dwulatki pójdą do przedszkola - biblioteka...

16
O połowę niższe niż obecnie mają być zasiłki pogrzebowe. Dziś wynoszą 6395 złotych, od marca 2011 roku – prawdopodobnie 3,3 tysiąca zło- tych. Czy za takie pieniądze można pokryć koszty pogrzebu w Miastku i Łodzieży? Z naszych wyliczeń wynika, że niestety nie. - Za tą kwotę nie można urządzić pogrzebu – mówi Jacek Kardaś, właściciel zakładu pogrze- bowego Memento Mori. - Rozumielibyśmy, gdyby zasiłek został obniżony do 5000 złotych, ale żeby od razu zmniejszać go o kilka tysięcy... Za samo wyznaczenie miejsca i utrzyma- nie cmentarza przez 20 lat rodzina zmarłego zapłaci 891 złotych. To jednak dopiero począ- tek wydatków. W Miastku działają dwa zakłady pogrzebowe. - Koszt trumny to 1000 złotych, wykopanie grobu 500 złotych, niesienie trumny i chorągwi – 374 złote, sztuczny wieniec – 80 złotych, wią- zanka na trumnę – 50 złotych... - wylicza Sylwia Żurawska, właścicielka jednego z zakładów. - Do tego trzeba dodać 30 złotych za różaniec przed mszą, 500 złotych dla księdza, 100 złotych dla organisty. Koszt kosmetyki i ubrania ciała w szpitalu to prawie 193 złote, koszt prosektorium (załóżmy, że są to 2 doby) to 2 razy 107 złotych czyli 214 złotych. Do tego jeszcze trzeba dodać koszt zakupu ubrania i butów dla zmarłego – około 500 złotych. Po zsumowaniu wychodzi więc, że wydamy ponad 4 tys. złotych. Zasiłek pogrze- bowy nie wystarczy. MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY NAKŁAD 3 000 EGZ. • LISTOPAD 2010 R. NR 11 (50)/2010 • ISSN 2081-9773 REKLAMA 39NM6A Mieszkaniec Cetynia na Gibraltarze Dariusz Guzowski z Cetynia w gminie Trzebielino jako jeden z trzech Polaków ukończył morderczy bieg na 100 kilo- metrów. Zawodnik Talexu Borzytuchom wystartował w Mistrzostwach Świata w ultramaratonie, które odbyły się na Gibraltarze. Guzowski zadebiutował w zawodach i zajął tam 57. lokatę. str. 15 Żyć, nie umierać FHU SONIK Henryk Bronk REKLAMA 602NM9A Biuro Rachunkowe 77-200 Miastko, ul. Generała Wybickiego 30 telefon 59 857 87 25, faks 59 857 87 26 tel. kom. 604 526 877 Dariusz Bartosik DEMA Zajmujemy się: prowadzeniem ksiąg przychodówi rozchodów, ewidencji ryczałtu i ksiąg handlowych rozliczaniem podatków VAT, PIT, CIT ubezpieczeniem społecznym kadrami rejestracją nowych firm innymi projektami wg życzeń klientów w ramach prowadzonej działalności REKLAMA 115NM5A 13 str. Tomasz Iwan o byciu celebrytą i polskiej piłce nożnej Miastko pod znakiem solarów 279 instalacji solarnych będzie zamon- towanych na budynkach mieszkalnych członków Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego w Miastku. W planach sto- warzyszenia jest jeszcze ustawienie przydo- mowych wiatraków. str. 3 Oczami Jana Maziekuja – dzieci w obiektywie Produkty dla dzieci pod lupą Inspekcji Handlowej Obok jego zdjęć trudno przejść obojętnie. Jan Maziejuk ponad pół wieku uwiecz- nia rzeczywistość Pomorza Środkowego. Kilka dni temu wydał kolejny album ze swoimi magicznymi zdjęciami. Tym razem pokazał historię pomorskich dzieci. Ostre krawędzi stwarzające ryzyko zranie- nia, drobne elementy, które maluch może połknąć, lalki ze szkoliwymi ftalanami – to grzechy producentów i sprzedawców dzie- cięcych zabawek. Wykryła je podczas ostat- niej kontroli Inspekcja Handlowa. str. 11 str. 4 Piotr Furtak [email protected]

Upload: others

Post on 28-Jan-2021

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • O połowę niższe niż obecnie mają być zasiłki pogrzebowe. Dziś wynoszą 6395 złotych, od marca 2011 roku – prawdopodobnie 3,3 tysiąca zło-tych. Czy za takie pieniądze można pokryć koszty pogrzebu w Miastku i Łodzieży? Z naszych wyliczeń wynika, że niestety nie.

    - Za tą kwotę nie można urządzić pogrzebu – mówi Jacek Kardaś, właściciel zakładu pogrze-bowego Memento Mori. - Rozumielibyśmy, gdyby zasiłek został obniżony do 5000 złotych, ale żeby od razu zmniejszać go o kilka tysięcy...Za samo wyznaczenie miejsca i utrzyma-nie cmentarza przez 20 lat rodzina zmarłego zapłaci 891 złotych. To jednak dopiero począ-tek wydatków. W Miastku działają dwa zakłady pogrzebowe.

    - Koszt trumny to 1000 złotych, wykopanie grobu 500 złotych, niesienie trumny i chorągwi

    – 374 złote, sztuczny wieniec – 80 złotych, wią-zanka na trumnę – 50 złotych... - wylicza Sylwia Żurawska, właścicielka jednego z zakładów. - Do tego trzeba dodać 30 złotych za różaniec przed mszą, 500 złotych dla księdza, 100 złotych dla organisty. Koszt kosmetyki i ubrania ciała w szpitalu to prawie 193 złote, koszt prosektorium (załóżmy, że są to 2 doby) to 2 razy 107 złotych czyli 214 złotych. Do tego jeszcze trzeba dodać koszt zakupu ubrania i butów dla zmarłego – około 500 złotych. Po zsumowaniu wychodzi więc, że wydamy ponad 4 tys. złotych. Zasiłek pogrze-bowy nie wystarczy.

    MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY • NAKŁAD 3 000 EGZ. • LISTOPAD 2010 R. • NR 11 (50)/2010 • ISSN 2081-9773

    R E K L A M A 3 9 N M 6 A

    Mieszkaniec Cetynia na Gibraltarze

    Dariusz Guzowski z Cetynia w gminie Trzebielino jako jeden z trzech Polaków ukończył morderczy bieg na 100 kilo-metrów. Zawodnik Talexu Borzytuchom wystartował w Mistrzostwach Świata w ultramaratonie, które odbyły się na Gibraltarze. Guzowski zadebiutował w zawodach i zajął tam 57. lokatę.

    str.

    15

    Żyć, nie umierać

    FHU SONIK Henryk Bronk

    R E K L A M A 6 0 2 N M 9 A

    Biuro Rachunkowe 77-200 Miastko, ul. Generała Wybickiego 30telefon 59 857 87 25, faks 59 857 87 26tel. kom. 604 526 877

    Dariusz BartosikDEMA

    Zajmujemy się:

    prowadzeniem ksiąg przychodówi rozchodów, ewidencji ryczałtu i ksiąg handlowych rozliczaniem podatków VAT, PIT, CIT ubezpieczeniem społecznym kadrami rejestracją nowych firm innymi projektami wg życzeń klientów w ramach prowadzonej działalności

    R E K L A M A 1 1 5 N M 5 A

    13str.

    Tomasz Iwan o byciu celebrytą i polskiej piłce nożnej

    Miastko pod znakiem solarów279 instalacji solarnych będzie zamon-towanych na budynkach mieszkalnych członków Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego w Miastku. W planach sto-warzyszenia jest jeszcze ustawienie przydo-mowych wiatraków.

    str.

    3

    Oczami Jana Maziekuja – dzieci w obiektywie

    Produkty dla dzieci pod lupą Inspekcji Handlowej

    Obok jego zdjęć trudno przejść obojętnie. Jan Maziejuk ponad pół wieku uwiecz-nia rzeczywistość Pomorza Środkowego. Kilka dni temu wydał kolejny album ze swoimi magicznymi zdjęciami. Tym razem pokazał historię pomorskich dzieci.

    Ostre krawędzi stwarzające ryzyko zranie-nia, drobne elementy, które maluch może połknąć, lalki ze szkoliwymi ftalanami – to grzechy producentów i sprzedawców dzie-cięcych zabawek. Wykryła je podczas ostat-niej kontroli Inspekcja Handlowa.

    str.

    11

    str.

    4

    Piotr [email protected]

  • 2

    nr 11 (50) l istopad 2010

    Nasz dziennikarz Mateusz Zarychtaczeka na sygnały i opinieCzytelników.tel. 59 727 34 16

    Dyżur reporteraDyż

    Uśmiech podziwu sam ciśnie się na twarz, gdy czytam o inicjatywie członków Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego. Jak widać, jeśli się tylko naprawdę czegoś chce, można to osiągnąć. Mieszkańcy wzięli swoje sprawy w swoje ręce i udało się im uzyskać blisko dwa i pół miliona złotych dotacji. Dzięki temu w ich domach popłynie tania, ciepła woda.

