taniec z diablem

23

Upload: wydawnictwo-mag

Post on 29-Mar-2016

227 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Przygotujcie się na to, że wkroczycie w świat o bogatej mitologii, świat, w którym mroczni i niebezpieczni bohaterowie walczą, by nas chronić. Przygotujcie się na wieczną walkę. Przygotujcie się na zatracenie…

TRANSCRIPT

Page 1: Taniec z diablem
Page 2: Taniec z diablem

Sherrilyn Kenyon

TANIEC Z DIABŁEM

CYKL „MROCZNY ŁOWCA”

Przełożyła Maria Stępień

Wydawnictwo MAGWarszawa 2011

Page 3: Taniec z diablem

Tytuł oryginału:Dance with the Devil

Copyright © 2003 by Sherrilyn Kenyon

Copyright for the Polish translation© 2011 by Wydawnictwo MAG

Redakcja:Joanna Figlewska

Korekta:Urszula Okrzeja

Ilustracja na okładce:Wojciech Zwoliński i Joanna Jankowska

Opracowanie graficzne okładki:Irek Konior

Projekt typograficzny, skład i łamanie:Tomek Laisar Fruń

ISBN 978-83-7480-213-0Wydanie I

Wydawca:Wydawnictwo MAG

ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawatel./fax (0-22) 813 47 43e-mail: [email protected]

www.mag.com.pl

Wyłączny dystrybutor:Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp. z o.o.

ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.tel. (22) 721-30-00www.olesiejuk.pl

Druk i oprawa:[email protected]

Page 4: Taniec z diablem

Wszystkim moim Czytelnikom ogromnie dziękuję za e-maile i cudowne wsparcie, jakie okazaliście mnie i mo-jej serii, zwłaszcza paniom z RBL, Sanctuary i HunterLe-gends. Lo, Nickowi, Tashy i Brynnie, dzięki którym nie zwariowałam i którzy pomogli mi prowadzić fora na stronie Mrocznych Łowców. Janet, dziękuję za ogromne wsparcie, jakiego mi udzielasz, i za Twoją pracę. Mężowi i chłopcom, którzy rozjaśniają moje dni i przypominają mi, że zakończenia „i żyli długo i szczęśliwie” naprawdę się zdarzają. Szczególnie dziękuję Kim i Nancy, które nie tylko pozwoliły mi zbadać najdalsze zakamarki świata Mrocznych Łowców, ale również pozwoliły mi podzielić się tym światem z Wami. Niech Wam wszystkim Bóg bło-gosławi i niech Was chroni. Ściskam!!

Page 5: Taniec z diablem

7

PROLOG

NOWY ORLEANDZIEŃ PO MARDI GRAS

Zarek rozsiadł się wygodnie, kiedy helikopter wystarto-wał. Leciał do domu, na Alaskę.

Bez wątpienia czekała go tam śmierć.Jeśli nie zabije go Artemida, z pewnością zrobi to Dio-

nizos. Bóg wina i nieumiarkowania jasno dał wyraz swoje-mu niezadowoleniu z powodu zdrady Zareka i powiedział wprost, jak zamierza go ukarać.

Dla szczęścia Sunshine Runningwolf Zarek zadarł z bo-giem, który bez wątpienia zafunduje mu gorsze okropień-stwa od tego, czego Mroczny Łowca doświadczył jako człowiek.

Tyle że Zarek miał to gdzieś. Niewiele spraw w życiu i śmierci w ogóle go ruszało.

Nadal nie wiedział, dlaczego nadstawił tyłka, stając w obronie Talona i Sunshine, oprócz tego, że wkurzanie lu-dzi to jedyne, co sprawiało mu prawdziwą przyjemność.

Page 6: Taniec z diablem

8

Zerknął na plecak leżący obok jego stóp.Niewiele myśląc, wyjął z niego ręcznie zrobioną misę,

którą podarowała mu Sunshine, i przyjrzał się jej.Pierwszy raz w życiu ofiarowano mu coś, za co nie mu-

siał zapłacić.Przesunął dłońmi po zawiłych wzorach wyrzeźbionych

przez Sunshine. Pewnie pracowała nad tą misą wiele go-dzin.

