kamil brewiński - clubbing
DESCRIPTION
Czasem wznieca się operetkowy niemalże pożar, by zatuszować plebejskie morderstwo (języka). Nieraz morderstwo popełnia się w płomieniach. Czym byłaby zatem ta tak zwana książka, gdyby żar nie trawił jej od pierwszej do ostatniej zapisanej strony? Tanim wygłupem, odrobiną piękna, piekła, piany? Autor pisze: „w kałuży swojego cienia i z różą w ustach / budzę się tam gdzie kres swój ma ponowoczesność // w kałuży swojego cienia i z różą w ustach / jak światełko w tunelu wyglądam rażąco”. W którymś ze swoich licznych żyć (nielicznych wcieleń) jestem tą właśnie Panią od Debiutów, i oto Ona mówi: Oto debiut roku. Marta PodgórnikTRANSCRIPT
Kamil Brewiński
C L U B B I N G
Hub Wydawniczy Rozdzielczość ChlebaInternet / Kraków 2013
Bo nie pomoże piguła,Kiedy w bok kole rywuła.
Mikołaj Rej
/5
Pindrzenie
dzisiaj jestem niebieski możesz mnie kojarzyćz morzem niebem lub wodą zadzwonić na sukii zgłosić wątpliwości tak długo się staramycoś o sobie powiedzieć – tu pomysł się kończya zaczyna poezja proszę o wers ciszy
dziękuję dzisiaj jestem niebieski jak toto?sen jest spędzony z powiek łasi się do lustrakiedy tępą żyletką zdrapuję ten kolorz niebyłego obiektu – coś jakby boiskooczywiście do polo a może do diabła?tutaj pomysł się kończy sen zmienił się w lipiecwięc rodzę się na nowo stoję pod prysznicemwoda spłukuje resztki – murawę i koniecałą trybunę vipów podobnych do diabła?chciałbyś odpalić auto a kluczyk jest z loduwoda niebo i morze w drobnym kruchym soplukilkadziesiąt sposobów powiedzenia – jestem
dziękuję
/6
CzekająC na Czarną wołgę
chodziła jak najęta po wskazówkach zebryod zielonych przez żółte do czerwonych tarczfantastycznie wpisana w obrót krajobrazuprzebrana za zebrę (jak zamek w szklanej kuli)od czerwonych przez żółte do zielonych tarczw ramach kampanii firmy wulkanizacyjnejpod koniec października i z burzą ulotek:krater na księżycu to pestka słonecznikakażdy dzień jest dobry żeby coś w sobie zmienić
/7
DziewCzynka zatrzaśnięta w winDzie
nieplanowana ciąża w przerwie pierwszej zmianywidok na własny lokal włożyć między bajkipięćdziesiąt par oczu w linię równo wpatrzonychpo cztery boki oka we wstrzymanym mgnieniupo nieruchomą źrenicę łożyska dźwigunieplanowana ciąża pod naciskiem zmianyobytej z warsztatem wyszarpywania klameki niezdolnej przemierzyć pięćdziesięciu schodów
/8
SublimaCja zySku
ciężarówki do wuefu w przenośnych schronachna każdą ćwiczącą grupę – kostka Rubikachwyćmy się wszyscy za ręce żeby się skupićjej getry przypominają twoje żaluzjena każdą ćwiczącą grupę w przenośnych schronachciężarówki do wuefu żeby się skupićchwyćmy się wszyscy za ręce – moje żaluzjeoto oszczędność przestrzeni wymienność funkcji
/9
Plankt
dyskoteki dla mimów w weneckich piwnicachprzenośne odtwarzacze słuchawki studyjne
kontakt dozwolony palenie niemożliwedobór nuty własny śpiewanie niewskazane
dyskoteki dla mimów w weneckich piwnicachdarmowy alkohol w nieprzebranym naczyniu
lotna głębia kolorów w rozkręconej kulinadmuchane kotwice (kondomy – ozdoby)
dyskoteki dla mimów w weneckich piwnicachinstalacje w proszku wciągane przez przewody
w przegubowych łazienkach obrotowe lustrazlewają foki z Narnii z gośćmi z Nawarony
/10
lakier Do PaznokCi
i nie da się ukryć że źle się odżywiamyi nie da się ukryć że czerwień to nasz żywiołi nie da się ukryć że ulice są wąskie
że wszystkie wiodą do wielotysięcznych łóżeki nie da się ukryć że to wysoka sztukałącząca choreografię kostium muzykę
/11
rewizja
powtarzam: jesteśmy czyste jak cudze łzyna swoją obronę mamy miednice różekiedy próbujemy zasnąć przez szczelne oknadłoń szorstka i gęsta jak las stapia nam stawyw koleiny wyra upycha ciekły księżyc
