schreyer, wolfgang - oczy na niebie – 1970 (zorg)

Upload: bibliotekazorga

Post on 01-Jun-2018

216 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    1/234

     

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    2/234

    Oczy na niebie Kronika piractwa Wolfgang Schreyer

    Spis treści Tajemnicza pompa .................................................................................................................................. 5

    Namioty w lesie ....................................................................................................................................... 7

    „Mosquito” przeciwko tajemniczej broni .............................................................................................. 11

    Czyż jesteśmy bogami? .......................................................................................................................... 14

    Świadek oskarżenia ............................................................................................................................... 17

    Tajny lot eskadry specjalnej Rowehla.................................................................................................... 19

    Ostatni trick Göringa ............................................................................................................................. 20

    Wilki w lisiej jamie ................................................................................................................................. 22

    Latające talerze z roku 1934 .................................................................................................................. 24

    Oczy pułkownika Nikolaja ...................................................................................................................... 25

    Co będzie, gdy silnik wysiądzie? ............................................................................................................ 27

    Resztę załatwią dyplomaci .................................................................................................................... 28

    High society ........................................................................................................................................... 31

    Akcja „Nietoperz” .................................................................................................................................. 33

    Detektywi przestworzy .......................................................................................................................... 36

    Zamaskowana firma: Hansa-Luftbild (spółka z ograniczona odpowiedzialnością) ............................... 39

    Centralne Laboratorium Ministerstwa Komunikacji Lotniczej Rzeszy .................................................. 41

    Cele ćwiczebne ...................................................................................................................................... 45Lot podporucznika Wilmara .................................................................................................................. 47

    Włoski sojusznik .................................................................................................................................... 50

    Skrwawione ręce ................................................................................................................................... 51

    Trzy sowy nad Korsyką .......................................................................................................................... 54

    Strzał w Sarajewie ................................................................................................................................. 55

    Lot spacerowy do Leningradu ............................................................................................................... 57

    Orzeł bez skrzydeł .................................................................................................................................. 61

    W tajnej misji ......................................................................................................................................... 64

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    3/234

    Lew ma skrzydła .................................................................................................................................... 67

    Ciemna droga ........................................................................................................................................ 69

    Śladami Göringa .................................................................................................................................... 72

    Operacja „Jajko wielkanocne” ............................................................................................................... 75

    Z zapieczętowanym rozkazem ............................................................................................................... 77

    Nad Morzem Bałtyckim ......................................................................................................................... 80

    Misja podporucznika Seeschafa ............................................................................................................ 82

    Pudełko biszkoptów i kursy ................................................................................................................... 84

    Strzały na granicy ................................................................................................................................... 86

    Uszy Pentagonu ..................................................................................................................................... 88

    Grobowiec Arki Noego .......................................................................................................................... 89

    Bomby atomowe na Syberię ................................................................................................................. 91Ci, co zostali na trasie ............................................................................................................................ 93

    Odskocznia ............................................................................................................................................ 96

    Szlaki powietrzne do Berlina Zachodniego ............................................................................................ 97

    Operacja „Moby Dick” ......................................................................................................................... 102

    Pęknięty balon ..................................................................................................................................... 104

    Niebo otwarte dla szpiegów ................................................................................................................ 106

    We mgle .............................................................................................................................................. 110

    Samolot-widmo ................................................................................................................................... 113

    „I rekin, który ma zęby...” .................................................................................................................... 116

    Dwanaście lat w roli „powietrznego żandarma” ................................................................................. 117

    Incydent nad Pierrelatte ...................................................................................................................... 123

    Tajemnica czarnego sępa .................................................................................................................... 125

    Japońskie intermezzo .......................................................................................................................... 127

    Cicha walka szpiegowska ..................................................................................................................... 129

    Spokojny Amerykanin .......................................................................................................................... 131

    Podróż do Peshawar ............................................................................................................................ 134

    Ponad dachem świata ......................................................................................................................... 137

    Oczy „Czarnej Damy” ........................................................................................................................... 139

    Czy promienie podczerwone przenikają zasłonę? .............................................................................. 141

    Zestrzelenie ......................................................................................................................................... 144

    Historyjka tuszująca prawdę ............................................................................................................... 146

    Na Zachodzie bez zmian ...................................................................................................................... 150

    Następna awantura ............................................................................................................................. 154Proces .................................................................................................................................................. 155

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    4/234

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    5/234

    Tajemnicza pompa

    Stojąc przed zdjęciem dr Jones znów przeczuwa niebezpieczeństwo grożące jego krajowi. Od paru

    miesięcy nie opuszcza go przekonanie, że po przeciwnej stronie dzieje się coś fatalnego, co wkrótce

    powinno się sfinalizować. Istnieją na ten temat niezliczone doniesienia, sprzeczne informacje, relacje jeńców i trudne do sprawdzenia meldunki agentów - brak jednak choćby jednego, niezbitego

    dowodu. Czy znajdzie on go tu, przy pomocy specjalistów z RAF?1 Spodziewa się tego 

    z niecierpliwością człowieka, który nie chce uwierzyć, że od trzech i pół roku ugania się za widmem.

    Tamtego wielkanocnego poranka przybył do Medmenham tylko po to, by ostatecznie potwierdzić

    swoje podejrzenia.

    Zdjęcie, które mu przedłożono, zostało wykonane z samolotu „Mosquito”, na dużej wysokości, nad

    północnym cyplem wyspy Uznam. Kapitan Kenny kazał  je tak powiększyć, że zajmuje teraz cały stół.

    Inaczej André Kenny nie byłby w stanie zauważyć fabryk, dworców, elektrowni - zbombardowanych

    lub nie zniszczonych - które trzeba skreślić z listy istniejących lub je na nowo nanieść. Kapitan Kenny

     jest kierownikiem oddziału analiz możliwości produkcyjnych przemysłu w centralnym ośrodku

    Lotnictwa Królewskiego w Medmenham. 

    - U góry nic szczególnego nie widać, sir - mówi, wskazując północny rejon Peenemünde. - Po prostu

    wygląda to na jakieś roboty wykopaliskowe... 

    Dr Jones wskazał na długi cień, ciągnący się tuż przy brzegu morza w kierunku północno-zachodnim.

    - A to tu, kapitanie?

    - Obiekt ten zidentyfikowaliśmy jako pompę - odpowiedział kapitan Kenny. 

    - Widocznie Niemcy za pomocą tej pompy wydobywają szlam z morza, a potem suszą go. 

    Dr Jones kręci głową, odpowiedź nie trafia mu do przekonania. 

    - Niemcy mają inne zmartwienia. Ziemię wydzierają raczej swoim sąsiadom, a nie morzu.

    Doktor poprosił o lupę i wpatrywał się przez nią w rzekomą pompę. 

    Wielkanoc 1943 r. Na frontach złudny spokój. W Tunezji gen. Alexander przygotowuje się do

    uderzenia na ostatni przyczółek wojsk Osi na ziemi afrykańskiej. Na wschodzie wszelki ruch

    uniemożliwiają roztopy wiosenne. Mimo to Niemcy, zgodnie z meldunkami agentów, koncentrują na

    łuku kurskim 400 tys. wojska i 3 tys. czołgów. Przed pięcioma dniami Hitler polecił rozpocząć operację

    „Cytadela” „ jako pierwsze z tegorocznych uderzeń, które musi zapewnić nam inicjatywę na okreswiosny i lata”. Tysiąc kilometrów za frontem formacje SS likwidują warszawskie getto. 

    Po Stalingradzie Niemcy podobne są do zranionego drapieżnika, zdolnego do wszystkiego. Stale

     jeszcze jednostki radzieckie zatrzymują go i odrzucają do tyłu. Stany Zjednoczone operują na

    Pacyfiku. W. Brytania kontynuuje ofensywę bombardowań. Właśnie Winston Churchill napisał do

    Stalina: „W tym tygodniu przeprowadziliśmy z powodzeniem trzy naloty, mianowicie na Spezia,

    Stuttgart i ostatniej nocy także na Zakłady Skoda w Pilznie oraz na Mannheim... Chociaż fotografie

    pokazują, że mniej więcej jedna trzecia Essen leży  w gruzach, wróg robi wszelkie wysiłki, by nie

    dopuścić do przerwania produkcji zakładów Kruppa. W związku z tym zrzuciliśmy na te zakłady

    dodatkowo 800 ton bomb. Poza tym, w zeszłym tygodniu 1450 ton bomb zrzuciliśmy na Duisburg. Był

    1 Royal Air Force - Królewskie Siły Powietrzne - przyp. tłum. 

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    6/234

    to jednocześnie największy tonaż bomb, jakiego użyliśmy przy jednorazowym bombardowaniu.

    Szczecinowi dostały się 782 tony, Rostockowi 117...” 

    Dr R. V. Jones zna te liczby na pamięć. Od czasu gdy we wrześniu 1939 r. został przeniesiony ze

    swojego dotychczasowego stanowiska na Uniwersytecie Oxfordzkim do Ministerstwa Lotnictwa i tu

    mianowany szefem „Naukowej Obrony”, zgłębił wszelkie tajniki związane z wojną lotniczą. Było dlaniego rzeczą bezsporną, że Niemcy dążyły do odwetu; nie było też pustym gadaniem, kiedy ostatnio

    Hitler groził niemieckim geniuszem wynalazczości. Doktor wierzył, że Niemcy nie tracili czasu, mogli

    więc wyprodukować jakąś nową broń. Front wschodni angażował lotnictwo i ogólny potencjał

    wojenny. Broni konwencjonalnej Niemcom coraz bardziej brakowało. Przysłowiowa forteca

    europejska „Festung Europa”  jest domem bez dachu. Stąd też Niemcy pracują nieprzerwanie nad

    tajemniczą bronią, by móc podjąć przeciwuderzenie. Dr Jones wie, że pracują oni nad tym od dawna.

    Już przed trzy i pół rokiem, mianowicie po błyskawicznej wojnie przeciw Polsce, Hitler wspominał w

    Gdańsku o broni, dzięki której Niemcy staną się niezwyciężone. Wielka Brytania obudziła się

    wówczas, ale o projektach nowej broni wroga nic nie wiedziano. Generalny Sztab RAF stworzył wtedy

    pośpiesznie w swoim systemie obronnym specjalne pododdziały zajmujące się sprawami techniki i nauk ścisłych, stawiając na ich czele fizyków takich właśnie jak dr Jones. Doktor zastanawiał się, od

    czego rozpocząć nowe zadanie. Zaczął od starannego przejrzenia wszystkich, dla niego jako

    naukowca, zrozumiałych doniesień agentów na temat tajnej broni, będących od 1934 r. w posiadaniu

    wywiadu. Materiały te w ogromnej większości wydały mu się niezbyt zrozumiałe, niektóre nawet

    dziwaczne. Podjął więc próbę wydzielenia z całej tej mieszaniny wiadomości swego rodzaju nie

    znanego mu jeszcze ekstraktu.

    11 listopada 1939 r., jak podaje David Irving w swojej książce Operation Crossbow , wydanej w

    Londynie w roku 1965, dr Jones przedłożył następujące wyniki swojej analizy. 

    „Pewne rodzaje broni zostały (w doniesieniach agentów) wielokrotnie wymienione; nad kilkoma z nich trzeba się poważnie zastanowić. Należą do nich: wojna bakteriologiczna, nowe środki bojowe,

    miotacze ognia, bomby sterowane, torpedy powietrzne, nie nazwane bliżej samoloty, działa

    dalekonośne i rakiety, nowe torpedy, miny i okręty podwodne, promienie śmierci, promienie, które

    wyłączają silniki, miny magnetyczne”.

