poludnie glos srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

8
l Ile zapłacimy za śmiecie - str. 2 l Religie świata - str. 7 l Bieganie po Chomiczówce - str. 8 l www.poludnie.com.pl l ISSN 2082 - 6540 Rok VIII nr 2 (125) l 31 STYCZNIA 2013 l Bezpłatnie www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta www.polskieradio24.pl Gratulacje 50-lecie „Społemowca War- szawskiego” to historia „Społem” w Warszawie, handlu oraz hi- storia ludzi związanych z dzia- łalnością spółdzielni spożywców. 21 stycznia z okazji jubileuszu w Hali Mirowskiej odbyło się uroczyste posiedzenie Rady Pro- gramowej pisma. Jej przewodni- cząca, Anna Tylkowska – prezes Społem WSS Śródmieście i Da- riusz Gierycz, redaktor naczelny usłyszeli wiele ciepłych słów od licznych gości. Marek Goliszewski, prezes BCC przyznał, że pracę za- wodową rozpoczął w „Społemow- cu Warszawskim”. Galeria Żoliborz W pierwszą środę, 6 lutego o godz. 18.00, Galeria Żoliborz zaprasza miłośników zwierząt (i nie tylko) na spotkanie z dr Dorotą Sumińską, która opowie m. in., jak się mają psy na Sri Lance. W czwar- tek, 7 lutego o godz. 18.00 odbę- dzie się Wieczór Literacki (uwaga – spotykamy się w Żolibarku, a nie w holu witrażowym!). Ma- riola Będkowska opowie o kobie- cej wizji szczęścia na podstawie książki „Błędne siostry” Renaty Górskiej. W niedzielę, 10 lutego o godz. 17.00 odbędzie się koncert „Miłość ci wszystko wybaczy…”. Będą przeboje, szlagiery filmo- we, a także skecze z lat 20. i 30. A ponieważ zbliżają się walentyn- ki, będzie można przed koncertem wrzucić do koszyka karteczkę z de- dykacją dla ukochanej osoby. Wstęp wolny. Galeria Żoliborz – najbar- dziej kulturalna galeria handlowa. Ul. Broniewskiego 28, 1 piętro, nad supermarketem SIMPLY. Zatoki autobusowe Czy wszechobecność zatok au- tobusowych w Warszawie to ten- dencja właściwa z punktu widzenia dostępności, sprawności i bezpie- czeństwa transportu publicznego? Jakie problemy powodują zatoki? Jak te problemy rozwiązuje się w różnych miastach Europy? Od- powiedziom na te i inne pytania będzie poświęcona prezentacja otwierająca spotkanie XCII Forum Dyskusyjnego, którą w czwartek o godz. 17 w Warszawskim Domu Technika NOT (ul. T. Czackiego 3/5, sala C) przedstawi Marcin Jac- kowski ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze. Kolej w powstaniu styczniowym Muzeum Kolejnictwa przy ul. To- warowej 1 zaprasza w dn. 2 i 3 lu- tego na weekend pod hasłem „Ko- lej w walce o wolność w powstaniu styczniowym 1863”. W programie wiele atrakcji dla rodzin, a wśród nich: lekcje muzealne, możliwość postrzelania z broni za odpłat- nością (5 zł za strzał), ognisko, opowieści powstańcze i śpiewanie pieśni patriotycznych. Do 31 marca br. w Bibliotece Publicznej im. Stanisława Staszica przy ul. Duracza 19 na Bielanach będziemy mogli podziwiać foto- gramy Zenona Żyburtowicza. Zenona Żyburtowicza nie trze- ba ani przedstawiać, ani prze- sadnie rekomendować. To żywa legenda polskiej fotografii. Żywa, to znaczy, że wciąż niepokojąco twórcza i nieodcinająca kuponów z przeszłości artystycznej i re- porterskiej. Wciąż wyczulona na „świat taki, jakim jest”. Tu nie ma komentarza, kontekstu, czy linii sporów. Obiektyw i migawka to zaklinacz zdarzeń i historii. Prace Zenona Żyburtowicza cechuje wielkie uwrażliwienie na paradoksy, których tak wie- le wokół nas, choć czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo przechodzimy nad nimi do po- rządku dziennego. Jego „klisze czasu i zdarzeń” znali czytelni- cy tygodnika „Polityka” i mie- sięcznika „Pani”. Współpracował także z niemieckim „Die Welt”, austriackim „Die Ganze Woche”, czy szwajcarskim „Schweizer Illu- strierte”. Obecnie jest związany na stałe z agencją fotograficzną „East News” i redakcją „Moda i Styl”. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury, oraz prestiżowej Aca- démie Internationale de Lutce w Paryżu. Jego zdjęcia zdobiły kilkadziesiąt wystaw krajowych i zagranicznych (m.in „Japonia” – 1988, „Wachlarz uczuć” – 1990, „Niektórzy wolą blondynki” – 2010). Jest autorem wielu albu- mów, z których wymienić trzeba „Najpiękniejsze dwory polskie” (2004), „Urok lat minionych” (2007), czy „Wypoczynek z du- chami” (2009). Nade wszystko Żyburtowicz ukochał jednak bliższy romans z X Muzą. Film to jego pasja i „twórcze powietrze”. Znakomicie wyczuwa wielkie osobistości sceny i filmu. Na planie filmowym we właściwym miejscu i czasie, przy najlepszym świetle, tworzy nie- powtarzalne fotogramy. Tak było w przypadku „Ogniem i mieczem” i „Starej baśni”. Nikt inny, tylko On, dokumentował osiemdziesiąte urodziny nestora polskiego filmu Jerzego Hoffmana. Fotografie Ze- nona Żyburtowicza z planu filmu zebrano w jedną wystawę „Oooo… powieści Hoffmana, czyli filmowe ‚Ogniem i mieczem’ na wesoło”. Ekspozycja gościła w kilkunastu galeriach Polski i trafiła nawet za Wielką Wodę, do kanadyjskiego Montrealu, gdzie uświetniła I Fe- stiwal Kina Polskiego. Bielańska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Staszica wysta- wia prace Zenona Żyburtowicza w dwóch odsłonach. W holu głównym, na parterze biblioteki pojawia się wystawa opatrzona tytułem „Niedyskrecje”. dokończenie na stronie 5 Dyskretnie o „Niedyskrecjach” Zenon Żyburtowicz i jego fotogramy na Bielanach Za a nawet przeciw Radny Maciej Maciejowski podczas sesji Rady Warszawy jako jedyny oddał głos przeciw- ko przyjęciu stanowiska Rady Warszawy w sprawie zachowania nocnych kursów metra w weeken- dy. Oto ostatni akapit przyjętego 17 stycznia 2013 r. stanowiska: „Rada Warszawy zaakceptowała ograniczenia wydatków, w tym również na komunikację miejską. Uważamy jednak, że oszczędności powinny być jak najmniej uciążli- we dla mieszkańców Warszawy. Dlatego też Rada Warszawy ape- luje do Prezydent m.st. Warszawy o jak najszybsze podjęcie działań mających na celu zachowanie nocnych kursów metra w week- endy oraz w dni poprzedzające dni wolne od pracy”. - Dlaczego nie tylko radni rządzącej PO, ale także rzekomo opozycyjnych PiS i SLD usankcjo- nowali ograniczenie nocnych kur- sów metra? – zapytał 21 stycz- nia radny Maciej Maciejowski w swym liście otwartym. Radny ten przynależy do Praskiej Wspól- noty Samorządowej. Osobom, które chcą więcej wiedzieć o sprawie kursowania metra nocą proponuję odwiedzić www.poludnie.com.pl albo www. facebook.com/Poludnie.Gazeta , gdzie w wydaniach „Południa” z dnia 17 stycznia 2013 r. za- mieszczony został tekst „Metro pojedzie nocą – krócej”. (aro) – Zieleń znika z planu miasta, Śródmieście to arteria skrzy- żowań. Samorząd zlekceważył mieszkańców! – tymi słowa- mi wiceprzewodniczący, Piotr Kazimierczak (PiS), rozpoczął nadzwyczajną sesję Rady Dzielni- cy Śródmieście. Powodem zwoła- nia sesji stała się masowa wycin- ka drzew w Ogrodzie Krasińskich, która miała miejsce na przeło- mie listopada i grudnia ub.r. w związku z rewitalizacją parku. Na spotkanie z przedstawiciela- mi władz samorządowych oraz osobami odpowiedzialnymi za koordynację prac na terenie ogrodu przybyli licznie miesz- kańcy Śródmieścia, zwłaszcza z osiedli sąsiadujących z parkiem. Z braku wolnych miejsc, niektó- rzy musieli obserwować spotka- nie, stojąc na korytarzu. – Ogród Krasińskich był przez lata zaniedbany, dzięki rewitali- zacji możemy wreszcie przywró- cić mu dawną świetność – prze- konywał Wojciech Bartelski, burmistrz Śródmieścia. Nadmie- nił, że mieszkańcy poznali pro- jekt rewitalizacji znacznie wcze- śniej i wyrazili swoją akceptację. Po słowach Bartelskiego wywią- zała się niezwykle emocjonują- cą dyskusja wśród zebranych. Mieszkańcy dowodzili, że kon- sultacje społeczne zostały zła- mane. – W projekcie była mowa o wycince 60 drzew, co się stało z resztą?! – grzmiały głosy z sali. Zamiast 60 drzew wycięto ich bowiem prawie 350. Protestują- cy zgłosili też szereg wątpliwości dotyczących procedury, która poprzedziła rewitalizację. – Na naszych oczach dokonały się takie rzeczy, których nie spowo- dowały nawet wojna i powstanie – podsumował radny Krzysztof Górski (PiS). Głosy radnych, któ- re popierały wycinkę drzew były w mniejszości. – To był taki fajny, dziki park, teraz jest ażurowy – zauważy- ła Kinga Najmoła, mieszkanka ul. Długiej. – Przecież drzewa to płuca miasta. Janina Sobczak– Kowalak mieszkała w młodości w sąsiedztwie ogrodu, dlatego wycinka drzew to dla niej osobi- sty problem: my płaczemy nad tym, co zrobili z ogrodem. Mieszkańcy Śródmieścia wyra- zili swój sprzeciw wobec dalszej wycinki drzew i metalowym par- kanom, które zasłaniają zieloną przestrzeń na czas rewitalizacji. - Wyciętych drzew nie da się już przywrócić, ale chcielibyśmy, aby chociaż w miejsce tego ogrodzenia powstało w przyszłości ogrodze- nie z żywopłotu, a nie metalowe, jak zapowiadają – powiedziała Aneta Bruszewska z grupy „Zielo- na moc”. Obrońcy przyrody zwra- cali też uwagę, że tak znaczna ich zdaniem ingerencja w ekosystem doprowadzi do wyginięcia zwie- rząt, które zamieszkiwały ogród. dokończenie na stronie 3 Ażurowy park WOM Turniej siatkówki szkół ponad- gimnazjalnych w ramach Warszaw- skiej Olimpiady Młodzieży dobiegł końca. Zmagania dziewcząt trwały trzy dni, a chłopców aż pięć. Wy- grali: dziewczęta z I Liceum Ogól- nokształcącego i chłopcy z Zespołu Szkół Elektronicznych i Licealnych.

Upload: poludnie-andrzej-roginski

Post on 24-Mar-2016

223 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Południe Głos Śródmiescia Bielan Żoliborza nr 2 z 31 01 2013

TRANSCRIPT

Page 1: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

l Ile zapłacimy za śmiecie - str. 2 l Religie świata - str. 7 l Bieganie po Chomiczówce - str. 8 l www.poludnie.com.pl l

ISSN 2082 - 6540

Rok VIII nr 2 (125) l 31 STYCZNIA 2013 l Bezpłatnie

www.poludnie.com.pl www.facebook.com/Poludnie.Gazeta

www.polskieradio24.pl Gratulacje50-lecie „Społemowca War-

szawskiego” to historia „Społem” w Warszawie, handlu oraz hi-storia ludzi związanych z dzia-łalnością spółdzielni spożywców. 21 stycznia z okazji jubileuszu w Hali Mirowskiej odbyło się uroczyste posiedzenie Rady Pro-gramowej pisma. Jej przewodni-cząca, Anna Tylkowska – prezes Społem WSS Śródmieście i Da-riusz Gierycz, redaktor naczelny usłyszeli wiele ciepłych słów od licznych gości. Marek Goliszewski, prezes BCC przyznał, że pracę za-wodową rozpoczął w „Społemow-cu Warszawskim”.

Galeria Żoliborz W pierwszą środę, 6 lutego

o godz. 18.00, Galeria Żoliborz zaprasza miłośników zwierząt (i nie tylko) na spotkanie z dr Dorotą Sumińską, która opowie m. in., jak się mają psy na Sri Lance. W czwar-tek, 7 lutego o godz. 18.00 odbę-dzie się Wieczór Literacki (uwaga – spotykamy się w Żolibarku, a nie w holu witrażowym!). Ma-riola Będkowska opowie o kobie-cej wizji szczęścia na podstawie książki „Błędne siostry” Renaty Górskiej. W niedzielę, 10 lutego o godz. 17.00 odbędzie się koncert „Miłość ci wszystko wybaczy…”. Będą przeboje, szlagiery filmo-we, a także skecze z lat 20. i 30. A ponieważ zbliżają się walentyn-ki, będzie można przed koncertem wrzucić do koszyka karteczkę z de-dykacją dla ukochanej osoby. Wstęp wolny. Galeria Żoliborz – najbar-dziej kulturalna galeria handlowa. Ul. Broniewskiego 28, 1 piętro, nad supermarketem SIMPLY.

Zatoki autobusoweCzy wszechobecność zatok au-

tobusowych w Warszawie to ten-dencja właściwa z punktu widzenia dostępności, sprawności i bezpie-czeństwa transportu publicznego? Jakie problemy powodują zatoki? Jak te problemy rozwiązuje się w różnych miastach Europy? Od-powiedziom na te i inne pytania będzie poświęcona prezentacja otwierająca spotkanie XCII Forum Dyskusyjnego, którą w czwartek o godz. 17 w Warszawskim Domu Technika NOT (ul. T. Czackiego 3/5, sala C) przedstawi Marcin Jac-kowski ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze.

Kolej w powstaniu styczniowym

Muzeum Kolejnictwa przy ul. To-warowej 1 zaprasza w dn. 2 i 3 lu-tego na weekend pod hasłem „Ko-lej w walce o wolność w powstaniu styczniowym 1863”. W programie wiele atrakcji dla rodzin, a wśród nich: lekcje muzealne, możliwość postrzelania z broni za odpłat-nością (5 zł za strzał), ognisko, opowieści powstańcze i śpiewanie pieśni patriotycznych.

Do 31 marca br. w Bibliotece Publicznej im. Stanisława Staszica przy ul. Duracza 19 na Bielanach będziemy mogli podziwiać foto-gramy Zenona Żyburtowicza.

Zenona Żyburtowicza nie trze-ba ani przedstawiać, ani prze-sadnie rekomendować. To żywa legenda polskiej fotografi i. Żywa, to znaczy, że wciąż niepokojąco twórcza i nieodcinająca kuponów z przeszłości artystycznej i re-porterskiej. Wciąż wyczulona na „świat taki, jakim jest”. Tu nie ma komentarza, kontekstu, czy linii sporów. Obiektyw i migawka to zaklinacz zdarzeń i historii.

