numer 23 (marzec 1998)
DESCRIPTION
Niezależny Miesięcznik Studentów Szkoły Głównej HandlowejTRANSCRIPT
Crupa ł'l:KAO S.A.
C;t COLGA
ETC-DYSTR
~
str. 18
C;ł COLGATE·PALMOLIVE POLAND
Dla osób ambitnych i pełnych entuzjazmu, szukających szans rozwoju zawodowego i możliwości podnoszenia kwalifikacji, zainteresowanych pracą w sympatycznym
i młodym zespole mamy atrakcyjną ofertę pracy na stanowisku:
MARKETING TRAINEE
Osoba na tym stanowisku będzie uczestniczyć w realizacji projektów marketingowych pod kierunkiem z osób zatrudnionych jako Produet Manager.
Od kandydatów - absolwentów lub studentów ostatnich lat studiów ekonomicznych (preferowana specjalizacja w marketingu)- oczekujemy:
- bardzo dobrej znajomości języka angielskiego, -zdolności interpersonalnych, inicjatywy i silnej motywacji, - umiejętności analitycznego myślenia, - zainteresowania zagadnieniami z zakresu sprzedaży i marketingu.
Wybranym kandydatom zapewniamy szkolenie i wsparcie umożliwiające wykonanie samodzielnych i odpowiedzialnych zadań prowadzących do podnoszenia kwalifikacji i rozwoju zawodowego.
Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie życiorysu zawodowego oraz listu motywacyjnego w języku angielskim pod adresem:
COLGATE-PALMOLIVE Poland Sp. z o.o. Dział Personalny,
pl. lnwalidówJ O, 01-552 Warszawa, z dopiskiem na kopercie "MARKETING"
CowMAGLU ••• ł
UCZELNIA ProfA.Nacja - profesor Joachim Osiń-
ski: studia, indeksik, dom ............ .... .4-7 Rzecznikiem być - wywiad z Jerzym Bitnerem ... ............. .......... ........... ... . 8-9 Po MAGLANKIETACH ........................ 9 Z pamiętnika Dziekana ................. l0-11 Instytucje a gospodarka rynkowa ........... .......... ...... .... ... ........... ... .... 12-13 Z działalności Programu Inicjatywa Akademicka Wschód ........... .. ............ l3 Organizacje: AIESEC - Czas na Dni Kariery! ..... ........ ....... .... ... ....... .. ... ... .. 14 Organizacje: AIESEC - Międzynarodo
lory Program »)!miany Praktyk .......... l4 Organizacje: AIESEC - Case Siudy Weekend. .. ......... ................ ... .... ... ...... l4 Organizacje: TRAMP - To, co kobiety lubią najbardziej. .. ... ............... .......... l5 Organizacje: AEGEE - The Euro is coming to get you/ .... .................... 16-11 Organizacje: Soli Deo - A może byś tak przyszedł? ............ ... ........ ..... .......... 17 Organizacje: Soli Deo - SGH Powo-dzianom ........ ... ... ... .... .... .............. .. l1
. O rankingu wykładowców .. ...... ....... l1 Kariera dla Lesera ............ ................ l8 Eurosim '98 ......... ......... ..................... 19 Konwalidacja j est piękna/ ...... .... ...... 19 Organizacje: ZSP - International Week ... .. ..... .. ........... ........ .. ......... . l9 Uwaga piłkarze/ ............... ................. 19 Mój głos w sprawie oświaty ............... 20 Uzurpatorzy (1) .................... ... .......... 21
INTERNET Kurs HaTeeMeLa .... .. .................. .... .. 22 WWW-Szperacz .... .................. ..... ... .. 23
S PORT NAGA (oczywiście prawda o polskim
sporcie zimol-rym ) NO .......... ...... 24-25 Było, minęło, ale gwiazda pozosta-je/ ........ .... ....... .... ........ ... ...... ............... 25 Ale wkoło jest wesoło .... .. .. ................ 25
FILM Hak ci w smak .. . / .. .. .......... .... .. .......... 26 Hobbista ...... .... ....... ... ...... ....... .. .. .. 26 Gie i Jan e ...................... ................ ..... 26 Konnichiwa ........... ...... ..... ..... ..... ... .. 27 Łażąc i gadając .................... .. ........ 21 0800-187-187 .. .. ..... ......................... . 28 Puck-Puck nad morzem ...... ........... 28 Til w Polsce ...... ........................ .. ...... 29 Ło-Buzki ... .. .................... ..... .... ........ . 29 Uwaga! Plakaty/ ..................... .. ..... 29
TURYSTYKA Bajery rowery ............ ........... ....... 30-3l Autostop dla początkujących .......... .. 30 Turcja (3) : Wypad na Cypr ............ ..... 3l Miasto wielu światów (4 ost.) ........ 32-33 Geneza konfliktu na Cyprze .......... .... 33 ' KSIĄŻKA .. Trzeci policjant" - dzieło czwartego wymiaru .. ....... ...... ... .... ... ... ........ .. ...... 34 Cywilizacyjny krach ............. ........ ..... 34
MUZYKA Płytomaniak: Dezerter znowu uderza, czyli .. Ziemia jest płaska" ........ ........ . 35 Płytomaniak: Zdrowa Woda .. .... ...... .. 35 Płytomaniak: The Blue Cafe, czyli u Chrisa Re a bez zmian ............ .... .... . 35 Genesis .. .. .. ....... .. .. ... .......... .... .. ... .. 36 Starocie (1): Na dworze karmazynowe-go króla .............................. .. .. .. .. ...... 36 Eppelin ... .... ....... .. ... ......... ....... .. ..... . 31 Newsland .................. ... ......... ......... 37 Nowości bliższe i dalsze .... ................ . 37
Druk gazety: Zakład Poligraficzny, ul. Krasickiego 78, 05-500 Warszawa, teł. 0-601 222-749
Stopka współpracy------------.
lit Sony Musie C LMJ r:sav! WARNER MUSIC ~ POlAND ramo a
--- - -
SYRENA E NTERTAINMENT OROUP
GF GUTEKFILM
~ VI;=IOi"i ~·
02-554 Warsza telefon centr. (O 22) 48 50 61, 49 12 51
fax centr. (O 22) 49 53 12 e-mail: magiel@sgh
Maciek Kuźmicz, e-mail: [email protected] Marcin Wyrwał, e-mail:
Radziejewski, e-mail: [email protected] Izabella Zawiślińska, e-mail: [email protected]
Fotografia na l stronie Marek Rocki, Dziekan Studium
trakcie podpisywania indeksów G \'i\
Prof. A. Nacja Jesteśmy z powrotem - wścibskie dziennikarzyny, wtykające swe wielkie nochale w prywatne życie alma-mater'owych szacownych psorów i doktorów. W dzisiejszej edycji naszej profanacji posunęliśmy się do najgorszego, co może spotkać biednego dydaktyka - wparowaliśmy z dyktafonem i aparatem do domu jak najbardziej prywatnego, a naszą bezbronną ofiarą stał się psor dyr hap Joachim Osiński - Sekretarz Senatu SGH, którego znacie m.in. z Międzynarodowych Stosunków Politycznych, Porównania Systemów Politycznych i oczywiście z Nauki o Państwie. A dziś dla odmiany Nauka o Joachimie Osińskim i ... jego "skromnym" domku .. . Na początekjednak trochę hist(e)orii, no i tradycyjnie już wnikliwa analiza indeksiku ... Zdjęcie z legitymacji szkolnej w
VII klasie
(zdjęcie powyżej) "To zdjęcie zostało zrobione w trakcie zawodów sportowych podczas Dnia Sportu w czerwcu 1969 roku. Obok mnie obecny profesor Uniwersytetu w Barcelonie - Edward Tarnawski"
(zdjęcie z prawej) "Na tych zawodach Wydział Historii szalał. Mimo, że brał w nich udział Wydział Wychowania Fizycznego, to my biliśmy ich nagłowę. Na tym zdjęciu wygrywam <<set-
(zdjęcie z lewej) "To był turniej pingpongowy w akademiku na Radomskiej, w 1972 roku. W finale były cztery osoby: trzech Wietnamczyków i ja. Wygrał Wietnamczyk, ja byłem drugi"
Zdjęcie z końca Studium Nauczycielskiego, 1968 rok
Zdjęcie po II roku studiów. "Zapuściłem brodę, bo chciałem zaszaleć. Przez cały czas miałem studium wojl·kowe, a tam w ciągu roku nie moglem nosić brody, jedynie wąsy. W związku z tym, w ciągu wakacji zapuściłem sobie brodę, ubrałem okulary i na początku roku akademickiego poszedłem do fotografa zrobić sobie zdjęcie"
(zdjęcie z lewej) "Po I roku studiów, czyli w 1971 roku, miałem praktykę wyjazdową w Leningradzie. A to akurat jest zdjęcie na Aurorze, jak podpieramy z kolegą działo, żeby się nie rozpadło"
"Tu zwycięsko kończę sztafetę. Cala specyfika tego wielkiego Dnia Sportu polegala na tym, że Wydział Historii Studium Nauczycielskiego pokonał Wydział WF'u"
+ Zdjęcie z okresu studiów, zrobione przed Instytutem Nauk Politycznych UW. Profesor to ten wskazany strzałką. "Studiowało ze mną wielu znanych ludzi. Kilku pracowników obecnego UOP z pułkownikiem X (tajemnica pa1istwowa) na czele, kilku szpiegów- jednego konkurencja ustrzeliła w Australii, drugi wyjechal jako persona 110n grata z Paryża, trzeci powrócił też jako persona 110n grata z Austrii, no ... jeden się uchował. W kmlcu był to Instytut Nauk Politycznych ... "
INDEKSik Cudowny okres studiów nasz bohater przeżył w latach 1970-1974. Ale, ale ... Czy to znaczy, że studiował zaledwie cztery lata? Czyżby zapowiadał się
QJON ... ? To się okaże. Najpierw jednak trzeba wspomnieć, że Pan Joachim - zanim poszedł na studia - ukończył z wynikiem BDB dwuletnie Studium Nauczycielskie w Gorzowie Wielkopolskim. Intrygujący jest temat pracy dyplomowej z tegoż studium ... ,.Społeczne źródła religii i problem ich przezwyciężenia w pracach W. l. Lenina" ... Zanim więc przejdziemy do indeksu ze studiów, zaserwujemy Wam kilka pikantnych cytatów ze wspomnianej pracy: .. Starał się będę dowieść, że leninowska teza prymatu walki klasowej nad innymiformami walki społecznej.
czyli teza o ekspozycji zróżnicowali klasowych nad zróżnicowaniami innego rodząju, w tym i religijnymi, znajduje pełne
potwierdzenie w relacjach Kościół
Pmistwo, Kościół-Partia. " ,. Program partii oparty na świato
poglądzie materialistycznym powinien wyja.iniać źródła religii rozpatrując je w powiązaniu z konkretną sytuacją walki klasowej, bo przecież istnienie światopoglądu religijnego wśród mas jest wynikiem ucisku ekonomicznego, a tylko klasa robotnicza w walce może ucisk ekonomiczny znieść, wyzwalając w ten sposób masy ludowe od ucisku
+ "0! To są zdjęcia ze studium wojskowego z okresu Studium Nauczycielskiego w zimie l 968 roku. Na tym pierwszym ja z moją 'druzyną wojskową', a tu ja z moim dowódcą, porucznikiem!"
+ "To ja z Ewą, tzn. to są nogi Ewy i moje, ale moje są zgrabniejsze ... "
1" To zdjęcie ukazało się w tygodniku "Walka Młodych" w numerze z 16.XI.69. Okazją ku temu był Studencki Turniej Wiedzy Politycznej , który wygrała drużyna naszego psora (pierwszy z lewej).
rych przedmiotach są dwie adnotacje -pierwsza to zaliczenie, druga zaś ocena z egzaminu. Szokująca jest liczba samych zaliczeń - 43, czyli prawie 45% wszystkich wpisów! (ale to były fajne czasy! Same zaliczenia!). Teraz dla odmiany policzmy piątki ... Jedna, dwie, trzy ... dwadzieścia cztery .. . No cóż, jeżeli samych ocen mamy w indeksie 55, to piątki stanowią także prawie 45% tej liczby (to chyba nieźle, prawda?). Ciekawostkąjest przedmiot "Historia myśli spolecznej i doktryn polityczno-prawnych", z którego nasz psor dostał - cytujemy - "5 zał.". Czy oznacza to ,.zaledwie 5", czy też "piątka zalicza", nie wiemy ... A co w temacie czwórek i ich pochodnych z plusami i minusami? Tych pierwszych jest 8, tych drugich chyba nie praktykowano, bo po prostu ich nie ma. Czystych czwórek w czwórkach jest 15. No i teraz to, co lubimy najbardziej - tróje, obrzydliwe następczynie jeszcze wspanialszych dwój (a tych jak na złość
pedii prawa", z której dostał trzy i pół, więc może się
nie zna i da się zastraszyć, kto wie? A jak tam szły naszemu bohaterowi przedmioty z zakresu tych, które obecnie sam wykłada? Zobaczmy ... No, raczej bardzo dobrze. "Nauka o państwie"- pięć ,
"Nauka o państwie i współczesnych ustrojach państwowych"- pięć, "Współczesne stosunki międzynarodowe"- cztery i pół (o! jestjakaś luka w wiedzy; może należałoby ją wykorzystać .. ?), a w drugim semestrze już pięć . Nie ma co, psor jest specem w swojej dziedzinie. Jest w indeksie jeszcze coś, co naprawdę warte jest uwagi, tzn. przedmioty o przedziwnych nazwach. Weźmy na przykład "Główne zagadnienia filozofii i etyki marksistowskiej", ,.Socjologię systematyczną" (tzn. nauczaną na bieżąco?), "Historię myśli socjalistycznego i międzynarodowego ruchu robotniczego", "H istorię międzynarodowego ruchu robotniczego", ,.Politykę wyznaniową", "Metodykę wychowania obywatelskiego", "Wykład monograficzny" (a co to takiego?), ,.Socjologię partii i instytucji politycznych" czy wreszcie " Ideologie i doktryny antykomunistyczne". Brzmi to jak horror z okresu stalinowskiego i dziękujmy Bogu, że żyjemy w innych czasach'
duchowego. " ,. Do.5wiadczenia teoretyczny Zdjęcie z indeksu
nie ma). Liczymy więc tróje, jakiekolwiek, byleby z tą magiczną cyferką na początku, i ... Kurczę, pojawiają się one zaledwie dziewięć razy, a na dodatek w sześciu przypadkach mają tego wrednego plusa-podwyższacza-średniej! No cóż, dobre i to. W końcu znamy takich, u których nawet czwórki w indeksie przyzwoity człowiek nie uświadczy. W każdym razie, należy się cieszyć z jednego: nasz psor nie ze wszystkiego asem był i już! Ale, ale ... Jakież to wspaniałe przedmioty zaniedbywał nasz bohater? Zobaczmy ... Pierwsze semestry studiów charakteryzowała apatia do języków obcych, a ściślej do języka rosyjskiego i angielskiego. Ten pierwszy zaliczył
Powróćmy do ocen. Średnia z całości studiów wyniosła 4 ,63 (hańba! -zakrzykną studenci SGH, ale postarajmy się być wyrozumiali i pamiętajmy, że były to studia na Uniwersytecie). Pracę magisterską nasz psor napisał na jakże fascynujący i ekscytujący temat: "Zagadnienia odwoływalności deputowanych w Związku Radzieckim". Dzieło to zostało ocenione na piątkę i w efekcie Pan Joachim otrzymał w dniu 28 czerwca 1974 roku dyplom magisterski z wyróżnieniem.
dorobek Lenina. jego praktyczne i metodologiczne dążenia znajdują również odbicie w polityce wyznaniowej w naszej partii. Dorobek naszej partii w tej dziedzinie jest trwały i podporządkowany dążeniom tych, któ1y m życie swe poświęci/ Włodzimierz !licz Lenin. " Teraz czas na studia. Psor odbywał je na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Nauk Społecznych w Instytucie Nauk Politycznych. Otwórzmy indeks i przyjrzyjmy się poszczególnym kartkom. No tak ... Raczej QJON, więc nie ma nadziei na żadną lufę. Najniższa ocena - .dostateczna i to z języków, więc właściwie się nie liczy. W sumie mamy w tym indeksie 99 wpisów, z tym zastrzeżeniem, że przy niektó-
jedną tróję i dwie z plusami, drugi zaś dwukrotnie zakończył się na trzy i pół. Kolejną uroczą trójkę zawdzięczamy "Szkoleniu wojskowemu" (kolejny psor, któremu kraju się nie chciało bronić!). "Polityka społeczna" też widać nie była interesująca, bo to ona właśnie jest źródłem następnego "dostatecznego". A teraz sensacja: nasz psor, który prowadzi obecnie wykłady na kienmku MSGiP, dostał trzy i pół z ... ,.MSG". Oj, wstyd! A teraz informacja, która powinna Was ucieszyć. Następnym razem, kiedy niejaki prof. Osiński wstawi Wam ocenę nieadekwatną do Waszego poziomu ,.wiedzy", posądźcie go o BEZPRAWIE. Psor małą wagę przykładał do ,.Encyklo-
l już na sam koniec kilka kwestii finansowych. Otóż okazuje się, że smdent J.O. w okresie od października 1970 do marca 1974 roku "wyciągnął" ze swojej uczelni równo 16 825 zł. l nie musiał dokonywać machlojek finansowych, bo sami mu dawali, a to w postaci "stypendium pieniężnego", a to jako "stypendium naukowe", "zasiłek losowy" (czy to znaczy, że odbywało się losowanie, kto dostanie ten zasiłek?), ,.stypendium podstawowe", "stypendium socjalne", "premii", "nagród rektorskich", "wyrównań do nagród rektorskich", czy wreszcie jako "nagrodę zadyplom z wyróżnieniem". Wszystko oczywiście udokumentowane w indeksie.
wściBOSS
Prof. A. Nacja - zajazd na dom "No i tak skromnie żyje profesor naszej A/ma Mater, jeden z biedniejszych, wszystko jeszcze przed nim ... " I tak, jak zapowiedzieliśmy miesiąc temu, dziś- uzbrojeni w aparat i kilka rodzajów obiektywów- dokonujemy najazdu na dom wybranego przez nas psora, którym jest Joachim Osiński . Zainteresowanych (np. rabunkiem) informujemy, że inwigilowany mieszka w Nieporęcie i jest posiadaczem całkiem pokaźnego segmentu w dużej willi . Co tu dużo mówić - luksus, że aż chce się być profesorem! Nie będziemy jednak rozwodzić się nad urokami tego mieszkanka, pozwólmy mówić jego posiadaczowi ...
1' .,No i to właśniejest mój domek. .. Cale mieszkanie ma cztery razy 75 m', czyli ... 300m' plus taras, to będzie ... 350m' i stlych. Dlatego ja mówię, że jest to dom projektowany dla Urzędu Skarbowego, bo z zewnątrz nikt by nie powiedział, że w środku jest taki ogromny". Faktycznie, to, co zobaczyliśmy w środku jest zdumiewające . ., Cale
"osiedle jest zbudowane przeze mnie, tzn. bylem prezesem spółdzielni mieszkaniowej, która j e stawia/a. W sumie j est tu około 300 domówprzeróżnych: pojedynczych, podwójnych i takich szeregowychjak mój. Wtedy nie było możliwości dokony wania zmian ogólnej koncepcji przestrzennej zabudowy, która była narzucona. Były j ednak możliwo.~
ci zmian wewnątrz i jaje wykorzystałem. Zacząłem budować w grudniu 1988 roku, wprowadziłem się w 199/ roku. Są tu trzy stropy, co znacznie przedłużało budowę - najpierw trzeba było zalać strop, potem odczekać odpowiednią ilość czasu i znowu budować. To samo dotyczy schodów- przecież schodów j est tu od grom a!'"
Panią tego wielkiego domu jest biała i niesamowicie puszysta kotka . ., Z kotką to długa historia. Prawdopodobnie była wyrzucona przez kogoś. Specyfika tego osiedla polega na tym, że plącze się tu wiele zwierząt wyrzuconych przez Warszawiaków przed wakacjami. W maju i czerwcu wzdłuż drogi ciągle widzimy psy i kory wracające do stolicy. Tutejsi mieszkańcy starają się w miarę możliwości niektóre zwierzątka przygarniać.
l na tej zasadzie ja wziąłem kotkę. Wcześniej
miałem jeszcze czarną, ale zginęła pod samochodem. Ponieważ biała kicia bila się z czarną, to ta pierwsza mieszkała na podwórzu. Dziś ma takie puszyste futro właśnie dlatego, że jedną zimę przeżyła na zewnątrz.
Nie moglem wpuszczać jej do domu, bo od razu się biły, że puch leciał. Teraz biała kotka została panią domu i ma swoje osobne piętro.
1' Tam, gdzie wszyscy zazwyczaj trzymają kartofle, węgiellub rupiecie, czyli w piwnicy, profesor ma saunę ... ., Pomysl z tą sauną j est związany oczywi.ście z moimi skandynawskimi "korzeniami '. Zby t długo tam bylem, żeby nie zrobić sobie takiej przyj emności jak sauna. Gdyby podliczyć moj e wyj azdy do Skandynawii, wyszłoby, że spędziłem w Ska11dynawii z czte1y czy pięć lat. Tak więcjestem 11a pól Skandynawem. "
Nie nazwałem jej- jest to po prostu Kicia. Tamta była Ś11ieżynka, co j est logiczne, bo była cała czarnajak noc. Ta jest za to trzy razy inteligentniejsza. Kiedy przyjeżdżam, ona od razu biegnie do drzwi. Pod tym względem j est niesamowita -doskonale rozpoznaje mój samochód i dzięki temu wie, kiedy wjeżdżam na ulicę. Biega przez pięć minut tam i z powrotem dookoła, cieszy się i czeka aż otworzę drzwi. Generalnie wolę koty niż psy. Uważam, że koty są mądrzejsze i, że tak powiem, bardziej mi odpowiadają intelektualnie- czasem się nie zgadzają ze mną .. "
1' Gdy profesora nie ma w domu, skórzane kanapy w salonie przykryte:~s~ą~s~t:ar~y~m~i~k~o:c:a~m:.i.~P~o~co~?~. ;Z~e~~~~--;:;~=~~~ijiit.ii,;;'i~~~-·;: względów bezpieczeństwa ... " Kiedy kotka zostaje w domu sama, szaleje. Żeby nie zniszczyła kanap. przykrywam ich górę kocami. Ona przebiega tędy do okna, gdzie siedzi godzinami na parapecie i obserwuje. " Nie łatwiej spiłować kotu pazury? .. Nie piłuję jej pazurów, bo wychodzi często do lasu obok. Czasami są tam inne zwierzęta, np. psy, i ona musi mieć możliwość ucieczki na drze wo. Bez pazurków nie dalaby rady. "
-+ Na górze znajduje się obszerny salon. W rogu salonu uroczy barek z czarnego drewna z oświetleniem i lustrami. Pod ścianą naprzeciw wejścia czarne kanapy pokryte skórą, przed nimi drewniany stół ze szklanym blatem. Obok, na szafce, sprzęt grający i płyty. Na ścianie, ponad kanapą, wiszą lustra. W salonie panuje nastrojowy półmrok. Najbardziej odjazdowe piętro w całym domu! .. To j est pokój kici. Ja bywam tutaj rzadko. Odbywają się tu różne przyjęcia, choć na początku mial to być pokój bilardowy -pośrodku mial stanąć stół. Z czasem jednak okazało się, że jest to zbyt droga zabawa i zrezygnowałem na korzyść takiego salonu. Cala ta góra ma 75m' , bo z bokujestjeszcze łazienka. Habilitacj a była tutaj nieźle 'odświętowana ' .. . A na co dzień szaleje tu kot, ty lko z łazienki jeszcze nie korzysta."
Można byłoby przysiąc, że ogromna łazienka
zajmuje prawie połowę pierwszego piętra, gdzie znajdują się sypialnie. Cała wyłożona jest nastrojowymi, różowymi kafelkami. W rogu znajduje się raczej nietypowa, jajowata wanna - także
różowa. Szkoda tylko, że jest ona laka mała -psor ledwo się w niej mieści ... Jedna ze ścian łazienki w całości zabudowana jest lustrami -można się przeglądać do woli ze wszystkich stron, od góry do dołu ... Ale luksus! Kilka ścianek działowych i jest spora kawalerka.
'f' " To jest medal za zwycięstwo w biegu na milę olimpijską. Zawody takie organizowane były dla turystów odwiedzających Moskwę podczas Olimpiady w 1980 roku. No ... dałem tam popalić wszystkim Niemiaszkom. By /o tam ze dwadzieścia innych narodowości. "
oł Na parterze znajduje się pokój do pracy -na stole komputer, pod ścianą ogromny regał z mnóstwem książek. Po drugiej stronie kominek. " Zimą czasami rozpalam tu ogień -jest to takie specyficzne ciepło. Drzewo trzymam w piwnicy- przede wszystkim dębowe i bukowe, które bardzo dobrze się pali i daje
Rzecznikiem być ... czyli rozmowa "MAGLA" z red. Jerzym Bitnerem, Pełnomocnikiem Rektora ds. Promocji i Informacji, Rzecznikiem Prasowym SGH.
Jerzy Bitner: Zanim zaczniemy naszą rozmowę, chciałbym bardzo serdecznie przeprosić wszystkich Czytelników za to, że zrobiłem dłuższą przerwę w pisaniu moich felietonów dla "MAGLA". Zapewniam Was jednak, że nie wynikało to z mojego lenistwa, lecz z nagromadzenia się rozmaitych obowiązków służbowych. Już od następnego numeru obiecuję poprawę: w kolejnym tekście opowiem Czytelnikom o swoich doświadczeniach dziennikarskich i postaram się odsłonić Wam niektóre tajemnice środowiska
dziennikarskiego - moich kolegów po fachu. Jestem przekonany, że takiego tekstu ujawniającego kulisy pracy dziennikarzy telewizyjnych i prasowych nie znajdziecie w żadnej gazecie ...
Jest Pan Rzecznikiem naszej Uczelni, asystentem w Zakładzie Historii Szkoły, a jednocześnie dziennikarzem telewizyjnym i prasowym. Która z tych profesji jest Panu najb/iisza? Gdzie się Panu lepiej pracuje: w SGH czy w TVP S.A.?
To zależy, jakie przyjąć kryteria oceny i co to znaczy: "gdzie się lepiej pracuje?". Z SGH związany jestem zawodowo od l czerwca 1987 roku, kiedy po uzyskaniu dyplomu magisterskiego podjąłem pracę w nowo utworzonym Zakładzie Historii Szkoły. l to wcale nie jako asystent, lecz jako ... starszy referent!
Czy/i jako pracownik administracyjny? Jako "sekretarka"! Była to śmieszna, a jednocześnie dość skomplikowana sytuacja: prowadziłem zajęcia ze studentami, pisałem monografie i opracowania, archiwizowałem zbiory Zakładu, a nawet otworzyłem przewód doktorski. Formalnie jednak bylem kimś w rodzaju sekretarki (z pełnym szacunkiem dla pań sekretarek!) i to z niższym stopniem w hierarchii kadrowej, bo dopiero po roku przyznano mi stanowisko "samodzielnego referenta" i określono moje zadania jako pracownika "inżynieryjno-technicznego". Co miała moja praca wspólnego z "inżynierią", do dziś nie wiem, chociaż .... Zdarzało się, że wspólnie z późniejszym posłem Piechocińskim chodziliśmy z młotkiem w ręku po ławkach i przybijaliśmy fotografie zasłużonych profesorów w Sali Tradycji Szkoły.
Moim kolegą w Zakładzie był właśnie asystent mgr Janusz Piechocińsk i (dzisiejszy rzecznik prasowy PSL). Wykonywaliśmy de facto te same obowiązki, a formalnie zajmowaliśmy zupełnie odmienne stanowiska. Ja miałem może tę przewagę nad Januszem, że jako pracownik administracyjny otrzymywałem comiesięczny przydział herbaty, papieru toaletowego {l rolkę), a raz na kwartał ręcznik i kostkę mydła. Jemu jako nauczycielowi akademickiemu nic z tych
·rzeczy nie przysługiwało .. . Dlaczego Pana kolega był asystentem, a Pan referentem?
To nie zależało ani ode mnie, ani od niego, lecz od władz Szkoły. Ówczesny rektor uznał po prostu, że dwóch asystentów to za wiele. Janusz przyszedł do Zakładu jako pierwszy, a zatem został asystentem. Ja musiałem zadowolić się posadą "sekretarki". Nota bene był to chyba pierwszy przypadek w historii Szkoły, by "sekretarka" prowadziła zajęcia ze studentami i otwierała przewód doktorski .. . Dopiero po trzech Jatach mogłem zgłosić się do konkursu na asystenta i objąć to stanowisko. Muszę jednak podkreślić, że założyciel i ówczesny kierownik Zakładu, prof. dr hab. Janusz Kaliński, od początku traktował mnie jako asystenta i powierzał mi prawdziwie naukowe obowiązki. Skończmy jednak ze wspomnieniami. Pytał mnie Pan, gdzie mi się lepiej pracuje ...
No właśnie! l czy łatwo pogodzić obie prace? Uważam, że najważniejszą kwestią jest to, by lubić swoją pracę. Ja lubię pracować i w SGH, i w Telewizji. Nie wyobrażam sobie zresztą, bym mógł wyko-
nywać jakąkolwiek pracę (nawet bardzo dobrze płatną!), gdybym jej nie lubił. Jeśli ktoś nie lubi swojej pracy, przychodzi do niej z niechęcią, nigdy nie będzie dobrym pracownikiem i ani on sam, ani jego przełożeni nie będą zadowoleni z rezultatów takiej działalności . Uważam, że obie sfery mojej pracy zawodowej uzupełniają się znakomicie i mogę wykorzystywać w pracy dziennikarskiej to, czego nauczyłem się w SGH, a w Uczelni swoje doświadczenia i kontakty dziennikarskie. Proszę w takim razie powiedzieć, która praca jest bardziej opłacalna finansowo?
Domyślam się, co kryje się za tym pytaniem. Wielu osobom spoza branży telewizyjnej, spoza środowiska dziennikarskiego wydaje się, że ludzie pojawiający się na szklanym ekranie zarabiają fortuny. To naprawdę mit! Zajmuję się jako dziennikarz sprawami motoryzacyjnymi, powiem więc tak: niejeden taksówkarz zarabia więcej ode mnie! Mało kto wie natomiast, że przygotowanie jednego odcinka dwudziestominutowego programu telewizyjnego, to co najmniej dwa dni intensywnej pracy, często od rana do późnych godzin nocnych.
Praca w telewi;ji wydaje się jednak bardziej atrakcyjna. Czy zdarza się Panu wykorzystywać swój ekranowy wizerunek w i,yciu codziennym?
Po pierwsze, nie uważam się za gwiazdę telewizji! Każdy powinien zajmować się tym, na czym się zna. Naprawdę dobry dziennikarz musi zapracować na swoje nazwisko, prestiż i szacunek przede wszystkim rzetelnością i profesjonalizmem, a także pomysło
wością i indywidualnością. Musi mieć osobowość! Uważam się raczej za telewizyjnego "rzemieślnika", który stara się prezentować widzom tak ważną kwestię, jak bezpieczeństwo ruchu drogowego. Przecież co roku na polskich drogach ginie około l O tysięcy osób, a 60 tysięcy zostaje rannych! Telewizja jest jednak niezwykle potężnym medium i na dobrą sprawę wystarczy kilka razy pokazać się na ekranie, by być rozpoznawanym na ulicy. Ja pokazuję się w małym okienku WOT -u już od czterech lat, a więc zdarza się, że ktoś gdzieś tam mnie rozpoznaje. Niektórzy widzowie doradzają mi, co powinienem powiedzieć, jakie problemy poruszyć w programie. To bardzo miłe przejawy zainteresowania moją pracą. Nie oznacza to jednak, że załatwiam sobie w ten sposób jakieś prywatne interesy. Powróćmy do spraw związanych z SGH. Jakie są obowiązki Rzecznika Prasowego SGH? Jak wygląda Pana praca w Biurze Promocji i Informacji?
Być może niektórzy myślą sobie: a cóż takiego właściwie robi Rzecznik Prasowy SGH? Siedzi sobie za biurkiem, przegląda prasę, studiuje katalogi, by wybrać jakieś nowe gadżety reklamowe i zamówić je dla Uczelni, co pewien czas pogada sobie z dziennikarzami, udzieli im informacji i raz w miesiącu uczestniczy w obradach Senatu ... Wydawać by się więc mogło, że stanowisko Rzecznika jest "ciepłą posadką".
Rzeczywistość nie przedstawia się jednak wcale tak różowo. Wymienione wyżej czynności to zaledwie skromna część moich codziennych obowiązków. Zaczynam zwykle swoje "urzędowanie" od przejrzenia i rozdzielenia korespondencji, a następnie najważniejszych tytułów prasy codziennej i tygodników. Muszę sprawdzić, czy pisano o naszej Uczelni, a jeśli tak, to czy dobrze, czy źle. W razie potrzeby trzeba natychmiast redagować sprostowanie, wyjaśnienie, czy wręcz dementi. Bieżąca prasa to jednak jeszcze nie wszystko. Biuro Promocji i Informacji otrzymuje co miesiąc kilkaset wycinków prasowych. Są one wydobywane ze wszystkich tytułów ukazujących się w Polsce, a kryterium ich wyboru jest nazwa Uczelni .
Jeśli więc w jakimkolwiek artykule lub choćby krótkiej notce pojawi się nazwa "SGH", tekst jest wycinany i dostarczany na moje biurko. Muszę ten stos wycinków odpowiednio posegregować i przeanalizować. Biuro prowadzi szczegółową analizę takich tekstów, by wiedzieć, jakie gazety i czasopisma o nas piszą, jak często, czy nas lubią, czy interesują się sprawami Szkoły. To jest podstawowa wiedza niezbędna do kreowania polityki informacyjnej i promocj i SGH. Wśród wycinków prasowych zdarzają się też takie teksty, które od razu trafiają do kosza. Pamiętam, że otrzymałem kiedyś informację z jakiejś gazety zatytułowaną: "Nadmierna prędkość przyczyną wypadku" Zastanawiałem się, dlaczego ten wycinek mi przysłano i co on ma wspólnego z SGH. Okazało się,
że autor notatki wspomniał pewien wypadek, który "miał miejsce w pobliżu SGH", no i właśnie dlatego także tę informację odnaleziono jako dotyczącą Uczelni. Wydajemy też publikacje o SGH, wyprodukowaliśmy film o Szkole w wersji polsko- i angielskojęzycznej, zorganizowaliśmy kilka konferencji prasowych. Mam nadzieję, że już wkrótce ruszy tak długo zapowiadana przeze mnie Telegazeta, czyli codzienny serwis informacyjny na ekranie telebeem'u w Auli Spadochronowej . Ufam, że dzięki temu mój kontakt z całą społecznością SGH stanie się o wiele lepszy i że na bieżąco, a nie po fakcie będę mógł przekazywać wszystkim pracownikom i studentom najważniej sze
wiadomości z życia Szkoły. Artykuły promocyjno-reklamowe czyli tzw. gadżety stały się bardziej atrakcyjne i bardziej dostępne dla wszystkich tych, którzy mają okazję promować Szkołę w czasie służbowych wyjazdów, konferencji, seminariów. Także dla studentów.
Co Panu przeszkadza w pracy, co ją utrudnia? Przede wszystkim szeroko rozumiana biurokracja. Staram się wszystko, co tylko mogę, załatwiać od ręki, przez telefon lub osobiście, unikam jak ognia pisania pism administracyjnych, lecz czasem nie da się bez tego obejść. Dużo kłopotów przysporzyła nam wszystkim ustawa o zamówieniach publicznych. Ile czasu i wysiłku pochłania pisanie zapytań ofertowych, zbieranie ofert, wybieranie ich i zatwierdzanie, wiedzą Ci, którzy zajmują się tym na co dzień . Boleję też nad wyposażeniem komputerowym naszego Biura. Sprzęt, jakim dysponuję, to jeden przestarzały komputer, który służy wyłącznie jako maSzyna do pisania, nie pozwala natomiast na sprawne korzystanie z Internetu, wprowadzanie informacji na strony "WWW" Uczelni. To właśnie na skutek tych niedostatków nie mogę zająć się należycie wizerunkiem Szkoły w Internecie, czy też realizować części swojej pracy poprzez pocztę elektroniczną. Ciągle poszukuję więc sponsorów, którzy mogliby wzbogacić wyposażenie naszego Biura.
Na czym Pana zdaniem polegać powinna promocja naszej Szkoły?
Promocja wyższej uczelni nie jest tym samym, co promocja koncernu, czy filmu kinowego. Nie można więc reprezentując SGH uprawiać prostą reklamę typu: "u nas są najlepsze studia, największe aule, najlepsi wykładowcy itd. " Przyznam, że patrzę z niepokojem i zażenowaniem na niektóre ogłoszenia prywatnych wyższych uczelni. Znaleźć w nich można hasła typu "dostaniesz bezpłatny informator", "czesne rozłożymy Ci na raty" itp. Z pewnością kryteria finansowe są ważne dla studenta, ale nie wolno zapominać, że najważniejsza jest przecież oferta programowa, organizacja studiów - innymi słowy: wiedza, którą zdobędzie słuchacz, jej przydatność i zakres. Stosowanie więc tanich chwytów marketingowych stawia trochę pod znakiem zapytania dobre intencje takiej uczelni i sprawia wrażenie, że chodzi tu tylko o zdobycie jak największej liczby studentów, a więc i pieniędzy.
ciąg dalszy na następnej stronie
Rzecznikiem być ... c.d. Jak zatem realizuje Pan promocję SGH?
