krzysztof kąkolewski - jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
TRANSCRIPT
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 1/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 2/80
Jak umierają nieśmiertelni Krzysztof Kąkolewski
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 3/80
Jak umierają nieśmiertelni
część pierwsza
T, c prezentuję Czytelnikm, należy gatunku, który nazywam „baśnią ukumentwaną”.
Kpciuszki, siertka Marysia, babcia i wilk są wśró nas. Stali się pstaciami literackimi, b zapragnęli
nimi byd. Zmyślili siebie. Uawanie jest epiemią współczesnści. W straszliwej masie trzech
miliarów człwiek, aby byd innym innych, psługuje się literaturą, filmem, telewizją, by
„twrzyd” siebie. O głównym bhaterze tej histrii piszę, że jeg życie był „pwiaaniem luwi
tym, jak n żyje”. Wymyślił siebie teg stpnia, że nie wiam, jaki był - czy raczej: jaki by był.
Automitolgizacja, autkreacja, przeinaczenie własneg życia prwaził jeg zniszczenia.
„Wtórnśd t niezlnśd eksplatacji własnej sbwści” - pwieział Stanisław Dygat, który
pał mi myśl napisania tej histrii. Jest na pwiaaniem, jak t jej bhater pwiaał sbie,
jest alszym ciągiem tej pwieści - czyli próbą wniknięcia w jeg styl, język, knwencję, musiałemwięc pisad g takim, jakim n siebie wiział.
Przeznaczenie, jak zbaczymy, zgtwał mu śmierd z ręki luzi, którzy pbnie jak n nie umieli
przyjąd miejsca w spłeczeostwie. Nazwali siebie czcicielami szatana, a w gruncie rzeczy pszł
rzucenie pisenki, b Mansn, nim uał, że pkchał szatana, w skrytści pragnął kariery
Beatlesów. Nieprawziwe życie zstał zakoczne śmiercią zmyślną, partą na scenariuszu
filmowym.
* * *
W szkle filmwej w Łzi bliczn, że Rman Plaoski był wa centymetry wyższy NaplenaBnaparteg, i już wtey wiezian, że pbije świat. Ale kiey przestawił temat klejneg filmu
szklneg, pjawił się cieo zwątpienia. Scenariusz przewiywał, że Plaoski nakręci „etiuę
kumentalną” balu kstiumwym, który miał byd się w szkle. Słynna szkła mieściła się w
pałacyku tcznym przez park; uekrwany lampinami, stanwił bre tł, ale jakieg materiału
ramatyczneg mgła starczyd stuencka maskaraa? Plaoski rzstawił kamery. W chwili gy
rkiestra skłaająca się z uczniów szkły zaczęła rzwijad jazzwy mtyw: „Gy święci ią raju”,
zza muru mięzy bawiących się wpał kamieo.
Rzlegają się gwizy, wycia, wrzaski. Kilkunastsbwa bana przeskakuje przez żelazną bramę,
mur i rzuca się na stuentów. Taoczący uciekają, rzlegają się krzyki przerażenia, jęki, włania pmc. Grupa wysprtwanych uczniów stawia pór. Bana wypiera ich w kierunku rkiestry i
masakruje. Kt mże, ucieka buynku szkły. Kamery pracują cały czas. Rejestrują, jak chuligani
zwyciężają i emlują park.
Na rugi zieo kazał się, że stuentów zaatakwała bana z Wizewa wynajęta przez Plaoskieg.
Każy chuligan trzymał za napa niówkę statysty. W ten spsób pwstała etiua „Rozbijemy
zabawę”. Jest ziś w archiwum szkły filmwej. Bici klezy Plaoskieg, lateg że byli
nieświami, niebrze egrali rlę bitych. Nie wpłynęł t na aurę taczającą Plaoskieg. Klezy
wybaczyli mu, mim że szwankwała reżyseria, pzstawiająca za uży margines przypakwemu
rzwjwi wyarzeo.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 4/80
Ale wywłanie wyarzeo, prwkwanie był jeg nrmalnym życiem - opowiada Janusz Majewski -
t zatłczneg tramwaju, w gzinie pwrtu z pracy, wsiaa Plaoski. W czasach kiey szary
strój był niejak munurem, n ubrany jest w czerwną kszulę i skarpetki; siaa naprzeciw starej
kbiety; buzi swim strjem jej zgrszenie, które narasta, gy Plaoski nie puszcza wzrku, ale
zaczyna przestawienie tylk la niej, w nią wymierzne: taoczy, gwiżże, przytupuje. Niechęd
kbiety zamienia się w jawną nienawiśd. Nagle szyzący błazen wpaa w zapamiętanie, które
przeraza się w atak. Rzucają nim rgawki, zwija się, jęczy w knwulsjach, jakby na czach tej kbiety
sptkała g kara za kpiny. Skłnna już jest mu wybaczyd, współczud, kiey n spgląa na zegarek,
mówi spkjnym głsem: „śd” i wysiada z tramwaju. Rzucanie bigosem z szafy - t la Plaoskieg
„śnieg paa”. Czekał skulny na szafie na Majewskieg, żeby w ciemnści skczyd na nieg, gryząc
szyję i wyjąc: „Wampir! Wampir!” Plaoski wlał grywad t, c miał pwiaad. Kiey pwiaał,
jak ktś upaa, zaznaczał t słwem i sam upaał, buząc wściekłśd kelnerów w wytwrnych
restauracjach.
Już jak zieck grał na scenie, w teatrze w Krakwie: jak elf, zieck pułku, aniłek. Tylk Rynek
ziela jeg m miejsca, gzie częst przechził, a gzie wyarzyła się rzecz pisana w książce
Tuwima „Czary i czarty plskie”.
„W klinice gineklgicznej na Kpernika ziesięciletnia Żyówka prziła iabełka z rgami,
kpytkami i gnem” - pszła wieśd przez Kraków. Niektórzy mówili, że wizieli g na własne czy,
przykuteg łaocuchem w parterwej sali kliniki. Kiey chcian g chrzcid - mówin - błyskawica
rzarła błki i przeleciała na kściłem, który zatrząsł się w psaach, a księzu wypał krpił
z ręki. Dktrzy próbwali trud iabła. Na próżn awali mu najsilniejsze trucizny, ne karmiły g,
wzmacniały jeg siłę. Luzie biegli ku ulicy Kpernika. Tłumy taraswały ulicę. P wieczór wzrsły
kilku tysięcy. Zaczął się szturm kliniki. Przyjechała plicja, szarżwała, tłumy rzprszyły się, ptem
wróciły, czekały późnej ncy, kiey rzeszła się wieśd, że iabeł zstał wywieziny Berlina.
Powstaje jeszcze etiua filmwa: grźne, mrczne wnętrze, ktś śpi na łóżku, rzwi pchzi
ktś inny, wyciąga mały scyzryk i zabija śpiąceg. Ptem Plaoski tworzy „Ssaki”. „Ssaki” t waj
luzie: jeen służy za siłę pciągwą rugiemu. Ten pgania g jak knia. Ptem rle się wracają.
Ale baj, mim że pganiani brutalnie, jakby gzą się na t, jakby panie się tej rli był zarazem
świamą pmcą temu, kg wieziemy. Jezie ten, kt szuka, a zarazem wzruszy.
O teg filmu zaczyna się szałamiająca kariera filmwa Plaoskieg, a z nią histria, którą chcę
pisad. Przy tym filmie szł scementwania przyjaźni mięzy Rmanem Plaoskim a
Wjciechem F. Film „Ssaki”, jeyny film, który pwstał w krajach scjalistycznych za pieniąze sbyprywatnej, finanswał Wjtek.
„Ojciec Wjciecha urził się na milinera i był nim. Cklwiek zbaczył, stawał się twarem.
Pieniąze - mówin - ścigają g nieustannie, prześlaują. Miał talent psiaania, ale uważał się za
człwieka pracy, który pracuje w pieniązu”.
Był zarazem człwiekiem uczciwym. Już prze wjną bgaty, finanswywał Łózką Wlną
Wszechnicę. Był mu przeznaczne byd człwiekiem wielkieg businessu, ale przemiany rewlucyjne
pzbawiły g lsu mu przyprząkwaneg. Jeg ramatem był, że aby chd w części byd sbą:
rbid interesy, musiał łamad prawawstw skierwane przeciw luzim takim jak n. Stwrzył więc, jak ją nazywan, „rganizację zaufania”, w której mieli etaty i pełnili funkcje człnkwie jeg rziny i
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 5/80
przyjaciele. Była t rganizacja patriarchalna, feudalna, ale podobna w strukturze do
kapitalistyczneg kncernu. Wszystk pierał się na autrytecie i zaufaniu szefa, który był
zarazem patriarchą, piekunem, a wymagał tylk nieustannej gtwści na rzkazy i mbilnści, na
przykła jeen z człnków brał wielkie pieniąze za t, że jest na psazie paostwwej: służył na
wypaek, gyby ptrzebny był człwiek pracy.
„Pracwał” w wełnie, zgnie z łózką traycją. Jak mówi się, miał własne zasby larwe, bank
pziemny, który był tak ptężny, że jeg ecyzje kupna i sprzeaży walut miały wpływ na ntwania
rynku czarngiełweg w Plsce. Jeg agenci skupu larów przemierzali cały kraj. Jena z kurierek
przewziła lary w beciku swjeg rczneg synka. Gy stwrzył kncern - pkchał g. I ni
kochali go nie jak krewneg, ale jak jca, piekuna, który kierwał ich krkami.
W tym świecie wzrastał Wjtek; w kulcie sbwści jca, przystjneg mężczyzny sknałych
manierach, zarazem ptężneg. Pnieważ żąania zieci nigy nie mgły ścignąd mżliwści
otrzymywania, skłaały tylk zamówienia na pieniąze. Dstawały wyskie pensje za sam istnienie.
Zarazem były psłuszne jcu. Wjtek zieciostwa miał wyznaczną przyszłą funkcję w kncernie izgnie z tym zaczął stuia na wyziale włókienniczym Plitechniki Łózkiej. Miał byd szylem, bjąd
techniczną strnę tajneg kncernu wełnianeg, a w przyszłści zieziczyd. Jenak Wjtek inaczej
traktwał gang, w którym wzrastał. Wiział w nim tylk rganizację nastawiną na zbywanie
nielegalnego krociowego dochodu, nie strzegał wysiłku rganizacyjneg, ryzyka, pnsznych kar i
fiar. Przeknania, jakie wyrbił sbie, mżna by kreślid jak ielgię antypracy. Cytwał
wypwieź pewneg rekina pziemia: „Każy, kt nie ma chd milina, jest głupcem, którym nie
warto mówid”.
Bęąc na rugim rku Plitechniki, Wjtek pznał uczennicę ósmej klasy szkły gólnkształcącej,
Ewę. Bóg twrząc ją, a na naając sbie t imię - zamiast Marii, które trzymała na chrzcie -
stswali je petyki histrii, w której miała wziąd uział swim życiem. Mając piętnaście lat,
iąc łózką ulicą z kleżanką, trzymała jeen ze znaków, że jest piękna: zstała tczna przez
chuliganów, którzy zaczęli zzierad jej sukienkę i szarpad za włsy. W tej chwili usłyszan pisk pn,
na chodnik wjechał samchó amerykaoskiej marki, rztrącając banę. Z wzu wyskczył barczysty
mły chłpak, który straszliwym cisem rzucił jeneg chuligana na ziemię, a rugieg kpniakiem
złżył na wie płwy, p czym jak książę, z rykiem silnika, zarzucając ptężnym wzem, uwiózł
calną. Taka jest legena. Prstuje ją Ewa: „T był truniejsze”. Była bana „Kłaka” z Bałut.
Nienawizili stuentów. Przyszli na zabawę Plitechniki. Prząkwi bali się ich zatrzymad. Zajęli
galerię, patrzyli, ptem zeszli: wybrali Ewę. Otczyli ją, kręcąc pękami kluczy, pzrnie niewinny gest;
zapwiaał walkę techniką kluczwą: bicie kluczami. Zjawił się jakiś chłpak, uerzył bykiem. Zaczęła
się gólna bójka. Zabawa była rzbita, ale ten chłpak wyprwaził ją. Myślała, że jest też z Bałut, z
innej bany, która walczyła bykiem w każej pzycji. Wiązali sbie ręce i dwiczyli, aż cś złeg ział
się z ich mózgami. P chwili wieziała się, że t sam F. junir.
Stanisław Dygat zwrócił mi uwagę, że „sprzyjające klicznści twrzą rzeczy, które nie mgły się
zarzyd, fakty nie istniejące”. Wjtek zmyślił siebie, był pstacią literacką na ług, nim zstał
pisany. Jeg życie był „pwieścią luwi życiu Wjtka”. Mówin, że zieziczył p jcu
talent: jak jciec był artystą pieniąza, n był artystą życia. Jak inni wypwiaają się w ziele, które
buzi czarwanie lub zgrzę, n wypwiaał się swim życiem. Był wysprtwany, silny, grał silneg
człwieka, gangstera, niektórzy patrują się w tym kmpleksu jca: „On był ptęgą pkrywając t
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 6/80
łagnścią - był wszystkim, jak Stwórca. Wjtek tylk grał slneg człwieka, w rzeczywistści bał
się życia, teg, że nie sprsta nigy jcu, i był bezbrnny. Ojciec kazywał Wjtkwi, że w niego nie
wierzy. Wjtka t blał”.
Zaczął się mięzy nimi knflikt, gy Wjtek przucił swją pierwszą pstad: ziezica pziemneg
kncernu, a wszeł w rugie wcielenie. Ojciec zagrził, że go wyzieziczy, że cfnie tacje, aleWjtkwi właśnie pała tę kreację magia szeptu: „t jego syn”, gnąca kelnerów. Łóź nie była
zniszczna, a lunśd rzprszna. Pamięd hulanek fabrykantów i gangsterów łózkich, na tle nęzy
„pmnika pierwtnej akumulacji”, tanich ziewcząt, szampana w gabinetach restauracyjnych,
pzstała. Jenak Wjtek nie kntynuwał tej traycji w spsób prsty.
Dknał n sbliweg zaszczepienia na tym gruncie stylu życia, który stwrzył Marek Hłask. W tych
czasach Marek nie słyszał nawet Wjtku, ale n wierzył w nieg i marzył, żeby g sptkad. Wjtek
zafascynwany był nie jeg literaturą, ale stylem życia. Z klei rwó hłaskizmu wyprwazany
jest z płączenia wątków przybyszewszczyzny, hemingwayizmu i eanizmu. Hłaskizi wprwazili
życia i literatury rygr używania wulgarneg leksyknu. „Dtychczaswe” słwa, zużyte, uległeinflacji, zastąpin kilku mcnymi słwami. Jeen z przyjaciół Wjtka ptrafi pwiezied ługą
histrię, w której rlę wszystkich rzeczwników gra słw na literę „k”, a rlę czaswników wypełnia
czaswnik na ,,p”, zaś przymitniki buwane są tych słów. Wjtek ał teg samchy i
kbiety w rli zbytkwnych przemitów. Dczepiał się na ług nim pwstał termin „playby”,
ługich kmet i pciągów twarzyskich, w których rla lkmtywy była zmienna, a wagnami były
piękne ziewczęta i chłpcy.
Marek przylepiał kelnerm czła stuzłtówki, za c zstał pbity, u Wjtka - inaczej niż u Hłaski -
były ne śniegiem, czerwnym śniegiem. Nim jeszcze był słw „sex-party”, Wjtek rganizwał
ubawy zwane „wjtkwiskami”, na których miłśd zwana była „wjtkwaniem” z uziałem „prząek zkawiarni Hnratka”. Wśró nich najsłynniejsza była „Dziewica Nw-Orleaoska”. Wychwana w
rbnmieszczaoskim mu, miała narzeczneg, za któreg pragnęła wyjśd za mąż, a n wymagał,
żeby ślubu była ziewicą, stała się więc mistrzynią miłści zwanej u nas francuską.
Zebrawszy pwiezenia Hłaski i hłaskiów Wjtek buuje filzfię „zwisu”, uważania zabaw i
rzkszy za jeyny bwiązek, pracę, rzaj zawu. Wjtek uważa życie za grę hazarwą z jeną
wygraną, alb inaczej - za grę „we wszystk”. Gra w numerki na pieniązach, w łózką grę „ziewiąty
wał”, w samchy. Zakłaa się czas przejazu z Targwej p „Bristl”, z Krakwa Zakpaneg,
z Łzi Warszawy. Czasem wygraną, za jej zgą, jest ziewczyna. Gra w pływaka plegała na tym,
że Wjtek, który znakmicie pływał, przychził na Legię w czasie treningów zawników śreniejklasy i wyzywał ich. Oni, przeknani, że wizą frajera, w atku na lekkiej bani, na jakiej zawsze był
Wojtek, przyjmowali wysokie zakłay. Przegrywali, a Wjtek brał pieniąze i mówił: „uczciwie
zapracwałem na bia”. Wjtek nie grał la gry, ale la zarbku. Była też „gra w luzi”. Wybierał w
restauracji stlik zajęty przez cztery sby i bstawiał: „jakie rzwiną się ukłay męsk-damskie, w
którą strnę się kt upije, kt lewskrętnie, czy bęzie łupanina”. Kiey kiwał się stlik, Wjtek
wkłaał czasem p krótszą ngę piędsetzłtówkę, którą stentacyjnie skłaał, zgaując, kt ją
prwie, i śleząc reakcje tych, którzy czekiwali na jeg wyjście.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 7/80
Urk Wjtka nie plegał na tym, że miał pieniąze. K.T. Teplitz wyprwaza g bezmiaru czasu:
mógł zawsze g fiarwad kbiecie, twarzyszyd jej wszęzie, nieustannie: krawcwej, mystki,
czekad u fryzjera, piekwad się nią, chdby z nuów - był bry, sknaląc w miarę mijania lat swój
kunszt, w czasie gy inni tracili czas na pracę. Ewa pwiaa, że ich małżeostw zawarte był na
urczystej mszy w katerze w becnści calałeg mieszczaostwa Łzi. Ewa strasznie płakała.
Wojtek od razu uciekł gzieś. Ptem na była sama z zieckiem na mrzem, pchając wózek
bulwarem, ubrana wyłącznie w męski sweter, a za nią piętnastu zaltników. Pgzili się. Wjtek
kupił jej cztery balniki i spali w ziecinnym białym łóżeczku z siatką. Ptem pbił ją, na wyskczyła z
taksówki w biegu. Ptem przepraszał ją: „ja cię biłem za swje sprawy”. Zatelefnwał skąś: „Ja cię
tak strasznie kcham, kurw, z kim leżysz?” - a na słyszała szept jakiejś ziewczyny. „Były eufrie,
ptem kace, nie wiezieliśmy, jaki jest zieo, jaki miesiąc”. Wjtek ciągnął ją na balety, gzie
zakrywał jej czy, nauczył ją pływad stylem klasycznym, bid pięścią jak mężczyzna. Ewa pwiaa:
„Matka Wjtka pejrzewała mnie, że żyję z jeg bradmi, z jej mężem, że wizę w nich jak kurwa
ział wjska, jak nauczycielka klasę, a ja wiziałam w nich Wjtka, tylk sknalszeg”.
Nienawiziły panie Ewy. Ukut intrygę, żeby na najekskluzywniejszym balu w Polsce Ewa i jedna znajsławniejszych aktrek były w ientycznej kreacji. Aktrka spjrzała z wściekłścią na Ewę. Ewa
pwieziała: „N tak, kurwa i artystka w takich samych sukniach”.
Jasna blnynka, wróżąca z kart i z ręki, prwaziła hanel wymienny z Cygankami na wróżby.
Czasem wróci czyjąś rękę, ppatrzy, epchnie, czasem tę rękę nieczekiwanie pcałuje. Umie
rzucad zły urk: rysuje sylwetki i zaznacza rgany wewnętrzne czerwną kreką, a w nie wbija szpilki:
w wątrbę jeenaście, w ślezinę jeną, w serce jeną. „Szpilka t narzęzie pracy kbiety i
narzęzie czarów” - mówi. Jej walka z Wjtkiem staje się walką na zray. „Kiey sptkaliśmy się,
wiezieliśmy, że nie mżemy siebie zrazid naprawę. Napisałam testament, że jak umrę, chcę byd
pgrzebana tam, gzie Wjtek. On pwieział: «Jeśli mnie kchasz, skcz p tramwaj» - i jaskczyłam, tylk n był szybszy i wyciągnął mnie. Ptem znów zerwaliśmy, ptem n napisał list:
«Jeśli masz Bga w sercu, zlituj się nae mną»”. A na zamawia sbie wizytówkę: „Ewa F. w próży”
wzorem fin de siécle’u. Objeżża Plskę, żeby stwrzyd, jak pwie później, „fakty niewracalne,
żeby nie móc wrócid Wojtka”. Na ranem zgłasza się sama izby wytrzeźwieo, żeby i t zaliczyd.
Rzina Wjtka przejmuje prawa pieki na zieckiem. Ewa bezsilna, w uniesieniu przeklina ró
Wojtka.
Zetknięcie Wjtka ze szkłą filmwą w Łzi był nieuchrnne. Nastąpiła sbliwa unia, realizująca
się w łózkim SPATiF-ie: „pieniąza”, który usabiał syn przemysłwca, i „sztuki”, którą
reprezentwali filmwcy. Wjtek znalazł swje nwe wcielenie - przyjaciela artystów. Głównym
przemitem jeg fascynacji stał się Plaoski. Był t wzajemne. Fantazja Wjtka i Plaoskieg
uzupełniały się. Przesiębirstw „Ssaki”, w które zainwestwał Wjtek, był zrganizwane na
zasazie scjalistycznej, nawet z ietami służbwymi, a zarazem kręcenie był nieustannym
happeningiem, brzęem, zabawą. Lepili bałwany, tarzali się w śniegu; kieyś Wjtek rzucił sieem
tysięcy złtych setkami p wiatr, który rzniósł je p halach. Teg nia zjęd nie był, b wszyscy
szukali „śniegu” na śniegu. Czerwny śnieg stpniał na ranem.
Pzstał wiele pisów bójek Wjtka, ale najbarziej wyraził się jeg styl walki w bójce na wieczrze
petyckim w Mikłajkach. Plaoski ał Wjtkwi pracę ratwnika w ekipie filmwej „Nża w
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 8/80
wzie”. Wjtek złamał rękę, mim t mówił: „Dpłynę i uratuję, kg trzeba”. Kazał się
ucharakteryzwad na fiarę zbrni: ze straszną raną, wybitym kiem. Pewneg nia pił rana ze
stlarzem ekipy. Przeczytał afisz sptkaniu autrskim. „Zbaczysz pierwszy raz w życiu petę” -
zaecywał Wjtek i weszli. Stlarz pszeł mównicy i zaczął się przygląad pecie. Zbliżył się
nieg tak barz, że prawie tykał g twarzą i tak pzstał bez ruchu. Uczestnicy wieczru
pezji, wśró których była załga statku „Chpin” z kapitanem na czele, rzucili się na stlarza.
Zaart mu marynarkę na głwę i zaczęt bid. Wtey pszeł Wjtek z prawą ręką prstpale
sterczącą na szynie, lewą ręką uerzył krzesłem w sam śrek, rażąc kapitana statku „Chpin”, p
czym najspkjniej wrócił na swje miejsce i usiał. Miłśnicy pezji nie pjęli walki, maskując t
pieką na rannym kapitanem.
Weług niektórych Wjtek nie lubił się bid, pbn skarżył się: „Nie chcę, bję się, ale kiey sytuacja
jrzeje, zapaa cisza i wszyscy czekają na mnie, muszę uerzyd”. Bił ziewczyny, jeną razem z
matką zamknął w łazience i więził wiele gzin. Kieyś pbił klegę, kiey zbaczył krew, upał prze
nim na klana i rzpłakał się. Płakał częst. Bójki, przekrczenia przepisów rgwych pwwały,
że Wjtek bez przerwy stawał wezwania na przesłuchania, rzprawy, zapłacenia grzywien.
Przekazywał je swjemu nawrnemu awkatwi, któreg zatrunił na stałe, wzrem jca, i płacił
pensję, chd nieregularnie. „Llita”, przyjaciółka Ewy, jena z ziewcząt najmniejszych na pczątku
lat sześdziesiątych, która zasłynęła tym, że uważała za swój bwiązek „zaliczad” wszystkich
sławnych, i prwaziła ineks, w którym wystawiała im stpnie, zaprsiła kieyś Wjtka, chcąc, aby i
jeg nazwisk znalazł się w jej klekcji. Wjtek rzucił się na nią i zaczął ją gwałcid. „Uprzejmie
uawałam, że jestem fiarą” - pwiaała.
Mówią niektórzy, że nie Wjtek ułżył histrię sbie, ale wymyślili ją inni: musiał grad siebie takim,
jakim stwrzyli g i chcieli mied artyści. Miał rbiną twarz.
Wpał na pmysł, który miał czekad się realizacji w innych klicznściach, p latach, i byd mże
miał ecyujący wpływ na późniejsze wyarzenia. Wjtek pchził w SPATiF-ie do ludzi i
prpnwał:
- Bęę pana chraniał. Nikt pana nie tknie. Bęzie pan mi płacid 500 złtych za wieczór.
Jak największy wynalazek przypisuje się Wjtkwi metę tzw. literacką twierania butelek. „Żeby
chrnid rękę - (bhp) - przykłaa się ściany zieł literackie śreniej bjętści i uerza nie nem
butelki. Przez sztukę prawy” - mawiał Wjtek.
Jeg pziw la sztuki mieszał się z pgarą milinera. Czasem któremuś z artystów kazał zjeśd zeszyt
w kratkę la pierwszej klasy alb zsunąd się szerkim zsypem na śmieci z trzecieg piętra. Zaczyna się
jenak kres, w którym sztuka zbywa prirytet w życiu Wjtka. Pewnej ncy w twarzystwie wu
pięknych, jak t się mówił wtey, „wirażek” zajechał p warszawski SPATiF, kiey wychził zeo
sławny pisarz. Wjtek krzyknął ziewcząt:
„Wiecie, kt t jest? Na klana prze nimi” Dziewczęta uklękły, ptem brażne eszły, a Wjtek
był szczęśliwy.
Naszeł mment, kiey Wjtkwi nie wystarczał, że „bawi się z artystami”.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 9/80
Zapragnął „wejśd w”, uzyskad nbilitację twarzyską, awans spłeczny śrwiska, które uznał za
arystkrację rugiej płwy XX wieku. Pczątkw wiział siebie w rli prucenta, ptem zapisał się
na stuia filmwe, ale przucił je. Życie twarzyskie nazywa się „rzajem gangsterstwa”, szczególnie
tam, gdzie gromadzi ono samych ludzi mających wpływy, c twrzy nwą jakśd. Niektórzy nie lubili
Wjtka, uważając g za snba, b zawsze pkazywał się z luźmi „wspaniałymi”, nie rzumieli, że n
pragnął czerpad z nich siłę, blask. Inni twierzą, że przyjaźnie i fascynacje Wjtka były sztuczne, że
były la nieg szczeblami awansu twarzyskieg: inżyniera-prywaciarza, jakim zjawił się pewneg
nia w łózkim SPATiF-ie, ptrafią wyliczyd sześd sób - stpni wiących - do roli narzeczonego
słynnej petki. Pznawszy ją, wziął z jej mu kżuch, który zstawił Marek Hłask wyjeżżając za
granicę, i chził w nim, jakby chcąc nawiązad kntakt ze swim mistrzem życia. Przebrany za
człwieka, któreg pziwiał, jakby wszełszy w jeg skórę, pkchał tę samą sbę. Cichy ślub
był się w Zakpanem. Świakami byli: Bgumił Kbiela i Krzysztf Kmea. Przyjechała teściwa z
dzieckiem Wojtka i Ewy. Zjęcie z urczystści ukazuje nam pannę młą w ciemnej sukni, Wjtka w
smkingu, Kmeę w swetrze - wszystkich na lekkim gazie. Fotografia jest tak zrobiona, że nie wiad,
iż nga nwżeoca tkwi w gipswym pancerzu p ryzykwnym zjeźzie.
Był t w czasie, gy byt ru, istnienie trustu, bgactw Wjtka wyawały się zagrżne. Ojciec
Wjtka, wplątany w jeen z wielkich prcesów gsparczych, musiał uciekad. Był spkjny, mim że
świakwie zwalali wszystk na nieg, pnieważ nie bawiali się knfrntacji, b niektórych
tarła wieśd, że szef „rganizacji zaufania” jest już za granicą. W rzeczywistści ukrywał się,
czekając, aż bęzie się inna sprawa, gzie jak bliczał, pewne histrie wyją na jaw i bęzie
ciążny wielu zarzutów. Rk ukrywania się ksztwał g milin złtych. Był przerzucany z
meliny na melinę śd częst, zrganizwanym systemem transprtu. Z ukrycia alej kierwał
koncernem, przyjmował rzinę, prwaził życie twarzyskie. Opisan mi jeną z takich wizyt.
