od pierwszej klasy gimnazjum.
Interesuję się również pisaniem opowiadań. Lubię czytać, bo to
pobudza wyobraźnię.
Czeeeeść! Nazywam się Estera Wędzik i chodzę do klasy III
Pisaniem wierszy zajmuję się już od pierwszej klasy gimnazjum.
Oprócz pisania wierszy moją pasją jest SPORT a także rysowanie :)
Uszanowanko! Nazywam się Janusz Kotoński i ze względu na klasę,
w której jestem (trzecia), piszę tę notatkę ostatni raz. Interesuję się
sportem, literaturą i muzyką. Zapraszam do magicznego świata mojej
poezji!
Witajcie, nazywam się Ania Wołowiec i od pierwszej klasy
gimnazjum uczęszczam na zajęcia koła literackiego prowadzonego
przez panią Iwonę Wierzbicką. Piszę poezję i prozę. Lubię fantastykę,
dramaty i horrory.
Cześć! Nazywam się Kamila Kaźmierczak, mam 14 lat i jestem
uczennicą klasy I B. Jestem wielką fanką fantasy. Uwielbiam czytać
książki, grać w tenisa stołowego oraz rysować. Mam dwóch
młodszych braci, z którymi chętnie spędzam czas.
Cześć! Nazywam się Weronika Filipiak i jestem uczennicą klasy III D
Gimnazjum w Słodkowie. Moja przygoda z literaturą zaczęła się
dopiero w II klasie gimnazjum. Żałuję, że nie próbowałam swoich sił
wcześniej, gdyż pisanie wierszy sprawia mi przyjemność, choć nie
zawsze znajduję czas na tę czynność. Oprócz tworzenia poezji w
wolnym czasie lubię chodzić na długie spacery, słuchać muzyki,
tańczyć i spędzać czas z najbliższymi.
Witajcie:) Nazywam się Julia Lament i chodzę do klasy IIa. Jestem
osobą ciekawą świata, stąd zamiłowanie do podróży. Moją pasją jest
taniec. Po raz pierwszy pojawiam się w tej książeczce i to moje
początki z poezją. Pozwólcie, że przedstawię wam mój świat... :)
12
Co nam w duszy gra
Patrycja Resel
Jak już wiecie, mam na imię Patrycja. Pisanie to moja druga osobowość,
część mnie- ta bardziej utalentowana. Nie wyobrażam sobie życia bez
wylewania swoich odczuć na papier ,chociaż jak każdy mam gorsze dni.
Pisanie opowiadań jest moim kolejnym ulubionym zajęciem. Nie piszę
ich zbyt często, ale kiedy powstają, dają mi natchnienie do pisania poezji.
Tworzenie jest dla mnie czymś ważnym, prawie tak ważnym jak
powietrze, ale o wiele cenniejszym. Poza pisaniem kocham również
czytanie informacji na temat ludzkiego umysłu. Interesuję się
psychologią. Jak się okazuje, poeta nie musi myśleć wyłącznie o poezji.
Skoro już mnie poznaliście, poznajcie moją twórczość. Zapraszam do
zapoznania się z moimi wierszami
13
Marzenia
Wieczorny występ ognistej kuli,
która cały dzień przeglądała się w lustrze wody,
kończy się, by zrobić miejsce na scenie nieba
romantycznemu poecie.
Będzie on natchnieniem muzyki, prozy i poezji.
Towarzysz wieczornych ognisk
i wakacyjnych miłości…
nad ranem zniknie, by na scenie
znów szalał ogień.
Razem tworzą nieosiągalną całość,
którą pragniemy posiąść,
bo chcemy oglądać na przemian
jasne niebo i poetyckie gwiazdy.
Wszystko zależy od Ciebie
Świat był piękny i wspaniały
boćki w łące klekotały, a nad jeziorem żaby kumkały.
Wtem pojawiło się stworzenie tajemnicze,
które wiele lat ukrywało swe prawdziwe oblicze
i skrywało tajemnicę.
Miało zmienić całe życie.
Skutki sekretów zniszczyły ziemię,
wszystko pochłonęły ogień i płomienie.
Dopiero teraz przejrzano na oczy,
ale za późno? Ziemię przykrywa śmierci kocyk.
Dobrze byłoby wrócić do lat,
gdy podczas ryb łowienia nad uchem śpiewał ptak.
Gdy błoga cisza pochłaniała czas.
Czy już za późno? Czyż nie ma nas?
14
Narcystyczne kwiaty
Każdy kwiat chełpi się swą wielkością,
mnogością barw jakie posiada.
Żąda uznania ze strony owadów
i pragnie, aby oglądano go z uwielbieniem.
Chce, aby inne kwiaty zazdrościły
mu wszystkiego co ma i mieć będzie.
Cierpi, gdy nikt nie zwraca uwagi
na jego wybitny taniec z wiatrem.
Kwiaty...
...a może ludzie?
Przykazanie miłości
Nienawidź, zabijaj w myślach,
nie dopuszczaj światła dziennego,
ale kochaj.
Daj coś, czego inni boją się dać.
Choć wiesz, że możesz zginąć, daj siebie.
Nie opuszczaj w trudnych chwilach,
ale trwaj obok.
Pragnij i pożądaj,
codziennie inaczej, mocniej, silniej.
Wyobrażaj ją sobie zawsze przed snem
i po przebudzeniu.
Nie dopuszczaj złych myśli,
i troszcz się o nią,
bo nie śmierć rozdziela ludzi,
lecz brak miłości.
15
Jest jak…
Miłość jest jak kwiat.
Musisz ją pielęgnować i chronić,
by nie uschła, ale rosła i rozwijała się.
Szczęście jest jak droga.
Jeśli nią pewnie kroczysz, jesteś szczęśliwy,
jeżeli zboczysz z kursu, szczęście się odwróci.
Radość jest jak słońce.
Zawsze jest przy tobie,
nawet jeśli o tym nie wiesz.
Za chmurami czy nie, czy jest noc czy dzień,
jest przy tobie.
Więc dlaczego tak trudne wydają się
tak proste czynności?
Moje serce
Patrzcie, ludzie, patrzcie! To moje serce.
A na nim wiele ran.
Ran, które nigdy nie zakrzepły.
Każda z nich to wasze czyny,
wasze słowa i myśli,
które skierowaliście ze złą intencją.
To wy, ranicie moje serce.
To wy. doprowadzacie mnie na koniec drogi życia.
Słuchajcie, ludzie, słuchajcie!
Nie słyszycie?
Nie słyszycie bijącego serca?
To dobrze, bo krew nie płynie,
bo serce nie bije.
16
pustka
miłość odeszła zostawiła mnie na pustej drodze
ale wierzę że wróci
pod tą samą nazwą
ale pod inną postacią
powróci przytuli pocieszy
znów będę kąpać się w deszczu szczęścia
będę mogła oddychać
zacznę w końcu żyć
Miłość
Dopóki mnie kochasz,
ja będę żyła.
Będę żywiła się twoją miłością.
Codziennie będę na nowo się rodziła,
codziennie będę cała szczęśliwa.
Będę budziła się obok mojego rycerza,
a nasza miłość będzie jak z bajki.
Bo będę wiedziała, że Amor,
że jego strzała,
trafiła tam, gdzie trafić miała.
Martwe życie
Pęk kluczy przy sobie noszę,
każdy do innych drzwi:
z radością, miłością przygodami.
Ale największy jest od
smutku, lęku i cierpienia.
17
Tego w życiu jest najwięcej.
Bo to co dobre,
jest rzadkie i bliskie wyginięcia.
A to co złe,
zajmuje pierwsze miejsce.
Nasze życie - już nie żyje.
I tak wygram
Możecie mnie nienawidzić.
Możecie gardzić tym wszystkim,
co ja kocham.
Możecie pluć mi w twarz i mówić,
że dojdę donikąd.
A ja wam za to podziękuję,
bo staję się silniejsza.
Z każdym waszym słowem rzuconym na wiatr,
zmarnowaną sekundą życia,
ja posuwam się naprzód.
Idę pod wiatr i płynę pod prąd.
Podążam własną drogą.
Więc dziękuję wam,
którzy marnujecie swoje życie na wzmacnianie mnie.
18
Estera Wędzik
No hej! To znowu ja. Jak już wiecie, mam na imię Estera, mam 16 lat
i chodzę do klasy 3. gimnazjum. To już moje ostatnie spotkanie z "Do
góry nogami". Tak, będzie mi brakowało tych wszystkich wspaniałych
ludzi poznanych w gimnazjum. Moją pasją jest pisanie wierszy i sport,
a głównie lekkoatletyka. Akurat ja skaczę w dal, bardzo lubię to robić,
dobre wyniki oraz osiągnięcia bardzo mnie motywują do tego, abym do
treningów przykładała się jeszcze bardziej, bym na zawodach dawała
z siebie 100%. Czasami trening to bardzo dobry sposób na wyładowanie
emocji. Tak samo jest z pisaniem wierszy, gdy coś mnie gryzie, od razu
biorę długopis i kartkę do ręki i zaczynam pisać. Za dużo rozpisywać się
nie będę, zachęcam do przeczytania moich wierszy :)!
Jakie uczucia?
Dostałam wiadomość
bez szczegółów,
znam odpowiedź.
Jadę do niej ...
spieszę się .
Wchodzę,
kawa... herbata,
pyszne ciasteczka,
konkretne przygotowanie.
Ona nic nie mówi,
łyk po łyku
19
spijam smak krzty prawdy.
Rozumiemy się bez słów.
Wie, że podam jej rękę,
pewnie po to ta herbata.
Oddycham spokojnie,
jest wybuch śmiechu,
jest bezgraniczna radość.
Jest dowód prawdziwej przyjaźni.
Nie potrafię
U siebie…
zapomniałam jak sie pisze.
Na dywanie
świeczka i kubek,
światło...
co czuję?
Tak jakoś mi dziwnie.
No boli...
Czuję minimalne dreszcze.
Mmm. Ten smak,
ten zapach...
Coś pysznego !
Co mówisz?
Nie wiem.
Po prostu…
za to,
że istnieje.
20
Z trudem
Bez sensu,
nie mam butów !
Jestem boso...
Stoję na zimnej trawie
i jest mi zimno w stopy.
Pokręcone wszystko...
Zgubiłam się ! Nie wiem już, gdzie jesteśmy.
Ale dobrze...
nie wiem nawet, co mam pisać.
Zimno?
Szukam śniegu,
ale nie mogę go dostrzec.
Chciałabym ulepić bałwana,
zjeżdżać na sankach.
Nie przeszkadza mi to,
Nadal jestem szczęśliwa.
Pejzaż
Rzucił kłamstwo,
a za nim popłynęły łzy.
Odebrał uśmiechy
kryjące się za słońcem.
Szarpał nerwowo niczym dzikie zwierzę.
Po chwili oaza spokoju była mu wrogiem,
zdarł z siebie resztki maski
i wypchnął przed siebie.
21
Przyprawił to wszystko jednym gestem ręki,
nie zastanawiając się,
czy miało to oznaczać pokój, zwycięstwo?
Oddalił się na chwilę.
Spostrzegł, co stworzył –
pejzaż swego życia.