Prace Zenona Żyburtowicza cechuje wielkie uwrażliwienie na paradoksy, których tak wie-le wokół nas, choć czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo przechodzimy nad nimi do po-rządku dziennego. Jego „klisze czasu i zdarzeń” znali czytelni-cy tygodnika „Polityka” i mie-sięcznika „Pani”. Współpracował także z niemieckim „Die Welt”, austriackim „Die Ganze Woche”, czy szwajcarskim „Schweizer Illu-strierte”. Obecnie jest związany na stałe z agencją fotografi czną „East News” i redakcją „Moda i Styl”. Jest członkiem Związku

Polskich Artystów Fotografi ków, Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury, oraz prestiżowej Aca-démie Internationale de Lutce w Paryżu. Jego zdjęcia zdobiły kilkadziesiąt wystaw krajowych i zagranicznych (m.in „Japonia” – 1988, „Wachlarz uczuć” – 1990, „Niektórzy wolą blondynki” – 2010). Jest autorem wielu albu-mów, z których wymienić trzeba „Najpiękniejsze dwory polskie” (2004), „Urok lat minionych” (2007), czy „Wypoczynek z du-chami” (2009).

Nade wszystko Żyburtowicz ukochał jednak bliższy romans

z X Muzą. Film to jego pasja i „twórcze powietrze”. Znakomicie wyczuwa wielkie osobistości sceny i fi lmu. Na planie fi lmowym we właściwym miejscu i czasie, przy najlepszym świetle, tworzy nie-powtarzalne fotogramy. Tak było w przypadku „Ogniem i mieczem” i „Starej baśni”. Nikt inny, tylko On, dokumentował osiemdziesiąte urodziny nestora polskiego fi lmu Jerzego Hoffmana. Fotografi e Ze-nona Żyburtowicza z planu fi lmu zebrano w jedną wystawę „Oooo…powieści Hoffmana, czyli fi lmowe ‚Ogniem i mieczem’ na wesoło”. Ekspozycja gościła w kilkunastu galeriach Polski i trafi ła nawet za Wielką Wodę, do kanadyjskiego Montrealu, gdzie uświetniła I Fe-stiwal Kina Polskiego.

Bielańska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Staszica wysta-wia prace Zenona Żyburtowicza w dwóch odsłonach. W holu głównym, na parterze biblioteki pojawia się wystawa opatrzona tytułem „Niedyskrecje”.

dokończenie na stronie 5

Dyskretnie o „Niedyskrecjach” Dyskretnie o „Niedyskrecjach” Zenon Żyburtowicz i jego fotogramy na Bielanach

Za a nawet przeciw

Radny Maciej Maciejowski podczas sesji Rady Warszawy jako jedyny oddał głos przeciw-ko przyjęciu stanowiska Rady Warszawy w sprawie zachowania nocnych kursów metra w weeken-dy. Oto ostatni akapit przyjętego 17 stycznia 2013 r. stanowiska: „Rada Warszawy zaakceptowała ograniczenia wydatków, w tym również na komunikację miejską. Uważamy jednak, że oszczędności powinny być jak najmniej uciążli-we dla mieszkańców Warszawy. Dlatego też Rada Warszawy ape-luje do Prezydent m.st. Warszawy o jak najszybsze podjęcie działań mających na celu zachowanie nocnych kursów metra w week-endy oraz w dni poprzedzające dni wolne od pracy”.

- Dlaczego nie tylko radni rządzącej PO, ale także rzekomo opozycyjnych PiS i SLD usankcjo-nowali ograniczenie nocnych kur-sów metra? – zapytał 21 stycz-nia radny Maciej Maciejowski w swym liście otwartym. Radny ten przynależy do Praskiej Wspól-noty Samorządowej.

Osobom, które chcą więcej wiedzieć o sprawie kursowania metra nocą proponuję odwiedzić www.poludnie.com.pl albo www.facebook.com/Poludnie.Gazeta , gdzie w wydaniach „Południa” z dnia 17 stycznia 2013 r. za-mieszczony został tekst „Metro pojedzie nocą – krócej”.

(aro)

– Zieleń znika z planu miasta, Śródmieście to arteria skrzy-żowań. Samorząd zlekceważył mieszkańców! – tymi słowa-mi wiceprzewodniczący, Piotr Kazimierczak (PiS), rozpoczął nadzwyczajną sesję Rady Dzielni-cy Śródmieście. Powodem zwoła-nia sesji stała się masowa wycin-ka drzew w Ogrodzie Krasińskich, która miała miejsce na przeło-mie listopada i grudnia ub.r. w związku z rewitalizacją parku. Na spotkanie z przedstawiciela-mi władz samorządowych oraz osobami odpowiedzialnymi za koordynację prac na terenie ogrodu przybyli licznie miesz-kańcy Śródmieścia, zwłaszcza z osiedli sąsiadujących z parkiem.

Z braku wolnych miejsc, niektó-rzy musieli obserwować spotka-nie, stojąc na korytarzu.

– Ogród Krasińskich był przez lata zaniedbany, dzięki rewitali-zacji możemy wreszcie przywró-cić mu dawną świetność – prze-konywał Wojciech Bartelski, burmistrz Śródmieścia. Nadmie-nił, że mieszkańcy poznali pro-jekt rewitalizacji znacznie wcze-śniej i wyrazili swoją akceptację. Po słowach Bartelskiego wywią-zała się niezwykle emocjonują-cą dyskusja wśród zebranych. Mieszkańcy dowodzili, że kon-sultacje społeczne zostały zła-mane. – W projekcie była mowa o wycince 60 drzew, co się stało z resztą?! – grzmiały głosy z sali.

Zamiast 60 drzew wycięto ich bowiem prawie 350. Protestują-cy zgłosili też szereg wątpliwości dotyczących procedury, która poprzedziła rewitalizację.

– Na naszych oczach dokonały się takie rzeczy, których nie spowo-dowały nawet wojna i powstanie – podsumował radny Krzysztof Górski (PiS). Głosy radnych, któ-re popierały wycinkę drzew były w mniejszości.

– To był taki fajny, dziki park, teraz jest ażurowy – zauważy-ła Kinga Najmoła, mieszkanka ul. Długiej. – Przecież drzewa to płuca miasta. Janina Sobczak–Kowalak mieszkała w młodości w sąsiedztwie ogrodu, dlatego wycinka drzew to dla niej osobi-

sty problem: my płaczemy nad tym, co zrobili z ogrodem.

Mieszkańcy Śródmieścia wyra-zili swój sprzeciw wobec dalszej wycinki drzew i metalowym par-kanom, które zasłaniają zieloną przestrzeń na czas rewitalizacji. - Wyciętych drzew nie da się już przywrócić, ale chcielibyśmy, aby chociaż w miejsce tego ogrodzenia powstało w przyszłości ogrodze-nie z żywopłotu, a nie metalowe, jak zapowiadają – powiedziała Aneta Bruszewska z grupy „Zielo-na moc”. Obrońcy przyrody zwra-cali też uwagę, że tak znaczna ich zdaniem ingerencja w ekosystem doprowadzi do wyginięcia zwie-rząt, które zamieszkiwały ogród.

dokończenie na stronie 3

Ażurowy park

WOmTurniej siatkówki szkół ponad-

gimnazjalnych w ramach Warszaw-skiej Olimpiady Młodzieży dobiegł końca. Zmagania dziewcząt trwały trzy dni, a chłopców aż pięć. Wy-grali: dziewczęta z I Liceum Ogól-nokształcącego i chłopcy z Zespołu Szkół Elektronicznych i Licealnych.

Page 2: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan2

Stowarzyszenie Spółdzielców Mieszkaniowych i Zarządców Nieruchomości „Konfederacja Warszawska” oraz Stowarzy-szenie Mieszkańców „Grunt to Warszawa” z głębokim niepo-kojem obserwują prace urzę-du m.st. Warszawy związane z wprowadzeniem w życie Ustawy o utrzymaniu czystości i porząd-ku w gminach. Kolejne posie-dzenia miejskich komisji oraz wystąpienia urzędników Biura Gospodarki Odpadami odsłaniają w coraz większym stopniu nie-przygotowanie oraz bezradność miasta wobec obowiązku gospo-darki odpadami, który na gminę nakłada ustawodawca.

Wyjątkowo bulwersująca jest próba przerzucenia odpo-

wiedzialności na spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, które solidarnie mają odpowiadać za wysokie opłaty za odpady, co grozi poważnymi problemami z płynnością finansową.

Spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe nie będą bezczyn-nie patrzeć na kolejne podwyż-ki kosztów życia mieszkańców. Koszty te są szczególnie dotkliwe w Warszawie, gdzie mieszkańcy borykają się z ciągłymi podwyż-kami związanymi z użytkowaniem wieczystym, opłatami za wodę i za bilety komunikacji miejskiej.

Musimy otwarcie mówić o tym, co jest największym pro-blemem, czyli o braku instalacji, które pozwolą na faktyczną go-spodarkę odpadami. Niestety

w proponowanej przez m.st. War-szawa opłacie za odpady nie są uwzględnione żadne inwestycje. Dlatego uważamy, że propono-wane rozwiązania nie tylko nie rozwiążą problemu odpadów, ale w najbliższej przyszłości spowo-dują wzrost kosztów związanych z gospodarką odpadami.

Dlatego wzywamy do otwartej debaty w sprawie wprowadzenia odpowiedniego, racjonalnego podatku, który pozwoli na sfi-nansowanie budowy instalacji do zagospodarowania odpadów. Po-trzebny jest konkretny program, który z czasem przyniesie korzy-ści wszystkim mieszkańcom.

Barbara Różewska, Zbigniew Gawron 15 stycznia 2013 r.

Oświadczenie

Odbiór odpadówUchwała Rady m.st. Warsza-

wy z 17 stycznia 2013 r. określa sposób i zakres świadczenia usług w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nie-ruchomości i zagospodarowania tych odpadów.

Odpady komunalne będą od-bierane od właścicieli nierucho-mości przez podmioty zajmujące się odbiorem odpadów, a wyło-nione przez urząd miasta. Ozna-cza to, że zarządzający nierucho-

mościami nie muszą mieć z nikim podpisanej umowy na wywóz śmieci. Za odbieranie odpadów komunalnych i ich zagospodaro-wanie urząd miasta będzie po-bierał opłatę od właściciela nie-ruchomości.

Odpady komunalne będą od-bierane od właścicieli nierucho-mości według podziału na sześć frakcji: 1. Odpady segregowane suche obejmują łącznie papier, tekturę, tworzywa sztuczne, me-tale i opakowania wielomateria-łowe; 2. Szkło opakowaniowe to selektywnie zebrane odpady opa-kowaniowe ze szkła; 3. Odpady wielogabarytowe zbierane selek-tywnie; 4. Odpady zielone zebra-ne selektywnie; 5. Bioodpady to selektywnie zbierane bioodpady kuchenne z zakładów gastrono-micznych i z targowisk; 6. Odpa-dy zmieszane to niesegregowane

zmieszane odpady komunalne. Poszczególne frakcje będą odbie-rane bez limitów ilościowych.

Natomiast uchwała ustaliła maksymalne poziomy zanieczysz-czeń dla poszczególnych frakcji: segregowane suche gromadzo-ne w pojemnikach 40 proc., se-gregowane suche gromadzone w workach 20 proc., szkło opako-waniowe gromadzone w pojem-nikach 20 proc., szkło opakowa-niowe gromadzone w workach

5 proc., odpady zielone 5 proc. Jeśli właściciel nieruchomości

nie dotrzyma standardów jako-ściowych poszczególnych frakcji to podmiot odbierający odpady, komunalne przyjmuje je jako od-pady zmieszane i powiadamia o tym Biuro Gospodarki Odpa-dami Komunalnymi Urzędu m.st. Warszawy. Opłaty za odpady zbierane i odbierane w sposób selektywny będą znacznie niższe a zatem należy przypuszczać, że właściciele nieruchomości ra-czej będą deklarować selektyw-ne zbieranie odpadów. Ale czy wszyscy mieszkańcy Warszawy począwszy od 1 lipca 2012 r., gdy zacznie obowiązywać nowy system gospodarowania odpa-dami, będą wrzucać odpady do właściwych pojemników? Stąd wątpliwości i uwagi zgłoszone przez radnych w trakcie sesji.

Jarosław Kochaniak, zastępca prezydenta Warszawy wyjaśnił, że urząd będzie otrzymywał od przedsiębiorstwa odpowiedzial-nego za odbiór odpadów infor-macje o tym, że odpady są zmie-szane. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać wówczas urzędnicy będą to sprawdzać, rozmawiać z administratorem, dokumento-wać zdjęciem.

Jeśli sytuacja nie będzie się poprawiać, a więc wciąż mak-

symalne poziomy zanieczyszczeń w przygotowanych pojemnikach (workach) będą przekraczane, wówczas urząd podejmie pro-cedurę administracyjną i nałoży opłatę (wyższą) za cały okres od początku. „Od pierwszego dnia nie będziemy penalizować” – zapewnił zastępca prezydenta. Przypomniał, że będzie prowa-dzona akcja informacyjno-edu-kacyjna.

Uchwała ustala minimalne czę-stotliwości odbioru odpadów ko-munalnych z terenu nieruchomo-ści. Na terenie Warszawy zostaną utworzone punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych przyjmujące nieodpłatnie okre-ślone frakcje odpadów. Terminy odbioru poszczególnych frakcji odpadów zostaną podane do pu-blicznej wiadomości.

- Nowy ład śmieciowy bę-dzie obowiązywał od 1 lipca br. Pozostało już tylko 160 dni na jego wdrożenie. To bardzo mało czasu, gdy uświadomimy sobie ile jeszcze jest do zrobie-nia. Co już zrobiono i co jeszcze trzeba będzie wykonać?

- Na podstawie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i ustawy o odpadach (ucpg), Sejmik Województwa Mazowieckiego z prawie trzymie-sięcznym opóźnieniem uchwalił wojewódzki plan gospodarki od-padami. Rada Warszawy, choć powinna była podjąć do końca 2012 roku wszystkie uchwały, podjęła dopiero trzy w następują-cych sprawach: odbierania odpa-dów komunalnych od właścicieli nieruchomości, na których nie zamieszkują mieszkańcy jeszcze w maju 2012 r., a 17 stycznia br. regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie m.st. War-szawy oraz szczegółowego spo-sobu i zakresu świadczenia usług w zakresie odbierania odpadów. Pozostało jeszcze kilka, w tym uchwała wzbudzająca najwięcej emocji, a dotycząca metody usta-lania stawki i wysokości opłaty.

Kłopot w tym, że nowelizo-wane są wymienione na wstępie ustawy, których zmiana istot-nie będzie wpływała na część uchwał już podjętych i tych cze-kających na uchwalenie. Należy mieć nadzieję, że mimo wszystko

w następnym miesiącu samorząd warszawski upora się z ich podję-ciem. To przypuszczenie opieram na tym, że Sejm jeszcze w stycz-niu znowelizuje ucpg.

- Co zostało do zrobienia?- Po stronie urzędu miasta

do najbardziej czasochłonnych

spraw koniecznych do wykonania będzie przeprowadzenie przetar-gów na odbiór i zagospodarowa-nie odpadów. Wybór firm przed 1 lipca stoi pod dużym znakiem zapytania. Na urzędzie miasta spoczywa też obowiązek przepro-wadzenia kampanii informacyj-nej na temat praw i obowiązków właścicieli nieruchomości okre-ślonych w podjętych uchwałach oraz edukacyjnej skierowanej do wszystkich mieszkańców.

- Na jakie trudności napo-tkają zarządcy zasobów miesz-kaniowych?

- Ze względu na opisane wy-żej opóźnienia w najtrudniejszej sytuacji będą spółdzielnie miesz-kaniowe, wspólnoty i zarządy gospodarki nieruchomościami. Przykładowo spółdzielnie miesz-kaniowe będą potrzebowały wię-cej czasu niż indywidualni właści-ciele nieruchomości, ze względu na obowiązek podjęcia przez rady nadzorcze spółdzielni sto-sownych uchwał zawierających wysokość opłat na trzy miesiące przed ich wprowadzeniem.

