przeczytaj wiersze

66

Upload: duongbao

Post on 11-Jan-2017

238 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: przeczytaj wiersze
Page 2: przeczytaj wiersze

Im więcej świętych w niebie, tym mniej świętości na ziemi.

Page 3: przeczytaj wiersze

� �

Niemodlitwa *

Pewnie myślisz że masz na mnie lepszy pomysłże mam tutaj wszystko czego mi potrzebaże jest tyle możliwości i sposobówby o własnych siłach sięgnąć aż do nieba

Nie pomagasz mi rozumiem Twoja wolaale proszę staraj mi się nie przeszkadzaćjest już późno zmęczył mnie dzisiejszy zamętwybacz Panie nie chce mi się z Tobą gadać

Odbierasz – nie pytasz czy wolnoodbierasz po jednym kolorzeodbierasz nie mówisz dlaczegoodbierasz bo chcesz bo możesz

Odbierasz muzykę i słowaresztę światełek na niebiecodziennie odbierasz nadziejęi miłość i wiarę – tę w Ciebie

Pewnie z góry nawet tego nie dostrzegaszże tu wszystko pogmatwane pokręconeże świat cały w swym obłędzie się pogubiłi wciąż biegnie z każdą chwilą w głupszą stronę

A Ty siedzisz na obłoku z aniołamipewnie i szklaneczkę wina trzymasz w dłonia ja tutaj nie mam siły by wciąż walczyći sił nie mam nawet na to by się bronić

Z kapliczek z ikon z ołtarzyzawsze z daleka z wysokaspoglądasz surowo wyniośle…Tak się nie patrzy gdy się kocha.

* Z repertuaru Doroty Stalińskiej oraz Lidii Stanisławskiej

Page 4: przeczytaj wiersze

� �

Wpadłem tu *

Wpadłem tudziś właśnie na mnie przyszła kolejstoję w drzwiacha wy siedzicie już przy stolejestem tuwięc powitajcie mnie brawamizróbcie michoć trochę miejsca między wami

Wpadłem tubez żadnych planów tak przypadkiemkasę mam –zaraz dorzucę się na składkębędę waszabawiać mymi kantyczkamichciejcie mniewysłuchać między toastami

Wpadłem tuby zadać tylko kilka pytańmówcie mico tam w szerokim świecie słychaćdajcie pićnajlepiej dużo czarnej kawycałą nocz wami dziś chcę się dobrze bawić

Wpadłem tuby się zachwycić koloramiby się śmiaća jeśli trzeba – płakać z wamijutro ktośzajmie me miejsce już o świciewpadłem tuna jedno małe zwykłe życie.

Zanim czas posrebrzy włosy *

Nie udało mi się życiechociaż nawet się starałem nowe dni z rąk wypadałynim poprzednie pozbierałem

Wciąż po bruzdach po zakrętachjakby na złamanym kolerzadko gdzieś w połowie szczytuczęściej tuż na samym dole

Może kiedyś zanim czas posrebrzy włosynim złudzenia porozwiewa czarna jesieńwszystko wreszcie tak po prostu się ułożyciepły sierpień ciepłe chwile mi przyniesie

Może wtedy przyjdziesz do mnie tak pod wieczórnic nie mówiąc dasz mi wiarę i nadziejęodnajdziemy siebie gdzieś pod innym niebemi czymś więcej będziesz dla mnie niż marzeniem

Nie udała mi się miłośćani pierwsza ani czwartakażda głupia i zazdrosnadiabła warta i niewarta

Przychodziła w środku nocywymykała się przez oknobyła pustką która tylkowypełniała mą samotność

Może kiedyś zanim czas posrebrzy włosy…

* Z repertuaru Krystyny Prońko * Z repertuaru Jarosława Jara Chojnackiego

Page 5: przeczytaj wiersze

� �

Wszechświaty

Dziwisz się gdy wspominam o skrzydlatych koniachbezwiednie mijasz czakry i ciała astralnezmieniasz temat gdy mówię o wesołych duszkachco mieszkają na tęczy i w zorzy polarnej

Nie wiesz że Perseidy spełniają życzeniai nigdy nie chcesz wiedzieć co mówi kabałanie żal ci że minęła epoka sterowcówi zacisznych miasteczek w kolorach Chagalla

Anioły to dla ciebie kukiełki w jasełkachzaś psalmy są zaledwie niedzielną modlitwą…Jesteśmy jak wszechświaty które są tuż oboklecz choćby trwały wieczność to się nie przenikną.

Page 6: przeczytaj wiersze

10 11

Z Plejad… *

Pośród samotnych i bezsennych długich nocypośród poranków bez nadziei i znaczeniaujrzałem w deszczu twoje oczy rozmarzonei pomyślałem: pewnie wiatr cię przywiał z Plejad

Tylko dla ciebie poukładam świat na nowooszukam serce które w miłość już nie wierzypobiegnę z tobą gdzie codzienność niecodziennaw jesiennym pyle znajdę nawet przebiśniegi

Tylko dla ciebie już się nigdy nie pogubięnie minę ludzi których zwykle co dzień mijampokocham bogów których dawno zapomniałemzrobię co zechcesz… Może nawet czas zatrzymam?

Tylko dla ciebie będą tańczyć Eurydykia Orfeusze bossa novy będą śpiewaćpójdziemy razem dalej niż na koniec światai tam znajdziemy rąbek prawdziwego nieba.

Pomarańcze w Jeruzalem *

To miało być tylko na chwilęzwyczajny przystanek w podróżyrozmowa w dworcowej kafejceot tak by się czas nam nie dłużył

Był wieczór i każde z nas gnałodaleko gdzieś tam do swych domówi nagle czas stanął zdumionya świat pobiegł szybko do przodu

Pomarańcze w Jeruzalemmiały ciepły zapach zmierzchua my w sobie zasłuchaniw hoteliku na przedmieściu

Zaskoczeni że tak nagleże we dwoje gdzieś w nieznanetwoje oczy były wtedytak cudownie niekochane

Wszystko było takie proste:każdy uśmiech każde słowo… po raz pierwszy od tak dawnabyłem sobą tylko sobą

Stary landszaft zapach woskua na oknie kilka kwiatów…twoje dłonie były wtedyjak przeczucie innych światów

To miało być tylko na chwilęi miało przeminąć bez echabo gdzieś tam za górą za morzemna ciebie i na mnie ktoś czekał

I nagle głos jakiś powiedział że czasu niewiele zostałoa ja – rozmarzony – wciąż miałem i nocy i ciebie za mało

Pomarańcze w Jeruzalemnagle miały smak agrestuw głowie czułem tylko zamętdzień się budził na przedmieściu

Później było krótkie: Żegnaja po chwili zrozumiałemże bez ciebie już nie umiem…zimno było w Jeruzalem

Biegłem cały pogubionyponad ziemią ponad niebemuciekałem… uciekałemi od ciebie i od siebie

Czas zaciera tamte chwile z każdym dniem jesteśmy dalej…Może kiedyś cię odnajdęna uliczkach Jeruzalem?

* Z repertuaru Jarosława Jara Chojnackiego * Z repertuaru Bartosza Figurskiego

Page 7: przeczytaj wiersze

12 13

Pojedźmy

Pojedźmy choć raz jeszcze do tych miejsc kochanychktórych ani na chwilę czas nie odczarowałgdzie zapomniane porty pośród sennych klifówsamotne wrzosowiska i liliowe morza

Gdzie katedry z maskami o celtyckich rysachkażda będąca kluczem do Świętego Graalaroztańczone zaułki knajpki muzykanci…jarmarki pełne cudów jakby od Cézanne`a

Niech nam w głowach zakręcą wszystkie lunaparkimagicy z rękawami pełnymi tajemnicodnajdźmy choćby resztkę marzeń najdawniejszychzbyt śmiałych zbyt szalonych by się mogły spełnić

W znajomej kawiarence tej na starym rynkuw pachnącej kardamonem przedwieczornej ciszyuwierzmy że już nigdy nie zgubimy siebiei rozmawiajmy szeptem nareszcie o niczym

A później jedźmy dalej za najdalsze morzana wyspy herbaciane na nieznane ścieżkigdzie domy z malachitu w wiszących ogrodachi ludzie mniej pochmurni i o sercach większych

Gdzie stare wehikuły jak gwiezdne bolidya na niebie sterowce lekkie jak dmuchawcegdzie zegary potrafią czas tylko odliczać…Jedźmy tam. I zostańmy. Najlepiej na zawsze.

Page 8: przeczytaj wiersze

1� 1�

Nie znalazłem

Nie znalazłem złotych krain szklanych domówktórych nie opuszcza wiara i nadziejanie widziałem szmaragdowych oceanówwysp szczęśliwych gdzie spełniają się marzenia

Nie spotkałem wielkich władców z mężnym sercemktórzy by się nie lękali przeznaczenianie słyszałem by żebrakom i pechowcomlos dopisał trochę lepsze zakończenia

Nie odkryłem miejsc niezwykłych na tej ziemiw których czas by choćby trochę wolniej płynąłnie znalazłem ani gajów ani świątyńgdzie bogowie razem z ludźmi piją wino

Nie widziałem dobrookich czarodziejówktórzy gestem zamieniają czarne w białewielkich mędrców co nie znają samotnościnie spotkałem. Ale może źle szukałem?

Przylądek lepszej nadziei *

Niech ten dzień się nigdy nie kończywięcej nic nie musi się zdarzyćwszystko jest już dopowiedzianenie musimy o niczym marzyć

Ten dzień sam się dziś zaczarowałnawet czas zapomniał że biegnieciepłe wydmy morza oceanjutro… jutro jest niepotrzebne

Dziś mamy tylko dla siebiePrzylądek Lepszej Nadzieii więcej słońca na niebiei więcej nieba na ziemi

Chodzimy ot tak bez celugonimy mewy i żaglei tak mi trudno uwierzyćże to się dzieje naprawdę

Niech ten dzień się nigdy nie kończywszystkie szczęścia wciąż są przed namikiedy jutro zmieni się w dzisiajnie będziemy już tacy sami

Dni wyblakną i spowszedniejąpóźniej my zmienimy się w cieniez naszych małych – wielkich radościpozostanie ledwie wspomnienie

Dziś mamy tylko dla siebie…

* Z repertuaru Danuty Błażejczyk

Page 9: przeczytaj wiersze

1� 1�

Liliowa *

Z zielonym słońcem w kapeluszuw bladoróżowym oceanieliliowa pani z parasolkąkołysze się w katamaranie

Z tomikiem wierszy turkusowychz bukietem marzeń gdzieś nad głowąpopija koktajl poziomkowyi skubie chałwę pistacjową

A dookoła się kołysząarchipelagi sezamowewiatr niesie szepty i zapachytęskne jak wino rumiankowe

Z zielonym słońcem w kapeluszulekko kołysze się na falia w dali statki i żaglowce ruszają do dalekich krain

I ona także kiedyś kiedyśotuli się wieczorną bryząi bez bagażu i bez wspomnieńwyruszy w podróż za horyzont

Tymczasem wraca znów do domugdzie z nikim nie zamieni słowai wchodzi w popielaty pejzażi nie przestaje być liliowa.

* Z repertuaru Małgorzaty Dudy-Kozery

Page 10: przeczytaj wiersze

1� 1�

Evele *

Skąd ten smutek w twych oczachco się stało Evele…przecież on jest tuż obokwkrótce wasze wesele

Spójrz dziewczyny z zazdrościąciągle na was zerkająon ma oczy cudownety wyglądasz jak anioł

Czy pamiętasz te chwilez naszych lat najzieleńszychświat nam drogi otwierałi prowadził nas księżyc

O welonie weselnymmarzyłyśmy po nocachpowiedz więc co się stałoskąd ten smutek w twych oczach?

Evele Eveleto twój szczęśliwy dzieńlecz proszę powiedz miczy chcesz być z nim czy nie?

Jest zawsze tyle drógi tyle nowych szanswięc jeśli rzucisz goniech ci nie będzie żal

Evele Eveleniech ci nie wmówi nikt że szczęście możesz miećjeżeli będziesz z nim Wypiję toast dziśza twój szczęśliwy losczy będziesz z nim czy nie – mazeł tow

Może smutno ci dzisiajże zostawiasz za sobąnasze plany szalonei marzenia i młodość

Albo może przeczuwaszże codzienność nadejdziei że dni tak beztroskich już w twym życiu nie będzie

Może serce ci mówiże z nim będzie niełatwoże on znudzi się tobątak jak starą zabawką

Albo może dziś nocąprzeczytałaś na niebieże to wszystko pomyłkaże on nie jest dla ciebie

Evele Evele…

z czasem…

z czasem każda poezja zamienia się w prozęgłówne role się stają zwykłym epizodemmiłości (te do śmierci) tylko przygodamiwielkie życiowe szanse ledwie okazjamidramaty – co najwyżej – nostalgicznym smutkiemlodowate: odchodzę kostką lodu w wódcesmokingowe night cluby kolekcją tandetyzłoto amber purpura kolorem z paletylata wyczekiwania małym strzępkiem życiabóg honor i ojczyzna czekiem bez pokryciaaleja gwiazd zwyczajną przeludnioną drogąi nawet my po latach nie jesteśmy sobą

* Z repertuaru Dominiki Zachman

Page 11: przeczytaj wiersze

20 21

Sierpniowe chmury

Sierpniowe chmury są inne:smocze bezowe wrzosowew ich miąższu drzemie leniwielato do końca spełnione

Jest w nich apetyt na wiśniena ciepłą jesień nadziejecień żaden ich nie zachmurzyi byle wiatr nie rozwieje

Nie wiedzą: skąd gdzie i po conie biorą nic na poważniepytania sensy nonsensysą dla nich wreszcie nieważne

Niczym ostatnie dmuchawcew ciszy słonecznych ogrodówpłyną w swą podróż ostatniądo Krain Przedwiecznych Lodów.

