andrzej nadolski broń i strój rycerstwa polskiego w...

177
Andrzej Nadolski Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu Ossolineum

Upload: trandung

Post on 06-Feb-2018

215 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

Andrzej Nadolski

Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu

Ossolineum

Andrzej Nadolski

Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu

Ilustrował Andrzej Klein

W im law • Warszawa • Kraków • Gdańsk pokład Aarodowy- imienia Os.wtińskich Wydawnictwu • 1979

Spis treści

Wstęp 7

Na śladach rycerskiej przeszłości 27

Pancerni średniowiecza 37

Zakuci w stal 81

W podróży, na Iowach, w szrankach 109

Bibliografia

m Wykaz skrótów

123 Explanation of illustrations

124

List of abbreviations 127

Ilustracje 129

Wstęp

Naiwne sformułowania, zabawne skróty myś­lowe wychodzące spod uczniowskiego pióra od lat budzą swym nic zamierzonym komizmem wesołość dorosłego czytelnika. Zdarza się jednak, żr przedstawiciel świata „starszych" od śmiechu przechodzi do refleksji i dostrzega, że wcale nic tak to łatwo wyrazić trafnie myśl, która w dzie­cinnej czy młodzieżowej wersji ubawiła go ser­decznie.

Choćby z tym rycerzem. Czego (poza samym rycerzem, oczywiście!) brak w groteskowej defi­nicji zaprezentowanej w „Przekroją"? Odpo­wiedź na to pytanie nasuwa się natychmiast, jeśli przypomnimy, że nasz „rycerz" to spoloni­zowany niemiecki „Rittcr", co, jak wiadomo. oznacza po prostu j e ź d ź c a " . Jeźdźcem jest także francuski „chevalier" (skąd nasz „kawaler" i „ka­waleria") i hiszpański „cabalłcro". Wynika z te­go, że bez konia nic ma rycerza, że właśnie koń. bardziej niż ów hełm. miecz czy pancerz,

7

Rfcrrz skłmhił się i hełmu.

miecza ' pancerza.

Humoi / Msaylńw 4/JcuInyi'b. ..Pncc-fcrói" Ki 153a

decyduje o przynależności swego posiadacza do rycerskiego stanu.

Aby upewnić się, sięgnijmy do podręcznego źródła wszelkiej wiedzy, do encyklopedii. W 10 tomie wielkiego wydawnictwa PWN znajdziemy odpowiednie hasło opracowane przez profesora Geremka i dowiemy się, że rycerstwo 10 „war­stwa wojowników stanowiąca elitę społeczeństwa feudalnego wieków średnich", a nadto że do powstania owego rycerstwa przyczyni] się ,. wzrost znaczenia konnicy w Europie od VIII w."

Na pozór wszystko już jest jasne. Jeśli jednak rozejrzymy się nieco szerzej, wnet powstają wątpliwości. Czyż pana Wołodyjowskiego z Sien­kiewiczowskiej Trylogii nie nazywano „małym r y c e r z e m " ? Tymczasem i z treści książki. i z ekranowych obrazów Jerzego Hoffmana jasno wynika, że wprawdzie znakomity szermierz zagończyk wojował konno, a jako szlachcic nale­żał do elity swego społeczeństwa, ale nic nie miał wspólnego ze średniowieczem, z którym profesor Geremek wiąże istnienie rycerstwa. W dodatku, jeśli porzucając beletrystykę, sięg­niemy do oryginalnych, urzędowych dokumen­tów, powstałych w czasach jeszcze późniejszych niż lata siedemnastowiecznego Potopu, przeko­namy się, że określenia „rycerz", „rycerstwo" nie należą tam bynajmniej do rzadkości. „Mam oddać w imieniu Towarzystwa naszego cześć winną r y c e r z o m , którzy w obronie ojczyzny polegli", oświadczał prezes Rady Stanu Księstwa Warszawskiego, Stanisław Potocki, na uroczy­stym posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk, zwołanym po zakończeniu zwycięskiej wojny z Austrią w r. 1809. W dwadzieścia lat później wtórował mu generał Chlopicki w swej odezwie

z dn. 5 grudnia 1830 r,: Ja dziś wam, Polacy, wam, mężne r y c e r s t w o polskie, oświadczam, iż . . . biorę na siebie urząd Dyktatora".

Tc przykłady, a można by ich przytoczyć

s

znacznie więcej, świadczy, że terminem „rycerz" określano u nas bynajmniej nie tylko średnio­wiecznych wojowników. Co.więcej, że określano lak nic tylko reprezentantów elity feudalnej i nie wyłącznie konnych. Obrońcy Olszynki Raszyn-skicj z r. 1009 i Olszynki Grochowskiej z r. 1831 w znakomitej przewadze feudalami na pewno nie byli, a piechurzy i kanonierzy grali wśród nich co najmniej równie ważną rolę jak kawalerzyści. Można zatem dojść do wniosku, że w czasach nowożytnych nazwanie kogoś, a zwłaszcza żołnierza, „rycerzem" miało przede wszystkim charakter zaszczytnego wyróżnienia. Nieprzypadkowe) przytoczone tu wypowiedzi obu wybitnych postaci naszej XIX-wieczncj historii zostały zaczerpnięte z aktów o odświętnym, uroczystym charakterze. Na co dzień nikt ułana, grenadiera czy też anylerzysty „rycerzem" nic tytułował.

W dalszym ciągu naszej opowieści wrócimy jeszcze nieraz do różnych przeżytków tradycji rycerskiej. Postaramy'się wykazać, że spotykamy je nawel w naszej XX-wieczncj współczesności. IMnczasem jednak spróbujemy wyjaśnić, jak

doszło do tego, iż nazwa konnego wojownika istotnie stała się w średniowieczu określeniem przedstawiciela uprzywilejowanej warstwy spo­łecznej.

Wypadki, klórc do tego doprowadziły, po­czątkami swymi tkwią w głębokiej przeszłości, przy czym zjawiska z zakresu organizacji wojska i sztuki wojennej wiążą się tu ściśle ze zjawiskami Z zakresu dziejów gospodarczo-społecznych. Aby je zrozumieć, musimy pamiętać, że o sile zbrojnej plemion w okresie przedpaństwowym, a także o sile zbrojnej pierwotnych tworów państwowych decydowało pospolite ruszenie wszystkich obywa­teli zdolnych do noszenia broni, ekwipujących się na własną rękę i na własny koszt, zależ­nie od swej zamożności. Im większe zróżnicowa­nie majątkowe, tym wyraźniejszy podział na

9

rozmaite kategorie wojowników, lżej i ciężej uzbrojonych* Najbogatsi stawali w szeregaefi konnicy, a działo się lak dlatego, że tylko najbogatsi mogli sobie pozwolić na posiadanie konia bojowego. Konia trzeba byfo nie tylko zakupić, jak kupowano miecz, tarczę czy zbro­ję. Należało go ponadto utrzymywać, nie szczę­dząc mu. również i w czasach pokoju, obfitej a wartościowej paszy oraz pracochłonnej opieki. Trzeba przy tym podkreślić, że koń przeznaczo­ny pod wierzch, do użytku wojennego, nie mógł być ubocznie wykorzystywany do pracy pociągowej, zwłaszcza do szczególnie ciężkiej pracy na roli. Zresztą do takiej pracy koni przez długie wieki w ogóle nie używano. Wy­starczały silniejsze, choć powolne woły.

Taki ścisły związek między konnicą a przedstawicielami najbogatszych warstw społe­czeństwa obserwujemy także we wczesnej staro­żytności greckiej i rzymskiej. „Hippcus" w Gre­cji, „equcs" w Rzymie oznaczał nie tylko j e ź d ź ­ca", „konnego wojownika", ale zarazem także i bogacza.

Skądinąd wiadomo, że kawaleria rzymska nigdy nie imponowała sprawnością, wyraźnie usiępując jeździe różnych ludów barbarzyńskich, O wojennej' potędze Rzymu decydował ciężko­zbrojny piechur - legionista, który przez długie wieki na licznych połach bitew nie znajdował równego sobie przeciwnika. W tej sytuacji, gdy pierwotną armię rzymską, formowaną na zasa­dzie powszechnego obowiązku wojskowego, zastą­piło zaciężne wojsko zawodowe, bez żalu zre­zygnowano z rodzimej konnicy, tworząc na jej miejsce stosunkowo nieliczne oddziały jazdy zło­żone z Numidów. Gallów i innych ludów uza­leżnionych od Rzymu. Nazwa „ekwiei", czyli njeźdźcy", „rycerze", pozostała związana z uprzy­wilejowanym stanem wpływowych bogaczy, któ­rzy w hierarchii społecznej ustępowali tylko ro­dom senatorskim, Ci „rycerze" zajmowali się

10

wielkimi transakcjami finansowymi i sprawowali ważne godności państwowe, nie już nie mając wspólnego /. rycerską służbą w kawalerii.

W ciągu III w. D-C. Imperium rzymskie przeżyło głęboki kryzys. U podstaw tego kryzysu leżały przyczyny natury gospodarczo-społecznej. ale nie bez znaczenia było też pojawienie się na granicach Cesarstwa nowych, groźnych wro­gów w postaci Persji odrodzonej, pod rządami dynastii Sasanidów, a także w postaci niektórych ludów germańskich, zwłaszcza (Jolów. Ci ostatni. porzuciwszy uprzednio swą skandynawską oj­czyznę, osiedli nad brzegami Morza Czarnego, Inzyswająjąc sobie tu liczne zdobycze bogatej ailtury grecko-sarmackiej, od dawna kwitnącej

na tym terenie. Najważniejszym rodzajem wojska w państwie

Sasanidów była ciężka kawaleria, okryta zbroją, walcząca z konia włócznią i długim, prostym mieczem. Ten sam typ zbrojnych, ukształtowany pod wpływem sarmackim, odgrywał czołową rolę w szeregach gockich. I oto okazało się, że rzym­ska piechota, która z biegiem czasu utraciła swą dawną bitność i obniżyła poziom świet­nego niegdyś wyćwiczenia, nie jesl w stanie stawrić czoła irnpetyezncj szarży perskich czy też gocko-sarmackich jeźdźców. Władcy Rzymu zareagowali na tę groźną sytuację rozbudową własnej konnicy, formowanej przeważnie z maso­wo zaciąganych wojowników germańskich. W ten sposób w wojskowości europejskiej piechota na dłuższy czas utraciła dominującą pozycję. Rozpo­częła się epoka przewagi konnicy.

Do ostatecznego ugruntowania tej przewagi walnie przyczyniły się kolejne pustoszące Euro­pę najazdy przybywających ze Wschodu stepo­wych nomadów, przede wszystkim Hunów i Awa­rów*. Przynieśli oni ze swej środkówoazjalyekicj ojczyzny mistrzowskie opanowanie jazdy wierz­chem, ważne zdobycze z zakresu wyposażenia jeździeckiego (np. znajomość strzemion) oraz

11

szereg odmian broni zaczepnej i ochronnej szcze­gólnie przydatnych w walce z konia. Wydaje się, że zwłaszcza Awarowie wywarli na swych zachod­nich sąsiadów wpływ szczególnie silny. Dzięki niemu sylwetka wczesnośredniowiecznego rycerza z Europy zachodniej w bardzo znacznym stopniu upodobniła się do współczesnego mu konnego wojownika ze stepów Azji centralnej.

Młode organizmy państwowe wyrastające na gruzach zachodniej części Imperium rzymskie­go cechował stosunkowo niski poziom rozwoju gospodarczo-społecznego, wykazujący wicie prze­żytków niedawnej plemiennej przeszłości. Podsta­wową formą siły zbrojnej znów. jak we wczes­nych epokach dziejów Grecji i Rzymu, stało się powszechne, pospolite ruszenie wszystkich ludzi wolnych, zdolnych do noszenia broni, z których każdy zbroił się zależnie od swej sytuacji majątkowej. O lej sytuacji decydowała przede wszystkim ilość posiadanej ziemi, pod­stawowego wówr/as środka produkcji. Ponieważ w działaniach wojennych coraz to większą rolę odgrywała pancerna konnica, królowie i książę­ta dokładali wszelkich starań, aby zwiększyć w szeregach swych wojsk liczbę ciężko uzbro­jonych jeźdźców. Stąd szczególne zainteresowa­nie tą kategorią posiadaczy ziemskich, których stać było na zakupienie zbroi i utrzymanie konia bojowego. Władca mógł sam organizować i niekiedy organizował hodowlę koni. a także produkcję albo planowy import cennych rodza­jów uzbrojenia, aby W ten sposób stworzyć bazę zaopatrzenia swej armii. Zastosowanie tego sposobu na szerszą skalę nastręczało jednak poważne trudności w warunkach gospodarki na­turalnej, przy słabo rozwiniętym systemie skar­bowym państwa. LauCięj było nadawać wybra­nym wojownikom odpowiednio rozległe działy ziemi, zobowiązując ich w zamian do pełnie­nia służby wojennej na koniu i w lepszym uzbrojeniu niż to, na jakie mógł się zdobyć

12

przeciętny uczestnik powszechnego, pospolitego ruszenia.

W ten sposób ponownie doszło w Europie do utożsamienia ciężkozbrojnego kawalerzysty z zamożnym posiadaczem dóbr ziemskich, do Utworzenia owej „warstwy wojowników stanowią­cej elitę społeczeństwa feudalnego wieków śred­nich", o której mówi Wielka encyklopedia pow­szechna, Uzupełniając zawarte w niej określenia, możemy powiedzieć, że /.w rycerza, przynajmniej w średniowieczu, należałoby uważać zawodowego wojownika pełniącego z racji użytkowania dóbr ziemskich służbę konno i w pełnym uzbrojeniu i zaliczającego się z tejże samej racji do uprzy­wilejowanej klasy w ramach feudalnej społecz­ności europejskiej. Nie od rzeczy będzie dodać, ŻC w zasadzie rycerz nie uprawiał swej ziemi osobiście, własnymi rękami. Przeszkadzały mu w tym stosunkowo znaczne rozmiary włości, a lak/e częsta konieczność wyruszania na wy­prawy wojenne. Musiał bezpośrednio lub po­średnio korzystać z pracy uzależnionych od siebie chłopów.

Nie brak wyjątków od tak zarysowanej reguły. Jeśli się przyjrzeć bliżej, można dostrzec w średniowiecznej Europie różne kategorie wo­jowników. którzy pod względem zaopatrzenia w środki walki, a także pod względem roli, jaką odgrywali w szeregach wojsk, nie różnili się od typowych rycerzy — feudałów, nie należąc bynamniej do owej klasy wielkich posiadaczy ziemskich lub należąc do niej w stopniu nie­pełnym.

Przegląd stosunków polskich, nawet uprosz­czony i pobieżny, dostarcza dobrej ilustracji tego stanu rzeczy. Wiemy, że nasi pierwsi historyczni władej z rodu zwanego później Pias­tami dysponowali silną i sprawną formacją woj­skową, którą nazywamy ,.drużyną'\ Według Ebrahima ibn Jakuba, żydowskiego kupca z mu­zułmańskiej wówczas Hiszpanii, który podróżu­je

jąc po Europie w początkach drugiej polowy X w. dobrze pozna! stosunki polskie, jedna setka owej drużyny warta była tyle, co dzie­sięć setek wojów z pospolitego ruszenia. Ten sam autor informuje nas, że polski książę za­opatrywał swoich drużynników w konie, broń i „wszystko, czego potrzebują", a zapłatę za służbę wylicza! im w kruszcu, czyli, jak po­wiedziano by dziś. w gotówce. Mamy tu więc do czynienia z zawodowymi wojownikami kon­nymi, dobrze uzbrojonymi, którzy jednak nie sami troszczą się o swoje wyposażenie i nie posiadają ziemi, a przynajmniej ziemi przyzna­nej im „na prawic rycerskim", to znaczy ty­tułem wynagrodzenia za oddawane władcy wo­jenne posługi.

Wobec innych problemów stajemy badając strukturę polskich sił zbrojnych w epoce Kazi­mierza Wielkiego, czy leż nieco później w epoce bitwy pod Grunwaldem. Pierwotne pospolite ruszenie, obejmujące wszystkich wolnych i zdol­nych do broni członków społeczeństwa, należy już w tych czasach do dawno minionej przesz­łości. Podstawową formację stanowi pospolite ruszenie szlacheckie, złożone z ziemian-rycerzy zobowiązanych do ruszenia na wojnę nie tylko konno i zbrój no, ale nadto ..ludno", to znaczy na czele równie konnego i zbrojnego pocztu zwanego „kopią". O liczebności kopii decyduje oczywiście zamożność rycerza. Ale obok rycerzy--nobilów, czyli reprezentantów stanu szlacheckie­go. stają w szeregach, czasem w pojedynkę, czasem również na czele kopii, niektórzy miesz­czanie, a zwłaszcza sołtysi licznych w ówczesnej Polsce wsi rządzących się prawem niemieckim. Ich konie bywają drobniejsze i tańsze, zbroje mniej kompletne, a poczty, jeśli w ogóle istnie­ją, mniej liczne od większości pocztów rycer­skich. I oni jednak, chociaż przeważnie zalicza­ją się do plebejów, to znaczy do mieszczan lub chłopów, pełnią służbę w najważniejszym

14

rodzaju ówczesnego wojska, w ciężkozbrojnej. rycerskiej konnicy.

Spójrzmy wreszcie na oddziały zaciężne, które w drugiej polowie XV wieku, w ciągu 13-letniej wojny z zakonem krzyżackim siały się najwartościowszą częścią wojska polskiego. Oprócz piechoty, oprócz lżejszej jazdy służą w ich szeregach okryci zbroją jeźdźcy — kopijniey. Na­wet wówczas gdy rekrutują się oni spośród szlachty, różnią się w zasadniczy sposób od ty­powych rycerzy-zicmian, tym znowu, że wy­nagrodzenie za swą służbę pobierają w postaci pieniężnego żołdu, a nie w postaci gruntów rolnych, nadanych im „na prawie rycerskim".

Zresztą nawet wśród tych rycerzy, którzy z prawnego punktu widzenia należeli do „no-bilów" i korzystali formalnie z przywilejów sta­nu szlacheckiego, można stwierdzić daleko idą­ce zróżnicowanie. Rycerzem był więc możno-władca dysponujący rozległymi włościami, piastu­jący wysokie godności państwowe i prowadzą­cy na wojnę kilkunastu, kilkudziesięciu albo nawet i kilkuset, wyekwipowanych przez siebie zbrojnych. Ten sam stan reprezentowali liczni przedstawiciele szlachty jedno- lub parowiosko-wej, ruszający na wyprawę na czele kilkukon-nego pocztu, często ramię w ramię z Sołtysem swej wsi. Do rycerstwa wreszcie zalicrano rze­sze drobnej szlachty, często własnoręcznie upra­wiającej swe niewielkie majętności i pełniącej wojenną powinność „konno i zbrojno", ale za­zwyczaj już nie „ludno", bo wystawienie pocz­tu przekraczało jej materialne możliwości.

Chcąc uniknąć tych wszystkich komplikacji umówmy się. że w dalszych naszych rozważa­niach za rycerzy będziemy uważać nie tylko przedstawicieli stanu rycerskiego, lecz wszystkich w ogóle średniowiecznych wojowników występu­jących na wojnę konno i w pełnym uzbrojeniu. Musimy przy tym pamiętać, że pojęcie „peł­nego uzbrojenia" ulegało znacznym wahaniom,

15

zależnie od przemian techniki i sztuki wojen­nej, a nawet od chwilowej potrzeby. Taka de­finicja daleka jesl od doskonałości, ale wystar­czy nam, zajmującym się, jak to wynika z ty­tułu tej książki, przede wszystkim bronią i stro­jem polskiego średniowiecznego rycerstwa, a nie jego gospodarczo-społeczną pozycją.

Mo/na by postawić pytanie, czy w ogóle ma sens zajmować się tymi starociami sprzed wieków, nie mającymi mi pierwszy rzut oka związku z naszą współczesnością, jakże odległą od feudalnego średniowiecza. Nie jesl to bynaj­mniej pytanie retoryczne. Od czasu do czasu pojawia się ono w wypowiedziach nie pracowni­ków nauki wprawdzie, ale niektórych publicys­tów, czasem t e ż . . , niektórych przedstawicieli administracji naukowej. Choć wypowiedzi le nie mają na szezęścic wagi decydującej* na pewno nie sprzyjają tworzeniu atmosfery przychylnej badaniom nad problematyką średniowiecza, w tym także nad problematyką dotyczącą śred­niowiecznego rycerstwa. Udzielanie sceptykom (a może tylko nie dość zorientowanym?) wyczer­pującej odprawy przekroczyłoby ramy naszej książki. Robią to zresztą inni autorzy bardziej od nas w tej mierze kompetentni*. Ograni­czymy się zatem do stwierdzenia, że in teres ują-<\ nas in wycinek kulimy wieków średnich wywarł na dzisiejszą naszą rzeczywistość wpływ poważny, nierównie większy, niż się powszechnie przypuszcza.

Stało się tak dzięki wielkiej atrakcyjności obyczaju rycerskiego, który formując się stopnio­wo w ciągu kilku stuleci przerósł wreszcie w tra­dycję znacznie trwalszą niż samo istnienie ry­cerstwa. Powstanie i rozwój lego obyczaju wią­żą się- z przekształceniem prymitywnych, na pól dzikich wojowników w ową elitę feudalnego społeczeństwa, przodującą nie tylko na polu bitwy, łecz również na królewskim lub książęcym dworze. Łagodniała więc pierwotna, baóarzyń-

* J« Topolski, Świat bez historii, Warszawa 1972; B. Zientara. Hrnryk Brodaty i ffgo timy. Warszawa 1975, Przedmowa.

te

ska srogość, Na równi / żądzą walki i brutalną siłą fizyczną poczęto cenić dworność postępo-wania, wielkoduszność, ścisłe wypełnianie zobo­wiązań, poszanowanie danego słowa. Bardzo to charakterystyczne, że najbardziej uznany w Pol-see wzór średniowiecznego rycerza w osobie Za­wiszy Czarnego z Garbowa przeszedł do przysło­wia nie w związku z Odwagą ani sprawnością wojenną, ale właśnie z wysokim poczuciem od­powiedzialności („polegaj na nim jak na Za-wiszy").

Do rozpowszechnienia wzorów postępowania właściwych dla rycerza poważnie przyczyniła się Utrwalona zwyczajem droga praktyki i ćwiczeń. j.ikct winien byl przebyć kandydat do rycerskie­go stanu. Końcowy, a zarazem najważniejszy etap owej drogi stanowił znany obrzęd pasowa­nia. W czasie tego obrzędu młody wojownik otrzymywał jako symbol zdobytej rycerskiej god­ności ozdobne ostrogi i pas z zawieszonym mieczem, a także uderzenie płazem miecza po ramieniu. Towarzyszyły temu słowa : „znieś w po­korze ten cios, ale już żadnego więcej". Ce­remonia pasowania, zrazu czysto świecka, na­brała / c/asem zgodnie z duchem epoki wy­raźnych cech religijnych.

Jak wszelkie wzory, także i wzór rycerskie­go postępowania bywał w praktyce daleki od realizacji. Przykładom wielkoduszności aż nazbyt często towarzyszyły przykłady okrucieństwa wo­bec słabych i skwapliwego ulegania możnym tego świata. Niezłomna, wierność przeplatała się z najpospolitszą zdradą. Umiarkowanie i goto­wość do poświęcenia z wybujałym indywidu­alizmem, butą i skłonnością do ostentacyjnego przepychu. Pogoń za godnie pojętą sławą — z pogonią za zyskiem, edobywanym bez wzglę­du na wiodące do niego środki.

Z czasem pamięć o cieniach zbladła. Po­zostało przekonanie o wysokich wartościach tego,

nawiązywać także i w innych warunkach histo­rycznych.

Spójrzmy zatem na nasz dzień dzisiejszy i poprzedzającą go niedawną przeszłość, po­wszechnie zaliczaną do historii najnowszej. Do-strzeżcim wówczas, że ceremonia pasowania na rycerza ma swą kontynuację w pięknym obrząd­ku promocji obowiązującym w Szkołach Ofi­cerskich. Zauważymy liczne emblematy i sym­bole wojskowe i niewojskowe choćby szkolne!) umieszczane na stylizowanych tarczach, tak właś­nie. jak niegdyś na tarczach umieszczano ry­cerskie herb). Przypomnimy sobie, że w czasie okupacji jeden ze szczebli podziemnego harcer­stwa określano kryptonimem ..Zawisza", że w rzę­dzie czynnych na Kiclccczyżnie oddziałów AL występowała jednostka nosząca imię tego samego legendarnego rycerza, że do dziś imię to powta­rza się wśród nazw nadawanych naszym szkol­nym statkom żaglowym. Przekonamy się wresz­cie, może nie bez zdziwienia, iź wśród naszych znajomych spotkać możemy ludzi obdarzonych... iiajautcntycznicjszym w świecie tytułem rycer­skim ! Są nimi po prostu wszyscy odznaczeni „kawalerskimi" krzyżami orderowymi.. „Kawa­ler" to tylko inne określenie „rycerza", wobec czego kawaler orderu „Virtuti Mililari" lub „Po­lonia Rcstituta" to nikt inny jak członek ry­cerskiego bractwa „Zasługi Wojskowej" czy też ..Odrodzenia Polski*'. Znamienne, że większość owych orderowych bractw skupia w swym gronie nie tylko szeregowych, czyli kawalerów-ryeer/\. lecz lakże wyższe szarże w osobach posiadaczy krzyżów ..oficerskich" i „komandorskich".

Jednocześnie / Żywym, choć nic zawsze świadomym kontynuowaniem niektórych form tradycji rycerskiej możenn stw ierdzić ogromne rozpowszechnienie zupełnie błędnych wyobrażeń na temat uzbrojenia i ubioru rycerskiego w ogó­le, a polskiego w szczególności. Aż zdumiewa. jak szybko nastąpiło zatarcie rzeczywistego obra-

zu i zastępowanie go tworami wyobraźni, często nawiązującymi do zupełnie innych epok i innych kręgów kulturowych. Proces len, rozwinięty w ca­łej pełni, stwierdzamy u nas już w XVI wieku. Uzbrojenie średniowiecznej) wojska polskiego ukazywane na ilustracjach zdobiących dzieła ówczesnych historyków nabiera wyraźnych cech orientalnych. Widać to szczególnie lam, gdzie Polaków przeciwstawia się Krzyżakom, np. w sce­nie bitwy pod Grunwaldem. Oricntalizacja ta­ka jak najbardziej odpowiada rzeczywistości XVI--wieeznej, odpowiada też utwierdzającej się wów­czas legendzie o sarmackim, a więc wschodnim pochodzeniu Polaków, ale nie pasuje do epoki Grunwaldu, w której uzbrojenie polskie nie od­biegało jeszcze od ogólnych norm przyjętych u Europie łacińskiej. W kierunku nadanym przez erudytów i artystów Odrodzenia s/li ich nas tępe \ z lal późniejszych, opatrując ukazywa­ne w swych dziełach średniowieczne rycerstwo atrybutami XVII- i 5vVIII-wiccznyeh husarzy i kirasierów, w postaci słynnych skrzydeł, lam­parcich skór albo dla odmiany wysokich, wy­świeconych butów i klasycyzujących, grzebicnias-lych kasków,

W" zależności od wizerunków i uczonych opisów, a więc równie fałszywie, kształtował się potoczny pogląd ogółu społeczeństwa i uksztal-lował tak trwale, że do dziś jeszcze próby jego sprostowania wywołują gorące sprzeciwy, a co najmniej niedowierzanie.

Jeden z nielicznych w Polsce znawców i wykonawców figurek historycznych (mamy na myśli figurki historyczne z prawdziwego zdarze­nia, a nic s/karadzicńslwa oferowane klientom w kioskach „Ruchu" ! ) sporządził ostatnio dio­ramę bil wy grunwaldzkiej, przeznaczoną dla Muzeum w Malborku. Okazałe dzieło, przekra­czające rozmiarami wszystko, co w tym za­kresie w Polsce dotychczas zrobiono, wzbudziło żywe zainteresow anie publiczności, a także przed-

19

stawicieli środków masowego przekazu. Zaintere­sowanie i . . . zdumienie. Dlaczego nie wzorował się pan na Matejce? padały pytania. I zdu­mienie rosło, gdy pytając) m wyjaśniano, że przej­rzenie się Matejków skiemu Grunwaldowi 10 naj­lepszy sposób dowiedzenia się, jak na pewno n i c w y g l ą d a l i niemieccy, polscy i litewsko--ruscy rycerze na początku XV w. Nic chcemy tu kwestionować niewątpliwych ideologicznych walorów zawartych w obrazie krakowskiego Mistrza. Nie mamy też zamiaru oceniać go pod względem artystycznym. Natomiast musimy stwierdzić, że wartość Grunwaldu j ako źródła wiedzy o średniowiecznym uzbrojeniu jest nies­tety żadna. Różne rodzaje broni, ozdób i ubio­rów przedstawione przez Matejkę z typowym dlań drobiazgowym realizmem składają się w su­mie na wielki magazyn DESY. i to magazyn urządzony źle, bo gromadzący bez Jadu i wy­boru przedmioty najróżniejszego wieku, rodzaju i pochodzenia. „Duży to obraz i okazały -mówi o Grunwaldzie Bolesław Prus ustami Iłżec­kiego tylko nic trzeba go pokazywać żoł­nierzom. którzy przyjmowali udział w bitwach". Lepiej nie pokazywać go też historykom kultury średniowiecza.

Tym ostatnim trudno pogodzić się z ksią­żęcą czapką Witolda, która byłaby zapewne na miejscu w czasie uroczystości dworskiej czy koś­cielnej. ale nie w samym centrum szalejącej bitwy. Będą ich razić paradne szaty nie okry­tego zbroją Konrada, księcia Oleśnicy, wywija­

jącego w dodatku nie mieczem, ty lko. . . uni­wersyteckim berłem rektorskim. A cóż powie­dzieć o Chrobrowej włóczni św. Maurycego w ręku pieszego Litwina? o anachronicznych w czasach Grunwaldu pełnych, łuskowych zbro­jach Witolda i Skarbka z Cór albo o równic anachronicznej pełnej zbroi kolczcj, w której Występuje Zawisza Czarny.' Aby zamknąć tę przypadkowo dobraną i bardzo niekompletną

*<>

lisit; błędów wielkiego malarza, wymieńmy tu jeszcze takie oto rekwizyty przedstawione na Matcjkowskim płótnie, jak karaeenowy. „tui ba-nowy" szyszak (Polska, koniec X V I I lub po­czątek XVIII w.), typowe skrzydła husarskie (Polska, X V I - X V I I I w.) albo'wreszcie hełm perski ze „słonecznymi" maskami (XVII w.), zaopatrzony w dodatku w nie pasującą do niego ozdobę w postaci blaszanych skrzydeł (Polska, XVIII w i. I wszystko to ukazane w scenie rozgrywającej się w r. 1410!

Pod urokiem Maiejkowskich płócien pozosta­wali niekiedy nawet krytyczni i kompetentni przedstawiciele świata nauki. Trudno sie zatem dziwić, że wpływ wielkiego wizjonera w prze­możny. a nic zawsze szczęśliwy sposób zaciążył n.i historycznej w\ohra/ni szerokich rzesz nasze­go społeczeństwa. Twórczość innych malarzy uprawiających podobną tematykę, z większą od Matejki ścisłością, ale nie tak sugestywnie, nie była w stanic owego wpływu zrównoważyć.

