prekursor numer 2 kwiecień

32
prekursor kultura ponad wszystko Kwiecień 2014 N°2

Upload: prekursor

Post on 12-Mar-2016

242 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Prekursor - Bezpłatny młodzieżowy miesięcznik poświęcony rozpowszechnianiu kultury, rozrywki i sztuki.

TRANSCRIPT

Page 1: Prekursor Numer 2 Kwiecień

prekursor

kultura ponad wszystko

Kwie

cień

201

4 N

°2

Page 2: Prekursor Numer 2 Kwiecień

2 | N°2 Kwiecień

PREKURSORKRZEWICIEL

Pionier

wynalazca

INN

OW

ATO

R Odnow

iciel

OD

KRY

WC

A

NO

WA

TOR

ZWIASTUN

Page 3: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 3

Witaj!„Prekursor”, jest to miesięcznik

stworzony przez uczniów Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicz-nego przy ulicy Kilińskiego 25, jest kierowany przede wszystkim do mło-dzieży Sosnowca, a jego podstawowym celem jest szerzenie kultury, informacji i rozrywki. Chcielibyśmy aby każdy chętny miał możliwość przyczynienia się do kreowania czasopisma, a także jej rozpowszechniania.

Da nam to możliwość do integro-wania się oraz zapoczątkowania dłu-gotrwałej przyjaźni pomiędzy nami jak i również szkołami, które w przyszłości mogą stworzyć jedną społeczność. Kolejny nasz cel jaki wyznaczyliśmy to

zachęcenie do zapoznania się z kulturą oraz propagowania aktywnych działań kulturalnych na terenie całego Zagłę-bia. Umieszczając interesujące artyku-ły, poradniki oraz pomoce naukowe, opatrzone w ciekawe zdjęcia, będziemy szerzyć wśród młodzieży możliwość łatwego oraz przyjemnego pozyski-wania wiedzy. Nagłaśniając projekty, konkursy, warsztaty, spotkania oraz różnego rodzaju imprezy organizowa-ne przez nasze centrum zachęcamy do

zapoznania się z programem poszcze-gólnych szkół, a zarazem promujemy aktywne, przyjemne oraz pożyteczne spędzenie czasu wolnego, zaś wywia-dy i elementy rozrywkowe będą do-datkową atrakcją, która pozwoli nam spojrzeć na świat z innej perspektywy. Damian Żak

Page 4: Prekursor Numer 2 Kwiecień

4 | N°2 Kwiecień

Kwiecień N°2

Wydarzenia 6

„Parodia Człowieka” - opowiadanie Wiktorii Sulik 28

Sztuka to Pinga

22

Z życia CKZiU 8

16

14

Film, muzyka, teatr 23

Sztuka w obliczu człowieka 27

Ikar może lecieć dalej

Galeria Pinaga 18

Zaspokojona przyjemność

21

Intel Extreme Masters! - Wielki Finał

Kicz wokół nas

Page 5: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 5

28

8

14

N°2 Kwiecień

Redaktor naczelny Damian Żak

Szata Graficzna Damian Żak

Wioletta Banaszek

Redaktorzy Damian Żak

Dominika Jawor Kamil Borkowski Kamil Gęsikowski Michał Młyński

Natalia Niedbałka Oliwia Bogdan

Korekta mgr Anna Wiśniewska

mgr Aneta Gil mgr Dorota Skowronek

mgr Bożena Fulas

Menadżer medialny Kamil Bartkiewicz

Kontakt telefon redakcja: 794 566 130 e-mail: [email protected]

WydawcaCentrum Kształcenia

Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, ul.Kilińskiego 25

PREKURSOR

SOSNOWIEC

Nasz profil na Facebook’u

www.facebook.com/prekursorsc

Nasz blog

www.prekursor.sosnowiec.pl

CKZiU

www.ckziu25.sosnowiec.pl

Page 6: Prekursor Numer 2 Kwiecień

6 | N°2 Kwiecień

Wydarzenia Silesia

9-10 Kwietnia | „Dla Ciebie to 5 minut, dla Kogoś to całe życie”Rejestracja potencjalnych daw-ców. | Godziny: 11:00 - 18:00 | Wyższa Szkoła Humanitas SosnowiecFundacja DKMS Polska rozpoczęła w Sosnowcu rejestracje potencjal-nych dawców. Oddaj wymaz, dla ciebie to nic, a dla kogoś to może być szansa na przeżycie!

10 Kwietnia | Koncert Reggae Connecting People | Start: 20:00 | Scena Gugalander KatowiceKolejny przystanek z cyklu koncertów Reggae Connecting People, tym razem w Katowicach. Na scenie wystąpią: Roots Roc-kets, Ayarise, Lady Dee, Baobab.Bilety: 15zł

12 Kwietnia |Stand-up: Michał Leja, Wojtek Pięta, Piotr Zły-dach | Start: 20:00 | Katofonia KatowiceNajważniejsze kwietniowe wydarzenie stand-upowe w Ka-towicach! Trzech chłopaków, trzy odrębne spojrzenia na świat, ale jeden cel – rozśmieszyć publicz-ność do granic wytrzymałości. Dokonali tego już w Katowi-cach dwukrotnie.

11 Kwietnia | Koncert Jazzowy Fortuna / Dys | Start: 21:00 | Katofonia KatowiceWspólny projekt Macieja Fortuny i Krzysztofa Dysa stanowi pełną przestrzeni muzykę kameralną z pogranicza muzyki klasycznej i jazzu. W charakterze intymna, zachowuje wszelkie przymioty muzyki awangardowej. Na wy-konywany repertuar składają się wyłącznie autorskie kompozycje. Wstęp 20/30 zł

11 Kwietnia | Koncert Metrowy, HK Rufijok, DJ Juvson | Start: 20:00 | Scena Gugalander KatowiceKoncert: Metrowy, HK Rufijok oraz DJ Juvson! Support zagrają Prezesura & Sant oraz Sebastian Sosna Łebster & Bobek. Impreze poprowadzi Avens Music!Wstęp 20 zł

11 Kwietnia | Koncert XXANA-XX | Start: 21:00 | Klub Klawia-tura KatowiceXXANAXX to polski duet z War-szawy tworzący muzykę elektro-niczną. Ich kompozycje pełne są analogowych brzmień, głębokich basów oraz przestrzennych po-głosów. Ta mikstura w połączeniu z głosem Klaudii tworzy niezwykłe muzyczne doświadczenie która wprowadza słuchacza w wyższy stan relaksu. Gatunki które są im bliskie to chillwave, witch house i electronicaBilety 20 zł

Page 7: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 7

25 Kwietnia | Koncert Agressiva 69 | 2doors SosnowiecAgressiva 69, to prekursorzy i naj-bardziej rozpoznawalny w Polsce zespół rockowo industrialny. Grupa została założona w 1987 przez Tomasza Grocholę i Jacka Tokarczyka. Występowała na największych scenach w Polsce i Europie z takimi gwiazdami jak Prodigy, Paradise Lost, New Model Army, The Mission i innymi.

12 Kwietnia | SWAG SHOW SILESIA | Galeria Szyb Wilson KatowiceSwag Show to polska enklawa kreatywnych ludzi, ich pomy-słów i idei. Naszym celem jest skupienie w jednym miejscu, najlepszych i najbardziej obiecu-jących projektantów, designerów oraz wszystkich tych, dla których streetwear jest pasją i sposobem na życie.

25-27 Kwietnia | AlterFest Mysłowice25 Kwietnia- Stare Kino, Grun-waldzka 14, Wystąpią: Sonia pisze piosenki, Carnauba Wax, Oxford Drama, Young Stadium Club, Lilly Hates Roses, Lorein26 Kwietnia - Stare Kino, Grunwaldzka 14, Wystąpią: Beat Beat Owl, Don’t You Bear, Brzoska i Gawroński, L.A.S., Mikromusic27 Kwietnia - Kościół Ewange-licki, Powstańców 17, Wystąpią: Pol Wanda, Milcz SerceBilety: 25.04 - 20 zł, 26.04 - 20 zł, 27.04 - 10 zł, karnet trzydniowy - 40 zł

25 Kwietnia | Koncert Chłopcy Conta Basia | Start: 18:00 | Zamek Sielecki SosnowiecZ założenia ich twórczość charak-teryzuje się minimalistycznym klimatem oraz inspiracją tradycyj-ną polską muzyką. W utworach przejawiają się także ludowe fascynacje, w warstwie muzycznej pod postacią oberkowej frazy, surowości pieśni obrzędowej, czy melodyjności ballady. Całość podana jest we współczesnych, jazzujących aranżacjachBilety: 15zł

26 Kwietnia | Koncert CZAD GIEŁDA FEST #4 - Deafness By Noise, Bulbulators, Death Row, Dzieci Z Beczek, Bullet Belt | Start: 18:30 | Klub Klawiatura KatowiceCzwarta edycja tej miejmy nadzieję, że cyklicznej imprezy-Nazwą nawiązujemy oczywiście do legendarnych już w tej chwili koncertów, które organizowali-śmy w latach 90-tych po giełdach w Mega Clubie.

26 Kwietnia - 2 Maja | Katowice JazzArt Festival | KatowiceInstytucja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów zaprasza na 3. JazzArt Festival, który potrwa od 26 kwietnia do 2 maja. Więcej na jazzartfestival.eu/

Page 8: Prekursor Numer 2 Kwiecień

8 | N°2 Kwiecień

Z życia CKZiU

Przechadzka po Unii Europejskiej

Żyjemy w świecie, w którym granice geograficzne mają coraz mniejsze znaczenie.

Najłatwiej to zauważyć w Unii Europejskiej, gdzie każdy Eu-ropejczyk bez najmniejszych problemów może się poruszać po wszystkich państwach człon-kowskich. Dzięki temu, ekspansje ludności w Europie są na porząd-ku dziennym; jesteśmy w stanie integrować się tak w zasadzie na każdej płaszczyźnie, poznać bogactwo różnorodności kul-turowej. W XXI wieku, bariery językowe nie mają większego znaczenia. Język angielski jest powszechnie znany, a nawet gdyby ktoś go nie znał to teraz każdy smartfon jest wyposażony w transalator, który jest w stanie przetłumaczyć prawie wszystkie języki, jakie są używane na świe-cie, a już na pewno w Europie. Pamiętajmy też o komunikacji

wspólnej dla ludzkości z całego świata, czyli mowie ciała, która nawet w najtrudniejszych okoliczno-ściach potrafi zdziałać “cuda”. Tak więc nic innego nam nie pozostaje jak latać, jeździć i zwiedzać.

Unia Europejska doskonale rozumie, jak bardzo ważna jest integracja międzynarodowa, a zwłaszcza wśród młodzieży, bo to w końcu my jesteśmy przy-szłością, dlatego też zostały utworzone specjalne projekty takie jak Leonardo da Vinci lub Comenius. Mają one różny charakter, np. mogą to być wymiany, wyjazdy ukierunkowane na daną tematykę, lub tak jak u nas w CKZiU jako praktyka zawodowa. Ta ostatnia możliwość z tych wszystkich jest najcie-kawsza i warta uwagi, ponieważ w ramach wyjazdu normalnie pracujemy w zakładzie pracy, tylko że za granicą, a taki wpis w CV jest jak „wisienka na torcie”! Doświadczenie, jakie można nabyć jest kilkakrotnie większe, niż w szkole czy rodzimym za-kładzie pracy. Prócz samej pracy możemy doskonale poznać mentalność tamtejszej ludności, zwyczaje czy też kulturę. Najważniejszym aspektem brania udziału w takich projektach jest fakt, że są one całkowicie bezpłatne, otrzymujemy kieszonkowe na własne wydatki oraz pomoce naukowe. U nas w szkole wyjazdy są w zasadzie po całej Europie:

Foto. Damian Żak / Miasto Cosenza, Włochy

Page 9: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 9

Wielka Brytania, Włochy, Fran-cja, Niemcy, Czechy, Hiszpania… i wciąż są pisane nowe projekty do coraz innych krajów, więc potencjał jest nieograniczony.

