kundera milan. tozsamosc

Upload: agata-kacprzak

Post on 20-Jul-2015

130 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

MILAN KUNDERA

TosamoPrzeoy

Marek Bieczyk

Pastwowy Instytut WydawniczyTytu oryginau: L'IDENTIT

Okadk i strony tytuowe projektowa

MICHA JDRCZAK Milan Kundera, 1997 Copyright for the Polish edition by Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1998PRINTED IN POLANDPastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2004 r. 00-372 Warszawa, ul. Foksal 17 e-mail: [email protected] www.piw.pl Wydanie pierwsze dodruk Skad: Fotoskad EWA, Warszawa, ul. Askenazego 5/119 Druk i oprawa: Zakady Graficzne im. KEN w Bydgoszczy, ul. Jagielloska 1 Nr zam. 263/2004

ISBN 83-06-02708-6

1 Hotel w miasteczku na normandzkim wybrzeu, przypadkowo znaleziony w przewodniku. Chantal przybya w pitek wieczr, by spdzi w nim samotn noc, bez JeanMarca, ktry mia dojecha nazajutrz, okoo poudnia. Zostawia sw ma walizk w pokoju, wysza i po krtkim spacerze po nieznanych uliczkach zawrcia do hotelowej restauracji. O wp do smej sala bya jeszcze pusta. Usiada przy stoliku i czekaa, a kto zechce j zauway. Dwie kelnerki ywo o czym rozprawiay po przeciwnej stronie, przy drzwiach do kuchni. Chantal nie cierpiaa podnosi gosu, wic wstaa, przesza przez sal i zatrzymaa si przed nimi; ale one byy zbyt pochonite sw rozmow: Mwi ci, mino ju dziesi lat. Ja ich znam. To potworne. I nie ma adnego ladu. adnego. Mwili o tym w telewizji". Druga kelnerka: ,,Co si mogo mu sta? - Nie mona sobie nawet tego wyobrazi. I to jest straszne. - Zabjstwo? - Szukali po caej okolicy. - Porwanie? - Ale kto? I dlaczego? Nie by ani kim wanym, ani bogatym. Pokazali ich w telewizji. Jego dzieci, on. Co za rozpacz. Dasz wiar?" Pniej dostrzega Chantal: - Czy zna pani program w telewizji o ludziach, ktrzy zaginli? Nazywa si to Straceni z oczu. - Tak - powiedziaa Chantal. - To moe widziaa pani, co przydarzyo si rodzinie Bourdieu. Oni s std. - Tak, to przeraajce - powiedziaa Chantal nie wiedzc, jak sprowadzi rozmow o tragedii na prozaiczn kwesti posiku. - A pani na kolacj? - powiedziaa wreszcie druga kelnerka. - Tak. - Zawoam maitre d'htel, prosz usi. Koleanka dorzucia jeszcze: - Czy da pani wiar, kto, kogo pani kocha, znika i nigdy si pani nie dowie, co si z nim stao! Oszale mona!" Chantal wrcia do stolika; maitre d'htel zjawi si po piciu minutach; zamwia najprostszy posiek na zimno; nie lubi jada sama; ach, jake nie znosi jada sama! Kroia szynk na talerzu i nie moga powstrzyma myli wywoanych przez kelnerki: jak na tym wiecie, gdzie kady z naszych krokw jest kontrolowany i rejestrowany, gdzie w wielkich sklepach pilnuj nas kamery, gdzie ludzie nieustannie ocieraj si o siebie, gdzie czowiek nie moe si ju nawet kocha bez pyta, ktre zadadz mu nazajutrz naukowcy i

wysannicy biur sondaowych (gdzie si pan kocha?", ile razy na tydzie?", z prezerwatyw czy bez prezerwatywy?"), jak na tym wiecie jest moliwe, e kto wymyka si spod kontroli i znika bez ladu? Tak, dobrze zna ten program noszcy tytu, ktry j przeraa, Straceni z oczu, jedyny program, rozbrajajcy j sw powag, swym smutkiem, tak jakby jaka zewntrzna ingerencja zmusia telewizj do porzucenia wszelkiej frywolnoci; prezenter powanym gosem zachca widzw, by zgaszali si z informacjami, ktre mogyby pomc w odnalezieniu zaginionej osoby. Na koniec programu pokazywane s po kolei zdjcia wszystkich straconych z oczu", o ktrych bya mowa w programach poprzednich; kilku z nich poszukuje si ju od jedenastu lat. Wyobraa sobie, e ktrego dnia utraci w ten sposb Jean-Marca. Niczego nie wiedzie, by zmuszonym wszystko sobie wyobrazi. Nie mogaby nawet popeni samobjstwa, gdy samobjstwo oznaczaoby zdrad, odmow czekania, utrat cierpliwoci. Byaby skazana na ycie w nieustannej grozie, a do koca swych dni.

2 Wrcia na gr do swego pokoju, z trudem zasna; co jej si dugo nio i obudzia si w rodku nocy. W nie pojawiay si wycznie osoby z przeszoci: matka (zmara dawno temu), a zwaszcza jej byy m (nie widziaa go od lat i nie by do siebie podobny, tak jakby reyser snu pomyli si w obsadzie); by ze swoj siostr, wadcz i energiczn, i z now maonk (nigdy jej nie widziaa; jednak we nie nie wtpia w jej tosamo); pod koniec skada jej niejasne propozycje erotyczne i jego nowa ona mocno pocaowaa Chantal w usta, prbujc wcisn jzyk midzy jej wargi. Jzyki oblizujce si wzajemnie zawsze napaway j wstrtem. I to ten pocaunek j obudzi. Niesmak po nie by taki, e usiowaa rozpozna jego przyczyn. Tym, co j tak bardzo poruszyo, myli Chantal, byo przekrelenie czasu teraniejszego, dokonane w nie. A ona zapamitale trzyma si swej teraniejszoci, ktrej za nic w wiecie by nie zamienia ani na przeszo, ani na przyszo. Wanie dlatego nie lubi snw: narzucaj one niepojt rwno midzy rnymi okresami, jednoczesno, ktra sprasowuje wszystko, co czowiek kiedy przey; odbieraj znaczenie teraniejszoci, podwaajc jej uprzywilejowan pozycj. Jak w nie z tej nocy: cay fragment jej ycia zosta unicestwiony: Jean-Marc, ich wsplne mieszkanie, wszystkie lata, ktre spdzili razem; na ich miejscu usadowia si przeszo, osoby, z ktrymi ju dawno temu zerwaa i ktre prboway schwyta j w sie banalnego

uwiedzenia seksualnego. Czua na ustach wilgotne usta kobiety (niebrzydkiej, reyser snu okaza si dosy wymagajcy przy wyborze aktorki) i byo to tak nieprzyjemne, e w rodku nocy posza do azienki, by dokadnie si wymy i wypuka usta.

3 F. by bardzo starym przyjacielem Jean-Marca, znali si z liceum; mieli te same pogldy, we wszystkim si rozumieli i pozostawali w kontakcie a do dnia, w ktrym, kilka lat temu, Jean-Marc straci dla niego, nagle i ostatecznie, sympati, i przesta si z nim widywa. Kiedy dowiedzia si, e F. ley w szpitalu w Brukseli, nie mia najmniejszej ochoty skada mu wizyty, lecz Chantal nalegaa, by pojecha. Widok dawnego przyjaciela by przygnbiajcy: Jean-Marc zachowa go w pamici takim, jaki by w liceum, wraliwym chopcem, zawsze doskonale ubranym, penym naturalnej finezji, przy ktrej Jean-Marc czu si niczym nosoroec. Delikatne, kobiece rysy, ktre niegdy odmadzay F., teraz go postarzay: jego twarz wydawaa si groteskowo maa, skurczona, pomarszczona niczym zmumifikowana gowa egipskiej ksiniczki, zmarej przed czterema tysicami lat; Jean-Marc wpatrywa si w jego rce: jedna bya podczona do kroplwki, nieruchoma, z ig wbit w y, druga szeroko gestykulowaa, aby uwydatni sowa. Zawsze gdy patrzy na jego gesty, mia wraenie, e rce F. s na tle jego wtego ciaa jeszcze mniejsze, cakiem malutkie niczym rczki kukieki. Tego dnia wraenie jeszcze si nasilio, gdy te dziecice gesty bardzo le pasoway do powagi sw: F. opowiada mu o tym, jak przez kilka dni by nieprzytomny, zanim lekarze przywrcili go do ycia: Znasz wyznania osb, ktre przeyy wasn mier. Tostoj mwi o tym w jednym z opowiada. Tunel, i na kocu wiato. Przycigajce wiato stamtd. A ja ci przysigam, adnego wiata. I, co gorsza, adnej niewiadomoci. Wiesz wszystko, wszystko syszysz, tyle e oni, lekarze, nie zdaj sobie z tego sprawy i wygaduj przy tobie, co im lina na jzyk przyniesie, nawet to, czego nie powiniene usysze. e ju po tobie. e twj mzg jest ju do niczego". Zamilk na chwil. A potem: Nie twierdz, e miaem cakiem jasny umys. Miaem wiadomo wszystkiego, lecz wszystko byo nieco znieksztacone, tak jak we nie. Od czasu do czasu sen zamienia si w koszmar. Tyle e w yciu koszmar szybko si koczy, zaczynasz krzycze i budzisz si, lecz ja nie mogem krzycze. I to byo najpotworniejsze: nie mc krzycze. By niezdolnym do krzyku w trakcie koszmaru". Zamilk ponownie. A potem: Nigdy nie baem si mierci. Teraz si boj. Nie mog

pozby si myli, e po mierci pozostaje si ywym. e by martwym to przeywa nie koczcy si koszmar. Ale dajmy temu spokj. Dajmy spokj. Mwmy o czym innym". Przed przyjazdem do szpitala Jean-Marc by pewien, e ani on, ani F. nie zdoaj przemilcze wspomnienia o ich zerwaniu i e bdzie musia powiedzie F. kilka nieszczerych sw na pojednanie. Ale jego obawy byy prne: myl o mierci czynia bahymi wszystkie pozostae tematy. Cho F. chcia przej na inny temat, mwi wci o swym cierpicym ciele. Ta opowie przygnbia Jean-Marca, lecz nie wzbudzia w nim adnej emocji.

4 Czy jest doprawdy tak zimny, tak nieczuy? Pewnego dnia, kilka lat temu, dowiedzia si, e F. go zdradzi; ach, sowo jest zbyt romantyczne, z pewnoci przesadne, jednake JeanMarc dozna wstrzsu: podczas zebrania, na ktrym nie by obecny, wszyscy przypucili atak na Jean-Marca, co kosztowao go pniej utrat stanowiska. F. uczestniczy w tym zebraniu. Uczestniczy w nim i nie powiedzia ani sowa w obronie Jean-Marca. Jego malutkie rce, ktre tak bardzo lubiy gestykulowa, nawet nie poruszyy si dla przyjaciela. Nie chcc postpi zbyt pochopnie, Jean-Marc dokadnie sprawdzi, czy F. rzeczywicie milcza. Kiedy si o tym przekona, przez kilka minut czu si dogbnie zraniony; po czym postanowi nigdy ju si z nim nie widywa; i natychmiast wypenio go poczucie ulgi, niezrozumiale radosne. F. koczy przemow o swych nieszczciach, gdy po chwili milczenia jego twarz zmumifikowanej ksiniczki rozjania si: - Przypominasz sobie nasze rozmowy w liceum? - Nie bardzo - powiedzia Jean-Marc. - Zawsze suchaem ci jako mojego mistrza, kiedy opowiadae o dziewczynach. Jean-Marc usiowa przypomnie sobie cokolwiek, lecz nie znalaz w pamici adnego ladu po dawnych rozmowach: - Co ja, szesnastoletni szczeniak, mogem mwi o dziewczynach? - Widz siebie, jak stoj przed tob - cign F. - a ty mwisz o dziewczynach. Pamitasz, mnie zawsze zdumiewao to, e pikne ciao moe by maszyn do produkcji wydzielin; powiedziaem ci, e le znosz widok dziewczyny wycierajcej sobie nos. I widz teraz ciebie; przystane, spojrzae na mnie uwanie i powiedziaa mi tonem dziwnie dowiadczonym, powanym, stanowczym: wycierajcej nos? mnie wystarczy zobaczy jej mrugajce oko, zobaczy ruch powieki na rogwce, aby poczu wstrt, ktry ledwie udaje mi si przeama. Pamitasz?

- Nie - odpowiedzia Jean-Marc. - Jak moge zapomnie? Ruch powieki. Taka dziwna myl! Ale Jean-Marc mwi prawd; nie pamita. Zreszt nie prbowa nawet odszuka wspomnienia. Myla o czym innym: oto prawdziwa i jedyna racja bytu przyjani: dostarcza zwierciado, aby ten drugi mg obejrze swj dawny obraz, ktry bez odwiecznej wspominkowej paplaniny dwch kumpli ju dawno by si zatar. - Powieka. Doprawdy sobie nie przypominasz? - Nie - powiedzia Jean-Marc, a potem cicho do siebie: nie chcesz zatem zrozumie, e nic a nic nie obchodzi mnie zwierciado, ktre mi podstawiasz? F. ogarno zmczenie i zamilk, jak gdyby wspomnienie o powiece wyczerpao jego siy. - Przepij si troch - powiedzia Jean-Marc i wsta. Wychodzc ze szpitala poczu nieodpart ch znalezienia si przy Chantal. Gdyby nie by wycieczony, wyjechaby od razu. Przed przyjazdem do Brukseli wyobraa sobie, e nazajutrz zje obfity obiad i wyruszy w drog spokojnie, bez popiechu. Ale po spotkaniu z F. nastawi podrny budzik na pit rano.