W dzisiejszych czasach najsilniejszymi czyn­nikami kształtującymi świadomość publiczną są Oczywiście środki masowego przekazu: radio, film, telewizja. Niestety, na naszym odcinku także i te czynniki zawodzą i z nielicznymi wyjątkami przynoszą więcej szkody niż pożytku. Ta sceptyczna ocena dotyczy przede wszystkim fabularnych filmów o tematyce historycznej, pre­zentowanych czy lo na wielkim, czy to na małym ekranie. Nie tylko zresztą filmów pol­skich. Pamiętam) zapewne słynnego Henryka V w reżyserii Lawfcnce a Olniera z licznymi sce­nami batalistycznymi, ukazującymi francusko--angielskie zmagania w czasach bardzo bliskich Grunwaldowi, bo odpowiadających również po­czątkom XV stulecia. Rekonstrukcję tych zda­rzeń i czasów przeprowadzono z dużym znaw­stwem i pietyzmem, co wystawia wysoką ocenę nie tylko kulturze historycznej, ale i artystycz­nemu smakowi twórców filmu. Lecz i tu spot\-

1\

kamy scenę, która znakomicie przyczynia się do utrwalenia powszechnie panujących, a z grun­tu fałszywych pojęć o średniowiecznym rycer­stwie i średniowiecznym uzbrojeniu. Mamy na myśli groteskowy dźwig, służący do podno.sze-nia na koń francuskich rycerzy, zgodnie z po­toczną wiarą „zakutych w zbroje", zatem nie­mal niezdolinch do samodzielnego poruszania się na polu walki. Widz zafrapowauv wspaniałym obrazem zwycięstwa, jakie nad tymi niezdar­nymi ociężalcami odnoszą łekkozbrojni i piesi angielscy łucznicy, nie dostrzega, że sarn Henryk \ i jego rycerze, występujący w zbrojach nic różniących się od tego, co noszą na sobie ich francuscy przeciwnicy, radzą sobie doskonale bez żadnych dźwigów i wykazują ruchliwość zupełnie wystarczającą.

Ale i tak przytoczony tu OIi\icrowski film jako obraz odtwarzanej epoki przewyższa o ca­łą klasę różne demonstrowane na naszych ekra­nach filmowe i telewizyjne rekonstrukcje średnio­wiecza, aż nadto często urągające nic lylko prawdzie historycznej, ale nawet elementarnym zasadom zdrowego rozsądku. W" ich liczbie nie brak niestety tworów rodzimego pochodzenia. Wśród tych ostatnich są takie, które godnie dotrzymują kroku najgorszym osiągnięciom za­granicy.

Nie mamy tu oczywiście na myśli filmów, podobnie zresztą jak inscenizacji teatralnych, świadomie i celowo ustawionych w konwencji fantastycznej, wyraźnie odżegnujących się od re­alizmu, traktujących określone wypadki dziejowe jedynie jako preteksi do ukazania spraw ogólno­ludzkich i |>oriadczasowych. Tutaj nic nic może ograniczać inwencji reżysera czy scenarzysty. Sądzimy jednak, że sprawy przedstawiają się inaczej, gdy twórcy prezentują nam dzieło moc­no osadzone w konkretnej rzeczywistości dziejo­wej, sd\ od trafnego zrekonstruowania owej rzeczywistości zależy właściwy klimat filmu,

Tl

a często po prostu jego właściwy sens. Można od biedy zrozumieć niefrasobliwe igraszki, na jakie pozwalają sobie w tej sytuacji niektórzy filmowcy zagraniczni. Względy komercjalne leżące u pod­staw ich działalności często nakazują im zadziwić odbiorcę widowiskowymi efektami uzyskanymi za wszelką cenę. W odniesieniu do części filmowców amerykańskich dochodzi jeszcze i brak kultury historycznej, zrozumiały u przedstawicieli naro­du, który stawiał swoje pierwsze kroki dopiero wtedy, gdy Polacy żegnali już I Rzeczpospolitą, podsumowując w tej tragicznej chwili osiemset-leliii ciąg dziejów obfitujących i w cienie, i w blaski. Ten ciąg, który wbrew katastrofie rozbiorów roz­wijał się nieprzerwanie i na naszych oczach prze­kroczy! barierę Tysiąclecia, zobowiązuje. Zobo­wiązuje też sytuacja naszego filmu, grającego przecież powierzoną mu ważną rolę w procesie kształtowania świadomości społecznej. Tymcza­sem, jak to słusznie stwierdziła na lamach „Ekranu" Barbara Kazimierczak, „ . . . rzadko się zdarza, aby któryś z przygotowanych jako wi­dowisko masowe tematów historycznych służył temu, co nazywamy wychowaniem historycz­nym, nabywaniem przez społeczeństwo prawdzi­wej kultury humanistycznej".

Wydaje się zatem, iż mamy prawo wyma­gać, aby reżyser czy też scenograf podejmujący się tworzenia obrazów wyraźnie umieszczonych w ramach określonej historycznej epoki odnosił się z większym szacunkiem do odtwarzanej przeszłości niż do swych fantazji i ambicji. Niestety, przeważnie jest akurat na odwrót. „Kiedy historyk prostuje szczegóły albo zastrze­ga się przed odchyleniem od «prawdy dziejo-wej», łatwo naraża się na zarzut pedantyzmu i niezrozumienia dla Sztuki przez wielkie S" pisał niedawno prof. Kieniewicz. I gdybyż choć to „S" było zawsze naprawdę takie wielkie!

Nawet wówczas gdy filmowcy odwołują się do opinii historyków, nazbyt często z opinii

23

tej w praktyce nic korzystają lub. jeśli ko­rzystają, to w sposób nic rokujący dobrych wy­ników. Pracownicy placówek naukowych są­siadujących z wytwórniami filmowymi aż nadio dobrze znają owe nerwowe telefony: Przyjeż­dżamy za chwilę, ogromnie nam sic spieszy. pokażcie nam, z jakich armat strzelali Niemcy do obrońców Głogowa za Krzywoustego. Go? nie strzelali z armat? A z czego:1 Aha, z ba-list, no to wypożyczcie nam fotografię takiej balisty z X I I wieku. Nie macie? nic zacho­wały się? Dziwne! I nie macie naprawdę nic tego rodzaju? Tylko miniatury z XV wieku? To świetnie, skorzystamy. Cóż to w końcu za różnica! I tak nikł się na tym nie p o z n a . . .

Przykład jest oczywiście zmyślony i trochę (nie za wiele!) przejaskrawiony. Może jednak dobrze zilustrować sytuację istniejącą zupełnie realnie. Ludzie o wyrobionej kulturze historycz­nej, umiejący podejść do odtworzonej epoki ze znawstwem, a przynajmniej z zamiłowaniem, stanowią niestety w naszych środowiskach fil­mowych wyraźną mniejszość. Tym bardziej god­ną uznania.

Być może ulegamy sugestii własnych zainte­resowań, wydaje się nam jednak, że szczególnie jaskrawe b\ wają właśnie grzechy popełniane w rekonstrukcji średniowiecznego i w ogóle historycznego uzbrojenia i ubioru wojskowego. Autorzy tych rekonstrukcji najczęściej zapomi­nają, że broń miała (i ma nadal!) bardzo wyraź­nie sprecyzowane, praktyczne przeznaczenie. Jest narzędziem walki. Powinna skutecznie razić przeciwnika, a także równic skutecznie unieszko­dliwiać zadawane przez niego ciosy. Jeśli nie może spełniać przynajmniej jednego z tych zadań, nie ma w ogóle racji bytu. Nikt nie obwieszałby się ciężkim, a zarazem kosztownym żelastwem, gdyby niechęć pokonania, a przynajmniej zastra­szenia wroga oraz równa jej chęć zagwaranto­wania całości własnej skórze. Tymczasem w na-

24

szych wyobrażeniach często traktujemy broń, zwłaszcza tę mało znana, broń z odległych epok, jako dość zabawne przybranie noszone nie wia­domo po co przez dawnych, dziwnych ludzi.

W świeżo wydanej książce poświęconej histo­rii sztuki czytamy, że' „od połowy XVI wieku pełne zbroje, zamykające całkowicie człowieka W żelaznej skorupie, zaczynają wychodzić z uży­cia. Humanitaryzm Odrodzenia i w tym wypadku wyraził troskę o człowieka". Jak widać, autor tej sentencji zdaje się traktować zbroję jako coś w rodzaju pokutniczej wlosiennicy przywdziewa­nej w mrokach średniowiecza dla umartwienia grzesznego ciała. Nie dostrzega, że w rzeczy­wistości noszono owe zbroje w celu jak najbar­dziej praktycznym i arcyhumanitarnym, bo dla zapewnienia jakiego takiego bezpieczeństwa ludz­kim kościom. Zarzucono le ochrony nic dla zadośćuczynienia renesansowej radości życia, tylko dlatego, że wobec stałego doskonalenia broni palnej przestały spełniać swoje podstawowe zadanie. Trudno o lepszy przykład zupełnego nieporozumienia, tym bardziej jaskrawy, że zaczerpnięty z poważnej pracy popularnonauko­wej.

W lym, może przydługim, wywodzie stara­liśmy się udowodnić, że o rycerskim uzbrojeniu wiemy u Polsce mało, a tym samym wiemy mało o ważnej dziedzinie kultury średniowiecza, tej epoki, w której mieści się akurat połowa polskiego Tysiąclecia.

Oddając do rąk czytelnika naszą książkę, chcielibyśmy choć w najskromniejszym zakresie poprawić istniejący niekorzystny stan rzeczy. To co wyszło spod naszego pióra, nie jest oczywiście podręcznikiem. Mogliśmy się zdobyć tylko na bezpretensjonalne opowiadanie, wykorzystując co prawda wyniki badań naukowych, także i najświeższych, wciąż jeszcze niestety bardzo niekompletnych. Dobre zasady popularyzatorskie nakazywałyby odłożyć nasze wystąpienie do

2b

chwili dostatecznego zaawansowania owych ba-dań, prowadzonych systematycznie od bardzo niedawna. Takie postępowanie, w teorii pra­widłowe, oznaczałoby w praktyce odwleczenie sprawy na czas nieokreślony, na pewno bardzo odległy. Podjęliśmy zatem ryzyko zaprezentowa­nia książki z pewnością nie dość dojrzalej, ale za to stosunkowo szybko odpowiadającej na konkreme zamówienie społeczne, którego istnie­nie daje się odczuwać. Pocieszamy się także i tym, że praca nasza będzie stanowić swoisty remanent aktualnego stanu badań. Ukaże istnie­jące w nim braki i słabości, a w ten sposób przyczyni się w jakimś stopniu do postępu także ściśle naukowych studiów nad dziejami uzbroje­nia i ubioru rycerskiego w Polsce średniowiecz­nej.

Na śladach rycerskiej przeszłości W filmie i w literaturze, bardzo różnej miary

i różnej wartości, raz po raz powraca motyw cudownej podróży w czasie. Bohater utworu, człowiek X I X lub XX wieku, czasem dorosły, czasem dziecko, dzięki czarodziejskim zaklęciom, tajemniczym talizmanom, albo też sensacyjnym preparatom przygotowanym w naukowej pra-cowni porzuca swoją współczesność i przenosi się w sam środek starożytności lub średniowiecza. Przeżywa tysiączne przygody, z których wycho­dzi zwycięsko, przeważnie dzięki swej nowo­czesnej wiedzy, zapewniającej mu zdecydowaną przewagę nad ludźmi sprzed wieków. Spotyka osoby o sławnych nazwiskach, miesza się w znane z historii konflikty, często zmieniając ich bieg, przeprowadza śmiałe reformy w duchu szlachet­nego postępu i humanitaryzmu. I wreszcie,

Dziś /''v;<--f VII lyrfi pniach* najtlują riisnue staroświeckie, s~padv- przyłbic > m;><-j. iak.tr ostrogi zard&wiah...

Maciej Stryjkowski w 1583 r. o pobojowisku * l'W r

^7

w chwili ostatecznego triumfu, lub też odwrot­nie, w obliczu nieuchronnej katastrofy, świado­mie albo i niechcący znów uruchamia nad­przyrodzone siły i . . . budzi się w dzisiejszym świecie, zachowując na dnie serca odrobinkę tęsknoty- za poznaną i porzuconą przeszłością.

Ten fantastyczny motyw bywa wykorzysty­wany jako kanwa komedii albo melodramatu, ..przygodowej" opowieści dla młodzieży albo uiworu moralizatorskiego. Zawsze jednak w ja­kimś stopniu jest odbiciem drzemiącej w nie-kiórych ludziach pasji do osobistego uczestnicze­nia w wielkich wydarzeniach przeszłości, pasji dogłębnego poznania dawnych czasów i dawnych ludzi, owej pasji, bez której nikł nie zostanie historykiem z prawdziwego zdarzenia.

Stan naszej dzisiejszej wiedzy jest zbył wysoki, aby dopuszczać wiarę w zaklęcia i talizmany. Jest zarazem zbyt niski, aby umożliwić skon­struowanie machin lub spreparowanie eliksirów skutecznie pokonujących nieubłagany bieg czasu. Toteż historycy muszą na razie uciekać sic do środków mniej błyskotliwych. Choć dalekie od wszelkich czarów, pozwalają one jednak wcale nieźle rekonstruować obrazy minionych epok.

Nie są to nigdy obrazy kompletne. Mozaiką białych plam odbijają się na nich braki naszej wiedzy, spowodowane przede wszystkim nie­dostatkiem zachowanych świadectw. Jeśli łych świadectw zabraknie, historyk skazany jest na własną domyślność, opartą na wielorakim do­świadczeniu, na umicjęlności logicznego wysnu­wania bogatych treścią wniosków z pozornie szczupłych przesłanek, na biegłości w stosowaniu porównań. Kiedy badacz zbyt zaufa swojej wie­dzy, zrekonstruowany obraz, na pozór całkowity, może się okazać bardzo odległy od prawdy. Odwrotnie, nadmierna ostrożność mnoży liczbę białych plam, pozostawiając także i takie, które przy odpowiednim wysiłku można by, zgodnie z rzeczywistością, wypełnić rysunkiem i barwą.

1>

Nic inaczej kształtują się sprawy na odcinku badań nad średniowiecznym uzbrojeniem pol­skim. Musimy od razu przyznać, że ta część obrazu naszej przeszłości jest jeszcze bardzo daleka od skompletowania. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy z nich to po prostu niedostatek badań. Drugi to szczupłość, a zara­zem różnorodność zasobu świadectw stanowią­cych podstawę rekonstrukcji. Każda kategoria tych świadectw, zwanych leż źródłami, posiada swoje zalety i swoje wady. Wymaga odrębnego sposobu podejścia. W rezultacie wszędzie straszą białe plamy i można sądzić, że będą jeszcze straszyły dość długo. Niektóre pozostaną na zawsze.

Wśród źródeł informujących nas o broni i stroju średniowiecznego rycerstwa polskiego na pierwszy plan wysuwają się te, które można nazwać źródłami archeologicznymi. Zazwyczaj tym terminem określamy zabytki zalegające pod powierzchnią ziemi łub na dnie zbiorników wod­nych, wydobywane siamląd bądź to przypad­kiem. bądź to dzięki systematycznym badaniom wykopaliskowym. Tutaj proponujemy zaliczyć do tej kategorii także wszelkie inne, byleby tylko zachowane w oryginale okazy broni, oporządze­nia lub stroju rycerskiego.

Drugi dział źródeł do hislorii średniowiecz­nego uzbrojenia tworzy ikonografia, czyli w na­szym wypadku takie dzieła sztuki, na których wyobrażono albo całe postacie zbrojnych, albo różne rodzaje oręża. Obok monet i pieczęci wchodzą lu w rachubę liczne przykłady innych rodzajów rzeźby, a także malarstwa ściennego, miniaturowego i sztalugowego. Nawet niektóre okazy średniowiecznego artystycznego tkactwa i hafciarstwa, z rzadka tylko zachowane w ory­ginale, nie są bez znaczenia dla naszych zainte­resowań.

Za trzecią wielką kategorię uznajemy źródła pisane, w ich całym różnorodnym bogactwie.

:<>

Będą to zatem nie tylko roczniki, kroniki i żywo­ty świętych, ale także wszelkiego rodzaju akty prawne, listy, zapiski sądowe, rachunki i taryfy cen, również poematy i opowieści fantastyczne. Wszędzie lam możemy znaleźć pożyteczne dla nas wiadomości.

Zasadniczą, niepowtarzalną zaletą źródeł archeologicznych jest to, że one i jedynie one umożliwiają nam bezpośrednie zetkniecie się z ba­danym przedmiotem. Najpiękniejszy rysunek albo najdokładniejszy opis miecza nie może rów­nać się z samym mieczem zachowanym w orygi­nale. Tylko oryginał pozwala nam na zbadanie „wyważenia" broni, mającego ogromne znacze­nie w szermierce. Tylko oryginał poddany odpo­wiedniej analizie może ujawnić szczegóły techno­logii zasiosowanej przy jego produkcji. Dodajmy do tego dalsze liczne cechy badanego okazu. które rzeźba lub obraz zaciera lub zniekształca, a opis pomija, i przyznamy, że brak źródeł archeologicznych musiałby ratalnie zawęzić na­szą wiedzę o średniowiecznym -uzbrojeniu, po­dobnie zresztą jak i o innych dziedzinach kultury materialnej z tej epoki.

Niestety, jak to zwykle bywa, istnieje leż drugą strona medalu. Oryginalne zabytki śred­niowiecznego uzbrojenia, z jakimi mamy do czynienia w naszym kraju, w ogromnej, prze­ważającej większości pochodzą z wykopalisk, i to przeważnie z wykopalisk przypadkowych. Przed dostaniem się w ręce badacza leżały przez setki lat w ziemi lub w wodzie, poddane niszczącemu działaniu korozji. Nieraz zresztą były zdefekto­wane już wówczas, gdy przed wiekami trafiał) na miejsce swego długiego, przymusowego spo­czynku. Co więcej, jeśli odkrywcą jest niefacho­wiec, a tak właśnie zdarza się najczęściej, cały szereg ważnych dla odkrycia danych ulega za­zwyczaj zatarciu i zapomnieniu. Dotyczy to zwłaszcza samego miejsca znalezienia, którego dokładna znajomość odgrywa w dalszych bada-

30

mach doniosłą rolę. Sale wystawowe, a także magazyny wielu naszych muzeów obfitują w oka-Z) średniowiecznej broni pochodzące „z miejsco­wości nieznanej". Dobrze jeszcze, jeśli chociaż wiemy, że miejscowości tej należ) szukać w obrę­bie ziem polskich.

Okoliczności, w jakich dawna broń trafiała do ziemi, a także warunki, w jakich tam zale­gała, powodują, że to co do naszych czasów dotrwało, daje nam bardzo nierówne odbicie minionej rzeczywistości Mówiliśmy już o korozji. Ulegały jej przede wszystkim przedmioty lub części przedmiotów wykonywane z materiałów organicznych. Dysponujemy zatem sporą ilością średniowiecznych mieczów, ale ich pochwy spo­rządzane z drzewa, płótna i skóry należą do największych rzadkości. Raz po raz odnajdujemy płytki czy też łuski z pancerzy, ale nigdy jeszcze nic udało się nam znaleźć bodaj większego fragmentu skórzanej lub tkanej powłoki, do któ­rej płytki te były przynitowane. Nie posiadamy Z terenu Polski ani jednego okazu tarczy star­szego niż z wieku XV. choć skądinąd wiemy, że w ciągu całego średniowiecza ta właśnie część uzbrojenia ochronnego występowała szczególnie powszechnie.

Oprócz wpływu przyrody działały czynniki zależne od człowieka. Dobrze ilustruje to przy­kład następujący: oto w ciągu XI i XII wieku panował u nas zwyczaj dość obfitego wyposaża­nia zmarłych w różne „dary grobowe'', wśród których ważną rolę odgrywała broń. Była to jednak z zasady broń zaczepna: miecze, włócz­nie. topory. Broni ochronnej, to znaczy hełmów, pancerzy, tarcz, do grobów nie składano, inaczej niż to się działo w tym samym czasie na Rusi, skąd znamy cały szereg nie/miernie interesują­cych znalezisk pełnego rycerskiego uzbrojenia. Zresztą gdzieś pod koniec XII wieku, zapewne pod wpływem utrwalających się obyczajów chrześcijańskich, znika z polskich cmentarzysk

51

lak/c i broń zaczepna, co gwałtownie i radykal­nie ogranicza nasze możliwości badawcze. Jeśli pominąć bardzo nieliczne, tym ciekawsze zresztą wyjątki, poczynając* od X I I I wieku, trafiają do rąk archeologa już tylko rozproszone okazy broni niegdyś wyrzucone (a więc zazwyczaj zepsute), albo też zgubione po grodach, zamkach, prze­prawach i pobojowiskach.

W przeciwieństwie do zabytków wydobytych z ziemi lub wody egzemplarze przechowane w kolekcjach i skarbach monarszych, kościelnych i możnowladczych. w zbrojowniach zamkowych i miejskich arsenałach prezentują sic zazwyczaj w pełnej krasie. Niestety ta właśnie kategoria zabytków tylko wyjątkowo trafia się w naszym kraju, tylekroć niszczonym przez wojny i ogra­bianym przez kolejnych okupantów. Zresztą i za granicą sytuacja, choć na pewno lepsza, nie jest bynajmniej pomyślna. Także i tam dobrze zacho­wane okazy pewnych rodzajów średniowiecznej broni, nawet w postaci wykopaliskowej, należą do największych rzadkości, a są i takie, których autentyczni przedstawiciele w ogóle nie figurują w znanych nam zasobach źródłowych. Średnio­wieczne europejskie hełmy i zbroje, które w ory­ginale doszły do naszych rąk, liczy się raptem na kilka dziesiątków. Okazy zabytków tej katego­rii wolne od śladów niszczącej korozji stanowią niezwykle rzadką, tvm znakomitszą ozdobę nie­licznych kolekcji muzealnych.

Ten stan rzeczy zachęca do studiów nad ikonografią. Zalety źródła ikonograficznego leżą głównie w tym, że zazwyczaj ukazuje ono broń w związku z osobą jej posiadacza. Ukazuje, jak bronią się posługiwano i z jakim skutkiem. Uka­zuje ją wreszcie w całej pierwotnej okazałości, a nic w tej, często zdefektowanej postaci, w jakiej dochowała się do naszych czasów większość ory­ginalnych okazów średniowiecznego uzbrojenia. Jednak że wykorzystując źródła ikonograficzne należy się liczyć z całym szeregiem komplikacji,

32

rodzących się głównie stąd, że między wizerun­kiem broni a historykiem uzbrojenia wizerunek ten studiującym staje pośrednik w osobie artysty, frwórC) badanego przedstawienia. Artysta, jak dobrze wiadomo, często zmienia w jakimś stop­niu odtwarzane przez siebie zjawiska, nawet wówczas, gd\ reprezentuje postawę realistyczną. Twórcy średniowieczni na ogół ukazywali w swych dziełach takie stosunki, jakie panowały w otaczającej ich rzeczywistości. Czynili tak nawet wówczas, kiedy przyszło im przedstawiać wypadki bardzo od owej rzeczywistości odległe w czasie i przestrzeni, na przykład różne sceny biblijne. Raz po raz jednak pojawiały się próby podkreślenia owego dystansu czasowego i geogra­ficznego przez rozmyślne archaizowanie wyobra­żeń albo przez zabarwianie ich egzotyką, nie­kiedy mocno fantastyczną. Dochodziły do tego inne jeszcze czynniki. Nie bez znaczenia była zatem chęć przysporzenia godności przedstawia­nym dostojnikom, których wobec lego ukazywa­no w trakcie działań wojennych w tak okazałym uzbrojeniu i ubiorze, jakich zapewne na polu bitwy nigdy by nie nosili. Z drugiej strony, jak trafnie stwierdzono w najnowszych badaniach. istniała tendencja do świadomego podkreślania ujemnej roli niektórych osób w prezentowanych zdarzeniach, zwłaszcza biblijnych. Jako przykład można wymienić Herodowych siepaczy, kapłań­skich pachołków i rzymskich żołdaków w wicle-kroć powtarzanych scenach Rzezi Niewiniątek, Pojmania w Ogrójcu, Dźwigania krzyża. Nega­tywni bohaterowie tych scen noszą niekiedy zbroje i ubiory groteskowe, czasem orientalizo-wane. Chodziło o podkreślenie odrębności tak przybranych postaci od chrześcijańskiej wspólno­ty, o ukazanie ich duchowego związku z wrogim światem judaizmu, pogaństwa i islamu.

Nie możemy również zapominać o trudno­ściach technicznych, powstających zwłaszcza dzięki właściwościom takiego tworzywa, jak ka-

ss

mień i met id. Ich twardość mogła ograniczyć swobodę rzeźbiarza i zmusić go do schematyzacji wyobrażeń. Do schemutyzacji, i to bard/o daleko posuniętej zmuszali też małe wymiary nie­których obiektów, zwłaszcza monet i pieczęci. Wysnuwanie na ich podstawie bardzo szczegóło­wych wniosków zdarza sic nierzadko, zwłaszcza mniej doświadczonym pracownikom nauki, i jest niCStct) znacznie bliższe fantazji niż wnikliwości badawczej.

Nic na ostatku trzeba się wreszcie liczyć / powtarzaniem poprze/ wieki pewnych nie­zmiennych, tradycja ustalonych przedsiaw ień •A mholicznych. z mechanicznym kopiowaniem wzorów obcych, a nadto z wędrówka, gotowych dziel sztuki, dzięki czemu różne znajdujące się dziś w Polsce zabytki średniowiecznego malar­stwa i rzeźby informują nas o ubiorze rycerzy wcale nie polskich, tylko czeskich, niemieckich, włoskich lub też w ogóle nie wiadomo jakich.

Do tego wszystkiego warto jeszcze nadmienić, że różne kategorie ikonograficznych źródeł do historii uzbrojenia w- Polsce średniowiecznej ukła­da ja się bardzo niejednolicie, w pewnym sensie nawet w \ mijają się jedne z drugimi. Z wieku XI i XII zachowały się przede wszystkim w\obra­żenia na monetach (wymagające szczególnie kry­tycznego traktowania), a nadto nieliczne ptz\-klady z dziedziny rzeźby architektonicznej i rze­miosła artystycznego. W końcu wieku XII i w wieku XIII dominują pieczęcie, Wiek X I V przynosi znakomitą serię pomników nagrobnych. zwłaszcza Śląskich, dostarcza też kilka cennych zespołów z kategorii malowideł ściennych i mi­niaturowych. Dla wieku XV wreszcie najwięcej danych czerpiemy z rozwijającego się wówczas bujnie malarstwa tablicowego. Nie trzeba doda­wać. że laka różnorodność podstaw źródłowych zmusza do dodatkowej ostrożności w porównywa­niu ze sobą zjawisk zachodzących w poszczegól­na eh okresach.

31

Źródła pisane o tyle przypominają ikono­grafie, że także w lym wypadku poznajemy interesujące nas przedmioty i zdarzenia nie bez­pośrednio, ale za pośrednictwem opisującego je autora. Jesteśmy zatem zależni od jego wiaro-godności i prawdomówności , a p o n a d t o także i od naszej własnej umiejętności w odczytywa­niu cudzych myśli, nie zawsze przecież jasno wyrażanych. J a k widać, niebezpieczeństwo po­pełnienia błędu jesl lulaj znaczne. W dodatku autorzy średniowieczni rzadko wypowiadali się bezpośrednio na temat broni, uważając zapewne. że o sprawach powszechnie znanych pisać nie warto. Najczęściej zatem musimy korzystać z wy­powiedzi ogólnikowych a lbo takich, które pośred­nio tylko odnoszą się do przedmiotu naszych zainteresowań. Co gorsza, pisarze wieków śred­nich chętnie wzorowali się na tekstach biblijnych lub na l i teraturze starożytnej, głównie rzymskiej. Zapożyczali s tamtąd zwroty, nawet całe zdania. które oczywiście nie mogą być dziś t raktowane jako źródło wiedzy o kulturze materialnej śred­niowiecza. Dodajmy do tego różne formuły reto­ryczne i upiększanie stylu, a zrozumiemy, jak krytycznie należy korzystać z wiadomości o uzbrojeniu zawaftych w źródłach pisanych.

Są to j e d n a k m i m o wszystko źródła bez­cenne. Bez ich pomocy nie wiedzielibyśmy nic tub prawie nic o problemach tak ważnych, jak organizacja produkcji i handlu bronią, jak ceny uzbrojenia, j a k przebieg działań wojennych i rola odegrana na polu walki przez niektóre rodzaje oręża. Niestety stan z b a d a n i a polskich średniowiecznych źródeł pisanych pod kątem potrzeb bronioznawstwa jest jeszcze b a r d z o nie­zadowalający. Na szybkie uregulowanie tej spra-W) n u d n o liczyć, skoro znaczną część mater iału czekającego na opracowanie stanowią z a c h o w a n e W rękopisie księgi sądowe z X I V — X V wieku. Ponieważ sporządzający je pisarczykowie nie celowali ani w kaligrafii, ani w ortografii i gra-

35

matyce, księgi te cieszą się wśród historyków zasłużenie nie najlepszą sławą, a studia podej­mowane na ich podstawie zalicza się do szczegól­nie uciążliwych.

Wiele jednak pozostało do zrobienia także i w odniesieniu do źródeł od dawna opraco­wanych i wydanych drukiem. Bronioznawcy wer­tując nawet tak dobrze znane i tak często cyto­wane pomniki średniowiecznego dziejopisarstwa, jak kroniki Galla, Kadłubka czy Długosza, raz po raz natrafiają na fragmenty, które „odczy­tane na nowo" mogą dostarczyć cennych, a daw­niej nie dostrzeganych informacji z zakresu dziejów uzbrojenia. To samo można powiedzieć o zachowanych i przeważnie zebranych w wiel­kie kodeksy dokumentach, takich jak akty nada­nia dóbr, przyznanie przywilejów, urzędowe listy i traktaty pokojowe. Wszystkie one są odbiciem różnych dziedzin życia średniowiecznego społe­czeństwa i wcale często nadają się do wykorzysta­nia w studiach bronioznawczych. Jeszcze waż­niejsze pod tym względem są księgi rachunkowe (np. znane rachunki dworu Jadwigi i Jagiełły), inwentarze majątku, spisywane zwłaszcza po śmierci właściciela, wreszcie protokoły przeglą­dów pospolitego ruszenia i wojsk zaocznych, zawierające opis broni i koni bojowych, z jakimi stawiali się na przegląd poszczególni wojownicy.

Całość interesujących nas materiałów źródło­wych, pisanych, ikonograficznych, czy też zacho­wanych w postaci oryginalnych zabytków, mimo wszystkich braków przedstawia się dość pokaźnie. Jednym z najważniejszych zadań stojących przed polskimi bronioznawcami jest rejestracja i upo­rządkowanie tych źródeł, ujęcie ich w odpowied­nio pomyślane kartoteki, inwentarze i katalogi. Bez doprowadzenia do końca tego żmudnego. ale niezbędnego etapu pracy naukowej nie będziemy mogli kusić się o solidne zbadanie dziejów uzbrojenia i ubioru rycerstwa polskiego na przestrzeni wieków średnich.

36

Pancerni średniowiecza

ma c« naszych czasów

tai(równików...

Anonim n r . Gallem <i czwttcfa Boks&wa Chrobrego

Średniowieczni autorzy opowiadający o dzie- więcej ... miał król BoUstew jach Polski pierwszych Piastów wyróżniają w jej pancernik nit cala Polska silach zbrojnych dwie podstawowe kategorie zbrojnych: pancernych i larczowników. Tar-czownicy (w średniowiecznej łacinie: clipeati) to oczywiście woje osłaniający się tylko tarczą, pozbawieni innego uzbrojenia ochronnego. Prze­ciwnie pancerni (lorkali). Ci nazwę swą zaw­dzięczają okrywającej ich zbroi, czyli pancerzowi (po łacinie: lorica). Zgodnie z tym, co powiedzie­liśmy we wstępie, ich właśnie będziemy uważać za rycerzy, ich broń i strój staną się przedmio­tem naszej dalszej opowieści.

Słuszne wydaje się, aby opowieść tę zacząć od broni ochronnej, tak wyraźnie różniącej pan­cernych od larczowników. Spróbujmy zatem wyjaśnić, co mieli na myśli nasi przodkowie używając nazwy „pancerz".

