otwarte klatki biuletyn 2/2014

38
Początki hodowli przemysłowej /s.4/ OSZUKAĆ NATURĘ, BY ZASPOKOIĆ KONSUMENTA /s.8/ Jak wygląda życie na fermie brojlerów? /s.13/ HODOWLA PRZEMYSŁOWA A ŚRODOWISKO /s.16/ Dlaczego zajmujemy się fermami, a nie schroniskami? /s.19/ DLAcZEgO LUDZIE ROBIą TO, cO ROBIą? /s.24/ Pielęgnować aktywizm /s.27/ Jak zakazano chowu klatkowego kur w Austrii? /s.31/ #5 BIULETYN

Upload: otwarte-klatki

Post on 06-Apr-2016

230 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Temat numeru: chów przemysłowy - jakie są jego skutki i dlaczego się tym zajmujemy?

TRANSCRIPT

Page 1: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Początki hodowli przemysłowej /s.4/ OSZUKAĆ NATURĘ, BY ZASPOKOIĆ KONSUMENTA /s.8/ Jak wygląda życie na

fermie brojlerów? /s.13/ HODOWLA PRZEMYSŁOWA A ŚRODOWISKO /s.16/ Dlaczego zajmujemy się fermami, a nie schroniskami? /s.19/ DLAcZEgO LUDZIE ROBIą TO,

cO ROBIą? /s.24/ Pielęgnować aktywizm /s.27/ Jak zakazano chowu klatkowego kur w Austrii? /s.31/

#5BIULETYN

Page 2: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Przemysłowa hodowla sprawia, że wykorzystywanie zwierząt staje się zarówno wszechobecne, jak i niewidzial-ne. cierpienie i śmierć zwierząt nie są wliczone w kalkulacje zysków i strat olbrzymich pro-ducentów produktów odzwie-rzęcych. Hodowcy nie przej-mują się również niszczeniem środowiska powodowanym przez fermy wielkotowarowe,

ponieważ nikt nie pociąga ich za to do odpowiedzialności.

Najnowszy numer biuletynu poświęciliśmy tematowi wiel-kich liczb i statystyk. Uważamy, że obowiązkiem osób chcą-cych działać na rzecz zwierząt jest dążenie do skuteczności i profesjonalizmu. Obowiązkiem jest również skupienie na takich działaniach, które przy ogra-niczającym nas niedostatku ludzi, czasu i pieniędzy, pozwolą możliwie najszybciej zwalczyć najbardziej dotkliwe przejawy cierpienia i uratować przed nim jak największą liczbę zwierząt. Jako Stowarzyszenie Otwarte Klatki staramy się spełniać ten obowiązek poprzez koncentro-wanie się na walce z przemy-słową hodowlą zwierząt. Ten rodzaj hodowli dotyka najwię-

cej zwierząt i jest jednocześnie najbardziej okrutny.

Dodam jeszcze, że jest to ostatni numer biuletynu. Celem, który chcieliśmy osiągać przez publikowanie tego pisma było ogólne podnoszenie wiedzy i kompetencji w środowisku osób działających na rzecz zwierząt. Zdecydowaliśmy jednak, że będziemy w stanie realizować ten cel w lepszy sposób. Mamy nowe pomysły i damy o nich znać już niedługo.

Ostatni numer biuletynu to nie jest koniec. To tak naprawdę dopiero początek.

Dobrusia KarbowiakStowarzyszenie

Otwarte Klatki

WSTĘPNIAK DROGIE czytelniczki, DRODZY czytelnicy!

Ludzieotoczylimiejscaubojuścianami,byzapomniećo cierpieniu,którezadajązwierzętominieodczuwać dyskomfortuzwiązanegozkonsumpcją–dyskomfortunarastającego wrazzprzesłankamioniemoralnościtegoprocederu.Najpierwpojawiłsiępopytimożliwośćzaspokojeniagoprzezprzemysłowyubój,potemhodowlaprzemysłowa.Chęćucieczkiodpoczuciawinydoprowadziładotego,żewciągukilkudziesięciulattocierpienie urosłodociężkiejdowyobrażeniaskali.

POcZąTKI HODOWLI PRZEMYSŁOWEJ S.4

www.facebook.com/otwarteklatki Stowarzyszenie Otwarte Klatki ul. Fredry 5/3A 61-701 Poznań[email protected] Skład biuletynu: Weronika Kolinska

Page 3: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Przemoc wobec zwierząt odbywa się z reguły w ukryciu, schowana za

grubymi murami i drutem pod napięciem. Niekiedy w mediach pojawiały się obrazy z miejsc, w których to się dzieje: ferm przemysłowych, rzeźni, labora-toriów, cyrków, ogrodów zoolo-gicznych czy hodowli.

Za każdym razem ludzie wrażliwi reagowali złością, smutkiem i poczuciem bezrad-ności.

Stowarzyszenie Otwarte Klatki powstało po to, żeby te uczucia zamienić w wolę dzia-łania. Chcemy uczynić mury ferm i rzeźni przezroczystymi –

żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy, został oszukany. Chcemy, by te obrazy zagościły na stałe w społecznej świado-mości, tak by decyzje podejmo-wane przez ludzi były rzeczywi-ście świadome. Naszym celem jest przeciwdziałanie okrucień-stwu wobec zwierząt i budowa społeczeństwa, w którym zwie-rzęta są traktowane z należytym współczuciem i szacunkiem.

Nie mamy złudzeń, że zmia-ny nadejdą z dnia na dzień. Są jednak możliwe, choć na pewno nie przyjdą same.

Wymagają informowania na temat prawdziwych warun-

ków tzw. „produkcji zwierzęcej”, szczególnie poprzez publiko-wanie materiałów ze śledztw na fermach przemysłowych i prowadzenie kampanii opar-tych o te materiały.

Wymagają wywierania pre-sji na organy ustawodawcze, jako że to one mogą – poprzez zmianę prawa – skutecznie położyć kres cierpieniu zwie-rząt. Wymagają promowania weganizmu jako sprzeciwu wobec wykorzystywania zwie-rząt. Wierzymy też, że to różno-rodność taktyk doprowadzi nas do celu.

To wszystko nie uda się jednak bez Twojej pomocy.

Zachęcamy jednak przede wszystkim do członkostwa wspierającego w naszym Stowarzyszeniu (www.otwar-teklatki.pl/wstap). Pozwoli Ci to być na bieżąco ze wszystkimi

wydarzeniami, oraz uzyskiwać najbardziej aktualne infor-macje. Przyczynisz się też do budowania silnego środowiska, któremu los zwierząt nie jest obojętny. Razem możemy dzia-

łać skutecznie i osiągać realne zmiany.Historiadziejesięteraz.Możemydopisaćswójrozdział.

MISJA

Możesznaswesprzećfinansowopoprzezprzelewnanaszekonto.DziałanieStowarzyszeniaopierasięobecniegłównienaprywatnychśrodkachczłonkówiczłonkiń,dlategokażdakwota

jestważnaimilewidziana.81 2030 0045 1110 0000 0257 1960

StowarzyszenieOtwarteKlatkiul.Fredry5/3A 61-701Poznań

Tytułprzelewu:DAROWIZNA

Page 4: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Stwierdzenie, że “po-jedyncza śmierć jest tragedią, śmierć mil-

ionów jest statystyką” przypisy-wano jednemu z XX-wiecznych zbrodniarzy wojennych1. Dziś ten cytat odnosi się nie tylko do historycznych konfliktów zbrojnych i ludobójstw. Dobrze opisuje regułę, która pozwala trwać ukształtowanemu w XX w. systemowi eksploatacji i eksterminacji zwierząt – hodowli przemysłowej.

Zbiorowybohaterhistorii

Udomowienie zwierząt nie było rewolucją. W różnych rejonach świata zjawisko to miało różny przebieg wobec różnych gatunków zwierząt (a nawet wobec ich linii gene-tycznych). Był to długotrwały proces trwający tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy lat (i bynajmniej nie sielankowy – oparty na przemocy, eugenice

i walce o dominację)2. Będące jego następstwem relacje między człowiekiem a in- nymi gatunkami zmieniały się przez millenia i wieki – i wciąż zmieniają. Równolegle zmieniały się w czasie me-tody chowu zwierząt. Obecnie dominujący model hodowli zwierząt gospodarskich powstał w ostatnim stuleciu.

Jak to się stało? Zmiany w świecie ludzi potoczyły się dość szybko.

i co z tego wynikło

POCZąTKI

HODOWLI PRZEMYSŁOWEJ

4 otwarteklatki.pl

Page 5: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

i co z tego wynikło

Najpierw nastąpiła rewolucja agrarna – rolnictwo nowo- czesne zastąpiło trady-cyjny sposób uprawy roli. Zwiększano pogłowie wypasanych stad, by pokryć zapotrzebowanie na mięso, które wciąż wzrastało wraz z rozwojem miast. “Prze-kwalifikowanie” chłopów na nisko płatnych niewolników przyczyniło się do rewolucji przemysłowej. Ta z kolei na dalszym etapie zapewniła infrastrukturę, dzięki której mogła ruszyć masowa produkcja fabryczna. Lecz za-nim pierwsza taśma produkcyj-na ruszyła w zakładzie Forda, zmechanizowane rozwiązanie służące do masowego „wyko-nywania pracy” zastosoano pioniersko do zabijania zwierząt i rozbioru ich zwłok. Miało to miejsce w chica-gowskiej rzeźni – molochu Union Stockyard (1865). Zaled-wie kilkadziesiąt lat wcześniej powstała sama idea rzeźni, co było związane z urbanizacją i troską o „higienę publiczną”. USY był pierwszym tak ogrom-nym zakładem przemysłowym związanym z przetwórstwem zwierzęcym – i pierwszym, w którym zabijanie stało się rozbitą na części, naukowo opisaną czynnością mecha-niczną.3

Według źródeł Union Stock Yard było bezpośrednią in-spiracją dla Forda przy projek-towaniu linii montażowej, która ruszyła w 1913 r. Dwie dekady później amerykańska produkcja fabryczna zafascynowała niemieckiego dyktatora, który postanowił zastosować for-dowski model do administro-wania zabijaniem ludzi. W ten sposób droga do Auschwitz zaczęła się w rzeźni, jednak

zahaczyła też o małe gosp-odarstwo w stanie Dela- ware.

Życieztaśmy

Taśma produkcyjna w fab-ryce Forda rozpoczęła masową produkcję samochodów – i w następstwie praktycznie każdego innego sprzętu, który możemy dostać w sklepach. Historia nie kazała zwierzętom długo czekać.

W1923r.naadres CecileSteele,gospo-dynizestanuDelaware,omyłkowodostarczonotransport500kur niosekwmiejsce zamówionychpięciu. Zamiastpozbyćsięniefortunnejdostawy,obrotnagospodynipostanowiłazwierzętaprzechować,podtuczyćprzez16tygodni isprzedaćjużwformiemięsadrobiowego–rzadkowówczasspożywanego delikatesu.4 Pięć lat później Hoover podbił serca Amerykanów podczas kampanii wyborczej, obiecując „samochód w każdym garażu i kurczaka w każdym garnku”. Jeszcze za jego rządów w stanie Delaware wykluwało się już 250 milionów broj-lerów, z czego 250 tysięcy z fermy Steele. Fermy broj-lerów wyżywiły amerykańskie społeczeństwo w trakcie wojny, a potem podwoiły produkcję, by pokryć zapotrzebowanie

pokolenia baby boomu. 50 lat od założenia pierwszego kurnika brojlerów w Dela-ware na świecie hodowano już i zabijano miliard – tysiąc milionów kurczaków rocznie, a także dynamicznie rozwijała się przemysłowa hodowla bydła5. W międzyczasie zmienił się system miar – dziś ilość brojlerów zabijanych co roku podaje się już nie w liczbach numerujących indywidualne jednostki, ale w dziesiątkach czy setkach milionów ton mięsa drobiowego. W Polsce liczba brojlerów zabijanych każdego roku przekroczyła liczbę ludności Europy i każ- dego roku wzrasta o kilka- dziesiąt milionów.

Pojawienie się hodowli przemysłowej było rewolucją – zarówno w stosunkach między człowiekiem i gatunkami „gospodarskimi”, jak i w relacji konsumenta z produktem pochodzenia zwierzęcego. Można to porównać do przewrotu, jaki dokonał się w momencie przejścia z produkcji rzemieślniczej na fabryczną, z wszystkimi tego negatywnymi konsekwen-cjami. Ford chciał produkować masowo samochody – Celia Steele postanowiła taśmowo produkować zwierzęta. Śmierćjednostek

Do hodowli zwierząt sto-sują się wszystkie prawa, których obawiali się robotnicy sprzeciwiający się stosowaniu naukowej metody organizacji pracy. Po wprowadzeniu zasa-dy maksymalnej intensyfikacji pracy przy obcięciu kosztów, eliminowaniu zbędnych na-wyków i maksymalnie efekty-

5 otwarteklatki.pl

Page 6: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

wnemu wykorzystaniu czasu pracy, robotników sprowa-dzono do roli robotów, a wytwo-rzony produkt został oderwany od wykonawcy. Dziś mało kto, trzymając w ręku przed chwilą kupiony produkt, widzi choćby oczyma wyobraźni jego faktycznego wytwórcę i zna warunki jego pracy. Praca została zdehumanizowana; o skutkach tego procesu mówią dziś głośno ruchy na rzecz sprawiedliwego handlu i świadomej konsumpcji.

Kury i inne zwierzęta nie miały swoich przedstawicieli w związkach. W ciągu 30 lat czas tuczu brojlerów zmniejszył się o około miesiąc, o ponad kilo-gram spadło zużycie paszy na jednego osobnika, podwoiła się waga końcowa brojlera. W tym czasie udoskonalone genety-cznie rasy krów wykorzystywa-no już do masowej produkcji mleka. Wciąż wzrasta liczba ginących zwierząt, a spada jakość ich życia i śmierci. Au-tomatyzacja pracy ogranicza kontakt pracownika fermy ze zwierzęciem, a kontakt odbior-cy „produktu” z jego „wytwa-rzaniem” jest zerowy. Zwierzę -towar stało się narzędziem produkcji dostosowywanym pod kątem maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów.

Produktkońcowy–mięso–jestwludzkiejwyobraźniodrębnymtworem,całkowicieoderwanymodistoty,któraprzedśmierciąposiadaładoniegoprawa. Zamiast ofiar pojawia się statystyka. Ginące i cierpiące zwierzęta zostały przeniesione

w przestrzeń abstrakcyjną, stając się masami, którym nie przysługują żadne prawa i och rona. Taka degradacja paradok salnie do tej pory była udziałem niektórych grup ludzi, zrówny-wanych ze zwierzętami6. Tym-czasem zwierzęta stały się mniej niż zwierzętami. A masę lepiej opisuje liczba kilogra-mów, ton „żywca zwierzęcego” niż zera opisujące zbiór indy-widualnych jednostek – liczba trudna do wyobrażenia.

