kwarta - pazdziernik 2010

9

Upload: filharmonia-lodzka

Post on 23-Mar-2016

220 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Fragment programu miesięcznego Filharmonii Łódzkiej

TRANSCRIPT

Page 1: Kwarta - pazdziernik 2010
Page 2: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA 1

Spis treści Co nowego? 2

(Nie)boski instrument 3

Wrzesień w Filharmonii 4

Jaka to... książka? 6

Poradnik wtajemniczonego melomana 7

Program

02.10.2010 „Gwiazdy MET w Łodzi” – koncert „Kwiecień w październiku” 10

05.10.2010 Recital fortepianowy 14

06.10.2010 Koncert z cyklu „Hommage à Chopin” 18

07.10.2010 Koncert utworów dziecięcych „Alla polacca” z cyklu „Hommage à Chopin” 21

08.10.2010 Koncert symfoniczny „Pożegnalne uniesienia” 23

09.10.2010 „The Metropolitan Opera: Live in HD”: Złoto Renu (Das Rheingold) 26

10.10.2010 „Spotkanie z Nutką” – koncert dla dzieci w wieku 4–13 lat 28

12.10.2010 Koncert muzyki dawnej 29

15.10.2010 Koncert muzyki współczesnej z cyklu „contem.ucha” 32

15.10.2010 Koncert muzyki współczesnej z cyklu „contem.ucha” 36

16.10.2010 „Odkrywcy Muzyki” – warsztaty i koncert dla dzieci w wieku 4–8 lat 38

16-17.09.2010 „Baby Boom Bum” – warsztaty dla dzieci w wieku 0–3 lat 39

16.10.2010 Koncert symfoniczny „Litewskie brzmienie” z cyklu koncertów

muzyki współczesnej „contem.ucha 40

19.10.2010 Koncert zorganizowany w ramach projektu „Chopin’ around” 42

22.10.2010 Koncert symfoniczny „Zagadka tonacji d-moll” 47

23.10.2010 „The Metropolitan Opera: Live in HD”: Borys Godunow 50

29.10.2010 Koncert oratoryjny „Niemieckie requiem pocieszenia” 52

Zespoły artystyczne Filharmonii Łódzkiej 57

Repertuar na listopad 2010 60

KWARTANr 2 – październik 2010

Dyrektor naczelny i artystyczny – Lech DzierżanowskiDyrygent – szef orkiestry – Daniel Raiskin

Page 3: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA2

Co nowego?certowych bisów. Dlaczego muzyk gra taki, a nie inny utwór? Czemu niektórzy bisują chętnie, a inni prawie nigdy? Warto przeczytać i w ten sposób symbolicznie zajrzeć na filharmoniczne zaplecze.

A w programie Filharmonii Łódzkiej w tym miesiącu okazji do

bisów na pewno nie zabraknie. Już w pierwszą sobotę października wystąpi światowej sławy baryton Ma-riusz Kwiecień, oklaskiwany między innymi przez widzów The Metropo-litan Opera, wiedeńskiej Staatsoper i londyńskiego Covent Garden. Trudno sobie wyobrazić, by recital tak wytrawnego śpiewaka, złożony z popisowych arii z oper Rossiniego, Mozarta, Belliniego czy Czajkowskie-go, mógł obyć się bez bisów!

Gdy nasłuchają się już Państwo muzyki i zechcą poświęcić trochę czasu innej ze sztuk, zapraszamy do nowej rubryki „Jaka to... książka?”. Co miesiąc będziemy wybierać dla Państwa z książki wybitnego pisarza fragment dotyczący muzyki – choć cała książka może traktować o czymś całkiem innym. Kto odgadnie po-chodzenie cytowanego fragmentu, ma szansę wygrać dwuosobowe zaproszenie na filharmonicznykoncert. Warto przekonać się, jak świat dźwięków postrzegają literaci – osoby zanurzone w innej dziedzi-nie twórczości.

