rozdział iii 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką...

29
1 Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką odprawę całej grupy, do czego wykorzystałem pustą o tej porze stołówkę ośrodka wczasowego. Po omó- wieniu zadań na dzień bieżący, poleciłem, aby każdy zespół przygotował mi krótki (w kilku punktach) plan działań, jednocześnie przypominając, aby takie plany przedstawiane były mi każdego dnia, przed wyjazdem w teren. Zaraz po odprawie całą kawalkadą udaliśmy się do Kudowy Zdroju, gdzie Jurek Krzan przez jakiś czas oczekiwał na przyjazd chłopaków z Kłodzka. Poprosiłem "Dziadka", aby zajął się uporządkowaniem dotychczasowych informacji, a następnie przesłał je faksem do wydziału oraz przekazał Izie, by je jak najszybciej dostarczyła Heńkowi Tusińskiemu. Sam natomiast rozpocząłem starania o znalezienie miejsca na naszą nową bazę, mając na uwadze konieczność jej bliskiego położenia od naszej "noclegowni" w Dusznikach. Zaraz po tym pojawili się chłopaki z Kłodzka, więc Jurek mógł wraz z nimi wyjechać na przejście graniczne w Kudowie - Słone, by zrealizować posta- wione mu jeszcze wczoraj zadanie. Dotyczyło ono informacji o zbiegłym na naszą stronę czeskim przestępcy, która kilkakrotnie do nas docierała z róż- nych źródeł. Poleciłem mu, aby się tym zajął, kiedy wieczorem siedzieliśmy przy piwie w przytulnej kawiarence Domu Wczasowego SG. Uzgodniliśmy wówczas, że sprawę wyjaśni przy pomocy chłopaków z Kłodzka, którzy mieli tak zwane "dobre wejścia" na tym przejściu, a zwłaszcza w tamtejszej placówce Straży Granicznej. Tak więc, kiedy tylko pojawili się w Kudowie, od razu udali się na Słone, dokąd mieli około trzech kilometrów. Chwilę po ich wyjściu zadzwonił oficer dyżurny z informacją, że przyszedł do nas fax, więc niech ktoś zejdzie i go odbierze. Ponieważ rozmowę z nim prowadził "Dziadek", więc to on po chwili przyniósł do pokoju telegram nadany w Wałbrzychu, kierowany do wszystkich jednostek naszego woje- wództwa, a za pośrednictwem Biura Kryminalnego KGP, do wszystkich jednostek policyjnych w kraju. W telegramie zlecono typowanie osób, któ- rych wygląd odpowiada podanym rysopisom oraz dołączonym portretom rysunkowym. Portrety te sporządzone zostały przez naszego rysownika z wydziału kryminalistyki w oparciu o informacje pochodzące od świadków, którzy widzieli dziwnie zachowujących się mężczyzn na terenie dolnego parkingu przy wjeździe na Szczeliniec i górnego parkingu przy Błędnych Skałach. Portret nr 1 przedstawiał mężczyznę widzianego 17 sierpnia przez Annę C i Wojciecha F., któremu później - nie bardzo już pamiętam z jakiego powo- du - nadaliśmy kryptonim "Rumun". Osobnik ten w następnych dniach widywany był wielokrotnie przez kolejne osoby, co stwierdzaliśmy na pod- stawie okazywania tego portretu podczas prowadzonych z nimi rozmów. Oczywiście, pokazywaliśmy go razem z portretami z innych starych spraw, aby uchronić się przed „masowym” ich rozpoznaniem przez innych świad-

Upload: ngohanh

Post on 05-Dec-2018

218 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

1

Rozdział III29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką odprawę całej grupy, do czegowykorzystałem pustą o tej porze stołówkę ośrodka wczasowego. Po omó-wieniu zadań na dzień bieżący, poleciłem, aby każdy zespół przygotował mikrótki (w kilku punktach) plan działań, jednocześnie przypominając, abytakie plany przedstawiane były mi każdego dnia, przed wyjazdem w teren.Zaraz po odprawie całą kawalkadą udaliśmy się do Kudowy Zdroju, gdzieJurek Krzan przez jakiś czas oczekiwał na przyjazd chłopaków z Kłodzka.Poprosiłem "Dziadka", aby zajął się uporządkowaniem dotychczasowychinformacji, a następnie przesłał je faksem do wydziału oraz przekazał Izie,by je jak najszybciej dostarczyła Heńkowi Tusińskiemu. Sam natomiastrozpocząłem starania o znalezienie miejsca na naszą nową bazę, mając nauwadze konieczność jej bliskiego położenia od naszej "noclegowni" wDusznikach.Zaraz po tym pojawili się chłopaki z Kłodzka, więc Jurek mógł wraz z nimiwyjechać na przejście graniczne w Kudowie - Słone, by zrealizować posta-wione mu jeszcze wczoraj zadanie. Dotyczyło ono informacji o zbiegłym nanaszą stronę czeskim przestępcy, która kilkakrotnie do nas docierała z róż-nych źródeł. Poleciłem mu, aby się tym zajął, kiedy wieczorem siedzieliśmyprzy piwie w przytulnej kawiarence Domu Wczasowego SG. Uzgodniliśmywówczas, że sprawę wyjaśni przy pomocy chłopaków z Kłodzka, którzymieli tak zwane "dobre wejścia" na tym przejściu, a zwłaszcza w tamtejszejplacówce Straży Granicznej. Tak więc, kiedy tylko pojawili się w Kudowie,od razu udali się na Słone, dokąd mieli około trzech kilometrów.Chwilę po ich wyjściu zadzwonił oficer dyżurny z informacją, że przyszedłdo nas fax, więc niech ktoś zejdzie i go odbierze. Ponieważ rozmowę z nimprowadził "Dziadek", więc to on po chwili przyniósł do pokoju telegramnadany w Wałbrzychu, kierowany do wszystkich jednostek naszego woje-wództwa, a za pośrednictwem Biura Kryminalnego KGP, do wszystkichjednostek policyjnych w kraju. W telegramie zlecono typowanie osób, któ-rych wygląd odpowiada podanym rysopisom oraz dołączonym portretomrysunkowym. Portrety te sporządzone zostały przez naszego rysownika zwydziału kryminalistyki w oparciu o informacje pochodzące od świadków,którzy widzieli dziwnie zachowujących się mężczyzn na terenie dolnegoparkingu przy wjeździe na Szczeliniec i górnego parkingu przy BłędnychSkałach.Portret nr 1 przedstawiał mężczyznę widzianego 17 sierpnia przez Annę C iWojciecha F., któremu później - nie bardzo już pamiętam z jakiego powo-du - nadaliśmy kryptonim "Rumun". Osobnik ten w następnych dniachwidywany był wielokrotnie przez kolejne osoby, co stwierdzaliśmy na pod-stawie okazywania tego portretu podczas prowadzonych z nimi rozmów.Oczywiście, pokazywaliśmy go razem z portretami z innych starych spraw,aby uchronić się przed „masowym” ich rozpoznaniem przez innych świad-

Page 2: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

2

ków. W zdecydowanej większości, osoby którym portrety były okazywane,wskazywały właśnie na "Rumuna", co świadczyło o tym, iż rysownik oddałdosyć wiernie jego prawdziwy wygląd.

Portret rysunkowy nr 2 - mężczyzną, któremu nadaliśmy kryptonim "Rumun"

Portret rysunkowy nr 2 - mężczyzna z parkingu obok Rezerwatu Błędnych Skał

Mężczyzna z tatuażem, o którym opowiadał nam ajent parkingu znajdują-cego się obok Rezerwatu Błędne Skały, przedstawiał portret rysunkowy nr

Page 3: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

3

2, nigdy już nie pojawiał się w informacjach przekazywanych nam przezmiejscowych i turystów. Dlatego też przyjęliśmy, że był to przypadkowy tu-rysta z Czech. Jego portret rysunkowy opublikowaliśmy w prasie regional-nej, jak również w ogólnopolskiej, a także we wszystkich wtedy funkcjonu-jących stacjach telewizyjnych. Opisany tatuaż nie figurował też w policyj-nej bazie danych i w efekcie, nie uzyskaliśmy żadnej informacji, która mo-głaby pomóc nam w ustaleniu tożsamości tego mężczyzny i sprawdzenia gopod kątem ewentualnych związków z zabójstwem.Uwijaliśmy się z "Dziadkiem" jak w ukropie, kiedy w pewnym momencie wkomisariacie pojawił się Jurek Krzan i jego ekipa z Kłodzka, których odrazu poinformowaliśmy o wszystkich nowych ustaleniach, a następnie wy-słuchaliśmy ich relacji o tym, czego się przez te kilka godzin dowiedzieli. Otóż, po przybyciu do placówki Straży Granicznej w Słonym, spotkali się zjej komendantem, płk Adrianem Raczkiewiczem, od którego dowiedzielisię, że jego służby operacyjne informacji o rzekomym czeskim przestępcynie mogą potwierdzić, albowiem nic takiego do nich nie dotarło. Skontakto-wali się więc telefoniczne z d-cą placówki SG w Czermnej, z mjr Adamowi-czem, oraz z placówką w Radkowie, lecz i tam nie uzyskali potwierdzenia,aby strona czeska takie informacji polskim pogranicznikom przekazywała.Po jakimś czasie d-ca placówki w Radkowie oddzwonił i powiedział, iż roz-mawiał z KRP w Nowej Rudzie i dowiedział się, że jednak jest jakaś infor-macja z Posterunku Policji w Broumowie, którą wyjaśniał asp. Andrzej Sa-mouk z KRP w Nowej Rudzie. Oczywiście Jurek z miejsca do niego za-dzwonił i okazało się, że faktycznie była informacja, iż w przeszłości na te-renie południowych Czech, przy granicy z Austrią, działał samotny czeskibandyta, który dokonywał na tym terenie zabójstw. Jednakże nic nie wska-zywało, aby osobnik ten znalazł się obecnie po polskiej stronie granicy. Niemniej jednak sprawa ta wymagała dalszego skrupulatnego sprawdzenia,chociażby z uwagi na dochodzące do nas kolejne sygnały o jakimś włóczę-dze krążącym po terenie Parku w rejonie leżącym pomiędzy Złotnem, Łę-życami, Darnkowem, Karłowem i Batorowem. Dlatego też postanowiłem, żew dniu następnym sprawą tego włóczęgi zajmą się dwa lub trzy wydzielonezespoły, które wyznaczony rejon dokładnie "prześwietlą", a w szczególno-ści dotrą do wszystkich osób, które się z tą osoba zetknęły. Zaraz po tym sprawozdaniu Jurek z kolegami opuścił komisariat, by zre-alizować pozostałe zadania, jakie zostały im postawione, natomiast ja z"Dziadkiem" zacząłem analizować wszystkie informacje, które były efek-tem ustaleń dotyczących przypuszczalnego miejsca noclegu studentów wdniach 15/16 i 16/17 sierpnia, które udało nam się zebrać w dniu poprzed-nim. Z ustnych relacji i sporządzonych notatek wynikało, że grupie wyzna-czonej do skontrolowania szlaku niebieskiego od Różanki do Dusznik, nieudało się natrafić na jakikolwiek ich ślad, a przepytani pracownicy schro-niska "Jagodna" w Spalonej, jak również mieszkańcy tej miejscowości, ani

