szlakiem orlich gniazd - szachmistrz.plszachmistrz.pl/jura2013.pdf · rowery w pierwszym wagonie....

29
Szlakiem Orlich Gniazd rowerowa wyprawa szachistów z Krakowa do Kalisza (21-27.08.2013r.) autor: Maciej Sroczyński Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Upload: phungdat

Post on 28-Feb-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Szlakiem Orlich Gniazd rowerowa wyprawa szachistów z Krakowa do Kalisza (21-27.08.2013r.)

autor: Maciej Sroczyński

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Spis treści, mapa trasy1. Członkowie wyprawy.......................................................................................................................32. Przygotowania i uwagi ogólne.........................................................................................................43. Co wziąłem ze sobą?........................................................................................................................54. Noclegi.............................................................................................................................................75. Koszty...............................................................................................................................................76. Prolog. W Grodzie Kraka.................................................................................................................87. Ojcowskim Parkiem Narodowym...................................................................................................118. Podjazdy i zjazdy............................................................................................................................149. Rowerowi pielgrzymi na Jasnej Górze...........................................................................................1810. W poszukiwaniu noclegu..............................................................................................................2111. Ostrzeszowska gościna ...............................................................................................................2312. Veni, vidi, vici ... Kalisz...............................................................................................................2513. Wnioski.........................................................................................................................................2714. Zdrowie członków wyprawy, zdrowie rowerów..........................................................................2815. Podsumowanie..............................................................................................................................29

Mapa trasyhttp://www.bikemap.net/pl/route/2312311-krakow-kalisz/?newly_saved=true#/z8/50.76425,18.52844/google_roadmap

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

1. Członkowie wyprawy

Malwina Olenderek (28 lat) – instruktor i sędzia szachowy, szachowa zawodniczka TTSz Tęcza Turek. Lubi podróżować i aktywnie spędzać czas. Pasją Malwiny jest tenis ziemny oraz bieganie. Obiecała, że na trasie Kraków – Kalisz, to my będziemy ją gonić, a ona będzie liderem zespołu. Dotrzymała słowa.

Adam Wojcieszak (50 lat) – Prezes KTS-W Kalisz, v-ce Prezes Wielkopolskiego Związku Szachowego. Adam to świetny wędkarz oraz pasjonat nordic-walkingu. Jak się w coś angażuje to zawsze na 101%. Obecność Prezesa zobowiązywała. Podobno zamówił dla nas najlepszą pogodę.

Maciej Sroczyński (29 lat) – v-ce prezes KTS-W Kalisz, instruktor szachowy, założyciel Szkoły szachowej SzachMistrz. Mam swoje trzy pasje: szachy, góry i jazda na rowerze. Bardzo cieszę się, że udaje mi się swoim entuzjazmem zachęcić innych do uprawiania każdej z nich.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

2. Przygotowania i uwagi ogólne

Doświadczenia z wyprawy rowerowej międzynarodową trasą R10 Międzyzdroje – Hel (sierpień 2012 r.) przydały się w tym roku. Zdecydowanie łatwiej było mi się spakować. Miałem też ogólne wyobrażenie jak to wszystko będzie wyglądać. Postanowiliśmy, że będziemy nocować w kwaterach prywatnych, zajazdach lub ośrodkach wypoczynkowych. Z tego powodu odeszło nam wożenie namiotów (3 kg mniej). Dziś mogę powiedzieć, że znacznie wygodniejsze jest korzystanie z kwater niż z namiotów. Przez cały tydzień spałem twardym snem, pod namiotami bywało różnie. Czasami trzeba było też "walczyć" o wodę, prysznic, dostęp do prądu. Warto więc zainwestować te kilka złotówek dla własnej wygody. Zresztą na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie było żadnych pól namiotowych. Na kwaterach o nic się nie martwiliśmy i po prostu wypoczywaliśmy.

Przygotowanie do trasy nie były tak intensywne jak rok wcześniej. Latem 2013 roku przejechałem około 600 kilometrów treningowych. Rok wcześniej dwa razy więcej. Miałem jednak mocną górską zaprawę, ponieważ wyjechałem do Ustronia, Szczyrku (Beskid Śląski) oraz Zakopanego (Tatry). Szczególnie intensywny był ten ostatni sierpniowy wyjazd, kiedy udało nam się wraz z Malwiną wejść na Rysy (2499 m.n.p.m) – najwyższy szczyt Polski. Wzmocniło nas to fizycznie, jak i psychicznie. Wakacje były w takich rozjazdach, że na treningi rowerowe nie było za bardzo czasu. Nie mniej jednak udało nam się pokonać kilka interesujących tras rowerowych, np.: do Brzezin, Gołuchowa, Murowańca (Natura 2000), Chełmc i Michałkowa.

Adam mocno sobie wziął do serca pomysł rowerowej wycieczki. Trenował zawzięcie każdego dnia. Dwa tygodnie chodził po górach w rejonie Sudetów. Przejechał rajd rowerowy z Kalisza do Grabowa, organizowany przez kaliskie stowarzyszenie "Cyklista". Adam to specjalista od spraw regulaminowych i to on znalazł różne możliwości zdobycia odznak na trasie Kraków- Kalisz.