    Często obserwują różne działa-nia mieszkańców Pomorza. Niestety, większość ma postawę roszczeniową. Według nich im się należy i tyle. Tu miastczanie pokazali coś zupełnie przeciwnego. Sami wyszli z inicja-tywą i dopięli swego. Widać na tej akcji nie chcą zakończyć swojej dzia-łalności. Już planują budowę małych siłowni wiatrowych. Marzą o tym, żeby Miastko było pomorskim cen-trum ekologicznym.

    Plany piękne. Patrząc na sku-teczność działania Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego bardzo realne do zrealizowania.

    Brawo mieszkańcy

    KOM

    ENTA

    RZ

    Tomasz Częścikdziennikarz „Kuriera Miasteckiego”

    – Jako rodzic 3-letniego dziecka mogę stwierdzić, że 2-letnie dziecko jest jesz-cze nie dojrzałe do tego, aby mogło pójść do przedszkola.

    Takim fajnym miejscem dla takiego dziecka jest żłobek, ale niestety, w Miastku takiej placówki nie ma. Tam by miał przede wszystkim tą fachową opiekę i odpo-wiednią bazę. Dla takiego małego dziecka musiałyby być stworzone w przedszkolu odpowiednie warunki typu dedykowane posiłki dla dzieci w tym wieku, większa liczba opiekunek czy choćby posiadanie przewijaków. W przedszkolu dzieci bardziej sku-piane są już na zabawie oraz nauce. Wiele rodziców,

    kiedy przyprowadza swoje 3-letnie dziecko do przedszkola otwiera dopiero oczy i uświada-

    mia sobie, że moje dziecko powinno umieć ubrać się czy też wykonać samodzielnie

    zadania higieniczne np. mycie rączek. Absolutnie nie zgadzam się, aby dwuletnie dziecko posyłać do przed-szkola. Dla trzylatka taka rozłąka z matką jest straszna, a dla dwulatka to już wogóle.

    – Według mnie dwulatki są jeszcze za małe, aby mogły pójść do przedszkola. Bardziej odpowiednim już wie-kiem jest 2,5 roku. Mimo, że różnica jest tylko pół roku, to w rozwoju dziecka jest to bardzo dużo. Właśnie ta kwestia powinna być rozważana. Myślę, że stworzenie grup 2,5-letnich dzieci byłoby wskazane, ale dwulatek to jeszcze troszeczkę za małe dziecko. Generalnie nie jestem przeciwna, tylko jest jeszcze kwestia wymogów sanitarnych. Na dzień dzisiejszy nie mamy odpowied-niej bazy. Muszą być przygotowywane m.in. specjalne posiłki oraz zwiększona liczba opiekunek, bo takie małe dzieci wymagają indywidualnego podejścia i większej opieki. Jeśli wszystkie te warunki zostaną stworzone to czemu nie. Jak wiemy pro-jekt jest, ale nie jest jeszcze dokładnie ustalone jakby to miało wyglądać i na jakich zasadach.

    Edyta Karpińskamama 3-letniej Martynki

    Danuta Surmaczdyrektor przedszkola nr 1 w Miastku

    Takim fajnym male niestety, w by miał przedwiednią bazę. być stworzontypu dedykowiększa liczbprzewijakówpiane są już n

    kiedy przyprzedsz

    miau

    ej odpowiednim już wie-różnica jest tylko pół est to bardzo dużo.

    yć rozważana. Myślę, ich dzieci byłoby zcze troszeczkę za jestem przeciwna, ogów sanitarnych.

    my odpowied-towywane

    większona ałe dzieci odejścia kie te to

    o-

    Wydawca: AG Mediaul. Braci Gierymskich 176-200 Słupsktel. 59 848 51 50, fax 59 848 51 51e-mail: [email protected]

    Redaktor naczelny: Arkadiusz Gryko

    Redaktor prowadzący: Elżbieta Lemieszko

    Redakcja: tel. 059 727 34 16e-mail: [email protected] redakcjiAleksandra Christyniuk

    Sprzedaż reklam: tel. 59 727 34 06e-mail: [email protected]

    Promocja: tel. 59 727 34 06e-mail: [email protected] Agencji Reklamowej AG MediaAnna Pruszak

    Kolportaż: tel. 59 848 51 50Marlena Włodarczyke-mail: [email protected]

    Projekt grafi czny: Bartosz Soińskie-mail: b.soiń[email protected]

    Druk: Polskapresse Oddział Poligrafi aul. Połęże 3, 80-720 Gdańsk

    Za treść reklam Wydawca nie odpowiada. Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych. W przypadku ich wykorzystania zastrzega sobie prawo do ich skracania i redagowania.

    Dwuletnie dzieci zamiast do żłóbków będą mogły pójść do przedszkoli. Nowy projekt ustawy w tej sprawie wpłynął już do sejmu.

    Posłowie pracują

    nad ustawą na mocy, której dwuletnie dzieci będą mogły pójść do przedszkoli. Projekt ustawy przygotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Według nich, rozwiązanie takie jest korzystne dla rodzin, a

    szczególnie matek chcą-cych wrócić do pracy.

    O b e c n i e p r z e d -szkola przyjmują dzieci od trzeciego roku życia. Dwulatki mogą chodzić do żłobków. Jednak w tych placówkach bra-kuje miejsc. Dlatego

    przedszkola miałby przejąć część dzieci, które do tej pory miały być pod opieką żłobków.

    Zdaniem pomysło-dawców łatwiej będzie przystosować pomiesz-czenia przedszkolne, niż budować nowe

    żłobki.Jeśli parlamentarzy-

    ści pozytywnie przyjmą ustawę, wejdzie ona w życie pierwszego stycz-nia 2011 roku.

    Nowy projekt ustawy już w sejmie

    Dwulatki pójdą do przedszkola

    Tomasz Częś[email protected]

    Gmina Miastko ma już nowy wzór herbu oraz flagi, a  także promo-cyjne logo i  oficjalnie własny hejnał.

    - Zmiana wzoru dotych-czasowej, ozdobnej tarczy herbowej ma nawiązać do obecnie p r z y j ę t e j i  powszech-nie stoso-wanej tak zwanej tar-czy hiszpań-skiej, lekko z a o k r ą g l o -nej u  dołu w y j a ś n i a K o n r a d R e m e l s k i , n a c z e l n i k W y d z i a ł u R o z w o j u L o k a l n e g o i   Promocj i U r z ę d u M i e j s k i e g o w  Miastku. - Z  kolei zmiana kolorystyki flagi ma pozwolić na lepsze uwi-docznienie herbu, pod-

    kreślając jego krawędzie. Wprowadzenie do flagi kolorów zielonego i  nie-bieskiego, przedzielonych żółtym pasem, nawiązywać ma do pobliskich komplek-sów leśnych i  licznych jezior.

    Przypomnijmy, że autorem hejnału jest 28-letni Łukasz Kryjom z Ostrowa Wielkopolskiego. Zwycięzca jest absolwen-tem Akademii Muzycznej w  Bydgoszczy. Autorem loga gminy Miastko jest

    n a t o m i a s t Monika Wnuk-Lipińska, wła-ścicielka biura projektowego. Z  kolei auto-r e m h a s ł a z a w a r t e g o w  znaku gra-ficznym jest 16-letnia Anita W i ś n i e w s k a

    – miastecka poetka. Hasło jej zwyciężyło w  konkursie przeprowadzo-nym podczas II

    Ogólnopolskich W a r s z t a t ó w

    P o e t y c k i c h – Turowo 2010.

    Herb, fl aga, logo oraz hejnał zostały zmienioneNowe symbole dla Miastka

    niee j ch-so-ak ar-

    ań-ko o -łu a d

    k i , i k ł uj u g o

    ocj i d u

    i e g o tku. -

    zmiana ki flagi mana lepsze uwi-

    h b d

    n aMoLipściprZ r ez aw fic16W

    – pojejw prznym

    OgóW a r

    P o e t– Turowo

    Mateusz [email protected]

    1 i 2 listopada był dla nas wszystkich dniem refl eksji i zadumy. W tym czasie w sposób szczególny wspo-minaliśmy swoich bliskich, którzy od nas odeszli. Odwiedzaliśmy cmentarze i zapalaliśmy znicze na znak pamięci. Ulicami Miastka w dwóch procesjach żałobnych przeszli wierni z obu miasteckich parafii . Następnie wszyscy spotkali się na cmentarzu, gdzie odbyła się uroczysta Msza Święta w intencji zmarłych. Po południu podobna uroczystość odbyła się także na nowym cmentarzu w podmiasteckiej Łodzierzy.

    mat

    Pamiętaliśmy, o tych co odeszli

    P R O M O C J A

  • MIASTO3

    Gminie Miastko przybyło kolejne, już 29 sołectwo. Zostało nim Tursko. To efekt odłączenia wsi Tursko od sołectwa Dretyń. Nowe sołectwo będzie liczyć 115 mieszkańców.

