gazeta festiwalowa | numer 4

4
GDYNIA FILM FESTIVAL GAZETA FESTIWALOWA 37. 11 MAJA 2012 R. numer 4 GAZETA FESTIWALOWA strona 1 Konferencja prasowa właśnie ma się zacząć, jest jeszcze chwila, korzysta więc z tego ekipa telewizyjna i prosi Agnieszkę Grochowską o krótki wy- wiad. Po jego zakończeniu już ma się rozpocząć część oficjalna. Nagle ak- torka stwierdza, że nie ma torebki, którą położyła na krześle obok. Zdenerwo- wana Grochowska pyta w biurze praso- wym, czy nikt z obsługi konferencji nie widział tej torebki, czy może nie zabrał jej przez pomyłkę ktoś z wolontariuszy. W środku miała dokumenty, portfel i telefon. Razem próbujemy odtworzyć przebieg zdarzeń. Aktorce do głowy przychodzą czarne myśli. Stawiamy jed- nak na uczciwość. Proponujemy odszu- kać dziennikarkę, która przeprowadza- ła wywiad. Ta zdziwiona sprawdza przy swoim krześle. I faktycznie – są dwie identyczne płócienne torebki. Jedna Agnieszki Grochowskiej. I to jeden z po- wodów, dla których dobrze unikać ta- kich samych elementów stroju. T orebka dostała nóg WSPOMNIENIA BEZ CENZURY Każdy reżyser chce zrobić dobry film, nie zawsze to się jednak udaje. Czy kto- kolwiek jest w stanie zagwarantować sprawną realizację, a potem komercyj- ny lub festiwalowy sukces? Być może odpowiedzi na te pytania przyniesie debata „Producent i reżyser – duet kre- atywny”. – Jeśli nie będzie pieniędzy, to w Polsce bę- dzie się robiło mniej filmów – mówi wprost Juliusz Machulski, reżyser i producent, któ- ry w środę uczestniczył w debacie doty- czącej współpracy biznesu i filmu. Co jednak zrobić, aby mimo tych prze- ciwności powstał udany film? Może pozwoli na to inspirująca i harmonijna współpraca między reżyserem a produ- centem. I właśnie temu tematowi będzie poświęcona debata „Producent i reżyser – duet kreatywny”, która dziś o godz. 14 rozpocznie się w gdyńskim Multikinie. Zauważamy, że rola producenta jako współtwórcy filmu jest zdecydo- wanie niedoceniona – mówi Wojciech Marczewski, reżyser, współzałożyciel Szko- ły Wajdy, pomysłodawca tejże debaty. W dzisiejszej debacie wezmą udział m.in. reżyser Greg Zglinski i producent Łukasz Dzięcioł, którzy zrealizowali „Wymyk”, jeden z najciekawszych filmów pokazywanych w Konkursie Głównym ubiegłorocznego festiwalu. O współ- pracy reżyserko-producenckiej opowie- dzą również Leszek Dawid, autor filmu „Jesteś bogiem”, który w tym roku wal- czy o Złote Lwy, oraz producent Jerzy Kapuściński. Reżyser Mitja Okorn, produ- cent nadzorujący Dariusz Gąsiorowski i producent Izabela Łopuch opowiedzą o powstawaniu „Listów do M.”, jednego z największych hitów kasowych ostat- nich miesięcy. – „Wymyk”, „Jesteś bogiem” i „Listy do M.” to przykłady dobrej współpracy reżyse- ra i producenta. Filmy te wyróżniają się wysoką warto- ścią artystyczną, atrakcyjnością tematu, oryginal- nością, rozma- chem i precy- zją realizacji, co ma przełożenie na popularność wśród publiczno- ści – mówi Kata- rzyna Ślesicka, dyrektor Szkoły Wajdy. – Chcemy przedstawić historię ich powstawania. Postaramy się prze- łamać stereotyp producenta jako księ- gowego liczącego pieniądze i reżysera jako jedynej osoby odpowiedzialnej za kreatywne myślenie o filmie. Znamy już szczegóły sobotniej gali 37. Gdynia Film Festival, na której okaże się, do kogo powędrują Złote Lwy. Ceremonia rozpocznie się o godz. 19 w Teatrze Muzycznym i będzie transmito- wana na żywo przez TVP2. Obowiązują na nią specjalne zaproszenia. Gwiazdy festiwalu będą się pojawiały na długim czerwonym dywanie od godz. 18. Za to już dziś późnym wieczorem nagro- dy odbiorą twórcy filmów startujących w Konkursie Młodego Kina oraz zdo- bywcy nagród pozaregulaminowych. Uroczystość odbędzie się w Teatrze Muzycznym o godz. 22.15. Wstęp za okazaniem akredytacji festiwalowej lub zaproszenia. R ecepta na udany film DEBATA wag MR Aleksandra Krzymińska biuro prasowe Gdynia Film Festival P ies, co przyćmił Miśka FOTO NUMERU Fot. Tomek Kamiński „P okłosie” w Konkursie Głównym! Z OSTATNIEJ CHWILI Najnowszy film Władysława Pasikowskie- go powalczy o Złote Lwy. Taką decyzję podjął Komitet Organizacyjny Gdynia Film Festival. Dopiero wczoraj wieczorem okazało się, że film jest gotowy. Jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu dyrektor artystyczny Michał Chaciński zastrzegł, że może dopuścić ten film do konkursu. Pasikowski wraca na duży ekran po je- denastu latach przerwy. Jego poprzed- ni film to „Raich”. wag C zerwony dywan prawie gotowy GALA Najlepsza etiuda fabularna w Konkur- sie Młodego Kina zdobędzie Nagrodę im. Lucjana Bokińca. Lucjan Bokiniec, pomysłodawca i pierwszy dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, zmarł trzy lata temu. Był nietuzinkową postacią w środowisku polskich filmow- ców. Jako student elektroniki założył wraz z kolegami Dyskusyjny Klub Filmowy „Żak”. Pierwsza projekcja odbyła się w 1956 roku, a dyskusję w „Żaku” pro- wadzili m.in. Bogumił Kobiela i Zbigniew Cybulski. Bokiniec kierował popularnym DKF-em w latach 1958-1973. Jego kolej- nym „dzieckiem” był Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, który Bokiniec, jako dyrektor, zainaugurował w 1974 roku w Gdańsku.

