przeglądaj numer

257

Upload: vanbao

Post on 11-Jan-2017

258 views

Category:

Documents


7 download

TRANSCRIPT

Page 1: Przeglądaj numer
Page 2: Przeglądaj numer
Page 3: Przeglądaj numer
Page 4: Przeglądaj numer
Page 5: Przeglądaj numer

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

04 Rocznik str 4.pdf 2008-12-11 07:47:5004 Rocznik str 4.pdf 2008-12-11 07:47:50

Page 6: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Oddajemy do r¹k Czytelników pierwszy numer pisma �Wiek XIX. Rocz-nik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza�. Nawi¹zuje ono do tra-dycji redagowanego przez Romana Pilata �Pamiêtnika Towarzystwa Literackie-go im. Adama Mickiewicza�, ukazuj¹cego siê w latach 1887�1898 we Lwowie,po�wiêconego � wed³ug deklaracji jego za³o¿ycieli � �epoce Mickiewicza�, aletak¿e �Rocznika Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza�, wydawa-nego przez Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza od 1966 roku.

Adresujemy tê publikacjê przede wszystkim do polonistów, ale zaprasza-my do wspó³pracy autorskiej tak¿e badaczy dyscyplin pokrewnych, np. history-ków, filozofów, estetyków, kulturoznawców, komparatystów, historyków sztuki,specjalistów literatur obcych. Wspólnie chcieliby�my stworzyæ wszechstronnyobraz wieku XIX, miêdzy innymi z perspektywy zamkniêtego wieku XX oraz na-szej wspó³czesno�ci.

Pismo bêdzie zawiera³o dzia³y: artyku³ów i rozpraw, komparatystyki, edy-torstwa, omówieñ i materia³ów, t³umaczeñ, recenzji, a tak¿e kronikê TowarzystwaLiterackiego im. A. Mickiewicza. Planujemy numery tematyczne. Formu³a na-stêpnego zeszytu bêdzie obejmowaæ zagadnienia: biografia / twórca / postaæ.

Liczymy na zainteresowanie Czytelników i Autorów,

Redakcja �Wieku XIX�

Page 7: Przeglądaj numer

6

Page 8: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

ARTYKU£Y I ROZPRAWY

Józef BachórzGdañsk

O POTRZEBIE SCALANIA POLSKIEGO WIEKU XIX

Polski wiek XIX� Alina Witkowska, parafrazuj¹c tytu³ pracy KarolaBoromeusza Hoffmana z grudnia 1830 roku1, nazwa³a ten wiek mianem Wiel-kiego stulecia Polaków i zaakcentowa³a, ¿e by³o ono wielkie jako czas naszegonowo¿ytnego dramatu dziejowego, naszej literatury i naszego �duchowego pañ-stwa�. Ze stanowiska tak pojêtego pañstwa �nik³e znaczenie mia³y ekscytuj¹cedo dzi� publicystykê pytania: biæ siê czy nie biæ, walczyæ czy pracowaæ. Dla lu-dzi, którzy k³adli podwaliny pod porozbiorow¹ wspólnotê polsk¹, nie by³o tu ¿ad-nej alternatywy, ¿adnego albo � albo. Bo ocalenie niós³ zarówno miecz, jak ksi¹¿-ka. I któ¿ zbada, czy wówczas wiarê w istnienie bardziej krzepi³y echa Legio-nów D¹browskiego, czy wie�æ o powstaniu Towarzystwa Przyjació³ Nauk, zaj-muj¹cego siê kultur¹ i nauk¹ polsk¹, nie za� jakiego� tam kawa³ka pruskiej pro-wincji�2.

S³owa te wypowiada badaczka, której specjalno�ci¹ jest romantyzm pol-ski, ale tak¿e my�lenie o d³ugim trwaniu naszej dziewiêtnastowiecznej kultury,tote¿ do swojej wizji w³¹cza oba g³ówne wektory wieku: i romantyczny, któregosymbolem Legiony, i nieromantyczny, którego symbolem Pa³ac Staszica. Kore-sponduje to z formu³owanymi parê lat wcze�niej zdaniami Marii Janion, która

1 Chodzi o Wielki Tydzieñ Polaków, czyli Opis pamiêtnych wypadków w Warszawie oddnia 29 listopada do 5 grudnia 1830 r.

2 Zob. A. Witkowska, Wielkie stulecie Polaków, Warszawa 1987, ss. 5�10.

Page 9: Przeglądaj numer

8

wiekowi XIX przyzna³a tytu³ �ojczyzny duchowej wieku XX� oraz �pocz¹tkui dojrza³ej postaci nowo¿ytnej �wiadomo�ci polskiej�, a zarazem rangê epoki,w której romantyzm i realizm �kontaktowa³y siê (�) ze sob¹ i nieraz naj�ci�lejsplata³y, przechodz¹c w symbolizm i naturalizm i wyznaczaj¹c w ten sposób uk³adnajwa¿niejszych pr¹dów w sztuce wieku XX�3.

Mo¿na bez wahania powiedzieæ, ¿e na wy¿ynach badañ naukowych wiekXIX jest jedno�ci¹. Warto tezê tê podj¹æ z my�l¹ o poziomie kszta³cenia i popu-laryzacji, zw³aszcza ¿e czar tego wieku (by pozostaæ przy parafrazach) nadal nadnami trwa � i wobec tego nic, co dziewiêtnastowieczne, nie powinno nam byæ obce.Stale przecie¿ wracaj¹ do nas kwestie �natury� i literatury wieku XIX � jej bo-gactwa i jej ci¹¿enia nad nasz¹ mentalno�ci¹ � mamy wiêc swoist¹ obligacjêponawiaæ pytania o przerozmaite tego wieku komplikacje, jego wyci�niête na nasstygmaty i jego w nas ko³atanie. Bêdzie wiêc w tym szkicu chodzi³o o ponowie-nie pytañ, tyle ¿e obiektem refleksji stan¹ siê potoczne wyobra¿enia o �wielkimstuleciu Polaków�, nasze obrzêdy popularyzatorskie i rytua³y dydaktyczne.

Zacznijmy od podrêcznikowo-szkolnych i studenckich wspomnieñ, odno-sz¹cych siê do literatury tego stulecia.

Na pocz¹tku zatem naszej wizji wieku XIX by³ chaos. Po lekcjach o o�wie-ceniu, po pochwa³ach poezji Krasickiego, Trembeckiego, Niemcewicza i teatruBogus³awskiego, po czytaniu wyimków prozy Staszica i Ko³³¹taja � pojawia³ siêzamglony i pogmatwany pejza¿ wojen z naszym udzia³em: od w³oskiej Lombar-dii, amerykañskiej wyspy San Domingo i hiszpañskiego w¹wozu Somosierra pomoskiewski Kreml. �Po drodze� by³o Ksiêstwo Warszawskie, potem bitwa naro-dów pod Lipskiem i kongres wiedeñski, powo³uj¹cy Królestwo Polskie. W lite-raturze oczywi�cie co� siê dzia³o (a dzia³o siê niema³o, skoro w akademickim pod-rêczniku literatury przeznaczy siê temu spor¹ czê�æ odrêbn¹4), ale widaæ nie by³owa¿ne, skoro nie trafi³o do programu licealnego. Trafi³ jedynie z powszechnieznanego powodu pozaliterackiego Mazurek D¹browskiego Józefa Wybickiego.

Chaos nam siê koñczy wraz z pojawieniem siê Mickiewicza i jego rówie-�ników, a koñcem tego chaosu i prawdziwym pocz¹tkiem literatury XIX wiekustaje siê w naszej wyobra�ni romantyzm.

3 M. Janion, Gor¹czka romantyczna, Warszawa 1975, ss. 528�530 (s³owa cytowane po-chodz¹ z tekstu: Zamkniêcie. Badania literackie nad XIX stuleciem). Badaczka przypominatu Esej o literaturze XIX wieku (1973) Tomasza Burka.

4 Chodzi o podrêcznik Romantyzm z serii �Wielka Historia Literatury Polskiej� Wydaw-nictwa Naukowego PWN (Warszawa 1997); czê�æ I, napisana przez R. Przybylskiego � Kla-sycyzm i sentymentalizm po trzecim rozbiorze (1795�1830) � zajê³a 160 stron; czê�æ II, na-pisana przez A. Witkowsk¹ � Romantyzm � ok. 450 stron.

Page 10: Przeglądaj numer

9

Na pocz¹tku wiêc prawdziwego (czyli naszego szkolnego) wieku XIXznajduje siê zwyciêska walka Mickiewicza i jego �rówie�nych� z klasykami.W szkole �redniej obyczaj dydaktyczny, respektowany przez kilka pokoleñ, po-lega³ na tym, ¿e po epoce � by siê tu pos³u¿yæ tytu³em podrêcznika IgnacegoChrzanowskiego � historii literatury niepodleg³ej Polski rok szkolny w której�z wcze�niejszych klas licealnych zaczyna³ siê od romantyzmu. Zaczyna³ siê akor-dem programowym Ody do m³odo�ci i Romantyczno�ci. Z pierwszego z tychwierszy bi³a wiara w m³odo�æ, która odznacza siê orl¹ �lotów potêg¹�, �ruszaz posad bry³ê �wiata� i ze wzgard¹ odwraca siê od zgnu�nia³ych a egoistycznychstarców, których �czas zamroczy³� i �takie widz¹ �wiata ko³o�, jakie �têpymizakre�lili oczy�. W Romantyczno�ci maniakalny starzec, podobny do samolubówz Ody do m³odo�ci, zosta³ napiêtnowany za karygodny brak serca i zawstydzaj¹-cy brak wiary. Przy okazji wspomina³o siê w komentarzach dydaktycznych, ¿eów starzec � �nie nazwany, lecz do rozpoznania nietrudny�5 � ma rysy profesoraJana �niadeckiego, adherenta klasycyzmu i zdecydowanego przeciwnika roman-tyzmu. Zamieszka ten zatwardzialec w uczniowskiej imaginacji jako niepoprawnysklerotyk ze swoim niedowidz¹cym okiem i groteskowym szkie³kiem, odartydoszczêtnie z racji. Nawet nie zwracamy uwagi, ¿e w pewnej chwili pojawi³ siêw tym wierszu �lad wahania poety, gdy jego narratorski alter ego powiada dostarca: �Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Ni¿ mêdrca szkie³ko i oko�. Com-parativum �silniej� mo¿e sygnalizowaæ, ¿e oko zbrojne szkie³kiem to jednak niejest kompletne zero argumentacji � wszak¿e �silniej� to� �silniej�, nie za� �wca-le�. Pamiêtamy tylko wyrok finalny: bezapelacyjne skazanie starca na nies³awê.Nie zaprz¹tamy sobie wyobra�ni tym, ¿e autor Romantyczno�ci w dziesiêæ latpó�niej wspomnia³ o wileñskim uczonym ustami godnego szacunku Podkomo-rzego w VIII ksiêdze Pana Tadeusza. Oto Podkomorzy mówi tam z dum¹ o swojejznajomo�ci �z �niadeckim, / Który jest m¹drym bardzo cz³ekiem, chocia¿ �wiec-kim� (ww. 149�150)6.

Podobnie bywa z akordem ostatnim walki Mickiewicza z minion¹ epok¹literack¹, jakim jest scena VII czê�ci III Dziadów (1832). Jedno z ogniw tej wal-ki to szyderczy obrachunek z sentymentalizmem i Brodziñskim, wystêpuj¹cymtu jako Literat IV, który w Królestwie Kongresowym w czas narastania ¿andarm-

5 J. Kleiner, Mickiewicz, t. 1: Dzieje Gustawa, wydanie drugie, Lublin 1948, s. 224.6 Stanis³aw Pigoñ, niezawodny komentator Pana Tadeusza, nie przeoczy jednak sposob-

no�ci, by w przypisku przypomnieæ, ¿e to ten sam �niadecki, profesor �zrazu Akademii Kra-kowskiej, potem Uniwersytetu Wileñskiego�, który wyst¹pi³ w 1819 roku przeciw romanty-zmowi, �na co odpowiedzia³ Mickiewicz Romantyczno�ci¹�. Cytujê na podstawie PanaTadeusza w serii �Biblioteka Narodowa�, Wroc³aw 1968, s. 386.

Page 11: Przeglądaj numer

10

skiego i szpiegowskiego terroru carewicza Konstantego g³osi w warszawskimsalonie pochwa³ê poezji idyllicznej: ��piewaæ, na przyk³ad, wiejskich ch³opcówzalecanki, / Trzody, cienie � S³awianie, my lubim sielanki�7. Pamiêtny ten mo-tyw bywa³ wdziêcznym przedmiotem interpretacji, podobnie jak wcze�niejszaw tej scenie sarkastyczna informacja o nudziarzu, który �opiewa tysi¹c wierszyo sadzeniu grochu�8, a w którym ³atwo rozpoznaæ autora Ziemiañstwa, KajetanaKo�miana, klasyka zapamiêtale wrogiego romantyzmowi. Te porachunki Mic-kiewicza zapisuj¹ siê w praktyce dydaktycznej z nieporównanie wiêksz¹ wyra-zisto�ci¹ ni¿ we dwa lata po Dziadach drezdeñskich wypowiedziane w wierszuzwanym Epilogiem do Pana Tadeusza marzenie o lekturze �powie�ci o Wies³a-wie� w ojczystej zagrodzie � marzenie, które niejako koryguje opiniê o LiteracieIV i rehabilituje Brodziñskiego. Sk¹din¹d wiemy, ¿e Mickiewicz w 1835 rokuchcia³, by chory autor Wies³awa dowiedzia³ siê o jego nowej opinii na swój te-mat i ¿e ta opinia dotar³a do Brodziñskiego9, ale w naszej wyobra�ni trwa � wrazz potêpieniem starca z Romantyczno�ci � tamta sarkastyczna wypowied� o �S³a-wianach�, co �lubi¹ sielanki�, i tamto j�accuse autora Ziemiañstwa jako znakrozbratu z przesz³o�ci¹ i definitywnego rozgromienia jej obroñców. I ten nieodwo-³alny rozbrat rozci¹ga siê na ca³y romantyzm. Nie wracamy ju¿ do motywów, któreby zak³óca³y nasze przekonanie o antyklasycystycznym charakterze romantyzmu.Skoro w latach starcia z romantyzmem klasycyzm zosta³ bezlito�nie wyrzuconyz ¿ycia i pochowany bez pokropku, to po co pamiêtaæ, ¿e jednym z najlepszychwierszy Zygmunta Krasiñskiego jest utwór Do Kajetana Ko�miana? Nie napo-mykano nam te¿ podczas szkolnego analizowania utworów romantycznych (z wy-j¹tkiem uwagi o reliktach klasycyzmu w Odzie do m³odo�ci), ¿e w literaturzeO�wiecenia istnia³y pewne motywy i formy, które romantycy wykorzystywali.Tylko w takich pracach akademickich, jak dwutomowa rzecz Kazimierza Wykio Panu Tadeuszu, mo¿na przeczytaæ, ¿e s³awny opis warzywnika w ksiêdze II po-ematu jest to opis fizjokratyczny, �wietnie przystaj¹cy do europejskiej tradycjipochwa³ porz¹dnie prowadzonego gospodarstwa: �Gdyby Kajetan Ko�mian niewiedzia³, ¿e fragment ów pochodzi spod pióra romantycznego burzyciela m³o-dych � móg³by go zu¿ytkowaæ w swoim Ziemiañstwie polskim�10. Przyk³adyeksploatowania lub respektowania tradycji klasycystycznej i sentymentalnej

7 A. Mickiewicz, Dzie³a. Wydanie narodowe, t. 3: Utwory dramatyczne w opracowaniuS. Pigonia, Warszawa 1958, s. 208. Komentarz S. Pigonia: �Ze s³ów tych wolno wnosiæ, ¿eLiterat IV ma pewne rysy Kazimierza Brodziñskiego, wyznaj¹cego podobne pogl¹dy� (s. 470).

8 Tam¿e, s. 200.9 Zob. A. Witkowska, Kazimierz Brodziñski, Warszawa 1968, s. 333.10 K. Wyka, �Pan Tadeusz�. Studia o poemacie, Warszawa 1963, s. 149.

Page 12: Przeglądaj numer

11

w utworach romantyków � zw³aszcza romantyków minorum gentium � mo¿naby wskazywaæ rozliczne � i badacze epoki ich nie przemilczaj¹. Przemilcza siêje natomiast przy dydaktycznym �wyg³adzaniu� rysunku epoki, by romantyzmby³� romantyzmem.

U kresu romantyzmu rozegra³a siê kolejna walka: po powstaniu stycznio-wym star³a siê �m³oda prasa� ze �star¹�. Walkê tê uk³ada siê w rodzaj repetycjiboju romantyków z klasykami. Wprawdzie nie ma tu spektakularnych manife-stów poetyckich na miarê Ody do m³odo�ci, ale s¹ egoistyczni starcy i s¹ ich al-truistyczni przeciwnicy, których do zwyciêstwa prowadzi �wiêtochowski z ma-nifestowym My i wy. Starcy � owi wy � �zasmakowawszy w korzy�ciach ze swegowp³ywu na spo³eczeñstwo�, z uporem broni¹ swoich synekur. S¹ to �pró¿niakii niedo³êgi�, a zarazem stra¿nicy �zagwa¿d¿aj¹cej mózgi polityki�. Wycieraj¹ k¹tyw gazetach �nie daj¹c rozwin¹æ siê literaturze�. Zara¿aj¹ ¿ycie publiczne �nie-zdrowiem i martwot¹�11. Konkluzja z tej filipiki wynika jasna: leniwych paso-¿ytów nale¿y odes³aæ do niebytu i skazaæ na niepamiêæ. Ostrym rozrachunkiemz przesz³o�ci¹ by³ te¿ artyku³ ksiêdza Franciszka Krupiñskiego Romantyzm i je-go skutki (1876), w którym poezja romantyczna zosta³a obwiniona o �ci¹gniêciena naród nieszczê�cia: klêski kolejnego powstania.

Nie musi nas w fazie licealnej ¿ycia obchodziæ, w jakiej mierze po takichgwa³townych rachunkach ze �starymi� przysz³o wyspokojenie, i w jakiej mierzenawet �wiêtochowski mimo swej rogato�ci w tym wyspokojeniu uczestniczy³.Kwestiê, czy w czasach pozytywizmu romantyzm od¿ywa³, czasem tylko powie-rzano zadaniom domowym lub klasówkom, których tematami bywa³y losy Rzec-kiego lub tragiczny romans Wokulskiego w powie�ci Prusa albo porównanieza�cianka z powie�ci Orzeszkowej z za�ciankiem z Pana Tadeusza.

Podobny rytua³ odtr¹cenia poprzedników dokonywa³ siê na pograniczupozytywizmu i modernizmu. Zosta³ on przez Kazimierza Wykê zilustrowany efek-townymi wypowiedziami uczestników walki i opatrzony wymownym wnioskiem:

Sam mechanizm sporu nie ró¿ni siê (�) od objawów, które obserwowali�my przysporze klasyków z romantykami czy przy powszechnych zasadach sporów pokoleñ. Ta samaniesprawiedliwo�æ, branie przeciwnika w jego najgorszej postaci, przemilczanie bezspornychzdobyczy i korzy�ci wydobywanych z dzia³alno�ci poprzedników. (�) Ta sama wystêpuje,co we wszelkich sporach, przekora12.

11 A. �wiêtochowski, My i wy (1871), w: Programy i dyskusje literackie okresu pozyty-wizmu, opracowa³a J. Kulczycka-Saloni, Wroc³aw 1985, s. 58 i 62.

12 K. Wyka, M³oda Polska, t. 1: Modernizm polski, Kraków 1977, s. 128.

Page 13: Przeglądaj numer

12

Charakterystyczne przy tym, ¿e w sposobie �opowiadania� ró¿nic obowi¹zu-j¹ u nas g³ównie ich obrazy przeciwieñstwa, zwady i walki. Zwyczaj to dydaktycz-nie mo¿e i efektowny, bo u³atwia definiowanie i zapamiêtywanie per oppositionem,przez wydobywanie kontrastów, sprawia on jednak, ¿e nie agora, lecz agon panujew obrazie naszej literatury � nie tylko zreszt¹ wieku XIX. Renesans ma byæ zdecy-dowanie i w ka¿dym calu anty�redniowieczny. Barok ma siê sprzeciwiaæ renesanso-wi. O�wiecenie ma siê rozprawiaæ z barokiem (szczególnie sarmackim). Romantyzmma pokonaæ i odrzuciæ formacjê o�wieceniow¹. Pozytywi�ci przezwyci꿹 roman-tycznych marzycieli, a potem maj¹ sami zostaæ przepêdzeni przez modernistów. Walkama prowadziæ do zniszczenia przeciwnika. W takiej wizji romantyzm winien nie tylkozwyciê¿yæ w walce z klasycyzmem, ale i doszczêtnie go skompromitowaæ, przebiæosinowym ko³kiem i pogrzebaæ, modernizm za� ma siê rozprawiæ z pozytywistyczny-mi z³udzeniami organicznikowskimi, scjentyzmem i naiwno�ciami realizmu, by ju¿w ¿adnej postaci nie od¿y³y. Je�li nawet jest w tych s³owach jaka� doza przejaskrawie-nia, to jednak nietrudno zauwa¿yæ, ¿e zmiany w dziejach literatury uk³adaj¹ siê w ko-rowód utarczek, eksmisji, defenestracji i tym podobnych �rozpraw�, w którym to ko-rowodzie zbyteczna i nudna staje siê refleksja o kontynuacji lub ustêpstwach. Ustêp-stwom towarzysz¹ s³owa dezaprobaty, ugodowo�æ irytuje, bo tr¹ci s³abo�ci¹, s³owo�kompromis� obrasta w konotacje niepochlebne dla zwolenników ustêpstw. (Dzi�powiedziano by: zgoda czy koegzystencja � jest niemedialna; medialna jest zwada).

Lubi siê przy tym pamiêtaæ o przypisaniu pewnych warto�ci danemu okresowilub pr¹dowi, a ¿e ceni siê konsekwencje i wierno�æ zasadom, to zwraca siê uwagê nawystêpowanie tych warto�ci w ca³ym okresie. Skoro wiêc od Mickiewiczowskiej apo-teozy m³odo�ci rozpoczyna siê romantyzm, to podczas analizowania postawy np. Gu-stawa-Konrada w Dziadach czy bohatera tytu³owego Kordiana S³owackiego zwyklenie przeoczamy okazji do przypomnienia waloru romantycznej m³odo�ci, ale ju¿ niezaprz¹tamy sobie uwagi faktem, ¿e w tym samym tomiku z 1822 roku, w którym po-eta zamie�ci³ Romantyczno�æ, wystêpuje w balladzie Lilie pustelnik � starzec wielkiejm¹dro�ci. Albo ¿e w tomiku Poezyj z 1823 roku jest �powie�æ litewska� o Gra¿ynie,gdzie m³odego a dumnego i lekkomy�lnego ksiêcia Litawora pomaga jego ma³¿onceuratowaæ przed hañb¹ zdrady narodowej stary Rymwid. I ¿e s¹ potem w niejednymjeszcze utworze starcy godni naszej sympatii, jak np. Wojski z Pana Tadeusza.

I dalej: skoro siê wie, ¿e w przekonaniu generacji Mickiewicza �najwiêk-szym dowodem patriotyzmu jest i�æ pod kule, a zw³aszcza polec�13, to po wizji

13 Z. Stefanowska, Geniusz poety, geniusz narodu. Mickiewicz wobec powstania listopa-dowego, �Teksty Drugie� 1995 nr 6, s. 30.

Page 14: Przeglądaj numer

13

patriotyzmu, uwznio�lonej �mierci¹ pu³kownika i Redut¹ Ordona (1832), niebêdzie siê wspomina³o tekstu przezornej Odezwy do Galicjan z 1833 roku. I nieprzypadkiem z powstañczego zbiorku Pie�ni Janusza Wincentego Pola przejdziedo skarbnicy polskich �s³ów skrzydlatych� obraz grobu ¿o³nierza z wiersza �piewz mogi³y (inc. Leci li�cie z drzewa�), nad którym kwili �jedno ptaszê polne�, a nieprzejdzie wyrzut sformu³owany w strofach finalnych tego wiersza: �O, polskakraino! / Gdyby ci rodacy, / Co za ciebie gin¹, / Wziêli siê do pracy / I po garstceziemi / Z ojczyzny zabrali, / Ju¿ by d³oñmi swemi / Polskê usypali�14.

Na lekcjach literatury pozytywistycznej bêd¹ siê cieszy³y szczególnymiwzglêdami has³a programowe: praca u podstaw, kult wiedzy, postulat o�wiatypowszechnej, emancypacja kobiet, walka z antysemityzmem itp. Czy za� które�z tych hase³ mia³o antecedencje w jakich� utworach romantyków � z regu³y siênie wspomni. Pozytywizm powinien byæ antyromantyczny. Nie ma tu miejsca narefleksjê o tym, ¿e obok sporu i sprzeciwu istnia³a przestrzeñ na wspó³¿ycie,dziedziczenie lub kontynuacjê.

Pokawa³kowanie naszego procesu literackiego na cz¹stki wzajemnie nieprzy-stawalne wspomaga dodatkowo zwyczaj nazewniczy: romantyzm przecie¿ jest nietylko nazw¹ pr¹du15, ale i okresu, tote¿ odcina siê od O�wiecenia dwoi�cie: i ja-ko epoka, i jako pr¹d (wielopr¹dowo�æ okresu romantyzmu zwykle uchodziuwagi), a pozytywizm � mimo prób zast¹pienia tej nazwy mianem �okresu reali-zmu i naturalizmu�16 � pozostaje polsk¹ osobliwo�ci¹ nazewnicz¹ periodyzacjiliterackiej i wraz ze swymi pr¹dami ma siê zdecydowanie odcinaæ od okresu ro-mantyzmu. W pokawa³kowanym wieku XIX ró¿ne jego fragmenty wprawdzie

14 W. Pol, Pie�ni Janusza i poezje wybrane, opracowa³a M. Romankówna, Kraków 1949,s. 32.

15 Zagadnienie to ma u nas nieubog¹ literaturê przedmiotu, której nadal aktualnymi ogni-wami pozostaj¹ m. in. takie pozycje: H. Markiewicz, Pojêcie pr¹du w historii literatury,�Studia Filozoficzne� 1959 nr 2, ss. 114�144; M. G³owiñski, A. Okopieñ-S³awiñska, J. S³o-wiñski, Pr¹d literacki, w: Zarys teorii literatury, Warszawa 1962, ss. 462�474 (wydaniezmienione w roku 1967, potem w l. 1972, 1975, 1986 i popraw. w 1991); H. Markiewicz,Pr¹dy i typy twórczo�ci literackiej, w: tego¿, G³ówne problemy nauki o literaturze, Kra-ków 1965, s. 174�203 (wyd. 6 w ramach Prac wybranych H. Markiewicza, Kraków 1994,t. 3); M. G³owiñski, Pr¹d literacki jako kategoria poetyki historycznej, w: tego¿, Powie�æm³odopolska. Studium z poetyki historycznej, Wroc³aw 1969; J. Ziomek, Metodologiczneproblemy syntezy literackiej, w: tego¿, Powinowactwa literatury. Studia i szkice, Warsza-wa 1980, ss. 244�288 i tego¿ autora Epoki i formacje w dziejach literatury polskiej w je-go ksi¹¿ce Prace ostatnie. Literatura i nauka, s³owo wstêpne E. Wiegandt, Warszawa 1994,ss. 17�62.

16 Pami¹tk¹ tej intencji jest wydawanie pozytywistycznych tomów Obrazu literatury pol-skiej XIX i XX wieku pod nazw¹ Literatura polska okresu realizmu i naturalizmu.

Page 15: Przeglądaj numer

14

s¹siaduj¹ ze sob¹, ale siê nawzajem � by tak rzec � mocno nie cierpi¹, ka¿dyw swoim siedzi domku, a ich s¹siadowanie wyra¿a siê g³ównie w spotkaniach naudeptanej ziemi. Pokawa³kowaniu procesu literackiego sekunduje tradycyjnaosobno�æ podrêczników �od literatury�, w których z rzadka siê pamiêta naweto tak oczywistym fakcie, ¿e wielu pisarzy uczestniczy³o w ¿yciu literackim przy-najmniej dwóch okresów, a wiêc np. ¿e po³owa twórczego ¿ycia Norwida up³y-nê³a w czasach pozytywizmu, ¿e Kraszewski i Lenartowicz w tym ¿yciuuczestniczyli intensywnie, ¿e wiêkszo�æ pozytywistów partycypowa³a w kultu-rze okresu M³odej Polski i ¿e � w ogólno�ci � w XIX wieku biografie tylko nie-wielu pisarzy mieszcz¹ siê w granicach jednego okresu. Fakt ten, choæ jego przy-pomnienie nale¿y do dziedziny banalno�ci, powinien by nieco ³agodziæ ostro�ciprzeciwstawieñ, zw³aszcza ¿e niejeden z pisarzy starszego pokolenia bywa³ przezm³odych szanowny17.

Ma³o kiedy zwraca siê uwagê, ¿e romantycznego marzenia nie musi od-dzielaæ od pozytywistycznej praktyczno�ci rozbrat niepokonywalny i ¿e nierzadkowarto�ci te bywaj¹ warto�ciami komplementarnymi. Nie bardzo nas obchodzi,¿e w biografiach wielu pisarzy romantycznych s¹siaduj¹ ze sob¹ karty ¿o³nier-skiego lub konspiracyjnego porywu z kartami organicznikowskiego zapracowa-nia na �niwie� i ¿e niejeden romantyczny idealista miewa³ w ¿yciu i pismachchwile wytchnienia od podniebnych lotów, bo liczy³ siê z realiami, a niejeden

17 Wiadomo ¿e �w wiele lat jeszcze po roku 1831 ¿yj¹ i pisz¹ czo³owi reprezentancikierunku� klasycystycznego i ¿e spo�ród 531 pisarzy zapisanych w o�wieceniowych to-mach Nowego Korbuta a¿ 150 zmar³o w latach 1830�1890, ¿e wiêc np. Osiñski ¿y³ do roku1838, Niemcewicz do 1841, Jan Nepomucen Kamiñski (autor �zabawki dramatycznej ze�piewkami� pt. Zabobon, czyli Krakowiacy i górale) do 1855, Ko�mian zmar³ pó�niej ni¿Mickiewicz (bo w 1856 roku), Franciszek Wê¿yk do¿y³ roku 1862, a Franciszek SalezyJezierski � 1871. Zob. E. Aleksandrowska, Pisarze � generacje i rodowód spo³eczny, w:S³ownik literatury polskiego o�wiecenia, pod red. T. Kostkiewiczowej, Wroc³aw 1977,s. 467. Zob. równie¿: P. ¯bikowski, Klasycyzm postanis³awowski. Doktryna estetycznoli-teracka, Warszawa 1984, s. 296 i przypis na s. 355.Podobnie po �drugiej stronie� romantycznego czasu: spo�ród 407 autorów wpisanych w ro-mantyczne tomy Nowego Korbuta a¿ 205 zmar³o w czasach �przynale¿nych� do pozyty-wizmu, a 76 w czasach m³odopolskich. Pol zmar³ w roku 1872, Fredro, Goszczyñski i ¯mi-chowska w 1876, Norwid w 1883, Zaleski w 1886, Kraszewski w 1887, Kolberg w 1890,Lenartowicz w 1896, Deotyma w 1908, Faleñski w 1910, a Mi³kowski (T. T. Je¿) w 1915.Pisa³em o tym w szkicu Obrachunki (arytmetyczne) z romantyzmem w ksi¹¿ce Jak pachniena Litwie Mickiewicza i inne studia o romantyzmie, Gdañsk 2003, ss. 226�227.To samo dotyczy pisarzy pozytywistycznych, którzy odchodzili w drugiej po³owie czasum³odopolskiego: Konopnicka i Orzeszkowa w roku 1910, Prus w 1912, a Sienkiewiczw 1916.

Page 16: Przeglądaj numer

15

pozytywista mierzy³ si³y na zamiary. Nie przypadkiem s³awny uczestnik atakuna Belweder w Noc Listopadow¹ 1830 roku, do koñca ¿ycia wierny idea³omm³odo�ci, sta³ siê na emigracji energicznym dzia³aczem gospodarczym � chodzinaturalnie o Ludwika Nabielaka � i wspomaga³ uchod�ców w biedzie. W dzie-si¹tkach ¿yciorysów, takich jak np. biografia Gustawa Zieliñskiego, WiktoraSzokalskiego, Wincentego Pola, Józefa Ignacego Kraszewskiego, KonstantegoGaszyñskiego, Lucjana Siemieñskiego czy Józefa Supiñskiego � s¹ fazy lub sy-tuacje przemienno�ci tego, co nam siê kojarzy z postaw¹ romantyczn¹, i tego, coby³o wyborem pozytywistycznym. I nie przypadkiem � przy istnieniu zasadni-czych ró¿nic w estetyce (romantyczny kreacjonizm oraz stawka na poezjê i dra-mat, pozytywistyczny mimetyzm i stawka na powie�ciopisarstwo) � po obu stro-nach �granicy� periodyzacyjnej podobna panowa³a niechêæ do has³a �sztuka dlasztuki� i podobne przekonanie o misyjnych obowi¹zkach literatury wobec naro-du i spo³eczeñstwa18. Ma racjê autor zdania: �Pozytywizm nie tylko wch³aniatradycje o�wiecenia, ale tak¿e dziedziczy i twórczo adaptuje wyzwania roman-tyczne, które nie do koñca s¹ sprzeczne z ideami o�wiecenia�19. Nie przypadkiemte¿ na ³amach pozytywistycznej prasy odbywa³o siê autentyczne dialogowaniez romantyzmem i za spraw¹ pozytywistycznych krytyków literackich i pozytywi-stycznej prasy dokonywa³a siê ostateczna intronizacja romantycznej �trójcy wiesz-czów�, a z kolei niejedno s³owo uznania dla pozytywistów wypowiedzieli pisa-rze m³odopolscy, o czym dobrze wiemy dziêki pracom Henryka Markiewicza20.

Z rzadka te¿ pamiêta siê w naszej dydaktyce o nieraz d³ugotrwa³ym wyklu-waniu siê i narastaniu zjawisk nowego pr¹du (okresu) w obrêbie pr¹du (okresu) po-przedniego. Tylko k¹tem ust wspomina siê, ¿e nim siê te zjawiska wyemancypuj¹i skrystalizuj¹ w now¹ jako�æ � egzystuj¹ w starym �rodowisku w symbiozie z lite-rack¹ flor¹ tego �rodowiska. ̄ e np. romantyczna ludowo�æ poczyna³a siê w �okoli-cach� Cudu mniemanego, czyli Krakowiaków i górali Bogus³awskiego orazS³awiañszczyzny przed chrze�cijañstwem Zoriana Do³êgi Chodakowskiego. ̄ e wie-loletni¹ szko³¹ podstawow¹ pozytywistycznego realizmu by³a miêdzypowstaniowatwórczo�æ powie�ciowa Kraszewskiego i Korzeniowskiego, a przeczucia m³odopol-

18 Nawi¹zujê tu do sformu³owañ zawartych w szkicu Romantyzm contra pozytywizm, czylizgryzota spod znaku �Czy myæ zêby, czy rêce�, który zamie�ci³em w kwartalniku �Migota-nia, Przeja�nienia� 2005 nr 3, s. 1 i 7.

19 M. Gloger, Pozytywizm miêdzy nowoczesno�ci¹ a modernizmem, �Pamiêtnik Literac-ki� 2007 z. 1, s. 6.

20 Zob. H. Markiewicz, Dialogi z tradycj¹. Rozprawy i szkice historycznoliterackie, Kra-ków 2007.

Page 17: Przeglądaj numer

16

skiego �wieku nerwowego� wyst¹pi³y w niejednej powie�ci pozytywistycznej21. Zazbyteczny truizm poczytuje siê stwierdzenie, ¿e dzieje literatury nie maj¹ charakteruskoków od jednego prze³omu do drugiego, lecz przebiegaj¹ ewolucyjnie.

Naturalnie: poszukiwanie odmienno�ci, specyfiki czy zró¿nicowañ nale-¿y do elementarnych obowi¹zków badacza zjawisk historycznych i spo³ecznych,w tym i pr¹dów czy okresów literackich. Zamazywanie, zacieranie rysów indy-widualnych i niepowtarzalnych tych zjawisk by³oby karygodnym prostactwem.Rzecz jednak w tym, by z istnienia nieuchronnych ró¿nic pomiêdzy formacjami(okresami, pr¹dami) nie wyprowadzaæ sugestii nieusuwalnego antagonizmu. S¹� pewno, ¿e w �wiecie ludzkim s¹ � ró¿nice nieprzezwyciê¿alne, zw³aszcza gdyobrosn¹ w egoizmy czy interesy indywidualno�ci lub grup spo³ecznych. Ale s¹i inne ró¿nice. Te, nad których brakiem w naszym ¿yciu ubolewa³ Norwid, gdyw roku 1860 pisa³ do Karola Krasiñskiego: �Nie umiemy siê ró¿niæ piêkniei mocno�, a Zygmunta Krasiñskiego wspomina³ jako przyjaciela od siebie �szla-chetnie ró¿ni¹cego siê�22. Nasze przyzwyczajenia periodyzacyjne bardzo utrud-niaj¹ widzenie tak w³a�nie ró¿ni¹cych siê od siebie. Sk³onno�ci¹ periodyzacyjnejinterpretacji jest u nas � powtarzam � eksponowanie niezgody, walki i zrywaniawiêzi przy jednoczesnej niechêci do motywów kompromisu, przejmowania pew-nych w¹tków od poprzedników, korygowania w³asnego stanowiska, postawykoncyliacyjnej, prób rozumienia przeciwników � s³owem: objawów ci¹g³o�ci.W potocznych wizjach wieku XIX jest to ewidentnie obecne.

Nie sta³o siê naszym zwyczajem periodyzacyjnym znakowanie procesuliterackiego nazwami stuleci. Nie przyjê³a siê zasada, jak¹ widaæ w podrêczni-kach literatury w³oskiej, gdzie dobrze siê pamiêta pr¹dy artystyczne, ale jakojednostki procesu dziejowego eksponuje siê wieki23. Nie przyj¹³ siê te¿ zwyczaj,z jakim mamy do czynienia w podrêcznikach literatury francuskiej i angielskiej,gdzie g³ówn¹ rolê merytoryczn¹ na �mapie� procesu literackiego równolegle graj¹nazwy stuleci i pr¹dów24.

21 Zob. K. K³osiñska, Powie�ci o �wieku nerwowym�, Katowice 1988. Kolekcjê anali-zowanych tam utworów (m. in. Bez dogmatu Sienkiewicza, W wieku nerwowym Belmonta,Hrabia August Mañkowskiego, �mieræ D¹browskiego i Dwa bieguny Orzeszkowej) mo¿naby uzupe³niæ tak¿e o Lalkê Prusa, widzian¹ poprzez studium J. Tomkowskiego Neurotycznibohaterowie Prusa w jego ksi¹¿ce Mój pozytywizm, Warszawa 1993.

22 C. Norwid, Pisma wybrane. Wybra³ i opracowa³ J. W. Gomulicki, t. 5: Listy, Warsza-wa 1968, s. 392.

23 Przyk³adu tego rodzaju periodyzacji dostarcza np. Natalino Sapegno w Historii litera-tury w³oskiej w zarysie, wydanej u nas w 1969 roku (prze³. Z. Matuszewicz i K. Kacprzyk).

24 W podrêczniku Gustave�a Lansona, wydawanym wiele razy od 1894 roku i t³umaczo-nym na wiele jêzyków, czê�ci nastêpuj¹ce po �redniowieczu i odrodzeniu s¹ tytu³owane nazw¹

Page 18: Przeglądaj numer

17

Nasz literacki wiek XIX dopiero w ostatnich kilku dziesiêcioleciach zacz¹³zyskiwaæ funkcjê nie tylko w chronologii literackiej. Sygna³em szansy scaleniapod nazw¹ tego wieku kilku okresów sta³o siê latach 1959�1975 dzie³o edytor-skie Paw³a Hertza (7 tomów, razem 7538 stronic!) Zbiór poetów polskich XIXwieku z wierszami z lat 1795�1918 oko³o 850 poetów i wierszopisów. Podstaw¹�zaproszenia� autorów do tej antologii by³a ich literacka aktywno�æ w epoce nie-woli. Kilkana�cie lat pó�niej zosta³ wydany S³ownik literatury polskiej XIX wie-ku, w którym podstawê hase³ stanowi³y utwory z czasów romantyzmu i pozyty-wizmu. Po³¹czenie w jednej ksiêdze tych okresów wynika³o � jak we Wstêpiepisali redaktorzy � �nie tylko z zamiaru pomniejszenia liczby tomów serii Vade-mecum, lecz i z intencji potraktowania wieku XIX jako pewnej ca³o�ci kulturo-wej. Wiek ten w miarê up³ywu czasu ukazuje siê nam coraz wyrazi�ciej jako for-macja o cechach jedno�ci i ci¹g³o�ci. W jej obrêbie � to oczywiste � nie mog¹ulec zatarciu ró¿nice wewnêtrzne, konflikty, napiêcia i polemiki miêdzy roman-tyzmem a pozytywizmem, jednak¿e ich tradycyjne eksponowanie kosztem do-strzegania swego rodzaju ca³o�ci dziewiêtnastowiecznej nazbyt upraszcza³o wizjêprocesu historycznoliterackiego. Ujêcie zagadnieñ z obu okresów w jednym ci¹gurozwa¿añ powinno po¿ytecznie � i nie tylko formalnie � tê wizjê korygowaæ�25.

Motyw scalania wieku XIX jako pewnej �przestrzeni kulturowej� pojawia siêtak¿e w takich pracach historyków literatury, jak wspominany na pocz¹tku tego szkicuartyku³ Marii Janion i esej Aliny Witkowskiej o �d³ugim trwaniu� romantyzmu i jakreferat Aliny Kowalczykowej Wiek XIX: prze³omy, cezury, p³ynno�æ26. Istotne miej-sce w kszta³towaniu siê refleksji o dziewiêtnastowieczno�ci zajmuje ksi¹¿ka zbioro-wa Prze³om antypozytywistyczny w polskiej �wiadomo�ci kulturowej pod redakcj¹Tadeusza Bujnickiego i Janusza Maciejewskiego (Wroc³aw 1986), a przedewszystkim Janusza Maciejewskiego Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecz-nej formacji kulturowej � praca fundamentalna dla sprecyzowania pojêcia polskiejdziewiêtnastowieczno�ci i wype³nienia go tre�ci¹27. Do wypowiedzi znacz¹cych dla

wieku; czê�æ szósta � Wiek XIX. Zob. G. Lanson, P. Tuffrau, Historia literatury francuskiejw zarysie, prze³. W. Bieñkowska, Warszawa 1963. W znanej tak¿e i u nas Historii literaturyangielskiej w zarysie G. Sampsona (prze³. P. Graff, Warszawa 1966) pod wspólnym �para-solem� wieku XIX znajduj¹ romantycy i reali�ci.

25 S³ownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. J. Bachórza i A. Kowalczykowej, Wro-c³aw 1991, s. 5 (Wstêp).

26 Opublikowana w tomie Wiedza o literaturze i edukacja. Ksiêga referatów Zjazdu Polonistów,Warszawa 1995, pod red. T. Micha³owskiej, Z. Goliñskiego i Z. Jarosiñskiego, Warszawa 1996.

27 W ksi¹¿ce zbiorowej Pozytywizm. Jêzyk epoki, pod red. G. Borkowskiej i J. Macie-jewskiego, Warszawa 2001, ss. 11�38.

Page 19: Przeglądaj numer

18

rozwa¿anej tu problematyki nale¿¹ tak¿e: Ewy Paczoskiej przedmowa do Ksi¹¿ki po-kolenia28 i Bogus³awa Doparta Nasz literacki wiek XIX i �izmy�29. Odnotujmy nad-to w³¹czenie do powstaj¹cego S³ownika krytyki literackiej has³a Dziewiêtnastowiecz-no�æ, znanego mi z wydruku komputerowego, którego tekst zaproponowa³ TomaszSobieraj, rekapituluj¹c, porz¹dkuj¹c i uk³adaj¹c w syntetyczny obraz �formacji kul-turowej� dotychczasowe refleksje historyków literatury i kultury XIX wieku.

Z informacji tych mo¿na wnosiæ, ¿e pojêcie dziewiêtnastowieczno�ci zyskujeprawo obywatelstwa w periodyzacji literatury polskiej. Staje siê ono formu³¹ sca-laj¹c¹ ró¿ne fazy i pr¹dy kultury � w tym i literatury � czasów wielkiej ekspulsjitalentów, a zarazem kszta³towania siê naszej nowo¿ytnej to¿samo�ci narodowejw pe³nych dramaturgii warunkach niewoli. Dziewiêtnastowieczno�æ ta, rozci¹ga-j¹ca siê pomiêdzy ostatnim rozbiorem Polski a dat¹ odzyskania niepodleg³o�ci, nieoznacza pomniejszenia roli któregokolwiek pr¹du, sporu pokoleniowego czy do-konania literackiego. Oznacza natomiast szansê zintegrowania tego, co w�ród sche-matyzacji dydaktycznych traci³o ci¹g³o�æ i sztucznie siê oddziela³o. Wizja wiekuXIX jako d³ugiego trwania i splotu zjawisk ze sob¹ �ci�le powi¹zanych nie mo¿ezamazywaæ rywalizacji, konfliktów i batalii, ale powinna skuteczniej ni¿ dotych-czasowe segmentacje procesu literackiego sprzyjaæ pamiêtaniu o ci¹g³o�ci, o gro-madzeniu, przekazywaniu, uzupe³nianiu i przep³ywaniu dóbr duchowych.

Nie ulega kwestii, ¿e �periodyzacja jest interpretacj¹�30. Korektura perio-dyzacyjna, integruj¹ca wiek XIX, powinna sprzyjaæ wizji procesu literackiego,w którym oprócz walki bêdzie siê czê�ciej ni¿ dotychczas zauwa¿a³o � mówi¹cs³owami Boles³awa Prusa � �wspieranie siê i wymianê us³ug�31.

On a need to consolidate the Polish Nineteenth CenturyThis article demonstrates how the notion of nineteenth-century cultural model [Polish, dzie-

wiêtnastowieczno�æ] has acquired its �rights of citizenship� in periodisation of Polish literature. Ithas namely become a formula that consolidates various cultural phases and currents. The notion inquestion stands for an opportunity to integrate things that have been losing their continuity and havebeen artificially separated in the course of didactic schematisations being employed.

28 Zob. Ksi¹¿ka pokolenia. W krêgu lektur polskich doby pozytywizmu, pod red. E. Pa-czoskiej i J. Sztachelskiej, Bia³ystok 1994.

29 W ksi¹¿ce zbiorowej Na pocz¹tku wieku. Rozwa¿ania o tradycji, pod red. Z. Trojano-wiczowej i K. Trybusia, Poznañ 2002, ss. 147�170.

30 J. Ziomek, Metodologiczne problemy syntezy historycznoliterackiej, w: tego¿, Powi-nowactwa literatury. Studia i szkice, Warszawa 1980, s. 282.

31 To s³owa ze Szkicu programu w warunkach wspó³czesnego rozwoju spo³eczeñstwa. Zob.tekst w: Filozofia i my�l spo³eczna w latach 1865�1895, czê�æ 1, wybra³y, opracowa³y, wstê-pem i przypisami opatrzy³y A. Hochfeldowa i B. Skarga, Warszawa 1980, s. 192.

Page 20: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Tomasz SobierajPoznañ

KULTUROWY MODEL DZIEWIÊTNASTOWIECZNO�CI

Prezentowan¹ (autorsk¹) propozycjê kulturowego modelu dziewiêtnasto-wieczno�ci nale¿a³oby rozumieæ albo jako swoisty �typ idealny� (poniek¹d w zna-czeniu nadanym tej kategorii przez Maxa Webera), nie urzeczywistniony, rzeczjasna, kompletnie w ¿adnej praktyce dyskursywnej, ale niejako �wypreparowa-ny� (wydedukowany, wyabstrahowany) z heterogennej przestrzeni tekstowej, albote¿ jako typ neoheglowski, ukazuj¹cy to, co w danym zespole zjawisk istotne,paradygmatyczne, modelowe w³a�nie (zreszt¹ te dwa typy, nie wolne w niniej-szym ujêciu od pewnej swobody metodologicznej i interpretacyjnej, przenikaj¹siê tutaj wzajemnie). Poszukuj¹c �ladów manifestacji dziewiêtnastowiecznej�wiadomo�ci kulturowej, starano siê w poni¿szej propozycji zawrzeæ zarównostematyzowane idee g³oszone przez kilka generacji twórców aktywnych podów-czas w ró¿nych dziedzinach intelektualnej dzia³alno�ci, jak i � zrekonstruowaneex post, w wyniku badawczej refleksji nad nowoczesno�ci¹ � kategorie ideolo-giczne, epistemologiczno-ontologiczne i metodologiczne, funduj¹ce gmach dzie-wiêtnastowiecznej wiedzy o �wiecie i cz³owieku, obecne implicite w rozma-itych praktykach dyskursywnych. Wiedza ta mia³a charakter antytetyczny, cozreszt¹ by³o wyrazistym refleksem paradygmatu socjokulturowej formacji nowo-czesno�ci, ukszta³towanego przez sieæ binarnych opozycji, zogniskowanychw wieku XIX w postaci oczywistej wielop³aszczyznowej alternatywy: romantyzm� pozytywizm. Tekstowej egzemplifikacji poszczególnych �sk³adników� kultu-rowego modelu (formacji) dziewiêtnastowieczno�ci poszukiwano przede wszyst-

Page 21: Przeglądaj numer

20

kim w dyskursach krytycznoliterackich. Odwo³ywano siê te¿ do wcze�niejszych usta-leñ badawczych, (re)konstruuj¹cych ów model na wielu p³aszczyznach problemowych.

*

DZIEWIÊTNASTOWIECZNO�Æ1. Formacja kulturowa, ufundowanana okre�lonych za³o¿eniach teoriopoznawczych i aksjologiczno-etycznych, sta-nowi¹ca czê�æ paradygmatu nowoczesno�ci (inaczej: modernizmu w szerokimrozumieniu socjokulturowym). W polskim literaturoznawstwie ��wiatopogl¹do-w¹� to¿samo�æ XIX wieku zaczêto dostrzegaæ w latach siedemdziesi¹tych ubie-g³ego stulecia (Tomasz Burek, Maria Janion), nastêpnie precyzowano rozumie-nie tej kategorii kulturowej (Jerzy Ziomek, Józef Bachórz, Janusz Maciejewski),wyszczególniaj¹c jej konstytutywne elementy sk³adowe, tworz¹ce ca³o�æ dialek-tyczn¹, nacechowan¹ wewnêtrznymi antynomiami czy aporiami. W dyskusjachnad formu³¹ polskiej dziewiêtnastowieczno�ci da siê wyró¿niæ � reprezentowa-ne np. przez Maciejewskiego � stanowisko sytuuj¹ce j¹ w ogólnoeuropejskimkontek�cie kulturowym (ujmuje siê j¹ wtedy jako rodzimy wariant modelu kul-turowego obowi¹zuj¹cego w ca³ej Europie) oraz pogl¹d, który, nie neguj¹c zreszt¹my�lenia globalnego, przede wszystkim zak³ada specyficzn¹ � wynik³¹ z deter-minant spo³eczno-politycznych (tj. z braku niepodleg³ej pañstwowo�ci) � struk-turê polskiego wieku XIX jako �przestrzeni duchowej� (okre�lenie Bachórza),naznaczonej przez wielkie problemy i dylematy romantyzmu, podejmowane po-tem przez generacjê pozytywistyczn¹ oraz m³odopolsk¹. To pokolenie Mickie-wiczowskie mia³o, wed³ug tej drugiej koncepcji, �zaprojektowaæ� polski modelformacji kulturowej XIX wieku.

Moment inicjalny dziewiêtnastowieczno�ci � pojmowanej g³ównie w kate-goriach paradygmatyczno-kulturowych, nie za� �ci�le chronologicznych � umie-�ciæ by mo¿na ju¿ to w roku 1789, gdy wybuch³a Wielka Rewolucja Francuska(Janion), ju¿ to w 1815, wieñcz¹cym epokê wojen napoleoñskich (Maciejewski).Kres formacji kulturowej XIX wieku przypada³by na rok 1914 � moment wybu-chu I wojny �wiatowej.

Polsk¹ dziewiêtnastowieczno�æ wyznaczaj¹ dwa wielkie �wiatopogl¹dy:romantyzm i pozytywizm, które da³oby siê te¿ okre�liæ jako �formacje umys³o-we� (termin Barbary Skargi) lub epistemy (s³ynne pojêcie Michela Foucaulta).

1 Has³o zosta³o przygotowywane przez Autora dla powstaj¹cego w IBL PAN S³ownikapolskiej krytyki literackiej 1764-1918, zachowujemy poetykê has³a i jego system odnosni-ków(przyp. red.).

Page 22: Przeglądaj numer

21

Te dwie formacje czy epistemy uk³adaj¹ siê w nadrzêdn¹ ca³o�æ formacji kultu-rowej XIX wieku, stanowi¹cej po czê�ci antytezê, a po czê�ci rozwiniêcie for-macji poprzedniej � O�wiecenia. Zarówno O�wiecenie, jak dziewiêtnastowiecz-no�æ wspó³tworz¹, rzecz jasna, paradygmat nowoczesno�ci (kultury nowoczesnej,modernizmu).

�wiatopogl¹d dziewiêtnastowieczno�ci kszta³towa³ siê na gruncie histo-ryzmu. Odczucie zmienno�ci dziejów, dramatycznie do�wiadczane od rewolucjifrancuskiej i potem w toku napoleoñskich kampanii, rzutowa³o na historiozoficzn¹�wiadomo�æ XIX wieku. �wiadomo�æ ta rozumia³a historiê metafizycznie, tj. jakohistoriê sensu. Derrida zauwa¿y³, i tê jego obserwacjê mo¿na oczywi�cie odnie�ædo dziewiêtnastowiecznych historiozofii, ¿e w metafizycznym pojmowaniu hi-storii jako historii sensu chodzi³o w³a�nie o ujêcie jej jako �wytwarzaj¹cej siê,rozwijaj¹cej, dziej¹cej siê historii sensu. Linearnie (�) w linii prostej lub cyrku-larnie�. Ów metafizyczny charakter historii (totalnej, zhomogenizowanej) mia³-by siê przy tym objawiaæ w ca³ym szeregu implikacji, takich jak: �teleologia,eschatologia, znosz¹ca i interioryzuj¹ca akumulacja sensu; pewien typ tradycjo-nalno�ci, pewne pojêcie ci¹g³o�ci, prawdy itd.� (Derrida). Przekonanie o �cis³ymzwi¹zku dziewiêtnastowiecznej �wiadomo�ci kulturalnej z historyczno�ci¹,o przemo¿nym wp³ywie historii na ¿ycie narodów, spo³eczeñstw i jednostek, sta³osiê prawd¹ obiegow¹, zarówno wyra¿an¹ przez najwybitniejsze umys³y epoki,jak i powielan¹ przez ró¿nych autorów minorum gentium. W 1822 roku KazimierzBrodziñski tak charakteryzowa³ stan umys³owo�ci europejskiej targanej przezwstrz¹sy Wielkiej Rewolucji Francuskiej i wojen napoleoñskich, w Polsce za�dramatycznie do�wiadczonej przez tragediê rozbiorów: �Wszystkie narody do-zna³y wstrz¹�nienia, wywrócenie jednej �ciany drug¹ wali³o, wszystkie namiêt-no�ci natê¿one, wszêdzie w jednym czasie krew rozlewana na piaskach siê czer-ni³a, w lodach �cina³a�� (O elegii). W dobie romantyzmu powstawa³y licznespekulatywne filozofie historii, w których �wiecka p³aszczyzna dziejów zyski-wa³a sankcjê religijn¹; szczególnie wyrazi�cie objawi³o siê to w romantycznymmesjanizmie. Na przyk³ad Mickiewicz dokona³ swoistego wcielenia Boga w po-rz¹dek historii; przekonywa³, i¿: �Duch cz³owieczy jest synem Boga panuj¹cegonie tylko na niebiosach, ale i na ziemi. Duch winien staæ panem ziemi (�)� (Pre-lekcje paryskie, kurs czwarty, wyk³ad XIV z 28 V 1844). W rezultacie dochodzi-³o tu do sytuacji, w której: �Romantyczny �wiatopogl¹d stwarza³ (�) mo¿liwo�æucz³owieczenia Boga, ale i nadawa³ atrybuty bosko�ci cz³owiekowi dzia³aj¹ce-mu w historii� (Janion, ¯migrodzka). Przejrzysty paralelizm historii ziemskieji �wiêtej, uobecniony w zespoleniu losów umêczonej Polski (sui generis Chry-stusa) z postêpem dziejów, wybrzmiewa z historiozoficznej wizji zawartej w me-

Page 23: Przeglądaj numer

22

sjanizmie Krasiñskiego, który w przedmowie do Przed�witu (1843) wieszczy³:�Trzeba by³o �mierci naszej, trzeba bêdzie naszego wskrzeszenia � na to, by s³o-wo Syna cz³owieczego, wieczne s³owo ¿ycia, rozla³o siê na okrêgi spo³eczne�wiata. � W³a�nie przez nasz¹ narodowo�æ, umêczon¹ na krzy¿u historii, objawisiê w sumieniu ducha ludzkiego, ¿e sfera polityki musi siê przemieniæ w sferêreligijn¹ (�) tylko w Polszcze i przez Polskê zacz¹æ siê opatrznie mo¿e nowyokres w dziejach �wiata�.

W wariancie zsekularyzowanym wyst¹pi³ dziewiêtnastowieczny historyzmw kilku wariantach historiozofii pozytywistycznej, osadzonych nierzadko, jak naprzyk³ad koncepcje Henry�ego Thomasa Buckle�a i Herberta Spencera, na ma-trycy redukcjonistycznego ewolucjonizmu i mechanicystycznego determinizmu.August Comte, rzecz charakterystyczna, sk³onny by³ nawet uznawaæ historycz-ny punkt widzenia za najistotniejsz¹ w³a�ciwo�æ pozytywizmu; stwierdzi³ przytym �cis³¹ zale¿no�æ historii i nowej nauki pozytywnej � socjologii, objawiaj¹c¹siê w d¹¿eniu do poszukiwania praw, które rz¹dz¹ rozwojem gatunku ludzkiego(prawem naczelnym by³o dlañ prawo postêpu).

Wielk¹ polemikê z popularnymi wersjami �wiadomo�ci historycznej (ska-¿onej, jak w romantyzmie, przez iluzje subiektywnego idealizmu lub wypaczo-nej, jak w pozytywizmie, przez mechanicystyczny determinizm) przeprowadzi³w Legendzie M³odej Polski (1910) Stanis³aw Brzozowski, sk¹din¹d uznaj¹cyhistoryzm za paradygmatyczny wyznacznik europejskiej �psychiki kulturalnej�.Pisa³ wszak autorytatywnie i obrazowo: �Nasze ja � to nie jest co� stoj¹cego nazewn¹trz historii, lecz ona sama; nie ma mo¿no�ci wyzwolenia siê od niej, gdy¿nie ma w nas w³ókna, które by do niej nale¿a³o. (�) Rzeka historii europejskiejprzecieka przez nasze wnêtrze�. Jednakowo¿ Brzozowski stanowczo siê doma-ga³, by �wiadomo�æ kulturalna nie by³a ani tworem idealistycznej spekulacji, anite¿ bezwolnym rezultatem automatyzmu dziejów, lecz by, ukszta³towawszy siêna fundamencie �rz¹dz¹cej sob¹ niepodleg³ej pracy�, sta³a siê trwa³ym �elemen-tem kultury�, czyli twórczo zapanowa³a nad ¿ywio³ami historycznymi, spo³ecz-no-politycznymi i biologicznymi.

Faktem jest, i¿ historyzm XIX wieku, podniesiony do rangi metafizyczne-go systemu przez Hegla, który poznaniu nada³ status dziejów, zrównuj¹c sens bytuz historyczno�ci¹, wystêpowa³ w wielu szczegó³owych metanarracjach, ujmuj¹-cych proces historyczny esencjalistycznie. Dziewiêtnastowieczno�æ wykoncypo-wa³a takie s³ynne koncepcje (metanarracje, metaopowie�ci) historiozoficzne, jakw³a�nie heglizm, comtyzm, marksizm, spenceryzm oraz liczne warianty � typo-wych zw³aszcza dla romantyzmu � historiozofii spekulatywnych i spirytualistycz-nych. Niezale¿nie od ró¿nic szczegó³owych artyku³owa³y one (najczê�ciej wprost,

Page 24: Przeglądaj numer

23

a przynajmniej implicite) ideê historii progresywno-linearnej jako postêpu ludz-ko�ci na drodze ku pe³nej emancypacji (ducha, rozumu, podmiotu dziejotwór-czego). Dzieje ludzkie rozumiano przy tym jako �ca³o�æ maj¹c¹ swój pocz¹tek i,co wa¿niejsze, kres� (Skarga). W³a�nie ów kres procesu historycznego � w he-glizmie, u Comte�a czy socjalistów utopijnych � mo¿e uchodziæ za totalne spe³-nienie siê dziejów, pojête jako �odzyskanie obecno�ci� (Derrida), zamkniêcierozstêpu miêdzy arche a telos.

Idea postêpu, organizuj¹ca historiozoficzne my�lenie w wieku XIX, sfor-mu³owana ju¿ przez filozofiê o�wieceniow¹ (Condorcet), uchodzi³a za poznawczyaksjomat, ho³dowali jej praktycznie wszyscy, w szczególno�ci zagorzali progresy-wi�ci (postêpowcy, demokraci, radyka³owie), upatruj¹cy w przysz³ym zamkniêciudziejów momentu, który oka¿e siê najwy¿szym osi¹gniêciem ludzko�ci. Z koleikonserwaty�ci, krytyczni wobec zmian spo³ecznych powodowanych przez postêp,chcieli go kontrolowaæ, zmuszeni byli wszak¿e przyznaæ, i¿ wydaje siê on nie-uchronny (Maciejewski). Nastawienie dziewiêtnastowiecznej �wiadomo�ci kul-turalnej na my�lenie historyczne Foucault interpretowa³ jako refleks epistemyanalogii i nastêpstwa, która zwróci³a wiêksz¹ uwagê na czynnik czasu w pojmo-waniu �wiata i cz³owieka (ten ostatni okaza³ siê wtedy nowo odkrytym przedmio-tem nauk). Oryginaln¹ konstrukcjê historiozoficzn¹, uformowan¹ w³a�nie wokó³idei nieustannego postêpu, przybieraj¹c¹ charakter tyle¿ kosmogoniczny, ile qu-asi-przyrodniczy, zaproponowa³ S³owacki w swoim systemie genezyjskim (Ge-nezis z Ducha, 1844-1846), w którym panspirytualistyczny, kosmiczny ewolu-cjonizm o charakterze teleologicznym, oparty na ci¹gu krwawych rewolucji,zbrodni, mêki i �mierci, zmierza docelowo ku stanowi �boskiej doskona³o�ciabsolutnej� (Janion, ̄ migrodzka).

Ideê deterministycznego postêpu, woln¹, jak mniemano, od nalecia³o�cispekulatywnych i metafizycznych, formu³owali z kolei praktycznie wszyscypozytywistyczni krytycy i pisarze. �wiêtochowski, na przyk³ad, orzeka³: �¯ycieludzkie rozwija siê na podstawach ci¹g³ych przyczyn i skutków. ̄ adne zjawiskonie jest odosobnione, ka¿de musi byæ skutkiem jednego lub kilku poprzednich,które s¹ wzglêdem niego przyczyn¹. Prawo to, spostrze¿one przez najznakomit-szych my�licieli, pozwala nam widzieæ wszêdzie postêp, tj. proces nieustannieodbywaj¹cych siê zmian� (Tradycja i historia wobec postêpu, �Przegl¹d Tygo-dniowy� 1872 nr 19). W toku gwa³townej polemiki z pogrobowcami romantycz-nego bajronizmu gloryfikowa³ postêp, jako najwy¿sz¹ ideê i zasadê dziewiêtna-stowieczno�ci, Adam Wi�licki: �Wiek dziewiêtnasty � pisa³ � nie jest wiekiemcierpi¹cych i zachwyconych trubadurów; jego poezjê stanowi [w³a�nie] ci¹g³ypostêp, ci¹g³a d¹¿no�æ do zajêcia takiego stanowiska wobec praw przyrody i ludz-

Page 25: Przeglądaj numer

24

ko�ci, aby w jak najwiêkszym zakresie urzeczywistnia³ dla siebie wszystko, co-kolwiek my�l jego podyktuje do wykonania� (Groch na �cianê. Parê s³ów do ca³ejplejady zapoznanych wieszczów naszych, �Przegl¹d Tygodniowy� 1867 nr 49).

Dziewiêtnastowieczna wiara w postêp ugruntowywa³a siê niew¹tpliwie nabazie ewolucjonizmu, który � przejêty z biologii � stanowi³ paradygmatycznywyró¿nik historiozoficznych metanarracji wytworzonych przez �wiatopogl¹dscjentystyczny. Ewolucjonizm zasadza³ siê na porz¹dku przyczynowym (�ci�lej:determinizmie przyczynowo-skutkowym czy genetyzmie), pojmowanym przezpozytywizm jako relacja �faktyczna i sta³a� (Skarga), która rzekomo mia³a siêobywaæ bez wp³ywów metafizyki (przydaj¹cej prawu przyczynowo�ci charakterkonieczno�ciowy i sprawczy), w istocie jednak sprowadza³a siê nie tylko do za-sady heurystycznej, gdy¿ pozytywi�ci sk³onni nawet byli dostrzegaæ w prawieprzyczynowo�ci �naczeln¹ zasadê bytu� (Skarga). Refleks takiego my�leniauobecnia siê w studium Elizy Orzeszkowej Listy o literaturze. List I. Wiek XIX(1873), gdzie autorka stwierdza³a fakt niezbity: �Wiek XIX jest potêg¹ wielk¹ju¿ przez to samo, ¿e stanowi nieodpart¹ i nieprzezwyciê¿on¹ konieczno�æ dzie-jow¹. (�) Wiek XIX znicestwieniu nie ulegnie, jak ulec mu nie mo¿e ¿aden sku-tek, który, urodziwszy siê z poprzedzaj¹cych go przyczyn, przebyæ musi w³a�ci-wy sobie zakres trwania, nim z kolei przemieniwszy siê w przyczynê, stopi siêw zrodzonych przez siê skutkach�.

Z pojêciami przyczynowo�ci i ewolucji korespondowa³o pojêcie orga-nizacji, istotny sk³adnik nowoczesnej epistemy, zrodzony na gruncie biologii,potem za� przetransponowany do nowo odkrytej w wieku XIX socjologii, gdzieopracowywano � vide: koncepcje Comte�a czy zw³aszcza Spencera � teorie spo-³eczeñstwa jako zorganizowanej ca³o�ci (swoistego organizmu), ewoluuj¹cejw czasie. W rezultacie wykszta³ci³y siê ró¿ne warianty bioorganicystycznej so-cjologii, które mo¿na potraktowaæ jako typowy dla pozytywizmu objaw natura-listycznego podej�cia do nauk spo³ecznych. Ekstrapolacja kategorii przejêtychz biologii na fakty spo³eczne by³a konsekwencj¹ redukcjonizmu epistemologicz-nego, jaki charakteryzowa³ pozytywistyczn¹ epistemê, opart¹ m.in. na wspomnia-nej zasadzie analogii. Zwolennikiem tego zabiegu heurystycznego okaza³ siêprzede wszystkim Boles³aw Prus, najgorliwszy propagator Spencerowskiej kon-cepcji spo³eczeñstwa jako analogonu biologicznego organizmu. W rozprawieSzkic programu w warunkach obecnego rozwoju spo³eczeñstwa (1883) stwier-dza³: �Spo³eczeñstwo, a w³a�ciwie naród, jest ¿yj¹cym organizmem. (�) ̄ ycieorganizmu spo³ecznego objawia siê nieustann¹ czynno�ci¹ wszystkich organówi komórek. G³ówne formy tej czynno�ci (�) wytwarzanie i zu¿ywanie przedmio-tów u¿ytecznych, rozdzielanie owych przedmiotów miêdzy pojedyncze organa,

Page 26: Przeglądaj numer

25

wymiana us³ug, asymilacja wytworów natury, wytworów obcych spo³eczeñstwi ludzi obcych, wreszcie oszczêdzanie pewnych wytworów dla przysz³ego u¿yt-ku�. Przeciwne za� � wobec pozytywistycznego naturalizmu � antyredukcjoni-styczne stanowisko w kwestii charakteru nauk spo³ecznych i humanistycznychzajmowa³y heglizm i neokantyzm.

Oprócz historyzmu za naczeln¹ ideê XIX wieku uznaje siê zgodnie indy-widualizm. Filozoficznej genezy owej idei trzeba by siê bodaj doszukiwaæ w ak-cie inauguruj¹cym nowo¿ytn¹ �wiadomo�æ epistemiczn¹, tj. w kartezjanizmie,potem zyskuje ona dope³nienie i rozwiniêcie w projektach empirycznej filozofiibrytyjskiej (Locke�a, Berkeleya, Hume�a), by usystematyzowaæ siê modelowow transcendentalizmie Kanta. Na p³aszczy�nie spo³eczno-ekonomicznej indywi-dualizm objawia³ siê w emancypacyjnym ruchu mieszczañstwa, które pod auspi-cjami ideologii liberalnej promowa³o stosunki kapitalistyczne. Jednostka w ca³ejepoce nowoczesno�ci, w tym tak¿e w wieku XIX, sta³a siê zasadniczo autono-micznym podmiotem moralnym i historiotwórczym; jej walka o w³asne prawai aspiracje wolno�ciowe przy�wieca³a wiêkszo�ci ówczesnych ruchów politycz-nych. Interesy jednostkowe starano siê uzgadniaæ ze wspólnotowymi (kolektyw-nymi), przy czym odmiennie rozk³adano akcenty, ju¿ to lansuj¹c interes i prawajednostek (jak w liberalizmie), ju¿ to podnosz¹c prymat interesu zbiorowego (jakw pozytywizmie Comte�a czy socjalizmie lub marksizmie). Wytworzy³a siê tutajpodstawowa dla dziewiêtnastowieczno�ci i chyba nieusuwalna antynomia: indy-widualizm � kolektywizm. Wyznacza³a ona �przestrzeñ duchow¹� polskiegoromantyzmu, który po powstaniu listopadowym uzna³ jednak prymat kolektyw-nej idei patriotycznej oraz idei zbiorowo�ci narodowej nad aspiracjami jednost-kowymi (Janion). Czêsto siê przecie¿ zdarza³o, i¿ powy¿sza antynomia dr¹¿y³amy�l jednego autora; widaæ to wyra�nie na przyk³adzie mesjanizmu Mickiewi-cza i S³owackiego oraz historiozofii Lelewela (Janion, ̄ migrodzka). W Ksiêgachnarodu polskiego (1832) wrêcz modelowy wyraz znalaz³a mesjanistyczna ideanarodu polskiego jako podmiotu zbiorowego w³a�nie, którego tragiczne, nazna-czone stygmatem cierpienia dzieje stanowiæ maj¹ przejrzyst¹ analogiê ofiaryChrystusowej (�Bo Naród polski � pisa³ z patosem w³a�ciwym romantycznejprozie poetyckiej Mickiewicz � nie umar³, cia³o jego le¿y w grobie, a dusza jegozst¹pi³a z ziemi (�) do otch³ani, to jest do ¿ycia domowego ludów cierpi¹cychniewolê w kraju i za krajem (�). A trzeciego dnia dusza wróci do cia³a, i Naródzmartwychwstanie, i uwolni wszystkie ludy Europy z niewoli�). Idea kolektywi-zmu, zbiorowo�ci, narodu jako podmiotu dziejów wyznacza³a potem widnokr¹gmy�lowy radykalnych i demokratycznych �rodowisk polskiej emigracji polisto-padowej (np. Edwarda Dembowskiego My�li o przysz³o�ci filozofii, 1845). W³a-

Page 27: Przeglądaj numer

26

�nie naród urasta³ w polskim romantyzmie do rangi warto�ci najwy¿szej, staj¹csiê czêstokroæ o�rodkiem wielu �opowie�ci� historiozoficzno-mitycznych, orga-nizuj¹cych polsk¹ �wiadomo�æ patriotyczn¹ w wieku XIX. Fundatorem �to¿sa-mo�ciowej koncepcji narodu� (Strzy¿ewski) by³ Maurycy Mochnacki jako autorrozprawy O literaturze polskiej w wieku dziewiêtnastym (1830), w której, odwo-³uj¹c siê do niemieckiej filozofii przedromantycznej i romantycznej (Herder,Schiller, Novalis, Schelling), rozwin¹³ s³ynn¹ teoriê uznania siê przez naródw �swoim jestestwie�, uznania, które jest d³ugotrwa³ym procesem zdobywaniasamo�wiadomo�ci i to¿samo�ci, za�wiadczonym przez narodowe pi�miennictwo.

W okresie pozytywizmu równie¿ dominuje idea kolektywizmu (zbiorowo-�ci spo³ecznej, narodowej), kultywowana w obronie przed represyjn¹ polityk¹zaborców. Polemika z wybuja³ym indywidualizmem romantyzmu, po czê�ci kryp-topolityczna, po czê�ci za� (i przede wszystkim) ideowo-�wiatopogl¹dowa i es-tetyczna, nasili³a siê zw³aszcza w czasach pozytywistycznej �burzy i naporu�.Debiutuj¹ca na niwie literackiej m³oda Eliza Orzeszkowa optowa³a, rzecz jasna,za ideami zbiorowo�ci, kolektywizmu, komunitaryzmu, przy czym za podmiothistoriotwórczy uznawa³a raczej spo³eczeñstwo, ani¿eli naród; pisa³a wszak¿e,i¿ �to ogó³ tworzy autora�, bo: �Talent wszelki wzrasta w�ród spo³eczno�ci jakk³os w�ród ziemi kêsa. Ziemia mu matk¹; z jej wewnêtrznych, ¿ywotnych sokówbierze istnienie� (Kilka uwag nad powie�ci¹, 1866). Stosunkowo rzadziej mo¿-na napotkaæ tendencje indywidualistyczne, przenikniête duchem pozytywistycz-nego liberalizmu (uobecni³y siê one w postawie i pogl¹dach �wiêtochowskiego).Niekwestionowany kult indywidualno�ci, �jednostki twórczej�, rozwinie siêdopiero u schy³ku XIX wieku, przy czym donios³¹ inspiracjê dla tego zjawiskastworz¹ zró¿nicowane zreszt¹ wewnêtrznie nurty filozoficzne, w tym nietzsche-anizm. W pocz¹tkowej fazie okresu M³odej Polski lansowano antropologiê in-dywidualistyczn¹, ukszta³towan¹ jeszcze na fundamencie pozytywistycznegoi naturalistycznego ewolucjonizmu. Tak na przyk³ad Stanis³aw Przybyszewskiorzeka³, i¿ �pojêcie jednostki twórczej jako czynnika podtrzymuj¹cego i dosko-nal¹cego gatunek ma w dziejach rozwoju cz³owieka swoj¹ odwrotn¹ stronê: tra-giczne pojêcie jego osobowo�ci jako narzêdzia� (Z psychologii jednostki twór-czej. I. Chopin i Nietzsche, 1892). W podobnym tonie wypowiadali siê Wac³awNa³kowski i Maria Komornicka, wspó³autorzy ksi¹¿ki Forpoczty (1895).

Indywidualizm sensu largo okaza³ siê ju¿ naczeln¹ warto�ci¹ w sentymen-talizmie, niemniej najbardziej modelow¹ postaæ przybra³ on, rzecz jasna, w �wia-topogl¹dzie romantycznym, zw³aszcza w jego odmianach zachodnioeuropejskich.Wiek XIX wyartyku³owa³ podstawowe dylematy antropologii nowoczesno�ci,sytuuj¹c jednostkê w centrum �wiata i przydaj¹c jej � czê�ciowo wzorem Kanta

Page 28: Przeglądaj numer

27

� status suwerennego podmiotu moralnego, który w³asn¹ wolno�æ realizuje w au-tonomicznym kszta³towaniu form swojego ¿ycia. Zw³aszcza sztuka romantyczna� literatura, plastyka i muzyka � wielowariantowo opracowywa³a ideê indywi-dualizmu jako swój znak rozpoznawczy. W polskim romantyzmie przedlistopa-dowym eksponowano, miêdzy innymi pod wp³ywem Byrona, egzystencjalne i mo-ralne dylematy jednostki wyj¹tkowej, skonfliktowanej ze �wiatem i jego normami.Mickiewicz w Przemowie do pierwszego wydania tomu I Poezyj (1822), znanejtak¿e jako szkic O poezji romantycznej, zasugerowa³ koncepcjê poety � wybit-nej indywidualno�ci, wrêcz geniusza, który, jak Byron w³a�nie, �o¿ywiaj¹c ob-razy uczuciem, stworzy³ nowy gatunek poezji, gdzie duch namiêtny przebija siêw zmys³owych rysach imaginacji�. Z tych za³o¿eñ oraz z zawartej w szkicu kry-tyki sztuki francuskiej przebija sugestia o �wyra�nej odmienno�ci [poety] odogó³u� (Kowalczykowa). Wybitn¹ artykulacj¹ indywidualnego buntu egzysten-cjalnego, stanowi¹c¹ wyra�ny pog³os zachodnioeuropejskiej antropologii roman-tycznej, sta³a siê potem IV czê�æ Mickiewiczowskich Dziadów; w okresie za�polistopadowym wybitni polscy romantycy (Mickiewicz, Krasiñski, S³owacki)odkrywczo problematyzowali ideê indywidualizmu, przy czym wyró¿nikiemwielkiej poezji romantycznej okaza³a siê, by tak rzec, interioryzacja dramatówhistorii (widoczna szczególnie wyrazi�cie w Kordianie), okre�lona inaczej jako�niezbywalno�æ prze¿ycia historii i dylematów etyki obywatelskiej w najbardziejprywatnym do�wiadczeniu wewnêtrznym bohatera� (Janion, ̄ migrodzka). Ideaindywidualizmu wyzwolonego ju¿ z wszelkich serwitutów narodowych, spo³ecz-nych i politycznych skrystalizowa³a siê w manifestach Stanis³awa Przybyszew-skiego. W g³o�nym Confiteor (�¯ycie� 1899 nr 1) orzeka³ w tonie przywódczym:�Artysta nie jest s³ug¹ ani kierownikiem, nie nale¿y ani do narodu, ani do �wiata,nie s³u¿y ¿adnej idei ani ¿adnemu spo³eczeñstwu. (�) stoi ponad ¿yciem, ponad�wiatem, jest Panem Panów, nie kie³znany, nie ograniczany ¿adn¹ si³¹ ludzk¹. Jeston zarówno �wiêty i czysty, czy odtwarza najwiêksze zbrodnie, odkrywa najwstrêt-niejsze brudy, gdy w oczy w niebo wbija i �wiat³o�æ Boga przenika�. Ta skrajnieantyspo³eczna antropologia artystowska stanowi³a pewien wy³om w formacjikulturowej polskiej dziewiêtnastowieczno�ci, jednak w zderzeniu z wzorcami�s³u¿ebnymi� ponios³a pora¿kê, mimo ¿e ich fundament antropologiczno-filo-zoficzny sprowadza³ siê do zasadniczo to¿samej koncepcji podmiotu.

Jakkolwiek bowiem formu³a podmiotowo�ci panuj¹ca w wieku XIX sta-nowi³a splot ró¿norakich tendencji filozoficznych i psychologicznych, to jejwspóln¹ podstaw¹ by³ model antropologiczny, oparty na wzglêdnie niezmiennympod³o¿u, tj. na fundamencie podmiotowo�ci kartezjañskiej, dope³nionej potemprzez Kanta, przyznaj¹cej centralne miejsce cz³owiekowi jako autonomicznej,

Page 29: Przeglądaj numer

28

to¿samej ze sob¹, trwa³ej �wiadomo�ci, bêd¹cej podstaw¹ i gwarantem wiedzyo �wiecie. Antropologiczny model dziewiêtnastowieczno�ci przynale¿a³, rzecz ja-sna, do wielowiekowej tradycji filozoficznej Europy, tradycji �metafizyki obec-no�ci� (termin Derridy), której paradygmatycznym wyró¿nikiem by³o my�lenieo bycie jako obecno�ci w³a�nie, przy czym obecno�æ ta, stanowi¹ca transcenden-taln¹ zasadê my�lenia metafizycznego, uobecnia³a siê dla �wiadomo�ci, dla pod-miotu poznaj¹cego, a wiêc jawi³a siê jako subiektywizacja bytu. Owa �wiadomo�æ,inaczej cz³owiek jako subiectum, zyskiwa³a status podstawy i uniwersalnego �rod-ka odniesienia. Powiedzieæ mo¿na, ujmuj¹c zagadnienie dziewiêtnastowiecznejantropologii od innej jeszcze strony, ¿e cz³owiek tamtej epoki objawia³ siê � byprzywo³aæ s³ynne okre�lenie Foucaulta ze S³ów i rzeczy � jako �empiryczno-trans-cendentalny dublet�. Albo bowiem podlega³ on dzia³aniu deterministycznych prawnatury (co podkre�la³y ró¿ne orientacje ówczesnej metafizyki naturalistycznej),albo wystêpowa³ w roli autonomicznego podmiotu moralnego, który kieruje siêw ¿yciu g³osem wewnêtrznego sumienia (tak g³osi³ Kant). To rozdarcie nieustan-nie determinowa³o ówczesne dyskursy etyczne i antropologiczne, ale nie wp³y-nê³o na destrukcjê monistyczno-substancjalnej koncepcji podmiotu, obowi¹zu-j¹cej a¿ do schy³ku XIX wieku, czyli do momentu pojawienia siê empiriokryty-cyzmu i ró¿nych wariantów �filozofii ¿ycia� (nietzscheanizmu, bergsonizmu), podktórych wp³ywem rozpocz¹³ siê w³a�nie proces dezintegracji trwa³ej subiektyw-no�ci zorganizowanej w �ja�.

Nim jednak zaczê³y siê rozpadaæ fundamenty spójnej substancjalnej pod-miotowo�ci XIX wieku, dominuj¹c¹ pozycjê � tak w romantyzmie, jak i pozyty-wizmie � zajmowa³ autorytatywny metafizyczny podmiot, który spe³nia³ spo³eczn¹funkcjê �prawodawcy� (termin Zygmunta Baumana). Je�li w epoce O�wieceniastatus takich prawodawców przyznano intelektuali�cie i uczonemu, to w stule-ciu XIX, które nadal wysoko ceni³o tamte elity intelektualne, podobnego znaczenia� pod wp³ywem romantyzmu � nabiera artysta. Nobilitacja artysty wi¹za³a siê przytym z ogromnym dowarto�ciowaniem sztuki, która pe³niæ mia³a wa¿kie funkcjespo³eczne. Wszak¿e wybitni arty�ci dziewiêtnastowieczni � Byron, Delacroix,Dickens, Turgieniew, Mickiewicz, Wagner, Zola, Prus, To³stoj, ̄ eromski, Wys-piañski � uchodzili za sumienie w³asnych narodów i spo³eczeñstw. Ich g³os � aczoceniany nierzadko kontrowersyjnie � wa¿y³ w przestrzeni spo³ecznej komuni-kacji. W warunkach polskich sztuka, a zw³aszcza literatura, wysunê³a siê w cza-sach romantyzmu na pozycjê zdecydowanie pierwszorzêdn¹, odgrywaj¹c � z uwa-gi na polityczn¹ u³omno�æ ¿ycia publicznego w Polsce � rolê wzorcotwórcz¹,wybitnie patriotyczn¹, spo³ecznie zaanga¿owan¹. Polski artysta romantyczny �przyk³adem najznamienniejszym Mickiewicz � stawa³ siê sumieniem narodu, jego

Page 30: Przeglądaj numer

29

przewodnikiem, prorokiem i rewelatorem prawd najwy¿szych. W dobie pozyty-wizmu ust¹pi³ on miejsca nauczycielowi i skrupulatnemu badaczowi wspó³cze-snej rzeczywisto�ci. Ale niezmienne w polskiej �wiadomo�ci kulturowej XIXwieku pozostawa³o przekonanie o jego � artysty � �instytucjonalnej funkcjipublicznej i urzêdzie narzucaj¹cym obowi¹zki pozaliterackie� (Bachórz). Nad-rzêdne, uprzywilejowane miejsce artystów oraz uczonych (lansowanych przezscjentyczny �wiatopogl¹d pozytywizmu) to jeden z konstytutywnych elementów�wiadomo�ci dziewiêtnastowiecznej.

Dziewiêtnastowieczno�æ orientowa³a siê na progresywizm i nowo�æ (in-nowacjê, oryginalno�æ), traktuj¹c je jako warto�ci aksjomatyczne (ceniono jezarówno w romantyzmie, jak w pozytywizmie). Stanowi³y one � z wyj¹tkiem pro-gresywizmu, nobilitowanego ju¿ przez O�wiecenie � aksjologiczne i poznawczeodkrycie, dokonane w³a�nie przez formacjê kulturow¹ XIX wieku. W owymnastawieniu na przysz³o�æ objawia siê typowa dla dziewiêtnastowieczno�ci �wyrazi�cie widoczna tak w �wiatopogl¹dzie romantycznym, jak pozytywistycz-nym � tendencja do kontestacji tera�niejszo�ci, uznawanej jedynie za etap przej-�ciowy do doskonalszej (sprawiedliwszej) przysz³o�ci. Jednak mimo swego ra-dykalnego progresywizmu i uprzywilejowania nowo�ci dziewiêtnastowieczno�æniekiedy do�æ harmonijnie ³¹czy³a kanon warto�ci nowych z tymi odziedziczo-nymi po poprzedniej formacji kulturowej, nie mog³a zreszt¹ radykalnie zerwaæ�wiatopogl¹dowych wiêzi z tamt¹ formacj¹, skoro obie przynale¿a³y do �filozo-ficznego dyskursu nowoczesno�ci� (termin Jürgena Habermasa). Tak np. wiekXIX kontynuowa³ wypracowan¹ przez O�wiecenie ideê cywilizacji pojmowa-nej jako �rezultat postêpu� (Maciejewski). Rozszerzanie dorobku cywilizacjiuto¿samiano wtedy z rozmaitymi procesami modernizacyjnymi, które nale¿a³okonsekwentnie wdra¿aæ, by w rezultacie powiêkszaæ zasób ogólnoludzkiego i jed-nostkowego szczê�cia. Mo¿na powiedzieæ, i¿ d¹¿no�æ do budowy cywilizacjistanowi³a kategoryczny imperatyw dla cz³owieka XIX wieku, w szczególno�ciza� spopularyzowa³a siê ona w ówczesnym �wiatopogl¹dzie scjentycznym.O�wiecenie i pozytywizm okaza³y siê g³ównymi promotorami idei cywilizacji.W �cis³ym z ni¹ zwi¹zku pozostawa³a u¿yteczno�æ, kolejna z pierwszorzêdnychwarto�ci dziewiêtnastowiecznej formacji kulturowej. U¿yteczno�æ, nazywana te¿zamiennie utylitaryzmem, wyznacza³a zw³aszcza kanon etyki pozytywistycz-nej (ustanowi³ go podówczas John Stuart Mill). Bycie u¿ytecznym uznawanowtedy za powszechny obowi¹zek ca³ej ludzko�ci; jednostka i zbiorowo�æ winnytak postêpowaæ, by wszystkie ich dzia³ania przyczynia³y siê do szczê�cia po-wszechnego. �Ka¿dy cz³owiek danego spo³eczeñstwa � pisa³ w g³o�nym mani-fe�cie Utylitaryzm w literaturze (1872) Piotr Chmielowski � powinien przyczy-

Page 31: Przeglądaj numer

30

niaæ siê (�) do jego dobra; powinien byæ u¿ytecznym. Im kto wy¿szy zajmujelub chce stopieñ na skali spo³ecznego znaczenia, tym zakres u¿yteczno�ci jegoszerszymi promieniami zakre�laæ musi. Kto za� pragnie zostaæ przewodnikieminnych, nios¹cym pochodni¹ o�wiaty, ten powinien tych innych przekonaæ, ¿ezdo³a im zapewniæ jak najobfitszy zapas u¿yteczno�ci�. Chmielowskiemu wtó-rowa³ Antoni Pilecki: �G³ówn¹ cech¹ obecnego kierunku spo³eczeñstw naszychjest utylitaryzm. Odrzucamy na stronê wszystko, co nie wp³ywa dodatnio na roz-wój ludzko�ci, co nie przek³ada cegie³ki do wielkiego gmachu, zbudowanie któ-rego stanowi cel naszego bytu. Gmachem tym jest szczê�cie i rozwój spo³e-czeñstw� (Spo³eczne znaczenie poezji i wspó³czesne jej stanowisko, 1874).

Utylitaryzm odcisn¹³ te¿ silne piêtno na �wiatopogl¹dzie scjentycznym dru-giej po³owy wieku, na idei nauki, która w modelu kulturowym dziewiêtnasto-wieczno�ci zajmowa³a miejsce szczególnie uprzywilejowane. Comte, dla przy-k³adu, rad by³ wprz¹c naukê w s³u¿bê dla ludzko�ci. Wszak jego s³ynne has³o:savoir pour prévoir, prévoir pour agir wyznacza³o te¿ � oprócz epistemologicz-nej strategii wiedzy pozytywnej � utylitarne funkcje poznaniu naukowemu. W XIXwieku uwa¿ano, ¿e rozwój nauki wp³ywa bezpo�rednio na modernizacjê stosun-ków miêdzyludzkich, na przyrost dobrobytu i szczê�cia. M³oda Eliza Orzeszko-wa podziela³a w pe³ni ów pogl¹d, gdy z entuzjazmem recenzowa³a pracê Buc-kle�a Historia cywilizacji w Anglii: �Nauka daje ludziom sposoby zwyciê¿eniapotêg zewnêtrznej natury, nauka roz�wiecaj¹c pojêcia wiedzie ludy ku zgodzie,pokojowi, bogactwom, cnotom. Nauka zabija marzycielstwo i ró¿ne przes¹dnenadzieje, (�) ka¿e cz³owiekowi wpatrywaæ siê w ziemskie istnienie, doskonal¹cje dla siebie i innych; ona nareszcie, prowadz¹c cz³owieka ku poznaniu samegosiebie, daje mu poczucie w³asnej potêgi i zacno�ci, na którym wsparty zechce byæsamym sob¹ i sam przez siê my�leæ, ¿yæ i dzia³aæ� (O �Historii cywilizacji an-gielskiej� przez Henryka Tomasza Buckle�a, �Gazeta Polska� 1866 nr 157-158).

Jednak¿e dziewiêtnastowieczny scjentyzm oscylowa³, co warto podkre�liæ,miêdzy � powy¿szym � prze�wiadczeniem o wybitnie aksjologicznym charakte-rze naukowego poznania, które s³u¿y po prostu dobru ludzko�ci i nigdy nie mo¿esiê obróciæ przeciwko niej, a � sk¹din¹d tak¿e typowym dla pozytywistycznejepistemy � s¹dem o rozdzieleniu nauki i warto�ci (to drugie stanowisko propa-gowa³ wybitny metodolog nauki Claude Bernard). W pozytywizmie polskimzdecydowanie zrazu dominowa³a praktyczno-utylitarna koncepcja nauki, dopie-ro od lat osiemdziesi¹tych czê�ciej akcentowano �czysty� charakter naukowegopoznania (stanowisko Józefa J. Boguskiego, Napoleona Cybulskiego, W³adys³awaKoz³owskiego, Adama Mahrburga). Obie koncepcje zdawa³ siê ³¹czyæ w swoichrefleksjach Boles³aw Prus, choæ na przyk³ad, w m³odzieñczym studium O elek-

Page 32: Przeglądaj numer

31

tryczno�ci (�Niwa� 1872 nr 11) przekonywa³, w duchu idei nauki �czystej�, ¿e:�ka¿de zjawisko winno byæ (�) badane, choæby�my zeñ dla ¿ycia praktycznegonajmniejszych nie wyci¹gnêli korzy�ci�.

Nie ulega w¹tpliwo�ci, ¿e mimo tych ró¿nic w scjentycznej metanarracjiXIX wieku objawia³ siê z pe³n¹ moc¹ emancypacyjno-krytyczny i progresywnyduch ca³ej epoki nowoczesno�ci. Bo �wiadomo�æ dziewiêtnastowieczna a prioriprzyjmowa³a �ogólnohumanistyczny charakter nauki i jej zwi¹zek z moralniemotywowan¹ wizj¹ postêpu� (Dopart). Znamienne i zarazem zrozumia³e w tymkontek�cie, ¿e pozytywistyczna koncepcja nauki (wiedzy) mia³a charakter predy-ktywny i nomotetyczny: pozwala³a przewidywaæ fakty na podstawie ustalonychpraw, co mog³o mieæ ogromne konsekwencje dla praktyki ¿ycia spo³ecznego.

Z ideami cywilizacji i u¿yteczno�ci splata³a siê praca, traktowana przezdziewiêtnastowieczno�æ niemal jako gatunkowe powo³anie cz³owieka. Wokó³pracy oscylowa³y nadto takie warto�ci, jak: praktyka, do�wiadczenie, czyn,twórczo�æ (Maciejewski). Rzecz jasna, funkcjonowa³y one w ró¿norakich kon-tekstach filozoficznych i ideowo-politycznych (np. w heglizmie, marksizmie,bergsonizmie, nietzscheanizmie), nabieraj¹c tym samym nieco odmiennych cechsemantycznych. Choæ zwyczajowo ³¹czy siê je z utylitarnym �wiatopogl¹demscjentycznym, to przenika³y one te¿ do idealistycznych systemów romantyzmusensu largo (vide: rola kategorii czynu w romantycznej filozofii, antropologii i hi-storiozofii Augusta Cieszkowskiego albo �prometeizm pracy� Cypriana KamilaNorwida). Specyficznego znaczenia nabra³a praca w warunkach polskich, staj¹csiê � jako �praca organiczna� � kanonicznym sk³adnikiem liberalnego i (pre)po-zytywistycznego programu spo³ecznego (za pierwszego polskiego teoretyka pracyuchodzi s³usznie Józef Supiñski, uznaj¹cy j¹ � choæby w swoim najs³ynniejszymdziele Szko³a polska gospodarstwa spo³ecznego, 1862-1865 � za konstytutywnywyró¿nik ludzkiego gatunku, za warunek moralno�ci i cnót spo³ecznych). W okre-sie pozytywizmu do³¹czono do hase³ �pracy organicznej� postulat �pracy u pod-staw�, którego realizacja mia³a ewidentny wyd�wiêk patriotyczny: chodzi³oo przeciwdzia³anie akcji rusyfikatorskiej na wsi po uw³aszczeniu, o uczynieniez ch³opa �wiadomego obywatela, odczuwaj¹cego zwi¹zek z polsko�ci¹. Wielkiapologeta pozytywistycznych idei i warto�ci, Boles³aw Prus, z niewzruszonymprzekonaniem orzeka³ jeszcze na prze³omie stuleci: �S³owem � praca, praca i pra-ca!� Praca m¹dra, wytrwa³a, cierpliwa, inaczej � »praca zorganizowana i orga-niczna« jest to potêga, dla której nie ma niepodobieñstw� (Kronika tygodniowa,�Kurier Codzienny� 1900 nr 326).

Wiek XIX ho³dowa³ te¿ idei wynalazczo�ci, skorelowanej z prac¹ i inny-mi bliskoznacznymi warto�ciami. Modernistyczna (nowoczesna) ratio uobecnia³a

Page 33: Przeglądaj numer

32

siê czêstokroæ jako rozum instrumentalny, podporz¹dkowuj¹cy sobie naturê (przy-rodê) i odkrywaj¹cy jej tajemnice w celu przysporzenia ludzko�ci szczê�cia i przy-spieszenia cywilizacyjnego postêpu. Liczne odkrycia nauk przyrodniczych na-pawa³y dum¹ ludzi XIX wieku. Optymizm wydawa³ siê wówczas uzasadniony;utwierdza³y go wynalazki techniczne w dziedzinie transportu (parostatek, kolej)i komunikacji (telegraf, telefon), odkrycia wielu nowych szczepionek, powsta-nie teorii fizycznych (elektromagnetyzmu i termodynamiki), rozpowszechnienieelektryczno�ci, rozwój o�wiaty, humanizacja prawa karnego, wreszcie ustawo-dawstwo socjalne. Wiek �pary i elektryczno�ci�, jak potocznie okre�lano XIXstulecie, zdawa³ siê potwierdzaæ nadzieje ¿ywione przez scjentystyczny �wiato-pogl¹d epoki. Zagorza³ym propagatorem wynalazczo�ci by³ Boles³aw Prus, któ-ry upatrywa³ w niej potê¿n¹ d�wigniê postêpu cywilizacyjnego i stopniowegoprocesu uszczê�liwiania ludzko�ci. Zagadnieniu temu po�wiêci³ m³odzieñczyodczyt O odkryciach i wynalazkach (1873); pisa³ w nim, zgodnie zreszt¹ z du-chem nowoczesno�ci, i¿: �Odkrycia i wynalazki wp³ywaj¹ na polepszenie dobro-bytu i pozwalaj¹ ludziom rozmna¿aæ siê bez obawy g³odu i nêdzy, jakie panowa-³y dawniej�. Wszak¿e �zabezpieczaj¹ [one] ¿ycie spo³eczeñstw, powiêkszaj¹ ichwygody, potêguj¹ zrêczno�æ, si³y fizyczne, zmys³y i rozum jednostek, oszczêdzaj¹czas i pieni¹dze�.

Dziewiêtnastowieczno�æ wypromowa³a nadto � przejêt¹ z O�wiecenia �ideê wolno�ci, która obok sprawiedliwo�ci spo³ecznej i równo�ci (notabenemaj¹cej równie¿ antecedencje o�wieceniowe) zajê³a bodaj najwy¿sze miejscew normatywnej aksjologii tej formacji kulturowej (Maciejewski). W szczegól-no�ci sta³a siê wolno�æ warto�ci¹ absolutn¹ dla polskiego romantyzmu; przyjmujesiê wrêcz (Janion, ¯migrodzka), ¿e historiozofia tego pr¹du by³a w³a�nie histo-riozofi¹ wolno�ci, ukszta³towan¹ � zgodnie zreszt¹ z dyrektyw¹ nowoczesnejepistemy � linearno-progresywnie i teleologicznie zarazem. Romantyczne my-�lenie o dziejach, naznaczone tragizmem polskiego losu narodowego w wiekuXIX, przybiera³o charakter ju¿ to radykalnie demokratyczny, ju¿ to mistyczno-religijny, przy czym pochód ku przysz³ej wolno�ci � stanowi¹cej telos wszyst-kich wariantów historiozofii romantyzmu � musia³ siê nierzadko odbywaæ drog¹krwawych prób, ofiar i po�wiêceñ. Kluczow¹ rolê rewolucji politycznej i spo³ecz-nej przyznawa³ w swojej poezji mistycznej S³owacki (np. w wierszu Uspokoje-nie, 1844-1845), uznaj¹c j¹ za rezultat pracy Ducha �wiecznego rewolucjonisty�,przy czym misjê twórcy historii przyznawa³ ludowi. Gorliwymi propagatoramiwolno�ciowych, egalitarnych i rewolucyjnych idei romantycznych stawali siênajczê�ciej radykalni demokraci pokroju Henryka Kamieñskiego czy EdwardaDembowskiego.

Page 34: Przeglądaj numer

33

Pozytywizm polski przej¹³ od romantyzmu idee wolno�ci, sprawiedliwo-�ci spo³ecznej i równo�ci, acz zredukowa³ irredentystyczne tendencje swojegopoprzednika, czyni¹c z wolno�ci (niepodleg³o�ci) cel dalekosiê¿ny (obecny w dys-kursach intelektualnych epoki najczê�ciej implicite), ku któremu mia³y prowa-dziæ dzia³ania organicznikowskie, silnie nasycone typowym dla pozytywizmuduchem demokratyzmu i egalitaryzmu. �Pozytywizm � deklarowa³ Chmielow-ski � pragn¹³by znie�æ zaporê, odgradzaj¹c¹ uprzywilejowanych od upo�ledzo-nych (�); chcia³by rozpowszechniæ do najszerszych granic tê my�l, ¿e (�) je-dynie samoistna dzia³alno�æ mas mo¿e przynie�æ skutki najpo¿¹dañsze. (�)Zwraca siê wiêc do mas, rachuj¹c na �wie¿e ich si³y i na bezstronne umys³y�(Pozytywizm i pozytywi�ci, �Niwa� 1873 nr 29).

Eskalacja d¹¿eñ i nadziei wolno�ciowych oraz niepodleg³o�ciowych na-st¹pi³a w Królestwie Polskim w okresie rewolucji 1905 roku, gdy postulaty po-lityczne ³¹czono ze spo³ecznymi. Formu³a �pierwszej rewolucji� i �czwartegopowstania� trafnie oddaje charakter wyst¹pieñ rewolucyjnych czê�ci polskie-go proletariatu. Od¿y³y wtedy � przyciszone w okresie pozytywizmu � nastro-je niepodleg³o�ciowe, pojawi³y siê � radykalnie rewolucyjne.

Promotorem ruchów wolno�ciowych oraz sprawiedliwo�ci spo³eczneji wolno�ci sta³a siê w wieku XIX m³odo�æ, traktowana jako kategoria kulturowa,ogniskuj¹ca w sobie takie warto�ci epoki, jak d¹¿no�æ do zmiany (modernizacji)istniej¹cego status quo (politycznego, spo³ecznego, kulturowego) i imperatywodkrywania (zdobywania) nowo�ci. Opozycjê m³odzi � starzy transponowano te¿na grunt spo³eczny. Pierwsza kwalifikacja mia³a charakteryzowaæ nowe klasyspo³eczne: lud albo proletariat, którym przypisywano rolê historiotwórczegopodmiotu; mianem za� �starych� opatrywano nierzadko warstwy � jak np. szlachtêczy arystokracjê � uznawane za anachroniczne i tamuj¹ce postêp. Poetycki ar-cywzór toposu m³odo�ci ustanowi³, rzecz jasna, Mickiewicz; potem nawi¹zywa-li doñ liczni autorzy, jak choæby Aleksander �wiêtochowski czy Stanis³aw Brzo-zowski. Pierwszy pisa³ w g³o�nym manife�cie My i wy (�Przegl¹d Tygodniowy�1871 nr 44): �My (�) m³odzi, nieliczni, nie rz¹dz¹cy siê widokami materialnychkorzy�ci, uwolnieni z obowi¹zku ho³dowania pewnym stosunkom i znajomo-�ciom, wypowiadamy swoje przekonania otwarcie, (�) pragniemy pracy i na-uki w spo³eczeñstwie, pragniemy wywo³aæ si³y nowe, zu¿ytkowaæ istniej¹ce,skierowaæ uwagê przed, a nie poza siebie (�). Wy (�) starzy, liczni, krêpowanimiêdzy sob¹ tysi¹cem niewidzialnych nici, skradacie siê ze swoimi zasadaminie�mia³o, ¿¹dacie (�) spokoju, nieruchomo�ci, ka¿ecie wszystkim patrzyæw przesz³o�æ, szanowaæ nawet jej b³êdy (�)�. Trzydzie�ci lat pó�niej Brzozow-ski nada³ m³odo�ci cech ideowo-�wiatopogl¹dowego radykalizmu, czyni¹c z niej

Page 35: Przeglądaj numer

34

�forpocztê� nowego modelu kultury, ufundowanego na podstawowych warto-�ciach modernistycznych; z w³a�ciw¹ sobie apodyktyczno�ci¹ stwierdza³: �Wnie-siemy jedn¹ rzecz: (�) niebywa³¹, niezmiern¹ têsknotê prawdy. Potrzeba praw-dy jest tym, co w nas najg³êbsze, najistotniejsze. (�) My m³odzi nie jeste�myczczym i ja³owym Nie, przeciwnie, tkwi w nas zapowied� jakiego� wielkiego (�)i twórczego Tak; szczero�æ bezwzglêdna, g³êbokie ¿ycie duchowe, uduchowie-nie wszystkich stosunków spo³ecznych, pog³êbienie sztuki i uczynienie jej praw-dziwie ludzk¹ � oto nasze has³a� (My m³odzi, �G³os� 1902 nr 50).

Dziewiêtnastowieczno�æ nie by³a oczywi�cie homomorficzn¹ formacj¹kulturow¹. Jej paradygmat zasadza³ siê na wielu antynomiach; przejawia³a siêw nich, jak siê zdaje, krytyczna (auto)refleksyjno�æ i wewnêtrzna aporetyczno�ædialektycznego ducha nowoczesno�ci, który w poszukiwaniu nowego nierzadkokontestowa³ � lub przynajmniej problematyzowa³ � teoriopoznawcze, ontologicz-ne i aksjologiczno-etyczne fundamenty formacji dziewiêtnastowiecznej. Jednak¿eów autokrytycyzm zasadniczo nie �nadkrusza³� epistemologicznego horyzontudziewiêtnastowieczno�ci. Formacja ta porusza³a siê bowiem w ramach epistemynowoczesnej.

Oprócz antynomii: indywidualizm � kolektywizm paradygmat kulturo-wy dziewiêtnastowieczno�ci konstytuowa³y jeszcze inne antynomie i aporie. Dwieg³ówne czê�ci sk³adowe tego paradygmatu: O�wiecenie (oraz jego kontynuacja:pozytywizm) i romantyzm charakteryzowa³y siê, co prawda, typowymi dla du-cha nowoczesno�ci d¹¿no�ciami wyzwoleñczo-utopijnymi (Stefan Morawski),niemniej ka¿da z tych czê�ci kszta³towa³a odmienny �wiatopogl¹d filozoficzny.Konstytutywna antynomia dziewiêtnastowieczno�ci (szerzej: nowoczesno�ci)objawia³a siê, najogólniej mówi¹c, w kolizji o�wieceniowego (pozytywistyczne-go) logosu, opartego na dominacji rozumu krytycznego i instrumentalnego, orazromantycznego mythosu, który uprzywilejowa³ tendencje anarchizuj¹ce i spiry-tualistyczne (lub witalistyczne u schy³ku XIX wieku), eksploruj¹c np. tajemniceistnienia za pomoc¹ takich dyspozycji poznawczych, jakie przeciwstawia³y siêo�wieceniowo-pozytywistycznej ratio. Z pewno�ci¹ pierwszy biegun wskazanejantynomii � logos � motywowa³ wszystkie te przekszta³cenia w epoce nowocze-sno�ci, które stopniowo prowadzi³y ku kulturowej racjonalizacji (owemu �od-czarowaniu� �wiata w terminologii Maxa Webera); drugi za� � romantycznymythos � proponowa³ opozycyjn¹ wizjê �wiata i odmienny zestaw norm aksjo-logiczno-etycznych. W okresie dominacji �wiatopogl¹du scjentycznego � mniejwiêcej w trzeciej æwierci XIX stulecia � rozum instrumentalny wypracowa³ wie-le koncepcji idealnego ustroju politycznego (mia³y siê w nich zaktualizowaæpodstawowe has³a i warto�ci dziewiêtnastowiecznej formacji kulturowej: wol-

Page 36: Przeglądaj numer

35

no�æ, równo�æ, sprawiedliwo�æ) oraz podporz¹dkowywa³ sobie przestrzeñ natu-ry, poddaj¹c j¹ zabiegom �ogrodniczym� (Bauman), podejmowanym z punktu wi-dzenia przysz³ej racjonalizacji �wiata. Je�li o�wieceniowo-pozytywistyczna ra-tio sk³ania³a siê raczej ku optymizmowi (szczególnie widocznemu w dziedziniehistoriozoficznej, gdzie sformu³owano metanarracjê postêpu cywilizacyjnego,osi¹ganego dziêki rozwojowi nauk przyrodniczych), to romantyzm oscylowa³ kupesymizmowi, kwestionuj¹c np. rezultaty kulturowej modernizacji �wiata przezrozum instrumentalny. Zdarza³o siê jednak, ¿e pogl¹dy optymistyczne b¹d� pe-symistyczne nie pokrywa³y siê z podzia³em na pozytywizm (O�wiecenie) i roman-tyzm (Maciejewski).