Pieszcząc ją swymi czułymi rękami.„Poświęcają czas lalce z gałganków, która nabiera dla

nich wielkiego znaczenia, i płaczą, gdy się im ją odbie-rze...”.

Cytat z Małego księcia zabrzmiał mu w myślach. Sun-Małego księcia zabrzmiał mu w myślach. Sun-Małego księciashine poświęciła tej misie dużo czasu i bez specjalnego powodu oddała mu owoc swojej ciężkiej pracy. Pewnie nawet nie miała pojęcia, jak bardzo go poruszył jej pros-ty dar.

– Naprawdę jesteś żałosny – mruknął do siebie pod no-sem, ściskając misę i krzywiąc usta z odrazą. – Dla niej to nic nie znaczy, a ty z powodu tego bezwartościowego kawałka gliny skazałeś się właśnie na wieczną śmierć.

Zamknął oczy i przełknął ślinę.Taka była prawda.Po raz kolejny umrze bez powodu.– I co z tego?Niech umrze. Jakie to ma znaczenie?Jeśli nie zabiją go po drodze, powalczy trochę przed

śmiercią, a porządne walki zdecydowanie zbyt rzadko zda-rzały się na Alasce.

Brakowało mu prawdziwych wyzwań.

Page 7: Taniec z diablem

Wściekły na siebie i na cały świat, Zarek roztrzaskał misę siłą woli, a potem strzepnął pył ze spodni.

Wyjął odtwarzacz MP3, przewinął do „Hair of the Dog” Nazareth, założył słuchawki i czekał, aż Mike roz-jaśni szyby helikoptera i wpuści śmiercionośne słońce.

W końcu za to właśnie zapłacił Giermkowi Dionizos i jeżeli Mike ma chociaż za grosz rozumu, wykona polece-nie, bo w przeciwnym wypadku szybko pożałuje, że tego nie zrobił.

Page 8: Taniec z diablem

10

ROZDZIAŁ 1

Acheron Partenopajos był mężczyzną mającym wiele se-kretów i wiele mocy. Jako przywódca Mrocznych Łowców i pierwszy z ich rodzaju, już ponad dziewięć tysięcy lat temu ustanowił siebie jako bufor między Łowcami a bo-ginią łowów, Artemidą, która ich stworzyła.

Było to zadanie rzadko sprawiające mu radość, i po-zycja, której serdecznie nienawidził. Niczym uprzykrzone dziecko Artemida niczego tak nie uwielbiała, jak prowo-kować go tylko po to, żeby zobaczyć, na ile jej pozwoli, zanim w końcu ją usadzi.

Łączył ich skomplikowany związek opierający się na równowadze mocy. On jeden potrafił sprawić, że bogini zachowywała spokój i myślała racjonalnie.

Przeważnie.Ona tymczasem umożliwiała mu dostęp do jedyne-

go źródła pożywienia, którego potrzebował, by pozostać człowiekiem. Pełnym współczucia.

Bez niej stałby się pozbawionym duszy zabójcą, gor-szym nawet od Daimonów żerujących na rodzaju ludzkim.

Page 9: Taniec z diablem

11

Ona zaś bez niego nie miałaby ani serca, ani sumienia.W noc święta Mardi Gras wytargował, że Artemida odda Mardi Gras wytargował, że Artemida odda Mardi Gras

Talonowi duszę, pozwoli mu zakończyć służbę Mroczne-go Łowcy i spędzić resztę wiecznego życia u boku kobiety, którą kocha. W zamian za to Acheron obiecał zostać na dwa tygodnie jej niewolnikiem.

Talona zwolniono z obowiązku polowania na wampiry i inne demoniczne stworzenia, które krążyły po świecie w poszukiwaniu nieszczęsnych ofiar.

W tej chwili, dopóki był zamknięty w świątyni Artemi-dy, Ash nie mógł używać większości swych mocy i tylko od kaprysu bogini zależało, czy poinformuje go o postę-pach w polowaniu na Zareka.