Przed wyjazdem każdy z nas oddał rower do serwisu. U Malwiny znaleziono defekt korby oraz tylnego koła, które wymieniono. Każdy nas zakupił nowy bagażnik rowerowy. Ważnym elementem wyprawy były sakwy rowerowe. Długo zwlekaliśmy z ich zakupem, ostatecznie wybór padł na renomowaną markę Crosso. 60 litrowe sakwy Dry Big mają dwie zasadniecze zalety: prosty system mocowania i wodoszczelność (na szczęście nie padało ani razu!). Wadą jest to, że są workowate i nie mają kieszonek. Dlatego dodatkowo miałem dwie mniejsze torby prostokątne z kieszonkami, w których schowałem najbardziej użyteczne rzeczy.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

3. Co wziąłem ze sobą?

Osprzęt / akcesoria / przedmioty Niezbędne Przydało się Nie przydało się Uwagi

Co na rowerze?

Torba na kierownicę Merida H Bag II x

Torba trójkątna na ramę Merida Smart T Bag x

Bagażnik tylny (obciążenie max 25kg) x

Licznik rowerowy CatEye Enduro8 x

Pompka uniwersalna Kellys (wentyl presto, auto) x

Oświetlenie na tył i LED na przód De One x

Nakładka na siodełko GelTech BTWin x

Bidon 750 ml BTWin x

Mapa turystyczna 1:50000"Jura Krakowsko-Częstochowska" wyd. Compass

x

Mapa Krakowa x

Mapa Polski 1:1000000 x Mogła być dokładniejsza

Sakwy Crosso Dry Big 60 (nieprzemakalne) x

Torba prostkątna z kieszonkami (na bagażnik) x

Śpiwór 4F Warmlight 200 (typu mumia) x

Linki stabilizujące bagaż (grube z haczykami) x

Co na sobie, w torbach i sakwach?

Kask rowerowy Bell x

Aparat fotograficzny z pokrowcem x

Rękawice kolarskie x

Koszulka kolarska (3szt.) x

Koszulka sportowa oddychająca (3szt.) x

Kamizelka odblaskowa x Na ruchliwych drogach niezbędna

Kolarki spodenki krótkie x

Kolarki spodenki długie x

Buty typu adidas (lekkie) x

Koszulka kolarka na długi rękaw x

Kurtka trekkingowa (membrana 10000) x

Polar x Było bardzo ciepło

Dżokejka x

Odzież do spania x

Latarka czołowa x Niezbędna przy wyprawach namiotowych, tym razem się nie przydała

Spodnie dresowe x

Krótkie spodenki x

Skarpetki i bielizna osobista x Wyliczona, co do dnia

Skarpetki sportowe x

Grube skarpety górskie x

Peleryna przeciwdeszczowa duża x

Klapki x

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Dętki Schwalbe (1 sztuki) x Za mało, na trasie dokupiłem 1szt

Opaska odblaskowa ledowa x

Zestaw naprawczy do dętek x

Zapięcie do roweru Kellys x

Łyżki do zmiany dętek x

Uniwersalny zestaw Arkus & Romet z kluczami płaskimi, imbusowymi oraz wkrętakiem

x

Śrubki x

Nóż, łyżeczka x

Kubek termiczny x

Pudełko hermetyczne x

Chusteczki higieniczne x

Pasta do zębów x

Szczoteczka do zębów x

Ręcznik x

Jednorazówka do golenia x

Żel pod prysznic x

Mleczko do opalania filtr 15 x

Telefon z ładowarką x

Portfel x

Notes i długopis x

Herbata w saszetkach i ziarnista x

Kaszka manna (5 saszetek) x

Książeczka kolarska KOT PTTK x

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

4. Noclegi

• 1 noc Kraków, Dom Studencki "Filutek", ul. Rostafińskiego 9, www.taniehostele.pl - 30zł

• 2 noc Rabsztyn, TKKF Zamek, Rabsztyn 22a - 38zł

• 3 noc Podlesice, kwatera prywatna, Podlesice 17 – 35zł

• 4 noc Częstochowa, ul.Wodzickiego 40, www.fado-kwatery.pl, - 40zł

• 5 noc Wieluń, Zajazd Boryna, ul. Zajazd 2, www.zajazd-boryna.pl – 50zł

• 6 noc Ostrzeszów, gościnni p.Janiszewscy z naszego klubu szachowego

5. Koszty

• Bilet PKP Kalisz – Kraków - 98zł

• Noclegi – 193 zł

• Obiady (4 dni) – 70zł, w pozostałe dni żywiliśmy się sami,

• Artykuły spożywcze, wody mineralne – razem 90zł

w sumie 451 zł na osobę

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

6. Prolog. W Grodzie Kraka

21 sierpnia 2013r., Kalisz – Kraków (PKP)

Na kaliskim dworcu było jeszcze ciemno, kiedy dotarliśmy na odpowiedni peron. Nasz pociąg miał odjechać o godzinie 5:32. Wagony były podstawione, dlatego czekaliśmy wraz z Adamem i Malwiną na moment kiedy drzwi w końcu się otworzą. Konduktor też był jakiś senny, bo przeciągał ten moment w nieskończoność. Nie da się ukryć byliśmy podekscytowani.

Na dworcu niespodziewanie pojawił się kolega Adama, który przybył, aby nas pożegnać i życzyć powodzenia na trasie. Chyba trochę żałował, bo też miał jechać z nami.