Najlepszą promocją SGH jest jakość i nowoczesność kształcenia w naszej Szkole, opinia, jaką mają o niej studenci, absolwenci, a także pracownicy. To oni będą nam "przysyłać" nowych kandydatów, oni kreują dobrą lub złą opinię o Szkole. Moim zadaniem jest tylko "podsuwanie" wszystkim zainteresowanym, wiedzy o Uczelni, dyskretne eksponowanie jej walorów, pozytywnego wizerunku SGH tzw. opinii publicznej. Dobrym argumentem na rzecz rangi Uczelni jest też prezentacja karier najwybitniejszych jej absolwentów. Jak to robię? Bardzo ważne są kontakty z mass-mediami. Im więcej dziennikarze będą pisać o Szkole, tym więcej młodych ludzi i ich rodziców, znajomych będzie się nią interesować. Prezentowanie Uczelni w środkach masowego przekazu nie jest wcale zadaniem łatwym, bo dzisiejszy czytelnik, telewidz, radiosłuchacz woli z reguły informacje o polityce i politykach, o aferach, morderstwach i tragicznych wypadkach. A media, chcąc pozyskiwać publi-
kę dobierają takie właśnie tematy: proste, łatwe i sensacyjne. Nie kieruję się jednak zasadą: trzeba napędzić do SGH jak najwięcej kandydatów, a więc robić propagandę za wszelką cenę. Uważam, że nasza Uczelnia nie powinna nastawiać się na ilość, ale na jakość. Mam oczywiście na myśli jakość kształcenia.
Która uczelnia jest bardziej wartościowa? Ta, która realizuje "masówkę", zwiększa z każdym rokiem liczbę przyjmowanych studentów, czy uczelnia elitarna, kształcąca na najwyższym poziomie? Jeśli pracodawca mając do wyboru absolwenta naszej Szkoły i innej uczelni wybiera właśnie tego, kto legitymuje się dyplomem SGH, to jest najlepszym potwierdzeniem wartości tego dyplomu. To jednak oznacza, że SGH może utracić pozycję największej uczelni ekonomicznej w Polsce i jednej z największych w Europie Środkowo-Wschodniej! SGH już dziś nie jest największą uczelnią ekonomiczną w Polsce! Wyprzedziły nas niektóre akademie ekonomiczne, przyjmując więcej słuchaczy na I rok studiów. Nie widzę w tym
PO MAGLANKIETACH Stało się. Zebrane od Was podczas Maglowiska (12.XI/.97) "Mag/ankiety" zostały pracowicie przez naszą wspaniałą Atenę zliczone i zsumowane. Oddano nam 317 ankiet- wynika z tego, że przepytano wystarczający procent populacji studentów SGH, by uznać wyniki ankiety za dobre źródło informacji.
Cóż się okazało? Otóż aż 313 (98,7%) studen- pondentów (29%), książka: 78 moli książkowych
tów i studentek wie, czymjest MAGIEL. Zaled~ie 4 (25%, co czwarty ankietowany), teatr: 66 teatrofi-osoby okazały się zdezorientowane - cóż, może ma- łów/filek (21 %), sport: 54 jednostki osoboludzkie glu ją swoje rzeczy same. Wniosek jest prosty: znają (17%). Kilka osób miało całkiem inne pomysły: hu-nas właściwie wszyscy. W ciągu dwóch lat z pisemka mor: 6 gości, fotografia: 3 pstryki, AIESEC (bądż wydawanego techniką kombinowaną (przeważnie AISEC- tak też było): 2 osobników i sex: też parka. zwykłe ksero) staliśmy się więc powszechną gazetą Sugerowano także: organizacje studenckie Qakbyśmy studencką, czytaną zresztą nie tylko o takowych w ogóle nie pisa-
przez studentów (i nie tylko w SGH, o MA. G. IEL li ... !), droga do kariery, plotki o czym świadczą zgłoszenia na konkurs fo- panienkach z SGH U a się na to
tograficzny). Nakład za wystarczający HAGI ELpiszę - M.Z.; to kup sobie uznało 97 osób (30%), zaś 215 (67%) doma- • Extasy - J.P.), stypendia
gało się jego zwiększenia (pozostałe 3% nie U2A "_. ~. ~ L (hańba!), koncik (?) matry-udzieliło sensownej odpowiedzi). ~~ )" monialny, powieść [anta-
Urodziny, dzień zebrania ankiet, były ~-.~~~... styczna (będzie, j ak ją jednocześnie przełomowym momentem w D re IL wypocimy; w każdym ra-dziejach naszego cennego MAGLA - kolor l!; zie już zaczęliśmy się po-po raz pierwszy! Była to odpowiedź na ros- EL cić), numeracja stron (o co nące wymagania estetyczne studentów. Jlir chodzi? Jeden numerek na Zresztą kilkanaście osób biorących u- stronę?). dział w ankiecie zasugerowało nam de- Myśmy to wszy-likatnie (bądź i nie) tą innowację. Jak o- stko wczytali, wnioski wy-ceniano szatę graficzną? Za wymagają- snu jem, no i zmienim. Pyta-cą poprawy uznało ją 58 osób (18%), za liśmy też o czytany procent gaze-satysfakcjonującą 146 (46%), za dobrą 97 ty. No i doigraliśmy się- 4 osoby (30%) i za bardzo dobrą 13 (4%). Cieka- czytają 0% gazety. Jednego tu nie wostką jest, że niegdyś, gdy MAGIEL Skoro twierdzą, że zu-był skromny, cienki (ale ostry), czarno- pełnie niczego u nas biały i (prawie) bez zdjęć, podobał się nie- nie czytają, to skąd mai wszystkim. Być może nieustannie rosną- wiedzą, że nie czytają cajakość spowodowała tak radykalny wzrost MAGLA (wszak i wymagań czytelników? My się cieszymy, nazwy gazety, której mamy do czego równać. nie czytają, też chyba
Pytanie kolejne, tzn.: "Jaka tematy- nie przeczytali). Mniej niż ka w MAGLU interesuje Cię najbar- I 0% czyta 9-ciu łobuzów, dziej?", mogłoby stanowić temat na w 10 do 24% robią to 33 osobny artykuł. Tak na sucho: wygrały osoby, od 25 do 49% to wiadomości o Uczelni - 217 osób (68%), norma dla 35 studentów drugą co do popularności rubryką okazał się film- SGH, 50-75% gazety zna 149 jednostek czytających 161 osób (czyli połowa pytanych to kinomaniacy!). i wreszcie 75-100% treści MAGLAjest wczytywa-Brązowy medal (reminiscencje z Nagano?) otrzyma- nych do mózgów przez jakieś 91 person'ów. Rekor-ły reportaże i komentarze: 132 osoby (42%), a najbar- dzista czyta 250% normy (a może kolega by tak przy-dziej pechowe IV miejsce zajęły "egzekfo" turystyka słał nam te dodatkowe 150%; jesteśmy ciekawi, co i wywiady- 119 (37,5%). Następnie Internet i kom- też piszemy, kiedy nic nie napisaliśmy ... ). W każdym putery (116 person, co oznacza 37%). Muzyka: 97 razie Panu Przodownikowi Pracy gratulujemy! humanoidów (30%), polityka i gospodarka: 92 res- Rzuciliśmy też hasło: MAGIEL dwutygodni-
jednak naprawdę nic złego. Uważam, że liczba około 1.200 kandydatów otrzymujących co roku indeksy odpowiada w pełni wymogom prestiżu i rangi Szkoły, a także jej możliwościom lokalowym, strukturalnym, kadrowym. To nie wyścig, wcale nie musimy starać się dogonić inne szkoły. Chcę natomiast zwrócić uwagę na wyniki ankiety, jaką przeprowadziłem wśród niemal wszystkich studentów I roku Studium Podstawowego. Na pytanie, czym się kierowali wybierając studia w SGH, 95 % respondentów na pierwszym miejscu wymieniało renomę Szkoły, na drugim zaś (91%) możliwość zdobycia interesującej i dobrze płatnej pracy po ukończeniu studiów. Czy może być lepsza rekomendacja dla Uczelni? Czyżby więc nieaktualne stawało się wylansowane przez Pana hasło: "Co trzeci polski ekonomista absolwentem SGH"?
Być może tak się stanie, ale wtedy chciałbym zastąpić je innym: "Żaden absolwent SGH nie jest bezrobotnym!" Dziękujemy za rozmowę.
Maciej Kuźmicz & Jacek Połkowski
kiem. Aż 262 (82%) pytanych było za!!! Pojawiła się nawet prośba o dziennik. Cieszy nas to niepomiernie, ale miejcie litość ...
Byliśmy ciekawi, co jest atrakcyjniejsze: MAGIEL czy dwutygodnik "Gazeta SGH". Otóż wygraliśmy przez "nokaut" - 285 osób (90%!) wybrało nas, 18 (6%) "Gazetę SGH", przy 14 osobach wstrzymujących się.
Za lepsze źródło informacji o Uczelni ankietowani uznali MAGLA. Na naszą gazetę wskazało 233 (73,5%) respondentów (ach, kocham to słowo !), "Gazeta SGH" zajęła zaszczytne drugie miejsce z 63 wskazaniami ludzkimi (20%). Inni, tak jak i w przypadku poprzednich pytań, nie dali logicznej odpowiedzi.
Pora na najciekawsze, czyli: uwagi, opinie, rady, porady, sugestie, interpelacje, dezyderaty, no i mądrości studenckie. Otóż i one: "MAGIEL jest fantastyczny, czytam go regularnie!" Qak to regularnie? przecież w ogóle nam to nie wychodzi .. . ), "pytania są tendencyjne" (dziękujemy, sami układaliśmy),
"chciałabym, żebyście założyli kącik złamanych serc, w którym znalazłabym sobie chłopca" (od Ateny: mogę sie tym zająć, ha ha, od Mzachy: a kto nie?, ha ha), "żeby można go było prenumerować" (i żeby był
w każdym kiosku i miał 500 stron), "informacje o dacie numeru, bo już jeden przeszedł mi obok nosa, chyba listopadowy" (nam też przeszedł), ,jest spoko, tylko uważajcie na specjalistów od komputerów" (od Ateny: wiemy, podgryzają kable i na czarno podłączają się do naszego kabla sieciowego), "więcej o studentkach" (chyba więcej zdjęć studentek), ,jeszcze bardziej niezależna" (od Ateny: kiedy nauczymy się być niezależnymi od komputerów, drukarni, sponsorów, znikną wszystkie problemy, a gazeta wraz z nimi), "reklama" (słoń), "beznadziejna gazetka - nie służąca studentom, tylko innym instytucjom - stronnicza - gazeta SS" (Schulz Staffeln?), "więcej tekstów o wspólnotach wśród studentów" (od Ateny: wiecie coś o jakichś studenckich komunach?), "faj niejsze panienki na rozkładówkach" (OK, czekamy na zgłoszenia), "MAGIEL zadowala mnie w 99%" (wpadnij do nas, podciągniemy do setki), "moglibyście promować jakieś nietypowe zajęcia typu origami czy język migowy" (myślimy o promocji kierunku Ekonomia i dialekcie Sheka-Peng, ale origami ... ?), "powinien być tańszy" (od Ateny: niestety, nie stać nas na dopłacanie Wam za przeczytanie naszej bezpłatnej gazety). l na koniec "Nie mam uwag, bo mi się cholernie spieszy". Nam też.
Atena, Maciek, Mzacha ([email protected])
Z pamiętnika Dziekana Ten "pamiętnik" to wspomnienia z czasów, gdy kształtowała się obecna postać naszej Uczelni. W dużej części stanowią je notatki robione "na gorąco". Wobec tego wymagają czasami pewnego komentarza, który napisany jest kursywą. W tekście znalazły się także cytaty z protokołów posiedzeń Senatu SGH pisane pogrubioną kursywą.
1990/91 październik 1990 Idą wybory władz uczelnianych. Słyszę pogłoski, że mogę otrzymać propozycję kandydowania na stanowisko Prodziekana na FiS-ie. W SGPiS mieliśmy sześć wydziałów: Ekonomiczno-Społeczny (na. Wiśniowej), Ekonomiki Produkcji, Finansów i Statystyki, Handlu Wewnętrznego, Handlu Zagranicznego, oraz zamiejscowy J.JYdzia/ Spółdzielczo-Ekonomiczny w Rzeszowie. Zwyczajowo używało się zamiast pełnej naZłll}' skrótów typu HaZet, FiS, HaWu.
·29 października Wybory elektorów.
listopad 1990 Profesor Aleksander Miiller spotyka mnie na parterze gmachu F. Wiem; że jest kandydatem na Rektora SGPiS i myślę, że zaproponuje mi stanowisko prodziekańskie, a on proponuje mi prorektorowanie. Do tej pory nie wiem, skąd wziął się ten pomysł. Profesora Muliera znalem słabo i wcześniej tylko raz rozmawialiśmy " w cztery oczy". ?okazywałem mu działanie jakiegoś programu dydaktycznego w pracowni komputerowej (na terminalach ODRY w sali 13).
8 listopada Mam spotkanie ze studentami-elektorami. Trwało ponad dwie godziny. Studentom szefował Andrzej Świtkiewicz, Przewodniczący Samorządu Studentów. W ekipie kandydatów na Prorektorów profesora Miillera (Wojciech Roszkowski, Ryszard Gajęcki i ja) jestem najmłodszym kandydatem.
12 listopada Wybory Prorektorów. Zostaję Prorektorem do Spraw Dydaktyki i Wychowania.
21 listopada Jako Prorektor-elekt spotykam się ze Stowarzyszeniem Wychowanków SGHISGPiS i wysłuchuję ich życzeń wobec nowej ekipy.
30 listopada Oficjalnie przejmujemy władzę. Pierwsze sprawy to likwidacja Działu Ogólnego Studentów, sfinalizowana l lutego (Dział Ogólny Studentów był taką komórką organizacyjną administracji uczelnianej, która zajmowała się stypendiami, zapomogami, akademikami i podobnymi sprawami socjalnymi studentów.
. Studenci uważali, że lepiej od Pań z administracji wiedzą, komu należy się stypendium i postulowali przekazanie spraw socjalnych Samorządowi), kłopo
ty z anulowaniem wcześniejszych skreśleń studentów obcokrajowców i wyjście ze spółki INFOTERMINAL (poprzednie Władze Uczelni planowały likwidację Centrum Informatycznego i przekazanie spraw "komputerowych " spółce INFOTERMINAL powolanej przez SGPiS, Uniwersytet Warszawski i Centrum Informacji Naukowo-Technicznej. Uniwersytet dal duże kompute1y - ich ślady widać jeszcze w sali 107 F. a SGPiS dal I i li piętro w gmachu F). Likwidacja Działu Ogólnego wiązała się z przekazaniem spraw socjalnych w ręce Samorządu, co było elementem programu wyborczego prof. Miillera. Z obcokrajowcami poszło o to, że Samorząd zadecydował przenieść obcokrajowców na Jelonki, obcokrajowcy tego nie zrobili, za co mój poprzednik, prof. Roman Kulczycki dał im skreślenia. Po interwencji MEN (cytat z pisma MEN: "proszę wskazać punkt Regulaminu, który ci studenci złamali") trzeba było anulować skreślenia i złagodzić stosunki.
Już na pierwszym posiedzeniu Senatu postawiony jest wniosek o zmiany w regulaminie studiów. (Od października 1990 roku zaczęła obowiązywać nowa Ustawa o Szkolnictwie J.JYższym i studencichcieli dostosowania Regulaminu do zmian w Ustawie. Wcześniej Minister dawał uczelniom "ramowy" Regulamin Studiów). Sprawa przechodzi na kolejne posiedzenie.
9 stycznia Zapada kluczowa decyzja: następna rekrutacja będzie "do szkoły", a nie "na wydziały". Wstępna dyskusja na posiedzeniu Senatu 9 stycznia, a Uchwała 20 lutego - po zaopiniowaniu projektu przez Rady Wydziałów i Komisję Dydaktyczną. W uchwale jest mowa o "Kierowniku Kursu Podstawowego" i "Komisji Rekrutacyjnej Kursu Podstawowego". Wcześniej rekrutacja do SGPiS odbywała się w taki sposób, że każdy z wydziałów mial swoją Komisję Rekrutacyjną i swój limit przyjęć. Powodowało to, że kryteria przyjęcia na studia były zróżnicowane i zależały od popularności wydziału.
20 lutego Senat podjął Uchwałę o reformie. Ale rekrutacja obejmuje jeszcze trzy egzaminy i ustny egzamin poprawkowy. Na podstawie starych zasad egzaminy były pisemne, anonimowe. Otrzymanie dwu lub trzech ocen niedostatecznych eliminowało z dalszego postępowania rekrutacyjnego, ale jedną ocenę niedostateczną można było poprawiać na egzaminie poprawkowym ustnym. Największe zastrzeżenia budziły
właśnie te egzaminy poprawkowe: jak egzamin ustny mógł być nazwany elementem konkursowego, anonimowego postępowania rekrutacyjnego?
W styczniu zaczynam pracować nad regulaminem studiów. Termin zatwierdzenia go przez Senat jest wyjątkowy. Zgodnie z nową (wtedy) Ustawą należało uchwalić Regulamin studiów do końca września. Kłopot polegał na przykład na tym, że nie wiadomo było jeszcze jak miała nazywać jednostka organizacyjna, w której będą studenci, jaki będzie program studiów, organizacja toku studiowania, itd. Pierwsze wersje regulaminu przedstawiłem Komisji ds. Dydaktyki już w marcu. Zasadnicze nowości - poza samym pomysłem, że studenci są na uczelni, a nie na wydziałach - to prawo wyboru wykładowcy i skala ocen do 5,5. Wcześniej wybór wykładowcy był pojęciem całkowicie nieznanym, natomiast oceny bardzo dobry i celujący liczbowo miały tę samą wartość równą pięć.
W lutym Senat uchwalił "stanowisko" w sprawie toku studiów i struktury organizacyjnej. Rozpoczynam komputeryzację dydaktyki. W poprzednich latach nie było praktycznie zajęć dydaktycznych przy PC-tach. Zdarzało się jedynie trochę zajęć prowadzonych przy terminalach ODRY. W listopadzie 1990 roku poprzednie Władze Uczelni podjęły decyzję o zakupieniu 60 PC-tów (składaków z procesorem 286 i drukarką Epson do każdego).
Wcześniej były tylko trzy pracownie mikrokomputerów. Jedna z nich przeznaczona była dla pracowników Wydziału Handlu Zagranicznego na ósmym piętrze w F, druga zlokalizowana w Instytucie Przetwarzania Danych i Rachunkowości na Wydziale Finansów i Statystyki, a trzecia w Instytucie Statystyki i Demografii - niedostępna dla studentów. Pracownię HZ-towską udało mi się po negocjacjach z (ówczesnym) Dziekanem Wydziału, prof. dr hab. P. Bożykiem, przenieść do sali 109 w gmachu głównym i
udostępnić wszystkim studentom. Pierwszy zakup 60 składaków miał zasilić administrację, ale z Panią Sylwią Tmką z Centrum Informatycznego zdecydowaliśmy, żeby 30 sztuk dać jako wyposażenie laboratoriów studenckich.
Walczymy ze spółką INFOTERMINAL zajmującą pierwsze i część drugiego piętra w F. W sali 107 F stoją dwa duże komputery tej spółki . Aby cokolwiek na nich policzyć, trzeba spółce zapłacić za czas pracy komputera.
31 marca Likwidacja Studium Wojskowego (prawie pół lii piętra w gmachu G to były ich sale dydaktyczne i biurowe!). Wcześniej studenci przechodzili w trakcie drugiego roku studiów szkolenie zajmujące jeden dzień w tygodniu.
5 kwietnia Sejm przywrócił Uczelni nazwę SGH.
10 kwietnia Jestjuż mowa o Studium Podstawowym, jego programie i czasie trwania. W sprawie "informatyki" prof. Fłakiewicz poinformował Senat, że jest "sala i sprzęt" (jaki sukces: JEDNA SALA!). Trwają dyskusje o likwidacji Wydziału Spółdzielczo-Ekono
micznego w Rzeszowie. Reforma zakłada przecież likwidację wydziałów. A ten Wydział miał bardzo nieliczną kadrę akademicką. W dużej części byli to nauczyciele z innych uczelni lub dojeżdżający z Warszawy (nawet samolotami). Koszty dydaktyki potworne! W takiej sytuacji trudno było sobie wyobrazić - zakładany dla studentów SGH - "wybór" wykładowców w Rzeszowie.
24 kwietnia Obrady Senatu zostały przerwane przez Policję przeszukującą uczelnię po telefonie o podłożeniu bomby, druga dyskusja o Rzeszowie i Rektorskiej wizycie na Wydziale. Pojechaliśmy · tam (Rektor, mecenas Orzeszko i ja) przeprowadzić rozmowy z Rektorem Politechniki, Wojewodą i Prorektorem Akademii Rolniczej z Krakowa, który był (i jest) gospodarzem budynków, w których wynajmowaliśmy pomieszczenia dla naszego Wydziału. Po pierwszym dniu byliśmy gotowi oddać Wydział Politechnice. Po drugim -już nie. Zasadniczy problem polegal na tym, że pracownicy - łącznie z Dziekanem - chcieli być przeniesieni na Politechnikę, bo to gwarantowało im zatrudnienie. Merytorycznie lepsza była Akademia Rolnicza, bo miała J.JYdział Ekonomiczny. Cześć naszych pracowników już tam pracowala (dodatkowe miejsce zatrudnienia). Niestety nie wszyscy i poza Dziekanem, który przez w/adze Akademii Rolniczej nie był mile widziany. Z drugiej strony, studenci chcieli kończyć studia z dyplomem naszej Uczelni. l tu powstawał problem. Koalicja pracowników i studentów miała sprzeczne interesy. Studenci określali to tak: chcemy przejść na Politechnikę, ale kończyć studia z dyplomem SGH. Dyskusje na ten temat trwały aż do maja, a praktycznie sprawa wlokła się jeszcze w 1996 roku. W "sprawach wniesionych" na Senat Samorząd informuje o niezadowoleniu z postawy Prorektora ds. Studenckich, rozczarowaniu postawą Władz Uczelni, trybem podejmowania decyrji (. .. ) dążącym do rozbicia jedności studenckiej. Jedną z przyczyn jest wlokąca się, nie rozwiązana sprawa Klubu "Park". Poprzednio "Park" był w gestii ZSP. Po zmianach Władz gestię przejął NZS, co z kolei budziło protesty Samorządu. Klub wymagał remontu i inwestycji, a dochody czerpał gestor i ajent prowadzący bufet (wyszynk alkoholu). Praktycznie trwała wojna o wpływy w Klubie. Pewnego dnia wybuchł granat bojowy, chyba tylko jako "ostrzeżenie", bo już po zakończeniu dyskoteki.
ciąg· dalszy na następnej stronie
Z pamiętnika Dziekana c.d. 1991/92 październik
Innego dnia odbyła się strzelanina z broni maszynowej i bijatyka (kije baseballowe) zakończona interwencją Policji i pogotowia. Tymczasem na moim biurku leżał zestaw kopert z ofertami od potencjalnych ajentów. Oferty miały być oceniane przez Samorząd i Dyrekcję, a to nie dawało nadziei na szybkie rozwiązanie. W tym czasie ktoś odkręcił (poluzował) śruby koła w moim samochodzie. Koło "odeszło" od samochodu przy szybkości 80 km/h, ale jakoś udało mi się zahamować bez dachowania.
mentowano plotki o 3-miesięcznych urlopach bezpłatnych (mających wynikać z braku funduszy), a le zaapelowano o wstrzymanie zakupów herbaty, wody mineralnej, itp. Zapada uchwała o sfinansowaniu powolania Fundacji Samorządu Studentów SGH z przychodów, jakie uczelnia ma z barku w Klubie "Park".
Rusza Studium ?odstawowe. Studenci, którzy wtedy zaczynali, a kończyli studia we wrześniu 1996 roku, mają w indeksie dwa moje podpisy: na początkujako Dziekana SP i na końcu jako Dziekana SD. Wybory wykładów na SP odbywają się po "wykładach pokazowych". Co pół godziny zmienia się wykładowca. Profesorowie skarżą się na taki system
21 czerwca (hasło dnia: "wygra ten, który sprowadzi girlsy, żeby fikały nogami"- tak to skwitował prof. Z. Landau).
Dyskusja nad regulaminem SP, poprawki wniósł Sa-Na inauguracji jest Premier J. K. Bielecki. Wystąpie-
morząd i zapadła uchwała. Ś 8 maja nie A. witkiewicza o ignorancji rządu wzburza oso-
Prof. Kaliński proponuje bym objął tymczasowo i do- 5 lipca by towarzyszące ("Jakie konsekwencje będą wyciąg-datkowa stanowisko "Dyrektora Studium Podstawo- Ruszyła rekrutacja na "studia" w Kanadzie, zorgani- niętc wobec tego studenta?").
zowane przez Rektora Mi.ilłera (jednym z absolwen- W międzyczasie pracuję nad regulaminem Studium wego". Prof. Landau mówi, iż istnieje obawa, że doc. dr hab. M. Rocki nie podoła tym obowiązkom w cią- tów tych studiów jest obecny Prorektor Adam Noga). Dyplomowego. Problem polega na tym, że muszę
Na studJ·a dzJ.enne do SGH zglosJ·ło s 1·ę 2350 kandy wyobrazić sobie w miarę szczegółowo cały tok stu-gu pozostających do dyspozycji 6 tygodni. Tyle jest · · datów Zatrzymano kandydata kto' ry posługiwal się diów w nowe i strukturze Uczelni i przekonać do tei czasu na zorganizowanie wszystkiego, co konieczne · ' J J
radiostacją. Przyjęto kandydatów ze średnią 3,67 wizj i studentów. Na Komisji ds. Dydaktyki projekt do przeprowadzenia rekrutacji i zorganizowania Biu-ra (czyli Dziekanatu). Chodzi głównie
0 przeprawa- (820 osób). Razem z obcokrajowcami i hufcem pracy jest dyskutowany lO grudnia. Jeszcze w październiku
na l roku StudJ.um ?odstawowego było 877 studen dyskutowany J·est nowy regulamin rekrutacii. Zasad-dzenie rekrutacji- pierwszej rekrutacji "do szkoły" w · J tów. nicze nowości to: punkty zamiast ocen (inaczej mó-
odróżnieniu od wcześniejszych prowadzonych "na wydziały". Uchwała nr 21 imiennie wskazuje na Biuro SP znajduje się w dwóch salach pomiędzy wiąc: sprawdzian zamiast egzaminu), wprowadzenie mnie jako odpowiedzialnego i organizującego Biuro Dziekanatami FiS i HW (teraz to środek Dziekanatu dodatkowego sprawdzianu z drugiego języka obcego,
SD) W rekrutacJ·I· aktywnJ·e pomagał szefZSP Grze rezygnacJ·a z egzaminów poprawkowych. Na pasie-Studium ?odstawowego (BSP). Miało to być" Biuro" · ' · gorz Augllstynl.ak dzeniu Senatu w dniu 16 października w sprawie za-
w odróżnieniu od Dziekanatów Wydziałów , które · sadniczej dla nowej rekrutacji (punkty, dwa
przecież jeszcze ist-niały w starej postaci języki) na 23 głosujących 7 osób glosowa-zajmując praktycznie lo przeciw, a dwie się wstrzymały. Całość
regulaminu została uchwałona w listopacały parter gmachu
dzie. Na pytanie jednego z senatorów w głównego. Kierow-niczką Biura SP zos- sprawie wprowadzenia drugiego języka, taje dotychczasowa który jego zdaniem "eliminuje" kandyda-
tów ze szkól nie prowadzących nauki dwu zastępczyni Kierow-niczki Dziekanatu języków: "Czy chcecie, by SGH była eli-
tarna?" Rektor Mi.ilłer odpowiedział: "Tak, HZ, Kinga Moczul-
chcemy". ska. Praktycznie, przy obojętności starych Długa dyskusja o trybie wyboru Dziekana Dziekanatów i braku SP. Duża część Senatorów upierała się, że
musi być Prodziekan ds. Studenckich i że wzorców, sami opra-cowaliśmy wszystkie tylko on podlega szczególnemu trybowi procedury i konieczne wyboru z akceptacją kandydatury przez dokumenty. elektorów studenckich. Upieraliśmy się, że
Długa dyskusja 0 tym, TEN Dziekan (tzn. Dziekan SD) jest inny czy poza SP robić na- niż opisywany w ustawie dziekan wydziału bór na studia zaoczne i to ON musi mieć akceptację studentów. _ i do tego wydziało- Problemem stało się także to, czy kandyda-we, a ponadto odpłat- ta zgłasza Rektor-elekt, czy - zgodnie z ne (5 milionów). przepisami ogólnymi - kandydata zgłosić
może każdy wyborca. 22 maja Inauguracja roku akademickiego 1991192. Od lewej: prof. W. Roszkowski- Prorektor ds. Refor- Kolejny Senat już po tygodniu, 23 paźZapada uchwała o lik- my, prof. M. Rocki- Prorektor ds . . Dydaktyki i Wychowania, prof. R. Gajęcki - Prorektor ds. dziernika. Ciąg dalszy dyskusji i zatwierwidacji Wydziału w Współpracy z Zagranicą. dzenie ordynacji wyboru Dziekana SP.
Rzeszowie. Jedno- -------------------------------------- Ważna interpretacja: pierwotnie statut prze-głośnie! Oznacza to, widywał funkcję Prorektorów ds. SP i SD, że głosował za nią także Dziekan z Rzeszowa. Zosta- 16 września którzy mieli wypełniać funkcje zwierzchników stu-ję mianowany Przewodniczącym Komisj i ds. Likwi- Dalszy ciąg dyskusji nad Statutem i programem Stu- dentów. Ze względu na brak odpowiedniej nazwy dla dacji Wydziału. dium Podstawowego. Sprawę prowadzi Prorektor W. zastępców (zastępca Prorektora, pełnomocnik??) i
Kolejna Uchwała dotyczy płatnych studiów zaocz- Roszkowski. tradycje w nazwach funkcji akademickich, zdecydo-nych na wydziałach: wynagrodzenie dodatkowe wy- 25 września wano się na nazwanie tej funkcji: Dziekan SP i odpo-
płacane jest pod warunkiem wykonania pensum, Uchwalenie Statutu (na dwa dni przed ostatecznym wiednio SD. chyba że Dziekan postanowi inaczej- taka treść po- terminem zapisanym w Ustawie). Długa dyskusja 0 Drugi punkt obrad to odwołanie dyrektora adrnini-mimo głosów w dyskusji o całkiem czystej koncepcji. regulaminie SP i paragrafie 9. Po wielu godzinach stracyjnego. Przez zaskoczenie i z powodu niepra-Solidarnie głosująca ława rektorska została przegło- dyskusji uchwała wprowadzająca regulamin. Ten widlowości w remoncie basenu (i szeregu innych sowana przez Dziekanów. kontrowersyjny paragraf 9 mówił, że Senat może ok- prac budowlano-remontowych). Za ścianą siedzieli ZSP protestuje przeciwko nieobowiązkowemu reślić przedmioty, z których będą przeprowadzane inspektorzy NIK i słuchali . Obowiązki dyrektora uczestnictwu w zajęciach WF (decyzja w tej sprawie anonimowe, standardowe egzaminy. Propozycję tę obejmuje Pani Kwestor, Halina Adamiak. zapadłaprży ustalaniu programu Studium Podstawo- forsowalem razem ze studentami, ale nie przeszła. Kolejny Senat znowu po tygodniu, 30 października. wego). Zdaniem Senatu zapis taki godzi/ w wolność akade- Dyskusja nad listą kierunków studiów. Z proponowa-Pojawia s ię sprawa braku funduszu stypendialnego micką nauczycieli. ' nych pierwotnie ponad dwudziestu (23) Komisja Pro-dla asystentów - stażystów (było ich kilkunastu). Jadę z prof. Mi.illerem i Bogdanem Jungiem do Kairu gramowa zeszła do siedmiu, ale MEN i Rada Główna
5 czerwca Dyskusja nad projektem nowego Statutu Uczelni, nad którym pracuje Prorektor Roszkowski. W sprawach różnych - informacja o stanie finansów Uczelni, zde-
podpisać umowę 0 współpracy z egipskim Instytutem Szkolnictwa Wyższego proponują i tak tylko cztery.
Planowania. Mieszkaliśmy w tym hotelu, w którym rok później terroryści przeprowadzili krwawą akcję p rzeciw turystom.
C.D.N.
MarekRocki
Lektury do wykładu
Instytucje a gospodarka rynkowa Wszystkie osoby zainteresowane instytucjonal
nymi (w tym polityczno-prawnymi, kulturowymi, religijnymi i etycznymi) uwarunkowaniami rozwoju kapitalizmu i gospodarki rynkowej zachęcam w tym miejscu do przeczytania trzech niezwykle ciekawych, mających wspólne wątki, choć jednocześnie nieco różnych pozycji książkowych. Na pierwszy plan wysuwa się według mnie wśród nich praca Petera Bergera "Rewolucja kapitalistyczna". Autor to współczesny amerykański myśliciel, przedstawiciel jednego z nurtów neokonserwatyzmu, kierunku kładącego silny nacisk na wartość instytucji rynkowych oraz potrzebę dostrzegania wzajemnego związku i warunkowania się gospodarki, wolności politycznych, zdrowego prawa, wreszcie tradycyjnych wartości religijnych i etycznych. Pozwolę sobie tej właśnie pozycji poświęcić najwięcej uwagi w tym przeglądzie.
Współcześnie dużo mniej niż dawniej debatuje się na temat racjonalności, słuszności i godziwości kapitalizmu. Pojawiają się jednak równocześnie dyskusje czy i na ile wolność i demokracja są warunkiem sukcesu ekonomicznego poszczególnych krajów. Obok dominujących poglądów o silnym związku tych dwóch sfer, zdarzają się też głosy kwestionujące
przydatność rozwiązań demokratycznych. Zróżnicowane są poglądy na temat celowości i sensowności
poruszania problematyki aksjologicznej i rozwijania studiów na temat etyki biznesu. Różnie też interpretuje się w tym kontekście doświadczenia krajów Da
. lekiego Wschodu, perspektywy konkurencyjności Europy, Ameryki Pórnocnej i Dalekiego Wschodu, wreszcie implikacje doświadczeń tak amerykańskich, jak dalekowschodnich dla naszego kręgu kulturowego.
Wszystkie te problemy dyskutowane są w pracy Bergera starannie i z dużą znajomością rzeczy. Pozytywnie ocenić należy zwłaszcza połączenie czytelności poglądów autora z jego dużą wiedzą oraz rzeczowym, wyważonym i ostrożnym stanowiskiem.
Zdaniem Petera Bergera kapitalizm wyzwolił
największe w historii ludzkości moce produkcyjne. Gospodarka nastawiona na produkcję przeznaczoną na rynek zapewnia bowiem optymalne warunki długotrwałej i stale wzrastającej produktywności opartej na nowoczesnej technice. Rozwinięty kapitalizm stworzył najwyższy w dziejach postęp materialny. Równocześnie jednak za wczesny okres kapitalizmu przemysłowego (np. w Anglii) ludzie sporo zapłacili - niekiedy przejściowym spadkiem materialnego poziomu życia, perturbacjami społecznymi i kulturowymi.
Peter Berger stawia hipotezę, że w miarę postępów modernizacji i wzrostu gospodarczego nierówności w podziale dochodów i zasobów majątkowych najpierw gwałtownie rosną, następnie ostro maleją, potem zaś utrzymują się na względnie stałym poziomie.
Złożony jestjego stosunek do interwencjonizmu państwowego. Interwencjonizm może bowiem do pewnego stopnia ograniczać negatywne zjawiska społeczne, ale po przekroczeniu trudnego do precyzyjnego określenia poziomu (progu) spowodować może konsekwencje negatywne dla wzrostu.
Berger podkreśla fakt, że we wszystkich społeczeństwach rozwiniętych wykształcenie stało się najważniejszym czynnikiem ruchu w górę drabiny społecznej. Kapitalizm w połączeniu z demokracją polityczną sprzyja otwartości systemu uwarstwienia spo
łecznego. Jednocześnie
jednak nowa klasa dysponentów wiedzy jest w społeczeństwach Zachodu główną przeciwniczką kapitalizmu, co jest poniekąd paradoksem.
Kolejna konstatacja to teza, że kapitalizm jest koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem demokracji. Jeżeli
gospodarkę kapitalistyczną będzie się poddawać coraz większej kontroli państwa, to może dojść do sytuacji, w której rządy demokratyczne staną się niemożliwe; i odwrotnie: w warunkach otwierania się gospodarki
socjalistycznej na wartości rynkowe - może dojść do sytuacji, w której możliwe się staną rządy demokratyczne.
Równocześnie kiedy rozwój kapitalistyczny przynosi sukcesy w postaci wzrostu gospodarczego z którego korzysta cała ludność, może pojawić się presja społeczna na rzecz demokracji. Pojawiają się bowiem nowe elity, dla których dotychczasowy system nie stwarzał wystarczających perspektyw.
Niezwykle ważne są refleksje autora na temat specyfiki kulturowej Zachodu. Zwraca się uwagę w pracy na fakt, że korzenie autonomii jednostki w kulturze Zachodu sięgają czasów dużo wcześniejszych niż nowoczesny kapitalizm; ten przednowożytny "indywidualizm" kultury Zachodu zrodził szczególny "indywidualizm" związany z kapitalizmem. Kultura burżuazyjna na zachodzie (zwłaszcza w społeczeństwach protestanckich) stworzyła przy tym typ osobowości o silnym poczuciu jednostkowej autonomii postrzeganej jako wartość i rzeczywistość. Kapitalizm wydaje się równocześnie (przynajmniej na Zachodzie) być koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem dalszego istnienia autonomii jednostki. Pewne elementy zachodniej kultury (aktywizm, racjonalna innowacyjność, samodyscyplina) stanowią wszędzie warunki wstępne udanego rozwoju kapitalizmu.