Melina t był banalnie urzązne mieszkanie M-3 w blku. Pan kawę, ciasteczka, wieziny wkryjówce stały się zwykłą wizytą. Kiey w telewizji naan list goczy z ftgrafią seniora, wszyscy
emnstracyjnie wrócili się ekranu. W tym czasie Wjtkwi przyszła myśl, by fantastyczną,
pltkę ucieczce jca na Zachó zamienid w rzeczywistśd.
Wielka ucieczka zstała zaplanwana przez Wjtka i niektórych luzi z tajneg kncernu. Znaleziono
klejarza, który miał kntakt z pewnym rybakiem w Dziwnwie. Jeg kutrem miał senir płynąd
Szwecji. Pczątkw pierał się temu planwi, mówił, że jest za stary na ucieczkę i życie w bcym
kraju, że Szwecja mże nie uzielid mu azylu, w kocu uległ ich namwm. Pzielił majątek na wie
płwy: jeną płwą wypsażył rzinę i kncern, rugą spakwał. Rzstawin wkół meliny
czujki w samchach. Kiey kazał się, że niebezpieczeostwa nie ma, kawalkaa Merceesów iTaunusów ruszyła szóstej ran w kierunku półncn-zachnim. Na pczątku jechała straż przemą
baająca, czy nie ma patrli, na kocu jeen z wujów, jak straż tylna, bez przerwy patrzył w lusterk
na szsę za sbą. Ojciec Wjtka miał przy sbie płwę majątku w złcie i ewizach.
Djechali na miejsce szczęśliwie, tylk klejarz, który pjął się przerzucenia senira ru za granicę,
zrganizwał wszystk tak, żeby zagarnąd złt, a właściciela przekazad włazm. Ojciec Wjtka
znalazł się w więzieniu. Wyplatał tam kszyki najlepiej ze wszystkich. Był najwięcej zarabiającym
więźniem. Mówił się wtey: t przez Ewę. Jest czarwnicą, przeklęła rzinę, bęą nwe
nieszczęścia.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 10/80
Jak prezent ślubny Wjtek stał ukrywająceg się jca majątek ziemski, czywiście na skalę
dopuszczalną w kraju scjalistycznym, ale z pałacem. Majątek ten trzymał kieyś w jakichś wielkich
rzliczeniach finanswych i zatrzymał g, jak wiele rzeczy i luzi, których lubił mied w pgtwiu
latami, aż przyazą się pewneg nia. Z majątkiem kupił, jakby przypisane nieg, małżeostw Z.
Pani Z. cierpiała na kmpleks pżarów, cziennie zachzie słoca włała: pżar, pżar!
Dawny właściciel nie psaził ani jeneg rzewa, ale buwał wru wie gigantyczne
klumny naające mu charakter mnumentalny, a zarazem wśró pustych pól przejmując smutny.
Wjtek, znalazłszy się już w warstwie intelektualistów, pstanwił jak prawziwy arystkrata
uprawiad ziemię, hwad zwierzęta. Chciał rbid t na wielką skalę, rzmach, pczucie miary przejął
bowiem od ojca. Jencześnie jenak garził nie tyle pracą, ile pracą na małą skalę, nie ającą
grmnych wyników. Pstanwił zstad nie rlnikiem, ale feuałem. Pśpiech i krzątanina były la
nieg znaką złeg wychwania. Dziwił g, buził razę pbieostw luzi mrówek i pszczół,
których nie znsił. Tam gzie nie mżna był ziaład pienięzmi, był bezbrnny. Kieyś, kiey na
ranem wracali z libacji na achu Triumpha, krzyczał iących pracy ziewcząt: „Rbtnice
łózkie! Dlaczeg tak ran wstajecie?”
Mły ziezic wstawał pół jeenastej, jeg jeyny wasal, pan Z., nie śmiał g wcześniej buzid.
Kieyś zbaczył, że na taras wtargnęł stak baranów. „C t znaczy? Czyje t barany?” - krzyczał. -
„To panicza barany” - parł Z. Narzęzia barziej skmplikwane łpaty kreślał: „ta rzecz”,
uając, że nie mże spamiętad nazw.
Przestrzenie wkół pałacu zarsły mrzem chwastów - pwiaa petka. Wszystk ziczał, ginęł,
umierał na ich czach. Wjtek kazał przeprwazid sbie specjalną linię telefniczną z Warszawy -
p Błniem miał numer warszawski, całe nie telefnwał, rachunki przewyższały wa tysiące
miesięcznie. Wynajął w Warszawie mikrbus, który zapełnił przyjaciółmi, kupił trzy skrzynki wóki,wrek luksuswych knserw, wrek bułek i urząził wycieczkę R., ale ptem przyjaciele, zajęci
pracą, nie przyjeżżali. „Tam gzieś luzie próżują p wielkich mrzach, kręcą filmy, a ja mam tu
rbid jabłka. Nicsięniezieje” - jęczał. Zabawa w lat na wsi nie wychziła. Oczy Wjtka napełniały
się łzami. Płakał z nuy.
Szukał spsbu na zbliżającą się jesieo. Zaczął uczyd się angielskieg. Nakupił pręczników, płyt, p
trzech niach zepchnął je na ziemię, nuziła g „drobiazgowśd” gramatyki, mim świetnych
aapterów nauka nie szła mu. Pstanwił byd rajwcem, sknale prwaził, ale wał pękł w
rze. Samchó zepchnął rwu p Chęcinami. A Wjtek nie wieział, z któreg wrca jeźzi
się Błnia. Przyszła mu myśl, że mógłby zstad zawwym scenarzystą. Byłby t nawet bre:artysta mieszkający na luziu, we własnym majątku. Żna jak pisarka i petka miała spisywad jeg
pwieści. Pyktwał histrię z przemieśd Łzi: głębiarzach, grze w „ziewiąty wał” w
ciemnym pasażu. Zespół filmwy zaprsił g na rzmwy w sprawie pprawek. Wjtek był bez
samchu, paał eszcz. Stanęli na pstju taksówek. Żana nie najeżżała. Wjtek rzgniewał
się, szeł z pstju i przestał byd scenarzysta. Uznawał tylk wygrane razu wielkie. O jca
pieniąze przestały napływad. Ciężar nbilitacji artystycznej Wjtka spaał na żnę, n zawał się
teg nie strzegad jak rbiazgu bez znaczenia. Równcześnie rażniła g jej praca. „Jakieś
staranie się, praca mrówek” - wrzeszczał, kiey na płze salnu w R. mntwała wiwisk
skłaające się z pisenek. Wjtek przebiegł p pisenkach, a ptem skpał je. Któregś nia zjawił się
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 11/80
pan Z. w amskim kapeluszu i ciemnej walce, cały bwieszny pszczłami, prazid się pana, c
rbid z nwym rjem. Wjtek, zbaczywszy znienawizne way, wyrzucił g za rzwi.
Ujrzał jeszcze triumf jca, wielką Canossa samchwą: pewneg nia, gy jciec wyszeł z
więzienia i był u syna na reknwalescencji, karawana krążwników szs zajechała prze
zachwaszczny gazn. Senir przycinał zziczałe róże sekatrem. Uał, że nie wizi luzi, którzychcieli jeg ksztem uniknąd kary. Wysieli z samchów i zbici w grmakę stali, nie śmiejąc
pejśd. On alej bcinał róże. Oni stali, patrząc na nieg. Trwał t ług, W kocu jenak pszli
wszyscy na górę i tam, przy zamkniętych rzwiach, na wielgzinnej narazie szł ugy.
Ptem wszyscy wyszli i ta sama kawalkaa ruszyła Warszawy, gzie w lustrzanej sali „Bristlu”
kncern wyprawił bankiet. Ale była t statnia manifestacja wielkści jca w czach Wjtka.
Uwlnienie się mitu jca, ptężneg emiurga stwarzająceg świat, nastąpił u Wjtka w ten
spsób, że uznał ten świat za zbyt graniczny, na małą skalę. Nucił „Chicag”, jeną z ulubinych
gangsterskich pisenek. „Dpier w rzmiarach Ameryki wszystk jest mżliwe” -i rzekł. I kiey nie
miał już kg w Plsce pznad, zrził się jeg nwe wcielenie: wielka emigracja.
Czy rzeczywiście Wjtek wybrażał sbie wszechświat na braz i pbieostw gigantyczneg
SPATiF-u łózkieg, gzie przebywają ptężni luzie, których n pzna i zaprzyjaźni się z nimi? Jeśli
tak był, jak twierzą niektórzy - ta ksmlgia ptwierziła się w czach Wjtka. Wyjeżżając z
Plski, a ptem ążąc przez Paryż kraju, który miał rzmiary mu pwiaające, wyruszył
uzbrojony tylko w pakiet aresów i listów plecających. Te magiczne zaklęcia, klucze nweg
świata, były rbkiem jeg życia. Jak inni mają zbycze w sztuce, nauce, prukcji, tak n miał
siągnięcia twarzyskie.
Ostatni szczebel plski jest pierwszym amerykaoskim. Na party nawet nie usiłuje stad się mięzy
wpływwych mężczyzn rzmawiających interesach; nie strzegliby g, a i ni la nieg są
„mrówkami”, tylk niec większymi. Pchzi kbiet, jak jeyny mężczyzna, i bawi je. Urk
wschodniego playboya, brutalnego i czułeg, wyrzekająceg się la nich interesów, czyni je
ptężnymi sjuszniczkami Wjtka.
Na party u znanej aktrki plskiej przebywającej w Nwym Jrku pznał ziewczynę, stuentkę
szkły ziennikarskiej. Zwierzyła mu się, że trzymała zaanie zrbienia reprtażu na zajęcia
warsztatwe i nie ma tematu. Wjtek, bęący kilka ni w Stanach, mówiący łamaną angielszczyzną,
zabrał ją na pmiejską linię autbuswą iącą przez slumsy, zielnice nęzy. Dświaczenie
łózkieg łwcy bezbłęnie pzwlił trafid mu na podobny krajobraz. Dziewczyna pierwszy raz w
życiu wiziała miejsca, które pkazał jej Wjtek. Była bwiem córką miliarera, amerykaoskieg
króla, a jak twierzą niektórzy - cesarza światweg imperium kawy. Nie uał mi się tą zbyd
tekstu jej reportażu ani wiezied się, c t był za miejsce, które tak nią wstrząsnęł. Mcniejsze
wrażenie zrbił na niej człwiek, który krył jej Amerykę, usłużny, właściciel swjeg życia, który
mawiał, że „życie jest ługie”, przybysz ze wschu, z któreg jeg rzice do przebogatej Ameryki
przysyłali mu paczki, jeyne chyba, jakie w histrii Stanów przemierzały Atlantyk z Eurpy.
Miliarerzy szybk wiezieli się rmansie córki. Weług jenej wersji zerwali z nią wszystkie
stsunki i kazali puścid m, cfając tacje na stuia, inna głsi, że cesarzówna, zgnie z
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 12/80
byczajem przyjętym w sferach luzi najbgatszych, jak wszystkie inne zieci miliarerów musiała
sbie w czasie stuiów razid sama - pracując. Sptkawszy Wjtka musiała wziąd pwiezialnśd za
ich bje. Jeśli więc pisan ptem Wjtku, że znalazł się na utrzymaniu Abigall Flger, była w tym
inna treśd: Gibi, jak ją nazywali najbliżsi, pracwała ciężk, żeby ich utrzymad. Wjtek mówił, że „się z
nią nie żeni, b jest zbyt bgata”. Kiey szli p zakupy, kazał jej chzid krk za sbą, bławanej
trbami z warzywami, chlebem, wcami i butelkami. Wpajał Gibi, że jest nierbem i pasżytem. Tak
zapamiętała ją Zfia Kmewa: wstawała szóstej ran i swim starym i przbijanym
Volkswagenem, najniżej stjącym w hierarchii pjazów, jechała pracy, ską wracała szóstej
wieczrem. Stanisław Whl mówi, że była niezwykle inteligentna, milcząca, chłna, niezbyt miła, aż
schłści. Pbierała aż chwili śmierci lekcje francuskieg. Pbna była Rysiówny - mówi
Wohl - z lat jej wczesnej młści. Brzysza, inna w typie ury niż sławna petka, ale był t
pwtórzenie w innej skali teg sameg pmysłu wypróbwaneg w Plsce. Teraz była klej na t, by
pwrócid następneg schematu: przypmnied Plaoskiemu jeną z interpretacji jeg pgląów
wyrażnych w „Ssakach”. Wjtek wtey finanswał ten film, ciągnął sanki. Teraz czeka, że pciągnie
Plaoski. Wjtek z Gibi uają się na zachó Stanów. Tam pier mu się pba: nawet rzeczygrmne są tu w wielkim rzmiarze. O kilka ulic żyją światwe sławy. Hllyw t Łóź pmnżna
przez milion.
W Hllyw Wjtek i Gibi zastali Plaoskieg, Kmeę, Hłaskę. Wjtek był szczęśliwy, że mże
zbliżyd się człwieka, który wywarł taki wpływ na nieg. Wjtek znalazł w tym ptwierzenie
prawiłwści: wszystkie ukłay pwtarzają się, ci sami luzie się sptykają, w tym samym skłazie,
twarzając awne sytuacje w nwej skali. Ameryka się sprawza.
Styl bycia Plaoskieg wśró magnatów filmwych uległ jeszcze zastrzeniu, walił ich p brzuchach,
ekscentryczny, buząc lekki lęk. Fascynwały nie tylk scenariusze, których nastrój - wampiry, iabły -
Plaoski przywiózł z kraoca Eurpy, który nazwał w „Wampirach” Transylwanią Pkarpacką, ale i
jego styl bycia na planie. „On grywa swje filmy, pwstawanie swich filmów” - mówin na planie
„Wampirów”. Rzwajał się: na reżysera i pstad, którą grał; asystenta prfesra szukająceg w tej
Pkarpacji wampirów, biegając w kusym czerwnym fraczku, pantalnach i białych poczochach.
Stawał się wszechbecny wcielając się nawet w „sztuczneg pająka”: wyrywał rbtnikm maszynę
rbienia pajęczyn, sam je rzpylał.
Wjtek patrzył na nieg też z rzajem zabbnnej bawy: jeg kariera zakrawała na cu, jakby
pmagały mu siły naprzyrzne. Twarzyszył Plaoskiemu Kmea. Talent jeszcze młeg
weterana plskieg jazzu z kresu jeg „pziemia” rzwijał się w spsób nieczekiwany. Tylk
Hłask miał pęcherze na rękach nszenia stalwych sztab. Był jeynym białym wśró czarnych
rbtników, pił już tylk piw i „kntrwał” je śrkami uspkajającymi. Bójki jak w „Kameralnej”.
Brutalnie interweniuje plicja, Marek ma przykrści. Traci w czach Wjtka, który strąca g z
pieestału. Mówi nim: „Okazuje się, że t miękki człwiek”. Plaoski żeni się z Sharn Tate.
Jej prtret złżyłem z pwieści sób, które ją brze znały. „Wszystkie zjęcia - mówi Whl -
wystrzają jej rysy, wybywają z nich ich regularnśd, klasycznśd, przygaszając miękkśd,
łagnśd, rzkłaając twarz na wa cienie: czarno-biały, a bierając klryt mlecznróżwy. W
krekcie ftgrafii trzeba by też wziąd p uwagę wyraz czu. Nieuchwytnśd tej ury plegała na
łagnści spjrzenia, ruchów”. „Niezwykła w tym śrwisku, ciepła, miła, bez pzy. Nic z gwiazy”.
„Cuwna, elikatna, skrmna, cicha i piękna jakaś”. „Mże t była życiwa »giera« - opowiada Zofia
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 13/80
Komedowa - ale nigy nie zauważyłam najmniejszeg wypanięcia z tej rli”. „Urzna, by byd
aktrką i zagrad Ofelię - pwieział niej Knra Nałęcki. - Rzmawiałem z Rmanem przy niej p
plsku przez ługie gziny. Wsłuchiwała się z napięciem nie rzumiejąc nic. C t znaczył?”
Zastanawian się, czy t na p Marilyn bęzie bginią Hllyw. Wspaniale gtwała. Gście jej
przyjęd zapamiętali sałatkę zrbiną weług następująceg przepisu: sałata, pmiry, pry, selery,papryka, rzkiewka, górek, nad pietruszki, pcięte na małe kawałki prprcjnalne siły smaku i
zapachu (najwięcej łagnych, najmniej najmcniejszych), wymieszane z ssem vinaigret. Pawała
też kashę, prawie nie znaną w Stanach, kupwaną w elikatesach.
Kmea wziął żnę garerby Sharn na zwiezanie - jak muzeum. Był tam sześd metrów
bieżących sukien, które mżna pzielid na wie części, weług chrnlgii. Suknie w klrach
buyniu śmietankweg, pistacjweg, truskawkweg, mrelweg, haftwane perłami, jak z
pisenki: „Jesteś jak krem w mjej kawie”. Klry pao Szczęśliwej Ameryki. Takie suknie ciągną się
poznania z Plaoskim. O Plaoskieg zaczynają się prste sukieneczki w zwykłych klrach z
wyszukanych materiałów. Najpiękniejsza sukienka; fasnie kszuli męskiej z ciężkiej żrżety.
Zarzał się, że Sharn ług nie wychziła gści. Rman sazał ich tyłem rzwi jej garerby.
Tylk ktś, kt brze g znał, w nawale min i gestów wyławiał niestrzegalne zmarszczenie brwi
czy ruch głwą. W ten spsób Plaoski - kodem podobnym jak ongi Napoleon - awał znaki żnie,
która bezszelestnie stawała za plecami gści w rzwiach garerby, czy brze wybrała suknię.
Pzrnie nie umalwana, siągała taki stpieo naturalnści zięki gzinie pracy. „T Rman nauczył
mnie żyd” - pwieziała Sharn w jakimś wywiazie. Wynajęli willę najekskluzywniejszą z
ekskluzywnych w Hllyw, nazywaną mkiem szczęścia. „Tu - jak mówi agencja wynajmująca
dom - szczęśliwi byli...” - i wylicza ługą listę sław. I byli szczęśliwi, sławni ze sławnymi, siągając tym
jakby wyższy stpieo szczęśliwści. Film „Rsemary’s Baby”, weług książki Iry Levin, na którymPlaoski zaczął pracę, zaczyna się pbnej sceny:
Mr. Nicklas prezentuje młej parze mieszkanie wynajęcia.
Sharn nie mże wystąpid w tym filmie, związana jest kntraktem z innym prucentem. Zapaa
ecyzja, że zagra Mia Farrw. Muzykę kmpnuje Kmea. Otrzymuje zaanie nieostrzegalnego dla
wiza, maksymalneg sptęgwania grzy. Egzemplarz scenariusza, jaki trzymuje, nsi numer 135.
Antacja na karcie tytułwej: „Prszę traktwad t jak prywatne i pufne i nie puścid, by
znalazł się w niepwłanych rękach”.
Młe małżeostw wynajmuj e mieszkanie. Guy t aktr bez sławy, na nsi imię Rsemary. Ich
przyjaciel, Hutch, mówi im, że ten m cieszy się złą pinią: tu niejaki Marcat używał krwi
niemwląt czarów i przywływał szatana, Rsemary słyszy przez ścianę głsy sąsiaów: pani
Castevet i jej męża Rmana. Pznaje ich, gy ginie tragicznie ziewczyna, którą się zapiekwali. Pani
Castevet wieza Rsemary, ta pkazuje jej pkój przeznaczny na ziecinny. Pani Castevet pyta,
czy Rsemary spziewa się ziecka, na pwiaa, że chciałaby, ale Guy jest przeciwny. Na rugi
zieo pani Castevet fiarwuje jej naszyjnik. Rsemary wiziała g przetem na ziewczynie, która
zginęła. P kilku niach ślepnie pewien znany aktr i rlę p nim staje Guy. „Teraz - decyduje -
mżemy sbie pzwlid na zieck”. W ncy Rsemary ma sen: gwałci ją „cś nieluzkieg”. P
pewnym czasie Rsemary jest w ciąży. Urząza pkój ziecinny. Pani Castevet aje jej ares sławneglekarza, swjeg znajmeg, ktra Sapirsteina. On każe Rsemary przerwad branie witamin w
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 14/80
pigułkach i pid napar z ziół i krzeni tajemniczej rśliny, parzny przez panią Castevet. Rsemary ma
ziwne bóle. Zwierza się Hutchwi. Ale n zaraz p tej rzmwie zstaje przewieziny szpitala bez
przytmnści, której nie zyskuje przez parę miesięcy, tkwiąc w rzaju śpiączki. Prze śmiercią
Hutch buzi się i każe przekazad Rsemary słw: „anagram” i książkę: „Wszystk na temat czarów”.
Znajuje tam zjęcie czarwnika Marcato z synem Steve. Rosemary przestawia litery i odczytuje:
„Rman Castevet”. Zrzpaczna, przeprasza nie narzneg jeszcze Any lub Jenny i biecuje, że
nie odda go Im. Ale jest za późn. Mówią jej, że zieck umarł, ale kiey słyszy przez ścianę jakby
płacz, wziera się mieszkania Castevetów. Wszyscy byli w zmowie. Siezą zebrani, na ziwnej
mszy, znajmiają jej, że zstała wybrana wśró miliarów luzi, by urzid szatanweg syna. „Bóg
umarł - krzyczą - jest Szatan! Przyjź Szatanie!„. Rsemary spstrzega, że jej zieck jest ptwrkiem
o strasznych oczach, ale tuli je. Nuci kłysankę. Kniec,
Tekst scenariusza jest pznaczny ntatkami Kmey. Są t wykrzykniki, znaki zapytania, gęstniejące
tam, gzie z bku napisał n wielką literę „M” - miejsca, ską brał natchnienie muzyki. Na
wielma słwami napisane są plskie słwa. Ukłaają się w szczególny słwnik, ptem kmpnują w
histrię: „reszcz”, „czary”, „lękliwe spjrzenie”, „straszny”, „ziecinny pkój”, „talizman”,
„narktyzwad się”. Wstrząsają tylk wa słwa tyczące Hutcha, napisane ręką Kmedy:
„nieprzytmny”, „śpiączka”. Na statniej strnie bk siebie wa imina, bwiezine w ientyczny
spsób liniami łówka i płączne - imię żny Rmana Plaoskieg SHARON i prawziwe imię
Romana Casteveta: STEVE.
Mia Farrw nuci kłysankę Kmey bez jeneg słwa, pwtarza się sylaba „la” szeptana w różnym
nasileniu. Nie wiem, czy histrię, którą pwiaam, mżna zrzumied, nie znając tej melii. W
Stanach uznan, że jest na trzecią wielką kłysanką jazzwą. Jakby zapmnian treśd filmu, jakby ta
kłysanka nie była złwieszczą zapwiezią - miliny urznych w kocu lat sześdziesiątych
Amerykanów zstał przywitanych przez życie tą melią nucną przez matki. Zbiegł się t z
pwrtem my na kłysanki i kłyski: stwierzn, że kłysanie jest przełużeniem ruchu, jakieg
znaje zieck w łnie matki, Kmezie wyawał się snem, czymś naprzyrznym t
nieustanne, nie koczące się bieranie echa sameg siebie, płynąceg z kien mów, twartych
samchów, knajp, rug-stre'ów.
Wojtek odczuwa triumf przyjaciół jak swój własny. Rman ptrzebuje g; czy lateg, żeby był
świaectwem, że hllywzka kariera t t sam jeg życie, które wiół w Łzi, Zakpanem, gy
wzili się sankami, a nie czyjeś inne? Teraz Wjtek wchzi na sanki. Sharn jest w ciąży, a Rman
przygtwuje się kręcenia nweg filmu w Lnynie. Sharn cierpi na lęki, bi się byd sama w
sbninej willi. Rman pamięta siłę cisu, technikę walki Wjtka, jeg umiejętnśd twarzyszenia
kbietm. Nie zwraca się biura etektywistycznego, uznaje Wojtka za stosowniejszego od
płatneg „gryla” i każe mu przenieśd się willi Bel Air; trzymuje zaanie twarzyszenia Sharn,
banie jej zrwie i chrnę willi. Jest czymś pmięzy amą twarzystwa a prywatnym
plicjantem. Przenszą się z Gibi Sharn, ając swje mieszkanie młemu Amerykaninwi
nazywanemu „Pig” - „Świnia”.
Jencześnie Wjtek, trzymawszy prękę Plaoskieg, próbuje w filmie. Chce wyprukwad film
kumentalny na pstawie histrii, którą usłyszał na jakimś przyjęciu: sześdziesięciu lat wie
rziny milinerów z New Jersey prwazą krwawą vendette. Mrują się wzajemnie i wtrącają
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 15/80
więzieo. Ostatni ptmek jeneg ze zwaśninych rów przyleciał swim samltem na
rezyencję wrgów i zbmbarwał ją.
Rodzina Flgerów przypuszcza atak na Wjtka, chcąc zyskad Gibi. W tym celu matka Gibi eleguje
syna, Flgera junira, na ecyującą rzmwę z Wjtkiem. Dziezic miliarów, ptmek ru
wustu lat amerykaoskieg i należąceg arystkracji finanswej, miał nieśmielid, zmiażżyd iśmieszyd zikusa ze wschu. Prpnuje Wjtkwi sptkanie w ekskluzywnym klubie w stylu
francuskim na kolacji.
Ale Wjtek był już przygtwany na rzmwę z Flgerem. Zauważył bwiem, że luzie najbgatsi nie
kazują szacunku la pienięzy. „P c zabijad się la milina?” - mówił w amskiej części salnu
miliarerkm p francusku, wyucznym w Paryżu, niechętnie przechząc na angielski, traktując g
jak język hanlwców, rbkiewiczów, którzy nie koczyli ekskluzywnych cllege’ów. Milion to
jeszcze nie pieniąze - uważał Wjtek. Kiey sptkał na przyjęciu Plaka, który zapytał g, czy nie wie,
gzie kupid bry magnetfn, Wjtek zmierzył g pgarliwym wzrkiem i rzekł: „tu mżesz
mówid kupnie łzi pwnej”. Pgarą la klas śrenich, la białych kłnierzyków, la pszczół imrówek - tym Wjtek pbił „wielkie twarzystw”. Nie mając lara zachwywał się autentycznie
tak, jakby nie miał lara, czyli jak najbgatszy. Lubił im pwtarzad pytanie: „Amerykanie, ską
wzięliście się?”
D klubu Flger junir przybywa w smkingu, Wjtek w spranych żinsach z fręzlami i pasce
iniaoskiej na włsach. Już przy wybrze win wykoczył Flgera. Degustwał z pgarą psuwane
przez kelnera gatunki, wskazując, jakie rczniki XIX i XX wieku pwiaałyby mu i z jakich klic,
czytywał bukiety, kmpnwał ukła, klejnśd. Kelner przestał zwracad uwagę na Flgera, arząc
zachwytem Wjtka i traktując g jak mnarchę. Weług jenej wersji Wjtek nauczył się teg
pracując na gziny w najniższej grupie tragarzy w Halach Win w Paryżu, weług innej, przyjąwszyzaprszenie Flgera takieg właśnie klubu, pszeł na cały zieo bibliteki, gzie przeczytał
wszystk winach francuskich. Drugim etapem sptkania junirów był spjenie Flgera,
wyciągnięcie nieg wszystkich planów walki klanu przeciw Wjtkwi, ptem zaprzyjaźnienie się z
nim i wyniesienie g na plecach z ekskluzywneg klubu. Pprzez syna uał się Wjtkwi przeciągnąd
na swją strnę matkę Gibi, która pgziła się z jeg istnieniem. Pzstawał tylk jciec.
Wszystk t nastraja Wjtka ptymistycznie. Pisze kraju, że w najbliższym czasie ściągnie syna, a
krewnej, zaknnicy, że ufunuje jej zgrmazeniu nwy kściół w zamian tylk za mlitwę za
jeg interesy. Jenak głównym zajęciem Wjtka była pieka na nie narznym zieckiem i jeg
matką. Kupuje z Sharn wyprawki, uczy się niej na rutach. Przywzi ekratra, który gląapkój przeznaczny na ziecinny i przestawia prjekt za trzy tysiące larów. Sharn rzuca
ksztrys i wtey Wjtek fiarwuje się jej, że urzązenie pkju ziecinneg bęzie jeg prezentem
la „nieg” - lub „niej”. Sharn nie zrazała jeg imienia. Pkój miał byd „w elfiny” - motyw
nweg filmu Plaoskieg.