Upload: film-festival

Post on 09-Mar-2016

222 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Gazeta festiwalowa | numer 4

TRANSCRIPT

Page 1: Gazeta festiwalowa | numer 4

Gdynia film festival

gazetafestiwalowa

37.11 maja 2012 R.numer 4

gazeta festiwalowastrona 1

Konferencja prasowa właśnie ma się zacząć, jest jeszcze chwila, korzysta więc z tego ekipa telewizyjna i prosi Agnieszkę Grochowską o krótki wy-wiad. Po jego zakończeniu już ma się rozpocząć część oficjalna. Nagle ak-torka stwierdza, że nie ma torebki, którą położyła na krześle obok. Zdenerwo-wana Grochowska pyta w biurze praso-wym, czy nikt z obsługi konferencji nie widział tej torebki, czy może nie zabrał jej przez pomyłkę ktoś z wolontariuszy. W środku miała dokumenty, portfel i telefon. Razem próbujemy odtworzyć przebieg zdarzeń. Aktorce do głowy przychodzą czarne myśli. Stawiamy jed-nak na uczciwość. Proponujemy odszu-kać dziennikarkę, która przeprowadza-ła wywiad. Ta zdziwiona sprawdza przy swoim krześle. I faktycznie – są dwie identyczne płócienne torebki. Jedna Agnieszki Grochowskiej. I to jeden z po-wodów, dla których dobrze unikać ta-kich samych elementów stroju.

Torebka dostała nóg WSPOMNIENIA BEZ CENZURY

Każdy reżyser chce zrobić dobry film, nie zawsze to się jednak udaje. Czy kto-kolwiek jest w stanie zagwarantować sprawną realizację, a potem komercyj-ny lub festiwalowy sukces? Być może odpowiedzi na te pytania przyniesie debata „Producent i reżyser – duet kre-atywny”.