W strukturze o�wieceniowo-pozytywistycznego scjentyzmu da siê zauwa-¿yæ przejawy �wiatopogl¹du okre�lonego przez Wilhelma Diltheya jako �natura-lizm�. Jego metafizyczn¹ tezê stanowi³a teoria mechanicystyczno-naturalistyczna,w zakresie za� antropologii podkre�la³ ów naturalizm zdeterminowanie jednost-ki ludzkiej przez przyrodê. Z kolei romantyczny biegun dziewiêtnastowiecznejformacji kulturowej wyra¿a³by � w terminologii Diltheya � �wiatopogl¹d �ide-alizmu wolno�ci� (jednostka traktowana jako podmiot, byt autonomiczny) lub�idealizmu obiektywnego�, pojmuj¹cego �wiat jako organiczn¹ ca³o�æ (o charak-terze np. racjonalistycznym lub panteistycznym). W ka¿dym wszak¿e przypadku�wiat jawi siê jako obecno�æ, jako obiekt (przedstawienie) dla podmiotu (subiec-tum), który mo¿e siê rozmaicie konkretyzowaæ, przyk³adowo w postaci roman-tycznej ja�ni lub pokartezjañskiej � a generalnie przejêtej te¿ przez antropologiêpozytywizmu � �wiadomo�ci. Substancjalny (esencjalny) aspekt owego �wiatapojmowano w XIX wieku rozmaicie; ówczesne stanowiska ontologiczne spro-wadza³y siê do ró¿nych wariantów metafizyki: spirytualizmu, panteizmu, natu-ralizmu, materializmu.

W zakresie stanowisk poznawczych dziewiêtnastowieczno�æ fundowa³a siêna antynomii: maksymalizm � minimalizm. Maksymalistyczne epistemologiezak³ada³y mo¿liwo�æ dotarcia do istoty rzeczy (bytu). Maksymalizm cechowa³epistemologiê Hegla, którego system metafizyczny, najdojrzalszy wariant racjo-nalistycznego idealizmu w filozofii niemieckiej, zrównywa³ my�l z bytem. Prze-�wiadczenie o mo¿liwo�ci poznawczej eksploracji bytu (jego istoty) charaktery-zowa³o te¿ ró¿ne warianty epistemologii romantycznej. Bo �romantycy � jak toujê³a Maria Cie�la-Korytowska � poznawaæ chcieli wszystko: nie tylko Boga czyprzyrodê, cz³owieka, historiê, lub literaturê z osobna, lecz wszystko, i to czêstojednocze�nie�. W romantyzmie polskim � na przyk³ad w III czê�ci DziadówMickiewicza oraz w twórczo�ci S³owackiego � wa¿ne miejsce zajê³y specyficz-ne sposoby poznania maksymalistycznego poprzez ol�nienie, widzenie czy ob-

Page 37: Przeglądaj numer

36

jawienie (Cie�la-Korytowska). Na stanowisku przeciwstawnym, minimalistycz-nym, stanê³a za� filozofia pozytywistyczna, programowo unikaj¹ca � acz niezawsze konsekwentnie � dociekañ metafizycznych i poszukiwania przyczynpierwszych (�esencjalnych� w terminologii Comte�a). Reprezentatywny w tymkontek�cie by³ g³os Franciszka Krupiñskiego: �Filozofia pozytywna nie zna ab-solutu, bezwzglêdno�ci, pierwszych przyczyn, (�) lecz tylko wzglêdno�æ, naj-bli¿sze przyczyny i fenomena, czyli zjawiska (�). Zjawiska musz¹ siê same zasiebie wyt³umaczyæ� (Szko³a pozytywna, 1868).

Wyszczególnia siê nadto niekiedy jeszcze inn¹ � notabene skorelowan¹z powy¿sz¹ opozycj¹ maksymalizmu i minimalizmu � antynomiê dziewiêtnasto-wieczno�ci, a mianowicie antynomiê: aktywizm � pasywizm (Maciejewski).Wydaje siê wszak¿e, i¿ emancypacyjno-reformatorski duch formacji XIX wie-ku, i szerzej: ca³ej nowoczesno�ci, lepiej odpowiada postawom aktywnym, d¹-¿eniom do twórczego przekszta³cania �wiata. Je�li przez pasywizm rozumieæzachowania skrajnie inercyjne b¹d� kontemplatywne, neguj¹ce mo¿liwo�æ aktyw-nego uczestnictwa jednostki i zbiorowo�ci w modernizacyjnych procesach kul-turowych, to takie postawy pojawia³y siê w romantyzmie i u schy³ku XIX wieku.Znacznie rzadziej natomiast zajmowali je reprezentanci �wiatopogl¹du scjentycz-nego, wycofuj¹cy siê czasem w sferê czystego poznania naukowego (przyk³adynajznamienniejsze: Taine i Renan).

Powy¿sze antynomie i aporie strukturalizowa³y te¿ paradygmat kulturowypolskiej dziewiêtnastowieczno�ci. Jej dorobek my�lowy, naznaczony przecie¿tragicznym piêtnem niewoli narodowej, by³ ogromny. Zapocz¹tkowane ju¿ w cza-sach O�wiecenia procesy modernizacyjne rozwinê³y siê � mimo oporu re¿imówzaborczych � w wieku XIX. Wtedy te¿ wspólnym wysi³kiem romantycznych elitintelektualnych, trze�wych pracowników umys³owych okresu pozytywizmu i neo-romantycznego pokolenia M³odej Polski utrwali³y siê pod³o¿a polskiej �wiado-mo�ci narodowej; naród rozpozna³ siê w swoim jestestwie, w³¹czaj¹c siê przy tymaktywnie w budowê przestrzeni kulturalnej nowoczesnej (modernistycznej) Eu-ropy. Emancypacyjny duch nowoczesno�ci bodaj najwyrazi�ciej skrystalizowa³siê w modernizacyjnym projekcie polskiego pozytywizmu. Pomimo odmiennychodpowiedzi na wspólne ponadokresowe pytania, wyznaczaj¹ce paradygmatycz-n¹ to¿samo�æ formacji kulturowej XIX wieku, zarówno romantyzm, jak pozyty-wizm przygotowywa³y grunt pod przysz³¹ restytucjê niepodleg³ego pañstwa, którastanowi³a strategiczny cel zdecydowanej wiêkszo�ci rewolucyjnych i reforma-torskich przedsiêwziêæ, podejmowanych w okresie zaborów. Ró¿nice dotyczy³y�rodków: z jednej strony odzyskanie niepodleg³o�ci uzale¿niano od akcji powstañ-czej, zbrojnego wyst¹pienia, rozleg³ej konspiracji, z drugiej za� � wi¹zano je

Page 38: Przeglądaj numer

37

z dzia³aniami organicznikowskimi, przygotowuj¹cymi postêp cywilizacyjny kraju.Jednak¿e � i w tym siê objawia duchowa spójno�æ polskiej dziewiêtnastowiecz-no�ci � �sama idea »wybicia siê na niepodleg³o�æ« pozostawa³a podwalin¹ my-�lenia o przysz³o�ci� (Bachórz). Wyzwoleñczy duch dziewiêtnastowiecznej for-macji kulturowej przybra³ w warunkach polskich zabarwienie szczególne.

Bibliografia

J. Skarbek, Koncepcja nauki w pozytywizmie polskim, Wroc³aw 1968.T. Burek, Genialny wiek XIX i Esej o literaturze XIX wieku, w: Dalej aktualne, Warszawa 1973.M. Janion, Badania literackie nad XIX stuleciem, w: Gor¹czka romantyczna, Warszawa 1975.B. Skarga, K³opoty intelektu. Miêdzy Comte�em a Bergsonem, Warszawa 1975.M. Janion, M. ¯migrodzka, Romantyzm i historia, Warszawa 1978.S. Borzym, H. Floryñska, B. Skarga, A. Walicki, Zarys dziejów filozofii polskiej 1815-1918, Warszawa 1983.M. Weber, Osobliwo�ci kultury zachodniej, w: Szkice z socjologii religii, prze³. J. Prokopiuk i H. Wan-

dowski, wstêp, przypisy i red. naukowa S. Kozyr-Kowalski, Warszawa 1984.J. Ziomek, Epoki i formacje w dziejach literatury polskiej, �Pamiêtnik Literacki� 1986 z. 4.W. Tyburski, Ideologia nauki w �wiadomo�ci polskich �rodowisk intelektualnych doby pozytywizmu.

Rozwój � metamorfozy � za³amania, Toruñ 1989.J. Bachórz, Pozytywistka na rozdro¿u, w: Prze³om antypozytywistyczny w polskiej �wiadomo�ci kultu-

rowej koñca XIX wieku, pod red. T. Bujnickiego i J. Maciejewskiego, Wroc³aw 1986.W. Dilthey, O istocie filozofii i inne pisma, prze³., wstêpem i koment. opatrzy³a E. Paczkowska-£a-

gowska, Warszawa 1987.B. Skarga, Granice historyczno�ci, Warszawa 1989.A. Kowalczykowa, Wstêp do: Idee programowe romantyków polskich. Antologia, BN I 261, Wroc³aw 1991.Z. Bauman, Wieloznaczno�æ nowoczesna, nowoczesno�æ wieloznaczna, prze³. J. Bauman, Warszawa 1995.A. Kowalczykowa, Wiek XIX: prze³omy, cezury, p³ynno�æ, w: Wiedza o literaturze i edukacja. Ksiêga

referatów Zjazdu Polonistów Warszawa 1995, pod red. T. Micha³owskiej, Z. Goliñskiego,Z. Jarosiñskiego, Warszawa 1996.

D. Siwicka, O obco�ci duchów: romantycznego i ponowoczesnego, �Teksty Drugie� 1996 nr 1.M. Cie�la-Korytowska, O romantycznym poznaniu, Kraków 1997.J. Derrida, Pozycje. Rozmowy z Henri Ronsem, Juli¹ Kristev¹, Jean-Louis Houdebinem i Guy Scar-

pett¹, prze³. A. Dziadek, Bytom 1997.R. Nycz, Jêzyk modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie, Wroc³aw 1997.Z. Bauman, Prawodawcy i t³umacze, prze³. A. Ceynowa i J. Giebu³towski, red. naukowa przek³adu

M. Kempny, Warszawa 1998.S. Morawski, Niewdziêczne rysowanie mapy� O postmodernie(izmie) i kryzysie kultury, Toruñ 1999.J. Habermas, Filozoficzny dyskurs nowoczesno�ci, prze³. M. £ukasiewicz, Kraków 2000.J. Maciejewski, Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej, w: Pozytywizm.

Jêzyki epoki, pod red. G. Borkowskiej i J. Maciejewskiego, Warszawa 2001.M. Strzy¿ewski, Mickiewicz w�ród krytyków. Studia o przemianach i formach romantycznej krytyki

w Polsce, Toruñ 2001.B. Dopart, Nasz literacki wiek XIX i �izmy�, w: Na pocz¹tku wieku. Rozwa¿ania o tradycji, pod red.

Z. Trojanowiczowej i K. Trybusia, Poznañ 2002;

Page 39: Przeglądaj numer

38

M. Janion, M. ¯migrodzka, Romantyzm i egzystencja. Fragmenty niedokoñczonego dzie³a, Gdañsk2004.

M. Foucault, S³owa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych, t. 2, prze³. T. Komendant, Gdañsk2005.

T. Sobieraj, Pozytywizm polski i duch nowoczesno�ci, �Roczniki Humanistyczne KUL� 2005 z. 1.

Nineteenth-century culture model (a dictionary entry)The proposed �nineteenth-century cultural model� [Polish, dziewiêtnastowieczno�æ]

should be understood as a peculiar �ideal type�, not actualised in any discursive practice (de-duced from a heterogenic textual space), or, as a certain neo-Hegelian type, showing off whatis essential, paradigmatic, or model in a given set or group of phenomena. In a quest for tra-ces of manifestation of (a) 19th-century cultural awareness, the present article attempted atembracing ideas propagated by a few generations of creative artists as well as those recon-structed on an ex-post basis, resulting from a scholarly afterthought on modernity.

Page 40: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Ewa PaczoskaWarszawa

LATARNIA CZARNOKSIÊSKA,CZYLI DZIEWIÊTNASTOWIECZNO�Æ I NOWOCZESNO�Æ

Nie ulega w¹tpliwo�ci, ¿e ruch znaczeñ wokó³ pojêæ �modernizmu�, �mo-dernizacji� i �nowoczesno�ci� sta³ siê dzi� tak gêsty czy wielowarstwowy, ¿e czaspoddaæ go g³êbszemu namys³owi � zw³aszcza z perspektywy historii literaturypolskiej XIX wieku. Racjê ma Maciej Gloger, który w niedawno opublikowanymartykule stwierdza, ¿e �polska refleksja historycznoliteracka pilnie wymaga bar-dziej dyscyplinuj¹cego spojrzenia na problem modernizmu i nowoczesno�ci�,przekonuj¹c jednocze�nie, ¿e �uznanie pozytywizmu za ogniwo polskiej nowo-czesno�ci daje szansê pewnego nowego uporz¹dkowania problemu modernizmui nowoczesno�ci w badaniach literackich�1. Mam nadziejê, ¿e do nowoczesno�citzw. pozytywistów nie trzeba dzi� ju¿ nikogo przekonywaæ � zrobili to bowiem(w ci¹gu co najmniej dwóch ostatnich dekad) historycy literatury postyczniowej.Zastanowiæ siê jednak na pewno trzeba nad tym, jakie jest miejsce �nowocze-sno�ci� w obszarze literatury polskiej ca³ego XIX wieku.

Refleksja nad nowoczesno�ci¹ dziewiêtnastowiecznych musi odbywaæ siêw przestrzeni pewnego paradoksu. Kategoria modernité, pojawiaj¹ca siê wszakw samym �rodku tamtego stulecia, dzi� przychodzi do nas w otoczce �dawno�ci�

1 M. Gloger, Pozytywizm: miêdzy nowoczesno�ci¹ a modernizmem, �Pamiêtnik Literacki�2007 z.1, s. 5. Zob. równie¿: J. Maciejewski, Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznejformacji kulturowej, w: Pozytywizm. Jêzyki epoki, pod red. G. Borkowskiej i J. Maciejewskie-go, Warszawa 2001.

Page 41: Przeglądaj numer

40

i oczywistej anachroniczno�ci. Paradoks tych rozpoznañ dobrze ujmuje nastêpstwo�nowoczesno�ci� i �ponowoczesno�ci�. W tym tek�cie tytu³owe dziewiêtnasto-wieczne do�wiadczenie nowoczesno�ci bêdzie mnie interesowaæ jako zjawiskoroz³o¿one w czasie, o zmiennej dynamice. Od kiedy i jak dziewiêtnastowiecz-ni prze¿ywali nowoczesno�æ jako do�wiadczenie ¿ycia i sztuki? � oto g³ównepytanie mojego artyku³u. Towarzyszy mu tak¿e nastêpne: czy kategoria nowocze-sno�ci jest skutecznym instrumentem opisu kultury i literatury XIX wieku i jakmo¿na oceniæ jej �operacyjno�æ� dla historii literatury tamtego stulecia?

Zaczynaj¹c od tego ostatniego pytania, chcia³abym przypomnieæ dobrzeju¿ ugruntowan¹ (choæ nie znaczy, ¿e tak czêsto stosowan¹ u nas w praktyce)koncepcjê historii literatury budowanej wokó³ sprzê¿enia: wyzwanie � odpowied�.Do koncepcji tej przekonuj¹ w swoich badaniach m. in. Wolfgang Iser czy Ri-chard Sheppard2. Na gruncie polskim spójn¹ koncepcjê takiej historii literaturystworzy³a przed laty Teresa Walas, podkre�laj¹c, ¿e kategorie wyzwania i odpo-wiedzi traktowaæ trzeba i jako byty wobec tekstu zewnêtrzne, i �ci�le wewn¹trz-literackie3. W jej projekcie historii literatury, pisanej jak wielow¹tkowa, klasycznapowie�æ, sprzê¿enie wyzwanie � odpowied� okre�la najwa¿niejszy mechanizmrozwojowy literatury (oczywi�cie nie w sensie rozwoju ewolucyjnego!), decy-duj¹c o tym, które z w¹tków jej historii oka¿¹ siê g³ówne, a które poboczne, któ-re za� bêd¹ tylko epizodami. Wyzwanie ³¹czy siê z kategori¹ do�wiadczenia, dzi�szczególnie eksponowan¹ przez literaturoznawców (nie tylko spod znaku poety-ki kulturowej) i antropologów kultury4.

O tym, ¿e do�wiadczenie nowoczesno�ci okazaæ siê mia³o najwa¿niejszymz wyzwañ dziewiêtnastowiecznej kultury, na pozór przekonywaæ dzi� nikogo nietrzeba. Warto je mimo to zobaczyæ w przebiegu czasowym, w biografiach twórcówró¿nych generacji, wpisanych wszak ró¿nie w rytm rozpoznawania i prze¿ywa-nia. Bowiem wizja polskiego wieku XIX najbardziej ustabilizowana w naszejrefleksji historycznoliterackiej (tzn. stawiaj¹ca w centrum perspektywê biogra-fii i twórczo�ci wielkich polskich romantyków) do�wiadczenie to upodrzêdnia³awobec innych, przede wszystkim wobec prze¿ywania historii. Taki obraz wyni-

2 Zob. W. Iser, Zmienne funkcje literatury, prze³. A. Sierszulska oraz R. Sheppard, Pro-blematyka modernizmu europejskiego, prze³. P. Wawrzyszko, w: Odkrywanie modernizmu.Przek³ady i komentarze, pod red. R. Nycza, Kraków 2004.

3 T. Walas, Czy jest mo¿liwa inna historia literatury?, Kraków 1993, zw³aszcza rozdzia-³y Pojêcie wyzwania oraz Jak zachowuje siê literatura.

4 Zob. Nowoczesno�æ jako do�wiadczenie, pod red. R. Nycza i A. Zeidler-Janiszewskiej,Kraków 2006. Zagadnieniu �literatura wobec do�wiadczenia� po�wiêcony zosta³ tak¿e nr 6�Tekstów Drugich� z 2006 roku.

Page 42: Przeglądaj numer

41

ka³ oczywi�cie tak¿e ze strategii przyjmowanych wobec nowoczesno�ci przeztakich twórców, jak Mickiewicz i S³owacki. Obaj, jak pisze Zofia Stefanowska,dobrze rozpoznaj¹cy wyzwania nowoczesno�ci we Francji czy Europie Zachod-niej, w refleksji o Polsce ogl¹danej z oddalenia lokowali j¹ po stronie �dawno-�ci�, w przestrzeni, która, zgodnie z rytmem nostalgii, mia³a nie podlegaæ ¿ad-nym zmianom: �pisali dla narodu, który by³ dla nich warto�ci¹ w jakim� stopniuzmitologizowan¹, ma³o okre�lon¹ czasowo i terytorialnie�5.

Warto w tym miejscu wspomnieæ o tym, ¿e my�l¹c o polskim wieku XIXwci¹¿ jeszcze przywi¹zujemy zbyt du¿¹ wagê do historycznoliterackich stereo-typów, oddzielaj¹c od siebie szufladami epok czy sztywno traktowanymi grani-cami pokoleñ do�wiadczenia wspólne, choæ oczywi�cie odmienne wobec zmie-niaj¹cych siê wci¹¿ kontekstów (nie tylko historii, jêzyków kultury, ale i m. in.emocji). Tê wspólnotê dobrze oddaje np. wyobra¿enie hipotetycznego spotka-nia, do którego mog³o doj�æ w Lipsku w latach siedemdziesi¹tych XIX wieku,gdzie na wyk³adach Friedricha Nietzschego (albo w czasie dyskusji nad jegopierwsz¹ ksi¹¿k¹, która tam w³a�nie zosta³a wydana), mogli siê ze sob¹ spotkaæCyprian Norwid i Aleksander �wiêtochowski. Mogli razem podró¿owaæ kolej¹,zadziwiaæ siê wynalazkami Daguerre�a i Bella, rozmawiaæ o kolejnych Wysta-wach �wiatowych, skracaj¹cych miêdzykulturowe dystanse i s³awi¹cych postêpcywilizacji, ogl¹daæ modne dioramy stawiaj¹ce ówczesnego widza (jeszcze przednarodzinami kina!) w nowej sytuacji bezpo�redniego �wiadka wydarzeñ. Czym-kolwiek siê zajmowali i jakich metafor historycznych szukali dla swojej reflek-sji na �wiecie, wszyscy zanurzeni byli w osoczu nowoczesno�ci.

Czyli w jakim? Cytowany na pocz¹tku Gloger ujmuje nowoczesno�æ jako�d³ugotrwa³y proces o�wiecenia i racjonalizacji kultury zdominowany przez ideêmathesis universalis�6 � jednak ta definicja wydaje mi siê nazbyt ogólna. Z wieludefinicji nowoczesno�ci, u¿ywanych przez dzisiejsz¹ humanistykê, wybieram dlaswoich rozwa¿añ te, które zwracaj¹ uwagê nie tylko na przemiany �wiatopogl¹do-we czy te, zwi¹zane z przekszta³caniem siê paradygmatów my�lowych7, lecz przedewszystkim podkre�laj¹ sytuacjê uczestnictwa i do�wiadczania. W sposób zde-cydowany zmienia j¹ pojawienie siê w wieku XIX spo³eczeñstwa industrialnego,a wiêc tego, co Roberto Salvadori nazywa �niesta³ym �wiatem nienaturalnym�, gdy

5 Z. Stefanowska, �Pisarz wieku kupieckiego i przemys³owego�, w: tej¿e, Strona roman-tyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993, s.17.

6 M. Gloger, dz. cyt., s. 18.7 Te najlepiej chyba rozpozna³ J. Habermas w ksi¹¿ce Filozoficzny dyskurs nowoczesno-

�ci, prze³. M. £ukasiewicz, Kraków 2000.

Page 43: Przeglądaj numer

42

�cz³owiek musi ¿yæ w wielkich miastach, w sztucznym �rodowisku, w�ród produk-tów przemys³owych, samotny w t³umie, rzucony w wymiar zmienny i nieuchwyt-ny, pozbawiony tradycyjnych punktów odniesienia, zanurzony w szybki pr¹d po-stêpu, który upaja, a zarazem niepokoi�8. Zygmunt £empicki, zastanawiaj¹c siêw 1933 nad pocz¹tkiem i koñcem wieku XIX (�wieku stosowania�), jako znamio-na nowoczesno�ci wymienia do�wiadczenia zwi¹zane z urbanizacj¹, nowymi for-mami przedsiêbiorczo�ci (spó³ki kapita³owe, narodziny kapita³u miêdzynarodowe-go, rozwój handlu i masowej produkcji) i komercjalizacj¹ kultury9. Podsumowu-j¹c te konkretne do�wiadczenia spo³eczne, autor podkre�la, ¿e zmys³ przedsiêbior-czo�ci (kojarzony tu z ¿¹dz¹ przygód przyniesion¹ przez liberalizm) �wytwarzabardzo silne podniecenie indywidualne i zbiorowe. Wytwarza siê zupe³nie nowyrytm i pêd ¿ycia�10. Efektem tych pobudzeñ i wra¿enia wszechmo¿liwo�ci jestw XIX wieku towarzysz¹cy optymistycznym prognozom rozwoju lêk przed nowo-czesno�ci¹, bo nie sposób przewidzieæ kierunków jej rozwoju. O tej antynomii mówiMarshall Berman, przekonuj¹c, ¿e do�wiadczenie nowoczesno�ci polega na zna-lezieniu siê w otoczeniu, które �obiecuje przygodê, si³ê, rado�æ, rozwój, przemia-nê nas samych i �wiata � ale równocze�nie grozi zniszczeniem wszystkiego, comamy; wszystkiego, co wiemy; wszystkiego, czym jeste�my�11. Oznacza tak¿eprzymus konfrontacji efektu zmiany z jej przedmiotem, co przynosi poczucie �jed-noczesnego zamieszkiwania dwóch �wiatów: �dziewiêtnastowieczne spo³eczeñstwonowoczesne pamiêta, jak to jest ¿yæ w �wiecie, które pod wzglêdem duchowymi materialnym nie ma z nowoczesno�ci¹ nic wspólnego�12. �wiadomo�æ zmianyi konieczno�ci przygotowania na nastêpne, poczucie nienad¹¿ania za podlegaj¹-cym ci¹g³ej metamorfozie obrazem �wiata, a co za tym idzie tak¿e podmiotu, wra-¿enie wiecznego spó�nienia, rzeczywisto�æ jako obietnica i zarazem ci¹g³e niespe³-nienie � wszystkie te elementy sk³adaj¹ siê na dynamiczny pejza¿ sprzeczno�ci,ujmuj¹cych zarazem, jak podkre�la Berman, �samozachwyt i zw¹tpienie we w³a-sne si³y�, do�wiadczenie wszechmocy i bezradno�ci, pokusê indywidualizmu i za-gro¿enie uprzedmiotowieniem13 .

8 R. Salvadori, Mitologia nowoczesno�ci, prze³. H. Kralowa, Warszawa 2004.9 Z. £empicki, Oblicze duchowe wieku dziewiêtnastego, Warszawa 1933, odbitka z: �Kul-

tura i Wychowanie�, rok I, z. 1, ss. 12-14.10 Tam¿e, s. 20.11 M. Berman, �Wszystko, co sta³e, rozp³ywa siê w powietrzu�. Rzecz o do�wiadczeniu

nowoczesno�ci, prze³. M. Szuster, wstêp A. Bielik-Robson, Kraków 2006, s.15.12 Tam¿e, s. 17.13 �Cz³owiek nowoczesny jest nieuchronnie rozdarty wewnêtrznie i od samego pocz¹tku

wiedzie ¿ycie w�ród traum: pragn¹c wiecznej zmiany, musi do�wiadczyæ na sobie cierpienia

Page 44: Przeglądaj numer

43

Kiedy wiêc tak rozumiana nowoczesno�æ okaza³a siê wyzwaniem na tylewa¿nym dla literatury polskiej, ¿eby przynie�æ w efekcie wyrazist¹, rozpozna-waln¹ odpowied�? Oczywi�cie nie ulega w¹tpliwo�ci, ¿e by³a nim dla pokoleniapozytywistów. My�lê jednak, ¿e ten pobie¿nie zrekonstruowany zespó³ do�wiad-czeñ cz³owieka XIX wieku sta³ siê ju¿ du¿o wcze�niej sfer¹ najwa¿niejszych roz-poznañ pisarzy i zarazem substancj¹ ich tekstów. Moment ten mo¿na, jak s¹dzê,zlokalizowaæ w czasie blisko kanonicznych ju¿ rozpoznañ nowoczesno�ci, któ-re przeprowadza³ w swoich tekstach Charles Baudelaire, oczywi�cie przedewszystkim w Malarzu ¿ycia nowoczesnego, gdzie po raz pierwszy zwróci³ uwa-gê na niezbywalny zwi¹zek sztuki z modernité, umieszczaj¹c �¿ycie�, jak trafniewskazuje Agata Bielik-Robson, w�ród podstawowych tematów sztuki14. Taknaprawdê w tek�cie tym (pierwodruk: rok 1863) Baudelaire powtarza w pewnymsensie rozpoznania, które zawar³ we wcze�niejszym szkicu O bohaterstwie ¿ycianowoczesnego z Salonu 1846. Warto w tym momencie dodaæ, ¿e sam terminmodernité jest ju¿ wtedy do�æ dobrze zadomowiony w literaturze francuskiej (choækarierê na dobre rozpocznie tu w latach sze�ædziesi¹tych, zw³aszcza dziêki pi-smom Gautiera). Je�li wierzyæ ustaleniom badaczy, jako pierwszy u¿y³ go Cha-teaubriand w roku 1833, ustalaj¹c opozycjê (od której rozpoczyna siê wszak naj-g³o�niejszy szkic Baudelaire�a o Guysie) miêdzy piêknem �wiecznym� a banal-no�ci¹ i zwyk³o�ci¹ �¿ycia nowoczesnego�15.

Mo¿na by wiêc powiedzieæ, ¿e na poziomie refleksji estetycznej literaturazauwa¿a nowoczesno�æ od lat czterdziestych � piêædziesi¹tych XIX wieku. Niesposób refleksji tej oddzieliæ od do�wiadczeñ ¿ycia. Wojciech Tomasik podkre-�la, ¿e �od po³owy XIX wieku nowoczesno�æ (nowoczesna technologia) wnika-³a do najintymniejszych zakamarków codzienno�ci. Sta³a siê odczuwalna m.in.jako zupe³nie nowe do�wiadczenie � prêdko�æ i po�piech�16. Wi¹za³y siê z tym,o czym pisz¹ od dawna badacze ¿ycia miejskiego w XIX wieku, zmiany w od-czuwaniu czasu i przestrzeni, a tak¿e relacji pomiêdzy cia³em a podlegaj¹cymmetamorfozie terytorium jego aktywno�ci. Dla Tomasika po³owa wieku XIX jestwyrazist¹ granic¹ nowoczesno�ci � bo wtedy kolej naprawdê zdobywa �wiat,

odchodz¹cych w niebyt form ¿ycia; pragn¹c sta³o�ci, musi nauczyæ siê znosiæ lotno�æ ota-czaj¹cych go zjawisk.�, A. Bielik-Robson, ¯ycie i ca³a reszta: Marshalla Bermana mark-sizm romantyczny, w: M. Berman, dz. cyt., ss. VII-VIII.

14 Tam¿e, s. X.15 M. Calinescu, Five Faces of Modernity. Modernism. Avant-Garde. Decadence. Kitsch.

Postmodernsm, Indiana 1990, s. 43.16 W. Tomasik, Ikona nowoczesno�ci. Kolej w literaturze polskiej, Wroc³aw 2007, s. 319.

Page 45: Przeglądaj numer

44

a miejskie sensoria doczekuj¹ siê pierwszych prób analizy artystycznej i antro-pologicznej. Charakterystyczne, ¿e ten sposób my�lenia o pocz¹tkach nowocze-sno�ci pojawia siê ju¿ w tek�cie £empickiego z 1933 roku17.

W my�leniu o polskim wieku XIX po³owa stulecia, wziêta w kleszczedwóch politycznych traum i dwóch historycznoliterackich konstruktów, nie jestzbyt czêsto opisywana jako moment kluczowy dla narodzin nowoczesno�ci18.Wa¿ne refleksje na ten temat odnale�æ mo¿na w ksi¹¿ce zbiorowej Codzienno�æw literaturze XIX (i XX) wieku19. Jej autorzy, pod¹¿aj¹c �ladem Adalberta Stifte-ra oraz jego europejskich i polskich nastêpców, zwracaj¹ uwagê na znaczenieodkrycia codzienno�ci, które przynosi w³a�nie po³owa XIX wieku. Osoczem tegoodkrycia (bez którego nie sposób wyobraziæ sobie rozpoznañ nowoczesno�ci) jest,jak udowadniaj¹ autorzy, przede wszystkim kultura biedermeieru, która nieocze-kiwanie w tym miejscu sekunduje maj¹cym z ni¹ na pozór niewiele wspólnegoanalizom baudelairowskim! � bo kategoria �¿ycia� spotyka siê wszak z katego-ri¹ �codzienno�ci�. Biedermeier, jako postawa filozoficzna i artystyczna, lansu-je oczywi�cie z jednej strony �oswojenie �wiata�, na pozór sprzeczne z do�wiad-czeniem nowoczesno�ci, z drugiej strony jednak, wprowadzaj¹c podwójn¹ per-spektywê �idea³u� i �rzeczywisto�ci�, oddaje, choæ inaczej ni¿ u Baudelaire�a,tê sam¹ ambiwalencjê, która, jak ju¿ przypomina³am, jest centralnym punktemtego do�wiadczenia. �ród³em si³y wobec tych sprzeczno�ci mia³a byæ dla cz³o-wieka biedermeieru rezygnacja, zgoda na �podwójn¹ przynale¿no�æ i podwójnezobowi¹zanie�20 � st¹d tak¿e bra³ siê imperatyw rozpoznawania ¿ycia codzien-nego, bêd¹cego wszak dan¹ ka¿demu sfer¹ ujawniania siê tej podwójno�ci.

W literaturze polskiej wp³ywy biedermeieru widaæ najwyra�niej w miêdzy-powstaniowej twórczo�ci Józefa Ignacego Kraszewskiego21, ale dostrzec mo¿naje i u Norwida, w jego fascynacji codzienno�ci¹, zapisuj¹c¹ obecne w niej, a wci¹¿

17 Z. £empicki, dz. cyt.18 O wadze tego momentu w polskim wieku XIX pisze Janusz Maciejewski, zob. Miej-

sce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej, dz. cyt., ss. 27-28.19 Codzienno�æ w literaturze XIX (i XX wieku). Od Adalberta Stiftera do wspó³czesno-

�ci, pod red. G. Borkowskiej i A. Mazur, Opole 2007.20 J. Kubiak, Dwa �wiaty i �wiêta codzienno�æ, tam¿e, s. 240. O wadze biedermeieru dla

dziewiêtnastowiecznej ca³o�ci pisali oczywi�cie wcze�niej autorzy klasycznych dzi� opra-cowañ: Maria ̄ migrodzka (Polska powie�æ biedermeierowska, �Pamiêtnik Literacki� 1966z. 2) i Janusz Maciejewski (Przedburzowy. Z problematyki prze³omu miêdzy romantyzmema pozytywizmem, Kraków 1971).

21 Przekonuj¹ o tym m.in. studia zamieszczone w przywo³ywanej wy¿ej ksi¹¿ce: JackaKubiaka, Magdaleny Rudkowskiej i Anety Mazur.

Page 46: Przeglądaj numer

45

zag³uszane przez szum informacyjny powszedniego ¿ycia (o czym mówi np.Bransoletka), cechy wy¿szego porz¹dku. Obaj pisarze s¹ na pewno wyj¹tkowoczuli na rytmy nowoczesno�ci, które badaj¹ zarówno z perspektywy emigracji,jak i wykorzystuj¹c optykê obecno�ci. W tekstach Kraszewskiego i Norwidaodnale�æ mo¿na takie kulturowe strategie, które dzi� uznajemy za charakterystycz-ne dla nowoczesno�ci, jak melancholia, utopia, dandyzm22. Za utwór �za³o¿y-cielski� dla do�wiadczenia nowoczesno�ci w kulturze polskiej, mo¿na uznaæ,moim zdaniem, Latarniê czarnoksiêsk¹ Kraszewskiego (pierwodruk: 1843-1844),zbiór migawek z miejskiego ¿ycia, zapisanych w niezwyk³ej formie ca³o�ci ob-razkowej � przekraczaj¹cej granice �obrazka� jako gatunku ku próbie syntezydo�wiadczeñ rzeczywisto�ci23. Jest to jeden z wielu pochodz¹cych z okresu miê-dzypowstaniowego utworów o mie�cie � ale, jak s¹dzê, jest to pierwsze w pol-skiej literaturze rozpoznanie sensorium miejskiego jako ku�ni nowoczesno�ci.Wystarczy porównaæ Latarniê choæby z blisk¹ jej czasowo i tematycznie powie-�ci¹ Józefa Dzierzkowskiego Salon i ulica. Oba utwory, wpisuj¹ce siê w poety-kê realizmu, wykorzystuj¹ dla opisu miasta zasadê kontrastu oraz motywy przy-bycia i wyjazdu, oba stosuj¹ zasadê budowy ca³o�ci: od mikro- do makroskali.Ró¿nica polega jednak na tym, ¿e u Dzierzkowskiego miasto da siê opisaæ, mie-�ci siê w strukturze romansu i powie�ci tajemnic � które to struktury w utworzeKraszewskiego okazuj¹ wci¹¿ swoj¹ niekompatybilno�æ czy niewystarczalno�æ.

Miasto jest dla bohaterów Latarni czarnoksiêskiej do�wiadczeniem, które jakbynie poddaje siê istniej¹cym typom narracji o �wiecie. Nie przypadkiem przecie¿ pi-sa³ Baudelaire, ¿e �malarz ¿ycia nowoczesnego� to �kalejdoskop obdarzony �wia-domo�ci¹�24 � a w³a�nie formu³ê kalejdoskopu wybiera Kraszewski dla swojegotekstu o spotkaniu nowoczesno�ci w mie�cie. Bohaterowie Latarni czarnoksiêskiejdoznaj¹ tu przemiany o charakterze cielesnym i mentalnym: zmienia siê ich poczu-cie przestrzeni i czasu, a tak¿e odczuwanie w³asnej sensualno�ci. Miasto (lat czter-dziestych XIX wieku!) jest przestrzeni¹ nieustaj¹cej zmiany, która dotyka cia³oi umys³, zmienia perspektywê podmiotu, prowadz¹c do przekszta³ceñ u�wiadamia-nych sobie przez bohaterów wyznaczników to¿samo�ci. Bohaterów przera¿a �nat³okludzi biegn¹cych w ró¿ne strony, mijaj¹cych siê, jad¹cych, krzy¿uj¹cych�25, który

22 Zob. E. D¹browicz, Cyprian Norwid. Osoby i listy, Lublin 1997.23 Zob. J. Bachórz, Miasto z perspektywy Kraszewskiego, w: Miasto � kultura - literatu-

ra. Wiek XIX, pod red. J. Daty, Gdañsk 1993.24 Ch. Baudelaire, Malarz ¿ycia nowoczesnego, prze³. J. Guze, Gdañsk 1998, s. 20.25 J. I. Kraszewski, Latarnia czarnoksiêska. Obrazy naszych czasów, seria II, Kraków

1978, s. 95.

Page 47: Przeglądaj numer

46

obserwuj¹ z okna, staj¹cego siê latarni¹ czarnoksiêsk¹, migaj¹c¹ zmieniaj¹cymi siêwci¹¿ obrazami. Podobnie jak w Paryskim spleenie, tak¿e u Kraszewskiego prawdao mie�cie objawia siê �w fantastycznej godzinie wieczora�: �Ta mozaika cieni i �wia-te³, to przesuwanie siê ludzi, miêszanina d�wiêków, �piewów, krzyków, �miechów,ten szum i ta wrzawa, a nade wszystko ta rozmaito�æ nieustannie zmieniaj¹cej siêfizjonomii � stanowi¹ obraz nie do pochwycenia, nawet dagerotypem�26. Dagero-typ, tak jak fotografia (której nie przypadkiem nie lubi³ Baudelaire!), jest bowiemobrazem p³askim, jednowymiarowym � a wiêc medium w³a�ciwie bezradnym wo-bec do�wiadczenia nowoczesnego miasta, bo �¿ycie miejskie jest nieustannym ku-szeniem wszystkich piêciu zmys³ów�27. Wiêksz¹ szansê na poznawczy sukces daj¹odbicia ruchu w lustrach, na wy�lizganych ladach magazynów czy traktierni, w oknie.Cech¹ tych odbiæ jest momentalno�æ, jednokrotno�æ, zmienno�æ. Obraz miasta jestjednak w inny sposób niemo¿liwy do uchwycenia, bo zgie³k nowoczesno�ci (ten sam,o którym pisa³ Baudelaire jako o �zgie³ku wolno�ci ludzkiej�28) zaburza dotychcza-sowy sposób widzenia i s³yszenia, zmienia te¿ poczucie czasu, staj¹c siê tym samymwyzwaniem percepcyjnym29 � ten �wiat sztucznych tworów staje siê bowiem naoczach bohaterów Kraszewskiego naturalnym �rodowiskiem cz³owieka30. W �rodo-wisku tym zawodz¹ wypracowane wcze�niej modele zachowañ, zawodzi tak¿e pró-buj¹cy uporz¹dkowaæ tê przestrzeñ intelekt. Dla Baudelaire�a, który opisuje now¹fantastyczno�æ miasta, wa¿niejsza ni¿ intelekt okazuje siê w tym nowym zadaniupoznawczym intuicja z w³a�ciw¹ jej logik¹ asocjacji31.

Prób¹ sprostania temu wyzwaniu jest forma tekstu, w³a�nie owe zmienia-j¹ce siê kalejdoskopowo �obrazy�32. Rytm ich zmian ilustruje te¿ mechanizm�obiecywania�, sk³adany przybyszowi przez miasto, mechanizm nowoczesno�cipokazywany tu jako przemienno�æ �kuszenia� i niespe³nienia, ³echtania apety-

26 Tam¿e, s. 98.27 Tam¿e, s. 335.28 Ch. Baudelaire, dz. cyt., s. 21.29 O literackim obrazie miasta jako wyzwania percepcyjnego pisze (o Kraszewskim tu

nie wspominaj¹c) E. Rybicka, rozdz. Miejskie �sensorium�. Poetyka percepcyjna, w: tej¿e,Modernizowanie miasta. Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze pol-skiej, Kraków 2003.

30 O do�wiadczeniu miejskim u Kraszewskiego zob.: J. Bachórz, Realizm bez �chmur-nej jazdy�. Studia opowie�ciach Józefa Korzeniowskiego, Warszawa 1979, ss. 229-235. Autorpisze tu o takich powie�ciach, jak: Bo¿a czeladka, Sfinks, Dziwad³a.

31 Zob. W. Rzepak, Wokó³ francuskiego pojêcia �nowoczesno�ci�, �Prace Komisji Neo-filologicznej�, t. 3, PAU, Kraków 2001.

32 W epilogu Kraszewski podkre�la, ¿e jego dzie³o nie jest powie�ci¹: �ograniczyli�mysiê obrazami� (dz. cyt., s. 413).

Page 48: Przeglądaj numer

47

tów i doznania nudy. Podobnie jak u Baudealaire�a, gdzie spod trotuarów wyzie-ra �weso³y czerw� � pomocnik Thanatosa, u Kraszewskiego wêdrowcom po kra-inie nowoczesno�ci towarzyszy melancholia i cieñ �mierci. �Trudno dojrzeæ Bogaza cz³owiekiem w mie�cie i nie dziwiê siê (�) ateuszom wielkich miast. (�) wóz�mierci ju¿ na nich wra¿enia nie robi. (�) D�wiêk dzwonów miesza siê ze �pie-wem uliczników. A gdzie¿ chwila do zastanowienia przy tylu zewnêtrznych wra-¿eniach, co ci nieustannie my�l w tysi¹c rozbijaj¹ kawa³ków. ̄ yje siê, ¿yje cwa³emi nie ogl¹da�33. Smutek nowoczesno�ci jest w mie�cie Kraszewskiego owocemzbyt wielu bod�ców i niezrealizowanych obietnic, a przede wszystkim � wynikaz poczucia niepoznawalno�ci miasta jako ca³o�ci34. Wszelkie próby rozpoznañs¹ bowiem zag³uszane i uniewa¿niane � choæby dlatego, ¿e s³owo w wielkimmie�cie, jak pokazuje Kraszewski, ulega rozproszeniu i dewaluacji w przekazie�kurierka�, który �liczy pulsacje stolicy i zapisuje najmniej znacz¹ce symptoma-ta�: �oto og³oszenia o transporcie �wie¿ych nut i ksi¹¿ek, oto opisania �wie¿oodbytego uroczystego obrzêdu religijnego, nekrolog potem, zdanie sprawy z kon-certu i polityka króciutko, i anegdoty�35. W mie�cie s³ychaæ jêzyki, nie s³owo �to do�wiadczenie zapisze wiele powie�ci postyczniowych i m³odopolskich. Jaktam, równie¿ w Latarni� cz³owiek nowoczesny jest wygnañcem bolej¹cym postwierdzeniu niemo¿liwo�ci poznania, a melancholia � zgodnie z definicjami fi-lozofów i antropologów, strategi¹ oswajaj¹c¹ do�wiadczenie utraty.

Przyjezdni w Latarni czarnoksiêskiej zaczynaj¹ od nabycia nowych ubrañ.Ten gest oznacza, ¿e poddali siê ju¿ typowemu dla nowoczesnego miasta �voy-eryzmowi� � poczuli na sobie terror oka czy �tyraniê twarzy�, o których tak czê-sto pisze Baudelaire. Pod tym ci�nieniem tworz¹ w mie�cie swoj¹ now¹ to¿sa-mo�æ. Kraszewski pokazuje, jakim przemianom podlegaj¹ w zwi¹zku z tym tra-dycyjne kulturowe role kobiety i mê¿czyzny � pragnienie bycia widzianym i �pra-gnienie nowego� prowadzi do erozji tradycyjnych modeli. Bohaterom Kraszew-skiego w walce o now¹ to¿samo�æ towarzyszy nowa miejska literatura: plotki,sensacji, tajemnicy. Jej autorom �ni siê ³atwa s³awa i dostêpuj¹ jej ³atwo, by znówj¹ utraciæ. Literatura miejska � p³ód plotki i reklamy, ucieczki przed prac¹ i nie-

33 Tam¿e, s. 98.34 O zwi¹zkach nowoczesno�ci, literatury i miasta zob.: R. Lehan, The City In Literatu-

re. An Intellectual and Cultural History, Berkeley 1998, zw³aszcza czê�æ I: Reading the City/ Reading the Text. Lehan mówi tu m. in. o relacji pomiêdzy miastem a stanem nowoczesne-go umys³u. O nowoczesno�ci miejskiej zob. tak¿e: Pisanie miasta, czytanie miasta, pod red.A. Zeidler-Janiszewskiej, Poznañ 1997, E. Rybicka, dz. cyt.

35 Latarnia �, dz. cyt., s. 109.

Page 49: Przeglądaj numer

48

uczciwych kombinacji, okazuje siê tu tak¿e efektem �voyeryzmu�. S³u¿y � jakubranie � uwyra�nieniu w³asnego obrazu w oczach innych.

Badacze to¿samo�ci zauwa¿aj¹ niejednokrotnie, ¿e w �wiecie nowocze-snym to¿samo�æ zaczyna byæ traktowana jako zadanie36. Z tak¹ definicj¹ to¿-samo�ci zgodziliby siê oczywi�cie romantycy � nie przypadkiem Bermanwskazuje opublikowanie Fausta jako za³o¿ycielski moment nowoczesno�ci.Romantycy jednak widzieli w tym projekcie przede wszystkim zadanie dla ar-tysty, wybitnej indywidualno�ci, a nie dla zwyk³ego zjadacza chleba, czyli �ka¿-dego� u¿ytkownika kultury. Ju¿ jednak Baudelaire w Malarzu ¿ycia nowocze-snego pokazuje, ¿e ¿ycie w mie�cie, zmieniaj¹ce zakorzenienie cz³owieka w cza-sie i przestrzeni, wyznaczaj¹ce nowy model komunikacji interpersonalnej, naabsolutnie ka¿dego uczestnika spo³ecznej gry nak³ada obowi¹zek kszta³towa-nia w³asnej to¿samo�ci. Wpisani w ramy interakcji ulicznej (genialnie zdiagno-zowanej np. w wierszu Baudelaire�a Do przechodz¹cej), mieszkañcy miasta,¿eby istnieæ dla innych, musz¹ dbaæ o swój wyrazisty wizerunek, który nieogranicza siê oczywi�cie do szczegó³ów stroju czy stylu zachowañ. Tak samodzieje siê w Latarni czarnoksiêskiej. Charakteryzuj¹c to¿samo�æ ponowocze-sn¹, Giddens okre�la j¹ jako przej�cie �od �wiata losów do �wiata wyborów�37.Mo¿na powiedzieæ, ¿e ju¿ w kulturze, której figur¹ jest dla Baudelaire�a miej-ski t³um, nikogo nie obchodzi los mijanego przechodnia, lecz tylko znaki wy-branej przez niego to¿samo�ci. Wa¿ne jest bowiem to, jak i wobec kogo siêokre�lamy � i jaki jest efekt tych wysi³ków, wpisuj¹cy siê w spo³eczn¹ mapêkomunikacji.

O tej sytuacji nowoczesnego cz³owieka traktuje te¿ wiele tekstów Norwi-da, m. in. du¿o pó�niejsza od utworu Kraszewskiego Tajemnica lorda Singelworth(1883). Historiê bohatera tej noweli potraktowaæ mo¿na bowiem jako opowie�æo budowaniu to¿samo�ci wedle wzoru przednowoczesnego � i o klêsce tegoprzedsiêwziêcia. Arystokratyczny awiator Norwida nie chce okre�laæ siê �wo-bec� czego� i kogo�, sytuuj¹c siê �poza�. Czy jednak jest mo¿liwa niezale¿no�æindywiduum w �wiecie nowoczesnym? � pyta autor, pokazuj¹c, ¿e ka¿de zacho-wanie cz³owieka wpisuje siê w jak¹� sytuacjê komunikacyjn¹, ka¿de okazuje siênajg³êbiej �polityczne�. Lekcewa¿¹c te aspekty, uczestnik spo³ecznej gry rezy-gnuje z wp³ywu na �wiat, w którym ¿yje � a wtedy przestaje z niego cokolwiekrozumieæ, jak lord Singelworth, który nigdy nie odczyta palimpsestowego tekstu

36 Zob. A. Giddens, Nowoczesno�æ i to¿samo�æ. �Ja� i spo³eczeñstwo w epoce pó�nej no-woczesno�ci, prze³. A. Szul¿ycka, Warszawa 2002.

37 Tam¿e, s. 110.

Page 50: Przeglądaj numer

49

Wenecji, nad któr¹ unosi siê w gondoli balonu38. Powodzenie poszukiwañ to¿-samo�ci w kulturze nowoczesnej zale¿y bowiem od tego, na ile poszukiwaczbierze pod uwagê aspekt komunikacyjny, relacyjno�æ, owo �wobec� czy �pomiê-dzy� (nisko�ci¹ i wysoko�ci¹ jak w opowiadaniu Norwida, swojsko�ci¹ i obco-�ci¹, znanym i nieznanym, �ja� i �innym�). Doskonale ju¿ wie o tym Stanis³awWokulski � bohater Lalki, który niejednokrotnie podporz¹dkowuje tej wiedzyswoje spo³eczne strategie. Jednocze�nie, nêkany przez bol¹czki nowoczesno�ci,w marzeniach czêsto buduje swoj¹ to¿samo�æ wedle wzorów przednowoczesnych,celowo anachronizuje swój obraz �wiata (jak np. w scenach w Zas³awiu), udaj¹csam przed sob¹, ¿e da siê wierzyæ w modele tak twarde i niewzruszone, jak ka-mienny pos¹g bogini S³awy.

Racjê ma Wies³aw Rzoñca, gdy w niedawno opublikowanym artykule pro-rokuje, ¿e �sprawa Norwidowego modernizmu stanie siê zapewne przedmiotembli¿szego zainteresowania wspó³czesnych nam norwidologów�39. Na pewnoNorwida i Kraszewskiego uznaæ mo¿na za kluczników nowoczesno�ci w kultu-rze XIX wieku40. Wiele ich tekstów z okresu miêdzypowstaniowego zawiera istot-ne rozpoznania nowoczesno�ci, wp³ywaj¹ce tak¿e na formê artystyczn¹41. Nor-wid, najbli¿szy, jak podkre�la Stefanowska, typowi �nowoczesnego inteligenta�,by³ oczywi�cie pierwszym romantykiem, który stwierdza³, ¿e cywilizacyjny ze-gar tak samo tyka nad Sekwan¹ i nad Wis³¹. Z perspektywy jego twórczo�ci (i jejinterpretacji) rozpoznawanie nowoczesno�ci i czujno�æ na jej rytmy nale¿y dopodstawowych obowi¹zków dziewiêtnastowiecznego artysty. Sprawa bliskiegokontaktu pisarza z w³asn¹ epok¹ jest tak samo wa¿na dla Baudelaire�a, jak dlaNorwida42 i Kraszewskiego.

Niæ refleksji rozpoznaj¹cej nowoczesno�æ (i tekstów szukaj¹cych nowejformy dla tych rozpoznañ) staje siê coraz wyra�niejsza w drugiej po³owie XIX

38 O rozpoznaniach spo³ecznych interakcji u Norwida zob. E. D¹browicz, dz. cyt., zw³asz-cza szkic: Cyprian Norwid odchodzi w sen.

39 W. Rzoñca, Norwid � najwiêkszy poeta polski drugiej po³owy XIX w., �Przegl¹d Hu-manistyczny� 2007 z. 6, s. 38. O wadze g³osu Norwida w rozpoznawaniu nowoczesno�ciprzez kulturê polsk¹ zob. J. Maciejewski, Cyprian Norwid, Warszawa 1992.

40 O relacjach Kraszewskiego z nowoczesno�ci¹ mówi¹ autorzy artyku³ów zebranychw tomach: Zdziwienia Kraszewskim, pod red. M. Zieliñskiej, Wroc³aw 1990 oraz Kraszew-ski � pisarz wspó³czesny, pod red. E. Ihnatowicz, Warszawa 1996.

41 W przypadku Norwida formê tê kszta³towa³y, jak pisze Rzoñca, �antyromantyczna po-etyka my�lenia wielog³osowego, wyra¿aj¹ca w konsekwencji (�) poznawczy sceptycyzm�,�poetyka milczenia�, w koñcu zerwanie �z modelem poezji, która by³aby taczk¹ idei�, dz.cyt. s. 42.

42 Zob. Z. Stefanowska, dz. cyt., s. 34.

Page 51: Przeglądaj numer

50

wieku, gdy wyrazistych cech nabiera odpowied� literatury na to do�wiadczenie� czyli modernizm. Niæ ta ci¹gnie siê od tekstów doby miêdzypowstaniowej kutwórczo�ci pokolenia postyczniowego, a niejako �po drodze� staje siê wa¿nymelementem konstrukcji �wiata u poetów nazwanych kiedy� przez Mariana P³a-checkiego �dekadentami po³udnia wieku�43 czy rozpoznawanych jako pozyty-wistyczni �odmieñcy�44. Choæ m³oda Orzeszkowa zarzuca³a m. in. tym w³a�niepoetom bezmy�lnie krytyczny stosunek do nowoczesno�ci, to oni przecie¿, bezw³a�ciwej warszawskim �m³odym� optymistycznej afirmacji, nies³ychanie traf-nie opisywali sk³adaj¹ce siê na ni¹ do�wiadczenia. Przedstawiali wiêc np. ludzkiwir napêdzany po�piechem epoki (poemat Roman Zero W³odzimierza Stebelskie-go) czy analizowali mechanizmy komercjalizacji sztuki w obrazie �poezji na gie³-dzie� (Fragmenty satyryczne Leonarda Sowiñskiego, wiersze Felicjana Faleñskie-go45 i Aleksandra Michaux-Mirona), przypominali tak¿e, ¿e nowoczesno�æ nosiczêsto w postyczniowej Polsce stempel obco�ci. Na pewno te¿ oni w³a�nie �od-kryli� dla siebie nowoczesn¹ melancholiê � przebijaj¹c¹ przez tak czêsto u¿ywan¹w tej twórczo�ci formu³ê �napa�ci na wiek XIX�. W tym samym czasie warszaw-scy �m³odzi� (i ich sojusznicy, tacy jak Orzeszkowa) u¿ywali zupe³nie innychstrategii � wykorzystywali prasow¹ �gie³dê� do w³asnych celów (ciesz¹c siê, ¿eich przeciwnicy �krzycz¹, wiêc czuj¹�!), a jako g³ówny jêzyk refleksji o �wiecieproponowali utopiê. Pamiêtajmy jednak, ¿e utopia46 i melancholia to chyba naj-wa¿niejsze z jêzyków rozpoznawania nowoczesno�ci � i radzenia sobie z jejwyzwaniami. To ³¹czy z nowoczesno�ci¹ nie tylko �negatywistyczny� nurt doj-rza³ego pozytywizmu, ale tak¿e warszawskich �m³odych�, desperacko próbuj¹-cych nawi¹zaæ kontakt z oddalaj¹c¹ siê nowoczesn¹ Europ¹. �Supe³� utopii i me-lancholii (albo stop fascynacji postêpem cywilizacji z przera¿eniem jego nieobli-czalno�ci¹) bêdzie charakterystycznym sposobem zapisywania do�wiadczenianowoczesno�ci przez pó�nego Prusa czy Orzeszkow¹ z okresu Melancholikówlub Dwóch biegunów. Nie chcê jednak wchodziæ g³êbiej w zwi¹zki tzw. pozyty-wistów z nowoczesno�ci¹, poniewa¿ by³y one ju¿ wielokrotnie wskazywane (tak-¿e przeze mnie) i analizowane. Gloger w cytowanym tu tek�cie podsumowuje stan

43 M. P³achecki, Dekadentyzm po³udnia wieku: rekonesans, �Studia Filologiczne Aka-demii �wiêtokrzyskiej� t. 17 (2002), ss. 27-46.

44 J. Tomkowski, Samobójcy i marzyciele. O zabijaniu poetów, Kielce 2002.45 Zob. U. Kowalczuk, Felicjan Faleñski. Twórczo�æ i obecno�æ, Warszawa 2002, zw³asz-

cza rozdzia³: Felicjan Faleñski � pisarz wieku dziewiêtnastego.46 Piszê o tym wiêcej w artyku³ach: Pozytywistów spotkania z utopi¹, w: Trzy pokolenia,

pod red. A. Z. Makowieckiego, Warszawa 1997 oraz Od utopii artystycznej do allotopii,�Obóz. Pismo Studium Europy Wschodniej� 2007 nr 46.

Page 52: Przeglądaj numer

51

badañ na ten temat � choæ interesuje go bardziej pytanie o relacjê �pozytywi�ci�� modernizm.

W �wietle moich rozwa¿añ trudne do zaakceptowania okazuj¹ siê wiêckoncepcje Micha³a Paw³a Markowskiego, dotycz¹ce polskiej literatury nowocze-snej (tym trudniejsze, ¿e jego ksi¹¿ka zosta³a wydana jako podrêcznik akademic-ki). Nowoczesno�æ, lokowan¹ w pierwszej po³owie XX wieku i traktowan¹ jako�epokê wewnêtrznie podzielon¹�, dzieli on na dwa od³amy: �nowoczesno�æzachowawcz¹� i �krytyczn¹�, tzn. ufundowan¹ na do�wiadczeniu niepoznawal-no�ci �wiata. Podstaw¹ tych rozró¿nieñ s¹ jednak w tej ksi¹¿ce stwierdzenia tyle¿efektowne, ile po prostu nieprawdziwe, bo np. czy rzeczywi�cie bezwzglêdnies³uszne jest zdanie, ¿e �konserwaty�ci wierz¹ w przedstawialno�æ (wyra¿alno�æ)�wiata�, �wierz¹ w mocn¹ pozycjê podmiotu, niepoddanego ¿adnym zewnêtrz-nym wp³ywom�47? Je�li chodzi o literaturê tworzon¹ przez pokolenie pozytywi-stów, Markowski zdaje siê wci¹¿ pos³ugiwaæ stereotypem epoki ubranym tylkow nowe konteksty i stylistykê. Trudno bowiem przyj¹æ z powag¹ np. nastêpuj¹-ce stwierdzenie: �Zasadnicza ró¿nica miêdzy pozytywistyczn¹ a nowoczesn¹ li-teratur¹ krytyczn¹ polega³a na tym, ¿e literatura pozytywistyczna krytykowa³arzeczywisto�æ i wskazywa³a niedostatki w funkcjonowaniu ¿ycia spo³ecznego.Krytyczna literatura nowoczesna (�) pyta o sam kszta³t rzeczywisto�ci i o to, czyw ogóle mo¿na j¹ przedstawiaæ, co pozytywizm, ze swoj¹ koncepcj¹ realistycz-nej literatury zaanga¿owanej, traktowa³ jako co� oczywistego�48. Jakich pisarzyautor ma na my�li? Prusa z okresu Dusz w niewoli? Orzeszkow¹ jako autorkê PanaGraby czy Nad Niemnem? �wiêtochowskiego z okresu pisania Klubu szachistówczy Dumañ pesymisty? Nie trzeba chyba dzi� nikogo przekonywaæ do tego, ¿epytanie o mo¿liwo�æ przedstawienia jest od pocz¹tku wpisane w poszukiwaniarealistów � zw³aszcza Prusa, ale te¿, jak pokazywa³am, Kraszewskiego jako au-tora Latarni czarnoksiêskiej. Oczywi�cie Markowski w swojej ksi¹¿ce zajmujesiê literatur¹ XX wieku. Ale czy wiek XIX na pewno koñczy siê w chwili, gdyIrzykowski publikuje Pa³ubê? Je�li traktowaæ j¹ jako tekst �fundatorski� polskiejliteratury nowoczesnej, to nie sposób chyba nie zauwa¿yæ, ¿e w pewnym sensiepointuje ona rozpoznania i poszukiwania dziewiêtnastowiecznych realistów i na-

47 M. P. Markowski, Polska literatura nowoczesna. Le�mian, Schulz, Witkacy, Kraków2007, s. 42. My�lê, ¿e w tej czysto �zewnêtrznej� interpretacji my�li konserwatywnej zabra-k³o np. refleksji o zwi¹zkach nowoczesno�ci z przesz³o�ci¹, któr¹ podj¹³ J. Habermas, zob.Nowoczesno�æ: �wiadomo�æ czasów i szukanie pewno�ci w samej sobie, w: tego¿, Filozo-ficzny dyskurs nowoczesno�ci, prze³. M. £ukasiewicz, Kraków 2000, ss. 14-15.

48 Tam¿e, s. 35.

Page 53: Przeglądaj numer

52

turalistów, ¿e wobec tych poszukiwañ Irzykowski okre�la siê jako pisarz. Czyzapisywanie przez Le�miana �przemian rzeczywisto�ci� mo¿na sensownie roz-poznaæ, odcinaj¹c jego poszukiwania od dziewiêtnastowiecznych interpretacjinowoczesno�ci? Warto tu choæby przypomnieæ oczywisty fakt, ¿e za swoj¹ so-juszniczkê na drodze do jêzyka nowoczesnej poezji Le�mian niejednokrotnieuznaje Konopnick¹, w �wietle ustaleñ Markowskiego zatrzyman¹ na zawsze przedprogiem nowoczesno�ci�

Pora na koniec zastanowiæ siê nad tym, co badaczom literatury i kulturypolskiej wieku XIX daje pos³ugiwanie siê kategori¹ i perspektyw¹ nowoczesno-�ci. Warto przypomnieæ, ¿e wspó³czesna antropologia traktuje kulturê przedewszystkim jako z³o¿on¹ strukturê znaczeñ, z trudem poddaj¹c¹ siê interpretacji�totalnej�, autorytarnej, systemowej, d¹¿¹cej do zdecydowanych rozstrzygniêæ.Uwalniaj¹c humanistykê od przymusu wypracowania wyczerpuj¹cego modelukultury, otwiera siê na dialog, rozpoznawanie �wiatów, g³osów i ró¿norodnychdyskursów. Przed pokus¹ ca³o�ciowych, autorytarnych rozstrzygniêæ, mo¿e chro-niæ dzi� wspó³czesnych antropologów program �wiedzy lokalnej�49. Geertzow-ska metafora pracy antropologa staraj¹cego siê badaæ ��wiat w kawa³kach� jestna pewno tak¿e wa¿na dla historyka literatury, który musi zdawaæ sobie sprawêz tego, ¿e za ka¿dym razem wybór perspektywy interpretacyjnej decyduje o wi-zji dzie³a, autora, epoki. Wiedz¹c, ¿e �niewinno�æ� badacza kultury jest wygod-nym mitem, zdajemy sobie dzi� coraz wyra�niej sprawê z tego, ¿e nie mo¿namówiæ o innej kulturze � w tym przypadku kulturze wieku XIX � tylko jêzykiemzwyciêzców, patrz¹cych z góry na podbity teren i wyznaczaj¹cych mapê wedletrasy swoich podbojów50. Bliski mi program �wiedzy lokalnej� daje siê uzgod-niæ z kategori¹ nowoczesno�ci � pod warunkiem, ¿e bêdziemy j¹ traktowaæ jakodo�wiadczenie, które zawsze przecie¿ rozpoczyna siê od przygody �ci�le lokal-nej, bo indywidualnej, wpisanej np. w kszta³t pojedynczej biografii czy prze¿y-cia generacyjnego. Pod warunkiem wiêc, ¿e wci¹¿ ponawiaæ bêdziemy pytania:jaka nowoczesno�æ? przez kogo i jak prze¿ywana? w jaki sposób artyku³uj¹casiê w okre�lonej formie autonomicznej �odpowiedzi� literatury?

Wed³ug Marshalla Bermana, refleksja nad nowoczesno�ci¹ dziewiêtnasto-wiecznych jest nam dzi� potrzebna nie tylko jako rozpoznanie historyczne, lecz� przede wszystkim � jako takie, którego musimy dokonaæ we w³asnym intere-sie, bo jest nam ono niezbêdne do zrozumienia dzisiejszej kultury. Cofanie siê

49 Zob. C. Geertz, Lokalna lektura, pod red. D. Wolskiej i M. Brockiego, Kraków 2003.50 Ten¿e, �wiat w kawa³kach � kultura i polityka u schy³ku wieku, prze³. D. Ko³odziej-

czyk, (tam¿e, zob. te¿: D. Ko³odziejczyk, Geertz i postkolonializm).

Page 54: Przeglądaj numer

53

do modernizmu wieku XIX jest w jego oczach ��ród³em przenikliwo�ci i odwa-gi, potrzebnych do tego, by stworzyæ modernizm XXI wieku�51. Tezê Bermanazdaje siê powtarzaæ np. Przemys³aw Czapliñski, który w zesz³orocznej recenzjipowie�ci Dawida Bieñkowskiego Bia³o-czerwony zauwa¿a trafnie, ¿e przyczy-n¹ stereotypowego obrazu zarówno rzeczywisto�ci, jak i polskiej tradycji w tymutworze jest �ubóstwo obrazu nowoczesno�ci�: �Nowoczesno�æ potrafi przecie¿tworzyæ, ale te¿ podbijaæ, kolonizowaæ, zabijaæ � potrafi byæ równie dynamicz-na i gro�na jak u Bieñkowskiego tradycja. (�) Prostactwo podzia³u dokonane-go przez pisarza o�lepia go na z³o¿ono�æ polskiej nowoczesno�ci i polskiej tra-dycji�52. Bez zrozumienia tradycji nowoczesno�ci w kulturze polskiej niemo¿li-we jest rozpoznanie dzisiejszych jej wyzwañ i form uczestnictwa. Nie jest mo¿-liwe wiêc ani �zamykanie� XIX wieku, ani tym bardziej �otwieranie� go na fa-scynacje ponowoczesnych.

Magic lantern, or, the nineteenth century and modernityThis article offers an afterthought on modernity of nineteenth-century people, which

took place within the space of a paradox. The category of modernité, occurring in the verymiddle of that century, comes up to us today enveloped in a �remoteness� and a plainly ana-chronic character. The title nineteenth-century experience of modernity is of the essay au-thor�s interest as a phenomenon distributed in time, one of changing dynamism.

51 M. Berman, dz. cyt., s. 46.52 P. Czapliñski, Sarmatyzm i nowoczesno�æ, �Gazeta Wyborcza� 16.10.2007, s. 16.

Page 55: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Jaros³aw £awskiBia³ystok

MICKIEWICZ, WSPÓLNOTA, HISTORIA

Dla tych, którzy maj¹ przed sob¹ przysz³o�æ,idzie tylko o przetrwanie z³ej tera�niejszo�ci.

Eliza Orzeszkowa1

�Wieszcz to fotograf bo¿y czasów i rozstrzeni� � autorem tej formu³y jestpoeta, który móg³ sobie ro�ciæ prawo, i by³ tego �wiadom, do miejsca w trzecimco najwy¿ej chórze wieszczów dziewiêtnastowiecznych: Józef Bohdan Zaleski.Czy nam siê to podoba czy nie, uchwyci³ chocia¿ cz¹stkê z owoczesnych wyobra-¿eñ o wieszczu: ¿e jest on �fotografem bo¿ym�, który �odzwierciedli nie tylkobezmy�ln¹ naturê, / Nie tylko d�wiêk, woñ, barwê, grê �wiat³a i cieni�, lecz oddaw tym � podkre�lam to z rozmys³em: bo¿ym, czyli metafizycznym � zwiercia-dle, to, �co wre w duchu ludzkim i jak siê w nim mieni��2.

Wiek XIX, jego pierwsza po³owa, wierzy³ w si³ê wspólnoty, której solidarnajedno�æ, ugruntowana w przekonaniach o opiece Opatrzno�ci, o fundamentalnejroli wiary, ju¿ rzadziej znajduj¹cej oparcie w Ko�ciele, przeciwstawia³a siê bar-

1 E. Orzeszkowa, list do Konstantego Skirmunta, 28 V [10 VI] 1906, Grodno, cyt. za:tej¿e, Listy zebrane, t. IX, opr. E. Jankowski, Wroc³aw � Warszawa � Kraków � Gdañsk �£ód� 1981, s. 286.

2 J. B. Zaleski, Wieszcz ponad sztukmistrze, w: tego¿, Wybór poezyj, wstêp B. Stelmasz-czyk-�wiontek, wybór i komentarz C. Gajkowska, wyd. III. Wroc³aw � Warszawa � Kra-ków � Gdañsk � £ód� 1985, s. 315. Pierwodruk: �Dziennik Literacki� 1862 nr 13.

Page 56: Przeglądaj numer

55

barzyñstwu historii. Realna i metafizyczna, nie za� urojona wspólnota pamiêci,warto�ci, tradycji, tak¿e uczuæ i wzorów (miej serce i patrzaj�) rozumienia cz³o-wieka i �wiata, by³a t¹ si³¹, która ludziom rozrzuconym po wszystkich zak¹tkach�wiata zapewnia³a wyt³umaczenie �róde³ ich po³o¿enia i przed-stawia³a, stawia-³a przed ich oczyma wizjê �wiata, i obraz celów, jakim podporz¹dkowane jest ichmy�lenie, istnienie, nade wszystko cierpienie. Ale i ich marzenie o szczê�ciu.

W wypowiedzi Zaleskiego, przedstawiciela pokoleniowej awangardy ro-mantycznej, debiutuj¹cego w 1822 roku, zwraca uwagê nowoczesno�æ porów-nania: wieszcz to fotograf: zewnêtrzno�ci i wnêtrza. XIX wiek rzeczywi�ciepotrzebowa³ Wielkiej Fotografii. Da j¹, w zromantyzowanej formie Pan Tade-usz; stworz¹ j¹ prelekcje paryskie, Król-Duch S³owackiego czy Nie-Boska ko-media i epistolografia Krasiñskiego. Ale potrzebowa³ te¿ fotografii w wymiarze,który ³¹czy³by zewnêtrzno�æ owej wcale nie �bezmy�lnej� natury z g³êbi¹ ducho-wego do�wiadczenia cz³owieka nowoczesnego; tê da wielka literatura Prusai Orzeszkowej, �wiêtochowskiego i Sienkiewicza, a potem tak¿e Reymonta, Wy-spiañskiego, Przybyszewskiego i Miciñskiego.

Lecz ¿eby fotografia powsta³a, potrzebni s¹ fotografowie, ich ¿ywe, natu-ralne spojrzenie w obiektyw. I fotograf. T¹ osobowo�ci¹, która ustawi³a do zdjê-cia ca³y XIX wiek, by³ bez w¹tpienie Mickiewicz: �I st¹d nad sztukmistrzamiwszystkimi ma górê� (Zaleski znów!). I st¹d pochodzi ta my�l, wyrazista ju¿u wspó³czesnych poety, ¿e by³ on kim� wiêcej ni¿ fotografem tego, co Polacy i Eu-ropejczycy przynie�li ze sob¹ do fotograficznego atelier: historii, tradycji, baroku,romantyzmu, zalet i wad, zbyt powierzchownego O�wiecenia i ekspansywnegoromantyzmu. Mickiewicz potrafi³ �wiadomo�æ polsk¹ obróciæ w kierunku, w któ-rym, jak wierzy³, winna ona pod¹¿yæ. Z czym, nolens volens, musieli siê mierzyæPolacy a¿ do cudu 1918 roku, i z czym zmagamy siê dzi�, prowadz¹c archaicznewojny miêdzy O�wieceniem przebranym w szaty jakiej� ju¿ post-ponowoczesno�cii tradycj¹ paraduj¹c¹ w kontuszu pozszywanym z resztek dawniejszych ideologii.

Mickiewicz pisa³ w innej sytuacji. Nie tyle pisa³, ile g³osi³; wiêcej: osadzonyw wieszczej roli stra¿y nocnej �wiadomo�ci polskiej w tym okrutnym XIX stule-ciu wykonywaæ musia³ gesty, podejmowaæ zadania, które najwiêcej same sob¹znaczy³y, bez wzglêdu na to, jak ocenimy ich wewnêtrzn¹ spójno�æ i tre�æ3. Patrz:prelekcje paryskie, legion w³oski, wyprawa konstantynopolitañska, towianizm,

3 Zob. dwa g³osy: J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebuj¹. Studia z dziejów ideii wyobra�ni XIX wieku, Warszawa 1988; M. Mas³owski, Mickiewiczowski �gestus� KarolaWojty³y, w: Romantyzm. Poezja. Historia. Prace ofiarowane Zofii Stefanowskiej, pod red.M. Prussak, Z. Trojanowiczowej, Warszawa 2002.

Page 57: Przeglądaj numer

56

dzia³alno�æ emigracyjna, a mo¿e nawet ¿ycie prywatne, ma³¿eñstwo �wieszcza�,który przecie¿ móg³ tak¿e chcieæ po prostu byæ ojcem i mê¿em. Mickiewicz �w sam¹ porê � ustawi³ XIX stulecie do zdjêcia, spolaryzowa³ je na wrogów i wy-znawców swej wizji wspólnoty ludzkiej. To dopiero druga po³owa wieku bêdziechcia³a rozumowaæ w kategoriach kultury i cywilizacji; kulturê i cywilizacjê, gdyspojrzeæ na to z zewn¹trz, maj¹ � w mniejszym lub wiêkszym stopniu � wszy-scy: ofiary i sprawcy historycznych rzezi. Zaproponowana przez Mickiewiczai ca³y romantyzm specyficznie rozumiana kategoria narodu i � szerzej � narodo-wo�ci by³a odpowiedzi¹ na wrogo�æ ucywilizowanego i kulturalnego otoczenia.Naród i wszelkie powi¹zane z nim ideowe, religijne odmiany my�li po prostupojawiæ siê w polskiej refleksji tego czasu musia³y, tak jak z konieczno�ci¹ zo-sta³y pó�niej krytycznie zanegowane w odruchu sprzeciwu wobec nadu¿yæ me-sjanistycznej my�li.

Przeniesienie refleksji z poziomu danej i zadanej wspólnoty narodowej,ugruntowanej metafizycznie, na poziom kultury i cywilizacji, które siê prac¹ bu-duje, by³o nieodzowne. I to zas³uga pozytywizmu. Oba modele refleksji o �wieciemusia³y byæ nastêpnie zanegowane, czy kontestowane. I tego dokona modernizm.Nie tylko ten dekadencki, ale te¿ ten, który czerpie ze S³owackiego (pojêcia ary-stokratycznie naznaczonego Króla Ducha narodu, piêkno symbolicznej sztuki),Norwida (znów: sztuka i chrze�cijañstwo) czy do w³a�nie na nowo odczytanegoMickiewicza (i tego z Monsalwatu Górskiego, i tego z pism Miciñskiego)4.

Je�li za� miar¹ nowoczesno�ci tej kultury, ju¿ wolnej, jest Gombrowiczow-ski ferdydurkizm, kontestuj¹cy nie tyle samego Mickiewicza, ile gloryfikuj¹cego zabiegi pimkoidalnej krytyki i pedagogii �narodowej�, to wp³yw Mickiewi-cza � jako te¿ gest uwalniania siê od Niego � rozci¹ga siê i na ca³y XX wiek. Coby³o genialne w XIX stuleciu, samookre�lenie wspólnotowe w kategoriach na-rodu, potem spory wokó³ polsko�ci i tradycji, to ju¿ nie mog³o byæ kluczem do�wiata dwudziestowiecznego. Gombrowicz zrozumia³ na potrzeby swych arcy-dzie³ z Mickiewicza niewiele wiêcej ni¿ z Sienkiewicza. I dobrze, bo tego, �Mic-kiewicza-ikony� potrzebowa³a jego wyobra�nia, z tego zrobi³a sw¹ nadliteratu-

4 Zob. A. Kie¿uñ, Drogi w³asne. O twórczo�ci m³odopolskiej Artura Górskiego, Bia³y-stok 2006; M. Soko³owski, Król Duch Juliusza S³owackiego a epopeja s³owiañska, Warsza-wa 2004; B. Bobrowska, W poszukiwaniu istoty geniuszu. Konopnicka o Mickiewiczu; W. Gu-towski, Prorok i my�liciel. Adam Mickiewicz w lekturze Tadeusza Miciñskiego; K. Ratajska,Stanis³aw Szczepanowski � wyznawca i spadkobierca wieszczego testamentu; T. Bujnicki,Tradycja Mickiewiczowska w poezji Broniewskiego; M. Piwiñska, Prelekcje o Polsce dla Za-chodu. Mickiewicz � Mi³osz, wszystkie prace w: Mickiewicz. W 190-lecie urodzin. Materia-³y z sesji naukowej Bia³ystok, 2-4 grudnia 1988, pod red. H. Krukowskiej, Bia³ystok 1993.

Page 58: Przeglądaj numer

57

rê5. Kiedy jednak autor Kosmosu ubolewa³, ¿e pró¿no szukaæ w Mickiewiczutwarzy Raskolnikowa, demonicznego z³a etc., po prostu siê myli³. £atwo jestoznajmiæ, ¿e uniwersalnym kto� po prostu jest i tyle. Albo ¿e bywa � tak czy owak,z perspektywy ��wiatowej� � pisarzem z zapiecka, prowincjuszem. Z trudemGombrowicz przyj¹³by my�l, i¿ najbardziej uniwersalne w �wiadomo�ci europej-skiej okaza³y siê w XIX wieku najbardziej, jak im pó�niej ur¹gano, ksenofobicz-ne i megalomañskie Ksiêgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, tylekroæw Europie przek³adane. Jeszcze trudniej by³oby mu zrozumieæ, ¿e to, co w poezjiMickiewicza dzi� jawi³oby nam siê jako odkrywcze, wspólne, ponadkulturowe,czyli obrzêd, misterium, metafizyka, ¿e to �najo�wieceñszy� umys³ francuskiprzyjmowa³ w XIX stuleciu jako archaiczny objaw �archeologicznej� wyobra�-ni, skansen poetycki. ̄ e tak samo przyjmowano Mickiewiczowski kult Napole-ona i towianistyczn¹ teozofiê. Ach, co� jeszcze: meandry z³a, czego nie wiedzia³Gombrowicz, i wiedzieæ nie musia³, Mickiewicz zna³ jako przejawy z³a-w-sobie,za�wiadczone tak¿e tekstami6. Nielicznymi, to prawda.

Dlaczego? Bo by³o to takie z³o, do którego lepiej siê nie zbli¿aæ.Mickiewicz � patron XIX wieku? Tak, ale ca³ego wieku: od jego pocz¹t-

ków, osiemnastowiecznych korzeni, fazy wstrz¹su polskiej �wiadomo�ci poroz-biorowej, rozpiêtej miêdzy buntem, rozpacz¹, nadziej¹ i poszukiwaniem7. Wcho-dzi³ �wieszcz� bowiem do kultury w momencie szczególnym. Wiem: tacy ludziepojawiaj¹ siê nagle! Ale mam te¿ wra¿enie, ¿e Mickiewicz wst¹pi³ na narodowyolimp w chwili, kiedy wszystko ju¿ przygotowane by³o na Kogo�, kogo w³a�niejeszcze nie by³o. Po katastrofie 1795 roku, klêskach insurekcji ko�ciuszkowskieji �epopei� napoleoñskiej kultura ta ju¿ otrz¹sa³a siê traumy, ju¿ zaczynali mówiæpoeci, nawet ci z ery stanis³awowskiej, którzy zamilkli. Nie by³o jednak nikogo,kto nie tylko mówi³by, ale przemówi³by, oznajmi³ co� nie tylko poprzez fenomendzie³a, ale jako objawienie geniuszu. Pytanie o kszta³t kultury wcale nie by³orozstrzygniête: i�æ szlakiem Ko�miana, wybraæ �obce� nowo�ci z Niemiec, two-

5 Patrz: M. G³owiñski, Gombrowicz i nadliteratura, Kraków 2002, tu: Gombrowicz po-prawia Dantego.

6 Zob. W. Gombrowicz, Dziennik 1953�1956, t. I, pos³owie W. Karpiñski, Kraków 1997,s. 357. Szerzej na temat �z³a� piszê w tomach rocznicowych: Mickiewicz w Gdañsku. Rok2005. Materia³y Miêdzynarodowej Konferencji Naukowej na 150-lecie �mierci Poety, podred. J. Bachórza i B. Oleksowicza, Gdañsk 2006; W cieniu Mickiewicza, pod red. J. Lysz-czyny i M. B¹k, Katowice 2006.

7 Dokumentuje te poszukiwania znakomita antologia: Miêdzy rozpacz¹ i nadziej¹. Anto-logia poezji porozbiorowej lat 1793�1806, wstêp P. ̄ bikowski, opracowanie M. Nalepa. Kra-ków 2006.

Page 59: Przeglądaj numer

58

rzyæ kulturê synkretyczn¹ z gotyckich, osjanicznych czy sentymentalnych no-winek przebranych w narodowe szaty? Wybraæ kulturê, która za swój punkt od-niesienia uzna: chrze�cijañstwo (Rzym), Europê (w tym O�wiecenie), a mo¿es³owiañsko�æ, a mo¿e swojsko�æ, sarmacko�æ? To nie by³o jasne.

Potrzebna by³a nade wszystko osobowo�æ (wiem: �rzecz� nieopisywalna,numinosum osobowe). Wiêcej: na pocz¹tku nie tyle potrzebny by³ siwow³osyautorytet, bo takie by³y: Niemcewicz, Brodziñski, �niadeccy i Woronicz, boha-terowie niedawnej historii, ile autorytarny wprost gest ustanowienia osobowegocentrum, wokó³ którego rozgrywaæ siê bêdzie dyskusja o kszta³cie wspólnotynarodowej, na temat tego, jakie idee, obrazy, warto�ci stanowiæ maj¹ tre�æ jeste-stwa polskiego, które oto rozpozna³o siê w sobie, na temat tego w koñcu, w ja-kim stosunku � opozycji, zale¿no�ci, przep³ywu, interakcji � pozostaje ta zdefi-niowana, �rozpoznana� polsko�æ do europejsko�ci, s³owiañsko�ci i wreszciewarto�ci ogólnoludzkich8.

Mickiewicz � a co fascynuj¹ce: skalê jego inno�ci rozpoznawali filomac-cy koledzy � wyst¹pi³ z w³a�nie takim gestem, jako autor I i II tomików Poezyj,za� potem ju¿ Konrada Wallenroda (1828), III czê�ci Dziadów i Ksi¹g narodu(1832).

Nie do przecenienia jest, ¿e ten uczeñ nowogródzkiej szko³y wnosi³ ze sob¹do kultury domow¹, rodow¹ tradycjê dawnej, drobnoszlacheckiej, sarmackiejPolski (i takiej religijno�ci), jak te¿ kontestuj¹cy tê dawno�æ tradycji dorobek li-beralizmu o�wieceniowego, klasycyzmu jako wzorca estetycznego, i uniwersa-lizmu jako horyzontu my�lenia o cz³owieku w ogóle i w szczególe (osoba, rodzi-na, naród powiatu, naród dzielnicy, naród jako organizm, europejsko�æ, ludzko�æzredefiniowana). To drugie zaszczepi³ Uniwersytet Wileñski swemu studentowi.Rozwój Mickiewicza jako autorytetu i wreszcie jego przemiany jako wieszcza,czyli razem cz³owieka-pisarza, g³osiciela-mówcy i cz³owieka czynu, pokazuj¹,i¿ potrafi³ on � ci¹gle siê zmieniaj¹c � nadawaæ nowe znaczenia wszystkim pier-wiastkom, które tworzy³y jego imaginarium: pobarokowej tradycji staropolskiej,O�wieceniu, romantyczno�ci i w¹tkom religijnie, teozoficznie, metafizycznieugruntowanego, uniwersalistycznego aktywizmu.

Mickiewicz nie zapomni O�wiecenia, o nie! Do jego rozpoznañ u Mickie-wicza odwo³a siê bezstronny s¹d pozytywistów, takich jak Prus, z uznaniem od-

8 Zob. tomy: Opowiedziany naród. Literatura polska i niemiecka wobec nacjonalizmówXIX wieku, pod red. I. Surynt i M. Zybury, Wroc³aw 2006; Adam Mickiewicz. Dwa wieki kul-tury polskiej, pod red. K. Maci¹ga i M. Stanisza, Rzeszów 2007; Mickiewicz a literatury s³o-wiañskie. Z dziejów recepcji od modernizmu do wspó³czesno�ci, pod red. E. £och, Lublin 2004.

Page 60: Przeglądaj numer

59

krywaj¹cych wieszcza-libera³a i� poetê jako mistyka pracy ze Zdañ i uwag:�Wieszcz potêpia w nich gadulstwo, chwali milczenie, przeklina wojnê wszyst-kich przeciw wszystkim, a wynosi pracê�9. To nie wynik nierozumienia dysty-chów poety � to inne ich czytanie, uprawnione tak¿e w �wietle �ród³owego dlaformacji intelektualnej Mickiewicza do�wiadczenia filomackiej pracy samo-kszta³ceniowej i konspiracyjnej, dokonuj¹cej siê w duchu liberalizmu, co autorLalki te¿ potrafi³ doceniæ jako czytelnik odkrywczej dlañ pracy Józefa Kallenba-cha Nieznane pisma Adama Mickiewicza (1817�1823) z archiwum Filomatów10.Odkrycie Mickiewicza-filomaty dokonywa³o siê bowiem równolegle z kwestio-nowaniem jego historiozoficznej postawy mesjanisty:

Tak jest, ten sam m³ody poeta, który, rozdra¿niony pedanteri¹ uczonych, zadrwi³ z okai szkie³ka mêdrców, ten sam przez szereg lat zachêca³ swoich kolegów i ca³y naród do na-uki, sam bra³ udzia³ w rozprawach naukowych, sam opracowywa³ kwestie z dziedziny jêzy-koznawstwa, historii i filozofii, nawet matematyki11!

Imponuj¹ce! Ale taki program nie móg³ � wobec si³y represyjnej machinyzaborców i skostnienia Europy � ani porwaæ �nad poziomy�, ani ruszyæ �bry³yz posad �wiata!�. Mickiewicz wchodzi³ do literatury jako �skandalista�, ten, którynie niós³ pokoju, lecz raczej wojnê. Wznieci³ ogieñ, którym podpali³ Parnas pol-ski. Nie by³ to gest Herostratesa, lecz tego, który chcia³ budowaæ na tradycji, a niena jej ruinach utrwalonych przez stra¿ników �piêknej� przesz³o�ci. Tej zrazu nie-okre�lonej nowo�ci, oryginalno�ci szko³y romantycznej da³ walor narodowy i uni-wersalny (obrzêdowo�æ), da³ pierwiastek szaleñstwa, ale i fundament racjonal-ny. Trzeba pamiêtaæ, ¿e pojawi³ siê w chwili, kiedy Polska nie tyle nie istnia³aju¿ dla Europejczyków jako pañstwo, ile by³a historyczno-kulturow¹ nieokre-�lono�ci¹. Przyjazny ironista Heine, ch³odny Kant, obojêtny Hegel, entuzjastaS³owian Herder, wszyscy oni konstatowali jedno: Polska sta³a i upad³a nierz¹-dem, niczego wielkiego w dziejach nie dokona³a (ach, Wiedeñ 1783! wyj¹tek),nie zaznaczy³a siê jako swoisto�æ kulturowa. To dlatego Herder kre�li³ na mapiewydumane pañstwo s³owiañskie z centrum gdzie� na ziemiach ukraiñskich, He-ine stwierdza³ z zawstydzaj¹cym nas entuzjazmem, ¿e w Warszawie Anno Do-mini 1820 ju¿ pracuj¹ nad stworzeniem literatury narodowej! �Pustyni¹ kultu-

9 B. Prus, M¹dro�æ ¿yciowa, �Czytelnia dla Wszystkich� 1905 nr 29, cyt. za: tego¿, Wczo-raj � dzi� � jutro. Wybór felietonów, wybór i opr. Z. Szweykowski, Warszawa 1973, s. 252.

10 B. Prus, Poeta wychowawca narodu, �Tygodnik Ilustrowany� 1910 nr 14, cyt. za: tam¿e,ss. 283-289. Ksi¹¿ka Józefa Kallenbacha: Kraków 1910.

11 Tam¿e, s. 285.

Page 61: Przeglądaj numer

60

raln¹� � pod³ug Herdera � by³a Polska dawna. Bankrut polityczny � to Polskadziewiêtnastowieczna. Tyle wynika i z lektury �zaprzyja�nionych� ze s³owiañ-sko�ci¹ Herdera i Heinego, i z czytania Hegla, piewcy konieczno�ci dziejowej,której us³uguj¹ kamerdynerzy Historii12. Takim kucht¹-kamerdynerem mia³abybyæ Rzeczypospolita Obojga Narodów? Nie, tej wizji mówi³ �nie!� nawet hegli-zuj¹cy Zygmunt Krasiñski.

Mickiewicz w odpowiedzi przeciwstawi³ filozoficznym mantrom epoki:procesualno�ci i konieczno�ci, wznoszeniu, postêpowi i znoszeniu (Aufhebung)� co� znacznie bardziej uniwersalnego i wszczepionego w judeochrze�cijañskiekorzenie Europy: prowidencjalizm, Opatrzno�æ w tej szczególnej wyobra�nioweji ideowej odmianie, jak¹ by³ mesjanizm. Zebra³ w ten sposób wyobra¿enia epo-ki staropolskiej, ale te¿ intuicje Woronicza czy pó�nego Brodziñskiego. Zebra³w jêzyku znanym emigrantom, tworz¹cym awangardê narodu. Awangardê w re-alnej, a nie wyobra¿onej rozsypce, w nêdzy, prze�ladowan¹ i te¿ sk³ócon¹, nisz-cz¹c¹ sam¹ siebie. Lecz realn¹!

Rewolucja, jak¹ by³a przemiana ugruntowanego na wyobra¿eniach wiel-ko�ciowych, a z czasem megalomañskich (przedmurze chrze�cijañstwa, mit sar-macki, Maryja jako Królowa Polski), prowidencjalizmu staropolskiego w mesja-nizm rozbitej i zagro¿onej katastrof¹ wspólnoty � by³a jedn¹ z najwa¿niejszych,fundamentalnych przemian mentalno�ci polskiej. Zawdziêczamy j¹ Mickiewiczo-wi. Akceptuj¹c mesjanistyczny system wyobra¿eñ, wspólnota potwierdzi³a tymsamym jego miejsce w jej wyobra�ni: jako wieszcza, a nie sztukmistrza.

Mogê dzi� filozofowaæ krytycznie o mesjanizmie, oddaj¹c tylko mu spra-wiedliwo�æ jako fazie przemian zbiorowej wyobra�ni, która utorowa³a drogê eta-powi refleksji postyczniowej, wprowadzaj¹cej polsko�æ w �wiat nowoczesno�ci.Mogê sobie fascynowaæ siê tymi mutacjami mesjanizmu, które � jak towianizm,mesjanizm II i IV kursu prelekcji � by³y niechêtnie ju¿ widziane przez emigra-cjê, a potem przez drug¹ po³owê XIX wieku jako herezje, anachronizmy, teozo-ficzne rojenia, tylko ze �wiadomo�ci¹, ¿e to depozyt mesjanizmu w jego formie

12 Zob. J. G. Herder, Dziennik mojej podró¿y z roku 1769, prze³. M. Kurkowska, opr.T. Namowicz, Olsztyn 2002; J. G. Herder, Nieco o ¿yciu Miko³aja Kopernika, jako dodatekdo obrazu jego postaci, w: Wybór pism, opr. T. Namowicz, Wroc³aw � Warszawa � Kraków� Gdañsk � £ód� 1987; H. Heine, O Polsce, prze³. W. Zawadzki, w: tego¿, Dzie³a wybrane,t. 2, Utwory proz¹, pod red. A. Sowiñskiego, wstêp R. Karst, Warszawa 1956; G. W. F. He-gel, Wyk³ady z filozofii dziejów, prze³. J. Grabowski i A. Landman, wstêp T. Kroñski, t. 2,Warszawa 1958. Por. W. Kubacki, Heine a Polska, w: tego¿, Poezja i proza. Studia histo-rycznoliterackie 1934�1964, Kraków 1966; A. Kosicka-Pajewska, J. Pajewski, Polska �Rosja, pos³owie T. Schramm, Poznañ 2005.

Page 62: Przeglądaj numer

61

znanej z Ksi¹g i Dziadów trzecich przeprowadzi³ tê wspólnotê przez kolejne�morza czerwone� XIX wieku. Bo wieszcz utrafi³ w obraz i jêzyk, bo je czu³ i ro-zumia³. I to w epoce, kiedy nie schodzi³ z czo³ówek temat polszczyzny, jej obro-ny, kiedy ledwie kszta³towa³ siê jêzyk filozoficzny w polszczy�nie, a rewelacyj-ne próby jego stworzenia od podstaw wiod³y na manowce hermetyzmu (patrz:filozofia �umu� Karola Libelta). To nie ka¿dy zwyczajnie tak znajduje lub ma,lub otrzymuje jêzyk, którym mówi do wszystkich w ten sposób, i¿ mog¹ siê ci�wszyscy� zgadzaæ lub nie na to, co powiedzia³. Wiêkszo�æ mówi, ale nie jestwys³uchana, czasem us³yszana, najczê�ciej zrozumiana.

Nowo�æ Mickiewiczowskiej romantyki nios³a wiêc niepokój, ale nie �lep¹negacjê, mia³a za� nade wszystko walory, które rzadko daj¹ siê pogodziæ: naro-dowo�æ i uniwersalizm. Zawiera³a element syntetyzuj¹cy rozbite przez rozpaczelementy imaginarium staropolskiego, tak przecie¿ g³êboko z¿ytego z imagina-rium ca³ego �ródziemnomorza, dalej elementy porz¹dkuj¹ce i przemodelowywu-j¹ce struktury my�li (prowidencjalizm ÷ mesjanizm), w koñcu pierwiastki kon-struuj¹ce eikon, idealny obraz przysz³o�ci: Polaków, Europejczyków, cz³owieka13.Bezapelacyjnym wyrokom konieczno�ci dziejowej przeciwstawi³a pamiêæ jakoetyczny fundament i dynamiczn¹ obietnicê ponowienia, zmartwychwstania tego,co uleg³o zatraceniu; pamiêæ jako thesaurus ¿ywych, a nie zamar³ych form, któ-rych strzeg¹ i poeta, i ka¿dy z osobna, i które ulegn¹ metamorfozie w kszta³cieodnowionej wspólnoty polskiej.

Niczego bowiem, tak rozumiem Mickiewicza, nie lêka³ on siê tak bardzojak iluzji, fantomów rewolucji obywaj¹cej siê bez tradycji, niszcz¹cej tradycjê,i � z drugiej strony � tradycji spetryfikowanej, trupa przesz³o�ci, martwej kuk³ysarmackiej, któr¹ mo¿na by potrz¹saæ, udaj¹c fa³szywie narodowe, a nawet ogól-noludzkie czy chrze�cijañskie ¿ycie. Pamiêæ, nie za� konieczno�æ, której podsta-w¹ jest Rozum, Weltgeist, proces. Nie rozs¹dek, ale szaleñstwo. W czasie jednejz dyskusji o Mickiewiczu, pamiêtam to dobrze, pad³o pytanie o to, czy aby ten

13 Mickiewicz wobec tradycji i warto�ci uniwersalnych zob. B. Dopart, Mickiewiczow-ski romantyzm przedlistopadowy, Kraków 1992; M. Kalinowska, Wokó³ Mickiewiczowskiejhermeneutyki kultury antycznej w wyk³adach lozañskich. Próba sformu³owania pytañ, w: An-tyk romantyków � model europejski i wariant polski. Rekonesans, pod red. M. Kalinowskieji B. Paprockiej-Podlasiak, Toruñ 2003; M. Mas³owski, Mickiewicza modele uniwersalno-�ci, M. Kuziak, Mickiewicz i nowoczesno�æ. Tezy i uogólnienia, obie w: Mickiewicz w Gdañ-sku, dz. cyt.; H. Krukowska, Mickiewicz i inspiracje wschodniochrze�cijañskiego apofaty-zmu, M. Kuziak, Bizancjum Mickiewicza (na podstawie �Literatury s³owiañskiej�), obie w:Bizancjum. Prawos³awie. Romantyzm. Tradycja wschodnia w kulturze XIX wieku, pod red.J. £awskiego i K. Korotkicha, Bia³ystok 2004.

Page 63: Przeglądaj numer

62

Mickiewicz-towiañczyk z III i IV kursu w Collège de France nie sta³ ju¿ na pro-gu szaleñstwa? Nie, na ¿adnym progu: on by³ we wnêtrzu szaleñstwa, które mo¿naby nazwaæ b³ogos³awion¹ win¹-zas³ug¹. Godzi³ je, to zapamiêtanie, wiarê w ideê,¿e tylko wiara, czyn i idea mog¹ odmieniæ rzeczywisto�æ, z najnowocze�niejsz¹�wiadomo�ci¹, ¿e trzeba prócz idei mieæ cywilizacjê, ¿e trzeba mieæ najlepsz¹ broñ,a czasem zagl¹daæ wyobra�ni¹ a¿ w III tysi¹clecie14.

Niepokoj¹cy, ¿ywio³owy, �zaprzeczny� czy te¿ oryginalny jêzyk roman-tyki musia³ (i to trwa wci¹¿) szczypaæ, dra¿niæ, ba, zmierziæ leniw¹ mentalno�æpo obu stronach. Ironicznie ów proces nazwê: zdaniem o�wieceniowej frakcjiwyznawców wszechuniwersalno�ci niszczy³ kluczow¹ figurê �wiata-³adu, rz¹dz¹-cego siê przyrodzon¹ logik¹ praw cz³owieka; Polakiem przes³ania³ cz³owieka (jak³atwo siê zapomina, i¿ nie da siê z Polaka wydobyæ cz³owieka, gdy w cz³owieku� czy tego on chce czy nie � morduje siê i prze�laduje Polaka). Apologetom Pol-ski szlacheckiej wydawa³ siê za� kosmopolitycznym przeszczepem, implantem,umiejscowionym w ³onie pra- i arcypolskiego cia³a narodu. Ludzie tak �wiatli,jak Brodziñski nie bez podstaw bali siê, i¿ jêzyk romantyki, zsubiektywizowanyi niejasny, form¹ i tre�ci¹ odró¿niaj¹cy siê od wzorca polszczyzny XVIII wieku,przetnie niæ narodowej komunikacji Polaków z Polakami, m³odych i starych,zburzy wiê� przesz³o�ci z tera�niejszo�ci¹, pchnie m³odych ku nienarodowym,niemieckim, a nie daj Bo¿e rosyjskim wzorom. Tymczasem romantyzm, z ca³ymdobrodziejstwem indywidualizmu osobowego, jêzykowego, z ca³¹ sw¹ fantazma-tyk¹, okaza³ siê spoiwem wspólnoty, która mog³a znowu przemówiæ nie jako za-�ciankowa wspólnota pograniczna oblê¿onej fortecy, nie jako �obroñca chrze-�cijañstwa�, ale jako szermierz Wolno�ci. To dlatego czytano w Europie Ksiêginarodu. Co za zgroza: mesjanistyczne!

Jako my�liciel historii przeszed³ Mickiewicz skomplikowan¹ drogê, pe³n¹�odstêpstw� i �b³êdów�. To by³o nieuniknione i� nieodzowne. Od liberalnegoprojektu, z wszczepion¹ w niego o�wieceniow¹ ide¹ postêpu, przeszed³ ku hiper-indywidualizmowi wallenrodyzmu, potem przez kolejne fazy mesjanizmu, któ-rym fascynowa³ siê w zasadzie do koñca ¿ycia, ³¹cz¹c go jednak po drodze z teo-zofi¹ towianistyczn¹, chrze�cijañskim socjalizmem i wreszcie oryginaln¹ filozofi¹czynu. Wskaza³em tu walory kodu mesjanistycznego: przywraca³ porz¹dekw zchaotyzowanej rzeczywisto�ci jako Boski £ad, misjê prowadzon¹ w imieniuOpatrzno�ci, okre�la³ relacjê z otoczeniem, innymi ludami, w sumie nawet Ro-

14 Zob. D. Siwicka, Zapytaj Mickiewicza, Gdañsk 2007; M. Dybizbañski, Romantycznafuturologia, Kraków 2005.

Page 64: Przeglądaj numer

63

sjê wpisywa³ w wizjê mesjañsk¹ w IV kursie prelekcji, dawa³ si³ê do dzia³ania,a nie by³ syntez¹ cierpiêtnictwa i zbiorowego narcyzmu, zawiera³ element uni-wersalistyczny, wyra¿ony jednak w horyzoncie religijnym (cierpienie jako ofia-ra dla przemiany ca³ego �wiata: moralnej i politycznej). Lecz niós³ te¿ niebez-pieczeñstwa: jak ka¿da my�l religijna, oparta na alegoriach, którym nie uda³o siêunikn¹æ w³a�ciwej symbolicznemu jêzykowi religijnemu wieloznaczno�ci, apo-logetyzowa³ grupê misyjn¹, naród. Potencjalnie wiêc � stawa³ siê zarodnikiemksenofobii. To oczywiste. Trudno jednak, by na Mickiewicza zrzucaæ odpowie-dzialno�æ za to, jak go interpretowano. Musia³by nie mówiæ nic, by pozostaæ�czystym� i �umiarkowanym�.

Przy tej sile autorytetu, jak¹ posiada³ poeta w ostatnim dwudziestoleciu ¿y-cia, ka¿de jego dzia³anie i forma my�li stawa³y siê przedmiotem uzurpatorskichpseudointerpretacji. Mesjanizm, o dziwo � jako my�l wroga � zjednoczy³ konser-watystów wszelkiej ma�ci i modernizatorów z lewej strony. Dla pierwszych by³herezj¹, dla drugich ideowym anachronizmem. Fenomen Mickiewicza dobrze okre-�la i to, ¿e ka¿da ze stron ideowych wojenek polskich do dzi� wykrawa z jego do-robku tylko to, co jej odpowiada. Z ³atwo�ci¹ wiêc znajdziemy w ich wizjach Mic-kiewicza-socjalistê i narodowca, katolika i heretyka, indywidualistê i cz³owiekawiecznego. Nawet czczenie rocznic takich, jak rocznica �mierci, obchodzona w re-wolucyjnym 1905 roku, nie mog³o siê obyæ bez wzajemnego obrzucania siê inwek-tywami przez stra¿ników narodowo�ci i socjalistów. Traktowano je bowiem, ob-chody rocznicowe, jako próby ideologicznego zaw³aszczania tego fenomenu15.

¯e Polacy s¹ � to i Mickiewicz, i my wiemy. Jacy s¹ � tego z pewno�ci¹nie móg³ powiedzieæ i on, tego i my nie jeste�my pewni, uciekaj¹c siê do metafo-ry zimnej lawy, która skrywa rozpalone wnêtrze. Co jest tym wnêtrzem: ducho-wo�æ? Kompleksy i megalomañskie rojenia? Intelektualnie ujête do�wiadczeniedziejowe? Marzenia � o czym?

Jako siê rzek³o, u podstaw refleksji Mickiewicza le¿a³o bardzo z³o¿one, zmie-niaj¹ce siê wyobra¿enie narodu. Mia³o ono swój aspekt historyczny (tradycja), psy-chologiczny (wci¹¿ emocjonalna), lingwistyczny (jêzyk), historiozoficzny (mesja-nizm), metafizyczny i teologiczny, w tym soteriologiczny i eschatologiczny (naródjako narzêdzie, naczynie objawienia i zbawienia). Ale by³o te¿ ono u Mickiewiczag³êboko ugruntowane w rzeczywistym, a nie wymy�lonym czy wyobra¿onym spoj-rzeniu na stan polsko�ci. Wyobra¿enie narodu � to w swym najg³êbszym wymiarze

15 Zob. A. Kuligowska-Korzeniowska, Apoteoza Mickiewicza w 1905 roku, w: Wilno i zie-mia Mickiewiczowskiej pamiêci. Materia³y III Miêdzynarodowej Konferencji w Bia³ymstoku9-12 IX 1998, t. 1: W krêgu literatury i sztuki, pod red. E. Feliksiak i E. Sidoruk, Bia³ystok 2000.

Page 65: Przeglądaj numer

64

metafizyczne: symbolicznej wspólnoty widzialnej, która istnieje w spójni z niewi-dzialn¹ wspólnot¹ zmar³ych, a ta spójnia ma za�wiadczenie w obrzêdowej pamiêci-powtórzeniu jedno�ci ¿ywych i umar³ych � otó¿ by³o ono tyle¿ �wiadectwem starejtradycji, ile postulatem romantycznej wyobra�ni i duchowo�ci.

Mickiewicz widzia³, czym ten �naród� realnie jest, i czym byæ by móg³.By³ w tym niezwykle, w mej ocenie, nowoczesny, postrzegaj¹c wspólnotê jakostaj¹c¹ siê w procesie przemian, ewolucyjnych, nie za� rewolucyjnych, dobro-wolnych, nie za� narzuconych � wspólnotê o charakterze ponadprzestrzennym(bo mo¿na byæ w narodzie, z narodem na zes³aniu i emigracji), pluralistycznymi niecentralistycznym (bo naród tworz¹ mo¿e mieszkañcy dzielnic, i ci rozrzuce-ni po �wiecie), ponadkonfesyjnym (bo Polakiem mo¿e byæ katolik i prawos³aw-ny, ¯yd i Karaim, protestant i agnostyk). Najnowocze�niejsze � z ducha jagiel-loñskie � by³o w tym postrzeganiu wspólnoty narodowej ujêcie jej jako zwi¹zkutradycji, warto�ci i celów, a nie jako wspólnoty krwi i przestrzeni. Ponadetnicz-no�æ tej koncepcji by³a wyzywaj¹ca: Litwin i Rusin, ̄ yd i Ormianin tak samo s¹Polakami, o ile wpisuj¹ swój indywidualny i zbiorowy projekt istnienia osobyi mikrowspólnoty, z której siê wywodz¹, w szeroki projekt makrowspólnoty, jejethos � ukierunkowanej na realizacjê celów historycznych, moralnych, ale ist-niej¹cej te¿ idealnie jako Boski zamys³, idea, eikon narodowo�ci.

To Mickiewicz wydaje mi siê wzorem m¹drego dyskursu o miejscu spo³ecz-no�ci ¿ydowskiej w dziewiêtnastowiecznym spo³eczeñstwie polskim. Nie unika-j¹c g³osów krytycznych wobec zachowañ jednostek i grup wewn¹trz ¿ydowskiejspo³eczno�ci, widzia³ j¹ ca³¹ jako z³¹czon¹ nieoddzielnie z losem polskim. Demon-stracyjnie lekcewa¿y³ te¿ tych, którzy dopatrywali siê w jego otwarto�ci zagro¿eñdla polsko�ci. Postawie lêku i wykluczenia przeciwstawi³ afirmacjê wspólnoty, doktórej musia³y dorosn¹æ moralnie obie nacje, w tym ¯ydzi, w których chcia³ wi-dzieæ zarówno nowych Jankielów, jak i ludzi takich jak Armand Lévy czy nowychBerków Joselewiczów, ale ju¿ z legionu ¿ydowskiego z czasów wojny krymskiej.

Wy¿ej ceniê w tym przypadku idealizm Mickiewicza ni¿ jego nieliczenie siêz rzeczywisto�ci¹ i piêknoduchostwo. Obie grupy, Polacy i ¯ydzi, nie by³y goto-we na tak¹ koegzystencjê w idealnej wspólnocie, i to od razu w ca³o�ci, in gremio16.

16 Zob. refleksjê na ten temat: S. Schama, Landscape and Memory, New York 1996; Pro-blematyka ¿ydowska w romantyzmie polskim, pod red. A. Fabianowskiego i M. Makaruk,Warszawa 2005; Kwestia ¿ydowska w XIX wieku. Spory o to¿samo�æ Polaków; pod red.G. Borkowskiej i M. Rudkowskiej, Warszawa 2004; M. Bajko, Kwestia ¿ydowska w twór-czo�ci Tadeusza Miciñskiego. Rekonesans, w: Ateny. Rzym. Bizancjum. Mity �ródziemno-morza w kulturze XIX i XX wieku, pod red. J. £awskiego i K. Korotkicha, Bia³ystok 2008.