    Na temat programu rakietowego Niemiec istniały wówczas dwie tylko wiadomości: jedna pogłoska 

    i jedna informacja anonimowa. Została ona w ostatniej chwili przekazana przez brytyjskiego attaché

    morskiego w Oslo. Donoszono w niej o pewnym obiekcie doświadczalnym, gdzieś nad niemieckim

    wybrzeżem Morza Bałtyckiego. Wiadomości te nie były wszakże bezwartościowe, bez nich bowiem

    nie udałoby się wpaść na znamienny w tym przypadku termin „rakiety”. Dr Jones nie czuł się na

    siłach, by określić konkretną wartość tych meldunków. W ogóle było problemem z owej masy stalena biurko Jonesa spływających doniesień wyłowić rzeczy istotne. Należy sobie uzmysłowić, że razem 

    z meldunkami wiarygodnymi do Jonesa docierała masa niesamowitej fantastycznej mieszaniny,

    informacji fałszywych wysyłanych celowo przez niemiecką służbę kontrwywiadowczą w celu

    zamaskowania prawdziwych poczynań oraz stwierdzenia, jaka będzie na nie reakcja. Przygotowanie

    wiarygodnych materiałów na podstawie otrzymywanych doniesień stanowiło dla Jonesa nie lada

    trudność. 

    Tak więc błądził on po omacku przez trzy lata, aż wreszcie pojawiła się nagle pierwsza jaskółka 

    o niemieckich doświadczeniach rakietowych. Pierwsza konkretna wskazówka przyszła od godnego

    zaufania duńskiego chemika. Duńczyk podsłuchał w jednej z winiarni berlińskich rozmowę, z której

    wynikało, że jakoby w końcu listopada 1939 r. „w okolicy Świnoujścia” przeprowadzono eksperyment

    z pewną wielką rakietą. Dalsze informacje agentów określały dokładniej rejon owego eksperymentu -

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    7/234

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    8/234

    Dr Jones osunął się na siedzenie. Na zewnątrz samochodu migały ukwiecone jabłonie. Czy nie byłoby

    lepiej porozmawiać z Cummingsem o pogodzie? Znał przecież jego krytyczne nastawienie do akcji

    bombowców, a zwłaszcza jego ostrą krytykę szefa sztabu RAF, sir Charlesa Portala.

    - Czy pan trochę nie przesadza?... - zagadnął doktor w końcu swojego rozmówcę. 

    - Ależ, skąd - odparł Cummings. - Odkąd istnieją zorganizowane armie, wszystkich dowódcówniepokoi pytanie, co też tajemniczego może robić przeciwnik? Ja tu nie występuję przeciwko

    pańskiemu stanowisku, doktorze, ale chciałbym zauważyć, że w dawnych czasach szpiedzy odgrywali

    całkiem inną rolę niż obecnie. W prawdziwie poważnych sytuacjach zjawiali się zwykle zbyt późno.

    Dowódcy nie opierali się zbytnio na szpiegach, chętniej wysyłali na zwiady obserwatorów na szczyty

    pagórków lub drzewa, aby więcej mogli zobaczyć. Często też wysyłali ich konno, aby jak najprędzej

    uzyskać potrzebne informacje. Od starożytności do czasów nowożytnych najpewniejszym środkiem

    informacji były patrole kawaleryjskie. Krokiem naprzód w tym względzie było wykorzystanie balonów

    do celów szpiegowskich. 

    Dr Jones milczy. Zawsze podobał mu się naukowy styl Cummingsa oraz władczy sposób bycia. Już

    nieraz zastanawiał się, czy sposób oceniania wszystkiego z perspektywy wieków pomaga w karierze

    majorowi, którego wiedza stanowiła wyraźny kontrast z niską stosunkowo oceną, jaką uzyskała jego

    osoba w sztabie.

    - Wtedy to - ciągnął dalej major - dowództwo wojsk francuskich wyposażało swoje wojska w balony

    zaporowe, wypełnione gazem. Były one - mówiąc dosłownie - czatą, która z powietrza śledziła

    poruszające się wojska nieprzyjaciela. 

    Podczas pierwszej wojny koalicyjnej europejskich władców przeciwko burżuazyjnej Francji powstała

    specjalna kompania pilotów balonowych. Jej właśnie gen. Jourdan zawdzięczał zwycięstwo nad

    Austriakami pod Fleurus 26 czerwca 1794 r.

    - Był to jednak pojedynczy wypadek? 

    - Z początku tak, w sześć lat później paryżanin Félix Nadar, rysownik, pisarz i pilot balonowy, wynalazł

    fotografię lotniczą. Zainteresował się tym od razu amerykański profesor, Thaddeus Lowe, który

    uczynił z tego wynalazku po prostu instrument wywiadu wojskowego. W czasach tych misjonarski

    duch Ameryki przestał już mieć charakter wyłącznie pokojowy. Jankesi wyparli bez pardonu Indian,

    Holendrów, Hiszpanów, Francuzów i Anglików. Napadli na Meksyk, zdobyli Texas i Kalifornię i na

    koniec, jak opętani, wplątali się w wojnę domową. Lowe’a mianowali przy tym szefem aeronautyki

    przy armii Potomacu. W czerwcu 1861 r. wzniósł się on nad rejonem Virginii i przekazał generałowi

    McDonaldowi dokładną relację o pozycjach oddziałów rebeliantów. Lowe był w zasadzie człowiekiem

    sprytnym. Jeden z kursujących statków na Potomacu wykorzystał do transportu balonu. Wznosząc sięzabrał do kosza balonu aparat fotograficzny, a uzyskane informacje przekazał za pomocą dopiero co

    wynalezionego telegrafu. ...Ale czy ja pana nie nudzę? 

    - Absolutnie nie - odrzekł Jones. 

    - Jeden z pilotów balonowych, John La Mountain, wystartował nawet nocą, aby policzyć światła

    namiotów strony przeciwnej. Doniesiono o tym jednak dowódcy przeciwnika, generałowi

    Beauregardowi, który przedsięwziął natychmiast nowoczesne środki zapobiegawcze. Polecił

    mianowicie, po pierwsze, rozbić wszystkie namioty pod drzewami, po wtóre rozkazał wygasić

    wszelkie światła. Zaciemnienie, doktorze! Ponadto kazał w pewnej odległości od obozu zainstalować

    zwodnicze światła, aby wróg wiedział, że duża jest siła przeciwnika. 

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    9/234

    Aż do konfliktu marokańskiego w 1907 r. balony na uwięzi były jedynym instrumentem rozpoznania

    lotniczego. Później pojawił się nie tyle ich lotniczy rywal, ile raczej niebezpieczny przeciwnik. 

    - Czyżby zdjęcia dokonywane z balonów były niedoskonałe? - Dr Jones myślał o tajemniczej pompie.

    - Były właśnie doskonałe - odrzekł Cummings. Jeśli znajdzie pan kiedyś trochę czasu, chętnie pokażę

    panu, doktorze, nasze historyczne archiwum. Mamy tam również pierwszą książkę o samolotachbojowych; napisał ją, oczywiście, Francuz. Autor stawia w niej wywiadowcę na pierwszym miejscu. 

    „Od samolotów zwiadowczych wymaga się przede wszystkim cech, mających w czasie wojny

    znaczenie podstawowe. Powinny się nimi wyróżniać, stosownie do przydzielonych im do wykonania

    zadań. Tak więc elementami podstawowymi w tym względzie są: prędkość i możliwie daleki zasięg”.

    Według książki Clémenta Adera, która ukazała się w r. 1911 w Paryżu, pt. L’Aviation militaire,

    obserwacje prowadzić należy z wysokości 1000 m, przy prędkości 75 km/godz. 

    Major zrobił małą pauzę, jakby upewniając się, czy doktor Jones go słucha. Być może przyzwyczaił się

     już, że nie zawsze traktują go serio. 

    - Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, wszystkie uczestniczące w niej państwa użyły samolotów

    nieuzbrojonych, przeznaczając je głównie dla obserwatorów artylerii i rozpoznania bojowego -

    ciągnął dalej major. - Samoloty pościgowe pojawiły się właściwie w jedynym określonym celu, 

    a mianowicie, by przepędzać szperaczy wywiadowczych przeciwnika, niezależnie czy są to balony, czy

    samoloty. Pierwsze walki powietrzne w historii wojen zostały przeprowadzone w celu umożliwienia

    rozpoznania.

    - Wyniki tego były początkowo chyba dość nikłe? - zagadnął Jones. - O ile dobrze słyszałem,

    wywiadowcy powietrzni ciemne drogi asfaltowe odczytywali jako kolumny maszerujących wojsk,  

    a cmentarze jako obozy wojskowe.

    - Ma pan rację, doktorze. Ale z drugiej strony faktem jest, że Niemcy odnieśli jedno ze swoich

    pierwszych zwycięstw dzięki dobremu rozpoznaniu lotniczemu. Dzięki meldunkowi dostarczonemu

    przez ich 14 eskadrę lotniczą udało im się rozpoznać zamierzony manewr carskiej armii „Narew” pod

    Tannenbergiem. Okrążyli tę armię i rozbili. My też nie próżnowaliśmy. Nasz Royal Flying Corps

    (Królewski Korpus Lotniczy) sfotografował w marcu 1915 r. cały system rowów niemieckich na froncie

    naszej 1 armii. Umożliwiło to przygotowanie, uwieńczonej pełnym sukcesem, ofensywy aliantów pod

    Neuve Chapelle. W tym też okresie udoskonalono technikę przekazywania informacji bezpośrednio 

    z pokładów jednostek wywiadowczych. Zwiększyło się znacznie tempo robienia kopii fotograf icznych

    oraz ich odczytywanie. Podczas ofensywy pod Argonne piloci amerykańskiego korpusu

    ekspedycyjnego w ciągu czterech dni dostarczyli 56 tysięcy zdjęć lotniczych. Pod koniec wojnyNiemcy dysponowali już dwoma tysiącami kamer fotograficznych do zdjęć lotniczych oraz setką

    automatycznych kamer do robienia zdjęć seryjnych. W ciągu normalnego dnia pracy wykonywali oni

    4 tysiące zdjęć. My zaś ograniczaliśmy się do tysiąca. 

    - Ależ pan jest chodzącą encyklopedią - zażartował Jones. 

    - Właściwie wcale się nie dziwię, że panu nie przydzielają samochodu, jeżeli pan w toku swojej

    działalności nie robi nic dla przyszłości, lecz grzebie się wyłącznie w przeszłości. Tak oto wygląda

    wkład pana wydziału do idei „krwi, potu i łez”.

    - Jeśli chodzi o łzy, to mogą one już płynąć każdemu, kto zmuszony jest przeżywać fakt, że stale

     jeszcze liczy się tylko eskadry bombowców. Tak też było przed trzema laty z Niemcami i zapłaciliwysoką cenę za słabość swojego wywiadu lotniczego. Podjęliśmy próbę zbadania przyczyny

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    10/234

    ówczesnej klęski. Główna przyczyna zdaje się została już odkryta. I muszę tu zauważyć, że nie

    grzebaliśmy się w związku z tym w historii minionej wojny.

    - Pan mnie zaciekawia.