Page 4: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

4

15, ani 16 sierpnia nie mieli kontaktu z jakimikolwiek osobami, które odpo-wiadałyby rysopisom tej pary. Skontaktowałem się wówczas ze znanym miosobiście jednym z członków kierownictwa GOPR, którego kiedyś pozna-łem w Wałbrzychu, aby opisał mi trasę z Różanki do Dusznik, z wyszcze-gólnieniem czasu przejścia od Różanki do Spalonej oraz do Dusznik. Dziśjuż tej informacji dokładnie nie pamiętam, ale utkwiła mi w głowie jegostanowczą odpowiedź, że zakładając, iż z Różanki wyszli o godzinie 13.40,to do Dusznik dotarliby około trzeciej lub czwartej w nocy. A może nawetpóźniej, bo w nocy idzie się znacznie wolniej. Tak więc założenie, że mogli zRóżanki dojść bez noclegu do Dusznik, mogliśmy ze spokojem wyrzucić dokosza. Opierając się na współczesnych danych dostępnych w Internecie, łatwomożna ustalić, że trasa z Różanki do Dusznik Zdroju wynosi 44 kilometry,które można pokonać w czasie nie krótszym jak 12 - 13 godzin, maszerującza dnia. Wieczorem i w nocy taki marsz byłby o wiele wolniejszy i bardziejniebezpieczny. Zatem wiedząc już, że ci młodzi ludzie byli już wytrawnymigórskimi turystami, wykluczyliśmy, aby się zdecydowali na taką forsowną iraczej niebezpieczną nocną wędrówkę. Zresztą nigdzie nie musieli się śpieszyć. Mieli sporo czasu, więc na pewnoRobert chciał pokazać Annie wszystkie urokliwie zakątki tego terenu. Dla-tego przyjęliśmy za pewnik, że pierwszy nocleg musieli spędzić gdzieś natrasie pomiędzy Różanką, a Spaloną, do której dotarli - po przejściu około19 kilometrów - po sześciu godzinach marszu. Czyli w Spalonej mogli byćokoło godziny 20.00. Za najbardziej prawdopodobne miejsce biwakowaniaprzyjęliśmy okolice schroniska "Jagodna", które znane było m.in. z tego, żeponoć była to myśliwska kwatera samego marszałka III Rzeszy, HermanaGöringa. Ich marszruta musiała wyglądać następująco: Różanka - Spalona - 19,5 km - 6 godzin Spalona - Duszniki Zdrój - 24,6 km -7 godzin Duszniki Zdrój - Karłów - 11, 4 km - 3,5 godz.

Fragment protokołu przesłuchania Marianny Odżga z 3 marca 1998 roku

Zresztą nasze ówczesne założenia dotyczące miejsca noclegu z 16 na 17sierpnia, w całości potwierdziła przesłuchana 3 marca 1998 roku Marianna

Page 5: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

5

Odżga, która, w odróżnieniu od swego męża, bardziej szczegółowo znałaplany syna i wiedziała, że pierwszy nocleg zaplanował na przełączy Spalo-na, a nocleg z 16/17 sierpnia w Dusznikach na polu namiotowym. Dlategoteż swe pierwsze kroki skierowała właśnie na ul. Dworcową, gdzie mieściłsię jedyny w tym mieście turystyczny kemping z polem namiotowym i roz-pytywała tam żonę ajenta tego kempingu o Roberta i Annę, okazując jej ichfotografie. To dwukrotne spotkanie i treść rozmów zostały udokumentowa-ne w protokole przesłuchań nie tylko pani Odżga, ale też pracowników tegoośrodka.

* * *

Jest jeszcze jednak i inna możliwość, której, o ile dobrze pamiętam, wów-czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż trudna do przyjęcia, to mimowszystko hipotetycznie możliwa. Otóż niebieski szlak pomiędzy Różanką aDusznikami na pewnych odcinkach przebiega wzdłuż szosy i nie można w100% wykluczyć, że chcąc z jakichś powodów szybciej dotrzeć do Dusznik,Anna z Robertem skorzystali z przypadkowej okazji i w okolice Dusznikdojechali samochodem na tak zwanego "stopa". Takim sposobem podróżo-wali wielokrotnie, więc i w tym przypadku mogli podjąć taką decyzje. Przytakiej ewentualności jest całkowicie możliwe, że w Dusznikach pojawili sięjuż 15 sierpnia przed wieczorem i noc z 15/16.08. 97 spędzili na jakimś bi-waku na terenie tego miasta. Faktem bowiem jest, że 16 sierpnia w połu-dnie widziani byli w Dusznikach i to przez dwie osoby, o czym będzie mowaponiżej. Taka możliwość ma istotne znaczenie, jako ewentualna poszlakawspierająca jedną z moich wersji osobowych z 2001 roku, o czym będę pi-sał w drugiej części tej książki.Tu tylko wspomnę, że w trakcie moich współczesnych poszukiwań latem2016 roku nawiązał ze mną kontakt jeden godny zaufania z mieszkaniecDusznik Zdroju. Przekazał mi wówczas dosyć bulwersującą dla mnie infor-mację, z której wynikało, że być może Anna i Robert noc z 15 na 16 sierp-nia faktycznie spędzili pod namiotem na tzw. dzikim polu biwakowy, znaj-dującym się przy ulicy Wojska Polskiego nad Bystrzycą Dusznicką. Pojechałem wówczas z nim w to miejsce i stwierdziłem, że jest to właśnieten "dziki biwak", który był przez nas brany pod uwagę w sierpniu 1997roku. Według tej osoby w tym czasie biwakowało tam pewne małżeństwo zJeleniej Góry, którzy mu po latach opowiadało, że kiedy już robiło się sza-ro, to pojawił się tam chłopak z dziewczyną, całkowicie odpowiadający po-danym później w mediach rysopisach. Był całkowicie przekonany, że przy-szli tam od strony schroniska "Pod Muflonem", a idąc bez przerwy ogląda-li się za siebie. Zachowywali się tak, jakby się czegoś obawiali, a po rozbiciunamiotu od razu poszli spać. Z samego rana, kiedy jeleniogórzanie się obu-dzili, na kempingu już ich nie było. Po ujawnieniu zwłok studentów, opo-wiadający to zdarzenie, zgłosił się ponoć na policję w Jeleniej Górze i zrela-

Page 6: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

6

cjonował to, co widział, ale został prawdopodobnie zlekceważony. W każ-dym bądź razie do nas żadna tego typu informacja z Jeleniej Góry nie do-tarła.

"Dziki biwak" czyli Parking Leśny przy ul. Wojska Polskiego w kompleksie leśnym nad By-strzycą Dusznicką - widok z 2016 roku

* * *Jak już wspomniałem, nikt na szlaku od Różanki do Dusznik ich nie wi-dział i nie udało się nam natrafić na jakikolwiek pozostawiony przez nichślad. Do Spalonej dotarli zapewne gdy już zmierzchało, bo w górach zmrokzapada szybciej, a rano musieli wyruszyć bardzo wcześnie, co tłumaczyłobydlaczego nikt ich tam nie widział. Początkowo nie bardzo się tymi skąpymiwiadomościami przejmowaliśmy, albowiem z doświadczenia było nam wia-domym, że z każdym mijającym dniem nasza wiedza będzie znacznie bo-gatsza.1

Dlatego ze spokojem analizowaliśmy każdą notatkę sporządzoną przez na-szych kolegów, a wynikało z nich, że również w sprawdzonych na terenieDusznik miejscach noclegowych, obecności Anny Kembrowskiej i RobertaOdżgi nie odnotowano. Sprawdzono też Wojskowy Ośrodek Szkolenia Pie-choty Górskiej „Jodła”, Samodzielnego Batalionu Strzelców Górskich wKłodzku, znajdujący się w Dusznikach-Zdroju. Z rozmów, jakie przepro-wadzono z żołnierzami służby zasadniczej z OSPG wynikało, że w Duszni-kach nie ma praktycznie możliwości rozbijania namiotu i noclegu poza wy-

1 Niestety, do końca naszych działań nie udało się uzyskać jakiejkolwiek informacji o tym, że byliprzez kogoś widziani podczas wędrówki z Różanki do Dusznik Zdroju.

Page 7: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

7

znaczonymi do tego miejscami, ponieważ jest to teren przygraniczny. Zuwagi na ten jego charakter jest on bardzo często kontrolowany przez pa-trole Straży Granicznej, a zwłaszcza te obiekty, gdzie można rozbijać na-mioty. I co najważniejsze, żaden taki patrol nie odnotował ich pobytu, czylinoclegu poza miejscami do tego przeznaczonymi. A w obrębie Dusznik byłotylko jedno takie zorganizowane miejsce przy ul. Dworcowej, gdzie funk-cjonował kemping turystyczny PTTK. Na jego terenie znajdował się muro-wany parterowy budynek mieszczący cztery pokoje mieszkalne wraz z sani-tariatami, oraz pole namiotowe mogące pomieścić chyba kilkanaście na-miotów. Ponadto, nieopodal wjazdu na teren ośrodka, znajdowały się dwadrewniane domki kempingowe, w których mieściła się recepcja, magazyneki miejsca noclegowe dla obsługi.

Budynek recepcji Ośrodka PTTK przy ul. Dworcowej w Dusznikach – fotografia z 2001 roku

Drugim możliwym miejscem było tzw. dzikie pole biwakowe, znajdujące sięprzy ulicy Wojska Polskiego, gdzieś pomiędzy dzisiejszym hotelem "Fryde-ryk" a Ośrodkiem Wypoczynkowym "Blachowania". Obiekt ten znajdowałsię nad Bystrzycą Dusznicką, zaraz przy zakolu drogi wiodącej w kierunkuschroniska "Pod Muflonem". Przyjęliśmy już wcześniej, że studenci, jako doświadczeni turyści, nie zde-cydowaliby się na jakikolwiek "dziki biwak" w miejscu, gdzie bez zezwole-nia biwakować nie wolno, więc w pierwszej kolejności te wyznaczone miej-sca zostały poddane dokładnemu sprawdzeniu. Niestety, na polu biwako-wym przy Wojska Polskiego nie zastano już żadnych wczasowiczów lub tu-