Droga z Kalisza do Łodzi Kaliskiej minęła szybko. Mieliśmy komfort samotnego podróżowania w przestronnym wagonie rowerowym. W Łodzi po raz pierwszy poczuliśmy ciężar naszych rowerów. Taszczyliśmy nasze jednoślady po schodach z peronu na peron. W Łodzi mieliśmy 90 minutowy przystanek. Drugie śniadanie i krzyżówki umilały nam czas.

Warto też wspomnieć o naszej kochanej kolei. Zaskoczył nas konduktor. W pierwszym pociągu jak tylko wszedł sprawdzać bilet zaczął narzekać na swojego pracodawcę. PKP jest nieekonomiczne, marnotrawne i nielogiczne, padały argumenty (np.: nakaz liczenia na przystankach ilu pasażerów weszło, a ilu wyszło). Drugim zaskoczeniem była cena biletów. Obsługiwały nas Tanie Linie Kolejowe (TLK) oraz Koleje Regionalne. Za całość zapłaciliśmy 98zł (z opłatą rowerową), a w tym 75zł pożarła opłata do TLK. Jak widać "tanie" tylko z nazwy.

O godzinie 9:09 odjeżdżał nasz pociąg do Krakowa. Nie lubię tych momentów, kiedy trzeba szybko się załadować. Mieliśmy całe trzy minuty, aby trafić na odpowiedni wagon oraz zapakować się do środka z rowerami i sakwami. Na szczęście poszło nam sprawnie i pomieściliśmy nasze trzy rowery w pierwszym wagonie. Planując podróż liniami TLK, trzeba brać poprawkę na to, że maksymalnie na hakach powiesi się trzy rowery i kolejne trzy upchnie z boku. Sytuacja w ostatnim

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

wagonie wygląda pewnie podobnie. Trzeba mieć po prostu szczęście, aby tym samym pociągiem nie jechała jeszcze jakaś grupa rowerowa.

Nasz "Cegielski" ruszył i bez problemowo dotarł do Krakowa Głównego. Około godziny zajęło nam dotarcie do wcześniej zarezerwowanego noclegu. Spaliśmy w akademikach studenckich. Mieliśmy też czas na zwiedzanie Krakowa. Teren nie był nam obcy, wraz z Malwiną pół roku wcześniej przemierzaliśmy urokliwe zakątki Krakowa. Przepiękne miasto, rewelacyjna atmosfera.

Widzieliśmy:• Stare Miasto,• Dziedziniec Zamku pod Wawelem,• Smoka Wawelskiego,• Szachowe wieże,• pomnik Kazimierza Wielkiego,• kościół św. Piotra i Pawła,• przepiękną ulicę Kanonicką i Grodzką,• Sukiennice,• Wieżę Mariacką, wieżę Floriańską• Barbakan,• pomnik Grunwaldzki,

Próbowaliśmy też znaleźć początek Szlaku Orlich Gniazd. Dotarliśmy do placu Nowy Kleparz u zbiegu ulic Prądnickiej i Alei Słowackiego. Nie było jednak tam żadnego oznaczenia szlaku. Około godziny 20 wróciliśmy do pokoju, aby przygotować się na pierwszy dzień naszej rowerowej podróży. Mieliśmy co świętować, w końcu był początek naszej przygody, a w ten sam dzień Adam obchodził swoje 50-te urodziny. Jubilat tryskał energią, a my z Malwiną również byliśmy w dobrych nastrojach.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Adam: "Życie zaczyna się po pięćdziesiątce!"

Malwina: "Z przyjemnością wróciłam do Krakowa"

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

7. Ojcowskim Parkiem Narodowym

22 sierpnia 2013 r. - 1 dzień (60 km), Kraków – Zielonka – Giebułtów – Ojców – Sułoszowa – Prądnik Korzkiewski – Olkusz - Rabsztyn

Poranek przywitał nas chłodno, nie było jednak deszczowo. Reżim dnia mieliśmy jasno określony, pobudka o 7:00, jak najszybciej zjeść śniadanie, spakować się i wyruszyć w trasę. Z reguły gotowi do jazdy byliśmy około godziny 8:15.

Ruszyliśmy w kierunku poznanego dzień wcześniej placu Nowy Kleparz. Przejechaliśmy ulicę Wrocławską i Łokietka. Dalej skończyła nam się szczegółowa mapa Krakowa, dlatego dość intuicyjnie kierowaliśmy na północ. Pomagali nam przechodnie, których pytaliśmy o drogę. Nie da się ukryć błądziliśmy. Nie było żadnych oznaczeń, był to mało przyjemny odcinek naszej przygody. Z pewnością nie tego oczekiwaliśmy.

