m 28. warszawa, d. 10 lipca 1898 r. tom xvii.bcpw.bg.pw.edu.pl/content/2302/30wszech98_nr_28.pdf ·...

16
M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII. TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA". W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2 Z przesyłk pocztow : rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata" 1 we wszystkich ksi garniach w kraju i zagranic . Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowi Panowie Delke K., Dlcksteln S„ Hoyer H. Turkiewicz K., Kwietniewski WŁ, Kramsztyk S., Morozewicz J., N» tanson J„ Sztolcman J., Trzciński W. i Wróblewski W. ZESed etłscyi: , isTr S6. Nowy materyał do lamp żarowo elektrycznych. Ta sama pracownia, która dokonała prze wrotu w przemyśle gazowym, wydaj c na świat siatki żarowe, obecnie wyst puje na widowni z wynalazkiem, który może zawa żyć na polu elektrotechniki. Materyałem do td wył cznie prawie używanym na siatki świec ce w lampach żarowo elektrycznych był w giel, otrzymywany z włóknika roślin nego, bambusu, bawełny, celtilozy i t. d., ma teryał bardzo nietrwały, nieznosz cy zbyt wysokich temperatur (tylko do 1200° O), a wi c znacznego nat żenia i napi cia pr du, a tem samem niedaj cy dostatecznego świa tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usun ć obecnie dr Auer von Welsbach przez zastosowanie do lamp żarowych osmu zamiast w gla. Metal ten z grupy platyny należy do najci ższych ciał w przyrodzie (ci żar wł. 22,477, c. atomowy 198,6, a wi c ci ższy jest od platyny, która ma c. wł. 21,46, c. at. 196,7), a zarazem do najtrudniej topli wych, lepiej wi c od innych ciał znosić może temperatury wysokie, a jak si w ostatnich czasach przekonano, jest też bardzo trudno lotnym, gdyż nawet w temporaturze parowa nia platyny (1800° O) lub irydu zarówno w próżni, jak w gazach i mieszaninach gazo wych redukuj cych, nie ulatnia si . Nawia sowo dodamy, że przy ogrzewaniu w powie trzu osm daje lotny czterotlenek, OsO 4 , o za pachu niesłychanie silnym i charakterystycz nym, któremu osm nazw sw zawdzi cza. Jeżeli przez drut lub nitk , zrobion z osmu, b dzietay przepuszczali w próżni, albo w obecności mieszaniny gazowej w ro dzaju tej, jaka si np. znajduje w płomieniu Bunsena, a wi c w obecności pary wodnej, pr d elektryczny o dośtatecznem napr żeniu, wtedy nitka ta w pobliżu temperatury parowa nia platyny (1800°) wysyłać zacznie świa tło białe, olśniewaj ce, nadzwyczaj mocne. Zwłaszcza w próżni temperatur można po sun ć znacznie dalej bez obawy o stopienie nitki; jedynie wrazie ogromnego spot gowa nia pr du wzgl dnie do pojemności nitki, temperatura w pewnych miejscach może wzrosn ć aż do stopienia. Rzecz prosta, że w miar wzrostu promieniowania światła zmniejsza si przytem promieniowanie ciepła. Wzgl dy powyższe, a wi c mała topliwość i wytrzymałość w wysokich temperaturach, czyni z osmu najpot żniejszy wysyłacz świa tła z ciał dot d poznanych w nauce. Nadto

Upload: vunhu

Post on 28-Feb-2019

216 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2Z przesyłką pocztową: rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5

Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata"1 we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią PanowieDelke K., Dlcksteln S„ Hoyer H. Turkiewicz K.,Kwietniewski WŁ, Kramsztyk S., Morozewicz J., N»-tanson J„ Sztolcman J., Trzciński W. i Wróblewski W.

ZESed-etłscyi: , isTr S 6 .

Nowy materyał do lamp żarowo-elektrycznych.

Ta sama pracownia, która dokonała prze-wrotu w przemyśle gazowym, wydając naświat siatki żarowe, obecnie występuje nawidownią z wynalazkiem, który może zawa-żyć na polu elektrotechniki. Materyałem do-tąd wyłącznie prawie używanym na siatkiświecące w lampach żarowo-elektrycznychbył węgiel, otrzymywany z włóknika roślin-nego, bambusu, bawełny, celtilozy i t. d., ma-teryał bardzo nietrwały, nieznoszący zbytwysokich temperatur (tylko do 1200° O),a więc znacznego natężenia i napięcia prądu,a tem samem niedający dostatecznego świa-tła (normalnie 16 świec). Wady te chceusunąć obecnie d-r Auer von Welsbachprzez zastosowanie do lamp żarowych osmuzamiast węgla. Metal ten z grupy platynynależy do najcięższych ciał w przyrodzie (cię-żar wł. 22,477, c. atomowy 198,6, a więccięższy jest od platyny, która ma c. wł. 21,46,c. at. 196,7), a zarazem do najtrudniej topli-wych, lepiej więc od innych ciał znosić możetemperatury wysokie, a jak się w ostatnichczasach przekonano, jest też bardzo trudno-

lotnym, gdyż nawet w temporaturze parowa-nia platyny (1800° O) lub irydu zarównow próżni, jak w gazach i mieszaninach gazo-wych redukujących, nie ulatnia się. Nawia-sowo dodamy, że przy ogrzewaniu w powie-trzu osm daje lotny czterotlenek, OsO4, o za-pachu niesłychanie silnym i charakterystycz-nym, któremu osm nazwę swą zawdzięcza.

Jeżeli przez drut lub nitkę, zrobionąz osmu, będzietay przepuszczali w próżni,albo w obecności mieszaniny gazowej w ro-dzaju tej, jaka się np. znajduje w płomieniuBunsena, a więc w obecności pary wodnej,prąd elektryczny o dośtatecznem naprężeniu,wtedy nitka ta w pobliżu temperatury parowa-nia platyny (1800°) wysyłać zacznie świa-tło białe, olśniewające, nadzwyczaj mocne.Zwłaszcza w próżni temperaturę można po-sunąć znacznie dalej bez obawy o stopienienitki; jedynie wrazie ogromnego spotęgowa-nia prądu względnie do pojemności nitki,temperatura w pewnych miejscach możewzrosnąć aż do stopienia. Rzecz prosta, żew miarę wzrostu promieniowania światłazmniejsza się przytem promieniowanie ciepła.

Względy powyższe, a więc mała topliwośći wytrzymałość w wysokich temperaturach,czynią z osmu najpotężniejszy wysyłacz świa-tła z ciał dotąd poznanych w nauce. Nadto

Page 2: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

434 WSZECHŚWIAT Nr 28.

nitki, zrobione z czystego osmu oraz z osmu,zawierającego drobne ilości platyny, mająbyć dostatecznie sprężyste, a więc i z tegowzględu przydatne są, do wyrobu lamp żaro-wych. Wogóle drobne ilości innych metaliz grupy platyny niezbyt obniżają, przyto-czone zalety osmu. Najblizszemi czystegoosmu mają, być jego aliaże z rutenem. Jed-nakże Auer czyni uwagę, że osm handlowybez uprzedniego oczyszczenia nie nadaje siędo bezpośredniego użytku.

Chcąc otrzymać nitkę, Auer w zasadzietak postępuje : osadza osm w postaci jedno-litego metalu na drucie metalowym, poczemprzez prąd doprowadza go do żaru olśnie-wającej białości, wtedy jądro obce wyparo-wywa i pozostawia nitkę rurkowatą, z czyste-go osmu.

Przechodzimy do szczegółów tego pomysłu.Nadzwyczaj cienki drucik platynowy ogrze-wany jest przez prąd w atmosferze gazówredukujących, np. gazu oświetlającego, nasy-conych parą wodną w tym celu, aby nie wy-twarzał się węglik osmu, który jest łatwotopliwy; do atmosfery tej od czasu do czasuwdmuchują się drobne ilości lotnych związ-ków osmu, względnie czterotlenku. Nalotpowinien tworzyć się stopniowo i zwolna,otrzymana powierzchnia powinna być gładka,o połysku niebieskawo-białym, jednakże drutjest jeszcze dosyć kruchy z poyrodu obecno-ści niższych tlenków osmu. Teraz drut ogrze-wa się w atmosferze gazów redukującychstopniowo coraz mocniej aż do punktu paro-wania platyny, a potem jeszcze wyżej. Pla-tyna ulatuia się w tym czasie aż do najdrob-niejszych śladów i drut staje się sprężystymo barwie niemal platyny.

Osadzanie osmu na druciku platynowymodbywać się może jeszcze innemi sposobami:smarując drucik rodzajem kitu lub ciasta,zrobionego ze związków osmu zapomocą elek-trolizy tych związków, lub zanurzając drucikw emulsyi, sporządzonej ze związków osmutudzież drobnych ilości syropu, kolodyum lubinnych środków wiążących. Czynności temuszą odbywać się zwolna i powtarzać wie-lokrotnie po kaźdorazowem ogrzaniu przezprąd.

Ostatni ze sposobów wyżej przytoczonychpozwala osadzać osm nawet na włóknach roś-linnych lub zwierzęcych. Chcąc aby takie

włókno narastało jednostajnie, należy jeprzeciągać w stanie wilgotnym przez odpo-wiednie kalibry; tak otrzymane nitki możnaskręcać po kilka, co zresztą zaleca się nawet,w celu wyrównania. W ten sposób uzyskujesię większą jednostajność nitki.

Po wysuszeniu nitka taka wprowadza siędo formy w celu nadania jej kształtu pożą-danego, poczem słabo i przez czas krótki wy-pala się w atmosferze strącającej. Szkieletwęglowy nitki nadaje osmowi na później, t. j .gdy wypadnie go osadzać w lampie, większąwytrzymałość i sprężystość. Jednakże nitkęmożna i przed ogrzaniem umieścić w nasa-dzie. Ta ostatnia składa się z dwu kawał-ków platjny, na końcu rttreczkowatych w ce-lu przyjęcia nitki i spojonych ze sobą, szkłempotasowem. W rurki owe wpuszcza się koń-ce przygotowanej jak poprzednio nitki, po-czym zarabia się to miejsce rodzajem ciasta,złożonego ze związków osniowych, tudzieżdrobnych ilości innych związków metaliz grupy platyny oraz syropu. Ogrzewa sięto słabo, nawet w dostępie powietrza. Nitkawtedy mocno przylega, poczem wypala sięw atmosferze redukującej, zawierającej paręwodną, zapomocą prądu, którego natężeniewciąż się wzmaga aż do bardzo wysokiejtemperatury. Przewodnictwo nitki powinnobyć wszędzie jednakowe : osiąga się to zapo-mocą ponownego wypalenia tak spreparowa-nej nitki w parach czterotlenku osmu, o czemmówiliśmy na wstępie. Teraz dopiero nitkajest gotowa i pozostaje tylko przymocowaćją do elektrodów lampki, wykonanych jakw zwykłych lampkach żarowych. Ampułkaopróżnia się i napełnia mieszaninami gazowe-mi, przytoczonemi na wstępie, lub gazamiobojętnemi, poczem zatapia się.

