"dolina zabójców. zamach w teheranie 1943" leo kessler - fragment

23
Leo Kessler DOLINA ZABÓJCÓW ZAMACH W TEHERANIE 1943 EDELWEISS STRZELCY ALPEJSCY

Upload: jacek-gdaniec

Post on 25-Jul-2015

209 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

IRAN 1943. Oni muszą zginąć... Jesień 1943 roku. Wojna Hitlera i jego III Rzeszy jest już w zasadzie przegrana. W desperackiej próbie ratowania sytuacji Führer postanawia urządzić zamach na Stalina, Roosevelta i Churchilla na konferencji w Teheranie, która ma zdecydować o przebiegu wojnyi dalszym losie Niemiec. Ich śmierć ma wywołać chaos w szeregach aliantów i dać czas Niemcom na przygotowanie się do walki. Morderczy plan ma przeprowadzić oddział szturmowy Edelweiss, elitarna jednostka niemieckich strzelców alpejskich. Jej dowódca - pułkownik Stürmer, wie, że misja jest samobójcza, ale nie może odmówić jej wykonania. A do tego muszą najpierw przedostać się przez odcięte od cywilizacji góry Elburs, w których roi się od sowieckich oddziałów, dodatkowo strzeżonych przez najdziksze plemiona górskie, jakie zna człowiek. Zaczyna się śmiertelna zabawa w kotka i myszkę, której rezultat do ostatniej chwili pozostanie nieznany...Edelweiss Strzelcy Alpejscy, to nowa seria powieści wojennych Leo Kesslera o specjalnym, niemieckim oddziale szturmowym, który wysyłany na zlecenie Führera wykonuje misje prawie niemożliwe...Leo Kessler – pisarz i historyk, jako czołgista brał udział w II wojnie światowej. Autor kilkudziesięciu powieści wojennych przetłumaczonych na wiele języków, m.in. bestsellerowej serii ukazującej nieznane oblicza II wojny światowej BATALION SZTURMOWY SS.

TRANSCRIPT

Page 1: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

Leo Kessler

DOLINA ZABÓJCÓW

ZAMACH W TEHERANIE 1943

EDELWEISS STRZELCY ALPEJSCY

Page 2: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment
Page 3: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment
Page 4: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

W drodze

Page 5: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment
Page 6: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

13

– Herr Obersturmbannführer!

Otto Skorzenny, dowódca specjalnego komanda SS,

odwrócił się na pięcie.

– Was? – spytał ponaglająco.

– Tam! – odparł blady, wyraźnie przestraszony o$cer

Luftwa%e, który kierował całym zrzutem. – Strefa zrzutu.

Wielki esesman z pokancerowaną bliznami twarzą po-

patrzył w kierunku, który wskazywał mu o$cer.

Samolot zwiadowczy Fiesler Storch wisiał ponad po-

krytym śniegiem i  omiatanym wiatrami szczytem góry

mającej dwa tysiące metrów wysokości. Wydawało się, że

tkwi nieruchomo, ale Skorzenny wiedział, że jego pilot

poci się z wysiłku, gdy rozpaczliwie walczył z prądami ter-

micznymi powietrza. Nagle mały jednopłat położył się na

prawe skrzydło. Operacja miała się lada chwila zacząć.

Prześlizgnął się obok poszarpanego, pokrytego śnie-

giem szczytu, zaznaczając swoją obecność czarnym cie-

niem na błyszczącej powierzchni zmrożonego śniegu.

Pilot wykorzystywał prądy wstępujące, aby oszczędzić pa-

liwo. Esesman oblizał spierzchnięte usta. Jeśli pilot niedo-

kładnie określił strefę zrzutu, dojdzie do tragedii.

Page 7: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

14

LEO KESSLER

Teraz samolot zwiadowczy wznosił się jedynie kilkaset

metrów ponad iglicą szczytu, lecąc ku ziemi leniwą, sze-

roką spiralą, tak że silnik omal nie zgasł. Skorzenny po-

czuł, jak serce zaczyna mu szybciej bić. Wiedział już z do-

świadczeń tego lata, że jeśli pilot wykona jeden fałszywy

ruch, to maszyna uderzy w poszarpany szczyt góry1. Ale

ten pilot był mistrzem. Poderwał nos samolotu, wskutek

czego zadziałał on jak hamulec i wyrzucił pierwszą �arę.

Ta zamieniła się ognistą kulę, zalewając powierzchnię

śniegu złowróżbnym różem. Pierwszy narożnik sektora

zrzutu został dokładnie zaznaczony. Na twarzy esesmana

pojawiła się lekka ulga.

