postanowiłem wrócić znowu do „szklanych domów”, ale tym ... file · web viewco nam mówią...
TRANSCRIPT
Andrzej Mencwel
Co nam mówią szklane domy?
1. Anus mundi i szklane domy
Czy szklane domy z Przedwiośnia mają konkretną, realną, społeczną treść
własną, czy też pozostają tylko fantazyjną wizją symboliczną? Ich miejsce w narracji
utworu wskazuje raczej tę drugą możliwość. Oto, sterany wojenną służbą w carskiej
armii oraz skutkami rewolucyjnych wstrząsów, śmiertelnie chory ojciec chce rozpalić
w synu pragnienie powrotu do ojczyzny. Wyrosły w apszerońskim zakręgu 1 syn
nigdy nie widział ojczyzny, a nawet jej sobie nie wyobrażał. Ojciec, Seweryn Baryka,
był porządnym, gdyż uczciwym, karierowiczem, który w naftowym eldorado dorobił
się fortuny - kilkaset tysięcy carskich rubli daje miliony dolarów dzisiejszych!
Stworzył więc swojej rodzinie luksusowe, burżuazyjne życie, usłane perskimi
dywanami, ozdobione kaukaskimi atłasami, oprawione srebrną i złotą zastawą.
Dorastający jeszcze przed wielką wojną syn bawił się nie tylko rowerami i
motocyklami, ale również jachtem, autem i samolotem. Było to wówczas naprawdę
très bourgeois.
Seweryn Baryka odświętnie, pośród swoich nabytków i zabytków, chronił
powstańczy pamiętniczek przodka, powszednio jednak był lojalnym poddanym
przepotęgi carsko-rosyjskiej. Prywatnie podrwiwał z tępoty Moskala, co było
zrodzonym pod tamtym zaborem, a żywym nadal, fasonem słownym, naprawdę
wierzył jednak ślepo w niezmożoną potęgę wału rosyjskiego. Wojenne perypetie wiarę
tę rozwiały i przywróciły go polskości, gdyż Stefan Żeromski przypisał mu bliżej
nieznany, lecz patriotycznie ozdrowieńczy, legionowy epizod. Polska, jaką odpoznał
podczas tego epizodu, nie mogła się różnić od tej, którą później zapoznał jego syn,
Cezary: Pourywane rynny, dziurawe dachy, spleśniałe ściany(…)grząskie uliczki,
niezgruntowane bajora, domy rozmaitej wysokości, formy, maści i stopnia zapaprania
zewnętrznego (…) wstrętne widowisko. (109). Ojciec Baryka jednak, gdy po
awanturniczej przeprawie przez płonący ogniami rewolucji i kontrrewolucji
subkontynent wrócił po syna do Baku, natchniony był wizją Polski szklanych domów.
1
Cokolwiek psychoanalitycznie można powiedzieć, że to w grzęzawisku takiego
zapaprania, jako zaspokojenie zastępcze, tryskają fantazje domów pięknych i
czystych, a nawet „kryształowych pałaców”. W realistycznych obrazach
rzeczywistości dalekiej i bliskiej Przedwiośnie jest jednak powieścią społecznie
wypełnioną, a nie marzycielsko odlotową. Ojczyzna, którą po swoim powrocie
rozpoznawał Cezary Baryka, była nie tylko wstrętnym widowiskiem cywilizacyjnego
niewydarzenia, ale także wiejskiej i miejskiej nędzy, wielkopańskiego próżniactwa i
biedackiej skrzętności, inteligenckich rojeń i robotniczych buntów. Szymon
Gajowiec, budowniczy nowej, niepodległej Rzeczypospolitej, był świadomy
nadludzkiego nieomal ciężaru tej rzeczywistości i dlatego wyglądał cudu, który ją
gruntownie zmieni. Pytania mam takie: czy Stefan Żeromski wiedział, jak ją zmienić?
Czy wiedzę tę zawarł w swojej wizji szklanych domów? I dlaczego taką właśnie wizją
zastąpił legendę Kryształowego pałacu? 2
W Baku ojciec zastał swego syna na dnie zagłębia śmierci, w takim miejscu,
jakie później zostanie nazwane anus mundi. Autor Przedwiośnia nie był nigdy w
rewolucyjnej i kontrrewolucyjnej Rosji, tym bardziej w odległym Azerbejdżanie,
wiadomości o tamtejszych zaszłościach miał pośrednie, a jednak to, co napisał w
pierwszej części powieści, przejmuje do dzisiaj autentyzmem i profetyzmem. Upadek
starego reżimu i rewolucyjna eksplozja uwalniają pokłady mściwości społecznej,
której ofiary mnożone są zaciekle i bezwzględnie. Następują też rzezie etniczne;
podczas nich wszyscy zabijają wszystkich, zwłaszcza sąsiadów, z którymi wieki
przeżyli pospołu: krew pomordowanych płynie ulicami jak rzeka do morza.
Doświadczaliśmy takich rzezi potem, i to w naszych granicach, podczas następnej
wojny światowej, później w jugosłowiańskim sąsiedztwie, bezsilnie patrzyliśmy na
Biafrę i Sri Lankę, dziś równie bezsilnie śledzimy Irak i Syrię, a modlimy się o
Ukrainę, nawet nie umiejąc się modlić.
Nie potępiono wcześniej ludobójstwa Ormian, zaświadczonego również w
Przedwiośniu, ani niezliczonych kolonialnych eksterminacji ciągle skrywanych i
zakłamywanych. Po pierwszej wojnie światowej żadne mocarstwa nie kwapiły się do
takich potępień i może dlatego nikt nie zapobiegł zagładzie Żydów i Romów podczas
wojny drugiej. Trzeba więc podziwiać Żeromskiego za to, że proroczo nieomal oddał
2
pierwsze wrzenie tego piekielnego kotła, choć, zgodnie z polskim przesądem,
wydawało mu się, że to jakiś dziki, azjatycki, moskiewsko-mongolski wywar. Ojciec
Baryka, przemieniony w ruskiego brodiagę, po wojennej rozłące i ekspedycji przez
zrewoltowaną Rosję odnalazł swego syna pośród góry zwłok spychanych do
masowych grobów. Przesiąknięty trupią wonią i utytłany w bakińskiej glinie Cezary
był grabarzem na tym cmentarzysku. Ojciec i syn ujawnić mogli się wzajemnie
dopiero w obozowej latrynie, dlatego przypomniałem odnoszące się do Auschwitz
określenie anus mundi 3.
