Transcript
Page 1: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

1 Szymun Wroczek „PITER” fragment

Projekt: Dmitry Glukhovsky „UNIWERSUM METRO 2033”.

Fragment powieści Szymuna Wroczka „Piter”

z rosyjskiego przełożył: Paweł Podmiotko

Wasilieostrowska nigdy nie należała do zbyt pięknych stacji, takich jak na

przykład Plac Powstania z wysokim sklepieniem, ciężkimi kinkietami z brązu,

kolumnami ze sztukaterią i bogatym, „stalinowskim” wystrojem holu. „Waśka”,

jak poufale nazywali ją sąsiedzi z Admiratielskiej i Newskiego, była stacją

ascetyczną i surową, gotową, by znieśd głód, chłód, napaśd potworów i

wymuszony celibat obrooców. Prawdziwie piterska stacja-twierdza.

Iwan wszedł na peron przez jedyne otwarte drzwi. Pozostałe były zamykane

na noc – na wszelki wypadek. Jeszcze na podejściu do stacji usłyszał jak szumi

wentylacja. Był to huk filtrów tłoczących powietrze z powierzchni.

Wasilieostrowska dawno straciła centralne oświetlenie (takie stacje zostały w

metrze może trzy, a może w ogóle tylko jedna), ale wszystkie systemy filtracji

powietrza oraz pompy odciągające wody gruntowe jeszcze tu pracowały.

Kosztowało to tyle, że lepiej nie mówid. „Mazuty” z Technolożki dużo biorą za

swoje usługi.

Bo gdzie byśmy się podziali?

Za to tunele są prawie suche. I jest czym oddychad na stacji, nawet

zamkniętej na noc.

Słabe światło lampek awaryjnych sprawiło, że odzwyczajony Iwan zmrużył

oczy. Teraz, gdziekolwiek by popatrzył, wszędzie widział skaczące kolorowe

Page 2: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

2 Szymun Wroczek „PITER” fragment

plamy.

Na stacji była noc. Główne lampy, zasilane przez stojący w osobnej

maszynowni agregat z silnikiem Diesla, były w tym czasie wyłączane. Działały

tylko lampki oświetlenia zapasowego, które korzystały z akumulatorów –

chioskie lampki choinkowe przeciągnięte nad futrynami drzwi. Dlatego nocą

stacja robiła się przytulniejsza. Dobry czas.

Kaszel, chrapanie dorosłych, senne oddechy dzieci – i czerwone, niebieskie,

żółte drobne światełka.

Iwan przeszedł wąskim korytarzem między namiotami, które pokrywały

większą częśd stacji. To była centralna ulica Wasilieostrowskiej, jej Newski

Prospekt, istniejący tylko nocą. Za dnia namioty zabierano, zwijano, żeby

zwolnid miejsce do pracy, a w weekendy i święta – do zabawy. U południowego

kraoca stacji, za żelazną kratą, wznosiły się widoczne nawet stąd rzędy klatek –

hodowla trzody na mięso. Od czasu do czasu dolatywał stamtąd ostry, zwierzęcy

zapach.

W oddzielnym namiocie spały dzieci, poczynając od czteroletnich.

Przedszkole.

Iwan szedł wzdłuż wyliniałych, połatanych namiotów, słyszał oddechy, kaszel,

chrapnięcia, czasem ktoś zaczynał mamrotad we śnie, potem przewracał się na

drugi bok. Stara dobra Wasilieostrowska.

Jutro wyczyszczą cały peron i postawią stoły. Jutro stacja będzie hulad. I

zostało jeszcze… – Iwan odwrócił się i popatrzył na stacyjny zegar wiszący nad

wyjściem do schodów ruchomych… żółte cyfry przeskoczyły na czwartą

dwadzieścia trzy – …jeszcze zostały trzy godziny.

Długo się woził. Iwan szedł i czasem zdawało mu się, że zapada się w głąb

granitowej posadzki. Podnosił głowę i otrząsał się ze snu.

Spad.

Page 3: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

3 Szymun Wroczek „PITER” fragment

Ale na początek powinien zdad ekwipunek i się umyd.

– Gdzieś ty był? – Katia, zarządzająca sprzętem i oddziałem medycznym

Wasilieostrowskiej, zmrużyła oczy.