Ale czy potrzebne tu są jakiekolwiek wyjaś­nienia? Czyż cała Polska nie pasjonowała się

37

przygodami „Czterech pancernych i psa".' Wystarczy przypomnieć, jak to Grigorij Saaka-szwili, sympatyczny Gruzin w polskim mundu­rze, stwierdza ze smutkiem po utracie czołgu „Rudego": „Zostaliśmy bez pancerza nad głową". Bez pancerza, to znaczy bez - blach okrywających czołg wraz z załogą. Od tych blach przecież pochodzą nazwy i okrętu — pancernika, i pancernego pociągu lub samo­chodu, i wreszcie samych „czterech pancernych" z filmu i powieści. Pancerz to plyiy stalowe dziś tworzące ochronę całego pojazdu, a niegdyś ochronę poszczególnych rycerzy. Pancerni z „Ru­dego" to pod każdym względem bezpośredni spadkobiercy pancernych średniowiecza.

Czy na pewno pod każdym względem? Sięg­nijmy do tckstu znacznie młodszego niż epoka Mieszków i Bolesławów, choć liczącego już sobie bez mała dwa wieki. Oto ksiądz Jędrzej Kito-wicz, były żołnierz i konfederat barski, opowiada, jak prezentowało się wojsko polskie w czasach jego młodości, za niesławnego panowania kró­la — Sasa, Augusta I I I . „Pancerni — pisze Kitowicz zamiast zbroi zażywali pancerzów, byl to kaftan żelazny . . . robiony z kółek maleń­kich, płaskich, okrągłych, albo też z podlugo-watycn ogniwków, jedne za drugie zakładanych". O blachach zatem ani słowa! I nic w tym dziwnego, bo istotnie przez długi czas terminem „pancerz", zapożyczonym zresztą z niemieckie­go, określano u nas ochronę ciała gnącą się, elastyczną, w przeciwieństwie do zbroi płytowej, sporządzonej ze sztywnych blach żelaznych. Chyba dopiero gdzieś w X I X wieku pomieszano te oba pojęcia, co z kolei doprowadziło do dzisiejszych nieporozumień.

Był tedy pancerz ochroną elastyczną, choć nie zawsze taką, jaką opisuje Kitowicz, to znaczy sporządzoną z kolczej plecionki. Jednakże właś­nie pancerz kolczy, czyli kolczuga, zasługuje na naszą uwagę w pierwszej kolejności. Warto przede

38

wszystkim zdać sobie sprawę z konstrukcyjnych i technicznych szczegółów tego rodzaju zbroi. Tworzono ja. prze/ łączenie ze sobą żelaznych kółeczek, czy jeśli kto woli, pierścieni, pr/y czym każde takie kółeczko musiało się wiązać z czte­roma sąsiednimi. Same kółeczka formowano z naciętych uprzednio kawałków drutu,, które zawijano i zamykano przez zgrzanie lub znilo-wanie stykających się z sobą końców. Niezwykłą pracochłonność tej produkcji łatwo sobie wyobra­zić, jeśli się weźmie pod uwagę, że na kaftan kolczy średniej wielkości trzeba było przyciąć, zwinąć, połączyć ze sobą i /nitować od kilku­nastu do kilkudziesięciu tysięcy kółeczek. Tm kółeczka drobniejsze, tym ich więcej, ale też i plecionka kolcza gęstsza, a więc bardziej odpor­na na przecięcie lub przebicie. Zresztą doświad­czony wykonawca stosował w różnych miejscach pancerza różne rodzaje kółeczek uzyskując w elekcie produkt dobrze przylegający do postaci Wojownika, nie tworzący zbytnich fałdów, nie krępujący ruchów, podobny trochę do dzisiej­szych wyrobów z dzianiny. Ta właśnie elastycz­ność, wraz z przewiewnością. stanowiła najwięk­szą zaletę kolczugi.

Przez długi czas uważano kolczugę za zbroję iypu wschodniego, rywalizującą we wczesnośred­niowiecznej Europie z innymi, rodzimymi od­mianami pancerza. Dziś sądzimy, że było akurat odwrotnie. Nowsze, solidnie przeprowadzone ba­dania wyraźnie wskazują na początkowe związki kolczugi z Celtami, luciem niegdyś potężnym, którego stosunkowo nieliczni potomkowie zacho­wali się do dziś w Irlandii, Walii, Szkocji i we francuskiej Bretanii. W okresie swej świetności, to znaczy w ciągu pierwszych paru wieków p.n.e., Celtowie wytworzyli bogatą i oryginalną kulturę, która wywarła znaczny wpływ nie tylko na sąsiadujące z nimi inne ludy „barbarzyń­skie", ale również na starożytnych Greków i Rzy­mian. Znakomite sukcesy osiągnęli w dziedzinie

i9

obróbki żelaza, tworząc caiy szereg lechnik i narzędzi będących w powszechnym użyciu aż do chwili dzisiejszej. Otóż właśnie Celtowie pier­wsi opanowali na szerszą skalę umiejętność produkowania kolczych pancerzy. Stali się w tym zakresie nauczycielami swych pogromców, to znaczy Rzymian i niektórych plemion germań­skich. Zapoczątkowana przez Celtów tradycja przeirwala na Zachodzie okres wędrówek ludów i rozwinęła się w ciągu średniowiecza.

Jeszcze w ciągu starożytności z kolczugą zapoznały się poza Rzymianami i Germanami także i ludy Bliskiego Wschodu: Sarmaci. Pano­wie, Persowie. Zadomowiona w tym wtórnym centrum technika produkcji kolczug osiągnęła tu świetny poziom i utrzymała się w pospolitym użytku do czasów, w których na Zachodzie porzucono nic tylko zbroje kolcze, ale wszelkie zbroje w ogóle.

Wschód dysponował zresztą rodzimymi, ory­ginalnymi formami pancerza, które z kolei silnie oddziaływały na kształtowanie się arsenału rycer­stwa europejskiego. Były to przede wszystkim pancerze formowane z łączonych pomiędzy sobą nie kółek drucianych, lecz płytek z kutego żelaza lub stali, czyli tak zwane (niezbyt szczęśliwie) pancerze „lamelkowe". Druga, równie ważna, a może nawet ważniejsza, odmiana to pancerze łuskowe z żelaznych łusek przytwierdzonych do wspólnego podkładu, to znaczy do kaftana ze skóry lub tkaniny. Poszczególne łuski albo stykały się krawędziami, albo też zachodziły na siebie dachówkowato. W obu wypadkach otrzymywano jednolitą powierzchnię chronioną metalem. Pan­cerz łuskowy, choć nie tak elastyczny jak kol­czuga, a nawet jak pancerz „lamelkowy", był jednak również giętki i tym różnił się od płyto­wej zbroi ze sztywnych blach żelaznych. Inna rzecz, że taka ochrona ciała złożona z metalo­wych płytek czy też łusek, przynitowanych do skórzanego podkładu posiadała sporo wad.

40

Wprawdzie lepiej niż kolczuga zabezpieczała swego posiadacza od uderzeń maczugi, topora czy też wyrzucanego z procy kamienia, ale za to była stosunkowo ciężka; nieprzewiewna, a w do­datku wrażliwa na uszkodzenia. W warunkach bojowych poszczególne łuski zapewne dość często odrywały się od podkładu pozostawiając miejsca nie chronione, łatwe do przebicia. Niektóre śred­niowieczne opisy walk staczanych przez rycerzy ubranych w pancerze łuskowe mówią o „roz­kuwaniu" czy też „rozńitówaniu" poszczególnych łusek zbroi.

Mimo tych wad pancerze łuskowe używane były dość często nic tylko na Wschodzie, ale też w wojskach starożytnego Imperium Rzym­skiego. a następnie w różnych regionach średnio­wiecznej Europy. Prym wiodło m cesarstwo bi­zantyjskie. świadomie i konsekwentnie kon-lynuujące tradycję rzymską, ale zbroję pokrytą łuskami spotykamy także i w innych krajach europejskich.

Tutaj trzeba się przyznać do sporu, jaki od lat dzieli historyków uzbrojenia na dwa dyskutu­jące ze sobą obozy. Jeden grupuje tych, którzy uważają, że w europejskim uzbrojeniu od IX do XII w.n.e. całkowicie dominowała kolczuga, a inne rodzaje pancerza stanowiły tylko niewiele znaczącą domieszkę. Drugi obóz sądzi, iż obok kolczugi niemałą rolę odgrywały też zbroje o od­miennej konstrukcji, zwłaszcza łuskowe. Spór trwa i zapewne nieprędko dojdzie do ostatecz­nego ustalenia poglądów, przede wszystkim ze względu na niedostatek odpowiednich, j e d n o znacznych świadectw. Pozostałości wczesnośred­niowiecznych pancerzy i kolczych, i łuskowych trafiają się w Europie niezwykle rzadko. Szczęśli­wy wyjątek stanowią, jak to już poprzednio wspomniano, ziemie dawnej Rusi, ale Ruś ze względu na swe pograniczne położenie, na stały kontakt z ludami wschodnich stepów nie może być uważana za przykład typowy, W rezultacie

4)

badacze mus/ą opierać sie głównie na źródłach pisanych i na ikonografii, Źródła pisane przeważ­nie mówią o „pancerzach", nic wdając się u szczegóły ich konstrukcji. Jeśli nawel podają owe szczegóły, to często niestety używają przy tern terminów nic zawsze dla nas dość jasnych. T żeby lo chociaż chodziło tylko o lerminy łacińskie! Niedawno wydana obszerna rozprawa francuskiego badacza Francois Buttina w przeko­nywający sposób /wraca uwagę na poważne błędy, jakie do ostatnich czasów popełniali bro-nioznawcy studiujący średniowieczne teksty sta­rofrancuskie / icj przyczyny, że sami Francuzi, i lo już od XVII wieku poczynając, nic rozu­mieli niektórych dawnych nazw i podkładali pod nie zupełnie inny sens niż ten, który chciał wyrazić autor z X I I czy też X I I I wieku.

Innych kłopotów przysparza ikonografia. Dawniejsi badacze, podchodząc z pełnym zaufa­niem do tego, co odtworzył swym pędzlem luf) dłutem artysta sprzed lat, dopatrzyli się w mate­riale ikonograficznym przedstawień najróżniej­szych sposobów umacniania powierzchni pance­rzy noszonych we wcześniejszych łazach średnio­wiecza. Obok kolczugi, obok pancerza łuskowego cz\ też „lamelkowego" dostrzegli pancerze na-szywane w kratkę grubymi rzemieniami albo nabijane gęsto ćwieczkami z metalu, albo zabez­pieczone drutem z nawleczonymi nań żelaznymi kółkami, a lbo. . . ach! naprawdę brak miejsca i czasu dla omówienia wszystkich odmian zdu­miewających oryginalnością zastosowanych roz­wiązań, budzących podziw dla twórczej inwencji swych konstruktorów. Cała bieda w tym. że owvmi konstruktorami byli nie średmow teczni rzemieślnicy, lecz nowożytni bronioznawcy, któ­rzy przyjęli za dobrą monetę różne umowne sposoby, jakimi dawni rzeźbiarze, malarze i ry­sownicy usiłowali oddać skomplikowaną fakturę kolczej plecionki.

Ujawnienie tej pomyłki stało się źródłem

-12

innego błędu. Niektórzy zbyt krytycznie nasta­wieni badacze zaczęli dopatrywać się kolczugi i tylko kolczugi lakże i tam, gdzie ikonografia wskazywała, że chodzi jednak o coś innego.

Wydaje się, nie zbłądzimy zajmując stano­wisko jednako oddalone od obu poglądów skraj­nych. Sądzimy zatem, iż we wczesnośred­niowiecznej Europie istotnie przeważa! pancerz kolczy, zadomowiony tam od czasów celtyckich, znany i Rzymianom, i plemionom germańskim. a wtórnie przyjęty też przez różne ludy Wscho­du. Owa przewaga kolczugi nie wyłączała jednak bynajmniej równoczesnego stosowania innych form ochrony ciała, jakimi były pancerze „lamel-kowe", niewątpliwie wschodniego pochodzenia, a zwłaszcza różnego rodzaju pancerze łuskowe. Te ostatnie rozpowszechniały się także i dzięki naśladowaniu wzorów bizantyjskich, których wpływ na kulturę Europy, również zachodniej, byt we wczesnym średniowieczu chyba większy, niż się to powszechnie przyjmuje.

Ilekroć zatem czytamy o polskich „pancer­nych" z X X I I wieku, możemy wyobrazić sobie obok wojowników wyposażonych w kolczugi in­nych, noszących skórzane kaftany pokryte lśniącą powłoką żelaznych łusek.

Ani pancerzy łuskowych, ani kolczug nie wkładano oczywiście wprost na koszulę, a tym bardziej na gołe ciało, i to bynajmniej nie tylko ze względu na higienę lub wygodę. Prze­de wszystkim chodziło o zwiększenie odporności zbroi. Kolczuga zabezpieczała przed cięciem i sztychem, ale nie przed uderzeniem. A. I.ubie-niecki, autor polski z XVI wieku, pisząc o kol­czudze wybrzydzał, że to „obrona laka. której nie tylko kijem, ale nahajką mógł rycerza dobić". Sąd to na pewno przejaskrawiony, lecz nie cał­kiem bezpodstawny. Wkładano zatem pod kol­czugę. a także pod inne odmiany giętkich pancerzy solidną odzież w postaci kaftana weł­nianego lub skórzanego, • aby w ten sposób

43

uzyskar dodatkową warstwę amortyzującą przyj­mowane ciosy. Zapewne dość wcześnie zaczęto używać odzieży materacowanej, przypominającej dzisiejsze robocze kuriki watówki. Zamiast waty stosowano początkowo przede wszystkim wełnę, z czasem zastąpioną, przynajmniej po części, klakami bawełnianymi; „aketon". francuska i angielska nazwa takiej ochronnej odzieży zapo­życzona została, prawdopodobnie za pośrednic­twem hiszpańskim, z arabskiego „al kutun" (al guin), co właśnie oznacza bawełnę. W Polsce stosowano nazwę „przeszywanica", doskonale oddającą technikę sporządzania takich watówek.

Nie ulega wątpliwości, że ubożsi, gorzej wyekwipowani wojownicy, nawet w szeregach rycerstwa, zadowalali się przeszywanica jako jedyną formą zbroi. Stosunkowo tania, łatwa do wykonania, nieźle zabezpieczająca przed zranie­niem, a nadto doskonale chroniąca przed chło­dem, musiała się taka watówka cieszyć niemałym powodzeniem. Możemy się go domyślać tylko na podstawie ikonografii i źródeł pisanych^ Wczesnośredniowieczna przeszywanica nie miała szansy na dotarcie w oryginale do naszych czasów ze względu na nictrwałość materiałów, z których ją sporządzano.

Pancerz miał kształt kaftana okrywającego tułów i zazwyczaj zaopatrzonego w rękawy się­gające do dłoni lub do łokci. Tylko wybitniejsi wojownicy miewali nadto pancerne nogawire, uzyskując w ten sposób ochronę całego ciała. Kaftan pancerny bywał przy tym zaopatrywany w połączony z nim kaptur, który narzucano na głowę. Niekiedy taki kaptur tworzył całość z oddzielną pelerynką, okrywającą ramiona. \a kaptur wkładano hełm. Wschód, w tym także kraje wschodnioeuropejskie, zwłaszcza Ruś. roz­wiązywał ochronę głowy nieco inaczej. Do dol­nej krawędzi hełmu przytwierdzano tam pancer­ny, najczęściej kohzy czepiec, który odpowied­nio zapięty okrywał kark. szyję, ramiona i część

44

twarzy wojownika. I na Wschodzie, i na Za­chodzie wnętrze hełmu zaopatrywano w wyściół-kc ze skóry lub tkaniny. Noszono też pod hełmem różnego rodzaju miękkie czapki chronią­ce głowę od bezpośredniego kontaktu z żelazną blachą hełmowego dzwonu.

Wśród znanych w Polsce hełmów z X - X I I wieku wyróżnić możemy okazy i wschodniego, i zachodniego typu. Fakt ten dobrze uwidacz­nia charakterystyczną sytuację naszego kraju, położonego na granicy dwóch wielkich prowincji kulturowych. Ze Wschodem wypada wiązać nie­zwykle oryginalną grupę hełmów, reprezentowa­ną u nas przez 4 znaleziska pochodzące z te­renu Wielkopolski. Dzięki owemu skupieniu zna­lezisk mówiło się dawniej o hełmach typu „wielkopolskiego". Dziś wiemy, że chodzi o for­mę ruską, wywodzącą się zresztą z tradycji odległej i w czasie, i w. przestrzeni, bo nawią­zującej do wzorów persko-sasanidzkich z III w. n. e.

Zwraca uwagę niezwykle bogaty i efektow­ny wystrój owych hełmów, z którym bynajmniej nie korespondują ich walory techniczne, prezen­tujące się raczej miernie. Dzwon mający kształt wybrzuszonego stożka zbudowany jest z 4 blach żelaznych, /.nitowanych ze sobą i ujętych na dłtle ozdobną obręczą, przechodzącą nad czołem w rodzaj charakterystycznego diademu. Po bo­kach umieszczono dekoracyjne rozetki. Szczyt dzwonu wieńczy tulejka na pióropusz lub kitę. Dolna krawędź hełmu była zaopatrzona w cze­piec z kolczej plecionki, w- egzemplarzach pol­skich nie zachowany, ale dobrze widoczny u iden­tycznych okazów znalezionych na terenie Rusi Kijowskiej. Dodajmy do tego, że żelazo dzwonu pokryte jest blachą miedzianą, złoconą, a obręcz z diademem, rozetki i tulejka wykazują ślady srebrzenia. Całość dziś jeszcze przedstawia się bardzo okazale. Przed wiekami pozłociste hełmy, niesłusznie zwane „wielkopolskimi", musiały zna-

i->

komicic podnosić splendor swoich posiadaczy, którzy niewątpliwie zaliczali się do możnych ów­czesnego społeczeństwa.

Jan Matejko kompletując swój znany Poczet królów polskich umieści! taki właśnie hełm na głowic Bolesława Krzywoustego. Popełnił przy tym cały szereg niedokładności, jak zwykle za­maskowanych rzekomą realistyczną ścisłością. Nie chodzi nawet o to, że „wielkopolskich" hełmów już nie noszono w czasach Krzywoustego. Go­rzej, iż wielki małarz przedstawił wprawdzie wszystkie plastyczne ornamenty szyszaka, ale po­minął tak charakterystyczną pozłotę. Zapomniał też o pióropuszu w tulejce oraz o kolczym czepcu, który zawieszony w dolnej krawędzi hełmu powinien okrywać szyję i część twarzy księcia.

Stworzoną przez Matejkę błędną tradycję odnajdujemy niestety w różnorodnej twórczości artystycznej aż po dzień dzisiejszy. Na obrazach, rzeźbach, a także na taśmie filmowej raz po raz straszą „wielkopolskie" szyszaki zdefektowane według wzoru ukazanego w Poczcie królów pol­skich. Niektórzy filmowcy ubierają aktorów i sta-tystów w hełmy nie tylko pozbawione pozłoty, pióropusza i czepca, ale w dodatku skorodowane na brązowo. Sądzą widać w naiwności ducha, że w ten pomysłów) sposób podkreślą historycz­ną głębię dzielącą publiczność od tego, co wi­dać na ekranie. Wiadomo, jak coś zardzewiałe, to stare!

Warto jednak zastanowić się, w jaki sposób złociste hełmy ruskiego pochodzenia trafiły do dzisiejszej Wielkopolski, i to trafiły chyba dość licznie, skoro znaleziono je tam aż czterokrotnie. Wobec rzadkości tego typa odkryć w skali euro­pejskiej jest to liczba zupełnie pokaźna. W ra­chubę uchodzą dwie możliwości. Przede wszy­stkim możemy przypuszczać, iż interesujące nas egzemplarze zawędrowały na ziemie polskie albo jako lup zagarnięty choćby w czasie kijowskiej

Ab

Wyprawy Chrobrego, albo po prostu jako przed-mioi handlu. Za tym ostatnim rozwiązaniem przemawiałby laki znalezienia podobnych lub nawet identycznych okazów także i na terenie innych krajów sąsiadujących z Rusią (Węgry, kraj Prusów;. Jednakże skupienie aż czterech znalezisk na stosunkowo niewielkim obszarze mie­dzy Gnieznem a Kaliszem, skupienie, jakiemu równego nic ma nawet w ruskiej ojczyźnie naszych szyszaków, nic pozwala na odrzucenie jeszcze innego wyjaśnienia. Możemy podejrze­wać, że w pobliżu głównych ośrodków państwa piastowskiego działała przez krótki czas pracow­nia produkująca złocone hełm) ściśle według ruskich wzorów, li uchomicnic takiej pracowni było możliwe pod warunkiem sprowadzenia do Polski odpowiednich specjalistów, kiórzy mogli przybyć do nas albo dobrowolnie, albo pod przy­musem, choćby wśród jeńców uprowadzonych tak licznie z Kijowa w r. 1018. W warunkach wczesnego średniowiecza wypadek taki nie byłby niezym nadzwyczajnym.

Obok złocistych hełmów o charakterze rus­kim odkryto na ziemiach polskich inne wczesno­średniowieczne okazy, tym razem zachodniego typu. Bez porównania mniej efektowne, reprezen­tują za to wysokie walory techniczne. Mamy tu na myśli hełmy stożkowe wydobyte z jezior: Lednickiego i Orchowskicgo. Są to tak zwane hełmy „normandzkic". Nazwa wzięła się stąd, że dawniejsza literatura łączyła je, zresztą nie­słusznie. przede wszystkim ze skandynawskimi Normanami. Dzwony obu polskich okazów wy­kuto z jednej sztuki żelaza (jez. Lednickie) lub najwyżej z dwóch części szczelnie ze sobą spojonych jez. Orchowo). Oba hełmy posiadają ochronę twarzy w postaci nosala. Nosal hełmu z jez. Lednickiego zaopatrzono na końcu w ha­czyk przeznaczony do zaczepienia na nim poły czepca kolczego. co zapewniało lepszą ochronę twarz) wojownika. Drobne otworki wokół dolnej

4/

krawędzi obu hełmów świadczą o pierwotnej obecności wewnętrznej wy ściółki. Niełatwo okreś­lić wiek naszych okazów, bo tego rodzaju heł­my używane były przez czas dość długi, po­między X a X I I I wiekiem. Najprawdopodob-niejsze wydaje się datowanie ich na w. XI —XII .

Złociste hełmy ruskie i hełmy „normandzkie" zapewne nie wyczerpują listy różnych bojowych okryć głowy noszonych w Polsce pierwszych Piastów. Możemy się liczyć z używaniem na naszych ziemiach także innych odmian, zwłasz­cza tzw. hełmów „obręczowych" lub żebro­wych", których dzwon zbudowany był z kilku blach przytwierdzonych do rusztowania z grub­szej żelaznej taśmy. Na rusztowanie takie skła­dała się obręcz tworząca dolna, krawędź hełmu i połączone z nią łukowato „żebra'" zbiegające się u jego szczytu. Było to rozwiązanie ustę­pujące pod względem jakości hełmom wykutym z jednej sztuki metalu, za to znacznie łatwiej­sze do wykonania, a co za tym idzie, tańsze i bardzo rozpowszechnione.

Chociaż we wczesnośredniowiecznych tek­stach okrytych zbroją „pancernych" przeciwsta­wiano „tarezownikom", tarcza stanowiła ważny składnik uzbrojenia każdego, nawet najszczełniej opancerzonego rycerza.

Niestety nie znamy ani jednej, w orygi­nale zachowanej, wczesnośredniowiecznej tarczy z terenu Polski. Tę ważną część uzbrojenia sporządzano z materiałów organicznych (drewno, skóra), zatem łatwo niszczejących. W dodatku obyczaje pogrzebowe naszych przodków nie na­kazywały wyposaża-nia zmarłych ani w tarcze. ani w ogóle w żadne części uzbrojenia ochron­nego.

Musimy zatem poprzestać na niewiele mó­wiących wzmiankach źródeł pisanych oraz na ikonografii bardzo skąpej, jeśli idzie o czasy pierwszych Piastów. Najważniejsze, niewątpliwie z Polską związane wyobrażenie tarczy odnajtlu-

48

jemy na monetach bitych przez Bolesława Smia-tego. Widnieje tam postać konnego wojownika (chodzi zapewne o samego Bolesława, chociaż nie wiemy, o ile schematyczna podobizna od­powiadała oryginałowi !) zaopatrzonego we włócz­nie z proporcem i tarczę o kształcie wydłużo­nego trójkąta. Nie jest to 'na pewno forma ani najstarsza, ani jedynie używana. Analogie z krajów sąsiednich wskazują, że wcześniej niż tarczę trójkątną, a później na równi z nią, noszono u nas tarczę kolistą. Wewnętrzna strona obu rodzajów była wyposażona w rzemienne pasy, przez które wojownik przesuwał lewe przed­ramię. Dłoń pozostawała dzięki temu wolna, co miało doniosłe znaczenie dla powodującego koniem jeźdźca. Wykonywano tarcze z drewna. powlekając je zwykle skórą od strony zewnętrznej. Tę stronę zewnętrzną ozdabiały malowidła, któ­re dopiero w przyszłości miały nabrać charakteru znaków herbowych.

Wprowadzenie dużej tarczy podlugowatcj, w przybliżeniu migdałowatej, a potem trójkątnej, dokonało się w Europie łacińskiej w ciągu XI wieku i niewątpliwie miało związek ze stałym wzrostem znaczenia kawalerii. Ochrona* o takim kształcie doskonale nadawała się do zabezpie­czenia jeźdźca, siedzącego na koniu. Wzrost wymiarów, a co za tym idzie, i ciężaru tarczy był przyczyną, dla której zaczęto zaopatrywać ją w dodatkowy pas przechodzący przez prawe ramię wojownika. Mimo tego ulepszenia wiel­ka tarcza była na tyle niewygodna, że rycerz starał się mieć z nią do czynienia tylko na polu bitwy, tuż przed samym starciem". W cza­sie marszu powierzał ją chętnie swemu pomocni­kowi - giermkowi, któremu nic bez racji na­dawano w średniowiecznej łacinie nazwę „scuti-ferus", co właśnie znaczy „nosiciel tarczy". Nie było to jednak regułą. Misjonarze niemieckiego pochodzenia chrystianizujący Pomorze Szczeciń­skie na polecenie Bolesława Krzywoustego dzi-

49

wili się. że w tym kraju „każdy z rycerzy wojuje bez giermka, sam nosząc na sobie swoją sakwę i swoją tarczę, wcale zwinnie i obrotnie wypełniając swą rycerską powinność".

Heim. pancerz i tarcza składały się na całość uzbrojenia ochronnego. W zaczepnym uzbrojeniu wczesnośredniowiecznego rycerza na pierwszy plan wysuwały się włócznia i miecz. Miecz przyciąga zainteresowanie bronioznaweów w pierwszym rzędzie, a wiemy, że i w śred­niowieczu poświęcano tej broni szczególnie wiele uwagi. Stosunkowo szybko siał się symbolem rycerza, a także symbolem dostojeństwa i spra­wiedliwości władców. Nadawano mieczom imio­na. Wiemy, że broń legendarnego króla Artura zwała się „Lskalibur", Zygfryd z Pieśni o M6e-lungach walczył „Balmungicm". sławny Roland „Durandalem", sam Karol Wielki według po-eiyekiej tradycji posiadał miecz ,Joycusc'\ Nie inaczej było w Polsce. Wprawdzie mało kto wie, że miecz Bolesława Krzywoustego miał podobno nosić nazwę „Żuraw", ale komóż obce jest imię „Szczerbiec", związane legendą z orężem Bolesława Chrobrego i przeniesione z czasem na późniejszy znacznie koronacyjny miecz królów polskich, przechowywany dziś w Skarbcu .na Wawelu.

Owych podań, legend i opowieści krążyło wokół sławnych mieczów niemało. Równie wiele wiązano z nimi wierzeń i zabiegów magicznych, zrazu czysto pogańskich, z czasem zabarwionych ideologią chrześcijańską. W obu wypadkach cho­dziło o przysporzenie mieczom niezwykłych wa­lorów, graniczących z czarami lub po prostu czarodziejskich, zapewniających nadnaturalną moc i ostrość oręża, czasem wręcz gwarantu­jących posiadaczowi broni nietykalność i zwy­cięstwo w najtrudniejszych nawet okolicznoś­ciach. Odbiciem owych wierzeń są zachowane do dziś na średniowiecznych mieczach znaki i napisy, niekiedy o treści religijnej, niekiedy

50

nie dość dla nas zrozumiale, na pewno jednak niezmiernie ważne w oczach ludzi z owej od­ległej epoki.

Miecze / X —XII wieku zachowały się na ziemiach polskich w dość pokaźnej liczbie kilku­dziesięciu egzemplarzy. Swym charaklerem od­powiadają one całkowicie broni z tegoż czasu znajdowanej w innych, zwłaszcza sąsiednich kra­jach Luropy. Posiadają głownie niezbyt długie, dość szerokie, przystosowane raczej do cięcia niż do kłucia. Ich krótkie, jednoręczne rękojeści są początkowo zaopatrywane w jelce masywne i stosunkowo niedługie oraz w duże głowice.

Miecz 1. głownia 2. rękojeść 3. zastawa 4. sztych 5. nasada 6. ostrze 7. zbroczę 8. płaz 9. «rań (ość)

10. trzon 11. głowica 12. jelce 13. taszka 14. trzpień 15. okładzina Hi. podstawa głowicy 17. nakładka głowicy 10. szyjka 19. trzewik

o kształcie w przybliżeniu wachlarzowatym. I gło­wice, i jelce bywają bogato ornamentowane. Najczęściej wykonywano je z żelaza, znamy jed­nak okazy mieczów oprawne w pięknie rzeź­biony róg. Poczynając od XI wieku dość szybko rozpowszechnia się inna, zazwyczaj pozbawiona zdobień forma rękojeści. Jelec jesi teraz wyraź­nie dłuższy i cieńszy, a głowica ma kształt półkola podstawą zwróconego ku dołowi, lub leż bardzo charakterystyczny kształt soczewkowa-ty. W ciągu w. X I I ulega zmianie i głownia, zyskując wyraźniejszy sztych i przystosowując się w len sposób do zadawania pchnięć.

Noszono owe miecze w pochwach, których konstrukcja była dość skomplikowana. Szczęśli­wym zbiegiem okoliczności posiadamy w Pol­sce dobrze zachowaną i systematycznie zbadaną pochwę mieczową, znalezioną w Gdańsku, W warstwach datowanych na XI wiek. Wyko­nano ją z 2 cienkich deszczułek (w później­szych wiekach zwano je u nas „trzaskami"), oklejonych płótnem lnianym i obciągniętych powloką z końskiej skóry. Doskonale widoczne nacięcia wskazują, że pochwę wraz ze schronio­nym w niej mieczem nawlekano na pas, tak iż broń przyjmowała położenie nieco skośne, z rękojeścią pochyloną ku przodowi. Pas z mie­czem zapinano na pancerzu, albo też pod pan­cerzem. W tym ostatnim wypadku pancerz po­siada! po lewej stronie specjalne rozcięcie, przez które wysuwano rękojeść miecza na zewnątrz.

A jednak na polu bitwy włócznia przewa­żała nad mieczem! Rycerz średniowieczny to przede wszystkim konny kópijnik i w miarę upływu lat ten stan rzeczy umacniał się coraz wyraźniej. Doszło wreszcie do tego, że rycerskie wojsko liczono po prostu na „kopie", bo laką właśnie nazwą, na zasadzie „pars pro toto", określano rycerza wraz z całym towarzyszącym mu zbrojnym orszakiem — pocztem.

We wczesnym średniowieczu system ten jesz-

32

cze nie obowiązywał powszechnie. Świadczy o tym choćby przytoczona wyżej relacja o stosunkach pomorskich z pierwszej połowy XIT wieku. Zresz­tą i sama kopia — broń długa, ciężka, na­dająca się tylko do uderzenia na wprost spod pachy, wykształciła się na dobre dopiero w cza­sach późniejszych. W okresie pierwszych Piastów i w Polsce, i poza Polską walczono jeszcze włócznią o drzewcu nie dłuższym niż ok. 2 m i dość lekkim. Można było używać jej tak, jak ułani polscy z epoki Księstwa Warszawskie­go i Królestwa Kongresowego używali swych również krótkich i lekkich lanc, to znaczy z „wol­nej ręki", zadając szybkie ciosy w dowolnie obranym kierunku. Groty ówczesnych włóczni miały najczęściej liść kształtu lancetowego, tra­fiały się już jednak okazy o liściu węższym i grubszym, lepiej przystosowanym do przebijania tarczy i pancerzy.