Rubryka „bibliofilska” to nie koniecnowości w „Kwarcie”. Za miesiąc kolejna nowa propozycja, tym razem dla osób o zacięciu naukowym: o związkach muzyki i psychologii będzie pisać Milena Ostrowska, psycholog i specjalistka ds. public relations, dzięki której pracownicy Działu Rozwoju i Reklamy Filharmo-nii Łódzkiej co dzień uczą się lepiej trafiać w gusta melomanów.

Oczywiście cały czas zachęcamy Państwa do dzielenia się z nami wra-żeniami i przemyśleniami na temat nowych druków i pracy filharmonii:[email protected]

W imieniu redakcjiMagdalena Sasin

Oddajemy w ręce Melomanów już drugi numer „Kwarty”. Mamy nadzie-ję, że przypadł Państwu do gustu nowy, poręczny format i – przede wszystkim – odmieniona treść książki programowej.

Tym razem na okładce wita Czytelni-ków waltornia. Jak trudno pięknie i czy-

sto zagrać na tym instrumencie, można dowiedzieć się z tekstu Aleksandry Bęben. Dość powiedzieć, że o waltor-nistach i ich „kiksach” krąży w muzycz-nym światku niemało dowcipów.

W swoim comiesięcznym felie-tonie dyrektor Lech Dzierżanowski zdradza kulisy (nomen omen) kon-

Page 4: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA 3

(Nie)boski instrumentAleksandra Bęben

Nasza okładka

Corno, le cor, cuerno, korno, kurnu, horn, lesný roh, Waldhorn, waltornia, róg... Jeden z najstarszych instrumen-tów świata, znany przed wiekami jako prosty róg zwierzęcy, często barani, bawoli, z kości słoniowej, budowany również z drewna, wypa-lanej gliny, wreszcie też z różnego rodzaju metalu, nierzadko srebra lub złota. Od tych najprostszych form o ograniczonej skali dźwiękowej ewoluował i po wprowadzeniu mechanizmu wentylowego w pierw-szych dekadach XIX wieku zyskał nowe możliwości skalowe, technicz-ne i brzmieniowe. Instrument ten przez wiele wieków spełniał głównie funkcje użytkowe. Wykorzystywa-no go do porozumiewania się na dalekie odległości – podawania sygnałów wojskowych, pocztowych, pasterskich, myśliwskich (kojarzony głównie z myślistwem i polowaniami, stąd w różnych językach przyjął takie nazwy, jak lesný roh czy Waldhorn, z którego wywodzi się polska nazwa waltornia). W partyturze – w operach, dziełach kameralnych i oratoryjnych – zadomowił się na dobre w okresie baroku.

Bywalcom filharmonii znany jestprzede wszystkim jako instrument orkiestry symfonicznej (najczęściej w podwójnej bądź poczwórnej obsadzie). Spotykamy go również w zespołach kameralnych, najrzadziej – w roli solisty koncertu. W orkiestrze waltornia cieszy się złą sławą – ucho-dzi za bardzo trudny instrument i „wiedzie prym” pod względem liczby

muzycznych „wpadek”. Jak przyznają sami waltorniści: „można na niej spektakularnie kiksować!”. W Roku Chopinowskim przykład nasuwa się sam: mieliśmy w tym czasie niejedną okazję do wysłuchania krótkiego fanfarowego sygnału waltorni w trze-ciej części Koncertu f-moll Fryderyka Chopina. Udało się, czy nie?...

Wyjaśnieniu trudności w wydoby-ciu dźwięku na waltorni niech posłu-żą słowa Jacka Muzyka, pierwszego waltornisty Buffalo Symphony Or-chestra: „Różne wysokości dźwięków wydobywa się na waltorni, manew-rując wargami. Dodatkowe narzędzia to wentyle, poruszanie ręką w czarze. Wysupłanie właściwych dźwięków jest bardzo trudne – to jak strzelanie z daleka do małej tarczy – tłumaczył w wywiadzie dziennikarce. – Kiedy

pani chce na fortepianie uderzyć w klawisz „c”, to choćby pani umierała ze strachu, choćby było trzęsienie ziemi – to zawsze będzie „c”. A na waltorni wystarczy, że jakaś myśl się nasunie, jakiś chochlik – i jest kiks.”