– Dobre pytanie. A co, nie widad? – Iwan odpowiedział pytaniem, ściągając

„alladyna”. Kombinezon ochrony chemicznej i radiologicznej L-1 to wartościowa

rzecz, bez niego w niektórych miejscach nie zrobisz nawet kroku. Szczególnie

jeśli chod trochę cenisz sobie to, co masz poniżej pasa.

– Trudno nie zauważyd. Cały wysmarowany. Gorzej niż jakiś gnilak.

Iwan skooczył z „alladynem”, wrzucił go do metalowego pojemnika do

dezynfekcji. Zdjął ubłocone gumowe buciory i odłożył w to samo miejsce. Teraz

onuce. Odwinął je i odsunął twarz. Ten odór. Odparzone stopy pięknie parowały

na wolnym powietrzu, jakby nie mogły się nacieszyd. Iwan wrzucił onuce do

pojemnika i pospiesznie położył na nim pokrywę. Koniec.

– To gdzie cię nosiło? – zapytała Katia puszczając go przodem. Niewyspana i

rozdrażniona była jeszcze piękniejsza. Ściślej, stawała się piękna zawsze, kiedy

się złościła.

– A jak myślisz?

Teraz trzeba zdad sprzęt według wykazu. Częśd rzeczy to własnośd Iwana,

reszta należała do wspólnoty. Zaczął ściągad przez głowę cienki golf… jęknął,

złapał się za prawy bok. Co za kaszana! Iwan skrzywił się, znieruchomiał z bólu.

Chyba jednak żebra. Katia od razu rzuciła się na pomoc, pomogła zdjąd bluzę.

„Kobiety – pomyślał Iwan. – Jesteście takie przewidywalne… Tylko byście kocięta

ratowały. Albo tygrysy.”

– Z kim się biłeś? – spytała Katia i bezceremonialnie puknęła go palcem w

pierś, prosto w krwiak. Kurcze. Iwan jęknął przez zaciśnięte zęby.

– Co, boli? – spytała Katia ze słabo skrywanym sadyzmem w głosie.

– Nie.

Page 4: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

4 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– A teraz?

Od kolejnego pchnięcia Iwan zgiął się wpół, powietrze uwięzło mu gdzieś

między łopatkami. Zawył cicho, pokręcił głową.

– Aha – powiedziała Katia. – Dobrze. Będziemy leczyd – wróciła z miską i

gazą.

Iwan wyprostował się, otworzył usta. Katia wzięła się pod boki, odrzuciła

głowę:

– Jeśli powiesz teraz to swoje idiotyczne „batooonik”, to zdzielę cię przez

łeb… o, tą miską, rozumiesz?!

Kiedy rany i zadrapania były już opatrzone, Katia poszła opróżnid miednicę.

Potem przyniosła Iwanowi wodę do picia. Osuszył duszkiem szklankę z grubego

szkła, zaraz jeszcze jedną – zrobiło mu się lepiej. Katia nie wyglądała już na taką

rozzłoszczoną. Kiedy Iwan się mył, wyjęła z torby czyste ubranie na zmianę.

Położyła je na łóżku obok Iwana, wyprostowała się, zapytała niedbale, jakby

mimochodem:

– Czyli to jutro?

– Jesteś piękna – powiedział Iwan. Katia spojrzała na niego. – I bardzo

mądra. I rzeczywiście mogło coś z tego wyjśd.

– Ale nie wyszło – Katia cicho wypuściła powietrze. – Obejmij mnie na

koniec, Odyseuszu.

Iwan pokręcił głową.

– Nie mogę. Wybacz.

– Dlaczego.

Dotknął jej włosów, odgarnął ciemny kosmyk z twarzy. Uśmiechnął się

samymi oczami.

– Jestem prawie żonaty. To chyba głupota, jak myślisz? – ujął ją pod brodę i

podniósł głowę. Spojrzał w oczy. – Głupota?

Page 5: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

5 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– Nie – powiedziała Katia. – Sukinsyn z ciebie. Szczęściarz. Powinieneś tarzad

się u jej stóp i dziękowad za nią Bogu, ty cholerny głupcze! Rozumiesz?!

– Tak.

W ciemności za ścianą słyszeli chrapanie. Lampki nad wejściem przełączyły

się na inny kolor – timer zadziałał. Teraz namiot zalało czerwone światło – jak

gdyby był pełen krwi.

