ekspiacja - marcin wolski - ebook

18

Upload: e-bookswebpl

Post on 26-May-2015

456 views

Category:

Technology


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook
Page 2: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jejod-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,e-booki .

Page 3: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

w serii ukaza∏y si´:

Artur Baniewicz Góra Trzech Szkieletów

Artur Baniewicz Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej

Anna Bojarska List otwarty do królowej Wiktorii

Anna Bojarska Ja

Anna Bolecka Concerto d’amore

Marek Bukowski Wys∏annik szatana

Max Cegielski Apokalipso

Mariusz CieÊlik Âmieszni kochankowie

Andrzej Horuba∏a Farciarz

Witold Horwath Seans

Gra˝yna Jagielska Korespondent

Krystyna Kofta Krótka historia Iwony Tramp

Marek ¸awrynowicz Kino „Szpak“

Marek ¸awrynowicz Pogoda dla wszystkich

Gabriel Meretik Kryptonim „Luksemburg“

Tomasz Mirkowicz Pielgrzymka do Ziemi Âwi´tej Egiptu

Joanna Rudniaƒska Miejsca

Hanna Samson Pu∏apka na motyla

Ma∏gorzata Saramonowicz Siostra

Ma∏gorzata Saramonowicz Lustra

Jerzy Sosnowski Apokryf Ag∏ai

Jerzy Sosnowski Linia nocna

Marcin Wolski Alterland

Piotr Zaremba Plama na suficie

Mariusz Ziomecki Lato nieÊmiertelnych

EKSPIACJA strony 02/07/2004 11:41 Page 2

Page 4: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

EKSPIACJA strony 02/07/2004 11:41 Page 3

Page 5: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Poczâtek

I

Byű to jeden z tych coraz rzadszych w naszych stronach

koŔcioűów, w których czuje siĹ jeszcze obecnoŔĺ Boga.

Gdzie potĹga sacrum nie rozprasza siĹ pod betonowym skle-

pieniem, nie gubi wŔród dziwacznych ksztaűtów skamienia-

űego namiotu, rozpiĹtego przez domorosűego Corbusiera na

zlecenie operatywnego, acz kompletnie pozbawionego gustu

proboszcza. NieduŇa, drewniana Ŕwiâtynia, z przechylonâ

fikuŔnie sygnaturkâ byűa niemal niewidoczna zza szpaleru

jaűowców i rzadkich sosen.

Przybysz zatrzymaű siĹ niepewnie na progu. Zdawaűo siĹ,

Ňe w ostatniej chwili chciaű nawet siĹ cofnâĺ. Jednak lawina

sűonecznego Ŕwiatűa wrĹcz popchnĹűa go w gűâb ciemnego

wnĹtrza, pachnâcego Ňywicznymi deskami niedawno wsta-

wionych űawek, woniâ ŔwieŇo wypastowanej podűogi i led-

wie wyczuwalnym zapachem kadzidűa.

Światűo wylewajâce siĹ spoza potĹŇnych ongiŔ pleców

mĹŇczyzny, dziŔ przypominajâcych bardziej wieszak na let-

ni przybrudzony pűaszcz, sprawiűo, iŇ naraz zalŔniűy krysz-

taűy Ňyrandola, mĹŇczyzna zaŔ mógűby przysiâc, Ňe bied-

ny, ukrzyŇowany Chrystus, wiszâcy w gűównym oűtarzu,

uniósű umĹczonâ gűowĹ, a jego spojrzenie skrzyŇowaűo siĹ

ze wzrokiem wchodzâcego. Tylko co on mógű zobaczyĺ?

Page 6: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Starego czűowieka o zniszczonej twarzy emerytowanego

aktora, który przez caűe Ňycie naduŇywaű mimiki, szminki

i alkoholu.

Drzwi same zatrzasnĹűy siĹ za nim. DÎwiĹk ten, choĺ stűu-

miony, przypominaű wystrzaű. Przybysz zadrŇaű. Zapewne

gdyby Jezus w prezbiterium zostaű przedstawiony jako dum-

ny Pantokrator, zawróciűby. Miaű jednak przed sobâ wyűâcz-

nie bezbronnego skazaºca, niewinnâ ofiarĹ systemu, panu-

jâcego przed dwoma tysiâcami lat w imperium rzymskim.