    - Rezultat mógłby pana przerazić, sir. Göring byłby z pewnością wygrał powietrzną bitwę o Anglię,

    gdyby jego wywiad lotniczy dobrze pracował. Kiedy 1 sierpnia 1940 r. podjął on decyzję uderzenia,był przekonany, że Wielka Brytania dysponuje tylko 300 samolotami myśliwskimi, tymczasem

    mieliśmy ich faktycznie 700. On sam dysponował w tym czasie około 2000 myśliwców, a ponadto

    1000 bombowców i 300 stukasami. Nie wie pan pewnie, jaką pomyłkę popełnił jego sztab? Przy

    obliczaniu zadanych nam strat skreślono po prostu z ewidencji wszystkie dywizjony RAF, które zostały

    skutecznie zbombardowane. Na przykład po ataku na Biggin Hill trzy stacjonujące tam dywizjony

    myśliwców zostały przez Niemców uznane jako zniszczone. Żaden zwiad lotniczy nie potrafił ustalić,

    że w rzeczywistości, zarówno z samego Biggin Hill, jak i z położonego obok lotniska zapasowego,

    wciąż startują nasze samoloty. Jak potwierdzają protokoły przesłuchań niektórych jego oficerów,

    schwytanych przez nas w Afryce, Niemcy, można powiedzieć, atakowali nas na ślepo. 

    - Myślę, majorze, że Göring został wówczas pokonany dzięki naszemu radarowi. 

    - Sieć radarowa była rzeczywiście naszą mocną, ale zarazem i słabą stroną. Nasze urządzenia

    radarowe już z odległości 200 km sygnalizowały wszystkie samoloty, ale lecące tylko na dużych

    wysokościach, nie wykrywały natomiast, podobnie zresztą jak dziś, lotów koszących. Taki więc atak

    mógł całkowicie zaskoczyć naszą wyspę. Göring nie skorzystał jednak z tego. Gdyby nakazał lecieć

    swoim samolotom np. na wysokości 100 m nad kanałem La Manche, do tego małymi grupami, które

    by co 50 km zmieniały kierunek lotu, po to, by zmylić nasze stacje obserwacyjne, wówczas bez

    wątpienia jego Luftwaffe mogłaby zniszczyć wszystkie 32 cele, o które wtedy chodziło, tj. 19 stacji

    radarowych, usytuowanych pomiędzy Wash i Portland, 11 lotnisk myśliwców na południowym

    wybrzeżu wyspy i pod Londynem, poza tym główne stanowisko dowodzenia 11 grupy myśliwskiej wUxbridge oraz kwaterę główną lotnictwa myśliwskiego RAF. Po czternastu dniach oczy naszych

    radarów byłyby ślepe, a nasze lotnictwo myśliwskie całkowicie zniszczone2.

    Göring jednak nie dostrzegł tej szansy dla siebie właśnie dlatego, że zawiódł jego wywiad lotniczy. 

    W przeciwnym wypadku droga dla trzech inwazyjnych armii niemieckich stanęłaby otworem, a

    Luftwaffe mogłaby przejść do kolejnej fazy, tj. do izolacji pola walki, przez zniszczenie naszych portów 

    i dworców, a następnie południowoangielskich miast, dróg i mostów. 

    Słowa te wywarły na dr. Jonesie duże wrażenie. Milczy, a tymczasem samochód mknie już przez

    peryferie miasta. Powodzenie w wojnie jest tak zmienne, jak marcowa pogoda - myśli on. - Jeśli

    Cummings ma rację, to Anglia zawdzięcza swoje ocalenie właściwie błędom popełnionym przezwroga. A może jednak trzeba odpokutować za własne błędy! Jonesem nagle wstrząsa dreszcz. Widzi 

    w swej wyobraźni spadające rakiety na domy wielkiego Londynu. Wydaje mu się, że słyszy huk

    walących się murów następujący tuż po wybuchach. Nad dachami unosi się grzyb dymu i tumany pyłu 

    z rozsypanych cegieł. Co kryje w sobie głowica rakiety, kilka ton zwykłego materiału wybuchowego

    czy też ładunek atomowy? Po stronie aliantów nikt nie wie, gdzie znajduje się centrum niemieckich

    badań atomowych. Churchill i Eisenhower obawiają się, że Hitler może zahamować planowaną

    inwazję na Francję atakiem atomowym3. Co właściwie zagraża Londynowi?... W tym momencie

    postanowił nie spocząć dopóty, dopóki nie dowie się tego dokładnie. 

    2 Zob. J. E. Johnson, Full Circle, London 1964, s. 51.3 Zob. Michel Bar-Zohar, La chasse aux savants allemands, Paris 1965.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    11/234

     

    „Mosquito” przeciwko tajemniczej broni

    „29 kwietnia 1943 r. centrum oceny materiałów wywiadowczych Medmenham opublikowałopierwszą informację fotograficzną o Peenemünde - napisał 22 lata późnie j brytyjski historyk David

    Irving. - Był to wynik czterech kolejnych lotów wywiadowczych. Informacja zawierała zdjęcia i opis 5

    zespołów budynków, zidentyfikowanych na cyplu Peenemünde, nie było jednak w niej mowy o nie

    znanym Brytyjczykom miejscu prób i wyrzutni późniejszej V-1. I znów spudłował wydział do spraw

    przemysłu kapitana Kenny’ego, który wyrzutnię pocisków zidentyfikował jako pompę do

    wydobywania szlamu. Ustalono, że dwa wysokie budynki to „przypuszczalnie budynki fabryczne”.

    W istocie były to budynki, w których produkowano i montowano rakiety A-4 (późniejsze V-2).

    Kiedy grupa Kenny’ego zwróciła uwagę na elektrownię, prześladował ją znów pech. „Zdjęcie

    elektrowni niczym nie wskazywało, że jest czynna. Mimo że najprawdopodobniej pracowała ona na

    węglu, żaden z kominów nie dymił. Faktycznie generatory elektrowni pracowały na innym paliwie, a poza tym Niemcy zainstalowali urządzenia elektrostatyczne, strącające pył i dym, dzięki czemu

    dymienie kominów zostało ograniczone do minimum. 

    Największą jednak gafę popełniła grupa Kenny’ego, określając jeden z obiektów jako duży budynek 

    o rozmiarach 65 x 45 m. Tymczasem był to najważniejszy obiekt ośrodka Peenemünde. Produkowano 

    w nim bowiem ciekły tlen. Gdyby zięć Churchilla Duncan Sandys, odpowiedzialny wówczas za

    zwalczanie tajnej broni nieprzyjaciela, wiedział, że ośrodek Peenemünde wyposażony jest w duży

    zakład do produkcji ciekłego tlenu, byłby się łatwo domyślił, że musi to być najprawdopodobniej

    ważny składnik materiału napędowego rakiet. 

    Dokładne przestudiowanie zdjęć, dokonanych w Medmenham, zdawało się wskazywać na możliwośćprodukcji rakiet o napędzie konwencjonalnym; mógł to być np. kordyt. Wydawało się, iż były na to

    dowody. „Ogólny bowiem wygląd fabryki usytuowanej na polanie w lesie wskazywał, iż mogła to być

    wytwórnia materiałów wybuchowych”.

    Ludzie Kenny’ego skoncentrowali największą uwagę na tajemniczym zespole wysokich budynków,

    ruchomych dźwigach, dołach, małych bunkrach i niewyraźnych obłoczkach białej pary. W tym

    przypadku wykazali dużą dokładność. Żaden z nich jednak nie śmiał wyrazić oficjalnego

    przypuszczenia, że może to być stanowisko startowe rakiet... 

    „Widać dużą chmurę białego dymu lub pary... Na zdjęciu 5010 można rozpoznać 7,5 metra długi

    obiekt... Na zdjęciu 5011 zrobionym 4 sekundy później obiekt ten znikł...” 

    Komunikat kierownictwa ośrodka Peenemünde daje pewne wskazówki, co nastąpiło w momencie

    robienia powyższego zdjęcia. 22 kwietnia, tj. w dniu lotu rozpoznawczego, na eliptycznej wyrzutni nr

    7 stał 21 prototyp rakiety A-4. Zauważona przez Kenny’ego chmura była skondensowaną parą

    ciekłego tlenu, wydostającą się przy pompowaniu tlenu do rakiety. 

    O godz. 15.25, krótko po odlocie płatowca „Mosquito” znad Peenemünde, von Braun rozpoczął

    właśnie, uwieńczoną powodzeniem, serię startów rakiet. Rakieta A-4 poleciała na odległość 260 km4 

    wzdłuż brzegów Bałtyku. 

    4 Według „Der Spiegel”, Hamburg, nr 44/1965.  

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    12/234

     

    Poligon doświadczalny Peenemünde i okolica 

    Duncan Sandys zawiadomił o tym 17 maja 1943 r. gabinet brytyjski. Zarówno on, jak dr Jones,

    przypuszczali, że celem ewentualnego ataku rakietowego może być Londyn. Zażądał onbombardowania wyspy Uznam i podejrzanych obiektów po przeciwnej stronie kanału. Wszystkie

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    13/234

    zdjęcia, dokonane przez RAF od początku roku w odległości 200 km od Londynu, mają być poddane

    kontrolnemu przeglądowi, natomiast wszelkie braki zdjęć - pilnie uzupełnione. RAF odrzucił żądanie

    ataku bombowego, nie był bowiem co do tego przekonany. Bardzo się obawiano dużych strat, które

    groziły przy ewentualnym bombardowaniu z niskiego pułapu. Noce są przecież krótkie, odległość

    duża, cel trudny. Szara eminencja gabinetu, lord Cherwell, oponował również. Notabene jako

    ulubieniec Churchilla uważał 35-letniego Sandysa za swego bezczelnego rywala. W swojej zazdrościposunął się aż tak daleko, że w ogóle odmawiał Niemcom zdolności budowania rakiet dalekiego

    zasięgu. 

    Kolejne loty rozpoznawcze dostarczyły nowych dowodów. Na jednym ze zdjęć kapitan Kenny odkrył

    cylindryczny obiekt - białe kreski długości około 1,5 mm na szarym tle. Był to wynik lotu

    rozpoznawczego nr 853. W połowie czerwca Kenny określił te zagadkowe kreski jako „...około 12 m

    wysokie i 1,2 m grube kolumny”. Dr Jones zidentyfikował to z całą pewnością jako rakiety 

    i zawiadomił zaraz o tym lorda Cherwella i Duncana Sandysa. W dwa tygodnie później Wydział

    Obrony gabinetu brytyjskiego zlecił „możliwie najdokładniejsze i ścisłe obserwowanie rejonu

    północnej Francji w promieniu 240 km od Londynu. Został opracowany plan częściowej ewakuacji

    stolicy. Postanowiono pośpiesznie zbudować 30 tysięcy stalowych schronów, tzw. bunkrów

    Morrisona, od nazwiska brytyjskiego ministra spraw wewnętrznych. Aby uzyskać stal na budowę

    obiektów obrony powietrznej, zrezygnowano z budowy dwóch okrętów wojennych. Atak na centrum

    doświadczalne w Peenemünde powinien być „najpoważniejszym nocnym atakiem bombowym”.

    Powinien być wymierzony przede wszystkim w niemieckich naukowców, bez których seryjna

    produkcja rakiet byłaby, oczywiście, niemożliwa. 

