mafi tahereh, "julia. trzy tajemnice"

24

Upload: siw-znak

Post on 04-Apr-2016

251 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"
Page 2: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"
Page 3: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

Kraków 2014

tłumaczenie Małgorzata Kafel

Tahereh Mafi

Page 4: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

Tytuł oryginału: Unite Me

Destroy Me © 2012 by Tahereh MafiFracture Me © 2013 by Tahereh Mafi

Juliette’s Journal © 2014 by Tahereh MafiAll rights reserved

Copyright © for the translation by Małgorzata Kafel

Projekt okładki: Cara E. Petrus

Grafika na okładce: © 2014 by Colin Anderson

Grafika na okładce zainspirowana fotografią Sharee Davenport

Modyfikacja okładki na potrzeby polskiego wydania: Eliza Luty

Opieka redakcyjna: Anna Małocha

Opracowanie typograficzne książki: Daniel Malak

Adiustacja: Anna Kopeć-Śledzikowska / Wydawnictwo JAK

Korekta: Maria Armata / Wydawnictwo JAK,Joanna Hołdys / Wydawnictwo JAK

Łamanie: Andrzej Choczewski / Wydawnictwo JAK

ISBN 978-83-7515-322-4

www.otwarte.eu

Zamówienia: Dział Handlowy, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków,tel. (12) 61 99 569

Zapraszamy do księgarni internetowej Wydawnictwa Znak,w której można kupić książki Wydawnictwa Otwartego: www.znak.com.pl

Wydawnictwo Otwarte sp. z o.o.,ul. Smolki 5/302, 30-513 Kraków. Wydanie I, 2014.

Druk: Drukarnia READ ME, Łódź

Page 5: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

Destroy Me

Page 6: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"
Page 7: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

7

Prolog

Zostałem postrzelony.Okazuje się, że postrzelenie to jeszcze bardziej przykre

doświadczenie, niż sobie wyobrażałem. Moja skóra jest zimna i lepka, oddech sprawia mi nad-

ludzki wysiłek. Ból rozsadzający moje ramię nie pozwala mi zebrać myśli. To istna męka. Zaciskam powieki i zęby, usiłuję się skupić.

Wokół mnie panuje nieznośny chaos.Kilku ludzi coś krzyczy, zbyt wielu mnie dotyka, naj-

chętniej kazałbym im amputować ręce. Nie przestają wo-łać: „Proszę pana!”. Jakby czekali na rozkazy, jakby bez moich instrukcji nie umieli nic zrobić. Kiedy zdaję sobie z tego sprawę, ogarnia mnie rozpacz.

– Proszę pana, czy pan mnie słyszy!? – Znowu woła-nie. Ale ten głos nie wydaje mi się nieznośny.

– Proszę pana, słyszy mnie pan...!? – Zostałem postrzelony, Delalieu – udaje mi się po-

wiedzieć. Otwieram oczy i patrzę prosto w jego oczy peł-ne łez. – Nie ogłuchłem.

Page 8: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

Natychmiast robi się cicho. Żołnierze milkną. Delalieu przygląda mi się z troską.

Wzdycham. – Zabierz mnie stąd – mówię, poruszając się nieznacz-

nie. Świat się przechyla, ale zaraz odzyskuje równowa-gę. – Powiadom lekarzy i niech przygotują łóżko na mój powrót. A teraz unieś moją rękę i nie przestawaj uciskać rany. Pocisk musiał złamać albo naruszyć kość, zdaje się, że trzeba będzie operować.

Delalieu milczy o jedną chwilę za długo. – Cieszę się, że nic panu nie jest. – Jego głos drży, po-

brzmiewa w  nim zdenerwowanie. – Cieszę się, że nic panu nie jest.

– To był rozkaz, poruczniku. – Tak jest – mówi szybko, pochylając głowę. – Oczy-

wiście, proszę pana. Dokąd mam skierować żołnierzy? – Znajdźcie ją – mówię mu. Mówienie sprawia mi co-

raz większą trudność. Biorę oddech i przesuwam drżącą ręką po czole. Pocę się bardziej niż zwykle, trudno tego nie zauważyć.