Page 8: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

8

rystów indywidualnych, którzy przebywali w tym miejscu i czasie, w któ-rym mogliby przebywać tam Anna Kembrowska i Robert Odżga. A na uzy-skanie danych o osobach przebywających na tym dzikim polu biwakowymnie mieliśmy najmniejszych szans.Przeglądając poszczególne notatki urzędowe moich kolegów, zwróciłemuwagę na notatkę Jurka Krzana z 27 sierpnia, a więc z pierwszego dnia po-bytu naszej grupy w Dusznikach, kiedy to razem z "Sierżantem" i Andrze-jem Kowalczykiem, obok innych zespołów, starali się ustalić, czy i gdziestudenci nocowali na terenie Dusznik i Zieleńca. O swoich ustaleniach Jurek Krzan poinformował mnie i "Dziadka" pod-czas wieczornego spotkania całej grupy, ale ponieważ były to ustalenia ne-gatywne, odpuściłem sobie dokładne czytanie wszystkich tych dokumentów,pozostawiając to na dzień następny. Kiedy ponownie zaczęliśmy je analizo-wać, jakoś tak przypadkowo rzuciłem okiem na notatkę Jurka Krzana, wktórej zainteresował mnie fragment, mówiący o tym właśnie kempinguprzy ul. Dworcowej:"Następnie dotarliśmy do jedynego pola namiotowego nr 227 za stacją CPNw Dusznikach Zdr. Ajentem OSIR-u na tym ośrodku jest pan Andrzej Nagiel2.W oparciu o rozmowę z wymienionym i dokumentację pola namiotowego niestwierdzono, aby R. Odżga i A. Kembrowska rozbijali namiot na tym polu. Ist-nieje jednak możliwość, że gdyby namiot został rozbity w późnych godzinachnocnych, a „zwinięty” wcześnie rano, to ajent mógłby nie wiedzieć o pobyciegości. Po prostu pole namiotowe jest bardzo mało uczęszczane i ajent nieprzykłada należytej staranności do jego pilnowania. Okazanie zdjęcia równieżnie potwierdziło faktu, aby ajent widział parę. Dodatkowo ustalono, że doajenta po 18.08.1997 r. docierała matka R. Odżgi i wypytywała również o tosamo. Pokazywała większą ilość zdjęć, ale odpowiedź ajenta była taka sama.”Pamiętam moja uwagę skierowaną do "Dziadka", że chłopaki się nie popi-sali, ponieważ w notatce nie ma ani słowa o tym, aby przeprowadzili roz-mowę z żoną i synami ajenta ośrodka, a także z zatrudnionymi tam osoba-mi. Poprosiłem go, aby w naszym podręcznym "dzienniku spraw", który zało-żył z własnej inicjatywy, zapisał, aby jak najszybciej te braki uzupełnić. Wrezultacie tej uwagi, na drugi dzień na kemping udał się inny zespół, którymiał za zadanie ponownie przeprowadzić rozmowę ze wszystkimi pracują-cymi tam osobami, w tym z żoną i synami ajenta. Mieli to zrobić w taki spo-sób, aby osoby z którymi będą rozmawiać, były przekonane, że oni o przed-wczorajszej rozmowie z Andrzejem Nagielem nie mają wiedzy. Chodziło mio to, aby żona i synowie ajenta nie wiedzieli, co Andrzej Nagiel powiedziałJurkowi Krzanowi. W ten sposób mogliśmy uzyskać szansę na to, że ich re-lacja będzie od tamtej zasadniczo odmienna. No i "nos" mnie nie zawiódł,ponieważ pani Nagiel, co pamiętam bardzo dobrze, powiedziała im, że stu-

2 Nazwisko zmienione.

Page 9: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

9

dentów sobie kojarzy, a zwłaszcza Roberta Odżgę z uwagi na jego bardzocharakterystyczny wygląd. Na tym kempingu poza nią, mężem i dwoma sy-nami nikt więcej nie pracował, ale na wiedzę synów nie można było liczyć,ponieważ 16 sierpnia po południu nie przebywali na terenie ośrodka. Niemieli okazji porozmawiać z jej mężem, albowiem powiedziała im, że mążakurat przebywa we Wrocławiu, ponieważ musiał załatwić pilne sprawy wbanku. Obiecała jednak, że kiedy wróci to przekaże mu, iż panowie poli-cjanci będą chcieli z nim w tej sprawie również porozmawiać. Była przeko-nana, że mąż na temat studentów może mieć większą wiedzę, z którą napewno podzieli się z policją. Kiedy jednak pojawili się tam na w następnymdniu, to zarówno Nagiel, jak i jego żona, stanowczo stwierdzili, że absolut-nie wykluczają pobyt studentów na terenie kempingu, a żona ajenta tłuma-czyła się, że z nerwów wszystko się jej pomieszało. Ponieważ ewentualne ze-znania o takiej treści nie miały praktycznie żadnej wartości dowodowej,uzgodniliśmy, że na razie nie będziemy ich przesłuchiwać, a sporządzonenotatki służbowe włączymy tylko do akt operacyjnych. Do ich przesłucha-nia mieliśmy powrócić kiedy nadarzy się stosowna, korzystna dla nas, sytu-acja. Podejrzewałem z Jurkami, że z uwagi na mały w tym czasie ruch turystów(okres po wielkiej powodzi) wykorzystanie miejsc noclegowych na kempin-gu było raczej więcej niż mizerne i prawdopodobnie ajent dorabiał sobie naboku, pobierając pieniądze i nie dokonując ich zameldowania, przez comógł wykazać bardzo niskie obroty. I teraz ze strachu przed ewentualnąodpowiedzialnością skarbową, wolał skłamać, niż się narażać fiskusowi.Mając to na uwadze przyjęliśmy, że Anna i Robert biwakowali na tymkempingu, którego 17 sierpnia rano wyruszyli na niebieski szlak.

* * *Słuszność tego założenia została po paru miesiącach potwierdzona proceso-wo, do czego doszło w następujących okolicznościach. Otóż od listopada1997 roku bezpośrednimi działaniami operacyjnymi kierował już JurekKrzan, mający do dyspozycji jeszcze trzech kolegów z wydziału i jeden sa-mochód. Pierwsza grupa operacyjno-śledcza została rozwiązana, a więc Ju-rek z kolegami prowadził wyłącznie czynności typowo operacyjne, a więcbez udziału kogoś z dochodzeniówki. Przyznam szczerze, że nie były to jużdziałania dynamiczne jak w pierwszych trzech miesiącach śledztwa, albo-wiem praktycznie wszystko, co było do ustalenia i sprawdzenia, zostałoustalone, wykonane i sprawdzone. Siłą rzeczy ograniczali się w zasadzie dorealizacji informacji, jakie jeszcze od czasu do czasu spływały z innych jed-nostek policji, albo jakie pozyskiwali we własnym zakresie. W zasadzie cze-kaliśmy już tylko na jakiś „cud”, czyli trafienia na cokolwiek, co pozwoliło-by nam ruszyć z miejsca. Bywało tak w innych sprawach, w których zdawa-ło się nam, iż porażka jest nieunikniona, gdy nagle pojawiało się coś, co po-wodowało, że mogliśmy podjąć skuteczne działania kończące się zatrzyma-

Page 10: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

10

niem sprawców. Niekiedy taki okres stagnacji trwał przez parę miesięcy, azdarzało się, że nawet i lat. W tym przypadku, już na początku grudniawszystko wskazywało, że utknęliśmy w miejscu i z tego powodu uzgodniłemz Heńkiem Tusińskim, że wszystkie materiały operacyjne i procesowe znaj-dą się na moim biurku, abym mógł przeprowadzić całościową analizę zgro-madzonej przez nas wiedzy. Głównym jej celem było wyłapanie wszystkichewentualnie przeoczonych lub odłożonych na „później” informacji. Zarów-no procesowych, jak i operacyjnych. Efektem tego było podjęcie decyzji okonieczności pilnego przesłuchania zarówno Janiny Kembrowskiej jak iMarianny Odżga, czego do tej pory nie uczyniono na mocy wspólnej decy-zji Witka Tymoczki i nadzorującego śledztwo prokuratora. Było to w pew-nym sensie usprawiedliwione prośbą Jerzego Kemerowskiego i jego syna,aby z uwagi na przebyty niedawno udar mózgu oraz chorobę serca, odstą-pić od jej przesłuchania. Podejmując taką decyzję uznano, że to, co zeznaliojcowie Anny i Roberta, jest zupełności wystarczające i ich matki w zasa-dzie nic nowego lub istotnego nie wniosą. Dlatego też, mając na uwadzestan psychiczny pani Odżga, taką „taryfę ulgową” zastosowano także i doniej. Mając na uwadze te decyzje, również i ja zdecydowałem, że moi pod-władni nie będą „nękać” Marianny Odżga, która z uwagi na miejsce za-mieszkania była praktycznie w ich zasięgu każdego dnia. Być może był tomój spory błąd, ale wówczas miałem trochę odmienną perspektywę niżobecnie.Opierając się na treści policyjnych notatek dotyczących rozmów z małżeń-stwem Nagiel, poleciłem w pierwszej kolejności pilne ich przesłuchanie, cozostało dokonane 7 stycznia 1998 roku. Wówczas, uprzedzona o odpowie-dzialności karnej Bożena Nagiel zeznała, że ma wrażenie, iż R. Odżgę wi-działa wcześniej, ale nie może skojarzyć sobie gdzie. Dziewczyny nie koja-rzyła w ogóle. Ponadto przekonywała, że wszystkie osoby, które na tereniekempingu nocowały (domek, przyczepa kempingowa czy namiot) na pewnobyły zameldowane. Zeznała wówczas między innymi, że „Już po fakcie zna-lezienia zwłok parę razy z nami rozmawiali funkcjonariusze policji i ja poda-łam im, że wydaje mi się, że mogłam spotkać tego mężczyznę, ale nie byłampewna co do faktu i okoliczności spotkania, dziewczyny tej, jak wcześniej po-dałam, chyba nie widziałam a przynajmniej nie rzucała się ona w oczy.” Jed-nakże przesłuchany w tym samym dniu Andrzej Nagiel konsekwentniepodtrzymywał, że Anny i Roberta nie widział.Następnie przesłuchana została Janina Kembrowska, która w pewnym mo-mencie zeznała, że „matka Roberta Odżgi dysponując zdjęciami Roberta iAni szukała po Dusznikach. Jak później mi powiedziała to dwa razy była ujednej kobiety w Dusznikach, która prowadzi pole namiotowe. Za pierwszymrazem rzekomo kobieta ta jedynie spojrzała na zdjęcie i od razu powiedziała,że ich nie było. Na usilne naleganie Odżgowej spojrzała po raz drugi i stwier-