powtarzam: ta lufka to nasz wstrzymany oddechwięc niech pan nie pierdoli że była fryganawięc niech pan nie szuka przyczyn w miednicy różyten osad to równie dobrze zaczątek góryten osad to równie dobrze kolec powietrza
/12
lumbago
brzydka jak noc więc lumbago przezwana ciemnopod swoją osłoną z ogrodu kradnie różeboimy się jej twardych nierównych paznokciboimy się że z tego wyrośnie i różektóre zniosła zgasną a kto zastąpi chłopcówjeśli nie skręt palców którym rozpala różei ciepłe jeszcze dostarcza przez prześwit w okunasza seryjna lumbago nasz kamień z serca
/13
mVX 030004 (Dzwonek na telefon)
posucha na mieście a rynny łoją w asfaltchmurny kosmodrom rynien i drum z odtwarzacza
tyle do mnie dociera w trolu linii trzystadepresja pod kontrolą ogolona cipka
trochę dla kontrastu kiedy ze świnką morskąjedzie się do lasku podłubać dół saperką
dziesiąty w tym miesiącu i wciąż drzemie we mniesen o pantofelku bo o czwartej nad ranem
wydzwania se Kamil że lubi lirę pieścićpierdolnięty agent który nie jara z lufki
nie chce być księdzem i przeprowadzić egzekwiikażdemu zwierzątku które za mocno tulę
/14
DXH 130025
rozkminiałam neon to byłby jakiś dowódże wyszliśmy z próżni ozdobić mrok owodni
że niewiele znaczymy migając po miastachzmieniając kolory (pindrzenie? wypas? chandra?)
drżenie drżenie koma bujany fotel w skalew skali stale rosnącej i weź się tu zrozum
gdy kurczą się budowy a kolejny hostelgromadzi DNA w sterylnych umywalkach
połamane paznokcie skrobanie w lusterkoo elo elo elo za twarda jest ciemność
która nie ma powierzchni witam w Honolulunależy ją nakreślić zapudrować syfy
porozkminiać neon swoją twarz obojętnąna bodźce na ustne harmonie na na na
/15
naX 910039
i chcę nowy totem tamten gdzieś wyparowałdzwoniłam donikąd ale nikt nie odebrał
i chcę inny totem nowy przecież pożyczęzbiera się kolejka już przeglądam se listę
i chcę trzeci totem bo trzy nic nie oznaczaa totem to tamten który znowu się skrapla
i chcę czwarty totem trzeciego ktoś zajumanawet spoko szponta jeśli trafi się chujnia
i chcę piąty totem bo taka jest zabawawydzwaniasz donikąd a ja nie odpowiadam
/16
wybieg
idę trochę spasiona trochę wypasionamam na to wyjebane którędy i dokądprzystaję pod kioskiem żeby kupić zapałkibo w wolnych chwilach zajmuję się modelarstwem
i wracam mimochodem w bliższe okolicetrawnika przy śmietniku pudełka po butachzielonymi główkami podkarmić szkielecikżeby mógł ze mną pochodzić były króliczek
/17
franCiSzkanizm
siedzieliśmy w Ramzesie (ciężka nazwa klubu)zacząłem się bawić czerwoną ramą szlug
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobićkróliczka żebyś mogła uszczypnąć oboje
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobićkróliczka żebyś miała uszka do poduszki
/18
karaluCHy
do łez najeść się sobą by zebrać się w sobieżeby jeść już od wewnątrz to co z nas zostało
tropić każdą myśl zjadać i prosić o więcejponieważ się należy ponieważ za darmo
dla nas samych jesteśmy stworzeni przez siebiew sobie wiadomym celu w rozgrzanej lodówce
której początek spływa w stronę ust
/19
Dirka Van Der molDe
kurczący się zegar którym zawraca głowęprzychodzi marudzi że bruzda na nadgarstkuże kiedy się budzi ma bruzdę na nadgarstkua zegar jest ścienny więc co jest kurwa graneże bruzda po kwadransie znika samoistniew sumie to nic wielkiego ale zrobił zdjęciapokazał koleżance więc nam nie pokażemusimy mu uwierzyć jak w zieloną nocże kiedy się budzi ma bruzdę na nadgarstkua zegar jest ścienny jest z drewnianą kukułką
/20
właDySław emeryk
