echlwlĄt - warsaw university of technologybcpw.bg.pw.edu.pl/content/2102/03wszech31_nr_2.pdf ·...

32
ECHlWlĄT PISMO PRZYRODNICZE ORGAN POLSKIEGO TWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA Nr. 2 (1686) Luty 1931 Treść zeszyła: Marja Turnau. Wrażenia z wycieczki na Korsyk . Laura Kaufman. Dzisiejszy stan auto katalitycznej teorj i wzrostu. Jan Gadomski. Odkrycie Plutona. Ludwik Wertenslein. Budowa j dra ato mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne. Komunikaty z laboratorjów. Ochrona przyrody. Krytyka i bibljografja. Miscellanea. MARJA TURNAU. WRAŻENIA Z WYCIECZKI NA KORSYK . Francuskie Towarzystwo Geologiczne zorganizowało w Paryżu, w czerwcu 1930 r., z okazji setnej rocznicy swego założe nia, kongres, poprzedzony szeregiem wy cieczek do najciekawszych dla petrografa i geologa terenów Francji i jej kolonij. Je dn z tych wycieczek była wyprawa na Korsyk , klasyczn krain skał magmo wych i łupków krystalicznych. Wobec spo sobności zapoznania si z ni nie mógł po zostać oboj tny żaden petrograf. Dnia 17 czerwca wieczorem przybyliśmy z Nizzy do Ile Rousse, portowego miaste czka na północno zachodnim brzegu Kor syki. Zacznijmy od krótkiej charakterystyki tego pi knego kraju. Ze wzgl du na budow geologiczn , mo żna podzielić Korsyk na dwa obszary wy raźnie odgraniczone linj , przechodz c od zatoki Regina, na wschód od Ile Rous se do ujścia rzeki Solenzara na brzegu wschodnim, a mniej wi cej równoległ do linji, ł cz cej szczyty centralnego łańcu cha górskiego Korsyki: Monte Cinto, Mon te Rotondo, Monte d'Oro, Monte Renoso i Monte Incudine. Pod wzgl dem oro i hydrograficz nym, a st d też i krajobrazowym róż ni si obie cz ści Korsyki wybitnie. W ob szarze granitowym wypi trzyły si pasma gór, si gaj cych do^fOO m n, p, m., o ostrych turniach, ^Krytych śniegiem. Pa sma te, rozdzielone zamkni temi, gł bo kiemi basenami, urwane stromo ku wscho dowi, chyl ce si łagodniej ku zachodowi, wysuwaj si jednak dość śmiało ku wy brzeżom, Rzeki wci ły si gł boko w opor n skał , rzeźbi c krajobraz pot żny i su rowy. Ale tam, gdzie stoki gór s łagod niejsze i łatwiej poddaj si działaniu czynników wietrzennych, rozścieliły si majestatyczne lasy czarnych sosen, a do koła nich malownicze wioski wśród winnic

Upload: others

Post on 19-Jan-2021

1 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

ECHlWlĄT

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z EORGAN POLSKIEGO TWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

Nr. 2 (1686) Luty 1931

Treść zeszyła: Marja Turnau. Wrażenia z wycieczki na Korsykę. Laura Kaufman. Dzisiejszy stan auto-katalitycznej teorj i wzrostu. J a n Gadomski . Odkrycie Plutona. Ludwik Wertenslein. Budowa jądra ato-mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne. Komunikaty z laboratorjów. Ochrona przyrody.

Krytyka i bibljografja. Miscellanea.

MARJA TURNAU.

WRAŻENIA Z WYCIECZKI NA KORSYKĘ.

Francuskie Towarzystwo Geologicznezorganizowało w Paryżu, w czerwcu 1930r., z okazji setnej rocznicy swego założe-nia, kongres, poprzedzony szeregiem wy-cieczek do najciekawszych dla petrografai geologa terenów Francji i jej kolonij. Je-dną z tych wycieczek była wyprawa naKorsykę, klasyczną krainę skał magmo-wych i łupków krystalicznych. Wobec spo-sobności zapoznania się z nią nie mógł po-zostać obojętny żaden petrograf.

Dnia 17 czerwca wieczorem przybyliśmyz Nizzy do Ile Rousse, portowego miaste-czka na północno-zachodnim brzegu Kor-syki.

Zacznijmy od krótkiej charakterystykitego pięknego kraju.

Ze względu na budowę geologiczną, mo-żna podzielić Korsykę na dwa obszary wy-raźnie odgraniczone linją, przechodzącąod zatoki Regina, na wschód od Ile Rous-se do ujścia rzeki Solenzara na brzegu

wschodnim, a mniej więcej równoległą dolinji, łączącej szczyty centralnego łańcu-cha górskiego Korsyki: Monte Cinto, Mon-te Rotondo, Monte d'Oro, Monte Renosoi Monte Incudine.

Pod względem oro- i hydrograficz-nym, a stąd też i krajobrazowym róż-nią się obie części Korsyki wybitnie. W ob-szarze granitowym wypiętrzyły się pasmagór, sięgających do^fOO m n, p, m., oostrych turniach, ^Krytych śniegiem. Pa-sma te, rozdzielone zamkniętemi, głębo-kiemi basenami, urwane stromo ku wscho-dowi, chylące się łagodniej ku zachodowi,wysuwają się jednak dość śmiało ku wy-brzeżom, Rzeki wcięły się głęboko w opor-ną skałę, rzeźbiąc krajobraz potężny i su-rowy. Ale tam, gdzie stoki gór są łagod-niejsze i łatwiej poddają się działaniuczynników wietrzennych, rozścieliły sięmajestatyczne lasy czarnych sosen, a do-koła nich malownicze wioski wśród winnic

Page 2: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

36 WSZECHŚWIAT Nr. 2

KorsyKA

..•• •; v * > . . . . .

i sadów, niby oazy. nk odartych z szatyroślinnej pustkowiach; tOn piękniejsze, żezupełnie nieoczekiwane, Ku południowipasma górskie zamierają stopuiowo, otwie-ra się kraj suchy, miejscami o charakterzepustynnym.

A północny wschód, z wyjątkiem wscho-dniej równiny przybrzeżnej, to jeszczekraj górzysty, ale o szczytach, dochodzą-cych najwyżej do 1500 m n. p, mi, o for-mach łagodnych, przystrojonych bujną sza-tą roślinną; lasy kasztanowe pokrywająolbrzymie obszary.

Wróćmy teraz do Ile Rousse,Jest to miasteczko małe, brudne, o wy-,

sokich domach i bez wdzięku. Malowniczajest jedynie stara baszta, przyczepiona doskały, charakterystyczna dla portów kor-sykańskich. Obserwowano stąd niegdyśzbliżanie się piratów. Odjeżdżamy bezżalu. .

Drogę z Ile Rousse do Bastia odbywamypociągiem przez Ponte Leccia. W pochmur-ny dzień, jedyny dzień bez słońca, jaki.mieliśmy na Korsyce, gdy szczyty pagór-,ków utopione są w gęstej mgle, niewdzięcz-

Page 3: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 37

ne i smutne wydają nam się rudawe stoki,pokryte typową na Korsyce roślinnościąkrzewiastą, t. zw. makją: mirtem, pistacjąi mącznicą. Lecz kasztanowe lasy dolinyrzeki Goło, a następnie bezludna i niezdro-wa, lecz w swoim rodzaju piękna równinanadmorska, odsłaniają nam już wdziękiuroczej wyspy. Leniwie sączą się wodyrzeki Goło wśród trzcin i wrzosowisk. I otolaguny morskie — Etang de Biguglia, orło-

W Bastia spotykamy p. Maiiry, prze-wodnika naszej wycieczki; pracuje on wInstitut de la Carte Geologiąue de Francei zajmuje się tektoniką części północnorwschodniej Korsyki, Również zebrała siętu reszta uczestników wycieczki.

Nazajutrz objeżdżamy Cap Corse i wra-camy do Bastia, Cap Corse to jedna z naj-ludniejszych, najbogatszych i najwesel-szych części Korsyki. Wioski nie uciekają

Corte.

cone wypogadzającym-się zachodem, dalejskrawek lądu i morze. Dojeżdżamy do Ba-stia.

Ten najważniejszy port handlowy Kor-syki, skąd wywozi się na kontynent drze-wo, węgiel drzewny, oliwę, wełnę, sery iwina, jest miastem ruchliwem, przesiąknię-tem obcym elementem. Do niego bowiemzjeżdżają tłumy letników z kontynentów,aby tu rozpocząć i zakończyć zwiedzaniewyspy. Architektura w starszej częścimiasta typowo korsykańska: wysokie ka-mienice o niesymetrycznie rozmieszczonychoknach i kościoły o włoskich wieżyczkach;w nowszej części podobniejsza do archite-ktury francuskiej Riviery.

tu od wybrzeży, jak zazwyczaj bywa natej wyspie, gdzie ludzie nigdy nie czuli siębezpieczni; owszem, widzimy wciąż białei różowe domki wśród winnic, eukaliptusówi platanów, gdy nasz samochód sunie do-skonałą drogą tuż nad brzegiem morza.Cap Corse to kraj górzysty, lecz pociętyszerokiemi dolinami. Dopiero, gdy skrę-camy na brzeg zachodni, doliny znikają.Droga wznosi się do 400 m n. p. m. Nabrzegu zachodnim chwilami krajobraz sta-je się surowszy. Miasteczko Nonza, skupio-ne dokoła starożytnej baszty, wyrasta jak-gdyby ze skały, stromo urwanej ku morzu.

Nazajutrz opuszczamy Bastia, Porzuca-my też na chwilę teren łupków krystalicz-

Page 4: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

38 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

nych i wjeżdżamy w kraj „protoginu", któ-ry na północy zajmuje t. zw. Desert desAgriates. Ów protogin, charakterystycznaodmiana granitu, występuje na kontakciełupków krystalicznych i masywu granito-wego, stanowiąc pas szerokości około 10km.

Trudno o większą niespodziankę, jak tonagłe zjawienie się krajobrazu protoginu.Znikła już makja nadmorskich pastwisk.

niąc tu zakręt dość gwałtowny, wrzyna sięgłęboko, Od północnego wschodu zamie-rają zielone góry Chataigneraie, Ale odpołudniowego zachodu wystrzela łańcuchwielkich gór: ukazują się Monte Rotondo iCapo Bianco, o szczytach pokrytych śnie-giem. Przytulone do skały, którą rzeka Ta-vignano oddzieliła od masywu górskiego,ukazują się Corte se swoją cytadelą, przy-czepioną do ostrego szczytu skały, zawie-

Scala di Santa Regina.

Ani źdźbła roślinności, ani jednej ludzkiejosady — milczenie i pustka. Wokoło polagłazów stalowo-szarego granitu, z pośródktórych miejscami sterczą kilkumetrowejwysokości bloki, najeżone igłami, o ścia-nach pionowych, w których wydrążone sągłębokie, czarne jamy. Dziwny charakterwietrzenia. Krajobraz jakby księżycowy,choć jedziemy w jasny, słoneczny ranek.Ale wnet znika posępny czar pustyni, od-słania się morze, kraj fliszu, skał jakby wnaszych Karpatach, urodzajna Balagne.

Tego samego dnia wieczorem zmierza-my do Corte, do granicy łupków krystali-cznych i protoginu. Od Ponte Leccia znówJesteśmy w dolinie rzeki Goło, która, czy-

szoną nad stumetrową przepaścią. Cud, żetrzyma się w równowadze, a przecież ster-czy tu od XV w.

Corte, serce Korsyki, miasteczko, którenigdy nie utraciło swej niepodległości, któ-re było ogniskiem życia narodowego wów-czas, gdy reszta kraju gnębiona była przezGenueńczyków: tutaj organizowały się po-wstania, zgniecione ostatecznie przez Fran-cuzów, gdy wielki Pascal Paoli, straciwszynadzieję zwycięstwa, opuścił kraj. Dziśjest to miasteczko o 5 tysiącach mieszkań-ców, zamieszkanie przez wieśniaków, któ-rzy w dolinie rzeki Tayignano i Restonicauprawiają winnice, oliwki i zboża. Ludsympatyczny, wesoły, gościnny, nie nau-

Page 5: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 WSZECHŚWIAT 39

czony chęci wyzysku obcych przybyszów,jak się to dzieje w miastach przybrzeżnych.

W następnych dniach wycieczki zapusz-czamy się jeszcze w teren łupków krysta-licznych i skał zielonych. Przejeżdżamyniezapomniany wąwóz Defile dlnzecca,gdzie droga, przytulona do fantastyczniewyrzeźbionych skał diabazowych, zawie-szona jest nad przepaścią, na której dniesączy się Fium Orbo, wśród olbrzymich

wąwozów, który rzeka Goło wyrzeźbiła wgranicie: La Scala di Santa Regina.

Postrzępione turnie, wznoszące się do2000 m n, p. m., z głębokiemi jamami wścianach, zamknęły nas na parę godzin wkraju martwym i pustym. Wreszcie wą-wóz otwiera się dość nagle, w szerokiej do-linie ukazuje się Calacuccia na tle MonteCinto. Potem przez bujne lasy czarnychsosen wyjeżdżamy na Col de Vergio, na

Golfe de Porto.

głazów. Wdzieramy się w przepysznykraj lasów kasztanowych, La Chataigne-raie, gdzie wśród morza zieloności rozrzu-cone są białe wioski na stokach wzgórz.Jest to kraj, gdzie do dziś dnia błąkają siębandyci, z niezłomnem postanowieniemwendety w sercu, a sztyletem korsykań-skim w kieszeni.

Wreszcie zapuszczamy się w masywgranitowy i w okolicach Evisy zapoznaje-my się z niezmiernie charakterystycznąi rzadką skałą, granitem alkalicznym, rie-beckitowo-egirynowym, którego odmianyopisał Orcel. Przecinają go skały zasado-we, dziś jeszcze niedostatecznie poznane.Przejeżdżamy jeden z najwspanialszych

wysokość 1460 m n. p. m., gdzie ukazująsię buki i brzozy. Znów wśród lasów czar-nych sosen zjeżdżamy do wyśnionej przezpetrografa Evisy, Granit riebeckitowy cią-gnie się wzdłuż Scala di Spelunca, ciasnejdoliny rzeki Porto, skąd znowu życie ucie-kło, czy też nigdy tam dotrzeć nie zdołało.Jedyną oazą jest miasteczko Ota, otulonemasywem diabazów, wciśniętym w granitalkaliczno-wapienny, już poza granitemriebeckitowym. Niezapomniane wrażenie,gdy w olśniewających blaskach zachoduukazuje się wreszcie Golfe de Porto i wie-ża genueńska na urwisku skalnem,

Jedziemy przez Całanches de Pianawzdłuż wybrzeża zachodniego. Krajobraz

Page 6: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

40 WSZECHŚWIAT Nr. ..a

wciąż inny^ wspaniały- sosnowy parki znów nagie ściany granitów, naj eżoneigłami skalnemi o fantastycznych kształ-tach. Morze jest wciąż widoczne i utopionew niem różowe mgły.• Zatrzymujemy się w wiosce Piana tużnad morzem. . Nazajutrz, wciąż niedalekomorza, zdążamy do Ajaccio, Stolica kra-ju, miasto godzinne Napoleona, nie zainte-resowało nas szczególnie, W architekturzezanikł już styl korsykański. Ujawnia sięwyraźnie naśladownictwo miast Rivieryfrancuskiej, przy włoskiem niedbalstwie

i nieporządku. Brak stylu i harmonjŁA jednak, gdy u schyłku pogodnego

dnia okręt zabiera nas ku wybrzeżom kon-tynentu, z żalem patrzymy, na znikającekolejno malutkie Ileś Sanguinaires, aźzgaśnie dla naszych oczu najdalej ku mo-rzu wysunięta latarnia.

Pozostaje nam wspomnienie niezatarte,Z zazdrością wyrywa się geolog do rozwią-zania zagadnień, -które objawiła mu wy-spa, a któremi tak słabo zainteresowałasię Francja. Ale chwilowo mamy jeszczedość własnych problematów.

LAURA KAUFMAN,

DZISIEJSZY STAN AUTOKATALITYCZNEJ TEORJI WZROSTU.