2. Wobec rewolucji – bohater i autor
Co do rewolucji, to stanowiła ona pewien problem dla młodego bohatera
powieści i jej autora. Przedwiośnie, przypominam, zostało napisane cztery lata po
wojnie bolszewickiej, tyleż lat również po pamiętnym reportażu Na probostwie w
Wyszkowie 4. Autora zdumiewali wtedy rezydujący tam krótko kandydaci na
bolszewickich komisarzy Polski, których predsedatiel był wcześniej jego literackim
kolegą, a nawet wydawcą. Ponieważ Cezary Baryka na początku drugiej części
powieści ochotniczo bierze udział w tamtej kampanii wojennej, która dopiero
przywraca go ojczyźnie, czytelnik może ulegać czasowej iluzji i odbierać powieść tak,
jakby została napisana zaraz po wojnie 1920 roku. Iluzję tę mistrzowsko tworzy sam
pisarz, gdyż niepostrzeżenie przyjmujemy świat przedstawiony utworu jakby
bezpośrednio po czasie akcji i przez doświadczenie jego bohatera.
Rzecz jednak została napisana nie tylko cztery lata po wojnie, ale i siedem lat
po rewolucji, której złowrogie skutki już rozeznano. Grabit’ nagrablennoje i katownie
czerezwyczajki były to idiomy przyswojone językowi powieści, a Seweryn Baryka
podczas swej przeprawy poznał piwnice zalane i zachlastane krwią, w których ofiarom 1 Wszystkie cytaty z utworu Żeromskiego oraz zwroty charakterystyczne, które wykorzystuję w zdaniach własnych, zaznaczam kursywą. Posługuję się wydaniem: Stefan Żeromski, Przedwiośnie. Opracował Zdzisław Jerzy Adamczyk. Czytelnik, Warszawa, 1996. Numery stron dla większych cytatów podaję bezpośrednio po przytoczeniu (w nawiasie). 2
? Związek wizji szklanych domów z legendą kryształowego pałacu wskazywałem po raz pierwszy w rozprawce Przedwiośnie czy potop. Dylematy Stefana Żeromskiego, w: Andrzej Mencwel,, Przedwiośnie czy potop. Studium postaw polskich w XX wieku, Warszawa, 1997, zwłaszcza s. 88-104. 3
? Por. Wiesław Kielar, Anus mundi, Kraków 1972.4
? Stefan Żeromski, Na probostwie w Wyszkowie, w: tegoż autora Inter arma, Warszawa-Kraków 1920.
3
strzelano zapewne w tył głowy. Tu znowu trzeba przypomnieć czas realny, aby
należycie przyjąć przepowiednie Żeromskiego – napisano to jeszcze przed objęciem
pełni władzy przez Stalina i na dekadę przed początkiem „wielkiej czystki”. O
milionach ofiar masowego terroru nie ma jeszcze mowy, ale jego istota uchwycona
została bezbłędnie. Autor Przedwiośnia nie sądził prostodusznie, jak pani Barykowa,
że zaczynać trzeba wszystko sprawiedliwie, z Boga i ze siebie, ale światło rewolucji,
które olśniło młodego bohatera powieści, dla Stefana Żeromskiego nie było tylko
zaślepieniem.
Zerwany z uździenicy Cezary na pewien bakiński czas został towarzyszem
Baryką i reakcyjnej matce nie szczędził uwag w słowie i odpowiednich epitetów, ale i
później w Warszawie, już po wojennej repolonizacji, kumał się z komunistami na swój
rogaty sposób. Szkopuł jednak w tym, że racje bohatera, w ich najważniejszym
wykładzie, były bliskie racjom autora, jeśli nie z nimi tożsame. Wykład swój Cezary
adresował w zaświaty, gdyż matki, do której się zwracał, nie było już na tym świecie.
Bolszewicy obrabowali tę burżujkę ze wszystkiego, skatowano ją za posiadanie
ukrytego skarbu, umożliwiającego żywienie syna, skazano na ciężkie roboty, przy
których dobił ją dozorca. Pochowano by ją w masowym grobie kontrrewolucjonistów,
lecz synowi udało się wyżebrać zezwolenie na cmentarny, katolicki pogrzeb.
Dopiero wtedy, kiedy jej zabrakło, syn się do niej zbliżył i próbował jej siebie
wytłumaczyć. Rewolucja – nauczał ducha matki – jest to konieczność, wyższa ponad
wszystko. Jest to prawo moralne. Poprzez dziesiątki setek lat ludzie nieszczęśliwi byli
przez uprzywilejowanych deptani, ciemiężeni, wyzuwani ze wszelkiego prawa. Iluż to
wskutek tego bestialskiego prawa panowania uprzywilejowanych nad wyzutymi ze
wszelkiego prawa poniosło śmierć z chorób, z nędzy, z katuszy przymusowego
ubóstwa, w udręczeniach, w jarzmie służby! Nawet w widzeniu i za pomocą lotnej
wyobraźni niepodobna zliczyć ogromu istnień zamordowanych, bogactw ducha
zniweczonych, piękna na zawsze unicestwionego. Jest to jakowyś kontynent
unicestwionych za życia, cmentarzysko bez końca, gdzie każda grudka ziemi wzywa o
pomstę nad Kainem. Gdyby te grudki martwej ziemi mogły przemawiać albo znalazły
możność dawania zrozumiałych znaków, to każdy kamień cerkwi i kościołów
wydawałby jęk, każda cegła pałaców, każda kolumna sal ociekałaby krwią, a bruk ulic
4
zroszony by był łzami. […] Nasze pieniądze, nasze cenne i wygodne sprzęty, nasze
drogie naczynia i smaczne w nich potrawy zaprawione są i przesycone do cna
krzywdą człowieczą. (49-50) Przerywam w tym miejscu ten dość emocjonalnie
napięty, lecz pisarsko chropawy fragment, ponieważ jego dalszy ciąg jest
przewidywalny: syn wyrzeka się, oczywiście, używania wszelkich zaprawionych
krzywdą człowieczą dóbr tego świata, z których obficie korzystał w chłopięctwie i
przyrzeka też, że nie będzie stać w szeregu ciemiężycieli. Przyrzeczenie to i
wyrzeczenie przyjmujemy tym bardziej wiarygodnie, że już wcześniej Cezary ujawnił
i wydał władzy złoto ojcowskie, gdyż nie chciał żyć na koszt ludu, mieć krew na
swoich rękach.
Dlaczego piszę, że wysłowione tu zostało stanowisko, jeśli nie tożsame z
poglądem autora, to bardzo mu bliskie? Dlatego mianowicie, że cała ta argumentacja
właściwie jest etyczna, a język jej wyraźnie moralistyczny. Rewolucja została uznana
za prawo moralne, odkupienie wielowiekowych nieszczęść, udręk i ofiar, którym
podlegali i które ponosili wyzuwani ze wszelkiego prawa. Ostatnie zdanie tego
przytoczenia wydaje się parafrazą słynnej kwestii Nieczajewa z Płomieni Stanisława
Brzozowskiego: Purpurową krwią spisane są książki waszych uczonych, wasze prawa
pisane są łzami głodnych dzieci. Tyle tylko, że w monologu Cezarego, jak przystało na
burżuazyjną latorośl, miejsce książek zajmują drogie naczynia i smaczne potrawy.