Pewnie teraz, wielu z Was pomyśli, że na taki wyjazd jest trudno się dostać. Nic bardziej mylnego. Każdy uczeń naszej szko ł y ma taką możliwość, w praktyce trzeba wyrazić tyl-ko trochę chęci i uczestniczyć w zajęciach przygotowujących pod kątem komunikacji i pracy w innym języku. Inną sprawą jest też fakt, że są osoby, któ-re boją się takich wyjazdów np. z powodu, bariery językowej lub nieznajomości obcego kraju. Nie-mniej jednak warto się przełamać i pojechać. Człowiek mimo różnic kulturowych, językowych itd. jest tym samym człowiekiem, więc zawsze się dogadamy, (opieram tutaj się na podstawie swoich własnych doświadczeń). Pisząc ten artykuł, aktualnie przebywam we Włoszech, gdzie odbywam praktyki. Jestem tu już kilka dni i powiem szczerze, mimo że Włosi prawie w ogóle nie mówią po angielsku( wynika to z ich mentalności), to jeszcze ani razu nie miałem problemu z ko-munikacją. Raz zupełnie przez przypadek wsiadłem do złego autobusu. Choć wydawało mi się, że dobrze jadę, to miałem niespodziankę, kiedy byłem zmu-szony wysiąść, bo był to koniec trasy, na granicach miasta, w do-datku nie było rozkładów jazdy. Jednak ku mojemu zdziwieniu bez problemu dogadałem się z pewną panią, która nie znała angielskiego, a rozmowa opie-rała się na znajomości kilku słów po włosku, które nauczyłem się w ciągu ostatnich dni. Nie tylko mi wskazała dobry autobus, ale też pokazała mi , gdzie wysiąść i jak dojść na miejsce. Tak więc nie ma się czego bać, trzeba ko-niecznie tego doświadczyć, bo my jako uczniowie w praktyce oprócz posiadania wymaganej wiedzy, nie musimy się niczym

innym zajmować, aby jechać. Wszystkim zajmuje się szkoła.

Organizacja takich praktyk jest doskonale prze-myślana pod każdym aspektem. To nie jest tak, że pracodawca dobierany jest drogą np. losowa-nia. Wszystko opiera na naszym doświadczeniu, umiejętnościach oraz wiedzy. Kilka miesięcy przed wyjazdem pisaliśmy CV, które następnie zostało rozesłane do firm, i to zakłady pracy ostatecznie dokonywały wyboru. Na tym jednak nie koniec! Po przyjeździe są prowadzone rozmowy kwalifikacyjne, a wszystko dlatego, aby dobrze wykorzystać nas potencjał. Nawet sam termin jest dopasowany tak, abyśmy nabyli najpierw praktyczną wiedzę w Polsce, a potem wykorzystali ją za granicą. To wynika też z barier komunikacji, bo nie zawsze każdy zna specjalistyczne słownictwo.

Główną zaletą pracy za granicą, jest ogromna wartość doświadczenia, jakie można tu nabyć. Wystarczy spojrzeć na to od strony komunikacji. Jeżeli bez problemu dogadasz się z w obcym języku, w obcym kraju, i jeszcze poprawnie zrobisz to, o co cię proszono, to normalna płatna praca w Polsce czy w Europie, a nawet w Azji nie będzie stanowiła dla Ciebie problemu, ponieważ właśnie przełamałeś barierę, jaka Cię dzieliła od obcokrajowców. Praca do wykonania jest zazwyczaj podobna do tej kra-jowej, a każdy ją wykonuje na swój indywidualny sposób, tym bardziej, że nie jesteśmy w rodzimym kraju. Nauczenie się nowych rozwiązań bądź metod, zwłaszcza tych innowacyjnych lub powszechnie niedostępnych, z pewnością w przyszłości nam ułatwi pracę, lub wyciągnie z opresji. Nigdy nie wiadomo, jaka wiedza będzie nam potrzebna, więc najlepiej chłonąć wszystko, jak tylko jest to możliwe.

Sam wyjazd, to kolejna przygoda w naszym życiu. Przeżyłem we Włoszech wiele zabawnych i ciekawych sytuacji, do których często będę wracał wspomnieniami. Obca kultura jak i zwyczaje mogą być naprawdę zaskakujące, a czasem nawet dla nas dziwne, bo np. kawiarnie i pizzerie we Włoszech często są otwarte całą noc i wcale nie są puste, a znowuż zwykle sklepy zamykane około 20:30. Ok. godz. 13.00 dla Włochów zaczyna się czas lunchu i mniej więcej do godziny 15.00 wszystkie sklepy są zamknięte. Mógłbym tutaj wiele opowiadać, ale uważam, że najlepiej jest i tak przekonać się samemu, niekoniecznie we Włoszech!

Damian Żak

Page 10: Prekursor Numer 2 Kwiecień

10 | N°2 Kwiecień

„Dni Otwarte” w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, Kilińskiego 25

Technikum Nr 6 Grafiki, Logistyki i Środowiska w Sosnowcu przy ul. Legionów 9

7 kwietnia 2014 r. (poniedziałek) - godzina 13.00 – 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

Nasi Goście – Uczniowie klas trzecich oraz ich Opiekunowie będą mieli okazję zapoznać się z proponowaną przez nas ofertą edukacyjną na rok szkolny 2014/15. Podczas „Dni Otwartych” będzie można zwiedzić sale lekcyjne, pracownie do praktycznej nauki zawodu, bibliotekę, salę gimnastyczną oraz basen. Gorąco zapraszamy do wzięcia udziału w zajęciach przygotowanych przez nauczycieli i uczniów naszej szkoły. Dla wszystkich, którzy nas odwie-dzą przygotowaliśmy zabawę zakończoną loterią fantową. www.technikum6.sosnowiec.pl

VIII LO im. C.K NorwidaTechnikum Nr 4 Transportowe w Sosnowcu przy ul. Kilińskiego 31

8 kwietnia 2014 r. (wtorek) od 13.00 do 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

Podczas zwiedzania szkoły w „Dniach Otwartych” gimnazjaliści będą mogli zobaczyć ciekawe prezentacje dotyczące kierunków kształcenia, uczestniczyć w zajęciach teatralnych i filmowych, spróbować swoich sił na symulatorze lotu i prowadzenia pociągu, znaleźć się w środku prawdziwej lokomotywy Ty51 – 133, porozmawiać z uczniami i nauczycielami. Zapraszamy do wzięcia udziału w quizach i konkursach z różnych dziedzin. Prawidłowa odpowiedź będzie nagradzana punktami, które będzie można po zakończeniu zwiedzania szkoły zamienić na nagrody niespodzianki! www.zstil.sosnowiec.pl

Technikum Nr 2 Architektoniczno-Budowlane Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 3 w Sosnowcu przy ul. Braci Mieroszewskich 42

10 kwietnia 2014 r. (czwartek) od 13.00 do 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

„Od Cekaziaka do Kossaka” -warsztaty dla przyszłych malarzy nie tylko pokojowych. Zdobienie palm oraz koszyczków wiosenno -świątecznych – warsztaty dla kierunku architektura krajobrazu. Jak żyć wygodnie i ekologicznie - nowe technologie w budownictwie, energetyka odnawialna oraz „inteli-gentny” dom? Przyjdź zobaczyć naszą szkołę i pomóż nam stworzyć prawdziwy plac budowy! zsabsosnowiec.szkolnastrona.pl

Technikum Nr 5 Samochodowo-Mechatroniczne Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 7 Samochodowo-Mechatronicznaw Sosnowcu przy ul. Kilińskiego 25

11 kwietnia 2014 r. (piątek) godz.13.00-17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

W programie między innymi dwujęzyczne (polsko-angielskie) warsztaty ekologiczne dla zaproszonych grup gimnazjalistów z nauczycielami prowadzone przez pracowników nauko-wych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Dla rodziców zainteresowanych uczniów - wiosenny przegląd techniczny samochodów osobowych do 3,5 t. – warsztaty szkolne (pią-tek, sobota). Darmowy przegląd będzie obejmował kontrolę stanu technicznego pojazdu: układ zawieszenia, układ kierowniczy, układ hamulcowy, silnik i osprzęt pojazdu, oświetlenie pojazdu, stan ogumienia pojazdu, uszkodzenia nadwozia.

www.kilinski.edu.pl

11 kwietnia 2014 r. (piątek) - godzina 15.00 – 20:0012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

10 kwietnia 2014 r. (piątek) - godzina 15.00 – 17:0012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

Centrum Kształcenia Ustawicznego w Sosnowcu przy ul. Kilińskiego 25W salach dydaktycznych odbywać się będą lekcje otwarte z biologii, języka polskiego, histo-rii, w których uczestniczyć będą mogli zainteresowani ofertą edukacyjną placówki.

www.cku.sosnowiec.pl

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 2 w Sosnowcu przy ul. H. Hubala Dobrzańskiego 131

9 kwietnia 2014 r. (środa) - godzina 13.00 – 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

Możecie zobaczyć m.in. pokaz szermierki i samemu spróbować sił w szermierce, uczestni-czyć w warsztatach florystycznych i uczestniczyć w pokazie robienia biżuterii.

www.zsu.edu.pl

Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Sosnowcu przy ul. Teatralna 3

Page 11: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 11

Festiwal „World Song”

Postaw na hobby

W środę 26 marca br. odbył się II Miejski Fe-stiwal Piosenki „World

Song”. Swoimi talentami muzycz-nymi popisywali się soliści i zespoły w dwóch kategoriach wiekowych: gimnazjalna oraz ponadgimnazjal-na. Jury oceniało poprawną emisję głosu, dykcję, poprawność języko-wą, muzykalność i ogólne wrażenie artystyczne.

Organizatorami drugiej już edy-cji festiwalu, którego celem jest umożliwienie twórczej konfronta-cji wykonawców i ich nauczycieli, integracja i promocja młodych wykonawców oraz doskonalenie znajomości języków obcych, są Ognisko Pracy Pozaszkolnej nr 1 w Sosnowcu oraz Zespół Szkół Mu-zycznych w Sosnowcu.

Każdy z nas ma hobby, robi to, co lubi. Uwielbiam ro-bić profesjonalne zdjęcia,

chociaż do „zawodowca ”mi jesz-cze wiele brakuje. Dlatego wzią-łem udział w doskonaleniu swojego warsztatu. Zajęcia, o których mowa, co prawda odbyły się w zeszłym roku w Poziomie450 w Sosnowcu, jednak wciąż żyję wspomnieniami o nich. Gospodarzami warsztatów byli przedstawiciele firmy SONY, którzy udostępnili nam lustrzan-ki cyfrowe. Zanim przeszliśmy do przyjemniejszej części warsztatów, uczestniczyliśmy w wykładzie na te-mat zastosowania nowej technologii w lustrzankach SONY.

Ciekawostką było to, że do tej pory żadna inna firma nie zdecydowała się do zastosowania takich ele-mentów jak SONY. Następnie po otrzymaniu sprzętów udaliśmy się na ściankę, gdzie trwały ostatnie poprawki. Ekipa udzieliła nam in-strukcji, przedstawiła plan, no i…zaczęliśmy „pstrykać” zdjęcia.

Konkurs uzyskał patronat pre-zydenta Sosnowca Kazimierza Górskiego, a także Zespołu Na-uczycielskich Kolegiów Języków Obcych w Sosnowcu. Wspierają go także już drugi rok z rzędu „Wiado-mości Zagłębia”.

Każdy miał za zadanie zaśpie-wać dwie wybrane przez siebie piosenki, jedną w języku polskim, drugą w obcym.

W kategorii ponadgimnazjalnej II miejsce jury przyznało Aleksan-drze Wykręt z VIII LO im. Cypriana Kamila Norwida. Patrycję Sobie-rajską z Technikum nr 6 Grafiki, Logistyki i Środowiska jury postano-wiło nagrodzić wyróżnieniem. Obie wokalistyki uczęszczają do Centrum Kształcenia Zawodowego i Usta-wicznego przy ul. Kilińskiego 25

Modelki spisały się bardzo dobrze. Plusem było to, że one tak ja i my, nie miały dużego doświadczenia, więc nikt się nie krępował. Myślę, że każdy uczestnik tych warsztatów zdobył nie tylko pewne doświadcze-nie. Przez chwilę można było zostać profesjonalnym fotografem testują-cym zawodowy sprzęt: lustrzanki i obiektywy. Na pamiątkę, każdy zabrał ze sobą to, co zawsze będzie mu przypominało o tych warszta-tach – efekty naszej pracy- zdjęcia.

Jeśli chodzi o moje wrażenia, to je-stem bardzo zadowolony, ponieważ zdobyłem ciekawe doświadczenie oraz materiały, które mogę wrzucać na bloga.