- Czy zechciałby Pan, jako radny i znawca przedmiotu, wyjaśniać sprawy interesu-jące czytelników „Południa” w związku z warszawską rewo-lucja śmieciową?

- Wyjaśnianie tych spraw trak-tuję jako powinność radnego. Dlatego pozytywnie odpowia-dam na pytanie redakcji „Połu-dnie”.

- Dziękuję za tę deklarację.

Mgr inż. Bogdan Żuber jest radnym m.st. Warszawy. W latach 1996-2004 był dyrektorem Zarzą-du Oczyszczania Miasta, a w la-tach 2006-2010 wiceburmistrzem Ursynowa. Przez wiele lat był wy-kładowcą przedmiotu „oczyszcza-nie miast i terenów wiejskich” na wyższej uczelni.

O warszawskich śmieciachZ Bogdanem Żuberem, radnym m.st. Warszawy rozmawia Andrzej Rogiński

Żadna metoda naliczania opła-ty za śmieci nie będzie sprawiedli-wa dla wszystkich.

13 proc. zasobu mieszkanio-wego w mieście stanowią domy jednorodzinne, pozostałe to bu-downictwo wielorodzinne: spół-dzielnie i wspólnoty, 10 proc. budownictwa wielorodzinnego to budynki administrowane przez dzielnicowe zakłady gospodaro-wania nieruchomościami.

Ustawa zakłada, że opłatę śmieciową płaci gminie właściciel nieruchomości, zgodnie z przy-jętą przez radę gminy metodą i stawką. Właścicielem nierucho-mości jest w tym rozumieniu: właściciel domu jednorodzin-nego, zarządca nieruchomości w przypadku spółdzielni i wspól-not, ZGN w odniesieniu do nie-ruchomości miejskich. Natomiast zarządca wspólnoty/spółdzielni, ZGN rozlicza się ze swoimi „lo-katorami” w dowolny przyjęty przez niego sposób, oczywiście wg uchwał stosownych organów spółdzielni/wspólnot. Może on naliczyć stawkę za śmieci, która jest składnikiem czynszu od oso-by, od powierzchni mieszkalnej, udziału w nieruchomości, składu rodziny, może też stosować inne algorytmy, które będą mu się wy-dawały najwłaściwsze.

Sposób pobierania opłaty przez gminę nie musi się przeno-sić wprost na sposób pobierania opłaty za wywóz śmieci na miesz-kańca spółdzielni/wspólnoty. Je-żeli przyjęta byłaby metoda opła-ty do gminy np. od gospodarstwa

domowego – w kwocie N zł od każdego gospodarstwa, oznacza-łoby to, że zarządca spółdzielni/wspólnoty odprowadzałby do gminy kwotę będącą iloczynem liczby gospodarstw domowych w danej nieruchomości i stawki N, ustalonej przez gminę dla go-spodarstwa domowego.

To zarządca wnosi do gminy opłatę w pełnej wysokości od całej nieruchomości. W tej nie-ruchomości znajdują się lokale mieszkalne o różnej liczbie loka-torów, zróżnicowanej powierzch-ni. Zarządca sam wybiera, zgod-nie z wewnętrznymi regulacjami, metodę obliczania należności z tytułu odprowadzania odpa-dów dla „swoich lokatorów”. A za-tem przykładowe tysiąc złotych, które zarządca nieruchomości odprowadza do gminy może po-dzielić albo przez liczbę metrów kwadratowych powierzchni użyt-kowej mieszkania albo przez licz-

bę gospodarstw domowych albo przez liczbę osób zamieszkałych w nieruchomości. W tym ostat-nim przypadku wysokość opłaty podana w czynszu będzie zależna od liczby mieszkańców lokalu.

Wg danych przekazanych przez spółdzielnie warszawskie aktualnie w większości spółdziel-ni opłaty za śmieci naliczane są głównie od osoby. Ale stosowane jest też naliczanie od lokalu i od liczby metrów powierzchni miesz-kania. Duże spółdzielnie czasa-mi rozliczają oddzielnie każdy budynek albo osiedle. Miejskie ZGNy rozliczają z zasady każdy budynek osobno. Wspólnoty roz-liczają opłaty za śmieci na ogół od powierzchni, aczkolwiek inne rozliczenia też są stosowane.

Stawka opłaty za śmiecie przyjęta przez gminę przenosi się wprost, wyłącznie na domy jed-norodzinne.

Zofia Trębicka, radna Warszawy

Ile zapłacimy

- Wywóz odpadów z terenu Spółdzielni wypracowany został na przestrzeni kilku lat – objaśnia Robert Szumski ze Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Tor-war”. – Osiągnęliśmy stan równo-wagi, gdzie nie są odbierane pu-ste pojemniki, lecz wypełnione. Częstotliwość odbiorów odpadów z poszczególnych nieruchomości

jest zróżnicowana. Gdy następuje nagła potrzeba wywiezienia do-datkowych odpadów, to odbiorca odpadów wywozi je niezwłocznie po przyjęciu zgłoszenia od spół-dzielni. Odpady odbierane są również w soboty. W okresach przedświątecznych odpadów jest więcej – i szybko są odbierane.

dokończenie na stronie 4

Przykład gospodarki odpadami

Page 3: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 3

dokończenie ze strony 1– Tam były kiedyś różne ptaki,

jeże, wiewiórki a nawet żółwie… - wzdycha Aneta Bruszewska.

– Drzewa zagrażały bezpie-czeństwu ze względu na zbyt duże zagęszczenie a wiele z nich było chorych – przekonywała Barbara Kraus-Galińska z pra-

cowni Abies, główna autorka pro-jektu rewitalizacji. Z ogromnym oburzeniem na sali spotkało się jej wyznanie, że decyzję, które drzewa mają zostać wycięte, po-dejmowali urzędnicy, nie zaś eks-perci od dendrologii. Oburzeni, pokazywali zdjęcia ogromnych ciężarówek, które wywoziły drze-wa, mimo zakazu poruszania się na tym terenie pojazdów o masie większej niż 5 t.

– Tę rewaloryzację można było rozłożyć w czasie, a nie

wycinać tyle drzew w ciągu mie-siąca – przekonywał radny Grze-gorz Walkiewicz (Ruch Palikota). (Wypowiedź radnego zamiesz-czamy obok – przyp. red.)

Renata Kaznowska, szefowa Zarządu Terenów Publicznych dzielnicy Śródmieście, inwestora remontu parku, przekonywała,

że prace przebiegają zgodnie z procedurami, oraz że w projek-cie zostały uwzględnione sugestie mieszkańców, którym zależało na zachowaniu funkcji rekreacyjnej ogrodu.

Kraus-Galińska chciała opo-wiedzieć o projekcie rozbudowy parku, jednak mieszkańcy uda-remnili tę próbę, by zadać pytania z którymi przybyli na spotkanie. Ich zastrzeżenia budziły przede wszystkim procedury związane z decyzją o rewitalizacji. Sesja

Ażurowy parkprzy ul. Nowogrodzkiej trwała do późnych godzin wieczornych. Ostatecznie nie wypracowano porozumienia, by sprawą prze-budowy parku zajęła się specjal-na komisja Rady Dzielnicy przy współudziale mieszkańców.

Rewitalizacja Ogrodu Kra-sińskich ma potrwać do końca

roku, a jej koszt to 15 mln zł. W ramach prac m.in. odnowiony zostanie plac zabaw w centralnej części parku oraz powstaną dwa kolejne, zmodernizowany ma być staw i odrestaurowana fontanna, popękany asfalt zostanie wymie-niony na mineralną nawierzch-nię, powstać ma kaskada wodna przy pałacu, mają się pojawić ławki i kosze na śmieci oraz alta-na, wyglądem przypominające te z poprzedniego wieku.

tekst i fot. Emilia Drożdż

Jak się Państwu kojarzą słowa „rewaloryzacja”, „rewitalizacja”? Z całą pewnością pozytyw-nie – w końcu używamy tych określeń, mając na myśli przy-wracanie czemuś waloru, czy wręcz „życia”. Dlatego, kiedy w 2010 r. władze Dzielnicy Śród-mieście zaczęły mówić o rewalory-zacji Ogrodu Krasińskich, większość z nas podchodziła do projektu optymistycznie. Wprawdzie na usta cisnęło się pytanie: po co wydaje-my pieniądze na projekt rewitali-zacji parku, kiedy od lat nie mamy środków na realizację gotowego już przecież projektu odnowy Par-ku Kazimierzowskiego. Niemniej bezdyskusyjnym wydawał się fakt konieczności odnowienia Ogrodu. Wówczas nic nie zapowiadało póź-niejszych, nie waham się napisać, tragicznych wydarzeń.

Później było już coraz mniej różowo. Najpierw odbyły się kon-sultacje społeczne poprzedzone ankietą przeprowadzoną wśród użytkowników Ogrodu Krasiń-skich. Okazało się, że władze zwróciły się o opinię do stosunko-wo niewielkiej liczby osób. W do-datku niemal nie uwzględniły ich zdania w kluczowych kwestiach. Wtedy głównym przedmiotem sporu było ogrodzenie, które władający tym terenem Zarząd Terenów Publicznych koniecz-nie chciał ustawić wokół parku. Początkowo mieszkańcy byli przeciwni ograniczaniu dostępu do Ogrodu. Mieli sojusznika w śródmiejskim burmistrzu Wojcie-chu Bartelskim. Jednakże już po konsultacjach zmienił on zdanie – o czym ponoć przeważyły wzglę-dy „historyczne, estetyczne i bez-pieczeństwa”. Urzędnicy twier-dzili, że skoro przed wojną park był ogrodzony, to warto wrócić do tego rozwiązania, zwłaszcza że dzięki temu uda się zabezpie-czyć przed wandalami remont, w który planowano zainwestować 15 mln złotych.

Na mój wniosek w kwietniu 2011 r. odbyło się podsumowa-nie wspomnianych konsultacji na forum Komisji Ładu Przestrzen-

nego i Ochrony Środowiska Rady Dzielnicy Śródmieście. Na posie-dzeniu dyrektorka ZTP – Renata Kaznowska, ówczesna konser-wator zabytków Ewa Nekanda--Trepka oraz burmistrz Wojciech Bartelski usiłowali nas przekonać, że mieszkańcy nie mają racji, a przywrócenie ogrodzenia wspa-niale wpisuje się w odtworzenie XIX-wiecznego wyglądu Ogrodu Krasińskich. Nie mam dobrego zdania o powszechnym w War-szawie grodzeniu i słupkowaniu każdej możliwej powierzchni, ograniczającym mieszkańcom dostęp do kolejnych przestrzeni publicznych. Dlatego od począt-ku przeciwko takiej wizji „rewalo-ryzacji” protestowałem. Zamiast postulowanego przez władze uczynienia z parku „wizytówki Warszawy” wolałem, aby odno-wiony nadal służył mieszkań-com. Kwestie reprezentacyjne są ważne, ale nie mogą domi-nować nad funkcjonalnością. W przeciwnym razie powstanie następny skansen, który być może będzie ładny, w którym jednak mieszkańcy nie będą mogli znaleźć dla siebie miejsca. Podobnie do mnie argumento-wał mój kolega klubowy Jerzy Budzyn dowodząc, że jeśli za-pytano mieszkańców o zdanie, to należy ich osąd uszanować. Niestety byliśmy w naszej opinii osamotnieni. Wówczas ujawniła się powszechna wśród warszaw-skich urzędników tendencja do epatowania własną „wszechwie-dzą” i nieliczenia się ze zdaniem innych. Co warto podkreślić, za-równo na konsultacjach, jak i na spotkaniach z radnymi władze dość niechętnie poruszały temat zieleni, taktując go jako całkowi-cie uboczny, zapowiadając ewen-tualną wycinkę około 60 drzew. Jak się później okazało nie tylko byliśmy lekceważeni, byliśmy tak-że wprowadzani w błąd.

W 2012 r. usiłowaliśmy nadal powstrzymać zakusy władz do przeprowadzenia remontu „po swojemu”. Głosowaliśmy przeciw-ko przyznaniu środków budżeto-

wych na postawienie ogrodzenia, a na kolejnych posiedzeniach Ko-misji Ładu próbowaliśmy uchwalić stanowisko wzywające burmistrza i ZTP do respektowania wyniku konsultacji z mieszkańcami oraz poszanowania istniejącej na te-renie parku zieleni. Niestety Plat-forma Obywatelska dysponująca samodzielną większością w Radzie Dzielnicy z powodzeniem odrzuca-ła nasze inicjatywy.

Dramat rozpoczął się w listo-padzie zeszłego roku. Na teren Ogrodu Krasińskich weszła ekipa drwali, która powaliła przeszło 300 drzew, czyli więcej niż trze-cią część wszystkich rosnących w Ogrodzie. Pani dyrektor Ka-znowska z ZTP dowodzi, że zna-komita większość z tych drzew była chora, jednak nie sposób w ten sposób uzasadnić takiego rozmiaru dewastacji – musiało-by to oznaczać jakaś wyjątkową plagę, która dosięgła tej części Śródmieścia.

Dlatego mieszkańcy postano-wili zaprotestować, co spotkało się z aktywną reakcją władz. Zaczęło się od palenia zniczy na pieńkach obciętych drzew, po czym ZTP nakazał drwalom pospieszne usunięcie wszystkich karp. Potem mieszkańcy zaczęli organizować spotkania w parku z udziałem niezależnych specja-listów, którzy mogliby ocenić ogrom zniszczeń – wówczas „teren budowy” jak określono park, został ogrodzony i do dziś dostępu do niego broni firma ochroniarska oraz służby po-rządkowe. Władza, która nie ma nic do ukrycia nie podejmuje tak nerwowych ruchów. W tym przypadku mieliśmy do czynie-nia ze zwykłym zacieraniem śladów. Żeby wyjaśnić sprawę zacząłem występować do bur-mistrza z kolejnymi interpela-cjami.

Ostatecznie w zeszłym tygo-dniu opozycji udało się zwołać nadzwyczajną sesję Rady Dziel-nicy Śródmieście (w numerze relacja – przyp. red.). Niestety licznie zgromadzeni mieszkańcy

i opozycyjni radni zderzyli się z bezprzykładną arogancją rzą-dzących. Burmistrz oraz dyrek-torka ZTP, zamiast tłumaczyć się z podjętych działań, zaczę-li atakować oponentów. We wspomnianych interpelacjach zadałem chyba dość dużo nie-wygodnych pytań, bo w swych atakach pani dyrektor Kaznow-ska skupiła się głównie na mnie. Żeby spotęgować skalę ataku wręczyła mi duży kawałek pnia ściętego drzewa – prawdopo-dobnie ostatni fragment nieusu-nięty jeszcze z „placu budowy”. Szkoda, że zamiast dźwigać pień pani dyrektor nie pokusiła się o przyniesienie dokumentacji wskazującej na konieczność do-konania wycinki – choćby ana-lizy dendrologicznej każdego z drzew. Fakt ten przestał jednak dziwić, kiedy okazało się, że wy-cinka nie została poprzedzona specjalistycznymi badaniami, a jedynie inwentaryzacją, prze-prowadzoną w dodatku przez firmę przygotowująca projekt „rewaloryzacji”. Zarzut, że skala wycinki była dostosowana do projektu, właściwie nasuwa się sam. Niechlubną rolę w całej sprawie odegrał także konser-wator zabytków, który wydał

zgodę na wycinkę – jak się okazało swoje decyzje wyda-wał z automatu, nie uznając za stosowne zakwestionować wy-cinki choćby jednego z drzew. W dodatku można tu mówić o konflikcie interesów: zgodę na wycinkę jednostce miejskiej, jaką jest ZTP, wydawał Stołecz-ny Konserwator Zabytków, któ-ry także jest podwładnym Pani Prezydent. Decyzję w tej sprawie powinien podejmować konser-wator szczebla wojewódzkiego, niepodlegający ścisłej zależności od władz miasta.