Nie wykluczam, że Celia Steele, zanim otrzymała feralną dla wielu gatunków dostawę, zbierała jajka od Złośnicy, Pameli i Złotopiórki. Gospo-darstwa domowe w Stanach przed „rewolucją” Steele posiadały średnio 23 ptaki i domownicy znali od narodzin do śmierci każdego z nich. Zwierzęta traciły swoje zooni-my – imiona – w momencie śmierci i stania się posiłkiem.

Od momentu wkroczenia w historię człowieka i innych zwierząt przemysłu spożywa-nie mięsa drobiowego okazało się dużo łatwiejsze niż zjedze-nie Złośnicy. Więź między czło-wiekiem a wykorzystywanym

i zjadanym zwierzęciem, choć od zawsze naznaczona domi-nacją i poczuciem winy, została jeszcze bardziej osłabiona. Powiązanie kawałka mięsa na talerzu ze zwierzęciem (tzw. paradoks mięsa7) stało się jeszcze bardziej skomplikowa-ne z powodu oddzielającego je łańcucha producentów, pośredników, oprawców i ścian hodowli oraz rzeźni. Jedno-cześnie „higiena publiczna”, zapoczątkowana przez usunię-cie rzezi sprzed ludzkich oczu, dziś w postaci marketingowych działań przemysłu, gwarantuje spokój sumienia konsumenta. Pod warunkiem, że nie będzie zadawał pytań.

Nadziejadlamilionów

Równolegle do systemów eksploatacji i eksterminacji zwierząt od wieków rozwijało się zainteresowanie moralnym statusem zwierząt, a kwestia ich rozumności i świadomo-ści stawała się przedmiotem rozważań filozoficznych. Idea, że to zdolność do odczuwa-nia cierpienia powinna być

6 otwarteklatki.pl

Page 7: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

wyznacznikiem traktowania zwierząt, jest o cały wiek starsza od pierwszej rzeźni przemysłowej.

Ludzie otoczyli miej-scaubojuścianami,byzapomniećocierpieniu,którezadajązwierzę-tominieodczuwaćdyskomfortuzwiązane-gozkonsumpcją–dys-komfortunarastającegowrazzprzesłankamioniemoralnościtegoprocederu. Najpierw pojawił się popyt i możliwość zaspokojenia go przez przemysłowy (zmecha-nizowany i ukryty za murami rzeźni) ubój, potem hodowla przemysłowa. Chęć ucieczki od poczucia winy dopro-

wadziła do tego, że w ciągu kilkudziesięciu lat to cierpienie urosło do ciężkiej do wyobra-żenia skali.

Keith Thomas, historyk opi-sujący w swoich badaniach postawy wobec zwierząt, ob-razuje konflikt i napięcie nara-stające między rozwijającą się zachodnią wrażliwością na kwestie zwierząt a rozwojem przemysłu. „Narasta konflikt między nową wrażliwością a materialnymi podstawami społeczeństwa. Do tej pory mieszanka kompromisu i wy-parcia zapobiegała pełnemu rozwiązaniu tego konfliktu. Ale konfrontacja z tym pro-blemem jest nieunikniona i będzie powracać. To jedna ze sprzeczności, od których być może będzie zależeć nowo-czesna cywilizacja. O jej ostatecznych konsekwencjach możemy jedynie spekulować”.

Wchodząc na fermę prze-mysłową nie sposób w pierw-szym momencie nie po-strzegać stłoczonych na niej zwierząt jako masy. Dopiero bliższe spojrzenie pozwala dostrzec jednostki – miliony jednostek i indywidualnych (choć podobnych) historii. Gdy patrzysz na statystyki produkowanego mięsa czy wykorzystywanych zwierząt, musisz pamiętać, że nie cho-dzi o śmierć milionów. Chodzi o setki milionów żyć. Zmiana historycznej narracji na taką, w której zwierzę stanie się podmiotem zamiast liczbą w rocznikach statystycznych jest jedyną drogą do rozstrzy-gnięcia wspomnianego kon-fliktu z korzyścią dla zwierząt.

JuliaDauksza

1 W rzeczywistości autorem musiał być ktoś inny współczesny Stalinowi. Takie sformułowanie pada też w noweli E. M. Remarque “Czarny Obelisk” poświęconej wczesnym latom 20. w Niemczech. http://quoteinvestigator.com/2010/05/21/death-statistic/

2 Ten temat, jak i wiele innych zagadnień poświęconych dominacji ludzi nad innymi ga-tunkami zwierząt - i jej związków z innymi rodza-jami opresji - porusza Ch. Patterson w książce “Wieczna Treblinka”.

3 A Social History of the Slaughterhouse, A.J.Fitzgerald. Rzeźnia Union Stockyard, realia produkcji i życia jej pracowników stały się tłem noweli U. Sinclaira “Dżungla” (1946); http://www.humanecologyreview.org/pastissues/her171/Fitzgerald.pdf4 Tę historię opisuje J.S. Foer w swojej książce „Zjadanie zwierząt”

5 Dane za jw.

6 O zjawisku dehumanizacji pisze M. Szulcze-wski w artykule „Jak to możliwe, że ludzie jedzą zwierzęta?” Biuletyn OK nr 2 s. 26

7 Więcej o paradoksie mięsa w tekście M. Szulcze-wskiego „Jedne kochasz, inne zjadasz - czyli jak działa dysonans poznawczy”, Biuletyn OK nr 1 s. 18

Pozostałe źródła:

http://en.wikipedia.org/wiki/Farmageddon_%28book%29

http://www.foeeurope.org/sites/default/files/publications/foee_hbf_meatatlas_jan2014.pdf

7 otwarteklatki.pl

Page 8: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Chów przemysłowy. Pow- szechnie używane po-jęcie, pojawiające się

często w kontekście hodowli zwierząt gospodarskich, zanieczyszczenia środowiska, praw zwierząt czy zdrowego trybu życia. Tymczasem z hodowlą, czyli de facto z zabiegami służącymi rozrodowi zwierząt i doskonaleniu cech

gatunkowych, niewiele ma wspólnego. Według definicji chów jest szeregiem zabiegów zootechnicznych stosowanych w kierunku optymalizacji prawi- dłowych warunków bytowania i rozwoju zwierząt, celem uzys-kania przez nie oczekiwanych cech użytkowych. Mówiąc w zwięzły sposób – chów prze- mysłowy jest procesem

mającym na celu maksy-malizację produkcji zwierzęcej. To pojęcie ma jednak drugi wymiar. Nie dotyczy przecież maszyn stworzonych do masowej produkcji, lecz żywych istot posiadających określoną fizjologię i ograni-czone możliwości. Fakt ten celowo i usilnie spycha się na dalszy plan. Dlatego w

OSZuKAćNATuRę, bYZASPOKOIć KONSuMENTA

8 otwarteklatki.pl

Page 9: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

produkcji surowców zwierzę-cych tak ciężko dostrzec nam najważniejsze jej ogniwo – zwierzę. Wszyscy znamy sielską polską wieś z uroczymi, mały- mi gospodarstwami, otoczo- nymi hektarami zielonych łąk i pastwisk, na których prze-

bywają zwierzęta. Szczęśliwe oczywiście. Taki obraz hodowli mamy w głowach i z tym utożsamiamy „naturę” zwierząt gospodarskich. Sam zresztą przymiotnik „gospodarski” nie wziął się znikąd i dotyczy towa- rzyszących człowiekowi zwie-rząt „użytkowych”, tzn. takich, z których można pozyskać jakiś produkt, np. jaja, mięso, mleko czy wełnę. Jeszcze kilka lat temu chów tych zwierząt odbywał się na bardzo małą skalę, w większości w PGR-ach i małych gospodarstwach indywidualnych. Zysk z takich gospodarstw nie był zbyt wy- soki, co powodowało, że inwe-stycje w rozwój technologii rolniczych były ograniczone, przez co rozwój całego sektora rolniczego był dość powolny.

Dopiero po prywatyzacji gospo- darstw państwowych i wraz z napływem kapitału zagrani-cznego produkcja rolnicza nabrała tempa, została grunto-wnie zmodernizowana i w obecnym stadium w niczym nie przypomina tej sprzed nawet kilkunastu lat. Jednak

w przeświadczeniu Polaków produkcja zwierzęca odbywa się nadal na małą skalę, najczęściej przydomowo i ekologicznie. A jak wygląda naprawdę?

Kur bankiwa, dziki przo- dek dzisiejszych kur domo-wych, zamieszkujący skraje lasów, zadrzewione tereny i zarośla południowo-wschodniej Azji, w naturze żyje ponad dziesięć lat. Wiedzie on w miarę spokojne życie, chętnie przesiadując przez większość czasu na drzewach. Dzikie kury zdobywają pokarm (owady, dżdżownice, nasiona, korzenie roślin), grzebiąc w ziemi lub podskubując trawę. Są bardzo społecznymi zwierzętami, przebywają w kilkunasto-

osobowych stadach, a na czas rozrodu rozbijają się na mniejsze stadka, którym przewodniczy jeden kogut. W gospodarstwach przy-domowych kury znoszące jajka żyją zazwyczaj dwa-trzy lata, po których ich nieśność znacznie się obniża, więc są zabijane przez gospodarzy „na rosół”. Ich życie jest relatywnie spokojne, warunki utrzymania zazwyczaj są zbliżone do warunków życia dzikiego przodka, tzn. kury mogą swobodnie przechadzać się po podwórku, na noc zamykane są w kurniku, który dzielą z kilkoma/kilkunastoma współtowarzyszkami. Grzebią w ziemi w poszukiwaniu pokarmu, są też dokarmiane przez właścicieli różnego rodzaju domowymi odpadkami. Można pokusić się o stwier-dzenie, że zwierzęta te wiodą sielskie, wiejskie życie. Niestety liczba kur żyjących w takich warunkach nie przekracza kilku procent wszystkich kur niosek chowanych w Polsce, których było w 2013 r. 37 milionów.

To,zczegowiększośćz nas nie zdaje sobie sprawy,tofakt,żeokoło90% z tej liczby, czyli ponad33milionykurniosek,utrzymywanychjestwsystemieklatekwzbogaconych.

Życie kur na tego typu fer- mach, regulowane dyrektywą Rady 1999/74/WE, wygląda w następujący sposób: zaraz po wykluciu z jajka (umiesz-czonego nie, jak mogłoby się wydawać, w gnieździe

9 otwarteklatki.pl

Page 10: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

kwoki, lecz w sztucznym in-kubatorze o pojemności kilku tysięcy jajek), w procesie tzw. seksowania, czyli sortowania według płci, wyklute kurki są oddzielane od kogucików. Te pierwsze, jako zdolne do znoszenia jajek, są umieszczane w części fermy zwanej wychowalnią, gdzie będą przebywać kolejne kilka tygodni, aż do osiągnięcia dojrzałości płciowej. Koguciki natomiast, jako nieużyteczny odpad produkcji jajek, zostaną wyrzucone do śmieci i zutylizo- wane w kilka godzin po prze-sortowaniu. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej kurki prze- noszone są na tzw. fermy produkcyjne, czyli do długich i wysokich budynków, nieposia- dających okien, lecz wyposażo-nych w zaawansowane syste-my wentylacji, termoregulacji oraz oświetlenia, mające imitować naturalne warunki środowiska. Wewnątrz nich znajdować się będą kilku-piętrowe rzędy klatek wyposa-żonych w grzędę (metalowy pręt) do siedzenia, gniazdo (oddzielony pleksi fragment klatki) do składania jaj, drapak (metalowe wypustki) do ścierania pazurków i grzebak (fragment podłogi podobny do papieru ściernego) imitujący glebę i piach do grzebania. Metalowa podłoga klatki została nachylona tak, by składane jajka staczały się na taśmociąg służący do auto- matycznego ich odbioru. Pod podłogą znajdować się będą taśmy służące do automaty-cznego usuwania pomiotu, czyli ptasich odchodów. Na każdą kurę przypadać będzie minimum 750 cm2 powierzchni klatki, która będzie, w zależno-ści od wielkości, dzielona przez

grupę 20-60 zwierząt. W całym budynku może się znajdować ponad 100 tysięcy zwierząt. Z racji braku okien stosowane jest sztuczne światło, którym można w dowolny sposób regulować cykl świetlny, by maksymalnie wydłużyć dzień, a co za tym idzie – zwiększyć nieśność kur. Brak okien wy-musza także zastosowanie zaawansowanych systemów wentylacji i ocieplenia hali, by usunąć amoniak i utrzymać mikroklimat jak najbardziej zbliżony do tego obecnego na zewnątrz. W takich warunkach,w systemie klatek wzbogaco-nych, przez 52 tygodnie żyją w Unii Europejskiej kury nioski.

Fermowe życie kur mięsnych, czyli tzw. brojlerów, jest chyba jeszcze bardziej intensywne od życia niosek z ferm przemysłowych. Bezpo- średnio po inkubacji i wykluciu z jaj wszystkie pisklęta, nieza-leżnie od płci, przeniesione będą na fermę produkcyjną. Podobnie jak u niosek, ferma jest sporych rozmiarów maga- zynem wyłożonym od wew-nątrz ściółką, na której przeby-wać może, zgodnie z ustawą, średnio 17 kurcząt na m2. Podobnie jak u niosek, w budynkach dla brojlerów brak jest okien, stąd zastosowanie

zaawansowanych systemów świetlnych imitujących dzień oraz systemów wentylacyjnych i grzewczych kształtujących mikroklimat. Automatycznie podawana zwierzętom pasza będzie niesamowicie kalory-czna. Gdyby podobny prze- licznik zastosować do doro-słego człowieka, musiały zjadać ok. 10 tys. kcal.

Nicwięcdziwnego,żepo7tygodniach,czyli jednym cyklu produkcyjnym,ptakizwagiwyjściowej120gramówosiągająwagękońcową1,7-1,8kg.

Przyrost ich masy ciała jest tak intensywny, że bardzo często kurczęta cierpią na wady serca i niedorozwój stawów, co w licznych przypadkach skutkuje przedwczesnym umieraniem zwierząt. To masowe umie- ranie w trakcie cyklu produ-kcyjnego jest w nim uwzględ-niane i fachowo nazywa się „procentem upadku stada”. Mimo że prowadzone zabiegi hodowlane mają na celu utrzymać liczbę upadków zazwyczaj na poziomie poniżej 10% całego stada, wciąż mówimy o gigantycznej

fot. SOKO Tierschutz

Page 11: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

liczbie umierających niepo-trzebnie zwierząt. Dla przykła- du – jeżeli w 2013 r. w Polsce tuczono około 870 mln kur- cząt brojlerów, dziesięcio-procentowy upadek stada oznaczał, że 87 mln zwierząt nie dożyło planowanego uboju. 87 mln upadłych brojlerów to więcej niż wszystkie inne zwierzęta utrzymywane na fermach przemysłowych w Polsce. Dziesięcioprocentowy margines produkcji mięsa drobiowego miał w ubiegłym roku rozmiar większy niż wszystkie inne zsumowane razem rodzaje krajowej pro- dukcji zwierzęcej. Czy pro-dukując na tak wielką skalę, w tak szybkim tempie, w tak sztucznych dla zwierząt warunkach, tylko po to, by utrzymać jak najniższą cenę produktu finalnego, mamy jakiekolwiek prawo mówić o „szczęśliwych” zwierzętach hodowlanych? Postęp przemysłowej produkcji zwierzęcej nie jest wyłącznie efektem dobrego zaprojektowania odpowiednich budynków inwentarskich, w których utrzymywane są zwierzęta.