Nareszcie kształtowanie osmu w postacinitek, blaszek, krążków i t. d. odbywać sięmoże tak, jak się to czyni przy fabrykacyisztucznego jedwabiu: t. j . można je formo-wać wprost z gęstej emulsyi lub ciasta, utwo-rzonego z drobno potłuczonego osmu, siarkuosmu lub kwasu nadosmowego i masy kolo-dyalnej.

W opisie swojego patentu Auer podajeciekawe postrzeżenia, które, zdaje się, dowo-dzą możebności zastosowania do wytwarzaniaświatła ciał topliwszych od osmu. Wiadomo,że drut platynowy stapia się na początku

Page 3: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT 435

białego żaru, skoro po nim przebiega prąddostatecznie mocny. Inaczej jednak zacho-wuje się ten sam drut, gdy go pokryjemydobrze przylegającą, ścisła, i ogniotrwałąpowłoką, dajmy na to, toru. Natężenie świa-tła daje się wtedy znacznie potęgować bezstapiania drutu. Potężna zdolność emisyjnacieplna i świetlna powłoki odbiera przewod-nikowi metalowemu energią. Skoro natęże-nie prądu będzie rosło w dalszym ciągu, za-uważymy naraz w pewnem miejscu przewod-nika olśniewające światło, które, stosowniedo napięcia, wolno lub szybko rozpościeraćsię będzie na całej długości nitki. Jedno-cześnie z rurki torowej teraz już bardzomocnej, wypłynie mała kuleczka platyny,która podczas powyższego przebiegu zostałacałkowicie stopiona. Teraz można natężenieprądu potęgować w dalszym ciągu, efektświetlny będzie wciąż rósł, ale rurka torowabynajmniej się nie stopi. Temperatura sto-pionego metalu stopniowo zbliży się do punk-tu wrzenia platyny i w pewnej chwili kulmi-nacyjnej ciśnienie we wnętrzu rurki podczaswrzenia dojdzie do maximum, rurka z wybu-chem zostanie rozsadzoną. Jeżeli jądro me-talowe jest trudniej topliwo od platyny, zja-wisko świetlne trwa przez czas dłuższy. Kil-ka centymetrów długie nitki idą w niweczprzy przerwaniu prądu, dłuższe opierają sięlepiej.

Najlepiej przebiegają zjawiska owe, gdygrubość pokładu torowego (tlenku) wynosizaledwie kilka milimetrów; pokład ten możebyć jeszcze cieńszy, tak nawet cienki, że war-stwa stanie się iryzującą, a pomimo tego prze-bieg się nie zmieni. Powłokę torową w za-sadzie otrzymać można z każdego związku,który po wypaleniu da tlenek. W tym celudrut przeciąga się najpierw pod niewielkiemciśnieniem pomiędzy elastycznemi płytami,zwilżonemi owemi związkami, poczem zwolnasię wypala. Gdy manipulacya ta zostaniepowtórzona z pięćdziesiąt razy, warstwa zgru-bieje dostatecznie. Otrzymanie powłoki z in-nego ogniotrwałego ciała w gruncie rzeczyodbywa się w podobny sposób. Gdy do otrzy-mania powłoki użyte będą rozcieńczone roz-twory soli, rozkładających się. z łatwościąw gorącu, np. roztwory azotanów, i zwilgoce-nie oraz wypalenie powtórzone zostanie kil-kaset razy, tedy utworzy się powłoka zupeł-

nie szklista. "W teu właśnie sposób Auerwytwarzał na platynie błyszczące jak szkło,doskonale przylegające powłoki z tlenku to-ru. Rozumie się, że jednostajna ta pracalepiej i prościej daje się wykonać zapomocąurządzenia automatycznego, poruszanego np.przez motor elektryczny. Auer zaznacza, źeoprócz tlenku toru daje się z powodzeniemużyć tylko tlenek cyrkonu. Rzadkie ziemietudzież magnezya, wapno, glinka i inne cia-ła, uważane za ogniotrwałe, topią się w tychwysokich temperaturach zbyt łatwo, by da-wały trwałe powłoki. Skoro zamiast platy-ny użyjemy jej stopów z osmem, rutenem,rodem lub irydem albo pewnej kombinacyitych aliaźów niezmiernie wytrzymałej, tedyprzy ich pomocy otrzymamy efekty świetlneniepospolite, trwałe i do celów praktycznychprzydatne; dopóki owo jądro metalowe sięnie stopi, prąd można przerywać bez obawyo całość nitki.

Na zakończenie podajemy, według pismfachowych, dosłowne brzmienie patentu Aue-ra. Obejmuje on :

I. Nitki świecące do lamp elektrycznych,zrobione a) z osmu albo b) z osnau wraz z do-mieszką innych metali z grupy platyny, więcplatyny, rodu, irydu, rutenu, albo c) z jądra,które składa się ze stopu osmu z metalami,przytoczonemi w punkcie b) lub ich aliaźami,tudzież z powłoki z tlenku toru.

II. Sposób wytwarzania nitek świecą-cych, oznaczonych w punktach al i bl, któ-ry nacechowany jest tem:

a) źe osm, względnie związki osmowe," osa-dzone są metalicznie na cienkim drucie (ją-drze) metalowym przez strącenie lotnychzwiązków metalowych, względnie czterotlen-ku, w gazach redukujących i że jądro to wy-parowywane jest następnie przez wypalenie,albo

b) że na cienkim druciku metalowym (ją-drze) osadzone są cienkie warstwy osmu,względnie związków osmu, ewentualnie pododaniu środka wiążącego, poczem drut (ją-dro) wyparowywa się przez wypalenie; albo

c) że osm, względnie związki osmowe, osa-dzone są elektrolitycznie na drucie metalo-wym (jądrze) i że jądro to potem usuwanejest przez wypalenie; albo

d) źe osm, względnie związki osmowe, na-kładane są w postaci ciasta cienkieini war-

Page 4: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

436 WSZECHŚWIAT Nr 28.

stwami, ewentualnie po dodaniu środka wią-żącego, na włóknie roślinnem lub zwierzę-cem; poczem to włókno usuwa się przez wy-palenie; albo

d) że osm, względnie związki osinowe, two-rzące rodzaj emulsyi z kolodyum, odnitrowu-ją się i wypalają.

I I I . Sposób otrzymania nitek świecących,oznaczonych, punktami a, b, c I, do lampelektrycznych, który wyraża się w tem, źe napowyższe nitki osadzane są, pokolei i wielo-krotnie cienkie warstwy tlenku toru, która toczynność powtarza się dopóty, dopóki nitkanie pokryje się jednolitą powłoką tlenku toru.

Tak wygląda nowy patent d-ra Auera,wzięty w urzędzie austryackim. Samego wy-nalazku i pomysłu przesądzać dziś nie może-my, tak samo jak nie mogliśmy przesądzaćwynalazku tego uczonego przed dwudziestukilku laty. Doświadczenie dopiero pokaże,czy jest on praktyczny. Tymczasem osmjest bardzo drogi, to, zdawałoby się, prze-mawia przeciwko praktyczności wynalazku.Otrzymuje się tymczasem osm z t. zw. osmi-rydu, pozostałości przy przerabianiu rud pla-tynowych, która zawiera osmu od 20 do 70°/0.Ale wszakże ziemie rzadkie, cer, tor i t. p.,w pierwszych latach były bajecznie drogie,droższe od złota, platyny, a teraz staniaływ takim stopniu, źe światło źarowogazowestało się przedmiotem potrzeb codziennych.Toż samo stać się może z osmem przy ulep-szeniu metod fabrykacyi, a w takim razieelektrotechnika pozyskałaby nową, potężnądźwignię rozwoju.

S. Stetkiewicz.

Sprawa rozmnażania się grzybów.

(Ciąg dalszy).

Podobieństwo procesów płciowych u po-rośli i wrośli z tem, cośmy widzieli u wodo-rostów takich jak woszerya, Oedogoniumi inne, widocznie rzuca się w oczy. Nić znaj-dujemy tylko u grzybów plemników, z wyjąt-kiem rzadko spotykanego wodnego grzybka(Monoblepharis), u którego podobno zapłod-nienie odbywa się przez antherozoidy (plem-nie). Organ żeński u Monoblepharis ma

postać kulistą i jest osadzony na wierzchołkunici; cała zawartość jego zamienia się naoosporę, pokrytą dość grubą błonką (fig. 4,liczba 1).

Pod oogonium (lęgnią) położona jest ko-mórka, stanowiąca plemnią (antheridum)(fig. 4a); treść jej dzieli się na kilka nagichczęści, tworzących plemniki z jedną wszakżetylko rzęską (fig. 4 s). Plemniki te wypełza-ją przez boczny otwór komórki i po ściancewdrapują się na wierzchołek lęgni, gdzie sięznajduje otwór, przez który przenikają dojajka (fig. 4, 1. 3). Wogóle zarówno porosłe,jak i wrośle, z których pierwsze zwykle, dru-gie zaś tylko czasem produkują pływki, nie-spotykane w żadnym innym rzędzie gromady

grzybów, tak dalece zbliżają się do wodo-rostów, że często bywają oznaczane jednąogólną nazwą—„wodorostów-grzybów".

Zwróćmy się teraz do rzędu pleśni, w któ-rych proces płciowy przypominać nam będzieSpirogyrę i inne t. p. wodorosty. Należą tuzarówno pasorzyty na innych grzybach lubzwierzętach, jak również, i to najczęściej,roztocze roślinne. Do spotykanych prawiewszędzie należą różne gatunki z rodzajupleśnika (Mucor); żyją one na owocach, chle-bie, mierzwie, tworząc jednokomórkowągrzybnią, powlekającą podłoże na powierzch-ni i wrastającą do jego środka. Stają się wi-doczne dla oka w chwili, kiedy mają tworzyćzarodnie. Wówczas z grzybni wnoszą sięprosto w górę strzępki i nabrzmiewająw wierzchołku kulisto (fig. 5, B); To kulistenabrzmienie strzępki w górę wzniesionej od-dziela się od nitki poprzeczną ścianką, a pro-

Page 5: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT 437

toplazma rozpada się na mnóstwo komórek,z których każda otacza się błonką i jest za-rodnikiem (fig. 5, A). Opisana zarodnia no-si nazwę sporangium i przedstawia charak-terystyczną, cechę rodzaju Mucor, ponieważinne pleśni rozmnażają, się w sposób odmien-ny. Kiedy zarodnia zupełnie już dojrzeje,

Kg. 5.