Po kilkugodzinnej dyskusji na sesji zaproponowaliśmy przyjęcie stanowiska, do którego zgłosiłem postulat skierowany do burmi-strza i ZTP o wstrzymanie prac do czasu korekty projektu rewalory-zacji, poprzedzonej ponownymi konsultacjami z mieszkańcami – tym razem z prawdziwego zdarze-nia i uwzględniającymi ich zdanie w poszczególnych kwestiach. Do-magaliśmy się także przeprowa-dzenia kontroli zarówno procesu uzyskiwania zgody na wycinkę, jak również procedury wyboru projektanta. Firma ABIES jest za-dziwiająco skuteczna w pozyski-waniu zamówień publicznych od miasta. Wystarczy wspomnieć,

że zrealizowa-ła kilkanaście projektów, a wspomniany już odłożony na półkę projekt rewi-talizacji Parku Kazimierzowskiego również został sporządzony przez tego wykonawcę.

Radni Platformy Obywatel-skiej, niemal niezabierający głosu w trakcie dyskusji, posta-nowili jednak nasze stanowisko zablokować i odrzucili je w gło-sowaniu mimo próśb i nalegań mieszkańców.

Nie damy się jednak zniechę-cić. Mieszkańcy przygotowują po-zew do prokuratury, zbierają pod-pisy z prośbą o kontrolę poczynań stołecznego konserwatora przez Generalnego Konserwatora Za-bytków. My, jako radni, zamierza-my podjąć szczegółową kontrolę całego procesu tak zwanej „re-waloryzacji” za pośrednictwem Komisji Rewizyjnej Rady Dzielni-cy Śródmieście – pan burmistrz i ZTP będą mieli z tym kłopot, bo w komisji PO większości nie ma, zatem nie uda się zamieść sprawy pod dywan.

Grzegorz Walkiewicz, śródmiejski radny,

wiceprzewodniczący Warszawskiego Ruchu Palikota

Dewastacja Ogrodu Krasińskich

Dziękujemy Miastu za wielo-krotnie składane propozycje dzia-łek na Cyplu Czerniakowskim. Z przykrością jednak zauważamy, że działki te są całkowicie odcię-te od kanału i basenu portowego jezdnią ulicy Zaruskiego i daw-nym wałem przeciwpowodzio-wym. Brzeg przy proponowa-nych działkach w żaden sposób nie jest umocniony, nie posiada żadnych urządzeń koniecznych do cumowania (pomostów, łodzi) i nie jest wyposażony w żadne media, co uniemożliwia prowa-dzenie przystani. Teren lądowy, na którym Fundacja prowadzi przystań, musi bezpośrednio, bez żadnych barier, przylegać do wody i mieć zaplecze w po-staci niezbędnej infrastruktury. Taki teren jest w Porcie Czer-

niakowskim wyłącznie od stro-ny zachodniej, tam, gdzie jest obecnie remontowany bulwar i zakładane przyłącza wodne, kanalizacyjne i elektryczne.

Rozumiemy ograniczenia wyni-kające z prowadzonych w Porcie prac remontowych, a bezpie-czeństwo ludzi jest dla nas prio-rytetem. Dlatego od września 2012 r., gdy prace objęły rejon w pobliżu barki Herbatnik, ze względów bezpieczeństwa za-wiesiliśmy wszelkie działania na barce. Pozostaje tam bosman, pilnujący zimujących łodzi Fun-dacji. Bosman jest równocześnie pracownikiem budowy i kieruje pogłębiarką w porcie. Zarząd Fundacji pozostaje w kontak-cie z kierownictwem budowy i został zapewniony o tym, że bar-

ka Herbatnik nie stwarza żadnych przeszkód w prowadzeniu prac i nie powoduje żadnego zagroże-nia dla ludzi. Teren budowy jest zamknięty dla osób postronnych i profesjonalnie dozorowany.

Prace remontowe prowadzone w porcie trwają wokół, ale nie obejmują terenu dawnej pochylni stoczniowej na której stacjonuje barka Herbatnik. Remont por-tu ma się zakończyć w sierpniu 2013 r. Dopiero po tym terminie Miasto deklaruje zamiar rozpo-częcia jako oddzielnej, następnej inwestycji, rewitalizacji pochylni stoczniowej. Na razie jest ona w fazie deklaracji i koncepcji projektowej. Nie są nawet zapla-nowane żadne prace budowlane w tym zakresie.

ciąg dalszy na stronie 7

Czy Ja Wisła będzie w porcie?

Page 4: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan4

ZDROWIe i uRODA Dziadku, zdrowia!Chcemy, abyś jak najdłużej aktywnie uczestniczył w naszym życiu rodzinnym.

Według badań CBOS ponad połowa Polaków w dzieciństwie widywała się z Dziadkami bar-dzo często (51%). Jesteśmy im wdzięczni za rolę, jaką odegrali w naszym życiu w wychowywaniu nas i w opiece nad nami (65%) oraz za otaczanie nas miłością (65%). Już 22 stycznia przypada ich Dzień. To idealna okazja by życzyć naszym Dziadkom zdro-wia, ale też pomóc im lepiej o nie dbać.

Gdy byliśmy mali to dziadko-wie otwierali przed nami świat wartości czy znajomość dziejów rodziny. Zawdzięczamy im ta-kie cechy jak obowiązkowość, pracowitość, samodyscyplina czy silna wola. Kiedy dorastamy i stajemy się samodzielni, mo-żemy odwdzięczyć się im naszą wiedzą o współczesnym świecie oraz zachęcać do prowadzenia zdrowego stylu życia – przede wszystkim uprawiania aktywno-ści fi zycznej dopasowanej do ich wieku i stanu zdrowia.

Zamiast jedynie życzyć dziad-kowi zdrowia, warto wybrać się z nim na zimowy spacer czy zaproponować wyjście na ba-

sen. Ludzie starsi bardzo czę-sto zaniedbują niezbędną ak-tywność fi zyczną, tłumacząc się zaawansowanym wiekiem, ograniczoną ruchomością sta-wów czy złym samopoczu-ciem. Warto rozmawiać z nimi o znaczeniu codziennej dawki ruchu w profi laktyce zdrowot-nej. Wspólny spacer i aktywność fi zyczna wspierają sprawność naszych seniorów i jednocześnie pomagają w pielęgnowaniu wię-zi międzypokoleniowych i wyra-bianiu prawidłowych nawyków u juniorów – to oni bowiem będą największymi benefi cjen-tami zdrowego trybu życia jako profi laktyki nowotworów.

Oprócz zachęcania do ak-tywności fi zycznej warto zasta-nowić się nad prezentem dla Dziadka. Czy zawsze muszą to być czekoladki? Eksperci kampa-nii Ministerstwa Zdrowia „Bądź mężczyzną. Chroń zdrowie!” przestrzegają przed wysokoka-loryczną dietą bogatą w tłuszcz i węglowodany. Nadmierna masa ciała sprzyja rozwijaniu się cho-rób uro-onkologicznych, przede wszystkim nowotworom nerki

i gruczołu krokowego. Spożywa-nie dużej ilości warzyw i owo-ców, przyjmowanie odpowiedniej ilości płynów czy ograniczenie solenia potraw wpłyną pozy-tywnie na obniżenie masy ciała, co odgrywa dużą rolę w zapo-bieganiu nowotworom układu moczowo-płciowego. Istotne jest również monitorowanie niepra-widłowości, takich jak zaburzenia w oddawaniu moczu, krwawie-nie z moczem i w razie potrzeby niezwłoczne przedyskutowanie zaburzeń z lekarzem pierwszego kontaktu.

Troska o naszych dziadków, to także upewnienie się, że po-zostają oni pod opieką lekarza rodzinnego, czy też innych spe-cjalistów, pomoc w dotarciu na wizytę czy ewentualne badania dodatkowe. Nasi dziadkowie często rezygnują z zabiegania o swoje zdrowie na rzecz młod-szego pokolenia – to rolą dzieci i wnuków jest pokazanie, jak ważni pozostają dla nich, by jak

najdłużej mogli się cieszyć wspól-nym rodzinnym szczęściem.

4 proste sposoby na poprawę sprawności fi zycznej w każdej rodzinie: spacery, jazda na rowe-rze, chodzenie z kijkami, basen; wspólne wycieczki plenerowe, do muzeów, kina, teatru; gimnastyka w domu; ograniczenie czasu spę-dzanego przed telewizorem.

4 podstawowe zalecenia ży-wieniowe dla seniora: warzywa i owoce 5 razy dziennie; spoży-wanie posiłków o stałych po-rach; dostarczanie organizmowi ok. 1,5 l płynów dziennie; włącze-nie do diety ryb morskich i chu-dego drobiu.

Materiał przygotowany pod nadzorem ekspertów Projektu edu-kacyjnego M45+ „Bądź mężczyzną. Chroń zdrowie!” współfi nansowa-nego ze środków Unii Europejskiej, realizowanego przez Ministerstwo Zdrowia we współpracy z Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skło-dowskiej Curie z Warszawy.

Obejrzałem wraz z prawie dwumilionową rzeszą rodaków fi lm National Geographic po-święcony katastrofi e smoleńskiej. Nie zamierzam przyłączać się do licznego grona recenzentów, ale podzielić się refl eksją, jaka przy-szła mi do głowy w trakcie emi-sji tego dokumentu. Wydaje mi się, że do tego nieszczęśliwego wypadku nie doszłoby, gdyby za sterami prezydenckiej maszyny siedział gość z jajami, który - nie oglądając się na plączące się mu po kokpicie „ważne” posta-cie - wysłałby ich do wszystkich diabłów i podjął w odpowiednim momencie decyzję o powrocie lub lądowaniu na zapasowym lotnisku. Kropka. Dorabianie post factum różnych teorii ma dziś zna-czenie wyłącznie dla tych, którzy z cudzego nieszczęścia uczynili

sobie nośną medialnie platformę dla własnych, nędznych zresztą karier na lokalnym, krajowym podwórku.

Ale stało się i czasu cofnąć się nie da. Końcowe przesłanie fi lmu mówi o wyciągniętych wnioskach z tej katastrofy - między innymi o likwidacji pułku, którego piloci wozili najważniejsze w państwie osoby. Słusznie, bo zastępowanie samodzielnego myślenia rozka-zami przyniosło tragiczne skutki. Podejmowanie nawet najbardziej słusznych, lecz indywidualnych decyzji w strukturach wojskowych jest utrudnione, a czasami wręcz niemożliwe. Nie tylko w wojsku - a czy podobne zachowania nie mają miejsca także np. w partiach politycznych? Czy dlatego nieje-den, wydawałoby się przytomny i rozumny poseł, musi na try-

bunie sejmowej bredzić tak, jak przywódca jego ugrupowania? W tym miejscu muszę, acz nie-chętnie, wygłosić pochwałę mini-stra Gowina, całkowicie nie zga-dzając się z jego poglądami, ale podkreślając determinację, z jaką przeciwstawił się premierowi. Niech nie cieszą się zwolennicy prezesa, lecz niech pomyślą - czy w ich partii byłoby to możliwe? Zapytajcie Poncyliusza lub Kowa-la, nie Błaszczaka czy Hofmana.

Najgorsza w tak rozumianej „wierności ideałom”, a faktycz-nie przywódcom, jest gloryfi ka-cja ofi ar ich nietrafnych decyzji, prowadzących do zguby. Czyż nie z tego powodu świętujemy na-miętnie wszelkie rocznice nieuda-nych powstań, stawiamy pomniki „bohaterom” i podejrzliwie przy-glądamy się tym, którzy przeżyli?

Czy zastanawiamy się czasami, że może dlatego ocalili życie - ponie-waż myśleli?

Amerykanie kochają niszczyć swe samochody - niemal w każ-dym fi lmie rozbijają je masowo - my niszczymy ludzi, a poświę-canie życia dla często wątpliwych ideałów wynosimy pod niebiosa, a niekiedy na Wawel. To wszyst-ko dzieje się w kraju, gdzie życie ma podobno najwyższą cenę, a najbardziej - „poczęte”. Z tego zapewne powodu widocznie ży-cie homoseksualistów ma mniej-szą wartość, bo oni nie chcą lub nie mogą „począć”. Byłoby to jed-nak zbyt łatwe wytłumaczenie ich dyskryminacji w naszym szalenie demokratycznym państwie, gdyż przypadki pani poseł Pawłowicz czy samego prezesa, którzy rów-nież nie podjęli prób „poczęcia”

wskazują, że bezżenność i bez-dzietność podana w odpowied-nim politycznym sosie może być także nagradzaną cnotą. Ostat-nie wyczyny sejmowej konserwy przyjąłem z niedowierzaniem - jak daleko można się posunąć w de-monstrowaniu jawnej hipokryzji, nieudolnie maskowanej hasłami z dziedziny demografi i, prokreacji i religii? A wszystko po to, by nie można było np. dziedziczyć po zmarłym partnerze. Gdzie indziej można zapisać wszystko nawet kotu – u nas pewnie dla jednego kota zrobią wyjątek, ale dla ludzi - nie! Bo nie i już! Taką, wicie, na-sza partia ma linię ideologiczną,

a jak się z nią nie zgadzacie, nasza bezdzietna pani profesor zruga was przykładnie i nad „wyraz” (spier...laj!) kultu-ralnie.

Cogito, ergo sum. Patrząc na sejmową salę przypomniałem sobie to sławne stwierdzenie Kartezjusza. Bo na telewizyjnym obrazku widziałem pełne rzędy - a faktycznie nie było nawet po-łowy posłów. Oni wprawdzie tam siedzieli i głosowali, ale nie my-śleli, więc nie byli obecni. Zabrać i diety! Przynajmniej tyle.

Antoni Kopff [email protected]

Do przeczytania jeden Kopff

myślę, więc jestem

dokończenie ze strony 2- W zależności od specyfi ki da-

nej nieruchomości, tj. na przykład dostępu do komory śmieciowej czy do altany śmieciowej, korzy-stamy z pojemników od 240 l do 1100 l. Pojemniki należą do odbiorców odpadów – uzupełnia Robert Szumski. - Pojemniki na odpady surowcowe oznaczane są stosowną informacją „Odpady surowcowe”. Odbierający i tak dokonuje segregowania odpadów surowcowych. Odpady surowcowe z uwagi na ich ilość odbierane są w innym czasie niż komunalne, gdyż przyjeżdża po nie inny samochód.

Spółdzielnia działa proekolo-gicznie. Zamykany jest bowiem dostęp do otworów wrzutowych w zsypach na kondygnacjach budynków. Mieszkańcy oddają odrębnie odpady komunalne i odrębnie odpady surowcowe. Tak się dzieje od kilku lat. Pra-cownicy SBM „Torwar” tłumaczą, że butelkę po mleku czy po oleju należy umyć przed wrzuceniem do pojemnika.

W tej Spółdzielni płatność za wyrzucane odpady obliczana jest od osoby.

(aro)

Przykład gospodarki odpadami

Chce ktoś popełnić samo-bójstwo? To podpowiem: nie trzeba się trudzić, kombinować z żyletkami czy też szukać na bazarze broni, by palnąć sobie w łeb. Wystarczy udać się na plac Trzech Krzyży i spróbować parę razy przejść przez przejście dla pieszych, to tuż za przystankiem autobusowym w stronę Nowego Światu. Efekt murowany. Czemu? Ano temu, że polski kierowca, a warszawski szczególnie, ma w głębokim poważaniu przepisy. Co tam pasy, znaki, kodeksy dro-gowe. On jedzie jak chce. Ułan dwudziestego pierwszego wieku, cholera.