Flary szybko zaznaczały na czerwono kwadrat o  po-

wierzchni około dwustu metrów kwadratowych, mający

stanowić strefę zrzutu. Pilot Luftwa�e zrobił to dokładnie

i sprawnie. Niestety pas do lądowania był niezwykle wąski

i  stromy. Jeśli w  spadochroniarza uderzy gwałtowny po-

dmuch wiatru, może go znieść poza zbocze... Podpuł-

kownik nawet nie dopuszczał myśli o takim koszmarnym

zakończeniu. Narastający szum silników oznaczał, że spa-

dochroniarze już nadlatują.

Skorzenny uniósł do oczu lornetkę, nastawił ostrość na

zbliżający się samolot. Czterosilnikowy condor nadlatywał

na wysokości czterystu metrów i  szybko schodził do pu-

łapu stu pięćdziesięciu. To była minimalna wysokość, z jakiej

mogli skakać nie najlepiej wyszkoleni spadochroniarze, a nie-

stety ten desant z takich się składał. Wszyscy wykonali do

1 W lecie 1943 roku Skorzenny i jego oddział komandosów lądowali w szybowcach na szczycie góry Gran Sasso we Włoszech, gdy próbo-wali ratować uwięzionego Mussoliniego. Jeden z szybowców się roz-bił i żołnierze odnieśli rany.

Page 8: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

15

DOLINA ZABÓJCÓW

tej pory po osiem skoków w ciągu ostatnich dwóch tygodni

kursów spadochronowych, ale nawet najwytrawniejsi skocz-

kowie z korpusu spadochronowego generała Studenta waha-

liby się przed wykonaniem zadania, które czekało tych ludzi.

Condor zatoczył szeroki łuk, a jego wielki cień z drże-

niem przesuwał się po skrzącej powierzchni śniegu jak

ogromny, cichy, czarny ptak. Otworzyły się drzwi z boku

maszyny. Skorzenny zauważył w nich maleńką ciemną po-

stać. To musiał być dowódca oddziału. Mógł sobie wy-

obrazić, co czuł ten pułkownik strzelców alpejskich, gdy

patrzył w dół na wąski pas lądowiska wyznaczony na stoku

góry poniżej. Zapewne uważał, że to samobójstwo.

Esesman znieruchomiał. Dowódca oddziału skoczył.

Rozległ się suchy trzask, jakby strzelono z  bicza. Nad

skoczkiem otworzyła się biała, przypominająca kapelusz

wielkiego grzyba czasza spadochronu. Skorzenny obser-

wował przez lornetkę drobną postać walczącą z plątaniną

linek nośnych. Teraz gdy spadochroniarz miał do poko-

nania pięćdziesiąt metrów dzielących go od lądowiska,

musiał uważać, aby nie zniosło go na skraj zbocza.

– Ciągnij, człowieku! – krzyczał Skorzenny, ściskając

z całej siły lornetkę. – Ciągnij, do cholery!

Jakby w odpowiedzi na jego błagalne krzyki strzelec alpej-

ski desperacko podciągnął się na linkach spadochronu. Minął

krawędź zbocza dosłownie o kilka metrów, uderzył w sko-

rupę śniegu, potoczył się po niej i zniknął z pola widzenia.

Skorzenny odetchnął z ulgą i poczuł na plecach strużkę

zimnego potu. Teraz ruszyła cała gromada skoczków. Jeden

po drugim skakali, nie pociągając za rączki wyzwalacza spado-

chronu, czekając do ostatniej chwili, tak jak ich tego nauczono.

Page 9: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

16

LEO KESSLER

– Jeden, dwa... trzy... cztery... – liczył głośno Sko-

rzenny, gdy elita niemieckiego Korpusu Alpejskiego lądo-

wała bezpiecznie w niewielkiej stre�e zrzutu.

A potem jako dobry katolik odmówił pospiesznie mo-

dlitwę dziękczynną.

– Sześć... siedem... osiem...

– Och, mój Boże! – krzyknął niewysoki o�cer łączni-

kowy z Luftwa�e i wysapał po chwili: – Patrzcie tam!

Dziewiątego skoczka chwycił podmuch strumienia ter-

micznego. W  panice walczył dziko i  bezmyślnie szarpał

linkami, próbując kontrolować czaszę, aby tylko dole-

cieć do zaznaczonego na czerwono kwadratu lądowiska.

Jednak szczęście mu nie sprzyjało.

Minął minimalnie wyznaczony obszar i Skorzenny wi-

dział przez lornetkę jego usta wykrzywione w  niemym

krzyku. Spadochroniarz przeleciał obok, wtedy chwycił go

powiew wiatru i uderzył nim o powierzchnię skały. Niemal

było słychać trzask łamanych kości.