Przebrany za Indianina, jak kontestatrzy amerykaoscy, przypminający jcm zbrnię praziaów,
w kwiatach, z paską na czle i włsami ramin Wjtek pęzi amerykaoskimi rgami z szybkścią
220 kilmetrów na gzinę w pszukiwaniu zabawek. Kiey rzbija półwyścigwą maszynę swich
przyjaciół, nawet nie wysiaa z wzu, ukłaa się na siezeniu i natychmiast zasypia.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 16/80
Wszystkie rzmwy w willi ześrkwują się na ziecku, które się ma urzid. Sharn jest p ścisłą
pieką lekarską. Na plecenie swjeg gineklga żywia się witaminami, uż pływa w basenie ich
willi, szczyci się ciążą w swim kstiumie kąpielwym, przygtwana psychicznie na pró jak na
bilgiczne święt pwitania nwej istty. W słwniku Wjtka zjawia się nwe słw: „Bóg”. Oaje
się nwej pasji, hbby traktwanemu jak yscyplina: baa histrię ru Kenney’ch. Na jednym party
rzuca się na milinera-knserwatystę, który nazwał Kenney’ch „gangsterami i hchsztaplerami”.
Niektórzy przypuszczają, że Wjtek zaczyna uważad swją rzinę za „łózkich Kenney'ch”, b mówi
i pisze w listach, prównuje: „jak ON (czyli Bóg) świacza mją rzinę, tak świacza i
Kenney'ch. Tylu jest nas braci, ilu był Kenney'ch”. Ci, c wywieli „kmpleks stpni” u Wjtka,
mają inną interpretację: Wjtek staje się najlepszym znawcą prblemów rwych Kenney'ch,
lepszym niż ni sami. Pewneg nia ni się tym wiezą, Wjtek puści Rmana Plaoskieg,
zaprzyjaźni się z Ewarem Kenney'm i znajzie się na szczycie.
Świąteczny nastrój kalifrnijskiej wisny i lata, grąceg i łagneg, jest zakłócny przez
wiamści, które już awna nachziły, ale nieczekiwanie znalazły ziwne przełużenie w
Hllyw. Najpierw przyszła z kraju wiamśd śmierci Zbigniewa Cybulskieg, ptem Bgumiła
Kbieli. Ptem Hłask i Kmea schzą strmym zbczem wąwzu, Kmea upaa. Hłask zarzuca
g sbie przez ramię spsbem znanym z amerykaoskich wjennych krnik aktualnści i zaczyna
schzid. Obsuwa się i razem lecą w przepaśd. Na nie wąwzu Kmea na chwilę traci przytmnśd.
W szpitalu potraktowano ich jak pijanych. Kmea mim bólów głwy i złeg sampczucia
lekceważył sprawę. Kiey naeszła z kraju wiamśd klejnym nieszczęściu ru - śmierci jca
Wojtka - Kmea pwieział Wjtka: „… n jest już Tam i mże nawet jest mu brze”.
Potem Wjtek użył tych słów w stsunku teg, który je wypwieział. Pjawiły się słwa „wiara”,
„TAM”, „Pan Nasz”. Mówił, że żałuje, iż nie mże twrzyd słw p słwie teg, c mówił Kmea,
p t, by wiezied się, c z nim jest. B nieług p wypwiezeniu tych słów Kmea stracił
przytmnśd pwtórnie i nie zyskał już świamści. Nie wiam był, czy wiział, czy pznawał
znajme sby. Reagwał tylk na muzykę. Gy twrzn mu kłysankę z „Rsemary's Baby” -
jęknął i wskazał na siebie.
Śmierd Kmey zrbiła wstrząsające wrażenie na Hłasce. Nie mógł jśd równwagi, wyjechał i
nieług ptem naeszła wiamśd jeg śmierci, która mgła byd sambójcza. Dwaj świakwie
ze ślubu Wjtka, ci, których nazywał przyjaciółmi, klejn umierali. Zaczął szukiwad się
prawiłwści w tym „ciągu śmierci”, szukając jakiegś wzru, który by ał się pstawid i wyjaśnid
t zjawisk. Myśli czerpał z rzmów z Plaoskim. Pierwsze był t „wymyślenie własnej śmierci”.
Ostatnie słwa książki Hłaski „Pierwszy krk w chmurach” brzmią: „Wtey przysłnił czy i z całej siły
epchnął krzesł ngami” - są jakby zapwiezią sambójczej śmierci. Śmierd i gwałtwne knanie
Madka w „Ppiele i iamencie”, całą scenerię, zasugerwał pbn Wajzie sam Cybulski.
Proces identyfikacji z luźmi, których Wjtek uważał za swich przyjaciół, pszeł tak alek, że
zaczął mówid n pkleniu „młszych braci Klumbów” czy „rugieg pklenia”, które calał z
wjny i wynisł pświame przeknanie swjej nieśmiertelnści. „Uważali się za
nieśmiertelnych, a byli tylk jenniwymi mtylami” - pwieział pbn nich Plaoski.
Wreszcie Wjtek znajmił, że znalazł prawiłwśd: wyzwlenia nie mżna siągnąd przez
nieustanną rzrywkę, zabawę, ale przez śmierd. Nazwał t religią śmierci. Jego koledzy - jak mówił -
już teg znali. Weług jeg bliczeo i przewiywao- mówił - teraz na nieg klej. „Wjtek te
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 17/80
śmierci klekcjnwał jak wyarzenia twarzyskie” - pwiezian mi. „Zbyt alek już zapęził się
w szmirę, wszystk był tak wspaniale sztuczne, że klicznści im się pprząkwały, knstruując
romans taki, jaki chcieli. Demonizm tej historii jest szmirwaty”.
O samym Wjtku zaś pwiezian mi: „Właśnie n uważał się za nieśmiertelneg, myślał, że w razie
czeg jciec załatwi t ze Śmiercią, że t tylk kwestia ceny”. „Gyby przez sekunę pmyślał, żezginie, ubezpieczyłby się, żeby nam pmóc” - pwieział jeg brat Jerzy.
Myślenie niebecnych, tych, którzy eszli, w atmsferze czekiwania na kgś, kg nie ma, kt
jeszcze nie jest becny, ale ma naejśd, nasuwa myśl, żeby nawiązad z nim kntakt. Wjtek, Sharn i
Gibi urzązają seans spirytystyczny. Przywłują uszę nie narzneg ziecka Sharn. Zjawia się,
pwiaa na ich pytania; nigy pewnie nie wiemy się, c był treścią teg ialgu. Mżna
przypuścid, że Wjtek pytał g, czy sptkał się tam z jeg przyjaciółmi, że Sharn chciała wiezied
się jeg płci. P seansie wszyscy mówią nim jak chłpcu.
Mówią nim, kiey telefnuje Rman, Sharn rzmawia gzinę, wraca, zaprasza na jutrzejszywieczór: skrmnie, zjezą sałatkę, tę c zawsze, bęzie ncne pływanie, w wzie wrócą się na
wznak jak elfiny i bęą stuiwali gwiazy.
„Teg nia piątej jeszcze raz zwnił mnie Wjtek - pwiaa mi Stanisław Whl, jeen z
nieszłych uczestników tej klacji - powiada: «pamiętasz zaprszenie na ziś?» Opwiaam mu:
«nie mgę, ziś jest statni mój wieczór w Kalifrnii, spęzę g ze starymi przyjaciółmi». «OK -
odpowiada Wojtek - t przyjeź p tamtej wizycie, nawet późn. Nie bęę mógł p ciebie przyjechad
wozem, bo mam atak nerek i jestem unieruchomiony». T były jeg statnie słwa, które słyszałem.
Nie jest t takie prste, czy cieszy mnie, że żyję. Czuję się zarazem nie w prząku: mże byłbym
fiarą, ale każe zarzenie ma kreślną liczbę czynników, które na nie się skłaają, gyby jeenelement się zmienił, całe wyarzenie mgłby ptczyd się inaczej lub w góle nie zajśd. Mże bym
«rzsaził je?».
S.L.1 przyjął zaprszenie Wjtka. Chciał pójśd prężyd się p pracy: koczył przygotowanie do druku
swjej książki. Planwał, że bęzie rbid pprawki aż zaczęcia przyjęcia. Kiey sbie zał sprawę,
że już trzeba wychzid, była czwarta ran. Jeg pświamśd zarejestrwała, że Wjtek nie
zazwnił, aby erwad g rbty. Kiey szła nieg straszna wiamśd, zastanawiał się: jak
się stał, że mim namów, zaprszeo jeg pamięd wyłączyła się? Pmyślał, że gyby nie ciąża Sharn,
mżna by sązid, że Plaoski pstanwił zrbid jeen ze swich makabrycznych żartów, wynajął luzi,
którzy mieli wpaśd willi, nastraszyd wszystkich i sprawzid przy kazji, c zrbi Wjtek, a ciwynajęci luzie pszli za tym pmysłem za alek i p wpływem przypaku czy zenerwwania
użyli brni. Ptem pmyślał, że ta śmierd była przeznaczna także la nieg i że wie, kt knał
zbrni. Ogarnął g lęk, że za chwilę g znają. Pjął ecyzję, że ukryje się. S.L. pwieział:
„Oczekuję każej chwili zamachu na siebie. Jestem p pieką plicji. Wiem, kt t zrbił i kt chce
mnie zabid. Muszę uciekad Eurpy, ale i tam mgą mnie sięgnąd”.
Ptem szła kraju wiamśd, że S.L. zstał naleziny przez zbrniarzy i zamrwany w
Paryżu, gzie ukrywał się. Ta sama wiamśd była pwtarzana pwtórnie w Warszawie na
1Witold Kaczanowski (Witold-K)
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 18/80
przełmie rku 1969 i 1970. Nie uał mi się jśd, kt ją wymyślił. Mówiąc Eurpie, S.L. pawał
fałszywy trp.
Jeg pcztówki listy nasyłane z różnych miast Stanów Plski, żny, są pamiętnikiem życia,
sbliwej próży „tajemniczeg świaka, plskieg emigranta, bęąceg w yspzycji plicji,
któreg nazwisk pzstaje w tajemnicy” - jak kreślała g prasa amerykaoska.
„Ten, c t zrbił, wie, że ja wiem. Żyję p nieustanną grźbą. Ten, który zabił, wa miesiące
przetem mal nie zabił mnie. Hanlwali narktykami. Kupwała nich Gibi. Kiey zjawili się -
sami byli p silnym wpływem narktyków, w stanie streg pniecenia, amku. Zbaczyli mją
kasetę z farbami. Zaczął się atak lęku, p nim wybuch agresji, rzucili się na mnie. Zaczęli mnie usid.
«Ty jesteś szpieg plicji» - krzyczał jeen, rugi wyrwał mi kasetę z krzykiem: «Tu jest bomba! » - iw
ataku przerażenia rzucił ją w głąb gru. Ten typ właśnie mieszkał u Wjtka, kiey n przeniósł
się Bel Air. Ptem ja też tam zamieszkałem. Kiey -«Pig» zaczął mi rbid świostwa, pwieziałem:
«alb n, alb ja» i Wjtek wyrzucił g. Wtey n pwieział: «Ja zemszczę się na was» - i znikł. On
miał pseunim «Pig»- (świnia) i t słw był wypisane krwią w Bel Air”.
„Opuściłem Ls Angeles z pwów, których ci nie wyjaśnię. Jestem w Nevazie. Oprężam się
teg napięcia, które twarzyszy mi tylu ni. Plicja z Kalifrnii przekazała mnie Nevay. Siezę
zamknięty w htelu. Przelatujemy szybk przez krytarze z mją bstawą. Jest ze mną ciągle wóch,
jeden obstawia drugiego. Śpią ze mną w pkju. Kiey siusiam, ią ze mną, stją p rzwiami,
skaczą p fajki, papiersy, sanwicze, uzi, silni chłpcy, fajni, przyjacielscy. Zasłaniają sbą samymi.
Bezpieczniej czuję się z nimi, tym barziej że mają te ciężkie przemity. Mój angielski pciągnął się
przez te ni, b mi pilnwacze bez przerwy zabawiają mnie rzmwami; przygląają się mjemu
pisaniu. Żyję. Żyję, żyję!!!”
Na czach plicjantów pwstaje książka. Meliną jest elegancki htel, c pewien czas zmieniający się,
ziwna turystyka p wielkiej Ameryce świaka ukrywająceg się z plicjantami chrniącymi g prze
zbrniarzami. Równlegle trwają pszukiwania „Piga”.
Nie znajuje więc pana S.L. zaprszenie Nweg Jrku na misterium pświęcne Wjtkwi.
Na jbliżsi przyjaciele, kbiety bliskie Wjtkwi, emigranci plscy zebrali się w pewnym apartamencie
nwjrskim: w półmrku wstawali klejn i wygłaszali krótkie wspmnienia-eseje-kazania. Treśd ich
przemówieo była mniej więcej taka: utżsamiali Wjtka z życiem. Brał garściami z życia. Miał łatwe,
ale rasne życie. O rgii przeszeł ku mistyce. Był negacją śmierci, więc żyje. Ptem zabrały głs
ziewczęta i kbiety, które były kchankami Wjtka, sławiąc g; msza nabrała charakterunabżeostwa fallicznego. Nawiązywał t jeg „religii śmierci” i był wyrazem sliarnści wbec
teg, c pisan nim w amerykaoskiej prasie. Przestawiany był jak narkman, rganizatr rgii,
syn milinerów, „który rztrwniwszy frtunę ru uał się Stanów”, jak playby, otoczony
najpiękniejszymi ziewczętami, intelektualistami i prześlawany przez „reżim”, jak pisarz,
prucent filmwy, scenarzysta, kierwca wyścigwy. Mżna by sązid, że chzi wiele różnych
sób, bija tu się bezranśd Amerykanów wbec sbwści emigranta ze wschodu Europy.
Jeynie wspólne jest imię: Vyteck. Obiit Wjtek, natus est Vyteck.
Kiey matka i brat Wjtka znaleźli się w Stanach, Wjtek leżał w lzie, w kstnicy, pcięty najpierw
ziwnie przez mrerców, z kilkuziesięcioma ranami, potem przez lekarzy szukających jakiejśinfrmacji, jakiegś znaku w straszliwych ranach. W kieszeni jeg żinsów znalezin 20 centów.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 19/80
Rzinę wykryli ziennikarze, wzięli w niewlę, zawieźli p willę Bel Air, której nie był wstępu.
Brat Wojtka, Jerzy, stanął przy barierze i sftgrafwał t miejsce: luksuswą rezyencję uającą
skrmny mek, jak w XVIII wieku, a ni ftgrafwali g ftgrafująceg. Uerzył g, że tam
koczyła się rga, że był t impas, rga bez wyjścia. Biała bariera ją zamykała. Dziennikarze zabrali
ich, żeby patrzyli, zainscenizwali t patrzenie. P kilku niach ktś pprsił ich telefnu: kt,
skr nie znają tu nikg? Głs młej ziewczyny. Zaczyna mówid szybk, bezłanie, mżna
zrzumied tylk, że znała Wjtka, wybucha płaczem, nie chce pwiezied, kim jest, kłaa
słuchawkę i więcej nie zwni.
Matka wpatrywała się w telewizr, gzie zaraz p wiamściach z Wietnamu była mwa jej synu.
Słyszała swje nazwisk, jeg imię w gąszczu niezrzumiałych słów, bierała tylk podniecenie
spikera, który mówił wustumilinweg naru czymś, c tyczył jej syna. Dręcząca ich
twarz szeryfa; p przetłumaczeniu kazuje się, że pwtarza ciągle t sam w kilku punktach: są na
trpie, są pierwsze ustalenia, ale za wcześnie byłby mówid tym pinii publicznej. Wersja
wywzna z zeznao S.L., prst i prawiłw wyjaśniająca zbrnię, gziła w ich najbliższeg.
Ojechali wiząc małą puszkę z prchami Wjtka. Pgrzeb był się w Łzi przy uziale trzech
tysięcy sób. Cmentarna kaplica była blegana na ług prze czwartą p płuniu - gziną
pczątku urczystści pgrzebwych. Wiele sób przyszł czekując sensacji, pgrzebu w stylu
amerykaoskich milinerów, pltka głsiła, że puszka z prchami Wjtka zstała wyknana u
Tiffany'eg ze szczereg złta i wysazana jest rgimi kamieniami. Był wiele ziewcząt
ucharakteryzwanych na styl Ewy, pkreślających swją becnścią znajmśd z Wjtkiem. W
czasie gy ftreprter Knra Turwski, któremu zawzięczam tę relację, rbił zjęcia, niektórzy
uczestnicy pgrzebu zasłaniali twarze.
Ksiąz, należący ru, wygłsił piękne kazanie i czytał fragmenty listów Wojtka do matki po
śmierci jca. Była w nich mwa śmierci i Bgu. Uczestnicy pgrzebu znali wstrząsu słuchając tych
słów, pszła nawet wieśd, że Wjtek pisał je p wpływem narktyków. Z bku, za tłumami cisnącymi
się wkół twartej mgiły, stał szatniarz z łózkieg SPATiF-u.
Twierzi się też, że w mu jest mały łtarzyk z ftgrafią Wjtka, a zawsze świeże kwiaty taczają
ramkę prtretu. „Umarł, jak żył” - pwieział ktś Wjtku, znalazłszy prawiłwśd, iunctim,
mięzy życiem a śmiercią, jakby wyrk Opatrznści. „Uważając się za gangstera w Plsce, wyszełszy
z traycji gangsterskich, przeczył jakby nie tylk kwestię rzmiaru, ale i autentyzmu”. Znawcy
prblemów amerykaoskich kłali nacisk na pwagę, z jaką się tu wszystk rbi; czyny przeliczane są
na najmcniejszą walutę świata. Ruszywszy ręką płaci się za t alb zarabia. „Nikt tu nie bije
baranem, tylk strzela” - to są słwa S.L. „Dzieck w prawziwym świecie” - efiniuje kt inny. Są
prawziwe pieniąze, więc są prawziwi gangsterzy; Wjtek musiał t przeczyd.
O prawiłwści bezsensu - t pgrążył wielu Amerykanów w rzpaczy p aresztwaniu
Mansona. Już nie Wjtek był sią ramatu, ale przypakwśd tej śmierci. Umarli za t, że ktś inny
nie wyał płyty. Nienawiśd spłeczeostwa, które zstał umęczne i zabite w pstaci Sharn
(„pzwólcie żyd mjemu ziecku” - prsiła), jej ziecka, Gibi, Wjtka i innych.
Prównywan ją z maswym zabójstwem Clutterów, mrerstwem na pastrze Kingu, z trageią
Kenney'ch, włączn rzęu „zbrni amerykaoskich”. W ten spsób Wjtek umarł umęczny za
Amerykę, znalazł się tam, gzie uważał, że wypaa byd, w raju tak pbnym do SPATiF-u łózkieg.TAM znów sptkali się wszyscy. Wszeł p rękę z miliarerką, a czekali na nieg najwspanialsi i
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 20/80
umiłwani: Jan i Rbert Kenney. „Tą swją śmiercią zakaswał wszystkich - pwieział jeen z
uczniów łózkiej szkły filmwej - b cóż za śmierd mieli jeg kumple?” „Ale zawiół - odpowiada
drugi. - Dawał mrercm pieniąze i wierzył, że się wykupi, że g nie zabiją, t była wiara w
swjskie, naiwne gangsterstw. Nie brnił amy, którą się piekwał, i zstał bity przez amę”.
Człwiek, któreg zawem była zabawa, nie ptrafił wyknad pierwszej pważnej pracy sweg
życia, której się pjął. Pprzeni jeg zawó zmęczył g i wyczerpał. Był uręczny nieustanną
rzrywką, zmęczny pczynkiem.
„Śmierd przez pmyłkę”, śmierd, którą miał umrzed kt inny. W przypaku przejawiła się
prawiłwśd: zrzny z chasu zbyt natężneg - samuprząkwał się. Praw przypaku stał
się prawem estetyki. Religia czekiwania na śmierd i religia zaawania śmierci była wspólna fierze i
mordercom. Obie religie, używające prawie tych samych słów („ni umarli, by żyd”), pwstały na
pbnej pżywce. Ofiara wyszła na pół rgi mrercm, przywłując śmierd, mrercy na t
przywłanie pwiezieli. Susan Atkins, która piędziesięciu i jenym cisem twarła ciał Wjtka,
wierzyła, że przez razy zaane nżem z hipntyczneg rzkazu Szatana-Jezusa-Aniła-Guru-Szefa-
Boga-Jej-Właściciela-Mansna uwalnia uszę fiary. Wierzyła, b świat amerykaoski, a mże w góle
świat, zaczyna byd grźny i tajemniczy jak w śreniwieczu, tylk już nie zarazy i burze z pirunami
buzą grzę, ale burze, które wywłuje człwiek. Dlateg sami głaszają się bgami.
Z paczki listów S.L. najważniejszy wyaje się jeen z statnich. Wnsid mżna z nieg, że S.L. bstaje
przy swojej wersji, w liście tym bwiem znajuje się zanie: „C zrbid, skr nie ma wów, a
facet („Pig” - przyp. KK) ma alibi?” Z pwu teg listu nie pałem pełneg brzmienia nazwiska S.L.,
tylk te inicjały. Jeg hipteza wyaje się zbieżna z pierwszą linią brny Mansna, twierząceg, że
czwórka jeg niewlników, histerycznie stuiując i analizując klicznści, uriła sbie, że knała
zbrni, i samskarżyła się paswując nich swją rlę. A jeśli Sharn naprawę bywała w
kmunie Mansna, pawała się tam hipnzie? Czy sprawa należy więc serii „zbrni
amerykaoskich”, z klicznściami i sprawcami niby wykrytymi, a pzstającymi tajemnicą?
Słucham kłysanki raz jeszcze, z bawą, że zniszczę zapis całkwicie.
Analizuję różnice mięzy scenariuszem a filmem „Rsemary's Baby”. Baam w słwnikach łacioską
genezę nazwiska Wjtka, jem sałatkę zrbiną weług przepisu Sharn, sałatkę, jaka była pana
tamteg wieczru. Owieziłem klan pięknych wów, przyciągający warszawskie pltki. Rbią
szyełkiem suknie maxi z wełny, na zamówienie warszawskich pao, nazywają t „wjtktarstwem”. Zodebranej Ewie, w chwili gy złapałem ją na czarach, sylwetki pewnej sby wyjmuję jeną z
sieemnastu szpilek, ze srebrną główką, i spinam maszynpis teg tekstu. Zstaję zaprszony przez
spirytystów na seans, na którym ma byd wywływany uch Wjtka. Speczek zstaje ustawiny na
stliku, przykryty tablicą z alfabetem i cyframi zapisanymi w krąg i magicznym znakiem w śrku.
Czekamy przy zapalnej świecy czterzieści pięd minut, ale Wjtek nie zjawia się. Zapisuję więc w
kalendarzu zaproszenie na seans spirytystyczny z duchem Mansona, na wypadek gdyby kat stanowy
uniemżliwił mi sbisty kntakt. Jeen z tych, którzy mi pwiaali tę histrię, mówi: „gybyś i ty
zginął, byłaby t bra pinta”.
lipiec 1970 r.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 21/80
W brzuchu potwora
Kiey koczyłem w lipcu 1970 rku reprtaż „Jak umierają nieśmiertelni”, zrziła się myśl, żeby
mją próż USA, jeżeli jzie skutku, pświęcid rugiemu wątkwi trageii, mającemu wiele szersze znaczenie: zbaad atmsferę, nastrój grmnych grup kntestatrów młzieżwych.
Na zdegenerowanych peryferiach tych grup - jak wyawał się z ległści - mgła pwstad rzina
Mansona.
Wypsażny zalewie w 204 lary na cały pbyt w Stanach, byłem tam trzy miesiące zięki
zaintereswaniu, jakie wzbuzał mój zamiar wśró rziców zbuntwanej młzieży - rezultatem jest
reprtaż „W brzuchu ptwra”.
Nie zarzuciłem jenak alszeg ciągu „Nieśmiertelnych”. Chziłem na prces Mansna,
przeprwaziłem szereg rzmów, w tym z awkatem Mansna Kanarkiem i nie przesłuchanym nasali sąwej świakiem S.L., którym wspminam w pierwszej części „Nieśmiertelnych”, a który
przestawił mi swje tą nie ujawnine kncepcje.
* * *
Szklane ściany stupiętrwych mów są największymi lustrami świata. Mnżą przez wa Himalaje
Manhattanu, wa nieba zerzają się na krawęzi ścian: chmury prawziwe i bite pęzące w
przeciwną strnę. Wielkie słwa zapalają się na nich i gasną. Przeraźliwie jasna strzała skierwana
setki metrów w ół wskazuje cś kł nas. Na wystawie antykwariatu sztuczne róże w złcnej
klatce. Para starców: kbieta p pli, kulach, izie kł swjeg inwalizkieg wózka pełneg
zakupów, ppychaneg przez męża. Napisy: „Użyj głwy”, „Wrzud autmatu jeen cent po
przeciwnej strnie niż miesiąc twjeg urzenia. Dwiesz się, c ziś cię czeka”. „226 róg
zarbienia pienięzy”. „Zabrania się zabraniad”. „Iź całą siłą swjej wybraźni”. „Śniaanie
pajemy każej prze”. „Zwródcie luwi ulice”. Napis na piersiach mężczyzny: „Jestem ślepy.
Jestem żebrakiem. T mój jeyny zawó. Daj mi cś”. Napis na cemencie ulicy: „T miejsce jest
parkingiem pana Full”. Obk, na świeżej łacie cementwej: „Depcz p mjej miłści”.
- Gnoju - krzyczy do mnie pucybut - dlaczego nosisz zamszowe buty?!
Pięd ulic alej Murzyn kłazie ło na smyczy psa, któreg prwazi ziewczyna.
- Dlaczego masz czarnego psa?
Na ziemi zeptana ultka: „Przeżyłem t piekł. Byłem hippie”. Napis na plecach kbiety: „Mja
wina”.
Winda wynosi nas w przeciwną strnę niż nenwa strzała. Mieszkanie ma tysiąc metrów
kwaratwych, jest bielne niebieskim wapnem, pełne rzeźb. Na całą ścianę wik Nweg Jrku;
jest t kn przesłnięte brazem przestawiającym wik z kna, który mżna by zbaczyd, gdyby
nie był zasłnięte tym brazem. St sób pije wieście butelek szampana, wśró nich kwiat
nowojorskiej rewolucji: Walter, Gene, Bruno, Larry. Gene nosi nazwisko Washington i to nazwisko
winieje na prgramie sztuki „Knspiracja”.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 22/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 23/80
Asysta zbiera się kł mu, zajeżżają ciężarówki, wzieramy się buynku. Luzie błyskawicznie
wnszą meble, przybijają na rzwiach kartki z nazwiskami. Na le uzbrjna straż pilnuje bramy.
Nikmu nie wln puszczad mu: Rzzielamy zapasy żywnści. Wszystk bywa się cich, żeby
nie buzid zieci. Dzieo i nc, na trzy zmiany, yżurują awkaci przez nas wynajęci, którzy gy zjawi
się plicja i hanlarze nieruchmści, a my zaczynamy z nimi pertraktacje, są racami prawnymi.
O pierwszej chwili wiam, że nie tylk jesteśmy rewlucyjnymi stuentami, ale psługujemy się
prawem i knstytucją. Gzie i w jaki spsób wysielid kilkaset sób? - zastanawiają się władze. O to
nam chzi, żeby zacząd nie koczącą się prceurę prawną. Brun, szef teatru ulicy: - Jest to
płączenie kmeii dell'arte i emnstracji. Ukłaamy najpierw scenariusz, bieramy grupę
aktrów rewlucyjnych i rbimy próbę. Dramatyzujemy życie. Zrbię la ciebie streszczenie
scenariusza, który zrealizujemy w najbliższej przyszłści: sceną bęzie gazn kł Rockefeller Center.
Grupa przebrana za plicjantów tczy wie ciężarówki. Na jenej bęzie rzaj mównicy. Przez
megafny mężczyzna wyglązie sęzieg głsi, że na mcy uchwały Izby Reprezentantów ziś
wyknanie kary śmierci bęzie bywał się publicznie. Ta jest pierwsza w Stanach. Na rugiej
ciężarówce zstaje kryte krzesł elektryczne, na nim człwiek z zasłniętą twarzą. Pbiegnąluzie ciągnący kabel. Sęzia głsi; „W tej chwili rzzielni płączn prą napięciu, które
pzwli, aby skazany umarł mżliwie najpręzej. O chwili, prażenia nie bęzie nic czuł. Zgnie z
regulaminem za 30 sekun prą zstanie włączny i serce skazaoca przestanie bid”. W tej chwili
pjawi się kat, na czarn ubrany, w melniku, czarnej masce i czerwnych rękawiczkach. Przymcuje
elektry pręczy ftela. Z rugiej strny podejdzie pastor z krzyżem w ręku i pbłgsławi
skazaoca. Czy wizwie bęą prtestwad? Czy bęą się śmiali? Czy bęą chcieli uwlnid skazaneg?
