zygzak - 1-3/2015(182)

32
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w Opolu Wyd. 182 STYCZEŃ-MARZEC 2015 Rok XVIII DWUMIESIĘCZNIK DOZWOLONE OD LAT 18 HUMORY DOPISYWAłY WSZYSTKIM MóJ DUCH PRZYJAZNY Niech Chrystus Zmartwychwstały przyniesie wiosenne kwiaty radości, zdrowia, miłości i szczęścia. MONODRAM O SAMOTNOśCI W żYCIU I CHOROBIE s . 13 NIEZWYKłA WYSTAWA PRAC PACJENTóW W BRANICACH s . 24 ZABAWA TANECZNA NA POżEGNANIE KARNAWAłU s . 5

Upload: doanh

Post on 11-Jan-2017

251 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 1

Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w Opolu

Wesołych i pogodnych ŚWiąt Wielkiej nocy

Wyd. 182 STYCZEŃ-MARZEC 2015 Rok XVIIIDWUMIESIĘCZNIK

dozwolone od lat 18humory dopisywały wszystkim

mój duch przyjazny

Niech Chrystus Zmartwychwstałyprzyniesie wiosenne kwiaty radości,

zdrowia, miłości i szczęścia.

monodram o samotności w życiu i chorobie s. 13

niezwykła wystawa prac pacjentów w branicach s. 24

zabawa taneczna na pożegnanie karnawału s. 5

Page 2: zygzak - 1-3/2015(182)

Montaż kotła małego, a poniżej kotła dużego i dodatkowych urządzeń.

Kotłownia szpitala. Po 37 latach eksploatacji remont jest konieczny.

Page 3: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 3

spis treści ważna inwestycja

Iść ZA chrystusem

Rozpoczęła się kolejna ważna dla szpitala w Branicach inwe-stycja – modernizacja systemu

energetycznego szpitala, a szczegól-nie kotłowni, gdzie w dniu 25 marca br. rozpoczęto instalowanie nowych kotłów. Generalnym wykonawcą jest Firma INTEGRA. Dotychczas funk-cjonujące kotły pracują nieprzerwa-

serwis fotograficzny na str. 2

nie od chwili oddania kotłowni do użyt-ku w 1978 roku i są już mocno wyeksplo-atowane. Docelowo w ramach inwestycji zostaną wymienione kotły oraz zmo-dernizowane węzły cieplne. Koszt to 2,8 mln PLN. Na ten cel została zaciągnię-ta pożyczka z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wod-nej. Hieronim Śliwiński

W dniu 26 marca 2015 r. o godzinie 11.00 w bazyli-ce Świętej Rodziny w Bra-

nicach odbyła się Droga Krzyżowa dla chorych pod przewodnictwem ks. Alojzego Nowaka. Wzięli w niej udział pacjenci branickiego szpitala pod opieką personelu medycznego. Na jej początku ks. Alojzy przypo-mniał zgromadzonym słowa Chrystu-sa Pana: Jeśli kto chce iść za mną, niech weźmie krzyż swój, a naśladuje mnie.

Każdy z uczestników wsłuchując się w rozważania stacji czytane przez pacjentów starał się zrozumieć zna-czenie krzyża: tego niesionego przez Chrystusa oraz swojego własnego. Słowa Jana Pawła II najlepiej ujmu-ją znaczenie krzyża: „Tak, krzyż jest wpisany w życie człowieka. Kto próbu-je usunąć go ze swojego życia, nie zna prawdy ludzkiej kondycji. (...)Każdy z nas w swoim życiu potyka się, ale Chrystus pokazuje nam że możemy się podnieść, upadek nie oznacza porażki, to doświadczenie wzbogacające nasze

życie.” To dzięki Bogu znajdujemy siłę by, pokonać przeciwności i podnieść się. Od nas samych zaś zależy na ile otworzymy serca i przyjmiemy tę Jego miłość i Jego samego.

Na zakończenie Drogi Krzyżowej ks. Alojzy Nowak skierował słowa po-dziękowania do chorych i instruktorów z Pracowni Terapii Zajęciowej, którzy ją zorganizowali. Hieronim Śliwiński

Page 4: zygzak - 1-3/2015(182)

4 ZYGZAK

WYDARZENIA

W dniu 5 lutego 2015 r. odbyło się Zebranie Sprawozdawcze Stowarzyszenia CARITAS

CHRYSTI – Szpital Branice. W sali konferencyjnej Urzędu Gminy w Bra-nicach zgromadzili się członkowie Sto-warzyszenia, by podsumować ubie-głoroczne działania Zarządu Stowa-rzyszenia, nakreślić plany na rok 2015 i dokonać wyboru nowych władz Sto-warzyszenia. O historii i celach dzia-łania Stowarzyszenia przypomniała zgromadzonym s. Anna Marzec SMI ze Zgromadzenia Sióstr Mary Niepo-kalanej z Branic pełniąca funkcję pre-zesa Stowarzyszenia od początku jego istnienia.

Przypomnijmy, że Stowarzyszenie zostało utworzone w 2005 roku w celu ratowania przed likwidacją szpita-la w Branicach, a obecnie, gdy to za-grożenie minęło i od roku 2007 szpital kierowany przez dyrektora Krzysztofa Nazimka sukcesywnie się modernizuje zapewniając chorym coraz lepsze wa-runki leczenia, wspiera w miarę swo-ich możliwości działania dyrekcji szpi-tala i angażuje się w działania mające na celu przypomnienie historii szpitala i osoby jego twórcy śp. bpa Józefa Na-thana.

Zebranie poprowadził wiceprze-wodniczący Janusz Gawlik. Sprawozda-

nie merytoryczne i finansowe odczyta-ła Zofia Humeniuk. Obejmowało ono omówienie dokonań Stowarzyszenia na przestrzeni lat 2011-2014.

Do najważniejszych zadań wyko-nanych przez stowarzyszenie w minio-nym roku 2014 należało: – współfinansowanie zakupu laptopa z oprogramowaniem dla potrzeb Pra-cowni Terapii Zajęciowej;– współfinansowanie wycieczki cho-rych do Sanktuarium Matki Bożej Fa-timskiej w Turzy Śląskiej ; – współudział w sprowadzeniu trumny ze szczątkami doczesnymi założyciela branickiego szpitala ks. bpa Józefa Na-thana do Branic; – wspieranie działań dyrekcji szpitala i parafii pw. Św. Rodziny mieszczącej się na terenie szpitala;– dbałość o chorych leczących się w szpitalu i pozyskiwanie dla nich po-mocy.

Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej przedstawił Marian Podkówka.

W planach na rok 2015 znalazły się następujące zamierzenia: – zintensyfikowanie informacji o moż-liwości przekazywania 1% podatku na rzecz Stowarzyszenia pośród pracowni-ków szpitala; – zorganizowanie obchodów 10 rocz-nicy powstania Stowarzyszenia i roz-

propagowanie celów jego działania; – ewentualne współfinansowanie albu-mu fotograficznego ukazującego prace prof. Gebharda Utingera na rzecz bazy-liki Św. Rodziny, a szczególnie zdobiące ją unikatowe kraty, które zostały przez niego zaprojektowane;– ewentualny zakup wyposażenia do odremontowanych altan terapeutycz-nych;– przygotowanie programu celem po-zyskania środków na budowę ścieżki rehabilitacyjnej dla chorych branickie-go szpitala.

To tylko niektóre z działań, jakie na bieżący rok wyznaczyło sobie Stowa-rzyszenie. Odnośnie punktu programu zebrania dotyczącego wyboru nowych władz Stowarzyszenia zgromadzeni opowiedzieli się za pozostawieniem Za-rządu Stowarzyszenia i Komisji Rewi-zyjnej w obecnym składzie na następną kadencję, co było swoistym wyrazem uznania dla pracy tych osób.

W trakcie dyskusji wiele ciepłych słów padło pod adresem prezesa sto-warzyszenia s. Anny Marzec SMI za wszystko czego dokonała na polu po-mocy szpitalowi i chorym.

Zgromadzeni w głosowaniu jaw-nym zatwierdzili jednogłośnie plan działania na rok 2015.

Hieronim Śliwiński

szukać możliwości i działaćZEbRANIE SPRAWoZDAWCZE SToWARZYSZENIA CARITAS ChRYSTI

Page 5: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 5

WYDARZENIA

humory dopisywały wszystkimRADoSNE PoŻEGNANIE KARNAWAŁU W bRANICKIM SZPITALU

W szystko kiedyś się kończy, więc karnawał też. Chory w szpitalu nie ma okazji, by

do syta pobawić się w karnawale, ale od czego są instruktorzy terapii zajęcio-wej, którzy zadbają, by mieli oni godzi-wą rozrywkę i zorganizują im świetną zabawę. W Tłusty Czwartek 12 lutego br. w pięknie przystrojonej sali gim-nastycznej branickiego szpitala odbył się coroczny bal karnawałowy, w któ-rym uczestniczyli również Przyjaciele ze szpitala w Opolu i niezwykli goście z Żytomierza (Ukraina), którzy gościli w Wojewódzkim Specjalistycznym Ze-spole Neuropsychiatrycznym w Opolu. Obecny był również dyrektor szpitala Krzysztof Nazimek, Krystyna Sobota główna księgowa i ks. Alojzy Nowak.

Przybyłych powitali: Anna Dudziak kierownik Pracowni Terapii Zajęciowej i dr Waldemar Mrowiec z-ca dyrekto-ra do spraw medycznych branickiego szpitala. W ciepłych słowach zachęcali do wspólnej zabawy i radosnego poże-gnania kończącego się karnawału.

Już sam wystrój sali i świetnie gra-jąca kapela państwa Gebauer stwarza-ły znakomity nastrój do dobrej zabawy, a do tego doszła jeszcze serdeczność organizatorów, z jaką podejmowano przybyłych na zabawę, więc wszyscy

znakomicie się czuli. Bogato zastawio-ne stoły (w końcu to był Tłusty Czwar-tek), na których nie zabrakło pączków i ciastek, smaczny bigos ze szpitalnej kuchni znakomicie wzmacniały i da-wały siłę do tańca. Miło było patrzeć jak chorzy z ochotą ruszyli na parkiet, jak z radością tańczyli. Podopieczni oddziałów Rehabilitacji Neurologicz-ne, którzy pod opieką fizjoterapeutów przybyli na zabawę (był nawet pan na wózku) również świetnie się bawili – najwyraźniej ten rodzaj terapii bar-dzo im odpowiadał. Od ubiegłego roku w sali gimnastycznej zamontowana jest winda, która służy osobom z dysfunk-cjami ruchowymi, lub na wózkach do opuszczenia się na parkiet.