Chociaż nie zawsze o tym pamiętamy, włócz­nia początkowo zajmowała w obyczajowości wczesnego średniowiecza miejsce nie mniej ważne niż miecz. Do dawnych tradycji z doby ple­miennej, kiedy to właśnie włócznia była wido­mym atrybutem pełnoprawnego wojownika -- współplcmicńca, dołączały się motywy chrześci­

jańskie związane ze świętą włócznią, którą we­dług Ewangelii przebito bok umierającego na krzyżu Chrystusa. Stąd ważna rola, jaką grają różne święte lub czarodziejskie włócznie w śred­niowiecznych baśniach i legendach, zwłaszcza w legendzie o św. Graalu. Stąd obyczaj gło­sowania na wiecach i zebraniach przez podno­szenie w górę włóczni, o czym w odniesieniu do Polski informuje nas Anonim zwany Gallem, pisząc, że po przemówieniu króla Bolesława „wszyscy jego rycerze jednomyślnie wznieśli włócznie'' na znak swej aprobaty dla słów wład­cy. Stąd wreszcie używanie włóczni jako symbo­lu władzy monarszej, o czym u nas świadcz) przede wszystkim słynna włócznia św. Mauryce-

53

go przechowywana zapewne najpierw w Gnieź­nie, a następnie do chwili obecnej w Krako­wie. Jak' wiadomo, w r. 1000 na zjeździe gnieź­nieńskim cesarz Otton III wręczył ją Bolesławo­wi Chrobremu. Warto przy tym przypomnieć, że nasz okaz jesi trochę uproszczoną kopią włóczni przechowywanej obecnie w skarbcu wie­deńskim, która pod nazwą „świętej włóczni Cesarstwa" uchodziła przez wieki za jeden z naj­dostojniejszych atrybutów władzy cesarskiej.

Znaczenie włóczni w ręku dostojnego ry­cerza, a zwłaszcza rycerza-whulcy, zwiększał przytwierdzony do niej proporzec. W polskiej ikonografii proporzec taki po raz pierwszy po­jawia się na wspomnianej już monecie Bolesła­wa Śmiałego. Niestety nie jest to całkiem jedno­znaczne świadectwo. Wizerunek księcia jest praw­dę mówiąc dość pokraczny, a w każdym razie mocno zeschematyzowany. W dodatku, przy jego sporządzaniu korzystano zapewne z obcych wzo-

rów. Jednakże nawet kopiując zagraniczne przy­kłady, nie można było przedstawić księcia w spo­sób nic mający nic wspólnego z polską rzeczy­wistością. Mamy zatem mimo wszystko do czy­nienia z wizerunkiem w pewnym sensie realistycz­nym, wiernym.

Inne rodzaje broni zaczepnej odgrywały w polskim uzbrojeniu rycerskim rolę bez po­równania mniejszą od włóczni i miecza. Łuk, jak się zdaje, służył przede wszystkim piechocie, Która dzięki niemu i dzięki świetnej umiejętności budowania umocnień polowych, a także wyko­rzystywania przeszkód naturalnych niejeden raz potrafiła zwycięsko stawić czoła pancernej jeź­dzie przeciwnika. Topór, choć bardzo rzadko wymieniany przez źródła pisane, pojawiał się jednak na pewno w ręku rycerza. Świadczy o tym jego występowanie w grobach kryjących^ szczątki wojowników konnych, bo wyposażonych w ostrogi. Buław zaopatrzonych w metalową głowicę używano u nas bardzo niewiele, w prze-ciwieńslwie do sąsiedniej Rusi, gdzie la broń cieszyła się wielkim wzięciem.

Pamiętamy, że bez konia nic było rycerza. Warto zatem pokusić się o przedstawienie wierz­chowców, jakimi dysponowali rycerze polscy w czasach wczesnofeudalncj monarchii pierw­szych Piastów. Najpospolitszą rodzimą rasą koń­ską występującą wówczas w naszym kraju były niewielkie koniki, zbliżone do lak zwanych „tar­panów", które dzisiejsi zoolodzy hodują w specjal­nych, doświadczalnych rezerwatach. Te koniki, bardzo wytrzymałe, mało wymagające, świetnie poruszające się w lesistym terenie, były jednak zbyt małe, aby przez dłuższy czas dźwigać jeźdźca okrytego zbroją, zbyt lekkie, aby za­pewnić pancernej kawalerii należytą siłę uderze­nia. Hodowano więc, głównie dla potrzeb wojen­nych, konie nieco silniejsze i większe. Ich kości znajdowane podczas wykopalisk pozwalają stwier­dzić, że były to okazy miary dzisiejszego konia

n

rasy arabskiej, który też zresztą ani wzrostem, ani waga. nie imponuje. Dopiero późniejsze wieki miały przynieść modę na prawdziwie wielkie i cif/kie konie bojowe.

Rząd koński we wczesnym średniowieczu składał się z siodła ze strzemionami zawieszo­nymi na puśliskach, oraz z uzdy zaopatrzonej w wędzidło tręzlowc. Najobfitszy i najbardziej efektowny zespól pozostałości po rzędzie koń­skim z tego czasu zachował się w Lutomierska pod Łodzią, na cmentarzysku z XI wieku. Znaleziska tutejsze mają tym większe znaczenie, że we wczesnośredniowiecznej Polsce nie było na ogół zwyczaju składania do grobu ani uzdy, ani siodła, i to nawet wówczas, gdy zmarłego wyposażono w ostrogi wyraźnie świadczące o jego przynależności do kategorii ludzi dysponujących koniem wierzchowym. W Lutomiersku znalazła jednak ostateczny spoczynek grupka wojowników przybyłych do naszego kraju ze Wschodu, za­pewne z Rusi Kijowskiej. Pochowano ich w spo­sób nieco odmienny od praktykowanego w tych stronach Polski. Stąd właśnie odkryto w ich grobach wędzidła, strzemiona, a w dwóch wy­padkach nawet stosunkowo nieźle zachowane szczątki siodeł. Dało się ustalić, że siodła te miały szkielet drewniany, powleczony skórą i by­ły wysłane poduszkami wypchanymi pierzem. Ich wysokie, symetryczne łęki ozdobiono mister­nymi okuciami z brązu. Grzbiet koński pod siodłem okrywał kilimkowy, zapewne różnobar­wny czaprak. Bogato ornamentowane, metalo­we okucia widniały również na rzemiennych częściach rzędu poza siodłami, zwłaszcza na ogłowiach uzd. Oprócz zwykłych wędzideł dwu­członowych używano też formy hardziej rozwi­niętej, zaopatrzonej w obustronne poprzeczne „wąsy". Także i te ostatnie bywały ozdobne. Wczesnośredniowieczne strzemiona znalezione w Lutomiersku, a także w innych miejscach w Polsce można zaliczyć do dwóch odmian.

56

Pierwsza obejmuje okazy typu zachodnioeuropej­skiego, o wydatnej, wyodrębnionej zawieszce, podługowatym kabiąku i prostej stopce. Druga. bardziej zbliżona do wschodniego pierwowzoru (strzemiona to wschodni wynalazek, przyswojo­ny przez ludy europejskie dość późno, bo do­piero w V I I - V I I I wieku!), ma zawieszkę mniej wyodrębnioną, kabląk krótszy i stopkę wygiętą.

Ważną częścią wyposażenia jeździeckiego były ostrogi. Zadomowione w Europie od głę­bokiej starożytności, używane były bardzo sze­roko i w bardzo różnych odmianach. Ciekawe, że Wschód, który w zakresie jazdy konnej był wielkim nauczycielem Zachodu, ostróg nic uży­wał. Rolę bodźca popędzającego opornego wierz­chowca odgrywała tam nahajka tak charakterys­tyczna dla sylwetki kozackiego czy też mon­golskiego kawalerzysty.

Ostrogi używane w Polsce w X —XII w. były podobnie jak w innych krajach Europy zaopatrzone w rozmaicie wykształcony kolce, czasem tępy, czasem zaostrzony. Przytwierdzano j<- do stopy za pomocą rzemyków, najpierw wiązanych, potem zapinanych na sprzączkę. W przyszłości ozdobne ostrogi miały stać się wraz z równie ozdobnym pasem ważnym sym­bolem przynaleźnoSci do sianu rycerskiego. Jed­nakże już we wczesnym średniowieczu, gdy zwyczaj ten nie zdążył się jeszcze w pełni wykształcić, obok prostych ostróg o czysto użyt­kowym charakterze noszono też okazy pięknie ornamentowane, inkrustowane brązem, miedzią, srebrem i zlotem. Najbardziej efektownym przy­kładem znanym dotychczas z ziem polskich jest wspaniała, pokryta zlotem ostroga znale­ziona we Wrocławiu, w warstwach zawierają­cych ślady osadnictwa z połowy XI w.

Zapoznawszy się z tymi wszystkimi szcze­gółami, moglibyśmy sądzić, że wiemy już, jak wyobrazić sobie rycerzy — pancernych stano­wiących rdzeń sil zbrojnych we wczesnofeudal-

57

nej monarchii pierwszych Piastów, przed epoką podziałów dzielnicowych utrwalonych „testa­mentem" Krzywoustego z r. 1138. Sprawa jednak komplikuje się, jeśli znów powrócimy do kart kroniki napisanej w początku XII wieku przez Anonima zwanego Gallem, cudzoziemca osiadłe­go w Polsce i doskonale obeznanego ze sto­sunkami panującymi w naszym kraju. Obok entuzjastycznej relacji o potędze pancernych hufców Chrobrego znajdujemy tam dramatyczny opis wypadków, kióre miały się przydarzyć w po­czątkach panowania Bolesława Śmiałego, to zna­czy gdzieś około r. 1060.

„Dodać tu jeszcze należy opowiada Gall dlaczego zaginął w Polsce prawie zupełnie zwyczaj używania pancerzy, które dawniej wojsko króla Bolesława Wielkiego — Chrobrego] z ogrom­nym zamiłowaniem nosiło powszechnie. Zdarzyło się mianowicie, że nagle wpadli do Polski Po­morzanie, a król Bolesław = Śmiały] usłyszał o lym, znajdując się daleko stamtąd. Pragnąc wszakże gorąco oswobodzić kraj z rąk pogan, zanim jeszcze wojsko się zebrało, musiał wy­przedzając je maszerować nazbyt nieostrożnie. Gdy przybyto nad rzekę, poza którą obozowały gromady pogan, rycerstwo obarczone orężem i pancerzami, nie szukając mostu ani brodu, rzucało się w jej głębokie nurty. I wiele pan­cernych poginęło tam przez własne zuchwalstwo, a pozostali zrzucili z siebie pancerze i prze­płynąwszy rzekę odnieśli zwycięstwo, aczkolwiek okupione stratami. Od tego czasu odzwyczaiła się Polska od pancerzy i dzięki temu każdy swobodniej naciera! na wroga i bezpieczniej przepływa! stojącą na przeszkodzie rzekę bez ciężaru żelaza na sobie".

Badacze dziejów polskiej wojskowości nie mogli oczywiście przejść do porządku dziennego nad tym opowiadaniem. Niepokoiło ich ono i niepokoi nadal, ponieważ stoi w wyraźnej sprzeczności z utartym poglądem na ewolucję

„Pancerni" drużynnicy z drugiej połowy X i poc/.^iku XI w. (czasy Mieszka 1 i Bolesława Chrobrego;

•-,»

uzbrojenia ochronnego w ciągu średniowiecza. Powszechnie i wcale nic bezzasadnie przyjmuje się, że w miarę postępu czasu europejskie ry­cerstwo przykładało coraz to większą wagę do ochrony ciała, starało się okrywać zbrojami coraz szczelnicjszymi, coraz pewniej zabezpiecza­jącymi przed ciosem. Jakże pogodzić z tym relację Gall ową? Najdalej szli ci. którzy po prostu negowali sens słów kronikarza, uważając je za wynik czystej faniazji. Inni dopatrywali się (u chęci upiększenia skromnej rzeczywistoś­ci, jaką Gall, przybysz z zagranicy, miał zastać w swej nowej ojczyźnie. Dostrzegając, iż polskie rycerstwo uzbrojone jest gorzej od Niemców czy też Czechów, aulor kroniki stworzył legen­dę mającą wykazać, iż rzekoma niższość była wynikiem świadomej rezygnacji, rozsądnego dos­tosowania się do szczególnych okoliczności. Na poparcie tego stanowiska można by przytoczyć inny fragment Gallowej kroniki, w którym jest mowa o tym, jak to walczącym z Polakami opancerzonym Czechom „kolczugi były cię/a­rem, nie pomocą";

Kto wie, czy najprościej i zarazem aai-słuszniej nic byłoby uznać, że Anonim powie­dział po prostu prawdę. W samym centrum jego zainteresowań znajdują się wypadki związa­ne z podbojem pogańskiego Pomorza prowadzo­nym systematycznie przez Bolesława Krzywouste­go. Krwawe i uporczywe zmagania polsko-po-morskie toczą się nad wielkim pasem bagien nadnoteckich lub w krajobrazie pojezierza peł-nym lasów, wód, moczarów. W* krajobrazie tym cię/kie uzbrojenie mogło istotnie stanowić wię­kszą zawadę niż pomoc, a przecież zbroja, bez względu na jej rodzaj, nie była przyrośnięta na stałe do pleców rycerza! Historycy badający dzieje staropolskiej wojskowości w dobie jej naj­większego rozkwitu doskonale wiedzą, jak często sławna husaria, będąca w zasadzie jazdą ciężko­zbrojną, występowała do bitwy bez zbroi albo

60

bez swych słynnych kopii, albo nawet . . . na piechotę. Rn>ń, którą dowództwo uznało za przej­ściowo zbyteczną, pozostawiano po prostu w ta­borze. „Usarz drzewko [czyli kopię — A. JV.J porzuciwszy był rajtarem z strzelbą i pałaszem; był kozakiem zbroję z siebie zdjąwszy; był i picchotny we zbroi, gdy król albo hetman prosił", zanotował w X V I I w. Szymon Staro* wolski. Działo się tak nie tylko w Polsce. W cią­gu wojny stuletniej rycerstwo francuskie nic mogące sobie poradzić z angielskimi pieszymi łucznikami parokrotnie usiłowało naśladować tak­tykę groźnego przeciwnika i atakowało Anglików w szyku pieszym. W podobny sposób występo­wało rycerstwo austriackie przeciw piechurom szwajcarskim. Można więc ze znacznym prawdo­podobieństwem przyjąć, że także owa przez Galla wspomniana rezygnacja z pancerzy była w woj­sku ze schyłku XI i początku X I I w. zjawis­kiem przejściowym, podyktowanym przez specy­ficzne warunki terenowe panujące na pomorskim teatrze działań wojennych.

Niezależnie jednak od tego, jak będziemy tłumaczyć relację Gallową, na jedno trzeba się zgodzić. Jeśli pancerz z jakichkolwiek względów z rzadka tylko pojawiał się w szeregach wojsk polskich na początku X I I w., to dalsze lata tego stulecia przyniosły zasadniczą zmianę. Zgod­nie z tendencją panującą w całej Europie ła­cińskiej pancerz utrwalił się, także i u nas, jako nieodzowny atrybut ciężkozbrojnego jeź-dżca-rycerza.

Siedzenie tych ważnych przemian poprzez studium zachowanych w oryginale części uzbro­jenia nie jest niestety możliwe. Ilość archeolo­gicznych znalezisk broni z omawianej epoki ulega wydatnemu ograniczeniu wobec stopniowe­go zarzucania przez ówczesnych mieszkańców Polski dawnego obyczaju nakazującego wyposa­żenie zmarłych w przedmioty świadczące o po­zycji społecznej, jaką zajmowali za życia. Z po-

61

mocą przychodzi ikonografia. Podział Polski na liczne dzielnice rządzone przez przedstawicieli rozrodzonej dynastii piastowskiej stworzył oko­liczności sprzyjające bogatemu rozwojowi numiz­matyki i sfragistyki. Niemal każdy książę bil oczywiście własną monetę . K a ż d y musiał mieć własną pieczęć. Jeśli dodać, że monety ukazy­wały się w coraz lo nowych, różniących się między sobą emisjach, że pieczęcie często zmie­n i a n o , łatwo pojąć, jak znaczne jesl bogactwo. narosłego w ten sposób źródłowego mater iału ważnego dla nas. bo zgodnie z obowiązującą modą panujący przeważnie umieszczali na swych monetach i pieczęciach własną podobiznę. Pos­tać księcia wyposażano przy tym we wszystkie charakterystyczne a t rybuty sygnalizujące jego władzę i pozycję społeczną. K a ż d y średniowiecz­ny władca był zarazem pierwszym rycerzem swego kraju, stąd też i nasi Piastowie prezentują się n a m j a k o przedstawiciele polskiego rycerstwa epoki rozbici;i dzielnicowego.

Na znaczną część lej epoki, pomiędzy połową X I I ii polową X I I I w., przypada szczytowy okres rozwoju europejskiego rycerstwa. Ważną, może nawet decydującą rolę odegrały tu wypra­wy krzyżowe. Ta potężna konfrontacja między światem muzułmańskim a chrześcijańskim Za­chodem zjednoczyła pod wspólnymi chorągwia­mi przedstawicieli niemal wszystkich krajów Europy łacińskiej, przeciwstawiając ich wojskom Is lamu. J a k zwykle w podobnych wypadkach, uczestnikami krucjat kierowały różne pobudki . Obok ludzi szczerze zaangażowanych i przeko­nanych, że działają zgodnie z nakazami wiary, ciągnęli na Wschód drapieżni awanturnicy,

łowcy złota dbający tylko o własne korzyści. R y c r ł V ( % drogiej połowa XII » poszukiwacze przygód, zbiegowie spod szubicni- ,«,Czątek okresu rozbicia cy lub katowskiego topora, wytrawni polityczni dzielnicowego) gracze. W szysey jednak spotykali się na polach bitew toczonych przeciw wspólnemu wrogowi reprezentującemu nie tylko inną, obcą religię,

62

lecz także inne uzbrojenie i ubiór, inny sposób bycia i sposób walki.

W tych warunkach krzepło poczucie więzi wśród rycerzy krzyżowców, niezależnie od tego, czy pochodzili oni z Francji. Wioch, Niemiec, Anglii czy też z jeszcze innego kraju. Utwierdza­ło się poczucie solidarności, kształtowały wspólne dla wszystkich zasady postępowania, zbliżone formy stroju i broni, ułatwiające odróżnienie swoich od nieprzyjaciół. Wzory ustalone na Wschodzie skwapliwie naśladowali ci, którzy pozostawszy w ojczyźnie, nie chcieli być gorsi od okrytych chwałą.. . a często i złotem zdobyw­ców i obrońców Jerozolimy.

Szczególnie lic/nic uczestniczyli w wypra­wach krzyżowych Francuzi i nie jest przypad­kiem, że właśnie Francja, zwłaszcza północna, stała się krajem, w którym bujniej niż gdzie­kolwiek rozwinęły się formy uzbrojenia, ubioru i obyczaju typowe dla rycerstwpa Europy łaciń­skiej.

Udział Polaków w krucjatach był bardzo skromny, zwłaszcza jeśli się myśli o właściwych krucjatach zmierzających do Palestyny i krajów z nią sąsiadujących. Nasi przodkowie nie musieli szukać „pogan" za morzami, bo mieli ich tuż pod bokiem, w postaci nadbałtyckich Prusów, chrystianizowanych bez większego skutku od czasów świętego Wojciecha. W r. 1221 Leszek Bia­ły, książę krakowski, występując jako władca roszczący sobie pretensje do zwierzchności nad innymi książętami piastowskimi, w koresponden­cji z papieżem Honoriuszem I I I stwierdzał po prostu, że podjęcie wyprawy na lewantyński Wschód jest dla niego niemożliwe, bo w tamtych krajach nic pije się miodu i piwa, bez których on. Leszek, w żaden sposób żyć nie może. W zamian proponował zorganizowanie krucjaty przeciw Prusom, przy czym obok działalności militarnej przewidywano utworzenie na pograni­czu pruskim polskiej faktorii dla handlu żelazem

64

i solą. Liczono, iż marność nabycia atrakcyjnych towarów znakomicie zwiększy przychylność Pru­sów dla nowej wiary. Niestety ten projekt, lak daleki od towarzyszącego krucjatom uporczy­wego fanatyzmu, nic zosta] zrealizowany. Skłó­ceni książęta polscy nie potrafili się zdobyć na solidarna, i konsekwentnie pntwadzoną akcje. Jak wiadomo, skończyło się na osadzeniu w Ziemi Chełmińskiej Krzyżaków. Z dobrze znanym skutkiem,

Dla nas ważne jest h>, że obok Stałych kontaktów utrzymywanych przez książąt pia­stowskich z zagranicznymi dworami, także i owe docieraja.ee nad Wisie i Odrę echa krucjat przyczyniały się do przenoszenia na nasz grunt w j kształconych na Zachodzie wzorów broni i stroju rycerskiego.

ZnakomiiN angielski bron i o/na w ca Claude Blair nadal charakterystyczną nazwę czasom od r. 1066 do r. 1250:' „The Age of Mail" „epoka kolczugi". Istotnie, wydaje się, że zwłasz­cza w drugiej polowie tego okresu, między polo­wą X I I a polową X I I I w., europejska zbroja kolcza osiągnęła szczyt swojej świetności. Okryła całe ciało rycerza, ponieważ kolczc spodnie. a raczej nogawice, na które dawniej mogli sobie pozwolić tylko mijmożniejsi. weszły teraz w po­wszechne użycie. Kaftan kolcz\ zaopatrzony był obecnie z reguły w długie rękawy, przeważnie pivechodza.ee wprost w kolcze rękawice. Samc rękawice były jednopalczaste. podszyte od spodu skóni i zaopatrzone w otwór odsłaniający wnętrze dłoni rycerza, co umożliwiało pewniejsze dzierżenie rękojeści miecza i drzewca kopii. Z kaftanem leczył się kolczy kaptur, który zależnie od potrzeby naciągano na głowę lub też z niej zsuwano. Zsunięty, układał się wokół szyi na kształt wysokiego kołnierza, zwanego dzisiaj „golfem". Dla zapewnienia wygodv i do­datkowej ochrony zakładano na głowę pod kaptur czepek filcowy albo pikowany, płócienny.

i i i

W drugiej połowic XII w. noszono pod pancerzem długą szatę, dochodzącą nieraz aż

kostek, tak iż jej dolna część widoczna była poniżej kaftana kolczego, sięgającego mniej wię­cej do kolan. I szata, i kaftan kolczy posiadał; rozcięcia umożliwiające dosiadanie konia. Pas / zawieszonym przy nim mieczem zapinana w tym czasie na szacie, ale pod pancerzem. Rękojeść miecza wysuwano na zewnątrz przez specjalny otwór przecięta w pancerzu, w okolic) lewego biodra r\ccr/;i.

L żywanie owej długiej, zapewne ozdobnej al) i lir w ylączało OCZY w iście przyw dziewania

pod kolczugę ochronnych, izolujących kun skórzanych cz) też pikowanych.

Heim otwarty, przeważnie zaopatrzony w nosal, o dzwonie jednorodnym lub spojonym y. kilku części, jKł/osial w powszechnym użyciu aż do schyłku XII w. Jednak obok dawnych jego odmian, stożkowych lub w przybliżeniu półkulistych, pojawiały sic teraz nowe, z dzwo­nem lekko nachylonym ku przodowi jak czapka „frygijska" albo podługowatynij a zarazem jajo­wato wydętym- Pod koniec XII w. w Europie zachodniej zaznaczyła się tendencja do przy­płaszczania SZCZ) lu hełmowego. Jednocześnie wydłużano ścianki dzwonu, zapewniając przez to lepszą ochronę policzków i szyi wojownika. Wreszcie na miejsce tradycyjnego nosala poja­wiła się pełna ot brona twarz) w postaci półko­listej płyty. Tak ulepszon) hełm przybrał kształt trochę zbliżony do charakterystycznego kasku ochronnego używanego dzisiaj przez spawacz.)

jak trafnie zauważy! jeden z polskich bronio-znaweow albo przez niektórych motocyklistów .

TarCZC pozostały wielkie, w kształcie wwllu-żonego trójkąta, i tym jednak że na miejsce rozpowszechnionego dawniej zaokrąglenia górnej krawędzi tarczowej stosowano teraz krawędź ściętą poziomo.

W pierwszej połowię XIII w. ustaliła się

66

nowa moda, nakazująca noszenie ozdobnej szaty--t uniki nic pod kafla nem kolcz.ym, lecz na nim. S/aia ta została przy tym po/bawiona rękawów i znacznie skrócona, tak że ostatecznie nic się­gała niżej niż tuż za kulana. Oczywiście odpo­wiednio skrócono i pancerz. Sądzi sic powszei li­nie, że na przyjęcie takiej mody wpłyneł) doświadczenia poczynione podczas wypraw krzy­żowych w upalnym klimacie Palestyny. Odzież narzucona na zbroję zabezpieczała przed kurzeni pustynnym i łagodziła żar promieni lewantyń-skiego słońca. Pas z mieczem zapinano teraz z reguły na tunice.

Najbardziej charakterystyczną co wcale nie znaczy, że najpowszechmej używaną!) formą hełmu sial sic obecnie hełm zwany garnczko u\m. powstały przez konsekwentne doprowadza­nie do końca ewolucji zapoczątkowanej w po­przednim stuleciu. Sprawiedliwość nakazuje przy­znać, że była (o konstrukcja wątpliwej doskona­łości. Zapewniała wprawdzie całkowitą ochronę twarzy, ale jakim kosztem! Przede wszystkim rycerz uhrau\ w hełm garnc/kow\ miał, mimo specjalnych szpar wzrokowych, bardzo ograni­czone pole widzenia. Wobec ataku z boku lub 7. tyłu był właściwie bezradny. Poważna, wadę stanowiło też utrudnienie oddychania. Drobne otworki wenlylac) jne, umieszczone z przodu w dolnej partii hełmu, nie zapewniały wystar­czającego dopływ u powietrza. Wreszcie gai hełm, choć masywny i ciężki, nie wyróżniał się szczególną odpornością -wobec skomplikowanej budowy, licznych złącz) i spłaszczonego szczytu. po którym ciosy nie osuwały się lak jak po tradycyjnym hełmie o sylwetce stożkowej.

Dzięki doprowadzeniu do perfekcji zbroi kol-rzej i zastosowaniu hełmu garnczkowego, stało się możliwe zmniejszenie rozmiarów tarczy. Przy­jęła ona teraz kszialt mało wydłużonego trójkąta, o krawędzi górnej prostej, a krawędziach bocz­nych lekko łukowatych.

67

Miecz w omawianym okresie nie ulegał początkowo większym /.mianom. Nadal posiadał rękojeść jednoręczna, czyli przystosowaną do ujmowania jedną dłonią, nadal przeznaczony był przede wszystkim do cięcia, choć coraz wy­raźniej zaznaczała" się tendencja do takiego ukształtowania głowni mieczowej, które zwięk­szyłoby skuteczność sztychów. Najczęstsze pod koniec poprzedniego okresu głowice półkoliste lub soc/rw kow a le ustępowały slopniowo miejsca głowicom o kształcie kolistym. Całość nabierała proporcji zapewniających coraz to lepsze ..wywa­żenie" broni, ułatwiających bardziej precyzyjne zadawanie i odbijanie ciosów.

Znakomitą większość mieczów stanowiły oka­zy wybitnie bojowe, niezdobione lub zdobione bardzo skromnie, przeważnie umieszczonymi na głowni znakami i napisami, zwykle o religijnej treści. Okazy bogato o r n a m e n t o w a n e , o p r a w n e w szlachetny metal, trafiały się rzadko, przy czym zazwyczaj miał) charakter broni ceremo­nialnej, towarzysząca symbolicznie dostojnym osobistościom przy różnych uroczystych okaz­jach. wśród których na pierwszy pian wysuwały się obrzędy koronacyjne.

Ważnej ewolucji uległa broń drzewcowa. Dawniejsza lekka włócznia przekształciła się w kopię o masywnym grocie, a długim i cięż­kim drzewcu. Aby ut rzymać kopię w położeniu poziomym, wałczący rycerz musiał zaciskać drzewce pod pachą, zadawanie ciosów „z wolnej ręki" nie było już możliwe. Koszlem tego ograni­czenia swobody ruchów zyskano na sile przebi­cia, o której decydował teraz przede wszystkim rozpęd bojowego r u m a k a , a nie tylko z a m a c h jeźdźca, jak bywało dawniej . Składający się do starcia kopijnik trzymając drzewce swej broni w prawej dłoni i zaciskając je pod prawą pachą. przekłada! zazwyczaj kopię przez szyję konia. lak aby grot znajdował się w lewo od głów \ wierzchowca.

68

Podobnie jak w czasach dawniejszych, do kopii wybitniejszych rycerzy przytwierdzano pro­porce. Proporzec dowódcy stanowi! chorągiew oddziału, proporzec księcia czy króla by 1 główną chorągwią całego wojska. Chorągwiami dawano sygnały, były też tnie ważnymi znakami zbiórki, widocznymi nawet w zamęcie i kurzu bitwy. Były wreszcie widomym świadectwem obecności na polu wałki wodza, którego osobę symbolizo­wały. Chcąc zatem uczynić je bardziej widoczny­mi. zwiększano ich rozmiary, tak że z czasem trzeba je było umieszczać już nie na kopii bojowej, lecz na specjalnym drzewcu, które powierzano jednemu z towarzyszących wodzowi rycei/\.

Wszelka inna broń wyjątkowo tylko pojawia­ła sic w ręce rycerza. Stosunkowo najczęściej używano toporów bojowych. Wiadomo, że chęt­nie i z niezwykłą Wprawą posługiwał się w bitw u-(oporem słynny angielski król Ryszard Lwie Serce, niewątpliwie lepszy szermierz niż monar­cha. Nic do pomyślenia natomiast byll>\ w oma­wianej epoce rycerz walczący bronią miotającą. a więc łukiem lub kuszą. Broń tę traktowano jako mniej honorową, bo umożliwiającą rażenie przeciwnika z odległości, co zdaniem ówczesnych łączyło się z mniejszym ryzykiem niż starcie wręcz. Pozostawiano ją zatem wojownikom ple-bejskiego pochodzenia.

Rozwój uzbrojenia rycerskiego pociągał za sobą wzrost wymagań stawianych koniom. Wzro­sła ich miara i waga. rozpowszechniał się zwy­czaj używania innego wierzchowca w marszu, a innego w bitwie, przy czym ten ostatni winien był, rzecz jasna, szczególnie wyróżniać się siłą, temperamentem i wytrzymałością. Po­mnożenie liczby koni przypadających na jednego rycerza pociągało za sobą konieczność pomno­żenia towarzyszącej mu służby.

Uo nowych okoliczności, spowodowanych zwłaszcza przez zmianę sposobu poslugiw anią

W.)

s?c bronią drzewców^. dostosowano siodło. Jego wysoki lęk przedni tworzy! dodatkową ochronę dla brzucha i podbrzusza rycerza. Równic wyso­ki i łukowato wygięty łęk tylny zapewniał pewne i wygodne oparcie. Byki ono niezbędne dla utrzymania jeźdźca na grzbiecie końskim w chwili gwałtownego wstrząsu w \ wołanego uderzeniem ciężkiej kopii o tarczę lub pani era przeciwnika. Aby w pełni wykorzystać właściwo­ści tak skonstruowanego siodła, jeżdżono n.\ długich puśliskach wyciągając nogi na całą dłu­gość. skośnie ku przodowi. Wpłynęło to z kolei na kształl ostróg. Ich prosie dawniej ramiona /.oslał) esowato wygięte, przez co bodziec zwróci]

ku górze, co ułatwiało ugodzenie nim w bok wierzchowca. W początku XIII w. obok daw­nych bodźców o kształcie kolca pojawił) się nowe, zaopatrzone w charakterystyczną gwiaz­

dkę. Wreszcie konieczność powodowania coraz In większym i cięższym rumakiem doprowadziła do zastąpienia dawniejszego wędzidła tręzlowe-go znacznie bardziej skomplikowanym munszm-kiem.