5 Chantal, znuona niedobr noc, wysza z hotelu. Idc nad morze spotkaa niedzielnych turystw. Ich grupki odtwarzay ten sam schemat: mczyzna popycha wzek z dzieckiem, kobieta sza obok; twarz mczyzny bya poczciwa, troskliwa, umiechnita, nieco zakopotana i gotowa w kadej chwili pochyli si nad dzieckiem, wytrze mu nos, ukoi jego krzyki; twarz kobiety bya zblazowana, odlega, zadowolona z siebie, niekiedy nawet (niewytumaczalnie) zoliwa. Chantal dostrzega, e schemat ten powtarza si w rnych odmianach: mczyzna obok kobiety pcha wzek i jednoczenie nis na plecach, w specjalnym plecaku, drugie dziecko; mczyzna obok kobiety pcha wzek, nis dziecko na ramionach, a kolejne dziecko w nosideku na brzuchu; mczyzna obok kobiety, bez wzka, trzyma dziecko za rk, a trjk pozostaych nis na plecach, na brzuchu i na ramionach. Wreszcie kobieta bez mczyzny pchaa wzek; robia to z wigorem obcym mczyznom i Chantal, ktra sza tym samym chodnikiem, musiaa w ostatniej chwili uskoczy na bok. Chantal myli sobie: mczyni statusiali. Nie s ju ojcami, lecz wanie tatusiami, to znaczy: ojcami bez ojcowskiego autorytetu. Wyobraa sobie, e flirtuje z tatusiem, ktry popycha wzek z dzieckiem i niesie pozosta dwjk na plecach i na brzuchu; korzystajc z

chwili, gdy maonka przystanie przed witryn, szeptem zaproponowaaby mowi spotkanie. Co by uczyni? Czy mczyzna przemieniony w dzieciate drzewo mgby si jeszcze obejrze za nieznajom? Czy dzieci zwisajce z jego plecw i brzucha nie zaczyby wrzeszcze na tragarza, e im niewygodnie? Ta myl wydaje si Chantal zabawna i wprawia j w dobry humor. Mwi sobie: yj w wiecie, w ktrym mczyni nigdy si ju za mn nie obejrz. Pniej znalaza si na molo wrd kilku porannych spacerowiczw: trwa odpyw; przed ni rozcigaa si na kilometr piaszczysta rwnina. Ju tak dawno nie bya nad morzem w Normandii i nie znaa modnych rozrywek, ktrym ludzie si oddawali: latawcw i bojerw na kkach. Latawiec: kolorowe ptno naprone na niezwykle twardym szkielecie i puszczone na wiatr; za pomoc dwch sznurkw, po jednym w kadej doni, nadaje mu si rne kierunki, tak e latawiec podnosi si i opada, wiruje, wydaje potworny dwik, podobny do odgosu gigantycznego bka i od czasu do czasu spada w piasek dziobem do przodu, niczym samolot, ktry si rozbi. Ze zdziwieniem stwierdzia, e wacicielami latawcw wcale nie s dzieci czy modziecy, lecz niemal wycznie doroli. I nigdy kobiety, zawsze mczyni. No przecie, to byli tatusiowie! Tatusiowie bez dzieci, tatusiowie, ktrzy zdoali wymkn si maonkom! Nie pieszyli do kochanek, pieszyli na pla, eby si bawi! Raz jeszcze nasza j myl o perfidnym uwiedzeniu: zbliy si z tyu do mczyzny, ktry trzyma dwa sznurki i z uniesion gow obserwuje haaliwy lot zabawki; wyszepta mu do ucha erotyczne zaproszenie zoone z najbardziej spronych sw. Jego reakcja? Nie ma adnej wtpliwoci: nie patrzc na ni, wysyczaby: daj mi spokj, jestem zajty! Ach nie, mczyni nigdy si ju za ni nie obejrz. Wrcia do hotelu. Na parkingu zauwaya samochd Jean-Marca. W recepcji dowiedziaa si, e przyjecha co najmniej p godziny temu. Recepcjonista poda jej wiadomo: Przyjechaem wczeniej. Id po ciebie. J.-M. - Poszed po mnie - westchna Chantal. - Ale dokd? - Pan powiedzia, e na pewno znajdzie pani na play.

6 Idc w stron morza Jean-Marc min przystanek autobusowy. Staa na nim jedynie moda dziewczyna w dinsach i w T-shircie; krcia biodrami bez wielkiego zapau, ale wyranie, tak jakby taczya. Kiedy by ju blisko niej, zobaczy jej szeroko otwart buzi:

ziewaa, dugo, nienasycenie; rozwarty na ocie otwr agodnie kiwa si w rytm ciaa, ktre machinalnie taczyo. Jean-Marc pomyla sobie: taczy i si nudzi. Doszed do mola; poniej, na play, zobaczy mczyzn, ktrzy z odrzucon w ty gow wypuszczali w powietrze latawce. Robili to z pasj i Jean-Marc przypomnia sobie swoj star teori: istniej trzy kategorie nudy: nuda bierna: dziewczyna, ktra taczy i ziewa; nuda czynna: amatorzy latawcw; i nuda zbuntowana: modzi, ktrzy podpalaj samochody i rozbijaj witryny. Nieco dalej na play dwunasto-, czternastoletnie dzieci w wielkich, kolorowych kaskach, pod ktrymi giny ich drobne ciaa, gromadziy si wok dziwnych pojazdw: na krzyu utworzonym przez metalowe prty umocowane jest jedno koo z przodu i dwa z tyu; porodku, w dugie i niskie pudo mona wsun ciao w pozycji lecej; w grze wznosi si maszt z aglem. Dlaczego dzieci s w kaskach? Sport z pewnoci jest niebezpieczny. Jednak, myli sobie Jean-Marc, te maszyny kierowane przez dzieci zagraaj przede wszystkim spacerowiczom; dlaczego im nie proponuje si zaoenia kasku? Dlatego e ci, ktrzy nie uczestnicz w rozrywkach zorganizowanych, s dezerterami z wielkiej, wsplnej walki z nud i nie zasuguj ani na wzgldy, ani na kask. Zszed po schodach prowadzcych na pla i wpatrywa si uwanie w cofnity brzeg morza; wrd odlegych sylwetek spacerowiczw usiowa dostrzec Chantal; wreszcie j pozna; wanie przystana, aby kontemplowa fale, aglowce, chmury. Min dzieci, ktrym instruktor poleci usi w bojerach; bojery zaczy jecha powoli po kole. Obok inne bojery pdziy z du szybkoci. Jedynie agiel, poruszany lin, nadaje pojazdowi odpowiedni kierunek i przesuwajc si w bok, pozwala wymin spacerowiczw. Czy jednak niezrczny amator moe naprawd panowa nad aglem? I czy pojazd jest naprawd nieomylny i poddaje si woli pilota? Jean-Marc patrzy na bojery i kiedy zobaczy, e jeden z nich zblia si z wycigow szybkoci do Chantal, wosy mu si zjeyy. W bojerze lea, niczym kosmonauta w rakiecie, stary mczyzna. Lec na pask nie moe on widzie niczego, co znajduje si przed nim! Czy Chantal bdzie na tyle ostrona, by w por uskoczy? Zacz zorzeczy na ni, na jej zbyt beztrosk natur, i przypieszy kroku. Obrcia si. Ale z pewnoci nie widziaa Jean-Marca, gdy sza wolnym krokiem, krokiem kobiety, ktra pogrona jest w mylach i nie patrzy wok siebie. Chcia do niej krzykn, eby nie bya taka roztargniona, eby uwaaa na te kretyskie pojazdy migajce po play. Nagle wyobraa sobie jej ciao rozjechane przez bojer, Chantal ley na piasku, jest caa we krwi, bojer odjeda po play i Jean-Marc widzi siebie, jak ku niej biegnie. Jest do tego stopnia wzruszony tym obrazem, e rzeczywicie zaczyna wykrzykiwa imi Chantal,

wiatr jest silny, plaa ogromna, i jego gosu nie syszy nikt, moe wic odgrywa swj sentymentalny teatr i ze zami w oczach wykrzykiwa swj lk o ni; z twarz cignit w grymasie paczu przeywa przez kilka sekund groz jej mierci. Pniej, sam zdziwiony tym osobliwym atakiem histerii, zobaczy j w oddali, z nonszalancj, spokojn, cich, urocz, bezkrenie wzruszajc, i mieje si ze swej komedii aoby, ktr wanie dla siebie odegra, mieje si, lecz nie ma jej sobie za ze, gdy mier Chantal jest z nim, odkd zacz j kocha; i zaczyna rzeczywicie biec, machajc ku niej rk. Ale znowu przystana, znowu zwrcia twarz ku morzu i wpatrywaa si w odlege aglowce, nie dostrzegajc mczyzny, ktry macha za ni rk. Wreszcie! Odwrcia si w jego stron i zdawao si, e go zobaczya; uszczliwiony, raz jeszcze wznis rami. Ale ona nie interesowaa si nim i przystana, wiodc wzrokiem wzdu dugiej linii morza gadzcego piasek. Teraz, gdy staa do niego profilem, zobaczy, e to, co uzna za jej kok, byo szalem okrconym wok gowy. W miar jak podchodzi (krokiem nagle ju niespiesznym), kobieta, ktr wzi za Chantal, stawaa si stara, brzydka i miesznie inna.

7 Chantal znuya si wkrtce kontemplacj play z mola i postanowia poczeka na JeanMarca w pokoju. Ale ogarna j taka senno! Aby nie zepsu przyjemnoci spotkania, postanowia szybko napi si kawy. Skrcia wic i posza w stron wielkiego pawilonu z betonu i szka, w ktrym mieciy si restauracja, kawiarnia, sala gier i kilka sklepw. Wesza do kawiarni; uderzya j muzyka, bardzo gona. Zbita z tropu, Chantal wsuna si midzy dwa rzdy stolikw. W duej, pustej sali patrzyo na ni dwch mczyzn: jeden, mody, w ciemnym stroju kelnera, opiera si o lad kontuaru; drugi, starszy, osiek w Tshircie, sta w gbi sali. Zamierzajc tu zosta, powiedziaa do osika: - Czy mgby pan wyczy muzyk? Zrobi kilka krokw w jej stron: - Przepraszam, nie zrozumiaem. Chantal spojrzaa na jego muskularne, wytatuowane ramiona: naga kobieta z bardzo duymi piersiami i w okrcony wok jej ciaa. Powtrzya (agodzc swe danie): - Czy mgby pan ciszy muzyk? Mczyzna odpowiedzia: - Muzyk? Nie podoba si pani? - i Chantal spostrzega, e modzieniec, ktry przeszed wanie za lad, puci rocka jeszcze goniej.

Mczyzna z tatuaem by tu przy niej. Jego umiech wyda si jej zy. Poddaa si: Nie, nie mam nic przeciw waszej muzyce! Na co mczyzna z tatuaem: - Byem pewien, e si pani podoba. Co poda? - Nic - powiedziaa Chantal - chciaam tu tylko rzuci okiem. Przyjemnie u was. - Czemu zatem pani nie zostanie? - powiedzia za jej plecami, gosem nieprzyjemnie sodkim, modzieniec w czerni, ktry znowu przenis si w inne miejsce: stan midzy dwoma rzdami stolikw, w jedynym przejciu prowadzcym do drzwi. Sualczo jego gosu wywoaa w Chantal rodzaj paniki. Czuje si jak w puapce, ktra za par chwil si zatrzanie. Chce co zrobi, szybko. Aby std wyj, bdzie musiaa przej tam, gdzie modzieniec zagradza drog. Zmierza w t stron, tak jakby postanowia i prosto ku zagadzie. Widzc przed sob sodkawy umiech, Chantal czuje bicie swego serca. Dopiero w ostatniej chwili modzieniec odsuwa si na bok i j przepuszcza.

8 Pomyli fizyczny wygld ukochanej z wygldem innej kobiety. Ile razy ju to przey! Zawsze z tym samym zdziwieniem: zatem rnica midzy ni a innymi jest taka znikoma? Jak to moliwe, e nie umie rozpozna sylwetki osoby najbardziej przez siebie kochanej, osoby, ktr uwaa za niezrwnan? Otwiera drzwi do pokoju. Wreszcie j widzi. Tym razem jest to ona, bez najmniejszej wtpliwoci, lecz te do siebie niepodobna. Jej twarz jest stara, jej spojrzenie dziwnie ze. Tak jakby kobieta, do ktrej macha na play, miaa od tej chwili, ju na zawsze, zastpi t, ktr kocha. Jak gdyby mia zosta ukarany za to, e nie zdoa jej rozpozna. - Co ci jest? Co si stao? - Nic, nic - mwi Chantal. - Jak to nic? Jeste cakiem zmieniona. - Bardzo le spaam. W ogle nie spaam. Spdziam niedobry poranek. - Niedobry poranek? Dlaczego? - Ot tak, bez powodu, naprawd bez powodu. - Powiedz mi. - Ale naprawd bez powodu. Nalega. Wreszcie Chantal mwi: Mczyni ju si za mn nie ogldaj". Patrzy na ni, niezdolny zrozumie, co ona mwi, co chce przez to powiedzie. Jest

smutna, poniewa mczyni ju si za ni nie ogldaj? Chce jej powiedzie: A ja? A ja? Ja, ktry szukam ci kilometrami po play, ja, ktry wykrzykuj twoje imi paczc i jestem gotw biec za tob na koniec wiata? Nie mwi jej tego. Natomiast powtarza powoli, cicho, sowa, ktre wanie wymwia: Mczyni ju si za tob nie ogldaj. Doprawdy, czy dlatego jeste smutna?" Chantal si czerwieni. Czerwieni si tak, jak od dawna si przy nim nie zaczerwienia. Ten rumieniec zdaje si zdradza jakie nie wyznane pragnienia. Pragnienia tak gwatowne, e Chantal nie moe si im oprze i powtarza: Tak, mczyni ju si za mn nie ogldaj."