ścianka jej pęka uwalniając zarodniki, te zaśmogą zaraz kiełkować, tworząc grzybnią,która już po kilku dniach daje początek za-rodniom. Tak rozwijać się może pokoleńkilka zrzędu. Lecz w pewnych, niezawszezbadać się dającychwarunkach tenże sampleśniak wytwarza za-rodniki zupełnie od-miennego rodzaju. Spo-tykają, się one rza-dziej i zbadane zo-stały nie u wszystkichprzedstawicieli rodza-ju Mucor. Rozwój zaśtych zarodników przy-pomina proces t. zw.„kopulacyi", charakterystycznej dla grupywodorostów, objętych nazwą Conjugatae.Mianowicie na strzępkach grzybni ukazują

Fig. 6.

się gdzieniegdzie skierowane ku sobie wy-rostki, które rozrastając się w końcu stykająsię z sobą- i oddzielają naówczas przegrodamiod nici macierzystych, tworząc samodzielnekomórki (fig. 6). Następnie przegroda, dzie-ląca te dwie komórki od siebie, zanikai z treści ich przez kopulacyą powstaje nowakomórka-zarodnik. Zarodnik taki zwiemyzarodnikiem sprzęźnym, zygosporą albo zy-gotą(fig. 62).

Zygota rozmiarami swemi przewyższa drob-ne zarodniki, powstające w zarodni i gdy doj-rzeje tworzy siemię- o pięknej zewnętrznejściance czarnego lub brunatnego koloru.Siemię (zygosporą, zygota) kiełkuje dopieropo pewnym czasie i odmiennie od zwykłychzarodników : w zamian grzybni tworzy onastosunkowo krótką nitkę, która zwykle nakońcu swym wypuszcza zarodnię (fig. 5, O).Takim sposobem jedna zygota dać może po-czątek całemu mnóstwu nowych egzemplarzypleśniaka.

Co do płciowego charakteru zygospor, wąt-pliwości żadnej być nie może, ponieważ wi-docznem jest, że zastępują one w tym raziepłciowe oospory wrośli i porośli. Lecz pod-czas tworzenia się zygospor grzybów nie moż-na zauważyć żadnych zewnętrznych wskazó-wek co do zróżnicowania się męskich i żeń-skich elementów; obiedwie kopulujące komór-ki zupełnie są do siebie podobne. Dlategoteż pleśniaki są analogiczne nie ze spirogyrąwśród wodorostów, lecz z innemi sprzężnica-mi, mianowicie z temi, w których treść komó-rek, podlegających kopulacyi, przechodziw wyrostki, utworzone przez podobne komór-ki i tutaj tworzy zygotę.

Prawie wszystkie pozostałe grzyby mogąbyć zgrupowane w dwie wielkie klasy, róż-niące się tylko sposobem tworzenia zarodni-ków. Jedne klasę stanowią podstawczaki,Basidiomycetes, drugą workowce, Ascomy-cetes. TJ pierwszych zarodniki powstają nawierzchołku komórki zwanej podstawką (ba-sidium), która na końcu swem wypuszczazwykle cztery nitkowe wyrostki; każdy z nichnabrzmiewa, tworząc w taki sposób po jed-nym zarodniku. Gdy ten ostatni dojrzeje,odpada wraz z wyrostkiem, który go wy-tworzył.

Page 6: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

438 WSZECHŚWIAT Nr 28.

Tego rodzaju podstawki (basidia) ściśleprzylegając do siebie, układają się warstwa-mi albo na powierzchni, albo teź wewnątrzspecyałnego ciała, zwanego owocem.

Zupełnie odmiennie rozwijają się zarodni-ki u workowców.

Tworzą się one w komórkach, zwanychdla charakterystycznej ich postaci workami,w taki sposób, źe końce pewnych strzępekrozdymają się workowato i z treści tych wor-ków, przez kolejny podział jądra, tworzy siępospolicie osiem nowych, około których sku-pia się plazma komórki, otacza się ściankąi tak wewnątrz worka powstaje osiem zarod-ników. Te worki tworzą, zazwyczaj warstwęi oddzielają się jedne od drugich strzępkamimaczugowato nabrzmiałemi, które nazywa-ją się wstawka-mi (paraphysae)."Worki i wstawki,ściśle przylegającdo siebie, tworząwarstwę, któramieści się bądź-to na powierzch-ni, bądź też we-wnątrz owocu. Wpierwszym przy-padku zwiemy ta-kie ciało owocowemiseczką (apothe-ciura), w drugimotoozniem (peri -thecium). Sto-sownie do tegorozróżniamy dwa wielkie rzędy workowców :otoczniowatych (Pyrenomycetes), których za-rodnie tworzą ciała kuliste i miseczkowatych(Diseoinycetes), których warstwy roztaczająsię na zarodni płasko.

Rozwój podstawczaków i workowcóww ogólnych zarysach tak się przedstawia :zarodnik, który oderwał się od podstawkilub teź wydostał się z worka, kiełkującwypuszcza nitkę, rozrastającą się powoliw grzybnię (miceliuin). Strzępki jej różniąsię od strzępek pleśni, porośli i wrośli tem,źe rozdzielone są zawsze poprzecznemi prze-grodami na oddzielne komórki cylindryczne.

Ezecz prosta, że gdy grzyb znajduje sięw takim bezpłodnym stanie, nie można okreś-lić czy jest on podstawczakienij czy też wor-

Fig. 7.

kowcem; by go zaliczyć do jednego lub dru-giego rzędu, trzeba zaczekać aż grzybniautworzy owoce.

Tylko u nielicznych przedstawicieli pod-stawki lub worki wyrastają bezpośrednio napoczątkowym wojłoczku; prawie zawsze znaj-dziemy część taką, którą nazwać możemyowocem, jak to np. widzimy z fig. 7, przed-stawiającej grzybnię pieczarki.

Na grzybni tej w wielu miejscach ukazująsię owoce, zwane pod ogólną nazwą piecza-rek. Czasem wszakże rozwój bywa bardziejzłożony, a ma to miejsce wtedy, gdy opróczowoców, które tworzą podstawki lub worki,grzyb, najczęściej należący do rzędu wor-kowców, wydaje jeszcze inne organy rozmna-żania się. Zanim bowiem zaczną się tworzyćotocznie lub miseczki, na grzybni ukazują, sięgdzieniegdzie gonidya w rodzaju tych, ja-

kie widzieliśmyu ro?lin. Cza-sem grzyb niewytwarza nic o-prócz gonidyów,które po dojrże-niu zaraz kieł-kują, dając no-wą grzybnię ,formującą zno-wu wyłączniegonidya i t. d.Tak więc w da-nym razie nie

mamy możności określenia rzędu, do któregoorganizm badany należy, bezpłciowe bowiemorgany pod postacią gonidyów spotykamyu najrozmaitszych grzybów.

W takiem nieokreślonem położeniu znaj-duje się bardzo wiele organizmów, niewątpli-wie należących do grzybów. Wytwarzająone wyłącznie gonidya i znane są pod ogólną,nazwą Hyphomycetes.

Pomijając już nawet wytwarzanie goni-dyów, w rozwoju grzybów, o których mowa,spotykamy jeszcze inne komplikacye : mia-nowicie owoc, zawierający podstawki (basi-dia) lub worki (asci), może powstać nie bez-pośrednio na grzybni, lecz przy pomocy od-dzielnych utworów, zwanych przetrwalnika-mi (sclerotia). Powszechnie znany przykładprzedstawia sporysz. Podłużne czarne cia-ła, często spotykane na kłosach żyta i innych

Fig. .8.

Page 7: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT 439

roślinach zbożowych, sąto właśnie owe prze-trwalniki grzyba, specyalnie toczącego zbo-ża. Przetrwalnik nie jest owocem grzyba,ani na powierzchni bowiem, ani też we wnę-trzu jego żadnych zarodników zauważyć sięnie daje, jestto tylko silnie poplątana grzyb-nia, której strzępki tak silnie przylegają dosiebie, że zupełnie nie pozostawiają międzysobą swobodnej przestrzeni. Jeżeli prze-trwalniki posiejemy, to wyrasta z nich owoc,pozwalający sądzić do jakiego rzędu grzy-bów przetrwalnik należy—do podstawczakówczy teź do workowców. Tak np. z przetrwal-

cechę stanowi wielopostaciowośó, zależna odróżnych żywicieli, na których pasorzytują.

Bardzo często na liściach berberysu za-uważyć można pomarańczowej barwy na-brzmiałości, w których tkance, jak wykazujemikroskop, gnieździ się grzybek, dwojakoowocujący : na górnej powierzchni liścia two-rzy on maleńkie niekiełkujące komórki, zwa-ne spermogonia (fig. 9, I, sp,), których prze-znaczenia dotąd nie wyjaśniono, na dolnejzaś powierzchni znacznie większe, podczasdojrzewania szeroko otwarte urny, aeci-dia, produkujące zarodniki, aecidospory

Fig. 9.

ników sporyszu wyrastają na wiosnę nielicznepodkładki trzonkowate (fig, 8, A) kulisto na-brzmiałe, przypominające do pewnego stop-nia kształtem grzyby kapeluszowe, miesz-czące w główce liczne otocznie (perithecia)(fig. 8, B ep), a w nich worki z ośmioma nit-kowatemi zarodnikami (fig. 8, cD). Wsta-wek (paraphysae) tutaj nie znajdujemy. Wi-docznem zatem jest, że sporysz należy dorzędu workowców otoczniowatych (pyreno-mycetes), ponieważ worki (asci) są ukryte.