Utrzymując, że w tym punkcie racje bohatera powieści są prawie tożsame z
racjami autora, nie mam na myśli cudzej zależności, lecz kontynuację własnych
poglądów pisarza. Wybitnym przecież wyrazem tego etycznego stanowiska był
programowy utwór Stefana Żeromskiego, mianowicie Ludzie bezdomni (1899). Echa
narodnickiej koncepcji „długu wobec ludu” odzywały się w publicystyce pierwszego
„Głosu”, w kręgu którego dojrzewał Żeromski, ale jego powieść była rozwiniętą
wypowiedzią literacką o niebywałej sile oddziaływania. Wcześniej Co robić? (1861)
Mikołaja Czernyszewskiego, ze swą utopią Kryształowego pałacu, działało podobnie
wśród rosyjskich raznoczyńców, ale nie mamy studium porównawczego. Młodzi
socjaliści polscy przyjmowali utwór Żeromskiego jak „Zwiastowanie Dobrej
Nowiny”, krytyk Brzozowski nazywał go „czynem duchowym”, a Maria Dąbrowska
poddała swą „młodocianą wyobraźnię” jego władzy.
5
Słusznie już wtedy orzekano, że dla Żeromskiego cały świat zewnętrzny jest
tylko jednym długim szeregiem problemów etycznych 5. Ten świat zresztą to była
Polska, przede wszystkim Polska pod zaborem rosyjskim, z której Żeromski wyrósł i
na którą cierpiał. Pod tym zaborem, w rzeczywistości syzyfowych prac, całe życie
ludzkie podlegało drastycznemu rozdwojeniu na to, co oficjalne i realne, jawne i
ukryte, widzialne i podziemne. Ludzie bezdomni odsłaniali ukryte i podziemne: żywy
splot dążeń społecznych i narodowych, pragnienie niepodzielnie twórczego i pełnego
życia. Jednak nie bezlitośnie zużyta w szkolnych schematach estetyczna symbolika
rozdartej sosny duszy pragnienia te i dążenia oznaczała, lecz etyczna realność tego
długu przeklętego, którego spłatę Tomasz Judym uznawał za swoją bezwarunkową
powinność: Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzył, jak żyją i
umierają ci od cynku 6. Nawet jeśli te śmierdzące nory oddaliły się dzisiaj do Liberii
lub Bangladeszu, istoty naszego świata to nie zmieniło. W Polsce zresztą też górnicy
ciągle giną na przodku. Jednak tych, którzy odczuwają ciężar tego długu jest chyba
coraz mniej.
Cezary Baryka otóż mówi o rewolucji tak, jakby rozwijał orzeczenia Tomasza
Judyma, a nie bolszewickich agitatorów, których dość się nasłuchał. W jego
wypowiedzi rewolucja co prawda jawi się jako konieczność, ale nie jest to
„konieczność historyczna” w takim deterministycznym rozumieniu, jakim posługiwali
się ówcześni marksiści różnych obediencji, z bolszewikami na czele. Rewolucja
wzywana przez Cezarego nie opierała się na „spiżowych prawach dziejów”, nie
uzasadniał jej żaden „materializm dialektyczny”, ani nawet „historyczny”. Młody i
zachłyśnięty nią Baryka uznawał natomiast, mimo okrutnych doświadczeń, moralne
racje rewolucji, przejmował go jej dziejowy patos, trudny poród brzemienia czasów. O
matko! – wołał do jej cienia – Należało raz przecie wykonać ten skok lwi, ażeby
przemoc zepchnąć przemocą ramienia z tronu potęgi. (50) Czytam ten okrzyk jako
sytuacyjne usprawiedliwienie aktu rewolucyjnej przemocy, ale nie jako
bezwarunkową jej gloryfikację, stanowiącą jakobińską i bolszewicką specjalność. 5
? Jan Sten (Ludwik Bruner), Młoda Polska. I. Stefan Żeromski, „Krytyka 1899”, z. 1. s. 21-27. Cytuję za: Stefan Żeromski. Kalendarium życia i twórczości. Wydanie drugie, poprawione i uzupełnione, opracowali Stanisław Eile i Stanisław Kasztelowicz. Kraków 1976, s. 199.6
? Szerzej o tym w mojej książce Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX. Warszawa 2014, s. 24-30.
6
Wtedy kiedy Przedwiośnie się ukazało, w kantatach rewolucji i jej ekskluzjach, epice
stanowienia państwa i entuzjazmie jego obrony, można było sądzić, że to wszystko
jedno: tak czy owak Żeromski rewolucję uzasadnia. I komuniści nad powieścią
płakali, narodowcy zaś ją wyklinali. Muszę wreszcie uwypuklić tę linię niewątpliwej
różnicy, którą Żeromski wyraźnie nakreślił, a potomni najpierw nieopatrznie, a później
rozmyślnie zatarli. Zatarcie to wyzyskiwano przez prawie pół wieku – nie tylko
propagandowo, również edukacyjnie i naukowo. Tak jakby Przedwiośnie było
wcześniejszą wersją Palę Paryż (1929) Bruno Jasieńskiego, z wizją nieuchronnego
triumfu rewolucji komunistycznej.
3. Żeromski i Lenin, czyli etyka i rewolucja
Ilustracyjnie jest to taka różnica, jak między Żeromskim a Leninem.
Jakkolwiek zestawienie to wygląda wyzywająco, merytorycznie jest uzasadnione.
Żeromskiemu rewolucja służy do realizacji imperatywu etycznego, Leninowi
rewolucja sama jest imperatywem. Autor Przedwiośnia jest przekonany, nawet jeśli
nie mówi o tym wprost, że istota człowieczeństwa jest wspólna wszystkim ludziom, a
tylko dotychczasowe dzieje wyzysku ją degradowały. Trzeba więc z degradacji tej się
wyzwolić – jeśli nie inaczej, to aktem rewolucyjnej przemocy. Zdaniem autora
Państwa a rewolucji (1918) 7 natomiast żadnej istoty człowieczeństwa nie zastajemy,
ma ona zostać dopiero przez rewolucję ustanowiona. Dotychczasowe dzieje
powszechne niczego cennego nie wnoszą, ludzi zaś przedtem właściwie nie było,
dlatego całą przeszłość można odrzucić, ludzi zastanych używać i zużywać. Rewolucja
jest celem najwyższym i jedynym, wszystko powinno stać się jej narzędziem i jej
służyć – nie tylko organizacja zawodowych rewolucjonistów, czyli partia
komunistyczna, ale także całe państwo i wszystkie składniki życia społecznego, a
nawet osobistego. Po zdobyciu władzy, militarno-policyjnymi organami państwa stają
się wszystkie właściwie jego agendy; partyjnymi, przeto rewolucyjnymi, mają też być
filozofia, nauka, literatura i sztuka. Nie mówiąc już o organizacjach społecznych,
instytucjach edukacyjnych, prasie i innych mediach. Cała ta, znana aż nadto dobrze,
7
? Zdzisław Jerzy Adamczyk powiedział mi, że w swoich notatnikach Żeromski zapisał uwagi krytyczne o tej pracy Lenina. Dziękuję za to źródłowe potwierdzenie mojego pomysłu.