W trakcie zabawy nie mogło za-braknąć również konkursów, które są zawsze dużą atrakcją. Każdy z uczestni-ków otrzymał pudełko ze słodkościami. Jury wybrało również parę najlepszych tancerzy, którzy otrzymali słodkie pre-

zenty i w solowym tańcu dali pokaz swoich umiejętności.

Goście z Ukrainy i część grupy opolskiej mieli okazję zwiedzić bazy-likę Św. Rodziny i kaplicę szpitalną. Przewodnikiem był ks. Alojzy Nowak, który w niezwykle ciekawy sposób opo-wiadał o budowie obiektów, wymowie ich wystroju i ich budowniczym śp. ks. biskupie Józefie Nathanie. Był też czas na chwilę zadumy przy sarkofagu biskupa Nathana.

Sam sarkofag sprawił na wielu go-ściach duże wrażenie swoją wymo-wą i znakomitym wkomponowaniem w klimat bazyliki.

W tym czasie w sali gimnastycz-nej zabawa trwała w najlepsze. Dobra muzyka i świetna atmosfera sprawiły, że wiele osób pragnęło, by trwała jak najdłużej. Wszystko ma jednak swój początek i swój koniec. Najpierw zaba-wę opuścili serdecznie żegnani Goście z Opola, którzy musieli wracać do szpi-tala. Na sali jeszcze przez jakiś czas ba-wiono się, aż nadeszła pora by udać się na oddziały.

Ta zabawa ostatkowa pozostanie w pamięci bardzo wielu uczestników, jako piękne przeżycie i godne zakoń-czenie tegorocznego karnawału.

Hieronim Śliwiński

W ŻYCIU NIE ChoDZI o CZEKANIE, AŻ bURZA MINIE, ChoDZI o To bY NAUCZYć SIĘ TAŃCZYć W DESZCZU...

serwis fotograficzny na str. 31

Page 6: zygzak - 1-3/2015(182)

6 ZYGZAK

WYDARZENIA

68 RoCZNICA śMIERCI biskupa józefa m. nathana

od wielu lat w rocznicę urodzin i śmierci założyciela branickie-go szpitala śp. Ks. bpa Józefa

Nathana na jego grób w czeskiej Opa-vie udawała się delegacja z Branic, by złożyć wiązanki kwitów, zapalić znicze i modlić się w Jego intencji. W listopa-dzie ubiegłego roku trumna z docze-snymi szczątkami biskupa Nathana zo-stała uroczyście przeniesiona do Branic i spoczęła w sarkofagu w bazylice pw. Św. Rodziny. Biskup Nathan zgodnie ze swoją ostatnią wolą powrócił do Bra-nic, by być razem ze swoim dziełem.

W dniu 30 stycznia br. w bazylice Św. Rodziny odbyła się Msza Święta celebrowana przez ks. Alojzy Nowak w intencji śp. bpa J. Nathana z okazji 68 rocznicy Jego śmierci oraz w inten-cji Jego bliskich.

Po mszy wszyscy zgromadzeni w bazylice zmówili przy sarkofagu bi-skupa Nathana Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

W dniu 3 lutego w bazylice Św. Ro-dziny odbyła się w godzinach dopo-łudniowych Msza Święta celebrowa-na przez ks. dra Jana Larysza z Czech w intencji śp. ks. bpa Józefa Nathana i zmarłych członków Jego rodziny. Msza odbyła się w przededniu 68 rocz-

nicy pogrzebu biskupa Nathana, który 4 lutego 1947 roku został pochowany na cmentarzu w Opavie, a uroczysto-ści przewodniczył sufragan ołomuniec-ki ks. bp Stanisław Zela.

Mszę w bazylice Św. Rodziny kon-celebrowali wraz z ks. Janem Laryszem: ks. Piotr Kowalski i ks. Alojzy Nowak. Do mszy służył również Antoni Po-spiszyl szafarz z Kościoła pw. Wniebo-wzięcia NMP w Branicach.

Na początku mszy ks. Alojzy No-wak mówiąc o śp. biskupie Józefie Na-thanie zacytował fragment tekstu z jed-nej ze stron internetowych: „Zdarzają się ludzie, którzy są jak kamienie milo-we na drodze postępu; ludzie wielu ta-lentów – prawdziwi humaniści. Ich ta-lent, serce i siła woli zmieniają zastaną rzeczywistość i popychają ja ku nowe-mu. Wreszcie, na całe szczęście dla ludz-kości, zawsze znajdują się ludzie, któ-rzy mają w sercach miłość dla bliźnie-go, a szczególnie dla tych najbardziej potrzebujących wsparcia i serca; ludzi chorych i najbiedniejszych...”. Te słowa dobrze oddają istotę życia i działalno-ści biskupa Nathana, ale nie tylko Jego, bo również tych wszystkich ludzi, któ-rzy dbają o dzieło, które po sobie po-zostawił i w tę pracę wkładają całe

swoje serce. W trakcie mszy Pierwsze Czytanie wygłosił Krzysztof Nazimek dyrektor szpitala w Branicach, a Dru-gie Czytanie s. Aleksandra Czapor ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokala-nej w Branicach. W wygłoszonej homi-lii ks. dr Jan Larysz skupił się na Miło-ści Chrystusa odwołując się zawołania biskupiego biskupa Nathana „Caritas Christi urget nos”. Tej Miłości poświę-cił on całe życie, w którym wszystko można zmierzyć, wszystko jest ograni-czone czasem, przestrzenią, posiadany-mi środkami itp. a tylko Miłość Chry-stusa jest nieograniczona.

Ta Miłość była siłą napędową wszystkich działań biskupa Nathana i to Ona dawała mu siłę, wytrwałość i wolę do pracy, której poświęcił całe swoje życie – niesienie pomocy tym wszystkim, którzy jej najbardziej po-trzebowali: ludziom chorym, ubogim, odrzuconym i pogardzanym. Tworząc branickie Miasteczko Miłosierdzia miał właśnie ich w sercu – „Wszyst-ko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczyni-li” (Mt 25,40). Całe swoje dorosłe życie służył Chrystusowi z miłością służąc chorym i ubogim.

Mimo, że ks. Larysz mówił po Cze-sku, to przekaz był czytelny i zrozu-miały. Po mszy ks. Alojzy Nowak po-dziękował wszystkim przybyłym oraz dyrekcji i pracownikom szpitala, którzy swoją codzienną pracą na rzecz ludzi chorych i dbałością o dzieło biskupa Nathana są kontynuatorami tych za-sad, który był On wierny aż do śmier-ci. Przypomniał też słowa biskupa Na-thana, które ten wypowiedział na łożu śmierci umierając z dala od tego co ukochał: „Umieram jak Hiob, ale Boga się nie wyrzekłem”.

Na zakończenie kapłani i wszyscy zgromadzeni w bazylice podeszli do sarkofagu Biskupa Nathana i zmówili Modlitwę Różańcową za śp. bpa Józe-fa Nathana i jego zmarłych krewnych oraz zmarłych pacjentów i pracowni-ków szpitala.

Hieronim Śliwiński

Nad mogiłą biskupa Nathana przemawia biskup Stanisław Zela – 4 II 1947 r.

Page 7: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 7

Krzysztof Nazimek dyrektor szpitala

(od lewej) ks. Alojzy Nowak, ks. Jan Larysz i ks. Piotr Kowalski Księża w drodze do sarkofagu śp. bpa Józefa M. Nathana

SM Aleksandra Czapor

Modlitwa przy sarkofagu biskupa Józefa M. Nathana zakończona błogosławieństwem.

Ks. dr Jan Larysz

Page 8: zygzak - 1-3/2015(182)

Goście z Ukrainy wraz z dyrekcją szpitala przed pawilonem K

W bazylice świętej Rodziny

Grupa Gości z Żytomierza w trakcie zabawy karnawałowej

Goście z Ukrainy i z opola w kaplicy szpitalnej i krużgankach

Dyrektor Krzysztof Nazimek pokazuje Gościom oddziały ZoL w pawilonie K

Freski w sali gimnastycznej

o historii bazyliki świętej Rodziny opowiada ks. Alojzy Nowak

Page 9: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 9

WYDARZENIA

Pod koniec stycznia i na początku lutego br. w Wojewódzkim Spe-cjalistycznym Zespole Neurop-

sychiatrycznym im. Św. Jadwigi gościły 2 delegacje z Ukrainy. Pierwszą grupę, która przebywała w opolskim szpitalu w dniach 26-30 stycznia 2015 r. tworzy-li: R. Melnyk – dyrektor Departamentu Ochrony Zdrowia Obwodowej Admi-nistracji Państwowej, W. Stasiuk – dy-rektor Policealnej Szkoły Medycznej, Т. Maslak – lekarz naczelny Centralne-go Szpitala Miejskiego oraz M. Mułyk – lekarz naczelny Obwodowego Szpita-lu Neuropsychiatrycznego nr 3. Goście z Ukrainy odwiedzili również szpital w Branicach.

Wraz z dyrektorem branickiego szpitala Krzysztofem Nazimkiem, z-cą dyrektora Waldemarem Mrowcem, Anną Dudziak kierownikiem Pracow-ni Terapii Zajęciowej i Benedyktem

Pospiszylem dyrektorem Medyczne-go Studium Zawodowego w Branicach zwiedzili niektóre oddziały szpitalne, bazylikę pw. Św. Rodziny, kaplicę, salę gimnastyczną oraz pomieszczenia PTZ. Z ich wypowiedzi wyrażanych w cza-sie tej wycieczki wynikało, że branic-ki szpital zrobił na nich bardzo dobre wrażenie. Szczególnie podobała się ar-chitektura, dobre warunki leczenia cho-rych, odnowione obiekty i dbałość o hi-storię.

Druga grupa Gości z Ukrainy prze-bywała w opolskim szpitalu w dniach 9-12 lutego br. W jej skład wchodzili: Tatiana Szewczenko kierownik Dziecię-cego Psychoneurologicznego Oddzia-łu Żytomierskiego Psychiatrycznego Szpitalu nr 1, Iryna Gryniowa zastęp-ca lekarza głównego Żytomierskiego Psychiatrycznego Szpitalu nr 1, Tatia-na Ponomarczuk kierownik Psychia-

trycznego Oddziału dla Dorosłych Ży-tomierskiego Psychiatrycznego Szpitalu nr 1, Natalia Wowk psychiatra Dziecię-cego Psychoneurologicznego Oddziału Żytomierskiego Psychiatrycznego Szpi-talu nr 1, Wiktoria Migowa kierownik Psychiatrycznego Oddziału dla Doro-słych Żytomierskiego Psychiatrycznego Szpitalu nr 1.