Niezwykle ważna, może nawet kluczowa dla całości pracy jest teza, że kapitalizm potrzebuje instytucji, które równoważą wyobcowujące aspekty autonomii jednostki zbiorową solidarnością. Tymi instytucjami są przede wszystkim rodzina i religia. Jest to pogląd podobny do wielu innych zwolenników tego nurtu, między innymi wybitnego amerykańskiego po-
litologa, filozofa i teologa katolickiego Michaela Novaka, autora szeregu ciekawych prac, jak "Duch demokratycznego kapitalizmu" oraz "This Hemisphere oj Liberty".
W pracy swojej Berger porusza dylematy rozwojowe krajów Trzeciego Świata. Twierdzi, że włączenie danego kraju Trzeciego Świata w międzynarodowy system kapitalistyczny z reguły sprzyja jego rozwojowi, a większe szanse podniesienia materialnego poziomu życia ludności daje rozwój kapitalistyczny niż socjalistyczny. Większe też szanse zmniejszenia nierówności dochodów daje rozwój kapitalistyczny, aniżeli strategie prowadzonej przez rząd,
świadomej redystrybucji dochodów.
Szczególnie dużo uwagi poświęca autor fenomenowi Dalekiego Wschodu i jego konkurencyjności w stosunku do reszty świata kapitalistycznego. Doświadczenia Azji Wschodniej potwierdzają generalnie większą produktywność kapitalizmu przemysłowego i jego zdolność do podnoszenia materialnego poziomu życia szerokich rzesz ludzi . Azja Wschodnia potwierdza też pozytywny wpływ kapitalizmu przemysłowego na ukształtowanie się struktury klasowej charakteryzującej się względną otwartością i ruchliwością społeczną. Azja Wschodnia zaprzecza równocześnie twierdzeniu, że w warunkach uzależnienia od międzynarodowego systemu kapitalistycznego udany rozwój jest niemożliwy.
Przykład Azji Wschodniej zmusza do dyskusji nad poglądem, że wysoki stopień ingerencji państwa w gospodarkę jest nie do pogodzenia z udanym rozwojem kapitalistycznym. Temat ten sam w sobie jest jednak bardzo złożony i nie rozstrzygniemy go chyba w tym miejscu. Azja Wschodnia dostarcza natomiast argumentów, że udany rozwój kapitalistyczny uruchamia niekiedy presję w kierunku demokratyzacji.
Doświadczenie wschodnioazjatyckie potwierdza też hipotezę, że pewne składniki zachodniej kultury, przede wszystkim aktywizm, racjonalna innowacyjność i samodyscyplina - są niezbędne dla udanego rozwoju kapitalistycznego.
Społeczeństwom Azji Wschodniej udawało się przez długi czas unowocześniać na warunkach kapitalistycznych bez ulegania zachodnim wzorom indywidualizacji. Współcześnie jednak idee autonomii jednostki podkopują wschodnioazjatycki "komunalizm" i prawdopodobnie będą to robiły nadal.
Równocześnie dążenia do demokracji i indywidualizacji w Azji Wschodniej umacnia przynależność tych społeczeństw do międzynarodowego systemu kapitalistycznego, którego ośrodkiem jest Zachód.
Peter Berger negatywnie ocenia socjalizm i jego rolę historyczną. Zwraca uwagę, że nie może być efektywnej gospodarki rynkowej bez prywatnej własności środków produkcji. Równocześnie jednak podkreśla fakt, że socjalizm jest jednym z najpotężniej
szych mitów współczesności - dowody empiryczne nie są w stanie zdyskredytować go w umysłach jego zwolenników.
Kapitalizm ma natomiast jego zdaniem - i jest to być może jego główna wada i słabość - wrodzoną niezdolność do legitymizowania samego siebie, brak mu też na ogół siły mitotwórczej, zależy w dużym stopniu od powiązania z nieekonomicznymi legitymizującymi go symbolami. To dlatego właśnie dojrzała gospodarka rynkowa potrzebuje szacunku dla "tradycyjnych" instytucji takich, jak rodzina, naród, religia, etyczny system wartości.
ciąg dalszy na następnej stronie
Z działalności Programu Inicjatywa Akademicka Wschód
Bieżący rok akademicki to kolejny etap prac Programu Inicjatywa Akademicka Wschód ( lAW). Jak zapewne większości czytelników wiadomo, zasadniczym jego elementem jest idea pomocy edukacyjnej dla mniejszości polskiej na Wschodzie (zwłaszcza na Litwie) oraz współpracy naukowej z ośrodkami akademickimi w krajach bałtyckich. Waż
nym fragmentem działalności w ubiegłych latach były regularne wyjazdy naszych wykładowców na Uniwersytet Polski w Wilnie i prowadzona tam działalność dydaktyczna. Impas w pracach nad rejestracją tej uczelni spowodował, że działalność w tym zakresie została zawieszona (miejmy nadzieję, że nie całkowicie i nie na zawsze). Wszyscy natomiast słuchacze kierunku ekonomicznego z Wilna kontynuują naukę w murach naszej uczelni w Warszawie. Grupa studentów z Wilna jest dziś chyba najliczniejszą grupą studentów obcokrajowców kształcących się w SGH. Jest to moim zdaniem niezwykle istotna konstatacja w kontekście debaty nad umiędzynarodowieniem działalności SGH i naszej oferty dydaktycznej oraz przygotowań do uzyskania statusu pełnoprawnego członka CEMS.
Zależy nam na tym, aby studenci przybyli z Wilna uzyskali dobre przygotowanie fachowe i z czasem powrócili na Litwę podejmując pracę w atrakc"yjnych przedsiębiorstwach i instytucjach o strategicznym znaczeniu - również dla stosunków między Polską i Litwą. Stąd duże znaczenie organizacji dodatkowych szkoleń, praktyk oraz starania o zapewnienie absolwentom wysokiej pozycji na rynku pracy.
Poza pracą ze studentami, Program nasz włączył się w realizację badań naukowych nad proble-
mami krajów bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Wielu pracowników SGH oraz partnerów zewnętrznych z kraju i zagranicy uczestniczy w specjalnym grancie badawczym na ten temat. Jesienią 1997 roku przeprowadzone zostały w związku z tym dwa ważne seminaria naukowe - jedno w Wilnie - z udziałem Dziekana Kolegium Gospodarki Światowej, Prof. dr hab. Adama Budnikowskiego oraz Ambasadora RP w Wilnie, Prof. dr hab. Eufemii Teichmann, drugie w Warszawie w Kolegium Gospodarki Światowej SGH poświęcone właśnie sytuacji i przemianom polityczno-ekonomicznym w krajach bałtyckich a także perspektywom ich współpracy z Polską w kontekście procesów integracyjnych w Europie. Ważnym nurtem dyskusji i badań staje się przy tym również współpraca uczelni i wydziałów ekonomicznych oraz transformacja sektora edukacyjnego. Dodajmy, że w sesji naukowej realizowanej w SGH uczestniczyła aktywnie grupa studentów naszej uczelni.
Kolejne ważne przedsięwzięcie zrealizowane minionej jesieni to studium wiedzy w zakresie Public Relations przeprowadzone dla małej, wybranej grupy praktyków gospodarczych i studentów starszych roczników z Wilna. Jest charakterystyczne, że w zajęciach uczestniczyli zarówno Polacy, jak i Litwini. Problematyka Public Relations jest na Litwie wciąż stosunkowo słabo znana i nic dziwnego, że szkolenie spotkało się z dużym zainteresowaniem. Należy
zwrócić uwagę na obecność pracowników polskojęzycznego "Radia znad Wilii" -jednej z najlepszych prywatnych rozgłośni na Litwie oraz samorządu Rejonu Wileńskiego .
Cały czas zastanawiamy się nad dalszą działał-
nością. Dużo zależy od perspektyw rozwiązania problemów związanych z kształceniem na poziomie wyższym dla Polaków na Litwie. Jest tu ciągle jeszcze wiele niewiadomych. W tej chwili większość Rodaków kształci się w języku litewskim na miejscu lub przyjeżdża na studia do Polski. l jedno i drugie rozwiązanie ma swoje mocne i słabe strony. Uczelnie litewskie nie zaspokajają jak na razie w wystarczającym stopniu popytu, z drugiej zaś strony możliwość studiowania przez pięć lat w Polsce zniechęca niektórych do powrotu ... Jest więc o czym dyskutować z partnerami i instytucjami na Litwie w kontekście możliwych nowych form współpracy edukacyjnej oraz nowych inicjatyw w tej dziedzinie. Miejmy nadzieję, że uda się wreszcie znaleźć rozsądne wyjście. Jest kilka pomysłów, ale generalnie problem jest trudny. Rzecz rozbija się o pieniądze i kadry, ale nie tylko. Kluczowąjest z jednej strony kwestia woli politycznej, z drugiej zaś dojrzała wizja ewentualnego polskojęzycznego ośrodka edukacyjnego.
Niezależnie od tego dalej trzeba rozwijać kursy, szkolenia i działalność badawczą. Obecność nasza na tamtym rynku ma dla nas bowiem moim zdaniem znaczenie strategiczne. Nie jest przy tym wykluczone, że Program nasz spróbuje silniej niż dotąd zaistnieć róV.:nież w innych krajach (np. na Ukrainie) oraz wejść we współpracę wielostronną z udziałem partnerów z Zachodu i krajów bałtyckich. Bardzo ważnym zadaniem jest wreszcie wzrost zainteresowania wśród naszych studentów i pracowników regionem krajów bałtyckich oraz losami zamieszkałych tam Rodaków.
dr Tomasz Dołęgowski
Instytucje a gospodarka rynkowa c.d.
Bez nich i ich równoważącej "bezosobowy" mechanizm rynku roli trudno jest budować dojrzałe i stabilne rynkowe społeczeństwo demokratyczne. Idzie to w parze z wyrażanymi przez wielu innych myślicieli i liczne autorytety poglądami, chociażby z tezami papieża Jana Pawła II, który w Encyklice Centesimus Annus zwrócił uwagę na fakt, że wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb. Dotyczy to jednak, jak zauważył, tylko tych potrzeb, które nadają się do sprzedania i która to encyklika zawiera akceptację dla społeczeństwa w którym istnieje wolność pracy, przedsiębiorczość i uczestnictwo, własność i wynikająca z niej odpowiedzialność oraz inicjatywa, ale równocześnie odrzuca konsumizm oraz systemu w którym wolność nie jest ujęta w ramy moralności i prawa.
Pracę Petera Bergera uznać można za szczególnie ciekawą i wartą uwagi. Jeśli jednak ktoś już przez nią przebrnie - być może zainteresuje się innymi lekturami poruszającymi od nieco innej strony te pasjonujące tematy. Sugeruję w takim przypadku zwłaszcza dwie ważne książki, które ukazały się parę tygodni temu na rynku. Jedna z nich to wydana przez katolickie, a ściślej dominikańskie wydawnictwo "W drodze" praca Leo V. Ryana i Jacka Sójki "Etyka biznesu". Jest to wybór tekstów klasyków myśli amerykańskiej (wśród nich Miltona Friedmana, Petera Druckera i lrvinga Kristola) poświęconych etycznym podstawom, ale i dylematom kapitalizmu oraz coraz
popularniejszej dziś koncepcji społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstwa. Cytowani autorzy - co bardzo istotne i dobrze świadczy o doborze tekstów -prezentują zróżnicowane poglądy i stanowiska na dyskutowane tematy. Czytelnik uzyskuje więc w miarę pełny przegląd poglądów dominujących wśród
amerykańskich specjalistów zajmujących się "business ethics". Zasadniczą tezę pracy sprowadzić można do konstatacji podobnej jak w słynnej pracy Daniela Bella "Kulturowe sprzeczności kapitalizmu", że kapitalizm został (pomimo uzasadnionych wątpliwości i krytyk) zbudowany i wciąż opiera się na fundamencie wartości. Nie jest jednak ten fundament pozbawiony pęknięć i zwłaszcza dzisiaj zdarza się niekiedy, że tenże sam kapitalizm podcina w jakimś sensie gałąź aksjologiczną znajdującą się u jego podstaw.
Kolejna wreszcie pozycja, to polskie tłumaczenie niezwykle interesującej, choć równocześnie i bardzo kontrowersyjnej książki innego amerykańskiego myśliciela konserwatywnego Samuela Huntingtona "Zderzenie cywilizacji" ("The Clash of Civilizations"). Autor rozważa w niej co będzie największym problemem globalnym początku XXI wieku. Według niego będzie nim właśnie wspomniane w tytule zderzenie kręgów cywilizacyjnych oraz polityczne, kulturowe i gospodarcze tego implikacje. Dostrzega liczne przejawy tego procesu we współczesnym świecie, zwłaszcza na styku cywilizacji euro-amerykańskiej z Dalekim Wschodem i światem Islamu. Nie musi to
oczywiście, jego zdaniem, zakładać od razu katastrofy ani wojny. Może jednak stwarzać rozliczne problemy i wyzwania, a co za tym idzie musi sprowokować przywódców europejskich i amerykańskich do refleksji nad sposobami wzmocnienia cywilizacyjnej tożsamości oraz poprawy pozycji konkurencyjnej gospodarki europejskiej i północnoamerykańskiej . Poglądy
Huntingtona wywołały duże spory i dyskusje. Dla mnie samego w wielu punktach są kontrowersyjne i nieco jednostronne. Z drugiej strony jednak zmuszają do głębszej refleksji.
Wszystkie wspomniane pozycje potwierdzają potrzebę szerszej refleksji nad instytucjonalnymi uwarunkowaniami rozwoju i potrzebą położenia w kształceniu menedżerów silniejszego nacisku na syntezę zasady profesjonalizmu z silniejszym niż dotąd przygotowaniem interdyscyplinarnym.
dr Tomasz Dolęgowski
autor jest pracownikiem Kolegium Gospodarki Światowej, Prodziekanem Studium Dyplomowego SGH.
Warto przeczytać: Peter Berger: Rewolucja kapitalistyczna, Oficyna naukowa, Warszawa 1995; Leo V. Ryan, Jacek Sójka: Etyka biznesu, Wydawnictwo "W drodze", Poznań 1997; Samuel P. Huntington: Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Wyd. Muza S.A., Warszawa 1997.
AIESEC ... :~ fA Czas na Dni Kariery!
I w tym roku nie ominie Was największy ogólnopolski projekt AIESEC Polska - Dni Kariery. Pod nazwą tą kryją się przygotowywane co roku targi pracy przeznaczone zarówno dla studentów, jak i absolwentów wszelkiego rodzaju uczelni. Podtrzymując nową (siedmioletnią) świecką tradycję odbędą się
one "dla odmiany" w Pałacu Kultury, a precyzując, w Sali Ratuszowej . Każdy, kto w dniach 2-3 kwietnia bieżącego roku pojawi się w tym rejonie, będzie miał niepowtarzalną szansę przeżyć bliskie spotkanie trzeciego stopnia z wymaganiami potencjalnych, przyszłych pracodawców. Rozmawiając z przedstawicielami firm, przeglądając foldery informacyjne i różnego rodzaju oferty będziesz miał, młody człowieku, jedyną w swoim rodzaju okazję zorientować się co do do warunków pracy oraz porównać je z własnymi oczekiwaniami.
Dni Kariery od samego początku cieszą się sporym powodzeniem nie tylko wśród studentów. W ubiegłym roku przez edycję warszawską przewjnęło się ponad 7 tysięcy młodych ludzi, a wielu z nich miało powody do zadowolenia... Tym bardziej, iż mieli szansę przebierać wśród ofert przedstawionych przez ponad 200 firm. W tym roku ich ilość będzie jeszcze większa. Swój udział zapowiedziały już:
Procter&Gamble, Unilever, Bank Handlowy, Price Waterhouse, Centertel, Elektrim, Artbur Andersen i Andersen Consulting. A lista firm uczestniczących w projekcie nie jest jeszcze zamknięta ...
Ale Dni Kańery anno domini 1998 to nie tylko targi pracy, ale i prowadzony równolegle cykl szkoleń, które mają ułatwić studentom poruszanie się po rynku pracy. Będzie się można na nich dowiedzieć, jak napisać życiorys tak, aby wzbudzał zaufanie, a nie podejrzenia, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, by wywołać jak najlepsze wrażenie jak najmniej ściemniając, jak wcześniej przygotować się do startu zawodowego w sposób bardziej ambitny niż sprzedawanie biletów czy mycie okien ... To wszystko będzie miało miejsce w pierwszych dniach kwietnia '98. Dni Kariery są przygotowywane przez KL AIESEC UW&SGH Company. Oficjalnym sponsorem Dni Kariery jest Bank Handlowy S.A. w Warszawie, patronat prasowy przyjęła nad nimi niezrównana Gazeta Wyborcza. A powyższy texcik miał przyjemność dla Was napisać
Mariusz BOODZIK Góralczyk
Międzynarodowy Program Wymiany Praktyk
Dzięki Międzynarodowemu Programowi Wymiany Praktyk każdy z nas, studentów SGH, ma możliwość wyjazdu na praktykę za granicę. Już wielu takich jak my skorzystało z tej niepowtarzalnej, jedynej w swoim rodzaju okazji.
Oprócz zdobycia ciekawych doświadczeń zawodowych, nauczyli się perfect języka kraju, do którego wyjechali, nawiązali nowe przyjaźnie i kontakty zawodowe, które wielu z nich wykorzystało zaczynając swoją karierę zawodową. Poznanie specyfiki rynku kraju, w którym odbywali praktykę, ułatwiło im współpracę z firmami z tego kraju wchodzącymi na polski rynek, lub działalność w polskich firmach wchodzących na tamtejszy rynek. Nie bez znaczenia było też zapoznanie się ze stylem pracy poszczególnych narodowości. Wiadomo przecież, że na przykład Niemcy czy Holendrzy mają zupełnie inne po· dejście do tego, co robią niż Hiszpanie, Latynosi czy
·Afrykanie. A teraz coś o pozazawodowych zaletach prak
tyk. Primo - jest to okazja do sprawdzenia samego siebie, swoich umiejętności radzenia sobie w nowym, nieznanym otoczeniu, wśród obcych ludzi innej narodowości. Nie znaczy to oczywiście, że kiedy wyjedziecie na praktykę, będziecie pozostawieni na łaskę losu. Kiedy tylko dotrzecie do kraju, w którym będziecie odbywać praktykę, zaopiekują się Wami ludzie z Komitetu Lokalnego AIESEC. Oni pomogą Wam znaleźć się w nowym otoczeniu, przedstawią w pracy, pozałatwiają wszelkie formalności związane z wizą, pozwoleniem na pracę i ubezpieczeniem, znajdą zakwaterowanie.
Secundo - ludzie ci zorganizują Wam czas wolny, co gwarantuje, że po pracy w swojej firmie będziecie imprezować jak nigdy w życiu i wywieziecie z kraju, do którego pojedziecie, wiele niezapomnianych wrażeń Geżeli będziecie cokolwiek pamiętać po imprezach).
To tyle odnośnie korzyści, jakie daje skorzystanie z oferty ITEP-u. Teraz o tym, co musicie zrobić,
aby wyjechać na praktykę.
Primo - przyjść do kanciapy AIESEC-u (pokój 309G), zapytać o Dorotkę Kozłowską, która kieruje tym projektem, Justynę Ciępkę, Anię Więckowską,
Agnieszkę Drzazgę, Michała Morenia, Mateusza Kowalskiego lub Mariusza Wojtkowskiego (to ten, co napisał ten beznadziejny artykuł). Oni udzielą Wam informacji o ITEP-ie, ewentualnie przedstawią ofertę praktyk, która każdego dnia jest coraz większa.
Secundo - musicie przejść przez egzamin językowy organizowany w SGH, prowadzony przez lektorów z naszej Uczelni. Między innymi w zależności od uzyskanej oceny z tego egzaminu (A, B lub C) będziecie mieli przydzieloną praktykę. Wyniki pierwszych egzaminów wskazują, iż nie stanowią one większego problemu. Najczęstszą oceną było A, rzadziej lektorzy stawiali B.
Terzo - będziecie musieli uczestniczyć w rozmowie kwalifikacyjnej z dwoma członkami KL AIESEC, Dziekanem Studium Dyplomowego i przedstawicielem firmy. Celem tej rozmowy jest sprawdzenie, czy student jest w stanie godnie reprezentować swój kraj za granicą (czy ma mocną głowę) i czy sprosta wymaganiom pracodawcy.
Cuatro - każdy wyjeżdżający będzie indywidualnie przygotowywany na specjalnym obozie szkoleniowym (Outgoer Preparation Seminary), który odbywa się dwa razy w roku (na wiosnę i na jesieni). Pierwszy . z nich został zorganizowany przez KL AIESEC Katowice w dniach 12-14 grudnia w Katowicach. W przerwie pomiędzy imprezami odbywały się na nich treningi, o których może napiszę w następnym "MAGLU".
Quinto - musicie wypełnić specjalny formularz (Student Note), w którym zawarte są informacje, które pomogą nam znaleźć najbardziej odpowiadającą Wam praktykę.
Sexto - każda osoba spoza AIESEC-u, aby wyjechać na praktykę, musi znaleźć w Polsce co najmniej dwie firmy chcące przyjąć praktykanta z zagra-
Case Study Weekend
W dniach 20-22 lutego w podwarszawskiej Ryni odbył się projekt Case Study Weekend. Uczestniczyło w nim około 150 studentów uczelni ekonomicznych i technicznych całej Polski. W CSW wzięło udział pięć dużych firm: ABN Amro Bank, Andersen Consulting, Citibank, Emst & Young i Unilever. Każda firma na podstawie· aplikacji wybrała 30 studentów do rozwiązywania swojego case'u.
Następnie, już przez firmy, uczestnicy dzieleni byli na konkurujące ze sobą grupy. Studenci praktycznie przez dwa "bite" dni łamali sobie głowy nad bilansami, aktywami bankowymi i strategiami promocji nowych produktów. Zaangażowanie było ogromne - sesje kreatywności, "burzy mózgów" i naprawdę wytężonej pracy kończyły się czasem późno w nocy. Wszystkie inne firmy "pobili nagłowę" pracownicy Andersen Consulting, dając swoim studentom 500-stronicowe opracowania jako wstęp do case'u. "Przegryzienie się" przez taką ilość materiału było nie lada sztuką.
Po zaprezentowaniu wyników pracy i ich ocenie, co w niektórych firmach odbywało się na bieżąco, wyłonieni zostali zwycięzcy. Tytuł zwycięzcy miał znaczenie czysto prestiżowe, choć dwie firmy gotowe były zaproponować praktyki i to niekoniecznie tylko i wyłącznie członkom tej jednej najlepszej grupy.
Jedynym, co można by zarzucić treściom
case'ów, było ich oderwanie od polskich realiów gospodarczych. Sądzę jednak, że CSW był świetną zabawą zarówno dla studentów, jak i przedstawicieli firm (ze strony Unilevera w tajniki studium przypadku wprowadzali dwaj Anglicy, a w imieniu Emst & Young w tej roli wystąpili dwaj Cypryjczycy): A gdy zabawa łączy się z czymś pożytecznym - w tym wypadku ze zdobywaniem nowej wiedzy i doświadczeń - to jest to już pełnia szczęścia.
Gratulacje dla członków komitetu organizacyjnego z AIESEC przy SGH za świetnie zorganizowany projekt "dopięty na ostatni guzik".
Obiektywny uczestnik
nicy. Pornogą Wam w tym treningi prowadzone przez naszych gości z zagranicy i osoby z Komitetu Narodowego AIESEC Polska. Będą one regułamie organizowane od początku marca. Dotyczyć one będą nie tylko szukania praktyk, ale także motywacji, jak siebie najlepiej sprzedać w rozmowie z przyszłym pracodawcą i innych kwasów.
Do tej pory praktykanci mieli okazję pracować w takich firmach, jak KPMG, PeKaO S.A., Browary Warszawskie S.A., Saatchi & Saatchi Advertising czy instytucjach administracji publicznej, jak Wodociągi Miejskie w Radomiu (bynajmniej nie jako hydraulik).
No i ultimo - najprzyjemniejsza rzecz. Fajnie by było gdybyście pomogli nam zorganizować czas wolny naszemu praktykantowi. Jest to bardzo sympatyczny, otwarty i przystojny (to nie jest moja opinia oczywiście) Kanadyjczyk Rob. Ponieważ bardzo
· chce się nauczyć polskiego, szuka kogoś, kto by mu w tym pomógł (preferowani korepetytorzy płci damskiej). W zamian oferuje lekcje francuskiego. Kontakt do niego znajdziecie w kanciapie AIESEC-u.
To by było na tyle, zapraszamy do nas i mamy nadzieję, że wielu z Was uda się wyjechać na jakąś praktykę, która zaowocuje nawiązaniem wielu przyjaźni i kontaktów zawodowych oraz przeżyciem niezapomnianych chwil.
Mariusz "Misiek" Wojtkowski
To, co kobiety lubią najbardziej ...
KLUB TURYSTYCZNY EKONOMISTÓW tów nie udało się skonstruować nic ponad ma
Uwielbiam wyjeżdżać z facetami w góry, gdyż zawsze można ich czymś zadziwić. Tym razem wybrałam się na podbój Doliny Wielickiej w Tatrach Słowackich. Było to tuż przed Sylwestrem '97.
Jak zawsze, wczesne wyjście w góry nastręcza panom wiele trudności. Są przekonani, że godzinna kąpiel pozwoli im dłużej zachować świeżość. Do tego dochodzi rytuał wnikliwego weryfikowania stanu ich górskiego dobytku. Dopiero moje tupanie, wycie i wyciskanie łez pozwoliło skrócić ten proces, zresztą o całe dwie minuty. W końcu wyszliśmy. Niestety jeden z tutejszych lokali gastronomicznych zatrzymał moich najwspanialszych. Dlatego też, dopiero o 14.30 stanęliśmy na szlaku u stóp doliny. Przed nami 4 3/4 godziny marszu. Takie liczby zawsze wprowadzają mnie w zły humor. Potok skarg i zażaleń poprzedził mój pierwszy krok. Nie musiałam długo czekać na reakcję facetów. Trzy szybkie gongi przywróciły mnie natychmiast do rzeczywistości, a nogi poniosły mnie same w górę.
Biwak w Dolinie Wielickiej
Jedynym sprawdzonym sposobem na zahamowanie mojego użalania się nad własnym losem było wyizolowanie mnie na bezpieczne sto metrów. Noga ciągnęła drugą nogę. Sytuacja wydawała mi się tragiczna. Gdy wędrowałam w osamotnieniu, docierał do mnie tragizm mojej sytuacji. Iskierka nadziei zabłysła dopiero na widok oddalonych świateł schroniska. -"To na pewno jest fatamorgana" - powiedzieli faceci. Na szczęście mylili się: dotarliśmy tam po dwóch godzinach. Ostatnie metry były dla mnie barierą prawie nie do pokonania, jak zwykle zresztą. Ciężko dysząc wspięłam się po schodach do holu schroniska. Otoczyła nas aura panującego tam luksusu. Nie-
Po biwaku ...
zwlecznie zamówilam gorącą herbatę. Wywołało
to zgorszenie panów, kończącychjuż swoje lody i zimną colę. Teraz byłamjuż pewna, że są twardzielami. Ich zapału do opuszczenia schroniska nie ostudziła nawet moja mina zbitego psa. Faceci, jak na prawdziwych dżentelmenów przystało, założyli mi mój garb i przepuścili w drzwiach wyjściowych. Uzbrojeni w czołówki i czekany prezentowali się dość groźnie. Moje błagania o litość nie trafiły
podatny
gnmt. Na pocieszenie usłyszałam, że nie jest zbyt zimno na biwak w górach. -"Przecież jest tylko minus osiem." - powiedzieli faceci i po tej optymistycznej wiadomości ruszyliśmy w ciemną już noc. Przewracana co krok przez wiatr, poznawałam uroki zimowych eskapad. Jednak pogoda była po mojej stronie, gdyż zagrożenie lawinami skróciło dalszą wędrówkę. Wypatrzyliśmy "idealne" miejsce na dzisiejszą noc. Dotarcie tam było koszmarem, gdyż co chwila lądowałam w śniegu po pas. Naprzemienne turlanie i pełzanie na czworakach, okaza-
Zachodnia ściana tomnicy
ło się optymalnym rozwiązaniem. Zesztywniała z zimna, wyczerpana, ale triumfu
jąca dotarłam na miejsce, gdzie trwały już przygotowania do biwaku. Obóz l rozbiliśmy we wspaniałym zagłębieniu, u stóp wielkiej , liczącej siedemset metrów ściany. Twardziele walczyli z namiotem. Niestety, mimo wielokrotnych prób, z dostępnych elemen-
łe M-2. Jako przedstawicielce płci pięknej, przypadł mi przywilej gotowania herbaty
ze śniegu. Po godzinnych wysiłkach i dynamicznym zanurzaniu saszetki udało nam się skosztować jasnobrą
zowego, ciepławego napoju. Porlstępem udało mi się uniknąć
spania w przedsionku, gdy wskoczylam jako pierwsza do środka namiotu. Nim się faceci
zorientowali, wkomponowałam się w śpiwór. Nie było to takie
proste. Oprócz mnie były tam: dopiero co zdjęte buty, aparat fotograficz
ny, dwie butle gazowe, jak również pozostała zawartość mojego plecaka. Faceci podzielili się dość
sprawiedliwie pozostałym metrem szerokości namio-
Tzw. atak szczytowy
tu. Luksus noclegu zapewniło nam ułożenie głowa
nogi-głowa-nogi z jednej strony namiotu i nogi-głowa-nogi-głowa z drugiej. O godzinie 21, wszyscy wtuliliśmy się w ciepło śpiworów. Pomimo udzielającej mi się sennośc i i ogólnego zmęczenia, moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Po dwóch godzinach rozmyślań, było mi obojętne czy
odwiedzi nas Freddy Kruger. Aż w końcu usnęłam.
Rano faceci zwinęli już nasze M-2, a ja ponownie oddałam się barwieniu wody szczurami. Wbrew namowom facetów, nie dałam się przekonać o słuszności
założen ie obozu drugiego.
Monika Prasek (z wyjazdu KTE "Tramp")
"Europe and Buro ••• " - Konferencja AEGEE w Eindhoven
The Euro is coming to get you! W dniach JJ - 14 grudnia w Eindhoven w Holandii odbyła się konferencja kotleowa cyklu "Europe and Buro", poświęconego zaprezentowaniu Europejskiej Unii Walutowej. Niewątpliwą zachętą był zorganizowany dla zainteresowanych autokar z Warszawy za jedyne 200 PLN. Zwazywszy na kos:t konferencji (55 guldenów- ok 100 PLN), cały tygodniowy pobyt w Holandii z dojazdem, w,yzywieniem, spaniem, piwem, wstępem na imprezy i w,ycieczką do Amsterdamu, okazał się niezwykle tani.
Holenderskie niespodzianki Na miejscu, w Eindhoven, zostaliśmy - jak to
zwykle na konferencji - zakwaterowani na sali gimnastycznej. Pierwsza niespodzianka (przynajmniej dla studentów SGH, narzekających na wieczorne godziny zajęć) to fakt, iż Holendrzy z własnej, nieprzymuszonej woli trenują do godziny 23, nawet do 24.
Nie powinien więc nikogo dziwić fakt, że przy zdrowym odżywianiu, czystym powietrzu wodzie (zresztą prosto z kranu) oraz takiej aktywności fizycznej osiągają średnią
wzrostu l 86 cm. Holendrzy niezależnie od wieku, za
wodu, wykształcenia porozumiewają się po angielsku, jakby to był ich narodowy język. Przechodząc podziemiami dworca spotkaliśmy kloszarda, który gdy zońentował się, że jesteśmy cudzoziemcami, zaczął krzyczeć do nas po angielsku. A na koniec rowery - wszędzie, wszyscy, w każdej sytuacji. Specjalne, dwukierunkowe trasy dla rowerzystów, parkingi, własna ' sygnalizacja świetlna oraz
· uprawnienia większe od kierowców i pieszych.
Wspólny "Euro" Celem organiza
torów było niewątpliwie
przekonanie nas, jak bardzo wspólna waluta ułatwi nam życie i stanie się symbolem jedności europejskiej. Zaproszona zos-tała cała śmietanka specjalistów interesujących się tym tematem - socjolodzy, parlamentarzyści europejscy, profesorowie uniwersytetów i ekonomiści. Niemal wszyscy wyrażali się z dumą i z pełnym zaufaniem do EMU, starając się
przedstawić jak najbardziej przekonujące argumenty na korzyść tego dosyć niezwykłego pomysłu, który wejdzie w życie już w 1999 roku. Dr J.H.Oiila - profesor uniwersytetu w Groningen porównał euro nawet do przyszłego bohatera Europy, do symbolu, który określał będzie naszą tożsamość i europejską jedność. Jako przykład posłużyło mu wydarzenie w Chicago, gdzie w razie kłopotów, należy powołać się na
polski paszport, a pomoc od razu nadejdzie. Takim paszportem ma się okazać właśnie euro.
Poznaliśmy opinię ludzi pracujących w Parlamencie Europejskim, w Banku Centralnym, w zarządzie Philips Electronics i w rządzie Holandii. Ciekawym· wydarzeniem była gra- symulacja parlamentu. Wszyscy podzieleni zostaliśmy na partie i tworząc koalicje, zadecydować mieliśmy które państwo przyjąć do Unii Monetarnej, a które odrzucić. Debata okazała sie niezwykle żarliwa, bo każdy bardzo przejął sie swoją misją. Zwłaszcza goście z Rumunii.
Wszystkich uczestników było około 400. Co ciekawsze, dużą część stanowiła grupa ze wschodniej części Europy
(Polska, Węgry, Ukraina), która będzie musiała długo
jeszcze czekać na przys-
t ą -pienie do
Niemniej jednak wszyscy chętnie uczestni
czyli w wykładach, warsztatach, nie wspominając o impre
zach i prZyjęciach z darmowymi dńnkami (słynne "receptions").
Rozrywki i atrakcje Chewing gums - to 'holender
skie kanapki z serem i wędliną, którymi "delektowaliśmy się" podczas każ
dego śniadania i lunchu. Określenie to najlepiej oddaje ich smak i wykwintność. Zresztą udowadnia po raz kolejny, że naro
dowe nawyki żywieniowe są zupełnie inne. Tak jak podczas pobytu w Pol
sce znani nam cudzoziemcy mieli dość ziemniaków, kartaczy i kapusty, tak my krzywiliśmy się jedząc chewing gums i obiady. Przyprawiano je tak, iż miało się wrażenie, że spożywa się puszkę
vegety, a pieprz na deser. Organizatorzy zapewnili nam
cały wachlarz rozrywek. Zwyczajem w Aegee jest już tzw."pub crawling". Pięć tras dla pięciu grup, co godzinę zmiana lokalu, a w każdym piwo za darmo. Holenderskie piwo oczywiście - czyli szklaneczka około 0.15, może 0.20 l z jak największą ilością piany. Cena tego frykasu to marne 3 zł. Poza tym - dyskoteki i oczywiście "European Night" na zakończenie, która przerzedziła znacznie szeregi obecnych na konferencji następnego dnia.
Philips i stadion PSV - dwie atrakcje Eindhoven. W muzeum lamp bardzo dok
ładnie zapoznaliśmy się z technologią produkcji pierwszych żarówek. Jak zwykle goście z Polski zachowali się stosownie. do sytuacji wpisując do księgi pamiątkowej:· "We've done some spy
ing and we're gonna introduce this technology in Poland".
o wprowadzeniu
EMU (Economlc and Monetary Unlon) to wspólna polityka monetarna prowadzona przez Europejski Bank Centralny, niezależny od narodowych rządów i instytucji. Polityka ekonomiczna poszczególnych państw będzie podporządkowana
Oznaki zamiłowaniu Holendrów do rowerów znajdowałyśmy na kaidym kroku ...
ustalonym regułom The Słability and Growth Pact. Decyzja o przyjęciu wspólnej waluty zapadła
już w 1992 roku w Maastricht. Pozwolono wtedy również Wielkiej Brytanii i Danii na tymczasowe wstrzymanie się od przystąpienia do Unii. W 1995 roku, w Madrycie pojawiła się nazwa - euro i scenariusz następnych działań. Pierwszy etap to dostosowanie kursów wymiany poszczególnych walut do euro, wprowadzenie euro do obrotu bezgotówkowego w bankach i na rynkach finansowych (styczeń 1999 roku). ·
The Euro is coming ... c.d. Najpóźniej do l stycznia 2002 roku Europejczycy znajdą wspólne monety i banknoty w swoich kieszeniach. Od lipca 2002 roku nie będą juź istnieć kolorowe franki, złociste marki czy szeleszczące guldeny. Aż się łza w oku kręci.
W maju 1998 roku rozstrzygnie się to, które państwa przystąpią do EMU. Jak dotąd, tylkq pięć
państw (Francja, UK, Szwecja, Finlandia, Luksemburg) tak naprawdę spełnia całkowicie kryteria z Maastricht. Trzy najważniejsze to: inflacja nie wyższa niż l ,5% powyżej średniej w trzech krajach o najniższej inflacji, dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB, deficyt budżetowy nie wyższy niż 3%. Pozostałe kraje bardziej lub mniej odbiegają od tych warunków. Najmniej szans ma Grecja, która nie kwalifikuje się w żadnym przypadku. Stąd też nie wszystkie państwa Unii Europejskiej przystąpią do Unii Monetarnej, nawet gdyby bardzo chcia-ły.