Page 66: Przeglądaj numer

65

Jeszcze dwa wymiary idealizmu Mickiewiczowskiego, silnie spiête,wspó³zale¿ne. Ch³opi jako naród! Kto dzi� o tym my�li? Kto zastanawia siênad piêknym, ale jak¿e oderwanym od realiów gestem Tadeusza, który za rad¹Zosi uwalnia w Panu Tadeuszu ch³opów z pañszczyzny. Czy taki by³ hory-zont dzia³añ szlacheckiej czê�ci wspólnoty narodowej? Jako gorzki komen-tarz s³owa Aleksandra �wiêtochowskiego, krytycznego wielbiciela wieszcza,który jeszcze w staro�ci wspomina³ swój p³acz towarzysz¹cy uroczysto�ciomMickiewiczowskim w 1890 roku na Wawelu. W 1897 roku zbierano sk³adkina pomnik Mickiewicza. Wtedy, z gorycz¹, musia³ autor Duchów zdiagnozo-waæ te¿ spo³eczeñstwo, jego przygotowanie do bycia narodem, �wiadomo�æwspólnoty:

Wobec tego dowodu, wobec ogólnego nastroju spo³eczeñstwa, zdawa³o siê, ¿e sk³ad-ki na ten cel pop³yn¹ bardzo obficie. Przypuszczenie to do pewnego stopnia zawiod³o, alezarazem wykaza³o sw¹ omy³kê. My ³udzimy siê wiar¹, ¿e dziedzictwo przesz³o�ci nieobci¹¿a ju¿ naszego obecnego ¿ycia, ¿e zarówno w teorii, jak w rzeczywisto�ci rozszerzy-li�my pojêcie narodu z jednej kasty na wszystkie warstwy gromady spo³ecznej. Tymcza-sem tak nie jest; narodem, tj. organizacj¹ spojon¹ �ci�le wspólnymi potrzebami, d¹¿enia-mi, pragnieniami i celami pozostaje ci¹gle gar�æ inteligencji, wprawdzie zmieszana z roz-maitych pierwiastków, ale nieliczna. Lud wiejski, drobnomieszczañstwo, ¿ydostwo, ca³ata masa my�li, czuje, ¿yje poza granicami my�li, uczuæ i ¿ycia klas o�wieconych. Ona nicnie wie ani o swej historii, ani o swej naturze, ani o skarbach, ani o idea³ach, ani o bohate-rach narodu, jak morze nie wie nic o unosz¹cym siê na jego falach okrêcie i jego za³odze.Czy¿ ta masa ma wznie�æ pomnik Mickiewiczowi, o którym wcale nie s³ysza³a?17

Smutny rachunek. Opis �polsko�ci� � w³a�nie dlatego, ¿e wybiegaj¹cyw idealn¹ przysz³o�æ � rozmija³ siê jeszcze w jednym wymiarze z tendencja-mi XIX stulecia: Mickiewicz wierzy³ w ponadjêzykow¹ i ponadnarodow¹wspólnotê Polaków, Litwinów, Rusinów, ¯ydów i innych nacji, która znaj-dzie spe³nienie w politycznym organizmie wolnej przysz³ej Rzeczypospoli-tej. Ale by³ to czas emancypacji narodów: Litwinów, Ukraiñców, Bia³orusi-nów. Czas m³odych nacjonalizmów. Tymczasem przekaz Ksi¹g narodu by³zgo³a utopijny:

17 A. �wiêtochowski, Sk³adki na pomnik Mickiewicza, �Prawda� 1897 nr 22, cyt. za: te-go¿, Liberum veto, wybór i wstêp S. Sandler, komentarze M. Brykalska, t. II, Warszawa 1976,s. 263. Wiele lat potem (�My�l Narodowa� 1927 nr 17, cyt. za: tam¿e, s. 557) wspomina³ tesame obchody z 1890 roku tak: �Nikt nie przypatrywa³ siê obojêtnie widowisku, po wszyst-kich twarzach pola³y siê ³zy, a z wielu ust dobywa³o siê ³kanie. Pamiêtam dok³adnie, bo samrównie¿ p³aka³em�.

Page 67: Przeglądaj numer

66

Albo¿ k³óci siê Litwin z Polakiem o granice Niemna, i o Grodno, i o Bia³ystok? Prze-to¿ powiadam wam, i¿ Francuz i Niemiec, i Moskal musz¹ byæ jako Polak i Litwin18.

Polaka i Litwina drogi w owym momencie dziejowym rozchodzi³y siê nie-uchronnie. Litwin musia³ odrzuciæ z Jego przes³aniem i samego Mickiewicza.Zbli¿a³ siê czas podzia³ów przebiegaj¹cych przez rodziny, epoka to¿samo�cio-wych wyborów Römerów, Baranowskich, Bacewiczów, Mi³oszów i Herbaczew-skich; to¿ samo tyczy³o Ukrainy i Bia³orusi. Uniê Polski z Litw¹ jako wzór zjed-noczonej Europy, co brzmi dzi� jak slogan, mo¿na widzieæ jako wtedy irrealny,dzi� spe³niaj¹cy siê bodaj czê�ciowo, choæ niewolny od infantylnego utopizmuprojekt historii oraz polityki. W XIX wieku i wspó³cze�nie � o paradoksie! � to,co zapewnia³o polskiemu etnosowi i ethosowi przetrwanie w skrajnych warun-kach, czyli figura mesjanistycznie ukierunkowanej wspólnoty, budzi³o w eman-cypuj¹cych siê elitach litewskich, ukraiñskich, ruskich niepokój jako projekthistoriozoficznej dominacji i podporz¹dkowania ich bogactwa i wielo�ci kultu-rowej, mniejszych i m³odszych narodów � polskiemu centrum, które nawetw oczach inteligentów ulega³o demonizacji19. Z¿yma³ siê wówczas i Prus: �Preczz polsko�ci¹!� Ale jakie¿ to krzywdy wyrz¹dzi³a polsko�æ Litwie? Gdzie¿ s¹ cimêczennicy litewskiej wolno�ci, których zsy³ali lub zabijali Polacy? Jakie¿ to wsielitewskie spalili, jakie ograbili pami¹tki, jakie zburzyli ogniska cywilizacji?��20.Jasne, ¿e to, co kulturowo m³ode, niepewne, kruche (choæby narodowo�æ), za-wsze musi byæ radykalne ze wzglêdu na lêkowe wyobra¿enia, kompleksy, zagro-¿enia, musi budowaæ to¿samo�æ nawet przez niszcz¹ce odró¿nienie siê od staregoi zabezpieczonego. Mickiewicz, szczê�liwie, tych wa�ni w do niedawna polsko-litewskiej familii nie widzia³; zrzucono za to i na niego odpowiedzialno�æ zahaniebne ekscesy i �polskich panów�, i �litwomanów�.

Mo¿na siê oczywi�cie zastanawiaæ, czy tworzenie struktur idealnych dlaopisu historii ma sens? Czy wyobra¿enie idealnej wspólnoty, eikonu narodu, typu

18 A. Mickiewicz, Ksiêgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, wstêp i komenta-rze M. Grabowska, Warszawa 1986, ss. 97-98.

19 Zob. g³os Faustasa Kir�y: �Adam Mickiewicz, którego jeszcze wielu by chcia³o wpi-saæ do literatury litewskiej, nie dostrzeg³ tragedii litewskiego narodu, (�) nie zauwa¿y³ od-rodzenia narodowego, poszed³ za� w kierunku naj³atwiejszym � z polskimi ksiê¿mi, pana-mi, hrabiami oraz ksi¹¿êtami�. Cyt. za: V. Kubilius, Adomas Mickevièius. Adam Mickiewicz.Poetas ir Lietuva. Poeta i Litwa, Vilnius 1998, s. 44.

20 B. Prus, Wszyscy za jednego, �Tygodnik Ilustrowany� 1907 nr 4, cyt. za; tego¿, Wczo-raj � dzi� � jutro, dz. cyt., s. 275. Zob. K. Buchowski, Panowie i ¿mogusy. Stosunki polsko--litewskie w miêdzywojennych karykaturach, Bia³ystok 2004.

Page 68: Przeglądaj numer

67

wiêzi ugruntowanej w pog³êbionym chrze�cijañstwie lub niezmiennikach i po-stulatach rozumu, albo i w jednym i drugim � czy nie jest oderwane od grunturzeczywisto�ci. O ile � s¹dzê � nie stanowi ¿a³osnej próby tworzenia utopii, o ty-le jest czym� fundamentalnym dla cz³owieka i jego kultury. O�wieceni i roman-tycy mieli tego pe³n¹ �wiadomo�æ: choæ pierwsi chcieli cel zamkn¹æ w postêpie,a drudzy widzieli kulturê i cywilizacje jako pneumofaniê, proces przeduchawia-nia, epifaniê warto�ci duchowych, tak¿e poszukiwanie Boskich �ladów prowa-dz¹cych do indywidualnego i zbiorowego zbawienia. Kim by³by Mickiewicz,gdyby nie przed-stawi³ nam tej w³asnej drogi, nie narazi³ siê �postêpowcom�i �wyznawcom�, nie ruga³ O�wiecenia, dostosowuj¹c jego m¹dre intuicje dowspó³czesnego mu stanu mentalno�ci polskiej; z drugiej strony nie krytykowa³bezlito�nie b³êdów Ko�cio³a, ale w imiê wiary, a nie przeciw religii, w imiê po-g³êbionego ¿ycia duchowego, a nie bezrefleksyjnego pos³uszeñstwa Ecclesii.W idei wspólnoty ko�cielnej widzia³ wysokie wcielenie tej samej my�li-wyobra-¿enia, idei wspólnoty duchowej, któr¹ cz³owiek odnajduje w rodzinie, wspólno-cie powiatu, z którego pochodzi, w dzielnicowej to¿samo�ci Litwina, Polaka, Eu-ropejczyka i po prostu cz³owieka. Cz³owieka jako miêdzy innymi chrze�cijanina(a nie jedynie chrze�cijanina). Tylko zakorzenienie we w³asnym centrum �wiata(dom, kraj etc.) mog³o stworzyæ cz³owieka, który wiedz¹c, kim jest i sk¹d po-chodzi, mo¿e równocze�nie czuæ siê wolnym wspó³obywatelem ponadetnicznejwspólnoty warto�ci: polsko-francusko-rosyjskiej, szerzej: ogólnoludzkiej.

Przeciw fetyszystycznym mitologiom ziemi i krwi, nacjonalizmowi ego-istów formu³owa³ projekt cz³owieka, który ustrze¿e siê histerycznych konsekwen-cji metafizycznego wydziedziczenia, znajduj¹c oparcie w symbolicznej wizji�wiata jako Ksiêgi, pisanej razem przez cz³owieka i Boga, obejmuj¹cej wszyst-kie wymiary: od mikrodramatu �ja� po wielki spektakl Dziejów Zbiorowych.Z niczego tej wizji w jej symbolicznej istocie nie skleja³, ani tym bardziej, jakmawiano, nie skleci³. Jest ona stara jak kultura, choæ oczywi�cie to, co mo¿na bynazwaæ historycznie uwarunkowanym projektem kultury, musia³o zawieraæ ele-menty i stare, i nowe, i takie, których niektórzy wtedy nawet nie mogli pomy�leæ(patrz Mickiewiczowskie wizje Europy).

Niedocenion¹ po dzi� dzieñ zas³ug¹ poety pozostaje jego projekt nie tylkowykreowania wyobra¿eñ o dziej¹cej siê historii, lecz jego ambicje historiograficznez jednej strony (Historia polska, pisma historyczne, prelekcje) i �futurologiczne�z drugiej strony. Mickiewicz jako historiograf zagospodarowywa³ przysz³o�æ za po-moc¹ historiozofii; jako projektant przysz³o�ci rzuca³ �mia³e wizje cywilizacji, tak¿etechnicznej, powszechnego wyzwolenia i równouprawnienia kobiet, w czym by³radyka³em. Zreszt¹, je�li siê czyta Mickiewicza uwa¿niej, ju¿ od czasów Ballad i ro-

Page 69: Przeglądaj numer

68

mansów znaæ w nim tego, który staje po stronie kobiety i romantycznie zarazem sym-bolizowanej a¿ po metafizyczne uwznio�lenie kobieco�ci. By³oby dobrze pamiêtaæ,i¿ ten program emancypacyjny �ci�le zwi¹zany by³ te¿ z � zapoznan¹ w zupe³no�ciprzez potomnych � wizj¹ mê¿czyzny, z przeciwstawieniem siê konsekwencjom tego,co nazwano celnie dziewiêtnastowieczn¹ kultur¹ samotnych mê¿czyzn21.

Jako wizjoner Mickiewicz te¿ jednak pozostawa³ cz³owiekiem Ksiêgi.Metafizykiem. Za wszystko p³aci³ osobist¹ cenê. Oczywi�cie potyka³ siê w ¿y-ciu �regularnie� i stale: Odessa, Rosja, powstanie listopadowe, Legion, towia-nizm, Xawera, co jeszcze?

Ale potyka siê tylko ten, kto idzie. By i�æ, mimo potkniêæ, trzeba siê pod-nosiæ. Upadki i potkniêcia � tak jak Mickiewiczowskie d�wiganie siê z tych sta-nów, kryzysów, melancholii, czasem niemal nêdzy i rozpaczy � to fakty biogra-fii, ogl¹dane z zewn¹trz. Oczywiste: �wieszcz� musia³ wiedzieæ, ile siê p³aci zaponadprzeciêtno�æ, wybitno�æ. Zapewne równie bola³y go g³osy jednostek szcze-rze zatroskanych o to, czy idzie we w³a�ciwym kierunku, jak i cynicznych nie-nawistników czy zgo³a jednostek psychicznie niezrównowa¿onych, które goto-we by³y go nazwaæ degeneratem, megalomanem, hipokryt¹ (ach, Odessa, no tak,upadek!). Bez tego heroizmu znoszenia bli�nich w postawie Mickiewicza nieby³oby jednak najg³êbszej autentyczno�ci.

Jego wizja historii to nie suchy konstrukt, nie wyliczenie kolejnych epoknastêpuj¹cych po sobie z nieub³agan¹ logik¹. To historia ogl¹dana z punktu wi-dzenia wewnêtrznej odysei nowo¿ytnego �ja� jednego jedynego cz³owieka, Ada-ma Bernarda Mickiewicza, syna Barbary i Miko³aja, nowogródeczanina, którysw¹ podmiotowo�æ kszta³towa³ w ¿ywym, twórczym odniesieniu do kultury(patrz: debiut klasycystyczny), dramatu mi³osnego i prób jego obrzêdowego opa-nowywania (Dziady), do natury (Sonety krymskie), historii (Wallenrod), tego, coponadhistoryczne (III cz. Dziadów, Ksiêgi), do idei, estetyk, filozofii i wizji hi-storycznych. A tak¿e, co dra¿ni wydziedziczon¹ wspó³czesno�æ, podmiotu for-muj¹cego siê wobec do�wiadczenia egzystencjalnego, które w liryce lozañskiejma moc �czucia wieczno�ci�, kreuje samoogl¹d w³a�ciwy �ja� transcendental-nemu, a w Widzeniu dotyka mistyki. I koñczy to wszystko niestrudzon¹ aktyw-no�ci¹, która sama w sobie jest przecie¿ oznak¹ ustanowienia siê podmiotowe-go, dojrza³ej osobowo�ci.

21 Zob. �wietn¹ pracê A. Witkowskiej: Cze�æ i skandale. O emigracyjnym do�wiadcze-niu Polaków, Gdañsk 1997, rozdzia³: Kultura samotnych mê¿czyzn. Por. na ten temat: A. Na-warecki, �Urywek pamiêtnika Polki�, w: tego¿, Ma³y Mickiewicz. Studia mikrologiczne, Ka-towice 2003.

Page 70: Przeglądaj numer

69

Mickiewicz do�wiadcza³ rzeczywisto�ci � to zupe³nie wyj¹tkowe � i jakokonkretu, w spojrzeniu bliskim tonacji my�li hebrajskiej, odci�niêtemu w StarymTestamencie, i jako rzeczywisto�ci o podwójnej, fenomenalnej i g³êbinowej, no-umenalnej strukturze: od historii przez naturê po �ja� (patrz dwie ostatnie ksiêgiPana Tadeusza). By³o to zawsze do�wiadczenie �wiata zapo�redniczone w cz³o-wieku; nie w abstrakcji �ja�, ale w cz³owieku, który ma w sobie wymiar duchowy:�Snucie mi³o�ci jest utrzymywaniem religijnego szacunku dla g³êbi metafizycz-nej duszy, w której panuje zasada wewnêtrznej grawitacji, mi³osnego ci¹¿enia kuBogu�22. To¿ samo d¹¿enie mo¿na by³o jednak odczytaæ nie tylko jako projektduchowo�ci, ale jako wizjê rzeczywisto�ci, w której praca i m¹dro�æ zapewniaj¹postêp, ewolucjê i homeostazê spo³eczn¹23. Tre�ci i postaci irytuj¹ce dzi� cza-sem (patrz: Aldona, Widzenie Ewy, Ksi¹dz Piotr), gdy zdj¹æ z nich ba³amutny filtrwspó³czesnej ideologii i egocentryzmu badaczy zawsze m¹drzejszych od arty-sty, w XIX stuleciu by³y w³a�nie akceptowane. Od cytatu z pie�ni Aldony zaczy-na³a Wspomnienia Narcyza ¯michowska, nie tylko �pozytywistyczne�, ale te¿w³a�nie duchowe tony wydobywa³a z dzie³a poety w swej znakomitej ksi¹¿ceMickiewicz. Jego ¿ycie i duch Maria Konopnicka24.

To g³êbokie powi¹zanie odysei �ja� ludzkiego � w jego niepowtarzalnymkszta³cie osobowym � z Histori¹, rozumian¹ jako spe³niaj¹cy siê poprzez wspól-notê przekaz i realizacja Ksiêgi, a wiêc Histori¹, która ma sens � da³o to Mickie-wiczowi bezwzglêdn¹ palmê pierwszeñstwa w hierarchii narodowej. Mickiewiczani nie przeteologizowa³, nie zabstraktywizowa³ Historii, ani nie odrealni³ pod-miotu. Przeczuwa³ epokê, kiedy ostatnim mitem do zdemitologizowania bêdziecz³owiek. Zaradczo demitologizowa³ Demitologizacjê Wszystkiego, zza którejwyziera³ nie tyle nihilizm, bo ten mo¿na doprawdy znie�æ, ile straszy³a wizjapowszechnej bezwoli, zbiorowej abulii, marazmu nêka³ go upiór ontologicznej

22 H. Krukowska, Chrze�cijañska duchowo�æ Adama Mickiewicza, w: Chrze�cijañskie dzie-dzictwo duchowe narodów s³owiañskich, pod red. Z. Abramowicz, Bia³ystok 2003, s. 102.

23 Jeszcze raz nawi¹zujê do Prusowskiego odczytania Zdañ i uwag. Zob. te¿ wizjê Mic-kiewicza-pedagoga narodowego: L. Posadzy, Pogl¹dy pedagogiczne Adama Mickiewicza,Poznañ 1938.

24 N. ¯michowska, J. Baranowska, �cie¿ki przez ¿ycie. Wspomnienia, opr. M. Roman-kówna, wstêp Z. Kossak, Wroc³aw 1961, s. 11: �Dni bez têsknoty, nocy bez marzenia��(cytat z Konrada Wallenroda, z pie�ni z wie¿y Aldony). Ale te¿ � sic! � w drugiej po³owieXIX wieku Mickiewicz patronowa³ takim inicjatywom, jak ruch trze�wo�ci. O Krótkim ry-sie ¿ycia Adama Mickiewicza z uwzglêdnieniem jego zas³ug dla sprawy wstrzemiê�liwo�ci(�Dziennik Poznañski� 1891 nr 274) zob. M. Cho³ody, Z wielkopolskich biografii �ducho-wego hetmana naszego�, w: Mickiewicz daleki i bliski, pod red. Z. Przychodniaka i M. Pio-trowskiej, Poznañ 2005.

Page 71: Przeglądaj numer

70

tautologii, wszechobejmuj¹cego jest-jak-jest, a bêdzie-jak-ma-byæ, wyw³aszcza-j¹cej cz³owieka z wolno�ci, a Historiê z sensu i celu. Równie krytycznie spoziera³jednak na afektowan¹, osadzon¹ w tradycji funeralno-lamentacyjnej, narodow¹kulturê ¿a³oby (jej echa w Do Matki Polski, Urywku pamiêtnika Polki, Rozmo-wach zmar³ych), przeciwstawiaj¹c jej kulturê pracy i czynu, ale z nieodzownympierwiastkiem �bo¿ego� szaleñstwa.

Sk¹d bra³ do tego si³ê? Jaka� czê�æ odpowiedzi le¿y w cesze polskiegoXIX wieku, któr¹ badania nad romantyzmem omija³y, co wynika³o zapewnez kompleksu kraju przesuniêtego na zachód. Ale �bezpañstwowa� Polska dzie-wiêtnastowieczna by³a Wielk¹ Ca³o�ci¹ tych ró¿nych kultur i duchowo�ci, któreMickiewicz chcia³ przechowaæ jako ¿ywy depozyt, niezwykle kulturowo twór-cz¹ koegzystencjê ³aciñskiej i bizantyjskiej kultury25. Pochodzi³ z Nowogród-ka. To by³ wspólny �wiatek Polaków, ̄ ydów, Tatarów, Rusinów, Karaimów. Toby³ �wiat innej, apofatycznej tradycji, duchowo�ci wschodniej, genetyczniezwi¹zanej z neoplatonizmem, duchowo�ci symbolu, ikony, modlitwy. A nierozumu. To by³ �wiat ̄ ydów czy Ormian. Jak na dziejow¹ ironiê przysta³o, losrzuci³ go do stolicy �wiata, Pary¿a, w miejsce, gdzie bezapelacyjnie panowa³duch O�wiecenia. To kolejna z wielu sprzeczno�ci, jakie towarzyszy³y Mickie-wiczowi, dla jednych, na przyk³ad, bezlitosnego wroga wad i upiorów mental-no�ci polskiej, dla drugich tych wad wspó³twórcy. Wschodnio�æ Mickiewiczai ca³ego romantyzmu wymaga dzi� pilnego od-poznania, poznania nie na nowo,lecz poznania elementarnego, rozpoznania rudymentów. Podobnie jak istniejepilna potrzeba rozpoznania, odczytania na nowo domowego i wewnêtrznego,polskiego i jeszcze szerszego kompleksu wyobra¿eñ tworz¹cych Pe³niê prze-strzenn¹, topos ojczyzny romantyków.

Idea wspólnoty narodowej w Mickiewiczowskim, czyli mesjanistycz-nym kszta³cie, nie mo¿e byæ dzi� u¿ywana w formie symplifikatu (ideowego,symbolicznego, psychologicznego) dla opisania antymodernizacyjnych ten-dencji, nurtów kultury polskiej XXI wieku, przeciwstawianych jakiej� nieokre-�lonej europejsko�ci. Takie nadu¿ycie wobec historycznego zjawiska, któreznakomicie spe³ni³o sw¹ funkcjê w XIX wieku, zjawiska, jakim by³a roman-tyczna koncepcja narodu w jej odmianie mesjanistycznej � jest przyk³adem�patronatu�, wp³ywu�, od którego ju¿ dawno trzeba siê by³o uwolniæ. Nazy-

25 Nawi¹zujê do pracy M. Kuziaka, Wielka ca³o�æ. Dyskursy kulturowe Mickiewicza,S³upsk 2006. W pracy tej, bêd¹cej wyrazistym echem osobowo�ci badacza, czyta siê jednakMickiewicza przez jego teksty, s³owa i gesty. Por. tego¿. O prelekcjach paryskich Adama Mic-kiewicza, S³upsk 2007.

Page 72: Przeglądaj numer

71

wanie dzi� wszystkiego, czego nie akceptujemy, �mesjanizmem�, jest przeja-wem niewiedzy, anachronizmu i lenistwa intelektualnego. Nowe zjawiskapotrzebuj¹ nowego opanowania kategorialnego, pojêciowego, a nie etykiety-zacji za pomoc¹ symplifikatów, takich jak zdanie z recenzji ksi¹¿ki o korze-niach polskiego antysemityzmu: �Ten fatalny mesjanizm�. Fatalny, je�li jestpust¹ formu³¹.

Naród i narodowo�æ � jako forma istnienia wspólnotowego � odegra³ fun-damentaln¹ rolê w ¿yciu tych, którzy zaufali Mickiewiczowi jako kreatorowi ichg³êbokich znaczeñ. Dzi� potrzebuj¹ za� nowego rozumienia, na które Kto� � leczkto? � zapewne siê zdobêdzie w m¹drym odniesieniu do tradycji romantyczneji poromantycznej, Mickiewiczowskiej i � tak¿e! � post-ponowoczesnej, która siêformuje.

Odpowiedzieli�my ju¿ zreszt¹, jako kultura narodowa, na wiele pytañz Mickiewiczem zwi¹zanych: znamy biograficzne, �wp³ywologiczne�, gatun-kowe, psychologiczne i psychoanalityczne wymiary �cz³owieka i jego dzie³a�.Z energi¹ uczynili�my zeñ aposto³a rewolucji spo³ecznej i narodowca, kosmo-politê i arcysarmatê etc., etc. Przymierzyli�my go do wspó³czesno�ci, i wiemy,komu z nas, co i jak siê w nim podoba, b¹d� nie podoba. Umiemy go rocznico-wo czciæ, nie boj¹c siê mówiæ, ¿e to i tamto jest �dla mnie� obce. Wydaje siê,¿e pora wróciæ do tekstów, wróciæ do XIX wieku, znów przybli¿yæ siê do tego,co napisa³ i powiedzia³, a dopiero potem ponowiæ egocentryczne pytania, czyto mi siê podoba lub nie, czy jest nowoczesne, ponowoczesne czy anty-jakie�tam. Dotyczy to tak¿e ca³ego kompleksu zagadnieñ estetycznych, poetyki, �ro-mantyczno�ci� i/lub �klasyczno�ci� Mickiewicza, wreszcie niezmiernie cieka-wego kszta³towania siê obrazu poety w kulturze pozytywistów i m³odopolan.Tê przemianê Mickiewicza pierwszej po³owy XIX wieku w Mickiewicza po-tomnych w postyczniowej literaturze widaæ tak¿e w wysi³ku reinterpretacjidzie³a Ojca, który podj¹³ jego Syn, W³adys³aw Mickiewicz, pisz¹cy w 1866roku: �Polak pozosta³y w kraju, odrodzenie Ojczyzny przyspieszaæ mo¿e g³ów-nie ¿yciem codziennego po�wiêcenia dla braci innych klas i innego wyznania�26.To z Mickiewicza. Te¿ z Niego.

* * *

26 W. Mickiewicz, Do nowego pielgrzymstwa polskiego, wstêp do: A. Mickiewicz, Ksiê-gi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego. Pary¿ 1866, ss. 3-4.

Page 73: Przeglądaj numer

72

Czy Mickiewicz myli³ siê jako polityk? Ale¿ w zasadzie tylko siê myli³.Czy potyka³ siê jako cz³owiek? Oczywi�cie. Czy zrealizowa³ cele, jakich reali-zacjê oznajmia³ rodakom i Europie? Nie. To kto jest patronem ca³ego XIX wie-ku? Oczywi�cie Mickiewicz, w³a�nie On. Dlaczego? To siê powinno okazaæ pojego ponownym przeczytaniu. Jego, jego polemistów i wyznawców. Trzeba wró-ciæ do �róde³. Do romantyzmu. Wróciæ po s³owo.

Mickiewicz, community, historyThis article reinterprets legends and literary-historical disputes having accrued aro-

und Mickiewicz. The transformation of the Mickiewicz of the former half of 19th centuryinto the one of posterity is shown, along with contexts (including post-modern ones) facili-tating re-comprehension of the basic categories of the poet�s output.

Page 74: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Janusz MaciejewskiWarszawa

WIEK XIX JAKO FORMACJA KULTUROWAI DZIEWIÊTNASTOWIECZNO�Æ JAKO ANTYWARTO�Æ

*Józefowi Bachórzowina Jego siedemdziesiêciopiêciolecie

Od kilkudziesiêciu lat w refleksji nad dziejami literatury dojrzewa przekonanie,¿e dotychczasowe, dwudzielne (romantyzm � pozytywizm) widzenie kulturowego XIXwieku jest nieadekwatne do rzeczywisto�ci. W ukszta³towaniu tego przekonania pozazwyk³¹ � mo¿e uwa¿niejsz¹ ni¿ dawniej � obserwacj¹ samego przedmiotu zaintereso-wañ pewn¹ rolê odegra³y dwie inspiracje metodologiczne, które pojawi³y siê u nasw ostatnim pó³wieczu (przynajmniej tak¹ funkcjê spe³ni³y w �wiadomo�ci pisz¹cegote s³owa). Pierwsz¹ z nich jest spojrzenie na literaturê w perspektywie �d³ugiego trwa-nia� (kiedy licz¹ siê nie lata, ale dziesiêciolecia, a nawet stulecia). Druga bierze siê z uj-mowania tej¿e literatury w szerokim tle kulturowym, z zainteresowania zjawiskamipogranicznymi, niepe³nymi, mieszcz¹cymi siê na jej obszarach �trzecich�.

Widzenie dziejów ludzko�ci w perspektywie ich d³ugiego trwania zapro-ponowa³ francuski historyk ze szko³y �Annales�, Fernand Braudel1, a upowszech-ni³ w Polsce Bronis³aw Geremek2. Mia³o ono te konsekwencje, ¿e gdy siê spoj-rza³o na wiek XIX (dot¹d traktowany jako kolejne epoki, romantyzm i pozyty-wizm) w kontek�cie szerokiej sekwencji czasowej od renesansu po wiek XX, to

1 F. Braudel, Historia i trwanie, prze³. B. Geremek, Warszawa 1971.2 B. Geremek, Lito�æ i szubienica. Dzieje nêdzy i mi³osierdzia, Warszawa 1989; ten¿e �wiat

�Opery ¿ebraczej�. Obraz w³óczêgów i nêdzarzy w literaturach europejskich XV i XVII wieku,Warszawa 1989.

Page 75: Przeglądaj numer

74

wówczas mocniej uwyra�ni³a siê spójno�æ tego¿ stulecia (podobnie jak i pozo-sta³ych wielkich formacji), stawa³a siê ona wyra�niejsza od ró¿nic wewnêtrznychpomiêdzy ich poszczególnymi elementami i tych¿e ci¹gami.

Temu samemu sprzyja³o tak¿e patrzenie na literaturê w szerokim tle kultu-ry z uwzglêdnieniem nie tylko arcydzie³, ale tak¿e utworów drugo- i trzeciorzêd-nych, bo one dopiero s¹ modelotwórcze (pionierski charakter w tym zakresie mia³yprace Czes³awa Hernasa, zw³aszcza W kalinowym lesie3 oraz rozprawy dotycz¹-ce literatury �trzeciej�4). Konsekwencje obu inspiracji, a przede wszystkim znacz-ne rozszerzenie obszaru penetracji literackiej dla badaczy tej epoki, sprawi³y, ¿eu�wiadomiono sobie kardynalne braki w dwudzielnym widzeniu wieku paryi elektryczno�ci, wieku odkryæ naukowych, ale tak¿e zainteresowania mistyk¹i toutes proportions gardées spirytyzmem. Okaza³o siê, ¿e zlekcewa¿ono latapiêædziesi¹te, a ca³kowicie pominiêto przedburzowców, nie doceniono konser-watystów koñca wieku i romantyzmu rozwijaj¹cego siê miêdzy twórczo�ci¹wieszczów a neoromantykami okresu M³odej Polski, nie dostrze¿ono biederme-ieru oraz nie zrozumiano, i¿ realizm nie jest synonimem pozytywizmu (bo by³ju¿ czê�ci¹ sk³adow¹ romantyzmu), ale jest pojêciem nieco innej klasy.

Wszystkie te sprawy tylko sygnalizujê. Szerzej pisa³em o tym gdzie indzieji tam w tej chwili odsy³am zainteresowanych5. Tutaj natomiast chcia³bym siê zaj¹æobrazem XIX wieku w nastêpnym stuleciu � bo obraz ten tak¿e jest powa¿nymargumentem za traktowaniem dziewiêtnastowieczno�ci jako jednej formacji kul-turowej: ca³o�ci nie dychotomicznej, a pluralistycznej.

A nowy model kultury ujawni³ siê gdzie� od kalendarzowego prze³omu wie-ków � z jednej strony w literaturze zwiastowa³y go nowe pr¹dy, z drugiej w ¿yciuspo³ecznym i politycznym � koniec ery pokoju, fala terroryzmu anarchistów, re-wolucja 1905 roku, wojny ba³kañskie. Ewolucja w tym kierunku gwa³townie przy-spieszy³a w latach pierwszej wojny �wiatowej, z której ludzko�æ (a przynajmniejEuropa) w 1918 roku wysz³a ca³kowicie przeobra¿ona. Nowa formacja kulturowaw 1918 roku by³a ukszta³towana ju¿ we wszystkich swych szczegó³ach, triumfu-j¹ca, agresywna wobec swej poprzedniczki � która zreszt¹ nie mia³a ¿adnych si³(a co za tym idzie i zamiarów), aby siê opieraæ. Skoñczy³a po prostu ¿ywot w kon-wulsjach wojny. Nikt nie broni³ starego porz¹dku. Nie odby³a siê ¿adna walka kla-

3 Cz. Hernas, W kalinowym lesie, t. 1-2, Warszawa 1965.4 Ten¿e, Potrzeby i metody badania literatury brukowej, w: O wspó³czesnej kulturze li-

terackiej, t. 1, pod red. S. ¯ó³kiewskiego i M. Hopfinger, Wroc³aw 1973.5 J. Maciejewski, Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej,

w: Pozytywizm. Jêzyki epoki, pod red. G. Borkowskiej i J. Maciejewskiego, Warszawa 2001.

Page 76: Przeglądaj numer

75

syków z romantykami, ani o�wieceniowców z sarmatyzmem. Po prostu nie by³oprzeciwnika. Z odchodz¹cej kultury mo¿na siê by³o tylko �miaæ (pocz¹tkowo te¿nazywano j¹ deprecjonuj¹co �dziewiêtnastowiecczyzn¹�). Ale od pocz¹tku trak-towano j¹ jako ca³o�æ, któr¹ uda³o siê przezwyciê¿yæ.

Dwudziestowieczna formacja kulturowa by³a jeszcze bardziej pluralistyczna ni¿dziewiêtnastowieczna i to zupe³nie jawnie. Ale wszyscy futury�ci, awangardzi�ci, a na-wet skamandryci odcinali siê od poprzedniego stulecia. Julian Tuwim w napisanymw roku 1928 z okazji dziesi¹tej rocznicy odzyskania niepodleg³o�ci wierszu Dziesiê-ciolecie pisa³ o chodz¹cych po Krakowie �durniach w pelerynach�6. Julian Przybo�wymy�la³ w �Zwrotnicy� Janowi Kasprowiczowi od �chamu³ów poezji�7. Lekcewa-¿ono Orzeszkow¹, obdarzano niechêci¹ Sienkiewicza (kontynuuj¹c liniê Brzozowskie-go, rozprawiano siê z romantyzmem, nie oszczêdzaj¹c Mickiewicza, a zw³aszcza PanaTadeusza8), wy�miewano siê ze S³owackiego (Gombrowicz w Ferdydurke). Wpraw-dzie kolejne pokolenia �pó�nych wnuków� odkrywa³y (ka¿de dla siebie nieco inaczej)Norwida, ale robi³y to wyra�nie przeciw XIX wiekowi, który zapozna³ geniusza.

Zapominano przy tym, ¿e nowe stulecie kontynuowa³o tak¿e wiele w¹t-ków poprzedników, jak kult nauki, tendencje emancypacyjne ró¿nych, dot¹dupo�ledzonych grup spo³ecznych. Pocz¹tkowo naczeln¹ warto�ci¹ by³ nadal po-stêp, choæ wkrótce zaczêto j¹ podwa¿aæ. Zachwyt dla miasta, masy i maszynywywodzi³ siê przecie¿ z dziewiêtnastowiecznych zachwytów nad cywilizacj¹(mo¿na go nawet uznaæ za ich karykaturê). Samo �nowo�ci potrz¹sanie kwiatem�mia³o równie¿ genealogiê dziewiêtnastowieczn¹.

Optymizm � tak odcinaj¹cy siê od pesymizmu �koñca wieku�, zachwyt dlanowych czasów, dla XX stulecia nie trwa³y jednak d³ugo. Okaza³o siê, ¿e mog¹one mieæ tak¿e oblicze gro�ne dla cz³owieka, dla pocz¹tkowo bezapelacyjnie uwiel-bianej demokracji. Panuj¹cy w Rosji, a potê¿niej¹cy w Europie komunizm zacz¹³poddawaæ j¹ reinterpretacji odbiegaj¹cej daleko od jej istoty, zastêpowaæ j¹ totali-taryzmem � i to o cechach modelowych. Okaza³ siê on atrakcyjny i dla innychnurtów ideowych: faszyzmu we W³oszech i narodowego socjalizmu w Niemczach.We wszystkich krajach europejskich (oraz w Zwi¹zku Radzieckim) coraz bardziejagresywne okazywa³y siê skrajne ruchy nacjonalistyczne, szerzy³ siê drapie¿nyantysemityzm. Nasta³y konflikty miêdzynarodowe gro¿¹ce wojn¹. Zaczê³o wiêcrosn¹æ poczucie zbli¿aj¹cej siê nieodwracalnie katastrofy � i z tym zwi¹zana nie-

6 J. Tuwim, Dziesiêciolecie, w: Rzecz czarnoleska, Warszawa 1929.7 J. Przybo�, Chamu³y poezji, �Zwrotnica� 1926 nr 7.8 J. N. Miller, Zaraza w Grenadzie. Rzecz o stosunku nowej sztuki do romantyzmu i mo-

dernizmu w Polsce, Warszawa 1926.

Page 77: Przeglądaj numer

76

chêæ do coraz bardziej odra¿aj¹cego wieku XIX. Najlepiej te nastroje schy³kudwudziestolecia miêdzywojennego widaæ w wierszu Józefa Wittlina Litania:

O wszystkim, co siê teraz dzieje � Milczê.Milczê o moich bli�nich poni¿eniu.Milczê o bli�nich moich pohañbieniu.Milczê o Polsce po �mierci Marsza³ka,O g³odzie g³odnych, o syto�ci sytych,O wszystkich w boju nierównym pobitych.Milczê o nêdzy wsi i doli ch³opa.Milczê o nêdzy miast i bezrobociu.Milczê o mroku w duszach gnêbicieli.Milczê o mroku w duszach pognêbionych.Milczê o szczuciu ludzi przeciw ludziom.Milczê o biciu bezbronnych i s³abych.I o istnieniu Berezy Kartuskiej,I o kajdanach na rêkach poety.(O tobie milczê te¿, panie cenzorze,Wiêc nie konfiskuj mojego milczenia.)

Milczê o wszystkim, co z mego sumieniaCzyni nieczyst¹, krwaw¹, ropn¹ ranê.Milczê o wszystkim, co gardziel mi dusi.Milczê o zmorach, które noc mi k³adzieNa sercu pe³nym grozy i goryczy.Z czelu�ci piekie³, które siê rozwar³y,Dusza milczeniem krzyczy.Milczê o wszystkich zbrodniach, które widzê.Milczê o wszystkich uzbrojonych tchórzach.O tonach krwi, wylanych nadaremnie.Milczê o wojnach, które ju¿ siê tocz¹.Milczê o wojnach, co jutro wybuchn¹.Milczê o dzieciach w trupiarni Madrytu.Milczê o ³asce bomb i iperytu.Milczê o wszystkich procesach moskiewskich.Milczê o diable, co po �wiecie chodzi.

Panie, co s¹dzisz s³owa me i czyny,Nie karz mnie srogo za moje milczenie9.

9 Cyt. za: Poezja polska. Antologia w uk³adzie Stanis³awa Grochowiaka i Janusza Ma-ciejewskiego, Warszawa 1973, t. 2, s. 235.

Page 78: Przeglądaj numer

77

W tej atmosferze musia³ te¿ zmieniæ siê stosunek do poprzedniego stule-cia. Dziewiêtnastowieczno�æ (ju¿ nie �dziewiêtnastowiecczyzna�) zaczê³a byæodbierana jako co� pozytywnego (by³ to bowiem wiek, kiedy naprawiono pod-stawowe krzywdy spo³eczne: zniesiono poddañstwo ch³opów i pañszczyznê w Eu-ropie, niewolnictwo Murzynów w Ameryce, poza nielicznymi krajami panowa³ustrój parlamentarny i konstytucyjny. Toczy³y siê wprawdzie wojny, ale nie by³yone tak okrutne jak wojna 1914-1918 i wojny domowe w Rosji czy w Hiszpanii.By³y to ponadto wojny lokalne. Przegran¹ warto�ci¹ w Europie by³a tolerancja.Dlatego pojawi³a siê nostalgia za ubieg³ym stuleciem. W atmosferze takiejnostalgii (oczywi�cie nie tylko za czasem, ale i regionem, w którym akcja siêtoczy) tkwi w ca³o�ci cykl Na wysokiej po³oninie Stanis³awa Vincenza. Tom pierw-szy dzie³a Prawda starowieku wyszed³ w Warszawie w 1936 roku. Oto cytat z nie-go; tak gazda Foka zaprasza Hucu³ów z po³onin na �lub i wesele córki swegoprzyjaciela, dziedzica z Krzyworówni:

Ludzie delikatni, gazdowie chrzczeni, pobratymi z dawien dawna! Dziedzic, dzie-dziczka, panna i ja, prosimy was wszystkich na wesele, które zacznie siê na Pokrowê. (�)Bêd¹ wielkie muzyki huculskie z ¯abiego, z Jasieniowa i z Ha³ów. I bêd¹ trzy muzyki cy-gañskie z Bukowiny i z Wêgier. I ¿ydowska dla panów a¿ z Ko³omyi. Bêd¹ panowie zeLwowa, z Wiednia, z Warszawy, ze S³obody-Ropy z Wêgier, z Anglii i z Ameryki. I tak bêd¹¯ydzi z ca³ych gór, sam rabin przyjedzie z Kosowa. Bêd¹ gazdy zewsz¹d, ludzie bogaci i bied-ni (�). Ka¿da wiara wed³ug starej prawdy, pod³ug miary, ka¿da na swoim miejscu, jak go-dzi siê w rodzinie10.

Wy³ania siê z przytoczonego cytatu (i za ca³ej ksi¹¿ki Vincenza) obraz�starowieku� jako swoistej utopii. Panuje w niej bowiem pe³na tolerancja dlainno�ci, dobros¹siedzkie stosunki miêdzy lud�mi, aprobata dla ró¿nych miari statusów maj¹tkowych, pe³na zgoda spo³eczna. By³y to przecie¿ warto�ci z tru-dem realizowane, ale w pe³ni aprobowane przez wiêkszo�æ Europejczykówi Amerykanów w XIX stuleciu (przy czym w takim uk³adzie dopiero w tej for-macji). Ale okaza³o siê, ¿e pozosta³y nadal aprobowane, choæ nadal u³omnierealizowane � a wiêc przekszta³ci³y siê w przedmiot têsknot w czasach nowo-czesno�ci i awangardy.

A zatem �starowiek� to nie ¿adna odleg³a przesz³o�æ, ale w³a�nie poprzed-nia formacja kulturowa i to raczej jej druga po³owa. Wiele realiów historycznychi materialnych na to wskazuje. S¹ to bowiem ju¿ czasy wydobywania i przetwa-

10 S. Vincenz, Na wysokiej po³oninie. Pasmo I: Prawda starowieku, Sejny 2000, s. 15.

Page 79: Przeglądaj numer

78

rzania na skalê przemys³u ropy naftowej (w przemy�le tym wszak pracuje panm³ody z Krzyworówni), czasy kolejek w¹skotorowych oraz eksportu drewnaz pasm podgórskich tymi¿ kolejkami, b¹d� sp³awiania ich rzekami (czym miê-dzy innymi zajmowa³ siê Foka). A przede wszystkim to ju¿ czasy pouw³aszcze-niowe, gdy dziedzic przesta³ byæ panem ch³opa, a sta³ siê jego s¹siadem (a mo¿ezostaæ nawet przyjacielem).

To prawda: znajduj¹ siê tak¿e w ksi¹¿ce Na wysokiej po³oninie liczne opo-wie�ci umieszczone w odleglejszej przesz³o�ci. Zawsze jednak autor zaznacza,¿e s¹ one przechowywane w zbiorowej pamiêci, a bohaterowie, którzy je prze-kazuj¹, staj¹ siê wtórnymi narratorami. Ukazywane w nich zdarzenia nie s¹ tak-¿e oceniane dodatnio. Czasy pañszczyzny, czasy Dobosza i innych zbójników nies¹ na kartach cyklu Vincenza bynajmniej idealizowane.

Idealizowana jest natomiast tera�niejszo�æ z nurtu g³ównej narracji. Jest onaumieszczona gdzie� na przestrzeni doros³ego ¿ycia najwa¿niejszego bohatera Nawysokiej po³oninie, Foki, a g³ównie w latach siedemdziesi¹tych i osiemdziesi¹tychXIX wieku. Vincenz nie podaje wprawdzie w swych ksi¹¿kach dat. Ale mo¿na jezrekonstruowaæ. Tak wiêc pada gdzie� informacja, ¿e Foka mia³ w momencie, gdyzaprasza³ go�ci na weselisko w Krzyworówni, piêædziesi¹t lat. W innym za� miej-scu mówi siê, ¿e w m³odo�ci podczas Wiosny Ludów przeprowadzi³ on bezpiecz-nie przez Karpaty do Kossutha oddzia³ Wêgrów zbieg³ych z Galicji z wojska au-striackiego. Mia³ wówczas zapewne dwadzie�cia kilka lat. A wiêc wspomnianewesele mog³o siê odbyæ gdzie� w pierwszej po³owie lat siedemdziesi¹tych.

Te w³a�nie czasy owiewa Stanis³aw Vincenz mgie³k¹ nostalgii. W okresiebowiem, kiedy pisa³ i wydawa³ Prawdê starowieku, ten �wiat nale¿a³ ju¿ do prze-sz³o�ci (a ca³e wielonarodowe ukraiñsko-polsko-¿ydowsko-cygañskie Pokuciesta³o na progu katastrofy). W krajach s¹siedniego Zwi¹zku Radzieckiego pano-wa³ komunizm zagra¿aj¹cy tak¿e Polsce. U nas w najlepsze szala³y nacjonalizmypolski i ukraiñski, szerzy³ siê antysemityzm, rz¹dy sprawowano autorytarnie.Utwierdza³o siê te¿ przekonanie (choæ wielu ono przera¿a³o), ¿e idea³y demo-kracji nale¿¹ do przesz³o�ci, a wolno�æ to tylko u�wiadomiona konieczno�æ11.

To ostatnie na szczê�cie siê nie sprawdzi³o. Ogromnym wysi³kiem Polskawraz z demokracjami Europy i Ameryki stawi³a opór najgro�niejszemu z totali-taryzmów i zwyciê¿y³a go w wojnie 1939-1945 � niestety dziêki sojuszowi z jed-

11 W wydanym tu¿ przed wojn¹ szkolnym podrêczniku historii powszechnej, z któregouczy³ siê pisz¹cy te s³owa, ostatni rozdzia³ dotycz¹cy lat po 1918 roku nosi³ tytu³ Kryzys li-beralizmu, parlamentaryzmu i demokracji i nie by³o to stwierdzenie opatrzone intencj¹ dez-aprobaty.

Page 80: Przeglądaj numer

79

nym z nich. Dlatego wyró¿niaj¹ca wiek XX od innych formacji rywalizacja tota-litaryzmu i demokracji trwa³a nadal, choæ na szczê�cie w postaci �zimnej woj-ny� i to � poza wy�cigiem zbrojeñ � g³ównie gospodarczej. Polsce przypad³o w tejwojnie miejsce szczególne. Kulturowo nale¿¹c (od 1956 roku bezapelacyjnie) doZachodu, politycznie i czê�ciowo gospodarczo znalaz³a siê w orbicie komuni-stycznego Wschodu. Byli�my krajem swoi�cie frontowym. To te¿ t³umaczy³ow du¿ym stopniu nasz stosunek do tego (stale zagro¿onego) �koszyka� warto-�ci, który wynie�li�my z dziedzictwem przesz³o�ci, przy czym najwiêkszy by³w nim udzia³ tego, co nam przekaza³ wiek XIX.

Przypominam: by³y to tolerancja, demokracja, wolno�æ w granicach pra-wa, sprawiedliwo�æ i solidarno�æ (kontynuacja w jakim� stopniu o�wieceniowe-go, ale i dziewiêtnastowiecznego, �braterstwa�). Jednak w polskim konkretnieprzypadku znów (po krótkim okresie Dwudziestolecia) na pierwszy plan wysu-nê³a siê niepodleg³o�æ � teraz chêtniej nazywana suwerenno�ci¹. Od¿y³ stary pa-radygmat dziewiêtnastowieczny, zawarty w pytaniu �biæ siê czy nie biæ�12 (uak-tualnionym tak¿e poprzez do�wiadczenie powstania warszawskiego). Okaza³y siêbole�nie bliskie tamte do�wiadczenia, zw³aszcza w okresie stanu wojennego.I tamten dylemat, który dok³adnie oznacza³ wybór: walki orê¿ne czy praca orga-niczna? By³o to wszak pytanie wa¿ne przez ca³e ubieg³e stulecie � tak¿e w jegopocz¹tkach, kiedy zwyciê¿y³a opcja powstañcza. I dwudziestowieczni Polacy, od-czuwaj¹c braterstwo ze swymi dziewiêtnastowiecznymi poprzednikami, zdecy-dowanie wybierali (od 1956 roku, kiedy po raz pierwszy mogli to uczyniæ) drug¹opcjê. Wszak i w XIX wieku to ona przecie¿ doprowadzi³a do odzyskania nie-podleg³o�ci w 1918 roku.

Wszystko to sprawi³o, ¿e wiek XIX, jego problemy i jego bohaterowie sta-wali siê bliscy Polakowi XX stulecia. Rodzi³o to nowe spojrzenie tak¿e na litera-turê i ca³¹ kulturê ówczesn¹. Wprawdzie nadal kontynuowano idee nowoczesno�cii awangardowo�ci pocz¹tku XX wieku, ale doceniono tak¿e wielk¹ powie�æ XIXwieku, a Dostojewski czy Conrad znale�li siê w�ród powszechnie uznanych kla-syków nowej prozy. Bole�nie wspó³czesnym okaza³ siê nie tylko Norwid, alei Mickiewicz (temu pierwszemu zreszt¹ znaleziono miejsce i w jego stuleciu).Darzono nadal uznaniem nowatorstwo, ale zdecydowanie odrzucono nihilistycznystosunek do przesz³o�ci. Byæ mo¿e do�wiadczenia drugiej wojny �wiatowej �kiedy muzea p³onê³y rzeczywi�cie, nie za� w imaginacji Marinettiego sprawi³y,

12 Taki tytu³ nosi g³o�na ksi¹¿ka Tomasza £ubieñskiego, omawiaj¹ca sytuacjê XIX wie-ku, lecz aluzyjnie tkwi¹ca g³êboko we wspó³czesno�ci. Zob. T. £ubieñski, Biæ siê czy niebiæ? O polskich powstaniach, Kraków 1978.

Page 81: Przeglądaj numer

80

¿e idee podobne tym, które g³osi³ w³oski futurysta, nigdzie nie mog³y na powa¿-nie zostaæ powtórzone. W ka¿dym razie po 1945 roku przesz³o�æ zaczêto otaczaæszacunkiem (i to nie tylko t¹ dawn¹, któr¹ odkrywano, jak twórczo�æ poetówbarokowych, ale i poprzednie stulecie).

Skoñczy³o siê wybrzydzanie na rzekom¹ nieoryginalno�æ sztuki, a zw³asz-cza architektury tego stulecia. Coraz przychylniej patrzy siê na neogotycyzm i neo-klasycyzm, zrehabilitowano secesjê. Na najlepszej drodze jest rehabilitacja dzie-wiêtnastowiecznego �wielkiego� (jak siê go czasem nazywa) eklektyzmu. Corazwiêcej warszawian ¿a³uje, ¿e nie zrekonstruowano (tak jak Krakowskiego Przed-mie�cia i Nowego �wiatu) przedwojennej ulicy Marsza³kowskiej, która by³a prze-cie¿ bardzo piêkna. Coraz czê�ciej s³yszy siê zachwyty nad odrestaurowan¹ uli-c¹ Piotrkowsk¹ w £odzi.

Nadal uprawia siê twórczo�æ eksperymentaln¹. Ale te¿ pojawia siê znu¿enieci¹g³¹ jej eskalacj¹ i têsknota za dawn¹ sztuk¹. Dla mnie niezwykle symptomatycznysta³ siê fakt, ¿e wybitny krytyk ambitnej awangardowej literatury, najlepszy (nietylko w Polsce) znawca twórczo�ci Samuela Becketta, Antoni Libera, zdecydowa³siê napisaæ powie�æ Madame, wybieraj¹c dla niej konwencjê �ostentacyjnie staro-�wieck¹� (jego w³asny termin, który pad³ w rozmowie z pisz¹cym te s³owa), w³a-�nie dziewiêtnastowieczn¹. Widzê w tym wyra�ny znak czasu.

19th century as a cultural formation and nineteenth-century culture mo-del as an anti- value

This essay offers considerations of the Polish Nineteenth Century as a cultural for-mation as a certain �slogan� evoked and evaluated in the subsequent centuries.

Page 82: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

KOMPARATYSTYKA

Lidia Wi�niewskaBydgoszcz

KOMPARATYSTYKA MIÊDZY MICKIEWICZEMA DNIEM DZISIEJSZYM

Zarys przedstawionej tu propozycji komparatystyki pozwolê sobie uj¹æw nastêpuj¹cym skrócie.

1. Popularna (wyliczaj¹ca) definicja kultury Edwarda B. Tylora, który de-finiuje kulturê jako z³o¿on¹ ca³o�æ, obejmuj¹c¹ wiedzê i wierzenia, sztukê i reli-giê, moralno�æ i prawo, zwyczaje i zdolno�ci oraz nawyki � nabyte przez cz³o-wieka jako cz³onka spo³eczeñstwa1 czyni kulturê wielo�ci¹ przylegaj¹cych dosiebie i granicz¹cych z sob¹ dziedzin. Te dziedziny mo¿na zjednoczyæ za pomo-c¹, w³a�ciwej dla semiotyki kultury, kategorii tekstu kultury (inaczej mówi¹c za�:jej z³o¿onego znaku), który stanowi jej wytwór, a zarazem no�nik okre�lonychobrazów przestrzeni i czasu kulturowego2. Tym samym (poprzez pojêcie tak ro-zumianego tekstu) kultura jako przedmiot zainteresowania uzyskuje postaæ � i sta-je siê od niej nieoddzielna � tekstu literackiego czy te¿ artystycznego w ogóle (tuw grê wchodziæ mog¹ jêzyki niewerbalne), naukowego, filozoficznego itd.

Nawiasem dodaæ mo¿na, ¿e w okresie romantyzmu, szczególnie wczesne-go (a wiêc zanim zasadniczo stanie on na pozycjach religijno-mistycznych), kie-dy to postrzegaæ mo¿na wp³yw zarówno koncepcji Leibniza, zak³adaj¹cych obec-

1 E. B. Tylor, Antropologia: wstêp do badañ cz³owieka i cywilizacji, prze³. A. B¹kowskaWarszawa 1997; J. Gajda, Antropologia kulturowa, cz. I. Wprowadzenie do wiedzy o kultu-rze, Toruñ, 2005, s. 175.

2 U. M. ̄ egleñ, Kultura, w: Wprowadzenie do semiotyki teoretycznej i semiotyki kultury,Toruñ 2000.

Page 83: Przeglądaj numer

82

no�æ wszystkiego w najmniejszej cz¹stce, jak i wp³yw panteizmu Spinozy3, mamiejsce dalsze zacieranie granic. Gdy u Leibniza ujawnia siê nieskoñczono�æw ka¿dym elemencie �wiata, przeciwstawiaj¹ca siê racjonalistycznemu �wierzê,¿e dwa plus dwa jest cztery�, a u Spinozy Bóg zastêpuje bogów, odgrywaj¹c jed-nak tê sam¹, co oni, rolê, tj. czyni¹c Naturê bosk¹ nie mniej ni¿ on sam staje siê� naturalnym4, to w ten sposób dokonuje siê jej przeciwstawienie zmechanizo-wanej Naturze o�wieceniowej, co mo¿e najwyrazi�ciej ujawnia siê w fakcie, ¿eNaturze romantycznej � przypisywany jest równie¿ jêzyk5. Ale, rzecz jasna, do-�wiadczany bezpo�rednio jêzyk znajduje swoje odbicie w innym jêzyku � sztuki

3 Boles³aw Andrzejewski (Przyroda i jêzyk. Filozofia wczesnego romantyzmu w Niem-czech, Warszawa-Poznañ 1989) podkre�la, ¿e te obrazy �wiata (np. wizja Leibniza: �Ka¿dykawa³ek przyrody mo¿e byæ ujmowany jako ogród pe³en ro�lin i jako staw pe³en ryb. Leczka¿da ga³¹� ro�liny, ka¿dy cz³onek zwierzêcia, ka¿da kropla pe³na soków jest ponownie ta-kim ogrodem albo takim stawem�; cyt za: Andrzejewski, s. 55), maj¹ swoje zakotwiczeniew przedsokratejskiej filozofii przyrody (Empedokles, Heraklit), co, dodajmy, w konsekwencjikieruje uwagê ku mitom archaicznym. W podziale Hélène Tuzet (Le Cosmos et l�imagina-tion, Paris 1965), przywo³anej przez Janion (�Ku�nia natury�, w: Problemy polskiego ro-mantyzmu, seria druga, pod red. M. ̄ migrodzkiej, Wroc³aw 1974, s. 10) zajêliby w ka¿dymrazie romantycy miejsce po stronie Heraklita, gdy klasycy � po stronie Parmenidesa.

4 �Skoro Bóg móg³ staæ siê cz³owiekiem � pisze Novalis � mo¿e te¿ staæ siê kamieniem,ro�lin¹, zwierzêciem lub ¿ywio³em, i byæ mo¿e istnieje te¿ tym sposobem nieustanne zba-wianie w przyrodzie� (Novalis, Schriften, Darmstadt 1968, s. 665; cyt za Andrzejewski, s. 95).W zdaniu tym po³¹czone ze sob¹ zostaj¹: mit nowoczesny, ci¹gle wyznaczaj¹cy teleologicz-ny horyzont zbawienia oraz mit archaiczny, w którym horyzont wieczno�ci wyznaczaj¹metamorfozy (jak u Owidiusza).

5 W ten sposób z jednej strony jêzyk niemiecki staje siê, wedle Heinricha Steffensa, �bo-skim� jêzykiem, �ogarniaj¹c sob¹ wszystko i oddaj¹c istotê ca³ej przyrody� (Andrzejewski,dz. cyt., s. 63), co prowadzi do czynu, bowiem jedno�æ poznania i charakteru pozwala przy-j¹æ. �i¿ istota przyrody jest etyk¹ oraz ¿e niezmienny charakter stanowi jedno�æ z pramateri¹�wiata� (H. Steffens, Schriften, Breslau, 1821, s. 112; cyt. za: Andrzejewski, s. 63). Ponadtoprzedmiotem zainteresowania staje siê �jêzyk bez s³ów� � jêzyk zmian i zjawisk zachodz¹-cych w Naturze (jak powiada Johann Wilhelm Ritter) lub jêzyk nieartyku³owany, wymaga-j¹ce zreszt¹ bardziej odbierania sercem ni¿ intelektem � cz³owiek w ka¿dym razie jest w staniezrozumieæ ten jêzyk, jak zaznacza Fryderyk Schlegel). Do �jêzyka uniwersum� zreszt¹ szcze-gólnie jêzyk poetycki mo¿e siê przybli¿yæ. Pó�noromantyczna filozofia natomiast akceptu-je wielo�æ jêzyków i dziêki temu zasadnicza rola przypada jêzykoznawstwu porównawcze-mu (Andrzejewski, s. 81). Jak przypomina Maria Janion (dz. cyt.) Matka-Natura, zreszt¹ tyle¿twórcza, ile niszcz¹ca, staje siê przede wszystkim wcieleniem dynamiki � i wedle RobertaLenoble�a (Esquisse d�une histoire de l�idée de Nature, 1969) ta dynamika stanowi jedyn¹bodaj sta³¹ cechê sze�ædziesiêciu ró¿nych znaczeñ �idei Natury�. Tak rozumiana Natura, jakoindywidualno�æ obdarzona duchowo�ci¹, posiada te¿ (nasycony symbolami) jêzyk zarówno�mówiony�, jak i �pisany�. A w takim razie to¿samo�æ poszczególnych jêzyków (kulturyi Natury) oraz ich porównanie staje siê czym� oczywistym.

Page 84: Przeglądaj numer

83

(najlepiej za� poezji romantycznej), nauki czy filozofii. Jakkolwiek wiêc roman-tycy mówi¹ o bezpo�rednim ch³oniêciu bezs³ownego jêzyka Natury, to po pierw-sze � poprzez wprowadzenie pojêcia jêzyka czyni¹ z niej tekst � do pewnegostopnia taki (tak duchowy) jak tekst kultury; po drugie � w istocie d¹¿¹ do wy-eksponowania w kulturze jêzyka stanowi¹cego mo¿liwie najbli¿szy odpowied-nik jêzyka Natury (ruchu, zmiany, ¿ycia).

2. W drugiej po³owie XX wieku Henry Remak przedstawia koncepcjêkomparatystyki jako porównywania literatury (a wiêc tworu werbalnego) nie tylkoz inn¹ literatur¹, ale i z innymi dziedzinami �ekspresji humanistycznej�. Wed³ugniego:

komparatystyka literacka to badanie literatury, wykraczaj¹ce poza granice jednegokraju i badanie zwi¹zków miêdzy literatur¹ z jednej strony a innymi dziedzinami wiedzyi �wiadomo�ci, takimi jak sztuka (na przyk³ad malarstwo, rze�ba, architektura, muzyka), fi-lozofia, historia i nauki spo³eczne (na przyk³ad polityka, ekonomia, socjologia), nauka, reli-gia itp. z drugiej strony. Krótko mówi¹c, jest to porównywanie jednej literatury z inn¹ alboinnymi i porównywanie literatury z innymi sferami ekspresji humanistycznej6.

Istotne dla nas jest, ¿e w wyliczaj¹cej definicji komparatystyki Remakapojawia siê wielo�æ dziedzin, podobnie jak w wyliczaj¹cej definicji kultury Ty-lora. Dziedziny te w du¿ej mierze pokrywaj¹ siê z wymienianymi przez Tylora,a w ka¿dym razie, jak siê wydaje, nic nie stoi na przeszkodzie, by ich liczbê w tymprzypadku powiêkszyæ (ju¿ wymienione, np. ekonomia czy nauka, stanowczowychodz¹ poza w¹skie rozumienie li tylko �ekspresji humanistycznej�). W kon-sekwencji zatem komparatystyka literacka mo¿e byæ traktowana jako metodapozwalaj¹ca porównywaæ ró¿ne dziedziny kultury, szczególnie przy za³o¿eniu(wcze�niej zasygnalizowanej) ich tekstowo�ci.

W obu definicjach zawarte zostaje milcz¹ce za³o¿enie o jedno�ci kul-tury, w której sk³ad wchodz¹ co prawda odrêbne jednostki � lecz ich granicestaj¹ siê tyle¿ liniami podzia³u, co i ³¹czno�ci. Komparatystyka zatem � prze-chodz¹c ponad tymi granicami � musi ujawniaæ zarówno ró¿nice, jak i podo-bieñstwa tych dziedzin, poprzez podobieñstwa akcentuj¹c jedno�æ, poprzezró¿nice � odrêbno�æ, a w konsekwencji wahliwe wspó³istnienie ich obu. Nieprzes¹dza to typu wspó³istnienia: równorzêdno�ci lub hierarchii. Za³o¿yæmo¿na, ¿e zaakcentowanie ró¿nicy w czasie prowadziæ mo¿e do innych re-

6 H. H. Remak, Literatura porównawcza � jej definicja i funkcja, prze³. W. Tuka, w: Antolo-gia zagranicznej komparatystyki literackiej, pod red. H. Janaszek-Ivanièkowej, Warszawa 1997.

Page 85: Przeglądaj numer

84

zultatów ni¿ jej zaakcentowanie w przestrzeni; to samo za� dotyczyæ mo¿epodobieñstwa. Krótko mówi¹c � stosunek komparatystyki do relacji ró¿nicyi podobieñstwa prowadziæ mo¿e do wyodrêbnienia odmiennych jej aktuali-zacji � na przyk³ad odwo³uj¹cego siê do kategorii wp³ywu i zale¿no�ci hie-rarchicznego jej modelu, zak³adaj¹cego dominacjê jednej literatury, dziedzi-ny lub te¿ kultury nad innymi, b¹d� te¿ zarysowanie modelu dynamicznego,opartego na poczuciu fluktuacji i ró¿norakich przep³ywów � miêdzy literatu-rami, dziedzinami kultury, kulturami.

3. Przedstawiona przez Remaka � literaturocentryczna (ze szczególnymnaciskiem na literaturê piêkn¹, a wiêc naznaczon¹ przez warto�ci estetyczne) �koncepcja komparatystyki ma swoje zalety. Oddaje palmê pierwszeñstwa dzie-dzinie, która jest najbardziej jêzykowa i tekstowa w kulturze, jak tylko mo¿nasobie za¿yczyæ. Mo¿na z niej czerpaæ ró¿ne motywy � o ró¿nym stopniu uzasad-nienia, rozleg³o�ci czy g³êbi � co daje spor¹ wolno�æ wyboru lub dowolno�ci.Jednak sama tekstowo�æ mo¿e byæ traktowana jako ponadliteracka (wolno wiêcmówiæ o filologiczno�ci w dawnym tego s³owa znaczeniu, jako obszarze teksto-wo�ci w³a�nie), a i ta nie wyczerpuje wszystkich odmienno�ci u¿ywanych w kul-turze jêzyków. Do tego za� nie mo¿emy siê uchyliæ przez w³¹czeniem w obszarnaszego zainteresowania tak wyrazistego w XX wieku (i dalej7), sygnalizowa-nego tu w zwi¹zku z koncepcjami Halla, �bezg³o�nego jêzyka� cia³a, gestów itd.,tak bliskiego w pewnym sensie wywodz¹cemu siê z wczesnoromantycznej filo-zofii natury �bezs³ownemu� jêzykowi Natury.

Znamienne przy tym, ¿e po�ród dziedzin expressis verbis wymienionychzarówno przez Tylora, jak i Remaka zabrak³o mitu, choæ znalaz³a siê w�ród nich,blisko z nim spokrewniona, religia. Dok³adniej jednak mówi¹c � istniej¹ podsta-wy, by wszelkie dziedziny kultury uznaæ za mo¿liwe do wywiedzenie z mitu, i totym wyra�niej, im bardziej u�wiadamiamy sobie jego zwi¹zek z �praktyk¹� ry-tua³u, a jednocze�nie zdajemy sobie sprawê z ³¹czno�ci sfery sakralnej, jak¹ onreprezentuje, ze sfer¹ zdesakralizowan¹, któr¹ organizuj¹, jako jego pochodne,paradygmaty. Dzieje siê tak, poniewa¿ mit (w swoich ró¿nych wersjach: kos-mogenicznej, antropogenicznej i in.) dotyka kwestii podstawowych, których roz-

7 Tytu³em zaledwie przyk³adu: Codzienne, przedmiotowe, cielesne. Jêzyki nowej wra¿li-wo�ci w literaturze polskiej XX wieku, pod red. H. Gosk, Warszawa 2002; A. Buczkowski,Spo³eczne tworzenie cia³a. P³eæ kulturowa i p³eæ biologiczna, Kraków 2003; Ph. Turchet,Mowa cia³a. Zrozumieæ cz³owieka po jego gestach, prze³. E. T. Sadowska, Warszawa 2006;Mowa cia³a i jej funkcje w kulturze. Materia³y z sesji naukowej, pod red. M. Jasiñskiej i J. Kuæ,Siedlce 2002.

Page 86: Przeglądaj numer

85

wijaniem poniek¹d zajê³y siê szczegó³owe dziedziny8. Tym bardziej nie budziw¹tpliwo�ci, ¿e mit mo¿e byæ traktowany jako podstawa porównywania (np. z li-teratur¹), ¿e jest on po prostu opowie�ci¹, a wiêc narracj¹, czasami poezj¹ po-przez swój symboliczny charakter, a czasami dramatem (z którego zreszt¹ lite-racki dramat siê wywodzi); potraktowaæ go wiêc wolno jako pratekst.

Tote¿ przedstawiana propozycja zmierza do uznania za podstawê porów-nania �wielkiej nieobecnej� w obu definicjach kategorii, mianowicie mitu czy te¿mitów � tych praopowie�ci czy nawet praliteratury, a ostatecznie zal¹¿kówró¿nych form wypowiedzi, a zarazem ró¿nych zakresów sensów, tre�ci i podsta-wowych problemów kultury tworz¹cych swoist¹ prafilozofiê. To sprawia, ¿e od-nosiæ je mo¿na do odmiennych tekstów kultury z ich ró¿norodnymi jêzykami.U¿ywaj¹c liczby mnogiej, odwo³ujê siê zarazem do okre�lonej ich klasyfikacji,wychodz¹c z za³o¿enia (o czym ni¿ej), ¿e generalnie mity te staj¹ siê no�nikamidwu podstawowych figur kultury: Boga i Natury jako obrazów okre�lonych aspek-tów rzeczywisto�ci. Jednocze�nie przyjmujê, ¿e towarzysz¹ im ich zdesakralizo-wane pochodne, odpowiedzialne za reprezentowanie dwu podstawowych wizjiczasu i dwu podstawowych wizji przestrzeni, charakterystycznych dla wszelkichkulturowych tekstów. O ile zatem wcze�niej przywo³ana kultura zostaje pchniêtaw kierunku tekstowo�ci (podtrzymywanej szczególnie wyrazi�cie przez literatu-rê), a przywo³ana komparatystyka literacka podlega nachyleniu w kierunku kul-turowym (porównywania dziedzin kultury), o tyle zarazem u podstaw tak kultu-ry, jak i komparatystyki, umieszczony zostaje nie jeden wzorzec, lecz dwa � cozak³ada równie¿ okre�lon¹ filozofiê kultury, niew¹tpliwie wydobywaj¹c¹ dyna-mikê i zmianê, jakkolwiek u ich podstaw mo¿e tkwiæ stabilne prawo. Zak³ada tow konsekwencji nie tyle poszukiwanie w tekstach kultury realizacji stabilnegowzorca, ile badanie u¿ycia w nich dwu przeciwstawnych (statycznego i dynamicz-nego) wzorców, �ledzenie ich wzajemnych zale¿no�ci, uk³adów � i konieczno-�ci, zwi¹zanych z ich wspó³wystêpowaniem.

4. Mity i paradygmaty traktowane jako tertium comparationis staj¹ siê w tejsytuacji swoist¹ (podwójn¹ i dwoist¹) miar¹, wobec której mo¿na lub nale¿y sy-tuowaæ najbardziej zró¿nicowane dziedziny � przywo³uj¹c tak podstawowe ka-tegorie jak czas i przestrzeñ (Kantowskie subiektywne, umys³owe ujêcia przed-miotu istniej¹ce a priori) oraz obrazy Boga i Natury. Nie trzeba przekonywaæ,¿e s¹ to kategorie podstawowe, których wspó³istnienie poci¹ga za sob¹ ogromny

8 Por. np. I. G. Barbour, Studium porównawcze nauk przyrodniczych i religii, prze³.M. Kro�niak, Kraków 1983.

Page 87: Przeglądaj numer

86

³adunek filozoficznych problemów. Natomiast to, w jaki sposób te kategorie s¹wykorzystywane, w jaki sposób � oddzielnie, razem, w starciu, w zwi¹zku z sob¹� staj¹ siê odpowiedzialne za tworzenie konkretnych �wiatów, koncepcji, obrazówrzeczywisto�ci � stanowi (co najmniej interesuj¹cy) przedmiot zainteresowaniakomparatystyki wydobywaj¹cej tê filozoficzno�æ i rozumianej jako filozofiakultury. Tekstowo�æ zbli¿a kulturê do literatury, to zbli¿enie wszak¿e wydobywawielo�æ dziedzin (czy �pól�9), z którymi literatura bywa porównywana, a wiêcwydobywa zró¿nicowanie kultury. Charakter wspomnianych wy¿ej podstawo-wych pojêæ pozwala jednak �ledziæ w³a�ciw¹ wszelkim tekstom kultury, w tymliteraturze, grê mitów i paradygmatów, decyduj¹c¹ niekoniecznie o jednoznacz-nie zajmowanym stanowisku filozoficznym, ale na pewno o aktywno�ci maj¹cejwymiar refleksji o charakterze podstawowym � ontologicznym, epistemologicz-nym, antropologicznym czy aksjologicznym.

5. W tym artykule chcê jednak zwróciæ uwagê na fakt, ¿e wspomnianerozumienie komparatystyki nie tylko posiada zakotwiczenie we wspó³czesnejrefleksji (XX � XXI wieku), ale daje siê odnale�æ w innych epokach, tych mia-nowicie, w których podkre�la siê wewnêtrzn¹ niejednorodno�æ �wiata orazobecno�æ w nim sprzecznych si³. W�ród nich widzia³abym romantyzm z jego umi-³owaniem arabeski i linii krzywej10, reprezentuj¹cej Naturê (jak to podkre�la³ No-valis) oraz przestrzeñ wewnêtrzn¹ (Black) i z jego jednoczesnym przekraczaniemostrych granic dziedzin kultury w d¹¿eniu do dzie³a syntetycznego (którego nie-doskona³ym wcieleniem sta³a siê opera, a poblaskiem by³y Samog³oski Rimbau-da). Oczywi�cie tak rozumiana ekspresja romantyzmu staje siê interesuj¹ca przedewszystkim jako wyraz jego wizji �wiata, która zawsze obecnemu w kulturze �ja-kiemu�� pojêciu ca³o�ci nadaje swoiste rozumienie, rozwijaj¹c w stosunku douprzedniej �now¹ ideê ca³o�ci�11, zanim u�wiadomi sobie � w³a�ciwe przyjêtemuparadygmatowi � równie swoiste rozumienie fragmentaryczno�ci12. Charaktery-

9 To okre�lenie staje siê dzi� szczególnie no�ne � by wskazaæ takie przyk³ady jak: V. Tur-ner, Gry spo³eczne, pola i metafory. Symboliczne dzia³anie w spo³eczeñstwie, prze³. W. Usa-kiewicz, Kraków 2005; P. Bourdieu, Regu³y sztuki. Geneza i struktura pola literackiego, prze³.A Zawadzki, Kraków 2001.

10 Zob. J. Wo�niakowski, Arabeska w literaturze i sztuce wczesnego romantyzmu, w: Pograni-cza i korespondencje sztuk, pod red. T. Cie�likowskiej i J. S³awiñskiego, Wroc³aw 1980, ss. 199-200.

11 L. Miodoñski, Ca³o�æ jako paradygmat rozumienia �wiata w my�li niemieckiej prze-³omu romantycznego. Analiza wybranych problemów, Wroc³aw 2001, s. 24.

12 Nie sposób zapomnieæ, ¿e w tej nieskoñczonej ca³o�ci, jak¹ wprowadza romantyzm to�fragment romantyczny� staje siê �pierwszym ogniwem nie skoñczonego szeregu, pocz¹tkiemnie koñcz¹cej siê powie�ci�. Zob. A. Kurska, Fragment romantyczny, Wroc³aw 1989, s. 6 i n.

Page 88: Przeglądaj numer

87

styczne, ¿e u pocz¹tków romantyzmu �mit by³ naturalnym wyrazem ca³o�ci�13,a zacz¹³ byæ traktowany ze znacznie wiêksz¹ powag¹ ni¿ w O�wieceniu z jegoeuhemerystycznymi i racjonalizuj¹cymi zapêdami. Nie mówi¹c o tym, ¿e powi¹-zanie mitów kultury �ródziemnomorskiej z azjatyckimi sk³ania romantyków doporzucenia przekonania o absolutnie wyj�ciowym znaczeniu kultury Grecji czytradycji Biblii, a u�wiadamia jedno�æ nie tylko prajêzyka, ale i kulturowej pra-�wiadomo�ci daleko wychodz¹c¹ poza granice Europy.

W tej perspektywie swoistej dla romantyzmu ca³o�ciowo�ci postrzega³a-bym te¿ k³opoty z prelekcjami paryskimi Mickiewicza, które wymyka³y siê po-¿¹danej jednoznacznej naukowo�ci, �newtonowskiego�14 typu, by lewitowaæw kierunku filozofii, religii i mitu, w tym �systematu� mitologicznego �litewsko--s³owiañskiego� uznanego przez Hanuscha za �najobszerniejszy, najg³êbszy i naj-pe³niejszy�15, i by dope³niæ to wszystko poezj¹ a tym samym stworzyæ syntezênauki (reprezentowanej przez historiê) i innych dziedzin kultury. Wszystko todokonuje siê w duchu nauki �nienewtonowskiej�, za której reprezentanta zresz-t¹ uznaæ mo¿na (i to tak¿e na polu nauk przyrodniczych) Goethego. W ka¿dymrazie ten ostatni bywa przywo³ywany przez przedstawicieli dwudziestowiecznejnauki w jej nienewtonowskiej wersji16.

Te tezy � z jednej strony uzmys³awiaj¹ce mo¿liwo�æ po³¹czenia ró¿nychdziedzin w ca³o�æ w przestrzeni kultury, z drugiej strony umo¿liwiaj¹ce zbli¿e-nie ponad linearnym czasem epok � pozwolê sobie rozwin¹æ poni¿ej, wznawia-j¹c zasygnalizowane kwestie.

Dla przyjêtego tu rozumienia kultury � ze szczególnie interesuj¹c¹ nas li-teratur¹ jako jej sk³adow¹ � istotne staje siê, ¿e stanowi ona (werbalny lub nie-

13 Miodoñski, dz. cyt., s. 301; por. tak¿e powi¹zanie wagi ca³o�ciowo�ci z utrat¹ przezmity roli gwarantów spójnej wizji �wiata: G. Halkiewicz-Sojak, Wobec tajemnicy i prawdy.O Norwidowskich obrazach �ca³o�ci�, Toruñ 1998.

14 Okre�lenie �klasyczna� czy te¿ �newtonowska nauka�, zwi¹zane z przej�ciem odo�wiecenia do romantyzmu, okre�la ten typ nauki, który dostarcza opisu z zewn¹trz i sta³siê przedmiotem krytycznego stanowiska Kanta. Zob.: I. Prigogine, I. Stengers, Z chaosuku porz¹dkowi. Nowy dialog cz³owieka z przyrod¹, prze³. K. Lipszyc, przedmow¹ opatrzy³B. Baranowski, Warszawa 1990, s. 101 i n.

15 A. Mickiewicz, Literatura s³owiañska. Kurs trzeci. W: Dzie³a, t. 10, Warszawa 1998,s. 144.

16 U przedstawicieli koncepcji �deterministycznego chaosu� w nauce XX wieku, takichjak Mitchell Feigenbaum czy Albert Libchaber znajdziemy odwo³ania do pomys³ów wpro-wadzanych przez twórców sztuki � takich, jak holizm Goethego, domagaj¹cy siê spojrzeniana znamiennie dwoiste ��wiête� ¿ycie Natury, jak pojêcie �wra¿liwego chaosu� TheodoraSchwenka itd. Por. J. Gleick, Chaos, prze³. P. Ja�kowski, Poznañ 1996, s. 176 i in.

Page 89: Przeglądaj numer

88

werbalny), a czasami �bezg³o�ny� jêzyk17. Oznacza to, ¿e sk³adaj¹ siê na ni¹ró¿nego rodzaju teksty o �wiecie (pozakulturowym i kulturowym), które odwo-³uj¹ siê do s³owa jako przeka�nika znaczenia równie dobrze, jak do innych jegono�ników (barw czy d�wiêków w sztukach b¹d� zachowañ a wreszcie �mowycia³a� jako reprezentacji subkulturowego systemu w porozumieniu spo³ecz-nym18). Za³o¿enie, ¿e kultura to jêzyk � a dok³adniej: w³a�ciwe ró¿nym jej dzie-dzinom jêzyki � oznacza nie tylko unifikacjê, ale i wynikaj¹cy z faktu, ¿e jêzyknie jest przezroczysty i nie opisuje rzeczywisto�ci bezstronnie19, problem: �Sed-no sprawy le¿y w tym, ¿e zachodnie systemy filozoficzne i wierzenia s¹ w umy-s³ach wyobra¿eniami dotycz¹cymi natury rzeczywisto�ci�20, lecz bywaj¹ branepo prostu za sam¹ rzeczywisto�æ21.

Je�li jednak opis rzeczywisto�ci charakterystyczny dla Zachodu ma tak¹si³ê dzia³ania (a poniek¹d i ra¿enia � jak mo¿na by uj¹æ to z innej perspektywy;Hall mówi bowiem tak¿e o �przes³onach�, które stanowi¹ nieuniknion¹, niemo¿-liw¹ do usuniêcia, cenê strukturowania rzeczywisto�ci22), to istotne staje siê py-tanie, jaka jest � lub jakie s¹ � w kulturze zachodniej owe wyobra¿enia odpowie-dzialne za strukturowanie koncepcji dotycz¹cych �wiata? Podobnie interesuj¹ceby³oby pytanie, jak wygl¹da obraz przeciwstawiaj¹cy siê temu, jaki pojawia siêw �zachodnich systemach�? Rozstrzygaj¹ce dla poszukiwanej odpowiedzi mo¿ebyæ stwierdzenie, ¿e owe teksty kultury s¹ dwojakiego rodzaju, a przenoszoneprzez nie regu³y posiadaj¹ zakorzenienie nie tylko w �wiadomo�ci, ale tak¿e �funk-cjonuj¹ poni¿ej progu �wiadomo�ci�23, a zatem tak¿e na poziomie poznawczymdokonuje siê znamienne � i byæ mo¿e stanowi¹ce wa¿n¹ wskazówkê � pêkniêcieperspektyw. Temu pêkniêciu � a zarazem dope³nianiu siê ich na poziomie episte-mologicznym � towarzyszy inne, pojawiaj¹ce siê na poziomie ontologicznym.Jak przedstawia to Hall w tym drugim przypadku: �Czas monochroniczny (czasM) i polichromiczny (czas P) s¹ dwoma ró¿nymi wariantami u¿ytkowania czasu

17 E. T. Hall, Bezg³o�ny jêzyk, prze³. R. Zimand i A. Skarbiñska, s³owo wstêpne M. P³a-checki, Warszawa 1987.

18 Edward T. Hall, Poza kultur¹, prze³. E. Go�dziak, przedmowa i red. naukowa J. Burszta,Warszawa 1984, s. 121. Autor przy tym podkre�la, ¿e to pozawerbalne systemy stanowi¹w istocie kwintesencjê etniczno�ci.

19 B. L. Whorf, Jêzyk, my�l i rzeczywisto�æ, prze³. T. Ho³ówka, Warszawa 1982, s. 285 i in.20 Hall, Poza�, dz. cyt., s. 262.21 Na to niebezpieczeñstwo wskazuje te¿ Michel Foucault, To nie jest fajka, ilustracje

R. Magritte, prze³. T. Komendant, Gdañsk 1996, s. 27 i in.22 Hall, Poza�, dz. cyt., s. 145.23 Tam¿e, s. 84.

Page 90: Przeglądaj numer

89

i przestrzeni jako ram organizuj¹cych dzia³anie ludzkie. W³¹czy³em tutaj prze-strzeñ, poniewa¿ oba te systemy (czas i przestrzeñ) s¹ funkcjonalnie ze sob¹ po-wi¹zane�24. W ten sposób zostaj¹ sobie przeciwstawione dwa rodzaje mo¿liwo-�ci poznawczych (�wiadomo�æ i nie�wiadomo�æ) pojedynczego cz³owieka, ale te¿dwie odmienne koncepcje ontologiczne czy metafizyczne � reprezentowane przezkultury Zachodu i Wschodu � poci¹gaj¹ce za sob¹ odmienne obrazy czasu i prze-strzeni. Oznacza to przy tym, ¿e tak w makro- jak i mikroskali (i nie tylko), naró¿nych poziomach zatem, dwoisto�æ ta okazuje siê zasadnicza i nieusuwalna.

Za podstawê tej w gruncie rzeczy ca³o�ciowej wiedzy, która determinujezdynamizowanie obrazu �wiata na ró¿nych jego poziomach, sk³onni jeste�my tuuznaæ dwa rodzaje mitów � stoj¹cych u podstaw paradygmatów w³a�ciwych dlasystemów filozoficznych, nauki, sztuki i innych dziedzin kultury � i w takiej lubinnej postaci wystêpuj¹cych jako wzorce reprezentuj¹ce �ró¿ne typy modeli, któreprzedstawiciele nauk spo³ecznych nazywaj¹ systemami poznawczymi�25. Pozwa-laj¹ one uporaæ siê ich u¿ytkownikom ze z³o¿ono�ci¹ rzeczywisto�ci, czego po-chodn¹ staje siê mo¿liwo�æ dotarcia do sensu lub bezsensu ludzkiego dzia³ania.I to nawet, je�li ten sens zdeterminowany zostaje przez �arbitraln¹ decyzjê�26,i nawet je�li ta arbitralno�æ pog³êbiona zostaje relacj¹ miêdzy dwoma rodzajamimitów. A o takiej sytuacji bêdzie mowa.

Obrazy owych dwu rodzajów mitów przynosi podzia³ zaproponowany przezMirceê Eliadego. Ta klasyfikacja jest na tyle obiecuj¹ca, ¿e pozwala przej�æ po-nad obfito�ci¹ aktualizacji ku modelom: mitowi archaicznemu, wedle badaczaistniej¹cemu przed judeochrze�cijañskim, oraz ku mitowi �nowoczesnemu�,kojarzonemu przez niego przede wszystkim z opcj¹ judeochrze�cijañsk¹. Nie ma,co prawda, mo¿liwo�ci tak jednoznacznego przypisania wymienionych rodzajówmitów poszczególnym kulturom, a do pewnego stopnia nie widzi jej zreszt¹ tak-¿e sam Eliade, pokazuj¹cy, ¿e w ramach ka¿dej z nich znajdziemy nie tylko wzorceim przypisane, ale i pozosta³o�ci � lub mo¿e w³a�nie zarodki � ich przeciwieñ-stwa. Wyra¿aj¹c pewne zastrze¿enia co do jednoznaczno�ci nazw i jednoznacz-no�ci historycznego przyporz¹dkowania wspomnianych rodzajów mitów (³atwo

24 Tam¿e, s. 55.25 Hall, Poza�, dz. cyt., s. 51. Wspomnieæ trzeba, ¿e to ³¹cz¹ce ró¿ne dziedziny stano-

wisko staje w sprzeczno�ci ze stanowiskiem wyra�nie oddzielaj¹cym naukê jako narzêdzie�praktycznego oswajania �rodowiska fizycznego� od pytañ metafizycznych, stanowi¹cychprzed³u¿enie �pnia mitycznego�, a objawiaj¹cych �inn¹ stronê ludzkiego bytowania� � por.np. L. Ko³akowski, Obecno�æ mitu, Warszawa 2003, s.13.

26 Ko³akowski, dz. cyt., s. 69.

Page 91: Przeglądaj numer

90

da siê wykazaæ, ¿e w ramach judeochrze�cijañstwa mie�ci siê tak¿e koncepcjako³owych powrotów Orygenesa27, a w ramach kultury przedchrze�cijañskiejznajdziemy u Hezjoda wyra�ne przej�cie od boskiej koincydencji do hierarchicz-nej nadrzêdno�ci Zeusa28), warto mimo to wzi¹æ pod uwagê zasadnicz¹, �opera-cyjn¹� przydatno�æ zawartych tu wzorców opisu rzeczywisto�ci. Wydaj¹ siê onetym bardziej cenne, ¿e wspomniany badacz podsuwa (raczej ni¿ rozwija) mo¿li-wo�æ wystêpowania owych wzorców w formie zdesakralizowanej � jako para-dygmatów obecnych w kulturze w ca³ej szerokiej sferze pozostaj¹cej poza sacrum,choæ nie bez zwi¹zku z nim.

Rozró¿nienie mitów i paradygmatów, zaproponowane przez Eliadego jesto tyle ciekawe, o ile zasadnicza ró¿nica miêdzy nimi tkwi w fakcie, i¿ sacrum toobszar jedno�ci zawarowanej zwi¹zkiem bosko�ci i �wiata w jego momencie ini-cjalnym, co przydaje mitowi walor bezwzglêdnej prawdziwo�ci zwi¹zanej z bez-wzglêdn¹ rzeczywisto�ci¹29. Pierwotno�ci ontologicznej odpowiada wiêc pier-wotno�æ poznawcza � mit jawi siê jako idealny lub pierwotny stan wiedzy o rze-czywisto�ci idealnej (w sensie takim, w jakim rzeczywisto�ci¹ jest Idea � lub idea)a zarazem pierwotnej, tzn. stanowi¹cej wzorzec. I to niezale¿nie od tego, o ja-kiego rodzaju micie (z dwu wymienionych) by³aby mowa. Natomiast wszelkieinne opowie�ci takiej gwarancji nie posiadaj¹, st¹d te¿ sytuuj¹ siê w sferzewielo�ci, zapocz¹tkowanej �poinicjaln¹� odrêbno�ci¹ Boga (bogów) i �wiata.W takim ujêciu mit posiada³by zasadnicze w³a�ciwo�ci Platoñskiej idei jako praw-dziwego bytu powi¹zanego z prawdziwym poznaniem, gdy wszystkie pozosta³eopowie�ci by³yby jedynie jego cieniem i odbiciem. Eliade dokonuje swoistej eks-trapolacji rozumienia Idei-bytu na Mit-opowie�æ-prawdziw¹, w stosunku do którejwszystkie inne opowie�ci pozostaj¹ mimo wszystko tylko �historiami fa³szywy-mi�30, tj. opowie�ciami fikcyjnymi (fikcj¹ i cieniem prawdy), rzec wiêc mo¿na �w szerokim sensie �literatur¹�. Tote¿ mit jako jedno�æ rzeczywisto�ci i s³owa(niezale¿nie od tego, czy reprezentuje ona prawo, czy metamorfozê) przeciwsta-wia siê w paradygmacie s³owu oddzielonemu od rzeczywisto�ci � poznaniu odbytu czy istnienia.

27 W. Szczerba, Koncepcja wiecznego powrotu w my�li wczesnochrze�cijañskiej, Wro-c³aw 2001.

28 H. Podbielski, Mit kosmogoniczny w �Teogonii� Hezjoda, Lublin 1978.29 M. Eliade, Mit wiecznego powrotu, prze³. A. Przybys³awski, Warszawa 1998; tego¿:

Traktat o historii religii, prze³. J. Wierusz-Kowalski, wstêp L. Ko³akowski, pos³owiem opa-trzy³ S. Tokarski, £ód� 1993.

30 M. Eliade, Aspekty mitu, prze³. P. Mrówczyñski, Warszawa 1998.

Page 92: Przeglądaj numer

91

Je�li przy tym Eliadowski mit nowoczesny reprezentuje Boga stanowi¹ce-go sta³y punkt, od którego wszystko wychodzi i ku któremu zmierza, to w³a�ci-wa dla mitu archaicznego Natura by³aby wobec niego raczej sfer¹ czystej ener-gii. Miêdzy nimi jednak pojawiaj¹ siê rozwidlenia, które mo¿na by odczytaæ,posuwaj¹c siê z jednej strony, jako przejaw linearno�ci czasu i hierarchiczno�ciprzestrzeni, z drugiej za� � jako przejaw dzia³ania zasady coincidentia opposito-rum w przestrzeni lub ko³owo�ci w czasie � i konstytuuj¹ one paradygmat line-arny oraz ko³owy. Je�li zatem Bóg mia³by tu byæ czyst¹ stabilno�ci¹ a Natura �czyst¹ dynamik¹, to miêdzy nimi pojawiaj¹ siê paradygmaty, które mo¿na uznaæza domenê syntezy i analizy czy te¿ indukcji i dedukcji. Wydaje siê przeto, ¿epodsuwana przez oba mity i paradygmaty wizja � to poniek¹d spojrzenie z dwu(czterech) perspektyw poznawczych, ods³aniaj¹cych odmienne aspekty ontolo-giczne (metafizyczne) tego samego. W sensie �cis³ym niemo¿liwe wiêc wydajesiê odciêcie jednego od drugiego i zupe³nie oddzielne ich potraktowanie.

Wy³aniaj¹ca siê z mitów opozycja zewnêtrznej (w tym sensie, ¿e Bóg jestponad �wiatem, poniek¹d odciêty od niego, jak zdaje siê o tym �wiadczyæ �ród³o-s³ów hebrajskiego s³owa ��wiêty�) czystej niezmienno�ci i wewnêtrznej (choæbyw tym sensie, ¿e bogowie reprezentuj¹cy si³y Natury mieszcz¹ siê w jej granicach,nie poza ni¹) czystej zmiany � czy te¿ jedno�ci i wielo�ci (w sensie poznawczym �dotyczy to tak¿e prawdy) � dziêki paradygmatom przekszta³ca siê w obraz zmie-szania tych pierwiastków. Dynamika i statyka uzyskuj¹ dziêki paradygmatom zde-sakralizowane wymiary � czasu i przestrzeni, które ³¹cz¹ siê ze sob¹.

Linia prosta czasu mo¿e wiêc zostaæ zamkniêta miêdzy alf¹ i omeg¹ ta-kich zdarzeñ mitycznych o charakterze bezwzglêdnego pocz¹tku i koñca, jakstworzenie ex nihilo i S¹d Ostateczny albo, w wersji zdesakralizowanej, budo-wanie i burzenie, narodziny i �mieræ. Mo¿e te¿ linia czasu zyskaæ wymiar mi-tycznych potopów czy spopielenia, z których �wiat siê odradza (np. dziêki �ko-�ciom� Matki-Ziemi), czym daje asumpt do wielokrotnego powtarzania obrotówko³owych, w których pocz¹tek i koniec pokrywaj¹ siê, w zasadzie domagaj¹c siêraczej aktualizacji pojêcia �rodka jako sygna³u stanu po�redniego, stanu �miê-dzy� � a powstawanie i niszczenie towarzysz¹ sobie nieustannie (w nawrotachdnia i nocy, zimy i lata, jesieni i wiosny, cyklów kosmicznych i cyklów cia³a).W konsekwencji prowadzi do metamorfoz tak �wiata, jak jednostki (tote¿ Owi-diusz zaleca na przyk³ad, by Priam nie p³aka³, poniewa¿ jego syn, Esakus, nietyle umar³, ile uleg³ przeobra¿eniu)31. Dwa te modele czasu, z których pierwszy

31 Owidiusz, Metamorfozy, prze³. A. Kamieñska (ks. I-IX) i S. Stabry³a (ks. IX, w. 176, ks. XV),oprac. S. Stabry³a, wyd. II zmienione, Wroc³aw 1995.

Page 93: Przeglądaj numer

92

mo¿na uznaæ za ustatyczniaj¹cy w tym sensie, ¿e wprowadzaj¹cy zamkniêcie,gotowo�æ, stan skoñczony, a zarazem ca³o�ciowy, podczas gdy drugi � za dyna-mizuj¹cy w tym sensie, ¿e pokazuj¹cy relatywno�æ koñca, nieskoñczono�æ prze-mian, które w kolejnych ko³owych nawrotach wydzielaj¹ jedynie ich jednostki,ale nie konstytuuj¹ ca³o�ci, nale¿¹ do odmiennych paradygmatów, jako pochod-nych odpowiadaj¹cych im mitów: pierwszy funkcjonuje w ramach pochodnegood mitu nowoczesnego paradygmatu linearnego, drugi w ramach mitu archaicz-nego i paradygmatu ko³owego.

W³a�ciwo�ci¹ przestrzeni natomiast by³aby wielowymiarowo�æ (np. trzywymiary w uk³adzie kartezjañskim), ale przejawiaj¹ca siê równie¿ na dwa sposo-by. Z jednej strony � mo¿na mówiæ o przestrzeni hierarchicznej, w ramach którejdokonuj¹ siê podzia³y na kolejne jednostki i to zarówno w makroskali (hierarchia�w. Tomasza z Akwinu zak³ada podstawow¹ granicê miêdzy Stworzycielem a Stwo-rzeniem, a w ramach stworzenia hierarchia ulega powieleniu, gdy byty u³o¿onezostaj¹ w skali doskona³o�ci od najwiêkszej do najmniejszej: anio³y, �wiêci, ludzie,zwierzêta, ro�liny, materia martwa), jak i mikroskali (Platon na przyk³ad zak³adahierarchiczno�æ sk³adowych cz³owieka: g³owa, piersi i brzuch sygnalizuj¹ corazgorsz¹ jako�æ ontologiczn¹ na skutek zwiêkszania roli dominanty cielesnej, a od-powiadaj¹ce im w³adze poznawcze: rozum, uczucia i zmys³owo�æ � coraz gorsz¹jako�æ poznania). Z drugiej strony natomiast mo¿na mówiæ o przestrzeni opartejna zasadzie coincidentia oppositorum, która ka¿e wszelkie elementy �wiata zrów-naæ w ich warto�ci, a jednocze�nie poddaæ dzia³aniu sprzecznych si³, prowadz¹-cych do nieustannej zmiany, a zarazem ³¹czenie wszystkiego ze wszystkim w wielk¹jedno�æ �wiata (co w tym przypadku znaczy � Natury), w ramach której wszystkosiê zmienia, ona jednak, jako ca³o�æ, pozostaje niezmienna, jak to okre�la przywo-³ywany tu ju¿ Owidiusz32. Jak wiemy � wizja Owidiusza wykazuje te¿ spore po-dobieñstwo z koncepcjami presokratyków33 i takich szkó³, jak epikurejska. Istot-

32 Owidiusz, dz. cyt.33 Aczkolwiek uznaæ mo¿na za Clivem Staplesem Lewisem (Odrzucony obraz. Wpro-

wadzenie do literatury �redniowiecznej i renesansowej, prze³. W. Ostrowski, Warszawa 1986),¿e �Natura jest najm³odszym z bóstw� (s. 36), a naprawdê istnienie swoje zawdziêcza pre-sokratykom, to jednak absolutnie znacz¹ce jest, ¿e w tym przypadku obejmuje ona �wszystko�(jakkolwiek niechêtny wobec niej autor temu �wszystkiemu� przypisuje ja³owo�æ i bierno�æ)� tote¿ w przypadku tak rozumianej Natury u¿ywaæ bêdziemy tutaj zapisu wielk¹ liter¹.Tymczasem natura Arystotelesa, jak zaznacza Lewis, ograniczona do sfery podksiê¿ycowej,sta³a siê znakomitym pretekstem dla ujêcia jej w porz¹dku Boga jako dalece nie �wszystkie-go�, bowiem jedynie tego, co zosta³o stworzone, jest wiêc wtórne (i w tym ujêciu bêdziemyoznaczaæ j¹ jako �naturê� w³a�nie). Pytanie Marii Janion, dotycz¹ce nie tylko pisowni s³owa

Page 94: Przeglądaj numer

93

ne pozostaje w ka¿dym razie, ¿e przestrzeñ hierarchiczn¹, wprowadzaj¹c¹ zasad-nicz¹ nierówno�æ, a zarazem pozwalaj¹c¹ na wydzielanie jednostek (dziêki zasa-dzie principium individuationis czy te¿ principium divisionis) przypisaæ musimydo mitu nowoczesnego i paradygmatu linearnego, gdy przestrzeñ zak³adaj¹c¹ ca-³o�ciowo�æ, opart¹ na równo�ci wszystkich wydzielanych w metamorfozach jed-nostek � przynale¿y do mitu archaicznego i paradygmatu ko³owego.

Znamienne przy tym, ¿e w przypadku paradygmatu linearnego, pokazuj¹-cego zreszt¹ bardziej ³¹czno�æ ni¿ sprzeczno�æ miêdzy dynamik¹ jednostkowo�cijako sk³adowej hierarchii a statyk¹ wprowadzaj¹cego zamkniêt¹ ca³o�æ czasu, po-niek¹d w samej nazwie pominiêta zostaje przestrzeñ, ukryta za zas³on¹ czasu, pod-czas gdy nazwa paradygmatu ko³owego skupia uwagê na czasie dynamizuj¹cym,pozostawiaj¹c w cieniu wielk¹ (i jako ca³o�æ � niezmienn¹ w³a�nie) przestrzenn¹ca³o�æ Natury. Paradygmaty okazuj¹ siê zatem ³¹czyæ w gruncie rzeczy mityczneopozycje statyki i dynamiki, wprowadzane przez Boga i Naturê, ale akcentuj¹c tylkojedn¹ ze sk³adowych, pokrewn¹ odpowiedniemu mitowi. W ten sposób dziêki na-zwie zostaje wyeksponowany w paradygmacie tylko jeden ze wzorców mitycznych,mimo obecno�ci dwu, co czyni paradygmaty wyrazi�cie pochodnymi okre�lonychmitów (linearny � nowoczesnego, ko³owy � archaicznego), ich kontynuacjamii �rzecznikami� w sferze zdesakralizowanej, z konieczno�ci niezdolnymi jednak doprzyznania równego znaczenia obu wyj�ciowym figurom. Inna rzecz, ¿e wspó³ist-nienie obu paradygmatów tak¹ równowagê przywraca.

Przywrócenie tej równowagi staje siê mo¿liwe dziêki nim obu dlatego, ¿eka¿dy dominantê sta³o�ci i zmiany realizuje na odwrót, w zwierciadlanym odbi-ciu w stosunku do drugiego � je�li chodzi o relacjê czasu i przestrzeni jako no-�ników sta³o�ci lub zmiany, które z kolei daj¹ siê prze³o¿yæ na stosunki miêdzyczê�ci¹ (jednostk¹) a ca³o�ci¹. Ka¿dy bowiem z dwu typów paradygmatów (i mi-tów) zawiera zasadnicz¹ opozycjê ca³o�ci i czê�ci, jednak dopiero oba typy przy-nosz¹ kompleksowe ich ujêcie w kategoriach czasu i przestrzeni. Paradygmatlinearny przynosi bowiem jednostkowo�æ w ramach przestrzeni, a ca³o�ciowo�æczasu, podczas gdy paradygmat ko³owy przynosi jednostkowo�æ w czasie, a ca-³o�ciowo�æ przestrzeni. Poniewa¿ za� kategorie czasu i przestrzeni s¹ tak pod-stawowe, ¿e wszelkie przejawy rzeczywisto�ci trzeba uznaæ za ich aktualizacje(rzeczy, cia³a itd. � w ramach przestrzeni, ruchy, zachowania, zdarzenia itd. �

�Natura�: �Dlaczego migocze tak¹ ilo�ci¹ znaczeñ, ¿e broni¹c siê przed nimi piszemy czê-stokroæ to s³owo albo du¿¹ liter¹ (nadaj¹c mu w ten sposób jaki� sens bardzo ogólny), albow cudzys³owie (zacie�niaj¹c je do czego� szczególnego, pojêtego tylko w okre�lonym kon-tek�cie)?� (Janion, dz. cyt., s. 7), znajduje tu zatem przynajmniej czê�ciow¹ odpowied�.

Page 95: Przeglądaj numer

94

w ramach czasu), to korzystanie z odmiennych ich ujêæ nie tylko przeciwstawiasobie paradygmaty, ale i wi¹¿e je w dope³niaj¹cy siê w sposób konieczny uk³ad.

Z jednej wiêc strony dwa typy mitów wprowadzaj¹ (nieprzek³adaln¹ by-najmniej na kategorie czê�ci i ca³o�ci) opozycjê dynamicznej wewnêtrzno�ci(Natury) i statycznej zewnêtrzno�ci (Boga), które poci¹gaj¹ za sob¹ antynomiê(lub aporiê) genezy, narodzin (�mierci) i autokreacji, nastawionej na nieskoñczoneprzemiany oraz teleologii (celu), zamkniêcia i stworzenia jako aktywno�ci kre-acyjnej, nastawionej na nadanie zewnêtrznych granic. Natura zmierza tu do za-chowania tego, co jest, przesz³o�ci, w³asnego ¿ycia; Bóg odpowiada za powsta-nie czego� wobec siebie zewnêtrznego, nowego, innego. Jednak paradygmatyprzek³adaj¹ dynamikê i statykê na relacjê czê�æ (jednostka) � ca³o�æ (nieprzek³a-dalne bynajmniej na kategorie wewnêtrzno�ci i zewnêtrzno�ci), które za ka¿dymrazem odmiennie sytuuj¹ wobec siebie relacje Natury i Boga (paradygmat ko³o-wy czyni wielo�æ bogów istotn¹ jako wielo�æ w³a�nie, bardzo czêsto jeszczewewnêtrznie ambiwalentnych, si³ w ramach, tzn. wewn¹trz, Natury, paradygmatlinearny � ustawia Boga na zewn¹trz i ponad stworzon¹ przez Niego, mniej odNiego doskona³¹ jako stworzona, naturê). W tym przypadku Natura niejako os³a-nia, pozwala trwaæ boskiej wielo�ci (paradygmat ko³owy), gdy tymczasem Bógstwarza naturê w jej ró¿norodno�ci (paradygmat linearny).

Pytanie o statykê i dynamikê �wiata, prze³o¿one na kategorie Boga i Natu-ry � widzianych w perspektywie zewnêtrzno�ci i wewnêtrzno�ci, uzmys³awiaw istocie ich nieoddzielno�æ od siebie, jako stanowi¹cych dwie strony tego same-go. Tymczasem to samo pytanie prze³o¿one na kategorie czasu i przestrzeni, wi-dziane w perspektywie dwu ró¿nych relacji miêdzy nimi jako ca³o�ci¹ i czê�ci¹,u�wiadamia dwie skrajnie odmienne sytuacje mo¿liwe miêdzy tym, co repre-zentowane jest przez Boga, a co przez Naturê. W paradygmacie ko³owym repre-zentuj¹ca Naturê dynamika, wcielona w czas cyrkularny, dominuje nad statyk¹przestrzeni jako realizacja zasady coincidentia oppositorum, obejmuj¹cej bosk¹wielo�æ i w³a�nie jako ca³o�æ niezmiennej; tymczasem w paradygmacie linearnymczas, zamkniêty miêdzy pocz¹tkiem a koñcem, wcielaj¹cymi niezmienno�æ (w sen-sie: wieczno�æ) Boga podporz¹dkowuje sobie hierarchiczn¹ przestrzeñ jako ob-szar indywidualizacji i to¿samo�ci zwi¹zanej z konieczno�ci¹ zajêcia przez naturêokre�lonego miejsca w wyznaczonym z góry porz¹dku. Nieoddzielno�æ i oddziel-no�æ zarazem stanowi¹ tutaj swoist¹ pe³niê mo¿liwych sytuacji, jakkolwiek, byæmo¿e, do tego �pozytywnego� obrazu wzajemnych relacji nale¿a³oby dorzuciæ ichnegatywn¹ realizacjê. Nie jest to jednak w tej chwili kwestia zasadnicza.

Porównawcza analiza dwu typów mitów i paradygmatów uzmys³awiaskomplikowan¹ jedno�æ, która le¿y u podstaw kulturowych opowie�ci o uniwer-

Page 96: Przeglądaj numer

95

sum. Ta skomplikowana jedno�æ mo¿e stanowiæ podstawê dla porównañ, którawnosi do tych ostatnich istotno�æ pytañ filozoficznych.

Istotno�æ pytañ pojawiaj¹cych siê w kulturze a dotycz¹cych Boga i Natu-ry � nie wymaga wiêkszego uzasadnienia. Fundamentalno�æ charakterystycznychdla paradygmatów kategorii ca³o�ci i czê�ci mo¿na oddaæ za pomoc¹ � sk¹din¹dodnosz¹cego siê do innej kwestii � filozoficznego komentarza Barbary Skargi:�Platon zreszt¹ pisze o tym wyra�nie, podkre�laj¹c zachodz¹ce tu sprzeczno�ci.Jedno bowiem jako ca³o�æ musi byæ to¿same z sob¹, ale jako wielo�æ czê�ci za-wiera ró¿nicê. Co wiêcej ze s³ów Platona wynika, ¿e jest ono ró¿ne od innychrzeczy i identyczne z nimi�34. Mo¿na w tym widzieæ niepokoj¹c¹ sprzeczno�æ czyaporiê, jak Platon (patrz¹cy z punktu widzenia paradygmatu linearnego) lub � jakomawiany przez Skargê Damaskios, zdaj¹cy siê przyjmowaæ przeciwny punktwidzenia � nie postrzegaæ tego faktu jako daj¹cego powód do niepokoju. Wybórokre�lonej postawy jest te¿ wyborem paradygmatycznym (i mitycznym). W tymsensie prezentuje te¿ okre�lon¹ filozofiê kultury, rodz¹c¹ siê ze stosunku do przed-stawionych kategorii. Komparatystyka staje siê zatem w ten sposób dziedzin¹badania stosunku tekstów kultury (i kultury po prostu) do tych fundamentalnychpytañ i zmierza w kierunku filozofii kultury.