W dniu 12 lutego ukraińscy goście odwiedzili Branice, gdzie mieli okazję uczestniczyć w zabawie tanecznej zor-ganizowanej dla chorych w sali gim-nastycznej (o czym piszemy na str. 5) i bawić się razem z chorymi. Zwiedzili również bazylikę Św. Rodziny, kaplicę szpitalną i krużganki. O historii tych miejsc opowiadał ks. Alojzy Nowak. Goście zatrzymali się również przy sar-kofagu śp. biskupa Nathana na krótką chwilę zadumy i modlitwy.

Hieronim Śliwiński

goście z ukrainy W bRANICACh

z dobrego serca

od kilku lat o chorych leczących się w Samodzielnym Woje-wódzkim Szpitalu dla Nerwo-

wo i Psychicznie Chorych w Branicach pamięta pani Ursula Ingle z Niemiec, która poświęcając swój wolny czas, or-ganizuje zbiórkę datków pośród przyja-ciół i znajomych w Bielefeld na ich po-trzeby. Pani Ursula przesyła na konto szpitala 300, aby wesprzeć najbardziej potrzebujących pacjentów. Za przeka-zane pieniądze zostały zakupione bie-lizna osobista i odzież dla 15 chorych, którzy nie mają własnych dochodów. Prezenty te 30 stycznia br. przekazała naczelna pielęgniarka szpitala Czesła-wa Gałka. Sprawiły one chorym dużo radości. W imieniu obdarowanych ser-decznie dziękujemy pani Ursuli Ingle oraz tym wszystkim osobom, które od-powiedziały na Jej apel i wsparły ten szczytny cel. Życzymy szczodrym Dar-czyńcom wszystkiego najlepszego.

Hieronim Śliwiński

DARY DLA ChoRYCh Z NIEMIEC

Freski w sali gimnastycznej

o historii bazyliki świętej Rodziny opowiada ks. Alojzy Nowak

Page 10: zygzak - 1-3/2015(182)

10 ZYGZAK

bRZEChWA I TUWIM nie tylko dla dzieci

(...)zawsze bardzo się cieszymy, że mogliśmy wlać troszkę radości w serca widza.

Page 11: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 11

WRAŻENIA – oDCZUCIA – oPINIE

Upartość w dążeniu do celu daje motywację i chęć do działania, do nauki, do życia. Nie można rezygnować z aspiracji do tego co się lubi. To credo jest na dłuższą metę prawdziwe.

Page 12: zygzak - 1-3/2015(182)

12 ZYGZAK

WRAŻENIA – oDCZUCIA – oPINIE

Page 13: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 13

WRAŻENIA – oDCZUCIA – oPINIE

podziękowanie ZA KoNCERTWspólnie śpiewana pieśń daje radość – to śpiew serca, śpiew duszy...

Page 14: zygzak - 1-3/2015(182)

14 ZYGZAK

FASCYNACJE

PoDRóŻ SENTYMENTALNA stopem po francjiCzęść 4

Page 15: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 15

Page 16: zygzak - 1-3/2015(182)

16 ZYGZAK

TWóRCZość

K iedy w niebo spojrzysz latem, do-strzeżesz w Drodze Mlecznej ła-będzia. Gwiazdozbiór ten uwa-

żany w starożytności za bramę niebios. Tam zaczyna się wszechświat. Anioł na skrzydłach łabędzia wraca do domu. Zostawia za sobą Ziemian, Ziemię. Dosyć ma wojen i mordu. Dosyć ma chaosu i zamieszania. Dosyć ma bólu i męki. Dosyć ma samozniszczenia ludzkości i jej dążenia do samozagłady. Nie czuje się bezpiecznie wśród nas. Zagubiony, przestraszony, przerażony i zdruzgotany wraca do swego domu. I oto zobaczyłam Anioła na grzbiecie

łabędzia podążającego, uciekającego od ziemian w stronę spokoju, w krainę miłości. Spieszy się. Wraz z wiatrem kosmicznym, wraz z przerażeniem pę-dzi do ojca swojego i matki. Anioł nie ma już siły, jej resztkę wykorzystuje na lot do domu. Zobaczyłam go na niebie. Jego skrzydła wzmagają lot łabędzia. Gdy ten już z sił opada, Anioł dodaje mu skrzydeł. Żeby tylko uciec, żeby tyl-ko najdalej od ludzi, żeby tylko zdążyć przed zagładą.

Czy Anioł jest tchórzem? Kto po-zbiera resztki z pogorzeliska, jeśli nie zdąży dotrzeć do domu i powiedzieć swoim rodzicom o katastrofie? Kto obroni dziecko, matkę, jeśli nie zdą-ży uciec, czy raczej wrócić do nieba. Znalazł się Anioł w Rozpadlinie Łabę-dzia. Już, już, jeszcze moment i prze-kroczy Bramy Niebios. Ja patrząc na tę ucieczkę, czekam. Pragnę, aby zdążył nim Ziemia rozpadnie się na kawałki. Widzę jego lot pełen strachu. Ostat-ni Anioł i ostatni lot. Resztka Miłości, resztka nadziei, resztka wiary, resztka dobroci opuściła nas. Ciekawa jestem czy zdąży poskarżyć się matce i ojcu.

Ja zobaczyłam takiego Anioła uwiecznionego w drewnie, wypalone-go Anioła na grzbiecie łabędzia. Nie znam osoby, która wykonała tę pracę. Wiem jedynie, że jest kobietą. Jej wy-obraźnia, jej Anioły mówią. Do mnie przemówił samotny Anioł podążający w stronę Niebios. Belka

UCIECZKA ANIoŁA

przemijanieżycie to sen gdy się obudzę

już mnie nie będzie

pomiędzy snem a jawą marzeniem a rzeczywistością

jest wyspa wspomnieniom najbliższa gdzie życie nabierało kolorów

a pierwsze wzloty i upadki zmieniały niewinność

w dojrzewającą do grzechu dorosłość

wszystko minęło tak szybko zgubiona rękawiczka rozdarte spodnie

podrapane kolana słodycz jabłek spoglądających kusząco z ogrodu sąsiada

durzający zapach wolności nad leśnym jeziorem

odeszła wiosna lato nastała jesień wspomnienia kruche

jak liście żółkną i opadają chociaż tęsknota zapuszcza

coraz głębiej korzenie źródło wysycha

zwróć mi Panie chociaż na chwilę zapach bzu pierwszego porywu pierwszą łzę uronioną z miłości

później niech nastanie zima

jak ewa kłujesz oczy bezwstydną nagością

czerwone usta niecierpliwie zachęcają strome piersi twarde

pod dotykiem wzroku rozchylone uda nęcą zaproszeniem

blask świec jak tańczące dłonie na jędrnych pośladkach

w wyciągniętych ramionach namiętność niczym soczyste jabłko

kusisz

kraina poezjizagłębiając się w poezję

wkraczam do innego wymiaru wędrując po ogrodach marzeń

emocji nadziei poznaję tajniki stworzonego piórem świata

wyobraźnia prowadzi mnie ścieżkami twórcy

proste lub zawiłe myśli otwierają drzwi do krainy tysiąca wrażeń

niczym podróżnik odkrywam nowe lądy z bujnie kwitnącymi

tajemniczymi wersami

Andrzej Iwanowicz Autorka pośród swoich prac

Page 17: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 17

TWóRCZość

b yłam u siebie w domu, a moim domem rodzinnym jest wieś i dom w niej. Byłam tam. Miałam

czysto w domu. Posprzątane. W szafach poukładane. Wszystko na swoim miej-scu, wszystko ma swoje miejsce. Porzą-dek. Cieszyłam się spokojem i radością rodzinnego ogniska. Dzieci wychowa-łam, wzięłam pod opiekę dwóch chłop-ców. Mieli dziesięć lat. Bliźniacy. We-sołe dzieci, radosne i spokojne, że mają swój dom.

W ten porządek zjechała się cała moja rodzina: ojciec, mama, siostry i dzieci sióstr, dzieci ich dzieci. Zrobili sobie imprezę w moim domu. Trzeba wiedzieć, że cała moja rodzina odwró-ciła się ode mnie. Nie akceptują mojej choroby i mnie. Zazdroszczą? Nie rozu-miem czego mogliby mi zazdrościć, ale wiem, że największą ludzką słabością czy wadą jest właśnie zazdrość. Kieru-je ona ludzkim życiem w sposób nie-uświadomiony.

I tak rodzina moja pełna zawiści i zazdrości nagle zjawiła się w moim domu. Rozprzestrzenili się po każ-dym zakątku. Zabrakło miejsca dla mnie i moich dzieci. Bliźniacy pobie-gli bawić się w sadzie, a ja próbowałam opanować rzeszę ludzi w moim domu. Karnawał trwał. Jedna z moich sióstr czmychnęła do innego mojego pokoju. Przeglądała zdjęcia i moje osobiste pa-piery, dokumenty i listy. Przyłapałam ją jak kradnie moje zdjęcia. Schowała do torebki. Zapytałam ją co robi. Odparła z uśmiechem na twarzy, że zabiera zdję-cia, bo chce mieć je dla siebie. A w in-nym miejscu domu impreza trwa. Ba-wią się. Siostrzenica leży w łóżku i się śmieje. Rodzice w uścisku namiętności

nie krępują się, wyrażając swoje seksu-alne emocje.

Stanęłam bezradna, nie potrafiłam ogarnąć całego tłumu ludzi. Zapomnia-łam o dzieciach. Zjawiła się w moim domu lekarka. Psychiatra. Oznajmi-ła, że przyszła po dzieci. „Boże, moje dzieci. Gdzie one są?” Zaczęłam szu-kać chłopców. Lekarka powiedziała, że dzieci uprowadzono. „Jak to? Teraz ja stanę przed sądem. Zamkną mnie. Nie zapanowałam nad gawiedzią, nad tym rozpasanym tłumem.”