Page 11: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

11

dziła, że spali na polu namiotowym, ale ona ich nie zameldowała mówiąc, żeod studentów bierze taniej i nie wpisuje do książki.”Kolejnym więc krokiem, wręcz koniecznością, było więc pilne przesłucha-nie Marianny Odżga, trakcie tego zeznała między innymi: "Jak Robert po-wiedział, to pierwszą noc mieli spędzić w rejonie Spalonej, a noc 16/17.08 , tj.z sobory na niedzielę mieli oni spędzić, jak powiedział Robert, na polu namio-towym w Dusznikach Zdroju. (...) Wiedząc, że Robert jedną noc miał spędzićna polu namiotowym, zaczęłam w Dusznikach poszukiwać pola. Faktycznie wDusznikach jest jedno pole namiotowe i ja tam trafiłam. Pierwszego dnia napolu namiotowym była jakaś dziewczyna, która po sprawdzeniu książki powie-działa mi, że najlepiej abym zapytała się jej matki. Następnego dnia ponownieudałam się na to pole namiotowe i spotkałem matkę tej wcześniej spotkanejdziewczyny. Pokazałam jej zdjęcia Ani i Roberta pytając się czy przypadkiemnie spali na tym polu namiotowym. (...) Pytałam ją o dzieci i wtedy kobieta tazapytała się, czy mieli mały brązowy namiocik, na co odpowiedziałam, że tak.Kobieta ta jednak wprost nie powiedziała mi czy byli oni na tym polu czy nie.Rozmowa ta odbyła się w dniu znalezienia zwłok." Tak więc wydaje się, że nie można mieć wątpliwości, co do tego, że Anna iRobert ostatnią noc swego życia spędzili na terenie tego kampingu przy ul.Dworcowej, chociaż nie udało się nam zeznań Janiny Kembrowskiej i Ma-rianny Odżga podeprzeć innymi dowodami. Ustaleni wówczas biwakowi-cze, a było ich dosłownie kilku, opisanych im osób nie widzieli, co miałousprawiedliwienie w tym, że byli to młodzi ludzie, którzy korzystając z wa-kacji bawili się do rana na terenie miasta. Tak więc w czasie kiedy Anna zRobertem przybyli na ten kamping, oni przebywali w różnych lokalach ga-stronomicznych lub odbywających się w mieście imprezach, a kiedy Anna zRobertem opuszczali kamping, tamci jeszcze spali. Kiedy po 2000 roku do sprawy powróciliśmy, ponownie zapoznałem się ztymi protokołami i zdecydowałem, by powrócić do rozmowy z Nagielem.Dokładnie już nie pamiętam daty, ale gdy zaczęliśmy sprawdzać jedną zkolejnych wersji, której nadaliśmy roboczy kryptonim „Neonaziści”, odby-liśmy z nim kilka rozmów. Wówczas powiedziałem mu, że nas nie obchodząjego ewentualne machlojki z opłatami za noclegi i wypożyczony sprzęt, bonie jesteśmy z policji finansowej, tylko kryminalnej, więc interesuje nas zu-pełnie coś innego. Obiecałem mu, że nikt się o tym nie dowie, i że nie bę-dziemy go przesłuchiwać, bo w zasadzie nie ma to już dla nas większegoznaczenia, czy oni tam nocowali, czy nie, ale że chcemy mieć jedynie pew-ność, że tak było. Pamiętam, że po długich rozmowach i namyśle, a także powspólnym spożyciu jakiegoś alkoholu, przyznał się nam wreszcie, że stu-denci jednak tam nocowali.

* * *

Page 12: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

12

11 września wydarzyło się coś, co przez jakiś czas powodowało przyspieszo-ne bicie naszych serc. Otóż Edek Futoma, mieszkający wówczas w Duszni-kach komendant komisariatu w Szczytnej, przekazał mi informację, którąuzyskał od Ryszarda K., pracownika hotelu "Traper" w tym uzdrowisku.Człowiek ten przekazał mu, że zadzwonili do niego znajomi z Oleśnicy, któ-rzy 16 sierpnia przebywali w tym hotelu i w tym właśnie dniu w hotelowymholu widzieli Annę Kembrowską i Roberta Odżgę w towarzystwie równegoim wiekiem mężczyzny o blond włosach, ubranego w kraciastą koszulę. Po-informowali go o tym, ponieważ obejrzeli jeden z programów telewizyj-nych, w którym była mowa o zabójstwie chłopaka i dziewczyny, studentówz Wrocławia. Po tym jak zobaczyli ich fotografie, byli przekonani, że towłaśnie ich widzieli w tym hotelu. Informacja ta z miejsca postawiła na tak zwane nogi całą naszą grupę i jużw dniu następnym do Oleśnicy udał się Janusz Gorlak (jeden z naszych do-chodzeniowców) oraz któryś z operacyjnych, aby małżeństwo to dokładnieprzesłuchać. Oczywiście, zaraz po uzyskaniu informacji - jeszcze 11 wrze-śnia - ustaliłem z komendantem z Oleśnicy, że małżeństwo to na 12-gowrześnia, na godzinę 09.00, zostanie do tamtejszej komendy dowiezione. ZJanuszem przed wyjazdem uzgodniłem, że zaraz po przesłuchaniu zadzwo-ni do nas na bazę i przynajmniej w ogólnym zarysie przedstawi nam to,czego się od tych ludzi dowiedział. Z wielką niecierpliwością czekaliśmywięc i na ten telefon, i na protokoły przesłuchania.To, o czym zeznawali małżonkowie S. było bardzo obiecujące i dlatego wią-zaliśmy z uzyskaną od nich wiedzą wielkie nadzieje na to, że wspomnianegoblondyna uda się nam ustalić, co dla wyjaśnienia sprawy miałoby niebaga-telne znaczenie. Jako pierwsza została przesłuchana Halina S., która zezna-ła, że w dniach 08 - 21.08.1997 r. wraz z mężem przebywała na wczasach wDusznikach i od 12 sierpnia mieszkali w bazie turystycznej „Traper” przyul. Zdrojowej 42. Pamiętała dokładnie, że 16 sierpnia - co do daty nie ma najmniejszej wąt-pliwości, bo 17-go rodzice mieli rocznicę ślubu i telefonowała do nich z ży-czeniami - pomiędzy 10.00 a 13.00, kiedy siedziała z mężem przy stolikuprzed wejściem, do hotelu weszło troje ludzi z plecakami, w wieku około20-25 lat. Zaraz po wejściu: "Jeden z nich, blondyn, zapytał nas czy są wolnenoclegi, bo chyba pomyśleli, że to my tam zarządzamy. Poszłam poprosić jed-nego z właścicieli tj. Ryszarda K. zam. w Szczytnej. Kiedy podszedł to męż-czyźni pytali się o ceny i warunki w pokojach. K. oprowadził ich po pokojach,ale wcześniej jeden z tych mężczyzn powiedział (nie potrafię powiedzieć któ-ry), że być może dołączy do nich większa grupa. Po oprowadzeniu, gdy już wy-chodzili, to któryś z tych mężczyzn powiedział (chyba był to blondyn - wyglą-dało na to, że on jest jak gdyby przewodnikiem tej trzyosobowej grupy), że todla nich za drogo i poszukają miejsca w domu wczasowym "Gród Piastów" w

Page 13: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

13

Dusznikach, bo tam wg niego może być taniej. Na tym się sprawa z tymi mło-dymi ludźmi zakończyła i skierowali się w stronę w/w DW" (...)".

Baza noclegowa "Traper" w Dusznikach - stan na sierpień 1997 roku Halina S. zeznała też, że na jednego z tych mężczyzn szczególną uwagęzwrócił jej mąż Marek, ponieważ zdawało mu się, że widzi syna ich kolegiz Oleśnicy. Kiedy jednak podeszli bliżej okazało się, że to nie on, chociażbył do niego bliźniaczo podobny. Miał na nosie okulary, włosy czarne –brunet, długie, związane z tyłu w kitkę, 175 – 180 cm wzrostu, szczupłej bu-dowy ciała. Nie miał wąsów, ani brody. Blondyn był od niego wyższy od 2do 5 cm, trochę tęższy od bruneta, włosy blond proste, grzywka prosta za-chodząca na czoło. Włosy od tyłu przechodziły w dłuższe, sięgając do nasa-dy karku. Nie miał zarostu (brody, wąsów), a twarz była mocno opalona.Ubrany był w długie spodnie koloru ciemnego, koszula flanelowa w czer-wono-czarną kratę. Dziewczyna była jakby ich tłem i tylko chodziła zanimi. Pamiętała, że miała długie włosy sięgające do łopatek, ciemny blondlub jasna szatynka. Szczupłej budowy ciała, ale nie „chudzielec”. Wzrost150 - 165 cm. Dziewczyna była chyba w spodniach. Można było odnieśćwrażenie, że jest zmęczona. Według niej cała ta trójka wyglądała jakby siędobrze znali i byli razem, więc raczej nie była to przypadkowa znajomość,czy przypadkowe spotkanie. Komunikat widzieli w Oleśnicy, a więc było topo 21.08.97. Na początku mówiono o zaginięciu dwójki młodych ludzi, więcpomyśleli, że młodzi się gdzieś urwali. Ale później był komunikat o tym, żezostali zamordowani i pokazano zdjęcia ofiar i dwa portrety. To ich zmyli-ło, ponieważ pomyśleli, że sprawcy są już ustaleni i nie zgłosili się od razuna policję, jednak 6-go września skontaktowali się z Ryszardem K. i wspól-nie uznali, że muszą się tam zgłosić, aby te informacje przekazać.

Page 14: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

14

Plan Dusznik Zdroju - czerwone strzałki wskazują miejsca, gdzie Anna i Robert przebywali 16 i 17sierpnia. Strzałka niebieska wskazuje kierunek wyjścia na szlak 17 sierpnia 1997 roku

Zeznanie jej męża, Marka S., było w zasadzie prawie identyczne, ale zawie-rało kilka dodatkowych informacji, poszerzających naszą wiedzę o osobachi przebiegu tego zdarzenia. Poza opisem widzianych osób Marek S. przeka-zał dosyć dla nas istotną informację, że chłopak z długimi ciemnymi włosa-mi, bardzo podobny do syna ich znajomych z Oleśnicy, pytał się w recepcjio możliwość noclegu w tym obiekcie. Z powodu tego podobieństwa zapa-miętał jego rysopis, a więc to, że miał długie i proste, sięgające do pasa wło-sy, spięte gumką na wysokości szyi. Był też szczupłej budowy ciała, o wzro-ście w granicach 180-182 cm. Nie pamiętał natomiast, czy nosił okulary, ta-kie jak później widział w TV. Co do ubioru, to ubrany był w spodnie typudżinsy z długimi nogawkami, niebieskie, ale sprane i zabrudzone. Górę sta-nowiła bluza, chyba w kolorze stalowo-szarym lub z odcieniami brązu. Nastopach miał obuwie podobne do adidasów, ale nie były to jakieś markowebuty. Miał też plecak ze stelażem w kolorze niebiesko-szaro – stalowym. Jeżeli chodzi o drugiego mężczyznę, to również i on miał około 182-184cm, ale był tęższej budowy ciała. Włosy w kolorze jasny blond sprawiaływrażenie rozjaśnianych i zakrywały mu uszy, dochodząc z tyłu do nasadyszyi. Były proste, ale lekko pofałdowane, z grzywką rozdzieloną przedział-kiem na środku głowy. Fryzura sprawiała wrażenie, że włosy w każdym

Page 15: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

15

miejscu były jednakowej długości. Cerę miał jasną, ale wyraźnie czerwieniłsię jakby ze zmęczenia, z nieśmiałości albo z wysokiego ciśnienia krwi.Ubrany był w spodnie typu dżinsy z długimi nogawkami, niebieskie, alesprane i zabrudzone. Na stopach buty trapery sięgające do kostek, związa-ne czarnymi sznurówkami. Nie jest wykluczone, że na koszulę miał nałożo-ną kamizelkę z tego samego materiału i koloru co spodnie. Na plecach miałplecak barwy jednolitej brązowej lub zielono-brązowej na całej powierzch-ni, ale był nieco większy niż ten, jaki miał szatyn. Był to plecak starego typuz brezentu, bez stelażu. Dziewczyna była wzrostu ok. 170 cm, włosy kaszta-nowo rude. Na twarzy miała piegi lub przebarwienia po opalaniu. Kiedyzobaczył fotografie w TV od razu rozpoznał tę parę z hotelu „Traper”. Naokazanych fotografiach rozpoznał Annę i Roberta, jako tych, których wi-dział w „Traperze”.Od razy sięgnęliśmy do wykazu rzeczy znalezionych przy pleckach, abysprawdzić, czy pośród nich znajdują się części ubrania, o których wspomi-nało małżeństwo S. i okazało się, że Robert nie mógł być ubrany tak, jakopisywał to Marek S. Była to pierwsza rzecz, która w jakiś sposób osłabiaćmogło przekonanie, że małżeństwo S. w hotelu "Trapez" widziało RobertaOdżgę. Drugim takim słabym punktem był fakt, że nikt po za tym małżeń-stwem, pobytu tych młodych ludzi sobie nie przypominał, a zwłaszcza wła-ściciel Ryszard K. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, na podstawie wielo-letniego doświadczenia, że zdolności percepcyjne ludzi są bardzo zróżnico-wane i niekiedy bardzo zawodne.