Moda ozdobny* li szal tunik, zrazu wi­docznych spod pancerza, a następnie noszonych powierzch zbroi, znalazła odpowiednik w zakła­daniu mi konie okazałych kap. czyli kropierzy. Kropierz sporządzona był zazwyczaj / tkaniny, .ile często podszywano go Innem. Okrywał całego konia wraz z głową, wobec czego zaopa­trywano go w specjalne otwór) wzrokowe.

Omawiają* uzbrojenie i ubiór rycerski z dru­giej polowy XII i pierwszej X I I I w. musimy pamiętać, że jest to nie lylko epoka największego rozkwitu rycerstwa, lecz również epoka najściślej­szej identyfika< |i ciężkozbrojnego jeźdźca z przed­stawicielem klas) feudałów. Nigdy ani przedtem, ani potem identyfikacja ta nie była tak pełna. W jej wyniku liczne obyczaje właściwe dla uprzy­wilejowanej klasy rządzącej przenikały na pola bitewne i poważnie oddziaływały na przebieg

7G

-i.n < zbrojnych. Odwrotnie, niektóre doświad-ezenia i postawy wykształcone w surowej rze­czywistości wojennej nic pozostawały bez wpływu na tworzenie norm postępowania właściwych dla arystokracji feudalnej.

Mówiliśmy, że rycerz w okrywającym całą głowę hełmie garnczkowym, zaopatrzeń) m w wąskie szpary wzrokowe, miał silnie ograni­czone pnie widzenia. Nie wiedział, co dzieje się za nim i obok niego. Mówiliśmy też, że przemiana lekkiej włóczni w ciężką kopię spro­wadziła walkę dwóch jeźdźców tlu potężnego zderzenia dwóch sil pędzących jedna wprost naprzeciw drugiej, niezdolnych do sz) bkiego zwrotu czy uniku. W* interesie każdego rycerza leżało zatem uregulowanie warunków gry wojen­nej \\ laki sposób] ab) jedyną jej lorrną uznaną było starcie frontalne, twarzą w twarz. Napa­danie na pojedynczego przeciwnika, a nawe! nu całe wojsko / boku, a tym bardziej / tyłu uznano za „nierycerskie", niehonorowe. „Gdy­bym . . . w bitwie z tyłu na niego natarł, a nie zawołał, by się obrócił, jużci bym hańbę na się

nąl". mówi o Lichtcnsteinie Maćko z Bog­dance w Sienkiewiczowskich Krzyżakach. Scena ta rozgrywa się wprawdzie, jak wiadomo, w po­czątku XV w., nie stanowi odbicie zasad ustalo­nych w czasach znacznie dawniejszych.

Przywdzianie zbroi, coraz bardziej skompli­kowane wobc< jej stałego rozwoju, zamiana pod­różnego konia n;i bojowego rumaka, przejęcie z rąk giermka tarczy i kopii zabierało sporo czasu, a przecież bez dokonania tych wszystkich czynności rycerz nie był w pełni /dolny do walki. Za „nierycerskie", nieetyczne uznano za­tem wszystkie niespodziewane napady. Roz­poczęcie bez wypowiedzenia nie tylko wojny. ale nawet bitwy okrywało sprawcę niesława.. Niesławę ściągała też napaść na bezbronnego lub nie w pełni uzbrojonego przeciwnika, napaść w kilku na jednego, walka z konia przeciw

71

takiemu, co konia utracił, dobijanie rannych, nieoszczędzanic proszących o litość. Laska oka­zana składającemu broń doskonale się zresztą opłacała, bo za jeńca można było zgarnąć słony okup, tym wyższy, im wyższą godność reprezen­tował wzięty do niewoli wróg.

Ryecrz ciężkozbrojny był straszny w natar­ciu, ale dość bezradny w ucieczce, a ze względu na rodzaj konia i uzbrojenia niezbyt zdolny do pościgu. Rozpowszechniło się zatem przekonanie, że zmuszonego do odwrotu ścigać nie wypada, że trzeba dać mu czas, aby uznał się za pokonanego a lbo. . . zacząć jeszcze raz od początku.

Wszystko (o niewiele miało wspólnego z od­wiecznymi zasadami sztuki wojennej, nakazują­cymi zniszczenie, a przynajmniej obezwładnienie wroga jak najszybciej i jak najmniejszym kosz­tem. A jednak niektóre reguły ustalone w epoce rycerstwa przetrwały do naszych czasów, choć niekoniecznie na polach bitewnych. Jak wia­domo, rozpoczęcie walki bez uprzedzenia, ude­rzenie przeciwnika z tyłu, bicie powalonego dyskwalifikuje stającego w ringu boksera.

Oczywiście rycerskie obyczaje mogły być wprowadzone w życie tylko na podstawie ściśle przestrzeganej wzajemności. I to jednak było możliwe w epoce, w której warstwa rządząca utożsamiała się z warstwą zawodowych, a zara­zem wyborowych wojowników. Nawel ci, którzy zajmowali trony, raz po raz przesiadali się na siodło bojowego ogiera, i to nic tylko po to, aby dowodzić bitwą, lecz także by w niej uczestniczyć w najbardziej fizycznym sensie. Każd\ rycerz dziś zwycięski, mógł jutro ponieść porażkę. Okazując względy słabszemu lub poko­nanemu kontrpartnerowi zyskiwał prawo do takich samych względów w chwili własnej słabo­ści lub niepowodzenia, pod tym jednak warun­kiem, że kontrpartner ów będzie również ryce­rzem przestrzegającym tych samych, umownych

vi

reguł gry. Wypływaj stąd prosty wniosek: tylko rycerz godzien jest skrzyżować broń /, rycerzem. / plcbcjskim pospólstwem rycerz nie walczy, a jeśli już walczyć musi, to zwolniony jest od respektowania praw normujących zbrojne starcie międz\ pi zcd.-aaw icielami rycerskiego stanu.

W rzeczywistości żadna armia rycerska nie mogła poradzić sobie bez plebejów. Z nich rekru­towały si<j rzesze służby doglądającej koni. trosz­czącej się o żywność. o namioty. o wozy obozowe. Plebejc zapełniali szeregi pocztów towarzy­szących rycerzom w walce. Z plebejów formowa­no piechotę niezbędną w czasie oblężenia albo obrony twierdz i lekką jazdę niezbędną dla zwiadów, bez których w praktyce nie sposób było się obejść. Przecięta) rycerz czul się jednak kimś odmiennym, kimś znacznie lepszym od łych skromnych pomocników. Dzieliło ich od niego nie tylko silne poczucie odrębności klasowej. Spoglądał na nich z góry. i to w sensie naj­zupełniej dosłownym, bo z wyż\n swego potęż­nego. bojowego wierzchowca. Miał dumną świa­domość przewagi, jaką zapewniała mu jego kompletna zbroja, jego groźna sprawność w ro­bieniu bronią, sprawność starannie podtrzymy­wana przez nieustanne ćwiczenia i ciągły udział jeśli nie w wojnie, lo przynajmniej w pogoto­wiu wojennym. Jakże mogli równać się z nim chłopi oderwani od radia i mieszczanie oderwani od kramu lub warsztatu:'

Dodatkowym czynnikiem utrwalającym po­czucie odrębności rycerstwa stały się herby, czyli barwne znaki przysługujące zrazu poszczególnym rycerzom, potem całym spokrewnionym ze sobą czasem fikcyjnie!) rodzinom i rodom rycerskim.

Miały one poza tym, a może nawet przede wszystkim inne jeszcze znaczenie, czysto prak­tyczne: ułatwiały rozróżnienie swoich od nie­przyjaciół.

Średniowieczne godła herbowe komponowa­no w ramach bardzo szczególnej, ściśle prze-

79

strzeganej konwencji i z perfekcją zdumiewającą dzisiejszych fcrafików. Były to stylizowane wize­runki zwierzał albo przedmiotów, ale zdarzały się też kombinacje figur geometrycznych i barw­nych pól. Umieszczano je na zbroi i szatach rycerza, na kropierzu końskim, na proporcu. Do wyraźnego wyeksponowania godła herbo­wego szczególnie nadawała sir tarcza. Doprowa­dziło 10 do przedstawiania herbów na stylizo­wanym polu tarczowym nawet \\ czasach znacz­nie, znacznie późniejszych, gdy w bitwie nikt się już tarczą nie posługiwał. Inną częścią uzbrojenia ułatwiającą umieszczenie znaku her­bowego, a przynajmniej barw wyróżniają/ y. li rycerza okazał się hełm garnczkowy. Na minia­turach / XIII w. widnieją takie hełmy złocone i malowane. Ich plaski szczyt by! doskonałą podstawą dla montowania lak /u -mych klejno­tów, czyli plastycznych godeł zbliżonych do zna­ku herbowego albo nawet z nim identycznych, często uzupełnionych różnymi efektownymi do­datkami w postaci kit. pióropuszów, nawet ro­gów. Dalszym elementem dekoracyjm m noszo­nym na hełmie stały się labry. Wywodzą się one z chust, którymi europejscy krzyżowej ochraniali glov\ \ przed paląt ymi promieniami słońca w Azji .Niniejszej, Syrii lub Egipcie. Z czasem owe labr) zmienił) się u płat) tka­nin) często ozdobnie wycinane, a z reguły utrzymane w barwach herbowych, czyli heral­dycznych.

Dobre orientowanie się w ogromnym bo­gactwie znaków i barw herbowych wymagało gruntownej wiedzy. Posiadali ją specjalni urzęd­nicy wojskowo-dworscy zwani heroldami. Wybit­niejsi władcy, a nawet wybitniejsi rycerze utrzy­mywali takich heroldów i korzystali z ich wiedzy niezbędnej nic tylko na polu walki, ale także w czasie licznych uroczystości dworskich. Dość szybko pojawiły się ilustrowane spisy her­bów rycerstwa różnych krajów, czyli tak zwane

„role herbowe". Ani „rola", ani najlepsza nawel pamięć nie pomogłyby jednak heroldom, gdyby znaki i barwy herbowe dowolnie zmieniano lub stosoM.ino niekonsekwentnie. W rzeczywistości pi> wstępnym, dość długim zresztą okresu- prób, /mian i narastania tradycji Ściśle przestrzegano raz ustalonych zasad. Nie trzeba chyba przypo­minać, że herb , i barwy władcy lub rodzin} panującej przekształcał) się z czasem w herb i barwy całego kraju. W ten sposób znak Ot la. którym zaczęli się posługiwać ntektórz) ksiąźę-ta piastowsc) może już w końcu X I I wieku. przetrwał do dziś jako godło Państwa Polskiego.

Przechodząc do rozpatrzenia sytuacji istnie­jącej w umawianym okresie na ziemiach polskich powinniśmy zdawać sobie sprawę, że kraj nasz był wówczas odległą prowincją położoną na naj­dalszych krańcach Europy łacińskiej, z dala od przodujących ośrodków kulturowych skupionych n.i terenie Nadrenii. Francji, [talii. W tych warunkach nic d/iw ilol>\. gdyb) Polska wykazy­wała w porównaniu z tymi ośrodkami opóźnie­nia. nawet znaczne. Nie dziwiłoby też. gdyb) na naszym terenie wykształciły się różne formy lokalne uwzględniające obok dorobku Zachodu lakże i w zoi \ /ac/crpnięlc od wschodnich są­siadów. Od Rusi, od ludów bałtyckich, od groź­nych koczów ników stepu cura/jatyekiego.

Dotychczasowe badania, co prawda dalekie jeszcze od zakończenia, wskazują, że wbrew ivm spod/iew aniom militaria Polski dzielnicowej mocno tkwią w ramach łacińskiego kręgu kul­turowego. Nowości w zakresie broni i stroju rycerskiego trafiają do nas ze zwloką stosunkowe umiarkowaną. Obyczaje wojenne, taktyka kształ­tują się zgodnie / zasadami ideologii rycerskiej. choć niewątpliwie w skali znacznie skromniejszej niż w przodujących wówczas krajach Zachodu. Nu- stwierdzamy wreszcie większych odrębności lokalnych, z jednym co prawda ciekawym wyjąt­kiem, o którym za chwilę. Ikonografia, będąca

75

głównym źródłem naszej wiedzy, ukazuje nam dzielnicowych książąt piastowskich ze schyłku XII i początku XIII w. w pancerzach i noga-wicach pancernych, w długich szalach widne/- Rv*Tn«wo / polowy XIII nych spod zbroi, w otwartych hełmach o dzwo- l z as\ i>ii«\ pod U*goicn nic stożkowatym, przypłaszczonym od gór\ lub półkolistym. Na lewym ramieniu wielka tarcza trójkątna albo migdałowata. W prawej dłoni kopia lub włócznia z proporcem. Tak prezentują się między innymi na swych pieczęciach Mieszko Stary i Henryk Brodaty.

Dopiero w latach 1230-1240 pojawiają się na pieczęciach polskich hełmy o płaskim szczy­cie i rozbudowanych ściankach dzwonu, a tuż po nich pierwsze w pełni wykształcone hełmy garnczkowe. Opóźnienie wobec przodujących ośrodków mody rycerskiej na Zachodzie docho­dzi w tym wypadku do niespełna półwiecza.

Jednocześnie przyjmuje się stopniowo na naszych ziemiach zwyczaj noszeni;! ozdobnej sza­ty na pancerzu, a nie pod nim. z tym że szala la. początkowo jeszcze długa, prawie do ziemi, około r. 1250 ulega skróceniu do kolan. Na biodrach rycerzy-książąt pojawia się ozdobny [AIS / mie­czem dawniej ukryty pod pancernym kaftanem . a wielką, wydłużona tarczę zastępuje mała, trój­kątnego ks/iałtu. Zaczątki godeł herbowych na tarczach spotykamy od początków XIII w., ale ostateczne ukształtowanie heraldyki polskiej przy­pada na okres o sto lat późniejszy. W połowie

XIII w. pojawiają się ozdobne końskie kropierze i klejnoty na hełmach, natomiast lalu\ wchodzą u nas w użycie dopiero w początku X I V w.

Ciekawym uzupełnieniem zbroi, spotykanym dość często w naszej ikonografii poczynając od pierwszej polowy XIII w., jest dodatkowa IK bro­na w postaci krótkiej kamizelki bez rękawów. pikowanej lub pokrytej żelaznymi łuskami. Ka­mizelę taką noszono na tunice przykrywającej właściwy pancerz kolczy.

Nie można jednak zapominać, że materiał

76

ikonograficzny, jakim dysponujemy, dotycz} przede wszystkim książąt dzielnicowych ora/ nie­licznych najwybitniejszych przedstawicieli moż­nowładztwa. Byłoby poważna m błędem sądzić, że ogól polskiego rycerstwa zbroił się i ubierał lak samo jak ci uprzywilejowani i najbogatsi jego reprezentanci. YVobc< wysokiego kosztu broni i ozdobnych szat nie każdy mógł nadąż\ć /a nakazami mody, nic każdy byl v\ sianie niezwłocznie korzystać / nowych zdobyczy tech­niki. Ubożsi nadal używali zbroi dawniejszego typu, gorszych i mniej wygodnych niż nowoczes­ne, ale mimo wszystko nieźle wypełniających swe zadania. W licznych szeregach rycerstwa nic brakło wreszcie i takich, którzy nie mogli sit; zdobyć na kompletne ciężkie uzbrojenie, nawet przestarzałego fasonu, którzy rezygnowali Z pancernych nogawic, zamiast hełmu okrywali głowę samym tylko kolczym kapturem, albo nawet zastępowali kolczy, czy też łuskowy pan­cerz przeszywanie^. Tym łatwiej obywano się bez efektownych, ale zarazem kosztownych przystro-jów, takich jak klejnoty i labry na hełmach lub końskie kropierze. Nie inaczej zresztą działo się i w innych krajach poza Polską.

Obok tej rozmaitości spowodowanej przez nierówności społeczne i majątkowe obserwujemy w szeregach wojsk polskich X I I I w. zróżnico­wanie wywołane przez pogłębiające się odręb­ności regionalne. Uwidacznia się to w stosunku do jednej tylko dzielnicy, ale uwidacznia w spo­sób bardzo wyraźny.

Aż do drugiej ćwierci X I I I w. książęta mazowieccy ukazani na swoich pieczęciach nie różnią się bronią i strojem od swych krewnych z innych dzielnic Polski. Poczynając jednak od tego czasu pojawiają się poważne zmiany. Jeśli pominąć nieliczne wyjątki, na podobiznach władców Płocka, Czerska i Warszawy aż po schyłek XIV w. próżno szukać tak typowych składników zachodnioeuropejskiego rycerskiego

7S

uzbrojenia, jak hełm garnezkow) / klejnotem i la bratni, wielka kopia z proporcem, trój­kątna tarcza opatrzona godłem heraldycznym. Zamiast nich widzimy tradycyjny hcim otwar­ty, lekka, włócznię i pawęż, c/yli tarczę w prz) Iili/eniii prostokątną, zaopatrzoną przy i\ m w charakterystyczną wypukłość biegnącą wzdłuż pionowej osi symetrii. Na pieczęciach pochodzących / XI\ ' w. dołącza się do tych szczegółów jeszcze i pancerz „Jamełkowy" /.bu­dowany z płytek żelaznych, połączonych jedna / drugą bez żadnego skórzanego lub tkanego podkładu.

Bronioznawcy /wrócili uwagę, że tak wyek­wipowani książęta, a zapewne i mniej dostojni rycerze z Mazowsza upodabniają się do swych sąsiadów z północy i wschodu, to /u." zy do Rusi. a także do Litwy, Jaćwierzy i Prusów. z którymi pozostawali w stałych i ścisłych sto­sunkach lo wojennych, to przyjacielskich. Now­sze badania potwierdzają te obserwacje. Osobli­wości mazowieckie należy traktować jako wy­mowny wynik usytuowania naszego kraju na pograniczu dwóch wielkich kręgów kulturowych: zachodnio- i wschodnioeuropejskiego.

Mówiliśmy już. ze na terenie Polski zacho­wały się nieliczne tylko oryginalne okazy rycer­skiego uzbrojenia z omawianego okresu. Nie przetrwał ani jeden hełm, ani jeden pancerz. ani jedna tarcza. Wszystko, czym dysponują archeolodzy, lo kilkadziesiąt sztuk broni zaczep­nej. głównie mieczów, spora seria ostróg, wśród których trafiają się srebrzone, << wyjątkowo nawet złocone, oraz trochę metalowych fragmentów rzędu końskiego. Pomijam) stosunkowo często znajdowane groty strzał wypuszczonych z luku i bełtów wyrzuconych z kuszy, ponieważ, jak już wiemy, bronią Lą posługiwali sie w bitwie nie rycerze, tylko lekkozbrojni jeździ y lub pie­churzy. Wśród tych szczupłych zasobów znajduje się jednak jeden okaz. którego nie można po-

?.9

zostawić bez bodaj pobieżnego omówienia: „Szczerbiec".

Koronacyjny mice/ Władysława I .nkietka i jego następców na tronie polskim przechowy­wany jest dziś ze szczególnym pietyzmem w Skarbcu Wawelskim. Legenda wiąże go z Bolesławem Chrobrym, ale w rzcczywistoM i początkami swymi sięga on zapewne pierwszej polowy X I I I w. Wśród kilku hipotez dotyczą­cych jego pochodzenia najbardziej prawdo­podobną wydaje się ta, która traktuje go jako własność Bolesława Konradowica, księcia mazo­wieckiego i sandomierskiego, zmarłego w r. 1248. ()w Bolesław był synem Konrada Mazowieckiego (niefortunnego protektora Krzyżaków), a rodzo­nym stryjem Łokietka, co tłumaczyłoby, dla­czego odnowiciel Królestw a Polskiego posłuży] się tym właśnie mieczem w trakcie swej ko­ronacji w r. 1320.

W obecnej postaci „Szczerbiec" nosi liczne ślady reperacji i przeróbek, którym podlega! w ciągu swych zmiennych, często dramatycz­nych. a do dzisiaj jeszcze nie dość wyjaśnio­nych dziejów. Pomimo tych śladów wawelski miecz może być słusznie uważan) nie tylko za jedną z najcenniejszych pamiątek narodowych. ale również za wyjątkowo piękny i ciekawy okaz ceremonialnej broni średniowiecznej, zwią­zanej z pełnym rozkwitem epoki rycerstwa.

Jakuci w stal Mówiliśmy już, że dla rozwoju rycerskiego

obyczaju wojennego podstawowe znaczenie mia­ło przyjęcie tych samych, po części umownych zasad gry przez obie walczące ze sobą strony. Zetknięcie się z przeciwnikiem nic uznającym pstalonej konwencji prowadziło do zaskoczenia i kataslrofy.

Pierwszym takim przeciwnikiem dla zachod­nioeuropejskiego rycerstwa stali się muzułmanie walczący z inwazją krzyżowców. Jeżeli przy tej okazji nie doszło do ostateczności, to dlatego, że rycerska laklyka właśnie dopiero podczas wypraw krzyżowych przybierała swój ks/.iałi definitywny. Co więcej, niepohamowane męstwo „I ranków*", ich sprawność bojowa, ich skłonność do wielkodusznych uniesień (co prawda równie częstych jak akly barbarzyńskiego okrucieństwa i grubego egoizmu) zaimponowały wyznawcom Islamu. W rezultacie pierwotne różnice dzielące dwa światy uległy częściowemu zatarciu. Przy­bysze z Europy niejednego nauczyli się w kra-

Mn h\< zbroja Imitowana Z gmbej u plecach blachy. abym ciftki byi na koniu jak krakowskie gmachy.

Zbrnj.i Z.iwiszv

M

jach Lewantu. Odwrotnie, wojownicy arabscy i tureccy sporo przejęli od swych przeciwników noszących znak krzyża. Już w ciągu III krucjaty, a więc w lalach 1189 — 92, w czasie walk pod murami Akry, wystąpiły wyraźne objawy „łra-ternizaeji" pomiędzy obiema stronami, zmagają­cymi się zresztą z całą zaciekłością. W bitwie pod Jaffą Saladyn dostrzegł, ze pod szalejącym na czele swych wojsk Ryszardem Lwie Serce padł koń. Sułtan natychmiast przesłał angiel­skiemu królowi dwa nowe wierzchowce, twier­dząc. iż nie godzi się. aby tak wspaniały wład­ca walczył pieszo. Nikt nie zaprzeczy, że był to gesi jak najbardziej zgodny z obyczajowością rycerską.

Bez porównania gorzej wypadła konfrontacja z Mongołami. Odmienność kultur i sposobu walki była tu bardzo głęboka. Przybysze z Azji przeciwstawiali indywidualnemu męstwu i wyćwiczeniu zbiorową sprawność świetnie zgra­nych i zdyscyplinowanych mas kawalerii. Silę uderzenia równoważyli zwinnością. Zaskoczenie, oskrzydlenie, pościg, skupienie przeważających sił w miejscu rozstrzygającym traktowali jako podstawę sztuki wojennej. Konsekwencje tego stanu rzeczy, tragiczne dla europejskiego rycer­stwa, poznali aż naci 10 dobrze Polacy pod Tur-skicm Wielkim, Chmielnikiem i Legnicą, a Węg­rzy nad rzeką Sajo.

Jednakże najgroźniejszym bodaj przeciwni­kiem rycerzy europejskiego Zachodu okazali się ich właśni rodacy, reprezentujący masę pogar­dzanych i lekceważonych plcbejów.

Bardzo wcześnie królowie i książęta dostrze­gli, że dla zgodnego z racją stanu prowadzenia wojny nie wystarczą hufce złożone z rycerskich lenników, bitne, ale niekarne, niezdolne do dłuż­szego systematycznego wysiłku, mało sprawne i w zdobywaniu, i w obronie zamków, odgry­wających tak ważną rolę w średniowiecznej sztuce wojennej. Trzeba było uciekać się cło

82

zaciągania najemników, traktujących wojnę nic jak przywilej stanu, popis męstwa i najświet­niejszą rozrywkę, lecz jak rzemiosło, które su­miennie i umiejętnie uprawiane mogło dostar­czyć jakich takich środków utrzymania. Najemni żołnierze rekrutowali się czasem spomiędzy ryce­rzy, przeważnie jednak ich szeregi zapełniali zubożali mieszczanie, zrujnowani lub zbiegli chło­pi i w ogóle wszelkiego rodzaju ludzie „luźni" żyjący na marginesie społeczeństwa średniowiecz­nego. Swą „pracę" chcieli wykonywać jak naj­szybciej i jak najmniejszym kosztem własnym. Nic mieli zamiaru tracić czasu na wielkoduszne, rycerskie maniery. Chętnie stosowali broń sku-tecznic rażącą z dystansu: kuszę, wielki łuk, halabardę czy pikę osadzoną na długim drzewcu. Znakomitemu wyrobieniu bojowemu i komplet­nej zbroi rycerzy przeciwstawiali zwartość szyku, koleżeńską solidarność i zaciętość, której źródeł można się niewątpliwie dopatrywać w silnych antagonizmach klasowych. Niechętnie brali jeń­ców, bo nie liczyli na tradycyjny okup.

Zasadniczą różnicę między stylem walki ry­cerzy i najemników doskonale ilustruje epizod z bitwy pod Bouvines stoczonej w r. 1214 między wojskami króla Francji Filipa Augusta a koaiicją złożoną z Niemców, Anglików oraz niektórych zbuntowanych przeciw swemu władcy francuskich feudałów. Oto jeden z tych ostat­nich. Rcnald hrabia Boulogne. pada przytłoczo­ny zabitym koniem. Naci powalonym rozpoczy­nają spór rycerze z wojska królewskiego, każdy z nich rad by zgarnąć suty okup za cennego jeńca. Ale oto do obezwładnionego Renalda dopada pieszy najemnik „chłopiec . . . imieniem Kommotus zrywa hrabiemu hclm, który byl mocny i wypróbowanej wartości, i zadaje mu nożem wielką ranę w głowę. Unosi następnie skraj pancerza, sądząc, że uda rnu się wbić nóż w brzuch leżącego. Ale nóż nie mógł zna­leźć drogi do ciała z powodu kolczych noga-

83

wic, które były mocno połączone z pancerzem". Zaiste, bardzo to odlegle od kurtuazji obowiązu­jącej między rycerzami!

W ślad za oddziałami najemników pojawiają się wojska piesze tworzone na innej zasadzie, takie jak angielscy łucznicy rekrutowani wśród ..\eomanow", czyli wolnych chłopów-dzierżaw­ców, jak również z chlopów-górali złożona groź­na piechota szwajcarska, jak milicje miast flan-dryjskich i włoskich. Wszystkie te Formacje wła­dające bronią skuteczną przeciw opancerzonej konnicy, wyróżniające się silnie wyrobionym poczuciem świadomości narodowej, a zwłasz­cza klasowej, stają się potężną konkurencją dla armii rycerskich. Na polach bitew Europy pal­ma pierwszeństwa zaczyna stopniowo przecho­dzić znów w ręce piechoty. Przez kilka wieków przewaga „królowej broni" będzie się nieustan­nie pogłębiać. Kawalerzystom uda się trwale powstrzymać ten proces dopiero wówczas, gdy technika obdarzy ich nowym udoskonalona ni rodzajem zbroi, w której będą się mogli schro­nić wraz z koniem, a raczej z całym stadem koni. Mechanicznych.

To paradoksalne na pozór twierdzenie staje się dość oczywistym, jeśli zważyć, że /. punktu widzenia historii sztuki wojennej czołg to po prostu rycerz (czyli dowódca) z pocztem (czyli załogą), który zastąpił żywe wierzchowce silni­kiem, a indywidualne zbroje wspólną dla wszyst­kich ochroną ze stalowych blach.

Wróćmy jednak do odległej o 700 łat epo­ki, w której zaskoczeni i zgorszeni rycerze Euro­py łacińskiej podejmowali pierwsze próby spros­tania sytuacji powstałej w związku z poja­wieniem się na połach bitew sprawnej, dobrze uzbrojonej i pozbawionej skrupułów plebejskiej piechoty. Godne uwagi, że próby te zmierzały do tego samego rozwiązania, które zastosowano w XX w.: do zapewnienia ryecrzowpi ulepszonej zbroi zbudowanej ze sztywnych, żelaznych płyt.

84

Dla ścisłości trzeba dodać, że żelazo nie było jedynym stosowanym tu materiałem. Nie­małą rolę odgrywała skóra utwardzona (ttp. prze/ gotowanie w wosku), którą posługiwano się chętnie, bo była stosunkowo lekka i łat­wiejsza do kształtowania niż metalowa blacha. Nie bez przyczyny część sztywnej zbroi chronią­cą tułów nazywamy „kirysem", co wywodzi się od francuskiego „cuir", czyli „skóra". Jednak w miarę postępu techniki kuźniczej metal wy­grywał konkurencję. Europejska zbroja płytowa ukształtowała się ostatecznie jako zbroja z płyt, czyli blach stalowych.

Była rozwiązaniem na wskroś oryginalnym i budzącym głęboki podziw dla inwencji swoich konstruktorów i biegłości wykonawców. Zamyka­ła wojownika w kombinacji łusek sztywnych. ale połączonych między sobą tak, iż nie lamo­wały niezbędnej swobody ruchów, podobnie jak nie lamuje ich skorupa raka. Tradycja zbroi tego typu, sztywnej, a zarazem przylegającej do ciała, nie była zresztą na gruncie europej­skim zupełną nowością. Poświadczają ją odkry­cia z terenu Grecji, gdzie znano i stosowano takie rozwiązanie już w okresie mykeńskim i gdzie w okresie klasycznym używano kirysu „torso-wego", naśladującego muskulaturę ludzkiego cia­ła. Średniowiecze odeszło początkowo od tych wzorów pod wpływem Wschodu, który trakto­wa! zbroję raczej jak odzież ochronną, mniej lub więcej luźną i elastyczną.

Proces zastąpienia kolezcj plecionki lub pan­cerza łuskowego ochroną z blachy przeciągnął się na dobre półtora stulecia. Na drugą poło­wę, a może nawet na ostatnią ćwierć X I I I w., przypadają pierwsze, nieśmiałe jeszcze próby zastosowania nowych rozwiązań. Wiek X I V to okres wielkich eksperymentów, intensywnego po­szukiwania konstrukcji o najwyższych walorach użytkowych. Wreszcie w początku w. XV ukazuje się w pełni ukształtowana zbroja płytowa, aby

85

po dalszych paru dziesiątkach lat osiągnąć szczyt swej doskonałości.

Polska wkracza w len okres przemian jeszcze z pewnym opóźnieniem. Ale niebawem opóźnie­nie zostaje nadrobione. Mamy podstawy, aby sądzić, że w zakresie ewolucji uzbrojenia i ubio­ru rycerskiego kraj nasz doląe/.a do czołówki europejskiej już w rńągu drugiej polowy X I V w. Wiąże się to niewątpliwie z dobrze skąd­inąd znanym przyspieszeniem tempa rozwoju, jakie wystąpiło na ziemiach polskich poczynając od drugiej ćwierci tegoż stulecia i jakie niebawem doprowadziło do znacznego zredukowania różnic miedzy monarchią ostatnich Piastów i pierwszych Jagiellonów a przodującymi w tym czasie ośrod­kami świata łacińskiego.

Niełatwo byłoby śledzić rozwój średniowiecz­nej zbroi płytowej na podstawie zabytków zna­nych nam w oryginale. Okazy z X I V w.. nawet zachowane fragmentarycznie, należą do największych rzadkości. Dla w. XV sylnacja wyraźnie się poprawia, nic znaczy to jednak, abyśmy w badaniach także i nad tą epoką mogli zrezygnować z pomocy, jakiej dostarcza­ją źródła ikonograficzne i pisane.