– Ty moja królowo Saby. Moja Judyto.

– Lizus – powiedziała Katia. – Widzę, że dobrze znasz Biblię. – Katia

odwróciła się, zaczęła przeglądad przybory. Wzięła elastyczny bandaż. – Podnieś

rękę.

– Łatwo zapamiętuję historie o kobietach.

Katia uśmiechnęła się mimo woli. Skooczyła przewiązywad mu żebra,

zacisnęła supeł. Znów zabrzęczała pojemnikiem z instrumentami. W namiocie

zapanowała dziwna, pełna napięcia cisza.

– A ona? – spytała w koocu Katia.

– Co z nią?

Katia stanęła i popatrzyła na niego:

– Kim ona dla ciebie jest? Według Biblii.

– Moją przyszłą żoną – odparł Iwan z prostotą.

Katia czy to zapłakała, czy to się zakrztusiła – Iwan dokładnie nie wiedział.

Odeszła na moment i wróciła ze słoiczkiem. Żółta zastygła maź.

– Udało ci się, głuptasie. No, podnieś głowę!

Podniósł głowę. W źrenicach Katii ujrzał białą sylwetkę wbiegającego w tunel

tygrysa… Mrugnął. Wydawało mu się. Katia schyliła się i zaczęła smarowad mu

czoło zimną, cuchnącą maścią. Od jej oddechu czuł łaskotki i chciało mu się

śmiad.

W następnym momencie usta Katii znalazły się tuż obok jego.

Page 6: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

6 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– Iwan, patrz, co dostałem!

Paszka wpadł do namiotu. Zamarł. Iwan i Katia odskoczyli do siebie. Paszka

przeszedł między nimi, z łoskotem postawił na stole beczułkę, cofnął się.

Niezręczna pauza. Paszka przyjrzał się obojgu i powiedział:

– Co ci się stało w gębę?

– Tak w ogóle to należy pukad! – powiedziała Katia z gniewem. – Pawle,

kurcze, Aleksandrowiczu.

Paszka tylko machnął ręką.

Iwan podniósł rękę i dotknął czoła. Boli. Dziwne, niby było schowane pod

maską przeciwgazową, ale numer.

– Poparzyłem się.

– Ale poważnie? – Paszka patrzył na niego z jakimś dziwnym wyrazem

twarzy; Iwan nijak nie mógł się zorientowad z jakim. – Jak to się stało?

Długo by opowiadad.

– No… tak jakoś. Karbidówka wybuchła – Iwan powiedział czystą prawdę. –

To się poparzyłem.

– Taak?! – Paszka teatralnie klasnął w dłonie. – Ja cię kręcę. A co ty,

całowałeś się z nią, czy jak? Z tą karbidówką?

– Paszka! – syknęła Katia.

– Co Paszka? – ten udał zdumienie. Iwan dawno zauważył, że ci dwoje nie

mogą się znieśd – jeszcze od czasu, kiedy miał romans z Katią. Ciekawe, że kiedy

poznał Tanię, Paszka jakoś się uspokoił… Prawdę mówiąc, Iwan znał ją od

dawna, ale wcześniej jakoś nie zwracał na nią uwagi. Idiota. A wtedy, po

bezsensownej śmierci Koślawego…

Cholera.

Iwan wstał, pomacał bandaż opasujący mu żebra. Opaska była żółta, stara,

nie raz prana. Pieprzona cywilizacja wielorazowego użytku! Tak to nazwał

Page 7: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

7 Szymun Wroczek „PITER” fragment

profesor Wodianik? Opowiadał jeszcze: kiedyś, w średniowieczu, w klasztornych

szpitalach przechowywano bandaże ze śladami starej krwi i ropy, powycierane

prawie na wylot. Mówili, że jeszcze święty Tomasz, czy ktoś tam, przy ich

pomocy leczył rannych. Przykładał do wrzodów. Taaa. A wyrzucid nie było

wolno, bo ręce świętego dotknęły, więc bandaże teraz lepiej uzdrawiają…

Wodianik mówił, że świętością jednak trudniej się zarazid, niż mikrobami.

Inaczej wszyscy już byśmy chodzili po metrze z aureolami.