Czułam, że w tym tłumie nie ma szczerości, że przyszli mnie okraść z wszystkiego. Wyciągali z szaf wszyst-ko, z każdego zakamarka. Ukradli dzie-ci. Cały ten korowód był po to, by za-brać mi dzieci. Kto teraz odpowie za ten czyn? Pojawiła się inna Pani doktor, bardziej łagodna i ludzka. Powiedzia-ła, żebym się nie martwiła, odpowie sąsiadka za uprowadzenie dzieci, po-nieważ zdradziła mojej rodzinie gdzie mieszkam. Pomyślałam, że ona też nie jest winna, ale w tym momencie było mi lżej, że odpowiedzialność spada na kogoś innego. A potem moi rodzice znaleźli się w klatce, gdzie były gołąbki, jakie robiła zawsze mama. Krzyczałam do nich: „To wasza wina, że skradziono mi dzieci. To wy odpowiadacie za to, że będę teraz odpowiadać przed sądem. To Wy zorganizowaliście ten karnawał. To Wy byliście w spisku z całą rodziną. To Wy, to Wy, to Wy...

A potem zostałam sama. Znalazłam się w mieście, gdzie przyszłam na świat. Szłam do domu rodzinnego. Po drodze usiadłam na huśtawce i pięć razy poko-łysałam się na niej. Nigdy nie lubiłam huśtawek, i jako dziecko, i jako dorosła. Będąc na niej byłam dzieckiem. Dziew-czynką siedmioletnią czy ośmioletnią. Czułam się samotna i opuszczona przez wszystkich. Zeszłam z huśtawki i po-dążyłam samotnie w kierunku domu rodzinnego, chyba, bo tego nie byłam pewna. Sama. Opuszczona. Szłam. Jako ośmioletnia dziewczynka.

Dobrze, że mi się to tylko śniło. Belka

samotność WE śNIE I NA JAWIESA MoT Ność JEST JAK oGRóD, W KTóRYM DUSZA USYChA, A KWIATY PRZES TAJą PAChNIEć. Marc Levy

Page 18: zygzak - 1-3/2015(182)

18 ZYGZAK

baśń J E S T E MC zas kosztuje. Jest to męczeńskie (jego) zajęcie. Liczy

się trud. Wysiłek to jedna z jego postaci. Tak co dzień. Praca jest opłacalna. Harmonogram zajęć. Płaca po-

nadto jest opłacalna. Zbitek słowny. Masło maślane. Rano trzeba wstać. Przeciągam się, ziewam. Ścielę pościel, wersal-kę trzeba zamknąć. To raptem guziczek czasu. Marcel Pro-ust wie o tym oczywiście, czym wszystko to się je. Jego seria „W poszukiwaniu straconego czasu”, utwór o spaniu. Bar-dzo nudny. Świetny. Kosztowanie słów. Miękisz esystencjo-nalny prozy. Delektowanie się narracją. Monotonia. Omalże nie letarg. Czas jest ruchomy w tak częsty sposób. Jest pro-balistyczny i chwiejna jego przyszłość, co ze sobą nie idzie w parze. Przeszłość na motywach, historyczność snu. Plan i dekoracja siwizny.

Łóżko, coś wygodnego. Muślinowe poduszki. Płócienna pościel. Lampka nocna i wiara, że nie psuje oczu. Przy czy-taniu. Pokój sypialny i przyciemnienie. Umywalka, lustro tak samo jak kiedyś. Komoda szafa. Oglądałam utwór filmowy na podstawie książki Levisa Carolla „Alicja w krainie cza-rów”. Surrealistyczne widmo. Takie kolorowe bogate prze-słanie. Rozwijające wyobraźnię. Bardzo kosztowne dzieło. Magia, która absorbuje sen. Wyobraźnia. Sen wieczny. Na-wet halucynacja. Uczucia. Utwory filmowe. Teatr. Opera. Śpi się co noc. W senniku jest ich snów moc. Wszystkie mają znaczenie. Są prozaiczne i miłosne. O ślubie, śmierci, kocha-niu. O złu i dobru. O nurtujących przeżyciach. O obycza-jach szkołach szpitalach. Odpoczywać należy o czasie. Naj-lepsze są sny ze zmęczenia. O czasu. O czuwanie. O zakony kontemplacyjne. O miłowaniu męczeństwa. O wyczerpanie. Przywiązanie do pory dnia. Już czas. Śpiewają bracia i sio-stry klasztorne. O świtaniu. Mieć właściwe podejście do obo-wiązku. Zahartowanie, dryl. Musztra w wojsku. Wszystko o właściwej porze. Ludzie pracują na czas. To jest tzw. (re-kord) akord. Jest i rekord. Praca w fabryce. „Ziemia obieca-na” ut. Władysława St. Reymonta to praca nagminna. Rekord to praca heroiczna. Czas pracy jest miarodajny. Czynności

pracy fizycznej a umysłowej. Udział inteligencji w procesie pracy trwałej. Wypoczynek. Różne zawody. Różna płeć a eta-py rozwoju. Kwestia czasu. Chronometr. Zegar jest estetycz-ny zazwyczaj. Oprawa. Jego rola. Zdążyć. Spóźnić się. Wy-ścig z czasem. Doba. Miarka. Przymiarka. Wszystko zgodnie z planem. Musi pasować ten projekt. Zdolności uwarunko-wane pogodą. Prognoza. Oczekiwanie.

Dworzec zdominowany przez zegar. Czas relaksu. Wy-poczynek. W góry nad morze nad jeziora. Szkolny dzwo-nek. Korepetycje wojenne, komplety, praca w kopalni. Ty-rania czasu. Swoboda kanikuły. Wędrowanie borem lasem. Mieć na wszystko i o każdej porze czas. Zmieścić się w cza-sie. Czas choroby. Trwanie, przetrwanie. Podział ról. O każ-dej porze i o każdym czasie. Wychowanie w procesie kształ-cenia. Wszystko ukierunkowane rytmem. Proporcja. Uncja. Centymetr. Karat. Miligram. Miara. Buty na przymiarkę. Fa-son. Dobór. Wychowanie. Takt. Czasochłonne zajęcia. Lekcja i pauza. To jest dla kogoś oczywiste, że szczęśliwi czasu nie mierzą. To młodość. Każdy wie, że obyczaje należy szano-wać. Mikołaja Reja „Żywot człowieka poczciwego”. Jest ściśle

TWóRCZość

Page 19: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 19

podporządkowany rytmem biologicznym. Słońce też mierzy czas. Cebula. Zegar z łańcuszkiem. Zegar skrzyniowy. Zegar z kukułką. Zegarek na ręce. Cofanie się w czasie. Coś, co jest minione arche. Poszukiwanie kultur. Coś, co jest przeszłe. Kultury tak różniące się. Dziedzictwo narodowe. Sport jest uzależniony od czasu. Rekreacja. Gimnastyka. Mecz. Skoki. Ring. Zajęcia. Szkoła. Praca. Pobyt gdzieś zawsze. Gastrono-mia. Wypieki. Ciasto się piecze określony czas. Minutnik, aby ugotować jajko. Kalendarz ścienny. Wszystko ma grać, jak w zegarku. Badania wszelkiego rodzaju. Instytut miar i wag. Badania naukowe. Operacje. Pieniądz, miernik rozkoszy. Temperatura wrzenia. Matematyka liczenie długa noc po-ślubna. Ostyganie zamiarów. Czas życia i czas śmierci. Nie-bo i piekło są nieskończone. Rodzenie i wzrost. O tej samej porze. W tym samym właśnie miejscu.

Czas zabawy szybko płynie. Szczęśliwi czasu nie mie-rzą. Cieszyć się to nie zważać na przestrogi. Czas się kur-czy i rozszerza. Jest to zjawisko zauważone. Czuwanie, sen. Dzień szary robotniczy i dnie spokoju. Wesołe dni odpo-czynku. Odwiedziny tak niespodziewane czasem. Punktual-ność. Spóźnienie, opóźnienie, lektura.

O tej porze przyjmuję gości. Etykieta. Praktyka wszelkie-go rodzaju. Sędzia. Lekarz. Lekcje. Rekolekcje. Msza. Czas Boga. Nawrócenie. Koleżeństwo. Przyjaźń. Spacer. Zakupy. Bazar. Spóźnienie. Przewidywanie. Scena. Cmentarz to cza-sownik. Jest to miejsce święte. Drugi Kościół i drugi ogród. Tu czas się czuje. Ta sypialnia, to kołysanka. To pole, te drze-wa. Budujemy nowy dom. Jeszcze jeden. Mamy taką nadzie-ję. Remont. Przeprowadzka. Czas jest cały czas. Czas uszczę-

śliwia. Czas inwigiluje. Wyznaczyć sobie pole do popisu. To kłuje. Czyhanie na Boga. Złodziej czasu. Jest tyle do przeka-zania. Lubię jak mi ktoś (mówi) opowiada.

Idę do fryzjera. Na zakupy. Do ratusza. O tej samej po-rze. Odbywają się czasem. Wyznaczone. Czynne. Nieczynne. Zaraz wracam. Jeszcze zdążę. To jest pilne. Na cito. Regula-min i dziennik. Unormowanie zarobków. Stała płaca. Stała praca. Pobyt stały na zawsze. Do widzenia. Śniadanie obiad kolacja. Nigdy zawsze od czasu do czasu. To ma znaczenie. Pracuję właśnie nad tym. To będzie kosztowało. Dobytek stały. Wszelkie plany i prawa. Ściśle tajne. Umowa. Wyjazd przyjazd. Czasem: E, wydaje ci się. Nie jest tak źle. Czas goi rany. Do wesela się zagoi. Przyszła kryska na Matyska. Środ-ki lokomocji. Pociąg, autobus, samolot, wyciąg... Przejezdna ulica. Samochód. Bateria. Akumulator. Wyczerpanie. Stacja. Antena. Satelita. Inne odległe planety. Podróż w czasie. Kon-ferencja się nie odbyła. Zaistniał kłopot. Przyczyna obiek-tywna. Temperatura i jej pomiar. Geodezja. Parkowanie. Tu można. To jest właściwe miejsce.

