julio cortazar - gra w klasy
DESCRIPTION
Książka bogata w opisy, zawiłe stwierdzenia. Tak na prawdę zawierają się w niej 3 książki, m. in. filozoficzna. Polecam każdemu kto ciekaw jest natury ludzkiej, lubi poszerzać swoje horyzonty.TRANSCRIPT
-
JULIO CORTZAR
GRA W KLASY
(TUMACZYA: ZOFIA CHDZYSKA)
-
TABLICA ORIENTACYJNA
Na swj sposb ksika ta zawiera w sobie wiele ksiek, przede wszystkim za
dwie ksiki.
Pierwsz naley czyta normalnie, a koczy si ona na rozdziale 56, pod
ktrym znajduj si trzy ozdobne gwiazdki rwnoznaczne ze sowem koniec, w
konsekwencji czego czytelnik bez wyrzutw sumienia moe zrezygnowa z dalszego
cigu.
Drug naley rozpocz od rozdziau 73, czytajc w dalszym cigu wedug
numerw, ktre s zaznaczone pod kadym rozdziaem w nawiasach. W razie pomyki
lub te zapomnienia wystarczy zajrze do nastpujcej tabeli:
73 - 1 - 2 - 116 - 3 - 84 - 4 - 71-5-81 - 74 - 6 - 7 - 8 - 93 - 68 - 9 - 104 - 10 - 65 - 11
- 136 - 12 - 106 - 13 - 115 - 14 - 114 - 117 - 15 - 120 - 16 - 137 - 17 - 97 - 18 - 153 - 19 - 90
- 20 - 126 - 21 - 79 - 22 - 62 - 23 - 124 - 128 - 24 - 134 - 25 - 141 - 60 - 26 - 109 - 27 - 28
- 130 - 151 - 152 - 143 - 100 - 76 - 101 - 144 - 92 - 103 - 108 - 64 - 155 - 123 - 145 - 122 -
112 - 154 - 85 - 150 - 95 - 146 - 29 - 107 - 113 - 30 - 57 - 70 - 147 - 31 - 32 - 132 - 61 - 33
- 67 - 83 - 142 - 34 - 87 - 105 - 96 - 94 - 91 - 82 - 99 - 35 - 121 - 36 - 37 - 98 - 38 - 39 -
86 - 78 - 40 - 59 - 41 - 148 - 42 - 75 - 43 - 125 - 44 - 102 - 45 - 80 - 46 - 47 - 110 - 48 -
111 - 49 - 118 - 50 - 119 - 51 - 69 - 52 - 89 - 53 - 66 - 149 - 54 - 129 - 139 - 133 - 140 -
138 - 127 - 56 - 135 - 63 - 88 - 72 - 77 - 131 - 58 - 131
Dla uatwienia, u gry kadej strony figuruje numer odpowiadajcy danemu
rozdziaowi.
-
Z TAMTEJ STRONY
Rien ne vous tue un homme comme d'tre oblig de reprsenter un pays.
JACQUES VACH - list do Andr Bretona
(Zabija si czowieka kac mu reprezentowa kraj).
-
1
Czy udaoby mi si spotka Mag?
Tyle razy, gdy szedem przez rue de Seine, wystarczao mi pochyli si nad
ukiem wychodzcym na Quai Conti, aby - zaledwie szarooliwkowe wiato, ktre
unosi si nad rzek, pozwolio mi odrni jakie formy - jej szczupa sylwetka od razu
rysowaa si na Pont des Arts, czasem przechodzca z jednej strony na drug, czasem
oparta o elazn barier, pochylona nad wod. I wydawao si tak naturalne przej
na drug stron ulicy, wej na stopnie mostu, na jego smuky kontur, zbliy si do
Magi umiechajcej si bez zdziwienia, przekonanej, tak jak i ja, e przypadkowe
spotkanie jest czym najmniej przypadkowym w naszym yciu i e tylko wyznaczaj
sobie rendez-vous, ci ktrzy pisuj do siebie na liniowanym papierze, a past do
zbw wyciskaj od samego koca tubki.
Ale teraz nie byoby jej na mocie. Jej delikatna twarz o przezroczystej cerze
pochylaaby si ku starym portalom w dzielnicy Marais, moe gawdziaby ze
sprzedawczyni frytek lub pogryzaa parwki na Boulevard Sebastopol. Zreszt
doszedem a do mostu, ale Magi nie byo. Teraz nie znajdowaa si na mojej drodze,
a jakkolwiek znalimy nasze adresy paryskich pseudostudentw, kad pocztwk
uchylajc okienko Bracque'a, Ghirlandaia, Maxa Ernsta pord tanich gipsowych
ozdb i krzykliwych tapet, nie szukalimy si w naszych mieszkaniach. Wolelimy
spotyka si na miecie, na tarasie kawiarni, w klubie filmowym lub te wsplnie
pochyla si nad kotem na byle podwrzu Quartier Latin. Chodzilimy nie szukajc
si, ale wiedzc, e chodzimy po to, eby si znale.
Och, Maga, w kadej kobiecie, ktra bya do ciebie podobna, niby oguszajca
cisza wzbierao jakie wyostrzone krystaliczne oczekiwanie, klsnce pord smutku,
jak mokry parasol, ktry si skada. Tak, wanie jak parasol, Maga.
Moe przypomniaaby sobie ten, ktry przeznaczylimy na straty na
wzniesieniu parku Montsouris, w lodowate marcowe popoudnie... Wyrzucilimy go
tam, bo znalaza go, ju troch nadamany, na Place de la Concorde i uywaa
bardzo czsto, przewanie pakujc w ebra pasaerom metra czy autobusu, gdy
roztargniona mylaa o malowanych ptaszkach lub o rysunku, ktry muchy
pozostawiaj na suficie.
Tego popoudnia spad drobny deszcz i pena dumy chciaa otworzy twj
parasol, kiedy wchodzilimy do parku, a zamiast tego w rku wybucha ci katastrofa
-
zimnych byskawic i czarnych chmur, strzpw poszarpanego materiau i migotania
wywichnitych drutw, i mialimy si zmoknici, przekonani, e parasol znaleziony
na placu powinien godnie umrze w parku, nie za wcza si w nieszlachetny cykl
koszw do mieci i rynsztokw; wic zwinem go jak mogem najlepiej i zanielimy
go w wysoko pooon cz ogrodu, obok mostku, przez ktry przejeda pocig, i
stamtd cisnem go z caej siy w d, w gb parowu, w mokr muraw, ty za
wydaa okrzyk, w ktrym zabrzmiao co niby przeklestwo Walkirii. Zaton w gbi
trawy jak statek, ulegy zielonej wodzie, wodzie zielonej i burzliwej, la mer qui est
plus flonesse en t qu'en hiver1,w perfidnej fali, Maga, zgodnie z
wyszczeglnieniami, ktrym oddalimy si przez dusz chwil zakochani w Joinville
i w parku, sami spleceni jak zmoknite drzewa albo jak para aktorw z drugorzdnego
wgierskiego filmu. A on pozosta nieruchomy wok zieleni, niewielki i czarny niby
zdeptany owad. I nie poruszy si, adna z jego spryn nie powrcia do poprzedniej
pozycji. Koniec. Skoczone. I och, Maga, nie bylimy zadowoleni...
Czego szukaem na Pont des Arts? Mam wraenie, e tego grudniowego
czwartku miaem zamiar i na prawy brzeg, eby napi si wina w kafejce na rue des
Lombards, gdzie madame Leonie ogldaa mi wntrze doni, zwiastujc podre i
niespodzianki. Nigdy ci tam nie zabraem, aby madame Leonie obejrzaa twoj rk,
moe baem si, e odczyta w niej jak prawd o mnie, bo zawsze bya straszliwym
zwierciadem, monstrualnym, wszystko przekazujcym przyrzdem. I to, co
nazywalimy kochaniem si, znaczyo moe, e staem przed tob z tym kwiatem w
rce, ty za przytrzymywaa dwie zielone wiece, a wiatr wia nam w twarze deszcz
wyrzecze, poegna i biletw metra. Wobec czego nigdy ci nie zabraem, aeby
madame Leonie, Maga... I wiem, bo mi to powiedziaa, e nie lubia, gdy widziaem,
jak wchodzisz do maej ksigarenki przy rue de Verneuil, gdzie pochylony staruszek
wypenia tysice fiszek do kartoteki i wie wszystko, co mona wiedzie o historiografii.
Chodzia tam bawi si z kotem, a stary pozwala ci i o nic nie pyta, zadowolony, e
od czasu do czasu podasz mu jak ksik z wyszej pki. A ty grzaa si przy jego
piecyku o dugiej, czarnej rurze i nie chciaa, ebym wiedzia, e chodzisz tam, aby
usi koo pieca.
1 A la mer qui est plus flonesse... (franc.) - w morzu zdradliwszym latem anieli zim. (Jean Joinville (1224 1319), Historia witego Ludwika). [Przypisy obejmuj objanienia waniejszych zwrotw w jzykach obcych i bardzo nielicznych sw pojedynczych, trudniejszych do przetumacze (np. sw arabskich) oraz objanienia waniejszych cytatw z podaniem ich rde. Nie objaniono sw piosenek, jeeli nie odgrywaj one w tekcie ksiek istotniejszej roli (np. piosenek jazzowych) ani te tytuw w jzykach obcych. Red.].
-
Tylko e trzeba byo to wszystko powiedzie we waciwym momencie; ale
nieatwo jest oznaczy waciwy moment dla jakiej rzeczy i nawet teraz, gdy oparty
okciami o most, patrz na przepywajc bark koloru wina, pikn niby lnicy
czystoci karaluch, na kobiet w biaym fartuchu, ktra na dziobie wiesza bielizn,
na zielono pomalowane okna z firaneczkami la Ja i Magosia, nawet teraz, Maga,
pytam samego siebie, czy cae to krenie miao sens i czy, aby doj na rue des
Lombards, nie naleao raczej przej przez Pont Saint-Michel i Pont au Change. Ale
gdyby tu bya tej nocy, jak tyle, tyle razy, wiedziabym, e to krenie miao sens i e
teraz omieszam tylko moj porak, nazywajc j kreniem. Chodzio ju tylko o to,
eby podnisszy konierz kanadyjki i dalej wzdu wybrzey a do dzielnicy
wielkich skadw, ktra koczy si przy Chtelet, przej pod fiokowym cieniem
wiey Saint-Jacques, mylc o madame Leonie i o tym, e nie spotkaem ciebie.
Wiem, e pewnego dnia przyjechaem do Parya, wiem, e jaki czas yem na
kredyt robic to, co robi inni, i widzc to, co inni widz. Wiem, e wychodzia z
kawiarni na ulicy Cherche-Midi i e zaczlimy rozmawia. Tego popoudnia wszystko
szo le, bo moje argentyskie zwyczaje nie pozwalay mi co chwila przechodzi z
jednego chodnika na drugi, aeby oglda nieinteresujce rzeczy na sabo owiet-
lonych wystawach jakich ulic, ktrych nazw ju sobie nie przypominam. Wic
szedem za tob niechtnie, uwaajc, e jeste niesforna i niewychowana, a
zmczya si byciem nie zmczon i usiedlimy w kawiarni na Boul' Mich', gdzie
nagle, midzy dwoma croissants, opowiedziaa mi potny kawa swojego ycia.
Jak mogo mi przyj do gowy, e to, co wydawao si kamstwem, byo
prawd, w Figari w fioletach zmierzchu, twarze bez krwi, gd, bicie. Pniej
uwierzyem ci, pniej - miaem powody, znalaza si madame Leonie i patrzc na
moj rk, ktra sypiaa midzy twymi piersiami, niemale dokadnie powtrzya mi
twoje sowa: Tkwi w niej jakie cierpienie; zawsze tkwio. Jest bardzo wesoa. Jej
kolorem jest ty, jej ptakiem kos, jej por noc, jej mostem Ponts des Arts. (Barka
koloru wina, Maga, i dlaczego nie ucieklimy ni, pki jeszcze nie byo za pno...).
I popatrz - ledwie poznalimy si, ju ycie knuo, co mogo, eby nas porni.
Poniewa nie umiaa udawa, od razu zdaem sobie spraw, e, aby ci widzie tak,
jak chciaem, naleao zacz od zamknicia oczu, a wtedy najpierw co niby te
gwiazdy (poruszajce si w aksamitnej galarecie), potem czerwone skoki humorw i
godzin, powolne wkraczanie w Mago-wiat, ktry by niezdarnoci i pogmatwaniem
wszystkiego, ale rwnoczenie paprociami z podpisem tego pajka Klee, cyrkiem
-
Mir, lustrem z popiou Vieira da Silva, wiatem, w ktrym poruszaa si jak konik
szachowy, ktry by si porusza jak wiea, ktra by si poruszaa jak laufer...
azilimy wtedy do cin-klubw oglda nieme filmy, ja - bo taki kulturalny,
prawda? - i ty biedactwo, ktra nic a nic nie rozumiaa z owego konwulsyjnego
tego wrzasku jeszcze sprzed okresu twoich narodzin, z tej prgowanej emulsji, w
ktrej biegali umarli; dopiero gdy przeszed tamtdy Harold Lloyd, otrzsna si z
wd snu, aby wreszcie uwierzy, e wszystko to byo bardzo dobre i e Pabst, i e Fritz
Lang. Drania mnie troch twoj mani doskonalenia si, podartymi pantoflami,
niechci do przyjmowania rzeczy przyjtych.