MĹŇczyzna zrobiű kilka niepewnych kroków. CiĹŇko od-

dychajâc, oparű siĹ o najbliŇszâ űawkĹ. Sprawiaű wraŇenie

kompletnie wyczerpanego. Spod pűaszcza wystawaűy spod-

nie postrzĹpionej pidŇamy i pospolite kapcie wsuniĹte na

goűe nogi. Kâtem oka dostrzegű stuűĹ przeűoŇonâ przez

drzwiczki przymkniĹtego konfesjonaűu. Ruszyű w tamtym

kierunku.

Paweű zorientowaű siĹ, Ňe ktoŔ jest w koŔciele. Mimo

wakacji z obowiâzku dyŇurowaű na swoim posterunku. Pe-

nitentów miewaű ostatnio niewielu. Ot, z paru dziennie,

przewaŇnie studentów, szykujâcych siĹ do egzaminów po-

prawkowych, lub co bojaÎliwszych turystów, wybierajâcych

siĹ pod koniec wakacji (bo taniej) w dalekâ podróŇ, zdecy-

dowanych skorzystaĺ z usűug linii lotniczych dopiero po roz-

liczeniu siĹ z Panem Bogiem...

Czasami miaű wraŇenie, Ňe urodziű siĹ zbyt póÎno. Semi-

narium ukoºczyű w momencie, gdy heroiczna epoka oporu,

walki, a bywaűo — i mĹczeºstwa odeszűa w cieº podrĹczni-

ków i nagrobków. Gdyby jeszcze swego czasu zdecydowaű

siĹ na wstâpienie do odpowiedniego zakonu, mógűby zostaĺ

misjonarzem, nieŔĺ Sűowo BoŇe űowcom gűów czy szukajâ-

cym absolutu Polakom z Syberii, a tak utknâű tu, na cichych

peryferiach stolicy, peűnych domków, chaűupek i willi, za-

mieszkanych gűównie przez ludzi starych i bezdzietnych...

6

Page 7: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Nie mógű nawet poŔwiĹciĺ siĹ powtórnej ewangelizacji

wykorzenionych mieszkaºców blokowisk... A kariera Ňoűnie-

rza? Byű pewien, Ňe nie zrezygnowaű z niej pochopnie.

— Wysűucha mnie ksiâdz? — MĹŇczyzna, który przyklĹknâű

po drugiej stronie kratki, z pewnoŔciâ nie naleŇaű do studen-

tów ani globtroterów. Świszczâcy oddech wskazywaű raczej

na pensjonariusza któregoŔ z prywatnych domów starców,

ulokowanych w okolicy, albo przybysza z nieodlegűego sa-

natorium przeciwgruÎliczego lub teŇ pacjenta centrum kar-

diologii.

— Naturalnie... — Paweű chciaű powiedzieĺ ,,synu”, ale zo-

rientowaű siĹ, Ňe wobec kogoŔ starszego o caűâ epokĹ zwrot

taki mógűby zabrzmieĺ Ŕmiesznie. — Sűucham. W imiĹ Ojca

i Syna...

— Ostatni raz byűem u spowiedzi czterdzieŔci lat temu...

— mruknâű penitent. — Zresztâ co to byűa za spowiedÎ? Roz-

pracowywaűem tego klechĹ... Przepraszam, kapűana.

— Nigdy nie jest za póÎno na Ňal i skruchĹ...

— Czy moŇe mi ksiâdz nie przerywaĺ?! Mam sporo do

powiedzenia. Ale nie nazywajmy tego spowiedziâ. Dobrze?

U Pana Boga, jeŔli taki goŔĺ istnieje, dawno mam przechla-

pane. Ale... nie mogĹ tego tak zostawiĺ. Po prostu nie mogĹ.

Mniej we mnie Ňycia niŇ Ňaru w zduszonym pecie, i gdyby

nie pamiĹĺ... Miaű ksiâdz kiedyŔ matkĹ? Gűupie pytanie, kaŇ-

dy ma matkĹ. Moja byűa... ŔwiĹta. I bardzo nieszczĹŔliwa.

Dla niej postanowiűem nie utopiĺ tego wszystkiego w niepa-

miĹci. Śni mi siĹ ostatnio czĹsto po nocach, pűacze... A pűacz

matki to gorzej niŇ pűacz dzieci. Zresztâ nie dorobiűem siĹ

bachorów. Jestem sam. Matka nie Ňyje. Nic juŇ nie Ňyje. To,

w co kiedyŔ wierzyűem, zdechűo, a i moja wűasna Ŕmierĺ jest

cholernie blisko... KaŇdego dnia przed Ŕwitem sűyszĹ bardzo

wyraÎnie, jak spaceruje po korytarzu. Zastanawia siĹ — które

7

Page 8: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

drzwi wybraĺ? Staje przed moimi, maca klamkĹ, potem idzie

dalej. W szpilkach chodzi, suka.