Dotarliśmy do Zielonki, a następnie do Giebułtowa. Na początku było trochę szutru, później sam afalt. Korzystalismy ze szczegółowej mapy Jury Krakowsko- Częstochowskiej. Odpuściliśmy sobie jechanie do Korzkwi, choć jak się póżniej okazało znajduje się tam jeden z odnowionych zamków wchodzących w skład Orlich Gniazd. W okolicach Giebułtowa po raz pierwszy trzeba było zejść z rowerów, potężna górka na którą nie byliśmy rozgrzani. Czasem lepiej odpuścić i pokonać trasę pieszo niż nadwyrężyć stawy kolanowe. Rower waży około 15 kg, myślę że każdy z nas miał drugie tyle bagażu. Na samej górce odkryliśmy znaki w ulicę Orlich Gniazd i Ojcowską. Na podstawie mapy wybraliśmy tą drugą. Mieliśmy już zjeżdżać, jednak Adam nie miał już powietrza w tylnej oponie. Wyciągnął z opony dużą pinezkę, nasz przystanek nieco się wydłużył. Mieliśmy zapasowe dętki, ale żaden z nas nie sądził, że pierwszą z nich użyjemy niespełna po 10 kilometrach podróży.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Ulicą Ojcowską dotarliśmy do krajowej drogi nr 94. Ruch był potężny, a dla nas była to nauka. W miejscowości Wielka Wieś przebiliśmy się do wsi Prądnik Korzkiewski. Miejscowy zapewniali nas, że skrót jest dobry. Dziś mogę napisać, że z pewnością nie dla trzech rowerzystów z wielkimi sakwami na bagażniku. Musieliśmy przechodzić przez 30 centymetrową kładkę. Za wszelką cenę trzeba szukać dróg asfaltowych.

Wjechaliśmy do Ojcowskiego Praku Narodowego. Nie sądziłem, że jest tak zjawiskowy. Droga asfaltowa przebiegała przez sam środek parku. Z każdej strony piękne widoki, piętrzyły się półki skalne, a gdzieniegdzie przepływały strumyki. Malownicza okolica. Napotkaliśmy tam wielu turystów i rowerzystów. Mieliśmy przystanki przy "Źródle Miłości" (prawdziwa woda górska 400mg składników mineralnych), bramie Krakowskiej, zamku w Ojcowie oraz kaplicy na wodzie. Dalej wjechaliśmy już na drogę uczęszczaną przez auta. Po sporych podjazdach i zjazdach dotarliśmy do maczugi Herkulesa i zamku w Pieskowej Skale. Wymienione miejsca cieszyły się wybitnym zainteresowaniem turystów. Około godziny 14.00 opuściliśmy Park Ojcowski. Dalszym kierunkiem był Olkusz.

Profil trasy Kraków – Kalisz, jak widać do 150 kilometra obecne są większe górki.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Szlak Orlich Gniazd na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego był dobrze oznaczony. Następnie kierował turystów z drogi nr 773 w Sułoszowie na boczne dróżki. Ruch jednak nie był tam na tyle uciążliwy, że pognaliśmy dalej na Olkusz.

Na asfalcie sporo nadrobiliśmy. Olkusz miał być naszym pierwotnym miejscem drugiego noclegu. Podejrzewaliśmy jednak, że nieco dalej też znajdziemy kwaterę. Około 5 km od Olkusza znajdują się ruiny zamku w Rabsztynie. Mieliśmy tam dłuższą sesje fotograficzną. Na sam zamek nie można było jednak wejść. Blisko tego historycznego miejsca znajduje się restauracja "Podzamcze". Zjedliśmy tam pyszną obiado-kolacje (polecamy, rewelacja www.podzamcze-rabsztyn.pl, Rabsztyn 22a). Tuż obok wykupiliśmy noclegi w oddziale TKKF-u. Dalszy dzień był regeneracją sił na kolejny dzien podróży.

Adam: "Wiatr we włosach przy 50 km/h to najprzyjemniejsza chwila tego dnia"

Malwina: "Dobrze przemyślany bagaż jest bardzo ważnym elementem wyprawy rowerowej"

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

8. Podjazdy i zjazdy

23 sierpnia 2013 r., 2 dzień (60 km), Rabsztyn – Jaroszowiec – Golczowice – Cieślin – Bydlin – Smoleń – Złożeniec – Ogrodzieniec – Podzamcze – Kiełkowice – Żerkowice – Morsko – Podlesice

Miał to być "dzień zamków" (aż 6). Okazał się jednak dniem zjazdów i podjazdów. Byliśmy już dość rozgrzani po pierwszym etapie. Zakładaliśmy, że drugi będzie równie łatwy i przyjemny. Rzeczywistość okazała się inna, napotkaliśmy na tym terenie wiele trudności technicznych i logistycznych. Zaczęło się od jazdy do ruin zamku w Bydlinie. Jechaliśmy drogami leśnymi. W okolicach Jaroszowiec popękanego szkła było tak dużo, że schodziliśmy z rowerów. Mieliśmy w pamięci wcześniejszy dzień, w którym Adam musiał zmienić dętkę. Dalej natrafiliśmy na mało uczęszczane drogi asfaltowe.