Na temat waltorniowych kiksów krążą dziesiątki dowcipów (więcej wymyślono chyba tylko na temat al-tówek i altowiolistów). Oto przykład: Dlaczego waltornia jest boskim in-strumentem? – Co prawda człowiek w nią dmucha, ale jedynie Bóg raczy wiedzieć, co z tego wyniknie.

„Boskość” waltorni vel rogu ma i drugie, zupełnie inne oblicze. Aby je poznać, trzeba cofnąć się do muzycznych praktyk pradawnych plemion zamieszkujących Azję, Afrykę i Amerykę. Dźwięki rogu służyły im do celów magicznych: uzdrawiania, rzucania lub odczy-niania czarów w czasie obrzędów związanych ze świętami zbiorów, urodzajności, płodności, a także kultem zmarłych. Róg stanowił atrybut siły, przynoszącej posłuch otoczenia i dającej przewagę nad

innymi. W starożytnych czasach instrument ten nadal symbolizował siłę i magiczną moc, w kulturach Wschodu był synonimem króla, w Piśmie Świętym jego dźwięk poprzedzał słowa Boga i oznajmiał nadejście Sądu Ostatecznego. Echa tej nadprzyrodzonej symboliki rogu odnajdziemy w wypowie-dzi współczesnej kompozytorki, wrocławianki Grażyny Pstrokońskiej--Nawratil: „Róg, ten naturalny, ale i ten współczesny, to jest instrument zaczarowany, którego granic nie można przewidzieć – przekonuje kompozytorka. – To jest instrument, który – rozgrywając się – powoduje włączanie się kolejnych alikwotów, zmienia kolor. Róg jest bardzo bliski człowiekowi, jak wiolonczela wśród instrumentów smyczkowych: to instrument, którym można wygrać duszę. Może dlatego tak rzadko pisze się na róg, tak rzadko ktoś po-trafi na nim zagrać. To jest taki boski instrument.”

Autorka jest teoretykiem muzyki, wykładowcą Akademii Muzycznej w Łodzi.

Page 5: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA4

(...) Do niezwykłych zjawisk kultury Łodzi i regionu zaliczam zakończo-ny w minioną sobotę Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski”, który w tym roku miał swoją już jedenastą edycję.

(...) W sali koncertowej Filharmo-nii Łódzkiej wystąpiła niezwykła formacja Raz Dwa Trzy, przy silnym wsparciu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Łódzkiej pod dyrekcją Huberta Kowalskiego. Aż szkoda, że nie odbyła się jakaś szczególna reje-stracja tego koncertu. Warto byłoby go bowiem „zatrzymać” na dłużej…

(...) Koncert się powoli „rozkręcał”, ale gdy osiągnął swoje apogeum „wkręcił” publiczność na dobre. Do tego stopnia, że oklaskami na stojąco wywołano zespół do kilkukrotnych bisów, wśród których były typowe dla Raz Dwa Trzy wersje Wańki Moro-zowa Bułata Okudżawy i piosenki nad

Dziękuję za wypowiedźpiosenkami, czyli My Way, śpiewanej chyba przez wszystkich artystów świata – obie z polskimi tekstami Wojciecha Młynarskiego.

Zespół Raz Dwa Trzy, jak zwykle, przyjaźnie wobec człowieka snuł ze sceny swoją muzykę, orkiestra zaś dodała tym kompozycjom do-datkowej energii, tworząc efektow-ną całość, którą Adam Nowak – lider i wokalista Raz Dwa Trzy – nazwał ze sceny połączeniem sztuki mniej-szej (granej przez zespół) ze sztuką wyższą (graną przez orkiestrę). Mniejsze z większym dało jesz-cze większe i ów muzyczny most ukoił myśl, że jeszcze warto być słuchaczem wrażliwym, bo wciąż są artyści, którzy chcą dla takiego słuchacza tworzyć muzykę.