Ocean myśli
Chwilę tylko spojrzałeś
w ziemię czarną i obnażyłeś najgorsze piekło.
Nic nie mówiłeś.
Tyle wstydu i bezkarności!
Co ty, na wakacjach jesteś?
Opętany jakiś?
Zagubiony?
Nie rozśmieszaj mnie…
Ile można pytać o uczucia…
Ile…
Ile czekać na odpowiedź?
Trudne i skomplikowane…
chociaż to byś powiedział!
Nie…
Milczysz…
Przeklinam człowieka,
który cię nazywał zdrowym rozsądkiem…
rozumiem.
22
Kompletność
W gardle mnie dusi przy twoim imieniu.
Nie wiem, co ładem nazwane.
Kupiłam kakao i siedzę bez ruchu,
topiąc oczy w zastałej sekundzie.
Ta fotografia to chwila niejedna,
bo czas odległy przywraca magicznie.
Kropla wieczności nieopisana…
kontynuuję,
siedzę i patrzę
i wzdycham czasami.
I myśl mnie nachodzi niegrzeczna…
W czym zakochana?
W postaci ze zdjęcia,
czy w chwili pamiętnej ?
Nie jedyny
Mogę poczuć igły smak
i chwilę z twoim światłem tańczyć.
Mogę ufać letnim powiewom,
które obnażą nieznane miejsca,
inną twarz twojego serca.
Nad nami pasmo złotej jesieni
tuli się z milczeniem.
Nieodporna siła gór,
burzy się...
Przybij ostatni gwóźdź
do zdrowej deski
i zostaw.
23
Janusz Kotoński
Witam Was bardzo serdecznie! Z tej
strony Janusz Kotoński i to jest jedyna
książka… w której jestem . Niestety,
ostatni raz. Trzecia klasa. Już.
A pamiętam, jak Pani Wierzbicka
motywowała mnie i zbierała materiały do
książki w pierwszej klasie. Pamiętam mój
udział w zajęciach koła literackiego.
Byłem wówczas mistrzem pisania utworów z gatunku „coś, co nie ma
kompletnego sensu”. Pamiętam mój pierwszy sukces. Rok pisałem,
ćwiczyłem, żeby to osiągnąć, dacie wiarę? Teraz dziwi mnie to, że przez
rok brania udziału w przeróżnych konkursach, nie załamałem się i nie
powiedziałem serdecznego „dosyć!”. Moja ambicja w literaturze to
głównie zasługa Pani Wierzbickiej, gdyż to ona mówiła mi, że mam
„smykałkę”, dopingowała mnie przez cały czas i dawała pożyteczne rady.
Z tego miejsca bardzo jej dziękuję. Wkrótce opuszczam mury tej szkoły,
ale to nie jest pożegnanie i proszę tak tego nie traktować, bo znajomości
nigdy nie zanikają . Zapraszam i do zobaczenia!
Pan nie jest Panem Bogiem…
Pan myśli, że pan może
wypić łykiem całe morze,
walczyć z każdym świata wrogiem,
a pan nie jest Panem Bogiem.
24
Pan myśli, że pan może
dać życie w innym kolorze.
Dla pana pomoc jest nałogiem,
lecz pan nie jest Panem Bogiem.
Człowiek na wzór samego Stwórcy
nie dorówna cudotwórcy.
Pan Bóg mieszka tu, za rogiem,
to nie pan jest Panem Bogiem.
Samotna Góra
Stoję na szczycie Samotnej Góry.
Nade mną – nieboskłon, ani jednej chmury.
Z wielkiego mrozu drży moje ciało
i spadł płatek śniegu – mocniej zadrżało.
Gwiazdy mrugają wśród granatu nieba,
a każda ta gwiazdka – to jedna potrzeba.
Księżyc, tak wielki, błękit rozkochuje,
a swym światłem Słońcu dorównać próbuje.
Wpatruje się w jego światło rażące,
aż moje serce staje się gorące.
Ta kula błękitna – to marzeń królowa,
która jutro swój seans zacznie od nowa.
Te gwiazdy natomiast – to jej poddane.
To są marzenia
wciąż
niepopełniane…
25
Płatki róż…
Balon,
który podarowała mu na osiemnaste urodziny,
szybko stracił powietrze.
Kwiaty,
które podarował jej ot tak, bez powodu,
szybko zwiędły
i straciły płatki.
Miłość,
którą darzył ją na zabój,
szybko się wypaliła
i straciła moc.
I jedyne, co im zostało,
to garść jej powietrza
i jego,
i płatki
róż…
A może Bóg się pomylił…
A może Bóg się pomylił,
łącząc nasze serca
zaraz na pierwszym spotkaniu.
Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Wierzyć mogę, ale czy istnieje
naprawdę,
czy tylko na chwilę w naszych sercach?
A może Bóg się pomylił,
łącząc nasze spojrzenia
26
tak niewinnie przenikliwe,
które splotły się tego słonecznego majowego dnia.
A może Bóg się pomylił…
pomylił się
tak po prostu
i połączył nas ze sobą.
Miłość?
W miłość wierzę,
ale chyba już nie z Tobą…
W 17 wersów dookoła świata
Ciałem w domu, duszą za granicą.
W Hiszpanii bykowi rzucam rękawicę.
Z wieży całą Francję wzrokiem obejmuję
i włoskich potraw zaraz skosztuję.
W Londynie z dużym Benem piątkę przybiję
i poczekam aż dwunastą wybije.
A wtedy przez ocean – Nowy Jork, Los Angeles, Nowy Orlean…
W brazylijskich deszczach zażyję kąpieli
i chyba zostanę tam do niedzieli.
W Rio zatańczę w kolorowym stroju,
potem się prześpię w moim pokoju
i polecę do Chin i Japonii,
bo nie lubię monotonii.
Zdobędę szczyt – najwyższy na świecie.
Suchą stopą przez Saharę i już na mecie.
I milion miejsc zwiedzę jeszcze!
W oglądaniu świata nie przeszkodzą mi tornada ni deszcze.
27
Drzewo
To drzewo
zna wszystkie nasze tajemnice,
ale nie piśnie słowa.
To drzewo
jest źródłem naszej miłości,
podlewane blaskiem twych oczu.
To drzewo
wyrwane już z korzeniami
straciło liście w dniu,
w którym się rozstaliśmy.
Na żywo z Roztocza
Pająk wiesza swą posesję.
Mały żółwik ma obsesję,
biega tam i z powrotem.
Zaraz, czy to hipopotam?
Nie, to ropucha, szara.
Popatrz, jak zjada komara!
A co tak wygląda zza liści…
czyżby krogulec pióra czyścił?
Czy to bóbr bawi się w inżyniera,
a ryś się czai jak pantera?
I to już koniec wyprawy,
szybko muszę się skryć wśród trawy.
Z zielonego, żegna się z wami, Roztocza
wydra – piękna i urocza.
28
O urodzie Roztocza
Tam koniki, te ojczyste
i powietrze bardzo czyste.
Tam grzybów jak gwiazd na niebie,
tam wilki wyją do siebie.
Tam konik w herbie dumny jak paw,
a sarna z jeleniem skaczą wśród traw.
To prawdziwy Eden, Arkadia, ziemski raj,
tam życie, tam piękno i to jest mój kraj.
Wyzwanie
Wyzywam cię na płacz,
wyzywam cię na śmiech.
Wyzywam cię na dzień,
wyzywam cię na noc.
Wyzywam cię na krzyk
i na milczenie.
Wyzywam cię na lato,
wyzywam cię na zimę.
Wyzywam cię na sen,
wyzywam cię na jawę.
Wyzywam cię na miłość
i na nienawiść.
Wyzywam cię na moc,
wyzywam cię na jej brak.
Wyzywam cię radość,
wyzywam cię na wściekłość.
Wyzywam cię na życie,
i na śmierć.
29
List wakacyjny
Nie miały końca
wakacje tego roku.
W promieniach słońca
doznałem szoku,
bo w Brazylii trwa karnawał.
Turyści uczą się odmiany: „o sambie”,” „z sambą”…
Wszyscy tańczą,
a u murzynka Bambo
pogoda jak z bajeczki.
Deszcz nie pada, słońce świeci,
zimna woda prosto z rzeczki.
Zasiedziałem się, a czas leci.
We Francji szczyt Eiffla zdobyłem
i stwierdziłem,
jak czystą i piękną ziemię już zwiedziłem.
Ale czego jeszcze nie zobaczyłem!
A ponieważ kończyć muszę,
bo Włochy czekają,
a zaraz się uduszę,
bo na Saharze deszcze ognia padają.
Proszę Ciebie,
drogi czytelniku,
szanuj Ziemię,
bym piękna bez liku
zobaczył jeszcze.
By piękne były trawa,
słońce i deszcze.
Żegnam i pozdrawiam.
30
Anna Wołowiec
Witam znowu, jestem Ania. Interesuję się wszelkiej maści horrorem,
a nawet od niedawna czytam creepypasty (historie typu horror.) Lubię
pomagać ludziom i jest mi okropnie smutno, kiedy nie umiem tego zrobić.
Mówią mi, że jestem dziwna, bo potrafię pomóc wrogowi, ale to po
prostu ja. Często siedzę sama, ale to nie dlatego, że jestem odludkiem,
tylko po prostu lubię myśleć. Na zakończenie dodam tylko, że nie
powinniśmy się bać swojej pasji, bo to ona nadaje nam człowieczeństwa
i tworzy nasze „ja”.
XXX
Nie trać wiary,
odnajdź w sobie moc!
Pokaż innym siebie,
i znajdź światło w ciemną noc.
Niech to światło cię prowadzi,
przez życie za nim idź.
Niech będzie twoim drogowskazem,
niech pokazuje ci jak żyć.
Jak żyć dobrze, bez nałogów,
nie przejmować się innymi.
31
Jak być sobą, a najważniejsze
jak dobroci się nie wstydzić.
„Nie trzeba być ani duszą towarzystwa, ani kimś niesamowicie
rozrywkowym, aby mieć przyjaciół. Wystarczy być sobą”.
„Gdy płaczesz, nieważne kim jesteś, twoje łzy nie powinny płynąć z
błahych przyczyn”.
„Gdy płaczesz z powodu jakiejś osoby, zastanów się najpierw, czy jest
ona tego warta”.
Sam decydujesz
Zakończenia zawsze są szczęśliwe,
mimo że zaślepieni smutkiem tego nie dostrzegamy.
Czekamy na szczęście, gdy ono jest przy nas,
ale jest również smutek.
Tak jak odwieczna walka dobra i zła
trwa walka smutku i szczęścia.
I to my decydujemy,
kto zostanie zwycięzcą.
Życie
Życie nie uczy polskiego ani matematyki,
ani biologii, ani geografii.
Nie przekazuje wiedzy niepotrzebnej,
ani nie zanudza wykładami.
Życie uczy nas tego, co potrzebne.
Jest z nami aż po kres.
32
Surowe, ale potrafi być też łagodne,
gdy uczy odróżniać dobro od zła.
jestem
jestem człowiekiem
istotą myślącą i rozumiejącą
potrafiącą rozpalić ogień
lub skonstruować maszynę
jestem zwierzęciem
istotą czułą i pragnącą wolności
mogę być jak wąż co kusił Ewę
lub jak pies prawdziwy przyjaciel
Gdybym…
Gdybym była ptakiem,
wzniosłabym się ponad chmury
i z rozpostartymi skrzydłami
przemierzałabym świat.