Jakie będą korzyści z euro? Korzyści będą niezliczone. Przede wszystkim,
przekraczając granicę, biedny turysta już nie będzie
musiał biegać od kantoru do banku z kalkulatorem pod pachą, obliczając najlepszy kurs. Tańsze i prostsze okażą się wszelkie międzynarodowe operacje finansowe. Koniec z nagłymi skokami cen eksportowa
nych towarów pod wpływem nieoczekiwanych zmian kursów. Jedna i stabilna waluta przyczyni się do wzrostu i stabilizacji gospodarki w wielu krajach. Dyskusja rozgorzała
na temat walki z bezrobociem. Jedni uważali, iż próby redukcji długu i deficytu budżetowego spowodują odpływ środków przeznaczonych na ten cel. Przeciwnicy zaś twierdzili, że jest to jedyna droga do zdrowego wzrostu ekonomicznego, a tym samym do powstawania nowych miejsc pracy. Kto miał rację, okaże się już wkrótce. Wszyscy zgadzali się w jednej kwestii. Nie jest konieczne, aby euro był mocną walutą, ale na pewno musi być walutą sta-bilną. Tak naprawdę, nie ma
już drogi odwrotu, problem w tym, jak najkorzystniej przeprowadzić całą operacje, by nikt nie poczuł się poszkodowany. A w Brukseli stoi już zegar, który
Pub crawling należał do jednej z wielu atrakcji przygotowanych przez organizatorów
odmierza czas do godziny E( uro ) .. . Temat państw Europy Centralnej , które dopiero
stoją w kolejce do Unii Europejskiej, nie był tutaj zbyt często poruszany. Ktoś stwierdził, że jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że możemy pozostać w charakterze obserwatorów eksperymentu. W razie "zagrożenia wybuchem", my będziemy poza polem rażenia. Przynajmniej tak możemy się pocieszyć.
Joanna Antczak i Edyta Ożarowska
P.S. Więcej na temat konferencji i euro: http://www.aegee.org/euro
SOUarzyfiEO~ O rankingu wykładowców ·A może byś tak przyszedł? Akademickie Stowarzyszenie Katolickie Soli Deo zaprasza na spotkania modlitewno-formacyjne, które będą się odbywać w każdy czwartek na terenie SGH - gdzieś w budynku "G" o godzinie 19:15 (informacje o sali znajdziecie na drzwiach pokoju Soli Deo - 61 C2; parter obok kiosku w bud. "G"). W programie trochę śpiewów, modlitwy i rozważań o Wierze, Nadziei i Miłości. Po spotkaniu część towarzyska -rozmowy niezobowiązujące przy małym co nieco. Przyjdż! Zawsze będziesz mile widziany.
SGH Powodzianom Organizatorzy akcji "SGH - Powodzianom" pragną gorąco podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do sprawnego przeprowadzenia akcji. Specjalne podziękowania kierujemy do: MAGLA, Samorządu Studentów SGH, NZS, klubu Hades, AEGEE, NSZZ Solidarność oraz ASK-L. Jednocześnie informujemy, że zebraną sumę w kwocie 2622,27 PLN przeznaczyliśmy na zakup osuszaczy dla mieszkańców Kamieńca Ząbkowickiego.
Dorota Kowalczyk & Elżbieta Glowicka
Chciałbym zaproponować pewne rozwiązanie tym, którzy w bieżącym roku będą się męczyć z rankingiem profesorów. Uważam, że najlepszym wskaźnikiem przydatności wykladowcy dla studenta jest podanie liczby studentów zapisanych do danego wykładowcy. Jest to rozwiązanie lepsze od ankiety, ponieważ w tej drugiej zawsze może się trafić niereprezentatywna grupa badanych, czy też oceny podane przez studentów mogą być nieobiektywne. Niektórzy stwierdzą, że zaproponowany przeze mnie wskaźnik także nie jest dobry. Powiedzą, że promuje się nie najlepszych wykładowców, lecz tych, którzy stawiają dobre oceny (bo do nich zazwyczaj wszyscy się przenoszą). Będą mieli rację. Ale tacy właśnie wykładowcy, stawiający dobre stopnie, . są studentom potrzebni, aby mieli lepszą średnią. Z kolei ona decyduje, czy w następnym semestrze będzie się mieć dobrego profesora, itd.
Problem z doborem wskaźnika ,jakości" wykładowcy
będzie istniał dopóty, dopóki nasze katedry nie zdecydują się na wprowadzenie na każdym egzaminie jednolitego TESTU WYBORU. Inne metody sprawdzania wiedzy są całkowicie subiektywne i wprowadzają zafałszowania przy ocenianiu umiejętności studenta, a więc tego, co przekazał mu wykładowca. Niektórzy wykładowcy mogliby stwierdzić, że testy wyboru są niedoskonałe,
bo: l) studenci będą strzelać na chybił - trafił i gdy nawet nie będą nic wiedzieć, przy łucie szczęścia zdadzą; 2) nie każdy przedmiot da się przedstawić w formie testu wyboru;
3) student nie posiądzie umiejętności fo1mułowania własnych opinii . Moje kontrargumenty to: l ) można zastosować możliwości odpowiedzi jak w teście na prawo jazdy (możliwe są odpowiedzi AB, ABC, itd.) i/lub ujemne punkty za złą odpowiedź. Takie podejście wydatnie zmniejszyłoby ro lę szczęścia;
2) w USA każdy przedmiot jest przedstawiony w for-mie testu wyboru. Wystarczy trochę wyobraźni i
dobrych chęci , a na pewno uda się ułożyć test wyboru z każdego przedmiotu;
3) tutaj z pomocą przychodzą ćwicze
nia. Na nich piszemy różnorodne referaty i opracowania. Bez zaliczenia z ćwiczeń nie ma znaczenia ocena z egzaminu. Więc wydaje mi się, że ta
kwestia też może
być rozwiązana.
O s ta t nim problemem zwią
zanym z testami wyboru,
najtrudniejszym do rozwiązania, jest prostota ścią
gania. Może to trywialne, ale jedynym wyjściem jest zwiększenie
liczby pilnujących na egzaminie. Najważniejszą zaletą testu wy
boru jest obiektywność oceny i łatwość sprawdzania. Co sądzicie o wynikach egzaminu pisemnego po jednym dniu od momentu napisania? Mniej pracy dla wykładowców, mniej nerwów czekających na wyniki studentów. Z chęcią poznam Wasze opinie.
Krzysztof Meyer
CENTRALA KARIERY
Dyrektywy. ogólne Redakcja MAGLA
wspólnie z Samorządem Studentów SGH
1 stojąc na stanowisku, że student bez • dwójki w indeksie jest jak żołnierz bez
karabinu, 2 uważając, że wyróżnianie tylko najlep-
• szych (pod różnymi względami) studentów jest jednostronne, dyskryminujące i przeczy wszelkim konwencjom międzynarodowym,
3 pamiętając, że lenistwo idące w parze • ze zdolnościami percepcyjnymi jest
jak najbardziej twórcze, co możemy stwierdzić sami na siebie patrząc ...
l ... szerokiemu środowisku
studenckiemu podać do wiadomości pragnie, iż ...
wreszcie zorganizowaliśmy coś dla tych z Was, którzy w swoim nonkonformizmie zabrnęli najdalej, a mottem ich życia stał się punkt drugi naszego wstępu. Poszukiwani są (co prawda nie listami gończymi) żacy, ale tylko ci, którzy:
1. Nie mają odwagi pokazać indeksu ro. dzicom, ale bynajmniej nie z powodu
swojej nieśmiałości, 2. Swoje zapędy do wyścigów wyłado
wują na niedawno otwartym torze gokartowym, pod żadnym pozorem nie w czasie studiów,
3 Są w pewnym sensie perwersami i po-• trafią wybłagać u profesora wpisanie
im oceny niedostatecznej do kolekcji, 4. Nie są im obce techniki "ulewania" eg-
zaminów, nawet tych najłatwiejszych ...
Jeżeli choć jedno z tych kryteriów jest Ci, Droga Czytelniczko lub Czytelniku, w jakiś sposób bliskie, lub też znasz kogoś, kto do studiów podchodzi bardziej zabawowo niż naukowo, zgłoś się (sam lub z tą osobą pod pachą) do CENTRALI KARIERY. Szczególnie apetycznie jawić się będą
Wielkiej Indekswizycji niskie średnie, duże ilości wpisów warunkowych, ocen niedostatecznych, odpowiednio wysoki współczynnik L (Leserstwa), oznaczający liczbę "wplecnych" semestrów (tzn. semestrów" w plecy", czyli "do tyłu").
Kryteria Zwycięzców wyłonimy na podstawie następujących reguł:
1 punktem wyjściowym będzie średnia • arytmetyczna ocen z dotychczasowego
przebiegu studiów,
2. każdy wpis warunkowy obniża wyliczoną średnią o 0.1 (jedną dziesiątą),
3. każdy semestr "wplecny" obniża wyliczoną średnią o 0.2, ale - uwaga - nie liczą się urlopy dziekańskie,
3a. ewentualnym "spadochronia-rzom"* odejmujemy 0.3,
4. każda bania, czyli dwója wpisana w indeks, pomimo tego, że liczy się do naszej średniej, dodatkowo obniżają o 0.1
4a. każda dwója w indeksie, będąca owocem poprawiania się z dwói, obniża średnią o 0.2,
5. skreślenie z listy studentów i ponowne na nią wpisanie (udokumentowane oczywiście) obniża średnią o 0.5! (a jak ktoś dał to sobie jeszcze wpisać do indeksu, to dostaje dodatkowe -0.1 ),
6. każdy student SGH urodzony przed l stycznia 1971 roku otrzyma bonus w wysokości -0.5 - specjalna promocja dla "wiecznych studentów",
7. to tyle z naszych doświadczeń ... Jeżeli ktoś z Was doświadczył jakichś innych przyjemności na polu udrastycznienia toku stUdiów, też może liczyć na diskanty (umowne).
Zgłoszenia Zgłoszenia przyjmujemy w formie osobistego stawienia się na Komisję Indekswizy-
cyjną w pokoju Redakcji (Antresolka Profesorka Nerwosołka 66A w bud. "G"), z indeksem oczywiście. Jeżeli komuś zależy na zachowaniu anonimowości, m.oże do nas wpaść incoguto lub inquro (albo jak śliwka w kompot). Nie musimy wszak zaraz trąbić, że na przykład taki Rafał Kamecki z Redakcji to dopiero ma indeks. A propos: Redakcja jest wykluczona, bo jakby nie była, to byśmy Was wszystkich pobili na głowę.
Tertttiny Na zgłoszenia czekamy niecierpliwie do Lanego Poniedziałku. Jak na leserów przystało, możecie oczekiwać przedłużenia Sesji Się Zgłaszania.
Nagrody Mamy dla Was masę nagród. Głównym rarytasem, który dostanie się zwycięzcy, jest zakupienie przez nas podręczników na przyszły semestr. Postaramy się, aby każdy, kto zgłosi się do konkursu, otrzyma jakieś zadośćuczynienie ... Wszystkich uczestników zaprosimy też na Bez Srudy Łykend - termin i lokalizację podamy w terminie późniejszym.
In f o Dodatkowego info, a w przyszłości także wyników naszych zabiegów, szukajcie na specjalnym pejdżu "WuWuWu" pod adresem http:
akson.sgh. waw.pll-magiellkariera.htm
Jeżeli mimo to masz jakieś pytania, wal śmiało do pokoju Redakcji.
UWAGA! Pomimo luźnego tonu tego artykułu zapewniamy Was, że konkurs jest jak najbardziej serio.
Zapraszamy!
* "Spadochroniarz" to osoba powtarzająca rok (jego docenienie jest wynikiem "rzadkości" na rynku)
Eurosim '98 Unia Europejska na co dzień
Pozwólcie, że się wpierw przedstawię. Nazywam się Łukasz Włodarski. Jestem studentem czwartego roku. Miniony semestr spędziłem na stypendium w Trewirze w Niemczech. W momencie, w którym piszę ten artykuł, do powrotu do Polski zostało mi jeszcze około 10 dni. Muszę bowiem uporać się z resztkami sesji zimowej. Nie myślcie jednak, że czas upłynął mi tylko nad książką. Było trochę wyjazdów i czas spędzony tu będę miło wspominać. Chciałbym opowiedzieć o moim wyjeździe do Brukseli, do Parlamentu Europejskiego, w ramach tak zwanej Burosim '98, która odbyła się w dniach 12-15 stycznia tego roku. Cóż oznacza owa Burosim '98?
Burosim '98 jest jedną z symulacji organizowanych corocznie dla studentów (głównie z krajów Unii Europejskiej) po to, aby mogli oni lepiej poznać funkcjonowanie organów Wspólnoty. Studenci odgrywają rolę członków Parlamentu Europejskiego, Komisji lub Rady. Każdemu przyporządkowana jest jakaś mniej lub bardziej znana osobisto~ć, którą ma reprezentować. Uczestnicy są podzieleni na grupy narodowościowe, partie polityczne oraz na grupy robocze zajmujące się poszczególnymi zagadnieniami. Oprócz gości z krajów Unii w symulacji uczestniczyli też Amerykanie (kilka college'ów ze stanu Nowy Jork współorganizowało cały ten projekt) oraz gr:upy z Polski i Węgier. Amerykanom ad hoc przydzielono kraje Wspólnot Europejskich, które mogliby reprezentować, zaś członkom obydwu zespołów z Europy Środkowej nadano status obserwatorów.
Uczestnicy mieli do opracowania projekty kon. kretnych ustaw, nad którymi mieli później głosować.
Ponieważ pojechałem tam wraz z paroma niemieckimi znajomymi z ramienia Uniwersytetu w Trewirze, reprezentowałem RFN.
Pierwszy dzień był dniem organizacyjnym. Najpierw musieliśmy dojechać do Brukseli (parę godzin jazdy z Trewiru). Po południu zorganizowano pierwsze spotkanie w Parlamencie. Komisja przedstawiła projekt ustaw, nad którymi mieliśmy debatować. Oto one: l . Kryterium, według ktćrego ustala się, jaki region będzie otrzymywał subwencje, ma być zmienione.
Dochód na jednego mieszkańca danego regionu powinien stanowić 60% średniej w Unii (a nie jak dotąd - 90%). 2. Planuje się też budowę trzech linii kolejowych, które połączyłyby kraje zachodnio- i wschodnioeuropejskie. Projekt nazywa się West-East Rapid Transport-Network (Wert-Net). Pierwsza, północna linia, Wert-Net North miałaby połączyć Nantes, Hasselt, Duesseldorf, Berlin i Gdańsk. Linia centralna łączyłaby Bordeaux, Luksemburg, Saarbruecken i Brno. Ostatnia, południowa linia przebiegałaby przez: Marsylię, Turyn, Wenecję, Ljubljanę, Pecs, Bukareszt, Sofię i Thessaloniki. Szczegóły budowy miałyby być ustalone do 2003 roku. 3. Trzecie zadanie jest połączone z polityką rolną. Płanuje się redukcję cen interwencyjnych na zboże i wołowinę.
Po zapoznaniu się z zadaniami, podzieliliśmy się na grupy robocze. Były to: Komisja Polityki Regionalnej, Komisja ds. Rolnictwa, Komisja ds. Transportu i Komunikacji (należałem do tej ostatniej jako parlamentarzysta). Odbyły się też pierwsze spotkania w ramach partii politycznych. Wieczorem- w hotelu, w którym wszyscy mieszkaliśmy - zorganizowano mały bankiet.
We wtorek pracowaliśmy w grupach roboczych; dyskutowaliśmy o propozycjach Komisji. W obradach uczestniczyło też kilka osób z Polski (z Uniwersytetu Warszawskiego, ze Stosunków Międzynarodowych). Po południu odbyło się spotkanie klubów partyjnych i głosowanie nad poprawkami do projektów ustaw. W tym samym czasie ministrowie oraz szefowie państw mieli również swoje spotkania. Następnego dnia, w środę rano, podczas posiedzenia parlamentarnego wyrazili oni swoje opinie. Proponowane przez Parlament zmiany znalazły się w projekcie ustaw .
Odbyło się głosowanie. Wspomniane kryterium udzielania pomocy biednym regionom zostało ustalone na poziomie 70%. Przebieg linii kolejowych został nieco zmieniony. Północny trakt rozwidlał się w Połsce (w kierunku Warszawy oraz Gdańska, by potem połączyć kraje bałtyckie). Jest to zasługa aktywnej postawy członków polskiej grupy. Zresztą my, z grupy niemieckiej, też byliśmy za tym, aby wspomniane połączenia były dla Polski możliwie dogodne. Wspomniane ceny interwencyjne zmniejszono o l 0%. Po uchwaleniu owych zmian odbyło się końcowe spotkanie.
Konwalidacja jest piękna Na zapytanie dwóch członków Komisji Rewi
zyjnej Samorządu Studentów SGH, a zarazem członków Koalicji dla Studentów SGH, o legalność wyboru Przewodniczącego SS, nadesłał odpowiedź prawnik SGH. Prawnik ów, pragnący zachować anonimowość, w swym wywodzie zawarł m. in. takie oto sformułowania: "Uchwała w tym zakresie dotknięta jest tzw. bezskutecznością zawieszoną " oraz " W przypadku stwierdzenia tej zgodności ułomność tej uchwały zostanie kanwalidawana ".
Będąc wdzięcznym za tak klarowne wyjaśnienia gnębiącego nas problemu, pragniemy ze swojej strony dać owemu prawnikowi pewne wskazówki dotyczące il)westycji na rynku kapitałowym. Otóż przewiduje się, że w najbliższym okresie pojawi się trend spadkowy na giełdzie oraz spadek stóp procentowych. W związku z tym poleca się inwestowanie w obligacje. Jednakże należy dokonać immunizacji nabytego portfela obligacyjnego poprzez durację. Dzię
ki temu przy znanej ERSP będzie można wyestymować wartość przysżłych dochodów. Również warto by było zajrzeć na rynek transakcji terminowych i
pospekulować na derywatach. Najlepiej będzie przyjąć strategię krótkiego motyla lub nawet krótkiego kondora na rynku opcji na półtusze wieprzowe. Można także zainteresować się kupnem warrantów. W przypadku zaś zaciągniętego już kredytu na stałą stopę procentową należy jak najszybciej dokonać plainvanilla swapu.
Z konwalidacjami, będący w stanie pomroczności jasnej i bezskuteczności zawieszonej
Adam A. Pszczółkawski ( apszczol@sgh. waw.pl)
P.S. Dla przypomnienia podaję wzór na wycenę premii opcyjnej opartej na modelu Black'a-Scholes'a:
C=S*N(d1)-x*e-rtN(d2) gdzie: d 1=[1n(S/x)+(r+0,5a2)t] l cr.Jt d2= dt-cr"'t
Tak wyglądało to od strony formalnej. Wyjazd był też dużym przeżyciem. Wspólne rozmowy, dyskusje, negocjacje (wszystko prowadzone było w języku angielskim) dawały poczucie, że jest się kimś więcej, niż tylko osobą z danego kraju, która przyjedzie, pobędzie trochę i zniknie. Sama Bruksela jest przesiąknięta swoistą międzynarodową atmosferą, choćby dlatego, że Belgia jest krajem dwujęzycznym;
wszystkie ulice, place mają dwie nazwy: francuską i flamandzką. Myślę, że wyjazd na długo pozostanie wspaniałym wspomnieniem.
Trier, 13 lutego 1998 roku Lukasz Wiodanki
UWAGA PIŁKARZE!
Choć wiosna za pasem i przyjdzie niedługo wybiec na boiska, wypada najpierw godnie pożegnać sezon halowy! A okarja nadarza się ku temu przednia:
20 - 21 MARCA BR
odbędą się
11 HALOWE MISTRZOSTWA SGH W HALOWEJ PIŁCE NOŻNEJ
Wszelkich info udzieli Wam mgr W. Bujak z Centrum WFiS (pokój 10 w budynku G) Dyżur we wtorki 10 i 17 marca w godz. 12:00 - 15:00 Z racji ograniczonej liczby miejsc- pośpiech wskazany jak najbardziej!
Jeśli chcesz: -sprawdzić w praktyce swoją znajomość języka angielskiego oraz innych języków europejskich --nawiązać nowe znajomości ze studentami
z całej Europy --zaplanować przyszłe wakacje
Przyjdź do ZSP, pokój 61c3 w bud. G lub Zadzwoń - 49 54 71
W dniach 19-26 kwietnia 1998 roku organizujemy już po raz piąty Międzynarodowe Seminarium "International Week in Warsaw", na które zapraszamy studentów z kilkunastu wyższych uczelni ekonomicznych z Europy (Holandia, Norwegia, Belgia, Dania, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Szwajcaria, Szwecja, Finlandia, Niemcy) i Japonu. Poszukujemy osób, które chciałyby przenocować naszych gości w swoich domach w dniach 19-23 kwietnia 1998 roku (4 noclegi) oraz zapewniły im śniadania (my płacimy).
W zamian zapraszamy Was na wszystkie imprezy i zapewniamy uczestnictwo w wizytach w firmach i prezentacjach przygotowanych z tej okazji.
Mój głos w sprawie oświaty Szanowny Panie Ministrze Edukacji Narodowej,
W odpowiedzi na przesłane do MAGLA materiały dotyczące "Reformy Systemu Edukacji", zdecydowałem się zapisać kilka własnych uwag na ten temat. Swoje spostrzeżenia zamieszczam jako osoba blisko związana ze środowiskiem nauczycielskim, świetnie obeznana z jego problemami, ponieważ moi rodzice są nauczycielami. Ojciec jest dyrektorem Zespołu Szkół Zawodowych i matematykiem, mama - zastępcą dyrektora w Szkole Podstawowej oraz rusycystką. Ja sam jestem z wykształcenia nauczycielem języka angielskiego.
Najważniejszą zmianą, dotyczącą struktury szkolnictwa, jest wprowadzenie gimnazjów. Jest to, w mojej opinii, najbardziej nieprzemyślana i brzemienna w ewentualnych skutkach decyzja.
Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, że włączenie do struktury szkolnictwa etapu, jakim jest gimnazjum, zrodzi potrzebę postawienia nowych budynków i udostępnienia
nowych sal szkolnych. Jak Ministerstwo ma zamiar to zorganizować, skoro już teraz warunki lokalowe są po prostu fatalne? Sam, podczas praktyk nauczycielskich, uczyłem języka angielskiego w 40-osobowych klasach. Fizyczną niemożliwością jest zapytanie o cokolwiek wszystkich 40 osób w ciągu 45 minut lekcji, a właśnie mówienie jest jednym z podstawowych elementów nauki języka. Jedynym wyjściem z tej sytuacji, jakie przychodzi mi na myśl,
wydaje się być zwiększenie liczebności klas na przykład do 80 osób z nietrudnymi do wyobrażenia skutkami.
Stworzenie gimnazjów będzie również wymagało zwiększenia liczby nauczycieli. Jak powiększyć ową liczbę, skoro już teraz dyrektorzy mają potworne problemy ze znalezieniem nowych chętnych do pracy w szkołach? Z końcem, a nierzadko w trakcie, każdego roku szkolnego odchodzą ze szkół dziesiątki nauczycieli. Powodem ich masowych rezygnacji są przede wszystkim zarobki, do czego pozwolę sobie powrócić w dalszej części tekstu. Można oczywiście uciec się do powszechnie stosowanego, szczególnie w mniejszych ośrodkach, systemu, w którym absolwenci liceów, którzy nie dostali się na studia, pozostają w swoich miejscowościach, aby uczyć młodszych kolegów. Osobiście znam więcej niż kilka takich przypadków. Czy do tego dążymy?
Pozostaje w końcu problem najważniejszy -problem dzieci, które - przechodząc ze szkoły do szkoły co kilka lat- będą musiały zmieniać środowisl<o, w którym się uczą i spędzają większość swojego czasu. Pisał o tym niedawno, w felietonie zatytułowanym "Jeszcze raz do pana Ministra" ("Polityka" nr 7, 14luty 1998 r.) pan Ludwik Stomma, zamieszkujący na stałe we Francji, gdzie obowiązuje model szkolnictwa bardzo zbliżony do proponowanego w planowanej reformie. "W systemie dwuetapowym (podstawówka+ liceum- przyp. M.W.)- pisze Ludwik Stomma - dziecko tylko dwa razy przezywa stres wchodzenia w nowe środowisko. Ważniejsze jest, że nauczyciele o jeden raz więcej muszą poznawać nowych uczniów i szukać do nich podejścia. " Według francuskich psychologów takie "podchodzenie" trwa do roku, jeśli nie więcej. W sytuacji, gdzie gimnazjum, podobnie jak liceum, ma trwać trzy lata, połowa tego czasu nie może być efektywnie wykorzystana na przystosowanie młodzieży do nowych realiów. Nie mówiąc już o szkołach zawodowych i liceach uzupełniających, gdzie nauka ma trwać po dwa lata. Ogólne zniechęcenie do szkoły, to najniższa
cena, jaką może zapłacić uczeń za tego typu zmiany.
Zabawiając się w bezsensowne zmiany struktu-
ralne, władze zręcznie omijają problem podstawowy - PIENIĄDZE.
Przez dziesięciolecia władze PRL przeprowadzały w szkolnictwie jedynie kosmetyczne zmiany, traktując środowisko nauczycielskie jak pariasa. Nic się nie zmieniło po 1989 roku. Polska kadra nauczycielska - wypuszczająca, głównie na zachód, znakomitych fachowców we wszystkich dziedzinach nauki -sama żyje na żenującym poziomie materialnym. Naucza w bardzo złych warunkach lokalowych, przy użyciu najgorszej jakości sprzętu, o ile w ogóle takowym dysponuje.
qooztll,A! comtDq sooo ...
Skutek takiej sytuacji może być tylko jeden. Najlepsi fachowcy odchodzą z zawodu. Nabór nowych nauczycieli odbywa się na drodze selekcji negatywnej. Nawet ci po studiach na kierunkach nauczycielskich decydują się iść do szkoły w ostateczności, kiedy zawiodą próby znalezienia innej pracy. Z mojego rocznika absolwentów Nauczycielskiego Kolegium Języka Angielskiego do szkoły poszło może 50%. Wciąż słyszę o następnych znajomych porzucających pracę w szkole. Na uczelniach obserwuje się drastyczny spadek liczby nowo mianowanych profesorów tytularnych i zatwierdzających doktorów habilitowanych oraz stagnację w dziedzinie nowo zdobywanych stopni doktorskich. Przyrost w grupie profesorów nie równoważy nawet ubytków naturalnych.
Na efekt społeczny tego zjawiska nie trzeba długo czekać. Analfabetyzm funkcjonalny (umiejętność czytania bez jego rozumienia) u ponad 50% dorosłych, brak opanowania podstawowych treści programowych u ponad 60% maturzystów, nie czytanie książek przez ponad 50% dorosłych i gazet (ponad 20%), niechęć do samokształcenia, oto stwierdzone fakty.
Co na to władza? "Z tytułu samej reformy strukturalnej szkolnictwa nie zakłada się większego wzrostu wydatków bieżących w dziale >Oświata i wychowanie< " - czytamy w koncepcji wstępnej reformy. Powiem więcej: nie zakłada się ani większego wzrostu wydatków, ani mniejszego, ani w ogóle żadnego wzrostu wydatków. Przygotowany przez poprzedni rząd projekt ustawy budżetowej zakłada dalszy
spadek finansowania nauki i szkolnictwa wyższego, a rząd obecny nie zrobił nic, żeby to zmienić. Podczas gdy w tak krytykowanych przez obecny układ rządzący latach socjalizmu na szkolnictwo i naukę przeznaczano odpowiednio po 1,5% budżetu, w tym roku planuje się odpowiednio po 0,86% i 0,45%! Jak, wobec tych faktów, interpretować wygłoszone podczas expose słowa premiera Jerzego Buzka: "To oświata i szkolnictwo wyższe zadecydują o pozycji Pafski pośród innych państw. ( . .)Dlatego za konieczne uznajemy przeprowadzenie radykalnej reformy systemu edukacji, dostosowującej ją do 1rymogów XXI wieku. "
Jako, że negatywnych skutków niskich nakładów na edukację nie zauważa się od razu, przez co
nie powodują one natychmiastowych reakcji społeczeństwa, politycy beztrosko tną owe nakłady, "obdarowując" te sektory gospodarki, które zapewnią im wyborcze zwycięstwo. Dla porównania, obserwując
procentowy udział wydatków na obronę
państw europejskich, Polska znajduje się w środku stawki, przewyższając wydatkami takie państwa, jak Holandię, Włochy, Danię, Hiszpanię, a nawet Niemcy! Jeśli zaś chodzi o wydatki na naukę znajdujemy się na szarym końcu, w bezpośrednim sąsiedzt
wie Grecji i Turcji, które przodują w nakładach na obronę. Jaką pozycję w Europie może m1ec państwo, którego nakłady na naukę (w dolarach na mieszkańca) są mniejsze od przodującej w rankingu
Szwajcarii o 1500%, jak również od znajdujących się w podobnej sytuacji ekonomicznej Czech (o ponad 100%) i Węgier (50%)?
Nagminnie stosowaną w takich sytuacjach odzywkę polityków, że aby dać jednym, trzeba zabrać drugim, należy uznać za wyjątkowo krótkowzroczną i po prostu śmieszną. Jeśli nie postawimy na naukę, w krótkim czasie padnie gospodarka, a społeczeństwo ulegnie kompletnej degrengoladzie. Finlandia, która na początku lat 90-tych przeżywała jeszcze głębszą zapaść ekonomiczną niż Polska, a bezrobocie w tym kraju dochodziło do 20%, nie zaczęła szukać oszczędności w wydatkach na naukę, dzięki czemu udało jej się szybko przezwyciężyć kryzys.
Szanowny panie Ministrze. Temu dogorywającemu pacjentowi, którego ma pan za zadanie postawić na nogi, nie pomogąjuż kleiki złożone z czczych słów. Tymi karmiono go już wystarczająco długo. Ten pacjent nie chwyci za transparent, aby wylec na ulicę z butnymi hasłami, on nie będzie rzucać śrubami, ani zgniłymi jajkami. On po prostu zniknie, pozostawiając na stanowiskach takie same "ochłapy", jakimi karmiono go do tej pory, co będzie najgorszą rzeczą, jaka może spotkać ten kraj.
Dawno minęły czasy, kiedy nauczycielem było się dla prestiżu, jakim w "Konopielce" Edwarda Redlińskiego cieszyła się "pani uczyciełka w Taplarach". Dalsze ignorowanie potrzeb środowiska nauczycielskiego powróci nas do tych Taplar prędzej , niż byśmy
się tego spodziewali.
Marcin Wyrwał
UZURPATORZY (1) Zagłębiając się w historię świata od czasów najdawniejszych do teraźniejszości możemy zaobserwować działalność ludzi ambitnych, żądnych władzy i rozgłosu, którzy wszelkimi sposobami - legalnymi bądź nielegalnymi -próbują ją zdobyć, bo jak powiadają władza ta należy im się z wyroku Boga czy ludu. l niewiele ich. obchodzi prawo sukcesji czy demokratyczny wybór. Jeżeli nie im właśnie przypadnie władza, to tym gorze] dla prawa i demokracji! Ludzi tych nazywamy uzurpatorami.
Uzurpatorzy wedle słownikowej definicji to O·
soby, które bezprawnie, samowolnie przywłaszczają sobie władzę, cudze stanowiska, cudze prawa. Sięgając po nie nie wstrzymają się przed niczym - szantaż,
przemoc czy długotrwała krwawa wojna to dla nich chleb powszedni (np.: w wyniku uzurpacji wybuchły Wojna Dwóch Róż oraz Wojna Stuletnia). l niestety, nie łudźmy się, takich ludzi nie uniknie żadne pań
stwo, żadna organizacja czy instytucja. W historii papiestwa można doliczyć się około
30 uzurpatorów zwanych antypapieżami. Prekursorem był niejaki Hipolit działający w 217 roku. Ostatnim Felix V w latach 1439-1449 (w rzeczywistości był nim bardzo ambitny i przedsiębiorczy przodek późniejszych królów Włoch - Amadeusz V111 książę Sabaudii - który owdowiawszy postanowił zostać papieżem). Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego doczekało się 10 uzurpatorów, wśród których warto wymienić Rudolfa von Rheinfelden, Hermana von Salm czy Gunihera von Schwarzburg.
Uzurpatorów można podzielić na kilka kategorii, niektórych można uznać za niegroźnych pozerów czy snobów, innych zaś za wrogów publicznych nu-mer jeden. ·
Pierwszą i najgroźniejszą kategorią są uzurpatorzy - gracze polityczni. Z reguły, aby posiąść władzę, prowadzą wojny (jak np.: Swen Widlobrody czy Wilhelm Zdobywca), niekiedy interpretując (czy, jak kto woli, falandyzując) na swoją korzyść prawo. Np.: królowie angielscy z dynastii Plantagenetów, którzy prowadzili stuletnią wojnę z Francją (1340-1453), wynikłą z perfidnego nagięcia prawa sukcesji do tronu francuskiego. Ich bezczelność nie miała granic. W 1346 Edward III w zwycięskiej dla siebie bitwie pod Crecy rzucił hasło do ataku: "Dieu et mon droit", co znaczy "Bóg i moje prawo" (oczywiście do tronu Francji). Słowa te odtąd stały się zawołaniem bitewnym angielskiego rycerstwa i są po dziś dzień mottem kolejnych królów Zjednoczonego Królestwa. Zaś w 1420 Henryk V rozbiwszy wojska Karola VI Szalonego, króla Francji zmusił go do podpisania Traktatu z Troyes, w którym tenże ogłosił swego prawowitego syna i następcę Karola bękartem. I wówczas, gdyby nie Joanna d'Arc, Francja byłaby dziś prowincją Anglii, a ów nieszczęsny Karol nie zostałby przez potomnych nazwany Karolem VII Zwycięskim.
Niekiedy uzurpatorzy - gracze posuwają się do aresztowania, trucia czy mordowania swych konkurentów, nie bacząc nawet na więzy pokrewieństwa.
Tak na przykład Ryszard III Garbus zwany też Starym Dick'iem w 1483 roku umieścił w Tower dwóch swych bratanków, 13-letniego podówczas, prawowitego króla Anglii Edwarda V i jego brata 9-letniego Ryszarda, po czym ogłosił ich bękartami, potajemnie zgładził i ogłosił się nowym królem. Znanym z morderstw uzurpatorem był też Macbeth syn Findlaeca mormaera Moray, członek ira-szkockiej dynastii O'Neill'ów, król Szkocji w latach 1040-1057, rozsławiony przez Sheakespeare'a.
Drugą kategorią są znani dobrze z historii uzurpatorzy - marionetki, za którymi stoi prawdziwy niebezpieczny uzurpator- mistrz gier politycznych. Scenariusz w takich przypadkach jest zawsze bardzo podobny. Oto w jakichś niezwykłych okolicznościach ginie następca tronu, by po kilku latach zostać
"wskrzeszonym" i upomnieć się o władzę. "Wskrzesicielem" jest ów mistrz, który na plecach "wskrzeszonego" (zazwyczaj sobowtóra nieszczęsnego nastę-
pcy) chce podburzyć lud, doprowadzić do rewolty i za pomocą marionetki rządzić krajem. Tak np. : Małgorzata Plantagenet, żona Karola księcia Burgundii, a siostra Ryszarda Garbusa, w 1486 roku podstawiła sobowtóra Edwarda hr. Warwick'a, którym okazał się być w rzeczywistości syn stolarza Lambert Simnel. Ta sama Małgorzata w 1499 roku wysłała do Anglii Perkin'a Warbeck'a jako, tym razem, nieszczęsnego Ryszarda, jakoby cudem uratowanego przed zagładą w Tower. Obie te akcje doprowadziły do rozruchów na szeroką skalę na terenie Anglii i Walii. Natomiast w 1605 roku grupa polskich magnatów
Wiśnio
w i e ckich i rod u M n i s zchów, wykorzystując zamęt w Rosji, wprowadziła na tron rosyjski Dymitra (później
ogłoszone·
go Samozwańcem),
jakoby syna cara Iwana IV Groźnego. Choć w 1606 roku kniaź Szujski zamordował fałszywego Dymitra; (którym okazał się być prawosławny mnich Hryszka Otrepjew), to przez kilka następnych lat pojawiło się kilku nowych Dymitrów Samozwańców, dzięki czemu Polska przeprowadziła 3 wielce udane kampanie przeciw Moskwie.
Trzecia kategoria to uzurpatorzy - maniacy. Wynajdują sobie oni na świecie jakąś biedną, ciemiężoną nację (najlepiej prymitywną) i ogłaszają się ich królem, opiekunem i obrońcą na arenie światowej. Doskonałym tego przykładem był francuski zubożały szlachcic Orelie-Antoine de Tounens ( 1825-1878), który naczytawszy się w młodości o Indianach Mapuczach żyjących w południowej części Chile i Argentyny, postanowił zostać ich królem. Indianie ci słynęli z waleczności, a ulubionymi ich rozrywkami było wojowanie, leniuchowanie i pijackie orgie. De Tounens swój ambitny cel zrealizował w 1860 roku, gdy po dwuletnim pobycie w Ameryce Porudniowej ogłosił się "Królem Araucanii i Patagonii". Bardzo szybko stworzył konstytucję, rząd i armię oraz rozpoczął bicie własnych monet. Wyznaczył granicę na rzece Bio-Bio i wypowiedział wojnę Chile i Argentynie. W I 862 roku pojmany przez wojska chilijskie i deportowany do Francji, jeszcze trzykrotnie wracał do Mapu-
czów, by wzniecać nowe rewolty (jedna z jego wypraw była finansowana przez cesarza Napoleona Ill). W trakcie swych pobytów we Francji zdążył stworzyć własną gazetę i zorganizować liczne grono sponsorów i zwolenników. Po jego śmierci w 1878 roku kolejni jego miłośnicy ogłaszali się królami (obecnie jest nim tajemniczy Prince Philippe of Araucania). W domu rodzinnym de Tounens'a założono Muzeum Królestwa Araucanii, a cały interes kręci się dzięki sprzedaży złotych i srebrnych monet z popiersiem Philippe' a i innych gadżetów oraz nadawaniu "tytułów arystokratycznych, orderów i innych godności" (oczywiście odpłatnie).