Zatem jeśli już ktoś ma sobie palnąć w łeb - uczynić to powin-ni właśnie tacy kierowcy z bożej łaski. Gardłujący przeciwko foto-radarom, których ma z inicjatywy rządu przybyć na ulicach. Że to skandal! że państwo policyjne, że Rostowski chce nas złupić itp. Ale spójrzcie panowie i panie na suche fakty. Mamy kiepskie drogi? Mamy. Mamy nadmiar brawurowych i do tego pijanych kierowców? Mamy. Mamy wresz-cie zatrważające, wschodnie a nie zachodnie, statystyki dotyczące śmiertelności na drogach? Jasne, że mamy. Wniosek: polski kierow-ca jeździ za szybko i już.

Jeśli chcemy, by na naszych drogach ginęło mniej ludzi po-trzebne są zdecydowane działa-nia. Jestem przekonany że ma-sowe fotoradary są potrzebne.

Jeśli choć kilkadziesiąt procent kierowców zdejmie nogę z gazu z obawy o mandat, to znaczy, że warto. Warto w interesie spoko-ju nas wszystkich. Aby uzmysło-wić sobie zagrożenie nie trze-ba się fatygować do centrum, spójrzmy na własne podwórko: Ursynów. Jak gnają kierowcy na Puławskiej, jak rozpędzają się na Rosoła, jak się spieszą i szarżują na KEN-ie. Wątpię czy perswazją można przekonać nad Wisłą do przestrzegania przepi-sów. Cóż, pozostaje wiec repre-sja. Co tu ma do rzeczy czy się lubi rząd czy nie? Nawet jeśli intencje ministra nie są szlachet-ne, cel jest słuszny i należy mu przyklasnąć.

Fotoradar nie jest wrogiem każdego kierowcy: jest wrogiem kierowcy złego, niecierpliwego i zadufanego. Problem natomiast, który się ujawnił przy okazji wrza-wy dotyczącej fotoradarów, to powszechna pogarda Polaków dla przepisów. Nie do pomy-ślenia jest, by np. w Niemczech popularny prezenter telewizyjny otwarcie nawoływał do łamania prawa. Podobnie jak nie spotyka się nad Renem i Łabą radosnych - baranich komentarzy w sieci pod fi lmikami dokumentującymi za-grożenie, jakie stwarzają na szo-sie piraci drogowi. No, ale może właśnie dlatego nasi zachodni sąsiedzi mają lepsze i bezpiecz-niejsze drogi…

dr Grzegorz Roch Bajorek

Co obnaża fotoradar

Page 5: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 5

Rusza zimowa edycja akcji „Nie bądź jeleń weź paragon"

W poniedziałek 14 stycznia 2013 r. rusza kolejna, zimowa edy-cja ogólnokrajowej kampanii infor-macyjnej Ministerstwa Finansów, w której uczestniczy Urząd Kontroli Skarbowej w Warszawie we współ-pracy z Izbą Skarbową w Warszawie i podległymi jej urzędami skarbo-wymi.

Akcja prowadzona będzie w okre-sie ogólnokrajowych ferii zimowych to jest od 14 stycznia do 24 lutego br., a jej celem jest uświadomienie społeczeństwu korzyści płynących z odbierania paragonów oraz rze-telnego ewidencjonowania przez przedsiębiorców sprzedaży na ka-

sach fiskalnych. Kampania ma przypominać, że wydanie paragonu w sklepie, restauracji czy przy zakupie w Internecie, ma znaczenie nie tylko dla kupującego, ale również dla wszystkich podatników. Paragon to dowód zakupu umożliwiający złożenie reklamacji, a także potwierdzenie, że podatek trafił do budżetu państwa, czyli do naszej wspólnej kasy, a nie do kieszeni nieuczciwego przedsiębiorcy.

Akcję informacyjno - edukacyjną będziemy prowadzić zarówno w miejscach najczęściej uczęszczanych tj,. na ulicach, dworcach, jak również na spotkaniach dziećmi i młodzieżą, gdzie w formie prelekcji i za-bawy przybliżone zostaną założenia kampanii "Weź paragon" oraz wyjaśnione trudne pojęcia budżetu państwa, podatków i wydatków pokrywanych z kasy państwowej.

W ramach akcji kontrolerzy skarbowi będą przypominać sprzedawcom o obowiązku wydawania para-gonów przy każdej transakcji i sprawdzać prawidłowe ewidencjonowanie na kasach fiskalnych. Tegorocz-ną, zimową akcję ponownie promuje rysunek Andrzeja Mleczki, jednego z najpopularniejszych polskich rysowników, który w charakterystyczny sposób - lekki i satyryczny, ma zachęcać do brania i wydawania paragonów.

Rzecznik prasowy Rzecznik prasowy UKS w Warszawie I.S. w Warszawie Alicja Jurkowska Mirosław Kucharczyk

dokończenie ze strony 1Z wyjaśnieniem genezy tytułu

wystawy spieszy sam twórca:- Ekspozycja nazywa się „Nie-

dyskrecje”, bo pokazuje znanych polskich aktorów i artystów

w niecodziennych rzeczywistych lub zaaranżowanych sytuacjach – mówi.

Do legendy przeszły już opo-wieści, w jaki sposób udało się Hankę Bielicką usadzić na kla-sycznym Harleyu. Pamiętna sesja, z nutką dekadencji i oddechu przeszłych arystokratycznych uniesień, z udziałem Beaty Tysz-kiewicz i jej pieska także stała się wydarzeniem. „Niedyskrecje” to nie tylko zdjęcia znanych ar-tystów w niecodziennych sytu-acjach i zabawnych, pogodnych pozach. To przede wszystkim zdjęcia z różnych planów filmo-wych. Spotkamy Izabellę Scorup-

co z niecodziennym uśmiechem, Zbigniewa Zamachowskiego dźwigającego konia ze styropia-nu, reżysera Jerzego Hoffmana z trzema głowami strąconymi mieczem Podbipięty, wreszcie ry-

cerzy polskiej husarii, która ćwi-czy sprawność fizyczną jeżdżąc ... na rowerach.

Na pierwszym piętrze bielań-skiej biblioteki fanów fotogra-fii Zenona Żyburtowicza czeka niespodzianka. W holu będzie można obejrzeć zdjęcia pod wspólnym tytułem „Urok lat mi-nionych”. Odsyłam do albumu „Portret PRL. Twarze i maski”, na który złożyły się zdjęcia Ze-nona Żyburtowicza i komentarze Krzysztofa Mroziewicza. Otwiera-jąc karty albumu przeniesiemy się w czasy PRL–u. Wiele osób wspo-mina ten czas z nostalgią i tęskni do tamtych chwil, zapominając

niestety o paradoksach, które zatruwały życie, przede wszyst-kim zwykłym ludziom. Poraża minireportaż z „akcji zdobywania miejsc w pociągu”, somnambu-liczno–bachiczny zdjęciowy zapis z obchodów Centralnych Doży-nek w Płocku, wreszcie rozbiór-ka pomnika „krwawego Feliksa”, który, o zgrozo!, stał sobie nienie-pokojony przez nikogo do roku 1989 na placu Bankowym. Tych fotografii nie zobaczymy na wy-stawie. Dane nam jednak będzie przekonać się o autorytecie Milicji Obywatelskiej (milicjant spisujący psa – „Siła władzy”), sile armii strzegącej małego fiata („Parking strzeżony”), czy walce klas, któ-rą zaszczepiono także pociągom pasażerskim. Dwadzieścia jeden fotogramów to zapis absurdów i śmiesznostek poprzedniego sys-temu. Czasem te zdjęcia straszą, w wielu wypadkach śmieszą. Ale musimy im dać jeden mianownik: są prawdziwe, zaklęte spustem migawki i obiektywu z szarego peerelowskiego życia. Warte obejrzenia i chwili refleksji pomo-gą nam zdiagnozować stan na-szych umysłów (i wyobrażeń).

Wernisaż wystawy „Niedyskre-cje” odbył się 25 stycznia. Spo-tkanie z Zenonem Żyburtowiczem uświetniła niezwykła muzyka. W bibliotecznych salach usłysze-liśmy nadzieję polskiego folk–rocka, laureatów warszawskiego Festiwalu Dobra Strona Rocka, grupę Dell Arte, oraz Aleksandrę Lepę, utalentowaną skrzypacz-kę, która z pasją łączy klasyczne motywy z energetyczną materią rocka.

- Chcę Państwa najserdeczniej i najcieplej zaprosić na tę wysta-wę! Moje zdjęcia powstają nie dla mnie, ale po to, żeby sprawiać radość innym. Dlatego będzie mi bardzo miło zobaczyć Państwa w przytulnych salach Biblioteki Publicznej im. Stanisława Staszi-ca, na pięknych warszawskich Bielanach – powiedział współ-sprawca artystycznego wydarze-nia, Zenon Żyburtowicz.

Tomasz Wybranowski

Dyskretnie o „Niedyskrecjach”

Kto może zostać korespondentem obywatelskim?Każdy, kto:- potrafi krótko opisać zdarzenie o charakterze lokalnym - potrafi dostrzec sprawę ważną dla lokalnego środowiska i komuni-katywnie ją przedstawićMile widziana umiejętność robienia zdjęć. Na co może liczyć korespondent obywatelski?Publikacja relacjiOkresowe, bezpłatne szkoleniePisemne potwierdzenie aktywności, zaliczenie praktyki dziennikarskiejNajaktywniejsi otrzymają nagrody: Pióro Obywatelskie, Złote Pióro Obywatelskie, Kamerę Obywatelską - za dziennikarstwo obywatelskieZgłoszenia przyjmujemy pod adresem e-mail: poł[email protected] albo listownie: 02-624 Warszawa, ul. Puławska 136, redakcja „Południe” z dopiskiem „dziennikarstwo obywatelskie”. W zgłoszeniu należy podać dane kon-taktowe, w tym nazwę dzielnicy zamieszkania, dziedzinę zaintere-sowań. Ponadto prosimy o przysłanie dwóch wypowiedzi, które ich autor chciałby opublikować w „Południu”.Termin nadsyłania zgłoszeń: 8 lutego 2013 r.

Dziennikarstwo obywatelskie

Nowe - Stare w Parku Krasińskich

Sprawa wycinki drzew w Par-ku Krasińskich jest już wszystkim mieszkańcom Starówki dobrze znana. Będziemy mieli nowy, piękny widok parku taki jak na historycznych zdjęciach. Czy jednak warto pozbawiać miesz-kańców zielonego, zarośniętego parku wśród miejskich kamienic? Tam seniorzy mogą schronić się przed promieniami słońca pod-czas gorącego lata. Okolice placu zabaw to również miejsce odpo-czynku maluchów, które korzy-stając z ocienionych alejek mogą korzystać z południowej drzemki.

Wiele pięknych, stuletnich drzew wycięto kilka lat temu przy ul. Brzozowej i Mostowej. Posa-dzono kilka klonów kulistych, któ-re być może na planie wyglądają imponująco, tymczasem w prak-tyce są to małe drzewa dające niewiele cienia.

Ze smutkiem obserwuję prze-chodzących turystów, którzy choć na chwilą chcą się schronić w po-bliskich bramach.

Argument wysuwany przez architektów, że przecież nigdy drzew tu nie było nie do końca do mnie przemawia. A czy kiedyś mieliśmy fontanny, Wisłostradę i place zabaw?

Małgorzata Szmorlińska

Przystanek Powiśle

Jestem mieszkanką Powiśla, i teraz, korzystając z możliwości jakie dała Redakcja, mogę po-dzielić się z Państwem spostrze-żeniami oraz pewną propozy-cją, które przedstawię w poniżej zamieszczonych tekstach. Są to

sprawy ważkie, od dawna leżące mi na sercu.

Pierwsza dotyczy przystan-ku PKP Powiśle, z którego dość często korzystam. Otóż, jak za czasów PRL-u zaprojektowano i zagospodarowano ten dworzec (mam na myśli betonowe wiaty na peronach), tak do tej pory istnieją w niezmienionej formie. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie mam nic przeciwko ich istnieniu, ale …

Po bardzo pobieżnym remon-cie peronów z okazji EURO, nikt nie wpadł na pomysł, żeby je nieco udoskonalić z myślą o pasa-żerach codziennie korzystających z komunikacji kolejowej. Zbudo-wane wiaty mają tylko stropy, a boki są całkowicie przewiewne. Nie można właściwie schronić się pod nimi, nijak nie spełniają za-dania, zwłaszcza gdy wieje wiatr, pada deszcz czy śnieg. Należało trochę pomyśleć o tych, którzy zdani są na warunki atmosferycz-ne, dość trudne w naszym klima-cie, oczekiwanie na pociągi, czę-sto - jak wiemy - się spóźniające. A przecież wystarczyłoby te nie-szczęsne wiaty trochę udoskona-

lić wstawiając np. z tyłu i z boków ściany ze zbrojonego szkła.

A przy okazji warto też zauwa-żyć, iż droga do peronów jest zawsze zanieczyszczona, schody i ściany brudne. Po prostu też „nieprzyjemnie” pachnie! Warto zająć się tym problemem z sza-cunku dla ówczesnego projek-tanta i aktualnie korzystających z tego przystanku pasażerów.

Barbara Tomkiewicz

Czarne oknaOd kilku lat na Starówce stra-

szy pusty lokal po byłym sklepie Podkomorzanka.

Turyści odwiedzający Stare Miasto nie mogą się nadziwić, że w tak doskonałym punkcie jak skrzyżowanie ulic Franciszkań-skiej i Freta, świeci pustkami tak duży lokal. To przecież doskonałe miejsce na lokal gastronomiczny lub sklep, których w tej okolicy nigdy nie za wiele. Czyżby in-westorom zabrakło pomysłów? A może brak chętnych do zago-spodarowania lokalu?

Małgorzata Szmorlińska

Mediateka słynie z realizacji niesamowitych pomysłów. Oka-zało się, że nawet wydawałoby się rzecz tak prozaiczna, jak po-kazanie wystawy, może stać się wydarzeniem pozostawiającym niezatarty ślad.

Stało się tak za sprawą wysta-wy „Matka i Córka - Jubileusz”. Z okazji 85-lecia urodzin Matki i 25-lecia pracy twórczej Córki mo-żemy zobaczyć wspólną ekspozy-cję. To trzecia z cyklu wspólnych wystaw, ale o tyle wyjątkowa, że tym razem artystki, jako miesz-kanki Bielan, wystawiły prace w swojej dzielnicy.

Seweryna Gugała-Stolarska

prezentuje unikatowe tkaniny, a Anna Stolarska „Carpenter” prace malarskie. Większość z nich powstała w latach 2010-2012. Uwzględniając pierwszą z wy-staw w warszawskich Łazienkach w 2008 roku motywem przewod-nim każdej z prezentacji jest coś, co moglibyśmy określić mianem „bliskości” i „odmienności”.

„Bliskość” oznacza kobiecość, pokrewieństwo, podobną hierar-chię wartości i sposób postrzega-nia świata. Nie może zresztą być inaczej, gdy mówimy o wspólnym przedsięwzięciu Matki i Córki. Z drugiej strony pojawia się jed-nak odmienność w sposobie

przeżywania i wyrażania emocji, a także w wyborze preferowa-nych technik. To również jest zro-zumiałe. Uczucia każdej z pań są bowiem inaczej przekładane na język twórczy.