Robert Odżga i Anna Kembrowska

Page 16: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

16

Zwłaszcza upływ czasu powoduje, że nie zawsze to, co świadkowie nam opi-sywali, wyglądało tak samo w rzeczywistości. Jednakże w każdym zeznaniunajważniejszymi elementami było to, co bezspornie można było potwier-dzić. Bo, co do ubioru chłopaka, Marek S., mógł się po kilkunastu dniachmylić, to nie mógł się mylić, co do jego wyglądu, jeżeli faktycznie był on takuderzająco podobny do syna jego kolegi z Oleśnicy. I to musieliśmy jaknajszybciej sprawdzić, ale odniosę się do tego w rozdziale poświęconymprzyjętym przez nas wersjom osobowym.Na podstawie książki meldunkowej hotelu "Traper" ustaliliśmy wszystkiesiedem osób, które 16 sierpnia przebywały w tym hotelu. Zostały szybkoodnalezione na terenie kraju i przesłuchane. Ku naszemu kolejnemu roz-czarowaniu nie wniosły nic istotnego, a zwłaszcza nie widziały osób, o któ-rych mówiło małżeństwo z Oleśnicy. Wyjątkiem była pewna mieszkankaTorunia, do której dotarliśmy dopiero 10 grudnia 1997 roku i przy pomocykolegów z wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP w tym mieście zostałaprzesłuchana. Kobieta ta przebywała w hotelu "Traper" od połowy sierp-nia i była przekonana, że w holu tego hotelu widziała Annę i Roberta i naj-prawdopodobniej było to albo po godzinie 10-tej, kiedy wracała ze śniada-nia, albo po godzinie 15-tej - w tych godzinach jadała posiłek w DW "Mo-niuszko". Widziała ich od tyłu z odległości 3 metrów i wydawało się jej, żebyli mocno zmęczeni. Ubrani byli jak turyści, a na plecach mieli plecaki.Nie towarzyszyła im żadna osoba, a mężczyzny z portretu rysunkowego ni-gdy nie widziała. Jednakże po okazaniu jej fotografii Anny i Roberta niebyła już pewna, czy to ich widziała w tym hotelu.Jedynymi punktami stycznymi z zeznaniami małżeństwa S. było to, że mło-dzi ludzie wyglądali na zmęczonych (zwłaszcza dziewczyna) oraz, że wi-dziani byli w hotelowym holu pomiędzy godzina 10-tą a 15-tą. Dla osobypostronnej tego typu informacje zdały by się informacjami mało istotnymi,wszak świadek właściwie niczego konkretnego nie widział. Jednakże dla do-świadczonego gliniarza kryminalnego to, co ta kobieta zeznała, stanowiłoistotną przesłankę do założenia, że widziała ona Annę i Roberta, albowiemnie uzyskano żadnych informacji, aby w tym samym przedziale czasowymdo tego hotelu wchodziła inna para młodych ludzi z plecakami. Biorąc za-tem pod uwagę wszystkie przeprowadzone ustalenia operacyjne i proceso-we przyjęliśmy za pewnik, że 16 sierpnia 1997 roku pomiędzy godziną10.00 a 15.00, Anna Kembrowska i Robert Odżga, w towarzystwie niezna-nego nam młodego mężczyzny, przez krótki czas przebywali w tym hotelu.W prawdzie tego, co przekazali nam małżonkowie S. z Oleśnicy nie po-twierdził współwłaściciel "Trapera", Ryszard K., to jednak w żadnymstopniu nie obniża to wiarygodności zeznań tego małżeństwa. Ryszard K.,przesłuchany 6 listopada 1997 r. zeznał, iż nie pamięta tego zdarzenia, po-nieważ wtedy był spory ruch i wielu turystów przychodziło pytać się o moż-liwości noclegowe w tym obiekcie i być może dlatego, w tej grupie ludzi stu-

Page 17: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

17

denci mogli umknąć jego uwadze. Ryszard K. zeznał miedzy innymi: "Jaoglądając te zdjęcia nie mogłem sobie skojarzyć tych ze zdjęcia z nikim. Pra-gnę dodać, że była to pełnia sezonu i bardzo dużo ludzi przewijało się przez"Trapera" nie zawsze po to aby zanocować. (...) po ukazaniu się zdjęć paryzamordowanych studentów przyjechali do mnie do "Trapera" S. z Oleśnicy(...) w dniu 16.08.1997 r. byli oni w "Traperze" (...) Jak wynikało z wypowie-dzi S. ja miałem całą trójkę oprowadzać po 'Traperze" wskazując miejsca donoclegu lecz w rezultacie zrezygnowali oni z noclegu z uwagi na cenę. Ja ta-kiej sytuacji w ogóle sobie nie kojarzę - takie sytuacje zdarzają się codzienniei jeżeli tak było jak zeznają S. to ci ludzie - studenci niczym szczególnym sięnie wyróżniali."Rozbieżność w zeznaniach tych trzech osób spowodowała, że pojawiły sięwśród nas wątpliwości co do tego, czy małżeństwo to faktycznie widziałoAnnę i Roberta oraz tajemniczego blondyna, czy też ich zeznania, w niektó-rych fragmentach, były efektem projekcji wizerunków zamieszczonych wprasie i telewizji. Wątpliwości te w pewnym sensie rozwiały zeznania matkiRoberta, która przesłuchana 3 marca 1998 roku, zeznała między innymi, że"Co do pobytu w "Traperze" w Dusznikach to mogli oni być i pytać o ewentu-alne wynajęcie pokoju na Sylwestra. Spać raczej nie mieli zamiaru ponieważpreferowali spanie w namiotach." Powiązaliśmy to z informacją pochodzącąod Marka S., że o pokoje pytał się nie towarzyszący im blondyn, jak uważa-ła Halina S., tylko na pewno Robert Odżga, co raczej wykluczało tezę, iżopisywany blondyn był w tym towarzystwie kimś dominującym. Przyjęliśmy więc, Anna i Robert korzystając z bytności w Dusznikach, wmomencie gdy dostrzegli hotel „Traper”, którego wygląd sugerował, żeceny za noclegi nie będą zbyt wygórowane, postanowili wstąpić tam, aby sięzorientować co do ich wysokości. Wiązać się to mogło z ich planami spędze-nia najbliższego Sylwestra właśnie w Dusznikach, o czym w swym zeznaniudotyczącym między innymi sylwestrowych planów Roberta i Anny mówiłaMarianna Odżga. Było to bardzo możliwe, zważywszy, że para ta od mo-mentu związania się na stałe, każdy Nowy Rok wraz z przyjaciółmi spędzaliwłaśnie w górach. Ten ich zwyczaj w pewnym sensie tłumaczy też przeka-zana pracownikowi recepcji uwaga, ”że być może dołączy do nich większagrupa", co Halina S., nie będąca uczestnikiem rozmowy z właścicielemobiektu, opacznie zrozumiała, że odnoszą się one do dnia 16 sierpnia.12 września do Oleśnicy wyjechał nasz rysownik z wydziału kryminalistyki,który na podstawie opisu mężczyzny towarzyszącego studentom, wykonałjego portret rysunkowy, który jak to było możliwe najszybciej, został prze-kazany redakcjom głównych dzienników prasowych i stacji telewizyjnych.Dysponując już taką wiedzą rozpoczęliśmy szeroko zakrojoną akcję poszu-kiwawczą tego człowieka, której nadaliśmy kryptonim "Blondyn", o czymbędę pisał w dalszej części mych wspomnień.

Page 18: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

18

14 września 1997 roku Szczepan Krajewski i Mieczysław Skoczeń w trakciekontroli ośrodków wczasowych w Dusznikach, uzyskali informację, żeprawdopodobnie Anna i Robert na kilka dni przed ogłoszeniem komunika-tu o ich zaginięciu, widziani byli w restauracji schroniska "Pod Muflo-nem". Widział ich tam Jerzy K., ze Szczytnej, który przekazał też informa-cję, że na pewno widziała ich też jedna z pracownic tego schroniska, sio-strzenica jego właścicielki, Ewa P. zamieszkała na stałe w Bardzie. Wschronisku tym na czas wakacji była zatrudniona przez ciotkę, która w tensposób pomagała jej materialnie. Jerzy K. twierdził, że widział ich dokład-nie przed wejściem do schroniska, jak i na sali restauracyjnej i z podanegonam opisu wynikało, iż chłopak miał długie włosy spięte z tyłu w kitkę.Dziewczynie się nie przyglądał. Siedzieli przy drugim stoliku po prawejstronie patrząc od bufetu, a po zjedzeniu posiłku opuścili lokal. Było to po-między 14.00 a 15.00. Oczywiście wspomniani policjanci od razu ustalilidane tej dziewczyny i szybko dotarli do niej, aby uzupełnić to, co opowie-dział im Jerzy K. Dziewczyna potwierdziła, że w czasie, o którym mówiłRyszard K., widziała parę młodych ludzi, którzy całkowicie odpowiadalirysopisowi i fotografiom zamordowanych studentów. Inni pracownicyschroniska, jak również obecni tam wówczas turyści, pary tej nie widzieli.Informacje, jakie zostały nam przekazane przez te dwie osoby, zostały póź-niej potwierdzone w sposób procesowy.Przesłuchany 5 listopada 1997 roku Jerzy K., zeznał: "Zwróciłem szczegól-ną uwagę na tego chłopaka gdyż miał długie włosy z tyłu związane były w kit-kę. (...) Nie wiem jak długo przebywali w lokalu (...) "Pod Muflonem" w tymczasie mogło być 10-12 klientów, ale siedzieli przy stolikach przy wejściu (poprzekątnej w stosunku do stolika tej pary). Nikogo z tych osób które w tymczasie byli "Pod Muflonem" nie znam, a z ich wyglądu wynikało, że są to ku-racjusze z Dusznik (starsze osoby)."Natomiast Ewa P. przesłuchana 7 listopada 1997 roku, zeznała między in-nymi: "Ja tę parę studentów rozpoznałam w TV jako klientów schroniska"Pod Muflonem" (...) ich wygląd "został mi w pamięci" gdyż wyróżniali sięspośród innych gości schroniska miedzy innymi tym, że on miał długie włosy.Widziałam ich "Pod Muflonem" około tygodnia przed tym jak był komunikatw TV o ich zaginięciu (wpierw było, jak pamiętam o ich zaginięciu a później ozabójstwie) (...) jak pamiętam siedzieli przy pierwszym lub drugim stoliku kołobufetu (w pobliżu kraty oddzielającej jedną salę od drugiej). Nie jestem pew-na, ale wydaje mi się, że ci studenci siedzieli sami."Niestety, po za tymi dwiema osobami i Bożeną Nagiel, nikt inny Anny i Ro-berta w Dusznikach 16 sierpnia nie widział i nigdy nie udało się nam usta-lić, co w dniu tym w Dusznikach robili oraz gdzie byli i czy się z kimkol-wiek spotykali. Prawie dokładnie po 20 latach od dnia zabójstwa, jakaś anonimowa czytel-niczka mojej strony internetowej napisała, że 16 sierpnia 1997 roku Anna i

