gigi buffon. numer 1

22

Upload: wydawnictwo-sqn

Post on 08-Mar-2016

246 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Wielkość. I wierność. Wolał grać w drugiej lidze niż opuścić ukochany Juventus. W reprezentacyjnej i klubowej piłce wygrał niemal wszystko. O swoim życiu i karierze. Marzeniach i życiowych dramatach. Szczerze, przewrotnie, ironicznie. Piłkarska autobiografia numer 1.

TRANSCRIPT

Page 1: Gigi Buffon. Numer 1
Page 2: Gigi Buffon. Numer 1
Page 3: Gigi Buffon. Numer 1

NUMER

Page 4: Gigi Buffon. Numer 1
Page 5: Gigi Buffon. Numer 1

NUMER

Tłumaczenie:

Aleksandra Paukszta Marcin Nowomiejski

Kraków 2014

GIGI BUFFON oraz ROBERTO PERRONE

Page 6: Gigi Buffon. Numer 1

NASZA KSIĘGARNIA www.labotiga.pl

www.wydawnictwosqn.pl

DYSKUTUJ O KSIĄŻCE /WydawnictwoSQN

/WydawnictwoSQN

/SQNPublishing/

/

/

N

Szukaj naszych książek również w formie

elektronicznej

k eej

Tytuł oryginałuGigi Buffon. Numero 1

© 2008 RCS Libri S.p.A., Milan

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2014Copyright © for the translation by Aleksandra Paukszta

and Marcin Nowomiejski 2014Copyright © for the afterword by Bartłomiej Olek 2014

Redakcja i korekta – Kamil Misiek / Editor.net.plOpracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Adaptacja okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Front cover photograph © Aldo Fallai

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana

mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego

przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2014ISBN 978-83-7924-159-0

Page 7: Gigi Buffon. Numer 1

Spis treści

Wstęp 7

Prolog – Marilyn nie miała racji 11Wygrałem 19Ławka i poprzeczka 29Skazani na Shawshank 45Ultras w ramonesce 57Debiuty 67Kamienie milowe 81Z Moskwy do Turynu 95Wisienka na torcie 109Juventus „przed” 121Mroczne historie 135Stadion Olimpijski w Berlinie 149Juventus „po” 165Alena 177Epilog 185

Posłowie 193Rankingi 205

Page 8: Gigi Buffon. Numer 1
Page 9: Gigi Buffon. Numer 1

9Wstęp

Wstęp

Byłem w Parmie, gdy debiutował w Serie A – Nevio Scala wystawił go w podstawowym składzie na mecz

z Milanem. Choć dopiero zaczynał swoją karierę piłkar-ską, bynajmniej nie okazywał strachu. Byłem w  zasypa-nej śniegiem Moskwie, gdzie nikt, nawet on, nie chciał być, kiedy to debiutował w drużynie narodowej Włoch. Byłem w Turynie, gdy po raz pierwszy miał na sobie ko-szulkę bianconerich i zastanawiał się, czy podjął właściwą decyzję. Byłem w Udine, gdy wygrał swoje pierwsze scu-detto i na naszych oczach pisał swoją nową historię. By-łem w Manchesterze, gdzie przegrał finał Ligi Mistrzów. Widziałem żal, jaki pozostał w  nim do dziś, lecz który teraz chce przekuć w zwycięstwo. Byłem w Berlinie, kiedy „wierny druh Canna” oddawał w jego ręce Puchar Świata.

Byłem we wszystkich tych miejscach, byłem tam dla niego. Historię Buffona mogłoby opisać wielu, może na-wet lepiej ode mnie. Piękno tej książki – z mojego dość egoistycznego punktu widzenia – to jednak fakt, że na-rodziła się z  przyjaźni i  jeszcze bardziej ją wzmocniła.

Page 10: Gigi Buffon. Numer 1

10GiGi Buffon

W tym wypadku to nie jajko (książka) było pierwsze, lecz kura (przyjaźń) – wszystko działo się zgodnie z prawami Matki Natury, która przecież nigdy się nie myli.