7
totalitarna praktyka polityczna wyposażona została w totalistyczną teorię
„filozoficzną”, nazywaną „naukowym komunizmem”, później - „marksizmem-
leninizmem”. I to ona stawiała bolszewikom przed oczy Kryształowy pałac przyszłej
szczęśliwości - dla którego zdobycia wszelkie środki były właściwe.
Rozprawom z leninizmem poświęcono całe biblioteki, więc nawet do nich nie
odsyłam, poprzestając na tym, co wydobyłem z dwóch polskich krytyk klasycznych 8.
Treść własna leninizmu ma już dzisiaj, szczęśliwie, byt głównie biblioteczny, jej
szczególną funkcjonalność trzeba mieć jednak ciągle na uwadze. To dzięki niej
bowiem każdy bolszewicki bojownik działał z nadania „spiżowych praw historii”,
równie nieodpartych jak prawa przyrody. W świecie uznanym przez materializm
dialektyczny za wyłącznie przyrodniczy jego moc była więc epifaniczna. Rzecz jasna
w orzeczeniu tym nie chodzi o psychologię poszczególnych bojowców czy oprawców,
lecz o logikę całego systemu.
Trzeba tę logikę wyświetlić, aby zrozumieć, jak różne było stanowisko autora
Przedwiośnia wypowiadane przez Cezarego Barykę. Przypomnę, że Edward
Abramowski, który był mędrcem nie tylko dla Szymona Gajowca, ale i dla Stefana
Żeromskiego, napisał już w roku 1899 rozprawę pod znamiennym tytułem Etyka a
rewolucja, którego nie użyłby autor Państwa a rewolucji. Dokonał w niej proroczej
nieomal krytyki rewolucji, jako inteligentnego spisku rewolucjonistów umiejących
skorzystać z sytuacji dla przekabacenia historii, dla zbawienia ludu pomimo ludu.
Włodzimierz Lenin przebywał wtedy na swoim pierwszym zesłaniu, badał dopiero
Rozwój kapitalizmu w Rosji (1899), a jego partia, z którą miał zdobyć władzę jeszcze
nie istniała. Zasady jej działania niezadługo jednak wyłożył w broszurze Co robić?
(1902), znacząco ponawiając tytuł powieści Czernyszewskiego. Autor tego
rewolucyjnego programu utwór pisarza cytował podobno na wyrywki.
4. Kryształowy pałac i jego odwrotność
Do szklanych domów przechodzę przez Kryształowy pałac, jak na peryferie
przez centrum. Im dalej bowiem od cywilizacyjnego centrum, tym bardziej podniosłe
8
? Por. odpowiednie rozdziały w: Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu, t. 2 (wydanie różne); Andrzej Walicki, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996.
8
jego mityzacje. W dziewiętnastym stuleciu ich symboliczną ikoną stał się londyński
Crystal Palace pierwszej wystawy światowej z 1851 roku. Sama nazwa tego cudu
ówczesnej techniki zdawała się błyszczeć boskim światłem dantejskiego Empireum.
Niemieccy drobnomieszczanie pocztówki z tym pałacem wystawiali w swoich
serwantkach pośród porcelanowych bibelotów; rosyjscy inteligenci Chrustalnyj
dwariec uczynili emblematem swoich utopijnych pragnień. Mikołaj Czernyszewski,
legenda rosyjskiego radykalizmu, napisał w kazamatach więziennych, więc owianą
męczeńskim nimbem, wskazaną już, katechizmową nieomal, powieść Co robić?
(1862). Kryształowy pałac świetlanej przyszłości, wyśniony przez bohaterkę powieści,
był nie tylko siedzibą pracy wyzwolonej i sprawiedliwie dzielonej, ale także miłości
pełnej, wzajemnej i radosnej. Oparty na materialistycznej „zasadzie antropologicznej”
„rozumny egoizm” Czernyszewskiego był filozoficznie naiwny, ale krytyczne
rozpoznania społeczne trafne. Zniewolenie pracy oraz niewolnictwo kobiet były
bowiem w jego powieści dwiema stronami zastanego świata wyzysku człowieka przez
człowieka.
Jakkolwiek sugestywne było oddziaływanie marzycielskiej utopii
Czernyszewskiego, pozostało ono głównie rosyjskie. Nawet Brzozowski, który
Płomienie poświęcił patetycznym pochwałom narodników wszystkich odmian,
wspomniał ledwie sam tytuł powieści. Pewnie zapomniano by ją, jak wiele
dziewiętnastowiecznych optymistycznych utopii, gdyby Fiodor Dostojewski nie
odniósł się do niej kąśliwie w Zapiskach z podziemia (1864) 9. Bezpośrednio, nieomal
publicystycznie, lecz ironicznie, więc migotliwie, wypowiedział się też rok wcześniej
w Zimowych notatkach o letnich wrażeniach (1863). Rzecz tę napisał po odbyciu
swojej pierwszej europejskiej podróży oraz zwiedzeniu kolejnej londyńskiej wystawy
światowej, której Crystal Palace był jeszcze bardziej okazały niż ten pierwszy.
Odpowiedni rozdział zatytułował wymownie: Baal - co odsyła do biblijnego
wizerunku tego bóstwa pogańskiego. Ale równie dobrze mógłby nosić inny biblijny
tytuł: Złoty cielec – który to frazes pojawiał się zresztą w tekście Notatek.
9
? Zmieniam utrwalony w polskim przekładzie tytuł utworu Dostojewskiego (zob. przypis 11), ponieważ moja wersja wydaje mi się bliższa oryginału.
9
Wystawa światowa i jej Kryształowy pałac nie były wyłącznym tematem tej
książeczki, a tylko jej zwornikiem. O stosunku Dostojewskiego do Zachodu napisano
również całe biblioteki, i to głównie na Zachodzie. Dramatyczne powieści autora
Zbrodni i kary oraz Braci Karamazow, dogodnie uproszczone, miały i mają nadal
wspierać zachodnie krytyki Zachodu. Nawet jednak rączym piórkiem skreślony,
skrzący się szyderstwem, esej podróżny Dostojewskiego, stanowi dialogiczny splot,
czego zwykle nie pojmują zachodni filozofowie tendencyjni. Pierwszą nicią splotu jest
stosunek Rosjan, zwłaszcza „postępowych”, „europejskich”, „okcydentalnych”, do
Zachodu. Eseista stosunek ten uznaje za ślepo bałwochwalczy i wyraźnie go nie znosi.