Do nadzwyczaj ciekawych grzybów należąrdze (uredineae), których charakterystyczną

(fig. 9,1, ciec.)- Zarodniki te zarażają zboża,na których owocują w zupełnie odmienny spo-sób. W lecie zarodniki powstają pojedynczona wierzchołkach sti-zępek; są one owalnei kiełkują zaraz po powstaniu zapomocązwykłych strzępek, Nazywamy je uredospo-rae albo stylosporae, bo odpadają z trzo-neczkiem (fig. 9, I I I , sp). Pod jesień, za-miast stylospor, tworzą się tak zwane teleu-tosporae (fig. 9, IV, t.), powstające paramilub po trzy na wierzchołkach strzępek; zimu-ją one i kiełkują dopiero z wiosną, tak, żetworzą krótką strzępkę, z kilku komórek

Page 8: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

440 WSZECHŚWIAT Nr 28.

złożoną i na niej małe zarodniczki, sporidia(fig. 9, V, KBsp.), które dopiero wdzierają,sig do wnętrza rośliny, będącej żywicielempasorzyta (jak w danym* przypadku—do ber-berysu). Nie wszystkie wszakże grzyby tegorzędu mają tak złożony rozwój. Niektórenie posiadają stylospor, inne znów spermo-goniów i aecidiów; jedynie zimowe teleuto-spory są powszechne i łatwe do rozpoznania,dają bowiem sporidia.

(Dok. nast.).

Z. Woyciclci.

STAN OBECNY

badań cjeocjfafieznyeh w flfpyee.

(Ciąg dalszy).

2.

Oliociaż Sahara leży na granicach światastarego i bezpośrednio się z nim styka, histo-rya podróży po niej rozpoczyna się dopierow X I X stuleciu i to w drugiej jego ćwierci,jak w całej Afryce najnowszej, i również M-storya ta, jak historya podróży po Afrycenajnowszej, przebiega dwa wiadome okresy,chociaż daty obu tych okresów nie zgadzająsię z sobą w obu historyacb. Okres drugiw historyi podróży po Saharze rozpoczął sięwcześniej, niż w historyi podróży po Afrycenajnowszej, zewnątrz Sahary leżącej.

Owładnięcie ostateczne Algeryą (1871—1872) zmusiło francuzów do oparcia sięo granice północne Sahary (1872—1873)wcześniej, niż nastąpił pierwszy podział Afry-ki (1886) i wynikła z tego oparcia się ko-nieczność posuwania się w głąb Sahary (od1874) poprzedziła okres wywierania wpływówna kraje, leżące poza faktycznemi posiadło-ściami (1885—1898).

Na podstawie tych faktów wnosićby więcnależało, że jak wywieranie wpływów przezfrancuzów na Saharę poprzedziło wywieraniewpływów przez inne narody europejskie napozostałe części Afryki, tak również bada-nia geograficzne, dokonane przez francuzóww Saharze, jako w dłuższym odbywające sięczasie, zaćmiły i na dalszy plan odsunęły towszystko, co tam przed ich wystąpieniem

przez innych dokonane zostało. W takimrazie poznanie podróży z okresu pierwszegomiałoby tylko znaczenie czysto historyczne,a w obrazie stanu obecnego badań geogra-ficznych na Saharze przybrałoby charakterzbytecznego, już niepotrzebnie obciążającegotak prostej rzeczy, balastu.

Tymczasem wszakże tak nie jest.Jeżeli okres pierwszy podróży, który na-

zwać możemy kosmopolitycznym ze względuna rozmaite pochodzenie podróżników, przed-stawia Saharę w ogólnych zaiysach, traktujeją jako jedne całość i wprowadza do geo-grafii powszechnej; drugi, który dla przeciw-stawienia kosmopolityzmowi pierwszego, na-zwać już możemy francuskim, specyalizujebadania niektórych części Sahary w celachpraktycznych, a przygotowując na niej akcyąpolityczną i ekonomiczną, zwraca już na niąnauki szczegółowe. Żadna z dotychczaso-wych wypraw francuskich na -Saharę nieobejmuje jej jako całości i, co więcej, żadnanie dociera, jak niektóre z okresu poprzed-niego, jej krańców; nie przekracza ostatnich,a nawet przedostatnich na niej etapów.

Więc, ponieważ tylko okres pierwszy po-dróży dostarczyć może całej skali zagłębianiasię w Saharę aż do jej krańców; ponieważtylko ten okres przechodzi wszystkie stopnie,stanowiące powodzenie wyprawy—poznaniejego da możność ocenienia wypraw francus-kich; porównanie rezultatów, otrzymanychw przeszłości, z rezultatami, otrzyrnanemiwspółcześnie, przedstawi dopiero w możebnejjasności i wszechstronności pożądanej stanobecny tych badań na Saharze. Nadto, wy-prawy dokonane już wyjaśniają przebiegprzedsiębranych dopiero. Powodzenie, czyteż chybienie jednych tłumaczy okolicznościtowarzyszące drugim. Przedstawia się więcnietylko możność, ale zarazem i koniecznośćcofnięcia się do okresu pierwszego.

Wspaniały wskutek swej grozy jest prologdo wypraw na Saharę. Stanowią go losytrzech podróżnych, poszukujących właściwejdo niej drogi. Rozpoczynający szereg ich,szkot, Mungo-Park, pierwszy z europej-czyków ujrzał Niger i puściwszy się z bie-giem jego od Bammako, pierwszy stanąłu wrót Sahary, dążąc ku niej z południa.Lecz nim wstąpił w jej granice, już nie żył,utopiony w wodach Nigru, czy też zamordo-

Page 9: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT 441

wany na jego brzegach, przez okolicznychmieszkańców. Stało się to w 1806 r. Wetrzy lata później .Roentgen, niemiec, próbo-wał przedrzeć się do Sahary z Mogadoru,z nad brzegów Atlantyku, a więc z zachodu.Ten również nie dosięgnął jej granic, ginącpod nożem swoich przewodników. Nakoniecanglik, Gordon Laing, z nich trzeci, pierw-szy przeszedł Saharę wszerz i dążąc z pół-nocy stanął na jej południu. W maju 1825 r.wyruszywszy z Trypolisu przez Grhadaniesna Tidikelt do Timbuktu, został ranionyw górach Adrar-Ahnet w styczniu roku na-stępnego. Eana nie przeszkodziła mu wszak-że dosięgnąć celu podróży. W sierpniu byłjuż w Timbuktu. Sławę pierwszego europej-czyka, który dotarł do Timbuktu i przebywałw nim, przypłacił śmiercią. We wrześniu jużnie żył, zamordowany w drodze powrotnej naArauan (El Dżuf i Igidi), podobnież jakRoentgen, przez swoich przewodników. Braknaukowych rezultatów z tych wypraw czyniz nich tylko prolog do następnych. Prologten wszakże jest odpowiednim do martyrolo-gii naukowej X I X stulecia, w której wypra-wy na Saharę, obok wypraw pod bieguny,tworzą główne księgi.

Śmierć trzech ouropejczyków, którzy jakotacy przedzierali się do Sahary, lub jak ostatniz nich, przez nią, natchnęła francuza RenęCailliego pomysłem uchodzenia wprzedsięwzię-tej przez siebie wyprawie na Saharę za araba.Przygotowawszy się odpowiednio do tej roli,z Rio-Nunez w 1827 r. przedostał się on naGórny Niger, z którego biegiem podążającśladami Mungo-Parka, stanął w Timbuktuw kwietniu 1828 r. Towarzysząca mu ciągleobawa wydania czemkolwiekbądź swego po-chodzenia, wzmożona jeszcze w tem centrzeludności, pozwoliła mu zaledwo na piętnasto-dniowy w niem pobyt. Unikając wciąż tylkotrafem śmierci, poczuł się od niej zabezpie-czony dopiero w Tangerze, do którego do-tarł w październiku, przeszedłszy z karawa-ną przez'cały zachodni pas Sahary. Trzy-tomowy opis tej podróży otwiera okres pierw-szy historyi podróży po Saharze ')• Jednak-

') Journal d'un voyage a Timbouotou eta Jenne, dans l'Afrique centrale, par Renę Gail-lió, aveo une carte itineraire efc des reraarąuesgeographiąues par M. Jommard. Paryż, 1830.3 tomy.

że trzy lata pracy nieustannej nad sobą, byuchodzić za araba, obojętnego na wszystkona co spoglądał, a co widzieć było celem po-dróży, tylko modlącego się, lub opowiadają-cego pobożne przygody, gdy raczej milczeća słuchać opowiadań innych pożądał, w połą-czeniu ze strachem śmierci, ze znużeniem,wynikającetn z drogi i z niedostatkiem w niej,podkopały jego siły. Wyniósł życie z Afry-ki, lecz stracił zdrowie. Po powrocie doJFrancyi już dogorywał. A wzbudzone przezzawiść, głównie w prasie zagranicznej, po-dejrzenie co do prawdziwości podanych opi-sów, a nawet faktu samej podróży, pozbawi-ły go jedynej, jaką mógł otrzymać za życianagrody w postaci dobrze zasłużonej sławy.Dopiero po śmierci Cailliego podróże innychpotwierdziły autentyczność jego podróżyi ' rzeczywistość ^widzianych i opisywanychprzez niego przedmiotów.

Od końca podróży Oailliego, 1828 r., doczasu usadowienia się militarnego francuzówna granicy północnej Sahary, 1873 r., czyliprzez cały pierwszy okres podróży po Saha-rze dwunastu podróżników, w tej liczbie jed-na kobieta, zwiedzali Saharę; oto ich nazwi-ska : John Dayidson, 1836; James Richard-son, 1845—1851; Henryk Barth, 1850—1855;Adolf Oerweg, 1850—1852; Leopold Pa-net, 1850; kapitan Bonnemain, 1856—1857;arab, wysłany przez rząd francuski, Izmaelbu Derba, 1858; Henryk Duveyrier, 1859 —1871; kapitan Oolonieu i porucznik Burin,1860; Gerard Rohlfs, 1864—1865; holender-ka Tinne, 1869. Niektórzy z nich więcej niżjedne odbyli wyprawę : Richardson—dwie,DuTeyrier—trzy. Niektórzy wspólnie odby-wali wyprawy: Richardson, drugą, wspólniez Barthem i Overwegiem; Oolonieu z Buri-nem. Dwoje z nich zostało w drodze zamor-dowanych : Davidson i Tinne. Dwaj zmarliw wyprawie : Richardson i Oyerweg. Jeden,Panet, pozostawiony został na drodze jakomartwy.

W pasie zachodnim odbywali podróże:Davidson i Panet. Z zachodniego przedostałsię do środkowego—Rohlfs. W środkowympodróżowali wszyscy dziewięciu pozostali i tow jednym kierunku, z północy na południe.