Paweű westchnâű. OpowieŔĺ zapowiadaűa siĹ na dűugâ.

I nudnâ.

— Tak, tak, wracam do rzeczy — zmitygowaű siĹ staruch.

— ZacznĹ od tego, Ňe mnie nie ma. Serio! Nie figurujĹ w ewi-

dencji ludnoŔci, nie mam dowodu osobistego, PESEL-u,

NIP-u, nie mogĹ gűosowaĺ. Powiem wiĹcej — nigdy mnie nie

byűo, ani mnie, ani mojej funkcji... DwanaŔcie lat miaűem, jak

znaleziono mnie w ruinach Warszawy. MatkĹ wywieÎli na

roboty do Niemiec, ojca komunistĹ rozstrzelali, jak siĹ do-

wiedziaűem, ,,polscy faszyŔci z AK”...

Zamilkű, ciĹŇko űapaű oddech. Powiedziaű kilka sűów, któ-

rych Paweű nie dosűyszaű. Potem jednak mowa starca znów

staűa siĹ bardziej zrozumiaűa.

— DuŇo wiem, moŇna powiedzieĺ wszystko. Sűyszaű ksiâdz

o ,,űâczniku pamiĹci”? Nie sűyszaű... bo i skâd. Tajne űamane

przez poufne. Ale jak sobie ksiâdz przesűucha, to zobaczy...

— Przesűucha? Zobaczy?

— Wszystkiego nie da siĹ powiedzieĺ wűasnymi sűowami,

bo czymŇe jest sűowo? GoűĹbiem, którego moŇna zestrzeliĺ

w locie, glinâ, z której da siĹ ulepiĺ dowolny ksztaűt, zwűasz-

cza jeŔli dobrze podlaĺ jâ krwiâ. Sűowa pachnâce krwiâ, oj,

jak one Ŕniâ mi siĹ po nocach, jak Ŕniâ. Caűe kaűuŇe, pod-

ziemne oceany...

,,Wariat, biedny wariat” — pomyŔlaű ksiâdz. Nie byűa to

dla niego pierwszyzna. Spowiadaű kiedyŔ w szpitalu osobni-

ka podajâcego siĹ za Wűadysűawa GomuűkĹ. Na skraju Ŕmier-

ci zupeűnie szczerze przepraszaű za pacyfikacjĹ WybrzeŇa.

Byű to oczywisty psychol. Prawdziwy Wiesűaw nie prze-

prosiűby za nic. Inna sprawa, Ňe dzisiejszy penitent wypo-

wiadaű siĹ o wiele precyzyjniej, przytomniej niŇ tamten...

8

Page 9: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Szczególnie gdy wspominaű matkĹ, brzmiaűo to wyjâtkowo

wiarygodnie.

— ...Jedyna niesubordynacja, proszĹ ksiĹdza. Jedyne od-

stĹpstwo od zasad w ciâgu piĹĺdziesiĹciu lat sűuŇby. Bezgra-

nicznej, pieprzonej lojalnoŔci. DoŔĺ wczeŔnie odkryűem, kim

jest moja matka i gdzie mieszka po powrocie z Rzeszy. Nie

zameldowaűem o tym, choĺ miaűem obowiâzek. Zresztâ po-

czâtkowo nic z tego nie wynikaűo. Obserwowaűem jâ, w mia-

rĹ moŇliwoŔci pomagaűem za pomocâ anonimowych przeka-

zów, przychodzâcych okrĹŇnâ drogâ z zagranicy, oczywiŔcie

bez osobistego kontaktu... Trzy lata temu, miaűa wtedy juŇ

grubo po osiemdziesiâtce, dopadű jâ wylew. Straciűa mowĹ.

Uznaűem, Ňe mogĹ wyjŔĺ z cienia. Byűem juŇ na emeryturze.

Nikomu nie mogűo to zaszkodziĺ. Ani sprawie, ani jej. Poje-

chaűem do szpitala. Nocâ. Nikt mnie tam nie widziaű. Byűem

jeszcze w niezűej formie, toteŇ Ŕciany i drzwi nie stanowiűy

dla mnie przeszkody. Po jej wzroku, uŔcisku rĹki zrozu-

miaűem, Ňe mnie poznaűa, w kâcikach oczu pojawiűy siĹ űzy.