Latałabym nad domami
by na niebie pisać słowa:
miłość, przyjaźń, radość
i pokazywać młodym ludziom, co oznaczają.
Szukałabym podniebnych przyjaciół,
by pomagali mi w mojej misji,
misji niesienia ludziom
pomocy i radości z życia.
33
Byłabym sokołem wędrownym,
by ludzie potrzebujący widzieli,
że nie są sami
i zawsze mogą ukryć się pod sokolimi skrzydłami.
Noc
Kocham noc, bo lubię gdy świat spowija ciemność,
kiedy wszyscy są równi sobie,
bo zmysły odmawiają posłuszeństwa,
bo liczy się tylko to, co kto ma w głowie.
Nie ma wyglądu, sztucznego podziału,
skóra nie ma koloru.
Nie ma czerni i bieli,
bo wszystko jest jednolite.
Jedynym światłem jest księżyc
pokazujący drogę zagubionym,
drogę do życia
lub drogę do śmierci.
XXX
Rodzimy się żeby żyć,
żeby zrobić coś dla siebie,
dla rodziny,
dla świata.
34
Rodzimy się, żeby zobaczyć niebo i ziemię,
słońce i księżyc,
radość i smutek,
dobro i zło.
Rodzimy się, by ulegać i rozkazywać,
przytulać lub bić,
siać grozę i rozpacz
lub miłość i szczęście.
Rodzimy się, by umrzeć
z bagażem doświadczeń dobrych i złych
i zostawić dla innych
wszystko, co udało nam się zdziałać.
35
Kamila Kaźmierczak
Hej, jak już wiecie, mam na imię Kamila i uwielbiam książki , zwłaszcza
fantasy. Dlaczego akurat fantasy? Cóż, czytanie książek jest jedną
z niewielu rzeczy, które mogłabym robić bez przerwy, ponieważ pozwala
mi to oderwać się od szarej rzeczywistości, od rutyny. Dla mnie książka
to nie kartki i słowa, lecz okno na świat. A fantasy z racji tej, że lubię
poznawać nowe rzeczy; czytać o wymyślnych postaciach, niezbadanych
miejscach i przeżywać z bohaterami niezwykłe przygody. Prawdę
mówiąc, nigdy nie pisałam opowiadań na konkursy literackie, bo po
prostu myślałam, że nie podołam takiemu zadaniu i bardzo podziwiałam
innych rówieśników, że podejmowali wyzwanie. Jednak na początku tego
roku szkolnego pani od polskiego spytała się, czy byliby chętni do
konkursu. Po chwili wahania zgłosiłam się. I co się okazało? A okazało
się to, że to wcale nie takie trudne, jak myślałam! I wyszła całkiem niezła
praca. Wtedy doszłam do wniosku, że jeśli się czegoś naprawdę chce i się
stara o to – jest to jak najbardziej możliwe. Od tamtej pory biorę udział
w każdym konkursie literackim. Chociaż moje opowiadania, nie są aż tak
dobre jak pozostałych uczniów, nie przejmuję się tym, ponieważ ja
dopiero zaczynam i uczę się. To moje pierwsze spotniane z „Do Góry
Nogami” i na pewno nie ostatnie! :)
36
Niezapomniany rejs
Nie uwierzycie, ale to nie był sen. Działo się to naprawdę. Jednak gdyby
ktoś mi o tym opowiedział, zapewne bym mu nie uwierzyła i co więcej,
wyśmiałabym! Ja to przeżyłam pewnego słonecznego lata…
Wakacje miałam spędzić wraz z rodziną. Mój tata- urodzony wilk
morski postanowił, że całe lato spędzimy na jachcie, na Morzu
Śródziemnym pływając, łowiąc ryby, opalając się i odpoczywając od
codziennego życia, w którym praktycznie każdą wolną chwilę
spędzaliśmy przed telewizorem. Ja lubię wodę, potrafię pływać, więc mi
takie wakacje jak najbardziej pasowały. Jednak moja mama po prostu boi
się wody, czego przyczyną są przykre wspomnienia. Kiedy była jeszcze
nastolatką, spędzała wakacje ze swoją przyjaciółką nad jeziorem.
Początkowo bawiły się świetnie. Jednak przyjaciółka mojej mamy raz
zanurkowała trochę głębiej i już nie wypłynęła na powierzchnię. Po
prostu utopiła się. I przez ten wypadek mama boi się wody. Twierdzi, że
woda jest bardzo niebezpieczna. Gdy tylko widzi mnie lub moich braci
nurkujących w wodzie, od razu wpada w panikę. Rozumiem, że się
martwi, ale to trochę śmieszne. Bo skoro wakacje nad wodą, to wodne
zabawy są nieuniknione. Już pierwszego dnia wakacji panował zupełny
zamęt. To całe pakowanie, znoszenie, przenoszenie, sprawdzanie po kilka
razy, czy wszystko jest, przyprawiało nas o zawrót głowy. Mój tata
niczego nie ogarniał. Nie miał zielonego pojęcia, co gdzie leży.
- Rzeczy spakowane, cała rodzina w komplecie. Ruszajmy więc – rzekła
uradowana mama.
I tak oto wyruszyliśmy, w końcu. Po niespełna sześciu godzinach
dotarliśmy do przystani, tam właśnie znajdował się nasz jacht. Zadanie
przenoszenia rzeczy z samochodu na jacht przypadło mnie i mamie. Tata
w tym czasie sprawdzał wszelkie dokumenty i swój patent na sternika,
37
żeby wszystko się zgadzało. Tak, aby móc samodzielnie sterować jachtem
potrzebne są specjalne pozwolenia. Tata musiał odbyć kurs
przygotowujący go do tej roli i zdać egzaminy. Jak już wcześniej
wspomniałam, mój tata to urodzony wilk morski, więc taki egzamin nie
sprawił mu jakichkolwiek problemów. Tata więc sprawdzał dokumenty,
a moi młodsi bracia – Jakub i Maksym – ganiali po pomoście. Zawsze
potrafili znaleźć sobie jakąś zabawę – jak to dzieci. Jednak wiecznie nie
będą dziećmi; kiedyś będą mieli obowiązki pomagania rodzicom, tak jak
ja, pomyślałam.
Gotowe. Nareszcie mogliśmy odbić od przystani i popłynąć przed
siebie. Rok temu, też w czasie wakacji, byłam na obozie żeglarskim.
Stawianie żagli, czy wiązanie jakichkolwiek węzłów to dla mnie prosta
sprawa. Byłam więc zastępczynią kapitana tego jachtu, czyli mojego taty.
Pływanie na otwartym morzu, tak, to jest to. I ten widok, gdy wszędzie
wokół niebo styka się z wodą, coś pięknego. Plusem takiego rejsu jachtem
jest również możliwość obserwowania z bliska zwierząt morskich.
Najczęściej widywaliśmy delfiny. Dlatego też uznałam, że jacht powinien
nosić nazwę związaną z tym ssakiem. Jednak nie miałam pomysłu na
konkretną nazwę. Nic nie przychodziło mi do głowy. Aż tu nagle
przypomniał mi się delfin, którego widziałam niedawno w basenie w zoo.
Był śliczny. I biały. Przyszło mi na myśl, aby jacht nosił nazwę „Biały
delfin”. Rodzinie ta nazwa przypadła do gustu a tata wymalował farbą na
burcie duży napis „Biały delfin”.
Tata stał za sterem. Kołysany przez fale jacht przyprawił mamę
o ból głowy, więc postanowiła się zdrzemnąć. Wiadomo, sen jest dobrym
lekarstwem. A moi bracia – cóż, sama nie wiem, gdzie byli w tym
momencie – zapewne bawili się, jak zawsze – mniejsza z tym. Na
pokładzie panowała zupełna cisza, spokój. Do uszu docierał tylko
przyjemny szum morza. Stałam na rufie jachtu i spoglądałam na
38
zachodzące słońce. Jakaż to ogromna kula ognia zanurzająca się
w wodzie! O, tak. Ten widok zawsze mnie zachwycał. A patrząc na
zachód słońca ogarniał mnie błogi spokój, moje serce wypełniało, nie
wiadomo z jakich powodów, szczęście. To było coś niezwykłego. Nie
dało się wyjaśnić, czym jest to spowodowane. Po prostu tak się dzieje
i już. Jest wiele rzeczy, zjawisk, których działania nie da rady wyjaśnić
w sposób logiczny. I właśnie takie rzeczy są najlepsze.
Och, krajobraz jak ze snu! Nie tylko ze względu na ten urzekający
zachód słońca, ale także widok bezchmurnego nieba i łagodne morze.
Podziwiałam ten piękny obraz, aż do momentu, gdy woda pochłonęła całe
słońce. No cóż, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Nagle
powiał chłodny wiatr. Zrobiło się zimno. Wróciłam pod pokład. Mama
nadal spała, bracia również. Pewnie zmęczyli sie zabawą, pomyślałam. -
To ja też pójdę się zdrzemnąć – powiedziałam do siebie. Kołysanie jachtu
było usypiające, nie było zatem kłopotów z zaśnięciem.
Trrrrrr…. – nagle obudził mnie potężny grzmot. „Biały delfin”
bujał się na wszystkie strony. Zastanawiałam się, co się dzieje.
W pierwszej chwili uznałam, że nadal śnię. Tylko, że ten sen był zbyt
realistyczny. Po chwili spostrzegłam moich młodszych braci, którzy nie
wiadomo skąd stanęli przede mną.
- Co się dzieje? Gdzie jest mama? – zapytałam.
- Na pokładzie z tatą. Jest silna burza – odpowiedział mi Kuba. Wtem,
znów dał się słyszeć głośny grzmot. Zauważyłam cień strachu w oczach
brata.
- Burza? – niedowierzałam. Choć to mogło wyjaśniać te grzmoty,
które mnie zbudziły.
- Tak, burza. Mama nie kazała nam wychodzić – odparł brat. Stojący
obok niego Maksym spoglądał tylko to na mnie, to na Kubę tymi swoimi
dużymi brązowymi oczami. Najwyraźniej nie miał pojęcia, o co chodzi.
39
Jednak grzmoty oraz silne kołysanie jachtu budziły coraz większe
przerażenie.
- Wy tu zostańcie i nigdzie się nie ruszajcie. Zaraz do was wrócę, zgoda?
– powiedziałam stanowczo. Postanowiłam wyjść na podkład.
- Zgoda – odparli jednocześnie. Potarmosiłam ich po czuprynach i od razu
na ich twarzach zagościł uśmiech.