    29 sołectwo w gminie

    nr 11 (50) l istopad 2010

    Słupsk, ul. Poznańska 74tel. 59 848 99 99www.autodiug.pl

    R E K L A M A 8 3 5 N M 3 A

    R E K L A M A 1 4 3 2 N M 6 A

    Recytowali o uzależnieniach

    „Pułapki uzależnień” to temat kon-kursu recytatorskiego, jaki odbył się w czytelni Biblioteki Publicznej w Miastku. Udział w nim wzięło 14 uczniów ze szkół podstawowych oraz gimnazjalnych.

    - Celem konkursu było przybliżenie dzie-ciom i młodzieży tematyki związanej z alkoholizmem, narkomanią, a także z przemocą rodzinną i skutkami uzależ-nień jakie ze sobą niosą. Muszę przy-znać, że przy niektórych recytacjach sama się wzruszałam – mówi Adela Krzyżanowska z komisji konkursowej.W kategorii pierwszej, dzieci od 10 do 13 lat zwyciężyła Anna Czarnowska przed Natalią Zwierzchowską i Karoliną Parzątka-Lipińską. W kate-gorii drugiej, młodzież w wieku 14-16 lat przyznano dwa pierwsze miejsca. Przypadły one Annie Szmelter i Neli Pakuła. Przyznano także dwa drugie miejsca dla Magdaleny Jaśkowskiej i Dominiki Nesterowicz. Trzecią pozycję zajęła Weronika Wowk.

    mat

    W S K R Ó C I E

    Prezydent spotkał się z grupą blisko 150 samorzą-dowców ze wszystkich gmin powiatu bytowskiego, w tym z całą Radą Miejską Miastka. Wraz z prezy-dentem do Miastka przybyli również m.in. Sławomir Nowak - minister Kancelarii Prezydenta, Roman Zaborowski - Wojewoda Pomorski, Mieczysław Struk - Marszałek Województwa Pomorskiego i Jan Kozłowski

    – eurodeputowany.Przejazd kolumny samochodów ulicami miasta podzi-wiały setki mieszkańców Miastka.

    mat

    Prezydent odwiedził Miastko

    279 instalacji solarnych będzie zamontowanych na budyn-kach mieszkalnych członków Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego w Miastku. W pla-nach stowarzyszenia jest jeszcze ustawienie przydomowych wia-traków.

    Montaż solarów na dachach domów jednorodzinnych oraz wie-lorodzinnych w Miastku już się rozpoczął. Pieniądze na ich mon-taż pozyskali mieszkańcy skupieni wokół Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego.

    - W ramach projektu zamonto-wanych zostanie 279 instalacji solar-nych na budynkach mieszkalnych członków Miasteckiego Towarzystwa Gospodarczego, a w ramach części gminnej projektu zostanie zainsta-lowana jedna instalacja solarna na budynku socjalnym boiska „Orlik” w Miastku – mówi Aleksander Szopa, prezes zarządu MTG.

    C z ł o n k o w i e M i a s t e c k i e g o Towarzystwa Gospodarczego na swój projekt otrzymali 2,4 miliona złotych dotacji z Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. Stanowi to 75 procent

    kosztów całego przedsięwzięcia. - Realizacja projektu pozwoli na znaczną poprawę jakości środowiska natural-nego naszego regionu oraz wpłynie na zmniejszenie wydatków związanych z uzyskaniem ciepłej wody użytkowej – ocenia Szopa

    Do końca roku na budynkach ułożonych będzie 139 instalacji solar-nych, a w przyszłym roku drugie tyle. W kwietniu 2011 roku już we wszyst-kich domach członków MTG powinna popłynąć ciepła woda uzyskana dzięki energii słonecznej.

    Zarząd po sfi nalizowaniu i całko-witym zakończeniu obecnego projektu nie zamierza zakończyć swoich działań.

    – Planujemy w przyszłości, aby uczy-nić z gminy Miastko takie pomorskie centrum energii odnawialnej. Kolejne nasze plany to między innymi wiatraki przydomowe, które mają produkować energię czy też pompy ciepła. Chcemy, aby każdy poczuł, że Unia Europejska rzeczywiście nam pomaga – dodaje Tomasz Borowski, jeden z założycieli MTG.

    Marzą o centrum energii odnawialnejMiastko pod znakiem solarów

    Mateusz [email protected]

    W przyszłym roku o połowę niższe mają być zasiłki pogrzebowe. Właściciele zakładów pogrzebowych twierdzą, że za tą sumę nie uda się urządzić pogrzebu. Już piszą petycję przeciwko takim rozwiązaniom.

    - Zrzeszenie Zakładów Pogrzebowych wysłało pety-cję z protestem przeciwko tak znacznemu obniżeniu kwoty zasiłku – mówi Jacek Kardaś, właściciel zakładu pogrze-bowego Memento Mori w Miastku. - Rozumielibyśmy, gdyby został on obniżony do 5000 złotych, ale żeby od razu zmniejszać go o kilka tysięcy...

    Na urządzenie pogrzebu w Miastku potrzeba przynaj-mniej ponad 4 tysięcy zło-tych. Najtańsza trumna to koszt 650 złotych. - Za taką sumę można kupić sosnową

    trumnę – dodaje Kardaś, wła-ściciel zakładu. - Te droższe kosztują mię-dzy 1300 a 2000 złotych.

    O p r ó c z t rumny są jednak i inne wydatki. Jacek Kardaś podaje takie kwoty: Ksiądz – 600 zł, organista – 100 zł, trębacz – 100

    zł, wieniec – 100 zł, wykopa-nie grobu i obsługa pogrzebu

    – 800 zł. Do tego ubranie – 500 zł, prosektorium i ubranie – 407 złotych i to co musimy zapłacić zarządcy cmentarza 891 zł. Wychodzi w sumie 4158 złotych. Po pogrzebie zazwyczaj rodzina wybiera się na stypę. To w zależności od liczby osób, które będą w niej kosztowały oraz serwowa-

    nego menu może kosztować w granicach 600-1200 złotych.

    Niektóre z banków już zaczynają oferować kredyty na urządzenie pogrzebów. Zdaniem właścicieli zaka-dów pogrzebowych obniżka zasiłku może obniżyć koszty pochówku. Ich zdaniem każdy będzie szukał oszczęd-ności.

    - Jeśli zmarły umiera w domu – bardzo często przy-gotowaniem ciała i jego ubraniem zajmuje się rodzina

    – dodaje Sylwia Żurawska. - Większość ludzi stara się ograniczyć koszty pogrzebu. Nie wiem – być może i wła-ściciele zakładów pogrzebo-wych będą zmuszeni do cięć. Prawdopodobnie w wielu fi r-mach będzie to wiązało się ze zwolnieniami pracowników.

    Zasiłki pogrzebowe będą niższe, czy wystarczą na pochówek

    Kredyt na trumnę

    Piotr [email protected]

    Obniżenie zasiłku pogrzebowego może zmniejszyć koszty pogrzebu. Właściciele zakładów pogrzebowych będą zmuszeni obiżyć ceny.

  • nr 11 (50) • listopad 20104 Wydarzenia

    R E K L A M A 1 2 4 N M 4 A

    Ostre krawędzi stwa-rzające ryzyko zranie-nia, drobne elementy które maluch może połknąć, lalki ze szko-liwymi ftalanami – to grzechy producentów i sprzedawców dziecię-cych zabawek. Wykryła je podczas ostatniej kontroli Inspekcja Handlowa.

    Nie tylko produkty importowane z  Chin, ale również te krajowe zakwestionowali kontro-lerzy Inspekcji Handlowej z Gdańska.

    Pracownicy Inspekcji H a n d l o w e j a p e l u j ą o ostrożność zwłaszcza przy zakupie zabawek. - Przede wszystkim zwracajmy uwagę na oznakowanie – ale również na wykończe-nie i ewentualne widoczne

    uszkodzenia nabywanych wyrobów– radzi Sławomir Gutowski z  Inspekcji Handlowej w  Słupsku. - Na etykiecie musi być znak CE gwarantujący, że przed-miot spełnia unijne normy, a  instrukcja obsługi musi być w języku polskim.

    W  trzecim kwartale tego roku służby celne zgłosiły do IH trzy wnioski o wydanie opinii obejmują-cych osiem partii zabawek. Inspektrzorzy zastrzeżenia mieli aż do pięciu z  nich. Trafiły się lalki z  prze-kroczoną dopuszczalną zawartością szkodliwych ftalanów, które mogą zaburzać gospodarkę hor-monalną u dzieci. Miękkie wypchane pluszaki oraz zabawki dla niemow-ląt miały małe elementy, którymi dzieci mogły się udławić. Z  kolei zabawki

    przeznaczone do zabawy w piasku i w wodzie miały zbyt ostre krawędzie.

    - W ocenie Inspektoratu wysoka wadliwość wśród zabawek przeznaczonych dla dzieci najmłodszych wynika z  błędnego prze-świadczenia producentów

    i  importerów o  tym, że umieszczenie w  oznako-waniu zabawek odpo-wiednich dla tych dzieci ostrzeżenia „ 0-3” zwalnia ich z  obowiązku wprowa-dzania do obrotu zabawek spełniających najbardziej restrykcyjne wymagania bezpieczeństwa – komen-tuje Gutowski. - Importerzy nie przywiązują też należy-tej wagi do wiarygodności dokumentów poświad-czających bezpieczeń-stwo wyprodukowanych w Chinach zabawek, prze-

    kazywanych przez ekspor-terów z Chin.