9 Kiedy Jean-Marc pojawi si na progu jej pokoju, miaa jak najszczerszy zamiar by wesoa; chciaa go pocaowa, lecz nie moga; po przyjciu z kawiarni bya spita, zamknita w sobie i pogrona w tak podym humorze, e obawiaa si, i odruch mioci, na ktry si zdobdzie, okae si wymuszony i udawany. Potem Jean-Marc spyta: Co si stao?" Powiedziaa mu, e le spaa, e jest zmczona, lecz nie zdoaa go przekona i nadal zadawa jej pytania; nie wiedzc, jak wymkn si spod tej miosnej inkwizycji, chciaa mu powiedzie co miesznego; wwczas przyszed jej ponownie na myl poranny spacer i mczyni przemienieni w dzieciate drzewa, i znalaza zdanie, ktre pozostao w niej niczym may zapomniany przedmiot: Mczyni ju si za mn nie ogldaj". Signa po to zdanie, aby uciec od wszelkiej powanej rozmowy; usiowaa wypowiedzie je moliwie najlej, lecz nie wiedzie czemu jej gos okaza si gorzki i melancholijny. Czua, e ta melancholia przywiera do jej twarzy, i natychmiast poja, e bdzie zrozumiana opacznie. Widziaa, jak na ni patrzy, przecigle, z powag, i miaa wraenie, e spojrzenie to rozpala ogie w gbi jej ciaa. Ogie rozchodzi si szybko w jej brzuchu, wznosi si w piersiach, pali policzki, i syszaa, jak Jean-Marc powtarza za ni: Mczyni ju si za tob nie ogldaj. Doprawdy, czy dlatego jeste smutna?" Czua, e pali si jak snop somy i e po skrze spywa jej pot; wiedziaa, e ta czerwie nadaje jej zdaniu przesadne znaczenie; Jean-Marc sdzi pewnie, e tymi sowami (ach, jake niewinnymi!) zdradzia si, e ujawnia przed nim swoje tajemne skonnoci, za ktre teraz si czerwieni ze wstydu; to nieporozumienie, lecz nie moe mu tego wyjani, gdy zna ju od duszego czasu ten palcy ogie; nigdy nie godzia si nazwa go prawdziwym imieniem,

lecz tym razem nie ma wtpliwoci, co on oznacza, i z tego powodu nie chce, nie moe o nim mwi. Fala ciepa bya duga i napyna, szczyt sadyzmu, na oczach Jean-Marca; Chantal nie wiedziaa, co pocz, aby si schowa, aby si zakry, aby odwrci badawcze spojrzenie. Bezgranicznie speszona, powtrzya to samo zdanie w nadziei, e naprawi to, co za pierwszym razem jej si nie udao, i e zdoa wymwi je lekko niczym art, niczym parodi: Tak, mczyni ju si za mn nie ogldaj". Nic z tego, zdanie zabrzmiao jeszcze bardziej melancholijnie ni przed chwil. W oczach Jean-Marca zapala si nagle wiato, ktre Chantal zna i ktre jest niczym latarnia zbawienia: A ja? Jake moesz myle o tych, ktrzy ju si za tob nie ogldaj, skoro ja uganiam si bez przerwy za tob, wszdzie tam, gdzie ty jeste?" Czuje si uratowana, gdy gos Jean-Marca jest gosem mioci, gosem, o ktrego istnieniu zapomniaa w czasie tych zgubnych chwil, gosem mioci, ktry pieci j i odpra, lecz na ktry nie jest jeszcze gotowa; tak jakby gos ten przybywa z daleka, z nazbyt daleka; potrzebowaaby sysze go jeszcze przez dusz chwil, aby mc w niego uwierzy. Dlatego zesztywniaa, kiedy chcia wzi j w ramiona; baa si jego ucisku; baa si, e jej wilgotne ciao ujawni tajemnic. Chwila bya zbyt krtka i nie pozwolia jej si opanowa; zanim wic Chantal zdoaa powstrzyma swj odruch, odepchna go niemiao, lecz stanowczo.

10 Czy to nieudane spotkanie, ktre nie pozwolio im si pocaowa, naprawd si odbyo? Czy Chantal pamita jeszcze o tych paru chwilach nieporozumienia? Czy pamita o zdaniu, ktre zmieszao Jean-Marca? Bynajmniej. Epizod poszed w niepami jak tysice innych. Jakie dwie godziny pniej jedz obiad w hotelowej restauracji i wesoo rozmawiaj o mierci. O mierci? Szef Chantal poprosi j, eby zastanowia si nad kampani reklamow dla zakadu pogrzebowego Lucien Duvala. - Nie naley si mia - powiedziaa ze miechem. - A oni si miej? - Kto? - Twoi koledzy. Myl sama w sobie jest tak ewidentnie mieszna, reklamowa mier! Ten twj dyrektor, stary trockista! Zawsze powtarzasz, e jest inteligentny!

- Bo jest inteligentny. Logiczny jak skalpel. Zna Marksa, psychoanaliz, poezj nowoczesn. Chtnie wspomina, e w literaturze lat dwudziestych, w Niemczech czy gdzie indziej, istnia prd poezji codziennoci. Wedle niego reklama spenia po czasie ten poetycki program. Przeksztaca proste przedmioty ycia w poezj. Dziki niej codzienno zacza piewa. - C tak bardzo inteligentnego dostrzegasz w tych banaach! - Ton cynicznej prowokacji, kiedy o tym mwi. - A mieje si, czy nie mieje, gdy kae ci przygotowa reklam mierci? - Umiechem, ktry wskazuje na dystans, bo to takie eleganckie, a im wiksz masz wadz, tym wikszy odczuwasz przymus elegancji. Lecz jego powcigliwy umiech nie ma nic wsplnego z takim umiechem jak twj. A on jest bardzo wyczulony na ten niuans. - Jak zatem znosi twj umiech? - Ale Jean-Marc, co ty mwisz, ja si nie miej. Nie zapominaj, mam dwie twarze. Nauczyam si czerpa z tego pewn przyjemno, lecz mimo wszystko nie jest atwo mie dwie twarze. To wymaga wysiku, to wymaga dyscypliny! Musisz zrozumie, e wszystko, co robi, robi chcc nie chcc ambitnie, tak, eby byo dobrze zrobione. Choby po to, by nie straci pracy. A bardzo trudno jest perfekcyjnie pracowa i zarazem prac pogardza. - Och, ty to potrafisz, ty jeste do tego zdolna, jeste w tym wietna - mwi Jean-Marc. - Tak, mog mie dwie twarze, lecz nie mog ich mie jednoczenie. Przy tobie nosz twarz, ktra jest kpica. Kiedy jestem w biurze, nosz twarz powan. Otrzymuj podania od ludzi poszukujcych u nas zatrudnienia. Musz wyrazi negatywn opini lub ich poleci. S wrd nich tacy, ktrzy w licie wyraaj si jzykiem jake doskonale nowoczesnym, ze wszystkimi jego frazesami, z jego argonem, jego obowizkowym optymizmem. Po to, by ich znienawidzi, nie musz si z nimi spotyka ani rozmawia. Ale wiem, e to oni bd pracowali dobrze i gorliwie. I s te tacy, ktrzy w innych czasach powiciliby si z pewnoci filozofii, historii sztuki, nauczaniu francuskiego, lecz dzisiaj poszukuj pracy u nas, nie majc innego wyjcia, niemal z rozpaczy. Wiem, e gardz w duchu stanowiskiem, o ktre si ubiegaj, i e s zatem moimi brami. I musz wybiera. - I jak wybierasz? - Raz polecam kogo, kto wydaje mi si sympatyczny, innym razem tego, kto bdzie dobrze pracowa. W poowie dziaam niczym zdrajca przedsibiorstwa, w poowie niczym zdrajca siebie samej. Jestem podwjnym zdrajc. I uznaj ten stan podwjnej zdrady nie za klsk, lecz za wyczyn. Albowiem jak dugo jeszcze bd umiaa zachowa obie twarze? To jest wyczerpujce. Nadejdzie dzie, w ktrym bd miaa jedn tylko twarz. Oczywicie t

gorsz. Powan. Przytakujc. Czy bdziesz jeszcze mnie kocha? - Nigdy nie stracisz obu twarzy - mwi Jean-Marc. Chantal umiecha kieliszek z winem: - Miejmy nadziej! Stukaj si, pij, po czym Jean-Marc mwi: - Zreszt niemal zazdroszcz ci tej reklamy mierci. Nie wiem dlaczego, ale od wczesnych lat urzekaj mnie wiersze o mierci. Tylu si nauczyem na pami. Mog ci je zarecytowa, chcesz? Bdziesz moga je wykorzysta. Na przykad te wersety Baudelaire'a, z pewnoci je znasz: O mierci, stary szyprze, ju czas! podniemy kotwic! Ta kraina nas nudzi, o mierci! Wyjdmy z portu! - Znam to, znam - przerywa mu Chantal. - Bardzo pikne, lecz dla nas to si nie nadaje. - Jak to? Twj stary trockista lubi poezj! A czy jest lepsze pocieszenie dla umierajcego ni sowa: ta kraina nas nudzi? Wyobraam sobie taki neon, nad bram wejciow cmentarzy. Dla potrzeb twojej reklamy wystarczyoby lekko zmieni sowa: Ta kraina was nudzi. Lucien Duval, stary szyper, przygotuje wyjcie z portu. - Ale moim zadaniem nie jest przypodoba si umierajcym. To nie oni zwrc si do Lucien Duvala o usug. ywi za, ktrzy grzebi martwych, chc cieszy si yciem, a nie celebrowa mier. Zapamitaj sobie: nasz religi jest pochwaa ycia. Sowo ycie" jest krlem sw. Sowem-krlem otoczonym przez inne wielkie sowa. Przez sowo przygoda"! Przez sowo przyszo"! I przez sowo nadzieja"! Wanie, wiesz, jak brzmiao zaszyfrowane imi bomby atomowej zrzuconej na Hiroszim? Little Boy! Ten szyfr musia wymyli jaki geniusz! Lepiej wymyli nie mona. Little Boy, may chopiec, brzdc, dzieciak, nie ma sowa bardziej czuego, bardziej wzruszajcego, bardziej nabrzmiaego przyszoci. - Tak, pojmuj - mwi Jean-Marc z zachwytem. - Nad Hiroszim kouje samo ycie w osobie little boya, ktry spuszcza na ruiny zot uryn nadziei. W ten sposb rozpocza si epoka powojenna. - Chwyta kieliszek: - Napijmy si! si i wznosi

11 Jej syn mia pi latek, kiedy go pochowaa. Pniej, podczas wakacji, szwagierka powiedziaa jej: Jeste zbyt smutna. Musisz mie jeszcze dziecko. Tylko w ten sposb uda ci si zapomnie". Od sw szwagierki cisno si jej serce. Dziecko: istnienie bez biografii.

Cie, ktry szybko zaciera si w jego nastpcy. Ale ona nie pragna zapomnie o swym dziecku. Bronia jego niezastpionej jednostkowoci. Bronia przed przyszoci przeszoci, lekcewaonej i pogardzanej przeszoci biednego zmarego malca. Tydzie pniej jej m powiedzia: Nie chc, eby wpada w depresj. Musimy mie szybko drugie dziecko. Potem zapomnisz". Zapomnisz: nie stara si nawet znale innego okrelenia! I wwczas zrodzia si w niej decyzja o rozce. Jasne byo dla niej, e jej m, czowiek raczej bierny, nie mwi we wasnym imieniu, lecz w imieniu bardziej oglnych interesw swej licznej rodziny, zdominowanej przez jego siostr. Mieszkaa ona wwczas z trzecim mem i dwjk dzieci z poprzednich maestw; udao jej si zachowa dobre stosunki z dawnymi maonkami i gromadzi ich wok siebie wraz z rodzinami swych braci i kuzynek. Te ogromne zjazdy odbyway si podczas wakacji w olbrzymiej wiejskiej willi; szwagierka prbowaa wprowadzi Chantal do plemienia, aby stopniowo, niezauwaenie, staa si jego czci. To wanie tam, w wielkiej willi, szwagierka, a nastpnie m namawiali j na drugie dziecko. I tam, w maej sypialni, odmwia pjcia z nim do ka. Kade z jego erotycznych stara przypominao jej o rodzinnej kampanii na rzecz nowej ciy, i myl, e ma i z nim do ka, staa si groteskowa. Miaa wraenie, e wszyscy czonkowie plemienia, babcie, bracia, tatusiowie, siostrzecy, siostrzenice, kuzynki, podsuchiwali pod drzwiami, ogldali ukradkiem ich pociel, szukali oznak porannego zmczenia. Wszyscy przywaszczyli sobie prawo patrzenia na jej brzuch. Nawet najmodsi siostrzecy zostali powoani jako najemnicy na t wojn. Jeden z nich powiedzia jej: Chantal, dlaczego nie lubisz dzieci? - Dlaczego sdzisz, e ich nie lubi?" - odrzeka gwatownie i chodno. Nie wiedzia, co powiedzie. Rozdraniona, cigna: Kto ci nagada, e nie lubi dzieci?" I may siostrzeniec odpowiedzia na jej srogie spojrzenie tonem tyle niemiaym, co przekonanym: Gdyby lubia dzieci, to by je miaa". Po powrocie z wakacji postpowaa z determinacj: najpierw postanowia powrci do pracy. Przed narodzinami syna uczya w liceum. Poniewa le tam zarabiaa, zrezygnowaa i znalaza inn prac, ktra nie odpowiadaa jej pragnieniom (lubia naucza), lecz bya trzykrotnie lepiej patna. Czua si nieswojo, zdradzajc swe zamiowania dla pienidzy, lecz co robi, by to jedyny sposb na osignicie niezalenoci. Jednake pienidze nie starcz, by j osign. Potrzebowaa take mczyzny, ktry byby ywym przykadem innego ycia, bo cho gorczkowo chciaa uwolni si od ycia poprzedniego, zupenie innego wyobrazi sobie nie umiaa. Musiaa odczeka kilka lat, zanim spotkaa Jean-Marca. Dwa tygodnie pniej poprosia

zaskoczonego ma o rozwd. Wwczas jej szwagierka, z podziwem podszytym wrogoci, nazwaa j Tygrysic: nie ruszasz si, nie wiadomo, co mylisz, i nagle uderzasz". Trzy miesice pniej kupia mieszkanie, do ktrego sprowadzia si ze swoim ukochanym, porzucajc wszelk myl o maestwie.