W zachodnim pasie Davidson szedł z Ma-rokko, wstąpił na Saharę przeprawiwszy sięprzez ued Draa. Zagłębił się w nią na jed-

Page 10: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

442 WSZECHŚWIAT Nr 28.

nę trzecią drogi do Timbuktu, gdyż przedarłsi§ przez pustynię Igidi, a zginął dopiero za-mordowany pod oazą Sukeja poza południo-wemi jej krańcami. Oaza ta leży prawie najednym stopniu szerokości z Ghat (25° z mi-nutami). Panet wyruszy! z południa, z Saint-Louis, miasta, leżącego przy ujściu rzeki Se-negalu do oceanu Atlantyckiego. Spotkałago wymieniona przygoda (opuszczenie przezkarawanę po drodze jako martwego) w gó-rach Adrar, wznoszących się nieopodal odbrzegów oceanu na wysokości przylądkaBiałego. Nie mogąc jako chory, znękanyi samotny ciągnąć w głąb pustyni, zawróciłsię na brzeg oceanu i na Mogador powróciłdo Europy.

Z pasa zachodniego, wyruszywszy z Tan-geru i przedzierając się -do środkowego, G\Rohlfs przeszedł wzdłuż przez archipelagioaz Gurara, Tuat i Tidikelt. W InSalahzmienił kierunek podróży z południowo-wschodniego na północno-wschodni i, prze-szedłszy przez ued Igharghar a następnieprzez Ghadames stanął w Trypolisie. Byłon pierwszym europejczykiera, który zwiedzałte oazy. Dotarcie do In-Salab dla wielu po-zostało celem i marzeniem.

Nie wszyscy podróżujący po pasie środko-wym jednakowego zaznawali powodzeniai w jednakowej mierze zagłębiali się w Sa-harę. Owszem, wielka pod tym względemokazała się rozmaitość. Wykazanie punk-tów w kierunku południowym, do którychdochodzili podróżnicy i których dosięgłszy,powracali na północ, przedstawi skalę zagłę-bienia się przez nich w Saharę i dostarczymiary powodzenia każdej wyprawy.

Najbliższym punktem okazał się Gbada-met (30°;. Dosięgłszy tego miasta, Bonne-main usłuchał odradzających mu dalszejdrogi i zawrócił się na północ, skąd szedł.Następnie drugim punktem była oaza Tiber-kamin (2y°30') w archipelagu Gurara; z nie-go się zawrócili, ustępując przemocy, Ooio-nieu i Burin. Dalej trzecim—było miastoGhat (23°); do niego dotarli: Richardson,w czasie pierwszej swej podróży; Izmael buDerba i, w czasie trzeciej swej podróży, Du-veyrier. Nakoniec—do granic południowychSahary dotarli przez Ghat i góry Air:Barth i towarzysze jego podróży, Richardsoni Overweg.

Tych nawet kresy południowe Saharynie zadowoliły, nowe niebezpieczeństwa niewstrzymały, dopięcie jednego już celu nieuspokoiło. Otwarty przed nimi Sudan, jakpoprzednio Sahara, pociągał ich, nęcił i po-rywał. Dwaj z nich, Richardson i Overweg,nie wytrzymali jednak wycieńczenia, wynika-jącego z trzyletniej podróży. Pomarli, pierw-szy w drodze do Kuka, drugi w samem temmieście w 1852 r. Pozostawszy sam, Barthprzedarł się do Sudanu zachodniego i przezłuk nigrowy dotarł do Timbuktu. Z powro-tem, płynąc po Nigrze w dół rzeki, dosięgłmiasta Say. Z Sayu, poraź drugi, tylko w od-wrotnym kierunku, przez cały Sudan środko-wy przeszedł do jeziora Czad, a z brzegów jego,krańcami wschodniemi środkowego pąsu Saha-ry, przez oazy Kanar, Fezzan—do Trypolisu.

Tak więc z dwunastu podróżników w pierw-szym okresie tylko Barth w swej wyprawieprzeszedł przez wszystkie etapy, stanowiąceskalę zagłębiania się w Saharę, a docierającpokolei trzech miast w Sudanie (Kuka, Ka-no, Timbuktuj, dosięgł zupełnego powodze-nia swych zamiarów. Podróż jego trwałaprzeszło lat pięć (od 25 marca 1850 r., dniawyruszenia z Trypolisu, do 28 sierpnia, 1855,dnia powrotu do tego miasta), z tego czasuosiem miesięcy przepędził w Timbuktu (od 5września 1853 r. do 18 maja 1854 r.) I cho-ciaż był już trzecim europejczykiem w temmieście, pierwszym zato w Sudanie środko-wym, w Kano i Kuka, pierwszym nad jezio-rem Czad,

Różnorodne materyaly naukowe, przez nie-go z odpowiedniem przygotowaniem i wielkąskrzętnością zebrane, stały się główną pod-stawą wiadomości o Saharze. Ponieważ onedotyczą tylko tych stron, gdzie on sam prze-bywał i przez które przechodził, odpowiednieuzupełnienie znajdują one w opisie podróżyG. Rohlfsa. Bartha obejmuje środkową(Ghat, Air, Kano) i wschodnią drogę (Fez-zan, Kauar, Kuka) w środkowym pasie Sa-hary, a nadto środkowy i zachodni Sudan;Rohlfsa—drogę zachodnią (przez oazy Gu-rara, Tuat, Tidikelt) wszerz Sahary środko-wej, a nadto—wzdłuż Sahary od granic Ma-rokka do Ghadames i Trypolisu.

Zamordowanie Tinne pod Morzukiemw Fezzanie, 1869 r., stanowi niby epilogkrwawy tego okresu.

Page 11: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT 443

Klęski wojenne, którym podległa Francyaw Europie w 1870—1871 r. odbiły się i najej posiadłościach afrykańskich i wywołałypowstanie w Algeryi. Sąsiednia Sahara do-starczała pomocy w ludziach i środkach, pi-zyformowaniu oddziałów powstańczych, schro-nienia zaś rozbitkom i emigrantom algier-skim. Ponieważ najpoważniejszą siłę politycz-ną, przedstawiają zachodnie archipelagi oaz(Gurara, Tuat i Tidikelfc), które w obawieprzed Francyą oddały się pod opiekę władcyMarokko, pozostającemu w polityce sahar-skiej pod wpływem Anglii, więc nastąpiła ko-nieczność posuwania się w głąb Sahary zapo-moeą wznoszenia w odpowiednich miejscowo-ściach, a głównie w kierunku tych oaz, for-tów i osadzania wzniesionych stosowną ilościąwojska. Po zajęciu Tuggurtu, nad uedemIgharghar, i Uargli, nad uedem Mya, namjuż znanemi, nastąpiło w 1873 r, zajęcieoazy El-Golea, na wschód od Mya, prawiepośrodku pomiędzy uedami Ighargharemi Massaurą. Tuggurt, Uargla i El-Goleastały się w taki sposób przeważnie punktamiwyjścia i powrotu wszelkich wypraw francus-kich w środkowym pasie Sahary.

W drugim okresie podróży po Saharze jużpiętnastu podróżników przyjmowało udział:Dourneaux-Dupere, 1873—1874; Joubert;SuleilJet; Wiktor Largeau, 187Ó—1877;Ludwik Say; Erwin von Bary; Oskar Lenz,1879—1880; Choisy; Flatters, 1880—1881;Foureau, 1883—1897; Marceli Palat, 1885 —1886; (Jamille Dauls, 1888—1889; GastonMery, 1892-1893; Attanoux, 1896; GastonDonnet, 1894. Niektórzy z wymienionychpodróżników, jak kilku w poprzednim okre-sie, więcej niż jedne odbyli wyprawę : Flat-ters— dwie, Mery—dwie, Largeau — trzy,Foureau — dwanaście, Dourneaux - Duperśodbywał podróż razem z Joubertem; Fou-reau pierwszą z L. Sayem. Z piętnastu zo-stało zamordowanych pięciu: Dourneaux-Dupere, Joubert, Flatters, Palat, Douls, nie-licząc otoczenia, które, jak w wyprawie Fiat-tersa, kilkudziesięciu ludzi wynosiło. Jeden,Bary, zmarł w Ghat z przyczyn niewyjaśnio-nych, prawdopodobnie z otrucia, o które po-sądzać można gubernatora tureokiego ').

J) Współcześnie z tymi podróżnikami prze-drzeć się przez Saharg usiłowali w celach pro-

W zachodnim pasie odbywali podróże tyl-ko dwaj: Lenz i Donnet. Pierwszy, wyru-szywszy z Tangeru, dosięgnął Timbuktu dro-gą, którą nikt jeszcze z europejczyków niekroczył; powracał zaś na Senegal. Drugi —wyruszywszy z Saint-Louis, z nad Senegalu,doszedł zaledwo do południowych stokówAdraru, gór, które, jak to sobie przypomina-my, wznoszą się nieopodal od brzegów Atlan-tyku, na wysokości przylądka Białego. Po-wrócił, skąd wyszedł, z braku możności posu-wania się na północ.

W pasie środkowym podróżowali trzyna-stu, więc wszyscy, z wyjątkiem dwu poprzed-nich i to w jednym kierunku, z północy napołudnie. Zagłębiali się zaś w Saharę we-dług skali następnej. Do El-Golea doszedłOhoisy. Do Bir-Zmeila, w uedzie Mya, nawysokości El-Golea (3i°20'j—Largeau, pod-czas trzeciej swej wyprawy. Do Ghadamesdochodził ów Largeau "podczas dwu pierw-szych. Do rhediru Ohanet na uedzie Oha-net, okrążającym od południa płaskowzgórzeTinghert — Daurneaux-Duperś i Joubert,gdzie byli zamordowani. Do Bir-Timassinin,w tymże uedzie, na zachodnim cyplu te-goż płaskowzgórza—Say. Do Hassi-szeikh(29°77'), na drodze pomiędzy archipelagiemGurara i Tidikelt—Palat; tam on zosta! za-bity. Do oazy Miliaua, w grupie In-Salah,w archipelagu Tidikelt-Soleillet; skąd byłsilą zmuszony do zwrócenia się na północ.Do oazy El-Mełaz (27°) w In-Salah, lecz jużna południu jej, dotarł Douls, lecz tu zostałzabity. Do oazy ElBiodh, w uedzie Ighar-ghar (29°45'), na wschód od Temassiniu, i dogóry Khanfuza, na prawym brzegu tegouedu (28°33') dosięgmił Gaston Mery podczaspierwszej swej podróży. Do jeziora Men-ghugh na północnych stokach płaskowzgó-

pagandy religijnej misyonarze clirześoiauscy.Podróże ich wzbudzały jeazcze większą obawęw mieszkańcach niż podróże tamtych. Jakożw 1875 r. na drodze z El Grolea do Hassi Inifel,nad uedein Mya (30°34') byli trzej zamordowa-ni : Paulmier, Menoret i Bouchaad. W r. 1879dwu misyonarzom, Bichardowi i Kermabatiowi,udało się szczęśliwie z Uargli dotrzeć do Ghada-mes. W r . 1881, gdy tenże sam Bichard z dwu-ma innymi, Moratem i Pouplardem, jeszcze razpróbował swej propagady, wszyscy trzej zostalizamordowani na dwa dni drogi w kierunku po-łudniowo zachodnim od Ghademes.