– Jeśli nie będzie pieniędzy, to w Polsce bę-dzie się robiło mniej filmów – mówi wprost Juliusz Machulski, reżyser i producent, któ-ry w środę uczestniczył w debacie doty-czącej współpracy biznesu i filmu.Co jednak zrobić, aby mimo tych prze-ciwności powstał udany film? Może pozwoli na to inspirująca i harmonijna współpraca między reżyserem a produ-centem. I właśnie temu tematowi będzie poświęcona debata „Producent i reżyser – duet kreatywny”, która dziś o godz. 14 rozpocznie się w gdyńskim Multikinie.– Zauważamy, że rola producenta jako współtwórcy filmu jest zdecydo-wanie niedoceniona – mówi Wojciech Marczewski, reżyser, współzałożyciel Szko-ły Wajdy, pomysłodawca tejże debaty. W dzisiejszej debacie wezmą udział m.in. reżyser Greg Zglinski i producent Łukasz Dzięcioł, którzy zrealizowali „Wymyk”, jeden z najciekawszych filmów pokazywanych w Konkursie Głównym ubiegłorocznego festiwalu. O współ-pracy reżyserko-producenckiej opowie-dzą również Leszek Dawid, autor filmu „Jesteś bogiem”, który w tym roku wal-czy o Złote Lwy, oraz producent Jerzy Kapuściński. Reżyser Mitja Okorn, produ-cent nadzorujący Dariusz Gąsiorowski i producent Izabela Łopuch opowiedzą o powstawaniu „Listów do M.”, jednego z największych hitów kasowych ostat-nich miesięcy.– „Wymyk”, „Jesteś bogiem” i „Listy do M.” to przykłady dobrej współpracy reżyse-ra i producenta. Filmy te wyróżniają się

wysoką warto-ścią artystyczną, atrakcyjnością tematu, oryginal-nością, rozma-chem i precy-zją realizacji, co ma przełożenie na popularność wśród publiczno-ści – mówi Kata-rzyna Ślesicka, dyrektor Szkoły

Wajdy. – Chcemy przedstawić historię ich powstawania. Postaramy się prze-łamać stereotyp producenta jako księ-gowego liczącego pieniądze i reżysera jako jedynej osoby odpowiedzialnej za kreatywne myślenie o filmie.

Znamy już szczegóły sobotniej gali 37. Gdynia Film Festival, na której okaże się, do kogo powędrują Złote Lwy. Ceremonia rozpocznie się o godz. 19 w Teatrze Muzycznym i będzie transmito-wana na żywo przez TVP2. Obowiązują na nią specjalne zaproszenia. Gwiazdy festiwalu będą się pojawiały na długim czerwonym dywanie od godz. 18.Za to już dziś późnym wieczorem nagro-dy odbiorą twórcy filmów startujących

w Konkursie Młodego Kina oraz zdo-bywcy nagród pozaregulaminowych. Uroczystość odbędzie się w Teatrze Muzycznym o godz. 22.15. Wstęp za okazaniem akredytacji festiwalowej lub zaproszenia.

Recepta na udany filmDEBATA

wag

MR

Aleksandra Krzymińska biuro prasowe Gdynia Film Festival

Pies, co przyćmił MiśkaFOTO NUMERU

Fot. Tomek Kam

iński

„Pokłosie” w Konkursie Głównym! Z OSTATNIEJ CHWILI

Najnowszy film Władysława Pasikowskie-go powalczy o Złote Lwy. Taką decyzję podjął Komitet Organizacyjny Gdynia Film Festival. Dopiero wczoraj wieczorem okazało się, że film jest gotowy. Jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu dyrektor

artystyczny Michał Chaciński zastrzegł, że może dopuścić ten film do konkursu.Pasikowski wraca na duży ekran po je-denastu latach przerwy. Jego poprzed-ni film to „Raich”.