Jedlimy parwki na Carrefour de l'Odon i jechalimy na rowerach na
Montparnasse szuka jakiegokolwiek hotelu, jakiejkolwiek poduszki. Niekiedy
jechalimy a do Porte d'Orlans, poznawalimy coraz lepiej puste przestrzenie za
Boulevard Jourdan, gdzie czasami, o pnocy, spotykali si czonkowie Klubu Wa,
aby pogada ze lepym jasnowidzem - c za podniecajcy paradoks. Zostawialimy
rowery na ulicy, wczajc si w to wszystko powoli, zatrzymujc si, aby popatrze na
niebo, bo jest to jedna z nielicznych dzielnic Parya, gdzie niebo pikniejsze jest ni
ziemia. Siedzc na kupie mieci palilimy papierosy, a Maga gaskaa mnie po wosach
albo nucia pod nosem melodie nawet nie wymylone, bezsensowne piewne
melodeklamacje, przerywane westchnieniami albo wspomnieniami; korzystaem z
tego, by myle o rzeczach nieistotnych metod, ktr zaczem stosowa kilka lat
przedtem w szpitalu, a ktra za kadym razem wydawaa mi si skuteczniejsza i
bardziej potrzebna. Z wielkim wysikiem, gromadzc pomocnicze obrazy, mylc o
zapachach i twarzach, wydobywaem w kocu z nicoci jak par brzowych
pbutw, ktrych uywaem w Olavarria w 1940 roku. Miay gumowe obcasy, cienkie
podeszwy, tak e kiedy padao, woda przenikaa mi do duszy. Gdy w rku pamici
trzymaem t par pbutw, reszta zjawiaa si sama: na przykad twarz donii
Manueli albo poeta Ernesto Morroni. Ale przepdzaem ich, bo gra polegaa na
wyawianiu tylko tego, co najbahsze, ukryte, przebrzmiae.
Przeraony, e mgbym sobie nie przypomnie, atakowany przez mole
proponujce zwok, ogupiay na skutek ocierania si o czas, obok pbutw
widziaem wreszcie puszeczk herbaty El Sol, ktr mi daa matka w Buenos Aires. I
yeczk do herbaty, yeczk-puapk, z ktrej czarne myszki ywcem topione w
szklance ukropu wypuszczay musujce pcherzyki. Przekonany, e pami zachowuje
wszystko, a nie tylko Albertyny i inne wielkie efemerydy serca i nerek, upieraem si,
-
aby odtworzy moje biurko na Florecie, niezapamitywaln twarz dziewczyny
imieniem Gekrepten, ilo pirek do tuszu w moim pirniku z pitej klasy,
doprowadzony w kocu do drenia i rozpaczy (bo nigdy nie mogem przypomnie
sobie tych pirek, wiedziaem, e leay w pirniku w specjalnej przegrdce, ale nie
wiedziaem ani ile ich byo, ani kiedy byo ich dwa, a kiedy sze), a do chwili gdy
Maga, caujc mnie i dmuchajc w twarz dymem i ciepym oddechem, przywracaa
mnie rzeczywistoci, i miejc si rozpoczynalimy now wdrwk pord mieci, w
poszukiwaniu czonkw klubu. Ju wtedy zdaem sobie spraw, e szukanie jest moim
znakiem, emblematem acych po nocy bez okrelonego celu, racj bytu tych, ktrzy
niszcz kompasy.
Z Mag do umczenia mwilimy o metafizyce, bo to samo zdarzao si jej (i
nasze spotkanie tym byo, i tyle innych rzeczy, tak ciemnych jak zapaka), sytuacje
wyjtkowe, znajdowanie si w jakich innych szufladkach ni normalni ludzie, a
wszystko to mimo e nie gardzilimy nikim i nie czulimy si adnymi
wyprzedaowymi Maldororami ani te bdzcymi Melmothami.
Nie wydaje mi si, aby wietlik czerpa specjaln satysfakcj z niezbitego faktu,
e jest jednym z najwikszych cudw tego cyrku, a przecie wystarczy przypuci, e
ma wiadomo, aby zrozumie, e za kadym razem, kiedy mu si zapala brzuszek,
musi czu co w rodzaju dumy z powodu wyjtkowego przywileju. W ten sam sposb
Mag zachwycay najnieprawdopodobniejsze komplikacje, w ktre z powodu
bankructwa wszelkich yciowych praw zawsze bya wpltana. Naleaa do tych, pod
ktrymi most potrafi si zaama wycznie dlatego, e na niego weszli, do tych, co
szlochaj, gdy wspomn los loteryjny, na ktry wanie pado pi milionw, a ktry
przecie dopiero co widzieli na wystawie... Ja byem raczej przyzwyczajony do tego, e
zdarzaj mi si rzeczy umiarkowanie wyjtkowe, i nie uwaaem za nic
przeraajcego, gdy wszedszy do ciemnego pokoju po album pyt, nagle poczuem na
rce ciao olbrzymiej stonogi, ktra jego grzbiet wybraa sobie jako miejsce do spania,
ani tego, ani duych zielonych lub szarych kakw w paczce papierosw, ani gwizdu
lokomotywy dokadnie w tym momencie i tonacji, ktre byy potrzebne do wczenia
si ex officio do jednego z pasay symfonii Ludwika van, ani incydentu w pisuarze
przy rue Mdicis, gdzie zobaczyem czowieka, ktry siusia z namaszczeniem, potem
za, wychodzc ze swojej przegrdki, odwrci si ku mnie i pokaza na rozwartej
doni, niby jaki sprzt liturgiczny i bezcenny, czonek niewiarygodnej wielkoci i
koloru, i w tym samym momencie uwiadomiem sobie, e ten czowiek jest absolut-
-
nie identyczny z tamtym (jakkolwiek nie by tamtym), ktry dwadziecia cztery
godziny przedtem w Salle de Gographie rozwodzi si na temat totemw i tabu i
pokazywa publicznoci, unoszc je starannie na rozwartej doni, paeczki z koci
soniowej, pira ptaka-liry, rytualne monety, magiczne sierpy, gwiazdy morskie,
zasuszone ryby, fotografie krlewskich konkubin, dary myliwych i olbrzymie
zabalsamowane skarabeusze, na ktrych widok niezawodne panie dray z penej lku
rozkoszy.
W sumie nieatwo jest mwi o Madze, ktra o tej porze z pewnoci spaceruje
po Belleville albo Pantin, pilnie wpatrujc si w ziemi, a do chwili, gdy znajdzie
strzpek czerwonego materiau. Jeeli go nie znajdzie, bdzie tak chodzia przez ca
noc - oczy szklane - przeszukujc kosze do mieci, pewna, e jeeli nie trafi na ten
symbol okupu, ten znak przebaczenia albo niechby ju odroczenia, zdarzy jej si co
okropnego. Wiem, co to jest, bo ja take posuszny jestem takim znakom, take od
czasu do czasu poszukuj czerwonych szmatek. Od dziecistwa, kiedy mi co upado,
musiaem to podnie za wszelk cen, bo jeeli bym nie podnis, spotkaoby
nieszczcie nie mnie, lecz kogo, kogo kocham, a czyje imi zaczyna si na tak sam
liter, jak nazwa upuszczonego przedmiotu. Kiedy co spada mi na podog, zupenie
nie mog si opanowa, w dodatku nic nie pomaga, jeeli podniesie to kto inny, zy
czar bowiem bdzie dziaa nadal. Z tego powodu wielokrotnie brano mnie za wariata,
zreszt rzeczywicie jestem wariatem, kiedy to robi, kiedy pospiesznie podnosz o-
wek albo kawaeczek papieru, ktre wypady mi z rki, tak jak tego wieczoru byo z
kawakiem cukru w restauracji na rue Scribe, szykownej restauracji penej
dyrektorw, kurw w srebrnych lisach i dobrze prosperujcych maestw. Bylimy
tym razem z Ronaldem i Etienne, i spad mi na ziemi kawaek cukru, ktry potoczy
si a do ssiedniego stolika, daleko polecia, bo normalnie kawaki cukru zatrzymuj
si, zaledwie dotkn ziemi, zgodnie z rzeczywistymi obyczajami szecianw. Ale ten
zachowywa si jak kulka naftaliny, co tylko zwikszyo moj obaw, bo prawie
uwierzyem, e faktycznie wyrwano mi go z rki. Ronald, ktry mnie zna, rzuci
okiem, gdzie zatrzymaa si kostka i zacz si mia, co jeszcze bardziej przestraszyo
mnie i rozzocio. Podszed kelner, ktry pewnie pomyla, e upado mi co warto-
ciowego, parker, a moe sztuczne zby, ale tylko mnie zgniewa, tak e nie mwic
przepraszam rzuciem si na ziemi i zaczem szuka pomidzy butami
zaciekawionych goci, pewnych - i susznie - e chodzi o co wanego. Przy stole
siedziaa jaka gruba ruda i druga troch mniej gruba, ale te kurwowata, i ze dwch
-
dyrektorw czy co w tym rodzaju. Po pierwsze zdaem sobie spraw, e kostki nie
wida, a przecie sam widziaem, jak skakaa pomidzy butami, ktre poruszay si
jak niespokojne kury, po drugie, na pododze lea dywan i jakkolwiek by zupenie
zniszczony, wida zdoaa ukry si w jego zaamaniach, bo nie mogem jej znale.
Kelner rzuci si na ziemi z drugiej strony stou i ju bylimy par czworonogw
poruszajcych si midzy kurami-butami, ktre ponad nami gdakay jak oszalae. On
cigle przekonany, e chodzi o parkera albo o luidora, kiedy ju na dobre
zadomowilimy si pod stoem w intymnej, mrocznej atmosferze, zapyta mnie - a gdy
mu odpowiedziaem, zrobi min nadajc si do uwiecznienia, ale mnie nie byo do
miechu, strach zamkn mi odek na dwa spusty i w kocu ogarna mnie zupena
rozpacz (kelner podnis si wcieky), i zaczem chwyta za damskie pantofle i
patrze, czy pod wzniesieniem podeszwy nie przyczai si cukier, a kury gdakay,
dyrektorzy-koguty dziobali mnie w plecy, Ronald i Etienne pokadali si ze miechu,
ja za miotaem si od stolika do stolika a do chwili, gdy znalazem moj kostk
ukryt za nk Drugiego Cesarstwa.
I wszyscy wciekli, nawet ja, z cukrem w zacinitej pici, czujc jak topnieje,
jak ohydnie rozazi si w co w rodzaju lepkiej mazi.
I codziennie zdarzenia w tym stylu.
(2)
-
2
Najpierw to byo co w rodzaju wykrwawiania si, biczowania, potrzeba, aby
czu ten idiotyczny, granatowo oprawny paszport w kieszeni marynarki, aby wiedzie,
e klucz od pokoju spokojnie wisi na hotelowej tablicy. Strach, niewiadomo,
olnienie; to si nazywa tak a tak, o to si prosi tak a tak, teraz ta kobieta umiechnie
si, za t ulic rozpoczyna si Jardin des Plantes, Pary, pocztwka z rysunkiem Klee
obok brudnawego lustra.
Maga zjawia si pewnego dnia na ulicy Cherche-Midi; kiedy odwiedzaa mnie
w moim pokoju na rue de la Tombe-Issoire, zawsze przynosia jaki kwiatek, jak
kartk Klee albo Mir, a jeeli bya bez grosza - podniesiony w ogrodzie li platanu.
W owym czasie o wicie zbieraem na ulicy druty i puste skrzynki i
fabrykowaem mobile, sylwetki krcce si nad kominkami, niepotrzebne przedmioty,
ktre pomagaa mi malowa. Nie bylimy zakochani, spalimy ze sob z niedba i
krytyczn wirtuozeri, zapadajc pniej w straszliwe milczenia, a piana z piwa kada
si jak pakuy, grzaa i cinaa, podczas gdy patrzylimy na siebie czujc, e ju czas.
Wreszcie Maga podnosia si i zaczynaa bezsensownie kry po pokoju. Nieraz
widziaem, jak podziwia w lustrze wasne ciao, na wzr syryjskich statuetek braa
piersi w donie, dugim pieszczotliwym spojrzeniem obrzucaa swoj skr. Nigdy nie
mogem oprze si pragnieniu, aby zawoa j, poczu, jak powoli opuszcza si na
mnie i raz jeszcze otwiera po tej chwili, w ktrej bya tak bardzo sama, tak zakochana
w wiecznoci swojego ciaa.
Za tamtych czasw nie mwilimy wiele o Rocamadourze, rozkosz bya
egoistyczna, jczc walia nas swym wskim czoem, wizaa penymi soli rkami.
Wreszcie zaakceptowaem nieporzdek Magi jako naturalny warunek kadej chwili,
przechodzilimy od wspomnienia Rocamadoura do talerzyka odgrzewanych klusek,
mieszajc wino, piwo i lemoniad, zbiegajc pdem, aby stara z rogu otworzya nam
tuzin ostryg, grajc na rozstrojonym pianinie pani Noguet pieni Schuberta i preludia
Bacha, tolerujc Porgy and Bess pod befsztyk z rusztu i kwaszone ogrki.