Wzrost roślin i zwierząt charakteryzujeszereg zmian ciężaru czy objętości, nastę-pujących po sobie z pewną szybkością. Pro-ces ten możemy zatem przedstawić w sy-stemie współrzędnych, zaznaczając na osixx poszczególne okresy czasu, na osi yy—ciężary lub objętości, notowane w owychokresach. Krzywa przeprowadzona przezotrzymane punkty obrazuje przebieg wzro-stu i może być określona równaniem mate-matycznem, Niejednokrotnie starano siękrzywe wzrostu różnych ustrojów, czyliproces wzrostu wogóle, wyrazić pewnemwspólnem równaniem matematycznem. Zpośród szeregu; równań, które próbowanostosować, najbardziej znane jest równanie:

logA— x • ( 1 ) .

w którem x oznacza ciężar (lub objętość)ustroju w czasie f, A — ciężar w chwiliukończenia wzrostu, t1 — czas osiągnięciapołowy końcowego ciężaru, wreszcie k —pewną stałą szybkości,, Równanie (1) sto-sowane jest przez chemików do zobrazo-wania przebiegu reakcji autokatalizy jedno-drobinowej. Cechą charakterystyczną re-akcji autokalityczhej, czyli samoprzyśpie-szającej jest; że jeden z produktów reakcjima zdolność przyśpieszania, czyli katali-

zowania dalszego przebiegu procesu. Jed-nocześnie jednak nagromadzają się pro-dukty, przyśpieszające reakcję przeciwną,skutkiem czego szybkość reakcji głównejspada stopniowo do zera. Pojęcie autoka-talizy wprowadzone zostało do nauki owzroście po raz pierwszy w roku 1908,jednocześnie przez W. O s t w a l d a i nie-dawno zmarłego w Adelaidzie T o m a s z aB r a i 1 s f o r d a R o b e r t s o n a, Auto-katalityczna teorja wzrostu łączy się jednakprzedewszystkiem z imieniem R o b e r t -s o n a, a to dzięki temu, że myśl, którązmarły uczony rzucił jako dwudziestokil-kuletni młodzieniec, stanowi przewodni mo-tyw jego bogatej twórczości naukowej i żetezę swą R o b e r t s o n konsekwentnierozwija, uzupełnia i częściowo zmienia wciągu całej swej działalności, .,'..!•

Punktem wyjścia teorji R o b e r t s o -n a jest podobieństwo kształtu krzywychwzrostu ustrojów i krzywych reakcji auto-katalizy jednodrobinowej. Istotnie, jeżeliporównamy krzywą wzrostu szczura (rys.1) i krzywą rys, 2, wyobrażającą przebiegreakcji autokatalizy jednodrobinowej, za+uważymy, że obie podobne są do litery SiTo podobieństwo polega na tem, że W obuprzypadkach proces przebiega zrazu po*Woli, następnie ze wzmagającą się i wre-

Page 7: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 41

szcie znów z malejącą szybkością. Fakt tenuważa R o b e r t s o n za dowód, że wzrostjest procesem autokatalitycznym. Przebiegwzrostu, a mianowicie początkowo wzma-gającą się, a potem malejącą jego szyb-kość, tłumaczy R o b e r t s o n istnieniem

Rys. 1.

dwu przeciwnych sobie reakcyj autokata-litycznych, Z punktu widzenia chemiczne-go bowiem wzrost polega na przemianieprostych substancyj pokarmowych, jakaminokwasy, węglowodany, tłuszcze, sole,i t, d. na złożone nowe jednostki chemicz-ne, wchodzące w skład protoplazmy tka-nek roślinnych i zwierzęcych; podczas syn-tezy tych substancyj wytwarzają się jednakprodukty uboczne, hamujące dalszą asy-milację.

Synteza protoplazmy jest, według R o-b e r t s o n a, procesem autokatalitycznym,a podział komórek jest wynikiem równieżautokatalitycznego procesu syntezy mater-jału jądrowego, Oba czynniki ustrojówtkankowych, a więc zarówno powiększaniesię, jak podział komórek miałyby zatemcharakter reakcji autokatalitycznej. Wskład ustroju wyższego wchodzi jednak ca-ły szereg tkanek, złożonych z różnych ko-mórek; krzywa wzrostu ustroju, jako cało-ści, mogłaby tylko wówczas mieć jednoli-ty charakter, gdyby wszystkie proces-yautokatalityczne wszystkich tkanek miaływspólny katalizator. Tak jednak nie jest,

krzywa wzrostu ustrojów tkankowych nieodpowiada krzywej jednej reakcji autoka-talitycznej, lecz jest złożona z kilku odcin-ków, zwanych przez R o b e r t s o n a cy-klami wzrostu. W każdym cyklu przebiegwzrostu ma charakter reakcji autokatali-tycznej, t, j . szybkość rośnie aż do pewne-go maximum, a potem spada, zbliżając siędo zera. Krzywe wzrostu różnych ustrojówróżnią się między sobą liczbą, kolejnościąi amplitudą cyklów, t. j . maksymalnymciężarem osiągniętym. Analiza matema-tyczna krzywych wzrostu nie zawszejest łatwa, gdyż różne procesy samo-przyśpieszające, a więc poszczególne cyklewzrostu często biegną obok siebie równo-legle, co nadawać może krzywej pozórjednolitości, gdy tymczasem istotnie składasię ona z kilku odcinków. Najdokładniejzanalizował R o b e r t s o n przebieg wzro-stu białej myszy, Krzywa wzrostu tegozwierzęcia (rys, 3) wykazuje trzy zagięcia,odpowiadające trzem cyklom wzrostu auto-katalitycznego. Pierwszy cykl (najdłuższy),obejmuje okres od początku rozwoju em-brjonalnego aż do 40 tygodnia życia, jestasymetryczny i ma największą amplitudę;

Rys. 2.

drugi proces trwa od urodzenia do 5 ty-godnia i jest symetryczny; trzeci cykl,również symetryczny, ma najmniejszą am-plitudę i trwa od 5 do 8 tygodnia, Od 40tygodnia życia myszy zaczyna się czwar-ty proces wzrostu, nie autokatalityczny,lecz proporcjonalny do poprzednich pro-

Page 8: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

42 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

oesów. Procesy autokatalityczne są tu zda-niem R o b e r t s o n a od siebie niezależ-ne, a zatem ich katalizatory są odrębmemisubstancjami. Każdy cykl składa się jed-nak ponadto z szeregu procesów, zlewa-jących się z sobą, a więc mających wspól-ny katalizator.

Pierwszy i najdłuższy cykl wzrostu my-szy jest niesymetryczny; R o b e r t s o n

10

10 20 30

Rys. 3.

50 60

przekształca zatem zwykły wzór reakcjisamoprzyśpieszającej, wprowadzając war-tość b, określającą początkową szybkośćwzrostu, gdy x = 0. Zamiast równania (1)mamy teraz równanie:

-h) (2),

a stałą szybkości wyraża wzorem k = k

Dotąd teza R o b e r t s o n a polegała naanalogj i kształtu krzywych wzrostu i krzy-wych reakcyj autokatalitycznych, na do-stosowaniu do materjału liczbowego, uzy-skanego1 z badań nad wzrostem różnychustrojów formuły matematycznej, wynika-jącej z koncepcji wzrostu, jako procesusamopriyśpieszającego. W ostatnich la-tach swego życia starał się jednak Ro-b e r t s o n nadać swej hipotezie realnepddstawy. Wychodząc z teorji H e r t w i -g a co do znaczenia stosunku jądra do pla-zmy, jako momentu normującego podziałykomórek, badał związek między tym sto-sunkiem a szybkością wzrostu. Stosunekplazmo'jądrowy bada metodą L e B r e t o -n a i S c h a e f f e r a , mierząc w całychzarodkach białej myszy aminopuryny jakokwasy nukleinowe i resztę azotową jako

cytoplazmę. Okazało się, że stosunek tenjest w przybliżeniu proporcjonalny do

-• • , że zatem stała szybkdści jest wprost

określona stosunkiem plazmoj ądrowym.Rozwijając w dalszym ciągu powyższą kon-cepcję, twierdzi, że poszczególne cykleodpowiadają kolejnemu wzrostowi różnychtkanek. Wzrost ten dochodzi do skutkuprzy pomocy katalizatora wspólnego dlakomórek każdej tkanki. Wzrost komórek,następujący po ich podziałach, ma miejsceprzedewszystkiem wśród tkanek o najwyż-szym stosunku plazmoj ądrowym, To okre-śla praktycznie wzrost całego ustroju, gdyżwzrost reszty tkanek jest tylko znikomomały. Gdy stosunek jądra do plazmy w ro-snących tkankach spadnie do poziomu tegostosunku w tkankach spoczynkowych, za-czyna się wzrost tych ostatnich, a zarazemdrugi cykl wzrostu. Stosunek jądroplazmo-wy obu gatunków tkanek spada teraz dalej,aż osiągnie poziom tego stosunku w trzecimgatunku tkanek. Ta kolejność wzrostu róż-nych tkanek pociąga za sobą występowa-nie cyklów; ich początek odpowiada dzia-łaniu nowego katalizatora,

W logicznym związku z teorją autokata-lityczną wzrostu stoją badania R o b e r t -s o n a , mające na celu poznanie naturychemicznej autokatalizatora. Początkowoprzypuszcza, że jest nim lecytyna, późniejbada pod tym względem inne substancje,jak cholinę, najbliżej jednak zajmuje sięhormonami, czyli wydzielinami gruczołówdokrewnych, a zwłaszcza t, zw, teteliną,t, j , wyciągiem przedniego płatu przysadkimózgowej. Wreszcie, w jednej z ostatnichswych rozpraw, dotyczącej natury czyn-ników, które określają kolejność cyklówwzrostu, dochodzi do przekonania, że do-minującą rolę we wzroście odgrywa sub-stancja jądrowa komórki, Wzrost cytopla-zmy jest bowiem procesem autokatalitycz-nym, a jego szybkość stoi w stosunku pro-stym do masy jądrj*,

Dokoła robertsonowskiej teorji wzrostupowstała cała bogata literatura; dla sze-regu autorów idea R o b e r t s o n a stała

Page 9: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 43

się pobudką do badań nad wzrostem. Rów-nanie autokatalityczne usiłują stosowaćdo materjału liczbowego, odnoszącego siędo różnych ustrojów roślinnych i zwierzę-cych. Niektórzy badacze zmieniają czę-ściowo to równanie, lub ujmują wzrost wewłasne, mniej lub więcej oryginalne wzo-ry matematyczne, Z drugiej jednak stronypodniosły się głosy surowej krytyki. Jakwidzieliśmy, koncepc j a R o b e r t s o n aopiera się na podobieństwie k s z t a ł t ukrzywej reakcji autokatalitycznej i krzy-wych wzrostu ustrojów; podobieństwokształtu żadną miarą nie przesądza jednakanalogji c h a r a k t e r u tych procesów.Przeciwnie, jak twierdzi F r i e d e n t h a l ,każdy ruch ograniczony przebiega w po-staci krzywej kształtu litery S, gdyż zasa-da bezwładności materji pociąga za sobąpodnoszenie się i spadanie szybkości. Wy-stępowanie krzywych kształtu S nie świad-czy zatem o niczem więcej, jak że zacho-dzi proces ograniczony w czasie. Co doistoty porównywanych procesów, to wyka-zują one natomiast ważne różnice; w reak-cji chemicznej mamy do czynienia z syste-mem zamkniętym, gdzie wszystkie sub-stancje wchodzące w grę są zgóry jakościo-wo i ilościowo ściśle określone, gdy tym-czasem podczas wzrostu ustrojów substan-cje budulcowe dostarczane są z zewnątrzw pożywieniu. Poza tem, badając wzrostzwierząt, czy roślin, widzimy tylko zmianyciężaru całego ustroju, a więc zarówno ży-wej, rosnącej substancji, jak też balastumaterjałów takich jak róg, tłuszcz, drew-no, nie biorących czynnego udziału w dal-szym -procesie wzrostu. Przebieg krzywychwzrostu odnosi się tylko do tych zmian„brutto1" a nie daje nam pojęcia o wzrościewłaściwej rosnącej substancji, czyli t. zw.masy aktywnej.

Zestawienie spadku stałej szybkościwzrostu i spadku stosunku jądra do pla-zmy napotyka również na poważne zarzuty,gdyż ten stosunek maleje w całem zwierzę-ciu tylko podczas pierwszego cyklu wzro-stu,

Oprócz krytyki teorji R ob er t s cvn a,odnoszącej się do jej wartości dla wy-

tłumaczenia istoty wzrostu, należy wspo-mnieć wątpliwości, jakie się nasuwają codo stosowania równania autokatalityczne-go' do przedstawienia c a ł e g o wzrostur ó ż n y c h organizmów. Przedewszyst-kiem sam R o b e r t s o n doszedł do prze-konania, że pierwotne równanie autokata-

^ x

lizy log = Ii (t — łj określa wzrosttylko w obrębie jednego odcinka krzywej.Przyjmując zatem np. podczas wzrostumyszy trzy cykle, a w każdym z nich od-rębne wartości dla A, k i tu ponad to war-tość b w cyklu asymetrycznym oraz dwiestałe, wyrażające końcowy, nieautokatali-tyczny proces, otrzymujemy aż dwanaściestałych, które należy wstawić w równaniedla określenia całokształtu wzrostu jedne-go gatunku zwierzęcia. Dla scharakteryzo-wania wzrostu innego gatunku musimyprzyjąć inną liczbę stałych, a ich wprowa-dzenie nie wypływa z istoty procesu, leczma na celu dostosowanie materjału fak-tów do wartości obliczonych teoretycznie.

Autokatalityczna teorja wzrostu jest wy-razem dążności, którą widzimy u współ-czesnych biologów do rozpatrywania zja-wisk życiowych jako procesów fizyk o-che-micznych i do ujmowania tych zjawisk wewzory matematyczne. Jednakże, im więcejzdobywamy wiadomości co do szczegółówprzebiegu wzrostu, tem więcej gromadzisię, przynajmniej na razie, trudności prze-ciw jednolitemu, matematycznemu ujęciutego procesu życiowego. Całokształt zna-nych nam faktów wskazuje jedynie na to,że zmiana kształtu i wielkości rosnącegoustroju zależy od całego szeregu czynni-ków, które zkolei są z sobą ściśle związa-ne. Ponieważ wzrost jest tylko częścią skła-dową wszystkich procesów życia, nie mo-że być rozpatrywany oddzielnie, gdyż każ-da zmiana w warunkach życia musi się od-bić również na przebiegu wzrostu, Póki za-tem nie znamy dokładnie przebiegu wszy-stkich procesów życiowych oraz czynników,które na nie wpływają, nie może być mo-wy nietylko o ogólnych równaniach wzro-stu dla wszystkich ustrojów, lecz nawet ojednem wspólnem równaniu obejmującem

Page 10: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

44 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

cały wzrost jednego organizmu, To też odpewnego czasu zauważyć można pewienzwrot od ogólnych, matematycznych teoryjwzrostu ku badaniom, mającym na celudokładną, szczegółową analizę poszcze-gólnych czynników, związanych z prze-biegiem tego procesu, Zagadnienie wzrostuwkroczyło na nowo w okres zdobywaniamaterjałów, lecz te materjały obejmująobecnie nietylko wzrost ciała, jako cało-ści, lecz także wzrost narządów, tkanek ikomórek, czynniki wewnętrzne i zewnętrz-

ne wzrostu oraz budowę fizyko - chemicz-ną rosnącej protoplazmy.

Można powiedzieć, że badania nad wzro-stem szły w obecnem stuleciu drogą od-wrotną niż to się zwykle dzieje w naukachścisłych, R o b e r t s o n usiłował dać syn-tezę procesu wzrostu na początku swejkarjery naukowej, później sam zaczął tenproces wszechstronnie analizować; obecniebadania, idąc w kierunku coraz bardziejszczegółowej analizy, uległy procesowi da-leko posuniętego zróżniczkowania.

JAN GADOMSKI.

O D K R Y C I E P L U T O N A .

Już dawno przypuszczano, iż nasz sy-stem planetarny nie kończy się na Neptu-nie, i że poza nim krążą jeszcze inne pla-nety, W r. 1834, a więc jeszcze przed od-kryciem Neptuna, H a n s e n podejrzewałistnienie nie jednej, lecz dwóch planetnpozauranowych" koniecznych według nie-go do wytłumaczenia dostrzeżonych per-turbacyj w ruchach Urana. Sam zresztąL e v e r r i e r , po odkryciu w r. 1846 Nep-tuna, przypuszczał, że odkryta przez niegoplaneta nie jest bynajmniej najdalsza.

Hipotezę tę popierała również statysty-ka orbit komet. Znano bowiem 3 komety,których afelja znajdują się w odległości49 jednostek astronomicznych 1) od Słońcaoraz kilka innych, których punkty odsło-neczne zdają się skupiać w odległości je-szcze większej, bo 100 jedn, astr.

Do wykrycia przypuszczalnych planet,,pozaneptunowych" na podstawie pertur-bacyj w ruchach sąsiedniego Neptuna, or-bita tej planety nie nadawała się, gdyż do-tychczas „przeobserwowano" zaledwie 1/i!

jej orbity. Inaczej rzecz się miała z Ura-nem, którego pełną drogę naokoło Słońcaobserwowano już dwukrotnie, W pozycjachUrana zauważono pewne, bardzo drobne

J) Jednostką astronomiczną odległości jest1,495 . 108 km (odległość Ziemi od Słońca).

nieregularności, które nie dały się wytłu-maczyć zakłócającym wpływem Neptuna.Od r. 1840 zaobserwowano w pozycjachUrana drobne odskoki od pozycyj obliczo-nych, mieszczące się w szczupłych, grani-cach:

od — l",40 do -|- 1" 32.

Było rzeczą, bardzo ryzykowną, i taknadzwyczaj drobnych odskoków, któremogły być ponadto same mylne o; kilkadziesiątych części sekundy łuku z powodunieuniknionych błędów obserwacyj, — pró-bować obliczyć orbitę nieznanej planety,powodującej te zakłócenia, Problematemtym zajęło się przedewszystkiem dwóchastronomów amerykańskich: W, H. P i-c k e r i n g w latach 1928—29 oraz niecowcześniej, bo w r, 1915 P e r c i v a J Lo-we 11 (1855 — 1916) (ryc. 1). Na szczegól-ną uwagę zasługują rezultaty obliczeń te-go ostatniego.