ten pokój jest za ciasny nawet gdy się leżyjak na początek wieku pokój przepełnionyna każdym piętrze setki podobnych pokoikiedy przyjrzeć się bliżej przybywa ich jeszczeciaśniejszych wywietrzonych żeby dłużej leżećrewolwer zapodziałem w którymś z tych pokoinuciłem kołysankę ale poszłaś zjeśćnuciłem kołysankę i także zgłodniałemzszedłem do restauracji – mikrofon dostałemwróciłem na górę i znowu nas nakryłemciebie w łóżku siebie na dywanie – jak zawsze
/21
karaoke
od kiedy się powtarzasz powtarzając innychtych już przetłumaczonych na obce językitych nieprzetłumaczalnych najbardziej poczytnychtych tłumaczących siebie poprzez rekwizytykoncepty trawestacje tropy logarytmyi tych którzy próbują tłumaczyć się z ciszyw grajdołach pomnażając bananowe rymybo chcieliby pojechać do lasu na grzybymimo że las się zwinął zostawił kikutylecz lepsze nic niż nic lecz lepsze nic niż nic
/22
AlbA
chciałem klucz francuski dostałem hulajnogęchciałem się odepchnąć żeby zbliżyć do ciebie
myślałem wręcz o róży ale wylał strumieńzjechałem na dno zjarać wodorosty w lufce
byłem trubadurem w podmiejskiej dyskotecebyłem trubadurem wyplułem zapalniczkę
/23
SerenAdA
się ciszej śpiewało i ciała nie dawałonad strumień chodziło i nieco się nudziłonad brzegiem siadało na luzie wymyślałona oścież otworzone dryfujące drzwi
/24
CanSo PieCyka gazowego
oddal palec od wody w której płynie różalub okno uchyl zanim zapomnisz o dłoniachnie patrz w rozgrzane oko gdzie zakwitła różazanim zgęstniała w popiół lżejszy od powietrza
oddal oko od wody w której płynie różalub okno uchyl zanim zapomnisz o rzęsachpamiętaj nim zaśpiewasz – to bezwonna różapod sufit twoje ciało wypiętrzy jak ziemia
oddal swój śpiew od wody gdzie byłaś syrenąlustrzane płatki róży nosiłaś na udachlub okno uchyl zanim zapomnisz że byłaśbezkształtnym kolcem róży dla chłodnego oka
pamiętaj nim zaśpiewasz – gdzie zakwita różatam przegryzioną wargą rybak kosi księżycsieć ciekłego pyłu nabiera w twoje ustapo ciemnej stronie wody otwiera powiekę
nie patrz w rozgrzane oko gdzie zakwitła różanim cienisty pąk łódki rozniosła po falachjak puste spojrzenie za zamglony horyzontgdzie nie płacąc za szatnię zostałaś syreną
lustrzane płatki róży nosiłaś na udacha dj brewynsky tę nutę scratchowałi przegryzioną wargą rybak kosił księżyca dj brewynsky nutę tę scratchował
/25
Skun
spryskane ściemnione starannie sprasowanezapach zostawić pszczółkom o smaku zapomnieć
opchnięte młodej foce która pluje z mostuw przeciągłym déjà vu oznacza szyby fur
ugrzęzła tam na dłużej w małym korku chemiibyć może wita wiosnę być może się chowa
/26
malwina
nie pochodzi połknęła autobus podobnoktoś przeżył ale buzię ma jak księżyc w pełnibo wypił z jej brzucha otwarte morze łezwięc musi na nią patrzeć z wysokości krzesłazjechaną zakręconą czytającą ścianęścianę sieci ścianę kości ścianę krzeseł ściani przez ściany nucić musi tę poronionąmiłosną pieśń: Malwina Malwina Malwina
/27
guSła
dźwig podniósł swój cień ale nie zauważyładźwig podniósł swój cień ale nie mogła usłyszećzdaje się najdalej przedwczoraj przeczytałaże budowa szpitala wraz z całym taborem
opuściła już miasto i zmierza na północ
/28
zwał
w kałuży swojego cienia i z różą w ustachbudzę się tam gdzie kres swój ma ponowoczesność
w kałuży swojego cienia i z różą w ustachjak światełko w tunelu wyglądam rażąco
/29
PaStorałka
wyro jest trampoliną – nie możesz się ruszyćobcy sadzą odbicia w szklanym adidasie
wyrosnąć z dojrzałości i zgasnąć w widzeniuznaleźć jałową pumę na ruchomych schodach
lecz nie możesz się ruszyć pociąg utknął w stawiesmok już połknął lasy jeszcze się zobaczymy
/30
Pejzaż 1.01 (iDylla)
ogród zapadł się jak zmierzch pierwszy chwast na niebie…przy takim położeniu zmieniła tapetę