Damian Stefanowicz

7 kwietnia 2014 r. (poniedziałek) - godzina 13.00 – 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

8 kwietnia 2014 r. (wtorek) od 13.00 do 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

11 kwietnia 2014 r. (piątek) - godzina 15.00 – 20:0012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

10 kwietnia 2014 r. (piątek) - godzina 15.00 – 17:0012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

9 kwietnia 2014 r. (środa) - godzina 13.00 – 17.3012 kwietnia 2014 r. (sobota) – godzina 10.00 – 13.30

Page 12: Prekursor Numer 2 Kwiecień

12 | N°2 Kwiecień

W październiku 2013 r. minęła pięćdziesiąta rocznica śmierci Édith

Piaf – pieśniarki, ikony muzyki francuskiej zwanej „La môme” - wróbelek. Była ona zjawiskiem wyjątkowym i ponadczasowym. „[…]Upływające od jej śmierci lata zamiast oddalić, zbliżają ludzkość do jej sztuki.[…]”. Swoim przejmu-jącym głosem potrafiła porwać tłumy. Kiedy na scenę wychodzi-ła drobna postać, zawsze ubra-na na czarno, wyglądała bardzo niepozornie, lecz gdy zaczynała śpiewać, nikt nie miał wątpliwo-ści, że jest nieprzeciętną artystką.

Wspaniały film z 2007r. w reżyserii Oliviera Dahana pt. „ Niczego nie żałuję – Édith Piaf” przypomina jej historię współczesnemu odbiorcy: trudne dzieciństwo, wyboistą drogę do sławy, mężczyzn przewijających się przez jej życie. To także opo-wieść o uzależnieniu artystki, z któ-rego nie była w stanie się wydobyć oraz o samotności, kiedy znalazła się na dnie. Niewątpliwym atutem filmu są archiwalne nagrania pie-śniarki. W jej utworach można od-naleźć zarówno smutek, nostalgię, jak również wiele optymizmu przed drogę w nieznane. Jest w nich tak wiele prawdy o życiu każdego z nas.

„Jej życie było tak smutne, że aż zbyt piękne, by mogło być prawdziwe”. - Sacha Guitry

Malgorzata Bogdziun Bożena Lasota

Foto. CKZiU

Esej: „Koszmar do potęgi n, czyli świat bez normalizacji” autorstwa Jakuba Masta-

lerczuka, ucznia klasy pierwszej Technikum nr 5 Samochodowo - Mechatronicznego Centrum Kształcenia Zawodowego i Usta-wicznego przy ul. Kilińskiego 25 zdobył pierwsze miejsce w II

Wygrana w konkursie „Normalizacja i ja”

Piosenki Édith Piaf inspiru-ją wielu artystów. Współczesne popularne piosenkarki francu-skie i frankofońskie takie jak: Patricia Kaas, Ingrid czy Zaz zdo-były rozgłos wykonując covery jej najpopularniejszych utworów. To właśnie postać tej znakomitej artystki była tematem międzysz-kolnego konkursu skierowanego do młodzieży gimnazjalnej naszego regionu. Organizatorem konkur-su była mgr Małgorzata Bogdziun romanistka ucząca w VIII LO im C.K. Norwida i Technikum nr 4 Transportowym w CKZiU w So-snowcu przy ulicy Kilińskiego 31. Zmagania gimnazjalistów odbyły się w ramach Międzynarodowego Dnia Frankofonii obchodzonego 20 marca. Konkurs przeprowadzono w trzech kategoriach: portret pie-śniarki, quiz o życiu i twórczości Édith Piaf na podstawie filmu w re-żyserii Oliviera Dahana pt. „ Niczego nie żałuję – Édith Piaf” oraz poetyc-ka prezentacja utworów artystki. Licznie zgromadzona młodzież reprezentowała 6 sosnowieckich szkół gimnazjalnych. Jury konkursu oraz publiczność byli pod dużym wrażeniem wiedzy i umiejętno-ści gimnazjalistów.

Ogólnopolskim Konkursie: „Nor-malizacja i ja”, zorganizowanym przez Polski Komitet Normali-zacyjny oraz Krajowy Ośrodek Wpierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej, pod honorowym patronatem Ministra Edukacji Narodowej i Polskiego Komitetu do spraw UNESCO. Ta zwycięska

praca konkursowa została napi-sana pod kierunkiem mgr Cecylii Bielnik, opiekuna Klubu Inspi-racji Twórczej przy Technikum Nr 5 w Sosnowcu. Uroczystość wręczania nagród odbyła się 12 marca 2014 roku w Warszawie, podczas III Konferencji: „Norma-lizacja w szkole”.

Page 13: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 13

Normalizacja jest dobrem naszych czasów. Powie-działbym nawet, że to

szczególny, bo ogólnodostępny skarb. Jest „dla nas i wokół nas”. Wystarczy ją zauważyć i skorzy-stać z niej - dobrowolnie, a nie pod przymusem. Wystarczy po nią się-gnąć, a życie niemal od razu staje się prostsze, bezpieczniejsze i bar-dziej komfortowe.

Jestem nastolatkiem i przyglą-dam się współczesności. Może nie-zbyt wnikliwie, bo nie jestem inny, niż moi rówieśnicy i mojej obserwa-cji również towarzyszy pośpiech. Są jednak takie chwile jak ta, że zatrzymuję się i znajduję czas na głębszą refleksję. Myślę o tym, że normalizacja jest jak zdrowie. Się-gam po ponadczasowy cytat z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, nie-co go przekształcam i już wiem, jaką wartością jest normalizacja. Ile ją cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto ją stracił. Próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądałby świat bez normaliza-cji. Myślę, że do różnych nieszczęść, klęsk żywiołowych i katastrof do-szłaby jeszcze jedna. A jakie byłyby jej hipotetyczne skutki?

Prosta rzecz, a tak potrzebna - gniazdka do prądu . Każdy z nas przyzwyczaił się do ich widoku. Nie wydają się niczym szczegól-nym, a przecież to niewątpliwe dobro techniczne, tak ważne dla domu, czy instytucji. Wyobrażam sobie sytuację, w której każda fir-ma produkuje własny rodzaj wejść prądowych. W domach musiałoby więc pojawić się przynajmniej kilka różnych wejść, bo to one dyktują rozmieszczenie sprzętów radiowo – telewizyjnych i AGD.

Zwykłe baterie, potocznie zwa-ne paluszkami - są małe, są po-trzebne i są jednakowe. Co by się stało, gdyby - tak jak w przypadku gniazdek - były tysiące ich odmian?

Czy do zniesienia byłby świat, w którym zamiast gamy różnorod-nych programów telewizyjnych,. dostępnych w każdym odbiorniku, byłoby tylko pięć kanałów, ale setki sposobów kodowania?

Myślę o procesach technolo-gicznych, dotyczących powsta-wania przedmiotów i urządzeń. Myślę o normach… Bez nich świat techniczny byłby jak wieża Babel. Inżynierowie produkcji nie mogli-by się porozumieć ani ze sobą, ani z podlegającymi im pracownika-mi. Język komunikacji technicznej przypominałby bełkot. Niemożliwe byłoby zarządzanie jakością. Po-jęcie produktu najwyższej klasy stałoby się sloganem. Nawet boję się pomyśleć, do czego by doszło, gdyby konstruktor tworzył skrajnie odmienny produkt od jego projek-tu technicznego.

Wszystkie jednostki: długości, ciężaru, temperatury, odległości, ciśnienia, czasu, itd. są dla mnie oczywiste, proste, zrozumiałe i jed-nolite. Co by było, gdyby nie obo-wiązywały żadne zasady, które by je regulowały? Zamiast jednej jed-nostki długości, człowiek musiałby znać dziesięć innych, bo wszystkie byłyby prawidłowe, żadna nie była-by błędna. W obszarze pomiarów zapanowałaby anarchia.

Tworzę w myślach świat, w któ-rym różne znaki drogowe oznacza-łyby to samo niebezpieczeństwo albo ten sam nakaz dla kierowcy. Widzę świat, w którym przejażdż-ka po krętej drodze przez las jest niebezpieczna. Przed ostrym za-krętem nie ma ograniczenia pręd-kości, a przed wzniesieniem brak zakazu wyprzedzania.

Dokonując jakiegoś zakupu można mieć nadzieję, że nie kupi się kota w worku. Można mieć je-dynie nadzieję , bo PEWNOŚĆ DAJE TYLKO NORMALIZACJA. W myślach

pojawia mi się obraz, w którym ku-puję zabawkę dla młodszej siostry i obawiam się o jej zdrowie. Kupuję warzywa, nie wiedząc w jakich wa-runkach je uprawiano. Rolnik kupu-je nawóz, który działa jak trutka na szczury. Murarz korzysta ze słabej zaprawy. Wyobrażam sobie dom, w którym mam zamiar zamieszkać za kilka lat, zbudowany z nietrwałej zaprawy i kruchych cegieł. Widzę dom, który stanowi zagrożenie. Boję się, że firma budowlana nie re-spektowała procedur normalizacyj-nych. Boję się, że użyto nietrwałej zaprawy i kruchych, a może nawet toksycznych cegieł.

Chciałbym zamieszkać w domu moich marzeń i doświadczać szczę-ścia z ukochaną osobą. Jeśli jednak będę mieć wątpliwości, czy ten bu-dynek spełnia wymagania Polskich Norm i czy firma uszanowała prawo budowlane, to w nim na pewno nie zamieszkam. Nie zaryzykuję zdrowia i życia bliskiej mi osoby i własnego też nie. Wolałbym, żeby runęły moje marzenia, niż mój wy-marzony dom.

„Normalizacja jest dla nas i wokół nas”. Życie bez tego dobra grozi katastrofą techniczną. Świat bez normalizacji to świat wrogi człowiekowi. Można powiedzieć, że nie daje żadnej gwarancji na bezpieczne życie i spokojny sen. Może opisane przeze mnie, celo-wo wyolbrzymione, hipotetyczne sytuacje przekonają niedowiarków i życiowych kaskaderów, że jeśli będą bagatelizować normalizację i kwestionować jej zasadność, to ten koszmar wyjdzie ze sfery mojej wyobraźni i - niestety - stanie się naszą wspólną, przerażającą rze-czywistością. Jak długo i ilu z nas przetrwa w takim świecie?

„Koszmar do potęgi n, czyli świat bez normalizacji”

Jakub Mastalerczuk

Page 14: Prekursor Numer 2 Kwiecień

14 | N°2 Kwiecień

Każda opowieść, niezależenie od medium, w którym jest przedstawiana, ma swój ko-

niec. Tym stwierdzeniem nie wynala-złem koła na nowo, jednak nie mam w zwyczaju operować na banałach i truizmach bez wyraźnego powodu. Uważam, że to właśnie zakończenia są najważniejsze - nadają przedsta-wionej historii ton, odpowiedni wy-dźwięk, czasami wywracając całą poznaną opowieść do góry nogami. Oczywiście nie jest tak zawsze. Cza-sami ten mistyczny „koniec” pełni rolę wypełniacza, klamry mającej za zadanie spiąć całą poznaną fabułę w logiczny sposób i dać czytelniko-wi, widzowi lub graczowi należytą satysfakcję z poznania konkretnego dzieła. Ani myślę się do nich anta-gonizować, jednak, kto lubi słuchać o happy endach pokroju mężczyzny odjeżdżającego w stronę zachodzą-cego z kobietą u boku i psem leżą-cym gdzieś na tylnym siedzeniu?

W zasadzie wszyscy, a przynajmniej większość, włącznie z niżej podpi-sanym.

Jednym z powodów, dla których uciekamy do wymyślonych światów jest chęć oderwania się od często przygnębiającej rzeczywistości, urzekającej całą paletą szarych barw. Skoro pragniemy przeżyć niezapo-mnianą przygodę pośród „niziołków” lub oglądać nastolatka latającego na „deskolotce”, to oczekujemy też, że zakończenie będzie adekwatne do ukazanego kontekstu, czyli opo-wieści. Zostało to idealnie ukazane w filmie „Poradnik Pozytywnego Myślenia”. Pat Solitano, grany przez Bradleya Coopera, po przeczyta-niu jednej z powieści Hemingwaya wyrzuca ją przez okno i z krzykiem wpada do sypialni rodziców. Oka-zuje się, że książka miała okropnie pesymistyczne zakończenie, pomi-mo wielu trudności, które pokonał główny bohater. Pat słusznie zauwa-

Ikar może lecieć dalejŻycie osoby „sfiksowanej” na punkcie wszelkich dobroci, jakie niosą ze sobą kultura, popkultura i pochodne prowadzi

do wielu refleksji na związane z nimi tematy. Jeden intrygował mnie już od dość dawna i zmuszał do głębokich przemy-śleń, na tych kilka chwil przed zaśnięciem. Niestety zawsze gdzieś wciskała się proza życia i przytłaczająca codzienność. Wirtualna kartka papieru jest więc idealnym miejscem, żeby przelać nań wszystkie skumulowane myśli, odbierające codziennie kilkanaście minut cennego czasu.