Ruiny zamku w Bydlinie rozczarowały. Dziwił nas również fakt, że znaki informacyjne trąbiły o tym, że zbliżamy się do ruin, jednak przy samym zamku nie było nawet tabliczki, gdzie trzeba zjechać. Kolejnym naszym celem były ruiny zameczku w Smoleniu, tam też musieliśmy naszukać się odpowiedniej drogi. Fortyfikacja w Smoleniu była większa od tego w Bydlinie, miał bardziej rozbudowane ściany. Nie omieszkałem zajrzeć do baszty i powspinać się po wapiennych skałkach.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Tego dnia za bardzo zaufaliśmy szlakom rowerowym. Raz była możliwość jechania asfaltem, ale mocno pod górę lub kamienistą drogą ale w dół. Chytry dwa razy traci i tak było z nami. Na bardzo kamienistym zjeździe musiałem zbyt szybko jechać, ponieważ tym razem ja złapałem gumę. Na tym etapie stwierdziliśmy, że trasa idzie nam bardzo wolno. Pokonywaliśmy sporą ilość odcinków leśnych, gdzie jechaliśmy tylko 10km/h.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Dojazd do Ogrodzieńca charakteryzował się sporą ilością górek. Podjazdy były żmudne i monotonne, zjazdy przy 40-50 km/h o wiele bardziej ekscytujące. Wiele razy schodziliśmy z naszych rowerów, bo nie dawaliśmy rady jechać pod górę. Ogrodzieniec zachwycił, był to pierwszy tak potężnie prezentujący się zamek na naszej trasie. Bogata była też infrastruktura wokół niego. Park linowy, tor saneczkowy, karuzele, atrakcyjne miejsca dla dzieci. Zamek osadzony był na naturalnych skałach. Nic dziwnego, że nowożeńcy ochoczo fotografowali się na tle tej fortyfikacji. Z uwagi na ograniczony czas, nawet nie zakładaliśmy, że uda nam się wejść do środka zamku. Z pewności jest to bardzo mocny punkt Jurajskiego Szlaku Orlich Gniazd.

Wybiła godzina 15:00, planowaliśmy jeszcze dwie godziny pedałowania. Nasze plany szybko się zmieniły. W centrum informacji turystycznej pokierowano nas taką drogą, że nie szło nawet dobrze iść, nie mówiąc o jechaniu na rowerze. Wszędzie było pełno piachu. Na szczęście w środku lasu napotkaliśmy kobietę, która pokierowała nas do najbliższej wsi w Kiełkowicach. Trzymaliśmy się już z dala od tego piaskowego koszmaru. Dalej ładną szosą

pojechaliśmy przez Żerkowice do Morska. Tam ulokowany jest jeszcze jeden zamek. Znajduje się w środku lasu na obszarze ośrodka wypoczynkowego. Tego dnia mieliśmy już dosyć, dlatego odpuściliśmy sobie jechanie do kolejnych Orlich Gniazd.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Zjechaliśmy z Morska do wsi Podlesice. Zaskoczyła nas ta mieścina, ponieważ prawie każdy domek oferował usługi agroturystyczne. Pomimo ogromnego wachalarza ofert, dopiero po którymś zapytaniu udało nam się znaleźć wolny pokój. Odcinek od Rabsztyna do Podlesic był najbardziej wyczerpującym ze wszystkich z całej wyprawy. Nasza wędrówka trwała od godziny 8:00 do 18:00. Wieś nie oferowała niczego szczególnego. Znaleźliśmy jeden sklep, dlatego nasza obiado-kolacja musiała zakończyć się na kiełbasie z bułką. Cóż, przypomniało się życie studenckie. Tym razem trafił nam się pokój bez telewizora. Padliśmy na łóżka ze zmęczenia i poszliśmy spać tuż po godzinie 21:00.

Adam: "Rower górski znakomicie spisał się na leśnych ścieżkach i wymagającym terenie"

Malwina: "Na trasie trzeba uważać, żeby nie pomylić tras rowerowych z turystycznymi"

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

9. Rowerowi pielgrzymi na Jasnej Górze

24 sierpnia 2013 r., 3 dzień – 68 km, Podlesice – Bobolice – Mirów – Twardoniów – Ostrężnik – Siedlec – Zrębice – Olsztyn – Częstochowa

Trzeci dzień okazał się najprzyjemniejszy z całej naszej wyprawy. Zza chmur wyszło piękne słońce. Podróż była bardzo szybka i bezproblemowa. Nauczeni doświadczeniem, korzystaliśmy jak najczęściej z dróg asfaltowych. Z dużą niechęcią skręcaliśmy w leśne ścieżki i szlaki. Trzeci dzień był również dniem wysokich prędkości. Różnice wzniesień działały na naszą korzyść, co powodowało, że jazda była znacznie szybsza.

Zaczęliśmy jechać z Podlesic na drogę nr 792. Dojechaliśmy do Huciska, a następnie szlakiem rowerowym do Bobolic. Naszym oczom ukazał się najpiękniejszy z zamków na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Odbudowany został przez senatora Jarosława Laseckiego. Na pięknym niebieskim niebie prezentował się bajkowo.

Udało nam się nawet zajrzeć do środka. Wokół zamku znajduje się: restauracja, nocleg, stadnina koni. Widać, że dzięki inwestycjom obszar ten rozkwitł. Przy tak pięknym obiekcie grzechem byłoby nie zrobić sesji zdjęciowej.

W odległości 3 kilometrów znajdują się ruiny zamku w Mirowie. Nie było możliwości wstępu do środka. Prowadzone były tam prace rekonstrukcyjne. Zamek w Mirowie również miał swoich entuzjastów, którzy licznie podjeżdżali samochodami w jego okolice.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Jedną z dróg nazwaną Szlakiem Zamków przejechaliśmy z Mirowa do Lutowca. Przecieliśmy drogę nr 789 docierając do Moczydła. W tych okolicach pobłądziliśmy, nadbiliśmy trochę kilometrów czarnym szlakiem rowerowym. Intuicyjnie dojechaliśmy do Trzebiniowa. Z mapy wynikało, że w pobliżu nie ma żadnej drogi rowerowej, ani samochodwej w kierunku Ostrężnika. Wypytaliśmy więc miejscowych jak jechać dalej. Podpowiedziano nam, że czerwony szlak turystyczny będzie przejezdny. Odcinki leśne są na Szlaku Orlich Gniazd bardzo trudno dostępne. W naszej podróży napotkaliśmy tylko kilka osób z sakwami na rowerach. Takie trudności i dezorientujące znaki nie zniechęcały nad do dalszej podóży, liczył się cel który chcieliśmy osiągnąć. Widzieliśmy też jeszcze wytrwalszych podróżników. Kilkudziesięcioosobowa grupa pielgrzymów ochoczo maszerowała w kierunku Częstochowy.