Obliczeń orbity nieznanej planety poza-neptunowej dokonał L o w e l l z nadzwy-czajną precyzją, przyczem, podobnie jakw przypadku Neptuna, powtórzyła się tupomyślna okoliczność konjunkcji obu pla-net (Urana i nowej planety), Znalazł onelementy orbity nowej planety bardzo zbli-żone do tych, które są nam już dziś znanena podstawie bezpośrednich obserwacyj.

Page 11: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 45

Mianowicie wyliczył on:nachylenie płaszczyzny orbity planety

do ekliptyki < 10",masa = 6'/2 mas Ziemi,średnia odległość od Słońca = 43 jedno-

stek astronomicznych,okres obiegu naokoło Słońca = 282 lat,spłaszczenie orbity = 0,202,jasność widoma = 12 m do 13 m.Samego odkrycia L o w e 11 się nie docze-

kał. Dokonali go w jego obserwator}um na-stępcy w 14 lat po jego śmierci.

Od stycznia 1929 roku do obserwator]urnL o w e 11 a we Flagstaff w Arizonie zostałzaangażowany młody asystent, C 1 y d e W.T o m b a u g h , który natychmiast przy-stąpił do systematycznego fotografowaniapasa nieba wpobliżu ekliptyki, poszukującplanety pozaneptunowej. Do fotografowa-nia używał wielkiego teleskopu o średnicy108 cm. Gdy już bezskutecznie w ciągu ca-łego roku przeszukał w ten sposób całeniemal sąsiedztwo ekliptyki, znalazł naglena kliszach z dnia 21 stycznia 1930 roku,przedstawiających sąsiedztwo gwiazdy 3Geminorum, bardzo bladą gwiazdkę 15 m,która jak wykazały zdjęcia z 23 i 29 stycz-nia, wyraźnie zmieniała swe położenie wodniesieniu do sąsiednich gwiazd. Odkrytagwiazda posuwała się wzdłuż ekliptyki ru-chem wstecznym dziennie o 1".

Odtąd regularnie śledził nowe ciało nie-bieskie aż do 19 lutego r. u. O odkryciu,trzymanem w tajemnicy przez astrono-mów obserwator jum L o w e l l a przezprzeszło miesiąc, dowiedział się świat do-piero 12 marca r. u. za pośrednictwem pra-sy amerykańskiej.

Podnieść należy, że odkryty „objekt S 1 i-p j h e r a " (następcy LcJiwellia), jak narazie nazwano nowe ciało niebieskie, —został odnaleziony w odległości tylko 4°od miejsca wskazanego przez efemerydęopartą na elementach L o w e l l a . Odkryciezostało dokonane podczas przeciwstawie-nia ze Słońcem.

Odtąd w obserwacjach nowego ciała nie-bieskiego wzięły udział wszystkie obser-wator ja świata rozporządzające dostatecz-

nie silnemi narzędziami (potrzebny tu jestrefraktor o średnicy conajmniej 50 cm lubastrokanaera o objektywie 16 cm). Terazjednak rozpoczęły się trudności stwierdze-nia właściwego charakteru odkrytego cia-ła. Nie mogła to być nowa „gwiazda strza-ła", na podobieństwo gwiazdy B a r n a r-d a, gdyż przebywała łuk 10" w ciągu 10 dni,

Percival Lowell przy refraktorze o średnicy 61 cm.

na co tamta zużywa cały rok. Nie mogła tobyć również jakaś bardzo bliska gwiazda,gdyż gdyby nawet znajdowała się w odle-głości ,,Proxima Centauri", najbliższej na-szej sąsiadki, to i tak jasność jej absolut-na, wobec bardzo nikłej jasności widomej,musiałaby być o 10 m słabsza od jasnościabsolutnej najsłabszych gwiazd dotychczasznanych.

Wkrótce wszystkie te hipotezy upadłyskoro u nowego ciała niebieskiego skonsta-towano zwalnianie ruchu wstecznego. Wobserwacjach tych dostrzegalnie polskienie mogły wziąć udziału z powodu brakuodpowiednich narzędzi. Natomiast T, B a-

Page 12: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

46 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

n a cihi e w i c z, dyrektor Obserwator)'urnAstronomicznego w Krakowie, wybitnyspecjalista w dziale mechaniki nieba, za-brał w tej sprawie głos, kładąc duże dlanauki zasługi. Stworzył on mianowicie„nową metodę wyznaczania orbity ciałapozaneptunowego", posługując się wynale-zionemi przez siebie ,,krakowjanami". Me-toda ta pozwala obliczyć z dowolnej licz-

Średnia odległość od Słońca = 39,8 jedw.astron.

Okres obiegu naokoło Słońca = 251 lat.Spłaszczenie orbity 0.254,Równoległe badania nad orbitą nowego

ciała niebieskiego były prowadzone przezC, B o w e r a i L, W h i p p 1 e, astronomówobserwatorjum Licka, a także przez F.Z a g a r a w Padwie, który ponadto w

Fotograf ja Plutona (p. strzałki) z d n i a . 4 marca 1930 r., wykonana w obserwatorium L o w e l l azapomocą teleskopu o średnicy 108 cm. Jasna gwiazda obok — 5 konstelacji Bliźniąt.

by obserwacyj przy pomocy metody naj-mniejszych kwadratów oraz równań linjo-wych elementy orbity nowej planety.(W danym przypadku klasyczna metodaG a u s s a , opierająca się na 3 obserwa-cjach, dawała wyniki niejednoznaczne iprzypadkowe).

W miarę napływających obserwacyjT. B a n a c h i e w i c z obliczył 11 co-raz to dokładniejszych orbit. Otrzymał on:

Czas przejścia przez peryheljum=1988X,27.

Nachylenie płaszczyzny orbity do eklip-iyki == 17° 12'.

obliczeniach uwzględnił perturbacje wszy-stkich planet systemu słonecznego.

Charakter _ transneptuniczny nowego cia-ła niebieskiego został udowodniony ponadwszelką wątpliwość. Nową planetę nazwa-no Plutonem (Pl) na cześć P e r c i v a l aL o w e l l a , właściwego jej odkrywcy,

Efemeryda wsteczna pozwoliła odszukaćnikły obraz planety na kliszach zdjętychw r. 1927 w Uccle (Belgja), w r. 1927 i 1921w obserwatorjum Yerkesa, w r, 1919 naMt. Wilsoń, oraz ostatnio z r. 1914 w Hei-delbergu.

Z przytoczonych powyżej elementów,

Page 13: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr 2 W S Z E C H Ś W I A T 47

które są w znacznym stopniu zbliżone doelementów L o w e 11 a, wynika, że orbitaPlutona jest dość silnie spłaszczona (spła-szczenie to oraz nachylenie jest najwięk-sze z pośród orbit planet wielkich) co po-woduje, że Pluton w peryheljum wkraczaw obręb orbity Neptuna (będzie to miałomiejsce około roku 1989), a środek jegoorbity leży poza orbitą Saturna (rys. 3).

Dotychczasowe nasze wiadomości o sa-mej planecie są bardzo skąpe. Tarczy jejnawet w najsilniejszych narzędziach świa-ta nie udało się zaobserwować. Pluton po-siada światło o dużym indeksie barwy,świecąc blaskiem silnie żółtawym. W cią-gu roku posuwa się na tle gwiazd średnioo łuk równy 3 tarczom Księżyca.

Światło słoneczne jest w odległości Plu-tona około 1600 razy słabsze, niż na Ziemi,mimo to jednak około 250 razy silniejsze,niż światło Księżyca w pełni. Blask wido-my nowej planety jest około 160000 razysłabszy od blasku najsłabszej gwiazdy wi-docznej gołem okiem, a około 2000000 ra-zy słabszy od blasku Wenus, Marsa lubJowisza,

Pluton zaliczony został wprawdzie dorzędu planet wielkich, lecz rozmiarami do-równywa prawdopodobnie zaledwie Ziemi

lub Marsowi. Nikła stosunkowo wielkośćplanety nasuwa hipotezę, że, być może,jest to pierwsza z odkrytych ,,planetoidpozaneptunowych", analogicznych do tych,

Rys. 3. Obecny wygląd systemu planetarnegoSłońca z uwzględnieniem orbity Plutona.

które rozsiane są obficie w przestrzeni po-między orbitami Marsa i Jowisza.

Nadmienić należy, iż nowe odkrycie po-większyło rozmiary naszego systemu pla-netarnego o 3Vó miljarda kilometrów, czyli

LUDWIK WERTENSTEIN.

B U D O W A J Ą D R A A T O M O W E G O .

Pojęcia nasze o budowie atomu byłybardzo mgliste aż do roku 1910. Można po-wiedzieć, że zagadnienie to sprecyzowałosię i stało się dostępne systematycznymbadaniom dopiero od chwili, gdy R u t h e r-f c r d ogłosił słynną swą rozprawę o teorjiatomu, wysnutej z doświadczeń nad roz-proszeniem cząstek a przez materję.Atom składać się miał z jądra, naładowa-nego dodatnio, skupiającego w sobie nie-mal całą jego masę, oraz z pewnej liczbywirujących dokoła jądra elektronów. Mo-del ten, przyjęty zrazu z niedowierzaniemprzez starszą generację fizyków, z powo-

du sprzeczności praw nim rządzących zprawami elektrodynamiki, pochwycony zo-stał z entuzjazmem przez gen jakiego teore-tyka duńskiego1 N i e l s a B o h r a , wzbo-gacony howemi własnościami, wywniosko-wanemi z teorji kwantów i — drogą śmia-łej dedukcji nie troszczącej się o wspomnia-ną sprzeczność — doprowadzony do wy-sokiego stopnia doskonałości. Gdy okazałosię, że zawierał w sobie treść dość bogatą,by odzwierciadlić — lub, jeśli wolimy ,.wy-tłumaczyć" — wielką mnogość optycznych,elektrycznych, chemicznych właściwościrzeczywistego atomu, świat naukowy uznał,

Page 14: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

48 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

że niezgodności z fizyką klasyczną winienjest nie model, lecz teorje dawne i atomR u t h e r f o r d a - B o h r a stał się trwa-łym nabytkiem nauki, Jednocześnie rozpo-częła się praca nad przeróbką podstawświatopoglądu fizycznego, nad stworze-niem syntezy, która uwolniłaby od koniecz-ności myślenia fragmentami, od stosowa-nia innych zasad w dziedzinie zjawisk ma-kroskopowych, a innych w sferze atomu.Praca ta, z którą związane są nazwiska deB r o g l i e ' a , S c h r o d i n g e r a , H e i -s e n b e r g a i D i r a c a , może być uwa-żana za zakończoną w ogólnych zarysach.Wynikiem jej jest zmiana myślenia fizycz-nego tak radykalna, że nawet wielu spe-cjalistów nie może się z nią oswoić. Odbiłasię ona głęboko i na samym modelu R u-t h e r f o r d a-B o h r a , gdyż zdetronizo-wała pojęcie modelu, wprowadzając nato-miast zasadę, że jedynym odpowiednikiemcudownego mechanizmu natury w umyśleludzkim może być tylko oderwany schematmatematyczny. Ale model zachował zna-czenie środka pomocniczego w opisie zja-wisk atomowych i z tem zastrzeżeniem mo-del R u t h e r f o r d a - B o h r a przetrwałdo dnia dzisiejszego. W sprawach omawia-nych, gdzie chodzi o ujęcie ogólnych za-rysów struktury atomowej, posługiwaniesię modelem jest całkowicie uprawnione.Będziemy zatem rozumowali tak, jak gdy-by jądro posiadało „naprawdę" wymiaryściśle określone, jak gdyby elektrony,,istotnie" wirowały dokoła niego i t. p.

Podział atomu na jądro i elektrony po-za jądrowe czyni z atomu utwór dwoisty.Dwoistość ta jest niezwykle trafnym wy-razem faktu, że zjawiska atomowe dzieląsię na dwie wielkie klasy. Jak łatwo od-gadnąć, klasie pierwszej podporządkowu-jemy zmiany w konfiguracji elektronów,klasie drugiej zmiany budowy jądra. Odra-zu stwierdzić należy, że zjawiska pierw-szego typu są o wiele powszechniejsze —•w warunkach naszego, bytowania na ziemi,— znane od czasu znacznie dawniejsze-go, zbadane o wiele dokładniej, niż zjawi-ska typu drugiego, O budowie zewnętrznejatomu mówią nam właściwości optyczne,

elektryczne, chemiczne atomu, a więc wostatecznej instancji niemal wszystkie zwy-kłe właściwości materji. Gdy pierwiastekwysyła światło jednobarwne, twierdzimy,że to w niektórych atomach konfiguracjaelektronów doznaje zmiany, gdy atom zo-staje zjonizowany, t. j . gdy powstaje z nie-go jon dodatni lub ujemny, wówczas wie-my na pewno, że ubywa lub przybywa je-den lub więcej elektronów. Gdy atomy łą-czą się w cząsteczkę chemiczną, ich układyelektronowe tworzą wyższą jednostkę or-ganizacyjną. Interpretacja wszystkich tychprzejawów w teorji atomowej odbywa sięz pomocą zasady, której nie obaliła nawetwspomniana rewolucja myślowa — zasadyzachowania energji. Posługujemy się przy-tem pojęciem o wielkim stopniu ogólności— pojęciem stanu atomowego. Powiada-my, że atom — mamy tu w tej chwili namyśli" konfigurację jego elektronów —istnieć może w różnych stanach. Stany teodznaczają się większą lub mniejszą trwa-łością: najtrwalszy jest oczywiście stannormalny; każdy z nich charakteryzuje sięwartością energji, jaką atom w stanie tymposiada, najmniejsza jest zawartość ener-gji w stanie normalnym. Każde z wspo-mnianych zjawisk jest zmianą stanu; jestzatem ujawnieniem energji wyzwolonej lubpochłoniętej przez to, że wartości energjiw stanie początkowym i końcowym są róż-ne. Widzimy bez trudu, że to, co nazwali-śmy pierwszą klasą zjawisk, dostarczanam olbrzymiego materjału doświadczalne-go do rozróżnienia i klasyfikacji stanówpodług przysługującej im energji. Zada-niem teorji jest uzasadnienie możliwościistnienia tych stanów i wyliczenie ich ener-gji na podstawie założeń ogólnych.

Nie możemy zatrzymywać się nad tąsprawą, ponieważ przedmiotem naszym sązjawiska ,,klasy drugiej"; budowa jądraatomowego. Przedmiot ten odcina się ostrood dziedziny „atomu zewnętrznego". Wszy-stkie zmiany konfiguracji elektronów mo-gą być przez nas dowolnie wywołane;wszystkie są odwracalne, dlatego mówimyo nich, jako o zmianach .stanu tego samegoatomu, dlatego twierdzimy, że pierwiastek,

Page 15: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 49

w którym zachodzą, pozostaje sobą, zacho-wuje swą indywidualność. W szczególnościpozostaje niezmienne to, co uważamy zacechę pierwiastka, t. j . masa atomowa i na-bój jądra. W dodatku, biorąc ogólnie,wszystkie stany atomowe, z wyjątkiem sta-nu normalnego (i stanów atomów związa-nych w cząsteczki chemiczne) są nietrwałei atom ,.wzbudzony", czyli wytrącony zestanu normalnego powraca do niego samo-rzutnie po bardzo krótkim czasie. Jeżeli je-dnak jądro atomu traci jeden ze swych skła-dników, lub zyskuje nowy, jest to zmiananie do odrobienia, jest to katastrofa, w któ-rej zmienia się bądź masa atomowa, bądźnabój jądra, bądź jedno i drugie; jest toprzemiana jednego1 pierwiastka w inny. Nietracimy nadziei, że uda się nam zczasemalbo wynaleźć sposób dowolnego wytwa-rzania i takich zmian, albo też ich odwra-cania, gdy to jednak nastąpi, powiemy, żezrealizowaliśmy marzenia alchemików, żezdobyliśmy umiejętność trawsmutacji pier-wiastków. Ale różnica między kategorjązjawisk jądrowych i tych, które dotycząkonfiguracji elektronów pozostanie równiegłęboka, jak dziś,

Aż do niedawna jedyną poznaną grupązjawisk jądrowych była grupa zjawisk pro-mieniotwórczych. Zjawiskom tym zawdzię-czamy poznanie zmienności atomu nie wprzelotnych ugrupowaniach elektronów ze-wnętrznych, ale w samej jego' istocie, w ją-drze atomowem. Dopóki jednak promie-niotwórczość stanowiła odrębną, oddzielo-ną niejako od innych kartę w księdze natu-ry, wiadomości nasze o budowie jądra by-ły bardzo skąpe, zawdzięczaliśmy je głów-nie wnioskom wyprowadzonym na drodzepośredniej ze zjawisk „klasy pierwszej".Wiedzieliśmy właściwie tyle tylko, że ją-dro ma wymiary bardzo małe, rzędu wiel-kości jednej dziesięciotysiącznej wymiarówatomu, że jądro posiada zawsze nabój do-datni, równy wielokrotności naboju elemen-tarnego; wielokrotność ta wyraża się tą sa-mą liczbą, co t.zw. liczba porządkowa, t.j. li-czbą, która w układzie perjodycznym cha-rakteryzuje miejsce, zajmowane przez da-ny pierwiastek. Ponadto ze zjawisk pro-

mieniotwórczości można było wywniosko-wać, że przynajmniej w przypadku atomówciężkich, jądro, pomimo swej maleńkości,jest utworem złożonym: do składników je-go należą na pewno jądra helu i elektrony-— nazwiemy je elektronami jądrowemi —skoro promienie « utworzone są z jąderhelu, zaś promienie [5 z elektronów.