wag

Czerwony dywan prawie gotowyGALA

Najlepsza etiuda fabularna w Konkur-sie Młodego Kina zdobędzie Nagrodę im. Lucjana Bokińca. Lucjan Bokiniec, pomysłodawca i pierwszy dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, zmarł trzy lata temu. Był nietuzinkową postacią w środowisku polskich filmow-ców. Jako student elektroniki założył wraz z kolegami Dyskusyjny Klub Filmowy „Żak”. Pierwsza projekcja odbyła się w 1956 roku, a dyskusję w „Żaku” pro-wadzili m.in. Bogumił Kobiela i Zbigniew Cybulski. Bokiniec kierował popularnym DKF-em w latach 1958-1973. Jego kolej-nym „dzieckiem” był Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, który Bokiniec, jako dyrektor, zainaugurował w 1974 roku w Gdańsku.

Page 2: Gazeta festiwalowa | numer 4

gazeta festiwalowa

gazeta festiwalowa 37. GDYNIA FILM FESTIVAL • numer 4 • 11 maja 2012 R.

strona 2

Wszyscy chcą spać!

GŁOS LUDU

Kino (czasami) nie ma znaczeniaFELIETON

jeśli coś jest marne, to nieprzyznaniem głównej nagrody należy ową mar-ność podkreślić. Podobnie rzecz się

ma w przeciwnym kierunku. Gdy trafią się dwa, trzy i więcej filmy wybitne, na-leży nagrodzić je ex aequo. Taka jed-nak sytuacja miała miejsce w Gdyni tyl-ko raz, w 1993 roku – ze Złotymi Lwami Gdynię opuścili wtedy Radosław Piwo-warski za „Kolejność uczuć” i Grzegorz Królikiewicz za „Przypadek Pekosińskie-go”. O wiele szczodrzej swoje nagrody jurorzy rozdawali w kategoriach aktor-skich. Tu już nie sposób wymienić tych lat, kiedy to ze sceny Teatru Muzycznego w Gdyni podczas uroczystej gali wień-

czącej imprezę w poszczegól-nych aktorskich dyscyplinach pa-dały dwa, a na-wet trzy (bywało, że i więcej) na-zwiska. Wybitnych kreacji w nie do końca wybitnych polskich filmach nigdy nie brako-wało. To pewne.

Jest jeszcze jeden festiwal, którego nie zapomnę. Nigdy. Było piękne wrześnio-we popołudnie. Wtorek między godziną 15 a 16. Przygotowywałem się właśnie do swojego pierwszego tego dnia an-tenowego wejścia. Połączyłem się z radiem, by ustalić, czy i jak długo będę mówił. Trafiłem od razu na szefa anteny, co nie zawsze było regułą. Już miałem ustalić szczegóły, ale ledwie wziąłem oddech, może wydałem z siebie ja-kieś słowo i usłyszałem po drugiej stro-nie: „O czym ty mówisz (choć padł w tym miejscu ekspresyjny synonim słowa

Co decyduje o tym, że niekiedy wspomi-namy tę, a nie inną edycję gdyńskiego festiwalu? Odpowiedź wydaje się oczy-wista: filmy. To one sprawiają, iż przywo-łujemy festiwal sprzed dwóch, trzech czy dziesięciu lat. Filmy zazwyczaj do-bre (albo bardzo dobre), poruszające; obrazy, do których chętnie wracamy za pośrednictwem DVD i telewizyjnych emisji. Jednak zdarza mi się w rozmo-wach ze znajomymi sięgać pamięcią również do tych lat, gdzie zestaw kon-kursowych filmów był – mówiąc delikat-nie – hmm… daleki od doskonałości. A jest jeszcze i inne ciekawe kryterium takich wspomnień: werdykt jury.W ostatnich latach decyzje jury nie wzbudzały zbyt wielkich kontrowersji. Dyskusje – tak. Emocje – czasami, ale filmom nagrodzonym Złotymi Lwami daleko było do skandali na miarę „Dzikości serca”, „Pulp Fiction” czy „Fahrenheit 9.11”, że przywołam can-neńskie doświadczenia na tym polu. Je-śli sięgnę pamięcią, może dwa, no trzy razy osąd festiwalowego jury zadziwił, a nawet sprowokował do ogólnopol-skiej medialnej polemiki, co filmom tym tylko pomogło. Zawsze też przy tej oka-zji wraca odwieczna dyskusja na temat tego, czy – w razie słabego konkurso-wego repertuaru – przyznawać główną nagrodę, czy nie. Swoje, twarde sta-nowisko w tej sprawie miał od zawsze Juliusz Machulski, który decyzję jury o nieprzyznaniu Złotych Lwów w 1996 roku nazwał „golem samobójczym, któ-re strzeliło sobie polskie kino”. Pozwo-lę sobie wykorzystać atut felietonisty i z reżyserem się nie zgodzić. Uważam, że