Ilust. InfiltraitorN7

ża pewien smutny fakt: świat jest wystarczająco ciężki i przygnębiający w obecnej formie, dlatego ktoś po-winien kiedyś powiedzieć „hej, bądź-my po prostu pozytywni!”. Dobrze pokazuje to dysonans występujący między klasyczną opowieścią o walce dobra ze złem i przeciwnościami losu a kwestią negatywnego zakończenia.

Uczucia i emocje zamykające się w określeniu „weltschmerz” (znaczy to mniej więcej tyle, co „ból świata”) są w kontekście życia rozwijające, szczególnie dla sfery duchowej i umy-słowej. Pisał o tym już Marcel Proust. Dla lepszego zobrazowania przyto-czę jeden z cytatów tego wybitnego pisarza - „Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu”. Słowa te mogą wydać się wyjątkowo „par-szywe”, lecz po głębszej refleksji nie sposób odmówić im bolesnej prawdy. Szczęście potrafi zamknąć jednost-kę w klatce stagnacji, nie dając jej możliwości rozwoju. Dlatego twórcy

Page 15: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 15

tak często stawiają wykreowanych przez siebie bohaterów w sytuacjach krytycznych, sprawiając, że protago-nista zaczyna odczuwać niepewność i lęk. Zawisa nad nim widmo klęski. Wystarczy wspomnieć o wątpli-wościach targających Frodem we „Władcy Pierścieni”, gdy rozmyślał nad sensem podróży do Mordoru czy zagubieniu i bólu Skywalkera po śmierci Obi-Wana w „Gwiezd-nych Wojnach”. To najbardziej esen-cjonalne i wyraziste przykłady, ale obie marki są jednymi z najpopu-larniejszych na świecie. J.R.R. Tolkien i George Lucas podczas tworzenia swych przełomowych dzieł zdawali się rozumieć jedną, piekielnie ważną kwestię. Zakończenie nie powinno być oddzielnym elementem historii. Musi z nią współgrać, egzystować w symbiozie. Co wcale nie oznacza, że nie może być zaskakujące.

Śmierć Froda na końcu „Władcy Pierścieni” pasowałaby tam jak pacy-fistyczny władca w Westeros. Chyba, że za pacyfistę uznamy obłąkanego dzieciaka targanego megalomanią. Biorąc pod uwagę całą historię, którą Tolkien przedstawił w słynnej trylogii książkowej, a Peter Jackson w równie słynnej trylogii filmowej – pesymi-styczne zakończenie zniszczyłoby mozolnie budowany klimat i struk-turę opowieści. Wyobraźcie sobie nagły zgon wszystkich pozytyw-nych postaci i niepowodzenie misji, na którą wyruszył główny bohater w świecie, gdzie gadające drzewa walczą z obłąkanymi czarodziejami, niziołki żyją w zabawnych podziem-nych domkach, a elfy są tak dostojne i majestatyczne, że bez wysiłku mo-głyby zalać całe Śródziemie tęczą. Wtedy historia byłaby groteskowa, a z pewnością nie o to chodziło au-torowi.

Częściowym winowajcą prak-tykowania podobnych schematów fabularnych, np. w „Harrym Potterze” czy wymienianych wyżej „Gwiezd-nych wojnach” i „Władcy Pierścieni” jest Joseph Campbell, który stworzył 12 etapów „podróży bohatera”. Cam-pbell był słynnym amerykańskim mitoznawcą i religioznawcą. Prze-glądając mity pochodzące z kultur

całego świata spostrzegł, że więk-szość z nich jest tworzona według pewnego klucza. Tę fundamentalną strukturę określił mianem monomitu. Jakiś czas później Hollywood zaada-ptowało monomit wraz z całą kon-cepcją „podróży bohatera” na swoje, kinematograficzne potrzeby. Zakłada takie punkty jak „zwyczajny świat”, „zew przygody”, „mądry starzec”, „poszukiwanie siły”, „odrodzenie” czy „powrót z nagrodą”. Pomyślcie teraz, drodzy Czytelnicy, ile razy pro-tagonista w filmach i książkach żył w zwyczajnym świecie, a następnie poczuł zew przygody i rozpoczy-nał długą podróż w nieznane. Ile razy poszukiwał siły, aby następnie się odrodzić. Ile razy po osiągnię-ciu celu powracał z nagrodą... Nie jest oczywiście tak, że wszystkie stworzone za pomocą ludzkich rąk i wyobraźni historie opierają się na tym samym wzorze. Istnieje jeszcze jeden, który z pewnością wszyscy doskonale znają - początek, rozwi-nięcie i zakończenie, opracowany przez Arystotelesa. Należy przy tym pamiętać, że narracja zawsze może być niestandardowa i oryginalna, jak to miało miejsce w „Memento” lub „Tylko Bóg Wybacza”: to tylko dwa rodzynki z całej torby wypchanej nimi po brzegi.

Wspominałem wcześniej o We-steros. Jest to jeden z trzech kon-tynentów, na którym rozgrywa się akcja książkowej sagii „Pieśni Lodu i Ognia”, znanej na szklanym ekranie, jako „Gra o Tron”. George R.R. Martin, autor książek wchodzących w skład serii, wykreował jedną z najlepszych i najpoczytniejszych książkowych opowieści, lecz na temat ich wielkości powiedziano już tak wiele, że każde kolejne słowo na ten temat będzie tylko niepotrzebnym truizmem. Mar-tin ma skłonność do uśmiercenia swoich bohaterów, to fakt powszech-nie znany. Jeśli czytając powieść lub oglądając serial dana postać sprawia wrażenie sympatycznej, dobrej lub posiadającej kodeks moralny i ideały, to najprawdopodobniej leży teraz martwa. Ostatecznie galopuje na koniu z przyszytą głową wilkora. W świecie, gdzie moralność i zasady Kamil Borkowski

nie istnieją, a bohaterowie negatywni święcą tryumfy, nikogo nie powinna zaskoczyć śmierć „tego dobrego” lub „tej dobrej” (pomijając całą niejed-noznaczność i wielowymiarowość charakterów). Pojęcie groteski nie funkcjonuje w takim świecie. Od-biorca jest w stanie zaakceptować taką narrację i rozwiązania fabularne, gdy są odpowiednio uzasadnione. W „Pieśniach Lodu i Ognia” wynika ona z przyjętej przez George’a R.R. Martina konwencji i przedstawionej historii – brakuje w niej moraliza-torstwa, patetyczności i „epickości” charakteryzującej choćby wymie-nianego wyżej kilkakrotnie „Władcę Pierścieni”. Klimat obu dzieł jest dia-metralnie inny; wpływa to w znacz-nym stopniu na ich odbiór. Dotyczy to także zakończeń poszczególnych książek. Śmierć bohaterów pozy-tywnych i niepowodzenie „misji” (jakakolwiek by ona nie była) pod koniec jednej z powieści Martina zapewne wywołałaby całą gamę uczuć, od zaskoczenia po smutek, jednak nikt nie mógłby uznać ta-kiego rozwiązania za absurdalne. Wszystko przez nie wyłamywanie się z przyjętego schematu.

Lubimy poznawać opowieści, w których dzielni rycerze na białych koniach zabijają smoki, a później chędożą oswobodzone księżniczki. Lubimy, ponieważ w rzeczywistości dzielny, idealistyczny rycerz został-by spalony żywcem, a niewiasta schrupana na kolację, wraz z grupką wieśniaków. Smok mógłby, co naj-wyżej podłubać w zębach widłami, znalezionymi obok truchła. Mimo to odbiorcy coraz częściej skłaniają się w stronę tych bliższych rzeczy-wistości historii. Wynika to między innymi z ewolucji sposobu prowa-dzenia akcji. Tak często przytacza-ne w tekście „Pieśni Lodu i Ognia” oraz „Władcę Pierścieni” dzieli około pięćdziesięciu lat i są najlepszymi przykładami zmian, jakie zaszły w XXI wieku. Mimo wszystko mam nadzieję, że od czasu do czasu jeden z twórców powie : „w zasadzie Ikar może lecieć dalej”.

Page 16: Prekursor Numer 2 Kwiecień

16 | N°2 Kwiecień

Foto. vincesw

Page 17: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 17

Zaspokojona przyjemność

Pamiętasz tamtą noc? Pełnej doznań, eksta-zy, wyznań, romansów, dotyku i szmerów przy uchu… Nocą, budzi się żądza, a jak

już dobrze wiesz, to wtedy jest najlepiej odkryć własne pragnienia. Kreatywność się liczy, ale jaka? Gdy krew już nie dopływa do mózgu, ale Ty już dobrze o tym wiesz. Co ja Ci będę mówił o cichym wieczorze i głośnej nocy… O zachodzie słońca i kontredansiku zamkniętym w okowach nocy...Po co mieć jedną partnerkę i to nawet na stałe? Daj spokój! Patrzeć na nią każdej nocy? A jednak. Dotykać to samo aksamitne ciało, czuć zapach liliowych włosów, w których wplątana jest Twoja ręka i czuć, jak całuje Cię miękki dotyk czerwonych ust… Pochłaniać wszystkimi zmysła-mi to, jak ona przegryza lekko Twoje wargi, a Ty zachłannie łapiesz każdy oddech, tworząc z nią jedną spójność.

Jaką radość sprawia mieć ciarki na szyi, gdy czuć zimny oddech, a po nim muśnięcie językiem, który powoduje krople potu na Twoich plecach, bo wiesz, co będzie po tym? Łatwa jest gra wstęp-na, gdy dwoje ludzi przewiduje zakończenie. Dotknięcie palcem po dowolnym fragmencie ciała powoduje wzrost testosteronu, którym chce się omamić partnerkę. Jak się zachować, gdy Ty zdejmujesz koszulkę, a ja widzę nago swoją zdobycz? Być pewnym siebie czy speszonym? Wybieram, pewną siebie minę, która wie, czego żąda, a na pewno wie, czego chce. Sprawnym ruchem zrywasz dobrze dopasowany stanik, rzu-casz wybrankę na łóżko. Zapalone świece nadają nieco subtelności, tli się kadzidełko, może brzmi tak banalnie dodaje nastroju, niemniej jednak najbardziej wyczuwalna jest burza hormonów, która nie może wytrzymać tego napięcia. Czer-wone wino musi być schłodzone do czasu gry wstępnej. Stoi samo na stoliku, a właściciele w tym momencie wolą tkwić w skrywanej rozkoszy... Dość popularnej…

Teraz tęsknię za ostatnią nocą, gdy siła grawi-tacji pomagała mi rzucić Cię na pościel. Z lekkością jak piórko dotykałaś mej twarzy, dłońmi rozpina-jąc przy tym koszulę. Kolor szminki przemierzał

moje ciało, zaczynając od szyi i schodząc powoli w dół. Uwielbiam uczucie obejmujących mnie nóg i paznokci na plecach. Pogrążyć się w cielesnym doznaniu dwóch rozgrzanym ciał, namiętnym konwoju pędzących koni, rozkoszować się każdym dotykiem i oddechem. Moje spojrzenie takie zimne, twarde i cholernie seksowne. Nie liczy się nic, gdy najcenniejsza dla Ciebie osoba, właśnie teraz jest tuż obok Ciebie. Nie warto dla innych chwil marnować czasu.

W tym momencie mogłem czuć satysfakcję, że kochałem się z kobietą życia i sprawiając jej przyjemność, sobie sprawiałem radość podwój-ną. A może lepszy jest widok kobiety, z którą nie wiąże Cię stan emocjonalny, ubierającej się niemówiącej ani słowa? Wychodząc, zamyka drzwi, a jedyne, co pozostaje to zużyte własne ego. Jak może sprawiać przyjemność jeden „nu-merek” z przypadkową dziewczyną, by po raz drugi jej nie zobaczyć? Wyżyć się emocjonalnie jest tak proste, i tak zachłanne. Czy szybki seks w „kiblu” bądź w klubie jest lepszy niż kochanie się w do domu ze swoją wybranką? Tańczyłeś cały wieczór, rozpalając ją nie tylko swoim wzrokiem, ale podczas tańca dotykając jej ciała.

To takie płytkie, gdy w tym wszystkim cho-dzi tylko o jedno! Nie ma w tym krzty uczuć, tylko sam egoizm! Smutną refleksją napawa mnie widok zdesperowanych nastolatek pod klubem, które sprawiają przyjemność przypad-kowemu chłopakowi. On wykorzystuje chwilę, by nakarmić swoje ego, a opinia dziewczyny leci w dół, jak walący się most. I dlaczego? Bo jakiś niewyżyty młodzieniec nie myślał o innych, lecz tylko o sobie i swoich pragnieniach, wybierając „pierwszą lepszą”, niedoświadczoną dziewczynę. Ona oczekuje miłości, a zostaje porzucona niczym stara zabawka, zużyta i na zawsze już zepsuta…Zamiast błędnie brnąć za chwilą ulotną, możesz momentem cierpliwości sprawić przyjemność nie tylko sobie, ale i partnerce. Spróbuj, bo warto!