Bardzo podobną działalność prowadzi obecnie "Królewski i Najjaśniejszy Dom Książąt de AlabonaOstrogojsk-Garama", z tą jednak różnicą, że wystartował dopiero w 1986 roku. Ustawowo zaś opiekuje się ludem Garamantów, których terytoria są "okupowane" przez Libię, Czad, Niger i Algierię.
Czwarta kategoria to uzurpatorzy - snobi. Są to zazwyczaj megalomani bądż różnego rodzaju oszuści, którzy zdobywają spore fundusze na swą działal
ność w identyczny sposób co uzurpatorzy - maniacy. Tych snobów dzielimy na dwie grupy - fałszywych
potomków oraz fałszywych pretendentów. Pierwsza grupa to osoby, które podają się
za potomków znanych osób - zazwyczaj królów czy arystokratów. Najczęściej i najgłośniej działają fałszywi Stuartowie, których protoplastą miał być Karol (III) Stuart. Ów Karol zwany też Bonnie Prince Charlie,
katolicki i prawowity pretendent do tronu Anglii i Szkocji zmarł w I 788
roku pozostawiając jedynie nieślubną córkę Klemen
tynę, która zresztą zmarła bezpotomnie. Fakty te jednak nie przeszkadzają działać
rodzinie Stuart-Stolberg-Sobieski w Austrii oraz "Księciu Michałowi Stuartowi of Albany" w Anglii i Francji.
W latach 20-tych i 30-tych Europa Zachodnia i USA zostały wręcz zalane groma
dą oszustów podających się za carewicza Alexego i księżniczkę Anastazję -
dzieci cara Mikołaja II, które w rzeczywistości zginęły w 1918 roku w rzezi carskiej ro
dziny w Jekaterynburgu. Co niektórzy z nich porobili niezłe karie-
ry, a pamięć o nich nie przemij,a o czym świadczy chociażby ostatnio wy
świetlany również w naszych kinach amerykański film rysunkowy "Anastazja" .
Królem tego gatunku uzurpatorów pozostanie chyba na zawsze Alexis Brimeyer. Ów człowiek, syn luxemburskiego inżyniera urodzony w Zairze, wielokrotnie zmieniał swoje nazwisko, dodawał sobie urojone tytuły i wciąż zmieniał i upiększał historię swego "królewskiego" pochodzenia. Wokół niego zebrała się zresztą grupka podobnych mu oszustów, z których jeden swego czasu sprytnie nabrał prezydenta Jelcyna. Gdy w 1995 roku Brimeyer zmarł na AIDS, używał następującego nazwiska "Prince d' Anjou Durazzo Durassow Romanoff Dolgorouki de BourbonConde de Gavina y de Alba" (autor ma nadzieję, że nie pominął żadnego członu).
Wśród fałszywych pretendentów na czoło wybijają się król Denis I of L' Anse-St-Jean Quebec oraz nasz Leszek Wierzchowski, o którym za miesiąc. Ten pierwszy zdążył się już koronować, ale referendum niepodległościowe w Quebec zostało minimalnie przegrane przez mniejszość francuską i szanse Denisa I zmalały do zera (choć gdyby powstał niepodległy Quebec, to też by pewnie niewiele zdziałał ).
Adam A. Pszczółkowski
Kurs HaTeeMela {2) Ci, którzy uważnie przeczytali poprzednią część kursu i w wolnych chwilach dodatkowo trochę poeksperymentowali, potrafią już stworzyć prostą stronę
WWW. Mimo to, na początku naszej dalszej wędrówki po świecie języka HTML proponuję przypomnienie najważniejszych informacji: -każde polecenie języka HTML musi być umieszczone pomiędzy znakami nierówności, tzn. '<' i '>' np.: <BODY> -polecenie umieszczone pomiędzy znakami nierówności nazywa się znacznikiem (np.: BODY jest poleceniem, <BODY> jest
nauki!</U></I><BR><P><BR> <H6>Ta strona jest bez sensu</H6> </BODY> </HTML>
znacznikiem) KURS HaTeeMeLa -niektóre znaczniki występują w dwóch wersjach: otwierającej i zamykającej; ezese cłnl&• wersja otwierająca powoduje rozpoczęcie
wykonywania polecenia, wersja zamykają- Dzis pojd:iemy dalej i rapomamysie dokladnie ca kończy wykonywanie polecenia t parametrami polecenia BODY -znacznik zamykający różni się od otwie-rającego tym, iż polecenie w nim zawarte Zaprqpgm,d9MUkil
poprzedzone jest znaczkiem ' /' np. </BODY> jest wersją zamykającą dla ,.._,... .. _ znacznika <BODY> -każdy dokument w języku HTML musi rozpoczynać się od znacznika otwierające- Rys. 1 go <HTML> i kończyć się znacznikiem za- ...:..::::...::.;..:_ ____________________ _
mykającym </HTML>; wszystkie dane do-tyczące strony WWW znajdą się pomiędzy tymi znacznikami -dokument HTML składa się z nagłówka i "ciała" -nagłówek ograniczony jest znacznikami <HEAD> i </HEAD>; w nagłówku umieszczamy polecenia informujące przeglądarkę o typie dokumentu; tu także musi się znaleźć tytuł strony -tytuł strony, który wyświetli się w pasku tytułowym przeglądarki, umieszczamy pomiędzy znacznikami <TITLE> i </TITLE> -"ciało" dokumentu, czyli tekst, grafikę, tabele, itd., umieszczamy pomiędzy znacznikami <BODY> i </BODY> -podstawowe znaczniki HTML: <B>TEKST</B> TEKST zostanie wygrobiony <I>TEKST</I> - TEKST zostanie pochylony
Polecenie BODY i jego parametry To, co znajdzie się pomiędzy znacznikami <BODY> i </BODY> stanowi podstawową część dokumentu, którą oglądamy w postaci strony WWW w głównym oknie przeglądarki. l tu należy się od razu kilka wy-jaśnień : -niemożliwe jest osiągnięcie efektu wyrównania tekstu do obu marginesów (jak to robi polecenie justify np. w Word 6.0); standardowym ustawieniem jest wyrównywanie tekstu do lewego marginesu; -puste linijki w dokumencie HTML są ignorowane przez przeglądarkę, która traktuje je jak jedną spację, tzn. jeżeli w dokumencie napiszemy:
TEKST l
<U>TEKST</U> - TEKST zostanie vodkreślony TEKST2 TEKST1<BR>TEKST2 lub TEKSTl<P>TEKST2
- TEKST2 znajdzie się w nowej linijce TEKSTl<BR><BR>TEKST2 lub TEKSTl<BR><P>TEKST2
- TEKST2 znajdzie się w nowej linijce, lecz pomiędzy TEKSTl i TEKST2 wstawiona zostanie pusta linijka odstępu; każdy następny znacznik <BR> to kolejna ·linijka odstępu
<Hn>TEKST</Hn> gdzie n= l,2,3,4,5,6 - TEKST napisany będzie pogrubioną czcionką o odpowiednim rozmiarze (Hl - największym,
H6 - najmniejszym); dodatkowo pomiędzy TEKST a kolejną linijką utworzony zostanie proporcjonalny do wielkości czcionki odstęp
Aby lepiej zrozumieć zastosowanie tejże "wiedzy", proponuję porównać poniższy dokument HTML zjego obrazem w przeglądarce Netscape Navigator.
<HTML> <HEAD> <TITLE>Druga czesc Kursu HaTeeMeLa</TITLE> <HEAD> <BODY> <Hl>KURS HaTeeMeLa</Hl> <H3>czesc druga</H3><BR> Dzis pojdziemy dalej i zapoznamy sie dokladnie<BR> z parametrami polecenia <B>BODY</B><BR><P> <I><U>Zapraszam do
to w przeglądarce wyświetli się:
TEKSTl TEKST2
(aby przerzucić TEKST2 do następnej linijki, musielibyśmy użyć znacznika <P> lub <BR>) -przeglądarka ignoruje ciągi spacji, tzn. jeżeli w dokumencie znajdzie się coś takiego:
TEKSTl TEKST2
to przeglądarka wyświetli to jako:
TEKSTl TEKST2
(z jedną spacją w środku).
Uwaga! Istnieje polecenie, które sprawia, że oba opisane powyżej efekty są możliwe do osiągnięcia,
ale o tym napiszę w innym odcinku.
Jeżeli w naszym dokumencie zastosujemy samo polecenie BODY, nie określając żadnych jego dodatkowych parametrów, to przeglądarka użyje swoich ustawień do wyświetlenia strony. Przejdźmy więc w końcu do tych tajemniczych parametrów. Dodatkowe parametry umieszcza się zawsze wewnątrz danego znacznika, bezpośrednio po poleceniu, którego dotyczą, np.:
<BODY PARAMETR>
W przypadku polecenia BODY możemy stosować więcej niż jeden parametr, np. :
<BODY PARAMETR! PARAMETR2 PARAMETR3>
Poniżej przedstawiam najczęściej używane paramet-
ry polecenia BODY:
BGCOLOR="kolor"
-określa kolor tła strony WWW; kolor może być zdefiniowany kodem, np. #FFFFFF oznacza kolor biały (tu zazwyczaj przydaje się specjalna tabela kodów), lub nazwany "po imieniu", np.:
black - czarny - kod: #000000 blue - niebieski - kod: #OOOOFF brown - brązowy - kod: #A52A2A gray - szary - kod: #808080 green - ciemnozielony - kod: #008000 maganta - karmazynowy - kod: #FFOOFF navy - granatowy - kod: #000080 purple - purpurowy - kod: #800080 red - czerwony - kod: #FFOOOO silver - srebrny - kod: #COCOCO wh.i te - biały - kod: #FFFFFF yellow - żółty - kod: #FFFFOO
Zastosowanie jak poniżej: Użycie <BODY BGCOLOR="magenta"> lub <BODY BGCOLOR="#FFOOFF"> spowoduje, iż tło naszej strony będzie miało kolor kannazynowy.
BACKGROUND="rysunek"
-określa nazwę i lokalizację rysunku, który stanowić będzie tło strony WWW. Jeżeli rysunek znajduje się w tym samym katalogu, co nasz dokument HTML, nie musimy podawać jego lokalizacj i, lecz tylko samą nazwę. Pamiętajmyjednak, że przeglą
darki odczytują wyłącznie pliki formatu jpg lub gif. Powiedzmy, że plik, który ma stanowić tło naszej strony, ma nazwę tlo.jpg (rys. 2). Aby umieścić go w tle, musimy użyć znacznika: <BODY BACKGROUND="tlo. jpg">
Rys. 2. Rysunek tlo.jpg, stanowiący tło strony
Jeżeli okno przeglądarki jest większe niż rysunek stanowiący tło strony, wtedy obrazek ten będzie powtarzany jeden obok drugiego, tak aby w całości
zapełnił to okno (rys. 3).
Rys. 3. W taki sposób plik tlo.jpg tworzy tło strony WWW, jeżeli rysunek jest mniejszy niż wielkość okna przeglądarki
Jeżeli rysunek znajduje się w innym katalogu niż nasz dokument, to musimy podać dokładnąjego lokalizację. Powiedzmy, że nasza strona ma adres: http://www.glupoty.com/index.htm zaś jej tło znajduje się pod adresem: http://www.tla . com/tlo.jpg
ciąg dalszy na następnej stronie
Kurs HaTeeMela c.d. W naszym dokumencie musimy więc podać cały adres pliku tła, tzn. : <BODY BACKGROUND= "http://www.tla.com/tlo.jpq">
TEXT="kolor" -określa kolor, . w którym wyświetlany jest tekst składający się na naszą stronę. Tu stosuje się" identyczne nazwy łub kody kolorów, jak w przypadku parametru BGCOLOR, np. użycie: <BODY TEXT="fłA52A2A"> łub <BODY TEXT="brown"> spowoduje, iż tekst na stronie będzie miał kolor brązowy.
LINK="kolor" -określa kolor, jakim wyświetlany będzie tekst stanowiący odsyłacz do innej strony (o czymjuż w kolejnym odcinku). Także w tym, jak i w kolejnych dwóch przypadkach, stosuje się nazwy i kody kołorów, np.: <BODY LINK="ł000080"> łub <BODY LINK="navy">
VLINK="kolor" -określa kolor, jakim wyświetlany będzie tekst stanowiący odsyłacz do strony już przez nas przeczytanej.
ALINK="kolor" -określa kolor, jakim wyświetlany będzie tekst stanowiący odsyłacz do strony, która się aktualnie ładuje.
LEFTMARGIN="n" -określa w piksetach wielkość lewego marginesu, a więc odległość lewej krawędzi tekstu od brzegu okna.
RIGHTMARGIN="n" -określa wielkość prawego marginesu, a więc odległość prawej krawędzi tekstu od brzegu okna.
TOPMARGIN="n" -określa wielkość górnego marginesu, a więc odległość górnej krawędzi tekstu od brzegu okna.
Jak już wspomniałem, można stosować kilka para-
WWW-Szperacz! PARLAMENT RP http://www.sejm.qov . pl http://www.senat.qov.pl Parlament w całej okazałości. W środku, na stronach sejmowych, znajdziesz historię polskiego parlamentaryzmu, jego strukturę, kompetencje, słowniczek
·trudniejszych pojęć związanych z prawodawstwem i posłowaniem. Prócz tego pełny skład klubów poselskich, standardowe informacje o posłach (wraz ze zdjęciem). Nie zabrakło też świeżych wiadomości i planów obrad. Senat, nieco gorzej dopracowany, zawiera podobne treści, z tym, że o senatorach. Dodatkowo można się wybrać na wirtualną wędrówkę po komnatach tych znanych-nieznanych budynków. Dla mających wielkie ambicje będzie to spełnienie nie mogących się spełnić marzeń.
. ~ r
~ ' ' l . -- ,--..~" "'![ - .... }::;~7~- ) ' :: • ~ ~ j l . . .. , .l ~ '? ' ,"'- ..
' ' •· ,,1 ' • rt •,. ·, ",
"· ;;;:o~::r;;t;::;;.:;:---iiiiiiill!!!'h ' ' - - - ----- --
--..-,...... .... -.... -g •• •• ",.., .,..,s.;.. - --
STREFA GIER . http://wWw.qames . numen . pl
-
"
Internetowy magazyn gier komputerowych - rzecz tylko dla tych, którzy zwykli tracić czas przed komputerem. Prócz opisów gier bogato zdobionych zdjęciami, znajdziecie na stronie nowinki ·z kraju i ze świata, listę przebojów, sporą porcję tricków oraz niemało programów do ściągnięcia. Strona jest dobrze opracowana graficznie, a do zaglądnięcia kuszą liczne konkursy urządzane przez redakcję. Właściwie
nie trzeba bulić w kiosku za papierowe (nieekoło
giczne) piśmidła, kiedy można z darmowego szkolnego kompaprzeczytać więcej i szybciej.
RADIO MARYJA http : //www.man.torun .pl/RadioMaryja Najbardziej kontrowersyjne radio w Polsce ma swoją stronę www! Warto się przekonać, czy strona nie jest pod tym względem gorsza. Poczytać można homilie J. E. Prymasa, wypowiedzi Ojca Rydzyka, przejrzeć notowania listy przebojów (a na pietwszym miejscu ... "Psałm 118" Vox Nostra), wiadomości katolickie przyswoić - słowem jest co robić. Być może ktoś się wciągnie i zacznie słuchać ... Ja się wciągiem. Ubaw po pachy.
X-FILES http://www . thex-files.com Oficjalna (angielskaja) strona "Z archiwum X", będąca swoistym przewodnikiem po serialu o tym samym tytule (cóż za zbieg z okoliczności). Page zawiera streszczenia wszystkich odcinków, setki zdjęć i opowieści z planu filmowego. Jest też sklep, w którym można nabyć niemal wszystko, co jest związane z filmem - począwszy od książek przez kasety wideo i płyty z muzyką po koszulki, skarpetki, czapeczki, a nawet figurki (?) itp. Kopalnia wiedzy dla fanów, a takich chyba nie brakuje. Chyba że się mylę i brakuje. No to może wykłują się nowi.
metrów dla określenia atrybutów "ciała" dokumentu. Tak naprawdę, to można zastosować (prawie*) wszystkie przedstawione parametry z jednym tylko poleceniem BODY, np.:
<BODY BGCOLOR="RED" TEXT="WHITE" LINK="BLACK" VLINK="GREEN" LIN="YELLOW" LEFTMARGIN="5" RIGHTMARGIN="5" TOPMARGIN="10">
Jeżeli dodamy do tego tekst, odnośniki do kilku stron i trochę kolorowej grafiki, to na ekranie otrzymamy pawia internetowego ... Aby tego uniknąć, proponuję
stosować kolorystykę z pewnym umiarem, licząc się z tym, że wytrzymałość, także estetyczna, oczu osób netsurfingujących jest ograniczona. W następnym odcinku napiszę więcej o tym, w jaki sposób uatrakcyjniać tekst, a także pokażę, jak tworzyć z tekstu odnośniki do innych stron.
Do kolejnego zalogowania się!
(j.p.)
* nie można bowiem używać naraz parametrów BGCOLOR i BACKGROUND - tło całej strony może stanowić albo rysunek, albo jednolity kolor, albo .. . stosuje się ramki lub też tabele (o czym kiedyś tam napiszę).
FRANCJA 98 http://www . france98 . com Jak zapewne wiecie/nie wiecie, już niedługo we Francji odbędą się Mistrzostwa Świata w piłce kopanej. Już od ponad roku działa oficjalna strona poświęcona temu wydarzeniu. Trochę głupio tam zaglądać mając w świadomości fakt, że rodzimych grajków tam nie będzie, no ale cóż, jeśli ktoś przegrywa i z Paragwajem i z Izraelem i z Gruzją ... Na stronie zdjęcia, składy, tabele, trochę wywiadów, parę konkursów. Dla angło-frankojęzycznych braci kibolów po prostu bomba.
WARP4 http ://www . icu.eom . pl/warp4/ Strona naszego sponsora, czyli rzecz o napoju nieprocentowym wyskokowym. Cóż my tam znajdziemy???? Na przykład puszkę. Tak, aby każdy mógł się przyjrzeć i nie pomylić z jakąś tam kolą, czy innym bżdzidłem. Dodano jeszcze skład (to na wypadek, gdyby piraci zaczęli podrabiać puszki i trzeba było po składzie poznawać, czy mamy do czynienia z oryginałem czy towarem zza Buga). Nie zabrakło także konkursów i zdjęć z imprez wszelakiej maści, na których warp się pija.
Zebrał: Michał Zacharzewski ([email protected])
NAGA (oczywiście PRAWDA NO o polskim sporcie zimowym! 1 !)
••••••••••••• Na samym wstępie pragnę poinformować wszystkich czytelników, iż słowa, które zostały zamieszczone
w niniejszym tekście powstały na kilka dni (dokładnie 4) przed zakończeniem Igrzysk Olimpijskich w Nagano w 1998 roku. Dlatego z góry wyjaśniam, iż jeśli do momentu, w którym ten numer MAGLA zagości w Waszych rękach, wydarzy się cud, to ja bardzo przeproszę i pochylę czoło przed całą polską kadrą olimpijską i działaczami sportowymi. Tak naprawdę zrobię to bardzo chętnie, choć nie wydaje mi się, oj nie wydaje, abym miała okalję.
Tegoroczne Igrzyska Olimpijskie przejdą do światowej historii sportu z kilku powodów. Po raz pierwszy na olimpiadzie wystąpili wszyscy czołowi zawodnicy z kanadyjsko-amerykańskiej zawodowej ligi hokeja NHL. Co prawda już w poprzednich Igrzyskach w Norwegii występowało kilku zawodników grających w klubach NHL, jednak tylko tych, które odpadły z rozgrywek play-offs. Tym razem władze lig hokeja zawodowego i- tzw. amatorskiego
doszły do porozu-mienia i przerwano rozgrywki o puchar Stanley'a, aby naprawdę najlepsi gracze mogli reprezentować
swoje kraje na olimpiadzie. Tak więc, w Nagano mamy hokejowe "drim timy".
Radość czeskich hokeistów po zwycięskim meczu finałowym z Rosją
Po drugie, po przełomie technicznym w łyżwiarstwie szybkim (nowa konstrukcja łyżew, tzw. klapy) na olimpijskim torze M-way ustanowiono wiele niesamowitych rekordów olimpijskich. Brylowali w tym panczeniści i paniczenistki z Holandii. Skalę tego zjawiska powinien bardzo przejrzyście ilustrować fakt poprawienia o ponad 15 sekund przez G. Remme rekordu świata na lO 000 m należącego do słynnego Koss'a (nowy re
Złota medalistka - Olga Danilova z Rosji, 15 km stylem kła-sycznym
kord wynosi 13.15.33). Z pewnym smutkiem muszę stwierdzić, że
ten norweski król łyżwiarstwa szybkiego ostatnich lat został zdetronizowany prawie w większości konkurencji i nie ma następcy w rodzimym kraju. Pewnym przebłys
kiem był rekord świata ustanowiony przez jego rodaka A. Sondral'a na 1500 m (pierwszy człowiek, który w tej konkurencji przełamał barierę
l min 48 s 1.47.87).
Po trzecie, znakomity biegacz norweski B. Deahlie dokonał wyczynu nie lada i wysunął się na czoło multimedalistów zimowych igrzysk olimpijskich, zdobywając wraz z kolegami w sztafecie 4 razy l O km swój siódmy złoty medal. Jak na razie Deahlie ma na swoim koncie 11 medali (7 złotych i 4 srebrne). Kolekcja ta może się jeszcze powiększyć, gdyż do rozegrania pozostał jeszcze bieg na 50 km.
pieniu niebieskim (z moich źródeł informacji wynika, że te ostatnie to nie były raczej znaki anielskie i te wyczekiwane przeze mnie cuda).
Po piąte, jak nie można drzwiami, to my oknem, albo gospodarzom nawet epidemia pomoże. Tak tak, to nie błąd w druku, tylko czysta prawda, gdyż w wiosce olimpijskiej, jak też w całym Nagano, podczas igrzysk panowała azjatycka grypa, która dopadła wielu znakomitych zawodników m.in. Gunde Niemann-Stirmann -Holendra J. Bos'a, złoty medal w łyżwiarstwie
Rosjankę E. Vialbe szybkim kobiet, 3000 m
czy Norwega A. Sondral'a. Nic nie wiadomo mi natomiast o jakichś ilnesach w ekipie japońskiej i nie bez parady na ich koncie są już 4 złote, l srebrny i 3 brązowe medale. W tym miejscu zwracam honor japońskim skoczkom - są naprawdę rewelacyjni. Doszło do tego, że - podobnie jak na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Seulu - zalecono sportowcom nieopuszczanie terenów wiosk;i olimpijskiej w innych celach niż treningi i zawody (tu epidemia, tam zamieszki studentów).
llia Kulik z Rosji - złoty medal, jazda figurowa solistów
Po szóste - no tego to jeszcze nie było, żeby zawodnicy i dziennikarze musieli wyjeżdżać kilka godzin przed zawodami, aby dojechać na czas. l to żeby choć raz a dobrze, ale nie. Trzeba kilka razy na to samo, bo co się przyjedzie na stok alpejski, to po kilku godzinach trzeba wracać z niczym i tak "w kółko Macieja". Przepraszam, że
pytam, ale czy w Japo
otrzymali prikaz, aby za wszelką cenę dowozić cało i zdrowo sportowców i dziennikarzy na zawody. W ten oto sposób kierowane przez nich pojazdy rozwijają zawrotną maksymalną prędkość 30 km/godz.
A po siódme - to może od razu i po ósme, itd ... Olimpiada 1998 roku przejdzie do historii polskiego
Bjorn Daehlie - złoty medal w sztafecie 4x10 km
sportu pod hasłem, że nadzieja to jest raczej matką - i tu wszystkich, przepraszam za niecenzuralne słowo (nawet tych, którzy się za takich nie uważają), głupich. Niestety, muszę się
przyznać, że moja skromna osoba zalicza się do grona kibiców sportowych, którzy w skrytości ducha mieli nadzieję, że
zabłyśniemy. Nasze oczekiwania zostały rozbudzone wygraną przez W. S kupni a ostatniego przed igrzyskami konkursu skoków w Japonii, w miarę dobrymi startami panczenistów na olimpijskim torze w Calgary, sukcesami polskich biatlonistek w Mistrzostwach Europy, udanymi startami snowbordzistów (spolszczenie). l oto Nagano, i oto masz babo placek. Nic, kompletne dno (uwaga jest wyjątek, ale on potwierdza regułę i o nim później). Nasi snowbordziści pojechali pozwiedzać, a nie powalczyć, a jeśli już, to o miejsca na pudle, ale od końca (patrz: M. Starowicz; i komentarz telewizyjny naszej zawodniczki J. Marczulajkis na temat przejazdu koleżanki -jedzie bardzo dobrze, płyn
nie... - a że na mecie przegrywa o kilka minut /?/ ze zwyciężczynią, to już mało
istotne, prawda?). Nasi panczeniści też biegali kilka minut wolniej od swoich czasów życiowych. Przytoczę tu słowa redaktora Z. S.: " no niestety P. Zygmunt pobiegł poniżej swoich obecnych możliwości".
Co za absurd! Pobiegł tak, jak pozwalały mu na to obecne możliwoś-
Złoty medalista w łyżwiarstwie szybkim na 10000 mGianni Remme
ci, a że było bardzo cienko, wręcz tragicznie, to inna para kaloszy. Nasze panie i panowie w biegach też nie wypadają lepiej, klasując się najwyżej w piątej dziesiątce (M. Ruchała, B. Piotrowska, D. Kwaśny i
K. Gębala). Nasz rodzynek w biegu na l O km stylem klasycznym zajął 76 miejsce na 98 startujących. Za niepodważalny sukces możemy uznać fakt, że nie wyprzedził go startujący z 97 numerem Kenijczyk P. Boit, czy też jeszcze lepszy Mongoł Dashzeveg Ochirsukh. Ale niech nieco udoskonalą technikę biegania, a zobaczymy ich śmigających jak torpedy obok naszych zawodników.
Po czwarte, wszyscy zapamiętają japońską pogodę. A mówią, że to kobieta zmiennąjest i w dodatku kapryśną. Tu zaś proszę - mit został przebity. Organizatorzy się postarali i zagwarantowali pełną gamę warunków pogodowych - od ulewnego deszczu, przez śnieżyce, piękne słońce, do błyskawic na skle-
nii nie istnieje taki instytut meteorologii, albo choć informacja o stanie i prognozie pogody? A jeśli istnieje, to czy nie ma tam łączności i sieci informacyjnej, żeby wcześniej przełożyć zawody? Jeśli nie, to sądzę, że
Polska Telekomunikacja S.A. powinna to wziąć pod uwagę w swoich strategiach rozwoju i ekspansji rynkowej. A już szczytem było chyba przerwanie po 43 minutach biegu mężczyzn na lO km w biatlonie. Oj, nie ładnie tak zaczynać i nie kończyć. Ale przepraszam, może to jest w zwyczaju tej nacji, a ja się nie znam??? Hitem sezonu może również zostać wręcz wzruszająca troska Japończyków o bezpieczeństwo i zdrowie uczestników olimpiady. Drajwerzy. olimpijskich ośrodków
Nannan Xu z Chin - narciarstwo w stylu wol- ciąg dalszy na następ-nym nej stronie
NAGA ... c.d. Właśnie naszła mnie myśl, że może ja się naj
zwyczajniej w świecie czepiam. Przecież nasi zawodnicy pojechali do Nagano nie po to, aby brać udział w rywalizacji sportowej jako zawodnicy, tylko po to, aby komentować zmagania innych. Jeśli tak, to ja bardzo przepraszam i rozumiem, dlaczego wspomniany
wcześniej Paweł Zygmunt nie mógł pobiec na miarę
swoich obecnych możliwości. Gdyby to zrobił, to po wyczerpującym biegu musiałby dochodzić do siebie przez jakieś 15-25 min. i nie mógłby w
Polacy- Orsilowski i Mieszała, chwilę po przekrodwójki saneczkowe czeniu linii mety
wbiec do stanowiska komentatorskiego i bez odrobiny wysiłku w głosie komentować dalszego przebiegu zawodów. Więc jeszcze raz wielkie sorry dla naszych zawodników. Pracować na dwa etaty jest naprawdę ciężko - skąd
inąd coś na ten temat wiem. I gdyby nie siejące strach w naszej ekipie słowa S. Paszczyka, to zapewne skończyłoby się na tradycyjnym wspominaniu W. Fortuny i jeszcze niewielkiej garstki polskich sukcesów w sportach zimowych, które pamięta coraz mniejsze grono kibiców.
A tak, zdarzyły się wyjątki . A. Bachleda zajął najpierw trzecie miejsce w slalomie do kombinacji alpejskiej, a po ostatnim zjeżdzie uplasował się na piątym miejscu. I tu zamiast się cieszyć z najlepszego miejsca w polskiej historii olimpijskich sportów alpejskich, można było się zetknąć z opinią: dlaczego nie medal? Całe szczęście szybko się opamiętano. O naszym najlepszym obecnie alpejczyku niewiele się mówiło i nie wiązano z nim nadziei. Cała jego ekipa składała się, w odróżnieniu od pozostałych polskich ekip, tylko z trenera i pomocnika trenera, a zarazem ojca i byłego reprezentanta Polski w konkurencjach alpejskich. Nie było całego sztabu techników i lekarzy, nie było nawet dobrych nart, był natomiast wiel
ki sukces. I naprawdę nie zazdrościłam A.B., bo cała Polska liczyła na niego w slalomie gigancie (24 miejsce starano się przemilczeć,
choć jest to również sukces. Słynny A. Tomba wypadł na samym początku
pierwszego przeja
Polka- A. Suskaw biathlonie zdu). Bez względu na to, jak się zakoń-
kobiet 4x7,5 km czy dla niego olim
----------- piada, sądzę, że jest on człowiekiem, w którego można i należy zainwestować - popierają go jego wyniki. BŁAGAM WAS, NIE ZMARNUJCIE TEGO TALENTU JAK WIELU INNYCH!!!
Z pozostałych naszych reprezentantów punktowane miejsce w pierwszej dziesiątce zajęłajedynie A. Stera, która była szósta w biatlonowym biegu na 7,5 km. Więcej sukcesów nie pamiętam, za wszystkie grzechy .. .... A może by tak cudzik? I błagam, zmień
my coś, nie zmamujmy więcej talentów. Ludzie, róbmy coś!!!!
I tym optymistycznym akcentem dziękuję wszystkim za chwilę uwagi.
I.Z.
Było- minęło,
ale gwiazda pozostaje! W hali Madison Square Garden w Nowym Jor
ku w dniach 7-8 lutego 1998 roku odbył się AU Stars Weekend. Brały w nim udział największe gwiazdy ligi NBA. W meczu gwiazd rozegranym 8 lutego po raz 31 na 48 rozegranych spotkań zwyciężyła drużyna Wschodu pod wodzą Michaela Jordana i L. Birda - ładnie te dwa nazwiska wyglądają w jednym teamie (wynik 135-115). Drużynie Zachodu nie pomógł nawet rewelacyjny K. Bryant z LA Lakers. Air Jordan przebywając na parkiecie 32 minuty pokazał wszystkim widzom i graczom, jaki jest wszechstronny - zdobył 23 punkty (symboliczny numer), miał 8 asyst, 6 zbiórek i 3 przechwyty - a także, że grając w kosza potrafi się wspaniale bawić - miał jeden niecel
ny rzut wolny, ale tylko dlatego, że wykonywał go stojąc tyłem do kosza. W rezultacie Michael Jordan po raz trzeci w swojej karierze, został uznany za naj
lepszego gracza Ali Stars Game (MVP). Wcześ
niej te tytuły zdobywał
, w 1988 roku - na początku kariery i w 1996 roku po powrocie z kilkunastomiesięcznej przerwy. W historii tych meczów tylko Bob Petit był wyróżniany cztero-
krotnie (raz wspólnie z innym zawodnikiem), a Oscar Robertson -trzykrotnie. Natomiast tylko Jordan został uznany przez komisarza NBA, D. Stern'a, za "Ali Star of Ali Stars". Do zwycięstwa Wschodu przyczynili się w dużej mierze także: Glen Rice (16 pkt.), Grant Hill (15 pkt.), Steve Smith i Reggie Miller (po 14 pkt.). Konkurs rzutów zza linii 3 pkt. wygrał gracz Utah Jazz J. Hornasek.
Wiadomość z prawie ostatniej chwili - Michael Jordan w dniu swoich urodzin - nie powiem których - 17 lutego br. poprowadził Chicago Bulls do waż
nego zwycięstwa nad Indiana Pacers - dotychczasowego lidera ";,. Konferencj i Wschodniej - tu l M.J. i L. Bird po przeciwnych / r stronach. Dzięki tej wygranej \:,) Byki wyszły na czoło swojej Konferencji i zajmują drugie miej-sce w całej lidze, zaraz za Seattle Supersonics. Oby tak dalej, trzymam kciuki za kolejny tytuł mistrza dla Chicago z M.J. (skoro to ma być ostatni sezon Wielkiego Air).
I.Z.
Ale wkoło jest wesoło Oj, będzie się niedługo działo w naszym kraju. Będzie się działo wiele dobrego, przynajmniej na niwie tak nam bliskiej jak sportowa. Może już nie będziemy musieli tęsknym okiem łypać w kierunku, dajmy na to, południowym, gdzie nasi sąsiedzi tłumnie fetują osiągnięcia swoich sportowców (patrz Vaclavske Namesti po hokejowym finale w Nagano)? Wygląda na to, że nadchodzi nasze pięć minut ..
A oto, co udało się dotychczas ustalić :
Stosunkowo niedługo, bo już w roku pańskim 2006, największych specjalistów od ganiania na łyżwach, nartach albo innych sankach ugości nasza zimowa stolica. Panie, Panowie - Olimpiada w Zakopanem! Już tylko chwile dzielą nas od wzniesienia imponujących rozmiarów torów bobslejowych, pobudowania ogromnych pałaców lodowych skłonnych przyjąć
panczenistów czy też wyrąbania w pień połowy Tatrzańskiego Parku Narodowego co otworzyłoby zjazdowcom możliwości szusów na złamanie karku. W tymże samym roku (a może dopiero w 2007?) Stadion Narodowy w Chorzowie stanie się areną finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Nieprzypadkowo. Będzie to bowiem próba generalna przed gwoździem programu czyli mistrzostwami Europy w piłce kopanej, jakie odbędą się w Polsce (a ściślej naŚląsku-to ważne) w 2008. Nareszcie! Nie dość, że ojczyzna nasza utonie w powodzi (pardon za wyrażenie) nowiutkich, funkcjonalnych, wielkich stadionów (np. w Wodzisławiu albo Radzionkowie takowe zawsze się przydadzą), to przede wszystkim w końcu nasze Orły wezmą udział w poważnej imprezie piłkarskiej. I o to chyba w tym wszystkim chodzi, bowiem nadzwyczaj śmiała decyzja o organizacji mistrzostw zapadła nazajutrz po czterobrarnkowym popisie naszych w Paragwaju. Każdy przyzna, że na milę tchnie to desperacją. Ktoś widocznie doszedł do wniosku, że to ostatnia szansa. I dobrze, bo ileż można czekać? To nie koniec jednak, o nie. Później przyjdzie kryska na stolicę. Ogłasza się bowiem wszem i wobec, że
A.D. 2012 będzie rokiem dla Warszawy wiekopomnym - dostąpi przecież niewątpliwego zaszczytu organizacji letnich olimpijskich igr. Świetne to okażą się igrzyska! A to głównie dzięki sieci fantastycznych obiektów sportowych, którymi szczyci się miasto nad Wisłą. Jeszcze przed kilku laty Warszawa wraz z Tiraną.jako jedyne stolice Europy nie posiadały żadnej hali sportowej gotowej pomieścić więcej niż tysiąc osób. Ale to już przeszłość - teraz już, proszę Państwa, mamy halę, i to jaką! Przy ul. Obrońców Tobruku ... Wystarczy pojechać i sprawdzić - jeśli ktokolwiek wie, gdzie to jest. No i stadiony też w stolicy piękne mamy, a jakże - na Konwiktorskiej cacko, na Racławickiej też. A najwspanialszy po drugiej stronie Wisły - dobrze, że władze już zabrały się za tamtejszych handlarzy. Może uda się ich przegonić zanim trzeba będzie zapalić olimpijski znicz? Aha, byłbym zapomniał o imponujących basenach -tak, mamy już wizję: maratony pływackie w Pałacu,
sprinty w ciepełku balonu na Inflanckiej, a skoki do wody ... pewnie, że na SGH!