ma łąkę cumulusy na niebieskim niebiew oddali górskie szczyty i korony drzew
przy takim położeniu wraca do korzeniprzesuwa po pulpicie ikonę Opery
przesuwa po pulpicie jak dziecko we mglenauczyła się bawić nauczyła śpiewać
wita pana serdecznie nauczyła sięwięc nie ma już nikogo na jej miejsce w mieście
/31
inStytut Sztuk
krzesło to też plener stoimy w takim krześlez perspektywy krzesła trudno opisać krzesłostąd kolega chce z krzesła wyprowadzić krzesładrugi nieśmiało proponuje spojrzeć w dółtrzeci stwierdza: krzesło jest za małe dla trzechi w drugim końcu sali otwiera się mucha
/32
lAmbAdA
obrotowe krzesło po brzeg bladego śwituwięc jak ślad pozostawić nie poznawszy krokówi gdzie pomieścić muchę która przeczy śladomjej bezładna obecność jak słońce jest jasnajej bezładna obecność gaszona przez pismo
/33
załogant z PrzyStawia
młody a beret ma sprany pralkę bajerzyróżdżką do blazu przez obcych unaocznioną
miał do koleżki uderzyć (sofia i lolek)ale tą różdżką przemierza bezbrzeżny bęben
niewyraźny jest maże się – zaniechał nie chciałbajerzy: dewocjonalia bajerzy: księżyc
wstaje chodzi po kwadracie między oknamijak wahadło chodzi z różdżką bajerzy: księżyc
bo wybiło mu źródełko i nie wie gdziewybiło mu źródełko gęsty ciemny las
i mówią koleżanki: ładną miał kangurkęi mówią koleżanki: ładną i z kapturem
/34
afazja
jest nam obojętne formalnie rzecz ujmującwięc zapytam o obcych (proszę o zielone
światło) długi dystych świateł żeby rozjaśnićKamilowi pamięć no to widział pan statek
czy też tylko mazał na drzwiach mego garażu(mego – rozumiemy?) świecową kredką słowa
typu: porywać księżyc inwazja aniołek?prawda – papierosek ściema – siedzimy dalej
milczenie nic nie da milczenie – ciemny tunela my chcemy tu troszkę pogadać w garażu
wie pan trzymam feniksa ma pióra jak uśmiechskrzydła jak pocałunek i lata jak język
Chinki która znowu śpiewa hymn narodowyz powodu narodzin niemrawego chłopczyka
dodam poza protokołem że z drugiej strony – życie nie warte [jest świeczkikróliczka
/35
t
prawda (nawet prozaiczna) o której Poemierząc w słup telegraficzny pogubił oczy
prawda (nawet prozaiczna) o której Poemierząc w słup telegraficzny nie mógł zaświadczyć
mówią że przed świtem operował dwururkąbo tam usiadło odlecieć nie chciało mówią
że ciary mu wyskoczyły przez to i zniknąłniestety zbyt wiele mówią o czymś te oczy
/36
zAnim
nie ma co się strofować wystarczy zaznaczyćże Puszkin w takich chwilach biegał po mieszkaniu
nie ma co się strofować wystarczy zaznaczyćże samochodzik buggy potrącił O’Harę
nie ma co się strofować wystarczy się zgodzićże język polskiej poezji jest w ciągłym ruchu
/37
BarBara radziwiłłówna
czyli tragedia Alojzego Felińskiegosłuży jako podkładka pod optyczną mysz
jest dwadzieścia po czwartej trzecie tysiącleciejest jedenasty rok trzeciego tysiącleciajest dwudziesta szósta noc lipca nie ma pełni
wślizgnąłem się do wiersza jak do korca makuwślizgnąłem się do wiersza wyrwany ze snu
/38
Czułość
paczuszka szkolnej kredy i tłuczek do mięsapo pomarańczowym soczku słomka
wdech wdech wydech dwie rundki dookoła łóżkado do snu – z krową kolorowanka
/39
amneSty international
kto ostatni w lustrze wygrywa drugi cieńkto go nie zobaczy będzie świecić oczamikto światłem się rozpali – prochowiec założyi ostatniego uda schowa głowę w rękaw
kto nie chce się bawić w bawialni ma konsolękto nie umie się bawić niech bawi się w sobiekto chce się pobawić i nie wie w który rękawpowtarzam dla porządku: tam gdzie złota rybka
/40
liryk
jeśli lustro źle zasadzoną różą jestjak światłu dopływ odciąć nie rozbiwszy lustra
jeśli postmodernizm ponownie skończył sięjeszcze nie zapomniałem jak zjarać z wiadra...