    Handlowcy zapew-niają, że zwracają uwagę na właściwe oznakowanie zabawek. - Sprawdzamy, czy sprzedawane przez nas zabawki mają znak jakości CE – podkreśla Joanna Zabrocka, właści-cielka sklepu z zabawkami w  Miastku. - Kupujemy tylko w  sprawdzonych hurtowniach i od nich bie-rzemy towar.

    Wojewódzcy inspekto-rzy IH przyjrzeli się także kosmetykom i  odzieży dziecięcej. Zastrzeżen do kosmetyków, poza niewiel-kimi błędami w oznakowa-niu nie mieli.

    Z n a c z n i e g o r z e j w y p a d ł a o d z i e ż . Nieprawidłowości stwier-dzono aż w pięciu z sześciu sprawdzonych sklepach. Zakwestionowano 15 par-tii odzieży. Okazało się, że zostały uszyte z  innych materiałów niż te dekla-rowane na etykietach i wszywkach.

    Produkty dla dzieci pod lupą Inspekcji Handlowej

    Zamiast zabawić - mogą zrobić krzywdę

    Inspekcja Handlowa na wniosek UOKiK skontrolowała 599 zabawek w całym kraju. Niebezpieczne okazały się aż 154. IH w 17 z 69 skontrolowanych zabawek stwierdziła także przekroczoną wartość trujących ftalanów. W lalkach i fi gurkach stężenie wynosiło odpowiednio 45 i 37 procent. Substancje te, obecne w częściach plastikowych i służące do zmiękczania, są dozwolone w stężeniu nie wyższym niż 0,1 proc. w stosunku do masy materiału.

    Niebezpieczne zabawki

    Inspektorzy znaleźli lalki z przekroczoną dopuszczalną zawartością szkodliwych ftalanów, które mogą zaburzać gospodarkę hormonalną u dzieci. Miękkie wypchane pluszaki oraz zabawki dla niemowląt miały małe elementy, którymi dzieci mogły się udławić.

    Jarosław [email protected]

    - Jak ocenia pan minioną kadencję?

    - V kadencja Rady Miejskiej w  mojej ocenie była kadencją dialogu, spo-koju, merytorycznych decy-zji i rzetelnej pracy. Mieliśmy wielkie plany, wielkie ocze-kiwania. Wiele tych pla-nów, zamierzeń i oczekiwań udało nam się zrealizować. A  to dzięki temu, że obecna kadencja przypominała mi trochę drugą kadencję. Nie uprawiano w niej „politykier-stwa”, a uprawniano politykę samorządową, gdzie górę brały argumenty, potrzeby, cele, a nie układy polityczne.

    - Jak układa się praca z burmistrzem?

    - Obejmując funkcję prze-wodniczącego rady deklaro-wałem poprawne stosunki z  organem wykonawczym. Na samym początku pan burmistrz i  ja byliśmy pełni obaw jak ta kadencja będzie przebiegała. Czas poka-

    zał, że współpraca układała się poprawnie, a  efekty są widoczne. Sam się dziwię, że udało nam się tak dużo zrobić.

    - Czym się różniła kon-cepcja rady od koncepcji burmistrza na rozwój Miastka?

    - Obydwa organy zacho-wały swoje koncepcje. Pomysły na rozwój Gminy Miastko były zgłaszane zarówno przez burmistrza jak i radnych Rady Miejskiej. Co jest najistotniejsze, obie strony wzajemnie się słu-chały. Nie marnowaliśmy czasu na wzajemne przepy-chanki. Szukaliśmy od razu porozumienia. Specyfi ką tej rady było to, że burmistrz pracował bez zaplecza poli-tycznego. Formalnie nie miał tego zaplecza, ale umiejętnie pracował z radą.

    - Co można uznać za naj-większy sukces rady w prze-ciągu ostatnich czterech lat?

    - Myślę, że cała ta otoczka przy infrastrukturze technicz-nej oświaty dla szkół. Udało nam się zrobić pełną termo-modernizację czterech placó-wek oświatowych. Za blisko 500.000zł zrobiliśmy wszyst-kie łazienki w przedszkolach.

    Jak byłem na ślubowaniu przedszkolaków padło takie sformułowanie: „Staliście się formułą w  sensie doposaże-nia”. Wyposażenia to jest skok w  przyszłość. Kolejną taką rzeczą bardzo istotną są drogi. Myślę, że w tej kadencji udało to się zrobić dzięki współpracy wszystkich szczebli samorzą-dów począwszy od gminy, po powiat, a  skończywszy na województwie. Widać to na przykładzie choćby kra-jówki, ul. Klonowej czy też drogi Miłocice-Łękinia. Jest jeszcze wiele spraw zaczę-tych. Są porobione projekty i drogi te będą wchodziły do realizacji. Przykładem jest ulica Śląska oraz Sadowa. To, co jest istotne w pracy tego samorządu, że poprzez wie-loletni plan inwestycyjny nakreśliliśmy kierunki dzia-łania na kolejne lata. W cen-trum Miastka zmienia się park. Moją czynną ideą, którą ten samorząd począł, a przyszły będzie kontynuował jest idea budowy Pomnika Narodu Polskiego. Natomiast takim mega wydarzeniem tego samorządu jest wizyta prezy-denta Rzeczpospolitej Polskiej w  Miastku. To się nigdy

    nikomu nie udało w żaden sposób zrobić.

    - A takie zadanie, które mimo chęci nie udało się zrealizować?

    - Są takie elementy. Trochę nam to umknęło uwagi, ze względu na te tragiczne wyda-rzenia z maja 2007 roku, czyli spalenie się dwóch kamienic. To czego się nie udało temu samorządowi, a w zasadzie od lat dopomina się o realizację, to budownictwo mieszka-niowe we wszelkiej postaci. W  zasadzie udało nam się stworzyć namiastkę. Moim takim pomysłem jest to, aby czerwony budynek szpitala powiatu bytowskiego został przy wspólnej współpracy powiatu i  gminy poddany adaptacji na cele mieszka-niowe. Poprzez pozyskane środki z zewnątrz i poprzez porozumienie wspólne między powiatem a  gminą można zaadaptować ,ten budynek na tego rodzaju cele. W Łodzierzy stoi też budynek po byłym internacie. Również można go zaadaptować na potrzeby mieszkaniowe. To jest właśnie ten element, który nam nie wyszedł.

    Rozmawiał

    Dariusz Zabrocki o czteroletniej pracy w Radzie MiejskiejTo była kadencja bez polityki

    Rozmowa z Dariuszem Zabrockimprzewodniczącym Rady Miejskiej w Miastku

    Mateusz [email protected]

    R E K L A M A 6 2 2 N M 7 A

    Burmistrza wybierali uczniowiePaweł Biernacki, kandydat Platformy Obywatelskiej wygrał prawybory w Liceum Ogólnokształcącym w Miastku. Drugie miejsce zajął dotychczasowy burmistrz – Roman Ramion, a trzecie miejsce – Mariusz Łuczyk, kandydat Prawa i Sprawiedliwości. 15 listopada w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Miastku odbyły się pra-wybory na burmistrza Miastka. Gdyby takie wyniki ułożyły się 21 listopada, nowym burmistrzem Miastka zostałby Paweł Biernacki z Platformy Obywatelskiej. Minimalnie zwyciężyłby już w pierwszej turze wyborów. Uczniowie i pracownicy LO obdarowali jego 50,68% zaufaniem. Drugą pozycję zajął jego najgroźniejszy rywal, obecny burmistrz Miastka Roman Ramion z 34,53% poparciem. Trzecie miejsce przypadło dla Mariusza Łuczyka – 13,69% głosów.

    - Uprawnionych do głosowania były 244 osoby z czego 146 oddało swój głos. Frekwencja wyniosła tym samym 59,8%. Jeden głos był nieważny – informuje Bogusław Szkwarek, dyrektor ZSO w Miastku. Paweł Biernacki nie kryje zadowolenia z wyników. - Jestem bardzo zadowolony i dziękuję za zaufanie młodzieży miasteckiej – mówi Biernacki.

    mat

    W S K R Ó C I E

  • nr 11 (50) • listopad 2010 5ReklamaR E K L A M A 1 5 2 3 N M 3 A R E K L A M A 4 8 4 N M 8 A

    R E K L A M A 1 5 4 0 N M 1 A

    P R O M O C J A

  • nr 11 (50) • listopad 2010 Wybory6

    Wybory samorzą-dowe już 21 listopada

    – warto więc przyjrzeć się zasadom głosowa-nia na radnych, wój-tów i burmistrzów.

    Głosować mogą osoby które ukończyły 18 lat, nie są pozba-wione praw obywatel-skich i są mieszkańcami danego obwodu. Co ważne, nawet te osoby, które nie mają stałego zameldowania na terenie danej gminy, ale fi zycz-nie mieszkają w  danym obwodzie – mogą być wpisani do rejestru wyborców.