    W tym czasie nikt jeszcze w Wielkiej Brytanii nie miał pojęcia o bezzałogowych pociskach V-1, których

    próbne loty przeprowadzane były na zachodnim wybrzeżu Peenemünde. Po roku rakiety te stały się

     już głównym niebezpieczeństwem, chociaż dziś mówi się jedynie o wschodnim wybrzeżu

    Peenemünde jako o miejscu budowy i przeprowadzania prób późniejszej rakiety V-2.17 sierpnia 1943 r. rozpoczęła się akcja „Hydra”. Przed południem amerykańska 8 armia powietrzna

    poniosła duże straty podczas próby zniszczenia zakładów łożysk kulkowych w Schweinfurcie. O godz.

    10 wieczorem wystartowało ze swoich lotnisk macierzystych 500 czterosilnikowych bombowców

    RAF, 65 maszyn myśliwskich i 8 samolotów „Mosquito”. Gdy „Mosquitos” zrzuciły na Berlin dużą ilość

    folii metalowej i sygnałów świetlnych, pozorując tym nalot i wiążąc 200 niemieckich nocnych

    myśliwców, bombowce poleciały nad Peenemünde. Choć noc była księżycowa, sztuczna mgła

    zasłoniła linię wybrzeża. W związku z tym część załóg, kierowanych radiem i radarem, zrzuciła bomby 

    o 3 km za daleko na południe. Błąd ten kosztował życie 600 cudzoziemców, przymusowych

    robotników, trzymanych w obozie Trassenheide. 30 spóźnionych myśliwców, które nadleciały z

    Berlina, strąciło 42 bombowce. 1814 ton zrzuconych bomb opóźniło uzyskanie przez Niemcówtajemniczej broni o 2 miesiące. 

    Następnego ranka jeden z „Mosquitos” dokonał zdjęć zbombardowanego terenu. W Medmenham po

    prostu rzucono się na te zdjęcia. Nie było wątpliwości - centrum doświadczalne (tajemniczej broni)

    bardzo ucierpiało. Z 80 budynków 50 leżało w gruzach. Całkowicie zniszczone zostało osiedle

    mieszkaniowe. Zginęło w nim, jak się później okazało, 178 Niemców. Dr Jones przestraszył się, kiedy

    na zdjęciu stwierdził, że z 30 baraków, gdzie przebywali przymusowo wzięci na roboty obcokrajowcy,

    pozostało tylko 12. Przeraził się, przypomniał sobie bowiem dwu luksemburskich robotników

    przebywających tam właśnie, którym bardzo wiele zawdzięczał. Po nalocie już nigdy nikt o tych dwu

    dzielnych ludziach nie słyszał. 

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    14/234

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    15/234

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    16/234

    Dr Jones stale ostrzegał przed rakietami, notabene znacznie je przecenił. Jedna z rakiet V-2 spadła już

    13 czerwca pomyłkowo, po 320 km lotu, na południowo-zachodni rejon Szwecji. Natychmiast

    poleciało tam w tajemnicy dwu wybitnych specjalistów brytyjskich. Sztokholm udostępnił znalezione

    części. Zostały one przesłane samolotem USA do centrum laboratoryjnego RAF w Farnborough. Od

    połowy lipca 1944 r. szef wywiadu wie już, że siłę napędową rakiet stanowi paliwo płynne, mieszanka

    alkoholu i tlenu. Na jego żądanie samoloty wywiadowcze dalekiego zasięgu przeprowadziłyrozpoznanie lotnicze terenu prób V-2 na północny wschód od Dębicy. Pomocy udzielił mu w tym

    polski ruch oporu, dostarczając informacji.

    Już 13 lipca Churchill skierował do Stalina pismo nr 295, w którym stwierdzał: „...istnieją niezbite

    dowody, że od dłuższego już czasu Niemcy przeprowadzają próby w rejonie Dębicy w Polsce. Zgodnie 

    z naszymi informacjami rakiety wyposażone są w ładunek wybuchowy 12 000 funtów6. Skuteczne

    przeciwdziałanie tej broni zależy od tego, ile zdołamy się o niej dowiedzieć. Dębica leży na szlaku

    marszu Waszej zwycięskiej armii. Byłbym Panu, Marszałku Stalin, bardzo wdzięczny, gdyby zechciał

    Pan wydać odpowiednie zalecenia, zmierzające do zabezpieczenia aparatów i urządzeń ośrodka

    doświadczalnego pod Dębicą, oraz umożliwił, by centrum to zbadali nasi specjaliści”.

    Stalin obiecał to zrobić. Churchill przekazał mu też dokładne współrzędne tego centrum. 

    Churchill wysłał grupę specjalistów via Teheran, a jednocześnie 27 lipca w rejon Dębicy wyleciał

    samolot rozpoznawczy dalekiego zasięgu, który miał spenetrować teren, leżący akurat w zasięgu

    działań operacyjnych lotnictwa radzieckiego. RAF zameldował Churchillowi: „Centrum doświadczalne

    znajduje się na prawym brzegu Wisłoki”. Tymczasem Moskwa wyjaśniła, że Dębica znajduje się

     jeszcze w rękach Niemców. Faktycznie - Armia Radziecka zaatakowała rejon Wisłoki dopiero w końcu

    pierwszego tygodnia sierpnia. Niemcy utrzymali się tam przez 5 miesięcy. Churchill był zawiedziony,

     jego specjaliści dopiero 2 października mogli dotrzeć w rejon przyfrontowy. Mimo to udało im się

    zdobyć pod Dębicą 1,5 tony części V-2 oraz uzyskać od Polaków, naocznych świadków, informacje.

    Najcenniejszy materiał wyłowili z latryny centrum doświadczalnego. Był to strzęp sprawozdaniadotyczący możliwości załadowania materiału napędowego rakiety w jej zbiorniku paliwowym. Dane

    te pozwoliły na wyciągnięcie daleko idących wniosków. 

    W końcu marca 1945 r. na Londyn padły ostatnie już pociski V-1. Dr Jones mógł dokonać bilansu. Przy

    kosztach produkcji 3500 marek za sztukę jeden hitlerowski pocisk latający okazał się stosunkowo

    skuteczną bronią. W stolicy codziennie tysiące budynków ulegały zniszczeniu lub uszkodzeniu. Około1/6 wszystkich ważnych wojennych obiektów przemysłowych zaprzestało produkcji. Ogólne straty

    aliantów, na skutek ataków V-1, wyniosły ok. 570 milionów marek, natomiast na przygotowanie,

    produkcję i wykorzystanie pocisków latających wróg wydał tylko 150 milionów marek. Jest to więc

    „rentowna broń”, jeśli nawet nie była bronią, za której pomocą faszyści obiecali sobie rozstrzygnąć

    losy wojny.

    Inaczej było z V-2. Wprawdzie przy znacznie wyższej sprawności technicznej i skuteczniejszym jej

    działaniu kosztowała aż 40 razy więcej niż V-1. Powstaje więc pytanie, dlaczego Niemcy poświęcili na

     jej produkcję tyle czasu i wysiłku, ponieśli koszt miliarda marek, zaangażowali tyle cennego materiału,

    skoro praktycznie ładunek wybuchowy przenoszony przez tę rakietę był równy V-1? Dla Jonesa

    wydaje się to jasne: „to leży w charakterze Niemców”. Żadna z broni nie fascynowała tak bardzo

    faszystowskich i wojskowych przywódców, jak właśnie ta szturmująca niebo rakieta. Faktycznie brak,

    tak mu się przynajmniej wydaje, rzeczowego uzasadnienia podjęcia produkcji tej rakiety. Została

    zbudowana, by „zaspokoić niemieckie pragnienie romantyzmu”.

    6 5,5 tony; w rzeczywistości wynosił on niecałą tonę - W. Sch.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    17/234

    W tym samym czasie amerykańscy tajni agenci wywiadu szukają gorączkowo śladów trzeciej broni

    faszystowskiej, której się najbardziej obawiają. Od 1944 r. są przekonani, że hitlerowcy pracują usilnie

    nad bombą atomową i być może uzyskają ją szybciej niż Amerykanie. Przed lądowaniem w Normandii

    Eisenhower żąda ustawienia licznika Geigera, swojej zaś służbie sanitarnej zaleca pilnie zwracać

    uwagę na „osobliwe symptomy nieznanej choroby”, a więc na możliwość radioaktywnego skażenia.

    Wkroczywszy do Paryża, przesłuchują w związku z tym prof. Joliot-Curie, który stara się ich uspokoić.Na próżno. Stwierdzają bowiem, że Niemcy wywieźli z Francji tor, materiał potrzebny do produkcji

    bomby dopiero w stadium końcowym. 

    Poszukiwania Amerykanów przyjmują niekiedy groteskowe formy. Oto na przykład według meldunku

     jednego z agentów w Szwabii wróg podjął produkcję materiału wybuchowego o sile przewyższającej

    1000-krotnie materiał konwencjonalny. Pośpiesznie wykonane zdjęcia lotnicze wskazują na jakąś

    zagadkową budowę w Albie w Szwabii. Kiedy amerykańska 1 armia dociera w marcu do Renu,

    wywiad pobiera próbki wody i przesyła je natychmiast do Waszyngtonu w celu zbadania ich

    ewentualnej radioaktywności. Podejrzenia rozwiały się. Oto okazuje się, że tor został znaleziony 

    w jednej z faszystowskich firm, która przestawiła się już na produkcję kosmetyków („Białością

    błyszczą zęby myte pastą thorium”). Kolejne zdjęcia dokonane z powietrza wskazują, że pod

    Hechingen powstaje rafineria ropy naftowej7.

    W szpitalach Strassburga wpadają jednak w ręce Amerykanów czterej mężczyźni, przebrani za

    lekarzy, zajmujący się jakoby badaniami atomowymi. Potwierdzają to, co powiedział Joliot-Curie:

    Faszyści w żadnym przypadku nie mają zamiaru produkować bomby atomowej. W stosunku do

    Stanów Zjednoczonych, które swój „Plan Manhattan” poparły dwoma milionami dolarów, Niemcy są

    opóźnieni pod tym względem o 5 lat.

    Uwolnieni od najgorszej zmory Amerykanie robią teraz polowanie na naukowców takich, jak von

    Weizsäcker, von Laue i Heisenberg. Ten ostatni zbiera bez wiedzy Amerykanów wszelkie

    rozszczepialne materiały. W jednej z kopalń potasu odkryto największy niemiecki zapas rudyuranowej - 1100 ton. Przed wkroczeniem Armii Radzieckiej cały ten zapas umieszczono w 20 tys.

    zasobników i wysłano wraz z naukowcami do Ameryki8.

    Świadek oskarżenia 

    Pułkownik John H. Amen, urzędowy oskarżyciel amerykański, podniósł się i przemówił do

    przewodniczącego zespołu sędziowskiego: 

    - Wasza Wysokość! Jako świadka oskarżenia chciałbym przesłuchać pana Erwina von Lahousena. - Na

    to wstał wysoki mężczyzna, w mundurze niemieckiego oficera, bez naramienników i odznaczeń,

    ukłonił się obecnym w wielkiej sali Norymberskiego Sądu i zajął miejsce na ławie świadków. Na ławie

    oskarżonych powstało poruszenie. Jodl i Keitel zaczęli coś szeptać. Göring wlepił oczy w świadka. Był

    30 października 1945 r.