– Tak jest. – Podchodzi, żeby pomóc mi wstać, ale chwytam go za ramię.

– Jeszcze jedno. – Tak, proszę pana? – Kent – mówię łamiącym się głosem. – Chcę go mieć

żywego.Delalieu podnosi wzrok, jego oczy są szeroko otwarte. – Szeregowca Adama Kenta, proszę pana? – Tak. – Wytrzymuję jego spojrzenie. – Rozprawię się

z nim osobiście.

Page 9: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

9

1

Delalieu stoi w nogach mojego łóżka. W ręce trzyma podkładkę na dokumenty.

Po raz drugi tego ranka mam gości. Wcześniej byli u mnie lekarze, którzy potwierdzili, że operacja się udała. Powiedzieli, że nowe leki powinny przyspieszyć gojenie się rany, jeśli przez najbliższy tydzień będę leżał w łóżku. Wspomnieli także, że wkrótce powinienem wrócić do co-dziennych obowiązków, ale przynajmniej przez najbliż-szy miesiąc ręka będzie musiała być unieruchomiona na temblaku.

Odparłem, że to ciekawy punkt widzenia. – Moje spodnie, Delalieu. – Siadam na łóżku, próbu-

jąc utrzymać równowagę i opanować mdłości wywołane lekami. Moje prawe ramię jest teraz praktycznie bezuży-teczne.

Podnoszę wzrok. Delalieu stoi wpatrzony we mnie. Jabłko Adama podskakuje w jego gardle.

Page 10: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

10

Tłumię westchnienie. – O co chodzi? – Podpieram się lewą ręką i  z wysił-

kiem prostuję plecy. Wkładam w  to całą energię, jaka mi pozostała. Przez cały czas trzymam się ramy łóżka. Machnięciem ręki zbywam Delalieu, który chce mi po-móc. Zamykam oczy w nagłym przypływie bólu i zawro-tów głowy. – Powiedz mi, co się stało – naciskam. – Nie ma sensu trzymać złych wieści w tajemnicy.

– Szeregowiec Adam Kent uciekł, proszę pana – mówi. Jego głos załamuje się dwukrotnie.

Jasny rozbłysk pod powiekami przyprawia mnie o ko-lejne zawroty głowy.

Biorę głęboki oddech i zdrową ręką próbuję przecze-sać włosy. Jest na nich coś, co musi być kurzem zmiesza-nym z moją zaschniętą krwią. Mam ochotę uderzyć pię-ścią o ścianę.

Daję sobie czas na odzyskanie panowania nad sobą.Nagle z  całą mocą docierają do mnie bodźce z oto-

czenia: zapachy i stłumione dźwięki, odgłosy kroków za drzwiami sypialni. Czuję się źle w tych szorstkich baweł-nianych spodniach, które mi włożyli. Czuję się źle bez skarpetek. Chcę wziąć prysznic. Chcę się przebrać.

Chcę wpakować Adamowi Kentowi kulkę w kręgosłup. – Ślady – żądam. Posuwam się w stronę łazienki, kuląc

się z zimna, które przywiera do mojej skóry. Nie mam na sobie koszuli. Próbuję zachować spokój. – Mam nadzieję, że nie przyszedłeś mnie o tym powiadomić, nie dysponu-jąc żadnymi śladami.

Mój umysł jest magazynem pieczołowicie uporządko-wanych emocji. Mam wrażenie, że widzę, jak funkcjonu-je, jak archiwizowane są w nim myśli i obrazy. To, czego

Page 11: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

11

nie potrzebuję, zamykam na klucz. Skupiam się wy łącznie na działaniach, które są niezbędne do przetrwania, a i tak każdego dnia muszę się zajmować niezliczonymi spra-wami.

– Oczywiście – mówi Delalieu. Strach w  jego głosie jest jak żądło. Ignoruję go. – Tak jest – mówi. – Podejrze-wamy, dokąd mógł uciec. Mamy powody przypuszczać, że szeregowiec Kent i... i dziewczyna... cóż, szeregowiec Kishimoto również zbiegł... mamy powody przypuszczać, że oni wszyscy są razem, proszę pana.