Ja teŇ, stary űajdak bez serca, poryczaűem siĹ. Cicho, ma siĹ

rozumieĺ. Zachowujâc peűne incognito zaűatwiűem jej pie-

lĹgniarkĹ, do której dzwoniűem co jakiŔ czas, dowiadujâc siĹ

o mojâ staruszkĹ. O dziwo, wbrew pierwotnej diagnozie,

stan zdrowia mamy poprawiaű siĹ z dnia na dzieº. Po paru

tygodniach wróciűa jej mowa, pozostaű tylko niedowűad pra-

wej poűowy ciaűa. KtórejŔ nocy odwiedziűem jâ znowu.

ZaczĹliŔmy rozmawiaĺ, po raz pierwszy od blisko póű wieku.

I wtedy dowiedziaűem siĹ najgorszego... ,,To nie akowcy

zastrzelili twego ojca, Franiu, to nasi...”

Stary mĹŇczyzna na moment zamilkű. Straciű oddech czy

raczej szukaű wűaŔciwych sűów? Paweű czekaű spokojnie.

— ProszĹ ksiĹdza! Co siĹ wtedy porobiűo w mojej gűowie.

Nie potrafiĹ opisaĺ. Zresztâ nie ma to wiele do rzeczy. Istotne

byűo co innego. Zrozumiaűem, Ňe to, co wiem, nie powinno

9

Page 10: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

przepaŔĺ. Nie powinno rozsypaĺ siĹ wraz ze mnâ. A za-

pewne ksiâdz domyŔla siĹ, jak wiele wiem?

— Ile?

— Wszystko. A nawet wiĹcej.

— Chce pan mi o tym opowiedzieĺ? — w gűosie műodego

ksiĹdza daű siĹ wyczuĺ lekki niepokój. Nie miaű juŇ wâtpli-

woŔci, rozmawiaű z szaleºcem i mitomanem. Baű siĹ nawet

myŔleĺ, jak owa dziwaczna rozmowa moŇe siĹ zakoºczyĺ.

— Nie teraz. Brak mi siű. Zresztâ i tak ksiâdz by nie spa-

miĹtaű. A poza tym sűowo to Ňaden dowód. Dlatego zapisa-

űem wszystko na CD: relacje, stenogramy, komentarze do

ogólnodostĹpnych zdjĹĺ i dokumentów.

— Ale na jaki temat?

— Nie teraz. Przekona siĹ ksiâdz sam... Wysűaűem jâ...

ProszĹ siĹ pochyliĺ... — Przez chwilĹ szeptaű mu do ucha

dokűadny adres na Saskiej KĹpie. — Mieszkajâ tam przypad-

kowi, niezwiâzani ze mnâ ludzie. Wiem, Ňe mieszkanie jest

chwilowo puste, gospodarze wyjechali na placówkĹ. Wystar-

czy w poniedziaűek zajrzeĺ do ich skrzynki....

— I co mam poczâĺ dalej...?

— Co tylko ksiâdz uzna za stosowne. Zrobiűem w Ňyciu

mnóstwo zűych rzeczy, niech chociaŇ jedna bĹdzie dob-

ra... I jeszcze proszĹ zapamiĹtaĺ, bo to waŇne, najwaŇniej-

sze! — powtórzyű z naciskiem. — Pod Ňadnym pozorem nie

wolno zwracaĺ siĹ z tym do naszych wűadz.

— Czy pan nie przesadza? PrzecieŇ dziŔ paºstwem rzâdzi

dawna antykomunistyczna opozycja.

W odpowiedzi rozlegű siĹ gorzki Ŕmiech, przypominajâcy

krakanie starego gawrona.

— CóŇ z tego, Ňe paru ludzi z nowego rozdania zajĹűo

stanowiska? Tamci sâ wszĹdzie. O tym teŇ ksiâdz sobie po-

czyta. DecyzjĹ, co z tym dalej zrobiĺ, pozostawiam ksiĹ-

dzu. MoŇe zachowaĺ to ksiâdz dla przyszűych pokoleº albo

10

Page 11: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

przekazaĺ swoim koŔcielnym zwierzchnikom... Chciaűbym

jedynie, Ňeby to nie przepadűo. I zaklinam, proszĹ bardzo

uwaŇaĺ na siebie. Nie ufaĺ nikomu, zwűaszcza przedstawi-

cielom tak zwanego aparatu. Pilnowaĺ siĹ caűy czas. Ja juŇ

muszĹ iŔĺ. Byűoby Île, gdyby mnie tu znaleÎli!