O mój Boże – rzuciłam ledwie dosłyszalnym głosem. Znalazłam się
na pokładzie. Jeszcze nie zdążyłam wyjść, a już musiałam się złapać
jakieś poręczy, gdyż wiał niezmiernie silny wiatr. Szalał sztorm. Było
okropnie. Niebo pełne czarnych, wręcz granatowych chmur, które co jakiś
czas przeszywały potężne błyskawice. Padał deszcz. Cały pokład był
zalany. Ogromne, ciężkie krople deszczu waliły na oślep. Spojrzałam w
kierunku morza, zaparło mi dech. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam
ani na żywo, ani w telewizji tak rozwścieczonego morza. Fale rosły na
kilka metrów. Dziwiłam się, że „Biały delfin” utrzymuje się na
powierzchni wody. Ponuro, przerażająco, a przecież chwilę wcześniej
oglądałam tu piękny zachód słońca, pomyślałam.
Zauważyłam tatę, stał przy sterze. Chciałam podbiec do niego, lecz
nim mi się to udało zrobić, zawołał:
- Co ty tu robisz? Wracaj pod pokład! Pilnuj braci! – krzyczał.
Pioruny, trzaskające o jacht ciężkie krople deszczu, fale – tworzyły nie
lada hałas. Ta burza przyszła gwałtownie. Nawet skierowanie jachtu
w innym kierunku niewiele by dało
- Kieruj jacht w tamtą stronę – powiedziała mama i wskazała ręką
kierunek. – Tam jest ląd.
Skierowanie „Białego delfina” we wskazanym kierunku na tak
rozszalałym morzu to niemały problem. Jednak mój tata tego dokonał.
Sztorm przeszedł. „Biały delfin” wyglądał nie najlepiej. Rozdarte żagle,
uszkodzone olinowanie.
40
- Słuchajcie – zaczął tata – nie jest dobrze, ale przecież mogło się
skończyć znacznie gorzej. Nasz „Biały delfin” jest uszkodzony. Wygląda
na to, że trochę pobędziemy na tej wyspie… A my, co mamy robić? –
zapytałam. Chodziło mi o mnie i moich braci.
- Kuba i Maksym mogą pobawić się trochę na plaży. Zbudujcie może
jakiej zamki z piasku, co chłopcy? Tylko macie być tu blisko nas –
zwróciła się do nich mama. Bracia pokiwali głowami. W ogóle podczas
tego sztormu mama była niezwykle dzielna. Mimo strachu przed wodą –
stała na pokładzie w czasie sztormu i to ona wypatrzyła ląd. To było coś.
Bo gdybyśmy nie znaleźli tej wyspy, na pewno nie było by za wesoło.
- A ja, mogę jakoś pomóc? – spytałam - ciekawa jakie zadanie otrzymam.
Okazało się, że trzeba zorganizować chrust na ognisko Zbieranie
patyków to nie jest żadne zajęcie. Ale cóż. Przynajmniej zrobię coś
pożytecznego, a zamki z piasku nie zdadzą się na nic, pomyślałam. Byłam
już w lesie. Olbrzymie drzewa, pnącza, kwiaty mojej wysokości –
nadzwyczajne. Najgorsze, że nie było tam żadnej ścieżki. Musiałam siłą
przedzierać się przez te zarośla. Choć nie – najgorsza była cisza, brak
szumiących liści poruszanych przez wiatr, głosów ptaków, zwierząt. To
trochę dziwne, nie spotkać choćby ptaka? Od czasu do czasu przejmującą
ciszę rozdzierał chrzęst gałęzi, gdy przypadkiem na nie stąpnęłam. To
naprawdę dziwne… Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ogarniał
mnie niepokój. Lepiej było budować zamki z piasku, pomyślałam.
Chciałam wracać na plażę, bo zaczynało się ściemniać. No, chyba
wystarczy tego drewna – rzuciłam sama do siebie. Teraz przypomniałam
sobie, że trzymam w ręku kawałki nici wysnutych z bluzki. Wchodząc do
ciemnego lasu zostawiałam je na gałęziach, by oznaczyć drogę. Przez
chwilę poczułam się jak mityczny Tezeusz. Pocieszyłam się, bo przecież
on dzięki nici Ariadny wydostał się z labiryntu Jak dobrze, że o tym
pomyślałam. Szłam więc po śladach. Zdawało mi się, że nie oddaliłam się
41
aż tak daleko od plaży. Jednak nitki wskazywały, że się mylę. Chodziłam
w kółko, robiło się coraz ciemniej – dzień ustępował nocy. W końcu
ujrzałam plażę. Nareszcie – powiedziałam znużonym głosem. Spacer po
lesie okazał się męczący. Ale, chwila! – krzyknęłam. – Gdzie jest jacht?
Gdzie są rodzice? Gdzie są bracia? Moim oczom ukazała się bowiem
pusta plaża i morze. W tym momencie serce biło mi tak szybko jak
nigdy – bałam się. Zastanawiałam się, co się dzieje. Czyżby mogli
odpłynąć beze mnie? Nie, to w ogóle nie wchodziło w grę. Moi rodzice
nie zostawiliby mnie na wyspie. Myśli przerwał czyjś śmiech. Zwróciłam
się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zobaczyłam zarys jakieś niskiej
postaci, która stała wśród drzew. To pewnie dziecko, może Kuba,
pomyślałam. - Kuba, to ty? Kuba, jesteś tu? – wołałam. Jednak nikt nie
odpowiadał. Zatrzymałam się, zdałam sobie sprawę, że naprawdę
zgubiłam się. Nie pamiętałam, z której strony tu przybiegłam. Było zbyt
ciemno, aby szukać wyjścia. Postanowiłam ruszyć na poszukiwanie
rodziny, gdy tylko wzejdzie słońce. Usiadłam przy dużym pniu drzewa
i myślałam.
Tak, ta postać to z pewnością dziecko. Tylko czy to był Kuba?
Może Maksym – nie byłam pewna. Ale jeśli tak, to dlaczego uciekał
przede mną? I w ogóle, gdzie są rodzice? Przez głowę przemykało mi tyle
pytań, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Miałam zamiar
zdrzemnąć się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam utkwione we mnie
wielkie ślepia. To jakieś zwierzę! Myślałam, że zaraz mnie rozszarpie na
strzępy – a jednak nie. Przecież to pies! Trochę podobny do owczarka
niemieckiego. Położył się obok mnie, a pysk ułożył na moich nogach. Nie
wiedziałam, co robić. Ale po chwili pogłaskałam go po grzbiecie – ku
memu zdziwieniu zamerdał radośnie ogonem. Będzie dobrze, nie zrobi mi
krzywdy. Ale na wszelki wypadek będę czujna - postanowiłam.
42
Nastał wczesny ranek. Obudziłam się z bólem pleców. Spanie przy
pniu drzewa nie jest najwygodniejsze. Wokół panowała zupełna cisza.
Zorientowałam się, że psa nie ma. Pewnie wrócił tam, skąd przyszedł,
uznałam. Tylko skąd się tu wziął pies? Czy są tu może ludzie?
Odwróciłam się. Zobaczyłam go. Przecież przed chwilą go nie było. Nic
nie rozumiałam. Ale nie to było najdziwniejsze, nadal nie wiedziałam,
gdzie jest moja rodzina. Zastanawiałam się, jak odszukać swoich
bliskich. Pies zaszczekał krótko i chwycił mnie za rękaw bluzki. Zaczął
ciągnąć – wyglądało na to, że chce mnie gdzieś zaprowadzić… Nie
stawiałam oporu. Zaprowadził mnie na plażę. Z daleka dostrzegłam jacht.
Jest moja rodzina!
- Kamila! Moje dziecko! Gdzie ty się podziewałaś? – wołała mama, gdy
tylko mnie ujrzała. - Bo ja widziałam w nocy Kubę, a on pobiegł w głąb
dżungli, więc ja za nim pobiegłam, ale gdzieś się schował. I później
się zgubiłam – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
- Przecież Kuba i Maksym nie ruszali się z tej plaży na krok.
- To kim było to dziecko, które widziałam?
- Pewnie tylko coś ci się zdawało. Tutaj nikogo nie ma, prócz nas.
- Jest jeszcze pies! On mnie tu doprowadził, to on pokazał drogę
powrotną.
- Pies?
- Tak. Tam jest – wskazałam ręką. A ten od razu przybiegł i cały czas
merdał ogonem. Wyglądał na szczęśliwego.
Jacht został naprawiony. Rodzice zgodzili się na zabranie psa.
Uznałam, że postać z lasu najprawdopodobniej mi się przyśniła.
Odetchnęłam z ulgą. „Biały delfin” znów znalazł się na morzu. Stałam na
rufie, obok mnie pies – mój nowy przyjaciel. Spoglądałam na oddalający
się ląd. Nie uwierzycie, ale wśród drzew dostrzegałam dziecko! To
dziecko, które widziałam zeszłej nocy. Dziwne, prawda?
43
No cóż, podróż powrotna przebiegła pomyślnie. Nie trafiliśmy na
sztorm. Wróciliśmy spokojnie do domu. A ja nadal nie wiem, jak do tego
doszło, że idąc po śladach, nie trafiłam tam, gdzie powinnam. A dziecko?
Chyba tego się nie dowiem. Ale nie ma tego złego – zyskałam nowego
przyjaciela, który ocalił mi życie. Gdyby nie on, nie odnalazłabym
rodziny.
Bóg mnie kocha
Pan Bóg, nawet jeśli Go nie widzimy, jest przy nas. Zawsze. Czy to
w chwilach szczęścia czy smutku. On jest. Dba o nas. my często o Nim
zapominamy, robimy rzeczy, które są dla Niego przykre. Jednak On
zawsze nam wybacza. Nieważne, jak wielkiego grzechu byliśmy
sprawcami. Ludzie modlą się często tylko wtedy, gdy mają do Boga jakąś
prośbę. Na przykład proszą o awans w pracy, aby tata kupił nowy
samochód, a nigdy nie zwracają uwagi na najważniejsze rzeczy, nigdy za
nie nie dziękują. Taki rzeczami jest ziemia, po której chodzisz, słońce,
które cię ogrzewa, tlen, którym oddychasz. „Czy kiedykolwiek
dziękowałeś Bogu za powietrze? A co byś zrobił bez powietrza? Gdyby
tak Bóg zastrajkował i zerwał dostawę powietrza, co byś zrobił?” są to
słowa J. Paulien’a, z którymi jak najbardziej się zgadzam. Bo przecież bez
awansu w pracy, czy bez nowego samochodu mógłbyś dalej żyć?
Oczywiście, że tak. Ale czy życie bez tlenu, bez słońca byłoby możliwe?
Nie ma wątpliwości. Nie byłoby.
Człowiek pragnie poszukiwać Boga, pragnie z Nim porozmawiać,
bo wie, że Pan zawsze go wysłucha. Zwłaszcza w chwilach, gdy
upadamy, gdy mamy dość już wszystkiego, właśnie wtedy najbardziej
potrzebujemy kogoś, kto nas zrozumie. Uważam, że każdy człowiek ma
od zawsze w sobie część Boga. Ale tylko część, bo Panu Bogu nikt nie
dorówna. Ile to razy inny wybaczali ci przewinienia, ile razy litowali się
44
nad tobą? I na odwrót. Wybaczanie, litość, czy też najzwyklejsze
współczucie to cechy dobra, które posiada każdy. Niektórzy jednak wolą
je ukrywać i nie okazywać . Uznają to za słabość. A to oczywiście
nieprawda. Bo czy litość to oznaka słabości? Czy darowanie komuś życia;
podarowanie drugiej szansy- to słabość? Rodzice są osobami, które chcą
dla nas jak najlepiej. Pragną naszego szczęścia. Gdy jest mi smutno, moi
rodzice pocieszają mnie najlepiej jak potrafią. Gdy mam jakiś problem,
szukają rozwiązania. Robią wszystko, bym czuła się dobrze. Jednak ja
często nie doceniam ich starań, ani tej wielkiej miłości, którą mnie
obdarzają.