Poważnie okaleczony człowiek jednak nie rezygnował

z  walki o  życie, starając się wydostać ze śmiertelnej pu-

łapki. Przerażony i zafascynowany Skorzenny obserwował,

jak nieszczęśnik zsuwał się po stoku góry, jakby porwany

przez niewidzialne ręce, które szarpały go i rzucały na kra-

wędzie skały, aż jego ciało zamieniło się w krwawą miazgę.

Wreszcie linki poszarpanego spadochronu puściły swoją

o�arę, która poleciała prawie tysiąc metrów niżej.

Skorzenny opuścił lornetkę i  przeżegnał się drżącą

dłonią. Operacja „Długi Nóż” źle się zaczęła. Ale dowódca

komanda nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Ze stoku

za jego plecami doleciał odgłos silnika pojazdu, który na

Page 10: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

17

DOLINA ZABÓJCÓW

niskim biegu wtaczał się pod górę. Obrócił się na pięcie,

twarzą do bladego jak ściana o�cera Luftwa�e.

– Nie wystawiliście wartowników na dole, kapitanie?

– spytał z wyrzutem.

– Nie, Herr Obersturmbannführer – odpowiedział nie-

wysoki o�cer. – To chyba łącznik. Spodziewaliśmy się go.

– Lepiej, żeby tak było – żachnął się Skorzenny. – Ina-

czej Führer dostanie waszą głowę.

Ale tego październikowego dnia o�cerowi Luftwa�e

nie groził gniew wodza. Kilka chwil później samochód do-

wodzenia, w  barwach maskujących i  ze znakami rozpo-

znawczymi, skręcił z  piskiem opon i  zatrzymał się kilka

metrów od pułkownika SS. Wysiadł z  niego o�cer lot-

nictwa w  pokrytym kurzem, sięgającym do kostek skó-

rzanym płaszczu, ze skórzaną teczką przyczepioną łańcu-

chem do nadgarstka i pistoletem w drugiej ręce, po czym

podbiegł do Skorzenny’ego.

– Porucznik Gehendeges z kwatery Führera – zamel-

dował się służbiście, stając sztywno na baczność. – Pilna

wiadomość ze sztabu. Tylko do pana wiadomości.

Skorzenny niedbale dotknął daszka wygiętej siodło-

wato czapki i chwycił za ramię młodego o�cera.

– Tam – powiedział i poprowadził go na bok, a kapitan

Luftwa�e patrzył za nimi ciekawy, czego dotyczyła ta ta-

jemnicza sprawa.

– Otwórzcie! – rozkazał Skorzenny. – I patrzcie, co robi-

cie, poruczniku, gdyż nie chcę, abyście posłali nas do nieba.

– Niech pan się nie obawia, Herr Obersturmbann-

führer – rzekł uspokajająco młody o�cer. – Znam dobrze

zasady, inaczej już dawno straciłbym rękę.

Page 11: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

LEO KESSLER

Szybko odpiął łańcuch przyczepiony do nadgarstka, a potem otworzył zamek cyfrowy, do którego szyfr ciągle zmieniał i który znał tylko on i  jego szef. Jeden fałszywy ruch i  teczka mogła eksplodować. Teraz pstryknął lekko zapadką i wyciągnął z jej wnętrza pojedynczy dokument; pół arkusza papieru z nadrukiem „Ściśle tajne”, który wiózł taki kawał drogi do oddalonej austriackiej doliny.

– Tylko do pana wiadomości, Herr Obersturmbann-führer – przypomniał urzędowo i podał go Skorzenny’emu.

Była to przechwycona depesza radiowa. Skorzenny od razu się w  tym zorientował, widząc plątaninę znaczków na górze dokumentu. Serce zabiło mu szybciej z podnie-cenia, gdy zaczął czytać. Jego spierzchnięte usta poruszały się bezgłośnie, kiedy próbował przeliterować tekst napi-sany w niezbyt dobrze mu znanym angielskim:

– Most immediate... Top secret...

Skończył czytać, gdy dostrzegł szczupłego pułkow-nika strzelców alpejskich, który kulejąc, szedł w podartym kombinezonie. Niósł przyciśnięty do piersi zwinięty spa-dochron, a  na jego przystojnej, surowej twarzy malował się wyraz klęski. Za nim podążał szereg strzelców górskich, równie jak on przygnębionych utratą towarzysza.

Skorzenny czuł podświadomie, że ci ludzie nie przyjmą dobrze żadnego radosnego powitania, ale uważał, że wszystko to jednak się opłaciło po tych długich i nerwo-wych tygodniach oczekiwania i niepewności.