Szuflady w moim mózgu otwierają się z grzechotem. Wspomnienia. Teorie. Szepty i wrażenia.

Zrzucam je wszystkie z urwiska. – Oczywiście, że macie powody. – Kręcę głową i  za-

raz tego żałuję. Zamykam oczy, próbując opanować nagłe zawroty głowy. – Nie mów mi o tym, co sam zdążyłem wydedukować – udaje mi się powiedzieć. – Chcę konkre-tów. Daj mi solidny trop, poruczniku, albo nie zawracaj mi głowy, dopóki nie będziesz go miał.

– Samochód – mówi szybko. – Zgłoszono kradzież samochodu, proszę pana. Śledziliśmy jego położenie do pewnego momentu, ale potem zniknął z  mapy. Jakby przestał istnieć, proszę pana.

Podnoszę wzrok. Słucham go z wielkim skupieniem. – Przeanalizowaliśmy ślad, który zostawił na naszym

radarze – mówi teraz z większym spokojem. – Urywa się na środku bezludnej, jałowej równiny. Ale kiedy przecze-saliśmy okolicę, niczego nie znaleźliśmy.

– W każdym razie to już coś. – Pocieram ręką kark, walcząc z ogarniającym mnie osłabieniem. – Spotkamy się za godzinę w Sali L.

Page 12: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

– Proszę pana – mówi, patrząc na moje ramię. – Będzie pan potrzebował pomocy... chodzi o proces... o przebieg rekonwalescencji...

– Odmaszerować.Waha się. – Tak jest – mówi w końcu.

Page 13: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

13

2

Udaje mi się wykąpać i nie stracić przy tym przytom-ności.

Zresztą kąpiel to za dużo powiedziane – obmyłem się gąbką, ale i tak czuję się lepiej. Mam wyjątkowo niski próg wytrzymałości na niechlujstwo; nie znoszę chaosu. Regularnie biorę prysznic. Jem sześć niewielkich posiłków dziennie. Każdego dnia przeznaczam dwie godziny na tre-ning i ćwiczenia fizyczne. I nienawidzę chodzić boso.

Teraz stoję nago w garderobie. Jestem zmęczony i głod-ny. To sytuacja daleka od ideału.

Moja szafa jest podzielona na części. Osobno przecho-wuję koszule, krawaty, spodnie, marynarki i buty. Osobno skarpetki, rękawiczki, szaliki i  płaszcze. Wszystko jest poukładane i  porozwieszane według kolorów, a  następ-nie według odcieni. Ubrania, które tu są, zostały staran-nie dobrane i uszyte na miarę. Leżą idealnie. Nie czuję się sobą, dopóki mój strój nie jest kompletny. Ubiór to część mnie i mojego życia.

Page 14: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

14

Teraz nie mam bladego pojęcia, jak uda mi się cokol-wiek włożyć.

Moja ręka drży, kiedy sięgam po małą niebieską bute-leczkę, którą dostałem tego ranka. Kładę na języku dwie kwadratowe pigułki i pozwalam im się rozpuścić. Nie jes-tem pewien, jakie mają działanie, wiem tylko, że pomaga-ją uzupełnić ubytek krwi. Opieram się więc o ścianę i cze-kam. Po chwili trochę rozjaśnia mi się w głowie i pewniej trzymam się na nogach.

Taka prozaiczna czynność. Nie spodziewałem się tego rodzaju przeszkód.

Najpierw wkładam skarpetki. Ta prosta przyjemność wymaga większego wysiłku niż zastrzelenie człowieka. Przez chwilę zastanawiam się, co lekarze zrobili z moim ubraniem. U b r a n i e, powtarzam sobie, t y l k o u b r a-n i e. Staram się myśleć wyłącznie o tym, co miałem na so-bie tamtego dnia. O niczym więcej. Żadnych szczegółów.

Buty. Skarpetki. Spodnie. Sweter. Wojskowa kurtka za-pinana na guziki.