Na stronach tej autobiografii najlepszy bramkarz świata – jeden z czterech czy pięciu, którzy zapiszą się na zawsze w historii piłki nożnej – pisze swoją własną powieść. Są tu daty, chociaż nie zawsze. Są imiona – te z kolei za każ-dym razem. Oprócz nich wspomnienia, obrazy. Ludzkie oblicze mistrza, który wiele wygrał, ale też popełnił dużo błędów, a dzisiaj wie, jak poradzić sobie w każdej, nawet trudnej sytuacji. Znalazło się też miejsce na garść staty-styk, książka nie jest jednak żadnym almanachem sporto-wym. Kto wie, może nawet pomyliliśmy się przy którejś z dat. Cóż, najwyżej ci najbardziej skrupulatni i nadgor-liwi dziennikarze będą mieli swoje pięć minut. Poza tym podczas długiej rozmowy, w trakcie której nadawaliśmy tej książce kształt, nie zabrakło innych spraw ogromnej wagi: spaghetti carbonara w  wykonaniu Angelino, kar-czochów według przepisu Giudice, towarzystwa Aleny, Silvano i – przede wszystkim – małego Louisa Thomasa, uważnie wsłuchującego się w opowieści taty, który przez całe to popołudnie trzymał go w ramionach.

Nie lubię długich wstępów, więc na tym skończę. Chcę podkreślić, że opisałem historię osoby, której życzę

Page 11: Gigi Buffon. Numer 1

jak najlepiej. Jedynego grającego jeszcze piłkarza, którego mogę nazwać swoim przyjacielem. Jedynym, z  którym poszedłbym na kolację – po pierwsze ze względu na wy-borne towarzystwo, po drugie zaś dlatego, że z pewnością zabrałby mnie do wyśmienitej restauracji.

Roberto Perrone

Page 12: Gigi Buffon. Numer 1
Page 13: Gigi Buffon. Numer 1

PrologMarilyn nie miała racji

Page 14: Gigi Buffon. Numer 1
Page 15: Gigi Buffon. Numer 1

15Marilyn nie Miała racji

Są w życiu chwile, gdy tęsknota za normalnością jest ogromna, kiedy szuka się jej niczym mitycznego

kwiatu paproci. Wszystko, co miałeś do tej pory, jakby niknie w  oczach, wessane nagle w  czarną dziurę duszy. Bywają momenty, gdy pewne zdania, do których do tej pory podchodziłeś z dystansem, stają się boleśnie praw-dziwe i nie jesteś w stanie się od nich uwolnić.

Czułem się tak przez dobre sześć miesięcy, od grudnia 2003 roku do maja, a właściwie czerwca 2004 roku.

Wpadłem w depresję i byłem pod opieką psychologa. Nigdy nie zrozumiałem, dlaczego to wszystko stało się akurat wtedy, dlaczego nie wcześniej albo później. Może właśnie wkraczałem w dorosłość, mimo że przecież już od

Page 16: Gigi Buffon. Numer 1

16GiGi Buffon

trzynastu lat mieszkałem sam, bez rodziny, a moja kariera rozwijała się dość dynamicznie. Daleko od domu, z moją drużyną, Juventusem. W  tamtym okresie nie szło nam zbyt dobrze. Jak to się mówi? Rok przemian. Ale przecież to nie może wyjaśniać wszystkiego.

Co się ze mną działo? Cóż, sprawa była prosta: nie byłem zadowolony ze swojego życia ani z piłki nożnej – mojej pracy. Były to skomplikowane miesiące, z którymi trudno było sobie poradzić. Osobie o wysokiej samooce-nie i woli walki, zdolnej odnaleźć w  sobie energię, aby każdą sytuację obrócić na swoją korzyść, trudniej jest znaleźć punkt zaczepienia, by się podnieść.

Na treningach dosłownie nic mi nie wychodziło. By-łem wystraszony, bałem się nawet mistrzostw Europy w Portugalii, które miały być zwieńczeniem tamtego se-zonu. Nie znałem wcześniej tego uczucia. Trzęsły mi się nogi i nieustannie przeszywało mnie złe samopoczucie.

Przez miesiąc czułem się, jakbym postradał zmysły. Nie zrobiłem, co prawda, nic strasznego czy nierozważ-nego, ale czułem, jakby moja głowa nie należała już do mnie, ale do kogoś innego, tak jakbym cały czas był gdzie indziej.