Wiedział, że Zarek czuje się zdradzony, i ta świadomość go dręczyła. Jak nikt inny wiedział, co to znaczy zostać zupełnie samemu, przetrwać tylko dzięki instynktowi, i mieć wokół siebie wyłącznie wrogów.

Nie mógł znieść myśli, że jeden z jego ludzi właśnie tak się czuje.

– Chcę, żebyś odwołała Tanatosa – powiedział, siadając na marmurowej posadzce, u stóp Artemidy.

Bogini leżała wyciągnięta na tronie o barwie kości sło-niowej, który zawsze przypominał Acheronowi wyścieła-ny szezlong. Mebel był dekadencki i miękki – prawdziwe ucieleśnienie hedonistycznej przyjemności.

Artemida uwielbiała wygodę.Uśmiechnęła się leniwie i położyła się na plecach. Jej

białe, zwiewne peplum więcej odsłaniało niż zakrywało, a kiedy się obróciła, całkiem odsłoniła się przed Ashem od pasa w dół.

Page 10: Taniec z diablem

12

Acheron beznamiętnie spojrzał jej w oczy.Obrzuciła jego ciało rozpalonym, pożądliwym spojrze-

niem. Był półnagi – miał na sobie tylko obcisłe spodnie z czarnej skóry. Zadowolenie błyszczało w jej zielonych oczach, kiedy bawiła się pasemkiem długich jasnych wło-sów łowcy, przesłaniającym ślad po ugryzieniu na jego szyi.

Była nakarmiona i zadowolona z jego towarzystwa.Całkiem odwrotnie niż on.– Nadal jesteś słaby, Acheronie – powiedziała cicho –

i nie możesz niczego ode mnie żądać. Poza tym, twoje dwa tygodnie u mnie dopiero się zaczęły. Gdzie uległość, którą mi przyrzekłeś?

Podniósł się powoli i stanął nad nią. Oparł ręce po obu stronach jej głowy i pochylił się, aż ich nosy niemal się zetknęły. Jej oczy zrobiły się nieco większe – wystarcza-jąco, żeby wiedział, że wbrew swym słowom, Artemida dobrze wie, które z nich jest potężniejsze, niezależnie od jego osłabienia.

– Odwołaj swojego pupilka, Artie. Mówię serio. Już dawno powiedziałem, że nie ma potrzeby, by Tanatos po-lował na moich Łowców, i mam dosyć twoich gierek. Ma wrócić do klatki.

– Nie – odparła niemalże nadąsana. – Zarek ma umrzeć. I cześć pieśni. W chwili, w której pojawił się w wieczor-nych wiadomościach i pokazano, jak zabija Daimony, na-raził na niebezpieczeństwo wszystkich Mrocznych Łow-ców. Nie możemy pozwolić, by ludzie kiedykolwiek się o nich dowiedzieli. Gdyby znaleźli Zareka...

– Kto go znajdzie? Siedzi zamknięty pośrodku nicości, i to z powodu twojego okrucieństwa.

Page 11: Taniec z diablem

13

– Nie ja go tam umieściłam, tylko ty. Chciałam go za-bić, a ty się nie zgodziłeś. To twoja wina, że skazano go na Alaskę, więc mnie nie obwiniaj.

Ash wydął usta.– Nie zamierzam skazać człowieka na śmierć, bo ty

i twoje rodzeństwo zabawiliście się jego życiem.Pragnął innego losu dla Zareka. Na razie jednak nikt –

ani żaden z bogów, ani sam Zarek – nie chciał z nim współ-pracować.

Niech szlag trafi wolną wolę. Wszyscy mieli przez nią więcej problemów niż to warte.

Artemida zmrużyła oczy.– Dlaczego tak bardzo ci zależy? Zaczynam być zazdros-

na o tego Mrocznego Łowcę i miłość, jaką go darzysz.Ash odsunął się od niej. Troskę o jednego z jego ludzi

zamieniła w coś obleśnego.No jasne, była w tym świetna.To, co czuł do Zareka, to braterska więź. Rozumiał go

lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedział, dlaczego łowca ata-kował napędzany gniewem i frustracją.