„Jerzy Kawalerowicz. Malarz X Muzy” to wyjątkowa wystawa, na której można obejrzeć unikatowe plakaty z całego świata do filmów tego reżysera. Na ekspozycję składa się bogaty mate-riał zdjęciowy, m.in. fotosy z planów, na których możemy podglądać Jerzego Kawalerowicza i jego ekipę przy pracy. Dużą atrakcją ekspozycji są plakaty po-chodzące z różnych, nawet bardzo eg-zotycznych krajów. Wśród nich egzem-plarze z Kuby, Argentyny czy Japonii. Dopełnieniem wystawy jest prezentacja multimedialna z wywiadami z przyja-ciółmi i współpracownikami Kawalero-wicza. Fragmenty wypowiedzi samego reżysera umieszczone pod fotografiami z planów filmowych tworzą przewodnik

Jaki jest Państwa ulubiony cytat filmowy? – zapytaliśmy przechodniów przed Centrum Gemini.

Iwona StemskaPierwsze, co przychodzi mi do głowy, to „Ciemność, widzę ciemność!” z „Seksmisji”.

Justyna Burzyńska

Bardziej myślę obrazami niż sło-wami, ale utkwił

mi w pamięci pe-wien cytat z rumuńskiego filmu „Piknik”,

który widziałam wczoraj na festiwalu. „Ludzie są leniwi. Nikt nie chce praco-

wać, wszyscy chcą spać”.

Anna DworzyńskaNajfajniejszy cytat, jaki pamię-tam, to „Nie ma takiego miasta jak Londyn.

Jest Lądek Zdrój” z mojego ulubionego filmu „Miś”.

Joanna Szostek„Mój mąż z za-

wodu jest dyrek-torem” z filmu „Poszukiwany,

poszukiwana” to zdecydowanie najlepiej zapamiętane

zdanie.

Danuta Szymczak„Kargul, podejdź no do płota jako i ja podchodzę”. „Sami swoi” to mój ulubiony film,

a to zdanie na zawsze pozostanie mi w głowie.

Bartosz Sudak „W ryj dać mogę

dać” to zdanie, które sprawia, że

oglądając „Dzień świra”, zawsze się

śmieję.