– Zaczęło się. W końcu przybyli... – powiedział Ober-sturmbannführer Otto Skorzenny.

Page 12: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

19

– No i? – domagał się odpowiedzi Winston Spencer

Churchill; pot dosłownie po nim ściekał i zamieniał luźną

koszulę safari w  ciemnobrązową szmatę. – Jakie wieści,

�ompson?

Przysadzisty mężczyzna z wydziału specjalnego zakło-

potany zmarszczył czoło i popatrzył na szefa, który właśnie

pochłaniał już drugą porcję whisky, chociaż w Kairze była

dopiero ósma rano.

– Nie za dobrze, sir – burknął, dodając w duchu, że pre-

mier wygląda na bardzo znużonego, a te cygara i whisky na

pewno mu nie pomagają.

– Wyjaśnij mi to – poprosił premier, zanurzając koń-

cówkę długiego cygara w szklance whisky, by potem ssać

je z lubością.

– Wywiad utrzymuje, że planują przeprowadzić na

pana zamach, panie premierze – powiedział i modlił się

w duchu, aby wiatrak nad jego głową rzeczywiście poru-

szał gorące powietrze.

– To nie będzie pierwszy raz, gdy wywiad się mylił.

Wiesz o tym najlepiej, �ompson. Jak często przychodzili

z czymś takim i mylili się?

Page 13: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

20

LEO KESSLER

– Tak, zdaję sobie sprawę, sir – odparł inspektor, lecz

jego przygnębienie się pogłębiało. – Ale to zawsze działo

się w domu, gdzie lepiej kontrolowaliśmy sytuację. Teraz

będziemy na obcym terytorium i  wie pan, że wiele się

może wydarzyć, nawet jeśli ci ludzie byliby do nas przy-

jaźnie nastawieni, a przecież nie są.

Wielki przywódca uśmiechnął się.

– �ompson, ty nie jesteś typowym Anglikiem. Ty je-

steś szowinistą do n-tej potęgi. Właśnie ściągamy ich króla

z  tronu, zmuszamy tego playboya, jego syna, aby go za-

stąpił, dzielimy ich kraj na strefy okupacyjne. A ty uwa-

żasz, że powinni nas kochać! Niesamowite!

Zaciągnął się głęboko cygarem.

Ale to nie uspokoiło inspektora �ompsona.

– Jankesi traktują tę groźbę bardzo poważnie – nie

ustępował. – Kair jest pełen tych facetów z FBI, gotowych

nawet latać. I można postawić ostatniego dolara, że Wujek

Joe będzie miał tysiące żołnierzy na straży.

Churchill pokiwał głową ze zrozumieniem.

– Och, mój drogi �ompsonie, ale oni pochodzą z in-

nego świata niż nasz, są przyzwyczajeni do przemocy i re-

akcji na nią. Czy jesteś innego zdania?

Inspektor nic już nie odpowiedział. Zamiast tego po-

patrzył na Churchilla, którego czarna od potu koszula aż

świeciła. Wiedział, że ten próbuje go prowokować, a on

nie miał na to ochoty. Sytuacja robiła się zbyt poważna.

– W porządku – rzekł premier. – Powiedz mi, jak to

wygląda. Jaką tam mamy ochronę?

– Krótko mówiąc, kiepską, sir. Jest tam jedna kompania

piechoty, która strzeże ambasady, ale z tego, co słyszałem,

Page 14: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

21

DOLINA ZABÓJCÓW

armia brytyjska raczej zajmuje się polerowaniem mosięż-

nych sprzączek i  obszywaniem mundurów, i  nie będzie

specjalnie kłopotać się pana bezpieczeństwem.

– Mówisz jak w malignie, panie policjancie – odpowie-

dział Churchill z niewinnym uśmieszkiem. – A  tego nie

chcę słyszeć od byłego ochroniarza, �ompson!

O�cer wydziału specjalnego udał, że ostatnich słów nie

słyszał.

– Co do samej ambasady – kontynuował – to podobno

łatwo się do niej dostać. Jednonogi karzeł z chorym sercem

mógłby wspiąć się tam na mur i biegać po nim dookoła,

nie zwracając niczyjej uwagi. A do tego trzeba pamiętać,

sir, że to miejsce aż roi się od szpiegów.

Cień wątpliwości pojawił się na twarzy Churchilla. Ty-

dzień temu ten człowiek przeleciał osiem tysięcy kilome-

trów, aby zbadać zagrożenia i odwołać spotkanie, jeśli Bry-

tyjczycy nie zapewnią odpowiedniej ochrony z powietrza,

by strzec go przed ewentualnym samobójczym atakiem

wroga. Pospiesznie stworzono dywizjon spit�re’ów, aby

tylko wprawić w błogi nastrój Stalina.