Nawet pies zniesie tylko pewną liczbę kopniaków, a po-tem zacznie gryźć.

Niewiele brakowało, by Acheron stał się właśnie taki, nie potrafił więc obwiniać Zareka o to, że dawno temu zamienił się we wściekłego psa.

Mimo wszystko, nie mógł pozwolić, żeby Zarek zgi-nął. Nie w ten sposób. Nie z powodu czegoś, czemu nie był winny. Incydent w zaułku w Nowym Orleanie, gdzie Zarek zaatakował policjantów, został zaplanowany przez Dionizosa po to właśnie, by ujawnić istnienie Zareka

Page 12: Taniec z diablem

14

ludziom i sprowokować Artemidę do rozpoczęcia polo-wania na Mrocznego Łowcę.

Jeżeli Tanatos albo Giermkowie go zabiją, Zarek stanie się bezcielesnym Cieniem, skazanym na wieki na krąże-nie po świecie. Będzie wiecznie głodny i będzie wiecznie cierpiał.

Na zawsze pozostanie w bólu.Ash skrzywił się na to wspomnienie.Nie mogąc znieść tej myśli, ruszył do drzwi.– Dokąd idziesz? – spytała Artemida.– Znaleźć Temidę i powstrzymać to, co zaczęłaś.Artemida nagle pojawiła się przed nim, zagradzając mu

drogę do drzwi.– Nigdzie nie idziesz.– Więc odwołaj swojego psa.– Nie.– Dobrze.Ash spojrzał na prawą rękę, na której od ramienia do

nadgarstka ciągnął się tatuaż przedstawiający smoczycę.– Simi – rozkazał – przybierz ludzką formę.Smok oderwał się od skóry i przybrał kształt demonicz-

nej młodej kobiety, mającej nie więcej niż trzy stopy wzro-stu. Bez trudu podfrunęła na prawe ramię Acherona.

W tym wcieleniu miała granatowo-czarne skrzydła, chociaż zwykle wolała kolor bordowy. Ciemniejsza barwa skrzydeł w połączeniu z odcieniem jej oczu mówiła Ache-ronowi, jak bardzo źle czuła się na Olimpie.

Oczy miała białe, obwiedzione czerwienią, a dłu-gie złociste włosy falowały wokół jej ciała. Miała czarne rogi – raczej piękne niż złowieszcze – i długie spiczaste uszy.

Page 13: Taniec z diablem

15

Powłóczysta czerwona suknia otulała gibkie, muskularne ciało, którego rozmiary Simi potrafiła dowolnie zmieniać: od jednego cala do ośmiu stóp wzrostu w ludzkiej formie, lub osiemdziesięciu stóp, gdy przybierała postać smoka.

– Nie! – wykrzyknęła Artemida, próbując swoimi mo-cami powstrzymać Charuna.

Nie zrobiło to najmniejszego wrażenia na Simi, którą wezwać i kontrolować potrafili jedynie Ash i jego matka.

– Co chcesz, akri? – spytała Simi Asha.– Zabij Tanatosa.Błysnęła kłami, zacierając ręce z radości, i rzuciła zło-

wrogi uśmieszek Artemidzie.– Och, cudownie! Mogę wreszcie wkurzyć rudą boginię!Artemida spojrzała błagalnie na Asha.– Umieść to z powrotem na swojej ręce.– Zapomnij. Nie tylko ty masz zabójcę na swoje rozka-

zy. Osobiście uważam, że to będzie ciekawe, zobaczyć, jak długo Tanatos wytrzyma w starciu z moją Simi.

Artemida pobladła.– Nie wytrzyma długo, akri – powiedziała Ashowi akri – powiedziała Ashowi akri

Simi, posługując się atlantydzkim terminem oznaczają-cym „pana i władcę”. Mówiła cicho, ale głos miała moc-ny i śpiewny, brzmiący niemal jak muzyka. – Tanatos to pieczeń. – Uśmiechnęła się do Artemidy. – A ja lubię pie-czenie. Powiedz mi tylko, jak go sobie życzysz, akri, we-dług normalnego przepisu czy wypieczonego na chrupko? Osobiście wolałabym na chrupko. Jeśli ich wysmażyć na głębokim oleju, to naprawdę głośno chrupią. Ach, przy-pomniałam sobie, że potrzebuję tartej bułki.