W czasie deszczu dzieci się nudzą. Spacer o tej właśnie porze. Tylko wróć. Masz na to dokładnie tyle czasu. Mier-nik wartości. Wynik pozytywny i negatywny. Proporcje. Tyle właśnie składników. Tyle ile trzeba. O której to wraca się do domu. (Masz na to dokładnie tyle czasu a tyle). Komplika-cje. Naprawa. Dowód przeprowadzić w czasie tym a tym. Nie mam na to czasu. Zmieścić się w czasie. Mieć czas na wszyst-ko. Przebacz mi, to nie potrwa długo. Teraz odpoczywaj. Ra-chunek różniczkowy. Horoskop. Elementy. Operacja. Lecze-nie się przedłuży. Ręka się zrosła. Musimy poczekać. Jest

Page 20: zygzak - 1-3/2015(182)

20 ZYGZAK

WYDARZENIA

Pani całkiem zdrowa. Ileż można stać w kolejce. Niech Pani się ze mną rozliczy. Pieniądz. Opłaty za czas. Ile można to używać. Wskazówki. Wytyczne. Rozpiętość. Od wtedy wła-śnie. Dopokąd. Właśnie wtedy, kiedy. Już wiem. Nie starczy ci czasu. Przyjdź do mnie o tej porze, co zawsze. Zatelefonuj. Przypomnij się. Daj mi znać. Wyprawa. Wielki plan. Wszyst-ko w odpowiednim dniu. Do nas w nocy o północy. To tu się odbywa trening. To trwa. Liczba kontroluje czas. Wiecz-ność. Skrajność. To się stało wtedy gdy. Niby nic, a tak to się zaczęło. Przeżyłam z tobą tyle lat. Wiesz ile to jest. Tylko się nie spóźnij. Wreszcie wróciłaś. Natychmiast. Zaraz dopokąd. A wtedy. Ileż można. Udowodnij mi. To się musi stać. Gdyby nie to. Zaraz, zaraz. Czekaj, czekaj. Powroty i przyjazdy. O tej samej porze. Ja poczekam. Mi się nigdzie nie śpieszy. (Masz na to dokładnie tyle a tyle czasu). Doba, do południe, rano, południe, pora obiadowa, podwieczór, kolacja, noc. Dieta. Grafik to były czasy. Pamięć. Jesteśmy jeszcze niestarzy. Wy-jazd. Przedłużenie pobytu. Tylko spokój nas może uratować. Nie dajmy się zwariować. Chodzenie po ulicach. Zaglądanie na wystawy. Zwiedzanie zabytków, skansen, galeria. To co się dzieje jest pod kontrolą. Przymus. Stulecie, tysiąclecie. Rano myśleć, żeby przeżyć uczciwie choćby jedyny ten ostat-ni dzień. Planowanie. Ludzie to lubią. Aby do wiosny. „Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli”. Historia, nauka pamięci zdwojonej. Astronomia.

Kiedyś odejść tak naprawdę. Rozpacz. Histeria. Nie wie-dzieć, kiedy nadejdzie czas ostateczny. To jest temat niewy-czerpany. Liczyć do nieskończoności. Pomagać sobie, bo nie zdążę. Okazja. Świetnie. Głębia. Nauka jest panią zrozumie-nia. Wszystko odbywa się w czasie. Nauka zawodu. Określe-

moja prośba Do bISKUPAZwracam się z prośbą o wysłuchanie. Zwracam się

z prośbą o posłuchanie. Zwracam się z prośbą o szczyptę ciepła, miłości garstkę, zrozumienia dro-

binę. Stale poszukuję prawdy o sobie. Od głębokiej wiary, a ra-

czej strachu przed piekłem, przeniosłam się w stronę Istoty Wszechobecnej we wszechświecie. W stronę kosmosu ode-szłam. Tam szukam Boga. Nie myślę o sobie. Jestem na koń-

nie przebój, jak często to słyszę. Niewyczerpane możliwości. Są granice. Przekroczenie przepisów. Groźny czas. Wojna. Rozplanowanie broni. Atak. Możliwości obronne. Czas jest niematerialny. Jest przyczyną. Jest procesem. Jest błogosła-wieństwem. Dom, w którym rosłam, z którego odeszłam. Pamiętać należy, że wspomnienie jest regularne. Jest wyma-gane i prawdą jest, że z tęsknoty pisze się listy. Rozmawia przez telefon. Odwiedza się. Nostalgia. Żałość. Ból. Śmierć. Kiedyś się umiera. Na zawsze. Smutek. Trwoga i drżenie. Søren Kierkegaard. Pląs czasu. Filozofia. Nurt czasu. Myśli. Ich miejsce. Skandal w czasie wynaturzonym. Chińszczyzna. Nic nie wiem. Niedorozwój. Czas wypaczony. Biesiada. Czas uciechy. Zdolność wypracowana. To trwało, zanim się tak stało. Uśmiech losu. Ciężkie czasy. A niech tam. Sprzykrzy się jej. Oddaj mu. Pięknym za nadobne oddaj.

Geront. Podróż statkiem. Szybszy samolot. Idę i dojdę. Z tęsknoty się umiera. Kiedyś to nastąpi. Dobić. Stoczyć po-jedynek o dokładnym czasie. Odnaleźć się w tych warun-kach. Kontra sygnał. Szyfr. Czym jest czas? Wielką niewiado-mą. Czas jest ruchomy, wsteczny, zwrotny, wieczny. Dokład-na data narodzin i śmierci. Bilet. Podatek. Środki płatnicze. Handel wymienny. Waluta. Okres. Granica. Treść i forma. Kara nagroda oczekiwanie. Przychodnia kolejka. Ogonek. Świniobicie o tej porze roku. Wypas krów i owiec. Czasopi-smo, proces sądowy. Rozprawa. Naprawa urządzenia skom-plikowana. Przedłuży się miejscówka. Obiad w restauracji. Od wtedy do wtedy. Idę na przymiarkę do krawca. Idę oddać buty do szewca. Pory roku. Snu mój sprawco. Moja tęsknota, moje czuwanie. Mój ból… „Nie pamięta wół, jak cielęciem był”. Tekst i grafiki EWY

cu, jednak jestem tutaj. Pośród. Czas w jakim żyję jest pe-łen pozornego spokoju. Mam wrażenie, że ludzkość siedzi na bombie atomowej. Co ja mogę począć, kiedy wśród nas tak wątpliwy jest byt każdej istoty ludzkiej. Ludzie są smutni, szarzy, chodzą z opuszczonymi głowami. Wieczorami opusz-czają żaluzje, zasłaniają firanki, żeby nikt przypadkiem nie zajrzał do ich smutnych wnętrz. Niewielu potrafi się bawić. Każdy biegnie wśród własnych myśli, gonionych walką o co-dzienność. Czy mogę coś zrobić? Piszę tę prośbę z nadzie-ją, że zostanie odebrana pośród stosu wielu listów. Proszę o uśmiech dla wszystkich. Proszę o radość dla wszystkich.

Proszę o odrobinę nadziei. Gdy będziesz przed ołtarzem, czy w zwykłych codziennych czynnościach, proszę

oddaj nam szczyptę swojego tchnienia, by ocie-plić serca samotnych i opuszczonych. Ufam, że

myślą, jaką masz w sobie sprawić możesz, że w tym samym momencie rozleje się powódź dobrego. Dla-tego pomyśl o nas ciepło i serdecznie, aby jak pro-mienie słońca ogrzewają ziemię, tak niech myśli Twoje ogrzewają serca każdej szarej istoty ludz-kiej.

Proszę o przychylne rozpatrzenie mojej prośby.Belka

Page 21: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 21

WYDARZENIA

A wszystko zaczęło się tak: miałam sen. Śnił mi się duch przyjazny. Stanął w mojej obronie i wszystkie hieny i szakale odeszły ode mnie. Zostałam sama z Moim

Duchem Przyjaznym. Sen zapisałam. A w swojej przysło-wiowej szufladzie znalazłam wiele tekstów. Skompilowałam scenariusz przy pomocy Andrzeja Szymańskiego, zwanego w środowisku aktorskim Docentem. Andrzej jest aktorem, li-teratem i poetą. Stworzyłam scenariusz na podstawie wybra-nych tekstów, połączyłam fabularnie, a Sławomir Kuligowski, który zgodził się wyreżyserować spektakl charytatywnie, zro-bił skróty, ujednolicił fabułę. Scenariusz gotowy, ale co dalej?

W 2013 roku zaczęło się poszukiwanie pieniędzy na re-alizację spektaklu. Stworzyłam projekt wraz z przyjacielem Jeanem Mateuszem Kowalskim pt. „Wieczór w Teatrze”. Chodziłam z nim od urzędu do urzędu, nic nie wskórali-śmy. Pewnego wieczoru, przy okazji koncertu zespołu LE BLUE w jednej z opolskich kawiarni, zebraliśmy się wszy-scy sympatycy projektu. Poddałam propozycję, aby stworzyć stowarzyszenie, bądź założyć fundację. Wybraliśmy Stowa-rzyszenie. Karolina Fechner zajęła się pisaniem statutu. Od momentu zarejestrowania statutu, grupa pozytywnie zakrę-conych ludzi zaczęła swoje działania. Stowarzyszenie zwa-ne MóJ DUCH PRZYJAZNY działa nieprzerwanie. Były różne pomysły gdzie wystawić sztukę pod tym samym tytu-łem, co stowarzyszenie. W czasie naszych poszukiwań zdo-bycia środków na spektakl, Opolski Teatr Lalki i Aktora im. A. Smolki zakończył przebudowę. Stworzyły się nowe moż-liwości i premiera odbędzie się właśnie w teatrze, gdzie pra-cuję stale od dwudziestu pięciu lat.

W dalszym ciągu brakuje nam pieniędzy na realizację. Scenografię zaprojektowały trzy kobiety: Elżbieta Gądek, Anna Gądek i Maria Bitka. Tworzą one grupę Kuratorki. Pa-nie zgodziły się zrealizować scenografię charytatywnie. Iwo-nie Kapral spodobał się pomysł, aby część scenografii wyko-nali pacjenci tegoż szpitala. Po załatwieniu formalnej zgody z Dyrekcją szpitala neuropsychiatrycznego na Wodociągo-wej na takie działania przystąpiono do realizacji scenogra-fii. Metalowe i drewniane części zakupił i zrealizował teatr. Elementy scenografii z tkanin i włóczek wykonują pacjenci szpitala pod kierunkiem terapeutki Iwony Kapral. Elemen-ty scenografii robione są z resztek materiałów i włóczek, ja-kie posiadałam w domu oraz podarowanych od sympatyków tego przedsięwzięcia.

Od czasu do czasu odwiedzam oddział i z podziwem pa-trzę na tę cudowną pracę. Żałuję, że nie mogę w niej uczest-niczyć, jednak z relacji Iwony dowiaduję się, że dla pacjentów to wielka przyjemność i radość. Powstała już siatka, powstała kolorowa tkanina, tworzy się siedzisko fotela. Będę miała lu-stro, ale jakie. Jesienią zrobiłam sweter na zamówienie. Oka-zał się nie właściwy dla osoby, która zażyczyła sobie swetra czarnego. Ponieważ okazał się za krótki i za szeroki, Kurator-ki postanowiły wykorzystać moje fiasko robótkowe do na-

szego spektaklu. Ze swetra robię szal, do którego będą przy-mocowane lusterka. W rezultacie będę miała tkaninę-lustro. 