Page 12: przeczytaj wiersze

22 23

Wieczór w La Rochelle

O zmierzchu deptak się ożywiaśmiechy mieszają się z muzykątytoń się plącze z morską bryząa ryby z grilla z arabicą

Dziewczyny w ciuchach z second handukażda rozgląda się za księciemktóry pokocha w świat zabierzelub – choćby – pił i bił nie będzie

Chłopaki niby obojętnieprężą tęczowe tatuażepiją jabłecznik palą jointymoże do świtu coś się zdarzy?

Goście z Maghrebu i Orientuw uśmiechach złoto-hebanowychsprzedają paski i paciorkiżycie chcą sobie tu ułożyć

Dilerzy kurwy i złodziejew bramach czekają na okazjęi marzą o tym by stąd ucieca choćby i do Buenos Aires

Psy włóczą się po tanich barachpatrzą na twarze przy stolikachi chcą przybłąkać się do kogośna resztę swego psiego życia.

Grajek ze Starówki

Jak kłębek kurzu w obskurnym zaułku z twarzą schowaną w wieczornych półcieniachw ręku gitara ta sama co zawszenad głową gwiazdy nad nimi marzenia

W puszce garść monet rzuconych na szczęście(bo nie wystarczy ich na nic innego)głosem ochrypłym zmęczonym tęsknotąśpiewasz balladę balladę dla niego

Te oczy chabrowo-migdałowedlaczego tak je kochasz – nie rozumiesz te usta wilgotne niecierpliweżyć bez nich od dawna już nie umiesz

Te oczy… gdzie spojrzysz wciąż je widziszi wszystko ci jego przypomina że przyjdzie że powie że cię kocha to tylko przy życiu wciąż cię trzyma

On nie przychodzi dziś pewnie nie przyjdziemoże tą waszą miłością się znudził może z kimś innym odnalazł swe szczęściaa może tylko na chwilę się zgubił?

Noc już rozwiesza gazowe latarniez każdym kwadransem odchodzi nadzieja i jeszcze jedna ostatnia ballada…i znów samotność… i skarga do nieba

Te oczy bezczelne i zuchwałedlaczego tak je kochasz – nie rozumiesz te usta niewdzięczne i kłamliweżyć bez nich od dawna już nie umiesz

Te oczy… gdzie spojrzysz wciąż je widzisz i wszystko ci jego przypomina że przyjdzie że skłamie że cię kocha to tylko przy życiu wciąż cię trzyma.

Page 13: przeczytaj wiersze

2� 2�

Maria z Toledo

Maria Luiza siedzi w okniespogląda w wieczór lawendowyi śpiewa pieśni o młodościktórej już prawie nie pamiętai o mężczyznach których cienieprzychodzą nocą do jej łóżkaa ona dotknąć ich nie umiebo palce przez nich przesiąkająi tak jak kiedyś tak i terazsą jak marzenie nieuchwytni Maria Luiza siedzi w okniei śpiewa pieśni o miłości.

Page 14: przeczytaj wiersze

2� 2�

Posłuchaj życie *

I znowu pustka w czterech ścianachrozpacz przychodzi znów o świciejuż chyba nigdy się nie zdarzycoś co przyspieszy serca bicie

I tylko anioł z jednym skrzydłemco się mną czasem opiekujewzdycha nad moim podłym losemi podłą wódką mnie częstuje

Życie!Ja cię jeszcze dogonięi za kołnierz cię chwycęi już nie puszczę z dłoni

Życie!Ja się tobą owinęjak wełnianym szalikiemtylko zwolnij na chwilę

Nauczę znowu się uśmiechaćbędę oszczędny w słowach gestach…i zacznę w końcu dobrze sypiaći bywać tylko w modnych miejscach

I zerwę wreszcie z mym aniołembo z nim mi jakoś nie do twarzyz byle walizką w świat pobiegnę…dziś może jutro się odważę?

Życie!Ja się jeszcze podniosęja się jeszcze nauczęjak targować się z losem

Życie!Ja się tanio nie sprzedamsiądę jeszcze na chmurcezanim pójdę do nieba.

Przegadajmy tę noc *

Brak mi dotyku ale nie szybkiegobrak wieczornego milczenia we dwojenocy spokojnych w gwiazdy zapatrzonychdwóch filiżanek na porannym stole

Brak zwykłych pytań: Jak tam było w pracydługich spacerów pod bezchmurnym niebempiątków i świątków tak jak chleb powszednichwypraw bez celu ot tak gdzieś przed siebie

Przegadajmy tę nocjak starzy przyjacielezapomnijmy w tę nocże życie nie rozpieszczaopowiedzmy w tę noco planach o marzeniachpożeglujmy w tę noctam gdzie najczulsze miejsca

Nim się zbudzimy nim czas zacznie płynąćnim pobiegniemy do swoich przeznaczeńzanim oboje nagle zrozumiemyże między nami miało być inaczej

Nim siódme niebo zamieni się w piekłonim ciepłe chwile przepadną w pamięcizanim ze złości wykrzyczymy słowa których już nigdy nie da się odkręcić

Przegadajmy tę noc…

* Z repertuaru Moniki Boras * Z repertuaru Lidii Stanisławskiej

Page 15: przeczytaj wiersze

2� 2�

Chwila

Ależ to wszystko biegniezmienia się kołujejak szalona tancerkapiruety kręcigna na oślep wciąż szybciejwspina się upadaby po chwili się zerwaći dalej popędzićChaotycznie nerwowoi prawie bez sensuw jednej chwili zmierzającna wschód i na zachódszybciej niż wiatr słonecznyzjawia się i znikamknie to w panicznym lękuto znowuż bez strachuBłądzi w gęstwinie ulicślizga przez oceanwspina na górskie szczytystaje na krawędzirozpacza widząc przepaśćprawie traci głowęlecz zaraz się otrząsai znów dalej pędziSzuka pyta zgadujemyli odpowiedziwzruszy się niewzruszonymlub zachwyci głupstwemi nim zdąży to wszystkochoć trochę zrozumiećbezgłośnie się rozwiejew nieskończonej pustce.

Page 16: przeczytaj wiersze

30 31

Pod stygnącym słońcem *

Zimno… za oknem już dniejea my patrzymy przez siebieniezwykłe stało się zwykłeza późno dziś na modlitwę

Pod stygnącym słońcem siedzimy znużenisobie przeznaczeni i nieprzeznaczenipod stygnącym słońcem widzimy już terazjak nieubłaganie świat cały umiera

Skazani za miłośći za to co byłodziś wyrok okrutny nas dopadłbez szans na amnestiępytamy raz jeszczeczy warto nam było tak kochać?

Za tamto szaleństwoza tamtą namiętnośćmilczymy w rozpaczy i w gniewieskazani za miłośćna zbyt straszny wyrokskazani… Skazani na siebie.

To się już nie zdarzy *

Zatrzymaj się na chwilęnie biegnij jak szalonybo wiatru nie prześcigniesza marzeń nie dogonisz

Dziś wieczór jest muzykadziś wieczór jest zabawapozostaw świat za progiembaw z nami się do rana

Nie musisz wkładać maskinie musisz grać świętegobądź sobą… bądź prawdziwylubimy cię takiego

Już z nieba spadły gwiazdyi dziś nam szczęście wróżązmierzch będzie naszym słońcemnoc będzie naszą muzą

To się już nie zdarzyniech ci się nie marzyże zatrzymasz chwilęi oszukasz czas To się nie powtórzychoćbyś żył najdłużejchoćbyś na powtórkęczekał wiele lat

Już się nie spotkamyna tej dziwnej salia orkiestra nigdyjuż nie zagra nam

Więc choć życia małoza to co zostałoza tę resztkę złudzeńpijmy aż do dna!

Choć coraz trudniej marzyćnocami przy księżycuchoć wciąż tak dużo smutkuwciąż mało życia w życiu

To jednak coś nam mówiże są tuż tuż nad nami:nadzieja wiara miłośći dziś je tylko mamy.

To się już nie zdarzy…

* Z repertuaru Krystyny Prońko * Z repertuaru Olgi Bończyk

Page 17: przeczytaj wiersze

32 33

Dwa światy

Ani obcy ani swójcałe życie pół na półani wróg choć i nie bratwciąż do szczęścia czegoś brak

Chociaż wiele tutaj mammarzę o tym by być tama gdy jestem tam to znówtęsknię za tym co jest tu Dwa światy a ja tylko jedena droga raz w górę raz w dółi czasem zupełnie już nie wiemco rzucić co zabrać gdzie pójść

Dwa słońca pod zbyt małym niebema każde dalekie jak sen dwa światy a ja ciągle nie wiemczy tamten mam wybrać czy ten

Znowu chodzę z kąta w kątznowu chcę wyjechać stąddni mijają byle jakna zwyczajnych głupich grach

Życie tak jak zgrany hitz nikim nie po drodze miwszyscy wciąż pytają mnie:Czego ty od życia chcesz?

Dwa światy…

Page 18: przeczytaj wiersze

3� 3�

Mój toast *

Ja się jeszcze napiję ja napiję się ostroza tę miłość szaloną co nie była miłościąza to żeśmy zerwali nie czekając na chwilęaż codzienna codzienność nas powoli zabije

Ja się jeszcze napiję za mych starych przyjaciółktórzy ze mną są zawsze czasem na przekór światui za wrogów szklaneczkę zwykłej wódki wypijęby mi dali odetchnąć choćby tylko na chwilę

Ja się jeszcze napiję i za toże póki co jest pełno w szklei że świat jeszcze wciąż się kręcii że świat jeszcze kręci mnie

Ja się jeszcze napiję za znajomość przelotnąktóra rankiem odchodząc zostawiła samotnośći za czasy co dawniej serca nam zieleniłyaby chociaż czasami choćby w snach powróciły

I za młodość tę pierwszą która wczoraj odeszłai za młodość tę drugą by tak szybko nie przyszłai za Ciebie mój Boże też napiję się wódkiabyś dał nam nadzieję i byś zło nam odpuścił

Ja się jeszcze napiję i za toże póki co jest pełno w szklei że świat jeszcze wciąż się kręcii że świat jeszcze kręci mnie.

* Z repertuaru Jolanty Litwin-Sarzyńskiej

Zawieszeni *

Jak dwa ostatnie liścieprzed grudniowym szronemsłabe że byle wietrzykbyle chłód je złamiena podmuch czekającektóry je nareszcierzuci w dwa krańce światamoże nawet dalej?

A przecież jeszcze wczorajjak zaczarowanilecz nagle czas przypomniałże ciągle istniejerozrzucił po bezdrożachgarść najprostszych marzeńszepty zamienił w krzykia krzyki w milczenie

Jeszcze na cud czekamylecz chyba daremniecoraz mniej ciebie w tobiecoraz mniej mnie we mnie

Świat już nas nie zabieraw żadne ciepłe stronymętnie i obojętniemija gdzieś tam z bokui tylko głupie gwiazdypłoną niepotrzebnieogień co je rozpaliłspali je na popiół

Jeszcze na cud czekamylecz chyba daremniecoraz mniej ciebie w tobiecoraz mniej mnie we mnie

I tylko coraz więcejpustki w każdym słowie…nie potrafię być z tobąi nie umiem odejść.

* Z repertuaru Anny Chodakowskiej

Page 19: przeczytaj wiersze

3� 3�

Źródło

Kochał swą Magdalenękochał do szaleństwabyła jego boginiądrogą Lucyferą pokazała mu wszystkoto co niewidzialnenauczyła go patrzećz wiarą i nadzieją

Ona mu powiedziałaże ten świat jest kopiąinnych cudownych światówświatów bardziej świętychże tutejsi bogowiesą zaledwie cieniembogów bardziej niezwykłychbardziej niepojętych

Nikomu nie powiedziałskąd przyszedł i po conikt poza nim nie wiedziałkim jest Magdalenagdy gasło czarne słońcepatrzył wprost w jej oczydla niej żył dla niej kochałi dla niej umierał.

Page 20: przeczytaj wiersze

3� 3�

Niepotrzebnych kilka słów *

A kiedy cię spotkam po latachpomiędzy jesienią a zimąpopatrzę ci w oczy i spytam:Czy wszystko to nam się przyśniło

Wspomnimy te chwile zielonei nagłe pospieszne rozstaniei drogi którymi obojeposzliśmy bez słowa w nieznane

Niepotrzebnych kilka słówrozrzuciło nas po świeciemyśleliśmy: Dobry losinne szczęścia nam przyniesie

Ale chociaż mijał czaswciąż żyliśmy wspomnieniamidzisiaj znów jesteśmy tujednak już nie tacy sami

A kiedy cię spotkam przypadkiemnie będzie się kleić rozmowai wszystkie te lata straconebyć może zmieścimy w dwóch słowach

A później dalecy i obcy pójdziemy do swoich przeznaczeńi tylko żal głupi zostanieże mogło być trochę inaczej

Niepotrzebnych kilka słów…

Czas się nagle przebudziłi o sobie przypomniałco się dało – pogubiłcałą resztę poplątałA ja jeszcze mam tamtobabie lato we włosachi pamiętam tę ciszęi ten smak papierosa.