    - Jeśli ktoś nie jest wpisany do rejestru, a  mieszka na terenie danej gminy może zło-żyć stosowny wniosek o wpis – mówi Krystyna Stanisławska, dyrek-tor delegatury PKW w Słupsku. - Takie wnio-ski dostępne są w  urzę-dach gmin. Wójt ma obo-wiązek rozpatrzyć taki wniosek w  ciągu trzech dni. Może to oczywi-ście zrobić szybciej. Jeśli decyzja będzie nega-tywna, to można odwo-łać się od niej do sądu. Sąd ma kolejne 3 dni na jej rozpatrzenie. Wnioski można składać nawet do przedwyborczego piątku, wówczas jednak nie ma

    gwarancji, że decyzja zostanie podjęta przed wyborami.

    W  dniu głosowa-nia – 21 listopada, lokale wyborcze będą czynne od godziny 8 do godziny 22. Głosujemy stawiając znak „x” w kratce z lewej strony obok nazwisk naj-wyżej tylu kandydatów, ilu radnych jest wybie-ranych w danym okręgu. Wybory w gminach poni-żej 20 tys. mieszkańców odbywają się na zasadzie

    większościo-wej, czyli rad-nymi zostają ci kandydaci, na których g ł o s o w a ł o n a j w i ę c e j osób.  Jeżeli g ł o s u j e m y w  obwodzie

    wielomandatowym, to możemy zakreślić nazwi-ska tylu osób, ilu rad-nych będzie pochodziło z naszego obwodu.

    - Jeżeli na przykład głosujemy w  obwodzie trzymandatowym, to możemy zakreślić znak

    „x” przy nazwisku jed-nego, dwóch, lub trzech kandydatów – mówi Krystyna Stanisławska.

    - Jeśli zakreślimy wię-cej nazwisk – nasz głos będzie nieważny. Na kartach do głosowania znajdują się informacje

    ilu radnych wybieramy. Podobnie jest zresztą w  obwodach położo-nych w  gminach, które liczą ponad 20 tysięcy mieszkańców.

    W  gminach powy-żej 20 tys. mieszkańców mandaty dzieli się na zasadzie proporcjonal-ności, czyli wyborca oddaje głos na daną listę. W  tym drugim przypadku trzeba jednak pamiętać, że obowiązuje pięcioprocentowy próg wyborczy i  dopiero po jego przekroczeniu dany komitet może uczestni-czyć w podziale manda-tów.

    W wyborach na wój-tów, burmistrzów, pre-zydentów miasta można oddać głos tylko na jed-nego kandydata, stawia-jąc znak „x” w  kratce z lewej strony obok jego nazwiska. W przypadku, gdy wyborca postawi znak ‚’x’’ przy kilku nazwiskach albo nie postawi w  ogóle - głos jest nieważny. W  tym przypadku wybory koń-czą się po pierwszej turze tylko wtedy, kiedy kan-dydat na wójta otrzymał więcej niż połowę waż-nych głosów. Bardzo czę-sto do ostatecznego roz-strzygnięcia potrzebna jest jeszcze druga tura. Podczas tegorocznych wyborów odbędzie się ona w niedzielę – 4 grud-nia.

    21 listopada głoso-wać będziemy nie tylko na radnych do władz gminy, czy miasta, ale również na naszych przedstawicieli we wła-dzach rad powiatów i  sejmików wojewódz-kich. Wybory w  obu przypadkach są prze-prowadzane na zasa-dach analogicznych do wyborów w  gminach powyżej 20 tys. miesz-kańców. Wyborca gło-suje tylko na określoną listę, stawiając znak „x” obok nazwiska jednego z kandydatów i wskazu-jąc tym jego pierwszeń-stwo do mandatu.

    Aby głos był ważny, w  kratce na karcie do głosowania należy posta-wić znak „x”. Punkt przecięcia kresek tworzą-cych znak „x” musi się znaleźć w obrębie kratki. Dopisanie na karcie do głosowania dodatko-wych nazwisk lub nazw albo poczynienie innych dopisków poza kratką nie wpływa na ważność głosu.

    Poradnik wyborczy

    Podpowiadamy, jak głosować

    Piotr [email protected]

    W dniu głosowania – 21 listopada, lokale wyborcze będą czynne od godziny 8 do godziny 22.

    R E K L A M A 1 6 0 1 N M 1 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010Reklama 7R E K L A M A 1 5 4 2 N M 1 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010 Fotoreportaż8

    Uroczyste apele, kon-cert i turniej szachowy to tylko wybrane punkty obchodów Święta Niepodległości w Miastku. W czwar-tek, 11 listopada, obchodziliśmy już jego 92. rocznicę.

    Gminne uroczysto-ści rozpoczęły się punk-tualnie pod obeliskiem upamiętniającym tych, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę. Tam z krótkim przemó-wieniem okazjonalnym wystąpił Roman Ramion

    – burmistrz Miastka oraz ksiądz Doktor Józef Turkiel, który pomodlił się w intencji tych, którzy walczyli za naszą ojczy-znę. Przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego mieszkańcy oddali hołd bohaterom I wojny świa-towej.

    Po krótkiej uroczy-stości pod obeliskiem,

    mieszkańcy i poczty sztandarowe na czele ze Złocieniecką Orkiestrą Dętą, której dyrygentem jest Stanisław Gadzina, przemaszerowali uli-cami Miastka do Kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych. Tam odbyła się Msza Święta w intencji ojczyzny oraz koncert pieśni patrio-tycznych w wykona-niu gimnazjalistów z Miastka. Po południu w sali widowiskowo-kino-wej Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury odbył się natomiast uroczysty koncert z udziałem arty-stów Teatru Otwartego z Gdańska oraz uczniów i nauczycieli Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Miastku. Sala kinowa była wypełniona w tym czasie po brzegi.

    Obchody Święta Niepodległości w Miastku

    Od apeli po koncert

    R E K L A M A 1 5 9 7 N M 1 A

    11 listopada 1918 roku zakończyły się działania zbrojne na froncie zachodnim. Tego dnia Józef Piłsudski został zwierzchnikiem sił zbrojnych i otrzymał misję stwo-rzenia rządu. Decyzję o ustanowieniu 11 listopada świętem państwowym podjęto dopiero w kwietniu 1937 roku. Do czasu wybuchu II wojny światowej

    „Święto Niepodległości” obchodzono tylko w roku 1937 i 1938. Po wojnie w roku 1945 władze komuni-styczne uczyniły inny dzień świętem państwowym – 22 lipca, czyli datę podpisania Manifestu PKWN, jako Narodowe Święto Odrodzenia Polski. Decyzją sejmu PRL, Narodowe Święto Niepodległości „11 listopada” przywrócono i ustanowiono ustawą z dnia 15 lutego 1989 roku.

    92. rocznica odzyskania niepodległości

    Orkiestra Dęta ze Złocieńca poprowadziła procesję ulicami Miastka.

    Występ chóru Państwowej Szkoły Muzycznej w Miastku z okazji święta niepodległości.

    Po raz drugi 11 listopada wystąpili w Miastku artyści z Teatru Otwartego w Gdańsku.

    Samorządowcy złożyli pod obeliskiem kwiaty na znak pamięci poległych rodaków.

    W turnieju szachowym wiek zawodników nie miał znaczenia.

    Mateusz [email protected]

  • nr 11 (50) • listopad 2010Reklama 9R E K L A M A 3 9 N M 5 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010 Reklama10R E K L A M A 1 5 6 6 N M 1 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010Sylwetki 11

    Obok jego zdjęć trudno przejść obojętnie. Jan Maziejuk od ponad pół wieku uwiecznia rzeczywistość Pomorza Środkowego. Szczególnie upodobał sobie Słupsk oraz wsie. Kilka dni temu wydał kolejny album ze swoimi magicznymi zdjęciami. Tym razem pokazał historię pomor-skich dzieci.

    Jan Maziejuk od lat jest najstarszym, cały czas pracującym zawodowo fotore-porterem na Pomorzu. Jego zdjęcia przez ponad 50 lat można było oglądać w naj-ważniejszych tytułach prasowych naszego regionu oraz prasy ogólnopolskiej.

    Chłopak z Jagodnicy- Wszystko zaczęło się na Podlasiu –

    mówi Jan Maziejuk. - Urodziłem się i miesz-kałem w Jagodnicy. Tam z bratem mieliśmy pierwszy, wspólny aparat skrzynkowy agfa. To był prosty aparat na szerokich fi lmach. Robiliśmy sobie, jeden drugiemu, zdjęcia. Tak się zaczęła zabawa z fotografi ą.

    Pan Janek urodził się przed wybuchem II wojny światowej. Wojna zabrała mu oboje rodziców. Po jej zakończeniu trafi ł do domu dziecka, w którym przebywał do 1955 roku. Miał wówczas 17 lat.

    - Musiałem pójść do roboty – wspo-mina. - Dostałem nakaz pracy do Kraśnika Fabrycznego, do PKS-u, bo skończyłem zawodówkę jako mechanik samochodowy.