Znamienne, ¿e dla twórcy teorii form symbolicznych, czyli w³a�ciwie fi-lozofii kultury, Cassirera, �Jêzyk, mit, religia, sztuka, nauka, historia s¹ czê�cia-mi sk³adowymi, ró¿nymi wycinkami tego ko³a�35, które przedstawia organiczn¹ca³o�æ kultury, ³¹czon¹ wspóln¹ wiêzi¹ funkcjonaln¹. I � jak powiada � �Tej tow³a�nie podstawowej funkcji mowy, mitu, sztuki, religii musimy szukaæ pod ichniezliczonymi postaciami i przejawami, staraj¹c siê w naszej ostatecznej anali-zie znale�æ ich wspólny pocz¹tek�36. Te poszukiwania czyni przedmiotem swo-ich dociekañ, jego zamys³ przeto zak³ada w gruncie rzeczy aktywno�æ kompara-tystyczn¹, dotycz¹c¹ ró¿nych �postaci i przejawów�, a zmierzaj¹c¹ do podej�ciasyntetycznego, opartego na wspólnym mianowniku, zdolnym zarazem uchwyciæsprzeczno�æ. Uznaj¹c wspomniane dziedziny za realizuj¹ce wielo�æ ró¿nychwariacji na ten sam temat � stawia filozofii kultury zadanie wydobycia tego te-matu i uczynienia go zrozumia³ym. W naszym pojêciu mity (i paradygmaty) pod-powiadaj¹, ¿e ten �jeden temat� jest wieloaspektowy.

34 B. Skarga, To¿samo�æ pojêcia czy to¿samo�æ bycia. Z lektury Damaskiosa, w: tej¿e To¿-samo�æ i ró¿nica. Eseje metafizyczne, Kraków 1997, s. 22.

35 E. Cassirer, Esej o cz³owieku. Wstêp do filozofii kultury, prze³. A. Staniewska, Warsza-wa 1998, s. 132.

36 Tam¿e, s. 132.

Page 97: Przeglądaj numer

96

I takie te¿ zostaje postawione tutaj zadanie komparatystyce, w której obec-no�æ mitów wprowadza jedno�æ, podwójno�æ za� paradygmatów przypominao ci¹g³ym starciu elementów, co zarazem powoduje, ¿e � mówi¹c s³owami Pier-re�a Bourdieu37 � nie mog¹ siê one dzieliæ, nie ³¹cz¹c siê zarazem. Tym samym,opieraj¹c siê na rozumieniu kultury jako zbioru dziedzin, tak rozumiana filozo-fia kultury zarazem prze³amuje, jak chce Zofia Rosiñska, �fragmentaryczne, dzie-dzinowe spojrzenie i na kulturê, i na filozofiê�38, staj¹c siê (jako metafilozofia)sposobem �wydobywania my�li filozoficznej utajonej w tworach kultury�39,przede wszystkim jako filozofia praktyczna i jako hermeneutyka kultury40, a w ro-zumieniu maksymalistów � staje siê �filozofi¹ pierwsz¹�41.

Nie jest to podej�cie nowe, choæ nie mo¿na oczekiwaæ, ¿e stanowi dok³adnepowtórzenie ongisiejszego. Nie zmienia to faktu, i¿ jakkolwiek koncepcja Cassire-ra przynosi odmienne warto�ciowania ni¿ te, które pojawiaj¹ siê w romantyzmie,to w jego koncepcji mitu jako no�nika specyficznej struktury my�lenia (dodaæ bytrzeba � nie tylko przednaukowego) mo¿na odnale�æ elementy zbie¿ne z tezami ro-mantycznymi42. Natomiast wydaje siê, ¿e podcinaj¹ca korzenie strukturalistycznychjasnych, binarnych opozycji formu³a Bourdieu: �Struktura typu a / b = b1 / b2 jestzapewne jedn¹ z najprostszych i najsilniejszych, jakie mo¿e wykorzystaæ systemmityczno-rytualny, poniewa¿ nie mo¿e ona przeciwstawiaæ nie jednocz¹c zarazem,a przy tym ma zdolno�æ w³¹czania w jeden jedyny porz¹dek nieskoñczonej liczbydanych przez zwykle, w nieskoñczono�æ ponawiane stosowanie tej¿e jedynej za-sady podzia³u�43 � mo¿liwo�æ zaakcentowania daleko id¹cych koneksji z roman-tycznym my�leniem ogromnie wzmacnia. W drugiej swej czê�ci przynosi ona to,co wiek wcze�niej konstatowane by³o jako zast¹pienie przez romantyzm hierarchicz-

37 P. Bourdieu, Dom czyli �wiat odwrócony, w: Szkic teorii praktyki poprzedzony trzemastudiami na temat etnologii Kabylów, prze³. W. Kroker, Kêty 2007, s. 69.

38 Z. Rosiñska, Wstêp do: Co to jest filozofia kultury?, pod red. naukow¹ Z. Rosiñskieji J. Michalik, Warszawa 2006, s. 8.

39 Tam¿e, s. 740 Z. Rosiñska, Filozofia kultury jako �filozofia spraw ludzkich�, w: Co to jest�, dz.

cyt., ss. 106-125.41 A. Szahaj, Filozofia kultury jako filozofia pierwsza (uwagi wstêpne), w: Co to jest�,

dz. cyt., ss. 153-158.42 Jako zarzut wykorzystywa³ to David Bidney, Myth, Symbolizm and Truth, w: Myth.

A Symposium, Bloomington and London 1958; natomiast od koneksji romantycznych nie od-cina siê bynajmniej psychoanaliza czy hermeneutyka spod znaku Karla Kerényiego za:M. ¯migrodzka, Mit � podanie � legenda, w: Problemy polskiego romantyzmu. Seria druga,praca zbiorowa pod red. M. ¯migrodzkiej, Wroc³aw 1974, s. 309.

43 Bourdieu, dz. cyt. s. 69.

Page 98: Przeglądaj numer

97

nej przestrzeni dialektyk¹ wnêtrza i zewnêtrza, jak to obserwuje Northrop Frye44.Czy jest to zast¹pienie, czy po³¹czenie ró¿nych obrazów � wolno tu dyskutowaæ.Wydaje siê bowiem, ¿e w istocie wykorzystanie mitów pójdzie w dwu kierunkach:aktywizuj¹cym mit Natury kierunku filozofii natury oraz � aktywizuj¹cym mit Bogakierunku filozofii historii i mistyzmu; bowiem w tym rozumieniu �Mit jest opowie-�ci¹ o tym, jak Bóg objawia siê poprzez naturê i historiê�45. Ale nawet w widzeniuhistorii dokonuje siê wewnêtrzne roz³amanie: dzieje interpretowane s¹ b¹d� w per-spektywie cyklicznej (Vico), b¹d� organicznej � wiêc linearnej.

Romantyzm umieszcza³ mity w perspektywie poznania i my�lenia symbo-licznego � a dok³adniej czucia, natchnienia, intuicji, wyobra�ni, czyni¹c je tak¿eelementami znaczeniotwórczym46. W tym ostatnim mo¿na upatrywaæ przyczy-ny tego, ¿e badaj¹c mity, nie odcinano siê od poetyckich, estetycznych i pseudo-naukowych koneksji, bowiem odnosz¹c siê do nich, jednocze�nie je kreowano,a kreuj¹c � kierowano ich wyniki w stronê praktycznie zakrojonych spo³eczno--politycznych konserwatywnych lub demokratycznych (i tê dwoisto�æ ukierun-kowania w stronê hierarchii lub równo�ci znowu trzeba podkre�liæ) utopii.Oznacza to bowiem aktualizacjê jednocze�nie dwu odmiennych mitów47.

Wydaje siê, ¿e owo dope³nianie siê dwu mitów le¿y u podstaw sprzeczno�ci,jakie mo¿na odnale�æ w twórczo�ci i postawie Mickiewicza. Maria ¯migrodzka za-uwa¿a, ¿e nie da siê zaprzeczyæ obecno�ci w jego pocz¹tkowej twórczo�ci wra¿liwo-�ci na �cudowno�æ przyrody�48, co wiêcej � mo¿e to byæ, jak wskazywa³ KazimierzWyka, fundament �cudowno�ci� obecnej jeszcze w Panu Tadeuszu49. Mo¿e to wska-zywaæ na ³¹czno�æ z wczesnoromantyczn¹ niemieck¹ filozofi¹ natury, jakkolwiek pó�-niejsze, mesjanistyczne ukierunkowanie powoduje odwrót od ubóstwienia natury,a zwrot ku mistycznej warto�ci S³owa i jego gwaranta � Boga (nie Ko�cio³a).

Potwierdzeniem takiej �dwumityczno�ci� jako wyznacznika biegunowo-�ci w twórczo�ci Mickiewicza jest pokre�lenie przez Alinê Witkowsk¹50 obec-

44 N. Frye, Statek pijany: element rewolucyjny w romantyzmie, prze³. M. Orkan-£êcki,�Pamiêtnik Literacki� 1978 z. 3.

45 M. ¯migrodzka, dz. cyt., s. 312.46 Tam¿e, s. 306.47 Jakkolwiek analogiê miêdzy podej�ciem romantyka Kannego a pogl¹dami Mircei Elia-

dego ustanawia siê jedynie na zasadzie antynomii pozahistorycznego czasu mitu i czasu hi-storii (D. Shrey, Mythos und Geschichte bei Johann Arnold Kanne und in der romantischenMythologie, Tübingen 1969, s. 312).

48 Tam¿e, s. 332.49 K. Wyka, �Pan Tadeusz�. Studia o poemacie, Warszawa 1963, ss. 155-167.50 A. Witkowska, S³owo i czyn, Warszawa 1986.

Page 99: Przeglądaj numer

98

no�ci w pierwszym okresie twórczo�ci Mickiewicza autonomicznej sfery Natu-ry, a w drugim � dominacji Boga. W pierwszym niedaj¹ca siê poj¹æ rozumem,a dzia³aj¹ca na cz³owieka w sposób przemo¿ny � nieszczê�liwy kochanek jestw koñcu jej wiê�niem, a najlepiej odczuwa j¹ lud (kieruj¹cy siê sercem � tymorganem czucia pierwotnych si³). Natura wkracza do Dziadów Mickiewicza z me-taforyk¹ ziarna i odrodzenia. Tymczasem w drugim okresie jako wyrazicielJedynego Boga istotny okazuje siê Mesjasz � i to równie dobrze Chrystus, Na-poleon, jak Towiañski � tote¿ od pobytu w Rzymie poeta zaczyna siê poruszaæ�w wiecznym uniwersum mitu religijnego, stawiaj¹c sobie i Bogu te same pyta-nia, jakie formu³owali ojcowie Ko�cio³a i wybitni filozofowie staro¿ytni, wielcyherezjarsi i mistyczni mnisi na górze Athos�51, a impuls instynktu czy emocji stajesiê przes³ank¹ dzia³ania, tzn. do wzorowanego na �za³o¿ycielskim� ge�cie mitunowoczesnego przekszta³cenia s³owa w cia³o. Zagêszczenie paradoksu w lirycereligijnej Mickiewicza staje siê jednak pretekstem do uogólnienia: Mickiewiczto poeta przeciwieñstw52.

Ale � dodaæ nale¿y � te antynomie dzia³aj¹ w ró¿nych skalach. Mo¿naprzyj¹æ, ¿e skala twórczo�ci jest skal¹ rozleg³¹: na pocz¹tku sytuuje siê mit Na-tury, na koñcu Boga, przej�cie jest d³ugie i mo¿e byæ interpretowane w katego-riach ewolucji. Czy jednak tak jest? Mo¿emy przenie�æ siê w mniejsz¹ skalê: okrescyklu wyk³adów w Collège de France obejmuje tylko kilka lat. Jego opis, doko-nywany przez pryzmat mono- i dialogiczno�ci53, mo¿na uznaæ za pochodn¹ opi-su dwumitycznego.

Odwo³uj¹c siê w kwestii narzêdzia badawczego do u¿ywaj¹cego takiejterminologii Bachtina54, otrzymaliby�my nastêpuj¹cy punkt wyj�cia: monologicz-no�æ jest pochodn¹ kultury oficjalnej, która w dobie �redniowiecza zwi¹zana jestz rycerstwem, dziedzicem tradycji Chrystusowej, a szerzej biblijnej (by przywo-³aæ Opowie�ci Okr¹g³ego Sto³u: król Artur i jego rycerze stanowi¹ analogiê doChrystusa i jego uczniów); jej cechami charakterystycznymi s¹ hierarchiczno�æprzestrzeni i linearno�æ czasu, zamkniêta forma i decyduj¹ca rola statycznego

51 Tam¿e, s. 99.52 Tam¿e, 101.53 E. Kasperski, Sprawa dialogu w �Literaturze s³owiañskiej�, w: Dziewiêtnastowiecz-

no�æ. Z poetyk polskich i rosyjskich XIX wieku. Prace po�wiêcone X Miêdzynarodowemu Kon-gresowi Slawistów w Sofii, pod. red. E. Czaplejewicza i W. Grajewskiego, Wroc³aw 1988,ss.193-252.

54 Autor artyku³u przywo³uje m.in. antologiê Bachtin: dialog, jêzyk, literatura, pod red.E. Czaplejewicza i E. Kasperskiego, Warszawa 1983.

Page 100: Przeglądaj numer

99

prawa. Dialogiczno�æ stanowi pochodn¹ kultury ludowej (karnawa³owej), zwi¹-zanej z warstw¹ spo³eczn¹, w której ramach dominuj¹ w wymiarze przestrzen-nym stosunki familiarne (równo�æ czy te¿ zasada coincidentia oppositorum),a w ramach czasu � cyrkularne (tote¿ ¿adne kawa³kowanie i �mieræ indywidual-nego cia³a nie s¹ gro�ne w zestawieniu z nienaruszalnym ¿yciem wielkiego �cia-³a� spo³ecznego lub kosmicznego), czemu towarzyszy otwarta forma decyduj¹carola dynamicznego, metamorficznego ¿ycia. Tak wiêc odwo³uj¹c siê do wyj�cio-wych pojêæ, przywo³ujemy w gruncie rzeczy mit. Rezultat opisu Kasperskiegojest nastêpuj¹cy: w wyk³adach dochodzi do kolizji � a zarazem próby jej prze-zwyciê¿ania � monologicznego, mesjanistycznego, objawicielskiego (w któryms³owo zarazem �przemawia� i realizuje siê, nie wdaj¹c siê w dyskusjê, bêd¹c¹oznak¹ s³abo�ci, wiêc niezdolno�ci do zajmowania przez mówi¹cego najwy¿szego� duchowego � miejsca w hierarchii), podbudowanego wiar¹ w przekazywanieprawdy Boskiej modelu komunikacji � z dialogicznym etosem Mickiewicza (na-wiasem mówi¹c wskazywano, ¿e etos ten wywodzi siê jeszcze z filomackich jegodo�wiadczeñ), zwi¹zanym zarówno z aktualn¹ sytuacj¹ wyk³adowcy zwracaj¹-cego siê do przedstawicieli ró¿nych nacji, z odniesieniem �teoretycznym� doF. D. Schleiermachera, wybitnego znawcy i t³umacza dialogów Platona, jak i z sa-mego (w³asnego) za³o¿enia, ¿e nale¿y przemawiaæ w imiê (nienarzuconej) ideiporozumienia i jedno�ci ludów, opartej na wspólnocie zasad. Z jednej strony Mic-kiewicz zatem walczy z ide¹ dyskusji parlamentarnej, naukowej, estetycznej itd.,za pomoc¹ argumentu dotycz¹cego jedynego s³usznego S³owa, z drugiej � raz poraz odnosi siê do g³osów docieraj¹cych od strony s³uchaczy, a i same literaturyprzedstawia w trybie dialogowym. Komparatystyka przez niego wprowadzanaz jednej strony zatem propagowa³a �wp³yw�, a z drugiej � interferencje. Sposób,w jaki dokonuj¹ siê te wybory Mickiewicza i jego opowiedzenie siê po stroniejednego lub drugiego mitu � stanowi rzecz interesuj¹c¹.

Mo¿na jednak przenie�æ siê w jeszcze mniejsz¹ skalê: na poziom pojedyn-czego dzie³a. Pan Tadeusz stanowi dla Aliny Witkowskiej podstawê konstatacji:�Przedzierzgniêcie siê Zosi-dziewczynki w papilotach w narzeczon¹ i bóstworolnicze oraz uczta soplicowska wydana na cze�æ generalicji wskazuj¹, ze poematMickiewicza zmierza³ do pojednania sprzecznych porz¹dków bytu i chcia³ zasu-gerowaæ wra¿enie nienaruszalnej harmonii ¿ycia�55. Z jednej strony pojawia siêtu bowiem porz¹dek hierarchiczny, �cis³a etykieta, pozwalaj¹ca utrzymaæ odwiecz-ny ³ad, wyros³y z historii, która uzyskuje zarazem wymiar teleologiczny; z dru-

55 A. Witkowska, dz. cyt., s. 160.

Page 101: Przeglądaj numer

100

giej � mit religijny, który domaga siê krwawego ziarna jako symbolu mocy wi-talnej i odrodzeñczej. W idylli jedynie, jak sugeruje Witkowska, jest mo¿liwe �tak rzadkie u Mickiewicza �zgranie rytmu historii i natury�56

Jak widaæ, rysuje siê tutaj ciekawa prawid³owo�æ: istnieje opozycja pod-stawowych mitycznych wzorców (przek³adalna na konkretne opowie�ci, jak mitDemeter i Persefony czy Chrystusa b¹d� na specyficzne ich aktualizacje � jakopozycja monologiczno�ci i dialogiczno�ci), która wydaje siê (ze wzglêdu namo¿liwo�æ realizowania siê przez owe poszczególne opowie�ci lub ze wzglêduna ró¿ne dziedziny czy pola, na których mo¿e siê przejawiaæ) zyskiwaæ wymiaruniwersalny, powtarzaj¹c siê na ró¿nych poziomach badawczych. Mity te potra-fi¹ ujawniaæ swoj¹ obecno�æ w ró¿nych skalach � i w tych okre�lonych obsza-rach odgrywaæ rolê wyja�niaj¹c¹, ujawniaj¹c zarazem ich jedno�æ, jakkolwiek jestto jedno�æ oparta na antynomii. W tym sensie wprowadzaj¹ one homogeniczno�ædynamiki miêdzy tym, co ró¿ne. Te wzorce wprowadzaj¹ jednak nierozerwaln¹,a przeto równie¿ z³o¿on¹, kompleksowo�æ ujawniaj¹c¹ jedno�æ miêdzy pozioma-mi, a w ramach danego poziomu �wahania i sprzeczno�ci�57.

Jednak istotne jest tutaj nie tylko to, ¿e w opisach Mickiewiczowskichprzedsiêwziêæ pojawia siê takie w³a�nie postrzeganie jego wizji. Równie istotnejest, ¿e Mickiewicz sam równie¿ stosuje takie kategorie opisu. Wydaje siê, ¿ei w jego �wiadomo�ci na ró¿nych poziomach ujawniaj¹ siê dwa wspomniane mity,ich pochodne i relacje.

Zacznijmy zreszt¹ od samego mitu. Charakterystyczne, ¿e Mickiewiczprzyjmuje, i¿ dla mitologii w 1812 roku zaczê³a siê nowa era, mianowicie era�ledzenia jej przeobra¿eñ równie jak podstawowej jedno�ci. Z pewno�ci¹ przy-wo³ywana i tworzona58 przez niego mitologia rozpatrywana na wielu poziomach� wspólnotowa (s³owiañska), narodowa (polska) i indywidualna, tj. mesjañska(Napoleon, Towiañski) � stanowi tu istotne uzasadnienie takiego twierdzenia.Jednak w wyk³adzie z 4 kwietnia 1843 roku mitologiê umieszcza po�ród innychdziedzin: historia, filozofia i poezja tworz¹ tu specyficzn¹ jedno�æ kulturow¹,któr¹ u niego poszerzaj¹ jeszcze polityka, prawo itd.59. Mo¿e tym bardziej staje

56 Tam¿e, s. 159.57 M. ¯migrodzka, dz. cyt., s. 333.58 Tak zapewne nale¿y przede wszystkim rozumieæ stwierdzenie: �Prelekcje to mit� �

M. Piwiñska, Dzieje kultury polskiej w prelekcjach paryskich, w: A. Mickiewicz, Prelekcjeparyskie, wybór, przek³. i komentarze L. P³oszewski, wybór wstêp i opracowanie M. Piwiñ-ska, Kraków 1997, s. 26.

59 Na integralno�æ wielu dziedzin w wyk³adach paryskich zwraca uwagê Micha³ Kuziak(Mickiewiczowski projekt slawistyczny w prelekcjach paryskich, w: Mickiewicz interdyscy-

Page 102: Przeglądaj numer

101

siê to uzasadnione, ¿e podkre�la on wspólne pochodzenie mitologii, jêzyka i kul-tury � z Azji, dok³adniej z Indii. Dziel¹c to, co stanowi jedno�æ, i przechodz¹cku heterogeniczno�ci oraz ³¹cz¹c ró¿ne dziedziny w homogeniczn¹ jedno�æ � wy-konuje krok, który bêdzie powtarza³.

Ju¿ ta wyj�ciowa (tak¿e dla S³owiañszczyzny) mitologia indyjska zosta-nie przez niego potraktowana jako wyraz obcowania z Bogiem za pomoc¹ na-tchnienia, acz to dopiero mitologia hebrajska � dok³adniej �Duch objawieniahebrajskiego jest znacznie wy¿szy od indyjskiego� � jak pisze w wyk³adzie XIIIz 1843 roku, III, 16160. Tradycja hebrajska bowiem to nie ba�ñ, nawet nie wy-¿szy stopieñ tego, co przynosz¹ mity indyjskie, ale wy¿szy stopieñ duchowo�ci,reprezentowany nastêpnie przez chrze�cijañstwo (III, 162), jakkolwiek nie jestono ¿adn¹ doktryn¹, a jedynie � jak to ujmuje � wcielon¹ tradycj¹. Tak wiêcmitologia indyjska zawiera sk³adow¹, która reprezentuje duchowo�æ, ale nie w jejnajwy¿szym stopniu (w³a�ciwym temu, co dzi� okre�lamy jako mit nowoczesny),a zarazem charakterystyczna jest dla niej powszechno�æ kultu s³oñca i ksiê¿yca,wyra�nie prowadz¹cego do ubóstwienia si³ przyrody, wiêc � do mitu Natury (costaje siê nawet pretekstem do wydzielenia w wyk³adzie z 7 marca 1843 roku dwukategorii ludzi: ksiê¿ycowych i s³onecznych � czyli stykaj¹cych siê z bóstwemtylko w wybranych chwilach lub nieustannie). Ten podzia³ (indyjskie � hebraj-skie) w sposób podstawowy zarysowuje przynajmniej towarzysz¹ce nam tu odpocz¹tku podstawowe rozró¿nienie mitu Boga i Natury (w której � wedle wy-k³adowcy � duchowo�æ nie wystêpuje w najwy¿szym stopniu). Pojawienie siê je-dynego Boga nie jest, jak siê zdaje, dla Mickiewicza, wyrazem ewolucji, jednakw mitologii indyjskiej postrzega on niesamodzielny udzia³ tego, co u Hebrajczy-ków stanie siê samoistne.

Jednak nie tylko rola �Indów� (objawienie których bierze pocz¹tek z unie-sienia widokiem natury, a nastêpnie przekszta³ca siê, wed³ug niego, w pró¿niaczerojenia, w przeciwieñstwie do tego, co siê dzieje u Persów, gdy w grê wchodzinauka Zoroastra � III, 173) okazuje siê istotna, bowiem �kiedy zaczêto wykre-

plinarny, pod red. K. Cysewskiego, S³upsk 1999, s. 177), umieszczaj¹c tê integralno�æ w per-spektywie komparatystyki kulturowej. Wcze�niej na zamys³ porównywania �rozmaitych pracumys³u ludzkiego� z �duchem ludów s³owiañskich� wedle s³ów samego Mickiewicza � uwagêzwraca³ Samuel Fiszman, Komparatystyka w prelekcjach paryskich Mickiewicza, �Pamiêt-nik Literacki� 1981 z. 2, co sytuuje zamiar autora blisko dzisiejszych koncepcji w rodzajupropozycji Henry�ego Remaka.

60 A. Mickiewicz, Literatura s³owiañska, w: Dzie³a t. VIII, Warszawa 1987, t. IX, War-szawa 1997, t. X, Warszawa 1998, t. XI, Warszawa 1998. Dalej korzystam z tego wydaniaprzy cytatach zaznaczaj¹c kursy I-IV i numer strony.

Page 103: Przeglądaj numer

102

�laæ geograficzne szlaki, którymi idee rozchodzi³y siê po �wiecie, nie mo¿na by³opomin¹æ rozleg³ego obszaru S³owiañszczyzny� (III, 147). Zaletê tej ostatniejmitologii (a w³a�ciwie religii, jak dodaje Mickiewicz, przywo³uj¹c Quineta61, bydalej sprowadziæ wszelkie mity archaiczne lub, jak mówi, sprzed Abrahama, dopoziomu ba�ni, powie�ci gminnej � III, 175) stanowi to, ¿e nie zosta³a ona ska-¿ona sztuk¹ i jej �prawodawstwem�, ³atwo przekszta³caj¹cym (nie tylko) sztukêw rzemios³o. Nie zosta³a te¿ ska¿ona systemem, jak to siê sta³o u Greków i Rzy-mian, którzy poszli w kierunku doktryn i szkó³ filozoficznych (II, 418) i z tegopowodu u nich Izraelici nic nie mieli do powiedzenia, bo � mieli Syna Bo¿ego,a nie system. W ka¿dym razie uznaje Mickiewicz (powtarzaj¹c diagnozê �indyj-sk¹�), ¿e �Ca³a mitologia s³owiañska jest jeno kultem s³oñca i ksiê¿yca� (III, 157),a jednocze�nie � ¿e S³owianie przyjmowali w swych pojêciach religijnych (jak-by religijno�æ mia³a tu oznaczaæ wyabstrahowanie z ca³o�ci mitycznej tylko pier-wiastka duchowego) istnienie jedynego Boga � ale z towarzysz¹cym mu z³ymduchem (I, 64) i wraca tym do indyjskich dwoistych pocz¹tków62. A za Schel-lingiem i Hanuschem (wprowadzaj¹cym pojêcie panteizmu) czyni j¹ tak¿e opar-t¹ na si³ach � dodatniej i ujemnej, co pó�niej przek³ada na antynomiê �wiat³ai ciemno�ci, ciep³a i zimna, po¿yteczno�ci i drapie¿no�ci zwierz¹t, lecznicze i tru-j¹ce w³a�ciwo�ci ro�lin (III 172). Ponadto w tym typie mitów sytuuje ko³owo�æzawarowan¹ dla niego imieniem Kronosa (u Rzymian coellum, stwierdza, zna-czy ko³o � III, 170). Znacz¹ce, ¿e nie tylko wywodzi tê mitologiê ze wspólnegopocz¹tku, ale tak¿e za jej pomoc¹ sk³onny jest pokazaæ w³a�ciwo�ci wszystkichinnych, np. greckiej. Jej rola staje siê wiêc egzemplaryczna w jego typologii,w której zaznaczona zostaje �skrajna� (III, 174) ró¿nica miêdzy tym biegunem(gdzie �systemat s³owiañski, dotychczas zapoznany, wysuwa siê naraz na czo³owszystkich staro¿ytnych systematów�! � III,144) a tradycj¹ hebrajsk¹. Znamienne,¿e to intuicyjne rozró¿nienie (jak dzi� by�my je nazwali) mitu archaicznego i no-woczesnego zostaje pomieszczone ju¿ w do�wiadczeniu archaicznym, skoro�Widaæ (�), ¿e za³o¿yciele spo³eczeñstw pierwotnych mieli o Bóstwie i �wiecie

61 O wzajemnych zwi¹zkach obu wyk³adowców Collège de France zob. np. M. Wodzyñ-ska, Adam Mickiewicz i romantyczna filozofia historii w Collège de France. Warszawa 1976.

62 Tadeusz Linkner wskazuje, ¿e we wcze�niejszych wyk³adach lozañskich pojawia siêinne ni¿ genetyczne (odziedziczenie po Indach) wyt³umaczenie swoistej dwoisto�ci w wie-rzeniach S³owian, a mianowicie jako po³¹czenia pierwotnego przekonania o jedynym Bogu,jakkolwiek ukrytym, zas³oniêtym i niewidocznym, z wp³ywami Celtów, Gotów i Germanówprzynosz¹cych �ba³wochwalstwo� (Mickiewicz o pierwotnej religii S³owian w wyk³adach pa-ryskich, w: Mickiewicz interdyscyplinarny�, dz. cyt., ss.187-188.

Page 104: Przeglądaj numer

103

stworzonym pojêcia zbyt wysokie, aby móc kiedykolwiek pomieszaæ kult Bogaz kultem S³oñca� (III, 158). A wynika st¹d tak¿e niemo¿no�æ pomieszania s³o-wiañskiego pojêcia Boga (nawet jedynego, choæ dope³nionego przecie¿ z³ymduchem, co w gruncie rzeczy wprowadza dwoisto�æ) z Bogiem hebrajskim. Mimoto, a mo¿e �dziêki temu� to S³owianie maj¹ byæ w po³o¿eniu najbardziej sprzy-jaj¹cym uzyskaniu prawdy (autentycznie, a nie �urzêdowo� chrze�cijañskiej).Trudno powiedzieæ, czy podbudowaniu takiego postawienia sprawy nie ma po-móc interpretacja wiary w upiory jako wiary w indywidualno�æ ducha ludzkiego(w ka¿dym razie nie�miertelno�æ duszy stanowi³a w jego pojêciu jedn¹ z podsta-wowych cech nieznaj¹cych objawienia �pojêæ religijnych� S³owian � I, 64).

Znamienne jednak, ¿e dla Mickiewicza wa¿ny staje siê nie tylko mit s³o-wiañski, ale znacznie szerszy, a w jego mniemaniu niezmiernie istotny, �syste-mat� mitologiczny nie tylko s³owiañski �a raczej litewsko-s³owiañski� (III, 144),w którym Litwinom m.in. przypisuje wiarê w wieczny byt duszy, przybieraj¹cejjednak ró¿ne kszta³ty (metempsychoza). Bohaterowie litewscy jawi¹ siê te¿ jakookrutni i bezlito�ni, w przeciwieñstwie do polskich; nie odczuwaj¹ przywi¹za-nia do ziemi, a choæ chêtnie przyjmuj¹ cudz¹ narodowo�æ � wszêdzie zaszcze-piaj¹ swoj¹ zdobywczo�æ i wyobra¿enie potêgi (III, 185); tak wiêc Jagiellono-wie i ideom polskim nadaj¹ nowy rozmach, bowiem gdy mitologia u S³owianprzesz³a w ¿ycie prywatne, to ich � w ¿ycie polityczne.

W ten sposób zostaje zarysowana pewna koncepcja mitów: w s³abszymwyrazie obecne ju¿ w Indiach (a charakterystyczne dla wszystkich mitów, któremo¿na tu nazwaæ archaicznymi) przeczucie najwy¿szego Boga nie spowodowa-³o wykszta³towaniu siê Go z mitu Natury i kultu np. s³oñca, ale w wyrazisty,oddzielny (nowoczesny) mit Boga wcielaj¹cego najwy¿sz¹ duchowo�æ � wykry-stalizowa³ siê dopiero dziêki Hebrajczykom. Znamienne jest zarazem zaznaczeniew ramach mitu archaicznego wielo�ci jego realizacji (Grecja, Rzym, S³owianieitd.) gwarantowanej wspólnym (Indowie) punktem wyj�cia, a zarazem odrêbno-�ci¹ � choæby tak¹, jak¹ w ramach najcenniejszego dla Mickiewicza �systematus³owiañsko-litewskiego� (w³a�ciwego ludom, które wygl¹d zewnêtrzny nawet dzie-li!) stanowi z jednej strony indywidualna wieczno�æ uobecniona w wampirach,a z drugiej strony � wieczno�æ zawarta w metamorfozach (lub metempsychozie).

Szczególne zaskakuj¹ce w tym ostatnim przypadku zaakcentowanie �sys-tematu� (choæ tak przed systematami gdzie indziej autor tak siê broni!) przynosiow¹ dwoisto�æ mówi¹c¹ o wzajemnym uwarunkowaniu paradygmatów: polskamitologia jest �domowa� i ³agodna � litewska okrutna i pozbawiona zakorzenie-nia (Litwini ³atwo rozp³ywaj¹ siê w narodzie, który podbijaj¹), ale obie dopieros¹ w stanie stworzyæ jedno�æ dzia³aj¹c¹ w praktyce tak skutecznie, ¿e Litwinom

Page 105: Przeglądaj numer

104

(których liczba tak niepokoj¹co maleje) przynosi to zakorzenienie, a Polakom ��nowy rozmach� (III, 186). Je�li S³owiañszczyzna jest duchowa, co Mickiewicztak czêsto podkre�la, to dopiero ³¹cz¹c siê z litewskim niepowierzchownym, g³ê-bokim i delikatnym odczuciem ¿ycia przyrody (III, 186), a wiêc poniek¹d z ma-terialno�ci¹, osi¹ga najlepsze rezultaty (w którym� momencie autor prelekcji doda:�Kiedy dusz ludzkich nie mog¹ pobudziæ ludzie, wówczas podejmuje siê tegonatura; a wiêc i ona posiada warto�æ� � IV, 113). Podkre�laj¹c rolê Boga, mimowszystko przywo³uje Mickiewicz Emersona, by przypomnieæ jego nawo³ywaniado �ci�lejszego zwi¹zku z Natur¹ (III, 178), która domaga siê zniesienia podzia-³ów maj¹tkowych, ekonomicznych i wszelkich innych (w³asno�æ, podzia³ pracy),wyra�nie zmierzaj¹c ku stanowi coincidentia oppositorum. Mickiewicz nie jesttu zbyt jasny, a nawet byæ nie mo¿e.

Ale wydaje siê on mie�ciæ tym opisem w ramach mitu archaicznego, w któ-rym materialno�æ i bosko�æ ³¹cz¹ siê ze sob¹, choæ w sk³adowych �systematu�zdaj¹ siê czyniæ to na dwa ró¿ne sposoby, jakkolwiek ostatecznie � dope³niaj¹cesiê. W tym uk³adzie czy symbiozie materialno�ci i bosko�ci (która przek³ada siêu niego na �duchowo�æ�) S³owiañszczyzna reprezentowa³aby przede wszystkimpierwiastek boski (duchowo�æ ma wszak¿e przewodziæ, kierowaæ � w tym przy-padku mog³aby to czyniæ ³agodnie, nie jak Rosja dzia³aæ przemoc¹), jako ¿e jejodczucie natury mimo wszystko ma charakter jedynie zewnêtrzny, a zatem dru-gorzêdny, podczas gdy litewsko�æ � reprezentowa³aby wyra�niej aspekt materialny(podbudowuje go jej w³a�ciwe �wewnêtrzne� odczucie Natury), skoro wieczno�æduszy realizuje siê w tak wtopionych w Naturê metamorfozach. W ten sposóbdopiero razem tworzy³yby tê skomplikowan¹ ca³o�æ, która jest tak zasadniczympojêciem romantyzmu. Przypisywane S³owiañszczy�nie poczucie duchowo�ci niestawa³oby w takim przypadku w konflikcie z nieobecno�ci¹ jednego Boga (he-brajskiego), który pojawia siê dopiero z chrze�cijañstwem. Tym samym Mickie-wicz wychodzi³by poza konwencjonaln¹ religiê nie mniej, ni¿ Goethe mówi¹cyo �wiêtym ¿yciu Natury; obecno�æ za� u S³owian takiej w³a�nie, jak wspomnia-na, postaci duchowo�ci (jeszcze nie w najwy¿szym stopniu, ale ju¿ jednej), w isto-cie mo¿e stanowiæ pomost do przej�cia ku odczuciu Boga nie w sposób �urzêdo-wy�, jaki narzuca Ko�ció³, a wiêc mistyczny.

Czytelny zatem pozostaje w wyk³adach paryskich63 obraz mitów, któreuk³adaj¹ siê w nieprost¹ opozycjê i zwi¹zek (jednolitego mitu) Boga i (mitu)

63 Jaros³aw £awski (Mickiewiczowskie rozumienie mitu/mitologii w pismach z lat 1818--1838, w: Mity, mitologie, mityzacje nie tylko w literaturze, pod red. i ze wstêpem L. Wi-

Page 106: Przeglądaj numer

105

Natury � z wyakcentowaniem w tym drugim przypadku zarówno rozdwojenia(Grecy, Rzymianie � s¹ obcy przez systemowo�æ S³owianom), jak i podwójno�ci(w owym ³¹cz¹cym obce sobie narody, s³owiañski i nies³owiañski, �systemacie�polsko-litewskim, stanowi¹cym swoist¹ uniê mitologiczn¹, której istnienie uza-sadnia czyn). W tym drugim przypadku zatem nie tworzy siê teoretycznych sys-temów, ale wchodzi siê w system i tworzy �sob¹� � syntezê. Ten rodzaj syntezyzdaje siê t³umaczyæ uwaga Zofii Stefanowskiej64, ¿e nie ma radykalnego pêkniêciaw wyk³adach Mickiewicza, zdominowanych przez jego historiozofiê poszuku-j¹c¹ prawid³owo�ci pomimo czasem do�æ osobliwej selekcji faktów. Prawid³o-wo�ci te ujawniaj¹ siê jednak wyra�nie, gdy wychodzimy poza jeden poziom �choæ zrekonstruowany tu reprezentowa³ najszersz¹ skalê, wychodz¹c poza sam¹tylko Europê. To �cieranie siê i dope³nianie porz¹dków mitycznych podlega jed-nak powieleniu na kolejnych poziomach. Przywo³ajmy tu przynajmniej jeden.

Wê¿sz¹ ni¿ poprzednia skalê wyznacza problematyka europejska. I tutajpojawi siê dwoisto�æ zarówno zewnêtrzna (Zachód � Wschód), jak i wewnêtrz-na, jako ¿e S³owiañszczyzna zostaje szeroko pojêta, bo w wyk³adach Mickiewi-cza w sk³ad tej grupy wchodz¹ � geograficznie rzecz bior¹c � ró¿ne grupy S³o-wian, a wyró¿niaj¹ siê szczególnie dwie, Polacy i Rosjanie. Tak wiêc to, co jedno,zostaje tutaj pokazane w swej z³o¿ono�ci. Natomiast charakterystyczne, ¿e to, conie jest wyzbyte z³o¿ono�ci, Zachód, zostanie jednocze�nie potraktowane en blocjako z³y duch i � sprowadzone przede wszystkim do jednej wielkiej obietnicy,jak¹ stanowi dla Mickiewicza Francja, reprezentowana przez Napoleona, któryz kolei jest najwy¿szym reprezentantem ducha. Ale to ju¿ dalsza kwestia.

Wed³ug niego, �Zachód dusi siê w swych doktrynach� (IV, 17), a doktry-ny s¹ martwe � i widaæ tu analogiczne odsuniêcie siê od nich, jak w przypadkumitów Grecji czy Rzymu. Ta s³abo�æ dotyka chyba ca³ej Zachodniej kultury, re-prezentowanej tak przez Ko�ció³ �urzêdowy� (IV, 156), jak i �urzêdow¹� naukê(IV, 107). Zachód jest zreszt¹ nie tylko duchowo zmechanizowany, ale te¿ zma-terializowany i uprzemys³owiony. Ju¿ wydobyciu tej przedchrze�cijañskiej pro-weniencji S³owiañszczyzny towarzyszy ironia skierowana nie przeciw niej by-

�niewskiej, Bydgoszcz 2005; rozszerzona wersja w: Problemy tragedii i tragizmu, pod red.H. Krukowskiej i J. £awskiego, Bia³ystok 2005, podkre�la, ¿e we wcze�niejszych pismachMickiewicz nie móg³ i nie chcia³ jako rzecznik Objawienia potraktowaæ go w³a�nie na rów-ni z (innymi) mitami, ale przyznaje, i¿ w prelekcjach wystêpowa³ on tyle¿ jako mesjanista,ile jako historiograf i, dodajmy, S³owianin, a tak¿e Litwin.

64 Z. Stefanowska, Legenda s³owiañska w prelekcjach paryskich Mickiewicza, �Pamiêt-nik Literacki� 1968 z. 2.

Page 107: Przeglądaj numer

106

najmniej, lecz przeciw �reformatorskim� zakusom Zachodu wobec �ludu S³owiañ-skiego�: �Chcieliby naprzód ucywilizowaæ go, to jest zrobiæ zeñ kupca, krama-rza, przemys³owca, uczyniæ zeñ Anglika, Niemca czy Francuza, pozbawiæ go cechs³owiañskich� (III, 177) � które to cechy wyra�nie przeciwstawiaj¹ siê idea³omkupca i przemys³owca, pozostaj¹c w �cis³ym zwi¹zku z mitologi¹ ³agodnejduchowo�ci i rustykalnym charakterem S³owian. Przywo³uj¹c Emersona, ³¹czyMickiewicz wyra�nie s³owiañsk¹ ideologiê z daleka od zdobywczo�ci Natur¹przeciwstawion¹ ideologii Zachodu (III, 178), choæ k³ad¹c akcent na �miêkk¹�postaæ Chrystusa raczej, ni¿ na Boga Starego Testamentu, nie dokonuje powi¹-zania tego ostatniego ze zdesakralizowan¹ nowoczesno�ci¹, jak dzi� czyni to np.Vattimo65, a wydaje siê bardziej solidaryzowaæ z mo¿liwo�ciami tkwi¹cymi w mi-cie wiecznego powrotu66.

Mimo wszystko Francuzi jedynie, nie Anglicy, nie Niemcy, wymykaj¹ siêrutynie w rzeczach wielkich (Rewolucja Francuska) i mniejszych (mo¿na zostaæurzêdnikiem i genera³em (i profesorem) �na polu bitwy�, a wiêc sprawdzaj¹c siêw praktyce. �To niepoprawne barbarzyñstwo ludu francuskiego wynika z tego,co w jego naturze najg³êbsze. Duch francuski jest, jak powiedzieli�my, intuicyj-ny; czuje siê wy¿szym ponad wszystko, co jest drobiazgowo�ci¹, szczegó³em,specjalno�ci¹, systemem. Stale i uporczywie pragnie on osi¹gn¹æ »natychmiast,ca³kowicie, wszêdzie« (�) Duch s³owiañski ma tê sam¹ naturê i te same d¹¿no-�ci, co duch Francuzów� (IV, 152-153). Mickiewicz zatem liczy, ¿e sojusz z Za-chodem zostanie osi¹gniêty przez sojusz z Francj¹, bowiem �liczne zagadnieniafilozoficzne i ekonomiczne mog¹ byæ ³atwo rozstrzygniête orê¿em francuskim�!(IV,117). Z drugiej za� strony skoro na razie �Pary¿ jest stolic¹ s³owa, s³owa wewszystkich znaczeniach (�) ale jeszcze bez swojego pana, jakim jest Duch Bo¿y�(IV, 119) � to co� w tej mierze ma do zaoferowania S³owiañszczyzna. Mówi¹cwprost, zaoferowaæ chce swoje bycie duchowym panem. Przy czym panowanieto zasadzaæ by siê mia³o na szczególnych predyspozycjach S³owian do ³¹czeniatego, co odmienne: �Podczas gdy w Europie wszystko siê dzieli i rozdrabnia,u ludów s³owiañskich, przeciwnie, wszystko siê skupia i d¹¿y do zogniskowa-nia� (IV, 139). Europa (Zachód) zatem rozdrabnia i dzieli jedno, Wschód d¹¿ydo (pokojowego) �zogniskowania� i po³¹czenia tego, co inne. Interesuj¹ce, ¿e �skoro duchowo�æ zawsze uzyskuje pozycjê pana � Zachód przyj¹æ powinien tu

65 Gianni Vattimo, (Koniec nowoczesno�ci, prze³. M. Surma-Gaw³owska, wstêp A. Za-wadzki, Kraków 2006, s. 95) ³¹czy charakterystyczn¹ dla mitu nowoczesnego wizjê historiiz jej wizj¹ w nowoczesno�ci, gdzie postêp i cel uzyskuj¹ swoj¹ zsekularyzowan¹ postaæ.

66 W. Szczerba, dz. cyt.

Page 108: Przeglądaj numer

107

pozycjê podleg³¹, mówi¹c eufemistycznie. Podleg³o�æ ta z³agodzona by byæ mia³afaktem, ¿e choæ S³owianie reprezentuj¹ panuj¹cy pierwiastek duchowy (i jak zaoceanem Emerson, podejmuj¹ �wiêt¹ wojnê przeciw ludziom ksi¹¿ek i systema-tów), to poza tym s¹ pokojowi, nie gro¿¹ najazdem Europie. Lud (ch³op) s³owiañ-ski nie da siê pchn¹æ przez jak¹� krwio¿ercz¹ teoriê, a oczekuje, by rz¹dzono nimz mi³o�ci¹ (III, 139).

Brzmi to do�æ ma³o wiarygodnie, zwa¿ywszy rolê Rosji, z powodu którejkwestia S³owiañszczyzny nie jest taka zupe³nie prosta. Napiêcie miêdzy pobit¹Polsk¹ a zaborcz¹ Rosj¹ jest oczywiste. Mickiewicz jednak stara siê to przekro-czyæ. W ramach tego, co nazywa Rosj¹, wprowadza dalsze zró¿nicowanie: od-dzieliæ trzeba naród od w³adców, ukszta³towanych na obcych duchowi s³owiañ-skiemu wzorach. Ostatecznie za� wyobra¿a sobie symbiozê: Polska bowiem mo¿edaæ Rosji warto�ci moralne, gdy Rosja Polsce �pierwiastki historiotwórcze�, ta-kie jak ustrój czy organizacja. Nawiasem zauwa¿my, ¿e wcze�niej ta rola �histo-riotwórcza� nale¿a³a do Litwinów! (Gdyby¿ móg³ przeczuæ, jakiej sytuacji w koñ-cu bêd¹ odpowiadaæ te s³owa!).

Mickiewicz na pocz¹tku swych wyk³adów pisze:

Badacze tegocze�ni, historycy i mitografowie, wszyscy poszli �ladem uczonych prze-sz³ego wieku, encyklopedystów francuskich. I oni uwa¿aj¹ mitologiê za w¹tek zmy�leñ do-wolnych, je�li nie zgo³a niedorzecznych; nie wierz¹, by mo¿na by³o j¹ u³o¿yæ w jak¹� po-rz¹dn¹ ca³o�æ, nie przysz³o im nigdy na my�l, by szukaæ tam �róde³ do historii narodowej.Zmy�lenia te czasem siê przytacza, szuka w nich �wiadectw o stanie ¿ycia domowego, o stanieduchowym ludu, ale nigdy wyt³umaczenia jego stanu politycznego czy nawet rozwoju dzie-jowego (I, 67).

Tak wiêc w poprzednim wieku, jak to ocenia, traktowano czasami mity jako(niedoskona³e, wymagaj¹ce krytycznego podej�cia i przede wszystkim pozbawio-ne ca³o�ciowego zamys³u) �ród³o wiedzy o niekoniecznie zasadniczych kwestiach(¿ycie domowe) lub dotycz¹cych co najwy¿ej ¿ycia poszczególnych ludzi. Wyra-¿a wiêc niedosyt zwi¹zany z rozpoznaniem ich funkcji w zbiorowo�ci i historii.

Sam wydobywa trzy elementy (Bóg jedyny, z³y duch i nie�miertelna du-sza), które, jego zdaniem, sk³adaj¹ siê na (wyp³ywaj¹cy z czucia) dogmat religij-ny S³owian, a �Ten dogmat jest te¿ podstaw¹ ich stanu spo³ecznego i polityczne-go� (I, 67), krótko mówi¹c � stanowi podstawê wszelkich porównañ. Dogmat tenwedle niego jest czym� po�rednim miêdzy mitami (przez co rozumie tu, �ci�lemówi¹c, mity archaiczne), które s¹ jego �ska¿eniem� (choæby przez to, ¿e bo-sko�æ nie jest w nich �czysta�, skoro wi¹¿e siê z ulegaj¹c¹ przemianom materi¹(jak � powiedzmy � ogieñ, woda, ziemia, powietrze u Owidiusza), a bêd¹cym

Page 109: Przeglądaj numer

108

Prawem S³owem objawionym (stanowi¹cym symbol mitu nowoczesnego), którego przerasta. Eksponuj¹c ów dogmat, próbuje uzasadniæ, dlaczego ludy s³owiañ-skie nie dokona³y dot¹d wielkich podbojów, nie przedsiêwziê³y wielkich wypraw� bo by³y �poni¿ej� mitu nowoczesnego, posiadaj¹c wierzenia, ale nie posiada-j¹c bezpo�redniego kontaktu z Bogiem poprzez Jego S³owo lub Syna. Ale wska-zuje te¿, dlaczego maj¹ predyspozycje, by mimo wszystko przewodziæ innym,sytuuj¹c siê na szczycie hierarchii w³a�ciwej mitowi nowoczesnemu. Mo¿e staæsiê tak, poniewa¿ zarazem s¹ �powy¿ej� mitu archaicznego, reprezentuj¹c nie tylew³a�ciw¹ mu materialno�æ, ile duchowo�æ, a ta duchowo�æ � jakkolwiek mniej-szego stopnia, ni¿ Boga Biblii (mitu nowoczesnego), to mimo wszystko po pierw-sze � pozwala ³atwiej poj¹æ autentyczne, mistyczne objawienie, zamiast przej-mowaæ �urzêdowe�, martwe prawdy, po drugie � pozwala zaj¹æ w³a�nie pozycjê(duchow¹) sk³aniaj¹c¹ innych do przyjêcia roli �materialnej� czy technicznej �np. zbrojnego ramienia (które rozwi¹¿e tyle¿ problemy militarne, ile ekonomicz-ne!), technicznego wyposa¿enia lub wsparcia cywilizacyjnego.

Próbuj¹c wyeksponowaæ tê obiecuj¹c¹ pozycjê �pomiêdzy�, pos³uguje siêMickiewicz z konieczno�ci obydwoma mitami, które stanowi¹ bieguny tego �po-miêdzy� a tym, co mo¿emy w jego koncepcji odnale�æ, staje siê mniej ów do-gmat religijny jako podstawa wszelkich porównañ, bardziej � sposób korzystaniaprzez niego z wyj�ciowych mitów, które � jako podstawa porównania � odbijaj¹siê w sposobie konstruowania przez niego �obrazu stanu politycznego� czy �roz-woju dziejowego�.

Jego obraz mitów, jeszcze raz to podkre�lmy, nie by³ do koñca jednoznacz-ny. Nie podlega³a dyskusji nadrzêdno�æ i jednocze�nie modelowo�æ mitu hebraj-skiego z jedynym Bogiem, reprezentuj¹cym czyst¹ duchowo�æ. Jednak wobectego mitu (rzecz jasna Mickiewicz uchyli³by siê przed u¿yciem tej nazwy) w opo-zycji sytuowa³ jego dogmatyczn¹ wersjê, gwarantowan¹ przez �urzêdowy� Ko-�ció³, który (podobnie jak jezuici) nie realizowa³ ducha Boskiego przes³ania, a je-dynie jego pozór.

Mit archaiczny przybra³ u niego formê mniej wyrazist¹, jakby obawia³ siêon jego dwuznaczno�ci � i to ujawni³o siê ju¿ w opisie mitów indyjskich. Opisu-j¹c wierzenia S³owian, musia³ wiêc wprowadziæ �obc¹� nacjê � Litwinów, byprzekazaæ jej jako dominantê okrucieñstwo, a zarazem zdolno�ci zdobywcze i pañ-stwowotwórcze, poniek¹d zakorzenione w �wewnêtrznym� ¿yciu Natury (dzi�powiedzieliby�my � w instynktach). Pomimo wiêc, i¿ S³owianom przypisa³ kults³oñca i ksiê¿yca, to uczyni³ ich zwi¹zek z Natur¹ �zewnêtrznym�, dziêki czemumóg³ im zarazem przypisaæ dominantê duchow¹, która w dodatku eksponowa³ajednego Boga, jakkolwiek towarzyszy³ mu z³y duch. W ten sposób antynomicz-

Page 110: Przeglądaj numer

109

no�æ si³ bogów mitu archaicznego zosta³a w pewnej mierze zatarta, sugeruj¹cniemal hierarchiczny uk³ad, w³a�ciwy dla mitu nowoczesnego, co zapewne uza-sadniaæ mia³o ³agodno�æ i wysok¹ etyczno�æ S³owian. Byæ mo¿e takie przechy-lenie ich mitów w kierunku jednego Boga móg³ t³umaczyæ ich podej�ciem dorzeczywisto�ci � intuicyjnym, nie dogmatycznym (co mimo wspólnej podstawymitycznej wprowadza³o tak¿e wewnêtrzn¹ antynomiê wierzeñ s³owiañskich i �do-gmatycznych� � greckich lub rzymskich).

Konsekwencja takiego widzenia mitologii S³owian, i nie tylko, ujawnia siêw interpretacjach historii i polityki. Niejasne by³oby, sk¹d w�ród S³owian rosyj-ski absolutyzm, gdyby nie za³o¿enie, ¿e zosta³ on zaszczepiony w³adzy przez�obcych� (Azjatów), pe³ni¹cych w ramach tego narodu funkcjê podobn¹, jakLitwini w litewsko-polskim �systemacie� (a Jagiellonowie w polskiej polityce).Problem polega na tym, ¿e w tym pierwszym przypadku � nie tylko mitycznej�unii� � mimo wszystko kierownictwo nale¿y do ducha (Mickiewicz przy okazjipokazuje zalety polskiego sytemu politycznego), gdy w tym drugim � w (zdesa-kralizowanej) hierarchii zwyciê¿a pierwiastek materialny. Paradoksalnie jednaktaki uk³ad te¿ daje nadziejê na ewentualne dope³nienie siê polskiej etyczno�cii rosyjskiej si³y pañstwa � rzecz jasna duch powinien odgrywaæ tu rolê wiod¹c¹.Podobnie widzi te¿ mo¿liwo�ci zwi¹zane z Zachodem, w którego ramach wyró¿-nia siê �niedogmatyczna� (móg³ tak s¹dziæ, dopóki nie straci³ katedry w Collègede France), barbarzyñska (!) Francja, która mo¿e stanowiæ znowu takie samo do-pe³nienie duchowej Polski, jak wcze�niej Litwa.

We wszystkich tych przypadkach Mickiewicz � skonstruowawszy swójmitologiczny �systemat� � usi³uje na jego podobieñstwo przedstawiæ te¿ poli-tyczny i historyczny. Jego wizja koncentruje siê na zajêciu po�redniego w grun-cie rzeczy miejsca miêdzy paradygmatem linearnym (hierarchia), opartym na sile(przeobra¿aj¹cej siê w absolutyzm), a paradygmatem ko³owym, w którym �wol-no�æ� przechodzi ³atwo w bezsilno�æ (co szczególnie drastycznie wygl¹da w per-spektywie pañstwa). Wydaje siê wiêc, ¿e nie tyle Bóg jako gwarant tego pierw-szego i nie Natura jako gwarantka drugiego, ile zawieszony pomiêdzy nimi Chry-stus (wpisany tyle¿ w hierarchiê paradygmatu linearnego, co w cyrkularno�æ czasuparadygmatu ko³owego) wydaje mu siê odpowiednim wzorcem dla sytuacji, któr¹ma opisaæ. Ale opisuje j¹, siêgaj¹c do owych modeli podstawowych � Boga i Na-tury. Zastanawiaj¹ce jest, ¿e zawsze szuka dla Polski przywództwa (hierarchia)opartego na ³agodno�ci (coincidentia oppositorum).

Kiedy zawiod³y nadzieje militarne, Mickiewicz wykorzystuje si³ê, któr¹sam dysponuje: s³owa i mitycznych wzorców. Byæ mo¿e jest ona przekonuj¹cana sali wyk³adowej. Jednak samo przeczytanie wyk³adów Mickiewicza przez

Page 111: Przeglądaj numer

110

Micheleta starczy³o, by zda³ on sobie sprawê, jak obaj ró¿ni¹ siê miêdzy sob¹.Có¿ dopiero mówiæ o stanowisku narodów.

Nie to jednak jest tu istotne. W tym przypadku istotne jest jedno: Mickie-wicz odwo³uj¹c siê do mitu nowoczesnego i archaicznego, pokazuje ich obu ne-gatywne realizacje � gdy staj¹ siê one dogmatami. Natomiast niedogmatyczne ichfunkcjonowanie oznacza mieszanie wzorców, które powoduje tyle¿ powstaniejedno�ci, co i sprzeczno�ci. Nie zmienia to faktu, ¿e wzorce owe w dalszym ci¹-gu pozostaj¹ podstaw¹ porównañ. Sam za� efekt porównania mie�ci siê w grani-cach filozofii kultury.

Comparative studies: between Mickiewicz and to-dayThis article presents comparative studies understood as a philosophy of culture, ba-

sing upon Henry H. Remak�s definition and the �enumerative� definition of culture by EdwardB. Tylor. Reference is also made to the two types of Eliade�s myths and two types of para-digm as a tertium comparationis, showing � through a comparative depiction � the relation-ships, appearing in related texts, of the primary figures (God and Nature) and categories ofculture (time and space).

Page 112: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

OMÓWIENIA I MATERIA£Y

Ewa IhnatowiczWarszawa

WIEK XIX W �WIEKU�

W poszukiwaniu sensów dziewiêtnastowieczno�ci i przejawów jej�wiadomo�ci w dziewiêtnastowiecznej prasie warto zwróciæ uwagê na sy-gna³, który p³ynie z tytu³u pisma. Przez takie tytu³y jak �Czas�, �Wiek�,�Wiek Nowy�, �Chwila� wydawcy i redaktorzy sygnalizowali w³a�nie po-czucie bie¿¹cego czasu oraz zamiar oparcia wiêzi z czytelnikiem na wspól-nocie tego poczucia. Mo¿na siê spodziewaæ, ¿e znalaz³o to odbicie w poru-szanej przez pismo problematyce, w ujêciach tematów, w sformu³owaniach.¯e uczestnicy wieku pary i elektryczno�ci (w tym literaci) mieli �wiadomo�ænowoczesno�ci, nowych mo¿liwo�ci swojego czasu � to oczywiste. Lekturagazety jednak daje nam mo¿liwo�æ przybli¿enia zbiorowego rozumieniaspecyfiki dziewiêtnastowieczno�ci, której obecno�æ pismo g³osi³o poprzezswój tytu³.

W Warszawie od 1 lipca 1873 zacz¹³ siê ukazywaæ dziennik �Wiek�1,z podtytu³em �Gazeta polityczna, literacka i spo³eczna�, dodatkowo sygnali-zuj¹cym, ¿e w pi�mie znajd¹ siê sprawy aktualne i obchodz¹ce tak zwany ogó³.Tytu³em �Wiek� wydawca zdawa³ siê powielaæ pomys³ widoczny w tytule�Czasu�, znanego dziennika wychodz¹cego w Krakowie ju¿ od roku 1848.

1 W miarê up³ywu czasu, dostosowuj¹c sie do wymagañ wzrastaj¹cej konkurencji i staraj¹csiê odpowiedzieæ zapotrzebowaniu czytelników, redakcja zmienia³a szatê pisma, a tytu³ przy-bra³ postaæ �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny�.

Page 113: Przeglądaj numer

112

Podobny zreszt¹ wydaje siê tak¿e ziemiañsko-mieszczañski adres czytel-niczy �Wieku�2 i jego usytuowanie w niezale¿nym, umiarkowanym, nieskrajnym�rodku, podsumowane deklaracj¹ w koñcz¹cym stulecie roku 1900: �jeste�myorganem polskim, chrze�cijañskim i najzupe³niej niezale¿nym, bez jawnych aniukrytych subwencjonariuszów i protektorów. To charakteryzuje program i dzia-³alno�æ »Wieku« od lat dwudziestu siedmiu�3. Wprawdzie za odpowiednik �Cza-su� w Warszawie historyk uzna³ �S³owo�, bra³ jednak pod uwagê kryterium do-minuj¹cej idei pism4; zwróæmy uwagê, ¿e w pocz¹tkuj¹cym �S³owo� roku 1882by³a ju¿ zajêta formu³a tytu³u dziennika �Wiek�.

Inny ju¿ charakter ma tytu³ �Nowiny Niedzielne�, nadany ukazuj¹cemu siêod roku 1876 dodatkowi niedzielnemu do �Wieku�. Sygnalizuje on tylko aktual-no�æ nowych wiadomo�ci, poniewa¿ pismo by³o pomy�lane jako zape³niaj¹ceniedzieln¹ lukê pozostawian¹ przez dziennik wychodz¹cy w dni powszednie.Zachowano zreszt¹ tytu³ �Nowiny�, gdy dodatek wy³¹czy³ siê i przekszta³ci³5

w samodzielny dziennik6.Podkre�lan¹ tak mocno niezale¿no�æ �Wieku� od �subwencjonariuszów i pro-

tektorów� rozumieæ trzeba jako niezale¿no�æ finansow¹, która umo¿liwia niezale¿-no�æ opinii7. Kazimierz Zalewski, przej¹wszy �Wiek� od Fryderyka Henryka Lewe-stama, prowadzi³ pismo od roku 1875 prawie do koñca jego istnienia. Powodzenie�Wieku� trwa³o co najmniej do roku 1900 (wed³ug triumfalnego obwieszczenia re-dakcji umieszczonego zaraz pod paskiem tytu³u � w roku 1900 nak³ad siêga³ 19 000

2 Por. Z. Kmiecik, Warszawska prasa codzienna w latach 1886-1904, �Kwartalnik Hi-storii Prasy Polskiej� XXV:1986 nr 4, ss. 23-46 (o �Wieku� ss. 38-40).

3 �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900 nr 326, s. 1.4 Cz. Lechicki, Polskie czasopi�miennictwo katolickie w latach 1833-1914, �Kwartalnik

Historii Prasy Polskiej� XXII:1983 nr 1, ss. 19-42. Autor s³usznie nie wymienia �Wieku�w�ród pism katolickich, chocia¿ mo¿na czasem w pi�mie znale�æ np. wyra¿on¹ w li�cie doredakcji opiniê, i¿ docenienie na ³amach zas³ug osoby duchownej to �jeden wiêcej dowód,¿e «Wiek» jest szczerze katolickim, i jak nale¿y, prawdziwie polskim organem� s³u¿¹cymKo�cio³owi, a przez to i spo³eczeñstwu (Listy z podró¿y, �Wiek Ilustrowany Polityczny, Li-teracki i Spo³eczny� 1900 nr 271, s. 7).

5 Por. J. K¹dziela, [has³o] Wiek, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 2,pod red. A. Hutnikiewicza i A. Lama, Warszawa 1985, s. 583.

6 Z. Kmiecik, Prasa Polska w Królestwie Polskim i Imperium Rosyjskim w latach 1865--1904, pkt �Nowiny Niedzielne�, w: Historia prasy polskiej, red. J. £ojek, tom 2: Prasa pol-ska w latach 1864-1918, Warszawa 1976, ss. 21-24.

7 Wed³ug wspomnienia dziennikarza zdobywaj¹cego w �Wieku� zawodowe do�wiadcze-nie, finansowanie zapewnia³ zamo¿ny ojciec redaktora Kazimierza Zalewskiego, zakupiw-szy pismo (S. Dunin, Wspomnienia dziennikarza, Wroc³aw 1963, s. 125).

Page 114: Przeglądaj numer

113

egzemplarzy8; na pocz¹tku lat dziewiêæsetnych nasta³y dla wydawnictwa gorszeczasy), co jest bardzo wa¿ne dla sta³o�ci formu³y dziennika, a co za tym idzie, dlaci¹g³o�ci obecnych w nim sensów XIX stulecia. Osoba Zalewskiego � do�wiadczo-nego redaktora i popularnego pisarza � stanowi³a tak¿e o otwartym charakterzeredakcji (i w znaczeniu zespo³u, i w znaczeniu lokalu)9, a to z kolei idzie w parze z to-warzysk¹ popularno�ci¹ samego pisma, sk¹din¹d i tak poczytnego. Pozwala to trak-towaæ tê formu³ê dziewiêtnastowieczno�ci jako nieodosobnion¹.

Najwiêcej okazji do wypowiedzi sugeruj¹cych rozumienie wieku XIX da³ysi³¹ rzeczy lata: 1873, czyli pierwszy rok istnienia pisma, oraz 1900, ostatni rokwieku. Lata 1899 i 1900 by³y widowni¹ ogólnej dyskusji o tym, który rok rze-czywi�cie koñczy wiek XIX. Redakcja �Wieku� by³a zdania, ¿e rok 1900, napo-myka³a jednak o tym podziale opinii. Dlatego ju¿ w roczniku 1899 rozsiane s¹mimochodem rzucane uwagi o zbli¿aj¹cym siê prze³omie wieków. Ostatnie rocz-niki gazety z XIX stulecia nie wskazuj¹, by w formule pisma dokona³a siêzasadnicza zmiana. Przegl¹d reprezentatywnych artyku³ów i notatek z wymienio-nych dwóch roczników 1873 i 1900, stanowi¹cych klamrê, pozwoli wiêc zary-sowaæ obecne w tej gazecie ujêcie dziewiêtnastowieczno�ci.

1. �Wiek� i wiek

Potwierdzenie sugestii, ¿e poprzez tytu³ pisma redakcja zwraca uwagê nabie¿¹cy czas, istotnie znajdujemy ju¿ w pierwszym numerze, w zakoñczeniu de-klaracji redakcyjnej:

�wiat³o nauki, �wiat³o bezustannego postêpu ludzko�ci, nie przyciemniaj¹c bynaj-mniej blasku �wiêto�ci, który jest sercom naszym wrodzony, czyni¹ nas uczestnikami tejwielkiej biesiady, do jakiej dziewiêtnaste stulecie zaprasza swych zwolenników. Ka¿dy ktozasi¹�æ zechce do uczty, jest tutaj wybrañcem, przed nikim wrota nie s¹ zamkniête. ¯yczli-wego wiêc od ludzi dobrej woli przyjêcia oczekujemy dla pracy nowego pisma, które posta-wi³o sobie zadanie przed spó³czesno�ci¹ nasz¹ ¿¹dn¹ prawdy i wiedzy roztworzyæ bogatyskarbiec naszego Wieku10.

Przede wszystkim zwróæmy uwagê na zastosowanie w ostatnim zdaniu grys³ów, umo¿liwionej przez rezygnacjê z cudzys³owu, w który powinien byæ ujêty

8 �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900 nr 271, s. 1.9 S. Dunin, dz. cyt., s. 128. Por. Z. Kmiecik, Warszawska prasa�, s. 40.10 F. H. L. [Fryderyk Henryk Lewestam], Do czytelników �Wieku�, �Wiek� 1873 nr 1, s. 1.

Page 115: Przeglądaj numer

114

tytu³ �Wiek�. Tak, w cudzys³owie, wystêpuje on w nag³ówku deklaracji: Do czy-telników �Wieku�. Natomiast w tek�cie konsekwentnie pisze siê bez cudzys³o-wu, za to z du¿ej litery i grub¹ czcionk¹. Taka pisownia we wspomnianym ostat-nim wersie powoduje, ¿e przez otwierany przed czytelnikami �bogaty skarbiec�trzeba rozumieæ zarówno �dziewiêtnaste stulecie (wiek)�, jak �gazetê (�Wiek�)�,ca³y zacytowany fragment jest wiêc zgrabnym znaczeniowym palimpsestem11.

Sens pierwszy wspiera zdanie o XIX stuleciu zapraszaj¹cym wszystkichdo biesiady � okre�lenie �swych zwolenników� mo¿na wtedy odczytaæ jako ��wia-domie ¿yj¹cych w nim (w wieku XIX)�, a �naszego� � jako �tego, w którym ¿y-jemy�. Pisownia pospolitego rzeczownika �wiek� wielk¹ liter¹ oznacza³aby szcze-góln¹ wagê tego w³a�nie �naszego� wieku i zaanga¿owanie emocjonalne jego�zwolenników� (wcze�niej w tym artykule u¿yto ju¿ okre�lenia �Stulecie nasze�i �stulecie� napisano wprawdzie zwyk³¹ czcionk¹, ale wielk¹ liter¹). Mieliby�mywiêc deklaracjê pojmowania XIX stulecia jako czasu niezwyk³ych mo¿liwo�ci,atrakcyjnych i dla rozumu, i dla serca, prosz¹cych siê o wykorzystanie i obiecu-j¹cych satysfakcjê tym, którzy skorzystaj¹ z nich ze �wiadomo�ci¹ znaczeniaw³asnej aktywno�ci.

Sens drugi wspiera zdanie o ludziach dobrej woli ¿yczliwie przyjmuj¹cychnowe pismo. �Wielka biesiada� oznaczaæ mo¿e wtedy niekoñcz¹c¹ siê rozmowêredakcji i czytelników, za po�rednictwem gazety, o interesuj¹cych wszystkichrozmówców sprawach XIX stulecia. Zdanie o ka¿dym-wybrañcu i o otwartychwrotach odnosi³oby siê do adresu czytelniczego oraz demokratycznych i integra-cyjnych intencji redakcji. Zadanie postawione sobie przez redakcjê polega³obyna aktywowaniu owej rozmowy, czyli udostêpnianiu skarbów my�li i uczuæ tkwi¹-cych w poruszanych sprawach. Wiek XIX, �skarbiec�, by³by wiêc czasem o nie-zwyk³ym dorobku, a rezerwuarem wielkich mo¿liwo�ci uczestniczenia w tymdorobku by³by �Wiek�-�skarbiec�.

Oba te w¹tki my�lenia o stuleciu i gazecie s¹ obecne w ca³ym artykuleredakcyjnym zakoñczonym cytowan¹ puent¹. Czujno�æ i wra¿liwo�æ na aktu-alno�ci redakcja deklaruje przez okre�lenie �na dobie� i rzeczywi�cie urucha-mia rubrykê pod tytu³em Na dobie. �Doba� oznacza jednak jednocze�nie �XIXstulecie� w takiej oto konfiguracji:

11 Podobn¹ grê s³ów stosuje w tym samym numerze korespondent z Pary¿a: �jakby�myz czytelnikami »Wieku« znali siê od wieków� (Korespondencja w³asna �Wieku�, �Wiek�1873 nr 1, s. 3).

Page 116: Przeglądaj numer

115

Otó¿ Wiek [�] ma byæ g³ównie organem swej doby, a wiêc zapisywaæ bêdzie tomianowicie, co na dobie i co z ni¹ jest zwi¹zane, lubo w tej znowu chwili bie¿¹cej, jak¹bezustannym swoim postêpem wyra¿a, nic dla niego nie pozostanie siê obcym, i wszystkoco Stulecie nasze obchodzi, bêdzie przedmiotem usilnego jego zajêcia12.

Zauwa¿my, ¿e deklaracja czujno�ci redakcji pozostaje w �cis³ym zwi¹zkuz przekonaniem, ¿e wiek XIX znajduje siê w stanie nieprzerwanego rozwoju.Aluzja do sentencji ��nic, co ludzkie, nie jest mi obce� eksponuje najwy¿sz¹empatiê i merytoryczne zaanga¿owanie pisma w sprawy wieku, których rozma-ito�æ stanowi dla tej czujno�ci wyzwanie. Rozmaito�æ ta jawi siê jako szczególnacecha dziewiêtnastowiecznego rozwoju; a zarazem zdolno�æ jej my�lowego opa-nowania jawi siê jako konieczna cecha dziewiêtnastowiecznej gazety.

Przy ca³ym tym deklarowanym zaanga¿owaniu w dziewiêtnastowieczno�æredakcja zaznacza swoje w niej miejsce i stanowisko, buduj¹c relacjê najwa¿niej-szych warto�ci:

Brataj¹c siê tak ze wszystkim co wielkie, szlachetne i piêkne, przyswajaj¹c swej wie-dzy ka¿dy postêp na drodze do�wiadczenia i ludzkiej przenikliwo�ci, Wiek nie wst¹pi ni-gdy w przymierze z tym, co poziome i niskie, co zaprzecza wy¿szym celom ludzko�ci dlate-go, ¿e ludzko�æ ta wydaje mu siê Stworzeniem bez Stwórcy. Nie dopieramy empirycznychwywodów, zgadzamy siê na metodê indukcji zmys³owych, o ile w nich przedstawia siê rê-kojmia �cis³o�ci, ale� z idea³em nie rozstaniemy siê nigdy. [�] spod spraw materialnychnigdy usuwaæ nie zamy�lamy podstawy celów moralnych. Dobrobyt materialny, jak z jed-nej strony najskuteczniej przyczynia siê do umoralnienia spo³eczeñstw, tak z drugiej, tylko³¹cznie z moralno�ci¹ i na silnym jej gruncie zapewniæ mo¿e szczê�cie dla ogó³u13.

Sformu³owania te padaj¹ w czasie, gdy trwa dyskusja starej i m³odej pra-sy. Wiele wstêpnych artyku³ów publicystycznych oraz pojedyncze wypowiedziw pierwszym pó³roczu �Wieku� wykazuj¹ nie tyle opozycyjno�æ wobec m³odychpozytywistów14, ile intencje my�lowej mediacji pomiêdzy polemistami. W cyto-wanym fragmencie s³ychaæ echo potocznego (a historycy literatury wiedz¹, ¿enietrafnego) przekonania o bezbo¿no�ci i zmaterializowaniu pozytywistów my-�l¹cych kategoriami nauk przyrodniczych. Lewestam, który sygnowa³ swoimiinicja³ami omawiany artyku³ redakcyjny, nie przypisuje jednak utraty idea³u wie-kowi czy czasom, co �wiadczy o tym, ¿e odró¿nia tendencje czasów od pogl¹-

12 F. H. L. [Fryderyk Henryk Lewestam], Do czytelników �Wieku�.13 Tam¿e.14 A tak okre�la stanowisko pisma Jerzy K¹dziela, dz. cyt.

Page 117: Przeglądaj numer

116

dów dyskutuj¹cych stron. W praktyce wiêkszo�æ pozytywistów mog³a podpisaæsiê pod jego deklaracj¹ ³¹czno�ci trwania przy �ideale� i racjonalnej postawypoznawczej i prospo³ecznej postawy etycznej (jak wiadomo, w ukazuj¹cych siêw latach siedemdziesi¹tych powie�ciach tendencyjnych nie tylko nienaganna po-stawa moralna, ale tak¿e altruizm, chrze�cijañska dobroæ i mi³o�æ bli�niego w³a-�ciwe s¹ wyk³adowcom i praktykom pozytywistycznych za³o¿eñ i celów ).

Jeszcze jeden znak pojmowania dziewiêtnastowieczno�ci wi¹¿e siê z tymfragmentem omawianego artyku³u wstêpnego, w którym mowa o miejscu tematupolitycznego w �Wieku�. Redakcja zapowiada odst¹pienie od powszechnej ruty-ny, wyznaczaj¹cej zwyczaj referowania politycznej sprawy z ró¿nych, niekonieczniewzajemnie zgodnych, stanowisk. ̄ e asekuranctwa tego nie uwa¿a za w³a�ciwo�æciê¿kich czasów, �wiadczy przeciwstawienie praktyce prasy krajowej � praktykiprasy europejskiej, dba³ej o zwiêz³o�æ, jasno�æ i celowo�æ komentarza.

2. Sprawy wieku XIX

W pierwszym pó³roczniku �Wieku� znalaz³y siê z za³o¿enia i redakcyjnejdeklaracji takie tematy, które s¹ zdaniem redakcji szczególnie istotne dla XIXstulecia. Jako pierwsz¹ wymieniono pracê i po�wiêcono jej ca³y szereg nietytu-³owanych artyku³ów na pierwszej stronie. Przykuwa uwagê dzisiejszego czytel-nika nieoczekiwana (choæ w³a�ciwie niedziwna, gdy przypomnieæ tytu³ pisma)i wyra¿ona w patetycznym tonie duma z przynale¿no�ci do XIX stulecia, które-go sukces okazuje siê doskona³ym po³¹czeniem warto�ci wyk³adanych w arty-kule wstêpnym:

Najsilniejszym wyrazem pojêæ spo³eczeñstwa nowo¿ytnego jest poszanowanie pra-cy maluczkich. Niedawno dopiero historia zapisa³a ten objaw uznania na kartach swoich,a jednak¿e, gdyby ju¿ dzi� przysz³o my�licielowi odpowiedzieæ na postawione pytanie: ja-kie s¹ zas³ugi wieku XIX, które daj¹ mu pierwszorzêdne miejsce w dziejach ludzko�ci i roz-woju cywilizacji [�] bez namys³u odpowiedzia³by, ¿e s¹ nimi: praca maluczkich, uznanieich znaczenia i d¹¿enie spo³eczeñstw do odrodzenia siê i uszlachetnienia przez pracê. Tak,z dum¹ wszyscy synowie wieku XIX te najszlachetniejsze objawy umys³u i serca ludzkiegopowo³aæ mog¹ na usprawiedliwienie swojej dzia³alno�ci15.

Uznanie faktu, ¿e doceniono pracê za sukces XIX wieku, najwa¿niejszy i de-finiuj¹cy go jako stulecie nowoczesne � okazuje siê bardzo starannie przemy�lane

15 �Wiek� 1873 nr 1, s. 2.

Page 118: Przeglądaj numer

117

i konsekwentnie w dalszych numerach gazety obecne. Przekonuje o tym zestawtematów dr¹¿onych znowu w ci¹gn¹cych siê seriach artyku³ów, a zwi¹zanych z te-matem pracy. Mówi siê wiêc du¿o o sytuacji, potrzebach i mo¿liwo�ciach rze-mios³a (rêkodzie³a) i organizacji ¿ycia rzemie�lników. Porównuje siê niedorozwójmieszczañstwa polskiego z rozwojem mieszczañstwa w Europie. Mowa te¿o mo¿liwo�ciach organizacji wsparcia fachowego i poradnictwa dla rolników.Wraca siê do rozwa¿añ o potrzebie rozwijania szkó³ zw³aszcza na prowincji;przedstawia siê w³a�ciwe wychowanie i nauczanie dzieci jako obowi¹zek spo³e-czeñstwa i obowi¹zek wobec niego; notuje siê up³yw stu lat od dzia³ania KomisjiEdukacji Narodowej. Wreszcie uwagê po�wiêca siê warunkom mieszkaniowym(dro¿y�nie i z³ej jako�ci mieszkañ) w Warszawie w porównaniu z warunkamiw Europie. Stawia siê te¿ sprawê warunków pracy nie tylko rzemie�lników, alete¿ robotników, znów w porównaniu ze �wiatem (kolonializm uznaje siê za ana-chronizm w XIX wieku).

3. Cywilizacja

Mo¿na bez przesady powiedzieæ, ¿e redakcja �Wieku� fascynowa³a siêosi¹gniêciami i rozwojem nowoczesnej cywilizacji i w miarê up³ywu czasu by³oto w gazecie coraz bardziej widoczne. W pierwszym roku przewa¿a³y notatkiz bie¿¹cego ¿ycia, np. informacje o kanalizacji warszawskiej czy remoncie dwor-ca. Rzadziej spotkaæ mo¿na by³o wiêksze artyku³y, jak w numerze 4 sprawozdaniez wystawy rolniczej w Wiedniu, sk¹din¹d zawieraj¹ce raczej opis zewnêtrznegowygl¹du terenu i pawilonów oraz wyliczenie typów eksponatów ni¿ wyja�nie-nie mechanizmu i sensu dzia³ania wystawy.

Natomiast w roczniku 1900 uwagê przykuwaj¹ m.in. dwa du¿e artyku³ypoci¹gaj¹ce za sob¹ wiele mniejszych artyku³ów i notatek, napisanych nie tylkoz g³êbok¹ znajomo�ci¹ rzeczy, ale tak¿e z wyra�n¹ dum¹ i rado�ci¹.

Pierwszy dotyczy warszawskich filtrów16. Autor zwraca uwagê na ma³¹znajomo�æ tego obiektu w�ród mieszkañców Warszawy, niezastanawiaj¹cych siênad pochodzeniem wody, z której codziennie korzystaj¹. System filtrów jawi siêwiêc jako tajemniczy, a zarazem jako nasz w³asny, fascynuj¹cy obiekt, nie gor-szy od �cudów Pary¿a lub Wiednia�. Artyku³, z³o¿ony z czê�ci wyja�niaj¹cychznaczenie i dzia³anie poszczególnych fragmentów systemu, jest w istocie spra-

16 Wodoci¹gi warszawskie, �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900nr 7, s. 3-5.

Page 119: Przeglądaj numer

118

wozdaniem/projektem wycieczki poznawczej po filtrach i wodoci¹gach, opatrzo-nym komentowanymi fotografiami wie¿y ci�nieñ, bramy wej�ciowej, podziem-nej komory filtrów, prac przy poszczególnych obiektach, a zakoñczonym pod-kre�leniem rozwojowo�ci systemu: �Ka¿dy rok przynosi co� nowego, w przesz³ymroku wykoñczono now¹ grupê filtrów, w tym roku stanie nowy budynek maszyn�.Autor podkre�la te¿ zwi¹zek systemu wodoci¹gów z systemem kanalizacji, cootwiera drogê do nastêpnych obja�nieñ cywilizacyjno�ci Warszawy. W rocznikumówi siê te¿ kilkakrotnie o planach rozwoju warszawskiej gazowni i perspekty-wach rozwoju o�wietlenia gazowego, któremu konkurencjê robi ju¿ o�wietlenieelektryczne.

Mamy te¿ np. notatkê o wystawie: �Og³oszenia. Model miasta XIX-go w.10-cio letnia praca Aleksandra Mianowskiego In¿yniera ulica Foksal No 21, rógNowego �wiatu. Wystawa otwart¹ zostanie w d. 9 stycznia r. b. Szczegó³y w afi-szach�17. W innej notatce mowa jest o projekcie wyposa¿enia konduktorów ko-lejowych w specjalnie wzmocnione stalow¹ siatk¹ torby na pieni¹dze18. Tego typunotatki i artyku³y sk³adaj¹ siê na obraz Warszawy rozwojowej i rozwijaj¹cej siê,pe³nej in¿ynierskiej inwencji, dotrzymuj¹cej kroku miastom Europy.

Drugi ze wspomnianych artyku³ów dotyczy paryskiej wystawy �wiatowej19.Autor obja�nia historiê i ideê wystawy miêdzynarodowej lub �wiatowej: idea tanale¿y do najwiêkszych sukcesów cywilizacji i zarazem sukcesów XIX wieku,stanowi¹c o wyj¹tkowo�ci tego stulecia w historii cywilizacji.

Wystawa w ogóle jest to dziecko XIX wieku. (�) W historii cywilizacji pamiêtnapozostanie data 1851 r., gdy w dniu 1 maja otwarto w Londynie pierwsz¹ na kuli ziemskiejwystawê wszech�wiatow¹. (�) Na zaproszenie, wys³ane do wszystkich rz¹dów, wziê³y w niejudzia³ wszystkie pañstwa Europy oraz Stany Zjednoczone. Wystawê zwiedzi³o przesz³o 6 mi-lionów osób, koszta urz¹dzenia wynosi³y 7 300 000 koron; trwa³a 154 dni.

Z tymi ol�niewaj¹cymi liczbami zestawione zostaj¹ jeszcze bardziej ol�nie-waj¹ce, pochodz¹ce ze statystyki nastêpnych wystaw. To przywo³ywanie prze-pychu nie ma charakteru filisterskiego zachwytu dorobkiewicza; przeciwnie: topoezja dziewiêtnastowiecznej cywilizacji, magia wielkich liczb, pomagaj¹ca poj¹æzakres i wagê zjawiska charakterystycznego dla mijaj¹cego stulecia.

17 �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900 nr 6, s. 1.18 Kasetki opancerzone, �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900 nr

5, s. 2.19 Wystawy, �Wiek Ilustrowany Polityczny, Literacki i Spo³eczny� 1900 nr 9, s. 5.

Page 120: Przeglądaj numer

119

Wniosek z tego krótkiego omówienia reprezentatywnych wypowiedzi na³amach �Wieku� mo¿na sformu³owaæ nastêpuj¹co. W gazecie takiej jak �Wiek�mocno obecne pojêcie (nie termin) dziewiêtnastowieczno�ci ma funkcjê wyra�-nie integruj¹c¹. Prawie nieobecne s¹ tu kategorie postêpowo�ci i wsteczno�ci,natomiast czêsto jest mowa o cywilizacji, rozwoju, innowacjach i nowo�ciach;czê�ciej ni¿ o �cieraj¹cych siê pogl¹dach filozoficznych czy politycznych, mówisiê o tendencjach i zjawiskach politycznych i gospodarczych widocznych w dzie-j¹cej siê rzeczywisto�ci; akcentuj¹c polsko�æ pismo nie unika, ale i nie eksponu-je naszej historii i tradycji odró¿niaj¹cej nas od innych narodowo�ci, lecz staleutrzymuje europejskie punkty odniesienia naszej wspó³czesno�ci, relacjonuj¹cwa¿ne zdarzenia w ich historycznym kontek�cie (wiêc mniej u¿ywa pojêcia skarb-ca narodowego dorobku, który nale¿y pieczo³owicie przechowywaæ � a bardziejpojêcia bogactwa mo¿liwo�ci oferowanych przez wspó³czesno�æ, których wyko-rzystywania nale¿y siê uczyæ, wzorem innych nacji). Choæ dziennik ma w pod-tytule politykê i spo³eczno�æ, dziewiêtnastowieczno�æ nale¿y w �Wieku� przedewszystkim do kategorii cywilizacji i kultury, a nieznacznie � do kategorii polity-ki czy socjologii. Dlatego w³a�nie mo¿e on integrowaæ Polaków jako dzieci pol-skiego wieku XIX.

19th century as depicted in WiekThe periodical Wiek, issued in Warsaw since 1873, proved to be one of the most wi-

dely read and popular magazines. Its title [wiek meaning �age� or �century� in Polish] evo-ked associations with its Editorial Board and its readers being present in the centre of pheno-mena and processes characteristic to their contemporary time; with topicality and continuityat a time. The article draws a profile of the nineteenth century as emergent from the periodi-cal�s columns.

Page 121: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

Adrian Ko³toniakGdañsk

RECEPCJA TWÓRCZO�CI ADAMA MICKIEWICZAW �TYGODNIKU ILUSTROWANYM� W LATACH 1898�1907

�wiatopogl¹d i literatura M³odej Polski dokona³y znacznych przewarto�cio-wañ w zastanym1 porz¹dku kulturowym, a poszukiwania nowych �róde³, odwo-³añ czy po prostu nowego wzorca tradycji literackiej, skierowa³y modernistówku sztuce romantycznej. Epoka Tetmajera i Przybyszewskiego, odkrywaj¹c nie-jako na nowo romantyzm polski, si³¹ rzeczy musia³a odrzuciæ dotychczasowy,pozytywistyczny obraz kultury lat 1822-1863. Konsekwencj¹ tych zabiegów by³azmiana wcze�niejszego sposobu pojmowania tradycji romantycznej2 oraz prze-warto�ciowanie romantycznego panteonu. Pozytywistyczny porz¹dek odczyty-wania romantyzmu, kanon tekstów oraz hierarchia artystyczna, ustalone w latachsiedemdziesi¹tych i osiemdziesi¹tych XIX wieku,3 zosta³y zast¹pione nowymi,

1 �Zastanym� znaczy �pozytywistycznym�.2 Wskazuj¹c na przyczyny tego zjawiska, Halina Floryñska pisze: �Skoro modernizm sta-

nowi konieczn¹ �reakcjê� na mniej lub bardziej konieczn¹ �akcjê�, jak¹ by³ pozytywizm,dziedzictwo, do którego przyznaj¹ siê moderni�ci, musi byæ równie¿ reakcj¹ na ustalony przezpozytywistów kanon warto�ci kulturowych. W tej sytuacji naturalne by³o siêgniêcie »ponadg³ow¹« schematycznie wymodelowanego pozytywizmu do literatury i filozofii romantycz-nej� (H. Floryñska, Spadkobiercy Króla-Ducha. O recepcji filozofii S³owackiego w �wiato-pogl¹dzie polskiego modernizmu, Wroc³aw 1976, s. 12).

3 Na temat tak zwanej pozytywistycznego porz¹dku wielkiej trójcy romantycznej wypo-wiedzia³ siê Henryk Markiewicz w pracy Rodowód i losy mitu trzech wieszczy (w: tego¿,�wiadomo�æ literatury, Kraków 1985). Badacz zaznacza, i¿ termin �wieszcz� by³ u¿ywany

Page 122: Przeglądaj numer

121

wyra¿aj¹cymi fascynacje oraz tendencje pokolenia m³odszego � modernistycz-nego. G³ówne miejsce przypad³o Juliuszowi S³owackiemu (modernizm zdetro-nizowa³ Mickiewicza), a zw³aszcza tak zwanemu pó�nemu czy te¿ mistycznemuokresowi twórczo�ci poety4. Pozycjê S³owackiego w kulturze m³odopolskiejugruntowa³ przede wszystkim Ignacy Matuszewski (S³owacki i nowa sztuka),jednak do literackich koncepcji zaczerpniêtych z Króla-Ducha przyznawali siêtak¿e Przybyszewski, Przesmycki (Miriam), Lange, ̄ u³awski, a pocz¹tkowo tak¿ei Brzozowski5. Twórczo�æ S³owackiego najczê�ciej uto¿samiana by³a z manife-stem indywidualizmu, wyra¿aæ mia³a jednostkowo�æ cz³owieka. Dla Matuszew-skiego, czo³owego publicysty �Tygodnika Ilustrowanego� w latach 1905-1907Beniowski czy Król-Duch to dzie³a nie tylko wybitne, ale przede wszystkim do-skona³e w swej formie artystycznej6. Akt nobilitacji S³owackiego mo¿e byæ rów-nie¿ odczytywany jako sprzeciw wobec pozytywistycznych interpretacji roman-tyzmu i dominacji Mickiewicza. Wprowadzenie wiêc przez Matuszewskiego do

wcze�niej, ju¿ w latach trzydziestych, ale dopiero w czterdziestych �sk³adniki znaczenioweprofetyzmu i zwi¹zanego z nim przywództwa ideowego zaczynaj¹ dominowaæ w u¿yciachs³owa �wieszcz� (tam¿e, s. 187). Przed rokiem 1863 na romantycznym panteonie panowa³awzglêdna równo�æ, potem, w okresie powstania wiêksz¹ popularno�ci¹ zaczyna cieszyæ siêS³owacki, co koñczy siê wraz z klêsk¹ zrywu narodowego. Lata osiemdziesi¹te natomiast tookres bezsprzecznego prymatu Mickiewicza. Zmiana nastêpuje w okresie M³odej Polski, alekrytycy niekonsekwentnie dokonuj¹ tego kolejnego przewarto�ciowania. Pozytywizm, uzna-j¹c S³owackiego za wybitnego poetê, ze wzglêdów artystycznych, jednocze�nie deprecjo-nowa³ jego twórczo�æ i jej wp³yw na literaturê polsk¹ z powodu uznania go za poetê negacjii pesymizmu (por. H. Markiewicz, Pozytywi�ci wobec romantyzmu polskiego, w: tego¿, �wia-domo�æ literatury, dz. cyt.). Modernizm, rehabilituj¹c S³owackiego, dokona³ opozycyjnegowzglêdem pozytywizmu, ukonstytuowania w³asnej poetyki i koncepcji sztuki w ogóle.

4 Powodów takiego stanu rzeczy by³o wiele, Floryñska w swojej rozprawie przytacza na-stêpuj¹ce: �S³owacki mia³ byæ literackim fenomenem, wyprzedzaj¹cym swoj¹ epokê; dla mo-dernizmu by³ on twórc¹ najdoskonalszej ca³o�ciowej syntezy metafizycznej bytu� (por. H. Flo-ryñska, dz. cyt., ss. 46-47). Oprócz tego nale¿y jeszcze wspomnieæ o przyk³adach literackiejfascynacji twórczo�ci¹ S³owackiego, wystêpuj¹ce najpe³niej w pracy Matuszewskiego S³o-wacki i nowa sztuka.

5 Badacze podkre�laj¹, ¿e tradycja romantyczna zosta³a naddana modernizmowi ex post,jako historyczna argumentacja, natomiast sam S³owacki by³ raczej przywo³ywany jako s³o-wo-klucz i nie starano siê szerzej argumentowaæ owego pokrewieñstwa (por. H. Floryñska,dz. cyt., s. 17 i n.), a kult S³owackiego konstytuowa³ siê w opozycji do oficjalnego literatu-roznawstwa reprezentowanego przez m.in. Tretiaka, Chmielowskiego czy Ma³eckiego.

6 Por. I. Matuszewski, S³owacki i nowa sztuka (modernizm): twórczo�æ S³owackiegow �wietle pogl¹dów estetyki nowoczesnej: studium krytyczno porównawcze, Warszawa1902.Fragmenty tej rozprawy autor publikowa³ jeszcze przed jej ukazaniem siê na ³amach �Tygo-dnika Ilustrowanego�.

Page 123: Przeglądaj numer

122

publicystyki tygodnikowej opozycji Mickiewicz � S³owacki staje siê to¿samez opozycj¹ romantyzm pozytywistyczny � romantyzm modernistyczny7.

Nale¿y jednak pamiêtaæ, i¿ czê�æ twórców m³odopolskich próbowa³a siê bro-niæ przed zarzutami kosmopolityzmu8 i odrzucenia narodowej misji sztuki, czyli przedzbyt silnym wp³ywem autora Ksiêdza Marka. Badacze zwracaj¹ uwagê, i¿ w pol-skim modernizmie �ciera³y siê ze sob¹ dwie przeciwstawne tendencje, pierwsza z nichczerpa³a z ogólnoeuropejskich wzorców literatury i � szerzej kultury, natomiast drugastara³a siê wróciæ do literatury zaanga¿owanej, ale raczej w romantycznym ni¿ po-zytywistycznym rozumieniu tego pojêcia9. O ile ku S³owackiemu sk³ania³a siê czê�æautorów M³odej Polski, szermuj¹cych has³ami indywidualizmu, artysty-ducha, o tyletwórcy drugiego nurtu, szukaj¹cy �róde³ w literaturze narodowej, uznali za swojegopatrona Adama Mickiewicza10. S³owackiemu przeciwstawiono twórczo�æ autoraBallad i romansów, uznawanego za propagatora idea³ów etycznych i narodowych.Floryñska stwierdza: �etos historyczno-patriotyczny M³odej Polski, któremu patro-nowa³ Mickiewicz, zawiera³ polemikê z tymi, którzy szukali w twórczo�ci S³owac-kiego metafizycznych podstaw dla absolutyzowania warto�ci sztuki�11.

Twórczo�æ Mickiewicza odpowiada³a tak¿e modernistycznej koncepcjimesjanizmu, k³ad¹cej bardzo du¿y nacisk na kwestiê narodow¹, powracaj¹cej tymsamym do idei romantycznych12. M³oda Polska, traktuj¹c naród jako warto�æ

7 Por. H. Floryñska, dz. cyt., s. 14. Pojêcia �romantyzm pozytywistyczny� i �romantyzmmodernistyczny� u¿yte s¹ w znaczeniu �pozytywistyczna i modernistyczna recepcja litera-tury romantycznej�.

8 O tych dwóch tendencjach polskiego modernizmu, o M³odej Polsce antyspo³eczneji M³odej Polsce spo³ecznej pisze chocia¿by Kazimierz Wyka, omawiaj¹c tradycje, z którychpolski modernizm wyrós³ (por. K. Wyka, M³oda Polska, t. I, Kraków 1977, ss. 31- 34.

9 Por. K. Wyka, dz. cyt., t. II, ss. 40-41. Wyka wskazuje równie¿, i¿ w najbardziej intere-suj¹cym nas tutaj okresie, to jest 1898-1907, pomiêdzy tymi dwiema tendencjami panowa³awzglêdna harmonia, któr¹ badacz okre�la mianem �zawieszenia broni�.

10 Wymieniæ tutaj nale¿y przede wszystkim Artura Górskiego i jego Monsalwat, Mariê Ko-mornick¹ (np. Mickiewicz i nowa poezja, �G³os� 1898 nr 52) czy Zygmunta Wasilewskiego.

11 H. Floryñska, dz. cyt., s. 60. Jednak¿e nawet Przybyszewski nie odrzuca³ ca³kowicieMickiewicza jako tradycji literackiej, a nawet wrêcz b³êdnie powo³ywa³ siê na jego pogl¹dy(por. K. Wyka, dz. cyt., t. I, przypis 50, ss. 165-166.). Natomiast w krakowskim �¯yciu� z 1898roku Górski pisa³, i¿ w Mickiewiczu �zamieszka³ król-duch ca³ej rasy i przemówi³ do luduswego�, odchodz¹c ju¿ tutaj wyra�nie od m³odopolskiego estetyzmu (A. Górski [Quasimo-do], M³oda Polska, �¯ycie� 1898 nr 25).

12 R. Pado³ pisze: �Idee pos³annictwa narodowego stanowi¹ bardzo charakterystycznysk³adnik my�li polskiego modernizmu. Owe idee by³y odnowieniem mesjanistycznej kon-cepcji polskiego romantyzmu� (R. Pado³, Neoromantyczny neomesjanizm, w: Stulecie M³o-dej Polski, pod red. M. Podrazy-Kwiatkowskiej, Kraków 1995, s. 54).

Page 124: Przeglądaj numer

123

najwy¿sz¹, widzia³a w nim byt ponadjednostkowy, odchodzi³a jednak od roman-tycznej wizji bóstwa i opatrzno�ciowej funkcji historii, a wiêc pos³annictwo na-rodowe w ujêciu m³odopolskim nie ³¹czy³o siê z my�l¹ eschatologiczn¹ i sote-riologiczn¹13.

Publicystyka �Tygodnika Ilustrowanego�, najpoczytniejszego warszaw-skiego czasopisma kulturalnego ukazuj¹cego siê w Warszawie, du¿o wiêcej jed-nak zajmowa³a siê biografi¹ wieszcza, zw³aszcza nieznanymi szerzej faktami ni¿rzeczow¹ analiz¹ jego twórczo�ci, co wi¹za³o siê z uwarunkowaniami cenzural-nymi. Wynika³o to równie¿ najprawdopodobniej z faktu, i¿ w interesuj¹cym nasokresie kierownikiem literackim pisma by³ Ignacy Matuszewski � twórca moder-nistycznej legendy S³owackiego. St¹d te¿ niewielki wp³yw autora Pana Tadeuszana kszta³t ideologiczno-literacki �Tygodnika�. Pomimo, i¿ jest wieszcz stale obec-ny na ³amach pisma, to jednak dzie³a jego nie oddzia³ywa³y na redakcjê i czytel-ników tak silnie, jak to mia³o miejsce w przypadku S³owackiego.

Pozycja Mickiewicza i jego twórczo�ci jest jednak niezwykle silna w pra-sie warszawskiej z prze³omu XIX i XX wieku, co widaæ chocia¿by na przyk³a-dzie �Tygodnika Ilustrowanego�, który w³a�nie w tym okresie, z dwudziestomatysi¹cami egzemplarzy nak³adu, jest znacz¹cym w Królestwie Polskim periody-kiem kulturowym. Publicystyka dotycz¹ca autora Ballad i romansów pod wzglê-dem liczby publikacji ustêpuje tylko recepcji twórczo�ci Juliusza S³owackiego.

Niewiele jednak mo¿na znale�æ w latach 1898-1907 artyku³ów naukowych,po�wiêconych tylko temu arty�cie. Jednym z nielicznych wyj¹tków jest, co cie-kawe, publikacja Ignacego Matuszewskiego, który na pocz¹tku XX wieku pod-j¹³ siê napisania syntetycznej rozprawy omawiaj¹cej wiêksz¹ czê�æ twórczo�ciAdama Mickiewicza i wykroczy³ poza formê krótkiego artyku³u informacyjno-jubileuszowego. W styczniowym numerze pisma z 1902 roku Matuszewski opu-blikowa³ pierwsz¹ czê�æ d³u¿szej rozprawy, zatytu³owanej Stanowisko Mickie-wicza w literaturze wszech�wiatowej14. Pojawi¹ siê w niej podstawowe proble-my nurtuj¹ce Matuszewskiego (który w swoich tekstach czêsto zastanawia³ siênad fenomenem artyzmu), mianowicie pytania o kryteria oceny wielko�ci i po-pularno�ci artysty. Publicysta rozró¿nia te dwa zagadnienia, wi¹¿¹c s³awê z za-le¿no�ci¹ od mód, z wzglêdno�ci¹ i zmienno�ci¹ gustów czytelniczych. Odwa¿-nie porzuca dogmat o oczywistej wielko�ci polskiego wieszcza, zadaj¹c pytanieo znaczenie jego twórczo�ci w dorobku kulturowym ca³ej Europy. Nie kwestio-

13 Tam¿e, ss. 60-61.14 I. Matuszewski, Stanowisko Mickiewicza w literaturze wszech�wiatowej, TI 1902

nr 1- 9 (na oznaczenie �Tygodnika Ilustrowanego� bêdê u¿ywa³ dalej skrótu TI).

Page 125: Przeglądaj numer

124

nuj¹c warto�ci dzie³ autora Sonetów krymskich, pamiêtaj¹c o rewolucji czy te¿przewrocie, jakiego dokona³ on w jêzyku oraz kulturze polskiej, zauwa¿a Matu-szewski znikom¹ znajomo�æ tych dzie³ poza granicami obszaru etnicznie polskie-go. Upatruje przyczyn tego zjawiska w barierze jêzykowej i marginalnym zna-czeniu jêzyka polskiego w dziewiêtnastowiecznej Europie.

Matuszewski w ¿aden sposób nie próbuje podwa¿aæ pozycji Mickiewiczaw kulturze polskiej i �wiadomo�ci Polaków, dlatego te¿ stara siê odczytywaæ jegotwórczo�æ przez pryzmat wspólnych ca³ej ludzko�ci prze¿yæ, celów i d¹¿eñ, sk¹dju¿ bardzo blisko do teorii archetypów15. Dziêki temu publicysta dochodzi dokoncepcji arcydzie³a, opartej na jak najwiêkszym spektrum uczuæ i warto�ci ogól-noludzkich, zawartych w dziele.

Dla Matuszewskiego istnia³o powinowactwo dusz artystów niezale¿nie odich pochodzenia, a co za tym idzie, tak¿e tematów, my�li i uczuæ, które stawa³ysiê przez to uniwersalnymi tematami sztuki. W³a�nie dziêki temu Mickiewicz,zdaniem autora S³owackiego i nowej sztuki, bêdzie zawsze fascynowaæ16. W swejtwórczo�ci wieszcz dotyka³ wszystkich niemal problemów, które stanowi¹ o po-nadczasowej i ponadnarodowej warto�ci poezji. Dla Matuszewskiego Mickiewiczjest przede wszystkim indywidualist¹, który tworzy³ postaci z równie silnej in-spiracji filozoficznej, z której powstali romantyczny Kain czy Faust. W³a�nieosobisty charakter nadaje uczuciom z dzie³ Mickiewicza piêtno wielko�ci. Wska-zuj¹c na zale¿no�æ Pana Tadeusza od twórczo�ci Homera, osadza Matuszewskipolskiego wieszcza w uniwersum kultur Europy i stara siê odnale�æ jego wiel-ko�æ w ponadczasowo�ci ogólnoludzkich postaw i rozterek, zawartych w poezji.Jak wiêc widaæ, autor Swoich i obcych stara siê uwspó³cze�niæ Mickiewicza,

15 Przy okazji tego artyku³u Matuszewski proponuje ciekawy podzia³ arcydzie³. Dzieli jena trzy grupy: 1) te, które odznaczaj¹ siê g³êbi¹ my�li filozoficznej, wnosz¹cej wa¿ne tre�ciw ¿ycie ka¿dego cz³owieka; 2) opieraj¹ce siê na prawzorze epopei Homera, emanuj¹ce pier-wotn¹ naiwno�ci¹ i szczero�ci¹; 3) bêd¹ce indywidualn¹ spowiedzi¹ artysty. Tych ostatnich,wed³ug Matuszewskiego, ma byæ w kulturze europejskiej najwiêcej (Por. I. Matuszewski,dz. cyt., TI 1902 nr 6). O uniwersalno�ci i europejskiej epicko�ci twórczo�ci Mickiewiczapisa³a chocia¿by Alicja Stêpniewska (A. Stêpniewska, Mickiewicz w krêgu Homera. Struk-tura epicka �Pana Tadeusza�, Lublin 1998), natomiast obszern¹ analizê pogl¹dów Matu-szewskiego na artyzm prezentuje H. Floryñska w przywo³ywanej ju¿ wcze�niej rozprawie(por. H. Floryñska, dz. cyt., ss. 41-64).

16 W³a�nie dziêki takiemu podej�ciu autora Swoich i obcych do twórczo�ci Mickiewicza,mo¿liwe by³o pogodzenie dwóch przeciwstawnych tendencji modernistycznych, upraszcza-j¹c problem, indywidualizmu i patriotyzmu, literatury zaanga¿owanej i skupiaj¹cej siê najednostce.

Page 126: Przeglądaj numer

125

dostosowaæ postaæ samego poety oraz wymowê jego dzie³ do tendencji i idea³ówsztuki modernistycznej.

Inny wybitny publicysta M³odej Polski, Artur Górski, publikuje na pocz¹tku1906 roku artyku³ zatytu³owany Mickiewicz ¿ywy i umar³y17. W obszernej roz-prawie o ¿yciu i twórczo�ci jednego z najwa¿niejszych polskich romantykówwidaæ zainteresowanie autora wieszczem, które nabra³o pe³nego wyrazu w dzie-le z 1908 roku Monsalwat. Rzecz o Adamie Mickiewiczu18. To Górski z Matu-szewskim, w³a�ciwie odosobnieni, odwo³uj¹ siê do twórczo�ci Mickiewicza jako¿ywej wci¹¿ tradycji literackiej. Pisz¹c o postawie autora M³odej Polski wobecMickiewicza, Julian Krzy¿anowski w swojej pracy stwierdza:

(�) postawa ta [zwrócenia siê ku literaturze romantycznej � AK] si³¹ rzeczy musia³a zna-le�æ wyraz w nowej postaci legendy mickiewiczowskiej, skoro losy Mickiewicza zwi¹zane by³y�ci�le z ruchem Towiañskiego. W rezultacie postaæ tê stworzy³ A. Górski, ukazuj¹c w piêknympoemacie proz¹ poetê-pielgrzyma, p¹tuj¹cego na »Monsalwat« ducha. By³a to postaæ nie tyle po-ety, co proroka, ³akn¹cego czynu i zmierzaj¹cego ku sobie tylko widocznym celom wiecznym19.

Górski stara siê przedstawiæ wp³yw rozwoju duchowego poety na jegodzie³a, odnosz¹c siê zw³aszcza do okresu towianistycznego. Ukazuje cz³owieka--wieszcza, zauwa¿aj¹c: �(�) pozosta³ tytanem na ziemi. (�) Natchnienie nag³ymlotem porywa jego ducha ponad przeznaczenie cz³owieka�20. Przedstawiaj¹cdoj�cie do najwa¿niejszej, wed³ug publicysty, idei poety � wyzwoliciela narodu,ukazuje wp³yw �wiata zewnêtrznego na duszê artysty. O okresie towianistycz-nym pisze: �w walce tego nowoczesnego Jakuba z Anio³em � Anio³ zwyciê¿y³.Mickiewicz zosta³ Towiañczykiem�21. Publicysta koñczy swoj¹ rozprawê opi-

17 Por. TI 1906 nr 1, 2, 4, 6, 7, 8. Na temat biografii Mickiewicza zob.: Z. Sudolski, Mic-kiewicz. Opowie�æ biograficzna, Warszawa 1995; A. Witkowska, Mickiewicz. S³owo i czyn,wyd. IV, Warszawa 1998; J. Ch. Gille, Adam Mickiewicz-cz³owiek. Studium psychologiczne,Warszawa 1987.

18 Por. A. Górski, Monsalwat. Rzecz o Adamie Mickiewiczu, wyd. I, Warszawa 1908. Gór-ski w swym dziele krytykowa³ koncepcjê artysty odizolowanego od spo³eczeñstwa, odrzu-ca³ tak¿e pusty symbolizm i propagowa³ poezjê czynu (por. M. Podraza- Kwiatkowska, Wstêp,w: tej¿e, Programy i dyskusje literackie okresu M³odej Polski, wyd. III uzupe³nione, Wro-c³aw 2000, s. LXV-LXVI).

19 J. Krzy¿anowski, Neoromantyzm polski. 1890-1918, wyd. I, Wroc³aw, 1971, s.15.20 A. Górski, Mickiewicz ¿ywy i umar³y, TI 1906 nr 1.21 TI 1906 nr 7. Fascynacja Górskiego towianizmem zosta³a ukazana w pe³ni w³a�nie

w Monsalwacie, gdzie autor M³odej Polski wskazywa³ na aktualno�æ tej idei oraz na koniecz-no�æ odrodzenia moralnego jednostki we wspó³czesnym spo³eczeñstwie.