Nieporzdek, w ktrym ylimy, to znaczy porzdek, w ktrym bidet naturalnym,
cho niedostrzegalnym sposobem przemienia si w pytotek i archiwum listw do
odpisania, wydawa mi si czym w rodzaju nieodzownej dyscypliny, jakkolwiek nie
chciaem przyzna si do tego Madze. Szybko zrozumiaem, e naleao jej
przedstawia rzeczywisto za pomoc metodycznych okrele, pochwaa
-
nieporzdku oburzaaby j w takiej samej mierze, jak i jego potpienie. Dla niej nie
istnia nieporzdek (zrozumiaem to w momencie, w ktrym zapoznaem si z
zawartoci jej torebki, byo to w kawiarni na rue Reaumur, padao i zaczynalimy
mie na siebie ochot), co w kocu zaakceptowaem, a nawet polubiem; z takich
niewygd skaday si moje stosunki niemal ze wszystkimi; wiele razy wycignity na
nie sanym od kilku dni ku - suchajc paczu Magi, ktrej jakie dziecko w metrze
przypomniao Rocamadoura, albo patrzc jak si czesaa po spdzeniu wielu godzin
naprzeciw portretu Eleonory Akwitaskiej i umieraa z pragnienia, eby by do niej
podobn - mylaem z czym w rodzaju umysowej czkawki, e cae ABC mojego ycia
byo przykrym idiotyzmem ograniczajcym si po prostu do posuni dialektycznych,
do wyboru zego zamiast dobrego zachowania, do umiarkowanej nie-przyzwoitoci
zamiast wielorakiej przyzwoitoci. Maga czesaa si, rozczesywaa i znw czesaa.
Mylaa o Rocamadourze, nucia (le) Hugo Wolfa, caowaa mnie, pytaa, jak mi si
podoba uczesanie, bazgraa co na kawaku tego papieru i wszystko to byo
absolutnie ni, podczas gdy ja w naumylnie brudnym ku, popijajc naumylnie
letnie piwo, byem zawsze sob i moim yciem, sob i moim yciem w
przeciwstawieniu do ycia innych. Ale rwnoczenie w jaki sposb dumny z tego, e
jestem wiadomie rozlazy midzy chandr a chandr, midzy niewiarygodnymi
perypetiami Magi, Ronalda, Rocamadoura, klubu, ulic, chorb duszy i wszystkich
innych choler, i Berthe Trpat, a czasami godem, i starym Trouille, ktry nie raz i nie
dwa wyciga mnie z kopotw, pod akompaniament rzygajcych muzyk i dymem
nocy, i maych wistewek, i wszelkich kombinacji, poniewa gdzie pod czy te nad
tym wszystkim nie chciaem, jak przedstawiciele typowej cyganerii, udawa, e ten
kieszonkowy baagan jest wyszym nakazem duchowym albo inn rwnie przegni
etykiet, ani godzi si na to, e wystarcza minimum przyzwoitoci (przyzwoitoci,
modziecze!), aby wyplta si z nie koczcych si iloci brudnej waty. I w ten
sposb wanie zetknem si z Mag, ktra bya wiadkiem mym i szpiegiem nic o
tym nie wiedzc, i wcieko, e nie mogem przesta myle o tym, i wiadomo, e
jak zawsze duo atwiej byo mi myle ni istnie, e w moim wypadku ergo z
powiedzonka nie byo waciwie ani ergo, ani niczym w tym stylu, w ktrej to sytuacji
spacerowalimy po Rive Gauche, Maga niewiadoma, e jest szpiegiem mym i
wiadkiem, pena zachwytu dla zasobw moich wiadomoci tak rnorodnych i
opanowania literatury wcznie z cool jazzem - przeogromnych tajemnic, jak dla niej.
l przez to wszystko czuem si koo niej antagonistycznie, kochalimy si dialektycznie
-
niby magnes i opiki, atak i obrona, tak jak pika kocha cian. Przypuszczam, e
Maga miaa zudzenia na mj temat, pewnie sobie wyobraaa, e si pozbyem
przesdw, moe za imputowaa mi swoje, z pewnoci lejsze i bardziej poetyczne.
W penym zadowoleniu (wtlutkim), w peni faszywego zawieszenia broni
wycignem rk i dotknem kbka Pary, jego nieskoczonej materii owijajcej
si wok siebie, magmy utworzonej z powietrza i z tego, co rysowao si za oknem:
chmur i facjatek. Wtedy nie byo nieporzdku, wtedy wiat by czym skamieniaym,
ustalonym zbiorem elementw poruszajcych si na zawiasach, pltanin ulic i drzew,
i nazwisk, i miesicy. Nie byo nieporzdku, ktry by otwiera klap bezpieczestwa,
by tylko brud i ndza, szklanki z nie dopitym piwem, poczochy cinite w kt, ko
pachnce seksem i wosami, kobieta gaszczca mnie po udach swoj delikatn,
przezroczyst rk, opniajca pieszczot, ktra na chwil wyrwaaby mnie z tego
czuwania w prni. Za pno jak zawsze, bo jakkolwiek tyle razy spalimy ze sob,
szczcie powinno by inne, miaoby by czym albo innym, albo moe smutniejszym
ni ten spokj i ta rozkosz, czym podobnym do jednoroca na wyspie, nie koczcym
si upadkiem w bezruch. Maga nie wiedziaa, e pocaunki moje podobne byy oczom,
ktre otwieray si gdzie poza ni, e ja sam byem nieobecny, zwrcony ku innej
twarzy wiata, pilot zawrotnie sterujcy czarnym okrtem, ktry pruje wod czasu,
rwnoczenie negujc jej istnienie.
W owych dniach lat pidziesitych zaczem czu si jakby osaczony
pomidzy Mag a przeczuciem odmiennoci tego, co powinno byo nadej. Byo
idiotyzmem buntowanie si przeciwko wiatu Magi i wiatu Rocamadoura, kiedy
wszystko mi mwio, e jak tylko odzyskam niezaleno, przestan czu si wolny.
Bdc wyjtkowym hipokryt, nie mogem znie szpiegowania mnie przez moj
wasn skr, przez moje nogi, przez rozkosz, ktr odczuwaem z Mag, przez moje
wysiki podobne wysikom papugi w klatce, poprzez prty czytajcej Kierkegaarda,
myl za, e najwicej przeszkadzao mi to, e Maga, nic nie wiedzc, e jest moim
wiadkiem, bya jak najszczerzej przekonana o mojej suwerennej
samowystarczalnoci; chocia nie, waciwie doprowadzao mnie do rozpaczy
przekonanie, e nigdy ju nie bd rwnie bliski wolnoci, jak w dniach, w ktrych
czuem si zamknity przez wiat Magi, i e ch uwolnienia si bya waciwie
uznaniem poraki.
Gnbio mnie stwierdzenie, e mimo wyszukanych ciosw, mimo
manichejskich walk wiata z ciemnoci i innych gupich i wyjaawiajcych
-
rozdwoje nie byem w stanie wtaszczy si na schody Gare Montparnasse, gdzie
wcigaa mnie Maga, aby odwiedzi Rocamadoura.
Dlaczego nie przyjmowa tego, co si dzieje, bez prb tumaczenia, bez
wiadomoci porzdku i nieporzdku, wolnoci i Rocamadoura, jak kto, kto ustawia
doniczki pelargonii na patio przy ulicy Cochabamba? Moe trzeba wpa w otcha
gupoty po to, aeby otworzy kluczem latryn lub te bramy Ogrodu Oliwnego.
Chwilami przeraaa mnie fantazja Magi, ktra pozwolia jej nazwa syna
Rocamadour. W klubie indagowalimy j bez koca na ten temat, ale wyjania
krtko, e syn nosi nazwisko ojca, po znikniciu ojca za najlepiej byo nazwa go
Rocamadour i odda na wie na garnuszek. Czasem tygodniami nie mwia o nim,
przewanie zdarzao si to w okresach, gdy miaa nadziej zosta odtwrczyni
Lieder. Ronald siada do pianina ze swoj czerwon epetyn kowboja, a Maga
wypiewywaa Hugo Wolfa z zapaem, ktry wprawia w drenie madame Noguet,
nawlekajc w ssiednim pokoju plastikowe pereki w nadziei, e sprzeda je na
Boulevard Sebastopol. Dosy lubiem, kiedy Maga piewaa Schumanna, chocia
wszystko zaleao od humoru i od tego, co bdziemy robili wieczorem, a take od
Rocamadoura, bo jak tylko przypomniaa go sobie, piewanie szo w diaby i Ronald
pozostawiony sam przy fortepianie mia a za duo czasu na aranacj bebopu lub
na powolne zabijanie nas za pomoc bluesw.
Nie chc pisa o Rocamadourze, w kadym razie nie dzisiaj; tak bardzo
chciabym zbliy si do samego siebie, odrzuci wszystko to, co mnie dzieli od sedna!
Zawsze w kocu wzmiankuj to sedno, bez najmniejszej gwarancji, e wiem, o czym
mwi, daj si zapa w atwe sida geometrii, za pomoc ktrej usiuje si
uporzdkowa nasze egzystencje ludzi Zachodu: o, centrum, raison d'tre, ompha-
los, imiona indoeuropejskich tsknot. Wczenie do tej egzystencji, ktr czasem
staram si opisa, tego Parya, po ktrym poruszam si jak zeschy li, do tego
wszystkiego, co nie byoby widoczne, gdyby za tym nie pulsowa niepokj ponownego
spotkania z substancj. Ile sw, ile nazw dla tego samego zagubienia! Czasem
przekonuj sam siebie, e gupota jest trjktem, a osiem razy osiem to wariacja albo
pies. Kiedy obejmuj Mag, t zgstnia mg, myl, e rwnie mdre jest robienie
laleczek z chleba, jak pisanie ksiki, ktrej nigdy nie napisz, albo jak bronienie
wasnym yciem idei odkupujcych narody. Wahado zegara kiwa si tam i na powrt,
i znowu umieszczam si w kategoriach uspokajajcych: niewana laleczka,
transcendentalna powie, bohaterska mier. Ustawiam je rzdem poczynajc od
-
najwikszej: laleczka, powie, bohaterstwo. Myl o hierarchiach wartoci, tak
wyeksploatowanych przez Orteg, przez Schelera: to, co estetyczne, to, co etyczne, to,
co religijne. To, co religijne, to, co estetyczne, to, co etyczne. To, co etyczne, to, co
religijne, to, co estetyczne. Laleczka, powie. mier, laleczka. Jzyk Magi askocze
mnie. Rocamadour, etyka, laleczka, Maga. Jzyk, askotanie, etyka.
(116)
-
3
Trzeci papieros bezsennoci dopala si w ustach siedzcego na ku Horacia
Oliveiry.
Par razy przesun rk po wosach picej obok Magi. By poniedziakowy
wit, pozwolili min caej niedzieli, czytajc, suchajc pyt, podnoszc si, raz jedno,
raz drugie, aby zagrza kawy, naparzy mate. Pod koniec kwartetu Haydna Maga
zasna, a Oliveira, ktry nie mia ochoty sucha dalej, nie wstajc wyczy adapter;
pyta obrcia si jeszcze par razy, ju bez gosu. Nie wiedzia dlaczego, ale ta jej
idiotyczna inercja przywioda mu na myl pozornie zbdne ruchy niektrych owadw,
niektrych dzieci. Nie mg spa, pali patrzc przez otwarte okno na facjatk, gdzie
od czasu do czasu garbaty skrzypek wiczy do pna. Nie byo gorco, ale ciao Magi
grzao mu nog i prawy bok; odsun si powoli, mylc, e noc bdzie duga.
Czu si dobrze, jak zawsze, gdy udao im si z Mag dobrn do koca jakiego
spotkania bez irytacji i star. Niewiele obchodzi go list od brata, zamonego
adwokata z Rosario, ktry na czterech stronach lotniczego papieru rozwodzi si na
temat obowizkw synowskich i obywatelskich, lekcewaonych przez Oliveir. List by
istn rozkosz, tak e od razu zosta przylepiony scotchem do ciany ku uciesze
przyjaci. Jedyn spraw istotn byo potwierdzenie wysyki pienidzy przekazanych
via czarna gieda, ktr brat delikatnie nazywa porednikiem; Oliveira pomyla, e
bdzie mg kupi kilka ksiek, ktre chcia przeczyta, i da trzy tysice frankw
Madze, eby za nie nabya to, na co bdzie miaa ochot: prawdopodobnie bdzie to
pluszowy so niemal naturalnej wielkoci, majcy oszoomi Rocamadoura. Rano
bdzie musia i do starego Trouille'a, aby wyprowadzi na dzi jego korespondencj
z Ameryk acisk. Wyj, zrobi co, wyprowadzi na dzi... to nie byy sprawy,
ktre pomogyby mu zasn. Wyprowadzi na dzie dzisiejszy... te wyraenie... Robi
co, robi dobrze, robi siusiu, robi kopot - przetasowane dziaania. Ale za kadym z
nich kryje si protest, w kadym robi zawiera si wyj z, doj do albo co
poruszy, eby nie byo tu, tylko tam, albo wyj z tego domu, eby wej albo nie
wej do ssiedniego - innymi sowy, kada funkcja jest stwierdzeniem jakiego
niedopenienia, czego jeszcze nie zrobionego, ale co mona by zrobi, milczcym
protestem wobec nieprzemijajcej oczywistoci braku, ubstwa, maoci chwili
obecnej.
-
Uwierzy, e dziaanie mogoby zaspokoi albo e suma dziaa mogaby
rwna si yciu, ktre byoby godne tej nazwy, jest zudzeniem moralisty. Ju lepiej
zrezygnowa; rezygnacja z dziaania jest oczywistym protestem, a nie jego mask.