Stopniowo jednak utworzyły się swoiste,niezależne od promieniotwórczości metodybadania jądra atomowego. Skoro w jądrzeskupiona jest cała niemal masa atomu, wy-znaczenie masy atomowej jest jednocześniewyznaczeniem masy jądra. Do tego celunie prowadzi jednak oznaczenie użytecz-nego w chemji ciężaru atomowego, w wię-kszości bowiem przypadków pierwiastki sąmieszaninami odmian „czystych", t. zw. izo-topów. Jądra izotopów mają różne masyi tylko fakt, że posiadają one tan sam na-bój i przez to otoczone są takim samymukładem elektronów, decyduje o tem, żeuważamy je za odmiany tego samego pier-wiastka. Metody wyznaczania masy ato-mowej indywidualnej, a tem samem ciężaruatomowego odmian czystych zawdzięczamyA s t o n o w i . Metody te doprowadziłydo doniosłego odkrycia, że ciężar atomowyizotopów wyraża się z dość znacznem przy-bliżeniem liczbą całkowitą — w układzie,w którym tlenowi przypisujemy ciężar ato-mowy 16. Na podstawie odkrycia tegotwierdzimy, że składnikami masy jąder sąpewne cząstki wszędzie identyczne. Wewspomnianej skali wcdór posiada ciężaratomowy 1,0078, a chociaż liczba ta jestnieco wyższa od jedności, nie wahamy sięutrzymywać, że cząstki te są identycznez jądrami wodoru. Nazywamy je proto-nami.

Oprócz protonów, jądra zawierają, jakwidzieliśmy przed chwilą, i elektrony. Wy-znaczenie ich liczby w jądrze danego pier-wiastka jest rzeczą bardzo łatwą. Weźmynp. pod uwagę jądro tego izotopu argonu,który posiada ciężar atomowy 40. Jądro tozawiera 40 protonów. Liczba porządkowaargonu równa się 18, taką samą liczbą wy-raża się nabój jego jądra (wyrażony w na-bojach elementarnych). Ale nabój proto-

Page 16: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

50 W S Z E C H Ś W I A T Nr 2

nu równa się jedności, gdyby więc jądro ar-gonu nie zawierało elektronów, nabój jegowynosiłby 40. Widzimy zatem, że liczbaelektronów równa się różnicy między masąatomową, a liczbą porządkową, i j . w przy-padku argonu 22. Wspominaliśmy poprzed-nio, że składnikami jąder są również ją-dra helu. Niema w tem sprzeczności ztwierdzeniem, że składnikami ostateczne-mi są protony i elektrony, gdyż jądro1 helu,0 masie 4 i liczbie porządkowej 2, wyobra-zić sobie możemy, jako zbudowane z 4 pro-tonów i 2 elektronów. Nie mniej jądro he-lu, jako składnik, że tak powiemy, drugiegorzędu, odgrywać będzie ważną rolę w dal-szych rozważaniach o strukturze jądra.

Ustalenie charakteru i liczby składnikówjądra jest pierwszym krokiem do poznaniajego budowy. Systematyczne badanie tegozagadnienia postępuje tą samą metodą,która dała tak świetne wyniki w zastoso-waniu do atomu „zewnętrznego". Będzie-my więc traktowali ugrupowania protonów1 elektronów w jądrach różnych pierwiast-ków, jako1 różne stany układu protonowo-elektronowego, Stany te różnią się oczy-wiście liczbą składników. Będziemy usiło-wali całą tę mnogość stanów scharakteryzo-wać według przysługującej każdemu z nichenergji, a wtedy dopiero przystąpimy dokonstruowania ich na drodze teoretycznej,czyniąc założenia o siłach działających mię-dzy składnikami i kierując się ogólnemizasadami mechaniki atomów.

Powyższe przedstawienie zagadnienia bu-dowy jądra nie uwydatnia może całej jegodoniosłości, jako zagadnienia podstawowe-go nauki o materji. Podkreślamy więc, żejednym z istotnych jego momentów jestsprawa ewolucji pierwiastków. Na ziemijesteśmy świadkami ewolucji takiej jedy-nie w dziedzinie ciał promieniotwórczych,gdzie procesy przemiany polegają na pow-stawaniu pierwiastków lżejszych z cięż-szych. Należy wątpić, czy procesy te wska-zują kierunek ewolucji materji; prawdopo-dobniejsze jest, że są odwróceniem jej bie-gu, i że zasadą ogólną jest skupianie sięskładników, kolejne powstawanie pierwia-stków coraz to cięższych.

Na pytanie, co z czego powstało, szukaćmożemy odpowiedzi jedynie w ogólnychzasadach termodynamiki, która poucza, żew naturze zachodzą samorzutnie — z za-strzeżeniami, które w danym przypadku sąbez znaczenia — tylko procesy egzotermi-czne; oznacza to, że z układów bogatszychw energję powstają układy o mniejszej za-wartości energji. Rozumiemy teraz, czemuw sprawie budowy jądra interesuje nasprzedewszystkiem ilość energji, charakte-ryzująca poszczególne typy struktury ją-drowej , Wróćmy do przykładu argonu. Je-żeli uda się nam wyznaczyć energję jegojądra i porównać z energją układu utwo-rzonego ze składników tego jądra, nie zwią-zanych w jedną całość w maleńkim obsza-rze, t, j , 40 protonów i 22 elektronów swo-bodnych, potrafimy odpowiedzieć na pyta-nie, czy jest możliwe samorzutne powsta-wanie argonu z protonów, t. j . z wodoru.

Wyznaczanie energji ,,stanów" jądro-wych w sposób bezpośredni możliwe jestjedynie w przypadku pierwiastków promie-niotwórczych, gdyż ciepło wydzielane wprzemianie promieniotwórczej danego typujest miarą różnicy energji jąder pierwia-stka macierzystego i pochodnych. Dowia-dujemy się przytem, że zgodnie z przyto-czonemi wyżej zasadami, procesy te są isto-tnie egzotermiczne. Tworzą się więc w nichukłady o energji coraz mniejszej, np, układutworzony z jądra radonu i jądra helu swo-bodnego ma mniej energji, niż układ pier-wotny, t. j , jądro radu. Fakt jednak, żeradon powstaje z radu nie wyklucza możli-wości, że w innych warunkach i na innejdrodze rad mógł powstać z pierwiastkówlżejszych.

W przypadku pierwiastków niepromie-niotwórczych, wartość energji danego typujądra znajdujemy na drodze pośredniej,wyznaczając z wielką dokładnością jegomasę. Opieramy się przytem na zdumiewa-jącej konsekwencji zasady względności,opiewającej, że energja każdego układumaterjalnego równa się jego masie pomno-żonej przez kwadrat prędkości światła.Urzeczywistnienie doświadczalne tego pro-gramu zawdzięczamy niemal' w całości

Page 17: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 51

A s t o n o w i , który wykonał go z pomocąskonstruowanego przez siebie spektrografumasowego.

Wspominaliśmy już poprzednio, że cię-żary atomowe izotopów są w pierwszem,dość znacznem przybliżeniu liczbami całko-witemi. Już sam ten fakt prowadzi do wnio-sku, że wszystkie pierwiastki powstawaćmogą samorzutnie z wodoru. W istocie ma-sa protonu swobodnego (wyrażona w po-staci „ciężaru atomowego") wynosi 1,0078,zatem masa układu utworzonego np. z 40

rys. 1. Na krzywej tej zobrazowana jest za-leżność między przeciętną masą protonu wjądrze, a liczbą protonów w jądrze. Zewzględu na to, że zmiany masy tej są bar-dzo małe, rzędnemi krzywej są nie warto-ści masy, lecz t. zw. deficyty masy, t. j .różnice między masą protonu w danem ją-drze, a przeciętną masą protonu w jądrzetlenu. Widzimy, że krzywa zrazu szybkoopada, przechodzi przez minimum wpobli-żu masy atomowej 60 (miedź), poczem sto-pniowo wznosi się. Interpretacja części

40

0

T

1, r =

M H i m • ' • — m '-

20 4o 60 80 <00 (to 1U0 (60 • -(80

Rys. 1. Na osi y — deficyt masy, na osi x — masa atomowa.

protonów swobodnych (elektrony możemytu pominąć, gdyż masa elektronu jest pra-wie 2000 razy mniejsza od masy protonu)jest znacznie, bo o 0,31 większa od masyjądra utworzonego z 40 protonów, t, j . ją-dra argonu, To samo stosuje się do każde-go innego jądra. Wynik ten jednak jesttak prawdopodobny a priori, że jest samprzez się niezbyt interesujący, Jeżeli chce-my dowiedzieć się czegoś więcej o możli-wościach powstawania pierwiastków, musi-my zbadać, jak zmienia się energja jądraw zależności od jego liczby porządkowej.Konieczne jest do tego wyznaczenie masyatomowej z dokładnością do 0,001 jednost-ki ciężaru atomowego, gdyż w tych grani-cach leżą zmiany masy, z których wniosko-wać mamy o zmianach energji. Tego wła-śnie dokonał A s t o n , a wyniki, jakieotrzymał, przedstawione są na krzywej

krzywej, gdzie zachodzi opadanie, jest ta-ka, że w dziedzinie pierwiastków lekkichprotony nowowstępujące do pewnego jądramają jeszcze mniejszą masę, niż protony wtem jądrze, a zatem a fortiori mniejszą,niż protony swobodne, Innemi słowy, do-dawanie protonów do jąder lekkich powo-duje zmniejszenie masy, a przeto i energjicałego układu. Powstawanie jąder cięż-szych z lżejszych zachodzić może samorzut-nie. Interpretacja wstępującej części niejest tak prosta; protony nowowstępującemają tu masę większą od protonów już zwią-zanych, możemy więc tylko powiedziećogólnie, że energja wiązania ich w jądracoraz cięższe słabnie. Jednak ogólnie bio-rąc (czego z krzywej As t o n a ze wzglę-du na sposób jej przedstawienia nie widać)protony przybywające mają zawsze masęmniejszą od masy protonów swobodnych,

Page 18: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

52 WSZECHŚWIAT Nr. 2

czyli wszystkie jądra, nie wyłączając jąderpromieniotwórczych, powstawać mogą sa-morzutnie przez dodawanie protonów dojąder lżejszych, Na pierwszy rzut okawniosek ten stoi w sprzeczności z faktemistnienia promieniotwórczości, t, j . nietrwa-łością jąder promieniotwórczych. Należyjednak pamiętać o tem, że przemiany pro-mieniotwórcze polegają na utracie jąder he-lowych, nie zaś protonów. Masa atomowaswobodnego jądra helowego wynosi 4,0011,przeciętna masa protonu w tem jądrze ró-

rówiie? dezintegracja drogą utraty jąderhelowych. Dochodzimy w ten sposób jed-nocześnie do zrozumienia promieniotwór-czości takiej, jaką obserwujemy na ziemii możliwości wytworzenia się pierwiastkówpromieniotwórczych w innych warunkachdrogą wiązania protonów swobodnych przezjądra lżejsze.

Gdy przyjrzymy się uważnie krzywejAs t o n a, zauważymy, że jądra, którychmasa atomowa podzielna jest przez 4, wy-kazują wyraźnie większy deficyt masowy,

+20

soRys, 2. Część krzywej rys, 1 w powiększeniu, Krążki z kropką odpowiadają parzystym, z krzyżem-

nieparzystym liczbom atomowym.

wna się zatem 1,00027. Zagadnienie możli-wości rozpadu jąder ciężkich drogą utratyjąder helu sprowadza się więc do wyjaśnie-nia, czy protony wstępujące do tych jądermają istotnie masę większą od protonuzwiązanego w jądrze helowem, t, j , od1,00027. Analiza krzywej As t o n a do-wodzi, że podczas, gdy w części opadają-cej, a nawet na pewnym odcinku części wstę-puj ącej masa nowowstępującego protonumniejsza jest od 1, to już poczynając mniejwięcej od cyny (masa atomowa 120) sto-sunki się odwracają, masa protonu związa-nego większa jest od 1,00027 (choć, jakwspominaliśmy, mniejsza od masy protonuswobodnego). Stąd wniosek, że w dziedzi-nie pierwiastków ciężkich możliwa j est syn-teza pierwiastków cięższych przez wiąza-nie protonów swobodnych, ale możliwa jest

niż jądra pozostałe. Fakt ten daje się ła-two interpretować, jeśli założymy, że jądrahelowe stanowią, jak to wspominaliśmy,składniki „drugiego stopnia", t. j . że pro-tony w jądrze wiążą się w tyle jąder helu,ile to jest możliwe, pozostałe zaś, w licz-bie nie większej od trzech, związane są sła-biej i przez to mają względnie większą ma-sę. Zrozumiałą jest przeto rzeczą, że w ją-drach, w których mogą znajdować się takieprotony luźniej związane, przeciętna masaprotonu jest większa, niż w jądrach o typie,.helowym". Niewątpliwie w związku ztem pozostaje fakt, że w zjawisku dezinte-gracji sztucznej pierwiastków lekkich wy-rzucane są zawsze protony, nigdy zaś jądrahelowe, jak w dezintegracji samorzutnej(promieniotwórczości),

Po tym ogólnikowym przeglądzie stosun-

Page 19: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 W S Z E C H Ś W I A T 53

ków energetycznych możemy przejść donastępnej części programu teorji jądra, t.j.do próby wyjaśnienia mechanizmu wiąza-nia jego składników. Rozważanie naszeograniczymy wyłącznie do wiązania jąderhelowych, gdyż o naturze tego wiązania,dzięki studjom nad zjawiskami promienio-twórczości, wiemy względnie najwięcej.

Weźmy pod uwagę jakąś typową prze-mianę promieniotwórczą np. radu na radon.W procesie tym od jądra radu odrywa sięjądro helu, pozostaje jądro radonu. Wszy-stkie te jądra mają nabój jednakowegoznaku, mianowicie dodatni, świeżo utworzo-ne jądro radonu odpycha zatem jądro he-lu, a siły elektrostatyczne nadają mu wiel-ką prędkość, To jest zrozumiałe, natomiastzagadkowe jest, dlaczego cząstka a (jądrohelu) pozostawać mogła w jądrze raduprzed przemianą, Musimy założyć, że dzia-łania między cząstkami naładowanemi sąbardziej złożone, niż wynikałoby to z pra-wa C o u 1 o m b a, że mianowicie w odle-głości bardzo małej, rzędu wielkości same-go jądra, pojawiają się siły przyciągania,które w bezpośredniej bliskości jądra prze-ważają nad siłami odpychania. Jeżeli je-dnak tak jest, zrozumiałe się staje to, cobyło poprzednio zagadkowe, natomiastprzestajemy rozumieć to, co przedtem byłodla nas jasne, t. j . możliwość emisji cząst-ki a. Jeśli cząstka a trzymana jest na uwię-zi w jądrze, to jak może oddalić się na od-ległość, w której zkolei odpychanie silniej-sze jest od przyciągania i nadaje jej roz-pęd, znany nam z doświadczenia?

Dylemat ten j est niezmiernie charaktery-styczny dla przełomowej epoki, jaką prze-żywamy w sferze myślenia fizycznego. Na-leży on do typu zagadnień, których roz-strzygnięcie w ramach fizyki klasycznejjest zasadniczo niemożliwe. Postulat przy-czynowości, który zwykliśmy uważać zafundamentalny, zostaje tu obrażony, zda-wałoby się, w samej swej istocie, Para-doksalność sprawy wyjaśni może najlepiejprzykład następujący, Wyobraźmy sobiewalec, spoczywający na płaskiej swej pod-stawie. Walec ten jest w stanie równowagiograniczonej, nie bezwzględnej. Jeżeli od-

chylimy go nieznacznie, wróci do położeniapionowego, jeśli odchylimy go tak, że rzutśrodka ciężkości znajdzie się poza podsta-wą, walec upadnie, osiągając położenie ró-wnowagi trwałej. Sam fakt jednak, że wa-lec stoi, oznacza, że w pewnym zakresierównowaga jego jest trwała, stany równo-wagi chwiejnej w naturze nie istnieją. Doopuszczenia stanu równowagi, bodaj ogra-niczonej, potrzebna jest przyczyna dosta-teczna, potrzebne jest działanie zewnętrz-ne, Otóż cząstka jest jak walec, przewra-cający się bez żadnej przyczyny. Zmianasposobu myślenia, jaka jest konieczna doodjęcia sytuacji tej cechy paradoksalności,daje się streścić krótko, jak następuje: po-godzić się musimy z tem, że nasz walec,o ile ma wymiary atomowe, jednocześniestoi i jest odchylony tak, że się wywraca.

Wspominaliśmy już, że praca nad ugrun-towaniem podstaw teorji atomowej dopro-wadziła do przekonania o niedoskonałościwszelkich modeli w opisie zjawisk atomo-wych. Możemy teraz myśl tę nieco rozwi-nąć. Świata atomów nie możemy wogóleopisać z pomocą wyobrażeń przestrzenno-czasowych. Nie wolno nam twierdzić, żedany elektron, czy cząstka naprawdę znaj-duje się w danej chwili, w danem miejscu.Możemy tylko mówić o prawdopodobień-stwie znajdowania się w tem czy innemmiejscu. Cząstka znajduje się zatem jed-nocześnie tu i ówdzie, lub jeśli wolimy, mo-że tu, może ówdzie. To co dawniej nazy-wano wyznaczeniem położenia, sprowadzasię do wyznaczania prawdopodobieństwatego, czy innego położenia, a w szczególno-ści ustalenia, które położenie jest najbar-dziej prawdopodobne.