Znaczna część oryginalnych okazów broni z X I V - X V w. pochodzi z wykopalisk, wobec czego dotarła do nas w stanie zdefektowanym, typowym dla znalezisk archeologicznych. Tym cenniejsze s;\ egzemplarze, które przetrwały w do­godniejszych warunkach. Jednakże, jak to już stwierdziliśmy poprzednio, w naszym zb> t często

Pustoszonym kraju ta właśnie kategoria zabyi-ów niemal że nie istnieje. Dysponujemy na­

tomiast stosunkowo pokaźną ilością zasobów wy­kopaliskowych. Na pierwsze miejsce wśród nich wysuwa się znane znalezisko z Siedlątkowa nad Wartą, gdzie między innymi natrafiono na frag­ment) zbroi opatrzonej jedną z najstarszych. znanych w Europie marek płatnerskich. Ogrom­ną wartość, także emocjonalną, posiada odkry-

Kyrcrz Wielmoża z rodu Leliwów / polowy XIV w. (czasy Kazimił-r/a Wielkiego /a nim giermek i konny sirzelei -kusznik

86

ty przypadkowo w Sandomierzu hełm ze zdo-biącą go koroną, łączony z dużym prawdo­podobieństwem z osobą Kazimierza Wielkiego.

Ikonografię reprezentuje na naszym gruncie przede wszystkim znakomita rzeźba nagrobna, skupiająca się początkowo głównie na Śląsku i ukazująca zrazu (do pocz. w. XIV) postacie książąt-rycerzy okrytych zbroją kołczą tradycyj­nego typu. Niebawem jednak na sarkofagach Piastów śląskich zaczynają się stopniowo poja­wiać elementy coraz to bardziej udoskonalo­nej zbroi płytowej, pozwalając nam na szcze­gółowe śledzenie ewolucji uzbrojenia ochronnego \\ tym przełomowym okresie. W ciągu X I V w. do serii śląskiej dołączają się rzeźby nagrobne z innych dzielnie Polski. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj Kraków, zwłaszcza ze swymi wspaniałymi sarkofagami królewskimi, ustawio­nymi w wawelskiej katedrze.

Oczywiście gromadząc źródła ikonograficz­ne, informujące o uzbrojeniu X I V - X V w., nie możemy ograniczać się do nagrobków. Waż­nych danych dostarczają także wszelkie inne zabytki rzeźby architektonicznej i sakralnej, nie wyłączając oczywiście arcydzieł Wita Stwosza. Nie mniej istotne są też zabytki malarstwa miniaturowego, ściennego, a w XV w. głównie tablicowego. Na to właśnie stulecie przypada przecież w Polsce okres wspaniałego rozkwitu późnogotyckiej sztuki malarskiej. Twórczość ar­tystów sprzed póitysiąca lat przekazała nam nie [\lko portretowe podobizny konkretnych, histo­rycznych osobistości, lecz również wyobrażenia rycerskich patronów, świętych Jerzych, Micha­łów , Florianów w niezliczonych wcieleniach uka­zujących z reguły najdoskonalsze i najbardziej modne aktualnie osiągnięcia w zakresie uzbroje­nia i ubioru wojennego.

Dochodzą źródła pisane, coraz bogatsze w miarę postępu czasu. Dla przykładu przy­pominamy tylko te szczególnie dla nas cenne.

SS

jak dworskie rachunki z czasów Jadwigi i Ja­giełły oraz rejestry popisowe wojsk zaciężnych i pospolitego ruszenia* odnoszące się zresztą do­piero do schyłku XV stulecia. Te zapisy oraz wiele innych podobnych są ważne także i ze względu na zawarte w nich po raz pierwszy tak licznie polskie nazwy różnych rodzajów i części uzbrojenia. Ku przestrodze dzisiejszych badaczy warto jednak nadmienić, że autorzy z X I V i XV w. bynajmniej nie byli konsekwentni i dość często tę samą rzecz określali dworna różnymi terminami, albo też odwrotnie, len sam termin stosowali dla dwóch zupełnie różnych rzeczy. Próby ustalenia obowiązującej na dzień dzisiejszy terminologii historycznego uzbrojenia polskiego poprzez rekonstrukcję nomenklatury używanej przed wiekami nie rokują powodze­nia.

Budowę zbroi płytowej zaczęto od części zabezpieczających nogi i ramiona rycerza, szcze­gólnie wrażliwe na kontuzje i złamania. Ukazują się zatem miseczkowate nakolanki i nałokcice, a u krotce po nich pręty i szyny chroniące golenie. Te części przywiązywane odpowiednio po wierzchu kolczych nogawic lub rękawów znane są z ikonografii zachodnioeuropejskiej z czasów po 1250. W Polsce spotykamy je po raz pierwszy na Śląsku w samym końcu X I I I w. Ich stopniowe udoskonalanie dopro­wadziło do stworzenia w ciągu pierwszej poło­wy XIV w. pełnej płytowej ochrony dolnych i górnych kończyn, zmontowanej z systemu przemyślnie ukształtowanych blach, połączonych między sobą za pomocą zawiasów, nitów i rze­mieni ze sprzączkami.

Stopy ukryto w trzewikach zbudowanych z pasków żelaznych spojonych ze sobą tak, iż tworzył)' całość jednolitą, a zarazem giętką. Na dłoniach pojawiły się rękawice z żelazmch pły­tek nitowanych na skórzanym podkładzie.

Szczególne problemy nastręczało skonstru-

89

owanic płytowej ochrony tułowia, niewątpliwie ze względu na trudności związane z wykuciem odpowiednio dużych blach. Radzono więc sobie zrazu montując napierśnik i naplecznik z po­ziomo zestawionych pasów żelaznych przynito-wanych od spodu do pokrycia sporządzonego ze skóry lub mocnej tkaniny. Punkiem wyjścia takiej konstrukcji były niewątpliwie owe kami­zele pancerne noszone na kolczudze i na tunice w ciągu X I I I w., a dobrze znane także i z iko­nografii polskiej.

Jednakże już w ciągu drugiej ćwierci XIV w. wystąpiła stale pogłębiając;) się tendencja do scalania pasów napierśnika w coraz to wię­ksze płyty. Doprowadziło to do skonstruowania około polowy stulecia kirysów zaopatrzonych w so­lidną płytę napierśną, jednolitą lub zbudowaną z kilku płyt mniejszych, sztywno ze sobą spo­jonych. Od dołu kirys przedłużony był tzw. fartuchem, kryjącym brzuch i biodra rycerza, a złożonym z obręczowatych folg zachodzących na siebie dachówkowato i połączonych ruchomo, co zapewniało mu stosunkowo znaczną elastycz­ność. Całość nadal nitowano od spodu do moc­nego pokrycia z barwnej skóry lub tkaniny, stąd kirys lego rodzaju nazywamy kirysem kry­tym. Jego sylwetka zmieniała się nic bez związ­ku ze zmiennymi nakazami mody cywilnej. W drugiej polowie XIV w. ustalił się kii\s obcisły, z wyraźnym wcięciem w pasie i cha­rakterystycznym, „bombiasto" wydętym napier­śnikiem.

Przez długi czas pod krytym kirysem i pod płytowymi ochronami kończyn noszono po stare­mu tradycyjną kolczugę, a także pikowaną sza­tę spodnią. W ogóle różnorodność kombinacji płyl stalowych, utwardzonych skórzanych CZY nawet fiszbinowych z kolczą plecionką, watów-ką, pancerzem łuskowym i lamelkowym była u tej epoce eksperymentu ogromna.

Równie istotnym przemianom podlegał

90

hełm. Już w X I I I w. dostrzeżono słabe strony hełmu garnczkowego: wielki ciężar, ogranicze­nie pola obserwacji, utrudnienie oddychania, nieświetną w gruncie rzeczy odporność na ciosy miecza i topora, Coraz częściej zastopowano fto w warunkach wojennych bądź to kapali-nem, czyli otwartym hełmem o kształcie kape­lusza z dość dużym rondem, bądź to samym kapturem kolczym. Ten osiami uzupełniano ma­łym. pólkulistym hełmem, który niekiedy pozosta­wiano także i pod wielkim hełmem garnczko-wym. Z początkiem X I V w. ów mały hełm, zwany po polsku łebka, powiększono, nadając rnu kształt bardziej stożkowaty, a zarazem prze­dłużając boki i tyl dzwonu. Do dolnej krawędzi łebki dołączono, niewątpliwie pod wpływem Wschodu, czepiec kolczy, stosując prz\ lym no­wy, bardzo pomysłowy sposób jego zawiesza­nia. W efekcie powstała konstrukcja o wielkich zaletach praktycznych, dobrze chroniąca nie tyl­ko głowę, lecz również kark i szyję rycerza, a zarazem lekka i stosunkowo przewiewna. Jed­nocześnie starano się ulepszyć hełm garnczkowy zaopatrując go w kopulasto wysklcpiony szczyt oraz przedłużając jego ścianki lak, by opiera­jąc się na ramionach rycerza odciążały głowę. Wszystko to nie mogło jednak zrównoważyć zalet łebki. Ona też stała się ochroną głowy przeważającą w warunkach bojowych. Hełm garnczkowy coraz wyraźniej spadał do roli atry­butu używanego głównie w trakcie różnych uroczystych ceremonii. Prezentował się zresztą coraz bardziej efektownie dzięki zdobiącym go i stale wzbogacanym upiększeniom w postaci klejnotów i labrów. Zwłaszcza klejnoty z X I V -XV w. swą oryginalnością (czasem graniczy ona z groteską!) budzą podziw dla niezwykłej inwencji średniowiecznych artystów, ale też i dla mentalności rycerzy, którzy decydowali się na noszenie tych przedziwnych konstrukcji w imię dogodzenia rodowej lub osobistej ambicji.

'.U

Łebka pozostawiała twarz bez ochrony. Za-pobieżono temu stosując ruchomy nosal, najczęś­ciej w kształcie wydłużonego trójkąta. Początko­wo zaczepiano go jednym końcem na haczyku umieszczonym z przodu dzwonu hełmowego. podczas gdy drugi koniec łączył się z kolczą plecionką czepca. Następnie zamiast haczyka zamontowano na dzwonie zawias, umożliwiający podnoszenie i opuszczenie nosala. Nieba wem sam nosal poszerzono i wysklepiono, przekształ­cając go w zasłonę kryjącą całą twarz i oczy­wiście zaopatrzoną w szparę wzrokową oraz otwory wentylacyjne.

\V ten sposób łebka zmieniła się w pry­mitywną jeszcze przyłbicę. Właśnie „przyłbicę", bo trzeba tu z naciskiem podkreślić, że wbrew potocznemu a błędnemu zwyczajowi lą nazwą określamy hełm z ruchomą zasłoną, a nie samą tylko zasłonę.

Pod koniec X I V w. rozpowszechniły się przyłbice z zasłoną wyciągniętą ku przodowi w lesz tał I ostrego dziobu lub ryja. Zwano je z niemiecka „Hundsgugel", co zwykle tłumaczy­my po polsku jako ..psi pysk". Jednocześnie pojedynczy zawias czołowy zastąpiono para. sy­metrycznie umieszczonych zawiasów skronio­wych.

Na wiek X I V przypada również okres szcze­gólnie bujnego rozwoju ozdobnych szat noszo­nych na zbroi. Znamy eah szereg odmian od luźnej, faldzistej sukni zwanej z francuska „houp-pclandc" poprzez watowany „pourpoint". czyli niemiecki „wams", a/, do obcisłego „leninera". Niektóre z tych szat okrywały zbroję tak dokład­nie, że trzeba się jej pod nimi domyślać. Stwa­rza to poważne trudności przy studiowaniu źródeł ikonograficznych.

Nieodzownym uzupełnieniem szat był pas rycerski, często wykonany z ciężkich metalowych ogniw, a zawsze bogato zdobiony. Zgodnie z ówczesnymi nakazami mody przyjął się zwy-

<)L'

czaj noszenia tego pasa bardzo nisko, na bio­drach,

Dobierając kolor szat starano się, przy­najmniej w zasadzie, zachować reguły heraldyki. tO znaczy uwzględniać takie barwy, jakie wid­niały na herbowej tarczy rycerza. Często sto­sowano tkaniny haftowane lub malowane w od­powiednie motywy herbowe. Ponieważ z czasem wykształciły się zestawy barw heraldycznych szczególnie typowe dla poszczególnych krajów :\v Polsce: czerwień z bielą i błękit z bielą), konsekwentne stosowanie w stroju rycerzy kolo­rów herbowych mogło doprowadzić do pewnego ujednolicenia wyglądu całej armii. Nie ulega jednak wątpliwości, że stały temu na przeszko­dzie warunki praktyczne, sprzyjające utrzyma­niu wielkiej różnorodności broni i ubioru wszy­stkich kombatantów.

Częścią uzbrojenia rycerskiego odgrywającą szczególną rolę w eksponowaniu godeł heraldycz­nych pozostawała tarcza. W w. X I V była ona przeważnie nadal trójkątna, ale coraz częściej pojawiały się okazy u dołu zaokrąglone, a tak­że okazy o kształcie screowaiym, elipsoidalnym lub nieregularnie czworobocznym. Zaopatrywano je w charakterystyczne wycięcie dla oparcia kopii oraz w skomplikowany system pętlic rze­miennych, zapewniający utrzymanie tarczy w po­łożeniu najdogodniejszym dla wojownika. Prak­tyczna rola tarczy zmniejszała się zresztą w mia­rę rozwoju zbroi płytowej. W w. XV tarcza rycerska znika z pól bitewnych, zachowując jednak znaczenie podczas turniejów i uroczys-lości. Utrwala się też ostatecznie jej pozycja jako podstawowego elemeniu heraldycznego.

\ lepszonej zbroi starano się przeciwstawić ulepszony miecz, przy czym starania te poszły w dwóch odmiennych kierunkach. W Europie południowo-zachodniej, w krajach romańskich przeważyła tendencja przekształcenia miecza w broń zdalną przede wszystkim do kłucia,

93

o krótkiej, jednoręcznej rękojeści i sztywnej. kończystej. wici obocznej w przekroju głowni. W Niemczech i Skandynawii, a lak/e w Polsce. Czechach i na Węgrzech obrano inną drogę. Traktując po staremu miecz jako broń sieczną, wydatnie zwiększono jego rozmiary i wagę. zwiększając tym samym silę zadawanych nim ciosów. Te „wielkie miecze" (bo tak je nazywa­no) zaopatrywano w dwuręczną rękojeść o cięż­kiej. przeważnie dyskoidalnej głowicy, niezbędnej dla należytego „wyważenia" broni. Pod koniec X I V v\. zdecydowano się na rozwiązanie kom­promisowe w postaci wielkiego miecza o głowni masywnej, sześciobocznej w przekroju, zdatnej do Kłucia, ale i do cięcia, oprawionej w dwu­ręczną rękojeść zaopatrzoną w głowicę o wydłu­żonym, kielichowatym kształcie,

Warto nadmienić, że w pierwszej połowie X I \ w. obok tradycyjnego miecza w dość znac/nvm stopniu rozpowszechnił się jednosiecz-ny. zakrzywiona Lasak, znany zresztą już w stu­leciu poprzednim. Wbrew sądom niektórych Inonioznawców nie była to wyłącznie broń ple-bejska. skoro walczy! nią sam cesarz Otto IV we wspomnianej już bitwie pod Bouvicnes w r. 1241. Dla nas rzecz jest o tyle interesująca, że taką właśnie jednosieczną broń ma u boku Wła­dysław Łokietek na swym wawelskim nagrobku. Niestety nagrobek ten ulegał gruntownym prze­róbkom i nie bardzo wiemy, jaki był jego pier­wotny wygląd.

Nieodzownym uzupełnieniem miecza, no­szonego przy lewym boku. stal się puginał, noszony przy boku prawym. Znany już w po­przednim okresie, doszedł on do wielkiego zna­czenia właśnie w związku z rozwojem zbroi płytowej. W bezpośrednim zwarciu był bronią groźną i skuteczną. Służył też do skracania cierpień konającym, skąd zapewne wzięła się jego popularna łacińska nazwa „miscrieordia", czyli „miłosierdzie".

U4

Około połowy X l v w. rozpowszechnił się zwyczaj przyczepiania do głowic miecza i pu­ginału łańcuszków zamocowanych na napierś-nej płycie krytego kirysu. Czasem dodawano jeszcze i trzeci łańcuszek dla zabezpieczenia hełmu garnczkowego. Było to rozwiązanie prak­tyczne tylko z pozoru, bo łańcuszki plącząc się między sobą musiały przyczyniać niemało klo­pom swemu użytkownikowi. Zrezygnowano z nich dosyć szybko.

Kopia uległa niewielkim zmianom, sprowa­dzającym się głównie do wzmocnienia, a tym samym pogrubienia jej drzewca. Aby zrówno­ważyć jego ciężar, wykorzystywano nie tylko wyciętą krawędź tarczy, lecz również specjal­ny hak sztywny lub składany, przytwierdzona z prawej strony napierśnika.

Uzupełnieniem tradycyjnej broni zaczepnej rycerza, ważnym wobec konieczności przełamy­wania ochron płytowych, stały się teraz toporki, czekany, puginały i buzdygany bojowe.

Konie wybitniejszych wojowników okrywano jak poprzednio okazałymi kropierzami, często zaopatrzonymi w godła heraldyczne. Obok fun­kcji dekoracyjnych kropierz spełnia! też rolę ochrony, jeśli go podwalowano lub podszyto kolezą plecionką. Siodło nadal zapewnić musiało rycerzowi pewny i mocny dosiad, a potężny rńunsztuk i wielkie ostrogi o gwiaździstym, wielo-promiennym bodźcu były niezbędne dla po­wodowania coraz silniejszych i bardziej rosłych bojowych ogierów.

Rycerz z X I V stulecia w pełnym wojen-n\m rynsztunku stanowił zjawisko zdumiewa-jące, nie mające sobie równego na przestrze­ni wiciu wieków. Siedząc na ogromnym wierz­chowcu i w wysokim siodle przybierał roz­miary nadludzkie, zwiększone jeszcze przez klej­not wznoszący się na kopulastym szczycie garn­czkowego hełmu. Powierzchnia tarczy, labry, szaty jeźdźca i kropierz konia mieniły się tę-

05

czą heraldycznych kolorów. Połyskiwała pozłota na pasie i ostrogach, a często też na nalok-cicach. naramiennikach i nakołankach, podczas gdy pozostałe, odsłonięte części płytowej zbroi lśniły blaskiem stali. Nad tym wszystkim ster­cza! w górę błyszczący grol kopii osadzony na długim, barwiście malowanym drzewcu.

Odtwarzając w naszej wyobraźni tę wspa­niała. wizję, nic możemy jednak zapominać, ze tak efektowne sylwetki pojawiały się przede wszy­stkim w turniejowych szrankach lub podczas uroczystych ceremonii. Rzeczywistość bojowa bywała znacznie skromniejsza, a zarazem bardziej praktyczna, zgodnie z niezmiennie obowiązujący­mi surowymi nakazami wojny. Zresztą raz jesz­cze warto przypomnieć, że podziały społeczne i mająlkowe z jednej, a wysoka cena broni z drugiej strony prowadziły do głębokiego zróż­nicowania w obrębie armii rycerskiej i ograni­czały liczbę pełnozbrojnych jeźdźców w jej sze­regach. Na gruncie polskim doskonałą ilustracją lego stanu rzeczy są miniatury /. Legendy ślis­kiej wyobrażające bitwę pod Legnicą. Bitwę, jak wiadomo, stoczono w r. 1241, ale miniatury po­wstały w r. 1353 i zgodnie z panującą w śred­niowieczu konwencją przedstawiają rzeczywistość XIV-wieczną. W szeregach wojsk polskich może­my tu wyróżnić trzy odmienne kategorie wojow­ników. Do pierwszej należą książę Henryk wraz z grupą najwybitniejszych wielmożów; walczą w hełmach garnczkowych z klejnotami, w barw­nych szatach na zbroi, z herbami na trójkątnych tarczach, z długią kopią w dłoni. Siedzą na koniach okrytych fałdzistymi kropierzami. Obok nich występują ugrupowani przeważnie na dru­gim planie jeźdźcy, których można uznać za giermków lub za przedstawicieli drobnego, słu­żebnego rycerstwa. 1 oni dosiadają koni w kro­pierzach, mają herby na tarczach i zbroje okryte tunikami, ale nie używają kopii, a zamiast heł­mów garnczkowych noszą otwarte łebki. Jeden

96

z nich, towarzyszący Henrykowi Pobożnemu. piastuje chorągiew, drugi drewnianą buławę, będącą w tym wypadku zapewne symbolem władzy książęcej. Trzecia grupa to plebcjska pie­chota, pozbawiona helrnów i pancerzy, a uzbro­jona w owalne tarcze oraz w różnorodną broń drzewcową i obuchową. Błędem byłoby w ten właśnie sposób wyobrażać sobie śląskich i mało­polskich wojowników w trakcie tragicznych zma­gań na Legnickim Polu. ale / dużą dozą prawdo­podobieństwa można przyjąć, że tak mniej więcej przedstawiało się wojsko Łokietka w bitwie pod Plowcami w r. 1331.

Początek w. XV przyniósł zakończenie pro­cesu formowania pełnej zbroi płytowej, w czym główną rolę odegrały pracownic miast północno-wloskich z Mediolanem na czele. Jednocześnie, jakby dla podkreśleni;! znakomitego poziomu ob­róbki metalu, jaki osiągnęło europejskie rzemio­sło płaineiskie, rozpowszechniał się nowy styl w kształtowaniu sylwetki rycerza, polegający na rezygnacji z okrywających zbroję szal i ukazaniu lśniącej powierzchni polerowanej stali.

Zbroja północnow łoskie^ó typu, nos/ona i kopiowana w całej ówczesnej Fairopie. wyróż­niała się swoistą płynnością linii i eksponowaniem szerokich, gładkich płaszczyzn, zgodnie z gustem rozkwitającego na południe od Alp wczesnego renesansu. Jej szczególną właściwością była po­nadto charakterystyczna asyjnetryczność, z bie­giem czasu' coraz konsekwentniej uwidaczniana. Lcw\ naręc/ak (<zyli ochrona ramienia, łokcia i przedramienia) hyl silniej rozbudowany i wy­kuty z grubszej blachy niż prawy. Zapewniało to lepszą ochronę lewej polowy ciała, która bardziej od prawej wystawiona była na ciosy przeciwnika. zwłaszcza gdy /rezygnowano z chroniącej ją po­przednio tarczy. Do zbroi włoskiej stosowano za­zwyczaj trzewiki z kolczej plecionki, a krótki, tr/yfolgowy fartuch przedłużano, zawieszając przy nim taszki, czyli płyty chroniące górną par-

97

lic uda. Pod spód wkładano starym zwyczajem kolczugę.

Przyłbicę z zasłoną w kształcie „psiego pys­ka" zastąpiono niebawem nową odmianą zwana „armet" o zaokrąglonej sylwetce oraz doskonale Ry< rozwiązanym systemie ochrony twarzy i boków fezs głowy. Jednocześnie wielką popularnością cieszył się hełm otwarty, zwany „saladą" a powstały zapewne przez ulepszenie dawnej łebki. Ulepsze­nie to polegało na rozbudowaniu bocznych partii dzwonu, tak aby częściowo chroni!) I warz, W niektórych wypadkach wykorzystywano przy lym dawne wzory grecko-rzymskie skwapliwie studiowane przez przedstawicieli włoskiego rene­sansu. Z czasem salada przekształciła się w hełm półzamknięty, zaopatrzony w krótką zasłonę, kry­jącą górną połowę twarzy.

Mimo przewagi wzorów włoskich, w niektó­rych regionach Europy wykształcały się lokalne formy zbroi lub przynajmniej jej części, takie jak np. Fartuch znacznie dłuższy od włoskiego i oby­wający się w związku z tym bez taszek. W Niem­czech regionalizm przejawiał się także dłużej niż w innych krajach utrzymującą się skłonno­ścią do okrywania zbroi płytowej ozdobną szatą zwierzchnią, W drugiej ćwierci XV* w. niemieccy płatnerze lansowali tak zwany napierśnik skrzyń-i owy, zaopatrzony w wyraźny, poprzecznie usy­tuowany załom. Ponadto rozpowszechniał się tam zwyczaj zdobienia górnej części napierśnika żłob­kami pionowymi lub rozchodzącymi się wachla-rzowalo.

Jednakże dopiero w drugiej polowie stulecia poludniowoniemicckic ośrodki płatnerskie w No­rymberdze, Insbrueku, a zwłaszcza w Augsburgu, wypracowały lyp zbroi, który popularnością do­równał wzorom włoskim i przeszedł do historii uzbrojenia pod nazwą zbroi „gotyckiej". Nazwa la jest o tyle trafna, że istotnie mamy tu do czynienia niejako z syntezą cech charakterystycz­nych dla późnego stylu gotyckiego. W swych

98

najpiękniejszych egzemplarzach zbroje „gotyc­kie /wracają uwagę wytworną smukłością linii, trochę udziwnionych przez bardzo krótki stan, silne wcięcia w pasie, manierystycznie rozbudo­wane kanciaste naramienniki i nalokcicc, a tak­że przez niezwykle długie nosy płytowych trze­wików. Gładkim płaszczyznom zbroi włoskiej przeciwstawia zbroja „gotycka'" powierzchnię bo-galo zdobioną wąskimi, promieniście rozchodzą­cymi się żłobkami. Dekoracyjny efekt całości podkreślony jesl kontrastem między jasną barwą stali a mosiężnymi oblamowaniami niektórych blach.

Hełmem stanowiącym komplet ze zbroją „gotycką" jesl z reguły salada zachodząca głębo­ko na twarz i zaopatrzona wobec tego w szparę wzrokową. Posiada ona ponadto długi, z kilku folg złożony nakarczek. Dolną część twarzy rycerza zabezpieczono podbródkiem, przytwier­dzonym do napierśnika zbroi. Ta piękna i celowa odmiana hełmu doczekała się ciekawego zastoso­wania w XX w. Uznana za formę „czysto niemiecką" „eeht deutsch", posłużyła jako wzór dla opracowania przepisowego „Stahl-hclmu". hełmu polowego armii niemieckiej, któ­rego kanciasta sylwetka stała się na całym świecie złowrogim symbolem pruskiego i hitlerowskiego militaryzmu,

Dotychczasowe, niekompletne jeszcze bada­nia pozwalają przyjąć, że — zgodnie zresztą z geograficznym położeniem naszego kraju zbroje typu niemieckiego, w tym także „gotyc­kie", cieszyły się w Polsce dużym powodzeniem. Żadna nie zachowała się u nas w oryginale*. Pozostawił) za to liczne ślady w ikonografii, w tym także w znakomitej twórczości Wita Stwosza.

Miecze w w. XV po/oslaly najczęściej bro­nią uniwersalną, przystosowaną przede wszyst-

zdatną leż do zadawania kin 1 ( l o ki l it ia ale rięć. Zachowując znaczne rozmiary i przeważnie

* W lalach 1976-1177 na Kamto M S|>vikmvii uch pod /.;tiorcm odkryło niezwykle buen-sującc, choć bardzo zlr zachowane., pozostałości zbroi płytowych, w tym niewątpliwie fragmenty jednej, .1 iiin/.r nawet dwóch zbroi „gotyckich".

100

długie, dwuręczne rękojeści, nabrały wytwornej „gotyckiej" smukłośei. W Polsce znamy je głów­nie z ikonografii, ilość egzemplarzy z tej epoki zachowanych w oryginale jest niezwykle mała. Za tym cenniejsze znalezisko wypada uznać miecz odkryty w niedawno otwartym sarkofagu Kazimierza Jagiellończyka. Głownia królewskiej broni uległa niestety niemal całkowitemu znisz­czeniu. Lekko esowatc wygięcie jelca zapowiada już nadejście nowej epoki w dziejach europejskiej broni siecznej.

W końcu, a może już w drugiej polowie W wieku coraz większym wzięciem cieszyła się w Polsce szabla, lżejsza od miecza i bar­dziej poręczna, a nie mniej skuteczna w działa­niu. Ta broń przenikająca do Europy za pośred­nictwem krajów kontaktujących się stale z Tur­kami, w naszym wypadku głównie za pośred­nictwem Węgier, służyła wprawdzie przede wszystkim lekkozbrojnym jeźdźcom, piechocie i w ogóle raczej wojów nikom plebejskiego po­chodzenia. Jednakże nawet rycerze posługujący się na wojnie mieczem, chętnie zadowalali się szablą w podróży, na polowaniu, w czasie zjazdów i świąt, wszędzie tam gdzie występowa­no bez zbroi, a chciano mieć jakąś poręczną broń u boku. W r. 1503 w Krakowie stwier­dzano, że nikt nie chce kupować mieczów, wszyscy wolą szablę. Ten sian rzeczy musiał być rezultatem tendencji narastających od kilku­nastu, jeśli nie kilkudziesięciu lal.

Kopie, a także puginały, czekany i buzdy­gany bojowe zachowały swoje znaczenie.

Wprowadzenie płytowej „białej" (tzn. odsło­niętej) zbroi rycerskiej nie pozostało bez wpływu na wyposażenie konia bojowego. Zaniechano używania na wojnie kropierzy pozostawiając je dla turniejów i parad. Skonstruowano natomiast płytową zbroję końską, zwaną u nas ladrami lub ladrowanicm. której styl odpowiadał ściśle stylowi zbroi rycerskich. W Polsce używano

101

lachów bardzo rzadko. W pochodzącym z r. 1471 rejestrze popisowym ciężkiej roty zaciężncj, do-Wddzonej przez Andrzeja Rokossowskiego, na 95 koni jeden tylko, i to w poczcie samego rot­mistrza, wymieniony jest jako ..ladrowany". A przecież zawodowy żołnierz zaciężns stawał na wojnę na pewno lepiej wyposażony niż szlachta z pospolitego mszenia, która w tym < /asie szybko przekształcała się ze stanu rycer­skiego w ziemiański i bardziej już dbała o swe folwarki niż o zbroje i konie bojowe.

Używane w Polsce siodła rycerskie z XV w, znamy tylko z ikonografii. Przetrwały natomiast w oryginale niektóre metalowe części rzędu końskiego, a także ostrogi. Na szczególną uwagę wśród tych ostatnich zasługuje wspaniale zacho­wana para znajdująca się dziś w zbiorach wie­deńskich i łączona z Kazimierzem Jagiellończy­kiem. Wykonane z, cyzelowanej stali, noszą te ostrogi monogram ,,K" pod koroną oraz ażuro­wy napis: POMNY NA MF.Y MA MYLĄ WYKRNA PANY". Uchodzą za prezent ofiaro­wany Kazimierzowi przez żonę Elżbietę Raku-szankę, a wykonany w Czechach, gdzie spotyka się okazy bardzo podobne. Napis zdaniem filo­logów niczego tu nie wyjaśni, ponieważ wobec nie ustalonej w średniowieczu ortografii może byc równie dobrze próbką czeskiego, jak i polskiego języka. Jego treść bywa łączona z kultem Maryj­nym. ale słuszność mają chyba raczej ci, któiv\ widzą tu całkiem świeckie wezwanie miłosne. jakże zgodne z zasadami rycerskiej kurtuazji.