Przebiwszy się przez piaskowe drogi dotarliśmy do Ostrężnika. W lesie odkryliśmy jaskinię Ostrężnicką, ruiny zamku były tak fragmentaryczne, że tylko po tabliczce informacyjnej i skąpych murach można było poznać, że jest to miejsce historyczne. Wysokie skały wykorzystywane były przez wspinaczy, którzy przemierzali skałę od podstawy na sam szczyt.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Dalej czekała nas szosa już do samej Częstochowy. Najpierw jechaliśmy drogą nr 793, następnie skręciliśmy na Siedlec i Zrębice. Nie za bardzo uśmiechało nam się jechać drogą krajową nr 46, dlatego przy najbliższej okazji odbiliśmy na drogę równoległą, przez Przymiłowice-Kołtysów. Zamek w Olsztynie przywitał nas przy samym wjeździe do miasta. Warownia była bardzo rozległa, nie zachowało się jednak za wiele ścian w całości. Na basztę widokową można było wejść tylko odpłatnie. W Olsztynie nie zagościliśmy długo. Tego dnia przypiekało, dlatego też zrobiliśmy przystanek w cieniu na lody. Uzupełniliśmy też zapas dętek w sklepie rowerowym.

Bocznymi drogami (Kasięta / Szlak Olsztyński) dojechaliśmy do samej Częstochowy. 24 sierpnia był dniem, kiedy pielgrzymi z całej Polski schodzili do Częstochowy. Po drodze mijaliśmy pielgrzymkę z Tarnowa (250 km pieszo). Przy Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze były tłumy. Każda pielgrzymka była witana osobno przez księży.

W Domie Pielgrzyma nie było szans, aby znaleźć miejsce. Z pomocą przyszli nam koledzy szachiści z Częstochowy, którzy telefonicznie naprowadzili nas na prywatną kwaterę. Nocowaliśmy w pokojach gościnnych Fado, w których jak się śmialiśmy panowały nadzywczaj sterylne warunki. Kolejnego dnia zmierzaliśmy do Wielunia.

Nie sądziliśmy, że tego lata i my będziemy mieć swoją rowerową pielgrzymkę do Częstochowy.

Adam: "... jednak piasek i kamienie to mój wróg"

Malwina: "Na wszelki wypadek trzeba mieć dobrze wyposażoną apteczkę"

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

10. W poszukiwaniu noclegu

25 sierpnia 2013 r., 4 dzien – 78 km, Częstochowa – Kamyk – Miedźno – Działoszyn – Wierzchlas - Wieluń

Jurę Krakowsko-Częstochowską opuszczaliśmy z rozżewnieniem. Podjechaliśmy jeszcze z samego rana na Jasną Górę, w celu zdobycia pieczątek do książeczki kolarskiej PTTK. Dochodziła godzina 8:30, a zewsząd pod bramy sanktuarium docierały tłumy.

Dzień wcześniej opracowaliśmy plan trasy do Wielunia i trzymaliśmy się go konsekwentnie. Kierowaliśmy się cały czas drogą nr 491. Niedzielne przedpołudnie powodowało, że było bardzo małe natężenie ruchu. Mimo wszystko odpuściliśmy sobie jechanie krótszą krajową drogą nr 43, która prowadzi bezpośrednio do Wielunia. Trzymaliśmy przez długi czas prędkość 30 km/h, na zjazdach nawet do 50 km/h. Droga mijała bardzo szybko. Zatrzymywaliśmy się w większych miejscowościach na krótkie przystanki. Z reguły bywało to przy kościołach, gdyż Adam zbierał je na jedną z rowerowych odznak sakralnych. Sam też wkręciłem się w wir punktów i odznak. Po tym sezonie powinny dojść pierwsze odznaki górskie i rowerowe.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Przez cały dzień było bardzo słonecznie. Był to najcieplejszy dzień naszej wyprawy. Za Działoszynem droga była nadal bardzo szeroka, zmieniliśmy tylko numer trasy na 486. Do Wielunia dotarliśmy już o godzinie 14.00. Miejsce noclegu w zajeździe Boryna znaleźliśmy dopiero dwie godziny później (pomocny był telefon z Internetem). Z pewnością będzie to cenna informacja dla rowerzystów przemierzających okolice Wielunia. W trzech pierwszych dniach naszej podróży, zakwaterowani byliśmy w zasadzie natychmiastowo.

Rozważaliśmy również, aby kolejny dzień wędrówki był naszym ostatnim. Do Kalisza pozostało już tylko 90 km, ale wspólnie ustaliliśmy że pojedziemy dłuższą dwudniową drogą przez Ostrzeszów. Z pewnością było warto odwiedzić naszych sympatycznych szachistów!