Iwan wstał z łóżka, podszedł do dużego lustra z wyszczerbionymi

krawędziami, które stało na stole. Przypatrzył się sobie. Siniak na piersi

rzeczywiście fantastyczny. I czerwona smuga na czole też niczego sobie. Iwan

obrócił głowę – w prawo, w lewo. Idealnie na jutrzejszą ceremonię.

Dialog za jego plecami zmienił się w regularną bitwę.

– Iwan, dla twojej informacji – mówił Paszka zjadliwie – z karbidówkami się

nie całuje. Dlatego, że ma co?

– Co? – pytała Katia ze złością.

– Diodę! Porządną diggerską diodę. A nie jakąś karbidówkę-lafiryndę!

Katia znieruchomiała. Twarz miała bladą i przerażająco piękną. Meduza

Gorgona do kwadratu.

– Pa-sza – wycedził po jednej sylabie Iwan. – Wyjdź, proszę.

– Co ja…

– Wyjdź.

Kiedy Paszka wyszedł, Iwan wrócił do łóżka. Nie wstydząc się nagości (przed

Katią? bez żartów) szybko zrzucił spodnie, które miał pod skafandrem, założył

czyste. Wsunął ręce w rękawy koszuli, zaczął zapinad guziki. Spojrzał na uparty

kark Katii, która znów zaczęła dzwonid swoim żelastwem. Piękna szyja. Iwan

skooczył z guzikami i wstał. Ze zmęczenia cienko dźwięczało mu w głowie. Taki

lekki rausz, jakby walnął sobie pięddziesiątkę czegoś mocniejszego.

Page 8: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

8 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– Gotowy? – zapytała Katia nie odwracając się.

– Tak – odparł Iwan. Podszedł do niej. – Nie bądź zła na Paszkę.

– Nie będę. On ma rację. Dziwka ze mnie.

– Paszka jest głupi – powiedział Iwan. – Dla niego wszystko jest albo czarne,

albo białe.

– Dla mnie też. Dała, nie dała, czyż nie?!

Odwróciła się do Iwana, wpiła się w kraj stołu, aż zbielały jej palce.

– To nie tak – Iwan podniósł rękę, dotknął policzka Katii, przesunął w dół.

Poczuł, jak dziewczyna drży. – Jesteś dobra. Paszka też jest dobry, tylko głupi.

– Dlaczego mam takiego pecha, co? – patrzyła na niego z dołu do góry, jakby

faktycznie czekała aż Iwan odpowie.

Iwan westchnął: „Pocieszad to ja nie umiem”.

– Zostaw to – powiedział. – No… wystarczy. Twoje przeznaczenie jest gdzieś

niedaleko, Penelopo. Jestem tego pewien.

Mruknęła przez łzy:

– Głuptas z ciebie, Odyseuszu. Zguba kobiet. Od razu to zrozumiałam, jak

tylko zjawiłeś się na stacji.

Do diabła z regułami! Iwan wyciągnął rękę, objął Katię w talii, przyciągnął do

siebie. Mocno przytulił czując jakąś pustoszącą czułośd. To jednak zawsze

pozostaje – chodby minęło nie wiadomo ile czasu.

– Wszystko. Będzie. Dobrze.

– Piękny jesteś – powiedziała Katia nonszalancko. – A twoja Tania: brawo.

Wszystkie inne się starały, a ona jak królowa. Brawo. Tak właśnie trzeba. No i

wpadłeś – nagle porzuciła tę manierę. – Słuchaj. Jak będziesz Taokę zdradzał –

to sama ci utnę jaja. O, tymi nożycami. Rozumiesz, Odyseuszu?

– Rozumiem – powiedział Iwan. Przytulił ją i trzymał mocno, czując jak jej

ciało przestaje drżed. Jej piersi oparły się o jego splot słoneczny. Iwan westchnął.

Page 9: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

9 Szymun Wroczek „PITER” fragment

Kobiety. Kręciło mu się nieco w głowie – z pewnością ze zmęczenia. Czerwone

światło zdawało się zbyt ostre.

„Dobra, czas już iśd. Tylko…”

– Wiesz po co tam szedłem… – zaczął Iwan.

Tu do namiotu wszedł Paszka. Krocząc ponuro w kierunku stołu nie patrzył na

nich, podniósł beczułkę z piwem, burknął:

– Przepraszam, zapomniałem.