    Na Pomorze trafił jeszcze w  latach 50-tych. Jak twierdzi, został zwerbowany do pracy na tych terenach przez mieszkańca Miastka, do którego trafi ł. - Przyjechałem na Pomorze w  styczniu – wspomina Maziejuk. - Pamiętam, że bardzo spodobał mi się dworzec, zupełnie inny niż w Polsce centralnej. Jednak moje początki na tym terenie nie były łatwe. Werbownik, który mnie przywiózł, uciekł jeszcze z  dworca. Piliśmy w  dworcowej restauracji herbatę i  on wyszedł niby za potrzebą i  tyle go widziałem. Chodziłem sam po tym Miastku chyba z dwa dni.

    W  końcu Maziejuk trafił do Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Kamnicy pod Miastkiem.

    Kultura w PGRNa początku przyszły fotoreporter

    pracował jako ładowacz. Jednak dzięki krajance z Podlasia, która w rodzinnych stronach zajmowała się ludowymi zespo-łami sportowymi, awansował - został kulturalno-oświatowym i  zamieszkał w prawdziwym pałacu.

    Jednym z  obowiązków młodego Maziejuka była obsługa radiowęzła, bo wówczas cała Kamnica była zradiofo-nizowana. W komunikatach radiowych informował między innymi pracowni-ków PGR o przyroście trzody.

    W  zakresie jego obowiązku było także fotografowanie. - Dostałem wów-czas zorkę, to był pierwszy skompliko-wany aparat, z  jakim miałem do czy-nienia – mówi fotoreporter. - Prawdę mówiąc, nie miałem zbyt wielkiego pojęcia, jak go obsługiwać. Kupiłem jednak fi lm, założyłem i wypstrykałem. Po wszystkim zwinąłem go do kasety. Jednak moja ciekawość wygrała, bo chciałem zobaczyć co jest na tym fi lmie. Wyciągnąłem go i zacząłem przyglądać się pod światło. Tam jednak nic nie było. Był taki zielonkawy. Wciągnąłem go do kasety z powrotem i zaniosłem do wywo-łania do fotografa. Po wywołaniu zapytał mnie, dlaczego ten fi lm jest zaświetlony i nic na nim nie ma. Opowiedziałem mu wówczas, że chciałem zobaczyć, co udało mi się zrobić. Zaczął się śmiać i  mnie uświadomił. Na kartce napisał mi po co jest przesłona, czas, jakie zależne są od pogody i  odległości. Z  czasem zaczęły mi zdjęcia wychodzić coraz lepiej. Wciągnąłem się w to.

    DokumentalistaJan Maziejuk, pracując jeszcze

    w  PGR, zaczął uwieczniać pomorską wieś. Jego zdjęcia zaczęły się ukazywać w lokalnej prasie.

    W  1962 roku dostał propozycję pracy w fabryce rękawiczek w Miastku.

    - Dyrektor Polakowski, tworzący ten zakład, potrzebował fotografa, który mógłby udokumentować jego powstanie

    Dzieci w obiektywie

    Oczami Jana Maziejuka– wspomina fotoreporter. - Dyrektor zaj-mował się jednak fi lmem i tak mi się to spodobało, że też spróbowałem. Kupiłem sobie kamerę ósemkę. Wówczas fotogra-fi a zeszła na plan dalszy.

    Maziejuk porzucił jednak fi lm, bo musiał długo czekać na wywoływane aż w  Warszawie fi lmy. Wrócił do foto-grafii . Jego zdjęcia zaczęły się ukazywać w zakładowym „Obuwniku”, a później w „Konfrontacjach”, które także wyda-wała fabryka obuwia. - Współpracowałem także z „Głosem Koszalińskim” i miałem pod sobą trzy powiaty - bytowski, sła-wieński i miastecki.

    Z  obuwniczych „Konfrontacji” Jan Maziejuk trafi ł do słupskich „Zbliżeń”. Zatrudnił go Wiesław Wiśniewski, z któ-rym wcześniej współpracował w „Głosie Koszalińskim”.

    - W tym czasopiśmie pracowałem do 1990 roku, może pracowałbym dłużej, ale pismo poszło do likwidacji – wspomina Maziejuk. - Wówczas poszedłem praco-wać do Wojewódzkiego Domu Kultury jako instruktor. Do prasy jednak wró-ciłem mniej więcej po roku. Poszedłem do „Głosu Pomorza” i tam pracowałem do emerytury.

    Świadek historiiFotoreporter, chociaż jest już na

    emeryturze, nadal współpracuje z  wie-loma pismami. Zobaczyć go można na wszystkich najważniejszych wydarze-niach w  regionie. Zawsze, nawet na ulicy, towarzyszy mu aparat fotogra-fi czny. - Gdy tworzyła się Solidarność, działacze utrudniali mi pracę, bo brali

    mnie za wtyczkę – wspomina. - Dopiero gdy była weryfi kacja dziennikarzy oka-zało się, że nie byłem żadnym kapusiem. Powiedziałem ówczesnemu przewodni-czącemu, że przez to ich utrudnianie przeszła mi historia koło nosa.

    Jan Maziejuk jest także autorem albumów ukazujących historię naszego miasta i  regionu. Dwa lata temu uka-zała się książka pod tytułem „Tak to widziałem”. Zawarte są w  niej zdjęcia z ostatniego półwiecza - ukazują Słupsk i okolice, między innymi w okresie straj-ków 1980 roku, pochody pierwszoma-jowe, uroczystości w  szkołach i  życie codzienne ulicy.

    Teraz ukazał się album pod tytułem „Dziecko na zdjęciach Jana Maziejuka”. Fotografi e powstawały także przez ostat-nie 50 lat. - Bardzo lubię fotografować dzieci, bo to bardzo wdzięczny temat – dodaje. - Większość zdjęć ukazuje dzieci wiejskie. Każda fotografi a to oddzielna historia. Z niektórymi bohaterami udało mi się nawiązać kontakt po latach.

    Jan Maziejuk przygotowuje także album o  historii Słupska. Chce w  nim umieścić serie zdjęć, na których widzo-wie będą moli porównać, jak zmieniało się miasto na przestrzeni lat. - Nie wiem, czy jest takie zdjęcie, o którym marzę – mówi fotoreporter. - Kiedyś, będąc na grzybach, byłem świadkiem, jak jastrząb zaatakował zająca. Miałem wówczas ze sobą aparat, ale go nie użyłem, tak byłem zafascynowany tą sceną. W końcu ruszy-łem zającowi na pomoc.

    Tomasz Częś[email protected]

    R E K L A M A 3 8 1 N M 2 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010 Historia12

    Na całym świecie każdy podręcznik historii XIX wieku i każda poważ-niejsza encyklopedia wymieniają jej męża z imienia i nazwiska. Tymczasem ona została całkowicie zapomniana. Pierwsza żona pru-skiego bohatera nie miała łatwego życia.

    Najstarszy, średniowieczny cmentarz, otaczający kościół w centrum miasta, został zlikwidowany w 1806 roku. Założono wów-czas nowy, przy drodze na „Karlswerk”. Gdy w 1866 roku niwelowano rynek miejski, do tego czasu pełen pochyłości (Miastko do dziś zwane jest miastem na wzgórzach), roz-kopano także stare mogiły. Przemieszane czaszki i kości przeniesiono na nowy cmen-tarz i pochowano w zbiorowej mogile.

    Jednymi z nielicznych szczątków daw-nych miastczan, które przetrwały niwelację, były kości Karoliny Amalii von Bluecher, pierwszej żony późniejszego pogromcy Napoleona. A to dlatego, że w 1791 roku nie pochowano jej na zewnątrz, lecz wewnątrz kościoła, w podziemnej krypcie. Świadczył o tym napis, sfotografowany w świątyni przez miasteckiego nauczyciela W. Lange na początku lat 30. ubiegłego wieku:

    „Poniżej znajduje się miejsce pochówku Pani Pułkownikowej Caroline Amalie von

    Bluecher, z domu baronessy von Mehling, zmarłej w 1791 roku”.

    Z huzara rolnikW ten sposób szczęście niejako

    pośmiertnie uśmiechnęło się do kobiety, do której za życia uśmiechało się rzadko. Mąż raptus, niestroniący od kieliszka, kart i innych kobiet, niezbyt sobie cenił życie domowe. Los zetknął ją z energicznym ofi -cerem huzarów w latach 70. Stacjonował w pobliżu posiadłości Mehlingów i bywał u nich częstym gościem. Gdy w 1773 roku - za żołdackie ekscesy, których dopuścił się w czasie I rozbioru Polski - musiał poże-gnać się ze służbą wojskową, małżeństwo

    z młodziutką, zaledwie 17-letnią baronessą Karoliną, wychowaną w okolicach Złotowa uratowało go przed niechybną nędzą.

    Teść, skoligacony z wielkopol-skimi rodami i zarazem skonfl iktowany z Działyńskimi, których dobrami w Rzeczpospolitej zawładnął na pewien czas, wspomógł zięcia spora sumą 14,5 tysięcy talarów. Za to były huzar kupił majątek koło Reska na pograniczu dawanych woje-wództw koszalińskiego i szczecińskiego.

    Stuprocentowy wojak męczył się w skó-rze rolnika. Nie wyzbył się ofi cerskich nawy-ków. Polował, pił w złotowskiej karczmie z sąsiadami, grał w karty. Wstąpił do miej-scowej loży masońskiej i zajął się polityką. Na stare lata zaczął także nadrabiać braki w wykształceniu: wynajął sobie nauczyciela francuskiego.