Powracając do cząstki a, powiemy, że wpewnym sensie znajduje się ona jednocze-śnie w okolicy, w której jest przyciąganaprzez jądro i w okolicy, w której ulega od-pychaniu i opuszcza jądro na zawsze, Ści-ślej mówiąc, jest rzeczą naj prawdopodob-niej szą, że cząstka a trzymać się będzie bli-sko jądra; istnieje jednak prawdopodo-bieństwo, że znajdzie się poza sferą przy-ciągania. Im prawdopodobieństwo to jestwiększe, tem bardziej nietrwały jest dany

Page 20: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

54 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

typ jądra promieniotwórczego, tem szybciejpierwiastek, do którego należy, ulega roz-padowi. Można łatwo dowieść, że tak zde-finjowane prawdopodobieństwo rozpadujest tem większe, im większa jest prędkośćcząstki opuszczającej jądro. Jest to w do-skonałej zgodności z faktami doświadczal-nemi: oddawna już wiedziano, że pierwiast-ki ulegają rozpadowi w czasie tem krót-szym, im większą prędkość posiadają wy-syłane przez nie cząstki a,

W ramach krótkiego artykułu nie sposóbpodać wszystkich konsekwencyj tego po-glądu, który okazał się niezwykle płodny.Wspomnimy tylko, że daje on równie pro-ste wyjaśnienie sztucznej dezintegracji ją-der lekkich przez cząstki, Mamy tu do czy-nienia niejako z odwróceniem zagadnieniaemisji cząstek przez jądra promieniotwór-cze, gdyż cząstka a, by sprawić dezintegra-cję, wtargnąć musi do obcego jądra (za-znaczam, że takie przedstawienie sprawyjest jej uproszczeniem, koniecznem tu zewzględu na zwięzłość). W jednym przy-padku chodzi o wyjaśnienie, jak cząstka,będąca na swobodzie, dostać się może dojądra, które ją odpycha; w drugim, jakcząstka, związana z jądrem, wydostać sięmoże ze sfery jego przyciągania, ujęcie teo-retyczne jest w obu przypadkach to samo.Istnieje zatem prawdopodobieństwo, żecząstka, która znalazła się wpobliżu jądra,przeniknie do jego wnętrza; prawdopodo-bieństwo to teorja pozwala wyliczyć, Jestono bardzo małe, co przetłumaczone na ję-zyk doświadczenia, oznacza, że tylko bar-dzo niewielki ułamek liczby cząstek, bom-bardujących materję, dokona swego zada-nia i spowoduje dezintegrację nielicznychjąder,

W powyższem szkicowem przedstawieniuteorji przemian jądrowych chodziło namprzedewszystkiem o uwydatnienie charak-teru metod dzisiejszej fizyki teoretycznej.Pozostaje nam jeszcze powiedzieć paręsłów o tem, w jaki sposób zdać możemysprawę z faktu, że promieniotwórcze są tyl-ko jądra atomów ciężkich. Mówiliśmy, żefakt ten znajduje wyraz w krzywej A s t o-n a, krzywa ta okazuje bowiem, że przemia-

ny jąder ciężkich, związane z utratą jądrahelowego, są egzotermiczne. Ale tego wy-niku mogliśmy spodziewać się zgóry: jeston zgodny z wnioskami, wynikającemi z za-sad termodynamiki. Jeśli chcemy posunąćsię dalej, musimy odpowiedzieć na pyta-nie, dlaczego wspomniane procesy są egzo-termiczne, musimy zająć się naturą sił, wią-żących składniki jądra w jedną całość.Istnieje dotąd jedna tylko próba wniknięciaz tej właśnie strony w urządzenie wewnę-trzne jądra; zawdzięczamy ją młodemuuczonemu rosyjskiemu G a m o w o w i ,(wspomniana wyżej teorja przemian jądro-wych jest również jego dziełem, a także,niezależnie od G a m o w a, opublikowaliją G u r n e y i C on d o n ) . G a m o w wrozważaniach swoich ogranicza się do ją-der typu ,,helowego", t. j , jąder, którychmasa pcdzielna jest przez 4, i które za-tem wyobrazić sobie możemy, jako agregatjąder helowych. Wiemy już, że w odległo-ściach bardzo małych działają między ją-drami helu (będziemy je tu nazywali stalecząstkami) nieznane nam bliżej siły przy-ciągania. Te właśnie siły spajają cząstki wjedną całość, podobnie jak siły molekular-ne spajają cząsteczki wody w kropelkę. Po-równanie to sięga głębiej: jak w kropelcecząsteczki wody znajdują się w nieustan-nym ruchu cieplnym, tak i w jądrze krążącząstki, wytwarzając ciśnienie hydrostaty-czne. Ruchy cząstek ulegać mają tym sa-mym prawom ,,kwantowym", co np, ruchyelektronów dokoła jądra. Wielkość jądraprzepisana jest przez warunek równowagimiędzy ciśnieniem hydrostatycznem, a siła-mi przyciągania, Czyniąc najprostsze zało-żenia o energji ruchu cząstek, podyktowa-ne wprost przez ogólne zasady teorji kwan-tów, G a m o w dochodzi do wniosku, żeobjętość jądra jest wprost proporcjonalnado liczby zawartych w niem cząstek., Do-póki cząstek jest mało, t, j , w przypadkująder lekkich, wymiary jądra są tak małe,że możemy zaniedbać siły elektrostatycz-nego odpychania nabojów jednoimiennych,siły przyciągania dominują. W jądrach lek-kich zatem egzotermiczny będzie proceswciągnięcia nowej cząstki, jądro będzie

Page 21: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr 2 WSZECHŚWIAT 55

miało dążność do wzrastania, podobnie, jakkropla wody ma dążność do wzrastania ko-sztem otaczających ją kropelek mniejszych.Innemi słowy, w dziedzinie pierwiastkówlekkich ewolucja materji przebiega od pier-wiastków lżejszych do cięższych, i to nie-tylko, jak widzieliśmy poprzednio, drogąasocjacji protonów swobodnych, ale rów-nież i przez przyłączanie cząsteczek a,W miarą jednak, jak jądro się powiększa,zyskują na znaczeniu siły C o u l o m b a ,i w związku z tem energja wiązania nowejcząstki słabnie, a począwszy od pewnejwartości masy atomowej, staje się ujemna.Stosunki ulegają wtedy częściowemu od-

wróceniu: proces wzrastania jądra przezasocjację nowych protonów jest wprawdziewciąż egzotermiczny; tworzenie się zatemjąder cięższych nie jest wykluczone, aleprzyłączenie nowej cząstki staje się niemo-żliwe. Przeciwnie, oderwanie się cząstkiod jądra jest zjawiskiem wyzwalającemenergję, a więc może zachodzić samorzut-nie.

Zbyteczne jest dodawać, że teorja ta mo-że być nazwana zaledwie wstępem do teo-rji jądra: ma jednak tę wielką zaletę, że niewprowadza żadnych sztucznych założeńi w zakresie wyjaśnienia ogólnego kierunkuewolucji materji spełnia swoje zadanie.

K R O N I K A N A U K O W A

SCYNTYLACJE 1 NAJSŁABSZE BŁYSKIWIDZIALNE.

Scyntylacją nazywamy rozbłysk, jaki wywołu-je jedna cząstka « lub wodorowa na ekranie fo-sforyzującym, np. z siarczku cynku. Oglądaniescyntylacyj jest jedną z najważniejszych metoddoświadczalnych nauki o promieniotwórczości.Dzieje jej stosowania związane są z wielu odkry-ciami znaczenia epokowego. Liczenie cząstek adokonane w r. 1908 między innemi sposobem scyn-tylacyjnym, było jednym z fundamentów współ-czesnej atomistyki; badanie rozproszenia cząsteka przez materję, uskutecznione w tem sam spo-sób w roku 1911, doprowadziło R u t h e r f o r d ado obmyślenia słynnego modelu atomu z central-nem jądiem; w r. 1914 wykrywa M a r s d e n scyn-tylacje cząstek H, t. j . jąder wodorowych (pro-tonów], wyrzucanych z wodoru i jego połączeńprzez cząstki a; w r. 1919 R u t h e r f o r d stwier-dza, że cząstki H wyrzucane być mogą równieżz azotu i tem samem otwiera nową kartę w księ-dze podboju natury przez myśl badawczą, Odtądprzez blisko 10 lat oglądanie scyntylacyj było je-dynym skutecznym sposobem w pracach nad sztu-czną dezintegracją materji i budową jąder atomo-wych. Dopiero w czasach ostatnich inne metodyoparte bądź na liczeniu elektrycznych efektów po-jedynczych cząstek, bądź na obserwacji mgie-łek tworzących się wzdłuż ich torów (metoda W i 1-s o n a ) stanęły do rywalizacji z metodą scyntyla-cyj ną. Wyższość nowych sposobów polega na tem,że są objektywne; oglądanie scyntylacyj jest czyn-nością, wymagającą specjalnej tresury obserwato-ra. Subjektywny charakter tych spostrzeżeń stałsię przyczyną licznych kontrowersyj w sprawach

dezintegracji, jakie wyłoniły się głównie międzybadaczami z Institut fiir Radiumforschung w Wie-dniu i Cavendish Laboratory w Cambridge. Jasnąjest rzecząj że krytyczna ocena wyników metodyscyntylacyjnej jest niemożliwa bez uprzedniegozbadania wartości tej metody z punktu widzeniafizjologicznego. Innemi słowy należy odpowiedziećna pytanie, czy oglądanie scyntylacyj nie stawiaorganowi wzroku nadmiernych wymagań. Sprawietej poświęcili obszerne studjum (Proc. of Roy.Soc, 122, 304, 1929) C h a r i t o n i Lea . Dawniejjuż wiedziano, że scyntylacją trwa zaledwie 10 •*sekundy, oraz że widmo świecącego pod wpływempromieni a. ZnS jest ciągłe w dość znacznej dzie-dzinie i posiada główne maximum w okolicy 5200A, a więc blisko długości fali tego światła, na któ-re najsilniej reaguje wypoczęte w ciemności oko(5050 A), W pierwszej części swej pracy C h a r i -t o n i L e a wytwarzali „sztuczne scyntylacje",1. j . rozbłyski podobne z charakteru do scyntyla-cyj, lecz o znanej mocy świetlnej i wyznaczali naj-mniejszą ilość energji, jaka w postaci takiego roz-błysku wystarcza oku do stwierdzenia z całą pew-nością, że coś ujrzało. Źródłem światła był maleń-ki otworek w szczelnem pudełku, zawiei ającembiały ekran (pokryty tlenkiem magnezu), rozpra-szający światło niewidocznej skądinąd żarówkiwzorowej. Z pomocą wirującego krążka z odpowied-nią szczeliną otworek odsłaniany był co sekundęna 4.10"3 sekundy. Aby nadać białemu świeceniuotworka barwę zieloną podobną do barwy scynty-lacyj stosowano odpowiedni filtr świetlny. Roz-błyski obserwowano.lunetą, ilość światła wpadającąw oko zmniejszano z pomocą djafragmy, zasłaniają-cej część pola objektywu, aż wreszcie widzenie sta-ło się niepewne i w końcu ustąpiło miejsca wra-

Page 22: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

56 WSZECHŚWIAT Nr. 2

żeniu stałej ciemności. Celem wyznaczenia proguwidzialności autorowie dokonali szeregu pomiarówjasności otworka oraz absolutnej ilości energjipadającej na siatkówkę. Stwierdzili oni, że obser-wator wyćwiczony przestaje dostrzegać rozbłyski,gdy dostarczamy oku mniej niż 17 kwantów świat-ła o długości fali optymalnej (5050 A) lub takąilość energji świetlnej innej barwy, jaka zgodnie zprawem wrażliwości oka na różne dziedziny widmaodpowiada jasności tej samej co 17 kwantów wspo-mnianej barwy zielonej. Jeden kwant tej barwywynosi 3, 9.10"12 ergów, 17 kwantów 6, 6.10"11 er-gów. Oko obserwatora niewyćwiczonego posiadapróg widzialności o przeszło 50% wyższy, użyciestrychniny bezpośrednio przed doświadczeniemznacznie obniża próg widzialności.

Zaznaczyć należy, że z danych powyższych mo-żemy na drodze pośredniej wnioskować o najmniej-szej ilości dostrzeganego w sposób ciągły świece-nia. Impuls świetlny trwa ok. 1/1 0 sekundy skądwynika, że widzieć możemy tylko takie źródłoświatła, które dostarcza siatkówce w ciągu sekun-dy conajmniej 170 kwantów światła barwy opty-malnej, czyli 6,6.10"10 erg/sek, Wyznaczona w tensposób wartość progu widzialności światła ciągłe-go jest znacznie niższa od wartości otrzymanychprzez badaczy dawniejszych. T u m ł i r z (1890)podaje! że świeca jest widoczna z odległości conajwyżej 12 kilometrów. Oko otrzymuje wtedy500,10"10 erg. na sekundę. Światło świecy nie ma,rzecz prosta, barwy optymalnej, ale nawet gdybybyło monochromatyczne, o długości fali 5050 A,ilość energji wpadającej w oko, odpowiadającej1 świecy wynosiłaby jeszcze 80.10"10 erg/sek., czyli12 razy więcej od wartości podanej przez C h a r i-t o n a i Lea , Mniej więcej te same wartości wy-nikają z oceny widzialności okiem nieuzbrojonemgwiazd najsłabszych. Może należałoby stąd wypro-wadzić wniosek, że najmniejsza ilość widzialnegoświatła ciągłego, wpadająca w oko w ciągu sekun-dy, jest więcej niż 10-krotnie wyższa od ilościświatła w stojących na granicy postrzeganiu roz-błyskach.

Druga część pracy C h a r i t o n a i L e a pole-gała na wyznaczeniu energji świetlnej wysyłanejw jednej scyntylacji oraz ułamka tej energji jakidostać się musi oku, by scyntylacja była widzialna.W tym celu autorowie wyznaczali, po pierwsze,jasność i rozkład natężeń w widmie ekranu z siar-czku cynku, bombardowanego przez źródło radioak-tywne, wysyłające na ekran w jednostce czasu zna-ną liczbę cząstek a o znanej energji kinetycznej;po drugie, obserwując scyntylacje zmniejszali bądźrozwartość optyczną użytego do oglądania przy-rządu (mikroskop, oko nieuzbrojone), bądź energjękinetyczną bombardujących ekran cząstek, ażscyntylacje stały się wątpliwe, a w końcu całkiemniewidoczne. Wyniki były nadzwyczaj interesują-ce. Okazało się, że siarczek cynku jest wybornym

transformatorem energji „mechanicznej" cząsteka na energję świetlną: w istocie scyntylacjaunosi około 25% (ułamek ten zależy od rodzajusiarczku cynku) energji cząstki i. Jeżeli cząst-ka ta pochodzi od Ra C, t. j . ma prędkość1, 92.10"11 cm/sek., ilość energji świetlnej wynosi3.10"t: erg. co po uwzględnieniu rozkładu natężeńw widmie i zredukowaniu do barwy optymalnejodpowiada 5.10"r erg., t. j . 125000 kwantom światłao długości fali 5050 A. Widzimy zatem, że scynty-lacja jest zjawiskiem całkowicie dostępnem nor-malnemu zmysłowi wzroku. Oczywiście do oka do-staje się tylko część tej energji, zależna od zasto-sowanej aparatury. Gdy używamy, jak to najczę-ściej się czyni, mikroskopu o rozwartości optycz-nej 0,45, oko otrzymuje około A% światła całkowi-tego, t ,j, 5000 kwantów „równoważnych".

Zmniejszając aperturę, lub energję cząstek,osiągamy, jak była mowa wyżej, zniknięcie scynty-lacyj. Okazuje się przytem, że najmniejsza ilośćświatła, jaką dostarczyć musi oku scyntylacjaby była dostrzeżona, wzrasta wraz z powiększe-niem instrumentu optycznego. Gdy instrument usu-niemy, t ,j. gdy oglądamy scyntylacje gołem okiem,granicy widzialności odpowiada 30 kwantów, a więcniewiele więcej, niż w obserwowaniu rozbłyskówsztucznych. Natomiast w mikroskopie powiększają-cym 50 razy przestajemy widzieć scyntylacje gdyilość światła w oku wynosi 300 kwantów. Różnicamiędzy obu przypadkami tłumaczy się łatwo, gdyzważymy, że scyntylacja nie jest punktem świecą-cym; wskutek odbić wewnętrznych rozświetla się ca-ły trafiony kryształek siarczku cynku. Ze względuna dość znaczne wymiary kryształów, rzędu 30 u.,obraz powstający na siatkówce jest prawdziwymobrazem optycznym. Gdy powiększenie jest dosta-teczne, obraz nakrywa kilka elementów struktural-nych siatkówki, każdemu z elementów dostaje siętylko pewien ułamek światła, który może nie wy-starczyć do wywołania wrażenia świetlnegi nawetwtedy, gdy całkowita ilość światła jest o wielewiększa od wartości „progowej". Poprawna defi-nicja ,,progu widzialności" jest zatem następująca:progiem widzialności jest najmniejsza ilość światłajaka paść musi na jedną komórkę siatkówki, by na-stąpiło wrażenie światła.