Page 19: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

19

Robert pojawili się na festynie, który w tym dniu odbywał się w Dusznikachnad Czarnym Stawem, a widziała ich dokładnie mama autorki tego wpisu.Przytaczam go w pełnym brzmieniu:"Robert był charakterystyczny, poza tym mieli plecaki, widać było, że to wę-drowcy, i że byli parą. Dlatego już wtedy po informacji, że znaleziono ciała ipo publikacji ich fotografii, moja mama powiedziała, że widziała ich dzieńprzed śmiercią, gdy siedziała przy stoliku nieopodal drogi wejściowej na Czar-ny Staw. Przyszli, wcale nie na zabawę, bo postali niedługo w bliskiej odległo-ści od tego placyku ze stolikami, przytuleni do siebie i poszli z powrotem doZdroju. Podzieliłam się tą informacją wyłącznie po to, by wskazać, że w tam-tym miejscu o tamtej godzinie nie było z nimi żadnego blondyna, ani nikogoinnego. Byli na pewno sami (choć oczywiście nie znaczy to, że nie mogli byćśledzeni, choćby z górnej drogi). Widać było, że są sobie bardzo bliscy. Ale ichwizyta była króciutka, może gdyby nie festyn zagościliby dłużej, a może wła-śnie spieszyli na nocleg - podkreślam, że przyszli, gdy jeszcze było jasno, więcmieli trochę czasu, by spokojnie dotrzeć przed zmrokiem do PTTK. (...) Jestemprzekonana, że gdyby ktoś im towarzyszył, mama zgłosiłaby to na policję, ależe byli sami, zapewne uznała, że zwykłe wejście na Czarny Staw na momentnie miało takiej wagi, by to zgłaszać, zwłaszcza, że zostali zabici zupełnie w in-nym miejscu Kotliny i wówczas wyglądało to raczej jak przypadkowe spotka-nie zabójców na szlaku." Dziś mogę powiedzieć, że szkoda, iż się do nas wtedy nie zgłosiła, bo byćmoże udałoby się nam dotrzeć do innych uczestników tego festynu, którzydostrzegliby więcej niż mama autorki wpisu. Być może dotarlibyśmy doosób, które na tym festynie robili sobie i otoczeniu zdjęcia i zobaczylibyśmyna nich coś więcej, niż ich autorzy. Być może ... 29 września 1997 na ścieżce prowadzącej do szczytu Narożnika od stronyDusznik zabezpieczyliśmy fragment trawiastego podłoża, na którym znaj-dowały się plamy krwi. Początek temu wydarzeniu dał telefon, jaki 28sierpnia o godz. 23.40 odebrała dyżurna KRP Wrocław- Śródmieście, doktórej zadzwonił jeden z mieszkańców Wrocławia, Paweł B., informując ją,że w okolicy Narożnika ujawnił ślady krwi o powierzchni 30-40 cm. Okaza-ło się, że mężczyzna ten dzwoni do niej z terenu komendy, więc już o godzi-nie 23.50 został przesłuchany. W dniu następnym do tej samej jednostki naprzesłuchanie zgłosiła się jego żona. Z informacji przekazanych przez tomałżeństwo wynikało, że 18 sierpnia w godzinach popołudniowych wyszli zpsem na spacer w góry i szli szlakiem od Skał Puchacza do Lisiej Przełęczy.W pewnym momencie - z uwagi na nietypowe zachowanie się psa - zauwa-żyli, na ścieżce prowadzącej do szczytu Narożnika, krople krwi znajdującesię na rozłożonych liściach i na trawie. Te na liściach miały 3-4 cm średni-cy, a na trawie ok 30-40 cm. Paweł B. jest lekarzem i stwierdził, że krew tamoże mieć nie więcej niż 6 - 12 godzin.

Page 20: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

20

O zabójstwie dowiedział się z żoną 28 sierpnia z komunikatu w telewizji izaraz po tym zgłosił się do komendy na Śródmieściu. Protokoły przesłucha-nia zostały przesłane drogą służbową do Komendy Miejskiej, a stamtąd doKomendy Wojewódzkiej we Wrocławiu, gdzie skierowano je do wydziałudochodzeniowo-śledczego, skąd dopiero w następnej kolejności przesłano jedo wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP w Wałbrzychu.

Artykuł zamieszczony w numerze "Gazety Wyborczej" z 4-5.10.1997

Nie wiem dlaczego te dwa protokoły trafiły do mnie tak późno, bo dopiero24 września, ale dziś mogę jedynie podejrzewać, że naczelnik wydziałuprzekazał je jakiemuś podwładnemu, który był zobowiązany do nadzoro-wania "komunikacji z grupą operacyjną", a ten odłożył je do teczki i byćmoże na jakiś czas o nich po prostu zapomniał.

Page 21: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

21

Faktem jest, że dopiero 24 września, kiedy kopie tych protokołów do mniedotarły, nakazałem Szczepanowi Krajewskiemu i Mietkowi Skoczeniowi,aby w dniu następnym pojechali po Pawła B., przywieźli go na miejsce, októrym mówił w czasie zeznania, a następnie dokonali zabezpieczeniawskazanych przez niego śladów krwi. Polecenie to zostało wykonane, a ja-dąc przez Kłodzko zabrali ze sobą technika kryminalistyki z KRP, JanuszaKühnela, który w fachowy sposób wskazane mu ślady pobrał i odpowiedniozabezpieczył Z czynności tych sporządzono "Protokół oględzin miejscawskazanego przez Pawła B." z 25 września 1997 roku z załączoną do niegotablicą poglądową, zawierającą fotografie z miejsca wykonywanych przeznich czynności. Znajdowało się ono – jak zapisano w protokole oględzin - wodległości 38 metrów od punktu widokowego oznaczonego kamiennymsłupkiem (z krzyżykiem w górnej jego powierzchni), w kierunku miejsco-wości Karłów. Można więc przyjąć bez większego błędu, iż z tego miejscado miejsca gdzie znajdowały się zwłoki, było około 100 metrów w linii pro-stej. Wynika z tego, że gdyby było to miejsce, gdzie studenci zostali zaata-kowani, to musiałoby to stać się po tym, kiedy idąc od strony Dusznik mi-nęli szczyt Narożnika i szli w kierunku parkingu przy „Drodze Stu Zakrę-tów”. Pobrane ślady zostały umieszczone w trzech słoikach o pojemności jednegolitra. W pierwszy, oznaczony jako "Ślad nr 1", zapakowano źdźbła trawyoraz zebrane w tym miejscu liście. W drugim i trzecim słoiku (Ślad nr 1A iŚlad nr 1B) umieszczoną zebraną warstwę podłoża wraz ze wszystkim, cosię na nim znajdowało. Cały ten materiał wraz z materiałem porównaw-czym (włosy obydwu ofiar) został przekazany do CLKP KGP, celem prze-prowadzenia ekspertyzy kryminalistycznej, mającej odpowiedzieć, czy jestto krew ludzka, a jeżeli tak, to czy jest to krew Anny Kembrowskiej lub Ro-berta Odżgi. Postanowienie w tej sprawie zostało wydane przez prokurato-ra 10 października 1997 roku, ale na odpowiedź musieliśmy musieliśmytrochę poczekać, bo ekspertyza kryminalistyczna dotarła do nas pod konieclutego 1998 roku. Przeprowadzone analizy nie dały jednoznacznej odpowiedzi, albowiem do-starczone ślady zostały poddane różnego rodzaju badaniom, a między inny-mi metodą spektroskopową, w wyniku czego ustalono, że na materialeoznaczonym, jako ślad nr 1 i 1A, krwi nie stwierdzono, ale ujawniono śladyludzkiego białka. Natomiast na dowodzie 1B nie ujawniono ani krwi, anibiałka ludzkiego.3 Nie wiem dlaczego badania kryminalistyczne dały takie,a nie inne wyniki, jednakże trudno sobie wyobrazić, że doświadczony le-karz nie potrafił odróżnić krwi od czegoś innego o brunatnym kolorze.

3 Metoda spektralna pozwala wykryć obecność hemoglobiny nawet w 1:10 000000 mg zaschniętej krwi. U czło-wieka białko stanowi element każdego rodzaju komórek, a także znajduje się fizjologicznie w każdym płynie,poza żółcią i moczem. Z wyjątkiem stanów chorobowych, kiedy białko może do moczu przenikać.

Page 22: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

22

Podstawą takiego rozumowania były niepodważalne fakty, w tym przedewszystkim ten, że zwłoki zostały znalezione w innym i dosyć odległym odśladu na ścieżce miejscu, a tkwiące w ziemi dwa pociski oraz ten znalezionywraz z łuską w leśnym poszyciu, miejsce zbrodni identyfikowały w sposóbjednoznaczny i nie budzący naszych wątpliwości.Oczywiście, nie można wykluczyć, że w początkowej fazie zdarzenia zostalizaatakowani i zranieni (któreś z nich) nożem, a następnie zmuszeni podgroźbą użycia broni do zejścia ze szlaku do miejsca ich późniejszej kaźni.

Fotografia miejsce gdzie zostały pobrane ślady znajdujące się na liściach, trawie i podłożu, znajdują-cych się na ścieżce (szlak niebieski) w obrębie szczytu góry Narożnik – 25.09.1997 r.