Do niezwykle udanych nale-ży zaliczyć wernisaż. Otwarciu ekspozycji towarzyszył koncert muzyki improwizowanej Iwony Jędruch. Okazało się, że gongi, misy dźwiękowe i skrzypce były świetnym pomysłem na początek i oryginalną zachętą do obejrze-nia wystawy, którą można oglą-dać tylko do 8 lutego.

/B.P./

W kręgu bliskości i odmienności

Page 6: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan6

HANDelu Społem WSS Śródmieście, Warszawa, ul. Nowy Świat 53www.wss.spolem.org.plSDH Hala Mirowska pn-pt 7-20 sob 7-18 pl. Mirowski 1*SDH Sezam pn-pt 7-21 sob 8-21 niedz 10-16 ul. Marszałkowska 126*Sklepy spożywcze: Długa 8/14*,Foksal 12/14*,Koszykowa 24, Koszykowa 31, Krak.Przedm. 16/18*, Miodowa 23, Mokotowska 46a, Mokotowska 67, Nowy Świat 53*, Solec 46*, Solec 66*, Solidarności 72*, Solidarności 83*, Widok 16,Wiejska 20*,Wspólna 41**realizacja zamówień na Kosze DelikatesoweSklepy przemysłowe: Andersa 25,Długa 8/14,Mokotowska 67, Wiejska 9

ReKlAmA W POłuDNIuul. Puławska 136, pon. - czw. 9.00 - 17.00, pt. 9.00 - 16.00tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

BIuRA OGłOSZeŃ: u Al. Komisji Edukacji Narodowej 15 lok. 4, 22 648-24-07, 537-427-186u ul. Na Uboczu 3 (NOK) „Continental”, tf. 22 648-29-41 u Piaseczno, ul. Kniaziewicza 45 lok. 18, tel. 22 213-85-85, 601-213-555 u ul. Dobra 19, Biuro Ogłoszeń Prasowych „Katom”, tel. 22 828 46 64, 22 828 25 87 u ul. Grzybowska 39, „aTco”, tel. 22 652-25-30, 22 654-90-77, 22 620-17-83

INFORmATOR POłuDNIA

www.polskieradio24.pl31.01. Michał Chomyszyn

godz.11.00 Kwadrat Kultury – Ty-dzień Filmów Polskich w Iranie: Izabela Kiszka Hoflik; godz.14.00 Monarchia Królestwa Niderlan-dów - attache kulturalny Amba-sady Holandii; Maja Kluczyńska godz. 15.00 Kwadrat Kultury: Fundusze Filmowe -koordynator-ka projektu Anna Spisz; godz. 17.00 Kobiety sukcesu: Elżbieta

Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20do 30.04.2013 - 1947. Barwy ruin. Warszawa i Polska w odbudowie na zdję-ciach Henry’ego N. Cobba; do 31.03.2013 - Świat Sławnego. Warszawa, Pol-ska, Europa lat pięćdziesiątych na zdjęciach Władysława Sławnego

Kino Luna Centrum Artystyczne, Marszałkowska 28Filmy dla dzieci, godz. 10.00: 31.01, 6.02 - „Hobbit”; 1.02, 7.02 - „Zambezia”; 4.02 – „Felix, Net i Nika”; 4.02 – „Żółwik Sammy”

Łazienki KrólewskiePałac na Wyspie: do 28.04.2013 - wystawa „Bacciarelli i inni. Królewska kolek-cja obrazów Stanisława Augusta”

Muzeum Historii Polski, ul. Senatorska 35do 24.02. Biblioteka Uniwersytecka ul. Dobra 56/66 - interaktywna wystawa „1863. Gra o niepodległość” w 150. rocznicę wybuchu powstania styczniowego

Staromiejski Dom Kultury, Rynek 2 31.01. godz. 11:00 - Spełnione śluby narodu. Rzecz o budowie Świątyni Opatrzności Bożej, prelekcja Karola Jerzego Mórawskiego; godz. 19:00 - Bale dawnej Warszawy, prelekcja Wadeusza W. Świątka

Niech żyje balStyczeń i luty to czas karnawa-

łu. Zabawy i bale są w tym okre-sie czymś naturalnym. Nie ma się czemu dziwić. Każda tradycja ma swoje prawa, a ta karnawałowa jest do tego jeszcze bardzo miła.

Okazją do świetnej zabawy był również bal kostiumowy zor-ganizowany w bibliotece przy ulicy Bogusławskiego na Biela-nach. Bawiło się na nim ponad 50 dzieci. Dla wielu z nich była to pierwsza karnawałowa zaba-wa. Dzieci przybyły przebrane

w najwymyślniejsze, świadczą-ce o fantazji stroje. Mieliśmy mnóstwo księżniczek, biedronek i elfów. Przywdziewając karnawa-łowe kreacje w klimat doskonale wpisali się również rodzice.

Nie zabrakło tańców i konkur-sów. Z bardziej oryginalnych po-mysłów warto wspomnieć o gięciu balonów i nadawaniu im postaci zwierząt oraz o malowaniu bu-ziek. Imprezę udanie prowadziła Justyna Wencel wraz z wolunta-riuszami: Alicją, Agatą, Łucją i Fi-

lipem. Zadbano również o dobrą muzykę. Bawiono się w rytm naj-modniejszych przebojów, wśród których wyjątkową popularnością cieszył się Gangnam Style.

Okazało się też nie po raz pierwszy, że wspólnym wysiłkiem można zrobić wiele. Bal przygo-towali pracownicy placówki. Sło-dycze i napoje zapewnili rodzice. Efektem była świetna zabawa i niezapomniane przeżycia mło-dych karnawałowiczów.

/J.K./

Pamiętam z jaką fascynacją oglądałem niegdyś filmy o Dzi-kim Zachodzie. Świat nasycony przygodą, nieustającym ryzykiem i pełen niespodzianek impono-wał swoją odmiennością. Po-tem mój zapał ostudziło nieco spostrzeżenie, że świat ten jest równocześnie pełen bezprawia, a o przestrzeganie jakichkolwiek zasad trzeba toczyć bezwzględną walkę.

Wspominam o tym nie bez po-wodu. Pewne wydarzenie nasu-nęło mi bowiem myśl, że i w na-szych czasach wygrywają silniejsi i szybsi. Mówiąc zaś precyzyjniej większe szanse na sukces mają najsprawniejsi. A oto przykład.

3 grudnia 2012 r. Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpiła do Trybunału Konstytucyjne-go w sprawie stwierdzenia nie-zgodności uregulowań Kodeksu wyborczego z Konstytucją i Kon-wencją o Prawach Osób Niepeł-nosprawnych. Pani Rzecznik za-uważyła bowiem na przykładzie

skargi, że każdy obywatel może ubiegać się w wyborach o spra-wowanie danej funkcji (np. bur-mistrza), a z drugiej strony, po zwycięskich wyborach nawiązuje on stosunek pracy. W rezultacie na przykładzie osoby, która ma orzeczoną trwałą niezdolność do pracy, a jednocześnie pragnie skorzystać ze swoich uprawnień, ukazana została jak na obrazku kolizja prawna.

Paradoks pogłębia się jesz-cze, gdy spojrzymy jak wygląda to w praktyce. Na podstawie obecnych uregulowań Komisja Wyborcza nie może odmówić osobie z orzeczeniem o trwałej niezdolności do pracy rejestracji komitetu wyborczego i ubiegania się o pełnienie funkcji wójta lub burmistrza. Jednak, na podstawie tejże samej ustawy, Biuro Komisa-rza Wyborczego powinno udzielić informacji, że w przypadku wy-grania wyborów, mandat musi zostać wygaszony w pierwszym dniu urzędowania.

Rodzi to oczywiste pytania: Czy samorząd to miejsce realiza-cji służby publicznej czy też samo-rząd i pełnione w nim funkcje są zwykłymi etatami?

Osobiście uważam, że bycie sa-morządowcem jest pewnego ro-dzaju powołaniem, które nie po-winno być sztucznie ograniczane poprzez prawo; w tym wypadku orzeczeniem o trwałej niezdolno-ści do pracy. Nie zapominajmy, że wójt lub burmistrz, stojąc na czele danej jednostki samorzą-du terytorialnego, wykonując swój mandat ma do dyspozycji właściwy urząd z pracownikami. Niepełnosprawność zatem nie powinna być tutaj główną prze-słanką decydującą o możliwości lub niemożliwości wykonywania mandatu, który osoba niepełno-sprawna uzyskała w demokra-tycznych wyborach.

To mieszkańcy danego tery-torium powierzają komuś swoje zaufanie i jako „pracodawca” le-gitymują zdolność danej osoby do

realizacji pew-nych wizji, dzia-łań, zamierzeń.

Podsumuję to krótko. Rzecz-nik wskazuje na problem, który moim zdaniem jest problemem wstydliwym. To także słabość naszego prawodawstwa. Nie powinno być tak, że posłem czy senatorem może być osoba nie-pełnosprawna, a wójtem lub burmistrzem już nie. Wywołuje to mnóstwo wątpliwości, ale przede wszystkim wydaje się po prostu, tak po ludzku, nieuczciwe.

Nie jestem jeszcze skłonny przykładać do tej sytuacji miar z Dzikiego Zachodu. Ufam, że nie trzeba będzie też toczyć bezpar-donowej walki o przestrzeganie oczywistych zasad. Ciągle jednak wolę obejrzeć film o Dzikim Za-chodzie niż przymykać oczy na wątpliwej jakości prawo w co-dziennym życiu.

Grzegorz Pietruczuk, radny Województwa Mazowieckiego

www.grzegorzpietruczuk.pl

W obronie niepełnosprawnych samorządowców

Towarnicka – sopranistka- płyta z utworami do filmów Krzysztofa Kieślowskiego;

1.02. Ewa Worobiec godz. 11.00 Prezydent Płocka – Andrzej Nowakowski :budżet obywatelski; godz.13.00 spółdzielnie socjalne: Aleksandra Muzińska; Jan Gocel godz.15.00 Ochrona danych oso-bowych w sieci - Katarzyna Szy-milewicz z Fundacji Panopticon;

godz.17.00 Ile skarb państwa tra-ci na przemycie papierosów? Syl-wia Stelmachowska Ministerstwo Finansów;

4.02. Jacek Cholewiński godz.11.00 Przestępstwa cel-ne – dzień otwarty Izby Celnej w Warszawie; Michał Chomyszyn godz.15.00 Europejska interwen-cja w Mali- Wojciech Lorenz;

5.02. Ewa Worobiec godz.12.00

Prezydent Płocka o nowoczesnym społeczeństwie obywatelskim - Andrzej Nowakowski; godz.14.00 Bezpieczne Finanse: lokowanie re-gularnych oszczędności: Aleksan-dra Łukasiewicz; Jacek Cholewiń-ski godz.17.00 Portal Sportowy: extra klasa: Marcin Iwankiewicz; Maja Kluczyńska godz.15.00 Miasto za Szkła: Krosno- Dawid Iwaniec;

Dostaję zaproszenie na Face-booku. Dopiero trzecie w tym miesiącu. Impreza w wynajętym domu na Mokotowie. Chyba przyjęło się już powiadamianie z trzytygodniowym wyprzedze-niem. Potwierdzam obecność, klikając „Wezmę udział”. Nie czy-tam dodatkowych informacji. By-łem tam już wcześniej, trzy albo cztery razy. Wejście pewnie około dwudziestu złotych, zapewniona jakaś muzyka, szatnia. Reszta we własnym zakresie.

W ciągu tygodnia obserwuję rosnącą listę gości. Około czte-rystu osób. Końcówka ferii, więc pewnie większość się pojawi. Mało znajomych. Pytam w szkole lub dzwonię, czy przyjdą. Wzbra-niają się. Nie dziwię im się, mogą być już trochę znudzeni miejscem. Ja idę z kumplem. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy. Jeśli będzie nudno, to przegadamy sami wieczór i trochę pośmiejemy się z ludzi.

W dniu imprezy nie pamię-tam, co robię. Nie ma szaleństwa z szykowaniem się. Może chwilę przed wyjściem. Kumpel przypo-mina mi o zgodzie od rodziców. Wyjmuję biała kartkę z drukarki, dzielę na pół i piszę. Jedną dla siebie, swoim charakterem, drugą dla Franza, drukowanymi literami – „Wyrażam zgodę na udział mo-

jego syna…”. Nikt nawet nie prze-czyta, ale wymaga tego prawo w stosunku do osób niepełnolet-nich. Szybki podpis, jeden, drugi i wychodzimy.

Nie jedziemy od razu na Mo-kotów. Mamy czas i raczej nie wy-pada być o określonej godzinie. Trochę się obawiam, że później nas nie wpuszczą, jeśli będzie za dużo osób. Trudno. Najwy-żej zostaniemy na Krakowskim Przedmieściu. Siadamy w „Inde-xie” przy Uniwersytecie. Jestem trochę zdziwiony, bo ma być kon-cert rapowy. Inaczej wyobraża-łem sobie środowisko studentów UW. Cieszę się jednak, bo można palić. Od palenia na zewnątrz mam odmrożone ręce. Ja zama-wiam whisky z colą, bo lubię, a Franz już nie pamiętam co, ale lubi próbować. Wydaje nam się, że rzucamy się w oczy – nie ze względu na młody wygląd, raczej nie pasujemy. Nam też się nie po-doba. Po godzinie wychodzimy i idziemy Świętokrzyską do me-tra. W międzyczasie szukamy mo-nopolowego.

Dom przy małej ulicy. Bar-dziej wygląda, jak niewielki ma-gazyn lub nielegalna fabryczka. Wchodzimy przez garaż. Innego wejścia nie ma. Przed nami kilka osób. Ostatnim razem czekałem aż pół godziny. Zaraz za drzwiami stare biurko, na biurku kasetka z pieniędzmi i kosz na zgody od

rodziców. Wita nas gospodarz, dziewiętnastolatek. Sprawdza nasze legitymacje, zabiera kartki i dwudziestozłotówki. Nie wiem, na jakich zasadach chłopak wy-najmuje dom, ale musi być to opłacalne, skoro to już piąta edy-cja – „vol no 5”.

Naprawili szatnię. Spo-ra kolejka. Niektórzy stoją w niej tylko dla towarzystwa. Ja płaszcza nie oddaję. Ostat-nio straciłem sweter i skórzane rękawiczki. Mówiono, że ktoś się naćpał i zrobił w środku roz-róbę. Nie wiadomo, kto kradł. Nie widzę żadnych znajomych, choć twarze jakbym znał. Może z poprzednich imprez, a może widziałem pod Rotundą lub w jakiejś klubokawiarni. Chło-paka z szatni też kojarzę. W Sylwestra, w prywatnym miesz-kaniu, był gościem. Wchodzimy na górę i szukamy bezpiecznego miejsca na zostawienie rzeczy.

Mijając kolejne piętra, trochę się rozglądam. Na razie dość pusto, ale jest jeszcze wcześnie. Wszyscy trzymają się zasady, że należy przyjść, kiedy impreza się rozkręci. W dalszym ciągu szu-kam kogoś ze szkoły. W sali z dj--em niedużo tańczących. Na razie wszyscy bawią się solo. Jeden chłopak kołysze się z papierosem w ręku. Wszyscy w podobnym wieku, około siedemnastu lat.

dokończenie na stronie 8

Impreza

Page 7: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

POŁUDNIE - Głos Śródmieścia, Żoliborza i Bielan 7

AGD - RTVl Anteny, 601-867-980,

22 665-04-89.l Naprawa pralek, lodówek,

tanio, 502-253-670, 22 670-39-34.

l Opróżnianie piwnic, garaży, pomieszczeń, wywóz mebli, gruzu, śmieci, 506-223-080.

l Opróżnianie piwnic, garaży, wywóz mebli, AGD, gruzu, 503-711-500.