Czy wyrwą kabel? Czy zjawi się prawziwa plicja i zaatakuje fałszywą? Czy aktr grający skazaoca nie
wytrzyma i zacznie wład pmcy? Czy zemleje? Mamy ziesięd wariantów zakoczenia. Raz pszł
w nieoczekiwanym kierunku. Mamy wyspecjalizowanych ludzi od odgrywania Gwardii Narodowej,
plicji. Demnstranci grają samych siebie. Oczywiście chcielibyśmy przysunąd w imieniu GwariiNarwej bjętnym, ale nasza Gwaria Narwa ma rzkaz: wln jej atakwad tylk naszych
emnstrantów. Raz jenak ktś z wizów nie wytrzymał znęcania się na jeną ziewczyną, był t
gag zapżyczny prawziwych pałkarzy: sukienka na głwę, ciągnąd p ziemi i kpad, i rzucił się na
naszych chłpców, wtey ni zaczęli g bid naprawę. Wtey zjawili się jacyś inni luzie i zaczęli bid
naszą Gwarię. Grziła naszym twarzyszm masakra z rąk nieznanych przyjaciół. Mieliśmy
przewizianą wersję na taki wypaek: użycie brni - zgodnie z regulaminem Gwardii, Oddaliśmy
tłumu salwy ze ślepych nabjów. Zabici byli wyznaczeni i upali na asfalt. Plała się krew kupina w
sklepie rzeźnickim. W tym mmencie teatr zmienił się w rzeczywistśd. Wyzwliliśmy z tłumu gniew,
jacyś luzie ważnie wybiegli na pustą przestrzeo asfaltu i zaczęli wynsid zabitych, jencześnie
usłyszeliśmy syreny. Pwstała grźna sytuacja: że nasi zabici wpaną w ręce prawziwej plicji.
Wtey ałem pewien znak: zabici, Gwaria Narwa i emnstranci, razem, rzuciliśmy się
ucieczki. Kiedy najechała plicja, nikg nie był. Tylk jeen człwiek klaskał.
- Larry nie mże wziąd cię na zbywanie mów - mówi Catherine B. mnie - ale ja cię wezmę na
wyzwalanie. Czy zecyujesz się współuczestniczyd? Musisz byd partnerem w tej grze i narażad się.
Nazajutrz w pewnym barze Catherine instruuje mnie, jak bęziemy wyzwalad z własnści m
twarwy „Saks”. Catherine jest sprzeawczynią w ziale amskieg buwia. Za kwarans koczy się
przerwa biawa. Ona pójzie pierwsza, przebierze się i zajmie swoje stanowisko pracy w stoisku.
Po ziesięciu minutach, czyli za 25 minut, ja weję mu twarweg, beję ziały męskie na
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 24/80
parterze, a ptem skieruję się na praw -i skręcę jeszcze raz na praw. Tam jest ział buwia
damskiego.
- Rzejrzysz się i wybierzesz mnie jak sprzeawczynię. W przypaku gyby jakaś inna ekspeientka
mnie ubiegła, musisz zrezygnwad. Pwiesz, że szukasz barz eleganckich butów la żny i cena nie
gra la ciebie rli, pnieważ chcesz sprawid jej raśd. Zapytam: „Jakieg rzaju butów nie ma panamałżnka?” Na t pwiesz, że chciałbyś sznurwane, barz wyskie, ługie buty z niebieskieg
zamszu i czarneg lakieru. T są najrższe amskie buty, jakie prwazi „Saks”. Chzi t, że
przemit musi byd najrższy, żeby suma, której wyzwlił się właściciela, była najwyższa.
Musisz kmuś ad te buty, najlepiej kmuś ptrzebującemu, nie mżesz ich zabrad la siebie.
Zapytam: „Jaki numer na nsi?”, pwiesz - jak? Szóstka, w prząku. Pkażę takie buty, bejrzysz
je i zaakceptujesz. Zapytam, czy masz kartę kreytwą, pwiesz, że tak, i pkażesz byle jaką kartkę,
ale tak, żeby nikt nie mógł zbaczyd, c pkazujesz. Wtey ja bęę uawała, że wpisuję na paragn
numer twjej karty, t nie wzbuzi pejrzeo, że nie iziesz kasy. Opakuję ci pięknie buciki.
Wyjdziesz z nimi. Mnie za każym razem pają rewizji, nie mgę wyzwalad „Saksa” sama, ale znam
spsób takieg prwazenia kumentacji, która jest tajemnicą rewlucyjną, która przy
współziałaniu klientów na t pzwala.
- Czy nie mylisz się? Nie bisz się, że ni mają spsób, którym nie wiesz?
Wieczrem sptykamy się, żeby mówid wyknanie akcji. Catherine wytyka mi błęy: kiey zapytała
mnie kartę kreytwą, ja nic nie pwieziałem, szczęściem nie był nikg w pbliżu. Mimo to w
przyszłści zabierze mnie z grupą przyjaciół na wyzwlenie pewnej restauracji, z której grupa wyjzie
nie płacąc rachunku. Wzięcie uziału w małej akcji wyzwalającej był paniem mnie próbie.
Przeszełem ją, więc zstanę wprwazny rewlucyjneg centrum w kściele.
Kściół zbuwany w stylu wczesneg gtyku jest kpią pewneg kściła w Niemczech
zniszczneg ptem przez bmby alianckie. Na każym pulpicie śpiewnik pt. „Na Teraz”: „Człwiek
mże zabid nżem ze stali, kulą z karabinu, lancetem. Człwiek mże zabid spjrzeniem”. P
śpiewnikami wsunięte ultki „Wietnam Płuniwy w walce”. Sztanar amerykaoski, reszta ekracji
ze sztuki „Knspiracja”. Schzimy pziemi: grmna sala jest pwtórzeniem nawy głównej. Ale
labirynt korytarzy i piwnic musi rzciągad się p cmentarz przykścielny. Wprwaza nas młziutki
chłpak w iniaoskim strju i meluje nasze przybycie. Za chwilę zjawia się Walter. Na palcu ma
pierścinek z uraluminium, zrbiny w Wietnamie z zestrzelneg samltu amerykaoskieg.
- Mły na górze są tak sam nielegalne, jak t zieje się w pziemiach - mówi Walt F. Trzeci -pastra zawieszn w bwiązkach kapłana p pzrem cuzłóstwa. Zarzucn mu, że ma zieci z
nie swją żną, i zesłan Meksyku. Ale nwy ksiąz też przeszeł na naszą strnę. T miejsce
nazywa się Kściół Pkju. Stał się centrum rewlucyjnym, kiey craz więcej młych przychził
na nabżeostwa muzyczne. Ptem młzież rewlucyjna panwała kściół: wszyscy, którzy są
przeciw wszystkim. Ruch wyzwolenia kobiet, ruch poparcia Czarnych Panter, ruch przeciw karze
śmierci, ruch wyzwlenia hmseksualistów i miłści lesbijskich, śrek pmcy w przerywaniu
ciąży, htel la młzieży, która uciekła z mu, i śrek pra la tej młzieży, przeszkola dla
„zieci zieci”, czyli młych rziców, śrek jgi, pieśni antyamerykaoskiej, pziemneg filmu, a
przee wszystkim ruch przeciw wjnie. Staliśmy się żłnierzami Vietcngu. Jesteśmy jenym z jeg
ziałów, który walczy w Stanach. Mamy tu punkt pra, jak uniknąd pwłania wjska,kierwany przez młych prawników i lekarzy. Dawniej mieliśmy też mały htel przerzutwy la
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 25/80
ezerterów. Teraz jest t zbyt ryzykwne. Ale mamy pewną kmórkę kierującą ich melin, gzie
mgą się ukrywad, ptem kmórka przerzuca ich za granicę i pmaga stad się Szwecji.
Szczegółów nie mgę pwiezied; kryte są tajemnicą. W jenym z miast eurpejskich
zrganizwaliśmy sptkania młzieży amerykaoskiej z żłnierzami Vietcngu. Żeby ci, c mieli
walczyd ze sbą, przyjrzeli się sbie i stwierzili, czy są wrgami. Gy nie ma wrga, nie ma walki.
Żłnierze Vietcngu zwrócili uwagę, że nam łatwiej tak mówid. W jenej z nwych ich pieśni znalazły
się słwa: „Nienawiśd pali się w naszych sercach”. Nie kryli, że ich bracia, rzice, zieci nienawizą
agresrów.
- Widzisz - przerywam - że ja ntuję. Czy mgę t publikwad?
- Tak, teg, c jest tajemnicą, nie pwiem, nawet la Warszawy. Wszystk, czym mówię, znane jest
gólnie. Sam t, że twierzę cś takieg wbec ciebie, byłby samskarżeniem nie mającym
wartści prawnej. Niepki nas tylk sprawa agentów FBI w naszym ruchu. Mamy pewne ane
świaczące tym, że ktś wśró nas jest zrajcą, ale nie wiemy kt. Nawet w recenzji ze sztuki
„Knspiracja” pewne wlne pism napisał: „Ilu szpiegów rzą wsaził Kściła Pkju?” Wczrajaresztwan siemiu mich najbliższych twarzyszy p zarzutem ppalenia rafinerii Esso. Sióma
sba była infrmatrem plicji.
- Czy mgę zaad ci pytanie tej treści: czy wasza ziałalnśd jest akceptowana przez Vietcong?
- Mżesz. Jest akceptwana w pełni.
- Czy mgę zaad ci pytanie: ską tym wiesz?
- Mżesz. Mamy kntakt telefniczny z przestawicielstwem Frntu Wyzwlenia Narweg w
jenym z krajów. Uzganiamy z nimi niektóre akcje, wspólnie planujemy, nawzajem sugerujemy jenczesnśd pewnych psunięd. Ostatni mawialiśmy sprawę wymiany piltów amerykaoskich na
amerykaoskich więźniów plitycznych.
- Czy mgę zaad ci następujące pytanie: czy akceptujesz rzucanie bmb?
- Bomby przenszą wjnę wietnamską Ameryki. Przez t bjętni birą uział, wizą zagrżenie,
które był prze nimi ukrywane. Zaczynają bad się. Mgą zginąd na Manhattanie jak w żungli
inchioskiej. Bmby uczą myśled.
- Czy nie razi cię fakt, że Kściół Pkju jest czymś w rzaju amerykaoskieg biurwca, tylk
pziemneg, mieszcząceg zamiast instytucji pzytywnych - negatywne? W prteście zachwujecie
się tak perfekcjnistycznie i precyzyjnie, jak ci, przeciw którym prtestujecie. Niszczycie ze zbytnią
pracowitością.
- Jesteśmy ziedmi teg naru. Bmby rbine przez ruch rewlucyjny częst nie wybuchają, b
luzie są przyzwyczajeni wszystk kupwad gtwe, a w pracy wyknywad cząstkę czegś, czeg
kształtu nie znają. Pwiem ci sbie, żeby cię ucieszyd. Nazywają mnie „Trzecim”, mim że zrzekłem
się ynastyczneg numeru. Mój ziaek był załżycielem, jciec jest na czele wielkieg twarzystwa
buująceg rakiety. Czyli, jeśli istnieje jakiklwiek ła, gzie ja mam byd? Nie wiziałem się z jcem
czternaście lat. Nigy nie był mięzy nami kłótni, b nigy tą nie rzmawialiśmy. Należeliśmy
wu gatunków bilgicznych: ja byłem zieckiem, n człwiekiem interesu. Czytałem nim w
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 26/80
gazetach i stą wieziałem cś nim. Kiey puściłem m, jciec zabrnił w mu i w biurze
wymawiad mje imię. Teraz, kiey i mnie piszą gazety, zakaz ten bwarwany jest najsurwszą
karą. Pewien pracwnik kncernu wyraził w sptkaniu z jcem burzenie na mnie jak na
rewlucjnistę. Chwilę ptem zstał wyrzucny z pracy.
- Jesteś szefem ruchu przeciw szefom?
- Jesteśmy slą Ameryki. Kieyś rsyjscy rewlucjniści sprzeciwiali się złu carskiej Rsji i byli wśró
nich arystkraci i ni ali prapczątek rewlucji. Ona przychziła strny Azji. My też stajemy się
Azjatami. Sztandar amerykaoski pwinien byd czarn-czerwono-żółty. Ameryka wyrsła z trzech
krzywd: Czerwonej - wymordowanie Indian, Czarnej - przywiezienie niewlników i Żółtej - bomba
atmwa i Wietnam. Naeszły czasy zmierzchu imperium jak zmierzchu Rzymu: wyzwlenie
niewolników, hippies jak chrześcijanie rzkłaają je, my niszczymy. Zniszczenie jest piękniejsze niż
buwanie. Naszemu pkleniu pwiaa estetyka zniszczenia. Chcemy zstawid Amerykę
zniszczną. Nie wiemy, jaka ptem pwstanie. Teraz mżemy bejrzed pziemny film „Spalenie
Banku Ameryki”.
Bhaterem teg filmu jest gieo trawiący ział Banku Ameryki, ppalny przez rewlucjnistów.
Plemienny taniec raści wkół teg gnia wyknują tysiące młych luzi, śpiewają, klaszczą w
łnie. Operatrzy pziemneg kina musieli byd w kntakcie z tymi, którzy ten spektakl
przygtwywali, b praca kamer jest barz sprawna. „25 bilinów zrabwanych luwi Ameryki.
Największa własnśd prywatna czasu, gy świat należał cezarów rzymskich” - głsi kmentarz.
Przegląam plik gazet leżących na łtarzu; wutygnik „Płuniwy Wietnam w walce” zamieszcza
zjęcia H Chi Minha: „Ukchany Prezyent żyje na zawsze w naszych sercach”. „W ziewiątą
rcznicę Frntu Wyzwlenia Narweg. Oni walczą też nasze wyzwlenie sp włazy kapitału iarmii”. „Tysiąc lat walki”. „Gra nazywa się siła i pieniąze. Duch luu jest większy niż technlgia
człwieka”. „Uzbrjne ramię luu wietnamskieg przebije ściany naszeg więzienia”. „ŻYJECIE W
BRZUCHU POTWORA”.
Zeschnięte, tware liście palm miażżne kłami samchów - t zima w Kalifrnii. W wąskich
alejkach wiących rezyencji w górze Ls Angeles klce kaktusów trą karserię. Jakieś rzew
wcuje i kwitnie jencześnie. Bulwarem Zachząceg Słoca brzegu ceanu ku Hllywd
izie samtny ługwłsy. Na plecach ma zrlwane pnch, jest bsy, wystawia twarz na słoce
świecące na przestrzał przez bulwar.
- Człwieku - włam - zatrzymaj się. Dką iziesz?
- Na Hawaje. T znaczy San Dieg. Tam bęę łapał żaglwce.
- Ską?
- Nie pamiętam nazw.
- Kim jesteś?
- Nie mgę ci pwiezied.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 27/80
- Dlaczego?
- Jeszcze tego nie wiem. A ty?
- Cuzziemcem, który pisze książkę tbie.
- Czyli też nie wiesz, kim jesteś. Ufam ci, że nie pzwalasz, aby twje zmysły były rzzielne, i nie
wyróżniasz wzrku i słuchu, którymi wlewa się w nas nieprawa wymyślna przez innych w ich
interesie. Płącz jenak zmysły, pznasz ten kraj, tykając wszystkieg jak ślepy, rzwinie się w
tbie nwe świaczenie, „palcuj”, wąchaj, smakuj, tykając ptaka przeknasz się, jaki n jest
grący, ale przetem ten ptak musi ci się ad tknąd. Dpier wtey słuchaj jeg mwy.
-- Jak tu szełeś?
- Mój jciec przucił mją matkę. Jeyny jeg kntakt z innymi luźmi t pawanie larów: alb
ni jemu pają, alb n im. On nie żyje. Już nie żyje i jeszcze nie żyje. Pwieział mi, że t wszystk
la mnie. Mówię mu: „Zabijasz siebie, żebym i ja nie mógł żyd?” Pmagałem matce w gtwaniu,byliśmy tacy samtni. Przynsiłem i bierałem jarzyny, wce. Matka kieyś mówi mi: „Miałam cię,
żeby mied kgś. Żeby nie byd tak samtna z twim jcem”. „Mam - pwieziałem - nie masz
mnie. Nikt nikg nie mże mied. Nawet ja sam siebie nie mam”. Zaczęła płakad: „Takie nazieje na
nic”. „Dstałem życie tylk zięki temu, że przyałbym ci się? Jeszcze jeen przemit? Sprawiłaś
sbie mnie?” Teraz wu lat jestem w rze. Czuję się samtny, gy puszczam jakieś miast,
tęsknię za tym, które zstawiłem. Przychzę inneg miasta, czuję jeg bcśd, tak jmującą, że
chcę uciekad. P kilku gzinach uczucie bcści przechzi w uczucie przyzwyczajenia, wyaje mi
się, że zstanę tu na zawsze. Palma prze garażem, gzie zatrzymałem się na nc, wyaje mi się
rzewem przeze mnie psaznym, i tym, które zetnę za kilkanaście lat. Rankiem opuszczam miasto,
przejmuje mnie żal, tęsknta za miejscem, któreg tak się przywiązałem, że chcę pbiec z
powrotem.
- Jesteś trubaurem, pielgrzymem, błęnym rycerzem?
- Chźmy jeśd. Jest płunie. Prwazi mnie restauracji hippieswskiej „Naturalne Pżywienie”.
Łamiemy się chlebem z rzeżuchą, jemy jarzyny, wybieramy wielkie i świeże wce.
- Dką bęzie zabijanie zwierząt, bęzie się zabijad luzi! Nie jem jajek, t przyszłe kurczaki,
wyrzekam się mleka. Djenie krów jest szukiwaniem zwierząt, które pwinny wykarmid tylk swje
zieci. Nie wln też jeśd sztucznie pęznych, trutych rślin. Są też szukane, biera im się ichsbwśd jak luzim.
Jak t jest mżliwe, że luzie twierając sarynki nie wizą masweg grbu? Jeśli nie ma lęku przed
jękiem zwierzęcia, żalu na jeg męką, nie ma litści la luzi. Prześlauje mnie nazwa ptrawy:
„ziecięcina”. Jemy zwierzęta, pżeramy luzi. Mięs, alkhl, narktyki, gniew, lęk i wyplerwana
kultura, która krywa chrbę. Ziła, wce, pprzez nie słoce - t są pkarmy. Nie bję się, b nie
psiaam niczeg, c mógłbym stracid. Jeśli ktś mnie nienawizi i garzi mną, niepkję się nieg:
laczeg traci energię, laczeg przeżywa napięcie, zamiast przypuszczad, że jestem wszechświatem,
który twrzy się la nieg. Nie ma zła pza tym. Nie ma iabła i Bga, nie ma bra i zła, nie ma
leweg i praweg, nie ma szczęścia i nieszczęścia, brzykieg i piękneg.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 28/80
- A jeśliby ktś chciał zabid twją matkę? Jakaklwiek jest?
- Prsiłbym, żeby zabił mnie.
- A jeśli nie byłbyś wysłuchany?
- Wtey zabiłbym siebie.
- Nie zapbiegając zbrni, puściłbyś teg, żeby ktś jej knał na twjej matce, uczyniłbyś
temu kmuś straszliwą krzywę, pmagając mu byd mrercą?
- Nie myślę tym. Kcham wszystkich, i ciebie. Uczę się ciebie.
- Twój chleb t ple pszenicy, które nigy nie wyrśnie, ebrałeś jej szansę istnienia. Tak sam
pmaraocze: t rzew, któremu uniemżliwiłeś byt. Nie masz pczucia winy wbec pestek?
- Masz rację, byłby t piękne wyrzeczenie się życia, umrzed z niejezenia, by calid wszystk, c nie
ba, byśmy je calali, a c nas sam pżre.
Wychzimy z restauracji i nie koczącym się bulwarem, na którym luzie nie mający samchów
umierają na serce, bywam z nim częśd jeg węrówki. Stajemy przed parterowym budynkiem, o
szklanych ścianach przesłniętych śrka. Muzyka bije ptężnie jak beat, ale jest t melia „Li li
Marlenę”.
- Oni nie słyszą brze - mówi pielgrzym.
Wchzimy na salę i wizimy st, a mże wieście par taoczących „Lili Marlenę” w rytmie pasble.
Przypmina t zabawy w klubach nastlatków, gzie kryterium wieku jest ecyujące; na tej sali nikt
nie ma mniej niż sześdziesiąt lat.
- Wizisz, ci luzie teraz są młzi. T, c miał byd na pczątku, stają na kocu. Mają rok do
ziesięciu lat czasu. Kiey przeżyli całe życie, taoczą cały zieo, b mają niegraniczny, w zbyt
wielkiej awce czas. Ptem śmierd.
Pszeł nas yrektr klubu emerytów.
- Nasza ziałalnśd jest armwa z wyjątkiem sbót. Mamy szkłę taoca. Większśd sób, które
panwie wizą, nauczył się teraz taoczyd. Tu luzie się pznają. Wybuchają miłści. Niektóre są
pierwszymi w ich życiu. Przeszli przez małżeostw, wa, ale nie znali teg uczucia. Skjarzył sięwiele małżeostw. Niektórzy bleją, że nie mgą mied ze sbą zieci. „Dlaczeg nie pznaliśmy się
wcześniej?” - mówią siebie. Chce pan przmawiad z ciekawszymi sbami na sali? Mamy
jeneg, który nęzy szeł bgactwa, ptem wszystk stracił.
- Jak się zaczęł? - pytam niskiego starca, któreg uwaga pchłnięta jest kntrastem mięzy
wygląem mim i pielgrzyma.
- Mój jciec był angielskim urzęnikiem kolonialnym w Afryce. Usunięty, przyjechał Ameryki. Nie
pwił mu się. Ja w wieku wuziestu trzech lat znalazłem się w Nwym Jrku pełen naziei.
Nie szł. Mieszkałem w maleokim pkiku na paszu na samym płuniu Manhattanu i zalegałem
z czynszem za trzy miesiące. Bałem się wychzid nawet ze śmieciami, jeśli wyję, t manager mnie
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 29/80
już nie wpuści. Niektóre próbwałem spłukad w zlewie, tak że się zatkał. Nie mgłem się już myd, w
atku kran był lekk uszkzny i c kilka minut kapała z nieg krpla. T był jak zegar
mierzający mi statnie gziny. Pstanwiłem, jak się przepełni zlew, twrzyd gaz. Ale
uświamiłem sbie, że przez nęzny strp wa natychmiast przecieknie i lkatrzy z łu
przybiegną mnie. Czekał mnie bezsenswny wysiłek przetkania zlewu. Okłaałem t, wlekając
gzinę śmierci wylewaniem ukrakiem za kn wy ze zlewu. Aż wyczerpała mi się żywnśd, nie
chciał mi się wylewad wy i głymi rękami kręciłem śrubę. Dtychczas nie wiem, jak teg
knałem. W klanku, wśró śmieci, włsów, zgnilizny, była złta brączka. Pbiegłem lmbaru
i zastawiłem ją. Pamiętam na całe życie litery: TB. T ał mi naziei, szełem śmiuset
tysięcy kapitału. Opwiem alszy ciąg, jeśli wiezi mnie pan w Passaenie. Wracam taoczyd.
- Tak. Każeg nia trzeba się uczyd zielnie, pznawad g, jakby był sbnym życiem. Trzeba
rzucad naukę braną z zewnątrz, wymyślną przez innych luzi. Ona jest ich własnścią. My musimy
sami wymyślad cś nweg. Wiesz - mówi ługwłsy - am ci ten wycinek z gazety, jeyną rzecz,
jaką cenię. Bęzie barziej mój, kiey się g wyrzeknę.
Wyjmuje z małeg wreczka na piersiach party strzępek:
„P urzeniu ziecka jciec izie sam w żunglę afrykaoską na sieem ni, starając się wymyślid
najpiękniejsze i najwłaściwsze imię la ziecka. Ósmeg nia jciec wraca wiski i wbec
zaprsznych gści bierze w ramina zieck i szepce cś jeg uszka. T jest jeg imię. Ojciec rbi
t, żeby pierwszą sbą na świecie, która pznaje imię ziecka, był n sam”.
- Teraz rzstajemy się. Mój czas w Ls Angeles wyczerpał się. Dbrze czuliśmy się wzajemnie. Nigy
się nie sptkamy, ta świamśd jest lepsza. Nie żałujmy, że się rzstajemy, b jutr sptkamy
lepszych luzi niż ja i ty. Ja bęę żył na wyspie, ty uaj się Parku Griffitha.
Park Griffitha zajmuje grmną przestrzeo półncneg centrum miasta, które ma 100 kilmetrów
ługści, na przełużeniu wzgórz Świętej Mniki. Jest t już w pasie wzbrnienia gnia, zagrżnym
pżarem rślinnści. Dnem Wąwzu Zachnieg płynie lwata wa z górskich źróeł,
rzpylająca się na wspaach. Niezielni malarze, którym psychiatrzy zalecili terapię artystyczną,
twarzają urwiste ściany i szalejącą rślinnśd. W rzszerzeniu wąwzu ucztuje kilkuset luzi. W
górnej części Murzyni, w lnej ługwłsi. Na górze piecze się baraninę, na le brukiew, w wielkich
garnkach gtują się całe głwy kapusty, całe pry, które hippies ptem wyjmują, maczają w gtującej
się liwie i sirbiąc pżerają na liściach sałaty.
- Nie dostaniesz odpowiedzi - pwiaa mi jeen z nich, mże wuziestletni, z brą patriarchy. -
Milczenie jest językiem, którym przumiewają się rzumiejący. Milcząc wiaujesz się wszystkieg.
Jeżeli z naszeg milczenia nie wywniskwałeś nic, t tym barziej gybym ci cś pwieział,
aliłbym cię zrzumienia. Dlaczeg ja mówię? B niewiele mam pwiezenia. Inaczej
milczałbym. Usiąź przy nas na trawie, przy strumieniu. Dstaniesz trchę brukwi.
- On chce milczed - mówi mi w kilka gzin ptem inny hippie - pnieważ mówi cały tyzieo. Jest
urzęnikiem czy sprzeawcą jak ja. Wypwiaa tylk słwa, które bgacą człwieka, który g gnębi.
Wszyscy weekenwi hippies, którzy się tu zbieramy, mamy ten kmpleks, że nasze życie zużywa ktś
la siebie. Wiez, większśd tych luzi jest w perukach. Patrz! - i ściągnął w tył jasne włsy pazia,
słaniając krótką szczteczkę czarnych włsów, przystrzyżną jak trawnik. Inna maska? Człwiek
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 30/80
staje się rzwjny. Ma wa życia: pnieziałek piątku i piątek pnieziałku. Partyzanci
szczęścia. Pół rku temu iąc tu w piątek p płuniu nagle zbaczyłem szefa. Sieział przy żnie
prwazącej wóz, przemknął p mnie nie wizącym wzrkiem i nagle pskczył, pwieział cś
żny, ale nie mgli w tym miejscu się zatrzymad, musieli pjechad alej, tylk że szef z kręcną
głwą. W pnieziałek nie pwieział mnie ani słwa. Pewneg nia, jakby żartem, pciągnął
mnie za włsy, mcn, aż bleśnie. Gybym miał tzw. „perukę establishment”, czyli z krótkimi
włsami, nałżną na ługie, byłby p mnie. Następneg piątku z aleka zbaczyłem jeg
samchó zaparkwany przy Ericksnie, u wejścia Zachnieg Wąwzu. Zawróciłem. T, na c
czekałem cały tyzieo, t też był mi wzbrnine. Znienawiziłem szefa. Przez następne tygnie
przygląał mi się uważnie. Tym barziej że ma brata, który pracuje w biznesie fryzjerskim, który
bankrutuje w całej Kalifrnii, b nikt się nie strzyże, i pbn musiał już mu pżyczad cś, żeby g
ratwad. Ale nieawn ama, kupując cś, pwieziała: „C wy tacy wy strzyżeni jak plicjanci. T
niemne”. Szef wyraźnie myśli tym. Wyrzeknie się wiary, jcstwa, jczyzny, ale nie pienięzy.
Wiem, że nieług pzwli prsnąd mim włsm. Spalę wtey perukę.
Kiey puszczam park, jest ciemn, przy ppiersiu Ericksna, uekrwanym wielkim wieocem
kwiatów na szyi, tłumek młzieży, ktś śpiewa ballaę: „Ericksn jest krywcą Ameryki, Kolumbie,
plagiatrze, laczeg nie zawróciłeś z rgi, laczeg nie ukryłeś Ameryki prze Królwą ? Pierwsze
zanieczyszczenie przyry t był twje przybycie. Okrycie Ericksna nie był szkliwe i nie byłby
nieszczęścia zwaneg Ameryką, gyby nie ty. Murzyni zostaliby w Afryce. Indianie polowaliby, a ja
byłbym Irlanczykiem alb nie byłby mnie. Czy nie lepsze był nienarzenie Ameryki, spęzenie
teg płu?” Obk sznur samchów prze niklwym kranem prwazającym wę
akweuktem z gór. Luzie nabierają plastykwych pjemników zapas wy jak w bezwnym
Afganistanie, na weeken, nie skażnej; hippies piją wprst sp kranu. Nagle jakaś pani pchzi
mnie z plastykwą butlą p sku, pełną krystaliczneg płynu, i aje mi ją: „niech pan nie zapomniwstawid lówki”.