Page 12: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

444 WSZECHŚWIAT Nr 28.

rza Tassili (il8°50')—Flatters, podczaspierwszej wyprawy, Gaston Mery—podczasdrugiej, nakoniec Attanoux. Do jeziora Mi-hero, w zachodniej części płaskowzgórza Tas-sili (26°), Foureau podczas ostatnich swychparu wypraw. Do Bir el Gharama (24°) nawschodnich stokach gór Ahaggar, Flatters,podczas drugiej swej wyprawy, gdzie wszyscybiorący w niej udział zostali wymordowani.Nakoniec do oazy Dżiro (18°) w górach Air,doszedł Erwin Bary. Ponieważ Timbuktuleży pod 17°, Kuka -14°45', a Kano 129, więcod tych ostatnich krańców, do których do-szedł Barth, nie dostawało jeszcze Bary jed-nego, czterech i pół i sześciu stopni.

Otóż, w okresie drugim podróży po Saha-rze żadnej nie znajdujemy wyprawy, którabyz wyprawą Oailliego lub Bartha z okresupierwszego pod względem doniosłości ogólnienaukowej porównać się dała. Jeżeli, wskutekwiększej ilości podróżnych i zwiększenia sięcyfry samych podróży, podziałki na skaliwnikania w Saharę stały się mniej szemii ilość ich znacznie wzrosła, dowodzi to, źeintensywność wypraw zastąpiła dawniejsząich ekstensywność. Przytem uderza ta oko-liczność, że dwaj podróżni, którzy się najda-lej na skali wnikania w Saharę posunęli i je-den dosięgnął krańców południowych Saharya drugi gór środkowych Airu, nie byli tofrancuzi, tylko niemcy—Lenz i von Bary.

(C. d. nast).I. Badliński.

Korespondencja Wszechświata.Posiedzenie Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego

Akademii Umiejętności.

Dnia 7-go lutego odbyło się posiedzenie Wy-działu Matematyczno-Przyrodniczego AkademiiUmiejętności, pod przewodnictwem dyrektoraWydziału, prof. d-ra Kreutza.

Prof. Karlińaki referował rozprawę p. Wła-dysława Satkego p. t. : „Stan zachmurzeniaw Galicyi".

P. Satke zebrał materyaly, znajdujące sięw wydawnictwach Komisyi fizjograficznej Aka-demii Umiejętności, począwszy od r, 1866 (Kom.fizyograficzna istniaia przy dawnem Towarzys-

twie nankowem krakowskiem jeszcze przed za-łożeniem Akademii) i na ich podstawie obliczyłśredni miesięczny i roczny stan zachmurzeniaoraz ilość dni pogodnych i pochmurnych w każ-dym miesiącu dla wszystkich stacyj meteorolo-giczny cli galicyjskich. Spostrzeżenia te. są w wie-lu przypadkach niewątpliwie błędne, jednakmożna z nich wysnuć pewne wnioski, a miano-wicie : średni stan zachmurzenia w roku i w po-rach roku wzmaga się od wschodu ku zacho-dowi, a w okolicach górzystych jest mniejszy,niż w nizinach, co można wytłumaczyć zapomocąprzeważnie panujących wiatrów. Średnio rocz-nie Galicya leży między izonefami 5 5 % a 5 7 % ;najpochmurniejszemi miesiącami są grudzień i lis-topad, a najpogodniejszemi wrzesień i sierpień.Pewnego rodzaju maximum zachmurzenia przy-pada także na czerwiec. Co dotyczy pór roku,to zima jest najpochmurniejsza, a lato najpo-godniejsze; jesień zaś pochmurniejsza od wiosny,z wyjątkiem miejscowości poniżej 49° szerok.póJn. Największe różnice, zależne od miejsco-wości, znajdujemy w lecie, gdyż na wchodziemamy wtedy izonefę 4 5 % , a na zachodzie pra-wie 6 0 % , i w jesieni, w której na wschodziemamy izonefę 5 5 % , a w okolicach Krakowablisko 7 0 % .

Prof. Niementowski zdawał następnie sprawęze swojej pracy p. t . : „O azimidacli benzoimi-doazoli".

We wstępie autor charakteryzuje dwa nowezwiązki, zawierające w ((3)-ortopołożeniu fenilo-benzoimidoazolu grupę amidową N H 2 , następnieopisuje przetwory otrzymane z tych ciał przezdziałanie kwasu azotawego, przetwory te two-rzą nowy typ związków organicznych, t. j . azi-midów benzoimidoazolów, mający wzór ogólny0nH2n—|gN4 ; szereg ten zaczyna się ciałem o wzo-rze C13H8N,, . Sąto zasady jednokwasowe, którezachowują się w kwaśnych roztworach jak solediazowe, a mianowicie tracą przy ogrzaniu azotdiazowy, przechodząc w oxypochodne. Podwpływem bromu w pierścieniu imidoazolowymrozrywa się podwójne wiązanie, a w tem miej-scu dołączają się dwa atomy bromu; reakcya tajest wspólna wszystkim anhydrozasadom. Sta-piane z fenolami (np. [3-naftolein) te ciała dajączerwone barwiki azowe.

Zkolei prof. Olszewski przedstawił rozprawęprof. Sehramrna i prof. Radziewanowskiego p. t :„0 wpływie światła na chemiczno podstawianie".

Prof. Schrainm już oddawna zajmował się ba-daDiem wpływu światła na reakcye, zachodząceprzy działaniu chlorowców na węglowodory aro-matyczne i ogłaszał wyniki swych badań częściąw wydawnictwach Akademii krakowskiej, częściąAkademii wiedeńskiej. Doświadczenia poprzed-nie wykonywał przeważnie używając do reakcyibromu; w obecnie przedstawionej pracy zająłsię prof. Schramni z prof. Eadziewanowskimzbadaniem zachowania się trzech izomerycznychksylolów, mezytylenu i etylobenzolu pod wpły-

Page 13: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nr 28. WSZECHŚWIAT' 445

wena chloru wobec pełnego oświetlenia słonecz-nego, Doświadczenia wykonywano w specyalnieskonstruowanych aparatach, całych szklanych(celem uniknięcia wszelkich materyałów, jak kau-czuk, korek i t. d., na które chlor działa),w miesiącu czerwcu, między godz. 11-tą i 3-cią,w czasie najsilniejszego światła słonecznego.

a) Skutkiem działania chloru na ortoksy-lol tworzy się przeważnie chlorek ortoksyliluCH3. C 0 H 4 . CHa0l, obok niewielkiej ilości chlorkuortoksylilenu 01 . GH^ . C0H4 . CH^CI, jeżeli ilośćchloru wprowadzonego jest tak dobrana, że przy-rost ciężaru produktu odpowiada wstąpieniu dozwiązków jednego atomu chloru; jeżeli zaś wpro-wadzamy ilość, odpowiadającą dwu atomom,to otrzymuje się bardzo czysty chlorek ortokay-lilena, jako produkt główny. Obok tego tworzysię wtenczas mała ilość ciała, niezbadanego do-tąd dokładniej, mianowicie produkt dodania sześ-ciu atomów chloru do rdzenia benzolowego,o wzorze 0 0H 4C) 6 . ( C H 3 \ .

b) Podobnie powstają — prawie ilościowo —produkty podstawienia paraksylolu, t. j . chlorekparaksyłilu i chlorek paraksylilenu.

c) Inaczej zachowuje się metaksylol, którynic jest tak wrażliwy na światło, gdyż mimobardzo intensywnego światła chlor wstępuje częś-ciowo i na miejsce wodorów w rdzeniu benzo-lowym; tak np. zamiast czystego chlorku meta-ksylilu otrzymuje się mieszaninę 7 7 % chlorkumetaksylilu i 2 3 % metaehloroksylolu; zamiastczystego chlorku metaksylilfinu otrzymuje sięjego mieszaninę ze związkami izomerycznemi,zawierającemi chlor w rdzeniu benzolowym(w stosunku procentowym 86 : 14).

d) Jeszcze mniej czułym na światło jest me-zytylen, co, wedle autorów, w zestawieniu % za-chowaniem się metaksylolu, temu przypisać na-leży, że wszystkie trzy metyle "znajdują się tamw położeniu meta. Produkt działania jednejcząsteczki chloru na jedne cząsteczkę mezyty-lenu zawiera tylko 8,8% chloru, dającego sięwykazać metodą Schultzego, zamiast 22 ,9%,co dowodzi, że reszta chloru, jest połączonaz rdzeniem benzolowym. Podobnie produkt dwu-krotnego podstawienia chloru daje metodą Schul-tzego tylko 1 4 , 3 % chloru, zamiast 3 7 , 5 % .

e) W jednej ze swych poprzednich prac pro-fesor Schramtn udowodnił, że produktem reak-cyi O0Hg . 0 2 H g -f- 012 jest a-chloroetylobenzolC 6 H 5 . 0HC1 . CHg, jeżeli się ów węglowodórchloruje w słońca. Jeżeli się działa dalej jesz-cze chlorem, to, jak się autorowie przekonali,zostaje zastąpiony chlorem jeszcze jeden atomwodoru; produkt powstały, gotowany z alkoho-lowym roztworem azotanu srebra wydziela tylkookoło dwu trzecich całej zawartości chloru; niedowodzi to jednak, żeby reszta chloru była po-Jączona z rdzeniem, gdyż, jak tego dowodzą ba-dania Riegera, metoda Schultzego daje tylkowtedy dobre rezultaty, gdy niema w łańcuchubocznym dwu atomów chloru, połączonych z jed-

nym atomem węgla. Że w produkcie otrzy-manym jest obecny a a - dwuchloroetylobenzolC0H5.CCI2.CH3, wynika stąd, że działającna ów produkt wilgotnym tlenkiem srebra, otrzy-muje się acetofenon. Czy zaś znajdujesię tam jesz-cze a-Cfl-dwuchloroetylobenzol 0 0 Hi. CH01. CH4C1oraz pochodne, zawierające chlor w rdzeniu ben-zolowym, na razie autorowie nie roztrzygnęli,zostawiając to na dalszy ciąg badań.