    Opinia publiczna świata codziennie oczekiwała nowych rewelacji. Wojskowy Trybunał w

    Norymberdze zdzierał niemieckiemu faszyzmowi ostatnią maskę. Amerykańscy, brytyjscy, radzieccy 

    7

     Zob. Michel Bar-Zohar, La chasse aux savants allemands, Paris 1965.8 Zob. Dieter Wolf, Tatsachenbericht. Gefährlich wie am ersten Tag, „Neues Deutschland”, Berlin, 28.VI do9.VII.1966 r.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    18/234

    i francuscy oskarżyciele karta po karcie odkrywali tajemnice historii Trzeciej Rzeszy. W czasie procesu

    ujawniano coraz to nowych przestępców.

    W owych dniach listopada trybuny prasowe zajęte były do ostatniego miejsca. Trzystu

    korespondentów wielkich międzynarodowych gazet i agencji poruszyło się niespokojnie, kiedy padło

    nazwisko Lahousen. Umieszczone pod sufitem drewniane wsporniki podtrzymują mikrofony. Z bokuwysuwa się dwumetrowa rura stalowa. Swój obiektyw kieruje wprost na ławę oskarżonych.

    Obiektywy wszystkich kamer i mikrofony wszystkich sprawozdawców radiowych świata, znajdujące

    się w sali sądowej, włączyły się, by słyszeć i widzieć. 

    Przesłuchania trwały godzinami. Hitlerowski generał Lahousen odpowiadał na pytania powoli, często

    po bardzo długim namyśle. Jego twarz zdradzała uległość i skupiony spokój. Tłumacze, którzy każde

     jego słowo przekładali natychmiast na język angielski, rosyjski i francuski, nie mieli z nim żadnych

    kłopotów. A Lahousen miał wiele do powiedzenia. Był przecież jedną z głównych figur niemieckiej

    tajnej służby, był asem wywiadu wojskowego i przez 5 lat szefem „Abwehry II”.

    Jego agenci, już na długo przed wojną - jako rzekomi specjaliści - opanowali rumuńskie pola naftowe,

    popierali irlandzką rebelię przeciwko Anglii, terroryzowali Ukrainę, uszkadzali brytyjskie statki 

    w neutralnych portach, podkładali ładunki wybuchowe do pasażerskich samolotów amerykańskich na

    ziemi portugalskiej i wreszcie, w mundurach wroga, uśmiercali bez hałasu niewygodnych im ludzi.

    Kilku z nich wylądowało w łodzi podwodnej nawet na brzegu Ameryki, ażeby niszczyć tamtejsze

    zbiorniki nafty i fabryki samolotów. Lahousen był najwyższej klasy specjalistą Wehrmachtu do spraw

    sabotażu. 

    Kiedy pod koniec przesłuchania nikt z obecnych nie oczekiwał już sensacji, pułkownik Amen zadał

    pytanie:

    - Czy znał pan pułkownika Rowehla? 

    Lahousen przytaknął. 

    - Rowehl był pułkownikiem Luftwaffe - powiedział i sięgnął po szklankę wody. - Miał do dyspozycji

    specjalną eskadrę samolotów do lotów na dużych wysokościach, która współpracowała z urzędem

    zagranicznym Abwehry, przeprowadzając rozpoznanie lotnicze określonych terenów lub krajów. 

    - Czy był pan kiedy obecny - spytał Amen - w czasie przekazywania przez Rowehla informacji

    Canarisowi?

    - Tak, od czasu do czasu bywałem - cicho odpowiedział Lahousen w swoim miękkim, austriackim

    dialekcie. Kiedy opisywał on działalność lotniczą Rowehla i opowiadał o materiale zdjęciowym,

    którego dostarczały te loty, i o tym, że materiały te były przez Abwehrę pilnie studiowane, myślał 

    o swoim przełożonym, admirale Canarisie, szefie wywiadu wojskowego hitlerowskich Niemiec.

    Spotkał go po raz pierwszy w roku 1937 - niskiego, całkiem siwego cywila o dużym nosie i czerwonych

    policzkach, który potrząsając mu wówczas rękę mówił doń „mój drogi majorze”.

    Canaris przybył wówczas do Wiednia służbowo, aby przygotować aneksję Austrii. Dążył usilnie, aby

     jego wywiad nawiązał ścisłą współpracę z austriackim Ministerstwem Obrony. W Wydziale Informacji

    tegoż ministerstwa pracował właśnie Lahousen, który służył już w cesarsko-królewskiej armii

    Monarchii Habsburskiej, potem ukończył Wiedeńską Akademię Wojenną jako specjalista od

    zagadnień czechosłowackich. 

    Już od 1934 r. istniała ożywiona wymiana materiałów i informacji dotyczących Czechosłowacji międzyniemiecką Abwehrą, austriackim wywiadem wojskowym i tzw. 2 biurem węgierskiego sztabu

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    19/234

    generalnego. Kraje te udostępniały sobie nawzajem wyniki swojej działalności szpiegowskiej wobec

    Czechosłowacji. Kilka nici tej działalności zbiegało się w rękach Lahousena. Zanim jeszcze jego

    ojczyzna została połknięta, Lahousen pomógł wydatnie generałom hitlerowskim w przygotowaniu

    planu zajęcia Czechosłowacji. Lahousen stał się z kolei zaufanym Canarisa, otrzymując od kwietnia

    1938 r. zadania prowadzenia działalności szpiegowskiej i dywersyjnej wobec południowych 

    i wschodnich sąsiadów Niemiec. 

    Jakiż awans, jakie pole do działania! Zajmowane stanowisko wyniosło Lahousena na szczyty kariery.

    Teraz, kiedy głos oskarżyciela wciska mu się do uszu, uprzytamnia sobie generał przez chwilę blask

    minionych dni...

    Dni te jednak nigdy już nie wrócą. Nigdy przedtem nie zdawał sobie z tego tak jasno sprawy, jak

    w momencie, gdy dwaj żandarmi w białych hełmach zabrali go z celi i prowadzili schodami do sali

    sądowej. Wszystkie budynki byłego Pałacu Sprawiedliwości i byłego więzienia Amerykanie obstawili

    swoimi posterunkami. Na drzwiach większości pokoi widniał wyraźny napis: „Niemcom wstęp

    wzbroniony”. Zza drzwi dolatywał zapach kawy i sadzonych jajek na słoninie. Lahousen przełknął

    ślinę. Na korytarzach wszędzie rozbrzmiewały amerykańskie szlagiery, nadawane przez radio i granena adapterach: Smoke gets in your eyes (Widzę płomień w  twoich oczach) i Sentimental journey  

    (Sentymentalna podróż). Zwycięzcy siedzieli tu już dłuższy czas, czekali na posiedzenie sądu. Trwonili

    bezcelowo czas. Trzeba mówić i liczyć na ich wyrozumiałość. 

    Tajny lot eskadry specjalnej Rowehla

    Lahousen skupił się. Słucha skierowanego do niego pytania amerykańskiego oskarżyciela. 

    - Czy wiedział pan, nad jakimi obszarami przeprowadzano loty wywiadowcze? 

    - Prowadzono je nad Polską, Anglią, a potem nad terenami południowo-wschodnimi - odpowiedział

    zmęczonym głosem, wyczerpany nie kończącymi się pytaniami. - Nic bliższego na ten temat

    powiedzieć nie mogę. Wiem tylko, że ta eskadra wywiadowcza stacjonowała w Budapeszcie. -

    Terminu „szpiegowska” Lahousen unika.

    - Czy widział pan którąś z wykonanych tam fotografii?

    Lahousen patrzy na ławę oskarżonych, przesuwa wzrok po 21 postaciach, tych, którzy tak niedawno 

    byli jego przełożonymi. Twarz Göringa jest czerwona. Tak, to musi być Göring, który zawołał dość

    głośno Schweinehund (świński psie). - Tak - odparł Lahousen. Tym razem chodzi o własną głowę.Powoli wyciągnął chusteczkę i otarł czoło. 

    Pułkownik Amen: - Czy mógłby pan podać sądowi daty, kiedy według pana dokonano lotów

    wywiadowczych nad Londynem i Leningradem?

    Lahousen: - Dokładnych dat podać nie mogę, przypominam sobie tylko, że raz byłem obecny przy

    rozmowie na ten temat Rowehla z Canarisem, z czego wynikało, że rozpoznanie takie zostało nad

    wspomnianymi rejonami przeprowadzone. Przedłożono także materiał zdjęciowy. Dowiedziałem się

    wówczas, że samolot wywiadowczy wyleciał z węgierskiego lotniska, a więc z rejonu Budapesztu.

    Wiem o tym dobrze, ponieważ sam kiedyś osobiście leciałem podobną maszyną z Budapesztu do

    Berlina, a poza tym znałem kilku pilotów z tej eskadry.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    20/234

    Pułkownik Amen: - Chciałbym teraz pana spytać o rok lub lata, kiedy te loty wywiadowcze były

    dokonywane.

    Lahousen: - Było to w roku 1939, dokładnie przed rozpoczęciem kampanii polskiej. 

    Pułkownik Amen: - Czy loty te były trzymane w tajemnicy?

    Lahousen: - Ależ tak, oczywiście. 

    Posiedzenie sądu zostało odroczone, korespondenci opuścili także trybuny prasowe. Świat dowiedział

    się wówczas po raz pierwszy o szczególnym nie znanym dotąd sposobie naruszania praw innych

    narodów, deptania ich suwerenności. W ciągu najbliższej nocy w prasie światowej pojawiło się

    zupełnie nowe pojęcie - szpiegostwo powietrzne. W końcu 1945 r. nie miało to jednak większego

    znaczenia. Było jedynie ujawnieniem jeszcze jednego przestępstwa faszyzmu obok innych

    niezliczonych, znanych już światu. Ujawnieniem jeszcze jednej metody przygotowań Niemiec

    hitlerowskich do wojny. Gazety były wówczas pełne nazwisk największych przestępców wojennych.

    Lahousen też powiedział jeszcze nie wszystko, co można było powiedzieć na temat hitlerowskiej

    generalicji.

    Zeznania Lahousena bardzo obciążyły byłego szefa Luftwaff e Göringa. Jego obrońca, dr Stahmer, już

    następnego dnia, w swoim kontrprzesłuchaniu, zapytał generała, czy widział osobiście zdjęcia

    lotnicze, wykonywane przed wybuchem wojny przez specjalne samoloty Rowehla nad Londynem.

    Słowem, czy swoją relację opiera na obserwacji osobistej? Lahousen potwierdził to jednak.

    Rozdrażniony odpowiadał obrońcy, ale poprzednich zeznań nie zmienił. 

    Ostatni trick Göringa 

    Po trzech miesiącach, tj. 18 marca 1946 r., drugi obrońca, dr Siemers, poruszył powtórnie przed

    sądem wojennym aferę Rowehla. W tej fazie procesu oskarżonym wolno było - zgodnie z anglosaską

    konstytucją - jeśli sobie tego życzyli, występować w obronie własnej. Skorzystał już z tego sprawca

    wielu masowych morderstw Kaltenbrunner, tym zaś razem z ławy oskarżonych do stanowiska

    świadka z bezczelną pewnością siebie i wyzywającą miną podszedł Göring.