Mówisię,żetodopierodziękiautomatyzacjiprodukcji,czyliwprowa-dzeniudedykowanychsystemówzarządzaniastadem,umożliwionohodowcomuzyskanienakażdymetapieprodukcjipełnejkontrolinadzwierzętami.

Te dedykowane systemy zarzą- dzania, opracowane przez szereg specjalistów od chowu i hodowli we współpracy z rol- nikami, pozwalają na sprawo-wanie kontroli nad fizjologią zwierząt, dzięki czemu moż-liwa jest tak precyzyjna w nią ingerencja mająca na celu maksymalizację produkcji.

W ciągu ostatnich pięciu lat bardzo modne wśród pro-ducentów mleka stało się stosowanie systemów wykry-wania rui u krów. Ich stoso- wanie umożliwia właścicielowi zwierząt określenie z wysokim prawdopodobieństwem, która krowa wchodzi w ruję (owulu-je), dzięki czemu możliwe jest zwiększenie ilości prawidło-wych inseminacji (zapłodnienia nasieniem), przez co mamy

więcej ciężarnych krów, czyli krów, od których po porodzie będzie można pozyskiwać mleko. W skali całego gospo-darstwa stosowanie tych systemów może spowodować zwiększenie produkcji mleka nawet do kilkunastu procent. Na czym zatem polegają te systemy? Brzmi to trochę kosmicznie, lecz na podstawie aktywności ruchowej krów mierzonej liczbą wykonywa-nych kroków, oblicza się w jakiej fazie cyklu rozrodczego zwierzę się znajduje. Z fizjologii wia-domo, że na kilkanaście godzin przez rozpoczęciem owulacji krowa zwiększa swo- ją aktywność ruchową, zaczynając dreptać z nogi na nogę i robiąc się bardziej niespokojna. Producenci takich systemów zapewniają, że dzięki ich stosowaniu procent przegapionych owulacji u krów jest bardzo niski, a skuteczność inseminacji krów, u których ruja została rozpoznana - bardzo wysoki. Co ciekawe, systemy te rzeczywiście są przydatne i pozwalają na wykrywanie tych przemian, dzięki czemu coraz częściej producenci mleka decydują się na ich instalację w oborze. Podobne systemy próbuje się wprowadzać do produkcji prosiąt przeznaczo-nych na tucz i produkcję mięsa wieprzowego. Jednak z racji znacznych różnic w fizjologii cyklu rozrodczego u krowy i świni są one o wiele mniej wydajne w chlewniach, a co za tym idzie rzadziej stosowa-ne.

Coraz częściej na zmo- dernizowanych, wielkotowa- rowych gospodarstwach popularne jest stosowanie tak zwanych total herd

fot. SOKO Tierschutz 11 otwarteklatki.pl

Page 12: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

fot. DeLaval herd management system

management systems, czyli systemów pozwalających na sprawowanie całościowej kontroli nad cyklem produk-cyjnym poprzez stosowanie dokładnych systemów pomia-rowych każdego z poszcze-gólnych etapów produkcji. U krów mlecznych taki system polega m.in. na dokładnym pomiarze parametrów mleka wydojonego od jednej krowy, dzięki czemu na podstawie ilości mleka oraz oznaczenia jego składu białkowego i tłuszczowego krowa zostaje przyporządkowana na fermie do pewnej grupy charaktery-zującej się zbliżonym pozio-mem mleczności. Ta grupa krów będzie przebywać w wyznaczonym sektorze obory, będzie jej też przysługiwała odpowiednia dawka kaloryczna pożywienia. Nieustanne po-miary parametrów dojonego mleka pozwalają monitorować, jak zmienia się mleczność u krów i jak kształtuje się ich stan zdrowia. Dzięki temu moliwe jest dokładne pogru-powanie zwierząt, a poprzez monitorowanie ich rui okre-ślenie, kiedy wyłączyć krowę z cyklu produkcyjnego, na kiedy zaplanować inseminację,

przewidzieć czas porodu oraz ponownego włączenia krowy w produkcję mleka. Bardzo podobne syste-my zarządzania stadem stoso-wane są z powodzeniem na fermach trzody chlewnej. Nie monitorujemy tutaj jednak składu mleka, lecz wagę zwie-rząt, które przechodzą na fermie przez automatyczne bramki wagowe, dzięki którym możliwe będzie grupowanie świń na podstawie ich wagi i przypisanie ich do odpowied-niej grupy żywieniowej, by zoptymalizować tempo przy-rostów masy ciała.

Jeżeliporównaćnaszewyobrażenieoprodukcjizwierzęcejzaktualnym jej stanem, możnadojśćdowniosku,żejeszczenigdyniebyła ona tak oddalona od natury.

Ciężko doszukiwać się winnych tej sytuacji. Z jednej strony można mieć pretensję do specjalistów i producentów, że do granic możliwości wykorzy- stują zwierzęta i starają się

maksymalnie zwiększać roz-miar produkcji, dzięki czemu zwiększą się także ich zyski. Z drugiej jednak strony ciężka sytuacja rynkowa oraz wysokie wymagania konsumentów i nacisk kładziony przede wszystkim na niską cenę produktu powoduje, że szuka się rozwiązań umożliwiających zaspokojenie popytu.

Czy życie w nieświado-mości i szczerym przekonaniu, że konsumowane produkty zwierzęce powstały w zgo- dzie z naturą zwierząt jest jakimkolwiek usprawiedliwie-niem? Czy mając świadomość tego, że chów przemysłowy odbywa się w zunifikowany na całym świecie sposób, wciąż można żyć nadzieją, że akurat produkt konsumowany przez nas powstał w innych warunkach? Czy jeżeli wiemy, że nie jesteśmy w stanie ponieść większych kosztów na produkty zwierzęce, powin-niśmy stopniowo z nich rezy-gnować? Czy jakiekolwiek preferencje kulinarne dają nam prawo do manipulowania fizjologią zwierząt, by móc otrzymywać produkty nas satysfakcjonujące? I dlaczego zawsze cenę za wygodę ludzi muszą ponosić zwierzęta? Na te i wiele innych pytań dzisiejszy świat chyba nie znalazł jeszcze odpowiedzi…

MonikaGawlik

12 otwarteklatki.pl

Page 13: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Jakiś czas temu niemiecka telewizja Stern przeprowadziła pewien eksperyment. Troje ochotników na pięć dni zamknięto w specjalnie przygotowanym do tego celu pomieszczeniu, w którym na osobę przypadały dwa metry

kwadratowe powierzchni. Mieli pozostawać tam przez całą dobę i... jeść. Zgłosił się przyszły kucharz Ivo P. z Celle (21 l.), pracownik socjalny Jan S. z Greven (24 l.) oraz studentka biochemii Irina P. z Berlina (19 l.).

JAKWYGLąDAŻYCIENAFERMIE

bro jleróW ?13 otwarteklatki.pl

Page 14: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Celem doświadczenia było pokazanie telewidzom, jak wygląda tuczenie kurcząt hodowanych na mięso na fermie przemysłowej.

Założono, że każdy uczestnik powinien przyjmować 6 do 8 tysięcy kalorii dziennie. Ponad- to cykl świetlny w pomieszcze-niach, w których znajdowali się uczestnicy, był taki sam jak na fermie. Początkowo światło było włączone przez 24 godziny na dobę, a pod koniec ekspery- mentu przez 16 godzin. Prze-bywanie w takich warunkach może doprowadzić do wyczer- pania psychicznego z powodu braku rozrywek (książki, czaso-pisma i telefony komórkowe są niedozwolone).

Przez cały czas trwania eksperyment był monitorowany i analizowany przez psychologa dr. Haralda Eulera. Ochotnicy objęci zostali opieką lekarza internisty Karla Heinricha Dittmara i psycholożki wię- ziennej Stelli Rothuysen.

DzIeń 1 Ochotnicy zostali wprowadze-

ni do pomieszczenia o godzinie 20. Od razu podano im pierw- szy posiłek – każde z nich

miało zjeść półtorej puszki ravioli ze sporą porcją śmietany. Dzienne zapo-trzebowanie to 7,5 puszki, z czego każda po 1438 kalorii. Irina, uczestniczka projektu, zwymiotowała wszystko. Jedzenie było bardzo stre-sujące, szczególnie dla niej i dla Jana.

Według danych Niemiec-kiego Towarzystwa Rolniczego (Deutsche Landwirtschafts- Gesellschaft) kurczak przez całe swoje 42-dniowe życie zjada prawie 300 kalorii dzien-nie, do momentu osiągnięcia wagi 2,5 kg. Osoba, która waży 32 razy więcej, musiałaby więc zjadać 9600 kalorii. Jest to więcej niż założone podczas eksperymentu 8000 kalorii, ale lekarze nie wyrazili zgody na taką dzienną dawkę poży-wienia.

Pierwszego dnia światła w pomieszczeniu były cały czas włączone. Ta kwestia jest również regulowana przez Niemieckie Towarzystwo Rolnicze: w zależności od fazy cyklu produkcyjnego sześciokrotnie zmienia się czas oświetlania kurnika. Eksperyment przygotowano tak, aby symulował to wszystko w ciągu 5 dni. „Jeśli nasi ochotnicy nie będą mieli na-

turalnego cyklu dnia i nocy, to można sobie wyobrazić, że pojawią się kłopoty”, komen- tował Harald Euler. Pierwszy-mi objawami było złe samo-poczucie i problemy ze snem. Po 23 godzinach światło zgasło po raz pierwszy... na godzinę.

DzIeń 2 Ivo, Jan i Irina zostali zba-

dani przez Karla-Heinricha Dittmara i mogli opuścić pokój na pół godziny. Irina miała zdecydowanie dość.

Przestrzeń przydzieloną uczestnikom eksperymentu również obliczono na podsta-wie rozporządzenia UE w sprawie ochrony kurcząt cho-wanych na mięso: „Państwa członkowskie zapewniają, że maksymalna gęstość obsady (...) [w dowolnym czasie] (...) nie przekracza 39 kg na metr kwadratowy”. W przeliczeniu daje to 2 metry kwadratowe dla dorosłego, ważącego 80 kg człowieka. W tak ekstremalnie ciasnych warunkach mogą powstawać konflikty.

Dla zabicia nudy Ivo zrobił ze swoich skarpet piłkę. Wieczo-rem wszyscy ochotnicy robili pompki, biegali w miejscu i ćwi-czyli sztuki walki.

DzIeń 3 Kolejna faza tuczu ozna-

cza zwiększoną ilość kalorii tego dnia. W jednej porcji ba-dani otrzymują 1000 kalorii więcej. Dziennie daje to „paszę” złożoną z 15 hamburgerów oraz 5 dużych porcji frytek z podwójnym majonezem i keczupem. Takie ilości dają się

fot. stern.de

Page 15: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

szczególnie we znaki Irinie. Po zaledwie dwóch i pół dnia ma zamiar zrezygnować z życia jako kurczak. Pozostała dwójka postanowiła zjeść porcje Iriny. Zakończenie eks-perymentu mogło nastąpić w każdej chwili, na żądanie któregokolwiek z uczestników. Zdecydowali oni jednak, że postarają się dotrwać do końca.

DzIeń 4Ciągłe oświetlenie było nie

do zniesienia, bowiem przez nie uczestnicy tracili poczucie czasu oraz poważnie zaburzało to ich naturalny rytm dobowy. Poza tym cierpieli z braku snu, byli osłabieni i lekko agresywni.

DzIeń 5 Ostatni dzień eksperymentu

odpowiada końcowej fazie tuczu w życiu kurczaka. Posiłki składały się z makaronu ze śmietaną i parmezanem - 1514 kilokalorii w jednej porcji. Irina otrzymała ponownie pełną porcję. Pierwszy posiłek zjadła, ale w nocy bardzo źle się czuła i prawie zwymiotowała. W trakcie eksperymentu każdy z ochotników zjadł prawie 36 000 kalorii. Podczas tych pięciu dni i nocy światło było włączone prawie cały czas – łącznie bez światła uczestnicy mogli przebywać tylko 24 godziny.

Po zakończeniu eksperymen-tu, uczestnicy zostali dokładnie przebadani. Irina ważyła o 3,2 kg więcej, Ivo 2,8 kg, a Jan przytył 4,5 kg . Jan stwierdził, że żadne zwierzę nie powinno żyć w taki sposób i wyraził

chęć rezygna- cji z je- dzenia mięsa.

Irina miała najwię- cej prob-lemów z wyrobie-niem norm żywienio-wych. Gdy była w najgorszym stanie, zażądała, aby do pomieszcze-nia wsadzić właściciela fermy brojlerów. Także stwierdziła, że będzie dążyć do rezygnacji z jedzenia mięsa.

Jan miewał problemy ze zjadaniem ostatnich posił-ków – jadł bardzo długo i nie mógł ich przełknąć. Tłumaczył, że po spożyciu tak dużej ilości jedzenia każdy kęs smakował jak guma czy tektura i był wprost nie do przełknięcia.

Ivo nie miał praktycznie żadnych problemów z tak wy- soką normą żywieniową. Przy-jął taktykę, aby zjeść wszystko tak szybko, jak to możliwe. Aktywność Jana i Iriny znacznie opadła po pierwszych dwóch dniach, ale Ivo nadal próbował coś robić, gdyż jak stwierdził – nuda i brak kontaktu ze światem zewnętrznym były niesamowicie przytłaczające.

Eksperyment przeprowa- dzony przez telewizję Stern w symboliczny sposób poka- zuje realia hodowli kurcząt brojlerów. To, czego doświad-czyli uczestnicy przez 5 dni to codzienność wszystkich kur hodowanych na mięso. W Polsce ich hodowla wygląda podobnie, jak ta opisywana w Niemczech.

W naszym kraju rocznie zabija się na mięso około 800 mln kurcząt. Ich życie jest bardzo krótkie: każde z nich spędza na fermie od 35 do 42 dni, po czym trafia do rzeźni. Do tego czasu osiąga wagę ok. 2,5 kilogramów. Dziennie przybiera na wadze ok. 60 g.1 To, że brojlery przez wiele lat były poddawane zabiegom hodowlanym nie jest jedno-znaczne z tym, że ich organi-zmy są przystosowane do tak szybkiego przyrostu masy. Zarówno układ kostny, stawo- wy jak i organy wewnętrzne zwierząt nie wytrzymują takiego obcią-żenia. Dochodzi do zwyrodnień, które przynoszą zwierzętom ból i cierpienie. Wiele kur umiera w ogromnych męczarniach, nie doczekawszy finału „produkcji”.