L. W.

ROZWÓJ BEZ UDZIAŁU JĄDRAKOMÓRKOWEGO,

W tej dziedzinie mamy do zanotowania kilka in-teresujących faktów, dotyczących przeważnie roz-woju płazów. U traszki podczas zapłodnienia wcho-dzi do jaja zwykle kilka plemników. Wpobliżu ta-kiego jądra plemnikowego protoplazma jaja tworzypromieniowanie w postaci pojedynczej gwiazdki.Tylko jedno z jąder plemnikowych — najbliższe —zlewa się z jądrem jajowem w jądro zapłodnienia,

Page 23: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 WSZECHŚWIAT 57

gdy reszta jąder męskich degeneruje, pozostając wzarodku w postaci ciemnych ciałek chromatyno-wych, dobrze widzialnych nieraz jeszcze w stadjumblastuli.

Posługując się opracowaną przez S p e m a n n ametodą przewężania, F a n k h a u s e r (1925) roz-dzielał jajo wkrótce po zapłodnieniu na dwie po-

Przekrój środkowy przez młodą blastulę. Więk-szość komórek nie posiada jąder.

łowy. Operacją uskuteczniał zapomocą stopniowozaciskanej pętli włosiennej. Jądro jajowe, wrazz jednem lub kilkoma jądrami plemnikowemi, prze-chodziło do jednej połowy, która brózdkowałai rozwijała się zupełnie normalnie. Rozwój drugiejpołowy, pozbawionej jądra żeńskiego, był uzależ-niony od obecności w niej nadliczbowych jąderplemnikowych. Jądra te dzieliły się, zachodziłobrózdkowanie i powstawała blastula, której komór-ki zawierały połowiczną (haploidalną) liczbę chro-mosomów, wynoszącą u traszki 12. Haploidalne za-rodki mogą rozwijać się aż do stadjum larwalnego,najczęściej jednak giną dość wcześnie,

W nowszej pracy (Rev. Suisse Zool. T. 36, str.179), podaje F a n k h a u s e r wyniki badań cyto-logicznych nad podobnemi rozwijającemi się od-cinkami jaja, pozbawionemi jądra żeńskiego. Woko-ło 25% przypadków zawierały one, prócz nadlicz-bowych jąder plemnikowych, dość liczne promie-niowania plazmatyczne bezjądrowe. Fakt występpowania bez jądrowych gwiazdek w jajach był zna-ny u wielu zwierząt, jednak tylko bardzo rzadkoobserwowano tworzenie się brózdy podziałowej po-między niemi. Autor wymienia dwa główne wyni-

ki swojej pracy, które uważa za ustalone, 1) Gwia-;:'dki bazjądrowe mogą dzielić się, jak to widzimyna załączonych rysunkach, 2) Pomiędzy dwiemaywiazdkami mogą tworzyć się całkowite brózdy,co prowadzi do powstawania bezjądrowych komó-rek. Zarodki tego typu rozwijają się dalej i musztiw wyniku wytworzyć blastule, w których całe od-cinki złożone są z komórek bezjądrowych, Takieblastule znaleziono w rzeczywistości, ogółem w li-czbie 5.

Obserwacje powyższe dowodzą, iż „dla żywotaności i zdolności rozwojowej komórki zarodka ażdo stadjum późnej blastuli jest obojętne, czy za-wiera ona jądro, czy nie. Zatem aż do tej chwilijądro nie może odgrywać znaczniejszej roli w roz-woju" (str. 186).

Jakie czynniki wywołują tworzenie się bezją-drowych gwiazdek, autor nie decyduje. Stwierdzajedynie, że występują one w jajach przewężanych,ale nigdy w nieprzewężanych. Być może sam taktprzewężenia, związany oczywiście z silnem podraż-nieniem protoplazmy, oraz ta okoliczność, iż ope-racyj dokonywano w roztworach CaCl,, (w którychjaja operowane rzadziej pękają), stanowią dosta-teczną przyczynę.

Opisany przypadek rozwoju bez udziału jądranie jest odosobniony. Już B o v e r i wnosił zeswoich eksperymentów nad krzyżowaniem u Szkar-lupni, że rozwój aż do stadjum blastuli lub nawetgastruli odbywa się bez znaczniejszego współudzia-łu jądra. Następnie J o l l o s i P e t e r f i (1923)

Boczny przekrój tejże blastuli. Wszystkie ko-mórki bezjądrowe.

usuwali operacyjnie z zapłodnionych jaj aksolotlajądro żeńskie, jeszcze przed zlaniem się obu jąder.Plemnik pozostawał bez zmian w punkcie, w któirym go zastała operacja i w końcu ginął. Mimo tojaja przebywały nieco nieprawidłowe bróz.dkowa-;

nie, wydając podobiznę blastuli. Wszystkie komór-ki blastuli były bezjądrowe. Analogiczne zjawiskoopisuje dla zupełnie innej grupy zwierząt S e ł j ę t

Page 24: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

58 WSZECHŚWIAT Nr. 2

(1924). W jaju motyla Phragmalobia fuliginosaniekiedy po zapłodnieniu jądro nie ulega podziało-wi. Ponadto nieraz nawet w jajach niezapłodnio-nych odbywa się proces brózdkowania bez udzia-łu jądra. Obserwowano powstawanie całkowitychbezjądrowych blastul, S e i 1 e r wyraźnie twierdzi,iż miał do czynienia z czystem brózdkowaniemplazmatycznem, nie zaś z jakiemiś zjawiskami roz-padowemi.

Ocenić należycie znaczenie teoretyczne podanychfaktów jest jeszcze dość trudno. Wydaje się jed-nak prawdopodobne, że będziemy musieli poddaćgruntownej rewizji nasze poglądy na udział jądraw rozwoju, przynajmniej o ile chodzi o jego po-czątkowe stadja. jd.

ZMIANA UBARWIENIA PHASMIDAENA ŚWIETLE.

Dobrze znane są liczne badania nad zmienno-ścią ubarwienia różnych stawonogów pod wpływemświatła padającego lub odbitego od podłoża. Usta-lone zostało, że oddziaływanie światła bezpośred-nio na komórki barwnikowe (chromatofory) niedaje wyraźnego efektu, koniecznym warunkiemzmiany ubarwienia jest działanie światła na okozwierzęcia. Ponieważ ściemnienie lub z jaśnieniezwierzęcia zależy od wędrówki odśrodkowej, wzglę-dnie dośrodkowej ziarenek barwnika w obrębiechromatoforu, i ponieważ istnieje związek pomię-dzy chromatoforami, a systemem nerwowym, byłonaturalnym wnioskiem umieścić system nerwowypomiędzy okiem a chromatoforem, w charakterzemechanizmu pośredniczącego. Nowsze badaniawskazują jednak, że droga podrażnienia może byćbardziej zawiła. Z prac K o l i e r a (1925—29),G i e r s b e r g a (1928) i P e r k i n s a (1928) wy-nika, iż zmiana ubarwienia u stawonogów jest rów-nież sprawą natury hormonalnej. K o l l e r i P e r -k i n s wykazali, że u wyższych skorupiaków mor-skich (garnele) chromatofory ulegają wpływowipewnych substancyj, produkowanych przez określo-ne części ustroju. S c h l e i p (1914) doszedł downiosku, że komórki barwnikowe t. zw. „pręcika"(Dixippus) wogóle nie są unerwione. Zmiany ubar-wienia, zachodzące wskutek działania różnych czyn-ników badacz ten przypisał „zmianom w przemia-nie materji". G i e r s b e r g w doświadczeniachnad lokalnem wstrzymywaniem krwiobiegu wykrył,iż, prawdopodobnie wskutek podniety ze strony sy-stemu nerwowego, zostaje wydzielana do krwi Di-xippus jakaś substancja, która powoduje w prze-krwionej części ciała natychmiastowe ściemnienie.Na zasadzie danych operacyjnych G i e r s b e r glokalizuje proces wydzielania domniemanego hor-monu w obrębie systemu nerwowego współczulnego.

Uczenica G i e r s b e r g a, p. M a r j a A t z l e rkomunikuje o dalszych badaniach nad tą sprawą(Zeitschr. yergl. Physiol. T. 13 1930, str. 505). Ra-

zem z innymi, autorka odróżnia zmianę ubarwienia„morfologiczną", a „fizjologiczną". Pierwsza po-lega na zmianie ilości barwnika w chromatoforach,druga — wyłącznie na wędrówkach ziarenek wobrębie komórki barwnikowej.

Jak wiadomo, młode zielono ubarwione osob-niki Dixippus, hodowane w naczyniach, wyłożo-nych od wewnątrz ciemnym papierem i oświetlo-nych z góry, po kilku tygodniach ciemnieją bar-dzo znacznie, co wiąże się ze zwiększeniem' ogól-nej ilości barwnika. Jest to więc zmiana „morfo-logiczna". Autorka ustala, iż owady reagują bar-wnie tylko na odcień bezpośredniego podłoża, naktórem przebywają, np. na odcień liści, służącychim za pokarm. Działanie podłoża tłumaczy sięwpływem kontrastu świetlnego pomiędzy tembezpośredniem podłożem, a dalszem otoczeniem.Sztuczne zwiększenie kontrastu wzmaga efekt.Istotnie, gdy pręcikom zielonym, przebywającymna liściach bluszczu, pokryto górną połowę oczuczarnym lakierem, ubarwienie owadów pozostałobez zmiany w ciągu dłuższego czasu. Gdy jednakpokryto połowę dolną, już po 6 dniach wystąpiłobardzo wyraźne ściemnienie. Na rozproszoneświatło, odbite od otoczenia, lub padające z góry,pręciki nie reagują barwnie. Długotrwałe naświe-tlanie promieniami nadfiołkowemi (lampa kwar-cowa), z wyłączeniem wszelkich promieni widzial-nych, nie dało w ciągu 3 do 8 tygodni żadnej zmia-ny ubarwienia, I odwrotnie, doświadczenia z wy-łączeniem promieni krótkofalowych za pośredni-ctwem filtru z dwusiarczanu chininy wykazały, iżdomieszka tych promieni dla sprawy morfologicz-nej zmiany ubarwienia Dixippus jest obojętna.

Wszelkie ściemnienie pręcików występujeprzedewszystkiem na głowie, w okolicy mózgu.Liczne zabiegi operacyjne, z przecinaniem różnychnarządów głowy i badaniem zachowania się ope-rowanych owadów pod wpływem podłoża dałyciekawe wyniki. System nerwowy współczulnynie jest związany z funkcją zmiany ubarwienia.Przecięcie nerwów wzrokowych uniemożliwia ja-kiekolwiek zmiany w ubarwieniu zwierzęcia, zatemudział w tem oka jest bezsporny. W środkowejczęści mózgu znajduje się ośrodek morfologicznejzmiany ubarwienia, tkanka gruczołowa, leżącaprzed zwojem nadprzełykowym, jest prawdopodo-bnie narządem, wydzielającym odpowiedni „hor-mon". Kolejność podrażnień, wywołujących zmia-nę ubarwienia, można sobie wyobrazić jak nastę-puje: podrażnienie oka, wędrówka podrażnieniaprzez nerw wzrokowy i zwój nadprzełykowy dośrodkowej części mózgu, stąd zaś do tkanki gru-czołowej. Tkanka wydziela „hormon", którywstępuje do krwiobiegu i oddziaływa na chroma-tofory.

Fizjologiczna zmiana barwy, polegająca na wę-drówkach ziarenek barwnika, zależy od wieluczynników. Jak i przedtem, światło działa tylko

Page 25: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 WSZECHŚWIAT 59

przez kontrast pomiędzy bezpośredniem podło-żem, a dalszem otoczeniem. Nie udało się nato-miast stwierdzić specyficznego wpływu barwy po-dłoża, jako takiej. Zawsze wyniki otrzymane mo-żna było wytłumaczyć świetlnością podłoża. Nie-zbędnym warunkiem jest obecność dostatecznejilości tlenu powietrza. Wilgotność powietrza od-grywa dużą rolę. Jak wynika z doświadczeń nadzaklejaniem otworów tchawkowych oraz z umie-szczaniem określonych odcinków odwłoku w ko-morze wilgotnej, droga od podrażnienia do reak-cji prowadzi przez etapy: powietrze tchawkowe —system nerwowy — gruczoł hormonalny — krew—chromatofory. Ucisk na ostatni pierścień odwło-ku powoduje szybką zmianę ubarwienia: po 1 go-dzinie zachodzi silne ściemnienie, rozpoczynającesię, jak zwykle, od głowy. Wreszcie szereg ope-racyj lokalnych pozwolił na stwierdzenie, iż fizjo-logiczna zmiana ubarwienia Dixippus zależy odtych samych ośrodków nerwowych i hormonalnych,co morfologiczna. Długotrwała podnieta podtrzy-muje gruczoł hormonalny w stanie ciągłego pobu-dzenia, co prowadzi do stałego zwiększenia zawar-tości hormonu we krwi. Efekt, początkowo „fizjo-logiczny", przechodzi zczasem w „morfologiczny",czyli wędrówka odśrodkowa ziarenek barwnikadoprowadza stopniowo do wzrostu ich liczby. Obaprocesy oparte są na tym samym mechanizmienerwowo-hormonalnym.

Wyniki streszczonej pracy zaprzeczają w wie-lu punktach badaniom szeregu dawniejszych auto-rów, zwłaszcza w sprawie wyłącznego wpływuświetlności podłoża, z wykluczeniem jakości świa-tła. Przyzwyczajeni jesteśmy do wiązania zmianubarwienia zwierząt z barwą podłoża. Ekspery-menty nad lokalizacją ośrodka nerwowego i „gru-czołu hormonalnego" ulegają wszystkim zarzutom,jakie można postawić wszelkim eksperymentommorfologicznym nad lokalizacją funkcji. Nie mniej,praca p. A t z 1 e r jest poniekąd typem współcze-snego podejścia do sprawy ubarwienia, W każ-dym razie wykazuje ona dobitnie, iż analiza czyn-ników ubarwienia zwierząt stawia badaczowi co-raz większe wymagania. jd.

HORMON PŁCIOWY A BUDOWA PRZEWODUNASIENNEGO.

S u p V a t n a (Biol. Buli., 1930) w swej ostat-niej pracy nad szczurami wskazuje na ścisłe uza-leżnienie się zmian morfologicznych przewodu na-siennego od czynności hormonu płciowego.

Przewód nasienny posiada w normalnych wa-runkach kształt wrzeciona, co uwarunkowane jestobecnością plemników, które pod postacią białej,mlecznej masy wypełniają treść kanału, przyczemnajwiększe ich zgrupowanie występuje mniej więcejw środku przewodu, Histologicznie nasieniowódskłada się z 3 warstw: z zewnętrznej, mięśniowej,składającej się z podłużnych i okrężnych włókien

mięsnych; z środkowej—błony śluzowej—złożonejgłównie z komórek tkanki łącznej i naczyń krwio-nośnych; z wewnętrznej warstwy nabłonka, od-dzielonej od warstwy błony śluzowej pojedynczymlub podwójnym pokładem komórek, które autornazywa podstawowym pokładem komórkowym.Warstwa ta dostarcza stale komórek, które po wy-konaniu przynależnej im funkcji, zostają wydalo-ne do światła. Nabłonek zbudowany jest z wyso-kich komórek, spoczywających na warstwie pod-stawowej. Powierzchnie komórek, zwrócone doświatła, pokryte są zwłaszcza u myszy i szczuraolbrzymią liczbą rzęsek. Jądra naogół owalne izmienne co do zawartości chromatyny, tworzą po-kład równoległy do warstwy podstawowej. Na po-łowie odległości między jądrem, a brzegiem rzę-skowatym znajduje się aparat Golgi'ego o charak-terze siateczkowym. Wielkość ciałek Golgi'egodochodzi prawie wielkości jądra.

Pod wpływem kastracji zjawia się w przewo-dzie nasiennym cały szereg zmian, które swójpunkt kulminacyjny osiągają u wszystkich zwie-rząt po upływie 20 dni od chwili jej wykonania.Warstwa mięsna ulega znacznemu ścieńczeniui zubożeniu z powodu zmian degeneratywnych,zachodzących w dużej liczbie włókien mięsnych.Masy wydzieliny komórkowej, które w normalnychwarunkach występują w świetle przewodu, ulegająznacznej redukcji. Komórki nabłonka charaktery-zują się stratyfikacją jąder i utratą rzęsek. Wyso-kość nabłonka jest znacznie zmniejszona. Poza temstłoczone komórki nabłonkowe wykazują zmniej-szenie ilości cytoplazmy. Granice między komór-kami są zatarte. * Również wybitne zmiany, powo-dowane kastracją, występują w aparacie Golg i 'e-g o, który dzieli się na zakrzywione pałeczkii chropawe ziarenka.

Okazało się jednak, że po 40-dniowych injek-cjach wyciągu lipoidowego ze świeżych jąder by-ka wszystkie wyżej wymienione zmiany cofają sięi przewód nasienny kastrowanego zwierzęcia nieróżni się prawie w niczem od normalnego. Z ba-dań S u p V a t n y wynika ponadto, że u zwie-rząt kastrowanych przed dojrzałością płciową mo-żna po upływie 110 dni od chwili kastracji usunąćpowstałe zmiany wprowadzeniem wyciągu jądro-wego.