I wyszedł przez drzwi obok osłupiałych byłych kochanków.

– No i dupa – powiedział Iwan spoglądając w ślad za przyjacielem, który

zniknął za progiem.

Katia popatrzyła na niego, na jego zakłopotaną minę i nagle zaczęła

chichotad.

Iwan wyszedł z ambulatorium tylko z torbą i automatem. Cała reszta

ekwipunku została w środku w celu dezynfekcji. Iwan skrzywił się. Z torby

wyraźnie cuchnęło spaloną gumą. Dobrze byłoby zdobyd teraz trochę wody,

umyd się, wyczyścid automat i iśd spad. Właściwie, najlepiej od razu spad. Oczy

kłują, jakby ktoś sypnął w nie piaskiem. Głowa zrobiła się ciężka jak z żelaza i

dźwięczała jak pokrywa studzienki kanalizacyjnej.

Chociaż jest jeszcze jedna sprawa.

– Paszka! – zaczął Iwan i urwał. W pobliżu namiotu nikogo już nie było. Z

pewnością się obraził.

– …jest to pewnego rodzaju odpowiedź na słynną frazę Dostojewskiego:

szeroki jest człowiek rosyjski, zbyt nawet szeroki! Ja bym go zwęził.

Iwan stanął, słysząc znajomy głos. Wyjrzał zza rogu namiotu. Obok sztucznej

choinki obwieszonej ozdobami własnej roboty, a nawet paroma prawdziwymi

szklanymi bombkami, siedziała grupa nocnych marków. Dyżurny sznur światełek

Page 10: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

10 Szymun Wroczek „PITER” fragment

na choince nie był wyłączany – kolorowe diody pożerały minimalną ilośd energii,

a nocnej zmianie całkowicie wystarczało ich światło. Można i posiedzied, zapalid,

i poczytad. A jak trzeba – nawet coś przekąsid.

– Co z tego wynika. Zawęziliśmy swój świat – mówił masywny starszy

człowiek ze zwichrzoną czarną brodą – do tego żałosnego metra, do żywych –

jeszcze! – stacji. A przecież to koniec, moi drodzy. Na powierzchni nie ma dla nas

życia i boję się, że już nie będzie. Tak zwani „diggerzy” – to nasz najbardziej

niebezpieczny zawód po…

– Po elektryku – podpowiedział ktoś z ciemności.

– Święta racja – powiedział Wodianik. – Po elektryku.

Profesor cierpi na bezsennośd, dlatego Iwan nie był zdziwiony, że go tutaj

zastał – pod choinką było coś w rodzaju klubu, do którego przychodzili wszyscy,

którzy cierpieli na bezsennośd. Zdarza się, że człowieka nosi. I należałoby spad, a

dusza niespokojna. Jeden ukradkiem pije, inny chodzi pod choinkę, powydzierad

się śpiewając piosenki i posłuchad opowieści. Zresztą w każdym przypadku

obcowad z Wodianikiem było warto. Krążył żart, że spotkawszy profesora w

drodze do toalety można było, mimochodem, zdobyd średnie wykształcenie

techniczne.

Żartowano też, że opowiedziany przez Wodianika dowcip ma siłę niewielkiej

wojny atomowej. Przez jego niszczące i nieodwracalne skutki.

Profesor nie umiał opowiadad dowcipów, chociaż z jakiegoś powodu bardzo

lubił to robid.

– Niech pan opowie o Saddamie, Grigoriju Michajłowiczu! – poprosił ktoś,

kogo Iwan nie potrafił dostrzec. Iwan słyszał o Saddamie Wielkim. Zresztą

wszyscy o nim słyszeli.

Na samym początku, kiedy to wszystko się stało i zamknęły się śluzy, ludzie

wpadli w odrętwienie. Jak króliki w światłach samochodu. A potem króliki

Page 11: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

11 Szymun Wroczek „PITER” fragment

zaczęły umierad – okazało się, że hermetycznych zapór nie da się otworzyd,

automatyka jest ustawiona na określony czas. Trzydzieści dni. A więc jednak

nastał Wielki Chaos. Promieniowanie na powierzchni było takie, że można było

grillowad kurczaka spacerując z nim pod pachą.

I wtedy ludzi złapało.