Można powiedzieć, że zanim (choć jest to kolejność logiczna) Dostojewski dokona
gruntownej krytyki europejskiego progresizmu w różnych jego wariantach, to
przedtem obnaży głupotę rosyjskiej bezkrytycznej wiary w europejski progres. Drugą
nicią splotu jest zachodni stosunek do Zachodu, zatem do mieszczańskiej,
kapitalistycznej nowoczesności. Różnicując opisywane kultury pisarz nasyca swoje
zapiski szczegółami obyczajowymi, społecznymi i religijnymi, sens podstawowy tych
wymownych obrazków jest jednak jednorodny. Tak jak postępowi Rosjanie mylą się
co do zachodniego postępu, tak burżuazyjni Francuzi, Anglicy, Niemcy mylą się co do
swej własnej cywilizacji, czyli kapitalizmu. Zachodni progresizm nie rozwiąże
Rosjanom ich własnych problemów; współczesny kapitalizm nie rozwiązuje
Francuzom, Anglikom czy Niemcom ich problemów. Kryształowy pałac zwodzi ich
swą iluzją.
Baal tej cywilizacji bowiem, podobnie jak biblijne bóstwo, ma dwa oblicza –
słonecznej płodności i mrocznej rozpusty. W poświęconym mu rozdziale jesteśmy
zarówno w Paryżu, jak i w Londynie, a nawet w kolosalnym Heidelbergu, co wyraźnie
oznajmia syntetyczne wobec całego Zachodu ambicje tego ujęcia. Kulminuje ono w
Londynie, w kontrastowych obrazach jasnego dziennego Kryształowego pałacu,
powszechnej wystawy oraz ciemnej nocnej dzielnicy rozpusty, Haymarket. Właściwie
Dostojewski nie trudzi się przedstawianiem rzeczowego kształtu wystawy, zaś
Kryształowy pałac bierze za emblemat współczesnej świadomości. Wystawa bowiem
jest zdumiewająca, jako kolosalna dekoracja, świadectwo gigantycznej myśli i
kolosalnej pychy, iluzji osiągnięcia ideału i absolutnej prawdy. W jej kolosalnym
10
pałacu (ten przymiotnik powtarza się tu natrętnie), czujemy zwycięstwo i triumf
osiągniętego ideału, a niezliczone tłumy przybyszów z całego świata, skupionych w
jedno stado mówią nam, że staliśmy się jedną owczarnią. Sprawa jest jasna –
wystawą, będącą ucieleśnieniem jego samowiedzy, Zachód sam się oszukuje. Zarówno
co do tego, że ludzkość, czyli powszechne człowieczeństwo, zostało już stworzone:
jednej owczarni bowiem nie ma. Jak i co do społecznego oblicza świata, w którym nie
dostatek i wolność panują, lecz głód i niewolnictwo.
Realne oblicze tego oszustwa odsłaniają dramatycznie podrzędne dzielnice
Londynu, w które pisarz zanurza się z lubością. Chyba nie tylko w pisarstwie
Dostojewskiego, ale i w całej literaturze światowej nie ma fragmentu, który tak celnie
obnażałby fałsz świadomości wobec prawdy rzeczywistości. Esencja całych tych
Zimowych notatek o wrażeniach z lata zawarta jest na czterech właściwie londyńskich
kartkach: pojawiają się na nich masy w milionowych rozmiarach, żyjący w ciężkim,
potępieńczym trudzie robotnicy i robotnice, pariasi społeczeństwa, nieszczęśni,
wydziedziczeni, tłoczący się i depczący nawzajem w ciemnym mroku, w który
wepchnęli ich starsi bracia. Swój bezlitosny język pisarz łagodzi czasem biblijnymi
frazesami, dlatego podkreślam, że ci zagadkowi tutaj starsi bracia, w całym utworze
nazywani są po imieniu – to trzeci stan, mieszczaństwo, burżuazja. Fiodor Dostojewski
dobrze wie, czym są klasy społeczne i co oznacza kapitalistyczny wyzysk
podziemnych mormonów. To jest ta strona jego pisarstwa, której nie doczytują zwykle
zachodni krytycy, zaś autor współczesnego Kryształowego Pałacu przebiegle ją
pomija. Czy napisana również przez Petera Sloterdijka Pogarda mas nie jest wyrazem
takiej pogardy, na jaką Dostojewski nigdy by sobie nie pozwolił 10?
Jak odświętny, dekoracyjny Londyn, ten wykwit zachodniej cywilizacji,
olśniewa Kryształowym pałacem wystawy światowej, tak jego powszednia, mroczna
strona ujawnia się w dzielnicy rozpusty, którą wówczas stanowiła ulica Haymarket.
Tam pośród kapiących od złota, wspaniałych kawiarni tłoczą się tysiące kobiet
publicznych. Pisarz robi ich przegląd, od staruch do nieletnich, uroda niektórych kobiet
go zdumiewa, ale nie chodzi mu o żadne zachwyty, gdyż to tutaj, jego zdaniem, 10
? Por. Peter Sloterdijk, Kryształowy pałac. O filozoficzną teorię globalizacji. Przełożył Borys Cymbrowski. Warszawa 2011. Tegoż autora Pogarda mas. Szkic o walkach kulturowych we współczesnym społeczeństwie. Przełożył Bogdan Baran, Warszawa 2003.
11
znajduje się dno tego świata, który zwodzi nas dekoracjami swoich wystaw. Jest to
podziemny, lecz ulicznie widoczny rezerwuar niewolnictwa, koncentracja
odczłowieczenia. Dostojewski z jasnowidzącym okrucieństwem skupia to wszystko w
obrazie sześcioletniej może, szukającej zarobku, dziewczynki – głodnej, wynędzniałej,
brudnej, bosej, pobitej. Nie insynuuję bynajmniej, że pisarz miał obsesję pedofilską,
czym zajmowano się natrętnie; podkreślam tylko, że widział jasno świat współczesny -
jako podziemnie mroczny. Jakie tu zwycięstwo, jaki triumf, jaka absolutna prawda? –
pytał, stając po stronie tej dziewczynki, drżących pątników. skrzywdzonych i
poniżonych. Już Fryderyk Nietzsche, uznając w Dostojewskim „tylko psychologa”, tę
jego solidarność społeczną wykluczył. Peter Sloterdijk, uznający się za następcę autora
Poza dobrem i złem, o solidarności tej nie wspomina ani słowem. Nie podejrzewa
nawet, że mogłaby ona istnieć.