Artemida głośno przełknęła ślinę.

Page 14: Taniec z diablem

16

– Nie możesz nasłać tego czegoś na Tanatosa. Tylko ty potrafisz nad tym zapanować.

– Ona robi tylko to, co jej każę.– To coś stanowi poważne zagrożenie, z tobą czy bez

ciebie. Niech Zeus broni, żeby kiedykolwiek pojawiło się samo w ludzkim świecie.

– Stanowi mniejsze zagrożenie niż ty i często bywa tam sama – żachnął się Acheron.

– Nie mogę uwierzyć, że tak niefrasobliwie wypuszczasz to na świat. Co ty sobie myślisz?

Kiedy oni się sprzeczali, Simi latała po pokoju, sporzą-dzając listę w małym, oprawnym w skórę notesie.

– Och, pomyślmy. Potrzebuję ostrego sosu do pieczeni. Koniecznie pary rękawic kuchennych, bo będzie gorący po tym, jak go opiekę na żywym ogniu. Potrzebuję paru jabłonek na opał, żeby mięso miało przyjemny, jabłkowy aromat. To poprawi pieczeń, bo nie cierpię tego Daimo-nowego posmaku, fuj!

– Co to robi? – spytała Artemida, kiedy zdała sobie sprawę, że Simi mówi do siebie.

– Simi przygotowuje listę rzeczy, których potrzebuje, żeby zabić Tanatosa.

– To brzmi tak, jakby zamierzało go zjeść.– Najpewniej.Artemida zmrużyła oczy.– Nie może go zjeść. Zabraniam.Ash zaśmiał się ponuro.– Może zrobić, co zechce. Sam nauczyłem ją gospodar-

ności.

Page 15: Taniec z diablem

17

Simi zatrzymała się, podniosła głowę znad listy i prych-nęła na Artemidę.

– Simi bardzo dba o środowisko. Zjada wszystko z wy-jątkiem kopyt. Nie lubię kopyt, bo od nich bolą mnie zęby. – Spojrzała na Asha. – Tanatos nie ma kopyt, prawda?

– Nie, Simi, nie ma.Pisnęła z radości.– Ojej, będzie dziś dobre jedzonko. Dostanę Daimona

na grill. Mogę już iść, akri? Mogę? Mogę? Mogę? Proszę!Tańczyła wokół niego jak małe rozradowane dziecko na

przyjęciu urodzinowym.Ash spojrzał na Artemidę.– To zależy tylko od ciebie, Artie. Będzie żył albo zgi-

nie, powiedz tylko słowo.– Nie, akri! – Simi jęknęła po krótkiej, pełnej zaskocze-

nia pauzie. Zabrzmiało to tak, jakby coś ją zabolało. – Nie proś jej o to. Ona nigdy nie daje mi się zabawić. To wred-na bogini!

Ash wiedział, jak bardzo Artemida nie cierpi przegry-wać z nim w sporach. Jej oczy płonęły ledwie powstrzy-mywaną furią.

– Czego ode mnie chcesz?– Mówisz, że Zarek nie potrafi normalnie żyć, że sta-

nowi zagrożenie dla innych. Proszę tylko, żeby poddać go osądowi Temidy. Jeśli uznam, że Zarek zagraża otoczeniu, wtedy sam wyślę do niego Simi.

Simi wyszczerzyła kły na Artemidę, która odwzajemni-ła się równie jadowitym uśmiechem.

W końcu bogini spojrzała na Asha.

Page 16: Taniec z diablem

18

– Dobrze więc, ale nie ufam twojemu demonowi. Od-wołam Tanatosa, a kiedy Zarek zostanie uznany winnym, poślę go, żeby z nim skończył.

– Simi – powiedział Ash do swojej demonicznej towa-rzyszki – wróć do mnie.