– Ale mamy plan maskujący, �ompson – powiedział

premier, ssąc z lubością końcówkę cygara.

– Plan maskujący? – powtórzył pogardliwie o�cer.

–  Z  całym szacunkiem, ale kogo ma ogłupić? Wyślemy

kilku o�cerów z kwatery głównej w Kairze z pieniędzmi

i pozostawimy ich blisko tureckiej granicy, aby przeciwnik

myślał, że chce pan nakłonić Turcję do przystąpienia do

wojny? To nie przyniesie efektów, sir. W tej sytuacji wy-

starczy, że wróg sprawdzi, gdzie w  tym momencie prze-

bywa głównodowodzący i jego sztab.

Page 15: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

22

LEO KESSLER

– Ambasada? – spytał Churchill.– Właśnie, sir. I po co tam przyjechał kucharz? Ponieważ

ambasada spodziewa się ważnego gościa – czyli pana. – Po-

kazał palcem na Churchilla. – Zobaczą szofera, służącego

i kucharza i już będą wiedzieli, że nie jest pan daleko. Nawet

najbardziej naiwny szpieg domyśli się, o co chodzi. Po dwu-

dziestu czterech godzinach pańskiego pobytu w tym miejscu

wszyscy będą wiedzieć, gdzie się znajduje premier Wielkiej

Brytanii. Musi pan pamiętać, że mamy tam spędzić prawie

trzy tygodnie. A to jest więcej czasu niż potrzeba na zapla-

nowanie i przeprowadzenie na pana zamachu.

Przerwał i czekał, aż jego słowa dotrą do Churchilla.

Przez chwilę, która zdawała się trwać wieczność, nie

było słychać nic poza słabym szumem obracających się

skrzydeł wentylatora pod su�tem i regularnym stukotem

butów strażników przechadzających się przed budynkiem.

Premier, wyglądający jak przerośnięty Budda, zagłębiał się

we własnych myślach, gdy ssał w zadumie końcówkę cy-

gara i rozważał sytuację.

– Ale ja muszę tam pojechać, �ompson – odezwał się

wreszcie. – Nie wiesz, w jak wielkie sprawy się zaangażo-

waliśmy. Nie jesteśmy już tak silni jak kiedyś. Mój szef

sztabu twierdzi, że beczka z  rezerwami jest prawie wy-

skrobana do dna. Nie możemy kontynuować wojny, ko-

rzystając tylko z własnych zasobów. Musimy odnieść zwy-

cięstwo w tysiąc dziewięćset czterdziestym czwartym roku

lub mieć na nie choć cień nadziei, nawet jeśli pogrąży to

naszych byłych sojuszników. I Bóg jeden wie, �ompson,

że trzyma nas razem tylko wola zwycięstwa. A co potem?

Co będzie dalej?

Page 16: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

DOLINA ZABÓJCÓW

Inspektor nic nie odpowiedział. Odniósł wrażenie, że

najpotężniejsza osoba w całym imperium brytyjskim nie

zwraca się do niego, lecz do publiczności ze swojej klasy,

tych rodzin angielskich – Sackville’ów, Cecilów, Chur-

chillów i reszty – które zarządzały połową świata, oceniały

jego działania i przyjmowały jego wyjaśnienia, ponieważ

był sprawnym menadżerem.

– Anglia może się trochę zachwiać, nawet mając po

swojej stronie wielkie bataliony – powiedział. – Może już

wkrótce giganci Wschodu i Zachodu podadzą sobie ręce,

by wprowadzić strategię aliantów, której nie pochwalimy,

ale która ochroni nas przed naszym przeznaczeniem. To

jednak nie musi się zdarzyć. Ja... ja nie po to zostałem pre-

mierem króla, aby pozwolić na coś, co mogłoby oznaczać

koniec imperium brytyjskiego.

Głos premiera wznosił się coraz wyżej i �ompson czuł,

jakby wbrew sobie, że przechodzą go ciarki. Jakże często

słyszał ten głos przemawiający przez radio, gdy był on je-

dyną nadzieją w czasie tych ponurych lat, które na szczę-

ście już przemijały.

Premier spojrzał na swego ochroniarza z  żarem

w oczach.

– �ompson, pojedziemy tam, nawet jeśli będzie to

niebezpieczne. Pojedziemy tam dlatego, że musimy. Nawet

jeślibyśmy mieli tam zginąć z rąk zabójców.

Inspektor skłonił głowę, uznając swoją porażkę. Nie

było innego wyjścia. Winston Spencer Churchill, premier

Wielkiej Brytanii, już podjął decyzję...