Nabłonek przewodu okazał się bardziej wrażli-wy na wprowadzenie wyciągu jądrowego, aniżeliwarstwa mięsna. Stąd też w doprowadzonych donormy przewodach nasiennych zwierząt kastrowa-nych warstwa mięsna jest stosunkowo uboga, pod-czas gdy normalnie stanowi 4/s grubości ściany.

J. C.

ZDOLNOŚĆ SYNTETYCZNA EUGLENAGRACILIS W CIEMNOŚCI.

W zwykłych warunkach życiowych, na świetle,Euglena jest organizmem autotroficznym, odży-

Page 26: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

60 WSZECHŚWIAT Nr 2

wiającym się podobnie, jak wszystkie rośliny zie-lone. Opierając się na badaniach P r i n g s h e i -m a i D e t m e r a , dwaj autorzy, Lwoff iH i s a t a k e D u s i opracowali metodą hodowliEuglena w ciemności (C. R. Soc. Biol, t. 102, str.567). Hodowle ich były bakteryjnie jałowe. Jakopożywka służyła mieszanina, złożona z 0,25 grsiarczanu magnezu, 0,25 gr. jednometalowego fo-sforanu potasowego, 0,25 gr. chlorku potasu,0,0025 gr. chlorku żelaza, 2 gr. octanu sodu i 1000gr, wody dwukrotnie destylowanej. Do mieszani-ny dodano peptonu, otrzymanego z mięsa wołowe-go po dłuższem trawieniu tryptycznem. pH mie-szaniny wynosiło 7. W takiem środowisku, w cie-mności, Euglena żyły i mnożyły się obficie w cią-gu 10 miesięcy. Z szeregu prób wynika, że Eu-

glena mnożą się dobrze w ciemności, o ile pożyw-ka zawiera pepton, obfitujący w polipeptydy. Do-datek octanu sodowego wyraźnie polepsza wynikihodowli. Składnik ten nietylko jest źródłem wę-gla, ale i ważnem źródłem energetycznem. W śro-dowiskach, zawierających dużo polipeptydów, teostatnie są prawdopodobnie asymilowane bezpo-średnio. Natomiast gdy Euglena musi sama syn-tetyzować polipeptydy z aminokwasów, jak w przy-padku peptonu po długotrwałem trawieniu tryp-tycznem, niezbędne jest dodatkowe źródło energji,jakiem był w próbach autorów octan sodu. W cie-mności Euglena odbarwia się, jednak przeniesie-nie hodowli na światło bardzo szybko przywracaorganizmom barwę zieloną. A.

N O W E A P A R A T Y L A B O R A T O R Y J N E

TENSJOMETR DU NOUY.

Do oznaczania napięcia powierzchniowego cie-czy służą metody, w których bada się stykającesię z sobą ciała stałe, ciecze i gazy, oraz metody,w których występują tylko ciecze i gazy. W co-dziennej technice laboratoryjnej zyskały prawoobywatelstwa tylko niektóre z metod, należącychdo pierwszej grupy.

Rys. 1.

Jeszcze przed 15 laty stosowano prawie wyłą-cznie metodę wznoszenia się cieczy w rurkachwłoskowatych, oraz metodę oznaczania ciężarukropli. Dzisiaj w użyciu pozostała zmodyfikowa-na metoda kropli (stalagmometryczna) i metodaoznaczania siły, potrzebnej do oderwania od po-wierzchni cieczy badanej pierścienia metalowegoo znanym obwodzie, W tej ostatniej metodzie si-ły, równoważącej napięcie powierzchniowe cieczy,dostarcza skręcenie drutu stalowego (metoda skrę-ceniowa), Na tej podstawie jest skonstruowanawaga skręceniowa Banga (fabrykat Hartmann &Braun A. G.) z uzupełnieniem do pomiaru napię-cia powierzchniowego, oraz tensjometr dr. duNoiiy (fabrykat Central Scientific Company, Chi-cago, i Cambridge Instrument Co. Ltd., London).

Najnowszy model tensjometru pozwala na ozna-czanie napięcia powierzchniowego w dowolnejtemperaturze z dokładnością do 0.1 dyny/cm,przyczem wynik pomiaru odczytuje się bezpośre-dnio na tarczy przyrządu. Przyrząd składa się za-sadniczo z pierścienia platynowego, zawieszonegona końcu pręta, który jest przymocowany do środ-ka naciągniętego drutu.

Pierścień i strzemionko (R) są zrobione z dru-tu platynowo-irydowego z połączeniami spawane-mi. Pierścień ten jest zawieszony na końcu lekkiejrurki stalowej długości ok. 10 cm. (K). Zacisk (G),za którego pomocą rurka (K) jest przytwierdzonado drutu (W), pozwala na zmianę roboczej dłu-gości ramienia (K) o 5 mm. Urządzenie to umo-żliwia wycechowanie skali przyrządu przy pomo-cy cieczy, której napięcie powierzchniowe dla da-nej temperatury jest znanei po wycechowaniu po-działki skali odpowiadają dynom/cm.

Drut skręceniowy (W), jestto cienki drut stalo-wy (fortepianowy), przymocowany z obu stron dogłowic, z których każdą można obracać przy po-mocy trybu ślimakowego, co zapewnia precyzyjnenastawienie. Ramię, do którego przytwierdzonyjest pierścień, jest przymocowane wpobliżu środ-ka tego drutu. Przednia głowica przechodzi przezskalę (S) i kończy się nonjuszem (V), który po-zwala na odczytywanie wyników z dokładnościądo 0.1, a szacowanie do 0.05 dyny/cm. Zatem do-kładność przyrządu wynosi + 0.05 dyn/cm. Samaskala posiada podziałkę od 0 do 100. Znajduje sięona na tarczy ze stopu srebra z niklem o średnicy10 cm. Głowica obraca się ńa łożysku kulkowem.

Podstawa (T), na której umieszcza się szkieł-ko zegarkowe, albo inne naczynie z cieczą badaną,może być podnoszona i opuszczana przy pomocyzacisku (P), przesuwanego na pręcie pionowym;kołnierz (M), znajdujący się na tym samym prę-cie pozwala na dokładne reprodukowanie poprze-dniej wysokości platformy nawet po jej odsunię-ciu na bok. Dokładne nastawienie poziomu pod-stawy uskutecznia się przy pomocy śruby mikro-metrycznej (B). , .

Nowe urządzenie do znajdowania położenia że-rowego (I) składa się z konsolki, zaopatrzonej wodpowiednie występy, zatrzymujące ramię (K),i z kawałka czarnego metalu w kształcie klinao bardzo rozwartym kącie z wierzchołkiem zwró-

Page 27: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 WSZECHŚWIAT 61

oonym ku górze. Wzajemne położenie ramieniai klina, widoczne na białem matowem tle, możnanastawiać z dokładnością do 0.02 mm.

Całość jest zmontowana na solidnym statywieo podstawie trójnożnej ze śrubami do poziomowa-nia (L, L').

Cechować można przyrząd albo w jednostkachbezwzględnych (posiłkując się ciężarkiem ok. 750mg), albo w odniesieniu do cieczy, której napię-cie powierzchniowe dla badanej temperatury jestznane.

Sam pomiar jest bardzo prosty. Na szkiełko ze-garkowe nalewa się małą ilość cieczy badanej, po-

czem poziomuje się przyrząd śrubami L i L'. Na-stępnie odkręca się prawie do końca śrubę B i usta-wia podstawę T pod pierścieniem, który winienznajdować się o 4—5 mm ponad poziomem cieczy.Zwilża się pierścień cieczą i reguluje długość ra-mienia K, dopóki nie zatrzyma się ono w położe-niu zerowem, poczem podnosi się podstawę T, abypierścień dotknął powierzchni cieczy. Wtedy obra-ca się śrubę A, oraz śrubę B, tak aby ramię K za-wsze znajdowało się w położeniu zerowem, i od-czytuje położenie nonjusza w momencie przerwa-nia się błonki między pierścieniem a powierzchniącieczy. F. L.

KOMUNIKATY Z LABORATORJÓW

M. R a c i ę c k a , — Chrościki (Trichopłera)północno-wschodniej Polski ze szczególnem uwzglę-dnieniem obszaru Wileńska-Trackie go. (Nadesłane23.1.1931).

Autorka podaje wyniki badań nad chróścikamiWileńszczyzny, prowadzonych od r. 1923 do 1930.Opracowanie to obejmuje 126 gatunków, zebranychw tym okresie, z których 19 form nowych dla Pol-ski.

Dotychczas z terenu północno-wschodniej Pol-ski podał D e m e l 34 gatunki larw chróścików,zebranych w strefie litoralnej jeziora Wigry i źró-dłach wigierskich, oraz U 1 m e r (zbiory H o r n a)z okolic Ignalina 44 gatunki. Uwzględniając zbio-ry obu tych autorów, otrzymujemy dla fauny chró-ścików północno-wschodniej Polski ogólną liczbę132 gatunków.

Praca zawiera tabelę porównawczą występowa-nia chróścików w północno-wschodniej Polsce,krajach wschodnio-bałtyckich (Ostbaltikum) orazPrusach Wschodnich.

(Z Zakładu Zoologji U. S. B. w Wilnie. Ukażesię w pracach Towarzystwa Przyjaciół Nauk wWilnie). Autareferat.

H e n i g B l u m a . — O unerwieniu tak zwa-nych niższych organów zmysłowych u gąsienicmotyli. (Nadesłane 23.1.1931).

Organa zmysłowe na głowie (oprócz oczu), przy-sadkach głowowych i odnóżach gąsienicy Orihosialota Cl. można podzielić na cztery grupy: 1) szcze-ci, 2) stożki, 3) kopułki zmysłowe i 4) organy chor-dotonalne.

Szczeci występują na całem ciele gąsienicy,różnią się one wielkością, lecz budowę mają jed-nakową. Specyficznie wykształcone są szczeci nabrzusznej powierzchni labrum.

Wśród stożków, które występują tylko na an-tennach i max ii lach, można wyróżnić dwa typy:a) duże stożki wyraźnie oddzielone od otaczającejchityny, występujące tylko na antennach, b) małestożki, występujące na antennach i masillach.Osobne miejsce zajmują utwory cylindryczne naprzysadce maxilli. Wszystkie stożki pokryte sącienką chityną.

Kopułki zmysłowe, różnej wielkości występująna całem ciele gąsienicy, ale najliczniej na narzą-dach gębowych, zwłaszcza na labrum i maxillach.

! Organa chordotonalne występują w femurwe wszystkich trzech parach odnóży tułowiowych.

W podstawowej części labrum znajdują się dwabliżej nie zbadane organy zmysłowe w kształciezatok.

Szczeci i kopułki zmysłowe są z reguły uner-wione przez jedną, a tylko wyjątkowo przez grupękomórek nerwowo-zmysłowych. Zakończenia włó-kien nerwowych dochodzą do podstawy szczeciwzględnie kopułek zmysłowych.

Duże stożki na rożkach i utwory cylindrycznena przysadce maxilli unerwione są przez grupy ko-mórek nerwowych.

Organy chordotonalne należą do tak zwanychprzez E g g e r s a „typowych organów chordotonal-nych odnóży".

Do zatok w podstawowej części labrum docho-dzą dwa włókna nerwowe, które wewnątrz tych or-ganów tworzą nieregularne sploty.

Cały system nerwowo-czuciowy gąsienicy Or-thosia lota składa się z dwubiegunowych komóreknerwowo-zmysłowych, tylko na labrum i labiumwystępują pojedyncze pary komórek nerwowo-zmysłowych, których biegun peryferyczny jest roz-gałęziony (komórki II typu Z a w a r z i n a ) .

Na podstawie budowy i rozmieszczenia orga-nów zmysłowych u gąsiennicy Orthosia lota należyprzyjąć, że zmysł węchu, tak jak i dotyku nie jestwyłącznie związany z jakąś specjalną częścią cia-ła lub jakimś specjalnie wykształconym organemzmysłowym, Głównem siedliskiem węchu są pra-wdopodobnie antenny, siedliskiem smaku narządygębowe. Kopułki zmysłowe rozsiane na całemciele gąsienicy wskazują na to, że może ona odbie-rać bodźce chemicznej i fizycznej natury w róż-nych częściach swego ciała.

(Z Zakładu Zoologji U. S. B. w Wilnie). Ukażesię w Pracach Wydz. Mat. Przyrod. Tow. Przyj.Nauk w Wilnie).

Autorełerat.

J. F r i d r i c h s o n . Fluorescencja pary man-ganu. (Nadesłane 3.II.1931).

Autor wykazał, że nasycona para manganuo temperaturze 700 — 800° C (ciśnienie około0,001 — 0,002 mm Hg), naświetlona promieniowa-niem iskry manganowej, wysyła promieniowaniefluorescencyjne, którego widmo składa się z dwutrójek rezonansowych manganu /. = 4030,76 —4034,49 A i X = 2794,82 — 2801,07 A. Przy wzro-ście gęstości pary natężenie trójki długofalowejprzewyższa znacznie natężenie trójki 2800 A,

Fluorescencję wzbudzić można również świa--tłem białem żarówki, przyczem występuje tylkotrójka długofalowa z powodu pochłaniania nadfio-letu przez ścianki lampy. :

Próba wzbudzenia fluorescencji pary manganuświatłem innych iskier wykazała, iż iskry o ele-ktrodach z Cu i Ag powodują stosunkowo silną

Page 28: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

62 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 2

emisję trójki długofalowej. W widmach tych iskierwystępuje prążek „powietrza" 4035 A, który we-dług wszelkiego prawdopodobieństwa wzbudzafluorescencję, przyczem różnica energji prążka4035 A i krótkofalowych składowych trójki rezo-nansowej (4030.49 i 4033.07 A) pokryta być możez energji kinetycznej atomów dzięki sprzężeniu,wynikającemu z rezonansu kwantowego.

(Z Zakładu Fizyki Doświadczalnej Uniwersy-tetu Warszawskiego). Autoreferat.

M a r j a J a n i n a N e y . — O rozszerzeniuprążków, występujących w widmie Ramana bezzmiany długości fali. (Nadesłane 3.II. 1931).

Badanie szerokości prążków rozproszonychbez zmiany długości fali w przypadku benzolui kwarcu wykazało znaczne rozszerzenie przyrozproszeniu w benzolu, nie wykazało natomiastdostrzegalnego rozszerzenia przy rozproszeniu wkwarcu krystalicznym zarówno w temperaturze18° jak i 500° C. Przemawiałoby to za słuszno-ścią poglądu, że wspomniane zjawisko stanowi ro-tacyjny typ widma Ramana,

O wpływie temperatury na widmo Ramana dlakwarcu.

Badano widmo światła rozproszonego w kwar-cu krystalicznym w temperaturze 18° i 500° C.Stwierdzono, że podniesienie temperatury powo-duje rozrywanie się prążków Ramanowskich, żeprążki te (zwłaszcza o małych i ) ulegają prze-sunięciu ku prążkom pierwotnym i wreszcie, żezmienia się wzajemny stosunek natężeń prążkówRamana na korzyść prążków o mniejszych 4 i. ' !

(Z Zakładu Fizyki Doświadczalnej Uniwersy-tetu Warszawskiego).

Autoreferat.

J a n i n a P a r y s ó w n a , O serjach rezonan-sowych pary bizmutu. (Nadesłane 3.11,1931).

Naświetlając parę bizmutu w temperaturzeokoło 800" C. światłem lampy rtęciowej, otrzyma-no ser je rezonansowe, wzbudzone przez prążki4359 A i 5461 A. Prążek 5461 A wzbudza serjęrezonansową dwójkową, rozciągającą się w dzie-dzinie od 5170 A do granicy czułości kliszy wstronę długich fal, i składającą się z pięciu wy-razów stokesowskich oraz sześciu antistokesow-skich. Serję tę wyraża wzór:

v =± 19341 — 174,5 p + 0,46 p2, p = 0 , 1, 2,..,odległość między prążkami w dwójce wynosi12,5 cm"1.

Ser ja wzbudzona przez prążek 4359 A składasię z 12 wyrazów stokesowskich, z których każdyjest złożony z trzech prążków. Trójki te powstająprzez nałożenie się dwóch seryj dwójkowych,których dwa prążki, leżące bardzo blisko siebie,pozostając nierozszczepione, stanowią wyraz środ-kowy trójki. Przemawia za tem większe natężenieprążków środkowych paraboli Fortrata. Serjęwzbudzoną przez prążek 4359 A przedstawia wzór!v = 22943 — 306,74 p + 1,03 p2; p — 0, 1, 2 /

Odległość między prążkami w dwójkach wynosi16 wzgl. 18 cm"1.

Przytoczone powyżej dane liczbowe uważanebyć muszą jedynie za przybliżone.

(Z Zakładu Fizyki Doświadczalnej Uniwersy-tetu Warszawskiego). Autoreferat.