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

11. Ostrzeszowska gościna

26 sierpnia 2013 r., 5 dzień (70 km), Wieluń – Turów – Parcice – Wieruszów – Teklinów – Jutrków – Torzeniec – Doruchów – Tokarzew – Ostrzeszów

Wieluński poranek był bardzo słoneczny. Dzień wcześniej nie mieliśmy okazji zakupić sobie produktów na śniadanie. Dlatego już przed 8.00 na rowerach wyruszyliśmy w poszukiwaniu sklepu. Trzeba przyznać, że śniadanie w samym centrum wieluńskiego rynku to rzecz bezcenna.

Trasę do Ostrzeszowa mieliśmy nakreśloną wcześniej. Oczywiście wybraliśmy mniej uczęszczane powiatowe drogi asfaltowe. W Parcicach przy okazji zrobiliśmy sobie przystanek przy ruinach dworku. Poza Jurą Krakowsko-Częstochowską, nie napotkaliśmy zbyt wiele miejsc historycznych.

Mieliśmy dobre średnie prędkości, które oscylowały w przedziale 20-25 km/h. Pognaliśmy do Wieruszowa, tam mieliśmy dłuższy postój. Przy okazji wspominałem jeden z turniejów szachowych, który grałem w miejscowym ośrodku kultury.

Przed Ostrzeszowem ponownie przypomniały o sobie górki, tym razem zdecydowanie łagodniejsze. Przed Doruchowem odbiliśmy na Ostrzeszów. Przy samej szosie przywitał nas Maciej

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Janiszewski – klubowicz KTS-W Kalisz, u którego mieliśmy zaplanowany nocleg. Jak widać na szachistów zawsze można polegać. Pojeździliśmy również po Ostrzeszowie. Mieliśmy również okazje zagrać w szachy przy ostrzeszowskiej baszcie. W szranki stanęli Filip i Maciej Janiszewski oraz Malwina ze mną. Trzeba przyznać, że dziedziniec ostrzeszowskiej baszty to wyjątkowo urokliwe miejsce. Wieczorem mieliśmy zaplanowane grillowanie. Nie obyło się również bez partyjek szachowych, w końcu do Ostrzeszowa zawitali również szachiści, rodzina Zakrockich z Nowych Skalmierzyc. Serdecznie dziękujemy Maciejowi, Edycie, Filipowi oraz Zuzi Janiszewskim za gościnę i wspaniałą atmosferę.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Adam: "Ostrzeszów to jest to!"

Malwina: "Nie ma jak gościnność znajomych"

12. Veni, vidi, vici ... Kalisz

27 sierpnia 2013 r., 6 dzień – 55 km, Ostrzeszów – Potaśna – Siedlików – Przedborów – Kaliszkowice Kaliskie – Namysłaki – Masanów – Ołobok – Leziona – Śliwniki – Nowe Skalmierzyce – Kalisz

Szósty i ostatni dzień naszej wspólnej wyprawy. Tym razem pospaliśmy. Po godzinie 8.00 zjedliśmy śniadanie wraz z gospodarzami domu. Najpierw pożegnaliśmy się z Edytą. Następnie podjechaliśmy do centrum Ostrzeszowa (Księgarnia Pegaz i Sklep Pegaz-Bis), aby podziękować Maciejowi Janiszewskiemu. Otrzymaliśmy też wskazówki, co warto jeszcze zobaczyć w Ostrzeszowie. Pojechaliśmy do Muzeum Regionalnego oraz do największej lilijki w Europie upamiętniającej walki harcerzy podczas II Wojny Światowej.

Z Ostrzeszowa kierowaliśmy się na Namysłaki. Tak jak kolarze na Tour de France na ostatnim etapie się nie ścigają, tak my też nigdzie się nie śpieszyliśmy. Celowo ominęliśmy drogę nr 450 na Grabów. Naszym pośrednim punktem trasy był Ołobok. Zawitaliśmy również do Nowych Skalmierzyc. Przed tabliczką z napisem Kalisz zrobiliśmy sobie również pamiątkowe zdjęcie.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

Przejechaliśmy 390 km, nasza siedmiodniowa wyprawa dobiegła końca. O godzinie 16:30 czekały na nas rodziny oraz znajomi. Trzeba przyznać, że było to bardzo miłe uczucie.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

13. Wnioski

Nasze wspólne wnioski, które zebraliśmy dla przyszłych rowerzystów, którzy chcieliby wybrać się nie tylko Jurą Krakowsko-Częstochowską, ale przede wszystkim w każdą dłuższą wycieczkę rowerową.

• Zaplanuj trasę i poszczególne etapy podróży, dostosuj pokonywane odległości do możliwości swoich towarzyszy wędrówki,