Pesymista
PS. Wróble ćwierkają, że cały ten zgiełk wokół olimpiady w Zakopanem wywołali koniunkturaliści czyhający na zlecenia budowy autostrad w tamtych rejonach. Mistrzostwa futbolowe mają na celu pomoc w restrukturyzacji Śląska - górnicy zajmą się budową stadionów. Ale o co u licha chodzi tym, co forsują kandydaturę Warszawki? Może ktoś z Czytelników ma pojęcie? Prosimy o odzew. (gr)
HAK CI W SMAK ... !* Jest to film z typu tych, w których nie należy się przyzwyczajać do głównych bohaterów, bo ci padają jak muchy potraktowane aerozolem. W tym wypadku oprawca w swoim morderczym pędzie zastosował sprawdzony już w wielu thrillerach i horrorach HAK (i dlatego nadałem gościowi przydomek Kapitan Hak). Treść widowiska jest mniej więcej taka:
4 lipca (nikt jednak się nie rodzi, ani nikt nie dokopuje kosmitom). W nadmorskiej miejscowości rybackiej trwają właśnie huczne obchody Dnia Niepodległości . Helen (Sarah Gellar) wygrywa konkurs na lokalną piękność i wraz ze swoim chłopakiem Barrym (Ryan Phillippe) oraz przyjaciółmi -Julie (Jennifer Hewitt) i jej narzeczonym Rayem (Freddie Prinze) organizuje wypad na plażę, gdzie obficie opija ukoń
czenie liceum i początek wakacji. W drodze powrotnej pijany Barry skutecznie utrudnia Rayowi prowadzenie samochodu, czego efektem jest potrącenie przypadkowego przechodnia** Po zażartej dyskusj i natury (a)moralnej i pomimo stanowczego sprzeciwu Julie, znajomi decydują się wrzucić potrąconego do morza. Ostatnie wątpliwości odnośnie tego czynu rozwiewa nagłe oprzytomnienie ofiary. l co w takiej sytuacji robi amerykańska młodzież? Czym prędzej spycha konającego biedaka w głębiny morskiej otchłani. Pozostaje jedynie sumienie, które w trakcie najbliższego roku nie daje spokoju nikomu z beztroskiej niegdyś czwórki. Kolejne wakacje. Julie powraca do domu, gdzie znajduje anonimowy list o treści ,J know what you did
Gie i Jane Zawsze myślałem, że dziewczyny są dużo mądrzej
sze od chłopaków. Przyjemnie było żyć ze świado
mością, że nie jest się tym najsprawniejszym intelektualnie i wobec tego obowiązek zbawiania świata
spada na kogoś innego. W szkole nie musi iść dobrze, do sklepu nie trzeba chodzić, bo to za trudne na wątły intelekt mężczyzn, no i obowiązek wyhodowania dzieci - też nas nie dotyczy. Ridley Scott, reżyser, który zdołał w swym nędz-
fi)iffi, ~6 ffi~§~iffi, Mili ~Fa~iE ju~ ~liF~ w)i§ffii~ai-tych obrazów ("Thelma i Louise", ,,Łowca androidów"), zdaje się przewrotnie mieć inne zdanie. l właśnie "G. I. Jane" z Demi Moore w roli głównej ma być drogą do przedstawienia światu jego opinii. Główna kobieta przedstawiana jest początkowo jako inteligentka pracująca sobie spokojnie na odpowiedzialnym stanowisku w woju, gdzie co chwila ratuje tyłki jakimś idiotom (płci wiadomej), którym nie są w stanie pomóc wyrooczkowaci kretyni (płci wiadomej). Wydaje się zatem, że wszystko jest w normie, Demi jest mądra, a faceci nie. Tymczasem, niespodziewanie dla widza, bohaterce odbija. Postanawia
/ast summer" (a propos, taki jest właśnie oryginalny tytuł tego filmu). Wkrótce rozpoczyna się zażarta
walka o przetrwanie. Grupka znajomych staje się bowiem zwierzyną konsekwentnie tropioną, terroryzowaną i w końcu wybijaną przez Kapitana Haka, który zawsze jawi się nam jako mroczna postać w przebraniu rybaka i z hakiem przytwierdzonym do ręki.
Rozczaruje się ten, kto spodziewa się zobaczyć w filmie lejące się wiadra krwi, tony wypruwanych flaków i setki odrywanych członków. Autorzy thrillera zaoszczędzili nam podobnych widoków, ograniczając je do minimum i zastępując oczywistymi niedopowiedzeniami. Nie jest to film, który spowoduje u Was całkowite wygryzienie paznokci i nerwową czkawkę, ale nie można też powiedzieć, że
nie trzyma on w napięciu . Wiele scen jest przegadanych, lecz znajdziemy też momenty mrożące krew w żyłach i wywołujące odruchy podskakiwania w fotelu. Polski tytuł miał z pewnością nawiązywać do ,,Koszmaru z ulicy Wiązów" Wesa Cravena, ale - co tu dużo mó-
wiĆ - do mistrza Wesa temu fiimowi jeszcze daleko.***
Polecam wszystkim, którzy lubią dreszczyk emocji i jestem naprawdę wdzięczny dystrybutorowi za to, że wprowadził do naszych kin film z gatunku, który z niewiadomych powodów bardzo rzadko pojawia się na ekranach. Błagam o więcej!
G.p.) P.S. Wiem, co zrobiliście w ostatnie wakacje ...
* jest w filmie scena, w której Kapitan Hak wbija swoje zagięte żelastwo w gardziołko jednego z drugoplanowych bohaterów ... ** cała polska prasa usilnie starała się wmówić nam, że to Barry prowadził samochód. Tak to jest, jak ktoś nie obejrzy filmu, tylko wypisuje bzdury na podstawie błędnie przygotowanych materiałów prasowych *** proszę się nie przejmować moją opinią; w swoim życiu obejrzałem tysiące dreszczowców i być może jestem uodporniony
,,Koszmar minionego lata", USA 1997, JOl min., Reż.: Jim Gillespie, Wyst: Jennifer Love Hewitt, Sarah M. Gellar, R. Phillippe, Anne Heche, Freddie Prinze Jr
dobrowolnie przeJSC naJctezsze szkolenia w Navy SEALS. Z własnej woli zgolić pałę na łyso, potaplać
się w błocie i dać sobie obić ryja sadystycznemu prostakowi (płci wiadomej). Wszystko po to, by udowodnić światu, że kobietajest nadmężczyzną. l tu reżyser jasno rzecze: kobiety nie są aż takie mądre, na jakie wyglądają. Gdy do ich mózgu wedrze się odrobina zazdrości, niedowartościowani a, gdy poczują się wyalienowane, dostają świra i mężczyźnieją. Mądry,
HOBBISTA Obraz pierwszy: Detektyw waszyngtońskiej policji i psycholog sądowy w jednej osobie dr Alexa Crossa, dowiaduje się pewnego wieczora, że zaginęła jego siostrzenica, piękna i utalentowana studentka college'u. Nie zastanawiając się ani chwili, wsiada do swojego Porsche i rusza na spotkanie porywaczapsychopaty, nazywającego siebie samego Casanovą. Obraz drugi: Małe miasto Durharo w stanie North
Carolina. Trzy zmasakrowane zwłoki rolodych kobiet w lesie, kilkanaście porwanych dziewczyn wciąż nieodnalezionych i miejscowa, nieudolna policja. l właśnie wtedy zjawia się w mieście Cross, działając na przekór ślamazarnej kryminalnej i nie do końca zgodnie z zamysłem federalnych. Pornaga mu dr Kate McTiernan, kobieta, która jako jedyna potrafiła uciec z kryjówki szaleńca. Scenariusz filmu oparty został na bestsellerowej powieści Jamesa Patersona "Całuj dziewczęta".
Główne zdjęcia do filmu nakręcono w Północnej Karolinie, bo las odgrywa w tym filmie nie mniejszą rolę niż aktorzy. To on buduje mroczny klimat, co nasuwa pewne podobieństwo z lynchowskim "Twin Peaks". Z kolei sama fabuła przypomina "Siedem", z tą różnicą, że dziewczyny płacą nie za swoje grzechy. Całkiem spójny scenariusz, niezła akcja, szkoda tylko, że wnikliwy widz może dowiedzieć sięjuż po 15 minutach projekcji, kto zabił ...
Basia Bielska
"Kolekcjoner" (Kiss the girl), USA 1997, Reż.: Gary Fleder, Wyst.: Morgan Freeman, Ashley Judd
by okazać swą mądrość, zostaje głupcem. l kto wie, czy to nie jest prawda? Bo fakt, że to to faceci wymyślili pacyfizm, jest powszechnie znany i akceptowany. Ale kto wymyślił wojnę? O kogo chimeryczni macho już na wieki przed powstaniem Cesarstwa Rzymskiego toczyli boje? Czyż nie o kobiety? A czy one zrobiły wtedy coś, by wojnom zapobiec? Chyba jednak nie. l tu właśnie reżyser dokonał przeoczenia. Oskarżając w ten sposób kobiety o głupotę zapomniał, że mądrościąjest nic nie robić i mieć wszystko. l to właśnie robią kobiety. To jest - nic nie robią, wdzięczą się, uśmiechają, a faceci leją się o nie jak
. ~opo~nigy no ~re~niowiggmym jarmarku: ~lomgo więc do walczących przyłącza się Demi? Cóż, to chyba wie tylko Ridley Scott. Być może panna Moore walczy o serce jakiejś kobiety? W końcu do wojska wstąpiła, by uszczęśliwić pewną panią senator ... Zatem - "G. I. Jane" to film o trudnej miłości między
kobietami. Ale się poro(m)biło, nie?
Michał Zacharzewski
"G.I. Jane", USA 1997, 125 minut, Reż.: Ridley Scott, Wyst.: Demi Moore, Viggo Mortensen, Anne Bancroft
KONNICHIWA Rzecz o Anime! Ani me to japońskie filmy animowane, które powoli, acz skutecznie, podbijają cały świat. W ciągu kilkunastu lat obecności w Europie zdołały zająć należne sobie miejsce i trafić do serc setek fanów w różnym wieku. Niedawno nawet powstało polskojęzyczne pismo poświęcone ich tematyce - "Animegaido". A co w tym wszystkim chodzi? Na początku była Manga. Nazwę stworzył w XVIII wiekujapoński artysta Hukosai. Określa ona popularne w tym kraju rysunki i komiksy, na których postacie cechują się olbrzymią dynamiką i kontrastem, a także zmianą proporcji ludzkiego ciała, np. "wielkimi oczyma". Wiele lat później, już w XX wieku, zaczę-
Suilor Moon - Czarodziejki z ksieżyca.
ły powstawać filmy animowane, czyli właśnie Anime, nawiązujące właśnie do tego stylu. Japończyków nie było stać na tak kosztowne produkcje, jakie powstają na zachodzie, a animacja jest znacznie tańsza, a jednocześnie pozwala na przedstawienie wszystkiego, co tylko człowiek może sobie wyobrazić. Dość
szybko Manga i Anime zawładnęły rynkiem japoń
skim, a ich sympatyków znaleźć było (i jest) można zarówno wśród dzieci uczących się jeszcze w ichnej podstawówce, przez pracowników fabryk, biznesmenów, na gospodyniach skończywszy. Olbrzymi przemysł, który nie ogranicza się już tylko do komiksów i filmów, obraca dziś setkami milionów dolarów. Powstają mangowe gry komputerowe, koszulki, ku-
Łażąc
i gadając Typowy film dla naszych najdroższych Pań. ,,Sympatyczny" (tak oceniła go moja koleżanka), o przyjaźni ,
o miłości, o młodości, o niczym, z dużą dozą humoru, zero wybuchów, zero krwi i przemocy i gdyby nie nagminne podteksty erotyczne określiłbym go jako "rodzinny". Jest to 85-minutowy epizod z życia dwóch przyjaciółek-nierozłączek. Poznajemy je w chwili, gdy jako małe dziewczynki delektują się wielkością męskich członków na fotosach w podręczniku "Radość seksu". Po tym uroczym akcencie przenosimy się do współczesności. Laura (Anne Heche)- obecnie psychoanalityk - zaręczona ·jest z Frankiem (Todd Field), a Amelia (Catherine Keener) ma zaledwie kota (w obu znaczeniach). Czwarta osoba z plakatu filmowego to Andrew (Liev Schreiber) - były chło
pak Amelii, erotoman-gawędziarz, cierpiący na wieczny brak pieniędzy, za które mógłby wypożyczać sprośne kasety i opłacać swoje zboczone pogaduszki telefoniczn(f. Kiedy Amelia dowiaduje się, że Laura i Frank postanowili się pobrać, popada w depresję, którą pogłębia wykryty u jej kota rak. Wkró-
beczki, figurki , lalki, a nawet zestawy klocków, z których można budować bohaterów ulubionej historyjki. Także słynne olbrzymie roboty, tzw. mechy, powstały właśnie w Japonii. W Europie Anime pojawiła się wraz z sukcesem filmu ,,Akira" (reż. Katsuhiro Omoto) na festiwalu w Cannes w 1989 roku. Był to znakomity, a w dodatku ambitny obraz, skierowany raczej do dorosłych. Otóż Kaneda i Tetsuo to młodzi mieszkańcy Neo-Tokio, miasta przyszłości podnoszącego się po jakiejś tajemniczej katastrofie. Obaj należą do gangu motocyklowego, życie spędzają ścigając się po ulicach. Niespodziewanie jeden z nich zostaje porwany i wciągnięty w ściśle tajny eksperyment wojskowy. Dołącza on do grupy dzieci-starców cechujących się olbrzymimi mocami telekinetycznymi. Okazuje się, że ukryte w nim moce są na tyle potężne, że nie jest on w stanie nad nimi zapanować. Podobnie zresztą wojsko. Jedynie jego dawny przyjaciel może się mu przeciwstawić. Film do dziś jest uznawany za szczytowe osiągnięcie Anime i uświetla wszystkie konwenty i złoty miłośników japońskiej kreski .
"Akira", apokaliptyczna wi(ja przyszłości
Z kolei "Girost i11 tlle Sile/f' (reż. Mamoru Oshi), film, o którym było swego czasu ( 1995) bardzo głośno, to jedna z najdroższych niedisneyowskich animacji. Budżet zamknął się kwotą 40 milionów dolarów, a mimo to producenci "wyszli na swoje". Jest to znowu film o przyszłości , kiedy to świat opanowany jest przez intemet. Poznajemy oficera policji, który zajmuje się ściganiem przestępstw komputerowych. Właśnie ściga niejakiego "Lalkarza", który to włamu-
tce Amelia ma już tylko jednego kota i to w znaczeniu przenośnym. Nagle nad związkiem Laury i Franka pojawiają się ciemne chmury. Laura dostaje bowiem obsesji na punkcie monotonii seksu z Frankiem: "Czy zawsze musimy robić to w tej samej kolejności? Najpierw mnie dotykasz, potem łapiesz za cy-
cki, calujemy się, a potem robimy sobie 11awzajem minetę" (czy ja mówiłem o pro-rodzinności?). Dodatkowo, w makabrycznych wizjach Laury pieprzyk na torsie jej partnera rozrasta się do rozmiarów kapusty, co już do końca odbiera jej ochotę na radosny seks. Mamy w filmie elementy horroru. Amelia zadurza się w naprawdę brzydkim Brzydalu (zresztą sama nadała mu to przezwisko). Co potworniejsze, Brzydal obraca się w kręgu podobnych mu monstersów i ciąga biedną ofiarę ślepej miłości po wystawach rekwizy-
je się do ludzkich dusz i zmusza ich do przestępstw. Pytanie tylko, czy ów "Lalkarz" jest człowiekiem. Film ogląda się wyśmienicie, gdyż trzyma on w napięciu lepiej niż większość hollywoodzkich thrillerów, a fabuła potrafi zainteresować, i co najważniejsze, pozostaje na długo w pamięci.
Ghost In Tlle Silell
Anime to jednak nie tylko SF. Wśród setek pozycji znajdziemy też komedie, dramaty, filmy obyczajowe i sensacyjne, a nawet erotyczne - słowem wszystko to, co w zwyczajnym kinie pojawić się może. Dominacja fantastyki jest jednak u zafascynowanych techniką Japońców zrozumiała. A nic tak dobrze w Anime nie wychodzi, jak styl cyberpunk - wielkie miasta-molochy, gangi walczące o każdy metr, ludzieszczury kryjący się po zamkniętych i podtapianych przez podziemne rzeki stacjach metra, wszechobecną technikę, czy wreszcie cyborgi, których obecność jest codziennością w skompanym deszczem świecie. Kto wie, może właśnie tak będzie wyglądać przyszłość???
Jak dotąd Anime nie trafila na dobre na szerokie wody polskiej telewizji, nie mówiąc już o kinach. Mamy możliwość oglądania paru seńali, np. ,,Załoga G'' (Bali/e for Planets) czy "Czarodziejki z księżyca" (Sailor Moon), parę filmów pokazał też Canal+, jednak szerszemu (nie chodzi mi o grubszego) widzowi nie są one znane. A sukces "Animegaido" wskazuje, że istnieje spory i chłonny rynek, w który trzeba po prostu zainwestować. I zamiast sprowadzać kolejną nieśmieszną komedię na lato, można przecież pokazać jakiś nowy japoński przebój. Z pewnością nikt by na tym nie stracił. No to Sayonara.
Michał Zacharzewski
tów z filmów (z)grozy. To nic! Prawdziwe ciarki przechodzą po plecach każdego estetycznego widza, gdy Amelia idzie z tym monstrum do łóżka. Na koniec Brzydal obraża się na Amelię po przypadkowym wysłuchaniu Laury, która nagrała się na automatyczną sekretarkę: "Czy umówiłaś się z tym ... No ... Jak ty go tam nazywałaś ... ? ... Brzydalem ?". Polski tytułjestjak zwykle "wyrąbany w kosmos", co w slangu Redakcji MAGLA oznacza mniej więcej to, że nie oddaje treści, do której się odnosi. "Walking and Ta/king" miało być najprawdopodobniej humorystycznym przekazaniem tego, że film jest o NICZYM. Co bowiem wspólnego z polsko-tytułowym obmawianiem ma scena w ciasnej łazience, w której Laura podtrzymuje partnerowi instrument w czasie załatwiania przez niego potrzeby, a robi ten dobry uczynek po to, aby Frank mógł sięgnąć dla niej mydełko z półki ... ? Każdy prawdziwy Rambo Schwarzenneger wynudzi się na tym filmie i zaziewa do granic możliwości. Z kolei Romeo i Julia byliby zszokowani obscenicznoś
cią, do jakiej sprowadzona została romeoantyczna miłość. Jest to niewątpliwie film w stylu Woody Allena - to widać, słychać i czuć. Polecam na kasetach ...
(j.p.) ,,Rozmawiając, obmawiając ••• ", USA 1997, 85 min., Reż.: Nicole Holofcener, Wyst.: Anne Heche, Cathrine Keener
28
0800-187-187 Szkoła to zmora. Rzecz straszna. Katorżnicza
praca ociężałych nocną nauką Judzi. którym otaczające opasłe tomy szepcą: "przeczytaj mnie!". To poligon zmagań pomiędzy ludzkim mózgiem a mróweczkami pokrywającymi setki stron, które muszą być wczytane, przeryte, spamiętane, skapowane, przyswojone i opanowane. To Sajgon, gdzie w pojedynkach intelektualnych nauczyciel-uczeń zwycięzca
może być tylko jeden: ten, który ocenia. Szkoła to jednak bezduszna krypta pełna lęków także dla nauczycieli. Biją ich, przezywają, każą obsh1giwać tablicę lub każą wykładać przy katedrze.
Garfield (taki kot, ale w "187'' gra go Samuel L. Jackson ucharakteryzowany na człowieka) był kiedyś cieżko raniony przez ucznia, któremu odmówił wystawienia dobrej oceny. Teraz postanowił wrócić do zawodu, by pognębić malutkie, niewinne, delikatne i słodziutkie dzieciaczki, lat "pod dwudziechę", które muchy nawet nie skrzywdzą, a co dopiero takiego dużego i brzydkiego sora. Z czasem okazuje się,
Film
że także i w nowym miejscu pracy Garfielda uczniowie stoją, jeśli nie ponad prawem, to na pewno ponad bclferami. l tu oddajmy głos J. Owsiakowi: "Będzie się działo , kochani,b .. b ... będzie się działo! ".
Na pomysł realizacji fi lmu wpadł Scott Yagemann, scenarzysta, a jednocześnie nauczyciel w jednej ze szkół Los Aniołes. Postanowił on napisać małe co-nie-co o amerykaliskim systemie szkolnictwa, kiedy uczeń zagroził mu śmiercią, a on sam odkrył,
że ten sam uczeń semestr wcześniej pchnął nożem na-
PUCK-PUCK NAD MORZEM Jest ich dwóch. Martin Brest (Til Schweiger,
znany u nas z "Bandyty") ma guz przy (na, w?) mózgu, zaś Rud i Wulitzer (Jan Josef Liefers) przechodzi ostatnią fazę raka kości. Dh1go nie pociągną, to jest pewne. A poznali się w pociągu ... Początkowo nie
przypadli sobie do gustu. Martin zgrywał luzaka, który niejedno przeżył i gdzieś ma jakieś ataki, po których zwykł tracić przytomność. Rudi zaś zdawał się
jeszcze walczyć, nie pił, unikał dymu papierosowego, słowem -świrował. Zbliżyła ich flaszka tequili , którą wysączyli w szpitalnej kuchni. l wtedy też wyszła na jaw rzecz straszna: Rudi nigdy nie widział morza. A
w niebie tylko o tym chrzanią. Martin rzucił więc pomysł prosty jak krzywa popytu: kradniemy samochód i spadamy nad morze. Jego słowa stały się wkrótce c iałem, tj. rzeczywistością (amen). "Pożyczony" Mercedes należał przypadkiem do mafii, a w jego bagażniku gniła sobie walizeczka z okrą
głym milionem w banknotach. Nasi bohaterowie jednak o tym nie wiedzą i obrabiają sklepik na stacji benzynowej ...
Nie lubicie dramatów, w których bohaterowie umierają przez cały film, by odnieść w tej kwestii sukces dopiero w ostatnim kwadransie? No to ,,Pukając do nieba bram", wielki przebój w Niemczech, jest w sam raz dla Was. W końcu każdy lubi szalone komedie, zwłaszcza gdy te nic gubią po drodze l ogikę. A z takim filmem mamy właśnie do czynienia. Reżyser-debiutant, Thomas Jahn, zręcznie balansuje na granicy gorzkiej historii o młodych Judziach w obliczu śmierci i parodii przebojów lat 90-tych, z "Pulp Fiction" na czele. Bajer w tym, i ż bohaterowie stają przed możliwością odrzucenia wszelkich norm, jakie narzuciło im życie w społeczeństwie, w którym wszystko powinno być zapla-
MOŻE BYC TYLKO GORZEJ Pies. Maty, całkiem niegłupi g1yjonik brukselski
koloru kawy z mlekiem. A przez niego wszystko się stało ...
Melvin Udali (Jack Nicholson, przedstawiać nie trza), znany pisarz, prowadzi życie samotnika chronicznie nie cierpiącego innych ludzi, a przede wszystkim zarazków z nimi związanych. Nienawidzi więc sąsiada, Simona-cioty (Greg Kinnear), który to robi karierę jako malarz, nienawidzi jego psiaka (Jill i 5 dublerów), który z wielkim poświęceniem moczy okolice, nienawidzi czarnoskórego handlarza dzieł sztuki (Cuba Gooding Dżunior, Oskar za ,,fen y Maguire"), no i wreszcie nienawidzi Carol-kelnerki (Helen Hunt, znana z przebojowego "Twistera"), która obsługuje go codziennie w restauracj i. To nie wszystkie jego dziwactwa. Nie będę ich jednak wymieniał, bo mi się nie chce (ale ze mnie cham). W każdym razie ingerencja bufonika brukselskiego jest niezbędna. Za jego sprawą Udali dostanie szansę, a
na dodatek szansę wykorzystan ia tej szansy. Jack Nicholson jest od Jat gwarantem wysokie
go poziomu filmu. Laureat 2 Oskarów i z l O nominacji, setek pomniejszych nagród i tysięcy artykułów w prasie rzadko kiedy spuszcza z tonu i wypluwa jakieś marniejsze dziełko. Tym razem też utrzymał wysoki poziom, mimo że do szczytów mu daleko i ta oskaro-
uczyciela. Dość szybko przekonał szefostwo leon Productions z Melem Gibsonem na czele, by zdecydowali się wyprodukować film. Reżyserowania podjął się Kevin Reynolds, który szukał właśnie jakiegoś
niskobudżetowego filmu do zrealizowania. Również gwiazda filmu, Samuel L. Jackson (znany z ,,Pu/p Fiction", związki z Michaelem Jacksonem niezbadane niczym wyroki boskie), była bardzo napalona. Nie przeszkadzało jej (mu), że film był skrojony dla białasa. Dzięki małym przeróbkom ciężar problemowy (no proszę!) filmu został przeniesiony z oklepanego już tematu konfliktów rasowych na sprawę autorytetów. Na ścieżce dżwiekowej znalazły się zaś utwory Massive Attack, Undercover Agent, DJ Shadow, Madredeus i Milesa Davisa. PS. A Samuel L. Jackson dostał nagrodę na festiwalu w Berlinie na występ w najnowszym filmie Quentina Tarantino ,,lackie Brown", nie mylić z ,,Mrs. Brown".
Michał Zacharzewski
"187'', USA 1997, Reż.: Kevin Reynolds, Wyst.: Samuel L. Jackosn, Kelly Rowan, Hohn Heard
nowane co najmniej pięć lat naprzód. I z tej możliwości oczywiście korzystają. Niczym Jurek Ki/er decydują się na bycie kimś innym, niż są, na przeżycie przygody, której wszyscy będą im zazdrościć. l z podobnym wdziękiem działają pod wpływem chwili. Brakuje kasy? No problemo, obokjest bank, a w kie-
szeni pistolet. Ojej, kumpel ma atak. Trza mu ukraść prochy. A publika się brechta. Zresztą najlepsi są i tak gangsterzy, Henk i Abdu/. l dla nich warto zobaczyć ten film.
Michał Zacharzewski
"Pukając do nieba bram", Niemcy l 997, Reż.: Thomas Jahn, Wyst.: Til Schweiger, Jan Josef Liefers oraz przez pół minuty Rutger Hauer. Są też inni.
wa nominacja, moim zdaniem, ma antydicapriowski i prowokacyjny charakter. Podobnież Helen Hun t, gra OK, ale jej kreacja nie zapada w pamięć na dłużej niż tydzień. Cóż, z cienia gryfonika brukselskiego nie jest łatwo wyjść.
Film jest całkiem śmieszny, jak na komedię przystało. Reżyser olał zasadę politycznej korekcyjności (i chwała mu za to), nawalił smutnych istot (chory na astmę synek Carol-kelnerki), dosypał trochę poczciwości (matka tejże), no i zrobiło się tak swojsko-wesołsko. Zdaje się, że Jamesa Brooksa można już nazwać specjalistą od takiego kina, kto pamięta ,.Czule słówka", wie, o jaki "klymat" chodzi. Jest to jednak kino nie d la wszystkich. Zbyt dużo tu
codzienności, by podobało się każdemu. Byle tarner wynudzi się jak koza na koncercie jazzowym. Reszcie może się spodobać, choć z całą pewnością nie jest to arcydzieło.
(c) 1998 Michał Zacharzewski
,,Lepiej być nie może" (As good as it gets), Reż. :
James J. Brooks, Wyst.: Jack Nicholson, Helen Hunt, Greg Kinnear, Cuba Gooding Jr.
Til W Polsce W związku z polską premerią filmu "Pukając do nieba bram", do naszego uroczego kraju przyleciał Til Schweiger - aktor odtwarzający w tej produkcji główną rolę. Towarzyszył mu Moritz Bleibtreu grający w filmie rolę Abdula - przygłupkowatego przestępcy. Specjalnie dla wszystkich pismaków zorganizowana została konferencja prasowa z udziałem obu aktorów. Jak można się było spodziewać, zdecydowana większość pytań skierowana była pod adresem Tila Schweigera.
-Chce pan zostać producelltem filmowym. Czy chce pan konkurowac z kinem amerykańskim?
-Mówienie o tym, że jesteśmy konkurencją dla filmów Hollywoodzkich, jest trochę
przesadzone. Staramy się produkować niemieckie filmy rozrywkowe i ostatni - "Pukając do nieba bram" - został bardzo ciepło przyjęty w moim kraju. Film jest dystrybuowany w Niemczech przez amerykańską kompanię Buena Vista i okazał się o wiele większym sukcesem niż jakakolwiek produkcja ametykańska na naszym rynku. co zostało bardzo dobrze przyjęte przez niemieckie środowisko filmowe. Jestem bardzo dumny z tego filmu, ponieważ zrobiliśmy go sami. Kiedy snuliśmy plany o nim, nikt nie dawał mu najmniejszej szansy, nikt nie wierzył w ten projekt, poza naszym dystrybutorem. Był to debiut reżyserski Thomasa Jahna, mój debiut jako producenta. Zatrudniliśmy wielu mało znanych aktorów z niemieckiej telewizj i. Po prostu to zrobiliśmy, a przy okazji mieliśmy wiele ubawu. Sądzę, że doskonale rozumiecie ten problem, iż większość filmów w naszych kinach to produkcje amerykańskie, a my staramy się zrobić coś, aby to zmienić. -Z jakimi uczuciami przyjął pan nagrodę w Gdyni i dlaczego nie był pan obecny na Festiwalu? -Niestety moja obecność na Festiwalu w Gdyni nie była możliwa, ponieważ wówczas pracowałem w Los Angeles. Jeśli chodzi o moje odczucia, to byłem bardzo zaskoczony i zaszczycony tym, że otrzymałem nagrodę.
-Czy jest prawdą pogłoska, że przyjął pan rolę w " Bandycie" tylko po to, aby zobaczyć, jak to jest odtwarzać rolę w języku angielsku? Czy była to próba przed innymi filmami anglojęzycznymi? Jaki był prawdziwy powód przyjęcia przez pana roli w "Bandycie"? -To, że zagrałem w " Bandycie", było splotem wielu czynników. Nie można tego traktować jako próby przed moimi innymi filmami anglojęzycznymi, ponieważ wówczas nie wiedziałem jeszcze, że pojadę kręcić film do Los Angeles. Po prostu chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie zagrać w obcym języku. Kolejnym powodem był scenariusz. Wcześniej
UWAGA! Kto pierwszy, ten lepszy .. . w redakcji czeka na Was cała fura plakatów filmowych. Będzie co powiesić na obnażone ściany akademików, na świecące łysym czubkiem gwoździe wychodków, Mamy plakaty (in alfabetyczna kolejność) do: "Demonów wojny według Goyi" Władysława Pasikowskiego (od firmy Vision), "Gniewu" Marcina Ziębiń
skiego również od firmy Vision, "Pukając do nieba bram" Thomasa Jahna z Best Filmu i do przeboju ostatnich dni - "Titanica" Jamesa Camerona od Syreny Entertainrnent Group. Wszystkie ładne, czyste, bez nalotów kleju do nalepiania na słupy (jak się umie zrywać, to nie ma, haha!). Kto pierwszy, ten lepszy .. . Czekamy!
widziałem inny film Macieja Dejczera - "300 mil do nieba", który bardzo mi się spodobał. Trzecim powodem była obsada, która stwarzała szansę pracowania u boku Johna Hurta i Pete' a Postlethwaite. -Jaki był główny powód, dla którego wyjechał pan do Hollywood? Czy uważa pan, że kino amerykatiskie jest lepsze od europejskiego? -Nie uważam, aby w Ameryce robiono lepsze filmy. Zarówno tam, jak i w Europie są filmy dobre i złe,
choć wielu Europejczyków uważa, że Amerykanie mają filmy gorsze od naszych. Musimy zdać sobie jednak sprawę z tego, że wielu dobrych filmów amerykańskich nie widzimy w ogóle, ponieważ nie są one
dystrybuowane u nas. Widzimy jedynie te największe,
komercyjne produkcje. Wyjazd do Hollywood był
dla mnie czymś w rodzaju gry, sprawdzenia tego, co jest możliwe. Mam bardzo dobrego agenta i prawnika, a oni poprosili mnie, żebym pojechał do Ameryki. Ponieważ w Niemczech pracowałem bardzo dużo, chciałem
po prostu zrobić sobie przerwę. Pojechałem tam też po to, aby jako aktor spróbować szczęścia w Ameryce, otrzymać więcej możliwości .
Ponadto wyjazd do Ametyki umożliwił mi pracę jako pro
ducent. Dzięki temu mogę w Hollywood realizować filmy na rynek niemiecki. Próbuję wynajdywać scenariusze, które mógłbym adaptować do potrzeb tego rynku. Poza tym, chciałem po prostu uciec z Niemiec, ponieważ kiedy sil( jest populamym w Niemczech, ludzie przestają ci(( lubić. W związku z tym postanowiłem ukryć sil( w Ameryce. -Czym różnią się role w Hollywood, od tych, które były panu proponowane w Niemczech? -Największą różnicą jest to, że role, które proponowano mi w Niemczech, były znacznie większe ... -W ilu hollywoodzkich filmach już pan zagrał? -W ostatnim roku zrobi Iem trzy filmy- w jednym za-
ŁO-BUZKI "Otake Polskie (filmy) walczyłem", rzeki by Lech Wałęsa. Wreszcie są w kinach, a nie o 27:63 w TV! Bracia: Paweł i Piotr, po śmierci rodziców stracili z sobą kontakt. Starszy zrobił karierę i przygruchał sobie narzeczoną, Magdę zresztą, młodszy zaś poprawia się w poprawczaku. Idylla nie trwa jednak wiecznie.
Kłopoty zmuszają Pawła do ucieczki z miasta. Jedzie więc z ukochaną do starego i opustoszałego domu, który odziedziczył. Daleko od ludzi, wśród lasów i bagien, młodzi zdają się znaleźć choć przejściowo
spokój. Niespodziewanie pojawia się Piotr, któremu znudziło się poprawianie i uciekł. Wybucha konflikt, bracia nie są w stanie dojść do porozumienia. Wkrótce później w domu pojawiają się koledzy Piotra, którzy popełnili baaardzo poważną zbrodnię i zmuszeni są do ukrywania się przed łapizbirami . Pozbawieni ludzkich odczuć w genach ło-buzki urządzają sobie
grałem główną rolę, w dwóch pozostałych role drugoplanowe. Jeden z tych filmów był z Mirą Sorvino, w dmgim grałem u boku Emmy Thompson i Alana Rickmana, a w trzecim grali aktorzy, których z pewnością nikt nie zna ... (śmiech) -Jest pan jednym z niewielu aktorów niemieckich, kttlrzy otwarcie przyznają się do tego, że chcą być gwiazdami ... -Nigdy nie powiedziałem, że chcę być gwiazdą. Po prostu stwierdzi łem pewnego dnia, że jestem gwiazdą i akceptuję to. W Niemczech nie mamy zbyt wielu gwiazd, a ja w którymś momencie bylem znudzony ciągłym powtarzaniem: nie, nie jestem gwiazdą, nie jestem gwiazdą ... Pewnego dnia powiedziałem po prostu: OK, jestem gwiazdą. -Jakie gwiazdy kina ptm podziwia? -Moimi ulubionymi gwiazdami kina są Mel Gibson i Bmce Willis. -Czy jest prawdą, że pomógł pan rezyserowi filmu "Knockin' On Heave11 's Door" i bez tej pomocy film by 11ie powstał? -Zadaniem producenta jest pomagać reżyserowi.
,,Knockin' On Heaven's Door" jest z pewnością filmem Thomasa Jahna, choć wniosłem do niego wiele swoich pomysłów, podobnie jak inni aktorzy. Na planie panowała dernokracja i gdy pojawiały się jakieś ciekawe pomysły, czy to ze strony charakteryzatorów czy nawet kierowców, były one wykorzystywane. -Co by pan robił, gdyby podobnie jak bohaterowie filmu " Knocki11' On Heave11 's Door" pozostało pa"" kilka d11i zycia? -To pytanie musiało w końcu paść, ponieważ było ono najczęściej zadawanym pytaniem w Niemczech. Odpowiedź jest prosta: nie wiem. Nie chcę nawet myśleć o takich rzeczach. Ideą, która przyświecała naszemu filmowi, było ukazanie ludzkich marzeń. Chyba każdy z nas zadawal sobie to pytanie: co bym zrobił , gdyby pozostał mi jeszcze tylko tydzień? Każdy odpowiedzialby pewnie: napadłbym na bank i polecia! na Karaiby, rzuciłbym pracę, bawiłbym się
świetnie ... Spotkałem kilku ludzi, którzy byli w takiej sytuacji, i okazało się, że rzeczywistość jest inna. Nikt z nich nie oddawał się zabawie.
opr. (j.p.)
wesołą zabawę kosztem Pawła i Magdy. Piotr nie wie oczywiście, po której stronie stanąć ... Siara. To imie znają wszyscy fani ,,Ki/era". Tu jednak jest młodszy i groźniejszy. Nie zmienia to faktu, że "Gniew" poniósł klęskę na festiwalu w Gdyni. Pisano o nim źle, stawiano niskie oceny, naśmiewano się. l to się nazywa promocja polskiego kina. Ci sami ludzie dziwią się, że rodzime kino nie jest konkurencyjne względem amerykańkiego. Dziś jednak, gdy polskie filmy są na fali ("Ki/er" - 1,8 mln widzów, ,,Młode wilki 112" - 130 tys. w pierwszy weekend), obraz Marcina Ziębińskiego ma szansę odnieść sukces. l to będzie ostateczny sprawdzian dla filmu. Kciuk w górę lub w dół. A nie jakieś tam majaczenia nobliwych staruszków, dających tylko jedną *.
Michał Zacharzewski
"Gniew", Polska 1997, 85 minut, Reż.: M. Ziębiński (Kiedy rozum śpi) , Zdj.: Ł. Kośmicki (Gty uliczne, Poznań 56), Wyst.: A. Żmijewski (Psy li, Ekstradycja), R. Dancewicz (Ekstradycja, Pułkownik Kwiatkowski), R. Maćkowiak
Bajery rowery Był taki okres w dziejach ludzkości, kiedy wydawało się, że rower jako przeżytek minionych czasów odejdzie w niepamięć. Szybko jednak uświadomiono sobie, że jest to jeden z najlepszych wynalazków, jakie kiedykolwiek mógł wymyślić człowiek. Bo taki rowerek i wszędzie się wciśnie i ominie każdy korek i nie zanieczyszcza powietrza, a przede wszystkim daje telewizyjno-konsumpcyjnemu społeczeństwu od czasu do czasu możliwość zrzucenia kilku zbędnych kilogramów. Dwa najbardziej "rowerowe" społeczeństwa, z którymi jak dotąd miałem oka;ję się zetknąć to Duńczycy i Szwedzi.