Dariusz Pawłowski„Polska – Dziennik Łódzki”, 06.09.2010

(...) Koncerty z muzyką klasyczną z każdej epoki i z każdej strony świa-ta, wielkie nazwiska, transmisje oper z Metropolitan Opera, warsztaty dla dzieci, Salon Przyjaciół Filharmo-nii Łódzkiej... W gmachu przy ul. Narutowicza w ostatnich sezonach mnóstwo się dzieje. Już od piątku będzie się działo jeszcze więcej. W programie koncertu inaugurującego sezon 2010/2011 znalazły się wariacje fantastyczne na wiolonczelę i orkiestrę „Don Kichot” Richarda Straussa (łódzkim filharmo-nikom prowadzonym przez Daniela Raiskina towarzyszyć będzie wybitny wiolonczelista Ivan Monighetti) i symfonia „Jowiszowa” Wolfganga Amadeusa Mozarta.

Początek koncertu o godz. 19, ale sezon wystartuje już godzinę wcze-

śniej, kiedy w sali kameralnej Lech Dzierżanowski, dyrektor Filharmonii Łódzkiej otworzy „Szkołę słuchania”. – Pan dyrektor ma imponującą wie-dzę merytoryczną – zachwala jego zastępca Tomasz Bęben. – Będzie się nią dzielił w sposób nieskompli-kowany, merytoryczny, bez użycia języka włoskiego opisującego różne muzyczne pojęcia.

Melomani dowiedzą się, jak słuchać prezentowanych kompozycji, poznają tajniki pracy orkiestry czy dyrygenta. Dyrektor Dzierżanowski wystąpi w roli nauczyciela raz w mie-siącu przed koncertami z abona-mentowego cyklu „Przeboje klasyki”. Uwaga! Wstęp na lekcje bezpłatny.

Jędrzej Słodkowski„Gazeta Wyborcza – Łódź”, 08.09.2010. Tytuł od redakcji

Inauguracja w Filharmonii Łódzkiej

Wrzesień w Filharmonii

Wrzesień w Filharmonii

Page 6: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA 5

Publiczność zgromadzona w Filhar-monii Łódzkiej wysłuchała koncertu pod szyldem „Cudze chwalicie…”. Może i nie znamy, ale czasem nie bez powodu.

Pierwszą „poznaną” kompozycją były Trzy miniatury na małą orkiestrę Michała Spisaka. Orkiestra Symfoniczna FŁ pod batutą Daniela Raiskina zachowała to, co najistotniejsze dla idiomu kompozy-tora, jasno pokazała dyscyplinę i logikę formy kompozycji.

(...) Z kolei Koncert fortepianowy a-moll Ignacego Jana Paderewskiego, wyróżniający się przez melodyjne tematy, subtelność brzmienia instru-mentu solowego i namiętne emocje w finale, urzekł Jonathana Plowrighta.Solista pokazał to, co Paderewski--pianista cenił sobie najbardziej, czyli błyskotliwe wirtuozostwo absolutnie podporządkowane interpretacji muzyki.

Czasami lepiej zapomnieć

Witold Lutosławski w Wariacjach symfonicznych, które uznaje się za jego debiut kompozytorski, wykazał się inwencją kolorystyczną i świeżym spojrzeniem na formę. Orkiestra uchwyciła zmienne odcienie, jednak mogła wyraźniej pokazać wyjąt-kowość formy, w której 12 wariacji podzielono na cztery kontrastujące części, a dominujący zwykle temat zo-staje rozerwany na motywy i przestaje być elementem pierwszoplanowym.

Karol Szymanowski przystępując do pracy nad I Symfonią f-moll chciał napisać „monstrum” i zgorszyć nim słuchaczy. (...) Muzyczny potwór, naszpikowany pomysłami i straszący monstrualną siłą brzmienia jest rów-nie ciekawy, co dziwaczny. (...)