Page 23: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

23

Jest to bardzo możliwe, ale w żaden sposób nie stanowi zaprzeczenia dlafaktu, że Anna i Robert zostali zastrzeleni w miejscu, gdzie znalezione zo-stały ich zwłoki. Podstawą takiego rozumowania były niepodważalne dowo-dy w postaci tkwiących w ziemi dwóch pociskach oraz łuski i trzeciego po-cisku znalezionych w poszyciu leśnym. Dowody te miejsce zbrodni identyfikowały w sposób jednoznaczny i niebudzący żadnych naszych wątpliwości.Oczywiście wiadomość o ujawnionym na szlaku "śladzie krwi" dosyć szyb-ko przedostała się do prasy, w efekcie czego 4 listopada 1997 r., na nasząinfolinię "Narożnik" zadzwoniła Barbara Ż. z Kudowy, informując, że 6sierpnia 1997 w tamtej okolicy jej małoletni wówczas syn Łukasz doznałpoważnej rany dłoni i prawdopodobnie znaleziony ślad może pochodzi odniego. Informację tę przekazałem Heńkowi Brudnikowi do wyjaśnienia i 13listopada pojechał tam z tym Łukaszem, a następnie go przesłuchał. Wizjalokalna spowodowała, że Łukasz od razu wykluczył, aby miejsce gdzie zra-nił się nożem podczas strugania kija, było tym miejscem, które wskazałnam Paweł B. z Wrocławia. Tak więc problem "śladów krwi na ścieżce" zkońcem lutego 1998 roku został definitywnie zamknięty i odłożony do gru-py spraw "Ostatecznie załatwionych" czyli tak zwanych "ozetów".To, co w nas nie wzbudziło żadnych podejrzeń, po wielu latach stało sięprzedmiotem niezwykle dociekliwych działań zespołu określanego "wro-cławskim Archiwum X", czyli dwóch - trzech funkcjonariuszy z wydziałukryminalnego KWP we Wrocławiu. Otóż 9 grudnia 2009 r., (a więc ponad12 lat po zabójstwie) funkcjonariusze ci w towarzystwie Szczepana Krajew-skiego udali się na szczyt Narożnika, gdzie dokonali pomiarów odległościpomiędzy miejscem, gdzie znajdowała się plama wskazana przez Pawła B. zWrocławia, a miejscem gdzie leżały zwłoki Roberta Odżgi, a następnie całyten teren udokumentowali fotografiami. Przeprowadzone ustalenia dały impodstawę do sformułowania zadziwiających wniosków. Powiedziałbym na-wet, że wręcz kuriozalnych.Mam z tym problem, bo zastanawiam się, po co w ogóle policjanci z tegoArchiwum X do tej sprawy wrócili, kiedy plama rzekomej krwi, biorąc poduwagę wyniki ekspertyzy kryminalistycznej CLKP z 26.02.1998 roku, dlaprocesu wykrywczego nie miała i nie ma w dalszym ciągu, żadnego znacze-nia dowodowego. Nie chce mi się wierzyć, że uczynili to z zamiarem zdys-kredytowania całej naszej pracy z lat 1997-1998 i 2000-2003, ale myśl takaprzyszła mi do głowy, kiedy przeczytałem konkluzje, jakie w wyniku tychoględzin zrodziły się w głowach wrocławskich kolegów.Aby niczego nie pominąć, posłużę się cytatem z dokumentu procesowego,sporządzonego przez tychże policjantów z wydziału kryminalnego KWP weWrocławiu. Autor notatki z 10.12.2009 roku napisał: "(...) analizując namiejscu działanie sprawcy, stwierdziłem, że sprawca bądź sprawcy przeciągnę-

Page 24: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

24

li zwłoki na miejsce ich znalezienia za ręce o czym mogą świadczyć ściągniętespodenki i majtki a nie podwinięte koszulki. Ponadto ułożenie zwłok Kem-browskiej głową w dół do wzniesienia może świadczyć o przeciągnięciu ofiaryz góry w dół. Plama krwi na szlaku (mogła pochodzić od jednej z ofiar, którazostała zaciągnięta z tego miejsca. Użyty w miejscu byłej plamy wykrywaczmetali przy jednym z korzeni (...) wykazał słaby sygnał metalu w ziemi lub ko-rzeniu. Miejsce to sprawdzono powierzchniowo i nie ujawniono żadnego me-talu jednak w miejscu wykrywacz nadal dawał sygnały dźwiękowe. Z uwagina deszcz, który zaczął padać odstąpiono od rozkopania tego miejsca."4 Przyznam się szczerze, że tak kuriozalnych wniosków wyciągniętych przezfunkcjonariusza wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej, w życiunie czytałem. Przecież zajmując się od dłuższego już czasu tą sprawą, mu-siał znać całość zebranego materiału operacyjnego i procesowego, bo niewyobrażam sobie, że ktoś, kto chce rozwiązać tak skomplikowaną zagadkękryminalną, nie zajmuje sobie głowy analizowaniem dotychczas zebranegomateriału.Zdaje się, że autor tej notatki i osoba, która te czynności wykonywała, wogóle nie zapoznał się z protokołem sekcji i oględzin odzieży ofiar, a także zprotokołem penetracji miejsca znalezienia pocisków i łuski. Jest bowiemrzeczą oczywistą, że gdyby zwłoki po zastrzeleniu na ścieżce były przecią-gane za ręce przez prawie 100 metrów, to na ich odzieży musiałyby pozo-stać tego ślady w postaci fragmentów różnego rodzaju roślinności i krze-wów oraz igliwia znajdujących się na tym terenie. A śladów takich nie było.Ale przede wszystkim chodzi o miejsca znalezienia pocisków i łusek, którenie tylko precyzyjnie wskazują miejsce kaźni, ale także dają podstawę doodtworzenia przebiegu tej zbrodni. Zostało to potwierdzone przez przepro-wadzony 14 listopada 1997 roku eksperyment śledczy, zakończony opiniąsądowo-lekarską sporządzoną i podpisaną przez naczelnika Wydziału Kry-minalistycznego KWP we Wrocławiu podinsp. mgr inż. Jerzego Wojcie-chowskiego, eksperta balistyki i mechanoskopii Laboratorium Kryminali-stycznego KWP we Wrocławiu podinsp. Wiesława Semiczka i kierownikaZakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, doktoranauk medycznych Jerzego Kaweckiego. Opinia ta, sporządzona 18 wrze-śnia 1998 roku, zawiera między innymi opis przebiegu zdarzenia, całkowi-cie zgodny z tym, co zostało przyjęte przez nas w w sierpniu i wrześniu1997 roku, na podstawie analizy znanych przecie nam śladów i dowodów. W opinii tej został odręcznie dopisany (przez autora wspomnianej wyżejnotatki) punkt „d” o następującej treści:„Sprawca śmiertelnie postrzelił Roberta, rana śmiertelna nie skutkuje natych-miastową śmiercią. Sprawca podejmuje czynności z Anną na koniec zastrzeliłją. Stwierdza, że Robert jeszcze żyje i wówczas oddaje strzał kończący.”5

4 Pisownia oryginalna.

5 Pisownia oryginalna.

Page 25: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

25

Zastanawiam się w jakim celu autor tego dopisku zamieścił go w tekścieurzędowej opinii, a przede wszystkim, czy naprawdę wierzył w to, co napi-sał? Przecież tej bzdurze przeczą nasze wszelkie ustalenia procesowe, co doilości strzałów, odległości czasowych ich kolejnego oddawania oraz krzy-ków dziewczyny. W aktach śledztwa zawierających też dokumenty proceso-we z czynności wykonywanych na podstawie art. 327 § 3 k.p.k.6, policjanciz wrocławskiego Archiwum X w żaden sposób nie dowiedli, że przyjęteprzez nas ustalenia są błędne. Nie ma w nich żadnego dokumentu potwier-dzającego, że uzyskali w tym zakresie nowe dowody, w tym także nowychświadków. Po co więc cały ten cyrk? Nie wiem, a domysły pozostawię dlasiebieMając jednak na uwadze te ustalenia, oczami wyobraźni zobaczyłem dalszyciąg na nowo rozpoczętego śledztwa, które w oparciu o rewelacje z 9 grud-nia 2009 roku winne dążyć do ustalenia, w jakim celu funkcjonariusze wy-działu kryminalnego KWP w Wałbrzychu oraz KRP w Nowej Rudzie, wtrakcie markowanej penetracji terenu zbrodni, zakopali, a następnie"ujawnili" za pomocą specjalistycznego wykrywacza metali, dwa pociskiznajdujące się w miejscu, gdzie spoczywały głowy ofiar, a także jeden po-cisk i łuskę ujawnioną w poszyciu leśnym w okolicy zwłok studentów. Niezależnie od powyższego zastanawiałem się też, jakie doświadczenie wpracy operacyjnej miał kierownik sekcji d/w z przestępczością przeciwkożyciu i zdrowiu oraz przestępczością narkotykową Wydziału KryminalnegoKWP we Wrocławiu, który osobiście zaakceptował 10 grudnia 2009 rokuwnioski przedstawione w tym dokumencie. Kiedy jednak spojrzałem razjeszcze na jego pierwszą stronę, zauważyłem tam pieczątkę i podpis naczel-nika tego wydziału i z miejsca dziwić się przestałem. Miałem powód, bo 15lat wcześniej zrobiłem wszystko, aby osoby tę pozbyć się z mojego wydzia-łu. Uczyniłem tak, co powinien dobrze pamiętać Henryk Tusiński, pełniącywówczas funkcję naczelnika wydziału d/w z przestępczością zorganizowanąKWP w Wałbrzychu, ponieważ uznałem, że policjant ten do wydziału kry-minalnego trafił przez pomyłkę. W sprawie "Narożnika" pojawił się też wmoim mieszkaniu w chyba 2005 roku (z innym funkcjonariuszem) zaraz potym, kiedy w sprawie zabójstwa studentów napisałem do Biura Kryminal-nego KGP informację z wnioskiem o sprawdzenie jednego wątku dotyczą-cego b. żołnierza Legii Cudzoziemskiej, który bez żadnej przyczyny za-strzelił w lesie jakiegoś młodego chłopaka. Ale o tym w innym miejscu. Piszę to tym przede wszystkim pod wrażeniem książki Izy Michalewicz„Zbrodnie prawie doskonałe Policyjne Archiwum X” wydanej przez Wy-dawnictwo Znak w lutym 2018 roku. Rozdział ósmy tej książki poświęconyjest zabójstwu Anny i Roberta. Jest tam też mowa o mnie, ale przede

6 Przed wydaniem postanowienia o podjęciu lub wznowieniu, prokurator może przedsięwziąć osobiście lubzlecić Policji dokonanie niezbędnych czynności dowodowych w celu sprawdzenia okoliczności uzasadniają-cych wydanie postanowienia.