Wyspecjalizowana produkcja rycerskiego uzbrojenia to niezwykle ciekawy, ale i złożony problem, którego nie możemy lu szerzej oma­wiać. Ograniczymy się tylko do przypomnienia, że w w. \ 1 Y i XV produkcja ta skupia się w ramach miejskich organizacji cechowych. Broń sieczną produkują miecznicy, wykończający pół­fabrykaty kute masowo przez kowali i czasem obrabiane z grubsza przez szlifierzy. Kolczug

102

Pełna zbroja płytowa I, hclm (tu pr/\llma ; 2. dzwon hclinn; 3. zasłona: 4. szpara wzrokowa; 5. nakarczek; ti. obojczyk; 7. naramiennik: fi. tarr/ka opachowa; 9. napierśnik: 10. fartuch: II . naplci/nik; 12. narcczak; 13. opailia; 11. naloknni: 15, zarckawic; 16. i*<,'kauit .i; 17 ochrona nogi; IK. i.is/.ka: 19. nabiodrck; 20. nakołamk; 21. naRolcnu-a; 22. trzewik

103

i pancerzy łuskowych łub łamelkowych dostar­czają* pancernicy. Wreszcie wyrób zbroi płyto­wych to domena płatnerzy. Wszyscy ci specjaliści często opatrują swoje wyroby markami warsz­tatowymi, gwarantującymi należytą jakość. Mar­ki mieczników mimo licznych badań nic są jeszcze poznane dostatecznie. Więcej wiemy 0 markach płatnerzy, dzięki którym możemy zidentyfikować wyroby najsłynniejszych mist­rzów, jakimi byli przedstawiciele rodziny Missaglia w Mediolanie i Ilclmschmicdowie z Augsburga. Na ogól marki włoskie składają. się z inicjałów, podczas gdy mistrzowie niemiec­cy opatrywali swe dzieła symbolami heraldycz­nymi. W ivch warunkach zupełnym unikatem, i to w skali światowej, jest marka wybita trzykrot­nie na wspomnianych już szczątkach zbroi z Siedlątkowa, znalezionych w kuźni drobnego rycerskiego gródka, spalonego zapewne w latach 1382—1385 w czasie toczonej wówczas w Wiel­kopolsce wojny domowej. Marka siedlątkowska daje się odcyfrować jako wyraz „Nieehols". będący jedną ze średniowiecznych wersji imienia Mikołaj. Trudno się powstrzymać od przypom­nienia, że najstarszy imiennie znany płatnerz krakowski zapisany jest pod r. 1375 jako Niczko ( = Mikołaj) Koppernik. . .

Wyprodukowanie pełnej zbroi płytowej wy­magało wielkiej umicjętnośt i. ałe przywdzianie jej też nie należało do rzeczy łatwych! Rycerz nie mógł się przy tym obyć bez pomocy giermka dobrze obeznanego ze swymi obowiązkami. An­gielski tekst z XV w. tak oto opisuje czynności, jakie musia! wykonać giermek ubierający swego Rycerz kopijnik rycerza w zbroję do bitwy lub turnieju: po- na tudrowanym koniu winieneś najpierw nałożyć mu żelazne trzewiki i przymocować je do jego obuwia. Następnie nagolcnicc i nabiodrki: następnie fartuch; na­stępnie kirys, zarękawla i opachy; potem ręka­wice; potem powinieneś zawiesić puginał przy jego prawym boku, narzucić na niego jego luni-

/. (truffici polowy XV i/asy Kazimierza

Jagiellończyka At nim konni strzelcy — kusznicy

w ,

104

kę herbową, włożyć hclm na jego głowę. który to hełm winien być przymocowany do zbroi / pomocą klamerek i sprzączek, ;i następnie dać mu do ręki jego długi miecz, a do drugiej jego proporzec z wymalowanym świętym Jerzym lub Najświętszą Panną, którzy będą go wspie­rali. gdy wstąpi u szranki".

Na temat ciężaru płytowej zbroi i licznych kłopotów związanych z poruszaniem się w tej żelaznej skorupie krąży mnóstwo legend i aneg­dot. Rycerz uwalniany z blaszanego futerału za pomocą klucza do otwierania puszek z kon­serwami to ulubiony przedmiot rysunkowych i słownych dowcipów. Nie są om- talkiem bez­zasadne! Świadczy o tym choćby przygoda, która spotkała słynnego wodza i rycerza angiel­skiego Wilhelma hrabiego Pembroke, zwanego Marszalkiem 11146 - 1219). Wyprawieni doń przy jakiejś okazji posłańcy zastali go w kuźni z głową umieszczoną n a . . . kowadle. Kowal uzbrojony w młot i kleszcze trudził się, aby uwolnić hrabiego od hełmu, który wgnieciony w czasie turnieju nie dawał się zdjąć zwykłym sposobem.

Jeśli natomiast chodzi o wagę pełnej zbroi. to można ustalić, że w polowie XV w. docho­dziła ona przeciętnie do ok. 25 kg, do czego trzeba doliczyć wagę broni zaczepnej i odzieży rycerza. Politowanie, z jakim myślimy o męezą-K yeh się pod tym ciężarem wojownikach śred­niowiecza zmniejszy się,' jeśli przypomnieć, że regulaminowe obciążenie żołnierza polskiej ii nie tylko polskiej) piechoty z r. 1939 wahało się ok. 30 kg. Dodajmy przy tym, że rycerz śred­niowieczny ubierał się w zbroję tuż przed bitwą. a maszerował i walczył konno. Nasz piechur w kampanii wrześniowej taszczył swoje kilogra­my i w marszu, i w bitwie na własnym grzbiecie i na własnych, uchodzonych nogach.

Dopiero próby przeciwstawienia się pociskom z broni palnej doprowadziły do gwałtownego

H i t .

przyrostu wagi zbroi płytowej. Proces len przy­padł jednak na sam koniec średniowiecza i prze­ciągną! się daleko w głąb epoki Odrodzenia. W ostatecznym rachunku doprowadzi! do upad­ku znaczenia zbroi płytowej, a w ślad /a tym do upadku znaczenia rycerskiej jazdy w Europie.

Świetne efekty osiągnięte przez płatnerzy XIV i XV w. przedłużyły na dobre dwa wieki istnienie tej jazdy, zagrożonej przez sukcesy zreorganizowanej i przezbrojonej piechoty już u końcu XIII i początkach XIV w. Jednakże równocześnie z postępem sztuki pkitncrskiej do­konywał sic postęp w stosowaniu broni palnej. która miała się okazać nierównie groźniejsza od halabardy, kusz\ i wielkiego łuku. W ciągu w. XV wprowadzono masowo broń palną na pola bitewne, w czym poważną rolę odegrali czescy husyci. Aby zabezpieczyć swych rycer­skich klientów przed pociskami wyrzucanymi z jeszcze prymitywnych, ale już skutecznych rusznic i dział, płatnerze zaczęli pogrubiać blachy zbroi, zwiększając ich odporność, ale też i wagę. Natrafili in jednak na nieprzekraczal­ny próg, wyznaczony przez wytrzymałość czło­wieka i konia. Przytłoczony ciężarem pogrubio­nej zbroi rycerz-kopijnik stal się ale dopiero \VA progu czasów nowożytnych!) ociężałym ma­nekinem zdolnym tylko do ograniczonych i po­wolnych ruchów. Zatracił impet i sil̂ - natarcia, dee\dujące o sukcesach kawalerzysiy. I pozostało t;tk nawet wówczas, gd\ około polowy XVI w. przystąpiono do stopniowego redukowania zbroi, Uznawszy ją za balast zbędny, bo i tak nic chroniący przed skutkiem postrzału. W armiach Zachodu konnica zeszła na drugi plan. ustępu­jąc miejsca zwycięskiej piechocie.

Kraje Europy wschodniej i środkowo--wscłiodniej zmuszone do dalszego rozwijania ka­walerii. niezbędnej w działaniach na wielkich. słabo zurbanizowanych i rzadko zaludnionych obszarach, znalazły odrębne rozwiązanie, polega­

ło?

jące na daleko posuniętej orientalizacji swoich sil zbrojnych. W Polsce wyraziło się to zastąpie­niem ociężałej konnic\ typu zachodniego przez bez porównania szybszą i zwinniejszą husarię, nie mówiąc już o innych jeszcze lżejszych i bardziej ruchliwych formacjach, Te orientalne wzory przeniesione z czasem na Zachód, głów­nie za polskim i węgierskim pośredniciwem, doprowadziły tam do przejściowego odrodzenia europejskiej jazdy, która zwłaszcza w epoce napoleońskiej nie raz jeszcze potrafiła sięgnąć po sławę i sukcesy. Nic jednak nie było w stanic zrównoważyć nieustannie narastającej potęgi ognia bron! palnej. W ciągu pierwszej połowy XX wieku usunęła ona ostatecznie kawale-rzystów z pól bitewnych. Wskazywaliśmy już, że ich miejsce zajęły wojska pancerne, będące. e/y się 10 komu podoba, czy nie, prostą konty­nuacją rycerskiej konnicy średniowiecza.

W podróży, na łowach, w szrankach

W tuiniijiuii wjetdZal szranki.

Alduanda Fredro, Zemsta

Właściwym żywiołem rycerza była wojna, W dawnych czasach rycerz praug, ale nawet w średniowieczu wojny nie trwały Lubo zdobion wieńcem sławy-.. bez przerwy. Warto zatem zastanowić się, jak kształtowały się uzbrojenie i ubiór rycerski w cza­sie pomiędzy jedną a drugą wyprawą wojenną.

Było sporo okazji, w których rycerz, nawet W okresie pokoju, występował zbrojnie. Pierwszą i bodaj najczęstszą z nich stanowiła podróż. Niektóre kategorie ludności średniowiecza, w lej liczbie rycerstwo, odznaczały się zdumiewającą ruchliwością. Uważny czytelnik Kr ty laków Sien­kiewicza przekona się, że bohaterowie tej książ­ki, z genialną intuicją oddającej atmosferę odleg­łej epoki, nieustannie wędrują. Z Wilna do Krakowa, z Krakowa pod Sieradz, stamtąd na Mazowsze, do Malborka, czy też znowu na Litwę. Nic jest to bynajmniej literacka fantazja.

iuy

Rycerz, zwłaszcza możniejszy, żywiej wciągnięty w ogół spraw swej ziemi, prowincji i kraju, nawet podczas pokoju niewiele przebywał w do­mu. Jeździł na wiece, sądy, targi i jarmarki, odwiedza! dwory książęce i królewskie, wizyto­wa! własne majętności położone w innych, nieraz odległych dzielnicach, odbywa! pobożne piel­grzymki.

W warunkach średniowiecza podróż nie była przedsięwzięciem ani łatwym, ani bezpiecznym i wędrowiec podejmując ją musiał się liczyć, że „wylały rzeki, pełne zwierza bory i pełno zbójców na drodze". Przed powodzią broń nie chroniła, ale wobec zwierza, a zwłaszcza wobec zbójców na drodze była nader pożądanym argumentem. Jeżdżono zatem „konno, ludno i zbrojno", niemal jak na wojnę.

Były jednak zasadnicze różnice między bojo­wym ;i podróżnym ekwipunkiem rycerza. Pierw­szy miał przede wszystkim chronić swego posia­dacza przed ranami i śmiercią, ułatwiać mu uprawianie wojennego rzemiosła; drugi komple­towano uwzględniając wygodę łagodzącą I rudy wędrówki. Rezygnowano zatem z pełnej zbroi, którą i na wojnie przywdziewano dopiero przed samą bitwą. Poprzestano na przyszywanie)' lub lekkim kaftanie kolczym, wkładanym pod zwierz­chnią szatę i czasem uzupełnianym częściowymi ochronami płytowymi. Hełm zastępowano wy­godną czapką, długi miecz lżejszym od niego tasakiem, kordem lub szablą. Ostrogi i rząd koński pozostawały bez zmian, ale zamiast wiel­kich. bojowych ogierów dosiadano v\ podróży koni mniejszych, powolniejszych, za to lżej nio­sących. Na Zachodzie koń taki nazywał się „palafred", czemu zdaje się odpowiadać w przy­bliżeniu polska nazwa „podjezdek".

Możnemu rycerzowi w podróży towarzyszył tak jak na wojnie liczny orszak. Obecność zbroj­nej służby pozwalała swemu panu zmniejszyć do minimum obronną gotowość. Studiując iko­

no

nografic warto pamiętać, że w scenach przed­stawiających podróżującego rycerza najważniej­szą osobą bywa właśnie la n aj lżej, najskrom­niej uzbrojona.

Ale nie tylko w podróżach zapuszczało się rycerstwo w „pełne zwierza bory". Polowanie, i to polowanie na grubego zwierza było prze­cież w średniowieczu jedną z najważniejszych rozrywek, jednym z bardziej cenionych przywile­jów' arystokracji feudalnej , wszystkich szczebli, od najwyższego poczynając. Sławę zdobytą na łowach ceniono niemal na równi ze sławą wojenną. O Bolesławie Krzywoustym pisał Gall, że jako miody chłopak jadąc przez las zauważył, „jak olbrzymi niedźwiedź zabawiał się z niedź­wiedzicą. Ujrzawszy to, natychmiast. . . zbliżył się na koniu do krwiożerczych bestii; kiedy zaś niedźwiedź zwrócił się przeciw niemu z pod­niesionymi łapami, przebił go oszczepem. Czyn len w wielki podziw wprawił obecnych. . . " Współczesny Krzywoustemu książę kijowski Wło­dzimierz Monomach tak opisywał swoje łowiec­kie przygody: „Dwa tury nosiły mnie na rogach wraz z koniem. Jeleń mnie bódł, a z dwóch łosi jeden mnie nogami tratował, a drugi

rogami bódł. Dzik oderwał mi miecz od biodra, niedźwiedź poszarpał zębami czaprak tuż przy moim kolanie. . . " Kazimierza Wielkiego jeleń kosztowrał życie. Król zmarł w wyniku kom­plikacji, jakie wywiązały się po złamaniu prze­zeń nogi na konnych łowach kolo Przedborza. Jak wynika z tych trzech przykładów, wielkie polowania w średniowieczu nie bardzo różniły się od wojennej wyprawy.

Używano na łowach stroju podobnego jak w podróży, także i tu zwracając uwagę przede wszystkim na względy praktyczne. Preferowano kolor zielony, który do dnia dzisiejszego pozostał barwą służby leśnej. Tak jak w podróży, posłu­giwano się na polowaniu niektórymi rodzajami broni wojennej, ale dość szybko wykształcono

l i i

odrębny, w Polsce mało dotychczas zbadany zestaw broni myśliwskiej. W skład jego wcho­dziły oszczepy o grubym, krępym drzewcu i grocie zaopatrzonym w poprzeczkę, następnie topory, kordy i noże myśliwskie, a przede wszyst­kim łuki i kusze, tak pogardzane przez rycerza na polu bitwy.

Odrębną dziedziną łowów, uprawianą przez ludzi średniowiecza ze szczególną pasją, było po­lowanie z sokołem, czy też innym „unoszonym" ptakiem drapieżnym. O jego atrakcyjności decy­dowała nie tyle sama zdobycz myśliwska, którą stanowiło zazwyczaj ptactwo, ile niezwykle bar­wna sceneria. Polowanie przekształcało się w wiel­ki popis mody, dworności obyczajów i spraw­ności jeździeckiej, bo myśliwi musieli nadążać cwałem i na przełaj za sokołem walczącym wysoko w powietrzu z czaplą czy też żurawiem. Urok tej zabawy potęgowało częste uczestnictwo dam, nawet najdostojniejszych.

O zainteresowaniu sokolnictwem w dwor­skich kręgach średniowiecznego społeczeństwa świadczy choćby świetny traktat na ten temat napisany w X I I I w. przez cesarza Fryderyka II 1 lohcnstauia. Niestety dzieje tej niezwykle cieka­wej formy polowania w Polsce nie doczekały się dotychczas solidnego opracowania.

Nie doczekała się go również jeszcze jedna dziedzina aktywności rycerza, dziedzina tak waż­na i efektowna, że niekiedy nieomal rywalizująca z samą wojną. Mamy na myśli turnieje.

Wywodziły się one niewątpliwie z pradaw­nych ćwiczeń mających na celu podniesienie i podtrzymanie bojowej sprawności wojowni­ków. Miały więc rodowód taki sam, jak ten, z którego wywiódł się sport w starożytnej Grecji, nic wyłączając igrzysk olimpijskich. Z czasem, znów jak w starożytności klasycznej, do czysto praktycznej, wojskowej zaprawy dołączył się mo­ment gry i współzawodnictwa, a także moment

112

widowiska. One też ostatecznie zadecydowały o charakterze średniowiecznego turnieju.

Najstarsze, bardzo jeszcze niepełne infor­macje o turniejach pochodzą z Luropy zachod­niej z IX w. W końcu X I I w. powstawały już pierwsze spisane reguły turniejowe, które z czasem przekształciły się w obszerne, wspania­le ilustrowane traktaty. Autorem bodajże naj­słynniejszego z nich, powstałego ok. r. 1460, był Renę cTAnjou, postać dosyć niezwykła. Prze­grawszy rywalizację o koronę neapolilańską i odstąpiwszy synowi rządy w księstwie lota-ryńskim, król Renę osiadł w swych posiadłościach poludniowofrancuskich. Stał się zasłużonym me­cenasem różnych dziedzin średniowiecznej kul­tury i sztuki. Jeden z odpisów jego dzieła poś­więconego turniejom i talii do Polski i jest dziś ozdobą Biblioteki Czartoryskich w Krakowie.

Zanim doszło do ustalenia reguł, turnieje wkroczyły już w okres burzliwego rozwoju. W ciągu X I I w. w północnej Francji, która jak w wielu innych dziedzinach także i w zakresie turniejów tworzyła wzory dla całego europejskie­go rycerstwa, wykształcił się model wojennych igrzysk, polegający na zbiorowej walce dwóch grup zawodników. Każda z tych grup występo­wała skupiona wokół wybranego przywódcy, wyróżniającego się oczywiście sławą, męstwem i sprawnością bojową. Walczono konno, z uży­ciem kopii, starając się jej uderzeniem wysa­dzić przeciwnika z siodła.

Przewodzenie grupie (chciałoby się powie­dzieć „drużynie") turniejowej stało się ważnym elementem prestiżu feudalnych wielmożów, ce­nionym nie mniej niż sukcesy odniesione na wojnie. Ówczesne relacje stwierdzają, że turnieje urządzano dla „swej i swego rycerstwa wielkiej chwały i dla honoru swego kraju". Dodatkowym względem była troska „o wyćwiczenie rycer­stwa"

Przywódca grupy turniejowej, otoczony

113

przez swych towarzyszy i liczne rzesze służby, wędrował przeważnie wzdłuż granic swego kraju. Po natrafieniu na dogodne miejsce, zwykle pola­nę wśród pogranicznych lasów, rozbijano obóz, wytyczano plac turniejowy i ogłaszano wyzwa­nie kierując je do wszystkich potencjalnych prze­ciwników. W ślad za drużyną turniejową i ry­cerzami pragnącymi stawić jej czoła ściągali ku obozowi przekupnie, muzykanci, sztukmistrze oraz gromady widzów', rekrutujących się ze wszystkich klas społeczeństwa. Znaczenie tak organizowanych turniejów było ogromne. W dzie­dzinie taktyki utwierdzały one przewagę kopij-niczej kawalerii, sprzyjały indywidualizacji walk. W dziedzinie obyczajowej kształtowały decydują­co postawy obowiązujące rycerza. W dziedzinie ekonomicznej wreszcie nie pozostawały bez wpły­wu na ożywienie życia gospodarczego, zwięk­szały obrót pieniądza, ułatwiały kontakty między sąsiadującymi ze sobą regionami.

Godne uwagi, że Kościół, który odegra! niemałą rolę w ostatecznym skrystalizowaniu ideologii rycerskiej, traktował turnieje z wyraźną niechęcią. Uważał, że stwarzają one łatwą okaz­ję do ulegania pokusom, a w szczególności prowadzą do narażenia życia i zdrowia w celu zaspokojenia światowej pychy. Nie był to zarzut bezzasadny. W czasie masowych turniejowych starć padali zabici i ranni, i to padali gęsto. Wojna udawana aż nazbyt często przeradzała się w starcie na serio.

Uczestnikom turniejów chodziło na pewno o sławę, ale nic znaczy to, że nie pociągały ich także korzyści bardziej wymiernej natury. Według obowiązujących reguł pokonany tracił na rzecz zwycięzcy konia i zbroję. Co więcej, obowiązany był do złożenia okupu, tak jak jeniec wzięty do niewoli w prawdziwej bitwie. W tych warunkach szybko doszło do wykształcenia „za­wodowców", którzy potrafili doskonale zdyskon­tować swą biegłość szermierczą i jeżdżąc z lur-

114

nicju na turniej zarabiali na całkiem dostatnie życie. Wspomniany poprzednio angielski wielmo­ża Wilhelm M< irszałek, dobrawszy sobie towa­rzysza w osobie bitnego, flandryjskiego rycerza, w ciągu 10-miesięcznego turniejowego sezonu zgarnął wraz ze swym wspólnikiem konie, zbroje i okup od 300 wysadzonych z siodła przeciw­ników!- Ta liczba daje pojęcie o masowym za­sięgu turniejowej pasji, ale też i o zyskach, jakie mogło przynieść umiejętne jej wykorzystanie.

Z czasem turniejowe igrzyska przeniosły się z pogranicznych lasów na królewskie i książęce dwory. Jednocześnie obok zbiorowej walki dwóch ekip, aż nadto przypominającej prawdziwą woj­nę, wprowadzono inne odmiany turniejów. Sta­czano więc walki konne i piesze, grupowo i po­jedynczo, przy użyciu najróżniejszych rodzajów broni od kopii poczynając, a na maczugach i toporach kończąc. Bodaj największą wziętość zyskała z czasem odmiana zwana po francusku „la joute", czemu dość wiernie zdaje się odpo­wiadać polski termin „gonitwa". Był to poje­dynek między dwoma rycerzami, w którym głów­ną rolę odgrywała kopia. Goniono „na tępe" lub „na ostre", zależnie od tego, czy posługiwano się zwykłym orężem bojowym, czy też specjal­ną bronią turniejową, chciałoby się powiedzieć: sportową. Turniejowe „tępe" kopie pojawiły się już w początku X I I I w. Zaopatrywano je w grot podobny do małej korony o kilku obróconych ku przodowi masywnych, krótkich kolcach. Dalszą próbą złagodzenia pierwotnej surowości gonitwy było zastosowanie (w XV w.) bariery rozdziela­jącej obu przeciwników.

Mimo tych środków ostrożności pojedynek turniejowy pozostał rozrywką jak najbardziej „męską". Przewyższał brutalnością wszystkie naj­ostrzej krytykowane konkurencje dzisiejszego sportu. Sam szok spowodowany zderzeniem roz-

• pędzonych koni, z których każdy dźwigał po­krytego żelazem jeźdźca, był straszliwy. Do tego

115

dochodziło niebezpieczeństwo, jakim groziły ostre odłamki druzgotanycfa w drzazgi grubych kopii oraz upadek na twarde klepisko turniejo­wego pola, pod kopyta rozszalałych bojowych ogierów.

Nie dziwnego, że już w XIV w. przystąpiono do zaopatrywania używanych na turnieju zbroi w specjalne wzmocnienia i zabezpieczenia, a wkrótce potem do konstruowania odrębnego, turniejowego uzbrojenia, z reguły cięższego i ma-sywniejszego niż uzbrojenie bojowe. Wielki hełm garnezkowy w swej XI V-wicczncj odmianie o ściankach dzwonu opierających się na ramio­nach jeźdźca przekształcony został z początkiem XV w. w l/u. „żabi pysk", przeznaczony już wyłącznie do celów turniejowych. Heim ten, przytwierdzony mocno do napierśnika i zapleez-nika zbroi, posiadał szczelinę wzrokową pomię­dzy swym silnie przypłaszczonym szczytem a wysokimi płytami bocznymi, chroniącymi twarz. Rycerz jadący z okrytą hełmem głową, pochyloną do przodu, miał zapewnione dobre pole widzenia. W chwili zderzenia unosił głowę w górę, dzięki czemu tracił widok, ale chronił Lwarz, a zwłaszcza oczy, przed odpryskami kopii przeciwnika. Obok „żabich pysków" zasto­sowano inne jeszcze hełmy turniejowe, wśród nich odmianę zaopatrzoną w charakterystyczną kratową zasłonę, przeznaczoną do walki na tępe miecze i maczugi.

Poczynając od drugiej połowy XV wieku na czoło płatnerzy produkujących zbroje turnie­jowe wysuwają się mistrzowie z południowych Niemiec. Wypracowali oni dwa odmienne ivj>y: zbroję do gonitwy „na tępe" (nicm. „Gcstcch") oraz do gonitwy „na ostre" (niem. „Rennen" lub „Scharfrennen"). Są to wysoce wyspecjali­zowane, świetnie przemyślane i znakomicie wy­konane konstrukcje, budzące szczery podziw dla umiejętności swych twórców. Na równy podziw zasługuje kondycja użytkowników omawianych

1)6

zbroi. Musiała ona być iście żelazna, aby umożliwić dźwiganie niezwykle masywnych po­grubionych blach, przewyższających zdecydowa­nie ciężarem jakąkolwiek odmianę zbroi bojowej. Równolegle z turniejowym wyposażeniem ryce­rza wprowadzono odpowiednie wyposażenie ko­nia. Szczególną osobliwością były używane w „gonitwach" kropierze zasłaniające całą głowę wierzchowca wraz /. oczami. Miało to zapo­biegać końskiej płochliwości, mogącej wywołać niepożądane a bardzo groźne skutki.

Widowiskowe walory turnieju, od początku silne, z czasem nabrały pierwszorzędnego zna­czenia. Nie możemy zapominać, że w życiu ludzi średniowiecza wszelkie widowiska: od koro­nacyjnego pochodu monarchy i wielkiej kościel­nej procesji aż po krwawą egzekucję skazanego przestępcy, odgrywały rolę ogromną. Nic znano środków masowego przekazu. Nie czytano ksią­żek. jeśli nie brać pod uwagę nielicznych, wykształconych wybrańców. Gazetę zastępowały wiadomości zakomunikowane z kościelnej ambo­ny lub ogłoszone przez dworskiego czy miej­skiego obwoływacza. W tych warunkach zaspo­kojenie estetycznych i emocjonalnych potrzeb społeczeństwa było ważnym obowiązkiem władzy państwowej, dobrze przez nią rozumianym. Król lub książę organizował turniej nie tylko dla zadośćuczynienia własnej ambicji i przysporzenia świetności swemu dworowi, lecz także dla usa­tysfakcjonowania swoich poddanych wszelkiego stanu i wszelkiej kondycji. Sława monarchy spływała przecież na cały kraj. Mieszczanin, chłop, drobny kleryk, nawet włóczęga, nawet pospolity rzezimieszek, uczestnicząc jako widz w rycerskich gonitwach, czul się dopuszczony do udziału w roztaczanym przed jego oczami barwnym przepychu.

A przepych ten rósł z roku na rok. Wszyst­ko, co powiedzieliśmy o zastosowaniu na polu bitwy cennych szat rycerskich, okazałych kropie-

1 1 7

rzy, herbów, klejnotów, barw heraldycznych, srebrzeń i złoceń, odnosi sre_ w zwielokrotnionej skali do pola turniejowego. Nie istniały tu żad­ne granice dla pomysłowości i chęci błyszczenia. Równie bujnie rozkwitał ceremoniał igrzysk obej­mujący ich kolejne etapy od uroczystego otwar­cia, poprzez prezentację zawodników, wymianę wyzwań i wszystkie skomplikowane fazy samych walk, aż po obrzęd wręczenia zwycięzcom nag­ród i wyróżnień. Kierowanie turniejem- urastało do rangi bardzo poważnego zadania, powierza­nego wysokim dostojnikom dworskim, dysponu­jącym odpowiednimi kwalifikacjami. Ci z nich, którzy umieli czytać, mogli znaleźć cenną pomoc w traktatach takich, jak wspomniana Księga tur­niejowa króla Renę d'Anjou.

Szczególną służbę w czasie igrzysk pełnili heroldowie. Ich obowiązkiem było rozpozna­wanie i wyjaśnianie herbu, a następnie nazwiska i pozycji każdego rycerza wjeżdżającego w tur­niejowe szranki, bez względu na kraj, z którego Cochodził. Oczywiście korzystano przy tym z „ról

erbowych" nieustannie wzbogacanych i uzupeł­nianych. Pojawienie się w „rolach" herbów z ja­kiegoś kraju nie uwzględnianego poprzednio do­wodzi zwykle, że rycerstwo tegoż kraju dało się poznać nic tylko w- wojnach, lecz również na turniejach i uroczystościach wyprawianych przez przodujące dwory europejskie.

Najstarszą znaną „rolą" zawierającą wcale liczną serię herbów polskich jest wykaz sporzą­dzony z inicjatywy herolda Geldrii, tej samej Gcldrii, z której miał przybyć do Polski pan de Lorche, sympatyczny bohater Sienkiewiczow­skich Krzyżaków. Pochodzi z końca X I V w., co wcale nie jest wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności. Obyczaj rycerski zagnieździł się w naszym kraju na dobre właśnie dopiero u schyłku wieków średnich, podczas „Złotej jesie­ni polskiego średniowiecza", jak pięknie i trafnie nazwał owe czasy Henryk Samsonowicz.

118

Z początków XV w., z r. 1403 posiadamy pierwsze świadectwo potwierdzające istnienie na polskim królewskim dworze urzędu herolda. Rzecz ciekawa, że herold ton występował pod nazwiskiem „Polanlant", czyli „Polski Kraj", „Polska". Jest to zupełnie zgodne z ówczesnym zwyczajem nadawania heroldom nazwisk, a ra­czej pseudonimów utworzonych od nazwy kraju lub od symbolu władcy, którego reprezentowali. I tak królewski herold Francji używał pseudo­nimu „Montjoic", wzorowanego na bojowym okrzyku wojsk francuskich. Herold Burgundii zwał się „Złote Runo", tak jak słynny order utworzony i nadawany przez burgundzkich książąt. Herold Geldrii nazywał się po prosi u „Gclrc", a herold zakonu krzyżackiego „Preus-seland", czyli „Kraj Pruski". W tym ostatnim wypadku podobieństwo z pseudonimem herolda polskiego jest oczywiste. Jego obcojęzyczna wer­sja nic dziwi, jeśli zważyć, że herold królew­ski reprezentował swego pana także, a nawet przede wszystkim za granicą. Tymczasem, jak dobrze wiadomo, mowa nasza nigdy nie cieszyła się wśród cudzoziemców opinią łatwej i zrozu­miałej.

Za odosobnioną, wczesną zapowiedź zjawisk, które rozwinąć się miały w latach „Złotej jesie­ni", można by uznać pierwsze zachowane przed­stawienie sceny turniejowej, związane z polskim rycerstwem. Historycy kultury średniowiecza dobrze znają wspaniale ilustrowaną księgę, po­wstałą zapewne w początku X I V w. i zwaną Kodeksem Manesse. Poświęcono ją minezengerom (z niem. „Minnesiinger"), czyli niemieckim poe-tom-rycerzom, czynnym głównie Wciągu X I I I w. Książę wrocławski Henryk IV Prawy, znany ze swych ambitnych starań o zjednoczenie państwa polskiego, wychowywał się w Salzburgu na dwo­rze stryja, tamtejszego arcybiskupa, a następnie w Pradze na zniemczonym dworze czeskich królów. Układał za miodu miłosne poematy

1J9

w języku niemieckim i stąd znalazł się w rzę­dzie minczcngcrów. Na poświęconej mu miniatu­rze Kodeksu Manesse ukazany jest j a k o tr iumfator w turnieju, otoczony całym splendorem wystę­pującego w szrankach możnego rycerza. Litery rozsiane na książęcej tunice i na kropierzu konia na przemian z charakterystycznymi orłami Piastów śląskich składają się na łaciński wyraz A M O R | - miłość dobrze ilustrujący kult kobiet i miłości iypou\ dla obyczajów rycer­skich lego czasu. .

W a r t o podkreślić, że ze Śląskiem wiąże się również najstarszy przekaz pisany informujący o odbywanych w Polsce turniejach. Odnosi się ono do wypadków z i. 1243. a odnajdujemy go w kronice klasztoru cysterskiego w śląskim Henrykowie, zwanej potocznie Księgą Henry­ko wską.

J e d n a k ż e dopiero wieki X I V i XV decydu­jąco zbliżyły nasz kraj do głównego n u r t u dzie­jów Europy średniowiecznej. Wówczas to ry­cerstwo polskie, j akby chciało nadrobić poprzed­nie opóźnienie, włącza się żywo w bieg między­narodowych w \ darzeń. Poszukuje powodzenia i sławy w obcej, często dalekiej służbie. Niesie pomoc zagrożonym sąsiadom ochotniczo biorąc udział \\ ciężkich walkach z groźnym napo­rem tureckim. Lamie na polach G r u n w a l d u potęgę najświetniejszej militarnej organizacji, jaką znała średniowieczna Europa. Błwszczy na uroczystościach dworskich i turniejach szeroko poza granicami ojczystej ziemi. Nic dziwnego, że wkrótce po „rol i " Geldryjskiej pojawiać się będą następne, coraz kompletniej uwzględnia­jące polską heraldykę.