Wstaű chwiejnie, czepiajâc siĹ Ŕciany konfesjonaűu.

— Niech pan poczeka! — zawoűaű Sulewski, przypominajâc

sobie o swojej roli spowiednika. — ProszĹ mi powiedzieĺ,

czy Ňaűuje pan za swoje grzechy?

— Jak cholera!

— Pomódlmy siĹ zatem.

— Niech ksiâdz zrobi to w moim imieniu. Ja nie potrafiĹ,

nie chcĹ... A zresztâ, jeŔli Ten, w którego ksiâdz wierzy,

jest w istocie samâ dobrociâ i miűoŔciâ, to nawet bez klepa-

nia tych waszych formuűek wybaczy i takiemu sukinkotowi

jak ja.

I odszedű. Ksiâdz Sulewski siedziaű jak ogűuszony. Dopie-

ro po dűuŇszej chwili zdaű sobie sprawĹ, Ňe nie moŇe odna-

leÎĺ w pamiĹci stosownej modlitwy.

Kiedy wreszcie otworzyű drzwiczki i wyszedű na miĹk-

kich nogach z konfesjonaűu, koŔcióű poraŇaű pustkâ. Tylko

przy oűtarzu stary proboszcz przestawiaű kwiaty.

— Widziaű go ojciec? — wybeűkotaű Paweű.

— Kogo? — wiekowy kapűan uniósű czerwone, wiecznie

zaűzawione oczy alergika.

— Starego, schorowanego mĹŇczyznĹ... Chyba szaleºca.

DoŔĺ dűugo rozmawiaű ze mnâ, ale nie chciaű siĹ spowiadaĺ...

Proboszcz wytrzeszczyű oczy.

— Nie widziaűem nikogo, ale moŇe dlatego, Ňe byűem

dűuŇszy czas w zakrystii... Wyglâdasz na zdenerwowanego,

bracie.

— Nie, nie... chyba jestem zmĹczony.

— ChĹtnie zastâpiĹ ciĹ w konfesjonale.

11

Page 12: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Paweű Sulewski przyklĹknâű przed oűtarzem, po czym

wszedű do zakrystii. W gűowie kűĹbiűy mu siĹ sprzeczne myŔ-

li. Rozum radziű powâtpiewaĺ w to, co usűyszaű, z drugiej zaŔ

strony, jeŔli jednak byűo w tym chociaŇ ziarenko prawdy?

Jak on piĹknie mówiű o swojej matce... Rozumiaű doskonale

uczucia starego, nie minâű przecieŇ rok, jak jego matka,

Antonina Sulewska, takŇe odeszűa z tego Ŕwiata.

Osunâű siĹ na kolana przed maűym oűtarzykiem i zaczâű

siĹ modliĺ. Czuű siĹ tak, jak gdyby caűy ciĹŇar win, dűawiâcy

nieznajomego, przeszedű na niego. Po chwili przytűoczony

myŔlami, z rozkrzyŇowanymi rĹkoma legű na zimnej po-

sadzce. MyŔlaű o swoich zwâtpieniach, Ňâdzach i grzechach,

które znaű tylko on sam i Bóg.

*

PielĹgniarze, jak biaűe widma, wyűonili siĹ zza wysokich

jaűowców. Műodzi, krzepcy, niestroniâcy widaĺ od ĺwiczeº

na siűowni. Pacjent nawet nie próbowaű uciekaĺ. UjĹli go pod

rĹce i poprowadzili do bocznej furty. Na piaszczystej uliczce

staűa zwyczajna szpitalna karetka. Wysoki, szpakowaty mĹŇ-

czyzna z koűyszâcym siĹ na piersi stetoskopem, który poŇe-

raű z zapaűem apetyczne jabűko, zerwane z pobliskiej jabűon-

ki, uŔmiechnâű siĹ na widok starca.

— Znowu siĹ spotykamy, stary przyjacielu — szerokim

űukiem odrzuciű daleko ogryzek.

— Byű w koŔciele — powiedziaű bardziej barczysty z sani-

tariuszy. — Spowiadaű siĹ!