PRACA - daml Oferujemy pracę w stabilnej

firmie, elastyczne godziny pracy, wysokie zarobki oraz indywidualną, opartą na profesjonalnych szkoleniach ścieżkę kariery. CV prosimy przesyłać na adres: [email protected]

l Telepizza zatrudni osoby przy produkcji pizzy (nie wymagamy doświadczenia), dostawców z własnym samocho-dem oraz osoby do roznoszenia ulotek. Wyższe stawki, praca w centrum, możliwość awansu. Tel. 605-494-482.

KuPIĘl Antyki za gotówkę, obrazy,

platery, militaria, srebro, zegarki, bibeloty i inne. Antykwariat ul. Dąbrowskiego 1, 22 848-03-70, 601-352-129.

l Antyki, starocie, za gotówkę, kupno - sprzedaż, Narbutta 23, 22 646-32-67, 502-85-40-90.

l Antyki, monety, znaczki, meble, obrazy, pocztówki, książ-ki oraz inne przedmioty, 22 610-33-84, 601-235-118, 669-154-951.

KANCelARIARADCóW PRAWNyCH

ul. Mickiewicza 9 lok. U4 przy ul. gen. J. Zajączka

tel. 22 [email protected]łny zakres spraw

przedsiębiorcówi osób fizycznych, w tym:

odszkodowania, umowy, sprawynieruchomości, spadki, rozwody, reprezentacja

w sądzie i przed urzędami, profesjonalni pełnomocnicy.

Uprzejmie zapraszamy

l Antykwariat, księgozbiory, antyki, dojazd, gotówka, 608-885-800.

l Aktualnie antyki wszelkie, gotówka, 504-017-418.

l Filatelista znaczki, 516-400-434.

l Płyty winylowe, 797-528-557.l Skup książek,

22 826-03-83, 509-548-582.l SKUPUJEMY: KSIĄŻKI,

BIBELOTY, STAROCIE, 501-561-620.

l Złom, wszystko co metalowe, dojadę, 503-711-500.

NAuKAl Matematyka, 509-436-055.

ZDROWIel Lekarz seksuolog,

22 825-19-51.l TANIO, SZYBKO, GWARAN-

CJA. Protezy zębowe: proteza szkieletowa 500 zł; proteza całko-wita 350 zł; 602-646-986.

RóŻNe

NAPRAWA MASZYN DO SZYCIADOJAZD GRATISTEL. 508-08-18-08

AuTO-mOTOl Auta całe, uszkodzone, kasacja,

zaświadczenia, 508-472-720.l Skup aut w każdym stanie

i roczniku, najwyższe ceny, płatność od ręki, 500-540-100.

uSłuGIl A- Przeprowadzki,

512-139-430.l A Sprzątanie piwnic,

wywóz mebli, 694-977-485.l Cyklinowanie, 663-163-070.l DEZYNSEKCJA skutecznie,

22 642-96-16.l Elektryk tanio, 507-153-734.l Elektryka A-Z, 501-255-961.l Hydraulika, gaz, Zenek,

691-718-300.l Malowanie A-Z, remonty,

referencje, zima 25% taniej, 501-255-961.

l Okna, doszczelnienia, naprawy, 787-793-700.

P R A W N I KTel. 517-249-447

22 666-92-52 PORADY 49 złO D

„Bogowie – instrukcja obsługi” to tytuł pierwszej czasowej wysta-wy, którą prezentuje Państwowe Muzeum Etnograficzne po zakoń-czonym właśnie remoncie gene-ralnym. Ekspozycja o tyle nieco-dzienna, że ukazuje różnorodność religii i bogactwo ich tradycji nie

z perspektywy historycznej czy teologicznej, ale – jak podkreśla-ją kuratorzy wystawy - poprzez pryzmat praktyk ich wyznaw-ców. To multimedialna opowieść o życiu duchowym mieszkańców Europy. To znakomity przewodnik po głównych religiach świata, pokazujący jednocześnie to, co je łączy i zarazem różni od siebie.

– Wystawa dostarcza podsta-wowej wiedzy na temat różnych religii, uświadamia widzom istnie-nie wyznań, o których wcześniej mogli nie wiedzieć, uczy zasad koegzystencji, przygotowuje na spotkanie z wyznawcami innych re-ligii. Poprzez migracje Europa staje się miejscem zderzenia wielu religii, a tym, co pozwala ich przedstawi-cielom zasiąść przy wspólnym stole, jest laickość. Myślę, że ekspozycja promuje zasadę laickości państwa, która zobowiązuje do samoograni-czenia się wyznawców różnych reli-gii i niweluje konflikty – opowiadał na konferencji prasowej prof. Adam Czyżewski, dyrektor Państwowego Muzeum Etnograficznego.

„Bogowie” przyjechali z Mu-zeum Europy w Brukseli, gdzie okazali się wielkim hitem. Au-torem wystawy jest profesor Krzysztof Pomian wraz ze swoim zespołem. „Nie ma religii bez pierwiastka boskości – potęż-niejszych od człowieka sił, które

kierują jego życiem i nadają mu sens” - głosi motto prezentacji. Wspólną cechą wszystkich religii są rytuały przejścia: narodziny i chrzest, małżeństwo, śmierć i pogrzeb, odejście w zaświaty… Wystawa podzielona jest na te-matyczne sekcje: Punkty odnie-sienia, Wizerunki bogów, Zaświa-ty, Przejścia, Cykle, Kulty, Miejsca, Ciało, Pośrednicy, Konflikty i współistnienie. Możemy zoba-czyć na niej przeróżne posążki bożków, barwne fotografie wraz z opisami rytuałów religijnych w chrześcijaństwie, judaizmie czy islamie, a także kultów oddawa-nym duchom przodków.

Monstrancja ze złomu i plasty-kowy pojemnik na wodę święconą w kształcie figurki Matki Bożej, zegar z Ostatnią Wieczerzą na cy-ferblacie i kula śnieżna z zatopioną figurką Matki Bożej z Gwadelupy – to tylko niektóre przedmioty przy-bliżające nam religię katolicką. Na uwagę zasługują też meksykań-skie obrazki wotywne inspirowane bardzo dosłownie… małżeńską

zdradą. Przy okazji dowiadujemy się, że Chomeini, Dalajlama i Mat-ka Teresa z Kalkuty uważani są za pośredników „łączących nasz świat z zaświatem”. Zachwyca bogac-two religijnych pamiątek z miejsc słynących z pielgrzymek: z Jasnej Góry w Częstochowie, z najwięk-

szego sanktuarium Matki Bożej w Meksyku, ze świątyni Dżokhang w Tybecie, gdzie znajduje się słynny złoty posąg Buddy. Wśród eksponatów znajdziemy też bó-stwo bogactwa, ikonę Matki Bo-skiej Kazańskiej, zdjęcie wnętrza meczetu w Akce (Izrael), a nawet portret Kim Ir Sena, czyli „Wiecz-nego Prezydenta”, koreańskiego polityka, byłego przywódcy Korei Północnej, marszałka i generalissi-musa Koreańskiej Armii Ludowej. Nijak jednak z tematem wystawy nie ma niczego wspólnego dość sporej wielkości wieniec dożynko-wy ze słomy z makietą rozbitego pod Smoleńskiem prezydenckiego samolotu Tu-154 „przyozdobiony” krzyżykami symbolizującymi ofia-ry i zdjęciem pary prezydenckiej. No, chyba że jego autorzy chcieli zwrócić uwagę na „integrację” różnych środowisk wyznaniowych w obliczu tej tragedii…

Wystawa pozwala również zna-leźć odpowiedź na pytanie, które religie zakazują spożywania alko-holu i czym jest święta księga si-

khów oraz dla kogo obiektem kul-tu jest Elvis Presley. Kolorowe mapy z kolei ukazują nam liczbę wyznaw-ców różnych religii na świecie oraz ich rozmieszczenie na poszczegól-nych kontynentach. Przy okazji dowiadujemy się, że w Polsce za-rejestrowanych jest 158 kościołów i związków wyznaniowych.

W brukselskim Muzeum Euro-py ekspozycja prezentowana była pod nazwą „Bogowie”.

- Polska wersja wystawy ma w nazwie drugi człon „Instruk-cja obsługi”, a w uzupełnieniu

wspomina o sakralnych i nieprze-mijających wartościach w życiu duchowym mieszkańców Europy – podkreślił Adam Czyżewski, dy-rektor Muzeum Etnograficznego.

Niewątpliwie wielkim atutem wystawy jest jej nowoczesna for-ma: gotowe panele, które obok tekstów zawierają fotografie, filmy i nagrania dźwiękowe oraz ekspo-naty ze zbiorów Państwowego Mu-zeum Etnograficznego. Istotnym elementem jest przedstawienie te-atralne, na co dzień prezentowane w formie filmu, ilustrujące ostatni

z obszarów - „Konflikty i współist-nienie”. Przedstawiciele różnych denominacji dzielą się tutaj bardzo osobistymi wyznaniami. Opowia-dają o tym, w co wierzą i jak wy-obrażają sobie życie po śmierci.

Ekspozycji towarzyszy pano-ramiczna oprawa zdjęć Łukasza Zandeckiego, przedstawiająca „polski krajobraz religijny”: przy-drożne kapliczki, zabytkowe ko-ścioły, cerkwie i synagogi.

Wystawę można zwiedzać do 11 marca 2013 r.

Tekst i fot. Anna Tomasik

Opowieść o religiach świata

Żrą się, bo nie mają nic innego do roboty, choć w zasadzie jest co robić, ale trzeba wiedzieć jak, a z tym to u nich gorzej, a nawet wcale. Mamy za to karuzelę stano-wisk zwaną przestawianiem łóżek w bajzlu i polityczne tokowanie, z którego tyle, co z mieszania herbaty. Żeby bowiem coś zrobić, trzeba coś wiedzieć, a nie tylko opowiadać. Moja Babcia o takich mówiła „Panie, wy jesteście tacy mądrzy, czy tylko tacy mówni?”

Zastanawiając się, o co chodzi politykom w ich jałowych, bo nie konstruktywnych sporach, docho-dzę do wniosku, że oni wcale nie chcą niczego zrobić, czyli realnie rządzić, tylko potrzymać kierow-nicę, choć na chwilę, czyli trochę urzędolić, a głównie oglądać swo-ją wielkość w lustrze. Bo niektórzy uważają, że władza wyolbrzymia, upiększa, a ponadto są przeko-nani, że objęcie władzy wiąże się z boskim oświeceniem. Ja nie

wiem, czym się różni lewica od prawicy, bo jedni mają socjal na twarzy, a liberalizm w kieszeni własnej, a drudzy mają filozofię socjalną, a moralność feudalną albo odwrotnie. Generalnie wszy-scy chcą być publicznie sympa-tyczni i dostojni, a są niepragma-tyczni i pompatyczni.

Medialne opcje polityczne dziś różnią się od siebie tym, że jedni przy okazji chcą poharatać w gałę, inni odprawić godzinki, niektórzy popalić marychę lub dać sobie w żyłę, a jeszcze inni powspomi-nać Gierka lub nawet Bieruta. Dla polityków istotne jest, by zaistnieć w mediach, dlatego mają parcie na szkło, a co tam mówią jest mniej ważne. Ważne, że mówią zawsze inaczej niż konkurencja, bo idzie o to, by choćby uszczypnąć, a najle-piej ugryźć, kopnąć, zmieszać z bło-tem i tak budować swoją wyższość.

Gospodarka trzeszczy. Pro-dukcja w grudniu 2012 r. spadła

o 10,6 proc., w tym budowlana o 25 proc. Bezrobocie rośnie, kry-zys się rozszerza, a może dopiero zaczyna, a oni na czele razem z „Wybiórczą”, bądź „Prawdziwie polską”, „W pajęczynie” lub „Na opak” tokują o prawach dla ho-moseksualistów, w tym małżeństw i adopcji, lustracji, aborcji, krzy-żach, dobrowolnej śmierci i diabli wiedzą, o czym jeszcze. Np. czy Tusk boi się Kwaśniewskiego albo kto z kim i w jakiej pozycji. W tym chocholim tańcu towarzyszą im medialni celebryci. Każda opcja ma swoich. Jedni Jacusia Ż., inni Czarusia G., a jeszcze inni Jurecz-ka U. Tańce organizują Monisia O., Tomuś L., Tatuś R., Anitka G. i kilku innych. Jak się słucha i ogląda to widowisko, to mdłości biorą. Jeden fałsz, manipulanc-two, buta. Oni nie tylko obrażają siebie nawzajem, ale i inteligencję obserwatorów. Mają nas po pro-stu za baranią masę.

Mamy, niestety, kryzys elit. Tego się nie naprawi. To musi upaść, by na zgliszczach zbudować coś nowe-go, jak w Rzymie. Im prędzej tym lepiej, bo będzie krócej bolało.

Więc trzeba jeść, pić i tańco-wać, bida musi pofolgować. Do-drukować pieniędzy. Wybić lipną platynową monetę. Kazać płacić przedsiębiorcom podatki w sposób wyprzedzający. Nie gdy będą mieli dochód, nie jak wystawią faktu-rę za usługę, ale już jak podpiszą umowę na wykonanie usługi, bo Państwo potrzebuje kasy dziś. To patriotyczny obowiązek obywateli, podobnie jak śmierć przed emery-turą. Wśród bankrutujących firm upowszechnić praktykę, którą rząd proponuje dla firmy LOT: przenosić majątek upadającej firmy do innej firmy, by wierzyciele nie mogli zaspokoić należności z majątku dłużnika albo, by długi pokryli po-datnicy. Czyż oni nie są genialni???

Bogdan Żmijewski

Śmierć patriotycznym obowiązkiem

ciąg dalszy ze strony 3Gdy w lipcu 2012 r. Prezydent

Olszewski obiecywał Fundacji dzierżawę terenu pochylni stocz-niowej na trzy lata, zadeklaro-waliśmy, że w przypadku wcze-śniejszego rozpoczęcia remontu pochylni Fundacja przeniesie stamtąd barkę Herbatnik na czas remontu i podtrzymujemy tę de-klarację z całą mocą.

Fundacja Ja Wisła wyraża uzna-nie z powodu dostrzeżenia przez Urząd Miasta Stołecznego War-szawy konieczności znalezienia w przestrzeni nadwiślańskiej miej-sca dla organizacji społecznych. Fundacja ma takie miejsce od 8 lat w Porcie Czerniakowskim. Sama je stworzyła na podniesionej z dna portu i samodzielnie wyremon-

towanej barce Herbatnik. Zanim w 2005 r. zaczęliśmy prowadzić działalność w Porcie Czernia-kowskim, teren ten był w stanie opłakanym. Tylko na samym po-czątku wysprzątaliśmy 12 m sześć. odpadów. Dzięki licznym inicjaty-wom edukacyjnym i kulturalnym naszej Fundacji, organizowanym we współpracy z Miastem, teren portu naturalnie zrewitalizował się i zaczął funkcjonować zarówno w świadomości społecznej miesz-kańców Warszawy, jak i codzien-nej, użytkowej i wodnej. Port zaczął żyć po przeszło 35 letniej przerwie. Na Herbatniku powsta-ła, pierwsza po dziesięcioleciach, w Warszawie przyjazna dla tury-stów przystań wodna.

dokończenie na stronie 8

Czy Ja Wisła będzie w porcie?