Mom

ento

Mer

ing

KOM

IKS

„mówisz”), kurcze (tu również brzmiało to nieco inaczej). Nie widzisz, co się dzieje? Nie ma żadnych wejść. Do końca dnia, a kto wie, czy nie do końca festiwalu”. Po czym się rozłączył. Kompletnie zdę-białem. Trwał właśnie pokaz konkursowy w Teatrze Muzycznym i nagle, absolutnie nienaturalnie, ludzie zaczęli wychodzić coraz to większymi, najpierw grupkami, potem grupami z widowni. Jednocze-śnie. Gromadnie, szybkim krokiem albo czytając SMS-y, albo już z aparatami przy uchu. Na pierwszy rzut oka wyglą-dało to nawet groteskowo. Jakby wszy-scy w jednej chwili dostali telefoniczny cynk, że to, co oglądają jest złe i grozi ślepotą. Specyfika mojej pracy polega m.in. na tym, że muszę wyłączać tele-fon w trakcie „bycia na antenie”. To absolutnie zrozumiałe i wie to każdy ra-diowiec (no, może prawie każdy), więc i ja („skoro żadnych wejść”) uruchomi-łem swój. Natychmiast rozdzwoniła się poczta. Dudniło mi w myślach: „Jakie World Trade Center? Jaki Pentagon? Cztery samoloty? Atak na Amerykę?”. Teatr opustoszał w piętnaście minut. Ci, którzy mieli taką możliwość, pobiegli do swych hotelowych pokoi. Inni zainsta-lowali się we własnych samochodach zaparkowanych przed budynkiem, słu-chając wiadomości radiowych. Wysłu-żony telewizor portiera na tyłach Mu-zycznego zebrał taką widownię, o jakiej mogą marzyć najbardziej okazałe holly-woodzkie produkcje. Miły głos zapowie-dział z głośników kolejną konkursową projekcję, ale naprawdę nikt tym razem tego nie słyszał.11 września 2001 roku zrozumiałem, że kino, choć może najważniejsza ze sztuk (teza dyskusyjna, poza tym nie lubię jej autora), czasami nie ma znaczenia. Wtedy naprawdę nie miało.

Tomasz Buza

MBI

MADFot. Małgorzta Różalska

„Quo vadis” po japońskuWYSTAWA

po wystawie. Ekspozycja stanowi biograficzną retrospektywę jednego z najwybit-niejszych polskich twórców filmowych, a możemy ją oglądać w Muzeum Miasta Gdyni do 30 czerwca.

Page 3: Gazeta festiwalowa | numer 4

gazeta festiwalowastrona 3

gazeta festiwalowa 37. GDYNIA FILM FESTIVAL • numer 4 • 11 maja 2012 R.

O tym, co ważne w kinie, nieważne, gdzie tworzo-nym, oraz o polskim filmie, który może się mierzyć z innymi na międzynaro-dowej arenie opowiada nam Stephen Rea, członek jury Konkursu Głównego 37. Gdynia Film Festival.

Małgorzata Rakowiec: Ja-kie wrażenia z Gdyni? Jak się tu czujesz?Stephen Rea: – Spędzam wspaniały czas. Świetna załoga. Bardzo wszystkich polubiłem.Po obejrzeniu większości filmów konkursowych mo-żesz już coś powiedzieć o polskich produkcjach?– Niestety, nie mogę, nie wolno mi. Dobrze o tym wiesz, że aż do momentu ogłoszenia publicznie wer-dyktu nie mogę się na ten temat wypowiadać. Do tego zobowiązuje mnie re-gulamin jury. Rozumiem, rozumiem. A dlaczego zdecydowałeś się zostać jurorem Festiwalu Polskich Filmów Fabu-larnych?

– Otrzymałem taką propozycję. Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce, a lubię wasz kraj i chciałem tu przyjechać. Zro-biłem film z Urszulą Antoniak, która jest bardzo dobrym polskim reżyserem (film

„Nic osobistego”, za który Stephen Rea został nominowany do nagrody IFTA – przyp. red.), a do tego lubię polskie kino – musiałem więc tę propozycję przyjąć.

Który polski film, oczywi-ście oprócz tych festiwalo-wych, bo o tych mówić nie możesz, jest według Ciebie szczególnie dobry, wyjąt-kowo ważny?– Przychodzi mi na myśl film polskiego reżysera – „China- town” Romana Polań-skiego. To wielkie, wielkie kino. Jest też bardzo do-bry film „Przesłuchanie” – nazwiska jego reżysera (Ryszarda Bugajskiego – przyp. red.) nigdy nie je-stem w stanie wymówić. Jest dużo dobrych polskich filmów.– Co według Ciebie jest najważniejsze w filmie; nie-ważne, czy polskim, fran-cuskim, angielskim, czy amerykańskim?– Oglądając film, nie mo-żesz wiedzieć, czego się spodziewać. Kino powin-no być nieprzewidywalne. Film powinien być o krok przed widownią. Jeśli tak się nie dzieje, to film umiera,

a oglądając go, masz przykre wrażenia. Film musi zaskakiwać, poruszać w nie-zwykły sposób.