Michał Młyński

Foto. vincesw

Page 18: Prekursor Numer 2 Kwiecień

18 | N°2 Kwiecień

Galeria Pinga

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu pojęcie „sztuka” broniło się samo. Dziś jego notowania na giełdzie spo-łecznych wartości są niestabilne. Częściowo jest to wina zacierania się naturalnych granic między tym, co tak faktycznie jest sztuką a tym, co nią nie jest, choć na pierwszy rzut oka tak wygląda.

Definiowanie sztuki jest w dzi-siejszych czasach równie ryzykowne, co próbowanie regionalnych potraw podczas wycieczki w Chinach, a pró-ba oddzielenia sztuki od „nie-sztu-ki” z góry skazana jest na porażkę. Prawda jest taka, że dziś władzę nad tym pojęciem mają nie artyści, ale odbiorcy. Czym zatem jest sztuka? Na to pytanie próbowało odpowie-dzieć wielu, ale nigdy nie uzyskano jednoznacznej odpowiedzi.

Sztuka to Pinaga

W większości przypadków mło-dzi ludzie mają do sztuki stosunek nader sceptyczny. Zdaje się, że jest to spowodowane tym, że słowo sztuka jest nieco… „naburmuszone” i budzi raczej nudne skojarzenia. Na ratunek

przychodziwięc Pinaga – całkiem świeżutka i nowoczesna galeria sztuki i designu.

To zupełnie nowatorski pomysł na promocję sztuki i artystów o róż-nej wrażliwości i w każdym wieku, wypowiadających się w różnych technikach i nurtach. Tutaj nie ma żadnych ograniczeń – każdy tworzy, co chce i jak chce. Misją Pinagi jest udowodnienie, że ze sztuką obcuje-my, na co dzień i na co dzień możemy się nią otaczać. Właściciele galerii pra-gną zerwać ze stereotypem, że sztuka jest luksusem. Chcą pokazać światu jej ogromną siłę i oryginalność. Dla nich sztuka to wolność! Otwarci na wszelkie propozycje pragną krzewić sztukę w każdej postaci oraz poma-gać wszystkim tym, którzy chcą tego samego. Wiadomo, że w pojedynkę trudniej zaistnieć, pokazać się światu i utrwalić w świadomości odbiorcy, dlatego Pinaga przychodzi z pomocą ludziom z talentem.

Byle nie bylejakość

Galeria Pinaga Art & Design to miejsce, gdzie dobra, wartościowa

Foto

grafi

e M

arci

n Za

jąc

Postaw na sztukę - Galeria Pinagai przede wszystkim ciekawa oferta kulturalna jest jednocześnie zapro-szeniem dla ludzi o zróżnicowanych gustach estetycznych. Pinaga nie definiuje sztuki, ona ją tworzy i nadaje jej konkretny wyraz. Mówi zdecydowane „NIE!” powszechnej bylejakości. Z uporem maniaka stara się przeciwdziałać wszędobylskiej miernocie i pospolitości, a także szablonowym rozwiązaniom.

Marzeniem właścicieli Pinagi jest to, aby w naszych domach za-miast plakatów z sieciówek, wisiały prawdziwe dzieła sztuki tworzone przez ludzi z pasją. By ludzie otaczali się sztuką, a nie tylko okazjonalnie ją oglądali. By mieli wybór i mogli wybierać.

Aby zachęcić przeciętnego od-biorcę do nieprzeciętnej aranżacji własnej przestrzeni, ceny obrazów w galerii są naprawdę przystępne. Kupując w Pinadze masz pewność, że Twój dom będzie wyjątkowy, zna-jomy, który odwiedzi Cię w weekend na wejściu nie powie „o! mam taki sam obraz w salonie!”, tylko „wow! gdzie kupiłeś takie cudo?”, a Ty bę-dziesz odczuwać satysfakcję, że za

Page 19: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 19

Foto

grafi

e M

arci

n Za

jąc

niewielkie pieniądze zaaranżowałeś własną, wyjątkową przestrzeń. Ode-tnij się od tego, co może mieć każdy! Dzięki artystom z Pinagi możesz wyrazić siebie, określić i stworzyć własny design. Po co ci kolejna panorama romantycznego Paryża lub zatłoczonego Nowego Jorku, jeśli możesz wybrać prawdziwą, niepowtarzalną sztukę? Postaw na oryginalność!

Nie tylko obrazy

Pinaga Art & Design to zapro-szenie do współpracy dla osób świadomych siebie – z pasją two-rzenia, z własnym stylem i językiem wypowiedzi. Pinaga chce wyróżniać tych, którzy inspirują i zachwycają.

Galeria poszukuje ludzi, którzy są ze sztuką za pan brat. Tych, którzy posiadają talent i chcą go pokazać światu. Właściciele zobowiązują się profesjonalnie pośredniczyć w kon-taktach między twórcą, a odbiorcą z korzyścią dla jednych i drugich. Działalność galerii nie opiera się wy-łącznie na sprzedaży dzieł sztuki, ale przede wszystkim na ich groma-dzeniu i udostępnianiu szerokiemu gronu odbiorców.

Obecnie Pinaga skupia się na malarstwie, jednakże planuje w nie-dalekiej przyszłości poszerzyć ofertę galerii o grafikę, rysunek, fotografię,

rzeźbę oraz przedmioty codzien-nego użytku. Współpracują z nimi także architekci i projektanci wnętrz. Ludzie z wizją i pomysłami, twórcy nowej, jakości wspólnie dostosowują dzieła sztuki do wnętrza i potrzeb odbiorców.

Właściciele zapytani o to, co oferują swoim klientom z uporem odpowiadają „wszystko!”. Dla nich sztuka nie zna granic, jest dla każ-dego. Pora byśmy wszyscy zaczęli otaczać się sztuką, a nie tylko oka-zjonalnie ją oglądali. Oferta galerii skierowana jest do każdego. Pina-ga działa na rzecz przeciętnego odbiorcy sztuki, by mógł za przy-stępną cenę ładnie zaaranżować swoją przestrzeń.

Pochwal się swoją sztuką

Jeśli jesteś osobą wrażliwą na sztukę, masz talent, lubisz tworzyć i chcesz pokazać swoją pracę innym, Pinaga jest miejscem stworzonym dla ciebie. Pamiętaj, że jeśli ograni-czysz się do malowania po okład-kach zeszytów w czasie nudnych lekcji, tylko ty sam będziesz mógł cieszyć się sztuką. Nie bądź samo-lubem! Przyjdź do Pinagi!

Właściciele galerii są otwarci na wszelkie propozycje współpra-cy i chętnie przygarną pod swe skrzydła nowych podopiecznych.

Ich ambicją jest promowanie mło-dych, utalentowanych ludzi oraz oswajanie świata ze sztuką. Korzyści są obopólne – ty pomagasz im, oni promują Ciebie.

Zabierz sztukę do domu

Jeśli nie należysz do grona osób obdarzonych zdolnościami manual-nymi, ale jesteś otwarty na sztukę, lubisz się nią otaczać i chcesz, by towarzyszyła ci w życiu codziennym, Pinaga to miejsce także dla Ciebie.

Dzięki niezwykłej kreatywności ludzi tworzących galerię możesz na przykład zaaranżować wnętrze swojego pokoju według własne-go pomysłu, dobrać do niego od-powiednie obrazy lub wspólnie z artystami Pinagi stworzyć jakiś ciekawy design. Obrazy z galerii, to także świetny pomysł na prezent dla najbliższych.

Jeśli masz jakiś ciekawy projekt lub chciałbyś, aby było to coś wy-jątkowego, nie musisz się martwić – w Pinadze namalują dla ciebie wszystko, czego tylko Twoja kre-atywna dusza zapragnie. Nie czekaj – sprawdź sam!

Page 20: Prekursor Numer 2 Kwiecień

20 | N°2 Kwiecień

Foto

grafi

e M

arci

n Za

jąc

Page 21: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 21

Natalia NIedbałka

Kicz na ulicy

Reklama w dzisiejszych cza-sach przypomina trochę cyrk, którego nieodłącznym

elementem są klauni – kolorowo ubrani, wymalowani z czerwonymi nosami i w za dużych butach - czyli sztuczni. Treści użytkowe i artystycz-ne są tworzone masowo, szybko i kiczowato. Nie wiem, czym to jest spowodowane, może słabszym wzrokiem społeczeństwa? Może brakiem wyczucia smaku i stylu? W zasadzie, idąc tym tokiem my-ślenia, może obecne paskudztwa, kiedyś będą wyznacznikiem piękna? Osobiście uważam, że teraz więk-szość bilbordów i reklam w prasie, radio czy telewizji, przytłaczają nas ilością, zamiast zainteresować swoim ładnym wizerunkiem.

Twórcom reklam chyba chodzi o to, by opatulić nas ze wszystkich stron swym cudownym produktem i wmówić nam, że to faktycznie działa bardziej “od mądrzejszych od wody syropków, które przez gardło lecą do płuc zamiast do brzuszka, po ideal-ne dla konserwatorów powierzchni płaskich mopów i szczotek, albo środków, które czynią cuda, a cza-sem i do nas przemawiają.” Chodząc ulicami miast otacza nas spora ilość reklam, ich natłok wręcz szpeci kra-jobraz. Piękne zabytkowe kamienice są pozakrywane tanimi „szmatami”

udającymi bilbordy, byle rzucało się w oczy, a im większe tym lepsze.

Na co dzień mam styczność z grafikami, wiem jak to wszystko jest zrobione. Chodząc na praktyki do różnych firm i znając temat od podszewki wiem, co twórcy tych paskudztw przeżywają, gdy robią ładny i pomysłowy szyld jednakże, gdy pokazują go klientowi on ją od-rzuca. Dlaczego? „A bo miała być inna koncepcja, za mało się wyróżnia, jest nieczytelna” itd… I koło się zamyka. Im więcej jaskrawych i krzyczących swym kolorem lub nad miarem „sztuki” produktów tego typu, tym więcej ich przybywa i zalewa nas ze wszystkich stron.

Powiem wprost: wiem, że moda powraca, ale nie wszystko i nie krop-ka w kropkę to samo: nie są już mod-ne pstrokate wzorki a la tapeta babci. Teraz ceni się lekkość, świeżość, linię.

Ale znowu nie przesadzajmy, dwukolorowa, gryząca w oczy pod-stawowymi kolorami reklama opon zimowych, oczywiście z czarnym napisem, nie spełnia wyżej wymie-nionych cech. Źle dobrane kolory są ciężkie, zmęczone, jak my po pra-cy. A gdyby się wracało do domu wśród ładnych dzieł sztuki? Czy nie byłoby lepiej? Przyjemniej? Nieraz wystarczy prosty tekst, chwytliwe hasło zamiast cennika na witrynie

Foto. Damian Żak / Sosnowiec ul. Modrzejowska

restauracji, które na pewno bardziej zachęci nas do wstąpienia na małe, co nieco. Mam rację?

Wraz z moim kolegą na praktyce mieliśmy za zadanie stworzyć nową ulotkę dla pewnej firmy. Pierwotna wersja, na podstawie, której mieli-śmy zrobić coś „po swojemu”, była bardzo fikuśna i wzorzysta. Dlatego wspólnymi silami zrobiliśmy jak to zawsze z Damianem, coś nowocze-snego, subtelnego, w dobrym tego słowa znaczeniu, by ulotka stała się świeża i przejrzysta z naprawdę ładną oprawą graficzną. Ciekawi jesteście, co usłyszeliśmy od swojego praco-dawcy? Wszystko ładnie pięknie, ale zróbcie coś bardziej w stylu poprzed-niej, tak, aby bardziej przypominała pierwowzór. Więc w gruncie rzeczy szybciej było zrobić ksero pierwszej wersji ulotki, niż wykonać coś, co na-syci nasz głód na piękno, – aby ulotka nie tylko reklamowała daną firmę, ale też zaciekawiła, dała do myślenia, przyciągnęła wzrok, i po prostu się podobała?

Każdy zazwyczaj, i tu właśnie ko-nieczne jest słowo zazwyczaj, zna się na swym fachu. Mimo, że jesteśmy dopiero na samym początku przy-gody z grafiką, to już na tym etapie wiemy jak przyciągnąć uwagę do danego produktu i jak skuteczne za-chęcić potencjalnego klienta do jego kupna. Szkoda tylko, że tak wiele ludzi korzystających z usług firm reklamo-wych nie chce dać im szansy i zaufać osobom znającym się na reklamie, zdać się na ich znajomość branżową. Przecież po to się zatrudnia grafików, aby mogli się wykazać, a nie tylko zafundować każdemu klientowi to samo „kopiuj-wklej”, wziąć za to kasę i to nie małą, „druknąć” to, czego za-żądają. Mam nadzieję, że niezależnie, w którą stronę pójdzie współczesna reklama, ludzie wreszcie się otrząsną z nadmiaru kiczu, jaki nam fundują twórcy reklam i popatrzą na reklamę trochę jak na sztukę, docenią dobrych grafików, którzy będą jak artyści two-rzyć reklamę jak dzieło sztuki!