Nazajutrz pznaję stuenta akaemii filmwej, autra scenariusza filmu rewlucji: jest czas
„interferencji” - rewlucje czarnych i młzieży nałżyły się na siebie. Ale nie ma wza. Sztab,
zaprogramowawszy komputery cechami największych rewlucjnistów, zleca im pracwanie
optymalnych cech wodzowskich. Ptem ają głszenie prasy w całych Stanach: „Wóz
pszukiwany. Wymagane następujące kwalifikacje...” it. - Sama rewolucja wymaga rewolucji - mówi
student. - Jeśli jenak chcesz tym pisad, mgę pżyczyd ci samchó, najtaoszy w tym kraju.
Zapłaciłem za nieg 25 larów. Mam rugi, teg żal mi awad na złm, mżesz g rzbid, c nie
ua ci się, jest niezniszczalny.
Jest to ogromny Chevrolet z 1959 rku, pgięty, rapany, z rozprutymi siedzeniami, ten sam model,
którym jeźziła bana Mansna. Przyzabiam g kwiatami i napisem „I love Janna”. Jeszcze tej
samej ncy wyjeżżam na Sunset i Wilshire. Jestem, w gwarze młzieżwej, pziemnym-nocnym-
wlnym (bezpłatnym) taksówkarzem. Zatrzymuję się, gy wizę kgś z palcem uniesinym w górę.
Lkalny kurs. Jeśli sti ktś z tabliczką, mijam, b wiem, że bęzie na niej napisana nazwa inneg
miasta lub stanu. Luzie, którzy wsiaają, pachną częst ymem marihuany. Prwazą swje
rozmwy, nie kazują wzięcznści, uważając, że rbię t nie la nich, lecz la iei, której służę.
Czasem któryś pkaże palce rzłżne w „V” na wzór wjennej Victrii, c znacza „Pkój - Miłśd”.
Raz stałem papiersa z marihuaną, raz plastykwą trebkę pełną jencentówek. Jeżżę „przystanku przystanku” - skrzyżwania skrzyżwania.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 31/80
Raz pany przez wje młych luzi w zamszwych kamizelkach z fręzlami, żinsach i ługich
butach ares: w górę Beverly Hills - odchylenie od norm, upważnia mnie pytao. Dziewczyna
mówi:
- Chcesz wiezied, jak t był? Półtra rku temu jechałam szkły. O sieziby mich rziców
rgi prwazącej szkły jest kł wóch mil, które przebywałam zawsze w pgne ni samana rwerze. Szsa, śreni uczęszczana, ma pobocza asfaltowe i jest bezpieczna. Tego dnia na
pbczu zatrzymała się biała półciężarówka, pełna barz młych luzi. Ktś zawłał: „chź,
pwieziemy cię”. Wciągnął rwer i mnie. Dlaczeg zgziłam się na t? Dlaczeg nic nie
pwieziałam, gy półciężarówka mijała rgę szkły? Jechaliśmy i jechaliśmy. W jakimś
miasteczku z szferki wysiał bracz, który pwieział: „Tu jest pczta. Zazwo matki”.
Weszłam psłusznie, wykręciłam numer kierunkwy, ptem numer mjeg mu. Usłyszałam głs
matki. Nie mgłam wyad głsu, łżyłam słuchawkę. W następnym mieście naałam telegram:
„Jestem w rze. List nieług”. Lubiłam szkłę, książki miałam przy sbie, lekcje rbine. Książki
i rwer sprzealiśmy, zeszyty wyrzuciłam, ale jeen, z wypracwaniem na ten zieo, mam.
Wyciąga z trby zeszyt błżny w papier w kwiatki.
- Tytuł brzmi: - czyta - „Czy Hamlet mógłby byd Amerykaninem?” Napisałam: „Nie mógłby, b w
Ameryce nigy nie był mnarchii”. Ptem wiziałam parę takich nawróceo. Pwiezian panu, że
matce święteg Franciszka też był ciężk? Ja za wa, trzy lata przucę t życie. Wrócę rziców,
zrbię yplm, ale nigy nie bęę taka, jak byłam wyjeżżając wtey szkły. T wypracwanie jest
jakby czekiem, symblem mjeg pwrtu, że t nie była ucieczka, b byłam w prząku.
Nazajutrz jaę pziemnej kliniki psychiatrycznej la młzieży. Jest t prywatne przesięwzięcie
piędziesięciletnieg mężczyzny, który jest technlgiem metali. Terapie grupwe bywają się trzyrazy w tygodniu wieczorem, w siedzibie znachora-psychiatry i są bezpłatne. W półmrku, przy lekkim
parwaniu pgrzaneg basenu i muzyce barkwej, chzącej przez półtwarte kna, należy
mówid sbie. Trzy wieczry słuchałem spwiezi publicznych pt. „Mów mnie, pwiaając swje
życie”.
Opowiada dziewczyna z tekturowym numerem 23 na piersiach:
- Ntwałam w specjalnym zeszycie, c nakłamałam. Każa sba mjeg życia miała rubrykę.
Największą matka, mniejszą jciec, użą najbliższa przyjaciółka. Pinw szły rubryki pszczególnych
faktów, które każej sbie przestawiałam inaczej, na przykła kieyś nie był mnie cały zieo w
mu. Mjemu chłpcu pwieziałam, że mam aratra, przyjaciela jca, z którym byłam na
mrzem. Matce, że pjechałam sama w góry, żeby się wypłakad. T mi nasunęł myśl, żeby tak zrbid
naprawę, i pjechałam p trzech niach, ale tam nie uał mi się rzpłakad. Chłpcu pwieziałam,
że uczyłam się, mamie, że byłam z mim chłpcem. Mama zaczęła się niepkid, c z nim rbię. Dała
mi pręcznik zachwania la młych ziewcząt. Tam był rzział, jak mawiad, jeśli luzie cś
cię prszą. Kleżanka prsi pżyczenie sukienki. Opwiaasz: „Pżyczyłabym ci z przyjemnścią,
ale niestety sama muszę ją włżyd ziś wieczór”. Osbny ział, jak mawiad pżyczenia pienięzy,
inny, jak nie pwiaad na pytania przyjaciółek: „ile za t ałaś?” Opwieź mże brzmied:
„Abslutnie nie mgę sbie przypmnied”. „T był prezent, więc nie wiem”. „Weług papy za uż”.
Tam też jest rzział, jak mawiad pcałunków, it. (Okrzyki uczestników: - Znamy, znamy tęksiążkę!). Jest t pręcznik, jak byd „nice”, czyli jak kłamad. Mje kłamstwa były naiwne.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 32/80
Równlegle psuł się mięzy rzicami. Wszyscy walczyli przeciw wszystkim (krzyki: - Znamy,
znamy!). Dwa lata temu była grąca zima, spęziłam nc na plaży, w samchzie. Matka nie
pwieziała nic, ale na rugi zieo wyszła i nie wróciła na nc. „Ty nie wracasz, t i mnie wln” -
pwieziała. „Mam, ty jesteś starsza i pwinnaś zachwywad się inaczej” - odpowieziałam jej.
Czułam, że niszczę koca ich małżeostw: jakiś człwiek c wieczór pjeżżał p nasz m i
zabierał matkę. I ja wychziłam na nc, ale żebym nie wiem jak późn wróciła, matka była p mnie.
Raz przyjechała w płunie, zalana, i mówi: „nie tylk ty bęziesz się kurwid”. Przelicytwała mnie.
Chciałam rbid t, żeby słwa matki były prawą, a nie kłamstwem. Uciekłam. Byłam prstytutką.
Byłam tak naiwna, że szukiwali mnie, uając, że nie wierzą, abym t rbiła la pienięzy.. Gśd,
który wyjął mnie z klubu ncneg, biecał mi masę strjów. Miał siezibę z fsą i mstem
zwznym. Pamiętam, jeszcze, że jabłka gniły na rzewach, pies miał sbny pkój i facet
pwieział, że czasem urząza psie party, na którym wszyscy jezą z psami psie pżywienie.
Zaprwaził mnie garerby. Jeg przyjemnśd plegała na tym, że przygląał się, jak mierzę
sukienki. Najpierw wyjmwał je pjeyncz, ptem garnięty pnieceniem zaczął wyrzucad je z szaf,
aż pwstał sts. „Bierz, c chcesz”. Mnie też garnęła żąza psiaania tych sukienek. Nie wstyziłamsię wcale, biegając lustra i na nagie ciał przymierzając sukienki. Były trchę za szczupłe na mnie,
niektóre młzieocze, mini, inne ziemi.
- T są suknie mjej żny, która umarła miesiąc temu - powiedział gśd. - Mżesz brad, c chcesz. He
masz par nóg, na tyle bęzie butów. St, t st. Dam ci trzysta par rękawiczek. Zapytałam, ile miała
lat, „Sześdziesiąt sześd” - pwieział. Zwróciłam uwagę na t, że nie pchziliśmy szaf z
futrami. Chciał zbaczyd nagą ziewczynę i żywid te suknie, mże tęsknił za tą żną, ale miałam śd
rewii strjów umarłej, mówię, żeby t ał Murzynkm, a mnie zapłacił za pkaz.
Kazał szferwi wyrzucid mnie za rzwi, szłam ług w ół Ls Angeles.
Iąc myślę tak: uawałam nęzarkę, a ten człwiek musiał znad mjeg jca, szłam punktu
wyjścia. (Okrzyk: - A c na t jciec?). Ojciec? „Frank Cunnigham jest wspaniałym facetem. Ma
piędziesiąt wa lata, prwazi swje trzy rgie i barz szybkie samchy, żyje w mu za 200
tysięcy, ma przepełnine knt, pływa i jeźzi knn na swim ulubinym siwym wierzchwcu i gra
w glfa”. Ten życirys znalazłam w reklamie ubezpieczeo na życie. Jest zmyślny przez panów
reklamy, ale t życirys mjeg jca. On zna tylk luzi znanych. Nie zna nieznanych. „Jeśli zapach
ciętych kwiatów jest silniejszy zapachu perfum, t przyjęcie jest wytwrne” - t złta myśl mjeg
ojca.
- Niealek uciekłaś - zabiera głs numer 18. - Kurwiłaś się i kłamiesz, b brałaś pieniąze klientów. Jesteś snbką. Impnują ci pieniąze. Nie pchzisz z wyższych sfer. Znasz za uż
cytatów.
Ptem paa zanie, że źrółem jej ramatu jest pżąanie, jakie matka czuła pświamie córki.
Zabiera głs terapeuta: nie chzi prawę, tylk własny prtret nakreślny przez siebie. Nie ma
cenniejszej prawy człwieku niż t, jak kłamie. Dziękuje za strśd wypwiezi uczestników
dramy.
- Jesteśmy la siebie w życiu cziennym grzeczni i fałszywi. Tu jesteśmy niegrzeczni i szczerzy. Niech
okrutny obraz sameg siebie ukaże rugi człwiek, a nie narktyk.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 33/80
Miałem znajmści w Parku Griffitha, wśró pasażerów mjej taksówki, ale nie miałem kntaktu z
żaną kmuną. Nie ares chził. Wieziałem, że siezibę kmuny mżna pznad p tym, że stją
prze nią zaparkwane nie trzy, cztery samchy, jak prze zwykłą rezyencją, ale ziesięd i więcej.
- Na wizytę bceg w kmunie musi byd zga klektywu. Jak wejziesz z ulicy, wyrzucą cię. Bęą się
bali, czyś nie świnia czy szpieg. Teraz jest pbnie czasów prhibicji: chzi nawet niewinnąmarihuanę. Jeśli palą, nikt bcy nie mże wywęszyd ymku - pwieział mi chłpak w peruce z Parku
Griffitha.
Ale t przyszł z nieczekiwanej strny. Na przyjęciu w śrwisku muzyczn-filmowym w Beverly
Hills peszła mnie wytwrna, jeszcze mła pani i pwieziała:
- Słyszałam, że pan na próżn szuka kntaktu z kmuną. Mja córka jest w kmunie. Jutr zazwnię
niej i zapytam, czy zaakceptują pana wizytę.
Pała mi karteczkę ze swim telefnem. Na rugi zieo w płunie miałem ecyzję; kmuna
pzwala mi przybyd, a tym, czy bęę mógł tam zstad łużej, pwezmą ecyzję przyjrzawszy mi się.
Kmuna jest w Santa Barbara, st piędziesiąt kilmetrów na półnc Ls Angeles. Taniej wyniesie,
jeśli pjaę autbusem. Jej córka wyjezie p mnie na wrzec. Bęzie w ługim szynelu khaki,
przyjezie małą Tytą.
Dziewiętnastletnia Clara pznała mnie w jenej chwili. P pół gzinie jazy w górę znaleźliśmy się
w utrzymanej w staroangielskim stylu rezydencji komuny. Zaproszono mnie do salonu, gdzie przed
wumetrwym kminkiem stały trzy trzymetrwe kanapy, ustawine w pkwę, mieszczące całą
kmunę. Był jeszcze wcześnie i nie wszyscy wstali. Przychzili klejn, witali się ze mną. Zjeliśmy
p jajku, szklance sku pmaraoczwego i grzance.
W komunie jest Mark, Pete, Tay, Alice, Nancy, Pen, Andy, Tudy, Anabello, Don, dziecko imieniem
Małe i Pies. Na tablicy głszeo kmuny wiszą trzy listy: stałych wpływów kmuny, pkrywania
raźnych ksztów spwwanych przez pszczególne soby - a więc telefny zamiejscwe,
taksówki itp. - raz lista yżurów. Na wzór skautwski pzieleni są na grupy, które w klejnych
tygniach gtują, zmywają, sprzątają, pilnują gnia w kminku. Mark mówi mnie:
- Chcesz, mgę cię wprwazid.
- Jesteś guru?
- Nie. U nas jest klektyw. Mżesz raczej mnie nazwad kmisarzem plitycznym. Naszym ieałem jest
Rosja w latach 1917-1921, czyli do Nepu.
- Jeśli mżesz, pwiez mi finansach komuny.
- Kszt wyżywienia wynsi w naszej kmunie 40 larów miesięcznie. Koszty utrzymania domu,
patki i spłata kreytu wynszą 62,50 dolara. Śrki czyszczące i pirące 7,10. Razem 109,60 lara.
- Czyj jest dom?
- Oficjalnie jest własnścią pewnej sby prywatnej. W rzeczywistści złżyli się na nieg rzice
wszystkich prawie człnków kmuny, w nierównym stpniu.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 34/80
- Ile ksztwał m?
- 53 000 larów. Uał się trzymad wyski kreyt, tak że wkła wszystkich rziców nie
przewyższał 12 000 larów. Mamy już kłpty. Tu, w luksuswej zielnicy, jest praw, że w jenym
domu mże mieszkad jena rzina. Chzi t, żeby mieszkali tylk bgaci psiaacze, żeby nie
wynajmwan mieszkao i nie pwstawał zagęszczenie. Przeciętnie jest pięd sób na grmnąsiezibę. Nas jest jeenaścir, nie ma zagęszczenia, jest pięd sypialni, pkój gścinny, ale złżn na
nas ns, że jest nas pna ziesięd sób bcych wzglęem siebie, że tu są hippies, którzy nie
wiam c rbią, i że ni, nasi sąsiezi, bją się, że ich wymrujemy. Wszyscy, którzy nie uznają
gwałtu i zabijania - są la nich „mrercami”. Mamy więc kłpty z plicją i nałżn na nas karę: 50
larów miesięcznie za sbę, która nie należy rziny. Musielibyśmy zatem płacid 550 larów
miesięcznie za wszystkich. Wystswałem pism ray miejskiej, tłumaczące zasay nwej rodziny.
- Pwtórz mi.
- Rzina bilgiczna jest źrółem cierpieo. Przypakwśd rzązi bilgią: pzrnie najbarziejknieczne jest tym, czym rzut kstką. Tak trzymujemy rziców, tak ni nas stają. Kmuna jest
rziną z wybru. Rziną rówieśną, w której funkcję jca i matki spełniają wszyscy, a każy jest
zieckiem. Jest rziną przyjaciół. Zarazem jest t rzina, w której wszyscy się uczą, stuencka, jest
plemieniem mającym jenlity cel, jak awne plemina plwały. Niezwykła jest ynamika integracji
mięzy jeenastma sbami. Rzina rzszerzna ma inną strukturę, więcej krewnych niż w
bilgicznej rzinie i nie ma stpniwania. Wszyscy są krewnymi pierwszeg stpnia, nie ma też
zależnści, tylk równe relacje: wszyscy wbec wszystkich, wszyscy z wszystkimi, intelektualnie i
fizycznie. Ale ta statnia rzecz jest w terii. Najtruniej przełamad pczucie własnści wbec rugich
istt. Są u nas tylk pary, nierzzielne, i t jest słaby punkt ezintegrujący strukturę kmuny,
przenszący zalążek starej struktury, grżący jej rzeniem.
- Jak się zaczęł?
- Jak stuenci scjlgii trzymaliśmy zaanie baao śrwiskwych w bienych zielnicach Ls
Angeles. Nigy tam nie byliśmy. Ptem mój jciec przyznał się: przez całe życie nie był w zielnicy
nęzy. Tłumaczył się, że Ls Angeles jest zbyt wielkie... że musi mied buslę w samchzie, żeby
ługa ulica, pna 30 mil, mająca zakrzywienie, nie wyprwaziła g tam, gzie nie chce. Ten jeen
ciężki weeken zmienił nasze życie. Ukła sba-rodzina-spłeczeostw pstanwiliśmy zjenczyd
w kmunę. Cóż t się zieje z życiem luzi w zielnicach nęzy? Czy z naszym życiem nie zieje się
cś grszeg? Najpierw byliśmy ze sbą tylk przez weekeny. Ptem zaczęły się pertraktacje zrzicami. Byliśmy gtwi na zerwanie. Pstawili warunek: jeśli bęziecie się uczyd, zgzimy się.
- Buntujecie się przeciw rzicm za ich pieniąze?
- Chd częśd ich pienięzy znajzie właściwe zastswanie. Większśd naszych rziców zarabia za
uż i chce zarabiad jeszcze bardziej za uż. Uniwersytety finanswane przez business przygtwują
nas na niewlników businessu. Przez głó psiaania Amerykanie są niewlnikami. Krzysztfie
Klumbsky, nie ty, ale przee wszystkim Amerykanie muszą kryd Amerykę. Jest Ameryka białych i
czarnych. Jest Ameryka bienych i bgatych, młych i starszych, kbiet i mężczyzn, jest Ameryka
stanów Płunia i stanów Półncy, stanów Zachu i Wschu. Jest ich tyle, że nie ma żanej.
Żyjemy w kraju, któreg nie ma. Aby cklwiek kreślid tutaj: adres czy telefn, musisz użyd c
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 35/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 36/80
Zebranie koczy się nagle, rzice patrzą przerażeni na zapłakaną ziewczynę wychzącą w
pśpiechu. Nie gzi się, żeby ktś z nich wził ją na ltnisk. Djzie piechtą, w ół, taksówki.
Pzwala mi, jak bcemu, nieśd walizki.
Zegnam się z Markiem.
- Uważasz nas za m utpii? - pyta.
- Przeciwnie, Marku, tu wykształci się warstwa rząząca Ameryki, lepsza niż kiedykolwiek. Tylko
niepki mnie t, że wasz pies bezustannie krąży jenej rugiej sby, i t, że pbnie
zachwuje się wasze zieck.
Iziemy szybk, strmą ulicą, ziewczyna ppłakuje bez przerwy.
- Pzwól mi cś zrzumied.
- T jest nie la każeg. Nie wierzę, że im jest brze. Ale byłabym tam, gyby nie jeen z nich. Tenwłaśnie, któreg cś czułam, b reszta była mi bezgranicznie bjętna, mówi: „Musimy stanwid
prawziwą kmunę. Nie chcę cię la siebie, ale la wszystkich”. Opwieziałam: „Jak z bcymi
luźmi, t już wlę za frsę”. Ale n był umny, że cś przezwyciężył w sbie.
D Ls Angeles wracałem z Clarą. Clara wsiała samchu w przepasce na włsach, ale w
„cywilnej” sukni, barziej eleganckiej, i w lakierkach. W rze niebałym ruchem ściągnęła paskę i
włsy rzrzuciły się jej w najmniejszą fryzurę.
- Clara, jakbyś prwaziła pwójne życie.
- Jeziemy bje na przyjęcie. Rzice kazali mi cię tam przywieźd.
Był t przyjęcie, na którym jeen z najsłynniejszych zespłów kameralnych Ameryki awał kncert
mwy la przyjaciół. Okł stu sób siał w czterech rzęach krzeseł w salnie kalifrnijskieg
psychiatry ktra D. O tria na naszych czach rzwijał się zespół: craz więcej gści ubywał i
przensił się na estraę, aż późną ncą, kiey był p równ muzyków i słuchaczy, kncert się
skoczył.
Peszła mnie matka Clary. Dziękwałem jej.
- Zrbi pan w zamian cś la mnie. Pan E. chce z panem rzmawiad. Niech pan spełni jeg prśbę. Czy
pan wie, jaki ja ppełniłam błą w stsunku zieci? Kiey pwieziały, że chcą byd samzielne -
ałam im samzielnśd. Pczuły się siercne i zbuntwały się. Clara eszła kmuny. Ja teraz
chzę na uniwersytet specjalnej Szkły Czucia. Tematy wykłaów: „Uczenie się siebie
nawzajem”, „Kim jesteś teraz?”, „Uczenie się - t uczenie się zmiany”. „Jesteście jeyni, nigy nikg
takieg nie był i nie bęzie”. Zaają nam lektury, bęzie egzamin. Ale c z teg, niech mi pan pwie?
- Pani panwała materiał?
- Niech pan zaprzyjaźni się też z ktrem D., jeśli pana interesuje zbrnia w willi Plaoskich.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 37/80
Pan D. prwaził mnie p swjej siezibie - w słynnym Wąwzie Beneykta, pkazał świetlną
reflektrami górę: - Zbcze należy mnie, kupiłem je prze laty za grsze. Tylk w ciągu dzisiejszego
kncertu zrżał 20 larów.
Trzy wątki wysnułem z teg przyjęcia. Pierwszy t wątek pana E. Przyjąłem jeg zaprszenie. Mapa
klasowa Los Angeles jest pionowa i pozioma. Centrum Los Angeles, Hollywood, a przede wszystkimBeverly Hills i Bel Air są uważane za najlepsze, ale pier wyskści, stsunek zbczy góry i
wąwzów są miarą pinwą, nakłaającą się na parametry pzime. Są trzy warstwy: wyska
spłecznie przy ulicy wiącej nem wąwzu, niższa spłecznie, ale wyższa przestrzennie czepiająca
się zbcza wąwzu, i najwyższa: na szczycie góry. Pan E., słynny artysta amerykaoski, ziś
zapmniany, wycfał się u szczytu sławy z kapitałem, który ulkwał w hanlu nieruchmściami.
Jeg ruga kariera ała mu więcej. Ma szczyt jenej z najpiękniejszych gór, z jenym z
najpiękniejszych wików.
- Prszę pana - zaczął pan E. - pewnego nia, rk temu, zazwniła mnie sąsiaka. Jej pjaz
rezyencji jest naprzeciw naszeg. „Panie E., tyzieo temu zetknęłam się z pana synem i nie ukłniłmi się, mim że patrzył mi w czy. Dziś prze chwilą sptkał mnie t sam. Chciałabym wiezied: czy
paostw macie mnie jakieś pretensje, czy t jest cś, c mnie nie musi bchzid?” T krutne
zanie wybył z mjej pświamści fakt, że mój syn wielu ni nie zywał się. Przeprsiłem
sąsiakę, pbiegłem jeg pkju. Napisał kartkę: „ja milczę”. T był zwykły, w najlepszym teg
słwa znaczeniu amerykaoski chłpak, rasny, mąry, utalentwany, wysprtwany, pbał się
wszystkim. Stał się niemwą? Przestał też wizied. Patrzył przez nas. Opisałem: „laczeg???” On:
„wiesz się we właściwym czasie”. D ziś nie mam pwiezi. Wyprwaził się z mu. Z
pbnymi jak n załżyli wspólntę. Nie chciałby pan zrbid la mnie czegś na ubczu swjej
misji? Niech pan zbaa: c grzi mjemu ziecku, jak t mże ług trwad, c t w góle jest? Nie
musi pan nigzie jechad. Jeg kmunę prawie w pełnym skłazie bęę gścił w Nwy Rk.
Zamknięci w salnie milinera, w pięcir, mówimy Paramanahansa Ygana. Ich guru, Norman,
kiey miał sieemnaście lat, pznał G. Przucił ciał. Był t, gy zmienił technikę kncentracji.
Wybył siłę z siebie. Mżna ją naryswad w frmie prmieni bijących z łni. Teraz Nrman ich uczy
w komunie nauki Paramanahansa.
- Musisz nas wiezid w mu meytacji, ma frmę kuli z trójkątów. Nie ma czystszej i skrajniejszej
struktury, jest przestrzenną kwaraturą kła, jajem ssaka. Liczba bków: mistyczne liczby - minimum
24, 48, 92. Materiałem mgą byd achy starych samchów, wrki pkryte specjalną emulsją. Mała
kula jest prtestem przeciw grmnym sześcianm wieżwców. Za trzy lata bęziemy całkwiciesamwystarczalni. Wyeliminujemy pieniąze. Bęziemy sami hwad len, bawełnę, prząśd i tkad
ubranie, b nie bęziemy hwad zwierząt, żeby je strzyc. Tymczasem nsimy ubrania zużyte przez
kgś inneg. Bęziemy jeli pły ziemi przez nas wyhwane bez użycia narzęzi mechanicznych.
O zasazenia ziemniaka, pprzez kpywanie g, plewanie, aż wykpania cały czas bęziemy
w kntakcie z nim, aż jeząc, wchłniemy go w siebie. Jest to zunifikowanie procesu produkcji i
spżycia - przyswajanie sbie najpierw psychiczne teg, c wchłnie nasze ciał. Jeg wzrst jest
łącznikiem mięzy nami a ziemią, jak chzenie bs. Sen, pwietrze, wa i rśliny - to pokarmy
człwieka. Wszystkie są zatrute: alsze buwanie jest niszczeniem. Prymityw jest bliski miłści.
Pytam, jak alek n już szeł.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 38/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 39/80
Mięzymiastwa autstraa numer 10 biegnie brzegiem pustyni Mohave. Po obu stronach
czterpaswej jezni bieleją w słocu szkielety samchów. Skrzenie się pustyni w słocu,
niebezpieczne la czu kierwców. T nwa warstwa gelgiczna: szkł z miliarów rzbitych
butelek, wyrzuconych przez kna pjazów.
Za górami Swymi, Srebrnym Jezirem i gałęzieniem drogi do Zzzyxz - widok na Suche Jezioro,któreg piękn kreśla fler: „jakby chwilę p stwrzeniu świata”. Nie wln tu się zatrzymywad,
żeby patrzed. Inaczej łamię przepisy stanwe: aję gazu, przekraczam limit 115 kilmetrów na
gzinę i zjeżżam z przełęczy. Pznaję nwy spsób kntemplacji: przez wjeżżanie z szybkścią 220
kilmetrów na gzinę w śrek teg, c jest piękne, pznanie gwałtwneg rzszerzenia się i
znikania piękna.
Prwazę sprtwy wóz zawwej gspyni bgaczy. Sama nie umie prwazid; pznałem ją
jencześnie ze stuentem szkły filmwej.
T, że Las Vegas jest miastem pustynnym, czuje się tylk p sazie piasku na nie wanny. Wszystko jest naelektryzwane, wiele sklepów ma stale twarte rzwi, b klienci bją się tykad klamek. Jest
t statnie miast złta: prwizryczne, sztuczne, zbuwane na pustyni. Złt występuje w innej
formie: żetnów w kasynach. Wystarczy, aby stan Nevaa cfnął ustawę zezwleniu na hazar, a
miasto umrze.
W pkju mtelwym są wie książki; Biblia i książka telefniczna Ls Angeles, żeby zwnid p
pieniąze. W Biblii pkreślne jeyne słw: „Aniłwi Filadelfijskiego Kściła napisane: T
mówi... który ma klucz Dawiwy, który twiera, a nikt nie zawiera, i zawiera, a nikt nie twiera”
(Apkalipsa III. 7). Lektura książki telefnicznej Ls Angeles nasuwa myśl, że Ameryka jest jakby
pwtórzeniem, kpią stareg świata w innej skali. Są wszyscy: Cervantes, Casanova, Camus, Dali,Dickens, ró Burbnów, Gering, Freu, Kirkegaar, Kafka, Pawłw, Sienkiewicz, Tłstj.