12 Jean-Marc mia sen: lka si o Chantal, szuka jej, biega po ulicach, wreszcie widzi j z tyu, jak idzie i si oddala. Biegnie za ni i wykrzykuje jej imi. Jest ju o par ledwie krokw od niej, Chantal odwraca gow i Jean-Marc, osupiay, ma przed sob inn twarz, twarz obc i nieprzyjemn. Jednake nie jest to kto inny, to jest Chantal, jego Chantal, nie ma adnej wtpliwoci, lecz jego Chantal ma twarz nieznajomej kobiety, i to jest straszne, straszne, nie do zniesienia. Obejmuje j mocno, przyciska do ciaa i powtarza, kajc: Chantal, moja maa Chantal, moja maa Chantal! jak gdyby powtarzajc te sowa chcia przywrci tej przemienionej twarzy jej dawny, utracony wygld, jej utracon tosamo. Sen go obudzi. Chantal nie byo ju w ku, sysza poranne odgosy dochodzce z azienki. Wci pod wpywem snu, odczu nag potrzeb zobaczenia jej. Wsta i podszed do niedomknitych drzwi. Przystan i niczym podgldacz, zachannie wykradajcy dla siebie intymn scen, obserwowa j: tak, to bya jego Chantal, jak zawsze zna: pochylona nad umywalk, czycia zby, wypluwaa lin zmieszan z past i bya tak komicznie, tak dziecinnie skupiona na swej czynnoci, e Jean-Marc si umiechn. Jakby czujc jego spojrzenie, odwrcia si, zobaczya go w drzwiach i daa si pocaowa w jeszcze cakiem biae usta. - Przyjdziesz po mnie wieczorem do agencji? - powiedziaa do niego. Okoo szstej wszed do hallu, przemierzy korytarz i zatrzyma si u drzwi jej biura. Byy niedomknite, podobnie jak tego ranka drzwi do azienki. Zobaczy Chantal z dwiema kobietami, koleankami z pracy. Ale nie bya ju taka sama, jak rano; mwia mocniejszym gosem, do ktrego nie by przyzwyczajony, jej ruchy byy szybsze, ostrzejsze, bardziej wadcze. Rano w azience odnalaz posta, ktr dopiero co utraci podczas nocy i ktra pod wieczr znowu odmieniaa si na jego oczach. Wszed. Umiechna si do niego. Ale ten umiech by zastygy, a Chantal jakby znieruchomiaa. Caowanie w oba policzki stao si we Francji od dobrych dwudziestu lat konwencj niemal obowizkow, niezrczn z tego powodu dla tych, ktrzy si kochaj. Ale

jak uciec od konwencji, kiedy spotykamy si na oczach innych i nie chcemy zosta uznani za skcon par? Chantal, zaenowana, podesza i nadstawia oba policzki. Gest by sztuczny i pozostawi po sobie niesmak faszu. Wyszli i dopiero po duszej chwili staa si dla niego na powrt Chantal, ktr zna. Dzieje si tak zawsze: od chwili, w ktrej j widzi, do chwili, gdy rozpoznaje t, ktr kocha, jest duga droga do przebycia. Podczas ich pierwszego spotkania, w grach, udao mu si niemal od razu znale z ni na osobnoci. Gdyby przed tym spotkaniem sam na sam widywa j czsto tak, jak bya przy innych, to czy rozpoznaby w niej osob do pokochania? Gdyby pozna j tylko z twarz, ktr pokazuje kolegom, szefom, podwadnym, to czy ta twarz by go wzruszya i zachwycia? Jean-Marc nie ma odpowiedzi na te pytania.

13 By moe to z powodu nadmiernego uwraliwienia na chwile jej obcoci zdanie mczyni ju si za mn nie ogldaj" tak bardzo go przejo: wypowiadajc je Chantal stawaa si nie do poznania. To zdanie nie byo do niej podobne. I jej twarz, jakby za, jakby postarzaa, rwnie nie bya do niej podobna. Najpierw zareagowa zazdroci: jake moga narzeka, e inni ju si ni nie interesuj, skoro on jeszcze tego ranka by gotw zgin na drodze, aby by z ni tak szybko, jak tylko moliwe? Ale w nieca godzin pniej powiedzia sobie wreszcie: kada kobieta mierzy stopie swego zestarzenia si zainteresowaniem lub brakiem zainteresowania, jakie mczyni okazuj jej ciau. Czy nie byoby miesznoci obraa si za to? Nie zgadza si jednak ze zdaniem Chanta, cho nie czu si obraony. Bo zauway lady lekkiego zestarzenia si na jej twarzy (jest cztery lata od niego starsza) ju w dniu ich pierwszego spotkania. Jej pikno, ktre wwczas go uderzyo, nie odmadzao jej; mgby raczej powiedzie, e wiek czyni jej pikno bardziej wymownym. Zdanie Chantal rozbrzmiewao w jego gowie i wyobrazi sobie histori jej ciaa: byo zagubione wrd tysicy innych cia a do dnia, w ktrym podliwe spojrzenie na nim si zatrzymao i wycigno je z galaktycznej wieloci; nastpnie spojrzenia si rozmnoyy i rozpaliy to ciao, ktre od tamtej pory kroczy przez wiat niczym pochodnia; to czas wietlistej chway, lecz wkrtce spojrzenia zaczn si przerzedza, wiato zacznie z wolna gasn a do dnia, w ktrym to ciao, przewietlone, nastpnie przezroczyste, nastpnie niewidzialne, bdzie spacerowao po ulicach niczym maa wdrujca nico. Na tej drodze

prowadzcej od pierwszej niewidzialnoci do drugiej, zdanie mczyni ju si za mn nie ogldaj" jest czerwon lampk wskazujc, e rozpoczo si stopniowe wygaszenie ciaa. Na nic si zda jej mwi, e j kocha i uwaa za pikn, jego zakochane spojrzenie nie bdzie mogo jej pocieszy. Albowiem spojrzenie mioci jest spojrzeniem, ktre odosabnia. Jean-Marc myla o miosnej samotnoci dwch starych osb, niewidzialnych dla innych: smutnej samotnoci zwiastujcej mier. Nie, tym, czego Chantal potrzebuje, nie jest zakochane spojrzenie, lecz zalew spojrze nieznanych, grubiaskich, lubienych, zatrzymujcych si na niej bez sympatii, bez selekcji, bez czuoci ani grzecznoci, nieodparcie, nieuchronnie. Te spojrzenia utrzymuj j w spoeczestwie mczyzn. Spojrzenie mioci j z niego wyrywa. Myla z wyrzutami sumienia o zawrotnie szybkich pocztkach ich mioci. Nie musia jej zdobywa: bya zdobyta od pierwszej chwili. Oglda si za ni? Po co. Od pocztku bya przy nim, naprzeciwko niego, obok niego. Od pocztku on by silniejszy, a ona sabsza. Ta nierwno zostaa wmurowana w podwaliny ich mioci. Nierwno nieusprawiedliwiona, nierwno niesprawiedliwa. Chantal bya sabsza, gdy bya starsza.

14 Kiedy miaa szesnacie, siedemnacie lat, uwielbiaa pewn metafor; czy sama j wymylia, czy te j usyszaa, przeczytaa? niewane: chciaa by zapachem ry, zapachem zaborczym i zdobywczym, chciaa w ten sposb przenikn we wszystkich mczyzn, a poprzez mczyzn obj ca ziemi. Zaborczy zapach ry: metafora przygody. Ta metafora rozkwita na progu jej dorosego ycia niczym romantyczna obietnica sodkiej bliskoci, niczym zaproszenie do podry na wskro mczyzn. Ale ze swej natury nie bya kobiet urodzon, by zmienia kochankw, i to niejasne liryczne marzenie szybko zasno w maestwie, ktre zapowiadao si spokojne i szczliwe. O wiele pniej, gdy ju porzucia ma i od kilku lat ya z Jean-Markiem, znalaza si ktrego dnia nad brzegiem morza: kolacj zjedli na wieym powietrzu, na zbitym z desek tarasie nad wod; zachowuje po tamtej kolacji intensywne wspomnienie bieli; deski, stoliki, krzesa, obrusy, wszystko byo biae, latarnie pomalowane byy na biao i lampy biy biaym wiatem w letnie, jeszcze nie cakiem ciemne niebo, na ktrym rwnie biay ksiyc bieli wszystko wok. W tej kpieli z bieli odczuwaa nieznon tsknot za Jean-Markiem.

Tsknot? Jake moga odczuwa tsknot, skoro siedzia naprzeciw niej? Jak mona cierpie z powodu nieobecnoci tego, kto jest obecny? (Jean-Marc umiaby odpowiedzie: mona cierpie z tsknoty w obecnoci ukochanego, jeli dostrzega si przyszo, w ktrej ukochanego ju nie ma; jeli mier ukochanego jest ju niewidocznie obecna.) W czasie tych minut dziwnej tsknoty nad brzegiem morza przypomniaa sobie nagle swoje zmare dziecko i zalaa j fala szczcia. Uczucie to wkrtce j przerazi. Ale na uczucia nie ma rady, one s i wymykaj si wszelkiej cenzurze. Mona sobie wyrzuca jaki postpek, powiedziane sowo, lecz nie mona sobie wyrzuca uczucia po prostu dlatego, e nie mamy nad nim adnej wadzy. Wspomnienie o zmarym synku wypeniao j szczciem i moga jedynie si zastanawia, co to znaczy. Odpowied bya jasna: znaczyo to, e jej obecno u boku Jean-Marca bya absolutna i e moga by absolutna dziki nieobecnoci jej syna. Bya szczliwa, gdy jej syn nie y. Siedzc naprzeciw Jean-Marca, miaa ch powiedzie to gono, lecz si nie omielia. Nie bya pewna jego reakcji, lkaa si, e uzna j za potwora. Smakowaa cakowity brak przygd. Przygoda: sposb na objcie wiata. Nie chciaa ju obejmowa wiata. Nie chciaa ju wiata. Smakowaa szczcie istnienia bez przygd i bez pragnienia przygody. Przypomniaa sobie swoj metafor i zobaczya r, ktra widnie, szybko, jak na przypieszonym filmie, a wreszcie zostaje po niej jedynie cienka odyka, sczerniaa i niknca na zawsze w biaej przestrzeni ich wieczora: ra rozmyta w bieli. Tego samego wieczoru przed zaniciem (Jean-Marc ju spa) raz jeszcze przypomniaa sobie o zmarym dziecku i wspomnieniu temu ponownie towarzyszya skandaliczna fala szczcia. Pomylaa sobie wwczas, e jej mio do Jean-Marca jest herezj, przekroczeniem niepisanych praw wsplnoty ludzkiej, od ktrej si oddalaa; pomylaa sobie, e musi trzyma w tajemnicy przesadny ogrom swej mioci, aby nie wzbudza nienawistnego oburzenia innych.

15 Rano to zawsze ona wychodzi pierwsza z mieszkania i otwiera skrzynk, zostawia w niej listy adresowane do Jean-Marca i wyjmuje swoje. Tego ranka zastaa dwa listy: jeden na nazwisko Jean-Marca (obejrzaa go przelotnie: stempel by z Brukseli), drugi na jej nazwisko, lecz bez adresu i znaczka. Kto musia przynie go osobicie. Nieco si pieszya, wic bez

otwierania woya go do torebki i pomkna do autobusu. Kiedy ju usiada, otworzya kopert; list skada si z jednego zdania: Chodz za pani jak szpieg, jest pani pikna, bardzo pikna". Pierwsze odczucie byo nieprzyjemne. Nie pytajc, czy ona sobie tego yczy, kto postanowi wkroczy w jej ycie, cign na siebie jej uwag (jej spostrzegawczo jest ograniczona i Chantal nie ma do energii, aby j rozwin), sowem, naprzykrza si jej. Potem powiedziaa sobie, e w kocu jest to bahostka. Ktra kobieta nie otrzymaa pewnego dnia podobnego listu? Ponownie list odczytaa i uzmysowia sobie, e pasaerka obok rwnie moga go przeczyta. Woya go z powrotem do torby i rozejrzaa si wok. Zobaczya siedzcych ludzi, wpatrzonych z roztargnieniem w ulic, dwie gono rozemiane dziewczyny, modego Murzyna przy wyjciu, wysokiego, przystojnego i przygldajcego si jej uwanie, kobiet pogron w lekturze ksiki i z pewnoci majc przed sob dug drog. W autobusie Chantal zazwyczaj nie zwraca na ludzi uwagi. Z powodu listu zdawao si jej, e jest obserwowana, i sama zacza obserwowa. Czy zawsze jedzi autobusem kto, kto gapi si na ni jak ten Murzyn dzisiaj? Umiechn si, tak jakby wiedzia, co przeczytaa. A jeli to on jest autorem listu? Odrzucia szybko t zbyt absurdaln myl i wstaa, aby wysi na nastpnym przystanku. Musiaa wymin Murzyna, ktry zastawia drog do drzwi wyjciowych, i to j zakopotao. Kiedy bya ju bardzo blisko niego, autobus zahamowa, przez chwil nie moga zapa rwnowagi i Murzyn parskn miechem. Wysiada i pomylaa sobie: to nie by podryw; to bya drwina. Przez cay dzie syszaa ten drwicy miech niczym zwiastun zego. Parokrotnie jeszcze obejrzaa list w biurze i po powrocie do domu zastanawiaa si, co pocz. Zachowa list? Dlaczego? Pokaza go Jean-Marcowi? To byoby dla niej krpujce; tak jakby chciaa si pochwali! A zatem zniszczy go? Oczywicie. Posza do toalety i, pochylona nad muszl, patrzya na powierzchni wody; podara kopert na drobne kawaki, wrzucia je do rodka, spucia wod, lecz sam list zoya i zaniosa do swego pokoju. Otworzya szaf z bielizn i wsuna go pod biustonosze. Czynic to usyszaa znowu drwicy miech Murzyna i pomylaa sobie, e jest podobna do wszystkich kobiet; jej biustonosze wyday si jej nagle pospolite i gupio kobiece.

16

Zaledwie godzin pniej Jean-Marc, wrciwszy do domu, pokaza Chantal zawiadomienie: Wyjem je dzisiaj rano ze skrzynki. F. nie yje". Chantal bya niemal zadowolona, e inny list, waniejszy, przysoni mieszno jej listu. Wzia Jean-Marca pod rk i zaprowadzia do salonu, aby usi naprzeciw niego. Chantal: - Jednak si przeje. - Nie - powiedzia Jean-Marc - albo te przejmuj si tym, e si nie przejem. - Nawet teraz mu nie wybaczye? - Wszystko mu wybaczyem. Ale nie o to chodzi. Mwiem ci o dziwnym uczuciu radoci, ktrego doznaem, gdy przed laty postanowiem nie widywa si z nim. Byem zimny jak ld, i to mnie cieszyo. Jego mier w niczym tego uczucia nie odmienia. - Przeraasz mnie. Naprawd mnie przeraasz. Jean-Marc wsta po butelk koniaku i dwa kieliszki. Pocign pierwszy yk: - Pod koniec odwiedzin w szpitalu zacz wspomina. Przypomnia mi, co rzekomo mwiem, gdy miaem szesnacie lat. W tamtej chwili pojem, jaki jest jedyny sens przyjani, ktre rodz si dzisiaj. Przyja jest niezbdna czowiekowi dla waciwego funkcjonowania jego pamici. Przypomina sobie przeszo, nosi j zawsze przy sobie jest by moe koniecznym warunkiem zachowania, jak to si mwi, integralnoci swojego ja. Po to, by owo ja nie zwzio si, zachowao sw objto, naley podlewa wspomnienia niczym kwiaty w doniczce, i to podlewanie wymaga regularnych kontaktw ze wiadkami przeszoci, to znaczy z przyjacimi. S naszym zwierciadem; nasz pamici; niczego od nich nie wymagamy, tego tylko, by od czasu do czasu odkurzyli zwierciado, abymy mogli si w nim przejrze. Ale ja mam w nosie to, co robiem w liceum! Od wczesnej modoci, moe nawet od dziecistwa, zawsze pragnem czego zupenie innego: przyjani jako wartoci wyniesionej ponad wszelkie inne. Lubiem mwi: midzy prawd a przyjacielem zawsze wybieram przyjaciela. Mwiem prowokacyjnie, lecz mylaem serio. Dzisiaj wiem, e ta maksyma jest archaiczna. Moga co znaczy dla Achillesa, przyjaciela Patroklesa, dla muszkieterw Aleksandra Dumasa, nawet dla Sanczo, ktry by prawdziwym przyjacielem swego pana, mimo wszelkich midzy nimi sporw. Ale ju nie dla nas. Posuwam si tak daleko w moim pesymizmie, e dzisiaj jestem wrcz gotw przedkada prawd nad przyja. Po wypiciu kolejnego yka: - Przyja bya dla mnie dowodem, e istnieje co silniejszego od ideologii, od religii, od narodu. W powieci Dumasa czterej przyjaciele znajduj si czsto we wrogich obozach, zmuszeni walczy przeciw sobie. Ale to w niczym nie szkodzi ich przyjani. Postawili sw przyja ponad prawd, ponad spraw, rozkazy dowdcw, ponad krla, ponad krlow, ponad wszystko.