Zdarzyło się kiedyś, że pod wpływem emocji powiedziałam coś
przykrego mamie. Ona spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, ja
odwróciłam się do niej plecami i wyszłam z pokoju. Po chwili, gdy już
ochłonęłam, chciałam przeprosić mamę za moje zachowanie. Idąc do
pokoju, usłyszałam płacz, bezradny płacz. Moja mama siedziała
zapłakana. W tej chwili byłam na siebie zła, jak nigdy wcześniej. Wtedy
dotarło do mnie, co zrobiłam. Chwilę potem usiadłam obok mamy.
Przytuliłam ją. Szczerze przepraszałam. A ona jak gdyby nigdy nic
powiedziała: Nic się stało. Widziałam jak jej było przykro. Przez kilka
nieodpowiednich słów zraniłam osobę, która kocha mnie bezgranicznie.
Takich sytuacji było niestety więcej, dobrze, że zawsze kończyły się
wybaczeniem. Przecież osobie, którą kochamy, na której nam naprawdę
zależy, jesteśmy w stanie wybaczyć wszystko.
Wiara w drugiego człowieka, jak i w siebie, jest niezwykle ważna.
Trzy lata temu byłam wraz z mamą na powiatowych zawodach w tenisie
stołowym. Miałam właśnie rozegrać mecz finałowy. Widziałam, że moja
przeciwniczka jest bardzo dobra. Sądziłam więc, że i tak nie mam z nią
żadnych szans. Wtedy mama uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: Nie
wolno zakładać z góry, co się stanie, nikt nie jest w stanie przewidzieć
45
przyszłości. Powinnaś w siebie uwierzyć. Ja w ciebie wierzę. Te słowa
dały mi wiele do myślenia. Moja mama miała rację. Wystarczyło trochę
wiary w siebie. Skończyło się na tym, że wygrałam te zawody. Mama
była ze mnie dumna, ale nie dlatego, że wygrałam, lecz dlatego, że
uwierzyłam w siebie. Wtedy zrozumiałam, jak wielkie znaczenie ma
wiara. Pamiętam, jak mój młodszy brat miał niedawno operację. Mama
bardzo to przeżywała, bała się o niego, tyle słyszała o nieudanych
przypadkach wybudzania ze śpiączki po operacji, o jakiś komplikacjach
podczas zabiegu. Te myśli nie dawały mamie spać, ale ciągle miała
nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Podczas operacji była spokojniejsza
niż zwykle. Zdziwiło mnie to. Wcześniej widziałam w jej oczach strach,
niepewność. A wtedy, nic. Więc spytałam:
- Czemu jesteś taka spokojna? Już nie boisz się, że coś pójdzie nie tak?
- Boję się. I to bardzo. Ale wierzę w to, że będzie dobrze.
Zabieg dłużył się i dłużył. Część rodziny przewidywała już najgorsze.
Lecz nie mama, ona wierzyła, że wszystko skończy się dobrze. Operacja
dobiegła końca. Wszystko przebiegło pomyślnie, bez jakichkolwiek
powikłań. Rodzina odetchnęła z ulgą. A z oczu mojej mamy znikł strach,
który mimo wszystko cały czas był z nią. Jak to mówił św. Jan Bosco
„Miejcie wiarę, a zobaczycie czym są cuda”. Tak naprawdę wtedy
zrozumiałam wartość tych słów.
„Był sobie raz rosyjski astronauta i rosyjski neurochirurg.
Rozmawiali o chrześcijaństwie. Neurochirurg był wierzący, a astronauta
nie. „Wiele razy latałem w kosmos – chwalił się astronauta – ale nigdy
nie widziałem żadnego anioła”. Neurochirurg ze zdziwienia aż otworzył
usta. W końcu odparł: „A ja zoperowałem sporo inteligentnych mózgów,
lecz nigdy nie widziałem ani jednej myśli”. Słowa te należące do Jostein’a
Gaarder’a dają do myślenia. Bo skoro nie widzimy aniołów, Boga, skąd
mamy mieć pewność, że oni w ogóle istnieją? Istnieją, bo tak uważamy.
46
Twierdzimy tak za sprawą wiary, nie trzeba czegoś widzieć, żeby uznać,
że to istnieje. Widzisz tlen? Nie. A jednak jest on wszędzie. Wiesz, że
mama otacza cię miłością, jednak tej miłości nie dostrzeżesz oczyma.
Każda mama martwi się o swoje dziecko, boi się, żeby nie przytrafiło mu
się nic złego. Moja mama często powtarza mi i mojemu rodzeństwu, że
nie wie, co by zrobiła, gdyby stało się nam coś przykrego. Mówi, że
jesteśmy jej całym światem, że gdyby nie my, nie miałaby chęci żyć.
Jesteśmy jej płomyczkami szczęścia. Które ( niestety ) też nie zawsze są
dobre, czasem doprowadzają ją do łez, przysparzają zmartwień. Za
każdym razem gdy wychodzę z domu, czy to do kina, czy do parku ze
znajomymi, mama co jakiś czas do mnie wydzwania, chcąc się upewnić,
czy wszystko ze mną dobrze. Kiedy się spóźniam, zaczyna wpadać w
histerię. Ja wiem, że martwi się o mnie, lecz nie ukrywam, że takie ciągłe
„sprawdzanie mnie”, gdzie jestem, trochę mnie denerwuje. To przecież
nic złego. Myślę, że lepiej jest tak, niż gdyby mamę w ogóle nie
obchodziło, co się ze mną dzieje. Mama zna mnie lepiej niż ktokolwiek.
Kiedy wracam smutna ze szkoły do domu, staram się to ukryć. Jednak
ukryć coś przed moją mamą, to ciężkie zadanie do wykonania. Od razu,
gdy tylko na mnie spojrzy, wie, że coś jest nie tak. Pyta więc:
- Co się stało?
- Nic – odpowiadam.
Nie lubię rozmawiać o swoich problemach. Lecz moja mama nie daje tak
łatwo za wygraną. Pyta aż do skutku, dopóki nie wyjaśnię, o co chodzi.
Kiedy już wytłumaczę, w czym problem, mama od razu ma dla mnie
mnóstwo rozwiązań, które są naprawdę dobre i z których oczywiście
korzystam. Mama zawsze mi powtarza: Jak masz jakiś problem, nie
ukrywaj go Razem go rozwiążemy. Mnie możesz wszystko powiedzieć.
Bardzo się cieszę, że mam taką kochaną mamę. Jest naprawdę wspaniałą
osobą. Ona zawsze jest przy mnie, Zawsze pomoże, zawsze doradzi. Przy
47
niej czuję się bezpiecznie. bo wiem, że zawsze mnie obroni. Mogę jej
zaufać w każdej sytuacji. Chociaż nie często jej to mówię, ale kocham
moją mamę.
Pan Bóg kocha każdego człowieka, nieważne jaki on jest, ile ma
wad i jakich grzechów się dopuścił. Zadaniem ludzi jest dążenie do
zmieniania świata, aby stał się lepszy. Powinnyśmy myśleć przede
wszystkim o innych, nie tylko o sobie, pomagać słabszym, biedniejszym,
a nie udawać, że nie widzimy jak cierpią. Bo skąd możemy wiedzieć, czy
kiedyś nas nie spotka coś złego i wtedy to my będziemy potrzebować
pomocy. I nie byłoby nam miło, gdybyśmy jej nie otrzymali. Zatem nie
wystarczy brać, należy też dawać. Otrzymywanie prezentów oczywiście
cieszy, lecz obdarowywanie jeszcze bardziej. „Człowiek jest wielki nie
przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez
to, czym dzieli się z innymi”. Te słowa Jana Pawła II uświadamiają nam,
że w życiu nie liczy się wykształcenie, dobra materialne, lecz sposób
postępowania ludzi. Często, zwłaszcza dzieci, wolą utrzymywać kontakty
z tymi rówieśnikami, którzy są w posiadaniu drogich sprzętów,
nowoczesnych gier, a już mniej chęci mają do zabawy z dzieckiem, które
takich rzeczy nie ma. Podobny problem jest z osobami
niepełnosprawnymi. Niestety niektórzy zachowują się w stosunku do
takich osób okrutnie. Niepełnosprawni często są ignorowani.
Przezywanie, dokuczanie – tak, tego też doświadczają. I nie wiadomo,
co jest tego powodem.
Ludzie nie doceniają tego, co mają. Cały czas pragną więcej, są
zachłanni. Nie są świadomi, jak wiele posiadają. Wzrok, słuch - niby nic,
a jednak to wiele. Pomyśl, jakby wyglądało twoje życie, gdybyś był
niewidomy? Jest to trudne do wyobrażenia – żyć, nie mając pojęcia, jak
wygląda drzewo, jak gwiazdy na niebie, nie móc podziwiać kolorów.
Zrozumiałam, że w każdym człowieku tkwi choć szczypta dobroci i
48
miłości. Nie bójmy się więc ich okazywać, bo jak twierdzi R. Rolland:
"Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn" .
Zielony zakątek
Ach, jak tutaj pięknie! Szkoda, że nie mogę przebywać tu całymi
dniami, pomyślał Olaf. Chłopak jako uczeń pierwszej klasy gimnazjum
miał mnóstwo obowiązków, ale każdą wolną chwilę spędzał w zielonym
zakątku, o którym nikt prócz niego nie wiedział. Faktycznie, było to
miejsce wyjątkowe, pełne kwiatów, zieleni, śpiewających ptaków.
Wejście prowadziło przez małą, drewnianą furtkę, która zawsze zakryta
była pnączami oraz krzewami. Aby móc swobodnie poruszać się,
wytyczył ścieżki z płaskich kamieni wciśniętych w ziemię. W środku
ogrodu stała malutka fontanna i choć brakowało w niej wody, to i tak
dodawała uroku temu miejscu. Niedaleko fontanny znajdował się stół z
dwoma krzesłami, własnoręcznie wykonanymi przez Olafa.
Dwa lata temu Olaf odkrył to miejsce, znalazł zamaskowaną
krzewami furtkę, która go tutaj przywiodła. Ujrzawszy fontannę i tyle
pięknych kwiatów, postanowił, że to będzie jego samotnia, w której
odnajdzie ciszę i spokój. Olaf był jedynakiem, a także sierotą, mieszkał w
małym domku wraz ze swoją babcią. Bardzo różnił się od rówieśników
sposobem bycia. On - cichy, spokojny, opanowany, ułożony chłopak, nie
lubił swoich kolegów, gdyż śmiali się z niego. Najprawdopodobniej
dlatego, że nie był podobny do nich, czyli nie był taki agresywny,
arogancki, czy niemiły w stosunku do innych. Olaf wiedział, że to nie jest
dobre towarzystwo dla niego, toteż po prostu się z nimi nie zadawał. Był
gnębiony przez rówieśników z klasy. Nie potrafił także znaleźć sobie
przyjaciół, ponieważ był bardzo nieśmiały, zawsze trzymał się na uboczu.