— Komunista u spowiedzi? CóŇ, spodziewaliŔmy siĹ po

tobie wiĹcej, Omega — rzekű oczekujâcy. — Ale rozumiem,

Ňe resztĹ zeznaº zűoŇysz u nas.

Pojmany równieŇ siĹ uŔmiechnâű. Miaű dla ,,doktora”

przykrâ niespodziankĹ. Do caűej operacji przygotowywaű siĹ

12

Page 13: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

od dűugich miesiĹcy. Teraz byű gotów. W ustach cicho trzas-

nĹűa fiolka.

— Kurwa — ryknâű ,,doktor”. — Zrobiű to, jebany! Do wozu

z nim!

Wiedziaű, Ňe teraz juŇ nic nie da siĹ poradziĺ. JeŔli Omega

poűknâű ukryty w fiolce cyjanek, przesűuchaĺ moŇe jedynie

trupa.

— Zabierzcie go — warknâű do kierowcy i pielĹgniarzy.

— Reanimujcie, jeŔli siĹ da. Ja przyjadĹ póÎniej.

Wrzuciű kitel do Ŕrodka ambulansu i siĹgnâű po podűuŇnâ

lekarskâ walizeczkĹ. Rozejrzaű siĹ czujnie dookoűa. Ďywej

duszy! SprĹŇystym krokiem pospieszyű w stronĹ koŔcioűa.

Ciepűy sierpniowy wiatr owiewaű jego krótkie siwe wűosy,

kontrastujâce z műodâ jeszcze, ogorzaűâ twarzâ byűego spor-

towca.

W Ŕrodku Ŕwiâtyni byűo pusto. To uűatwiaűo zadanie.

Nie cierpiaű komplikacji.

Podszedű do konfesjonaűu. Jednâ rĹkâ w cienkiej rĹka-

wiczce siĹgnâű do torby, drugâ szybkim ruchem otworzyű

drzwiczki.

Siedzâcy wewnâtrz stary ksiâdz wyglâdaű jak wykopany

z nory borsuk. Zdumienie odebraűo mu mowĹ.

,,Doktor” strzeliű mu prosto miĹdzy oczy.

— Requiescat in pace! — mruknâű.

Jeszcze raz siĹ rozejrzaű, potem zamknâű torbĹ. Dla

pewnoŔci obszedű ŔwiâtyniĹ. Wsunâű gűowĹ do niewielkiej

zakrystii. Gdyby byű nieco wyŇszy, byĺ moŇe stóű nie zasűo-

niűby mu Pawűa, rozciâgniĹtego przed oűtarzem. Nie zobaczyű

go jednak, nie wyczuű, nie usűyszaű. Stary zegar akurat za-

chrypiaű i zaczâű, nie wiedzieĺ czemu, wybijaĺ trzeciâ na trzy

minuty przed terminem. Obok twarzy zabójcy przemknĹűa

jakaŔ pszczoűa, zwabiona wszechobecnym zapachem kwia-

tów. Siwy odwróciű siĹ i wyszedű. PoniŇej statui Ŕw. Antonie-

13

Page 14: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

go zauwaŇyű bukiet ŔwieŇych goÎdzików. Urwaű jeden i wűo-

Ňyű do butonierki.

Lubiű kwiaty.

Sobota

Wikary usűyszaű ciche kaszlniĹcie, dochodzâce z bocznej

nawy, ale nie zwróciű na nie uwagi. Podobnie jak na skrzyp-

niĹcie nienaoliwionych drzwi zakrystii. Modlitwa uspokoiűa

go. Postanowiű porozmawiaĺ z proboszczem. Starzec zgro-

madziű bogate doŔwiadczenie podczas czterdziestu lat posűu-

giwania w czasach komuny i mógű pomóc w zrozumieniu te-

go, co usűyszaű műody ksiâdz, tym bardziej Ňe rozmowa

z nieznajomym nie byűa formalnâ spowiedziâ, a zatem nie

wiâzaűa go tajemnica.

W koŔciele powitaűa go dziwna cisza. Za gűĹboka nawet

jak na pustâ ŔwiâtyniĹ.

— KsiĹŇe Wacűawie — odezwaű siĹ póűgűosem. Nikt mu nie

odpowiedziaű. — KsiĹŇe Wacűawie!!!