Page 17: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

24

Padał śnieg. I był to pierwszy śnieg tego roku, miękki, delikatny i cicho otulający ziemię. Cały dzień przy dźwię-kach dzwonków austriackie chłopki sprowadzały z zielo-nych hal do dolin ciężko stąpające mleczne krowy, które spędziły lato w górach. Teraz w odległej wiosce było cicho. Chłopi pochowali się w swych kolorowych domach i pa-trzyli na kaskady spadających płatków śniegu, wiedząc, że niedługo ten śnieg odetnie ich od reszty kraju.

Żołnierze z  oddziału szturmowego Edelweiss sie-dzieli przygarbieni w  kuchni zarekwirowanego gospo-darstwa, z twarzami czerwonymi od ciepła, jakie biło od pieca obłożonego zielonymi płytkami aż do samego bel-kowanego su�tu, i  zmarzniętymi dłońmi obejmowali gliniane kubki z  gorącym grogiem, który dawał dodat-kowe ciepło. Niewiele rozmawiali, czekając oczywiście, aż ich dowódca, pułkownik Stürmer, rozpocznie odprawę. Sam pułkownik, dowódca elitarnej grupy rozpoznawczo--szturmowej strzelców górskich, miał już swoje lata. Dwa-dzieścia lat wspinaczki w Europie, Azji i Ameryce Połu-dniowej nauczyło go, że nigdy nie powinien poganiać swoich ludzi, ani w górach, ani w obozowisku. Pośpiech

Page 18: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

25

DOLINA ZABÓJCÓW

oznaczał bowiem niebezpieczeństwo, a  tego dnia ludzie

potrzebowali trochę czasu, aby odzyskać siły po jeszcze

jednym zuchwałym lądowaniu na stromym zboczu gór-

skim. Wielu z nich miało bolesne zadrapania i powykrę-

cane stawy. Jego zastępca, major Gottfried Greul, przedo-

stał się przez zdradzieckie zbocze z zapałem, który uczynił

zeń idola młodzieży z Hitlerjugend. Ten jego niegasnący

zapał wzbudzał nienawiść międzynarodowych zespołów

wspinaczy wysokogórskich, z którymi wcześniej zdobywał

szczyty. Teraz, po upadku z dwudziestu metrów na śnieg,

starał się rozruszać prawy bark, machając nim energicznie.

Wprawdzie ludzie byli wyczerpani, jednak Stürmer

wiedział, że w ciągu dwudziestu czterech godzin będą go-

towi do zdumiewających wyczynów. Większość, poza

dwoma młodziutkimi porucznikami – Hagerem i  Wil-

lemsem –  których niedawno przydzielono do oddziału

Szarotek, była z nim na wojnie od samego początku. Naj-

pierw był Narwik w 1940 roku, kampania w �ńskiej tun-

drze w 1941  roku, potem atak na Elbrus w 1942 roku,

gdy wspinali się na samotny szczyt północnego Kau-

kazu, z dala od głównych pozycji Wehrmachtu. Stürmer

popatrzył na podkomendnych, którzy siedzieli wokół

niego w kuchni, i  uświadomił sobie, że wszyscy byli in-

dywidualistami, samotnymi mężczyznami szczęśliwymi

jedynie wtedy, gdy znajdowali się w  otoczeniu wspania-

łych gór. Nie przyjmowali oni łatwo dyscypliny, jaka

panowała w zbieraninie żołnierzy z regularnej armii. Do-

bierano ich starannie i wszyscy byli przedwojennymi zawo-

dowymi alpinistami – bawarskimi czy austriackimi chło-

pakami, którzy zaczynali się wspinać i jeździć na nartach,

Page 19: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

26

LEO KESSLER

gdy tylko stawiali pierwsze kroki. W całej armii niemiec-

kiej nie znalazłoby się lepszego oddziału. Jeśli jakakolwiek

jednostka Wehrmachtu mogła wykonać najtrudniejsze za-

danie wyznaczone przez Führera, to właśnie oddział sztur-

mowy Edelweiss.

Stürmer odstawił na stół kubek z  grogiem i  od-

chrząknął. Ludzie patrzyli na swego szczupłego, wysokiego

dowódcę z wyczekiwaniem i napięciem.

– Koledzy – zaczął Stürmer nieco zbyt pospiesznie.

– Führer zaszczycił nas nowym zadaniem.

– I już mamy kłopoty – rzucił żartobliwie Byk Jo Meier,

najstarszy rangą podo�cer w oddziale. – Czy mogę prosić

o szybkie przeniesienie do sekcji kwatermistrzostwa?