W Kazimierzu na rynku *

Na uliczkach ze złotaw liści ciepłej zamieciz babim latem we włosachna huśtawkach jak dzieci…Zaplątani w spojrzeniasłoneczniki powoje…w kawiarence przy świecachz wiklinowym aniołem

Przez słoneczne podcieniaprzez ogrody i świerszcze…wszystko było tak prostei magiczne i pierwszeNiepotrzebne mi byłyżadne słowa i gestygdy dawałem ci wszystkiegwiazdy Gwiazdki Sylwestry…

W Kazimierzu na rynku – nie pamiętam nic więcej –tylko to że Cygankaobiecała nam szczęście

Wyblakłymi kartamiczarowała prawdziwiez talii wciąż wyjmowałalosy tylko szczęśliwe

Tamta stara Cygankaz kolorowym warkoczemcały świat razem z niebemnam oddała za grosze

Odnalazła nam w kartachto co w życiu najlepszeteraz wiem że znalazław swym pasjansie coś jeszcze

Znowu rynek znajomyale dzisiaj bez ciebieco tu robię… już nie wiemi Bóg chyba też nie wieMoże wieczór na chwilęnasze cienie przyniesie?Słoneczniki są słonezbyt jesienna jest jesień

* Z repertuaru Artura Barcisia * Z repertuaru Doroty Sacewicz i Mariusza Urbaniaka

Page 21: przeczytaj wiersze

�0 �1

Mężczyźni z jedną twarzą *

Znowu siedzi na plaży i patrzy przed siebiemyśli biegną bez celu jak chmury po niebiei wspomina krainy te w których nie byłai miłości szalone których nie przeżyła

Mężczyźni z jedną twarzą wciąż tą samąprzychodzą jak po swoje dzień po dniuodchodzą bez pożegnań wcześnie ranonie mówiąc przy tym żadnych zbędnych słów

Zostaje po nich zapach taniej wodyi flaszka wypróżniona aż do dnai kilka rozrzuconych niedopałkówi pustka co wypełnia resztę dnia

Może jutro o świcie to wszystko porzucii pobiegnie przed siebie by nigdy nie wrócićświat ją porwie do tańca zawróci jej w głowiei odnajdzie swe szczęście nigdy już nie powie:

Mężczyźni z jedną twarzą…

* Z repertuaru Magdaleny Cwen-Hanuszkiewicz

Page 22: przeczytaj wiersze

�2 �3

Nie będziesz

Nie będziesz już tym słońcemw samym środku zimywciąż w za dalekim niebieświętym – bo jedynym

nie będziesz świtem którykolory odkrywałani zmierzchem co nocątyle obiecywał

nie będziesz nieodpartąchęcią na czereśniesnem co się śnił na jawiei powracał we śnie

nie będziesz obietnicąjedynej wolnościjuż nigdy nie przyniesieszwiększej samotności

nie będziesz choćby strzępkiemcodziennego szczęścianie będziesz nawet cieniemtamtego szaleństwa

nie będziesz tajemniczymczarnym talizmanem…Ani tą drżącą pustkązanim cię spotkałem.

Sara z Camargue

W kącie starej kaplicySara zwana świętąprzebrana jak cyrkówkaw brokaty diademyokopcona świecamizduszona kadzidłemzdumiona że tak ważnapomiędzy świętymi

A wokół tłum zbolałyłzawy rozklęczonywielbi swą czarną gwiazdęco z obłoków spadła…Uśmiecha się do wiernychnajświętsza Cygankawszechdobra litościwamądra. I bezradna.

Page 23: przeczytaj wiersze

�� ��

Popołudnie w Epidauros

Zabiorę stąd:zapach kwitnących pomarańczyszept cykadgarść spienionych powojówtwoje słowa: Jak tu spokojnieśpiew kobiety stojącej na kamiennej sceniei czternaście tysięcy nieobecnych spojrzeń.

Page 24: przeczytaj wiersze

�� ��

Powódź

Świat się przekrzywiłniebo pękłowoda przelała się przez siebiewiatr runął z góryrozwiał ciszęspękane lustra skuły ziemię

noc się splątała w czarny węzełjakby się starła z mrocznym bóstwempustka się wdarła z wielkim szumemprzynosząc jeszcze większą pustkę.

Zawsze będziesz ze mnąja będę przy tobiechoćbyś nawet byłaza ostatnim morzemA gdy kiedyś się zgubimynie znikniemy w niepamięcii spotkamy sięw jakimś lepszym śniegdzieś na drugim końcu tęczy.

Wybacz mi *

Wybacz mi mamo że jutro odejdęlecz chcę odnaleźć kilka pięknych snównim po bezdrożach rozwieją mnie wiatrywrzuć mi do kieszeni parę ciepłych słów

Niech mnie grzeją jak węgielki z naszego kominkaniech będą obrazkiem najpiękniejszych dniniech jaśnieją każdej nocy jak w grudniu choinkaa ty proszę schowaj pod powieką łzy

Zawsze będziesz przy mnieja będę przy tobiechoćbyś nawet byłaza ostatnim morzemA gdy kiedyś los mnie zdradzito powrócę we wspomnieniachtu gdzie jest nasz domgdzie przyjazny kąttu gdzie snuły się marzenia

Wybacz mi mamo tych kilka pomyłeki te szaleństwa z najzieleńszych latchoć tylu rzeczy nie zdążę powiedziećdam ci na pamiątkę ciepłe słowa dwa

Niech cię grzeją jak węgielki z naszego kominkaniech będą obrazkiem najpiękniejszych dniniech jaśnieją każdej nocy jak w grudniu choinkaa ty proszę schowaj pod powieką łzy

Zawsze będziesz przy mnieja będę przy tobiechoćbyś nawet byłaza ostatnim morzemA gdy kiedyś los mnie zdradzito powrócę we wspomnieniachtu gdzie jest nasz domgdzie przyjazny kąttu gdzie snuły się marzenia

* Z repertuaru Natalii Machelskiej

Page 25: przeczytaj wiersze

�� ��

Krakowska ballada *

Jesienią trzeba zajrzeć do Krakowagdy kwitną arrasy u kwiaciareka święci mistrza Wita mają włosyzłotymi bajglami przewiązane

Zagubić się wśród ulic i zaułkówi kupić anioła drewnianegoi trzymać go za skrzydła by nie uciekłz obłokiem gołębi gdzieś pod niebo

Póki jeszcze małe piwko jest pod bokiempóki jeszcze słychać Szalom na Szerokiejpóki wciąż Floriańska Brama wszystkich witapóki czas secesji w popiół nie rozsypał

Póki jeszcze hejnalista gra z pamięcipóki wiatr dorożkom wszystkie koła kręcipóki nad Plantami widać skrawek niebato do szczęścia nic naprawdę nie potrzeba

Pożegnać przedostatni klucz żurawigdy w ciszy za góry odlatujeposłuchać muzykantów później wiatruco nowe ploteczki rozdmuchuje

A nocą usiąść w knajpce tej na rynkugdzie jeszcze siaduje Piotr – Czarodzieja wokół krążą elfy i rusałkii wypić wódeczkę za ich zdrowie

Póki jeszcze małe piwko…

* Z repertuaru Elżbiety Adamiak

Page 26: przeczytaj wiersze

�0 �1

w wolnej chwili…

zjem spóźnione śniadanieodbiorę telefonpopatrzę jak się słońce ślizga po obłokachwytrę kurze z tygodniaprzeczytam felietoni gdzieś w przelocie rzucę: ja też ciebie kocham

przesłucham nową płytę(raczej jej kawałek)poćwiczę tak dla zdrowiaskosztuję daktyliwybiegnę do sklepikuzaplanuję weekend…moje życie się toczytylko w wolnej chwili

Łączka

Ziółka kwiatki bławatkipachnące powojeżuczki jedwabne ważkipszczółek złote rojeptaszęta co śpiewająnajsłodszy poemat…Wszystko na siebie czyhai wszystko się zżera.

Do przyjaciół lemingów

Lemingi – zawsze modni pachnący i pięknidumni kolekcjonerzy wizytówek wszelkichwieczni poszukiwane cukrowych etatówzłotouści żonglerzy wciąż nowych cytatówmarzyciele z milionem pomysłów na głowiewytrawni znawcy sztuki nazbyt użytkowejmarionetki co mają role rozpisaneszczęśliwi że im dano zagrać w drugim planiewieczorni pożeracze fastfoodowych newsówbotoksowych seriali filmowych lamusówkoneserzy spleśniałej ciemnogrodzkiej schedy łowcy bzdetnych promocji i manny na kredytweekendowi zbieracze wstydliwych orgazmówniedzielni wielbiciele purpurowych błaznówczciciele nadbałwanów w aureolach ciasnychniewolnicy urojeń w dodatku niewłasnychktórym zgięto kolana i sklejono dłoniektórym gratis zrobiono cyberlobotomię korporacyjne ścierwa spluwaczki klęcznikiżałosne sukinsyny w butelkę nabiciw plastikowych azylach z plastikowym żeremkiedyś was kopną w dupę wyrzucą w choleręi w plastikowych workach traficie na śmietnikzostaną po was ledwie śmieszne etykietki.

Pocieszanka?

Nawet życie szczęściarzyśliczne i magicznejest historią co w końcuskończy się tragicznie.

Page 27: przeczytaj wiersze

�2 �3

Nie pozwól

Z rusałek z elfów z dobrych wróżekz miejsc gdzie spełniają się marzeniaz zaczarowanych lunaparkówz wielkich podróży aż do Plejadz nocy pachnących tajemnicąz szaleństw co zakwitają wiosnąz jesiennych tęsknot z głupich wzruszeńnie pozwól Boże mi wyrosnąć.

Page 28: przeczytaj wiersze

�� ��

Taki ktoś

Z dumną głową dostojny spokojny z naturyjuż od bladego ranka na świat patrzy z góryma wszystko pod kontrolą i wszystkich oceniaczekając posłuszeństwa hołdów uwielbienia…Czasem jest filozofem co z miną beztroskąkpi z wszystkich bo wie dokąd zmierza czas i kosmosczasem bywa aniołem i niemym mentoremi uczy chwytać życie z buddyjskim spokojem…Codziennie po śniadaniu rusza na pokojei z platońską fantazją miny sobie stroibywa że nie dostrzega nic ani nikogoto znowuż kontempluje lampę długonogą…Rozśmiesza wszystkich niczym cyrkowy artystadąsa się a czasami jak iluzjonistanagle znika i w kącie gdzieś siedzi zaszytykameleon nastrojów z duszą eremity…Po obiedzie się zdrzemnie a potem przez szybęobejrzy cały ogród jak zwykle leniwiepóźniej siedząc w salonie znów coś sobie roia gdy go coś rozdrażni lub zaniepokoinadmie się jak purchawka groźnie łypnie okiemjakby miał stoczyć walkę ze stugłowym smokiemi – nie wiedząc czy grozi mu niebezpieczeństwo – prycha głośno i nagle – lekceważąc męstwo – ucieka jak kuleczka najżywszego srebra…Kajetan a dla bliskich – Kajtuś. Mały legwan.

Lipcowy zmierzch

Lipcowy zmierzch ukradkiem wchodzi do ogroduhojną garścią rozsypie koraliki loduprzebiegnie krętą ścieżką wejdzie na pergolezawiąże wszystkie groszki i zamknie powojespieni liliowe trawy potarga rabatyz których się rozglądają wielookie kwiatyzaplecie wieczorniki na chińskiej altaniepłynącej poprzez mgiełkę niezapominajekzaśpiewa z cykadami pogada z dzięciołempodroczy się z ropuchą pod rododendronemodnajdzie na oczarach strzępki przeszłej wiosnyprzeskoczy dumne malwy i podarte ostyz drzemki zbudzi znużone całodziennym żaremczerwone dzikie dalie… a może krasnalei powoli wygasi purpurowy błękitpobliski las zatopi w oceanie sepiii nagle bezszelestnie rozwiesi w powietrzufiranki dziwnych spojrzeń i sekretnych szeptówzbudzi czarne motyle zwodnicze świetlikisplącze wężowe bluszcze i pajęcze skrzypyspłoszy sowę co mieszka w dziupli oczodolezwabi garbate gnomy i posępne trolei z mokradeł przywiedzie przez mgliste oparygłowonogi co za dnia wierzby udawałybłyśnie groźnie ślepiami krwiożerczych praptakówzawyje opętańczym głosem wilkołakówzwoła strzygi co w ludzkich snach się przeglądająi tym co ich nie widzą zmysły odbierająwokół wszystko pokręci postawi na głowiewschód północ i południe pomiesza z zachodemschowa księżyc i resztki poświaty rozwiejezanim powie dobranoc w głos się roześmieje.