5. Widok spod podłogi
Kluczową postacią Zapisków z podziemia jest również prostytutka,
petersburska i młodociana. Podobnych postaci w utworach Dostojewskiego jest
mnogość, w bliskim sąsiedztwie mamy Nelly ze Skrzywdzonych i poniżonych (1861)
oraz Sonię ze Zbrodni i kary (1866). Dostojewski był przekonany, że w tym świecie
kobiety są nieuchronnie zniewolone, ich zniewolenie zaś odsłania nieludzkość tego
świata. Zapiski z podziemia, jak chyba żadna inna proza artystyczna Dostojewskiego,
służyły filozofom współczesnym za wykładnię ich własnych sentymentów i
resentymentów. W połowie XX wieku uznawano je za klasyczny manifest
egzystencjalizmu, pod koniec tamtego wieku zaczęły służyć za katechizm
konserwatyzmu. Chociaż nic w nim nie jest jednoznaczne, nawet tytuł, który nie ma
dobrego polskiego odpowiednika, gdyż nasze „podziemie” jest nacechowane
politycznie. Ponadto utwór składa się z dwóch części – quasi dyskursywnej
(Podziemie) i fabularnej (Z powodu mokrego śniegu), a choć część druga jest
dwukrotnie większa od pierwszej, to wykładnie filozoficzne opierają się przeważnie na
części pierwszej. Naszpikowany sentencjami pisemny monolog bohatera łatwiej
utożsamić z poglądami autora niż epizodyczną opowieść fabularną. Pomijanie jej w
12
odczytaniu grozi jednak takim fałszem, jakim byłoby opuszczenie Haymarket w
obrazie Londynu wystawy światowej.
W opowieści o kapryśnym tytule Z powodu mokrego śniegu rozpoznajemy
ludzkie oblicze Petersburga, które w doświadczeniu autora, nie różni się specjalnie od
podobnego oblicza Londynu czy Paryża. Społecznie jest ono urzędniczo-oficerskie, a
nie burżuazyjne i robotnicze, jak w tamtych zachodnich metropoliach, ale jest równie
odczłowieczone. Jeśli tamte społeczeństwa, zdaniem pisarza, dzielą się na wrogie
sobie klasy, to petersburska Rosja jest biurokratyczno-kastowa, ze wszystkimi
psychospołecznymi skutkami tej osobliwości. Każdy jest tutaj przykuty do swego
miejsca, rangi, pozycji i wszyscy wzajemnie przykucia tego strzegą. Każdy też chce
przykucie to co najmniej rozluźnić, jeśli nie rozerwać, ale nikt mu na to nie pozwoli,
gdyż wszyscy zwrócą się przeciw niemu. Kobiety stanowią tutaj swego rodzaju
wartość wymienną, czyli towar, a pełną nieomal galerię takich towarów pisarz
przedstawił wcześniej w Skrzywdzonych i poniżonych. W takim to świecie rozgrywa
się przygoda bohatera z młodocianą prostytutką, zakończona obustronną klęską.
Bohater to człowiek z podziemia, może lepiej człowiek spod podłogi, gdyż to
robak, jak sam siebie nazywa, gatunek pająka albo gryzonia. Funkcjonalnie był
asesorem kolegialnym, więc urzędnikiem średniej, a nie niskiej rangi, jak sugerują
jego przesycone zawiścią sentencje i perypetie. Zawsze instrumentalnie egoistyczny w
swoich stosunkach z ludźmi, ponieważ innych relacji w czterdziestoletnim życiu nie
napotkał. Podczas pokątnie uprawianej rozpustki spotyka Lizę, nieszczęsną ofiarę złej
rodziny i niewolniczej profesji, marzącą skrycie o zwykłej miłości. Czytelnikowi
będzie się chwilowo wydawało, że między dwojgiem tych drżących pątników
zawiązuje się jakaś serdeczna więź, autor jednak ułudy te stanowczo rozwieje. Gryzoń
nie wyzwoli się nigdy z nawyku kąsania słabszych; Liza przejrzy książkowe
malowanki, jakimi ją nabierał, i przekona się, że nie może już zostać pełnoprawną
panią. Społeczną odwrotnością pańskości oficjalnej Rosji jest niewolnictwo jej
poddanych obojga płci, a w tym rozpoznaniu Dostojewski nie różni się zasadniczo od
Czernyszewskiego.
Pytania - po co Dostojewskiemu ta, streszczona tu w grubych węzłach, fabuła,
na ogół się nie zadaje. Dostoyevsky’s underground man 11, żeby użyć zwrotu, który już
13
przed półwieczem stał się idiomem parafilozoficznym, odrzuca utopię Kryształowego
pałacu, wyobrażoną i spisaną przez Czernyszewskiego, a z nią razem całe jej zaplecze
ideowe: oświeceniowe, postępowe, socjalistyczne. We właściwych wydaniach
Zapisków z podziemia miejsca, w których Dostojewski dokonuje tej krytyki są
wskazane przypisami i opatrzone stosownym komentarzem. Drwiąca ich tonacja
nawet w przekładzie dźwięczy nieomylnie: Wtenczas […] powstaną nowe stosunki
ekonomiczne, całkiem już gotowe i też wyliczone z matematyczną dokładnością, toteż z
miejsca znikną wszelkie zagadnienia – po prostu dlatego, że znajdą się na nie wszelkie
możliwe odpowiedzi. Wtenczas zostanie zbudowany pałac kryształowy. Wtenczas…
No, słowem, wtenczas przyleci rajski ptak 12. Wydają się też one całkowicie
jednoznaczne, tożsame z poglądami autora. Jeśli jednak ten, który drwi tak jadowicie,
w drugiej części utworu zostaje ośmieszony, to jaka jest finalna moc jego
wypowiedzi? Zostaje ona zrelatywizowana i jako taka dopiero może być odniesiona
do stanowiska autora.
A jakie jest to stanowisko? Tak złożone, że wystrzegając się ideologicznych
nadużyć, nie udaję, że pojmuję je w całości. Zimowe notatki o wrażeniach z lata
stanowisko to wysławiają pierwiastkowo - to nie sam Kryształowy pałac, jako symbol
nadziei na lepsze jutro, zostaje w nich wydrwiony, lecz wiara w to, że osiągnięto już
zwycięstwo, triumf, absolutną prawdę. Głodni bowiem nie zostali nakarmieni,
pracujący są nadal wyzyskiwani, zniewoleni i zniewolone nie odzyskali wolności –
bunt ich wszystkich grozi temu oszukańczemu światu. Kryształowy pałac w obu tych
dialogujących ze sobą utworach Dostojewskiego jest symbolem Zachodu, Zachód zaś
został utożsamiony z dominacją mieszczaństwa, panowaniem kapitalizmu. Kapitalizm
- z nowoczesną cywilizacją, która nie tylko lepszy byt miała tworzyć, ale i lepszych,
„cywilizowanych” ludzi. To mniemanie Dostojewski uważał za horrendalne oszustwo
i dlatego kompromitował książkową postawę człowieka spod podłogi.
11
? Idiom pochodzi z tytuły głośnej pracy amerykańskiego badacza R. L. Jacksona, Dostoyevsky’s Underground Man in Russian Literature, Hague 1959. Później napisał on cenione studium pt. The Art of Dostoyevsky, Princeton 1981. 12
? Fiodor Dostojewski, Notatki z podziemia. Opowieść, w: tegoż autora Gracz. Opowiadania 1862-1869, Warszawa 1964, s. 74 (tłumaczył Gabriel Karski).