Stürmer i pozostali uśmiechnęli się, słysząc nieco zu-

chwały komentarz wielkiego Bawarczyka, poza majorem

Greulem, który nadął się od razu jak balon meteorolo-

giczny i powiedział ponurym tonem:

– Nie życzę sobie uwag tego typu, sierżancie Meier.

Trzeba mieć trochę szacunku dla naszego ukochanego

wodza.

– Tak jest, panie majorze – odparł grzecznie Byk i za

plecami o�cera puścił oko do swojego przyjaciela Japa Ma-

dada, pomarszczonego skośnookiego mężczyzny, który po-

jawił się na świecie w 1920 roku jako owoc romansu córki

niemieckiego technika z wyprawy amerykańsko-niemiec-

kiej na Nanga Parbat i kochliwego przewodnika – tragarza

z plemienia Hunzów.

– Może jednak masz rację, Jo – powiedział Stürmer,

starając się zapanować nad sytuacją. – Wielu zgodziłoby

się z tobą, że mamy kłopoty. Widzicie, chłopcy, jutro rano

Page 20: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

27

DOLINA ZABÓJCÓW

wyruszamy na misję, która zaprowadzi nas prawie tysiąc

kilometrów poza linie przeciwnika.

Nawet major Greul, zawsze skory do działania, nie

potra�ł ukryć zaskoczenia, które odmalowało się na jego

grubo ciosanej twarzy.

Przez chwilę Stürmer przyglądał się podwładnym

i czekał, aż ochłoną po tej pierwszej, zaskakującej wiado-

mości. Ciszę przerywał trzask palących się w piecu polan.

Nawet jeśli ludzie byli zaskoczeni, to nie widać było po

nich strachu. To dobry znak, powiedział sobie Stürmer.

Mógł polegać na takich żołnierzach.

– Jutro rano, koledzy, lecimy z Wiednia do Charkowa.

Tam będzie na nas czekał bombowiec Condor z  Ober-

sturmbannführerem Skorzennym. Samolot zabierze nas

przez południową Rosję i  Kaukaz, nad Morzem Kaspij-

skim do pewnego miejsca w Persji.

– Persja! – zawołał ktoś gorączkowo. – Ale Persja...

Stürmer uniósł dłoń, chcąc uciszyć hałas.

– Cierpliwości, chłopcy. Wszystko wyjaśnię w swoim

czasie. Mówiłem o miejscu zwanym Rud-i Sat, które leży

na granicy zasięgu condora. Zostaniemy zrzuceni na spa-

dochronach na północnym stoku jednego ze szczytów

pasma Elburs. – Mówiąc to, nieśmiało uśmiechał się do

swoich ludzi. – Teraz znacie powód tych miesięcznych

ćwiczeń ze spadochronami.

– Widzicie! Czułem to od razu! – krzyknął jak zawsze ży-

wiołowy Jo. – Gdyby tylko mógł pan zobaczyć moje pośladki!

– Nie, dziękuję, Meier. Pozwolisz, że zrezygnuję z tego

przywileju. A  teraz możecie zapytać, po co to wszystko.

– Uśmiech zniknął z jego twarzy. – Dlaczego Persja?

Page 21: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

28

LEO KESSLER

Zawahał się na chwilę, gdyż nienawidził okłamywania

swoich ludzi, ale wiedział, że trzeba dochować tajemnicy

i ujawnić cel ich akcji w ostatniej chwili.

– Powiem wam tyle. Ostatniego roku Brytyjczycy i Ro-

sjanie zajęli Persję, która w  zasadzie była proniemiecka.

Zrzucili z  tronu szacha i posadzili na nim osiemnastolet-

niego młokosa, swoją marionetkę, i obecnie Anglicy pocią-

gają za sznurki. Teraz przez ten kraj prowadzi szlak przerzu-

towy zaopatrzenia, jakie zachodni alianci wysyłają Iwanom.

Amerykanie i  Angole pchają tamtędy czołgi, ciężarówki

i  działa – cały sprzęt wojenny dla Iwanów. Dostaliśmy

rozkaz przecięcia tej strategicznie ważnej linii zaopatrzenia.

Stürmer poczekał kilka chwil, aż ucichną gorączkowe

rozmowy podwładnych, po czym podszedł do zakrytej

mapy ustawionej na zlewie w  kuchni, pod ręcznie rzeź-

bionym krucy�ksem, który wisiał na ścianie jako jedyna

dekoracja.

– Zasłonić okna – rozkazał.

Kilku ludzi poderwało się z  zydli i  otworzyło okna,

wpuszczając przy okazji do środka lodowate powietrze,

po czym zamknęli drewniane okiennice, kilku innych

ustawiało na wyszorowanym na połysk kuchennym stole

lampy naftowe.