Podbiegű do konfesjonaűu. Drzwiczki byűy otwarte. Gdyby

nie wybaűuszone oczy i maűa dziurka poŔrodku czoűa, mog-

űoby siĹ wydawaĺ, Ňe proboszcz usnâű.

*

Ksiâdz Sulewski zareagowaű tak, jak kaŇdy na jego miej-

scu. DrŇâcymi rĹkami wysupűaű spod sutanny komórkĹ i za-

czâű wybieraĺ numer policji. Wystukaű 112 i zrezygnowaű.

Martwy duchowny byű najlepszym dowodem prawdziwoŔci

zwierzeº starego mĹŇczyzny. A ten przecieŇ przestrzegaű

przed kontaktami z policjâ. Paweű odűoŇyű telefon i wróciű

do koŔcioűa. Kiedy przekonaű siĹ, Ňe tabernakulum jest

nienaruszone, nie miaű juŇ wâtpliwoŔci, iŇ w Ŕwiâtyni nie

14

Page 15: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

pojawiű siĹ zűodziej. Kula przeznaczona byűa dla spowiedni-

ka. Morderca nie przewidziaű tylko zamiany ksiĹŇy w kon-

fesjonale. Ale jeŔli ma starca, szybko domyŔli siĹ, Ňe popeűniű

bűâd... A wtedy wróci poprawiĺ spapranâ robotĹ.

W pierwszym impulsie skoczyű zaryglowaĺ drzwi, jak-

by przerdzewiaűy skobel mógű stanowiĺ jakâkolwiek zaporĹ.

Potem próbowaű opanowaĺ narastajâcâ panikĹ.

,,Nie histeryzuj, myŔl!”

W műodoŔci, zanim przyszűo powoűanie, marzyű o zawo-

dzie prywatnego detektywa. W fantazjach bywaű równieŇ

muszkieterem, kapitanem Klossem, Jamesem Bondem. Byű

nawet czas, gdy zdawaűo mu siĹ, Ňe moŇe je urzeczywistniĺ.

Po maturze z wűasnego wyboru znalazű siĹ w wojsku, ma-

rzyűy mu siĹ siűy specjalne... ,,Nowa, wolna Polska potrze-

buje takich, jak ty” — powtarzaű mu jego ówczesny mentor.

Podobno miaű wrodzone predyspozycje do sportów walki.

Jeszcze w podstawówce przez jakiŔ czas uprawiaű boks,

w liceum pociâgaűy go walki wschodnie. Dbania o tĹŇyznĹ

fizycznâ nie zaniechaű nawet po wstâpieniu do seminarium.

Pomagaűo mu to w pozbywaniu siĹ nadmiaru energii, zmniej-

szaűo pokusy... Nawet obecnie prowadziű oŔrodek sportowy

przy parafii.

,,Teraz mam okazjĹ siĹ sprawdziĺ!” — pomyŔlaű, zagryza-

jâc wargi. Zastanawiaű siĹ, co by byűo, gdyby musiaű stanâĺ

twarzâ w twarz z zawodowym mordercâ. Rozsâdek podpo-

wiadaű mu, Ňe nie miaűby najmniejszych szans z pozbawio-

nymi skrupuűów profesjonalistami.

Pozostawaűa ucieczka. Wiedziaű, Ňe powinien jak najszyb-

ciej opuŔciĺ koŔcióű i poinformowaĺ o zdarzeniu swego du-

chownego zwierzchnika. W tym celu musiaű siĹ przebraĺ.

Nie mógű uciekaĺ w sutannie. W schowku obok zakrystii

znalazű stare ubranie, którego uŇywaű podczas prac remon-

towych w koŔciele. Wiedzâc, Ňe Ŕwiâtynia moŇe byĺ obser-

15

Page 16: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

wowana, zrezygnowaű z ewakuacji wejŔciem od zakrystii,

a takŇe drzwiami frontowymi, które otworzyű (zamkniĹte nie

ochroniâ przed nikim, a wzmogâ tylko podejrzenia).

Ponad dwadzieŔcia lat temu zabity dziŔ proboszcz, wy-

posaŇajâc koŔcióű i plebaniĹ w centralne ogrzewanie, ogra-

niczyű siĹ do jednego pieca. Dlatego oba obiekty űâczyűy rury

biegnâce podziemnym korytarzykiem. W stanie wojennym

korzystali z niego konspiratorzy, drukujâcy bibuűĹ. Paweű

byű szczupűy, toteŇ bardzo szybko pokonaű przejŔcie.