Marta Śniady„Polska – Dziennik Łódzki”, 21.09.2010

Wrzesień w Filharmonii

Koncerty fortepianowe Fryderyka Chopina należą do utworów najczę-ściej wykonywanych w tym roku. Rzadko można je jednak usłyszeć podczas jednego wieczoru, i to w wykonaniu tych samych artystów. W finale cyklu Filharmonii Łódzkiej„Wielkie Kreacje Chopinowskie” wystąpią łódzcy filharmonicy podbatutą Tadeusza Strugały i znakomity amerykański pianista Kevin Kenner.

Kenner pochodzi z San Diego, ale z Polską związany jest od samego początku pianistycznej kariery.

(...) W filharmonii, której patro-nuje Artur Rubinstein, jeden z jego

ulubionych pianistów, Kenner zagra po raz trzeci. W 1998 r. zagrał Koncert a-moll Griega. Już w nowej siedzibie przed czterema laty – w rocznicę śmierci Rubinsteina – wykonał utwo-ry Chopina, Mozarta, Schumanna i Paderewskiego.

Jędrzej Słodkowski„Gazeta Wyborcza – Łódź”, 24.09.2010

E-moll i f-moll

Page 7: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA6

„Chce nauczyć ludzi przestrachu i dreszczu przerażenia. Od takich właśnie uczuć pękają programy koncertów filharmonicznych.Bywalec filharmonii korzysta ze słówwstępu wyczytanych w programie, by powiadomić innego bywalca, jak bardzo w najgłębszej głębi jego serce drży od bólu zawartego w tej mu-zyce. Właśnie przed chwilą wyczytał te i podobne słowa. Ból Beethovena,

Jaka to... książka?ból Mozarta, ból Schumanna, ból Brucknera, ból Wagnera.”

Z jakiej książki pochodzi ten cytat? Odpowiedzi prosimy przesyłać na adres: [email protected] trzy osoby, które udzielą po-prawnej odpowiedzi, otrzymają od nas podwójne bezpłatne zaproszenia na wybrane koncerty z naszego październikowego repertuaru.

Jaka to... książka?

Page 8: Kwarta - pazdziernik 2010

FŁ KWARTA 7

Poradnik wtajemniczonego melomanaII. BisyLech DzierżanowskiOklaski rozbrzmiewające na koniec koncertu są nie tylko bezinteresow-nym wyrazem entuzjazmu. Na ogół klaszcząca publiczność czeka na więcej. Na encore, jak mówią Francuzi – co dokładnie znaczy „jeszcze”, na „bis”, jak to najczęściej wołamy w Pol-sce. To pochodzące z łaciny słowo przyjęło się na określenie utworu granego po zakończeniu zapowie-dzianego w programie repertuaru na specjalne życzenie publiczności.

Bisy to przestrzeń dla niespodzia-nek. Publiczność nie wie, co nastąpi. Czasem artysta zapowiada utwór (czego na ogół i tak nikt nie jest w stanie usłyszeć), częściej jednak sami musimy odgadnąć, jakie utwory wykonywane są poza wydruko-wanym programem. To nie lada wyzwanie. Ambitni melomani starają się szybko odgadnąć tożsamość utworu. Jest wszak w dobrym tonie popisać się swoją wiedzą w towarzy-stwie, mówiąc nonszalancko: „Ależ oczywiście, wiem, to był Nokturn g-moll z opusu 15 numer 3 Chopina”. Wymaga to nieraz wielkiej wiedzy. Reporterzy radiowi, którzy muszą bis zapowiedzieć natychmiast po wybrzmieniu ostatnich dźwięków, na ogół asekurują się, pytając wykonaw-cę przed koncertem o tytuł utworu.

Są artyści, którzy uwielbiają bisy – dopiero wtedy czują się w swo-im żywiole i pokazują lwi pazur. Legendarny wiolonczelista Daniel Szafran na swoim ostatnim recitalu w Filharmonii Narodowej w War-

szawie wykonał aż dziesięć bisów! Już chwilę po każdym kolejnym wejściu na estradę i pokłonieniu się wiwatującej publiczności siadał do instrumentu i zaczynał kolejną miniaturę. Dopiero, kiedy brawa po ponownym pojawieniu się Szafrana zaczęły nieśmiało cichnąć, zamruczał w stronę pianisty: „Nu koniec”... i tak zakończył się niezwykły koncert, którego jedną trzecią stanowiły bisy.