    „Gebhardzie, ja umrę, jeśli wyjedziesz!”

    Pożycia małżeńskiego ze zgorzknia-łym, szorstkim „trepem” chyba nie można nazwać szczęśliwym. Zwłaszcza, że spośród pięciorga ich dzieci, troje zmarło w dzieciń-stwie. Bluecher nie interesował się gospo-darką. Majątek popadał w coraz większe długi. Małżonek Karoliny Amalii postanowił uciec przed tymi problemami dnia codzien-nego, wykorzystując sprzyjający moment po śmierci Fryderyka Wielkiego, bo król ten był pamiętliwy i do końca swojego życia nie przywrócił rotmistrza do łask. Zaraz po zgonie monarchy znowu zaciągnął się do wojska. Był rok 1787. Zaraz potem został dowódcą szwadronu stacjonującego w Miastku.

    Być może ze względu na tęsknotę, albo – co bardziej prawdopodobne - z powodu konieczności sprzedania swoich zadłużo-nych dóbr, Blücher obejmując stanowisko dowódcy w Miastku, sprowadził tu całą rodzinę. I tu w 1790 świętował awans na pułkownika.

    Żona protestowała przeciwko ponow-

    Żona feldmarszałka została pochowana w Miastku

    Spoczęła na zawsze w najstarszym kościele

    nemu wstąpieniu małżonka do wojska. A zwłaszcza przeciwko jego wyjazdowi na kampanię francuską.

    „Oczami duszy widziała swojego uko-chanego męża, zabitego od wrogich kul, a siebie i dzieci skazanych na nędzę i ponie-wierkę - odmalowywał atmosferę w domu Blücherów niejaki Garlepp, autor pożółkłej, popularnej biografi feldmarszałka, znalezio-nej na jednym ze słupskich strychów. Nota bene, w zachowaniu kobiety i w jej rodzin-nych koligacjach doszukiwał się przejawów polskiego temperamrentu: - „Gebhardzie, ja umrę, jeśli wyjedziesz. Zostań przy mnie, a będę cię nosić na rękach” - szlochała.

    … i umarłaDziwnym zbiegiem okoliczności, żona

    kawalerzysty faktycznie zmarła zaraz po tym, gdy we Francji wybuchła rewolucja zwiastu-jąca pożogę wojenną.

    A tymczasem Gebhard znowu znalazł się w swoim żywiole. Przyzwyczajeń nie zmie-nił, bo w pamięci kolegów zapisał się jako typowy ówczesny ofi cer. Zwykł przesiady-wać wieczorami w gronie kolegów, grać karty na pieniądze, palić fajkę i wypijać po kilka szklanic wina. Gdy w ostatnich latach XVIII wieku w czasie wojny w Holandii Bluecher otrzymał rozkaz pilnowania jednego z przy-wódców holenderskich patriotów, już po kilku dniach wypili bruderszaft. Od kobiet też nie stronił, choć do 1790 roku był żonaty. Po śmierci żony zlikwidował swoje życie rodzinne. Dwóch synów przyjął na żołnierzy do pułku, a dwoje młodszych dzieci oddał na wychowanie teściom, mieszkającym pod Łobzem. Miał majątki ziemskie także w oko-

    licach Miastka, ale też je wyprzedał. Owdowiały, stawał się coraz większym

    raptusem. W grudniu 1792 roku, gdy pułk - pod jego dowództwem - maszerował ze Słupska na zachód, na wojnę z rewolucyjną Francją, koledzy urządzili mu podczas postoju w Berlinie przyjęcie na 50. urodziny. Blücher długo wpatrywał się w tort z 50 świeczkami, po czym nagle zerwał się, chwycił wypiek i cisnął nim o podłogę: „Ci durnie zarzucają mi, że mam już 50 lat!”

    Ale jako człek z szóstym krzyżykiem na karku, ponownie ożenił się cztery lata po śmierci pierwszej żony.

    Joanna Barnowska(Na podstawie materiałów zebranych przez

    Marcina barnowskiego)R E K L A M A 1 2 1 N M 6 A

    Feldmarszałek Gephard Leberecht von Blucher.

  • Piłkarze Startu Miastko zakończyli rundę na trzecim miejscu w tabeli. W ostatnim meczu pokonali GKS Kołczygłowy 4:0.

    Koniec rundy jesiennej 13

    nr 11 (50) l istopad 2010

    SPORT- Znalazł się pan

    w  komitecie honorowym jednego z kandydatów na burmistrza Ustki. Czyżby chciał pan zamienić futbol na politykę?

    - Na pewno nie bawię się w żadną politykę. Gdybym chciał to robić na pewno nie byłaby to zabawa w wymia-rze lokalnym. Byłem przecież w  komitecie honorowym premiera Tuska. To, że zde-

    cydowałem się na wsparcie burmistrza Olecha wynika po prostu ze zwykłej, ludzkiej sympatii. Nie mogłem poprzeć innego kandydata, ponieważ ich nie znam. Nie wiem też co prezentują. Z  burmi-strzem Olechem wspólnie

    organizowaliśmy imprezy na plaży w Ustce i z tej współ-pracy byłem bardzo zadowo-lony. Dlatego też postawiłem na niego.

    - W Ustce jest pan obec-nie jedynie gościem. Czym się pan obecnie zajmuje?

    - Robię bardzo wiele rze-czy i działam na wielu płasz-czyznach. W  Zakopanem mam dyskotekę. Otwieram też restaurację sushi. W  Warszawie prowadzę z kolei fi rmę eventową. Nie zrezygnowałem również z  piłki nożnej. Obecnie jestem przewodniczącym Komisji do spraw Piłki Plażowej PZPN. Zajmuję się tym w pełni charytatywnie. Nie mam z  tego żadnych pieniędzy.

    - Na serwisach plotkarskich, szcze-gólnie ostatnio często można zobaczyć pana na zdjęciach z  pewną blondynką. W MTV pokazywał pan swoje mieszkanie. Nie męczy pana trochę tego typu zainteresowanie?

    - Jestem do tego przy-zwyczajony. Wiąże się to przede wszystkim

    z  tym, gdzie przeby-wam i  w  jakich

    środowiskach się obracam.

    P o n i e w a ż t r e n o w a -

    łem Reprezentację Artystów Polskich w  Piłce Nożnej – mam w  tym środowisku wielu znajomych i przyjaciół i  często jestem zapraszany na różne imprezy. Dostałem też zaproszenie do udziału w  Tańcu z  gwiazdami. Czasami korzystam z  tych zaproszeń. Nie jestem osobą, która nie wiadomo skąd pojawiła się na salonach i została zaliczona do grona celebrytów. Ja na to bardzo ciężko praco-wałem. Nie dążę do tego za wszelką cenę, ale nie mam też zamiaru rezygnować. Na pewno moje życie nie wygląda tak jak wynika to z przekazów prasowych. To normalny świat.

    - Zobaczymy pana w Tańcu z gwiazdami?

    - Myślę, że się na to nie zdecyduję, tym bardziej, że jestem po trzech operacjach kolana. Brałem już udział w  podobnym programie – Gwiazdy tańczą na lodzie. Skończyło się to dla mnie przykrą kontuzją. Myślę więc, że nie ma sensu przez to prze-chodzić po raz kolejny.

    - Nie myślał pan o tym, aby zająć się trenowaniem?

    - Nie. Zarówno bycie zawodnikiem jak i  trenerem jest bardzo absorbujące. Do tej pory wystarczająco dużo czasu poświęciłem piłce, teraz chcę mieć go trochę dla sie-bie. Wiem, że obecnie, jeśli tylko będę miał ochotę mogę wsiąść do samolotu i polecieć na mecz Realu Madryt, albo inny, który mnie zainteresuje. Gdybym był szkoleniowcem

    – nie miałbym na to czasu. Zresztą polska liga jest na tak słabym poziomie, że, w mojej ocenie, nie warto się nią zaj-mować. Gdyby była lepsza

    – to być może chciałbym się tym zająć.

    - Przez pewien czas był pan związany z  Lechem Poznań. Jak pan ocenia obecnie tę drużynę.

    - Na pewno to miłe, że Lech gra w  rozgrywkach europejskich. Zarówno dru-żyna jak i samo miasto Poznań mają ogromny potencjał. Jest więc nadzieja na to, że wła-

    śnie tu uda się stworzyć zespół grający wielką piłkę. W  tej chwili jednak – wydaje mi się, że Lech będzie miał poważne kłopoty aby wyjść z  grupy. Obawiam się, że może to być jednosezonowa przygoda w  europejskich pucharach. Chciałbym, aby w  przyszło-ści nie było tak, jak to się zda-rzało, że Lech, Wisła, czy inna drużyna grająca w pucharach będzie ogrywana przez zespół

    z  Gruzji czy z  Estonii . Taka iskierka jak Lech cie-szy. Wydaje mi się jednak, że aby nieco dłużej pograć na poziomie

    europejskim potrzebne są zdecydowanie większe pie-niądze niż obecnie. Cieszę się, że rodzą się podstawy do tego, aby w  przyszłości nasza piłka wyglądała nieco lepiej. Dobrze, że w Poznaniu czy Warszawie powstają sta-diony z prawdziwego zdarze-nia, a w całym kraju powstają orliki.

