gorzowską racją stanu jest inwestycja, która się miastu

24
reklama ● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● PAŹDZIERNIK 2018 NR 10/2018 (46) Codziennie nowe informacje na www.echogorzowa.pl r e k l a m a Oczywiście licząc swój początek jeszcze jako wyższa szkoła zawodo- wa. To z przekształcenia PWSZ w 2016 r. powstała gorzowska akade- mia, która dopiero więc raczkuje. Ale wbrew malkontentom całkiem dobrze sobie radzi i rokuje na przy- szłość. Mimo licznych problemów. Przyszłość Gorzowa zależy w dużej mierze od rozwoju akademii. Wiele razy już o tym pisałem, ale po- wtórzę po raz kolejny, bo ciągle po- jawiają się jeszcze opinie, że to zbędny trud i marnowanie pieniędzy. Akademickość jest motorem napę- dowym kulturowego i gospodarcze- go rozwoju, który wpływa na jakość i poziom życia. Zrozumieli to już daw- no w Zielonej Górze, która dzisiaj z tego tytułu czerpie wielorakie pożyt- ki. I na tym nie poprzestaje, bo dobrze tam wiedzą, iż konieczne jest tworzenie nowych kierunków i możli- wości, które są często odpowiedzią na wciąż nowe potrzeby. Akademic- kość, bowiem to studenci, z natury rzeczy siejący ferment młodzi ludzie, którzy wymuszają różne zmiany i sami je też wprowadzają w różnych aspektach życia. Akademickość to kadra naukowa i dydaktyczna, która wnosi ożywczego ducha do życia zarówno intelektualnego, jak i społecznego oraz gospodarczego. Akademickość to zapotrzebowanie na mieszkania, usługi, kulturę roz- rywkę oraz zaspakajanie innych mniej lub bardziej elementarnych potrzeb egzystencjonalnych oraz du- chowych. Akademickość wreszcie to praca, nauka i kształcenie; to zdoby- wanie zawodu, kwalifikacji i podno- szenie życiowych aspiracji Oczywiście, budowanie akademii i akademickości miasta to proces na lata. Kiedyś jednak trzeba było go nie tyle zacząć, co znacznie przyspieszyć i to właśnie się dzie- je. Trochę szkoda, że tak późno się dzieje, ale lepiej późno niż jeszcze później lub wcale. Przed nami więc czas cierpliwej pracy, starań i ogromu pieniędzy, które trzeba włożyć. Ale akademia to in- westycja, która się zwraca na każdym etapie swego rozwoju, choć nie zawsze w sposób za- uważalny. I o tym należy pamiętać dziś, jutro i pojutrze. Istotne zmia- ny i efekty będziemy mogli za- uważyć być może dopiero za lat kilkanaście albo i nawet później, ale warto inwestować, bo miastu i mieszkańcom się to zwyczajnie opłaca. JAN DELIJEWSKI Gorzowską racją stanu jest budowanie akademickości W Akademii im. Jakuba z Paradyża odbyło się uroczyste posiedzenie Senatu z okazji 20-lecia powstania uczelni. Więcej na s. 11. Inwestycja, która się miastu opłaca Akademia im. Jakuba z Paradyża świętowała 20-lecie powołania. Fot. Robert Borowy

Upload: others

Post on 13-Mar-2022

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

r e k l a m a

● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● ● PAŹDZIERNIK 2018 ● NR 10/2018 (46)

CCooddzziieennnniiee nnoowwee iinnffoorrmmaaccjjee nnaa wwwwww..eecchhooggoorrzzoowwaa..ppll

r e k l a m a

Oczywiście licząc swój początekjeszcze jako wyższa szkoła zawodo-wa. To z przekształcenia PWSZ w2016 r. powstała gorzowska akade-mia, która dopiero więc raczkuje. Alewbrew malkontentom całkiemdobrze sobie radzi i rokuje na przy-szłość. Mimo licznych problemów.

Przyszłość Gorzowa zależy wdużej mierze od rozwoju akademii.Wiele razy już o tym pisałem, ale po-wtórzę po raz kolejny, bo ciągle po-jawiają się jeszcze opinie, że tozbędny trud i marnowanie pieniędzy.Akademickość jest motorem napę-dowym kulturowego i gospodarcze-go rozwoju, który wpływa na jakość ipoziom życia. Zrozumieli to już daw-no w Zielonej Górze, która dzisiaj ztego tytułu czerpie wielorakie pożyt-ki. I na tym nie poprzestaje, bodobrze tam wiedzą, iż konieczne jesttworzenie nowych kierunków i możli-wości, które są często odpowiedziąna wciąż nowe potrzeby. Akademic-kość, bowiem to studenci, z naturyrzeczy siejący ferment młodzi ludzie,którzy wymuszają różne zmiany isami je też wprowadzają w różnychaspektach życia. Akademickość tokadra naukowa i dydaktyczna, którawnosi ożywczego ducha do życiazarówno intelektualnego, jak i

społecznego oraz gospodarczego.Akademickość to zapotrzebowaniena mieszkania, usługi, kulturę roz-rywkę oraz zaspakajanie innychmniej lub bardziej elementarnychpotrzeb egzystencjonalnych oraz du-chowych. Akademickość wreszcie topraca, nauka i kształcenie; to zdoby-wanie zawodu, kwalifikacji i podno-szenie życiowych aspiracji

Oczywiście, budowanie akademiii akademickości miasta to procesna lata. Kiedyś jednak trzeba byłogo nie tyle zacząć, co znacznieprzyspieszyć i to właśnie się dzie-je. Trochę szkoda, że tak późnosię dzieje, ale lepiej późno niżjeszcze później lub wcale. Przednami więc czas cierpliwej pracy,starań i ogromu pieniędzy, któretrzeba włożyć. Ale akademia to in-westycja, która się zwraca nakażdym etapie swego rozwoju,choć nie zawsze w sposób za-uważalny. I o tym należy pamiętaćdziś, jutro i pojutrze. Istotne zmia-ny i efekty będziemy mogli za-uważyć być może dopiero za latkilkanaście albo i nawet później,ale warto inwestować, bo miastu imieszkańcom się to zwyczajnieopłaca.

JAN DELIJEWSKI

Gorzowską racją stanu jestbudowanie akademickościW Akademii im. Jakuba z Paradyża odbyło się uroczyste posiedzenie Senatu z okazji

20-lecia powstania uczelni. Więcej na s. 11.

Inwestycja, która się miastu opłaca Akademia im. Jakuba z Paradyża świętowała 20-leciepowołania.

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

ww 1.101960 r. - wznowił działalnośćTeatr im. Juliusza Osterwy wGorzowie.1989 r. - rozpoczął działalnośćDom Brata Alberta w Gorzowie;do nowo urządzonego schronis-ka dla bezdomnych przy ul. Je-rzego 23 trafił pierwszy bezdo-mny.2001 r. - w wyniku eksplozjipyłu aluminiowego w wytwórniItalian Look na terenie Stilonu8 osób odniosło obrażenia, wtym 7 ciężko; spośród nichzmarło 5 osób.ww 3.10. 1954 r. -w Gorzowie odbyły sięMistrzostwa Federacji Stal;zwyciężył Paweł Waloszek(Stal Świętochłowice), czasem85,0 s. ustanowił rekord 395-metrowego toru, a gorzowianinTadeusz Stercel go wyrównał;był to pierwszy oficjalny rekordgorzowskiego stadionu żużlo-wego. 1983 r. - w lokalu d. kawiarni„Teatralna” przy ul. Cichoń-skiego 5 otwarto pierwszy wwojewództwie dom dziennegopobytu dla osób samotnych.ww 5.10.1985 r. zm. - Piotr Wysocki (87l.), powstaniec wielkopolski,pierwszy po wojnie prezydentGorzowa (1945-1947), następ-nie prezydent Piły i starostapowiatowy w Szczytnie. ww 6.10.2001 r. - gorzowianom udo-stępniono po raz pierwszy lo-dowisko na „Słowiance”.ww 9.10.1969 r. - w obecności prawie17 tys. kibiców, co było rekor-dem frekwencji, na stadionieprzy ul. Śląskiej rozegrany zos-tał międzynarodowy mecz to-warzyski, w którym Stal Go-rzów, jako nowo kreowanymistrz Polski, pokonał mistrzaligi angielskiej Poole Pirates48:30.1901 r. ur. się - Irena Byrska,aktorka i reżyser teatralny, b.dyrektor gorzowskiego teatru,(1963-1966), zm. w 1997 r.ww 10.10.1968 r. - na stadionie Stali -po raz pierwszy przy świetleelektrycznym - rozegranomiędzypaństwowy mecz Pol-ska - ZSRR, w którym padłwynik remisowy 39:39; klasądla siebie był Edmund Migoś,który zgromadził komplet 12p.ww 11.10.1929 r. ur. się - Teresa Kli-mek, wdowa po Władysławie,em. nauczycielka i działaczkacharytatywna, założycielka To-warzystwa Pomocy im. św.Brata Alberta, prezes Klubu In-teligencji Katolickiej, honoro-wy obywatel miasta, zm. w2013 r.ww 12.10.1857 r. - uruchomiono linię ko-lejową Kostrzyn - Gorzów -Krzyż, stanowiącą fragmenttzw. Kolei Wschodniej, wiel-kiej magistrali kolejowej mię-dzy Berlinem a Królewcem; po-

KALENDARIUMPaździernik 2018

� 2 Październik 2018 r.mija dzień

www.echogorzowa.pl Redakcja (adres do korespondencji): Redakcja Echogorzowa.pl, skr. poczt. 603, Kombatantów 2,66-414 Gorzów Wlkp. 16.

Redaktor naczelny: Jan Delijewski. Zespół redakcyjny: Robert Borowy, StanisławMiklaszewski, Renata Ochwat, Ryszard Romanowski. Skład: Radosław Pieluszczak.

Druk: Polskapresse sp. z o.o., Drukarnia Poznań, ul. Malwowa158.

Wydawca: Agencja MEDIA-PRESS Jan Delijewski

Poglądy zewnętrznych autorów tekstów, w tym prowadzących blogi na portalu echogorzowa.pl, nie są tożsame z poglądami redakcji echogorzowa.pl. Każde przesłanie wiadomości do redakcji echogorzowa.pl, czy to w formie elektronicznej czy papierowej, jest równoznaczne z wyrażaniem zgody na przetwarzanie danych osobowych.

Sta³o siê tak za spraw¹ re-montu ul. Sikorskiego na wy-sokoœci magistratu. I na ra-zie nie bardzo wiadomo, co ztym odkryciem siê stanie.

- Ju¿ wiemy, ¿e to s¹urz¹dzenia zwi¹zane z kon-strukcj¹ Bramy Santockiej.To prawdopodobnie jest szy-ja bramy - mówi Stanis³awSinkowski, archeolog z Mu-zeum Lubuskiego im. JanaDekerta. To w³aœnie ci nau-kowcy skrupulatnie doku-mentuj¹ niezwyk³e znalezi-sko. Takie odkrycie zdarzasiê raz na sto lat. Naukowcypodkreœlaj¹, ¿e zabytek jestw znakomitym stanie.

Stary Landsberg pokazałswoje oblicze

Niezwyk³e znaleziskoods³oni³y prace ziemne w uli-cy Sikorskiego. Ci¹gnie siêono od ulicy Herberta w kie-runku do centrum. To wielkieg³azy i mniejsze kamienieuk³adaj¹ce siê w mur. Tu¿ zanimi pojawia siê inna, muro-wana ju¿ konstrukcja, co doprzeznaczenia której jeszczenie ma pewnoœci. - Zreszt¹zawsze tak jest, ¿e dopókiostatniej ³opaty archeolognie wbije, to zawsze pozos-taje cieñ niepewnoœci - mówiStanis³aw Sinkowski. W tejmurowanej bryle mo¿na do-strzec tu i ówdzie piêkne go-tyckie kszta³tki ceglanezwykle stosowane do ozdo-by. Za tymi niezwyk³ymi kon-strukcjami, na wysokoœciwejœcie do sali Rady Miastaarcheologowie odkryli pó³ko-list¹ piwnicê. - To konstrukcjaz XVIII-wiecznych cegie³. Tu¿obok widaæ m³odszy kana³,zapewne potoku M³ynówka,który wpada³ do Warty, a naktórym kiedyœ by³ m³yn znanyze starych sztychów - t³uma-czy Stanis³aw Sinkowski. Idodaje, ¿e patrz¹c w kierun-ku katedry mo¿na siê spo-dziewaæ ju¿ odkrycia samejBramy Santockiej. - To tak nawysokoœci miêdzy trzecim aczwartym oknem w UrzêdzieMiasta - mówi.

Archeologowie ju¿ zapo-wiadaj¹, ¿e kopaæ bêd¹ da-lej, bo to odkrycie jest namiarê stulecia, jeœli nie rzad-sze.

Na starych sztychach jest

Jak t³umacz¹ historycy, otym, ¿e akurat w tym miej-

scu powinny byæ pozos-ta³oœci po Bramie Santoc-kiej raczej nikogo nie trze-ba by³o za bardzo przeko-nywaæ. Uk³ad miasta - jegoulic - w tym fragmencie niezmieni³ siê bowiem odchwili za³o¿enia Landsber-gu/Gorzowa. Istniej¹ pozatym stare wizerunki mias-ta, w tym najwa¿niejszyakurat dla tego obiektusztych Matthausa Merianaz 1625 roku, w którym napierwszym planie widaæw³aœnie Bramê Santock¹ ijest to bardzo masywnyobiekt.

Ale jednak nikt siê jednakza bardzo nie spodziewa³, ¿eœredniowieczna budowla za-chowa siê w takim stanie.

Zostawić wersus zasypać

Gorzowianie, którzy prze-chodz¹ obok ogrodzonegowykopaliska, ca³y czas dopy-tuj¹ pracuj¹cych archeolo-gów, co to jest, ale przedewszystkim, co siê z tym rary-tasem stanie. - No i to jestdobry punkt wyjœcia, aby za-cz¹æ stawiaæ takie pytanie.Zale¿eæ to bêdzie od bardzowielu czynników, w tym de-cyzji samego miasta, decyzji

konserwatorów. My na raziekopiemy dalej i œmiem twier-dziæ, ¿e ods³onimy sam¹bramê - mówi Stanis³aw Sin-kowski.

Ju¿ od chwili ods³oniêciazabytku w mediach spo³ecz-noœciowych, ale nie tylko,rozgorza³a dyskusja - co ztym zrobiæ. Lokalne medianawet zrobi³y sondê i g³osyroz³o¿y³y siê równo. Po³owamieszkañców chce, aby za-bytek sta³ siê znakiem firmo-wym miasta, takim, który

œci¹gnie do Gorzowa fanówœredniowiecznych budowli ifortyfikacji, bo jest na niemoda. Druga po³owa chce,aby ulica Sikorskiego by³ajak najszybciej przejezdna,wiêc domagaj¹ siê zasypa-nia œredniowiecznych skar-bów.

Do chwili wydania gazety¿adna decyzja w tej sprawiejeszcze nie zapad³a. - Myprowadzimy nadzór archeo-logiczny, dokumentujemywszystko i czekamy - mówi

dr Ewa Pawlak, dyrektor Mu-zeum Lubuskiego, któregoarcheologowie prowadz¹prace przy tym niezwyk³ymjednak odkryciu. - Gdyby ja-kieœ decyzje zapad³y, to napewno bylibyœmy pierwszy-mi, którzy siê o tym do-wiedz¹ - dodaje Ewa Paw-lak.

Wszystko wskazuje jednakna to, ¿e pozosta³oœci poBramie Santockiej zostan¹zasypane. Mo¿e kiedyœ….

ROCH

Takie odkrycie zdarza sięraz na sto latWielkie g³azy oraz konstrukcja ze starych cegie³ œwiadcz¹, ¿e archeologowie natknêli siê na Bramê Santock¹.

Wejście do XVIII-wiecznej piwnicy a po prawej XIX-wieczny kanał potoku Młynówka

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

Widok na Landsberg autorstwa Matthausa Meriana z 1625 roku. Na pierwszym planie BramaSantocka

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

czątek gorzowskiego węzła ko-lejowego. 2013 r. zm. - hm. SylwesterKuczyński (65 l.), działacz har-cerski, turystyczny i żeglarski,pierwszy komandor Harcer-skiego Klubu Żeglarski „PantaRhei”, b. komendant hufcaZHP (1980-1985), b. kierownikKlubu Nauczycielskiego (1989-2012), b. radny (1984-1990);zginął w katastrofie śmigłowcak. Nowego Miasta n. Wartą.ww 13.10.1989 r. - inż. Jan Kupczyk(1948-1994) rozpoczął ulicznąsprzedaż masła na WełnianymRynku, oferując towar po ce-nach niższych niż „Społem”; wten sposób stał się pionieremhandlu ulicznego w Gorzowie.ww 14.10.1980 r. - w podziemiach pawi-lonu przy ul. Chełmońskiegootwarto Klub „U Szefa”.1989 r. - z inicjatywy NSZZ„Solidarność” i GorzowskiegoPorozumienia Środowisk Nie-zależnych powołano KomitetObywatelski w Gorzowie.1908 r. zm. - Klaudiusz Maury-cy Jerzy Alkiewicz (77 l.),szlachcic polski pochodzeniatatarskiego z Nowej Wsi podBledzewem, oficer pruski gar-nizonu landsberskiego,działacz w parafii katolickiej wGorzowie, fundator cmentarzaprzy ul. Warszawskiej, gdziedo dziś znajduje się jego grób.2009 r. zm. - Kazimierz Fur-man (60 l.), poeta.ww 15.10.1914 r. - pierwszy pociąg prze-jechał po gorzowskim wiaduk-cie, zakończono też przebudo-wę dworca głównego.1989 r. - odbyło się zebranieorganizacyjne gorzowskiegokoła Związku Sybiraków, w któ-rym uczestniczyło ok. 200 osóbz Gorzowa i najbliższej okolicy;pierwszym prezesem koła zos-tała Anna Makowska-Cieleń. 2013 r. - uruchomiono Woje-wódzkie Centrum Powiadamia-nia Ratunkowego w Gorzowie ztel. 112, jako pierwszypodłączono Gorzów i pow. go-rzowski, do 17.12. - całe woje-wództwo. ww 16.10.2000 r. - oddano do użytku no-we rondo na ul. Walczaka. ww 19.10.1990 r. zm. - Leon Kruszona(81 l.), pionier miasta, b.wiceprezydent Gorzowa (1945-1949), organizator i pierwszyprzewodniczący gorzowskiejorganizacji PPS (1945-1948).ww 20.10.1986 r. - rozpoczął działalnośćnowo wybudowany szpital wo-jewódzki przy ul. Dekerta.1995 r. - abp Bazyli, metropo-lita warszawski i całej Polskiw asyście trzech innych bisku-pów prawosławnych poświęciłcerkiew prawosławną w Gorzo-wieww 22.10.1999 r. - otwarto Watral Swe-et Center, urządzone przez Ry-szarda Watrala w 11-piętro-

KALENDARIUMPaździernik 2018

�3Październik 2018 r. PROSTO z miaSTa

Nic dziwnego - grzyby pod-nosz¹ i uszlachetniaj¹ walo-ry smakowe zup, sosów iœwi¹tecznych dañ. To praw-dziwa uczta dla podniebie-nia, ale w pe³ni bezpiecznatylko dla tych, którzy siê nagrzybach znaj¹. Spo¿ycietruj¹cych okazów w najlep-szym wypadku mo¿e siêskoñczyæ powa¿nymi proble-mami ¿o³¹dkowymi, a w naj-gorszym - nawet œmierci¹. WPolsce ka¿dego roku zatru-ciom ulega od kilkuset do ty-si¹ca osób. Sanepid ostrze-ga, ¿e ofiarami czêœciej pa-daj¹ ludzie przeceniaj¹cyswoj¹ wiedzê o grzybach,ni¿ ci, którzy zbieraj¹ je oka-zyjnie. Jakie mog¹ byæ skutkispo¿ycia truj¹cych gatunkówi jak powinna wygl¹daæpierwsza reakcja w przypad-ku zatrucia?

- Nawet wytrawnym zbiera-czom zdarza siê czasemb³êdnie oceniæ dan¹ od-mianê grzyba. Zatrucie po-wstaje na skutek spo¿yciatych gatunków, które uznanes¹ za toksyczne. W Polscena oko³o 3,3 tysi¹ca odmiangrzybów wielkoowocniko-wych (takich, których owoc-niki osi¹gaj¹ wielkoœæ co naj-mniej 5 milimetrów) wystêpu-je ok. 200 okazów truj¹cych,w tym kilka œmiertelnie. Jeœlizatem po ich zjedzeniu za-obserwujemy jakiekolwiek znastêpuj¹cych objawów:nudnoœci, bóle brzucha, bie-gunkê lub wymioty, nale¿yniezw³ocznie wezwaæ leka-rza - stwierdza dr n. med.Maria Orzeszko, gastroente-rolog Grupy LUX MED.

100% pewności - zbierajtylko znane okazy

Podczas spacerów po lesiejesteœmy nierzadko zauro-czeni barw¹, zapachem orazkszta³tem grzybów. Niestetybrak roztropnoœci w przypad-ku grzybobrania mo¿e po-ci¹gn¹æ za sob¹ tragiczneskutki. A przecie¿ wystarczy

odrobina ostro¿noœci, abyunikn¹æ zagro¿enia. Wszyst-kie informacje na temat ja-dalnych gatunków znajdzie-my na przyk³ad w atlasiegrzybów, dlatego podczaswyprawy do lasu powinnosiê go zawsze mieæ przy so-bie, a w przypadku jakichkol-wiek w¹tpliwoœci warto pora-dziæ siê dodatkowo bardziejdoœwiadczonego grzybiarza.Najlepiej jednak udaæ siê zeswoimi zbiorami donajbli¿szej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, w którejdy¿uruj¹cy grzyboznawcypotwierdz¹, czy grzyb jest ja-dalny. B³¹d w ocenie kon-kretnej odmiany mo¿e bo-wiem kosztowaæ utratê zdro-wia, a nawet ¿ycia.Najczêstszym Ÿród³em tra-gicznych pomy³ek s¹ postacim³ode, bez wykszta³conychcech danego gatunku. Na-le¿y wiêc zbieraæ jedynie wy-roœniête, doros³e i ca³kowiciewykszta³cone okazy, pami-êtaj¹c jednoczeœnie, ¿eby jewykrêcaæ, a nie ucinaæ, bynie uszkodziæ grzybni.

W Polsce zatrucia grzyba-mi cechuje sezonowoœæ. Wokresie letnim najczêœciej

dochodzi do zatruæ mucho-morem sromotnikowym,wiosn¹ - piestrzenic¹ kaszta-nowat¹, a jesieni¹ obserwujesiê przewagê zatruæ krowia-kiem podwiniêtym. Najbar-dziej niebezpiecznym dlanas grzybem jest muchomorzielonawy (sromotnikowy).W Polsce mo¿na go spotkaæw okresie miêdzy czerwcema listopadem. Tu nale¿y za-chowaæ szczególn¹ostro¿noœæ. Sromotnik wy-gl¹dem przypomina g¹skêzielon¹ lub czubajkê kaniê io pomy³kê nietrudno. Zawie-ra on trzy, niezwykle niebez-pieczne dla zdrowia i ¿yciatoksyny (fallotoksyny, fallino-lizyny oraz najgroŸniejsze,oporne na dzia³anie wysokiejtemperatury - amatoksyny),a zatrucie tym grzybem sta-nowi a¿ 46% przypadków!

Objawy zatrucia

Po spo¿yciu grzybatruj¹cego, w zale¿noœci odsi³y zawartych w nim toksyn,mog¹ wyst¹piæ bardzozró¿nicowane objawy. Pierw-sze zwi¹zane s¹ zazwyczajz uk³adem pokarmowym iprzypominaj¹ lekk¹ nie-

strawnoœæ. Nastêpnie mog¹pojawiæ siê bóle brzucha,zwê¿enie Ÿrenic, œlinotok,biegunka oraz wymioty. Sil-ne toksyny zawarte w grzy-bach truj¹cych s¹ w stanieuszkodziæ nawet serce,w¹trobê, nerki oraz zaatako-waæ zarówno autonomiczny,jak i oœrodkowy uk³ad nerwo-wy. Zdarza siê, ¿e zatruciutowarzysz¹ halucynacje i za-burzenia neurologiczne. Wzale¿noœci od gatunkutruj¹cego grzyba mog¹ poja-wiæ siê wszystkie lub jedynieczêœæ z wymienionych obja-wów. ¯adnego jednak nienale¿y lekcewa¿yæ.

- Z uwagi na czas dzia³aniatoksyn, przyjêto dwa rodzajezatruæ grzybami: o krótkimoraz d³ugim okresie utajenia.W przypadku pierwszego ty-pu wczesne symptomy, jak:bóle brzucha, biegunka, wy-mioty i nudnoœci, pojawiaj¹siê zwykle od pó³ do piêciugodzin po spo¿yciu. Zatruciadrugiego rodzaju nale¿¹ ju¿do znacznie ciê¿szych przy-padków. Tu pierwsze objawywystêpuj¹ po ponad szeœciugodzinach, a mog¹ siê ujaw-niæ nawet po up³ywie 2-6

dób. Nale¿y jednoczeœniepamiêtaæ o tym, ¿e imd³u¿szy okres utajenia, tym zpowa¿niejszym zatruciemmamy do czynienia - mówidr n. med. Maria Orzeszko,gastroenterolog Grupy LUXMED.

Wspomniane objawy na-le¿¹ do najczêstszych. Jed-nak zdarzaj¹ siê równie¿ ta-kie, których nie wi¹¿emy napocz¹tku z dzia³aniem grzy-bów. W niektórych przypad-kach pojawiaj¹ siê równie¿:³zawienie, zaburzenia widze-nia, obfite pocenie, zaczer-wienienie twarzy, bóle g³owy,spadek ciœnienia, uczuciegor¹ca, a nawet zapaœæ.

Pierwsza pomoc w przypadku zatruciagrzybami

Pod ¿adnym pozorem niewolno lekcewa¿yæ nawet naj-mniejszych niepokoj¹cychobjawów, zaobserwowanychpo spo¿yciu grzybów! Prze-de wszystkim nale¿y spro-wokowaæ wymioty i zabez-pieczyæ je w foliowych tor-bach. Nie nale¿y leczyæ siêna w³asn¹ rêkê, a w raziepodejrzenia zatrucia - nie-zw³ocznie zg³osiæ siê do le-karza. Resztki potrawy, wktórej znalaz³y siê grzyby,najlepiej zabezpieczyæ iprzekazaæ do badañ diagno-stycznych, które pozwol¹ zi-dentyfikowaæ toksynê, a na-stêpnie wdro¿yæ leczenie.Pamiêtajmy, ¿e w przypadkuzatruæ œmiertelnie truj¹cymigrzybami czas odgrywa naj-wa¿niejsz¹ rolê. Im szybciejrozpoczniemy specjalistycz-ne leczenie, tym wiêkszeszanse na uratowanie zdro-wia i ¿ycia.

Z uwagi na d³ugo trwaj¹c¹suszê, grzybów naszych la-sach na razie za wiele niema, ale kiedyœ w koñcu po-pada i grzyby siê pojawi¹. Iniech nam wyjd¹ na zdrowie!

NA PODSTAWIE TEKSTU GRUPY LUX MED.

Zatrucia grzybami - jak jerozpoznać i reagować?Wczesna jesieñ to czas leœnych wêdrówek, spacerów i grzybobrania.

Najlepiej zbierać grzyby, które najlepiej się zna, na przykład podgrzybki…

Fot.

Stan

is³aw

Mikl

asze

wski

r e k l a m a

� 4 Październik 2018 r.daWNiej NiŻ WCzORaj

wym wieżowcu niedoszłegoakademika AWF.2007 r. zm. - Bożydar Bibro-wicz (63 l.), działacz społecz-ny, żeglarz, założyciel LigiObywatelskiej na Siedlicach iNowego Towarzystwo Upięk-szania Miasta, inicjator „Kap-suły czasu”.ww 23.10.1959 r - zarządzeniem Dyrekto-ra Generalnego ZjednoczeniaPrzemysłu Sprzętu Mechanicz-nego Zakładom Mechanicznym„Gorzów” powierzono całko-witą produkcję ciągników C-451; w tym samym roku rozpo-częto też produkcję ciągnikagąsienicowego Mazur D-40ww 24.10.1994 r. zm. - Edward Pilarczyk(59 l.), b. żużlowiec i legen-darny mechanik motocyklowy.ww 25.10.1926 r. - oddano do użytku no-wy most na Warcie, trzykrotnieodbudowywany lub przebudo-wywany, dziś Most Staromiej-ski.2003 r. - otwarto oficjalnie no-wo zbudowaną ul. Słowiańską,a nazajutrz - dwujezdniowyfragment zachodniej obwodni-cy miasta od ronda Kasprzakado granicy miasta (ul. Poznań-ska)2007 r. - wieczornym bezpłat-nym seansem anim. komediiamerykańskiej „Ratatuj” kino„Kopernik” zakończyło swą 32-letnią działalność.1848 r. ur. się - Max Bahr, synlandsberskiego kupca, fabry-kant, działacz społeczny,założyciel fabryki juty, fundatorobiektów publicznych, honoro-wy obywatel miasta, zm. w1930 r.1933 r. ur. się - HieronimŚwierczyński, architekt,współzałożyciel GorzowskiegoTowarzystwa Społeczno-Kultu-ralnego i jednodniówki ,,Zie-mia Gorzowska”, twórca m. in.kościoła w Kostrzynie, zm. w2004 r.1936 r. ur. się - MieczysławMiszkin, nauczyciel i publicys-ta, gorzowski działacz kultural-ny, współpracownik „ZiemiGorzowskiej”, „Stilonu Go-rzowskiego” i „Traktu”, zm. w1999 r.ww 26.10.1969 r. - Edward Jancarzwygrał klasyfikację w IXedycji „Złotego Kasku”, nadrugim miejscu uplasowałsię Andrzej Pogorzelski; byłto drugi „Złoty Kask” dlaGorzowa.2000 r. - w Gorzowie otwartyzostał, wówczas największyna Ziemi Lubuskiej, domhandlowy „Panorama” Irenyi Zdzisława Kałamagów; wbudynku tym uruchomionopierwsze w regionie schodyruchome. 2007 r. - ruszyło multikino„Helios” w „Askanie”.1927 r. ur. się - Tadeusz Ster-cel, b. żużlowiec Unii, Gwardiii Stali (1947-1962), idol torulat 50., zm. w 1991 r.

KALENDARIUMPaździernik 2018

Osoba pierwszego polskie-go lekarza powiatowego wGorzowie mo¿e byæ tegonajlepszym przyk³adem.

- Takich historii z fa³szywy-mi to¿samoœciami w tamtychczasach by³o znaczniewiêcej, tylko my o tym niewiemy - mówi dr hab. Da-riusz A. Rymar, dyrektor Ar-chiwum Pañstwowego, któryrozwik³a³ zagadkê pierwsze-go lekarza powiatowego, jakiurzêdowa³ tu¿ po wojnie wGorzowie. Nazywa³ siê Zyg-munt Obuchowicz, ale taknaprawdê to by³ Robert Sal-ling. Albo te¿ jeszcze ktoœ in-ny. Historia z kilkoma klucza-mi

Niezwyk³a z dzisiejszegopunktu widzenia historia ta-jemniczego pierwszego leka-rza powiatowego w powojen-nym Gorzowie zaczyna siê wpocz¹tkach lat 80. minione-go wieku, kiedy to do Jerze-go Zysnarskiego, redaktoranaczelnego „Ziemi Gorzow-skiej” przyszed³ pionier Ta-deusz Rezler i powiedzia³mu, ¿e pierwszy gorzowskilekarz Zygmunt Obuchowiczto nie ¿aden Obuchowicz, aSalling, który by³ folks-dojczem w Zduñskiej Woli.Podobne zdanie mia³ na te-mat tej osoby inny pionier,Marian Dychtowicz, który wswoich wspomnieniachwprost nazywa lekarzaoszustem i z³ym cz³owie-kiem.

Te relacje s¹ w³aœniepierwszymi kluczami do tejhistorii. Nastêpnym jest nau-kowa potrzeba poznania po-cz¹tków, jak¹ ma prof. Da-riusz A. Rymar. - Zaj¹³em siêpostaci¹ dr. Antoniego Turu-to, który by³ lekarzem powia-towym w Gorzowie, ale dru-gim. Interesowa³ mnie pierw-szy i od tego siê to wszystkozaczê³o - mówi.Arogancki, bezczelny, zapieni¹dze i w dodatku wio-lonczelista

Doktor Zygmunt Obucho-wicz - pozostañmy na razieprzy tym nazwisku - zjawi³siê w Gorzowie wraz zpierwszymi pionierami zW¹growca, czyli dok³adnie27 marca 1945 roku. To tentransport, którym przyjecha³Florian Kroenke i inni. Poz-na³ ich, znaczy pionierów,jeszcze w W¹growcu i jaktylko ruszy³a pierwsza misjana ziemie zachodnie, to siê znimi zabra³. Mia³ zreszt¹œwietn¹ opiniê jako lekarz.Ale jako cz³owiek, to ju¿ nieza bardzo. W ówczesnej„Ziemi Gorzowskiej” opisano

go nieprzychylnie, jako inte-resownego, który wszystkorobi za pieni¹dze, nic za dar-mo, nawet ubogim nie poma-ga.

Poza tym by³ przystojnymmê¿czyzn¹, mówi³, ¿e niejest ¿onaty. Ale jak podaj¹Ÿród³a, by³ konfliktowy, ma³oprzyjemny. Zna³ jêzyki - ro-syjski i niemiecki. Ówczesnew³adze z du¿¹ podejrzliwo-œci¹ patrzy³y na to, ¿e powia-towy lekarz wspiera Nie-mców. Doœæ powiedzieæ, ¿ekiedy zamieszka³ w willi przyul. Chrobrego - dziœ Samo-rz¹dowe KolegiumOdwo³awcze, to mieszka³yrazem z nim Niemki, którezatrudnia³ u siebie.

Od samego pocz¹tku, czyliod kwietnia 1945 roku Zyg-munt Obuchowicz udziela³siê te¿ w tworzeniu ¿yciaspo³ecznego miasta. Wszed³we w³adze TowarzystwaPrzyjaŸni Polsko-Radziec-kiej, bywa³ na wa¿nychspo³ecznych wydarzeniach,jak choæby otwarcie pierw-szej polskiej szko³y. No i nadok³adkê by³ muzykiem -prowadzi³ w³asny kwartetwiolonczelowy. Na koncer-cie, który da³ jego zespó³,pierwsi gorzowscy melomanius³yszeli miedzy innymi kom-pozycje Chopina, Mozarta,Paderewskiego czy Szyma-nowskiego.

Gorzowski rozdzia³ doktoraZygmunta Obuchowiczaskoñczy³ siê na pocz¹tkustycznia, kiedy ten po prostuznikn¹³. Wyjecha³. Wyda-wa³oby siê - wielu ludzi wów-czas siê przemieszcza³o. Niezostawi³ rodziny, czas powi-nien zasypaæ œlad. Sta³o siêjednak inaczej.Obuchowicz, ale innyObuchowicz

- Podj¹³em ten temat, po-niewa¿ wpad³em na ¿yciorystego Obuchowicza, którytrochê faktów przynosi³. Za-cz¹³em tego cz³owieka roz-pracowywaæ. No i dlaprzyk³adu - data urodzenia

tego rzekomego doktoraObuchowicza… Zachowa³ysiê bowiem dwa dokumenty -¿yciorys i ankieta personal-na. I w obu tych dokumen-tów jest podana inna data. Atrzeba wiedzieæ, ¿e oba do-kumenty zosta³y sporz¹dzo-ne w jednym momencie, te-go samego dnia. W jednymjest, ¿e siê urodzi³ 27.06 a wdrugim, ¿e urodzi³ siê 26.07,czyli typowy czeski b³¹d.Przecie¿ trudno siê pomyliæw dacie urodzenia. Dlategoto ju¿ nasuwa³o pewnew¹tpliwoœci. Poza tym, napi-sa³, ¿e urodzi³ siê w Kiel-cach, a jak sprawdzi³em, tookaza³o siê, ¿e nikogo takie-go tam nie by³o. No i ju¿ wi-daæ, ¿e to jest lipa. Zacz¹³emwiêc analizowaæ kolejnefragmenty tego ¿yciorysu.Ów Obuchowicz napisa³, ¿epracowa³ w Karsznicach podZduñsk¹ Wol¹. I to jest kolej-ny kluczowy moment - mówiDariusz A. Rymar.

Otó¿ zachowa³y siêdok³adne spisy lekarzy pra-cuj¹cych przed II wojn¹ wPolsce. I w takim spisie jestinformacja, ¿e w Karszni-cach by³ lekarz, który siê na-zywa³ Obuchowicz, ale mia³nieco inaczej na imiê. BoZbigniew Pawe³, a nie Zyg-munt, jak ten gorzowski.Karsznice to malutka wów-czas miejscowoœæ i trudnoprzypuszczaæ, ¿e mieszka³otam dwóch Obuchowiczów,lekarzy i tylko o jednymby³aby informacja.

Tadeusz Rezler, którypierwszy zdemaskowa³ leka-rza powiatowego, twierdzi³,¿e jest on lekarzem, ale na-zywa siê Salling i pracowa³ wZduñskiej Woli. - Pan Rezlerte¿ by³ ze Zduñskiej Woli.Oni siê mogli gdzieœ tamspotkaæ, ale i tu jest kolejnado dziœ niewyjaœniona za-gadka. Tadeusz Rezler przy-jecha³ do Gorzowa ju¿ powyjeŸdzie Obuchowicza.Dlatego przypuszczam, ¿eoni dwaj musieli mieæ jakiœ

zwi¹zek. Jaki? Tajemnica -mówi Dariusz A. Rymar.

Wa¿n¹ informacj¹ jest ta,¿e Zbigniew Pawe³ Obucho-wicz by³ lekarzem, ¿o³nie-rzem podziemia, zreszt¹aresztowanym i skazanymna obóz koncentracyjny, któ-ry zreszt¹ prze¿y³ i do Karsz-nic wróci³. O czym zreszt¹œwietnie gorzowski ZygmuntObuchowicz wiedzia³.Potwierdza siê to¿sa-moœæ Roberta Sallinga

Kiedy ju¿ okaza³o siê, ¿eZygmunt Obuchowicz niejest Zygmuntem Obuchowi-czem, prof. Rymar postano-wi³ sprawdziæ osobê Rober-ta Sallinga. I oto, co uda³osiê znaleŸæ na temat tej oso-by. - Znalaz³em dyplom dok-tora Sallinga, lekarza zeZduñskiej Woli, który w 1927roku ukoñczy³ wydzia³ lekar-ski Uniwersytetu im. AdamaMickiewicza w Poznaniu. Toby³ prawdziwy lekarz, ale zinn¹ to¿samoœci¹. Ten Sal-ling by³ de facto Niemcem.Mia³ niemieckie korzenie, ro-dzina wywodzi³a siê z Prus.On siê urodzi³ w £odzi. I w1940 roku podpisa³ folkslistêi trudno mieæ do niego o topretensje. Dla niego to by³onaturalne. Trzeba pamiêtaæ,¿e w Polsce przed wojn¹mieliœmy du¿¹ mniejszoœæniemieck¹. Ale z tak¹ prze-sz³oœci¹ folksdojcza on zwy-czajnie nie mia³ co szukaæ wtej Zduñskiej Woli. Uciek³stamt¹d. Tak wiêc mia³ dy-plom na swoje prawdziwenazwisko, ale w Gorzowiemia³ ju¿ inn¹ to¿samoœæ -mówi Dariusz A. Rymar. Postaæ siê sklejaZ ró¿nych ustaleñ mo¿na

wysnuæ taki wniosek. Kiedywojna zbli¿a³a siê do koñca,Robert Salling zda³ sobiejasno sprawê z tego, ¿e zprzesz³oœci¹ folksdojczaczeka go marna przysz³oœæ.Dlatego te¿ przyj¹³ sobie na-zwisko Obuchowicz, zmyœli³imiê oraz ¿yciorys ipoci¹gn¹³ na ziemie zachod-nie, które prof. Beata Halic-ka nazywa polskim DzikimZachodem.

Tu pracowa³ jako pierwszylekarz, ale tylko do 15 wrze-œnia 1945 roku, kiedy zosta³w funkcji usuniêty i zast¹pi³go Antoni Turuto. Obucho-wicz jednak mieszka³ jesz-cze do stycznia nastêpnegoroku. Do ucieczki z miastazmusi³o go zarz¹dzenie drTuruto o koniecznoœci oka-zania siê dyplomem lekar-skim. - A przecie¿ Obucho-wicz tego nie móg³ zrobiæ.Bo zwyczajnie nie mia³ ta-

kiego dyplomu. Owszem,mia³, ale na nazwisko Ro-bert Salling - podkreœla prof.Rymar. I akcentuje, ¿e Sal-ling nie by³ fa³szywym leka-rzem.

Mo¿na stwierdziæ, ¿e by³natomiast fa³szywymcz³owiekiem.Powojenne, nie mniejciekawe losy

Tadeusz Rezler jeszcze wlatach 80. powiedzia³ Jerze-mu Zysnarskiemu, ¿e Obu-chowicz-Salling, jak wyje-cha³ z Gorzowa, to by³ wobozie w Leverkusen dla di-pisów - czyli takich ludzi,którzy zostali wywiezienipodczas II wojny do Nie-miec, a którzy nie kwapili siêdo powrotu w swoje ojczystestrony, i to z ró¿nych powo-dów. Obuchowicz tam pra-cowa³ jako lekarz, a potemwyjecha³ do USA. - Kiedyszuka³em œladów po tejpostaci, to z Leverkusen do-sta³em zestawienie czasupracy Obuchowicza-Sallingaza czerwiec 1946 roku, aleju¿ na nazwisko oczywiœcieRobert Salling. I znów Tade-usz Rezler mia³ racjê. Nato-miast prawdopodobniezmar³ w Niemczech Zachod-nich. Na to wskazuje tekst,jaki siê o nim ukaza³, ale ju¿po publikacji mojej w „Rocz-niku” - opowiada prof. Ry-mar.

Kolejna zagadka, to ¿onaSallinga, bo jak siê okazuje,by³ on ¿onaty, która prze¿y³aII wojnê. Interesuj¹cym jest,co siê z ni¹ sta³o. Ma³o tego,Robert Salling mia³ córki. -To jest historia, która osta-tecznie nie zosta³a zamkni-êta. Ona czeka na dopowie-dzenie - mówi Dariusz A.Rymar.

I g³oœno siê zastanawia -Nawet jeœli za³o¿yæ, ¿eObuchowicz i Salling to niejest jedna i ta sama postaæ,to pozostaje pytanie - kimby³ Zygmunt Obuchowicz?Bo jak pokazuje kwerendana podstawie ¿yciorysu - ta-kiego kogoœ zupe³nie nieby³o.

RENATA OCHWAT

Historiê fa³szywego Zyg-munta Obuchowicza opisa³Dariusz A. Rymar w artykule„Doktor Antoni Turuto (1887-1966) oraz doktor ZygmuntObuchowicz domniemanyRobert Salling (1898-?) i ichwybory” „NadwarciañskimRoczniku Historyczno-Archi-walnym” nr 18, GorzówWielkopolski 2011, ss. 305-369, ISSN 1231-3033; ISBN978-83-928735-9-4.

Prawdziwy lekarz z fałszywą tożsamościąPo zakoñczeniu II wojny œwiatowej na ziemie zachodnie jechali ludzie odwa¿ni, albo ci, co gdzieœ tam byli spaleni.

Po wojnie na tzw. ziemiach zachodnich łatwo było sięukryć…

Fot.

Arch

iwum

�5Październik 2018 r. daWNiej NiŻ WCzORaj

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

1960 r. zm. - Edward Stapf (46l.), lekarz-chirurg, ordynator idyrektor szpitala w Gorzowie(1953-1958), autor pierwszej whistorii Gorzowa operacji naotwartym sercu, przewod-niczący społecznego komitetubudowy pomnika Adama Mic-kiewicza.ww 27.10.1945 r. - odbyło się zebraniezałożycielskie GorzowskiegoTowarzystwa Łowieckiego, naczele którego stanął Włodzi-mierz Korsak.1989 r. - DKF „Megaron” prze-niósł się z kina „Muza” do salikinowej Muzeum Zakładowego„Stilonu”.1940 r. zm. - prof. Ernst Hen-seler (78 l.), artysta malarzrodem z Wieprzyc, profesor wzakładzie naukowym muzeumrzemiosł artystycznych oraz napolitechnice w Berlinie.2013 r. zm. - ks. mitrat BazyliMichalczuk (61 l.), prawosław-ny proboszcz w Gorzowie idziekan szczeciński, budowni-czy cerkwi ww 28.10.1945 r. - ks. Edmund Nowicki,administrator apostolski Ka-mieński, Lubuski i PrałaturyPilskiej, dokonał ingresu dogorzowskiej katedry. 1971 - odbyła się inauguracjapierwszego roku akademickie-go w gorzowskiej filii WSWF.1992 r. zm. - Zdzisław Moraw-ski (66 l.), pisarz, poeta i dra-maturg, działacz gorzowski,współzałożyciel GTSK i GTK. ww 29.10.1952 r. - zlikwidowana zostałaPowiatowa Szkoła Kucia Koniw Gorzowie.1980 - otwarty został Klub„Pod filarami”, którego kie-rownikiem był wówczas Zbig-niew Siwek, po którym pałecz-kę przejął Bogusław Dziekań-ski; data ta uchodzi zapoczątek obecnego Jazz Klubu„Pod filarami”.1924 r. ur. się - Zbigniew Her-bert, jeden z najwybitniejszychpolskich poetów, dramaturg,b. kierownik literacki Teatruim. Osterwy (1965-1966), pat-ron gorzowskiej biblioteki, zm.w 1998 r. 1931 r. ur. się - inż. EdmundForycki, działacz SIMP i NOT,konstruktor ciągników typu„Mazur”, zm. w 2005 r. ww 30.10.2000 r. - oddany został do ru-chu nowy most na Kanale Ulgiwraz z estakadą nad Zamoś-ciem i rondem przy ul. Kasp-rzaka 1959 r. ur. się - Ryszard Maj-dański, bokser, b. mistrz Pol-ski, wychowanek Stilonu, zm.w 2002 r. ww 31.10.1977 r. - linia tramwajowa nr 1został przedłużona do Wiep-rzyc, jednocześnie uruchomio-no linię nr 4 na trasie pętlaprzy „Silwanie” - Dworzec.2010 r. - udostępniono do ru-chu zmodernizowaną ul. Wy-szyńskiego. n

KALENDARIUMPaździernik 2018

Do bardziej dziwnych na-le¿a³a tak zwana ptasia poli-tyka polegaj¹ca miêdzy in-nymi na walce z … wróblamii wronami.

Stanis³awa Janicka, znako-mita archiwistka, o którejniedawno pisaliœmy, wœródró¿nych rzeczy, jakimi siêzajmowa³a, by³o tak¿e i pub-likowanie ciekawostek zna-lezionych na archiwalnychpó³kach. Wœród takich pe-re³ek jest opis ptasiej polity-ki, jak¹ wróblom, wronom i¿urawiom oraz innym ptasz-kom wytoczyli pruski królFryderyk Wilhelm I i jegosyn, Fryderyk II Wielki. Prus-cy w³adcy do ptasich regula-cji przyst¹pili z wielk¹ po-wag¹, jak zreszt¹ do wszyst-kich innych podejmowanychprzez siebie spraw. No itrzeba zaznaczyæ, ¿e w ku-riozalnej wojnie udzia³ wziêlitak¿e mieszkañcy Landsber-ga.Po wojnach œl¹skichprzyszed³ czas na wojnywróble

Pruscy królowie lubili polo-wania. Rozrywka ta nie by³atrudna, przecie¿ Prusy toby³a kraina z leœnymiostêpami pe³nymi zwierza.Poniewa¿ jednak w³adcy lu-bili wiedzieæ, co i ile maj¹,leœniczowie zobowi¹zani byliprowadziæ œcis³e rejestry te-go, co w lasach ¿yje. No ibiada by³a k³usownikom.

Pech chcia³, ¿e FryderykWilhelm I, a za nim jego syn,za k³usownicze gatunkiuznali… ptaszki. Ju¿ wpierwszej po³owie XVIII wie-ku ukaza³y siê edykty w pa-ñstwie pruskim obo-wi¹zuj¹ce we wszystkichmiastach i wsiach, a któredotyczy³y zwalczania ptasichszkodników, tj. wróbli i wron.

Król Fryderyk Wilhelm I ju¿11 grudnia 1721 i 8 styczna1731 og³osi³ edykty do-tycz¹ce eliminowania tychptasich gatunków. Lepszyby³ jego syn, Fryderyk IIWielki, który ledwie sko-ñczy³ podbijaæ Œl¹sk, znówwytoczy³ armaty. Tym razempruski w³adca rozpocz¹³ ba-taliê wytoczon¹… w³aœniewróblom i wronom. Wcze-œniej jego ojcu, królowisier¿antowi, jak go nazywa-no po ciuchu, w³adcy znane-go z obsesyjnegooszczêdzania, podpad³y¿urawie i te¿ trafi³y na listêgatunków do odstrza³u.

Edykt uœciœlaj¹cy roz-porz¹dzenia ojca, FryderykII Wielki wyda³ 22 kwietnia1744 roku - z dzisiejszegowidzenia coœ kuriozalnego. £apaæ wróble i wronypod groŸb¹ kary

Fryderyk II nakazywa³, abyka¿dy poddany - mieszka-niec wsi czy miasta - zaj¹³siê bardziej starannie i po-wa¿nie têpieniem wróbli.Ka¿dy rolnik, osadnik,ma³orolny ch³op, bezrolny,cha³upnik, owczarz pasterz,m³ynarz corocznie dostar-czyæ musia³ do urzêdu w³ad-zy lokalnej szeœæ g³ów wrób-lich. Mieszkañcy miast za-równo królewskich, jak ipozosta³ych równie¿ byli ob-jêci tym obowi¹zkiem. I takka¿dy w³aœciciel domu, przyktórym by³ grunt, mia³ do-starczyæ 12 g³ów wróblichrocznie, ogrodnik lub planta-tor 15 sztuk, mistrz winiar-ski, który jest w³aœcicielemwinnicy, 15 sztuk g³ów wrób-lich rocznie.

Natomiast myœliwi, leœnicy,naganiacze zwierzyny winnibyli corocznie dostarczyæ 24³apy wronie. Dostarczanietych makabrycznych dowo-dów przestrzegania prawapowinno trwaæ od l maja dodnia œw. Micha³a (29 wrze-œnia). Za ka¿d¹ brakuj¹c¹g³owê wróbla nale¿a³o uiœciæjeden trojak, a za brakuj¹c¹parê szponów wronich jedengrosz. Pieni¹dze te nale¿a³owp³aciæ do kasy ubogichw³aœciwej dla miejsca za-mieszkania wp³acaj¹cego.

Ka¿dy, kto musi dostarczyæwy¿ej wymienione „trofea”,mo¿e zostaæ zwolniony z te-go obowi¹zku, jeœli potrafischwytaæ lub wybraæ zgniazda m³ode. Wszyscymieszkañcy dostarczali obo-wi¹zkowo wróble g³owy iszpony wronie do lokalnych

w³adz na wsiach i do magist-ratów w miastach, urzêdy tespisywa³y i podsumowywa³ywyniki akcji, corocznie prze-kazuj¹c w³adzy nadrzêdnejsprawozdania. Dociera³yone do starostw, a te z koleiprzesy³a³y je do w³adz cen-tralnych, gdzie sporz¹dzanosprawozdanie generalne.

Edykt na koniec podkre-œla³, ¿e urzêdy i w³adze lo-kalne powinny ustosunko-waæ siê bardzo powa¿nie dotej akcji i nie lekcewa¿yæsprawy, bowiem za stwier-dzenie niedoci¹gniêæ i opie-sza³oœci w wykonaniu naka-zu winni bêd¹ p³aciæ 10 tala-rów grzywny.Us³yszeæ o prawie mu-sia³ ka¿dy

W koñcowym s³owie doku-mentu król zwróci³ siê dowszystkich starostów, bur-mistrzów, komisarzy miej-scowych, urzêdników wy-miaru sprawiedliwoœci, abyw miarê swoich mo¿liwoœcidbali o wykonanie nakazóww nim zawartych.

Król pod groŸb¹ innychsankcji nakaza³ takieog³oszenie rozporz¹dzeniao ptasiej wojnie, aby dowie-dzieli siê o niej wszyscy.Fryderyk II poleci³ wiêcedykt umieœciæ na drzwiachratusza, a tak¿e nadrzwiach lokali takich jak pi-wiarnie, a 24 czerwca wdniu œw. Jana mia³ on byæodczytany w koœcio³ach pokazaniu wobec zgromadzo-nych mieszkañców gminy.Dziwny dokument œwiat³odzienne ujrza³ 22 czerwca1744 r. w Berlinie. W Landsbergu te¿ wal-czyli z ptaszkami

W aktach miasta Gorzowazachowa³a siê ksiêga z wy-mienionymi nazwiskami iliczb¹ przekazanych g³ówekwróblich do magistratu w la-

tach 1731-1753. Do roku1744, tj. przed wznowieniemedyktu przez Fryderyka IIliczba ich zgodnie z wyka-zem wynosi³a przeciêtnieoko³o 500 sztuk rocznie,podczas gdy po roku 1744ta wzros³a do oko³o 2 tys.sztuk, a nawet wiêcej.

Jak pisze pani Stanis³awaJanicka, ksiêga ta jest inte-resuj¹ca równie¿ z innegopunktu widzenia, s¹ w niejbowiem wymienieni miesz-kañcy poszczególnychdzielnic miasta, czêsto z po-danym zawodem, jaki wyko-nywali.

Pojawiaj¹ siê tak¿e na-zwiska obywateli miasta,którzy zamiast g³ówek pta-sich wp³acali pieni¹dze.Wojny z innymi ptakamici¹g dalszy

Ale jakby siê dok³adnieprzyjrzeæ ró¿nym roz-porz¹dzeniom królewskim,mo¿na siê przekonaæ, ¿eHohenzollernowie walczylinie tylko z wronami i wróbel-kami. W nie³askê popad³yte¿ ¿urawie. Edykt z 3 pa-Ÿdziernika 1722 r., czyli kró-la Fryderyka Wilhelma I, ze-zwala na ich chwytanie istrzelanie do nich. Zabraniajednak surowo, aby przyokazji nie strzelano do dro-pi, które ¿yæ wówczas jesz-cze w Europie œrodkowejmusia³. Jeszcze wczeœniej-szy edykt z 5 kwietnia 1698r. mówi o ochronie dzikichgêsi i kaczek, a szczególnieo dziwo (nielotów) ptakówkiwi w okresie lêgowym, na-tomiast edykt z 23 maja1729 r. zezwala ju¿ na strze-lanie do dzikich kaczekprzez ca³y rok bez wzglêduna okres lêgowy. Dlaczegoju¿ mo¿na by³o strzelaæ dokaczek? Ano dlatego, ¿e s¹to ptaki przelotne, nietutej-sze, a wiêc o nie dbaæ nietrzeba. Wspomniane wedykcie ptaki kiwi prawdo-podobnie jako nieloty, awiêc ³atwe do schwytania,ju¿ wówczas nale¿a³y dorzadkoœci, obecnie ¿yj¹jeszcze w wilgotnych lasachNowej Zelandii.Ale opiekowali siêba¿antami i s³owikami

Szczególnej ochronie pod-dane zosta³y za wol¹ kró-lewsk¹ ba¿anty. Edykt z 11kwietnia 1722 r. zabrania³ je³owiæ i do nich strzelaæ.

Piêknych ptaków nie wolnoby³o tak¿e trzymaæ w ba¿an-

ciarniach przy pañskichdworach. Za niewykonanienakazu grozi³a wysokagrzywna, bo 50 talarów. Po-dobnie król pruski zakazy-wa³ ³owienia i trzymania wklatkach ptakówœpiewaj¹cych, jak np. s³owi-ków. Jak g³osi edykt, wiosn¹ju¿ trudno by³o us³yszeæœpiew s³owika, poniewa¿wy³owiono je i zamkniêto wklatkach wisz¹cych w salo-nach bogatych w³aœcicieliziemskich. Edykt nakazy-wa³, aby je natychmiastuwolniæ i wypuœciæ na swo-bodê. Oto fragment tego ak-tu prawnego w wolnymt³umaczeniu pani Stanis³awyJanickiej: „S³owiki s¹wy³apywane przez pasterzy,pracowników winnic i ptasz-ników tak, ¿e obecnie nie-wiele ich mo¿na spotkaæ itrudno us³yszeæ ich œpiew.W zwi¹zku z tym postano-wiono podj¹æ kategorycznedzia³ania, aby zapobiec dal-szemu ich wy³apywaniu. Za-rz¹dzamy wiêc, aby wewszystkich miejscowoœciachnaszego kraju podaæ dowiadomoœci treœæ niniejsze-go edyktu z zaznaczeniem,¿e jeœli ktoœ bêdzie te ptaki³owi³, tak¿e sprzedawa³, jakto ma miejsce obecnie, gro-zi mu surowa przyk³adnakara. Dotyczy to równie¿tych, którzy s³owiki trzymaj¹w klatkach. Powinni oni jaknajprêdzej ptaki te na wol-noœæ wypuœciæ, inaczej bêd¹równie¿ podlegaæ natych-miastowej karze. Dan wOranienburgu 28 marca1693 roku”.

Akcja têpienia wróbli iwron usta³a w 1753 r. Nie-stety, nie ma na ten tematedyktu ani pism po-chodz¹cych z kancelarii kró-lewskiej. Widaæ Fryderyk IIWielki uzna³, ¿e pozosta³eprzy ¿yciu ptactwo ju¿ niezagra¿a gospodarce Prus.

Warto dodaæ, ¿e ptasiawojna, choæ kuriozalna, nieby³o jedyn¹ dziwn¹, jak¹ to-czy³ Fryderyk II Wielki. O in-nych bêdzie przy innychokazjach.

ROCH

Na podstawie: Stanis³awaJanicka, Ptasia politykaw³adców pruskich w XVII iXVIII wieku, „NadwarciañskiRocznik Historyczno-Archi-walny” 2008, nr 15, ss. 173-176.

Jak Hohenzollernowie z ptakami walczyli W³adaj¹cy przez ponad 600 lat Brandenburgi¹, a Potem Prusami Hohenzollernowie mieli czasem dziwne pomys³y.

Z rozkazu króla Fryderyka II w Landsbergu także walczono zptakami

Fot. Stanis³aw Miklaszewski

� 6 Październik 2018 r.zaKŁad GOSPOdaRKi mieSzKaNiOWej

Wiêkszoœæ kosztów po-nios³a tutaj wspólnota miesz-kaniowa.

- To przyk³ad na znakomit¹wspó³pracê pomiêdzy pry-watnymi w³aœcicielami -wspólnot¹ a zarz¹dc¹, któ-rym jest Administracja Do-mów Mieszkalnych, czyliZak³ad Gospodarki Mieszka-niowej - mówi Pawe³ Nowac-ki pe³ni¹cy funkcjê dyrektoraZGM.

Kamienica przy ul. Mickie-wicza 26 zachwyca piêknieodnowion¹ elewacj¹, którarzuca siê natychmiast woczy. Jednolita stolarkaokienna, piêknie zrobionebalkony robi¹ wra¿enie. Jakdo tego do³o¿yæ informacjê oodnowionym dachu, o pie-czo³owicie odnowionej klatceschodowej, podziw roœnie.

- To jest kamienica, którazosta³a zbudowana w 1912roku - mówi Edyta Farbotko,

kierownik Administracji Do-mów Mieszkalnych nr 1,sprawuj¹ca zarz¹d nad œlicz-nie odnowionym budynkiem.- Wspólnota zdecydowa³a otym remoncie i mo¿na po-wiedzieæ, ¿e to kompleksowaodnowa. Fasada zosta³a po-kryta specjalnym tynkiem,poniewa¿ konserwator niezgadza siê na ocieplanie sty-

ropianem. Ocieplona zosta³atak¿e elewacja od podwór-ka. Poza tym dokoñczonoremont dachu, wykonanokompleksow¹ odnowê klatkischodowej. Jednym s³owem,naprawdê wielki remont -mówi kierownik ADM nr 1.

No i efekt jest taki, ¿e przy-trzymuje przechodniów. - Ojjakby by³o piêknie, gdyby

wszystkie kamienice ta wy-gl¹da³y - mówi¹ gorzowia-nie.

Kamienica, która wzbudzazachwyt swoim wygl¹dem,to wspólnota mieszkaniowa,w której 81 procent nale¿ydo prywatnych w³aœcicieli a18,9 procent jest w³asnoœci¹miasta. - To wspólnota zde-cydowa³a, ¿e podejmuje takiremont. Sami ludzie znaleŸliwykonawcê, sami te¿ do-gl¹dali remontu - mówi Edy-ta Farbotko. Warto dodaæ,¿e remont obj¹³ 740 mkwadratowych powierzchni.

Okazuje siê, ¿e prace re-nowacyjne trwa³y od kwiet-nia do koñca sierpnia.Ca³kowity koszt to 263 ty-si¹ce z³. - Ale wspólnota za-ci¹gnê³a kredyt preferencyj-ny w Banku GospodarstwaKrajowego w wysokoœci 200tys. z³ na 20 lat. I poniewa¿ta kwota by³a przeznaczona

na remont, wspólnota do-sta³a 31 tys. z³ premii odbanku - mówi kierownikADM nr 1.

Zaci¹gniêcie kredytu przezwspólnotê oznacza, ¿eka¿dy prywatny w³aœcicielbêdzie sp³aca³ swoj¹ czêœæprzez 20 lat, chyba ¿e zde-cyduje siê na wczeœniejsz¹.Polega to na tym, i¿ wspól-nota zwiêkszy³a op³aty natzw. fundusz remontowy.Podstawowa sk³adka, jakawynosi 1 z³ od metra kwad-ratowego powierzchni zaj-mowanego lokalu zosta³azwiêkszona do 3 z³ za metr. -Ale ju¿ wiemy od ludzi, ¿eich zdaniem warto by³o - mó-wi Edyta Farbotko.

A Pawe³ Nowacki dodaje,¿e taka wspó³praca miêdzyprywatnymi w³aœcicielami aZGM jest wymarzon¹ iwrêcz modelow¹.

ROCH

Jest to ju¿ kolejne udogod-nienie, jakie w ostatnim cza-sie pojawi³o siê w gorzow-skich lecznicach.

- To by³a ju¿ czwarta windaw lecznicy, w której wynaj-mowane s¹ od nas po-mieszczenia, czyli ZGM -mówi Pawe³ Nowacki,pe³ni¹cy obowi¹zki zastêpcydyrektora Zak³adu Gospo-darki Mieszkaniowej.

Winda umieszczona jest nazewn¹trz budynku przy ul.GwiaŸdzistej 16. Oprócz sa-mego dŸwigu ZGM zadba³ oca³¹ ma³¹ infrastrukturê - toznaczy uporz¹dkowano doj-œcie do windy, utwardzonoszlak, poza tym pojawi³o siêoœwietlenie. - Monta¿urz¹dzenia kosztowa³o 260tys. z³, pieni¹dze pochodzi³yz dotacji miejskiej, co jest

bardzo wa¿ne i konieczne dopodkreœlenia. Pozosta³e pie-ni¹dze pochodzi³y z dotacjiPañstwowego Funduszu Re-habilitacji Osób Niepe³nos-prawnych - t³umaczy dyrek-tor Nowacki.

Najwa¿niejsz¹ przes³ank¹,jaka zdecydowa³a oza³o¿eniu takiego udogod-nienia, by³a koniecznoœæu³atwienia ¿ycia pacjentom

korzystaj¹cym z tej poradni ius³ug tam œwiadczonych, wszczególnoœci osobom nie-pe³nosprawnym.

Winda przy ul. GwiaŸdzistejjest jedn¹ z czterech, jakie wroku ubieg³ym i bie¿¹cymzosta³y zamontowane przezZGM. Poprzednio zamonto-wano wyci¹gi przy ul. Pi³sud-skiego 47, Mieszka I 42 i Ba-czyñskiego 24.

- Mamy co prawda jeszczeprzychodniê przy ul. Towaro-wej, ale tam wiêkszoœæ gabi-netów i wykonywanych us³ugzlokalizowanych jest na par-terze obiektu, wiêc nie makoniecznoœci montowaniawindy. Do tego budynku pro-wadzi zreszt¹ bardzo wygod-ny podjazd - dodaje Pawe³Nowacki.

ROCH

Perełka ozdobiła ulicę MickiewiczaKosztowny remont przemieni³ kamienicê przy ul. Mickiewicza.

Windą jest znacznie wygodniej ZGM odda³ do u¿ytku windê w przychodni przy ul. GwiaŸdzistej.

Ta kamienica przy ul. Mickiewicza została odrestaurowanadecyzją wspólnoty mieszkaniowej, która zdecydował sięzaciągnąć w tym celu kredyt

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

AdresyZak³ad Gospodarki Mieszkaniowejul. We³niany Rynek 366-400 Gorzów Wlkp.tel. (095) 73-87-101, [email protected] zgm.gorzow.pl

Program Realizacji Œwiadczeñ Wzajemnych pomaga tym, którzy nies¹ w stanie sp³aciæ zaleg³ych nale¿noœci. Wiêcej na zgm.gorzow.pl/odpracujdlug/ tel. (095) 73-87-125 [email protected]

Biuro Zamiany Mieszkañul. Wawrzyniaka 4tel.(095) 73-87-129, (095) [email protected] zgm.gorzow.pl/zamianamieszkania/

Administracja Domów Mieszkalnych nr 1ul. Wyszyñskiego 38tel. (095) 73-87-139, 73-87-142, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm1/

Administracja DomówMieszkalnych nr 2ul. Towarowa 6A (budynek przychodni I p.)tel. (095) 73-87-151, 73-87-155, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm2/

Administracja DomówMieszkalnych nr 3

ul. Armii Polskiej 29tel. (095) 73-87-162, 73-87-165, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm3/

Administracja DomówMieszkalnych nr 4ul. Drzyma³y 10tel. (095) 73-87-180, 73-87-182 do 184, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm4/

Administracja DomówMieszkalnych nr 5ul. Gwiaździsta 466-400 Gorzów Wlkp.tel. (95) 73-87-203 do 205, 73-87-209 do 211fax (95) [email protected] /adm5/

- Zad³u¿enie mieszkañcówwobec miasta niestety siêutrzymuje, ale trzeba przy-znaæ, ¿e niektórzy korzystaj¹z mo¿liwoœci odpracowaniad³ugu w ramach programu -mówi Dorota Benowska,g³ówna ksiêgowa Zak³aduGospodarki Mieszkaniowej ijednoczeœnie wspó³pe³ni¹cafunkcjê dyrektora.

Program Realizacji Œwiad-czeñ Wzajemnych ma przedewszystkim pomóc w przezwy-ciê¿eniu trudnoœci osobom irodzinom, które znalaz³y siê wciê¿kiej sytuacji ¿yciowej i ma-terialnej, a co za tym, nie s¹ wstanie sp³aciæ zaleg³ych na-le¿noœci za czynsz.

Warunkiem przyst¹pienia doodpracowania d³ugu w ra-mach tego programu jestbie¿¹ce regulowanie nale¿no-œci czynszowych. Natomiast

nie mo¿na przyst¹piæ do pro-gramu w zamian za bie¿¹ceop³aty. No i zad³u¿enie musibyæ nie krótsze ni¿ szeœæ mie-siêcy. Z programu mog¹ ko-rzystaæ lokatorzy mieszkañkomunalnych. - Ró¿nie w¿yciu bywa, ktoœ nagle stracipracê, ktoœ zachoruje. W ta-kich losowych przypadkachtrzeba indywidualnie podcho-dziæ i my siê to staramy robiæ -mówi¹ w ZGM.

Program funkcjonuje od2013 roku i zosta³ wdro¿onyzarz¹dzeniem dyrektora ZGMw lipcu. Faktycznie wiêc wtym roku dzia³ on przez piêæmiesiêcy.

W 2013 roku wykonano 61zleceñ (tylu ludzi podesz³o doprogramu), przepracowano³¹cznie 1 780 godzin a war-toœæ odpracowanych œwiad-czeñ siêgnê³a 17 987 z³.

W 2014 wykonano 232 zle-cenia, odpracowanych godzinby³o 7 345, wartoœæ wykona-nych prac to 76 334 z³.

W 2015 zleceñ by³o 245, go-dzin 6 911, wartoœæ pracy to70 250 z³.

W 2016 odpowiednio zleceñby³o 225, przepracowano 5939 godzin a wartoœæ pracywynios³a 60 808 z³.

Natomiast w 2017 roku zle-ceñ by³o 226, godzin przepra-cowano 6 273 co da³o 85 776z³.

- W bie¿¹cym roku mamydane na koniec lipca iuk³adaj¹ siê one tak: 135 zle-ceñ, 3 820 godzin, wartoœæodpracowanych œwiadczeñ -53.244,80 z³ - mówi DorotaBenowska.

O tym, czy ktoœ kwalifikujesiê do programu ka¿dorazowodecyduje dyrektor ZGM.

Zak³ad idzie na rêkê mieszka-ñcom i jeœli ktoœ poprosi oskierowanie go do pracy w in-nym rejonie, ni¿ mieszka, totak¹ pracê otrzymuje.

Odpracowaæ zaleg³oœcimo¿na, wykonuj¹c na-stêpuj¹ce czynnoœci: grabie-nie liœci i zbieranie ich do wor-ków foliowych lub w pryzmywraz z za³adunkiem; pielêg-nacja zieleni, w tym np. usu-wanie chwastów; oczyszcze-nie terenu z zalegaj¹cych nie-czystoœci, odœnie¿anierêczne; likwidacja dzikich wy-sypisk. Poza tym mo¿nasprz¹taæ czêœci wspólne bu-dynków; wynosiæ odpady ko-munalne - gabaryty zale-gaj¹ce na strychach i koryta-rzach piwnicznych do miejscaich sk³adowania lub za³adu-nek na samochód. Poza tymmo¿na zostaæ skierowanym

do za³adunku i wy³adunku ru-chomoœci w trakcie prowadze-nia czynnoœci eksmisyjnych.ZGM przewiduje tak¿e inneprace jak konserwacyjne naplacach zabaw, w szczegól-noœci malowanie elementówogrodzenia i urz¹dzeñ zaba-wowych. Mo¿na te¿ roznosiækorespondencjê.

Ka¿da z tych prac jest wyce-niona w zale¿noœci odnak³adu si³ i œrodków, adok³adnych informacji o tymmo¿na zasiêgn¹æ w ZGM.

- Najlepiej zaczynaæ roz-mowê z w³aœciwym gospoda-rzem domu w AdministracjiDomów Mieszkalnych, w któ-rej siê mieszka. Oni dalej po-prowadz¹ sprawê. Ale na-prawdê warto skorzystaæ z ta-kiej mo¿liwoœci - mówi DorotaBenowska.

ROCH

Mieszkańcy mogą odpracować długi za czynsz ZGM ju¿ od 2013 roku prowadzi Program Œwiadczeñ Wzajemnych.

�7Październik 2018 r. bizNeS PO GORzOWSKu

Konkurs „Nawigator Bizne-su MOF GW” jest form¹ wy-ró¿nienia najbardziej dyna-micznych, innowacyjnych iprzyjaznych œrodowiskudzia³añ inwestycyjnych pry-watnych przedsiêbiorców.Dziêki po³¹czeniu dzia³añwspieraj¹cych i promuj¹cychprzedsiêbiorczoœæ, nasi lo-kalni biznesmeni maj¹okazjê poznaæ wzajemnieswoj¹ pracê i jej efekty. Wy-boru dokona³a kapitu³a, zaœuhonorowanie nagrodzonychmia³o miejsce 21 wrzeœniapodczas uroczystej Gali wFilharmonii Gorzowskiej.

- Tak jak bud¿et obywatel-ski ma budowaæ spoiwo po-miêdzy mieszkañcami, po-prawiaæ relacje, powo³ywaædo ¿ycia nieformalne grupy,by realizowaæ wspólne inicja-tywy i braæ wspó³odpowie-dzialnoœæ za otaczaj¹ca nasrzeczywistoœæ, tak samo biz-nes powinien byæ wyró¿nia-ny i promowany - t³umaczyprezydent miasta Jacek Wój-cicki.

W kapitule zasiedli przed-stawiciele MOF GW, Akade-mii im. Jakuba z Parady¿a iZachodniej IzbyPrzemys³owo-Handlowej.Wyboru dokonano w piêciukategoriach: Debiut, Firma zMark¹, Biznes ŒwiadomySpo³ecznie, AmbasadorGospodarczy oraz InnowatorRoku. W konkursie mog³yuczestniczyæ podmioty zare-jestrowanie na terenie MOF.

- Uznaliœmy, ¿e warto ho-norowaæ i promowaæ te œro-dowiska biznesowe, któremog¹ wskazywaæ drogêdzia³ania innym przedsi-êbiorcom, stawiaj¹cym narynku pierwsze kroki. Po-przez wrêczenie im statuetekpragnêliœmy doceniæ ichwk³ad w rozwój gospodarczyregionu, ale tak¿e uszano-waæ to, ¿e w swoichbran¿ach s¹ ekspertami i ¿emog¹ byæ wzorcami dla in-nych - zaznaczy³ prezydentGorzowa.

W ka¿dej kategoriiwyró¿niono od czterech dopiêciu firm. W kategorii ,,De-biut’’ uczestniczy³y firmy, któ-re rozpoczê³y dzia³alnoœæ wostatnich dwóch latach naterenie jednej z piêciu gminMOF i dzia³aj¹ nieprzerwa-nie do dziœ, lub które w ostat-nich dwóch latach stworzy³y iwprowadzi³y z sukcesem narynek lokalny, regionalny,krajowy, zagraniczny nowyprodukt albo us³ugê. Wœródnagrodzonych znalaz³y siê:Pracownia Wikliny ,,Remiza’’Zbigniewa Ko³odziejczyka z£upowa, Pracownia CiastDomowych i Tortów ,,SamaS³odycz’’ Magdaleny Po-szelê¿nej z K³odawy, ,,Irma’’Iryny Primieczajewej, ,,Ge-nion’’ i ,,Tutornia’’. Trzy ostat-nie firmy s¹ z Gorzowa. Zwy-ciêzc¹ tej kategorii zosta³a,,Remiza’’. Nagrody nie móg³osobiœcie odebraæ ZbigniewKo³odziejczyk, ale uczyni³to w jego imieniu ojciec Ka-zimierz, który ju¿ w 1996 ro-ku zacz¹³ rozwijaæ pro-dukcjê, chc¹ tym samymuciec przed… bezrobociem.

- Powiem nieskromnie, ¿esyn zas³u¿y³ na tê nagrodê,gdy¿ wprowadzi³ innowacyj-ne metody wyplatania, cozreszt¹ maj¹ okazjê zoba-czyæ kierowcy je¿d¿¹cydrog¹ z Gorzowa do Kostrzy-na, gdy¿ przy drodze znajdu-je siê wiele naszych cieka-wych prac. Nie idziemy tylkow kierunku tradycyjnego wi-kliniarstwa, ale chcemy pre-zentowaæ oryginalne wzory.Nie boimy siê ³¹czyæ wiklinyz innymi materia³ami, jakdrewno, metal czy s³oma.Ale najwa¿niejsza jest pasja.W nasz¹ pracê wk³adamyserce, dziêki czemu naszeprace s¹ wyj¹tkowe - sko-mentowa³ pan Kazimierz.

O ile pracownia ,,Remiza’’zosta³a wyró¿niona za noweprodukty, o tyle firma ,,Ge-nion’’ dopiero zaistnia³a narynku, gdy¿ dzia³alnoœæ pro-wadzi od niespe³na roku.

Zajmuje siê sprzeda¿¹ po-cztówek, magnesów, toreb,kubków, koszulek i innychpami¹tek m.in. z nadrukamipromuj¹cymi Gorzów, cho-æby w postaci wizerunkudawnych kaset magnetofo-nowych. Tych wzorów jestoczywiœcie zdecydowaniewiêcej, a ich tworzeniemzajmuj¹ siê lokalni artyœciwspó³pracuj¹cy z firm¹.

- Wype³niliœmy trochê lukêna gorzowskim rynku, naktórym jednak brakowa³opami¹tek zwi¹zanych zmiastem, teraz tychgad¿etów jest pod dostat-kiem - mówi przedstawiciel-ka firmy Ewelina Chru-œciñska-Jackowiak, którawczeœniej zajmowa³a siêpromocj¹ w magistracie. -Ta nagroda jest takim syg-na³em, ¿e zmierzamy wdobrym kierunku. Jest te¿dodatkow¹ motywacj¹, ¿ebydalej intensywnie dzia³aæ.Cieszymy siê tak¿e z tego,¿e mamy mnóstwo zapytañ,¿e strony mieszkañców, któ-rzy jad¹c w Polskê chêtniebior¹ od nas pami¹tki, ¿ebyprzekazaæ znajomym czydalszej rodzinie. Wczeœniejtego nie by³o w takiej skali -t³umaczy.

W kategorii ,,InnowatorRoku’’ najwy¿ej ocenionofirmê ,,Silcare’’ z Gorzowa,znanego producenta kos-metyków, g³ównie lakierów

UV. W tej kategorii kandyda-ci byli oceniani podwzglêdem stopnia innowa-cyjnoœci wprowadzonych naprzestrzeni ostatnich piêciulat nowych lub znacz¹coudoskonalonych rozwi¹zañtechnologicznych, produk-cyjnych, us³ugowych, mar-ketingowych i organizacyj-nych. Ponadto nagrody tra-fi³y do takich firm jak:,,,Ekpols’’ z Santoka, ,,PE-KABET’’ Krzysztofa Palu-szaka z Jenina, oraz dwóchgorzowskich ,,Constans’’ i,,Pageandshop’’.

Kolejna kategoria to ,,Am-basador Gospodarczy’’.Kandydaci byli tutaj ocenia-ni pod wzglêdem wp³ywu naintegracjê lokalnego œrodo-wiska gospodarczego, ak-tywnoœci w ró¿nego rodzajurankingach, z efektem zdo-bycia certyfikatów,wyró¿nieñ, uznania w kon-kursach bran¿owych, czymaktywnie przyczyniaj¹ siêdo promocji obszaru w re-gionie i kraju, tworzenia „tra-dycji gospodarczych” w re-gionie, pozycji na rynku wy-nikaj¹cej z d³ugoletniejdzia³alnoœci i powi¹zaniamikonkretnie z t¹ czêœci¹ wo-jewództwa lubuskiego. Naj-wy¿ej oceniono ,,Holding-Zremb’’. Wyró¿nienia trafi³yte¿ do PPHU ,,AEK’’ An-drzeja Kubzdyla, ZachodniejIzby Przemys³owo-Handlo-

wej, ZWCh ,,Stilon’’ (wszyst-kie z Gorzowa) oraz ,,Goim-pex’’ Anety ¯bikowskiej-Su-lej z K³odawy.

Kategoria ,,Biznes Œwia-domy Spo³ecznie’’ by³a skie-rowana do firm stosuj¹cychnormê ISO 26000. Kandy-daci byli oceniani podwzglêdem przejrzystego ietycznego zachowania wkluczowych obszarach, ta-kich jak ³ad organizacyjny,prawa cz³owieka, relacje zpracownikami, œrodowiskonaturalne, uczciwe praktykirynkowe, relacje z konsu-mentami, zaanga¿owaniespo³eczne i rozwój spo³ecz-noœci lokalnej. G³ówna na-groda trafi³a do PiekarniLeszka Wojtkowiaka, KarinyWojtkowiak i Micha³a Sarolaznajduj¹cej siê w Bogda-ñcu. Wyró¿nienia otrzymalinatomiast ,,Stal’’ Gorzów,Ratownictwo Medyczne Ro-berta So³tysa oraz SalonPielêgnacji Psów ,,Pupil’’Barbary Kwieciñskiej.

Mieliœmy tak¿e kategoriê,,Firma z Mark¹’’ i tutaj kan-dydaci byli oceniani podwzglêdem m.in. zastosowa-nia nowych, ciekawych formpromocji czy stopnia wyko-rzystania wspó³czesnychnarzêdzi komunikacji.Palmê pierwszeñstwa otrzy-ma³a znana firma ,,BudnexDeweloper’’ z Gorzowa, zaœnagrody trafi³y jeszcze dogorzowskiej restauracji,,Górka & Kulka’’, Gospo-darstwa Ogrodniczego Ma-cieja Mularskiego zRó¿anek, Zak³adu Budowla-nego ,,Zwolbet’’ z Glinika iHurtowni ,,El-Kab’’ z Waw-rowa.

- Nasza firma jest dosyæm³oda, bo istnieje niewieleponad dwa lata - mówi Pa-we³ Górka jeden z w³aœci-cieli restauracji ,,Górka &Kulka’’. - Pocz¹tek by³ taki,¿e spotka³y siê trzy osoby, zktórych ka¿da mia³a ambicjezaistnienia w przestrzenigastronomicznej. I wystarto-

waliœmy g³ównie z bogat¹ofert¹ lodów. Nie jest ³atworozwijaæ biznes, ale radzimysobie. Nasz¹ zasad¹ jest,¿e ka¿dy wyrób obroni siêjakoœci¹, poniewa¿ stawia-my na bardzo dobre produk-ty. Najwa¿niejsze jest podej-œcie do klienta, a wtedyka¿de miejsce jest dobre doprowadzenia tego rodzajubiznesu - wyjaœnia.

Konkurs „Nawigator Bizne-su” jest jednym z elementówrealizacji projektu pod na-zw¹ „Wspólna promocjagospodarcza MiejskiegoObszaru FunkcjonalnegoGorzowa Wielkopolskiego”,którym zajmowano siê rów-nie¿ tego dnia w ramach fo-rum ,,Gorzowskiego Archi-pelagu Rozwoju’’. Celemspotkania przedstawicieligmin, przedsiêbiorców,mieszkañców, dzia³aczyspo³ecznych, ale i eksper-tów przyby³ych z ca³ego kra-ju by³a dyskusja nad kierun-kami i mo¿liwoœciami dal-szego rozwoju MiejskiegoObszaru FunkcjonalnegoGorzowa.

- Najwa¿niejszy wniosek,jaki p³ynie z forum dotyczyjakoœci wspó³pracy pomi-êdzy wszystkimi zaintereso-wanymi podmiotami - mówiprezydent Wójcicki. - O tym,¿e ta wspó³praca dobrzefunkcjonuje od pewnegoczasu wszyscy doskonalewiemy. Teraz trzeba poczy-niæ krok dalej i zacz¹æ j¹rozwijaæ w tych obszarach,na których tak naprawdênam zale¿y, które mog¹przynieœæ najwiêcej korzy-œci. W ramach dyskusji wgrupach roboczych zosta³yzasygnalizowane tematy ikierunki dzia³añ, teraz przyj-dzie czas na ich sprecyzo-wanie. Myœlê, ¿e w ci¹gunajbli¿szego roku wypracu-jemy rozwi¹zania satysfak-cjonuj¹ce podmioty gospo-darcze z naszego obszaru -uwa¿a prezydent.

RB

Zasadą jest to, że każdy wyróbobroni się jakościąPoznaliœmy laureatów konkursu Nawigator Biznesu Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego Gorzowa Wlkp.

Projekt „Wspólna promocja gospodarcza Gorzowa Wielkopolskiego, Bogdañca, Deszczna, K³odawy i Santoka - etap II” wspó³finansowany ze œrodków Europejskiego Funduszu RozwojuRegionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego - Lubuskie 2020, Oœ Priorytetowa 1 - Gospodarka i Innowacje, Dzia³anie 1.4 Promocja regionu i umiêdzynarodowienie sek-

tora MŒP, Poddzia³anie 1.4.2 Promocja regionu - ZIT Gorzów Wlkp. Wartoœæ projektu to 3 248 938,12 z³. Okres realizacji projektu: styczeñ 2018 - czerwiec 2019 r.

Laureaci konkursu Nawigator Biznesu Miejskiego ObszaruFunkcjonalnego Gorzowa Wielkopolskiego

Fot.

£uka

sz K

ulcz

yñsk

i/Urz

¹d M

iast

a

� 8 Październik 2018 r.ReKlama

r e k l a m a

�9Październik 2018 r. PROSTO z miaSTa

r e k l a m a

We wrzeœniu minê³o 5 latod czasu przekszta³ceniaSamodzielnego PublicznegoSzpitala Wojewódzkiego wspó³kê prawa handlowegopod nazw¹ Wielospecjalis-tyczny Szpital Wojewódzki wGorzowie Wlkp. sp. z o.o. Tepiêæ lat to ci¹g³e zmiany, któ-re maja s³u¿yæ przedewszystkim pacjentom, a któ-re widoczne s¹ go³ym okiem.Najnowsze zmiany pojawi³ysiê w³aœnie na urologii.

Dr n. med. Piotr Petrasz ilek. med. Marcin Ga³êski todwaj nowi lekarze, którzy od1 wrzeœnia 2018 r. zwi¹zalisiê z Oddzia³em Urologii iOnkologii Urologicznej Wie-lospecjalistycznego SzpitalaWojewódzkiego w Gorzowie.Dr Petrasz zosta³ kierowni-kiem oddzia³u (zast¹pi³ natym stanowisku AndrzejaKaczmarka - obecnego dy-rektora ds. lecznictwaWSzW), Marcin Ga³êski jestjego zastêpc¹.

Nowi lekarze to te¿ nowedoœwiadczenie i plany rozwo-ju gorzowskiej urologii. A tes¹ bardzo ambitne. Jak cho-æby operacje wszczepianiasztucznych zwieraczy cewkimoczowej, zabiegi wykony-wane zaledwie przez kilkaoœrodków medycznych w Pol-sce (zwykle o statusie szpitaliklinicznych). Zespó³ lekarskioddzia³u urologii przygotowu-je siê te¿ do rozszerzeniaoferty procedur uroonkolo-gicznych - g³ównie leczenianowotworów nerki, pêcherzamoczowego i prostaty. W tymostatnim przypadku orê¿emlekarzy w walce z chorob¹ma byæ wykonywanie zabie-gów laparoskopowej prosta-tektomii radykalnej, czyli wy-ciêcia zaatakowanego przez

nowotwór gruczo³u krokowe-go przy pomocy laparoskopu.

- Bêdziemy chcieli zacz¹æza miesi¹c. Szacujemy, ¿erocznie moglibyœmy przepro-wadziæ oko³o 100 takich ope-racji. Pacjenci na to czekaj¹,bo zastosowanie laparasko-pu zamiast tradycyjnej opera-cji daje im wiele korzyœci. Tometoda mniej inwazyjna i bar-dziej bezpieczna dla pacjen-ta, a co najwa¿niejsze dlachorego - po zabiegu szyb-ciej dochodzi siê do zdrowia -t³umaczy dr Petrasz.

Niebawem urolodzy z go-rzowskiego szpitala bêd¹gotowi do wykonywania za-biegów wszczepiania sztucz-nych zwieraczy cewki mo-czowej. Wskazaniem doprzeprowadzenia tego zabie-gu jest niemal ca³kowite nie-trzymanie moczu, któremo¿e mieæ zwi¹zek z wcze-œniejszym leczeniem chore-go z powodu raka prostaty.

Po takim zabiegu chory wra-ca do zwyk³ej codziennej ak-tywnoœci, znów mo¿e cie-szyæ siê ¿yciem, i bez obawyo wyst¹pienie krêpuj¹cychsytuacji uczestniczyæ w ¿yciuspo³ecznym i publicznym.

Przy tej okazji poprosiliœmyRoberta Surowca, wicepreze-sa WielospecjalistycznegoSzpitala Wojewódzkiego w Go-rzowie, o krótkie podsumowa-nie tych piêciu minionych lat.

- Piêæ lat minê³o jak jedendzieñ, ale w szpitalnejspó³ce dzieje siê tyle, jak-by minê³o wiele lat…

- Rzeczywiœcie, dok³adnie5 lat temu dziêki determinacjiwielu osób z pani¹ mar-sza³ek na czele szpital dosta³szansê na niespotykany wswojej dotychczasowej histo-rii rozwój, czego efektymo¿emy na bie¿¹co œledziæ idziêki czemu mo¿emy na-szym pacjentom zapewniaænajwy¿sz¹ jakoœæ us³ug.

- Z czego jest Pan szcze-gólnie dumny?

- Jest wiele inwestycji, któ-re dopiero w ostatnich latachwprowadzi³y nasz szpital wXXI wiek. To Oœrodek Radio-terapii, to zakup jednego znajnowoczeœniejszych naœwiecie urz¹dzeñ diagnosty-ki nowotworowej PET/CT, torozbudowa Szpitalnego Od-dzia³u Ratunkowego, czyotwarty na pocz¹tku wrze-œnia w nowym miejscu i wzupe³nie nowych warunkachDzia³ Rehabilitacji. Ale szpi-tal to przede wszystkim lu-dzie. To lekarze, pielêgniarki,po³o¿ne, sanitariusze,wszyscy pracownicy tech-niczni, którzy przyjêli dewizê,¿e profesjonalizm, zrozumie-nie i troska o ka¿dego pa-cjenta s¹ najwa¿niejszymiwartoœciami. To wybitnej kla-sy specjaliœci, którzy ka¿de-go dnia przywracaj¹ zdrowietysi¹com chorym, wprowa-

dzaj¹ szereg nowych metoddiagnostycznych i leczni-czych, a za tak¹ postawêwszystkim moim pracowni-kom nale¿y siê najwy¿szyszacunek.- Czego mog¹ siê spo-dziewaæ pacjenci w naj-bli¿szym czasie?

- Przede wszystkim z nie-cierpliwoœci¹ czekamy narozstrzygniêcie konkursu naœwiadczenie us³ug w zakre-sie pozytonowej tomografiiemisyjnej (PET/CT). Mamnadziejê, ¿e 12 paŸdziernikaoka¿e siê szczêœliw¹ dat¹przede wszystkim dla cier-pi¹cych na nowotwory pa-cjentów. Trzy dni wczeœniejnasz szpital po raz pierwszyw historii bêdzie miejscemobrad sejmowej komisji zdro-wia. To wa¿na chwila nie tyl-ko dla szpitalnej spó³ki imiasta, ale równie¿ dla przy-sz³oœci leczenia wszystkichpacjentów, poniewa¿ jednym

z tematów bêdzie - jak s¹dzê- kwestia zbyt niskich ry-cza³tów, które po pierwszewyd³u¿aj¹ kolejki, a po dru-gie s¹ zagro¿eniem ponow-nego zad³u¿ania siê szpitali.Mam nadziejê, ¿e równie¿ wtym zakresie w koñcu na-st¹pi jakiœ prze³om.

Przed nami równie¿ popra-wa jakoœci us³ug dla pacjen-tów poprzez remont szpitalne-go holu, który trwa, a tak¿epoprawa warunków leczenia,wynikaj¹ca z przebudowySOR-u oraz - bêd¹cego naukoñczeniu - nowopowsta³ego Oœrodka Radiote-rapii. Jednoczeœnie zapewnia-my, ¿e wspólnie z wykwalifiko-wan¹ kadr¹ szpitala, czynimywszystko, aby korzystanie zoferowanych przez nas us³ugka¿dego dnia by³o dla pacjen-tów jak najmniej uci¹¿liwe izachêca³o do profilaktyki i tro-ski o w³asne zdrowie i ¿ycie.

AW/MP

Nowy rozdział w historiigorzowskiego szpitalaSzpital ci¹gle siê zmienia, a najnowsze zmiany pojawi³y siê w³aœnie na urologii.

Nowi lekarze i nowe metody leczenia, to nowe nadzieje dla pacjentów. Od lewej: dr Andrzej Kaczmarek, lek. med. Marcin Gałęski , wiceprezes RobertSurowiec i dr n. med. Piotr Petrasz

Fot.

Arch

iwum

WSz

W

�10 Październik 2018 r.leŚNYm TROPem

Wiêkszoœæ z nich myœliwy-mi jest od pokoleñ.

- Mamy taka sobie prasê,ale ca³y czas pracujemy,¿eby to zmieniæ. To sztuka,¿eby zrozumieæ, czym jest³owiectwo - mówi³ WojciechPawliszak, £owczy Okrêgo-wy. I jego s³owa potwierdzaliwszyscy, którzy wziêli udzia³w uroczystym spotkaniu wFilharmonii Gorzowskiej, któ-re odby³o siê 7 wrzeœnia.

Myślistwa uczył Korsak

Czym jest myœlistwo i jakies¹ jego tradycje w Polsceprzypomnia³ dr Piotr Gajew-ski, prezes Okrêgowej Rady£owieckiej. W swoim wy-st¹pieniu podkreœli³, ¿e Pol-ski Zwi¹zek £owiecki po-wsta³ ju¿ w 1923 roku, czylikilka lat po zakoñczeniu Iwojny œwiatowej i po odzys-kaniu niepodleg³oœci przezPolskê. - Pragnê podkreœliæ,¿e pierwszym £owczym RPzosta³a postaæ bardzo namdobrze znana, nam myœli-wym z okrêgu Gorzów, amianowicie sam W³odzi-mierz Korsak. Do dziœ jego„Rok myœliwego” pozostajewrêcz podrêcznikiem dla my-œliwych - mówi³ Piotr Gajew-ski. Przypomnia³ te¿, ¿e pol-scy myœliwi szybko zaczêliodrabiaæ straty, bo ju¿ w1928 roku odby³y siê TargiPsów Myœliwskich i to te¿by³a wielka bardzo udanaimpreza. - Ale prawdziwysukces przyszed³ w 1937 ro-ku, kiedy to na Miêdzynaro-dowej Wystawie £owieckiejw Berlinie polscy myœliwizdobyli niemal wszystkiewa¿ne trofea - mówi³ PiotrGajewski. Podkreœli³, ¿e wchwili wybuchu II wojnyœwiatowej polskie œrodowi-sko myœliwskie liczy³o 11,7tys. cz³onków. - A potemprzysz³a wojna i zdziesi¹tko-

wa³a nasze szeregi. Po IIwojnie trzeba by³o dwóch lat,aby Boles³aw Bierut wyda³odpowiedni dekretporz¹dkuj¹cy na nowo ¿yciemyœliwych - mówi³ Piotr Ga-jewski.

Z gorycz¹ odniós³ siê donajnowszych zmian, jakie wprawie ³owieckim zasz³y w2018 roku. - Niestety w zmo-dyfikowanej ustawie wpro-wadzono bardzo wiele zapi-sów, które absolutnie nie sa-tysfakcjonuj¹ naszegoœrodowiska. Wprowadzonobardzo wiele ró¿nych zaka-zów znacznie utrudniaj¹cychnasze dzia³ania, miêdzy in-nymi te¿ wymierzonych wtradycjê - stwierdzi³.

I Diany wśród myśliwych są

Obecnie Okrêg GorzowskiPolskiego Zwi¹zku £owiec-kiego liczy 2921 cz³onków,co jak podkreœli³ Piotr Gajew-ski, jest bardzo dobrym wyni-kiem na tle innych okrêgów. -Musimy siê pochwaliæ, ¿e wnaszych szeregach jest ju¿113 Dian oraz mamy nachwilê obecn¹ 513 kandyda-tów - podkreœli³ Piotr Gajew-ski.

Diany, czyli kobiety myœli-we, to zjawisko stosunkowonowe w doœæ do niedawnahermetycznie mêskim œwie-cie. Tak¹ Dian¹ jest AgataKocoñ, która na co dzieñpracuje w NadleœnictwieBogdaniec, a w arkana³owiectwa wprawia³ j¹ jej ta-ta. - Tradycja rodzinna zde-cydowa³a, ¿e zosta³amdian¹. Tata zabiera³ mnie napolowania niemal od dziec-ka. I tak to siê sta³o - mówi³a.I ona tak¿e ubolewa³a nadzmian¹ prawa ³owieckiego,które zakazuje udzia³u w po-lowaniach czy dzia³aniachwokó³ ³owieckich dzieciom im³odzie¿y poni¿ej 18 roku

¿ycia. - No i nie bêdê mog³azabraæ mojego dziecka dolasu, tak jak to robi³ mój tata- mówi³a.

Gratulacje od ojca

Podczas uroczystego spot-kania myœliwi zostali nagro-dzeni odznakami i odznacze-niami resortowymi. Ale od-znak¹ honorow¹ Za Zas³ugidla Województwa Lubuskie-go zosta³ odznaczony sztan-dar okrêgu. Odznakê w imie-niu marsza³ek województwawrêcza³ Tadeusz Jêdrzej-czak, cz³onek zarz¹du woje-wództwa. - To zaszczyt iprzyjemnoœæ, bo z myœliwymizawsze siê zarz¹dowi znako-micie wspó³pracowa³o - mó-wi³ podczas uroczystoœci. APiotr Gajewski skonstatowa³smutno, ¿e to jest ostatniapubliczna prezentacja tegosztandaru, bo zgodnie z no-wymi przepisami nikn¹Okrêgowe Rady £owieckie.

Wœród nagradzanych znalaz³siê tak¿e obecny £owczyOkrêgowy czyli Wojciech Paw-liszak. Odznaczenie wrêcza³mu jego ojciec, Jerzy Pawli-szak, na co dzieñ nadleœniczyw Miêdzyrzeczu, a w przypad-ku ³owiectwa - cz³onek Naczel-nej Rady £owieckiej. - No sy-nu, niech ci pogratulujê - mó-wi³ podczas przypinania³owczemu odznaki.

- To by³a dla mnie bardzowzruszaj¹ca chwila, tym bar-dziej, ¿e sztuki myœlistwauczy³em siê od ojca, a on zkolei od swojego ojca. Obec-nie jest tak, ¿e i moja ¿onapoluje. Mam nadziejê, ¿e wprzysz³oœci i córkê zarazimynasz¹ pasj¹ - mówi³ po cere-monii £owczy Okrêgowy.

Myślistwo to pasja,myślistwo to coś więcej

- Myœlistwo to dbanie ozwierzynê. Obecnie ma³o kto

chce na to popatrzeæ od tejstrony. Ale proszê pamiêtaæ,¿e ludzie od zawsze polowalina zwierzêta i to w celu ta-kim, aby prze¿yæ. A dziœka¿dy kupuje bezrefleksyjniekurczaka w markecie i nawetsiê nie zastanawia nad fak-tem, ¿e tego kurczaka te¿ktoœ musia³ zabiæ. Dziœ nicludziom nie powinno przypo-minaæ, ¿e miêso jest miêsem- mówi ³owczy WojciechPawliszak.

- Trzeba wiedzieæ, ¿e dobrymyœliwy, dobry ³owczy to bar-dzo dobry ochroniarz przyro-dy, ale i bardzo dobry ho-dowca. Taki, który rzeczywi-œcie potrafi zadbaæ ozwierzynê - potwierdzas³owa ³owczego dr Piotr Gro-chowski, prodziekan dospraw dydaktyki Zamiejsco-wego Wydzia³u AkademiiWychowania Fizycznego ijednoczeœnie prezes LigiOchrony Przyrody w Gorzo-wie. - Od lat wspó³pracujê zPolskim Zwi¹zkiem £owiec-kim, z poszczególnymi myœli-wymi. Doœæ dodaæ, ¿e

³owczy Wojciech Pawliszakjest moim zastêpc¹ w LOP. Ichoæby na takim przyk³adziemo¿na powiedzieæ, ¿e myœli-wi z powo³ania, przestrze-gaj¹cy etyki ³owieckiej to na-prawdê dobrzy gospodarze.A inn¹ rzecz¹ jest te¿ i to, ¿ew ka¿dym œrodowiskuznajd¹ siê ludzie, którzy zanic maj¹ etykê - mówi.

Uroczyste spotkanie œrodo-wiska ³owieckiego zako-

ñczy³o siê symbolicznym kie-liszkiem szampana oraz tor-tem. A tort zwieñczy³apostaæ W³odzimierza Korsa-ka z psem, wierna kopia po-mnika Pierwszego £owcze-go, który stoi w parku naGórczynie. Zreszt¹ jak pod-kreœla³ Piotr Gajewski - to sa-me œrodowiska myœliwskie zGorzowa i okolic na ten po-mnik siê zrzuci³y.

ROCH

Dobry myśliwy, to także dobryhodowca i ochroniarzKilkuset myœliwych zjecha³o siê na obchody 95-lecia Polskiego Zwi¹zku £owieckiego.

Kilkuset myśliwych zjechało się na obchody 95-lecia Polskiego Związku Łowieckiego

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

Czym jest myślistwo i jakie są jego tradycje w Polsce przypomniał dr Piotr Gajewski, prezesOkręgowej Rady Łowieckiej

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

Odznaką honorową Za Zasługi dla Województwa Lubuskiego został odznaczony sztandarokręgu

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

Wśród nagradzanych znalazł się także obecny ŁowczyOkręgowy Wojciech Pawliszak

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

�11Październik 2018 r. aKademia im. jaKuba z PaRadYŻa

W gronie licznie zgroma-dzonych goœci wrzeœniowejuroczystoœci by³a m.in. wice-premier polskiego rz¹duBeata Szyd³o oraz ministerrodziny, pracy i politykispo³ecznej El¿bieta Rafal-ska.

Historiê powstania akade-mii przedstawi³ prorektor ds.studenckich dr Przemys³awS³owiñski, który przypo-mnia³, ¿e choæ sama uczel-nia obchodzi jubileusz 20-le-cia, to pierwsze fundamentyzosta³y wylane ju¿ w 1990 ro-ku.

- To wtedy powo³ano Nau-czycielskie Kolegium Jêzy-ków Obcych, natomiast rokpóŸniej Nauczycielskie Kole-gium Jêzyka Polskiego -opowiada dr S³owiñski. - W1995 roku na bazie tych jed-nostek powsta³ Zespó³ Kole-giów Nauczycielskich., w któ-rym pod patronatem US iUAM kszta³cono studentówna specjalnoœciach z zakre-su jêzyków obcych, filologiipolskiej i pedagogiki. W tymsamym okresie zainicjowanopowo³anie uniwersytetu zsiedzibami w Gorzowie iFrankfurcie nad Odr¹. Po-mys³ ten nie zosta³ jednakzrealizowany. Nie wyhamo-wa³o to aspiracji dopowo³ania szko³y wy¿szej,gdy¿ Gorzów potrzebowa³ ta-kiej uczelni. Po kilkuletnichstaraniach, 21 lipca 1998 ro-ku na bazie omawianego tu-taj Zespo³u Kolegiów Nau-czycielskich zosta³a utworzo-na Gorzowska Szko³aWy¿sza, której w nastêpnymroku nadano nazwê Pa-ñstwowej Wy¿szej Szko³yZawodowej. Z tej uczelni zkolei przed dwoma laty po-wsta³a Akademia im. Jakubaz Parady¿a - przypomnia³.

Pierwszym rektorem uczel-ni w latach 1998-2007 by³prof. dr hab. Zenon G³odek,po nim pa³eczkê przej¹³ prof.dr hab. Andrzej Ba³aban,zaœ od 2011 pracami go-rzowskiej szko³y wy¿szej kie-ruje prof. dr hab. El¿bietaSkorupska-Raczyñska.

- Z uczelni¹ zwi¹zana jes-tem od samego pocz¹tku, anawet nieco d³u¿ej, bo w1994 roku podjê³am pracê wNauczycielskim KolegiumJêzyka Polskiego, które po-tem zosta³o w³¹czone do ze-spo³u kolegiów - mówi obec-na rektor AJP. - I na baziekolegiów nauczycielskich w1998 roku zosta³a powo³anauczelnia. By³y to bardzociê¿kie czasy. Pierwsza inau-guracja odbywa³a siê w sali

przy ul. £okietka, do którejmusieliœmy przechodziæ wtrakcie remontu k³adk¹ przezznajduj¹cy siê tam Woje-wódzki Oœrodek Metodyczny.Nie mieliœmy wtedy niczego -bazy, biblioteki, nawet w³as-nej kadry, gdy¿ 90 procent toby³a kadra drugoetatowa.Mieliœmy jednak grupê ludzio ogromnym zapale, któranaprawdê chcia³a coœ zrobiæ.Dzisiaj mamy niemal wszyst-ko, pocz¹wszy od doskonalewyposa¿onej bazy, w tymbiblioteki, a koñcz¹c na wy-soko wykwalifikowanej ka-drze. Oczywiœcie, mamyjeszcze wiele do zrobienia, wtym zadania do wype³nieniawynikaj¹ce z powo³ania aka-demii, ale œmia³o mo¿emy zwielk¹ przyjemnoœci¹ i satys-fakcj¹ wspominaæ pierwszelata dzia³alnoœci uczelni - za-znacza.

Bardzo zadowolona z funk-cjonowania w mieœcie uczelnijest lubuska kurator oœwiatyEwa Rawa. - Dziêki jej funk-cjonowaniu mamy mo¿liwoœædalszego kszta³cenia gorzow-skich uczniów na miejscu. Towa¿ne, bo nie musz¹ oniopuszczaæ swoich domów ro-dzinnych, ale oprócz tego ist-nieje wiêksza szansa, ¿e pookresie edukacji pozostan¹ wGorzowie. To jest bardzowa¿ne - podkreœli³a.

Podczas obrad Senatu poraz drugi w dziejach uczelniwrêczono Z³ote Pióro Akade-mii. Wczeœniej takie pióroodebra³a minister El¿bietaRafalska Teraz to szczegól-ne wyró¿nienie spotka³owicepremier Beatê Szyd³o,która trzykrotnie mia³a ju¿okazjê odwiedziæ nasz¹szko³ê wy¿sz¹.

- Pierwszy raz by³am tutajjeszcze w trakcie kampanii w2015 roku i wtedyus³ysza³am o ambitnych pla-nach - przypomina. - Bardzosiê cieszê, ¿e uda³o siê do-prowadziæ ten wielki projektprzekszta³cenia PWSZ wakademiê, choæ wiele rzeczyjest jeszcze do zrobienia.Wyró¿nienie, które tutajotrzyma³am jest dla mnieogromnym zaszczytem, alejest to wyró¿nienie bardziejdla ca³ego rz¹du i tychwszystkich, którzy pracowalinad powo³aniem akademii.Swoj¹ drog¹ muszê tutaj po-wiedzieæ, ¿e Gorzów mawielkiego ambasadora wWarszawie, a jest ni¹ minis-ter El¿bieta Rafalska. Jejzas³ugi s¹ nie do przecenie-nia, podobnie jak pracawszystkich osób na samejuczelni. ¯yczê wielu wspa-

nia³ych osi¹gniêæ w kolejnychlatach - doda³a.

Wyró¿niono ponadto sie-dem osób tytu³em Przyjacie-la Akademii im. Jakuba z Pa-rady¿a. W tym gronie znale-Ÿli siê: W³adys³aw Dajczak,Jerzy Kaliszan, KrzysztofKielec, Roman Mizerny,El¿bieta Rafalska, HenrykMaciej WoŸniak i JacekWójcicki. Czêœæ z wyró¿nio-nych podzieli³a siê swoimi ju-bileuszowymi wra¿eniami.

Minister El¿bieta Rafalskaprzyzna³a, ¿e 20 lat w ¿yciuka¿dego cz³owieka to najlep-szy czas m³odoœci, natomiastw ¿yciu uczelni, to tak na-prawdê dopiero pocz¹tek.

- Uwa¿am, ¿e ten pocz¹tekuczelnia mia³a œwietny, asta³o siê to dziêki porozumie-niu wszystkich gorzowskichœrodowisk, w tym nauko-wych, gospodarczych i poli-

tycznych. Wszyscy mieliprzekonanie, ¿e trzeba po-wo³aæ szko³ê wy¿sz¹ i to zro-biono. Sta³o siê to mo¿liwerównie¿ dziêki du¿emu zaan-ga¿owaniu miasta, które po-maga³o na ró¿ne sposoby,ale przede wszystkim prze-kaza³o obiekty po by³ej jed-nostce wojskowej. To by³ his-toryczny moment, gdy¿ taknaprawdê teren przy ul. Cho-pina stanowi³o idealne miejs-ce na budowê uczelni. Dzi-siaj nie mo¿e byæ ju¿ odwrotuod drogi, któr¹ zmierzamy.Gorzowsk¹ racj¹ stanu jestbudowanie akademickoœci,poniewa¿ to akademickoœæstanowi kluczow¹ inwestycjêw rozwój ca³ego miasta -podkreœli³a minister.

Wojewoda lubuskiW³adys³aw Dajczak przypo-mnia³ s³owa Jana Heweliu-sza, który kiedyœ powiedzia³,

¿e nauka musi charakteryzo-waæ siê u¿ytecznoœci¹ i przy-jemnoœci¹.

- Bez tych dwóch cech nau-ka staje siê bezsensowna ijest wielk¹ udrêk¹. Chcia³bym¿yczyæ akademii, ¿eby znaj-dowa³a partnerów, z którymimo¿e dzieliæ siê wiedz¹ i te¿tych, z którymi razem bêdzieczerpa³a radoœæ z przekazy-wania tej wiedzy. Akademiajest bardzo wa¿nym oœrod-kiem rozwoju nie tylko miasta,ale ca³ego regionu lubuskie-go. Jej powo³anie przed 20 la-ty stanowi³o bardzo istotnewydarzenie nie tylko z punktuwidzenia naukowego, ale ispo³eczno-gospodarczego, anawet politycznego. Ka¿dauczelnia wpisuje siê w lokaln¹rzeczywistoœæ i tak jest z aka-demi¹. Swoj¹ drog¹ s³owapochwa³y nale¿¹ siê wszyst-kim tym, którzy d¹¿yli do te-go, ¿eby Gorzów nie by³ jedy-nym wojewódzkim miastem wPolsce bez uczelni akademic-kiej - doda³ wojewoda.

Prezydent Gorzowa JacekWójcicki zwróci³ uwagê, ¿ejubileusz 20-lecia utworzeniauczelni to wyj¹tkowa chwiladla wszystkich, nie tylko sa-mej akademii.

- Dla mnie prywatnie czasspêdzony w murach tejuczelni by³ wyj¹tkowy i zara-zem stanowi³ szansê dlam³odego cz³owieka, który tu-taj siê wychowa³, potem po-szed³ do jednej, drugiejszko³y i nagle stan¹³ przeddylematem, co dalej? Uczel-nia da³a szansê kszta³cenia ipozostania jednoczeœnie namiejscu. Mam nadziejê, ¿estoimy dopiero u progu budo-wy silnej akademii - wierzyprezydent.

Na obradach Senatu obec-ny by³ tak¿e przewodnicz¹cyRady Miasta Sebastian Pie-ñkowski, który na rêce panirektor przekaza³ od wszyst-kich radnych gratulacje i po-dziêkowania.

- Nie wszyscy radni popie-raj¹ dzia³alnoœci akademii,ale mam nadziejê, ¿e z cza-sem to siê zmieni, poniewa¿podstawowym filarem rozwo-ju miasta jest w³aœnie uczel-nia - doda³.

Zaprezentowana zosta³a po-nadto ,,Z³ota Ksiêga Absol-wentów’’, w której znajduj¹ siênazwiska 39 absolwentów, któ-rzy s¹ widoczni w œrodowisku iosi¹gnêli sukcesy zawodowe.Na koniec Senat przyj¹³ po-nadto okolicznoœciow¹uchwa³ê w sprawie jubileuszu20-lecia za³o¿enia uczelni.

ROBERT BOROWY

Gorzowską racją stanu jestbudowanie akademickościW Akademii im. Jakuba z Parady¿a odby³o siê uroczyste posiedzenie Senatu z okazji 20-lecia powstania uczelni.

Uroczyste posiedzenie Senatu AJP z okazji 20-lecia powstania uczelni było okazją do spojrzenia wstecz, ale i śmiałymspoglądaniem w przyszłość

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

Na uroczystości licznie gościli przedstawiciele władz, z wicepremier Beatą Szydło i ministerElżbietą Rafalską na czele

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

- Przed nami nowy rokakademicki. W jakiej kondy-cji, z jakimi aktywami i pa-sywami rozpoczyna siê onw kierowanej przez pani¹profesor Akademii im. Ja-kuba z Parady¿a?

- Obecnie nasz stan posia-dania to 16 kierunków pierw-szego stopnia, w tym 12 li-cencjackich oraz 4 in¿ynier-skie. Do tego mamy 9kierunków drugiego stopnia,czyli magisterskich. W porów-naniu do poprzedniego rokuakademickiego wzbogacili-œmy siê o 2 kierunki drugiegostopnia. S¹ to finanse i ra-chunkowoœæ oraz turystyka irekreacja. - Dawna PWSZ sta³a siêakademi¹ trochê na kredyt,bo musi sprostaæ jeszczepewnym formalnym i niefor-malnym wymogom orazoczekiwaniom. Za uczelni¹jest ju¿ 2/3 drogi, poniewa¿minê³y dwa lata, a plandzia³ania zosta³ rozpisanyna trzy lata. Co w zwi¹zku ztym zosta³o ju¿ zrobione ico pozostaje jeszcze dozrobienia?

- Skoro za nami jest ju¿ 2/3drogi, to - oceniaj¹c matema-tycznie - tyle te¿ zadañzdo³aliœmy w tym czasie zrea-lizowaæ, a w niektórych ob-szarach nawet wiêcej. Jed-nym z najwa¿niejszych celówby³o i dalej jest zmiana za-trudnienia kadry z drugiegona pierwszy etat. To zadaniezosta³o ju¿ zrealizowane napoziomie 98 procent. Na dru-gim etacie mamy w tej chwilitylko kilka osób. S¹ to profe-sorowie, którzy wspomagaj¹nas w ramach wspó³pracy naniektórych kierunkach. W2016 roku za³o¿yliœmy sobie,¿e w ci¹gu trzech lat uzyska-my dziesiêæ uprawnieñ do na-dawania tytu³u magistra. Ma-my w tej chwili dziewiêæ, zczego oczywiœcie jesteœmyzadowoleni, poniewa¿ pozos-ta³ nam jeszcze rok, a ju¿ jes-teœmy blisko celu. Natomiastci¹gle w procedurze jest naszwniosek o prawo do doktory-

zowania w zakresie jêzyko-znawstwa. Trwa to ju¿ 27miesiêcy. Z³o¿yliœmy równie¿drugi wniosek o uprawnieniado doktoryzowania w zakre-sie mechaniki i budowy ma-szyn. Czekamy na odpo-wiedŸ, czy bêdzie on rozpat-rywany star¹ procedur¹, czyju¿ bêdzie podlega³ nowej.Ma to zwi¹zek z obecn¹ re-form¹ szkolnictwa wy¿szego.Jest to wa¿ne, poniewa¿ prze-de wszystkim decyduje tu in-ny wymóg kadrowy. Wcze-œniej wystarczy³o mieæ piêciuprofesorów w dyscyplinie, wktórej siê ubiega o uprawnie-nia, oraz oœmiu cz³onków Ra-dy Wydzia³u. Teraz musi byæminimum 12 pracowników, mi-nimum doktorów. W zakresiejêzykoznawstwa mamy dziesi-êciu profesorów i dziewiêciudoktorów, dlatego w tym przy-padku z nawi¹zk¹ wype³nia-my ten wymóg. Inaczej to wy-gl¹da w przypadku drugiegowniosku.- Czy w tej sytuacji uczel-nia zd¹¿y wype³niæ wymóg

posiadania dwóch kierun-ków z uprawnieniami dodoktoryzowania?

- Nowa ustawa wiele rzeczyzmienia, w tym tak¿e nasz¹ustawê, na bazie której zos-ta³a powo³ana akademia. Od-chodzi siê bowiem od wy-dzia³ów jako jednostek auto-nomicznych, a uprawnieniauczelnia uzyskuje teraz wdyscyplinach. Dlatego jestemprzekonana, ¿e wymóg tenwype³nimy.- Du¿e zmiany nast¹pi³yrównie¿ w obszarze badañnaukowych. Jak to terazwygl¹da w przypadku na-szej uczelni?

- Wczeœniej, jeszcze za cza-sów PWSZ, uczelnia by³a zo-bowi¹zana do prowadzeniatylko dydaktyki, natomiast myju¿ wtedy wprowadziliœmy ba-dania, choæ nie otrzymywali-œmy na nie ¿adnych œrodkówfinansowych. Pracownicynaukowo-dydaktyczni niemieli jednak obowi¹zku pro-wadzenia badañ naukowych irozwoju naukowego. Od

dwóch lat jesteœmy ju¿ zobo-wi¹zani do tego, ale mo¿emytak¿e, co jest wa¿ne, ubiegaæsiê o finanse w ramach gran-tów. W latach 2016-2017 z te-go tytu³u otrzymaliœmy ponad16 milionów z³otych, na roz-wój i prace badawcze.- W ramach tego rozwojuuczelnia podejmujewspó³pracê z innymi jed-nostkami naukowymi.

- Zgadza siê. Podejmujemywspó³pracê równie¿ z uczel-niami spoza Europy. Podpisa-liœmy porozumienie owspó³pracy w zakresie badañnaukowych miêdzy innymi zUniwersytetem Stanowym wUtah. Nied³ugo przyjedzie donas z tej uczelni profesor Ag-nieszka Ostafin, która bêdzieprzez pó³ roku u nas praco-wa³a, a tak¿e prowadzi³a znaszym zespo³em badanianaukowe. Dodam, ¿e paniprofesor jest tak¿e doradc¹prezydenta USA. Podpisali-œmy ponadto porozumienie owspó³pracy z jednym z uni-wersytetów w RPA i przygoto-

wujemy siê do zawarcia kolej-nych umów z dwoma amery-kañskimi uczelniami. Wszyst-kie te porozumienia dotycz¹badañ w zakresie nanotech-nologii i nanobiologii. - Czy ostatnia reformaszkolnictwa wy¿szego, na-zywana ustaw¹ ministraGowina, coœ jeszcze tuzmienia, zw³aszcza ¿e wocenie wielu ekspertów niejest ona do koñca przyjaznauczelniom regionalnym?

- W naszym przypadku taustawa jest raczej korzystna,poniewa¿ niczego nam nieutrudnia i niczego nam niezabiera. Jako uczelnia niezd¹¿yliœmy wczeœniej przy-zwyczaiæ siê do wielu profi-tów, bo ich nie mieliœmy. Na-tomiast ustawa ta otwieraprzed nami nowe œcie¿ki roz-woju. Oczywiœcie, niektórympracownikom, którzy s¹ró¿norako mobilizowani dopracy, nowe przepisy mog¹ci¹¿yæ, bo wymagaj¹ inten-sywnego rozwoju naukowe-go. W sumie jest to jednak

element korzystny, bouwa¿am, ¿e dydaktyka bezrozwoju naukowego kuleje. - Bez pomocy miasta, ale isamorz¹du wojewódzkiegouczelnia siê nie rozwinie. Ito wsparcie widaæ, ale czyjest ono na wystarczaj¹cympoziomie?

- Zawsze bardzo pozytywniereagujê na wszelk¹ pomoc,nawet tê najdrobniejsz¹. Biorêbowiem pod uwagê, ¿e czêstote mo¿liwoœci pomocowe s¹ograniczone. Je¿eli chodzi owspó³pracê z miastem oce-niam j¹ jako bardzo dobr¹. Niedoœæ, ¿e uzyskujemy pomocfinansow¹, to jeszcze mo¿emyliczyæ na pomoc materialn¹, wpostaci choæby mieszkañ. Dlamnie jednak du¿¹ wartoœci¹jest to, i¿ jesteœmy przez w³ad-ze miasta traktowani po part-nersku. To wa¿ne, bo jakouczelnia nigdy nie staniemy zboku, zawsze bêdziemyuczestniczyli w ¿yciu miasta.Troszkê inaczej wygl¹da to wprzypadku samorz¹du woje-wódzkiego. Zapewne dlatego,¿e w naszym regionie jest kil-ka uczelni, z tego jedna bar-dzo du¿a w Zielonej Górze,chocia¿ wed³ug nowej ustawyod nowego roku bud¿etowegobêdziemy rozliczali wed³ug te-go samego algorytmu. NaUniwersytecie Zielonogórskimprowadzone s¹ kierunki me-dyczne i naturaln¹ tendencj¹jest silne wspomaganie wy-dzia³u lekarskiego, co jest zro-zumia³e. My nastawiamy siêna kierunki techniczne,spo³eczne i humanistyczne,dlatego potrzebujemy pomocyw nieco innej formule, ale po-trzebujemy. Na razie j¹ uzys-kujemy, czego dobrymprzyk³adem jest utworzenie la-boratorium œrodowiskowegona wysokim poziomie. Otrzy-maliœmy poza tym pieni¹dze zfunduszu centralnego - i tutajnale¿¹ siê podziêkowania zapomoc minister El¿biecie Ra-falskiej - na budowê laborato-rium fizyko-chemicznego. - Czego jeszcze potrzebauczelni?

�12 ROzmOWa Październik 2018 r.

Prof. E. Skorupska-Raczyńska: Jako uczelnia publiczna mamy obowiązek służyć społeczeństwu na różnych płaszczyznach

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

Akademia jest instytucją mogącą wspomóc rozwój miasta Z prof. dr hab. El¿biet¹ Skorupsk¹-Raczyñsk¹, rektorem Akademii im. Jakuba z Parady¿a w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy

PROSTO z miaSTa �13Październik 2018 r.

Akademia jest instytucją mogącą wspomóc rozwój miasta Z prof. dr hab. El¿biet¹ Skorupsk¹-Raczyñsk¹, rektorem Akademii im. Jakuba z Parady¿a w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy

- Naturalnym jest, ¿e ca³yczas zabiegamy o rozszerze-nie pomocy. Gdybyœmy zado-wolili siê tym, co mamy, stan-êlibyœmy w miejscu. Na pew-no najbardziej widoczn¹form¹ pomocy s¹ pieni¹dzena konkretne inwestycje. Alewa¿na jest odpowiedniawspó³praca na ró¿nych pozio-mach. Wszêdzie ranga uczel-ni wzrasta wówczas, kiedyjest ona traktowana przezwszelkie w³adze po partner-sku, co ju¿ wczeœniej zasyg-nalizowa³am. Co nale¿y przezto rozumieæ? Choæby chêæszerszego wykorzystywanianaszego potencja³u naukowe-go, organizacyjnego, kadro-wego. Jesteœmy instytucj¹mog¹c¹ na wielu szczeblachwspomóc rozwój miasta. - Czy Gorzów, stawiaj¹cydopiero pierwsze kroki wœwiecie akademickim, za-czyna byæ ju¿ rozpoznawal-ny w krêgach naukowych?

- Jako miasto mamy napewno trudniej, bowiem przezdziesi¹tki lat Zielona Góraby³a zaliczana do oœrodkówakademickich, a o Gorzowiemówiono tylko w kategoriachmiasta przemys³owego. Przy-szed³ czas zmian i na pewnonaszym po³udniowym s¹sia-dom by³o ³atwiej, poniewa¿mieli oni ju¿ fundamenty aka-demickoœci. My natomiastmusieliœmy wszystko zaczy-naæ od pocz¹tku. Zaczê³o siêod Kolegium Nauczycielskie-go, potem mieliœmy PWSZ,teraz budujemy Akademiê im.Jakuba z Parady¿a. Za tymid¹ inne zmiany. W czasachPWSZ skupialiœmy siêg³ównie na zaspokojeniuoczekiwañ osób, które chcia³yuzyskaæ wy¿sze wykszta³ce-nie. Teraz rola uczelni siêzmieni³a, bo obok kszta³ceniazmierzamy do bycia centrumrozwoju miasta. Potrzebujemyna to czasu, ale pierwszesymptomy rozpoznawalnoœciju¿ s¹ widoczne. W takichprzypadkach si³ê nie zawszestanowi szyld, ale konkretni

ludzie, którzy reprezentuj¹dan¹ uczelniê. Zatrudniamybez ma³a 200 pracownikównaukowych o statusie profe-sora, doktora habilitowanegooraz doktora. To jest na-prawdê du¿a grupa, dlategojesteœmy rozpoznawalni œro-dowiskowo. I to nie tylko wkraju, ale i w ró¿nychzak¹tkach Europy. - W ostatnim czasie du¿osiê mówi o potrzebiekszta³cenia w specjalno-œciach technicznym, bo narynku brakuje techników,in¿ynierów i fachowcówró¿nych bran¿. Na ile aka-demia nad¹¿a za tymi po-trzebami i czy na bazieuczelni jesteœmy w staniesami zbudowaæ sobie siln¹kadrê na potrzeby gospo-darcze?

- Ka¿de œrodowisko potrze-buje ludzi wykszta³conych.Rozwój gospodarki to nie tyl-ko kierunki techniczne. Gos-podarka potrzebuje tak¿edobrych pracowników admi-nistruj¹cych, organizuj¹cych iobs³uguj¹cych produkcjê.Dlatego tak wa¿ne jestkszta³cenie specjalistów w za-kresie finansów, logistyki, za-rz¹dzania, ale tak¿e potrzebnis¹ nauczyciele, którzy potempracuj¹ w szko³ach przygoto-wuj¹cych œredni personeltechniczny. Wszyscy czeka-my na powstanie CentrumEdukacji Zawodowej i Bizne-su, gdzie miejsce powinniznaleŸæ tak¿e nasi absolwen-ci. Jest to system naczyñpo³¹czonych. Nasza uczelniaw du¿ym zakresie stawianewymogi spe³nia, ale natural-nym jest, ¿e nie wykszta³cimystudentów we wszystkichmo¿liwych kierunkach. Niejesteœmy w stanie wykszta³ciæin¿yniera-melioranta, ponie-wa¿ w regionie gorzowskimtakich specjalistów jest po-trzebnych zaledwie kilku. Niewykszta³cimy tak¿e in¿yniera-architekta, bo ich te¿ jest po-trzebnych tu niewielu, a tymzajmuj¹ siê inne oœrodki w

kraju, które w pe³ni zaspoka-jaj¹ potrzeby. Niemniej, wmiarê naszych mo¿liwoœci,staramy siê w jak najszerszymobszarze wype³niaæ potrzebyœrodowiska gospodarczego.Oczywiœcie we wspó³pracy ztym œrodowiskiem. - To dlaczego tu i ówdzies³ychaæ, ¿e nie ma sensuœci¹gaæ do Gorzowa inwes-torów o wysokich technolo-giach, bo i tak nigdy nie do-robimy siê w³asnej kadry?

- Jest to t³umaczenie maj¹cena celu zwolnienie z pewnejaktywnoœci, b¹dŸ usprawiedli-wiaj¹ce jakieœ obawy w sy-tuacji, kiedy jednak jesteœmybardzo mobilni. Przemiesz-czanie siê z miasta do miastajest coraz sprawniejsze, sa-mochodów na tysi¹c miesz-kañców w Polsce jest corazwiêcej, co mocno skracaprzedostawanie siê z punktuA do punktu B. Do tego w na-szym mieœcie obserwujemyrozwój budownictwa mieszka-niowego, m³odzi ludzie corazczêœciej podejmuj¹ pracê wGorzowie, wielu do nas przy-je¿d¿a. Gorzów jest bardzo³adnym miastem, po³o¿onymw bardzo ³adnym miejscu, jeststosunkowo dobrze skomuni-kowanym. Powoli eliminowa-ne s¹ ró¿nego rodzaju braki.Dlatego inwestujmy w nowo-czesn¹ gospodarkê, bo kadrazawsze siê znajdzie. Ma³o te-go, nasza uczelnia mo¿e pro-wadziæ z innymi uczelniamiwspólne kierunki i jesteœmygotowi wspomagaæ w zakre-sie budowy zasobów ludzkichw wielu obszarach. Reaguje-my bardzo ¿ywo na ka¿de po-jawiaj¹ce siê zapotrzebowa-nie. - Nie zawsze jednak jeste-œcie zainteresowani otwar-ciem nowych kierunków?

- Przed otwarciem ka¿degokierunku prowadzimy badaniadotycz¹ce zainteresowanianim i kiedy okazuje siê, ¿ejest ono bardzo niskie, wtedyrezygnujemy. S¹ te¿ sytuacje,¿e po otwarciu kierunku i wy-

sokim naborze w pierwszym,drugim roku, w kolejnym zain-teresowanie mocno spada, coœwiadczy, ¿e grupa chêtnychuzyskaniem danego zawodujest mocno ograniczona. S¹te¿ kierunki, jak mechanika ibudowa maszyn, które ca³yczas ciesz¹ siê sporym wzi-êciem, co pokazuje, ¿e rynekw tym obszarze jest bardzoch³onny. - Przy ka¿dej tego typu roz-mowie musi pojawiæ siê py-tanie, czy nadal istniej¹szanse po³¹czenia dwóchgorzowskich uczelni, zw³asz-cza ¿e tej inicjatywie ci¹glekibicuj¹ w³adze miasta?

- Zacznê od tego, ¿e taszansa by³a zawsze mocnop³ynna, poniewa¿ ilekroæw³adze obu uczelni podcho-dzi³y do rozmów na ten temat,zawsze pojawia³y siê nowetrudnoœci. Za has³em,,po³¹czenia’’ idzie szeregró¿nych prac, ale przedewszystkim stoi za tym wieleplusów, jak i minusów. Zos-tawmy jednak przesz³oœæ, askupmy siê nad przysz³oœci¹.Mówiliœmy ju¿ tutaj owchodz¹cej od 1 paŸdzierni-ka nowej ustawie. Znosi onainstytucjê wydzia³ów zamiejs-cowych i z automatu prze-kszta³ca je w filie. Jakie bêd¹losy gorzowskiej filii AkademiiWychowania Fizycznego,trudno mi powiedzieæ. O tymdecydowaæ bêd¹ w³adze poz-nañskiego AWF. Wiadomo,¿e uczelnie maj¹ prawo dow³asnego rozwoju, do w³asnejpolityki. Jestem po kilku roz-mowach z rektorem AWF wPoznaniu i z szacunkiemprzyjmujê nakreœlone mi pla-ny rozwoju nie tylko samejuczelni, ale tak¿e obecnychwydzia³ów zamiejscowych.Je¿eli w tych planach znaj-dzie siê miejsce dla nas, jakoakademii, to my chêtnie wrealizacji tych planów bêdzie-my uczestniczyæ. Jako uczel-nia publiczna mamy obo-wi¹zek s³u¿yæ spo³eczeñstwuna ró¿nych p³aszczyznach.

- Ustawa daje tak¿e czasna podjêcie decyzji o ³¹cze-niu siê ró¿nych uczelni.

- Tak, od 1 paŸdziernika2018 do 30 wrzeœnia 2019 ro-ku. Jest to czas, w którym filiêjednej uczelni mo¿na w³¹czyæw struktury autonomiczniedzia³aj¹cej innej uczelni, alew tym samym mieœcie. Wprzypadku Gorzowa jedynienasza akademia spe³nia tenwymóg. Po tym terminie ju¿takiej mo¿liwoœci nie bêdzie,co oznacza, ¿e mamy rok napodjêcie decyzji. A dlaczegoten czas jest taki istotny? Namocy rozporz¹dzenia minist-ra nauki i szkolnictwawy¿szego uczelnia autono-miczna mo¿e przej¹æ wszyst-kie uprawnienia filii drugiejuczelni. Oczywiœcie wraz zestudentami i kadr¹. Oznaczato, ¿e filia nic nie straci naswoim dorobku, w tymuprawnieñ do doktoryzowa-nia, je¿eli spe³nimy wszystkiewymagania odnoœnie liczeb-noœci wspomnianych przynaj-mniej 12 doktorów w zakresiedyscypliny. - Wczeœniej takiej mo¿li-woœci nie by³o, co mocnoblokowa³o znalezienie poro-zumienia?

- Od 2016 roku nie mo¿naby³o w ogóle wydzia³u jednejuczelni w³¹czyæ do drugiej.Ma³o tego, wczeœniej nie ist-nia³a mo¿liwoœæ przeniesienia¿adnych uprawnieñ. My toprzerobiliœmy z chwil¹ przejmo-wania studentów z Wy¿szej In-formatycznej Szko³y Zawodo-wej. Najbli¿szy rok jest tym je-dynym czasem, w którymmo¿emy za³atwiæ sprawêpo³¹czenia akademii z fili¹ poz-nañskiej AWF, ale podkreœlêraz jeszcze, ¿e decyzja w tejsprawie niemal w ca³oœci i prze-de wszystkim jest po stroniew³adz poznañskiej uczelni. - Zak³adaj¹c, ¿e taka zgo-da siê pojawi, jak d³ugomog¹ potrwaæ prace orga-nizacyjne nad samymw³¹czeniem filii do akade-mii?

- Trudno podaæ konkretn¹datê, ale rok by³by czasembardzo krótkim. My w tejchwili realizujemy procedurêw³¹czenia wydzia³u zamiejs-cowego Uniwersytetu Szcze-ciñskiego. Trwa to ju¿ ponad12 miesiêcy. Najwiêkszymproblemem w takich sytua-cjach jest dopiêcie i realizacjazakupu nieruchomoœci. Wprzypadku UniwersytetuSzczeciñskiego jest nam³atwiej, bo mogliœmy zaplano-waæ zakup z funduszy pozys-kanych ze sprzeda¿y miastujednego z naszych obiektów. - W chwili, kiedy rozma-wiamy, trwa jeszcze rekru-tacja. Jakie jest zaintereso-wanie?

- Nabór w przypadku stu-diów stacjonarnych jest naubieg³orocznym poziomie,natomiast w przypadku stu-diów niestacjonarnych to za-interesowanie jest niecowy¿sze. Wynika to prawdopo-dobnie z tego, ¿e spo³ecze-ñstwo zaczyna wiêcej zara-biaæ i chce siê dokszta³caæ. - Czego pani profesoroczekuje po zbli¿aj¹cym siêroku akademickim?

- Mam nadziejê, ¿e bêdzieto dobry rok, w którym docze-kamy siê ju¿ zamkniêciapierwszego wniosku o upraw-nienia do doktoryzowania, adrugi zostanie pozytywnierozpatrzony. Liczê, ¿ez³o¿ymy trzeci wniosek w za-kresie ekonomii i finansów, bomamy bardzo siln¹ w tej dys-cyplinie kadrê licz¹c¹ ponad20 profesorów i doktorów.Spodziewam siê, ¿e zg³osimytak¿e dziesi¹te uprawnieniedo studiów magisterskich.Najbli¿szy temu jest kierunekinformatyka. Dalej mocno sta-wiamy na dalszy rozwój kad-ry, roœnie grupa doktorów,która siê habilituje. W po-przednim roku akademickimmieliœmy cztery wszczêtepostêpowania habilitacyjne, ato du¿o jak na m³od¹ i nie-du¿¹ uczelniê. - Dziêkujê za rozmowê.

�14 Październik 2018 r.OPiNie

Mia³em niew¹tpliwy za-szczyt przygotowywaæ tenKongres wraz z pos³em Ziemilubuskiej prof. JackiemKurzêp¹, przewodzi³em jegoobradom wraz z Pani¹ pose³Teres¹ Ha³as. Kongresoweprezydium upowa¿ni³o mniedo wyg³oszenia g³ównegoprogramowego referatu, którynastêpnie by³ podstaw¹ dys-kusji i przyjêtych uchwa³wi¹¿¹cych wszystkie Zwi¹zki iStowarzyszenia Dzieci Wojnyw ca³ej Polsce. Artyku³em tympragnê poinformowaæ o pro-blematyce, jak¹ poruszali pol-scy seniorzy w Warszawie.Na t¹ wyprawê do Sejmy wy-brali siê seniorzy, PolskieDzieci Wojny, które dobrze pa-miêtaj¹ tragiczne czasy wo-jenne, jak i powojenn¹tu³aczkê i stalinowskie prze-œladowania. To by³o wielkiezgromadzenie wype³niaj¹ce„po brzegi” Salê Kolumnow¹Sejmu, ok. 350 osób z ca³ejPolski. W gronie uczestnikówby³a m.in. silna grupa z Go-rzowa Wlkp., grupa ze Skwie-rzyny i Strzelec Krajeñskich, zBarlinka, ze S³ubic i Myœlibo-rza, oraz delegaci z kilkudzie-siêciu innych miejscowoœci zca³ej Polski . Debatowaæ poje-cha³y nasze babcie i dziadko-wie, czêsto pradziadkowie,najstarsi przedstawiciele na-szych rodziców, którzy jakodzieci prze¿y³y barbarzyñstwoII. wojny œwiatowej i stalinow-ski okres przeœladowañ. Wstanowczych s³owach wypo-wiedzieli siê na tematy najbar-dziej nurtuj¹ce tê czêœæspo³eczeñstwa, któr¹ dzisiajnazywamy pionierami, senio-rami, kombatantami czy Dzie-æmi Wojny. Ta grupa spo³ecz-na stanowi w Polsce ponad3,5 miliona osób. Wymowa tejdebaty by³a tym silniejsza, ¿eodby³a siê w 100. Rocznicêuzyskania przez Polskê nie-podleg³oœci. Przede wszyst-kim dziêki w³aœnie tym przed-wojennym rocznikom z II.Rzeczypospolitej, ich ojcom ipradziadkom Polska odzys-ka³a wolnoœæ. Przypomnieli-œmy w Sejmie, ¿e Polacy nietylko odzyskali utracon¹ nie-podleg³oœæ dziêki naszym ro-dzicom, babciom i dziadkom,lecz tak¿e dziêki nim stworzo-no w okresie miêdzywojen-nym podwaliny polskiej pa-ñstwowoœci w nowych obro-nionych granicach,odbudowali z popio³ów znisz-czenia i unowoczeœniali gos-podarkê, a poprzez literaturê isztukê, architekturê czy mu-zykê - zajêli wa¿ne miejsce wg³ównym nurcie europejskichnarodów. Odzyskano niepo-dleg³oœæ wielkim wysi³kiemmilitarnym, politycznym, kultu-ralnym, gospodarczym ispo³ecznym. Utrwalanie wol-noœci po 123 latach niewoli

by³o op³acone ofiarami wielunaszych pokoleñ, w któr¹ towalkê o woln¹ Polskê zaan-ga¿owali siê Polacy w kraju ipoza granicami.Przypomnieliœmy polity-kom najpierw I. rozbiór Pol-ski w 1772 roku, a nastêpniekolejne dwa dokonaneprzez Niemcy, Rosjê i Au-striê, które zosta³y zako-ñczone bolesnym etapem -jak mówili okupanci-osta-tecznej likwidacji Polski.Pod zaborami Polskê podda-wano rusyfikacji i germaniza-cji, próbie wyniszczeniawszystkiego co polskie i za-cierania jednoœci narodowej.Zaakcentowaliœmy, ¿e tê wol-noœæ zawdziêczamy przedewszystkim zachowaniu wspól-notowej œwiadomoœci Narodupolskiego, przekazywaniu wnaszych polskich rodzinachkolejnym pokoleniom pamiêcihistorycznej i dumy z prawietysi¹cletniego trwania wielkie-go pañstwa Piastów i Jagiello-nów. Z dum¹ wspomnieliœmy,¿e w XVII wieku terytoriumRzeczypospolitej obojga naro-dów wynosi³o prawie jedenmilion km2, w okresie przed-rozbiorowym by³a jeszcze jed-nym z najwiêkszych pañstwEuropy z powierzchni¹ prawie800 tyœ km2. Ze smutkiemmusieliœmy powiedzieæ, ¿eówczesne egoistyczne i pysz-ne rody magnackie nie potra-fi³y tej polskiej wielkoœci obro-niæ, przede wszystkim przezwewnêtrzne waœnie i zdra-dzieckie grupy szlachty pil-nuj¹ce tylko swojej prywaty, li-berum Veto, wolnych elekcji iknuj¹cych z obcymi zdra-dzieckie dzia³ania wobec Oj-czyzny. Przypomnieliœmy te¿,¿e zdradziecka konfederacjatargowicka u boku carycy Ka-tarzyny II doprowadzi³a do II.rozbioru, a walka magnatów zKonstytucj¹ 3 Maja, któramia³a uzdrowiæ polsk¹ pa-ñstwowoœæ i uratowaæ kraj za-koñczy³a siê w 1795 roku trze-cim rozbiorem wymazuj¹cymPolskê z mapy Europy i œwia-ta. Z tego nale¿y na zawszewnioski wyci¹gaæ.Wspó³czeœni politycy musz¹wiedzieæ, a my seniorzybêdziemy im ci¹gle przypomi-naæ Konfederacjê targowick¹,która pozosta³a do dnia dzi-siejszego symbolem zdradynarodowej i przestrog¹ powszystkie czasy dla tych, któ-rzy szkodz¹ swojej OjczyŸnieszukaj¹c przeciwko niejwsparcia u obcych. Zdrajcówtargowiczan surowo os¹dzo-no wyrokiem œmierci i powie-szono wiêkszoœæ z ich na war-szawskim rynku w maju 1794roku podczas Powstania Ko-œciuszkowskiego. Nasi przod-kowie nie pogodzili siê z nie-odpowiedzialn¹ postaw¹

magnatów prowadz¹c¹ do lik-widacji swego pañstwa, przy-pieczêtowanej zgod¹ ostat-niego sejmu na rozbiór z pod-pisem króla Stanis³awaAugusta Poniatowskiego. Doupadku pañstwa polskiego wXVII - XVIII wieku w pierw-szym rzêdzie doprowadzi³asamowola, brak odpowiedzial-noœci za Polskê i zdrady narzecz obcych. Najpierw zdra-da magnatów na rzecz królaSzwecji Karola X Gustawa wzamian za obiecanie im nada-nia wysokich urzêdów i przy-wilejów, samodzielnychksiêstw z wydzielonych teryto-riów Polski. To w konsekwen-cji znacznie przyczyni³o siê donajazdu Szwedów na Polskêw 1655 roku i wywo³anieogromnych zniszczeñszwedzkim potopem. Wielu ztych zdrajców, maj¹c nawzglêdzie tylko swoj¹ prywatênie rozumia³o, ¿e wpuœcili doOjczyzny wroga, który Polskêob³upi i wymorduje. Szwedzka„banda” po sobie pozostawi³aœmieræ 50% spo³eczeñstwa,zgliszcza wsi i miast, kradzie¿wszystkiego co by³o mo¿liwedo wywiezienia. Tylko Klaszto-ru Jasnej Góry w Czêstocho-wie nie zdobyli. Sto lat odbu-dowywano zniszczenia i stratypo potopie szwedzkim. Coby³o g³ównym powodem tegonieszczêœcia? Liberum veto,zdrada, pycha i pijañstwoszlachty, egoizm wielu mag-natów i przez to s³aboœæ w³ad-zy królewskiej.

Po œmierci Jana III Sobie-skiego, po jego triumfie i po-konaniu wielkiego tureckiegowezyra Kara Mustafê podWiedniem, który rozpocz¹³

triumfalny pochód w g³¹b Eu-ropy i ostateczn¹ walkê zeœwiatem chrzeœcijañskim,przychodzi tragiczny w skut-kach okres niemieckichrz¹dów saskich. Od czasu1697 roku August II Mocnywkroczy³ na ziemie polskie zkilkudziesiêciotysiêczn¹ armi¹i pod presj¹ z przyzwoleniempolskich magnatów zosta³ wy-brany królem Polski. Niby siêtrochê stara³, ale w konsek-wencji niewiele dla Polski zro-bi³. By³ rzeczywiœcie mocny,nie doœæ, ¿e ³ama³ podkowy tona dodatek polskim pannompozostawi³ ok. 300 dzieci -niewinne zwane bêkartamikrólewskimi. Widaæ, ¿e czasuna rz¹dzenie nie mia³. Czêœæszlachty próbowa³a pozbawiægo polskiej korony na rzeczStanis³awa Leszczyñskiego,ale na niewielki czas to siêzda³o. I znowu za przyzwole-niem grupy magnatów i czêœcisprzedajnej szlachty oraz po-parciu wrogich Szwedów i ca-ra Rosji Piotra I-go dalej spra-wowa³ niemieckie królewskieRz¹dy w Polsce. Po AuguœcieIII wprawdzie wybrano w ko-ñcu królem Stanis³awa Lesz-czyñskiego, ale to trwa³o bar-dzo krótko. Pod naciskiemRosji, Prus, Austrii i podpresj¹ 20-tysiêcznej armii ro-syjskiej sprzedajna szlachtawybra³a ponownie Sasa, Au-gusta III-go, którego w 1734roku koronowano na Wawelu.Panowa³ 30 lat, a sprawy pol-skie niewiele go obchodzi³y.Za to polskim magnatom ¿y³osiê wed³ug powiedzenia: „zakróla Sasa jedz, pij i popusz-czaj pasa”. Polska dziêki tejhulaszczej szlachcie i sprze-

dajnym magnatom chyli³a siêku upadkowi, a Rosja, Prusy iAustria zawar³y pakt, aby niedopuœciæ do ¿adnej zmiany wPolsce i utrzymaæ jej s³aboœæ.Tak te¿ by³o za cichym, ale te¿i jawnym przyzwoleniemczêœci przekupnej szlachty.Po 30-letnim panowaniu Au-gusta III, który prawie wcale wPolsce nie przebywa³, carycaKatarzyna II, te¿ Niemka z ro-du Askañczyków, (w Gorzo-wie Askana to chyba jej „po-mnik” ) pod os³on¹ rosyjskichwojsk, zgodzi³a siê na m³ode-go i solidnie wykszta³conegoStanis³awa Poniatowskiego.16 wrzeœnia 1764 roku, po razpierwszy w Warszawie, a niew katedrze wawelskiej, przyj¹³z woli carycy koron¹ kró-lewsk¹ i dodatkowe imiê Au-gust. W jego dzia³aniach by³owidaæ dobr¹ wolê, chêæ doko-nania reform, wzmocnieniaarmii, szkolnictwa czy w ko-ñcu uchwalenia 3 maja 1791roku, drugiej na œwiecie poStanach Zjednoczonych, de-mokratycznej i nowoczesnejKonstytucji naprawy Rzeczy-pospolitej. Niewiele móg³ zro-biæ, bo sam uwik³a³ siê w ro-mans z caryc¹, pobiera³ odniej apana¿e finansowe,zad³u¿y³ siê, magnaci na woj-sko p³aciæ nie chcieli choæ ¿yliw luksusach ow³adniêci ma-ni¹ posiadania coraz wiêk-szych bogactw, wiosek imiast. W dodatku zawszeobok mia³ rosyjskiego do-radcê i szwadron carskiegowojska. S³aboœæ króla, zdradai nikczemnoœæ szlachty dopro-wadzi³a od 1772 roku do kolej-nych trzech rozbiorów, a w1795 roku za zgod¹ pos³ówostatniego sejmu wraz z pod-pisem króla Stanis³awa Au-gusta Poniatowskiego zlikwi-dowano na 123 lata pañstwo-woœæ polsk¹. Lud polski z tymsiê jednak nie pogodzi³, a dzi-siaj polscy seniorzy politykomto przypominaj¹.Nasze babcie i dziadkowiebudzili œwiadomoœæ ko-niecznoœci odrodzenia nie-podleg³ego pañstwa pol-skiego. W wielkich powsta-ñczych zrywach ku wolnoœciumacniano patriotyzm do Oj-czyzny, któr¹ praktycznie zlik-widowano. Dziêki naszympradziadkom i prababciom,za poœrednictwem rodziców,przekazywano z pokolenia napokolenie pamiêæ o Powsta-niu Koœciuszkowskim z1794 roku przeciw Rosji i Pru-som, o Powstaniu Listopa-dowym w 1830-1831 przeciwRosji, które przerodzi³o siê wwojnê polsko-rosyjsk¹, o Po-wstaniu Krakowskim w1846 roku przeciw równocze-œnie trzem zaborcom i o Po-wstaniu Styczniowym w1863-1865 r. przeciw Rosji.¯ywa jest pamiêæ dzisiej-

szych poznaniaków o Po-wstaniu Wielkopolskim z1918-1919 r., w którymprzodkowie zbrojnie wyst¹piliprzeciw Niemcom i z sukce-sem pokonali pruskiego za-borcê przy³¹czaj¹c Wielko-polskê do obszaru Polski. Tenokres walki z zaborcami oniepodleg³oœæ by³ przygoto-waniem gruntu pod póŸnie-jsz¹ polsk¹ niepodleg³oœæ IIRzeczypospolitej. O tymwszystkim mówiliœmy w gma-chu Sejmu na Kongresie Pol-skich Dzieci Wojny, na zebra-niach kombatantów i senio-rów, na ró¿nych spotkaniach,aby pamiêæ o wielkiej iznacz¹cej w Europie Polsce,a szczególnie o przyczynachjej upadku i rozbiorach osta-tecznie zakoñczonych likwi-dacj¹ pañstwa, nie zosta³azapomniana z myœl¹ o naucei wnioskach z tego p³yn¹cychdla wspó³czesnych iprzysz³ych polityków. Polska,jak na ówczesne czasy, by³awielkim pañstwem o wysokimw Europie poziomie kultury.Tak mog³o by byæ równie¿ wXVII-XVIII wieku i nastêpnychwiekach, gdyby nie s³aboœæówczesnych elit, tej sprzedaj-nej szlachty i zach³annejmagnaterii, tych bezdusznychi krótkowzrocznych polityków,którzy nie o Rzeczypospolit¹,a o prywatê zabiegali przedewszystkim u obcych, którzypóŸniej i tak Polskê z³upili.Polscy seniorzy maj¹ nie tylkoprawo, ale te¿ obowi¹zek ko-rzystaæ ze swojego ¿yciowe-go doœwiadczenia, z tej¿yciem pisanej m¹droœci iprzypominaæ w³adzy, a jakprzyjdzie koniecznoœæ to iupominaæ elity polityczne, byczasem nie pope³niali b³êdówjakie oni z historii pamiêtaj¹.Poprzez seniorów, przezPolskie Dzieci Wojny ma-my szansê dotrzeæ z prze-strogami do wspó³czes-nych i umocniæ pamiêæ his-toryczn¹ ku nauce iprzestrodze na przysz³oœæ,przypominaæ o tym co dlaPolski najwa¿niejsze wyko-rzystuj¹c ¿yciowe doœwiad-czenie. Historia Magistra Vi-tae Est.

Po to odby³ siê we wrzeœniubr. w Warszawie KongresPolskich Dzieci Wojny, wiel-kie zebranie polskich senio-rów, którzy wiele z historiiprzypomnieli obecnym polity-kom. Seniorzy, tak boleœnieskrzywdzeni przez okupan-tów, upomnieli siê te¿ o na-prawienie rachunku krzywddoznanych w II wojnie œwiato-wej i w okresie stalinowskichprzeœladowañ. O tym, czego¿¹dali seniorzy w Sejmiepodczas Kongresu, napiszêza miesi¹c w nastêpnymechogorzowa.pl.

AUGUSTYN WIERNICKI

Dzisiaj polscy seniorzy przypominająW Warszawie, 19. wrzeœnia 2018 roku, w Sali Kolumnowej Sejmu RP odby³ siê Kongres Polskich Dzieci Wojny.

Augustyn Wiernicki, absolwent Akademii Rolniczej iAkademii Ekonomicznej w Poznaniu, od 1982 przedsiębiorcai właściciel znanej firmy w Gorzowie Wlkp., były radny,doradca wojewody w latach 2000-2001, społecznik, od 1992r.prezes i założyciel Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im.Brata Krystyna. Prezes Zespołu Koordynacyjnego Związkówi Stowarzyszeń Dzieci Wojny w Polsce (z siedzibą wGorzowie Wlkp.). Członek Zespołu OrganizacyjnegoNarodowego Kongresu Trzeźwości.

Fot. Archiwum

�15Październik 2018 r. PROSTO z miaSTa

Mimo wieku jest ca³y czasbardzo aktywna. Jak przezca³e swoje wczeœniejsze¿ycie.

- Nasza pani Zosia - tak oZofii Nowakowskiej mówi¹cz³onkowie Klubu Pionierów,czyli dzieci pierwszychmieszkañców polskiego Go-rzowa. To w³aœnie pani Zofiaza³o¿y³a oraz prowadzi Klub.Jako pierwsza w mieœcie za-czê³a dbaæ o pamiêæ pierw-szych oraz zbieraæ pami¹tkipo nich.

To była odwaga, tu jechać

Zofia Nowakowska pio-nierk¹ miasta nie jest, co za-wsze podkreœla. Przyjecha³abowiem do miasta w 1960 ro-ku. - Za pionierów uwa¿a siêludzi, którzy tu przyjechali doGorzowa zaraz po przejœciufrontu i osiedlali siê do 1946roku. To by³ naprawdê pio-nierski czas, trzeba by³o byæodwa¿nym, ¿eby przyjechaæna te ziemie - mówi.

Pionierami zajê³a siê ju¿ wczasie, kiedy zosta³a dyrekto-rem Muzeum Okrêgowego w

Gorzowie (dziœ Muzeum Lu-buskie im. Jana Dekerta) asta³o siê to w 1968 roku. Ju¿jako szef placówki stawia³ana wystawy czasowe, na pra-ce naukowe, zw³aszcza ar-cheologiczne, ale te¿ i nawieczory muzyczne. Sama wswoich pracach badawczychnapisa³ monografiê ¿ycia mu-zycznego w pierwszych la-tach powojennego Gorzowa.

Przez Lublin do Gorzowa

Zofia Nowakowska urodzi³asiê 22 wrzeœnia 1928 roku wMilczanach pod Sandomie-rzem jako dziewi¹te,najm³odsze dziecko rolnika.Skoñczy³a Szko³ê Podsta-wow¹ oraz Liceum Ogól-nokszta³c¹ce w Sandomie-rzu. Zainteresowania po-wiod³y j¹ na studia - jestabsolwentk¹ historii na Kato-lickim Uniwersytecie Lubel-skim, wówczas jednej z naj-lepszych polskich uczelni.

Po zakoñczeniu studiówprzez dwa lata uczy³a w Lub-linie w³aœnie historii. Potemby³a wicedyrektorem szko³y

w E³ku i Ostródzie. W 1960roku przyjecha³a do Gorzo-wa, gdzie do dziœ mieszka.Tu swoj¹ karierê zawodow¹zaczê³a od pracy nauczyciel-ki w Liceum Medycznym(Pielêgniarskim). Tam te¿kierowa³a bibliotek¹ oraz by³akierownikiem internatu i bib-liotekark¹.

W latach 1968-1975 kie-rowa³a Muzeum Okrêgo-wym. W 1990 roku przesz³ana emeryturê. Jestwspó³za³o¿ycielk¹ gorzow-

skiego oddzia³u PolskiegoTowarzystwa Historyczne-go. Za³o¿y³a Klub Pioniera,któremu od 1998 roku prze-wodniczy.

W 2015 roku, w obecnoœciPrezydenta RP Bronis³awaKomorowskiego, otrzyma³atytu³ Honorowego ObywatelaMiasta Gorzowa Wielkopol-skiego. O nadanie tytu³u Ho-norowego Obywatela MiastaGorzowa dla Zofii Nowakow-skiej wnioskowa³ dr hab. Da-riusz Aleksander Rymar, dy-

rektor Archiwum Pañstwowe-go w Gorzowie.

Z wiadrami i szmatami nacmentarzu

Myœlenie o pamiêci i dbanieo ni¹ u Zofii Nowakowskiej tonie tylko artyku³y pisane dowielu ró¿nych presti¿owychwydawnictw. To tak¿edzia³anie na rzecz Pionierów- za ich ¿ycia pomaga³a w¿yciowych sprawach, poma-ga³a w za³atwianiu ró¿nychurzêdowych rzeczy.Urz¹dza³a spotkania, dba³a,aby Pionierzy byli obecni w¿yciu miasta. Upomina³a siê,skutecznie zreszt¹ o znakipamiêci o Pionierach w prze-strzeni miejskiej. Do takichnale¿y pomnik Pioniera, któ-ry stoi na Bulwarze Zachod-nim. Choæ postawi³o gomiasto, to jednak dziêki niejw g³ównej mierze to siê sta³o.

Jednak w pamiêci wielu go-rzowian, którzy bywaj¹ naCmentarzu Œwiêtokrzyskim,zachowa³a siê jako ta, którakilka razy do roku pracowiciemyje Pomnik WiêŸniów Ra-

vensbrück z piaskowca auto-rstwa znanej gorzowskiejrzeŸbiarki Zofii Biliñskiej.

Uzbrojona w wiadra, szma-ty, miote³ki zwykle sama myjemonument, bo jak t³umaczy³ai t³umaczy, ¿e jak nie ona, tokto. Nigdy nie pomyœla³a,¿eby przy okazji zrobiæ jakiœszum medialny, zaprosiæprasê czy telewizjê. Dla bar-dzo wielu w³aœnie te gesty Zo-fii Nowakowskiej najlepiej od-daj¹ j¹ sam¹. Skromna pani,pochylona nad przesz³oœci¹,myœl¹ca o niej w sposób bezuprzedzeñ, bez ogl¹dania siêna bie¿¹c¹ politykê. Ca³e za-wodowe ¿ycie interesowa³a j¹przesz³oœæ, ludzie, ich histo-rie. Napisa³a sporo przyczyn-karskich artyku³ów. Do dziœ wmiarê si³ uczestniczy w ¿yciumiasta, bywa na spotkaniachpoœwiêconych historii i lu-dziom. Pani Zofia Nowakows-ka ma 90 lat.

RENATA OCHWAT

Korzysta³am z EncyklopediiGorzowa Jerzego Zysnarskie-go, Gorzów Wielkopolski 2007.

Honorowa Obywatelka, co samapomniki myjeZofia Nowakowska, historyczka, regionalistka, cz³owiek-instytucja 22 wrzeœnia 2018 r skoñczy³a 90 lat.

Z. Nowakowska pionierką nie jest, jak sama o sobie mówi,ale pionierami Gorzowa zajmuje się od lat

Fot.

Arch

iwum

r e k l a m a

�16 Październik 2018 r.ROzmOWa

- 25 lat obecnoœci hospi-cjum w Gorzowie. Jak taplacówka wpisa³a siê wpejza¿ miasta?

- Trudno mi jest wyra¿aætak¹ opiniê, poniewa¿ przez25 lat nie obserwowa³emrozwoju tej placówki. Przy-szed³em tutaj dziewiêæ lat te-mu. I by³ to trudny okres, po-niewa¿ hospicjum by³o w ta-kich uwarunkowaniach, wjakich jest dzisiaj. - Czyli jakich?- To nie s¹ ³atwe uwarunko-

wania. Pogodzenie ustaw oorganizacjach po¿ytku pub-licznego oraz o wolontariaciez ustaw¹ o dzia³alnoœci lecz-niczej jest bardzo trudne. Totakie trochê koœlawema³¿eñstwo. I nikt nie starasiê, aby to sprowadziæ naw³aœciwe tory. - Co ma pan na myœli?- Otó¿ to, ¿e w jednej z tych

ustaw - o dzia³alnoœci po¿yt-ku publicznego - jest powie-dziane, ¿e jeœli taka organi-zacja pobiera wynagrodze-nia, wówczas jest todzia³alnoœæ odp³atna. W2011 roku Ministerstwo Pra-cy i Polityki Spo³ecznej, wktórym by³ departament zaj-muj¹cy siê dzia³alnoœci¹ or-ganizacji po¿ytku publiczne-go wyda³ interpretacjê tegoprzepisu - w przypadku hos-picjów by³a to dzia³alnoœænieodp³atna. W tej chwiliw³aœciwoœæ siê zmieni³a, po-niewa¿ ten departamentprzeszed³ do Kancelarii Pre-zesa Rady Ministrów. I nagleukaza³a siê interpretacja ta-ka, ¿e jest to dzia³alnoœæodp³atna. Oczywiœcie, na ra-zie nie mamy ¿adnego na-cisku, ¿eby w³aœnie tê kwes-tiê respektowaæ. Ale dlacze-go o tym mówiê? Dlatego, ¿ew chwili, kiedy stalibyœmy siêinstytucj¹ z dzia³alnoœci¹odp³atn¹, to zamykamy hos-picjum, gasimy œwiat³o, jastanê siê likwidatorem i pó-jdziemy z torbami. - Ale takiego scenariuszato jednak chyba pan niezak³ada?

- Pokazujê jedynie, w jakisposób to dzia³a. I to wcalenie jest nierealne, poniewa¿w 2011 roku po raz pierwszyzmodyfikowano ustawê odzia³alnoœci leczniczej i onawprowadza³a taki zapis, ¿e zdniem 1 lipca 2012 roku nie-publiczne zak³ady opiekizdrowotnej, a wówczas byli-œmy takim zak³adem, auto-matycznie staj¹ siê dzia³al-noœci¹ gospodarcz¹. I tenzapis, o którym przed chwil¹powiedzia³em, do tego sa-mego siê sprowadza. W mo-mencie, kiedy stalibyœmy siê

placówk¹ odp³atn¹, czyli kie-dy przychody przekraczaj¹koszty to automatycznie sta-jemy siê dzia³alnoœci¹ gos-podarcz¹. Czyli automatycz-nie nas nie ma. - Dlaczego was w tychwarunkach nie ma?

- Po pierwsze dlatego, ¿etracimy status organizacjipo¿ytku publicznego, a co zatym, nie mo¿emy pozyski-waæ œrodków z tzw. 1 pro-cent, czyli darowizny od po-datku. A tylko w tym rokuby³o to pó³ miliona z³otych.Nie mo¿emy korzystaæ zus³ug wolontariuszy. Wartonadmieniæ, ¿e rocznie ko-rzystamy, zw³aszcza w przy-padku ró¿nego rodzaju akcji,z pomocy oko³o 1 tysi¹ca -1,2 tysi¹ca wolontariuszy,nie mówiê te¿ o wolontariu-szach, którzy s¹ na co dzieñprzy chorych. Kolejna rzecz -wszystko jest opodatkowanew 100 procent, a nie tak, jakdo tej pory, kiedy jesteœmyzwolnieni z niektórych formpodatku. Nie p³acimy naprzyk³ad podatków od daro-wizn. Ma³o tego, w obecnychuwarunkowaniach mo¿emysprzedawaæ przedmioty, któ-re ktoœ nam podaruje. Dlaprzyk³adu - dostaniemyjak¹œ willê, to mo¿emy j¹sprzedaæ i wszystkie œrodkuprzeznaczyæ na dzia³alnoœæstatutow¹. Oczywiœcie takie-go przypadku nie by³o, aleza³o¿yæ zawsze mo¿na, ¿ejest to mo¿liwe. To bardzowa¿ne dla nas Ÿród³a, ponie-wa¿ na dziœ potrzebujemy 1milion z³otych na dzia³alnoœæhospicjum, podkreœlam 1 mi-lion poza tymi pieniêdzmi,które zyskujemy z Narodo-wego Funduszu Zdrowia.Obrazowo mówi¹c, w mo-mencie, kiedy ustaj¹ te

Ÿród³a pozyskiwania pieni-êdzy, to abyœmy moglidzia³aæ, potrzebujemy na-stêpny milion z³otych. Nieprzypuszczam, ¿eby NFZstaæ by³oby na takie dofinan-sowanie. Tak wiêc nie manas. Oczywiœcie jest to czar-ny scenariusz, i ja takiegoscenariusza absolutnie niezak³adam. Co wiêcej, mamna myœli wszystkie hospicjapodobne do naszego, czylidzia³aj¹ce w formule stowa-rzyszenia i zrzeszone w Fo-rum Hospicjów Polskich, wktórym jest 55 placówek zca³ego kraju. Trudno powie-dzieæ, czy to s¹ wszystkiehospicja, pewnie nie. Aleogromna czêœæ tylko tychplacówek mia³aby potê¿neproblemy, ¿eby móc funkcjo-nowaæ. Osta³oby siê nato-miast na pewno hospicjumzielonogórskie dlatego, ¿ejest ono jednostk¹bud¿etow¹ miasta. Oznaczato, ¿e organem za³o¿yciel-skim, w³aœcicielem tej pla-cówki jest miasto. I jeœli cze-gokolwiek brakuje, to miastodok³ada. W naszym przy-padku jest to zwyczajnie nie-mo¿liwe. Ale ja nie chcia³em,¿eby to mia³o a¿ tak czarnywydŸwiêk, ale skoro rozma-wiamy o ró¿nego rodzajuuwarunkowaniach i tym, cosiê dzia³o na przestrzeni 25lat dzia³ania, to dlatego te¿wyszed³em od pewnychprzepisów prawnych, ponie-wa¿ to pokazuje, jak ciê¿kiemog¹ byæ wyzwania. Takimiecz Damoklesa zawszewisi nad nami, ¿e nas niebêdzie. Ale jednak nie zmie-nia to faktu, ¿e robimywszystko, aby tak w³aœniesiê nie sta³o. Ja nawet za³ogiw te zagadnienia nie wpro-wadzam. Bo nie jest to czyn-

nik mobilizuj¹cy do pracy iwysi³ku, a tej pracy i wysi³kutakiego twórczego, pozytyw-nego jest tutaj bardzo po-trzeba. - Panie dyrektorze, mo¿epora na kardynalne pyta-nie. Po co jest to hospi-cjum?

- Odpowiem jedn¹ liczb¹.Przez te 25 lat dzia³alnoœciprzez hospicjum przesz³oponad 12 tysiêcy osób, czylijest to armia ludzi, którym tuzosta³a udzielona pomoc.Konkretna pomoc. Pomoc wbólu, cierpieniu, w zwalcza-niu wszelkich objawów so-matycznych towarzysz¹cychchorobom nowotworowym,ale tak¿e pomoc psycholo-giczna, fizjoterapeutyczna,duchowa. Codziennie chorzymaj¹ mszê œwiêt¹, która jesttransmitowana na wszystkiesale. Chorzy „mog¹” za³atwiæswoje sprawy trudne rodzin-ne, zrobiæ rachunek sumie-nia z ca³ego ¿ycia. Mog¹ so-bie pouk³adaæ wiele rzeczyw œwiadomoœci tego, ¿e tos¹ ich ostatnie dni. Jednaj¹siê z panem Bogiem. Mieli-œmy mnóstwo tego typuprzypadków, ¿e ludzie, któ-rzy czêsto byli 20 lub 40 latpoza Koœcio³em, nagle wra-caj¹. Jest to takie specyficz-ne miejsce, w którymcz³owiek musi sobie zdawaæsprawê z tego, ¿e st¹d prak-tycznie trudno jest wyjœæ,choæ i takie przypadki siêzdarzaj¹, ale jednak wyjœcianie ma i trzeba, jak ju¿ to po-wiedzia³em, zrobiæ jednakten rachunek sumienia. I jakpani zapyta³a o rolê hospi-cjum, to s¹ to w³aœnie te¿ ta-kie humanitarne dzia³aniawychodz¹ce naprzeciw tym,którzy s¹ najs³abszymiwœród najs³abszych, bo ju¿

nic sami przy sobie zrobiænie mog¹. S¹ tylko zdani nainnych. - Panie dyrektorze, naca³ym œwiecie idea hospi-cyjna zak³ada, ¿e pomagasiê chorym bez wzglêduna wyznanie, kolor skóry,pogl¹dy polityczne. Poma-ga siê choremu cz³owieko-wi. Tak te¿ jest tu?

- Nie wyobra¿am sobie ina-czej. Zawsze tak by³o. Niepytamy nikogo o pogl¹dy, oprzekonania. Czasami tylkosiê dowiadujemy, ¿e ktoœ jesttakiego czy innego wyzna-nia, bo ten ktoœ to mówi. Naj-czêœciej trafiaj¹ ŒwiadkowieJehowy, choæ jest ich te¿zwyczajnie ma³o. Ale nie py-tamy. Nas to nie interesuje.Interesuje nas cz³owiek, boka¿dy ma tê sam¹ ludzk¹godnoœæ. Nikt nie ma mniej,nikt nie ma wiêcej. - Hospicjum to nie tylkochorzy ludzie, którzy tugodz¹ siê z sob¹ i Bogiem,jak pan to ³adnie powie-dzia³, ale te¿ miejsce,gdzie siê pomaga dzie-ciom, tym osieroconym.

- Taki program powsta³ po-nad dziewiêæ lat temu, zarazbêdzie dziesiêæ. Powsta³aœwietlica Jaskó³ka, po to, abytym dzieciom, które s¹ wtraumie po utracie kogoœ bli-skiego, pomóc. Naszczêœcie idea ta nie ulegaerozji. Przez ca³y czas z do-brodziejstw tej œwietlicy ko-rzysta oko³o 30 dzieci. Cho-dzi g³ównie o to, aby tymdzieciom pomóc przejœæprzez ten trudny moment, ja-kim jest œmieræ rodziców,dziadków, rodzeñstwa,ka¿dej, wa¿nej dla danegodziecka osoby. I nasi psy-cholodzy czyni¹ to z powo-dzeniem. I choæ jest to efekttrochê uboczny, ale jednakmieszcz¹cy siê wdzia³aniach statutowych, wmisji hospicjum. Podobniezreszt¹ jak dzia³ pobytudziennego, który nie jestdzia³em medycznym, a gdzieod ponad 20 lat przebywaj¹chorzy z ró¿nym stopniemniepe³nosprawnoœci, aw³aœciwie dysfunkcji psy-chicznych, które uniemo¿li-wiaj¹ im samodzielne funk-cjonowanie. I to jest pomocdla tych osób, ale te¿ pomocrodzinom. Czyli œrodki, którezbieramy oraz pomoc, któr¹œwiadczymy s¹ adresowanedo trzech grup: chorych,osieroconych dzieci oraz lu-dzi z demencj¹ starcz¹. Co-dziennie jest w granicach 90do 100 osób. - Ilu ludzi pracuje w hos-picjum?

- Na etatach 42 osoby. Na-tomiast lekarze, a jest ich wtej chwili dziesiêciu, pracuj¹na kontraktach, przy czym tonie jest przeliczane na etat,bo w ró¿nych miesi¹cachpracuj¹ oni ró¿n¹ liczbê dni. - A na jak¹ grupê sta³ychwolontariuszy hospicjummo¿e liczyæ?

- To dziesiêæ osób, raczejnie wiêcej. I na przyk³ad cowtorek przychodzi pan Piotr.To jest taka z³ota r¹czka, któ-ra potrafi zrobiæ wszystko.Mniej przy chorych, za towszêdzie indziej i owszem.Jest te¿ kilka pañ, które odoœmiu lat s¹ non stop przychorych. Jest tak¿e kilka in-nych pañ, które siê poja-wiaj¹, ale z inn¹ czêstotliwo-œci¹. My nie wnikamy, dla-czego raz siê pojawiaj¹, araz nie. Na tym bowiem po-lega wolontariat - chcê, mamczas, mogê, przychodzê. Niemam, nie przychodzê. - Hospicjum to jest takiemiejsce, o którym siê my-œli na koñcu. Mo¿na siêoswoiæ z chorob¹? Mo¿nasiê oswoiæ ze œmierci¹?

- Nikt z nas nie ucieknieprzed œmierci¹. Trzeba topodkreœliæ, bo jeœli siê pod-chodzi do tej kwestii w takisposób, jak pani to uczyni³a,to znaczy, ¿e siê w ogóle niemyœli o tym, i¿ kiedyœ siêumrze. My spotykamy siê zbardzo wieloma takimi przy-padkami, ¿e przychodzi ktoœdo nas i mówi - poszed³emdo lekarza na zwyk³e bada-nia okresowe i mi nagle coœtam wykry³. Okaza³o siê, ¿eto ju¿ jest rak z przerzutami.Chcê przez to powiedzieæ,¿e ¿ycie zaskakuje tutajka¿dego z nas. A liczbaosób, które choruj¹ na raka,na nowotwory, jest corazwiêksza. Prognozy s¹ takie,¿e jeœli w tej chwili chorujeco czwarty Europejczyk, toza dekadê chorowaæ bêdzieco trzeci. Skokowo roœnieliczba takich zachorowañ imy to tutaj widzimy. W tymroku dodaliœmy dodatkowedwie sale, mamy cztery³ó¿ka wiêcej i wszystkieone s¹ zajête. Praktycznieca³y czas mamy jak¹œ ko-lejkê. A pe³ny stan to 17³ó¿ek. I choæby tylko to po-kazuje, ¿e te potrzeby stalerosn¹. Hospicja bêd¹ po-trzebne, czyli takie miejsca,gdzie bêdzie profesjonalnaopieka, ale i takie warunki,godne, aby ostatnie dniswego ¿ycia prze¿yæ najle-piej bez bólu, bez cierpie-nia. - Dziêkujê bardzo za roz-mowê.

Ważny jest człowiek, bo każdy matę samą ludzką godnośćZ Markiem Lewandowskim, dyrektorem Hospicjum œw. Kamila w Gorzowie, rozmawia Renata Ochwat

M. Lewandowski: Nie pytamy nikogo o poglądy, o przekonania. Nas to nie interesuje

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

�17Październik 2018 r. ReKlama

r e k l a m a

�18 Październik 2018 r.ROzmOWa

- Tegoroczne lato dopisa³ojak nigdy pod wzglêdempiêknej pogody. Czy brakopadów deszczu stanowipowa¿ny problem dla utrzy-mania bezpieczeñstwaprzeciwpo¿arowego?

- Myœlê, ¿e ka¿demu z naste d³ugotrwa³e upa³y da³y weznaki, zw³aszcza ¿e wiosnarównie¿ by³a bardzo ciep³a.Oczywiœcie, brak systema-tycznych opadów ma du¿ywp³yw na zachowanie bezpie-czeñstwa w miejscach, gdzie³atwo o zaprószenie ognia.Szczególnie chodzi o lasy.Statystycznie, zdarzeñpo¿arowych mamy w obec-nym sezonie sporo, ale naszczêœcie nie s¹ one du¿e.Gaszeniem ma³ych po¿arówzajmuj¹ siê g³ównie leœnicy,którzy s¹ wyposa¿eni w lek-kie, terenowe samochody ga-œnicze. Dopiero, gdy oni nies¹ w stanie sobie poradziæ zwiêkszymi zagro¿eniami wzy-waj¹ stra¿ oraz samoloty ga-œnicze. W ostatnich tygo-dniach odnotowujemy jednakznaczny wzrost iloœci po¿arówlasów. Na uwagê zas³uguj¹ostatnie po¿ary w okolicachmiejscowoœci Rac³aw, Santoc-ko czy Witnica. NajgroŸniej-szym by³ jednak ten z 8 sierp-nia w okolicach miejscowoœciKie³pin i Bolemin. Stra¿acy ileœnicy musieli walczyæ z naj-trudniejsz¹ wersj¹ po¿aru la-su - po¿arem wierzcho³ko-wym. Bez samolotów gaœni-czych taki po¿ar jestpraktycznie nie do ugaszenia.Spaleniu uleg³o 13-15 hekta-rów lasu. By³ to jeden z naj-wiêkszych po¿arów w naszymregionie w ostatnich latach. - Ludzie rozumiej¹ naczym polega zachowaniezasad bezpieczeñstwa wsytuacjach kryzysowych?

- Œwietnie rozumiej¹, ponie-wa¿ coraz mniej ludzi w tychtrudnych warunkach pogodo-wych wchodzi do lasów wobawie przed wyst¹pieniempo¿aru. Po drugie odnotowu-jemy wiêksz¹ iloœæ zg³oszeñ.Nie zawsze s¹ to do koñcasprawdzone informacje, bonieraz po przybyciu na miejs-ce okazuje siê, ¿e zagro¿eniapo¿arowego jako takiego niema, ¿e to niewielki po¿ar, aleto dobrze, ¿e ludzie s¹ czujni.Wystarczy, ¿e zobacz¹ z od-dali dym i dzwoni¹. Jak wka¿dej grupie, s¹ jednak oso-by, które nie zachowuj¹ siê wpe³ni odpowiedzialnie. Przezto notujemy rosn¹c¹ liczbêdrobnych po¿arów traw i œcier-nisk. Wystêpuje one g³ówniew miejscach biwakowania czyodpoczynku. Wystarczy zos-

tawiæ niedopa³ek w trawie inieszczêœcie gotowe. Podob-nie wygl¹da to na zwyk³ychspacerach. Id¹c z psem wy-rzucimy niedopa³ek i po ja-kimœ czasie dochodzi do za-palenia bardzo suchej trawyczy œció³ki w lesie.- Latem wypalanie trawczy œciernisk jest tak samonagminne jak wiosn¹?

- Latem wystêpuje równie¿,ale muszê tutaj przestrzectych, co ryzykuj¹ - ich s¹siedziczêsto do nas dzwoni¹ z taki-mi informacjami. Takie wypa-lanie mo¿e skoñczyæ siê man-datem. Trzeba takie osobyzrozumieæ, bo przy obecnejpogodzie ludzie s³usznie oba-wiaj¹ siê, ¿e przy niewielkimnawet wietrze ognisko ods¹siada ³atwo mo¿e siê prze-nieœæ na ich teren. Przypomi-nam, ¿e takie wypalanie jestnie tylko bardzo niebezpiecz-ne, ale i nielegalne, podle-gaj¹ce karze. Wszelkiego ro-dzaju pozosta³oœci nale¿y uty-lizowaæ.- Je¿eli spojrzymy na sta-tystyki po¿arowe, to co znich wyczytamy?

- S¹ porównywalne do po-przednich lat z wy³¹czeniemubieg³ego roku. Przed rokiemlato by³o stosunkowo mokre iprzez to mieliœmy mniej zda-rzeñ. Do tego wiosn¹ wiêcejpada³o, trawa dosyæ szybkoprzebi³a siê, sta³a siê zielona,a to pozwala na ograniczenieiloœci powstawania ogniskpo¿arowych. - Po¿ary to nie wszystko.Czym jeszcze stra¿acymusz¹ walczyæ, kiedy nadworze mamy czêsto afry-kañskie temperatury?

- Z owadami. Przy wysokimtemperaturach szerszenie,osy, niekiedy te¿ pszczo³y za-chowuj¹ siê nieprzewidywal-nie, staj¹ siê bardziej agre-sywne i czêœciej atakuj¹ ludzi.I to zarówno w domkach, jak iw obiektach instytucji publicz-nych. Nie tylko nad wod¹ lubw lasach, ale miastach tak¿e.Dlatego zwracajmy na toszczególn¹ uwagê. Likwidacj¹gniazd zajmuj¹ siê wyspecjali-zowane firmy, jednak jeœliowady zagra¿aj¹ ¿yciu lubzdrowiu mieszkañców mo¿nawezwaæ stra¿aków. - G³oœnym echem odbi³asiê wizyta polskichstra¿aków w Szwecji,gdzie przez ponad dwa ty-godnie pomagali gasiæpo¿ary lasów. PonoæSzwedzi nie mogli nadzi-wiæ siê, jak wysokiej klasysprzêtem dysponuj¹ pol-scy stra¿acy. Gorzowskajednostka tak¿e jest wypo-

sa¿ona w najlepszysprzêt?

- Nie mamy powodów do na-rzekañ. Sprzêt mamy corazlepszy i wcale nie odstêpuje-my od reszty Polski, choæ tutajnale¿y siê pewne wyjaœnienie.W ka¿dym województwie s¹tworzone pewne modu³y. DoSzwecji pojecha³ modu³ wy-specjalizowany w gaszeniapo¿arów lasów. W naszymwojewództwie dominuje mo-du³ pompowy, ukierunkowanyg³ównie do walki z powodzi¹.Gdyby dzisiaj, gdzieœ w Euro-pie wyst¹pi³a powódŸ i pad³ohas³o wyjazdu, to zapewnesprzêt z naszej jednostki zos-ta³by wys³any w pierwszej ko-lejnoœci. Zreszt¹ do Szwecjipojecha³ od nas samochóddowodzenia i ³¹cznoœci z dwo-ma oficerami, poniewa¿ jeston kompatybilny z ca³oœci¹sprzêtu w Polsce. Oznacza to,¿e mo¿e on wspó³pracowaæ zkompaniami z ca³ego kraju. - Ka¿de dziecko chce byæpi³karzem, policjantem lubstra¿akiem. Jak zostaje siêstra¿akiem?

- To zale¿y jak¹ œcie¿kê siêwybierze. S¹ trzy drogi.Pierwsza, najprostsza tozg³oszenie siê na nasz nabórdo s³u¿by i po przejœciu testówsprawnoœciowych oraz otrzy-maniu zgody od lekarza takiadept jest wysy³any na piêcio-miesiêczne podstawoweszkolenie do szko³y podoficer-skiej. Druga droga to szko³aaspirantów, na któr¹ mo¿napójœæ po szkole œredniej. Tychszkó³ w kraju jest kilka. Trzeciadroga to studia w oficerskiejSzkole G³ównej S³u¿by Po¿ar-niczej w Warszawie.- Jakie trzeba mieæ pre-dyspozycje, ¿eby wykony-waæ ten zawód?

- Przede wszystkim chêci ipowo³anie, bo inaczej nic z te-go nie wyjdzie. Je¿eli mówimyo predyspozycjach to ka¿dy znas musi byæ zdrowy i spraw-ny fizycznie. Na pierwszymetapie ka¿dej ze œcie¿ek, októrej wspomnia³em, kandy-dat przechodzi testy sprawno-

œciowe i kompleksowe bada-nia lekarskie. Oczywiœcie kan-dydat na stra¿aka nie mo¿emieæ lêku wysokoœci, klaustro-fobii, ani innych tego rodzajuprzypad³oœci. Musi w podsta-wowym zakresie umieæp³ywaæ, radziæ sobie z trudny-mi sytuacjami. Dlatego wartonajpierw samemu sobie odpo-wiedzieæ na pytanie, czy na-dajemy siê na stra¿aka? Przy-pomnê, ¿e stra¿acy czêstopracuj¹ w ekstremalnych wa-runkach, w wysokich, ale i ni-skich temperaturach, z ciê¿ki-mi aparatami powietrznymi naplecach, w ma³ych, zadymio-nych i zamkniêtych pomiesz-czeniach. - Stra¿acy nie zajmuj¹ siêtylko prewencj¹ czy uczest-nictwem w akcjach po¿aro-wych. Katalog ich pracy jestszerszy. Jak jednak szero-ki?

- O tym mówi ustawa oochronie przeciwpo¿arowej,gdzie jest wypisany ca³y kata-log naszych zadañ, ale wostatnim punkcie jest zapis,¿e musimy dzia³aæ wszêdzietam, gdzie jest zagro¿one¿ycie lub zdrowie ludzi orazzwierz¹t, a tak¿e zagro¿onejest œrodowisko. Oznacza to,¿e ten zestaw tak naprawdêjest otwarty. Oczywiœcie wokreœlonych przypadkach po-si³kujemy siê specjalistami wdanej dziedzinie, ale pierwszareakcja nale¿y zawsze donas. Przyk³adem niech bêd¹wspomniane ju¿ owady. Z jed-nej strony nie do koñca jest todzia³anie podleg³e nam, alekiedy wystêpuje zagro¿eniedla ludzi, to mamy obowi¹zekinterweniowaæ. Mo¿e nieko-niecznie likwidowaæ samogniazdo, bo od tego s¹ wy-specjalizowane firmy, ale tapierwsza reakcja nale¿y odnas. Powiem tylko, ¿e zaled-wie 30 procent naszej pracystanowi¹ zdarzenia po¿aro-we, reszta to inne zadania.Uczestniczymy w katastrofachdrogowych, chemicznych, in-terweniujemy na ciekach i ak-wenach, pod ziemi¹ i na wy-

sokoœci, co pokazuje ¿estra¿acy musz¹ byæ odpornina najbardziej dramatyczne iekstremalne sytuacje. - Tego zapewne nie da siêwyszkoliæ, nauczyæ?

- Nie, to ju¿ jest osobisty od-biór ka¿dego ze stra¿aków.Niektórzy potrafi¹ wypraco-waæ odpowiedni dystans donajbardziej dramatycznychchwil, inni maj¹ z tym wiêkszyproblem. Oczywiœcie korzys-tamy z pomocy psychologów,lecz s¹ sytuacje, ¿e nawet tapomoc nie jest wystarczaj¹ca.Szczególnie, kiedy mamy doczynienia z wypadkami zudzia³em dzieci. Bywaj¹ chwi-le, ¿e te dzieci umieraj¹ narêkach stra¿aków, którzy pró-buj¹ je do koñca ratowaæ. Tojest ta najczarniejsza stronanaszej pracy.- Co jest jeszcze trudne wpracy stra¿aka?

- Dla ka¿dego z nas mo¿e tobyæ coœ innego. Oczywiœcieten kontakt z ludzk¹ krzywd¹,z bólem, cierpieniem dotykaka¿dego, ale s¹ te¿ inne rze-czy maj¹ce istotny wp³yw nacodzienn¹ pracê. Dla jednychbêdzie to zwyk³y wysi³ek fi-zyczny, kiedy musi podczasjednej s³u¿by wyjechaæ kilka-naœcie razy na ró¿nego rodza-ju interwencje. Mog¹ byæ oneniewielkie, ale sam fakt, ¿e ty-le razy musi jechaæ do akcji wciê¿kim uniformie i potem wnim jeszcze stale pracowaæ,to jest naprawdê wycie-ñczaj¹ce. Dla innych najtrud-niejsze w pracy s¹ sta³eroz³¹ki z rodzin¹, poniewa¿ka¿dego miesi¹ca nie ma nasw domu przez kilka dni. Do te-go wyje¿d¿amy na szkolenia,które trwaj¹ niekiedy po kilkamiesiêcy. Trudne bywaj¹tak¿e nietypowe dzia³ania.Je¿eli jesteœmy do czegoœprzyzwyczajeni i nagle musi-my interweniowaæ w rzadkospotykanym obszarze, to dlaczêœci realizacja takiego za-dania wymaga dodatkowegoobci¹¿enia. Trudna jest pracaw bardzo ciê¿kich warunkach.Choæby na wysokoœciach, nawodzie czy przy udziale che-mikaliów.- Czasami mam wra¿enie,¿e ka¿dy stra¿ak musi nawszystkim siê znaæ.

- W zakresie podstawowymtak. Je¿eli mamy akcjê na wo-dzie to stra¿acy zabezpie-czaj¹ teren, realizuj¹ pierwszezadania ratownicze. Ca³¹akcjê w wodzie prowadz¹ zaœwyspecjalizowani nurkowie.Podobnie jest na wysoko-œciach. Pierwszy zastêp za-bezpiecza miejsce zdarzenia,ewakuuje ludzi, natomiast

sam¹ akcjê przeprowadzaj¹ratownicy wysokoœciowi.- Skoro praca stra¿aka jesttaka trudna, to dlaczegowarto wykonywaæ ten za-wód?

- Wiêkszoœæ z nas robi to dlasatysfakcji, a najwy¿sz¹ na-grod¹ jest pozytywny od-dŸwiêk spo³eczeñstwa, coby³o dobrze widoczne przyokazji wspomnianej akcji wSzwecji. Byliœmy przez Szwe-dów bardzo ciep³o przyjêci za-nim jeszcze cokolwiek zrobili-œmy. Na pewno nie wykonuje-my tego zawodu dla korzyœcimaterialnych czy przywilejów,które s¹ nam wypominane. Tonaprawdê ciê¿ka s³u¿ba.- Mnie najbardziej zaska-kuje du¿e zainteresowanieuczestnictwem m³odych lu-dzi w ochotniczychstra¿ach po¿arnych. Z cze-go to wynika?

- Dla mnie to jest kwintesen-cja po¿arnictwa. Powiemwiêcej, ¿e w gronie ochotni-ków jest wielu zawodowychstra¿aków, którzy po powrociedo domu z pracy zaraz biegn¹do remizy i dalej ciê¿ko pra-cuj¹, ale ju¿ spo³ecznie. Z tymtrzeba siê urodziæ. Swoj¹drog¹ du¿y uk³on nale¿y siêochotnikom, bo przypowa¿niejszych akcjach ichuczestnictwo czêsto pomagaratowaæ dobytek i ludzkie¿ycie. Szczególnie w mniej-szych miejscowoœciach. Pa-miêtajmy, ¿e zawodowa stra¿potrzebuje czasu na dojecha-nie w wyznaczone miejsce.Niekiedy jest to 20-30 minut iw tym czasie lokalna jednost-ka bêd¹ca na miejscu lub wokolicy mo¿e interweniowaædu¿o szybciej. - Czy zainteresowaniewstêpowaniem w szeregistra¿aków jest du¿e, bo jaks³yszymy, policja ma pro-blemy z naborem?

- U nas jest podobnie. Wa-katów mamy sporo, lecz s¹k³opoty z ich obsadzeniem.Niedawno mieliœmy nabór ikandydatów zg³osi³o siê bar-dzo du¿o, bo 37, ale testysprawnoœciowe s¹ na tylewysokie, ¿e wiêkszoœæ od-pad³a. Przy czym problembardziej tkwi w s³abym uspor-towieniu m³odej czêœcispo³eczeñstwa. Nie ukry-wam, ¿e wystarczy trochê po-trenowaæ przed takim nabo-rem i przy zachowaniu pod-stawowej sprawnoœcifizycznej mo¿na przejœæ testy.To nie jest du¿y problem, nieda siê tego jednak zrobiæ „zmarszu”, to wymaga trenin-gów.- Dziêkujê za rozmowê.

Strażacy zmagają się nie tylko z ogniem i wodąZ bryg. Bart³omiejem M¹drym, naczelnikiem wydzia³u operacyjno-szkoleniowego oraz oficerem prasowym Komendy Miejskiej Pañstwowej Stra¿yPo¿arnej, rozmawia Robert Borowy

B. Mądry:Kandydat na strażaka nie może mieć lęku wysoko-ści, klaustrofobii, ani innych tego rodzaju przypadłości

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

�19Październik 2018 r. TRzY PYTaNia dO…

- Jak ocenia pani/pan obecn¹ kondycjê Gorzowa na tle in-nych miast podobnej wielkoœci w kraju?

Marta Bejnar Bejnarowicz: - Przygotowuj¹c program szcze-gó³owo analizowaliœmy dane makroekonomiczne i porównali-œmy je z innymi miastami o podobnej wielkoœci. Kondycja jests³aba. Mamy najni¿sze dochody per capita, p³ace, rentownoœægospodarki i najmniejsz¹ liczbê miejsc w ¿³obkach. Podwzglêdem wartoœci zrealizowanych inwestycji - w zesz³ym rokuplanowano inwestycje na ok. 130 milionów z³ a zrealizowano tyl-ko na oko³o 70 mln. Rynek inwestycji jest trudny, bo samorz¹dywalcz¹ o wykonawców, ale w Gorzowie szczególnie odbija siêto na mieszkañcach i przedsiêbiorcach. Jedynym parametrempozornie na plus jest 2-3% bezrobocie, jednak zestawienie go zniskimi p³acami i siedmioma bezrobotnymi na jedn¹ ofertê pra-cy, daje ju¿ mniej optymistyczny obraz. W Gorzowie dla tych cotu pozostali nie ma dobrej pracy.

Sebastian Pieñkowski: - Na szczêœcie Gorzów to jegomieszkañcy, którzy s¹ motorem napêdowym dla miasta i tworz¹jego przyjazny klimat. Niestety, na tle innych miast jesteœmy wdalszym ci¹gu oœrodkiem niewykorzystanego potencja³u. Wska-Ÿnikiem dobrej kondycji miasta jest poszerzanie stref inwestycyj-nych, nowe miejsca pracy w sektorze nowych technologii. Nie-stety, przez cztery lata do Gorzowa nie przyjecha³ ¿aden du¿yinwestor. Wynika to z biernoœci w³adz miasta, które nie maj¹ po-czucia obowi¹zku i pomys³u na pe³nienie roli „ambasadora” lo-kalnego biznesu. Uda³o mi siê, dziêki pomocy premiera Mateu-sza Morawieckiego, rozpocz¹æ procedurê pozyskania 250 haziemi przy S3 pod inwestycje. Jestem pewien, ¿e do koñca rokuteren ten wraz z dzia³kami miasta bêdzie w ofercie dla inwesto-rów.Robert Surowiec: - Niestety, z rankingów wynika, ¿e jest Ÿle

albo bardzo Ÿle. Jesteœmy dopiero na piêtnastym miejscu, je¿elichodzi o zrównowa¿ony rozwój, daleko w tyle pod wzglêdemdochodów z podatków, na przedostatnim miejscu podwzglêdem iloœci ¿³obków, czy je¿eli chodzi o miasto przyjazneseniorom. Jak dodamy do tego 48. miejsce na 66 miast na pra-wach powiatu w zestawieniu œrednich zarobków, to daje to ob-raz Gorzowa. Niestety, nie mamy szczêœcia do sprawnychw³odarzy. Naprawiona ulica czy remont chodnika nie zmienigruboœci naszych portfeli. Gorzów zaprzepaœci³ szansê na skokcywilizacyjny.Jacek Wójcicki: - Wielokrotnie mówi³em ju¿ o tym, ¿e nie œci-

gam siê w statystykach, ani z nimi nie konkurujê. Oczywiœcie

fakt, i¿ odnotowano, ¿e Gorzów jest jednym z trzech miast, którerozwijaj¹ siê w sposób zrównowa¿ony, jest pewn¹ wartoœci¹.Natomiast inne rankingi plasuj¹ nas w ró¿nych miejscach. Dlamnie liczy siê to, ¿e miasto siê zmienia, ¿e realizuje postulaty lu-dzi, ¿e bud¿et obywatelski budzi œwiadomoœæ i buduje wspól-notê. Dobitnym sprawdzianem by³ po¿ar Katedry. Ta sytuacjab³yskawicznie zjednoczy³a ca³e miasto. To jest dla mnie si³a,drogowskaz i napêd. Ewidentnie mamy zasz³oœci sprzed lat.Sam œpiewa³em razem ze S³awomirem „Gorzów ca³y rozkopa-ny, 100 objazdów tutaj mamy” i ten tekst najlepiej oddaje nasz¹gorzowsk¹ rzeczywistoœæ. Najwa¿niejsze, ¿e z ka¿dym dniem,tygodniem, miesi¹cem budujemy to nasze miasto.

- Jakie najwiêksze wyzwania stoj¹, stan¹ przed miastemw najbli¿szych latach? Marta Bejnar Bejnarowicz: - Pierwsze i najwa¿niejsze, to po-

sprz¹taæ miasto. Nie w przenoœni, ale dos³ownie. Nie pamiêtam,by wczeœniej by³o u nas tak brudno. Œmieci sta³y siê sta³ym ele-mentem otoczenia. Mo¿na byæ biednym, ale nie brudnym. Tymbardziej, ¿e to nie jest sprawa pieniêdzy lecz organizacji i za-rz¹dzania. Druga sprawa to inwestycje, których wykonanie wo³ao pomstê do nieba: opóŸnienia, zmiany harmonogramów, nieli-czenie siê z kosztami spo³ecznymi mieszkañców, przedsiêbior-ców. A jak ju¿ coœ zostanie oddane to wychodz¹ dziesi¹tki uste-rek. Wkrótce zobaczymy kuriozaln¹ sytuacjê: do Gorzowa za-czn¹ przyje¿d¿aæ nowoczesne zestawy tramwajowe i przez dwanajbli¿sze lata nie bêd¹ mia³y po czym jeŸdziæ. Kolejne wyzwa-nie to zawróciæ miasto z trendu spadkowego na œcie¿kê rozwo-ju. Tu bêdzie potrzebna ciê¿ka praca, gdy¿ skala potrzeb jestolbrzymia a œrodki relatywnie coraz mniejsze. Musimy zwiêk-szyæ dochody miasta przez zwiêkszenie inwestycji prywatnychw wybranych dziedzinach. To spowoduje zatrzymanie odp³ywuSebastian Pieñkowski: - Przed nami wyzwanie dokoñczenia

wszystkich inwestycji, szczególnie tych przeci¹gaj¹cych siê,uci¹¿liwych dla mieszkañców. Bud¿et miasta nie jest z gumy,dlatego jasno akcentujê mo¿liwoœæ pozyskiwania œrodków ze-wnêtrznych, które pozwol¹ rozwin¹æ nam miasto jeszcze szyb-ciej i mocniej. Jesteœmy kolosem na glinianych nogach, dlategonajpierw musimy usprawniæ komunikacjê, komfort ¿ycia miesz-kañców, us³ugi spo³eczne oraz edukacjê tak byœmy poczuli siêsilni wewnêtrznie. Proponowa³bym w najbli¿szym czasie reali-zacjê mojej pi¹tki programowej, która jest wyzwaniem realnymdo osi¹gniêcia! Przed nami wyzwanie budowy silnego oœrodkaakademickiego, który bêdzie kszta³ci³ fachowców dla fabryk zwysoko zaawansowanymi technologiami, które powstan¹ wstrefie. Do tego uczyniê Gorzów miastem czystym i zielonym comocno poprawi komfort ¿ycia nas wszystkich.Robert Surowiec: -Musimy stworzyæ strategiê rozwoju, której

do dzisiaj nie ma. Powinna zawieraæ oprócz inwestycji równie¿tak zwane zadania miêkkie, aby nie by³y one jedynie dodatkiemdo remontu ulic, jak teraz. Gorzów musi siê rozwijaæ. Nie tylko woparciu o szkolnictwo zawodowe, ale tak¿e solidne szkolnictwowy¿sze. Musi zacz¹æ wspó³pracowaæ z lokalnym biznesem imieæ wizjê miasta, które nie bêdzie w sam raz, ale na miarê na-szych potrzeb i marzeñ.

Jacek Wójcicki: - Miasto tworz¹ ludzie, ich oczekiwania, po-trzeby, idee i rozwój. Ka¿dy z mieszkañców wskazuje trochê in-ne priorytety, a zebranie ich jest du¿ym wyzwaniem. Dziêki co-raz lepszej komunikacji uzyskujemy pewien obraz. Nadal w gro-nie pilnych spraw pozostaje poprawa istniej¹cej infrastrukturyoraz kwestie kierunków rozwoju komunikacji miejskiej. Potrzeb-

ne s¹ te¿ zadania dotycz¹ce kolejowego skomunikowania Go-rzowa z reszt¹ Polski, wa¿na dla rozwoju miasta jest te¿ pó³noc-na obwodnica, rozbudowa strefy przemys³owej oraz budowa sil-nego oœrodka akademickiego. Ten ostatni priorytet bêdzie od-dzia³ywa³ na miasto na dwa sposoby: po pierwsze bêdzieœci¹gaæ do niego studentów, m³odych ludzi którzy potem do¿ycia bardzo czêsto wybieraj¹ miasta w których siê edukuj¹, apo drugie bêdzie zapleczem dla rozrastaj¹cego siê przemys³u.Trzeba pamiêtaæ, ¿e naszym najwiêkszym wyzwaniem wci¹¿pozostaje niski dochód mieszkañca Gorzowa. Nasze dzia³aniamusz¹ spowodowaæ jego wzrost.

- Jakie bêd¹ pani/pana pierwsze decyzje i dzia³ania poewentualnym wygraniu wyborów i objêciu urzêdu prezy-denta miasta?Marta Bejnar Bejnarowicz: - Zacznê oczywiœcie od podzi-

êkowania gorzowianom za zaufanie jakim mnie obdarzyli. Bezszacunku i pokory wobec mieszkañców niczego w mieœcie niezrobimy. Natychmiast podejmê dzia³ania aby uporz¹dkowaæsprawê œmieci i rozpocznê proces sprz¹tania miasta. Kolejnasprawa: audyt finansów i inwestycji. Niestety, nie mogê bazowaæna tym, co mówi prezydent Jacek Wójcicki. Zupe³nie mu niewierzê. Potem rozpoczniemy realizacjê naszego programu, któ-ry podzielony jest na osiem obszarów i wszystkie one bêd¹ rea-lizowane jednoczeœnie. Sebastian Pieñkowski: - Najwa¿niejsi s¹ mieszkañcy, dlate-

go najpierw otworzê drzwi urzêdu i wprowadzê now¹ jakoœæ za-rz¹dzania. Dopilnujê pozyskanie œrodków zewnêtrznych na in-westycje, o których na razie siê tylko mówi. Mój program jestbardzo ambitny, dlatego bardzo szybko przyst¹piê do jego reali-zacji. Czasu jest bardzo ma³o - mamy tylko piêæ lat! Kampaniawyborcza to bardzo specyficzny okres - debaty oraz poró¿nieñ.Przysz³y w³odarz powinien w pierwszej kolejnoœci zasypaæwszelkie podzia³y i zbudowaæ siln¹ koalicjê na rzecz rozwojumiasta. Ja w³aœnie tak zrobiê.

Robert Surowiec: - W pierwszej kolejnoœci dokonam bilansuotwarcia oraz postawiê zadania przed urzêdnikami, zgodnie zprezentowanym obecnie programem wyborczym. Znam wiêk-szoœæ pracowników magistratu od wielu lat i wiem, ¿e to wspa-niali i zaanga¿owani ludzie. To nie w nich jest problem, ale wsprawnym zarz¹dzaniu urzêdem. Dlatego z ca³¹ pewnoœci¹ po-wo³am dynamicznych wiceprezydentów, którzy bêd¹ eksperta-mi w swoich dziedzinach. Zadbam o sprawne wydatkowanieœrodków unijnych. Dokonam audytu naszych inwestycji. Musimyskoñczyæ z wiecznymi opóŸnieniami w ich realizacji. Z ca³¹ pew-noœci¹ nie zrezygnujê ze spotkañ z ludŸmi. Bêdê odwiedza³ka¿de osiedle, aby na miejscu us³yszeæ o problemach mieszka-ñców i ocenê funkcjonowania s³u¿b miejskich.Jacek Wójcicki: - Odpowiem Pañstwu po 21 paŸdziernika, o

ile mieszkañcy powierz¹ mi raz jeszcze zaszczytn¹ funkcjê re-prezentowania ich przez kolejne lata. Wtedy pozwolê sobie natego typu dywagacje. Dzisiaj to decyzja jest ich rêkach i niechoni dokonaj¹ tego wyboru. Bêdzie to dla mnie wskazaniem, czydotychczasowa droga jest odpowiednia i czy ten kierunek roz-woju miasta jest aprobowany.

Od redakcji: Z prośbą o udzielenie odpowiedzi na przedsta-wione pytania zwróciliśmy się także do Ryszarda Knecia, którykandyduje na urząd prezydenta miasta z komitetu Fani Gorzo-wa, ale do czasu przekazania gazety do druku nie otrzymaliśmyodpowiedzi.

ROBERT BOROWY

O przyszłość naszego miastaw tych wyborach chodziTrzy pytania do kandydatów na stanowisko prezydenta Gorzowa

�20 Październik 2018 r.ROzmOWa

- Panie Andrzeju, jak pansiê znalaz³ w Gorzowie?

- W trochê niezwyk³y spo-sób. Po œmierci ¿ony zos-ta³em sam. Syn wyjecha³ wœwiat, przeniós³ siê do inne-go miasta. I tak sam zos-ta³em w ma³ym mieœcie podChicago w USA. Wtedyci¹gle pracowa³em. Nic inne-go, tylko praca i dom, a¿ ko-ledzy zaczêli mnie nama-wiaæ, ¿ebym jakoœ zmieni³¿ycie, bo przecie¿ dalej taksiê nie da. Bo praca, samo-tne powroty do pustego do-mu. Namówili mnie nazmianê. No i proszê sobiewyobraziæ, ¿e to koledzy za-czêli mi szukaæ towarzyszki¿ycia, przez Internet. No iw³aœnie w taki sposób poz-na³em moj¹ obecn¹ towa-rzyszkê, dla której siêzreszt¹ do Gorzowa przepro-wadzi³em. Ale wie pani, tomusia³o byæ przeznaczenie,ten mój przyjazd do Gorzo-wa. Ja pochodzê zWroc³awia, tam siê uro-dzi³em i prawie 27 lat miesz-ka³em przy ul. Lwowskiej. Ajak postanowi³em, ¿e zbu-dujê w Gorzowie swój dom,to te¿ trafi³em na ulicêLwowsk¹. No i wyszy³o, ¿epierwsz¹ czêœæ ¿yciaspêdzi³em przy Lwowskiej iostatni¹ te¿ mi chyba danetam spêdziæ. - Jak pan zacz¹³ do Go-rzowa przyje¿d¿aæ, to jakpan postrzega³ to miasto?

- Przykro. Nie podoba³o misiê to miasto bardzo. Nie po-doba³o mi siê przede wszyst-kim to zaniedbanie. Te œmie-ci wszêdzie widoczne, nie-przyciête krzewy, po³amane³awki, obt³uczone fasady,wszystko mi siê tu nie podo-ba³o. Powiem tak, kiedyprzyjecha³em tu pierwszegodnia, zamieszka³em w hoteluGracja przy placu Grun-waldzkim. No i jak chcia³emtrafiæ do centrum, to skiero-wano mnie na Mieszka, bojak inaczej. Ale Ÿle skrêci³emi trafi³em na KazimierzaWielkiego. Zamiast do cen-trum trafi³em do Piasków.Mia³em wówczas okazjê klu-czyæ po tych wszystkichuliczkach Nowego Miasta.Zreszt¹ wówczas wcale niewiedzia³em, ¿e to jest NoweMiasto. I musz¹ powiedzieæ,¿e by³em zachwycony. Nietym, co wiedzia³em, ale tym,co tu mo¿na by³oby z tymikamienicami zrobiæ. A po-tem, kiedy dowiedzia³em siê,

¿e w³aœciwie nie ma StaregoMiasta, to w³aœnie to Nowe,odpowiednio zadbane,mog³oby byæ w³aœnie tym no-wym. To mog³oby byæ fak-tyczne centrum Gorzowa.Ale jest tak zaniedbane,brudne, ¿e jednak nie.Minê³o od tamtej chwili, kie-dy pierwszy raz chodzi³emtymi uliczkami ju¿ trochê lat,a Nowe Miasto nadal jest ta-kie w³aœnie brudne i zanie-dbane. Moi nowi przyjaciele,tu poznani, ju¿ w Gorzowie,zaczêli siê na mnie obra¿aæ,¿e jak ja mogê na ich uko-chane miasto takie rzeczymówiæ. Ale proszê sobie wy-obraziæ, ¿e ju¿ wszyscy za-czêli to widzieæ, zaczêli wi-dzieæ, ¿e ich ukochane mias-to jest zwyczajnie brudne izaniedbane. Wystarczy³o siêruszyæ gdzieœ, nawetca³kiem niedaleko, do inne-go miasta, ¿eby popatrzeæna Gorzów innymi oczyma.A przecie¿ to miasto maolbrzymi potencja³. Mo¿e nieturystyczny, bo jednak tegochyba za bardzo nie ma, alejednak inny na pewno tak.Potencja³ na to, ¿eby byæbardzo ³adnym miastem. - No i w³aœnie. Zamiesz-ka³ pan w Gorzowie i za-cz¹³ siê bardzo intensyw-nie udzielaæ w ró¿nychmiejscach.

- Nie w ró¿nych, nie wró¿nych, tylko w tych, którezajmuj¹ siê zieleni¹. Politykamnie wcale nie interesuje anite¿ za bardzo nie wzrusza.Ale owszem czytam ró¿nemedia, jak ka¿dy, bo trzebawiedzieæ, ale udzia³u niechcê w tym braæ. Moje zain-teresowanie zieleni¹ w mie-œcie zaczê³o siê od wycina-nia drzew w Kostrzyñskiej.Najpierw jako grupa obywa-teli siê spotkaliœmy, potemby³o drugie spotkanie z w³ad-zami miasta. Zajêliœmy siête¿ planowanymi wycinkamiprzy Myœliborskiej. Spotkali-œmy siê wówczas z projek-tantami i muszê powiedzieæ,¿e to by³ jedyny raz, kiedyspotkaliœmy siê z projektan-tami planowanej przebudo-wy. Mam wra¿enie, ¿e mo¿enam siê uda³o uratowaæ wte-dy trochê drzew. Wówczaspowsta³ Zielony Zespó³, doktórego przyst¹pi³em.- Co to jest ten ZielonyZespó³?

- To taka grupa ludzi, ze-spó³, który powsta³ przyUrzêdzie Miasta. Wesz³o doniego czterech czy piêciupracowników urzêdu. No iby³o nas oko³o 12 spo³eczni-ków. W tej chwili na spotka-nia przychodzi du¿o mniej-sza grupa, ni¿ na pocz¹tku.Ale jednak ludzie przy-

chodz¹, grupa ci¹gle trwa.Osob¹ prowadz¹c¹ jest tzw.zielony oficer. Obecnie taknaprawdê to my siê na tychspotkaniach tylko skar¿ymyna ró¿ne rzeczy, ale tak na-prawdê nie mamy nic do po-wiedzenia. Nawet sam zielo-ny oficer nie za bardzo maochotê w tym uczestniczyæ.Bo mamy s³aby dostêp do in-formacji. Dostajemy dowgl¹du projekty kolejnychprzebudów czy zmian, kiedyprojekty s¹ ju¿ gotowe. Do-wiadujemy siê z niego, ¿e toi to zostanie wyciête i koniec.Pytanie - po co my? My niejesteœmy w³aœciwie niepo-trzebni. No i dlatego po-wsta³o Stowarzyszenie Zielo-ne Miasto Gorzów. Trzebazaznaczyæ, ¿e na pocz¹tkug³ównym organizatorem by³Grzegorz Witkowski. Potempo ró¿nych zatargach ja zos-ta³em prezesem i jestemnim do teraz. I zaczynamznów od pocz¹tku.- Co to znaczy - zaczyna-my od pocz¹tku?