Olivira zapali jeszcze jednego papierosa i rozemia si ironicznie zarwno z
owego minimalnego dziaania, jak i z siebie samego.
Niewiele go obchodziy powierzchowne analizy, prawie zawsze faszowane
przez roztargnienie i filologiczne sztuczki. Jedynie wany by ciar w odku, czysto
fizyczne podejrzenie, e co szo le, e prawie nic nie szo dobrze. Nie by to aden
problem - po prostu od najwczeniejszych czasw odczuwany sprzeciw w stosunku do
zbiorowych kamstw i pretensjonalnej samotnoci specjalistw od radioaktywnych
izotopw albo prezydentury Bartolom Mitre.
Jeeli za czym opowiedzia si w modoci, to za niestosowaniem obrony za
pomoc szybkiego i zachannego gromadzenia kultury - sztuczki stereotypowej dla
redniej klasy Argentyczykw, chccych ocali si od narodowych i innych
rzeczywistoci i uzna, e s poza zasigiem pustki. Moe dziki systematycznemu
nierbstwu - jak to okrela kolega Traveler - nie wstpi do tego faryzejskiego zakonu
(gdzie zacigno si wielu z jego przyjaci, zasadniczo penych dobrej woli - rzecz
sama w sobie moliwa, istniay na to przykady), omijajcego sedno problemw za
pomoc wszelakich specjalizacji, ktrych wykonywanie nadawao (ironicznie) tytuy
najwyszego argentyskiego szlachectwa. W dodatku uwaa za nieuczciwe i zbyt
atwe czenie problemw historycznych, jak fakt bycia Argentyczykiem lub
Eskimosem, z takimi problemami, jak wybr midzy dziaaniem a rezygnacj z
dziaania. y dostatecznie dugo, by podejrzewa, e jemu najczciej wymykao si
to, co dla innych byo w zasigu rki: waga podmiotu w stosunku do kadej sprawy.
Wanie Maga naleaa do tych nielicznych, ktrzy nigdy nie zapominali, e czyja
twarz ma zwizek z jego interpretacj komunizmu, czy te cywilizacji
kretomykeskiej, za ksztat jego rk czy si z tym, co myli o Ghirlandaiu i
Dostojewskim. Dlatego musia przyzna, e jego grupa krwi, dziecistwo w otoczeniu
majestatycznych stryjw, nieudane mioci za modych lat i skonno do astenii
miay pierwszorzdne znaczenie dla jego wizji wszechwiata.
Nalea do klasy redniej, pochodzi z Buenos Aires, by uczniem pastwowego
gimnazjum - a tych paru rzeczy nie mona zrzuci z siebie jak gdyby nigdy nic. Co
gorsza, w deniu do uniknicia zbyt subiektywnego punktu widzenia nieustannie
-
way, a nawet zbyt pochopnie akceptowa tak i nie kadej sprawy, stajc si w
kocu czym w rodzaju kontrolera wag i miar.
W Paryu - wszystko byo dla niego Buenos Aires i odwrotnie. W chwilach
najgwatowniejszej mioci byby chcia cierpie z powodu strat i osamotnienia,
rwnoczenie si tym delektujc. Postawa niebezpiecznie wygodna, niemal atwa, jeli
uda si posi refleks i technik; jasno widzenia paralityka, lepot gupiego atlety.
Idzie si przez ycie powolnym krokiem ni to filozofa, ni to kloszarda, stale redukujc
objawy ywotnoci na rzecz instynktu samozachowawczego, na rzecz wiczenia
wiadomoci bardziej wyczulonej na to, aby nie da si nabra, ni na poznanie
prawdy. Laicki kwietyzm, umiarkowane odwraliwienie, uwana nieuwaga. Dla
Oliveiry byo wane mc asystowa bez omdlenia przy spektaklu wiartowania Tupac-
Amaru, nie uciekajc si do ndznego egocentryzmu (kreolocentryzmu,
przedmieciocentryzmu, kulturocentryzmu, folklorocentryzmu), ktry pod wszelkimi
moliwymi postaciami codziennie go otacza.
Kiedy mia dziesi lat, ktrego popoudnia wypenionego pontyfikalnymi
kazaniami stryjowskimi na tematy historyczno-polityczne w cieniu drzew paraiso,
niemiao zamanifestowa swj pierwszy protest przeciw tak bardzo hiszpasko-
wosko-argentyskiemu Ja ci to mwi!, podkrelonemu uderzeniem pici w st,
w charakterze gniewnego argumentu. Glielo dico io! Ja ci to mwi, do diaska! Jak
warto dowodow posiadao to ja - myla Oliveira. To ja dorosych, jak
wszechwiedz gwarantowao?
Majc pitnacie lat usysza o wiem, e nic nie wiem - towarzyszca sprawie
cykuta wydaa mu si nieunikniona: nie wyzywa si ludzi w ten sposb, ja ci to
mwi! W pniejszych latach ubawio go stwierdzenie, e przy wyszych formach
kultury ciar autorytetw i wpyww literackich fabrykowa swoje wasne ja ci to
mwi, zrcznie ukryte nawet przed mwicym; po czym nastpoway: zawsze
wiedziaem, e, jeeli czego jestem pewien, to, nie ulega kwestii, i, prawie nigdy
nierwnowaone obiektywnym spojrzeniem na racje przeciwnika. Jak gdyby sam
gatunek pilnowa, aeby nie zapdza si zbytnio na drog tolerancji, penych
mdroci zwtpie, sentymentalnych waha. W jakim momencie narasta odcisk,
pojawiaa si skleroza, definicja: czarne albo biae, radykalne albo konserwatywne,
homoseksualne-heteroseksualne, figuratywne-abstrakcyjne, San Lorenzo-Boca
Juniors, miso-jarzyny, interesy-poezja. I dobrze, bo gatunek nie mg polega na
ludziach typu Oliveiry. List jego brata by dokadnym wyrazem tego odepchnicia.
-
Niestety - pomyla - to wszystko nieuchronnie prowadzi ku animula vagula
blandula2. C robi? Od tego pytania przestaem sypia. Obomow, cosa facciamo?
Gosy Wielkiej Historii zagrzewaj do dziaania: Hamlet, revenge! Mcimy si,
Hamlecie, czy te spokojnie: chippendale, nocne pantofle i ogie w kominku? Nawet i
Syryjczyk, rzecz skandaliczna, w kocu wybra Mart. To wiadomo. Wypowiadasz
bitw, Arduna? Nie moesz zaprzeczy mstwa, niezdecydowany krlu. Walka dla
walki, y niebezpiecznie, pomyl o Mariu-epikurejczyku, o Richardzie Hillarym, o
Kyo, o T.E. Lawrensie... Szczliwi, ktrzy wybieraj, ktrzy zgadzaj si by
wybranymi, pikni bohaterowie, pikni wici, wspaniali eskapici.
Moe. Dlaczeg by nie? Ale mogoby si zdarzy, e jego punkt widzenia byby
punktem widzenia lisa patrzcego na winogrona, l mogoby si rwnie zdarzy, e
miaby racj, skp i aosn racj mrwki wobec konika polnego. Jeeli jasno
widzenia koczy si inercj, czy nie staje si przez to podejrzana, nie oznacza jakiej
diabolicznej lepoty? Bohater narodowy bezsensownie wysadzajcy si w powietrze,
Cabrai - dzielny onierz okryty chwa - moe oni wanie wiadczyli o istnieniu
jakiego nadwidzenia, o moliwociach nagych - poza wszelk wiadomoci (tego
nie naley da od sierantw) - zetkni z absolutem, w porwnaniu z ktrymi
zwyke jasnowidzenie, kameralna inteligencja na wp wypalonego papierosa o
trzeciej nad ranem znaczyy mniej ni zdolno widzenia kreta?
Opowiedzia to wszystko Madze, ktra obudzia si przytulona do niego,
mruczca i senna. Otworzya oczy, zamylona.
- Ty nie mgby - powiedziaa - za duo si zastanawiasz, a potem nic nie
robisz.
- Wierz w zasad, e namys musi poprzedza dziaanie, gupotko.
- Wierzysz w zasad... - powiedziaa Maga. - Ale skomplikowane... Ty jeste
jak wiadek, jak taki, co idzie do muzeum i patrzy na obrazy. To znaczy, e obrazy s
tutaj, a ty jeste w muzeum, rwnoczenie daleko i blisko. Ja jestem obraz.
Rocamadour jest obraz. Etienne jest obraz. Mylisz, e jeste w tym pokoju, ale nie
jeste. Patrzysz na pokj, ale ci w nim nie ma.
- Mogaby zakasowa witego Tomasza - powiedzia Oliveira.
- Dlaczego witego Tomasza? - zapytaa. - Tego idiot, ktry musia zobaczy,
eby uwierzy?
2 Animula vagula blandula (ac.) - duszka bdna i przelotna. (Wiersz, przypisywany cesarzowi Hadrianowi, napisany w
obliczu mierci, w ktrym wyrazi on swoj niewiar w istnienie duszy)
-
- Tak, kochanie - powiedzia mylc, e w rezultacie wymieni odpowiedniego
witego. Szczliwa, ona, ktra moga wierzy nie widzc, ktra bya w harmonii z
trawieniem, z cigoci ycia. Szczliwa, ona, ktra bya wewntrz pokoju, ktra
miaa prawo obywatelstwa we wszystkim, czego si tkna, ktra wspya - ryba
pynca z prdem, li na drzewie, chmura na niebie, obraz w wierszu. Ryba, li,
chmura, obraz... Dokadnie to, chyba eby...
(84)
-
4
Tak to zaczli wczy si po mitycznym Paryu, kierujc si znakami, ktre
dawaa im noc, wypeniajc marszruty zrodzone ze zdania jakiego kloszarda, z
facjatki owietlonej w gbi ciemnej uliczki, zatrzymujc si na intymnych placykach,
by si caowa na awce albo oglda klasy, dziecinny rytua kamykw i
podskakiwa na jednej nodze, prowadzcy do Nieba. Maga opowiadaa o swoich
przyjacikach ze szkolnych lat w Montevideo, o jakim Ledesmie, o swoim ojcu.
Oliveira sucha od niechcenia, troch zasmucony, e nie jest w stanie tym si
zainteresowa; Montevideo to byo to samo, co Buenos Aires, a e czu konieczno
utwierdzenia si w swoim zerwaniu (co na przykad porabia ten wczga Traveler, w
co te zdy si wplta od jego wyjazdu? A co gupia Gekrepten? Co kawiarnie w
rdmieciu?), sucha wic z nonszalancj, rysujc co gazk na kamieniu, podczas
gdy Maga wyjaniaa, dlaczego Champ i Graciela to byy dobre dziewczynki, i jak jej
byo przykro, e Luciana nie odprowadzia jej na statek, Luciana bya snobk, a tego
ona nic bya w stanie znie u nikogo.
- Co rozumiesz pod snobk? - zapyta Oliveira bardziej zainteresowany.
- No - powiedziaa Maga schylajc gow z wyrazem kogo, kto przeczuwa, e
powie gupstwo - ja jechaam trzeci... Ale myl, e gdybym jechaa drug, Luciana
przyszaby mnie odprowadzi.
- Najlepsza definicja, jak kiedykolwiek syszaem - powiedzia Oliveira.
- No i by Rocamadour... - powiedziaa Maga.
W ten to sposb Oliveira dowiedzia si o egzystencji Rocamadoura, ktry w
Montevideo nazywa si skromnie Carlos Francisco. Maga nie miaa zamiaru
wyjawia zbyt wieu szczegw na temat jego pochodzenia poza tym, e nie zgodzia
si na skrobank, czego wanie zaczynaa aowa.
- Chocia waciwie nie auj... problem raczej ley w tym, jak teraz uoy
ycie. Madame Irne jest bardzo droga, no i musz bra lekcje piewu, to wszystko
kosztuje...
Maga nie wiedziaa dokadnie, dlaczego przyjechaa do Parya, i Oliveira
zaczyna podejrzewa, e przy niewielkiej omyce biletowo-wizowej rwnie dobrze
byaby wyldowaa w Singapurze czy Capetown. Wane byo, eby wyjecha z
Montevideo, stan twarz w twarz z tym, co skromnie nazywaa yciem. Do plusw
Parya zaliczaa fakt, e umiaa troch po francusku (raczej w stylu Szkoy Jzykw
-
Pitmana) i e mona tu byo oglda najlepsze obrazy, najlepsze filmy, die Kultur w
jej najszlachetniejszych przejawach. Oliveir wzruszaa cao tej panoramy
(jakkolwiek sprawa Rocamadoura peszya go, cho sam nie wiedzia dlaczego) i
myla o swoich wytwornych przyjacikach z Buenos Aires, niezdolnych pojecha
dalej ni do Mar del Plata, mimo metafizycznego wprost godu dowiadcze mi-
dzyplanetarnych. Ta smarkata, w dodatku z dzieckiem na rku, adowaa si do
trzeciej klasy i jechaa do Parya studiowa piew, bez grosza w kieszeni. Jakby tego
byo mao, jeszcze jego uczya, jak naley patrze i widzie, uczya bezwiednie, po
prostu swoim sposobem nagego zatrzymywania si na ulicy, aeby spojrze w
podwreczko, na ktrym nie byo nic, tylko zielonkawe wiato gdzie w gbi, a
potem przemkn si chykiem - nie chcc zaczyna z konsjerk - i obejrze jak
star figur, czasem studzienk poros bluszczem, czasem nic, czasem zniszczone
bruki z kocich bw, omszae ciany, odpoczywajcego w cieniu staruszka, odwieczne
nieuniknione koty miau-miau kitten kat chat cat gato gatto, szare i biae, i czarne, i
prgowane, wacicieli czasu i letnich pyt kamiennych - nieodmiennych przyjaci
Magi, ktra umiaa askota je po brzuszkach i przemawia do nich jzykiem
gupawo-tajemniczym, umawiajc si z nimi, radzc, przestrzegajc. Idc z ni
Oliveira nagle zamyla si; nic nie pomagao irytowanie si na Mag, zawsze jej si
wywracay kufle z piwem albo wycigaa nog spod stolika w taki sposb, e kelner
potyka si i zaczyna kl. By szczliwy, cho stale rozzoszczony, bo niczego nie
robia jak naley i ignorowaa cyfry i rachunki; natomiast nieoczekiwanie wpadaa w
zachwyt nad skromnym ogonkiem przy trjce albo zatrzymywaa si na rodku ulicy
(czarny renault hamowa o dwa metry od niej, a szofer wysuwa gow wymylajc jej
od kurw pikardyjskim akcentem), jakby widok z jezdni na daleki Panteon by
nieporwnanie lepszy ni z chodnika. I tym podobne rzeczy.