    Dr Siemers dał mu znak, że może mówić, przedtem jednak przeczytał następujący urywek z dziennika

    wojennego Jodla: „13 lutego 1940 r. dowiedziałem się od admirała Canarisa, że w Bułgarii ma być

    zlokalizowana eskadra Rowehla z zadaniami prowadzenia działania na Kaukazie. Luftwaffe musi

    wyjaśnić, kto wysunął ten niedorzeczny pomysł”. Obrońca prosił z kolei Göringa o wyjawienie, jakiezadanie otrzymała wówczas wspomniana eskadra?

    Göring cofnął głowę jak drapieżne zwierzę. Nie był on już taki otyły, jak przedtem, ale stale jeszcze

    butny i z pogardą odnoszący się do sądu. Po tym wszystkim, co po przerwie świątecznej (Boże

    Narodzenie) powiedziano w tej sali przeciw niemu, liczył się już z wyrokiem śmierci. Tym więc razem

    chciał jedynie mydlić oczy. Inni załamywali się i upokarzali, on chciał wobec nich dalej pozostać lwem. 

    Lahousen mówił, bo liczył na ułaskawienie. Göring przemawiał, ażeby jako gangster, który niczego nie

    żałuje, wejść do historii. Tym razem grał po raz ostatni na scenie i wykorzystywał to w maksymalnym

    stopniu.

    - Wiąże się to z faktem, że Canaris, który eskadrze Rowehla sam często zlecał zadania wojskowe lub

    szpiegowskie, dowiedziawszy się o moim zamiarze użycia tam eskadry Rowehla, co chciałem

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    21/234

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    22/234

    marynarki wojennej, admirałowi Darlanowi, zbadać możliwości przeprowadzenia ataku na Baku.

    Sprawę tę badali wspólnie z Anglikami. Jest charakterystyczne dla mentalności aliantów i Niemców,

    że pierwsi w swoich planach brali pod uwagę wyłącznie atak z powietrza i wody, drudzy zaś chcieli się

    głównie oprzeć na operacjach lądowych. Ta wersja zapewne nie była jednak przez aliantów w ogóle

    brana pod uwagę, w przeciwnym bowiem razie istniałyby jakieś ślady ich działalności wywiadowczej 

    w północnej Persji. Plany aliantów - przeprowadzenia akcji z powietrza i morza - zakładały, że otwartezostałyby Dardanele, a Turcy zgodziliby się na przelot samolotów nad ich terytorium... Jest rzeczą

    godną uwagi, że najprostsza akcja lądowa, przy której wystarczyłoby przemaszerować jedynie przez

    tereny Iraku i Persji, w ogóle nie była przez aliantów brana pod uwagę; natomiast byli oni gotowi

    zdecydować się na kampanię, mogącą natrafić na trudne, polityczne przeszkody”.

    Tak więc motali się wzajemnie imperialistyczni rabusie w Azji Mniejszej, jeden młody i chciwy, drugi

    stary i chytry. Obydwaj byli zdecydowani łamać na swojej drodze prawa narodów. Tysiące kilometrów

    od granic swoich krajów sondowali przez „działalność wywiadowczą” i „rozpoznawcze loty

    przygotowawcze” warunki i możliwości zaatakowania Związku Radzieckiego. „Dopiero później... -

    zakończył Göring z satysfakcją gangstera po udanym skoku - ... nastąpiło absolutne potwierdzenie

    tych zamiarów dzięki znalezieniu tajnych sprawozdań francuskiego Sztabu Generalnego i protokołów 

    z posiedzeń Naczelnej Rady Wojennej Francji i Anglii... z czego wynika, że planowano przeprowadzić

    niespodziewane bombardowanie rosyjskiego zagłębia naftowego...” 

    Sąd milczał. Brytyjski przewodniczący nie przerywał oskarżonemu. Göring zapomniał jednak w swoim

    wystąpieniu powiedzieć, że w dwa lata później niemiecki imperializm, próbując opanować kaukaskie

    zagłębie naftowe, poniósł straszliwą klęską, którą zgotowano mu na ziemi radzieckiej. 

    Wilki w lisiej jamie

    Jak wówczas powszechnie sądzono, fakty i wydarzenia, które zaprotokołowali stenografowie sądowi,

    sięgały swoimi korzeniami o wiele wcześniej. Naziści rozpoczęli szpiegostwo powietrzne nie dopiero 

    w roku 1939, tj. na krótko przed wybuchem wojny, jak relacjonował to w swoich zeznaniach gen.

    Lahousen. Już 5 lat przedtem, późną jesienią 1934 r. w berlińskiej dzielnicy W 35 trzej kompetentni

    ludzie rozpatrywali przedsięwzięcie, które otrzymało nazwę Neutralitätsbruch (naruszanie

    neutralności ). Doszli oni wówczas do wniosku, że Niemcy mogą naruszać prawa narodów, o ile tylko

    nikt tego nie zauważy. 

    Rozmowa ta odbywała się - w odległości 5 minut od Tiergarten - w wysokim wówczas budynku przy

    Tirpitzufer 74/76, w którym w latach 1920-1945 mieściła się centrala Abwehry. Pracownicy

    niemieckiego wywiadu wojskowego nazywali swoją bazę „lisią jamą”, a to z powodu na pół ciemnych

    korytarzy i schodów oraz niedostatecznie jasnych pokoi. Dom ten sąsiadował bezpośrednio 

    z gmachem Ministerstwa Wojny Rzeszy. Jeśli ktoś o tym nie wiedział, mylił te dwa budynki.

    Zorientowany wiedział, że aby dostać się do głównej siedziby Reichswehry przy ul. Bendlera,

    wystarczyło przejść dwa wewnętrzne podwórka, nie wychodząc w ogóle na ulicę. 

    Na najwyższym piętrze budynku urzędował szef. Zgodnie z tradycją był to oficer marynarki wojennej.

    Po kłótni z reichsf ührerem SS dotychczasowy szef wywiadu popadł w niełaskę u ministra wojny

    Blomberga. Od tygodnia na stanowisku tym urzęduje nowy szef, kapitan Canaris. Czyta akta,

    konferuje, przyjmuje interesantów - słowem wdraża się do pracy, aby od 1 stycznia 1935 r. przejąć tostanowisko oficjalnie.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    23/234

    Canaris stał oparty o balustradę tarasu i wpatrywał się w lustro wody przepływającego niedaleko

    kanału, kiedy sekretarka zameldowała mu dr von Solma i Willberga. Pierwszego z nich Canaris nie

    zna. Wydaje mu się jednak, że słyszał już to nazwisko, kiedy niedawno zetknął się z kierownictwem

    SS. A więc uwaga!... Von Willberga zna. To właśnie on jest pułkownikiem w Ministerstwie Lotnictwa

    Rzeszy. W czasie wojny światowej był pilotem, a już na początku lat dwudziestych - jako major -

    prowadził tajny referat lotnictwa wojskowego w Ministerstwie Wojny Rzeszy. 

    W chwili gdy Canaris wracał przez szklane drzwi do swego biura, przypomniało mu się doniesienie

    „Timesa”, że w dniu 28 listopada 1934 r. brytyjski premier Baldwin oświadczył w Izbie Gmin, iż

    Niemcy, które w myśl traktatu wersalskiego nie mają prawa mieć żadnego lotnictwa wojskowego,

    dysponują już 600 do 1000 maszynami bojowymi. Rząd Hitlera nie zdementował tego. 

    Szef Abwehry pozdrowił swoich gości, poczęstował papierosami. Dr von Solm jest w cywilnym

    ubraniu. Przedstawił się jako członek należącego do imperium Kruppa Deschimagu, który założył

    niedawno w Bremie spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością „Weserflug”.

    Ta filia Kruppa rozpocznie wkrótce produkowanie na podstawie licencji samolotów Junkersa i

    Dorniera. Von Solm w krótkich słowach podał, że jest członkiem zarządu ogólnoniemieckiego

    zrzeszenia przemysłu lotnictwa cywilnego, że zasiada w radzie nadzorczej spółki akcyjnej Focke-Wulf,

    a ponadto, że współpracuje z Messerschmittem, Arado i koncernem Henschla, który w Schönefeld

    pod Berlinem buduje lotnisko i fabrykę samolotów. 

    Canaris rozumie: pan von Solm występuje jako przedstawiciel poważnej części zbrojeń lotniczych przy

    rządzie Rzeszy. Ale dlaczego przychodzi właśnie do niego? Przecież Abwehra nie składa żadnych

    zamówień zbrojeniowych. 

    Pułkownik Willberg odłożył na bok teczkę i zaczął mówić: 

    - ...Panie Canaris, ja występuję w imieniu Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy. Nasza działalność w ministerstwie i pana tutaj stykają się w pewnym bardzo istotnym punkcie. Generał Göring życzy

    sobie, abyśmy to między sobą uzgodnili. Sprawa, którą chciałbym panu właśnie przedstawić, będzie

    tylko wówczas grać, jeśli Abwehra i lotnictwo pójdą ręka w rękę. 

    Gdy to mówił, założył ręce i pilnie obserwował wyraz twarzy swojego rozmówcy. Od wyników tej

    rozmowy wiele zależy. Toteż przed wizytą u nowego szefa Abwehry Willberg zasięgnął o nim

    szczegółowych informacji. Wie, że Canaris jest synem jednego z dyrektorów hut w zagłębiu Ruhry 

    i ma 46 lat. W roku 1916 działał w Madrycie jako agent cesarskiej marynarki wojennej. W roku 1919

    był członkiem sądu wojennego, który uniewinnił morderców Róży Luksemburg i Karola Liebknechta.

    Ponadto jednemu z przestępców ułatwił ucieczkę za granicę. Będąc zauf anym socjaldemokratycznego

    ministra Wojny Rzeszy, Noskego, w roku 1920 brał udział w puczu Kappa. Człowiek godny zaufania. 

    Atut zaufania pojawia się wśród nich zawsze, gdy przed oczyma staje wielki cel, który najlepiej

    określił gen. von Seeckt: „Musimy stać się znów silni i wkrótce będziemy silni; odzyskamy naturalnie

    wszystko, cośmy stracili”. Święty obowiązek korpusu oficerów Reichswehry!

    Już w roku 1924 jedzie Canaris w tajnej misji do Japonii, potem z kolei do Hiszpanii i Argentyny. W

    Hiszpanii usiłuje uruchomić produkcję okrętów podwodnych typu 750 t. Postarał się także ulokować

    zlecenia na produkcję okrętów podwodnych w Holandii i Finlandii. Ataki ze strony prasy lewicowej

    i jakiś skandalik w Reichstagu przyniosły mu rozgłos w marynarce wojennej i zwróciły na niego uwagę

    Hitlera. Pracował na rzecz zamaskowanego zbrojenia floty, podobnie jak Willberg zajmował się

    niezmordowanie zbrojeniem lotnictwa. Są więc kumplami i z pewnością świetnie będą się rozumieli. 

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    24/234

    W czasie rozmowy Canarisa z Willbergiem dr von Solm rozgląda się po pokoju, który jest niewielki 

    i niestylowo umeblowany. Żadnego, choćby najskromniejszego dywanu. Na stole model statku, 

    w rogu łóżko polowe, a obok kasa pancerna. Żadnego porównania z renesansowymi salami

    służbowymi aktualnych bossów. Zniszczona sofa, na której siedzi akurat Willberg - po prostu

    spartańska. Kiedy jechali tu na górę, winda odmówiła posłuszeństwa. Wszystko to zupełnie nie

    wygląda na siedzibę szefa centrali szpiegostwa. 