Na szczęście, mimo że zwykłem liczyć przede wszyst-kim na samego siebie, nie wstydziłem się otworzyć przed

Page 17: Gigi Buffon. Numer 1

17Marilyn nie Miała racji

innymi. Rozmawiałem o  tym ze wszystkimi. Przede wszystkim z moją rodziną, władzami Juve i lekarzem klu-bowym, Riccardo Agricolą. Pomogli mi.

Przez miesiąc byłem pod opieką psychologa, co rów-nież bardzo mi się przydało. Na szczęście wyszedłem z tego wszystkiego dość szybko.

Ów dziwny lęk i niepewność znikły w  jednej chwili, i to właśnie tam, dokąd tak bałem się jechać – na mistrzo-stwach Europy w Portugalii, podczas zremisowanego 0:0 meczu Włochy – Dania. Tak, tego okropnego meczu, zapamiętanego przez wszystkich chyba tylko z  tego, że Francesco Totti opluł Poulsena, który – o ironio – został później moim kolegą z drużyny.

To uczucie nagłego oswobodzenia było niczym niebo przejaśniające się po burzy. Stałem w rzęsistym deszczu, w końcu jednak stanąłem w pełnym słońcu.

Kiedy po meczu schodziliśmy do szatni, tylko ja się uśmiechałem. Być może któryś z moich kolegów z druży-ny pomyślał wtedy: „No i z czego on taki zadowolony?”, nikt jednak nie powiedział do mnie ani słowa.

Dokładnie w  tamtej chwili zastanowiłem się nad powiedzeniem, które często wydaje się nam bana-łem, nad przysłowiem uważanym nieraz za przestarzałe

Page 18: Gigi Buffon. Numer 1

18GiGi Buffon

i  pozbawione sensu w  świecie zbudowanym na innych wartościach i zasadach.

„Pieniądze to nie wszystko”.Słowa te rozbrzmiewały cały czas w mojej głowie. Na-

gle zrozumiałem, jak bardzo są prawdziwe. Zdałem sobie sprawę, że w pewnych sytuacjach pieniądze nie mają nic wspólnego z twoim życiem, wartościami ani z tym, czego się nauczyłeś, czego uczysz się każdego dnia i co później możesz przekazać innym.

Marilyn Monroe powiedziała kiedyś: „Lepiej jest pła-kać w  rolls-roysie niż w  zatłoczonym tramwaju”. Cóż, nie miała racji. Ten, kto płacze w zatłoczonym tramwaju, zdaje sobie sprawę, że może wyjść, stać się lepszy i zmie-nić swoje położenie. Włoży w to więcej siły i determinacji i prędzej poradzi sobie z kryzysem, szybciej wysuszy łzy.

Kto zaś płacze na wygodnych siedzeniach rolls-royce’a, jest przekonany, że osiągnął już wszystko, dlatego dużo trudniej będzie mu wyjść z kryzysu. Nie umie nawet wy-znaczyć sobie konkretnego celu, by zmienić swoją sytu-ację. Jeśli sięgasz dna w taki sposób, nie masz już żadnej nadziei.

Tamtego czerwcowego dnia 2004 roku, w  szatni sta-dionu w  Guimarães, poczułem w  środku niesamowite szczęście.

Page 19: Gigi Buffon. Numer 1

„Wróciłem”, powiedziałem sam do siebie, podczas gdy koledzy z drużyny patrzyli zdziwieni na moją zadowoloną twarz.

Znów byłem Gigim.Gigim Buffonem.

Page 20: Gigi Buffon. Numer 1

Powyżej: Półfinał Ligi Mistrzów z Realem Madryt (3:1), w którym wydarzyło

się wszystko. Na zdjęciu Gigi broni „jedenastkę” Luísa Figo

Po prawej: Z Superpucharem Włoch, zdobytym w meczu

z Lazio w sierpniu 2013 roku

Fot.

Get

ty Im

ages

Fot.

Get

ty Im

ages

Page 21: Gigi Buffon. Numer 1

Powyżej: Radość z powrotu do Serie A, maj 2007 roku

Po lewej: Podczas uroczystego przejazdu po ulicach Rzymu z pucharem mistrzostw świata

Fot.

Get

ty Im

ages

Fot.

Get

ty Im

ages

Page 22: Gigi Buffon. Numer 1

Koniec fragmentu.

Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl