jak (i dlaczego) spacex będzie kolonizowało marsa - by @naypax
DESCRIPTION
Jak (i dlaczego) SpaceX będzie kolonizowało Marsa - by @NaypaxTRANSCRIPT
Jak (i dlaczego) SpaceX będzie
kolonizowało Marsa – part 1 (1/2) Autor: Tim Urban
Przekład: Naypax
Specjalnie dla: wykop.pl
Po więcej informacji na temat drugiej części i samego
tłumaczenia zapraszam na: www.wykop.pl/tag/naypaxtlumaczy
Część 1: Historia Kosmosu i Ludzi
Około sześć milionów lat temu, bardzo ważna samica małpy człekokształtnej urodziła
dwójkę dzieci. Jedno z jej dzieci stało się wspólnym przodkiem wszystkich
szympansów. Z kolei to drugie rozpoczęło drzewo genealogiczne, które pewnego
dnia zawarło w sobie całą rasę ludzką. Podczas gdy potomkowie pierwszego dziecka
samicy skończyły jako całkiem normalne małpy, ród drugiego dziecka, pod wpływem
czasu, zaczął doświadczać różnych dziwnych rzeczy.
Nie jesteśmy całkiem pewni dlaczego, ale po następnych sześciu milionach lat, nasi
przodkowie zrobili coś, czego nigdy wcześniej nie zrobiła żadna istota na Ziemi –
obudzili się.
Działo się to powoli i stopniowo przez tysiące pokoleń w ten sam sposób jak twój
mózg powoli budzi się w ciągu pierwszych sekund po otwarciu oczu.
Ale gdy świat zaczął być przejrzysty, nasi przodkowie zaczęli patrzeć w około i, po
raz pierwszy, zaczęli się zastanawiać.
Życie na Ziemi miało swoje pierwsze pytania po ocknięciu się ze snu trwającego 3.6
miliarda lat.
Co to za duży pokój? Kto nas tutaj dał? Co to za jasne żółte kółko na suficie i gdzie ono
wędruje co noc? Gdzie się kończy ocean i co się dzieje gdy tam dotrzesz? Gdzie są ci wszyscy
zmarli ludzie teraz, gdy nie ma ich już tutaj?
Odkryliśmy wielką zagadkową powieść naszego gatunku—Gdzie Jesteśmy?—i
zapragnęliśmy nauczyć się jak to się czyta.
Podczas gdy światło ludzkiej świadomości rozjaśniało się i rozjaśniało, zaczęliśmy
udzielać odpowiedzi, które wydawały się sensowne. Może znajdowaliśmy się na
górze jakiegoś latającego dysku, a może ten dysk znajdował się na skorupie
wielkiego żółwia? Może te punkciki świetlne pojawiające się w nocy nad nami są
mignięciem pokazującym co jest po drugiej stronie tego wielkiego pokoju—i to może
tam idziemy, gdy już umrzemy. Może jeśli uda nam się znaleźć miejsce styku „sufitu”
z „podłogą”, możemy przepchnąć przez to nasze głowy i zobaczyć wszystkie te super
fajne rzeczy, które są tam po drugiej stronie.
Około 10,000 lat temu, odizolowane plemiona ludzi zaczęły się łączyć i tworzyć
pierwsze miasta. W większych społecznościach, ludzie byli w stanie rozmawiać ze
sobą o tej zagadkowej powieści, którą znaleźliśmy, porównując notatki zbierane od
pokoleń. Kiedy techniki uczenia się stały się bardziej wyszukane i zgromadzono wiele
różnych wskazówek, pojawiły się nowe odkrycia.
Świat to była jednak kula, a nie dysk. Co znaczyło, że ten sufit tak właściwie był dużą
sferą, która nas otaczała. Rozmiary innych obiektów latających tam w górze i ich
odległości między sobą były bardziej obszerne niż kiedykolwiek nam się wydawało. A
potem odkryto coś przygnębiającego:
To nie słońce kręciło się wokół nas. To my kręciliśmy się wokół słońca.
To było super niefajne, niemętne odkrycie. Dlaczego do diabła nie byliśmy w centrum
różnych rzeczy? Co to znaczyło?
Gdzie my jesteśmy?
Sfera już wtedy była nieprzyjemnie duża—jeśli nie byliśmy w jej centrum, to czy
byliśmy tylko zwykłą kulą umieszczoną w środku niej tak trochę bez oczywistego
powodu? Czy tak faktycznie mogło być?
Przerażające.
A potem było jeszcze gorzej.
Okazało się, że te punkciki światła na krawędzi sfery nie były tym, za co je
uważaliśmy—to były inne słońca, takie jak nasze. I one się tam unosiły dokładnie tak
samo jak nasze—co oznacza, że wcale nie byliśmy wewnątrz sfery. Nie tylko nasza
planeta nie była w centrum wszystkiego, ale jeszcze nasze słońce było tylko jakimś
tam losowym kolesiem będącym pośród niczego otoczone niczym.
Przerażające.
Nasze słońce okazało się małym kawałkiem czegoś znacznie większego. Kawałkiem
pięknej, ogromnej chmury miliarda słońc. Wszystko wszystkiego.
No przynajmniej tyle wiedzieliśmy. Dopóki nie zdaliśmy sobie sprawy, że to nie było
„wszystko”, to było zaledwie tym:
Ciemność.
Im lepsze tworzyliśmy narzędzia i im większa nasza zdolność pojmowania, tym
więcej mogliśmy tak zmniejszać i tym bardziej beznadziejne wszystko się stawało.
Odszyfrowywaliśmy kolejne strony Gdzie Jesteśmy? na nasze własne ryzyko, a
odczytaliśmy już informacje mówiące, że jesteśmy niesamowicie samotni, że żyjemy
na samotnej wyspie, która jest w środku innej samotnej wyspy znajdującej się
wewnątrz kolejnej samotnej wyspy, że jesteśmy zakopani po uszy w izolacji i nie
mamy z kim rozmawiać.
Taka jest nasza sytuacja.
W najbardziej bieżącym jednym procencie krótkiego istnienia naszego gatunku,
staliśmy się pierwszym życiem na Ziemi, które dowiedziało się o sytuacji—i to
dlatego mamy od tamtej pory kolektywny kryzys egzystencjonalny.
Nie ma nas o co obwiniać. Wyobraź sobie, że nie zdajesz sobie sprawy, że istnieje
coś takiego jak wszechświat, a nagle dochodzi do ciebie, że taka rzecz istnieje.
To duża dawka informacji do przyswojenia.
Większość nas radzi sobie z tym poprzez życie w przyjemnym złudzeniu, udając, że
miejsce, w którym żyjemy, jest w niekończącej się krainie ciepła i kolorów. Jesteśmy
jak ten gość, który robi wszystko co tylko może żeby zignorować sytuację:3
A co jest naszym najlepszym przyjacielem pomagającym w tym wszystkim?
Bezchmurne błękitne niebo. Niebo wygląda jakby było stworzone, żeby pomóc
ludziom w udawaniu, że sytuacja nie istnieje, służąc jako perfekcyjny i dziwaczny
prospekt osłaniający nas przed rzeczywistością.
Potem dzieje się noc i nastaje sytuacja, która się nam patrzy prosto w twarz.
Ale w ciągu ostatnich 60 lat, nasza relacja z kosmosem wkroczyła na całkowicie
nowy poziom. Podczas II Wojny Światowej, technologia rakietowa zrobiła wielki krok
naprzód i po raz pierwszy nowy, szokujący koncept stał się możliwy—
podróże w kosmos.
Przez tysiące lat, Historia Ludzi i Kosmosu była historią onieśmielenia i
zastanawiania się. Możliwość opuszczenia naszej ziemskiej wyspy przez ludzi i
zapuszczenia się w kosmos nagle ożywiła ludzką duszę przygody.
Wyobrażam sobie, że ludzie żyjący w XV wieku, w Wieku Odkryć, czuli się podobnie
gdy przedzierali się przez rozdział o mapie świata w Gdzie Jesteśmy? i idea
zaoceanicznych wojaży oślepiła ich wyobraźnie. Gdybyś spytał jakieś dziecko w
1495 roku o to, kim chce być w przyszłości, odpowiedź „odkrywcą oceanów” byłaby
prawdopodobnie najpowszechniejsza.
Gdybyś zadał to samo pytanie dziecku w 1970, odpowiedzią byłoby „astronautą”—
t.j.: odkrywcą sytuacji.
II WŚ rozwinęła możliwość podróżowania w kosmos przez ludzi, a dokładniej to w
późnej części roku 1957, gdy to Sowieci wysłali w orbitę pierwszy zrobiony przez
człowieka obiekt, uroczy Sputnik 1.
W tamtym czasie, Zimna Wojna leciała na pełnym gazie, zarówno Amerykanie jak i
Sowieci mieli już przygotowane swoje linijki do transmitowanego na cały świat
konkursu mierzenia penisów. Wraz z udanym wystrzeleniem na orbitę Sputnika, o
kilka centymetrów wystrzelił też penis Sowietów, tym samym przerażając
Amerykanów.
Dla Sowietów, posiadanie swojego własnego satelity w kosmosie szybciej niż
Amerykanie było dowodem na to, że rosyjska technologia była lepsza od technologii
Amerykańskiej, co, w rezultacie, zostało przedstawione jako dowód dla całego
świata, że komunizm był systemem lepszym niż kapitalizm.
Osiem miesięcy później narodziło się NASA.
Kosmiczny Wyścig się rozpoczął, a pierwszym celem dla NASA było wysłanie
człowieka w kosmos, a potem na pełną orbitę, najlepiej wszystko to przed Sowietami.
USA miało już nigdy nie zaznać wstydu.
W 1959, NASA rozpoczęło Projekt „Mercury” mający na celu wykonanie tej misji.
Amerykanie byli już na skraju sukcesu, gdy nagle, w kwietniu 1961 roku, Sowieci
wysłali Yuriego Gagarina na pełną orbitę wokół Ziemi, czyniąc tym samym Rosjanina
pierwszym człowiekiem w kosmosie i na orbicie.
Nadszedł czas na drastyczne kroki. Doradcy ówczesnego prezydenta USA, a był nim
John F. Kennedy, powiedzieli mu, że Sowieci mieli już zbyt dużą przewagę, aby USA
mogło pokonać ich w jakichkolwiek osiągnięciach w najbliższym czasie—ale
perspektywa załogowego lądowania na Księżycu była wystarczająco odległa, że USA
miało realne szanse, aby znaleźć się tam jako pierwsze. A więc Kennedy wygłosił
swoją sławną przemowę „wybraliśmy podróż na Księżyc nie dlatego, że jest łatwa, ale
dlatego, że jest thudna” i przeznaczył skandaliczną sumę pieniędzy na potrzebną do
tego misję ($20 miliardów lub $205 miliardów przeliczając na teraźniejsze dolary).
Rezultatem tego był Projekt „Apollo”. Celem tego projektu miało być lądowanie
Amerykanina na Księżycu—i to lądowanie jako pierwsi. Sowieci odpowiedzieli
Soyuzem, ich własnym księżycowym programem i tak zaczął się wyścig.
Gdy wczesne fazy projektu Apollo zaczęły się jednoczyć, projekt Mercury w końcu
zrobił jakiś postęp. Zaledwie miesiąc po tym, jak Yuri Gagarin został pierwszym
człowiekiem w kosmosie, amerykański astronauta Alan Shepard został drugim
człowiekiem w kosmosie, jednocześnie wykonując mały łuk który, co prawda, nie
wprowadził go na pełną orbitę, ale pozwolił mu przybić z kosmosem piątkę na swoim
szczycie.
Kolejne siedem lat było świadkiem aż 22 amerykańskich i sowieckich lotów
załogowych dzięki temu, że te dwa supermocarstwa doprowadziły swoje umiejętności
i technologie do perfekcji.
Przed końcem 1968 roku, wściekle pędzące USA miało, w sumie, więcej startów (17)
niż Sowieci (10), i wspólnie, te dwa narody opanowały coś, co teraz nazywamy Niską
Orbitą Okołoziemską. (ang – Low Earth Orbit (LEO))
Ale NOO tak naprawdę nikogo nie ekscytowało już we wczesnych latach
sześćdziesiątych. Oba mocarstwa miały wzrok mocno skierowany na Księżyc.
Program Apollo robił szybkie susy w przód i w grudniu 1968 roku Stany Zjednoczone
zostały pierwszy narodem, który kiedykolwiek przedostał się poza niską orbitę
okołoziemską. Apollo 8 dotarło aż do orbity Księżyca i okrążyło ją około 10 razy
zanim bezpiecznie wróciło na Ziemię. Załoga, w której znajdował się James Lovell,
rozniosła w pył rekord wysokości osiągniętej przez człowieka i stała się pierwszą
grupą ludzi, która zobaczyła z bliska Księżyc, jego ciemną stronę i Ziemię jako całą
planetę. Uwieczniono to robiąc to zdjęcie:4
Już przed wróceniem na Ziemię, wyżej wymienieni astronauci stali się najbardziej
uwielbianymi bohaterami Ameryki—co mam nadzieję im się podobało przez osiem
miesięcy. Trzy misje Apollo później, w czerwcu 1969, Apollo 11 uczyniło
Amerykanów Neila Armostronga3 i Buzza Aldrina pierwszymi ludźmi na Księżycu, a
Armstrong zrobił to słynne zdjęcie ukazujące napuszonego Aldrina:5
Ciężko jest w pełni oddać jak wielką rzeczą to było. Od czasu, gdy życie na Ziemi się
zaczęło, czyli 3.6 miliarda lat temu, żadna istota ziemska nie postawiła swojej stopy
na ciele niebieskim innym niż Ziemia. A tu, nagle, Armstrong i Aldrin skaczą sobie po
kolejnej sferze, patrząc sobie w niebo, na którym powinien być Księżyc, a zamiast
niego jest Ziemia. Szaleństwo.
Projekt Apollo dowiódł, że był druzgocącym sukcesem. Apollo nie tylko umieściło
człowieka na księżycu przed Sowietami, ale również jeszcze 10 innych osób w ciągu
kolejnych 3.5 lat dzięki innym pięciu misjom. Łącznie odbyło się sześć wypraw na
księżyc zakończonych sukcesem na siedem prób, ten słynny wyjątek stanowiła misja
Apollo 13, która została bezpiecznie przerwana po eksplozji w zbiorniku na tlen.4
Sowiecki program Soyuz ciągle natrafiał na jakieś problemy techniczne i nigdy nie
udało mu się umieścić człowieka na Księżycu.
Finałowy spacer po powierzchni księżyca miał miejsce w późnej części roku 1972. W
zaledwie jedną dekadę podbiliśmy pobliski kosmos i daleko nam było do zwolnienia
kroku. Gdybyś w tamtym czasie zapytał jakiegokolwiek Amerykanina, albo nawet
jakiegokolwiek człowieka, o to, co przyniosą nadchodzące dekady podróży w
kosmos, zacząłby on odważnie i na wielką skalę przewidywać. Dużo więcej ludzi na
Księżycu, permanentna baza na Księżycu, ludzie na Marsie i za Marsem.
Możecie sobie tylko wyobrazić jak zaskoczeni byliby ludzie, gdyby im w 1972 roku
powiedziano, że po obejrzeniu tylko 12 ludzi chodzących po księżycu, 43 lata
później, w niemożliwie futurystycznie brzmiącym roku 2015, liczba ludzi, którzy byli
na księżycu ciągle będzie wynosić 12. Albo że po opuszczeniu niskiej strefy
okołoziemskiej kupę lat temu i zrobieniu sobie z niej przed-księżycowego parkingu
wycieczkowego, 2015 ciągle stałby w miejscu i NOO byłoby absolutnym maximum.
Ludzie z 1972 roku byliby zszokowani naszymi smartfonami czy internetem, ale
byliby równie zaskoczeni tym, że rzuciliśmy poszeranie granic w kosmosie.
A więc co się stało? Po tak dziko ekscytującej dekadzie podróży w kosmos, dlaczego
po prostu przestaliśmy?
Cóż, tak jak to już ustaliliśmy we wpisie o Tesli, “Dlaczego przestaliśmy?” jest złym
pytaniem. Zamiast tego, powinniśmy spytać:
Dlaczego w ogóle kiedykolwiek byliśmy tak głodni przygody i wysyłaliśmy ludzi w kosmos?
Podróże w kosmos są niesamowicie drogie. Narodowe budżety są niesamowicie
ciasne. Faktem jest, że to tak jakby zaskakujące, że jakikolwiek naród kiedykolwiek
wyrzucił pokaźny kawał swojego budżetu na podróże i inspiracje, i rozszerzanie
naszych granic.
A to właściwie dlatego, że żaden naród tak właściwie nie puścił z dymem swojego
budżetu przez wzgląd na podróżę i inspiracje, i rozszerzanie naszych granic—dwa
narody puściły z dymem swoje budżety przez ten cały konkurs o długość penisa.
W obliczu międzynarodowego zażenowania, w czasie gdy każdy próbował rozgryźć
czyj system ekonomiczny był lepszy, amerykański rząd zgodził się porzucić ich
powszechne zasady na kilka lat i wszystkie konieczne zasoby przeznaczyć na
upewnienie się, że i tę kłótnię (tym razem ekonomiczną) wygrają—
(Na górze: procentowy wkład budżetu federalnego w budżet NASA, od lewej: procentowy
wkład budżetu federalnego, na dole: rok kalendarzowy)
I jak już ją wygrali to skończyły się całe zawody, a razem z nimi specjalne zasady. I
tak Stany Zjednoczone zaczęły wydawać pieniędze jak normalni ludzie.6
(Na górze: procentowy wkład budżetu federalnego w budżet NASA, od lewej: procentowy
wkład budżetu federalnego, na dole: rok kalendarzowy)
Stany Zjednoczone i Sowieci wzięli się w garść, założyli z powrotem swoje spodnie,
uścisnęli dłonie i zaczęli pracować razem jak dorośli nad znacznie praktyczniejszymi
projektami, takimi jak umieszczenie wspólnej stacji kosmicznej w niskiej strefie
okołoziemskiej.
Cztery dekady od tych wydarzeń, Historia Ludzi i Kosmosu znowu ograniczyła się
tylko do Ziemi, a my mamy dwa powody aby wchodzić w interakcję z kosmosem
(Notka: cały ten kawał tekstu jest lekkim odbiegnięciem od tematu w postaci
ogólnego zarysu satelit, sond kosmicznych i teleskopów kosmicznych. Jeśli za
bardzo cię to nie ekscytuje, niewiele stracisz jeśli przejdziesz do działu o
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, który jest w części drugiej):
1) Wsparcie dla Przemysłów Ziemskich
Pierwszym i najważniejszym powodem, dla którego ludzie wchodzą w interakcję z
kosmosem od czasów programu Apollo nie jest zainteresowanie kosmosem. Jest nim
używanie kosmosu dla celów praktycznych wspierających przemysł na Ziemi—
głównie w formie satelit. Większość rakiet wystrzeliwanych w dzisiejszych czasach w
kosmos po prostu zostawia jakieś rzeczy w NOO, których celem jest patrzenie na w
dół na Ziemię, a nie w rozległe obszary na górze.
Tutaj taki mały przegląd satelit:
Satelity Blue Box
Nie za często o nich myślimy, ale nad nami lata setki robotów, które odgrywają ważną rolę w
naszym ziemskim życiu. W 1957 samotny Sputnik okrążał Ziemię sam jak palec, ale dzisiaj,
światy komunikacji, przewidywania pogody, telewizji, nawigacji i fotografii satelitarnej
wszystkie mocno polegają na satelitach, tak samo jak wiele wojsk krajowych czy rządowych
agencji wywiadowczych.
Całkowity rynek produkcji przemysłowej satelit, rakiety, które te satelity wznoszą i
ekwipunek i usługi z tym związane urosły z kosztów rzędu $60 miliardów w 2004 do ponad
$200 miliardów w 2015. Przychód przemysłu satelitowego stanowi dzisiaj jedyne 4%
globalnego przychodu przemysłu telekomunikacyjnego, ale za to aż 60% przychodu z
przemysłu kosmicznego.7
Takie właśnie funckje pełnią satelity (w 2013): 8
(Funkcje Satelit Operacyjnych począwszy od 2013 roku – w sumie w kosmosie znajduje się
1,167 satelit, z czego 40% pełni funckje komunikacyjne (radio, internet, telefon), 13% służy
do komunikacji rządowej, drugie 13% do teledetekcji, 12% satelit jest używane do badań i
rozwoju, 8% do nawigacji, 7% do inwigilacji wojskowej, 5% jest tam w celach naukowych, a
3% w celach meteorologicznych)
Z pośród 1,265 aktywnych satelit orbitowych na początku 2015 roku, Stany Zjednoczone są
właścicielami do tej pory największej ich ilości, bo aż 528—co stanowi ponad 40%
wszystkich satelit—ale ponad 50 krajów ma co najmniej jedną swoją satelitę.
Jeśli chodzi o to gdzie są te wszystkie satelity, to większość z nich unosi się w dwóch
wyraźnych „warstwach” kosmosu: około dwie trzecie aktywnych satelit znajduje się w niskiej
strefie okołoziemskiej. NOO zaczyna się na 160 kilometrach nad ziemią, czyli na najniższej
możliwej wysokości, na której obiekt może orbitować nie doświadczając przyciągania
ziemskiego. Szczyt NOO znajduje się na wysokości 2,000km nad ziemią. Generalnie, najniżej
położone satelity znajdują się gdzieś na wysokości 350km lub wyżej.
Większość reszty satelit (około jedna trzecia) jest położona dużo dalej, w miejscu nazywanym
orbitą geostacjonarną (GEO). Mieści się to dokładnie 35,786km nad ziemią i swoją
„geostacjonarność” zawdzięcza temu, że coś wirującego w tej orbicie obraca się z dokładnie
taką samą prędkością co Ziemia, tym samym zamieniając swoją pozycję na niebie na
stacjonarnie relatywną do punktu na Ziemi. Dla obserwatora ten obiekt będzie stał w
miejscu.9
GEO jest idealne dla satelity telewizyjnej, ponieważ talerz na Ziemi może być ukierunkowany
przez cały czas tylko w jedno zaplanowane miejsce.
Mały procent innych satelit znajduje się w średniej orbicie ziemskiej (MEO). Ta orbita mieści
sobie wszystko pomiędzy niską orbitą okołoziemską, a orbitą geostacjonarną. Jednym z
godnych uwagi rezydentów średniej orbity ziemskiej jest system GPS, który jest używany
przez większość Amerykańczyków i ludzi z różnych innych państw na porządku dziennym.
Przed zrobieniem researchu, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cały system GPS, czyli
projekt Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, który został wprowadzony w życie w
1995, używa tylko 32 satelity. Do końca 2011 roku, było ich jeszcze mniej, bo tylko 24—
cztery satelity na każde sześć orbit. Ale na obrazku niżej możecie zobaczyć, że nawet mając
te 24 satelity, dany punkt na Ziemi może być widziany przez co najmniej sześć, a zazwyczaj
nawet dziewięć lub więcej satelit w jakimkolwiek czasie.
(Na obrazku niżej, który normalnie jest GIFem, ale tutaj nie jest, niebieska kropka oznacza
hipotetyczną osobę na Ziemi, satelity które mogą go dostrzeć, są zaznaczone na niebiesko, a
te zielone linie pokazują w jaki sposób ta osoba jest dostrzegana)10
To właśnie dlatego mapa w twoim telefonie ciągle może pokazać twoje położenie nawet jeśli
znajdujesz się w miejscu, gdzie usługi komórkowe są niedostępne—bo nie ma to z nimi nic
wspólnego.