W tym roku w jego klasie pojawiła się nowa uczennica o imieniu
Eliza. Dziewczyna o cudnych, zielonych oczach, kręconych blond
49
włosach oraz o słodkim uśmiechu. – Jaka ona jest inna, taka mądra i
delikatna. Ach, jak chciałbym dotknąć jej dłoni – mówił sam do siebie
Olaf. Wracał właśnie do domu, kiedy nagle… ujrzał dziewczynę, obok
niej leżał worek pełen pustych, szklanych i plastikowych butelek. Właśnie
podnosiła kolejną butelkę z ziemi. Ta dziewczyna wydała mu się
znajoma, lecz nie podszedł, nie zagadał, przecież był nieśmiały
Przechodził blisko niej, gdy nagle worek przedarł się i butelki
wylądowały na ziemi. Olaf chciał pomóc, mimo że wstydził się podejść.
– Pomóc ? – zapytał niepewnym głosem, podnosząc jedną z butelek. –
Och, byłabym bardzo wdzięczna – odpowiedziała dziewczyna,
wyciągając nowy worek. Wtedy Olaf popatrzył na jej twarz i spostrzegł,
że to jest Eliza! Był oszołomiony. - Eliza? To ty? – Słowa jakby same
wypłynęły mu z ust. - Tak, mam na imię Eliza, znamy się? - Jesteśmy w
tej samej klasie – odpowiedział. – Mam na imię Olaf – dodał po dłuższej
chwili. – A, tak – uśmiechnęła się Eliza. – A właściwie to dlaczego
zbierasz butelki? –nieśmiało zapytał Olaf. Wtedy Eliza opowiedziała o
swojej pracy w Szkolnym Kole Ochrony Środowiska. - Aktualnie mamy
akcję zbierania śmieci w najbliższym środowisku oraz ich segregowanie –
tłumaczyła Eliza. Tak, wiem, że zbieranie śmieci nie jest niczym
przyjemnym, lecz bardzo zależy mi na czystym środowisku. Takie czyste,
zadbane miejsce jest czymś pięknym!
– Czymś pięknym? – powtórzył Olaf. – Chciałabyś zobaczyć coś
naprawdę pięknego? Dziewczyna skinęła głową. Kiedy uporali się z
butelkami, zabrał Elizę do zielonego zakątka.
– Jak tu ślicznie! – wykrzyknęła Eliza, gdy tylko minęła furtkę
i rozejrzała się wokoło. Podziwiała wszystko, każdy kwiat, każdą
roślinkę. Była naprawdę pod wielkim wrażeniem. -I jak? Podoba się?
Olaf był wyraźnie podekscytowany.
50
– I to jak! – krzyknęła uradowana dziewczyna. – Dziękuję, że
mnie tutaj przyprowadziłeś. Eliza podeszła do Olafa i położyła mu rękę na
ramieniu. Chłopak nie wiedział, co ma powiedzieć, jego twarz pokryła się
rumieńcem. Potem siedzieli przy fontannie i rozmawiali, długo
rozmawiali… o słońcu, wodzie, powietrzu. Wymyślili nawet nową akcję
„Zielony zakątek na każdym osiedlu”. Olaf był oczarowany Elizą, dobrze
się czuł w towarzystwie dziewczyny. Okazało się, że mają podobne
spojrzenie na wiele spraw, a co najważniejsze obojgu leży na sercu
dbałość o czystość środowiska.
Olaf nie mógł się doczekać kolejnego spotkania z Elizą. Był
bardzo zawiedziony, kiedy nie zastał jej w domu. Wyraźnie posmutniał,
stracił humor. Postanowił wszystko przemyśleć w zielonym zakątku, tak
jak zwykle, w samotności. Jakież było jego zdziwienie, gdy dotarł na
miejsce! Zewsząd dochodziły dźwięki głośnej muzyki, a furtkaaaa…
w stanie krytycznym! Ktoś tu jest i ten ktoś zapewne nie jest miluśki –
stwierdził przestraszony. Jednak nie mógł tak po prostu uciec stamtąd. O,
nie! Nie był najodważniejszy, fakt, lecz tu chodziło o coś, na czym mu
zależało. Chciał się też dowiedzieć, o co chodzi. W jego życiu ważna
była babcia, która się nim opiekowała, a także Eliza i oczywiście jego
zielony zakątek, miniaturowy park, ogród.
Zebrał w sobie całą odwagę i wszedł… . Nie, nie mógł uwierzyć
w to, co zobaczył, jego zielony zakątek zrujnowany!! Wszędzie leżały
jakieś papierki, puszki, opakowania po słodyczach. Kwiaty były
wyrwane, inne podeptane, a fontanna została pomalowane sprayem. I
jeszcze to radio, z którego wybrzmiewały głośne, niezbyt przyjemne dla
ucha dźwięki. Olaf był zrozpaczony. I wtedy ujrzał Antka, Maćka, Bartka
i Janusza – kolegów, którzy mu dokuczali w szkole, a także kilka
koleżanek z klasy oraz ku wielkiemu zdziwieniu zobaczył Elizę.
– To nie tak, jak myślisz. Ja ich tu nie przyprowadziłam, żeby zniszczyli
51
to wszystko. Oni sami… zaczęła dziewczyna. – Jak mogłaś, Elizo!
Myślałem, że tobie mogę zaufać. Najwidoczniej się myliłem! –
wybuchnął. Nie chciał nawet słuchać jej tłumaczeń, po prostu odwrócił
się i pobiegł do domu. Był tak przybity, że kilka dni nie chodził do
szkoły. Jedyne miejsce, w którym czuł się dobrze, zostało zniszczone.
Jego oaza, zielony zakątek nie istnieje!
Dwa tygodnie później do drzwi jego domu zapukała Eliza. Olaf
nie chciał jej widzieć. Dziewczyna nalegała, by jej wysłuchał. – Olaf –
zaczęła – wiem, że zachowałam się głupio, ale naprawdę nie wiedziałam,
że tak się stanie. Chciałam zrobić ci niespodziankę i zaprosiłam kolegów
z klasy. Nie miałam pojęcia… starałam się ich powstrzymać, ale na nic
się to zdało. Ale nie uwierzysz, przemówiłam im do rozumu. Naprawili
wszystkie szkody w twoim zielonym zakątku, posadzili nowe kwiaty,
wymienili furtkę. Nawet zapisali się do Szkolnego Koła Ochrony
Środowiska. Dotarło do nich, że to co zrobili, było złe. Chodź … –
ciągnęła dalej – ze mną, proszę, a przekonasz się na własne oczy.
Rzeczywiście, mój zakątek był znowu piękny. Olaf wybaczył Elizie, nie
potrafił się na nią dłużej gniewać. Następnego dnia w szkole, przeprosili
go koledzy. Olaf był szczęśliwy. Zapisał się do Szkolnego Koła Ochrony
Środowiska. Nadal spędzał dużo czasu w zielonym zakątku, tym razem
nie samotnie, gdyż towarzyszyła mu Eliza, która również pomagała w
jego pielęgnacji.
Tak więc wszyscy zrozumieli, że poszanowanie środowiska jest
ważne, że nie należy być obojętnym, trzeba dbać o miejsce, w którym
żyjemy, ponieważ to właśnie od nas zależy, jak będzie ono wyglądać w
przyszłości. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie poważne szkody niesie
zanieczyszczanie środowiska, które ma niekorzystny wpływ na nasze
życie. Niektórzy są zdania, że wszystko jest w porządku, że nic nam nie
grozi. Nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą.
52
Weronika Filipiak
Witam po raz kolejny. Teraz opowiem troszkę więcej o sobie. A więc…
W moim przypadku pisanie wierszy zaczęło się od ogólnopolskiego
konkursu „Listy dla Ziemi”, w którym zostałam laureatką. Później pani
Iwona Wierzbicka zachęciła mnie do tego, aby spróbować swoich sił w
innych konkursach. Podjęłam wyzwanie. To była dobra decyzja. Co
prawda na swoim koncie posiadam niewiele utworów ze względu na
ograniczony czas wolny. Mam go po prostu zbyt mało. Ale tak to już jest,
gdy ma się młodsze rodzeństwo i chce się spędzać z nim jak najwięcej
czasu, aby wciąż pogłębiać więzi. Wtedy zupełnie tracę głowę, podczas
zabawy z młodszą siostrą i pisanie wierszy schodzi na drugi plan.
Oczywiście gdy tylko znajdę odrobinę wolnego czasu, kartkę i długopis, z
chęcią zabieram się za pisanie utworów, które najczęściej są na temat
otaczającego środowiska. Mogę zapewnić, że pisanie wierszy to o wiele
lepsze zajęcie niż bezsensowne wpatrywanie się w kolorowy monitor.
Naprawdę warto próbować swoich sił we wszystkich możliwych
dziedzinach. Wystarczy odrobinę chęci i wolnego czasu, aby odkryć w
sobie talent i osiągać wiele sukcesów.
53
Matka Ziemia
Spacerował polną ścieżką,
cieszyła się.
Znieruchomiał nagle,
dziwiła się.
Wydostał z kieszeni dłoń,
była ciekawa.
Odgarnął wilgotną jej warstwę,
doznała błogostanu.
Poczuł na opuszkach jej delikatność,
była szczęśliwa.
Przysypał składnik jej życia
i odzyskała harmonię.
Dziękowała,
gdy kąpał wzrok
przez kolejne pory roku
w jej urodzie,
w tym, co pomógł jej stworzyć.
Nieznane dni
Eos
przeciskająca się przez
gęsto porośnięte konary drzew
pragnie ujrzeć
swymi głębokimi oczyma
54
stworzenia
obdarzone przez naturę w skrzydła
tak różnobarwne jak obraz z kalejdoskopu
łzy lejące się z nieba
opadają na pracowite mrówki
które jeszcze przed agonią nocy
wyszły na randkę
z pięknymi królewnami
w czarno- żółtych sukniach
słoneczna miłość
miłość jak wschodzące słońce
powoli wynurza się ponad linię horyzontu
czasem innych drażni jaskrawy blask jego promieni
nie przejmuje się tym
wciąż zakochane wędruje po niebie
niekiedy znika w gęstych chmurach
by ostatecznie stworzyć wraz z kropelkami deszczu cudowną tęczę
zdarzy się że przysłoni je księżyc
wtedy doznaje zaćmienia
gdy odzyskuje siły
znów lśni bez opamiętania
aż w końcu musi uciekać przed otchłanią ciemności
chowa się
musi odpocząć
i po raz kolejny zaświeci
55
List dla Ziemi
Drodzy Dorośli!
Piszę, aby uświadomić Was, że położenie, w którym się znajdujemy
jest tragiczne. W szybkim tempie doprowadzamy do sytuacji kiedy
będziemy musieli oddychać poprzez maski gazowe. Nie dopuśćmy do
tego! Przemyślmy nasze postępowanie i zmieńmy je!