Page 127: Przeglądaj numer

126

sem okresu paryskiego, wci¹¿ zaznaczaj¹c istotn¹ rolê prze¿yæ oraz przemianduchowych i ideologicznych w procesie twórczym Adama Mickiewicza.

�Tygodnik Ilustrowany� w latach 1898-1907 nie publikowa³ obszernychopracowañ dzie³ Mickiewicza, jego twórczo�æ omawiana by³a na ³amach tegoczasopisma bardzo wybiórczo i raczej sporadycznie. Pisz¹c o statystykach i czê-stotliwo�ci pojawiania siê artyku³ów dotycz¹cych autora Pana Tadeusza, trze-ba jednak uwzglêdniæ kwestie cenzury na terenie Królestwa Polskiego22. Inte-resuj¹ce nas lata to okres wzmo¿onej dzia³alno�ci Warszawskiego KomitetuCenzury, spowodowanej miêdzy innymi obchodami setnej rocznicy urodzi po-ety, a nastêpnie wyst¹pieniami spo³ecznymi w okresie rewolucji 1905 roku23.Nale¿y pamiêtaæ, i¿ Mickiewicz, tak przez Polaków, jak i Rosjan uznawany by³powszechnie za symbol polsko�ci24, st¹d te¿, pomimo wzglêdnej liberalizacjipolityki cenzorskiej w latach 1905-1906, ta swoista amnestia nie objê³a twór-czo�ci poety. Przyczyn takiego stanu rzeczy by³o bez w¹tpienia wiele. Opróczprzywo³anego powy¿ej znaczenia symbolicznego dzie³ wieszcza, wymieniæ napewno trzeba znacznie silniejsze uwik³anie twórczo�ci Mickiewicza w kwestienarodowo-wyzwoleñcze ni¿ w wypadku innych twórców romantycznych. Dla-tego te¿, o ile o S³owackim czy Norwidzie czêsto dyskutowano z perspektywyczysto estetycznej, o tyle taki zabieg w wypadku autora Ksi¹g narodu i piel-grzymstwa polskiego by³ ju¿ prawie niemo¿liwy, tre�æ dzie³ zbyt bliska bowiemby³a kwestiom spo³ecznym i politycznym. Zdoby³ siê na to w zasadzie tylko Ma-tuszewski w przywo³ywanym wcze�niej artykule. W tym wiêc nale¿y równie¿upatrywaæ przyczyn czêstszego pojawiania siê na ³amach �TygodnikaIlustrowanego� wszelkich drobnych artykulików okoliczno�ciowych czy omó-wieñ fragmentów biografii, drukowanych niejako zamiast prawdziwej dysku-sji na temat Mickiewicza. Polityka WKC wp³ynê³a bez w¹tpienia na kszta³turoczysto�ci obchodów jubileuszu poety w 1898 roku oraz na zaistnieniu tegowydarzenia w ówczesnej prasie warszawskiej, da³a o sobie znaæ równie¿ w ro-ku 1905 w zwi¹zku z rewolucj¹ oraz piêædziesi¹t¹ rocznic¹ �mierci poety.W latach 1906 i 1907, czyli bezpo�rednio po wydarzeniach rewolucyjnych,

22 Wiêcej na ten temat zobacz: Z. Kmiecik, Prasa warszawska w latach 1886-1904, wyd. I,Wroc³aw 1989 lub A. Zalewski, Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjació³ki przez Ba-ronow¹ XYZ, Warszawa 1971, ss. 330-344.

23 Pisa³ na ten temat chocia¿by Z. Kmiecik w pracy Prasa polska w rewolucji 1905-1907,wyd. I, Warszawa 1980.

24 Por. E. Skorupa, Mickiewicz zakazany � Mickiewicz czytany, w: Adam Mickiewicz �dwa wieki kultury polskiej, pod red. K. Maci¹ga i M. Stanisza, Rzeszów 2007, s.13.

Page 128: Przeglądaj numer

127

podtrzymano zakaz rozpowszechniana dzie³ Mickiewicza na terenie Króle-stwa Polskiego25.

W numerze ósmym pisma z roku 1900 Teodor Wierzbowski og³osi³ rozprawêkrytyczn¹ na temat Pie�ni Filaretów, zauwa¿aj¹c i¿ do tej pory brak by³o pe³nego, kry-tycznego wydania tego utworu, oraz rozstrzygniêtej kwestii kolejno�æ poszczególnychzwrotek. Sam Wierzbowski, jak wspomina, og³asza drukiem Pie�ñ Mickiewicza napodstawie znalezionego w archiwum Ministerstwa O�wiaty w Petersburgu rêkopisu,który do³¹czony by³ do akt �ledczych Nowosilcowa jako dowód w sprawie26.

Do artyku³ów naukowych lub popularnonaukowych, omawiaj¹cych twór-czo�æ Mickiewicza, nale¿y zaliczyæ tak¿e tekst Gustawa Doliñskiego Mickiewiczjako my�liwy. Autor dokonuje w nim omówienia scen polowañ z Pana Tadeusza,by stwierdziæ, i¿ Mickiewicz musia³ znaæ bardzo dobrze arkana rzemios³a my-�liwskiego, by z tak¹ precyzj¹, malowniczo�ci¹, lecz przede wszystkim znaw-stwem oddaæ obrazy pogoni za zwierzyn¹. Pisze Doliñski:

Poeta odczuwa urok ³owieckiej uciech pe³n¹ piersi¹, rozumie ca³y powab mêskiejzabawy, która dawniej pe³na niebezpieczeñstw i trudów, wymaga³a wielkiej znajomo�ci rze-czy i stanowi³a rodzaj sztuki wcale nie³atwej do zdobycia27.

W podobnym stylu utrzymana jest równie¿ publikacja z czerwca tego¿ roku(1899), dotycz¹ca jednak tym razem scen grzybobrania z Pana Tadeusza. Jej autor,Hieronim £opaciñski, przedstawia Grzybobranie przez pryzmat podañ ludowychi folkloru. Przytaczaj¹c bia³oruskie pie�ni o wojnie grzybów, �piewane we wsiHorodzi³ówka, maj¹ce równie¿ swoj¹ ma³orusk¹ wersjê, dowodzi i¿ Mickiewiczmusia³ zetkn¹æ siê z tymi tekstami, a buduj¹c obrazy z Grzybobrania, opiera³ siêna doskonale sobie znanym motywie folklorystycznym. £opaciñski wskazujerównie¿ na brak solidnych prac, omawiaj¹cych folklor w twórczo�ci wieszczai wyra¿a nadziejê, ¿e takie przyczynki, jak jego artyku³, doprowadz¹ w koñcu dopowstania rozprawy naukowej na ten temat.

25 Przyk³adem na stosunek cenzorów warszawskich do twórczo�ci Adama Mickiewiczajest orzeczenie cenzora Iwanowskiego, dotycz¹ce Dziadów, które �przenika ¿¹dza zemstyi g³êboka nienawi�æ do Rosji, szczególnie do Cara rosyjskiego jako g³ównego sprawcy cier-pieñ narodu polskiego. Poniewa¿ wzajemne stosunki Rosji i Polski s¹ teraz niemal takie same,jakie by³y w czasach Mickiewicza, to zawarte w poemacie wezwanie do bezlitosnej zemstyna wrogu, tzn. Rosji, i pogró¿ki pod adresem Cara rosyjskiego nabieraj¹ aktualnego charak-teru (�)� (�wiat pod kontrol¹. Wybór materia³ów z archiwum cenzury rosyjskiej w Warsza-wie, wybór, przek³ad i opracowanie M. Prussak, Warszawa 1994, s. 138).

26 Por. T. Wierzbowski, O �Pie�ni Filaretów�, TI 1900 nr 8.27 G. Doliñski, Mickiewicz jako my�liwy, TI 1899 nr 10.

Page 129: Przeglądaj numer

128

Zdecydowanie najwiêksz¹ grupê artyku³ów zwi¹zanych z Adamem Mic-kiewiczem, publikowanych na ³amach �Tygodnika Ilustrowanego�, tworzy³y bezw¹tpienia ró¿norodne próby odtwarzania jego biografii, najczê�ciej fragmenta-ryczne, odnosz¹ce siê do poszczególnych etapów jego ¿ycia. Redakcja publiko-wa³a nieznane dot¹d materia³y �ród³owe dotycz¹ce ¿ycia wieszcza, próbuj¹cwype³niaæ w ten sposób bia³e plamy w jego biografii. Szukaj¹c czêsto sensacji,stara³a siê zaciekawiæ jak najszersze grono czytelników. Tego typu publikacjeprzewa¿aj¹ w�ród artyku³ów popularnonaukowych dotycz¹cych Mickiewicza.

Doskona³ym tego przyk³adem jest jubileuszowa notatka, z grudnia 1905roku. Autor, Ignacy Chrzanowski, prezentuj¹c portret poety, skupia siê przedewszystkim na warto�ciach duchowych, moralnych jego twórczo�ci. Pisze: �W po-ezji Mickiewicza jest grzech, jest wystêpek, jest nawet zbrodnia, s³owem, jestrzeczywisto�æ, ale to wszystko przetopi³o siê na cnotê, na zas³ugê, na ekspiacjêw ogniu jego w³asnej duszy, która jednym skrzyd³em tr¹ca³a o ziemiê, ale drugim� o niebo�28. Pe³en patosu jêzyk, którego u¿ywa publicysta, jest charakterystycz-ny dla tekstów popularnonaukowych publikowanych w �Tygodniku Ilustrowanym�.Chrzanowski, przedstawiaj¹c postaæ Mickiewicza, wywy¿sza jego zas³ugi orazznaczenie dla kultury polskiej oraz dla my�li patriotycznej i narodowo-wyzwoleñ-czej. Konkluduj¹c, stwierdza: �Wiêc kochaæ i czciæ Mickiewicza, to znaczy kochaæi czciæ ojczyznê, bo on powiedzia³ prawdê, kiedy wo³a³ Ja i Ojczyzna � to jedno�29.

Wybiórczo biografi¹ Mickiewicza na ³amach �Tygodnika Ilustrowanego�zajmowali siê: Teodor Wierzbowski30 i Henryk Mo�cicki31, prezentuj¹cy zagad-nienia zwi¹zane z epizodami ¿ycia wieszcza.

28 I. Chrzanowski, Mickiewicz. W piêædziesi¹t¹ rocznicê zgonu, TI 1905 nr 46 i 47.29 Tam¿e.30 Wierzbowski prezentuje na ³amach pisma wydawanego przez Gebethnera i Wolffa ar-

tyku³ biograficzny, dotycz¹cy Mickiewicza oraz jego rodziny, co jest rzadko�ci¹ w �Tygo-dniku�. W publikacji Genealogia Mickiewicza (TI 1902 nr 33) ukazuje drzewo genealogicznerodziny Mickiewiczów z do�æ szerokim i szczegó³owym omówieniem, zw³aszcza kwestiiherbu i korzeni rodu. Skupia siê na dotarciu do genezy herbu Poraj, ukazuj¹c tak¿e inne ga³êzierodu Mickiewicza.

31 W artykule zatytu³owanym Przyczynek do ¿yciorysu Mickiewicza w 1824 roku (TI 1907nr 15) Mo�cicki opublikowa³ dwa nieznane podania Mickiewicza do Rz¹du Uniwersytetuz 1824 roku. Pierwsze mia³o powstaæ zaraz po wyj�ciu Mickiewicza z wiêzienia i zawieraæpro�bê o zezwolenie na wyjazd do Kowna. Drugie podanie zwi¹zane jest z czterotygodnio-wym wyjazdem do Po³¹gi z 14 lipca (28 lipca) 1824 roku w celach zdrowotnych. Przyk³adyinnych publikacji Mo�cickiego, dotycz¹cych biografii Mickiewicza to: Mickiewicz w Lozan-nie. Kilka wspomnieñ (TI 1900 nr 36; publikacja odnosi siê do pó�nego okresu ¿ycia Mickie-wicza. Autor skupia siê na twórcy Pana Tadeusza oraz jego otoczeniu, staraj¹c siê ukazaæ

Page 130: Przeglądaj numer

129

Osobnym rodzajem publikacji zwi¹zanych z Mickiewiczem s¹ wszelkiegorodzaju teksty lu�no, b¹d� w ogóle niezwi¹zane z problematyk¹ literack¹. W 1898roku Napoleon Rouba32 rozpoczyna publikacjê cyklu po�wiêconego Mickiewiczo-wi, zatytu³owanego �ladami wieszcza33. Jednak¿e dla autora postaæ Mickiewicza jestw zasadzie tylko pretekstem do ukazania walorów geograficznych, historycznychi kulturowych okolic Wilna. W kolejnych odcinkach Rouba przedstawia piêknoZaosia, Tuchanowicz, Wilna, Markucia z postaci¹ autora Pana Tadeusza w tle. Ca-³o�æ jest urozmaicona czarno-bia³ymi fotografiami ukazuj¹cymi opisywane miejsca.

Równie czêsto nazwisko Adama Mickiewicza pojawia siê przy okazjiwszelkiego rodzaju jubileuszów czy rocznic. Oprócz wymienionych artyku³ówz okazji piêædziesi¹tej rocznicy �mierci34 poety mo¿na spotkaæ na ³amach �Ty-godnika Ilustrowanego� publikacje zwi¹zane z innymi wydarzeniami. Przyk³a-dowo, w 1898 roku, z okazji setnej rocznicy urodzin poety i na ods³oniêcia jegopomnika w Warszawie redakcja �Tygodnika� po�wiêci³a wieszczowi ca³y numerz 12 grudnia tego¿ roku. O samym jednak pomniku i jego projekcie �Tygodnik�donosi³ ju¿ w numerze majowym35. W grudniu jednak zagadnienie to poruszanejest znacznie obszerniej. W artykule Historia pomnika Mickiewicza w Warsza-wie36 Redakcja szczegó³owo omawia³a projekt, od pomys³u a¿ po jego realiza-cjê. Leopold Méyet natomiast rozwa¿a³ kwestiê portretów i wizerunków Mickie-wicza w ogóle, zw³aszcza tych mniej popularnych czy w ogóle nieznanych w ar-tykule Nieznane wizerunki Adama Mickiewicza37.

Ho³d wieszczowi w tym numerze z³o¿y³o wiele znanych osobisto�ci pol-skiego �wiata kultury. Maria Konopnicka przedstawia³a Mickiewicza jako duchai wcielenie polskiej poezji narodowej, wydobywaj¹c polsko�æ wieszcza i jegowp³yw na kszta³towanie siê poezji polskiej oraz na pó�niejszych artystów38.

Mickiewicza jako profesora, wyk³adaj¹cego literaturê ³aciñsk¹ w Akademii w Lozannie w la-tach 1839-1840. Publicystê interesuj¹ przede wszystkim fakty z ¿ycia poety i ich wp³yw napogl¹dy oraz twórczo�æ) oraz Mickiewicz w Turcji i Kozacy otomañscy (TI 1906 nr 48), w któ-rym przedstawiono kwestiê zaanga¿owania poety w tworzenie legionu polskiego w Turcji.

32 Autor miêdzy innymi, Przewodnika po Litwie i Bia³orusi, Wilno 1909.33 Por. N. Rouba, �ladami wieszcza, TI 1899 nr 9-17 (oprócz nr 11 i 15).34 A. Górski, Mickiewicz ¿ywy i umar³y, dz. cyt. oraz I. Chrzanowski, dz. cyt.35 TI 1899 nr 21.36 Historiê pomników Mickiewicza, tak¿e i tego z Warszawy, wed³ug projektu C. Godebskiego

przedstawia Mieczys³aw Inglot, O �Mickiewiczu Leopolda Staffa i nie tylko, w: tego¿, Wieszcz i po-mniki. W krêgu XIX- i XX-wiecznej recepcji dzie³ Adama Mickiewicza, Wroc³aw 1999, ss. 267- 280.

37 TI 1899 nr 52.38 Por. M. Konopnicka, Portrety piórem, TI 1899 nr 52.

Page 131: Przeglądaj numer

130

Najbardziej interesuj¹cym artyku³em z omawianego tutaj numeru jest Psy-chologia pomników Ignacego Matuszewskiego. Autor Swoich i obcych �praw-dziwymi pomnikami� twórców i artystów nazywa kolejne edycje ich dzie³, wci¹¿czytane, omawiane, elektryzuj¹ce opiniê publiczn¹. I w³a�nie tym przypadku,wed³ug Matuszewskiego, widaæ wielko�æ Mickiewicza, którego poezja ci¹gle jest¿ywa. Badacz jednak wskazuje du¿e zapotrzebowanie na wszelkiego rodzajumonumenty w naszym spo³eczeñstwie. Pe³ni¹ one bowiem wa¿n¹ funkcjê wy-chowawcz¹, spo³eczn¹ i narodow¹. S¹ w ujêciu Matuszewskiego �syntez¹ ¿yciai twórczo�ci poety� w swojej najprostszej, dotykalnej, fizycznej i szeroko dostêp-nej formie. W przeciwieñstwie do spu�cizny i dorobku literackiego �wiadcz¹materialnie o swoim twórcy39.

Efektem dzia³añ podjêtych przez �rodowiska polskich literatów, publicy-stów i ludzi zwi¹zanych z kultur¹ by³o wydanie przez Bronis³awa Natansonadwutomowej Ksiêgi pami¹tkowej z okazji uczczenia setnej rocznicy urodzinAdama Mickiewicza, o czym doniós³ we wrze�niu 1899 roku �Tygodnik Ilustro-wany� w dziale Z tygodnia na tydzieñ40.

Jak zatem widaæ, nazwisko Mickiewicza pojawia siê czêsto na ³amach�Tygodnika Ilustrowanego�, jednak¿e nie mo¿na powiedzieæ, aby jego twórczo�æstymulowa³a publicystów do d³u¿szych rozwa¿añ. Zauwa¿alny jest brak obszer-niejszych omówieñ dzie³ czy te¿ kwestii wspó³czesnej ich recepcji, co nale¿y t³u-maczyæ wspomnianymi wzglêdami cenzuralnymi. Najczê�ciej mo¿emy trafiæ naartyku³y dotycz¹ce biografii wieszcza, skupiaj¹ce siê na drobnych informacjachi ciekawostkach.

Znacz¹cy dla zrozumienia postawy redakcji �Tygodnika Ilustrowanego�wobec dziedzictwa Mickiewicza jest prawie ca³kowity brak publikacji jego dzie³.W³a�nie ten fakt najlepiej �wiadczy o stosunku do autora Pana Tadeusza. Jest onw �Tygodniku� w latach 1898-1907 przywo³ywany raczej jako ikona kulturypolskiej, postaæ, która pojawiaæ siê powinna41, a przejawy prawdziwej fascyna-

39 Por. I. Matuszewski, Psychologia pomników, TI 1899 nr 52.40 Por. Ksiêga pami¹tkowa na uczczenie setnej rocznicy urodzin Adama Mickiewicza, TI

1899 nr 45. Podobny charakter maj¹ równie¿ drobne doniesienia prasowe z 1904 roku: Po-mnik Mickiewicza w ko�ciele parafialnym nowogródzkim (nr 16) oraz Kolumna Mickiewi-cza we Lwowie (nr 45).

41 Czêste jest na przyk³ad w publicystyce �Tygodnika Ilustrowanego� powo³ywanie siêna Mickiewicza lub innych poetów romantycznych przy okazji omawiania dzie³ pó�niejszych,ju¿ dwudziestowiecznych. W. Gostomski w artykule Przesz³o�æ w tera�niejszo�ci. Z powo-du ostatniego utworu Wyspiañskiego, zastanawiaj¹c siê nad specyfik¹ polskiej kultury, we-d³ug niego pielêgnuj¹cej tradycjê i przesz³o�æ, zachowuj¹cej dziêki temu ci¹g³o�æ ewolucyjn¹,

Page 132: Przeglądaj numer

131

cji jego twórczo�ci¹ przywo³ywane s¹ z rzadka.42. Nale¿y jednak zwróciæ uwa-gê na fakt, i¿ by³a to ogólna tendencja w traktowaniu spu�cizny romantycznejprzez �Tygodnik Ilustrowany�. O ile tematyka kultury i sztuki pierwszej po³owyXIX wieku pojawia³a siê niezwykle czêsto na ³amach tego czasopisma, o tylepublikacje dzie³ by³y rzadko�ci¹.

Z zaprezentowanego powy¿ej zestawienia widaæ, i¿ Mickiewicz by³ nie-zwykle istotnym, bardzo czêsto pojawiaj¹cym siê bohaterem publicystyki �Ty-godnika Ilustrowanego�. Modernistyczna tendencja nawi¹zywania do epokiromantyzmu znalaz³a swój wyraz tak¿e na ³amach prasy warszawskiej, która cza-sami jednak traktowa³a tê tradycjê literack¹ nieco wybiórczo. Tak w³a�nie by³ow wypadku publicystów �Tygodnika Ilustrowanego�, którzy bardzo czêsto od-wo³uj¹c siê do kultury polskiej i europejskiej lat 1822-1863, traktowali j¹ w znacz-nej mierze jako t³o dla ukazania procesów zachodz¹cych w kulturze polskiej lat1898-1907. Przyk³adem mo¿e byæ tutaj w³a�nie stosunek do Adama Mickiewi-cza. I choæ artyku³y biograficzne i nawi¹zania do dzie³ tego poety pojawia³y siêna ³amach �Tygodnika� bardzo czêsto, nie przek³ada³o siê to w ¿aden sposób napopularno�æ autora Pana Tadeusza, bardzo rzadko bowiem podejmowano próbyukazania go w sposób, w jaki uczyni³ to Artur Górski w Monsalwacie. Nale¿yt³umaczyæ to przede wszystkim wiêkszym wp³ywem S³owackiego na estetykêM³odej Polski, ale równie¿ omówionym wcze�niej zagadnieniem cenzury carskiej.

Redakcja najpoczytniejszego tygodnika kulturalnego Warszawy kreujeMickiewicza na klasyka literatury polskiej, postaæ wa¿n¹ z punktu widzenia kul-tury i historii, ale ju¿ nie tak bardzo zauwa¿aln¹ z perspektywy literatury prze³o-mu wieków, dla której pozostaje punktem odniesienia, ale nie �ród³em czy wzor-cem. Na taki stan rzeczy wp³ynê³y przede wszystkim pogl¹dy redaktora dzia³uliterackiego �Tygodnika� � Ignacego Matuszewskiego. Dlatego te¿ w³a�nie �Ty-godnik Ilustrowany�, zbli¿aj¹c siê w latach 1898-1907 do wzorców prasy mo-dernistycznej, wybiera S³owackiego jako wzorzec sztuki. Jednocze�nie, do�æniekonsekwentnie (tê niekonsekwencjê widaæ tak¿e w publicystyce Matuszew-

pisze: �¿aden z naszych poetów, z naszych my�licieli, ani naszych dzia³aczy spo³ecznych niedorówna³ Mickiewiczowi w doskona³ym zharmonizowaniu ducha dawnej swojskiej trady-cji, ze zwrócon¹ ku przysz³o�ci my�l¹ postêpow¹� (W. Gostomski, Przesz³o�æ w tera�niej-szo�ci. Z powodu ostatniego utworu Wyspiañskiego, TI 1904 nr 33).

42 W powy¿szym zestawieniu pominiêto artyku³y bêd¹ce wyj¹tkami od tej zasady, a oma-wiaj¹ce twórczo�æ romantyczn¹ ogólnie. Chodzi tu miêdzy innymi o publikacje o charakte-rze naukowym Ignacego Matuszewskiego (Poezja wolno�ciowa w Polsce, TI 1906 nr 44)i Henryka Gallego (Nienawi�æ i mi³o�æ u romantyków polskich, TI 1907 nr 12).

Page 133: Przeglądaj numer

132

skiego43), uznaje dwie tradycje romantycznej mistyki polskiej: indywidualn¹potêgê ducha S³owackiego oraz patriotyczno-religijne natchnienie Mickiewicza44.

Publicy�ci �Tygodnika Ilustrowanego�, skupiaj¹c siê na prezentowaniu bio-grafii poetów polskiego romantyzmu, takich jak na przyk³ad, Adam Mickiewicz,nie zdecydowali siê nigdy w omawianym okresie na ukazanie czytelnikom wiêk-szych fragmentów twórczo�ci romantyków. Przyczyn takiego stanu rzeczy mo-g³o byæ, jak ju¿ wspomniano, kilka. Prawdopodobnie, koncentruj¹c siê na arty-ku³ach historycznoliterackich, dotycz¹cych problematyki romantyzmu polskie-go oraz jego zwi¹zków ze sztuk¹ modernistyczn¹, wychodzono w redakcji z za-³o¿enia, i¿ kanon tej twórczo�ci jest doskonale czytelnikom znany. O ile wiêcw�ród artyku³ów dotycz¹cych literatury znajdziemy oko³o trzydziestu procentpublikacji odwo³uj¹cych siê do lat 1822-1863, o tyle w dziale literackim utworyz tego okresu pojawia³y siê sporadycznie, najczê�ciej w zwi¹zku z wa¿nymiwydarzeniami (na przyk³ad rok 1905) lub obchodami kolejnych rocznic.

Badacze okresu M³odej Polski wskazuj¹, i¿ równie¿ na zachodzie Europymodernizm odwo³ywa³ siê bardzo czêsto do twórców okresu romantyzmu. Pa-trz¹c na �Tygodnik Ilustrowany� z okresu redakcji Matuszewskiego mo¿na za-uwa¿yæ, i¿ wpisuje siê on w ogólnopolsk¹, a mo¿e nawet i w ogólnoeuropejsk¹akcjê popularyzacji sztuki romantycznej w modernistycznej reinterpretacji. Pa-miêtaæ jednak nale¿y, i¿ odbywa³o siê to wszystko na w³a�ciwym dla �Tygodni-ka� poziomie merytorycznym. By³o to jednak pismo popularnonaukowe i mu-sia³o siê w pewien sposób dostosowywaæ do preferencji oraz mo¿liwo�ci swoichodbiorców. Dlatego te¿ zauwa¿alna jest w³a�nie przewaga artyku³ów popularno-naukowych, które, choæ liczne, nie wnosi³y z regu³y niczego nowego do m³odo-polskiej dyskusji na temat romantyzmu, wp³ywa³y jednak na popularyzacjê no-wego sposobu ujmowania dorobku literackiego pierwszej po³owy XIX wieku,w tym tak¿e i twórczo�ci autora Pana Tadeusza.

Reception of Adam Mickiewicz�s output in Tygodnik Ilustrowany, 1898-1907This article shows how Adam Mickiewicz has acquired in Tygodnik Ilustrowany

weekly, despite censorship exacerbations, the position of a classical author in Polish litera-ture; also, how reception of his output became part of a trend that made references to theromanticism period, as characteristic to modernism.

43 A wyp³ywa³a ona chyba przede wszystkim z niechêci Matuszewskiego do wszelkiego rodza-ju autorytatywnych, jednoznacznych i kategorycznych s¹dów negatywnych. Publicysta, wybiera-j¹c na patrona M³odej Polski S³owackiego, nie chcia³ zrezygnowaæ z tradycji Mickiewiczowskiej.

44 O dwóch tradycjach mistyki polskiego romantyzmu zob.: H. Floryñska, dz. cyt., ss. 63-65.

Page 134: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

T£UMACZENIA

Wolfgang MatzMonachium

STAN NIEESTETYCZNO�CI I STAN ESTETYCZNO�CI.TRZY ¯YCIA I TRZY KSI¥¯KI*

Autor i jego portret

Henri Beyle, znany jako powie�ciopisarz pod przybranym nazwiskiemStendhal, jest ostatnim wielkim autorem XIX wieku, po którym nie zosta³a ¿adnafotografia. Balzac, Nerval, Flaubert i Stifter byli fotografowani, Chateaubriand,Novalis i Goethe � nie. Stary Eichendorff, poeta tak g³êboko zakorzenionyw �wiecie przedmodernistycznym, pojawia siê na wielu zdjêciach portretowych,Baudelaire ma ich jeszcze o wiele wiêcej, choæ nienawidzi³ tej nowej techniki.To, ¿e Heinrich Heine w Pary¿u Nadara pozosta³ poet¹ tradycyjnie portretowa-nym, bra³o siê zapewne st¹d, ¿e z³o¿ony niemoc¹ ¿y³, jak sam mówi³, w gro-bowcu z materacy. Beyle ¿y³ w latach 1783-1842, Balzac od 1799 do 1850, aledziel¹cy ich dystans jest pod pewnymi wzglêdami wiêkszy, ni¿ wskazywa³abyna to tylko ró¿nica kilku lat kalendarzowych. O historii i estetyce fotografiinapisano ju¿ wiele, i nie o to tutaj chodzi; przedmiotem rozwa¿añ nie maj¹ byæsame obrazy fotograficzne, przeciwnie, to one maj¹ pokazaæ, jak to, co zosta³ona nich przedstawione, sta³o siê czym� innym. Kiedy pó�ny wnuk stara siê zro-zumieæ �wiat koñca wieku XVIII i wieku XIX, dostrzega, ¿e gdzie� w tych

* T³umaczenie fragmentu z ksi¹¿ki Wolfganga Matza: 1857. Flaubert, Baudelaire, Stifter(S. Fischer Verlag, Frankfurt am Main 2007), pierwszego rozdzia³u: Der unästhetische undder ästhetische Zustand. Drei Leben und ihre Bücher, ss. 10-29.

Page 135: Przeglądaj numer

134

dziesiêcioleciach zdarzy³o siê co� fundamentalnego, a fotografia jest tego ilu-stracj¹, nie jedyn¹, choæ z pewno�ci¹ najbardziej wyrazist¹. Modernistycznysposób widzenia, ikonografia modernistyczna nieuchronnie dziel¹ kulturê epokinowo¿ytnej na dwa terytoria: �wiat namalowany i �wiat sfotografowany. RzymGoethego jest Rzymem namalowanym, Pary¿ Baudelaire�a jest Pary¿em sfoto-grafowanym. Jak móg³ wygl¹daæ Beyle, wiadomo, co najwy¿ej, na podstawiezbioru bardzo przecie¿ ró¿nych portretów malarskich; jak wygl¹da³ Stifter,dok³adnie utrwali³y fotografie. Epoka przedfotograficzna nieskoñczenie wielemiejsca pozostawia wyobra�ni; istnienie obrazu by³o zawsze czym� wyj¹tko-wym, wiêksza czê�æ �wiata i zdecydowana wiêkszo�æ ludzi nie zosta³a w ma-larstwie przedstawiona. Posiadanie obrazu by³o �wiadectwem znaczeniautrwalonego na nim obiektu, i st¹d siê przecie¿ bierze to, ¿e niemal nie ist-niej¹ portrety uznanych pisarzy z czasów ich dzieciñstwa. Rysowano i malo-wano miasta, wsie, domy i ulice, ¿adna jednak panorama Pary¿a, czy scenauliczna z Wiednia nie utrwala chwili w jej przypadkowej realno�ci, jest bo-wiem estetyczn¹ syntez¹ tego, co rzeczywiste i tego, co stylizowane, tego, coszczególne i tego, co uogólnione. Rozleg³a rzeczywisto�æ optyczna istniejedla potomnych tylko w wyobra�ni.

Gdzie� w wieku XIX wynurza siê z g³êbin imaginacyjnej przesz³o�cimodernistyczna tera�niejszo�æ. Na pierwszych dagerotypach i fotografiachwidaæ przedmioty, których siê nigdy przedtem nie widzia³o, alejê, na którejgruntowej, grudkowatej i mokrej nawierzchni odcisnê³y siê �lady kó³, plata-ny �wie¿o pokryte li�æmi, dwu- i czterokonne zaprzêgi, jakiego� ¿andarma,�piesz¹c¹ dok¹d� damê w czerni, przypadkowo mijaj¹cych siê siê lub zatrzy-muj¹cych przechodniów: Wiedeñ 1847. Oczywi�cie, dokumentacyjno�æ takichobrazów, na których maszyna zatrzyma³a wszystko to, co w³a�nie by³o, zmie-ni³a radykalnie estetykê malarstwa, tu jednak interesuj¹ce jest co� innego:modyfikacja idei, czym jest rzeczywisto�æ. Fotografia wyznaczy³a granicê: tuobiektywny i mechanicznie utrwalony �wiat, który pozwala s¹dziæ, ¿e znamyjego optyczn¹ realno�æ, tam ów inny, którego nigdy nie widzieli�my, i którymusimy sobie skonstruowaæ w wyobra�ni, korzystaj¹c z subiektywnych ujêæmalarzy i rze�biarzy oraz opisów s³ownych. �wiat w powie�ciach Stendhalai �wiat w powie�ciach Marcela Prousta, odleg³e od siebie o lat sto, oddziela,obok wszystkiego innego, to jedno: w przypadku Swanna i Odette, Marcela,Albertine i Françoise widzimy przed sob¹ modernistyczne, wspó³czesne � a toznaczy sfotografowane � fizjonomie, w przypadku za� Juliana Sorela, pani deRênal, Fabrizia del Dongo i Sanseveriny fizjonomie pozbawione wszelkiejfotograficznej dok³adno�ci i szczegó³owo�ci, tkwi¹ce w nieokre�lono�ci iko-

Page 136: Przeglądaj numer

135

nografii malarskiej i rysunkowej. To samo dotyczy Pary¿a z powie�ci W po-szukiwaniu straconego czasu i z Czerwone i czarne. Niezale¿nie od tego, czywiara w obiektywno�æ rzeczywisto�ci fotografowanej jest herezj¹, czy te¿ nie� dla wyobra�ni optycznej i tym samym egzystencjalnej jest czym� niewzru-szenie pewnym. Fotografia nieodwo³alnie oddzieli³a �wiat przedfotograficz-ny od �wiata modernistycznego. Prawdziwie niewidzialna le¿y w g³êbokiejstudni przesz³o�ci.

Zwrot ten dokona³ siê w pierwszej po³owie XIX wieku i, jak wiadomo,wywo³a³ g³êbokie konsekwencje estetyczne. W technicznym rewolucjonizo-waniu widoczna jest cezura, która nie jest spraw¹ samej sztuki i która odnosisiê do innych zjawisk, o podobnych konsekwencjach, nawet je�li nie zawszetak samo widocznych. Gwa³towny rozwój kolei ¿elaznych jest drugim takimfenomenem, którego znaczenie natychmiast pojêli wspó³cze�ni, a do któregonieprzewidzianych nastêpstw nale¿a³y miêdzy innymi redukcja przestrzeni,skrócenie czasu, a tak¿e niwelacja ró¿nic miêdzy warstwami spo³ecznymi.�Odk¹d lokomotywa rz¹dzi �wiatem, absurdem jest ka¿dy tytu³�, mówi siêo tym w Armancji Stendhala. Ka¿dy czytelnik dzie³ literackich wie, ¿e w po-wie�ciach pó�nego wieku XVIII i wczesnego wieku XIX dokona³a siê ca³ko-wita przemiana �wiata wewnêtrznego i zewnêtrznego: u Wielanda, Goethegoi Stiftera, w powie�ciach Agaton, Lata nauki Wilhelma Meistra i Pó�ne lato,u Laclosa, Stendhala i Flauberta, w Niebezpiecznych zwi¹zkach, Czerwonymi czarnym i Pani Bovary, z tym samym mamy do czynienia w poezji, u Wol-tera, Heinego i Baudelaire�a, w Poemacie o zniszczeniu Lizbony, Ksiêdze pie-�ni i w Kwiatach z³a. Czytelnicze do�wiadczenie prze³omu ma jednocze�niewymiar estetyczny i odnosz¹cy siê do �wiata, w którym ¿yjemy: przeobrazi-³o siê dzie³o sztuki oraz pozaartystyczna rzeczywisto�æ, która zosta³a w nimprzechowana. A to w konsekwencji oznacza: zmieni³ siê tak¿e sposób, w ja-ki artysta do�wiadcza �wiata, i w jaki przekszta³ca go w sztukê. Heglowsko--dialektyczna interpretacja tego prze³omu jako czystego i konsekwentnegorozwoju kategorii estetycznych oraz tworzywa by³aby niewystarczaj¹ca, bopo prostu nie bra³aby pod uwagê konkretnej, pozaartystycznej strony do�wiad-czenia estetycznego.

Henri Beyle jest postaci¹ kluczow¹ tej epokowej przemiany, poniewa¿stoi na progu modernizmu i progu tego nie przekracza; co wiêcej, stoi na pro-gu miêdzy dwoma wielkimi spo³ecznymi momentami zwrotnymi modernizmu,które nadaj¹ rytm tej przemianie. Wielk¹ Rewolucjê Francusk¹ roku 1789 prze-¿y³ jako dziecko, mieszczañskiej i ju¿ proletariackiej roku 1848 nie docze-ka³. Do�wiadczy³ skutków tej pierwszej i zapowiedzi tej drugiej w postaci na-

Page 137: Przeglądaj numer

136

poleonizmu i restauracji. Jest cz³owiekiem okresu przej�ciowego miêdzy feu-dalnym ancien régimem, z którym zwi¹zany by³ jeszcze mocno Laclos,a mieszczañsk¹ Francj¹, która bêdzie rzeczywisto�ci¹ Flauberta. Zarówno jakojednostka, Henri Beyle, jak i pisarz Stendhal jest zanurzony g³êboko w wiekXVIII, który jednak od wybuchu Rewolucji 1789, a przede wszystkim od�ciêcia Ludwika XVI w roku 1793 definitywnie siê koñczy, zanim jeszczenabra³a znaczenia mieszczañska Francja. Czerwone i czarne jest w³a�nie po-wie�ci¹ takiego okresu przej�ciowego, jest powie�ci¹ o walce, w której zwy-ciê¿yæ ma to, co mieszczañskie. Julien Sorel przegrywa dlatego, ¿e nie ¿yjeju¿ w epoce napoleoñskiej, w której ka¿dy piechur nosi³ w tornistrze bu³awêmarsza³kowsk¹, w której miar¹ ¿ycia nie by³o pochodzenie, lecz zas³ugi �a jeszcze nie w spo³eczeñstwie mieszczañskim, w którym tak mierzona karieramo¿liwa by³a w ka¿dym niemal zawodzie. Pan de Rênal, jego pracodawca,jako prowincjonalny szlachcic jest dzieckiem feudalizmu i tym samym stron-nikiem restauracji, zarazem jako w³a�ciciel fabryki gwo�dzi i burmistrz Ver-rières, zarówno ekonomiczne jak i politycznie, jest reprezentantem eman-cypuj¹cego siê mieszczañstwa. W zdaniu: �Od roku 1815 wstydzi³ siê byæprzemys³owcem� Stendhal z ironi¹ naszkicowa³ krytycznie, i dlatego przej-�ciowo, z³e samopoczucie Pana de Rênal i jemu podobnych. Od roku 1815,to jest od upadku Napoleona i pocz¹tku restauracji, ideologia powrotu an-cien régime�u zmusi³a go do tego, by chcieæ byæ trochê kim� innym, ni¿ tym,kim ju¿ siê sta³. Pan de Rênal jest przemys³owcem, czyli postaci¹ moderni-styczn¹, ale w³a�nie to jest w inscenizacji powracaj¹cego wieku XVIII w po-gardzie. Pan de Rênal jest przemys³owcem, musi siê jednak zachowywaæ tak,jak gdyby by³ dworakiem absolutnego w³adcy.

Henri Beyle uciele�nia okres przej�ciowy tak¿e w swojej empirycznej eg-zystencji i w swoim stosunku do pisarza, którym sam by³. Henri Beyle i Stendhalnie s¹ identyczni. Na swoim grobie kaza³ umie�ciæ u³o¿ony przez siebie napis: ArrigoBeyle, Milanese, Visse, Scrisse, Amò, a nie na przyk³ad: Stendhal, écrivain français.Nawet je�li mo¿na tu co� zrzuciæ na kokieteriê mi³o�nika W³och, który jednakmiejsce ostatniego spoczynku znalaz³ na cmentarzu Montmartre, napis ten jestwymownym znakiem osobliwo�ci Beyle�a jako pisarza. �¯y³, pisa³, kocha³�, z wa-riantem �rzymianin�, móg³by o sobie napisaæ równie¿ Goethe, ale przecie¿ nie pi-sarz w �rodku XIX wieku, nie Flaubert, nie Baudelaire, nie Stifter. 8 marca 1818roku pisa³ Goethe do swojego przyjaciela, Carla Friedricha Zeltera, w Berlinie:

powy¿sze wyj¹tki pochodz¹ z niezwyk³ej ksi¹¿ki: Rome, Naples et Florence, en 1817.Par M. De Stendhal, Officier de Cavalerie. Paris 1817, o któr¹ musisz siê koniecznie posta-

Page 138: Przeglądaj numer

137

raæ. Nazwisko jest przybrane, podró¿nik jest pe³nym ¿ycia Francuzem, pasjonatem muzyki,tañca i teatru. Tych kilka próbek da Ci wyobra¿enie o swobodzie i arogancji jego natury.Poci¹ga, odpycha, zaciekawia i denerwuje, i dlatego nie mo¿na siê od niego oderwaæ. Czytasiê jego ksi¹¿kê wci¹¿ od nowa i z coraz wiêksz¹ przyjemno�ci¹, i chcia³oby siê niektóre jejfragmenty umieæ na pamiêæ. Wydaje siê jednym z tych utalentowanych ludzi, którego jakooficera, urzêdnika, czy szpiega, pewnie nawet wszystko to razem, miot³a wojny przeganiatam i z powrotem. By³ osobi�cie w wielu miejscach, pisz¹c o innych, umie pos³u¿yæ siê tra-dycj¹ i w ogóle oswoiæ to, co obce. T³umaczy fragmenty mojej podró¿y w³oskiej i zapew-nia, ¿e zas³ysza³ te opowiastki od pewnej markizy. Nie wystarczy przeczytanie tej ksi¹¿ki,trzeba j¹ mieæ na w³asno�æ.

Goethe rozpoznaje i opisuje Stendhala jak najprawdziwszego autoraXVIII wieku. Nie jest on � podobnie jak Goethe � pisarzem z zawodu, animieszczañskim outsiderem, jest pó�nofeudalnym ³owc¹ przygód, politykiem,dyplomat¹, lwem salonowym, mówc¹, ¿o³nierzem i podró¿nikiem, wybrañ-cem kobiet i muz, dla którego pisanie ksi¹¿ek by³o tylko jednym z wielu za-jêæ a w�ród jego ksi¹¿ek � opisów podró¿y, felietonów, polemik, biografiiNapoleona, Rossiniego i Haydna, autobiografii, historii malarstwa w³oskie-go, rozprawy o istocie mi³o�ci i wielu innych � powie�ci stanowi³y zaledwieu³amek jego dorobku. Stendhal nie jest to¿samy z Henri Beylem, jest zaled-wie jego czê�ci¹.

Ten typ pisarza przesta³ istnieæ wraz, choæ niekoniecznie dlatego, z foto-grafi¹ i kolej¹ ¿elazn¹. Stendhal móg³ z tak¹ ³atwo�ci¹ pos³ugiwaæ siê w³osk¹ksi¹¿k¹ Goethego w swojej ksi¹¿ce o Italii, poniewa¿ do�wiadczenia podró¿neobu by³y sobie tak bliskie. Goethe i Beyle we W³oszech nie s¹ jeszcze turystamiw modernistycznym znaczeniu, s¹ lud�mi, którzy na pewien czas zmieniaj¹ prze-strzeñ ¿ycia, dla których pobyt tam staje siê istotnym do�wiadczeniem ¿yciowym,trwa³¹ szko³¹ sztuki i ¿ycia. Kiedy kilka dziesiêcioleci pó�niej Gustave Flaubertz rodzicami, siostr¹ i szwagrem wyruszy do Italii, zmianie ulegnie wszystko.Voyage en Italie Flauberta ró¿ni siê g³êboko od Italienische Reise Goethego, odRzymu, Neapolu i Florencji oraz Przechadzek po Rzymie Stendhala: jest dzien-nikiem modernistycznego turysty.

Jestem w Tremezzo nad jeziorem Como od dziewiêtnastu dni � pisa³ Beyle 24 pa�-dziernika 1818 roku do swego przyjaciela Adolphe�a de Mareste�a w Pary¿u � mam cu-downy pokój, oddzielony od jeziora szerok¹ na osiem stóp drog¹, któr¹ ka¿dego dnia prze-chodzi oko³o piêædziesiêciu osób z towarzystwa, goszcz¹ oni w stu willach, które ozda-biaj¹ tê cudown¹ dolinê. W willi Sommariva, do której z mojego pokoju jest bli¿ej ni¿ odCiebie do Café de Foy, mam sto przeciêtnych obrazów, dwa Guida di Pietro, dwa Leonar-da i jedn¹ rze�bê Canovy. Wieczorem towarzystwo, bardzo pogodne, bardzo musicante,

Page 139: Przeglądaj numer

138

bardzo nudne, w którym mnie chêtnie przyjmuj¹, bez konieczno�ci mówienia i b³yszcze-nia. Którego� z tych dni zagra³em osiemna�cie partii bilardu, nie mówi¹c nic, co by³obywarte dziesiêciu linijek.

Kiedy dwadzie�cia siedem lat pó�niej w tym samym Tremezzo nad jezio-rem Como zatrzyma siê Flaubert, odwiedzi tê sam¹ willê Sommariva, i tak za-chwyci siê t¹ sam¹ rze�b¹ Canovy Amor i Psyche, ¿e szybko poca³uje obie figu-ry, nie bêdzie bilardu i nie bêdzie muzyki. Flaubert nie musi byæ b³yskotliwy, dlaniego towarzystwa nie istniej¹. Nie ¿yje nad jeziorem Como, nie zna mieszkañ-ców willi, nie jest zapraszany i nie oczekuje zaproszeñ. Jest turyst¹ nie zatrzy-muj¹cym siê nigdzie na d³u¿ej, zwiedzaj¹cym obiekty godne widzenia. Czasywielkich podró¿y w Europie odejd¹ niebawem do przesz³o�ci. Têsknotê za dale-kim �wiatem ukoi Flaubert w oriencie. Baudelaire w dalekie strony pojedzie tyl-ko pod przymusem. Stifter zostanie w domu.

�cie�nianie siê �wiata, oto � byæ mo¿e � odnosz¹ca siê do otaczaj¹cej rze-czywisto�ci, fenomenologiczna werbalizacja centralnego do�wiadczenia XIXwieku, które w innych ujêciach nazywane bywa tak¿e odczarowaniem �wiata,nadej�ciem modernizmu, czy te¿ epok¹ mieszczañstwa. Niemal wszyscy arty�ciodczuwaj¹ nowoczesno�æ XIX stulecia jako zagro¿enie. Pisanie staje siê zawo-dem. I w tym zawodzie mia³y odnale�æ do siebie drogê stan nieestetyczno�ciempirycznego ¿ycia i stan estetyczno�ci sztuki. Sztuka ¿yje z dyferencji, estety-ka jest nauk¹ o ró¿nicach. To, co piêkne ró¿ni siê od tego, co brzydkie, rzadkieod codziennego, mo¿liwe od chcianego, trudne od powszechnie dostêpnego, to,co trudne do zrozumienia, od tego, co wszystkim siê podoba, jednym s³owem,sztuka, od wszystkiego, co sztuk¹ nie jest. Nie ka¿dy jest w stanie tworzyæ sztu-kê i nie ka¿dy jest w stanie sztukê odbieraæ, rozumieæ i znajdowaæ w niej przy-jemno�æ. Sztuka jest elitarna, sztuka jest niemieszczañska i niedemokratyczna.Sztuka jest niedemokratyczna tak¿e w tym znaczeniu, ¿e nigdy nie by³a jej w staniepowstrzymaæ w³adza autorytarna ani wynie�æ na wy¿yny demokracja: Iliada niepowsta³a w demokracji, podobnie jak Boska komedia, czy Faust Goethego. Do-k³adnie w tym miejscu zaczyna siê problem mieszczañsko�ci i demokracji, któryby³ istotny dla tak wielu pisarzy dziewiêtnastowiecznych i który zaj¹³ tak wielemiejsca w ich listach, od Beyle�a do Zoli, i z powrotem. Potomni musz¹ siê jed-nak wystrzegaæ bezkrytycznego interpretowania obu terminów w dzisiejszym ichrozumieniu: mieszczañsko�æ i demokracja s¹ czêsto po prostu synonimami tego,co stanowi o procesie modernizmu.

Niezale¿nie od politycznych polemik nie da siê zaprzeczyæ, ¿e demo-kratyczny proces modernizmu dzia³a³ niweluj¹co, i taki te¿ by³ w³a�ciwy mu

Page 140: Przeglądaj numer

139

i s³uszny cel. Demokracja chce stan¹æ na przeszkodzie temu, by wielkie jed-nostki � takie jak Napoleon � chwyta³y za ster historii i po�wiêca³y milionyistnieñ dla w³asnych jednostkowych utopii. Henri Beyle by³ wielbicielemNapoleona i napisa³ jego biografiê. Artysta jako jednostka odczuwa³ pokre-wieñstwo z politykiem jako jednostk¹. Czu³ tak¿e, ¿e dobroczynne niwelo-wanie ró¿nic w �wiecie politycznym, nie pozostanie bez wp³ywu na �wiatartystyczny. Czu³, ¿e w emancypuj¹cym siê mieszczañskim, a to znaczy tak-¿e demokratycznym, spo³eczeñstwie wiêkszo�æ oznajmi zwolennikowi indy-widualizmu, co s¹dzi o dyferencjach i niuansach artystów, o ich subtelno�ci,darze obserwacji i wra¿liwo�ci: nic dobrego. Tam, gdzie znikaj¹ tradycyjnehierarchie spo³eczne, wiele traci tak¿e artysta, w najlepszym razie miejsce,które przys³ugiwa³o mu przez wieki. Gra intelektu, sztuki i w³adzy, w którejuczestniczy Beyle podczas swoich pobytów w Villa Sommariva, dobieg³akoñca. Znaczyæ bêd¹ teraz panowie de Rênal i Valenod, ale choæ powa¿nieinteresuj¹ siê w³adz¹, to zupe³nie nie duchem i sztuk¹. Wszystko, czego wy-magaj¹ od artystów, to metr kwadratowy dwuznacznej mitologii do salonu orazw ostateczno�ci pó³godzinna, nie wymagaj¹ca koncentracji, rozrywkowa lek-tura do poduszki. Panowanie mieszczañstwa oznacza dla artysty panowanienad nim aptekarza Homais i pomocnika notariusza Léona Dupuis, czego za�ci oczekuj¹ od sztuki, znalaz³o siê w Pani Bovary.

W rzeczy samej: tam, gdzie upad³y tradycyjne hierarchie spo³eczne, arty-sta zosta³ pozbawiony miejsca, które zajmowa³ przez stulecia, a poszukiwaniemiejsca nowego stanie siê jednym z centralnych problemów pisarzy i pisarstwaXIX wieku, a tak¿e problemem samego dzie³a sztuki. Pytanie o to, czy twórczo�æartystyczna w ogóle jest mo¿liwa, bêdzie na sta³e obecne nie tylko w ¿yciu wieluautorów, ale przeniknie tak¿e do ich dzie³.

Autor i jego ¿ycie

Listy, wymiana listów, dzienniki, pamiêtniki, biografie i rozmowy, obokdzie³ artystycznych w w¹skim rozumieniu, tworz¹ w tradycji europejskiej kor-pus refleksji i do�wiadczeñ, wymiany i pamiêci duchowej, bez których tradycjata by³aby nie do pomy�lenia. Tylko czasom ma³ostkowym i ³atwo zapominaj¹-cym dane jest og³aszaæ �mieræ autora, a to, co biograficzne, ok³adaæ kl¹tw¹. Na-uka o literaturze stworzy³a w tym celu teorie interpretacji ergocentrycznej lubpolitycznej, w których dopuszczalne mog³o byæ zajmowanie siê biografi¹ wy³¹cz-nie z powodów socjofizjonomicznych. Jak dziwnie nie mia³oby to wygl¹daæ,

Page 141: Przeglądaj numer

140

dzie³a literackie mog³y byæ interpretowane ze wzglêdu na ich uwarunkowaniaspo³eczne, polityczne i estetyczne, mo¿na by³o dyskutowaæ o wp³ywie innychdzie³, i tylko jedno mia³o pozostawaæ poza zasiêgiem uwagi: prosty fakt, ¿e ka¿-de dzie³o zosta³o stworzone przez empiryczn¹ jednostkê w ca³kowicie okre�lo-nym momencie historycznym i biograficznym. Ka¿dy zetkn¹³ siê z oskar¿eniem,¿e zajmowanie siê biografi¹ artysty grozi usuniêciem z pola widzenia jego dzie-³a. Dlaczego jednak dzie³o samo w sobie mia³oby byæ wa¿niejsze od jednostki,która je stworzy³a?

Czy �wiat jest naprawdê taki, jak go przedstawia Boska Komedia, czy jestbardziej podobny temu z Komedii ludzkiej? Naiwno�æ takiego pytania ilustro-waæ ma tylko powszechnie znany fakt, ¿e obecno�æ prawdy w literaturze niezale¿y ani od abstrakcyjnej prawdziwo�ci jej s¹dów i pojêæ, ani od poprawne-go odwzorowywania �wiata w sensie realistycznym; gdyby tak by³o, ¿adnastrona Dantego i Balzaca, Flauberta, Baudelaire�a, czy Stiftera nie budzi³abyinnego zainteresowania ni¿ tylko archiwalne. Ka¿da procedura filozoficznej in-terpretacji literatury przesz³o�ci ma zatem nieuchronnie do czynienia z jak¹� for-m¹ relatywizacji, z historyzacj¹. Jednym z najbardziej osobliwych standardów¿ycia intelektualnego, akademickiego i publicystycznego jest to, ¿e historiogra-fia powstrzymuje siê od zajmowania siê jednostk¹. Czym innym jednak jestbiografia, jak nie histori¹ pojedynczego cz³owieka? Czy rozs¹dni ludzie czyta-j¹ Zmy�lenie i prawdê, czy ¯ycie Henryka Brulard, dzienniki Amiela, listyHörderlina, biografie Chateaubrianda, Balzaca, Heinego i wszystkich innychwy³¹cznie z socjofizjonomicznego punktu widzenia? Nie: czytaj¹ zaintereso-wani postaci¹, fizjonomi¹ intelektualn¹, egzystencj¹ duchow¹, która spe³ni³asiê tak a nie inaczej, tylko tu i w tym jednostkowym momencie. I tak¿e pisarz,czy w³a�nie pisarz, nie jest przyk³adem ilustruj¹cym uogólnione twierdzenia,prezentowane przez nauki spo³eczne, lecz jest niepowtarzalnym indywiduum,które nie bez racji budzi prywatne zainteresowanie czytelnika.

Interpretacja ergocentryczna, zak³adaj¹ca autonomiê dzie³a literackiegojest wynalazkiem postheglowskim i zarazem abstrakcyjn¹ idolatri¹ intelektuwobec skomplikowania rzeczywisto�ci, w któr¹ jest uwik³any. Ju¿ choæby tyl-ko ze wzglêdu na swój zwi¹zek z ca³o�ci¹ dorobku autora pojedyncze dzie³ojest podatne na wp³ywy w taki sposób, którego nie da siê rozpoznaæ w nim sa-mym; czy dzie³o zwi¹zane jest z pocz¹tkiem, czy te¿ koñcem ¿ycia, lub jest byæmo¿e jedyne w dorobku autora, nie jest dla dzie³a czym� zewnêtrznym. W krót-kim i doskona³ym dystychu, w którym od razu rozpoznawalny jest ton Goethe-go, czytamy:

Page 142: Przeglądaj numer

141

Tritten des Wand�rers über den Schnee sei ähnlich mein Leben,Es bezeichne die Spur, aber beflecke sie nicht.[Kroki wêdrowca po �niegu przypominaj¹ moje ¿ycie,zostawiaj¹ �lad, ale go nie plami¹.]

Z Biedermannowskiego wydania rozmów Goethego [Goethes Gespräche,1909-1911 � przyp. t³umacza] dowiedzieæ siê mo¿na o okoliczno�ciach jegopowstania, co nastêpuje: �Kiedy� w trakcie rozmowy u Goethego spad³ �nieg.Goethe zaproponowa³, by ka¿dy napisa³ o tym wiersz�. To nie Goethe jednaknapisa³ te w³a�nie dwa wersy, lecz jego �praprzyjaciel� Karl Ludwig von Kne-bel, �a Goethe, który tak chêtnie wyra¿a³ innym swe uznanie, zachwyci³ siê takbardzo, ¿e zawo³a³: Knebel, za ten dystych odda³bym tom moich wierszy!�. In-terpretacja ergocentryczna dystychu pozbawiona by³aby ca³ej tej intelektualnej³amig³ówki, która pojawia siê tu wraz z pytaniem o autorstwo. Gdyby jego auto-rem by³ sam Goethe, to czyta³oby siê go jako doskona³y, ale przecie¿ marginalnyfragment imponuj¹cego dzie³a, fragment, w którym ubrane zosta³o w s³owa chwi-lowe wra¿enie ¿ycia, czego w³a�nie oczekuje siê od poety; kiedy jednak napisa³go Knebel, jest tym samym niewielkim, ale genialnym, jedynym w swoim rodzajuklejnotem w dziele, z którego w historii literatury nie pozosta³o nic � a zarazem,jako cudowna transformacja Goethañskiego ducha, fragmentem biograficznegokompleksu, jakim jest ¿ycie Goethego.

Ka¿de dzie³o sztuki jest w analogiczny sposób splotem tego, co biogra-ficzne i historyczne, indywidualne i ogólne, rzeczywiste i fikcyjne. Ka¿de dzie³osztuki wznosi swoj¹ estetyczno�æ na fundamencie nieestetyczno�ci. Tak¿ew przypadku artysty obok stanu estetyczno�ci tworzenia mamy do czynienia zestanem nieestetyczno�ci jego empirycznego ¿ycia i tylko fanatyczny idealistamóg³by precyzyjnie oddzieliæ jedno od drugiego i przyj¹æ, ¿e jedno mo¿e ist-nieæ bez drugiego. Nam tua res agitur: ludzie mówi¹ o sobie samych i chc¹ s³y-szeæ, jak inni o nich mówi¹, a pisarze nie s¹ pod tym wzglêdem wyj¹tkiem,wprost przeciwnie. Ludzie ¿yj¹. Ale niektórzy z nich zajmuj¹ siê tym, by to ¿yciepoza jego reprodukcj¹ zobiektywizowaæ w czym�, co przedstawi je innym, jakoco� godnego zastanowienia, daj¹cego do my�lenia. Robi to tak¿e naukowiec,który bada �wiat. Artysta jest natomiast kim�, kto podejmuje pracê nad mate-ria³em w³asnego ¿ycia, nad najbardziej nieokre�lonym, wieloznacznym i p³yn-nym tworzywem, z którego raczej zrobione s¹ sny ni¿ bezsporne konstatacje.Produkcja estetyczna oznacza dok³adnie to: przemianê w³asnego do�wiadcze-nia w dzie³o, rzeczywisto�ci w fikcjê. Ale czy jest jeszcze w ogóle mo¿liwerozró¿nienie miêdzy tym, co rzeczywiste, i tym, co fikcyjne, w stanie estetycz-

Page 143: Przeglądaj numer

142

no�ci? Musi byæ mo¿liwe, choæ jest niemal niemo¿liwe, choæ to, co rzeczywi-ste, nigdy nie jest obecne w dziele sztuki jako nieprzekszta³cone. Ale w³a�niesposób tego przekszta³cenia okre�la w³a�ciwy proces estetyczny. Cierpienia m³o-dego Wertera nie s¹ po prostu powie�ci¹ o mi³o�ci z nieszczê�liwym zakoñcze-niem i nie s¹ autobiografi¹ pewnego pocz¹tkuj¹cego prawnika w mie�cie We-tzlar. S¹ powie�ci¹, dzie³em sztuki, które najbardziej osobiste do�wiadczeniai kryzysy ¿yciowe transformuje tak, ¿e ów proces estetyczny pozwoli³ swemuautorowi w empirycznym znaczeniu pozostaæ przy ¿yciu i jednocze�nie by³w stanie zobiektywizowaæ cel autoterapeutyczny tak dalece, ¿e w postaci dzie-³a nabra³ wyj¹tkowego znaczenia tak¿e dla tych, którzy nie uczestniczyli w wy-darzeniach, czy nawet przede wszystkim dla nich.

Gdzie znajduje siê to, co biograficzne, to, co autobiograficzne, w dzielesztuki? Czêsto nie tam, gdzie oczekiwa³by tego czytelnik, nie w wydarzeniachi realiach, wyznaniach i intymno�ciach. Stan psychiczny m³odego Goethegoprzebywaj¹cego w Wetzlar znajduje wyraz w wyobra¿onym samobójstwie, któ-rego prawdziwe okoliczno�ci zapo¿yczy³ autor wprost od zupe³nie innego sa-mobójcy. Nazbyt znane i zbyt czêsto cytowane zdanie Flauberta Madame Bo-vary, c�est moi odnosi siê do kobiety, której ¿ycie i �mieræ nie mia³o ¿adnychpodobieñstw do ¿ycia ich mêskiego autora. Jest faktem biograficznym to, ¿eStifter pisze ci¹gle o starych, przegranych mê¿czyznach u kresu nieudanego¿ycia, tak¿e wtedy i w³a�nie dlatego, kiedy sam nie ma jeszcze lat czterdziestu.Autobiograficzno�æ dzie³a sztuki nie jest zatem sum¹ rzeczy, które da³yby siêpoliczyæ i zgromadziæ. Autobiograficzno�æ przenika raczej dzie³o we wszyst-kich jego wymiarach tak, jak odniesienia do historii czy do ca³o�ci tradycji lite-rackiej i wszystkich sk³adaj¹cych siê na ni¹ dzie³. Dlatego nie mo¿e chodziæo to, by fakty i faktyczno�æ precyzyjnie wyizolowaæ w kosmosie fikcji, leczjedynie o to, by odtworzyæ ich splot, który w ka¿dym pojedynczym przypadkuposiada inny wzór. Pytanie estetyczne dotyczy ¿ycia i dzie³a, jest pytaniem o zu-pe³nie indywidualny sposób ich powi¹zania, przekszta³cenia.

W ¿yciu ka¿dego cz³owieka obecny jest � choæ w ró¿nej ilo�ci i w ró¿-nym zespoleniu � egzystencjalny wymiar, który da³oby siê uj¹æ w pytaniu, jakw ogóle mo¿liwe by³o jego ¿ycie. Jest to pytanie o raison d�être ka¿dego in-dywiduum, nie za� o przywilej artysty. Jednak pytanie to staje przed artyst¹,przed autorem w jeszcze bardziej rozpaczliwej formie, jest ono bowiem w³a-�ciwym j¹drem jego dzia³alno�ci. Artysta jako cz³owiek, którego praca macharakter duchowy, sk³ania do pytania, jak mo¿liwe jest jego ¿ycie w znacze-niu duchowym. Odpowied� znajduje siê z pewno�ci¹ w dziele, ale przecie¿nie tylko tam. Jest obecna w mniej lub bardziej krytycznym, mniej lub bar-

Page 144: Przeglądaj numer

143

dziej problematycznym, mniej lub bardziej chybionym lub udanym stosunkutego dzie³a do samej egzystencji ludzkiej. Jak wiadomo, cz³owiek, który piszew roku 1857, dysponuje innym horyzontem do�wiadczeñ ni¿ kto� pisz¹cyw roku 1957. Odnosi siê to jednak nie tylko do spo³ecznego, politycznego,moralnego, czy literackiego t³a tej egzystencji, dotyczy bowiem tej¿e egzy-stencji w ca³ej jej istocie, w jej pytaniu o siebie sam¹. Poniewa¿ wszystko, coznajdzie siê w dziele sztuki, przechodzi przez subiektywne do�wiadczenieartysty, i nie ma na to innego sposobu. Pytanie o mo¿liwo�ci sztuki nie jestnigdy pytaniem wy³¹cznie technicznym, warsztatowym, zw³aszcza je�li cho-dzi o literaturê, poniewa¿ ¿ycie ludzkie jest tak dalece niewyczerpanym �ró-d³em narracji, ¿e w konfrontacji z nim ka¿de pytanie o technikê ma charaktersekundarny. Pytanie o mo¿liwo�ci sztuki jest o wiele bardziej pytaniem spo-³ecznym i egzystencjalnym, poniewa¿ chodzi w nim o to, czy wyobra�nia,kreacyjna si³a indywiduum jest w stanie stworzyæ co�, w czym rozpozna siê�wiat, czy zatem stan estetyczno�ci jest w stanie oznajmiæ co� stanowi nie-estetyczno�ci.

Jak by³o mo¿liwe ¿ycie Henri Beyle�a w znaczeniu duchowym? Jak Go-ethego? Jak Flauberta, Baudelaire�a czy Stiftera? Elementów odpowiedzi szu-kaæ mo¿na w indywiduum i w jego epoce, w tym, co indywidualne, i w tym,co ogólne. Cz³owiek jako stworzenie zosta³, jak wiadomo, sp³odzony i ukszta³-towany; jako podmiot inteligibilny stwarza natomiast sam siebie. W procesieautokreacji jednostkowy podmiot krok po kroku sk³ada sam siebie z niezli-czonej liczby szczegó³ów, a wszystkie one pochodz¹ z zasobów tego, co ogól-ne. Nie ma formu³y, pojêcia, sumy, które pozwala³yby uznaæ wszystkie teszczegó³y za równoznaczne z indywiduum, nie dysponuje tak¹ mo¿liwo�ci¹pisarz, podobnie jak ka¿dy inny cz³owiek. Ale pisarz ró¿ni siê od innych lu-dzi tym, ¿e sk³ada �wiadectwo owej autokreacji, ¿e j¹ � choæ w przebraniu �zarysowuje, uchwyca, opisuje, analizuje i utrwala. Wreszcie j¹ zapisuje. Jed-nego wszak nie robi: nie definiuje, jak ma siê zapis do ¿ycia, nie deklaruje,jak dokona³o siê samo przekszta³cenie. Pisarz, jak ka¿dy inny cz³owiek, niejest w stanie opu�ciæ swej epoki, mo¿e siê jej przeciwstawiaæ, mo¿e siê odniej izolowaæ, wspólnota czasu jest jednak czym�, od czego nie mo¿na siêoddzieliæ, co jest przynale¿ne ka¿demu uogólnieniu, którego w procesie hi-storyzacji nieub³aganie dokona potomno�æ. Historia ¿ycia pisarza jest histo-ri¹ tworzenia � co nie oznacza wcale, ¿e ¿ycie pisarza tylko z tworzenia siêsk³ada. Impuls tworzenia to jedno; czym innym jest natomiast sposób, w jakitworzenie przeciwstawia siê przeciwno�ciom zewnêtrznym i wewnêtrznym,jak siê nimi pos³uguje, jak je przechowuje i zwalcza, w jakim stosunku wo-

Page 145: Przeglądaj numer

144

bec ¿ycia spo³ecznego i publiczno�ci czytaj¹cej pozostaje, czy przejmuje za-stane formy, czy im siê przeciwstawia, czy je odrzuca, jak reaguje na epokê,i jak epoka na nie reaguje. Biografia jest kopi¹ tego procesu, nie za� jakim�zestawieniem prywatnych niedyskrecji; jest prób¹ zbli¿enia siê do syntezy¿ycia, która i tak zawsze oka¿e siê niemo¿liwa.

Historiê ¿ycia opowiadaæ mo¿na z dwu perspektyw: z perspektywy koñcalub pocz¹tku. Perspektywa koñca w³a�ciwa jest historykowi, który widzi rozpo-start¹ przed sob¹ ca³o�æ materia³u. Perspektywa pocz¹tku stara siê zrozumieæsytuacjê rozwijaj¹cego siê ¿ycia i dzie³a uwzglêdniaj¹c ich w³asny potencja³, którywprawia³ je w ruch. Próba ukazania motywów biograficznych i estetycznych w ichpowi¹zaniu ma dwa równoczesne zadania: musi odtworzyæ autostwarzanie siêpisarza w procesie poszukiwania zamierzonego dzie³a, ale musi tak¿e próbowaæzrozumieæ to, co by³o zamierzone, wychodz¹c od tego, co ostatecznie zosta³ostworzone. Pisarz ma inny stosunek do w³asnego dzie³a na pocz¹tku, w �rodkui na koñcu swego ¿ycia. Debiut jest czym� innym ni¿ utwór pó�ny, czy te¿ jedy-na ksi¹¿ka autora. To zasadnicza ró¿nica, czy pisarz prezentuje swój utwór poraz pierwszy, czy te¿ w obrazie, który po sobie pozostawi, po raz ostatni pragniepostawiæ decyduj¹cy akcent. Tak¿e stosunek do epoki kszta³tuje siê pod wp³y-wem tego, czy kto� w ostatnich latach ¿ycia odczyta jeszcze zapowiedzi nowegoczasu, który nie bêdzie ju¿ jego czasem w³asnym, czy te¿ nale¿y do tych, którzywspó³okre�laj¹ powstawanie w³asnej przysz³o�ci, w aprobacie lub odrzuceniu,obojêtno�ci czy nienawi�ci.

Autor i jego ksi¹¿ka

Daty roczne s¹ przypadkowe. Rewolucje lat 1798, 1830 i 1848 mog³ybymieæ miejsce o rok wcze�niej lub o rok pó�niej. Równie niewiele by siê zmieni-³o, gdyby Pani Bovary zosta³a wydana parê miesiêcy wcze�niej a Pó�ne lato o mie-si¹c pó�niej i tym samym obie powie�ci w dwu ró¿nych latach. Przypadek zrz¹-dzi³ jednak, ¿e by³ to rok 1857, który w ten sposób sta³ siê dat¹ emblematyczn¹czego�, co jest wszystkim innym ni¿ przypadek. Rok 1857 jest rokiem moderni-zmu, rokiem literatury modernistycznej.

Zobaczmy, co jeszcze zdzia³a³ przypadek w tym roku. Na dnie Atlantykumiêdzy Anglia a Ameryk¹ zosta³ u³o¿ony licz¹cy cztery tysi¹ce kilometrów pierw-szy kabel telegraficzny i to nies³ychane osi¹gniêcie techniczne sprawi³o, ¿e ma-rzenie Chateaubrianda i Goethego o Ameryce, która ma lepiej, definitywnie siêspe³ni³o. Ostatni wielki emigrant po rewolucji 1789 roku i przeciwnik Napole-

Page 146: Przeglądaj numer

145

ona zmar³ 8 lipca 1848 roku, us³yszawszy jeszcze strza³y nowej rewolucji. Pa-tron epoki zwanej niemieckim klasycyzmem zmar³ ju¿ w roku 1832. W roku 1857urodzi³ siê Eugêne Atget, który jako jeden z najwa¿niejszych fotografów utrwalina zdjêciach Pary¿ koñca XIX i pocz¹tków XX wieku. Umar³ za� Pierre-Jean deBéranger, s³awny i ciesz¹cy siê z³¹ s³aw¹, teraz niemal ju¿ legendarny poeta i ulicz-ny pie�niarz dawno minionej epoki miêdzy rewolucjami. Zmarli tak¿e Joseph vonEichendorff, ostatni poeta niemieckiego romantyzmu oraz rze�biarz ChristianDaniel Rauch, niezapomniany autor postaci starego Goethego w bon¿urce [orazautor pos¹gów Mieszka I i Boles³awa Chrobrego w katedrze poznañskiej - przyp.t³umacza].

Rokiem emblematycznym jest jednak rok 1857 dziêki trzem ksi¹¿kom:Pani Bovary. Z obyczajów prowincji Gustave�a Flauberta, Kwiatom z³a Char-lesa Baudelaire�a oraz Pó�nemu latu Adalberta Stiftera. W³a�ciwie tylko dwaz nich uczyni³y ten rok symbolicznym: Pani Bovary i Kwiaty z³a, a to w³a-�nie decyduje o uroku tej konstelacji. Pó�ne lato stoi na uboczu, wydaje siêstaæ na uboczu. Powie�æ obyczajowa Flauberta i cykl poetycki Baudelaire�as¹ ksi¹¿kami stulecia i je�li ranga ta nie od razu i w pe³ni zosta³a rozpoznana,to w tym samym momencie, w którym siê pojawi³y, by³y sensacj¹ i nie tylkoci, którzy je naprawdê przeczytali ale tak¿e czytelnicy gazet, mogli ju¿ wtedypowiedzieæ, ¿e byli tego �wiadkami. Flaubert i Baudelaire byli oczywistymipisarzami modernizmu i jako tacy byli te¿ � z aprobat¹, b¹d� sprzeciwem �odbierani. Odbierano ich jako autorów, i jako symptomy swojej epoki, przy-k³ady nowych czasów i nowej sztuki, przez jednych witane z obaw¹, przezinnych z rado�ci¹, przez wszystkich jednak rozpoznane. Oczywi�cie, PaniBovary i Kwiaty z³a sta³y siê emblematyczne tak¿e dziêki wspólnej im chro-nique scandaleuse. Spo³eczeñstwo, w którym powsta³y, wytoczy³o ich auto-rom procesy i oba te procesy roku 1857 traktowane by³y ju¿ wtedy jako pro-cesy przeciw sztuce nowoczesnej w ogóle. Oskar¿ano w nich pisarzy nie o ja-kie� osobiste wykroczenia, lecz o epokowy charakter, epokowe nowatorstwoich dzie³. Wyroki brzmia³y ró¿nie, ale nie odegra³o tu ju¿ ¿adnej roli. Rolêgra natomiast to, ¿e spo³eczeñstwo nie chcia³o siê rozpoznaæ w swoim arty-stycznym portrecie lub rozpozna³o siê w nim z tak¹ dok³adno�ci¹, ¿e chcia³ozakazu jego ogl¹dania. Podobieñstwa wydaj¹ siê i�æ tak daleko, ¿e Pani Bo-vary i Kwiaty z³a s¹ niekiedy postrzegane jako dwie strony, epicka i liryczna,tej samej estetycznej konstelacji. Jest to jednak tak samo ma³o trafne jak bez-podstawne traktowanie obu ksi¹¿ek jako kanonicznych przyk³adów nowej,postêpowej sztuki, podczas gdy s¹ one w równie istotnym znaczeniu zamkniê-ciem i ostatnim arcydokonaniem starej.

Page 147: Przeglądaj numer

146

Kiedy ukaza³a siê powie�æ Pó�ne lato Adalberta Stiftera, nikt nie zg³a-sza³ pretensji, by byæ �wiadkiem tego wydarzenia. Pó�ne lato nie by³o powie-�ci¹ stulecia, ani nawet powie�ci¹ epoki; nie by³o ani sensacj¹, ani skandalem,nie wywo³a³o wielkiego wra¿enia, raczej co najwy¿ej, krótkie wzruszenie ra-mion, nie mog³o reprezentowaæ niczego ogólnego, ¿adnej epoki, ani tej odcho-dz¹cej, ani tej nadchodz¹cej, reprezentowa³a tylko siebie, kuriozaln¹ osobli-wo�æ, nawet z perspektywy samej literatury jêzyka niemieckiego. Kiedy za�odkryto j¹ ponownie na pocz¹tku dwudziestego stulecia, to jako ostatni odblaskstarego �wiata, w pe³ni tradycyjny przyk³ad sztuki najwyra�niej obcej wspó³-czesno�ci. D³ugo jeszcze nie dostrzegano, ¿e zawiera elementy siêgaj¹ce dale-ko w przysz³o�æ. Tak oto rok 1857 pisa³ historiê literatury. Ukaza³y siê w tymroku trzy ksi¹¿ki, które � na bardzo ró¿ne sposoby � s¹ w modernistycznej li-teraturze europejskiej dzie³ami epokowymi, dzie³ami tak ró¿nymi od siebie, ¿eich zdumiewaj¹ca równoczesno�æ mog³aby byæ odbierana jako czysty, nic niemówi¹cy przypadek, jako równoczesno�æ nierównoczesno�ci w tym w³a�nieznaczeniu. I na tym w³a�nie polega epokowe znaczenie roku 1857, ¿e przyniós³zapowied�, w jakich kierunkach rozwinie siê modernizm. Daty roczne s¹ przy-padkowe, historyczna równoczesno�æ trzech dzie³ estetycznych ju¿ nie. A w³a-�ciwa odpowied� na pytanie: czym wyró¿nia siê ten historyczny moment, tkwiw odpowiedzi na inne: czy mianowicie równoczesno�æ nierównoczesno�ci niemog³aby jednak czego� znaczyæ.

W styczniu 1831 roku osiemdziesiêciojednoletni Goethe czyta³ wydan¹w³a�nie w Pary¿u powie�æ Stendhala Czerwone i czarne, tak, jak przed dwomalaty czyta³ powie�æ w³oskiego romantyka Alessandra Manzoniego Narzeczeni,a czyta³ z entuzjazmem, o czym Eckermann pisa³: �Rozmawiali�my nastêpnieo Rouge et Noir, które Goethe uwa¿a za najlepsze dzie³o Stendhala�, po czymdodaje: �Nie mogê zaprzeczyæ, ¿e niektóre jego charaktery kobiece s¹ za ma³oromantyczne. Jednak¿e wszystkie one �wiadcz¹ o starannej obserwacji i psy-chologicznej przenikliwo�ci, chce siê wiêc chêtnie darowaæ autorowi niektórenieprawdopodobieñstwa szczegó³ów.� Sze�æ i pó³ roku wcze�niej, w pa�dzier-niku roku 1824, m³ody poeta romantyczny Heinrich Heine uda³ siê �z pielgrzym-k¹ do Weimaru, by uczciæ Goethego�, jak sam mu o tym powiedzia³. Wyje¿d¿a³stamt¹d jednak rozczarowany, z poczuciem koñca jakiej� epoki: �on jest tylkojeszcze tym gmachem, na którym niegdy� kwit³a �wietno�æ, i jedynie to by³oto, co mnie w nim interesowa³o�. Dla Heinego wizyta ta by³a � m³odzieñczoi egoistycznie nazbyt pospiesznym � potwierdzeniem owego �schy³ku epokiGoethego w sztuce�, który proklamowa³ pó�niej w swoim eseju Szko³a roman-tyczna z roku 1833. Sta³o siê to w rok po �mierci Goethego, w której Heine

Page 148: Przeglądaj numer

147

widzia³ próg nowej epoki. Wydarzenie bez w¹tpienia znacz¹ce, czy by³o jed-nak progiem nowej epoki? Manzoni i Stendhal, Goethe i Heine, jak nieskoñ-czenie odmienne by³yby ich charaktery i dzie³a, z perspektywy pó�nego wnuka,znajduj¹ siê razem przed owym progiem, który symbolizuje dla niego soczew-ka pierwszych fotografów. Heine przekroczy³ ten próg o jeden krok, prze¿y³w Pary¿u rewolucjê 1848 roku i przyj¹³ u siebie Karola Marksa. Nie tylko samajednak przedwczesna �mieræ udaremni³a mu dalsze kroki. Heine by³ tak¿e kim�ostatnim, kim�, kto wprawdzie dostrzeg³ zjawiska modernistycznego �wiata, alekto ze swej strony by³ przera¿ony tym, co ów nowy, mieszczañski, demokra-tyczny, niweluj¹cy, �komunistyczny� �wiat móg³by zrobiæ ze �wiatem kulturyi literatury, w którym poeta urodzi³ siê i wyrós³, i który, choæby tylko w pole-micznym prote�cie, pozostawa³ jego �wiatem.

Nie ma progów epoki, które da³oby siê wi¹zaæ z konkretnym dniem, i na-wet ten najmniej dyskusyjny, próg Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wi¹¿e siêz ró¿nymi datami: szturmem Bastylii 14 lipca 1789, �ciêciem Ludwika XVI21 stycznia 1793, a tak¿e z owym 20 wrze�nia 1792 roku, dniem zwyciêskiejbitwy Francuzów pod Valmy, któremu Goethe po�wiêci³ swoje s³ynne zda-nie, prototyp wszelkich historycznych interpretacji prze³omu: �Tu i teraz za-czyna siê nowa epoka w historii �wiata, a wy mo¿ecie powiedzieæ, ¿e byli-�cie tego �wiadkami�. Epoki nie da siê pogrzebaæ jednego dnia. Ale choæ gra-nice s¹ p³ynne i niepewne, z ca³¹ pewno�ci¹ istniej¹: Henri Beyle i GustaveFlaubert w Villa Sommariva, to dwa odmienne �wiaty, tak¿e wówczas, gdyprzebieg granicy miêdzy nimi nie jest dok³adnie znany. I to samo odnosi siêdo Heinricha Heinego i Charlesa Baudelaire�a we wspólnym Pary¿u, do Go-ethego i jego wielbiciela Stiftera, który w tym samym Karlsbadzie szuka³ukojenia nowych cierpieñ, dzielonych bardziej z nieznanym sobie Baudela-irem ni¿ ze starym weimarczykiem, z którym tak blisk¹ wiê� odczuwa³. Rok1857 znajduje siê byæ mo¿e na granicy, byæ mo¿e po jej drugiej stronie � z ca³¹pewno�ci¹ jednak nie po tej stronie. Po drugiej stronie istnieje �utrwalony,bezpieczny porz¹dek mieszczañskiego spo³eczeñstwa i pañstwa�, opisywanyprzez Hegla, to tam mie�ci siê �wiat, który coraz wê¿szy i wê¿szy, sta³ siêw koñcu �pu³apk¹�, której �zbadanie� stanowi dla Milana Kundery istotêmodernistycznej powie�ci XX wieku. �Les dieux s�en vont. Umar³ Goethe�.Tak zakoñczy³ Heine pierwsz¹ ksiêgê tomu Szko³a romantyczna, bêd¹c¹ wielk¹apoteoz¹ nieco pochopnie uznanego za zmar³ego weimarczyka. I nie przezprzypadek zdanie to zawiera w sobie obraz religijny. Królowie francuscy tak¿epo epokowym �ciêciu jednego z nich wrócili, bogowie natomiast byli martwi,nie prze¿yli upadku absolutyzmu, wiary, ¿e w³adza królewska pochodzi od

Page 149: Przeglądaj numer

148

Boga: �Les dieux s�en vont � ale królów zachowamy�. Po drugiej stronie gra-nicy ¿aden z pisarzy nie by³ ju¿ w stanie odgrywaæ roli Goethego, nawet Vic-tor Hugo by³ bardziej prorokiem politycznym ni¿ bogiem. Mieszczañscy pi-sarze nie s¹ ju¿ bogami, ale do�wiadczenie podpowiada, ¿e w �wiecie bezbogów s¹ jeszcze �wiêci i mêczennicy, o królach nie wspominaj¹c.

prze³o¿y³ Wojtek Klemm

Non-aesthetics versus aesthetics as a status: Three lives, three booksTranslation of Chapter 1 from Wolfgang Matz�s book 1857. Flaubert, Baudelaire,

Stifter (Frankfurt-am-Main 2007), dealing with Rouge et Noir, Madame Bovary, Der Nach-sommer.

Page 150: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

RECENZJE I PRZEGL¥DY

Codzienno�æ w literaturze XIX (i XX) wieku. Od Adalberta Stifterado wspó³czesno�ci, pod red. Gra¿yny Borkowskiej i Anety Mazur,

Uniwersytet Opolski, Opolskie Towarzystwo Przyjació³ Nauk,Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2007, ss. 509.

Przedmiotem refleksji zapisanej w tomie Codzienno�æ w literaturze XIX(i XX) wieku. Od Adalberta Stiftera do wspó³czesno�ci s¹ � jak trafnie okre�li³aw S³owie wstêpnym Gra¿yna Borkowska � �rozmaite przestrzenie do�wiadcze-nia codzienno�ci, rozmaite �wiaty intymno�ci, domowo�ci i lokalno�ci� (s. 15).Autorom studiów uda³o siê pokazaæ je z tak ró¿nych perspektyw, ¿e ksi¹¿ka sta-³a siê imponuj¹cym dokumentem dziewiêtnastowiecznej aporetyczno�ci, wyzna-czaj¹cej horyzont problemowy humanistyki wspó³czesnej.

Taki w³a�nie kierunek namys³u nad codzienno�ci¹ uobecniaj¹c¹ siê w jê-zyku i praktyce s³ownikowej oraz konstytuuj¹cej siê jako kategoria badawczauwyra�niony zosta³ ju¿ w pierwszym z zamieszczonych w ksi¹¿ce artykule Gra-¿yny Borkowskiej � ̄ ycie codzienne jako kategoria literacka i badawcza (reko-nesans). Ze z³o¿onej materii rozpoznañ wyró¿nia siê w sposób szczególny, bootwieraj¹cy ró¿norodne mo¿liwo�ci interpretacyjne, trop zwi¹zany z ³¹czliwo�ci¹dyskursu literackiego i socjologicznego, których zakresy i specyfika zmienno�cidookre�lane s¹ przekszta³ceniami struktur narracyjnych (autorka podkre�li³azw³aszcza znaczenie ��wiadectw autonarracyjnych�, s. 36). Daj¹ce siê wyczytaæz uwag badaczki wa¿ne etapy przewarto�ciowañ my�lenia o codzienno�ci, to:dziewiêtnastowieczne propozycje zbli¿enia literatury i socjologii, Husserlowskakoncepcja ��wiata prze¿ywanego� (s. 30) oraz osi¹gniêcia francuskiej szko³yhistoryków �Annales�. Efektem tak ustalonej linii problemowej jest bardzo cen-na konkluzja: �Kategoria ¿ycia codziennego pojawia siê w kulturze europejskiej

Page 151: Przeglądaj numer

150

w tym samym mniej wiêcej czasie, co kategoria autobiografii, indywidualizmu,co dysputy na temat wolno�ci osobistej i spo³ecznej. Pisaæ o ¿yciu codziennymto pisaæ o czym� innym ni¿ sam obyczaj, sfera materialna, mentalno�æ, zachowa-nia. Codzienno�æ wyra¿a istotê spo³ecznego nastawienia podmiotu, jego sposóbistnienia w �wiecie� (s. 38). Pojemno�æ znaczeniowa ostatniego zdania sprawia,¿e staje siê ono doskona³ym drogowskazem w meandrycznej, z racji wielo�ci i roz-maito�ci zgromadzonych tekstów, lekturze udzielanych w ksi¹¿ce odpowiedzi napytania o codzienno�æ.

Jedn¹ z motywacji organizatorów konferencji, której tom jest pok³osiem,by³a potrzeba wzmocnienia zainteresowania twórczo�ci¹ Adalberta Stiftera i wpi-sanie dotycz¹cych jej badañ w kr¹g wa¿nych pytañ wspó³czesnej humanistyki.Pisarstwo tego klasyka prozy austriackiej, nale¿¹cego do grona najwybitniejszychprzedstawicieli biedermeieru, wci¹¿ nie jest wystarczaj¹co dobrze przyswojoneprzez polskie literaturoznawstwo. Zaprezentowane w ksi¹¿ce studia badaczyobcych s¹ wiêc znacz¹cym wype³nieniem tego braku. Uk³adaj¹ siê bowiem w in-tryguj¹c¹ poznawczo matrycê problemow¹, na któr¹ sk³adaj¹ siê dystynktywnezagadnienia twórczo�ci Stiftera, widziane przez pryzmat najwa¿niejszych pytañnowoczesno�ci i ponowoczesno�ci (np. tekst Barbary Hoiss czy Johannesa Johna).

Szczegó³owe ujêcia rozmaitych aspektów prozy Stiftera stanowi¹ intere-suj¹ce uzupe³nienie rozpoznañ syntetycznie zarysowanych w S³owie wstêpnymprzez Anetê Mazur, najwybitniejsz¹ niew¹tpliwie polsk¹ znawczyniê tego auto-ra i promotorkê wiedzy na jego temat. Jej uwagi � co bardzo wa¿ne � ustalaj¹wizerunek Stiftera uwolnionego ze stereotypu �idyllicznego portrecisty obycza-ju� (s. 9) i wprowadzaj¹ w niejednorodn¹ strukturê jego eklektycznej poetykii �wiatopogl¹du, wyra¿aj¹cych ³ad i niepokój codzienno�ci. Jak s³usznie piszeAneta Mazur, odwo³uj¹c siê do s³ynnej Przedmowy Stiftera do tomu opowiadañKolorowe kamienie, codzienno�æ by³a dla niego �rodzajem epifanii, przejawia-nia siê Prawa � powszechnego, ³agodnego, dyskretnego rytmu wszelkich zjawisk,obejmuj¹cego zarówno prawa fizyki, jak i aksjologii� (s. 11). Takie dookre�le-nie swoisto�ci refleksji Stiftera pozwala widzieæ w nim nie tylko mistrza powol-no�ci, ale te¿ odnajdowaæ w bezzdarzeniowej prostocie jego fabu³ �lady ludzkichlêków, a przede wszystkim sytuowaæ j¹ �miêdzy platoñskim ujêciem bytu� a �bez-dusznym katalogiem rzeczy� (s. 11).

Jednoznacznie wynikaj¹ce ze S³owa wstêpnego wskazania na twórczo�æStiftera jako strefê niejednoznaczno�ci, antynomii i sensotwórczych napiêæ znaj-duj¹ szczególne uzasadnienie w dwu szkicach: Zu Adalbert Stifters �Katzensil-ber� und �Waldbrunnen� (O dwóch opowiadaniach Adalberta Stiftera: �B³ysz-czyk� i �Le�ne �ród³o�) Marion George i Uniform der Einfalt. Zum Kleidercode

Page 152: Przeglądaj numer

151

bei Adalbert Stifter (Uniform prostoty. Kod ubioru w twórczo�ci Adalberta Sti-ftera) Huberta Lengauera. Odwo³uj¹c siê do ró¿nych utworów i stawiaj¹c imodmienne pytania, autorzy artyku³ów interesuj¹co definiuj¹ fenomen tego pisar-stwa. Marion Georgie, przeciwstawiaj¹c siê dotychczasowym kierunkom my�le-nia ustalaj¹cym wizerunek Stiftera jako kreatora fa³szywego �wiata biedermeierulub zimnego faktografa, eksponuje swoj¹ (i Stiftera) niezgodê na pisanie prezen-tuj¹ce skrajno�ci. W jej ogl¹dzie autor B³yszczyka i Le�nych �róde³ okazuje siêmistrzem stanu po�redniego, niweluj¹cym ostre granice miêdzy b³ahym a sensow-nym, faktycznym i mo¿liwym, pewnym i z³udnym. Efektem zaproponowanejprzez autorkê lektury jest � co wydaje siê bardzo trafne � zdefiniowanie postawyStiftera wobec �wiata jako tolerancyjnego rozumienia.

Wed³ug innych regu³ rekonstruuje pisarskie strategie ujawniania nieoczy-wisto�ci Hubert Lengauer. Analizuj¹c stroje postaci kobiecych z Teki mego pra-dziada, Starej pieczêci czy Wapienia, wykazuje, ¿e ubranie traktowane jako cechamoralno-estetyczna ma u Stiftera charakter, rzec by mo¿na, dwuwarto�ciowy.Raczej intryguj¹co szyfruje cielesno�æ ni¿ j¹ uniewa¿nia. Rozpoznanie takie nietylko podwa¿a stawiane wobec Stiftera zarzuty pruderyjno�ci, ale przede wszyst-kim uwra¿liwia na niedookre�lono�æ jako walor realno�ci ukazywanej w jegoprozie. Interesuj¹ce dope³nienie tej refleksji stanowi niew¹tpliwie wypowied�Ulricha Diettmanna (�Heiliger Alltag�? Stifters Ort in der Tradition eines umstrit-tenen Themas der deutschen Literatur / ��wiêta codzienno�æ � pozycja Stifteraw tradycji spornego tematu literatury niemieckiej), która prowokuje do my�le-nia o Stifterze jako prekursorze ukazywania codzienno�ci w kategoriach deficytu.

Z interesuj¹cego wielog³osu na temat Stiftera, w jaki uk³adaj¹ siê tekstyzamieszczone w pierwszej czê�ci ksi¹¿ki, wypada wyró¿niæ artyku³ WolfgangaWiesmüllera (�Ein �Rosenkranz alltäglicher Dinge�. Historizität und Aktualitätvon Adalbert Stifters �Witiko�/ �Ró¿aniec rzeczy codziennych�. Historyczno�æi aktualno�æ powie�ci Adalberta Stiftera �Witiko�), pokazuj¹cy regu³y konstru-owania idealizmu historycznego w powie�ci Witiko. Istotne okazuje siê tu skoja-rzenie utopijnej wizji przesz³o�ci z lêkow¹ reakcj¹ na �wiat po roku 1848. Do-warto�ciowanie prywatnego do�wiadczenia, dziejów rodzinnych i rytmu zwyczaj-no�ci przeciwstawianego wielkiej historii, na które zwraca uwagê autor tekstu,ods³ania � tak istotny dla ca³ej twórczo�ci Stiftera � mechanizm budowania na-piêæ miêdzy faktyczno�ci¹ a jej estetycznym przemodelowaniem.

Bardzo wa¿nym zagadnieniem funkcjonuj¹cym w tej ksi¹¿ce niejako kon-trapunktowo w stosunku do wieloperspektywicznie zakrojonej problematykicodzienno�ci okazuje siê biedermeier. Niezwykle symptomatyczne i cenne wy-daje siê to, ¿e jest on tu kategori¹ kulturow¹ tyle¿ niezbêdn¹, ile niewygodn¹.

Page 153: Przeglądaj numer

152

Rozproszone w rozmaitych tekstach uwagi �przywo³uj¹ce j¹ z rozmys³em lubtylko przygodnie � potwierdzaj¹, ¿e wyznacza ona kr¹g zagadnieñ definiuj¹cychwa¿ny etap rozwoju dziewiêtnastowiecznej �wiadomo�ci. Ponadto odsy³aj¹ jed-nak do coraz bardziej rozpraszaj¹cego siê i wtapiaj¹cego w inne zjawiska kata-logu prze�wiadczeñ i tendencji estetycznych.

W znacz¹cy sposób kontrastuj¹ ze sob¹ dwa artyku³y, w których bieder-meier jest g³ównym przedmiotem badania: Austriacki biedermeier i jego sztukaZofii Krzysztoforskiej-Weisswasser oraz Arcydzie³o biedermeieru? DobrochnyRatajczakowej. Pierwszy z nich � odtwarzaj¹c mechanizmy ustalania siê hory-zontu estetyczno-etycznego, wyznaczanego przez jako�ci takie, jak: domowo�æ,prywatno�æ, tradycja, lokalno�æ, praktycyzm, umiarkowanie, normalno�æ, miesz-czañsko�æ � potwierdza wewnêtrzn¹ jednorodno�æ i konsekwencjê biedermeie-ru i ciekawie dialoguje z uwagami Hany Voisine-Jechovy, porównuj¹cej polskii czeski umiarkowany romantyzm. Drugi natomiast, hamuj¹c pokusê najoczywist-szych skojarzeñ, komplikuje ten porz¹dek. Niezwykle inspiruj¹ce wydaj¹ siêustalenia Dobrochny Ratajczakowej, które pozwalaj¹ zobaczyæ, jak biedermeier� jako zespó³ zjawisk ³¹cz¹cych opozycje (romantyzm-klasycyzm), kszta³towa-nych przeciw intensywno�ci romantyzmu oraz obok niego, a przede wszystkimwielowariantywnych i �rozp³ywaj¹cych siê� w wieku XIX (s. 187) � �stawa³ siêtransparentny, przejrzysty, okazywa³ siê swoistym powietrzem stulecia� (s. 187).Takie spojrzenie otwiera niew¹tpliwie pytania � choæ nie u³atwia odpowiedzi �o zasady relacyjno�ci biedermeier-nowoczesno�æ. To jednak zaledwie margineszainteresowañ autorki, która przede wszystkim udowadnia ³¹czliwo�æ Pana Ta-deusza oraz Zdañ i uwag Mickiewicza z biedermeierem. Interesuj¹ce uwagi ba-daczki syntetyzuj¹ siê i uzyskuj¹ szczególn¹ no�no�æ znaczeniow¹ we fragmen-tach dotycz¹cych biedermeierowskiej formu³y duchowo�ci, która � jak czytamyw artykule � ujawnia siê i w �praktycznej mistyce� Zdañ i uwag (s. 193), i w opar-tej na pokorze duchowo�ci promowanej w Panu Tadeuszu. Konkluzja Ratajcza-kowej pozwala zrozumieæ, ¿e biedermeierowski opis egzystencji mo¿e byæ w du-¿ej mierze zale¿ny od nadziei na mo¿liwo�æ ods³oniêcia niewiadomego: �Opty-mizm moralny obrazu narodowego odrodzenia (mo¿liwego dziêki przej�ciu odmentalno�ci rodowej do narodowej), sytuacja jednocz¹ca nie tylko wszystkiestany, ale tak¿e ludzi, naturê i historiê z Bogiem sprawia, ¿e trywialne mo¿e byærewersem tajemnego� (s. 195).

Ukazywanie rewersowej struktury rzeczywisto�ci, parafrazuj¹c wypowied�Ratajczakowej, wydaje siê po lekturze wielu tekstów z omawianego tomu pod-stawow¹ w³a�ciwo�ci¹ literackiego dyskursu codzienno�ci. Zdecydowanie zreszt¹wykraczaj¹cego poza kod biedermeieru. Jedn¹ z najwa¿niejszych warto�ci ksi¹¿ki

Page 154: Przeglądaj numer

153

jest to, ¿e uda³o siê w niej pokazaæ nie tylko ró¿ne sposoby warto�ciowania co-dzienno�ci przez pisarzy i ich bohaterów, uprzywilejowuj¹ce rozmaite jej aspek-ty przedstawienia czy komentowania (na przyk³ad artyku³y: Marty Ruszczyñskiejo W³odzimierzu Wolskim, Agaty Grabowskiej-Kuniczuk o Prusie czy SabinyBrzozowskiej o Tadeuszu Rittnerze), ale przede wszystkim uda³o siê zaprezen-towaæ analizy zapisu uwik³ania w codzienno�æ, komplikowania siê i przekszta³-cania jej obrazu, swoistego rozszczelniania siê pozornie zwyczajnej mozaikipowszednio�ci. Dziêki temu codzienno�æ okazuje siê dynamiczn¹ konfiguracj¹znaczeñ o wci¹¿ zmiennym zakresie, a jej rewersowo�æ konotuje tak nieporów-nywalne jako�ciowo pary opozycji jak: banalne � wznios³e, w³asne � obce, �miesz-ne � serio, realne � fantastyczne, do�wiadczone � opowiedziane. Wa¿ne punktyustalaj¹cej siê w ksi¹¿ce dynamiki tych zale¿no�ci wyznaczaj¹ teksty Ireny Jo-kiel Romantyk je obiad i wychowuje dzieci, Anety Mazur Miêdzy przekleñstwema b³ogos³awieñstwem � codzienno�æ u Gustawa Flauberta, Adalberta Stiftera i Jó-zefa Ignacego Kraszewskiego oraz Tadeusza Bujnickiego Okolice Capowic.

Irena Jokiel, czytaj¹c równolegle listy Zygmunta Krasiñskiego do DelfinyPotockiej oraz korespondencje jego ma³¿onki, �wietnie uchwyci³a powody ró¿-nic zapisu tej samej rzeczywisto�ci pozatekstowej. Autorka pokazuje ponadto,jak elementy � zdegradowanej niechêci¹ poety � codzienno�ci przekszta³cane s¹w rekwizyty z egotycznej gry, a jednocze�nie w szczególnych momentach bio-grafii (choroba, cierpienie) odzyskuj¹ walor ocalaj¹cy. Jakkolwiek wiêc dyskursautobiograficzny Krasiñskiego staje siê przestrzeni¹ ucieczki od codzienno�ci,to ostatecznie analiza zgromadzonego przez Irenê Jokiel materia³u sk³ania downiosku, ¿e eskapistyczny wysi³ek jest bezowocny. Codzienno�ci nie daje siêpoecie uniewa¿niæ ani na poziomie do�wiadczenia, gdzie stale objawia siê onajako ograniczenie materii konstytuuj¹cej cielesno�æ ludzkiej egzystencji, aniw aktywno�ci pisania, które � wbrew intencjom autora � staje siê dokumentemcodzienno�ci w takim samym stopniu, jak jest �wiadectwem jego bezradno�ci wo-bec niej.

Inny wariant trudu zakorzeniania siê w codziennej monotonii wnikliwiewyinterpretowa³a Aneta Mazur z twórczo�ci Ignacego Józefa Kraszewskiego, którajest dla niej ogniwem po�rednim miêdzy �przeklêtym� (Flaubertowskim) a �b³o-gos³awionym� (Stifterowskim) biegunem dziewiêtnastowiecznego obrazu powsze-dnio�ci. Autorkê najbardziej interesuje uchwytny w Z³otym jab³ku i Bo¿ej czelad-ce efekt przechodzenia �na stronê Stifterowsk¹, ze �wiata protorealistycznej wiwi-sekcji codzienno�ci w �wiat biedermeierowskiej sielanki, w której trwa apoteozabezruchu, bezzdarzeniowo�ci, spokojnego, b³ogos³awionego rytmu powtórzeñ�(s. 281). Na podstawie spostrze¿eñ autorki mo¿na doj�æ do przekonania, ¿e �am-

Page 155: Przeglądaj numer

154

biwalentne stanowisko wobec aksjologii codzienno�ci� (s. 281) ustala siê przedewszystkim wobec równowagi �ladów afirmacji zwyczajno�ci i niepokoju zwi¹za-nego z mo¿liwo�ci¹ (i niemo¿liwo�ci¹) jej opowiedzenia. Ten trop rozwa¿añ wy-daje siê szczególnie cenny i w perspektywie tego artyku³u, i ca³ej ksi¹¿ki.

Intryguj¹c¹ poznawczo analizê niejednorodnego obrazu codzienno�ci jakofunkcji �gry tekstem przewrotnie zmieniaj¹cej znaki warto�ci� (s. 360) zapropo-nowa³ Tadeusz Bujnicki. �Chwyt pozornej aprobaty� (s. 360) zastosowany w proziesatyrycznej Jana Lama s³u¿y, jak przekonuj¹co dowodzi autor, �nicowaniu bieder-meieru� (s. 361). Oznacza to � co bardzo interesuj¹ce � ustalanie swoistego kontr-katalogu warto�ci literatury biedermeierowskiej, które dokonuje siê dziêki ekspe-rymentowaniu z powie�ciowymi konwencjami i stylizacyjn¹ dwuznaczno�ci¹.

Inspiruj¹cym dope³nieniem tych rozpoznañ, eksponuj¹cych regu³y prze-kszta³cania czy wrêcz zniekszta³cania literackiej materii codzienno�ci, jest wska-zywany przez Urszulê Górsk¹ w¹tek dezintegracji codzienno�ci w Laurze dlaNatalii Gyuli Krúdy�ego, gdzie zapo�redniczony jest on przez oniryczno-grote-skowe wizje rozpadu osobowo�ci bohatera. W takim zapisie odzyskiwane s¹ prze-niesione do pod�wiadomo�ci odpryski przygód erotycznych, a codzienno�æ oka-zuje siê sfer¹ miêdzy intymno�ci¹ a polityk¹ (rozpad osobowo�ci na tle rozpadustruktury, jak¹ stanowi³y Austro-Wêgry).

Powracaj¹ce w ksi¹¿ce w ró¿nych wariantach pytania o zakresy do�wiad-czenia codzienno�ci wzbogacone s¹ takimi propozycjami badawczymi, któreprowokuj¹ do namys³u nad zasiêgiem pisarskich zainteresowañ powszednio�ci¹czy nad intensywno�ci¹ zakorzeniania siê bohaterów literackich w porz¹dkuzwyczajno�ci. Tadeusz ̄ abski (�Grossmutter� i Napoleon. Ambiwalentny obrazcodzienno�ci w �Lalce� Boles³awa Prusa) przedstawi³ dynamikê niedopasowa-nia postaci Lalki do tej sfery egzystencji jako element krytycznej diagnozy �wiata.Tomasz Sobieraj natomiast (Codzienno�æ melodramatów i sensacji. O konwen-cjach fabularnych polskiej powie�ci popularnej okresu pozytywizmu) przekonu-j¹co pokaza³ eliminowanie codzienno�ci ze schematów fabularnych powie�cipopularnej drugiej po³owy XIX wieku. Autorowi, odwo³uj¹cemu siê do bogate-go materia³u drugorzêdnej prozy tamtego czasu, uda³o siê ponadto uchwyciæbardzo interesuj¹c¹ jej prawid³owo�æ, czyli utrzymywanie deklaratywnej apro-baty dla warto�ci biedermeierowskich i pozytywistycznych mimo braku adekwat-nej formu³y przedstawiania ¿ycia codziennego jako ich no�nika.

Materia³em wyj¹tkowo imponuj¹cym inwencyjno�ci¹ dyskursów ró¿nicu-j¹cych kod codzienno�ci okaza³a siê przywo³ywana ju¿ twórczo�æ Józefa Igna-cego Kraszewskiego. Teksty Jacka Kubiaka (Dwa �wiaty i �wiêta codzienno�æ)i Magdaleny Rudkowskiej (Codzienno�æ � cudowno�æ � groza. Hoffmanizm Kra-

Page 156: Przeglądaj numer

155

szewskiego) �wietnie pokazuj¹ zakresy interpretacyjnych mo¿liwo�ci. W pierw-szym z nich dokonywane przez pisarza uwznio�lenie codzienno�ci wpisywanejest w regu³y �powie�ci kaznodziejskiej� (s. 242) i kojarzone z biedermeierem jakoczasem odrodzenia chrze�cijañskiego. W drugim autorce uda³o siê przekonuj¹copokazaæ hoffmanizm jako terapeutyczn¹ reakcjê na polistopadow¹ traumê. Cu-downo�æ i fantastyka Kraszewskiego to, wed³ug Rudkowskiej, odzyskiwanedziêki stosowaniu podwójnego �literackiego filtru� (�Hoffmann Gogolem pod-szyty�, s. 235), analogony grozy codzienno�ci, chroni¹ce czytelnika przed jejagresywn¹ bezpo�rednio�ci¹.

Szczególne miejsce przypada w tomie artyku³owi Tadeusza Budrewicza,który przenikliwie dookre�li³ specyfikê zainteresowania Kraszewskiego utrwala-niem �ladów codzienno�ci i wykaza³ ich przek³adalno�æ na model prozy historycznejpisarza. Dokumentowanie obyczaju w �wietle ustaleñ badacza wydaje siê nie tyl-ko prymarn¹ funkcj¹ literackiego obrazu przesz³o�ci, ale w ogóle tworzenia histo-rii. Jest to bardzo cenne rozpoznanie nowego rejonu problemowego � w ksi¹¿cewspieranego tylko uwagami Bart³omieja Szleszyñskiego w artykule Sarmackacodzienno�æ w powie�ciach Henryka Rzewuskiego, Zygmunta Kaczkowskiegoi Henryka Sienkiewicza � jakim jest ró¿nicowanie narracji historycznej ze wzglê-du na podejmowanie, b¹d� nie, wysi³ku odwzorowywania codzienno�ci.

Zaproponowany przez redaktorki uk³ad sprzyja lekturze otwartej na wie-loznaczno�æ, która ujawnia siê w tekstach i pomiêdzy nimi. Uprzywilejowuj¹czasadê chronologicznego nastêpstwa utworów i omówionych w nich zagadnieñ(najogólniej rzecz ujmuj¹c cz. II � pierwsza po³owa XIX wieku; cz. III � drugapo³owa XIX wieku; cz. IV � wiek XX, zw³aszcza jego pocz¹tki), pozwoli³y oneczytelnikom na poznawcz¹ rado�æ szukania (czy ustalania) sieci problemowychpo³¹czeñ. Z pewno�ci¹ wiêc recenzenckie uwagi mo¿na by tak¿e uporz¹dkowaærozmaicie. Zw³aszcza ¿e ostatni artyku³ tomu tyle¿ domyka wiele sygnalizo-wanych tu selektywnie problemów, ile otwiera zupe³nie nowe. Praca Joanny£awnikowskiej-Koper Codzienno�æ jako przestrzeñ �sacrum� i przestrzeñ�profanum�. Obrazy codzienno�ci w prozie wspó³czesnych autorek niemieckie-go obszaru jêzykowego z perspektywy �gender studies� staje siê �wietnym za-proszeniem do ponownego przeczytania tomu, uwzglêdniaj¹cego specyfikê ko-biecego tekstu powszednio�ci. Materia³ jest doprawdy imponuj¹cy: Ursula Phil-lips o Narcyzie ¯michowskiej i George Eliot, Katharina Weisswasser o IdziePfeiffer, Agnieszka B¹bel o Gabrieli Zapolskiej, Adela Pryszczewska-Kozo³ubo Poli Gojawiczyñskiej, Krystyna Kossakowska-Jarosz o �l¹skiej �pani domu�.Mo¿na tylko ¿a³owaæ, ¿e (co zapewne sprawi³ przypadek) w tym zestawie zabra-k³o nazwiska Elizy Orzeszkowej.