Page 22: Prekursor Numer 2 Kwiecień

22 | N°2 Kwiecień

Zacznijmy od tego, czym jest Intel Extreme Masters. Jest to turniej gier komputerowych

przemierzający największe hale świata. Impreza IEM liczy sobie 6 przystanków w takich miastach jak : Shanghai, Nowy Jork, Kolo-nia, Singapur, Sao Paulo oraz finał, który mogliśmy gościć w katowic-kim Spodku. Od wielu lat ludzie na całym świecie śledzą zmagania najlepszych graczy, uczestniczą-cych w rozgrywkach z cyklu Intel Extreme Masters na różnych plat-formach. Wielokrotnie grali tam tak-że nasi rodacy, odnosząc mniejsze i większe sukcesy.

Wiadomość o organizacji przy-stanku w Katowicach wywoła falę entuzjazmu wśród fanów gier kom-puterowych. Wejściówki zniknęły w mgnieniu oka, a impreza okazała się strzałem w dziesiątkę, przekra-czając oczekiwania nie tylko organi-zatorów, ale także graczy, kibiców, czy osób, nie mających wcześniej

Intel Extreme Masters! - Wielki FinałPowoli opadają emocje po finałach Intel Extreme Masters, które odbyły się w Katowickim Spodku od 14 do 16 marca. Niesamowita atmosfera była doskonałym zakończeniem emocjonujących meczy, odbywających się przez ostatnie miesiące w różnych krajach.

styczności z e-sportem. Sukces ca-łego przedsięwzięcia doprowadził do przeniesienia głównego finału całego cyklu właśnie do Spodka. Wcześniej miał miejsce na targach komputerowych CeBit w niemiec-kiej Kolonii.

Nadszedł długo oczekiwany dzień, Finały IEM. Spodek powoli się zapełniał tłumem fanów, z mi-nuty na minutę wśród wszystkich już obecnych utworzyła się ta niesa-mowita atmosfera, pełna pozytyw-nej energii. Kibice, którzy przybyli tu zobaczyć najlepszych graczy Starcraft 2 oraz League Of Legends mieli ze sobą liczne transparenty oraz flagi, aby wspierać swoich idoli.

Rozgrywki były pełne świetnych i niemal niemożliwymi akcji. Zma-gania Starcrafta II rozpoczęły się już 13 marca, kiedy to 16 zawodników rywalizowało o awans do główne-go turnieju. Wśród uczestników nie zabrakło kilku Polaków, w tym: Grzegorza „MaNy” Komincza, Artu-

Foto. Agencja IEM

ra „Nerchia” Blocha, czy też Łukasza „Tefela” Czarneckiego. Niestety od-padli w „drabince”, a dwa pierwsze miejsca zajęli – „Dear” i „HyuN”. W fi-nałach IEM zagrało 15 Koreańczy-ków i jeden Europejczyk - NaNiwa. Turniej był rozgrywany w drabince „single elimination” ,czyli przegrany odpadał z turnieju. Mecz finałowy odbywał się w „seven elimination” i wygrany mógł zabrać całą pulę, czyli 100 000$ ! Ostatecznie zwy-ciężył Koreańczyk o pseudonimie „sOs”.

W finałach gry League Of Le-gends, pojawiło się osiem drużyn, cztery zaproszone oraz cztery, które zostały wytypowane przez udział w innych turniejach. Wśród z jednej z drużyn pojawił się Polak - Jakub „Creaton” Grzegorzewski, lecz nie udało mu się awansować do fazy pucharowej. W ostatnim etapie zna-lazły się cztery drużyny „Fnatic”, „Gambit Gaming” „Cloud 9” oraz „KT RB”. Po ciężkim pojedynku „Fna-

Page 23: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 23

tic” wygrało z „Cloud 9” wynikiem 2:1, co zapewniło im drugie miejsce. W następnym spotkaniu koreańska formacja „KT RB” ograła „Gambit Gaming”, umożliwiając sobie tym samym udział w niedzielnym finale. W walce o miano ósmego sezonu IEM zawodnicy „KT RB” sprawnie poradzili sobie z szwedzką formacją „Fnatic” ,ogrywając ich 3:0.

W Katowicach pojawił się także poboczny turniej EMS ONE kocha-nego na całym świecie Counter Strike’a Global Offensive, gdzie w puli znalazło się aż 250 000$, a zwycięzca mógł wygrać 100 000$. W tych zawodach pojawiła się jedyna polska ekipa pod nazwą rosyjskiej organizacji „Virtus.pro” w składzie Filip „neo” Kubski, Wik-tor „TaZ” Wojtas, Jarosław „Pasha” Jarząbkowski, Janusz „Snax” Pogo- Kamil Gęsikowski

rzelski oraz Paweł „byali” Bieliński. Od samego początku wydawali się być w wyśmienitej formie, wygry-wając z ukraińską formacją „HellRa-isers” wynikiem 22:20 po dogrywce. Faworytem turnieju była francuska grupa „Titan”, jednak nie potrafiła ona pokonać naszych rodaków, w nadzwyczaj szybki sposób po-radzili sobie z nimi .- „Po pokonaniu Titan czuliśmy się, że możemy wygrać ten turniej” – powiedział „TaZ”.

Kolejny francuski zespół „LDLC.com”, z którym także wygraliśmy wynikiem 2:0. W półfinale czekało na nich szwedzkie „LGB”, które przy-sporzyło naszym reprezentantom trochę problemów, ale ostatecznie odnieśli oni zwycięstwo wynikiem 2:1 w mapach. W wielkim finale Po-lacy musieli się zmierzyć ze szwedz-

ką drużyną „Ninjas In Pijamas”. Był to jeden z najgroźniejszych prze-ciwników, ale jak się okazało wy-graliśmy pewnym wynikiem 2:0 i tym sposobem otrzymaliśmy tytuł Mistrza Świata oraz 100 000$ !

IEM nie miałoby takiego rozma-chu, gdyby nie obecność kibiców, którzy bez chwili wytchnienia ki-bicowali swoim idolom. Według graczy byli najwspanialszą publicz-nością, przed którą grali. Doskonała atmosfera pokazała, że nie mamy się niczego wstydzić. Daje nam to również nadzieję na powtórne finały w naszym kraju.

Iza Lach - Koncert Klub Klawiatura13 marca w klubie Klawiatura

w Katowicach odbył się koncert Izy Lach – popowej piosenkarki, kompozytorki i autorki tekstów. Współpracowała między innymi ze Snoop Dog’iem. Pozytywnie nastawiona, przesympatyczna,

Foto. Damian Żak / Klub Klawiatura Katowice

z idealnym podejściem do pu-bliczności. Jej muzyka uginała nogi w kolanach koneserów twór-czości Izy. Mimo drobnej budowy ciała, zaskakująco potrafiła wy-dobyć z siebie niezwykle mocny głos. Już po pierwszych minutach

dało się odczuć tę magiczną at-mosferę, która towarzyszy każ-demu znakomitemu artyście !

Page 24: Prekursor Numer 2 Kwiecień

24 | N°2 Kwiecień

Film

Jestem fanem wszelkiego rodzaju filmowych - Har-leqiunów i pochodnych nie

zdzierżę - romansideł - od kome-dii romantycznych aż po dramaty i wszystko inne, co dotyczy miłości. Od zawsze intrygował mnie ten te-mat, chociaż w opinii męskiej braci uznawany jest za niegodny, a w tych „właściwych dla mężczyzn” obrazach ogromne roboty kierowa-ne przez ludzi „naparzają” równie wielkie Godzillo-podobne stwory statkami towarowymi. Takie wy-pełnione testosteronem i niczym nieskrępowaną zabawą kinem filmy mają wśród Tajnego Stowarzysze-nia Prawdziwych Mężczyzn niezłe poważanie i, jako stereotypowy facet-macho, powinienem oglądać tylko tego typu produkcje. W za-sadzie byłbym w stanie się z tym zgodzić, bo nic nie rajcuje tak, jak latający potwór wynoszący robota w stratosferę. Jednak „Ona” mi nie pozwoli. I nic na to nie poradzę.

„Her” to nakręcony w 2013 roku film w reżyserii Spike’a Jonze i wbrew otoczce marketingowej, czy choćby dacie premiery w Polsce, tj. 14 lutego, nie jest standardową

historyjką miłosną „ku pokrzepieniu serc”. Wręcz przeciwnie - wymy-ka się schematom, a najczęściej z całych sił od nich ucieka, trafiając w rzadko odwiedzane rejony kine-matografii. Najbardziej zaskakuje to, że tak błyskotliwy i subtelny w swojej wymowie obraz filmowy stworzył właśnie Jonze - mało zna-ny reżyser ze skromnym, właściwie niewyróżniającym się niczym do-robkiem. Jego najbardziej znanymi dziełami są: „Być jak John Malko-vich” oraz „Gdzie mieszkają dzikie stwory”, chociaż obie produkcje trudno zaliczyć do czysto main-streamowych. Pierwsza opowiada o pracowniku, który w swoim biurze odnajduje drzwi prowadzące do świadomości znanego aktora Johna Malkovicha, natomiast drugi o ma-łym chłopcu, uciekającym przed codziennością w świat wyobraźni, do krainy dzikich stworów (no shit, Sherlock). Jak widać w twórczości Spike’a nie ma zbyt dużo miejsca na superbohaterów niszczących całe miasta w ramach ochrony lud-ności. To w sumie dobrze, inaczej scenariusze w jego filmach byłyby naprawdę durne: kto widział „Czło-

wieka ze Stali”, ten najpewniej wie o czym mówię.

Aż trudno uwierzyć, że twórca znany z tak nieznanych i oddalo-nych od głównego nurtu dzieł zużył mnóstwo celuloidu na opowieść o miłości. Spike Jonze, który jest także autorem scenariusza, nakre-śla wizję niedalekiej przyszłości, w której główny bohater Theodore Twombly, genialne zagrany przez Joaquina Phoenixa, pracuje jako osoba pisząca listy dla innych, wol-ny czas spędzając na „graniu w wir-tualne gry przestrzenne i oglądaniu porno” (niedokładny cytat z filmu). Ponadto próbuje poradzić sobie z bolesnym rozstaniem. Pewnego dnia poznaje Samanthe - szybko zaczyna łączyć ich coś więcej. Roz-wijające się relacje tej dwójki widz będzie śledził do końca seansu, ponieważ stanowią one główny wątek i oś fabuły. Brzmi jak banal-na historyjka miłosna i w zasadzie taka mogłaby być, gdyby nie jeden szczegół. Kobieta, która zawróci w głowie głównemu bohaterowi jest OS, systemem operacyjnym.

Sam pomysł uwodzi prostotą i błyskotliwością, ponieważ na

Recenzja filmu „Her”Stop klatka film Her

Page 25: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 25

dobrą sprawę wystarczyłoby odjąć cała futurystyczną otoczkę, a Samanthe za-stąpić żywą kobietą, żeby widz otrzy-mał jedynie szczegółową i lekko banalną analizę związku. Lecz taka konwencja popsułaby film, dlatego uczynienie uko-chanej bohatera systemem operacyjnym i umieszczenie akcji filmu w przyszłości było genialnym w swej prostocie pomy-słem i otworzyło reżyserowi mnóstwo fur-tek, którymi mógł przekazać wartościowe treści, bez zbędnego moralizatorstwa. Ukazana historia jest wielowątkowa, ale Jonze postanowił większość z nich usta-wić na drugim planie, co może wydawać się bardzo ryzykownym pomysłem - uwie-rzył w inteligencję widza, a to ostatnimi czasy wyjątkowo rzadkie zjawisko.