Bisy bywają tak różne, jak osobo-wości artystów: jedni popisują się wirtuozerią, inni wręcz przeciwnie – na koniec występu wybierają utwo-ry spokojne, wyciszające nastrój. Artur Rubinstein uwielbiał bisować. Na swoim ostatnim koncercie w Pol-sce, który odbył się w 1976 r. w Te-atrze Wielkim w Łodzi, wielki pianista zagrał na bis w wielkim stylu Polone-za As-dur op. 53 Chopina. Niektórzy wolą wybrać Marzenie Schumanna lub miniaturę Couperina. Pamiętam, jak Janusz Olejniczak na bis często grywał właśnie miniatury klawesyni-stów francuskich.

Bisują na ogół soliści – pianiści, wokaliści, skrzypkowie. Rzadziej zda-rza się to orkiestrom. Tu zresztą bis musi być przygotowany. W przypad-ku wyjątkowego aplauzu dyrygenci najczęściej powtarzają ostatnią część wykonywanej symfonii. Czasami jednak, spodziewając się entuzja-stycznego przyjęcia, przygotowują specjalny utwór. Niekiedy staje się to wręcz rytuałem, jak na nowo-rocznych koncertach wiedeńskich

filharmoników, które kończą sięzawsze nieuwzględnionymi w pro-gramie przebojami, takimi jak Marsz Radeckiego czy walc Nad pięknym, modrym Dunajem.

Kiedy solista gra z orkiestrą, kwestia bisu bywa delikatna. Jeśli dyrygent nie ustępuje randze piani-ście, najlepszym rozwiązaniem jest wspólne wykonanie ostatniej części koncertu. Czasem dyrygent ma za złe soliście, gdy ten za wiele bisuje sam. Znam przypadek, gdy pianistka chwile bisowej euforii przypłaciła wpisaniem na „czarna listę” i przez wiele lat nie była zapraszana przez szefa pewnej filharmonii. Nie mógłprzeboleć, że to nie on jest adresa-tem rosnącego aplauzu publiczności. Cóż, artyści też są ludźmi.

Znany łódzkiej publiczności Piotr Anderszewski uwielbia powtórzyć na bis utwór, który wykonywał przed chwilą na koncercie. Poprzedza go krótkim wyjaśnieniem („ponieważ kompozycja x wyjątkowo mnie dziś nie zadowoliła, zagram ją Państwu jeszcze raz”) i... gra utwór trwający

często ponad 30 minut! Potem publiczność klaszcze zwykle już z pewną ostrożnością.

Najbardziej niezwykły bis słyszałem w wykonaniu Jerzego Maksymiuka. Było to w Gdańsku, lat temu kilkanaście. Będący w dosko-nałej formie dyrygent wykonywał nieznaną prawie w Polsce I Symfonię Siergieja Rachmaninowa. Dyrygował tak dynamicznie, że nie tylko pobu-dził orkiestrę Filharmonii Gdańskiej do porywającego wykonania, ale też rozpalił emocje publiczności. Wśród gorących oklasków zaczęły się bisy. Najpierw orkiestra wykonała frag-ment I części Symfonii, po kolejnej burzy oklasków nastąpił ciąg dalszy... i tak dalej aż do końca. W rezultacie I Symfonia Rachmaninowa została wykonana po raz drugi, tylko tym razem składała się z większej liczby odcinków.

A o tym, co znaczy tajemnicze sło-wo opus, od kiedy przyjął się zwyczaj oznaczania utworów muzycznych tym mianem i kiedy zwyczaj ten zanikł – już za miesiąc.

Poradnik wtajemniczonego melomana

Page 9: Kwarta - pazdziernik 2010