Wujek Jewpat opowiadał, że wprost na ich oczach pewien dyrektor

wysokiego szczebla – siedział w płaszczu i kapeluszu, w rękach miał teczkę –

drogą, z brązowej skóry – że ten wysoki dyrektor siedział tak i siedział w

milczeniu, a potem wyjął z teczki pistolet, włożył sobie do ust i nacisnął spust.

Krew, mózg – na wszystkie strony. A ludzie wokół siedzą ściśnięci, dużo ludzi

weszło, nie ma gdzie się ruszyd. Zabryzgało wszystkich wokół.

– I jak się ludzie zaczną śmiad – opowiadał wujek Jewpat. – W życiu takiego

strasznego śmiechu nie słyszałem. Wyobraź sobie, siedzi facet z urwaną połową

baoki, nie ma nawet gdzie się przewrócid, a ci rżą. Histeria, a co myślałeś. Taka

komedia sytuacyjna…

– Przedziwna rzecz – opowiadał dalej Jewpat. – Dużo śmierci widziałem, ale

tę jakoś zapamiętałem. Pamiętam go, był spokojny. Nie denerwował się, nie

szarpał, tylko zerkał na zegarek. Jak automat. Najpierw spojrzy na zegarek,

potem tam, gdzie wrota – i siedzi dalej. Ciągle o tym myślę – na co on tam

czekał?

Że okaże się, że to dwiczenia?

– Jeśli tak, to nie był jedyny – powiedział Jewpat. – Ja też miałem nadzieję, że

to dwiczenia.

Kiedy minęło trzydzieści dni zaczęła się depresja i panika. Wszystkie etapy,

tak jak to bywa u pacjenta, który słyszy śmiertelną diagnozę, po kolei: najpierw

negacja, potem szukanie wyjścia, rozdrażnienie, gniew, potem łzy i akceptacja

nieuchronnego kooca. Ręcznie otworzyli wyjście awaryjne, wysłali na górę

Page 12: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

12 Szymun Wroczek „PITER” fragment

dwóch ochotników. Nie wrócili. Wysłali pięciu. Wrócił jeden i opowiedział: na

górze jest piekło. Licznikom brakuje skali. I umarł – choroba popromienna.

Zbliżyli do ciała miernik – wył jak opętany. I wtedy zaczęło się stadium gniewu,

złości i łez.

Zaczął się chaos.

– …zaczął się chaos. I w tym momencie na scenie pojawia się Saddam –

powiedział Wodianik. – Wielkim nazwano go później, a przed Katastrofą był czy

to hydraulikiem, czy to kierownikiem robót na budowie… poganiał Tadżyków,

taaak… albo jakimś emerytowanym kapitanem wojska – historia o tym milczy.

Pewne jest co innego: były kapitan wziął metro w swoje ręce – i to mocno, że

ani piśniesz… Kiedy rozkazał znów zamknąd śluzy, rozkaz wykonano…

Łoskot. Nogi się pod nim ugięły.

Iwan zrozumiał nagle, że jeśli nie pójdzie do siebie, to zaśnie tutaj, wprost na

nagiej posadzce.

– Zagrasz w „Monopol”? – Iwan usłyszał głośny szept za płótnem namiotu. –

Ja zaczynam!

– Cicho tam, głąby. Ma ktoś latarkę?

W dużym namiocie dla nastolatków, w którym nocowali wszyscy razem,

najwyraźniej też nikt się nie nudził. Nie powinni przypadkiem spad kamiennym

snem? Iwan pokręcił głową. Najzdrowszy i najmocniejszy sen miałem właśnie w

ich wieku. A do tego mogłem nie spad dwie–trzy doby z rzędu. I byd w

doskonałej formie.

Spróbowałbym tylko teraz tak zrobid. Proszę, tylko jedna noc na nogach, a

głowa już jak z ołowiu. Zasypiam na stojąco.

Iwan chciał już pójśd w kierunku południowego kraoca stacji, ale raptem

usłyszał:

Page 13: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

13 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– Stad! Hasło!

Konsternacja trwała ułamek sekundy. Iwan gwałtownie się odwrócił i

przykucnął. Złapał za automat…

– Spokojnie – powiedział Paszka uśmiechając się bezczelnie. – Swój.

Serce głośno załomotało.

– Paszka, to już się w głowie nie mieści! – Iwan opuścił kałacha, wstał.