Tłumaczenie i opracowanie: AgataWilkowska

1 Tutaj dowiecie się, ile proporcjo- nalnie ważyłby człowiek tuczony na taką skalę: www.otwarteklatki.pl/linia-produkcyjna-smierci/

15 otwarteklatki.pl

fot. stern.de

Page 16: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

HODOWLA PRZEMYSłOWA A śRODOWISKO

uKryTe KoSzTy corAz

bArDzIej WIDoczNe

O zrównoważonym rozwoju mówi się już od dawna. Specjaliści oraz działacze na rzecz ochrony środowiska są zgodni – nie możemy dłużej korzystać z zasobów naturalnych w dotychczasowy sposób, jeśli chcemy zapewnić dostęp do nich także kolejnym pokoleniom. Ostatnio jednak coraz częściej mówi się również o wpływie przemysłowej hodowli zwierząt na środowisko.

Page 17: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Do tej pory temat wpływu intensywnej hodowli na środo-

wisko był trochę pomijany. Na ogół nie jest on bezpośredni, co hodowcom jest bardzo na rękę. Chociaż nie muszą oni ponosić kosztów negatywnego wpływu swojej działalności na środowisko, to często dotyka on lokalne społeczności. Są to tzw. koszty ukryte: choć nie widać ich od razu, nie znaczy to, że ich nie ma. Dodatkowo trudność sprawia oszacowanie kosztów środowiskowych, ta- kich jak eutrofizacja wód w wyniku nadmiernego nawoże-nia, zanieczyszczenia ujęć wody pitnej czy spadek bio-różnorodności.

Jeszcze trudniejsze jest oszacowanie kosztu wpływu hodowli na klimat. Jednak organizacja1, która się tego podjęła wyliczyła, że koszt szkód związanych z emisją związków azotu z sektora hodowli zwierzęcej do atmo- sfery mógłby wręcz prze-wyższyć dochody całej branży rolniczej i sprawić, że byłaby nierentowna.

Dlaczego w ogóle jest to ważne? Dlatego, że negatywny wpływ przemysłowej hodowli zwierząt na środowisko jest faktem i stanowi wieloaspe- ktowy i bardzo złożony pro-blem. Ale po kolei.

Skoro wspomniałam już o azocie, przypomnę o zapew- ne znanym każdemu z lekcji biologii procesie eutrofizacji. Zjawisko to występuje natu- ralnie, jednak w wyniku dosta-wania się nadmiernych ilości azotu i fosforu do zbiorników wodnych następują zakwity planktonu oraz znaczny spa-dek ilości zawartego w wodzie tlenu.

Źródłem tych pierwiastków są zarówno nawozy sztuczne stosowane w uprawie roślin (a duża część roślin przezna- czana jest na pasze dla zwie-rząt zamiast do bezpośredniej konsumpcji przez ludzi), jak i nawozy naturalne, które w wy-niku wysokiego zagęszczenia zwierząt na jednostce powie-rzchni charakteryzują się także wysoką koncentracją tychże pierwiastków. Skutkiem tak intensywnej eutrofizacji może być powstawanie w wodach tzw. martwych stref, a więc obszarów, gdzie woda zawiera tak małą ilość tlenu, że praktycznie przetrwać w nich mogą jedynie organizmy beztlenowe. Nie musimy nawet daleko szukać – na Morze Bałtyckim, najpłytszym morzu na świecie z bardzo ograniczoną wymianą wody, znajduje się 7 spośród 10 największych martwych stref na świecie2. Oczywiście nie jest to jedynie winą rolnictwa i hodowli zwierząt, jednak mają one znaczny wpływ na ten stan.

Zagrożenie dla wód to jedno, ale intensywna hodowla szko-dzi także glebie. Nawozy natu- ralne, takie jak wysoko skon-

centrowana gnojowica, mogą być nawet bardziej szkodliwe od tych sztucznych, szcze-gólnie gdy aplikuje się je na przepuszczalne gleby. Azotany wymywane są do wód grunto-wych pobieranych jako wody pitne dla ludzi. Według badań związki te przyczyniają się do powstawania niektórych rodzajów raka.

Jeśli ktoś zarzuci ci kiedyś, że Puszczę Amazońską wycina się pod uprawę soi, a z soi robi się tofu dla wegan, ergo: lasy deszczowe giną przez wegan – wiedz, że to nieprawda! W ciągu ostatnich 30 lat 20% lasów amazońskich zostało wykarczowanych pod pastwiska oraz tereny uprawne. W czasie, kiedy czytasz ten artykuł, wycięte zostaną drzewa z powierzchni równej 200 boiskom do piłki nożnej3. O ile w tradycyjnym systemie wypas zwierząt na pastwisku pozwala na zachowanie bioróżnorodności na danym terenie, o tyle inten-sywny wypas znacznie ją ogranicza. Sytuację pogarsza fakt, że hodowcy często sadzą w miejscu wypasu nowe od-miany wydajnych traw, które zaczynają dominować nad

fot. Meat Atlas

Page 18: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

naturalnie występującymi tam gatunkami. Grodzenie pastwisk sprawia, że często przecina się drogi migracji dzikich zwierząt albo odcina im dostęp do zbiorników wodnych.

Ojczyzną intensywnych upraw soi jest Argentyna. Olbrzymie monokultury zastępują tamtejszy naturalny krajobraz. Dążenie do osiągania plonów dwa albo trzy razy w roku wiąże się z wielokrotnym wykonywaniem oprysków środkami ochrony roślin, szczególnie zawierającymi substancję zwaną glifosat (początkowo składnik pre-paratu Roundup), na którą odporna jest jedynie soja modyfikowana genetycznie. Taką soją karmione są zwierzęta na całym świecie. Substancja ta gromadzi się w roślinach, a następnie jest spożywana przez zwierzęta. Do tej pory nie przeprowadzono badań sprawdzających skutki spożywania produktów od-zwierzęcych zawierających niskie dawki glifosatu. Istnieją jednak spore obawy, że może to negatywnie wpływać na zdrowie ludzkie, prowadząc do zaburzeń działania układu hormonalnego i szczególnie szkodząc kobietom w ciąży. Wracając jednak do skutków środowiskowych – opryski wykonywane na wielkich po-wierzchniach obejmują także okoliczne pola, niszcząc lokalną bioróżnorodność.

Kolejnym niezwykle istotnym aspektem intensywnej hodowli zwierząt i produkcji pokar-mów odzwierzęcych jest bardzo wysokie zapotrzebowa-nie na wodę. Z pewnością nie- raz zetknęliście się z info-grafikami pokazującymi, ile litrów wody potrzeba, aby

powstał kilogram danego mięsa czy litr mleka. Rolnictwo jako takie zużywa aż 70% wykorzystywanej co roku wody słodkiej, z czego jedna trzecia przypada na hodowlę zwierząt. Dlaczego tak to wygląda? W obliczenia te włącza się wodę potrzebną na wyhodowanie roślin na pasze dla tych zwierząt. Stanowi to największy udział procentowy, jednak dochodzi do tego woda używana na przykład do mycie stanowisk, w których trzymane są zwierzęta. Zgodnie z danymi najbardziej nieefektywna pod względem wykorzystania wody jest produkcja wołowiny; na wyprodukowanie 1 kg potrzeba średnio 15,5 tys. litrów wody4, podczas gdy w przypadku pszenicy to kilkanaście razy mniej.

Nie wyczerpię w tym arty-kule wszystkich aspektów wpływu hodowli zwierząt na środowisko, jednak nie mogę nie wspomnieć o wpływie na zmiany klimatu. Jak wiemy, do zmian tych przyczyniają się uwalniane do atmosfery gazy cieplarniane, które zatrzymują ciepło emitowane przez Zie-mię, powstające w wyniku nagrzewania promieniami słonecznymi. Zgodnie z wyliczeniami Organizacji NZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) 14,5% wszystkich gazów powstających w wyniku dzia-łalności człowieka pochodzi właśnie z produkcji zwierzęcej. Okazuje się, że najbardziej „nieekologicznym” pod tym względem gatunkiem zwierząt są krowy hodowane na mięso. Ich hodowla jest przyczyną powstawania aż 40% gazów tego sektora. Oprócz dwutlenku węgla, w wyniku trawienia powstaje metan, a w procesie

rozkładu odchodów – podtle-nek azotu, które mają o wiele wyższy współczynnik global-nego ocieplenia niż CO2 (podtlenku azotu działa prawie 300-krotnie silniej jako gaz cieplarniany niż dwutlenek węgla5).

To tylko wybrane zagadnie-nia z szerokiego spektrum problemów, jakie wiążą się z przemysłową hodowlą zwie- rząt. Zainteresowane osoby odsyłam szczególnie do raportów, na których bazowa-łam.

Warto przy okazji pamiętać, że ekologiczne skutki tego typu hodowli mają też ścisły związek z problemami spo- łecznymi. Konsekwencje zmian klimatu, zanieczysz-czenie wody pitnej, wielko-obszarowe monokultury opryskiwane chemicznymi środkami ochrony roślin – z tym wszystkim musi się zmagać na co dzień wiele milionów ludzi. Ale to już temat na osobny artykuł.

AsiaStiller

Artykuł napisany na podstawie raportów „Meat Atlas – facts and figures about the animals we eat” oraz „Tackling climate change through livestock”.

1 European Nitrogen Assessment

2 http://www.calacademy.org/sciencetoday/dead-zones-threaten-baltic-sea/55570/ 3 http://environment.nationalgeographic.com/environment/habitats/last-of-amazon/ 4 www.waterfootprint.org 5 IPCC

18 otwarteklatki.pl

Page 19: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

STATYSTYKAWSŁuŻbIEZWIERZąTNa samym początku muszę

Wam coś wyznać. Kocham zwierzęta. Okropnie kocham zwierzęta. Dlatego moja droga do aktywizmu animalistyczne-go była bardzo prosta i nieunik-niona. Oczywiście wcale nie trzeba kochać zwierząt, żeby walczyć o ich prawa. Znam całe zastępy ludzi, którzy nawet nie będą mieli ochoty pogłas-kać kotka, ale po prostu uważają, że każdej czującej istocie należy się prawo do życia wolnego od cierpienia. Wracając jednak do mnie, przyznaję się, że będę pisz-czała na widok psich oczu, rozczuli mnie kura grzebiąca w ziemi i możliwe, że na starość będę dokarmiać gromadkę kotów żyjącą gdzieś między blokami.

Skoro już to wiecie, nie zdzi- wią was moje kroki na ścieżce animalistycznego aktywizmu. Na początku były... pieski i kot- ki. Niestety nie mogę was za- skoczyć. Wtedy jeszcze jadł- am mięso, a pies w schroni-skowym boksie wydawał mi się najsmutniejszą istotą na świecie. Zbierałam więc dla nich karmę i koce, przeznacza-łam moje skromne kieszon-kowe i trułam mamie (i wszyst- kim dookoła), że koniecznie musimy przygarnąć psa, a naj-lepiej całe stado. Poświęcałam na to mnóstwo czasu i energii, a efekty były... no cóż, mizerne.

W międzyczasie przestałam jeść mięso, potem nabiał i jajka. Okazało się, że cierpiących zwierząt jest trochę więcej niż te kilkadziesiąt psów w okoli-

cznym schronisku. Okazało się również, że im człowiek ma więcej lat, tym bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jak jego działania są ograniczone przez czas, jego zdolności, zdrowie, finanse i tak dalej. I że liczba wyborów, jakich musi dokonywać, bywa czasem przytłaczająca. Także w kwestii działań na rzecz zwierząt.

Musimy sobie jasno powie-dzieć: nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego, nie mamy zbyt wiele czasu, a poza tym nas, aktywistów prozwierzę-cych, nie jest wielu. Właściwie rzeczywistość wygląda odwrotnie niż oczekiwania: jest nas mało, w większości przypadków musimy pracować zarobkowo albo się uczyć, więc czas wolny, jaki możemy

DlAczego zAjmujemy SIĘ fermAmI, A NIe SchroNISKAmI?

19 otwarteklatki.pl

Page 20: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

poświęcić na aktywizm to maksymalnie kilka, kilkanaście godzin tygodniowo, a skala problemu jest ogromna.

Po to, abyśmy mogli dobrze ulokować swoje bardzo ogra- niczone zasoby z jak najwięk-szym pożytkiem dla zwierząt, przyjrzyjmy się tej skali. Zawsze musimy pamiętać, że wybierając jedno działanie, wybieramy NIEpodejmowanie innego. Dlatego tak ważne jest decydowanie w oparciu o wie- dzę, przemyślenia i jak naj-szerszą analizę. Zamiast dzia-łać na ślepo i pod wpływem emocji, warto poświęcić chwilę i przyjrzeć się statystykom i opracowaniom. Na szczęście są już organizacje, które anali- zują, jakie kierunki działań i jakie wybory są najskute-czniejsze w walce o zmniej-szenie cierpienia i nad czym się skupić. Dlatego mocno polecam sprawdzenie dwóch stron: http://www.animal charityevaluators.org oraz http://www.counting animals.com

Organizacja Animal Charity Evaluators zajmuje się oceną działań na rzecz zwierząt. ACE

poddaje analizie poszczególne strategie działań, jak również całościowo ocenia organizacje. Badania prowadzone przez ACE mają zarówno wskazać aktywistom najbardziej efekty- wne sposoby działania, jak i pomóc darczyńcom w naj-lepszym „zainwestowaniu” pieniędzy.

Swoje analizy ACE opiera na naukowych metodach, często podpiera się szczegółowymi wyliczeniami, a metodologia stosowana do ewaluacji działań jest w każdym przy-padku dokładnie opisywana.Zarówno dane, jak i same metody oceny są ciągle aktualizowane i ulepszane. Jest to związane z tym, że zarówno cierpienie, jak i jego minimalizacja są pojęciami trudnymi do jednoznacznego zdefiniowania, a co dopiero do zmierzenia za pomocą cyfr i matematycznych symboli. Nie oznacza to jednak, że jest to niemożliwe. Przyjmując pewne założenia, opracowując metody i zbierając dane w rzetelny spo- sób, jesteśmy w stanie z du-żym prawdopodobieństwem oceniać zarówno pojedyncze działania, jak i aktywność

całych organizacji, właśnie pod kątem jak najefektywniejszej minimalizacji cierpienia.

„Najefektywniejsze działanie” zostało w sposób ogólny zdefiniowane jako takie, które skutkuje porównywalnie dużym, pozytywnym oddzia- ływaniem względem czujących istot (chodzi tutaj o mierzalne oddziaływanie powodujące redukcję cierpienia lub pod-niesienie dobrostanu) przy możliwie najmniejszych poniesionych kosztach. W uproszczeniu możemy po- wiedzieć, że jeżeli przy porów-nywalnej ilości włożonego czasu, pieniędzy i energii uratujemy więcej zwierząt, wybierając strategię A zamiast B, to strategia A jest obiekty-wnie lepsza. Da się to policzyć! I tym właśnie zajmuje się Animal Charity Evaluators. Naprawdę warto śledzić ich badania. Jeszcze do nich wrócimy i możliwe, że wyniki zaskoczą niejedną osobę.