O znaczeniu literatury dla polskiej kine-matografii porozmawiają twórcy filmo-wi i przedstawiciele Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

W deba-c i e „ K i n o kręci lite-r a t u r ę ” o p r ó c z p r z e d -stawiciel i PISF we-zmą tak-że udział t w ó r c y fi l m o w i , m.in. Pa-weł Sala i Xawery Żuławski . Wybór nie jest przy-padkowy. Sala pracuje właśnie nad adaptacją powieści Tomasza Piątka „Heroina”. Książka, będąca debiutem prozatorskim autora, nie jest klasyczną opowieścią o życiu narkomana. Po raz kolejny twórca „Matki Teresy od kotów” sięga po trudny, niekomercyjny temat. Żuławski zainteresował się innym dzie-łem – „Złym” Leopolda Tyrmanda. Ważną częścią spotkania, które po-prowadzi Joanna Kos-Krauze, będzie dyskusja na temat nowego programu „Recenzje polskiej literatury na potrzeby adaptacji filmowych”, który ma pomóc scenarzystom i producentom przy poszu-kiwaniu nowych tematów na fabułę. Spotkanie rozpocznie się dziś o godzinie 17.30 w klubie „Piekiełko”.

Filmowcy powinni działać z zaskoczeniaWYWIAD

Kino kręci literaturę DEBATA

Jeżeli można zrealizować film prościej i szybciej, to dlaczego z tego nie skorzy-stać? Film Commission Poland stara się przekonać polskich filmowców do ko-produkcji, przedstawiając też finansowe argumenty.

Polscy producenci bardzo nieśmiało podchodzą do koprodukcji – twierdzą przedstawiciele Film Commission Poland. – A przecież mamy w Polsce interesujące lokacje, świetne talenty, rewelacyjne eki-py filmowe, które potrafią współpraco-wać z zespołami z zagranicy i – przede wszystkim – mamy nowoczesne studia – mówi Rafał Orlicki z Film Commission Poland. Instytucja przygotowała projekt, który ma pomóc w wykorzystaniu potencjału,

jaki tkwi we współpracy kinematografii z różnych krajów. Podpowiada, jak wspól-nymi siłami zdobyć pieniądze na realiza-cję filmu, tworzy bazę danych, ułatwiają-cą kontakty producentów z filmowcami: jeżeli ktoś będzie potrzebował operato-ra do filmu, FCP wyśle mu listę reżyserów obrazu wraz z kontaktem do nich; jeżeli producent będzie chciał zrealizować film za granicą, instytucja ułatwi mu do-pełnienie formalności. – Do Film Commis- sion Poland może się zgłosić każdy, kto skontaktuje się z nami osobiście, mailo-wo lub telefonicznie. Nie trzeba spełniać żadnych specjalnych warunków – tłu-maczy Orlicki.– Staramy się być partne-rem producenta filmu, nie cenzorujemy, nie wybrzydzamy.

Na stronie www.filmcommissionpoland.pl oprócz informacji praktycznych dotyczą-cych tej inicjatywy znajduje się lista pro-jektów filmowych, które polscy twórcy mogą i chcą zrealizować w koprodukcji.Film Commission Poland udało się już do-prowadzić do realizacji kilku projektów międzynarodowych w Polsce. Mocno zainteresowani współpracą z Polakami są Hindusi, którzy nakręcili u nas dwa tele- dyski. Na razie...

MBI

Ann

Hindusi na razie tańcząEKONOMIA

– Robiliśmy ten film jedną kamerą. Tak nie wolno. Powinniśmy wykorzystać ich szesnaście, jak Ridley Scott czy Steven Spielberg. Byłoby na pewno bardziej

s p e k t a k u l a r n i e – wspominał pracę nad „Szwadronem” Juliusz Machulski.Na wczorajszym spo-tkaniu Masterclass: a n a t o m i a s c e n y Machulski opowia-dał o scenie batali-stycznej jego niezbyt dobrze przyjętego fil-mu z 1992 roku. – Nie mieliśmy więcej ka-mer, bo po prostu nie było nas na to stać – ubolewał.