Czuł ból w piersiach od przypływu adrenaliny, trudno mu było oddychad. –

Kurcze.

– Ale masz minę – Paszka uśmiechał się siedząc na ziemi. Beczułka z piwem

stała koło jego nogi – zresztą niezła beczułka, zwracała uwagę. Iwan przyjrzał się

jej. Jakieś pięd–sześd litrów. Etykietka była wypłowiała, ale dało się jeszcze

dojrzed napis i rysunek. „Kölsch” – przeczytał Iwan. Niemieckie. I skąd Paszka je

wytrzasnął? Dwadzieścia lat leżakowania – nawet dla wina to dużo, a dla piwa

to już w ogóle.

– Jaką?

– No, taką… ślubną – powiedział Paszka. – A tak w ogóle to cię szukałem.

Cały wieczór latałem po stacji, wypytywałem – nikt cię nie widział. Sazon też

mówił, że nie wie. A ty byłeś o, tam.

Iwan milczał przez chwilę.

– Poszedłem na Primorską – powiedział w koocu.

– Taak? – Paszka pokiwał głową z uporem. – Jak to, serio? – popatrzył na

Iwana uważnie. Pauza.

– Poleciałeś po prezent, czy jak? Nieźle. No, nie daj czekad, pokaż. Znalazłeś?

„Coś niecoś znalazłem – pomyślał Iwan. – I prezent też.”

– Znalazłem, znalazłem. Jutro zobaczysz. Teraz nie ma co.

– Bydlę! – Paszka zerwał się na nogi. – Ja dla niego… A ten! – wspomniawszy,

co zrobił „ten”, Paszka znów spochmurniał. – Taak. Zdecydujesz się wreszcie,

Page 14: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

14 Szymun Wroczek „PITER” fragment

której potrzebujesz?

– Już się zdecydowałem – powiedział Iwan.

– Tak, widziałem.

Iwanowi drgnęła szczęka:

– Paszka, daj mi spokój. I tak czuję się beznadziejnie… – powiedział i

spostrzegł się. – A… cholera…

– Rozumiem – powiedział przeciągle Paszka. – Ech ty. Gdybym był na twoim

miejscu, nosiłbym tę twoją Tanię na rękach… Bo powiedz: po co ci ta Katia?

Wszystko ci idzie jak po maśle, to nie!, musisz zepsud. Co, zgłupiałeś do reszty?!

– Coś widzę, że mocno cię ta sprawa dotknęła.

Paszka wyprostował się.

– Tak, bardzo. Zobacz, zamieniasz skrzynkę nabojów na puszkę zepsutej

tuszonki.

– Pa-sza.

– Co Pasza?! – wybuchnął. – Myślisz, że miło jest patrzed, jak najlepszy

przyjaciel marnuje sobie życie?!

– Między Katią a mną nic nie ma.

– Jasne. Z bliska widziałem to „nic”!

– To było pożegnanie – Iwan odczekał chwilę. – Nie bierz sobie tego w ogóle

do serca.

Paszka przez kilka chwil patrzył przyjacielowi prosto w oczy, potem

westchnął.

– To pokażesz ten prezent? – spytał w koocu.

Iwan uśmiechnął się. Otworzył torbę, włożył do niej rękę i wyciągnął to, po

co poszedł na Primorską. Paszka ostrożnie odebrał znalezisko z jego rąk.

– Ech, niczego sobie. Ale że nie wyschło?

– Aha – powiedział Iwan – bywa i tak. Jak ci się podoba?

Page 15: "Uniwersum Metro 2033: Piter" Szymun Wroczek - fragment

15 Szymun Wroczek „PITER” fragment

– Nie chrzanię. Poważnie. To nie chrzan. Trzymaj, bo jeszcze stłukę, znasz

mnie.

Na dłoni Iwana znalazła się szklana kula. Wypukły szklany świat wypełniony

przezroczystą gliceryną. W środku na zaśnieżonej polanie stał domek z

czerwonym dachem i kominem, wokół niego – maleokie choinki i płotek. Iwan

potrząsnął zabawką. Zabulgotało. I zaczął w niej padad najprawdziwszy biały

puszysty śnieg.

Śnieżynki powoli padały na dach domku, na choinki, na białą przestrzeo

wokół.


Top Related