Chantal pogaskaa go po doni i po chwili milczenia powiedzia: - Dumas napisa histori muszkieterw z dystansu dwustu lat. Czy odczuwa ju tsknot za utraconym wiatem przyjani? Czy te zanik przyjani jest zjawiskiem wieszej daty? - Nie umiem ci odpowiedzie. Przyja nie jest domen kobiet. - Co chcesz przez to powiedzie? - To, co mwi. Przyja jest problemem mczyzn. Ich romantyzmem. Nie naszym. Jean-Marc napi si yk koniaku i wrci do swych myli: - Jak powstaa przyja? Z pewnoci jako przymierze przeciwko wrogom, przymierze, bez ktrego czowiek byby wobec nich bezbronny. Moe nie ma ju witalnej potrzeby takiego przymierza. - Wrogowie bd istnieli zawsze. - Tak, lecz s niewidzialni i anonimowi. Administracje, prawa. Co moe dla ciebie przyjaciel, kiedy podjto decyzj o zbudowaniu lotniska przed twoim oknem albo kiedy wyrzucaj ci z pracy? Jeli kto ci wwczas pomaga, jest to take kto anonimowy i niewidzialny, jaka organizacja pomocy spoecznej, stowarzyszenie obrony konsumentw, biuro adwokackie. Przyja nie jest ju wystawiana na adn prb. Nie ma ju sposobnoci, by pj po przyjaciela, ktry odnis rany na polu bitewnym albo wycign miecz, aby broni go przed bandytami. Przechodzimy przez nasze ycie bez wikszych niebezpieczestw, lecz take bez przyjani. - Jeli tak jest rzeczywicie, powinno to ci skoni do zgody z F. - Przyznaj od razu, e nie pojby moich zarzutw, gdybym mu je wwczas przedstawi. Kiedy inni rzucili si na mnie, on zamilk. Ale musz odda mu sprawiedliwo: swoje milczenie uzna za akt odwagi. Mwiono mi, e chwali si nawet, i nie popad w psychoz, ktra zapanowaa na moim punkcie, i nie powiedzia niczego, co mogoby mi zaszkodzi. Mia zatem czyste sumienie i musia poczu si dotknity, kiedy bez adnego wyjanienia przestaem si z nim widywa. Moim bdem byo, e daem od niego czego wicej ni neutralnoci. Gdyby podj ryzyko mojej obrony w tym zoliwym i hardym rodowisku, naraziby si sam na niech, na konflikty, kopoty. Jake ja mogem tego wymaga? Tym bardziej e by moim przyjacielem! By to z mojej strony brak przyjani! Powiedzmy to inaczej: byo to niegrzeczne. Gdy przyja pozbawiona swej dawnej treci przeistoczya si dzisiaj w kontrakt wzajemnej uczynnoci, sowem, w kontrakt grzecznoci. A jest niegrzecznoci domaga si od przyjaciela rzeczy, ktra jego mogaby krpowa lub by dla niego nieprzyjemna. - Ale tak, tak wanie jest. Tyle e powiniene mwi o tym bez goryczy. Bez ironii. - Mwi bez ironii. Tak wanie jest.

- Jeli godzi w ciebie czyja nienawi, jeli jeste oskarony, rzucony na czyj pastw, moesz spodziewa si dwch reakcji od ludzi, ktrzy ci znaj: jedni docz do sfory, drudzy bd dyskretnie udawali, e o niczym nie wiedz, o niczym nie syszeli, tak e nadal bdziesz mg widywa si z nimi i rozmawia. Ta druga kategoria, dyskretna, delikatna, to twoi przyjaciele. Przyjaciele w nowoczesnym sensie tego sowa. Jean-Marc, suchaj, ja o tym wiem od dawna.

17 Na ekranie wida pup w pozycji poziomej, pikn, seksown, w duym zblieniu. Jaka rka gadzi j czule, rozkoszujc si skr tego nagiego, oddanego, opuszczonego ciaa. Nastpnie kamera si oddala i wida cae ciao, lece w eczku: to niemowl, nad ktrym pochyla si mamusia. W nastpnej sekwencji mamusia unosi je i jej rozchylone usta cauj mikk, wilgotn i szeroko rozwart buzi niemowlcia. W tym momencie kamera zblia si i ten sam pocaunek, wykadrowany, na duym zblieniu, staje si nagle pocaunkiem zmysowym, miosnym. Na tym ujciu Leroy zatrzyma film: - Zawsze zabiegamy o wikszo. Podobnie jak kandydaci na stanowisko prezydenta Stanw Zjednoczonych podczas kampanii wyborczej. Kadziemy produkt w zaczarowanym krgu obrazw majcych przycign wikszo kupujcych. Poszukujc obrazw mamy skonno do przeceniania seksu. Ostrzegam was. Jedynie malutka mniejszo prawdziwie rozkoszuje si yciem seksualnym. Leroy przerwa, aby delektowa si zdziwieniem niewielkiej grupki wsppracownikw, ktrych zwouje raz w tygodniu na seminarium powicone kampanii reklamowej, jakiemu filmowi reklamowemu czy afiszowi. Od dawna wiedz, e tym, co schlebia ich szefowi, nie jest popieszna zgoda, lecz ich zaskoczenie. Dlatego dystyngowana dama z kilkoma piercionkami na swych postarzaych palcach omielia si zaprzeczy: - Wszystkie sondae twierdz co innego! - Oczywicie - powiedzia Leroy. - Czy jeli kto, droga pani, pyta pani o pani seksualno, powie pani prawd? Nawet jeli osoba, ktra stawia pytanie, nie zna pani z nazwiska, nawet jeli pyta pani przez telefon i pani nie widzi, to pani skamie: Lubi pani si pieprzy? - I to jak! - Ile razy? - Sze razy dziennie! - Lubi pani wintuszy? - Do szalestwa!" Ale to wszystko jest na pokaz. Erotyzm jest z handlowego punktu widzenia rzecz dwuznaczn, bo cho wszyscy podaj ycia erotycznego, to wszyscy zarazem go

nienawidz jako przyczyny swych nieszcz, swych frustracji, zawici, kompleksw, cierpie. Puszcza im raz jeszcze t sam sekwencj telewizyjnej reklamy; Chantal patrzy na wilgotne usta dotykajce na zblieniu innych wilgotnych ust i uprzytamnia sobie (po raz pierwszy uprzytamnia to sobie tak jasno), e Jean-Marc i ona nigdy nie cauj si w ten sposb. Sama jest tym zdziwiona: czyby to bya prawda? nigdy tak si nie caowali? Ale tak. Wtedy, gdy nie znali si jeszcze z nazwiska. W wielkiej sali grskiego hotelu mwili sobie banay wrd pijcych i gawdzcych ludzi, lecz ton ich gosu uzmysowi im, e pragnli si wzajemnie, i schowali si w pustym korytarzu, i tam si caowali. Otworzya usta i wepchna jzyk w usta Jean-Marca, gotowa liza wszystko, co znajdzie w rodku. Gorliwo, ktr okazyway ich jzyki, nie bya seksualn koniecznoci, lecz popiechem powiedzenia sobie, e s gotowi do mioci, natychmiast, na cao, dziko i bez straty czasu. Ich liny nie miay nic wsplnego z podaniem czy z przyjemnoci, byy posannikami. Nie mieli miaoci powiedzie sobie prosto i gono chc si z tob kocha, natychmiast, od razu", pozwolili wic swej linie mwi w ich imieniu. Dlatego podczas miosnego ucisku (ktry nastpi kilka godzin po pierwszym pocaunku) ich usta prawdopodobnie (nie przypomina sobie, lecz z czasowego dystansu jest tego niemal pewna) nie interesoway si ju sob, nie dotykay si i nie lizay, i nie zdaway nawet sobie sprawy z tego wzajemnego, skandalicznego braku zainteresowania. Leroy ponownie zatrzyma reklam: - Caa sztuka polega na tym, aby znale obrazy, ktre zachowuj erotyczn atrakcyjno, lecz nie rozogniaj frustracji. Sekwencja interesuje nas z tego wanie punktu widzenia: zmysowa wyobrania zostaje pobudzona, lecz natychmiast jest sprowadzona w obszar macierzystwa. Bo intymny kontakt cielesny, brak prywatnego sekretu, poczenie si lin nie nale wycznie do dorosego erotyzmu, wszystko to istnieje w zwizku niemowlcia z matk, w tym zwizku, ktry jest pierwotnym rajem wszelkich fizycznych radoci. A propos, sfilmowano pd wewntrz przyszej mamusi. W akrobatycznej pozycji, ktrej nie bylibymy zdolni naladowa, pd uprawia fellacj swego mikroskopijnego narzdu. Widzicie, seksualno nie naley wycznie do modych, dobrze zbudowanych cia, wzbudzajcych gorzk zawi. Autofellacja podu rozczuli wszystkie babcie wiata, nawet te najbardziej zgorzkniae, najbardziej cnotliwe. Gdy niemowl jest najsilniejszym, najobszerniejszym, najpewniejszym wsplnym mianownikiem dla wszystkich wikszoci. A pd, drodzy przyjaciele, to co wicej ni niemowl, to arcyniemowl, to superniemowl! Raz jeszcze puszcza im t sam reklam, i raz jeszcze Chantal odczuwa lekki wstrt na

widok dwojga wilgotnych ust, ktre si dotykaj. Przypomina sobie, e w Chinach i w Japonii, jak jej mwiono, kulturze erotycznej obcy jest pocaunek otwartymi ustami. Wymiana lin nie jest zatem fatalnoci erotyzmu, lecz kaprysem, dewiacj, nieczystoci typow dla Zachodu. Po zakoczeniu projekcji Leroy podsumowa: lina mamusi jest klejem, ktry poczy wikszo, jak chcemy zebra, aby uczyni z niej klientw marki Roubachoff'. I Chantal koryguje swoj star metafor: to nie zapach ry, niematerialny, poetycki, przenika w mczyzn, lecz materialne i prozaiczne liny, ktre wraz z armi mikrobw przechodz z ust kochanki do ust kochanka, z kochanka na jego maonk, z maonki na dziecko, z dziecka na ciotk, z ciotki, kelnerki w restauracji, na jej klienta, do ktrego zupy naplua, z klienta na jego maonk, z maonki na kochanka i std do nowych i wci nowych ust, tak e kady z nas jest zanurzony w morzu lin, ktre si mieszaj i czyni z nas jedn wsplnot lin, jedn wilgotn i zczon ludzko.

18 Tego wieczora wracaa do domu znuona w tumulcie motorw i klaksonw. dna ciszy, otworzya drzwi budynku i usyszaa okrzyki robotnikw i stukanie motkiem. Winda bya zepsuta. Wchodzc po schodach czua, e ogarnia j nieznone ciepo, a stukoty rozbrzmiewajce po caej klatce s jak uderzenia w bben, ktre dudni wraz z ciepem, wzmagaj je, naganiaj, sawi. Zlana potem zatrzymaa si przed drzwiami swego mieszkania i odczekaa minut, aby Jean-Marc nie zobaczy jej w tej szacie z czerwieni. Ogie kremacji wrcza mi sw wizytwk", powiedziaa do siebie. Nie ona wymylia to zdanie; przyszo jej do gowy nie wiadomo jak. Stojc przed drzwiami, w nie ustajcym haasie, powtrzya je parokrotnie. Zdanie si jej nie podobao, jego ostentacyjnie makabryczny charakter zdawa si jej w zym smaku, lecz nie zdoaa go odpdzi. Motki wreszcie zamilky, ciepo zaczo sabn i wesza do rodka. Jean-Marc pocaowa j, lecz gdy zacz co do niej mwi, stukanie, cho nieco zagodzone, rozlego si na nowo. Miaa wraenie, e kto j ciga, a ona nie ma si gdzie schowa. Jej skra bya wci mokra i Chantal powiedziaa bez adnego logicznego zwizku: Ogie kremacji to jedyny sposb, eby nie pozostawi ciaa na ich ask". Zauwaya zdziwione spojrzenie Jean-Marca i poja niezborno tego, co powiedziaa; szybko zacza mwi o reklamie, ktr widziaa, i o tym, co opowiada Leroy, zwaszcza o