Owszem, najtrudniejszy pierwszy krok, ale odzwyczajmy się od
pójścia na łatwiznę. Pozbywamy się śmieci paląc je w piecach
domowych, które osiągają zbyt niską temperaturę, aby wszystko
dokładnie spalić. Jesteśmy przeświadczeni, że spalenie śmieci jest łatwym
sposobem na rozwiązanie wielu domowych problemów. Ale czy na
pewno dobrze myślimy? Nie! Tak naprawdę nie zmniejszamy ilości
problemów, wręcz przeciwnie- powielamy je. To bardzo złe, gdyż nie
tylko my z tego powodu cierpimy, ofiarą jest również Ziemia. Nie róbmy
jej tego! Bądźmy ekologiczni! Zwalczmy niską emisję i unikajmy
domowych sposobów pozbywania się świeci, które są dla nas ogromnym
zagrożeniem. Segregujmy odpady i wrzucamy je do odpowiednich
pojemników. Zacznijmy w końcu pomagać zamiast psuć!
Zadając Wam pytanie: ”Czy lubicie wycieczki samochodowe”?
jestem pewna, że odpowiecie twierdząco. Nie ma to jak poruszać się w
szybkim i wygodnym aucie z klimatyzacją z upalne dni. Samochód
ochrania nas również przed zmoknięciem w czasie pory deszczowej i bez
problemu dojedziemy nim w krótkim czasie do celu. Ale czy jest Wam
dobrze z świadomością, że zatruwacie środowisko jeżdżąc weteranem
szos? Samochody są przecież głównym źródłem zanieczyszczeń
emitowanych do atmosfery i szkodzą naszemu zdrowiu. Sami skracamy
56
sobie życie. Zmądrzejmy w końcu! Rozważmy opcję spacerów, dzięki
którym nie tylko zażyjemy nieco ruchu i zadbamy o linię, ale również
zaoszczędzimy. Jak nie spacer, to rower- czyli niski koszt dojazdu do
pracy, dbanie o formę oraz omijanie korków i szybsze osiągnięcie celu
podróży. A może zaszalejmy i dojeżdżajmy do pracy na hulajnodze lub
rolkach?
EKOLOGIA NIE BOLI! ZBIERZMY SIŁY I WSPÓLNIE
OCALMY ZIEMIĘ!
57
Julia Lament
Jak już wiecie, mam na imię Julia i jestem drugoklasistką. Moją pasją są
podróże. Czas wolny urozmaicam sobie, oglądając filmy i ucząc się
języków obcych. Moje hobby to fotografia i czytanie książek. Uważam,
że książki posiadają niezwykłą moc - wprowadzają czytelnika w inny
świat. Siedząc w starym fotelu przy filiżance herbaty z książką w ręku;
wokół nas roztacza się a to afrykańska dżungla, a to piaszczysta plaża.
Mam charakter refleksyjny. Od niedawna próbuję swoich sił w poezji.
Zachęciła mnie do tego Pani Iwona Wierzbicka, za co jestem jej
niezmiernie wdzięczna. Dzięki moim wierszom mogę wyrazić to, co
czuję, a także podzielić się z innymi tym, co siedzi w mojej głowie. Lubię
aranżować wnętrza i bardzo chętnie chodzę do kina. Przyjaciele znają
mnie jako książkoholika i kinomana, toteż zawsze zwracają się do mnie,
bym im coś poleciła. Czymś, co w życiu kocham i co towarzyszy mi już
od dziecka to muzyka. Śpiewam, tańczę i gram na fortepianie
(ukończyłam szkołę muzyczną I stopnia). Bez wątpienia życie bez muzyki
i bez poezji nie miałoby barw. To niebywały taniec słów.
58
Echo duszy
W głowie szare myśli
przeplatają się z obawami
szeleszczącymi nieznośnie.
Pamięć osnuwa przeszłość blaskiem.
Wiatr rozwiewa mgłę,
a ja uczę się żyć każdym kolejnym dniem.
Staram się biec jak najdalej,
uciec przed strachem
i żyć wytrwalej.
Dodaję sobie otuchy, mówiąc :
„Choć ty jedna w tym okrutnym świecie ocalej!”
W głowie jednak
przeważają szare myśli.
Mam smutek w oczach,
ból wiąże mi krtań,
strach podwija nogi wyobraźni.
Umysł odmawia posłuszeństwa.
Coś próbuje mnie zniszczyć.
W głowie tylko rozpacz,
lecz odtrącam rękę tego,
kto próbuje otrzeć mi łzy.
Mimo że coś we mnie krzyczy,
nie pozwalam temu wyjść na zewnątrz.
59
moje niebo
niebo
zawsze piękne
nawet gdy zmienne
najbardziej ponure humorzaste
nielękliwie ukazuje swój charakter
niebo
zawsze piękne
nawet gdy ciemno
deszczowo pochmurnie
a gdy dzień styka się z nocą
zakrwawione
pełne pożądania
niebo
źródło harmonii niesie w kieszeni
chowa klucz do sekretarzyka snów
błoga przestrzeń
ma swoją pieczę nade mną
osnuwa świadomością
że gdy wszystko inne zniknie
ono pozostanie
Wiolonczelistka
Filharmonia niczym z lat czterdziestych.
Obraz jakby wspomnieniami uszyty.
60
Smutek drzemkę sobie ucina.
Nigdy nie zapomnę
odgłosu wiolonczeli,
zapachu róż wokół
i tej niezwykłej bieli.
Już jest,
pojawiła się,
całą salę ubiera.
Jej powabne ramiona,
blada cera…
Moje serce zamiera.
Prędko, niespodziewanie
smyczkiem łagodnie muska
mój umysł.
Melodia płynie wzdłuż nut życia,
pieści duszę
i teraz wiruje gdzieś na scenie.
Opowiada historię,
płyną delikatne szepty
jej dłoni, dźwięki coraz głośniej
niczym słowa
karmią moją duszę.
I nie potrzeba już nic więcej,
już nic więcej.
Już cisza.
61
Z biegiem życia
Wraz z biegiem życia
rozwijamy dywan doświadczeń.
Rozproszeni omyłkami,
smagani biczem czasu,
stajemy się uczestnikami
ciągłej walki,
gonitwy
zwanej życiem.
Owiani obojętnością
na krzywdę innych
brniemy w nicość.
Przeciwności losu plączą się
jak niezadbane włosy.
Teraz już wiem,
nikt z nas nigdy nie będzie idealny.
Magia snu
Chmury - puszyste białe miasteczka.
Szybuję wśród nich
na dywanie wyobraźni,
ustawiając zegar marzeń.
Słodkie powietrze szczęścia
kieruje mnie wzdłuż błękitnej ścieżki
a obłoki myśli wirują wokół.
Pozwalam, by moje ciało
zamieszkało gdzieś wśród nich.
Nagle coś uderza o powierzchnię mojej duszy.
62
Budzę się ze snu,
na nowo buduję magiczną rzeczywistość.
niezliczona ilość nieskończoności
wiesz
wszystko znikło
wiem
niby szkoda
ale smutna dla mnie konieczność
nie ma mnie
ani nie ma ciebie
niczego już nie ma
zagubieni w istnieniu
nie zauważamy tego
co najważniejsze
co było
nie wróci
lecz przyjdzie nowe
wszystko ma swój początek na końcu
Ukojenie
Idę ulicą,
wiatr muska mą twarz,
chłodem otula.
Jesień nadchodzi,
czuje to każda komórka mojego ciała.
Spokój, cisza…
63
Tego pragnę.
Ciche szmery
dobiegają z zakątków pustego domu.
Melancholia codzienności
taka cicha, jak echo
refleksyjnych wieczorów.
Patrzę na szary świat
osnuty mgłą smutku.
Spokojnie odkładam marzenia,
niczego nie chcę zmieniać.
Miłością wszystko pokonasz
Brak światła
w naszych sercach-
przyczyną czynienia zła.
Siłę w sobie znajdźmy,
niewidzialną dłoń dobra złapmy,
leczmy ludzkość miłością.
Ruszajmy z nią
po kres naszych dni,
bowiem kołysząc się
w nienawiści szponach
możemy jedynie grzechu zaznać,
wirując w oparach bezsensu.
Nie pozwólmy omroczyć się pokusami.
Całun zła tego świata składając,
64
ze wszech miar dobru się oddajmy.
Jak powstrzymać tę
gonitwę nieszczęsną?
Coraz więcej zła na świecie,
wszyscy w błocie swoich czynów grzęzną.
Źli ludzie przewijają się codziennie
niczym nici w krawieckiej maszynie.
Jak temu sprostać!?
Codziennie z myślami się biję.
Może ja nicią porozumienia
ten świat owinę?
Promieniste iskry nadziei
niczym słońce dzień witające
pokonają zło, które już nie powróci.
Odejdzie obojętność
w próżnię
tę cząstkę wsysając.
Noc
Niczym miękka tkanina
otula wnętrze naszego istnienia.
Wraz z nadejściem niesie ukojenie
dla naszych lęków,
dla naszych chorych,
zmęczonych dusz.
Niczym czarny woal
osnuwa świat,
65
opuszczając odurzającą kurtynę snu.
Otula nas ciszą i spokojem.
Ciemność czule muska,
głaszcze, pozwala niewidzialnym być dla świata.
Jest jedną wielką samotnością.
Pozostawia nas samych sobie,
nikogo wokół…
Sami w zgubnej otchłani myśli?
Owładnięta obowiązkiem następowania po dniu
sprawia, że doceniamy,
co przyjdzie po niej.
Kiedy mówię BÓG
Nadszedł w moim życiu taki okres, kiedy zaczęłam rozmyślać nad sensem
własnego istnienia. Lecz nie tylko mojego, a wszystkich ludzi. Jak to się stało,
że tu jesteśmy i po co? Co dalej mamy robić? Czy mamy na tym świecie coś
konkretnego do zrobienia? Czy jesteśmy tu w wyznaczonym celu? Czemu Bóg,
czemu Bóg... Nigdy nie czułeś, że oczy, którymi patrzysz, widzisz świat, to nie
są twoje oczy? Że czujesz się obco w swoim ciele, że do niego nie
przynależysz? Odczuwasz, że ty, nie twoje ciało, ale ty jesteś gdzieś głęboko
i na to wszystko patrzysz? Że siedzisz wewnątrz tego ciała? Jakby to, ze żyjesz,
wydawało się tylko iluzją? Bóg sprowadził wszystkich na ten świat. Wszystkie
świetliste istoty sam wykreował. Jak inaczej wyjaśnić, czemu po śmierci nasze
ciało pozostawiamy na Ziemi, a prawdziwi MY odpływamy? Każdej duszy Bóg
66
dobrał ciało, w którym musi nauczyć się funkcjonować. Także nadał kształt jej
życiu, lecz tylko jego początkowi, bo przecież to, jak będzie wyglądało ono
później, już każda z dusz zadecyduje. Pozwala nam też ciągnąć naszą własną nić
wydarzeń , nawet gdy popełniamy błędy, Bóg daje nam zawsze możliwość ich
naprawy. Przede wszystkim zależy mu, abyśmy zrozumieli, że postąpiliśmy źle.
Kreujemy swoje ścieżki życiowe. Jak znaleźć czas na modlitwę oraz
jakiekolwiek szukanie w sobie dobra, Boga?