Ten system jest też ustawiony tak żeby był nadmierny—tylko cztery satelity muszą cię
widzieć jednocześnie, żeby system mógł dokładnie wskazać twoją lokalizacje. Satelity GPS
orbitują przez około 12 godzin, czyli Ziemię okrążają dwa razy dziennie.5
Możesz zobaczyć lokalizację satelit używając Google Earth (a tutaj fajne video jak Google
Earth pokazuje satelity).
Wysypisko Kosmiczne Bluer Box
W świecie satelit istnieje jeden duży problem. Oprócz tych 1,265 aktywnych satelit
orbitujących tam w górze, istnieje jeszcze tysiąc nieaktywnych satelit oraz dużo zużytych
rakiet z poprzednich misji.
I raz na jakiś czas, jedno z nich ekslopduje, albo dwoje z nich ze sobą kolidują i tworzą tonę
malutkich fragmentów, nazywają się one „kosmicznymi śmieciami”. Liczba obiektów w
kosmosie gwałtownie rośnie przez ostatnie dekady, co z resztą pokazuje GIF autorstwa
ESA:11
Większość satelit i śmieci jest skupiona w niskiej orbicie okołoziemskiej, a najdalszy
pierścień tych obiektów znajduje się w geostacjonarnej orbicie ziemskiej
Agencje kosmiczne śledzą około 17,000 objektów znajdujących się w kosmosie, z czego
tylko 7% z nich to aktywne satelity. Oto mapa pokazująca każdy znany nam dziś obiekt w
kosmosie:.12
Ale jest coś jeszcze bardziej szalonego – na zdjęciu widzimy tylko większe obiekty, bo tylko
takie śledzimy. Szacowanie numeru mniejszych odpadków kosmicznych (1 – 10 cm)
potwierdziło, że może być ich od 150,000 do 500,000, a jeszcze mniejszych odpadków
(większych niż 2mm) może być około milion. 13
Problemem jest to, że biorąc pod uwagę prędkości z jakimi poruszają się obiekty w kosmosie
(większość obiektów w niskiej orbicie okołoziemskiej zasuwa ponad 17,000 mil/s), każda,
nawet najmniejsza kolizja, druzgocąco uszkadza satelity lub statki kosmiczne.
Obiekt mający tylko 1 cm przy takich prędkościach wywoła podobne obrażenia w razie
kolizji co wybuch małego granata.714
Ponad jedna trzecia wszystkich odpadów kosmicznych pochodzi tylko z dwóch wydarzeń:
chiński test „anti-satellite” w 2007 roku, gdy to Chiny zesrały się światu na twarz celowo
wysadzając w powietrze jedną z ich satelit i tworząc 3,000 kawałków odpadków
kosmicznych, które były wystarczająco duże, by można było je śledzić(!) i kolizja z 2009
roku, do której doszło pomiędzy dwoma satelitami, które zamieniły się w 2,000 ogromnych
odpadków kosmicznych.15 Każda kolizja zwiększa ilość odpadków, co z kolei zwiększa
prawdopodobieństwo wydarzenia się większej ilości kolizji w przyszłości, dlatego istnieje
niebezpieczeństwo pojawienia się efektu domino, który w tej sytuacji jest nazywany przez
naukowców Syndromem Kesslera. Wiele partii politycznych poropnuje różne sposoby
zmniejszenia liczby odpadków w niskiej orbicie okołoziemskiej—pomysłów pełno,
od harpunowania śmieci po usuwanie ich laserem czy przejmowaniem ich za pomocą chmury
gazów.
Tutaj mamy wykres podsumuwujący „kosmiczne odciski” każdego narodu, który pokazuje
też liczbę aktywnych satelit, biernych satelit i liczbę śmieci, które każdy kraj wytworzył:16
(link zewnętrzny: http://28oa9i1t08037ue3m1l0i861.wpengine.netdna-cdn.com/wp-
content/uploads/2015/07/18moky6ntooezjpg-2.jpg)
Jest jeszcze kilka innych rzeczy w kategorii „Wsparcie dla Przemysłów Ziemskich”
—takich jak na przykład górnictwo kosmiczne, kosmiczny pochówek, i turystyka
kosmiczna.