podzie sfotografowanym w brzuchu matki. Podzie, ktry w akrobatycznej pozycji dokonywa rodzaju masturbacji, tak doskonaej, e aden dorosy nie umiaby mu dorwna. - Pd, ktry prowadzi ycie pciowe, wyobraasz sobie! Nie ma jeszcze adnej wiadomoci, adnej indywidualnoci, adnego postrzegania, lecz odczuwa ju popd pciowy i, by moe, przyjemno. Nasza seksualno poprzedza nasz wiadomo. Nasze ja jeszcze nie istnieje, lecz istnieje ju podliwo. I wyobra sobie, e ta myl wzruszya w biurze wszystkich! Na widok podu-onanisty mieli zy w oczach! - A ty? - Och, ja odczuam wstrt. Ach, Jean-Marc, wstrt! Dziwnie poruszona obja go, przytulia si i staa tak kilka dugich sekund. Pniej powiedziaa: - Pomyl tylko, nie moesz si schroni nawet w brzuchu twojej matki, ktry uchodzi za wito. Filmuje si ciebie, ledzi, obserwuje si twoj masturbacj. Twoj biedn masturbacj podu. ywy im si nie wymkniesz, wszyscy to wiedz. Ale nie wymkniesz si im nawet przed przyjciem na wiat. Podobnie jak nie wymkniesz im si po mierci. Przypominam sobie, co przeczytaam kiedy w gazecie: podejrzewano o faszerstwo kogo, kto y pod nazwiskiem wielkiego rosyjskiego arystokraty na wygnaniu. Po jego mierci, chcc go zdemaskowa, wycignito z grobu stare szcztki wieniaczki, ktra miaa by jego matk. Rozkruszono jej koci, zbadano geny. Chciaabym si dowiedzie, jaka to szlachetna sprawa daa im prawo do wygrzebania tej biednej kobieciny! Do grzebania w jej nagoci, w tej nagoci absolutnej, tej transnagoci szkieletu. Ach, Jean-Marc, odczuwam tylko wstrt, tylko wstrt. A czy znasz histori gowy Haydna? Odcito j od jeszcze ciepego trupa, eby jaki stuknity uczony mg rozkroi mzg i wskaza dokadnie miejsce, w ktrym osiad geniusz muzyki. A historia Einsteina? Skrupulatnie spisa testament, chcc, by spalono jego zwoki. Wysuchano go, lecz wierny i oddany ucze nie godzi si y dalej bez spojrzenia mistrza. Przed spaleniem wyj z trupa oczy i woy je do butelki ze spirytusem, aby patrzyy na niego a do chwili, w ktrej sam umrze. Dlatego powiedziaam ci przed chwil, e tylko w ogniu kremacji nasze ciao moe si im wymkn. To jedyna mier absolutna. I nie chc adnej innej. Jean-Marc, chc mierci absolutnej. Stukot motka raz jeszcze rozbrzmia w pokoju. - Tylko po spaleniu bd miaa pewno, e ju ich nie usysz. - Chantal, co ci jest? Spojrzaa na niego, po czym odwrcia si plecami, znowu wzruszona. Wzruszona teraz nie tym, co powiedziaa, lecz gosem Jean-Marca, nabrzmiaym od troskliwoci, jak j otacza.

19 Nastpnego dnia posza na cmentarz (co czyni przynajmniej raz na miesic) i przystana przed grobem syna. Kiedy tam stoi, zawsze z nim rozmawia i tego dnia powiedziaa do niego, tak jakby potrzebowaa si wytumaczy, usprawiedliwi, mj najdroszy, mj najdroszy, nie myl, e ci nie kocham albo e ci nie kochaam, ale gdyby tutaj wci by, nie mogabym, dlatego wanie, e ci kochaam, sta si t, ktr jestem. Nie mona mie dziecka i pogardza wiatem, jaki jest, poniewa to na ten wiat je wysalimy. To z powodu dziecka przywizujemy si do wiata, mylimy o jego przyszoci, uczestniczymy chtnie w jego tumulcie, w jego poruszeniach, bierzemy powanie jego nieuleczaln gupot. Swoj mierci pozbawie mnie przyjemnoci bycia z tob, lecz zarazem uczynie mnie woln. Woln w moim spotkaniu twarz w twarz ze wiatem, ktrego nie lubi. A jeli mog sobie pozwoli go nie kocha, to dlatego wanie, e ciebie tu ju nie ma. Moje ciemne myli nie mog ju rzuci na ciebie adnego przeklestwa. Chc ci teraz powiedzie, tyle lat po tym, jak mnie opucie, e zrozumiaam, i twoja mier jest darem, i wreszcie ten straszny dar przyjam.

20 Nazajutrz znalaza w skrzynce kopert od nieznajomego, adresowan tym samym charakterem pisma. List nie mia ju nic z lakonicznej lekkoci. Przypomina dugi raport. W ostatni sobot, pisa jej korespondent, wysza Pani z domu o godzinie 9 minut 25, wczeniej ni w poprzednie dni. Mam zwyczaj i za Pani na przystanek autobusowy, lecz tym razem posza Pani w przeciwnym kierunku. Miaa Pani ze sob walizk i wesza Pani do pralni chemicznej. Wacicielka musi Pani dobrze zna i zapewne Pani lubi. Obserwowaem j z ulicy: jakby obudzia si z drzemki i jej twarz rozpromienia si, z pewnoci artowaycie, syszaem jej miech, miech, ktry Pani wywoaa i w ktrym zdawao mi si widzie odbicie Pani twarzy. Nastpnie wysza Pani z pen walizk. Czy byy w niej Pani swetry, czy obrusy, czy te bielizna pocielowa? W kadym razie Pani walizka sprawiaa na mnie wraenie czego sztucznie dorzuconego do Pani ycia." Opisuje jej sukienk i pery wok szyi. Nigdy wczeniej nie widziaem tych pere. S pikne. Pasuje do Pani ich czerwony

kolor. Rozwietla Pani." List jest podpisany: C.D.B. To j intryguje. W pierwszym licie nie byo podpisu i moga pomyle, e ta bezimienno jest, by tak rzec, szczera. Nieznajomy pozdrawia j, by wkrtce znikn. Ale podpis, nawet skrcony, wiadczy o zamiarze ujawnienia si, krok po kroku, lecz niechybnie. C.D.B., powtarza sobie z umiechem: Cyrille-Didier Bourguiba, CharlesDavid Barberousse. Rozmyla nad tekstem: mczyzna musia i za ni ulic; chodz za pani jak szpieg", napisa w poprzednim licie; zapewne go widziaa. Ale przecie ona przyglda si wiatu wok niej z niewielkim zainteresowaniem, a tamtego dnia patrzya z jeszcze mniejszym, gdy by z ni Jean-Marc. To zreszt on, a nie ona, rozmieszy wacicielk pralni i to on nis walizk. Odczytuje raz jeszcze sowa: Pani walizka sprawiaa na mnie wraenie czego sztucznie dorzuconego do Pani ycia". Jak walizka moga by dorzucona do jej ycia", skoro Chantal jej nie niosa? Czy t rzecz dorzucon do jej ycia" nie by sam Jean-Marc? Czy jej korespondent chcia w ten okrny sposb ugodzi w jej ukochanego? Rozbawiona, uzmysawia sobie po chwili komiczno jej reakcji: jest zdolna broni Jean-Marca nawet przed wyobraonym kochankiem. Podobnie jak za pierwszym razem nie wiedziaa, co pocz z listem, i balet wahania powtrzy si ze wszystkimi odsonami: dugo wpatrywaa si w muszl klozetow, do ktrej zamierzaa go wrzuci; podara kopert na drobne kawaki i spucia je z wod; nastpnie zoya list, zabraa go do swego pokoju i wsuna pod biustonosze. Kiedy pochylaa si nad pk z bielizn, usyszaa, e drzwi si otwieraj. Szybko zamkna szaf i odwrcia si: na progu stoi Jean-Marc. Podchodzi do niej powoli i patrzy na ni jak nigdy wczeniej, spojrzeniem nieprzyjemnie skupionym, i kiedy jest tu przy niej, chwyta j za ramiona i utrzymujc w odlegoci jakich trzydziestu centymetrw od swego ciaa, nie przestaje si w ni wpatrywa. Jest zmieszana, niezdolna wymwi sowa. Kiedy jej zmieszanie staje si nieznone, przytula j do siebie i mwi ze miechem: - Chciaem zobaczy tw powiek, ktra obmywa rogwk tak, jak wycieraczka zmywa szyb.

21 Od ostatniego spotkania z F. o tym myli: oko: okno duszy, centrum pikna twarzy; punkt, gdzie skupia si tosamo jednostki; ale zarazem narzd widzenia, ktry musi by bez

przerwy obmywany, nawilany, czyszczony przez specjaln ciecz z dodatkiem soli. Spojrzenie, najwikszy cud, jaki czowiek posiada, jest przerywane mechanicznym ruchem obmywania. Niczym szyba zmywana przez wycieraczk. Dzisiaj mona zreszt regulowa szybko wycieraczki tak, e w jej ruchu nastpuje dziesiciosekundowa przerwa, co odpowiada mniej wicej rytmowi powieki. Jean-Marc patrzy w oczy tym, z ktrymi rozmawia, i usiuje zaobserwowa ruch powieki; stwierdza, e to nieatwe. Nie jestemy przyzwyczajeni zdawa sobie spraw z istnienia powieki. Mwi sobie: niczego nie widuj tak czsto jak oczu innych ludzi, a zatem powiek i ich ruchu. A przecie nie spostrzegam tego ruchu. Odbieram go oczom, ktre mam przed sob. I mwi sobie jeszcze: Bg, majsterkujc w swej pracowni, wytworzy przypadkiem ten model ciaa, ktrego wszyscy jestemy zmuszeni na krtki czas sta si dusz. Ale jake to aosna dola by dusz tak beztrosko stworzonego ciaa, ktrego oko nie moe patrze, jeli nie jest obmywane co dziesi, co dwadziecia sekund! Jake uwierzy, e czowiek naprzeciw nas jest istot woln, niezalen, panem siebie samego? Jake uwierzy, e jego ciao wiernie wyraa dusz, ktra w nim mieszka? Aby w to uwierzy, naleao zapomnie o wiecznym mruganiu powieki. Naleao zapomnie o pracowni, z ktrej pochodzimy. Naleao podporzdkowa si kontraktowi zapomnienia. Sam Bg nam go narzuci. Ale midzy dziecistwem a wiekiem modzieczym Jean-Marca z pewnoci by taki krtki okres, w ktrym nie wiedzia on jeszcze o tym zobowizaniu si do zapomnienia i z osupieniem wpatrywa si w powiek opadajc na oko: stwierdzi, e oko nie jest oknem, przez ktre wida dusz, jedyn i cudown, lecz jest spartolonym aparatem, ktry kto w niepamitnych czasach wprawi w ruch. Ta chwila nagego modzieczego objawienia musiaa by wstrzsem. Przystane - powiedzia mu F. -przyjrzae mi si i powiedziae do mnie tonem dziwnie stanowczym: mnie czsto wystarcza zobaczy jej mrugajce oko..." Nie przypomina sobie tego. By to wstrzs przeznaczony zapomnieniu. I w istocie na zawsze by o nim zapomnia, gdyby nie F. Wrci do domu pogrony w mylach i otworzy drzwi do pokoju Chantal. Wanie co porzdkowaa w szafie i Jean-Marc chcia zobaczy jej powiek wycierajc oko, jej oko, ktre jest dla niego oknem niewysowionej duszy. Podszed ku niej, chwyci j za okcie i spojrza w oczy; istotnie, mrugay, nawet do szybko, tak jakby wiedziaa, e zostaa poddana badaniu. Widzia, jak powieka opada i wznosi si, szybko, zbyt szybko, i chcia odnale wasne wraenie, wraenie szesnastoletniego Jean-Marca, ktry uzna ten oczny mechanizm za

beznadziejnie rozczarowujcy. Ale niezwyka szybko powieki i naga nieregularno jej ruchw rozczulay go bardziej, ni rozczarowyway: w wycieraczce powieki Chantal widzia skrzydo jej duszy, skrzydo, ktre drao, ktre truchlao, ktre trzepotao. Wzruszenie byo raptowne jak byskawica i mocno przytuli Chantal. Pniej zwolni ucisk i zobaczy jej twarz, zmieszan, sposzon. Powiedzia do niej: Chciaem zobaczy twoj powiek, ktra obmywa ci rogwk, tak jak wycieraczka zmywa szyb. - Zupenie nie rozumiem, o czym ty mwisz - rzeka, nagle odprona. I opowiedzia jej o zapomnianym wspomnieniu, ktre przywoa jego nie lubiany ju przyjaciel.

22 - Kiedy F. przypomnia mi moje myli, ktre rzekomo wygaszaem w liceum, miaem wraenie, e sysz jaki kompletny absurd. - Ale nie - powiedziaa Chantal - na tyle, na ile ci znam, na pewno o tym mwie. Wszystko si zgadza. Przypomnij sobie o twojej medycynie! Nigdy nie lekceway magicznej chwili, jak jest dla mczyzny wybr zawodu. Wiedzc dobrze, e ycie jest zbyt krtkie, aby wybr ten nie by nieodwoalny, czu lk na myl, e aden zawd nie pociga go spontanicznie. Ze sceptycyzmem rozwaa wachlarz moliwoci, ktre si otwieray: prokuratorzy, powicajcy cae ycie przeladowaniu innych; nauczyciele, popychada dla le wychowanych dzieci; dyscypliny techniczne, ktrych postp przynosi przy niewielkich korzyciach ogromne szkody; paplanina nauk humanistycznych, tyle wysmakowana co pusta; architektura wntrz (pocigaa go ze wzgldu na wspomnienie o dziadku, ktry by stolarzem) zupenie podporzdkowana modom, ktrych nienawidzi; ndzny zawd aptekarza ograniczajcy si do sprzedawania pudeek i flakonikw. Kiedy pyta siebie: jaki zawd wybra na cae ycie? jego ja zapadaa w zakopotane milczenie. I cho ostatecznie zdecydowa si na medycyn, nie uleg adnemu tajemnemu pocigowi, lecz altruistycznemu idealizmowi: uwaa medycyn za jedyne zajcie bezspornie dla czowieka poyteczne, zajcie, w ktrym postp techniczny przynosi najmniej ujemnych skutkw. Rozczarowanie pojawio si niezwocznie, gdy musia spdza czas w prosektorium: przey wstrzs, z ktrego nigdy si nie podnis: by niezdolny patrze mierci w twarz; wkrtce wyzna przed sob, e prawda bya jeszcze gorsza: by niezdolny patrze na ciao

przed sob: jego zgubna, nieodpowiedzialna niedoskonao; zegar rozkadu, ktry zarzdza jego trwaniem; jego krew, jego wntrznoci, jego bl. Kiedy mwi F. o wstrcie do ruchu powieki, musia mie szesnacie lat. Kiedy postanowi studiowa medycyn, mia lat dziewitnacie; w tamtym okresie, podpisawszy ju kontrakt zapomnienia, nie przypomina sobie, o czym opowiada F. trzy lata wczeniej. Tym gorzej dla niego. Tamto wspomnienie mogo obudzi jego ostrono. Mogo mu uzmysowi, e jego wybr medycyny by w zupenoci teoretyczny, dokonany bez jakiejkolwiek znajomoci siebie. I tak studiowa medycyn przez trzy lata, zanim porzuci j z uczuciem klski. Co wybra po tych straconych latach? Czego si uczepi, skoro jego ja pozostawaa cigle niema, jak wczeniej? Po raz ostatni zbieg po szerokich schodach prowadzcych na fakultet z uczuciem, e znajdzie si za chwil sam na peronie, z ktrego wszystkie pocigi ju odjechay.