Wyglądała na zdegustowaną tym pomysłem.– „Wróć do mnie, Simi” – przedrzeźniała go, przekształ-

cając się. – Nie smaż bogini. Nie smaż Tanatosa. – Parsk-nęła dziwnie, trochę jak koń. – Nie jestem jo-jo. Jestem Simi. Nie cierpię, kiedy przez ciebie cała się nakręcam, że kogoś zabiję, a potem mówisz mi „nie”. Nie lubię tego. To nudne. Już w ogóle nie pozwalasz mi się zabawić.

– Simi – powtórzył z naciskiem.Demon nadąsał się, przeleciał na jego lewą rękę i po-

wrócił na biceps w formie stylizowanego ptaka.Ash roztarł rękę – zawsze czuł lekkie pieczenie, kiedy

Simi opuszczała jego skórę lub na nią powracała.Artemida spojrzała ze złością na nową formę Simi.

A potem obeszła Acherona, oparła się o jego plecy i mus-nęła dłonią wizerunek demona.

– Pewnego dnia znajdę sposób, żeby pozbyć się tej be-stii z twojej ręki.

– Oczywiście – powiedział, z trudem znosząc dotyk bo-gini, kiedy opierała się o jego plecy i muskała jego skórę oddechem.

To było coś, czego Ash nigdy nie potrafił znosić ze spo-kojem. Artemida dobrze wiedziała, jak tego nienawidził.

Zerknął na nią przez ramię.– A ja pewnego dnia znajdę sposób, żeby pozbyć się

bestii, która siedzi mi na plecach.

Page 17: Taniec z diablem

19

***

Astrid siedziała sama w atrium, czytając ulubioną książkę – Małego księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Małego księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Małego księciaNiezależnie od tego, ile razy ją czytała, zawsze znajdowała w niej coś nowego.

A dziś potrzebowała znaleźć coś dobrego. Coś, co przy-pomniałoby jej, że istnieje piękno na świecie. Niewinność. Radość. Szczęście.

A nade wszystko pragnęła odnaleźć nadzieję.Delikatny zefirek nadlatywał znad pachnącej bzem rze-

ki, przemykając między marmurowymi doryckimi kolum-nami i owiewając biały wiklinowy szezlong, na którym siedziała Astrid. Przez chwilę towarzyszyły jej trzy siostry, ale je odesłała.

Nawet one nie umiały jej pocieszyć.Zmęczona i pozbawiona złudzeń, szukała pocieszenia

w książce. W niej widziała dobroć – dobroć, jakiej zabra-kło ludziom, z którymi zetknęła się do tej pory.

Nie było już przyzwoitości? Żadnej życzliwości?Czy ludzkość w końcu zdołała zniszczyć jedno i drugie?Jej siostry, chociaż bardzo je kochała, były równie bez-

względne jak wszyscy inni. Pozostawały całkowicie głuche na błagania i cierpienie tych, którzy nie byli z nimi spo-krewnieni.

Nic już ich nie wzruszało.Astrid nie pamiętała, kiedy płakała ostatni raz. Kiedy

ostatnio się śmiała.Była odrętwiała.To odrętwienie było przekleństwem jej rodzaju.

Page 18: Taniec z diablem

20

Jej siostra Atty ostrzegła ją dawno temu, że jeśli zdecy-duje się zostać sędzią, kiedyś ten dzień nadejdzie.

Młoda, próżna i głupia Astrid niemądrze zignorowała ostrzeżenie, myśląc, że jej się to nie przytrafi.

Nigdy nie zobojętnieje na ludzi i ich cierpienie.A jednak teraz tylko książki przybliżały jej uczucia in-

nych ludzi. Chociaż nie mogła ich rzeczywiście „poczuć”, to nieprawdziwe i przytłumione emocje bohaterów w ja-kimś stopniu ją pocieszały.

I z tego powodu – gdyby jeszcze była do tego zdol-na – zapłakałaby.