• Jedź na wyprawę dobrze przygotowany fizycznie, • Pamiętaj nic na siłę, czasem lepiej odpuścić kolejne kilometry, w końcu zdrowie jest

najważniejsze,• Jazda ubitym asfaltem (20-30 km/h) i leśnym szlakiem rowerowym (maksymalnie 15-20

km/h) to zupełnie dwie różne rzeczy,• Na szlaku rowerowym można się zgubić (słabe oznaczenie), na asfalcie raczej się to nie

zdarzy,• Zadawaliśmy setki pytań o drogę, robiliśmy dziesiątki przystanków, a i tak zdarzało nam się

jechać w złym kierunku, • Rozłóż sobie dobrze trasę, nie ma sensu pędzić tylko przed siebie, liczą się też walory

turystyczne, historyczne i kulturalne, po prostu czasem trzeba się zatrzymać i podziwiać,• Dobra pogoda (nie deszczowa) to połowa sukcesu, • Dobrze przygotowany rower (seriwsowany) to druga połowa sukcesu,• Lepiej zabrać jedną dętkę więcej, niż jedną dętkę mniej,• Sprawdzaj i pompuj koła każdego dnia unikniesz nieprzyjemnej zmiany dętki,• Nie należy zabierać zbędnych rzeczy, minimalizm to właściwe podejście,• Warto wyruszyć jak najwcześniej rano, aby wieczorem nie stresować się szukaniem

noclegu,• Na drogach z dużym ruchem samochodów koniecznie załóż kamizelkę odblaskową,

wieczorem włącz oświetlenie roweru, bądź widoczny na drodzę,• Stosuj też zasadę ograniczonego zaufania, rowerzyści często są niemile widziani na drodze,• Mieliśmy zarezerwowany tylko jeden nocleg, nigdy nie wiedzieliśmy gdzie tak faktycznie

dotrzemy kolejnego dnia,• Łatwiej znaleźć noclegi w miejscowościach wypoczynkowych lub terenach atrakcyjnych

turystycznie,• Dodatkową motywacją może być rowerowa książeczka PTTK, zbieranie odznak wciąga,

jesteśmy tego żywym przykładem,

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

14. Zdrowie członków wyprawy, zdrowie rowerów

Wróciliśmy cali i zdrowi. Pokonywaliśmy dziennie odecinki od 60 km do 80 km. Najbardziej odczuliśmy górki w trzech pierwszych dniach, przejeżdżając przez Jurę Krakowsko-Częstochowską. Kolejne trzy dni były łatwiejsze, teren mieliśmy łagodniejszy, organizm był też bardziej zaprawiony.

Podczas jednego ze zjazdów ukąsił mnie bliżej niezidentyfikowany owad. Kilka minut później dostało się Malwinie, którą użądliła osa. Wypiła wodę z wapnem i na szczście mogła jechać dalej.

Adam i Malwina mieli też małe upadki na pagórkowatym terenie. Sakwy przechyliły ich, a noga nie zdołała zaprzeć ciężaru. Trzeba zawsze uważać gdzie się stawia nogę przy schodzeniu z roweru.

Ogólne zmęczenie organizmu powodowało bóle kręgosłupa. Dostało się też kolanom, smarowaliśmy się Voltarenem. Przy dłuższej jeździe drętwiały też palce. Tradycyjnie były też otarcia, sińce, niegroźne rozcięcia.

Mamy też "efekt ud" i "opalenizny kolarza". Wyjaśniając to w skrócie: uda mamy nabite, nogi opalone do kolan i ręcę do ramion. Taki urok tego sportu.

Rowery spisały się świetnie. W terenie leśnym brylował Adam, który na swoim góralu bez problemów przejeżdżał przez piach i żwir. Na asfalcie mój cross rozwijał największe prędkości. Adam złapał gumę pierwszego dnia, z kolei ja drugiego. Malwina w tym elemencie wyszła bez szwanku. Po tych dwóch feralnych dniach zwracaliśmy jeszcze większą uwagę na stan naszego ogumienia i poziom powietrza w oponach. Zwalnialiśmy przy kamienistych zjazdach oraz mieliśmy wyostrzony wzrok na wszelkiego rodzaju szkło na drodze.

Nie zauważyłem jakiś większych problemów technicznych. Z pewnością w moim rowerze trzeba będzie coś sprawdzić z przerzutkami, bowiem niektóre same wyskakiwały. W Malwiny rowerze luzowało się siedzonko, co powodowało jazdę w niewygodnej pozycji.

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl

15. PodsumowanieW wyprawach rowerowych nie tylko sam cel jest

przyjemny, jego osiąganie jest równie pasjonujące. Nie dojechaliśmy nawet do Kalisza, a już zastanawialiśmy się co będzie za rok. Może z północy na południe Polski, może jakaś europejska stolica, a może nawet uda się to jakoś połączyć. Czas pokaże...

Dziękuję Malwinie i Admowi za wspólnie spędzony czas, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś razem dojedziemy do mety. Gratuluję Wam również ukończenia swojej pierwszej wyprawy rowerowej. Patrząc na zapał Adama, z jakim zbierał kolejne punkty na trasie mogę być pewien, że z dwoma kółkami nie będzie się rozstawał. Słowa uznania dla Malwiny, która słabsza fizycznie dotrzymywała nam kroku i dzielnie jechała pod wiatr. Nie znam drugiej takiej kobiety, która odważyłaby się jechać w taką trasę, a dwa tygodnie wcześniej, wejść na Rysy (2499m) - najwyższy szczyt Polski.

Nagrałem również sporo materiału filmowego. Słowa i obraz oczywiście nie odzwierciedlą wszystkiego. Miłego oglądania.http://szachmistrz.pl/filmiki-z-wyprawy-rowerowej-krakow-kalisz-szlakiem-orlich-gniazd.html

Polecam przeżyć taką wycieczkę samemu!Z rowerowym pozdrowieniem

Maciej Sroczyński

Maciej Sroczyński - Szkoła szachowa SzachMistrz - www.szachmistrz.pl