    Latające talerze z roku 1934 

    Syndyk Kruppa czuje się dobrze nie tylko w Reichswehrze i göringowskim Ministerstwie Lotnictwa

    przy Behrenstraße 68/70, lecz także w urzędzie tajnej policji państwowej przy Prinz-Albertstraße 8.

    Tam, w budynku byłej wyższej szkoły artystycznej - dwa piętra nad katowniami w piwnicach - siedzą

    znani przyjaciele. Ponieważ wstąpił wcześnie do SS i potrafił zapewnić organizacji finansowe poparcie

    przemysłu, dziś jest dobrze notowany. 

    W roku 1934 kierownictwo SS było jeszcze nieliczne. Trzymał się z daleka od plebejskiej sfory SA,

    którą Hitler obezwładnił za pomocą afery Röhma z 30 czerwca. Nazywają się „elitą narodu”.

    Należenie do owej elity uchodzi za bardzo stosowne także wśród kadry profesorskiej, a nawet

    gospodarczej. Będąc oficerem SS wyrasta się automatycznie ponad przeciętność. Jest się z dala od

    wszelkich podejrzeń. Kiedy zajmuje się jakieś stanowisko w SS, dobrze też idą interesy... Bryczesy 

    i szpicruta podnoszą autorytet. 

    Siła płynąca z kontaktów z SS pozwoliła niedawno Solmowi zainspirować doktorowi Goebbelsowi

    pewien chytry chwyt, mianowicie zamieścić w gazetach krzyczące nagłówki w rodzaju... Czerwona

    zaraza nad Berlinem. Obce samoloty nieznanego typu zbiegły nie rozpoznane. Bezbronne Niemcy. Jutro mogą to być już bomby gazowe lub zapalające.

    W tym komunikacie Ministerstwa Propagandy, który musiała przedrukować cała prasa niemiecka,

    była także mowa o ulotkach zrzuconych nad dzielnicą rządową. Na skutek braku szybkich maszyn

    akcja policyjnych sił lotniczych okazała się jakoby bezsilna. Dzielne załogi samolotów sportowych nie

    były, niestety, w stanie przechwycić nieprzyjaciela, po prostu się wywinął... 

    Pan von Solm dyskretnie się uśmiecha, zaciera ręce. Wie, że ulotki faktycznie były. Rozrzucili je

    członkowie nielegalnej partii komunistycznej z dachów domów po to, by zahamować proces

    faszyzacji i militaryzacji kraju. Nieznanych samolotów nikt z berlińczyków nie widział. Jednakże

    „Völkischer Beobachter” nawoływał: „Każdy ptak ma prawo do obrony, kiedy jego gniazdo zostanienapadnięte. Tylko Niemcy muszą przyglądać się z podciętymi skrzydłami, jak ich gniazdo zostaje

    bezczeszczone, a może być nawet w ogóle zniszczone... Należy co sił skończyć z niedopuszczalną

    bezbronnością powietrznej przestrzeni Niemiec!” 

    Dr von Solm łowił słowa Willberga zaledwie półuchem, za to pilnie rozglądał się po pokoju Canarisa.

    Nad łóżkiem polowym wisiała mapa świata. Obok niej portret hiszpańskiego generała Franco. Na

    kominku stało zdjęcie szczecinowatego jamnika „Seppla”, za którym Canaris przepadał. Na węższej

    ścianie wisiała artystycznie wykonana karykatura diabła, prezent od japońskiego ambasadora

    Oshima. I wreszcie, do istotniejszych elementów dekoracyjnych gabinetu należał portret jednego 

    z poprzednich szefów niemieckiej tajnej służby, pułkownika Nikolaja. Na nim wzrok Solma zatrzymał

    się dłużej. Zamyślił się doktor i oddał wspomnieniom o tym najsławniejszym poprzedniku Canarisa,

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    25/234

    legendarnym kierowniku Wydziału III b Sztabu Generalnego w okresie wojny światowej. Teraz

    wspomnienia te mieszają się w głowie Solma z tym, co opowiada Canarisowi Willberg.

    Oczy pułkownika Nikolaja

    Swego rodzaju inauguracyjne przemówienie Willberga dało pewną podstawę do rzeczowej rozmowy

    szczegółowej. Dla Canarisa sprawy, o których mówił Willberg, nie były nowością. Od dłuższego już

    czasu szpiegostwo ulegało szybkiemu rozwojowi. Powodowały to zmiany zarówno w dziedzinie

    polityki, jak i techniki. W tym okresie były one głównym motorem radykalnych przemian 

    w działalności wszystkich imperialistycznych tajnych służb. Niemiecka Abwehra nie stanowiła tu

    żadnego wyjątku, a może nawet na odwrót, była zdecydowana wstąpić nawet na najbrudniejszą

    drogę. Kompetencje i polecenia Canarisa szły znacznie dalej niż jego poprzedników. 

    Na początku stulecia tajne informacje przekazywane były wyłącznie osobiście przez agentów. Obokzwyczajowego wykorzystywania do tego celu dyplomatycznego personelu zagranicznego wielkie

    mocarstwa wysyłały do krajów sąsiednich różnych komiwojażerów, obieżyświatów, awanturników

    lub po prostu oficerów w cywilnym przebraniu. Obserwowali oni pilnie ruch floty w portach, robili

    szkice fortyfikacji, nagabywali obywateli danego kraju, a czasem ich wręcz szantażowali, by za

    wszelką cenę uzyskać potrzebne im dane. Zdobyte materiały i informacje przekazywali w sposób

    zaszyfrowany przez specjalnych kurierów lub normalną drogą pocztową do central szpiegowskich

    swoich krajów. 

    Podczas I wojny światowej po raz pierwszy zaznaczyła się przewaga rozpoznania lotniczego nad

    klasyczną działalnością agentów. Przy sprzyjającej pogodzie tą drogą udawało się najszybciej zdobyć

    informacje o położeniu wroga. Normalne przygotowania do ofensywy, przesunięcia wojsk i większetransporty amunicji były łatwe do zarejestrowania na zdjęciach lotniczych. Piloci znacznie szybciej

    meldowali o tych faktach niż agenci, którzy mimo posiadania nowoczesnego sprzętu radiowego

    musieli pokonywać większe trudności niż piloci. Istniała też jeszcze jedna istotna różnica między tymi

    dwoma sposobami zdobywania informacji. Zdarza się bowiem, że samolot zostaje podczas

    wykonywania zadania zestrzelony, lotnicy dostają się do niewoli. Rozpoznanie lotnicze jest w czasie

    wojny dozwolone, natomiast za udowodnione szpiegostwo grozi zawsze kara śmierci. 

    Militaryści niemieccy zastrzegli sobie prawo mieszania obydwu tych pojęć, można je zastąpić trzecim

    - niemiecki militaryzm. Pod koniec lat dwudziestych, kiedy burżuazja niemiecka poczuła się znów

    silniejsza, rozpoczęła od nowa swoją agresywną politykę zagraniczną. Rozpoczęto od odbudowy

    tajnych służb. W Ministerstwie Wojny znów przypomniano sobie pułkownika Nikolaja. Dano mu do

    dyspozycji więcej środków finansowych, niż otrzymywał na kajzerowskie szpiegostwo wojskowe, na

    które do roku 1912 wydawano około 300 000 złotych marek rocznie. Pułkownik Nikolaj znalazł się

    tym razem w odmiennej sytuacji. Dziedzinę jego działalności opanowała szybko postępująca naprzód

    technika.

    Do niedawna szpiegostwo odnosiło się głównie do dziedziny przemysłowej, gdy różne konkurencyjne

    firmy prywatne usiłowały zdobyć dla siebie korzystne patenty. Później stało się sprawą państwową.

    Kto chciał brać udział w imperialistycznej próbie sił, musiał zebrać odpowiednią ilość informacji

    gospodarczych o interesującym go kraju, aby można było wysnuć wnioski o stanie zbrojeń, ogólnym

    potencjale militarnym lub zgoła o poważnych wojennych wynalazkach i gotowości bojowe j. DlaNiemiec było to szczególnie ważne, były one bowiem nastawione na produkcję syntetycznego

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    26/234

    kauczuku, materiałów pędnych i wybuchowych. Nie gardziły też w tym względzie możliwością wręcz

    zrabowania komuś takiej produkcji czy jej gotowych efektów. 

    W tej sytuacji wielkie przedsiębiorstwa niemieckie chętnie zaoferowały pułkownikowi Nikolajowi

    swoją pomoc. Na przykład w Związku Radzieckim zgłosiły się do jego dyspozycji koncesjonowane

    firmy niemieckie Borsig i Froelich-Klüpfel-Dehlmann. W innych krajach Nikołaj przeważnie posługiwałsię siecią wyrafinowanej służby informacji IG Farben, zakamuflowanej pod nazwą „wydziałów

    statystycznych”, która od roku 1928 przejęła na siebie państwowe zadanie szpiegowskie, dostarczając

    do roku 1944 niezwykle dużo materiału. 

    Herbert von Dirksen, w okresie weimarskim niemiecki ambasador w Moskwie, tak na ten temat pisał 

    w swoich pamiętnikach, opublikowanych w roku 1949 o niemieckich specjalistach w ZSRR: „...Na

    terenie wielkiego Związku Radzieckiego było ich co najmniej 5000. Byli oni usadowieni

    w najróżniejszych przedsiębiorstwach tego ogromnego kraju. Większość z nich pracowała za Uralem,

    w Donbasie, na Kaukazie lub w jeszcze bardziej odległych rejonach. W związku z niemieckim

    kryzysem gospodarczym utracili pracę i wobec tego chętnie przyjęli możliwość zarobkowania na

    terenie Wielkiej Rosji. Czołowi specjaliści niemieccy zarabiali tu 60-80 tysięcy złotych marek rocznie,podczas gdy przeciętne zarobki w kraju kształtowały się na poziomie 6-8 tysięcy marek rocznie.” 

    Ich działalność szpiegowską ambasador opisuje w sposób następujący: 

    „...Ci, rozrzuceni po całej Rosji inżynierowie, stanowili dla mnie cenne źródło informacji. Wybitniejsi 

    z nich mieli bezpośrednie kontakty z ambasadą i konsulatami. W ten sposób otrzymywaliśmy

    informacje nie tylko o sytuacji gospodarczej Rosji, ale także dotyczące np. spraw ogólnych, nastrojów,

    sytuacji w partii itd. Nie wierzę, by którykolwiek z krajów, przedtem lub potem, mógł dysponować tak

    wszechstronnym materiałem w tej dziedzinie, jak Niemcy w tym okresie”.

    Jednakże niezadowoleni jeszcze z tego ludzie odpowiedzialni za obronę Rzeszy starali się uzyskać od

    początku dane gospodarcze i obronno-geograficzne nielegalną drogą wywiadu lotniczego. Myśl 

    o niedalekiej wojnie rewanżowej nie opuszczała ani na chwilę pilotów z okresu wojny, takich np., jak

    Willberg. Początkowo zdecydowano się na kilka akcji próbnych. „Oczy pułkownika Nikolaja” - jak

    czasem w latach 1915- 1918 nazywano szpiegów lotniczych, miały znów rozpocząć penetrowanie 

    z nieba terenów obcych krajów, tym razem w warunkach pokojowych.