Page 157: Przeglądaj numer

156

Tytu³ ksi¹¿ki o tak szerokiej formule problemowej zachêca atrakcyjno�ci¹i wa¿no�ci¹ tematu oraz niepokoi spodziewanym poznawczym niedosytem. Za-warto�æ � zaskakuje atrakcyjno�ci¹, wzmacnia poczucie wa¿no�ci, a niedosytzamienia na pokorê wobec materii, któr¹ poddano kalejdoskopowemu ogl¹do-wi. Jakkolwiek bowiem ró¿ne propozycje badawcze mo¿na uznawaæ za mniej lubbardziej przekonuj¹ce, to efekt zgromadzenia ich w jednym tomie jest imponu-j¹cy. Najwa¿niejszy wniosek jak codzienno�æ ma tyle¿ niespektakularne, ile nie-podwa¿alne znaczenie. Najoczywistsza przestrzeñ ludzkiej obecno�ci, choæ zmie-niaj¹ siê jej zakresy, jest jednym z najbardziej ryzykownych rejonów refleksji,z trudem poddaj¹cej siê wiarygodnemu zapisowi i interpretacji. Zarówno logikaliterackich �wiadectw, jak i gier tekstowych pokazuje ¿ycie codzienne jako ob-szar wyznaczany ekstremami istnienia definiuj¹cymi siê jako ludzka pewno�æi bezradno�æ. Wydaje siê ponadto, ¿e pisanie codzienno�ci, codzienno�ci¹ czyo niej to tyle¿ aktywno�æ ustalania jej obrazu, ile jego utraty, zastêpowania, wery-fikowania. Wskazywane przez badaczy rozsuwanie siê lub multiplikowanie pozio-mów znaczeñ powszednio�ci sprzyja przekonaniu, ¿e czê�ciej jest ona przestrzeni¹eksperymentu ni¿ zrutynizowanej czy zrytualizowanej ci¹g³o�ci, a problematyczno�æprzedstawiania codzienno�ci daleko wykracza poza k³opoty z formu³¹ realizmu. Jakwynika z wiêkszo�ci studiów, �codzienne� � trudno zauwa¿alne i nieuchwytne, a jed-nocze�nie uto¿samiane z tym, co niew¹tpliwe � staje siê podstawow¹ sfer¹ ludzkiejautoidentyfikacji. Z tych chocia¿by powodów po¿ytek poznawczy Codzienno�ciw literaturze XIX (i XX) wieku mo¿na by okre�liæ jako � pos³u¿ê siê raz jeszcze nakoniec t¹ formu³¹ � rewersowy w stosunku do wielokrotnie w ostatnich latach eks-ploatowanych dylematów humanistyki, skoncentrowanych wokó³ pojêæ: do�wiad-czenie, antropologia literatury, nowoczesno�æ.

Urszula Kowalczuk

Fantastyka XIX i XX wieku. Granice i pogranicza,pod red. Janiny Szcze�niak, Wydawnictwo Uniwersytetu

Marii Curie-Sk³odowskiej, Lublin 2007, ss. 186.

Na tom powsta³y pod redakcj¹ Janiny Szcze�niak sk³ada siê trzyna�cieartyku³ów dotycz¹cych zagadnieñ zwi¹zanych z szeroko rozumian¹ fantastyk¹� otwiera go bowiem tekst o utopiach w twórczo�ci Boles³awa Prusa, a koñczy

Page 158: Przeglądaj numer

157

referat opisuj¹cy wspó³czesne zjawisko kulturowe, jakim s¹ gry RPG (ang. Role-Playing Games). Do�æ znaczna rozpiêto�æ czasowa i tematyczna � w obszarzezainteresowañ znajd¹ siê literatura, ale te¿ film, a tak¿e wspomniane ju¿ gry, ca³-kowicie uzasadnia formu³ê tytu³ow¹: granice i pogranicza. We Wstêpie t³umaczyredaktorka, jest to �zbiór studiów ukazuj¹cy zwi¹zki fantastyki naukowej z ga-tunkami, które chêtnie operowa³y pojêciem fantastyki i nale¿a³y do obszarówprzyleg³ych, czy pogranicznych, takich jak: utopia, fantasy, ba�ñ, weird fiction,speculative fiction. »Pogranicza« te stanowi¹ próbê spojrzenia autorów studiówna problematykê zarówno genologiczn¹, jak i filozoficzn¹ w kontek�cie tradycjipolskiej fantastyki, jej korzeni i powinowactw artystycznych� ( s. 7).

Janina Szcze�niak podzieli³a badawcze refleksje na kilka krêgów tematycz-nych. Pierwszy z nich ukazuje problematykê nauki, utopii i ba�ni w aspekcie li-teratury fantastyczno-naukowej w drugiej po³owie XIX i pocz¹tku XX wieku(publikacje El¿biety Flis-Czerniak, Dariusza Piechoty, Bogus³awa Grodzkiego,Anny Kalinowskiej i Adriana Szarego). Kolejny obszar badawczy stanowi¹ lite-rackie realizacje fantastyki w M³odej Polsce i literaturze wspó³czesnej (DariuszTrze�niowski, Piotr Florek i Rafa³ Hordyjewski). Trzeci kr¹g tematyczny skupiasiê na analizie historycznoliterackiej wspó³czesnej prozy fantastycznonaukowej(studia Janiny Szcze�niak i Aleksandry Ziñczuk). Wreszcie ostatnia grupa � toartyku³y, których obszar zainteresowañ wykracza poza granice literatury: studiumo filmach Akiry Kurosawy, napisane przez Rafa³a Szczerbakiewicza oraz tekstKrzysztofa Ksiêskiego o grach fabularnych we wspó³czesnej kulturze.

We fragmencie z recenzji (umieszczonym na ok³adce) Ewa Paczoska odno-towuje, ¿e wielk¹ zalet¹ ksi¹¿ki jest �przypomnienie zapomnianych tradycji pol-skiej fantastyki�. Do tej uwagi doda³abym jeszcze jedn¹ � przyjêta we wszystkichniemal studiach metoda komparatystyczna sprawia, ¿e, jak siê okazuje, polska li-teratura fantastyczna XIX wieku, dobrze wpisuje siê w dzieje fantastyki �wiato-wej. Na jednym poziomie porównawczym spotykaj¹ siê wiêc pisarze XIX i prze-³omu XX wieku: Sygurd Wi�niowski, Boles³aw Prus, Jerzy ̄ u³awski, Antoni Lange,Tadeusz Miciñski, Stanis³aw Ignacy Witkiewicz, Juliusz Verne, Oscar Wilde czyHerbert George Wells (teksty El¿biet Flis-Czerniak, Janiny Szcze�niak, AgnieszkiCholewy, Dariusza Piechoty) � to na planie synchronicznym. W ten sposób pracastaje siê pewnego rodzaju dope³nieniem ksi¹¿ki Polska literatura fantastyczna.Interpretacje (red. A. Stoff, D. Brzostek, Toruñ 2005), która by³a po�wiêcona przedewszystkim polskiej literaturze fantastycznej od czasów najwcze�niejszych (JanPotocki, Ludwik Sztyrmer) do wspó³czesno�ci (twórczo�æ Lema).

Natomiast w p³aszczy�nie diachronicznej, kategori¹ ³¹cz¹c¹ wiêkszo�ætekstów jest pojêcie utopii. Dziêki niemu rozszerza siê kontekst porównawczy

Page 159: Przeglądaj numer

158

dokonywanych analiz, a �róde³ literatury fantastycznej, która rozkwitnie w XIXi XX wieku, doszukuj¹ siê badacze ju¿ to w dialogach Platona, ju¿ to u Rousse-au � ale w³a�nie pod k¹tem widzenia rozwoju my�li utopijnej. Poza tym refleksjanad tym tematem pokazuje, ¿e pytania, jakie stawiali sobie pisarze XIX wieku(Sygurd Wi�niewski, Boles³aw Prus, Antoni Lange), okazuj¹ siê tak¿e istotne dlatwórców prze³omu (H. G. Wellsa), ale i dwudziestowiecznych (Jana Brzechwy,Antoniego S³onimskiego czy Philipa K. Dicka). Wspólnym problemem staje siêkwestia nauki � jej nieograniczonego rozwoju i zwi¹zanych z tym dylematówmoralnych, jakie prze¿ywaj¹ uczeni: w jakich celach wynalazki siê wykorzystuje,czy zawsze przyczyniaj¹ siê do szczê�cia cz³owieka (jednostki), ale i ludzko�ciw ogóle, jak wiedza ma siê do w³adzy, i gdzie s¹ granice tak wiedzy, jak i w³adzy.Ta mimowolna, jak s¹dzê, �jednotematyczno�æ� sporej grupy studiów z tomu,przynosi ciekaw¹ konstatacjê � w zasadzie od XIX wieku niewiele siê zmienia �pisarze pokazuj¹ te kwestie w do�æ pesymistycznym �wietle � wynalazki czêstostaj¹ siê przyczyn¹ nieszczê�æ, wpadaj¹ w niepowo³ane rêce, b¹d� w ogóle wyko-rzystane s¹ do niewolenia innych. Tê problematykê �wietnie opisuj¹ Dariusz Pie-chota, Agnieszka Cholewa i Janina Szcze�niak, choæ w¹tki pojawiaæ siê bêd¹ i w in-nych tekstach. Tu wymienimy najbardziej charakterystyczne dla ca³ego tomu.

Ju¿ pierwsze studium pióra El¿biety Flis-Czerniak, pod intryguj¹cym ty-tu³em Matematyka i duchy, wprowadza nas w ciekawe kwestie wspó³zale¿no�cimiêdzy literatur¹ a nauk¹ w XIX i na pocz¹tku XX wieku. Oczywi�cie truizmems¹ uwagi o scjentystycznym obliczu XIX wieku; o fascynacji ówczesnych arty-stów i my�licieli postêpem naukowym, wiar¹ w jego nieograniczone mo¿liwo-�ci i do�æ powszechnym przekonaniu, ¿e ten w³a�nie techniczny progres, bêd¹cyprzejawem geniuszu ludzkiego, udoskonali tak¿e moralnie ludzi, daj¹c w efek-cie idealne i szczê�liwe spo³eczeñstwa (a w³a�ciwie, jak¹� idealn¹ ludzko�æ).Jednak autorka szkicu postanowi³a prze�ledziæ, jak teoria czwartego wymiarufunkcjonowa³a w literaturze polskiej i zagranicznej XIX wieku � od 1854 roku,kiedy to m³ody niemiecki uczony Bernhard Riemann, wyst¹pi³ w Getyndze z wy-k³adem habilitacyjnym prezentuj¹cym teorie wy¿szych wymiarów. El¿bieta Flis--Czere�niak pokazuje, jak echa tego wydarzenia odbi³y siê w konkretnych, zda-wa³oby siê czasem, zupe³nie zadziwiaj¹cych tekstach. Tak wiêc na stronach arty-ku³u odnajdziemy odniesienia do Braci Karamazow (1879-1880) Dostojewskiego,powie�ci Flatlandia, czyli Kraina P³aszczaków (1884) Abbotta, Emancypantek(1894) Prusa, szkicu powie�ciowego Spadkobiercy (1901) wspólnego autorstwaForda Madoxa Hueffera i Josepha Conrada, licznych utworów Wellsa czy powie-�ci Stanis³awa Ignacego Witkiewicza Jedyne wyj�cie (1933), ale tak¿e do wypo-wiedzi eseistycznych dziewiêtnastowiecznych my�licieli i naukowców. Dobrze

Page 160: Przeglądaj numer

159

przeprowadzony wywód, poparty najnowszymi pracami fizyków naszych cza-sów, �wietnie pokazuje, jak inspiruj¹cy wp³yw na literaturê mo¿e mieæ nauka �i nie chodzi tu o czêsto wulgaryzowan¹ w literaturze XIX wieku koncepcjê lite-ratury jako trybuny nauki, kiedy to oczekiwano, ¿e pisarze w swoich powie�ciachbêd¹ rzecznikami postêpu i nowych wynalazków, ale zjawisko o wiele subtelniej-sze. Mianowicie o to, w jaki sposób pomys³y naukowców zape³nia³y wyobra�-niê pisarzy, a ci ostatni kazali swoim bohaterom rozwa¿aæ istotne zagadnienianauki, które, tak czy inaczej, zawsze odnosi³y siê do pytania o kondycjê cz³owiekaw ogóle (�wietny przyk³ad z Braci Karamazow, s. 16).

Co wiêcej, sugestie badaczki pokazuj¹ tak¿e drugi biegun tej zale¿no�ciliteratura � nauka, kiedy ta pierwsza staje siê inspiracj¹ drugiej. To w Wehikuleczasu (1895) Herberta G. Wellsa po raz pierwszy pojawia siê koncepcja czasujako czwartego wymiaru, a zatem to literacka wizja, jak napisze El¿bieta Flis-Czerniak, �pos³u¿y³a Albertowi Einsteinowi do sformu³owania najpierw szcze-gólnej, a potem ogólnej teorii wzglêdno�ci, zmieniaj¹cej nasze rozumienieWszech�wiata, który odt¹d traktowany bêdzie jako czterowymiarowe continu-um czasoprzestrzenne, okre�lane przez rozk³ad energio-materii� (s. 22).

Ciekawe rozwa¿ania relacji nauka � cz³owiek przynosi artyku³ Dariusza Pie-choty Fantastyka i etyka w twórczo�ci Herberta G. Wellsa. Autor szkicu dochodzi doprzekonania, analizuj¹c opowiadania i powie�ci angielskiego pisarza, ¿e w¹tki fanta-styczne w jego twórczo�ci maj¹ czêstokroæ charakter pretekstowy dla przes³añ moral-nych, takich jak: potrzeba akceptacji samego siebie, przestrzeganie zasad etycznych,które nie nikn¹ wobec wszechmocy (zdawa³oby siê) cz³owieka i jego cywilizacyjnychosi¹gniêæ, wreszcie najistotniejsze pytania stawiane nauce � na ile jest dla ludzko�cib³ogos³awieñstwem, a kiedy staje siê niebezpieczna. Tak naprawdê, dowodzi Piecho-ta, bohaterowie Wellsa, czêsto zagubieni w chaosie �wiata, wywo³anym przez czynni-ki zewnêtrzne, doznaj¹ epifanicznego odkrycia prawdziwej warto�ci ludzkiego ¿ycia.I to przes³anie zdaje siê towarzyszyæ innym twórcom literatury fantastycznej (np. Wi-�niowski, ̄ u³awski, Tolkien, Lewis, Dick), b¹d� takim, dla których fantastyka stano-wi³a pewien epizod (np. opowiadania Prusa). Podobne rozwa¿ania, potwierdzaj¹ce za-sadno�æ analiz, pojawi¹ siê tak¿e w artykule Agnieszki Cholewy Dylematy uczonychi wynalazców w literaturze science fiction II po³owy XIX i pocz¹tku XX wieku.

W pierwszym obszarze tematycznym (wspomnianym przez Janinê Szcze-�niak) mie�ci siê te¿ kolejny tekst Dariusza Piechoty. Przywo³uj¹c klasyfikacjê Szac-kiego (Spotkania z utopi¹, 1980), który wyodrêbni³ dwa typy utopii: eskapistyczne(dziel¹ siê na: utopie czasu, miejsca i ³adu wiecznego) i heroiczne (zakonu i polity-ki), autor szkicu zauwa¿a, ¿e w twórczo�ci Prusa dominuje pierwszy spo�ród wy-mienionych typów i podaje przyk³ady jego realizacji w konkretnych utworach.

Page 161: Przeglądaj numer

160

Now¹ perspektywê interpretacyjn¹ przynosi tekst Dariusza Trze�niowskiegoo Trylogii ksiê¿ycowej ̄ u³awskiego, w której badacz nie tyle zajmuje siê omówion¹ju¿ kwesti¹ utopijno�ci i antyutopijno�ci w tek�cie m³odopolskiego twórcy (wcze-�niejsze prace Karwackiej, Jackowskiej, Miklaszewskiej), ile skupia siê na proble-matyce mitu i mitotwórczych potrzebach. Ciekaw¹ konstatacj¹ szkicu jest opinia, ¿ekontynuacji pomys³ów ̄ u³awskiego i innych twórców modernistycznych nale¿a³o-by poszukiwaæ we wspó³czesnej literaturze fantasy, która, do�æ obojêtna wobecmo¿liwo�ci futurystycznej techniki �zwraca siê w stronê cz³owieka � jego psychiki,wyobra�ni, �wiata warto�ci. Tu tak¿e mówi przede wszystkim mit (�) lub legenda(�), które okre�laj¹c horyzonty wiedzy, przydaj¹ znaczeñ rzeczywisto�ci, stawiaj¹przed lud�mi (boski lub heroiczny) wzór, podpowiadaj¹ wzory skutecznego dzia³a-nia, by wreszcie daæ nadziejê nie�miertelno�ci� (s. 60). W ten sposób ̄ u³awski sytu-uje siê (podobnie jak i inni twórcy dziewiêtnastowieczni), na pocz¹tku linii rozwo-jowej, która wyda dzie³a takich twórców, jak Tolkien, Lewis, Wells, Le Guin, Dick.

W tek�cie Bogus³awa Grodzkiego pojawia siê natomiast nowa perspektywainterpretacji Przygód Sindbada ̄ eglarza Boles³awa Le�miana. W przeciwieñstwiedo znanych analiz (np. Czabanowskiej-Wróbel) autor szkicu skupi³ siê na podtek-stowym w tej ba�ni literackiej w¹tku metapoetyckim � a wiêc kategorii poety i rolipoezji w ¿yciu jednostki i spo³eczeñstwa. Ju¿ wcze�niej badacze odnotowywali,jak wielk¹ wagê ma poezja w Le�mianowskiej ba�ni, do czego jawnie zachêca³atrzecia przygoda na Górze Magnetycznej. Jednak Grodzki postanawia odwo³aæ siêdo psychoanalitycznej koncepcji Bettelheima. Zastêpuje wiêc psychoanalityczn¹(zgodn¹ z pierwowzorem) parê Sindbad-¯eglarz i Sindbad-Tragarz, symbolizuj¹-c¹ dwie przeciwstawne sk³onno�ci wspó³istniej¹ce w ka¿dej jednostce: libidalne(przyjemno�ciowe) i zgodne z �zasad¹ rzeczywisto�ci�, uk³adem: Diabe³ Morski� wuj Tarabuk � Sindbad. W tym psychologicznym �trójk¹cie� odnajduje autorszkicu symboliczny spór o duszê Sindbada pomiêdzy poezj¹ prawdziw¹ (reprezen-towan¹ przez Diab³a Morskiego), a grafomañsk¹ (wuj Tarabuk). Relacjê, dodaj-my, podobn¹ do tej, jaka istnia³a w powie�ci Balzaca miêdzy Rastignackiem, Vau-trinem i ojcem Goriot czy u Tomasza Manna � miêdzy Napht¹, Settembrinim i Han-sem Castorpem. Ta intryguj¹ca interpretacja koñczy siê odniesieniem do biografiisamego poety, który, jak sugeruje autor tekstu, w przeciwieñstwie do bohateraswojego dzie³a, nie ustatkowa³ siê. W omawianej analizie w¹tki fantastyczne, jaksiê zdaje, ust¹pi³y nieco miejsca analizom natury psychologicznej.

Do tematyki mitologicznej powracaj¹ dwa teksty odnosz¹ce siê do prozy Tol-kiena (Rafa³a Hordyjewskiego i Piotra Florka) � potwierdzaj¹c rozstrzygniêcia Da-riusza Trze�niowskiego o istotnej roli, jak¹ mitologia odgrywa we wspó³czesnej fan-tasy. Obaj autorzy tropi¹ �lady dzia³añ mitologizuj¹cych brytyjskiego pisarza: pierwszy

Page 162: Przeglądaj numer

161

� pokazuj¹c funkcjonowanie schematu bohaterów-dioskurów w jego utworach, drugi� pisz¹c tekst przeznaczony dla znawców tolkienowskiego �wiata � pokazuje, na iletworzony przez autora Hobbita system mitologiczny jest tworem samoistnym, a naile odnosi siê do celtyckich, germañskich i skandynawskich �róde³.

Po lekturze ca³ego tomu nie da siê przeoczyæ pewnej narzucaj¹cej siê spe-cyfiki fantastyki dziewiêtnastowiecznej i dwudziestowiecznej. W tej pierwszejw oparciu o dominuj¹ce wówczas przekonania scjentystyczne � unaukowionewizje �wiata i przysz³o�ci odnosi³y siê g³ównie do budowania optymistycznej wizjinieograniczonej wrêcz progresji, która mia³a tworzyæ alternatywne idea³y lepszejdla cz³owieka rzeczywisto�ci. Natomiast fantastyka wspó³czesna coraz rzadziejtworzy nowe idee czy stawia optymistyczne hipotezy przysz³o�ci. Jak we Wstê-pie zauwa¿y³a Janina Szcze�niak, �wielu dwudziestowiecznych twórców (�)sta³o siê zwolennikami relatywizmu (�) i uzna³o racjonalne poznanie naukoweza jedn¹ z wielu mo¿liwo�ci epistemologicznych� (s.7). Konsekwencj¹ takiejpostawy staje siê do�æ swobodne ³¹czenie tre�ci paranormalnych (i parapsychicz-nych) z kwestiami naukowymi, co odpowiada, w moim przekonaniu, tak¿e �wia-domo�ci i kondycji cz³owieka ponowoczesnego, który na nowo musia³ przewar-to�ciowaæ problemy egzystencjalne i filozoficzne i odpowiedzieæ sobie na fun-damentalne pytania: o celowo�æ urz¹dzenia �wiata (a tak¿e wszech�wiata), o to,sk¹d pochodzimy i dlaczego jeste�my w³a�nie tu i w³a�nie tak (paradoksalniezmuszaj¹ do tego obrazy kontaktu z istotami pozaziemskimi). St¹d fanatykawspó³czesna staje siê bardzo atrakcyjna (tak dla twórców, jak i badaczy), przezswoj¹ interdyscyplinarno�æ � wkraczaj¹c w obszary psychologii, filozofii i na-uki z jej futurologiczn¹ wizj¹ postêpu technicznego i jego konsekwencji.

Joanna Zajkowska

Micha³ Kuziak, Wielka ca³o�æ. Dyskursy kulturowe Mickiewicza,Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej w S³upsku,

S³upsk 2006, ss. 352.

Po�wiêcona Mickiewiczowi ksi¹¿ka Micha³a Kuziaka warta jest uwagiz wielu wzglêdów, ale przede wszystkim dlatego, ¿e wyziera z niej d¹¿no�æ doprzekraczania dotychczasowych ustaleñ. Wprawdzie ka¿da ksi¹¿ka tak w³a�niemog³aby byæ motywowana � kto jednak ma w sobie przestrzeñ, by dzisiaj o tym

Page 163: Przeglądaj numer

162

pamiêtaæ � ale w przypadku pracy Kuziaka wchodzi w grê intencja przezwyciê-¿enia mickiewiczologii na wielu poziomach. Zarazem jednak nie jest tak, ¿eKuziak w swoim my�leniu wyrasta ponad swój czas � przeciwnie, jest jego dziec-kiem, w dobrym i z³ym sensie. Dobrze, ¿e siê takie dziecko czasu � �wiadomesiebie � wreszcie znalaz³o, bo mo¿e zapocz¹tkuje w badaniach nad Mickiewiczemi romantyzmem seriê �czekanych narodzin�. Wiêkszo�æ mickiewiczologów i ba-daczy romantyzmu wydaje siê unikaæ otwarcie stawiania pytania (nie mówi¹c ju¿o jakich� wspólnych debatach) o to, jak praktycznie i sensownie skorzystaæz �kondycji ponowoczesnej�. Wielka ca³o�æ. Dyskursy kulturowe Mickiewicza toefekt �wiadomego spojrzenia na �centrum polszczyzny�, na kanoniczn¹ warto�ænaszej tradycji literackiej z perspektywy humanistyki po zwrotach.

G³ówna i tytu³owa teza pracy Kuziaka wi¹¿e siê z my�leniem o Mickiewi-czu jako dziedzicu nowoczesno�ci, to jest procesów modernizacyjnych zapocz¹t-kowanych w O�wieceniu, na które reaguje romantyzm. W Mickiewiczu dostrzegaKuziak podmiotowo�æ nowoczesn¹ � i przyjmuje, ¿e poeta o przygodach takie-go podmiotu opowiada w swoich tekstach � której los wyznacza z jednej stronymodernistyczna emancypacja i wykorzenienie z tradycji (odczarowanie), z dru-giej za� równie nowoczesna nostalgia, pragnienie powrotu i przynale¿no�ci dowielkiej ca³o�ci, a wiêc wspólnego �wiata. �Wielka ca³o�æ� to � jak zaznaczaKuziak � bardziej jego metafora interpretacyjna, ni¿ idea wprost sformu³owanaprzez Mickiewicza, a wydobycie z tekstów autora Dziadów zespo³u sk³adaj¹cychsiê na ni¹ zagadnieñ nale¿y do podstawowych zadañ badacza. Wywodzi j¹ Ku-ziak, z �wielkiego ³añcucha bytu� Arthura O. Lovejoya, a wiêc wizji metafizycz-nego ³adu z okre�lonym w nim miejscem cz³owieka, ale odnosi �wielk¹ ca³o�æ�nie tylko do rzeczywisto�ci, lecz (i to zw³aszcza) do kultury, odnajduj¹c u Mic-kiewicza koncepcje kultury zreintegrowanej i uniwersalnej.

Ca³o�æ � jej pragnienie � stanowi ideê funduj¹c¹ my�lenie autora Pana Tadeuszao cz³owieku i jego �wiecie (równie¿ my�lenie o literaturze) zarówno bezpo�rednio, jaki w sposób ukryty. Poeta ukazuje w ró¿nych swoich wypowiedziach kulturowe wizje ca³o-�ci: antycznej Grecji i Rzymu, Orientu, �redniowiecznej Europy, dawnej Polski czy S³owiañsz-czyzny. Wypowiada siê na temat �cz³owieka zupe³nego�. Wykorzystuje gatunki literackieprzedstawiaj¹ce wizjê ca³o�ci (misterium, epos) (s. 14).

Wszak¿e w³a�nie: chodzi o pragnienie ca³o�ci niemo¿liwe do zrealizowa-nia w nowoczesnym �wiecie, a wiêc o takie powtarzanie �wiêtych wzorów, któ-re jest raczej ich nostalgiczno-ironiczn¹ parafraz¹, ponowieniem wiêc, ale i prze-tworzeniem/interpretacj¹. Idzie te¿ o ca³o�æ niemo¿liw¹, co wyra¿a Kuziak zapo�rednictwem wyjêtej z pism Paula de Mana i przeformu³owanej �alegorii ca-

Page 164: Przeglądaj numer

163

³o�ci�. Obok parafrazy podstawowym zabiegiem Mickiewicza, integruj¹cymkulturê, tradycjê i w³asne dzie³o jest, wed³ug Kuziaka, �postawa hermeneutycz-na�, a zatem do�wiadczenie rozumienia dawnej czy istniej¹cej kultury (i w³asne-go dzie³a), lecz równocze�nie akt jej kreowania, projektowania, interpretacji (zob.ss. 80-87). Efektem �postawy hermeneutycznej� s¹ u Mickiewicza � przyrów-nywane przez Kuziaka do niemieckich pomys³ów �nowej mitologii� konkretne,ale zmieniaj¹ce siê w czasie projekty kultury i �opowie�ci to¿samo�ciowe�. Naprzyk³ad do 1831 roku (tu chyba mo¿na by dyskutowaæ) tak¹ opowie�ci¹ jestjeszcze filomacko-o�wieceniowy uniwersalizm postêpu kultury i literatury, opartyna dziedzictwie historyzmu i fascynacji wielo�ci¹ jêzyków, przesz³o�ci i kultur,po powstaniu w projektach Mickiewicza � wraz z chrze�cijañstwem i mesjani-zmem oraz mitem sarmackim, a nastêpnie s³owiañskim � pojawia siê tendencjado zawê¿ania/wykluczania konkretnych fragmentów tradycji.

Ju¿ na poziomie elementarnych za³o¿eñ widaæ, czym ró¿ni siê intuicja ro-mantyzmu prezentowana w omawianej ksi¹¿ce od jego obrazu wypracowanegow powojennej Polsce. (Trudno powiedzieæ: dotychczasowego obrazu, nasza dzie-dzina prze¿ywa równie¿ �prywatyzacjê przesz³o�ci�, o której w odniesieniu dohistorii mówi Ankersmit, i relacja do badanej epoki sta³a siê �atrybutem indywi-dualnego historyka [literatury]�, a nie spraw¹ jakiego� zbiorowego podmiotuhistorycznego.) Wyró¿nia Kuziaka jego pojêcie romantyzmu, albowiem wpisujeon zarazem �wiek �wiate³� oraz epokê Mickiewicza (i autora Romantyczno�ci)w dwutaktowo rozumian¹ nowoczesno�æ, która wprawdzie toczy ze sob¹ sam¹spór, ale jest to w³a�nie polemika wewnêtrzna. Pozwala to inaczej � mniej anta-gonizuj¹co � podej�æ do takich pojêæ dyskursu historycznoliterackiego, jak �walkaromantyków z klasykami�, �prze³om romantyczny� czy generalnie: stosunekromantyzmu do O�wiecenia. Je�li chodzi o Mickiewicza, to akcentuj¹c jego no-woczesno�æ, historyzm (historia jest tu po Schillerowsku powodem rozpadu sta-rego �wiata, ale i jedyn¹ drog¹ do realizacji projektów integracyjnych ), postawêhermeneutyczn¹ jako zasadniczy gest twórczy, pokazuje go Kuziak, jak sam mówi,od strony do�æ ekscentrycznej, bo intelektualnej, lecz przecie¿, dziêki marzeniuo ca³o�ci nieoderwanego zupe³nie od tradycyjnego portretu poety natury.

Badacz stara siê tak¿e przekonaæ czytelnika, ¿e jego Wielka ca³o�æ�kontynuuje w swoich wêz³owych punktach istniej¹ce ju¿ tendencje badawcze� co sumiennie wykazuje w przypisach � a miejscami wrêcz �jest parafraz¹stanu badañ� (s. 269). Wyznanie zosta³o poczynione z g³êbi kondycji pono-woczesnej i jej toposów skromno�ci, ale istotnie Kuziak czasem idzie �lada-mi swoich poprzedników. Wydaje siê, ¿e d³ugofalow¹ warto�æ inspiracyjn¹mia³y dla autora Wielkiej ca³o�ci� prace Zofii Stefanowskiej o Mickiewiczu,

Page 165: Przeglądaj numer

164

jego z³o¿onym stosunku do O�wiecenia i �naiwno�ci wtórnej�, wszyscy innibadacze wymieniani przez Kuziaka s¹ dalej, na innym poziomie blisko�ci (i�wp³ywu�). Wpisanie polskiego romantyzmu w ci¹g procesów modernizacyj-nych wynika za� z inspiracji p³yn¹cych od strony ponowoczesnej humanisty-ki (Kuziak odwo³uje siê w przypisach do ca³ej plejady g³o�nych nazwisk, niema sensu ich wymieniaæ, warto tylko dodaæ, ¿e s¹ to lektury g³êboko, funk-cjonalnie i twórczo przyswojone), ale specjalnie trzeba by tu wymieniæ her-meneutykê Hansa-Georga Gadamera i Paula Ricoeura, historiê literatury spodznaku Hansa Roberta Jaussa i teoriê podmiotu Charlesa Taylora oraz nawi¹-zuj¹ce do niego ksi¹¿ki Agaty Bielik-Robson, zw³aszcza jej my�lenie o �in-nej nowoczesno�ci�.

Wielka ca³o�æ nie zawiera w zasadzie egzegezy poszczególnych dzie³Mickiewicza, jest to ksi¹¿ka o charakterze syntetycznym, pisana z wyra�nymteoretycznym � konkretniej mo¿e: hermeneutycznym � zaciêciem, operuj¹caogromn¹ literatur¹ przedmiotu, trudna w odbiorze i poruszaj¹ca. Wyró¿nio-ne/wymienione w spisie tre�ci Dziady (jako ca³o�æ), Pan Tadeusz, prelekcjeparyskie i lozañskie nie s¹ autonomicznymi bohaterami poszczególnychrozdzia³ów, lecz zosta³y omówione ze wzglêdu na tytu³ow¹ ideê �wielkiej ca-³o�ci�, zapo�redniczone przez ni¹. Kuziaka interesuje bowiem twórczo�æ Mic-kiewicza jako rozwijaj¹cy siê w czasie dyskurs (z³o¿ony z wielu dyskursów)o kulturze, historii, tradycji, w³asnym dziele � to s¹ g³ówne desygnaty �wiel-kiej ca³o�ci�. Dyskurs Mickiewicza realizuje siê w jego praktykach jêzyko-wych � badacz ich nie ró¿nicuje pod wzglêdem gatunkowym � a wiêc w utwo-rach literackich, pismach teoretycznoliterackich, historycznych, publicystycz-nych, wyk³adach i korespondencji.

Praca sk³ada siê z siedmiu czê�ci, prócz wstêpu (r. I) i zakoñczenia (r. VII),s¹ one po�wiêcone kolejno: autokomentarzom Mickiewicza (przedmowy i inneparateksty), w których Kuziak �ledzi zabiegi buduj¹ce z jednej strony nieoczy-wist¹ w rozbitym �wiecie wspólnotê autora z czytelnikami, z drugiej za� te, któ-re nadaj¹ spójno�æ samemu dzie³u poety (r. II); wyk³adom lozañskim (mit Rzy-mu), hermeneutyce romantyków i osobno genealogii hermeneutyki Mickiewicza� jest to rozdzia³ odwa¿ny i cenny, badacz zmuszony jest tu (wobec nieistnieniana polskim gruncie potrzebnych ustaleñ) od podstaw budowaæ sobie warsztati aparat pojêciowy, rozpl¹tuj¹c ¿mudnie poszczególne odmiany historyzmu i her-meneutyki (r. III); tradycji w my�li Mickiewicza, jest ona tym wcieleniem �wiel-kiej ca³o�ci�, o którym poeta mówi otwarcie i du¿o, konstruuj¹c jej dynamicznyprojekt w sprzeciwie wobec nowoczesno�ci oraz ku jej ocaleniu (r. IV); prelek-cjom paryskim pojêtym jako summa Mickiewicza, synteza kulturoznawcza i ale-

Page 166: Przeglądaj numer

165

goria nowej mitologii1(r. V); wreszcie Dziadom i Panu Tadeuszowi pojêtym jakoMickiewiczowskie parafrazy ca³o�ci (r. VI) i temu fragmentowi o charakterze naj-bardziej �literackim� chcia³abym po�wiêciæ parê zdañ wiêcej.

Interpretacja Dziadów jest chyba najbardziej poruszaj¹c¹ czê�ci¹ ksi¹¿kiKuziaka � Pan Tadeusz pokazany zosta³ te¿ ciekawie, przy u¿yciu kategorii nie-rozstrzygalno�ci (pomiêdzy mitem i histori¹, idyll¹ i elegi¹, eposem i powie�ci¹oraz po�ród nadmiaru aporetycznych tradycji), ale moim zdaniem nazbyt ju¿skrótowo. Dziady za� s¹ w lekturze Kuziaka przejmuj¹c¹ opowie�ci¹ o ��wiado-mo�ci nieszczê�liwej� zwróconej ku obrzêdowi, o rytuale �wielkiej ca³o�ci�, któryjednak pozostawia nowoczesn¹ podmiotowo�æ w stanie niemym. Najbardziejspektakularn¹ figur¹ owego melancholijnego spotkania cz³owieka �wygnanegoz mitu� z ca³o�ci¹, z ³adem � �id� od mêdrków do gu�larzy� - jest dla Kuziakascena z Widmem z II czê�ci, bo dos³ownie �rozbija [ono] uniwersum stworzonew trakcie nocy Dziadów� i �zdaje siê pochodziæ z wymiaru innego jêzyka b¹d�z obszaru braku jêzyka� (s. 280). Piêknie pisze dalej Kuziak (za Stefanowsk¹)o Gustawie jako nielogicznym bohaterze nielogicznego �wiata. Konrad, dziedzicO�wiecenia, nowoczesny Prometeusz w Dziadach drezdeñskich równie¿ poru-sza siê w rytm opowie�ci o b³¹dzeniu, �wprawdzie przekracza granicê dziel¹c¹doczesno�æ od metafizyki, ale (�) nie pamiêta owego wtajemniczenia i nie ro-zumie w³asnego snu� (s. 294), pozostaje te¿ zewnêtrzny wobec tajemnic historiii jej mesjanistycznej rewelacji, choæ �w drodze do pe³ni�.

Praca Micha³a Kuziaka jest te¿ od strony swej poetyki dzieckiem czasu:tekst poboczny idzie w zawody z g³ównym, autor nie przepada za cytowaniemMickiewicza i pod¹¿aniem za jego my�l¹, wybiera dyskurs i w³a�nie parafrazê.To pisanie o pisaniu, roztrz¹sanie warunków rozumienia (nie tylko!), hermeneu-tyka podejrzenia, przy tym jednak ksi¹¿ka nostalgiczna i szczera. Wa¿na.

Danuta Zawadzka

1 Kwitujê ten rozdzia³ has³owo, wbrew jego randze, ale nie potrafiê go �zrecenzowaæ�w jednym, sprawozdawczym zdaniu, tym bardziej, ¿e Micha³ Kuziak wyda³ ju¿ kolejn¹ ksi¹¿-kê: O prelekcjach paryskich Adama Mickiewicza, S³upsk 2007.

Page 167: Przeglądaj numer

166

Leszek Libera, Zraniona iluzja. O �Balladynie� Juliusza S³owackiegoi �Kocie w Butach� Ludwiga Tiecka, Oficyna Wydawnicza Uniwer-sytetu Zielogórskiego, Zielona Góra 2007, ss. 170; Ludwig Tieck,

Kot w butach * �wiat na opak, prze³o¿y³, obja�nieniamii pos³owiem opatrzy³ Leszek Libera, Zielona Góra 2007, ss. 169.

Ksi¹¿ka Leszka Libery jest wa¿n¹ propozycj¹ interpretacji arcydramatu Ju-liusza S³owackiego w kontek�cie dzie³a Ludwika Tiecka Kot w Butach, które ba-dacz po mistrzowsku przet³umaczy³ z jêzyka niemieckiego wraz ze �wiatem naopak tego¿ autora. Poszerza tak¿e rozprawa Libery horyzonty my�lenia o litera-turze niemieckiej, wci¹¿ przecie¿ nie najlepiej przyswojonej na naszym rodzi-mym gruncie, wprowadzaj¹c niejako od nowa bajkê-dramat Tiecka do kanonuromantycznego.

Opublikowany równo w wiek po ukazaniu siê Bajek Babci G¹ski (1697)Charlesa Perraulta, w których znalaz³a swoje miejsce równie¿ opowie�æ o kociezaprzyja�nionym z ubogim m³ynarczykiem, Kot w butach Tiecka (1797) opatrzo-ny zostaje w podtytule uwag¹ dotycz¹c¹ genologicznych zwi¹zków utworu z baj-k¹. Niespe³na czterdzie�ci lat od niemieckiej edycji dzie³a pojawi siê przedziwnyakcent tak¿e w literaturze polskiej, który móg³by byæ jakim� �ladem mo¿e nawetlektury której� z niemieckich ksi¹¿ek. S³owacki umie�ci przecie¿ w Kordianie bar-dzo istotny epizod, mog¹cy �wiadczyæ je�li nie o znajomo�ci niemieckich bajek,to przynajmniej o wra¿liwo�ci na ten w³a�nie gatunek, a te¿ nie mniej � na zainte-resowanie bohaterem bajki, zwierzêciem ubranym w buty. Opowie�æ GrzegorzaO Janku co psom szy³ buty jest tyle¿ symboliczna, ile polemiczna (choæby z posta-w¹ klasyczn¹), na pewno za� nie pozostaje bez zwi¹zku z bajkow¹ konwencj¹, doktórej nawi¹zywali zarówno Perrault, Tieck, jak i wcze�niej Krasicki. Wprawdziepolski romantyzm nie stworzy³ literackiego wizerunku kota w butach, ale doczeka³siê przynajmniej kota chorego, le¿¹cego w ³ó¿eczku (z bajki Stanis³awa Jachowi-cza). Temat ten, chocia¿ ciekawy, wart jest podjêcia, ale przy innej ca³kiem okazji.

W Balladynie, co prawda, czytelnik kota nie odnajdzie, lecz jednak scenaz budz¹c¹ siê do ¿ycia ze snu zimowego Goplan¹ ubran¹ w wieniec z jaskó³ekmog³aby byæ przyk³adem bli�niaczego sposobu wyobra¿ania istot wpisanychw przestrzeñ ba�niow¹. Kostium Goplany mo¿e dziwiæ, ale te¿ wskazywaæ na typimaginacji, bliski autorom bajek o kotach wystrojonych w ludzki strój. LeszekLibera doskonale odnajduje pokrewieñstwo w sposobach kreowania �wiata przezTiecka i S³owackiego, których dramaty pozostaj¹ w silnym zwi¹zku z niemiec-kim pisarzem, choæby jako nowatorskie okre�lenie siê wobec �wiata oraz mani-fest wra¿liwo�ci i g³os artysty, zabierany w imieniu narodu.

Page 168: Przeglądaj numer

167

Konstrukcja ksi¹¿ki Leszka Libery odzwierciedla jego podej�cie do tema-tu, badacz zg³êbia bowiem trzy istotne problemy. Pierwszym jest krytyczne spoj-rzenie na dzie³a romantyczne przez pryzmat studiów historycznoliterackich �Kubackiego, Weintrauba, Limanowskiego, Janion � odczytañ dzi� ju¿ klasycz-nych (rozdzia³ ��ta tragedia jest najlepsz¹ � zw³aszcza ¿e otworzy³a mi now¹drogê��). Uczony nie pozostaje jednak w krêgu zamkniêtych i �u³o¿onych� kon-cepcji po�wiêconych dramatowi S³owackiego, wychodzi naprzeciw naj�wie¿szympropozycjom interpretacyjnym (Skuczyñski, £awski), wykazuj¹c przy tym sto-sown¹ równowagê, szacunek dla tego, co znane, i tego, co nowsze, a tak¿e jasnowyra¿aj¹c w³asne koncepcje, przekonuj¹ce, a zarazem najczê�ciej odkrywcze.

Drugi rozdzia³ (Romantyczno�æ jest chaosem) jest kontynuacj¹ wywoduanalityczno-interpretacyjnego, który autor prowadzi w sposób charakterystycznydla swego lekkiego pióra. Czytelno�æ, klarowno�æ my�li, erudycja badacza litera-tury polskiej i niemieckiej, posiadaj¹cego tak¿e � zaznaczmy � wysokie kompe-tencje t³umacza (jest Libera równie¿ germanist¹), czyni narracjê przystêpn¹, barwn¹i ciekaw¹. Trzeci rozdzia³ (Tieck, S³owacki i Schlegel. Podsumowanie) jest swo-ist¹ konkluzj¹, wprowadzaj¹c¹ utwory Tiecka i S³owackiego na salony wielkichidei ówczesnej Europy, wskazuj¹c¹ na silne koligacje literatury romantycznej z dzie-dzictwem literackim, filozoficznym, teatralnym ca³ego kontynentu, na rolê tychtekstów w kszta³towaniu pewnego obrazu ca³o�ci kultury europejskiej.

Centralnym problemem refleksji Libery staje siê ironia � widoczna niemal w ka¿-dym wymiarze obu dzie³: w ich formie, w sposobie kreacji �wiata przedstawionego, w jê-zyku postaci, w relacji autora wobec rzeczywisto�ci tworzonej. Badacz wskazuje narolê ironii jako si³y rz¹dz¹cej zarówno �wiatem przedstawionym, jak te¿ realnym. �wiatyte przecie¿ przenikaj¹ siê, splataj¹, nie pozwalaj¹ ³atwo siê rozdzieliæ. Scena teatralnastaje siê w tej koncepcji teatru i dramatu � u Tiecka i S³owackiego � widowni¹, a nawidowni z kolei rozprawiaj¹ aktorzy � o �wiecie prawdziwym, a nie zmy�lonym.

Ironia jest te¿ w refleksji badacza sposobem na wyra¿enie przez poetów�wiadomo�ci Wielkiej Iluzji jako istoty niewyra¿alnego w pe³ni, w swej istocie�wiata. Iluzja wype³nia³aby tym samym lukê obserwacyjn¹, dope³nia³aby niemo¿-liw¹ do odzwierciedlenia czê�æ rzeczywisto�ci � stawa³aby siê sposobem na uchy-lenie r¹bka tajemnicy �wiata, rozsuniêcie kurtyny, jak gdyby w teatrze. Konwencjateatru w teatrze doskonale pasuje do takiego w³a�nie my�lenia o �wiecie jako sce-nie, na której cz³owiek swoj¹ rolê tylko odgrywa. Ów ironiczny fundament kreacji�wiata przedstawionego autor Zranionej iluzji przedstawia w dialogu obu drama-tów, wykazuj¹c sprawnie dzia³anie mechanizmów ironii, ujawniaj¹cych siê w po-lifonicznym, wieloznacznym tek�cie, w ariostycznym jego ukszta³towaniu, wreszciew jego strukturze genologicznej (tragedia, bajka � tutaj sobie równorzêdne).

Page 169: Przeglądaj numer

168

Iluzja jest zarówno elementem �wiata przedstawionego w utworach, jak te¿tym, co spaja ow¹ sferê literack¹ (teatraln¹) z rzeczywisto�ci¹. Jako jeden z kon-tekstów przywo³uje Libera Beniowskiego, akcentuj¹c niewyczerpan¹ moc kre-acyjn¹ samego autora, poety, artysty, suflera:

S³owacki (autoironicznie) wskazuje na teatralny, czyli umowny charakter tego dra-matu, pokazanych na scenie (i poza ni¹) krwawych morderstw. Ów umy�lnie przywo³anysufler pe³ni w tej dygresji tak¹ sam¹ rolê jak publiczno�æ w Epilogu. Niszczy iluzjê (s. 53).

W kompetencjach artysty znalaz³oby siê tym samym w³adanie losami ludzii �wiata przynale¿¹cych do kosmosu sceny, która � pamiêtamy � jest niczym innym,jak �wiatem równie¿ realnym. Badacz wiele miejsca po�wiêca w swej ksi¹¿ce w³a-�nie tym odcieniom ironii, która wi¹¿e siê z koncepcj¹ theatrum mundi. Czy mo¿najednak postawiæ bez wahania na tej samej szali Kota w butach i Balladynê, a¿ebybez najmniejszych w¹tpliwo�ci powiedzieæ, ¿e oba dramaty wyrastaj¹ z jednego pniaideowego? Czy mo¿na wyg³adziæ bez rozterki te pêkniêcia w Balladynie, które ro-dz¹ siê na granicy dramatu i w³a�nie Epilogu? Badacz � choæ nader sprawnie � starasiê te pêkniêcia zatrzeæ, kieruj¹c siê zasad¹ spójno�ci i ide¹ my�li nadrzêdnej tekstu.Pozwólmy sobie na tê ma³¹ w¹tpliwo�æ w trakcie lektury przesyconej erudycj¹ pra-cy Libery. Jak bowiem podej�æ do dzie³a, by nie unikn¹æ � zaiste, ma³o wygodnej �niespójno�ci �realnego teatru� w Epilogu i �teatralnej rzeczywisto�ci� poprzedzaj¹-cych go piêciu aktów? Iluzja jako immanentna w³a�ciwo�æ �wiata dramatycznegozostaje zniszczona rzeczywi�cie dopiero w Epilogu, ale co ma zrobiæ czytelnik ze�wiatem, którym da³ siê karmiæ w pozosta³ej czê�ci dzie³a? Czy potraktowanie Bal-ladyny z t¹ sam¹ intencj¹ interpretacyjn¹, z jak¹ mo¿na przyst¹piæ do lektury drama-tu Tiecka, nie by³oby pewn¹ form¹ uproszczenia, którego tak bardzo unika uczonyw celnych i subtelnych roztrz¹saniach filologicznych?

Wszelkie w¹tpliwo�ci rodz¹ce siê na gruncie tej � zawsze nie³atwej prze-cie¿ pracy komparatystycznej � Leszek Libera wykorzystuje po mistrzowsku,przypominaj¹c czytelnikowi o mo¿liwo�ci ogl¹dania tego samego utworu z wie-lu perspektyw. Umowno�æ �wiata, konwencja teatralna, autoironiczno�æ, mario-netkowo�æ, ironiczno�æ � staj¹ siê sta³ym punktem odniesienia tej inspiruj¹cejlekcji czytania Balladyny i Kota w butach, przybli¿aj¹cej czytelnikowi nie tylko�wysok¹� literaturê w konwencji ironicznej, ale równie¿ jej przewrotne przes³a-nie, sens, którego delikatno�æ � zdarza³o siê nieraz � by³a naruszana przez inter-pretacje prowadzone �zbyt serio�, bez korzystania z narzêdzi, o które starali siêromantyczni poeci, czyli bez wrodzonego poczucia ironii i dystansu do �prawdjedynie s³usznych�. U Libery ironia nie jest bynajmniej obcym elementem w spot-

Page 170: Przeglądaj numer

169

kaniu i z utworem literackim, i z drugim cz³owiekiem, mo¿e wiêc w tym tkwitajemnica ³atwo�ci, z jak¹ opowiada on o najtrudniejszych problemach ironicz-nych arcydzie³ romantycznych1?

Autor Zranionej iluzji pokazuje wielopoziomowo badane utwory jako ar-cydzie³a, czy to wskazuj¹c na kreatorski talent poety w tworzeniu imion bohate-rów (Kordian, Balladyna, Fantazy, Kirkor, Goplana), czy te¿ na odwagê artysty,której nie brakuje Tieckowi w projektowaniu architektoniki opartej na zasadzieteatru w teatrze, dzia³aniu twórczym prowadzonym jako metateatralna �gra z gr¹�� co wcze�niej grozi³oby, a nawet i dzisiaj � zarzutami o antysztukê, o nadmier-n¹ sztuczno�æ projektowanych �wiatów literackich. Tieck wychodzi z tego poje-dynku z w³asnym talentem ocalony, jako ten, który umie wykorzystaæ Spiel imSpiel do rozbawienia, ale i do zastanowienia widza, umie wprowadziæ go w stanzadumy, by u�miech nie tylko bawi³, ale te¿ pobudza³ do refleksji�

Bajka Tiecka i ba�ñ S³owackiego nie czekaj¹ na czytelnika infantylnego,niedojrza³ego, s¹ pokarmem dla widza spragnionego wiedzy na temat �mechani-ki� niepoznanych �fragmentów� ¿ycia, regu³ nim rz¹dz¹cych. Chcia³oby siê po-wiedzieæ, ¿e autor ksi¹¿ki po�wiêconej obu poetom równie¿ poszukuje tych bra-kuj¹cych elementów �wielkiej uk³adanki�, jak¹ jest �wiat, wierz¹c, ¿e kryj¹ siêgdzie� byæ mo¿e za kolejnym wierszem odczytywanych wci¹¿ na nowo mistrzów.

Wspomniana ju¿ wcze�niej lekko�æ pióra Libery jest nie tylko przymio-tem tej pracy, ale charakteryzuje wcze�niejsze studia, oparte na dojrza³ym warsz-tacie filologa, pasji badacza, a do tego erudycji t³umacza. Byæ mo¿e w³a�nie trans-latorski aspekt podej�cia do dzie³a literackiego sprawia, ¿e s³owo pisane pozo-staje dla Libery zjawiskiem otwartym na wieloaspektowe poznanie, a sensy muprzypisane nie daj¹ siê wyczerpaæ w jednej, ostatecznej interpretacji. Uczono�æinterpretatora nie polega bynajmniej na stosowaniu trudnej, niestrawnej termi-nologii, wykorzystaniu nowinek i nowo�ci metodologicznych albo napuszonejretoryki, ale wychodzi naprzeciw czytelnikowi spragnionemu tak samo jak onpoznania piêkna i prawdy, które ujawniaj¹ siê tak¿e w dzie³ach charakteryzuj¹-cych siê ironiczn¹ pasj¹.

Krzysztof Korotkich

1 Spo�ród studiów Leszka Libery przywo³aæ w tym miejscu nale¿y choæby ksi¹¿ki: �MariaStuart�. Dramat Juliusza S³owackiego, Zielona Góra 2003; W Szwajcarii. Studium o Juliu-szu S³owackim, Kraków 2001. Nie wyzbywa siê w nich Autor subtelnej ironii jako strategiiswojego podej�cia interpretacyjnego, która przecie¿ idzie w �lad za powag¹ podejmowanychnajpowa¿niejszych kwestii historycznoliterackich i filologicznych.

Page 171: Przeglądaj numer

170

Barbara Noworolska, Eliza Orzeszkowa. Trwanie,pamiêæ, historia, Wydawnictwo Uniwersytetu w Bia³ymstoku,

Bia³ystok 2005, ss. 301; Ma³gorzata Chwedczuk,Drzewa Elizy Orzeszkowej, Wydawnictwo �Duet�, Toruñ 2007,

ss. 242; Anna Chomicz, Komunikacja epistolarnaw pozytywizmie (na materiale twórczo�ci Elizy Orzeszkowej),

Wydawnictwo �Grado�, Toruñ 2007, ss. 351.

Bogata bibliografia przedmiotowa dotycz¹ca twórczo�ci Elizy Orzeszko-wej stale siê powiêksza. Jej dzie³a nadal spotykaj¹ siê z ¿ywym zainteresowa-niem badaczy literatury, którzy stale odnajduj¹ nowe sposoby ich odczytanialub uzupe³niaj¹ ju¿ istniej¹ce interpretacje. Trzy ksi¹¿ki bêd¹ce przedmiotemniniejszego omówienia wskazuj¹ na mo¿liwo�ci odczytania prozy Orzeszko-wej pod k¹tem obecnej w niej ideologii, wystêpuj¹cych motywów, a tak¿e formkomunikacji.

Ksi¹¿ka Barbary Noworolskiej Eliza Orzeszkowa. Trwanie, pamiêæ,historia w³¹cza siê w kr¹g tradycyjnych odczytañ prozy autorki Nad Niemnempoprzez ideologiê epoki, has³a pracy organicznej, pracy u podstaw. Autorkaprzywo³uje niezwykle szeroki kontekst historyczny, kulturowy, a tak¿e filo-zoficzny. Wskazuje, ¿e na pogl¹dy Orzeszkowej w równej mierze wp³ynêlimy�liciele zachodnioeuropejscy (m.in. Buckle, Taine, Comte, Spencer), jaki zwi¹zani z polskim O�wieceniem (Staszic, Ko³³¹taj, Krasicki). Nie pomijarównie¿ roli tradycji Mickiewiczowskiej, która zaznaczy³a wyra�ne piêtno natwórczo�ci autorki.

W centrum zainteresowania badaczki znajduje siê grupa utworów okre�-lonych przez ni¹ wspólnym mianem �powie�ci szlacheckiej�: Na prowincji, EliMakower, Nad Niemnem; w mniejszym stopniu: Dwa bieguny, Ad astra,Australczyk. Noworolska przywo³uje równie¿ kontekstowo wiele pomniejszychutworów, zarówno literackich jak i publicystycznych, co pozwala jej uj¹æ sze-roko tematykê zwi¹zan¹ z trwaniem dworu pod zaborami, pamiêci¹ i histori¹.Ponadto porusza wiele w¹tków pobocznych, m.in. nieobecno�æ opisu ceremo-nii sakralnych w Nad Niemnem, waloryzacjê i sakralizacjê rodzimej przyrody.Omawia ponadto recepcjê poszczególnych utworów Orzeszkowej. Analizujejêzyk bohaterów, narracji oraz konstrukcjê powie�ci. Pokazuje Na prowincji jakoutwór ukazuj¹cy sytuacjê dworu polskiego pod zaborami oscyluje miêdzy pe-symizmem (zwi¹zanym z sytuacj¹ Snopiñskich, z trudem ich codziennego ¿y-cia) a optymizmem reprezentowanym w powie�ci przez bohaterów podejmu-j¹cych dzia³ania zwi¹zane z has³ami pracy organicznej i u podstaw (Orficki,

Page 172: Przeglądaj numer

171

Opolski, proboszcz). Ta biegunowo�æ uczuciowa, wed³ug Noworolskiej, zosta³aju¿ zaznaczona w podwójnym motcie powie�ci (Pie�ñ Ko³odzieja i s³owa Be-niamina Franklina). Natomiast Eli Makower w interpretacji badaczki niesie zasob¹ przes³anie o konieczno�ci wspó³pracy miêdzy szlacht¹ i ¯ydami zamiesz-kuj¹cymi ziemie polskie, gdy¿ pozwoli to na przetrwanie zagro¿onego dworupolskiego. Podobn¹ rolê ma odegraæ program porozumienia miêdzy Korczy-nem a za�ciankiem w powie�ci Nad Niemnem. W tej powie�ci mo¿liwo�æ po-rozumienia miêdzy lud�mi zostaje ju¿ zasugerowana poprzez rozpoczêcie jejod opisu �wiêta (najprawdopodobniej Zielonych �wi¹tek). Zwróæmy równie¿uwagê, ¿e wed³ug badaczki, w twórczo�ci Orzeszkowej praca ma charaktersakralny, gdy¿ ³¹czy siê z pamiêci¹ Edenu. Uprawa roli, oswajanie przyrodyprowadz¹ do odbudowy idealnego Boskiego ogrodu, natomiast praca na rzecznarodu, szerzenie o�wiaty, trwanie na posterunku s¹ prób¹ odbudowy niepod-leg³ego pañstwa � �polskiego edenu� (s. 168). Dlatego te¿ mi³o�æ do ziemi oj-czystej po³¹czona z prac¹ na rzecz narodu jawi siê jako przejaw najwy¿szegopatriotyzmu.

W ujmowaniu narodu i dziejów Orzeszkowa jest g³ównie spadkobierczy-ni¹ my�li Buckle�a (choæ jej pogl¹dy ewoluuj¹). Przejmuje jego teoriê o wp³y-wie przyrody i po³o¿enia geograficznego na kszta³t narodu, a tak¿e roli tradycjiw jego rozwoju. Ciekawe spostrze¿enia dotycz¹ roli sztuki w ¿yciu spo³eczeñ-stwa, g³ównie literatury pojmowanej jako magistra vitae (s. 195). Ponadto au-torka Nad Niemnem oryginalnie ujmowa³a pojêcie kosmopolityzmu rozumiane-go jako uznanie równo�ci wszystkich narodów wobec praw natury.

Wa¿ne miejsce w twórczo�ci Orzeszkowej zajmuje historia pojawiaj¹ca siêw powie�ciach w formie ustnych przekazów (np. historia Mogi³y, Jana i Cecylii,udzia³u w walkach napoleoñskich). Z jednej strony tworzy ona mit Polski ostat-nich Jagiellonów (wp³yw my�li Lelewela), a z drugiej nawi¹zuje do wydarzeñzbrojnych XIX wieku: kampania napoleoñska, powstanie listopadowe i stycznio-we � wyra�nie sakralizowane. Autorka du¿o miejsca po�wiêca analizie opowia-dañ, które znalaz³y siê w tomie Gloria victis.

Jakkolwiek rozprawa Barbary Noworolskiej porusza tematykê w du¿ejmierze ju¿ opracowan¹, przynosi wiele ciekawych spostrze¿eñ i uwag. G³ówn¹zalet¹ tej pracy jest zestawienie pogl¹dów Orzeszkowej z opiniami wychowan-ków Szko³y G³ównej, co pozwala okre�liæ, na ile Orzeszkowa by³a reprezentant-k¹ swojego pokolenia, a na ile indywidualistk¹.

Ksi¹¿ka Ma³gorzaty Chwedczuk Drzewa Elizy Orzeszkowej jest pierwszymca³o�ciowym spojrzeniem na motywy dendrologiczne wystêpuj¹ce w twórczo-�ci autorki Dziurdziów. Do tej pory obrazy drzew by³y omawiane w kontek�cie

Page 173: Przeglądaj numer

172

analizy poszczególnych utworów (g³ównie Nad Niemnem i Gloria victis)1. Ba-daczka natomiast, nie pomijaj¹c osobistego stosunku pisarki do przyrody (zapi-sanego w jej listach oraz w prozie autobiograficznej), omawia liczne motywydendrologiczne wystêpuj¹ce w wiêkszo�ci utworów Orzeszkowej. Chwedczukklasyfikuje je w kilka g³ównych grup (bêd¹cych równocze�nie tytu³ami poszcze-gólnych rozdzia³ów rozprawy): drzewa sepulkralne, drzewa owocowe, �natural-ne kompleksy drzewne: puszcza, bór, gaj, las�. Wskazuje na ich sensotwórczycharakter, wielofunkcyjno�æ i bogat¹ semantykê. Omawia je, siêgaj¹c do trady-cji mitologicznej, kontekstu kulturowego, antropologicznego, a tak¿e powo³ujesiê na dzie³a botaniczne i etnograficzne. Zwraca uwagê na du¿¹ wiedzê botaniczn¹Orzeszkowej, dotycz¹c¹ okre�leñ ró¿nych skupisk drzew, a tak¿e opisów prze-miany jednej formacji le�nej w inn¹.

Drzewa w twórczo�ci Orzeszkowej s¹ poddawane swoistej sakralizacji.Opisy lasów wyró¿nia nacechowanie estetyczno-emocjonalne, chocia¿ pisarkanie omija pragmatycznego, utylitarnego znaczenia drzew w ¿yciu cz³owieka.Badaczka zwraca uwagê na bogactwo i ró¿norodno�æ �rodków stylistyczno-jê-zykowych, stosowanych przez Orzeszkow¹. Co wiêcej, udowadnia, ¿e opisydrzew koresponduj¹ ze spojrzeniem bohaterów, odzwierciedlaj¹ ich stany psy-chiczne oraz dope³niaj¹ ich charakterystyki. Ciekawym uzupe³nieniem ka¿degorozdzia³u ksi¹¿ki Ma³gorzaty Chwedczuk jest analiza obecno�ci frazeologizmówi zwrotów, w których wystêpuj¹ drzewa, w warstwie narracyjnej oraz dialogowej.

�Drzewa sepulkralne� (g³ównie topole i sosny) towarzysz¹ce wszelkimmiejscom pochówku. W prozie Orzeszkowej nie tylko s¹ znakami smutku i ¿a-³oby, ale równie¿ pamiêci, a tak¿e staj¹ siê enklaw¹ polsko�ci na cmentarzach pozagranicami kraju. Oprócz tego jawi¹ siê jako stra¿nicy grobów powstañczych ota-czanych przez pisarkê szczególnym kultem. Natomiast �drzewa owocowe� s¹sta³ym elementem wiejskiego krajobrazu (wsi szlacheckiej) oraz atrybutem oj-czystych stron. Sady wyznaczaj¹ przestrzeñ pozytywn¹, ³¹cz¹ siê z takimi war-to�ciami, jak dobro i pokój. Co wiêcej, bohaterowie dbaj¹cy o nie, dbaj¹ równo-cze�nie o swój rozwój moralny. Chwedczuk omawia motyw puszczy, odnosz¹csiê g³ównie do powie�ci Dwa bieguny i Ad astra. Zauwa¿a, ¿e w pierwszej przyj-muje ona postaæ teosfery, natomiast w drugiej urasta do rangi samodzielnego

1 Podobnie jest w omawianej pracy Barbary Noworolskiej; zob. ponadto: A. Baczewski,�Nad Niemnem�. Natura i cz³owiek, Rzeszów 1995; H. Bursztyñska, �Gloria victis� ElizyOrzeszkowej, w: List, nowela, opowiadanie, pod red. T. Budrewicza i H. Bursztyñskiej, Kra-ków 1996.

Page 174: Przeglądaj numer

173

bohatera. Natomiast bór w powie�ci Nad Niemnem, pe³ni¹cy funkcjê granicymiêdzy niebem i ziemi¹, poddawany jest podwójnej sakralizacji � w okolicachgrobu Jana i Cecylii (przyjmuje kszta³t Raju, Edenu) i Mogi³y. Gaj � w odniesie-niu do tradycji Mickiewiczowskiej � staje siê wyró¿nikiem dworu szlacheckie-go, symbolizuje rodzimo�æ. Natomiast w utworach osadzonych w realiach antycz-nych pojawiaj¹ siê �gaje konotuj¹ce zachowania i doznania �wieckie oraz gaje�wiête, tworz¹ce przestrzeñ sakraln¹� (s. 155). Najczêstszym motywem dendro-logicznym jest las. �Wystêpuj¹ce w utworach motywy lasu � pisze Chwedczuk �mo¿na podzieliæ na dwie zasadnicze grupy � te, których dominant¹ semantyczn¹s¹: duchowo�æ, symbolika magia, artystyczna podmiotowo�æ oraz motywy, gdzieakcentowany jest wymiar utylitarny lasu� (s.175).

Ksi¹¿ka Ma³gorzaty Chwedczuk przyjmuje formê precyzyjnego, logiczniei klarownie przeprowadzonego wywodu. Badaczka stworzy³a interesuj¹c¹ i wa¿n¹rozprawê omawiaj¹c¹ twórczo�æ Orzeszkowej. Zebrany przez ni¹ materia³ wska-zuje na wysok¹ rangê motywów dendrologicznych w prozie autorki Chama, naich ró¿norodno�æ i bogactwo znaczeniowe, jakie ze sob¹ nios¹. Co wiêcej, ni-niejsza rozprawa jest pierwszym ca³o�ciowym spojrzeniem na �drzewa Orzesz-kowej�. Na uwagê zas³uguj¹ równie¿ przypisy, które nie przes³aniaj¹c g³ównegotekstu rozprawy, uzupe³niaj¹ wywód badaczki w wiedzê z zakresu botaniki, folk-lorystyki czy te¿ medycyny.

Ostatnia z omawianych rozpraw, Anny Chomicz Komunikacja epistolar-na w pozytywizmie (na materiale twórczo�ci Elizy Orzeszkowej), dotyczy wa¿-nej w twórczo�ci grodzieñskiej samotnicy formy komunikacji, jak¹ jest list. Ba-daczka ujmuje temat ca³o�ciowo, oprócz listów w �cis³ym sensie bierze pod uwagêformy pochodne, jak karta wizytowa, bilet, depesza, podanie, pozew, edykt, a tak¿etestament. Sw¹ rozprawê buduje w oparciu o teksty dotycz¹ce teorii listu2, a tak-¿e odnosi siê do fenomenologii, teorii aktu komunikacji oraz teorii aktu mowy.W swej rozprawie nie pomija interpretacji ca³o�ci utworów, przywo³uje ideolo-giê zapisan¹ w poszczególnych tekstach, dziêki czemu uzyskuje pe³ny obraz rolilistu w dzie³ach Orzeszkowej. Badaczka omawia zarówno ontologiê listów, jakich epistemologiê i aksjologiê. Zwraca uwagê równie¿ na listy jako przeka�nikipewnej informacji, na funkcjê komunikacyjn¹, ale tak¿e przeprowadza ich wni-kliw¹ analizê jêzykow¹.

2 G³ównie odnosi siê do nastêpuj¹cych prac: S. Skwarczyñska, Wokó³ teorii listu (Para-doksy), w: ta¿, Pomiêdzy histori¹ a teori¹ literatury, Warszawa 1975; ta¿, O pojêcie litera-tury stosowanej, �Pamiêtnik Literacki� 1931 z.1.

Page 175: Przeglądaj numer

174

Du¿e znaczenie w odczytaniu listu maj¹ jego elementy pozajêzykowe:cechy pisma nadawców (�Przy ca³ej ró¿norodno�ci i relatywno�ci cech graficz-nych Orzeszkowa podkre�la jedn¹ sta³¹ w³a�ciwo�æ pisma � niepowtarzalno�æ.�,s. 24), materia³, na jakim zosta³ zapisany, kolor papieru, jego gatunek, elemen-ty ornamentyczne, koperta (lub zastêpuj¹ca j¹ ksi¹¿ka), a tak¿e stemple pocz-towe czy wrêcz szelest papieru, jego struktura i zapach. Okazuje siê, ¿e rów-nie¿ one nie s¹ pozbawione sensotwórczych w³a�ciwo�ci, uzupe³niaj¹cych tre�ælistu. Tak¿e fazy istnienia listu nie pozostaj¹ bez znaczenia. Autorka rozprawyomawia ich sze�æ (1. projektowanie listu � powody napisania; 2. czynno�æ pi-sania � codzienno�æ, ale tak¿e okazjonalno�æ; 3. wysy³anie i dostarczanie ko-respondencji � sposób przekazania korespondencji, obecno�æ i rola pos³añców;tak¿e rola �poczty obywatelskiej�; 4. czytanie listu � po raz pierwszy i ponow-ne odczytywanie listu; 5. przechowywanie; 6. zniszczenie), zaznaczaj¹c, ¿erzadko wszystkie zostaj¹ zrealizowane. Zwraca uwagê, i¿ z ka¿d¹ z poszcze-gólnych faz ³¹czy siê mo¿liwo�æ wielu konkretyzacji, nieraz sprzecznych, alerównie¿ uzupe³niaj¹cych siê. Oprócz tego badaczka zauwa¿a, ¿e sceny pozo-staj¹ce w zwi¹zku z którymkolwiek etapem istnienia listu charakteryzuje teatral-no�æ i udramatyzowanie. Mo¿e to wynikaæ z tego, ¿e Orzeszkowa w ramachdokszta³cania siê pozna³a tajniki dramaturgii. Ale materia³ zgromadzony przezAnnê Chomicz ukazuje równie¿, ¿e list istnieje pomiêdzy konwencj¹ a prawd¹psychologiczn¹. Reakcje, zachowania bohaterów pisz¹cych, czytaj¹cych czy te¿niszcz¹cych list (lub testament) s¹ zgodne z prawdopodobieñstwem sytuacyj-nym i emocjonalnym.

List, aby istnieæ, potrzebuje obecno�ci innego przedmiotu, �zazwyczajo odmiennej naturze konstytutywnej� (s. 149). Mo¿na mówiæ o bytowej za-le¿no�ci listu i �znaczeniorodnych interakcjach miêdzy listem a jego seman-tycznym »partnerem« lub »oponentem«� (s. 149). W prozie Orzeszkowej ró¿-norodne przedmioty towarzysz¹ listom w poszczególnych fazach ich istnienia.Autorka najwiêcej miejsca po�wiêca analizie zale¿no�ci miêdzy listami a lek-turami bohaterów (Biblia, ksi¹¿ka do nabo¿eñstwa, romanse itd.). Wskazujena zale¿no�æ semantyczn¹, stylistyczn¹, miêdzy ksi¹¿k¹ i listem, a tak¿e nauzyskiwany czêsto efekt satyryczny. Co wiêcej, listy mog¹ wchodziæ w dys-kurs z pojêciami abstrakcyjnymi (duchowymi), takimi jak kryterium narodo-we, pojêcie sprawiedliwo�ci.

List w twórczo�ci Orzeszkowej staje siê ��wiadkiem ¿ycia�, uczestni-kiem i inicjatorem zdarzeñ zarówno tych codziennych, czasami nawet b³ahych,jak i donios³ych, o �prze³omowym znaczeniu w biografii postaci� (s. 319).W zale¿no�ci od roli, jak¹ odgrywa, mo¿na mówiæ o jego czterech podstawo-

Page 176: Przeglądaj numer

175

wych formach: urzêdowy, parenetyczny, konwencjonalno-towarzyski i przy-jacielsko-intymny. W prozie Orzeszkowej wystêpuj¹ wszystkie te typy, choæwiêkszo�æ to typy �mieszane�, nawi¹zuj¹ce do innych form literackich: dzien-nik, kazanie, nowela, dialog itp. Tote¿ list urzêdowy nie tylko przyjmuje for-mê dokumentu, ale równie¿ przekazuje wa¿ne informacje, zaproszenie, zawia-damia o przyje�dzie. Natomiast listy przyjacielsko-intymne w du¿ej mierzerealizuj¹ siê w formie swobodnego dialogu z odbiorc¹ lub dziennika intym-nego (wyznania). Listy parenetyczne natomiast albo przekazuj¹ pouczenia(g³ównie we wczesnej prozie tendencyjnej), albo s¹ opisem wyznawanej przezbohatera ideologii.

Autorka zebra³a i omówi³a bardzo bogaty materia³ korespondencjibohaterów, zawartej w prozie Orzeszkowej. Swój wywód prowadzi jasno, lo-gicznie. Ciekawie wprowadza w teoriê listu jako formy komunikacji, a tak¿eprzywo³uje kontekst dziewiêtnastowiecznego konwenansu zwi¹zanego z epi-stolografi¹, co zwiêksza warto�æ poznawcz¹ rozprawy. Dlatego te¿ praca AnnyChomicz mo¿e stanowiæ wstêp do ogólniejszych badañ po�wiêconych komu-nikacji epistolarnej w literaturze polskiej, nie tylko epoki pozytywizmu.Ponadto omawiana rozprawa uzupe³nia prace po�wiêcone analizie warstwynarracyjnej i dialogowej utworów Orzeszkowej. Jêzyk, jakim pos³uguje siêautorka, wyró¿nia siê klarowno�ci¹ po³¹czon¹ czasem z metaforyzacj¹, co bar-dzo uatrakcyjnia lekturê.

Omówione ksi¹¿ki ciekawie uzupe³niaj¹ istniej¹ce ju¿ odczytania twórczo-�ci Orzeszkowej. Szczególnie warto�ciowe s¹ prace Anny Chomicz i Ma³gorza-ty Chwedczuk, gdy¿ poruszaj¹ pomijan¹ lub marginalizowan¹ w dotychczaso-wych badaniach problematykê. Erudycja wszystkich wymienionych autorek,precyzja przeprowadzonych wywodów sprawia, ¿e ich prace s¹ nie tylko intere-suj¹ce poznawczo, ale równie¿ stanowi¹ atrakcyjn¹ lekturê. Ponadto badaczkiudowadniaj¹, ¿e twórczo�æ autorki Nad Niemnem ci¹gle stanowi nieprzebrane�ród³o nowych odczytañ i interpretacji.

Krystyna Bezubik

Page 177: Przeglądaj numer

176

Ida Sadowska, W�ród swoich i w�ród obcych. Wac³awa Sieroszew-skiego portret wielokrotny, pod red. Gra¿yny Legutko, Instytut

Filologii Polskiej Akademii �wiêtokrzyskiej im. Jana Kochanowskiegow Kielcach, Kielce 2007, ss. 295.

W roku 2007 i 2008 ukaza³y siê w Kielcach dwie ksi¹¿ki Idy Sadowskiej.Publikacja z roku 2007 nosi tytu³ W�ród swoich i w�ród obcych. Wac³awa Siero-szewskiego portret wielokrotny, z roku kolejnego � Od Witkacego do Jana Paw-³a II. Itineraria literackie. Obu pozycjom patronowa³ Instytut Filologii PolskiejAkademii �wiêtokrzyskiej w Kielcach, obie ukaza³y siê dziêki staraniom i podredakcj¹ Gra¿yny Legutko.

Warto by³oby pokusiæ siê o ca³o�ciow¹ i pe³n¹ ocenê dorobku naukowegoprzedwcze�nie zmar³ej Autorki (1964 � 2007), ale rozmiary takiego przedsiêwziê-cia z powodu rozleg³o�ci zainteresowañ Idy Sadowskiej i ró¿norodno�ci podej-mowanych przez ni¹ w¹tków nie³atwo podsumowaæ jednym, a nawet dwomazdaniami, st¹d solidne omówienie wykracza³oby znacznie poza miejsce zarezer-wowane dla �Rocznikowych� refleksji czytelniczych. W tym miejscu zatem parêuwag chcia³abym po�wiêciæ jedynie pierwszej ze wskazanych wy¿ej ksi¹¿ek, a todlatego, ¿e wszystkie poruszone w niej zagadnienia wi¹¿¹ siê �ci�le z polskim¿yciem literackim drugiej po³owy wieku XIX i pocz¹tku wieku XX.

Po¿yteczn¹ metafor¹, u³atwiaj¹c¹ rozpoznanie charakteru omawianej po-zycji jest, moim zdaniem, wzmiankowany w jej podtytule portret. Jako ¿e kate-goria portretu jest semantycznie bardzo pojemna, a ponadto stale atrakcyjna i bli-ska wspó³czesnej humanistyce (co dokumentuj¹ ustalenia choæby GottfriedaBöhma i Hansa-Georga Gadamera), niech wiêc s³u¿y pomoc¹ w uporz¹dkowa-niu niniejszych refleksji.

Gra¿yna Legutko zaznaczy³a, ¿e studia Idy Sadowskiej sk³adaj¹ siê naportret wielokrotny. Nawet pobie¿ny kontakt z publikacj¹ (ograniczony do np.spisu tre�ci, w którym znale�æ mo¿na nazwiska wielu postaci) przekonuje, ¿e niechodzi tu tylko o Sieroszewskiego. Kto zatem znalaz³ siê w polu portretowaniai w jakich ujêciach zosta³ uchwycony? Jakie typy portretu przychodz¹ na my�l,gdy wertuje siê strony rozprawy? Pierwsze skojarzenie, najbardziej oczywiste i bo-lesne, nasuwa nazwisko Autorki. Ta ksi¹¿ka to przede wszystkim jej swoisty por-tret po�miertny, inaczej: portret trumienny. Choroba, a nastêpnie �mieræ Idy prze-rwa³a prace nad monograficznym opracowaniem spu�cizny po Sirce i zapewnegros zaprezentowanych szkiców istnia³oby na zasadzie materia³ów czy przyczyn-ków rozproszonych w licznych pracach zbiorowych i czasopismach, gdyby nieinicjatywa Gra¿yny Legutko, by je zebraæ i og³osiæ w formie druku zwartego.

Page 178: Przeglądaj numer

177

Jedn¹ z podstawowych funkcji portretu jest wykraczanie poza czas, ignorowa-nie faktu przemijania, siêganie po wieczno�æ1, inaczej � niezgoda na �mieræ, roz-pad, nico�æ. Dok³adnie taki sam cel i sens maj¹ przyja�ñ i mi³o�æ. Dziêki przy-ja�ni, potwierdzonej miêdzy innymi wspóln¹ prac¹ nad wa¿nymi, acz nieco dzi�zapomnianymi postaciami twórców literatury polskiej2, ustalenia Idy Sadowskiej,jej sposób lektury i widzenia postaci Sieroszewskiego, a wraz z tym wielu sprawwa¿nych dla polskiej literatury XIX i XX wieku, s¹ zabezpieczone i zarazemochronione przed ominiêciem lub zbyt pospiesznym przeoczeniem. Ów akt ko-le¿eñskiej komemoracji jest tyle¿ znakiem wzruszaj¹cego, zw³aszcza w czasachdzisiejszych, pietyzmu wobec inicjatyw naukowych podejmowanych przezmacierzyste �rodowisko, co zachêt¹ i nadziej¹, ¿e niedokoñczony zamiar ogar-niêcia refleksj¹ ca³o�ci dzie³a Sieroszewskiego znajdzie sukcesorów i kontynu-atorów. Skierowany jest tyle w przesz³o�æ, zamkniêt¹ dat¹ odej�cia Idy, ile te¿�ku przysz³o�ci�.

Jest bowiem jasne, ¿e opublikowane w omawianym tomie studia Sadow-skiej, w sumie dwadzie�cia, stanowi¹ rodzaj épreuve d�artiste � przymiarek dostworzenia monografii Sieroszewskiego sensu stricto. Znalezienie stosownejformu³y, w jakiej zostaæ mia³y zaprezentowane, le¿a³o zapewne w sferze nie³at-wych wyborów edytorki. Decyzja, by pozostawiæ je w wersji pierwodruku, ob-ci¹¿ona by³a konieczno�ci¹ pozostawienia sporej ilo�ci powtórzeñ, niezbêdnychw trakcie referowania poszczególnych zagadnieñ bez odniesienia do szerszego,wspólnego t³a. Usuniêcie tych, ewidentnych w ca³o�ciowej lekturze mankamen-tów, ergo wyretuszowanie dokonañ Autorki, stawia³oby Gra¿ynê Legutko przedkarko³omnym problemem ustalenia granic redakcyjnej ingerencji. Dlatego w mo-im odczuciu trafnym posuniêciem by³o skupienie uwagi na kompozycji dorob-ku: uporz¹dkowanie artyku³ów w ramach dwóch nadrzêdnych struktur, o którychza chwilê, i nie wed³ug porz¹dku ich publikacji, ale wedle czasu ich powstawa-nia. Dziêki takiemu zabiegowi zosta³a stworzona prezentacja w formie retrospek-tywy, a z ni¹ mo¿liwo�æ wgl¹du w tajniki i zakamarki �warsztatu twórczego�,w etapy ewolucji i ekspresji poszczególnych tematów badawczych, krystalizu-j¹cych siê w umy�le Autorki w ci¹gu siedmiu lat �obcowania� z Sieroszewskim

1 M. Battistini, Historia portretu: przez sztukê do wieczno�ci, prze³. H. Cie�la, Warszawa2001.

2 Bojownicy polskiej sprawy. Wac³aw Sieroszewski i Gustaw Dani³owski wobec my�li i czy-nu Józefa Pi³sudskiego. Wybór materia³ów z lat 1898 � 1943, pod red. I. Sadowskiej, G. Le-gutko, Kielce 2007.

Page 179: Przeglądaj numer

178

(2000-2007), a ponadto zosta³a dana szansa obserwacji zmian w stylu ich refe-rowania. Portret Idy Sadowskiej jako badaczki twórczo�ci autora Na kresach lasówze statycznego i nieco reprezentacyjnego, jakim ³atwo móg³ siê staæ, przekszta³-ci³ siê tym samym w strukturê zdynamizowan¹, w zapis poszukiwania najlepszychform wyrazu, odnajdywania swoich w³asnych, czasem zawi³ych i wymagaj¹cychautokorekt, dróg do prawdy.

Gra¿yna Legutko do³o¿y³a starañ, by portret Idy by³ nie tylko �o¿ywiony�,ale i naturalny. Jak bowiem wiadomo, dobry portret wydobywa i utrwala indy-widualne cechy osoby portretowanej. Dlatego odwo³a³a siê do prac Sadowskiej,które poprzedzi³y spotkanie z Sieroszewskim, i zgodnie z dwoma interesuj¹cy-mi j¹ ju¿ przy studiach nad dzie³ami Ferdynanda Goetla kategoriami, tj. rodzi-mo�ci¹ (swojszczyzn¹) i obco�ci¹ (egzotyk¹), analogiczne nurty tak¿e w bada-niach nad Sieroszewskim wyodrêbni³a. Taki zabieg z kolei pozwoli³ na uzmy-s³owienie logiki i konsekwencji, z jak¹ Sadowska poszukiwa³a odpowiedzi napytania, które dla niej samej, jak siê wydaje, wykracza³y daleko poza sferê roz-wa¿añ �akademickich�. A pytania te sprowadza³y siê do pytañ o dobrodziejstwai pu³apki �zakorzenienia� w tym, co znane, oswojone, �rozpoznane� czy wresz-cie: �zaw³aszczone�.

W tytule ksi¹¿ki (W�ród swoich i w�ród obcych) pojawia siê zdublowa-ne s³owo: w�ród. Ta geminacja jest równocze�nie wa¿n¹ sugesti¹, wiele mó-wi¹c¹ o metodologii preferowanej przez Sadowsk¹. Jej studia to bowiem gale-ria portretów wielopostaciowych, zbiorowych. Sieroszewski jest w nich uka-zany na planie pierwszym, ale wpisany w relacje, jakie ³¹czy³y go z otoczeniem.Trudno powiedzieæ, kto tu by³ pretekstem pojawienia siê �innych�: czy np. Ja-kuci pojawili siê ze wzglêdu na Sirkê, czy on przyszed³ �za nimi�. Nie rozstrzy-gaj¹c, jak by³o, odnotowaæ trzeba na�wietlone przez badaczkê zwi¹zki rodzin-ne (z jakuck¹ ¿on¹ i jakuck¹ córk¹, drug¹ rodzin¹ za³o¿on¹ po zes³aniu, z sio-str¹ Paulin¹), zawodowe i naukowe (z rosyjskimi przyjació³mi � etnografami),ideowe (z towarzyszami �wybijania siê na niepodleg³o�æ�), literackie i artystycz-ne (z przedstawicielami literatury �pozytywistycznej� i �modernistycznej�).Wydaje siê, ¿e preferowanym przez Idê Sadowsk¹ sposobem portretowaniaSieroszewskiego by³o ujêcie dyptykowe, umo¿liwiaj¹ce jasne i wyraziste uka-zanie indywidualno�ci modeli poprzez odpowiednie ich ustawienie (kadrowa-nie) i jednocze�nie zestawienie. Bardzo efektowne okaza³y siê szkice na tematSienkiewicza i Sieroszewskiego (do tego w¹tku powróci³a dwa razy � raz uka-zuj¹c obu w neutralnej scenerii Ameryki (Pejza¿e amerykañskie Sienkiewiczai Sieroszewskiego), po raz drugi na szerszym tle biografii i stosunku do roku1905: Sieroszewski Sienkiewiczem podszyty � paralele i kontrasty), podobnie

Page 180: Przeglądaj numer

179

jak rozprawa o zwi¹zkach Orzeszkowej i autora Ol-Soni Kisañ: Wokó³ �PuszczyBia³owieskiej� Wac³awa Sieroszewskiego � Orzeszkowa contra Sieroszewski(kresowy przyczynek do kwestii sporu wokó³ pogranicza pozytywizmu i moder-nizmu). We wskazanych tekstach meritum rozwa¿añ stanowi kwestia �patrio-tyzmu� i �kosmopolityzmu�, czyli ewoluuj¹cy model powinno�ci Polaka-oby-watela i Polaka-artysty. Poza horyzontem zainteresowañ badaczki nie mog³apozostaæ figura Adama Mickiewicza, dla twórców literatury dziewiêtnasto-wiecznej symboliczna, jako Arcypolak i Arcytwórca. O ró¿norakich powi¹za-niach ¿ycia i twórczo�ci Sieroszewskiego z dzie³em i osob¹ (a nawet pos¹giem)autora Pana Tadeusza sporo wiadomo�ci przynosi zatem szkic Sieroszewskiwobec Mickiewicza � br¹zownictwo i reminiscencje stylistyczne. Zwi¹zki Sir-ki z rówie�nikami ukaza³a Sadowska w syntetycznym eseju Wac³aw Sieroszew-ski i � romantyk celów i pozytywista �rodków, czyli o tym, ¿e Polski nie mo¿nawygadaæ (tu o drodze Sieroszewskiego do PPS i o fascynacji Józefem Pi³sud-skim) oraz w opublikowanych i opatrzonych komentarzem listach Sieroszew-skiego do Oktawii i Stefana ¯eromskich, z którymi ³¹czy³y go wiêzi niemalrodzinne. Ostatnia ze wspomnianych prac, a wraz z ni¹ równie¿ odkrywczy szkicpo�wiêcony �egzotycznym� rodzinom syberyjskich zes³añców, domaga siê krót-kiej uwagi. Wiadomo, ¿e silne �wiat³o skierowane frontalnie na postaæ sp³asz-cza sylwetkê i rysy osoby portretowanej, a �wiat³a boczne pomagaj¹ w uwydat-nieniu charakteru modela. Sadowska z premedytacj¹ i konsekwencj¹ unika³a��wiat³a centralnego�, typowego dla stereotypowych portretów literackich, nie-ufna by³a wobec wszelkich �gotowych formu³� i zastanych obserwacji. Akcep-towa³a z szacunkiem cenne ustalenia poprzedników3, ale za ka¿dym razemeksperymentowa³a z �k¹tem o�wietlenia�, wybieraj¹c ten, który odkrywa rysydot¹d niedostatecznie zaznaczone. Lubowa³a siê w klimatycznych �detalach�

3 Gra¿yna Legutko, omawiaj¹c pokrótce szkice Sadowskiej, zebrane w tomie po�wiêco-nym Sieroszewskiemu, wskazywa³a, ¿e oprócz Andrzeja Lama, autora has³a Wac³aw Siero-szewski w OLP i przedmowy do dwudziestotomowej edycji dzie³ Sieroszewskiego, autorChajlacha poszczyciæ siê mo¿e ca³kiem spor¹ literatur¹ przedmiotu. Najczê�ciej interesowa³ybadaczy �w¹tki odrêbne: problematyka syberyjska (np. H. M. Ma³gowska, A. Kuczyñski),orientalizm (M. Podraza-Kwiatkowska, Z. Kempf, A. Kuczyñski), tematyka antropologicz-na (np. A. Zawadzki), zagadnienia etnograficzne (np. M. Pêdracki), zwi¹zki z naturalizmem(np. D. Knysz-Rudzka, J. Kulczycka-Saloni), osobliwo�ci stylu (np. J. Panasewicz) albo te¿intryguj¹ce fakty biograficzne (np. A. Sieroszewski, B. Cywiñski)�. Ta¿, Wprowadzenie,w: I. Sadowska, Od Witkacego do Jana Paw³a II. Itineraria literackie�, s. 11. Pracê W�ródswoich i w�ród obcych zamyka bibliografia zawieraj¹ca literaturê przedmiotu.

Page 181: Przeglądaj numer

180

(nazwijmy to �rekwizytami z epoki�) i wiedzia³a, gdzie ich szukaæ. St¹d w jejpracach wielokrotne powo³ywanie siê na materia³y archiwalne, dot¹d niepubli-kowane, na zapiski prasowe, korespondencjê. Uzmys³awia to ogromn¹ erudy-cjê i p³ynne poruszanie siê w faktografii minionych epok. Natomiast w meto-dologii badañ otwarta by³a na wszelkie �nowo�ci�, pos³uguj¹c siê w rozwa¿a-niach krytycznoliterackich narzêdziami wypracowanymi przez wspó³czesnychautorów.

Interesowa³y j¹ zagadnienia techniki artystycznej, psychologii postrzega-nia i przejawy syntezy sztuk. Frapuj¹ zauwa¿one przez ni¹ w prozie beletrystycz-nej i pracach naukowych Sieroszewskiego eksperymenty ze zmian¹ perspekty-wy i znalezieniem odpowiedniego t³a dla ekspozycji poczynionych przez niegoobserwacji. Tu szczególnie pouczaj¹ce okaza³y siê ponowne odczytania dokonañSieroszewskiego jako �rejestratora� wra¿eñ w odniesieniu do za³o¿eñ technikmalarskich � szkice: Sieroszewski jako kolorysta (w �wietle spu�cizny naukowo--autobiograficznej) i �wiat³o Syberii (wokó³ impresjonizmu Wac³awa Sieroszew-skiego) oraz daleka od martyrologicznego stereotypu realizacja toposu drogi sy-beryjskiej (Dziewiêtnastowieczny mit drogi syberyjskiej i próby jego demitolo-gizacji w twórczo�ci Wac³awa Sieroszewskiego).

Wspó³czesny Sieroszewskiemu Jacek Malczewski z upodobaniem portre-towa³ siebie w ró¿norakich kostiumach i rolach. Nie on jeden. Taki �rodek eks-presji, taka droga poszukiwania to¿samo�ci bliska by³a, jak siê wydaje, ludziomprze³omu wieków. W�ród kreacji Sieroszewskiego nie mog³o zabrakn¹æ równie¿takich zabiegów. Wy³uskiwanie autotematycznych inspiracji, ukazywanie sub-telnych, nieprostych i wcale nieoczywistych powi¹zañ miêdzy materi¹ ¿ycia oso-bistego i sztuki, czyli przy³apywanie autora na portretowaniu siebie �w kostiu-mie� czy �przez kostium�, osadza studia Idy Sadowskiej w tym, co u Sieroszew-skiego najoryginalniejsze i dzi� najbardziej chyba fascynuj¹ce. Po przeczytaniujej ksi¹¿ki kolejny raz czytelnik zostaje zmuszony do odpowiedzi na pytanienajpierw o puste miejsce, czyli co zniknê³oby z mapy polskiej literatury, gdybySieroszewski nie podj¹³ decyzji: �bêdê pisarzem�? Dalej: co zmieni³oby siê, gdybyszerokie t³o jakuckie, koreañskie, chiñskie, japoñskie zast¹piæ rodzimym, z oko-lic np. Radzymina, sk¹d ród Sieroszewskich bierze pocz¹tek, i gdzie by zapewnesiedzia³, gdyby nie dyktando historii. Co by by³o, gdyby to szerokie t³o nie by³oregularnie �cie�niane do rozmiaru celi w X Pawilonie? Nie wiemy, co by by³o,ale na pewno zabrak³oby czego�, co tak bardzo �nasze�, bo jednocze�nie �nie dokoñca nasze�, jak np. �nasi Jakuci�, �nasza Syberia�, �nasza rewolucja� etc. Atrak-cyjno�æ ukazanego przez Idê Sadowsk¹ konterfektu Sieroszewskiego, w moimprzekonaniu, polega na tym, ¿e choæ stara siê go ona do swoich portretów usta-

Page 182: Przeglądaj numer

181

wiæ (tak postêpuje profesjonalista!) jednocze�nie nie rezygnuje z �ujêæ z zasko-czenia�. Jedno z nich jest warte odnotowania. Sieroszewski jawi siê w jej szki-cach jako cz³owiek bardzo nowoczesny, gdy¿ trapiony dylematami doskwieraj¹-cymi ludziom ponowoczesnym, a wywo³ywanymi przez procesy globalizacyjne.On równie¿, dziêki do�wiadczeniom zes³añ i podró¿y, cierpia³ z powodu nadmiaruasocjacji, trudno�ci z autodefinicj¹. Przekonuj¹ o tym szkice np. takie, jak Wa-c³aw Sieroszewski i jego k³opoty z europejsk¹ to¿samo�ci¹, Syberyjska �ententecordiale�. Jakucja i Jakuci w ¿yciu i twórczo�ci Wac³awa Sieroszewskiego. Pro-blem w tym, ¿e bez skrystalizowanej to¿samo�ci, a co za tym idzie: równie¿ swegodziedzictwa i swoich oczekiwañ, niemo¿liwe jest rozpoznanie obcego jako �ob-cego�, innego jako �innego�, a nastêpnie wej�cie w dialog z �innym�, �obcym�.A wiêc dyskretnie, ale i nieub³aganie, na horyzoncie czytelniczych refleksji ma-terializuje siê widmo �profitów selekcji�, dystynkcji miêdzy �moje� i �nie-moje�.Biografia i dzie³o Sieroszewskiego, zdiagnozowane przez Idê Sadowsk¹, poka-zuj¹, ¿e akceptacja �swojego� przynosi dobre rezultaty. Co to znaczy �swoje�?Najpierw �swoje ¿ycie�, z jego perturbacjami (znamienna jest pod tym wzglê-dem scena, do której powraca siê w szkicach parê razy, gdy Sieroszewski u�wia-damia sobie, ¿e bêdzie �pisarzem Syberii� i dziêki temu odkryciu, poczynionemuw miejscu pozornie gwarantuj¹cym jedynie regres i traumê, integruje nadw¹tlo-n¹ psychikê, pracuje nad rozwojem talentu literata, pog³êbia sprawno�ci etnogra-fa). Potem swoje �gniazdo�, traktowane z mi³uj¹cym krytycyzmem. Wreszciewybór sprawy, dla której warto ryzykowaæ ¿ycie. Dla Sieroszewskiego na pew-no t¹ spraw¹ by³a �sprawa polska�. Balansuj¹c pomiêdzy �swoim� i �obcym�,zharmonizowa³ w swej biografii i swych tekstach postawê zaciekawionego �wia-tem kontemplatyka i aktywnego rycerza (dzia³acza?) nierezygnuj¹cego z doko-nywania w nim zmian.

Ostatnie zdanie wskazywaæ mog³oby na to, ¿e portret wielokrotny jest w su-mie portretem idealizuj¹cym. Nie, nie jest (pulsuj¹ w nim rozterki i zmagania).

Po prostu rekonstruuje tylko istnienia, wbrew przeciwno�ciom losu,spe³nione.

Beata Obsulewicz-Niewiñska

Page 183: Przeglądaj numer

182

Barbara Wachowicz, �Ty jeste� jak zdrowie�. Z Mickiewiczem nadWili¹, Niemnem i �witezi¹, ze S³owackim w Krzemieñcu,

z Orzeszkow¹ nad Niemnem,Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2007, ss. 344.

Cech¹ wielkiej poezji jest to, ¿e wyrastaj¹c z indywidualnego prze¿yciatwórcy staje siê jêzykiem wszystkich, posiada bowiem moc wypowiadania i go-dzenia ludzkiej przemijalno�ci z trwaniem. By wyraziæ tê egzystencjaln¹ tematy-kê, siêga poezja po symbole i mity, które z kolei umo¿liwiaj¹ jej feniksowe odra-dzanie siê i uniwersaln¹ nieprzemijalno�æ. Trwanie w pamiêci jest mo¿e najwiêk-sz¹ jej tajemnic¹ i si³¹, bo dla poezji �zapomnienie jest mogi³¹,/ Spod której nie mazmartwychwstania�, jak to piêknie i bole�nie uj¹³ Felicjan Faleñski1.

Romantycy i ich twórczo�æ, czyli uczucia zamkniête przestrzeni¹ s³ów, bojak to kto� kiedy� wyrazi³, tylko dziêki uczuciom sztuka jest ci¹gle ¿ywa i �wie-¿a jak w chwili narodzin. I tak oto dla odbiorcy literatury za spraw¹ odczuwa-nych emocji zaczyna siê zakorzenienie w cudzym do�wiadczeniu i jêzyku. Za-korzenienie, dziêki któremu poetycka fraza �Litwo, ojczyzno moja, ty jeste� jakzdrowie� staje siê wyznaniem uruchamiaj¹cym kod miêdzypokoleniowego po-rozumienia. Temu bowiem, co powszednie nada³ Mickiewicz wymiar szczegól-ny, �temu co znane godno�æ nieznanego, temu co policzalne blask nieskoñczo-no�ci�2. Wyra¿ona w Inwokacji i przywo³ana tu têsknota to stan nieprzemijaj¹-cy. U Mickiewicza � za ojczyzn¹ lat dzieciñstwa przesz³ego bezpowrotnie, a prze-cie¿ trwa³ego jak s³owo, które pozosta³o po poecie. S³owo przy tym tak sugestyw-ne, ¿e nie sposób spogl¹daæ ju¿ na �wiat inaczej ni¿ oczyma twórcy.

Oddzia³ywanie poezji piêknie okre�li³ Zygmunt Krasiñski w epitafium,po�wiêconym Juliuszowi S³owackiemu, �Znik³ cz³owiek � imiê zosta³o. Ludzieo imieniu, póki stanie mowy polskiej, bêd¹ wiedzieli� (cytat na s. 246). Dosko-nale puentuje ono zarazem rozwa¿ania towarzysz¹ce lekturze ksi¹¿ki BarbaryWachowicz, zatytu³owanej �Ty jeste� jak zdrowie�. Z Mickiewiczem nad Wili¹,Niemnem, �witezi¹, ze S³owackim w Krzemieñcu, z Orzeszkow¹ nad Niemnem.Ów skojarzeniowy tytu³ poetycki to nie tylko zabieg uaktywnienia pamiêci od-biorcy, konfrontuj¹cej siê z nowymi faktami (np. niepublikowane fragmenty li-stów odnalezione przez autorkê w kresowych bibliotekach czy archiwach) z bio-

1 Cyt. za: G. Borkowska, Pozytywi�ci i inni, Warszawa 1996, s. 159.2 Cyt. za: C. Reyero, Klucze do sztuki. Od romantyzmu do impresjonizmu, prze³. W. J. Szy-

maniak, Barcelona 1989, ss. 6-7.

Page 184: Przeglądaj numer

183

grafii poetów, to nade wszystko �wiadoma pro�ba o pamiêæ, by ci, którzy nie-gdy� ¿yli tylko my�l¹ o sprawach ojczy�nianych, dramatycznych, okupionychcierpieniem (powstanie listopadowe, styczniowe, a potem II wojna �wiatowa dlaprzysz³ych pokoleñ) nie umarli przysypani popio³em zapomnienia.

Publikacja ta powsta³a z prawie pó³wiecznych peregrynacji autorki poKresach (Nowogródek, Wilno, Grodno, Krzemieniec � dzisiejsze Litwa, Bia³o-ru� i Ukraina) wchodz¹cych niegdy� w sk³ad Rzeczpospolitej. Od XVII wiekuwype³nianych narodowymi mitami, których kwintesencj¹ staje siê wypracowa-ne przez romantyków pojêcie ojczyzny duchowej. Gwarantem trwania Kresówjako przestrzeni mentalnej stawa³a siê wedle nich tradycja, rozumiana jako cza-sowe uniwersum, ³¹cz¹ce wszystkie aspekty: przesz³o�æ, tera�niejszo�æ i przy-sz³o�æ narodu polskiego.

Jak g³êboko to romantyczne widzenie �wiata wros³o w �wiadomo�æ Pola-ków, uwidacznia ksi¹¿ka Wachowicz. Zgromadzone w niej opowie�ci to �wia-dectwa heroicznego trwania przy polsko�ci, za�wiadczanej jeszcze ci¹gle poprzezwiekowe drzewa, w�ród których spacerowali niegdy� Mickiewicz, Maryla We-reszczakówna, Eliza Orzeszkowa czy dwory, w których oni mieszkali, dzi� za-mienione na muzea i dziêki temu ocala³e z po¿ogi historii. Nadal wiêc Nowogró-dek, Krzemieniec, Grodno wype³nione s¹ atmosfer¹ realnej obecno�ci Mickie-wicza, S³owackiego i Orzeszkowej, bo ci¹gle ¿yj¹ tu ludzie, dla których ich twór-czo�æ by³a i jest przestrzeni¹ ¿ycia, to¿samo�ci i narodowego przetrwania. Odziewiêtnastowiecznej Litwie Orzeszkowa pisa³a niejednokrotnie (Maria, Dwabieguny, Ad astra, Gloria victis), ¿e to ziemia-ojczyzna ludzi twardych i mê¿nych,stworzonych do rzeczy wielkich � bohaterów sprawy narodowej, ale jak¿e czê-sto stwierdza³a równie¿, ¿e to ziemia mêki i cierpienia, wymagaj¹ca trwania, którerozumia³a jako pamiêæ, ale i ¿ycie wedle polskiej historii, tradycji i jêzyka.

Zatem to czas i przestrzeñ �ci�le ze sob¹ powi¹zane, a wiêc czasoprzestrzeñLitwy XIX i XX wieku � staj¹ siê bohaterami tej ksi¹¿ki z³o¿onej z czterech czê-�ci. Ka¿da z nich po�wiêcona zostaje innemu twórcy: G³os z Litwy � AdamowiMickiewiczowi, Polanka S³owackiego � autorowi Beniowskiego, Wie�ci z Nie-mna � Elizie Orzeszkowej, a ostatnia Wilno � wspólny dom Polakom ¿yj¹cym naLitwie prze³omu wieków XX i XXI. Poszczególne czê�ci przynosz¹ odmienn¹definicjê czasoprzestrzeni, ale zawsze jest ona podbudowana uczuciem têskno-ty: u Mickiewicza wywo³uje j¹ romantyczny smutek za niespe³nion¹ mi³o�ci¹ jego¿ycia, u Orzeszkowej pragnienie wolno�ci. Najpiêkniej definiuje czasoprzestrzeñS³owacki w listach do matki, pisanych ze Szwajcarii w latach 1834-1835. Czasi przestrzeñ (lata dzieciñstwa i wczesnej m³odo�ci zwi¹zane z Krzemieñcem), doktórych powraca pamiêci¹ s¹ dla niego do�wiadczeniem wizyjno-sensorycznym:

Page 185: Przeglądaj numer

184

snami pachn¹cymi skoszon¹ traw¹ i polnymi kwiatami lub sosnami, które wskrze-sza nagle pamiêæ latem 1838 roku, gdy poeta napisze: �Dziesiêæ lat temu, o tejw³a�nie porze, czu³em woñ sosnowych lasów� (cytat na s. 201).

I to nie tylko przesz³o�æ, definiowana jako czas prze¿yty w przestrzeniachma³ych ojczyzn, intensywnie do�wiadczana przez poetów-wygnañców, jest klu-czem interpretacyjnym do snutych przez autorkê opowie�ci. To równie¿ jej rozu-mienie czasu, który za Ann¹ Martuszewsk¹ mo¿na nazwaæ praesens perpetuum3,skoro niemal¿e na zasadzie �wiatów równoleg³ych trwa przesz³o�æ, toczy siê te-ra�niejszo�æ, zapowiada przysz³o�æ. Autorka bowiem umiejêtnie ¿ongluj¹c fak-tami, przeplata czasem historiê królów polskich, zapisan¹ w przestrzeni Kresów(Grodno), by ju¿ za chwilê snuæ opowie�æ o nielekkiej egzystencji Orzeszkoweji swych w³asnych wêdrówkach po ziemi Bohatyrowiczów (Wie�ci z Niemna).Symbolicznym znakiem czasu wiecznego, niemaj¹cego koñca, owego uniwersal-nego czasu tera�niejszego s¹ rzeki Niemen, Wilia i jezioro �wite�, tocz¹ce swe wodyteraz, jak i kiedy�, gdy historia rodzi³a siê na oczach �wiata za spraw¹ Polaków.

Yi-Fu Tuan w Przestrzeni i miejscu podkre�la, ¿e �To, czym jeste�my, za-wdziêczamy przesz³o�ci. Tera�niejszo�æ równie¿ ma zalety; jest to rzeczywisto�æ,której do�wiadczamy (�). Przysz³o�æ, przeciwnie, jest wizj¹. Wiele wizji nierealizuje siê, a niektóre obracaj¹ siê w koszmar�4. Dla Orzeszkowej koszmaremby³o ¿ycie na Grodzieñszczy�nie w latach terroru postyczniowego. Natomiastopowie�ci Wachowicz przekazuj¹ relacje o heroicznym trwaniu Polaków na kre-sowych ziemiach, którym druga wojna �wiatowa przynios³a okupacjê sowieck¹,a wraz z ni¹ niespotykany dot¹d terror i cierpienie. Widaæ taka to ziemia, w któ-r¹ wpisano ból. Ziemia jak tatua¿, bo bez wzglêdu na to, jak usilnie by³y i bêd¹usuwane z niej oznaki polsko�ci, pozostan¹ blizny, których �lad dziêki Mickie-wiczowi, S³owackiemu i Orzeszkowej nigdy nie zostanie zatarty, bo sednem ludz-kiego trwania tu jest pamiêæ.

Na zakoñczenie nale¿y zasygnalizowaæ pewne nie�cis³o�ci, które znalaz³ysiê w ksi¹¿ce. Menad¿er Orzeszkowej i wieloletni jej przyjaciel, Méyet, nie no-si³ imienia Ludwik, ale Leopold (s. 289). Natomiast w rozdziale zatytu³owanymDom g³o�nopolski Wachowicz kre�li sylwetkê Orzeszkowej dumnej ze swej dzia-³alno�ci polskiej, narodowej i przytacza wypowied� pisarki (autorka nie podaje�ród³a), któr¹ opatruje w³asnym komentarzem:

3 S. D¹browski, O pewnej w³a�ciwo�ci porównania i metafory, �Pamiêtnik Literacki� 1965z. 3, ss. 118-119.

4 Yi-Fu Tuan, Czas i miejsce, w: tego¿, Przestrzeñ i miejsce, prze³. A. Morawiñska, wstê-pem opatrzy³ K. Wojciechowski, Warszawa 1987, s. 246.

Page 186: Przeglądaj numer

185

(�) doda [Orzeszkowa - M. D.-£.] z dum¹: �(�) prze¿y³am dziesiêciu jenera³-gu-bernatorów tu¿ pod ich okiem prowadz¹c dom g³o�nopolski i nigdy, w ¿adnej okazji, jedne-go s³owa po rosyjsku nie wymówiwszy�� (s. 260).

Tymczasem jest to fragment listu Orzeszkowej do Aurelego Drogoszew-skiego, pisany 22 III 1903 roku. Wyrwany z kontekstu, pozbawiony zostaje swejfaktycznej wymowy. Autorka Chama bowiem z oburzeniem i ironi¹ (a nie dum¹)mówi w nim o dekadentach, którzy zarzucali jej pokoleniu, ¿e �zatraci³o (�)w sobie wszelkie pojêcie i poczucie idea³u, bohaterstwa, cnoty publicznej, ¿ezmarnowa³o ca³y okres czasu, ¿e ani w dziedzinie spraw publicznych, ani w dzie-dzinie sztuki nic po sobie nie zostawia�5. Przytoczony przez Wachowicz frag-ment dotyczy piêtnowanych przez Orzeszkow¹ praktyk �Przegl¹du Wszechpol-skiego� (wydawanego przez Romana Dmowskiego, Zygmunta Balickiego, JanaLudwika Pop³awskiego, a wiêc cz³onków tajnej Ligi Narodowej), który obrzu-ca³ inwektywami wielkich twórców epoki postyczniowej, nazywaj¹c ich pseu-dopatriotami, co ironicznie skwitowa³a Orzeszkowa, która zawsze uruchamia³aironiê, gdy przychodzi³o jej siê mierzyæ z absurdem.