Przyjdźcie zobaczyć. Prace trwają, ja uczę się tekstu, cze-kamy tylko na zakończenie realizacji „Dziadów” A. Mickie-wicza w reżyserii Pawła Passiniego, w których biorę udział. Od 16 marca 2015 r. rozpoczęliśmy próby do monodramu „Mój Duch Przyjazny”. Reżyserem jest Sławomir Kuligowski, scenografią zajmuje się Grupa Kuratorki zaś oprawą muzycz-ną Piotr Latarnik.

Wszyscy pracujemy bez żadnego wynagrodzenia. Reali-zatorzy zgodnie stwierdzili, że nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Ważna jest sprawa, w którą zaangażowaliśmy się. A sprawa dotyczy przedsięwzięcia teatralnego, porusza-jącego problem samotności, samotności w chorobie. Uzna-liśmy, że warto mówić i oswajać ludzi z problemem chorób psychicznych poprzez sztukę. Dla pacjentów szpitala, którzy realizują część scenografii  jest to wielkie wydarzenie i po-czucie, że angażując się w realizację teatralną, też robią coś dla siebie.

Ja ze swojej strony śmiało mogę powiedzieć, że mam wie-lu cudownych Przyjaciół, którzy nie przeliczają, ale docenia-ją, dzielą się swoją wiedzą i umiejętnościami. Dziękuję.

Elżbieta Żłobicka

już czas NA REALIZACJĘDrodzy Państwo, nieuchronnie zbliża się 18 kwiecień 2015, godzina18.00. W tym dniu, po wielu perypetiach, odbędzie się premiera spektaklu „Mój Duch Przyjazny”.

Page 22: zygzak - 1-3/2015(182)

22 ZYGZAK

skryć sięSkryć się, skryć

uciec gdzieś daleko zostawić wszystko i odejść

gdybym tak mogła skryć się w Twoich ramionach

zostać tak na zawsze zostać w Tobie

gdybym mogła się skryć pod parasolem Twojego czucia

myśli Twoich serdeczności

gdybyś pokochał mnie mogłabym się skryć

uciec w Ciebie daleko zostawiłabym wszystko

i odeszłabym w sny Twoje tam też skryłabym się

w marzeniach w myśli skryłabym się

skrywam się, skrywam w sobie samej

byś nie wiedział, że skrycie marzę o ukryciu się

w Tobie

żałość

ogień pali, ciało trawi wody dajcie

niech nie płonie żar, tęsknota, żałość, ból

już skowyczę, wyję w głos

boli każdy cios tu kuksaniec

a tam nóż w serce samo

już zadane znajdę kogoś

kto obroni ogień życia mi ochroni?

A tymczasem sama muszę

łapać oddech, łapać swój taka kolej, takie życie

o miłości myślę skrycie o miłości i radości

a na razie jest jak jest...

Belka

Posiedział chwilę jeszcze, spalił i wyszedł. Babcia zadowolona za-kupem i odwiedzinami, patrzyła

jak sąsiad odchodzi. Zamknęła drzwi za sobą, gdy ten zniknął za zakrętem schodów. Nie wiedział czy po papie-rosie kręci mu się w głowie, czy od tej oszałamiającej transakcji. Sto złotych, to przecież tydzień normalnego życia, a może i dłużej, jeśli będzie oszczędny. Włożył rękę do kieszeni, by upewnić się czy pieniądze nadal w niej się znajdują. Majątek. Gdy nieco ochłonął, stwier-dził, że jest wielkim szczęściarzem. Za dawnych czasów, kiedy nie chorował jeszcze, kiedy pracował, potrafił i żyć i odłożyć. A potrzeby były ogromne. Ciągłe operacje córeczki w klinikach różnych miast kraju. Ciągłe podróżo-wanie za Maleństwem. Mieszkał w ho-telach, żeby tylko rano wstać i być przy niej zanim się przebudzi. Wychodził, gdy zasypiała.

Gdy odeszła i Aniołem się stała, wśród gwiazd zamieszkała, nie pamię-tał jak wrócił do domu, co się z nim działo. Nie potrafił pogodzić się z tą stratą. Zamknął się w domu i bał się każdego dźwięku, myśli każdej, cienia. Czas nie zaleczył rany. Zaczął błąkać się po mieście, odwiedzać śmietniki, aby głód zaspokoić. Mógł wylądować na ulicy, wśród kartonów, gazet i śmie-ci, gdyby nie sąsiedztwo z Ową starszą Panią, samotną, ale jak na ten stan po-godną i pogodzoną z życiem.

Zatrzymał się, przemierzywszy ka-wałek miasta z myślą jaki ma cel dzi-siaj. Zdaje się, że z emocji zapomniał. Bez celu, dzisiaj bez celu. Łaził po mie-ście i odwiedzał stare miejsca-śmietni-ki. Bynajmniej nie szperał w nich, jed-nak przy jednym zobaczył spory stos książek. Same dzieła literatury polskiej, szkice Leonarda da Vinci, całą plejadę malarstwa światowego. Obejrzał się, jak

złodziej, który czai się na swą zdobycz. Zebrał książki, tyle ile mógł, wygrzebał reklamówki ze śmietnika, wyczyścił je i starannie powkładał znalezione, po-rzucone książki. Oczywiście poszedł do domu, przejrzał wszystko, posegre-gował, poskładał, ustawił na półkach w pustym pokoju. Zadowolony.

Dokumenty o rentę i inne, które odłożył do teczki, jaką znalazł w swo-im domu upominały się o złożenie w instytucjach. Niechętnie, ale sięgnął po nie. Kilka godzin poświęcił na zała-twienie tych formalności. W ZUS pra-cownica przejrzała jego wniosek.– Proszę przejść do pokoju 24, tam zło-żyć dokumenty. Albo nie, zaprowadzę Pana. Proszę chwileczkę poczekać.– A ja tylko chcę, aby nie mówić gło-śno z jakiego powodu tu jestem.– Oczywiście.

Przeszli do pokoju 24, pani poszep-tała koleżance. Ta wczytała się, przej-rzała.– Wszystko jest w porządku. Proszę czekać na wezwanie na komisję lekar-ską. Wezwanie przyjdzie pocztą.– Do widzenia.– Do widzenia. Wszystkiego dobrego Panu życzę.– A dziękuję, dziękuję – i wyszedł.

W Urzędzie d/s Orzekania o Nie-pełnosprawności wyznaczyli mu ter-min za miesiąc. Poprosił, żeby mu za-pisano na kartce kiedy ma się zgłosić, bo zapomni. Zmęczony, ale w sumie zadowolony, wracał do domu.

Co zrobić z tak fantastycznym za-robkiem? Nie spodziewał się, że otrzy-ma tyle pieniędzy za swój rysunek. Oszczędność to podstawa, jeśli chce przetrwać. Po drodze wstąpił do mar-ketu, zrobił zakupy. Chleb, margarynę posiadał, trochę sera. Wystarczy. Z pa-pierosów zrezygnował, ale za to kupił jednego pomidora i sałatę. Zatęskniło mu się za zielonym. Wierzył, że jak jeść będzie zielone, to wypełni się kolorem. Nie tylko oko trzeba cieszyć kolorami

szczęście ZAKRAToWANECZĘść V

Page 23: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 23

TWóRCZość

ale wypełniać się nimi od wewnątrz, wówczas jest się zdrowym. Nie wydał dużo, resztę zostawił na inne dni. Roz-terka, czy zakupić sobie jakieś materiały do pracy, spowodowała jego intensyw-ne myślenie, co z tym fantem zrobić. Nie, zbyt długo głodował, żeby teraz wydać wszystko. Pudełka. Zobaczył je cały stos w sklepie, pracownik miał je na palecie i wywoził na zaplecze.– Przepraszam – zniecierpliwiony pod-szedł do pracownika – przepraszam, czy te pudełka są wam potrzebne? Co z nimi robicie?– Wyrzucamy je do kontenera.– A czy mogę sobie parę wybrać?– Proszę, byle szybko.– Chwilę to zajmie.

Jeszcze dokładnie nie wiedział co z nimi zrobi, ale zabłysnęła mu myśl, że można na nich pracować. Można je wykorzystać. Spodobał mu się po-mysł. Zadowolony, ze stosem pudełek i zakupami w reklamówce wrócił do domu. Odłożył pudełka w pustym po-koju, jedzenie zostawił w kuchni, wło-żył do starej lodówki i poszedł obejrzeć zdobycz. Ach, co za radość. Oglądał je, w głowie powstawały pomysły, co na każdym z nich będzie. Brakowało mu czegoś trwalszego do ich zdobienia. Miał nadzieję, że ktoś je potem kupi, ale to nie było takie ważne. Wybrał się po-nownie do miasta w poszukiwaniu naj-tańszych długopisów, cienkopisów. Ko-lory, trzeba zakupić kolory. Zwiedzał po drodze sklepy. Pytał z uporem, czy nie mają pudełek na zbyciu. Zdobył jeszcze kilka ciekawych egzemplarzy, kupił co zamierzał i zaszył się w domu.

Pracował od rana do wieczora, zdo-biąc pudła tak, by przyjemne były w pa-trzeniu. Wyobrażał sobie jak pakowane są w nie prezenty na różne okazje, jak potem zostają w domach na pamiątkę, jak cieszą się dzieci i dorośli z otrzy-manych podarunków. Miał nadzieję, że jego cząstka w ten sposób przetrwa, zostanie dłużej niż jedną chwilę. Kilka

dni pracował bez ustanku, dopóki nie uzyskał pożądanego efektu.