Miało być jednak o statysty-kach i o skali. Jeżeli chodzi o liczbę cierpiących jednostek to zwierzęta hodowane i zabijane na jedzenie bezapelacyjnie zajmują pierwszą pozycję. Rocznie liczba ta sięga 60 miliardów jednostek. Dla po-równania cała ludzka po-pulacja liczy nieco ponad 7 miliardów, czyli na każdego człowieka przypada ok. 10 zwierząt traktowanych jako produkt w przemyśle spożywczym. Sądzę, że czy- telników i czytelniczek biuletynu nie trzeba prze-konywać, że każde z tych 60 miliardów zwierząt jest unikalną jednostką, ze swo-imi specyficznymi cechami i wyjątkowym charakterem.

20 otwarteklatki.pl

Page 21: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

60 miliardów istnień? Czy to nie brzmi zbyt abstrakcyjnie? Wyobraźmy sobie zatem, że chcielibyśmy zrobić zdjęcie każdej z tych istot i przedstawić jej krótką historię. Powiedzmy, że na taki opis kury, krowy czy innego zwierzęcia mielibyśmy minutę. Gdybyśmy chcieli poznać, chociażby w tak po-bieżny sposób, życie każdego z tych zwierząt, musielibyśmy poświęcić 11 415 lat, 191 dni i 6 godzin. Może nie jest to eksperyment myślowy najwyż-szych lotów, ale nie potrafię ani nie jestem pewna, czy to w ogóle możliwe, by wymyślić taki, który pozwoliłby wyobrazić sobie skalę, na jaką ludzkość wykorzystuje zwierzęta.

Również liczba sposobów, na jakie ludzie korzystają ze zwierząt jest długa i często dość wymyślna. Zamykamy je w ciasnych boksach, pozba- wiamy możliwości zaspokoje-nia naturalnych potrzeb, każe- my im jeść, spać i rodzić na naszą komendę, stajemy się panami ich życia i śmierci. Zabijamy je na mięso, skazu-jemy na cierpienie dla mleka i jajek, nosimy ich skóry, testujemy na nich chemikalia, zamykamy w cyrkach i ogrodach zoologicznych, przywiązujemy w lesie, kiedy już nam się znudzą.

Fermy, rzeźnie, cyrki, labora-toria, ogrody zoologiczne, schroniska dla bezdomnych psów czy kotów to wszystko miejsca, w których zwierzęta cierpią. Jak pewnie większość aktywistów/-ek animalisty-cznych w Polsce, odstałam swoje pod cyrkami, stoczyłam kilka awantur o zawartość szafki z kosmetykami i oczy-wiście spędziłam niejedną chwilę w towarzystwie bez-pańskich psów. Oczywiście kierowały mną dobre intencje, ale czy to właśnie te działania były najlepszymi, jakie mogłam podjąć? Czy wywołane przez nie efekty były w jakikolwiek sposób znaczące?

Trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że nasze dobre zamiary wcale nie muszą przynosić dobrych i wymiernych korzyści dla zwierząt. A przynajmniej nie tak dobrych i tak znaczących, jakie mogłyby przynieść nasze działania, gdybyśmy podparli je konkretną naukową wiedzą i wybrali te najskuteczniejsze. Załóżmy więc, że chcemy działać na rzecz zwierząt nie dla naszego dobrego samo-poczucia wynikającego z tego, że „robię COś”, ale że nasze działania powinny wynikać z analizy tego, jak najefektywniej minimalizować cierpienie.

Zwróćmy uwagę na poniższy wykres. Liczba zwierząt cier- piących na fermach prze- mysłowych jest tak przytła-czająco większa, że chyba nikt nie może mieć wątpliwości, że jeżeli chcemy minimalizować cierpienie to właśnie na tej grupie zwierząt musimy się skupić. Na wykresach widzimy też ogromną dysproporcję pomiędzy liczbą zabijanych zwierząt fermowych, laborato-ryjnych czy tych ze schronisk, a kwotami darowizn kierowa-nymi na zwalczanie cierpienia zwierząt z tych poszczególnych grup.

Uogólniając, najwięcej zwie-rząt cierpi i umiera w związku z hodowlą przemysłową, a jed- nocześnie najmniej funduszy trafia do organizacji walczą-cych z nią. Stosunkowo nie- wiele zwierząt jest zabijanych w schroniskach, natomiast większość dotacji przekazy-wanych na pomoc zwierzętom trafia właśnie tam1.

Spójrzmy jeszcze, jak to wygląda w Polsce. Niestety na tę chwilę nie jesteśmy w stanie przeprowadzić tak dokładnej analizy, jakiej dokonało ACE. Jednak na podstawie danych z ogólnodostępnych statystyk, możemy zaryzykować tezę, że gdyby powyższe diagramy

21 otwarteklatki.pl

Page 22: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

sporządzić dla Polski, ich struktura niewiele by się różniła od tych amerykańskich.

Nawet najprostszy wykres (poniżej) pokazuje nam ogrom-ną przeciwwagę zwierząt gospodarskich do zwierząt towarzyszących. I daje nam dużo do myślenia. Absolutnie nie zamierzam kwestionować cierpienia psów czy kotów i potrzeby niesienia im pomocy. Jednak faktem jest, że większa część środków przeznaczona na pomoc zwierzętom trafia do schronisk, faktem jest również to, że istnieje bardzo duża grupa ludzi i wiele orga-nizacji, które zajmują się właściwie wyłącznie tematem bezdomnych psów i kotów. I w obliczu tego warto zadać sobie pytanie: czy, znając warunki panujące na fermach przemysłowych i wiedząc, jak mało osób poświęca uwagę zwierzętom tam cierpiącym, mam prawo poświęcać swój czas i energię na pomoc zwie-rzętom towarzyszącym?

Oczywiście nie chodzi o to, żeby już nigdy nie zawieźć karmy do schroniska albo nie podzielić się informacją o szczeniaku poszukującym domu. Ale jeżeli tego typu

czynności pochłaniają cały twój czas przeznaczony na aktywizm, to niestety korzyści dla zwierząt są dużo mniejsze niż mogłyby być. Przyjrzyjmy się bardzo ciekawym wylicze-niom dokonanym przez ACE.

Powiedzmy, że na aktywizm animalistyczny możesz po- święcić jedną godzinę tygo-dniowo, co w ciągu roku daje 52 godziny przepracowane na rzecz zwierząt. Załóżmy, że w tym czasie będziesz pomagać w schronisku, skupisz się na wyprowadzaniu psów na spacery. Załóżmy, że w ciągu godziny zabierzesz 5 psów na przechadzkę. Oznacza to, że w ciągu roku wyprowadzisz psy około 260 razy. Te psy nie umarłyby bez twojej pomocy (w zdecydowanej większości przypadków) i prawdopodobnie znaleźliby się inni wolonta-riusze, żeby spacerować z psami. Oczywiście psy odbyłyby mniej spacerów, ale nie oznacza to, że w ogóle nie byłyby wyprowadzane.

Teraz porównaj wykorzysta-nie tych 52 godzin na rozdawa-nie ulotek, czyli jedną z najbar-dziej rekomendowanych przez ACE aktywności. Ulotki mają zachęcać do przejścia na

dietę roślinną. Na stronie ACE możecie zapoznać się z bada-niami na temat skuteczności tej formy aktywizmu (wraz z informacjami o metodologii tych badań). Nie możemy zakładać, że nasze ulotki będą oddziaływać dokładnie w ten sam sposób jak te, które poddano ewaluacji. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać zaproponowaną metodykę, przetestować skuteczność naszych materia-łów i z kilku ich wersji wybrać tę najlepszą.

Wróćmy jednak do obliczeń wykonanych przez ACE. Zgod-nie z badaniami 100 rozdanych ulotek skutkuje jednym nowym wegetarianinem. Badania po-kazują, że ludzie pozostają wegetarianami średnio przez 6,2 roku swojego życia. Prze-ciętny wegetarianin oszczędza rocznie życie 28 kurczętom. Liczbę ulotek rozdawanych w ciągu godziny szacuje się na 100-200 sztuk. Policzmy: przyjmując dolną granicę 52 godziny x 100 ulotek na go-dzinę daje rocznie 5200 ulotek, co oznacza statystycznie 52 nowych wegetarian (x 6,2 roku x 28 kurcząt), a zatem 9 027 kurcząt niezabitych

Liczba zwierząt w Polsce w 2011

22 otwarteklatki.pl

Page 23: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

na mięso. ACE przy swoich szacunkach bierze pod uwagę dodatkowe czynniki (kolejny raz podkreślam, że jeśli działacie na rzecz zwierząt, naprawdę warto zagłębić się w te badania) i w tym wypadku wynik obliczeń jest mnożony przez współczynnik 0,3 – jest on związany z tym, że rynek nie reaguje natychmiastowo i stuprocentowo na wybory konsumentów – spadek po- pytu nigdy nie równa się identycznemu spadkowi podaży. Mimo zastosowania takiego współczynnika, zaled-wie godzina rozdawania ulotek tygodniowo oszczędza przez rok życie 2 708 kurczętom2.

Wiem, że czasem ciężko kierować się takimi suchymi wyliczeniami i że często to emocje i impulsy decydują o podjęciu jakichś działań, przez co te działania mają charakter doraźny i interwencyjny. Oczy-wiście mamy prawo odczuwać emocje, a wrażliwość i bez-pośrednie reagowanie na krzywdę to cechy godne pochwały. Ale w żadnym wypadku nie możemy poz-wolić, żeby emocje zawładnęły planowaniem naszych działań. Przy podejmowaniu decyzji o tym, jak będziemy działać, po co i dlaczego, musimy kie-rować się faktami, dostęp- ną wiedzą czy też taktykami sprawdzonymi przez organi-zacje o podobnym profilu działalności. Musimy pamiętać o tym, że aktywizm ma nie tylko zapewniać nam dobre samopoczucie tym, że coś robimy, ale że przede wszys-tkim ma jak najskuteczniej walczyć z cierpieniem zwierząt. Wspaniale jest robić coś

dobrego, ale jeszcze wspanialej robić coś lepszego, skutecz-niejszego i prowadzącego do realnych zmian.

MarlenaKropidłowska

1 http://www.animalcharityevaluators.org/research/foundational-research/number-of-animals-vs-amount-of-donations 2 http://www.animalcharityevaluators.org/resources/volunteering-advice/#ppv 3 http://www.animalcharityevaluators.org/about/position-statement/

Źródła: 1. http://www.wetgiw.gov.pl/index.php?action=art&a_id=1946, (22.04.2014) 2. http://europa.eu/legislation_summaries/environment/nature_and_biodiversity/sa0027_pl.htm, (22.04.2014) 3. www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/rl_zwierzeta_gospodarskie_2011.pdf (22.04.2014) 4. http://www.animalcharityevaluators.org (22.04.2014)

Dlaczego Otwarte Klatki zajmują się zwierzętami z hodowli przemysłowych?

liczba zwierząt cierpiących na fermach przemysłowych w dramatyczny sposób przewyższa liczbę wszystkich

innych zwierząt hodowanych przez ludzi

w Polsce praktycznie nie ma żadnej innej organizacji zajmującej się wyłącznie zwierzętami w hodowlach przemysłowych

zwierzęta hodowlane wykazują inteligencje, potrzeby i emocje na poziomie zbliżonym do zwierząt towarzyszących

wiedza społeczeństwa na temat zwierząt hodowlanych jest na niskim poziomie i bardzo często bazuje na krzywdzących stereotypach

skupienie się na zwierzętach hodowlanych może przynieść największą redukcję cierpienia przy wykorzystaniu najmniejszych środków (wg wyliczeń ACE jedna osoba przechodząca na wegetarianizm ratuje życie 223 zwierzętom)3.

1.2.

3.4.5.

23 otwarteklatki.pl

Page 24: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

W poprzednim numerze naszego biuletynu przybliżyliśmy Wam

ogólną tematykę książki „Ani-mal Impact” Caryn Ginsberg. Pisaliśmy o tym, dlaczego zda- niem autorki (z którym się zga-dzamy) naszym obowiązkiem jest działać dla zwierząt tak skutecznie, jak to tylko możliwe, jakie problemy przed nami stoją w związku z tym i – co najważniejsze – jak możemy sprawić, by nasze działania były bardziej skuteczne. W ko-

lejnych numerach skupimy się na siedmiu elementach kon- cepcji ACHIEVEchange, która opisuje to, co trzeba zrobić, by być w stanie w większym stopniu wpływać na zachowa-nia ludzi i tym samym popra-wiać los zwierząt.

W tym numerze przybliżę pierwszy element tej układanki, czyli punkt „action and audien-ce”. Z tego artykułu dowiecie się, że powinno się dla nas liczyć nie tylko zmienianie ludzkich poglądów, ale przede

wszystkim zachowań, jak powinniśmy podchodzić do osób będących odbiorcami/ -czyniami naszych działań oraz tego, jak ważne jest identyfi- kowanie naszej grupy docelo- wej i jej potrzeb – bez względu na to, czy są to zwykli konsu-menci/-tki, firmy czy też ludzie ze świata mediów i polityki.

Faktem jest, że poglądy ludzi bardzo często nie idą w parze z ich zachowaniami. Zróbmy prosty eksperyment: na pewno zdajecie sobie sprawę z tego,

DLaCZeGo LuDZIe roBIą To, Co roBIą?

(albo dlaczego nie)

24 otwarteklatki.pl

Page 25: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

w jak złych warunkach pro- dukowane są ubrania, które kupić można w każdej sie-ciówce. Czy ktokolwiek z nas popiera to, że szyjące je osoby pracują po kilkanaście godzin na dobę za niewielkie pieniądze, które nie wystarczają na godne życie? Z pewnością nie. Czy są osoby, które całkowicie rezygnują z kupowania takich ubrań? Z pewnością tak, jed- nak są w mniejszości. Więk-szość osób kupuje ubrania produkowane w złych warun-kach, choć tych warunków nie popiera. Podobnie jest ze zwierzętami – większość osób deklaruje, że „kocha” zwierzęta lub że należy je chronić przed zbędnym cier-pieniem, jednak te same osoby korzystają z produktów, których wytworzenie było możliwe tylko za cenę ogromnego cierpienia zwierząt.

Hipokryzja, dwójmyślenie? Nie musimy tego tak nazywać. Powinniśmy jedynie przyjąć do wiadomości, że ludzie po pros-tu funkcjonują w ten sposób i zastanowić się, co możemy zrobić, by było to z korzyścią dla zwierząt. Skoro już wiemy, że poglądy nie zawsze idą w parze z zachowaniami, musi-my też pamiętać o tym, że to właśnie zachowania (np. niejedzenie mięsa) mają realny wpływ na los zwierząt. Wyda-wałoby się, że zwykle musimy najpierw przekonać kogoś o słuszności etycznej np. wege-tarianizmu po to, by ta osoba zdecydowała się na tę dietę. Jednak nie zawsze tak jest – ludzie wybierają wegetarianizm także z powodów takich jak moda czy preferencje sma-kowe. Często dopiero potem „dokładają” kolejne powody, dla których nie jedzą mięsa – np.

etyczne. Zrobili już przecież to, co wymagało pewnego wysiłku (przestali jeść mięso), więc teraz mogą poszukiwać kolejnych uzasadnień swojej decyzji.