    Całej sprawie przeszkadzało tylko jedno: mianowicie w czasie wojny samoloty rozpoznawcze były

    często wykrywane i strącane. Przy dużej ilości paliwa, które musiały zabierać, oraz aparaturze

    fotograficznej i obserwacyjnej samoloty te nie były w stanie stawać w szranki z pościgowcami

    przeciwnika. W roku 1918 maksymalna wysokość, jaką osiągały samoloty wywiadowcze, wynosiła

    5000 m, prędkość zaś - 180 km/godz.; pościgowce rozwijały odpowiednio prędkość 220 km/godz. i osiągały wysokość 7000 m. Poza tym były one przecież zwrotniejsze i wyposażone w dwa karabiny

    maszynowe.

    Jest rzeczą oczywistą, że do roku 1930 wszystko poszło naprzód. Większą mocą dysponowały silniki, 

    w konstrukcjach płatowców stosowano lżejsze materiały. Udoskonalona metoda łączenia części 

    i gładka powierzchnia zewnętrzna umożliwiały z roku na rok osiąganie większych prędkości. Jednakże

    dotychczasowa przewaga samolotów myśliwskich utrzymała się. Reichswehra nie chciała ryzykować,

    narażać się na jakąkolwiek przykrą niespodziankę. 

    Oficjalnie rozbrojona, pokojowo nastawiona Republika Weimarska nie była już prawie w stanie

    zajmować się polityką wewnętrzną, ponieważ wyszły na jaw jej poczynania szpiegowskie.

    Komunistyczna Partia Niemiec kilkakrotnie ostro skrytykowała w Reichstagu tajne zbrojenia lotnicze.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    27/234

    Powinno nastąpić ogólne rozbrojenie. Miało ono jednocześnie wyeliminować gabinet Brüninga, który

    przygotowywał przejście do faszystowskiej dyktatury. 

    W tej sytuacji przemysł okazał się znów niezawodnym pomocnikiem. I tym razem - jak zawsze dotąd -

    rzucił się, na wezwanie ojczyzny, bezinteresownie do działania. Zakłady Junkersa, wtedy jeszcze jako

    prywatne przedsiębiorstwo, eksperymentowały akurat w tym czasie z lekkimi maszynami, które,dzięki wyposażeniu w hermetyczne kabiny, mogły osiągnąć pułap 10 i nawet 11 tysięcy metrów. Na

    lata trzydzieste było to osiągnięcie sensacyjne. Już 26 maja 1929 r. jeden z pilotów Junkersa - W.

    Neuenhofen, uzyskał rekord niedościgniony przez długi czas. Wzniósł się na samolocie typu W-34 na

    niezwykłą wówczas wysokość 12 739 m. Dla celów badawczych zakłady Junkersa skonstruowały 

    w roku 1931 specjalny samolot doświadczalny typu Ju-49, nastawiony głównie na loty na dużych

    wysokościach. Producenci samolotów pragnęli tym sposobem wypracować typ samolotu, który byłby

    przeznaczony na eksport. Na przykład na liniach pasażerskich między Argentyną i Chile potrzebne

    były samoloty osiągające co najmniej 7000 m wysokości, tj. takie, które mogłyby przelatywać nad

    szczytami Andów. Rząd niemiecki zawsze chętnie subwencjonował inicjatywy i przedsięwzięcia, które

    mógł potem zdyskontować w skali światowej. Nastąpiła wielka ekspansja niemieckiej gospodarki, gdy

    spółka akcyjna Lufthansa, dzięki udziałowi w brazylijskim syndykacie-Condor, potrafiła opasać swoimi

    liniami niemal połowę kuli ziemskiej, od Chin do Południowej Ameryki. Były to zadania zagraniczne,

    stawiane komunikacji lotniczej przez niemiecki kapitał głównie przez zależne od niego Ministerstwo

    Komunikacji Republiki Weimarskiej. Środki na te cele ściągane były z podatników, z nich też

    dotowano Lufthansę i pokrywano koszty doświadczeń i budowy nowych typów samolotów. 

    Wszystko to szło po myśli generalicji. Powstałe już w końcu lat dwudziestych wojskowe lotnicze

    ośrodki doświadczalne w Travemünde i Rechlinie pracowały teraz pełną parą. Samoloty specjalne -

     jak Ju-49 i W-34 - wznosiły się dostatecznie wysoko, aby nie mogło ich dosięgnąć lotnictwo

    wojskowe. Na dużych wysokościach były one bardzo trudne do wykrycia zarówno przyrządami

    akustycznymi, jak i silnym teleskopem. Żaden pocisk przeciwlotniczy nie osiągał wówczas takiegopułapu, a samoloty myśliwskie, jeśli nawet zdołały wejść na wysokość 10 000 m, to trudno im było się

    tam utrzymać, a jeszcze trudniej manewrować. Niemiecki przemysł zatroszczył się o to, by „oczy

    pułkownika Nikolaja” nie musiały pozostawać dłużej ślepe. 

    Co będzie, gdy silnik wysiądzie? 

    Minął kwadrans. Canaris kazał podać kawę. Przysłuchiwał się z uwagą niemal nie mówiąc ani słowa.

    Napięcie wisiało w powietrzu. Dr von Solm poczęstował importowanymi cygarami. Kiedy odcinałczubek swojego cygara, mimochodem spytał: 

    - Czy mogę podać panom dane techniczne naszego samolotu W-34?

    Canaris milczał, jego krzaczaste brwi drgnęły. 

    - Nie bardzo mogę sobie wyobrazić - zauważył po pewnej chwili - aby na zdjęciach robionych z tak

    dużej wysokości mogły być widoczne jakieś szczegóły. 

    Na to Willberg wyciągnął ze swojej teczki plik zdjęć dużego formatu i rozłożył je na stole. 

    - Zakłady „Škoda” w Pilźnie - wyjaśnił krótko. - Tu panowie widzą halę montażową czołgów, dzienna

    produkcja - 3 sztuki. Widzicie je, stoją... A to... - przełożył zdjęcie - ...to polskie manewry w Korytarzu.

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    28/234

    Puszcza Tucholska. Kawaleria w tyralierze według francuskiego regulaminu. Widać każdego konia, 

    u góry oddział przeciwnika... 

    - I to wszystko robione z wysokości 11 km? 

    - Nasz przemysł optyczny nie śpi - odpowiada pułkownik. - Od 1918 roku zrobiło się coś niecoś.

    Pracujemy na maksymalnie długich ogniskowych. 

    - Frapujące - odparł Canaris... - ale przecież znacie, panowie, treść paryskiego układu o komunikacji

    lotniczej z października 1919 r., który jednoznacznie zabrania przelotów nad obcym terytorium bez

    zezwolenia. Przecież to nie żaden przymusowy nakaz, jak traktat wersalski, którego nieprzestrzeganie

    było zawsze naszym obowiązkiem, lecz całkiem dobrowolne zobowiązanie. Układ ten obowiązuje

    wszystkich. Jest to część prawa międzynarodowego - Canaris podniósł nieco głos, zaczerwieniła mu

    się twarz. 

    - Moi panowie, zawsze jestem za dobrą pracą wywiadowczą, ale jeśli to pochodzi z takich źródeł - tu

    wskazał na zdjęcia Willberga - możemy się liczyć z kontruderzeniem i to w skali międzynarodowej. 

    - To nie nastąpi - zawyrokował Willberg. 

    - Wystarczy, żeby silnik wysiadł. Albo co będzie, jeśli maszyna trafi na burzę, straci orientację,

    zabraknie jej paliwa i będzie zmuszona lądować na obcym terytorium? 

    Zapadło milczenie. Willberg i dr Solm wymienili spojrzenia. Z tym człowiekiem będą jeszcze kłopoty.

    Ciekawe, co sobie myśleli Raeder i Blomberg, kiedy mianowali go szefem „lisiej jamy”? Dlaczego takie

    stanowisko w ogóle zajmuje marynarka wojenna, a nie wojsko lub lotnictwo, chociaż na razie

    oficjalnie wcale go nie ma? Za dwa, trzy miesiące Hitler obwieści prymat obrony i powołanie

    lotnictwa wojskowego. Ach, stworzyć silną flotę bombowców! Jego, Willberga, mianować generałem!

    Czy ten Canaris byłby wtedy admirałem!? 

    Przy zbyt dużym tarciu, taczki się grzeją... Każda flota bombowców potrzebuje kartoteki celów. Musi

    być także w porę uruchomiona! Przecież wszelkie założenia wskazują na wojnę błyskawiczną.

    Lotnictwo bez rejestru celów jest jak ubikacja bez papieru. Pułkownik zastanawia się, jak

    wytłumaczyć to wszystko jasno i przekonująco temu oficerowi marynarki. 

    Resztę załatwią dyplomaci 

    Także dr von Solm zapomniał o swoim cygarze. Zastanawia się, co powie Heydrich, kiedy doniesie muo przebiegu tej rozmowy. Rywalizacja obydwu szefów służb informacyjnych i bez tego wydaje się

    nieunikniona, Canaris i Heydrich znali się już wcześniej. W roku 1922 Heydrich był kadetem marynarki

    na krążowniku „Berlin”, gdzie Canaris był pierwszym oficerem. Heydrich musiał odejść z marynarki po

    tym, gdy zostawił na koszu córkę jednego z bossów marynarki. Mógł wtedy przy pomocy Himmlera

    podstawić nogę swemu byłemu przełożonemu, a wtedy droga byłaby wolna. 

    Zycie jednak nie układa się tak gładko. Niezależnie od tego konto Heydricha nie wydaje się zupełnie

    czyste. Przebąkuje się o tym - naturalnie z wielką ostrożnością - ponieważ przy stanowisku Heydricha

    zalecana jest oględność - podobno jego pochodzenie nie jest całkiem nieskazitelne. Gdyby nawet

    okazało się to prawdą, w zasadzie nie byłoby żadnego nieszczęścia, trzeba bowiem pamiętać 

    o przykładach świadczących o tym, że osobistości wodzowskie pod wieloma względami mają inne

    przeżycia i doświadczenia niż przeciętny obywatel. Tym razem jednak jakaś zbyt ciemna plama

  • 8/9/2019 Schreyer, Wolfgang - Oczy Na Niebie – 1970 (Zorg)

    29/234

    pochodzenia mogłaby spowodować duże nieprzyjemności, Canaris powinien dokładnie zbadać

    genealogię rodziny Heydricha. 

    Loty szpiegowskie na samolocie Do-215

    Solm wie, że w przeciwnym wypadku nawet intrygi nie byłyby w stanie zatrzymać biegu sprawy. Czy

    przewrażliwiona i ambitna dusza kapitana wzdraga się czy nie, to loty przygotowawcze są konieczne,

    należą po prostu do narodowosocjalistycznej polityki militarnej. Są one częścią składową zbrojeń

    lotniczych, jak z kolei zbrojenia lotnicze są częścią składową, a nawet swojego rodzaju

    ukoronowaniem zbrojeń ogólnych, które na niemiecką gospodarkę wpływają tak, jak fala na okręt

    stojący na mieliźnie, po to, by po 5 latach kryzysu ostatecznie zepchnąć go z mielizny i uczynić znów

    pływającym. Bóg świadkiem, że już na to najwyższy czas. 

    Solm odłożył cygaro, nie smakuje mu już. Orientuje się on - na podstawie wewnętrznych sprawozdań

    gestapo - jak bardzo to wszystko jest bezlitośnie konieczne. Dziś można jeszcze liczyć na poparcie

    narodu, ale za półtora roku władzy nazistów -