Praca na pudełkami pochłonęła go całkowicie. Zapominał o jedzeniu, spać kładł się późno, wcześnie wsta-wał. Przychodziły mu różne pomysły do głowy. Stwierdził, że nie wie jaka jest data dnia bieżącego, nie wiedział, która jest godzina. Pomyślał, że stwo-rzy sobie kalendarz, powiesi na ścianie i codziennie będzie mógł robić sobie drobne notatki, zaznaczać dzień, w któ-rym się znajduje. Nie miał na czym się oprzeć, ponieważ jego czas wyznaczał rytm dnia i nocy, snu i pracy. Życie to-czy się datami, miał wyznaczone kilka terminów i nie chciał ich przegapić. Za-stukał do sąsiadki.– Dzień dobry.Po chwili otworzyła sąsiadka– Aaaa! Dzień Dobry. Mój sąsiad mnie odwiedza. Wejdź proszę.– Nie, nie, ale mam pytanie.– No?– Ma pani jakiś kalendarz na ten rok? Potrzebuję pożyczyć, oddam za ty-dzień.– A mam, taki notesik. A Ty nie masz kochaniutki kalendarza?– Nie mam i mam pomysł, stary pew-nie jak świat ale zawsze to coś.– A co to za pomysł? Zdradzisz mi?– Jak zrobię, co zamierzam to pokażę Pani.Bez słowa sąsiadka weszła w głąb swo-jego mieszkania.

Po chwili wróciwszy, wręczyła mu mały kalendarz– Wystarczy?– A pewnie. Dzięki. Oddam.– Nie trzeba, nie trzeba. Zostaw sobie na pamiątkę.

Zastanawiał się z jakiego materiału zrobić kalendarz. Nie miał pieniędzy. Wyszedł do miasta by czegoś poszukać. Oczywiście zbierał kartony, odrywał największą ich płaszczyznę. Przygoto-wał sobie materiały i do dzieła. Każ-dy miesiąc miał swój rysunek, trochę koloru, trochę szarości, czerni, kresek cienkich i grubych, krótkich, i długich. Potem rysował rubryki na każdy dzień. Pisał daty, zaznaczał niedziele, święta. Był zadowolony z tego pomysłu. Gdy skończył swoją pracę, poszedł do są-siadki. Obiecał. Zastukał, ale sąsiadki nie było w domu.

Zrobienie kalendarza wprawiło go w dobry nastrój, zadowolenie z siebie. Może życie nie jest takie smutne jak mu się wydawało. Może nie jest tragiczne, jak miał w pamięci. Zabłysnęła myśl, że przetrwa trudny czas, że może mu się powiedzie. Optymizm zagościł w jego umyśle. Zabrał kilka swoich pudełek, kalendarz, rysunki i wyszedł do mia-sta. Chciał podzielić się radością z kim-kolwiek, nawet jeśli to jest przypadko-wy przechodzień. Radość i pokorne szczęście go rozpierało. Trzeba mu było wyjść i znaleźć inny punkt odniesienia do swojej rzeczywistości. Belka

SZCZĘŚCIE PRZYCHODZI WTEDY, GDY PRZESTAJESZ NARZEKAĆ NA PROBLEMY, KTÓRE MASZ I ZACZYNASZ DOCENIAĆ TO, JAK WIELE INNYCH MASZ JUŻ ZA SOBĄ.

Page 24: zygzak - 1-3/2015(182)

24 ZYGZAK

WYDARZENIA

M ieszkańcy Branic i okolicz-nych miejscowości mieli oka-zję obejrzeć wystawę prac pla-

stycznych pacjentów Samodzielnego Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwo-wo i Psychicznie Chorych w Branicach zorganizowaną przez Pracownie Terapii Zajęciowej. Wystawę można było oglą-dać w Wiejskim Domu Kultury w Bra-nicach w dniach 18-22 lutego br. Wer-nisaż wystawy odbył się 17 lutego o go-dzinie 16.00.

Przybyli goście już na wstępie mu-sieli doznać miłego zaskoczenia, gdyż na co dzień puste i mało przytulne wnętrze świetlicy zostało bardzo pięk-nie i pomysłowo zaaranżowane przez instruktorów terapii zajęciowej bra-nickiego szpitala. Wernisaż zaszczyci-ło swoją obecnością blisko 120 gości m.in. wójt Gminy Branice Sebastian Baca z małżonką, dr Benedykt Pospi-szyl i Marian Podkówka członkowie Rady Powiatu, dr Barbara Piechaczek

dyrektor Powiatowego Muzeum Zie-mi Głubczyckiej, dr Katarzyna Maler, ks. Alojzy Nowak, MUDr Peter Taraba z Opavy, mieszkańcy Branic, pracowni-cy i pacjenci branickiego szpitala.

Przybyłych powitał dr Waldemar Mrowiec z-ca dyrektora branickiego szpitala, a o idei wystawy i autorach prezentowanych prac w kilku zdaniach opowiedziała Anna Dudziak komisarz wystawy i kierownik Pracowni Tera-pii Zajęciowej szpitala. Na wystawę złożyły się głównie prace trójki twór-ców: Mariana Henela, Jacka Pietrzy-ka z Głubczyc i Mirosława Wieczorka pensjonariusza Zakładu Opiekuńczo--Leczniczego w Branicach. Klimat pre-zentowanych prac był adekwatny do tytułu wystawy, gdyż większość z nich była w klimacie makabry i erotyki. Pra-ce Mariana Henela (na wystawie pre-zentowane były reprodukcje) są ponie-kąd wizytówką twórczości pacjentów branickiego szpitala. Prezentowane były już w galeriach w kraju (Poznań, Kraków) i za granicą (Bruksela, Paryż). Obrazy Jacka Pietrzyka znajdują się w posiadaniu kolekcjonerów z Włoch, Niemiec, Francji, Hiszpanii i Hong--Kongu. Mirosław Wieczorek zwany „Branickim Nikiforem” maluje spon-tanicznie, a jego obrazy są odbiciem chwili, nastroju, tęsknoty. Wszyscy au-torzy nie poddają się nurtom panują-

dozwolone od lat 18-tuNIEZWYKŁA WYSTAWA W bRANICKIM DoMU KULTURY

cym w sztuce, dlatego ich prace są je-dyne, niepowtarzalne, mają swój styl. Opowiadają o świecie choroby widzia-nym od wewnątrz w sposób autentycz-ny, szczery.

Większość odwiedzających miało okazję po raz pierwszy zobaczyć pra-ce chorych i było szczerze zaskoczone ich wysokim poziomem artystycznym oraz ich ciekawą i bulwersującą tema-tyką. Pozytywnej ocenie poziomu prac sprzyjał wysoki poziom aranżacji wy-stawy, który w znakomity sposób pod-kreślał prezentowane treści. Chociażby wycięte w styropianie otwory w kształ-cie dziurek od klucza, przez które moż-na było zobaczyć grafiki, to świet-ny pomysł, który zaciekawiał i budził uśmiech. Dopełnieniem była piękna oprawa muzyczna w wykonaniu Józef Kaniowskiego kierownika Miejskiego Ośrodka Kultury w Głubczycach.

Wystawa stała się prawdziwym wy-darzeniem kulturalnym i pięknym pre-zentem przygotowanym przez terapeu-tów i chorych z branickiego szpitala dla społeczności Branic. Wielkie podzię-kowania należą się władzom Gminy Branice, dyrekcji szpitala w Branicach i tym wszystkim osobom, które pomo-gły w jej realizacji. Wystawa ma zostać w przyszłości zaprezentowana w Głub-czycach i Opolu.

Hieronim Śliwiński

Każdy z nas no si w so bie tematy warte pokazania. Cała sztu ka po lega na tym, by umieć je odkryć w sobie i uzewnętrznić.

Page 25: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 25

Ciekawa scenografia

doskonale wzbogacała

wymowę ekspozycji...można było np. spojrzeć

przez dziurkę od klucza

Wernisaż zaszczyciło

swoją obecnością wielu gości

Jacek Pietrzyk jeden z autorów

na tle swoich obrazów

otwarcia wystawy dokonali: Anna Dudziak i dr Waldemar Mrowiec

Page 26: zygzak - 1-3/2015(182)

26 ZYGZAK

Mirosław Wieczorek (drugi od prawej) – jeden z autorów prac oprawę muzyczną zapewnił Józef Kaniowski

Wójt Gminy branice

Sebastian baca z małżonką

Anna Dudziak z MUDr Peterem

Tarabą z opavy

Page 27: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 27

WRAŻENIA – oDCZUCIA – oPINIE

marcyś

Marcyś w świat poszła dziś mróz w policzki szczypie ją wiatr rozwiewa włosy jej i radością każdy dzień tańczy w kółko kręci się rytm porusza ciało jej ręce w górze nogą fika suknia zwiewna jej pomyka wokół ciała ją obłapia jak kochanek jej najdroższy i wiruje podskakuje wszyscy klaszczą brawo biją i z radości podskakują patrzą na nią ze zdziwieniem skąd ta gracja skąd mrowienie dreszcze po ich ciele wciąż przeszywają wskroś nic nie widzi i nikogo Marcyś wszystkich ogłupiła wokół palca owinęła poszła w świat teraz słońce rozpromienia serce jej gorące

za zakrętem

Nic nie mówisz to dlaczego? Co się stało? Czy coś złego dziś zrobiłem? ona milczy a on dalej -Chodź na spacer zobaczmy co się dzieje za zakrętem ta niewiedza dręczyć będzie rozejrzyjmy się tu wszędzie chodźmy tutaj w te wąwozy w las zielony chodź na spacer razem ze mną I tak poszli ufni w przyszłość ufni w siebie za zakrętem piękny las to miłości nastał czas

BELKA

PARADoKS życia

Milczeć nie wolno. Milczenie nie jest złotem. Milczenie jest paskudnym kłamstwem. Milczenie jest najpaskudniejszym ze wszystkich kłamstw. Marek Hłasko

Page 28: zygzak - 1-3/2015(182)

28 ZYGZAK

WRAŻENIA – oDCZUCIA – oPINIE

Ileż to historii zaczyna się od „Pewnego dnia...”? Pomimo tego że jest ich dość sporo każda z nich może być zupełnie inna. Tak jak opowieści powstałe na oddziale Psychiatrii dla Dorosłych „C” podczas zajęć arteterapii. Zadaniem pacjentów było wspólne stworzenie historii inspirowanej wybranym wcześniej zdjęciem. Każdy pacjent dopisywał jedno zdanie, dzięki czemu powstały różnorodne i ciekawe historie. oto i one.

Pewnego dnia dotarłem koleją na małą stacyjkę.

Spotkałem koleżankę – peł-nia radości. Wspominaliśmy nasze dzieciństwo oraz nasze szkolne lata. Zaplanowali-śmy wspólnie że za dwa ty-godnie spotkamy się i wspól-nie pojedziemy zwiedzać parę mniejszych miejscowo-ści, o których zapomniano.