Oliveira zna ju Perica i Ronalda. Maga przedstawia go Etienne'owi, przez
ktrego z kolei pozna Gregoroviusa; Klub Wa formowa si podczas wieczorw na
Saint-Germain-des-Pres. Wszyscy z miejsca akceptowali Mag jako obecno
nieuniknion i naturaln, jakkolwiek zocili si, bo musieli jej tumaczy niemal
wszystko, co byo na tapecie, nie mwic ju o tym, e nie umiaa przyzwoicie
manewrowa widelcem i natychmiast rozrzucaa wier kilo frytek, ktre przewanie
ldoway na wosach jedzcych przy ssiednich stolikach, trzeba wic byo ich
przeprasza, jej za wymyla. Maga le si czua w grupie i Oliveira wiedzia, e
wolaa widywa si oddzielnie z poszczeglnymi czonkami klubu, spacerowa z
-
Etienne'em lub Babs, ktrych wcigaa do swojego wiata, wcale nie majc zamiaru
ich wciga, ale wcigaa, poniewa ci ludzie nie marzyli o niczym innym, jak tylko o
tym, eby wyskoczy z normalnych kolein autobusu lub historii, i w taki lub inny
sposb wszyscy byli jej w kocu wdziczni, chocia przy lada okazji wymylali jej od
ostatnich. Etienne, pewny siebie jak pies albo jak skrzynka pocztowa, blad jak papier,
gdy Maga wyjedaa z tym, co myli o jego ostatnim obrazie, ale nawet Perico zgadza
si, e jako kobieta Maga jest absolutnie prima. Tygodnie czy te miesice (liczenie
dni jako nie wychodzio Oliveirze, by szczliwy - ergo bez przyszoci) azili i azili
po Paryu ogldajc, co si dao, czekajc na to, co miao nastpi, kochajc si i
kcc, wszystko to jakby na marginesie ycia, wiadomoci z gazet, obowizkw
rodzinnych, jakichkolwiek zobowiza finansowych czy te moralnych.
- Puk. Puk.
- Zbudmy si - mwi nieraz Oliveira.
- Po co? - odpowiadaa Maga patrzc z Pont-Neuf na pynce barki. - Puk. Puk.
Masz ptaszka w gowie, puk, puk, cay czas ci dziobie, eby mu da troch
argentyskiego jedzenia. Puk, puk.
- No, ju dobrze - zrzdzi Oliveira - ja nie jestem Rocamadour. Skoczy si na
tym, e zaczniemy mwi po gliglisku do subiektw i konsjerek; dopiero bdzie
zabawa. Popatrz na tego faceta, co idzie z t czarnulk.
- Znam j, pracuje w kafejce na rue de Provence. Lubi dziewczynki, biedny
facet ley.
- A co? Podrywaa ci?
- No... Ale mimo to zaprzyjaniymy si, daam jej moj pomadk, a ona mnie
ksieczk niejakiego Retef... nie czekaj, Retif...
- Dobra ju rozumiem. No to pooya si z ni? To musi by interesujce dla
takiej kobiety jak ty.
- A ty chodzie do ka z mczyznami, Horacio?
- Jasne. Oczywicie eksperymentalnie...
Maga spojrzaa na niego spod oka, podejrzewajc, e z niej kpi, a wszystko
przez to, e rozzoci si o ptaszka w gowie puk, puk, o ptaszka, co go prosi o
argentyskie jedzenie. Wic rzucia si na niego ku zdumieniu maestwa kroczcego
po rue Saint-Sulpice, targajc go za wosy wrd artw, musia trzyma j za rce,
oboje wybuchnli miechem, maestwo patrzyo na nich, on zaledwie wac si na
umiech, bo ona zbyt bya zgorszona takim zachowaniem.
-
- Masz racj - zeznawa skruszony Oliveira - jestem nieuleczalny. Po co gada o
budzeniu si, kiedy tak dobrze jest spa.
Zatrzymywali si przed wystaw, eby zobaczy tytuy ksiek. Maga zaczynaa
zadawa pytania kierujc si kolorem okadek, ksztatem. Naleao usytuowa
Flauberta, powiedzie, e Montesquieu, wytumaczy, jak i co Raymond Radiguet,
objani, kim by niejaki Teofil Gauthier. Suchaa mac palem po szybie. Ptaszek w
gowie chce, eby mu da argentyskiego jedzenia, myla Oliveira suchajc samego
siebie. - Matko moja, ja nieszczliwy.
- Nie rozumiesz, e tak nic si nie nauczysz? - mwi wreszcie. - Chcesz
ksztaci si na ulicy, kochanie? To niemoliwe. Zaabonuj sobie lepiej Readers
Digest.
- No wiesz, to wistwo...
- Ptaszek w gowie! - decydowa Oliveira. Nie ona, on. Ale co ona miaa w
gowie? Powietrze czy moe mamayg? Nic, co by wzbudzao szacunek. Nie gowa
bya jej mocn stron.
Zamyka oczy i trafia do celu - myla. - Strzelanie z uku systemem Zen. Ale
trafia, bo nie wie, e wanie to jest system. Ja natomiast... Puk, puk. I tak leci...
Kiedy Maga pytaa o rzeczy w rodzaju filozofii Zen (mogo si to atwo zdarzy
w klubie, gdzie mwio si o tsknotach, prawdach tak dalekich, e mona je byo
uzna za fundamentalne, o rewersach medali, zawsze o tej drugiej stronie ksiyca),
Gregorovius wysila si, by wytumaczy jej pocztki metafizyki, podczas gdy Oliveira
pociga pernoda i patrzy na nich ubawiony. Byo bezsensem chcie wytumaczy
cokolwiek Madze. Fauconnier mia racj; dla ludzi w jej stylu tajemnica zaczynaa si
w chwili wyjaniania jej. Maga suchaa wykadu o immanencji i transcendencji i
otwieraa swoje przeliczne oczy, ktre unieszkodliwiay ca metafizyk
Gregoroviusa. W kocu dochodzia do wniosku, e zrozumiaa ide Zen i wzdychaa
zmczona. Jeden Oliveira zdawa sobie spraw, e ona i tak pochyla si w kadej
chwili nad tymi wielkimi ponadczasowymi tarasami, ktrych oni szukaj za pomoc
wysilonej dialektyki.
- Nie ucz si tych idiotycznych teorii - radzi jej. - Po co bdziesz kada okulary,
skoro masz dobry wzrok...
Ale Maga bya nieufna. Straszliwie podziwiaa Oliveir i Etienne'a, zdolnych do
dyskutowania trzy godziny bez przerwy. Naokoo nich byo zakrelone kredowe koo,
chciaa wej do koa, zrozumie, dlaczego pocztek nieokrelono-ci jest tak wany w
-
literaturze, dlaczego Morelli, o ktrym tyle gadali, ktrego tak podziwiali, pragn, by
jego ksika bya szklan kul, w ktrej mikro- i makrokosmos zczyyby si w jak
jedn, wszystko unicestwiajc wizj.
- Tego ci nie mona wytumaczy - mwi Etienne. - To jest Meccano Nr 7, a ty
zaledwie jeste przy Nr 2.
Maga robia si smutna, podnosia li lecy na brzegu chodnika, aby z nim
chwil porozmawia, przesuwaa nim po wntrzu rki, kada go na plecach albo na
brzuszku, czesaa go, wreszcie usuwaa misz zostawiajc tylko unerwienie, delikatn
zielon zjaw, ktra rysowaa si na jej skrze. Etienne wyrywa go jej gwatownie i
oglda pod wiato. Za takie pomysy podziwiali j, troch zawstydzeni, e s w
stosunku do niej zbyt brutalni, ona za korzystaa z tego, eby przymwi si o nowe
p litra, a jeeliby mona, to jeszcze i o par frytek.
(71)
-
5
Pierwszy raz to by hotel na rue Valette, spacerowali bez celu zatrzymujc si
po starych bramach: gorzki jest poobiedni deszcz i trzeba byo co wymyli przeciw
temu lodowatemu kurzowi, przeciw paszczom pachncym gum. Maga przytulia si
do Oliveiry, spojrzeli po sobie, HOTEL, stara za brudnym kontuarem powitaa ich ze
zrozumieniem, c innego mona byo robi w tak pogod? Kulaa, strach byo
patrze, jak zatrzymywaa si na kadym stopniu, aeby podcign chor nog,
znacznie grubsz od tamtej zdrowej, jak powtarzaa ten manewr przez cztery pitra.
Pachniao mydem toaletowym, zup, na dywan w przejciu kto wyla jaki niebieski
pyn, ktry rozla si w form skrzyde. W pokoju byy dwa okna, czerwone firanki
pocerowane i pene at, do miejsca, gdzie stao pokryte t kap ko, wilgotne
wiato przenikao niby anio.
Maga postanowia odegra rodzajow scen, usiada koo okna, udajc, e
wyglda na ulic, podczas gdy Oliveira sprawdza zasuwk. Wida miaa jaki z gry
przygotowany schemat tych spraw, a moe zawsze ukaday jej si podobnie, najpierw
zostawiao si torebk na stole, szukao papierosw, patrzyo przez okno, palc
zacigao si gboko dymem, robio si jak uwag na temat tapet, zostawiajc
chopu potrzebny czas oraz inicjatyw.
W jakiej chwili oboje wybuchnli miechem; to byo zbyt gupie... ta kapa,
cinita w kt, pozostaa pod cian niby nieruchoma kuka.
Nauczyli si porwnywa kapy, drzwi, lampy, firanki. Pokoje w pitym
arrondissement byy lepsze ni w szstym, w sidmym nie mieli szczcia, zawsze co
im przeszkodzio, pukanie do drzwi, jakie huki w ssiednim pokoju, ponuro wyjce
rury. Ju wtedy Oliveira opowiedzia Madze histori Troppmanna, suchaa tulc si
do niego, bdzie trzeba przeczyta opowiadanie Turgieniewa, nie do wiary, ile przez te
dwa lata trzeba bdzie przeczyta (dlaczego akurat dwa, nie mia pojcia); innego dnia
to by Petiot, innego Weidmann, jeszcze innego Christie, hotele prawie zawsze
zachcay go do mwienia o zbrodniach, ale i Mag ogarniay nagle fale powagi, z
oczami utkwionymi w sufit informowaa si czy malarstwo sjeneskie byo a tak
wspaniae, jak twierdzi Etienne, czy nie naleaoby zacz oszczdza na adapter i
nagrania Hugo Wolfa, ktrego czasami nucia, przerywajc w poowie, zagubiona i
za.
-
Oliveira lubi sypia z Mag, bo nie byo dla niej waniejszej rzeczy, jakkolwiek,
w jaki niezrozumiay sposb, znajdowaa si rwnoczenie niejako pod poziomem
wasnej rozkoszy, dosigaa jej na krtk chwil zaledwie i czepiaa si jej
rozpaczliwie, chcc j przeduy - to byo, jakby kto budzc si, pozna nagle swoje
prawdziwe imi - po czym znowu opadaa w stref pen mroku, co zachwycao
Oliveir, nie ufajcego doskonaociom. Maga natomiast rzeczywicie cierpiaa,
wracajc do swoich wspomnie, do mylenia o tym, czego podwiadomie
potrzebowaa, cho nie chciaa myle, wtedy trzeba byo caowa j, podnieca do
dalszej gry, a kiedy ju inna, ju pogodzona, nagle wykwitaa pod nim, porywaa go,
oddajc mu si frenetycznie, jak zwierz, z oczami uciekajcymi, z konwulsyjnie
wykrconymi rkami, mityczna i dzika, statua toczca si z gry, szarpica czas
pazurami wrd czkawki, wrd nie koczcego si jku. Ktrej nocy wbia w niego
zby, ugryza go w rami do krwi za to, e oddala si od niej, troch zagubiony, i
wtedy powsta midzy nimi niejasny pakt bez sw: Horacio poczu, e Maga oczekuje
od niego mierci, moe nie ona, ale co w niej, co nie byo jej wasnym przebudzonym
ja, a raczej jak ciemn form, dajc powolnego wbijania we noa,
unicestwienia, ktre by - podczas gdy leaa na wznak - kazao zapa si gwiazdom
na niebie, a wszechwiat zwrcio pytaniom i przeraeniom.