Większość ludzi ma też w sobie wrodzoną awersję do okrucieństwa wobec zwierząt. Znęcanie się nad zwierzętami jest bardzo negatywnie odbie-rane przez społeczeństwo, więc ludzie nie chcą być z nim łą- czeni. Lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy dobrymi, uczciwy-mi i porządnymi ludźmi – a przecież ktoś taki nie będzie krzywdził zwierząt. Jako ruch prozwierzęcy powinniśmy się więc na tym opierać – traktuj-my ludzi jako tych, którzy wcale nie chcą krzywdzić zwierząt i pomóżmy im poprzez poka-zanie, jak mogą żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami, dos- tarczając na przykład informa-cji o alternatywach dla mięsa.

Jeśli już zdajemy sobie spra- wę, że większość ludzi nie chce krzywdzić zwierząt, możemy zastanowić się, jak na co dzień postrzegamy tych, którzy wciąż jedzą produkty odzwierzęce. W środowisku wegetariańsko-wegańskim zdarzają się różne,

często bardzo negatywne opinie na temat takich osób, jednak są one do pewnego tylko stopnia uzasadnione i sensowne.

Zdecydowanie lepiej jest traktować osoby jedzące mięso jako potencjalnie zdolne do zmiany (zaprzestania jedzenia owego mięsa) niż jak wrogów. Odnosi się to oczywiście nie tylko do diety, lecz do każdego rodzaju zachowań, które chcemy zmienić. Taka zmiana myślenia może być dla wielu aktywistów i aktywistek niezwykle trudna, jednak jest konieczna, jeśli chcemy po-prawić naszą komunikację z osobami, do których kierujemy nasz przekaz. Warto zwracać większą uwagę na problemy i potrzeby osoby, z którą mamy do czynienia, spróbować spoj-rzeć na sprawę z jej punktu widzenia, a nie tylko skupiać się na własnym gniewie i chęci „wygrania dyskusji”.

Warto też zwrócić uwagę na to, co dzieje się w głowie jednostki, gdy jest proszona o

25 otwarteklatki.pl

Page 26: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

zmianę swojego zachowania („Nie jedz mięsa”, „Nie kupuj ubrań produkowanych w złych warunkach”, „Wspieraj finanso-wo organizację prozwierzęcą”). Każdy/-a z nas patrzy na świat ze swojego punktu widzenia i podejmując jakąkolwiek tego typu decyzję, w naturalny sposób zastanawia się, jak ona na nas wpłynie i jakie będziemy mieć w związku z nią korzyści (Caryn Ginsberg pisze o pytaniu What’s in it for me?, które sobie w takich momentach zadaje-my). Przykładowo, gdy zachę-camy ludzi do niejedzenia mięsa, oni w myślach zastana-wiają się: „Czym zastąpię mięso?”, „Co będę jeść w re-stauracjach?”, „Jak inni będą mnie postrzegać?”.

Pytanie, które można przetłumaczyć jako „Co ja z tego będę mieć?” nie odnosi się więc wyłącznie do kwestii materialnych, ale także do tego, jak czujemy się z tym, co robimy albo jak jesteśmy odbierani przez nasze otoczenie. Można tu zawrzeć dbanie o zwierzęta czy środowisko, ponieważ niewątpliwie ma to wpływ na postrzeganie nas samych przez siebie i inne osoby. Jeśli więc chcemy na- mówić kogoś do przyjęcia jakiegoś zachowania, które przyniesie korzyść zwierzętom, musimy zrobić to w taki spo- sób, aby dana osoba dostrze-gała w tej zmianie korzyści dla siebie.

W przypadku promowania diety roślinnej bardzo ważne okazuje się pokazywanie lu-dziom, że wegańskie jedzenie dobrze wygląda i smakuje oraz

jest ogólnodostępne i łatwe w przygotowaniu. Ludzie często chcą przejść na weganizm, ale po prostu się boją albo nie wiedzą, jak to zrobić. Naszym zadaniem jest tak się z nimi komunikować, by zidentyfikować te problemy i w jak największym stopniu je rozwiązać.

Przez pryzmat pytania What’s in it for me? myślą nie tylko osoby, które możemy spotkać podczas rozdawania ulotek na ulicy czy stojąc na stoisku. Podobnie funkcjonują firmy, politycy i dziennikarze. Dlatego też, jeśli chcemy namówić jakąś restaurację do wprowa-dzenia wegańskich opcji do menu, nie możemy skupiać się przede wszystkim na etycznym aspekcie jedzenia produktów odzwierzęcych. Musimy po-dejść do tego z innej strony: pokazać, że weganizm staje się coraz popularniejszy, że skoro wegan/-ek jest coraz więcej to opłaca się gotować dla nich, bo takie dania może zjeść każdy (także osoby jedzące mięso czy mające nietolerancję laktozy). Jeśli rozmawiamy z dziennikarzem/-ką, starając się namówić go/ją do napisa- nia tekstu na temat przemysło-wego chowu zwierząt, to w pierwszej kolejności podkre-ślamy, co możemy w tej sytuacji zaoferować: dobre zdjęcia, kontakt do ekspertów, fachową wiedzę.

To samo dotyczy osób, które wspierają nasze działania finansowo. Dla nich korzyścią jest poczucie satysfakcji z by- cia częścią tego, co robimy. Ważny może być też osiągany dzięki ich pomocy rezultat czy związany z tym prestiż. Podob-nie jest z wolontariuszami/-kami – decydują się na wolon-

tariat chociażby dlatego, że chcą poznać nowych ludzi, zdobyć nowe umiejętności, poczuć się częścią grupy, która wprowadza pozytywne zmiany. Jeśli będziemy wciąż zastana-wiać się nad motywacjami osób wspierających nas zarówno swoimi pieniędzmi, jak i pracą, będziemy w stanie lepiej odpowiadać na ich potrzeby, co z kolei może je zmotywować do zwiększenia swojego wsparcia.

Bez względu na to, czy mamy do czynienia z konsumentami/-kami czy też osobami ze świata mediów, polityki lub biznesu, jeśli chcemy osiągnąć sukces w rozmowach z nimi, musimy wyjść poza własny punkt widzenia i poza własne korzyści. Zamiast tego musimy w jak największym stopniu rozumieć to, co jest ważne dla naszego rozmówcy, kimkolwiek by on nie był. Aspekty działań omówione w następnych numerach biuletynu będą zazwyczaj przynajmniej w pewnym stopniu dotyczyły tego, jak możemy to robić.

Natalia Kołodziejska

26 otwarteklatki.pl

Page 27: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

PIelĘgNoWAć AKTyWIzm

Page 28: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

rano spotkałam aktywis-tkę, która zapewniała, że wszystko z nią w porząd-ku, ale wcale na to nie wyglądało. Poszłyśmy na wspólny spacer i okazało się, że w czasie konferen- cji starała się jednocze-śnie ratować psa przed egzekucją i wyglądało na to, że cały jej wysiłek poszedł na marne.

Przepełniał ją jednocześnie smutek, wściekłość i poczucie winy. Wiedziała, że zrobiła wszystko co w jej mocy, ale nie mogła przestać się obwiniać. Jako aktywiści obawiamy się często rozmawiać o swoich uczuciach, ponieważ boimy się, że wspominanie o nich sprawi, że zaczniemy się bez- produktywnie nad nimi rozwo- dzić. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. To chowa-nie w sobie uczuć sprawia, że zostają przy nas i przeszka- dzają nam w pracy i relacjach z ludźmi. Rozmawianie o ciężkich sprawach pozwala oddalić im się, usuwając jedno-cześnie ich ciężar z naszych ciał.

Tak właśnie się stało. Moja towarzyszka pozbyła się części smutku i wściekłości. Słuchałam jej z empatią, za-pewniając o jej wartości i nie próbując wyperswadować jej uczuć. Choć wydawało się, że w tej konkretnej sytuacji zrobiła wszystko, co tylko mogła zro-bić, byłam pewna, że (jak my wszyscy) nosiła w sobie winę pochodzącą z momentów, gdy popełniła jakiś błąd lub nie zrobiła wystarczająco dużo i to poczucie winy uaktywniło się w obecnej sytuacji. Powie-działam jej o tym, że również

popełniałam błędy i nie zawsze robiłam wszystko, co było w mojej mocy i wiem, jak ciężko jest żyć ze świadomością, że zwierzęta płacą cenę na-szych błędów i porażek. Po kilkuminutowej rozmowie po-czuła się lepiej i mogła stawić czoła pracy, która czekała na nią tego dnia.

Aktywizm jest zajęciem z na- tury wymagającym. Wymaga-nia jakie stawia wobec na-szych ciał, umysłów, finansów i związków sprawia, że wypa- lenie, stres i depresja są powszechne wśród aktywistów wszystkich ruchów. Aktywiści działający na rzecz zwierząt bywają dodatkowo obciążeni w związku z czynnikami stresowymi charakterystyczny-mi dla naszego ruchu i rodza- jem pracy, jaką wykonujemy. Wielu z nas było świadkami olbrzymiego cierpienia i nie było w stanie zrobić nic, by mu zapobiec. Z badań nad osobami, które przeżyły traumę wiemy, że bycie świadkiem cierpienia drugiej osoby i nie-możność powstrzymania tego cierpienia prowadzą częściej do stresu posttraumatycznego niż samo doświadczanie cierpienia.

Gdy chodzi o pomoc zwierzętom, mamy więcej władzy niż chcemy i mniej władzy niż jest nam potrzebne. Jako ludzie mamy niesprawiedliwie dużą władzę nad zwierzętami, co często prowadzi do sytuacji, gdy ich życia spoczywają w naszych rękach. My decydujemy, co robić i czego nie robić i od tych decyzji zależy ich życie i

śmierć. Taka władza jest potworna! Jednocześnie w porównaniu z osobami, które czerpią zyski z wykorzystywania zwierząt, mamy dużo mniejszą władzę niż potrzeba.

Pracujemy często w organi-zacjach, które dają nam zbyt małe wsparcie. I, niestety, czasami przywódcy ruchu wprost wyrażają swój brak zainteresowania zdrowiem i uczuciami innych aktywistów, ponieważ los zwierząt jest ostatecznie dużo gorszy.

Fakt jest taki, że dbając o nasze własne prawa, bylibyśmy dużo bardziej efektywnymi aktywistami praw zwierząt. Musimy bardziej dbać o siebie i innych. Zacznę od dbania o siebie, a później przejdę do dbania o innych aktywistów.

Twoim najważniejszym narzędziem jako aktywisty/-ki jest ciało, a więc również mózg. Czy możesz wyobrazić sobie mechanika samochodowego przechwalającego się tym, że zostawił narzędzia na deszczu, aby zardzewiały, a następnie próbował dalej ich używać? Tak postępujemy gdy chwalimy się, że nie dosypiamy albo nie mamy czasu jeść, ponieważ zawaleni jesteśmy pracą. Musi-my zacząć szanować swoje narzędzia. Dobrze się odżywiaj, odpoczywaj, spożywaj odpo-wiednią ilość płynów (o tym zawsze zapominam) i nie za-pomnij oddychać. Codziennie wychodź na świeże powietrze i ćwicz. (Możesz uczynić to częścią swojego aktywizmu poprzez rozdawanie ulotek lub podjęcie działalności, która zmusza cię do ruchu na

28 otwarteklatki.pl

Page 29: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

świeżym powietrzu). I nie zapo-mnij o dostarczaniu swojemu ciału wszelkich (bezpiecznych i za zgodą drugiej osoby) przy-jemności, których ono pragnie.

Twój mózg jest częścią ciała i jego funkcjonowanie zależy od tego, jak traktujesz ciało. Jeśli masz być tak bystra i kre- atywna jak tylko się da, musisz zadbać o swój mózg. Zażywaj multiwitaminę, aby mieć pew- ność, że dostarczasz ciału wszystkich potrzebnych mikro- elementów. Upewnij się, że spożywasz kwasy tłuszczowe, ponieważ mózg składa się głównie z tłuszczu. Nie zapo- minaj o piciu wody, bo odwod-nienie spowalnia działanie mózgu. Skorzystaj z mojej rady dotyczącej przebywania na świeżym powietrzu – umiarkowane ćwiczenia pomagają dotlenić mózg.

Aby mózg działał możliwie sprawnie, musisz go stymu-lować. Czytaj książki na wiele różnych tematów. Słuchaj różnych rodzajów muzyki. Nie poświęcaj wolnego czasu na robienie ciągle tych samych rzeczy. Idź do muzeum. Wspie-raj lokalne grupy taneczne i teatralne, chodząc na ich przedstawienia. Zrób cokolwiek, co pomoże pokierować twoje myśli w nowym kierunku. Pamiętaj, że kreatywne myś-lenie, jak wszystko inne, po-prawia się dzięki praktyce.

Pamiętaj też, że jesteś zwierzęciem. Mawiamy: Ludzie to zwierzęta. oraz: Zwierzęta mają uczucia. oznacza to, że ty też masz uczucia. emocje są zarówno fizyczne jak społeczne. emocje wyewoluowały w

zwierzętach, ponieważ są niezwykle użyteczne. ostrzegają nas przed niebezpieczeństwem, motywują nas do zacieśniania więzi społecznych, dają nam energię konieczną do działania. Powstają w twoim ciele, ale kształtowane są przez historię twojego życia, twoje tło kulturowe i osobiste doświadczenia.

Nie możesz więc pozbyć się emocji. I nie powinieneś nawet tego pragnąć! Jedynie ludzka arogancja pozwala nam myśl-eć, że w przeciwieństwie do zwierząt jesteśmy w stanie wyjść poza nasze emocje. Co więcej, emocje są najbardziej wartościowym zasobem, którym jako aktywiści dyspo-nujemy. Tłumiąc je lub pow-strzymując, marnujemy tylko energię. Nasze słowa i dzia-łania stają się nudne, a co najgorsze, separujemy się od innych. Kiedy zaś akceptujemy swe uczucia, motywują nas one do działania, ożywiają nasze słowa i czyny, łączą nas z innymi ludźmi.

emocje mogą być też oczywiście niewygodne. Należy wówczas czuć je i wyrażać zamiast zaprzeczać im i starać się je tłumić; jeśli będziemy im zaprzeczać, przylgną do naszych ciał – czasami wydostając się w sposób, który będzie ranił nas i innych. Jeśli to tylko możliwe, najlepiej jest wyrażać swoje uczucia innym ludziom. Jeśli

nie jest to możliwe, spróbuj uwolnić je pisząc, malując, śpiewając, albo wykorzystując inne formy kreatywnego wyrazu.