14
Ale i to nie wszystko – choć jesteśmy tutaj dopiero u źródła głównej twórczości
Dostojewskiego mającego przed sobą całą sekwencję powieściowych arcydzieł, to jej
strumień tryska już z tych podziemi. Mamy tu w zarodku wszystkie negatywne
odniesienia Dostojewskiego: cywilizację, kapitalizm, mieszczaństwo, miejskość,
racjonalizm, materializm, naturalizm. Istotą wszystkich tych zjawisk, które będzie
Dostojewski badał w swych wielkich powieściach, jest redukcja człowieczeństwa do
kalkulacji – matematycznych pewników, tablicy logarytmicznej. Nieodparte prawa
przyrody, którym podlegać mają człowiek i społeczeństwo, sprowadza pisarz do
matematyki, a nazywa ją zwyczajną szulerką. W Zbrodni i karze, Biesach, Braciach
Karamazow, Młodziku przeprowadza Dostojewski wszechstronne analizy tego demona
kalkulacji, działającego wokół nas, pośród nas i poprzez nas. Oznajmiając stanowczo,
że człowiek nie jest logarytmem, ani też mechanicznym sztyftem, a jego istota oraz
istnienie nie mieszczą się w żadnym rachunku. Co zwrócone jest przeciw wszelkim
„światopoglądom naukowym”, wśród nich także tym, które jak marksizm-leninizm
miały dopiero nadejść.
Ale z tego nie wynika bynajmniej, że Zapiski te oraz inne dzieła
Dostojewskiego mogą służyć potępieniu „uprawomocnionej masy” lub odrzuceniu
„wywłaszczenia z egzystencji w państwie socjalnym”. Jak chce współczesny autor
Pogardy mas i Kryształowego Pałacu, Peter Sloterdijk, używający Dostojewskiego do
swojej reakcyjnej krytyki osiągniętego dostatku oraz bezpieczeństwa socjalnego. Ten
pierwszy potępia, jako wyuzdany konsumeryzm; to drugie, jego zdaniem, niszczy
autentyczność osobowej egzystencji. Wszystko to już czytałem dość dawno w
rozwiniętej i pogmatwanej fabule Pożegnania jesieni (1927) Stanisława Ignacego
Witkiewicza, powieści napisanej polemicznie wobec Przedwiośnia. Jej przesłanie
jednak, choć również autentyczność egzystencji, szczególnie twórczej, miało na
uwadze, nie było tak reakcyjne, jak Kryształowego pałacu. Ponieważ emancypację
mas pracujących Witkacy uznawał za historycznie usprawiedliwioną.
Słusznie zauważył jeden z biografów, że Dostojewski zawsze wolał jeździć
trzecią klasą kolei niż pierwszą; jego masy robotniczych dzielnic Londynu mają
ludzkie, bolesne twarze mężczyzn, kobiet i dzieci. Wyrozumiale przyjmuję to, że
Sloterdijk zdaje się nie wiedzieć, iż Co robić? Czernyszewskiego nie było „książką”,
15
lecz ukazało się w periodyku, i to przez niedopatrzenie cenzora. Wyrozumiałość mnie
opuszcza, kiedy przekonuję się, że najwyraźniej nie czytał napisanych przed
Zapiskami z podziemia, Skrzywdzonych i poniżonych. Jak już chce się zrobić z
Dostojewskiego poprzednika Heideggera, a właściwie suflować nam, że zapowiedzi
twórcy Idioty autor Bycia i czasu uczynił pomnikowym spełnieniem, trzeba
przynajmniej wiedzieć, co podług Dostojewskiego znaczyło zniewalać dzieci,
upokarzać kobiety, umierać z głodu i zimna. Którą to wiedzę Dostojewski miał w
małym palcu i nigdy się jej nie wyrzekł.
6. Szklane domy ponownie
Stosunek Żeromskiego do Dostojewskiego był złożony i skrywany. Czytał go
od lat studenckich, uważał za jednego z największych pisarzy nowoczesnych, ale
wspominał niechętnie, mając mu za złe stosunek do Polaków. Współcześni
Żeromskiemu krytycy polscy, z kolei, nierzadko uznawali go za pisarza bliskiego
Dostojewskiemu, z racji skłonności ku temu, co krzywdzone, wyzyskiwane,
wykluczone. Mając świadomość tego powinowactwa, autor Ludzi bezdomnych wolał
ukrywać swój stosunek do autora Skrzywdzonych i poniżonych, aby nie być
posądzanym o uzależnienie, trzeba też pamiętać, że odnosił się wstrzemięźliwie do
całej literatury rosyjskiej. Już w kieleckim gimnazjum, w którym po rosyjsku uczono
czci dla wszystkiego, co rosyjskie, upatrywał w dziełach tej literatury podstępną formę
obrusienija. Jeśli szklane domy odnoszę do legendy Kryształowego pałacu, to nie
znaczy, że wskazuję zależność Żeromskiego od Dostojewskiego. Były one
polemicznym przetworzeniem tej legendy, ale należały do tego samego zbiorowego
imaginarium europejskiej peryferii, która chciała się wreszcie, swoim sposobem,
wybić na cywilizację. Podobnie jak kolosalne szklane budowle z powieści Maurycego
Jokaya Czarne diamenty czy wszechmocne wynalazki w utworach Karela Čapka.13
Jeśli Kryształowy pałac stał się światowym symbolem nowoczesności,
zawdzięczamy to w znacznej mierze twórczej mocy Dostojewskiego. Szklane domy
Żeromskiego natomiast pozostały emblematem lokalnym, czyli polskim. A przecież
13
? Na powieść Jokaya zwraca uwagę Zdzisław Jerzy Adamczyk w swoich Uwagach wydawcy, cytowanej tutaj edycji Przedwiośnia, s. 348, 367. Nie wydaje mi się jednak, żeby można tu mówić o „wpływie” Jokaya na Żeromskiego. Raczej owo wspólne perfyeryjne imaginarium ich łączyło.
16
inny niż bolszewicki koniec starego łotrostwa nie był tylko kwestią lokalną, podobnie
jak stworzenie nowej cywilizacji nie stanowiło problemu swoiście polskiego. Pisząc
przed laty o wizji szklanych domów w Przedwiośniu, kładłem nacisk na jej utopijne
przede wszystkim wymiary 14. Wizja ta była utopią w mocnym, podwójnym sensie
tego terminu – jako skokowo przewyższająca zastaną rzeczywistość i nie dająca się
przeto spełnić, więc tylko symboliczna, idealistyczna. W tekście powieści zresztą jako
jej echo, pojawia się pragnienie trzeciego cudu. Po odzyskaniu niepodległości, które
było pierwszym cudem, i po cudzie zwycięstwa w wojnie bolszewickiej, oczekiwano
cudownego przeistoczenia kraju i ludzi. Polska tak przeistoczona miała bowiem lepiej
niż rewolucja rosyjska, gdyż bezkrwawo, spełniać normy cywilizacyjnej modernizacji
oraz sprawiedliwości społecznej. Tym samym też stanowić wzór, jeśli nie dla całego
świata, to dla tonących w błotnym grzęzawisku zacofanych peryferii. Szklane domy
były pozytywną odpowiedzią na takie odrzucenie legendy Kryształowego pałacu,
jakiego dokonał Fiodor Dostojewski.