Szwecja - rower rządzi Rowerzysta to w Szwecji pan ulicy. Tam, gdzie
drogi jego i kierowcy samochodu spotykają się, ten drugi może zapomnieć o swoich większych rozmiarach. Rowerzysta ma bezwzględne pierwszeństwo (wykluczając oczywiście sytuacje, w których, tak jak każdego innego uczestnika ruchu, obowiązują go światła). Nieczęsto jednak zdarza się, że oba rodzaje pojazdów są zmuszone sobie nawzajem wchodzić w ·paradę. Tam, gdzie to tylko możliwe, oddziela się ścieżki rowerowe od zwykłego ruchu ulicznego. Dla rowerzystów buduje się nawet specjalne przejazdy pod i nad drogami. Czasami można spotkać dwupasmówki lub wieiopasmówki dla rowerów.
Ścieżki rowerowe tworzą gęstą sieć w miastach
do swoich pojazdów przywiązani. A że taki styl przeważa ... cóż, moda jest modą. Od pewnego czasu rekordy populamości biją topomie wyglądające rowery koloru khaki z masywnym bagażnikiem, które jeszcze do niedawna wierriie służyły szwedzkiej armii. To wszystko nie oznacza jednak, że na ulicach nie ma pięknych rowerów wyposażonych w amortyzatory, skomplikowane kombinacje przerzutek, elektroniczne prędkościomierze i liczniki kilometrów. Sąjednak na pewno rowerową mniejszością.
Życie Szwedów z ich ulubionym środkiem transportu byłoby sielanką, gdyby nie tzw. amatorzy cudzej własności. Kradzieże rowerów na większą skalę rozpoczęły się w latach 60-tych i 70-tych, kiedy to władze prowadziły szczególnie liberalną politykę
wobec napływu cudzoziemców (w Szwecji zwanych invandrare). Przykro to stwierdzać, ale swój udział w kradzieżach, czyli zjawisku mało wcześniej znanym wśród spokojnych i bogatych Skandynawów, mieli również nasi rodacy. Zdarzały się przypadki odkrycia na polskich statkach płynących do kraju całych la-
downi wypełnionych kradzionymi w Szwecji rowera-mi.
Co się tyczy przestępstw, w których pojawia się rower: podczas mojego pobytu za morzem głośno było o zabójstwie dokonanym na jakimś przybyłym z Rosji mafioso, który chyba łudził się, że w Szwecji znajdzie przytulne schronienie. Mylił się, gdyż pewnego letniego dnia, gdy wychodził z supermarketu, spotkały go kule zabójcy, który ponoć oddalił się z miejsca zbrodni ... na rowerze.
Najważniejsze jest jednak to, że rowery oraz ogólne zamiłowanie do sportu utrzymują naród szwedzki w dobrej kondycji. Na marginesie: trzy najpopularniejsze sporty wśród młodzieży to piłka nożna, jazda konna (uwaga dziewczyny!: prawie każda Szwedka spędza w siodle około godziny tygodniowo) oraz hokej (normalka!) i kolarstwo. Warto dodać, że około 75% młodych Szwedów należy do jakiegoś klubu sportowego i aktywnie trenuje przynajmniej raz w tygodniu.
Dania- tu też rządzi rower Kopenhaga posiada coś, czego nie udało się
wprowadzić chyba nigdzie indziej na świecie (swego czasu były nieudane próby w Amsterdamie). Otóż są tam rowery dla ogólnego użytku, to znaczy takie, z których może skorzystać każdy. Obowiązuje taka sama zasada, jak w przypadku wózków w supemlarkecie: wkładasz monetę 20-koronową, pstryk! .. .i rower do twojej dyspozycji, oddajesz, pstryk! .. .i masz z powrotem dwudziestokoronówkę.
ciąg dalszy na następnej stronie
Autostop dla początkujących 1/5
- dojechać można praktycznie w każde miejsce. Łączą one z miastami także podmiejskie popularne rejo
. ny wypoczynkowe. · W kraju istnieje ponadto wiele rowerowych
szlaków turystycznych wraz z całą turystyczną infrastrukturą. Gdy jednak mieszkaniec Szwecji chce (lub musi) udać się w dalszą podróż, ale z różnych powodów nie decyduje się pojechać na rowerze, może przynajmniej część trasy (konkretnie np. do stacji kolejowej) pokonać na swoim bicyklu. Obok stacj i kolejowych są zazwyczaj parkingi dla rowerów, na których pojazdy ustawione w długich szeregach czekają cierpliwie na powrót swoich właścicieli .
Jeśli chodzi o wygląd rowerów, to Szwedzi mają co najmniej dziwne gusta. Okazuje się, że im rower jest starszy i bardziej wysh1żony, tym dla Szweda cenniejszy Te które mają odrapaną farbę, powykrzywiane błotniki itd. są niejednokrotnie własnością bardzo eleganckich osób. Warto wiedzieć, że używają
ich profesorowie na równi ze studentami, szefowie i pracownicy, urzędnicy ważniejsi i mniej ważni, gospodynie domowe i businesswomen. Co sprawia jednak, że wymarzony rower Szweda bardziej przypomina wyeksploatowaną "Ukrainę", niż nowoczesnego "górala"? Nie ma wątpliwości - Szwedzi są bardzo
"Mnie zawsze brali za chuligana, wyrzucali z lokali za drzwi, już nie piję w lokalach, piję po bramach, taniej i lepiej, koty i Ty"- Maciek Maleńczok
Hm, w przedostatnim odcinku mojego, wyśmiewanego w redakcji cyklu (zresztą, serie artykułów nie znajdują uznania tak "w ogólności") chciałbym podzielić się z Wami kilkoma refleksjami. Nie mam bynajmniej zamiaru krytykować tych, co autostopu nie lubią, a sam nie uważam się za specjalis-tę. Chciałbym li tylko opisać pewien typ podróżnika,
który - by nie wypaść z konwencji ochrzciłem
m1anem "antyau- , tostopowicza". Jego cechą szczególnąjest
swoisty determinizm w odpowiadaniu na pytanie o swoje hobby. Jedyna odpowiedź, jaka mu przychodzi do głowy, to oczywiście podróże. W dużych naturalnie ilościach, autokarem z klimatyzacją i z wygodny-mi fotelami. Najlepiej jeszcze, gdy kieruje on się na południe, dajmy na to: do Barcelony (dokończenie wariantu autostopowego + MAPKA! w następnym numerze). Problem w tym, że ludzie tego pokroju niestety niezbyt często wyjeżdżają za granicę, z prostego względu: MONEY. Wolą więc krytykować tych, co śpią w PTSM'kach i zadowalają się budżetem l 0$ na dzień . Siedzą w domu, oglądają te-
lewizję, a co najgorsze zarzekają się, że nigdy nikogo nie wezmą "na stopa" (sam otrzymałem tego typu pogróżki!) . A więc (po raz drugi w tym MAGLU) "haka im w smaka", a ja lecę ·dalej ze swoimi smęcinami. Antyautostopowicz należy do Nienerwowej Szkoły Historyków Ekonomii. Uczeni spod tej gwiazdy uzależniają bogactwo narodu od wielkości PKB (całkiem słusznie skądinąd). Nie mam nic "naprzeciw" temu poglądowi. Dużo kontrowersji w tzw. środowisku wywołuje jeden mały szczegół. Uważają oni, że branie na stopa, spanie na plaży, smażenie i
spożywanie mrówek etc. nie zwiększa PKB, gdyż zachowania takie nie są
rejestrowane przez aparat kontroli. Nie zwiększa się ilość kupowanych biletów PKP czy PKS (= ich odpowiedników w innych krajach). No i infrastruktura turystyczna nie jest wykorzystana w całości. Sami za to rozbijają się ekspresami, próbując przy tym przekonać stop-maniaków do zmiany sposobu na wakacje. Antyautostopowicze sypiają w najlepszych hotelach, moczą nogi w kompocie i plują pestkami. Przestrzegam wszystkich przed agresywnymi namowami, by po ich stronie być! Autostop to jest to! Zatrzymują i zabierają cię fajscy ludzie,
spotykasz współbraci w trasie, a co najważniejsze: wszystko jest absolutnie low-budget. Jeszcze 3 lata temu nabijałem się z Bartka, że podróżuje w ten sposób. To było jednak dawno, dawno temu ...
TomekKluk
Turcja {3): Wypad na Cypr Szczęśliwie udało się nam przeżyć podróż promem na Cypr. Po zażyciu wręcz zabójczej dawki aviomarinu spaliśmy jak niemowlaki. W nocy, zbudzony parciem płynów na mój pęcherz, zwlokłem się ze skajowego siedzenia. Obraz, jaki ukazał się moim oczom, był piorunujący. Nie będę się zagłębiał w temat, lecz jedyna myśl, jaka mi teraz przychodzi tło głowy, to stwierdzenie faktu: Turcy aviomarin u nie znają ! ! !
Nad ranem przybiliśmy do portu w Kyrenii. Odprawa w porcie trwała około 2 godzin. Zmęczeni, brudni, głodni , dotarliśmy do centrum. W Kyrenii raczej problemów ze znalezieniem noclegu nie ma, no i są one stosunkowo tanie. Ceny oscylują między 5 a 8 zielonych papierków za noc. Zapłaciliśmy po 6$ za noc w 3 gwiazdkowym hotelu.
..
Kyrenia - ponoć najpiękniejszy
port na całej
wyspie. Tak przynajmniej napisali w przewodniku. Po krótkim zwiedzaniu - obiad, czyli jak zwykle: arbuz, jogurt, bagietki , piwo, l tabletka multitabs. Co trzeba zobaczyć w Kyrenii? Przede wszystkim twierdzę,
znajdującą się w Starym Porcie. W środku znajduje się Muzeum Wraku (najstarszy wrak statku na świecie: 2300 lat). Wieczorem warto też powłóczyć się po krętych uliczkach miasta i posiedzieć w Starym Porcie, słuchając muzyki i popijając piwko. Jeśli ktoś chce, to może sobie zrobić tatuaż, który znika po miesiącu (ponoć). Tej nocy sen przyszedł szybko. Rano zjedliśmy
śniadanie na tarasie (pieczywo, dżem, oliwki, pomidor, kawa). Uważam, że wstawanie o 8 rano to czyste barbarzyństwo. Krótka rozmowa o F/X w filmach. Nie prowadzi do niczego. Pojechaliśmy na zamek St. Hilarion. Najpierw busem, potem na nogach. Po paru kilosach dotarl iśmy do posterunku wojskowego. Tam pan żołnierz rzeki, że dalej na piechotę nie wolno. Tylko na czterech kółkach. Dotarliśmy do zamku taksówką. Kolejny wydatek. Tak więc wybierając się na zamek lepiej sobie już w mieście wykupić kurs
busem lub taksówką w dwie strony. Taniej wyjdzie. Przeżyłem małą przygodę wspinając się na zamek. Niewiele brakowało, bym zakończył tam swoje ziemskie bytowanie. Zamek St. Hilarion to jeden z najpiękniejszych zameczków, jakie widziałem. Położony na wysokości około 800 m.n.p.m. Niesamowity widok na góry Płn. Cypru (skojarzenia z Gibraltarem), na Kyrenię oraz morze. Wieczorem trzy godziny pływaliśmy w morzu. Zaczęliśmy rozprawiać o zaletach McDonalda. Szaleństwo.
Cypr- podzielony na dwie części (o przyczynach pisze Tomek) - ogólnie sprawia przygnębiające wrażenie, głównie z powodu baz wojskowych i wszechobecnych żołnierzy. Ale można się przyzwyczaić. Nie radzę spać na dziko na plażach. Niebezpieczne z powodu patrolów. Lepiej wtedy nie "udawać Greka". Wieczorem pograliśmy w bi-larda w barku przy tarasie. Tuż obok tarasu znajduje się minaret. Lecz żadna z tego pociecha. Otóż w Kyrenii mają muezina bez głosu. Wyje jak stara baba. Następnego dnia postanowiliśmy wreszcie ruszyć tyłki.
Poszliśmy do Karaman (wioska w górach). Po przejściu paru kilometrów szosą na zachód, w niemiłosiernym słońcu oczywiście, doszliśmy do wioski Karanoglanguy (czy coś w tym stylu). Nazwa pochodz i ponoć od nazwiska pierwszego zabitego żołnierza tureckiego podczas inwazji Turków na Cypr w 1974 roku. Ale co tam. Złapaliśmy stopa do Karaman. Zatrzymała się 50-letnia Niemka. Dojechaliśmy do wioski. Najpiękniejsza w okolicy. Sami Anglicy i Niemcy. Nawet dwóch parlamentarzystów brytyjskich pomieszkuje sobie w tym zapomnianym przez ludzi miejscu (nie spotkaliśmy żadnych turystów i tylko kilku tubylców). Karaman przywoh1je wrażenia z "Ukrytych pragnień" Bertolucciego. Zeszliśmy na dół i kupiliśmy ... oczywiście arbuza.
Bajery ... c.d. Nie są to jednak typowe jednoślady. Nie mają
szprych, a koła są w środku wypełnione, przez co całoś~ sprawia wrażenie pojazdu do wyścigów torowych. Są wyposażone jedynie w gumowe opony bez dętek. Wyglądają trochę rachitycznie, ale jeździć się da, nawet mimo twardych opon (nie zapominajmy, że Kopenhaga to nie Warszawa - chodniki na ogół bardziej równe, a i dziur jak na lekarstwo).
Te kopenhaskie cuda cieszą się ogromną popularnością, szczególnie wśród studentów i turystów. Dlatego jeśli koniecznie chcecie sobie pojeździć, poszukajcie stanowisk z rowerami w mniej uczęszczanych miejscach (polecam okolice Christianshavns Kanal na wschodnim brzegu Sydhavnen).
O tym jak dalece rower wpłynął na mentalność Duńczyków, może świadczyć mechanizm meteorologiczny zainstalowany na wieży Ratusza położonego w samym centrum miasta na Radhuspladsen. Kiedy zapowiada się deszcz, na zewnątrz pojawia się pozłacana figurka dziewczyny z parasolką. Natomiast ładną i słoneczną pogodę zwiastuje ta sama dziewczyna na rowerze.
Moda rowerowa jest wszechobecna i trwała, a Duńczycy poznająjej reguły już od najmłodszych lat (patrz foto). Takiej masy rowerów jak w Kopenhadze nie widziałem chyba jeszcze nigdzie. Pojazdy, które nie są już nikomu potrzebne (jakie to smutne ... snift)
Zjedliśmy go leżąc w płytkiej, gorącej wodzie, opalając brzuchy i strącając gruchy. Potem nurkowaliśmy, skacząc do wody ze skał. Woda przejrzysta i bardzo ciepła. Pogadaliśmy trochę o Kłodzku i planowanej wyprawie do Indii. Usłyszałem rozmowę w sklepie pomiędzy starszym Cypryjczykiem a Angielką. Angielka uciekła stąd w 1974 roku (podczas wojny). Teraz wróciła i zamieszkała na nowo. Człowiek może odnieść wrażenie, że znajduje się ciągle w koloni i brytyjskiej: ruch lewostronny, budynki w stylu wiktoriańskim, samochody, wszechobecny angielski. Zbudzi liśmy się wcześnie. Mycie, pakowanko, kibelek i w drogę. Spotkaliśmy Polaków ze SkarżyskaKamiennej. Jacyś nieżyciowi i przerażeni byli. Miałem wrażenie, że za chwilę zapytają: "Jaka to planeta?".
Mieliśmy małe "przejścia" w porcie. l 00 metrów kolejki do odprawy. Walka o miejsce. Pauła jakoś się przedostała do przodu. Okazało się, że nie mamy kupionego biletu powrotnego (bez sensu - przecież
kupiłem return ticket!). Musieli-· śmy wybulić po 6$. Dzięki uprzejmości jednego z gostków udało się nam przedostać do przodu., czym wzbudziliśmy nienawiść pozostałych kolejkowiczów. Celnicy wyróżniają się szczególnym flegmatyzmem, prawdopodobnie przejętym w spadku po Angolach. Podróż całkiem znośna. Kanapki zjadliwe. Jeden pies i Turcy obwieszeni złotem do granic możliwości .
Wieczorem szopki na odprawie celnej. Okazało się, że musimy kupić wizy do Turcji (p a r a n oj a- ponoć dla Turków Cypr Północny jest ich "własnością"). Po zakupie wiz podchodzimy do okienka policji, gdzie kazano nam jeszcze uiścić parę opłat ... Szkoda gadać.
C.D.N. tekst i foto Bartek Pogoda
[email protected] http :/ /www. friko.onet. pl/wb/pogoda/
znajdują miejsce wiecznego spoczynku w licznych kanałach portowego miasta.
Cztery powody, dla których warto wybrać się tam na rowerze
Po pierwsze, warto wiedzieć, że w ustawie o powszechnym dostępie do bogactw przyrody Szwecji (podobnie jak Norwegii i Finlandii, ale nie Danii) istnieje zapis zezwalający na bezpłatne i legalne biwakowanie na państwowym i prywatnym terenie, ale nie dłużej niż jedną dobę i w określonej odległości od dróg. Oczywiście obowiązują ścisłe reguły: nie hałasować, nie śmiecić, zachować zasady bezpieczeństwa, zostawić po sobie miejsce w takim stanie, w jakim się je zastało. Jest to wręcz wymarzona okoliczność ułatwiająca zwiedzanie Skandynawii na rowerze; oczywiście przy poszanowaniu ustalonych prawideł.
Po drugie, podczas każdej wyprawy rowerowej nieocenione są dokładne mapy. Niestety w Polsce są trudno osiągalne, a w Szwecji trzeba na nie wysupłać sporo koron, ale na pewno warto.
Po trzecie wszyscy przewoźnicy promowi działający w Polsce oferują bezpłatny przewóz roweru do Szwecji i Danii.
Wreszcie po czwarte, urzędnicy na granicy, znani ogólnie ze swojej skrupulatności i bezwzględnie egzekwujący przepisy imigracyjne, jakby bardziej łaskawym okiem patrzą na turystów z rowerami.
tekst i foto Sebastian
Turystyka
Miasto wielu światów {4 ost.) l oto przed nami ostatni dzień spaceru po Lwo
wie, który wcale nie będzie mniej atrakcyjny od poprzednich. Tym razem przemierzymy zachodnią część miasta.
Początek - wspominany już Prospekt Swobody. Skręćcie w ul. Gnatiuka polożoną po przeciwnej stronie Prospektu niż staromiejski Rynek. Po krótkiej chwi li ulica rozwidla się- skierujcie się w lewą odnogę, ul. Strzelców Siczowych, która zaprowadzi Was do niewielkiego skweru. Z jednej strony zamyka go elewacja Uniwersytetu im. Iwana Franki, a z przeciwnej pomnik patrona uczelni i park jego imienia. Iwan Franko to jeden z bohaterów narodowych, których tak usilnie szuka w swojej krótkiej historii niepodległa Ukraina. Był poetą i pisarzem slawistą, miłośnikiem słowiańskiej literatury i propagatorem miejscowego folkloru. Pisał zarówno po ukraińsku, jak i po polsku, a swoje studenckie lata spędził na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza, bo tak przed wojną nazywała się uczelnia nazwana potem jego imieniem.
Cerkiew św. Jura - naprawdę przyciąga
Budynek Uniwersytetu nie od zawsze był "studencki". Gdy Galicja uzyskała autonomię, obradował w nim Sejm Galicyjski. Styl architektoniczny to neorenesans wiedeński - zapamiętałem tylko przez przypadek.
Gorąco polecam chociaż na chwilę wejść do głównego budynku uczelni, wspiąć się na wspaniałe
białe schody ze stylizowanymi balustradami, zajrzeć do auli i sal wykładowych, co przy odrobinie szczę·ścia powinno się bez problemu udać (uwaga na panie sprzątaczki i portierów, którzy wszędzie są upierdliwi).
Obecnie na Uniwerku na 14 wydziałach w 64 specjalnościach kształci się około 13 tysięcy studentów obu płci. Własnością uczelni są dwie badawcze stacje terenowe - na Podolu i w Karpatach.
Szkoła Główna Handlowa, o czym warto tutaj wspomnieć, utrzymuje międzyuczelniane kontakty z Uniwersytetem im. l. Franko. Na mocy podpisanej niedawno umowy, w SGH w semestrze zimowym studiowało dwóch studentów lwowskiej uczelni. Założenia wymiany akademickiej przewidują w przyszłości możliwość studiowania we Lwowie także dla studentów naszej uczelni.
Ul. Strzelców Siczowych na granicy Parku im. l. Franki skręca w lewo. Za zakrętem jest to już ul.. Słowackiego. Na rogu ulic Słowackiego i Kopernika znajduje s ię budynek Poczty Głównej. Na pewno przyjemnie będzie Waszym znajomym, kiedy dostaną od Was kartkę z pozdrowieniami (znam to z autopsji). Wykorzystajcie fakt, że się tam znaleźliście, jeśli od-
czuwacie potrzebę skorzystania z telefonu - jeszcze niedawno było to jedno z nielicznych miejsc w mieście, gdzie można spotkać nowe automaty telefoniczne UTEL-u (Ukraińskiej Telekomunikacji) na karty magnetyczne.
Przedłużeniem ul. Słowackiego za skrzyżowaniem z ul. Kopernikajest ul. Stefanyka (dawna Ossolińskich). Znajduje się przy niej bodaj najsłynniejsza galeria obrazów na Ukrainie, a zarazem największa poza Polską kolekcja dzieł polskiej sztuki. ,,Rodzynkami" galerii są pojedyncze obrazy malarzy obcych -Tycjana, Goyi i Canaletta. Niektóre polskie nazwiska to Bozańska, Mehoffer, Chełmoński , Fałat, Cybis, Grottger, J. Kossak, W. Kos.sak, Wyczółkowski, Wyspiański oraz, w roli kropki nad " i" , Matejko. Nazwiska można by jeszcze długo wymieniać- niech zatem reszta pozostanie niespodzianką. Nic wiem jak Wy, ale ja, będąc zapaleńcem malarstwa, usłyszawszy takie nazwiskajuż dzisiaj myślałbym o terminie wyjazdu do Lwowa; choćby dla samej galerii.
Na południe od budynku galerii znajdują się wzgórza Cytadeli. Forteca składająca się z czterech wolno stojących bastionów obronnych (tzw. blokhauzy) oraz otoczonych rowem potężnych koszar jest jeszcze jedną pozostałością po zaborze austriackim. Ogólnie mówiąc można sobie darować, chyba, że ktoś pasjonuje się sztuką fortyfikowania.
Ul. Kopernika, przylegająca w części swojej długości do stoków wzgórz, na których położona jest Cytadela, łączy się z ul. Bandery na wysokości Koś
ciola św. Łazarza. Przy ul. Bandery około 300 metrów dalej znajduje się budynek główny Połitechniki Lwowskiej otoczony ze wszystkich stron parkiem, w sam raz na spędzanie wolnego czasu pomiędzy wykładami. Gmach Politechniki jest owocem praktycznego i ekonomicznego podejścia, gdyż został zaprojektowany przez profesora architektury tejże uczelni, kiedy mieściła sięjeszcze w innym miejscu i zaczęła potrzebować nowej przestrzeni (rok 1873). Styl eklektyczny architektury budynku tak spodobał się Lwowiakom, że gmach posłużył za wzór wielu wzniesionym w późniejszych latach budowlom.
Politechnika (obecnie Lwowski Instytut Politechniczny) istnieje we Lwowie od 1844 r. Dziś jest to największa uczelnia techniczna Ukrainy kształcąca 25 tysięcy przyszłych inżynierów. Niestety, nawet dobrze wykształceni inżynierowie mają w obecnych czasach na Ukrainie trudności ze znalezieniem pracy.
To samo, tylko bliżej- barokowa fasada Cerkwi
Za budynkiem Politechniki u zbiegu kilku mniejszych ulic leży Pł. Św. Jura. Nieco powyżej na wzgórzu położona jest najważniej sza świątynia obrządku bizantyjsko-ukraińskiego (obecna oficjalna nazwa obrządku greko-katolickiego/unickiego). Późnobarokowa Archikatedralna Cerkiew Św. Jura jest jedną z wizytówek Lwowa. Fasadę wieńczy rzeżba Św. Jerzego, patrona świątyni , zmagającego się ze smokiem. Pod schodami znajduje się Grota Św. Onufrego - pustelnika. Wnętrze bardzo jasne i przestronne o wspaniałej akustyce - można przekonać się o tym w czasie występów profesjonalnych chórów, które często goszczą w cerkwi ze względu na jej duże znaczenie.
W skład otoczonego murem zespołu budynków oprócz cerkwi wchodzi jeszcze dzwonnica, pomieszczenia kapituły oraz pałac metropolity. Ten ostatni budynek z 1772 roku warto obejść ze wszystkich stron. Od strony ogrodów pałacowych ładny widok na miasto (trochę popsuty przez cztery wysokie maszty niewiadomego przeznaczenia).
Od Pł. Św. Jura skierujcie się do ul. Gródeckiej, potem w prawo. U skrzyżowania ul. Gródeckiej z ul. Bandery z daleka widoczny stoi ogromny, strzelisty Kościół św. Elżbiety. Gdy lepiej mu się przyjrzeć, da
fot. M.Paradowski
",
W naszej szkółce stylów architektonicznych tym razem neogotyk - Kościół św. Elżbiety
się zauważyć jeszcze pozostałości z czasów wojńy -otwory po pociskach, brak niektórych detali architektonicznych na wieżach. W zbudowanym na początku wieku neogotyckim kościele po wojnie urządzono magazyn żywności , przy okazji całkowicie niszcząc jego cenne sakralne wyposażenie (także organy -przed wojnąjedne z największych w Polsce). Od kilku lat kościół jest odnawiany. Jeszcze niedawno całe wnętrze wypełnione było plątaniną rusztowań. Kiedy ostatnio we wrześniu ubiegłego roku byłem we Lwowie i ciekawy postępu prac wszedłem do kościoła, po rusztowaniach nie było już śladu (wtedy dopiero zdałem sobie sprawę jak ogromna jest jego nawa główna). Trwały prace wykończeniowe, których najbardziej udanym efektem jest przepiękna ambona wykonana z białego i zielonego marmuru.
Miejsce usytuowania kościola jest bardzo ciekawe. Stoi on dokładnie na dziale wodnym, tak że bez odrobiny przesady można powiedzieć, że podczas deszczu woda z jednej połowy kryjącego nawę główną dachu spływa do Morza Czarnego, a z drugiej do Bałtyckiego.
ciąg dalszy na następnej stronie
Geneza konfliktu na Cyprze Cypr jest podzielony na dwie części. Co ważne dla zapalonych podróżników, z te1ytoriunr Turcji można się jedynie dostać do części pólnocnej (dopływają promy do Famagusty i Kyrenii: Mersin- Fanragusta, Tasucu - Kyrenia). Na terytorium poludniowe można się dostać promem tylko z Grecji. Jeżeli ktoś chce przylecieć samolotem, nie będzie miał żadnych problemów z wylądowaniem tan na południu, jak i na północy. Dlaczego jednak wyspa jest podzielona?
Cypr jest trzecią największą wyspą . Morza Śródziemnego (9251 km'). Znajduje się w jego pół· nocno-wschodnim zakątku, na styku trzech kontynentów: Europy, Azji i Afryki. Zamieszkuje go 718 tys. ludzi (1992 r.), z czego 81 ,7% stanowią Grecy Cypryjscy, a 18,3% Turcy Cypryjscy. Ślady pierwszego osadnictwa pochodzą z siódmego tysiąclecia p.n.e. W XII wieku p.n.e. na wyspie pojawili się Mykenyjczycy, którzy przywieźli grecką kulturę i literaturę,
zachowane do dnia dzisiejszego. Na przestrzeni wieków Cypr stawał się kolejno częścią imperium Aleksandra Wielkiego, Cesarstwa Rzymskiego, Cesarstwa Wschodniorzymskiego, został podbity przez Ryszarda Lwie Serce, a później zdobyty przez Republikę Wenecką. W XVI wieku nad wyspą (tak jak i nad całą Grecją i jej enklawami) zapanowało na kilka stuleci Imperium Ottomań
skie. Niestety, mimo stopniowego odzyski
wania niepodległości przez kolejne obszary Grecji, Cypr pozostał aż do 1878 roku pod panowaniem Turków. Wtedy, w zamian za obietnicę wsparcia w wojnie z Rosją, Turcja przekazała Cypr Anglikom. Pakt TureckoBrytyjski został podpisany wbrew woli Cypryjczyków, którzy chcieli uczynienia z wyspy części Grecji. W okresie l wojny świata-
wej Cypr został włączony do Imperium Brytyjskiego, by następnie stać się częścią Korony B1ytyjskiej. Wtedy to Turkawie Cypryjscy otrzymali możliwość wyboru między repatriacją do Turcji a osiedleniem
się na wyspie - wielu z nich pozostało. W 1955 roku Grecy Cypryjscy rozpoczęli zbrojną walkę
Miasto wielu światów c.d. Ulicą Wokzalną można dojść do zabytkowego
budynku Dworca Głównego. Dworzec, którego perony kryje oszklona hala, podobny jest do starych dworców w Berlinie, Wiedniu i Lipsku. Niegdyś był to największy i najnowocześniejszy obiekt tego typu w naszej części Europy. Niedawno odnowiono fasadę głównego budynku mieszczącego kasy i poczekalnie.
Polibuda Lwowska
Wewnątrz jednak kompletna dewastacja, która sprawia przygnębiające wrażenie. Odnowiony dworzec jakby n.ie pasuje do szarego, brudnego otoczenia; odnosi się dziwne wrażenie, że to tymczasowa dekoracja do jakiegoś filmu. Ważna wiadomość dla tych, którym nie chce się sprawdzać pociągów na rozkładach: informacja w okienku jest na lwowskim dworcu jest płatna (sic!). No cóż, każdy przyszły biznesmen z SGH wie, co to cena informacji.
Stąd jeżdżą pociągi do oddałonej o około 27 km Żółkwi (dawniej Niesterow). Główne atrakcje turystyczne założonego przez hetmana Żółkiewskiego miasta to renesansowo-barokowy kościół parafialny, klasztory Dominikanów i Bazylianów, a także ruiny zamku. Faktycznie nie tylko zamek jest ruiną, ale i wszystkie pozostałe zabytki - przejmuje się tu nimi mało kto, a już na pewno nie miejscowe władze. Mimo to warto odwiedzić Żółkiew jako najatrakcyjniejszą turystycznie miejscowość okolic Lwowa, a także ze względu na nienajgorsze połączenia komunikacyjne (jeżdżą tam także autobusy z dworca autobusowego).
Kto chce zobaczyć Lwów z innej perspektywy, może wspiąć się na Wzgórze Wysokiego Zamku, gdzie niegdyś stała warownia strzegąca miasta, rozebrana w końcu przez Austriaków. Na wytrwałych czeka tam kolejna wspinaczka na usypany z okazji 300-lecia unii polsko-litewskiej Kopiec Unii Lubelskiej. Stąd widok jest oszałamiający.
Na koniec kilka słów o jeszcze jednym niezwykłym miejscu Lwowa- Parku Stryjskim (przed wojną Kilińskiego). Jest to piękny rozległy park rozkwitający w pełnej krasie wiosną i latem, położony na pagórkowatym terenie i dzięki temu pełen malowniczych miejsc. W rotundzie w Parku Kilińskiego po
o wyzwolenie się spod okupacji angielskiej . Cypr ostatecznie uzyskał niepodległość od Wlk.
Brytanii w 1960 roku. Przez ponad pięć wieków Grecy i Turkawie Cypryjscy żyli w pokoju i harmonii, rozproszeni po całej wyspie, pracując · często jedni u drugich. W 1974 roku członkowie rządzącej wtedy w Grecji junty wzniecili powstanie przeciw prezydentowi Makariosowi. Turcja 20 lipca 1974 zaatakowała wyspę pod hasłem "przywrócenia ładu konstytucyjnego Republiki Cypru i ochrony 18% mniejszości tureckiej". Przypomina to nieco inwazję Niemiec na Czechosłowację, która miała na celu ochronę mniejszości niemieckiej. 24 lata od tamtego c:oasu 38% terytorium wyspy wciąż pozostaje w rękach Turcji, choć rezolucja nr 353 Rady Bezpieczeństwa ostro potępiła tę interwencję w wewnętrzne sprawy wyspy. Na zajętym terytorium zapanował terror wobec Gre
ków Cypryjskich, szacuje się, że zginęło kilka tysięcy osób, a kilkadziesiąt tysięcy wyemigrowało, zostawiając cały swój dobytek.
Na wyspie stacjonuje 30 tys. żołnierzy tureckich - jest to jeden z najbardziej zmilitaryzowanych obszarów na świecie. Władze tureckie przesiedliły ok. 110 tys. Turków na wyspę, chcąc w ten sposób zmienić jej demograficzny charakter. F aktem jest jednak, że Turcy ci są zupełnie odmienni kulturowo od Turków Cypryjskich. Kwestia Cypru pozostaje jednym z najgoręcej dyskutowanych problemów na drażliwym Bliskim Wschodzie, lecz na razie nie ma perspektyw na zjednoczenie wyspy. Kwestia ewentualnego członkostwa Cypru w UE dodatkowo komplikuje sytuację.
TomekKluk
raz pierwszy pokazano zwiedzającym Panoramę Racławicką Styki i Kossaka. Na terenach wystawowych na obrzeżu parku tzn. głównej alei z niewielkimi pawilonikami, corocznie organizowano przed wojną Międzynarodowe Targi Wschodnie. Co ciekawe otwarcie pierwszych targów zapisało się w historii nieudaną próbą zamachu na Marszałka Piłsudskiego dokonaną przez ukraińskiego nacjonalistę.
Impreza służyła przede wszystkim promocji handlu z producentami azjatyckimi. Targi były wielkim wydarzeniem gromadzącym corocznie kilkaset tysięcy osób, w tym kupców z całego świata. Towarzyszyły im m.in. pokazy mody i psów rasowych.
To, na co warto we Lwowie szczególnie zwrócić uwagę, to tereny zielone - wiele rozległych i starych parków, których urok polega głównie na ich zaniedbaniu. Generalnie jednak polecam odwiedzanie takich miejsc tylko w dzień.
Tym samym nasze wspólne zwiedzanie Lwowa uważam za zakończone. Trzeba zaznaczyć, że dociekliwy turysta znalazłby w tym mieście jeszcze więcej atrakcji turystycznych, ja ograniczyłem się do opisania najważniejszych.
Jeszcze raz zachęcam do odwiedzenia miasta niemałego, bo jego milionowy mieszkaniec urodzi się już w roku 2000, i nie pozbawionego problemów, z których największe to chroniczny niedobór wody, duże zanieczyszczenia powietrza i problemy z utylizacją śmieci. Jest to jednak miejsce, które warto poznać. Przecież leży tak blisko.
Sebastian
Dziękuję serdecznie moim towarzyszom podróży -Magdzie Krawczak, Magdzie Szymańskiej i Michałowi Paradowskiemu - za uwagi w trakcie pisania tekstu. Michałowi dziękuję też za to, że "napstrykał" tyle fajnych fotek.
~J;":, ' - " 2 j ~ :, • ' ', 1 ':: ,ł,.::~J-~~1·~ : :' Y;> 4
~' >; < ~ ... '· ~ ~ 1 1\- < '11' '{ l ł'\ ' ' '
' ~ "'i'\, :r • • .:.v~;_._,.t:,.:* ·~-:i?;,~/.~"_,."·"~·~,·.:r.-:.'1'*•';,!t~.~·:~~. ' .~.;J'_,_,-; 1~ --P"" ,\-(""'~ "'~"
"Trzeci policjant" - dzieło czwartego wymiaru Enigmatycznym "czwartym wymiarem" jest tym razem prawie zupełnie u nas nieznany Irlandczyk, Flann O'Brien- pisarz o którym niewiele wiadomo nawet najbardziej zagorzałym fanatykom literatury pochodzącej z Zielonej Wyspy.
waszemu bohaterowi podłego O ile nazwiska takie, jak Joyce czy Beckett są kojarzone na ogół poprawnie, czyli z literaturą wielką i niepowtarzalną, o tyle Flann O'Brien nie brzmi znajomo. Trudno jednakże dziwić się takiemu stanowi rzeczy:
Tr~e c i f)O ł Jvl n t wspólnika do pomocy (możecie naz-
"Trzeci policjant" jest jedną z niewielu - jeżeli nie jedyną
dostępną w chwili obecnej - publikacją tego autora na naszym rynku. Ale za to jaką! Weźcie
"Alicję w krainie czarów" Lewisa Carolla, "Boską Komedię" Dantego oraz najlepsze opowiadania kryminalne, jakie kiedykolwiek czytaliście i połączcie w spójny twór, nie zapominając przy tym doprawić całej mieszaniny specyficznym irlandzkim poczuciem humoru. Każcie głównemu bohaterowi waszego dzieła zostać spadkobiercą starej gospody na irlandzkim odludziu, gdzie jedyną rozrywką jestóprócz nieustającej konsumpcji portera - czytanie książek nieistniejących autorów. Wymyślcie teraz
wać go John Divney - tak jak zrobił to O'B.rien), który namówi go na morderstwo okolicznego bogacza. A później każcie podatnemu na wpływy młodzieńcowi udać się do domu tegoż bogacza po tajemniczą czarną kasetkę.. . Następnie sprawcie, by wasz śmiałek zamiast "czarnej skrzynki" odnalazł nieoczekiwanie drzwi do innego wymiaru niż te powszechnie nam znane, i świat zupełnie inny od tego, z którego tu przyszedł - i proszę, macie już gotowy początek "Trzeciego policjanta". Z dalszym ciągiem nie będzie żadnego kłopotu, główny kierunek naszej wędrówki został przecież wytyczony: ma być tajemniczo i miejsca
mi absurdalnie, a wszystko to podane w irlandzkim sosie ... Tak też się dzieje: Flarrn O'Brien prowadzi nas niemalże za rękę poprzez dziwaczną krainę pełną jednonogich włóczęgów, związków emocjonalnych ludzi i rowerów, mgły, a przede wszystkim komisa-
Cywilizacyjny krach? Samuel Buntington i jego teza, że świat dzieli się stopniowo na ogromne, przeciwstawne sobie bloki zwalczających się cywilizacyjnych formacji, otworzyła bodajże najgłośniejszy spór intelektualny końca XX wieku. Jego książka "Zderzenie cywilizacji", w której znajdziemy obszerne rozwinięcie postawionej tezy, cztery lata po swoim amerykańskim debiucie, ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa MUZA SA.