- Mże t są ni, a t jest czyściec czy piekł ta Ameryka? - mówi gspyni milinerów, gy jej t
opowiadam. - Czasem wydaje mi się, że sptykam kgś, kg znałam w Eurpie. To jeden z
symptmów amerykaoskiej chrby. Zaczęł się, kiey wysiałam ze statku, który przywiózł mnie z
Anglii. Upałam. Ngi były bezwłane. Paraliż wziął się z lęku prze Ameryką. Ptem pwiezian mi,
że wystarczy umied gtwad, żeby się urzązid. Wróciła mi właza w ngach. Pracwałam u
Kiepurów, u bilinerów Cuneo, którzy są tak wielcy, że nieznani, u prucenta filmweg Warnera, u
Lany Turner, której córka zabiła jej kchanka gangstera Stmpanat, u Barbary Streisan, u Harla
Lloyda. Bilioner nazywał milinerów „bietą sześciu zer”. Mówił, że tylk n jest prawziwymhippie.
„Trzeba się wyzwlid z pienięzy. Ja t czynię przez psiaanie ich w takiej ilści, że przestają byd
pienięzmi”. Jeg żna, jak nęzarze, nigy nie wiziała pienięzy. Kiey był strajk pracwników
banku, musiałam im pżyczyd pienięzy, b umarliby z głu. Na sekunę zarabia tysiąc larów.
Należałam człówki 77-sbwej służby. Kucharka, która pracwała siemnaście lat, jeszcze nigy
nie wiziała pana z bliska, kiey nachził, lkaje przekazywali sbie z ust ust wiamśd, że
wszyscy śmiertelni mają zniknąd, żeby nikg nie tknął jeg wzrk. Sala kinwa la 300 sób, gzie
wyświetlane były filmy prze premierą, basen z marmuru la jeg jenej stopy, bo nigdy w nim nie
pływa, 5 tysięcy róż w ranżerii wkół basenu, przyjęcie la 60 sób, b tylk na tyle sób byłaszczerzłta zastawa. Dziesięd prcent gści t etektywi pwienim pzimie twarzyskim,
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 40/80
ślezący śmietankę Stanów. Przygrywały wie słynne rkiestry, z rzsuwaneg achu sypały się płatki
róż, ale w tym twarzystwie mał był sób pniżej sieemziesięciu lat. Bawili się ze sbą ci, którzy
półwiecza się nienawizili. Peruki, sztuczne zęby, chuzi.
Ze strasznej nuy, pustki pani przychziła kuchni. Wszystk t bwiem pszyte był bólem
pani: mngramy na złtej zastawie były cuze i tak głębk wyryte, że nie awał się ich zatrzed, atak starżytne, że żal był przetapiad. Pani miała krzywe ngi: „Na c ci twje piękne ngi - mówiła
do mnie - aj mi je, ja ci am miliny. Mam wszystk, t sam, c gyby ktś ci arwał ksms, i c
z teg. W każym kraju w zachniej Eurpie mamy zamek alb m, których nigy nie wiziałam,
b nie byłam w Eurpie. Przyjaciół nie mam, b alb są za bieni, alb bgaci jak my, zieci są
wrogami - jeynymi rg płacanymi. Ty mżesz każej chwili zapakwad walizkę i wyjśd, a ja tu
muszę byd. Kiey mąż umrze, ppalę ten grbwiec i wynajmę sbie małe 24-pokojowe
mieszkanie”. Nigy nie wieziałam, że mżna tak cierpied z pwu przemitu. W angielskim piśmie
ukazał się zjęcie Rlls-Royce’a królwej Elżbiety ze szklanym achem. Pani Cune zamówiła taki
natychmiast. Naeszła pwieź, że tamten egzemplarz jest unikalny i nie bęzie pwtórzny.
Upokorzenie i gniew pani Cune prwaziły ją szlchu: „P t mamy biliny, żeby nas
upkarzan? Trzeba byd królem, żeby kimś byd? C za belga! Trzeba jeszcze jenej rewlucji, żeby
była równśd?”
Dla zaznaczenia swjej rewlucyjnści jaała w kuchni t c służba. Myślałam ciągle nich, brazie
Tycjana, na który lat nikt nie spjrzał, córce pani Cune, która cierpiała zieciostwa na
niemtę, b pstanwiła ukarad matkę, karynale Mntini, późniejszym Pawle VI, który w ich
prywatnym kściele w ficynie pałacu prawił mszę, na której nikt się nie mlił, synu. Syn mając
trzyzieści wa lata jeszcze nie umiał pisad, czytał sylabizując z największym truem. Listy pisał mu
stróż ncny. Kchał tylk zwierzęta, żółwie nawet. Uczył się sztuki cyrkwej. Ptrzymywał trzy cyrki
alimentami la cyrkówek, z którymi się rzwiół. Kiey były w mu, stawian la nich specjalny stół
w hallu, przy którym jały bia, a teściwa z balknu zabawiała je rzmwą. Nigy nie płacił
rachunków, ciesząc się, że ściga g plicja. Mój zawó - mawiał - to czekanie na spadek. Jak ojciec
uważał się za prekursra hippies.
W kasynie Dunes gspyni miliarerów prpnuje mi, żebym za nią bstawiał ruletę. Przypminam
sobie system la pczątkujących przekazany mi przez Jawigę, szefwą gangu gier w Warszawie. Gdy
trzy razy z rzęu paa klr czerwny - pstawid na czarny. Nawet jeśli znów bęzie czerwny,
ptrid stawkę, jeśli jeszcze raz panie czerwny, uziesięcikrtnid stawkę. Wygrywam.
Dzielę się wygraną z gspynią miliarerów. Zwraca mi uwagę, że suma przypaająca mi - to bilet
ltniczy tam i z pwrtem San Francisc i taksówki na ltnisk. Wygrałem więc jeszcze jeen
rzział tej histrii.
W rze pwrtnej skręcam na stację benzynwą na granicy pustyni Mhave. Zstawiam mją
pasażerkę i ię w głąb. Znajuję strzelnicę, stsy ptrzaskanych butelek i łusek. Wizę maleoki kiełek
pustynnej rśliny. Wracam na stację i pytam, jak się nazywa ta rślina. Właściciel nie wie. Infrmuje
mnie, że jeśli interesuję się tanimi bszarami pustyni, których mżna prwazid wę, mże
pad mi telefn agencji w Ls Angeles. Ntuję: 212-449-5215. Nazajutrz zwnię kmuny i
pwiaam synwi pana E. pbycie na pustyni, który mi zalecił. „Znalazłeś rślinkę: byd kiełkiem na
pustyni to odwaga. Uznaj, że n t mówił ciebie swim istnieniem: bąź ważny”.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 41/80
Najpiękniejsza runa świata, przez trzy nie koczące się msty wkół Zatki Frisc. Na plażach
grmne czarne rzeźby z rewna i metalu blaneg ciemną mazią. Są t zieła sztuki stwrzne przez
ługwłsych, którzy zjechali się, żeby oczyszczad Zatkę z rpy wylewającej się z rzbiteg
tankwca. Mają strzegad prze skażeniem, ale nikt z jaących autstraą wzłuż wybrzeża tym nie
wie. Ogląam za 5 centów przez lunetę awne więzienie Alcatraz kupowane teraz przez
prtestujących Inian. Muzeum „Wierz lub nie” z rzeźbą-kpią sameg siebie wyknaną przez
Masakichieg, rbiną w lustrze z wóch tysięcy części i wypsażną przez rzeźbiarza we własne
włsy, paznkcie, rzęsy i brwi. Ogrmne przemieście statków, barek, kryp, przycumwanych w
prcie, w których mieszkają luzie. Sied pmstów w labiryncie pkłaów i nabuówek.
- T taosze niż buwa mu - mówi człnek kmuny zajmującej przyciągnięty tu statek rzeczny
„Virg”. - Czyste pwietrze, złuzenie, że się gzieś płynie. Kieyś wiążemy statek i pzwlimy mu
wejśd w mrze za pływem, ptem spjenia naszej łajby nie wytrzymają i pwli zatniemy,
rzpłyniemy się, mże wtey siągniemy jakąś jasnśd, taka jest żegluga w jeną strnę.
- Mżna pójśd alej? - pytam wuziestletnieg hippie sieząceg na trtuarze głównej ulicyBerkeley.
- Mja kmuna się rzpała, był t zbyt ksztwne, na szczęście, b t był płwiczne. Kmuny t
tylk pczątek rgi. Dzięki temu znalazłem alszy cinek.
Po jeg lewej ręce kszula na zmianę, sweter, kc z fręzlami, p prawej chleb, trebka z główką
sałaty i puszka jarzyn. Otwiera ją i je na czach wszystkich, rzmawiając ze mną. Czasem któryś z
przechniów zatrzymuje się i aje mu dwierd lara. Ostatnią dwiartkę aje innemu
przechniwi: ma już za uż.
- Mam zapas żywnści na jeen zieo. Jeszcze niejeen ze mną zje. Mże ty? Prześlauje mnie
plicja, paru ni uają, że mnie nie wizą. Żyję na ulicy nie wiem ilu miesięcy. Niektórym
przeszkadza, gdy mam wyciągnięte ngi, muszą je mijad. Inni brzyzą się mną. Niektórzy
zastanawiają się: jak mgę żyd na czach wszystkich? Mnie nikt z iących nie przeszkaza. Nie sztuka
byd pustelnikiem na pustyni. Tu jestem z luźmi. P pewnym czasie przechnie nie przeszkazają
ani nie buzą lęku, chd nieraz kpną mnie, ale nie mam im teg za złe. Czasem epczą p mich
rzeczach, ale ne nie mają la mnie wartści. Zeptane są cenniejsze, b świaczą mjej
wspólncie ze wszystkimi, którzy kieyklwiek przeszli tą ulicą. Czasem sam psuwam je, żeby
deptali.
- Jak śpisz?
- Leżę wzłuż muru, przykryty wszystkimi rzeczami. O świtu na tej nieparzystej strnie jest słoce.
Buzę się i grzeję się. Nazywają mnie Jaś Nieparzysty.
Siadam na tarasie kawiarni naprzeciwko grupy siezących na chniku hippies. Staram się wyczytad
cś z gestów, z rzaju nieruchmści. Nagle jeen wybywa żyletkę, zamierza się nią, ale nie
uerza klegi, tylk chwyta się za włsy i ciacha p nich, rzucając całe pukle na ziemię. Wiad karze
sam siebie za jakąś winę.
Wracam, trafiam na Jasia. Rzrzuca rzeczy, kpie je, ciska p przejeżżające samchy. Prywapuszkę z jarzynami i wbiega sklepu.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 42/80
- Niech pan mi ją ukryje - prsi sprzeawcę - ni chcą mi ją zabrad.
Wybiega i rzuca sweter pod nogi wu tęgim mężczyznm partym maskę samchu.
- Bierzcie wszystk, ja już nie mgę czekad, aż mi zabierzecie, błagam was, bierzcie.
Sprzeawca wynsi jarzyny i mówi:
- Chłpcze, zmieo miejsce, zrujnujesz mnie. Przecież kchasz luzi, zlituj się nae mną.
- Kim są ci mężczyźni? - pytam właściciela sklepu.
- Nie wiem. Ską mam wiezied? Czekają na kgś.
U gspyni miliarerów pznaję inżyniera C. W swjej siezibie w Fernan Valley tłumaczy mi,
laczeg nazywają g Prucentem Pkju.
- T słw stał się ptęgą. Zrzumiałem, że w sferze lara też musi się stad ptęgą. Kupiłem wielkąilśd miękkiej blachy. Wybiłem małe bransletki z tym słwem. On jest na tyle magiczne, że cena
blachy wzrsła 300-krtnie. Dalej inwestuję w znaki. Mam nazieję, że zięki fetyszm kpię sbie
schody do nieba2. Teraz rganizuję sprzeawczyków3
w naszym stylu. Muszę t rzprwazad wśró
zbuntwanych, którzy nienawizą businessu. T jest triumf businessu!
Kiey zwiezam jeg m, twiera pancerną szafę. Trzy karabiny sampwtarzalne, sztucer, dwa
rewolwery, pistolet - t jeg arsenał. Żna prucenta pkju, mła aktrka hllywzka, paje
bia. Jest w najmniejszym młzieżwym strju: szarym relichu z napisem „Więzienie w Ls
Angeles” i rewniakach.
Historia rozrasta się przez rzszerzanie się znajmści, trzema nurtami: nurt przyjęd, wątek
zapczątkwany przez hippie - błęneg rycerza raz przez pasażerów mjej pziemnej taksówki.
Jeni pznają mnie z następnymi: w parku Griffitha zstaję zaprszny na urczystśd zakopania na
wieki słwa „nice”, jak słwa establishmentu, które - zużyte - przestał cklwiek znaczyd.
Wypisane na wielkiej tekturze, włżn je płytkieg grbu i przysypan, a ptem taocząc i
śpiewając, zaeptan, pzstawiając bez mgiły. Ptem zaczyna się ruga częśd ceremnii:
„wykpanie rzewa” - hł la rzew i iimów, wcielenie w zarzenie idiomatycznego zania „my
lubimy (wykpujemy) rzew”. Jest t mały kln, który ptem tryumfalnie niesie w ół parku pchó
hippies i na zakoczenie zasaza w innym miejscu. Następnym gniwem teg łaocucha jest wizyta w
pewnej rezyencji w Hllyw. Wejście przez wypwiezenie mikrfnu przy furtce hasła,słwa, któreg nie zrzumiałem. Mój przewnik ppycha furtkę, wchzimy, ale nikt nas nie wita.
Wchozimy bczneg skrzyła mu, bęąceg rzajem gru p szklanym achem czy
ranżerii. Duszn, parn, masa klb, retrt, filek. Tu kiełkują nasina marihuany. Głśnik w ścianie
przekazuje melie Beatlesów z taśmy.
- Przy tym lepiej rśnie - mówi mó j przewodnik.
Ten sam przewodnik wprowadza mnie do podziemnego teatru-komuny, gdzie bilet kosztuje w
zależnści teg, ile czasu wiz pzstaje na przestawieniu: 1, 2, 3 i 5 larów (cały zieo). Jest t
2 Zrbię majątek
3 Kmiwjażerów
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 43/80
tak zwany teatr życia, gląa się słnięte zwykłe, czienne życie kmuny. Aktrzy zbwiązani są
nie grad, aby wizwie mieli gwarancję, że gląają życie. W ten spsób kmuna zarabia na życie p
prstu żyjąc, a luzie z klas śrenich płacąc za bilety mają przeżycie, b wizą t na własne czy.
Guru-reżyser mówi, że la nich t jeszcze jena próba niewinnści, naturalnści i siły: żanych
tajemnic, nic sbisteg, żaneg skrępwania wbec bcych nawet, a wszystk ania innym.
Fragment sztuki za 1 dolara: improwizacja muzyczna zespłu łącząceg inyjskie, afrykaoskie i
meksykaoskie instrumenty luwe, picie herbaty ziłwej którą aktrzy zielą się z wizami,
obieranie jarzyn do kolacji.
Telefnuje mnie człwiek z tancbuy la emerytów, zaprasza siebie Passaeny. Owiezam
g. Wrócił punktu wyjścia, mieszka w pkju pbnym teg, w którym znalazł brączkę!
- Nieptrzebnie angażujesz się w rzeczy bezsenswne. T jest błazenaa, karnawał. Kt pstawił ngę
na tej ziemi, pwinien pzstad. Teraz mżna mied pmc w starcie, jakiej nie mgłem marzyd. Nie
myśl, że chcę na tbie zarbid. Jest tu ktś, kt chce z tbą rzmawiad na barz pważny temat.
Histria z brączką? Wybrałem ją z mjeg życia, kiey cię zbaczyłem. Ale pwiem ci, jak byłemetektywem na zlecenie mężów pejrzewających żny zraę. Śleziłem taką jeną, która ptem
pwieziała mężwi, że ja sam ją zaczepiałem i usiłwałem uwieśd. On w t uwierzył i pbił mnie. Im
później ktś przybywał tu, tym mcniej się naginał, był jeszcze większym knfrmistą niż inni,
przelicytwywał ich i pwajał stawkę. Ameryka jest knfrmistyczna, a zarazem przebgata. Tu c
rugi jest knfrmistą i t jest st milinów knfrmistów, ale pamiętaj, c rugi t wariat, a c
najmniej ziwak. A nagle każe się, że ten człwiek jest ptężny. Amerykanie wyazą ci się brutalni,
ale zarazem są brzy. Wiesz, mnie nie zrujnwał kryzys. Nie kupiłem czegś, c ptem nagle
zrżał. T ebrał mi wagę. Pszełem w ół. Teraz pójziemy pewnej pani.
U tej pani zaczyna się ługa i zawiła rzmwa. Mówi mi kbietach amerykaoskich. Mówi, że życiezabija im mężczyzn. Ich sprawą jest samtnśd, rsnąca, craz łuższa i craz barziej maswa. Są na
t skazane: jeśli kbieta ma męża rówieśnika, rzuca ją, gy na ma czterzieści-piędziesiąt lat, jeśli
jest starszy niej, umiera, kiey na ma czterzieści-piędziesiąt lat. Trzeba mężczyzn imprtwad z
Eurpy. Przebywanie ceanu, zbywcze, ma inną treśd. Jest ma na Eurpejczyków,
wykształcnych. Gra też rlę sylwetka, wzrst, zarst: jeśli nawet ktś nie jest wlny, taką sprawę
mżna rzwiązad. Nie pszukuje się mężczyzn bgatych, b sby pszukujące mają świamśd, że
same nigy nie zużyją swich kapitałów. Mżna też pwiezied, że różnicę wieku niweluje różnica
kapitału.
Wychodzimy od tej pani. Stary nastlatek chce mi się zrewanżwad za wizytę u niej. Opowiada
histrię przyjaciela. Przyjechał z Włch Stanów i stracił pamięd. Nie wieział, jak się nazywa, ską
pchzi i nie rzumiał, gzie jest. Plicja zatrzymawszy g wybyła nieg tylk jen włskie
słw, które kazał się nazwiskiem. Plicja włska nalazła sbę, która nsiła t nazwisk. Była t
jeg narzeczna, która pała, jak się nazywa i jak na imię jej narzecznemu. Przetelefnwan te
dane do USA. Psychiatrzy, nagle zawiadomiwszy chreg, jak się nazywa, wyleczyli g. A jak jest
teraz? Mja znajma z awnych czasów, jak wielu rziców-pszukiwaczy, przejechała całe Stany w
pszukiwaniu syna. T inna wersja ewangeliczneg syna marntrawneg: teraz rzice g szukają. T
nowy rozdział Biblii. Jechała p ślaach, które n zstawiał w bankach, ślaami czeków. Zawiamiła
wszystkie banki, żeby na jej kszt telefnwan, gy zjawi się syn. Przejechała wszystkie kmuny w
Nwym Meksyku, Klra, Nwej Anglii, była w Kanazie, wa razy w Kalifrnii. Trzy lata życia.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 44/80
Nieawn zatelefnwała, że zstaje tutaj w jenej z kmun w górach, gzie spziewała się znaleźd
syna, ale znalazła nareszcie spkój. Jest wśró tak młych jak syn i nie bęzie g już szukad.
- Czy mógłby mi pan pad, gzie to jest? - mówię.
Melanchlia Passaeny, zielnicy starców, jakby przestrzennie umiejscwinej przeszłści: wielkiesklepy ze starzyzną ciągną się jak amfilaa umarłych salnów Hllywu lat wuziestych. Wiek
antyku w USA kreślny jest na pwyżej wuziestu pięciu lat. Są tu wielpiętrwe etażerki,
pstawki na kwiaty z bambusa, sztuczne kwiaty zwięłe kurzu, miniaturwe stliczki ncne,
kszyki wiszące la psów, nesesery wypełnine tylk zapachem piżma, lustra pkreślne
diamentami, makatki malowane tak grub, że stały się płaskrzeźbami, sekretery pełne nie
zapłacnych pół wieku rachunków, książeczek czekwych nigy nie wypełninych. Paczka listów
czarnej piastunki swjej pani: „Dzieciątka ukchanej pani biją, szarpią mnie za ns i uszy, ja zaś
najwyżej aję im zwlneg przez panią klapsa”. Kmplet ftgrafii ziewczyny: w kostiumie
kąpielwym, w ługiej sukni, w krótkiej sukni, ukłaam te zjęcia, jak rbił t pewnie hllywzki
prucent prze trzyziestu laty. Za 35 centów kupuję amerykaoskie drzewo genealogiczne. Osoba,która je ukłaała, nie znała frmy rzewa, c zraza jej pchzenie. Mmentem uszlachcenia jest
przebycie Atlantyku. Tekst nie jest jasny.
„T jest najstarszy braz twjeg jca. Ja miałam any nakaz rzinny zantwad: Julia Conrad
(najstarsza) wyszła za Niego, Kristiana Brusse (Brunnse, Prusse, Brussis? - przyp. mój, K.K.) w
Niemczech, przyjechała teg Kraju w 1852 rku. Umarła w 1864 rku. Pan Brusse żenił się
pwtórnie w 1866 rku. Maline vn Stassenski umarła w 1889 rku. Pan Brusse żenił się raz jeszcze
z panią Strause. Umarła w kwietniu 1891 rku. Dzieci z statnieg małżeostwa - następna rubryka,
trzecia - dzieci ich zieci: Ira, mężatka, 5 zieci, Luwik, 2 zieci, Dalila w mu, Karl Ott - jego
dzieci umarły w zieciostwie”. Dalej - aresy, pewnie nieaktualne sieemziesięciu lat.
Kilka dni potem telefonuje psychiatra D.
- Jeśli chcesz, mgę cię zabrad na prces, którym nie pisze prasa, jest sensacją tylk w kręgach
psychiatrów. Mże ci psłużyd za laboratorium dla twojego tematu.
- Policja - mówił mi na rugi zieo ktr D. w rze sąu - zstała zaalarmwana przez pewną
starszą kbietę Ellen V., że znalazła swją przyjaciółkę Iris T., również sbę starszą, zamrwaną.
Tego samego dnia postawion w stan skarżenia Billa V., szesnastletnieg wnuka Ellen V, który nie
umiał czy nie chciał pad mtywów swjeg czynu. Wnuk Ellen V. niczeg nie zrabwał; jeynym
mtywem, jaki wykazały ługie rzmwy, które przeprwaził z nim ktr D. jak psychiatra
sąwy - był t, że Ellen V. była la nieg zbyt dobra.
- Nuta skargi na tę brd - zaczął swją półgzinną ekspertyzę prze sąem ktr D. - wyała mi
się jeynym punktem uchwytnym w całej sprawie. Szesnastletni Bill V. nsi t nazwisk p matce,
sbie niezamężnej; nsił n jeszcze jen nazwisk, kiey zstał aptwany, ale przybrani rzice
przeprwazili rzwiązanie apcji. Ptem zstał przyjęty przez trzecią rzinę. Chził sześciu
szkół w czterech stanach, gzie jeg przyjaźnie z klegami przybierały charakter gwałtwny, a ptem
nienrmalny. Na kniec wzięła g siebie babka Ellen V. i jeg sytuacja unrmwała się. Iris T.,
ziecinnych lat przyjaciółka Ellen V., była starą panną, emerytwaną nauczycielką. Szczególnie
plubiła wnuka przyjaciółki, któremu chciała wynagrzid krzywy. Dawała mu prezenty, mżna
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 45/80
pwiezied, bsypywała g nimi, przeznaczając na nie sprą częśd swjej emerytury. Nienawiził
kbiet i zaczął czud nich wstręt: pcałunki starej kbiety buziły w nim brzyzenie. Przeknała
g, że zastępuje mu matkę i wtey pstanwił zabid ją - zabijając w ten spsób w jej sbie swją
matkę.
Pan Nixon najbardziej potrzebuje doradcy - psychiatry. Bunt młzieży jest mim zaniem niczyminnym jak buntem zbiorowego syna przeciw klektywnemu jcu, któreg wizi w spłeczeostwie i
paostwie. Płączenie Freua z Marksem, haseł ultrarewlucyjnych z seksualnymi tym się tłumaczy.
Jest t bunt siert przucnych la spłeczeostwa. Ich rzice bali się spłeczeostwa, że wyrzuci ich
na margines i rzwiązywali swje prblemy ksztem zieci. Teraz są wzięci w wa gnie, bją się
także zieci.
Dktr D. skoczył i uśmiechnął się w naszym kierunku: kł mnie sieział jeg czternastletni syn,
pruszny głębi pierwszą sprawą sąwą, jaką wiział w życiu. Umawiamy się z ktrem D. za
trzy ni na ósmym piętrze sąu, w miejscu, gzie bywa się rewizja prze wejściem na prces
Mansona.
Góry są barz blisk. Na śniegu świeży śla nart. Autbus zatrzymał się w pustkwiu przy skrzynce
na listy, na rewnianej nóżce. Stą izie plna rga. Zgnie z instrukcją guru, przekazaną mi przez
stareg człwieka z Passaeny, mam tylk szczteczkę zębów i zeszyt. „Mże zstad z nami, ile
zechce, nawet koca życia” - pwieział. P gzinie marszu bezluną klicą wizę na planie
tcznej zziczałym saem mrelwym rewniany buynek przypminający spichlerz. On tylk
zstał z zabuwao farmy.
Osuwam wrta na zarzewiałych rlkach. Wielkie wnętrze stły, górą biegnie galeryjka na
wyskści pierwszeg piętra. Żelazny piecyk jest tak czerwny grąca, że wygląa jakpmalwany. Na galerii pnsi się półnaga pstad, u łu w śpiwrze. Spętany, wła mnie z
wyskści:
- T ty? Śmiesznie wygląasz. My tu śpimy, b w górze cieplej.
- Ty też śmiesznie wygląasz.
- Chciałbyś jeszcze się przespad?
- Nie.
Rzmwa buzi człnków kmuny. Patrzą na mnie jak z balknu teatralneg. Dmyślam się, kt jest
znajmą mojego znajmeg z Passaeny, różnia ją wiek. Zstałem uprzezny z góry, że nie bęzie
ze mną rzmawiad. Tamten etap życia uważa za zamknięty. Teraz rbi masaż pleców jenemu z
człnków kmuny.
Ugtwan kcił chioskiej herbaty. Nikt nie zywał się mnie, nawet guru. Czułem głó i nuę.
Milczenie, błahe uwagi, pwaga twarzy, przechzenie z miejsca na miejsce, zmiana miejsc: z galerii
na ół, ze śpiwra p piecyk. Wchzą, wychzą, wstają, siaają, Płżenie szczap piecyka,
zmiana pozycji, wpatrzenie się w jakiś punkt, przerwa w ruchu, wszyscy nieruchmi, jeen z nich
bierze piszczałkę, gra kilka taktów, jeen na kocu przeraźliwie piskliwy, cisza, ktś mówi: „Mój
Bże”, jakby kgś niebecneg, legły źwięk samltu rzutweg iąceg na użej
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 46/80
wyskści, „przynieś mi wy” - mówi ktś kgś, ten paje mu wę. Kmuś jest zimn,
zamyka się w śpiwrze i usypia. Człwiek, który plecie pas z rafii, czasu czasu oznajmia nowy
etap pracy: „mam węzeł”. Inni zmieniają tylk punkty, w które patrzą. Niektórzy usypiają, buzą się,
patrzą w górę. Czasem ktś puszcza wiatry, kt inny westchnie.
- Czas w naszej kmunie bęzie la ciebie zawsze pusty - mówi guru - ty gląasz tylk z zewnątrz.My siągnęliśmy bezczaswśd, wiaujemy się, że czas się przesunął la innych. Wiem tbie, że
teraz żyjesz w styczniu 1971 rku, że ten czas prwazi cię jakiegś pzrnie znaczneg nia,
w którym lecisz swjej jczyzny. My najpierw zlikwiwaliśmy zegary, kalenarze, lustra. Przez
pierwszy kres za kalenarze i zegary służyły nam rzewa i ptaki, lustra zastępwały twarze tu
becnych, w których wizieliśmy siebie samych. Dziś i t jest nieptrzebne, nawet pział na nc i
zieo. Ptem przyszła refleksja, że jakklwiek by znaczad, i tak bęzie t fikcja, zmyślenie: jesteśmy
w niewiadomym punkcie czasu, nie oznaczonym, bo ani urodziny Chrystusa, ani uformowanie Ziemi
nie są punktem niesienia. Tak zagubieni pszliśmy alej, rezygnując z niesieo nawet w brębie
naszeg czasu. Dtknęliśmy czasu ksmiczneg. Ptem rzuciliśmy nasze imina, nazwiska i nazwy.