Tylko tamtym razem, niby mityczny matador, dla ktrego zabija znaczyo
zwraca byka morzu, morze za niebu, zadrczy j w czasie dugiej nocy, do ktrej nie
wracali wicej w rozmowie, zmieni j w Pazyfae, otworzy i posiad jak chopca,
upokorzy jak najndzniejsz z kurw, wznis do gwiazd i trzyma w ramionach
pachnc krwi, kac jej pi nasienie cieknce po ustach niby wyzwanie rzucone
Logosowi, wysczy kady cie z jej brzucha, z jej bioder, a potem wznis si do
twarzy, aby namaci j ni sam, w tym ostatnim akcie wtajemniczenia, ktre tylko
mczyzna moe da kobiecie. Rozjtrzy j do ostatka skr, wosami, lin, odebra
reszt jej wspaniaych si, cisn ni o poduszki, o przecierada, i usysza jak pacze
ze szczcia z twarz przy jego twarzy, ktr nowy papieros wydobywa z mroku
hotelowego pokoju.
Pniej zatroska si, e poczuje si zbyt obdarowana, e igraszki wznios si
na szczebel witoci. Przede wszystkim obawia si tej specyficznej formy
wdzicznoci, ktra niepostrzeenie zmienia si w przywizanie. Nie chcia, aeby
niezaleno - jedyny ubir pasujcy do Magi - zagubia si w skwapliwej kobiecoci.
Uspokoi si, kiedy Maga, przenoszc si na paszczyzn kawy i bidetu, okazaa swoje
-
kompletne zagubienie: w zbrutalizowan tej nocy bez reszty, w otoczon przez
porowat, pulsujc, wszechogarniajc przestrze, pierwsze jego sowa powinny byy
uderzy jak bicze; tymczasem powrt jej w stref ka (obraz wzrastajcej
konsternacji, pragncej zneutralizowa si za pomoc umiechw i niepewnych
nadziei) w peni go zadowoli. Przyjwszy, e jej nie kocha, przyjwszy, e pragnienie
wyczerpie si (bo nie kocha jej, a pragnienie si wyczerpie), postanowi unika
wszelkiego namaszczenia w tych igraszkach.
W cigu dni, tygodni, miesicy, kady pokj hotelowy i kady plac, kada poza
miosna i kady wit w kafejce koo hal stay si okrutnym cyrkiem, pen zimnej
przytomnoci, wywaon, acz subteln operacj.
Na dalszym etapie tej drogi okazao si, e Maga rzeczywicie czekaa na mier
z jego rki, mier, ktra miaa by mierci feniksa, dopuszczeniem jej do obrad
filozofw, czyli rozmw w Klubie Wa; Maga chciaa uczy si, chciaa by wy-kszta-
co-na, Horacio by wymarzonym, powoanym, wybranym na kapana; uznawszy, e w
trakcie rozmowy nie byli w stanie si spotka, tak byli rni i tak odmienne sprawy
ich zajmoway (to wiedziaa, to rozumiaa a zanadto dobrze), jedynie w mierci
naprawd mogli by razem, jedynie w mierci pord mioci miaa szans mu
sprosta; tam, pod niebem hotelowych pokoi, byli rwni, byli nadzy, i tam dopiero
mogo dokona si prawdziwe zmartwychwstanie feniksa. Kiedy dawic j rozkosz,
patrzy na ni ekstatycznie, jakby dopiero teraz j pojmowa, dopiero teraz j
przyjmowa jako swoj, przeciga j na swj brzeg.
(81)
-
6
Technika polegaa na oznaczeniu tylko dzielnicy i pory. Lubili wyzywa los,
ryzykowa, e nie spotkaj si i spdz dzie zasmuceni w kawiarni lub na jakim
placu, czytajc jedn ksik wicej. Teoria jednej ksiki wicej naleaa do
Oliveiry, Maga przeja j wycznie przez osmoz, w rzeczywistoci dla niej bya to
bowiem zawsze jedna ksika mniej, jak gdyby musiaa zaspokoi olbrzymie
pragnienie i w nieograniczonym (sytuujcym si midzy trzema a picioma latami)
okresie czasu przeczyta opera omnia Goethego, Homera, Dylana Thomasa,
Mauriaca, Faulknera, Baudelaire'a, Roberta Arlta, witego Augustyna i tych
wszystkich, ktrych nazwiska zaskakiway j w czasie klubowych konwersacji. Na co
Oliveira odpowiada pogardliwym wzruszeniem ramion i zaczyna mwi o
deformacjach znad La Paty, o rasie czytelnikw full-time, o bibliotekach penych
przemdrzaych bas-bleu, niewiernych ani socu, ani mioci, o domach, z ktrych
wo farby drukarskiej wygonia wesoy zapach czosnku. W owym czasie sam niewiele
czyta, zajty patrzeniem na drzewa, sznurkami lecymi na ziemi, pokymi
filmami z iluzjonu i kobietami z Dzielnicy aciskiej. Jego nieokrelone cigoty
intelektualne rozaziy si w bezpoytecznych medytacjach, tak e kiedy Maga prosia
go o pomoc, pytaa o jak dat, wytumaczenie, robi to niechtnie, jak co
niepotrzebnego. Bo ty to ju wiesz - mwia dotknita. Wtedy wykazywa jej rnic
pomidzy wiedzie a rozumie i proponowa wiczenie si w samodzielnym
myleniu, czego nie chciaa; doprowadzao j to do rozpaczy.
Zgodni, e na tym terenie nie spotkaj si nigdy, umawiali si w miecie i
prawie zawsze si spotykali, a spotkania te byy nieraz tak nieprawdopodobne, e po
raz nie wiem ktry Oliveira zastanawia si nad teori prawdopodobiestwa, nicujc
j na wszystkie strony.
Byo niemoliwe, eby Maga zdecydowaa si skrci na rue de Vaugirard
akurat w tym samym momencie, w ktrym on o pi ulic dalej rezygnowa z pjcia
prosto ulic de Buci i bez adnego powodu skrca w kierunku rue Monsieur-le-
Prince, wlokc si powoli a do chwili, gdy nagle poznawa j przed jak witryn,
zatopion w kontemplacji wypchanej mapki.
Siedzc w kawiarni, drobiazgowo rekonstruowali swoje marszruty, nage
zwroty, usiujc wytumaczy je - zawsze bezskutecznie - telepati. Bo przecie udao
im si spotka w labiryncie ulic (to udawao im si prawie zawsze!), wic miali si do
-
rozpuku, przekonani, e s obdarzeni jak nadprzyrodzon si, Oliveir fascynoway
bzdury, ktre plota Maga, jej spokojna pogarda dla najelementarniejszych wylicze.
To, co dla niego byo analiz prawdopodobiestwa, kwesti wyboru lub po prostu
rdkarstwem - dla niej zmieniao si zawsze w fatalizm.
- A gdyby mnie nie bya spotkaa? - pyta.
- No, ale ci wanie spotkaam...
Niewytumaczalnie odpowied unieszkodliwiaa pytanie, wykazywaa ubstwo
jego logicznych spryn. Po takim zdarzeniu Oliveira czu si zdolniejszy do walki z jej
przesdami na temat lektur, Maga za - paradoksalnie - buntowaa si przeciw jego
pogardzie dla szkolnych wiadomoci.
Tak to sobie yli Punch i Judy, przycigajc si i odpychajc jak naley, o ile nie
chce si, aby mio stwardniaa na metal albo zmienia si w romans bez sw. Ale
mio, takie sowo...
(7)
-
7
Dotykam twoich ust, palcem dotykam brzegu twoich ust, rysuj je tak, jakby
wychodziy spod mojej rki, jakby po raz pierwszy twoje usta miay si otworzy, i wy-
starczy, bym zamkn oczy, aby zmaza to wszystko i zacz od nowa; za kadym
razem tworz usta, ktrych pragn, usta wybrane pord wszystkich, w absolutnej
wolnoci przeze mnie wybrane, aby moja rka narysowaa je na twojej twarzy, a ktre
przez niezrozumiay dla mnie przypadek dokadnie odpowiadaj twoim ustom,
umiechajcym si pod moimi palcami.
Patrzysz na mnie, patrzysz na mnie z bliska, jeszcze bardziej z bliska, oczy
powikszaj si, zbliaj do siebie, nakadaj jedno na drugie, cyklopi patrz sobie w
oczy czc oddechy, usta odnajduj si i agodnie walcz gryzc si w wargi, leciutko
opierajc jzyki o zby, igraj wrd tego terenu, gdzie przelewa si tam i z powrotem
powietrze, pachnce starymi perfumami i cisz. Wtedy moje rce zanurzaj si w
twoich wosach, pieszcz powoli gb twych wosw, podczas gdy caujemy si,
jakbymy mieli usta pene kwiatw czy te ryb o szybkich ruchach, o wieym
zapachu.
I jeeli caujemy si a do blu - jest to sodycz, a jeeli dusimy si w krtkim,
gwatownym, wsplnie schwyconym oddechu - ta sekundowa mier jest pikna.
Jedna tylko jest lina, jeden zapach dojrzaego owocu, kiedy czuj, jak drysz
koo mnie niby ksiyc odbijajcy si w wodzie.
(8)
-
8
Po poudniu chodzilimy oglda ryby przy Quai de la Mgisserie, w marcu,
miesicu-lamparcie, jeszcze rzyczajonym, ale ju poconym socem, w ktre czer-
wie wczaa si codziennie mocniej. Idc chodnikiem po stronie rzeki, obojtnie
mijajc bukinistw, od ktrych nic nie dostanie si bez pienidzy, oczekiwalimy
chwili, gdy dojrzymy wielkie soje (szlimy wolno, opniajc spotkanie) soje,
wszystkie stojce w socu, a w nich - jakby zawieszone w przestrzeni, setki rowych
i czarnych ryb, spokojnych ptakw w ich kulistym powietrzu. Absurdalna rado
chwytaa nas wp, piewaa, cignc mnie, aby przej na drug stron ulicy, aby
wnikn do wiata wiszcych w powietrzu ryb.
Wystawiaj te soje, te mae akwaria na ulic, i pord turystw,
zaciekawionych dzieci i pa zbierajcych egzotyczne osobliwoci (550 francs pice)
stoj tam na socu zamknite przestrzenie wodne, ktre soce miesza z powietrzem,
one za, ptaki rowe i czarne, wirujc agodnie, tacz w maym kawaku powietrza,
powolne, zimne ptaki. Patrzylimy na nie, bawic si przyblianiem oczu do szka,
przylepianiem do niego nosw, irytowaniem starych handlarek uzbrojonych w siatki
do owienia waek, za kadym razem mniej rozumiejc, czym jest ryba, a przez owo
mniej rozumiejc zbliajc si do nich, ktre nie rozumiej take. Uwalnialimy je
ze sojw, rwnie im bliscy, jak nasza przyjacika, sprzedawczyni z drugiego sklepu
od Pont-Neuf, ktra kiedy wyznaa ci: Zabija je zimna woda. Zimna woda - jakie to
smutne... - Ja za mylaem o pokojwce z hotelu, ktra dawaa mi rady na temat
paproci: Nie naley podlewa jej, trzeba podstawi spodeczek z wod pod doniczk,
wtedy, jak jej chce si pi - to pije, a jak jej si nie chce, to nie pije... I mylelimy o
tej nieprawdopodobnej rzeczy, ktr przeczytalimy, e ryba, samotna w swoim soju
- smutnieje, a kiedy jej woy lusterko - znw robi si wesoa...
Wchodzilimy do sklepw, gdzie delikatniejsze gatunki miay specjalne
akwaria z termometrami i czerwonymi robaczkami. Wrd okrzykw, ktre
wzbudzay wcieko handlarek, pewnych, e nic u nich nie kupimy, 550 francs
pice, odkrywalimy ich obyczaje, mio, ksztaty. Czas rozpywa si jak czekolada,
jak pomaraczowy krem z Martyniki, w czas, w ktrym upijalimy si metaforami,
analogiami, szukajc drogi. Ta ryba - to zupenie Giotto, pamitasz? A te dwie, co si
tam bawi - jak pieski z jaspisu; a ta - podobna do cienia fioletowej chmury...
Odkrywalimy, jak ycie umieszcza si w formach pozbawionych trzeciego wymiaru;
-
e znikaj, jeli ustawiaj si przodem, zostawiajc w wodzie najwyej row,
nieruchom, prostopad kreseczk. Jeden ruch petw - i znowu s, z oczami, wsami,
petwami i brzuchem, z ktrego czasem wypywa, a potem chwieje si w wodzie, nie
mogc si oderwa, przejrzysta tasiemeczka ekskrementw - ciar, ktry kadzie si
nage midzy nami, wyrywa je z ich obrazkowej doskonaoci, kompromituje, eby
zastosowa jedno z tych wielkich sw, ktrych tyle si wszdzie ostatnio uywa.