/41
Clubbing
gdzie jest Palestyna i kto wyrwał mi sercewyprowadził z imprezy wepchnął do taksówkinie zapłacił kierowcy nie powiedział dokądwięc krąży po osiedlach na tylnym siedzeniu
ziarnko grochu na wietrze wiejącym z odbytówtu jesteśmy podobni jak dwie kule gazuwpatrzeni w swoje twarze na przednim lusterkui na bijący licznik najczęściej milczeniem
puentujemy te kwoty i dialog jest zbędnychociaż każdy próbuje jakby pisał wierszena konkurs o popiersie czy o inne gównona równą liczbę sylab w swoim/obcym stylu
a pogoda jest piękna tańczę se pod ziemiąna bani manichejczyk leciutko jak dzwon
/42
Ctrl +
nie ma Palestyny jest klawikorda – Tracerbrzemienna w stukot kosa gniazdo tępych kospod kosą samolotów – wysokim napięciembez wyjścia USB jak przegrywarka głów
kobiety mi podobne powierzają palcemężczyźni im podobni powierzają sercai rodzą się w nas dzieci – spacje spacje spacjezimne jak Firefox oddane jak Opera
/43
PArnAS
ktoś wchodził ktoś wychodził przy muzie ktoś działałkowadło poleciało wprawiono w ruch blanta
ktoś powstawał ktoś siadał na kiblu ktoś płakałkiedy pluto z balkonu w ściemniony tatarak
/44
Jeb
Dla K. z Na.
więc mówisz że na liryk nigdy nie jest zapotwierdzam na księżycu obcy mają ba
więc nie przejmuj się nazbyt że jesteśmy jebbo może oni róże w tych ciemnych kraterach
/45
bliżej nieznanej
<!- -@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }P { margin-bottom: 0.21cm }H2 { margin-bottom: 0.21cm; page-break-after: avoid }... }A:link { color: #000080; so-language: - - - - - - - - - >
(Dirk van der Molde podejrzewany oskandynawskie korzenie jedno z brzydszych zjawisk [w mieściewbiegł z łazienki w stronę drzwi wejściowych swojegomieszkania odziedziczonego po bliżej nieznanej kuzynce:
deszcz Chupacabr deszcz Chupacabr – jeszcze ciepłykorytarz po guzikach pakietz popielnika walizka z popielnika świat)
/47
SPiS wierSzy
Pindrzenie 5Czekając na czarną wołgę 6Dziewczynka zatrzaśnięta w windzie 7Sublimacja zysku 8Plankt 9Lakier do paznokci 10Rewizja 11Lumbago 12MVX 030004 (Dzwonek na telefon) 13DXH 130025 14NAX 910039 15Wybieg 16Franciszkanizm 17Karaluchy 18Dirka van der Molde 19Władysław Emeryk 20Karaoke 21Alba 22Serenada 23Canso piecyka gazowego 24Skun 25Malwina 26Gusła 27Zwał 28Pastorałka 29
/48
Pejzaż 1.01 (Idylla) 30Instytut Sztuk 31Lambada 32Załogant z Przystawia 33Afazja 34T 35Zanim 36Barbara Radziwiłłówna 37Czułość 38 Amnesty International 39Liryk 40Clubbing 41Ctrl + 42Parnas 43Jeb 44Bliżej nieznanej 45
Kamil Brewiński, ClubbingInternet / Kraków 2013
–Linia poetycka?: tom #4Wydanie: #1Nakład: ∞
ISBN: 978-83-933358-5-5
Redakcja: Roman HonetProjekt okładki: Miron TeeProjekt książki: Łukasz Podgórni i Leszek OnakSkład i łamanie: Leszek Onak
Współpraca: Agnieszka Zgud
WYDAWCA:Hub Wydawniczy Rozdzielczość ChlebaFundacja Liternetul. Jahody 2/530-348 Kraków
www: http://ść-ch.ple-mail: [email protected]: http://www.facebook.com/Rozdzielczosc.Chleba
Książka udostępniona na licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 Polska (CC BY-NC 3.0). Pełny tekst licencji dostępny na stronie: http://creativecommons.org/licenses/by-nc/3.0/pl/legalcode
Hub wyDawniCzy rozDzielCzość CHleba –linia PoetyCka?
Piotr Puldzian Płucienniczak: Marsz na ROM [http://ść-ch.pl/marsz-na-rom]
Leszek Onak / Łukasz Podgórni: wgraa [http://ść-ch.pl/wgraa]
Łukasz Podgórni: Skanowanie balu [http://ść-ch.pl/skanowanie-balu]
WSZYSTKIE KSIĄŻKI Z SERIIDOSTĘPNE ZA DARMO ON-LINE!