Usłyszała, że ktoś nadchodzi. Nie chciała, żeby ktokol-wiek zobaczył, co czyta, nie mówiąc już o tym, żeby zapytał dlaczego i zmusił ją do przyznania się, że straciła zdolność współczucia, schowała więc książkę pod poduszkę. Od-wróciła się i zobaczyła matkę idącą po wypielęgnowanym trawniku, który skubały trzy cętkowane jelonki.

Matka nie była sama.Towarzyszyli jej Artemida i Acheron.Długie rude włosy zwijały się uroczo wokół twarzy jej

matki. Wyglądała na nie więcej niż trzydzieści lat. No-siła dopasowaną niebieską koszulę z krótkimi rękawami i spodnie khaki.

Nikt nie wziąłby jej za grecką boginię sprawiedliwości.Artemida miała na sobie klasyczne greckie peplum,

a Acheron nosił typowe dla siebie czarne skórzane spod-nie i czarny T-shirt. Długie jasne włosy opadały mu luźno na ramiona.

Przeszedł ją dreszcz.

Page 19: Taniec z diablem

21

Zawsze tak było, gdy w pobliżu pojawiał się Acheron. Było w nim coś fascynującego, czemu nie sposób się oprzeć.

A także coś przerażającego.Astrid nie znała nikogo, kto byłby do niego podobny.

Był pociągający w takim sensie, którego w żaden sposób nie potrafiła określić. Zupełnie jakby sama jego obecność napełniała wszystkich pożądaniem tak ogromnym, że trudno było na niego patrzeć i nie chcieć zedrzeć z niego ubrania, rzucić go na ziemię i kochać się z nim przez całe wieki.

Jednakże było w nim coś więcej niż seksapil. Kryło się też coś starożytnego i pierwotnego. Coś tak potężnego, że nawet bogowie się go bali.

Również w oczach Artemidy dało się dojrzeć strach, kiedy szła obok niego.

Nikt nie wiedział, co łączyło tych dwoje. Nigdy się nie dotykali, rzadko na siebie patrzyli. A jednak Acheron czę-sto odwiedzał Artemidę w jej świątyni.

Kiedy Astrid była dzieckiem, ją też czasem odwiedzał. Bawił się z nią i uczył, jak panować nad swoimi ograni-czonymi mocami. Przynosił jej niezliczone książki z prze-szłości i przyszłości.

To właśnie on podarował jej Małego księcia.Te wizyty skończyły się, kiedy weszła w wiek pokwita-

nia i zdała sobie sprawę, jak pociągającym mężczyzną jest Acheron. Wtedy odsunął się od niej i pojawił się między nimi mur.

– Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? – zapytała Astrid, kiedy cała trójka ją otoczyła.

Page 20: Taniec z diablem

22

– Mam dla ciebie zadanie, najdroższa – powiedziała matka.

Astrid skrzywiła się boleśnie.– Myślałam, że uzgodniłyśmy, że mogę wziąć sobie tro-

chę wolnego.– Och, daj spokój – żachnęła się Artemida. – Potrzebu-

ję cię, kuzyneczko. – Rzuciła wściekłe spojrzenie Achero-nowi. – Trzeba odstrzelić pewnego Mrocznego Łowcę.

Twarz Acherona pozostała obojętna, kiedy bez słowa patrzył na Astrid.

Astrid westchnęła. Nie chciała tego robić. Przez tyle stuleci oceniała innych, że stała się emocjonalnym ban-krutem. Zaczęła podejrzewać, że nie jest już w stanie po-czuć cudzego bólu.

A nawet własnego. Brak współczucia zniszczył jej sio-stry. Teraz obawiała się, że zniszczy i ją.

– Są inni sędziowie.Artemida westchnęła zdegustowana.– Nie ufam im. Mają czułe serduszka i możliwe, że

uznają go równie niewinnym, jak i winnym. Potrzebuję bezwzględnego, bezstronnego sędziego, który nie zawaha się przed dokonaniem tego, co słuszne i niezbędne. Po-trzebuję ciebie.

Astrid zjeżyły się włosy na karku. Przeniosła wzrok z Ar-temidy na Acherona, który stał z rękami skrzyżowanymi na piersi. Niewzruszony patrzył tymi swoimi upiornymi oczami jak dwa srebrne wiry.