Pewnego dnia wyruszy-łam na wycieczkę i spo-

tkałam przyjaciół. Poszli-śmy na wspólne zwiedzanie. A następnie odwiedziliśmy nasze rodzinne strony. By-łam zbulwersowana gdyż szlak turystyczny wiódł as-faltową drogą. Lecz gdy do-staliśmy się na górę, naszym oczom ukazał się widok tak piękny że postanowiliśmy jeszcze kiedyś powtórzyć tę wyprawę.

fotohistoriaod podszewki

święta blisko a serce na rozdrożu krzykliwe reklamy „wszystko na sprzedaż”

ciało też ma swoją cenę srebrniki w powszechnym obiegu

chrystus wyrzucił handlarzy ze świątyni

a my?

zapominamy gdzie mieszka bóg wiara odłożona do lamusa

na sumienie nie ma popytu w szarości nie dostrzegamy światła

brak czasu na kontemplację

tradycja otwiera portfele a klucze do duszy rdzewieją

dodatkowe nakrycie nie oznacza gościnności gdy na furtce wisi napis

„uwaga zły pies!”

powrócimy jak powraca wiosna

ziemia budzi się z letargu trawniki haftowane stokrotkami

nabierają kolorów kwiaty otwierają kielichy jak serca

spragnione ciepłego deszczu wiatru słońca

zbudzony motyl ze zdziwieniem spogląda na kształtujące się życie

jego czas jeszcze nie nastał zagubiony tuli się do puchatej wierzby

w śpiewie ptaków słychać miłosne nuty dęby prostując gałęzie

strząsają resztki snu cichy szept strumienia brzmi

niczym powitanie a może to rozmowa

budzących się klonów

czuję jak moje serce przyśpiesza dostrajając się do rytmu

krążących w drzewach soków wiosna zmienia park w tajemniczy ogród

pełen zapachów szeptów śpiewów

gdy zamykam oczy wiatr rozwiewa troski jakby anioł dotknął duszę

palcem odkupienia bóg obiecał zmartwychwstanie

widzę je w rozkwitających kwiatach

na dzwonku przysiadła nadzieja pociągnęła za listek

dzyń utonęło w ciszy

Andrzej Iwanowicz

Page 29: zygzak - 1-3/2015(182)

ZYGZAK 29

Pewnego dnia znalazłam się w północnych Niem-

czech nad Morzem Północ-nym i ujrzałam malowane, odnowione stare domy. Ich parapety były pięknie ustro-jone różnorodnymi kwia-tami. Pełnia barw. W domu mieszkało pewne małżeń-stwo. Małżeństwo to zapro-siło nas do środka mieszka-nia, gdzie spędziliśmy miłe chwile na pogawędkach.

Pewnego dnia wyszedłem do parku i zobaczyłem

tam piękną przyrodę. Pod drzewem leżało wiele ko-lorowych liści. Zaczęła się piękna, ciepła jesień. Lubię jesień. Ot co. Był to jeden z najpiękniejszych dni tamtej jesieni.

Pewnego dnia poszedłem oglądać gwiazdy. Było to

w centrum pięknego miasta. Niebo lśniło od gwiazd. Wi-dok pięknych gwiazd zasła-niały mi stare latarnie. Za-stanawiałem się jak mogę rozwiązać ten problem. Nie lubię latarni. Ot co!

Page 30: zygzak - 1-3/2015(182)

30 ZYGZAK

Z pamiętnika pacjentaPAMIĘTNIKI

Do 4:15 obudziłem się. Wypiłem 0,8 l uryny (moczu Swojego) przeciw-ko „Nowotworom” Mojego Cesarskiego Ciała i przeciwko HIV (AIDS) i prze-ciwko „Trądowi” i przeciwko „Grypie świńskiej” i przeciwko „Grypie hisz-pance”. Przeciwko też „Dżumie” i prze-ciwko „Czarnej ospie” i przeciwko „Malarii” itd. etc. OM MA NI PAD ME HUNG. Do 10:42 rano wypróżniłem się. Stolec był normalny. Podtarłem się papierem „Toaletowym” białym. Pach-nącym. Wykąpałem się pod ciepłym prysznicem „Mleczkiem oliwkowym” czyli mydłem w płynie i gąbką do ką-pieli i do masażu Ciała Mojego Święte-go i czcigodnego Cesarskiego. Na ko-niec kąpieli wziąłem zimny prysznic z rury +40C hartujący Moje Ciało Ce-sarskie i Świątobliwe oraz Czcigodne. Za Lamą Gyalwa Karmapą Cesarzem Tybetu.

Do 5:15 z rana ogoliłem Oblicze Święte i Czcigodne pianką do golenia skóry wrażliwej i maszynką do golenia „Polsilver” o 2 równoległych ostrzach nierdzewnych. Chrześcijanie nie ro-zumieją „Sutry, Tantry i Dzogczen

i idą do Śmierci całym Swoim Życiem i w końcu Umierają w cierpieniach i spadają po Śmierci do 3 Niższych Sfer takich jak Zwierzęta i Rośliny powodo-wane Mocą Głupoty oraz Sfery Głod-nych Upiorów i Upiorzyc oraz do Go-rących i Zimnych Piekieł i tak Cierpią Całymi Wiekami. Albo odradzają się w wyższych Sferach Samsary takich jak Dewy i Asury i Ludzie powstałe mocą Dumy i Zazdrości i pożądaniu seksual-nemu jakiemu podlegają Ludzie z Pla-nety Ziemia. I tak Cierpią całymi Wie-kami. OM MANI PADME HUNG. MANTRA WIELKIEGO WSPóŁCZU-CIA LAMY KARMAPY I BOHATERA CZENRESIKA.

Dzisiaj na Śniadanie zjedliśmy zupę mleczną „Krowią” z gęstym gry-sem „Pszennym”. Do 15:02 dziś źle się poczułem i do Redakcji nie szedłem. Obiadu nie jadłem wcale. Wziąłem leki „Psychotropowe” i kupiłem 2 „Pomido-ry” i 1 kg Śliwek „Węgierek” i opłuka-łem je w misce Żebraczej (mnisiej). Ja Janusz Żebrak „Pomidorami” i śliw-kami podzieliłem się z Przyjaciółmi. Do 19:45 na Wieczerzę zjedliśmy pa-stę mięsną. Ja Janusz z chlebem „Gra-hamem”. Moją margaryną „Wyborną” podzieliłem się z Pacjentami. Byłem na siłowni i ćwiczyłem mięśnie.

Do 20:00 wykąpałem się pod cie-płym prysznicem mydłem w płynie „Oliwkowym”. OM MANI PADME HUNG. Wykąpałem się gąbką do ma-sażu. Do 20:30 dostałem leki rozpusz-czone w wodzie od Pielęgniarza Łuka-sza. Skończyłem pranie czapki czarnej i bielizny o ciemnych barwach. Popiłem leki napojem „Pomarańczowym”. Na koniec kąpieli wziąłem zimny prysznic hartujący Moje Ciało Ludzkie.

Wojtek S. założył Mi Januszowi Moje prywatne „Pampersy”. Dziś zmy-łem Swoją sypialnię i klatkę schodową. Obszyłem nową koszulę HJ.

KONIEC DNIA. OM MANI PADME HUNG. KARMAPA CZIENO I CZEN-RESIG CZIENO OM AH HUM WA-DŻRA GURU PHADMA SIDDHI HUM.

branice, dnia 6 sierpnia 2012 rok, poniedziałek (6 August, Monday work`s). Praca czyni wolnym od cierpień wszelakich umysłów i ciał ludzi. om Mani Padme hung. Karmapa Chienno Czenresig Chienno.

OM MANI PADME HUNG. Do 5:15 obudziłem się. Sen Janusza: „Usiłowa-łem naprawić zamek w drzwiach Domu Rodzinnego, ale nie udało się. Dom był zamknięty tylko na haczyk”. Koniec Snu Cesarza całej Ziemi Janusza Hoffmana.

Do 6:10 namoczyłem w ciepłej wo-dzie z proszkiem „E kolor” gacie i slipy i skarpety po Nocy. Obszczane. „Pam-persy” z Nocy wrzuciłem do kosza na śmieci w Łazience. Ktoś umarł w nocy, bo w Łazience Człowieczej były zielone nosze. Złożyłem pościel po Nocy (po sobie) elegancko. Do 10:40 rano wy-kąpałem się elegancko mydłem w pły-nie „Oliwkowym” i gąbkami do kąpie-li: miękką i szorstką do przetarcia ple-ców. Na koniec kąpieli wziąłem zimny prysznic hartujący z rury +40C. OM MANI PADME HUNG. WIELE KAR-MAPA CZIENNO WIELE CZENRE-SIG CZIENNO OM AH HUM WA-DŻRA GURU PHADMA SIDDHI HUM. Następnie ogoliłem Oblicze Swoje Święte i Czcigodne pianką do go-lenia skóry normalnej i nową maszynką do golenia. Do 12:06 zrobiłem „Schro-nienie” na kocu i kolanach i poduszce na parkiecie „Bukowym”, a rano wcze-śnie po goleniu przejechałem Oblicze Święte i Czcigodne wodą po goleniu „Ogień nocny” odkażając w ten sposób twarz Cesarską.

Na Śniadanie zjedliśmy po 3 plastry kiełbasy „Wieprzowej” z 3 kromkami chleba „Żytniego” oraz łyżkę dżemu ze „Smrodyni” z „Czarnej porzeczki” a później zjadłem „Jabłko” tarte przeze Mnie. Starłem „Jabłko” Moje Małgorza-cie S. Starej Policjantce w myśl zasady: „Jak Kogoś nie możesz sam pokonać to się do takich przyłącz”. Zjadłem 4 zęby tartego „Czosnku” z solą do wody ze studni „Artezyjskiej” (głębinowej). Da-łem Synowi Dawidowi średnią „Cebu-lę”. Zmieniłem skarpety na białe i czy-ste. KONIEC DNIA. OM MANI PADME HUNG.

Janusz Hoffman

branice dnia 3 listopada 2012 roku, sobota (3 Nobember, Saturday) święto żydowskie holiday Jevish.

Page 31: zygzak - 1-3/2015(182)

Za

bawa ka

rnaw

ało

wa w o

biektywie

Do wspólnej zabawy zaprosili: Anna Dudziak i dr Waldemar Mrowiec

Sympatyczna atmosfera i świetna muzyka, to sprawdzony sposób na dobrą zabawę

Dużym powodzeniem cieszył się konkurs ze słodkimi nagrodami Terapia zabawą i uśmiechem

Page 32: zygzak - 1-3/2015(182)

kier

ma

sZ św

iąte

cZn

y w pr

aco

wn

iach