Mimo trudności technicznych próbo-wał ratować film dbałością o szczegóły charakteryzacji polskich i rosyjskich żoł-nierzy biorących udział w bitwie. – Bar-dzo dużo korzystaliśmy ze zdjęć otrzy-manych od współpracujących z nami przy filmie Rosjan – tłumaczył reżyser. – Wiedziałem, że tam nie może być nikogo świeżo ogolonego, czystego. To jest bitwa. Takie rzeczy są bardzo istotne, kiedy się kręci film ze scenami batalistycznymi z XIX wieku – wyjaśniał Machulski.Co zmieniłby w „Szwadronie”? – Dodał-bym więcej krwi na kosach i szablach. W tym fragmencie jest stanowczo za mało krwi – opowiadał z przekorą. – Ina-czej użyłbym też muzyki. Jest zbyt prosto napisana, nieskomplikowana, zbyt dużo dopowiada. A to, co niedopowiedzia-ne, miało być siłą tego filmu.

Więcej krwi na kosach i szablachCYKL

Magda Mierzejewska

Page 4: Gazeta festiwalowa | numer 4

gazeta festiwalowastrona 4

gazeta festiwalowa 37. GDYNIA FILM FESTIVAL • numer 4 • 11 maja 2012 R.

REDAKTOR NACZELNA: MAŁGORZATA RAKOWIECZESPÓŁ REDAKCYJNY: TOMASZ BUZA, WALDEMAR GABIS, ZBIGNIEW SOWULAWSPÓŁPRACA:ANNA BALKIEWICZ, MAGDALENA BIEńKOWSKA, MAGDALENA MIERZEJEWSKA, DARIUSZ RODAKFOTOREPORTERZY:WOJTEK ROJEK, TOMEK KAMIńSKISKŁAD:KEJTII WOJCIECH RUDNIKDRUK: KEJTII / DRUKARNIA DIAPOL

KONTAKT: Biuro Prasowe 37. Gdynia Film Festival Centrum Geminitel. 58 712 47 22

Redakcja„GAZETY FESTIWALOWEJ”

MBI

– Podczas kręcenia ostatniej sceny Marcin Bosak na kilka minut stracił wzrok – opowiadał Waldemar Krzystek, reżyser filmu „80 milionów”. – Straty muszą być, i w sprzęcie, i w ludziach – podsumował Krzystek, nawiązując do swoich doświad-czeń z wojska.

– Podczas dni zdjęciowych często miałam ten sam sen – opowiadała Agnieszka Grochowska, grająca w filmie Agnieszki Holland „W ciemności”. – Śniło mi się, że ukrywam kogoś w piwnicy, wychodzę na małe warszawskie podwórko, a przy trze-paku siedzi esesman, podchodzę do niego i pytam: „Dlaczego?!”. Budziłam się zlana potem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w światowej historii miały miejsce wydarzenia, o których opowiedzieliśmy w filmie.

Ann

Fot. Tomek Kamiński

Niebezpieczna scena

– Kiedyś w filmach były jasny podział: czarne charaktery w czarnych rękawiczkach, dobre w białych – stwierdziła Sonia Bohosiewicz. – To się na szczęście zmieniło. Bo-haterowie, których gramy w „Obławie”, nie są jednoznaczni, każdy z nich ukrywa jakąś tajemnicę.

Ann

Niejasny kolor rękawiczek

Fot. Tomek Kamiński

– Najpierw wymyśliłem scenę przesłuchania i na jej bazie zbudowałem całą hi-storię – mówił Maciej Żak, reżyser filmu „Supermarket”. – Zastanawiałem się, czy we współczesnym świecie istnieje miejsce, w którym człowiek może być podda-wany takim represjom jak za czasów komunistycznych. Okazuje się, że jest nim supermarket.

Ann

Przesłuchanie w supermarkecie

Fot. Wojtek Rojek

Straszny sen

Fot. Wojtek Rojek