JuŇ po dziesiĹciu minutach byű w swoim pokoju na ple-

banii. Wziâű pieniâdze, portfel, prawo jazdy, kurtkĹ prze-

ciwdeszczowâ, garnitur. RównoczeŔnie uűoŇyű sobie plan

dziaűania: uda siĹ do swojego biskupa, którego znaű dobrze

jeszcze z czasów seminarium. Jego zwierzchnik byű rozsâd-

nym, otwartym czűowiekiem. Wspólnie wymyŔlâ strategiĹ

dalszego postĹpowania.

Samochód wypchnâű z blaszanego garaŇu bez zapalania

silnika. Miaű nadziejĹ, Ňe nikt nie zauwaŇy jego odjazdu. Gos-

podyni nie wróciűa jeszcze z zakupów, koŔcielny pojechaű

do lekarza... Sulewski otworzyű starâ, rzadko uŇywanâ bramĹ

od strony lasu i wyjechaű na przesiekĹ. Wolaű ominâĺ gűów-

nâ drogĹ. Przecinajâc alejkĹ, biegnâcâ wzdűuŇ ogrodzenia,

kâtem oka zarejestrowaű czarnego passata, stojâcego tuŇ

obok bocznej furty, i siwego, postawnego mĹŇczyznĹ, który

wszedű na teren koŔcioűa.

Instynktownie dodaű gazu.

*

Siwy zauwaŇyű, oczywiŔcie, samochód, pĹdzâcy szaleº-

czo wyboistâ drogâ.

Instynkt űowcy nakazywaű mu goniĺ go, strzelaĺ... Poha-

mowaű siĹ. Popeűniű juŇ dwa bűĹdy za duŇo. Nie dopadű

16

Page 17: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Omegi na czas i w dodatku przeoczyű Ŕwiadka. Spokojnym

krokiem wszedű do koŔcioűa. Trup tkwiű tam, gdzie go zosta-

wiű — w zakrystii, natomiast w ciâgu ostatnich minut zaszűy

wyraÎne zmiany: przewrócone krzesűo, porzucona stuűa, na

ziemi sutanna, zdjĹta ani chybi w najwyŇszym poŔpiechu,

czego dowodziűy dwa urwane guziki...

— Przebraű siĹ w cywilne űachy! — mruknâű do siebie,

zaglâdajâc do uchylonej szafy. ,,A wiĹc Ŕwiadkiem zbrodni

nie byű koŔcielny czy jakiŔ przypadkowy goŔĺ, ale duchow-

ny. Prawdopodobnie wikary... MoŇe to nawet on spowiadaű

starego?!”

Na Ŕcianie, do której siĹ zbliŇyű, wisiaűo parĹ fotografii

starego proboszcza w gronie műodzieŇy oraz wspólne zdjĹ-

cie z biskupem i z drugim ksiĹdzem — műodym, wysokim,

o zgoűa Ŕwieckim wejrzeniu jasnych oczu.

,,Przystojniaczek!” — pomyŔlaű. ,,Taki, co to siĹ podoba

kobietom i mĹŇczyznom. MĹŇczyznom nawet bardziej!”

W tle, za plecami trójki duchownych, majaczyű koŔcióű

i lasek. Datownik wskazywaű dzieº sprzed póű roku. Nie

ulegaűo wâtpliwoŔci, Ňe zdjĹcie przedstawia ksiĹdza i jego

műodego wikarego. Siwy pociâgnâű nosem. Zűapaű wyraÎny

zapach swojej zwierzyny, zapach czűowieka w najwyŇ-

szym stopniu zdenerwowanego, uŇywajâcego taniej wody

koloºskiej. PrzyklĹknâű, dobrâ chwilĹ wodziű dűoniâ po ka-

miennej posadzce. Pod oűtarzem wyczuű, Ňe jest odrobinĹ

cieplejsza.

— Draº leŇaű tu i siĹ modliű, kiedy zajrzaűem. Pech!

Na moment jego uwagĹ przykuűa zűocista pszczoűa, która

jakimŔ sposobem wpadűa do zakrystii i teraz tűukűa o szybĹ,

próbujâc wyrwaĺ siĹ na wolnoŔĺ. Strâciű jâ na ziemiĹ

i z nieukrywanâ przyjemnoŔciâ rozgniótű obcasem. Nienawi-

dziű pszczóű.

17

Page 18: Ekspiacja - Marcin Wolski - ebook

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jejod-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,e-booki .