(93)
-
9
Ulic de Varennes doszli a do rue Vaneau. Myo, a Maga jeszcze mocniej
uwiesia si u ramienia Oliveiry, przytulia si do jego nieprzemakalnego, pachncego
zimn zup paszcza. Etienne i Perico rozmawiali o moliwoci objaniania wiata
poprzez malarstwo i sowo. Znudzony, Oliveira obj Mag wp. To take mogo by
tumaczenie; rka obejmujca czyj tali ciep i szczup; idc czuo si delikatn
gr mini, niby jzyk monotonny i uporczywy, jaki uparty Berlitz: Ko-cham, ko-
cham, ko-cham. Nie wytumaczenie: po prostu czasownik ko-cha, ko-cha. A potem
zawsze kopulacja - pomyla gramatycznie. Gdyby Maga moga zrozumie, jak nagle
rozwcieczaa go ulego w stosunku do wasnego pragnienia, posuszestwo samo-
tne i niepotrzebne - powiedzia poeta, taka ciepa kibi, wilgotne wosy tu obok jego
policzka, sposb la Toulouse-Lautrec, w jaki sza tulc si do niego.
Na pocztku bya kopulacja. Gwaci - to znaczy tumaczy, tyle e nie zawsze
vice versa. Odkry system anty-tumaczeniowy, eby ,,ko-cham, ko-cham byo na
przykad piast u koa... A czas? Wszystko powraca, nie ma absolutu. Potem mona
je czy te poci, wszystko musi wrci do krytycznego punktu wyjcia.
Pragnienie co kilka godzin, niby nie tak bardzo rne, a za kadym razem co
innego: puapka czasu w celu tworzenia zudze. Mio jak ogie, ponc wiecznie w
rozpamitywaniu Wszystkiego. Ale natychmiast wpada si w egzaltowany styl.
- Tumaczy, tumaczy - zrzdzi Etienne. - Jeeli czego nie nazwiecie, to
nawet tego nie widzicie. To si nazywa dom, a to si nazywa pies, jak zwyk mawia
ten facet z Duino. Suchaj, Perico, trzeba pokazywa, a nie tumaczy. Maluj, ergo
jestem.
- Co pokazywa? - zapyta Perico Romero.
- Jedyne uzasadnienia naszej egzystencji.
- To zwierz uwaa, e istnieje tylko wzrok i to, co mu si zawdzicza -
zauway Perico.
- Malarstwo jest nie tylko produktem wzroku - powiedzia Etienne. - Ja maluj
caym sob, w tym sensie nie jestem tak daleki od twojego Cervantesa czy Tirsa de...
nie wiem skd. Co mnie wcieka, to ta mania tumacze; Logos rozumiane wycznie
jako sowo.
- Et cetera - wtrci rozdraniony Oliveira. - Mwicie o zmysach, a wasza
rozmowa brzmi jak dialog guchych.
-
Maga przytulia si do niego mocniej. Teraz ta wyjedzie z jak bzdur -
pomyla Oliveira. - Najpierw musi si otrze, zdecydowa si epidermicznie. Poczu
pene pretensji rozczulenie, co ju w zaoeniu tak sprzecznego, e powinno byo by
sam prawd. Trzeba by wynale sodki policzek, pieszczotliwego kopniaka. Ale c,
na tym wiecie nie odkryto jeszcze ostatecznych syntez. Ma racj Perico. Wielki Logos
czuwa. Szkoda, przydaoby si na przykad miociobjstwo, prawdziwe czarne
wiato, antymateria, ktra tyle daje do mylenia Gregoroviusowi.
- Gregorovius nie przyjdzie na pyty? - zapyta. Perico by zdania, e tak,
Etienne by zdania, e Mondrian...
- Popatrz no, bracie, na Mondriana - mwi. - Przy nim nie licz si adne
magiczne znaki Klee. Klee igra z przypadkiem, korzysta z dobrodziejstw kultury, ale
czyst wraliwo moe zaspokoi tylko Mondrian, bo Klee wymaga kupy innych
rzeczy; przerafinowany i dla przerafinowanych, prawdziwy Chiczyk. Mondrian
maluje absolut: stajesz sobie naprzeciwko zupenie nagi, i jedno z dwojga: widzisz
albo nie widzisz. Przyjemnostki, askotki, aluzje, przeraenia i rozkosze s zupenie
zbdne.
- Rozumiesz, o co mu idzie? - spytaa Maga.
- Wydaje mi si, e jest niesprawiedliwy w stosunku do Klee.
- Ani sprawiedliwo, ani niesprawiedliwo nie maj tu nic do roboty - odpar
znudzony Oliveira. - On chce co innego powiedzie. Nie traktuj od razu wszystkiego
jako sprawy osobistej.
- Ale dlaczego mwi, e te wszystkie cudowne rzeczy s niepotrzebne
Mondrianowi?
- Mwi, e w gruncie rzeczy malarstwo la Klee wymaga doktoratu z literatury,
a w najgorszym razie z poezji, a Mondrian uczy mondrianizowa, i ju.
- Wcale nie o to chodzi - powiedzia Etienne.
- Wanie, e o to - powiedzia Oliveira. - Podug ciebie ptno Mondriana jest
samowystarczalne. Ergo potrzebuje bardziej twojej niewinnoci ni twojego
dowiadczenia. Mwi o rajskiej niewinnoci, nie o gupocie. Caa twoja metafora o
staniu nago naprzeciw obrazu a mierdzi preadamizmem. Jakkolwiek brzmi to jak
paradoks, Klee jest o wiele skromniejszy, bo wymaga wielorakiego wsplnictwa pa-
trzcego, nie jest samowystarczalny. W gruncie rzeczy Klee jest historyczny, a
Mondrian pozaczasowy. A ty przepadasz za absolutami. Dobrze ci odczytaem?
-
- Nie - odpar Etienne. - C'est vache comme il pleut3.
- Mowa - zauway Perico. - Ten kurewski Ronald rzeczywicie mieszka u
cholery.
- Chodmy prdzej - powiedzia Oliveira naladujc czysto hiszpaski akcent -
rzecz w tym, aeby uchroni nasze ciaa przed nadchodzcym ddem.
- Ju wol deszcz i twoje normalne argentyskie gadanie. Umie sobie popada
w Buenos Aires, co, coo?
- Absolut... - Maga kopaa kamyk z kauy do kauy. - Horacio, co to jest
absolut?
- To s chwile, kiedy co osiga maksimum swoich wymiarw, swojej
gbokoci, swojego zasigu, swojego sensu i staje si kompletnie nieinteresujce.
- Idzie Wong - przerwa Perico. - Chiczyk la zupa z wodorostw.
Niemale rwnoczenie spostrzegli Gregoroviusa, wyaniajcego si zza rogu
rue de Babylone, z nieodczn, wypchan ksikami teczk. Razem z Wongiem
przystanli pod latarni (wygldao to jakby wsplnie brali prysznic) witajc si z
ostentacj. W bramie domu Ronalda nastpio interludium zamykania parasoli,
comment a va, niech no kto wemie zapak, wiato nie dziaa, co za potworna
pogoda, oui, c'est vache, i pene zamieszania wchodzenie na gr, przerwane na
pierwszym podecie przez siedzc na stopniu, caujc si zapamitale par.
- Allez, c'est pas une heure pour faire les cons!4 - powiedzia Etienne.
- Ta gueule - odpar jaki zduszony gos - montez, montez, ne vous gnez pas.
Ta bouche, mon trsor.5
- Salaud, va6 - mrukn Etienne - to mj przyjaciel Guy Monod.
Na pitym czekali na nich pachncy tani wdk Ronald i Babs, kade ze
wiec w rku. Na znak Wonga wszyscy zatrzymali si na schodach, a blunierczy
hymn Klubu Wa zabrzmia a cappella, po czym wbiegli do mieszkania, zanim
zdyli wyjrze ssiedzi. Ronald opar si o drzwi, gronorudy, w kraciastej koszuli.
- Dom otoczony jest przez lornetki, damn it. O dziesitej wieczr zjawia si
tutaj Bg Ciszy i biada temu, co go znieway. Wczoraj wlaz tu poucza nas jaki
urzdnik. I co nam oznajmi, Babs?
- Oznajmi, e wniesiono skarg.
3 C'est vache... (franc.) - Pada ak cholera.
4 Allz, c'est pas une heure... (franc. potoczny) - Dajcie spokj, to nie pora na wygupianie si!
5 Ta gueule - montez, montez... (franc. potoczny) - odczep si - wacie, wacie na gr, nie krpujcie si. Daj buzi, skarbie.
6 Salaud, va (franc. potoczny) - precz, obuzie.
-
- A co my na to? - zapyta Ronald uchylajc drzwi, przez ktre wsun si Guy
Monod.
- A to - Babs pokazaa rzecz wymownym ruchem rki i wydaa ustami
nieprzyzwoity odgos.
- A twoja dziewczyna? - zapyta Ronald. - Nie mam pojcia; gdzie si zgubia -
odpar Guy. - Chyba si wyniosa, gupia, a tak byo dobrze na tych schodach... Wyej
te jej nie znalazem. Zreszt, co tam! Szwajcarka.
(104)
-
10
Noc nad Quartier Latin czerwone przygniatajce chmury, powietrze wilgotne,
drce jeszcze od kropel wody, popychanych przez leniwy wiatr ku maemu, le
owietlonemu oknu o brudnych szybach, z ktrych jedna, pknita, sklejona jest
kawakiem rowego plastra. Wyej, pod oowianymi rynnami, pi skulone oowiane
gobie, przykadne antychimery. Przedziurawiony oknem omszay graniastosup,
pachncy wdk i wiecami z wosku, mokrymi rzeczami i resztkami jedzenia, mizerne
atelier ceramiczki Babs i muzyka Ronalda, siedziba klubu, wyplatane krzeseka,
zblake leaki, na ziemi kawaki owkw i drutu, wypchana sowa z nadgniym
ebkiem, wulgarny, le grany motyw, stara zdarta pyta, nieustanne skrzypice
drapanie, skrobanie, skrzeczenie, rozpaczliwy saksofon, ktry jakiej nocy 28 lub 29
roku gra z lku przed wasn zgub, podtrzymywany przez instrumenty ze szkolnej
orkiestry i byle jaki fortepian. Potem jednak wczy si ostry dwik gitary, ktra
wydawaa si obwieszcza przejcie do czego innego, i nagle (Ronald uprzedzi ich
wznoszc palec w gr) kornet wzbi si ponad inne gosy i wypiewa dwie pierwsze
nuty nowego tematu, wsparty na nich niby na trampolinie; Bix da skok w samo serce,
czysty rysunek wpisa si w cisz. czc si i rozdzielajc, dwch umarych walczyo
ze sob jak bracia, Bix i Eddie Lang (ktry naprawd nazywa si Salvatore Mas-saro)
grali w pik, I'm coming, Virginia, gdzie te ley Bix - pomyla Oliveira - a gdzie
Eddie Lang, o ile mil od siebie ich dwie nicoci, ktre jakiej przyszej nocy paryskiej
miay walczy gitara przeciw trbce, din przeciw zemu losowi, jazz.
- Dobrze tu, ciemno, ciepo.
- Co za genialny wariat z tego Bixa. Nastaw Jazz me Blues, stary.
- Wpyw techniki na sztuk - powiedzia Ronald zanurzajc rce w stosie pyt,
przegldajc tytuy. - Ci sprzed longplayw mieli zaledwie trzy minuty na nagranie.
Teraz przychodzi taki cwaniak jak Stan Getz i rbie ci 25 minut przed mikrofonem,
moe pokaza co chce, wszystko, co ma najlepsze. Biedny Bix musia si zadowoli
jedn solwk i tyle; jeszcze si nie rozgrzali - ciach, i ju po krzyku. Co to musiaa by
za mka, takie nagrywanie...
- Przesadzasz - mrukn Perico. - Po prostu pisali sonety, a nie ody, zreszt
guzik si na tym wszystkim rozumiem. Przyszedem, bo ju mam potd siedzenia w
do mu nad Julianem Marias. To nie ma koca.
(65)
-
11
Gregorovius pozwoli nala sobie wdki i zacz popija maymi yczkami. Na
kominku, gdzie Babs trzymaa poczochy i butelki piwa, dopalay si dwie wiece.
Poprzez szklank Gregorovius podziwia oderwane kawaki wiec, tak obce im, tak
anachroniczne, jak kornet Bixa, wynurzajcy si z jakiego odmiennego czasu.
Przeszkadzay mu buty Guy Monoda, ktry spa na tapczanie, a moe po prostu
sucha z zamknitymi oczami. Maga, z papierosem w ustach, usiada na ziemi.
Pomienie zielonych wiec odbijay si jej w oczach. Gregorovius patrzy na ni w za-
chwycie, przypominajc sobie ulic w Morlaix o zmierzchu, wysoki wiadukt, chmury.
- To wiato jest jak pani, w cigych przypywach i odpywach, w cigym
ruchu...
- Jak cie Horacia - powiedziaa Maga. - To mu nos ronie, to maleje, nie do
wiary...
- Babs jest pasterk cieni - powiedzia Gregorovius. - Jak si ma do czynienia z
glin... Te konkretne cienie... Tu wszystko jako oddycha, nawizuj si zatracone
kontakty, muzyka pomaga, i wdka, i przyja... Na przykad te cienie na gzymsach...
Ten pokj ma puca, pulsuje... A elektryczno jest eleatyczna: raz na zawsze
unieruchomia nam cienie, ktre teraz s nierozczn czci mebli, twarzy...
Tymczasem tutaj... Niech pani spojrzy na ten gzyms, na oddech jego cienia, na t
spiral, ktra wznosi si i opada. Dawniej czowiek y wrd mikkoci nocy, wrd
jej przenikliwoci, w cigym z ni dialogu. Strachy. Co za luksus dla wyobrani.