Page 29: przeczytaj wiersze

�� ��

Na rozbiegu *

Ja wiem… ja nadużywamprzy każdej sposobnościwódeczki dymków prochówi twojej cierpliwości

Ja wiem że to przesadaże kiedyś się dorastaże dawno powinienempowiedzieć: Stop i basta

Ale ja znów jestem na rozbiegui choć cała gra jest diabła wartaz niepokojem czekam na swą koleji tym razem nie stać mnie na falstart

Co dzień słyszę że mi się nie udalecz na przekór wszystkim znów próbujęjeszcze wierzę że potrafię wszystkochoć to coraz więcej mnie kosztuje

A ty choć tak się starasznic pojąć nie potrafisztwój świat jest ułożonyjak twe ręczniki w szafie

Przechodzisz obojętnieprzez zimy i przez lataspokojnie biorąc czaryi mary tego świata

A ja znowu jestem na rozbiegui choć cała gra jest diabła wartaz niepokojem czekam na swą koleji tym razem nie stać mnie na falstart

I odpryski zwykłej codziennościusiłuję w lepszy świat posklejaćnie chcę tak jak ty popijać kawyi spokojnie dzień po dniu umierać.

* Z repertuaru Małgorzaty Bogdańskiej

Page 30: przeczytaj wiersze

�� ��

Może się trochę spóźniłemmoże marzyłem zbyt małokiedy spoglądam za siebiewszystko to nie tak być miałoNie myśl że żal mam do Ciebieże łzy są moją modlitwąnie nie zazdroszczę szczęściarzomtylko jest czasem tak przykro

W zimne samotne wieczorynieraz myśl taka kołaczeże mnie wśród innych wybrałeśale troszeczkę inaczejŻycie na przekór wciąż sprzyjagłupcom szaleńcom i graczom a ja tak wciąż niecierpliwieczekam by wreszcie je zacząć

Wiem nic mi nie obiecywałeśnie łudziłeś że mi będzie jak za piecemjednak proszę pomyśl o mnie czasemi choć czasem miej mnie w swej opiecei daj…

Trochę nadziei na nadziejęnieba okruszek wysokiegotrochę kolorów na jesienichleba lecz niezbyt powszedniego

Trochę nadziei na nadziejęi garść niemądrych śmiesznych złudzeńi daj mi więcej wiary w Ciebiezanim do końca się pogubię.

Moja modlitwa *

Może się trochę spóźniłemmoże zabrakło mi szczęściamoże złe czasy wybrałemi dla mnie nie ma tu miejsca?Może w tej ślepej loteriilosy pechowe zostały może co lepsze już dawnomiędzy szczęściarzy rozdałeś?

Może przez wszystkie te latabiegnąc po słodkie zwycięstwamiałem zbyt wiele rozsądkumoże zbyt mało szaleństwa?Może sięgałem po szczęściepełen nadziei i wiarymoże zbyt często z pokorąmoże zbyt rzadko z łokciami?

Wiem nic mi nie obiecywałeśnie łudziłeś że mi będzie jak za piecemjednak proszę pomyśl o mnie czasemi choć czasem miej mnie w swej opiecei daj…

Trochę nadziei na nadziejęnieba okruszek wysokiegotrochę kolorów na jesienichleba lecz niezbyt powszedniego

Maskę z kamienia na pogardęjasny parasol na zwątpieniei choć troszeczkę daj miłościktórej podobno masz tak wiele

* Z repertuaru Danuty Błażejczyk

Page 31: przeczytaj wiersze

�0 �1

Odchodzą marzyciele *

Pamięci Jonasza Kofty

W resztkach wieczornej pantomimygasną wspomnienia i mirażew zielonozłotym Singapurzejuż chyba nic się nie wydarzy

Odchodzą marzyciele w noc i w dzieńzmęczeni codziennością idą gdzieśi choć w teatrze cieni widzów tłumjuż nikt nie zagra wielu nowych ról

Odchodzą marzyciele muszą iśćdrogami z których nie powrócił nikti tylko w popękanych lustrach dnizostają po nich niewyśnione sny

Kiedy ostatni zniknie w dalizbledną jesienie i księżycebez nich sierpniowe Perseidynie będą spełniać naszych życzeń.

* Z repertuaru Bogdy Mysłowskiej

Page 32: przeczytaj wiersze

�2 �3

Anioł z Reims

Na katedrze w Reims przysiadł aniołi promyczek złocisty złapałutkał z niego najlżejszy weloni nad panną młodą zapłakał

Strząsnął z nieba kropelki tęczyprosto na palety malarzyżebrakowi do kapeluszasypnął hojnie złotem z witraży

Z resztek światła z okruszków dźwiękówwyczarował spektakl codziennyChrystusowi frasobliwemudorysował uśmiech promienny

Pod pochmurnym sklepieniem rozpiąłsrebrne pajęczyny gotykuw dzwon uderzył ot tak dla żartupodroczył się z diabłem z portyku

Jeszcze tylko z niszy wypłoszykilka wiecznych – jak noc – nietoperzyi opowie ludziom o Boguchoć i tak mu nikt nie uwierzy.

Jeszcze trochę dobrego *

Rozsypało się na drobneto co miało się rozsypaćtrzeba szybko się otrząsnąći posprzątać jeszcze dzisiajNiepotrzebne powyrzucaćresztę zebrać i posklejaćznów spróbować póki jeszczewciąż się kręci karuzela

Jeszcze trochę dobrego przed namiciepłych wiosen jesieni pogodnychtrochę fartów i grantów od losui foteli nareszcie wygodnych

Jeszcze trochę smuteczków na sprzedażtroszkę czasu do nicnierobieniamodnych ciuchów i nocnych wygłupówi tej manny co spada nam z nieba

Chociaż nieraz by się chętniegdzieś na chmurce posiedziałochociaż ciągle nie wiadomow jakim celu nam rozdano:trochę czasu i atłasui gadżetów worek całyjednak szkoda by te cudatak się wszystkie marnowały

Jeszcze trochę ploteczek bez gniewui zabawy naprawdę zabawneji wódeczki bez kropli migrenyi miłości zupełnie bezpłatnej

Jeszcze trochę podróży bez celui ochoty co często nam mijai tej wiary potrzebnej choć głupiejktóra jeszcze przy życiu nas trzyma.

* Z repertuaru Lory Szafran

Page 33: przeczytaj wiersze

�� ��

Avinu Malkeinu *

Pamięci Szymona Szurmieja

Przepadły gdzieś miasteczka gdzie w piątek wieczorem ogniki szabasowe mierzyły godzinęa wszyscy się spieszyli by odmówić kidusz nad stołem co wyglądał niczym wielki cymes

Zniknęły gdzieś jarmarki wędrowni sztukmistrze kabalarze snujący niezwykłe hagady purimowe klarnety chanukowe dzwonkiskrzypce bardziej smutne niż sierocy kadisz

Avinu Malkeinuw opiece nas miejpomaluj nam nocepomaluj nam dnie

Avinu Malkeinuod złego nas chrońi do Księgi Życiazapisz nas na Dobry Rok

Wpadamy tu na krótko nie wiemy dlaczegogonimy za mirażem płacąc każdą cenęi zanim pochwycimy kilka zwykłych marzeńzostają po nas tylko zapomniane cienie

Czy może to jest klątwa czy kara za grzechyczy wszystkiemu są winne złośliwe dybukiże to wszystko przemija trwa zaledwie chwilęw niepamięci znika by już tu nie wrócić?

Avinu Malkeinu…

* Z repertuaru Daminiki Zachman

Page 34: przeczytaj wiersze

�� ��

Zdumienie

Dwa słowa: Odchodzę żegnajskreślone w pośpiechu niedbale… I ból. I nagłe zdumienie:I co? I żyje się dalej?

Miałem

Miałem cię szliśmy lasempletliśmy o niczymsierpień liliowił wrzosyotwierał motylena ścieżce w pełnym słońcugrzały się jaszczurkiwiedziałem że tu będzieszjedynie przez chwilę

Nie myślałem o jutrzenie prosiłem: Zostań by cię tutaj zatrzymaćzaklęć nie szukałemsłońce sosny jaszczurkikilka zwykłych marzeńmiałem cię jedną chwilęa jednak cię miałem.

Smutny pejzaż *

Pejzaż za oknem ma coś z twoich oczugdy milczeliśmy w świt otulenii wiatr ma także coś z twego głosugdy cię żegnałem tamtej jesieni

Uciekam wciążdo innych ludzi innych miejscchcę zgubić się wśród ulicpobiec byle gdzielecz jakiś cień podąża za mną cichym krokiemzazdrośnie zaglądam do okien

Gdzie dziś ty gdzie ja…czemu nasze proste drogitak poplątał czas?Gdzie dziś ja gdzie ty…czemu tak na przekór sobiezgubiliśmy się pośród dni?

Telefon milczy…znów nie przyszedł list…w snach się nie zjawiasz…Nie wybaczę ci.

* Z repertuaru Elżbiety Adamiak oraz Patrycji Olton

Page 35: przeczytaj wiersze

�� ��

W knajpie *

W knajpie jest coraz gwarniejklezmer przygrywa marniebarman ambicje mabym nie zobaczył dnaSiedzisz obok przy barzeznów cię ktoś wyrwał z marzeńspławiasz go śmiejesz sięi patrzysz w oczy me

Nie podejdę do ciebienie chcę być w siódmym niebienie mam serca ni głowyna ten taniec godowyChoć wyglądasz cudownienawet największym ogniemnawet żarem żywiołównie rozpalisz popiołu

Z końca sali ciągle się na ciebie patrzyjeszcze jeden twój wielbicieljeśli zechcesz da ci miłość dom z ogródkiema ja – przegrane życie

Puśćmy fantazji wodzeże od jutra we dwoje…będą pachnące bzyi słodkomdlący kiczPóźniej zacznie się farsadzień po dniu jakieś kłamstwagłupi żal suche łzyi wielkie czarne nic

Nie rozbawię cię żartemnie zabiorę na parkiet nawet się nie uśmiechnęnie chcę piekła w mym piekleChoć wyglądasz cudownienawet największym ogniemnawet żarem żywiołównie rozpalisz popiołu

Wiem że wiosna… że na drzewach kwitną pąkijeden od drugiego bielszyty przeczuwasz w nich maleńkie ziarnko życiaa ja – zalążek śmierci.

* Z repertuaru Mariana Opani

Page 36: przeczytaj wiersze

�0 �1

Dzień którego nie było

Tu nigdy wcześniej nas nie byłoa przecież knajpka tak znajomaznajomy neon filiżankii żyrandole – winogrona

Był jazz: wibrafon trąbka pianokawa papieros kilku gości…tu nigdy wcześniej nas nie byłowięc to wspomnienia? Te z przyszłości?

Żyję zwyczajniehigieniczniewreszcie donikądsię nie spieszę

Chcę resztę drogiprzejść spokojnienie chcę zbyt szybkobyć na mecie

Tylko się nie łudź że to pozaże się w iskierkę nagle zmieniędaj sobie spokój zrozum wreszciewidzisz nie mnie lecz swe marzenie

Dobrze więc chodźmy lecz pamiętajgdy świt złudzenia ci zabierzeodejdź i nie mów ani słowabo jeszcze w końcu ci uwierzę.

Tylko nic sobie nie obiecuj *

Ja już nie muszęja nic nie chcęnic tak naprawdęmi nie trzeba

Ja z tobą mogęlecz pamiętajnie proś mnie o nicnie nalegaj

Może pójdziemy…może do mnie…może do ciebie…obojętne…

Może na kawę…albo może…może przez chwilębędzie pięknie?

Tylko nic sobie nie obiecujnie onieśmiela mnie twa bliskośćnie robię planów nawet małychjutro to zbyt daleka przyszłość

Może kochałem wiele razyraz może nawet do szaleństwa…w sercu została tylko pustkana jeszcze większą nie ma miejsca

Mnie już nie biorąte westchnieniate głupie wiosnyi księżyce

Mam kiepskie nerwyzłe nastrojecóż nie najlepiejznoszę życie

* Z repertuaru Jolanty Ziarek

Page 37: przeczytaj wiersze

�2 �3

Prośba o iskierkę *

Z gór wysokich niespodzianie przyszła zimarozsypała worek pełen śnieżnych czaróww taki wieczór popatrz na mnie trochę cieplejnic już nie mów tylko proszę mi podaruj:

Iskierkę dobroci co w sercu się złocii czasem figlarnie się śmiejeiskierkę nadziei co w śnieżnej zawieime serce zziębnięte ogrzejeiskierkę przyjaźni by było mi raźniejby żyło się piękniej i prościejiskierkę miłości co tutaj zagościi dla nas zakwitnie na wiosnę

Z gór wysokich idzie do nas Nowy Roczekczasem błądzi pośród zaśnieżonych ścieżekMoże będzie dla nas hojny i łaskawymoże da nam trochę więcej niż zabierze?

* Z repertuaru Katarzyny Skrzyneckiej

Page 38: przeczytaj wiersze

�� ��

Nie znajdę…

Nie znajdę cieplejszych słów dla ciebiejak nie znajdę miliardów w miliardzienie pokocham ciebie jeszcze mocniejtak jak kiedyś nie umrę bardziej.

Strofy tylko dla ciebie *

Nie wierzyłem że cię spotkamże marzenia tyle znacząże los da mi trochę szczęściano bo w końcu niby za co?