Zapowiadał to wszystko Szymon Gajowiec będący skrupulatnym działaczem
państwowym, a nie poetycznym marzycielem. Choć matematycznie opracowywał
swój program reformatorski, to bywał jednak mesjanicznie natchniony i wierzył w
tajemnicze opiekuństwo nad Polską. Dlatego zapewne Przedwiośnie odczytywano
jako współczesny wyraz romantycznego mesjanizmu: „Stefana Żeromskiego
czterdzieści cztery.” Co do mnie - zwracałem głównie uwagę na kulturowe oraz
antropologiczne znamiona tej utopii. Była ona utopią technologiczną, zgodnie z
sentencją bohatera i autora: Rewolucją jedyną i istotną jest wynalazek. Przeto ze
szklanych cząstek elementarnych składano nie tylko nowe domy, ale i całą
cywilizację, podobnie jak z atomów składa się matka-ziemia. Rewolucja ta jednak
dokonywała się w kraju zasadniczo wiejskim, pełnym chat spróchniałych i chlewów
zagnojonych, w którym nawet miasta były niewydarzoną plątaniną śmietników,
rynsztoków i kloak. Skupionym efektem takiej rewolucji stawało się źródliskowe
oczyszczenie całej zastanej rzeczywistości, co mocno świadczy o tym, że w
doświadczeniu autora, była ona bliska bakińskiego anus mundi. Antropologicznym
14
? Zob. przypis 2
17
dopowiedzeniem takiego odczytania było znaczenie domu, w rozumieniu oikos, czyli
pierwiastkowej siedziby rodziny ludzkiej, zatem człowieczeństwa. Cieszyło mnie to
wówczas i cieszy nadal, że szklane domy nie były żadnymi pałacami, ani nawet
dworkami, co w Polsce stało się identyfikacją kulturową nagminną i bezmyślną. Ale
napisałem też, że zostały one oderwane od działań i tradycji Warszawiaków, co
skrzywiało sens, który teraz prostuję.
Otóż, po pierwsze, całościowe to przeistoczenie ludzkiej rzeczywistości nie
było bynajmniej produktem technologicznego automatu, choć z owego szkła
belkowego […] domy składano w godzinę. Było ono bowiem także dziełem, innej niż
wszystkie znane dotąd, lepszej formy ludzkiej współpracy. Szklane domy to wspólne
utwory techników i artystów, a ci ostatni nadawali im kształty regionalne, nawet
futurystyczne. Co więcej, fabryka która te cząstki elementarne nowego świata masowo
wytwarzała, była kooperatywną własnością pracowników, a kooperatywy wszelkiego
rodzaju rozszerzały się też na cały kraj, ponieważ wspólne musiały być ogrzewalnie i
chłodnie w tych miastach-ogrodach, które stopniowo go pokrywały. Kooperatywną
uczyniono nawet hodowlę świń, a dzięki temu oraz elektryczności, która zastąpiła siłę
koni i wołów, zwierzętom zwrócono ludzką godność. Może nie była to jeszcze
zapowiedź dziś ogłaszanego z nadmiernym aplombem, „zwrotu
postantropocentrycznego”, ale było to stanowisko prawdziwie humanistyczne.
Skoro jednak jesteśmy przy kooperatyzmie, musimy wrócić do Edwarda
Abramowskiego. Jego portret wisi w gabinecie Gajowca, pośród trójcy mędrców,
Warszawiaków, których czci on jak swoich patronów. Mówi o nich Cezaremu słowa
piękne i godne pamiętania, jak o Marianie Bohuszu i jego nauczaniu z niewidzialnej
katedry oraz o Stanisławie Krzemińskim, bezsennym kanclerzu nieistniejącego
państwa. Najwięcej jednak miejsca w rozmowach z Cezarym poświęca dziełu
Edwarda Abramowskiego, jego wymarzonej rewolucji społecznej i moralnej.
Stworzyliśmy dzięki jego nauce – mówi – wiele rzeczy i dzieł wysoce wartościowych.
Zorganizowaliśmy masę ludzi w doskonałe stowarzyszenia. Więcej – Gajowiec
bowiem nie tylko ewokuje to dzieło – zapytuje także o jego miejsce w tej
rzeczywistości politycznej, którą sam tworzy. Nie jest to tylko jego problem, jest to
także nasz problem.
18
Oto mamy teraz własne, niepodległe państwo, z własnym aparatem
politycznym i policyjnym (przypominam Balladę o posterunkowym), ale jakie w tym
państwie ma być miejsce związków ludzi wolnych, skoro były one wcześniej tworzone
przeciw państwu obcemu? To dzieło wszechstronnego ludzkiego współdziałania, które
Żeromski wiąże z imieniem Abramowskiego, jest jedynym dziełem Warszawiaków,
które nie ma być przedmiotem czci historycznej, lecz pozostać żywym wzorem
współczesnym. Wzmacnia tę sugestię zmityzowana w innym miejscu utworu postać
Stanisława Wojciechowskiego, socjalisty, kooperatysty, prezydenta RP. Dla porządku
faktycznego trzeba przypomnieć, że warszawskie Towarzystwo Kooperatystów
powołało do życia w roku 1906 periodyk „Społem”, którego redaktorem był
Wojciechowski, a nazwę podał Żeromski. Toteż kiedy w ostatniej rozmowie Cezary
wyrzuca Gajowcowi brak wielkiej idei oraz odwagi Lenina, ten, który w nowe realia
pragnął tchnąć ducha tamtych, odpowiada mu, że pierwszą naszą ideą jest obronić się
przed straszną koalicją wrogów, co w tamtej sytuacji politycznej jest zrozumiałe.
Drugą natomiast ideą ma być to, że u nas będzie wyżej niż w Moskwie: stworzone
będą stany zjednoczone, wolne i równe. Wypracujemy wszystko. Zbudujemy dom
wspólny. Brzmi to dość życzeniowo, wypełnione jednak zostało tą treścią, którą z
powieści wydobywam. Dopowiedzenia można znaleźć w napisanej wcześniej przez
Żeromskiego broszurze Początek świata pracy (1918). Pozostaje ona przesłaniem,
ponieważ stworzenie świata pracy jest ciągle naszym zadaniem.
Przypisy
19