Pułkownik jeszcze raz rozejrzał się dla pewności po

kuchni. Wszystko chyba było w  najlepszym porządku.

Skryli się przed wścibskimi spojrzeniami. Zadowolony zdjął

zasłonę okrywającą tajną mapę, którą na polecenie Skorzen-

ny’ego przygotowali więźniowie w obozie koncentracyjnym.

– Północna Persja – oznajmił, kładąc dłoń między mi-

niaturami Morza Kaspijskiego i Czarnego. – Okupowana

Page 22: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

29

DOLINA ZABÓJCÓW

przez Rosjan do zeszłego roku. Tutaj leży Teheran, stolica

państwa, z  główną drogą na północ prowadzącą do Ka-

zwinu, dalej biegnącą skrajem pasma Elburs i przez gra-

nicę radziecką do Baku. A teraz, chłopcy, to jest główna

trasa wykorzystywana przez Rosjan do transportu dóbr,

które otrzymują od aliantów zachodnich w Teheranie, i to

właśnie ją mamy przerwać.

– Ale jak mamy tego dokonać, panie pułkowniku?

– wyrwał się z pytaniem młody porucznik Willems i zaraz

potem zaczerwienił się z  powodu własnej śmiałości.

– Przede wszystkim jest nas zaledwie dwudziestu, wliczając

w to mnie i porucznika Hagera.

– Chyba osiemnastu i dwie połówki – powiedział głoś-

nym szeptem Byk Jo.

Reszta zaśmiała się, gdyż nowi o�cerowie wprawdzie

znali się na wspinaczce, ale musieli jeszcze sporo się na-

uczyć o grupie szturmowej Edelweiss.

– To jest dobre pytanie, Willems – odparł Stürmer.

– Jak grupka ludzi, taka jak nasza, może zatrzymać wielki

ruch pojazdów kołowych, który jest nadzorowany przy-

najmniej przez jedną radziecką dywizję?

Podszedł do mapy i dotknął jej ponownie.

– Tutaj znajduje się wioska Alamut, w  środku Do-

liny Asasynów. A  teraz, koledzy, muszę trochę odwołać

się do historii Persji. Czy wiecie, że w jedenastym wieku,

w tej odległej części kraju, pewien niezbyt przyjemny fa-

natyk religijny, Hasan-i Sabbah, stał się władcą tej doliny?

W czasie walk na tle religijnym udało mu się w każdym

razie zbudować twierdzę, pierwszą z wielu, którą nazwał

Orlim Gniazdem. Zgromadził wokół siebie sporą grupę

Page 23: "Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943" Leo Kessler - fragment

30

LEO KESSLER

fedainów, którzy byli gotowi wykonywać każdy rozkaz,

korzystając ze wszelkich dostępnych środków. Aby zmusić

ich do wykonania najtrudniejszych zadań, odurzano ich

haszyszem – stąd nazwa hasziszijja, czyli asasyni. Gdy znaj-

dowali się pod wpływem haszyszu, wmawiano im, że prze-

niesieni zostali na trzy dni do raju i mogą zażywać roz-

koszy z tyloma kobietami, ilu zapragną.

– Wydaje mi się, że dołączyłem do złej armii – oznajmił

rozmarzony Jap. – Taki los podoba mi się bardziej niż na-

szego oddziału.

Stürmer zaśmiał się.

– Ale nie wiesz, co ci asasyni musieli zrobić po tych

trzech dniach raju. Nigdy nie dowiadywali się, że prze-

bywali w sekretnym ogrodzie swego imama, gdzie dostar-

czano im narkotyki i  kobiety. Wszystko przypominało

piękny sen. Ale sen o takiej mocy, że asasyni naprawdę byli

przekonani, że przebywali w raju. W rezultacie ani strach,

ani tortury nie mogły odwieść ich od celu, jaki wyznaczał

im ich przywódca duchowy.

– A był nim? – spytał chłodno Gruel, który bardzo nie

lubił wszelkich odniesień do kwestii seksu.

– To bardzo proste. Mordowanie przeciwników przy-

wódcy nizarytów, bo tak ich też nazywano, i  rozsze-

rzanie ich wpływów na cały muzułmański świat. Ze swych

zamków terroryzowali sporą część Bliskiego Wschodu

i kres ich rządom położyli dopiero Mongołowie, którzy na-

jechali dolinę i zabili ich przywódcę razem z blisko dwuna-

stoma tysiącami jego fanatycznych zwolenników. W dru-

giej połowie trzynastego wieku asasyni przestali się liczyć

jako gracze polityczni.