Nie myślałem że podejdzieszże zatrzymać się pozwoliszże jest jeszcze taka miłośćktóra nie kpi i nie boli

Bez ciebie ten cudowny światna pewno by mi się nie przyśniłbez ciebie mnie nie byłobynikt inny by mnie nie wymyślił

Bez ciebie wśród codziennych dni jest pusto jesiennie i cichobez ciebie się pogubię gdzieśna drodze z napisem: donikąd

Czas nam jeszcze nie upływajeszcze wszystko jest przed namia my ciągle zawieszenimiędzy ziemią a chmurami

Chociaż kiedyś przeminiemyjak wiosenne krajobrazynajważniejsze że jesteśmybo mogliśmy się nie zdarzyć

Bez ciebie…

* Z repertuaru Pawła Hartlieba

Page 39: przeczytaj wiersze

�� ��

Między nocą a porankiem *

Tamten pokój jeszcze pamiętai powraca do tamtych czasówjak nas nocą w podróż zabierałjak przenosił do innych światów

Jeszcze wszystko było przed namityle jeszcze zdarzyć się miałożadne wielkie słowo nie padłolecz od razu ciałem się stało

Między nocą a porankiemmiędzy dłońmi a ustamimiędzy słowem a milczeniemzmieściliśmy świat nasz cały

Między zimą a jesieniąmiędzy ziemią a gwiazdamimiędzy nami w Międzylesiutyle mogło się wydarzyć

Los nam rzucił co miał dobregoi porwały nas nowe czasycoraz częściej gdzieś wyruszamyi wracamy lecz już nie tacy

Tylko zegar w tamtym pokojunieraz cicho sobie wspominajak kurantem tylko nam śpiewałi jak kiedyś czas nam zatrzymał

Za tych kilka złotych groszyza miraże i złudzeniaza codzienny sen spokojnysprzedaliśmy swe marzenia

Nic już nie jest tak jak kiedyścoraz bardziej świat przyspieszastań na chwilę i choć czasemzabierz mnie do Międzylesia.

* Z repertuaru Aleksandra Nowackiego oraz Janusza Szczepkowskiego

Page 40: przeczytaj wiersze

�� ��

Ziemia się kręci… *

Mówisz że świat zwariowałże się w pustce pogrążyłże pierwszy lepszy dzieciaklepiej by go urządził

Mówisz że z twego oknaprawie nie widać niebaże twój anioł już dawnow lepsze strony odleciał

Dobrze znam tę codziennośćznam nienazwany smutekwokoło obce twarzei nie ma dokąd uciec

Czasem – jak ty – się lękamże się w tym wszystkim zgubięlecz wtedy gdzieś tam z góryjakiś głos do mnie mówi:

Ziemia się kręci w dobrą stronęchociaż wokoło zawieruchabyle się nie mocować z losemi tak po prostu mu zaufać

Ziemia nas niesie przez oceanpustki rozpaczy i szaleństwaale na końcu dopłyniemyw spokojne i bezpieczne miejsca

Chociaż życie nie głaszczepozbierajmy marzeniai jeszcze raz spróbujmyzacząć wszystko od zera

Czarne sny zapomnijmyczarne dni przeczekajmyjest tyle gwiazd na niebiemoże dla nas wystarczy?

Nie odchodź *

Nie odchodź jest tak wcześnienie odchodź nie w tej chwiliksiężyc zaszył się w nowiudrogi łatwo pomylić

Niedzielne popołudniabędą takie codziennebez ciebie już do końcanic naprawdę nie będzie

Popatrz na nasze wiosnyzapal grudniowe Gwiazdkischowaj w sercu na zawszenajpiękniejsze obrazki

Znajdę troszeczkę ciepełkachoć wokół ciągle zimazrobię więcej niż wszystkoby cię tutaj zatrzymać

Wszystkie dni pomalujęnajzieleńszym koloremi od jutra zostanętrochę lepszym aniołem

Bez ciebie dni i nocena daty porozmieniamnigdy się nie odważęzacząć znowu od zera

Nie możesz tak po prosturozwiać się gdzieś na wietrzechcę tyle ci powiedziećchcę posłuchać cię jeszcze

Zostań bo się zgubimykażde z nas w innej pustcejutro da nam w prezencienowe lepsze pojutrze.

* Z repertuaru Eweliny Babiarz * Z repertuaru Danuty Błażejczyk

Page 41: przeczytaj wiersze

�0 �1

Jeszcze kiedyś…

Jeszcze kiedyś znajdziemy to liliowe morzei stary port w odcieniach pastelowej kredkiprzejdziemy uliczkami bardziej francuskiminiż podane do kawy poranne bagietki

Usiądziemy w kafejce pod starym platanemtej w której zawsze pachnie świeżą arabicąa później pobiegniemy białą promenadątą samą która kończy się gdzieś pod Afryką

W korzenno-pistacjowym sklepie kolonialnympełnym niebieskiej chałwy i cudów z orientuposzukamy na półkach ciasteczek z wróżbamijak dawniej robiąc mnóstwo słodkiego zamętu

Później powędrujemy przez ciepłe winnicedrogą z każdą godziną coraz bardziej krętąi znów spotkamy ludzi zwykłych i gościnnychi odnajdziemy kilka starych sentymentów

Kupimy tamten domek nad cichą zatokągdzie morze się odbija na liliowym niebie…jeszcze kiedyś znajdziemy to senne miasteczkoi w magicznych zaułkach odnajdziemy siebie.

Page 42: przeczytaj wiersze

�2 �3

W taki dzień jak ten…

W taki dzień jak ten kiedy kwitnie lenw taki dzień to się nie umieraTrzeba wziąć się w garśćżyciu w twarz się śmiaćzacząć wszystko choćby od zera

W taki dzień jak dziśkiedy szumi liśćtyle cudów może się zdarzyćNim zapadnie cieńnim nadejdzie sentrzeba jeszcze ten świat poprawić

Jest tyle ról do zagraniai tyle gwiazd do nazwaniai tyle serc do złamania i tyle nowych szans

Jest tyle snów do wyśnieniai tyle dróg do zgubieniai życzeń kosz do spełnieniawięc żyjmy póki czas

W taki dzień jak tentrzeba schować trenmoże przyda się na jesieni?Jeszcze życie dajeden fart lub dwai na lepsze wszystko się zmieni

W taki dzień jak dziśjak czereśni kiśćchwili życia się nie odpuszczaTutaj pachnie laschmury spienia wiatra tam tylko ciemność i pustka.

Zapamiętaj mnie *

Zapamiętaj mnie z tamtych wiosenz tych podróży do granic niebapoza sobą nic nie mieliśmylecz niewiele było nam trzeba

Wystarczały sobotnie nocezakończone krótką niedzieląa w tygodniu – poza wspomnieniem – kilka zwykłych słów przez telefon

Przychodzę znikąd idę donikądbędę tu jeszcze chwilę dwie…nawet nie zdążę ci opowiedziećjak mi bez ciebie pusto i źle

A świat zmęczony biegnie wciąż szybciejgdzieś przepadają noce i dniegdy kiedyś w życiu się pogubimyczy w innej bajce spotkamy się?

Zapamiętaj me wszystkie słowaoczy głupie i rozmarzone kiedy pierwszy raz uwierzyłemże czasami łzy nie są słone

Zapamiętaj mnie z naszych marzeńz których każde było tak ważnewszystkie cienie niech w cień odejdąnim to wszystko na zawsze zgaśnie

Przychodzę znikąd…

* Z repertuaru Łady Gorpienko oraz Bogdy Mysłowskiej

Page 43: przeczytaj wiersze

�� ��

Cień

Ścieżka… omszała bramazdziczałe rabatyściany splątane bluszczemna schodach – powoje okna blade bez zasłonparapet bez kwiatówdrzwi zamknięte na głuchozziębnięte pokoje

W kominku wygasł ogieńjakby go nie byłow kuchni nie czuć cebuliw łazience – lawendyw ciemnym kącie na strychuśpi samotny pająkkurz pokrył siwą sepiąniepotrzebne sprzęty

Czasem w letnie wieczoryjakiś cień zbłąkanyprzemknie wśród korytarzyw mroku się rozpłynieśmiech albo płacz zaszemrzew pustych zakamarkacha może to jedyniewiatr szumi w kominie?

Skrzypi stara altanaławkę pleśń porastaw suchych liliowych trawachświerszcz cichutko nucipękają słonecznikidogasają dalie…są ścieżka brama kluczelecz nie da się wrócić.

Page 44: przeczytaj wiersze

�� ��

On cię pokocha *

On cię pokocha po swojemu on będzie dobry mądry silnyotworzy rozdział w twoim życiumoże nie lepszy ale inny

On cię pokocha jak potrafion będzie z tobą już na zawszedla ciebie zrobi każde głupstwokiedy go spotkasz – daj mu szansę

Nasz los już do nas nie należynasz los nas popchnął gdzieś w nieznaneco nie zdążyło się wydarzyćzostawmy niedopowiedziane

Nasz los napisał w jednej chwilizupełnie inne zakończeniena drogach które przebiegliśmyzostały tylko nasze cienie

Gdzieś tam gdzie czasu nikt nie liczygdzieś tam pod innym lepszym niebemodnajdziesz jeszcze swoje szczęściei kiedyś jeszcze znajdziesz siebie

Nasz los już do nas nie należy…

Piosenka przed snem *

Przyjaciele się rozbieglimiłość miała wiele twarzyludzie znowu cię zawiedliżaden cud się nie wydarzył

Rozpaczliwie szukasz szczęściaw knajpach w parkach na ulicachczasem nawet w podłych barachchoć to nie twa okolica

Gdy spotykasz wreszcie kogośto od razu masz nadziejęale chociaż tak się starasznikt tu miejsca nie zagrzeje

Gdy odchodzi – krzyk rozpaczymiesza się z błagalnym szeptempóźniej wódka… a nazajutrzpustka większa jest niż przedtem

Dni się coraz bardziej plącząchwile szczęścia czas zacierai zupełnie sił nie starczaby zaczynać znów od zera

Twe niedziele są jak wtorkiz czarnobiałej fotografiiżyć samotnie już nie umiesza we dwoje nie potrafisz

Znów sobota: wódka prochypodły nastrój i dzielnica…w górze niebo a pod tobąsiedem pięter. I ulica. Kiedy nagle w środku nocydrzwi zatrzaśnie ci samotnośćnie mów że już nie masz wyjściai ucieknij jej przez okno.

* Z repertuaru Bartosza Figurskiego * Z repertuaru Jacka Borkowskiego

Page 45: przeczytaj wiersze

�� ��

Kiedy umiera anioł *

Kiedy umiera aniołświec nie zapalającałunu nie szykująpieśni nie śpiewają

słońce co chwila dalszezachodzi przed wschodempustkę oświetla czerniąi ogrzewa lodem

mrok wspina się powolipo kościelnych niszacha w wyniosłych dzwonnicachdzwoni tylko cisza

słowa nie mają sensułzy nie mają solii nawet lęk nie lękai ból też nie boli

na ulicach pobladłychjak szpitalne salezjawiają się z przeszłościcienie zapomniane

i zaraz niepotrzebnei szybko i cichoprzez wypalone miastoruszają donikąd

w dali się zacierajądawne krajobrazy…Kiedy umiera aniołnic się już nie zdarzy.

* Z repertuaru Basi Stępniak-Wilk

Page 46: przeczytaj wiersze

�0 �1

Jesienna dumka *

Zaplątana w babie latow półtęsknotach w półmarzeniachpochylona nad herbatąz szarą twarzą jak z kamienia

Nieobecna zapatrzonaw czarną pustkę gdzieś nad głowąciągle czeka na coś czekaniewidzialna dla nikogo

Ona jest inna niewczorajsza niedzisiejszaona jest inna nietutejsza nietamtejszagdzieś między ziemią a chmurami zawieszonazapada wieczór wszyscy biegną gdzieś a ona…

Bardziej jesienna niż jesieńi bardziej smutna niż łzyi znowu przeminął wrzesieńi nie zdarzyło się nic

Kilka zielonych uniesieńzasypał złocisty pyłjej oczy wpatrzone w jesieńbardziej żałobne niż kir

Kilka starych fotografiii rozmowa nieskończonaw dawnych listach kiedyś ważnychcóż dziś znaczą tamte słowa?

Pogubiona jak wspomnieniatamtą jesień chce powtórzyći znów zgubić chce samotnośći samotność chce ją zgubić

Ona jest inna nikt zrozumieć jej nie umiei nawet ona sama siebie nie rozumieod lat niezmiennie na świat patrzy jak zza szybyi ciągle żyje… ciągle żyje tak na niby.

* Z repertuaru Iwony Niedzielskiej

Kochane

Główka pazurki ogonekwścibskie zabawne szaloneoczka zielonozłotawe całego świata ciekaweGdy tylko się pojawiłowszystko wokoło ożyłowszystko się lepszym wydałozakwitło i zwariowałoCodziennie pełno go byłokażdego do łez śmieszyłowchodziło na szafki stołkikręciło salta fikołkinie poddawało się smutkomdąsało się lecz na krótkoNiczym słoneczna iskierkalubiło bawić się w berkagdy nastrój był do niczegobawiło się w chowanego.Skakało mądrzało rosłomijała wiosna za wiosnąna spacer nas zabierałowszystko i wszystkich kochałoPewnego razu pobladłocałe się w siebie zapadłomalało nieruchomiałopowoli gasło znikałobezgłośnie wołało: Pomóż!do swych bezradnych aniołówz popołudniowej szarościpobiegło gdzieś do WiecznościPozostawiło niewiele:kącik zielone wspomnienielato jesienią zasnutesmuteczek większy niż smutek.