J. D e m b o w s k i . — Dalsze badania nad geo-tropizmem Paramaecium. (Nadesłane 5.II.1930),

Autor poddaje doświadczalnej i teoretycznejdyskusji mechaniczną teorję geotropizmu oraz teo-rję statocystów. Zjawiska „centrotaksji" (Koehler)we wszystkich przypadkach można wytłumaczyćbądź zwykłą reakcją geotropiczną, bądź bezkie-runkowem rozpraszaniem się wymoczków, skupio-nych przez wirowanie. Zachowanie się Paramae-cium, karmionych żelazem, w polu magnetycznemjest zgodne z teorją mechaniczną. Została opraco-wana metoda, pozwalająca na obserwację ruchówwymoczków podczas wirowania. Aż do siły od-środkowej, wynoszącej 3.5 jednostek grawitacyj-nych, ruch pozostaje bezkierunkowy. Dalsze wzmo-żenie szybkości wirowania powoduje dośrodkoweustawianie się pierwotniaków, przy sile odśrodko-wej odpowiadającej 10 jednostkom grawitacyjnymParamaecium zostają biernie odrzucone ku obwo-dowi. Zachowanie się wymoczków jest zgodnez teorją mechaniczną, zaprzecza natomiast teorjistatocystów, gdyż statocysty zaczynają działać do-piero od siły 3.5 jednostek grawitacyjnych, niemogą więc powodować pionowego ustawiania siępierwotniaków w zwykłem polu grawitacyjnem.Wolne opadanie wymoczków żywych, lub utrwalo-nych metodą Gelei, wskazuje na przewagę tylnejpołowy ciała. Przewaga ta nie jest bezpośredniąprzyczyną pionowego ustawiania się, lecz jest źró-dłem bodźca, uruchamiającego mechanizmy steru-jące. Tylko zmodyfikowana teorją mechaniczna;zdolna jest wytłumaczyć różnorodne szczegóły ru-chów pionowych Paramaecium.

(Zakł, Morfol. Dośw. Instytutu im. NenckiegoT. N, W.). Ukaże się w Acta Biol. Exp. i w Arch. f.Protistenk, •

Autoreferat.

O C H R O N A P R Z Y R O D Y

XIII ZJAZD PAŃSTWOWEJ RADY OCHRONYPRZYRODY

odbył się w dniu 10 stycznia b. r. w gmachuMinisterstwa W, R. i O. P. ze współudziałem Pa-na Ministra W. R, i O. P,, członków i delegataRady, przedstawicieli wszystkich innych Mini-sterstw i zaproszonych gości.

Zjazd otworzył przewodniczący Rady, Włady-sław Szaf er, witając zebranych, poczem złożyłsprawozdanie z działalności Rady za rok 1930. J ) .

1) Sprawozdanie to ukazało się drukiemjako N. 28. Wydawnictw Rady.

Najważniejszemi zdarzeniami w dziedzinie ochro-ny przyrody w r. ub, było przedewszystkiem stwo-rzenie dalszych placówek Rady, w Katowicach,Tarnopolu i Gdyni, oraz szeregu indywidualnychdelegatur. Ustawodawstwo przyniosło nam usta-wę górniczą i zmiany w ustawach leśnej i budo-wlanej, zawierające ustępy korzystne dla ochronyprzyrody, również poszczególne Ministerstwawydały szereg pożądanych bardzo dla ochronyrozporządzeń. Dalszemi realnemi sukcesami byłostworzenie nowych rezerwatów w lasach pań-stwowych i prywatnych, a mianowicie rezerwatu2000 ha na „Czerwonem Bagnie" w nadleśnictwierajgrodzkiem (las, torfowisko, stadko łosi), rezer-

Page 29: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

Nr. 2 WSZECHŚWIAT 63

watu 300 ha w nadleśnictwie łukowskiera (wyspa,jodły), rezerwatu 400 ha w temże nadleśnictwie(grondy), rezerwatu 12 ha w temże nadleśnictwie(czapla), rezerwatu w Szułromińcach na Podolu(dąbrowa), rezerwatu w Surmaczach (świerczyny),w Miodoborach (dąbrowy), rezerwatu w Gorcach(właściwie jego rozszerzenie), na jez, Pohost (dlaochrony kołewki, Trapa muzanensis].

Z kolei złożyli sprawozdania PrzewodniczącyKomitetów Rady we Lwowie, Poznaniu, Warszawiei Wilnie i Delegat Rady dla spraw parków po-granicznych, który jako wielką zdobycz ub. r.pondiósł oficjalne utworzenie Parku Narodowegow Pieninach. 1).

]) P, Wszechświat N. 9, 1930. Ochrona przyrody.

Po obszernej dyskusji nad powyższemi spra-wozdaniami wygłosili odczyty M. Siedlecki: Za-dania Polski na polu międzynarodowej ochronyptaków i S. Kreutz: Problem ochrony głazów na-rzutowych w Polsce (z przezroczami). Późniejz ramienia Instytutu Filmowego przy MuzeumPrzemyślu i Rolnictwa wyświetlono ciekawe i pię-kne filmy ,.Bazalty w Janowej Dolinie na Woły-niu" i „Kopalnia soli', a p. A. Wisłocki wyświe-tlił swój film „Jezioro Narocz'1. Na zakończenieW. Goetel pokazał i z dużym humorem objaśniłszereg nowych przezroczy z Tatr, ilustrującychdosadnie zarówno działalność niekulturalnej go-spodarki w górach jak i wyniki pomyślnej z niąwalki. Na tem Zjazd zamknięto. M. S.

K R Y T Y K A

S t a n i s ł a w P a w ł o w i s k i , Geograf ja.Kraje pozaeuropejskie i europejskie. Dla VI od-działu szkoły powszechnej i niższych klas gimna-zjalnych. Str. 125 z 43 ilustracjami. Wyd. Książni-cy-Atlas, 1930.

Nowa książka zasłużonego autora podręcznikówszkolnych ma na celu uczynić zadość wymaganiomprogramowym, redukującym geografję opisowącałego świata, prócz Polski, do ram kursu jednoro-cznego. Konieczność wtłoczenia tak obfitego ma-terjału w granice dwóch godzin lekcyjnych tygo-dniowo na poziomie VI oddziału szkoły powszech-nej, względnie odpowiedniej klasy gimnazjalnejzmusiła autora do tak konspektywnego ułożeniatekstu, by n a 60 stronach (po potrąceniu miejscazajętego przez ilustracje, pytania, ćwiczenia i po-wtórzenia) małego formatu przy szerokim drukudać szkic wszystkich lądów i wód świata.

W tych warunkach sposób ujmowania pojęć,ścisłość określeń, dobitność opisów, a zwłaszczaplanowość w układzie materjału nabierają szcze-gólnej wagi.

Omawiany podręcznik nie jest wolny pod tymwzględem od poważnych braków. Pewne przeocze-nia i nie dość ścisły niekiedy sposób wyrażaniasię, wynikający zapewne z braku przyzwyczajeniaautora do elementarnego przedstawiania danychnauki, mogłyby doprowadzić do wytworzenia sięw umyśle niekrytycznego czytelnika pojęć nieja-snych lub błędnych.

Przedewszystkiem daje się zauważyć nierów-nomierność w traktowaniu poszczególnych częściświata: w ogólnym opisie Afryki przytoczone są10 nazw wysp do niej należących, w opisie Oceanji— 4 nazwv, w opisach obu Ameryk i Azji — ża-dnej; w tymże opisie Afryki wymienione są 2 je-ziora, w Azji —• 4, w Amerykach zaś i Europie zu-pełny brak działów traktujących o jeziorach. Mi-mo, że we wstępach do pewnych działów wska-zane jest samodzielne odszukiwanie przez uczniówna mapie wysp i jezior, czytelnik odnosi zgołamylne wrażenie o znaczeniu tych elementów wkrajobrazach poszczególnych części świata.

Nieścisłość w wysłowianiu się i chwiejność wokreśleniach są dość częste, a niekiedy dają na-wet wrażenie sprzeczności. Przytoczę kilka przy-kładów: Afryka, „leżąc między obu zwrotnikami,bywa oświetlana na znacznej przestrzeni przez

słońce, stojące wysoko na niebie" (str. 15); dalejjest zaznaczone, że w okolicach zwrotnikowychAfryki „ulewne deszcze padają przez cały rok",a dalej (str. 18 i 19) mówi się, że w Sudanie i nawyżynie wielkich jezior „deszcze padają tylko wpewnych porach roku'; na str. 27 czytamy, żeAmeryka Północna „zrośnięta jest z Ameryką Po-łudniową, a cieśniną Berynga oddzielona od Azji.Z Europą łączy się tylko przez ocean Atlantycki...Przez archipelagi wysp łączy się z Ameryką Po-łudniową i Północną Azją". Na str. 52 mamy:„Azja północna... ma klimat najzimniejszy na zie-mi, chociaż suchy"; ,,lasy kończą się na pewnejlinji, od której na północ rozpościera się tundra".Na str. 54 stoi określenie: „na północ od linjiKaukaz-Kalkuta"; na str. 55 nizina Turańska za-liczona jest do Azji północno-zachodniej, na stro-nie zaś następnej do Azji środkowej. Na str. 68„góry średnie; francuskie, niemieckie, czeskie, pol-skie" umieszczone są w południowej części EUTO-py, dwie strony niżej jest powiedziane, że w Eu-ropie południowej panuje klimat śródziemnomor-ski. Na str, 73 Rumuni są włączeni do narodów,zamieszkujących południowy zachód Europy, Ser-bowie, Kroaci i Słowieńcy — do narodów Euro-py południowo-wschodniej.

Niewątpliwą zaletą podręcznika jest strona me-todyczna, Każdy dział poprzedzony jest licznemiwskazówkami, zmierzającemi do usamodzielnieniapracy ucznia nad mapą, po każdym zaś rozdzialedodana lektura, szereg ćwiczeń i krótkie powtó-rzenie. Liczne jak na tak małą książkę (43) ilu-stracje są dobrane celowo i wykonane dobrze; niemożna tylko zgodzić się na wyposażenie Francjiw jedyny rysunek, przedstawiający zbiór winogronw Szampanj i. Do szczęśliwych pomysłów należyzaliczyć również umieszczenie map plastycznych,które niewątpliwie przyczynią się do uzmysłowie-nia obecnie powszechnie przyjętych map war-stwicowych. Paważne zastrzeżenia nasuwa jedna-kowoż wykonanie plastycznej mapy Azji (rys. 21),na której Azja Mniejsza przedstawiona jest jakowyspa, oddzielona od kontynentu dość szeroką cie-śniną, brak jest morza Azowskiego, natomiast dom. Kaspijskiego wlewa swe wody od wschodu ja-kaś duża rzeka.

Zewnętrzna szata książki, jak zresztą wszyst-kich ostatnich wydawnictw Książnicy — Atlas.jest estetyczna P. Ordyński

Page 30: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

64 WSZECHŚWIAT Nr. 2

M I S C E L L A N E A

ZJAZD GEOFIZYCZNY W POCZDAMIE.

Dziewiąty doroczny zjazd Niemieckiego T-waGeofizycznego odbył się w połowie września r. b.w Poczdamie, siedzibie państwowych obserwato-rjów meteorologicznego i magnetycznego i Pruskie-go Instytutu Geodetycznego.

Zjazd ten, podobnie jak i poprzednie, dawałprzegląd dorobku geofizyki niemieckiej za rok ubie-gły. Mimo to treść zjazdu była obfita i frekwencjadość znaczna, bo na 216 członków T-wa przybyłona Zjazd około 100, w tem także kilku z zagranicy,Należy zaznaczyć, że Niem. T-wo Geofizyczne, za-łożone dopiero po wojnie, rozwija się szybko i obe-cnie jednoczy wszystkich wybitniejszych geofizy-ków niemieckich, a pozatem posiada 70 członkówzagranicznych w 22 różnych krajach świata.

Zjazd tegoroczny trwał 3 dni, z których dwapierwsze poświęcono na wygłoszenie 22 referatów,trzeci zaś na wycieczki. Mała stosunkowo liczbareferatów okazała się bardzo korzystna dla Zjazdu,gdyż prelegenci nie potrzebowali się zbyt stresz-czać, mając dość czasu do dyspozycji, a pozatemdyskusja mogła się swobodnie rozwijać bez spe-ejalnego ograniczania. Również celowem posunię-ciem organizatorów Zjazdu było umieszczenie naporządku obrad kilku referatów o obecnym stanieniektórych dziedzin fizyki ziemskiej. Szczególnieinteresujący był wykład znanego badacza K o 1 -h o r s t e r a o promieniowaniu kosmicznem.

Pod względem tematów, któremi zajmowano sięna Zjeździe, przeważały zagadnienia z grawimetrji(7 ref.) i sejsmologii (5 ref.), natomiast magne-tyzm ziemski i elektryczność atmosferyczna byłysłabiej uwzględnione. W pracach' Zjazdu szczegól-nie silnie uwydatnił się udział ' trzech środowisknaukowych: Jeny, Getyngi i Poczdamu, reprezen-towanych zarówno przez starszą generację, jaki przez* pokolenie młodsze. Państwowy Instytut Sej-smologiczny w Jenie przedstawił nową aparaturędo względnych pomiarów siły ciężkości, odznacza-jącą się daleko posuniętą precyzją. Wystarczy za-znaczyć, że dla osiągnięcia żądanej dokładnościw wyznaczaniu okresu wahnień (dokładności rzędu1/10.000.000 sek.) skonstruowano nowego typu wa-hadła (t. zw. minimalne), z nowego gatunku stali,że obserwuje się w próżni przy zastosowaniufotokomórki jako relais i t, d. Demonstracja tejaparatury wywołała żywe zainteresowanie. Poza-tem H e c k e r i H a a l c k zreferowali nowe me-tody pomiaru statycznego siły ciężkości.

Z tematów sejsmologicznych ciekawy był wy-kład A n g e n h e i s t e r a o wstrząsach podczaswybuchów obserwowanych w Getyndze z po-mocą specjalnie uczulonych sejsmografów (powie

kszenie amplitudy l'A miljona!) Również interesu-jący był wykład dwóch młodych geofizyków z Ge-tyngi o pomiarach grubości lodowca Pasterze, do-konanych metodą sejsmiczną.

Magnetyzm był, jak już zaznaczyliśmy, słabiejreprezentowany na Zjeździe, Poza referatami ne-stora magnetologów A. S c h m i d t a (o okresiegwiazdowym wahań magnetyzmu ziemskiego) iN i p p o l d t a o magnetycznej teorji korony sło-necznej v. d. P a h 1 e n a, na uwagę zasługiwał re-ferat jednego z radjotechników z Trans-Radio-Ges,0 związku pomiędzy zakłóceniami radjoodbioru, amagnetyzmem ziemskim. Praca ta, mimo że zosta-ła wykonana przez technika, wykazała całą do-niosł.ość roli nauki w technice wogóle, a magneto-logji w radjotechnice w szczególności.

Podobnie techniczny charakter miał odczyt inż.M a t h i a s a ó elektryczności burz, zilustrowanyinteresującym pokazem wyładowań baterji kon-densatorów o wielkiej pojemności i napięciu około1 milj ona woltów, Pokazy te odbyły się w Babel-sberg na stacji badawczej T-wa instalacyj o wyso-kich napięciach, dokąd uczestnicy Zjazdu udali sięautobusem pocztowym. Iskra, przepuszczona przezdrut ołowiany, zamieniła go momentalnie w białyobłok pary przy ogłuszającym huku, a skierowanawzdłuż słupa telegraficznego, oderwała kilka drzazgpokaźnej wielkości.

Trzeci dzień Zjazdu wypełniły wycieczki: doObserwatorjum Astronomicznego w Babelsberg, doRadjostacji do badań zakłóceń radjoodbioru wGeltow i do nowozałożonego Instytutu Magnetyz-mu ziemskiego im. A, Schmidta w Niemegk. Insty-tut ten ma kontynuować prace Obs. Poczdamskiego,którego rejestracje musiały być zwinięte z chwilązelektryfikowania kolei w Berlinie.

Następny zjazd odbędzie się w r. 1932 w Lipskulub Jenie. E. S.

X-LECIE ZAKŁADU NAUKOWEGO.

Dnia 31 stycznia r. b, obchodził Zakład FizykiDoświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego dzie-siątą rocznicę swego otwarcia. Kierownik i pra-cownicy, jak również grono przyjaciół Zakła-du, z pośród których wymienimy Pana RektoraMichałowicza i Dziekana Maziirkiewicza, zebralisię na wspólnej kolacji, w ciągu której odczytanoszereg depesz i listów gratulacyjnych oraz wygło-szono przemówienia, charakteryzujące rozwój tejplacówki naukowej. Podkreślano zgodnie wybitnezasługi Kierownika Zakładu, którego niespożytejenergji i talentowi organizacyjnemu Zakład za;wdzięczą swój rozwój,

W miłym nastroju zebranie przeciągnęło się dopóźnej nocy.

OD REDAKCJI.Prosimy uprzejmie pp. abonentów „Wszechświata" o rychłe Wpłacenie zaległej prenu-

meraty za rok 1930. P. K. O. Nr. 21,650.

Zapowiedziany na początku roku ub. zeszyt 11-ty „Wszechświata"i zawierającybibljograjję przyrodniczą polską za rok ubiegły, nie będzie mógł ukazać się ze Względównatury finansowej. Wobec tego „Wszechświat" będzie Wychodził, jak dotąd, W 10 zeszy-tach rocznie. Ekspedycja odbywa się dnia 17 k°żdego miesiąca (prócz lipca i sierpnia).

Redaktor odpowiedzialny Jan Dembowski. Wydawca Polskie T'tvo Przyrodników im, Kopernika.

Page 31: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona

UJ

QOOSooz

NQ

QOo.

osHmUJ

Q

Page 32: ECHlWlĄT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2102/03wszech31_nr_2.pdf · mowego. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne z laboratorjów. Komunikat. Ochrona