Te w s z y s t k i e g u z i k i, k t ó r e r o z e r w a ł a.Taki drobiazg, a wspomnienie tamtej chwili przeszy-

wa mnie na wylot.Próbuję wymazać je z  pamięci, ale nie mogę, a  im

bardziej staram się je ignorować, tym bardziej się rozra-sta, zamienia się w potwora, który wymyka mi się spod kontroli. Po pewnym czasie zaczyna dokuczać mi zim-no. Zdaję sobie sprawę, że stoję oparty o ścianę i ciężko dyszę. Zaciskam powieki, próbując otrząsnąć się z zaże-nowania.

Wiedziałem, że się boi, wyczuwałem jej przerażenie, ale nie miałem pojęcia, że to ja wywołuję ten strach. Patrzy łem, jak się zmienia, spędzaliśmy razem wiele czasu. Z upływem

Page 15: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

15

tygodni wydawała się coraz mniej skrępowana. Szczęśliw-sza. Swobodniejsza. Pozwoliłem sobie uwierzyć, że widzi dla nas przyszłość, że chce być ze mną, tylko po prostu uważa, że to niemożliwe.

Nie podejrzewałem, że źródłem jej nowo odnalezione-go szczęścia jest Kent.

Przesuwam zdrową ręką po twarzy, zasłaniam usta. To wszystko, co jej mówiłem.

Z trudem nabieram powietrza.To, jak jej dotykałem.Zaciskam zęby.Gdyby to był wyłącznie pociąg fizyczny, nie odczu-

wałbym teraz tak nieznośnego upokorzenia. Pragnąłem znacznie więcej niż tylko jej ciała.

Usiłuję wyobrazić sobie ściany. Ściany. Białe ściany. Bloki betonu. Niezamieszkane pokoje. Puste przestrzenie.

Wznoszę mury, dopóki nie zaczynają się kruszyć, a po-tem na ich miejscu buduję nowe. Buduję i buduję, trwam w bezruchu, aż rozjaśnia mi się w głowie, mój umysł staje się czysty, nie ma w nim nic oprócz małego białego poko-ju. Z pojedynczą lampą na suficie.

Czysty. Nieskazitelny. Niezmącony.Mrugam, próbując powstrzymać kataklizmy zagraża-

jące małemu światu, który dla siebie zbudowałem. Z tru-dem przełykam ślinę, aby zdławić strach zakradający mi się do gardła. Odpycham ściany, robię miejsce w pokoju. Wreszcie mogę oddychać. Wreszcie mogę stać.

Czasem chciałbym móc na chwilę wyjść z  siebie. Porzucić to zniszczone ciało, lecz krępuje mnie zbyt wiele więzów, dźwigam zbyt wielki ciężar. To życie jest wszyst-kim, co mi zostało. Wiem, że przez resztę dnia nie będę mógł spojrzeć w lustro.

Page 16: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

Nagle ogarnia mnie obrzydzenie do siebie. Muszę jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, inaczej moje my-śli wypowiedzą mi wojnę. Działam pochopnie i  po raz pierwszy poświęcam niewiele uwagi temu, w co się ubie-ram. Wkładam czyste spodnie, wychodzę bez koszuli. Wsuwam zdrową rękę w rękaw marynarki, którą narzu-cam również na drugie ramię unieruchomione na tembla-ku. Wyglądam idiotycznie w tym niekompletnym stroju. Jutro zastanowię się nad jakimś innym rozwiązaniem.

Najpierw muszę wyjść z tego pokoju.

Page 17: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

17

3

Delalieu jest jedynym człowiekiem, który nie czuje do mnie nienawiści.

Wciąż przez większość czasu, który spędza w  mojej obecności, kuli się ze strachu, ale z jakiegoś powodu nie jest zainteresowany odebraniem mi mojej pozycji. Czuję to, choć tego nie rozumiem. Prawdopodobnie on jeden w całym budynku cieszy się, że przeżyłem.

Kiedy otwieram drzwi, żołnierze natychmiast ruszają w moją stronę. Unoszę rękę, dając im znak, żeby się nie zbliżali. Ocieram z czoła warstewkę potu, ze wszystkich sił staram się powstrzymać drżenie dłoni. Nie mogę so-bie pozwolić na chwilę słabości. Ci ludzie nie troszczą się o moje zdrowie, chcą jedynie lepiej widzieć. Stałem się dla nich widowiskiem. Wypatrują zwiastunów tego, że tracę rozum. A ja nie życzę sobie, żeby mi się przyglądano.