Historia kręci się wokół Theodo-re’a Twombly’ego i to właśnie z jego perspektywy będziemy obserwowali wszystkie wątki oraz Los Angeles przy-szłości. Główny bohater jest mądrym i wrażliwym gościem, jednak cierpi na typowo ludzką przypadłość – nie radzi sobie z uczuciami i woli się nie otwierać na innych, aby przypadkiem nie zostać zranionym, jednocześnie pragnąc bli-skości, ciepła, zrozumienia, itd. Powstaje dysonans poznawczy, który będzie towa-rzyszył Theodore’owi przez praktycznie cały film. Już samo to, że zakochuje się w inteligentnym (i wyjątkowo ludzkim) systemie operacyjnym powinno dość dużo mówić. O dziwo, bez używania słów, bo reżyser zostawia widzowi duże pole do popisu na płaszczyźnie interpretacyjnej. Po pewnym czasie widok człowieka rand-kującego z głosem Scarlett Johansson wydobywającym się z głośniczka przesta-je dziwić, natomiast Samantha intryguje nie tylko brakiem ciała, ale osobowością i ciekawością świata, który ciągle poznaje.

Sposób prowadzenia relacji dwój-ki głównych bohaterów przypomina rzeczową analizę związku człowieka z człowiekiem i czasem naprawdę moż-na zapomnieć, że Samantha jest tylko myślącym OS. I, jak wszystko inne w tym świetnie skomponowanym dziele, był to zabieg w pełni przemyślany. Podejmo-wane decyzje i postawa przyjmowana przez Theodora mają swoje logiczne uzasadnienie, dzięki wyeksponowaniu bólu po rozstaniu z żoną Catherine, który pełni ważną rolę w filmie, jak i w kreacji głównego bohatera. Spike Jonze wyko-

nał tytaniczną pracę, odpowiadając za scenariusz i reżyserię jednocześnie, lecz dzięki temu wszystko niesamowicie ze sobą współgra. Podczas seansu można odczuć niespotykaną chemię między poszczególnymi częściami składowymi.

Wątek Amy - przyjaciółki Twombly’ego - pomimo naprawdę dobrego występu Amy Adams, nie wciągnął mnie na tyle, żebym przejął się losem bohaterki. Odnio-słem wrażenie, że jej postać miała jedynie na celu wzmocnienie wymowy ostatniej sceny, nic ponadto. Wada to nieduża, bo reżyser nawet przez moment nie ukrywa tego, na czym powinien skoncentrować uwagę widz. Do tego owa ostatnia scena zyskuje o wiele więcej głębi, biorąc pod uwagę cały kontekst.

Joaquin Phoenix zaprezentował nie-samowity popis aktorskich umiejętności. Urzeka w każdym ujęciu, pokazują całą gamę emocji tudzież uczuć targających Theodorem Twoblym. Sprawia też, że widz jest w stanie uwierzyć w całą tę gro-teskową relację z OS. Miał dodatkowo utrudnione zadanie, ponieważ większość czasu ekranowego spędza sam, mając za towarzysza jedynie smartfona, który przemawia seksownym i uwodzicielskim głosem Scarlett Johanson. Ona również ze swojego zadania wywiązała się świetnie, urzekając co krok. Chociaż jako jej doz-gonny fan mogę mieć mocno subiektyw-ne odczucia, ale musicie mi wybaczyć.

Ważnym fabularnym segmentem jest przedstawiona wizja przyszłości. Najbar-dziej zachwyca to, że reżyser nie stara się niczego specjalnie wyeksponować. Cały futuryzm egzystuje gdzieś w tle, wypełniając wszelkie luki narracyjne, jednak w zasadzie nigdy nie wychodzi na pierwszy plan. W oczy rzuca się osa-motnienie jednostek, włącznie z głównym bohaterem - każdy żyje w niewidzialnej bańce, oddzielony od świata technolo-gią i własnym sprawami. Jednocześnie wizja ta jest zastraszająco bliska naszym czasom. Latające samochody, wehikuły czasu, deskolotki czy inne dziwactwa pa-sowałyby tutaj jak wolność słowa w książ-kach Orwella. Mnogość interpretacji jest jedną z największych zalet filmu.

„Ona” jest niestandardowy (by the way - tytuł wyjątkowo nie współgra z językiem polskim) w narracji, prowadzeniu akcji czy samej ekspozycji. Wynika to z obranej konwencji. Tempo jest niespieszne, całość

melancholijna i mocno refleksyjna. Oczy-wiście nikt po takiej historii nie powinien oczekiwać wybuchów i pościgów. Żadna postać nie potrzebuje większej łodzi, żeby uniknąć dramatycznego spotkania z paszczą rekina ludożercy. To nie ten rodzaj filmu.

Napięcie występuje w ilościach zni-komych, właściwie żadnych: główne skrzypce gra dramatyzm i wymieniona wyżej melancholia. Kamera nie opusz-cza Theodora nawet na moment, po-dążając za nim gdziekolwiek tylko się uda. Kameralność opowieści ma swój niepowtarzalny, lekko odrealniony klimat, który dodatkowo podkreśla pastelowość otoczenia i panujące na ekranie żywe kolory. Paradoksalnie wizja smutnego świata przyszłości jest wypełniona dzie-siątkami barw, a całość wygląda tak, jakby Spike Jonze przy nadzorowaniu produkcji w pewnym momencie postanowił nało-żyć na obraz jeden z instagramowych filtrów. Na koniec warto zaznaczyć, że soundtrack jest po prostu genialny. Nie potrafię znaleźć lepszego określenia. Po-mijając nawet użycie piosenek Arcade Fire z płyty „Reflektor” - utwory w filmie idealnie pasują do każdego momentu, w którym zostały wykorzystane; egzystują w ścisłej symbiozie z obrazem. Natomiast „The Moon Song” w wykonaniu Scarlett urzekła mnie tak, że po znalezieniu pio-senki na youtube maltretowałem przycisk „replay” przez dobry tydzień.

„Her” nie jest jednak filmem pozba-wionym wad. Momentami może wydać się zbyt monotonny, w skrajnych przypad-kach wywołując znużenie, szczególnie u osób, których takie lekko ckliwe historie odrzucają. Dodatkowo miejscami bywa naiwny oraz przesłodzony. Obrana kon-wencja sprawi najpewniej, że część osób znienawidzi obraz Jonze i z góry uzna za nierealistyczną historyjkę dla nastolatków, słuchających popowych ballad, lecz warto dać mu szansę. Jeśli tylko okażecie odro-binę wrażliwości to istnieje duża szansa, że wizja twórcy Was zauroczy. Reżyseria, zdjęcia, soundtrack i scenariusz - w zasa-dzie większość elementów składowych zasługuje na ogromną pochwałę. Wywo-łują wyjątkowe uczucia płynące z pozna-wania pokręconej opowieści o pisarzu zakochanym w systemie operacyjnym.

Kamil Borkowski

Page 26: Prekursor Numer 2 Kwiecień

26 | N°2 Kwiecień

Teatr

Spektakl „Dziewczyna z wio-lonczelą” jest inspirowany prawdziwymi historiami

młodych dziewczyn stawiających pierwsze kroki w modelingu w Pol-sce. Wszystko zaczyna się od portali w Internecie. To tam wstawiają swo-je pierwsze zdjęcia, umawiają się na sesję, zawiązują przyjaźnie a cza-

Wykonanie: Paulina Koniarska; tekst i reżyseria: Maciej Dziaczko; (premiera spektaklu odbyła się 1 marca 2014 roku w Sali Teatru Cogitatur w Katowicach).

Dziewczyna z wiolonczelą

Skazany na bluesa

sem miłości, nawiązują nowe kon-takty, zaczynają mówić językiem fotografów. Przechodzą swoistą metamorfozę (to tak jakby z przed-pokoju w bloku na 7. piętrze trafić nagle na czerwony dywan na gali rozdania nagród Elle). W krótkim czasie zdjęcia zrobione na impre-zach rodzinnych lub przez kolegę w dużym pokoju, wymieniane są na profesjonalne fotografie w rozma-itych stylizacjach. To tu dziewczęta odkrywają swoją kobiecość, wraz

z kolejnymi, bardziej odważnymi zdjęciami. Część kontaktów okazuje się jednak czymś więcej niż spotka-niem na sesji, a cudowna bajka o ka-rierze, sławie i miłości przemienia się koszmarny sen, z którego często trudno się wybudzić.

Tekst został napisany jako dru-ga część tryptyku poświęconego „niszowym zagadnieniom wiary”.

Tak znajomo brzmiący tytuł wabi szerokie grono wi-dzów z całej Polski swym

nieco nostalgicznym posmakiem, przywodząc na myśl twórczość dobrze znanej grupy muzycz-nej. Całość spektaklu, choć wy-pełniona pobocznymi, czasem

nawet całkowicie niemymi po-staciami, skupia się na Ryszar-dzie Riedlu, znanym wokaliście zespołu „Dżem”. Historia opo-wiada o człowieku zanurzonym w narkotycznych iluzjach, gdzie przewodnikiem jest zmarły przy-jaciel Riedla, spajający elementy zmyślone z biograficznymi fak-tami w sposób niedostrzegalny. Dobrze wkomponowana muzy-ka z twórczości wspomnianego wcześniej zespołu przywołuje wspomnienia za czasów życia bo-hatera. Takie połączenie niemal wciąga w świat przedstawiany na scenie, tworząc tym samym prawie namacalną więź pomiędzy widownią, a aktorami. Dopełnie-niem tego obrazu było wspólne śpiewanie i wzruszenie malujące się na twarzach oglądających.

Adaptacja i reżyseria: Arkadiusz Jakubik; (prapremiera spektaklu odbyła się 7 marca 2014 roku w Teatrze Śląskim im. St. Wyspiańskiego w Katowicach).

Dominika Jawor

Foto. Piotrek Krzywicki

Ilust. Małgorzata Orzechowska / Teatr Śląski

I tak oprócz spektaklu „Benefis, czyli rzecz dla aktora restauratora” w wykonaniu Lesława Witosza, po-wstała „Dziewczyna z wiolonczelą” w wykonaniu Pauliny Koniarskiej. W przygotowaniu trzecia część: „Cuda” w wykonaniu Edyty Marci-niak (tekst i reż. Maciej Dziaczko)

Teatr Gliwicka 9a został zało-żony w roku 2012 przez Macieja Dziaczko , byłego członka nieist-niejącego już od dawna Teatru Cogitatur z Katowic. Do chwili obecnej nad swoimi spektaklami grupa pracuje w byłej Sali Teatru Cogitatur przy ulicy Gliwickiej 9a - stąd też nazwa zespołu. „Dziew-czyna z wiolonczelą” jest trzecią produkcją teatru.

Przewijające się w tle śląskie ak-centy uwydatniają rzeczywistość akcji, a większość przesłania za-warta jest w dobitnych symbo-lach. Tomasz Kowalski wcielający się w postać Ryśka z łatwością i swoistą naturalnością ukazuje człowieka walczącego resztką sił o utrzymanie się na powierzchni czarnej toni, jaką stało się jego ży-cie. Choć stawia zaledwie pierw-sze kroki na deskach teatru, już zostaje doceniony za niezwykłą grę aktorską. Samo zaś przed-stawienie uważane jest za wielki sukces.

Page 27: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 27

Sztuka

od 28.03 do 04.05 2014Wystawa malarstwa Ireneusza Walczaka „Multikulti”Zamek Sielecki / Galeria Extravagance SosnowiecIreneusz Walczak w sposób niezwykle świeży i bezkompromisowy opisuje zjawisko, rozgrywające się w podstawowej tkance kulturowej – w ludzkiej świadomości. Stara się uchwycić te przemiany w swoich obrazach, na których warstwa tekstowa współgra z niezwykle suge-stywnym kolorem i oryginalną formą. Na wystawie w Galerii Extrava-gance znajdą się najnowsze dzieła artysty, w większości prezentowane po raz pierwszy.

od 15.04 do 09.05 2014Wystawa Józefa Wilkonia „Ryby, ptaki, ssaki i inne wilkołaki”Rondo Sztuki KatowiceWielowymiarowy świat wyobraźni Józefa Wilkonia pozwala odnaleźć w sobie dziecko. Prace artysty mienią się kolorami oraz zadziwiają technikami. Na wystawie w Rondzie Sztuki nie zobaczymy wyłącznie ilustracji książkowych, ale także drewniane i metalowe rzeźby, filmy, a dzieci będą mogły skorzystać ze specjalnych kącików do interak-tywnych zabaw. Całość wystawy stanowi jedyny w swoim rodzaju mikrokosmos zamieszkały przez zwierzęta.

od 15.04 do 04.05 2014Wystawa Dominiki Kowynia „Take Care”Galeria + KatowiceDominika Kowynia o swojej wystawie:Na tytuł wystawy wybrałam angielski zwrot „Take Care”, ponieważ w języku polskim nie znalazłam podobnego, o tak pojemnej możliwo-ści interpretacji. Obrazy, które powstają od pewnego czasu przedsta-wiają ludzi i zwierzęta, osobno lub razem. Być może osoba postronna mogłaby mieć problem z dostrzeżeniem elementu, który te prace łączy, a który jest dla mnie istotny.

od 25.04 do 15.06 2014Wystawa „O powstawaniu i ginięciu”BWA KatowiceWystawa przypada na dwudziestą rocznicę głośnej Pustynnej Burzy z 1994 roku, która w katowickiej galerii BWA zgromadziła dzieła wybitnych twórców. Jednym z nich był Andrzej Szewczyk, który stał się patronem. O powstawaniu i ginięciu. Jego twórczość odwołująca się do znaku, jako prapoczątku formowania się języka, staje się punktem wyjścia dla pozo-stałych artystów, którzy w swoich realizacjach podejmą próby przepraco-wania napięcia pomiędzy kulturami oralnymi i piśmiennymi.

do04

.05

OD15

.04

OD15

.04

OD25

.04

Page 28: Prekursor Numer 2 Kwiecień

28 | N°2 Kwiecień

Ilus. Damian Żak

Page 29: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 29

Przestałem czuć się na siłach, by stawić czoło złemu światu. Siedziałem w uliczce, z której wyruszyłem na samozwańczą próbę odzyskania honoru, a w późniejszych etapach potyczki stracenia go całkowicie. Nad głową trzymałem jakiś stary karton leżący niedaleko, żeby schronić się przed deszczem, który przepłoszył spacerowiczów do domów. Krzywiłem się, bo pudło nie pachniało zbyt pięknie, a do tego zaczęło nasiąkać porządnie wilgocią... Pachniało jakimś mięsem. A ja byłem głodny.