Drzewo nie umie pwiezied o sobie „ja”. I ty taki bąź, musisz przestad nazywad siebie nawet
imieniem „ja”. Nie masz nazwy jak ptak przeltny, któreg gy zamknąd w klatce nazywa się „Filip”
czy inaczej. Gy urzi ci się syn, uświamisz sbie, że byłeś wehikułem życia, kniecznym p t,
aby ten ktś nieznajmy zaistniał. Gy zerzesz ze wszystkieg nazwy, zaczynając siebie, zaczniesz
pznawad. Mżesz tylk pwiezied rugieg człwieka „ja”. Czczenie iabła uprawiane w
Kalifrnii t rzrywka głupców. Pejrzewają w Mansnie jeg wcielenie, nazywają Ls Angeles - Los
Diabls, wierzą, że świat zrził się z kpulacji Bga i Diabła. Byłem w kmunie, gzie czczn jak
parę bóstw - Marylin Mnre i Einsteina. Głupie, ale stą wziął się trzeci etap. Jest t utżsamienie z
jakąś rzeczą, a ptem sbą. Tak ług w nią wchzisz, aż na niekreślenie ługie - jak byś t
kreślił - mmenty stajesz się nim. Mżesz stawad się ulubinym rzewem czy jcem, któreg prawienie pamiętasz, a któreg buujesz w sbie i przywrócisz mu pewien rzaj bytu. Kiey bęziesz
mógł byd mną, zaczyna się najważniejszy etap: ubóstwienie. Każy z nas ma w sbie kompleks
Chrystusa. Iluż takich jest w szpitalach. P nim jest jeszcze głębszy kmpleks, kmpleks Bga: czy t
nie ja? Otóż świaczam ci, że TY JESTEŚ BOGIEM. Chrystus zwrócił nam uwagę, że mżna siebie
krewad na Bga, ale nie pwieział nam, że zrbid t mże każy. Mógł byd Bgiem święty Jan.
Jezus był wybrany Bgiem, tylk ukrył t nazywając się tylk synem Bga - czyli kgś z zewnątrz,
zewnętrzneg Bga. Nie tylk nie ma Bga w wielkiej ległści w świecie zewnętrznym, ale ta
ległśd jest w nas, ku mikrświatwi. My wierzymy w Bga Wewnętrzneg. Mamy bgów
yżurnych. Prawie każy z nas już nim był. Ubóstwimy cię, bęziesz nam musiał mówid wszystko o
sbie, bęziemy w ciebie wierzyd, baad ciebie, analizwad, przebywad każy twój krk. Bęziemy się ciebie mlid i skłaad ci fiary aż mmentu, gy przyjzie ktś inny na twje miejsce. Wtey
jak Bóg bęziesz umiał g lepiej czcid. W Kalifrnii naszeł złty wiek. Kalifrnia jest Grecją, Jueą
naszej ery, rzącą bgów w każym miejscu. Także z ciebie uczynilibyśmy fiarę, jelibyśmy twje
ciał i pilibyśmy twją krew. Ale nie tak, żeby cię skrzywzid. Jezenie nie mże przerwad życia
spżywanej istty. Wln jeśd mięs tylk tych istt, które mgą na t wyrazid zgę, a mgą tylk
luzie. Tylk Jezus rzumiał kanibalizm. Jest t najgłębsze zbliżenie rugiej istty, wzięcie jej w
siebie, przeniknięcie z nią, płączne z wyzwleniem jej jej części, wchłnięciem i wyaleniem. T
więcej niż akt płciwy, alej nie mżna pójśd, b alej jest estrukcja człwieka, ebranie mu życia.
Gy ktś z nas się na t zgzi, nie wiam, jak bęzie, tymczasem bamy, aby nie uczynid mu
krzywdy.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 47/80
Był brze p półncy, gy zaczęł się zebranie-nabżeostw. Był win, puszczne przez guru, i
na stsie śpiwrów zasiała Bóg kresu, w którym byłem. Inna ziewczyna usiała u jej stóp,
trzymała jej rękę, całwała i baała linie we wnętrzu łni. Pszeł chłpak ze świeżą strzykawką,
zagłębił ją w żyłę bóstwa i wyciągnął z pięd centymetrów krwi. Uniósł, jakby naślaując mment
pniesienia, góry i wstrzyknął butelki kalifrnijskieg wina. Ptem wszyscy wypijaliśmy prst
z butelki p łyku, aż próżniliśmy butelkę. Ofiara była spełnina. Teraz zaczęła się ruga częśd:
wiaywanie się. Bóg wybrała jeneg z chłpców jak meium prawy, a guru ał mu
płknięcia tabletkę mescaliny. Oczekiwanie, aż narktyk zacznie ziaład, wypełniła gra na flecie. Guru
pokazuje mi blizny na łni.
- Kiey byłem Bgiem, zwalałem nawet na ścinanie skrawków mjeg ciała. Ptem zalepialiśmy
plastrem i gił się cuwnie. Mamy jeszcze jeen brzę: la tych, którzy zstają z nami, Ślub
Apcji, któreg stajemy się małżnkami, bradmi, sistrami, ziedmi, rzicami sbie wzajem.
Mam trzynaścir rziców - nieparzysta liczba, sześd żn i siemiu mężów, trzynaścir rzeostwa
i trzynaścir zieci. Jestem synem własnych zieci i jcem własnych rziców, jestem bratem swich
żn. Czternaście razy w rku bchzimy święt pczęcia każeg z nas. W Ameryce najwięcej
stsunków bywa się mięzy ziewiątą a pierwszą w ncy, t są nasze gziny rytualne. „Pcząłeś
się la nas, nie z nas” - t słwa, które paają.
- Czy święt pczęcia przemienia się w cś, c byłby mmentem pczęcia?
- Nie. Każe z nas mże stad się rzicem bilgicznym, by przekazad kmunie - prawdziwym - matce
i jcu. Dlaczeg nie jesteśmy piękni? B pkleo małżeostwie ecywały pieniąze. Nie
naturalny pociąg wu pięknści, ale skażna kalkulacja, lateg nasze bgate prababki brzyule,
skazane na bezpłnśd, parzyły się i miały naszych ziaków.
Pwstawaliśmy ze sztucznych krzyżówek.
Nagle chłpak jakby buzi się.
- Pierwsze moje wizje - oznajmia spokojnym, relacjnującym głsem - są banalne: jakaś rientalnśd,
wyaje mi się, że jesteście narktyczną spelunką rientalną. Ale teraz meksykaniejecie. Jest w tym
cś, z czeg nie mgę się wycfad. Narktyk jest narzucny mi z zewnątrz, całe życie jest mi bce, nie
ma nic wspólneg ze mną takim, jakim jestem. Wy jesteście pszyci wręcz meksykaoskścią (zrzuca
spnie). O, mje spnie są kuliste i tczą się (zrzuca kszulę), pbnie łwiana kszula, łamliwa,
piłkwata, wy jenak ciążycie ku pewnemu lnemu zakrągleniu, jesteście ósemkwat-
gruszkowato-skrętni. Narktyk wzbuza we mnie cś niemjeg, niemjśd. Teraz, wybaczcie, zieje
się z wami cś straszneg. Starzejecie się strasznie, ten pan i ta pani (wskazuje na guru i na Bga). Pół
twarzy tego pana starzeje się szybciej, siwieje na mich czach, zmarszczki, ach, jaki pan jest stary,
jaki brzyliwy, przepraszam za t, że mówię t tak szczerze: p prstu umieracie na mich czach.
Pan jest trupem, pan zaczyna się rzkłaad, starsza częśd twarzy paa panu kści, a lewa aje
znaki życia, Ok patrzy. Ale jak błagalnie! Ja panu nic nie rbię, błagam pana, niech pan umiera. Nie
umierajcie! Przecież wy jesteście pleceni jakąś grzybnią, krznkami, przecież jesteście swimi
nagrbkami, błagam was, nie, t nie, błagam was, zlitujcie się, nie ajcie mi teg przeżywad (rzuca się
nich, szarpie ich z niezwykłą siłą), ach, z tych mumii, takich suchych, wy wychzicie jenak. TO
WY W DODATKU ISTNIEJECIE? (wybucha śmiechem). Wy jeszcze w atku istniejecie, czyli jesteścierealiści. A byliście rzeźbami przyschłeg sarkfagu. Drą się na strzępy wasze grbwce i przez ziury
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 48/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 49/80
nigzie nie ma waszych zmarłych. Przysięgam wam, wiem t w tej chwili. Chzi t, że tam gzieś
też ich nie ma. Byli tu i nie ma ich tam. Taki jest wynik. Trchę miałem naziei, że z kimś się zbaczę.
Ale nie mam pwiezi, więc teg kgś nie ma.
Wiem teraz, jak wygląa Bóg. Wizę g kłanie, ale jest t tylk jaj światła. Jest gruszkwat-
zębwaty łu, zwężający się ku górze i zakoczny jak cały świat, spiczast. Jest prawiłwym iprawpbnym chytrym rłwaciejącym rłem, teretycznej buwie i śd wyszczerzn-
zębnej umie, czyli rł-gruszką. Ptaczeje wszystk, prukuje się jencześnie, ciągle i bez przerw.
Tak świat pwstaje.
Kt tu wchzi (wchzi jena z ziewczyn). Przestraszyłem się, myślałem, że t ktś bcy, a t tylk
karaluch. A ty jesteś Murzynem spalnej twarzy, w czarnym spalnym garniturze, sazwej kszuli i
siezisz w szalenie niskiej, granatwej trawie (tyka ziemi ręką). O, mja ręka też jest nisk, skr
ściga tak wielkiej niskści, czuję hyny zachwyt.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 50/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 51/80
- Wiem.
- Bęziemy tu, ką nie skoczy się prces i Charles Mansn nie wyjzie. Jesteśmy p t, żeby g
przywitad. Czekamy na nieg we nie i w ncy. Przyjź i ty. Establishment nienawizi młzieży jak
mniejszści. Mansn nikg nigy nie zabił. Nigy nie kazał nikg zabid. T system zrbił z nieg
iabła, wiwisk, b Mansn miał ługie włsy, chził t, żeby skarżyd młzież, żeby miedbro przeciw niej.
- Kt zabił sieem sób w sierpniu w Kalifrnii?
- Nie wiemy. Ską mamy wiezied? Nie naszą rzeczą jest znalezienie prawziwych winnych. My
skarżamy skarżycieli. Susan Atkins zstała wynalezina przez plicję. Chził t, by zrbid wielką
prwkację przeciw młzieży. Rzina Charlieg się naawała, b Charlie był znany plicji. O
awna musian g bserwwad, nim knan wybru. Ptem nauczn Atkins przebiegu zbrni,
który zresztą przetem wiziała w TV, i wzbgacn szczegóły, których nie wieział nikt, a które
plicja znała, przez c jej zeznanie nabrał prawpbieostwa. Nauczyła się na pamięd i uwierzyław to, wszystkie uwierzyły. Przetem były przejęte trageią Sharn, a teraz uwierzyły, że ne teg
knały i nigy nikt ich nie przekna, sambwiniają się p wpływem histerii. I my p tylu
miesiącach czasem szukamy w pamięci, czy nie zapmniałyśmy, że t my właśnie zrbiłyśmy, i czy nie
trzeba zgłsid się, żeby je uwlnin.
- A przebieg procesu nie budzi w tbie baw, że się mylisz?
- T wyreżyserwany kawałek teatru.
- Chodzisz tam?
- Mje miejsce jest tu. Czekam jeynej wieści: kiey Charles ukaże się w tych rzwiach - pokazuje na
wejście pałacu sprawieliwści.
- Zaśpiewacie mi swją pisenkę?
- Zanucimy i amy ci tekst. Mamy statni, musimy znów bid.
Nucą łagnymi głsami. Sany wyjmuje z aktówki leżącej na chniku skrszyt, a z nieg
przeziurkwaną kartkę; kłazie swój autgraf i paje ppisania Kitty. Brena uziela akurat
wywiadu przedstawicielowi telewizji.
CHARLEY
Niesprawieliwśd rzązi sprawieliwścią
Najostatniejszy z ludzi trzyma klucz
Piękn brócił się w brzytę
Jeśliby Bóg zecywał się Was przemówid
Wybraź sbie c by pwieział:
Bez słów - hałasu - czy klątwy
zacząłby od zniszczenia Was
Wszystk jest kłem nakół któreg kręci się
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 52/80
I wraca do ciebie tak szybko
Piekł naprawę płnie
Szczyt jest nem a pierwszy bęzie statni
Księżyc i gwiazy zawsze się równważą
Krzyże zbaczycie nieług
Jeg miłśd jest jeynym sprzymierzeniem
Jeśliby przeze mnie mgł przemówid
Słwa są wypwiaane i znikają
Czy jakieś wartści kieyklwiek były
Z krzyża słuchaj pisenki
Przyzywaj wagę.
SANDY I KITTY
Wchzę rzwiami, które wskazała Sandy. Czarna windziarka ma rakietowy styl prowadzenia windy.
W kącie urzęnik ze skrzynią pełną kumentów; t akta prcesu Mansna i innych. Na ósmym
piętrze wysiaamy. W lew kniec krytarza zamknięty stłem, przy którym jest przejście la jenej
sby. Pkazuję, jak c zieo, etektywwi paszprt. Wpisuje mje nazwisk na listę i wyaje mi
kartę nr 40 z tekstem: „Prosimy przeczytad prze wejściem na salę. Gyby miejsce Panu wyznaczne
był zajęte, prsimy nie mówid z sbą, która je zajęła, ale zwrócid się służby prząkwej”. Za
stłem partych ścianę sześciu umunurwanych plicjantów. Jeen z nich pchzi i wypwiaa
frmułkę:
- Prszę stanąd w ległści metra stłu i przed się nieg płask łomi. Przetem prszę
kłanie próżnid kieszenie.
Ogląa mje piór, rzkręca, ptem zaczyna rewizję: ramina p pachami, bki, wkół pasa, niżej,
ngawki spni. Jeg ręce są elikatne i sprawne. Oaje mi piór.
Wchzę sali 816. Nie jest uża, 92 miejsca la publicznści. Numer 40 jest p prawej strnie, w
śrku. Uerza, że młzi wizwie prcesu zstali umiejscwieni w statnich trzech rzęach. Prasa
siezi w ławkach la publicznści p lewej strnie. W pierwszym rzęzie ryswniczka telewizyjna. Za
barierą p lewej: skarżeni, awkaci, stentypistka, w śrku sęzia, p prawej wunastu
przysięgłych, prkuratr. Oskarżenie ppiera nie tylk stan Kalifrnia, ale i rzina Wjciecha F.,
która maga się Mansna milina larów szkwania za śmierd Wjtka. Na ścianachogromne plansze - t szkice sytuacyjne willi Plaoskich i La Bianca. Na suficie wielkie wentylatory.
Mansn pchyla się w kierunku sęzieg, wskazuje awkata Kanarka, rzparteg w ftelu, i szepce
cś niesłyszalneg, ale c usłyszały trzy ziewczyny, b pnszą wrzask; natychmiast strażnicy z
pśpiechem wyprwazają je. Jencześnie wstają wizwie z statnich rzęów i gremialnie
puszczają salę; wiwisk skoczne. Kanarek ukłaa się w ftelu, stentacyjnie ziewając. T była
scena należąca czienneg rytuału prcesu.
- Oskarżny wariat, broca klwn, zbrnia w namiarze nudna - pwieział mi jeen z wizów
prcesu, który przyjechał tu na urlp z Ohi rziny.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 53/80
Był w Disneylanzie, w teatrze i na prcesie Mansna. Są na prcesie ni, kiey twarza się każy
gest mrerców i fiar. Umiem na pamięd wszystkie słwa, jakie pały. Są ni pświęcne filzfii
Mansna. Nie chciał niczeg pwtórzyd, trzeba był twarzad z zeznao specjalnych świaków.
„W tej chwili - mówił Mansn - wszyscy luzie są kntrlwani, zaprgramwani przez jca, żnę,
paostw, alszą rzinę. Ja ich prgramwuję, ścieram, aby byli kartką czysteg papieru... Nie mazła ani bra. Nie ma słusznści ani niesłusznści. Śmierd nie istnieje. Człwiek tyle razy umiera, że
nie ma nic złeg w zabijaniu. Śmierd jest ziełem Bga, karą za urzenie, zabijanie jest tylko
przesunięciem w czasie czynu bskieg. Pjęcie człwieka nie istnieje”.
Dalej teria naczłwieka, którą w swim pjęciu Mansn zaczerpnął Nietzscheg i interpretwał
pbnie jak Hitler: że musi byd rasa wyższa. Jest nią weług Mansna rasa czarna. Po wielkiej rzezi
ma nastad w Ameryce prezyent czarny, ale n bęzie białym służyd. Wytwrzy się typ czarnych
niewlników-kierwników. W czasie rzezi Mansn ukryje się w czeluści p pustynią i przeżyje.
Usłyszał na płycie Beatlesów znak: mżna wyraźnie czytad słw „pwstaocie”. Na pytanie, kim jest, Mansn pwieział: „Mgę byd Jezusem, mgę byd iabłem”. „Jestem kimś tysiącu twarzy.
Ile luzi znam, tylma luźmi jestem”.
Dzieo, kiey zeznawała Susan Atkins, bciążna przez swje pprzenie zeznania („Kiey Sharn
prsiła: «Zostawcie mnie dla mojego dziecka» - pwieziałam: «Kurw, za chwilę umrzesz. Gzie
mam cię uerzyd? W brzuch Nie» - pwieziała Sharn. «W piersi?» - Uerzyłam. Sharn
krzyknęła. Ile razy krzyknęła, tyle razy stała uerzenie”). Ale teg nia mówi:
- Nie znałam nikg z nich. Nie wieziałam, kt mieszka w tym mu. T nie miał znaczenia.
Ktklwiek by t był, musiał umrzed. Ale ja nie miałam uczucia gniewu ani nienawiści nikg z tych
nieznanych. JA ICH NAPRAWDĘ KOCHAŁAM. Byłam na szczycie mjej miłści. Czy śmierd, czy życie
jest jenym ruchem. Nie czuję się winna, że t zrbiłam.
Ptem wyjaśnia mtyw, laczeg zgłsiła się plicji:
- Żal mi był niewinnie pejrzaneg nasze zbrnie człwieka. („Piga” - przyp. mój). Ale zbrnia
nie tyczy Mansna, b t była zbyt mała rzecz jak na nieg.
Prkuratr Buglisi pyta ją, czy uważała Mansna za Chrystusa, który p raz rugi wrócił na ziemię.
- Mże tak, mże nie - odpowiada - ale weług mnie był bgiem.
W tym mmencie jakiś człwiek na sali, niealek mnie, zaczął zrazad pniecenie, cś mówid
craz głśniej. Dwaj strażnicy peszli nieg, wzięli g p pachy, pnieśli z ftela i
wyprwazili. Na krytarzu przyznał, że jest Anty-Mansonem, czyli Anty-Antychrystem.
Teg nia staję pism szefa więzienia mawiające mi tymczasem, jak wszystkim, na mcy
pstanwienia sąu, aż zapanięcia prawmcneg wyrku, wizenia z Mansnem. Oznacza t,
że nigy, b nie mgę czekad. Jeszcze kilka ni przetem szły mnie przez psychiatrę D., który
pmagał mi starad się wizenie, „przecieki”, że Mansn, który mmentu ecyzji sąu rzucił
kilka tysięcy próśb rzmwę, chciałby rzmawiad, przekazad pewne nwe przemyślenia, pznad
kgś nweg. Była też nazieja wbec faktu, że publikacja nie ukazałaby się w Ameryce ani wżanym z krajów zachnich, a więc nie miałaby znaczenia la biegu prcesu.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 54/80
- Pewne rzeczy właściwie są gólnie wiame - mówi ktr D. - nie są tajemnicą. Nie zajmwan się
tym, czy jest on hipntyzerem. Mi znakmici klezy rzekli, że tajemnica wpływu Mansna na
ziewczęta plegała na tym, że był n substytutem ich jców. Oczuwały kmpleks sierctwa, jaki
pjawił się w nwczesnej cywilizacji także u zieci mających rziców. Wbec chłpców uważały się
za brzykie, nieinteresujące. Mansn rzławał ba kmpleksy równcześnie, przywracając im
pczucie pełnej wartści. Musiał zwajad stawkę, aby zaspkid ich głó ubóstwienia. Czy zetknął się
pan z tym zjawiskiem w USA?
- Tak. Fanatycy Boba Dylana w Nwym Jrku w ncy analizujący p śmieciach przebieg jeg nia i
zjaający resztki z gryzinych przez nieg kści.
- Teraz, kiey panu mówin, niech pan mi pwie, czym pan chciał mówid z Charliem?
- Miałem la nieg tylk jen pytanie. Skr zabijając wyzwala się uszę, laczeg nie wyzwlił
najpierw swich wyznawców, a ptem siebie? Jeszcze teraz w każej chwili mże się uwlnid
wcześniej, niż wyzwli g kat stanwy. Ale ja i tak wyeukwałem pwieź Mansna z teg, cgłsił: „Najpierw starałem się wyzwlid mżliwie wszystkich, a na kocu najbliższych i nas samych.
Był t naszym bwiązkiem. Zabijając siebie ebralibyśmy tylu luzim szansę śmierci”.
Dzwnię wielkrtnie na numer „zieo i nc” Irvinga Kanarka, sekretarka ziela g świata
czterema słwami: „Pan rzumie? Teraz? Niemżliwe”. Dpier psychiatra D. zapznaje mnie z
mecenasem L., swim przyjacielem. Telefn mecenasa L., jeg wstawiennictw pwuje, że
Kanarek wyraża zgę na pświęcenie mi kwaransa. Jeg biur leży w pśleniej zielnicy Ls
Angeles, za wzgórzami Świętej Mniki i mieści się w nieużym buynku. Wnętrze jest wręcz biene.
Bibliteka w krytarzu. Sekretariat maleoki, wejście prst ze schów. Bałagan. Kanarek zjawia się
w brudnej koszuli i przeprasza, bo musi się umyd. Sekretarka wyjaśnia:
- Mój szef nie lubi siaywad. A właśnie zisiejszą nc spęził w więzieniu skazany przez sęzieg
Olera za niewłaściwe, jeg zaniem, ezwanie się.
- Pan Oler pwieział, ile nie mylę się, że nieług panu Kanarkwi bęzie w równej mierze
ptrzebny broca jak Mansnwi. Czy nie uważa pani, że styl pana Kanarka jest wzrwany trchę
na stylu yrygenta Zubin Mechty? Nszą nawet takieg sameg klru niebieskie garnitury.
- My nie myślimy tym. Ja trzymam palce na znak szczęścia - zakłaa palec wskazujący na śrkwy.
- Jury brauje tak ług, że mamy przeczucie, że t brze la sprawy. Dali jeszcze tych
miesięcy wielniwą ebatę, czyli jest spór.
Wychzi Kanarek. Nie zmienił kszuli, zaciąga pętelkę krawata. T inny człwiek niż ten w sązie.
- Panie Kanarek, chciałbym wiezied, czy jest pan przeknany, że Mansn paje rzeczywiste mtywy
zbrni w willi Plaoskich.
- Ani słwa na ten temat. Obwiązuje mnie jak najsurwszy zakaz sąu, któreg przestrzegam tym
barziej, że wszystk, c się pisze, braca się przeciw mjemu klientwi.
- A tym, jak szł teg, że pan jest jeg brocą, a n nie uznaje pana?
- Ani słwa.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 55/80
- A sbwśd Mansna?
- Ani słwa. Dpóki nie uprawmcni się wyrk. Niech pan pczeka w Stanach, porozmawiamy. A
teraz ja mam prśbę do pana. Jeśli pan jest samchem, czy nie zawiózłby mnie pan kilka blków
dalej?
Jeziemy ze znajmym, który mi twarzyszy. Kanarek nie wie, że ów człwiek, Marek N., był jenym z
najbliższych przyjaciół Wjtka zamrwaneg przez Mansna, któreg Kanarek brni. Ską też wie,
czy nie jesteśmy przyjaciółmi Mansna i czy nie prwiemy g jak zakłanika? Takieg pytania nie
mżna zaad, b mżna narazid się na niebliczalne knsekwencje. W czasie gy czekamy pd
biurwcem, gzie wszeł Kanarek, bmyślam pytanie, statecznie strżne, a zarazem przejrzyste i
knsultuję je z Markiem N.
- Panie mecenasie - pytam - niedawno zaginął jeen z awkatów występujących bk pana w
prcesie. Dtą nie wyjaśniła się przyczyna jeg śmierci i nie znalazł się jeg ciał. Czy nie czuje się
pan również zagrżny sbiście, kiey tak pan prusza się p Ls Angeles? Zarówn przyjaciele, jak iwrgwie Mansna mgą byd la pana grźni.
- To jest fikcja, spekulacja. W okolicy, gdzie zginął ten awkat, zginęł statnio ziewięd sób i tylk
jen ciał znalezin. Trzeba znad pewne klice Kalifrnii, żeby sbie wybrazid, jak t był. Tam
są suche rzeki, które ptwrnie wzbierają w czasie eszczu, mają strme ściany i nie ma z nich
ucieczki, a ciała znsi rzeka nie wiam gzie.
- Panie Kanarek, ale przecież nie wszystk zieje się, jak pwinn. A bułeczka z LSD w Hnlulu, czyli
sprawa Rice'a?
- A tu już milczę.
- T mże sbie?
- Mój jciec przywęrwał z pana kraju. Pan aruje, ale nie wiem, z jakiej miejscwści. Mgę
zapytad matki. Ja jestem inżynierem chemikiem. Ptem skoczyłem praw i zająłem się prawami
wynalazków i kryd, czyli business patentwy, t jest mja pierwsza sprawa w sązie.
W kilka dni potem mecenas L. pojeżża p m, w którym mieszkam; t zieo rzprawy przeciwk
Rice'wi. W rze sąu mecenas L. skarży się na psychiatrę D.: nie chzi czywiście przyjaźo,
b przysięgali i w sązie mgą byd wrgami, ale Rice, który przysparza tak wielkich kłptów także
brnie, naprawę jest chry. Jest chry na Mansna. Jeg zbrnia wynikła z utżsamienia z
Mansnem, z urjenia, że jest Mansnem. Oświaczenie psychiatry D. jest jenznaczne: izie w
kierunku, jakby Rice był nieszczery, symulwał.
Kiedy wprowadzają g na salę, też na ósmym piętrze, pbieostw jest tak uerzające, że mżna
pmyśled, iż strażnicy pmylili więźniów. Skpiwany zarst, t sam spjrzenie, w którym skupiona
jest grmna siła wli, żeby t spjrzenie był pełne siły, ta sama chuerlawśd ciała, na czle krzyż
taki, jaki mają wycięte Sany, Kitty i Brena - znak związku z Mansnem. Mówi szeptem, nic nie
słychad, przynszą mu mikrofon. Okazuje się, że mówił, iż rzuca brocę z urzęu, mecenasa L., i
bęzie brnił się sam, jak Mansn.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 56/80
- Adwokat - mówi - nawet jeśli subiektywnie jest uczciwy, jest zawwcem, należy zawweg
systemu sprawieliwści, który rzucam w całści.
- A pan uznaje tylko prywatny? - pyta g sęzia.
Są uaje się na naraę, w czasie której ecyuje też pzwlid mi na wglą w akta. Rice - tozawodowy pusher, czyli knik rzprwazający narktyki. Z. - była człnkini rziny Mansna, która
zeznawała na prcesie na jeg niekrzyśd, pisując życie w banzie w Dlinie Śmierci. Jane -
wspólniczka Rice'a - uaje miłśd lesbijską Z., bsypuje ją prezentami, zaprasza na wutygniwy
pbyt na Hawaje. Lecą samltem, zamieszkują w ekskluzywnym i barz rgim htelu w Hnlulu.
Twarzyszy im Rice. Rice i Jane cziennie prwazą ługie rzmwy telefniczne z Kalifrnią. P
tygniu służba htelwa znalazła Z. nieprzytmną w pkju. Lekarze stwierzili przeawkwanie
LSD. Prcja była grmna, ale chra zrzuciła częśd i t ją uratwał. Śleztw wykazał, że kanapkę z
szynką i śmiertelną prcją narktyku pali Rice i Jane, licząc, że śmierd Z. bęzie ptraktwana jak
śmierd narkmanki.
Akta są krótkie, lakniczne, mówią tylk zmwie i czynie. Dlaczeg jenak zawwy przestępca
nagle stał się wyznawcą Mansna, ską wraz ze wspólniczką wzięli uże sumy pienięzy na
zrganizwanie zbrni, kg zwnili i z kim się przumiewali w Kalifrnii? Ci, którzy uważają,
że sprawa jest jasna, mówią, że mrerstw był zemstą wyznawców Mansna, knaną p
zeznaniach Z. Ale nie wiam, czy Z. zeznała wszystk, c wie. Najważniejszych la kgś rzeczy
mgła nie pwiezied, ale mgł t byd przypakwe - na przykła brak pytao na ten temat. Mgła
buzid bawy, że przyciśnięta pwie tę rzecz.
Gy wyjeżżamy z sąu, mecenas L. mówi, że trącenie g przez klienta jest la nieg bardzo cenne:
klient pstąpił ientycznie jak Mansn, ptwierzając swją bsesję. W czasie jazy wiauję się, że jeen ze znajmych mecenasa, prucent filmwy z Hllyw, przeprwaził
wuziestwugzinny wywia z Mansnem tuż prze wyaniem zakazu sąweg.