Zoy rce odstawiajc due palce: na cianie pies otworzy pysk i zacz
porusza uszami. Maga miaa si. Wtedy Gregorovius zacz pyta j o Montevideo,
pies rozpad si nagle, bo Osip mia chwil wahania, czy aby na pewno jest
Urugwajk. Lester Young i Cansas City Six. ... (Ronald z palcem na ustach).
- Urugwaj... Dla mnie to tak dziwnie brzmi... W Montevideo musi by peno
wie i dzwonw, ktre wytopiono po bitwach. I niech pani nie mwi, e nie ma tam na
brzegach rzeki olbrzymich jaszczurek.
- Ale naturalnie - przytakna Maga - wida je, jak si jedzie autobusem do
Pocitos.
- A w Montevideo wszyscy znaj Lautreamonta?
- Lautreamonta? - zapytaa Maga.
-
Gregorovius westchn i pocign yk wdki. Lester Young - saxtenor, Dickie
Wells - puzon, Joe Bushkin - fortepian, Bill Coleman - trbka, John Simmons - kon-
trabas, Jo Jones - perkusja. Four O'clock Drag. Tak, wielkie jaszczurki, puzony nad
samym brzegiem rzeki, cigncy si blues, z pewnoci drag znaczy jaszczurka czasu,
nieskoczenie przecigajce si trwanie czwartej nad ranem. Albo zupenie co
innego. Och, Lautramont - mwia Maga, nagle co sobie przypomniawszy. - Tak,
mam wraenie, e jest bardzo znany.
- Wbrew pozorom by Urugwajczykiem.
- Rzeczywicie trudno w to uwierzy - rehabilitowaa si Maga.
- W gruncie rzeczy, Lautramont... ale Ronald si zoci, nastawi jedno ze
swoich boyszcz. Trzeba przesta gada, jaka szkoda! Albo mwmy cichutko. Niech
mi pani powie co o Montevideo.
- Oh, merde alors - przerwa Etienne patrzc na nich ze zoci. Wibrafon dra
w powietrzu, bdzi po nieznanych schodach, omija jeden stopie, przeskakiwa pi
nastpnych, zjawia si gdzie wysoko, Lionel Hampton koysa Save It Pretty
Mamma, urywa i upada, bdzc wrd szka, wirujc na czubkach palcw,
byskawiczne konstelacje, pi gwiazdek, trzy gwiazdki, dziesi, gasi je czubkiem
pantofla, chwia si z japosk parasoleczk w rku, caa orkiestra wchodzia w fina,
zagniewana trbka, ziemia, zjazd w d, woltyer na ziemi, finibus, skoczyo si.
Gregorovius via Maga yka szeptane Montevideo, moe wreszcie dowie si o
niej czego wicej, o jej dziecistwie, czy rzeczywicie nazywa si Luisa... By po tylu
wdkach, po ilu noc staje si wielkoduszna, wszystko poprzysigao mu wierno i
nadziej, Guy Monod podkurczy nogi i jego twarde buty przestay wbija si
Gregoroviusowi w tyek, Maga opieraa si o niego lekko, czu ciepo jej ciaa, kady
ruch, ktry robia mwic lub te suchajc muzyki. Przez przymruone oczy widzia
kt pokoju, w ktrym Ronald i Wong wyszukiwali i nastawiali pyty, Oliveir i Babs na
pododze, opartych o eskimosk skr przybit do ciany; Oliveir miarowo
koyszcego si wrd dymu, Babs zagubion w wdce, w zalegym komornym, w
jakich farbach, ktre nawalay przy trzystu stopniach, niebieski rozlewa si, robiy
si pomaraczowe plamy, nie do zniesienia. Za zason dymu wargi Oliveiry
poruszay si bezgonie, mwi do wewntrz, mwi wstecz, do czego, co
niedostrzegalnie, powoli skrcao Gregoroviusowi kiszki, nie wiadomo dlaczego, moe
dlatego, e ta jego niby-nieobecno bya czyst fars, zostawia mu Mag, aby si z
-
ni pobawi, ale cigle by, porusza milczco wargami, rozmawia z ni poprzez dym,
poprzez jazz, miejc si w duchu z tego ich Lautramonta, z tego ich Montevideo.
(136)
-
12
Gregorovius lubi zebrania klubu, gdy nie by to waciwie aden klub, raczej
co, co odpowiadao jego najlepszym wyobraeniom na ten temat. Lubi Ronalda za
jego anarchi, za Babs, za sposb, w jaki starannie zabijali si nie zwracajc na to
najmniejszej uwagi, pochonici czytaniem Carson McCullers, Mulera, Raymonda
Queneau, jako skromne wiczenie wyzwalania si stosujc jazz, przyznajc bez
ogrdek, e adne z nich daleko nie zajechao na gruncie artystycznym. Lubi - jeeli
mona to tak nazwa - Horacia Oliveir i czcy ich antywzajemny stosunek;
obecno Oliveiry doprowadzaa go bowiem do rozpaczy w tej samej sekundzie, w
ktrej wreszcie go spotka, po dugim, przed samym sob ukrywanym szukaniu. A
Horacia bawiy i tanie tajemnice, w jakie Osip owija swoje pochodzenie oraz sposb
ycia, i to, e zakochany w Madze, wyobraa sobie, i on, Horacio, o tym nie wie; obaj
uznawali si i odrzucali jednoczenie, w jakim rodzaju ryzykownej korridy, ktra
bya jeszcze jednym z niezliczonych wicze, usprawiedliwiajcych istnienie klubu.
Wysilali si na udawanie inteligentnych, na preparowanie caych serii aluzji, ktrymi
do rozpaczy doprowadzali Mag, a do wciekoci Babs. Wystarczyo im zreszt byle
gupstwo, tak jak w tej chwili, kiedy Gregorovius pomyla, e rzeczywicie istniao
midzy nimi co, co mona by nazywa rozczarowanym przeladowaniem, i w tym
samym momencie jeden z nich zacz recytowa I fled him etc., drugi za (podczas
gdy Maga patrzya na nich z pokorn rozpacz) ju by przy wzleciaem tak wysoko,
e dosigem upu i koczyli, miejc si z siebie wzajemnie. Ale ju byo za pno, bo
Horacia ogarnia wstrt do tego popisywania si zdoln do skojarze pamici,
Gregorovius za natychmiast czu si wczony w ten wstrt (ktry sam pomaga
wzbudzi), i peni urazy, niby wzajemnie rozczarowani wsplnicy, w dwie minuty
pniej zaczynali to samo od pocztku. I takie historie, midzy innymi, byy treci
zebra klubu.
- Rzadko kiedy piem tu tak z wdk - powiedzia Gregorovius nalewajc
sobie kieliszek. - Luisa, miaa mi pani opowiedzie o swoim dziecistwie...
Wyobraam sobie pani nad brzegiem rzeki, warkoczyki i rumiece... Takie kolory
mieli moi rodacy z Transylwanii, pki nie zbledli w klimacie tej przekltej Lutecji.
- Lutecji? - zdziwia si Maga.
Gregorovius westchn i zacz tumaczy, ona za suchaa pokornie i pilnie,
jak to robia zawsze a do chwili, gdy jaki incydent, rozpraszajc uwag, wybawia j
-
wreszcie. I teraz wanie Ronald nastawi jak star pyt Hawkinsa, a Maga zdawaa
si uraona, bo wyjanienia nie pozwalay jej sucha muzyki, nie byy za a tak
pasjonujce, jak zawsze tego oczekiwaa - askotanie po skrze, potrzeba chwytania
oddechu rwnie gbokiego, jaki musiaby zaczerpn Hawkins, aby raz jeszcze roz-
pocz t sam melodi, albo jaki czasem braa ona, kiedy Horacio znia si do
tumaczenia jej niejasnego wiersza, na co zaraz nakadaa si ta druga, cudowna
niejasno, w ktrej - gdyby zamiast Gregoroviusa Horacio tumaczy jej teraz sprawy
Lutecji - wszystko zlewaoby si w jedno pynne szczcie, muzyka Hawkinsa, Lutecja
i jej mieszkacy, wiato zielonych wiec, askotanie, gboki oddech, ktry by jedyn
niezachwian pewnoci, czym porwnywalnym tylko do Rocamadoura albo do ust
Horacia, albo jeszcze czasem do adagia Mozarta, ktrego waciwie ju nie mona
byo sucha, tak zdarta bya ta pyta.
- Niech pani nie bdzie taka... - pokornie powiedzia Gregorovius. - Po prostu
chciaem lepiej pozna pani ycie, to co w pani, co ma tyle twarzy.
- Moje ycie... - powiedziaa Maga. - Nie umiaabym mwi o nim nawet po
pijanemu. I wcale by mnie pan lepiej me zrozumia, gdyby pozna pan moje
dziecistwo. W dodatku... ja w ogle nie miaam dziecistwa.
- Ani ja. W Hercegowinie.
- A ja w Montevideo. Co panu powiem. Czasem mi si ni szkoa i to jest co
tak potwornego, e budz si z krzykiem. Albo pitnacie lat... Czy mia pan kiedy
pitnacie lat?
- Chyba - powiedzia niepewnie Gregorovius.
- Ja miaam; w domu, gdzie na patio byo peno doniczek, a ojciec popija mate
i przeglda pornograficzne pisma. Wraca do pana czasem ojciec?... Chciaam
powiedzie: duch ojca...
- Nie, ju raczej matka - powiedzia Gregorovius
- przewanie ta z Glasgow. Moja mama z Glasgow wraca czasem, ale nie jako
duch. Takie jakie wilgotne wspomnienie. To wszystko. Mija po zayciu alka-seltzer.
Waciwie do atwo. Wic pani...
- A bo ja wiem - powiedziaa ze zniecierpliwieniem. - To ta muzyka, te zielone
wiece, Horacio tam w kcie zupenie jak Indianin. Po co mam panu to opowiada?
No wic par dni temu siedziaam sobie i czekaam na Horacia, ju zapada noc,
siedziaam koo ka, a na dworze lao, troch jak na tej pycie. Tak, troch tak byo i
ja patrzyam na ko, i czekaam na Horacia, a kapa bya tak jako pooona... nie
-
wiem... i nagle zobaczyam ojca odwrconego do mnie plecami, twarz mia zasonit,
tak jak miewa, kiedy si urn i szed spa. Wida byo nogi, ksztat rki pooonej
na piersi, poczuam, e mi wosy staj dba, chciaam krzycze, no, wie pan, to, co si
czuje w takich razach, pan pewno take kiedy si ba... Chciaam ucieka, drzwi byy
strasznie daleko, w gbi korytarza i jeszcze jakich korytarzy, cigle dalej i dalej, a
rowa kapa wznosia si i opadaa, syszaam jego chrapanie, czekaam, e lada
chwila ukae mi si rka, oczy, nos jak haczyk, ech, po co o tym gada, nie warto, w
kocu wrzasnam tak gono, e przysza ssiadka z dou i zrobia mi herbaty. A
potem Horacio nawymyla mi od histeryczek.
Gregorovius gaska Mag po wosach, a ona pochylia gow. Ju - pomyla
Oliveira rezygnujc z akrobacji Dizzy'ego Gillespie bez siatki na najwyszym trapezie.
Ju. Musiao si tak skoczy. Oszala dla tej kobiety i mwi jej to dziesicioma
palcami. Wszystko si powtarza. Dopasowujemy si do zuytych formuek, uczymy si
jak idioci ju dawno wykutych rl. Przecie to ja sam gaszcz j po wosach, a ona we
mnie wgaduje te swoje sagi znad La Platy, i al jej - wic trzeba j wzi do domu,
wszyscy s przecie troch pijani, trzeba uoy j, upieci, rozebra, powoli odpina
guzik po guziku, odpinamy guziki, cigamy byskawiczne zamki, a ona nie chce, chce,
nie chce, prostuje si, zasania twarz rkami, pacze, obejmuje nas, jakby nam
proponowaa co niesychanie wysublimowanego, potem sama pomaga cign
majtki, zrzuca pantofle, ruch ten ma w sobie co z protestu i podnieca nas do
ostatnich granic, potworne... ech, potworne... Bd musia da ci w mord mj biedny
Osipie, mj biedny przyjacielu. Bez ochoty, ale i bez litoci, tak wanie, jak gra Dizzy.
bez litoci i bez ochoty, tak, zupenie bez ochoty, tak jak to, co gra Dizzy.
- Ohyda - wstrzsn si Oliveira. - Zabierajcie t pyt. Wicej nie przychodz
do klubu, jeeli mam sucha tej tresowanej mapy.
- askawy pan raczy nie lubi bebopu - wycedzi sarkastycznie Ronald -
chwileczk, zaraz si panu nastawi co Paula Whitemana.
- Proponuj kompromis - powiedzia Etienne - jak przy kadym gosowaniu.
Ronald, skarbie, posuchajmy Bessie Smith, gobki w klatce z brzu.
Ronald i Babs wybuchnli miechem, nie bardzo wiadomo dlaczego, a Ronald
zabra si do szukania w stosie starych pyt. Iga piszczaa rozpaczliwie, midzy
gosem a uszami co poruszao w gbi niezliczone warstwy waty. Bessie zamknita w
koszu z brudn bielizn piewaa z zawizanymi ustami, gosem coraz bardziej
zdawionym, lepicym si od brudnych cierek, bagajcym bez zoci, ale i bez
-
ebrania I wanna be somebody 's baby doll, czepiaa si nadziei, gosem z rogu ulicy,
gosem z domu penego staruszek, to be somebody's baby doll, coraz gorcej i