Idąc do kościoła, pokazujemy Zbawicielowi naszą miłość do niego -
oczywiście, jeśli nie udajemy się tam z obowiązku, ale z własnej potrzeby
spotkania się z Nim. Aniołowie stróże podążają za nami i niosą do ołtarza
wszystkie troski, prośby, żale. Bóg ich wysłuchuje i każdego dnia obdarza nas
swoją opieką. Jest wdzięczny, że w niego wierzymy i dzielnie przy nim trwamy.
Sprawiamy mu przez to radość, natomiast jeszcze bardziej cieszy się, kiedy ktoś,
kto go nie miłował, nawrócił się i pragnie przyjąć Go do swojego życia.
Pokazując nam, bynajmniej nie osobiście, ale za pomocą znaków na Ziemi
(często są one ukryte i niejednoznaczne) jaki jest miłosierny, skłania nas do
brania z niego przykładu i traktowania drugiego człowieka z miłością. Stwórca
jest Ojcem każdego człowieka na Ziemi. Kocha więc każdego i wszystko
wybacza, nawet tym, którzy najbardziej zgrzeszyli. Wiele osób, przychodząc na
mszę, pozwala myślom odpłynąć, a nie przeżywa jej w głębi. Gdyby się skupili,
poczuliby, że otacza ich ciepło, miłość, Tymczasem czują się jak w bańce
mydlanej. Bóg dziękuje im, że przyszli i daje poczucie bezpieczeństwa.
Skupiając wzrok na ołtarzu, czują, że należą do Stwórcy. Czyż w życiu nie
dążymy do jedności z Bogiem? Czy nie o to właśnie chodzi? Jedno wiem na
pewno, dopiero wtedy czujemy, czym naprawdę jest życie. Cieszymy się z daru,
jaki dostaliśmy i doceniamy go. Podczas eucharystii przyjmujemy Boga z
gotowością, aby żył głęboko w nas i towarzyszył na zawsze. Wydawałoby się,
że to tylko iluzja, ale On pomaga nam dokonywać lepszych wyborów, a także
przetrwać ciężkie chwile, które zsyła na nasze życie w określonym celu.
67
Bowiem wszystko, co spotyka ludzi na co dzień, czy to złe, czy to dobre, ma
sens. Całe nasze życie to ryzyko powikłań. Dzięki temu staje się ono ciekawsze,
pełne wyzwań - mogłoby się wydawać, ale przede wszystkim wprowadza
przygnębienie.
Świat jest pełen wad i gniewu. Nie istnieją jednak po to, aby uprzykrzać
ludziom życie, przeciwnie. Bóg zsyła na nas przykrości, przeciwności losu,
niekiedy uczy z nimi żyć. Wszystko po to, aby przygotować nas do dalszych
wydarzeń, aby przygotować nas do życia. Jeśli nawet występują one w czyimś
życiu często, znacznie częściej, znaczy że Bóg wie, że w jego przyszłości zdarzy
się wiele złego i postanawia przygotować go już teraz, zsyłając problemy
i śledząc, jak sobie z nimi poradzi. Chce, aby doszedł do pewnych wniosków,
związanych ze sprawą i stał się bardziej doświadczony, kiedy w przyszłości
spotka go coś podobnego. Wydaje się to okrutne, ale przyświeca temu szczytny
cel. Cienka jest granica między nienawiścią a miłością. Najbardziej pokazują to
sytuacje życia codziennego. Dlatego nie zapominaj o pomocy bliźniemu. Wiesz
dlaczego? Ponieważ na końcu naszej drogi nie liczy się to, ile osiągnąłeś, ile
odniosłeś sukcesów, ale to, jak traktowałeś drugiego człowieka... Bóg ukryty jest
w miłości. Trudno się z tym nie zgodzić. Prawdziwa odpowiedź tkwi przecież
w nas. Zostaliśmy stworzeni z miłości.
Pewnie zapytasz „ z miłości? Przecież spotyka nas tyle nieprzyjemności, a Bóg
nie tylko na to zezwala, ale i sam je zsyła! Prawda, każdego dnia czeka nas tyle
obowiązków, tyle decyzji, które musimy podjąć, tyle wyzwań, które zostawia
nam Bóg. Czasem jest tego aż tak dużo, że się gubimy. Nadchodzi w końcu
dzień, kiedy mamy wszystkiego dość, kiedy wszystko nas już przerasta.
Wstajemy rano i nie wiemy, co nas czeka. Nie wiemy czy to decydujący dzień
w naszym życiu? Czy tego dnia rozstaniesz się z chłopakiem, stracisz pracę,
umrze ktoś z twojej rodziny?
W wirze problemów czasem zadajemy sobie pytanie, dlaczego to co jest
dobre, nie może po prostu zostać? Na wszystko przychodzi jednak czas. Na
68
każdego z nas kiedyś przyjdzie. Ale wiesz co? Każdy koniec ma swój
początek. Coś może się skończyć, musimy pozwolić temu odejść, bo przyniesie
coś nowego. Tak samo właśnie musimy pogodzić się ze śmiercią i nie lękać się
jej. Śmierć to początek i nie jest tym, czym nam się wydaje. To słowo znaczy
także przejście przez jej bramy. Kiedy już tego dokonamy, będziemy nadal żyć.
Bóg obiecał nam wieczność. Kazał nie lękać się śmierci. Przejdziemy w drugi
świat bezboleśnie, bo On będzie czuwał przy nas. Nie będziemy nawet pewni,
w którym momencie to nastąpi. Wiemy tylko jedno - zniknie strach. Poczujemy
ulgę, a jednocześnie ogarnie nas przyjemne ciepło. Nie ma czegoś takiego jak
śmierć. A może... jest? Co, jeśli życie tu, na Ziemi jest tylko snem, a śmierć
dopiero przebudzeniem do życia, samym życiem?
A co, jeśli wszystko jest iluzją?
Długo zastanawiałam się, dlaczego Bóg jest niewidzialny. To wyjaśniłoby
moje wątpliwości, co do tego, że Bóg jest wszędzie? Przecież jest
wszechmogący, więc... mógłby się rozdwoić? Ponoć nad wszystkimi czuwa, ale
jak to możliwe? Jest tylu ludzi na świecie... Jakże więc to możliwe?
Teraz wszystkich moich wątpliwości nikt nie jest w stanie rozwiać, może
zminimalizować. Nurtujących pytań nic nie zagłuszy. Przyjdzie czas, kiedy Bóg
przywoła mnie do siebie i otoczy kochającymi ramionami. Może wtedy
zrozumiem. Będę już pewna. Wszystko stanie się jasne. Czasem w życiu
wystarczy mieć do niego dystans, żeby zrozumieć rzeczy ważne. Mam jeszcze
wiele do zrobienia i skupiam się na tym, żeby szerzyć dobro. Zastanawiam się
jednak, jak to jest przekroczyć tę magiczną barierę i dowiedzieć się, co kryje się
za bramami doczesnego życia.
69
Poezja to taniec słów
Minął kolejny rok, rok pełen pomysłów, konkursów, wrażeń... Jesteśmy młodzi
i rozpiera nas energia. Grunt to przelać ją odpowiednio na papier. Czasem
w najmniej oczekiwanym momencie można stworzyć dzieło. Cieszymy się, że
kolejny raz możemy pokazać swoją twórczość. Mamy nadzieję, że za rok
również zaistnieje taka możliwość. Drodzy Czytelnicy, pamiętajcie jednak,
możecie nie tylko ją czytać, możecie także spróbować własnych sił i gorąco do
tego zachęcamy. Im więcej nas, tym lepiej. I nie poddawajcie się, nawet, gdy
Wasza twórczość zostanie skrytykowana, pamiętajcie, że jednym spodoba się
Wasz wiersz, niektórym może nie. Poezja to istny taniec słów. Magia. Bawcie
się słowami, wyrażajcie swoje uczucia. Nie wstydźcie się.
Pisanie to coś, co nas połączyło i w co wkładamy całe nasze serce. Posługiwanie
się językiem literackim pozwala nam wszystkim lepiej zrozumieć się nawzajem,
a uczęszczanie na zajęcia koła literackiego zacieśnia więzi. Prawdopodobnie,
gdyby nie ono, nie moglibyśmy się tak rozwijać. Kiedy pracujemy pod okiem
Pani Iwony Wierzbickiej, wszystko staje się łatwiejsze. Pani potrafi wyjątkowo
nas zmotywować i wesprzeć. Dziękujemy jej za to z całego serca.
Julia Lament
70
Osiągnięcia uczniów
W roku szkolnym 2014 / 2015 uczniowie wzięli udział w następujących
konkursach:
XVIII Ogólnopolski i XXXII Wojewódzki Przegląd Dziecięcej i
Młodzieżowej Twórczości Literackiej „LIPA 2014”
udział: Estera Wędzik kl. III c, Janusz Kotoński kl. IIId;
Powiatowy V Konkurs Literacki „Co mi w duszy gra”
udział: Patrycja Resel kl. IIb, Julia Lament kl. II a, Estera Wędzik kl. IIIc;
Powiatowy Konkurs Literacki w ramach „Akcji Sprzątanie Świata 2014”
udział: Kinga Malesza kl. I b, Patrycja Resel kl. II b, Julia Lament kl. IIa,
Janusz Kotoński kl. III d;
Ogólnopolski konkurs dla dzieci i młodzieży szkolnej „Napisz
Błogosławionemu Księdzu Jerzemu Popiełuszce, jak dzisiaj zło dobrem
zwyciężasz”
udział: Kamila Kaźmierczak kl. I b, Julia Lament kl. II a;
VII Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Przyroda jaką znam”
laureat: Janusz Kotoński kl. III d ( wyróżnienie);
II edycja Ogólnopolskiego Konkursu im. Fiodora M. Dostojewskiego na
utwór prozatorski: „W poszukiwaniu Boga w człowieku”
udział: Julia Lament kl. II a, Kamila Kaźmierczak kl. I b;
XXXI Międzynarodowy Konkurs Literackiej Twórczości Dzieci i
Młodzieży im. Wandy Chotomskiej
udział: Julia Lament kl. II a, Estera Wędzik kl. III c;
71
III edycja Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „ Podróżuj, śnij,
odkrywaj”
udział: Kamila Kaźmierczak kl. I b
Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Miłość niejedno ma imię”
Laureaci: Patrycja Resel kl. II b, Janusz Kotoński kl. III d; (wyróżnienia)
XIV Wojewódzki Turniej Białych Piór ”
udział: Julia Lament kl. II a;
Konkurs poetycki „Barwy poezji - barwy życia”
Laureaci: Julia Lament kl. II a, Janusz Kotoński kl. III d;
udział: Patrycja Resel kl. II b;
Powiatowy Konkurs Poetycki na wiersz o tematyce przyrodniczo –
ekologicznej „Zielone Rymy”
Laureaci: Julia Lament kl.II a - wyróżnienie, Patrycja Resel kl II b –
wiersz zauważony, Weronika Filipiak kl. IIId – III miejsce;
Konkurs ekologiczny „Świat czysty jest piękniejszy, od Ciebie zależy czy
będzie taki”
Laureatka: Kamila Kaźmierczak kl. I b ( II nagroda).