23 Chcc zidentyfikowa swego korespondenta, Chantal rozgldaa si wok siebie dyskretnie, lecz z uwag. Na rogu ulicy znajdowao si bistro: miejsce idealne dla tego, kto zechciaby j szpiegowa; wida z niego wejcie do jej domu, dwie ulice, ktrymi codziennie przechodzi, i przystanek autobusowy. Wesza, usiada, zamwia kaw i przyjrzaa si gociom. Przy kontuarze zobaczya modego mczyzn, ktry na jej widok odwrci oczy. By tu staym bywalcem i znaa go z widzenia. Przypomniaa sobie nawet, e niegdy ich spojrzenia parokrotnie si zetkny i e pniej udawa, i jej nie widzi. Ktrego dnia pokazaa go ssiadce. Ale to pan Dubarreau! - Dubarreau czy du Barreau?" Ssiadka nie wiedziaa. A jak ma na imi? Pani wie?" Nie, nie wiedziaa. Du Barreau dobrze by pasowao. W takim razie jej wielbicielem nie byby aden CharlesDidier ani Christophe-David, a litera D oznaczaaby przyimek przed nazwiskiem i du Barreau miaby jedno tylko imi. Cyrille du Barreau. Albo lepiej: Charles. Wyobraa sobie rodzin zrujnowanych arystokratw z prowincji. Rodzin miesznie dumn ze swego przyimka. Wyobraa sobie Charles'a du Barreau przy kontuarze, obnoszcego si ze sw obojtnoci, i myli sobie, e ten przyimek pasuje do niego, znakomicie odpowiada jego znudzonej pozie. W niedugi czas potem idzie ulic z Jean-Markiem i du Barreau nadchodzi z przeciwka. Chantal ma na szyi czerwone pery. To prezent od Jean-Marca, ale uwaa, e za bardzo rzucaj si w oczy, i nosi je rzadko. Uzmysawia sobie, e woya je, gdy du Barreau

wyday si bardzo pikne. Pewnie myli (cakiem zreszt susznie!), e to z jego powodu, e to dla niego je nosi. Patrzy na ni przelotnie, ona take patrzy na niego i zaczerwienia si na myl o perach. Zaczerwienia si a po dekolt i jest pewna, e musia to spostrzec. Ale ju go minli, ju jest daleko za nimi, i to Jean-Marc si dziwi: Zaczerwienia si! Ale dlaczego? Co si dzieje?" Ona take si dziwi; dlaczego si zaczerwienia? Ze wstydu, e powica zbyt du uwag temu mczynie? Ale uwaga, ktr mu powica, jest tylko bah ciekawoci! Mj Boe, dlaczego ostatnio czerwieni si tak czsto, tak atwo, niczym nastolatka? Istotnie, gdy bya nastolatk, czsto si czerwienia; bya u pocztkw fizjologicznej marszruty kobiety i jej ciao stawao si kopotliw przeszkod, ktrej si wstydzia. Jako osoba dorosa zapomniaa o czerwienieniu si. Pniej przypywy krwi do gowy oznajmiy jej kres marszruty i ciao znowu sprawiao wstyd. Wstydliwo przebudzia si i Chantal ponownie nauczya si czerwieni.

24 Nadeszy kolejne listy i w coraz mniejszym stopniu umiaa je lekceway. Byy inteligentne, przyzwoite, nie znajdowaa w nich nic miesznego ani niestosownego. Jej korespondent niczego nie chcia, niczego si nie domaga, na nic nie nalega. By na tyle mdry (czy podstpny), eby pozostawi w cieniu wasn osob, swoje ycie, swoje uczucia, swoje pragnienia. By szpiegiem, pisa jedynie o niej. Nie byy to listy uwodzicielskie, lecz pene admiracji. A jeli byo w nich jakie uwodzenie, to rozumiane jako duga droga. Jednak list, ktry wanie dostaa, by mielszy: Na trzy dni straciem Pani z oczu. Kiedy znowu Pani ujrzaem, zachwyci mnie Pani krok, tak lekki, tak zakniony wysokoci. Przypominaa Pani pomienie, ktre, aby istnie, musz taczy i si wznosi. Jeszcze smukej sza ni zawsze, sza Pani otoczona pomieniami, pomieniami wesoymi, bachicznymi, upojnymi, dzikimi. Mylc o Pani, zarzucam na Pani nagie ciao paszcz uszyty z pomieni. Zasaniam Pani biae ciao karminowym paszczem kardynalskim. I tak udrapowan, wysyam Pani do czerwonego pokoju, na czerwone oe, mj czerwony kardynale, najpikniejszy kardynale!" Kilka dni pniej kupia czerwon koszul nocn. Bya w domu i przegldaa si w lustrze. Ogldaa si na wszystkie strony, unosia wolno rbek koszuli i miaa wraenie, e nigdy nie bya tak wysmuka, e nigdy nie miaa tak biaej skry. Nadszed Jean-Marc. By zaskoczony patrzc, jak Chantal unosi sw czerwon, cudownie

skrojon koszul, i idzie uwodzicielskim, kokieteryjnym krokiem w jego stron, okra go, ucieka od niego, pozwala mu si zbliy, by znowu si mu wymkn. Pozwoli si zwie grze i poda za ni po caym mieszkaniu. Odwieczna sytuacja kobiety, gonionej przez mczyzn, w tej jednej chwili powtarza si i go urzeka. Chantal biegnie wok wielkiego, okrgego stou, sama upojona tym obrazem kobiety, biegncej przed mczyzn, ktry jej poda, po czym wskakuje do ka i podciga koszul a pod szyj. Jean-Marc kocha si z ni tego dnia z now, nieoczekiwan si i nagle Chantal ma wraenie, e kto tu, w pokoju, jest i obserwuje ich z szalecz uwag, Chantal widzi jego twarz, twarz Charles'a du Barreau, ktry nakoni j do kupna tej czerwonej koszuli, ktry nakoni j do tego miosnego aktu, i wyobraajc go sobie, krzyczy z rozkoszy. Teraz oddychaj przy sobie, i obraz tego, kto j ledzi, podnieca Chantal; szepcze JeanMarcowi do ucha zdania o karminowym paszczu, ktry woya na nagie ciao, by moga przej tak ubrana, ona, najpikniejszy kardyna, przez koci wypeniony po brzegi ludmi. Po tych sowach Jean-Marc obejmuje j i koysany falami fantazji, o ktrych Chantal nie przestaje mu opowiada, znowu si z ni kocha. Po czym wszystko si uspokaja; przed jej oczyma pozostaje jedynie czerwona koszula w kcie ka, zmita przez ich ciaa. Przed jej na wp zamknitymi oczyma czerwona plama przemienia si w grzdk r i Chantal czuje kruchy, niemal zapomniany zapach, zapach ry pragncej obj wszystkich mczyzn.

25 Nastpnego dnia, w sobotni poranek, otworzya okno i zobaczya cudownie niebieskie niebo. Poczua si szczliwa i radosna, i ni z tego, ni z owego powiedziaa do Jean-Marca, ktry wanie wychodzi: - Co moe si dzia z moim biednym Britannicusem? - Bo co? - Czy jest jeszcze lubieny? Czy jeszcze yje? - Dlaczego tak nagle ci si przypomnia? - Nie wiem. Tak jako. Jean-Marc wyszed i zostaa sama. Posza do azienki, potem w stron szafy z zamiarem zrobienia si na bstwo. Patrzya na pki i co przycigno jej uwag. Na pce z bielizn jej szal lea u samej gry starannie zoony, a przecie pamitaa, e rzucia go tam byle jak.

Czy kto porzdkowa jej rzeczy? Sprztaczka przychodzi raz w tygodniu i nigdy nie zajmuje si jej garderob. Zdziwia j jej wasna zdolno obserwacji i pomylaa, e zawdzicza j lekcji otrzymanej w czasie swych wakacyjnych pobytw w willi. Czua si tam do tego stopnia ledzona, e nauczya si zachowywa w pamici sposb, w jaki ukadaa swe rzeczy, aby mc rozpozna najmniejsz zmian wprowadzon przez obc rk. Szczliwa, e tamt przeszo ma ju za sob, z zadowoleniem przejrzaa si w lustrze i wysza. Na dole otworzya skrzynk, w ktrej czeka na ni nowy list. Woya go do torebki i zastanawiaa si, gdzie go przeczyta. Trafia po drodze na skwer i usiada pod wielk jesienn koron pokej lipy, rozpalonej socem. ...Pani obcasy stukajce po chodniku przywodz mi na myl drogi, ktrych nigdy nie przemierzyem i ktre rozwidlaj si niczym gazie drzewa. Rozbudzia Pani we mnie obsesj mojej wczesnej modoci: wyobraaem sobie ycie przede mn jako drzewo. Nazywaem je wwczas drzewem moliwoci. Tylko przez krtk chwil mona zobaczy w ten sposb swoje ycie. Pniej wydaje si ono drog narzucon raz na zawsze, jakby tunelem, z ktrego niepodobna wyj. Jednake dawna uuda drzewa tkwi w nas w postaci nieprzemoonej nostalgii. Pani przypomniaa mi o tym drzewie i ja w zamian chciabym przekaza Pani jego obraz i sprawi, by usyszaa Pani jego czarowny szmer". Podniosa gow. Powyej rozcigaa si, niczym zoty sufit ozdobny w ptaki, sie gazi lipy. Jakby to ona bya drzewem, o ktrym mwi list. Metaforyczne drzewo mieszao si w jej mylach z dawn metafor ry. Na znak poegnania raz jeszcze wzniosa oczy ku lipie i odesza. Prawd mwic, mitologiczna ra modzieczoci nie przyniosa jej wielu przygd i nie kojarzy si nawet z adn konkretn sytuacj - poza zabawnym raczej wspomnieniem o pewnym Angliku, o wiele od niej starszym, ktry co najmniej dziesi lat temu, podczas wizyty w agencji, przez p godziny si do niej zaleca. Dopiero pniej dowiedziaa si o jego sawie donuana, rozpustnika. Spotkanie nie miao cigu dalszego, nie liczc tego, e stao si obiektem artw ze strony Jean-Marca (to on nada mu przydomek Britannicusa) i e owietlio w Chantal kilka sw dotd jej obojtnych: na przykad sowo rozpusta, i take sowo Anglia, przedstawiajce dla niej, w przeciwiestwie do skojarze, jakie wywouje ono u innych, miejsce przyjemnoci i zepsucia. W drodze powrotnej syszy wci wiergot ptakw na lipie i widzi starego, zepsutego Anglika; w mgiece tych obrazw zblia si niemrawym krokiem do ulicy, na ktrej mieszka; jakie pidziesit metrw przed ni wystawiono na chodniku stoliki z bistra i przy jednym z nich siedzi jej mody korespondent, sam, bez ksiki, bez gazety, nic nie robi, ma przed sob

kieliszek czerwonego wina i patrzy w pustk z wyrazem bogiego rozleniwienia, ktre wtruje rozleniwieniu Chantal. Jej serce zaczyna bi. Ale diabolicznie jest to wszystko uknute! Skd mg wiedzie, e spotka j zaraz po tym, jak Chantal skoczy czyta list? Zmieszana tak, jakby sza w czerwonym paszczu, Chantal zblia si do niego, do szpiega jej intymnoci. Dzieli ich ju tylko kilka krokw i wyczekuje chwili, gdy j zawoa. Co uczyni? Ona nigdy nie yczya sobie tego spotkania! Ale nie moe uciec w te pdy jak bojaliwa dziewczynka. Zwalnia kroku, stara si na niego nie patrze (mj Boe, zachowuje si rzeczywicie jak dziewczynka, czy oznacza to, e tak bardzo si postarzaa?), lecz, co dziwne, on siedzi z bosk obojtnoci przed swoim kieliszkiem czerwonego wina, patrzy w pustk i zdaje si jej nie widzie. Jest ju daleko za nim, w drodze do domu. Du Barreau si nie omieli? Czy te si powstrzyma? Ale skd, ale skd. Jego obojtno bya tak wyrana, e Chantal nie moe ju duej wtpi: pomylia si; niedorzecznie si pomylia.