Page 8: Poludnie Glos Srodmiescia nr 2 z 31 01 2013

Warszawa 02-624 ul. Puławska 136

tel./fax 22 844-39-45, tel. 22 844-19-15

[email protected]

[email protected][email protected]: Andrzej Rogiński

"Południe"redaktor naczelny:Andrzej RogińskiRedakcja czynna

w pon. - czw. w godz. 9.00 - 17.00pt. w godz. 9.00 - 16.00

W tych godzinach przyjmujemy także ogłoszenia.Łamanie, układ i oprawa graficzna:

Galder Grasfjord©Druk: PolskapresseISSN 2082-6540

Nakład 40 000 egz.Wydawca jest członkiem

Warszawskiego Towarzystwa Prasy Lokalnej

Redakcja nie odpowiada za treść ogło-szeń. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustowania nadsyłanych

tekstów oraz zmian tytułów.Teksty sponsorowane oznaczamy

skrótem TS

Następny numer ukaże się 14 lutego

W niedzielę, 20 stycznia na Bielanach odbyły się dwie impre-zy sportowe: VIII Bieg o Puchar Bielan i XXX Bieg Chomiczówki. Trasa obu prowadziła ulicami Nerudy, Conrada, Głowackiego, Żółwią, Dąbrowskiej, Bajana, Re-nesansową i Aspekt. Na starcie w dwóch biegach stanęło ponad tysiąc pięciuset biegaczy. Niektó-rzy zawodnicy wzięli udział w obu biegach, tak jak Ewelina Świątek z Borzęcina Dużego (gmina Sta-re Babice) i Ireneusz Wojtkowski z Ochoty.

Ewelina Świątek: - Standar-dowo w niedzielę robię długie wybiegania, od dwudziestu do trzydziestu kilometrów. Dwa bie-gi – w sumie dwadzieścia kilome-trów to jest dla mnie standardo-we bieganie. Dzisiejsza pogoda i tak nie sprzyja robieniu szybkich wyników, bo jest mróz, zimno. Trasa była przygotowana, bo od-śnieżona, ale to nie jest trasa na robienie „życiówek”, na bardzo szybkie wyniki, dlatego, że jest za dużo zakrętów. Wiadomo, im są dłuższe proste, tym łatwiej się rozpędzić, tym łatwiej utrzymać prędkość niż gdy lawirujemy mię-dzy zakrętami, na wąskich chod-nikach, gdzie trzeba wymijać ludzi. Intensywnie biegam dwa i pół roku. Bieg na Bielanach jest elementem przygotowania do maratonów.

Ireneusz Wojtkowski: - Trasę oceniam bardzo dobrze. Warun-ki do biegania są doskonałe, nie było śniegu. Trasa była przygo-towana. Biorę udział w dwóch biegach. Traktuję to treningowo.

Nie biegnę na maksa, żeby się wyżyłować. Zima, to taki okres, kiedy się biega, żeby się zmęczyć. Ładuje się akumulator. To nie jest jeszcze ściganie się. Staram się biegać jak najwięcej w trudnych biegach, po lesie, po górkach. Żeby zwiększać siłę, wytrzyma-łość. W tym roku, po raz pierwszy biegłem w dwóch biegach.

Z psem pobiegł Wojciech Przy-bojewski z Izabelina.

Wojciech Przybojewski: - Ty-dzień temu razem z kuzynem bie-gliśmy w biegu Policz się z cukrzy-cą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Widziałem biegacza z labradorem i spodobał mi się ten pomysł. Poza tym z psem po-noć biega się lżej. Jeżeli pies jest przyzwyczajony do biegania to pomaga, bo trochę ciągnie. Do biegania namówił mnie kuzyn. Zacząłem biegać w ubiegłym roku. Z psem biegłem pierwszy raz.

Najszybciej trasę liczącą 5 km w Biegu o Puchar Bielan pokonał Krzysztof Żebrowski z Makowa Mazowieckiego. Drugie i trzecie miejsce zajęli warszawiacy: Oskar Wojtalik z czasem 15 min. 44 sek. i Piotr Parfianowicz z czasem 16 minut i 18 sekund. Zwycięzcą tegorocznego Biegu Chomiczów-ki okazał się Michał Kaczmarek z Aleksandrowa Łódzkiego. Na metę przybiegł w czasie 47 mi-nut, 12 sekund. Drugim na mecie okazał się Jakub Nowak z War-szawy. Najlepszy z warszawia-ków potrzebował 47 minut i 51 sekund na przebiegnięcie liczącej 15 kilometrów trasy. Na podium

stanął także Emil Dobrowolski z Chotomowa z czasem 48 minut, 10 sekund.

Zawody na Bielanach, nie li-cząc biegu „Policz się z cukrzycą” zorganizowanego z okazji finału

Wielkiej Orkiestry Świątecznej Po-mocy, są pierwszą imprezą spor-tową tego typu.

Bieganie na Bielanach roz-poczęło się 22 stycznia 1984 r. Na trasę I Biegu Chomiczówki wyruszyło wtedy 156 zawodni-ków. Trasa wynosiła 14,2 km. Zwycięzcą został Ryszard Dryps z Sosnowca, który osiągnął czas 45 minut i 1 sekundę. Pomysło-

dawcami biegu byli: Edward Bie-nias i Piotr Pytlakowski.

Rafał Miastowski, burmistrz dzielnicy Bielany: - Bieg Cho-miczówki jest swoistą tradycją, która wpisała się już na stałe

w obraz Warszawy, zwłaszcza Warszawy stycznia. Zdarzało się, że w pierwszych latach bieg odbywał się troszeczkę później – najpóźniej w kwietniu 1984 roku. Od dwudziestu lat jest to zawsze trzecia niedziela stycznia. Są pewne elementy, które po-winny istnieć. Dzielnica Bielany jest dzielnicą sportową – mamy dużo terenu do biegania, dużo

terenów zielonych. Staramy się pogodzić i sport i inne dziedziny naszego życia, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Bieg Chomiczów-ki jest biegiem już tradycyjnym i podejrzewam, że gdyby go za-

brakło, to podniosłyby się głosy protestu wielu osób, które wiążą z nim rozpoczęcie swojego sezo-nu biegowego.

Tekst i fot. Andrzej Sitko Organizatorem obu imprez był

Urząd Dzielnicy Bielany. Współor-ganizatorzy: TKKF Chomiczówka i WSM – B Chomiczówka i Gim-nazjum nr 73 im. J.H. Wagnera.

Bieganie na Chomiczówce

dokończenie ze strony 6Wyżej poprzeczka wiekowa

trochę się obniża, ale osób jest zdecydowanie więcej. Pytam się Franza, ile te dziewczyny mają lat. Odpowiada – „druga gimnazjum”. W każdym z pomieszczeń trochę inne towarzystwo. Nie tylko pod względem wieku ale i statusu (śmieję się w myślach – „resursa międzyklasowa”). W najmniejszym pokoju i najbardziej zadymionym przy stole siedzi spora grupa. Po zażyłości sądzę, że przyszli razem. Ortalionowe kurtki, na głowach czapki, spodnie poniżej kroku. Ścia-ny wytapetowane „Południem”. Zaraz za drzwiami spory przed-pokój. Siedzą i stoją najmłodsi. W oczach widać strach lub ekscy-tację. Dziewczyny mocno umalo-wane, trochę niedokładnie. Jakiś chłopak wymiotuje. Na szczęście organizator zainwestował w duże czarne miski – na pety, butelki i jeśli ktoś się źle poczuje. W na-stępnym pomieszczeniu, w kącie, siedzą młode dresy. Rzucamy oby-dwaj – „technikum” – „Targówek”. Podobno miała być ostra selekcja.

W ostatnim pokoju, najlepiej umeblowanym, głownie bywalcy. Młodzież z dobrych domów. Mod-nie i elegancko ubrani, wygląda-jący poważniej i smutniej, z gry-masem na twarzy („Silni, cyniczni, z ironicznie zmrużonymi oczami”). Lubią obserwować albo chcą nas tylko speszyć. Wyróżnia się jeden chłopak. Krótkie blond włosy za-czesane na bok, androginiczna figura, duże czarne oprawki, owi-nięty ogromnym, wełnianym sza-lem. Później ktoś krzynie: „pedał”.

Zostawiamy płaszcze na jakimś stojaku w kącie i wracamy na dół. Na schodach spotykam nielubia-ną znajomą. Krótka zdawkowa rozmowa. Wymuszona grzecz-ność. Przy wejściu wreszcie ktoś,

z kim mogę porozmawiać. Rok starsze ode mnie dziewczyny – tegoroczne maturzystki. Witam się z kolejnymi osobami. Filip też kogoś spotkał, koledzy ze szkoły na Powiślu.

Zostajemy na dole. Siadamy na jakimś biurku, podobnym do tego sprzed wejścia, nogi trzymamy na zdezelowanych krzesłach. Jest nas piątka. Głównie plotkujemy, przy tym palimy i pijemy. Kalina dała mi spróbować jakiegoś likieru z rekinem na etykiecie. Za słodki. Wódka zmieszana z colą, którą piję, nie jest najwykwintniejsza, ale dzisiaj praktyczna – całość w jednej butelce i nie za mocne.

Idziemy razem z Kaliną do toalety. Mówi, że jej to nie prze-szkadza, tylko mamy się odwrócić i trzymać drzwi, bo nie ma zam-ka. Trzy kabiny i około trzydzie-stu osób w kolejce. Zaczynamy się przepychać. Jesteśmy starsi i pewniejsi siebie, więc nikt nie protestuje. Trzymam Karinę za brzuch, żartuję, że jest w ciąży i musimy wejść pierwsi. Opór sta-wiają tylko dwie maniury przed samym wejściem. Też „druga gimnazjum”. Nabijamy się z nich, a właściwie z ich zachowania. Ka-lina mówi mi na ucho, że jedna wygląda, jak Arabka. „Rzeczywi-ście”. W końcu wchodzą pierwsze, ale cierpliwie czekamy, od czasu do czasu, gasząc im światło. Ob-serwuje obscenicznie całującą się parę. Idą się ogarnąć.

Wreszcie nasza kolej. Kobiety mają pierwszeństwo. Filip trzyma

drzwi, a ja stoję za nim. Za chwi-lę zamiana miejsc. Ja rezygnuję, przyjdę najwyżej jeszcze raz. Zostajemy jednak w środku, na-reszcie jest cicho. Rozmawiamy, nie do końca na serio, o Arabach – jak to zalewają Europę. Zapa-lamy papierosy i rozmowa scho-dzi na wodę mineralną – „jaka najlepsza?” – „Polska!”. Wszystko w formie żartu. Najbardziej nas śmieszy to, że inni muszą czekać w kolejce. Nam też gaszą światło. Zapalam latarkę w telefonie, jest jeszcze jaśniej. Śmiech.

Schodzimy razem, znów, na dół. Najzimniej, ale najlepiej się tam bawimy. Kolega ze szkoły zaczyna pleść, że zgubił kartę do BUW-u. Śmieje się, bo powtarza to już dziesiąty raz. Opowiada, że na karcie były pieniądze na ksero. Chyba źle usłyszałem. Za piętna-ście minut karta do BUW-u zmie-nia się w kartę kredytową. Śmieje się jeszcze bardziej, bo w dalszym ciągu powtarza coś bez sensu. Ktoś przyniósł polaroid, ustawia-my się do zdjęcia. Czekam, aż wy-schnie papier - chcę zobaczyć, jak wyszedłem.

Szybki kurs na górę. Tym ra-zem samemu. Sprawdzam, czy nikt nie zabrał mojego płasz-cza. Po drodze zauważam, że jakiś chłopak pokazuje pośladki, a drugi to fotografuje. Chyba taka nowa moda, bo gdzieś to już widziałem. Ludzi jakby ubywało. Kolejki do toalety już nie ma. Ci, którzy mogą, trochę drzemią. Na

parkiecie „semi-erotyczny taniec” (cytat z Franza). Płaszcz leży na miejscu.

Ktoś mówi, że przyszła policja. Słyszę, że podobno tajna, ale za chwilę rzucają mi się w oczy odblaskowe kamizelki. Magda trochę struchlała. Pytam, czy ma jakieś narkotyki. Mówi, że nie, ale i tak się obawia. Inni przestraszyli się bardziej i wychodzą. Impreza się kruszy. Proszę Franza, żeby zamówił „Grosik Taxi”. Mówi, że „Eco” będzie tańsze i wyciąga te-lefon. Powoli wychodzimy.

Czekamy na zewnątrz już pięt-naście minut. Zdążyłem wejść już do trzech taksówek, każda na inne nazwisko. W sumie przy-jechało już około dwudziestu. Mało kto wraca piechotą. Słyszę, że parę osób idzie do metra. Nie wiedzą, że o tej porze nie kursuje. Zaczynam być poirytowany sta-niem na mrozie. Dzwoni jeszcze raz. Podał zły adres. Podobna na-zwa ulicy i taksówkarz pojechał na drugą stronę Wisły. Mówi, że będzie za piętnaście minut. Co chwilę przejeżdża koło nas duży czarny mercedes. Jeździ w tę i z powrotem. Żartuję, że wezmą nas na organy albo do burdelu. Zatrzymuje się dokładnie przed nami.

Igor Bloch

Autor jest uczniem. Jego relacja jest jak zdjęcie. „Południe” zwraca się do Czytelników, zarówno młodych jak i pełnoletnich, o przedstawienie wła-snych poglądów na temat form spę-dzania czasu wolnego.

Impreza

dokończenie ze strony 7Flisacy i turyści płynący z Kra-

kowa do Gdańska, m.in. słynny polarnik Marek Kamiński, zaczęli cumować przy Herbatniku. Gdy w 2005 r. Fundacja rozpoczyna-ła działalność, szukaliśmy róż-nych informacji na temat Portu Czerniakowskiego, wówczas w Google’u nie było do nie-go żadnych odniesień, Google pokazywały tylko hasło: cypel czerniakowski. Po 8 latach na-szej działalności, gdy wpisze się w wyszukiwarkę frazę: Port Czer-niakowski, pojawia się 29,900 odniesień. Przez te lata naszej działalności oraz dzięki wsparciu Miasta, zorganizowaliśmy przy Herbatniku kilkadziesiąt kon-certów, kino plenerowe, tańce na dechach, rejsy drewnianymi łodziami czy spotkania eduka-cyjne dla wszystkich zaintereso-wanych Wisłą. Herbatnik tworzył naturalne miejsce spotkań dla ludzi aktywnych i interesują-cych się rzeką. Fundacja Ja Wi-sła swoimi działaniami zwróciła uwagę Urzędu Miasta na Port, jako niezwykle ważny obszar dla prawidłowego zagospoda-rowania Wisły. Przygotowaliśmy w 2007 r. opracowanie pt.: Port Czerniakowski - stan obecny i szkic wizji zagospodarowania, wynikiem czego było włączenie Portu Czerniakowskiego do miej-

skiego planu rewitalizacji Wisły. Dziś, z nieuzasadnionych powo-dów, miasto domaga się, aby Ja Wisła opuściła Port Czerniakow-ski, miejsce, które przywrócili-śmy do życia.

Przemek Pasek, Ja Wisła

Nie umawiał się

Wiceprezydent Michał Olszew-ski nie umawiał się na spotkanie z działaczami fundacji Ja Wisła, lecz tylko informował o terminie ich spotkania z pełnomocnikami prezydenta – tłumaczy ratusz i pokazuje pismo, jakie wice-prezydent przesłał do fundacji: „W odpowiedzi na pismo z dn. 2.01.2013 r. uprzejmie informuję, że proponowany termin spotka-nia w sprawie omówienia planów dotyczących dalszego funkcjono-wania fundacji Ja Wisła w Porcie Czerniakowskim to 22 stycznia, godz. 10 w siedzibie Centrum Komunikacji Społecznej przy ul. Senatorskiej 27. W spotkaniu wezmą udział pełnomocnik pre-zydenta Warszawy ds. współpra-cy z organizacjami pozarządowy-mi oraz pełnomocnik prezydenta m.st. Warszawy ds. zagospodaro-wania nadbrzeża Wisły”.

Czy Ja Wisła będzie w porcie?