Page 26: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

26

wszystkim o policjancie, któremu autorka nadała fikcyjne imię Maciek. Jawiem, że jest nim znany mi osobiście autor tej nieszczęsnej notatki z9.12.2009 roku. To, co o nim i o jego przemyśleniach napisała Iza Michale-wicz, nie dajac mi możliwości odniesienia się do tych jego rewelacji i prze-myśleń, spowodowało, że cały fragment dotyczący jego osoby przytoczę wcałości. Winien tego jestem nie tylko samemu sobie, ale przede wszystkimtym moim kolegom, którzy wraz ze mną zajmowali się tą sprawą w latach1997 – 1998 i 2000 - 2003. Razem pięć lat z prawie dwuletnią przerwą. Ma-ciek z kolegami z wrocławskiego Archiwum X poszukiwaniem zabójcówAnny i Roberta zajmuje się od września 2007 roku, a więc już ponad 11 lat.Wiem, że w 2018 roku został przeniesiony do wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP we Wrocławiu i sprawą tą już się nie zajmuje. Chyba ostat-nim akordem jego udziału było przesłuchanie mnie w charakterze świadka5 grudnia 2017 roku. Siedem miesięcy po tym, jak przekazałem Policji iProkuraturze moje typowanie (personalne) sprawców, oparte nie tylko namoich nowych ustaleniach, ale także na tym, że wskazane osoby w pełni od-powiadają portretowi psychologicznemu sprawcy, opracowanemu przez In-stytut Ekspertyz Sądowych im. J. Shena z Krakowa. Przesłuchanie touświadomiło mi, że moje informacje zostały całkowicie zlekceważone. Ale otym w innym miejscu. Iza Michalewicz pisze o nim w sposób następujący (str. 365): „10 grudnia2009 pojawia się pierwsza notatka służbowa Maćka z Archiwum X. Z poli-cjantem z Komendy Powiatowej Policji w Nowej Rudzie poszli niebieskimszlakiem na Narożnik. Policjant pokazał mu miejsce, gdzie dokonał oglę-dzin plamy krwi miesiąc po ujawnieniu zwłok. Maciek robi zdjęcia tej pla-my, aby ustalić jej położenie w stosunku do miejsca, gdzie znaleziono ciałaRoberta i Ani. Poniżej plamy na szlaku, prostopadle w dół, w odległości 33m znajduje się krawędź skały, przy której leżało ciało Roberta. Z krawędzitej skały policjant robi również zdjęcia w kierunku miejsca znalezienia pla-my na szlaku. W ten sposób zaczyna ponownie analizować działanie spraw-cy. „Stwierdziłem, pisze, że sprawca, bądź sprawcy, przeciągnęli ich zwłokiw miejsce ich znalezienia za ręce, o czym mogą świadczyć ściągniętespodenki i majtki, a nie podwinięte koszulki.7 Ponadto ułożenie zwłok AnnyKembrowskiej głową w dół do wzniesienia może świadczyć o przeciąganiuofiary z góry w dół. Plama krwi na szlaku, którą lekarz turysta z żonąokreśla na około 40 cm w dniu 18 sierpnia, ze stężeniem od 6 do 12 godzin,mogła pochodzić od jednej z ofiar, która została zaciągnięta z tego miej-sca".Rozważa też zeznania Piotra K., odsiadującego karę więzienia za zabój-stwo. K. zeznał, że poznał kobietę, której syn wraz z kolegą „odpalili z pi-

7 Faktycznie, zakładając, że ktoś ciągnął ciała za ręce, mógł spowodować obsunięcie się do kostek spodenek imajtek, ale nie koszulek. I tego Maciek jakoś nie dostrzegł i nie wziął pod uwagę.

Page 27: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

27

stoletu dwoje młodych ludzi” w górach.8 A jeździli tam, bo zajmowali siękradzieżą samochodów i przemytem ich na wschód. Kontrolowali też lokal-ne burdele.Ale rozwiązania zagadki wciąż nie widać. Maciek od kilku lat zastanawiasię, co w tych górach mogło się wydarzyć? Ma kilka wersji, przyjmuje róż-ne scenariusze. Nie o wszystkim może mówić. - Nie wiemy – przyznaje - czyna miejscu zbrodni była jedna, czy dwie osoby. Nie wiemy też, jak studencimogli się zachować. Według mnie najpierw zaatakowany został Robert, zuwagi na to, że dostał pierwszy niecelny strzał. Szli szlakiem, ktoś ich za-czepił. Strzał mógł paść z bliskiej odległości, zresztą była to broń krótka.Możliwe, że sprawca przykłada chłopakowi broń do czoła, a Robert sięszarpnął, więc broń wystrzeliła. Sprawca przestraszył się, że student mógł-by być do niego groźny, i dobił to strzałem w czoło.Po miesiącu czasu na szlaku znaleziono plamę krwi. Wcześniej przez prze-oczenie chyba nikt nie powiązał jej z miejscem znalezienia ciał. Pomyślałemwięc, że Robert dostaje strzał, przewraca się na szlaku, krew wsiąka w pod-łoże. Po już dłuższym przecież czasie ta substancja wzięta do zbadania fak-tycznie zawierała ludzkie białko, więc to nie mógł być i zwierzak. W tam-tych latach jednak nie dało się wygenerować grupy krwi. Teraz nie może-my już porównać, czy to była krew Roberta.Analizując dalej: dziewczyna prawdopodobnie stoi obok. Strach paraliżujekogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z wystrzałami z broni ale ona zaczy-na krzyczeć. Widząc, że sprawca kieruje się w jej stronę, mogła zacząćuciekać. On ją przewraca, dziewczyna znów krzyczy, zaciąga ją w miejsceśmierci, za skały. Dobija. Wraca po chłopaka, zaciąga go za skały. Dobija.Mogło być ich dwóch. Jeden zajął się Robertem, drugi pobiegł za dziewczy-ną. Już samo to, że plecaki zostały zniesione 800 niżej, a sprawca nie scho-dził szlakiem, lecz poruszał się zboczem góry, może świadczyć o tym, żebyło ich więcej niż jeden. To najbardziej zagadkowa zbrodnia, z jaką sięspotkałem.9 Analizując ją, zwróciłem uwagę na sprawę ze Szczytnej, gdzieojciec i syn zginęli ostrzału w czoło. Czytałem tamtą sprawę i wyniosłempewne podobieństwo - zaczynam ten wątek też rozpatrywać.Z czytaniem akt, uważa Maciek, jest tak jak z chodzeniem na grzyby: idzie10 grzybiarzy, a ten ostatni jeszcze coś po nich zbiera, czego tamci nie za-uważą. W Szczytnej grupa handlarze sprowadzała z zagranicy auta za takzwaną przedpłatę. Jeśli ktoś był zainteresowany, dawał pieniądze, a oni ofe-rowali samochody, które ściągali. Pewien mężczyzna wypłacił taką zaliczkę,

8 Czytałem te zeznania. Doświadczony gliniarz pogoniłby gościa od razu po pierwszej, góra po drugiej z nimrozmowie i operacyjnym sprawdzeniu jego rewelacji. Bez potrzeby ponoszenia kosztów przesłuchań jego iinnych osób. W rezultacie nic się nie potwierdziło, a facet miał trochę rozrywki. Zresztą od początku możnasię było domyśleć, że człowiek ten ma na celu swój własny interes, związany z pobytem w zakładzie kar -nym.

9 W tym miejscu wierzę Maćkowi całkowicie. Jednak ja i moi koledzy spotykaliśmy się z wieloma innymi za-gadkowymi sprawami związanymi z zabójstwami i innymi poważnymi przestępstwami kryminalnymi.

Page 28: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

28

grupa skontaktowała się, jakie auto sprowadzić. Zadzwonili, że auto już je-dzie, i jak klient chce odebrać wcześniej, to może przyjechać z resztą pie-niędzy do Szczytnej. Tam umawiają się z nim na jednym z parkingów, przywylocie na Kłodzko. Ale mężczyzna przyjeżdża z synem, żeby odprowadziłzakupiony samochód. Sprawcy mówią im, że muszą wsiąść z nim do samo-chodów, bo droga fatalna i sami nie dojadę na miejsce, a tam jest stromo.Wsiedli. Jadą leśną drogę niedaleko parkingu. Tam napastnicy kazali imwysiąść i oddać pieniądze. Ojciec protestuje, bandyci przywracają obu naziemie i zabijają strzałem między oczy.10

Modus operandi ten sam, co w przypadku studentów. Do zabójstwa doszłow maju 1998 roku.- Proszę się niczym nie sugerować - uśmiecha się do mnie Maciek - to możenie mieć żadnego związku ze sobą, ale daje dużo do myślenia. A ja zajmujęsię myśleniem. Sprawa ze Szczytna została już wyjaśniona, zapadły wyroki. Dwóch spraw-ców już wyszło, dwóch jeszcze siedzi. Maciek przerzuca internet, czyta ko-mentarze, analizuje wpisy różnych osób, być może mających związek zesprawą. Sprawdza, czy ktoś przeczytał informację z artykułów prasowych,czy też ma jakąś dodatkową wiedzę. Walczy nie tylko z czasem, który upły-wa, ale i z tym który pozostał.- Pracuję nad tą sprawą naprawdę długo. Dzwoniło do mnie mnóstwo ludzi,od jasnowidzów po ufologów. Ale nikogo nie lekceważył. To ostatnia spra-wa, którą chciałbym wykryć. Obszerność materiału i zgromadzenie tego wgłowie to praca na kilka lat. Wiedza, którą mam, bardzo mnie obciąża.Wszystko w mojej głowie zostaje, ja bez przerwy coś analizuję. Z rodzicamiRoberta, nauczycielami z podstawówki w Międzylesiu, rozmawiałem kilkarazy. Bardzo spokojnie ludzie. Chcieliby się przed śmiercią dowiedzieć, ktozabił im syna.”Czytając to, muszę z wielką przykrością stwierdzić, wygląda na to, iż Ma-ciek nie znał całości akt, albo że z tego, co się w nich znajduje nie wszystkozrozumiał. Ponadto opisując położenie palmy krwi i zwłok podał, że odle-głość między nimi wynosi 33 metry, kiedy faktycznie licząc od tego miejsca,zwłoki Roberta leżały około 70 metrów, a ciało Anny 12 metrów dalej. Wy-gląda na to, że odległość tę zmierzył chyba na tak zwane „oko”, co doświad-czonemu policjantowi kryminalnemu nie powinno się przydarzyć. Jestem przekonany, opierając się na własnym doświadczeniu, że autorkaksiążki zamieszczając ten fragment dotyczący Maćka, zawarła w nim jego

10 Faktycznie sprawa wyglądało zupełnie inaczej. Zabójstwa dokonano 27 maja 1998 roku. Handlem samo-chodami zajmowali się przestępcy z okolic Ząbkowic i z Bielawy. Ofiarami byli mieszkańcy Bielska-Białej.Jeden z nich miał ze sprawcami pojechać do Niemiec, gdzie miano dokonać zakupu samochodu, więc z tegopowodu zabrał ze sobą znajomego, znającego język niemiecki. Grupą krypt. „Borowina” kierowałem osobi-ście i 12 lipca 1998 roku zatrzymaliśmy wszystkich sprawców tej zbrodni. Tak więc „Maciek” niepotrzeb-nie grzebał się w aktach tego śledztwa, bo udział tych osób w zabójstwie studentów został przez nas bezape -lacyjnie wykluczony. Widać jednak, że nasze doświadczenie i policyjne umiejętności całkowicie lekcewa-żył.

Page 29: Rozdział III 29 sierpnia po śniadaniu zarządziłem krótką ...janusz-bartkiewicz.eu/attachments/article/974/06. Rozdział III.pdf · czas nie braliśmy pod uwagę, bo chociaż

29

autentyczne wypowiedzi. Dlatego też nie mogę wyjść ze zdumienia, że po-zwolił sobie na opowiadanie takich niestworzonych historii i ujawnianieswych przemyśleń, nie mających żadnego uzasadnienia w zebranym mate-riale procesowym, a niekiedy będących mocno na bakier z logiką. Jestempełen podziwu dla jego zdolności do ekwilibrystyki w myśleniu, jak cho-ciażby postawienie tezy, iż dowodem na to, że sprawców był więcej niż je-den jest fakt, że nie schodził on szlakiem, lecz poruszał się zboczem góry.Chapeau bas. Janusz „Bartek” Bartkiewicz

Wszelkie prawa zastrzeżone. Jakikolwiek sposób wykorzystania bez zgody autora całości lubfragmentów niniejszego tekstu, będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich, ze wszyst-

kimi tego konsekwencjami.