Do najważniejszych w ich rzędzie wypada zaliczyć słynną „ro lę" znaną j a k o Herbarz \ł°~ tego Runa, a zredagowaną na świetnym dworze książąt burgundzkich. Zawiera ona bogaty frag­ment poświęcony Polsce, zestawiony w latach 1 4 3 4 - 1 4 3 5 . O p r ó c z 65 herbów ziem. rycerzy

1L'()

i biskupów polskich zawiera też bezcenny dla nas wizerunek przedstawiający uroczysty strój turniejowy króla polskiego. Nie jesl to portret konkretnej osoby. Miłościwie nam wówczas pa­nujący król Władysław Jagiellończyk, później nazwany Warneńczykiem, liczył sobie raptem 10 lat i w turniejach oczywiście nie uczestni­czył. Malarz ilustrujący Herbarz \iotego Runa chciał przedstawić, jak wobec znanych i obo­wiązujących reguł heraldycznych winien był wy­glądać król polski w turniejowym ekwipunku. Nie brak jednak danych świadczących, że polscy monarchowie, co najmniej od Kazimierza Wiel­kiego, istotnie używali w uroczystych wystąpie­niach takiego efektownego, a zarazem pełnego umiaru zestawienia godeł i barw heraldycznych, jakie utrwalono na karlach burgundzkiego ręko­pisu.

Wśród owych godeł na szczególną uwagę zasługuje wspaniały klejnot w kształcie srebrzyste­go orła siedzącego na hełmie królewskim i zry­wającego się do lotu. Istnieją pewne poszlaki wskazujące, że ta właśnie postać orla odrodziła się po wielu latach jako godło Wojska Polskie­go.

Mogło do tego dojść w dramatycznych wa­runkach XVIII w., gdy zrazu szczupłe, z cza­sem coraz liczniejsze grono ludzi jasnej myśli i dobrej woli podjęło próby ratowania ginącej Rzeczypospolitej. Sięgnięto wówczas, może odru­chowo, a może świadomie, do rycerskiej spuś­cizny dawnych wieków, przeciwstawiając ją upad­kowi doby saskiej. Zakład naukowy, który miał wychować pokolenie obywateli dobrze przygoto­wanych do rzetelnej służby na rzecz kraju, chyba nieprzypadkowo przyjął nazwę „Szkoły Rycerskiej". Budzeniu wojennego ducha służyć miał słynny „Karuzel" zorganizowany w r. 1788 z okazji 105 rocznicy wiktorii wiedeńskiej, ale pośrednio nawiązujący do turniejowych wzorów średniowiecza. Swoistą, wymowę posiada też

121

utrzymujący się do końca X V I I I w., zresztą nie tylko w Polsce, zwyczaj portretowania wybit­nych osobistości w polnych zbrojach, od dawna już przecież zarzuconych. Nawet Kościuszko, zwiastun nowych czasów i nowych idei, nie uniknął takiej rycerskiej maskarady.

Niektórzy badacze podejrzewają, że wśród symboli przeszłości wykorzystywanych w epoce Oświecenia dla patriotycznej edukacji społeczeń­stwa znalazł się leż orzeł z dawnych hełmów królewskich, odmienny przecież w sylwetce od swego odpowiednika widniejącego w herbie pań­stwowym. Taki właśnie rozwijający skrzydła, srebrzysty ptak pojawił się na wojskowych czap­kach polsluch po raz pierwszy w czasach re­formy mundurowej, spowodowanej uchwałami Sejmu Czteroletniego. W armii Księstwa War­szawskiego, a ostatecznie w armii Królestwa Kongresowego posadzono tego rwącego się do lotu orła na półkolistej „tarczy amazonek". W tej postaci przetrwał do chwili obecnej, będąc, jeśli powyższe domysły są słuszne, naj­częściej spotykanym i do dziś żywym śladem po średniowiecznym stroju polskiego rycerstwa.

Bibliografia

Blair Claudc, European Aimour, London 1958 Broń średniowieczna Z ziern polskich. Katalog, Łódź 1978 Funckcn Lilinne i Fred, Le Costume, Parmure et les armes nu temp* de la chwałerw, Tournai 1977 Gcmbarzcwski Bronisław, Żołnierz polski. Cbiói, uzbrojenie i oporządzenie, t. I.

Warszawa 1960 Kaj/er Loszek, L zbrojenie i ubiór rycerski w średniowiecznej Małopolsce w świetle

źródeł ikonograficznych, Wrocław.— Warszawa — Kraków Gdańsk 197G Nadolski Andrzej, Studia nad uzbrojeniem polskim w X. Xi i XII w., Łódź 1954 Nadolski Andrzej, Uroczysty strój rycerski królów polskich w XIV—XV wieku, [w:|

Elementy wschodnie i zachodnie w uzbrojeniu słowiańskim w Średniowieczu, „Kwar­talnik Historii Kulimy Materialnej*!, R. XXI, nr 2. 1973, s. 305 313

Nowakowski Andrzej, ^hroja ma-owiecka^ [w:] Elementy wschodnie i zachodnie w uz­brojeniu słowiańskim iv średniowieczu, jw., s. 2 8 9 - 2 9 8

Norman Vcsey, ArmeA et armures, .Paris 1968 Uden Grani, A Dictionary oj Chwaliy, London 1968 Wawrzonouska Zdzisława, Uzbrojenie i ubiór rycerski Piastów śląskich od XII do

XIV w.. Łódź 1976 Żygulski Zdzisław, jr, Kostiumologia, Kraków 1972 £yguUki Zdzisław, jr, Broń w dawnej Polsce, Warszawa 1975

Wykaz skrótów

IHKM Instytut Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk MAEŁ - Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi MAP — Muzeum Archeologiczne w Poznaniu MNK — Muzeum Narodowe w Krakowie MWP — Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie PMA - Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie W - Państwowe Zbiory Sztuki na Wawelu w Krakowie

Explanation of illustrations

Photographs

1. The balllc of Grunwald (15th July 1410); woodcut from the Polith Chroni­cie by Marcin Bielski, published in 1597. The Teutonic knights are clad in West-European armour; Polish knights are clad and armed in Oriental style in keeping wiih ihe lbth century realily bul inconsistent wiih whal was woni at the linie of the Grunwald banie

2. Piotr Michałowski f 18UU-1855'. The entry of Bolesław the Grcat inio conquered Kiev in 1018. The painter*s phantasy changed the l l ih centu­ry warriors into ihe winged hussars ot" the !7th centur)

3. Helmet of the so called Greal Polish type; lOth - I I th century; lound at Gorzuchy, province of Kalisz; MNK

4. Helmet with nasal; I l t h - I 2 t h century; found in Lakf OrchOwskie, pro-\ime of Bydgoszcz; PMA ;a copy)

5. Denarius of Bolesław the Rold freigned (058 — 1079); after S. Suchodolski 6. Sword; 9 l h - lOth centuries; found at Machów, province of Tarnobrzeg: PMA 7. Sword; l l l h century; found at Brześć Kujawski. proyince of Włocławek:

PMA 8. Sword; l l l h century; ióund at Psary, province of Piotrków; MAEL 9. Sword wiih an inerusted guard, the blade is inscribed; lOih century;

found in Greal Poland; MAP 1U. Sword with an inerusted guard; lOth century: found al Morzewo. pro-

vince of Pila; MAP 11. Spearhead; I Uh ccnlury; found at Buczek; provinre. of Sieradz; MAEŁ 12. Spearhead with an inerusted socket; l l ih century; found al Lubówko,

province of Poznań; MAP 13. Baltle-axe; lOth century; found at Czcrchów, province of Lodź; MAEL 14. Hammer-axe; l l th century; found al Lutomiersk, province of Sieradz; IHKM 15. Battle-axe; l l l h century; found al Psary, province of Piotrków; MAEL 16. Battlc-axe inlaid with siher; 12th century; found at Żagań, province of

Zielona Góra; MAP 17. Maee-head (bronze); 12th 13th centuries; found al Gorzyce, province of

Tarnów; MAP 18. Mount from horsc harness (bronze); l l th century; found al Lutomiersk.

province of Sieradz; IHKM 19. Stirrup; l l th century; found at Lutomiersk. province of Sieradz; IHKM 20. Spur; l l th . century; found al Tum near Łęczyca, province of Płock;

IHKM 21. Spur inlaid with gold; l O t h - ł l t h centuries; lound in Wrocław; De­

partment of Archaeology of the Wrocław University 22. David and Golialh; scenę on the chalice from ihe Abbey at Trzemeszno,

province of Bydgoszcz; 4th quarter of the 12th century 23. Seal of Duke Mieszko the Old (reigned 1173-1202) 21. Seal of Duke Henry the Bearded; altached to the document of 1234

25. Efngy of Duke Przemko of Ścinawa; early 14th century; National Museum, Wrocław

26. Effigy of Duke Henn Probus; around 1300; National Museum, Wrocław 27. Scal of Duke Bernard of Świdnica: 1307-1325 28. Scal of Wcnceslas II as king of Bohem i a and prince of Cracow; 1291 — 1300 29. Seal of Dukt' Troydcn of Masovia; attached io thc documcm of 1341;

attention is rlaimed by elemcnts of armour of F.asr-European origin (conical helmet, lamelar hauherk, quadrate pavise-shield, light spear) adoptcd from Russian and l.iihuanian ncighbours of Masowa

30. Scal of Duke Nicholas of Ziębice; 1313 1356 31. Sword; 13th century; found al Chrustowicc, provincc of Kielce; Museum,

Kielce 32. Sword; 13th century; found. at Osieczna, pnnincc of Leszno; Museum.

Leszno 33. Dccoration on the sword blade shown in photo 32 34. "Szczerbiec" (the "Jagged Sword"), the coronation sword of the Polish kings;

2nd cpiarter of the 13th century; 35. Spur with a spike; 13th century; found at Tum near l.cczvca, province

of Płock; I H K M 36. Rowcl spur; 13th—llth ceniuries: Ibund at Tum near Łęczyca; IHKM 37. F.ITigy of Pakosław Lis of Mstyczów, castcllan of Cracow; around 1325;

Jędrzejów, province of Kielce 38. Efligy of Duke Bolko of Świdnica; around 1380; Krzeszów, province of

Wałbrzych 30. Reconstruction of the bascinct and part of armour found in the motte at

Siedlątków, province of Sieradz; the wodden tower was probabk* burni down about 1382 1383; MAEŁ (cl. photo 42 and 59)

40. Clasps from the mantlc of Louis I d*Anjou, king of Hungary (reigned 1342 1382; and Poland (reigned 1370 1382), in the shapc of the heraldic emhlems of the iwo kingdoms: on the left. Hungarian, on thc right, Polish; treasury of the cathedra] in Aachen

41. bascinct; around 1360-1370; Ibund at Sandomierz, province of Tarno­brzeg, logether with a travclling lolded crown pul over the bascinei; ihe whole linkcd with King Casimir the Greai; Wawel, treasury of the cathe­dra I

42. Bascinct with "Klappvisier"; found at Siedlątków, province of Sieradz; MAEŁ (cf. photo 39)

43. Fragment of the epitaph of Wierzbicta of Branice; about 1425; MNK 41. Epitaph of John of Ujazd; about 1450; W 45. St. George; scenc from the polyptych of Holy Trinity; about 1467; Wawel,

cathedral 46. Brass of John Koniecpolski, great chanccllor ol the Crown, and of his

Sons; about 1475; Wielgomłyny, pros ince of Sieradz 47. Brass of Lucas of Górka, voivode of Poznań; after 1475; Poznań, ca­

thedral (lost during World War 11) 48. Brass of Peter Kmita, voivodc of Cracow, madę by Peter Vischer of

Niirnberg after 1505; Wawel, cathedral lf). Sword; 14th century; found al Michrów, province of Warsaw; MNK

125

50. Hili of thc sword shown in phoio 49 51. Sword; 14th —15th ccniuries; lóund ai Wolbórz, provincc of Piotrków;

Museum. Pionków 52. Hilt of thc sword shown in phoio 51 53. Hilt of the sword Ibimd in the coffin of King Gasimir IV son ot Jagiełło

(d. 1492); pommel and guard of bronze, the blade destroyed by rust: Wawel, cathedra!

54. Dagger; 2nd half of ihe 14th century; found al Orzeszyn, province of Warsa w; owned by A. Nadolski

r>5. Lamc-hcad: 15 th century (?); Ibund in Gdańsk; Archaeologkal Museum, Gdańsk

56. Battlc-axe; I4th-15th ccniuries; MNK 57. Spurs fbund in the tomb of King (łasi mir the Great (d. 1370); MNK (copy) 58. Slirrup; 14th century; Ibund at Tum near Łęczyca, provincc of Płock;

IHKM 59. Armourer'5 mark " N 1 C C H O L S " ; about 1370-1380; madę on the fragment

of armour \'o\\\u\ at Siedlątków, province of Sieradz; MAEL (cf. plioto 39) 60. Gomersion ol Saul; scenę from the polyptych of Holy Trinity; about 1467;

Wawel, cathedra! 61. St. Eustachius; scenę from the polyptych of Holy Trinity; about 1467;

Wawel, cathedra] 62. General Thaddeus Kościuszko shown in an anachronic armour; 1792 — 93;

National Museum, Poznań 63. Heim with a mantling and a crest (an caglc start i ng to rly), worn b\ Pofish

kings; key-stone in the H e t m a n i Hall in Cracow: 1370 1390 64. Eagle from the cap of Polish infantryman of 1791 - 1 7 9 5 ; MWF 65. Eagle from thc cap of Polish soldier of 1815-1831; M W P

Goloured photographs

1. Duke Henry Probus as a \iclor in a tournameni; miniaturę from the Manesse Codtx; about 1320

2. Battlc oi' Legnica in 1241; on thc righl, the Polish army, on the left the Tartars; miniaturę from the Lubin Codcx of the Legend of St. Jadwiga\ about 1353

3. Polish king in a ceremonia! garment worn during tournament; miniaturę from Armorial (...) dc la Toison d 'Or; about 1434-1435

4. St. Georgc; secne from the triptych representing thc Goronation of the Madonna; about 1450-1460; Włocławek, Theological Scminary

Designs

1. Sword and its polish tcrminology 51 2. "Loricati" warriors of the 2nd half of the lOth to early l l ih century

(reign ol Duke Mieszko 1 and of King Bolesław thc Great) 59

126

3. Knight of the 2nd hall' of the I2th century fbcginning of the period of ihe feudal divbion of the Polish Kingdom) 63

4. Knights of the mid-13th century (period of the Batllo of Legnica fought with the Tartars in 1241) 77

5. Noble-knight of the Leliwa family, mid-!4th eenlury (reign of King Casimir the Great). Behind him his squirc and a mounted archer with a crossbow 87

6. Knights of the carly I5lh century (period of the Battle of Grunwald lought with Teutonic Knights in 1410) 99

7. Fuli plate armour and its polish terminology 103 fi. Knight-lancer mounted on a horsc in the bard, 2nd half of the 15th

century (reign of King Casimir IV). Behind him iwo mounted archers with crossbows 105

List of abbreviations

IHKM Institute of the History of Materiał Cul turę, Polish Academy of Sciences MAEL Archaeological and Ethnographical Museum, Łódź MAP — Archaeological Museum. Poznań M.NK — National Museum, Craeow MWP — Polish Anny Museum, Warsaw PM A - State Archaeological Museum, Warsaw W — State Collections of Art in the Wawel, Craeow

AutOT^ fotografii

1. Rinirw.ski: 4, 6, 7, 16 M. Ciunowicz: 64. 65 K. Karpińska: 18-20, 35, 36, 58 I. Karpiński: 8, 11, 13-15, 39, 42, 51, 52, 54, 59, 2 barwna,

4 barwna V Kolccki: 55 \1 Kopydlowski: 37, J. Kriajfcek: 49 K. Kucharska: 17 J. Langda: 22 L. Perz: 62 li. Pieczul: 31 R. Sierka: 21 S. Suchodolski: 5 L. Szuster: 4:i, b0. bl \ Wierzba: 3, 34, 41, 43, 44. 48, 50, 53, 56, 57, 63 R. Wilecki: 26. 1 barwna T. Żółtowska: 3 barwna Archiwum Muzeum Archeologicznego w Poznaniu: 9, 10, 12 Insiyiui Sziuki PAN: 47 Zbiory Mu/cum Narodowego w Warszawie: 2 Archiwum Wydawnictwa: 1, 23-25, 27-30, 32, 33, 38, 40

Ilustracje

t . I t l l H . I I II II I ( li I I I IH . l l l l l - l l l

drzeworyt / A ronił/ palikuj Marcina BitbkieRO, wvd. t r 1597. ftycerslwo krzyżackie « zbrojach

idniocuropcpkich, Polacy IIIII.HIP i uzbrojeni nu sposób wschodni, zgodnie / rzcczywintoricia W l-\%iii/ri.|. .ile iiir/gmliiit- / lviii m '.I. (l/iiiłu

ach (iru.iiwa.ldu

INolr Michałowski 1; OD-II I I . . .' .'.' ; • • /. ijH . ,1

l'i>d p^ri/lcni znakomitego malarza • ii n/i unii \ i li ilrsl.iH iiwi /.mirmli się

w XVIl-wiccznych husarzj

3. Hełm tvpu „wiclkopolskiegi' X-\] » ma\eńoD) » micjwowoSci (iorzufhv, woj. kaliskie; M *K

Hełm z nosalem; X I - X 1 I w. : znaleziony

w Jeziorze Orcłiowskim, woj. bydgoskie;

P M A i kopia •

V Kyccn / wydłużoną tartan i wlActnią z proporcem: denar Bolesława Śmiałego (panującego I03b-I079); wg S. Suchndnlskirgtt

Miecz; 1 X - X w.

/n.iIrzioiiY

\\ miejscowu&u

Machów, WOJ I.ItllliliT/r-.kil

P M A

7. M i i i . / : XI ił :

rt TIMI-I'.. iIWOŚci

Brześć K u i . r

woj. włm lawski t :

K M A

8. M i r , / : X l »

znaleziona

w miffjW.ownśri l ' . t \

i n i j piotrkowskie;

M A I I .

w

Miecz 7. jelcem / i l u l i i ó ń M i i i i i L i i i s l . M j ; i

na clowni napis; \ w.;1 znaleziona » Wielkopolsce; MAP

Miecz z jolrrm zdobionym inkrusiucj>i: X w.\ znaleziony n itiirjsctiwuicj Morfctwo, woj. pilskie; M A I '

II Groi włóczni: X I U / . i . i l i / i n n ,

w micjscowoSci Buczek WOJ. sirr.iH/kir; MAfiŁ

12-Uroi włóczni z nilcjk.ł zdobioną inkrusiacj.i. XI ».: znaleziona w micjs">"<iM_i Lubówko, wuj poznańskiej MAP

13 Topór; X .« ; /i].i l(viony

>i i i i i i jsrutMf.i i

U z m Huw,

woj. łódzkie;

MAI.ł

i zckan; Xl \% : / l l . l l l V l l l l l t

» miejscowości I .u h IIUII'1 vk

w o j . sieradzkiej I H K M

ropór; NI » znaleziona u itiirJMiKMTMi lVar>', wo)i piotrkowskie; MAKŁ

H> Topói platerowany ircbrem; XII \>.; znaleziony »• miejscowi -.. i / ; u woj. zirionogó ii

I/. Głowica buław) \».,/ . N i l - X I I I «. : znaleziona « miejscowości Gorzyce. wo). tarnowskie; MAP

18. Okucie i/ędu końskiego

brąz : XI w.; żnalrz ionr u rniejscouości

l i i imnk-rsk,

woj. sjeradzkir;

rincM

Slfytrmic; \l " .:

fnalcZIOlir « n i i rJMmwKti

l.ulnmSi>r«k, »i>i -i'T;ul/kir: IHKM

!0

/ I I . I I C / I I I I H n miejscowości

T u m pi>d Łęczycą,

woj )>IIII Kie

I H K M

: » l

' biroga tlącemu \ - \ I \, /n.ilr/niii.i we Wrocławiu;

Katedra ,\rchrolngii

Ł n iwcniy l r lu

W rudawskiego

Rycerz w kolczcj zbroi /. włfcznia., mir rwm i migdałowata. tarcza,; scena biblijna [Dawid i (ioli-ii) n.i kielichu / Ouucłwa w Trzemesznie^ 1 ćwierć- X l i w.

23 Rycerz konny u zbroi kolczej i » dłucie) szacie p<«l pancerzem; » prawej "cer kopia z proporcem, ID lewym ramieniu wydłużona tarcza, picc«c< k»- Mieszka Starego [panującego 117:1-1202;.

24. RyCCrz w lirlinie ' i l i ioiwni z ii(].,ili'm. w pancerzu łuskowym .' i w dłufiiej Kacie pod pancerzem; włócznia z proporcem i migdałowata l a r r a t godłem; piiT/cr ks. Henryka Brodatego przj dokumencie * i 1234

83 Rycerz w pełnej /linii knlivi| ;

nu zbroi tunika i |).iv rycerski / imyimiłcm zawieszonym pr/\ prawym hoktl. n prawej ręce nuccz w pochwie owinlflej pawiu, w lewej n*i i 11 upL.! in.i tarcza / godłem herbowym; nagrobek k- Przemka Scinliwskiego; pocz. \ I \ w.; Mi:/i iitn N l i u l i n " -we W rucławju

26. R\i 11/ Vi |H'lm;| zbroi kolczę); L i | kitli 7.\

I >.(.t)(lin\.H!\ wokół szyij II.i /ini.j H/iiulin.ł tunika i |>;»> ryi • i H prawej n.i i- mirt / W pochwie iiwinitii] |i,i..in

n.i lewym ramieniu trójkątna tarcza ' lirrbriii na nogach osirop; iiiigrubek

k- Henryka Prawego; .ik 1300; Muzeum Narodowe

we Wrocławiu

21

Kyccn » zbroi knlt/rj / kapturem nasuniętym n,i głowę; na zbroi ninika, a na niej dodatkowy p.mn-t/. « posiaci krótkimi k u m hm rękawów; w prawej ręce mierz. H lewej irójka.lna larcza 7. h r i l i n n . obok h d m i;anirzk<iw\ / klejnotem; widoczne troczki -\iił..\i •• dii umocowania hełmu na głowi* pieczęć ks. Bernarda Świdnickiego z lat 1307-13M

28. Rycerz konny \» pełnej zbroi kolczcj i u hełmie Rarnezkowym z klejnotem ta prałaci skrzydła gudlu królów czeskich / dynastii Pracmyilidów, poicm Lukifmhurgóta . kopia ' proporcem i larcza trójkątna; na proporcu Lcu czeki. na tarczy Orzrl polaki r.ilit-/ mb i |w> n.i henddycznych tarczach rozsianych na kropierzu okrywającym konia; pieczęć Wacława II Przernyiłidy jako króla rzrAkirgo i księcia krakowskiego z lai 1291-13110

29. Rycerz k o n i n u pancerzu ImiitHkowym;

na głowie l iełm stożkowy / czepcem kolczym;

w prawej ręce włócznia, II.i lewvm ramieniu czworokątna pawęź:

; jcJcna Mazowieckiego \>V/A dokumencie ' < 1341

30.

Kyccr? koi tn j H pełnej zbroi ko lczr j ;

uu zbroi [unika, na głowie hełm garni / klejnotem i l.ilii:inii: w prawej ręce mir./

pr/Ą mocowany łańcuszkiem do napierśnika okrytego pixl tunika. na lewym ramieniu f i i i j L t i i i . i turcza >; h e r b e m ;

koń okryij kropierzem zdobionym rozetami i her. iMyc/i iy ini tarczami herbowi m i :

na tfli»\M ( konia ozdoba « J M ^ L K I siedzącego ptaka

pieczci k« Mikołaja Ziębickicgo z lai 134.1l.s.u.

t l

Miecz; M I I w.; znalezieni)

u miejscowości

Chnutowice. wuj k l f ł f t kir

Muzeum w K i r i i ai h

M, M i r r a ; X I I I w . ;

znulcciuny

w m i q s c o w o i c i

O n t f c z u u w o j . leszczy nskitr,

MtlZCHTTl W lA 52

33. Dckor na głowni RIKCZH t ( k i n / . i i c j

W. Sxr j icrhin :,

miecz koronacyjny królów polskich: *T iw i r t i \ 111 w j

w

35. Ostroga z bodźcem kolcowym, XIII w zwieziona w miejscowości Tum pod Łęczycą, woj. płockie; IHKM

ib. Ostroga x bodżtem gwiaździstym; XIII XIV w.; znaleziona w miejscowości Tum pod Łęczyca. woj. płockie; IHKM

37. Rycerz w zbroi kolczcj; na nugacli Eacząlki osłon płytowych w- postaci •akolanków i wąskich lb.iew chroniących podudzia; długi mieiv i asymetryczna tarcza z herbem, zaopatrzona w wryricciesłużącecV>oparcia kopii; nagrobek Pakosława Lisa / Msłyczowa, kasztelana krakowskiego; ok. 1325; Jędrzejów, wuj kieleckie

38 Rycerz H' zbroi płytowej z kirysem krytym; napierśnik i zaczepem Hn łańcuszka zabezpieczającego miecz; pjodgłowąhełm garnczkowy r klejnotem w postaci podwójnego półkolistego grzebienia; na biodrach pas rycerski; nagrobek ks. Bolka Świdnickiego; ok. 13B0; Krzeszów, woj. wałbrzyskie

• . . • ' ,

39. Riki.iismiki j.i hełmu i i/cści /.limi kirys płyiowj ki\«> i płytowe

uchruii) Hi'irnyrh kniirzyn, rzyli narcczaki znalezionych w miejscowości Niriłl.tiLów. woj. MiT;td/kii. w szczątkach grudka ryceifkifgu spalonego zapewne w latach 1382-1383

u.ir tvi - r.na zasłona hełmu / zawiasem czołowym

/ przytwierdzone do itapicrincj piy i\ krytego kirysa koliste icicitepy. •AnJĄce Ho umocowania łańcuszków liibr/pieiv.i_|.n w li

i i puginał; MAM.

/.iiiinki ilu |il.is/( /.i I .nu vii kii I króla Węgier panującego I342-1382 i Pnłski l i m I.Jii:1 u U/i.,l,i, tarcz herbowych i hełmów / klejnotami i labraim: / lewej tfoHLi węgiernkic. / prawej polskie; skarbiec katedry « Akwizgranie

I I

H t ł m - ł c b k a / zaczepami

pr/ykntwedi iymi <lo Miwirszfnia

CZCpca fcoiozcgo oraz /.<• -ludem

/ . I I ' c j i i i czołowego, do przytwierdzania

ruchomego nosalu; ok. 1360-1370;

znalczion) w Sandomierzu, « n j l.ii n u l u / r - l j r

wraz 7A- składaną, podróżną koroną,

nakładaną na dzwon h e ł m u :

• it'i-.. wiązana / utuba króla

Kazimierza Wielkiego; W.H\cl. ' .k . l l imi k. i ld l l .ilrp\

42. Heim-przyłbica wraa / należąca do nirgn Katłoita,; uk. 1370-1380; znaleziony » miętscownfr.i Sifdląikitw, woj sieradzkie por. ryt. 39 ; MAEŁ

ii.

K u n / «« pchicj zbroi plyluwcj i \\ hrłmir ' uniesioną zasłonit; epitafium Wiii/lmn / Uranii » kobicie w miejscowości Ruizcza, woj. krakowskie; "k I !-':>; MNK

14. Ryierz » pełnej zbroi płytowej; epitafium Jana t Ujazdu w koiciHc v> iiiir-JM'>wi>-.'i Czchów

woj. tarnowskie; uk. 1450: W

l i . \V,ik/.i«) i>inv. w pełnym uzbrojeniu, konno, DM hełmu; -.«. Jrrzy z poliplyku 4*Ł Trójcy; ok. l467; łWawd, katedra

Ib Rycerze w pełnych abrojaeh pl\ lowych; nagrobek Jana Koniecpolskiego, k. i i i r lnz. i wielkiego koronnego i \*'\i" svnów ok. 14• .•)i Wielgomłyny, w o j . sieradzkie

Rycerz w zbroi „goiyckicj" i <v '.iladzic; nagrobek Łukasza t Górki, wojewody poznańskiego, w katedrze w Poznaniu; l»i t 1475; zaginął podczas II wojny (wiatowej

Ift. Rycerz ?. przełomu średniowiecza

i czasów nowożyinych; płyta nagrobna Piotra Kumy. wojrwud) krakowskiego, » katedrze na Wawelu, vn k. 1^ ni acuw ni Piotra Vuchcra » Norymberdze l»i i 1505

SI. Mim XI \ -XV w /n,il(vi<ni> n mii j v c o " " " '1

Wolimi' woj. pinirkou-l.i l-

M u / i t i m

S 1 l'i..irk<i«ii-

M Rękojetf mifi l

, \\'oll>lllV-l

53. Rękojeść miecza znalezionego « Irumnii" króla K.i/'mici'/a Jagiellończyka 201. 14111" ', cłowica i jelce z urazu, gluwniii zniszczona przez rdzę; Wawel, katedra

54. Puginał; 2 pol. \ 1 \ ».; znaleziony w miejscowości Orwsayn, woj. warszawskie; w posiadaniu A. Nadolskicgo, Wdź

53. <irni kopii; XV* ». znaleziony u Gdańsku; Muzeum Archeologii zni

H CtlilUsku

.id Topór: \ l \ - W w.j MNK

Ostrogi znaldionf w grobowcu króla Kazimierzu Wielkiego zm. 1370 : MNK kopia

5B. Strzemię; XIV «. : ? ; ; znalezione w micfscowofci 'I urn pod Łęczycą, woj. płockie; IHKM

K>. Hrnu l |*l.m\ i.ikii fUMir/>d *' niniicjii. imiij.iitii.i / Ki-IrUn \ l -ssi-: "k. IU20

2. Bitwa pud I.<*aiiK"a; z prawej wojsko pot-kic. / Irwrj Tauiray; miniatura z kodeksu lubińskiego Isgtndy » Oi* Jn/fi<ittzt: ok. 1353

3. Król polski w uroczystym stroju turniejowym; miniatur.! ? mli herbowej „Złotego Runa"; ok. 1434-1435

Sw Ji-rz-j « i r \ ] H \ k i l /. i.' .vi / Wit Inni.i t>k. I !.)•>• I Ił»• *: U kulawek. k.i|>liu Si-miii.ii i i i i|i Dirrlumnrłpi

"•

Marka (łlainrrska: . M d IliH.s wybiiii iw |il>irm'vm Irajpiumir 't""i fit.iiv7.ume\ » micjw imim Sicdlaikuw, woj. sieriidzkie por. ryc, KI : "•

MAEI.

1 .. U IHI\l(pll\lh -60, R y ł U / « |HHłrÓK\ / ui-.- -i I : ••jli> III . S/.lUrt VI d l . - ) / . (III D . I I I I . : I .' / pnlipiyku -» I rby •; ok. I IG7: Wawel. kiiicJru

61. K u n > ii.i łowach! iw. KiiNUuliy. / polipiyku •« I '"i« v:

| . i ' . " : U , H M ! , kiiii-tli-i

KE. Tradycja ryctrska " »Jr•!>••- O ś w i r r r n i a ; Tacfcus* Kościuszko »porirciowiii i>

,,. .. |. Ciuwiegn w >n.i.hr.>nii.vi..| zbroi :

Muzeum Ni i i i i i l i łwc »- Poznaniu

l l i l m królewski < labrami i kh-jnotem

w tKisi.ii i m l , i /.rtw.i jącrgu sit <!•• |<>ui:

zwornik t k k r p i r n m ' „Sali HiMi i ia inki f j

» K u L i m i r ; nk. 170- 90

64.

Orzd z „kłobuka" piecboiy z hi 1791-1794; MWP

65. i kaKzIciriu wojskowego z lat 1815-Ifl.tl; MWP