Podział na kapitalistyczne demokracje Zachodu oraz kraje gospodarki centralnie planowanej przestał być aktualny. Stary porządek, narzucony często siłą i trwający z górą czterdzieści lat, żegnany był w atmosferze radości i nadziei na "lepsze jutro" . Niektórzy
optymiści zakładali nawet, że nie ma alternatywy dla liberalnej demokracji w polityce i kapitalizmu w gospodarce. Niestety, teza F rancisa Fukuyamy o "końcu historii" nie znajduje potwierdzenia w faktach. Wojna domowa w Jugosławii, konflikty na Bliskim Wschodzie i w Afryce każdego roku przynoszą tys ią-
ce ofiar. Mniejszości o wspólnej kulturze, języku czy religii, walczą między sobą, często aż do ostatecznego "zwycięstwa". l mimo tego, że świat coraz bardziej się integruje, coraz bardziej staje się "globalną wioską", to
geopolityka właśnie · odgrywa decydującą
rolę w ksztahowaniu stosunków między narodami. Następuje
fragmentaryzacja świata,
kształtują się nowe społeczeństwa. Jak pisze Ryszard Kapuściński, we współczesnym
świecie - w odróżnieniu od chociażby początku XX wieku - znajomość francuskiego czy angielskiego przydaje się w o wiele mniejszym stopniu. Odradzają się stare nacjonalizmy,
~- a najmniejsze nawet społeczności chcą w jakiś sposób się wyróżniać .
Samuel Huntington, doradca amerykańskiego MSZ, przywołując wiele danych statystycznych i oszacowań, stara się dowieść dość jednostronnej moim zdaniem tezy. Sądzi on, że dominacja Zachodu w świecie ma charakter przejściowy, a paradygmatem polityki światowej będzie walka przeciwstawnych cywi-
riatów, w których urzędują policjanci o niezwykłych
obyczajach, zajmujący się głównie kontaktami z siłami co najmniej nieczystymi. Jeżeli nie mamy jeszcze dość wrażeń, to w międzyczasie przewiną nam się wątki tajemniczych szkatułek o niewypowiedzianej doskonałości konstruowanych przez posterunkowego McCruiskeena w wolnych chwilach, tytułowy trzeci policjant, próba wykonania kary śmierci na głównym bohaterze i długo oczekiwana czarna szkatułka. Co znajdowało się w środku skrzyneczki orazjak zakoń
czy się wędrówka naszego śmiałka, powinniście dowiedzieć się sami, sięgając po "Trzeciego policjanta" - pointa jest co najmniej zaskakująca, wieńcząc dzieło. Po książkę tę warto sięgnąć przynajmniej z trzech powodów: po pierwsze, ze względu na jej klimat, nieporównywalny z niczym dotychczas znanym, a wciągającym czytelnika bez reszty. Po drugie, ze względu na jej ton: absurd, czarny humor i historia kryminalna niepostrzeżenie przenikają się, co daje niesamowite wprost efekty. l w końcu - za odkrycie tajemnicy wszechrzeczy, która dokonuje sie niejako "przy okazji" ... Za to, że O 'Brien podaje nam, profanom, tę tajemnicę na tacy (wszystkiemu winne jest omnium ... ) - kapelusze z głów, drodzy państwo ! A dla uczczenia wielkiego, nieżyjącego już niestety, Irlandczyka -jeszcze jeden porter ...
Natomiast porter degustował i klimat Irlandii łapał,
zagłębiając się w czwarty wymiar
Maciek [email protected]
Flann O'Brien: "Trzeci policjant" Tłumaczenie: Małgorzata i Andrzej Grabowscy Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c. Poznań, 1996
lizacji, w wyniku której uksztahuje się nowy ład światowy.
Wydaje mi się jednak, że pomija on w swojej rozwlekłej nieco analizie bardzo istotny czynnik ekonomiczny. Przykładem może być tutaj pódział Czechosłowacji, konflikt między Flamandczykami i Wałonami w Belgii czy wreszcie secesyjne zapędy pół
nocnych Włoch. Podzielam raczej pogląd, że konflikty religijne czy etniczne mogłyby ulec złago
dzeniu wskutek wyrównania szans czy
równouprawnienia łudzi . Nie zgadzam się także ze stwierdzeniem, iż Europa stanowi jednolity cywilizacyjnie i religijnie obszar, mający stanowić silny blok w przyszłości. Moim zdaniem może ona raczej , w obliczu swej immanentnej różnorodności narodowościowej i kulturowej, stanowić dobry przykład dla pokojowej koegzystencji regionów, klas, religii czy grup etnicznych. l czasem tylko ogarnia mnie zwąt
pienie w sens naszego patriarchalnego świata, w którym wyżej stawia się rywalizację, chęć górowania, stanowczość i stawianie wymagań od kooperacji, partnerstwa, uległości i akceptacji. Może inaczej wyglądałby świat...
Tomek Kluk
Samuel Huntington "Zderzenie cywilizacji" MUZA SA, Warszawa 1997
PŁ YTOMANIAK Dezerter znowu uderza, czyli "Ziemia jest płaska"
Wszystkim fanom punk-rocka nazwa Dezerter znana jest bardzo dobrze: to kultowa kapela spod znaku rebelii, grupa - symbol, która mimo upływu lat gra równie zaangażowany i szczery punk, jak na początku swej drogi twórczej. Założona w 1981 roku przez Roberta "Robala" Materę (gitara, wokal), Krzyśka Grabowskiego (perkusja, teksty) oraz Darka "Stepę" Stepowskiego, wielokrotnie zmieniała
skład: dołączył do niej, a później opuścił Darek Hajn, czyli sławny "Skandal", w miejsce mającego problemy z wojskiem Stepy przyjęty został Paweł Piotrowski... Sam wizerunek grupy nie zmienił się jednak, pomimo rewolucji personalnych, ani na jotę:
Dezerter w dowolnym składzie to wcielona bezkompromisowość.
To ludzie, którzy nie boją się otwarcie mówić o niedoskonałoś
ciach każdego systemu politycznego i absurdzie życia w społeczeństwie konsumpcyjnym, gdzie obok bogactwa czai się nędza. Takie zachowanie nie zjednywało wielu zwolenników wśród polityków: tego Dezerter doświadczył już w roku 1983, gdy nie wydano jego debiutanckiego singla w państwowym Tonpressie - dla anarchistów cenzura była bezwzględna ... Nie zniechęcając się, zespół działał dalej, wydając niezależnie i w podziemiu kasety, grając koncerty, organizując demonstracje -jednym słowem, przechodził do klasyki polskiego punku ... l oto dziś dostajemy do rąk zwiastunjedenastej już(!) produkcji DEZERTERA - płyty
"Ziemia jest płaska". A sama zapowiedź, mimo że zawiera jedynie trzy utwory (plus dżingielek na użytek radia), ma swoją określoną "dezerterową" moc: kombinację szczerości i ciężkiego, prostego punkowego grania, którą zespół nieodmiennie zaskakuje.
Muzyczny pierwszy plan to oczywiście wokal:
schrypnięty, specyficzny głos Robala wywrzaskujący poszczególne słowa na pewno będzie mocnym punktem następnej płyty ... nie wspominając o treści samego tekstu, zawsze bardzo istotnej dla zespołu:
Świat jest piękny, a ludzie wspaniali uśmiechnij się, jesteśmy doskonali
Nie próbuj narzekać, i tak ci nie uwierzę uśmiechnij się, jesteś w ukrytej kamerze!
Przesłanie jest jasne: nie będzie tak różowo, jak każą nam wierzyć media, a ironia i gorycz dominują w Ukrytej kamerze, w której Dezerter pokazuje nam obrazy codzienności . Podobnie jest w Od wschodu do zachodu, oraz w Jezusie: mocno, ostro, bez kom
promisu i szczerze od początku do końca.
Czyli takjak miało być, dokładnie tego od Dezertera oczekiwaliśmy.
Od strony muzycznej daje się odczuć
ewolucję i dorastanie nieco starszych już
buntowników lat 80-tych. Słyszymy już nie trzy akordy gitarowe, bas i łomot perkusji, służący "zrobieniu" tła dźwiękowego pod tek
sty, ale znacznie bogatsze brzmienia- choć nadal najważniejsza jest surowość i ci<;żar dźwięków: a zgodnie ze staropunkową tradycją jest i surowo, i ciężko.
To trafia chyba najmocniej do słuchacza, który w epoce komercj i nie dostaje do rąk kolejnego papkowatego i plastikowego wytworu rodem z maszyny, ale solidną porcję muzycznej szczerości , i za to Dezerter jest doceniany.
Dezerter nie zawodzi: to wiedzą wszyscy, tak fani jak niefani oraz każde dziecko w przedszkolu. Czyli, Panie i Panowie, podsumowując: szykuje nam się dooobra płyta. Punkowcy wszystkich odłamów, łączcie się. Wkrótce okaże się, że Ziemia j est płas-ka ...
Maciek
"The Blue Cafe" czyli u Chrisa Rea bez zmian
Styczeń roku 1998 przyniósł fanom muzyki rozrywkowej kilka miłych niespodzianek. Jedną z nich niewątpliwie była nowa płyta C hrisa Rea, już siedemnasta (!) w dorobku artysty. The B/ue Cafe -bo taki jest tytuł płyty - specjalnie nie zaskakuje fanów artysty, ale przecież nie taki był zamiar twórcy. Miało być umiarkowanie, spokojnie i troszkę refleksyjnie, a przy okazji odrobinę rockowo z domieszką lekkiego bluesa - i to się niewątpliwie panu R. udało.
Mamy wi<;c dużo (być mo ze trochę zbyt dużo) utworów ładnych, lekkich i przyjemnych, cieszących ucho jako muzyka tła i doskonale nadających się do jazdy samochodem. Ta płyta zdecydowanie nie jest przeznaczona dla wielbicieli mocnego uderzenia, zespołów alternatywnych czy awangardy. Nie znajdziemy na pewno na The B/ue Cafe·ani żadnych spektakularnych eksperymentów muzycznych, ani poszukiwania nowych brzmień: łagodna gitara, sekcja rytmiczna i klawisze, nie narzucające s i<; słuchaczowi oraz (a mo-
że przede wszystkim ? ) głos Chrisa Rea tworzą klimat tej płyty, bardzo b l iski zresztą
poprzednim dokonaniom artysty. Jeżeli sły
szeliśc ie poprzednie płyty
pana R., słyszeliście także te, które jeszcze nie powstały ... Ale w przypadku tego artysty nie stanowi to poważnego problemu: niczego innego od niego przecież nie oczekiwaliśmy, miało być miło dla ucha i bez specjalnych niespodzianek i tak też jest. Teksty takie jak zwykle: bez szaleństw i wulgaryzmów (gdzieżby! U Chrisa?!), traktujące o umiarkowanie istotnych spra-
Zdrowa Woda "Nie bój się miłości" *** Jak nie polubić płyty, która zaczyna się od bardzo wymownego tekstu: " Piwo jest dobre, piwo pić trzeba Kto pije piwo, pójdzie do nieba " A poważnie mówiąc, najnowsza produkcja ZW zasługuje na słowa podziwu. Niezdrowy zachwyt co prawda nie wchodzi w rachubę, ale ciche brawa są
j ak najbardziej wskazane. Im dłużej słucham tej płyty, tym mocniej nasuwają mi się skojarzenia z Nalepą, Nocnymi Zmianami Bluesa czy nawet Martyną Jakubowicz. l nie wiem, czy to zasługa muzyki, czy dość specyficznej maniery śpiewu Marka Modrzejewskiego, czy też faktu, że udzie lało się tu kilku muzyków z zewnątrz (Dżem, Nocna Zmiana Bluesa). Muzyka miła, łatwa (?) i przyjemna dla ucha i ducha, w sam raz na popołudniową sjestę lub posiadówkę przy piwie. Teksty raz trywialne, raz frywolne: " Wszystko tu jasne, gdy światło zgaśnie miłe dziewczyny, to nie są kpiny bez zbędnej gadki zdejmują szmatki nie tracisz czasu, ni słów" innym razem refleksyjne. Dla każdego znajdzie się choć jeden utworek, bo płyta - mimo, że trzyma się kierunku kołysano-gibanego - ma w sobie to COŚ, co każda przyzwoita płyta mieć powinna. Tak trzymać.
Maciek
Nie bój się miłości: Bractwo, Dom, Co ja mam, No i co, Nie bój się miłości, Kolarze, Żyć j ak człowiek, Lola, Zwykły człowiek, Gdy jest dobrze, Okolica, Kiedy byłem małym chłopcem, Nie mów mi że mnie kochasz, Szansa
wach: trochę miłości, samotność, i oczywiście motyw drogi, czyli amerykańskie szerokie autostrady i wielkie samochody. Taka właśnie jest ta płyta: bez rewelacji, ale bardzo przyjemna w odbiorze. Bo przecież dokładnie tego chcieliśmy .. .
Chris Rea - The Blue Cafe: Square peg, round hole , Miss your kiss, Shadows of t he big man, Where do we gofrom he re, Since I found You, Thinking of You, As long as I have your love, Anyone quite like You, Sweet summer day, Stick by You, /'m stil/ holding on, The B/ue Cafe. Skład: Chris Rea (g, voc, teksty), Silvan Marc (b), Max Middleton {keyb) Martin Ditcham (d1; perc).
Maciek [email protected]
GENESIS Genesis to zespół, którego fani należą do wielu
pokoleń. Jedni zaczynal i słuchać go, gdy wokalistą był Peter Gabriel, inni - gdy Phił Collins. Wszyscy zastanawiali się_, czy tym dwóm gigantom dorówna młody Ray Wilson - nowy głos grupy. Olatego na katowicki koncert, bt;dący częścią trasy Caliing Ali Stations in Europe '98 przyszli pię_ćdziesię_cio-, czterdziesto-, trzydziesto- czy dwudziestołatkowie ze swoimi dziećmi.
Na początku spotkał mnie zawód - strona promocyjna koncertu była przygotowana fatalnie. Dwa stoiska z koszulkami i jedno z płytami prezentowały sit; żałośnie w dużych kuluarach Spodka. Znakiem czasu był fakt, że poproszono o ... wyłączenie komórek. Koncert zaczął sit; punktualnie - kilka minut po dwudziestej - utworem No son ofmine z przedos·tatniej płyty grupy. l już od samego początku wiadomo było, że dodatkowym atutem koncertu będzie oprawa świetlna, ale o tym póź-
Koncepcja wystt;pu była oparta na przeplataniu ze sobą utworów starszych i nowszych. W ogólnym rozliczeniu wit;cej było tych starszych, co jest zresztą zrozumiale. Publiczność akceptowała tę_ formult; - razem z wokalistą śpiewała znane utwory, jak na przykład nieśmiertelną już wiązan
kę_ Dance On The Volcano - Lamb Lies Down On Broadway - The Musical Box - Firtlr OJ Fifth - l Know What l Like ... Bardzo interesuj ący był też
fragment akustyczny, zawierający między innymi wspaniałe wykonanie Follow You Follow Me. Przy innym przeboju grupy - Carpet Crawlers na widowni zapłonęły ogniki zapalniczek. W popisowym utworze Collinsa H om e By T/re Sea l Secoml Home By The Sea zabrakło tym razem jego solówki na perkusji i ekspresyjnego wokalu. Publiczność, szczególnie ta młodsza, dobrze przyjęła nowe utwory - Caliing Al/ Stations, Alien Aftemoon, Slripwrecketl, nie mówiąc już o Congo.
Muzyka
Choć o Wilsonie nie można powiedzieć, że jest doskonałym wokalistą, można jednak powiedzieć, że
wie jak bawić się z publ icznośc ią (ale i w tym ustt;puje Collinsowi ... ). Nauczył się_ kilku zdań po polsku, opowiadał historie związane z jego przyjściem do zespołu . Przed Shipwrecked bawił s i ę_ przenośnym
radiem i skacząc po polskich stacjach pytał Czy tego słuchacie? Z dobrej strony pokazał s iQ perkusista -
Nir Zidkyahu. Ostro garował przez cały koncert sprawiając , że nogi same chodziły ... Słabszą formę
prezentowal Mike Rutherford. Jest świetnym kompozytorem, ale brak mu charyzmy, nic więc dziwnego, że publ iczność i operator reflektorów trochę_ go zaniedba li . Na wysokości zadania stanął natomiast Tony Banks (k iedy publiczność zgotowała mu owacj~, Ray Wilson zapytał: Man, do you know this people?) popisując si ę_ świetnymi solówkami. Podobnie Tony D1·ennan - dodatkowy, koncertowy gitarzysta.
Wracając do wspomnianej j uż oprawy świetlnej. W show grup takich jak Genesis czy Pink Floyd gra ona zawsze niebagatelną rolę_ i dlatego czasem warto się_ zastanowić, czy pchać s i ę_ pod samą scenę_ czy też zostać z tyłu , gdzie całość robi lepsze wrażen ie. Najciekawsze efekty osiągnięto tym razem
(według mnie) przy utworach Congo (wrażen ie
ruchomych ścian drzew) oraz Mama (iśc ie
"piekie lne" - soczysta czerwień i ruchoma, "pło
mienna", faktura zasłony za sceną). Nowoczesna technika - cztery specjalne, ruchome roboty wyposażone w reflektory punktowe i stroboskopy ...
O koncercie mam pozytywną opinię, a narzekania purystów na nicdociągnięcia techniczne ze strony muzyków uważam za przesadzone. Zawsze mogą sobie kupić płytę (kosztuje w sumie tyle, ile bilet) i posłuchać na swoim haj- faju. Występ jest po to, żeby s ię_ bawić z dziesiątkam i fanów, takich jak my. Mogę tylko zarzucić rzemieśln icze podejście do koncertu: mieli zapłacone za dwie i pół godziny to zagrali tak, żeby i bisy się w tym czasie zmieściły.
l jeszcze jedna sprawa. Przy okazji takich występów widać, że w Polsce brakuje sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia. Spodek, a właściwie jego połowa, są za małe na takie imprezy. A im mniejsza sala, tym droższe bilety (na koncert YES w marcu bilety kosztują 90- 120 zł')
Przemysław Gołębiewski
P.S. Ci, co widzieli, to wiedzą- w czasie l Can't Dance Ray tańczył z dziewczyną z płyty. A czy wiecie, że to była ta sama dziewczyna, która tańczyła ze Stingiem?
Starocie (1)
NA DWORZE KARMAZYNOWEGO KRÓLA ~ing Crimson to_ nieodłączny fragmellf moich licealnych czasów. Odtwarzane na szemrzącym magne
tofom~ kasety Elbo z tch muzy_ką (ach, te pirackie czasy!) bardzo szybko poclt/onęły 11111ie na tyle, że instynkt~wn~e odrzucałem wszystko mne. Cokolwiek bym nie 11apisał i tak nie będzie to ot/powiadało prawdzie, bo~tem jest t~ _muzyka, któ~ą k~żdy odbiera bardzo indywidualnie. Chciałbym tylko zwrócić Waszą uwagę na jedno z najCiekawszych <Jawtsk w rocku lat sietlemdziesiątyclt i osiemdziesiątych.
Zacznijmy zatem od pierwszej odsłony ... Płyta "In the Court ofthe Crimson King" ukazała s ię pod koniec 1969 roku, faktycznie w momencie, gdy zespół już się rozwiązał, na szczęście tylko chwi lowo ... Najpierw "Schizofrenik XXI wieku", utwór tak ostry, że bardziej wrażliwy słuchacz już po chwili może wyglądaćjak postać z okładki ... Demoniczny, zdeformowany głos Grega Lake'a (znanego później z "Emerson Lake & Palmer") zwiastuje bliski koniec świata, a pozostali muzycy idą na całego.
Powstaje wrażenie, że z głośników wydobywa się hałas, nic więcej. Wibrujący riff gitarowy Frippa wraz z agresywnymi bęb
nami wprowadza w trans. Po chwili jednak - kraina piękna i łagodności: " 1 talk to the wind". Łagod-
na melodia i deli katny głos. Gdzieś w tle mięciutkie solo fletu ... Trzeci kawałek to jeden z najbardziej znanych dzieł Króla. "Epitaph" jest poetycką opowieśc ią o tym, że losy ludzkośc i leżą w rękach szaleńców. Znowu pełna majestatu wokaliza, skąpo przyozdobiona perkusją i organami. Bardzo wzmszający i pełen zwątpienia tekst Petera Sinfielda. ,. Epitaph"
to, obok " Nights in W/lite Satin " The Moody Blues, najp iękniejsza moim zdaniem ballada lat siedemdziesiątych . Słuchając " Momtclrild", przynajmniej jego pierwszej części, ma siQ wrażenie, że czas się zatrzymał. Urwane frazy, przypadkowe z pozoru dźwięki ... Prawdziwym sza leństwem j est druga część, która wprowadza nas stopniowo w patos tytułowego utworu . Majestatyczne, podniosłe, pompatyczne granie ... i koniec. Mój ulubiony zespół milknie na jaki ś czas. A Ie co bardzo istotne, grupa w swoich śmiałych eksperymentach muzycznych nigdy nie zabrnęła na manowce. Gorąco polecam'
Tomasz Kluk, Jat 21
"In T/te Court OJ T he Crimson King A n Observation By King Crimson ", ls/and (1969)
21st Cenlwy Schizoid Man in c/. Mirrors; l Talk To The Wind; Epitaph inc/. March For No Reason and Tomorrow And Tomorrow; Moonchild incl. The Dream and The 1//usion: The Court O( The Crimson King inc/. The Return Of The Fire Witch and The Dance O f The Puppets
Skład : Robert Fripp - g itara; lan McDonald - flet, melotron, klawisze, wokal; Greg Lake - bas, wokal; M ichael Giles - inslr. perk., wokal; Peter Sinfield -teksty.
EPPELIN To był największy koncert na
wschodnioeuropejskiej trasie połowy zespołu Led Zeppelin, czyli Jamesa Page i Roberta Planta. Organizatorzy zdołali upchnąć do ośmiotysięcznego katowickiego Spodka aż l O tysięcy ludzi. I tak było to za mało. Przed wejściem utworzyła się długa kolejka osób pragnących kupić bilet, choćby u konia, mimo że większość tiketsów sprzedano już kilka tygodni wcześniej .
Zabawa zaczęła się o dwudziestej występem artrockowej grupy Abraxas. Wypadli nieżle, niestety, nie trafili na swoją publiczność i dość szybko zwinęli żagle ze sceny. Po krótkiej przerwie technicznej, przy dżwiękach orientalno-egipskich pojawili się oni - wielcy klasycy rocka. Dali interesujący, stuminutowy koncert, który porwał dwupokoleniową publiczność i zmusił do podrygiwania,
NEWSLAND Praktycznie niezatapialny ... Titanic pobija wszelkie rekordy kasowości . W Polsce w ciągu trzech dni po premierze obejrzało tę superprodukcję 225 tys. widzów. Ścieżka dżwiękowa (tzw. soundtrack) wytłoczona na srebrnych krążkach osiągnęła u nas status Poczwómej Platyny (kategoria klasyka), natomiast na świecie sprzedała się w l O mln egzemplarzy. Kompozytor utworów na płycie, James Horner, zdobył za płytę nagrodę Złotego Globu oraz nominację do Oscara. Sam film zresztą nominowany jest aż w 14 kategoriach!!!
ltalo (nie)disco Tegoroczny Festiwal Piosenki w San Remo, odby· wający się tradycyjnie pod koniec lutego, upłynie pod znakiem dwóch gwiazd zza oceanu. Pierwsza z nich to Celine Dion - niekwestionowana top wokalistka bieżącego roku, której ostatni LP "Let's talk about love" króluje na światowych listach przebojów, a u nas zbliża się do osiągnięcia podwójnej platyny (dla niewtajemniczonych - 200 tys. sprzedanych płyt).
Druga- Mariah Carey, zaśpiewa piosenki z "Butterfly". Obie wokalistki zapowiedziały, że zaśpiewają na żywo, co raczej się nie zdarza na tym włoskim festiwalu.
Ameryka bez prezydentów ... Rozpadł się zespól Presidents of the United States of America, a to za sprawą rodzinnych pieleszy. Otóż wokalista i basista w jednej osobie - Chris Ballew -postanowił odejść, aby poświęcić się rodzinie i swoim indywidualnym projektom muzycznym. Columbia Records ma w planach wydanie pożegnalnego albumu, na który złożą się niepublikowane dotąd utwory, covery, strony B singli, jak również fragmenty koncertów. Premiera płyty przewidziana jest na lato. A co na to inni z zespołu? "Chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy wspomagali nas przez wszystkie te lata - mówi gitarzysta Dave Deaderer - Rozstaliśmy się z tego samego powodu, co Soundgarden ... Chris (takie same imiona!) od nas odszedf'.
Tytus WędrownicŻek ... Spakował swój obój i wyjechał do Wielkiej Brytanii, by tam wraz z kwartetem smyczkowym dać całą masę koncertów. Mimo, że plan tournee był bardzo napięty Tytus zdążył nie tylko zwiedzić i pozachwycać się malowniczym krajobrazem tamtejszej okolicy, ale jako koneser i kolekcjoner szkockiej, powiększył swe zasoby o następne renomowane i unikatowe gatunki whisky.
czy też oklaskiwania (niepotrzebne skreślić).
Sama scena przedstawiała się dość skromnie: czerwona kotara, przed nią perkusja, brak jakichkolwiek sztucznych "wybuchów", nieskomplikowane oświe
tlenie. Nagłośnienie początkowo szwankowało, z czasem fachowcy od fonii zdołali doprowadzić je do porządku (choć Planta było dość ciężko usłyszeć, dominowała gitara Page'a).
Zaprezentowano nam kilkanaście utworów, w tym 3 z ich naj
nowszej płyty," Walking Into Clarksdale". Zdały się one być żywiołowe i dość ciężkawe (ta gitara Pa-
Zaskoczeni... .. . są z pewnością Elton John, Gary Barlow, Paul Weller i Robbie Wiliams. Nagrodę Brit Awards'98 w kategorii Najlepszy Wokalista Roku zdobył Finley Quaye za płytę "Maverick a strike".
Kiler in Black To, że Hollywood ma chrapkę na "Kiłera'', wiedzą już wszyscy. Ale to, że największe szanse na zabójcęprzygłupa ma Will Smith (MiB, 104) być może nie jest Wam jeszcze znane. Willa zaproponował na tę rolę sam Juliusz Machulski. Obok niego miałaby wystąpić Melanie Griffith, obecnie żona Antonio Banderasa, a niegdysiejsza pani Johnson (od Dona, Miami Vice). Will ma do zagrania w najbliższym czasie poważniejszą, bo permanentną rolę. Otóż niedługo powiększy się rodzina państwa Smithów.
Powietrzni kowale ... Wkrótce ukaże s i ę biograficzna książka o Aerosinith, zatytułowana "Walk this way". Chodzą słuchy, że w tym roku zespól odwiedzi ziemie nad Wisłą zamieszkałe przez waleczny slowiański
szczep.
Już za chwileczkę, już za momencik ... .. . pojawi się na rynku nowa, trzecia płyta zespołu O.N.A. W studiu trwają ostatnie prace nad zgrywaniem materiału, małe dopieszczenie i jak Bozia da, to za miesiąc zrecenzujemy Wam najnowszy T.R.I.P. Waldemar Tkaczyk uchylił rąbka tajemnicy i rozwinął ten skrót: "Chodziło o to, żeby sprowokować do gier słownych. Tym razem proponujemy Trzeci Raz Idziemy Ponagrywać ". Album nagrywany jest w składzie: Agnieszka (śpiew), Grzegorz Skawiński (gitara), Waldemar Tkaczyk (bas), Zbigniew Kraszewski (perkusja), Wojtek Homy (klawisze).
ge'a), zdaje się, że będzie to powrót do rockowych korzeni zespołu po krótkiej odskoczni w mistyczne klimaty na "No Quarter". Usłyszeliśmy za to sporo starych piosenek Zeppelinów. Było akustyczne" Tangerine", wspaniałe "Gallows Pole", niezwykle gorąco przyjęte "Baby J'm gonna leave you" i wreszcie słynne '·' Whole Lotta Love". Zabrakło kilku znamienitych songów, jak choćby "Stairway to heaven ",podobno jednak bezczelny Plant nie ma ochoty śpiewać tego utworu. W ramach bisów usłyszeliśmy "Thank You" i "Rock And Roll", po czym muzycy się ukłonili i zeszli ze sceny.
Koncert był, moim zdaniem, bardzo udany. Publiczność bawiła się cały czas, starsi co prawda narzekali na prawie zupełny brak wolniejszych ballad; myślę jednak, że i tak koncert im się podobał. Pozostaje więc czekać na kolejną wizytę P&P w naszym kraju. Jest szansa, że będzie ona mieć miejsce już całkiem niedługo (czort wie jednak, kiedy).
Michał Zacharzewski
Kabała, joga i hinduizm ... Najnowszy album Madonny przewidywany jest na muzycznym rynku 2 marca. Nosi tytuł "Ray of light", jego producentem jest William Orbit, a w nagraniach słychać całą plejadę znakomitych muzyków. Muzycznie ma to przypominać dokonania Bjork, Massive Attack czy też Portishead, a tekstowo? Ponoć dojrzale refleksje dojrzałej kobiety, która zgłębia ostatnio Stary Testament, ćwiczy jogę i w wolnych chwilach studiuje hinduizm. Madonna nie poprzestaje jednak na muzyce - pojawi się w najbliższej przyszłości w dwóch filmach "Red door" i "Recycle hazel".
Pechowa (?) Trzynastka 28 marca do Katowic ściągną tłumy wielbicieli mocnego uderzenia. Gwiazdą festiwalu będzie legenda metalu Judas Priest.Oprócz "painkillerów" ujrzymy m.in. krwiożerczy Cannibal Corpse i równie masakrujący Morbid Angel z USA, z Holandii Gorefest i The Gathering, ze Szwecji Dimmu Borgir i Therion (ciekawe czy z Piotrem) i oczywiście nasz polski Vader. Bilety w cenie 60 zł. Skandal...
(zebr. 88)
NOWOŚCI BLIŻSZE l DALSZE SonyMusie Crystal Method Vegas (luty) Headswim Despite yourseif(luty) Imani Coppola Chupacabra (2.03) Beatnus The spoi (2.03) E-A-S-K-1 Earthquake (2.03) Joe Satriani Grystal Planet (2.03) Vitro Space bar (9.03) Guy Chadwick Lazy sofland slow (16.03) Ricky Martin Vuelve (23.03) Jerry Cantrell Boggy Depot (23.03) Save Ferris !t means everything (30.03) Stabbing Westward Darkest Days (30.03) Maria Montell And so the story goes (30.03)
Warner Musie KingsX Best of(styczeń) Chris Rea The b/ue cafe (styczeń) Das Ich Egodram (luty) Dezerter Ziemiajest płaska (2.03) Madonna Ray of light (2.03) Eric Ciapton Pilgrim (9.03) Various Dance Attack 5 (9.03) Van Halen Van Ha/en 3 (16.03)
KONKURS PRICE WATERHOUSE Regulamin konkursu na najlepszą pracę napisaną na temat:
"PODATKI A WZROST GOSPODARCZY NA PRZYKŁADZIE GOSPODARKI POLSKIEJ W OSTATNICH LATACH"
Zagadnienia ogólne l. Konkurs ma formę otwartą. Kierowany jest do studentów Szkoły Głównej Handlowej. 2. Celem przeprowadzenia konkursu jest wyróżnienie najlepszych prac z dziedziny finansów publicznych, bankowości i rachunkowości finansowej , a jednocześnie pobudzenie zainteresowania studentów SGH tematyką polityki fiskalnej i systemów podatkowych. 3. Organizatorami konkursu są: --Price Waterhouse Polska Sp. z o.o., Dział Usług Podatkowych i Prawnych, --Ośrodek Promocji Absolwentów SGH. 4. Fundatorem nagród jest Price Waterhouse Polska Sp. z o.o. 5. Adresem biura konkursu, na który przesyłane
powinny być prace, jest: Szkoła Główna Handlowa
Ośrodek Promocji Absolwentów ul. Rakowiecka 24 02-521 Warszawa
6. Nagrodę przyznaje Komisja Konkursowa, składająca się z profesorów wykładających w Szkole Głównej Handlowej i pracowników PW.
Procedura przystąpienia do konkursu: l . Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest złożenie przez kandydata dwóch egzemplarzy pracy na podany temat. 2. Zgłoszona do konkursu praca nie może być pracą wcześniej publikowaną: 3. Objętość pracy nie powinna przekraczać objętości l artykułu wydawniczego (21 stron maszynopisu). 4. Praca składana jest w formie wydruku komputerowego. 5. Złożenie pracy konkursowej powinno nastąpić do 30 kwietnia 1998 roku. 6. Do momentu ogłoszenia wyników konkursu główny sponsor zapewnia ochronę treści prac przez udostępnienie ich wyłącznie członkom Komisji Konkursowej.
Ocena prac l . Prace uczestników podlegają ocenie Komisji Konkursowej (nazwanej dalej Komisją) powołaną przez organizatorów. 2. Kryterium oceny prac jest ich walor poznawczy, tzn. oryginalność treści pracy oraz stopień głębokości analizy podjętej przez uczestnika. 3. Podstawą do sformułowania werdyktu jest zapoznanie się przez każdego członka Komisji z poziomem prac konkursowych. 4. Ostateczny werdykt zostanie ustalony w drodze wspólnej dyskusji członków Komisji. 5. W przypadku równego podziału głosów w Komisji, rozstrzygającym jest głos przewodniczącego.
Ogłoszenie wyników i przyznanie nagród l . Ogłoszenie wyników i przyznanie nagród nastąpi 15 czerwca 1998 roku. 2. Pula nagród wynosi 5.000 PLN i może być w sposób dowolny podzielona przez Komisję.
HARMONOGRAM KONKURSU 30 kwietnia 1998 r. - ostateczny termin składania prac konkursowych 30 kwietnia- 31 maja 1998 r. - analiza prac przez członków Komisji Konkursowej 15 czerwiec 1998 r. - ogłoszenie wyników i wręczenie nagród
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
~~l'łl"l A 1/ ,.A'I'A Wl-llJll=lllll IILLrlft l U l U ·--· ••• l .. l ..
Sieć punktów FOTO RELAX
l. Złota 8 (kino Relax) 2. Złota 8 3. Chmielna 33 (kino Atlantic) 4. Marszałkowska 104/122 (Junior)
Laboratorium FOTO RELAX świadczy najwyższej jakości usługi, przyjmuje prace amatorskie i zawodo-we. Posiada najnowocześniejszy sprzęt i materiały fotograficzne firmy KODAK, pozwalające wykonać:
- wywołanie i odbitki w systemie APS (nowość!!) - odbitki barwne i czarno-białe na profesjonalnym papierze KODAK SUPRA - zdjęcia do formatu 30,5x45 cm na papierze błyszczącym lub matowym - kadrowanie ze wszystkich formatów -wykonywanie stykówek lub tzw. INDEX-PRINT -wywołanie filmów w procesie C-41 oraz slajdów w procesie E-6
Zapraszamy Wszystkich do korzystania z naszych usług . •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• . Włoska firma konsultingowa poszukuje dynamicznych, młodych do obsługi włoskich biznesmenów w Polsce. Praca dorywcza z możliwością zatrudnienia na stałe.
Wymagania: -skończona ekonomia lub ostatni rok studiów -znajomość marketingu -obsługa komputera -znajomość języka włoskiego lub angielskiego -własny telefon i fax
Prosimy wysłać krótkie curriculum vitae ze zdjęciem na adres: Via Saturno 2
l - 30020 Bibione Italia
fax 0-039-431-439-445
Aleja Nlepodległoścl196 00·608 Warszawa
niedziałek 21:00-3:00 McDonald's, PepsiCo. Imprezy dla pracowników muzyka disco, 6 zł wszyscy
\ltorek 20:00-2:00 WAWa Szał polski rock, 4 zł dla studentów, 8 zł normalny
roda 20:00-2:00 WAWa Night elassie rock, 4 zł dla studentów, 8 zł normalny
wartek 20:00-2:00 Hard Zone metal, 4 zł dla studentów, 8 zł normalny
~tek 21 :00-3:00 Power Park rock & pop, 8 zł dla studentów, 16 zł normalny
bota 21 :00-3:00 Power Park rock & pop, 8 zł dla studentów, 16 zł normalny
dziela 20:00-2:00 Sunshine Reggae reggae & muzyczny przegląd tygodnia 4 zł dla studentów, 8 zł normalny
marca 1998 .. koncert K.A.S.A. pport TAKE4 rt: 20:00