Page 47: przeczytaj wiersze

�2 �3

Odchodzimy *

Odchodzimy zawsze samiciemną drogą pod gwiazdamizapatrzeni w zapomniane krajobrazygdy żegnają nas słowamiwtedy żal że nie brawamiczasem nawet tego nikt nie zauważy

Z gabinetu krzywych lusterz jednej pustki w drugą pustkęodchodzimy w dni powszednie i od świętazostawiamy gdzieś za sobąkilka gestów jakieś słowoktórych często nikt już potem nie pamięta

Odchodzimy z mgiełką żaluże tak szybko to zleciałobo zielone serca grają wciąż muzykątak jak dawniej nic nie mamyi o jedno wciąż pytamy:czy te drzwi są do wieczności czy donikąd?

Zostawiamy resztkę marzeńzostawiamy tamte twarzei pejzaże teraz nagle tak kochanejednak głupio w to wierzymyże się kiedyś odnajdziemygdzieś na którejś z pięknych i dalekich planet.

* Z repertuaru Seweryna Krajewskiego

Page 48: przeczytaj wiersze

�� ��

Pożegnania

I tylko ciebie tutaj nie maczarny listopad skleja ziemięwciąż nie potrafię cię zapomnieći gdzie nie spojrzę – widzę ciebie

tych parę lat przemknęło naglejak pociąg w obłąkańczym pędziei choćbym nie wiem jak się starałto tak jak dawniej już nie będzie

za sobą mam promyczki światłaprzed sobą długą smugę cieniaz każdego kąta wieje chłodemi pustką nie do zapełnienia

zostały łzy już tylko suchei smutek większy niż oceanżycie się całe rozsypałoi nie potrafię go pozbierać

magii tych wiosen lat beztroskichciepłych jesieni nikt nie wrócimam kilka wspomnień fotografii…resztę po lasach wiatr rozrzucił

a tyle chciałem ci powiedzieći życie bardziej ci dosłodzići tylko tego nie wiedziałemże rozstaniemy się w pół drogi

i choćbym co dzień kładł z uporemna czarne – białe białe białe…to pewnie i po wielu latachwszystko to będzie trochę szare

podobno każdy w chwili śmiercistając na drodze do Przeznaczeńogląda film ze swego życia…więc jeszcze kiedyś cię zobaczę.

Lepszeigorsze

Wszystko się odmieniło na lepszeigorszelepsze bo już nie cierpisz gorsze bo mnie bolilepsze bo dałem radę dojść z tobą do kresugorsze bo wracam stamtąd wolniej niż powolilepsze bo może jesteś gdzieś w lepszych wszechświatachgorsze bo coraz częściej jednak w to nie wierzęlepsze bo po raz drugi już stąd nie odejdzieszgorsze bo gdzie nie spojrzę jeszcze widzę ciebie.

Page 49: przeczytaj wiersze

�� ��

Czas PRZED i czas PO

Czas PRZED jest smukły złotowłosywłasnego szczęścia nieświadomynim światem zdąży się zachwycićwiatr go rozrzuci w cztery strony

Czas PO jest niemy ołowianygrzeje się w dawno zgasłych słońcachgrzęźnie w szaleństwie i w rozpaczyi trwa bez sensu. I bez końca.

Page 50: przeczytaj wiersze

�� ��

do re mi *

do mydła do lustra do szafy do swetrado butów do kluczy do windy do metrado dołu do góry do przejścia na skrótydo gwarów do swarów do ludzi do… głupich

do biurka do szuflad do kartek karteczekdo kawki herbatki do plotek ploteczek…do szefa na dywan… do skruchy… do kątado biurka do szuflad… do okna do okna

do nieba do ptaków do słońcdo morza do szczytów do chmurdo wichrów tajfunów i burzdo błędów obłędów i bzdur

do żaru do szału do gwiazddo diabła do paktu do krwido zdrady do bólu do dnado zbrodni do kary do łzy

do wyjścia do schodów do dołu do górydo baru do pizzy do jakiejś chałtury…do sklepu do domu do żony do dziecido wódki… do jednej do drugiej do trzeciej…

do kapci do krzesła do telenowelido sprzeczek pyskówek… do jasnej cholerydo kuchni do noża… do chleba do zupy…do mydła do wanny do łóżka… do dupy

do nieba do ptaków do słońcdo morza do szczytów do chmurdo wichrów tajfunów i burzdo błędów obłędów i bzdur

do żaru do szału do gwiazddo diabła do paktu do krwido zdrady do bólu do dnado zbrodni do kary do łzy

do mydła do lustra do szafy do swetrado butów do kluczy do windy do metrado dołu do góry do przejścia na skos…do re mi fa sol la si do

Fantomy

Dni – lustra pełne pragnieńniepodobnych sobiew swej bieli najczarniejszychi pełnych w połowie

Czy ja to ten z przedwczorajczy może ten z teraz?A może mnie po prostunie było i nie ma?

Śmiertelni – nieśmiertelnym

Bogów zamknęli w świątyniachupchnęli na ołtarzachkadzą im hołdy czyniąwieszają na obrazach

Bogów zamknęli w świątyniachwierząc że nieśmiertelninie dostrzegą przez murykurewstwa swoich wiernych.

Słońca

Słońca… miliony… miliardy…dalekie magiczne ognieczasem wpadają na siebielecz częściej gasną. Samotnie.

* Z repertuaru Renaty Kretówny

Page 51: przeczytaj wiersze

W kraju na „P” *

W kraju na „P” co dzień się wstaje z kacemw głowie jest szum choć wczoraj się nie piłotu każdy dzień zaledwie jest erzacem i żyje się tak jakby się nie żyło

W kraju na „P” mieszkają nietykalnidla których ci na dole nic nie znaczątu ludzie tkwią jak w wielkiej poczekalniczekając wciąż choć nie wiadomo na co

Złuda! Obłuda! Złuda! Obłuda! Koszmarna jawa koszmarny sen…i sklep… i wóda wóda wódaw ogromnych butlach. Tak jak tlen!

W kraju na „P” dla innych nie ma miejscatu nie ma norm nikt z nikim się nie liczytu każdy dzień bezmyślny i na klęczkachtutaj na „p” są także politycy

W kraju na „P” przez palce czas przeciekatu nie wie nikt co to szczęśliwa gwiazdatu wszystko jest ważniejsze od człowiekaa życie to na raty eutanazja

Złuda obłuda…

Znicze wieńce i „zdrowaśki”dookoła pełno krzyżygorzkie żale zamiast kasykraj dla martwych – nie dla żywych.

101100

* Z repertuaru zespołu Demonstracja

Page 52: przeczytaj wiersze

102 103

Ojczyzna

Czy ojczyzna to ta ziemiaktórą grzeje zimne słońcegdzie – choć tak się bardzo starasz – trudno związać koniec z końcem?

Czy to może zwykłe słowaktóre mówisz do sąsiadaz którym – choć mijają lata – nie potrafisz się dogadać?

Czy to może ci gówniarzektórzy rwą się do rządzeniaktórzy dadzą ci karabini powiedzą gdzie masz strzelać?

Czy to świątki w których możeszjak na targu poprzebieraćktóre patrzą niewzruszeniekiedy cierpisz i umierasz?

Pan mi mówi *

Pan mi mówi że ja tutaj nie pasujęże ta ziemia nie dla takich jest jak japan wciąż pyta skąd w ogóle się tu wziąłempan przez skórę czuje że to nie mój kraj

Moja matka rosła tu na tych ulicachstąd pochodzi. A pan myśli że z Księżyca?

Pan mi mówi że ja tutaj wszystko psujęże jest we mnie pełno buntu wiele złapan znów pyta kto mi dał do tego prawoby się wtrącać by wprowadzać nowy ład

Przecież ja się właśnie tutaj urodziłem…pan jest młodszy. Ja przed panem tutaj byłem.

Że mój świat jest trochę innyże nie równam do szarzyznyi że coś innego czytamże nie tak jak pan zasypiamże kolorów widzę więcejpańskich świętych dni nie święcęi że maski nie zakładamto jest tylko moja sprawa

Pan od dawna toleruje mnie z ledwościąpan by nigdy mnie nie wpuścił za swój prógpan przypuszcza że pod inną szerokością…że tam lepiej by mi było niż gdzieś tu

Ale ja tu dawno drzewa zasadziłem…mam je zabrać? Lecz czy któreś z nich przeżyje?

* Z repertuaru Piotra Siereckiego

Page 53: przeczytaj wiersze

10� 10�

Pejzaż *

Tu już nic się nie zmieniwokół krzywe drogikrzywe sosny spojrzeniai świątki kulaweanioły rozwieszonenad rozdartym niebemniepotrzebne jak bożkidrzemiące przy barze

Nic mnie tutaj nie trzymamoże sentymentymoże kilka obrazkówktóre tu zgubiłem…na nic więcej nie liczęna nic nie mam chęcijeśli jeszcze zostanęto tylko przez chwilę

Ja tu jestem niechcącychyba przez pomyłkęPan Bóg mnie tu porzuciłna rozstaju drogimoże miał w swym zamyślejakiś cel ukrytymoże nie bardzo wiedziałco ma ze mną zrobić?

A tu życie na oślep…wciąż szybciej i szybciejczas za nim nie nadążagubiąc się w realiachulica zmierzch samotnośćrozmazane twarzebiegnące by się zaszyćw ciasnych przechowalniach

Ja nie umiem zwyczajniejja nie z tego światachociaż nie znam innegoniż ten na tej ziemimimo czerwonych marcówprzemarzniętych grudniówtu nic się nie zmieniłoi nic się nie zmieni.

* Z repertuaru Marii Seweryn

Page 54: przeczytaj wiersze

10� 10�

Już prawie nie ma nas *

Już prawie nie ma nasi nie ma tamtych miejscgdzie słychać było śpiewi nasz beztroski śmiech

Już nie ma tamtych drógi tamtych twarzy teżtak szybko biegną dnicodziennie wciąż nas mniej

Z resztek marzeń co zostałyukładamy świat na nowoa przez palce nam przeciekajeszcze jedna druga młodość

Po kropelce ze zdumieniemprzesączamy się w nieznanei do końca nie wierzymyże z nas śladu nie zostanie

Już nie umiemy nie…jak dawniej z czasu kpićczy świat jest jeszcze naszczy my to jeszcze my?

Tych kilka ciepłych latrozwiało się jak dymjuż jesień… za nią chłódnajdłuższej z wszystkich zim

Z resztek marzeń…

Kiedyś przyjdzie… *

Kiedyś przyjdzie nieoczekiwaniemoże w nocy o świcie lub w dzieństanie w progu dyskretnie i cichokiedyś przyjdzie… ja dobrze to wiem

Nic nie mówiąc popatrzy mi w oczyi odnajdzie w nich na samym dniewiele potknięć krzywd i rozczarowańi nadziei i soli i klęsk

Kiedyś przyjdzie i stanie tuż obokdotknie włosów i ramion i wargzaskoczony nic chyba nie powiemw jednej chwili zatrzyma się czas

Nagle wszystko przestanie być ważnepoza nami nie będzie już nicjednym gestem odsunie na zawszewszystkie lęki tęsknoty i łzy

Może wtedy to będzie mi daneabym znalazł ukryte na dniewszystkie prawdy do końca nieznanemego życia i bezsens i sens

Kiedyś przyjdzie i dotknie mych ramioni przebiegnie mnie nieznany dreszcz – Nie poznajesz mnie? – cicho zapyta – To ja… twoja śmierć.

* Z repertuaru Stana Borysa oraz Tomasza Marzeckiego * Z repertuaru Krzysztofa Respondka

Page 55: przeczytaj wiersze

10� 10�

Opus gay

Czarne żarłoczne larwy i brunatne czerwiebezmyślnie pełzające w zgnuśniałym półcieniuwidzące dwa kolory: żółć i białą czerwieńprzestańcie nam urządzać życie po swojemu

wasi żałośni święci i błogosławieniwalczyli tylko o to byście się rozsiedlispece od molestowań embrionów orgazmównic tu po was – spadajcie a choćby na Księżyc

mistrzowie bezczelnego przekrętu wszechczasówbileterzy z plikami wejściówek do niebawy i wasi macherzy z sercami po prawejchcecie świat chwycić w łapy i żywcem pogrzebać

klęczcie otumanieni w sanktuariach śmiercipełnych krwawiących krzyży i wiary daremnejwznoście krypty pomniki budujcie cmentarzeróbcie je z waszym bogiem róbcie lecz beze mnie

ja idę w roztańczonej szalonej paradziez tymi co mają dumnie podniesione głowybędziemy wielbić kwiaty czcić chmury i słońcedziś – jutro – zawsze wolni i zawsze tęczowi.