Ksi¹¿ka Wachowicz, której cztery czê�ci sk³adaj¹ siê z rozdzia³ów o zna-cz¹cych tytu³ach (G³os z Litwy: Rendez-vous z panem Mickiewiczem, OjczyznaAdama, Skrzyd³a mi³o�ci, �Tam u Niemnowej odnogi, tam u zielonej roz³ogi�,Tataraki nad Niewia¿¹, W tych Marylinych Bolcienikach, Oto obchodzimy Dzia-dy, Polanka S³owackiego: �Kuzynka, któr¹ wszyscy tak kochamy�, �Gdzie podolinach moja Ikwa p³ynie�; Wie�ci z Niemna: Batorego stolica, Wierno�æ i wy-trwanie, Krzy¿ Jana i Cecylii, Ma³¿eñstwo Justyny, Na Sybir hen, precz�, Gniazdonasze � wszystko nasze�; Wilno � wspólny dom: �Tobie Wilno!�) to nade wszystko�Dziady pamiêci� narodowej, odprawione w prowadzonych latami przez autor-kê studiach historycznych i literackich. Pozostaje jeszcze wyraziæ nadziejê, ¿ezamkniête w przestrzeni s³ów s¹ i bêd¹ trwa³ym znakiem polsko�ci Kresów.

Magdalena Dziugie³-£aguna

5 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, do druku przygotowa³ i komentarzem opatrzy³ E. Jan-kowski, t. 4, Wroc³aw 1958, s. 114.

Page 187: Przeglądaj numer

186

Wilno literackie na styku kultur, pod red. Tadeusza Bujnickiegoi Krzysztofa Zajasa, Biblioteka Literatury Pogranicza, t. 15,

Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych �Universitas�,Kraków 2007, ss. 384.

Tom zbiorowy Wilno literackie na styku kultur jest prawie czterystustro-nicowym pok³osiem miêdzynarodowej konferencji naukowej, jaka odby³a siê25-27 kwietnia 2002 roku w Wileñskim Uniwersytecie Pedagogicznym, a zo-sta³a zorganizowana przez trzy placówki naukowe: Katedrê Kultury LiterackiejPogranicza Wydzia³u Polonistyki UJ, Wydzia³ Slawistyki Wileñskiego Uniwer-sytetu Pedagogicznego i Wydzia³ Filologiczny Uniwersytetu Wroc³awskiego.Wspólnym tematem dla blisko trzydziestu opublikowanych tu prac jest, odda-ny w tytule, aspekt wielokulturowo�ci Wilna, a wiêc zagadnienia, które uwal-nia od eksploatowanego w XIX i XX wieku hermetycznego polonocentryzmujako perspektywy, z której patrzono na zjawiska kulturowe z terenów dawnejRzeczpospolitej. W artyku³ach z tego tomu k³adzie siê na ogó³ nacisk na wspó³-istnienie fenomenów kulturowych zawieraj¹cych pierwiastki: polskie, litewskie,¿ydowskie, rosyjskie, bia³oruskie w ró¿nych okresach historycznych (od XVIIIwieku po �ci�le rozumian¹ wspó³czesno�æ), w warunkach pokojowych i kon-fliktowych. Stereoskopowe przedstawienie Wilna jest prób¹ jego obiektywiza-cji i demitologizacji, bowiem w przypadku miasta tak szczególnego mityzacjadyktowana wyobra�ni¹, emocj¹, idealizacj¹ etc. by³a zjawiskiem niemal po-wszechnym.

Mo¿na �mia³o rzec, i¿ wiele drukowanych na ³amach Wilna literackiegoprac ma warto�æ pioniersk¹, s¹ to niepodejmowane dot¹d i nierozpoznane obszarybadawcze. Polonocentryzm, jako pryzmat widzenia �polskiego� miasta, prowa-dz¹cy do przemilczania lub marginalizowania obecno�ci i koincydencji ró¿nychkultur na jego terenie, niejednokrotnie przyczynia³ siê do fa³szowania i sp³yca-nia wizerunku miasta poprzez wpisan¹ weñ jednostronno�æ, podkre�lanie domi-nacji i aksjologiczne nacechowane zabarwienie przekazu. Polonocentryczna na-zwa �Kresy� i kultywowanie tych terenów jako czê�ci, co prawda integralnej, alezawsze jednak przynale¿nej do Rzeczpospolitej (utraconej, idyllicznej, zranio-nej etc.) wskaza³a na funkcjonowanie objêtych tym mianem terytoriów w prze-strzeni prowincjonalnej, usytuowanej bli¿ej lub dalej od Macierzy, od centrów,wykluczaj¹c inne, poza polskimi sk³adniki obecnego tam ¿ycia kulturalnego.Tymczasem pog³êbiaj¹ca siê odrêbno�æ �Kresów� przybra³a specyficzn¹ hetero-geniczn¹ i polifoniczn¹ formê, któr¹ mo¿na okre�liæ � niedeprecjonuj¹c¹, a pod-kre�laj¹c¹ osmotyczno�æ � nazw¹ �pogranicze�. Nieprzypadkowo te sporne kwe-

Page 188: Przeglądaj numer

187

stie terminologiczne omawia zamieszczony w tomie jako pierwszy (po wprowa-dzeniu Tadeusza Bujnickiego) tekst Stanis³awa Uliasza Literatura pograniczakultur � aksjologia i poetyka. Czytelnik znajdzie siê zatem w krêgu wielog³oso-wych dialogów i przyjrzy zderzaniu ró¿nych opcji kulturowych.

Mimo od¿egnywania siê od postawy polonocentrycznej najobszerniejszyzbiór tekstów recenzowanego tomu tworz¹ prace po�wiêcone polskim roman-tykom zwi¹zanym z grodem Giedymina i ca³¹ Litw¹ jako ich �ma³¹ ojczyzn¹�.W litewskie knieje wprowadza barwny artyku³ W³adys³awa Dynaka, który do-konuje analizy fragmentów Pana Tadeusza pod k¹tem wykreowania Litwy przezWieszcza na �krainê ³owieck¹�, przestrzeñ poddan¹ procesowi mityzacji po-przez m.in. okre�lon¹ aksjosemiotykê spacjaln¹ oraz dobór odpowiednich fi-gur zwierzêcych. Zwi¹zki Juliusza S³owackiego z Wilnem omawia na podsta-wie niedokoñczonego dramatu Wallenrod z 1841 roku Ewa Grzêda, dowodz¹c¿e �S³owacki postrzega³ Wilno jako miasto tragicznie uwik³ane w historiê, roz-wijaj¹ce siê w atmosferze zarówno dialogu, jak i konfliktu kultur�. O �wiado-mo�ci ró¿nic i odrêbno�ci kultur litewskiej i polskiej w Witoloraudzie JózefaIgnacego Kraszewskiego pisze Magdalena Rudkowska; malownicze pejza¿eliterackie inspirowane krajobrazami Litwy w twórczo�ci Wincentego Pola przy-wo³uje Ma³gorzata £oboz. Romantyczne peregrynacje, które zosta³y utrwalo-ne na kartach wspomnieñ w literackim dagerotypowaniu topografii, zabytków,osobliwo�ci oraz osobistej impresji, omawiaj¹ artyku³y Jacka Kolbuszewskie-go (o Teodorze Tripplinie) oraz Ewy S³oki (o podró¿ach m.in. Syrokomli, Kra-szewskiego, Nowakowskiego).

Wieloetniczno�æ jako optyka widzenia zjawisk kulturowych na Litwie stwo-rzy³a okazjê do literackich przypomnieñ, rozpoznañ i paralel. Na szczególnewyró¿nienie zas³uguje artyku³ Joanny Lisek o miêdzywojennej poezji ¿ydowskiejgrupy artystycznej Jung Wilne, zjawisku literackim o europejskiej skali, przeznikogo dot¹d nieopisanym (obszerne opracowanie w ksi¹¿ce Autorki z 2005).W krêgu tematyki ¿ydowskiej pozostaje Aron Pirmas � �amalgamat ¯yda i Li-twina� � pióra Tadeusza Bujnickiego, tekst, który traktuje o fikcyjnym poeciewykreowanym przez ¿agarystów jako stop ̄ yda, Litwina, Polaka, wypowiadaj¹-cym siê z trójetnicznej perspektywy na istotne tematy literackie. Pawe³ Bukowiecprzypomina ciekawego poetê polsko-litewskiego z okresu prze³omu romantyczne-go, Silvestrasa Valiãnasa. Na podstawie rêkopisów i rzadkich druków rekonstru-uje jego ¿yciorys oraz dzie³o. Krystyna Syrnicka wydobywa z zapomnienia ¿mudzk¹poetkê minorum gentium, Karolinê Proniewsk¹; dziêki obszernym kwerendompolskojêzyczna literatka ze ̄ mudzi zostaje wprowadzona do procesu historyczno-literackiego jako jego odkryte ogniwo. Liryczna twórczo�æ Proniewskiej, operu-

Page 189: Przeglądaj numer

188

j¹ca symbolik¹ i metaforyk¹ biblijn¹, utrzymana w nastroju melancholijnym,wpisuje siê w kr¹g prowincjonalnych zjawisk literackich o proweniencji senty-mentalno-barokizuj¹cej, charakterystycznej dla pó³nocno-wschodniego pograni-cza. Romuald Naruniec, przegl¹daj¹c inflancki almanach �Rubon�, wydobywaz niego sylwetkê zapomnianego �wizjonera z Kaukazu�, Leona Janiszewskiego,którego oryginalna, frenetyczna twórczo�æ uleg³a �korektorce wiecznej�. PostaæCzes³awa Jankowskiego i �fenomen bycia cz³owiekiem kilku stylów i epok� przy-pomina Irena Fedorowicz, traktuj¹c o dzia³alno�ci autora Powiatu oszmiañskie-go z perspektywy zarówno lokalnej, jak i europejskiej. W podobnym nurcie mie�cisiê artyku³ Leszka Szarugi o Johannesie Bobrowskim, niemieckim poecie i ese-i�cie urodzonym w dawnych Prusach Wschodnich. Analizê koncepcji tzw. �ideikrajowej� w prozie Józefa Mackiewicza przeprowadza Maria Zendecka. Szkoda,¿e zaledwie dwie zamieszczone w tomie prace maj¹ charakter komparatystyczny.Mowa o porównaniu pisarstwa Tadeusza Miciñskiego z Mikalojusem Èiurlioni-sem oraz powinowactwach poezji Albinasa �ukauskasa z poetyk¹ ¿agarystów.Paraleliczne artyku³y Rados³awa Okulicz-Kozaryna oraz Danuty Bala�aitien�wskazuj¹ na interferentyzm zjawisk, a tak¿e ró¿ne sposoby odczuwania i arty-stycznego ujmowania �wiata w dziele literackim przedstawicieli dwu kultur.Wielokulturowo�æ sta³a siê pretekstem do chwytu kompozycyjnego poematuPrzyj�cie wroga Jerzego Zagórskiego, omówionego przez Krzysztofa Zajasa,w celu wykazania, i¿ ów zabieg ma charakter demaskuj¹cy z³udn¹ ideologiê jed-no�ci narodowej.

W szerszej perspektywie prezentuj¹ ¿ycie kulturalne Wilna pocz¹tków XXwieku imponuj¹ce prace: Mieczys³awa Jackiewicza (o Wilnie jako o�rodku lite-ratury litewskiej i bia³oruskiej), Paw³a £awryñca (o rosyjskim ¿yciu literackimWilna), Miros³awy Koz³owskiej (o inicjatywach i wydarzeniach w ¿yciu teatral-nym Wilna), Haliny Bursztyñskiej (o endeckim �Dzienniku Wileñskim� jako�ródle do rekonstrukcji charakteru ówczesnej kultury Wilna), Tadeusza Zienkie-wicza (o Bia³orusinach wspó³pracuj¹cych z �Przegl¹dem Wileñskim�), JerzegoS. Ossowskiego (o czytelnictwie i gustach literackich). Prace te, obszernie uszcze-gó³awiaj¹c fakty, analizuj¹c wielonarodow¹ strukturê miasta z podkre�leniemdzia³aj¹cej w nim grupy literatów (litewskich, polskich, bia³oruskich, rosyjskich)docieraj¹ do najwa¿niejszych zwi¹zków konstytuuj¹cych charakter powstaj¹ceji rozwijaj¹cej siê w Wilnie specyficznej, �ró¿norodnej w jedno�ci� kultury.

Wspó³czesn¹ polsk¹ poezjê na Litwie analizuje Halina Turkiewicz, zamy-kaj¹c w pewnym sensie dyskurs nad wielokulturowo�ci¹ Wilna. Autorka, obiek-tywnie oceniaj¹c zjawiska wzajemnych relacji, precyzuje wyznaczniki tej wielo-kulturowo�ci, dostrzega tak¿e powierzchowno�æ odwo³ywania siê do tradycji

Page 190: Przeglądaj numer

189

osobnych kultur, wci¹¿ uobecniaj¹cy siê hermetyzm oraz funkcjonowanie moty-wów egzystencjalnych, wypieraj¹cych w procesie europeizacji i uniwersalizacjielementy regionalne.

Wilno literackie na styku kultur to kolejny element w dyskursie kresoznaw-czym. Autorzy, penetruj¹c z ró¿nych punktów widzenia terytorium tak specyficz-ne, mitogenne, ewokuj¹ce dzi� jeszcze skojarzenia zogniskowane wokó³ �ma³o-ojczy�nianych� emocji idyllicznych, jak siê wydaje, przezwyciê¿aj¹ subiektywizmogl¹du i podejmuj¹ próby dotarcia do naznaczonych splotem tradycji, pluralistycz-nych obszarów wileñskiej kultury. Tom zawiera zbiór interesuj¹cych propozycjibadawczych, wynikaj¹cych przede wszystkim z otwarto�ci na Inno�æ, z jej cie-kawo�ci i akceptacji. Staranno�æ edytorska, estetyczna szata graficzna oraz za-wsze po¿¹dany indeks osób dope³niaj¹ zalet publikacji.

Dorota Samborska-Kukuæ

Daniel H. Valsecchi, Miêdzy polityk¹ a metapolityk¹.Samoobjawienie romantycznej twórczo�ci Adama Mickiewicza

(1817-1835), Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych�Universitas�, Kraków 2007, ss. 483.

Daniel Valsecchi stawia sobie nastêpuj¹ce zadanie: �Trzeba rozszyfrowaæznaczenie tego, co poeta napisa³� (s. 8). Do jego realizacji zabiera siê w szcze-gólny sposób:

W celu wykonania tego zadania musimy, po pierwsze, wypracowaæ metodê interdy-scyplinarn¹. (�) [Klasyczne badania historyczno-filologiczne] ograniczaj¹ siê do wyk³adni�tekstów� Mickiewicza, pozostawiaj¹c na boku ich �kontekst� i � przede wszystkim � ich�podtekst�, czyli najg³êbsze ugruntowanie konstrukcji teoretycznych poety. (�) z³o¿ono�ætego kontekstu wymaga analiz po wieloma wzglêdami (s. 8).

Dlatego poezja Mickiewicza jest dla Valsecchiego sfer¹ badañ interdy-scyplinarnych: politologicznych, socjologicznych, psychologicznych i antropo-logicznych. Maj¹ one s³u¿yæ (�) sui generis archeologii Mickiewicza, (�) [opi-sowi] �podskórnych�, chcia³oby siê powiedzieæ, biernych �ladów ukrytychw jego ¿yciu i twórczo�ci. Dystansuj¹c siê od wszelkich stereotypów i dogma-tów, przymusowo narzucanych przez mickiewiczologów (�), powinni�my rów-

Page 191: Przeglądaj numer

190

nocze�nie i�æ tropem �mistrzów podejrzeñ� wobec ca³ej dostêpnej wiedzyo Mickiewiczu (s. 9).

Tu pojawia siê przypis do Archeologii wiedzy Michela Foucault. Je�li idzieo tytu³owe �samo objawienie� � bardzo tajemnicze � to termin ten nie jest wewstêpie wyja�niony, ma siê staæ �przedmiotem stopniowej konstrukcji� (s. 8).

Na stronie 120 zadanie metodologiczne rozprawy sformu³owane jest inaczej:

Mannheim twierdzi, ¿e �istniej¹ sposoby my�lenia, których nie mo¿na w³a�ciwie zro-zumieæ bez ujawniania ich spo³ecznych �róde³� Aczkolwiek nie mo¿na zawsze i pod wszyst-kimi wzglêdami my�leæ historycznie, kontekst ustala granice tekstu, wytyczaj¹c jego tre�ci.Z tego powodu nale¿y �rozebraæ� mechanizm, aby zobaczyæ owe elementy: podstawy spo³ecz-ne, struktury grupowe, sytuacjê historyczn¹ okresu analizowanego, spo³eczne procesy (kon-kurencji, antagonizmu itd.) i kulturowe podstawy (warto�ci, typ kultury, Weltanschauung).

Tu kilka s³ów naszego komentarza. Od razu nasuwa siê spostrze¿enie, i¿zalecenia socjologicznego historyzmu Mannheima nie s¹ wspó³bie¿ne z drog¹�archeologii wiedzy� Foucaulta i tropami �mistrzów podejrzeñ�. I nie za socjo-logi¹ wiedzy idzie Valsecchi. Wbrew deklaracjom � co poka¿ê pó�niej � Valsec-chi w nik³ym stopniu rekonstruuje sytuacjê historyczn¹, kulturowe podstawy i We-ltanschauung czasów Mickiewicza � w sposób zalecany przez Mannheima.Wpisuj¹c w cudzys³ów s³owo �tekst�, w odniesieniu do omawianych dzie³ po-ety, Valsecchi zostawia w³a�nie ów podskórny �lad, którym nazwana z imieniatechnika podejrzeñ naznacza ju¿ w punkcie wyj�cia obszar swego dzia³ania, uj-muj¹c w cudzys³ów to, co powiedziano, a odwo³uj¹c siê do tego, czego w³a�nienie powiedziano. �Podskórne� i �bierne� �lady bêd¹ bardziej interesuj¹ce ni¿artyku³owane s³owo cz³owieka, uznanego sk¹din¹d za geniusza (w poezji, niew polityce). Valsecchi bêdzie u¿ywa³ obserwacji socjologicznych nie do rekon-strukcji kultury romantycznej, ale do jej dekonstrukcji. Tak w³a�nie odczyta³ sobieMannheima, dokonuj¹c dekonstrukcji i jego my�lenia. Zachowa³ jednak postu-lat Mannheima, który nakazuje odtworzyæ �wiadomo�æ (choæby fa³szyw¹) dane-go autora.

Ksi¹¿ka Valsecchiego o Mickiewiczu budzi ambiwalentne uczucia: zacie-kawienie, zdziwienie, ale i zdecydowany opór. Specyficzny k¹t widzenia i nie-specyficzne dla filologii narzêdzia badawcze, przez niego obrane, daj¹ w efekciezachwalany kiedy� przez formalistów rosyjskich �chwyt udziwnienia�: wszyst-ko w omawianej twórczo�ci wieszcza staje siê zupe³nie nowe, niekiedy wrêcz �zdumiewaj¹ce. Ba, sam Mickiewicz staje siê kim� zupe³nie nowym. Czy chodzio tzw. �odbr¹zowienie�? Nie, efekt jest bardziej z³o¿ony i g³êbszy. Dla Valsec-chiego wieszcz prawdopodobnie nigdy nie zaistnia³ jako pos¹g ze spi¿u, godny

Page 192: Przeglądaj numer

191

uwielbienia czy obalenia. W g³osie Konrada nigdy nie odnajdywa³ swoich zwadz Bogiem, a w sporze Dzieweczki z mêdrcem � nim siê z nim zapozna³ � najwi-doczniej obra³ stronê szkie³ka i oka.

Nie mo¿na zrozumieæ tej ksi¹¿ki i szczególnego efektu, jaki wywiera, póki� po Mannheimowsku � nie pozna siê szczególnej pozycji jej autora.

Kim jest Daniel H. Valsecchi? Jak informuje notka biograficzna na czwar-tej stronie ok³adki, urodzony w 1962 roku, jest z wykszta³cenia prawnikiem, aletak¿e politologiem i socjologiem, absolwentem studiów podyplomowych w Wy¿-szej Szkole Wojennej Wojska Argentyñskiego, wyk³adowc¹ prawa i metodolo-gii badañ naukowych na Uniwersytecie Argentyñskim im. Johna F. Kennedy�ego,teorii prawa na Uniwersytecie Buenos Aires, a od 2006 roku � historii filozofiiw Collegium Resurrectianum w Polsce. Wyk³ada filozofiê i notka nazywa go fi-lozofem, chocia¿ nie podano, gdzie zdoby³ wykszta³cenie w tej dziedzinie. Ksi¹¿-ka o Mickiewiczu jest jego prac¹ doktorsk¹, obronion¹ w 2005 roku na Uniwer-sytecie Jagielloñskim. Rejestr pracowników naukowych KBN przypisuje mu jakospecjalno�æ badañ historiê literatury XIX wieku i literaturoznawstwo.

Mo¿na podziwiaæ zasiêg kompetencji argentyñskiego badacza � i jeszczewiêkszy obszar zainteresowañ. Sk¹d i od kiedy Valsecchi tak �wietnie zna jêzykojczysty Adama Mickiewicza? Dlaczego zainteresowa³ siê akurat kultur¹ polsk¹?Nie wiadomo. Po co czyta³ Mickiewicza? Jakie miejsce w jego badaniach zaj-muj¹ zagadnienia teorii politycznych XIX wieku czy problematyka twórczo�ciliterackiej? I tego nie wiemy, bo nie mamy ¿adnej bibliografii jego prac.

Przyswojenie jêzyka (wraz z literatur¹ i sztuk¹ danego narodu) prowadzina ogó³ do z¿ycia siê z wpisanymi w ten jêzyk odmianami �wiatoobrazu. Tym-czasem Valsecchi wydaje siê ca³kowicie my�lowo i emocjonalnie �poza� kultur¹polsk¹, a nawet europejsk¹. Jego akulturacja czy socjalizacja przebiega³a prze-cie¿ na antypodach, w zupe³nie innych warunkach. O ile przyswojenie jêzykapolskiego jest znakomite, w³ada nim jak native speaker, o tyle w zakresie rozu-mienia tekstu badacz konsekwentnie przyjmuje postawê zewnêtrzn¹. Jego opisformowania siê Mickiewicza jako cz³owieka i my�liciela w Polsce porozbioro-wej, w Rosji i na emigracji � przypomina badania prowadzone przez antropologanad przedstawicielem archaicznego szamanizmu (ta archaiczno�æ czy �prymityw-no�æ� polskiej kultury jest kilkakrotnie przywo³ywana) � gdzie� na kresach �wiata.

Valsecchi ma spore oczytanie w literaturze przedmiotowej, dotycz¹cejMickiewicza i romantyzmu. Wielu bardzo wa¿nych rzeczy jednak nie przeczyta³lub nie wykorzysta³, co bardzo symptomatyczne, ale o tym pó�niej. Lecz nawetwpisanie siê w tê rozleg³¹ lekturê daje efekt udziwnienia, poniewa¿ Valsecchi,jako klasyczny outsider, nie przejmuje siê zupe³nie ani tradycj¹ interpretacyjn¹

Page 193: Przeglądaj numer

192

dzie³ Mickiewicza, ani powszechnie przyjmowanymi s¹dami, ani chronologi¹badañ czy ich metodologicznym zró¿nicowaniem (traktuj¹c wszystkie jako rów-norzêdne i istniej¹ce w uniwersalnym �teraz�), ani hierarchi¹ badaczy w trady-cji polskiej. Zreszt¹, szuka w tych badaniach czego�, czego ma³o kto szuka.

Przyjrzyjmy siê ksi¹¿ce o Mickiewiczu. Na razie kompozycji i podjêtymw niej tematom. Daniel Valsecchi dzieli swoj¹ rozprawê na cztery czê�ci. Posta-ram siê je pokrótce zreferowaæ, na razie niczego nie komentuj¹c, pó�niej odno-sz¹c siê do � najwa¿niejszej dla mnie � kwestii metodologii prowadzonych ba-dañ.

W pierwszej czê�ci Valsecchi omawia kwestiê �osobliwego powo³aniapolitycznego�, czyli zamilkniêcia Mickiewicza jako poety. Osi¹ prowadzonegow tej czê�ci wywodu jest kontrowersja zaistnia³a miêdzy Wincentym Lutos³aw-skim, który przyj¹³ tezê o do�wiadczeniu mistycznym Mickiewicza, a WiktoremWeintraubem, który s¹dzi³, ¿e Mickiewicz straci³ talent. Hipoteza mistycyzmu jestprzez Valsecchiego z ca³¹ powag¹ weryfikowana � na gruncie tego, co psychologiai teologia mówi¹ o mo¿liwo�ci tego rodzaju do�wiadczeñ. Kontekstem interdy-scyplinarnym staj¹ siê tu badania mistycyzmu, mesmeryzmu, histerii, opêtaniai szamanizmu, prowadzone tak w planie socjologicznym, jak i psychologicznym.Ta czê�æ wnosi wiele ciekawego materia³u faktograficznego i porównawczego.

Czê�æ druga bada �geopolityczne uwarunkowanie� postaw Mickiewicza,kszta³tuj¹cych siê w Konradzie Wallenrodzie, Dziadach i Ksiêgach pielgrzym-stwa. Tu rekonstruuje siê my�lenie Mickiewicza o Polsce, Rosji, Europie i emi-gracji, przywo³uj¹c takie kategorie, jak to¿samo�æ, akulturacja, alienacja, frustra-cja, resentyment, kompartymentacja, kompensacja, �wiadomo�æ nieszczê�liwa,kolonializm, dominacja, arsena³ oporu (tu omawia siê tradycjonalizm, potajem-ne religie, spirytyzm i soteriologiê). I ta czê�æ mo¿e siê podobaæ, poniewa¿ uka-zuje spo³eczeñstwo polskie po rozbiorach i na emigracji � w kategoriach socjo-logicznych � w³a�ciwych do opisu tego obszaru badawczego.

Czê�æ III Valsecchi tytu³uje: Architektura sztuki mo¿liwego dzia³ania: po-lityczne �Cursus Honorum� Mickiewicza. Pos³uguj¹c siê nadal u¿ytym w po-przedniej czê�ci modelem dominacji, ukazuje my�lenie Mickiewicza jako kontr-politykê, to znaczy politykê bêd¹c¹ �ruchem reagowania� w obrêbie dominacji(s. 215). Jednocze�nie przechodzi od rekonstrukcji postawy i my�lenia do odtwo-rzenia modelu mo¿liwego dzia³ania, to jest do Mickiewiczowskiego projektu sferypraxis. Valsecchi uznaje, ¿e zosta³ on skonstruowany wewn¹trz �konfrontacyj-nego wizerunku �wiata�, którego osi¹ jest opisany przez Hegla i zinterpretowanyprzez Kojéve�a, stosunek pana i niewolnika. Rozpatruj¹c mo¿liwe w tej sytuacjipostawy polityczne (przyjête za Normanem Daviesem), postawê lojaln¹, powsta-

Page 194: Przeglądaj numer

193

niow¹ i ugodow¹, argentyñski badacz dostrzega w ¿yciu Mickiewicza � wszyst-kie trzy � ujawnione �w ¿yciu prywatnym, publicznym, twórczym� i �w mono-logu swego prywatnego sumienia� (s. 219). St¹d wobec Mickiewicza pojawia siêokre�lenie �pêkniêta dusza�.

W tej czê�ci Valsecchi chce pokazaæ poetê � najpierw m³odzieñca, potemcz³owieka dojrza³ego � jako poszukuj¹cego modelu dzia³ania poprzez wybórwzorców osobowych. Znajduj¹ siê w�ród nich Demostenes, Pitagoras, Orfeusz.Zwyciê¿a model proroka i poety. W tym kontek�cie Valsecchi analizuje nastêp-nie Konrada Wallenroda, który okazuje siê terenem wewnêtrznej duchowej wal-ki Mickiewicza, reprezentowanego w poemacie w postaciach Waltera-Alfa i Hal-bana. Prowadzona w duchu psychoanalitycznym egzegeza tekstu prowadzi douznania, ¿e dialog po¿egnalny jest samoobjawieniem siê Mickiewicza, którypragnie agitowaæ, pod¿egaæ, dokonywaæ kontrakulturacji, przekonywaæ, zapo-wiadaæ, indoktrynowaæ� krótko mówi¹c, wp³ywaæ na innych, aby walczyliw imieniu psychagoga, sakralizowanego Demostenesa (s. 313).

Ta czê�æ nie budzi ju¿ takiego zaciekawienia jak poprzednie, a zastosowa-ne w niej kategorie opisu wydaj¹ siê niezbyt subtelne.

Czê�æ IV, ostatni¹, prezentuj¹c¹ finalne wnioski, omówiê bardziej szcze-gó³owo. To bodaj najbardziej kontrowersyjna partia ksi¹¿ki, przygotowuj¹ca nie-zmiernie rozczarowuj¹c¹ konkluzjê.

Valsecchi rozpoczyna od analizy popowstaniowej depresji Mickiewicza,która omal nie skoñczy³a siê samobójstwem. Jej przyczyn¹ by³a klêska powsta-nia, bêd¹ca �punktem szczytowym zespo³u frustracji maj¹cych jeden wspólnymianownik: niemo¿no�æ dzia³ania� (s. 325), frustracj¹ dominuj¹c¹ tak¿e w ¿y-ciu prywatnym Mickiewicza, nazwanego przez Valsecchiego �nieudacznikiem:kawalerem bez sta³ej partnerki� (s. 326).

Mickiewicz � zdaniem politologa argentyñskiego � opuszcza teraz rzeczy-wisto�æ i przenosi siê w jedyn¹ sferê, w której mo¿e jeszcze dzia³aæ, to jest w sferêwyobra�ni. ̄ eby opisaæ, czym jest wyobra�nia, i jak poeta móg³ sobie projekto-waæ jej dzia³anie, Valsecchi ucieka siê do badañ snu, oniryzmu, magii Paracelsu-sa, homeopatii i hipnozy.

Centralnym obrazem tej czê�ci jest tygrys, o którym pisze Borges w Twór-cy � jako o zwierzêciu, które sobie wymarzy³, ale którego nawet w snach nie móg³przywo³aæ.

O bezsi³o! Moje sny nie potrafi¹ pocz¹æ dzikiego zwierza. Co prawda, pojawiasiê tygrys, ale albo wypchany, albo bezsilny, albo o nieczystych kszta³tach lub nieodpowied-niej wielko�ci, albo nieuchwytny, albo podobny do ptaka lub psa (s. 329).

Page 195: Przeglądaj numer

194

Bezsi³a Borgesa, który nie móg³ wy�niæ tygrysa, staje siê dla Valsecchiegometafor¹ niemocy Mickiewicza � w zakresie wyobra�ni. W tym kontek�cie ana-lizuje siê Dziady III, które zostaj¹ porównane do �tygrysa o nieczystych kszta³-tach i nieodpowiedniej wielko�ci�, a nastêpnie � bardzo pobie¿nie � Pana Tade-usza � który otrzymuje przydomek �tygrysa bezsilnego i wypchanego� (s. 410).

W Dziadach zajmuj¹ Valsecchiego szczególnie postaci Konrada i KsiêdzaPiotra. Badacz s¹dzi, ¿e Mickiewicz celowo dyskredytuje Konrada, ukazuj¹c gojako cz³owieka s³abego. Zajmuj¹c siê �fizjologi¹� Konrada podczas improwiza-cji, rozpatruje hipotezy kryzysu epileptycznego, transu magnetycznego i opêta-nia (s. 352). Konrad przebywa �w otch³ani�, to jest sferze pozaziemskiej, inter-pretowanej jako piekielna, gdzie jest �idiot¹, czyli jednostkowym podmiotem,który nie oddzia³uje, jest jednostk¹ abstrakcyjn¹ i osobn¹� (s. 371). Valsecchidochodzi do wniosku, ¿e Konrad, opêtany przez diab³a, �zrównany z kim� umy-s³owo chorym lub zwierzêciem�, jest bohaterem negatywnym, z którym nie mo¿nasiê uto¿samiaæ (s. 359), i zajmuje siê bli¿ej postaci¹ Ksiêdza Piotra, który jednak� w dalszej analizie � okazuje siê �jednym� z Konradem (s. 388).

Valsecchi interpretuje scenê V dramatu, w której � jak wszyscy � dopatrujesiê formowania mesjanizmu. Szukaj¹c dla niego kontekstu, przywo³uje ¿ydow-ski mesjanizm zelotów, Kaba³ê, chasydyzm i mesjanizm chrze�cijañski, a zbadaw-szy tradycje, które mog³y w tym wzglêdzie oddzia³ywaæ na Mickiewicza, przyj-muje jako punkt doj�cia pewne wyja�nienie, podane w anegdocie biograficznej.Mickiewicz mia³ powiedzieæ: �Jestem pó³-Izraelit¹�, i to �pó³� � konkludujeValsecchi � wyra¿a chyba pragnienie po³¹czenia z profetyczno-psychagogiczn¹tradycj¹ Starego Testamentu� (s. 429).

�Tak zwany polski mesjanizm rozmija³ siê z rzeczywisto�ci¹� (s. 408) �komentuje Valsecchi � który uwa¿a samo sformu³owanie �mesjanizm politycz-ny� za wewnêtrznie sprzeczne (s. 409), poniewa¿ mesjanizm jest �odrzuceniemkondycji ludzkiej i kondycji historycznej�, podobnie jak religia (s. 409). ZatemDziady s¹ przedstawieniem �strategii ucieczki przed historyczno-ludzk¹kondycj¹ w formie skierowania oczekiwañ ku oczyszczonej przysz³o�ci�(s. 410). Dziady i Ksiêgi narodu staj¹ siê w tym ujêciu �tanatopraksj¹, to jest tech-nik¹ opó�niania rozk³adu cia³a zmar³ego� (s. 438). Tu padaj¹ znamienne s³owa:�Polska zginê³a w 1795 roku, aby nigdy nie zmartwychwstaæ� (s. 438).

Trzystronicowe zakoñczenie przynosi wyja�nienie wszystkich problemóww postaci wywodu o charakterze psychoanalityczno-postkolonialnym:

Zasadnicze i nie do pogodzenia ró¿nice miêdzy �wiatopogl¹dem Zachodu (�historycz-nego� �wiata) a �wiatopogl¹dem Wschodu (peryferii) implikowa³y, rzecz jasna, przyjmowanie

Page 196: Przeglądaj numer

195

rozbie¿nych skal warto�ci, skrótowo mówi¹c: nowoczesno�ci i chrze�cijañstwa. (�) Prze-strzeñ, któr¹ nazywali�my �rosyjsk¹ Polsk¹�, by³a obszarem tarcia, przej�cia i sprzeczno-�ci. Akulturacja na tamtych ziemiach, jak wiadomo, by³a przymusowa. W³a�nie ta cechaprzyczyni³a siê do wywo³ania oporu i z tego w³a�nie powodu archetypowe struktury w wy-obra�ni zbiorowej zachowa³y swoj¹ �czysto�æ�.

W wyniku tego � i mimo reform wprowadzonych przez �o�wieconych� intelektuali-stów � Polska nie podda³a siê nowoczesno�ci. (�)

Wszystkie nasze rozwa¿ania upowa¿niaj¹ do twierdzenia, ¿e Mickiewicz jest nieja-ko personifikacj¹ tragedii intelektualisty nale¿¹cego do peryferii �historycznego��wiata (�). Nierzadko intelektualny rozwój osoby mieszkaj¹cej w tych warunkach staje siêprocesem podrabiania �wiadomo�ci. (�)

Metapolityka jest zjawiskiem wtórnym, przys³uguj¹cym wszystkim o tyle, o ilepojêcie to jest �depozytem� archetypowych struktur, tj. umys³owych pozosta³o�ci, popêdówi sk³onno�ci ludzkiego ducha (�). Jednak¿e samoobjawienie jest indywidualn¹ w³a�ciwo-�ci¹, w³asno�ci¹ konkretnego cz³owieka, zwanego Adamem Mickiewiczem, którego niepew-no�ci by³y tak skrajne, ¿e by³ zmuszony przekszta³ciæ w³asne czyny w paruzjê � tj. w ko-nieczno�æ historyczn¹. Cz³owieka cierpi¹cego na duchowe spustoszenie, które przyczynia³osiê do rozpaczliwego poszukiwania sensu ka¿dego z czynów przez niego dokonywanych.Najwy¿szy szczebel wiedzy urzeczywistniony w figurze proroka faktycznie sprosta³ (przy-najmniej z urojenia) prawdziwemu po³o¿eniu egzystencjalnemu poety: sytuacji braku pe³-nej wiedzy, punktów odniesienia i pewno�ci wzglêdem siebie i wzglêdem w³asnej przestrzenido�wiadczenia.

Je�li czytelnik doznawa³ kiedy� ¿ycia w ten sposób, w jaki rozwija siê ono na jakim-kolwiek przedmie�ciu �wiata, doskonale bêdzie rozumia³ ten dramat (s. 442).

S¹ to ostatnie s³owa ksi¹¿ki. Pora na komentarz. Zbijanie poszczególnychtwierdzeñ Valsecchiego � wiele z nich jest po prostu nie do przyjêcia � pozosta-wiê inteligentnemu czytelnikowi z przedmie�cia �wiata, który niew¹tpliwie zro-zumie dramat Polski i Mickiewicza, czytanych przez przybysza z innego przed-mie�cia.

Nie chodzi o niekompletn¹ znajomo�æ historii kultury polskiej i uproszcze-nia � które mo¿na by³oby wspania³omy�lnie wybaczyæ go�ciowi z Argentyny.Problem nie le¿y te¿ w poszczególnych twierdzeniach czy rozumowaniach, nie-kiedy starannych i ciekawych, ale czêsto przeprowadzonych nader nonszalanc-ko, zw³aszcza jak na filozofa. Problem le¿y w metodzie.

Jak powiada Osio³ek Porfirion u Ga³czyñskiego, �wszêdzie potrzebna jestmetoda�. I mamy metodologa nauk humanistycznych � Valsecchi by³ przecie¿wyk³adowc¹ metodologii � lecz czy zachwycaj¹ nas jego metody pracy z tekstemliterackim? Wielu czytelnikom bêdzie siê podoba³o, ¿e Valsecchi obala naszepolskie badawcze i kulturowe tabu. Nie wiem, czy ich po prostu nie zna, czy dzia³aw poczuciu beztroskiej wolno�ci. Wydawa³oby siê, ¿e choæby z tego powodu

Page 197: Przeglądaj numer

196

ksi¹¿ka powinna byæ warta przeczytania. Ale po dwukrotnej lekturze ca³o�ci i trzy-krotnej lekturze rozdzia³u IV nie jestem ju¿ tego pewna. Valsecchi bez ¿enadynazywa Polskê prowincj¹ kulturow¹ i do analizy geniuszu Mickiewicza u¿ywakategorii wypracowanych przez neokolonializm. Wydawa³oby siê wiêc, ¿e od-s³oni sprawy, o których my we w³asnym domu (wszystko jedno, czy jest Sopli-cowo, czy inne miejsce w topice polskiej) nigdy nie mogliby�my otwarcie mó-wiæ. Ale czy tak jest?

Niew¹tpliwie mamy do czynienia z bezkompromisowo�ci¹. Za jej symbolmo¿na by uznaæ � cytowane wy¿ej � nazwanie Konrada idiot¹, czyli �jednostk¹abstrakcyjn¹ i osobn¹� (s. 371). Argentyñski badacz u¿ywa tego s³owa zgodnieze �ród³os³owem greckim (idios, tj. pojedynczy), ale przecie¿ za dobrze w³adapolszczyzn¹, ¿eby nie znaæ jego wspó³czesnych, podstawowych znaczeñ: �cz³o-wiek zupe³nie oderwany od rzeczywisto�ci, ra¿¹co g³upi, niedorozwiniêty umy-s³owo, psychicznie chory�. Je�li wed³ug Valsecchiego, �polityka jest antytez¹idiotyzmu� (s. 371), a Dziady nie proponuj¹ ¿adnego programu politycznego, ca³eDziady staj¹ siê sfer¹ idiotyzmu. S¹dzê, ¿e Valsecchi wybiera ten termin z pre-medytacj¹ � dla jego ironicznego, perwersyjnego � wrêcz prowokacyjnego wy-d�wiêku. Z pozycji podró¿nika goszczonego na dworze egzotycznego w³adcyzagarnia sobie prawo do specyficznego b³azeñstwa.

Nie mówmy jednak o tym b³azeñskim berle, sporz¹dzonym z wypreparowa-nej g³owy Mickiewicza, pomniejszonej technik¹ Indian po³udniowoamerykañskich.S¹ rzeczy znacznie istotniejsze. Valsecchi, zajmuj¹cy siê zawodowo metodologi¹nauk, u¿ywa najrozmaitszych dyskursów spod znaku psychologii, socjologii, an-tropologii, teologii, religioznawstwa, politologii, teorii idei, medycyny� Byle niefilologii, teorii czy historii literatury. Narzêdzia filologiczne s¹ bowiem w punkciewyj�cia odrzucone. Praca � analizuj¹ca wy³¹cznie dzie³a poetyckie � nie wprowa-dza ¿adnych kategorii u¿ywanych w analizie tekstu literackiego, nawet tych naj-prostszych, znanych od staro¿ytno�ci, nie stosuje choæby pojêcia fikcjonalno�ci,gatunku, stylu, stylizacji, figury poetyckiej, nie analizuje budowy tekstu, nie zaj-muje siê retoryczno�ci¹ wypowiedzi literackiej, intertekstualno�ci¹, nie mówi¹c ju¿kategoriach tak wymy�lnych, jak ironia, groteska, tragizm, komizm czy modal-no�æ� Valsecchi u¿ywa wy³¹cznie metod zwanych kiedy� zewnêtrznymi � i toz w³a�ciw¹ sobie indyferencj¹. ̄ adna z metod nie jest wyró¿niona, przyjêcie ¿ad-nej z nich nie jest jakkolwiek uzasadnione ani nawet zaznaczone w toku wywodu.

Takie zachowanie dziwi u cz³owieka, który wyk³ada filozofiê. Jako filo-zof, ba, metodolog, Valsecchi powinien wiedzieæ, ¿e nie ma metod, które by³ybyobojêtne dla badanej rzeczy. Przyjêcie metody jest de facto akceptacj¹ pewnejepistemologii, a tak¿e � choæ to zwykle g³êbiej ukryte � okre�lonej ontologii (na

Page 198: Przeglądaj numer

197

przyk³ad fenomenologia zak³ada istnienie jednostkowej �wiadomo�ci, a pozyty-wizm � rzeczy czasoprzestrzennych, lecz nie duszy czy �wiadomo�ci). S³owem,w metodzie najczê�ciej ukryty jest �wiatopogl¹d, który jej zastosowanie czyniuzasadnionym (w³a�nie na gruncie tego �wiatopogl¹du). Dlatego mówi siê zu-pe³nie s³usznie, choæ metaforycznie, ¿e �metoda stwarza przedmiot�. Stwarza,bo wyznacza te aspekty, które w ogóle mog¹ zaistnieæ w badaniu. Metoda bar-dzo czêsto wyznacza tak¿e kontekst badawczy, a znów kontekst decyduj¹cowp³ywa na pojmowanie badanego przedmiotu. Czy Valsecchi o tym nie wie, czyraczej udaje, ¿e nie wie?

Zapytajmy, jaki przedmiot mog¹ wytworzyæ (mówi¹c ostro¿niej: opisaæ)zastosowane do dzie³ Mickiewicza w takim nat³oku metody? Moja odpowied�brzmi: ¿adnego. U¿ycie na raz stu perspektyw nie wytworzy ¿adnego obrazu.Badanie dzie³a Mickiewicza poprzez tak rozumian¹ interdyscyplinarno�æ, którauwzglêdnia w dziele poety wszystko, tylko nie to, ¿e to poezja, prowadzi � w moimodczuciu � do wynaturzonego ujêcia badanego obiektu.

Nie tylko wielo�æ metod wp³ywa na rozmycie sensu analizowanych dzie³.Jest inny czynnik. Mog³oby byæ tych metod wiele, gdyby tworzy³y jak¹� wzajem-nie powi¹zan¹ ca³o�æ. Sk¹d j¹ wzi¹æ? Otó¿ wiêkszo�æ ludzi, którzy przystêpuj¹ dobadania pewnych faktów w kulturze, zajmuje nie tylko okre�lon¹ postawê meto-dologiczn¹, ale deklaruje (jawnie lub implicite) pewn¹ postawê �wiatopogl¹dow¹(epistemologiczn¹ i ontologiczn¹), z której przyjêcia wynika zastosowany sposóbbadania. Tymczasem Valsecchi zdaje siê nie mieæ ¿adnych pogl¹dów i nie przyj-muje te¿ � oczywi�cie � pogl¹dów Mickiewicza.

Ta chwalebna � zda siê � postawa badawcza, zapowiedziana zreszt¹ wewstêpie, prowadzi jednak do zaskakuj¹cego efektu, który wspó³istnieje z opisa-nym wy¿ej chwytem udziwnienia. Otó¿ tekst po³udniowoamerykañskiego poli-tologa, pomimo dba³o�ci o jasno�æ wywodu, pedantycznego podzia³u na podpo-rz¹dkowane sobie punkty i podpunkty (jak w Traktacie Wittgensteina), pomimodba³o�ci o klarowno�æ u¿ywanych pojêæ i odniesienia bibliograficzne � w ca³o-�ci jest do�æ trudny w lekturze, a nawet w pewnych partiach staje siê niezrozu-mia³y. Najpierw o¿ywia czytelnika, potem jednak niebywale nu¿y i mêczy. Mimobardzo efektownych sformu³owañ, podanych nawet wyt³uszczonym drukiem,trudno jest zapamiêtaæ, o czym Valsecchi mówi. Dlaczego? Dlatego ¿e ka¿dametodologia ci¹gnie za sob¹ pewien zespó³ przekonañ i jaki� obraz rzeczywisto�ci.Nie mo¿na opisywaæ �fizjologii� Konrada jednocze�nie w kategoriach religii i me-dycyny, i to jeszcze medycyny z ró¿nych okresów jej rozwoju. Ci¹gi pojêæ: �mi-styka, opêtanie, histeria�, jak równie¿: �szaleñstwo i opêtanie� nie tworz¹ pra-wid³owo skonstruowanej p³aszczyzny badawczej, poniewa¿ ka¿da z tych kate-

Page 199: Przeglądaj numer

198

gorii funkcjonuje w zupe³nie innej sferze �wiatopogl¹dowej. Przywo³anie ró¿-nych ujêæ, niepowi¹zanych wspóln¹ epistemologi¹, prowadzi do zupe³nego cha-osu my�lowego, a chaos prowadzi do dezorientacji i znu¿enia.

Twierdzi siê, ¿e sens czyjej� wypowiedzi staje siê uchwytny w jakim� kon-tek�cie. Tym kontekstem jest �wiat, w którym toczy siê rozmowa. Musi on byæjako� dany, w pewien sposób okre�lony, wzglêdnie spójny. Je�li opisuje go storó¿nych podej�æ, od magii, szamanizmu, mesmeryzmu � przez mistykê ¿ydow-sk¹ i chrze�cijañsk¹ � do wspó³czesnej medycyny, psychoanalizy i postkolonia-lizmu � a wszystkie traktowane z równ¹ powag¹ � w tak skonstruowanym kon-tek�cie ka¿da wypowied� przeistoczy siê w chaos: nieuporz¹dkowany zbiór zdañsprzecznych lub nierozstrzygalnych.

Pó�niej okazuje siê, ¿e Valsecchi ma pogl¹dy, ale z pocz¹tku ich nie ujaw-nia, pozoruj¹c ca³kowity obiektywizm. Kamufla¿ dodatkowo zaciemnia wywód,i bez tego niejasny. Je�li w tych warunkach Valsecchi wyprowadza jednak pew-ne wnioski, to uzyskuje je za cenê niebywa³ych uproszczeñ.

W zakoñczeniu pracy badacz podaje explicite cel swoich wywodów, któ-rym okazuje siê wyja�nienie arcydzie³ Mickiewicza poprzez podanie ich psycho-logicznej i socjologicznej genezy. Ostateczne wnioski Valsecchiego, sformu³o-wane w cytowanym wy¿ej zakoñczeniu na stronach 440-442, nazwa³abym bezogródek groteskowymi. Budz¹ bowiem �miech i grozê. Owe koñcowe akordyprzypominaj¹ podpowied� szatañsk¹ w Wielkiej Improwizacji. Wiêc Mickiewiczstworzy³ mesjanizm, ¿eby pokryæ �duchowe spustoszenie�? Wiêc najwy¿szyszczebel jego wiedzy jest tylko szczeblem najwy¿szego urojenia? Jak¿e¿ wiêc tapod³a figurka zdoby³a rz¹d dusz?

Chocia¿ w trakcie rozwa¿añ argentyñski politolog wprowadza³ niekiedysubtelne rozró¿nienia i z³o¿one konstrukcje my�lowe, w finale zaprezentowa³psychologizm i socjologizm u¿yty tak p³asko, ¿e najpospolitsze metody marksi-stowskie maj¹ przy nich walor finezyjnego reliefu. Nie uwzglêdni³ nawet specy-fiki jêzyka sztuki czy wzajemnego oddzia³ywania idei, sztuki, form organizacji¿ycia spo³ecznego i samego spo³eczeñstwa, które s¹ standardowym wyposa¿e-niem ka¿dego szanuj¹cego siê socjologizmu.

Ksi¹¿ka Valsecchiego pokazuje s³abo�æ zastosowanych metod, zwanychkiedy� zewnêtrznymi. Socjologizm i psychologizm, po prze³omie antypozytywi-stycznym najczê�ciej odrzucane, wracaj¹ dzi� pod postaciami Lacanowskiej psy-choanalizy, feminizmu i postkolonializmu. Zarazem stanowi¹ artykulacjê zwy-ciêskiego w postmodernizmie nurtu relatywistycznego. Stosowane z wyczuciemi we wspó³pracy z metodami �wewnêtrznymi� analizy tekstu, mog³yby wielepowiedzieæ Valsecchiemu o tek�cie literackim, gdyby�

Page 200: Przeglądaj numer

199

Gdyby spe³nione by³y i inne warunki. Bowiem nie sam pomys³ metodolo-giczny (interdyscyplinarne metody zewnêtrzne) jest tutaj najgorszy. Najgorszejest to, ¿e Valsecchi nie widzi ograniczeñ u¿ywanych przez siebie metod i zdecy-dowanie wykracza poza granice ich dopuszczalnego zastosowania.

Wydawaæ by siê mog³o, ¿e dowiedzieli�my siê bardzo wiele o Mickiewi-czu, gdy prze�ledzili�my z argentyñskim badaczem tajemniczy proces �samoobja-wienia�. Jednak tu pojawia siê w¹tpliwo�æ, podnoszona wielokrotnie w dyskusjiz metodami zewnêtrznymi. Powiedzmy, ¿e ju¿ wiemy, dlaczego Mickiewicz na-pisa³ Pana Tadeusza, który wyra¿a zupe³nie inne pogl¹dy ni¿ Dziady, z koleibardzo ró¿ne od Konrada Wallenroda. Powiedzmy, ¿e poznali�my osobiste mo-tywy, które sk³oni³y Mickiewicza do zmiany zdania, do wycofania siê z pewne-go typu my�lenia politycznego. Powiedzmy, ¿e poznali�my ju¿ konglomerat prze-konañ i postaw, które uformowa³y Mickiewicza w Polsce, w Rosji i we Francji.Czy poznali�my w ten sposób jakikolwiek utwór Mickiewicza? Na to pytanieodpowiadam: nie. Twórczo�æ dlatego jest twórczo�ci¹, i¿ wykracza poza dostar-czone dane, buduj¹c ca³o�ci nowe.

A mo¿e Valsecchi jest za m¹dry, ¿eby o tym nie wiedzia³? I mo¿e ten w³a-�nie proces przetwarzania wewnêtrznie sprzecznego materia³u w umy�le Mickie-wicza, w toku jego do�æ d³ugiego ¿ycia, obfituj¹cego w najrozmaitsze do�wiad-czenia, proces twórczy, maj¹cy wszelki cechy kreacji czy autokreacji, Valsecchinazywa �samoobjawieniem�? Mo¿e. Có¿ st¹d, skoro owo �samoobjawienie�Valsecchi bada metodami, które sobie obra³ (czy tylko nimi umie w³adaæ?), tojest metodami psychologizuj¹cymi i socjologicznymi, stosowanymi tak, ¿e zu-pe³nie zatracaj¹ specyfikê zjawiska, o którym chc¹ mówiæ.

Do obja�nienia mesjanizmu Mickiewicza Valsecchi przywo³uje najwymy�l-niejsze konteksty, z chasydyzmem w³¹cznie. Nie przychodzi mu do g³owy rzecznajprostsza, ¿e to Mickiewicz jest twórc¹ romantycznego mesjanizmu polskiegoi to on nada³ mu ów specyficzny kszta³t, i to w³a�nie w scenie V. Nie przychodzimu do g³owy, ¿e Konrad, który deklaruje �ja i ojczyzna to jedno�, wyra¿a zjedno-czenie poety z ca³ym narodem jako pewn¹ duchow¹ ca³o�ci¹ � które � na gruncieromantycznego odczucia �wiata i romantycznej koncepcji poety � jest ca³kowicieuzasadnione i uprawnia do objêcia duchowego przywództwa. Nie przychodzi mudo g³owy, ¿e do�wiadczenie Konrada w walce z Bogiem, podobnie jak modlitwaKsiêdza Piotra to romantyczne do�wiadczenia wewnêtrzne, które � wedle po-wszechnie przyjmowanych wtedy za³o¿eñ � s¹ �ród³em wiedzy i �ród³emkategorii. My�lenie Mickiewicza ma � oczywi�cie � jakie� korzenie, ale jest te¿samoistne i twórcze. Mesjanizmu Mickiewicza nie da siê obja�niæ poprzez po-danie jego genezy, lecz przez interpretacjê Dziadów, gdzie objawia siê on w do-

Page 201: Przeglądaj numer

200

�wiadczeniu wewnêtrznym Konrada i Ksiêdza Piotra � w zjednoczeniu z naro-dem. Tylko dlatego ów naród mo¿e je pó�niej przyj¹æ jako w³asne. Naród mo¿ezreszt¹ do�wiadczenie Konrada i Ksiêdza Piotra odrzuciæ, jak odrzucili je S³o-wacki (daj¹c temu wyraz w Kordianie) czy Norwid, ale mesjanizm � na grunciekultury romantycznej � jest sensowny i prawomocny. Innymi s³owy: w obrêbiemy�lenia romantycznego propozycja Mickiewicza mo¿e byæ dobra lub z³a, traf-na lub nietrafna, m¹dra albo g³upia � ale jest sensowna, uczciwa i prawdziwa.Tymczasem Valsecchi przedstawia j¹ jako nonsensown¹, nieuczciw¹ i opart¹ nafa³szywej �wiadomo�ci.

Jest to efekt szczególnej pracy z dzie³em poetyckim. Analiza tekstu lite-rackiego w ponowoczesnej praktyce interpretacji przypomina niekiedy �rednio-wieczn¹ izbê tortur. Tekst, który sam jest subtelnym, z³o¿onym organizmem, struk-tur¹ czy tekstur¹ (wszystko jedno, jakiej terminologii tu u¿yjemy), ju¿ w punkciewyj�cia pozbawiany jest to¿samo�ci i wszelkich praw, jak cz³owiek pojmany dowiêzienia. Nie jest wa¿ne, co chce powiedzieæ. W izbie tortur nie jest wa¿ne, cochce powiedzieæ wiêzieñ, lecz to, co od niego chc¹ us³yszeæ oprawcy. A w koñ-cu z ka¿dego mo¿na co� wycisn¹æ. S¹ metody. Mo¿na tekst wt³oczyæ w ¿elazne,za ciasne buty jakich� kategorii, rozci¹gn¹æ na kole jakiego� ad hoc przyjêtegotwierdzenia, podtopiæ w kadzi z fa³szywie dobranym kontekstem, a¿ w koñcu,prawie na �mieræ zadrêczony, zaczyna zeznawaæ wszystko, czego torturuj¹cy sobie¿yczy. Przera¿aj¹ce s³owa, które wieñcz¹ czterystustronicowy wywód Valsecchie-go i maj¹ byæ wyrazem ukrytych my�li i pragnieñ Mickiewicza, przypominaj¹be³kot wydobywaj¹cy siê z ust cz³owieka torturowanego. Czy to mia³oby byæ owosamoobjawienie?

Tymczasem �samo objawienie�� spe³nia siê w poetyckim dziele Mickie-wicza zupe³nie inaczej. Jak? W jego nieskoñczonym sensie poetyckim. W sfe-rze, której Valsecchi nie chce badaæ. Sens tekstu � zgodnie z zasad¹ hermeneu-tyczn¹ � kryje siê w nim samym, nie w jego jakichkolwiek uwarunkowaniach,i wyrasta poza te uwarunkowania ku nieskoñczonej interpretacji. Je�li nawet, jakpowiedziano niejednokrotnie, geneza tekstu jest psychiczna czy socjologiczna,on sam nie jest czym� psychicznym ani socjologicznym, aczkolwiek mo¿e poru-szaæ problematykê psychiki lub spo³eczeñstwa. Jest bardzo symptomatyczne, ¿eValsecchi, który jako politolog i wyk³adowca szko³y wojskowej ma co� do po-wiedzenia o Konradzie Wallenrodzie, zawodzi jako interpretator Dziadów III. Poprostu ujêcie Konrada Wallenroda jako dzie³a o strategii walki jest przynajmniejw czê�ci zgodne z jego tematem � jako dzie³a literackiego. Natomiast próbawpisania kategorii politycznych w Wielk¹ Improwizacjê musi skoñczyæ siê fia-skiem, bo wadz¹c siê z Bogiem, Konrad nie uprawia polityki.

Page 202: Przeglądaj numer

201

Ale mo¿e uprawia j¹ Mickiewicz? To mo¿liwe, lecz analiza polityki Mic-kiewicza mo¿e wynikaæ tylko z ca³o�ciowej interpretacji tekstu w jego macierzy-stym kontek�cie, to jest w my�leniu Mickiewicza, w jego pismach politycznych(publicystyka �Pielgrzyma� z niewiadomego powodu nawet nie jest wspomnia-na) i w my�leniu politycznym, i spo³ecznym ca³ej jego epoki. Wbrew pozorom,ów kontekst historyczny nie jest odtworzony lub jest �le odtworzony, do czegojeszcze powrócê. Dobrany przez Valsecchiego kontekst psychologiczno-spo³ecz-no-polityczny okazuje siê za s³aby, aby wyja�niæ wa¿ne kwestie ideowe tekstuMickiewicza.

Zreszt¹, jak wielokrotnie pokazywano, sens polityczny czy spo³eczny po-ezji, aczkolwiek wart badania, nie wyczerpuje ca³o�ci jej potencja³u znaczenio-wego. Przeciwnie, eksplikacja jakiego� pogl¹du wyra¿onego w jêzyku poetyc-kim � jêzykiem polityki, socjologii, ekonomii czy nawet filozofii � prowadzinajczê�ciej albo do oczywisto�ci, albo do absurdu.

Przyk³ady? Zdanie �ja i ojczyzna to jedno� prowadzi Valsecchiego do ab-surdalnego przekonania, ¿e skoro Konrad jest opêtany, to i Polska jest opêtana.S³owo �jedno� jest przez Valsecchiego rozumiane dos³ownie, choæ ka¿dy widzi,¿e to metafora. Je�li kto� mówi do ukochanej: �Ty� jest poranek wiosenny�, niemo¿na z tego zdania wywie�æ konkluzji, ¿e osoba ta pojawia siê wy³¹cznie ranoi wiosn¹. Przecie¿ Konrad � ob³¹kany czy nie � jednocz¹c siê z Polsk¹, nie udzielajej wszystkich swoich cech i schorzeñ. Metafora opiera siê na �podobieñstwiew niepodobieñstwie�, na czê�ciowej tylko zbie¿no�ci cech. Czy¿by Valsecchi niezetkn¹³ siê nigdy z przeno�ni¹? Nie, po prostu udziela sam sobie prawa do inter-pretacji czyich� s³ów wy³¹cznie ze wzglêdu na w³asne potrzeby.

Pan Tadeusz jest, zdaniem Valsecchiego, �nekrofilityczny�, to znaczywyra¿a mi³o�æ (Mickiewicza i spo³eczno�ci emigracyjnej) do czego� zmar³ego.Zgoda, ale � poza tym � czym on jest? Wprowadzenie choæby najprostszej re-fleksji o gatunku literackim mog³oby nam powiedzieæ wiêcej o pozycji podmio-tu mówi¹cego ni¿ ca³y wywód argentyñskiego politologa. W Panu Tadeuszudopatrujemy siê synkretyzmu, wyznaczaj¹cego ró¿ne perspektywy interpretacyj-ne. Mo¿na na przyk³ad my�leæ o Panu Tadeuszu jako o epopei narodowej, po-emacie historycznym, poemacie opisowym, poemacie heroikomicznym, komedii,powie�ci obyczajowej, powie�ci edukacyjnej, dziele wspomnieniowym, ba�ni.Ka¿da z tych perspektyw wprowadza obraz Polski jako czego� minionego, daw-nego, piêknego czy strasznego, tak¿e � mo¿e � umar³ego. Ka¿da wprowadza j¹inaczej, w innym klimacie uczuciowym i intelektualnym. Zwi¹zanie wszystkichtych perspektyw w jedn¹ �nekrofiliê� niczego nie obja�nia, przeciwnie, drama-tycznie zaciemnia. Perspektywy interpretacyjne powinny bowiem wyrastaæ z re-

Page 203: Przeglądaj numer

202

fleksji nad tekstem, nie za� z arsena³u metod w³a�nie jako� modnych lub ferowa-nych przez prominentne osoby.

Innym przyk³adem ograniczonej przydatno�ci socjologii i politologii dobadania tekstu literackiego jest dokonana przez Valsecchiego ca³o�ciowa analizaDziadów. Maj¹ one wprowadzaæ mesjanizm jako metapolitykê. Zgoda, ale czysens Dziadów zamyka siê w ich udanym lub nieudanym programie politycznym?Czy sens walki Konrada wyra¿a siê w przegranej, która umo¿liwia wprowadze-nie postaci Ksiêdza Piotra? Gdyby by³ to pamflet polityczny, mo¿e. Ale Dziadynie s¹ pamfletem politycznym. Valsecchi dochodzi do bardzo dobrze udokumen-towanego wniosku, ¿e nie jest to tak¿e utwór propagandowy. Cenna my�l. Zwa¿-my jednak, czy�my tego ju¿ wcze�niej nie wiedzieli. Utwór propagandowy? Samiby�my na ten pomys³ nigdy nie wpadli, bo ¿aden filolog nie dyskredytuje taksztuki, nawet socrealistycznej czy faszystowskiej, o ile tylko ma jakiekolwiekznamiona sztuki. A czy mo¿na my�leæ o poezji Mickiewicza �ci�le w kategoriachpolityki? Valsecchi dochodzi do wniosku, ¿e poeta z nich w toku swego samoobja-wienia wyrasta. Wielka to prawda, lecz czy¿ nie wiedzieli�my tego od zawsze?

W zakoñczeniu rozprawy ujawnia siê wreszcie w pe³nym �wietle �wiatopo-gl¹d argentyñskiego politologa. Jedyn¹ sfer¹ ¿ycia, która ma dla niego warto�æ i któ-ra naprawdê dla niego istnieje, jest polityka, praktyczne dzia³anie w sferze, któr¹nazywa realn¹. Valsecchi mo¿e powtórzyæ za jakim� badaczem zdania dotycz¹cesfery duchowej czy Boga, ale ich prawdziwego sensu chyba nie rozumie. Nie wie-rzy te¿ w istnienie jakichkolwiek przedmiotów idealnych, takich jak naród czy oj-czyzna. Zdanie: �Polska zginê³a w 1795 roku, aby nigdy nie zmartwychwstaæ�(s. 438) ukazuje jaki� skrajny nominalizm. Je�li to nie Polska zmartwychwsta³a, toco? I jak Valsecchi rozumie w ogóle to¿samo�æ bytu pañstwowego? Je�li zmianyw jego organizacji prowadz¹ do utraty to¿samo�ci lub do zerwania ci¹g³o�ci, towszystkie pañstwa �wiata pojawiaj¹ siê i znikaj¹ w ka¿dej chwili swego funkcjo-nowania, poniewa¿ w ¿adnej pañstwowo�ci nie ma nic bezwzglêdnie sta³ego.

Coraz bardziej zastanawia pewna sprawa. Ka¿da wypowied� � wedle za-³o¿eñ Valsecchiego � jest �ladem ukrytych pogl¹dów i d¹¿eñ. Jaki jest zatemw³a�ciwy cel jego rozprawy? W sposób jawny, na powierzchni, Argentyñczykinterpretuje pogl¹dy Mickiewicza, w sposób implicytny promuje ¿ycie politycz-ne � przeciwko polskiemu mesjanizmowi i polskiej manierze mitologizacji rze-czywisto�ci. Chocia¿ i to nie wydaje siê ostatecznym celem przybysza z Argen-tyny, proponuje on nam wiêc co� w rodzaju �wyzwolin�, z których kpi³y sobieMaski u Wyspiañskiego. Tu warto zwróciæ uwagê na fakt, ¿e nazwisko autoraWyzwolenia, jednego z najwiêkszych polemistów politycznych i metapolitycznychMickiewicza, nie jest ani razu wymienione.

Page 204: Przeglądaj numer

203

Ale czy to dla nas nowo�æ, ¿e Mickiewicz stworzy³ nam polsk¹ mitologiênarodow¹? Dziêki niej � wbrew opiniom Valsecchiego � Polska odrodzi³a siêw roku 1918, 1945, 1989 i dziêki niej stale siê odradza � tak¿e w sporze z Mic-kiewiczem, podjêtym od razu przez S³owackiego, a potem choæby przez Wyspiañ-skiego, sto lat przez Valsecchim. By³o ju¿ Wyzwolenie i Nowe Wyzwolenie, by³te¿ Boy-¯eleñski i Ga³czyñski. By³ ju¿ czas, ¿e mieli�my du¿o wiêcej Osmañ-czyka ni¿ Grottgera, jak postulowa³ mistrz Ildefons. By³ i Gombrowicz (którypojecha³ do Argentyny, ale stamt¹d jednak wróci³ do Europy). Chyba jeste�myju¿ wyzwoleni.

I nie jest dla nas nowo�ci¹, je�li cokolwiek wiemy o literaturze, ¿e twór-czo�æ spe³nia wobec twórcy funkcjê oczyszczaj¹c¹ i kompensuj¹c¹. Nie tylko,lecz tak¿e � bo ma i inne cele, które, gdyby ich nie spe³nia³a, by³aby skazana nawymarcie. Nikogo bowiem � poza psychiatrami � nie obchodzi rozwi¹zanie czy-ich� aberracji psychicznych. Mickiewicz musia³ daæ co� cennego ka¿demu swo-jemu czytelnikowi i narodowi jako ca³o�ci � je�li ju¿ prawie dwie�cie lat jestczytany. To co� mie�ci siê w sferze ducha � nie w programie politycznym ani te¿w jego zaprzeczeniu.

Argentyñski pogromca tygrysów nie zauwa¿y³ najwa¿niejszego Mickie-wiczowskiego tygrysa � tego �nieuchwytnego�, który jednak �ni³ siê Borgeso-wi. Ów tygrys, choæ tak �le obszed³ siê z postmodernistycznym Borgesem, w pe³-nym blasku objawi³ siê Blake�owi i zosta³ unie�miertelniony w s³ynnym wierszuTiger. Ten Mickiewiczowski tygrys to poezja. Ona czyni Mickiewicza silnym,nawet gdyby jako cz³owiek by³ najs³abszym ze s³abych. Wyobra�nia Mickiewi-cza kszta³tuje � czy siê to Valsecchiemu podoba czy nie � archetypiczn¹ sferêpolskiej �wiadomo�ci, przed analizami Valsecchiego chyba jednak zamkniêt¹. Mawiêc Mickiewicz moc, o której wielu zrêcznych polityków mo¿e tylko pomarzyæ.W Polsce s¹dzi siê, ¿e ta moc p³ynê³a z si³y ducha Mickiewicza. Valsecchi mo¿etwierdziæ, ¿e z kompensacji s³abo�ci, spustoszenia i niepewno�ci. Zaiste, potê¿-ne to by³y s³abo�ci, które wytworzy³y kompensacjê o takiej sile.

I jeszcze jedno. Mo¿e to niedobrze, ale mesjanizm polski jest czê�ci¹ na-szej historii; rozpatrywanie go poza funkcj¹, któr¹ spe³ni³, to historyczny ana-chronizm. My�lenie historyczne i o historii jest zreszt¹ najs³abszym aspektemwywodów Valsecchiego. Wbrew pozorom, badacz w ogóle nie stosuje siê dozaleceñ Mannheima w kwestii odtworzenia Weltanschauung. Przede wszystkimkosmos interpretacyjny argentyñskiego politologa nie zawiera wielu wa¿nych dlaMickiewicza konstelacji. Owszem, poeta zna³ kulturê helleñsk¹, za co s³uszniechwali go Valsecchi, zna³ �wietnie klasycyzm (o czym Valsecchi najpierw pisze,ale potem chyba zapomina), ale zna³ tak¿e staropolsk¹ kulturê polityczn¹ (jej

Page 205: Przeglądaj numer

204

przejawów, a tak¿e wyk³adów Mickiewicza w Collège de France na ten temat,Valsecchi prawdopodobnie nie zna). Przede wszystkim jednak Mickiewicz zna³kulturê romantyczn¹: niemieck¹, angielsk¹, francusk¹, rosyjsk¹ � jako jej uczest-nik i wspó³twórca. Z jej tekstami zapoznawa³ siê w jêzykach oryginalnych. Zna³romantyczn¹ filozofiê. Tymczasem � podajê to tylko dla przyk³adu � Byron i Go-ethe s¹ u Valsecchiego wspomniani po dwa razy (przypominam, ¿e chodzi o twór-czo�æ Mickiewicza w latach 1817-1835), Herder � twórca romantycznego ujêcianarodu � ani razu. Chocia¿ istniej¹ dokonane w epoce analizy problematykiwyobra�ni, jêzyka poetyckiego i ¿ycia duchowego � wystarczy podaæ refleksjêEmersona, Coleridge�a, Novalisa, Goethego, Schillera, klasyczn¹ filozofiê nie-mieck¹, Hoene-Wroñskiego, Mochnackiego � które Mickiewicz zna³ lub przy-najmniej w ich klimacie ¿y³ � Valsecchi woli odtwarzaæ klimat zdekonstruowa-nego przez siebie prowincjonalnego Wilna, w którym centraln¹ funkcjê pe³nimesmeryzm. Zreszt¹ akurat opisuj¹cych te sprawy ksi¹¿ek Jaros³awa MarkaRymkiewicza, ̄ mut i Baket, nie zna. To chwalebne, ¿e Valsecchi dostrzega w bio-grafii intelektualnej Mickiewicza magnetyczn¹ wannê, ale dlaczego nie dostrze-ga � ¿eby wymieniæ inny przedmiot o znaczeniu symbolicznym � na przyk³adpióra otrzymanego od Goethego?

Badacz my�li politycznej Mickiewicza ani s³owem nie wspomina publicy-styki poety z �Pielgrzyma Polskiego� (1833). Nie zajmuje siê te¿ szerzej korespon-dencj¹ poety, w której pogl¹dy polityczne wyra¿aj¹ siê du¿o ³atwiej ni¿ w poezji.Nie bada zwi¹zków Mickiewicza z lud�mi, którzy prowadzili refleksjê lub dzia-³alno�æ polityczn¹: z dekabrystami, z polskimi ugrupowaniami emigracyjnymi,z francuskim �rodowiskiem liberalno-demokratycznym (George Sand, Michelet).Nie interesuje go ani romantyczna historiozofia, ani socjalizm utopijny, ani ró¿neprzejawy mesjanizmu w Europie, choæ Mickiewicza one w³a�nie zajmowa³y.

Kto� móg³by powiedzieæ, ¿e przybysz z Argentyny nie mówi o rzeczachoczywistych i ju¿ zbadanych. Mo¿e o nich nie mówiæ, ale nie mo¿e ich nie braæpod uwagê. W wywodzie matematycznym nie ma potrzeby przypominaæ, ¿e niedzieli siê przez zero, ale po prostu przez zero siê nie dzieli, otrzymuj¹c w dowol-nym miejscu rzekom¹ nieskoñczono�æ. Mo¿na stale nie przypominaæ o tym, ¿eMickiewicz prowadzi³ dzia³alno�æ polityczn¹, próbowa³ sformowaæ legion i po-jecha³ do Turcji w misji wojskowej, gdzie zmar³ (zgoda, to by³o pó�niej), ale niemo¿na przedstawiaæ tego cz³owieka jako pogr¹¿onego w depresji konformisty.Mo¿na nie pisaæ o mi³o�ci do Maryli i o romansach Mickiewicza, ale nie mo¿nago ukazywaæ jako mê¿czyzny-nieudacznika bez sta³ej partnerki (ta uwaga Val-secchiego o partnerce, rzucona mimochodem, w jaki� dziwny sposób ods³aniazupe³ny brak wyczucia badacza w dziedzinie obyczajowo�ci i uczuciowo�ci ro-

Page 206: Przeglądaj numer

205

mantycznej). Mo¿na zajmowaæ siê m³odzieñczymi pracami Mickiewicza o De-mostenesie, ale nie mo¿na zapominaæ, ¿e jedn¹ z najwa¿niejszych postaci i wzo-rów w ¿yciu Mickiewicza by³ Chrystus, a jedn¹ z ulubionych ksi¹¿ek � O na�la-dowaniu Chrystusa Tomasza z Kempis (co prawda, wzmiankowana).

Dlaczego Valsecchi � jako badacz my�li politycznej � �ledzi j¹ akurat w tychutworach, w których Mickiewicz mówi o czym� innym? Tak, wiem, interesuj¹go ��lady� i �podteksty�. Ma nadziejê uchwyciæ co�, czego Mickiewicz na g³osgdzie indziej nie powiedzia³. Bardziej ufa temu, co nie wypowiedziane, ni¿ temu,co wypowiedziane. Powtórzê: wypowiedziane przez kogo�, kto uchodzi za mi-strza s³owa.

Zastosowane przez Valsecchiego metody badania prowadz¹ jednak dowykorzenienia my�li romantycznej z jej macierzystego kontekstu. Je�li do bada-nia dzie³a romantycznego we�miemy psychoanalizê w stylu Freuda, to osi¹gnie-my kolizjê tekstu i metody, doprowadzaj¹c w prostej drodze do dekonstrukcji.Freud bowiem by³ czystej krwi racjonalist¹. Je�li chcemy otrzymaæ jaki� ogl¹dtekstu romantycznego, który szanuje jego podstawowe struktury genetyczne,powinni�my zastosowaæ psychoanalizê Junga, która odtwarza do�wiadczeniewewnêtrzne, pracê �wiadomo�ci i pod�wiadomo�ci w obrêbie irracjonalizmu,zbli¿onego do romantycznego (Valsecchi wprowadza wprawdzie Jungowskiepojêcie archetypu, ale stosuje je w bardzo popularnym znaczeniu). Je�li do bada-nia my�lenia romantycznego zastosujemy socjologiê XXI wieku, zak³adaj¹c¹racjonalizm i relatywizm, doprowadzimy do najoczywistszego rozbicia roman-tycznego ujêcia spo³eczeñstwa i narodu, ukazanego zw³aszcza w pismach Her-dera i Hegla. Je�li bowiem ludzie XIX wieku trwali w przekonaniu, ¿e ¿yj¹ w or-ganicznych wspólnotach duchowych, nie mo¿na w rekonstrukcji ich my�leniazak³adaæ, ¿e narody nie istniej¹, a pañstwa s¹ aparatem przemocy.

Dlatego szczególnie ra¿¹ wywody politologa o mesjanizmie. Valsecchidochodzi na d³ugiej drodze do wniosku, ¿e mesjanizm jest �odrzuceniem kondy-cji ludzkiej i kondycji historycznej� cz³owieka, podobnie jak religia. Trudno o co�bardziej oczywistego. Je�li przez �odrzucenie kondycji ludzkiej� Valsecchi ro-zumie projekt przekroczenia sfery ekonomii i polityki ku �wiatu nadprzyrodzo-nemu, to jego rozumowanie do my�lenia o mesjanizmie nic nie wnosi. Ka¿dy wie,¿e mesjanizm to wprowadzenie w historiê wymiaru ponadludzkiego: boskiego.Z pozoru wiêc nic siê nie uzyskuje. Po co wiêc Valsecchi ci¹gnie swoje wywo-dy? Otó¿ po to, ¿eby wywie�æ je z innych, zupe³nie obcych ludziom XIX wiekuprzes³anek, nigdzie przez Valsecchiego wyra�nie nie wyartyku³owanych, a za-pewne zbli¿onych � przynajmniej w jego przekonaniu � do wzmiankowanej w za-koñczeniu �nowoczesno�ci�. Na mocy tych nieartyku³owanych przes³anek me-

Page 207: Przeglądaj numer

206

sjanizm staje siê nonsensowny, poniewa¿ �wykracza poza kondycjê ludzk¹�.Tymczasem cz³owiek doby romantyzmu powiedzia³by, ¿e w³a�nie na tym polegajego sens. Mo¿na w ten sens nie wierzyæ, ale nie mo¿na swojej niewiary i swo-ich kryteriów sensu przypisywaæ Mickiewiczowi. Czy to postêpowanie DanielaValsecchi mo¿na uznaæ za zastosowanie socjologii wiedzy Mannheima? Nie, potrzykroæ nie. No, ale przecie¿ � powiedzia³by uwa¿ny czytelnik � równocze�nieValsecchi idzie tropem �mistrzów podejrzeñ�. I nasuwa siê pewne pytanie. Naj-ogólniej rzecz ujmuj¹c, Mannheim nale¿y do formacji nowoczesno�ci, gdy tym-czasem Foucault � ju¿ ponowoczesno�ci. Valsecchi powo³uje siê na obu. Czy mo¿-na byæ równocze�nie modernistycznym i postmodernistycznym? Czy mo¿na �formu³uj¹c modernistyczne cele badania, pos³ugiwaæ siê metodami postmoder-nistycznymi?

My�lenie Karla Mannheima, który og³osi³ Ideologiê i utopiê w 1929 roku(poszerzon¹ wersjê angielsk¹ w 1936 roku), nale¿y do formacji nowoczesno�ci.Wykracza poza tradycyjn¹ epistemologiê, wskazuj¹c na zdeterminowanie formwiedzy przez genezê spo³eczn¹. Buduje socjologiê wiedzy i wyznacza kieruneknazwany przez badacza �relacjonizmem�, a przez krytyków �relatywizmem�. Ide-ologia, podobnie jak utopia � zdaniem Mannheima � jest zdeformowanym wi-dzeniem rzeczywisto�ci, w³a�ciwym danej grupie spo³ecznej. Niemniej Mann-heim przyznawa³ inteligencji szczególn¹ pozycjê, która pozwala wznie�æ siê ponadpartykularne ograniczenia spo³eczne ku perspektywie ogólnej. �wiatopogl¹dautora � fa³szywy czy niefa³szywy � by³ dla Mannheima czym� spójnym i daj¹-cym siê zrekonstruowaæ. Ideologia by³a tak¿e czym� spójnym. Podmiot, ograni-czony warunkami spo³ecznymi i historycznymi, w których my�la³, by³ jednakintegralnym ludzkim podmiotem. Tymczasem Archeologia wiedzy, og³oszonaprzez Foucaulta w 1969 roku, czterdzie�ci lat pó�niej, zajmuje siê rekonstrukcj¹dyskursów, w których podmioty odgrywaj¹ drugorzêdn¹ rolê. Ideologie Mann-heima nie s¹ dyskursami Foucaulta. Kategoria podmiotu ulega w ujêciu francu-skiego badacza rozproszeniu. Gdy zaczynamy odtwarzaæ poszczególne dyskursy,które rz¹dz¹ wypowiedziami danego autora, odchodzimy od koncepcji podmio-towo�ci. I nie ma ju¿ do niej powrotu.

Nie mo¿na mówiæ o podmiocie (o jego psychologii, �wiadomo�ci, ducho-wo�ci) za pomoc¹ metodologii dekonstruuj¹cej podmiot. Valsecchi chce doko-naæ czego� niemo¿liwego. Bo je�li ju¿ kto� zdekonstruuje podmiot na sposóbFoucaulta, nie mo¿e go nastêpnie odtwarzaæ na sposób Mannheima.

Zak³adaj¹c � niby za Mannheimem, a jednocze�nie w obrêbie my�leniaw stylu postkolonialnym � ¿e �wiadomo�æ romantyczna musi byæ fa³szywa, Val-secchi usi³uje odtworzyæ Mickiewiczowsk¹ �pod�wiadomo�æ� metodami, które

Page 208: Przeglądaj numer

207

nasza epoka uwa¿a za ods³aniaj¹ce prawdê. Metody te � oparte na podstawachepistemologicznych zupe³nie ró¿nych od romantycznych � pozbawiaj¹ my�leniei odczuwanie romantyczne nie tylko waloru prawdy, ale nawet elementarnegosensu. I zwa¿my, co ostatecznie Valsecchi uzyskuje. Dekonstruuje Mickiewiczaza pomoc¹ obcych mu dyskursów. Nastêpnie go rekonstruuje, przypisuj¹c mu �swoj¹ �wiadomo�æ jako jego pod�wiadomo�æ.

Bo Valsecchi � zgodnie z do�æ �wie¿¹ mod¹ przyby³¹ z centrum na prowin-cjê � bardziej ufa sobie i wybranym przez siebie kontekstom ni¿ Mickiewiczowi,jego samo�wiadomo�ci i samo�wiadomo�ci ca³ej epoki. Widocznie zak³ada, ¿e jego�wiadomo�æ � zw³aszcza metodologiczna � nie mo¿e byæ fa³szywa. Dlaczego, skorofa³szywa mo¿e byæ ka¿da �wiadomo�æ, jako zale¿na od warunków, w których po-wsta³a? Jakim prawem, je�li ju¿ chcemy byæ konsekwentni, mo¿emy przeciwsta-wiæ swoj¹ �wiadomo�æ � �wiadomo�ci Mickiewicza? ̄ e narodzili�my siê pó�nieji domniemywamy, ¿e jeste�my m¹drzejsi? Niekoniecznie, znane s¹ przecie¿ przy-padki degeneracji ca³ych kultur, które w okresie schy³kowym nie wydawa³y niczegowybitnego i zapomina³y nawet sensu wielkich dzie³ przesz³o�ci.

Jeszcze chwila cierpliwo�ci. Dochodzimy teraz do kwestii najwa¿niejszej,a wymagaj¹cej drobiazgowego rozpatrzenia. Po�wiêcam ksi¹¿ce Valsecchiego a¿tyle uwagi, poniewa¿ staje siê w niej dobrze widoczne zjawisko bardzo niebez-pieczne. Valsecchi prezentuje bowiem pewien styl my�lenia, którego podstawy s¹trudne do wykrycia, lecz sam styl � bardzo ³atwy do na�ladowania. Stanowi onhybrydê kilku do�æ popularnych ujêæ metodologicznych. Ka¿de z nich jest dobrzeznane i dobrze uzasadnione, ale ich po³¹czenie jest niedopuszczalne, a tworzy me-chanizm o przera¿aj¹cej sile destrukcyjnej. Co gorsza, hybrydê tê ³atwo skonstru-owaæ, je�li siê ju¿ ma podstawowe sk³adniki, a te podstawowe sk³adniki s¹ poprostu pod rêk¹. Skutki u¿ycia owej hybrydalnej metodologii s¹ katastrofalne.

Jak ju¿ wspomnia³am, Valsecchi dokonuje � moim zdaniem niedopuszczal-nego � po³¹czenia popularnych w¹tków modernizmu z pewnymi w¹tkami postmo-dernizmu i psychoanalizy. Modernizm (w postaci socjologii wiedzy Mannheima)dostarcza mu pomys³u rekonstrukcji podmiotu w duchu socjologizmu i historyzmu.Postmodernizm � sygnalizowany w postaci archeologii wiedzy Foucaulta, ale prak-tykowany poprzez wpisywanie tekstu w rozmaite dyskursy (nie s¹dzê, ¿eby siê topodoba³o Foucaultowi) � dostarcza tu metod dekonstrukcji tekstu i podmiotu. For-malnym zwornikiem tych obu metod jest socjologiczny relatywizm (u ka¿degoz twórców inny, czego Valsecchi nie bierze pod uwagê). Teraz Valsecchi dokonujenastêpuj¹cego ruchu. Dokonawszy dekonstrukcji kultury romantycznej, przedsta-wia efekty swojej analizy jako jej rekonstrukcjê w duchu socjologii wiedzy Man-nheima. Temu w³a�nie s³u¿y powo³anie siê na autora Ideologii i utopii. Nie mog¹c

Page 209: Przeglądaj numer

208

produktów swych analiz wpisaæ w czyj¹kolwiek �wiadomo�æ � by³oby to ju¿ na-zbyt ra¿¹ce � Valsecchi w³¹cza je w pod�wiadomo�æ (Mickiewicza). Ostatecznerezultaty tego my�lenia, które uwa¿am za groteskowe � widzieli�my w cytowanymzakoñczeniu. Odbiegaj¹ one daleko od zaleceñ �mistrzów podejrzeñ�.

Przedstawienie dekonstrukcji tekstu jako prawomocnej rekonstrukcji �wia-domo�ci czy pod�wiadomo�ci jego twórcy jest na gruncie postmodernizmu �bezzasadne. Dekonstrukcja tekstu jest bowiem przede wszystkim obrazem my-�lenia czytelnika, a nie autora. Relatywizm postmodernistyczny to forma samo-�wiadomo�ci badawczej. Dekonstrukcjonizm ukazuje interpretacjê jako problemnierozstrzygalny, a autora jako byt, którego nie mo¿na w pe³ni poznaæ. Dekon-strukcja w³a�ciwie nie jest interpretacj¹, jest tylko pokazaniem niemo¿liwo�ciinterpretacji. Tymczasem Valsecchi dokonuje dekonstrukcji, a¿eby jej rezultatyprzedstawiæ jako poprawne ujêcie obrazu twórcy. Kontekstow¹ analizê, prakty-kowan¹ przez dekonstrukcjonistów w celu ukazania wielorakich mo¿liwo�ciodczytania tekstu � przedstawia jako historyczno-socjologiczn¹ metodê odkry-wania jedynego ukrytego sensu.

Tak stworzona przez Valsecchiego hybryda trzech metod nadaje dekonstrukcjisi³ê, której ona sama nigdy sobie nie uzurpowa³a. Produkt subiektywnie dokona-nego rozk³adu tekstu staje siê jego (rzekomym) uniwersalnym sensem. Skrajnysubiektywizm czytelniczy badacza wpisuj¹cego Mickiewicza w osobliwie dobra-ne konteksty i dyskursy uzyskuje w tym ujêciu sankcjê (rzekomej) obiektywno�ci.

Dlatego w pewnym momencie Valsecchi zaczyna przemawiaæ jak prorok.Prorockim tonem wyrzuca Mickiewiczowi konformizm i idiotyzm, usuwaj¹c gopoza obrêb cywilizowanego �wiata, ale lituje siê nad nim, jako nad uzdolnionymintelektualist¹, reprezentuj¹cym uci�nione ludy przedmie�æ kultury. Bardzo ró¿nisiê ów apodyktyczny ton Valsecchiego od ironicznego czy krotochwilnego g³osumistrzów podejrzeñ, którzy dobrze wiedz¹, ¿e nie wiedz¹ a¿ tyle, aby prorokowaæ.Nie potrzebujê nikomu t³umaczyæ, ¿e pokazane wy¿ej ryzykowne po³¹czenie me-tod da³o w rezultacie tryb postêpowania, który trudno uznaæ za prawomocny.

Jest dla mnie jasne, ¿e w tym trybie mo¿na wyprowadziæ nonsensy z ka¿degotekstu literackiego, a poprzez wykorzenienie z w³a�ciwego kontekstu � odebraæ senska¿dej formacji kulturowej. Je�li ten hybrydyczny typ my�lenia siê upowszechni,a wszystko na to wskazuje, i¿ mo¿e sobie znale�æ grunt, je�li w tym trybie zaczniesiê czytaæ dawn¹ literaturê, wrychle siê nam rozpadnie ca³a tradycja my�lowa.

Czy Valsecchiego zwiod³o niew³a�ciwe po³¹czenie metod, czy to on naszwodzi?

Magdalena Saganiak

Page 210: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

KRONIKA TOWARZYSTWA LITERACKIEGOIM. ADAMA MICKIEWICZA

STANIS£AW MAKOWSKI(1931-2008)

Page 211: Przeglądaj numer

210

Staszek odszed³. Profesor Stanis³aw Makowski, bo przecie¿ tak trzeba o nimpisaæ w �Roczniku Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza�, od-szed³ 21 kwietnia 2008 roku. Powaga wspomnienia narzuca formê �profesor�,ale wci¹¿, podobnie jak wszyscy jego uczniowie, nie potrafiê my�leæ o Profeso-rze Makowskim inaczej ni¿ �Staszek�. Bardzo szybko bowiem przechodzi³ z na-mi na �ty�. W ge�cie tym nie by³o jednak taniej fraternizacji, a zapowied� pod-niesienia wymagañ. Przej�cie na �ty� symbolicznie zrównywa³o w stosunku dowielko�ci literatury. Dla Staszka kto�, dla kogo wa¿ne by³o s³owo, stawa³ siêkoleg¹, niezale¿nie od wieku. Z równ¹ powag¹ mówi³ o najbardziej znacz¹cychbadaczach i licealistach-olimpijczykach. Równie krytycznie ocenia³ teksty wszyst-kich autorów.

W Towarzystwie dzia³a³ od 1955 roku. By³ wiceprezesem (od 1972) i pre-zesem (od 1993) Oddzia³u Warszawskiego Towarzystwa, cz³onkiem Zarz¹duG³ównego (od 1972). Od 1977 wchodzi³ w sk³ad redakcji �Rocznika��. W 1989zosta³ redaktorem naczelnym. �Rocznik�� uznawa³ za jedno z najwa¿niejszychprzedsiêwziêæ wspó³czesnej humanistyki. Trudno wyobraziæ sobie Oddzia³ War-szawski Towarzystwa czy zebrania Zarz¹du G³ównego bez Profesora Makow-skiego, bo w ogóle trudno wyobraziæ sobie, ¿e Profesora mo¿e nie byæ. Wci¹¿nie chcemy w to uwierzyæ, bo w³a�ciwie Profesor niezmiennie pozostaje z nami.Jest w tym czego nas nauczy³, bo przecie¿ ogromna wiêkszo�æ czytelników �Rocz-nika�� poznawa³a literaturê romantyzmu z jego podrêczników1. Jest w tym, corobimy, bo odwo³ujemy siê do jego pomys³ów i idei, ale te¿ jest przede wszyst-kim w tym, czego nauczyæ siê nie byli�my w stanie, bo nie potrafili�my przej¹æjego skrajnego altruizmu i ca³kowitego oddania literaturze. Dla profesora nicinnego nie by³o wa¿ne. Wychowany na ̄ eromskim, zupe³nie nie interesowa³ siêkwestiami materialnymi. Nikt czê�ciej ni¿ on nie powtarza³, �¿e wszystko przezDucha i dla Ducha� i ¿e �nie samym chlebem ¿yje cz³owiek�. Badanie literaturyby³o jego pasj¹. Przez ca³e lata zebrania zak³adu odbywa³y siê w mieszkaniu Stasz-ka. Potrafi³ zdystansowaæ siebie i choæ trochê nas wobec dora�nych problemów.Zara¿a³ wiar¹ w prymat wy¿szych warto�ci. Nie pozwala³ w najmniejszym stop-niu zajmowaæ siê sob¹. Nie przeszkadza³y mu najbardziej spartañskie warunki.Teraz pewnie te¿ irytowa³by siê, ¿e nale¿y pisaæ o �wa¿niejszych� sprawach.Kiedy mia³ ju¿ problemy ze zdrowiem i chory krêgos³up utrudnia³ mu chodze-nie, na propozycjê odwiezienia odpowiada³ zawsze, ¿e �preferuje du¿e samochody

1 Z. Libera, S. Makowski, E. Sawrymowicz, Romantyzm. Podrêcznik literatury polskiejdla klasy II szkó³ �rednich, Warszawa 1978, wznowienia do 1988; S. Makowski, Roman-tyzm. Podrêcznik dla klasy drugiej szko³y �redniej, Warszawa 1989, wielokrotnie wznawiany.

Page 212: Przeglądaj numer

211

z kierowc¹� i� szed³ do autobusu. Dobry tekst rekompensowa³ mu wszystkieniedostatki rzeczywisto�ci. Autentycznie go cieszy³. Uniewa¿nia³ wszystko inne.Wobec literatury nie liczy³y siê inne hierarchie. ̄ yczliwie interesowa³ siê, kiedykomu� z nas uda³o siê zbudowaæ dom, kupiæ mieszkanie, ale by³o widaæ, ¿e naj-mniejsza recenzja cieszy³a go bardziej. Nigdy ani przez chwilê nie w¹tpi³ w senswydawania naukowego periodyku, nie w¹tpi³ w sens humanistyki. Emanowa³az niego zawsze najg³êbsza wiara w warto�æ literatury. To, ¿e by³ w³a�nie taki, poczê�ci nas tak¿e ratowa³o przed s³abo�ci¹ i zw¹tpieniami w nie³atwych czasach.By³a w nim bowiem niezachwiana pewno�æ i najg³êbsze prze�wiadczenie, ¿ew ka¿dej sytuacji trzeba robiæ swoje. To �swoje� pojmowa³ jako misjê badaniai propagowania literatury.

Mia³ wyraziste pogl¹dy polityczne, wyrastaj¹ce z g³êbokiego idealizmu,wiary w cz³owieka i w sens poszukiwania sprawiedliwo�ci, ale nigdy nikomu tychpogl¹dów nie narzuca³. Nigdy pogl¹dy te nie rzutowa³y na ocenê konkretnychludzi. Jego najbli¿si uczniowie mogli skrajnie ró¿niæ siê politycznie. Tak naprawdênigdy o nikim nie powiedzia³ �le. Mia³ niespotykan¹ umiejêtno�æ widzenia w ka¿-dym jego dobrych cech. Kiedy w ferworze sporów w obecno�ci Staszka zaczy-nano kogo� krytykowaæ, zawsze mówi³: �ale wiesz, jego ostatni tekst by³ naprawdêdobry�� i to by³o najwa¿niejsze. W najbardziej burzliwych czasach by³ spokoj-ny i zdystansowany, bo wobec powagi nauki nic nie mia³o znaczenia. Uczy³ nastego dystansu. Kiedy w jakim� gor¹cym okresie kto� zbyt mocno wydawa³ siêzafascynowany bie¿¹c¹ polityk¹, pyta³: �pamiêtasz mo¿e, kto by³ ministrem skar-bu Królestwa Polskiego w 1822 roku?�. Wobec braku odpowiedzi dodawa³:�A widzisz!, ale kim by³ podrzêdny wówczas nauczyciel z Kowna wiesz, i to po-kazuje w³a�ciwe znaczenie polityki�. Mówi³ to zreszt¹ znacznie ³adniej. W pa-miêci pozosta³ jednak sens wypowiedzi. W pamiêci naszej i wszystkich, z który-mi o nim rozmawiamy, pozosta³ te¿ Staszek po prostu jako Dobry Cz³owiek. Takwspominaj¹ go równie¿ ci, którzy inaczej pojmowali literaturê i dokonywali in-nych wyborów politycznych. To przecie¿ Staszek wyci¹ga³ nas z ¿yciowych ta-rapatów. On zabiera³ do siebie i ostatnie pieni¹dze oddawa³ komu�, komu pod-czas m³odzieñczych eskapad uciek³ ostatni poci¹g.

Urodzi³ siê w Kuliku w okolicach Che³ma w rodzinie ch³opskiej. Od dzie-ciñstwa styka³ siê z ró¿nymi tradycjami i kulturami. Wspomina³ z tego okresuzarówno obrazy ko�ció³ków, jak i cerkwi. Pamiêta³ �piewy z synagog. Pamiêta³te¿ wydarzenia okupacji i najtrudniejsze do�wiadczenia, jakie na tych terenachby³y nastêpstwem eksponowania ró¿nic politycznych i narodowych. W �wiado-mo�ci Profesora wspomnienia te nie prowadzi³y jednak do rozliczeñ czy pielê-gnowania poczucia krzywdy. Sk³ania³y natomiast do poszukiwania tego, co ³¹-

Page 213: Przeglądaj numer

212

czy. Najtrudniejsze do�wiadczenie poprzednich pokoleñ mog³y w jego prze�wiad-czeniu integrowaæ wspó³czesnych w d¹¿eniu do unikniêcia podobnych b³êdów.

Po ukoñczeniu w okresie okupacji szko³y powszechnej w rodzinnej miej-scowo�ci, a pó�niej Gimnazjum i Liceum im. Czarnieckiego w Che³mie, studio-wa³ polonistykê w Pañstwowej Wy¿szej Szkole Pedagogicznej w Warszawie(1950-1953) i na Uniwersytecie Warszawskim (1953-1955). Szko³a Pedagogicznana ca³e ¿ycie uczuli³a Profesora na sprawy dydaktyki i popularyzacji wiedzy, nazawsze z³¹czy³a z nauczycielami. Na trwa³e zwi¹za³ siê jednak z UniwersytetemWarszawskim. Od 1956 kolejno jako asystent, adiunkt (od 1963), docent (od 1979)i profesor (od 1988) realizowa³ i doskonali³ na Wydziale Polonistyki wszystkieformy zajêæ akademickich. Skupia³ wokó³ siebie studentów i doktorantów, boporywa³ emocjonalnym traktowaniem wyk³adanego przedmiotu. Zabiera³ uczest-ników swoich zajêæ na redutê Ordona, Olszynkê Grochowsk¹ i do dworu Nor-wida w G³uchach. O �nocy listopadowej� opowiada³ w £azienkach. W latach1975-1981 by³ zastêpc¹ dyrektora Instytutu Literatury Polskiej Wydzia³u Polo-nistyki UW. Prowadzi³ lektorat jêzyka polskiego w Slavisches Seminar na Uni-wersytecie J. W. Goethego we Frankfurcie nad Menem (1969-1972) i wyk³adyna Uniwersytecie £omonosowa w Moskwie (1979). Od 1974 do 1990 uczestniczy³w pracach polsko-niemieckiej Bilateralnej Komisji Polonistycznej (1794-1990).W 1990 zosta³ cz³onkiem Internationale Schelling-Gesellschaft. Wspó³pracowa³z Instytutem Programów Szkolnych (od 1975) i Instytutem Kszta³cenia Nauczy-cieli (od 1979) Ministerstwa Nauki i Wychowania. W latach 1981-1990 by³ cz³on-kiem Komitetu Nauk o Literaturze Polskiej PAN, a od 1984 Rady Naukowej IBLPAN. Od 1982 pe³ni³ funkcjê sekretarza komitetu redakcyjnego Dzie³ AdamaMickiewicza, wydawanych przez Towarzystwo i Spó³dzielniê Wydawnicz¹ �Czy-telnik�. Od 1977 wchodzi³ w sk³ad kolegium redakcyjnego �Polonistyki�, �Biu-letynu Polonistycznego� (1985-91) i �Przegl¹du Humanistycznego�(od 1987).W wydawnictwie �Czytelnik� redagowa³ Ma³¹ Bibliotekê Literatury Polskiej(1986-1989). Od 1982 wielokrotnie kierowa³ Zak³adem Literatury Romantyzmu.Nie uchyla³ siê wiêc od prac organizacyjnych. Nie odmawia³ pomocy nikomu. W³a-sne i nasze zapl¹tania w sprawy administracyjne traktowa³ jednak trochê jak zdra-dê literatury. Do ostatnich dni uczestniczy³ natomiast w naukowych przedsiêwziê-ciach Zak³adu Literatury Romantyzmu. Niemal nie zauwa¿yli�my, kiedy powali³ago choroba, a jeszcze i wówczas bra³ udzia³ w aktualnych pracach. Na dwa dni przed�mierci¹ przekazywa³ sugestie dotycz¹ce realizowanych w³a�nie edycji.

Za wcze�nie jeszcze na obiektywn¹ ocenê warsztatu metodologicznegoprofesora Makowskiego. Niew¹tpliwym jednak jego wk³adem w badania nadpolskim romantyzmem by³o tworzenie emocjonalnej aury wokó³ przedmiotu

Page 214: Przeglądaj numer

213

badañ, traktowanego wszak¿e w postêpowaniu badawczym z pe³nym obiektywi-zmem. W miarê mo¿liwo�ci bezemocjonalym stylem profesor Makowski opisy-wa³ to, co by³o dla niego �ród³em najbardziej skrajnych uczuæ. Odwo³ywa³ siêprzede wszystkim do tych nurtów badañ, dla których najwa¿niejszy by³ tekst.Pozostawa³ wiêc hermeneut¹. By³ przekonany, ¿e tekst wchodzi w dialog z ko-lejnymi generacjami odbiorców. Akceptowa³ wiêc nowe interpretacje, nawet je�liprowadzi³y do wniosków innych ni¿ te, które uznawa³ za s³uszne. Nigdy swoimuczniom nie narzuca³ zdania. Metodologiczn¹ poprawno�æ interpretacji uznawa³za wa¿niejsz¹ od jej rezultatów. Autentycznie cieszy³ siê z ka¿dego nowego od-czytania znanego utworu, z mo¿liwo�ci prowadzenia dialogu z przesz³o�ci¹.

Pracê magistersk¹ �Historia literatury polskiej� F. Bentkowskiego napisa³pod kierunkiem profesora Zdzis³awa Libery (1955). Promotorem doktoratu (Ba-dania �ród³owe nad warstw¹ epick¹ w �Beniowskim� Juliusza S³owackiego) by³profesor Eugeniusz Sawrymowicz (1963). Z profesorami tymi �ci�le wspó³pra-cowa³ do koñca ich dzia³alno�ci naukowej. Uwa¿a³ ich za mistrzów. Habilitacjêna podstawie rozprawy O Juliuszu S³owackim. Studia i interpretacje uzyska³w 1978 roku. Debiutowa³ w 1956 roku w �Zeszytach Naukowych Wy¿szej Szko³yPedagogicznej w Warszawie�2. Od tamtej pory opublikowa³ dziesi¹tki artyku³ówi rozpraw po�wiêconych literaturze romantyzmu i jej znaczeniu dla polskiej kul-tury w znacz¹cych periodykach i ksi¹¿kach zbiorowych polskich i zagranicznych(m. in. w �Pamiêtniku Literackim�, �Przegl¹dzie Humanistycznym�, �RocznikuTowarzystwa Literackiego ��, �Polonistyce�, �Poezji�, �Ruchu Literackim�,�Zeitschrift für Slavistik�, �Slavia Orientalis�).

Literatura wa¿niejsza by³a dla niego ni¿ rzeczywisto�æ, dlatego tê ostatni¹postrzega³ poprzez literaturê. Je�dzi³ po �wiecie �ladami poetów. Na Krym do-tar³ nielegalnie w latach sze�ædziesi¹tych, maj¹c w restrykcyjnym Zwi¹zku Ra-dzieckim zgodê wy³¹cznie na pobyt we Lwowie. Ta konspiracyjna podró¿, któramog³a wówczas mog³a wywo³aæ gro�ne konsekwencje, da³a pocz¹tek ksi¹¿ce�wiat �Sonetów krymskich� Adama Mickiewicza3. Paradoksalnie by³a to jednakksi¹¿ka o tek�cie Sonetów, ale pojmowanym bardzo szeroko. Podobnie by³oz ksi¹¿k¹, opisuj¹c¹ alpejskie woja¿e �ladami S³owackiego4. Profesor w naturalny

2 S. Makowski, Bibliografia szkolnych wydañ utworów Adama Mickiewicza w latach1945-1954, �Zeszyty Naukowe Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej w Warszawie� 1956 z. 1.

3 S. Makowski, �wiat �Sonetów krymskich� Adama Mickiewicza, Warszawa 1969.4 S. Makowski, W szwajcarskich górach. Alpejskie krajobrazy S³owackiego, Warszawa

1976.

Page 215: Przeglądaj numer

214

sposób osadza³ bowiem tekst w rzeczywisto�ci zewnêtrznej. S³owo stanowi³o dlaniego jedno�æ z desygnatem, dlatego dla zrozumienia tekstu musia³ poznawaærealia. Ustalenie, czym by³ Mickiewiczowski ��wierzop�, pozostawa³o w jegoujêciu przedsiêwziêciem hermeneutycznym5. Profesor Makowski chcia³ bowiemwidzieæ tekst zarówno w jego genologicznych uwarunkowaniach, jak i w poza-tekstowych odniesieniach. Te za� osadza³ równie¿ w kontek�cie socjologicznym.Uznaj¹c jêzyk za fakt spo³eczny, poszukiwa³ w utworach prawdy o relacjachmiêdzyludzkich. Chcia³ wiêc znaæ i rozumieæ motywacje autorów. Poszukiwa³sensu ich filozoficznego przes³ania. Precyzyjnie odtwarza³ historiozoficzne sys-temy. Przyczyni³ siê w znacznym stopniu do zrekonstruowania genezyjskiej my�liJuliusza S³owackiego. Dla pe³nego zrozumienia romantycznych poetów musia³wszak¿e poznawaæ ich biografie. Patrzeæ na �wiat ich oczami. Dotykaæ przed-miotów, którymi siê pos³ugiwali. Mog³o siê wiêc wydawaæ, ¿e Stanis³aw Makow-ski pozostawa³ w krêgu tradycyjnego literaturoznawstwa, eksponuj¹cego biogra-fistykê i weryfikacjê realiów. Nie by³o to jednak prawd¹. Interesowa³y gowy³¹cznie teksty. �wiat postrzega³ jako materialne zaplecze literatury i uznawa³za sk³adnik utworów, które dopiero kszta³tem artystycznym nadawa³y rangê rze-czywisto�ci. Wszystko wokó³ by³o wiêc dla niego tylko tworzywem jedynegoprawdziwego �wiata poezji.

Skoro tekstom nadawa³ tak¹ rangê w naturalny sposób interesowa³ siê teori¹edytorstwa6. Realizowa³ znacz¹ce przedsiêwziêcia wydawnicze7. Ustala³ faktybiograficzne8 i popularyzowa³ wiedzê o ¿yciu twórców9. Proponowa³ oryginal-ne interpretacje utworów Juliusza S³owackiego ze szczególnym uwzglêdnieniemokresu genezyjskiego10. W perspektywie komparatystycznej zestawia³ polsk¹

5 Kwestii tej po�wiêcony by³ rozdzia³: �Bursztynowy �wierzop� ksi¹¿ki S. Makowskie-go: Têcze i �wierzopy, ss. 219-225.

6 S. Makowski, Edytor jako wspó³twórca tekstu. �Pamiêtnik Literacki� 1979 z. 3.7 M. in.: W krêgu bliskich poety. Listy rodziny Juliusza S³owackiego (wspólnie z Z. Su-

dolskim), pod red. E. Sawrymowicza, Warszawa 1960; J. S³owacki, Uspokojenie, Warszawa1970; J. S³owacki, Poezje wybrane, Warszawa 1972; J. S³owacki, Poezje, Warszawa 1982;J. S³owacki, Poezje wybrane, Warszawa 1986; J. S³owacki, Anhelli, Warszawa 1987; A. Mic-kiewicz, Poezje wybrane, Warszawa 1975; A. Mickiewicz, Ballady i romanse, Warszawa1982.

8 Kalendarz ¿ycia i twórczo�ci Juliusza S³owackiego (wspó³praca z E. Sawrymowiczemi Z. Sudolskim), Wroc³aw 1960; W krêgu rodziny i przyjació³ S³owackiego. Szkice i mate-ria³y. Wspó³autor: Z. Sudolski, Warszawa 1967.

9 Juliusz S³owacki. Album (wspó³aut. Z. Sudolski, red. E. Sawrymowicz) Warszawa 1959;Adam Mickiewicz. Album (wspó³aut. Z. Sudolski), pod red. Z. Libery, Warszawa 1963.

10 S. Makowski, Juliusz S³owacki, Warszawa 1987.

Page 216: Przeglądaj numer

215

i ukraiñsk¹ tradycjê kulturow¹11. Niemal w pe³ni uto¿samia³ siê z w³asnymi tek-stami. Nie mia³y one jednak �wiadczyæ o nim. Nie mia³y budowaæ jego �dorobku�.To profesor Makowski s³u¿y³ tekstom, które jak natchnione wiersze romantycz-nych poetów pisa³y siê przez niego lub z jego inspiracji przez innych. Wa¿na by³akonieczno�æ kontynuacji pojmowanego jak misja dzie³a badawczego. Wa¿ne by³okreowanie wiary w g³êboki sens humanistycznej wspólnoty.