Moim zadaniem jest dowodzenie.Zostałem postrzelony, ale rana nie jest śmiertelna.

Wiele spraw czeka na załatwienie. Muszę się nimi zająć.

Page 18: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

18

Wkrótce wszyscy zapomną o mojej ranie.Nikt nie będzie wymawiał imienia Julii.Idąc do Sali L, zaciskam i rozluźniam pięści. Dotąd ja-

koś nie zdawałem sobie sprawy, jakie długie są te kory-tarze i jak wielu żołnierzy ich strzeże. Nie mam się gdzie schronić przed ciekawskimi spojrzeniami i przed ich roz-czarowaniem, że nie zginąłem. Nie muszę na nich patrzeć, żeby wiedzieć, co czują. Ta świadomość tylko zwiększa moją determinację, żeby żyć jak najdłużej.

Nie umrę. Nikomu nie dam tej satysfakcji.

* * *

– Nie.Po raz czwarty odpowiadam machnięciem ręki na pro-

pozycję kawy lub herbaty. – Nie potrzebuję kofeiny, Delalieu. Dlaczego wracasz

do tego przy każdym posiłku? – Chyba po prostu nie tracę nadziei, że zmieni pan

zdanie, proszę pana.Podnoszę wzrok. Na twarzy Delalieu pojawia się ten

dziwny, niepewny uśmiech. Może się mylę, jednak odnios-łem wrażenie, że to miał być żart.

– Dlaczego? – Sięgam po kromkę chleba. – Nie mam najmniejszych problemów z  utrzymaniem otwartych oczu. Tylko idiota może liczyć na to, że energia ukryta w  jakimś ziarenku albo w  liściu pomoże mu nie zasnąć w ciągu dnia.

Delalieu już się nie uśmiecha. – Oczywiście. Bez wątpienia, proszę pana – mówi

wpatrzony w  swoje śniadanie. Przyglądam się, jak jego palce odpychają filiżankę z kawą.

Page 19: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

19

Upuszczam kromkę chleba, która spada na mój talerz. – Moje opinie – mówię, tym razem cicho – nie powin-

ny tak łatwo zmieniać twoich. Trzymaj się swoich prze-konań, Delalieu. Formułuj jasne i logiczne argumenty. To nic, że ja się z nimi nie zgadzam.

– Oczywiście, proszę pana – szepcze. Milczy przez kil-ka sekund. A potem znowu sięga po swoją kawę.

Delalieu.To bodaj jedyna osoba, z którą rozmawiam. Mój ojciec przysłał go do tego sektora z rozkazem po-

zostania tutaj tak długo, jak długo pozwoli mu na to stan zdrowia. I  chociaż jest ode mnie starszy o  jakieś czter-dzieści pięć lat, upiera się, żeby podlegać bezpośrednio mnie. Towarzyszy mi od dzieciństwa. Kiedyś widywa-łem go w naszym domu, uczestniczył w licznych spotka-niach organizowanych, zanim Komitet Odnowy przejął władzę.

W naszym domu ciągle odbywały się jakieś spotkania.Mój ojciec nieustannie planował, prowadził dysku-

sje i dyskretne rozmowy, w których nigdy nie było mi wolno uczestniczyć. Ludzie, którzy brali udział w  tam-tych spotkaniach, teraz rządzą światem. Dlatego patrząc na Delalieu, mimo woli zastanawiam się, dlaczego nigdy nie chciał czegoś więcej. Od samego początku jest czę-ścią tego reżimu, a  jednak sprawia wrażenie zadowolo-nego ze swojej obecnej drugorzędnej pozycji. Niechętnie mówi, co myśli. Odrzuca moje propozycje awansu na-wet wtedy, kiedy oferuję mu wyższe wynagrodzenie. Doceniam jego lojalność, ale wydaje mi się irytująca. Mam wrażenie, że on nie chce niczego więcej ponad to, co ma.

Nie powinienem mu ufać.