Następnie prof. Kulczyński poda! treść roz-prawy p. M. Kowalewskiego p. t . : nStudya hel-mintologiczno V. Przyczynek do bliższej zna •jomości kilku przywr".

Praca ta składa się z trzech części; w pierw-szej, pod tytułem : „Echinostomum spatulatumRud. 1819" autor zajmuje się bliższym opisemtej rzadkej przywry, znalezionej dotąd raz tylko(w dwu okazach) na początku tego wieku przezBremsera w jelicie beczka. Trzeci znany okazautor znalazł również w jelicie bączka. Spe-cyalny opis autor poświęca organom pomocni-czym przyczepnym, które, w postaci dwu t. zw.brodawek brzusznych, leżą na linii środkowejbrzucha, jedna za drugą, bliżej tylnego końcaciała. Ważnemi szczegółami są też szyjki skór-ne nadzwyczaj bogato rozwiniętych gruczołówskórnych w przedniej części ciała, podobnew pewnym stopniu do t. zw. pęcherzyków i bro-dawek dotykowych, opisywanych już u innychprzywr. Poza tem autor zwraca uwagę na wy-raźnie nabłonkową budowę prawie całej gar-dzieli. Część druga : ,,0 trzech przedstawicie-lach rodzaju Opisthorchis E. Bl. 1895, orazogólne uwagi o przedstawicielach tego rodzajuprzywr", zajmuje się trzema nowemi przywratni:Opisthorchis crassiuscula Rud. var. (nov,? sp.nov.?) Janus z pęcherzyka żółciowego kaczkiswojskiej, 0. xanthosoma Crept.PWag. var.? com-pascua z pęcherzyka żółciowego cyranki i O, si-mulans Loos var. (nov.?, sp. nov ?) poturzycen-sis z przewodów żółciowych kaczki swojskiej.Niepodobna w krótkich słowach, bez odpowied-nich rysunków, opiaać budowy tych trzech ga-tunków; na specyalną uwagę zasługuje niezwyk-łe położenie otworu wydzielniczego na brzuchu0. Janus; podobne brzuszne położenie tego otwo-ru, lecz już bliższe końca ciała zwierzęeia autorznalazł u 0. compascua. U 0. poturzycensiskanał Laurera jest częściowo zdegenerowany;końcowa jego część jest w porównaniu zresztąkanału wąziutką rureczką, nieposiadającą ujścianizewnątrz. Autor sądzi, że zaobserwowanau tegoż rodzaju liczba ośmiu grup pęcherzykówżółtkowych nie jest wypadkową, lecz stanowicharakterystyczną cechę, wspólną dla wszystkichprzedstawicieli tego rodzaju. W końcu autorpoświęca diużaay ustęp sprawie t. zw. amfitypiipłciowej, zaobserwowanej dotychczas u połowygatunków toj grupy przywr. Amfitypia ta polegana dwojakiej symetryi odwrotnej organów płcio-wych, objawiającej się tam, że u pewnej kate-goryi osobników tego samego gatunku przywry

Page 14: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

446 WSZECHŚWIAT Kr 28.

wszystkie organy płciowe, ewentualnie ich części,leżąj odwrotnie symetrycznie do takichże orga-nów i ich części u osobników imiej kategoryi.Autor przypuszcza, że to zjawisko ma bardzoważne znaczenie dla życia tej grupy przywr pa-sorzytniczych.

Trzecia część rozprawy nosi tytuł : „Jeszczekilka słów o Bilharzia polonica M, Kow. 1895".Podnosząc znaczną ilość żywicieli tego pasorzyta(7 gatunków ptaków), szczególniej zaś obecnośćjego w szlacharku i kaczce swojskiej, autorumacnia, swój pogląd wypowiedziany już dawniej,że nieznany dotąd żywiciel przejściowy tej przy-wry należy również do fauny polskiej. Następ.nie autor polemizuje z Looatin, który twierdzi,że gatunek ten czerpie swój pokarm z wątroby;p. Kowalewski dowodzi na podstawie swych ob«serwacyj i rysunków, że pokarmem jest krewnormalna, jjłynąca -w naczyniach. Prawdopo-dobnem jest, że, prócz ciałek czerwonych krwi,osocze stanowi również bardzo ważną część po-żywienia Bilharzyi. W końcu autor uzupełniapoprzednie opisy tego zwierzęcia opisem skóryjego, bardzo cienkiej i gładkiej, z kolcami je-dynie na smoczku ustnym. U samców B. polo-nicae znalazł utwory skórne, których naturywłaściwej nie zdołał zbadać, podobne do t. zw.pęcherzyków, brodawek i t. d dotykowych, opi-sywanych u innych pr/.ywr przez Blocbmaima,Baltendorfa i innych; są one jednak także po-dobne do szyjek skórnych gruczołowych, znale-zionych przez autora u Echinostomum spathu-latum.

Na posiedzeniu ściślejszem -odesłano wszystkiepowyższe rozprawy do Komitetu wydawniczego;przedtem jednak Sekretarz zawiadomił, że Ko-misya antropologiczna odbyła posiedzenie dnia11 stycznia pod przewodnictwem ś. p. prof. d r aLucyana Małinowskiego; posiedzenie to miałonastępujący przebieg :

Po oddaniu przez powstanie hołdu pamięcizmarłego członka komisyi, ś. p. Jana Nepom.Sadowskiego, komisya przystąpiła do wysłucha-nia sprawozdania d-ra Demetrykiowicza z wy-cieczek, podjętych przez niego w lecie roku ze-szłego w sprawie drugiego skarbu złotego, od-krytego w Michałkowie w powiecie Borszczow-skim.

W r. 1878 włościanie, kopiąc na pastwiskugminnem, znaleźli skarb złoty; dnia 19 maja1897 r., kopiąc o kilkadziesiąt metrów na pół-nocny wschód stamtąd, znaleziono różne zJoteprzedmioty, które niestety zostały w czasie po-wstałego przytem zbiegowiska, rozchwytane,oraz częściowo pogniecione i uszkodzone; niemożna było nawet oznaczyć, czy to miejsce byłogrobem, czy też ukrytym skarbem, gdyż niemapewności, czy czaszka długogłowa i kość udowanabyta równocześnie z niektórymi złotemi przed-miotami z tego skarbu do muzeum Dzieduszyc-kich we Lwowie, rzeczywiście stamtąd pochodzi.Przedmioty znalezione dostały się z czasem róż-

nym nabywcom, i d r Uemetrykiewicz miał spo-sobność oglądać wiele z nich już to w oryginale,już też w kopii fotograficznej. Przedmioty tenoszą cechy panońskiego odcienia stylu La Tene,podobnie jak rzeczy, pochodzące z pierwszegoskarbu Michałkowskiego. Znajdują się tam lek-ko wypukłe płytki okrągłe (11 cm średnicy)z uszkiem pośrodku, czarki półkuliste, zupełniepogniecione lub połamane w czasie zbiegowiska,paciorki złote, okrągłe i graniaste; zabytki te sąidentyczne zupełnie z zabytkami pierwszegoskarbu. Nowemi zjawiskami są dwio płyty zło-te, z których jedna uległa połamania na kawałki,przypominająca kształtem i wielkością t. zw.karwasz (t. j . ochronę przedniej części rękiw zbroi średniowiecznej); oniamen^acya, chara-kterystyczna dla stylu La Tene, polega na sze-regu poprzecznych pasków wypukłych. Prócztego istnieją pochodzące stamtąd sztabki złote,okrągłe, skręcane lub w formie płytek prosto-kątnych, co do których istnieje wątpliwość, czynie powstały z przetopienia przedmiotów orygi-nalnych. Wreszcie miało się w odkrytym skar-bie znajdować naczynie szklane i sztabka czypłytka srebrna z napisem czy ze znakami, leczta dostała się jakiemuś żydowi i przepadła bezśladu. Ubolewać należy, że z powodu wadliwejorganizacyi i niedostatecznego uposażenia mu-zeów krajowych najzniiczniejsza część zabytkówrozproszyła się między prywatne osoby i możepójdzie za granicę, a tylko nieznaczna część do-stała się do muzeum imienia Dzieduszyckich.

Następnie d-r Demetryldewicz zdał sprawęz badań zabytków," znajdujących się w muzeumStauropigialnem WG Lwowie, wykopanych przezprof. Szaraniewicza w dwu cmentarzyskachw Czechach i Wysocku pod Brodami. Cmenta-rzyska te były przeważnie szkieletowe, o czasz-'kach długogłowych; grobów całopalnych znale-ziono tylko kilka. Znalezione obok kości wy-roby bronzowe (tylko kilka żelaznych), były tonaszyjniki, bransolety, szpile zakończone tarcza-mi z drutu spiralnie zwiniętego, pierścienie, sąuderzająco podobne do znalezionych przez Kir-kora w Hłuboezku pod Tarnopolem oraz Ossow-skiego w Rakówkącie pod Husiatynem. Typcharakterystyczny owych przedmiotów, kształti ornamentyka naczyń z gliny słabo wypalonej,•wykazują, że cmentarzyska w Czechach i Wy-socku powstały w t. zw. epoce czystobronzowej,przed epoką hollstadzką, która była pierwszążelazną. Owe cmentarzyska galicyjskie i zabyt-ki z nich pochodzące mają, wiele analogii z cmen-tarzyskami i zabytkami, pochodzącemi z północ-nych Węgier, po drugiej zatem s(ronie Karpati prawdopodobnie z pokrewnego pochodzą źródła.

Prof. Baudouin de Courtenay objaśnij sprawędruku melodyj litewskich ks. Juszkiewicza, pod-jętego z pomocą p, Zygmunta Noskowskiego,oraz złożył referat o pracy d-ra Jul. Talki-Hryn-cewicza p. t. : nRosyanie starowiercy za Baj-kałem".

Page 15: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

Nv 28. WSZECHŚWIAT 447

D-r Demetrykiewiez, jako sekretarz, przed-stawi! prace, należące do działu areheologiczno-antropologicznego : dra J. Talki-Hryncewiozą :nMateryały do paleoetuologii mogił Azyi Wschod-niej " i M. Breunsteina „Komunikat o grobachszkielełowyeh z okolicy Telsz gub. Kowieńskiej",i uwiadomił, że p. L Magierowski pragnie uło-żyć instrukcyą do obliczania trwania życia. Obieprace postanowiono drukować w „Małeryałach"Komisyi, ze stosownemi zmianami, instrukcyązaś odesłać do referatu d-rowi Buszkowi.