Nie pierwszy raz proszoną ją, by osądziła niebezpiecz-nego Mrocznego Łowcę, ale tym razem wyczuwała coś innego w postawie Acherona.

Page 21: Taniec z diablem

23

– Wierzysz, że jest niewinny? – spytała go.Skinął głową.– Nie jest niewinny – żachnęła się Artemida. – Zabije

każdego bez zmrużenia oka. Nie ma skrupułów i troszczy się tylko o siebie.

Acheron rzucił Artemidzie spojrzenie z ukosa, mówią-ce, że te słowa przypominają mu kogoś znajomego.

To sprawiło, że Astrid nieomalże się uśmiechnęła.Artemida stanęła parę kroków z tyłu, żeby zrobić pozo-

stałym miejsce, a Acheron przykucnął przed szezlongiem Astrid i spojrzał jej prosto w oczy.

– Wiem, że jesteś zmęczona. Wiem, że chcesz z tym skończyć, ale nie ufam żadnemu innemu sędziemu w tej sprawie.

Astrid zmarszczyła brwi, kiedy powiedział o sprawach, o których nikomu nie mówiła. Nikt nie wiedział, że chcia-ła z tym skończyć.

Artemida popatrzyła na Acherona złym okiem.– Dlaczego tak ci odpowiada wybrany przeze mnie

sędzia? Do tej pory ani razu nie uznała nikogo niewin-nym.

– Wiem – odpowiedział niskim, melodyjnym głosem, który był jeszcze bardziej uwodzicielski niż jego niewiary-godnie przystojne oblicze. – Ale ufam, że Astrid postąpi właściwie.

Artemida zmrużyła oczy.– Jaką sztuczkę chowasz w zanadrzu?Miał całkowicie beznamiętną twarz i nadal patrzył na

Astrid tak badawczo, że było to aż niepokojące.– Żadnej.

Page 22: Taniec z diablem

24

Astrid rozważała przyjęcie tej misji tylko ze względu na Acherona. Nigdy wcześniej o nic jej nie prosił, a ona aż za dobrze pamiętała, ile razy ją pocieszał, gdy była dzieckiem. Był dla niej jak ojciec i starszy brat.

– Jak długo muszę zostać? – spytała. – Jeśli udam się na Ziemię i okaże się, że Mrocznego Łowcy nie da się urato-wać, mogę się od razu wycofać?

– Tak – odpowiedziała Artemida. – Właściwie, to im szybciej uznasz go winnym, tym lepiej dla nas wszystkich.

Astrid odwróciła się do mężczyzny kucającego obok niej.

– Acheronie?Pokiwał głową.– Podporządkuję się twojej decyzji.Artemida się rozpromieniła.– Zawarliśmy więc umowę, Acheronie. Dałam ci sę-

dziego.W kącikach ust Acherona czaił się uśmieszek.– W rzeczy samej, dałaś.Artemida nagle się zaniepokoiła. Patrzyła to na Ache-

rona, to na Astrid.– O czym wiesz, o czym ja nie wiem? – spytała go.Spojrzenie jasnych, migotliwych oczu przeszyło Astrid,

kiedy Acheron powiedział cicho:– Wiem, że Astrid kryje w sobie głęboką prawdę.Artemida oparła ręce na biodrach.– To znaczy?– „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest

niewidoczne dla oczu”.

Page 23: Taniec z diablem

Astrid znowu przeszedł dreszcz, kiedy Acheron zacy-tował dokładnie tę linijkę z Małego księcia, którą czytała, gdy przyszli.

Skąd wiedział, co czytała?Zerknęła w dół, żeby się upewnić, że książka jest dobrze

schowana.Była.O, tak, Acheron Partenopajos był przerażającym męż-

czyzną.– Masz dwa tygodnie, córko – odezwała się cicho mat-

ka. – Jeśli osąd zajmie ci mniej czasu, niech i tak będzie. Ale, tak czy inaczej, po czternastu dniach los Zareka zo-stanie przypieczętowany twoją ręką.