Nie siedziałem tam znowuż długo… Zaledwie jakieś cztery minuty i czterdzieści trzy sekundy, lecz czas dłużył mi się nieubłaganie. Pudło spadło mi na głowę, kiedy próbowałem delikatnie rozmasować, sycząc z rozrywającego bólu, odrywając i na powrót dotykając, bolący lewy łokieć, na który upadłem. Westchnąłem głęboko, przy-ciągając nogi blisko siebie, podciągając sobie kolana pod samą brodę. Zamknąłem powoli oczy, próbując pozbierać racjonalne myśli, ale drżenie ciało przerywało mi ciągle tę czynność. Deszcz przestał być ciepły.

Stukot kropel o blaszane parapety i betonową, przesiąkniętą odorem i wilgocią dróżkę torturował moje uszy, grając duet z milczeniem okolicy. Lubiłem spokój, lecz biorąc pod uwagę okoliczności, chciałem przede wszystkim pomocy. Na odludziu jej nie mogłem znaleźć, ale pomimo tego, siła, którą wyczerpałem niemalże doszczęt-nie, również nie bierze się z powietrza. Bynajmniej u ludzi.

Zdziwiłem się, słysząc kroki, które odbiły się głośnym echem w mojej czaszce. Rozwarłem natychmiastowo szerzej powieki, ignorując kujące uczucie w gałce ocznej. Znieruchomiałem całkowicie, próbując szybko przeanalizować sytuację i podjąć decyzję. Słyszę kroki… - pomyślałem, przymykając podejrzliwie oczy, po czym próbowałem się wtopić w otoczenie, skrywając się pod sporym kartonem. Buty płaskie, bez obcasa… - wywnioskowałem, słysząc lekkie szuranie, a ciche kroki występowały w większych, niż średnia czasu wynosi odstępach. - Kobieta, mężczyzna…? Buty są nowe. Wydają inny odgłos, niż te z przetartymi podeszwami. Nie spieszy się…. Być może szuka.. Albo jest wyczerpany, czy obciążony czymś… A może wszystko naraz.. - snułem bezużyteczne teorie w myślach, próbując ustalić, czy to nie aby kolejny wróg, choć w prawdzie miałem dwie opcje: schować się, bądź uciec. Logiczne było, że wybrałem wyjście numer 1. Istniała możliwość, że zostanę niezauważony. Jeśli będąc rannym i zmęczonym, próbowałbym uciec, z łatwością złapałby mnie. Nawet nieważnym było to, jakiej przeciwnik może być postury. Po prostu nie można było być słabszym fizycznie ode mnie – osobiście tak twierdziłem. Coraz głośniejsze odgłosy zbliżających się kroków ustały…

Nie spodziewałem się tego, że ujrzę spod krawędzi pudła promień sztucznego światła bijącego zapewne od latarki. Świetlny, niebieskawy krąg przesuwał się po betonie, oddalając i zbliżając do mnie. Zdecydowanie, przybysz szukał czegoś. Mnie? Usłyszałem wyraźne uderzenie czegoś ciężkiego o ziemię. Tuż przede mną. Odruchowo drgnąłem, zdradzając się kompletnie. Zapowietrzyłem się, czując, jak

„Parodia człowieka”Wiktoria Sulik

Cześć 2

Ilus. Damian Żak

Page 30: Prekursor Numer 2 Kwiecień

30 | N°2 Kwiecień

kartonowy przedmiot powolnie znika znad mojej głowy. Podniosłem podbródek ku górze, lecz postać była słabo widoczna dla mnie wśród tych ciemności. Miałem lepszy słuch, niżeli wzrok.

Z zaskoczenia zaatakowano moje oczy dawką oślepiającego światła latarki, dobijając mnie ostatecznie. W pierwszej chwili zacisnąłem powieki, zasłaniając się niezdarnie dłońmi, by wiązka światła nie wywołała u mnie dodatkowych, ciemnych plam przed oczyma. Porażający ból w gałkach ocznych ustępował powoli, a ja deli-katnie rozchyliłem wachlarz rzęs, podnosząc ostrożnie spojrzenie na kata z latarką, który nieco opuścił ją bardziej na ziemię, by najwyraźniej mógł się przyjrzeć temu, kogo znalazł. I chociaż nie potrafiłem dostrzec całkowicie jego twarzy w panującym mroku, wydawał się być nieco zdziwiony na mój widok.

Nieznajomy ujrzał obraz iście nędzy i rozpaczy. Na mojej brudnej, zadrapanej, twarzy o alabastrowym odcieniu skóry, która nigdy nie miała zbyt długiego, zamie-rzonego kontaktu z palącym światłem słonecznym, nie zdołało ukryć się zszokowania spowodowanego dniem dzisiejszym. Przypatrywałem się w osłupieniu osobnikowi przede mną, szeroko otwierając oczy, odsłaniając zza smoliście czarnych, blisko siebie osadzonych rzęs, swoje tęczówki o niespotykanej, czerwonej, jak krew bar-wie. Pochwyciłem zębami, na których widniał srebrzysty aparat dentystyczny swoją popękaną, malinową wargę, nie ukrywając kryjących się pod powłoką bezsilnego człowieczka zmieszanych uczuć. Moje serce znów uniosło się na skrzydłach adre-naliny, kiedy ujrzałem nieznaczny ruch ze strony nieznajomego, podczas gdy moja twarz o subtelnych rysach została oblepiona przez przydługie na przodzie, mokre od deszczu kosmyki czarnych włosów. Tak, w tym okresie mojego jakże krótkiego życia przypominałem nieco dziewoję, czego nie dopuszczałem w dalszym ciągu do wiadomości. Moje ego było większe, niż mierzące 172 centymetry wzrostu cia-ło, w którym moja zbuntowana dusza była więziona. Zaś osobiste kompleksy na punkcie mojego chorowitego, wątłego ciała leczyłem myślą, że organizm różnych ludzi dojrzewa w rozmaitym tempie.. Jednakże mój bojowy charakter był doprawdy nieadekwatny do mojej aparycji, choć w tamtej sytuacji nie pokazywałem swoje-go heroizmu.

Czując dotkliwy ból okolic centralnego punktu łokcia, wyrostka, zacisnąłem usta, od środka, hacząc o nie zębami i przygryzając w cierpieniu. Opieranie się ciężarem ciała na poszkodowanej ręce było uciążliwe, aczkolwiek nie używając jej, miałem niskie szanse na powstanie ze śliskiego od deszczówki betonu. Z rezygnacją za-niechałem rozpaczliwych prób oddalenia się od stojącego przede mną, żyjącego problemu, który zbliżał się do mnie. Stawiał powoli kroki, raz za razem, zmniejsza-jąc dystans między nami, a światło latarki błądziło po podłożu. Przenosiłem pełne przerażenia spojrzenie to na nieznaną mi postać ubraną w biel, to na kontrastującą z nią pustkę, przepełnioną nieprzeniknioną czernią ciemność wokół.

Ze wschodu nagle powiał silny podmuch wiatru, sprawiając, iż przez chwilę ży-wioł zacinał nam obu prosto w twarz. Niewiele widziałem, lecz mojego kowadełko i bębenek wprowadzone zostały w ruch przez odgłos uderzenie ciężkiego, mate-riałowego przedmiotu o twardą nawierzchnię, a jednocześnie częściowo w kałużę, czemu towarzyszył plusk rozpraszającej się na boki wody. Drgnąłem znacznie, odsłaniając się zza palców dłoni, za którymi próbowałem się skryć, swoje czerwo-ne oczy, odszukując źródło dźwięku. Ujrzałem pod moimi stopami… czarną torbę.

Page 31: Prekursor Numer 2 Kwiecień

N°2 Kwiecień | 31

-Zostanę pokrojony na kawałeczki, spakowany do torby i trafię pod drzwi jakiejś jego byłej kochanki - wymyślałem jakże pozytywne spekulacje, trzęsąc się przy tym, jak osika, a także uświadamiając sobie, że obejrzałem o jeden maraton se-riali kryminalnych za dużo. Zacisnąłem powieki, czując już wręcz, jak blisko jest ten przyjemniaczek.

Poczułem punktowe pukanie w głowę nad czołem. Początkowo skuliłem się bar-dziej, starając się skryć – do przewidzenia było to, że nic mi to nie da. Potem bez specjalnego przekonania uniosłem podbródek w celu ujrzenia kucającego tuż przede mną jegomościa, który podświetlał sobie od dołu twarz, wydając z siebie ciche „bu” i wykrzywiając wargi w przemiłym uśmiechu.

Czy byłem w ukrytej kamerze? Czy to był jakiś nieśmieszny żart?Dowcipniś był tutejszym. Na jego twarzy dostrzeżenie śladowej ilości azjatyckiej

urody nie stwarzało żadnych trudności. Z tego, co zdążyły zarejestrować moje oczy, nie był znowuż imponującej postury, lecz cechował go dosyć wysoki wzrost. Młody Japończyk o ciemnych oczach. Miał krótkie włosy o kolorze bardzo jasnego, tlenio-nego blondu, a jego cechą rozpoznawczą była nieduża blizna pod lewym okiem, której się nie przyjrzałem, ani nie próbowałem przeanalizować jej historii, gdyż poczułem zawirowania w czasoprzestrzeni wewnątrz mojej głowy.

- Hej, człowieku, kto Cię tak załatwił? - zapytał blondyn po angielsku, spostrze-gając zapewne, iż jestem cudzoziemcem, a ja w międzyczasie swoim wzrokiem odbywałem wędrówkę po jego wyciągniętej ku mnie ręce. - Słuchaj, znam kogoś, kto powinien..

Nie dane mi było pośmiać się z jego prześmiesznego akcentu, który mi zaprezen-tował, ani z odetchnąć z ulgi z powodu okazania się, iż przybysz prawdopodobnie nie trzyma żadnego tasaka za paskiem. Przestałem rozprawiać nad istotą życia i śmierci, nad tym, czy znajdę tej nocy jakiekolwiek schronienie, a także nad tym, czy aby promienisty ból nie był spowodowany jakimś pęknięciem wyrostka łokciowego, albo porządnego stłuczenia. Przymknąłem powieki. Drżący obraz twarzy jasnowło-sego wręcz skakał mi przed oczami, zyskując na ostrości, a niemalże natychmiast potem znacznie na niej tracąc przez rozmycie się. Uniosłem zabrudzoną od ziemi prawą dłoń, podążając nią w stronę oferującej pomoc ręki mężczyzny, który mówił dalej do mnie, choć zmysł słuchu praktycznie wyłączył mi się. Tępo wpatrywałem się w jego poruszające się usta, głowa zaczynała mi opadać, a jedyne, co byłem w stanie usłyszeć, to mój cichy, urywany oddech. Usiłowałem dotknąć chociażby jego palca, lecz im bardziej się starałem, tym znaczniej czułem oddziaływanie grawitacyjne na moją wyciągniętą część ciała. Ta przepaść pomiędzy mną, a ciem-nookim zdawała się jedynie coraz bardziej powiększać. I nagle nastała ciemność absolutna. Zemdlałem.

Ciąg dalszy nastąpi w majowym wydaniu

Page 32: Prekursor Numer 2 Kwiecień

32 | N°2 Kwiecień

kultura