Page 56: przeczytaj wiersze

110 111

zanim stąd odejdę

garść słonecznych krokusówtwój uśmiech kochanymroźne grudniowe gwiazdkiśpiew sierpniowych cykadkilka szalonych wyprawdo nieznanych krainwystarczą mi aż nadtona tę resztę życia

jeszcze z wami zatańczęnapiję się winanie zrobię żadnych planów –chwilę tu zostanęrozdam trochę kolorówrymów historyjek…TAM wezmę z sobą tylkoto co TU zostawię

W oksytańskim zaułku

W oksytańskim zaułkurebe ksiądz i mułław popołudniowym słońcusiedzą pod platanempiją zimną herbatęrobią mądre minyi mówią o swych bogachgłupstwa ponad miarę

A tuż obok AbrahamJezus i Mahometbrodzą wśród sennych marzeńsłodkich jak bławatkizbierają je w bukietykładą na ołtarzui modlą się do Ojcai do Jego Matki.

Page 57: przeczytaj wiersze

112 113

dzień w którym odejdę

rozejrzę się po starych kątachmocno przytulę wszystkie drzewasiądę w altance i posłuchamjak ogród śpiewa i dojrzewa

po raz ostatni zamknę bramęukryję klucz w wysokich trawachpobiegnę w dal nieznaną drogąpobiegnę… po swych własnych śladach

Page 58: przeczytaj wiersze

11� 11�

W słowie „zbankrutował” występuje słowo „bank”. Widać ten, co wymyślił banki, od razu myślał o przekręcie.

I po co ten małpolud tu przylazł? Źle mu było w Afryce? Europy mu się zachciało! To teraz tu siedzi, pali węglem i robi efekt cieplarniany.

Ojciec rodzony, ojciec chrzestny, ojciec święty, ojciec katecheta, ojciec dyrektor… Dużo ich. Przydałby się jeden, a porządny.

Nie bywam w kościołach. W każdym wiszą krzyże, obrazy pełne czaszek i piszczeli, a w podziemiach krypty z trumnami. Po co tam chodzić? Żeby się denerwować?

Ziemia to największe hospicjum, w którym jedni czekają na śmierć w lepszych, inni – w gorszych warunkach.

(„Desperatki”)

Patolog nie dostaje łapówek.

Metafizykami są wyłącznie najzdolniejsi fizycy.

Gdyby dawniej były takie psychotropy jak dziś, nie byłoby żadnych świętych.

(„Trzy kroki do wieczności”)

Zawsze tak było, że jak mi facet nie potrafił czegoś udowodnić, to mówił: Idiotka!

Reinkarnacja mnie przeraża. Chcesz czy nie – musisz się wcielać. Życie to największa pułapka, w jaką mogliśmy się dostać.

Boże, chroń mnie od ludzi małych. I tych zbyt wielkich.

Parafii spadły dochody? Niech wprowadzą bilety.

Ograniczeni nie wiedzą o swych ograniczeniach.

Ludzie ulepili Boga na obraz i podobieństwo swoje.

(„Zaświaty, czyli czy pies ma duszę?”)

Myślówki Poniższe cytaty pochodzą ze sztuk teatralnych napisanych przez Jerzego A. Masłowskiego w latach 2010-201�.

Im więcej świętych w niebie, tym mniej świętości na ziemi.

Od polityki nie da się uciec; jak ty się nią nie zajmiesz, ona zajmie się tobą.

Nie patrz zbyt daleko w przyszłość, bo zobaczysz cmentarz.

Śmierć – pewnie nie jest to proces zbyt przyjemny, ale jakoś to prze-żyję.

Ludzie widzą to, co spodziewają się zobaczyć. A spodziewają się zobaczyć to, co im wcześniej wtłoczono do głów.

Polscy Żydzi są jak wiolonczela i muzyka – ani jedna rzecz, ani dwie.

Boże, miej sam siebie w opiece. Bo jak o siebie nie zadbasz, to kto zadba o nas?

Świat jest najpiękniejszą zabawką, jaką dostaliśmy. Trzeba tylko uważać, by jej nie zepsuć.

(„Pożegnania’��”)

Boże, po co Ty tylu idiotów stworzyłeś? Mogłeś postawić na jakość, nie na ilość.

Prawda przemilczana tysiąc razy przestaje być prawdą.

Na całej naszej planecie klimat jest do dupy. Prędzej czy później wszyscy tu umierają.

Czy patolog może być dobrym mężem? Nie wiem, ale jedno jest pewne: przynajmniej roboty do domu nie przyniesie.

Patrząc na polskie miasta, odnoszę wrażenie, że słowo „zabudowa-ny” wzięło się od słowa „buda”.

Czy woda święcona rozcieńczona wodą z kranu jest w dalszym ciągu wodą święconą?

Page 59: przeczytaj wiersze

11� 11�

Jestem ateistą. Ale wątpiącym.

Chciał się zabić, to się zabił. Nie wtrącajmy się w życie zmarłego.

Trzeba dzwonić po karetkę… Nie żyje? To może chociaż wezmą narządy?

(„Trup do kwadratu”)

Dziś ludzie nie przeżywają, a jedynie rejestrują. Robią miliony zdjęć i zapychają nimi twarde dyski.

Słyszałem, że wkrótce będzie Powtórne Przyjście Chrystusa. Cieka-we, co mu teraz zrobią?

Umarł lekarz? To co z niego był za lekarz?

Po śmierci na grzeszników czeka piekło: smoła, siarka, ogień. Cóż za sadysta to wymyślił?!

(„Kaskader”)

Małe pieniądze ograniczają najbardziej.

To była dewotka. Kiedyś jej powiedziałam, że jest taka teoria, iż Jezus nie umarł na krzyżu, bo go zdjęli i odratowali. Wtedy ona wpadła w histerię i ze łzami zaczęła krzyczeć: Powiedz, że to nie-prawda! Powiedz, że umarł na krzyżu!

Czy wierzę w życie po śmierci? Jak tak patrzę na tego swojego starego, na tych polityków i na cały ten kraj, to tak sobie myślę: Czy istnieje życie przed śmiercią?

Ziemia okrąża Słońce z prędkością 30 km/sek., a nasza galaktyka pędzi przez wszechświat 600 km/sek. I jak tu być spokojnym, kiedy to wszystko tak zapierdala?

Kiedyś polonista mnie spytał, co mi się najbardziej podobało w „Odysei”. To mu powiedziałam, że syreny. A on pyta: Dlaczego? To mówię, że kobieta z rybim ogonem wygląda interesująco. A on pyta: Jakie mi się pytania nasuwają w związku z syrenami? To mówię, że najbardziej ciekawi mnie, czy były żyworodne, czy składały ikrę?

I wtedy sobie uświadomiłam, że po śmierci, w niebie, ci, co mieli po kilku małżonków, są teraz razem. Tworzą wielkie rodziny… To tam się niezła Sodoma wyprawia!

To mu mówię: Pieprz się. A on: Nie umiem. Nie trenowałem jogi. Taki skurwiel dowcipny.

GMO to straszne świństwo. Tym roślinom w komórkach grzebią i wszczepiają geny muchy albo innych zwierząt, by im poprawić odporność. A fasoli to ponoć będą wszczepiać geny ludzkie, żeby szybciej rosła. Wyleje człowiek resztkę fasolówki do zlewu i pójdzie do pierdla za aborcję.

Chrześcijanie i ateiści popełniają podobny błąd: ci pierwsi nie chcą zobaczyć w Jezusie elementu ludzkiego, ci drudzy – boskiego.

Śmierć jest jak policjant. Przychodzi i mówi: Pan pozwoli ze mną.

Diabeł ma rogi, kopyta, ogon. Słowem: wygląda jak Bóg przykazał.

(„Marzycielka, czyli kilka godzin z życia kretynki”)

Page 60: przeczytaj wiersze

11� 11�

do swojego świata. Jednak nie jestem religijny: moja wiara wykracza daleko poza religię. Religie dzielą, są przyczyną wojen, dyskryminacji, zniewolenia umysłowego i w imię swoich interesów nie dopuszczają do głosu najważniejszej prawdy o społeczeństwie, mówiącej, że my – ludzie, gramy w jednej drużynie. Religia jest jak świątynia, która oddziela nas od świata, od ludzi, od rzeczywisto-ści. Zburzcie świątynie, a zobaczycie niebo – powiedział w jednym z wywiadów.

Po trosze jest gnostykiem i dualistą wierzącym w dwóch bogów: Rex Mundi, czyli Pana Tego Świata, który jest bogiem niższej ka-tegorii, bogiem omylnym, bogiem eksperymentatorem, Demiur-giem (zwraca się do niego w wierszach: „Żart”, „Niemodlitwa”), oraz w Boga Stwórcę, stojącego ponad wszystkimi istotami i du-chami (modli się do niego w wierszu: „Avinu Malkeinu”). Jednak nawet Demiurga nie posądza o zamierzone zło i stara się tłuma-czyć jego pomyłki (dramat: „Pożegnania’��”). Jesteśmy zlepkiem doskonałej duszy stworzonej przez Boga Stwórcę i ułomnego cia-ła stworzonego przez Demiurga – taki obraz człowieka wyłania się z wierszy Masłowskiego. Dlatego też w swojej słynnej modli-twie: „Moja modlitwa” nie przeprasza za winy, nie tłumaczy się ze swych potknięć, nie prosi Najwyższego o wybaczenie, a jedynie o Trochę nadziei na nadzieję.

Jakże możesz oczekiwać po mnie doskonałości, kiedy jestem aż tak pełen sprzeczności? – pisał żyjący w Hiszpanii na przełomie XI i XII wieku słynny myśliciel rabbi Abraham ibn Ezra.

Jerzy A. Masłowski jest nie tylko gnostykiem, ale też po trosze: rabinem znającym kabałę, Celtem widzącym mityczne istoty, australijskim Aborygenem rozumiejącym magię, afrykańskim szamanem wiedzącym, że nasz świat przenikają inne światy, peł-ne nadrealnych istot, wśród których są duchy-obserwatorzy, duchy opiekuńcze, demony… (wiersze: „Anioł powszedni”, „Nadchodzą”; opowiadania: „Opiekun”, „Ocalony”). W takim świecie wszystko ma duszę: liść, kamień, strzępek babiego lata… W wierszu „Sierpniowe chmury” z jednej strony porównuje obłoki do baśniowych smoków i bezowych ciastek, z drugiej – sierpniowe chmury to ludzie w średnim wieku, którzy: Nie wiedzą: skąd gdzie i po co / nie biorą nic na poważnie / pytania sensy nonsensy / są dla nich wreszcie nieważne. Jest też buddystą pokazującym, że życie to nieustanne krążenie energii (wiersz: „do re mi”), i wierzącym w pra-wo przyczyny i skutku (opowiadania: „Anioł”, „Mansarda”; tryptyk teatralny „Trzy kroki do wieczności”). Jest wreszcie taoistą, który nie tylko opowiada o alternatywnych światach (wiersze: „Inny”, „Wszechświaty”, „Dzień, którego nie było” czy jedno z jego najsłyn-niejszych opowiadań: „32 grudnia”), ale też pokazuje, że sen jest dal-szą kontynuacją życia, a życie kontynuacją snu (opowiadanie: „Prze-budzenie”). I jak każdy taoista patrzy z dystansu oraz krytycznie na

Magiczne światy Jerzego Andrzeja Masłowskiego

Jedna z najpopularniejszych piosenek Jerzego A. Masłowskiego – „Jesienna dumka” opowiada o samotnej kobiecie, która, wyalieno-wana z otaczającego świata, z rezygnacją przygląda się życiu: „Ona jest inna: niewczorajsza, niedzisiejsza / ona jest inna, nietutejsza, nietamtejsza”. To samo można odnieść do całej twórczości poety i prozaika, bowiem tak jego wiersze i piosenki, jak też opowiada-nia i sztuki teatralne wymykają się wszelkim próbom klasyfikacji i nie sposób ich zaszufladkować. Jedyne porównanie, jakie przy-chodzi na myśl, bardziej odwołuje się do malarstwa i sztuk pla-stycznych niż do literatury:

teatr magiczny.

W malarstwie styl ten (będący w rzeczywistości odmianą melancholijno-sentymentalnego surrealizmu) pełen jest z jednej strony realnych, z drugiej – baśniowych postaci, nierzeczywistych krajobrazów i kolorów w nieskończonej liczbie odcieni. Masłow-ski kreując swój teatr magiczny, maluje słowem, a jego twórczość pełna jest metafor, porównań, wieloznacznych skojarzeń, aluzji, a nade wszystko refleksji, z których układa dwa światy: rzeczywisty i nadrealny – ten ostatni pełen jest snów, wizji, przeczuć i trudno zauważyć, gdzie kończy się jeden, a zaczyna drugi.

Zadaniem myśli jest nie tyle opisać świat już istniejący, co powo-łać do życia czy też wydobyć z ukrycia świat prawdziwy, a dotych-czas brakujący – napisał prof. Tadeusz Sławek we wprowadzeniu do książki „Odcienie gnozy”.

Twórczość Masłowskiego przenikają nierzeczywiste postacie i mityczne istoty: smoki, elfy, rusałki, pegazy, jednorożce, dybuki, anioły i różne niematerialne stworzenia. W swych wierszach, opo-wiadaniach i sztukach teatralnych – niczym alternauta – podró-żuje po innych wymiarach. Miesza rzeczywistości, jednocześnie pokazując komizm i tragizm życia, co budzi lęk i sprawia, że wielu czytelników (a i krytyków) nie wie, jak ustosunkować się do jego twórczości: żart to, prowokacja czy coś znacznie więcej?