26 Wieczorem posza z Jean-Markiem do restauracji. Para przy ssiednim stoliku pogrona bya w bezkresnym milczeniu. Nieatwo jest rozporzdza wasnym milczeniem, gdy si jest wystawionym na spojrzenia innych. Gdzie tych dwoje ludzi ma skierowa wzrok? Byoby komiczne, gdyby bez sowa patrzyli sobie w oczy. Gapi si w sufit? Wygldaoby to jak obnoszenie si ze sw niemot. Obserwowa ssiednie stoliki? Naraziliby si na spojrzenia rozbawione ich milczeniem i to byoby jeszcze gorsze. Jean-Marc mwi do Chantal: - Suchaj, nie jest tak, e oni si nienawidz. Albo e obojtno zaja miejsce mioci. Nie moesz wymierzy wzajemnych uczu pary ludzkich istot na podstawie iloci sw, ktre midzy sob zamieniaj. By moe to wrcz przez delikatno nie chc ze sob rozmawia, gdy nie maj sobie nic do powiedzenia. W przeciwiestwie do mojej ciotki z Perigordu. Kiedy si z ni spotykam, mwi bez chwili wytchnienia. Prbowaem zrozumie metod jej gadatliwoci. Ona powiela sowami wszystko, co widzi, i wszystko, co robi. e obudzia si rano, e na niadanie wypia tylko kaw, e jej m wyszed potem na spacer, wyobra sobie, Jean-Marc, kiedy wrci, oglda telewizj, wyobra sobie! zmienia kanay, a potem znuy si i przeglda ksiki. I tak to - to s jej sowa - czas mu mija... Wiesz, Chantal, ja bardzo lubi te proste, zwyke zdania, ktre s niczym definicja tajemnicy. Owo i tak to czas mu mija" jest zdaniem podstawowym. Ich

problemem jest czas, sprawianie, eby czas mija, mija sam z siebie, bez wysiku z ich strony, tak by nie musieli przebija si przeze niczym znueni wdrowcy, i to jest przyczyna, dla ktrej ona mwi, gdy sowa przez ni wypowiadane skrycie przesuwaj czas, gdy za jej buzia si nie otwiera, czas nieruchomieje, wynurza si z ciemnoci, ogromny, ciki, i straszy moj biedn ciotk, ktra w panice poszukuje kogo, komu mogaby opowiedzie, e jej crka ma kopoty z dzieckiem, ktre dostao biegunki, tak, Jean-Marc, biegunki, biegunki, posza do lekarza, nie znasz go, mieszka niedaleko std, znamy go ju od paru niezych lat, tak, Jean Marc, od paru niezych lat, mnie te leczy zim, gdy miaam gryp, pamitasz, Jean-Marc, miaam straszn gorczk... Chantal umiechna si i Jean-Marc opowiedzia o innym wspomnieniu: - Miaem czternacie lat i mj dziadek, nie ten stolarz, drugi dziadek, by umierajcy. Przez wiele dni z jego ust dobywa si dwik, ktry nie by do niczego podobny, nawet do jku, gdy dziadek nie cierpia, ani do sw, z ktrych wymwieniem nie mgby sobie poradzi, nie, dziadek nie straci zdolnoci mwienia, po prostu nie mia nic do powiedzenia, nic do przekazania, adnej konkretnej wiadomoci, nie mia nawet do kogo mwi, nikim si ju nie interesowa, by sam z dwikiem, ktry wydawa, jednym dwikiem, jednym aaaaa, ktre urywao si tylko w chwili, gdy musia zaczerpn powietrza. Patrzyem na niego jak urzeczony i nigdy tego nie zapomniaem, bo cho byem dzieckiem, wydawao mi si, e rozumiem: oto istnienie jako takie zderzone z czasem jako takim; i zrozumiaem, e to zderzenie nazywa si nud. Nuda mojego dziadka wyraaa si w tym dwiku, w tym bezkresnym aaaaa, gdy bez tego aaaaa czas by go zmiady, i mj dziadek mia tylko jedn bro, ktr mg wymachiwa w obliczu czasu, to jedno ndzne nie koczce si aaaaa. - Chcesz przez to powiedzie, e umiera i si nudzi? - To wanie chc powiedzie. Rozmawiaj o mierci, o nudzie, pij bordeaux, miej si, bawi, s szczliwi. Pniej Jean-Marc powrci do swej myli: - Powiedziabym, e ilo nudy, jeli nud w ogle da si wymierzy, jest dzisiaj o wiele wiksza ni kiedy. Bo dawne profesje byy nie do pomylenia, w duej przynajmniej czci, bez uczucia pasji: chopi zakochani w ziemi, mj dziadek, magik piknych stow; szewcy, ktrzy znali na pami stopy wszystkich mieszkacw; lenicy; ogrodnicy; przypuszczam, e nawet onierze zabijali wwczas z pasj. Sens ycia nie by kwesti, by z nimi, cakiem naturalnie, w ich pracowniach, na ich polach. Kady zawd tworzy wasn mentalno, wasny sposb bycia. Lekarz myla inaczej ni wieniak, onierz zachowywa si inaczej ni nauczyciel. Dzisiaj wszyscy

jestemy podobni, wszyscy jestemy zczeni wspln obojtnoci dla naszej pracy. Ta obojtno staa si nasz pasj. Jedyn wielk, zbiorow pasj naszych czasw. Chantal powiedziaa: - Powiedz no, przecie ty sam, kiedy bye instruktorem narciarskim, kiedy pisae artykuy o architekturze wntrz albo pniej o medycynie, albo kiedy pracowae jako projektant w fabryce mebli... - ...tak, to wanie najbardziej lubiem, ale nie wyszo... - ...albo kiedy bye na bezrobociu i nie robie zupenie nic, ty te musiae si nudzi! - Wszystko zmienio si, kiedy ci poznaem. Nie dlatego, e moje skromne zajcia stay si bardziej pasjonujce. Ale dlatego, e przeksztacam wszystko, co dzieje si wok mnie, w materi dla naszych rozmw. - Moglibymy mwi o czym innym! - Dwie osoby, ktre si kochaj, same, oderwane od wiata, bardzo to pikne. Ale czym by ywili swe spotkania twarz w twarz? Jakkolwiek godny pogardy byby wiat, potrzebuj go, aby o nim mwi. - Mogliby zamilkn. - Jak tamci dwoje, przy stoliku obok? - Jean-Marc si rozemia. - Och nie, adna mio nie przetrwa w milczeniu.

27 Nad ich stolikiem pochyli si kelner z deserem. Jean-Marc przeszed do innego tematu: Znasz tego ebraka, ktrego spotka mona czasem na naszej ulicy? - Nie. - Ale z pewnoci go zauwaya. Mczyzna okoo czterdziestki, wygldajcy na urzdnika albo nauczyciela w liceum, zastygy z zakopotania wyciga rk, proszc o kilka frankw. Nie kojarzysz go sobie? - Nie. - Ale tak. Zawsze staje pod platanem, jedynym zreszt, jaki pozostawiono na tej ulicy. Z okna wida nawet licie. Obraz pltana pomg Chantal przypomnie go sobie: - A tak! Ju kojarz. - Miaem ogromn ochot z nim porozmawia, wszcz rozmow, dowiedzie si dokadniej, kim jest, ale nie masz pojcia, jakie to trudne. Chantal nie syszy ostatnich sw Jean-Marca; widzi ebraka. Mczyzna pod drzewem.

Jego dyskrecja bije w oczy, jest, jakby w ogle go nie byo. Ubrany zawsze nienagannie, tote przechodnie z trudem zdaj sobie spraw, e ebrze. Przed kilku miesicami zwrci si do niej i bardzo grzecznie poprosi j o jamun. Jean-Marc cign: - To trudne, gdy jest nieufny. Nie zrozumiaby, dlaczego chc z nim rozmawia. Z ciekawoci? Czego takiego wanie si obawia. Z litoci? To poniajce. Po to, by mu co zaproponowa? Ale co ja mgbym mu zaproponowa? Usiowaem wej w jego skr, aby zrozumie, czego mgby oczekiwa od innych. Niczego nie wymyliem. Chantal wyobraa go sobie pod drzewem, i to drzewo pozwala jej zrozumie, nagle, w jednym bysku, e autorem listw jest wanie on. Zdradzi siebie metafor drzewa, on, mczyzna pod drzewem, wypeniony obrazem swojego drzewa. Jej myli nagle zaczynaj si ukada: nikt poza nim, mczyzn bez pracy, majcym czas dla siebie, nie moe dyskretnie wrzuci listu do jej skrzynki, nikt inny poza nim, zaowalowanym swym nieistnieniem, nie moe ledzi niepostrzeenie jej codziennego ycia. A Jean-Marc cign: - Mgbym mu powiedzie, niech pan przyjdzie pomc mi zrobi porzdek w piwnicy. Odmwiby, nie z lenistwa, lecz dlatego, e nie ma ubrania do takiej pracy, a swj garnitur musi utrzyma w czystoci. Jednak tak bardzo chciabym z nim porozmawia. Jest moim alter ego! Nie suchajc Jean-Marca, Chantal powiedziaa: - Jak moe wyglda jego ycie seksualne? - Jego ycie seksualne? - zamia si Jean-Marc. - Nijak, nijak! Marzenia! Marzenia, myli Chantal. Zatem ona jest tylko marzeniem nieszcznika. Dlaczego wybra j, wanie j? Jean-Marc powrci z uporem do swej myli: - Chciabym mu powiedzie ktrego dnia, niech pan pjdzie ze mn na kaw, jest pan moim alter ego. Tylko przypadkiem uniknem ycia, jakie pan prowadzi. - Nie opowiadaj gupot - powiedziaa Chantal. - Takie ycie tobie nie grozio. - Nigdy nie zapominam o chwili, gdy opuszczajc fakultet, zrozumiaem, e wszystkie pocigi odjechay. - Tak, wiem, wiem - powiedziaa Chantal, ktra ju wielokrotnie syszaa t histori - ale jak moesz porwnywa twoj ma porak z prawdziwym nieszczciem czowieka czekajcego, eby jaki przechodzie wsun mu do doni franka? - Porzucenie studiw nie byo porak, ja wwczas porzuciem ambicje. Staem si nagle czowiekiem bez ambicji. A straciwszy ambicje, znalazem si w jednej chwili na marginesie

wiata. Gorzej jeszcze: nie miaem adnej chci znale si gdzie indziej. Miaem tym mniejsz na to ch, e nie grozia mi ndza. Ale jeli nie masz ambicji, jeli nie masz w sobie godu sukcesu, uznania, siadasz na krawdzi upadku. Ja usiadem na takiej krawdzi, prawda, e wielce wygodnie. Wszelako usiadem wanie na krawdzi upadku. Jestem wic, i nie ma w tym adnej przesady, po stronie tego ebraka, a nie po stronie szefa tej wspaniaej restauracji, w ktrej tak si dobrze czuj. Chantal myli sobie: staam si erotycznym boyszczem ebraka. Oto icie bazeski honor. Potem siebie koryguje: dlaczego pragnienia ebraka miayby by mniej godne szacunku ni pragnienia czowieka interesw? Pozbawione nadziei, pragnienia te posiadaj bezcenn jako: s wolne i szczere. Nastpnie przychodzi jej do gowy inna myl: w dniu, w ktrym kochaa si z JeanMarkiem w czerwonej koszuli nocnej, tym trzecim, kto ich obserwowa, przebywa z nimi, nie by modzieniec z bistra, lecz ebrak! W istocie to on zarzuci na jej ramiona czerwony paszcz, to on uczyni z niej wystpnego kardynaa! Przez kilka chwil myl ta zdaje si jej przykra, enujca, lecz poczucie humoru szybko zwycia i Chantal mieje si w duchu, bezgonie. Wyobraa sobie tego mczyzn, na wskro niemiaego, ze swym wzruszajcym krawatem, przyklejonego do ciany w ich pokoju, wycigajcego do i patrzcego bez ruchu, oblenie, jak si przed nim miotaj. Wyobraa sobie, e po zakoczeniu miosnej sceny naga i spocona wstaje z ka, podnosi torebk ze stolika, wyjmuje z niej monet i wkada mu j do doni. Z trudem udaje si jej powstrzyma miech.

28 Jean-Marc patrzy na Chantal, ktrej twarz nagle rozpalia si skryt wesooci. Nie mia ochoty pyta jej o powd, zadowolony, e moe smakowa przyjemno patrzenia na ni. Podczas gdy ona gubia si w swych frywolnych obrazach, on myla sobie, e Chantal jest jego jedyn uczuciow wizi ze wiatem. Opowiadaj mu o winiach, o przeladowanych, o godujcych? Zna jeden tylko sposb, aby poczu si dotknitym osobicie, bolenie, ich nieszczciem: na ich miejscu wyobraa sobie Chantal. Opowiadaj mu o kobietach gwaconych w czasie wojny domowej? Widzi wtedy Chantal, zgwacon. Tylko ona, nikt inny, wyzwala go od obojtnoci. Tylko przez jej porednictwo zdolny jest do wspczucia. Chciaby jej o tym powiedzie, lecz wstydzi si patosu. Tym bardziej e inna myl, cakiem odmienna, nagle go zaskoczya: a gdyby straci t jedyn istot, ktra wie go z

ludmi? Nie myla o jej mierci, lecz o czym bardziej ulotnym, nieuchwytnym, czym, co w ostatnim czasie za nim chodzio: pewnego dnia nie rozpozna jej, pewnego dnia spostrzee, e Chantal nie jest t Chantal, z ktr y, lecz ow kobiet na play, ktr wzi za Chantal; pewnego dnia pewno, jak Chantal dla niego przedstawia, okae si zudna i Chantal stanie mu si rwnie obojtna, co wszyscy inni. Uja go za rk: - Co ci jest? Znowu jeste smutny. Od kilku dni widz, e jeste smutny. Co ci jest? - Ale nic, zupenie nic. - No przecie widz. Powiedz mi, co ci smuci w tej chwili? - Wyobraziem sobie, e jeste kim innym. - Jak to? - e jeste inna, ni to sobie wyobraam. e pomyliem si co do twojej tosamoci. - Nie rozumiem. Widzia stos biustonoszy. Smutny kopczyk biustonoszy. aosny kopczyk. Ale gdzie w gbi tego obrazu pojawiaa si z powrotem rzeczywista twarz Chantal siedzcej naprzeciw. Czu dotyk jej rki na swojej i wraenie, e ma przed sob kogo obcego lub zdrajc, szybko si zataro. Umiechn si: - Zapomnij o tym. Nic nie mwiem.

29 Przywartego plecami do ciany pokoju, w ktrym si kochali, z wycignit doni, z oczyma chciwie wbitymi w ich nagie ciaa: tak go sobie wyobrazia podczas posiku w restauracji. Teraz przywar plecami do drzewa i niezdarnie wyciga do w stron przechodniw. Chantal chce najpierw udawa, e go nie dostrzega, potem wiadomie, stanowczo, jakby z myl, e wyjani ostatecznie t ca zagmatwan sytuacj, przystaje przed nim. Nie podnoszc oczu ebrak powtarza swoj formuk: - Prosz o wsparcie. Patrzy na niego: jest niepokojco czysty, w krawacie, szpakowate wosy s zaczesane do tyu. Jest pikny czy brzydki? Jego kondycja stawia go poza piknem i brzydot. Chantal ma ochot co do niego rzec, ale nie wie co. Zakopotanie nie pozwala jej mwi i Chantal otwiera torebk, szuka drobnych, lecz poza paroma centymami niczego nie znajduje. On tam stoi, bez ruchu, wycigajc w jej stron t straszliw do i jego bezruch wzmaga ciar milczenia. Powiedzie teraz: prosz wybaczy, nie mam przy sobie drobnych, zdaje si jej niemoliwe, chce wic da mu banknot, lecz znajduje jedynie banknot dwustu-frankowy; jest

to niewspmierna jamuna i na myl o niej Chantal si czerwieni: ma wraenie, e utrzymuje wyimaginowanego kochanka, e przepaca go, aby sa do niej miosne listy. Kiedy zamiast maego zimnego krka metalu ebrak wyczuwa w doni papier, unosi gow i Chantal widzi jego zdziwione oczy. Jest to spojrzenie pene przeraenia i Chantal, zmieszana, szybko odchodzi. Wkadajc mu banknot do doni, mylaa jes