- Od ma³ych rzeczy, odsprz¹tania choæby, od dba-nia o zieleñ. To myœmy w su-mie byli organizatorami akcjisprz¹tania Muraw Gorzow-skich. Nam zwyczajnie za-le¿y przede wszystkim nazieleni w mieœcie, na tym,¿eby ona dobrze wygl¹da³a.

- Czyli kiedy pojawi³ siêprojekt porz¹dkowania zie-leni przy £aŸni, to mogli-œcie zadzia³aæ?

- Akurat w tym konkretnymprzypadku to uratowaliœmycisy, które te¿ mia³y trafiæpod topór. Nie daliœmy wy-ci¹æ, bo przecie¿ to zdrowedrzewa s¹. Rozumiemy ko-niecznoœæ wycinania drzewchorych czy w kiepskiej kon-dycji, ale zupe³nie nie zga-dzamy siê na wycinki tychzdrowych. Zreszt¹ uwa¿amy,¿e wycinki chorych drzewpowinny byæ prowadzone wsposób planowy, a tego siêw mieœcie nie robi, a potemdochodzi do sytuacji takiej,¿e po³owa drzew jest cho-rych i trzeba je usun¹æ. Po-dobnie zreszt¹ jest z krzaka-mi, bo naprawdê czasamitrzeba je wyci¹æ. Choæ tomo¿e siê trudne wydaje dozrozumienia, ale tak jest.Problem z Gorzowem mazreszt¹ inne oblicze.- Jakie?- Nikt za bardzo nie potrafi

okreœliæ, jakie to jest miasto.Albo inaczej - ka¿dy tu¿yj¹cy ma inne wyobra¿enieo Gorzowie. Niektórzy chcie-liby, aby to by³o powiatowe,inni jako gminne, jeszcze in-ni chcieliby, aby zostawiæwszystko tak jak jest, bez¿adnych mian, tylko trochê

trzeba to uporz¹dkowaæ. Noto akurat mnie nie pasuje.Jest jeszcze grupa ludzi, któ-rzy chc¹ wiedzieæ Gorzówjako miasto wojewódzkie,pewn¹ metropoliê. Co jesttrudne. Inna rzecz, ¿e po zie-leni daje siê okreœliæ z jakimmiastem mamy do czynie-nia. - No to wed³ug tego kry-terium Gorzów jest jakimmiastem?

- Zielonym i ¿eby takimzosta³o. Gorzów jest mias-tem zielonym, tylko zanie-dbanym. Ale ostatnim cza-sem i tak siê odrobinê popra-wi³o w centrum. Ale parki s¹zwyczajnie zaniedbane.Wszystkie parki, ¿eby nieby³o wyj¹tku. - Recepta?- Prosta. Potrzeba wiêcej

inwestycji w tê sferê. Potrze-ba zwyczajnie w³o¿yæ wiêcejpieniêdzy w zieleñ. A tuci¹gle siê s³yszy, ¿e nie mapieniêdzy. Nawet Urz¹dOchrony Œrodowiska ci¹glenarzeka, ¿e nie ma ¿adnychpieniêdzy. A przecie¿ ¿ebymieæ jakieœ efekty, trzebatrochê tych pieniêdzy prze-znaczyæ na konkretny cel.Mo¿e zamiast robiæ te moto-rowe imprezy, lepiej tê kasêdaæ na zieleñ. - Co jest najpilniejsze?- Przede wszystkim ko-

niecznie trzeba zadbaæ oMurawy Gorzowskie, rezer-wat przyrody w granicachmiasta. Trzeba to miejscedok³adnie oznaczyæ, zadbaæ,nie pozwoliæ, aby rozje¿d¿alije quadziarze, ¿eby tam zno-szono œmieci. Trzeba, ¿ebyludzie z osiedla Europejskie-go te¿ wiedzieli, ¿e maj¹ podnosem rezerwat. Przecie¿wiêkszoœæ, która tam chodzi,nie wie, co to za teren. Jabym wola³, ¿eby ludzie wie-dzieli dok³adnie, na jaki cen-ny teren wchodz¹.- Nie boi siê pan, ¿e bêd¹za nim wo³aæ - zielonyoszo³om?

- A niech mówi¹. Mnie aku-rat to nie przeszkadza.Walczê o zieleñ, ale nieoznacza to, ¿e z zamkniêtymioczyma. Powinno byæ du¿oinwestycji w mieœcie, ale i od-powiedzialne podejœcie dozieleni. Obie rzeczy mo¿napogodziæ. Ja jestem ju¿ wœrednim wieku i zwyczajnienie wiem, czy do¿yjê, kiedy temikre drzewka wsadzone wmiejsce starych dorosn¹. - Dziêkujê.

A. Kostrzewa: Walczę o zieleń, ale nie oznacza to, że z zamkniętymi oczyma

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

Nikt za bardzo nie potrafi określić,jakie to jest miastoZ Andrzejem Kostrzew¹, prezesem Stowarzyszenia Zielone Miasto Gorzów, rozmawia Renata Ochwat

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

�21Październik 2018 r. PROSTO z miaSTa

- Panie dyrektorze co panczyta tak dla przyjemno-œci, dla siebie?

- Z regu³y czytam kilkaksi¹¿ek równolegle. Aleostatnio zag³êbi³em siê wCzes³awie Mi³oszu, adok³adnie w „Dolinie Issy”,bo jest to ksi¹¿ka, która opo-wiada o miejscach, w któ-rych naprawdê mo¿na siêzrelaksowaæ. A jak do tegododaæ jeszcze piêkny jêzyk,to naprawdê jest to wspa-nia³a podró¿ i w przestrzeni, iw literaturze. - Biblioteka coraz bar-dziej wychodzi do ludzi.W³aœnie uruchomiliœcieciekawy punkt.

- Tak, w Gorzowskiej Lecz-nicy Specjalistycznej pod na-zw¹ Poczytalnia. Koncepcjajest taka, ¿eby wypróbowaæbookcrossing w troszkê innysposób. Zobaczymy, jak tozafunkcjonuje w poczekalnilekarskiej. Jeœli te ksi¹¿ki niebêd¹ znika³y, czyli u¿ytkow-nicy bêd¹ je czytaæ, odda-waæ, albo zamieniaæ na inne,bêdziemy siê staraæ rozsze-

rzaæ tak¹ ofertê na innespó³dzielnie lekarskie czywrêcz szpital. I te punkty -Spo³eczne Punkty WymianyKsi¹¿ek bêdziemy tworzyæ wotwartych przestrzeniach.- Jakie ksi¹¿ki trafiaj¹ dotakich punktów?

- Bardzo ró¿ne. Bo i krymi-na³y, ale i proza codzienna,lekka lektura. Trudno komuœw poczekalni kazaæ czytaæksi¹¿ki, które mog¹ Ÿlezadzia³aæ na jego psychikê.To ma byæ przyjemnoœæ.Jest rega³ z ksi¹¿kami. Zniego mo¿na wzi¹æ ksi¹¿kê,poczytaæ w kolejce do leka-rza, ale jeœli siê komuœ spo-doba, to mo¿e j¹ zabraæ dodomu i dokoñczyæ. No iœwietnie, jeœli ksi¹¿ka wrócina ten sam rega³. A jeœli ko-muœ siê ta ksi¹¿ka tak bar-dzo spodoba, ¿e nie chcesiê z ni¹ rozstaæ, wówczaste¿ mo¿e j¹ zatrzymaæ, alew zamian za ni¹ zobowi¹za-ny jest przynieœæ coœ nowe-go, inn¹ ksi¹¿kê po prostu.Nasz pomys³ oparliœmy nawzorach z innych krajów,

gdzie takie Poczytalnie siêsprawdzi³y. - Od pewnego czasu wbibliotece ci¹gle pojawiaj¹siê nowoœci. Sk¹d ksi¹¿ni-ca je bierze, bo zawszes³ychaæ by³o, ¿e nie mapieniêdzy na nowoœci?

- G³ównie nowoœci pozys-kujemy z Narodowego Pro-gramu Rozwoju Czytelnict-wa. W Polsce na pocz¹tkulat 2000 zauwa¿ono, ¿e bib-lioteki naprawdê nie maj¹sk¹d braæ pieniêdzy na za-

kupy ksi¹¿ek, zw³aszcza nanowoœci. I wówczas utworzo-no ów program. Obecnie na-si organizatorzy, czyli Urz¹dMarsza³kowski, ale i Urz¹dMiejski, zapewniaj¹ namwk³ad w³asny, a MinisterstwoKultury dop³aca nam 75 pro-cent kwoty przeznaczanej nazakupy. Oczywiœcie to jestci¹gle za ma³o.- Co kupujecie?- Tu biblioteka kieruje siê

gustami czytelników i tu jestca³e spektrum od literatury

lekkiej po specjalistyczn¹,ale i klasykê.- Ale na pó³ki trafia litera-tura bardzo ciekawa, bochoæby literatura wêgiers-ka czy niemiecka. Czy tos¹ jakoœ specjalnie pozy-skiwane ksi¹¿ki?

- To s¹ szczêœliwe trafy, ja-kie siê zdarzaj¹. Miewamyczytelników, którzy daruj¹nam ksi¹¿ki. I w³aœnie takiepochodz¹ najczêœciej oddarczyñców. Tu trzeba za-uwa¿yæ i zaznaczyæ, ¿e tojest spory zastrzyk, bardzowartoœciowe dary. Warto do-daæ, ¿e czêsto s¹ to noweksi¹¿ki, raz mo¿e przeczyta-ne.- W tym roku zrobiliœcieciekaw¹ akcjê, czyli „Czy-tamy wam”. Sk¹d taki po-mys³?

- Mieszkam w Gorzowie odroku 1990. I jak inni gorzo-wianie, czêsto odczuwa³empewn¹ pustkê, zw³aszcza la-tem, jeœli chodzi o wydarze-nia kulturalne. Inna rzecz, ¿eona siê zape³nia. Widaæ, ¿egorzowianie s¹ gotowi na

uczestnictwo w ¿yciu kultu-ralnym latem. Pierwszy by³Teatr Osterwy ze Scen¹ Let-ni¹. Teraz dosz³a Filharmo-nia z Piknikami Chopinow-skim. Dlatego te¿ nie mo¿ebrakowaæ biblioteki. My za-prezentowaliœmy s³owo mó-wione. Chcielibyœmy, aby toby³ sta³y punkt programupodczas letniej kaniku³y.- W sezonie znów biblio-teka zaprasza nas na sta³ewydarzenia?

- Ale¿ naturalnie. Powiemtak, Nowa Marchia, rzeczyzwi¹zane choæby z regio-nem, promocja wiedzy naten temat, to wszystko bieg-nie swoim torem. Po wtórezapraszamy na nowe rzeczy.Jesieni¹ po raz pierwszy wGorzowie odbêdzie siê Her-bertiada. Bêdzie to konferen-cja popularno-naukowa, któ-ra zaplanowana jest na 26paŸdziernika. Tego dnia od-bêdzie siê te¿ warsztat dlam³odzie¿y poœwiêcony wier-szom Zbigniewa Herberta.Promujemy patrona jak tylkomo¿emy. n

Bibliotekom brakuje pieniędzy na zakupy książekZe S³awomirem Szenwaldem, dyrektorem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie, rozmawia Renata Ochwat

S. Szenwald: Miewamy czytelników, którzy darują nam książki

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

r e k l a m a

�22 Październik 2018 r.Na SzlaKu

Gdyby wielki baliw, ksi¹¿êJohann Moritz von Nassaudomu orañskiego móg³ zo-baczyæ swój wypieszczonyzamek w S³oñsku, p³aka³bypewnie rzewnymi ³zami. Rui-ny zamku widaæ z drogiSkwierzyna-Kostrzyn. Robi¹smutne wra¿enie, a smutekten pog³êbia siê w miarêzbli¿ania do zamku. Bo dziœto pusta, spêkana skorupa, zresztkami ozdób, które tylkopozwalaj¹ siê domyœliæ uro-dy tego miejsca.

W miejscu, gdzie dziœstrasz¹ resztki œwietnej sie-dziby brandenburskiego bali-watu joannitów, sta³ œrednio-wieczny zameczek rodzinyUchtenhagenów. Byli toznaczni rycerze, wiêc zamekmieæ musieli.

W po³owie XV wieku za-równo zamek, jak i czêœæ wsiwesz³a w posiadanie joanni-tów, potê¿nego zakonu ry-cerskiego powsta³ego pod-czas pierwszych Krucjat doZiemi Œwiêtej. Nosili oni i dodziœ zreszt¹ te¿ nosz¹ czar-

ne p³aszcze z bia³ymi malta-ñskimi krzy¿ami.

Kiedy tylko zamek dosta³siê w rêce zakonników, ci gozburzyli i postawili w tymmiejscu nowsz¹ budowlê.Ale i ta szczêœcia za d³ugonie mia³a, poniewa¿ zosta³azniszczona podczas Potopuszwedzkiego.

Zadania odbudowy podj¹³siê w po³owie XVII wiekuksi¹¿ê Johann Moritz vonNasau-Oranien, najwybit-niejszy baliw, czyli przywód-ca brandenburskich joanni-tów.

Pochodzi³ z ksi¹¿êcej ro-dziny, tej z której wywodzi siêobecna królowa duñskaMa³gorzata II. To by³ niepo-spolity cz³owiek, œwietniewykszta³cony, mówi¹cy wkilku jêzykach, znakomitystrateg, walcz¹cy z sukce-sem o niepodleg³oœæ Nider-landów spod hiszpañskiegobuta. Za te zas³ugi miêdzyinnymi pojecha³ do Brazylii,jako holenderski namiestniktej kolonii. I to w³aœnie on

jest autorem dzie³a genial-nego, a mianowicie dok³ad-nego opisania Brazylii. Wy-kona³ gigantyczn¹ robotê dodziœ cenion¹ i podziwian¹przez naukowców ró¿nychdziedzin. Bo pokaza³ NowyŒwiat od strony antropolo-gicznej, biologicznej, zoolo-gicznej, kulturowej. Wszela-kiej. I to wielkie dzie³o jest wzbiorach Biblioteki Jagiello-ñskiej, ale to odrêbna histo-ria.

Ale tam, w Brazylii, tenœwiat³y ksi¹¿ê, który nie mia³nigdy ¿adnych zatargówwszed³ w konflikt z polskimkondotierem, KrzysztofemArciszewskim, który by³ ws³u¿bie niderlandzkiej. Kon-flikt ten by³ na tyle du¿y, ¿ea¿ zachowa³ siê w kilkuszantach.

Ksi¹¿ê po powrocie z bra-zylijskiej misji dosta³ od elek-tora Fryderyka Wilhelma Ho-henzollern - swego przyja-ciela zreszt¹, propozycjêobjêcia baliwatu s³oñskiego.I tê propozycjê przyj¹³.

Pierwsz¹ decyzj¹ baliwaby³a ta o odbudowie siedzi-by. Powsta³ zamek - rezy-dencja na wzór prywatnegopa³acu ksiêcia von Nassau wAmsterdamie. Czyli na bran-denbursk¹, a potem polsk¹ziemiê przeniesiono wzórholenderskiej barokowej re-zydencji, na tyle œwietnej i natyle unikatowej, ¿e choæ dziœjest niemal ruin¹, to jednakuznawana jest za wysokiejklasy zabytek kultury.

W zamku najwa¿niejszympomieszczeniami by³y saladworska lub wielk¹ sklepion¹(od sklepieñ krzy¿owych)oraz mieszcz¹ca siê nad ni¹sala odœwiêtna wysoka natrzy kondygnacje -najwa¿niejsze miejsce za-mku. Œciany mia³a przys³oni-ête wieloma portretami i her-bami mistrzów joannickich.Zamek wype³nia³y ozdobnemeble, broñ darowana zako-nowi. Panowa³ przepychpe³en.

I ta dobra passa trwa³a a¿do pocz¹tków XIX wieku, do

kasaty zakonu. Zamek wów-czas przejê³o stowarzysze-nie arystokratyczne konty-nuuj¹ce tradycje joannickie.Nadal odbywa³y siê tu zjazdytowarzystwa, przyjmowano zhonorami nowych cz³onków -wszyscy musieli mieæ po-twierdzone korzenie szla-checkie albo arystokratycz-ne. I tak to dzia³a³o do II woj-ny.

Piêkny barokowy zamekocala³ podczas II wojny.Spl¹drowali go Rosjanie, alenadawa³ siê do remontu i wy-korzystania. Jednak budowlanie mia³a szczêœcia. W 1975roku jakaœ tajemnicza rêkapod³o¿y³a ogieñ i zameksp³on¹³.

Dziœ jest pust¹ skorup¹ co-raz bardziej niszczej¹c¹ iprzyprawiaj¹c¹ o smutekwszystkich, którzy lubi¹ his-toriê.

I choæ zamku jakby niema, ale s¹ niezakoñczonez nim historie, jak choæbyte z tarczami herbowymi.Ka¿dy rycerz w czarnymp³aszczu z bia³ym malta-ñskim krzy¿em mia³ prawodo w³asnej tarczy herbo-wej. I zaszczytem dlañ naj-wy¿szym by³o zawieszeniejej w sali dworskiej lub wkoœciele. I w³aœnie zespó³tych tarcz herbowych, zktórych najstarsze pocho-dzi³y z po³owy XVII wieku,najm³odsze z 1942 rokudziwnym trafem ocala³.

By³a to niema³a kolekcja,bo licz¹ca 739 sztuk.

W 1945 roku tablice zosta³yprzewiezione do ArchiwumAkt Dawnych w Warszawie,a nastêpnie przekazane naZamek Królewski w Warsza-wie. W 1988 roku, wskutekniefortunnej decyzji, tabliceherbowe zosta³y niemal wkomplecie sprzedane i wy-wiezione za granicê. W war-szawskim Zamku Królew-skim pozosta³o jeszcze oko³o140 tablic, które w fatalnymstanie wróci³y do Gorzowa.W latach 1998-2007 czêœæspoœród nich zosta³a podda-na konserwacji. Czêœæ znaj-duje siê w S³oñsku, czêœæ wMiêdzyrzeczu, ale to zaled-wie u³amek tego, co by³o.

Dwie tablice znajduj¹ siê wprywatnym mieszkaniure¿ysera Janusza Majew-skiego. I ³¹czy siê z nimiprzedziwna historia. Bo zos-ta³y zauwa¿one w telewizjiprzez gorzowskich specjalis-tów od tarcz, którzy przezprzypadek widzieli reporta¿o re¿yserze. Zapytany oskarb, Janusz Majewski od-par³, ¿e tarcze naby³ w De-sie. Ale do dziœ nikt nie umieodkryæ, jakimi drogami rycer-skie tarcze herbowe trafi³ydo salonu handlu zabytkami.Podobnie jak do dziœ nieuda³o siê uj¹æ podpalaczapysznej siedziby JohannaMoritza von Nassau-Oranje.

RENATA OCHWAT

Tajemnicza ręka podłożyła ogieńi zamek spłonął Kiedyœ by³ w³asnoœci¹ joannitów, potê¿nego zakonu rycerskiego.

W zamku najważniejszym pomieszczeniami były sala dworska oraz mieszcząca się nad niąsala odświętna wysoka na trzy kondygnacje.

Fot.

Arch

iwum

Współczesne: Dziś jest to pusta skorupa ze śladami dawnej świetności.

Fot.

Rena

ta O

chwa

t

r e k l a m a

● codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

reklama www.echogorzowa.pl

519 462 660

�23Październik 2018 r. SPORT

Byæ mo¿e dlatego, ¿e jegokariera nie by³a oznaczonawielkimi sukcesami, a do te-go trwa³a zaledwie dwa se-zony. W marcu mija pi¹tarocznica nag³ej œmierci po-chodz¹cego z Wojcieszyc¿u¿lowca Stali, który jazd¹na motocyklu zacz¹³ intere-sowaæ siê w dzieciñstwie.

- ¯u¿el zaszczepi³ w nas ta-to - wspomina Zbigniew Ta-rasewicz, starszy brat Janu-sza. - Ojciec najpierw mniewozi³ rowerem na mecze,potem jedn¹, drug¹ siostrê ina koñcu Janusza, który by³z nas najm³odszy. Onzreszt¹ jak mia³ ju¿ 8-10 lat,to czasami ucieka³ z domu ijecha³ z kolegami na stadion.Tata by³ z zawodu mechani-kiem, mocno zwi¹zany z mo-toryzacj¹, st¹d tak pokocha³czarny sport. Jak z koleiby³em takim fanem, ¿e jakoma³y ch³opak potrafi³emca³ymi dniami siedzieæ nadprowadzeniem ró¿nych sta-tystyk - dodaje.

Geny muzyczne po dziadku

Jak dalej opowiada panZdzis³aw, jego m³odszy bratod dziecka szuka³ swojegomiejsca na œwiecie. Po sko-ñczeniu szko³y podstawowejposzed³ do wojska, a dok³ad-nie do orkiestry garnizono-wej. By³ bardzo uzdolnionymuzycznie, pocz¹tkowo gra³g³ównie na akordeonie.

- Z wykszta³cenia jestemnauczycielem i w moich cza-sach pierwszym egzaminemna zdobycie tego zawoduby³a muzyka. Kto nie zda³,odpada³. Mia³em smyka³kê,by³em samoukiem, pogry-wa³em sobie na ró¿nych in-strumentach, a potemuczy³em Janusza, który rze-czywiœcie mia³ wielki talent.Dlatego poszed³ do orkiestryi jednoczeœnie do szko³y mu-zycznej. A geny muzycznezapewne odziedziczyliœmypo dziadku, który gdzieœ tam

jeszcze w czasach zaborówpogrywa³ - œmieje siê panZbigniew.

Gra w orkiestrze wojskowejdawa³a Januszowi podwójn¹radoœæ. Móg³ realizowaæswoj¹ pasjê oraz chodziæ na¿u¿el. Byli bardzo czêsto za-praszani przez klub na ró¿neimprezy i przygrywali zawod-nikom. Janusz pow¹cha³trochê tych spalin i pewnegodnia wymyœli³, ¿e zg³osi siêdo szkó³ki. Zanim przyjecha³jednak do parkingu sporo je-Ÿdzi³ na motocyklu ojca. Toby³ radziecki I¯. Kiedy ju¿dobrze opanowa³ jednoœladwybra³ siê na stadion Stali.By³o to w 1972 roku. Mamaby³a temu niechêtna, alezgodzi³a siê, bo wiedzia³a,¿e jak nie da synowi zgody,to ten i tak pójdzie na ¿u¿elkiedy skoñczy 18 lat.

- Od pierwszych treningówsz³o mu œwietnie, na cozwrócili trenerzy - przypomi-na pan Zbigniew. - Procento-wa³o tu opanowanie moto-cykla. Po zdaniu licencji wewrzeœniu 1972 roku, na po-cz¹tku nastêpnego szybko

trafi³ do pierwszego sk³adu.Najczêœciej by³ przypisywanydo rezerwy i nie zawsze otrzy-mywa³ okazjê startu w me-czach, ale w wewnêtrznej ry-walizacji by³ najlepszym z gro-na najm³odszych sta¿emzawodników - wyjaœnia Zbig-niew Tarasewicz, który dok³ad-nie œledzi³ karierê brata.

Kręgosłup nie wytrzymał

Janusz Tarasewicz debiutligowy zaliczy³ 27 maja wOpolu. Pojecha³ w jednymwyœcigu i zdoby³ swój pierw-szy ligowy punkt. Potem wy-st¹pi³ jeszcze w dwóch me-czach. W jednym z nich, zW³ókniarzem Czêstochowana gorzowskim torze, cieszy³siê z wygranego biegu, jad¹cw parze z Ryszardem Fabi-szewskim. W piêciu innychspotkaniach by³ na rezerwie.Ju¿ na koniec sezonu œwi-êtowa³ z kolegami jedyneswoje dru¿ynowe mistrzo-stwo Polski. Dodatkowospotka³a go mi³a niespo-dzianka. Dosta³ szansê star-tu w meczu juniorów Polska -Szwecja. W barwach bia³o-

czerwonych pojechali samistalowcy i wysoko zwyciê¿yli72:35. Janusz Tarasewiczmocno prze¿y³ ten wystêp.Tak mocno, ¿e w pierwszychczterech biegach dwukrotnieupad³. Dopiero w koñcowychwyœcigach zdoby³ trzy punk-ty.

Na pocz¹tku 1974 roku co-raz lepiej poczynaj¹cy sobiena torze Tarasewicz pojecha³w pierwszych czterech spot-kaniach ligowych Stali. Wpierwszym z nich pozytyw-nie zaskoczy³ wszystkich.Najpierw, jad¹c z parze zEdwardem Jancarzem, po-kona³ najskuteczniejszego wtym czasie leszczynianinaZbigniewa J¹dera, a na za-koñczenie spotkania wygra³z inn¹ ówczesn¹ gwiazd¹,,Byków’’ Jerzym Kowal-skim. Po meczu ¿a³owa³, ¿etrener Ryszard Nieœcierukpuœci³ go tylko dwukrotnie.NieŸle posz³o mu te¿ w me-czu z rybnickim ROW-em, wktórym zwyciê¿y³ m.in. zm³odzie¿owym mistrzemPolski z 1971 roku JerzymWilimem.

- Ta kariera Janusza nabie-ra³a powolnego rozpêdu. Nieby³ on talentem na miarêPlecha czy Rembasa, aleczyni³ widoczne postêpy.Mocno prze¿ywa³ starty.Przywozi³ do domu kombine-zony, bardzo o nie dba³, sta-rannie zawsze czyœci³, kon-serwowa³. On kocha³ to corobi³ - t³umaczy pan Zbig-niew.

Niestety, kiedy czu³, ¿e ju¿jest w stanie na trwa³e zado-mowiæ siê w mistrzowskiejdru¿ynie na jednym z trenin-gów przytrafi³a mu siê po-wa¿na kontuzja. Jecha³ aku-rat z Miros³awem Æwik³¹ i nawira¿u od ul. Œl¹skiej ten nieutrzyma³ siê przy krawê¿ni-ku, wynios³o go i dosz³o donieszczêœliwego zderzenia.Tarasewicz uszkodzi³ sobiekrêgos³up na odcinku szyj-nym. Dzisiaj zapewne medy-cyna szybko by sobie z tymporadzi³a, ale wtedy to nieby³o takie proste. Straci³ kilkamiesiêcy na leczenie, poczym dowiedzia³ siê od leka-rzy, ¿e nie dostanie zgody nadalsze uprawianie sportu.Mocno to prze¿y³, takci¹gnê³o go na motocykl.Zosta³ kibicem, choæ na po-cz¹tku lat 80. na nowo zacz¹³myœleæ o powrocie na tor, bojeszcze by³ m³ody, ale osta-tecznie zrezygnowa³ z tego.

- Kiedy pogodzi³ siê z tym,¿e nie mo¿e ju¿ jeŸdziæ, za-wsze ciep³o wraca³ wspom-nieniami do tych chwilspêdzonych na ¿u¿lowymmotocyklu - opowiada jegostarszy brat. - Cieszy³ siê, ¿emóg³ choæ krótko pojeŸdziæ uboku takich legend jak JerzyPadewski, Edek Jancarz,Zenek Plech, Jurek Rembasczy Rysiek Fabiszewski. Naj-bardziej ceni³ Jancarza,uwa¿aj¹c go za mentora.Natomiast najbardziej kole-gowa³ siê z Rembasem, aprzede wszystkim z Fabi-szewskim. Rysiek mia³ ro-

dzinê w Wojcieszycach iczêsto przyje¿d¿a³ do Janu-sza. Wszyscy ich tutaj wwiosce lubili - œmieje siê panZbigniew.

Prezent dla trenera

W trakcie jazdy na ¿u¿luJanusz pracowa³ w wydzialeodlewni w ZM ,,Gorzów’’, ajego prze³o¿onym by³ znanyw tym czasie spiker na za-wodach w Gorzowie,Zdzis³aw Palicki. Po zako-ñczeniu kariery pracowa³ ja-ko kierowca m.in. w urzêdziewojewódzkim, ale przedewszystkim odda³ siê graniuna akordeonie. Razem z bra-tem i trzema kolegamiza³o¿yli zespó³, którym ob-je¿d¿ali liczne zabawy, we-sela i inne imprezy. Poza³o¿eniu rodziny wyjecha³ z¿on¹ najpierw do S³upcy, po-tem do Leszna, gdzie miesz-ka³a jedna z sióstr Janusza.Tam odda³ siê pasji graniana koœcielnych organach.

- Pamiêtam, jak w 1984 ro-ku by³em z polsk¹ reprezen-tacj¹ w Lesznie na finaledru¿ynowych mistrzostwœwiata i trener Marian Spy-cha³a mia³ akurat imieniny.Zorganizowaliœmy drobneprzyjêcie i odwiedzi³ nasw³aœnie Janusz Tarasewicz,który ubarwi³ ca³¹ imprezêgraniem na akordeonie. Wy-sz³o to wspaniale, a MarianSpycha³a by³ naprawdêszczêœliwy - wspomina by³ymechanik Stali i kadry narodo-wej Stanis³aw Maciejewicz.

W Lesznie nie tylko gra³ naorganach, ale pracowa³ wfabryce pomp, jeŸdzi³ ponad-to do pracy na zachód Europy,dziêki czemu wybudowa³dom. Ca³y czas interesowa³siê ¿u¿lem, czêsto bywa³ nastadionie Alfreda Smoczyka,ale sercem zawsze by³ z go-rzowsk¹ Stal¹. Zmar³ naglew³aœnie na zawa³ serca 9 mar-ca 2013 roku w wieku 58 lat.

ROBERT BOROWY

Najlepszy organista wśród żużlowcówJanusz Tarasewicz to kolejna postaæ gorzowskiego ¿u¿la, o której gazety siê nie rozpisywa³y.

Janusz Tarasieiwcz (z lewej) z swoim najlepszym kolegą na torze Jerzym Rembasem

Fot.

Arch

iwum

r e k l a m a

�24 Październik 2018 r.

r e k l a m a

ReKlama