Prof. Zawiliński, sekretarz działu etnograficz-nego, przedstawił prace pp. : Włodzimierza Tet-majera: „Grody i godnie święta w Krakow-skiem", Andrzeja Stopki : „Ma<eryaly do etno-grafii Podhala" i Stanisława Cerchy : „WieśPrzebieczany w powiecie wielickim, monografiaetnograficzna". Prace te również postanowionodrukować w publikacyach Komisyi.

D-r Demetrykiewiez uwiadomił Komisyą o za-pisie zbiorów archeologicznych po ś. p. prof,Pawińskim i o darze d-ra Wereńki i wniósł,aby przesłać podziękowanie hr. Koziebrodzkimw Podhaj czykach i p. Sewerynowi Wasilewskie-mu, staroście frembowelskiemu, za poparcie i po-moc w tegorocznych poszukiwaniach wniosko-dawcy, co też Koraisya uchwaliła. Komisyapostanowiła dalej odbywać swa posiedzenia re-gularnie, o ile możności po 15-tym lutego, kwiet'nia, czerwca, października i grudnia. P. Świą-tek podnosi sprawę zapowiedzianego zaprowa-dzenia pisowni fonetycznej w publikacyach Ko-misyi oraz sprawę zbiorowego kwestyonarzaetnograficznego. Sekretarz przyrzekł co dopierwszego po porozumieniu się z przewodni-czącym przedłożyć odpowiednie wnioski, co dodrugiego, to opracowania szczegółowych kwes-tyonarzy podjęli się pp. Hoyer antropologicz-nego, Bylicki muzycznego (w celu spisywaniapieśni), Światek demograficznego, Tetmajer do-tyczącego budownictwa i ornamentyki, wreszcieUdziela topograficznego.

Na wniosek prof. Baudouina de Courtenayprzybrano na członka Komisyi Zygmunta Nos-kowskiego, kompozytora. Przy wyborze zarzą-du został obrany przewodniczącym prof. Mali-nowski, sekretarzem działu etnograficznego prof.Zawiliński, a sekretarzem działu antropologiczno-archeologicznego d-r Demetrykiewiez.

Na tem posiedzenie ukończone zostało.

Z. E.

KRONIKA NAUKOWA.

— Widma gwiazd stałych. P. Mc Clellansiebrał fotografie widm wszystkich gwiazd sta-Jych od 1 aż do 3 wielkości włącznie. Zbiórten, stanowiący ważny dla astronomii materyał,otrzymany został w obserwatoryach w Tunbrid-ge i na Przylądku Dobrej Nadziei; odległość

między liniami F i H na widmach tych wynosi1 cm. Rozpatrzenia tak znacznej ilości widmdoprowadziło do kilku wniosków, z których prze-dewszystkiem okazuje się potrzeba zmiany kla-syfikacyi Secchiego, który, jak wiadomo, na pod-stawie widm podzielił gwiazdy na trzy typy;Według p. Glellana typ pierwszy Secchiego po-dzielić wypada na trzy klasy. Pierwsza a nichobejmuje gwiazdy nazwane „Orionidanii", jakonależące głównie do konstelacyi Oriona; wszyst-kie posiadają widmo takież samo jak Rigel, ce-chujące stę tem, że występuje w nich linia helu(helium), a brak linij wodoru. (Betelgeza, czylia Oriona, należy do piątej klasy). Klasa drugaobejmuje gwiazdy typu Syryusza—widmo ichokazuje linie wodoru Klasę trzecią, wreszcie,składają gwiazdy podobne do Prouyona (a PsaMałego), którego widmo posiada linie wodorui żelaza. Klasa czwarta Mc Clellana odpowia-da drugiemu typowi Secchiego; należą do niejgwiazdy rółte, których widmo jest analogicznez widmem słonecznem. Ostatnia nakoniec, pią-ta klasa (trzeci typ Secchiego) obejmuje gwiazdyczerwone lub pomarańczowe, których widmoobok linij metalicznych zawiera liczne smugiciemne; widmo takie daje a Herkulesa.

Gwiazdy pierwszej klasy, zawierające hel, "rozmieszczone są główuie w linii równikowejdrogi mlecznej, gwiazdy zaś klasy IV i V, odpo-wiadające II i U l typowi Secchiego, rozrzuconesą dosyć jednostajnie po całem sklepieniu nie-bieskiem.

Nadto pewna liczba linij w widmie Orionidówokazuje się identyczną z liniami tlenu; niektórewprawdzie z nich nie zbiegają, się ściśle z naj-bardziej znanemi liniami tlenowemi, ogólny jed-nak charakter widma nadnje tożsamości tejznaczne prawdopodobieństwo. 8- K.

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.

— W sprawie Zjazdu otrzymaliśmy list treścinastępującej :

Poznań, dnia 5 lipca 1898 r.

Komitet gospodarczy VIII-go Zjazdu lekarzyi przyrodników polskich w Poznaniu podaje ni-niejszem do wiadomości, że wczoraj, dnia 4 b. m.,otrzymał z królewskiego prezydyum pismo na-stępujące :

n Euer Hochwohlgeboren theile ich ergebenstmit, dass aus allgemeinen polizeilichen Grrundendie Theilnahme von Auslandern an dem bevorste-henden Oongresse polnischer Aerzte und Nfttur-forsclier unzulassig erscheint und dass ich deshalballe Auslander, welche sich zu demselben einfin-den sollten, im wege polizeilichen Zwangea desLandes yerweisen wiirde. Ich słelle hiernachweitere Veranlassung dem Ermessen des Comi-tets ergebenst anheim". (gez.) v. Hellmann.

Page 16: M 28. Warszawa, d. 10 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2302/30wszech98_nr_28.pdf · tła (normalnie 16 świec). Wady te chce usunąć obecnie d-r Auer von Welsbach

448 WSZECHŚWIAT Nr 28

(Niuiejszem zawiadamiam,że z ogólnych wzglę-dów policyjnych cudzoziemcy nie mogą, być do-puszczeni do wzięcia udziału w mającym się od-być zjeździe lekarzy i przyrodników polskich, żeprzeto zmuszony byłbym wydalić z kraju, przyzastosowaniu przymusu policyjnego, wszystkichcudzoziemców, którzy by się na zjeździe znaleźli.Dalszą drogę działania pozostawiam do uznaniakomitetu, (podp.) v. Hellmann).

Wobec powyższego urzędowego komunikatuKomitet Gospodarczy VIII-go Zjazdu lekarzyi przyrodników polskich, zawiadamia wszystkichmteresowanyeh, że Zjazd, naznaczony na dzień1, 2, 3 i 4 sierpnia r. b., odbyć się nie może.

D-r SwięcicM, D-r Jaruntowski,przewodniczący. gen. sekretarz.

Przedsięwzięte zostały starania o przeniesieniezjazdu w inne miejsce. O ich wyniku zawiado-mimy czytelników w swoim czasie.

— Zaćmienie księżyca, którego przebieg po-daliśmy w poprzednim n-rze Wszechświata, dzię-ki sprzyjającym warunkom atmosferycznym byłow Warszawie widoczne.

Wprawdzie z początku, gdy księżyc znajdo-wał się nisko nad poziomem, drobne chmurkizasłaniały część tarczy, jednakże spostrzeżeniom

nie przeszkadzały; dalszy przebieg zjawiska od-bywał się przy warunkach sprzyjających.

Przy początku zaćmienia nie można było za-uważyć na części zaćmionej żadnych szczegółówpowierzchni księżyca, zaczęły one występowaćcoraz wyraźniej dopiero przy dalszym przebieguzjawiska (godz. 10-ta w.) i pozostały widocznenawet wtedy, gdy w końcu zaćmienia cień zajmo-wał nieznaczą ozęść tarczy.

Barwa części zaćmionej, z początku ciemna,zaczęła stopniowo przechodzić w ciemno-czerwo-ną (godz, 10 min. 20), po brzegach nieco jaś-niejszą.

Gdy przypadał środek zaćmienia (godz. 10min. 41), blisko ciemnej części tarczy dostrzedzsię dały gołem okiem drobne gwiazdki, którychani przedtem, ani potem nie można było zauwa-żyć. Piękne zjawisko przedstawiał sobą jasnyi wąski sierp, który wydawał się wskutek złu-dzenia optycznego o promieniu większym, aniżelipozostała ciemna część tarczy.

G. T.

SPROSTOWANIE.W n-rze 27 Wszechświata, na str. 430, w le-

wym łamie, wiersz 10 od góry, zamiast: „i napylnikach", powinno być : „i na pręcikach".

Buletyn meteorologicznyza tydzień od d. 29 czerwca do 5 lipca 1898 r.

(Ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).

Dzi

29S.30 C.

1 P.2 S .3 N .4 P .5 W.

Barometr700 mm +

7r.

52,047,654,15o,949,15o,749,8

l p .

52,348,253,45o,448,55o,75o,2

9 w.

5o,353l65l,949,3 j47,95o,852,3

7r.

21,018,417,4

I 2 ] < 2

16,516,717,7

Temperatura w st

l p .

22,924,723,418,721,118,420,0

9 w.

21,016,621,416,620,817,914,4

Najw.

27,026,524,625,124,021,522,4

C.

Najn.

16,116,613,815,213,614,413,2

Wilg

. śr.

65755577624 569

Kierunek wiatruSzybkość w metrach

na sekundę

SWJ,ES3,S>

SW2,SW',SWiW3,W2,W4

NW2,NE°,SWWNS.NS.tf''?

SE»,NW»,NW»

Suma

opadu

_0,1

2,3

—0,3

U w a g i

• zrana i od 6 p. kilkakr.wieczorem —• około 1 p; • dr. około 1 p

• od 5i° p. kilkakrotnie

Średnie 5o,7 19,2 67 2,7

T R E Ś Ć , Nowy materyał do lamp żarowo-elektrycznych, przez S. Stetkiewicza. — Sprawa rozmna-żania się grzybów, przez Z. Woycickiego (ciąg dalszy). — Stan obecny badań geograficznych w Afry-ce, przez I. Radlińskiego (ciąg dalszy). — Korespondencya Wszechświata. — Kronika naukowa, —

Wiadomości bieżące. — Buletyn meteorologiczny.

Wydawca Sukcesorowi© A. Ślósarsklego. Redaktor Br. Znatowicz.

IJeHaypoio. BapmaBa, 26 iiOHfl 1898 r. Warszawa, Druk Emila SkiwakiegóI