    - A co z  reprezentacją? Czy ta drużyna w której pan grał była lepsza od tej, którą możemy oglądać obecnie?

    - Była zdecydowanie lep-sza. Nie trzeba być fachowcem od piłki aby to dostrzegać. Wystarczy spojrzeć na to, że obecnie zajmujemy blisko sie-demdziesiąte miejsce w ran-kingu reprezentacji. Moim zdaniem gorzej być już nie może. Wierzę jednak w to, że

    skoro jest tak źle, to musimy odbić się od dna. Obawiam się tylko, że trener Smuda nie będzie miał z  kogo zło-żyć reprezentacji. W polskiej lidze 40 procent zawodni-ków to piłkarze zagraniczni, a  według mnie o  jej sile powinni decydować piłkarze polscy. Ci zagraniczni nie są piłkarzami z najwyższej półki. Polskę traktują ewentualnie jako kraj tranzytowy, taki, gdzie mogą zostać zauważeni, aby trafi ć do ligi hiszpańskiej, włoskiej, angielskiej...

    - To może receptą na pol-ską reprezentację jest legia cudzoziemska? Mamy już kilku piłkarzy w  pewien sposób „naturalizowanych”, takich jak Obraniak czy Boenisch?

    - Na pewno w  sytuacji, gdy naszych piłkarzy, którzy mogliby grać w  reprezenta-cji jest jak na lekarstwo – to dobre rozwiązanie. Wydaje mi się, że powinniśmy wyszu-kiwać tych z polskimi korze-niami, skoro tacy piłkarze jak Robert Lewandowski, po wyjeździe za granicę są tylko rezerwowymi.

    - Zmieniając tro-chę temat. Kibicuje pan Jantarowi Ustka?

    - Obserwuję jak sobie radzi ten klub. W końcu to z niego się wywodzę. Na pewno nie jest tak, że po zakończeniu każdego spotkania dzwonię i pytam o wynik. Śledzę jed-nak osiągnięcia Jantara cho-ciażby poprzez internet, a gdy bywam w  Ustce – czasami

    chętnie obejrzę mecz. Cieszę się, że Jantar jest w  miarę wysoko w  lidze. Z  przyjem-nością też patrzę na to jak toczy się rywalizacja mię-dzy Jantarem, a  Pomorzem Potęgowo, drużyną, którą prowadzi mój brat.

    - Jak pan ocenia brata w roli trenera?

    - W malutkim Potęgowie na pewno nie było łatwo zbudować solidnej drużyny. Ustka jest sporo większa, a przecież i Pomorze i Jantar grają w  jednej lidze. Wiem, że brat musiał włożyć bardzo dużo pracy w to, aby drużyna z Potęgowa mogła grać tak jak obecnie. Ja starałem się poma-gać mu w tym chociażby dora-dzając, czy też dostarczając materiały szkoleniowe.

    - Nie myślał pan o powrocie do Ustki?

    - Do Ustki chętnie przy-jeżdżam na wakacje, chociaż uwielbiam to miasteczko. Polecam ją znajomym, bo naprawdę warto tu wypoczy-wać. Ja sam wolę jednak prze-bywać w  miejscach z  więk-szym potencjałem. Doskonale znam usteckie problemy

    – przede wszystkim sezono-wość. Dwa miesiące wytężo-nej pracy, a później, bardzo często zastój. Przyjeżdżam tu dość często. Ostatnio byłem 2 tygodnie temu na chrzcinach chrześniaka. Na stałe do Ustki na pewno nie wrócę.

    Rozmawiał

    O byciu celebrytą i polskiej lidze piłkarskiej

    Nie jestem celebrytą na siłęRozmowa z Tomaszem Iwanembyłym reprezentantem Polski w piłce nożnej

    - Znalazłw  komitecie hojednego z kandyburmistrza Ustkchciał pan zamiena politykę?

    - Na pewno niw żadną politykęchciał to robić nabyłaby to zabawarze lokalnym. Byłew  komitecie hopremiera Tuska.

    cydowałem się nburmistrza Olepo prostu zludzkiej symmogłem poprkandydata, ponie znam. Nico prezentująstrzem Olechem

    organizowaliśmna plaży w Ustce ipracy byłem bardlony. Dlatego też pna niego.

    - W Ustce jestnie jedynie gościsię pan obecnie z

    - Robię bardzoczy i działam na wczyznach. W  Zmam dyskotekę. też restauracjW  Warszawie z kolei fi rmę evenzrezygnowałemz  piłki nożnejjjestem przewodKomisji do spPlażowej PZPN. Ztym w pełni chaNie mam z  tegpieniędzy.

    - Na splotkarskichgólnie ostatnmożna zobacna zdjęciachblondynką. pokazywał pmieszkanie. Npana trochę zainteresowan

    - Jestem dozwyczajony. to przede w

    z  tym, gdzwam i 

    środosię

    Pt r

    Polska liga jest na tak słabym poziomie, że, w mojej ocenie, nie warto się nią zajmować.

    Tomasz Iwan

    R E K L A M A 1 1 6 N M 3 A

    Piotr [email protected]

  • nr 11 (50) • listopad 2010 Sport14

    R E K L A M A 1 2 0 N M 6 A

    Spokojną zimę zapewnili sobie piłkarze Startu Miastko. Rundę jesienną zakończyli na trzecim miejscu w tabeli.

    Po czterech latach poja-wiła się wielka nadzieja na wyj-ście z A-klasy i awans do klasy okręgowej. Miastczanie do wicelidera tabeli tracą raptem cztery punkty. Awans do okrę-gówki uzyskają w przyszłym roku dwie czołowe drużyny.

    W niedzielę, 7 listopada, odbyła się ostatnia, jedena-sta kolejka rozgrywek w tym roku. Na własnym boisku drużyna seniorów Startu Miastko pewnie pokonała GKS Kołczygłowy 4:0. - Minioną rundę oceniam bardzo dobrze. Chciałbym podziękować wszystkim swoim zawodni-kom, nie tylko seniorom, ale również juniorom młodszym

    i starszym. Naprawdę cały zespół Startu Miastko zaczyna prezentować się bardzo dobrze, co widać po wynikach – mówi Mateusz Felke, trener drużyny seniorskiej Startu Miastko.

    W rundzie jesiennej pił-karze z Miastka zgromadzili łącznie 23 punkty. Siedem razy zwyciężyli, dwa razy zremiso-wali i tyle samo razy ponieśli porażkę. Stosunek bramek wynosi 27-17.

    - Naszym celem jest awans do klasy okręgowej. Będziemy o niego walczyć do końca – zapowiada Flelke. Duże szanse na awans do makroregionu mają również juniorzy młodsi Startu, którzy do lidera tabeli Prime Food Brda Przechlewo tracą zaledwie trzy punkty.

    Start w czołówce tabeli

    Udana runda jesienna dla piłkarzy z Miastka

    W ostatnim meczu Start Miastko (żółte koszulki) pokonał u siebie GKS Kołczygłowy 4:0.Mateusz [email protected]

    R E K L A M A 1 0 6 9 N M 2 A

  • nr 11 (50) • listopad 2010 15Sport

    P R O M O C J A

    R E K L A M A 1 6 0 0 N M 1 A

    Dariusz Guzowski z Cetynia w gminie Trzebielino jako jeden z trzech Polaków ukończył morderczy bieg na 100 kilome-trów. Zawodnik Talexu Borzytuchom wystar-tował w Mistrzostwach Świata w ultramarato-nie, który odbyły się na Gibraltarze.

    Guzowski zadebiuto-wał w zawodach i zajął tam 57. lokatę. Samo ukończenie tak wysiłko-wego biegu już można uznać za spory sukces.

    Dariuszowi pokona-nie odcinka stu kilome-trów zajęło dokładnie 7 godzin, 59 minut i 35 sekund. W mistrzostwach zwyciężył Japończyk Shinji Nakadaj z cza-sem 6 godzin i 45 minut. Łącznie na starcie poja-wiło się około 150 zawod-ników z czego do mety dotarło zaledwie 92.

    Przed wyjazdem na półwysep Iberyjski reprezentant Polski odwiedził Urząd Gminy w Trzebielinie, gdzie

    spotkał się wójtem Tomaszem Czechowskim. Samorząd Trzebielina był jednym ze sponso-rów wyjazdu Dariusza Guzowskiego. - Wizyta sportowca związana była z podpisaniem porozu-mienia oraz odebraniem materiałów promocyj-nych gminy, które Pan Dariusz zabrał ze sobą

    na Gibraltar – wyjaśnia wójt Tomasz Czechowski.

    - Jest to doskonała forma promocji naszej gminy w kraju i za granicą. Jesteśmy dumni, że tak wybitny sportowiec jest obywatelem gminy Trzebielino.

    Mieszkaniec Cetynia na Gibraltarze

    Pokonał 100 km biegiem

    Wójt Tomasz Czechowski i Dariusz Guzowski przy mapie Europy.

    Mateusz [email protected]

  • nr 11 (50) • listopad 201016 PromocjaP R O M O C J A