Tutaj dochodzimy do tematu dbania o innych. Skoro najlepiej wyrażać swe uczucia innym ludziom, musimy też być goto- wi zamienić się w dobrych słuchaczy. Jest to szczególnie ważne w przypadku aktywis-tów, ponieważ zazwyczaj w naszym życiu nie ma zbyt wielu osób, które będą chciały rozmawiać o rzeczach, które szczególnie nas trapią. Na szczęście wszyscy dysponu-jemy odpowiednimi środkami, aby być dobrymi słuchaczami. Wszyscy jesteśmy w stanie zapewnić to, czego potrzebuje druga osoba: empatię, szcze-rość, bezwarunkową akceptację i szacunek. Empatia to zdol-ność wczucia się w drugą osobę. Szczerość to bycie prawdziwym. Bezwarunkowa akceptacja i szacunek to do-cenianie wartości każdego człowieka jako człowieka (a w przypadku drugiego aktywisty jako towarzysza), nawet gdy się z nim nie zgadzamy lub go nie rozumiemy.

Tego rodzaju umiejętności są niezbędne, ponieważ orga- nizacje aktywistyczne stano-wią przede wszystkim układ relacji. Jeśli relacje te są zdro- we, nawet najbardziej zubożałe i zapracowane organizacje mogą trzymać się razem i osiągać cuda. Jeśli relacje są niezdrowe, najlepiej dotowa- ne i sytuowane organizacje rozpadną się lub, co gorsza, trwać będą latami, wyniszcza-jąc aktywistów i osiągając dużo mniej niż zrobiłaby to zdrowa organizacja dysponująca takimi samymi środkami.

29 otwarteklatki.pl

Page 30: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

W jaki sposób pielęgnować uczucia wewnątrz naszych organizacji? Należy przede wszystkim słuchać siebie nawzajem. Gdy nie zgadzamy się, należy wyrażać to z szacunkiem. Rozwiązując spo- ry, starajmy się dążyć do kon-sensusu. Zamiast kłócić się, nie słuchając i dbając jedynie o to, by zdobyć poparcie dla swojej pozycji, słuchaj uważnie, aby dotrzeć do prawdziwego źródła sporu. Zidentyfikuj wszystkie punkty w których się zgadzacie. Następnie dotrzyj do źródła nieporozumienia i tego, co mogłoby je rozwiązać. Więcej danych? Może jakieś badanie? A jeśli jest to faktycznie jedynie kwestia opinii, być może musicie przystać na to, że nie dojdziecie do porozumienia. Bardzo często jednak będzie-cie w stanie dojść do tego, co mogłoby rozwiązać konflikt i przynieść prawdziwe porozu-mienie. W czasie tego procesu pamiętajcie i upewniajcie o tym, że nie jesteście wrogami; jesteście sprzymierzeńcami, którzy się nie zgadzają. Może-cie odczuwać i wyrażać silne emocje związane z przedmio-

tem sporu, ale nie powinno to powstrzymywać was przed traktowaniem siebie nawzajem z empatią i szacunkiem.

Dbajcie też o siebie, pamięta-jąc o tym wszystkim, co napi- sałam o mózgu, ciele i uczu-ciach. Jeśli jakiś członek waszej grupy nie wysypia się, lub – jak ja – nie pije wystar-czającej ilości płynów, przy-pominajcie mu o tym. Jeśli macie w planie rozrywkę, zaproście swych towarzyszy, pamiętając, że będzie to dobre nie tylko dla ich ciał, ale również dla poczucia grupowej solidar-ności.

Na zakończenie chciałabym przypomnieć o pozytywnych stronach aktywizmu. To ciężka praca, która nadwyręża nasze umysły i ciała. Ale jest to też praca ważna i angażująca. Daje nam mnóstwo okazji do uczenia się nowych rzeczy i rozwijania nowych umieję-tności przy okazji robienia tego, co naprawdę istotne. łączy nas z innymi ludźmi i światem w sposób, który jest w dzisiej-szych czasach rzadkością.

Większość ludzi porusza się na co dzień po świe-cie dość samotnie, ponieważ są odcięci od innych osób, zwierząt i natury. aktywizm, szczególnie związany z ziemią i zwierzętami, pozwala nam na ponowne połączenie z innymi ludźmi, światem natury i naszą dalszą zwierzęcą rodziną.

Cokolwiek robisz, pamiętaj, że nie jesteś sama. Jakąkolwiek formą aktywizmu się zajmu-jesz, nawet jeśli robisz to cał- kiem sama i nie możesz niko-mu o tym powiedzieć, inni aktywiści są z tobą duchem, życzą ci jak najlepiej i są gotowi złapać cię, gdy będziesz spadać. Jestem jedną z nich.

pattrice jones

tłumaczyła: Dobrosława Karbowiak

30 otwarteklatki.pl

Page 31: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Martin Balluch (ur. 1964) z działaniami na rzecz środo-wiska związany jest już od 1978 roku. Kwestiami praw zwierząt zajął się w 1985 roku, wegetarianinem został w 1982 r., a weganinem w 1989. Pracował jako wykładowca matematyki na uniwersytecie. Ukończył także filozofię – chciał, aby temat praw zwierząt zaistniał w świecie akademic-kim w Austrii. W 2004 r. obro-

nił doktorat z filozofii dotyczący prawa do autonomii.

W 1992 roku powstało Verein Gegen Tierfabriken (VGT: Sto- warzyszenie Przeciwko Fab- rykom Zwierząt), którego ce- lem jest walka z przemysłowym chowem zwierząt. Organiza-cja promuje weganizm i ma charakter abolicjonistyczny, jednak działa poprzez wprow-adzanie stopniowych reform – wierzy, że dzięki nim podążamy we właściwym kierunku. Dzi-siaj VGT dysponuje rocznym budżetem 800 000 euro i za-trudnia 27 osób.

W Austrii co roku zaostrzane jest prawodawstwo dotyczące zwierząt. Tempo tych reform i poziom narastania ograniczeń dotyczących wykorzystywania zwierząt mają tendencję ros- nącą na przestrzeni minionych lat. VGT ma w tym sporo

zasług. W ciągu ostatnich 10 lat wprowadzone zostały nowe prawa, które ograniczyły wykorzystywanie zwierząt do nieznanego do tej pory pozio- mu. Pierwsze ograniczenia dotyczące ferm futrzarskich wprowadzono w 1998 r., zosta-ły one zastąpione całkowitym zakazem w 2005 r. 15 lat po dość słabej regulacji sposobów przetrzymywania dzikich zwie- rząt w cyrkach pojawił się całkowity zakaz tego proce-deru. Prawo dotyczące badań na zwierzętach z 1988 r. zo-stało poprawione w 2006 r. i zawierało całkowity zakaz eksperymentów na naczel-nych. Regulacje dotyczące trzymania królików na mięso zostały wprowadzone w 2005 r. i zaostrzone 3 lata później poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu hodowli

JaK ZaKaZaNo ChoWu KLaTKoWeGo Kur W auSTrII?

Wywiad z Martinem Balluchem

rozmawiała agata Wilkowska

31 otwarteklatki.pl

Page 32: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

w klatkach (zakaz ten wszedł w życie w 2012 r.). Regulacje dotyczące przetrzymywania kur niosek zaostrzono w 1999 r., później ponownie w 2003 r., a następnie w 2005 r. pojawił się zakaz produkcji klatkowej mający wejść w życie w 2009 r.

agata Wilkowska: Po-wiesz nam więcej o pomyśle zorganizowania kampanii przeciwko hodowli kur ni-osek w systemie klatkowym? Dlaczego akurat ten rodzaj hodowli?

Martin Balluch: W 1991 roku każda kura komercyjnie hodowana na jajka w Austrii pochodziła z chowu klatko-wego. Taki system to jedna z bardziej oczywistych form wykorzystywania zwierząt, można to od razu zobaczyć na każdym zdjęciu z takiej fermy. Z drugiej strony każdy zdaje sobie sprawę, że jeszcze 40 lat wcześniej prawie wszystkie kury żyły w lepszych warunk-ach, mogły biegać wolno po terenie gospodarstw. Wydawa-ło się nam, że ludzie mogą to powiązać i zrozumieć, że jest jakieś rozwiązanie tego proble-mu, jakim są nioski w klatkach.

Kiedy zaczęliście kampanię? Jak długo zajęło wam dopro-wadzenie do wprowadzenia zakazu chowu kur niosek w systemie klatkowym w Aus-trii?

Pierwsza publiczna kampania edukacyjna wystartowała w 1991 roku. Trzy lata później niewielki odsetek kur był ho-dowany w systemie wolno-wybiegowym. Już pod koniec lat 90. chów klatkowy powsze-chnie postrzegano jako typo-

wy przykład znęcania się nad zwierzętami. Uczono tego w szkołach, pisano o tym w książkach dla dzieci i mówiono w mediach. Na początku 2003 roku wystartowaliśmy z kam-panią i z końcem roku rząd był gotowy wprowadzić zakaz kla- tek konwencjonalnych, jednak nie zamierzał wycofać klatek wzbogaconych. W bardzo kon- frontacyjnej kampanii zmusili-śmy rząd do tego, aby objęto zakazem również klatki wzbo-gacone i udało się. Całkowity zakaz hodowli kur niosek w systemie klatkowym ogłoszono 27 maja 2004 roku. Zakaz wszedł w życie w roku 2009.

Jakie działania podejmowa-liście podczas kampanii? Opowiedz nam o waszych akcjach open rescue, śledz-twach, demonstracjach. Jak dużo ich zrobiliście i które z nich uważasz za najważniejsze?

Rozpoczęliśmy naszą kam- panię akcją open rescue (akcje, w ramach których zwierzęta ratowane są z ferm przemy-słowych przez osoby, które nie ukrywają swojej tożsamości – przyp. tłum.), w której wraz z dziennikarzem uwolniliśmy 7 kur. Trafiliśmy przez to do sądu i było to duże wydarzenie dla opinii publicznej. W lipcu

2003 roku przez 15 dni odwie-dzaliśmy i filmowaliśmy 48 ferm, w których trzymano 40% kur hodowanych na jajka w kraju. Zaprezentowaliśmy nasze śledztwo na konferencji prasowej. Kontynuowaliśmy kampanię na szereg różnych sposobów – okupowaliśmy fermy, pokazywaliśmy więcej akcji open rescue kręconych razem z ekipą telewizyjną, spuszczaliśmy banery na terenie całego kraju i przepro-wadziliśmy blokadę biura kogoś ważnego, kładąc na jego biur-ku ciała martwych kur. Kiedy ta konfrontacyjna kampania wystartowała na początku 2004 roku, organizowaliśmy codziennie pikiety przed bu-dynkiem Ministerstwa Rol-nictwa i biurami rządowymi przez 4 i pół miesiąca. W tym samym czasie skupiliśmy się na wyborach lokalnych i prezydenckich, przez cały czas atakując rządzącą Partię Konserwatywną. Pokrzyżo-waliśmy ich przyszłe plany wyborcze: rozklejaliśmy plakaty, wypowiadaliśmy się publicznie, zdarzały się konfrontacje. Pa-nował totalny zamęt.

Jak na wasze działania reagowały media?

O wiele bardziej niż samymi kurami, media były zaintereso-

32 otwarteklatki.pl

Page 33: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

wane historiami związanymi z politycznym konfliktem po-między aktywistami i stojącą za nimi opinią publiczną, a coraz bardziej bezradną Partią Konserwatywną, która nie po-dejrzewała, że zostanie zwal-czona tą drogą.

Jaka była reakcja społe-czeństwa na waszą kam-panię? Wiem, że robiliście badania opinii publicznej. Możesz powiedzieć kilka słów na ten temat?

Nasze zadanie polegało na tym, żeby jeszcze bardziej wzburzyć opinię publiczną ze względu na to, że rząd nie słuchał większości. Według badań popierało nas 86% społeczeństwa. Upewniliśmy się tylko w tym, że rząd stawia swoje prywatne interesy przed opinią większości.

Opowiesz nam więcej o dyskusjach w rządzie? Kilku- krotnie już mówiłeś o wa-szym największym przeciw-niku, jakim była Partia Kon-serwatywna. Czy jakieś partie Was wspierały?

Ówczesny rząd był konser-watywny, wspierany przez inną niewielką frakcje prawicową. W opozycji byli socjaldemokraci i zieloni – razem prawie 50% głosów. To była idealna sytu-acja, aby skłonić opozycję do wsparcia nas. Odbywaliśmy regularne spotkania z przedsta-wicielami obu partii, na których dyskutowaliśmy o strategii i budowaliśmy poparcie dla naszych akcji. To się bardzo dobrze sprawdziło. Teraz, kiedy socjaldemokraci są w rządzie razem z konserwatystami, mamy o wiele trudniej.

Czy zakaz hodowli kur niosek w systemie klatko-wym miał wpływ na ogólną produkcję jajek w Austrii?

Mieliśmy w Austrii ponad 30% jajek pochodzących z chowu klatkowego, importowanych z zagranicy. Od momentu wpro-wadzenia zakazu i publicznego uznania dobrostanu kur za istotną kwestię liczba ta spadła do 17%. Oznacza to, że obecnie na fermach w Austrii jest więcej kur, ale jednocześnie z roku na rok obserwujemy stopniowy spadek w konsumpcji jaj. Dzi-siaj jajka są dwa razy droższe niż przed wprowadzeniem za- kazu – 33% jajek pochodzi od kur z wolnego wybiegu, a 67% z chowu ściółkowego. Mimo to jesteśmy świadkami ostrego sprzeciwu. Rząd chce zmniej- szyć powierzchnię przypada-jąca na kurę w chowie wolno- wybiegowym, a także zwięk-szyć zagęszczenie stada w przypadku młodych kur (przed okresem znoszenia jajek) z 14 na 18 zwierząt na m2.

Czy mógłbyś udzielić kilku rad początkującym? Właś-nie wystartowaliśmy z po-dobną kampanią w Polsce. Opublikowaliśmy materiały z dwóch ferm kur niosek, należących do jednego z największym producentów jajek w naszym kraju – firmy Fermy Drobiu Borkowski. Uruchomiliśmy także stronę internetową – www.jakone-toznosza.pl i staramy się przekonać sieć supermar-ketów Kaufland do rezygnacji ze sprzedaży jajek z chowu klatkowego. Nasza kam-pania ma charakter eduka-cyjny, ale nie ukrywamy, że w

przyszłości liczymy osiągnąć sukces podobny do waszego.

Trudno doradzać z zagranicy. Jeżeli chodzi o supermarkety, zdecydowaliśmy się namawiać je do wycofania jajek „3” dopie-ro wtedy, kiedy zakaz mieliśmy „w kieszeni”. Wszystkie super-markety w kraju przestały sprzedawać takie jajka po szeroko zakrojonej kampanii w 2007 r., 2 lata przed wejściem w życie zakazu chowu klatko-wego. W przypadku tej kampa-nii potrzebowaliśmy zorga- nizowanej grupy, która nie robiła praktycznie nic poza pracą nad tą kampanią przez, powiedzmy, 16 miesięcy. Pra-cowaliśmy też nad tym, aby wszystkie grupy lokalne miały poczucie, że ta kampania jest bardzo ważna i wspierały ją wszystkimi swoimi siłami. Ja sam miałem osobisty kontakt z dwunastoma dziennikarzami z różnych mediów, z którymi rozmawiałem zawsze, kiedy trzeba było zorganizować akcje i wychodziłem z propozycjami, w jaki jeszcze nowy sposób można przedstawić nasz temat. I cały czas spotykałem się z politykami opozycji. Mieliśmy też dużą bazę wiary-godnych dowodów nauko-wych, dotyczących dobro-stanu zwierząt na fermach w Austrii. Dzięki temu mogliśmy od razu reagować. Trzeba jednak podkreślić, że zanim rozpoczęliśmy kampanię, mieliśmy do niej konkretne podstawy, budowane już od 1991 roku.