Page 20: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

20

A jednak ufam.Brak towarzyskich rozmów nie służy mojej psychi-

ce. W stosunku do żołnierzy jestem zmuszony utrzymy-wać oficjalny dystans, nie tylko dlatego, że oni wszyscy życzą mi śmierci, ale również dlatego, że decyzje, które podejmuję jako ich przywódca, muszą być bezstronne. Skazałem sam siebie na życie w samotności, pozbawione towarzystwa osób równych sobie. Zamknąłem się w świe-cie własnego umysłu. Starałem się wykreować na przy-wódcę budzącego postrach i  uzyskałem pożądany sku-tek. Nikt nie ośmiela się kwestionować mojego autory-tetu ani być innego zdania niż ja. Nikt nie rozmawia ze mną inaczej niż tylko jak z głównodowodzącym i regen-tem Sektora 45. Nie doświadczyłem w swoim życiu przy-jaźni. Ani w dzieciństwie, ani później.

Z jednym wyjątkiem.Przed miesiącem stało się coś, co można uznać za od-

stępstwo od tej reguły. Spotkałem kogoś, kto patrzył mi prosto w oczy. Rozmawiał ze mną swobodnie, nie bojąc się w mojej obecności okazać gniewu czy innych prawdzi-wych, szczerych uczuć. Jedyna osoba, która odważyła się rzucić mi wyzwanie, podnieść na mnie głos...

Zaciskam powieki, już chyba po raz dziesiąty tego dnia. Upuszczam widelec. Moje ramię znowu pulsuje bólem. Sięgam do kieszeni po pigułki.

– Nie powinien pan zażywać więcej niż osiem w ciągu dwudziestu czterech godzin, proszę pana.

Zdejmuję przykrywkę i wrzucam do ust trzy tabletki. Chciałbym, żeby moje dłonie przestały drżeć. Moje mięś-nie są straszliwie napięte. Naprężone do granic wytrzy-małości.

Page 21: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

21

Nie czekam, aż tabletki się rozpuszczą. Rozgryzam je, krusząc ich gorycz. W ich paskudnym, metalicznym sma-ku jest coś, co pomaga mi się skupić.

– Opowiedz mi o Kencie.Delalieu przewraca swoją filiżankę.Już wcześniej poprosiłem, żeby usługujący zostawili

nas samych, więc Delalieu musi się obejść bez ich pomo-cy. Pospiesznie sprząta bałagan. Opieram się na krześle, wpatrując się w ścianę tuż za nim, i robię w myśli spis stra-conych tego dnia minut.

– Zostaw tę kawę. – Ja... tak, oczywiście, przepraszam, proszę pana... – Przestań.Delalieu upuszcza mokre serwetki. Jego ręce zawisają

nieruchomo nad jego talerzem. – Mów.Patrzę, jak jego gardło porusza się, kiedy przełyka. – Nie wiemy, co się stało, proszę pana – szepcze z waha-

niem. – Ten budynek był nie do odnalezienia, a już z całą pewnością nie dało się wejść do środka. Wejście było zary-glowane i szczelnie zamknięte. Ale kiedy tam dotarliśmy... Kiedy tam dotarliśmy, okazało się... drzwi zostały znisz-czone. Nie wiemy, jak udało im się tego dokonać.

Prostuję się na krześle. – Jak to: zniszczone?Kręci głową. – To było... To bardzo dziwne, proszę pana. Drzwi zo-

stały... rozerwane. Jakby zrobiło to jakieś zwierzę. Pośrodku ziała wielka poszarpana dziura.

Wstaję zbyt szybko i muszę przytrzymać się stołu. Na samą myśl o tym, co musiało się tam wydarzyć, zapiera

Page 22: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"

mi dech. Nie mogę sobie odmówić bolesnej przyjemności powtórzenia w myślach jej imienia, bo wiem, że to musia-ła być ona. Dokonała czegoś niezwykłego, a mnie tam nie było, nie mogłem tego zobaczyć.

– Wezwij transport – mówię. – Spotkamy się w Kwad-ran cie dokładnie za dziesięć minut.

– Proszę pana...Już jestem za drzwiami.

Page 23: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"
Page 24: Mafi Tahereh, "Julia. Trzy tajemnice"