W tworzeniu tej wspólnoty nigdy nie lekcewa¿y³ popularyzacji, a nawetnie odró¿nia³ jej od dzia³alno�ci �ci�le naukowej. W precyzyjnych tekstach, ad-resowanych do nauczycieli i uczniów, przedstawia³ rezultaty w³asnych badañ.W realizowanej przez WSiP (wcze�niej PZWS) Bibliotece Analiz Literackichprzedstawia³ rzetelne szkice monograficzne12, a w Bibliotece Polonistyki poprze-dzone syntetycznym studium kompendia materia³ów dla nauczycieli13. W wy-danym w �Czytelniku� �Kordianie� Juliusza S³owackiego wyznaczy³ modelodczytywania tego dramatu14. By³ autorem podrêczników, które przez ponaddwadzie�cia lat kszta³towa³y obraz romantyzmu w szko³ach �rednich15. Od roz-poczêcia studiów na sta³e zwi¹zany z Warszaw¹, zna³ niemal ka¿dy jej kamieñ.Prowadzi³ wiêc i inspirowa³ badania warsawianistyczne16, ale te¿ pokazywa³ War-szawê wszystkim tym, którzy pragnêli poznawaæ jej historiê. Tak naprawdê niechcia³ robiæ niczego innego, ni¿ pisaæ o literaturze i innych do rozumienia litera-tury prowadziæ. Dlatego te¿ uwa¿a³, ¿e humanistyczn¹ wiedzê trzeba propago-waæ w ka¿dy sposób. Spotyka³ siê z nauczycielami. Je�dzi³ do najmniejszychmiejscowo�ci. Bra³ udzia³ w licznych audycjach radiowych i telewizyjnych.Ogromn¹ wagê przywi¹zywa³ do precyzji wypowiedzi, d¹¿¹c w pracach redak-cyjnych do osi¹gniêcia najdoskonalszych wersji. Powtarza³ zawsze, ¿e je¿eli tekstmo¿e siê bez jakiego� s³owa obej�æ, to tego s³owa byæ w nim nie powinno. Nieprzypadkiem w poezji dwudziestego wieku preferowa³ skondensowan¹ metafo-rykê Juliana Przybosia17. Kiedy oddawali�my mu pierwsze artyku³y do korekty,

11 S. Makowski, Wernyhora. Przepowiednie i legenda, Warszawa 1995.12 S. Makowski, �Beniowski� Juliusza S³owackiego, Warszawa 1969; S. Makowski, �Nie-

Boska komedia� Zygmunta Krasiñskiego, Warszawa 1971, 1975, 1991; S. Makowski, �Bal-ladyna� Juliusza S³owackiego, Warszawa 1981,1987.

13 S. Makowski, Juliusz S³owacki, Warszawa 1980; S. Makowski, Adam Mickiewicz(wspó³aut. E. Szymanis), Warszawa 1992.

14 S. Makowski, �Kordian� Juliusza S³owackiego, Warszawa 1973, 1976.15 Por. przyp. 1.16 Romantycy i Warszawa, pod red. S. Makowskiego, Warszawa 1996.17 Juliana Przybosia najmniej s³ów. Analizy i interpretacje, pod red. S. Makowskiego.

Warszawa 1991.

Page 217: Przeglądaj numer

216

zawsze chwali³ dwudziestostronicowy tekst i mówi³: �napisz to samo na sze�ciustronach�. Zwykle okazywa³o siê to mo¿liwe. Z równ¹ dok³adno�ci¹ poprawia³ka¿de zdanie w redagowanych tekstach znanych profesorów i w studenckichpracach rocznych. Wiem, ¿e i ten tekst te¿ uzna³by za �przegadany�.

Uporczywie inicjowa³ przedsiêwziêcia interpretacyjne, ³¹cz¹ce ró¿ne pokole-nia18. Organizowa³ ¿ycie naukowe, bo wspó³czesny dyskurs uznawa³ za naturalnysposób animacji tekstów literackich. W kolejnych konferencjach i tomach pokonfe-rencyjnych umo¿liwia³ spotkania badaczy sk³aniaj¹cych siê ku ró¿norodnym posta-wom metodologicznym19. Inicjowa³ nowatorskie przedsiêwziêcia edytorskie, zestawia-j¹ce opinie przedstawicieli ró¿nych nauk i ludzi sztuki20. Inspirowa³ debiutantówi do�wiadczonych badaczy do nowych interpretacji utworów Cypriana Norwida21.

Kiedy zatem nie�mia³o próbujemy ogarn¹æ jego dorobek i zrozumieæ, coby³o najwa¿niejszym przes³aniem Stanis³awa Makowskiego, na plan pierwszywysuwa siê spostrze¿enie, ¿e ogrom jego prac da siê sprowadziæ do próby wpro-wadzenia rzeczywisto�ci w obrêb literackich marzeñ. Próba ta by³a jednak mo¿-liwa wy³¹cznie przy za³o¿eniu, ¿e literatura i jej poznawanie, powinny s³u¿yæpoprawie �wiata i sprzyjaæ wzajemnemu zrozumieniu ludzi. Ta oczywista dlaniego, a przecie¿ nie do koñca przyjmowana i akceptowana prawda, stanowi³azasadnicze przes³anie wiêkszo�ci tekstów Profesora. Stanis³aw Makowski rozu-mia³ bowiem, ¿e narodowe koncepcje XIX wieku nie s³u¿y³y izolacji, lecz budo-wie ogromnej p³aszczyzny miêdzynarodowego porozumienia. Na tym polega³ajego naukowa wielko�æ i wk³ad w rozwój historii literatury. Ideowe pod³o¿e sto-sowanej metodologii prowadzi³o czasem do swoistego naukowego osamotnie-nia. Wydawa³o siê podszyte elementami moralizatorskimi i niebezpiecznie kie-ruj¹ce w stronê eklektyzmu badawczego. Nawet w krêgu jego uczniów gonili-�my za nowymi koncepcjami metodologicznymi. Nie potrafili�my zaakceptowaætego, co by³o dla Profesora najwa¿niejsze. Stanis³aw Makowski wywodzi³ za�swoisto�æ polskiego romantyzmu z wielokulturowo�ci i dialogu idei. Najwa¿niej-szy by³ dla niego fakt, ¿e nurt ten splót³ tradycje salonowe z warto�ciami kultury

18 Tom Juliusza S³owackiego rym b³yskawicowy. Analizy i interpretacje (pod red. S. Makow-skiego, Warszawa 1980) przedstawia³ w znacznej czê�ci prace debiutuj¹cych wówczas badaczy.

19 Na przyk³ad w jednym z ostatnich pokonferencyjnych tomów: Krzemieniec. Ateny Ju-liusza S³owackiego, pod red. S. Makowskiego, Warszawa 2004.

20 Potr¹ciæ strunê kamienn¹. Szkice o �Uspokojeniu� Juliusza S³owackiego, pomys³ i red.S. Makowskiego, Warszawa 1979.

21 Cyprian Norwid � interpretacje. Materia³y z sesji 21-22 kwietnia 1983, pod red. S. Ma-kowskiego, Warszawa 1986; Cypriana Norwida kszta³t prawdy i mi³o�ci. Analizy i interpre-tacje, pod red. S. Makowskiego, Warszawa 1986.

Page 218: Przeglądaj numer

217

ludowej, ¿e ³¹czy³ inspiracje ukraiñskie, litewskie, bia³oruskie z tradycj¹ polsk¹,¿e wreszcie w mistycznym postrzeganiu rzeczywisto�ci wystêpowa³y w nim oboksiebie idee zaczerpniête z katolicyzmu, prawos³awia, judaizmu i islamu. Nawetmesjanizm, który zdawa³ siê eksponowaæ rolê jednego narodu i bywa³ pó�niejwykorzystywany jako ideowe zaplecze ideologii zabarwionych nacjonalistycz-nie, odczytywa³ jako ideê otwart¹. W jego interpretacji nowy naród mia³ byæwspólnot¹ idei i warto�ci, a nie zbiorowo�ci¹ okre�lon¹ tradycyjnymi wyznacz-nikami. Chrystus, który w Mickiewiczowskiej wersji mesjanizmu pojawia³ siêjako symbol nowej idei, mówi³ przecie¿: �pójd�cie do mnie wszyscy�. Profesorchcia³ wiêc widzieæ w literaturze przede wszystkim czynnik integruj¹cy ludzi.Zrobi³ ogromnie du¿o dla zbli¿enia Polaków, Ukraiñców Litwinów, Bia³orusi-nów i Rosjan, ale tak¿e Niemców i Francuzów, bo rozumia³ i przekazywa³ pro-st¹ prawdê, ¿e je¿eli �wite� bliska jest nam i komu�, kto opisuje j¹ po litewsku,to zamiast w nieskoñczono�æ sprzeczaæ siê, kto ma do niej wiêksze prawa, mo¿-na uznaæ to za element jednocz¹cy. Skoro w najwa¿niejszych emocjach mamyelement wspólny, to w jakiej� czê�ci jeste�my tacy sami. Nad Niemnem i Ikw¹odnajdowa³ wiêc warto�ci ³¹cz¹ce. Rozumia³, ¿e w nieskoñczono�æ mo¿na wypro-wadzaæ z historii zarzewia nowych konfliktów. Mo¿na te¿ szukaæ w niej podstawporozumienia. Stanis³aw Makowski g³êboko wierzy³, ¿e ludzie pisz¹cy i rozumie-j¹cy poezjê tworz¹ miêdzynarodow¹ wspólnotê i potrafi¹ w³a�nie w historii znaj-dowaæ przes³anki ³¹cz¹ce. Dlatego stara³ siê organizowaæ przedsiêwziêcia integru-j¹ce narody. Jedn¹ z ostatnich jego publikacji by³ wydany równie¿ po ukraiñskupokonferencyjny tom Krzemieniec. Ateny Juliusza S³owackiego. Do ostatnich chwilpracowa³ nad wspólnym przedsiêwziêciem badaczy polskich i ukraiñskich � tomem�Szko³a ukraiñska� w romantyzmie polskim22. W romantyzmie chcia³ bowiemwidzieæ ideê scalaj¹c¹ Europê po okresie konfliktów i podzia³ów.

W swoim precyzyjnym scjentyzmie profesor Stanis³aw Makowski pozo-stawa³ wiêc niepoprawnym idealist¹. Niezmiennie próbowa³ swoim idealizmemzara¿aæ i chyba w jakiej� mierze mu siê to udawa³o. Mo¿e w³a�nie dlatego zosta³pochowany obok najbardziej zas³u¿onych Polaków, niedaleko bliskiego mu pro-fesora Zdzis³awa Libery, na Wojskowym Cmentarzu Komunalnym na warszaw-skich Pow¹zkach.

Eligiusz Szymanis

22 Zorganizowana przez profesora miêdzynarodowa konferencja na ten temat odby³a siêna Uniwersytecie Warszawskim 9-10 XI 2007; pokonferencyjny tom jest w druku.

Page 219: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

ZOFIA STEFANOWSKA(1926-2007)

Page 220: Przeglądaj numer

219

Zofia Stefanowska by³a uczon¹ w staro�wieckim sensie tego s³owa. Sama¿achnê³a siê, kiedy wobec niej próbowa³am tak o niej mówiæ. ¯achnê³a siê niena archaizm okre�lenia, ale dlatego, ¿e wi¹za³a z nim ogromne wymagania. Niema w¹tpliwo�ci, ¿e sprosta³a im w znacznej mierze. Znakomicie zorientowanaw najnowszych pr¹dach metodologicznych nie ulega³a modom, umia³a jednakczerpaæ z nich inspiracje. Bardzo wnikliwie czyta³a teksty, szukaj¹c dla nich jaknajszerszych odniesieñ w tradycji pi�miennictwa, w rzeczywisto�ci obyczajoweji politycznej. Gromadzi³a wiedzê nie tylko z zakresu literaturoznawstwa, intere-sowa³y j¹ procesy zachodz¹ce w �wiecie szeroko rozumianej kultury. Szeroko�æspojrzenia pozwala³a jej wykraczaæ poza stereotypy i oczywiste obserwacje, do-strzegaæ miejsca i problemy pomijane, �le rozumiane. Spytana przy okazji kolej-nej mickiewiczowskiej rocznicy o szanse przetrwania wielkiej literatury wobecniechêci m³odzie¿y do czytania klasyki, odpowiedzia³a, ¿e pesymi�ci zbyt ³atwoulegaj¹ stosowanej przez m³odzie¿ prowokacji intelektualnej. Jej zdaniem, niechodzi o niechêæ, tylko o potrzebê reinterpretacji, nowego odczytania dzie³a w no-wej sytuacji my�lowej. To w³a�nie stara³a siê robiæ w swoich rozprawach.

Jej prawdziw¹ namiêtno�ci¹ by³o tropienie zagadek tekstu literackiego �szuka³a sensów miejsc niejasnych, s³ów niezrozumia³ych albo zaskakuj¹cych,ale te¿ niestrudzenie d¹¿y³a do ustalenia poprawnej lektury trudno czytelnychrêkopisów. Na zawsze zosta³ mi w pamiêci obraz Zofii Stefanowskiej niemalprzez miesi¹c, dzieñ po dniu, wpatruj¹cej siê w Bibliotece Polskiej w Pary¿uw rêkopis Golono strzy¿ono, w którym próbowa³a rozgry�æ zagadki nieczytel-nego lub zamazanego zapisu, dyskutuj¹c z wersjami poprzedników. Dziêki temuwprowadzi³a w³asne propozycje do czytania tego � mo¿na by pomy�leæ ma³owa¿nego � wierszyka poety, poety, z którym zwi¹za³a ca³e swoje ¿ycie nauko-we. Jeszcze bardziej wyrazista by³a pasja, z jak¹ stara³a siê pozyskaæ najnow-sze �rodki techniczne, jakimi dysponuje policja, ¿eby wydobyæ spod plamyatramentu nieczytelny dzi� pocz¹tek jednego wersu w liryku Snuæ mi³o�æ� Nieuda³o siê. Do Luwru dysponuj¹cego inn¹, mo¿e skuteczniejsz¹ technik¹ ju¿ niezd¹¿y³a dotrzeæ. Zostawi³a to zadanie kolejnym pokoleniom badaczy Mickie-wiczowskich rêkopisów.

Zofia Stefanowska urodzi³a siê 9 marca 1926 roku w Warszawie. By³a córk¹lekarza, pu³kownika Antoniego Stefanowskiego i Marii Haliny z Ci¹gliñskich.Mia³a dwie starsze siostry � Halinê i Ewê. Ojciec w czasie studiów zaprzyja�ni³siê z pó�niejszym ksiêdzem W³adys³awem Korni³owieczem, wspó³twórc¹ Dzie³aLasek. Ta przyja�ñ z rodzin¹ Stefanowskich trwa³a a¿ do �mierci ksiêdza Korni-³owicza. Antoni Stefanowski, ordynator Szpitala Dzieci¹tka Jezus by³ osobistymlekarzem marsza³ka Józefa Pi³sudskiego. Marsza³ek zosta³ ojcem chrzestnym

Page 221: Przeglądaj numer

220

Zofii. Matka by³a dzia³aczk¹ POW, po odzyskaniu niepodleg³o�ci pracowa³aw Bibliotece UW, pó�niej wspó³pracowa³a z Laskami.

Od 1938 roku Zofia Stefanowska by³a uczennic¹ Prywatnego Gimnazjum¯eñskiego Jadwigi Kowalczykówny i Jadwigi Jawurkówny. We wrze�niu 1939podczas obrony Warszawy zginê³a jej najstarsza siostra, Halina. Ojciec dosta³ siêdo niewoli sowieckiej, zgin¹³ w Katyniu. W czasie okupacji niemieckiej Zofiaz matk¹ i siostr¹ mieszka³a w Warszawie. Kontynuowa³a naukê na tajnych kom-pletach swojej szko³y, zda³a maturê w 1944 roku. Od 1942 roku bra³a udzia³w dzia³alno�ci konspiracyjnej (Szare Szeregi, pseudonim Zosia), od 1943 roku �by³a ³¹czniczk¹ i sanitariuszk¹ Batalionu AK �Zo�ka�. Walczy³a w powstaniuwarszawskim. W Powstaniu zginê³a Ewa Stefanowska. Te wydarzenia Zofia Ste-fanowska opisa³a w publikowanych fragmentach pamiêtnika Z Czerniakowa do�ródmie�cia (w: Pamiêtniki ¿o³nierzy baonu �Zo�ka�. Powstanie Warszawskie,oprac. T. Sumiñski, Warszawa 1957). Po upadku Powstania uciek³a z transportudo obozu w Pruszkowie. Dotar³a do wsi Olszanka pod ̄ yrardowem, gdzie znajdo-wa³a siê dzia³ka i domek letniskowy rodziny. By³y tam ju¿ matka i babka. Zaczê³apracowaæ w ewakuowanym z Warszawy do Skierniewic Szpitalu Wolskim.

Do Warszawy wróci³a w marcu 1945 i zaczê³a pracê w Bibliotece Naro-dowej jako sekretarz administracyjny, pozosta³a na tym stanowisku do roku 1947.W kwietniu 1945 rozpoczê³a studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszaw-skim pod kierunkiem Wac³awa Borowego. W 1946 roku pracowa³a przy organi-zacji wystawy z okazji 125. rocznicy urodzin Norwida. W katalogu (CyprianNorwid. Wystawa w 125. rocznicê urodzin. Przewodnik, Warszawa 1946) wspól-nie ze swoj¹ szkoln¹ nauczycielk¹ Zofi¹ Rotherow¹ opublikowa³a artyku³ Nor-wid w naszym stuleciu. W 1948 roku po�lubi³a Stefana Treugutta, kolegê ze stu-diów. Mieli dwoje dzieci � córkê Ewê i syna Jana. Jeszcze jako studentka w 1948roku podjê³a pracê w Seminarium Historii Literatury Polskiej UW, najpierw by³astypendystk¹, pó�niej asystentem, pracowa³a tam do roku 1953. W roku 1950 napodstawie rozprawy Listy S³owackiego jako �ród³o s¹dów o poecie, pisanej podkierunkiem Borowego, uzyska³a magisterium.

W 1953 roku zosta³a zatrudniona w Instytucie Badañ Literackich PANnajpierw jako asystent, pó�niej (1954) adiunkt, docent (1968), profesor nadzwy-czajny (1976) i w koñcu profesor zwyczajny (1994). W Instytucie pracowa³a doemerytury, na któr¹ przesz³a w roku 1997. W 1955 roku zaczê³a wspó³pracowaæz �Pamiêtnikiem Literackim�, w 1964 zosta³a cz³onkiem redakcji. Publikowa³atu wiele rozpraw i bardzo wnikliwych recenzji. Niestrudzenie pracowa³a z auto-rami nadsy³anych do �Pamiêtnika� tekstów, wskazuj¹c zdania s³abo uzasadnio-ne, naiwne, zbyt radykalne. Po�wiêca³a tej pracy wiele czasu, sprawdzaj¹c w �ró-

Page 222: Przeglądaj numer

221

d³ach tezy w¹tpliwe. Z dociekliwo�ci¹ wskazywa³a to, co zniknê³o z pola uwagiautora, wydobywa³a problemy istotne, znajduj¹ce siê rzekomo obok g³ównegonurtu jego zainteresowañ. Z lekk¹ ironi¹ wytyka³a ograniczony k¹t widzenia i za-siêg lektur. Uczy³a autorów �Pamiêtnika� krytycznego my�lenia i odpowiedzial-no�ci za s³owo, mo¿na uznaæ, ¿e na tym polu najpe³niej wykorzystywa³a swójtalent pedagogiczny. W latach 1958-1970 pisa³a recenzje dla miesiêcznika �NoweKsi¹¿ki�.

Powa¿ne prace nad twórczo�ci¹ Adama Mickiewicza rozpoczê³a od refe-ratu Katechizm pielgrzymstwa polskiego, wyg³oszonego w Roku Mickiewiczow-skim (1955), w nastêpnym roku opublikowa³a w serii Biblioteka Narodowa Ksiêginarodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego w nowym opracowaniu (Wroc³aw1956, wznowione 2004). Na Miêdzynarodowym Zje�dzie Mickiewiczowskimwyst¹pi³a z referatem Mickiewicz i Lamennais w l. 1830-1834, opublikowanymw ksiêdze pokonferencyjnej (Adam Mickiewicz 1855-1955, Wroc³aw 1958).W 1959 roku wyjecha³a do Pary¿a, by prowadziæ dalsze prace nad Ksiêgami. Ichefektem by³a ksi¹¿ka Historia i profecja. Studium o �Ksiêgach narodu i piel-grzymstwa polskiego� Adama Mickiewicza (Warszawa 1962, wznowiona Kra-ków 1998), która mia³a siê staæ podstaw¹ przewodu doktorskiego. Na wniosekStanis³awa Pigonia ksi¹¿kê tê uznano za rozprawê habilitacyjn¹ (habilitacjê uzy-ska³a w marcu 1965). Wcze�niej Zofia Stefanowska obroni³a rozprawê doktor-sk¹ Cz³owiek rozs¹dny i cz³owiek szalony w �Dziadach� pierwszych i czwartych(1964, maszynopis powielany w Bibliotece IBL). Promotorem by³ KazimierzWyka. Od 1964 roku by³a cz³onkiem komitetu redakcyjnego Dzie³ wszystkich Ada-ma Mickiewicza, redaktorem naczelnym by³ Konrad Górski, ukaza³y siê jedyniet. I � Wiersze, t. IV � Pan Tadeusz.

Jej pierwsze teksty o Dziadach stanowi³y prawdziwy prze³om w interpre-tacji tego dzie³a. Zupe³nie now¹ perspektywê w pytaniu o status bohatera czwar-tej czê�ci wprowadzi³a w opublikowanym fragmencie pracy doktorskiej Próbazdrowego rozumu (�Twórczo�æ� 1964 nr 4). Wielkie zainteresowanie wywo³a³wyg³oszony w IBL referat pt. �wiat owadzi w IV cz. �Dziadów�. Stale og³asza³arozprawy o Mickiewiczu, zebrane pó�niej w tomie Próba zdrowego rozumu. Stu-dia o Mickiewiczu (Warszawa 1976, drugie wydanie, zmienione 2001). Artyku³ymickiewiczowskie z lat dziewiêædziesi¹tych i z pocz¹tku nowego stulecia, roz-proszone po czasopismach naukowych i ksiêgach zbiorowych, nie zosta³y zebranew ksi¹¿ce. Stefanowska zamieszcza³a równie¿ wstêpy lub pos³owia do wieluwydañ Pana Tadeusza i Dziadów.

W 1958 roku do próbnego zeszytu niezrealizowanego dzie³a zbiorowegoDwie�cie lat literatury polskiej opracowa³a has³a Stanis³aw Cho³oniewski i Pla-

Page 223: Przeglądaj numer

222

cyd Jankowski. W latach 1965-1968 prowadzi³a wyk³ady zlecone i æwiczenia napolonistyce Uniwersytetu Warszawskiego. Od roku 1966 by³a cz³onkiem Komi-tetu Nauk o Literaturze Polskiej PAN i Rady Naukowej IBL. W roku 1976 pod-pisa³a protest przeciw projektowanym zmianom w Konstytucji PRL.

W IBL PAN kierowa³a Zespo³em Psychosocjologii Literatury. Zespó³ tenorganizowa³ konferencje interdyscyplinarne, które by³y wa¿nym miejscem dys-kusji na temat tradycji polskiej kultury, gromadz¹cych przedstawicieli ró¿nych�rodowisk naukowych. Materia³y konferencji z³o¿y³y siê na kolejne tomy, któ-rych Zofia Stefanowska by³a redaktork¹: Przemiany tradycji barskiej (Kraków1972), Swojsko�æ i cudzoziemszczyzna w dziejach kultury polskiej (Warszawa1973), Tradycje szlacheckie w kulturze polskiej (Warszawa 1976), Dzie³o literac-kie jako �ród³o historyczne (Warszawa 1978, wspólnie z Januszem S³awiñskim).Kontynuacj¹ tych jej zainteresowañ by³a redagowana z Januszem Tazbirem se-ria ksi¹¿ek ¯yciorysy historyczne, literackie i legendarne (Seria 1, Warszawa1980; wyd. 2 1984; Seria 2, Warszawa 1989; Seria 3, Warszawa 1992). W 1983roku Zofia Stefanowska zosta³a cz³onkiem redakcji za³o¿onego wówczas rocz-nika �Studia Norwidiana�. Podjê³a prace nad wydaniem krytycznym dzie³ Nor-wida. Od lat sze�ædziesi¹tych publikowa³a wa¿ne rozprawy po�wiêcone poecie,zebra³a je w tomie Strona romantyków. Studia o Norwidzie (Lublin 1993). �Stu-dia Norwidiana� dedykowa³y jej tom XIV. W 2007 roku dzia³aj¹ca w LublinieFundacja Norwidowska przyzna³a jej medal �Za zas³ugi w upowszechnianiu twór-czo�ci C. Norwida�. Nale¿a³a do Zarz¹du G³ównego Towarzystwa Literackiegoim. Mickiewicza, ponadto do Towarzystwa Popierania i Krzewienia Nauk, To-warzystwa Naukowego Warszawskiego oraz Towarzystwa Naukowego KUL.Jako wiceprezes Ogólnopolskiego Komitetu Mickiewiczowskiego, pracowa³aprzy organizacji jubileuszu 200-lecia urodzin poety (1998).

W latach 1994-1996 roku wyk³ada³a w Instytucie Filologii Polskiej Aka-demii Podlaskiej w Siedlcach. Po przej�ciu w 1997 roku na emeryturê w IBL,prowadzi³a seminarium magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim. Wyk³ada-³a na Uniwersytecie Jagielloñskim, prowadzi³a zajêcia z edytorstwa na Uniwer-sytecie Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego (2000�2004). Wielk¹ strat¹ dla polskiejnauki by³o to, ¿e Zofia Stefanowska nigdy nie by³a zwi¹zana na sta³e z ¿adn¹uczelni¹. Pod jej kierunkiem powsta³o niewiele magisteriów, ukoñczone zosta³ytylko dwa doktoraty (Gra¿yny Halkiewicz-Sojak i Marka Troszyñskiego), doobrony dwu kolejnych (Marzeny Kryszczuk i Ewy Mirkowskiej) dosz³o ju¿ pojej �mierci. Z tego te¿ powodu brakowa³o uczniów, którzy pracowaliby dalej podjej kierunkiem. Zawsze jednak by³a gotowa do rozmowy, czyta³a i komentowa³amaszynopisy nieukoñczonych tekstów, udziela³a wskazówek. Bezcenne by³y jej

Page 224: Przeglądaj numer

223

uwagi podczas dyskusji nad referatami wyg³aszanymi na zebraniach lub konfe-rencjach naukowych.

Zofia Stefanowska by³a wybitnym edytorem. W 1991 roku objê³a kierow-nictwo zespo³u przygotowuj¹cego edycjê krytyczn¹ Dzie³ Adama Mickiewicza,na zebraniach zespo³u wyg³oszono wa¿ne referaty (o modernizacji tekstów ro-mantycznych, o tekstologii Pana Tadeusza, o metodzie edytorskiej Czes³awaZgorzelskiego), by³y one �wietn¹ szko³¹ edytorstwa naukowego. Prace nad edycj¹krytyczn¹ uleg³y zahamowaniu po �mierci wielu wybitnych uczonych tworz¹cychtrzon komitetu redakcyjnego. Równocze�nie Stefanowska razem ze ZbigniewemJerzym Nowakiem i Czes³awem Zgorzelskim tworzy³a Redakcjê Naczeln¹ popu-larno-naukowego, siedemnastotomowego wydania rocznicowego Dzie³ (Warsza-wa 1993-2006). Dla tego wydania przygotowa³a tom trzeci zawieraj¹cy Dramaty.Stefanowska opracowa³a dla tego wydania tekst Dziadów przynosz¹cy kilkana�cieemendacji poprawiaj¹cych powtarzane przez dziesi¹tki lat b³êdne lekcje. Dziêkijubileuszowi 200-lecia urodzin uda³o siê opublikowaæ podobizny autografu Dzia-dów wraz z jej transliteracj¹ (Warszawa 1998) � efekt ponad dwudziestoletniegoobcowania edytorki z rêkopisami poety. Stefanowska og³asza³a równie¿ rozprawyna temat problemów edytorskich twórczo�ci Mickiewicza i z zakresu teorii edy-torstwa. Na Zje�dzie Polonistów w Krakowie w 2004 roku wyg³osi³a referat Sta-tus tekstu kanonicznego: romantyzm (druk: Polonistyka w przebudowie, pod red.Ma³gorzaty Czermiñskiej, Kraków 2004, t. I). Jej prace edytorskie sz³y w parze z fi-lologiczn¹ dociekliwo�ci¹. Sama przy jakiej� okazji mówi³a autoironicznie, ¿e za-interesowanie szczegó³ami tekstu bierze siê z wielokrotnego czytania korekt, dlategopróbuje dociekaæ, sk¹d w Dziadach wziê³y siê takie np. okre�lenia, jak dzieci po-¿erca, prawno�æ, samum, monsieur ̄ oko.

£¹czy³a Stefanowska pasjê odkrywcy z wielkim szacunkiem dla poprzed-ników. Stara³a siê dok³adnie poznaæ ich warsztat naukowy i pokazaæ metody pracy,pisa³a o Borowym, Pigoniu, Nowaku i Zgorzelskim. W³o¿y³a wiele wysi³kuw utrwalenie ich dorobku naukowego. Stara³a siê o wznowienie ich ksi¹¿ek. Po�mierci Zgorzelskiego wspólnie z Mari¹ Kalinowsk¹ przygotowa³a do druku drugitom Wierszy Adama Mickiewicza w podobiznach autografów (Wroc³aw 1998).Wyda³a rozproszone szkice Borowego o Norwidzie i ¯eromskim, przygotowa³az w³asnym pos³owiem wznowienie O poezji polskiej XVIII wieku (Warszawa1978). Wspólnie z Andrzejem Paluchowskim zebrali i opublikowali Studia i szkiceliterackie, zawieraj¹ce tak¿e inedita (t. I � II, Warszawa 1983). Niepublikowanewyk³ady Borowego o Mickiewiczu wydrukowa³a na podstawie zachowanychnotatek uczonego w drugim wydaniu nieukoñczonej monografii O poezji Mic-kiewicza (Lublin 1999). Postara³a siê o wznowienie najwa¿niejszej ksi¹¿ki Wik-

Page 225: Przeglądaj numer

224

tora Weintrauba (Poeta i prorok: rzecz o profetyzmie Mickiewicza, Warszawa1998) i przygotowa³a wybór jego rozproszonych i trudno dostêpnych publikacjimickiewiczowskich (Mickiewicz � mistyczny polityk i inne studia o poecie, War-szawa 1998).

Niestrudzenie pracowa³a do samego koñca � w kwietniu 2006 na sympo-zjum Polskiej Akademii Umiejêtno�ci w Krakowie wyg³osi³a wyk³ad Wac³awBorowy jako badacz Mickiewicza, opublikowany w ksi¹¿ce Wac³aw Borowy(1890-1950) uczony i humanista (pod red. Juliana Ma�lanki, Kraków 2008);w czerwcu tego roku bra³a udzia³ w konferencji TLiAM we Lwowie (tekst refe-ratu opublikowany w ksi¹¿ce zbiorowej pod red. Stanis³awa Makowskiego, Mic-kiewicz we Lwowie. Materia³y z sympozjum, Warszawa 2007); w marcu 2007 bra³audzia³ w konferencji edytorskiej w Toruniu, przygotowywa³a referat na odbywa-j¹c¹ siê na prze³omie kwietnia i maja konferencjê Norwidowsk¹ w Rzymie. DoRzymu ju¿ nie dotar³a. Umar³a w Warszawie 27 kwietnia 2007. Za dzia³alno�æpowstañcz¹ zosta³a odznaczona miêdzy innymi Krzy¿em Walecznych (1989), orazWarszawskim Krzy¿em Powstañczym. W styczniu 2007 roku otrzyma³a z³otymedal �Gloria Artis� przyznawany przez ministra kultury i dziedzictwa narodo-wego. Pe³na bibliografia jej prac do roku 2002, zebrana przez Teresê Winek,zosta³a opublikowana w zbiorze studiów Romantyzm. Poezja. Historia. Praceofiarowane Zofii Stefanowskiej (pod red. Marii Prussak i Zofii Trojanowiczowej,Warszawa 2002).

Maria Prussak

Page 226: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

JADWIGA ZIÊTARSKA(1928-2008)

Page 227: Przeglądaj numer

226

Ka¿dy, kto jeszcze w po³owie lat dziewiêædziesi¹tych ubieg³ego stuleciarozpoczyna³ studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego mu-sia³ z pewno�ci¹ widzieæ drobn¹, starsz¹ kobietê, która ci¹gn¹c za sob¹ nieod-³¹czny wózeczek na kó³kach, wchodzi³a do gmachu i z wysi³kiem wspina³a siêna pierwsze piêtro, aby w pokoju numer 23 móc przyjmowaæ na dy¿urze swychstudentów i rozmawiaæ z nimi równie¿ na temat prac proseminaryjnych orazmagisterskich. Pomimo trudu ostatnich lat ¿ycia, Profesor Jadwiga Ziêtarska, by³azawsze pogodna i u�miechniêta, spogl¹da³a na polonistyczn¹ m³ód� z rado�ci¹tym wiêksz¹, im bardziej ponure wie�ci o rzekomym kulturalnym barbarzyñstwiem³odego pokolenia dociera³y w okolice Krakowskiego Przedmie�cia. Dla wielustudentów zetkniêcie siê z Ni¹ by³o spor¹ niespodziank¹ � filigranowa, krucha,pochylona sylwetka Pani Profesor w z³udny sposób podsuwa³a wizjê zajêæ tra-dycyjnych, przewidywalnych, niemal nu¿¹cych. Tymczasem zaskakuj¹co moc-ny i zdecydowany g³os, b³yskotliwy sposób my�lenia, znakomite poczucie hu-moru, a przede wszystkim rozleg³y zakres wiedzy, oczytania, erudycji potrafi³yskonfundowaæ najbardziej nawet zatwardzia³ego �dydaktycznego sceptyka�.Rzecz jednak nie tylko w sposobie prowadzenia zajêæ czy przejrzystej i precy-zyjnej konstrukcji wywodu. Z racji swego wieku oraz niewyczerpanych pok³a-dów ludzkiej serdeczno�ci i ¿yczliwo�ci, Pani Profesor potrafi³a hojnie obdaro-wywaæ swych s³uchaczy i uczniów ¿yciow¹ m¹dro�ci¹ i bezcennym a rzadkimw dzisiejszych czasach ciep³em zwyczajnej � wydawa³oby siê � rozmowy, part-nerskiego i bliskiego dialogu, którego fundamentem by³a wzajemno�æ, a celem�wiadome utwierdzanie cz³owieczeñstwa oraz humanistycznych pasji bycia i dzia-³ania w �wiecie.

Profesor Jadwiga Ziêtarska odesz³a 11 kwietnia 2008 roku.By³a z pochodzenia w³oc³awiank¹, urodzi³a siê 4 wrze�nia 1928 roku w ro-

dzinie inteligenckiej, ojciec � Jan Ziêtarski by³ bankowcem, za� matka � Zofiaz Miszewskich � pedagogiem. Po koszmarze wojny i okupacji hitlerowskiej, którejdo�wiadczy³a w Warszawie, Jadwiga Ziêtarska ukoñczy³a Liceum Ogólnokszta³-c¹ce im. Marii Konopnickiej we W³oc³awku (1950), by rozpocz¹æ studia poloni-styczne na Uniwersytecie Miko³aja Kopernika w Toruniu (1950-1953) i konty-nuowaæ je na Uniwersytecie Wroc³awskim (1953-1955). Magisterium, któregopromotorem by³ prof. Tadeusz Mikulski, po�wiêci³a kwestiom o�wieceniowejkrytyki i teorii literatury.

Po ukoñczeniu studiów przenios³a siê do Warszawy i rozpoczê³a pracêw Pañstwowym Wydawnictwie Naukowym jako redaktorka w dziale FilologiiPolskiej i Jêzykoznawstwa Ogólnego, kieruj¹c m.in. wydaniem Kursu jêzyko-znawstwa ogólnego de Saussure�a, Wstêpu do jêzykoznawstwa indoeuropejskie-

Page 228: Przeglądaj numer

227

go Meilleta czy licznych prac zbiorowych, np. tomów Polska krytyka literacka(1800-1918), Spór o racje bytu polskiej sztuki narodowej (1857-1891) w serii�Z Dziejów Polskiej Krytyki i Teorii Sztuki� czy Z polskich studiów slawistycz-nych. W tym równie¿ okresie zadebiutowa³a jako krytyk, publikuj¹c w �Przegl¹-dzie Humanistycznym� (1957 nr 1) recenzjê ksi¹¿ki O sztuce t³umaczenia.

W roku 1962 Jadwiga Ziêtarska zosta³a zatrudniona jako asystentka naWydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego i w³a�nie tu � przy KatedrzeHistorii Literatury Staropolskiej � przygotowa³a pod kierunkiem prof. Zdzis³a-wa Libery dysertacjê doktorsk¹ Przek³ad w pogl¹dach literackich polskiegoO�wiecenia. W 1968 roku, na podstawie tego studium, uzyska³a tytu³ doktora naukhumanistycznych i otrzyma³a stanowisko adiunkta. Uczona habilitowa³a siê napodstawie rozprawy O metodzie krytyki literackiej w dobie O�wiecenia (Warszawa1981), uzyskuj¹c stanowisko docenta.

W kolejnych latach Jadwiga Ziêtarska zdecydowanie umocni³a swojezwi¹zki z francusk¹ my�l¹ intelektualn¹ dziêki kilkuletniemu pobytowi w Insti-tut National des Langues et Civilisation orientales w Pary¿u (1983-1984) orazUniversité Michel Montaigne w Bordeaux (1984-1988), ³¹cz¹c pracê lektora jê-zyka polskiego z zainteresowaniami badawczymi (aktywnie wspó³pracowa³az Centre Interdisciplinaire de Langues et Littérature i Institut d�Etudes SlavesUniwersytetu w Bordeaux). Po powrocie do Polski otrzyma³a tytu³ profesoranadzwyczajnego Uniwersytetu Warszawskiego (1991) i pracowa³a na WydzialePolonistyki UW do przej�cia na emeryturê w roku 1999. Wspomnieæ trzeba rów-nie¿ o Jej aktywno�ci w organizacjach i towarzystwach naukowych, zw³aszczaza� w Towarzystwie Literackim im. Adama Mickiewicza (od 1962 roku; przezwiele lat by³a Sekretarzem Zarz¹du Oddzia³u Warszawskiego TLiAM) oraz Pol-skim Towarzystwie do Badañ nad Wiekiem Osiemnastym (od 1996 roku).

W dowód zas³ug dla rozwoju my�li humanistycznej oraz dydaktyki uni-wersyteckiej w Polsce Profesor Jadwiga Ziêtarska zosta³a odznaczona Z³otymKrzy¿em Zas³ugi (1992), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2001), Krzy-¿em Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2003), a tak¿e licznymi nagroda-mi Ministra Edukacji Narodowej oraz Rektora Uniwersytetu Warszawskiego.

Zainteresowania naukowo-badawcze Profesor Jadwigi Ziêtarskiej koncen-trowa³y siê wokó³ dwóch zasadniczych krêgów zagadnieñ: translatologii i kry-tyki literackiej oraz filozofii moralnej i antropologii XVIII wieku (ze szczegól-nym uwzglêdnieniem sytuacji we Francji i w Rzeczypospolitej). Owocem refleksjizwi¹zanej z pierwsz¹ z wymienionych p³aszczyzn by³y ksi¹¿ki autorskie (Sztu-ka przek³adu w pogl¹dach literackich polskiego O�wiecenia, Wroc³aw 1969 orazwspomniana ju¿ rozprawa habilitacyjna O metodzie krytyki literackiej w dobie

Page 229: Przeglądaj numer

228

O�wiecenia, Warszawa 1981), a tak¿e liczne studia i artyku³y naukowe, bêd¹cerównie¿ plonem udzia³u Badaczki w szeregu krajowych i miêdzynarodowychkonferencji (m.in. Ludzie O�wiecenia o roli przek³adów, w: Problemy literaturypolskiej okresu O�wiecenia, Wroc³aw 1973; Pojêcie warto�ci przek³adu w okre-sie prze³omu literackiego 1815-1830, w: Poetyka i stylistyka s³owiañska, War-szawa 1973; La comparaison dans la critique littéraire du siècle des Lumières,w: Actes du VIIIe Congrès de l�Association internationale de littérature comparée,Stuttgart 1980; �Les bucoliques polonaises� (1778) illustrées par Eisen, w: L�il-lustration du livre et la littérature au XVIIIe siècle en France et en Pologne,�Cahiers de Varsovie� 1982; O sposobach wyra¿ania dawnej my�li translator-skiej, w: Traduzione e rielaborazione nelle letterature di Polonia, Ucraina eRussia XVI-XVIII secolo, Gargano sul Garda 1999). Ksi¹¿ek zwi¹zanych z dru-gim krêgiem badawczym Uczona nie zd¹¿y³a niestety opublikowaæ � choæ wia-domo, ¿e niemal do ostatnich chwil pracowa³a nad rozprawami po�wiêconymizagadnieniom przyja�ni oraz my�li i filozofii moralnej. Na szczê�cie czytelnicymaj¹ tu do dyspozycji wiele artyku³ów i studiów autorstwa Pani Profesor (m.in.Les aspects moraux de la vie urbaine d�après quelques écrivains polonais duXVIIIe siècle, w: La ville au XVIII siècle, Aix-en-Provence 1975; L�homme sen-sible et l�homme passioné. (Le problème moral dans les périodiques polonais àl�aube du romantisme), �Cahiers d�Histoire Littéraire Comparée� 1985, nr 8/9;Jana �niadeckiego pogl¹dy na naturê ludzk¹. (Prawdy martwe czy ¿ywe?), w:W�ród pisarzy O�wiecenia, Bydgoszcz 1997; Madeleine de Scudéry o przyja�ni,�Rocznik Uniwersytetu Marii Curie-Sk³odowskiej� 2002/2003, nr 20/21).

Wszystkie prace naukowe Profesor Jadwigi Ziêtarskiej, monografie, stu-dia, rozprawy, a nawet drobniejsze eseje lub recenzje charakteryzowa³y siê im-ponuj¹cym warsztatem naukowym, szeroko�ci¹ spojrzenia, g³êboko�ci¹ analizyoraz interpretacji, rzeczowo�ci¹ i badawcz¹ uczciwo�ci¹, przekonuj¹c¹ argumen-tacj¹, jasno sprecyzowanymi, przejrzystymi za³o¿eniami i kryteriami poznawczy-mi. Profesor Jadwiga Ziêtarska � co wydaje siê szczególnie smutne � nie stwo-rzy³a szko³y naukowej; dokona³a jednakowo¿ czego� istotniejszego: poprzezkonsekwentnie i �wiadomie budowan¹ w³asn¹ ¿yciow¹ postawê zdo³a³a uzmy-s³owiæ nam, ¿e historyk literatury jest przede wszystkim osob¹, a dopiero pó�-niej naukowcem, erudyt¹, badaczem.

* * *

Wczesn¹ jesieni¹ 1997 roku spotka³em Pani¹ Profesor w kompleksie ksiê-garñ o�wiatowych na ulicy Kredytowej w Warszawie, niemal dok³adnie naprze-

Page 230: Przeglądaj numer

229

ciw okien mieszkania Mirona Bia³oszewskiego. W³a�nie ta �topograficzna�okoliczno�æ sta³a siê pretekstem do nawi¹zania jak zwykle serdecznej i mi³ej roz-mowy. Pani Profesor � wtenczas ju¿ z niema³ym trudem � siêga³a do kolejnychpó³ek i bacznie przegl¹da³a ksi¹¿kowe nowo�ci, za� koszyk ustawiony na pod³o-dze tu¿ obok wózeczka na kó³kach stopniowo wype³nia³ siê po brzegi. Zauwa¿y-³em jednak, ¿e szczególnie czujnie przygl¹da siê g³o�nym i modnym podówczasrozprawom filozoficznym szko³y dekonstrukcjonistycznej, zw³aszcza za� kilku�wie¿o prze³o¿onym na jêzyk polski ksi¹¿kom Jacquesa Derridy. Ona � mi³o�nicz-ka przejrzystego stylu Diderota oraz Voltaire�a intensywnie, a niemal z dzieciêc¹rado�ci¹ poznania, przerzuca³a kolejne tomy pisane jêzykiem zawi³ym, technicz-nym, ciemnym. Zwróci³em na to uwagê i wówczas spojrza³a na mnie uwa¿nie,wyra�nie siê u�miechnê³a i odpowiedzia³a: �Niech¿e siê pan nie dziwi, w tej pracynie mo¿na siê zatrzymywaæ. Warto ci¹gle siê rozwijaæ � tak trzeba�.

Czy zdo³amy odrobiæ lekcjê zadan¹ przez Pani¹ Profesor? Mam nadziejê,¿e tak. Tak trzeba.

Jacek G³a¿ewski

Page 231: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

SPRAWOZDANIE ZE ZJAZDU DELEGATÓW ODDZIA£ÓWTOWARZYSTWA LITERACKIEGO IM. ADAMA MICKIEWICZA

W dniach 6-8 czerwca 2008 roku odby³ siê w Bydgoszczy Zjazd Delega-tów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, zorganizowany przezZarz¹d G³ówny, Oddzia³ Bydgoski TLiAM oraz Zak³ad Literatury Powszechneji Komparatystyki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rolê part-nera akademickiego przyjê³a Wy¿sza Szko³a Gospodarki, honorowy patronat nadimprezê objêli Jego Magnificencja Rektor UKW prof. Józef Kubik, PrezydentBydgoszczy Konstanty Dombrowicz, Wojewoda Kujawsko-Pomorski, Rafa³Bruski oraz marsza³ek Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotr Ca³becki.Warto wspomnieæ, ¿e wsparli oni Zjazd tak¿e finansowo i organizacyjnie.

Po muzycznym przywitaniu przez wokalny zespó³ muzyki dawnej podnazw¹ Fresca Voce, oficjalnego otwarcia obrad � w sali posiedzeñ Rady MiastaBydgoszczy � dokona³a, odczytuj¹c zarazem powitalny list Rektora UKW i prze-kazuj¹c uczestnikom spotkania inne ciep³e s³owa, w tym otwieraj¹cego poprzedniZjazd w Krakowie prof. Franciszka Ziejki, prezes Oddzia³u Bydgoskiego prof.Lidia Wi�niewska. Uroczysto�æ swoj¹ obecno�ci¹ zaszczycili tak¿e dziekaniWydzia³u Humanistycznego UKW: prof. Andrzej Papuziñski, prof. Jacek Wo�-ny i prof. Ma³gorzata �wiêcicka. Ze swej strony, w imieniu w³asnym i Zarz¹du,zabra³a te¿ g³os Prezes TLiAM prof. Gra¿yna Borkowska, ¿ycz¹c wszystkimowocnych obrad.

Dalsz¹ czê�æ pierwszego dnia wype³ni³a konferencja naukowa Kompara-tystyka miêdzy Mickiewiczem a dniem dzisiejszym; ten komparatystyczny motyw

Page 232: Przeglądaj numer

231

towarzyszy³ zreszt¹ uczestnikom w czasie ca³ego Zjazdu � i to nie tylko w po-staci plakatu ³¹cz¹cego motywy wspó³czesnego bydgoskiego pejza¿u oraz daw-nych wydañ prelekcji paryskich. Istotn¹ kwesti¹ sta³o siê zasygnalizowanie ³¹cz-no�ci dzi� tak prê¿nie siê rozwijaj¹cej w Europie, a i w Polsce zdobywaj¹cej corazwiêksz¹ popularno�æ, komparatystyki z wart¹ przypomnienia tradycj¹, a jedno-cze�nie z perspektywami na przysz³o�æ. Mamy nadziejê, ¿e Towarzystwo rów-nie¿ bêdzie mia³o w tej kwestii wiele do powiedzenia, a skromnym w to wk³a-dem stanie siê ksi¹¿ka pod wy¿ej wymienionym tytu³em, przygotowywana przezwydawnictwo UKW, w której znajd¹ siê, miêdzy innymi, przedstawione w cza-sie sesji wyst¹pienia. Tu jednak zaprezentujmy na razie ich g³ówne my�li.

W otwieraj¹cym sesjê referacie Metoda komparatystyczna Mickiewicza �wokó³ eseju Mickiewicza �Goethe i Bajron� dr Koichi Kuyama (Tokio) zapropo-nowa³ lekturê Traktatu o poezji z 1827 roku z³o¿onego z dwóch tekstów Mickie-wicza: niedokoñczonego eseju Goethe i Bajron oraz Pie�ni Wajdeloty z KonradaWallenroda. Omawiany esej wydaje siê niezwykle interesuj¹cy pod wzglêdemuniwersalno�ci ujêcia dwóch opozycyjnych postaw poetów: �epika� i �liryka� orazmo¿liwo�ci przywo³ania wielu kontekstów historycznych, zarówno europejskich(np. esej powstawa³ w tym samym czasie, gdy Goethe wyst¹pi³ z koncepcj¹ �lite-ratury �wiatowej�), jak i indywidualnych, Mickiewiczowskich (esej powstawa³w okresie przej�ciowym miêdzy Sonetami a Konradem Wallenrodem). Autor przed-stawia trzy hipotezy, które mog¹ wyja�niæ przyczynê przerwania pracy polskiegowieszcza nad esejem: przewarto�ciowanie w ocenie twórczo�ci Goethego, zniechê-cenie siê do wspó³pracy z czasopismami rosyjskimi oraz podjêcie siê przedsiêwziê-cia bardziej twórczego (i karko³omnego), jakim by³o napisanie w czasie pobytuw Rosji narodowej �powie�ci historycznej� Konrad Wallenrod.

Profesor Bogus³aw Dopart (UJ) w swym wyst¹pieniu �Pan Tadeusz�w perspektywie nie tylko narodowej zauwa¿a, ¿e Pana Tadeusza traktujemy dzi�jako �poetyck¹ ojczyznê� (Chrzanowski), �poemat-Polskê� (Pigoñ), �polonez wy-obra�ni narodowej� (Przybo�), choæ d³ugo i usilnie kwestionowano warto�æ dzie³ajako obrazu ¿ycia narodowego i poetyckiej projekcji polsko�ci. Referat ukazujejednak, jak daleki by³ Mickiewicz w swym opus magnum od stereotypów roman-tycznej poezji narodowej i standardów metody estetycznej ówczesnej poezji.Rzecz zastanawiaj¹ca: poemat nacechowany specyfik¹ kulturow¹ oraz egzotyk¹historyczn¹ osi¹gn¹³ wysok¹ rangê w literaturze �wiatowej. Wiemy dzi� o 53pe³nych przek³adach na 27 jêzyków i o t³umaczeniach niepe³nych czy fragmen-tarycznych na 10 dalszych jêzyków. Referent przedstawi³ koleje miêdzynarodo-wej recepcji poematu, tzn. dzieje przek³adów na wa¿niejsze jêzyki i legendê kry-tyczn¹ dzie³a, a tak¿e przypomnia³ polskie g³osy na temat stanowiska Mickiewi-

Page 233: Przeglądaj numer

232

cza w literaturze �wiatowej. Przedstawi³ te¿ listê czynników, sprzyjaj¹cych roz-rostowi s³awy Pana Tadeusza poza granicami Polski.

Wystêpuj¹ca w drugiej czê�ci sesji prof. Jolanta Sztachelska (UwB) w ar-tykule Dante Henryka Sienkiewicza skupi³a uwagê na badaniu kulturowego za-plecza twórczo�ci i osobowo�ci autora Trylogii. Wiadomo od dawna, i¿ Sien-kiewiczowska estetyka rodzi siê w dialogu z wielkimi wzorami przesz³o�ci.Sienkiewiczologia nie podejmowa³a jednak dot¹d tropów dantejskich. Zagêsz-czenie motywów dantejskich oraz odwo³añ do Boskiej Komedii zaobserwowaæmo¿na przede wszystkim w Bez dogmatu oraz w Wirach. Sienkiewicz, wzoremromantyków, przyswaja Dantego na ró¿ne sposoby i w wielu aspektach. Dantejest tu przede wszystkim dostarczycielem jêzyka, w którym mówi siê z pasj¹o poznaniu, mi³o�ci do kobiety i ojczyzny, wygnaniu i emigracji, a tak¿e wie-rze. Analizuj¹c wybrane motywy dantejskie u Sienkiewicza autorka dochodzido wniosku, i¿ najpowa¿niejszym uzasadnieniem ich obecno�ci jest to, i¿ znaj-duje on w Dantem niezmiernie atrakcyjny dla siebie wzorzec uniwersalnegopisarza chrze�cijañskiego.

Profesor Micha³ Mas³owski (Pary¿-Sorbona) w swym referacie Z³o nowo-czesno�ci: �J¹dro ciemno�ci� Józefa Conrada i �Czas Apokalipsy� FrancisaForda Coppoli dokona³ strukturalnej analizy porównawczej obu tekstów kultu-ry. Dostrzeg³, ¿e z wy³onionych w analizie powie�ci: podwójnej narracji, dialo-gicznej, lustrzanej akcji prowadz¹cej do przemiany bohaterów i �zbawienia�Kurtza � poza podwójnym pocz¹tkiem pozosta³ w filmie jedynie schemat inicja-cyjny w postaci obrazu p³yniêcia rzek¹ w stronê �róde³ ku temu, co archaiczne.Dzieje siê tak, poniewa¿ Coppola, wykorzystuj¹c schemat Conrada, nie daje cz³o-wiekowi swoich czasów ¿adnej nadziei, podczas gdy w J¹drze ciemno�ci znaj-duj¹ siê elementy �wiadcz¹ce, ¿e pisarz próbowa³, poprzez dotarcie do popraw-nego opisu rzeczywisto�ci, daæ ludziom szansê na zmianê samych siebie.

Doktor Miros³aw Go³uñski (UKW) w tek�cie Mit w perspektywie kom-paratystyki. �Majaczenia chorobowe Mitroanii Chorezmijki� z I tomu �Twa-rzy ksiê¿yca� Teodora Parnickiego zaproponowa³ podej�cie mitograficzne dojednego z najbardziej z³o¿onych i fascynuj¹cych fragmentów prozy autoraNowej ba�ni. W swym referacie stara³ siê ustaliæ historyczne i genealogicznepodstawy owego �majaczenia�, skupiaj¹c siê na dwóch pojawiaj¹cych siê w nimobrazach: bramie i s³oñcach. Poprzez rekonstrukcjê dochodzi do konkluzji, ¿episarz, wprowadzaj¹c te elementy, buduje wielokulturow¹ mozaikê, której pe³nezrozumienie i odcyfrowanie mo¿liwe siê staje jedynie poprzez ¿mudn¹ analizêkomparatystyczn¹ uwzglêdniaj¹c¹ mity i wierzenia kultur niemal ca³ego staro-¿ytnego �wiata.

Page 234: Przeglądaj numer

233

W swoim wyst¹pieniu Komparatystyka dzisiaj � preliminaria: co, jak i poco porównywaæ? prof. Teresa Kostkiewiczowa (IBL PAN), przechodz¹c do kwe-stii ogólnych, zwraca uwagê na znaczenie komparatystyki literackiej, zasadzaj¹-cym siê na powszechnej wa¿no�ci porównywania, które jest jednym z podstawo-wych zabiegów poznawczych umys³u ludzkiego. Rozumienie badañ komparaty-stycznych i sposoby ich uprawiania zwi¹zane s¹ z ogóln¹ sytuacj¹ metodologiczn¹nauki o literaturze, poniewa¿ komparatystyka jest integralnym jej sk³adnikiem.Obszar zainteresowania wspó³czesnej komparatystyki mo¿e zostaæ przedstawionyw postaci �trójk¹ta komparatystycznego�, którego wierzcho³ki wyznaczane s¹przez nastêpuj¹ce cz³ony porównywania: miêdzy dzie³ami literackimi a, w szcze-gólno�ci, dzie³ami literackimi ró¿nojêzycznymi; miêdzy literatur¹ a innymi sztu-kami; miêdzy literatur¹ a innymi typami dyskursów jêzykowych. Tak rozumianakomparatystyka mo¿e s³u¿yæ badaniom zarówno ró¿nych typów tekstów kultu-rowych, jak i rozpoznawaniu wewnêtrznej organizacji i charakteru ca³o�ci kul-turowej, któr¹ wspó³tworz¹.

Utrzymane w podobnie uogólniaj¹cym tonie wyst¹pienie prof. Lidii Wi-�niewskiej (UKW) Komparatystyka miêdzy Mickiewiczem a dniem dzisiejszymdotyczy³o trzech kwestii. Po pierwsze � analogia miêdzy definicj¹ szeroko ro-zumianej komparatystyki w duchu Henry�ego Remaka (w du¿ej mierze znaj-duj¹c¹ swój obraz w przedstawionym wy¿ej �trójk¹cie komparatystycznym�)a �wyliczaj¹c¹� definicj¹ kultury Edwarda B. Tylora � pozwala na potraktowa-nie komparatystyki jako zabiegu na tekstach kultury. Po drugie � potraktowa-nie dwu rodzajów Eliadowskich mitów (archaicznego i nowoczesnego) oraz dwurodzajów paradygmatów (ko³owego i linearnego) jako tertium comparationispozwala na pokazanie dziêki komparatystyce obecnych w tych tekstach relacjipodstawowych figur (Bóg i Natura) oraz kategorii (czas i przestrzeñ) kultury,co pozwala komparatystykê potraktowaæ jako filozofiê kultury. Po trzecie: za-równo interpretacja dzie³ Mickiewicza, jak i jego postêpowanie w prelekcjachparyskich ka¿e dopatrywaæ siê analogii miêdzy jego koncepcj¹ a wymienionymrozumieniem komparatystyki.

Drugi dzieñ Zjazdu po�wiêcony by³ obradom plenarnym, w czasie którychDelegaci, cz³onkowie Zarz¹du, a tak¿e zaproszeni go�cie podjêli dyskusjê nadkwestiami zwi¹zanymi z poprzedni¹ czteroletni¹ dzia³alno�ci¹, jak i nad wizja-mi dalszej (w sensie pozytywistycznym) pracy Towarzystwa. Sk³adaj¹ca spra-wozdanie z dzia³añ Zarz¹du Prezes Towarzystwa prof. Gra¿yna Borkowskazwróci³a uwagê na zmiany, jakie zasz³y w sposobie jego funkcjonowania w no-wej rzeczywisto�ci politycznej i gospodarczej. Wymaga³o to zarówno dokona-nia przegl¹du spraw do za³atwienia (np. kwestia archiwum), zmian w finanso-

Page 235: Przeglądaj numer

234

waniu dzia³alno�ci (np. poprzez pozyskiwanie funduszy w postaci grantów), jaki dostosowania siê do nowych form informacji (za³o¿enie strony internetowej).Podkre�li³a te¿ ona konieczno�æ �ci�lejszej wspó³pracy oddzia³ów z Zarz¹dem.

Po odczytaniu stosownych opinii na temat dotychczasowej dzia³alno�ciustêpuj¹cy Zarz¹d otrzyma³ absolutorium. Wybór prezesa na kolejne lata mo¿napotraktowaæ jako �wiadectwo akceptacji tej linii dzia³ania, która zosta³a wyzna-czona w ci¹gu poprzednich czterech lat � funkcjê prezesa ponownie powierzonoprof. Borkowskiej. Odpowiedzi¹ na jej wcze�niejsz¹ sugestiê �ci�lejszej wspó³-pracy Oddzia³ów z Zarz¹dem sta³ siê zarówno sk³ad nowego Zarz¹du, jak i in-nych instancji (sk³ady zarz¹du, komisji rewizyjnej i s¹du kole¿eñskiego podaje-my ni¿ej), do których wesz³o wielu przedstawicieli oddzia³ów z ca³ej Polski.Wyrazem ¿ywej reakcji by³o te¿ zg³oszenie przez dr El¿bietê Wróbel propozycjizorganizowania w kolejnym roku spotkania roboczego w Czêstochowie. W tejczê�ci dokonano te¿ przyznania honorowego cz³onkostwa Towarzystwa.

W dalszej czê�ci obrad pojawi³a siê kwestia zmian w statucie Towarzystwa.Chodzi³o przede wszystkim o mo¿liwo�æ uzyskiwania osobowo�ci prawnej przezposzczególne oddzia³y terenowe. Propozycja ta, gor¹co popierana przez Pani¹ Pre-zes, ma w za³o¿eniu umo¿liwiæ wiêksz¹ aktywizacjê poszczególnych oddzia³ów,a tak¿e umo¿liwiæ im pozyskiwanie �rodków na dzia³alno�æ statutow¹ w swoichorganach w³adzy terytorialnej, co przy dotychczasowej centralizacji by³o praktycz-nie niemo¿liwe � a na pewno mocno utrudnione, co sygnalizowali przedstawicieleniektórych oddzia³ów.

Istotna z punktu widzenia trwania i dzia³alno�ci Towarzystwa by³a propo-zycja zmian w formule czasopisma, przedstawiona przez prof. Barbarê Bobrow-sk¹, która powo³ana zosta³a na now¹ redaktor naczeln¹ �Rocznika� Towarzystwa.Przedstawi³a ona propozycje zmian dotycz¹cych formu³y czasopisma. Stwierdza-j¹c, ¿e pozostaje ono przede wszystkim organem szacownego Towarzystwa, coujawnia siê zarówno w utrzymaniu charakterystycznych dla niego dzia³ów (np.Kroniki TLiAM), jak i w wyra�nej obecno�ci w nim dzia³aj¹cych w ramachTLiAM poszczególnych komisji (edytorskiej, komparatystycznej, dydaktycznej),zaproponowa³a jednocze�nie, by sta³o siê ono bardziej wyraziste w swym profi-lu poprzez skupienie siê w du¿ej mierze, choæ nie wy³¹cznie, na wieku XIX, trak-towanym jako punkt odniesienia, porównania i wyznaczania mostów ³¹cz¹cychobecn¹ w nim problematykê z problemami innych epok. Jednocze�nie uzna³a, ¿emo¿liwe staje siê podniesienie jego atrakcyjno�ci poprzez numery tematyczne (takicharakter mia³ ju¿ ostatni numer �Rocznika�). Ta formu³a � przy zachowaniuci¹g³o�ci tradycji � by³aby szans¹ zarówno na zaktywizowanie cz³onków Towa-rzystwa, którzy bêd¹ informowani o kolejnych propozycjach wydawniczych, jak

Page 236: Przeglądaj numer

235

i na dotarcie z pismem do szerszej grupy odbiorców i nadanie mu rangi stosow-nej do znaczenia jednego z najstarszych towarzystw literackich w Polsce.

Po�ród problemów domagaj¹cych siê wiêkszej uwagi pojawi³a siê kwestia,nieco podupad³ej w ostatnim czasie komisji dydaktycznej. Istotny g³os zabra³atu mgr Anna Nakielska-Kowalska, cz³onek Zarz¹du Oddzia³u Bydgoskiego, na-uczycielka z niema³ym sta¿em i bogatym do�wiadczeniem, które prze³o¿y³o siêna wysuniête przez ni¹ liczne bardzo konkretne propozycje zwi¹zane ze wspó³-prac¹ miêdzy uczelniami wy¿szymi a szko³ami, szczególnie w zakresie pracyz uczniem zdolnym. Jak zauwa¿y³a, nauczyciel, zw³aszcza m³ody, czêsto jest bez-radny wobec szybkiego rozwoju nauk humanistycznych i czêsto nie jest w sta-nie pomóc swojemu uczniowi tak, jak by chcia³. W tym kontek�cie wspó³pracanauczycieli i naukowców wydaje siê oczywista � dyskutantka podzieli³a siê zresz-t¹ swoimi do�wiadczeniami zwi¹zanymi ze �cis³¹ wspó³prac¹ miêdzy II LOw Bydgoszczy, gdzie Anna Nakielska-Kowalska pracuje, a UKW. Dzi� nauczy-ciele akademiccy regularnie prowadz¹ w tej szkole zajêcia, prowadz¹ ko³o na-ukowe, a od wrze�nia ruszy klasa o profilu akademickim, w którym czê�æ godzinjêzyka polskiego oraz filozofiê bêd¹ prowadzili pracownicy uniwersytetu. W pla-nach jest równie¿ wydawanie czasopisma o zaciêciu naukowym � czasopismaszkolno-akademickiego, na którego ³amach swoje teksty bêd¹ publikowali zarów-no studenci, jak i uczniowie. Tego typu do�wiadczenia � dotycz¹ce zreszt¹ nietylko programów nauczania, wspomnianej wspó³pracy, ale i grantów o�wiato-wych, umo¿liwiaj¹cych realizacjê zamierzeñ, nie tylko planowanie � sk³aniaj¹do przeniesienia ich i rozwiniêcia w ramach wspomnianej komisji, której kierow-nictwo p. Nakielska-Kowalska zdecydowa³a siê przyj¹æ. Byæ mo¿e bêdzie to tak¿esposób na powstrzymanie odp³ywu nauczycieli z Towarzystwa, co niew¹tpliwienale¿y uznaæ za zjawisko negatywne � zwróci³ na to uwagê dr Eligiusz Szyma-nis z oddzia³u warszawskiego. Jakkolwiek nie bêdzie to remedium na wszystkiebol¹czki, np. na stan powszechnie krytykowanej formu³y nowej matury z jêzykapolskiego, co i tutaj dochodzi³o do g³osu.

Intensywne dwa dni obrad zosta³y dope³nione bardziej wypoczynkowozagospodarowanym wieczorem sobotnim, który uczestnicy Zjazdu spêdziliw przepiêknym pa³acyku w Ostromecku, gdzie zostali podjêci kolacj¹ przez pre-zydenta Bydgoszczy Konstantego Dombrowicza, wys³uchali koncertu w wyko-naniu Collegium Vocale, znakomitego zespo³u muzyki dawnej i � bardziej zasobniw si³y � odbyli spacer po kwitn¹cym o tej porze roku ostromeckim parku, by pó�n¹por¹ powróciæ do hoteli.

Niedziela by³a dniem, który gospodarze Zjazdu przeznaczyli na zapozna-nie Delegatów z urokami piêkniej¹cej, nie tylko wiosn¹, Bydgoszczy. Przed po-

Page 237: Przeglądaj numer

236

³udniem mogli oni � w zale¿no�ci od chêci � wzi¹æ udzia³ w mszy �wiêtej w za-bytkowym ko�ciele Klarysek (z jednym z nielicznych witra¿y autorstwa LeonaWyczó³kowskiego), obejrzeæ rzadkie starodruki w salach �Bernardinum� Biblio-teki Wojewódzkiej lub zobaczyæ �lady dawnej Bydgoszczy na wystawie w Spi-chrzach. Wszystkie grupy spotka³y siê w muzeum im. Leona Wyczó³kowskiego,gdzie zwiedzi³y wystawê obrazów patrona muzeum (a dla wielu niespodziank¹by³a rozleg³o�æ zainteresowañ widoczna w twórczo�ci tego malarza). Tak¿e w tymdniu pojawi³ siê muzyczny akcent, kiedy to go�cie spotkali siê z osobami m³ode-go kompozytora Micha³a Dobrzyñskiego i skrzypaczki Ewy Gruszki oraz z � tymrazem � nowoczesn¹ muzyk¹ mieszcz¹c¹ siê w tendencjach postmodernistycz-nych. Nastêpnie ukoiæ ich móg³ rejs tramwajem wodnym po Brdzie, piknik naterenie campusu Wy¿szej Szko³y Gospodarki, a najbardziej wytrwali mogli jesz-cze wzi¹æ udzia³ w popularyzatorskim z zamierzenia spotkaniu w Instytucie Fi-lologii Polskiej UKW, pt. Mickiewicz �kresowy� i �paryski�, zorganizowanymprzez Towarzystwo Mi³o�ników Ziemi Wileñskiej, Studenckie Ko³o Kresoznaw-cze, Oddzia³ Bydgoski TLiAM (UKW) oraz Towarzystwo Przyja�ni Polsko-Fran-cuskiej (WSG); wieczorem za� � obejrzeæ i wys³uchaæ Carmen w bydgoskiejoperze.

Mamy nadziejê, ¿e ten program jednocze�nie trudny, napiêty, mêcz¹cy i �zawieraj¹cy elementy mi³e, sympatyczne, pouczaj¹ce, wzruszaj¹ce � bêdzie przy-pomina³ nie tylko o samym Zje�dzie Delegatów Towarzystwa Literackiego im.Adama Mickiewicza Anno Domini 2008 w Bydgoszczy, ale tak¿e o naszej pracyw ramach Towarzystwa, która bywa trudna, ¿mudna, mêcz¹ca, ale przynosi rów-nie¿ satysfakcjê. Mamy nadziejê, ¿e elementy tego drugiego rodzaju bêd¹ pomoc-ne w uporaniu siê z tymi pierwszymi.

Miros³aw Go³uñskiMarta K³ad�

ANEKS

Zarz¹d G³ówny1. prof. dr hab. Gra¿yna Borkowska; prezes2. dr Jacek Wójcicki; wiceprezes3. dr Anna Sobieska; wiceprezes4. dr Irena Szypowska; sekretarz5. dr Iwona Wi�niewska; skarbnik6. dr Maria Bokszczanin

Page 238: Przeglądaj numer

237

7. prof. dr hab. Teresa Kostkiewiczowa8. prof. dr hab. Roman Loth9. prof. dr hab. Lidia Wi�niewska10. prof. dr hab. Barbara Bobrowska11. prof. dr hab. El¿bieta Nowicka12. prof. dr hab. Krystyna Ratajska13. prof. dr hab. Zdzis³aw Szel¹g14. dr El¿bieta Wróbel15. dr Ma³gorzata Burta16. dr Jacek G³a¿ewski

Komisja Rewizyjna1. prof. dr hab. Stanis³aw Fita2. prof. dr hab. Krystyna Stasiewicz3. dr Monika Gabry�4. dr Violetta Wejs-Milewska5. mgr Marta Mikosiñska

S¹d Kole¿eñski1. prof. dr hab. Piotr Zwierzchowski2. dr Kazimierz Maci¹g3. dr Zbigniew Ka�mierczyk

Nowi Cz³onkowie HonorowiTowarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza

1. prof. Jerzy R. Krzy¿anowski2. prof. dr hab. Józef Bachórz3. mgr Czes³awa Szetelska

UCHWA£A TOWARZYSTWA LITERACKIEGOIM. ADAMA MICKIEWICZA

Delegaci zebrani na Zje�dzie Towarzystwa Literackiego im. Adama Mic-kiewicza (Bydgoszcz, 6-8 czerwca 2008), realizuj¹c zapisany w Statucie Towa-rzystwa obowi¹zek troski o program edukacji polonistycznej oraz opiniowaniasytuacji i metod nauczania jêzyka polskiego w szkole, poddali gruntownej dys-

Page 239: Przeglądaj numer

238

kusji aktualne problemy szkolnej edukacji polonistycznej oraz sformu³owali sze-reg wniosków skierowanych do Ministra Edukacji Narodowej.

1. Z ca³¹ moc¹ przypomniano o fundamentalnym znaczeniu zdobywanejna lekcjach jêzyka polskiego wiedzy i umiejêtno�ci dla kszta³towania poziomuintelektualnego przysz³ych uczestników ¿ycia zbiorowego, dla otwartej, huma-nistycznej formacji i wra¿liwo�ci m³odego pokolenia oraz dla tworzenia i utwier-dzania wspólnoty opartej na znajomo�ci symbolicznych znaków kultury, s³u¿¹-cych komunikowaniu siê wszystkich Polaków, niezale¿nie od zawodu, wiekui miejsca zamieszkania.

2. Stwierdzono, i¿ nauczanie jêzyka polskiego w naszych szko³ach nie spe³-nia tych wa¿nych zadañ edukacyjnych i spo³ecznych, co skutkuje m.in. systema-tycznym spadkiem czytelnictwa i kontaktu z kultur¹, ubóstwem i niepoprawno�ci¹jêzyka w komunikacji publicznej i prywatnej oraz dominacj¹ technicystycznej wizji�wiata, pozbawionej refleksji antropologicznej i aksjologicznej, a tak¿e ogranicze-niem zainteresowañ i potrzeb do sfery cywilizacji konsumpcyjnej.

3. Sytuacja ta wymaga natychmiastowych dzia³añ naprawczych, a przedewszystkim uporz¹dkowania spraw programowych, kanonu lektur oraz za³o¿eñdotycz¹cych przeprowadzania egzaminu maturalnego z jêzyka polskiego.

4 a. Program nauczania � zrewidowany i starannie opracowany przy udzialeprzedstawicieli �rodowiska badaczy literatury i jêzyka, nauczycieli z du¿¹ prak-tyk¹ i osi¹gniêciami pedagogicznymi oraz stowarzyszeñ literackich � winien byæstabilny i nie mo¿e podlegaæ nieprzemy�lanym i nieoczekiwanym zmianom,szczególnie powodowanym okoliczno�ciami ¿ycia politycznego.

b. W kanonie lektur powinna byæ zachowana równowaga miêdzy pi�mien-nictwem epok dawnych i literatur¹ wspó³czesn¹. Do zadañ przedmiotu �jêzykpolski� nale¿y wprowadzenie uczniów w obszar narodowej tradycji kulturowejoraz ukazanie jej wymiaru uniwersalnego, znajduj¹cego wyraz w ka¿dej z epoknarodowej kultury.

c. Nale¿y te¿ zrezygnowaæ z jedynie fragmentarycznej lektury wybitnychdzie³ literackich, poniewa¿ tego typu kontakt z tekstem nie tylko nie pozwaladostrzec jego swoisto�ci i walorów artystycznych, ale te¿ � nie s³u¿y pe³niejsze-mu odczytaniu jego sensów.

d. Mimo ró¿norodnych zwi¹zanych z tym problemów metodycznych na-le¿y tak¿e zachowaæ historyczny porz¹dek poznawania rzeczywisto�ci literackiej,odstêpowanie od niego skutkuje bowiem ca³kowitym zamêtem i �le s³u¿y orien-tacji uczniów w tendencjach i kierunkach kulturowych przemian oraz w rozumie-niu historii.

Page 240: Przeglądaj numer

239

5. Jednym z g³ównych powodów alarmuj¹cej sytuacji w szkolnym naucza-niu jêzyka polskiego jest krañcowa rozbie¿no�æ miêdzy za³o¿eniami i tre�ciamizapisanymi w podstawie programowej a wymogami egzaminacyjnymi nowejmatury. Typ zadañ zawartych w sprawdzianie maturalnym nie odpowiada naturzeprzedmiotu, wymaga od uczniów mechanicznych i bezrefleksyjnych odpowiedzizgodnych z kluczem (najczê�ciej jednostronnym i schematycznym) przygotowa-nym przez autorów sprawdzianu. Skutkuje to � z jednej strony � ograniczaniemsamodzielno�ci uczniów i rezygnacj¹ z traktowania przez nich dzie³ literackichjako przedmiotu osobistej refleksji i intelektualnej inspiracji, z drugiej za� � pro-wadzi do traktowania przez nauczycieli lekcji jêzyka polskiego jedynie jako s³u-¿¹cych �wytrenowaniu� sprawno�ci rozwi¹zywania testu maturalnego. Przy ta-kim podej�ciu podstawowe zadania kszta³c¹ce i formacyjne przedmiotu nie s¹w ogóle realizowane, a uczniowie koñcz¹cy szko³ê �redni¹ nie zdobywaj¹ wie-dzy, umiejêtno�ci i dyspozycji intelektualnych, niezbêdnych ka¿demu uczestni-kowi ¿ycia zbiorowego. Sposób przeprowadzania sprawdzianu maturalnego,zarówno w czê�ci ustnej jak i pisemnej, powinien byæ zmieniony i dostosowanydo natury przedmiotu.

6. Czynniki odpowiedzialne za poziom i jako�æ nauczania przedmiotu �jê-zyk polski� winny tak¿e zadbaæ o realizacjê programu w zakresie wiedzy o jêzy-ku. Jest ona nagminnie zaniedbywana w szko³ach, co prowadzi do coraz mniejsprawnego pos³ugiwania siê jêzykiem, a tak¿e do powszechnego braku � niezbêd-nej cz³owiekowi wspó³czesnemu � wiedzy o naturze tego �rodka komunikacjispo³ecznej, o jego mo¿liwo�ciach i ograniczeniach. Po³o¿enie szczególnego na-cisku na tê czê�æ programu przedmiotu �jêzyk polski� jest równie¿ spraw¹ szcze-gólnie wa¿n¹ i piln¹.

Przedk³adaj¹c resortowi odpowiedzialnemu za stan edukacji narodowej tewnioski i postulaty �rodowiska od dawna ¿ywo zainteresowanego sprawamipolonistycznej dydaktyki i uczestnicz¹cego w jej kszta³towaniu, wyra¿amy tak-¿e gotowo�æ wspó³dzia³ania z instytucjami i gremiami, które prowadz¹ prace nadudoskonaleniem programu przedmiotu �jêzyk polski� w szkole. W�ród cz³onkówTowarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza jest wiele osób (uczonych,wyk³adowców akademickich, nauczycieli z wielkim dorobkiem dydaktycznym,ludzi zwi¹zanych z instytucjami kultury), których do�wiadczenie i wiedza mog¹s³u¿yæ szkolnej edukacji i przyczyniæ siê do naprawienia wad i b³êdnych rozwi¹-zañ, które obecnie prowadz¹ do obni¿enia poziomu nauczania polonistycznegow szkole oraz do szkód w intelektualnej formacji m³odego pokolenia.

Page 241: Przeglądaj numer

240

WYKAZ ODCZYTÓW WYG£OSZONYCH W ODDZIA£ACHTOWARZYSTWA OD 1 STYCZNIA 2006 DO 31 GRUDNIA 2007

(na podstawie sprawozdañ Oddzia³ów zestawi³a Magdalena Rudkowska)

1. Bia³ystok, 42 cz³onków, 3 odczytyW. Boguska, Miejsce Wilna w literaturze i kulturze polskiej. Wilno w poezji na

podstawie antologii �Tobie Wilno�

W. Boguska, Postaæ kobiety w literaturze polskiej XIX i XX wieku

B. Chod�ko, O poezji regionalnej

2. Bydgoszcz, 31 cz³onków, 15 odczytówSpotkania Komisji Komparatystycznej:

N. Gvozdetskaja, Kulturnyje orientacji driewnierusskoj poezji ili poeticzeskoje

tworczestwo ang³osaksow kak coincidentia oppositorum

A. B¹czkowska, Próba interpretacji jêzyka w kategoriach coincidentia oppo-

sitorum

M. Cieszkowski, Nietzsche i coincidentia oppositorum

M. K. Siwiec: Los, z³o, tajemnica: ku twórczym �ród³om poezji Aleksandra Wata

i Czes³awa Mi³osza

Analiza powie�ci Josepha Conrada J¹dro ciemno�ci

D. Rybicka, Jakub � Józef. My�liciel � ¯ywiciel

M. Go³uñski, Tomasz Mann � Teodor Parnicki. Historyzacja mitu � mityzacja

historii

Dyskusja nad Czasem Apokalipsy Francisa Forda Coppoli

Spotkanie autorskie z niemieck¹ pisark¹ Miriam Pressler

A. Norkowska, Wokó³ �Pamiêci i to¿samo�ci� Jana Paw³a II

D. Mazur, Miêdzy Wschodem a Zachodem: horyzonty aksjologiczne literatury

europejskiej w lekturze Józefa Czapskiego

B. Baku³a, Kanony literackie w Polsce, Czechach i na Ukrainie na prze³omie

wieków

L. Wi�niewska, Don Juan � uwodz¹cy i uwodzony

M. Gloger, Pozytywizm i kryzys nowoczesnej �wiadomo�ci. Przypadek Boles³awa

Prusa

Konferencja Mity to¿samo�ci, mity rozdwojenia

Page 242: Przeglądaj numer

241

3. Czêstochowa, 25 cz³onków, 7 odczytówK. Janus, Wokó³ pojêcia twórczo�ci. Ze studiów �De perfecta poesi� Macieja

Kazimierza Sarbiewskiego

P. Gawliczek, Tradycja romantyczna w pie�niach Jacka Kaczmarskiego

E. Hurnikowa, Z Czêstochowy na literacki parnas. O poezji W. Seby³y, J. Lie-

berta, L. Marjañskiej, H. Po�wiatowskiej

E. Wróbel: Maria Morska i �Wiadomo�ci Literackie�

B. £ukarska, �wiêci i �wi¹tobliwi na kartach wybranych dzie³ literackich XVII w.

W. Skrzypczyk, Wokó³ interpretacji �Marii� Antoniego Malczewskiego

J. Waroñska, Bruno Winawer � zapomniany komediopisarz Dwudziestolecia

4. Gdañsk, 62 cz³onków, 28 odczytówJ. Jarzêbski, Ironiczny ³ad u Schulza

Cykl Literatura wobec z³a:

Z. Go³ombiowska, W pu³apce tragicznego losu

R. Grze�kowiak, Grzeszny ¿ywot cz³owieka staropolskiego

K. Maksimowicz, Czarne chmury nad o�wiecon¹ Rzeczpospolit¹

E. Nawrocka, Wampiryzm romantyczny

B. Oleksowicz, Literacki poczet zdrajców

J. Data, Pozytywistyczny program ulepszania �wiata

J. Bachórz, Naprawianie z³a

E. Mikiciuk, Sumienie zbrodniarza

J. Ciechowicz, Teatr jako s¹d

Z. Ka�mierczyk, U �róde³ z³a

W. Owczarski, Literackie obrazy piek³a

M. Czermiñska, Literatura ��le obecna� w szkole

M. Jarmu³owicz, �wiat lagrowany

M. Adamiec, Diabe³ w sieci

Cykl Akademickie prezentacje literackie � krok po kroku:

B. Oleksowicz, Od ksi¹¿ki�

M. Adamiec, � do Internetu

S. Rosiek, Literatura wobec obrazu

M. Czermiñska, Literatura i architektura

J. Ciechowicz, Literatura w teatrze

K. Kornacki, Literatura na ekranie

J. Szy³ak, Literatura w komiksie

F. Tomaszewski, Jak czytaæ poezjê?

Page 243: Przeglądaj numer

242

E. Nawrocka, Jak czytaæ prozê?

M. Jarmu³owicz, Jak czytaæ dramat?

Z. Majchrowski, Jak czytaæ (i pisaæ) esej?

R. Grze�kowiak, Krótki kurs retoryki stosowanej

Promocja ksi¹¿ki Teatr Polski, Rosji i Litwy XX wieku

5. Grójec, 26 cz³onków, 7 odczytówZ. Szel¹g, Z dziejów kultury ¯ydów grójeckich

Z. Szel¹g, Bitwa pod Wark¹ 7 kwietnia 1656 r. w literaturze piêknej

R. Matyjas, Bitwa pod Wark¹ � tradycje patriotyczne i regionalne

Z. Szel¹g, Wprowadzenie do wystawy �Jerzy Giedroyæ i zagubieni romantycy�

Promocja ksi¹¿ki Z. �liwki �Rzecz o Florze Bieñkowskiej�

A. Molisak, Holocaust w literaturze polskiej i polityka

A. Molisak, Holocaust w literaturze polskiej

6. Jaros³aw, 34 cz³onków, 6 odczytówSesja naukowa w 620. rocznicê z³o¿enia ho³du Królowej Jadwidze przez miesz-

czan Jaros³awia:

K. O¿óg, Rz¹dy Jadwigi Andegaweñskiej w Królestwie Polskim

G. Ry�, �Maria i Marta� � duchowo�æ �wiêtej Królowej Jadwigi

H. Krêt, Królewska codzienno�æ �wiêtej Pani

Konferencja naukowa w 100. rocznicê �mierci Stanis³awa Wyspiañskiego:

K. Fazan, Stanis³awa Wyspiañskiego �teatr ogromny i intymny�. O koncepcji

nowoczesnej sceny

D. Jarz¹bek, Stanis³awa Wyspiañskiego my�lenie o teatrze i dramacie. �Studia

o Hamlecie�

M. Antoniuk, �Nigdy list ¿aden nie przychodzi w porê�. O korespondencji Sta-

nis³awa Wyspiañskiego

7. Katowice, 26 odczytówM. Piechota, Dlaczego S³owacki tylko bywa³ wielkim poet¹? (W �wietle jego

�Listów do matki�)

M. Piechota, Miejsce �Stylistyki wspó³czesnego jêzyka polskiego� w�ród przed-

miotów filologii angielskiej i germañskiej

M. Piechota, Do �Nike�? � Tak, ale najpierw jako Ksi¹¿ka Miesi¹ca w Bibliote-

ce �l¹skiej w Katowicach. O �Niesamowitej S³owiañszczy�nie� Profesor Marii Janion

Page 244: Przeglądaj numer

243

Konferencja Romantyczne przedmowy i przemowy (Cieszyn 17-19.10.2007):

M. Strzy¿ewski, O funkcji metakrytycznej przedmów romantycznych

B. £aziñska, Dwie przedmowy do �Poezji� Mickiewicza�

E. Szymanis, �Sam tylko przedmiot historyczny� � �Przedmowa� w interpre-

tacji �Konrada Wallenroda�

M. Piechota, Kilka s³ów o �Przedmowie� do tomiku �Wspomnienia z wojny

narodowej i sonety wojenne� Stefana Garczyñskiego�

O. Krysowski, Romantyczny etos poety i poezji w Przedmowie do �Trzech strun�

S. Goszczyñskiego

E. Kasperski, Parateksty Norwida a �wiatopogl¹d romantyzmu�

A. Krzysztofiak, Artysta w stajence. Koncepcja poety i poezji w mistycznej my�li

teoretycznoliterackiej Seweryna Goszczyñskiego

L. Zwierzyñski, Pisma filozoficzne S³owackiego jako wstêp i rama dzie³a ge-

nezyjskiego

N. Lipszyc, �Oni maj¹ walkê rozpocz¹æ�?� �Przygotowanie� w kontek�cie

�Kordiana� J. S³owackiego

A. Ziêtek-Ptak, Tragizm w koncepcji J. S³owackiego na podstawie autokomen-

tarzy poety

H. Gradkowski, O �Przedmowie� do �Trzech my�li pozosta³ych po �p. Henry-

ku Ligenzie� Z. Krasiñskiego

W. Rzoñca, Cypriana Norwida �Do Z. K.� � o zbêdno�ci przedmowy

W. Toruñ, Norwida poetyka i retoryka pewnego Wstêpu

A. Fabianowski, Literacko-polityczne eksplikacje i ekspiacje. Przedmowy Mi-

cha³a Czajkowskiego

B. Mytych, W jakie ramy Ignacy Domeyko oprawi³ swój �Pamiêtnik wygnañca�?

E. Malinowska, O przedmowach do �Rachunków� J. I. Kraszewskiego

J. Lyszczyna, Romantyka portret w³asny w przedmowach Konstantego Gaszyñskiego

W. Hamerski, Zmyliæ trop: �zawczasu, raz jeszcze i raz na zawsze�? Przedmo-

wy do powie�ci wspó³czesnych J. I. Kraszewskiego

T. Pawlus, Norwid i logika przy-pisywania

M. B¹k, Rozwa¿ny i romantyczny. Seweryn Korzeliñski i jego przedmowa do

�Opisu podró¿y do Australii�

L. Nawarecka, Bigos romantyczno-postmodernistyczny. O przedmowach Tytu-

sa Szczeniowskiego

M. Su³ek, Librecista pariasem w�ród dramaturgów. Wokó³ przedmowy Jana

Chêciñskiego do hinduskiej opery Stanis³awa Moniuszki

M. Makaruk, Historia pewnego nieporozumienia - o �przedmowie� do �Listów

z podró¿y� A. E. Odyñca

Page 245: Przeglądaj numer

244

8. Kielce, 25 cz³onkówBrak informacji

9. Kraków, 40 cz³onkówBrak informacji

10. KrasnystawBrak informacji

11. Krosno, 15 cz³onków, 3 odczytyM. Nowy, Jak czytaæ gazetê codzienn¹? Refleksje dziennikarza, redaktora i na-

uczyciela akademickiego

A. Drozd, Refleksje nad �mierci¹ w poezji Zbigniewa Herberta

S. Bortnowski, Poezja w szkole, czyli jak prze³amaæ bariery obojêtno�ci. Nowe

propozycje

12. Lublin, 50 cz³onków, 6 odczytów, spotkañS. Nieznanowski, �Janie do ciê wracamy�

A. Timofiejew, Twórczo�æ poetycka Wincentego Pola na tle literatury miêdzy-

powstaniowej 1831-1864

S. Nieznanowski, Po co dzi� czytamy Jana Kochanowskiego

S. Nieznanowski, Kolêdy polskie

I. Vonlanthen, Twórczo�æ Konstantego Dobrzyñskiego na tle miêdzywojennej

poezji politycznej

Miêdzynarodowa Konferencja Naukowa Lublin�Lwów Wincenty Pol �

fascynacje literatur¹ i krajobrazem w dwusetn¹ rocznicê urodzin poety, 1807-2007

13. £ód�, 35 cz³onków, 5 spotkañ (cyklicznych)Cykl odczytów na temat historii literatury polskiej dla m³odzie¿y licealnej i na-

uczycieli

Cykl warsztatów analitycznych

Spotkania z wybitnymi literaturoznawcami

XV ogólnopolski Konkurs Literacki o Nagrodê im. K. K. Baczyñskiego

Ogólnopolska studencka konferencja naukowa Przestrzenie �mierci� Od prze-

³omu romantycznego do dzi�

Page 246: Przeglądaj numer

245

14. Mazowsze (d. Opinogóra)Brak informacji

15. Olsztyn, 60 cz³onkówBrak informacji

16. OpoleBrak informacji

17. Poznañ, 30 cz³onków, 4 odczytyM. Piotrowska, Obronny mur, czyli Mickiewiczowskie �tableau vivants�

T. Kostkiewiczowa, Wiersze pó�ne jako kategoria historycznoliteracka

Wrêczenie nagród laureatom konkursu im. Profesora Jaros³awa Maciejewskie-

go wraz z koncertem

L. Quinkenstein, �Kometa i otch³añ�. Refleksje o niemieckim romantyzmie

18. Przemy�lBrak informacji

19. Przeworsk, 32 cz³onków, 5 odczytówM. Feduniewicz-Ryzner, Czytanie tekstów kultury

K. O¿óg, Jêzyk odbiciem kultury narodowej i regionalnej

Sesja naukowa Sytuacja literatury polskiej po 1989 r.:

M. Rabizo-Birek, Nowe zjawiska w literaturze polskiej po 1989 r.

J. Pasterski, �Z emigracji siê nie wraca� � poeta poza krajem po 1989 r.

Z. O¿óg, Tematyka religijna w poezji najm³odszej

20. Rzeszów, 60 cz³onków, 5 odczytówCz. K³ak, M³ody Pigoñ

Cz. K³ak, Stanis³aw Pigoñ wybitny uczony Podkarpacia

Cz. K³ak, O jutro polonistyki uniwersyteckiej. Okupacyjna korespondencja Sta-

nis³awa Pigonia z Romanem Pollakiem i Julianem Krzy¿anowskim

S. Fita, Warto�ci w twórczo�ci Boles³awa Prusa

Spotkanie z prof. Mart¹ Wyk¹

Page 247: Przeglądaj numer

246

21. Siedlce, 105 cz³onków, 10 odczytów, spotkañS. Szynkiewicz, Koczownicy wschodniej Europy. Miêdzy najazdami Hunów

i Mongo³ów

B. Bobrowska, �Lalka� w �wietle nowych teorii psychologicznych

A. Chojnacki, Poetyka Macieja Kazimierza Sarbiewskiego

H. Mierzwiñski, Wp³yw kultury nowo¿ytnej na wspó³czesn¹ cywilizacjê euro-

pejsk¹ (kalokagatia)

J. Faryno, Mitopoetyka ogrodu i uczty w �Panu Tadeuszu�

Koncert Poetycki �Mazowieccy lirnicy�

R. Bobryk, Funkcje i symbolika lustra w martwej naturze

K. Gmitrzak, S³owo o ksi¹¿ce �Lustro (zwierciad³o) w literaturze i kulturze�

S. Sobieraj, Formizm � prawdziwy pocz¹tek polskiej awangardy literackiej

Konferencja po�wiêcona prof. Stefanii Skwarczyñskiej

22. Starogard Gdañski, 17 cz³onków, 18 odczytów, spotkañSesja popularnonaukowa Boles³aw Le�mian i jego dziedzictwo

W. Owczarski, Fantazmaty Le�miana

M. ¯ó³ko�, Kobiety Le�miana

M. Milewska-Stawiany, Jêzyk Le�miana

Spotkanie autorskie z Tadeuszem D¹browskim

Z. Majchrowski, Tadeusz Ró¿ewicz. W 85. Rocznicê urodzin wielkiego poety

T. Kubiszewski, Jerzy Giedroyæ w 100. rocznicê urodzin

G. Mykowski, Archiwum rodzinne Józefa Czapskiego

Wystawa Jerzy Giedroyæ i dzie³o jego ¿ycia � miesiêcznik �Kultura� i Biblio-

teka �Kultury�

Obchody Roku Jêzyka Polskiego

Sesja popularnonaukowa w 100-lecie �mierci Wyspiañskiego Wyspiañski � stu-

dium artysty:

L. Czartoryska-Górska, Przestrzeñ autobiografii w twórczo�ci Wyspiañskiego

T. Linkner, Wyspiañski wobec neoromantyzmu

J. Ciechowicz, Wyspiañski � orze³ w kurniku

Spotkanie autorskie z Paw³em Huelle

Spotkanie autorskie z Mieczys³awem Abramowiczem

R. Nowosielski, Polskich poetów k³opoty z ojczyzn¹

R. Szwoch, Literacka przygoda Tadeusza Majewskiego

R. Szwoch, Nowe literackie reminiscencje z podró¿y Andrzeja Grzyba

Page 248: Przeglądaj numer

247

R. Szwoch, Starogard w przestrzeni czterech kultur: polskiej, niemieckiej, ¿y-

dowskiej i romskiej

23. Suwa³ki, 21 cz³onków, 13 odczytów, spotkañM. Urbanowicz, Problemy filmowej adaptacji dzie³a literackiego na przyk³a-

dzie �Panien z Wilka� w adaptacji Andrzeja Wajdy

J. Nowacka, Rola biblioteki w nowoczesnym spo³eczeñstwie

W. Smaszcz, Poezja ks. Jana Twardowskiego

W. Smaszcz, Mickiewicz mniej znany

M. Pietrewicz, Problemy oceniania prac maturalnych z jêzyka polskiego

M. Urbanowicz, Teatr Stanis³awa Wyspiañskiego

M. Urbanowicz, Wybitni Twórcy Wielkiej Reformy Teatru

J. Nowacka, Wspó³czesna biblioteka regionalna

W. Smaszcz, Poezja Karola Wojty³y � Jana Paw³a II

M. Pietrewicz, Praca nauczyciela polonisty w szkole �redniej wobec aktualnych

wymagañ maturalnych

VII Miejski Konkurs Recytatorski Gimnazjalistów po�wiêcony twórczo�ci

Mickiewicza M³odo�ci! ty nad poziomy wylatuj

XV Wojewódzki Festiwal Piosenki i Poezji Patriotycznej

VI Miejski Konkurs Ortograficzny Gimnazjalistów Mistrz Ortografii 2007

24. Szczecin, 14 cz³onków, 24 odczytyCykl wyk³adów dla nauczycieli i licealistów Wszechnica Polonistyczna:

E. Ko³odziejek, Jêzyk subkultur m³odzie¿owych na przyk³adzie subkultury hip-hopu

P. Micha³owski, �Kwiaty polskie� Juliana Tuwima. Emigracja � historia � au-

tobiografia � fikcja

J. Madejski, Miejsce diarystyki w literaturze wspó³czesnej

R. Cie�lak, Co widz¹ poeci? O wra¿liwo�ci wzrokowej � od Le�miana do Ró¿ewicza

A. Krukowska, Barbie idzie do raju. Kobiety w popkulturze

D. D¹browska, Kordian � cz³owiek romantyczny

D. �nie¿ko, G³os i pismo

B. Afeltowicz, Kulturowe uwarunkowania w toponimii Pomorza Zachodniego 

M. Koz³owska, Rytua³ � obrzêd � teatr. Wspó³czesne koncepcje sztuki teatru

R. Maka³a, Sztuka patrzenia

A. Kapu�ciñska, Miêdzy kultur¹ elitarn¹ i egalitarn¹. Jak rozumieæ � warto-

�ciowaæ � oceniaæ kulturê dawn¹ i wspó³czesn¹

Page 249: Przeglądaj numer

248

T. Czerska, Nowa kontestacja. Zwi¹zki z kontrkultur¹ literatury polskiej po 1989 r.

J. Madejski, Biografia i kultura

P. Micha³owski, Le�mian � poeta nowoczesny

E. Ko³odziejek, Subkultura kibiców pi³karskich

E. Pajewska, Kultura jako system otwarty

B. Afeltowicz, Kulturowe uwarunkowania w toponimii Pomorza Zachodniego 

M. Koz³owska, Rytua³ � obrzêd � teatr. Wspó³czesne koncepcje sztuki teatru

R. Maka³a, Sztuka patrzenia

A. Kapu�ciñska, Miêdzy kultur¹ elitarn¹ i egalitarn¹. Jak rozumieæ � warto-

�ciowaæ � oceniaæ kulturê dawn¹ i wspó³czesn¹

T. Czerska, Nowa kontestacja. Zwi¹zki z kontrkultur¹ literatury polskiej po 1989 r.

J. Madejski, Biografia i kultura

P. Micha³owski, Le�mian � poeta nowoczesny

E. Ko³odziejek, Subkultura kibiców pi³karskich

E. Pajewska, Kultura jako system otwarty

J. Jarzêbski, 12 wersji �Kosmosu� W. Gombrowicza

E. Balcerzan, Jeszcze o literacko�ci

25. Tarnów, 40 cz³onków, 16 odczytów, spotkañM. Nawrocki, Miêdzy fizyczno�ci¹ a metafizyczno�ci¹ � o ostatnich wierszach

Czes³awa Mi³osza

Z. Cygal-Krupa, Jêzykowy obraz matki w poezji Jana Twardowskiego

Wyk³ady w ramach projektu Jêzyk �wiadectwem naszej to¿samo�ci:

M. Pachowicz, Jêzyk m³odzie¿y na tle wspó³czesnej polszczyzny

A. Borowski, Retoryka to¿samo�ci

J. Labocha, Grzeczne i skuteczne porozumiewanie siê

W. �liwiñski, Styl urzêdowy w komunikacji spo³ecznej

Z. Cygal-Krupa, Jêzyk polski w �wiecie

Ogólnopolska konferencja naukowa Wspó³czesna polszczyzna � stan, perspek-

tywy, zagro¿enia

M. Nawrocki, Ludzie i potworki. Uwagi o ontologii Boles³awa Le�miana

S. Bortnowski, Czy polonistyka szkolna jest na krawêdzi?

S. Bortnowski, M. Nawrocki, Autorytet warto�ci � cz³owieczeñstwo

Obchody Roku Wyspiañskiego:

F. Ziejka, Pomsty wszystko wo³a� O budzeniu narodu przez Stanis³awa Wy-

spiañskiego

Page 250: Przeglądaj numer

249

S. Dziedzic, Co porz¹dny ¯yd ma robiæ w literaturze, czyli o dramacie Hirsza

Singera z Bronowic Ma³ych

K. Bañburski, Pok³osie pobytu Stanis³awa Wyspiañskiego w Tarnowie

Warsztaty dla polonistów w ramach projektu Patron mojej szko³y. Portret ¿y-

ciem pisany

Konkurs literacki w ramach projektu Patron mojej szko³y. Portret ¿yciem pisany

26. Toruñ, 28 cz³onków, 6 odczytówW. Lewandowski, O literaturze Drugiej Emigracji

L. Szaruga, Poezja III RP

Tajniki sztuki dziennikarskiej � spotkanie z Winicjuszem Schulzem

Obchody Dni Wyspiañskiego:

J. Skuczyñski, �Wesele� roku 1901

A. Duda, Twórczo�æ Stanis³awa Wyspiañskiego w kontek�cie teatru europejskiego

P. Skrzypczak, Inspiracje malarstwem a filmowe �rodki wyrazu w �Weselu�

w re¿yserii Andrzeja Wajdy

27. Warszawa, 167 cz³onków, 5 spotkañSpotkanie z Zofi¹ Stefanowsk¹ z okazji zakoñczenia edycji �Dzie³� Adama

Mickiewicza

Konferencja naukowa Dialogi romantyczne

Spotkanie z m³odymi poetami warszawskimi: Anet¹ Kamiñsk¹, Joann¹ Muel-

ler, Mariuszem Applem, Dariuszem Dziurzyñskim

Konferencja Miêdzy Wschodem a Zachodem. Europa Mickiewicza i innych

twórców

Spotkanie z Micha³em Mas³owskim (prezentacja ksi¹¿ki �Problemy to¿samo�ci.

Szkice mickiewiczowskie i (post)romantyczne) towarzysz¹ce otwarciu wystawy My

z niego wszyscy

28. Zielona Góra, 12 cz³onków, 2 odczytyJ. Skuczyñski, �wiat³o w �Dziadach� A. Mickiewicza

J. Skuczyñski, �Czym siê stanie ta sztuki gontyna�. Inspiracje Grecji antycznej

w teatrze niemieckim prze³omu XIX i XX wieku

Page 251: Przeglądaj numer

250

ODDZIA£Y TOWARZYSTWA LITERACKIEGOIM. ADAMA MICKIEWICZA

1. Bia³ystok15�420 Bia³ystok, Pl. Uniwersytecki 4, pok. 57 (Uniwersytet w Bia³ym-

stoku; Instytut Filologii Polskiej), dr Violetta Wejs-Milewska2. Bydgoszcz85�067 Bydgoszcz, ul. Jagielloñska 11 (Uniwersytet Kazimierza Wielkie-

go; Zak³ad Literatury Powszechnej i Komparatystyki), prof. dr hab. Lidia Wi�-niewska

3. Czêstochowa42�200 Czêstochowa, Al. Armii Krajowej 36 A (Akademia im. Jana D³u-

gosza; Instytut Filologii Polskiej), dr El¿bieta Wróbel4. Gdañsk80�952 Gdañsk, ul. Wita Stwosza 55 (Uniwersytet Gdañski; Instytut Filo-

logii Polskiej), prof. dr hab. Jan Ciechowicz5. Grójec05�600 Grójec, ul. Zatylna 5 m. 6, prof. dr hab. Zdzis³aw Szel¹g6. Jaros³aw37�500 Jaros³aw, ul. Jezuicka 1, mgr Helena Szczepanik7. Katowice40�032 Katowice, Pl. Sejmu �l¹skiego 1 (Uniwersytet �l¹ski; Instytut Fi-

lologii Polskiej), prof. dr hab. Marek Piechota8. Kielce25�509 Kielce, ul. Le�na 16 (Akademia �wiêtokrzyska; Instytut Filologii

Polskiej), dr Anna Kurska9. Kraków31�007 Kraków, ul. Go³êbia 20 (Uniwersytet Jagielloñski; Instytut Filolo-

gii Polskiej), prof. dr hab. Bogus³aw Dopart10. Krasnystaw22�300 Krasnystaw, ul. Sobieskiego 7c m. 16, mgr Ewa Magdziarz11. Krosno38�400 Krosno, Rynek 1 (Pañstwowa Wy¿sza Szko³a Zawodowa w Kro-

�nie), mgr Franciszek Tereszkiewicz12. Lublin20�031 Lublin, Pl. M. Sk³odowskiej-Curie 4 (Uniwersytet Marii Curie-

-Sk³odowskiej; Instytut Filologii Polskiej), dr hab. Artur Timofiejew

Page 252: Przeglądaj numer

251

13. £ód�90�514 £ód�, Al. T. Ko�ciuszki 65 (Uniwersytet £ódzki; Wydzia³ Filolo-

giczny), dr Krystyna Ratajska14. Olsztyn10�725 Olsztyn, ul. Kurta Obitza 1 (Uniwersytet Warmiñsko-Mazurski;

Instytut Filologii Polskiej), prof. dr hab. Krystyna Stasiewicz15. Oddzia³ Mazowiecki w Opinogórze06�400 Ciechanów, ul. Gen. Sikorskiego 4a m. 55, mgr Mariusz Sta-

wicki16. Opole45�040 Opole, ul. Kopernika 11 (Uniwersytet Opolski; Instytut Filologii

Polskiej), dr Adrian Gleñ17. Poznañ61�874 Poznañ, Al. Niepodleg³o�ci 4 (Uniwersytet im. Adama Mickiewi-

cza; Instytut Filologii Polskiej), prof. dr hab. El¿bieta Nowicka18. Przemy�l37�700 Przemy�l, ul. Benszówny 4 m. 1, mgr W³odzimiera Klepacka19. Przeworsk37�200 Przeworsk, ul. Jagielloñska 16 (Pedagogiczna Biblioteka Woje-

wódzka w Przemy�lu, Filia w Przeworsku), mgr Katarzyna Rudnicka20. Rzeszów35�310 Rzeszów, ul. T. Rejtana 16 c pok. 104 (Uniwersytet Rzeszowski;

Instytut Filologii Polskiej), dr Marek Stanisz21. Siedlce08�110 Siedlce, ul. G. Orlicz-Dreszera 19/ 21, paw. A, pok. 6 A (Akade-

mia Podlaska; Instytut Filologii Polskiej), dr Ma³gorzata Burta22. Starogard Gdañski83�200 Starogard Gdañski, ul. Hallera 34, mgr Grzegorz Mykowski23. Suwa³ki16�400 Suwa³ki, ul. E. Plater 33 a (Wojewódzka Biblioteka Publiczna), mgr

Marek Urbanowicz24. Szczecin71�065 Szczecin, Al. Piastów 40 b (Uniwersytet Szczeciñski; Instytut Fi-

lologii polskiej), prof. dr hab. Piotr Micha³owski25. Tarnów33�100 Tarnów, ul. A. Mickiewicza 8 (Pañstwowa Wy¿sza Szko³a Zawo-

dowa), mgr Marta Mikosiñska

Page 253: Przeglądaj numer

252

26. Toruñ87�100 Toruñ, ul. Fosa Staromiejska 3 (Uniwersytet Miko³aja Kopernika;

Instytut Literatury Polskiej), dr Maciej Wróblewski27. Warszawa00�327 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmie�cie 26/28 (Uniwersytet War-

szawski; Wydzia³ Polonistyki; Instytut Literatury Polskiej), dr Andrzej Guzek28. Zielona Góra65�762 Zielona Góra, Al. Wojska Polskiego 69 (Uniwersytet Zielonogór-

ski; Instytut Filologii Polskiej; Zak³ad Literatury Romantyzmu i Pozytywizmu),dr hab. Marta Ruszczyñska

Page 254: Przeglądaj numer

Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, Rok I (XLIII) 2008

SPIS TRE�CI

ARTYKU£Y I ROZPRAWY

Józef Bachórz, O potrzebie scalania polskiego wieku XIX ................................................................ 7Tomasz Sobieraj, Kulturowy model dziewiêtnastowieczno�ci .......................................................... 19Ewa Paczoska, Latarnia czarnoksiêska, czyli dziewiêtnastowieczno�æ i nowoczesno�æ ................. 39Jaros³aw £awski, Mickiewicz, wspólnota, historia .......................................................................... 54Janusz Maciejewski, Wiek XIX jako formacja kulturowa i dziewiêtnastowieczno�æ jako

antywarto�æ ................................................................................................................................ 73

KOMPARATYSTYKA

Lidia Wi�niewska, Komparatystyka miêdzy Mickiewiczem a dniem dzisiejszym ............................ 81

OMÓWIENIA I MATERIA£Y

Ewa Ihnatowicz, Wiek XIX w �Wieku� .......................................................................................... 111Adrian Ko³toniak, Recepcja twórczo�ci Adama Mickiewicza w �Tygodniku Ilustrowanym�

w latach 1898-1907 .................................................................................................................. 120

T£UMACZENIA

Wolfgang Matz, Stan nieestetyczno�ci i stan estetyczno�ci. Trzy ¿ycia i trzy ksi¹¿ki(prze³. Wojtek Klemm) ............................................................................................................. 133

Page 255: Przeglądaj numer
Karol
Tekst maszynowy
Karol
Tekst maszynowy
Karol
Notatka
Marked ustawione przez Karol
Page 256: Przeglądaj numer
Page 257: Przeglądaj numer