33 otwarteklatki.pl

Page 34: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

W ToWarZySTWIe ZWIerZąTJames Serpell

Paradoks świni i kota

Ralacje człowiek-reszta świata zaczęły zmieniać się drastycznie w momencie, w którym udomowione zostało pierwsze zwierzę. Pewnego rodzaju partnerstwo i próba sił charakteryzujące polowanie zastąpione zostały przez relację panowania i zależności, w której dominującą rolę sprawować zaczął człowiek.

Wraz z postępem uprzemysłownienia asy-metria relacji człowiek-inne gatunki rosła, aż do momentu całkowitego uprzedmiotowienia zwierząt w przemysłowej hodowli, w której są one towarem, wartościowym jedynie pod względem ekonomicznym. Jednak w między-czasie stało się coś, co sprawiło, że ludzie (głównie w USA i Europie) zaczęli sprowadzać do swoich domów zwierzęta-ulubieńców, którym przypisywany jest jak najbardziej pod-miotowy status. Sytuacja ta jest rażącym para-doksem, który aż prosi się o jakieś wyjaśnienie. I właśnie to wyjaśnienie stara sie dostarczyć James Serpell w swojej książce "W towa-rzystwie zwierząt".

Zwierzę-ulubieniec wymyka się paradygma- towi opłacalności. Gdyby nie zwierzę-

ulubieniec, to stosunek człowieka do innych gatunków można by uznać, zdaniem Serpella, za niewyszukaną, ale spójną filozofię. Opiera się on na pewnych założeniach: ludzie nadal mają prawo jeść mięso, tak jak robili to ich przod-kowie 3 miliony lat temu; cierpienie zwierząt jest niefortunnym skutkiem ubocznym reali-zacji tego prawa i ekonomicznych okoliczności; hodowla zwierząt to biznes, część gospodarki, zatem musi rządzić się tymi samymi, co ona prawami: minimalizacji i kosztów i maksymali-zacji zysku.

Cóż jednak zrobić z "domowym pupilem", który z ekonomicznego punktu widzenia jest kompletnie bezużyteczny? Co więcej, jest ni-czego nieprzynoszącą inwestycją środków. Mimo to zwierzę takie jest darzone przyjaźnią i szacunkiem, w przeciwieństwie do świni, która, mimo swej użyteczności, spotyka się z pogardą.

Czy świadczy to o tym, że hołdujemy dwóm sprzecznym systemom wartości? Sytuacja byłaby moralnie i psychicznie nie do zniesienia, gdybyśmy uważali oba te systemy za równe. Serpell sądzi, że poczucie sprzeczności znika, gdy uznamy, że jeden z tych sposobów jest "dziwny". Rozwiązanie po linii najmniejszego oporu, które do dziś jest często spotykane, to protekcjonalne i lekceważące podejście do zwierząt-ulubieńców oraz ich opiekunów bez kwestionowania prawa do eksploatacji innych gatunków.

W tym kontekście najprostszą intuicyjną reak-cją jest uznanie, że ludziom, którzy spędzają życie ze zwierzętami po prostu czegoś brakuje. Jedna z prób banalizacji relacji zwierząt i ich opiekunów głosi, że zwierzę-ulubieniec miałoby zaspokajać potrzeby psychiczne człowieka żyjącego we współczesnym społeczeństwie, w którym szwankują relacje międzyludzkie. Ko-lejna zaś wskazuje na potrzebę bezwzględnej władzy czy inne mroczne instynkty, które w relacjach wyłączających innych ludzi pozwalają się bezkarnie realizować. Jednak przytaczane w "W towarzystwie zwierząt" dane statystyczne nie potwierdzają hipotezy, jakoby osoby żyjące z psami, kotami czy królikami odznaczały się ponadprzeciętnymi deficytami emocjonalnymi czy problemami społecznymi. Liczba zwierząt mieszkających w ludzkich domach sukcesywnie

34 otwarteklatki.pl

Page 35: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

rośnie od lat 50. XX wieku. Zdaniem Autora znamienne jest również to, że prawie nikt tego zjawiska nie bada.

Coż więc za tym stoi?

Serpell w dalszych rozdziałach swojej książki cofa się w historii do momentu przemiany kultury łowiecko- zbieraczej w kulturę opartą na uprawie roślin i hodowli zwierząt. Analizuje głowne prądy światopoglądowe, które tworzyły, nazwijmy to, euro-amerykańską mentalność, jak również współzależności między wiodącymi w różnych epokach przekonaniami, a rozwojem cywilizacji, uprzemysłowieniem i stosunkiem człowieka do reszty gatunków i natury.

Wszyscy, którzy mają za sobą lekturę "Wy-zwolenia zwierząt" Singera, czy "Wiecznej Treblinki" Pattersona mogą potraktować ten przegląd światopoglądów jako przypomnienie. Tym, co czyni książkę Serpella ciekawą, jest wciąż powtarzające się pytanie o tak zwanego kanapowca i jego wyjątkową rolę w zachodniej kulturze. Jest ono na tyle pogłębione, że nawet osoby, które od wielu lat zastanawiają się nad znanym wszystkim wegetarianom hasłem "jedne kochasz, drugie zjadasz" odnajdą w "W towarzystwie zwierząt" coś interesującego.

Hipoteza Serpella składa się z kilku wątków. Na przykład obecność innych gatunków w domach ludzi miałaby wynikać z chęci wzboga-cenia już istniejących kontaktów społecznych oraz rozwoju osobistego, poprawy poczucia fizycznego i psychicznego ludzi czy z tego, że zwierzęta pomagają rozładowywać napięcie psychiczne, są dodatkowym emocjonalnym wspaciem.

Jesteście ciekawi wniosków? Sprawdźcie je sami.

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166389/w-towarzystwie-zwierzat

olga Plesińska

We aNIMaLS Jo-Anne McArthur

Jo-Anne McArthur można śmiało uznać za jedną z najbardziej inspirujących postaci współ-czesnego ruchu praw zwierząt na świecie. Od 15 lat prowadzi swój projekt fotograficzny We Animals, współpracowała z wieloma organi-zacjami prozwierzęcymi, jej zdjęcia są i były wykorzystywane w trakcie niezliczonych kam-panii mówiących o cierpieniu zwierząt. A mimo wszystko do niedawna osoba skrywająca się za tymi zdjęciami pozostawała raczej nie-znana. W ubiegłym roku była główną bohaterką wyświetlanego również w Polsce filmu “Duchy naszego systemu”, w ramach którego reżyserka Liz Marshall przez ponad rok towarzyszyła Jo-Anne i umożliwiła mały wgląd w jej pracę. Z tej okazji w drugim numerze naszego biule-tynu ukazał się również wywiad z nią.

Wydana dzięki internetowej kampanii crowd-fundingowej książka “We Animals” jest nie tylko podsumowaniem dotychczasowego dorobku McArthur, lecz również przedstawieniem filozofii, która tkwi za jej pracą. Obecnie śledztwa na fer-mach przemysłowych są jednym z najbardziej skutecznych narzędzi dostępnych grupom prozwierzęcym podczas prowadzenia kampanii. Oprócz tego, że stanowią one doskonałą kontrę do fałszywego obrazu chowu i hodowli zwierząt, McArthur przypisuje im dużo większe znaczenie: “Obrazy te muszą pozwolić widzowi zrozumieć.

35 otwarteklatki.pl

Page 36: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

Powinny go przyciągnąć i skłonić do zastano-wienia się nad tym, co widzi, pozwolić poczuć niepokój czy zaciekawienie i w końcu skierować uwagę na własne wnętrze, bo to tam pojawiają się pytania i zaczynają zmiany”.

Dlatego też zdaniem McArthur zdjęcia powin-ny być jak najlepsze, bo dzięki temu nie tylko przedstawiają świat, lecz stają się również nośnikiem zmiany społecznej. I w tym sensie zdjęcia McArthur są naprawdę świetne. Nie tylko bowiem dokumentują pewne zjawiska, lecz również posiadają niebywały walor arty-styczny, jak paradoksalnie by to nie brzmiało w przypadku zdjęć z rzeźni czy targu bydła.

Myślę, że ich największą zaletą jest to, że głównym celem autorki jest – jak sama pisze – nawiązanie więzi ze zwierzęciem, które znalazło się w pewnej sytuacji, upodmioto-wienie go, zawarcie na zdjęciu nie tylko obrazu rzeczywistości, lecz również przekazanie emocji. Każdy, kto obserwował Jo-Anne przy pracy, łatwo może zauważyć, o co chodzi. W trakcie robienia zdjęć rozmawia ze zwierzętami, nawiązuje z nimi kontakt, fotografuje je same, a nie tylko warunki, w jakich są utrzymywane. Myślę, że właśnie to nadaje zdjęciom tej ekspresji, która czyni je wyjątkowymi.

McArthur świetnie ukazuje los indywidualnych zwierząt, ale również kontekst ich wykorzysty-wania. Jedne z najbardziej poruszających zdjęć w tej książce to te, na których zwierząt nie widać

wcale. Zdjęcie starego opuszczone laboratorium wiwisekcyjnego czy pomieszczeń ubojni z plamami krwi na podłodze działają na wyobraźnię dużo bardziej niż nawet najdrasty-czniejsze obrazy.

I choć zdjęcia zawarte w tej książce, a jest ich ponad setka w dużym formacie, jak również historia ich powstania nie potrafią pozostawić czytelnika obojętnym, to jednak jest kilka zdjęć, które utkwiły mi w pamięci najbardziej.

Pierwsze to zdjęcie młodego makaka na fermie rozpłodowej w Laos. To właśnie z Azji południowo-wschodniej, jak również z Mauri- tiusu, pochodzi większość małp wykorzysty-wana w eksperymentach w Europie i w USA. Najtragiczniejsze jest to, że choć obowiązujące przepisy zabraniają importu odłowionych maka- ków na teren Unii Europejskiej, wcale nie oznac-za to lepszego losu dla zwierząt. Zwierzęta importowane do badań toksykologicznych czy podstawowych (takich jak np. badania neuro-fizjologiczne) to zwierzęta urodzone już w nie-woli. Oznacza to dla nich, że rodzą się w często przepełnionych i brudnych klatkach, dorastają w tym jałowym otoczeniu i jeśli przeżyją, ska-zane są na długi transport drogą lotniczą – lub ostatnio, w wyniku sukcesów odnoszonych przez aktywistów praw zwierząt – coraz częściej drogą wodną i lądową (lub wcale). Na końcu podróży czeka ich nawet kilkanaście lat życia w placówkach doświadczalnych.

Makak na zdjęciu jest jednak wciąż na początku drogi, panicznie przerażony stara się schować w najdalszym rogu za jedynym elementem wyposażenia betonowej klatki – żelaznym prętem. Myślę, że w tym zdjęciu najbardziej poruszające jest to, że zwierzę to dokładnie zdaje sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje, gdzie jest i że nie czeka je nic dobrego. Ze względu na znaczne podobieństwo fizjolo-

36 otwarteklatki.pl

Page 37: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

37 otwarteklatki.pl

giczne i podobne schematy zachowań, jego postawa i zachowanie nie pozostawiają zbyt dużego pola do interpretacji, co tak naprawdę czuje. Jednoznaczność tego zdjęcia jest czymś, co wyjątkowo do mnie przemawia.

Drugim zdjęciem, które utkwiło mi w pamięci jest to zrobione podczas opróż-niania kurnika z brojlerów. Zwierzęta są na nim ledwo widoczne, przypuszczal-nie bym ich nawet nie zauważył, gdybym nie wiedział, że tam są. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie, gdy pierwszy raz widziałem opróżnianie kurnika. Tiry podjeżdża-jące jeden za drugim, plastikowe klatki wyłado-wane zwierzętami pako-wane za pomocą wózka widłowego na naczepę, wzmożony ruch przez kilka do kilkunastu go-dzin, w trakcie których wywozi się kilkadziesiąt tysięcy zwierząt. Może nawet nie zwierząt, tylko surowca, towaru, który hodowca wyprodukował dla zakładu drobiarskiego. Jednym z prze-wodnich motywów zdjęć Jo-Anne jest zawsze interakcja na linii człowiek-zwierzę, czasem jest ewidentna, czasami trochę mniej. W tym wypad-ku interakcja ograniczona do przemysłowego załadunku jest dla mnie symbolem tego, czym jest chów przemysłowy. To zwierzęta ładowane wózkami widłowymi na tiry.

Trzecie zdjęcie, które mam w pamięci, gdy myślę o książce McArthur, to zdjęcie zupełnie inne niż dwa poprzednie. To zdjęcie z sank-tuarium dla naczelnych (w szczególności dla goryli) w Kamerunie, które prowadzone jest przez Rachel Hogan. Rachel wraz ze swoimi współpracownikami opiekuje się obecnie ponad 200 naczelnymi pochodzącymi z konfiskat, in-terwencji,

czy też przekazanych w ich ręce w innych okolicznościach. Rolą pracowników jest opieka medyczna nad zwierzętami oraz ponowna introdukcja zwierząt do ich natural-nego środowiska. By móc tego dokonać, pra-cownicy siłą rzeczy wchodzą w interakcje ze swoimi podopiecznymi, są one jednak oparte na szacunku i trosce. Na zdjęciu widać jednego z pracowników sanktuarium trzymającego na rękach zwierzę, które przed-wcześnie obudziło się po narkozie. Głęboka więź łącząca opiekuna z podopieczną bijąca z tego zdjęcia jest czymś, co mnie w nim rozczula. Chciałbym, żeby wszystkie interakcje między ludźmi i zwierzętami wyglądały w ten sposób.

Książka składa się z historii jak te trzy powyż-sze – historii dotyczących relacji pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Tak naprawdę wybrałem je bardzo arbitralnie i jest przynajmniej jeszcze kilka, które utkwiły mi w pamięci równie mocno.Myślę, że każda osoba znajdzie w książce zdję-cia i historie, które wywołają w niej podobne

uczucia, jak te zdjęcia wywołały we mnie. Jednego jestem pewien: ciężko pozostać na nie obojętnym.

Paweł Brzeziński

Page 38: Otwarte Klatki Biuletyn 2/2014

“Grupy prozwierzęce, organizacje, aktywiści, przychodzą i odchodzą, część zostaje. Na dłuższą metę najważniejsze jest to, żeby być weganinem, myśleć pozytywnie, czytać ile się da na temat strategii i historii, mieć otwarty umysł i dostrzegać na fermie przemysłowej kurę w siódmym rzędzie, trzydziestej klatce, przy szóstym przejściu albo przestraszoną świnię dźganą w rzeźni paraliza- torem – i nie tracić skupienia.”

Patty Mark