Niech twa dusza pozostanie chłodna i spokojna w obliczu miliona wszechświatów – pisał Walt Whitman w „Pieśni o sobie”.

Cała twórczość Jerzego A. Masłowskiego

nasycona jest metafizyką.

Moja religia to mix przeróżnych wierzeń, mitów i systemów filozoficznych. W każdym znajduję coś ciekawego i adoptuję

Page 61: przeczytaj wiersze

120 121

Nie poddaje się modom.

Jego wiersze i piosenki mają rym i rytm; każdy utwór stanowi odrębną opowieść. Gdy w jednym z wywiadów radiowych, w cza-sie dyskusji na temat poezji, zapytano go, czy nie uważa, że poezja rymowana jest passé, odparł:

Dla mnie pisanie wiersza to ćwiczenie cierpliwości, to nie tylko poszukiwanie odpowiedniego rytmu, ale też poszukiwanie tego naj-właściwszego określenia, które pasuje do pisanej przez mnie układan-ki. To jak rozwiązywanie krzyżówki i wstawianie do każdej linijki diagramu tego jednego, jedynego słowa, które najbardziej oddaje to, co chcę powiedzieć. A co do formy: nic się tak szybko nie starzeje jak awangarda.

Z reguły nie pisze białych wierszy. Tych kilka, które opublikował, uznaje za eksperyment, chwilowy kaprys, do którego nie zamie-rza wracać. Twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak „biały wiersz” i że tego typu „słowo-twory” powinny mieć swoją odrębną nazwę. Także opowiadania i sztuki teatralne pisze klasycznie, świadomie rezygnując z formy, a skupiając się jedynie na treści. Pisze języ-kiem prostym, zrozumiałym dla każdego. Chce ze swoim prze-słaniem trafić do jak najszerszego kręgu odbiorców, zaintrygować ich, zachęcić do bardziej świadomego przeżywania każdej chwili. Podkreśla, że warto słuchać intuicji, wierzyć w przeczucia i sny. Każdy jego utwór: wiersz, piosenka czy opowiadanie, rozgrywa się na dwóch, czasem trzech płaszczyznach skojarzeń. Tworząc sztukę teatralną (a pisze głównie komedie – jak na taoistę i guru przy-stało), używa aż trzech rodzajów humoru: popularnego (ale nie powiatowego), intelektualnego i surrealistycznego. Dzięki temu każdy odbiorca może znaleźć dla siebie coś atrakcyjnego.

Wszystko, co pisze, przesycone jest uwielbieniem życia i świata oraz zachwytem nad niepowtarzalnością każdej istoty. Ale też z każdego słowa emanuje ból i niezgoda na przemijanie. Te-matem wielu jego utworów jest miłość, ale też śmierć. Łączy te stany niewidzialną nicią (wiersz: „Zapamiętaj mnie”). Pisząc o miłości, nie szuka porównań, bo wie, że jakiekolwiek próby określenia tego stanu z góry skazane są na porażkę (wiersz: „Nie znajdę…”). Pisząc o śmierci, raz nie wierzy w życie pod drugiej stronie (wiersz: „Lepszeigorsze”), innym razem ma nadzieję, że śmierć nie jest końcem (wiersz: „Odchodzimy”), by w wresz-cie być pewnym, że po drugiej stronie czeka świat, ale całkiem inny, niż nam się wydaje (jednoaktówka: „Wieczny odpoczy-nek” z tryptyku „Trzy kroki do wieczności”). Znaczące jest też motto, którym poprzedził swój zbiorek „Słońca” – Życie jest ucieczką, a śmierć – powrotem. Tematyka kresu życia pojawia się w jego pracach często, choć nie zawsze jest to zauważalne na

siebie samego i innych (wiersze: „Fantomy”, „Pejzaż”, „Dziura”), a także na wszelkie przejawy porządku społecznego (wiersze: „z czasem”, „Ojczyzna”). Ostrzega przed dyktatem religii i teo-kracją (wiersz: „Opus gay”; opowiadanie „Sukcesor”), pokazuje straszliwe konsekwencje, jakie niesie fundamentalizm religijny (opowiadanie: „Natasza”; musical „Zakochany Tel Aviv”), a także naśmiewa się z wszelkich wyobrażeń o życiu po śmierci: (kome-dia teatralna: „Zaświaty, czyli czy pies ma duszę”, jednoaktów-ka „Wieczny odpoczynek”, będąca częścią tryptyku „Trzy kroki do wieczności”). Wreszcie, jak każdy taoista, bezlitośnie obnaża dewocję (opowiadanie „Lipa”), a także zakłamanie i dulszczy-znę (zbiór opowiadań: „Coś śmiesznego – bajki dla dorosłych”; komedia teatralna: „Desperatki”, monodram: „Marzycielka, czyli kilka godzin z życia kretynki”).

Posiada niezwykły dar postrzegania rzeczywistości z różnych perspektyw. Z jednej strony ma nadwrażliwość przewrotne-go dziesięciolatka (wiersze: „Nie pozwól”, „Lipcowy zmierzch”, „Taki ktoś”), z drugiej – wrażliwość kobiety (wiersze: „Zagu-biona dziewczyna”, „Maria z Toledo”; monodram „Marzy-cielka”), z trzeciej – mądrość dojrzałego mężczyzny (wiersze: „W knajpie”, „Między nocą a porankiem”; monodram „Kaska-der”). Ma wreszcie

wrażliwość mistyka,

a może raczej guru nauczającego i ostrzegającego przed nienawiś-cią i dyskryminacją (wiersze: „Avinu Malkeinu”, „Pan mi mówi”; dramat „Pożegnania’��”). Fascynuje go ludzka osobowość, pokazuje, jak bardzo bywa przewrotna (wiersz: „Tylko nic sobie nie obiecuj”; opowiadanie: „Przybysz”), mroczna (opowiadania: „Misterium”, „Wieża Boga”), a czasami wielokrotna (opowiada-nia: „Fotografia”, „Nieznajoma”).

Pisze o podróżach – są jego żywiołem. Ale też pisze w po-dróży; lubi tworzyć, przemieszczając się z miejsca na miej-sce. Zafascynowany jest Francją (wiersze: „Pojedźmy”, „Anioł z Reims”, „Wieczór w La Rochelle”), a ściślej – najbardziej ma-gicznym obszarem tego kraju – Oksytanią – krainą albigensów i ich herezji (wiersze: „Jeszcze kiedyś…”, „W oksytańskim zauł-ku”). Tam właśnie napisał swój najbardziej tajemniczy i wielo-znaczny wiersz: „Źródło” oraz równie wieloznaczne opowiadanie: „Sukcesor”. Zapytany, dlaczego tak bardzo lubi podróżować, od-powiada, że podróż jest dla niego rodzajem medytacji.

Czy nie jest tak, że droga jest celem samym w sobie, że celem wędrowania jest wędrowanie? – pytał Matsuo Bashō w swym „Dzienniku podróży do Sarashina”.

Page 62: przeczytaj wiersze

122 123

Przytoczone w tekście tytuły wierszy pochodzą z tomików poetyckich „Kiedy umiera anioł”, „Słońca”, „Et in Arcadia Ego”. Przytoczone tytuły opowiadań pochodzą ze zbiorów: „Coś śmiesznego – bajki dla dorosłych”, „Wieża Boga”. Zarówno z wierszami, opowiadaniami, jak też tekstami sztuk teatralnych można się zapoznać na stronie autora: www.maslowski.com.pl

pierwszy rzut oka: wiersz „Liliowa” nie tyle mówi o kobiecie, któ-ra chce porzucić dotychczasową egzystencję i wyjechać, ile raczej o kobiecie, która chce wycofać się z życia, wierząc, że po drugiej stronie czeka na nią lepszy świat. Mimo że w całej swej twórczo-ści Masłowski nie zgadza się na cierpienie i buntuje się przeciw absurdom tego świata, wie, że życie jest wypadkową dwóch prze-ciwstawnych sił: bólu i szczęścia. Każda dusza musi przejść wiele prób na swej drodze – to jedne z najważniejszych słów najbardziej ezoterycznej księgi – Księgi Zohar.

Mimo że prace Masłowskiego przenikają ból, refleksja nad prze-mijaniem, tęsknota do zdarzeń minionych i do lepszych wszech-światów, jest w jego utworach coś jednoznacznie pozytywnego: cierpienie przemija, łzy działają oczyszczająco i wszystko wraca do równowagi (wiersz: „Ziemia się kręci…”). Kiedyś, na spotkaniu autorskim powiedział:

Choćbyś stał na krawędzi, choćbyś był przekonany o bezsensie ca-łego istnienia, żyj i nie rozpaczaj, bo twe łzy burzą misterny Boski Plan.

Często wraca do przeszłości i – niczym Joe Brainard w swym niezwykłym pamiętniku „I remember” – rozpaczliwie zapisuje wspomnienia, bojąc się, że na zawsze przepadną w zakamarkach pamięci (wiersz: „Miałem”). Każdą istotną myśl, każdą szcze-gólną chwilę z miłością umieszcza w swych wierszach i opo-wiadaniach – podobnie jak bohater „Trylogii miłosnej” Paula Bogarta, który w ostatniej scenie przytula do piersi pamiątki kojarzące mu się z najważniejszymi momentami życia (wiersz: „Przylądek lepszej nadziei”). I – jak wiele osób rozczarowanych dorosłością – wraca do dzieciństwa, kiedy świat był prosty, przyja-zny i bezpieczny (wiersz: „Dawniej niż wczoraj”). Ostatnie słowa umierającego na AIDS słynnego, choć dziś nieco zapomnianego reżysera Dereka Jarmana brzmiały: Chciałbym, by świat był pełen puszystych kaczuszek.

Jerzy A. Masłowski chciałby, by świat był pełen przyjaznych rusałek, elfów, żywiołaków, a nade wszystko smoków – to dla-tego przez wiele lat hodował legwany – jaszczury, które były dla niego łącznikiem z innymi, baśniowymi wszechświatami.

Wojciech Michał Cegielski

Page 63: przeczytaj wiersze

12� 12�

�1 Odchodzą marzyciele �2 Jeszcze trochę dobrego �3 Anioł z Reims �� Avinu Malkeinu �� Smutny pejzaż �� Zdumienie �� Miałem �� W knajpie �0 Tylko nic sobie nie obiecuj �1 Dzień którego nie było �3 Prośba o iskierkę �� Strofy tylko dla ciebie �� Nie znajdę… �� Między nocą a porankiem �� Nie odchodź �� Ziemia się kręci… �1 Jeszcze kiedyś… �2 Zapamiętaj mnie �3 W taki dzień jak ten… �� Cień �� Piosenka przed snem �� On cię pokocha �� Kiedy umiera anioł �0 Kochane �1 Jesienna dumka �3 Odchodzimy �� Pożegnania �� Lepszeigorsze �� Czas PRZED i czas PO �� Słońca �� Fantomy �� Śmiertelni – nieśmiertelnym �� do re mi101 W kraju na „P”102 Pan mi mówi103 Ojczyzna10� Pejzaż10� Kiedyś przyjdzie…10� Już prawie nie ma nas 10� Opus gay110 W oksytańskim zaułku111 zanim stąd odejdę112 dzień w którym odejdę11� Myślówki11� Magiczne światy Jerzego Andrzeja Masłowskiego

Spis treści � Niemodlitwa � Wpadłem tu � Zanim czas posrebrzy włosy � Wszechświaty10 Pomarańcze w Jeruzalem11 Z Plejad…13 Pojedźmy1� Nie znalazłem 1� Przylądek lepszej nadziei 1� Liliowa1� Evele1� z czasem… 21 Sierpniowe chmury22 Grajek ze Starówki23 Wieczór w La Rochelle2� Maria z Toledo2� Posłuchaj życie2� Przegadajmy tę noc 2� Chwila30 To się już nie zdarzy31 Pod stygnącym słońcem33 Dwa światy3� Zawieszeni 3� Mój toast3� Źródło3� W Kazimierzu na rynku 3� Niepotrzebnych kilka słów�1 Mężczyźni z jedną twarzą�2 Nie będziesz �3 Sara z Camargue�� Popołudnie w Epidauros�� Wybacz mi�� Powódź�� Krakowska ballada�0 Pocieszanka? �0 Do przyjaciół lemingów�1 Łączka�1 w wolnej chwili…�3 Nie pozwól�� Lipcowy zmierzch�� Taki ktoś�� Na rozbiegu�� Moja modlitwa

Page 64: przeczytaj wiersze

Podziękowanie

Dziękuję wszystkim bytom materialnym i transcendentalnym, które przyczyniły się do powstania tego niezwykłego wydawnictwa.

Wojciech Michał Cegielski - wydawca

Page 65: przeczytaj wiersze

Et in Arcadia Ego wiersze i piosenki o kochaniu i umieraniu

Jerzy Andrzej Masłowskiwww.maslowski.com.pl

Fotografie i opracowanie graficznePiotr Woźniak

Redakcja i korektaJanina Granas-Olewińska

Skł[email protected]

[email protected]

Wydawca TAO sp. z o.o.www.grupatao.com

Copyright by Jerzy A. Masłowski 201�Copyright by TAO Sp. z o.o. 201�

Emów 201�Wydanie pierwsze

ISBN ���-�3-�201�1-0-�

Page 66: przeczytaj wiersze