- Ten prucent, Bb, rbił t ficjalnie lateg, że myślał nakręceniu filmu. Ale nigy t nie wyszł
pza zamiary, nie był rzmów ze scenarzystami ani reżyserami. Czy Bb, że tak pwiem, zawiół się
na Mansonie - czy chził cś inneg: n zrbił t, żeby się przeknad, świaczyd, b nie mógł
zrzumied sprawy Mansna i nie mógł przeżyd absuralnści śmierci Sharn?
Na trzeci zieo, uzbrjny w magnetfn, zjawiam się w biurach Bba. Jest t ciąg salnów
srebrznych ścianach lub ścianach bęących brazami malwanymi przez annimwych twórców
p wpływem mescaliny i LSD.
- Ołóż - powiada Bob - ten magnetfn, nie ma c przegrywad. Takich rzmów jak z Mansnem nie
wln rejestrwad. Mansn chciałby razu mówid ptmnści. Pczątek sprawy był taki: piszę
Mansna list. Otrzymuję pwieź, której ftkpię ci am: „Spśró tysięcy listów, w których
luzie prszą mnie rzmwę, wybrałem paoski, b jest na miłym papierze” - tu Bob wyjmuje
firmwy papier swjej wytwórni; rzeczywiście impnujący: wielki biały ekran, na niebieskim tle t
miejsce na ares, ares przesiębirstwa bije jak światł z prjektra. - Miałem z nim jeenaście
rzmów p wie gziny.
„Dlaczeg każemu inaczej wszystk mówisz? - pytam na wstępie. - Mam nazieję, że mnie powiesz,całkiem inną wersję twjeg życia”. On razu startuje pwieści ranch i rzinie. „Miałem
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 57/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 58/80
rbiły t aministracje więzienne, nigy nie ziałał. Materiał, z któreg knstruwał w
wybrażeniach świat, t była ściana, prycza, kibel. „Zawsze byłem w pkju trtur. Jestem małym
człwiekiem, który nie chce brad nic z teg pkręcneg świata, nie interesuje mnie, c świat myśli i
rbi” - pwieział. Jeynym jeg ziałaniem były rzmwy. Na nich spęził życie. Mał kt umie tak
rzmawiad jak Mansn. Tylk ciągle mienia słw „krew”. Mansn, wątły fizycznie, musiał wiele
przecierpied współwięźniów i, byd mże, był trącny przez amerykaoskie gangsterskie
pziemie więzienne, luzi najbrutalniejszych, jakich tą wyał świat. Te rzeczy są niejasne -
weług niektórych był ich zaufanym człwiekiem i na nich trenwał instynkt wzwski. Ta wersja
ma cechy prawdopbieostwa, pnieważ Mansn był związany z gangiem, który krazine
luksuswe i nwe samchy marek amerykaoskich przerzucał za granicę. Jencześnie uerza ilśd
wpadek Mansna. Był jeszcze barziej prfesjnalnym więźniem niż złziejem. Mże lateg tak
łatw wpaał przy krazieżach i napaach, że pświamie chciał byd złapany i wrócid więzienia,
b bał się byd na zewnątrz. Dktr psychiatrii D. pszełby alej: był t twrzenie lęku prze
puszczeniem łna matki, która g nienawiziła, i wyjście na zewnątrz - w jej jeszcze większą włazę.
W pewnym mmencie zwrócił się ku religijnści wyucznej w zakłazie. Nie był jenak pilnym
uczniem i jeg wieza religii i mistyce pzstała pwierzchwna. Mansn mógł impnwad w
więzieniu czy swim brzyulm. On nie hipntyzwał ich. On im ał wiele: „życie z Mansnem był
grą”. „P raz pierwszy w życiu znalazłam zawlenie wewnętrzne i wewnętrzny spkój” - mówiły.
Zastąpił im wszystk, czeg nie miały, i ne mu zastąpiły t, czeg nie miał. Był plagiatrem, onanista
i kiblarzem. Prasa kupiła g, żeby byd sprzeawana. Gyby raz wszeł na uniwersytet, byłby
wyśmiany. Birąc kreślenie ze słwnika rasweg mżna g nazwad ktriinteligentem (jena ósma
inteligenta). Przywłaszczył sbie mny styl kntestatrów. T, c uważa za jeyną swją własnśd,
jest żałsnym zlepkiem myśli innych luzi, myśli, których nie rzumiał, b były wyrwane z kntekstu,
któreg nie znał. Przyznał, że jeg ielgia była mieszaniną ielgii Beatlesów i Nietzscheg. Znapiosenki, ale nie zna Nietzscheg. Był w jakimś sensie pbny Hitlera: kazał umierad luzim za
rzeczy, których znaczenie wynikał z łatwej pważenia głupty. T ja byłem człwiekiem, który
pwieział mu bzach kncentracyjnych. Dtą nich nie wieział. Pczuł się jakby kraziny z
pmysłu. „Mansn, ty nie znasz świata ziś, ani nie uczyłeś się, ani nie żyłeś. Opwiaasz za
mrerstwa, ale nawet teg nie zrbiłeś, wysłałeś innych” - pwieziałem mu i sam byłem
rzczarwany. Znikła magia, śmierd Sharn i innych ukazała się w świetle jeszcze barziej żałsnym i
absuralnym, a prawa znana siemiu tysięcy lat z Biblii, że u źróeł zła był grzech pierwrny,
cielesny, przekleostw, które pciągnęł lawinę i innemu ziecku w łnie matki, ziecku, któremu
śpiewan kłysanki, nim ujrzał świat, ebrał istnienie - koczy prucent filmwy.
Kiey rzmawiałem z rziną jeneg z sęziów przysięgłych, mówili:
- Jesteśmy statnimi fiarami Mansna, rzzieleni z najbliższymi. Wln nam, żnm, wiezad
mężów, a mężm żny w htelu tylk raz w tygniu. Mgę panu t pwiezied: rzą się zwykłe
luzkie pragnienia, których nie mżna zaspkid. Oni są barziej więźniami niż Mansn; jeg
wyrzucają z sali, kiey zechce, prwkując są, ni muszą siezied cały czas, a ptem są więzieni
przez pbnych strażników, na szóstym piętrze Htelu „Ambasar”. Ocięci wszystkieg,
nabijają sbie craz barziej głwę tą sprawą. Czy wyją nrmalni?
Pani, z którą rzmawiam, nie chce mi pwiezied nic więcej.
- Naprawę, mój mąż nigy w czasie wizyt nic mi nie pwieział. Przestrzega przysięgi.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 59/80
Już wiele ni braują przysięgli i napięcie wzrasta. Pewneg wieczra u rzwi rezyencji, w której
mieszkam, zwnek: wje luzi z kmuny, w której częst bywałem. Dziś wanaścir jej człnków
wcieli się w wunastu przysięgłych i wya swój wyrk na Mansna. W salnie głcnym ze
wszystkich sprzętów zasiaa są.
- Mięzy wjną w Wietnamie a sbą Mansna istnieje ścisły związek. Zrbienie przez establishmentz prawie czterdziestoletniego kryminalisty - młzieżweg kntestatra był chwytem w walce z
młzieżą walczącą. Chził t, aby braz każeg prtestująceg czy ługwłseg w
świamści klas śrenich łączył się z Mansnem. Stą pejrzana rla Mansna. Czy nie był na
usługach plicji? T prawpbne, birąc p uwagę jeg nieustanną zależnśd właz. Czy nie
knał zbrni na zlecenie plicji, która wybrała miejsce, gzie aż trzy sławne sby awały
gwarancję rzgłsu?
Stawiają ylemat: „Skazanie Mansna t przyznanie mu statusu Boga. Uniewinnienie to likwidacja
wartści luzkich”.
Schlastyczna yskusja, abstrahująca klicznści, lgiczna zabawa. Wszyscy, wunastu, są
przeciwnikami kary śmierci. Jurr Lucian mówi:
- Kara śmierci nie a się zastswad wbec Mansna, jest bwiem zbyt łagna.
Zimwy zieo, kiey zapaa prawziwy wyrk, jest upalniejszy niż jakiklwiek zieo lata w Plsce,
wieje wiatr z pustyni zwany wiatrem świętej Anny. Tłumy grmazą się u wejścia pałacu sąów.
Establishment oddzielony niewidoczną linią p prawej strnie wejścia, młzież, hippies - po lewej,
zwlennicy Mansna wkół trzech ziewcząt. Wchzimy służbwym wejściem z mecenasem L.
Rewiują nawet jeg. Żane inne sprawy się nie tczą. „Winien” - słyszymy i wychzimy.
- Więc jest bgiem - mówi człwiek, który pkazywał mi gazetę.
Naszeł czas mjeg jazu z Kalifrnii. Nim wyjaę, umawiam się z kilkma sbami. Pierwszą z
nich jest Marek N., z którym byłem u Kanarka, przyjaciel Marka Hłaski, Krzysztfa Kmey, Wjtka i
Sharon. Marek N. jest człwiekiem, który żyje wyłącznie tą sprawą. Nie pracuje, rzpatruje bez koca
wszystkie klicznści, pszukując jakiejś prawiłwści. Z nim bywam pielgrzymkę p wszystkich
miejscach, gzie bhaterwie histrii żyli i umierali. Dzięki niemu gląam film „Dlina lalek”, który
stał się pczątkiem sławy Sharn Tate i w którym pierwszy raz ujrzał ją Plaoski. Akcja filmu tczy się
w domu identycznym jak ten w Drodze do Nieba4 i koczy się śmiercią bhaterki granej przez Sharn.
W ogrodzie zjawia się plicja, karetki, ciał bhaterki, przykryte kcem, wywżą na wózeczku mięzykrzewami róż.
- T jest kłana prjekcja sceny, która się miała wyarzyd za trzy lata. Nawet rzmieszczenie
plicjantów i kierunek jazy wózka.
Potem pokazuje mi muzeum pamiątek: kamizelkę Hłaski zstawiną prze śmiercią, a w niej paczkę
papiersów Gaulis, słik z liśdmi laurwymi, których nie zążyła użyd Sharn Tate, a lubiła awad
je ptraw, z małą aluzją laurów ją zbiących. Opwiaa mi pśmiertnych rękpisach Marka
Hłaski, których zagłaa była tak amerykaoska: zstały zmiażżne w maszynie rbiącej z samchu
4 Nazwa ulicy, którą zamyka była rezyencja Plaoskich.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 60/80
kstkę metalu, wraz z wzem Marka zabranym przez plicję i anym na złm. Szuka
prawiłwści, która wyjaśniłaby ciąg tych śmierci: Hłask - biały Murzyn pije w Ameryce więcej niż
kieyklwiek. Wpycha Marka N. w śrek lustra: „Nie wystarcza mi twje bicie, ty musisz byd tam,
za szkłem”. W kilka ni ptem zwala się z Kmeą ze zbcza wąwzu. „Jeśli Krzysi umrze, t i ja
póję” - mówi Markwi N. Marek N. pkazuje mi 15 strnę książki „Nawrócny w Jaffie”: „Każy
sambójca ma własną wizję śmierci... są tacy, którzy zabijają się w gniewie, t luzie, którzy się
wściekli alb których sptkał straszne nieszczęście” - i dodaje:
- P śmierci Hłaski, Kmey Wjtek uważał, że naeszła klej na nieg. „Oni są już wyzwleni”. Uznał
t za pretekst, aby próbwad przekrczyd tę granicę bez śmierci, zięki narktykm. Był jakby
pgzny ze śmiercią jak następny w szeregu, rzbrjny, jakby już nie całkiem żyjący, trchę p
tamtej strnie. Myślę tylk nich - koczy Marek N. - których straciłem, i t twrzy prawiłwśd:
teraz ja upiję się i gzieś na autstrazie rąbnę w kgś i tak się skoczy.
Dzięki Markwi N. pznaję inneg przyjaciela Wjtka, który zażył mescaliny, żeby wcielid się w nieg,
twrzyd sbie statnie chwile jeg życia.
- Ale w chwili gy już wyawał mi się, że pwinni naejśd mrercy - mówi - oni nie nadchodzili, a ja
zapmniałem, c mam ich zapytad, a raczej nie znałem już pjęcia, z którym związane był t
pytanie, zegarki wyawały mi się maszynkami naręcznymi, kręcącymi się w kółk i bez sensu. Ptem
mi przewnicy próbwali mnie namówid, żebym wcielał się w Mansna „na haju”, ale ja nie
zapmniałem kt t, wtey wszełem w siebie.
Kilka dni potem w domu Marka N. dochodzi do spotkania z Witlem K. W pierwszej części teg
reprtażu był pwójnie zaszyfrwany: p literami S.L. i jak „plski pisarz”. Zażąały teg sby,
które ustępniły mi jeg listy. Witl K. t plski malarz, któreg wystawę w Paryżu twierałMalraux, a wstęp albumu z jeg grafiką napisał Jacques Prévert. W swjej galerii w Beverly Hills
mówi mi Witl K.:
- Sharn ręczyły kszmary: puszka, którą wypychan suknie na brzuchu w czasie kręcenia
„Rsemary’s Baby” i scena, kiey kazuje się, że bhaterka urziła iabła. Bała się teg ziecka,
żeby jej nie zrbił najgrszeg: że bęzie nienrmalne. W szóstym miesiącu ciąży prsiła, żeby ją już
zabrad szpitala. Chciała się tam schrnid prze niewiamą siłą. Każy wynająłby etektywów, ale
Plaoski miał Wjtka. Zawsze: w filmach Plaoskieg i w życiu był ratwnikiem i piekunem. Na
Drze Nieba, gzie film niestrzeżenie przechził w życie, bjął funkcję by-guarda. Wojtek
zaczął jencześnie realizwad swje marzenia, żeby zstad artystą. Zaczął knstruwad wizje znarktyków. Mescaline, LSD, kkainę, herinę, pium zwał, jakby były farbami. Jeg sztuki nie
znał nikt pza nim. Ocięty, nie pisywał świata, który twrzył. Raz tylk ujrzał w lustrze zamiast
siebie mrercę, który wyciąga rękę, żeby g zabid. Wjtek zaczął uciekad z salnu przez gró,
basenu i wskczył wy.
Gzinami pływał, w przeciwną strnę niż wskazówki zegara, pijąc szampana. Obstawiał basen
pustymi butelkami, które znaczyły ilśd krążeo. Zarazem jak gsparz willi craz barziej
utżsamiał się z niebecnym Plaoskim. Luzie, z którymi zaprzyjaźnił się, zachwywali się
niepkjąc. Byli t luzie, którzy starczali Wjtkwi narktyków. Jeg pznanie z Gibi Flger,
córką króla kawy, nie był przypakwe, jak się sązi. Wjtek wraz z klegą u pkątneg awkatabęąceg w spółce z autrem krnik twarzyskich zbyli wglą w karttekę niezamężnych córek
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 61/80
barz bgatych luzi USA. Wybór pał na Gibi Flger. Z anych wynikał: jena z najbogatszych,
niebrzyka i niemieszczaoska. Był „pierwszym mężczyzną tak wielkim urku, jakieg sptkała w
życiu” - jak sama mówiła - który w atku zwrócił na nią uwagę. Gibi z wzięcznści pkchała g
nieprawpbną miłścią. Nie była brzyka, ale nie miała sex-appealu. Wjtek znienawiził ją, bił,
a zarazem ulegał jej włazy. Gibi, która wzruszała się lsem bienych, ziałała jak „pracwnik
scjalny” w bienych zielnicach (największym jej siągnięciem był barwanie całej zielnicy
murzyoskiej Ls Angeles jcwską kawą na święta). Z Wjtkiem rzgrywała sprawy w spsób
bezlitsny. Wpychała g w narkmanię, uzależniając g w ten spsób siebie, b na finanswała
zakupy. Wjtek pgrążając się w swich wizjach - chd niebecny - był zawsze przy niej. Kupiła mu
Pntiaca, b jeg jciec w Plsce też miał Pntiaca. Z natury skąpa, mim że żyła z setek kapitału,
jaki jciec rzwząc się z jej matką wypłacił jej, żałwała pienięzy. Ona sama też zaczęła brad. W
tym czasie narktyki barz zrżały z pwu nasilenia ziałania plicji. Wjtek ptrzebwał ich
więcej i różnrnych, la twórczści. Zaczął w tajemnicy prze Gibi załużad się u kników. Jeneg
z nich, „Piga”, Wjtek umieścił nawet w mieszkaniu swim i Gibi, które zwlnili przensząc się willi
Plaoskich. Za knikami zaczęli się zjawiad, zachęceni bgactwem willi, szczrścią jej gsparza,Wjtka, i tym, że willa była pza zasięgiem bserwacji plicji - luzie z wyższych szczebli gangu
hanlarzy narktyków. Duż się mówi w Kalifrnii strukturze i wpływach gangu hanlarzy
narktyków wśró luzi, którzy je kupują chdby czasu czasu. Weług teg, c mówi się w
Hllyw, struktury te są inne niż w czasie prhibicji, czterstpniwe kształcie stżka. Mówi się
też, że ci są sknalsi w ziałaniu gangsterów alkhlwych. Ale pbieostw z kresem
prhibicji jest wiele: przee wszystkim nwa szansa la przestępstw i gangsterów, by infiltrwad
śrwisk luzi wpływwych i bgatych. Zaczęł się w San Francisc hippies: nareszcie mieli w
łapie bgate, głupie zieci. Teraz rzszerza się na Ls Angeles. Wszyscy, którzy kupują chdby „trawę”
- marihuanę, bją się wpaki i szantażu. Byłem kieyś świakiem, jak kniki „na haju” wkrczyli
eleganckieg mu i zażąali narktyków z transprtu, który kilka ni temu starczyli, ebrali gna czach wszystkich, zażyli i bez słwa sprzeciwu gsparzy wyszli. Natmiast trzeci i czwarty
stpieo rakiety gangu szuka kntaktów twarzyskich, żeby w miarę wzrstu narkmanii i zysków
zadomwid się w najlepszych twarzystwach i zyskad mżnśd lkaty kapitałów w uczciwych
branżach - a ptem kntrlwad je. Baają ni grunt przez rugi stpieo i tacy luzie zaczęli bywad, a
nawet ncwad w willi Plaoskich. Wjtek równcześnie z eksperymentami artystycznymi zaczął
marzyd businessie narktycznym. W Kanazie uzyskan nwy śrek urzający. Wjtek chciał
zstad jeg głównym ystrybutrem na Kalifrnię. Licząc, że wejzie gangu, pił, karmił i zabawiał
wóch gangsterów, którzy craz częściej ncwali w willi Plaoskich. Ci luzie nawet nie kryli, że
bywają w Iniach, w Bejrucie, w Tki, i t trzema rgami, mówili tym przy mnie. Wjtek
pwieział mi, że na fałszywych paszprtach. Prawpbnie ukrywali się prze plicją, b żaen
z nich nie wyjeżżał z willi prze 5.30 ran z bawy prze ncnymi patrlami. Jenak nie kazywali
chęci przyjęcia Wjtka gangu, uawali też, że zależy im na melinie, w gruncie rzeczy intereswały
ich tylk sby: córka miliarera, aktrka i słynny reżyser. Wjtek wypytywał ich, ile ksztuje
wynajęcie mrercy. Opwiezieli: „zależy, kg trzeba zabid. Dla małej rybki bierze się małeg
szczupaka, wtedy 400-500 larów za łebka”.
Sptkanie w klubie francuskim Wjtka z Flgerem jr, któreg rzina wysłała, by wyperswawał
Wjtkwi związek z Gibi, i zakoczne zwycięstwem Wjtka, miał alsze reperkusje. Wjtek ciągle
„na haju”, ciągle „stne”, agresywny, zaczął myśled natychmiastwym zagarnięciu całej frtuny
Flgerów. Na rze stał Flger miliarer i Flger jr. Mówił niecfaniu się prze niczym,
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 62/80
wyzwleniu ich z bgactwa przez zapewnienie całeg Gibi. Nie krył teg prze Gibi i Gibi zaczynała się
bad, chyba tylk siebie. Sam zaczynał nie przywiązywad wagi swjeg życia, mówił
„wyzwleniu”, twrzyła się sytuacja grźna la Wjtka, był zagrżny lsem pbnym teg, jaki
sptkał Mansna. Wjtkwi Mansn by impnwał. Kt wie, czy ziewczęta, gyby znały Wjtka, nie
puściłyby la nieg Mansna? W jakiś spsób w tym, c mówił, jak wygląał ze swim zarostem i
spjrzeniem zmieninym narktyków, był na rze upbnienia się nieg. W zagakwy
spsób rgi ich zaczęły zbliżad się siebie. Czy kieyklwiek się zetknęli? Ja i wszyscy ci, którzy byli
stałymi gśdmi na Drze Nieba, jesteśmy prawie pewni, że nigy tam g nie wizieliśmy. Nie
przypminamy sbie, żeby kieyklwiek nim była mwa.
- Jenak panna Kasabian zeznała przy mnie na sali sąwej, że Mansn był wa razy u Sharn Tate.
„Nie mże tu byd zbiegu klicznści” - ała. Prze prcesem „Ls Angeles Times” pawał, że
Sharn Tate wiezała farmę w Dlinie Śmierci.
- T nie był w jej stylu - odpowiada Witold K. - Pza przyjęciami hllywzkimi w góle nie bywała.
Była t amerykaoska ziewczyna, bra, pracwita, świetnie gtująca. Nie szukała mcnych wrażeo,raczej bała się takich rzeczy. Zastanawia mnie jenak, i t jest barz ważny mment w mim
rzumwaniu, laczeg Wjtek tak barz nalegał na t, żebyśmy ja i Stanisław Whl przyszli nich
wtey wieczrem. Nie mgę arwad sbie; gybym był, wyarzenia musiałyby mied chd trchę
inny przebieg.
- T sam mówi Whl.
- C Wjtka statecznie zgubił: pragnienie zstania milinerem - chęd naślawania jca - czy
Plaoskieg - bycia artystą? T, c stał się ptem uziałem Wjtka, był zwycięstwem na
wybraźnią Plaoskieg, pnieważ n nie wymyśliłby Mansna, jak n wymyślił siebie, i niepłączyłby tej pstaci z pstacią Wjtka w tak zawęźlny ramat. Wjtek uważał Stany za kraj
niezmiernie łatwy, stworzony dla niego. Nie wiział różnicy mięzy Łzią i Hllyw, mięzy
chuliganami z Bałut i gangiem narktycznym. Osiem ni prze śmiercią przystąpił twrzenia
najważniejszeg zieła swjeg życia: wielkieg panneau, gigantyczneg fresku narktyczneg. Przez
wiele ni był niebecny, wewnątrz swjeg zieła. Mim zaniem zjawienie się mrerców był
nieprzypakwe, ale szansa ratunku była.
- Rzpatrywałem t, analizując materiały wwe - odpowiadam Witoldowi K. - W chwili gdy
mrercy weszli salnu Plaoskich, Wjtek spał na kanapie. Obuził się i zapytał mrerców:
„która gzina?” Susan Atkins uważa, że wziął ich za przyjaciół. Tex (Watsn) nie paje mu gziny,tylk niewuznacznie znajmia, p c przyszli. Wjtek leży alej na kanapie. Ptem Atkins wiąże g
ręcznikiem, ręce trzęsą się jej tak, że nie mże zacisnąd węzła. „A n p prstu był tak słupiały, że
leżał i nie prtestwał” - zeznaje Atkins. Wjtek jakby nie wierzy w t, c wizi, i w kółk pytuje
Watsna, czeg chce, aż ten, zniecierpliwiny, pwiaa słwami Mansna: „Jestem iabłem i mam
iabelską sprawę”. Dpier p zastrzeleniu Sebringa, p słwach Sharn: „Mój Bże, tylk nie t”,
Wjtek zaczyna się wyswbazad z ręcznika. Były chwile w czasie kwaransa walki, kiey Abigall i
Sharn, mim że bezbrnne, uzyskiwały przewagę na mrerczyniami, przerażnymi barziej niż
ne. Dziwne niezecywanie cechwał zarówn napastników, jak fiary. Dpier gy Atkins
staje rzkaz zabicia Wjtka i waha się, n zaczyna walczyd, chwyta ją za włsy i mim że ranny, bez
truu uwalnia się z ręcznika. Atkins traci głwę, zamiast zaawad mu cisy nżem, uwieszą się na nimi krzyczy pmc. Przez chwilę Wjtek i Atkins, spleceni, bje krzyczą pmc. Wjtek wyrywa się i
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 63/80
ucieka trawnikiem ku basenwi tą samą rgą c kieyś, gy ujrzał w lustrze sweg mrercę. Mże
zawał mu się, że t jest tylk halucynacja? Przez wszystkie zeznania Atkins przebija lęk prze
„wielkim mężczyzną”, który „mógł mnie wykoczyd jenym cisem”. W pewnym mmencie Atkins
ma nazieję, że zbrni nie jzie za sprawą Wjtka: „Chciałam, żeby się z tych więzów uwlnił”.
- Niedawno - mówi Witl K. - wieził mnie wóch awkatów brniących w tej sprawie, prsząc,żebym stanął jak świaek brny. Omówiłem, b cklwiek wiem w tej sprawie, nie chcę, żeby
ziałał na krzyśd mrerców Sharn, Gibi i Wjtka,
- To powiedz mnie.
- Wiesz cś na ten temat?
- Tylk tyle: współwłaścicielka pewnej restauracji w zachniej części Ls Angeles pwieziała mi
treśd rzmwy mięzy jej stałymi gśdmi, przyjaciółmi Sebringa, którą uznałem za rewelacyjną.
- Dtyczył t płyty?
- Tak. Sprawa niewyania Mansnwi płyty przez syna Dris Day. Susan Atkins mówi: „Tex przyznał,
że n i Charlie byli już przetem w tej rezyencji i lateg właśnie ją wybrali. Tex wyjaśnił, że m ten
kieyś należał Melchera, syna Dris Day. Ale - ał - Melcher już tam nie mieszka”. T zanie
bala abslutnie twierzenie, że mr był zemstą za płytę. Ci luzie w knajpie mówili tym. Mówili;
jak mżna wierzyd, że Mansn jest iealistą, prrkiem, który każe mrwad la iei (nigy sam nie
angażuje się sbiście, a swim wyknawcm paje takie właśnie pwy, które łatwiej głupców
zależnych nieg skłaniają ziałania). Kiey załżył banę mrerców, nie miał jeszcze ługich
włsów i był człwiekiem wypuszcznym z więzienia, z kreślnymi kneksjami.
- P prstu ci luzie mówili, że Mansn był NASŁANYM MORDERCĄ?
- Tak.
- Ja myślę t sam. Na próżn szukamy płączeo mięzy baną Mansna a willą Plaoskich. Był
jedno: ten sam gang starczający narktyki. Knik narktyków wyrzucny przez Wjtka ptem,
kiey Wjtek miał już lepsze kneksje, pwieział: „Wszystkich was pzabijam. Ty bęziesz pierwszy”
- wskazał na Wjtka i szeł. Hanlarze narktyków ncujący w willi Plaoskich sunęli tę grźbę
na alszy plan. Oprężeni, w najwyższych z wyskich sfer Hllyw, i liczący, że mają tych luzi w
ręku, czasem zażywali narktyki, przeważnie mescalinę. Kniki są częst „na haju”. Nie wln nigy
brad narktyków luzim rugieg, trzecieg i czwarteg stpnia hierarchii. Za t natychmiast się
zabija: wstrzykują wielkrtnie silniejszą awkę narktyku żył. Dchzę kluczwej sceny. Tych
wóch luzi, niezbyt rzmwnych, nie rażących, raczej nijakich, których wiywałem przeważnie z
daleka, sieział tym razem z nami. Wjtek „na haju”, półprzytmny, zaczął ich traktwad grzej, niż
traktwał Gibi. Mówił slangiem lepiej niż ni, lżył ich fachw. Obrażał ich, a kiey jeen z nich
próbwał t brócid w żart, Wjtek pwieział mu: „Zamknij się. Mnie wln. Tbie nie wln brad.
Pamiętaj”. T była grźba, szantaż, wywłany tym, że ni upmnieli się ług u Wjtka. Alb mże
Wjtek chciał im pkazad, że ptrafi byd gangsterem. Oni milczeli pbłażliwie. Ale t milczenie mim
zaniem był zapwiezią trageii. Drugim łużnikiem teg sameg gangu kntrlująceg teren c
najmniej płuniwej Kalifrnii była bana Mansna. Bana Mansna, licząca czasem i p 20 sób,zużywała masę żywnści, paliwa i narktyków. Ską Mansn brał grmne sumy na narkotyczny sen
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 64/80
wszystkich człnków bany, ciągły i ciągle pgłębiający się? Jeg załużenie rsł. Myślę, że już
pierwsze jeg zbrnie były wyknane na rzkaz gangu. Jeg legena, którą stwrzył wkół siebie,
jeg „filzfia” miała byd zasłną ymną la zawu knika zbrni i, jak się kazał, stała się
brym wykrętem wbec sąu, pnieważ są, inni psąni - właściwi i bezpłatni wyknawcy (b
Mansn jak świaczny przestępca nigy nie zabijał sam) i pinia publiczna wierzą w nią ziś.
Tak ma szansę apelacji, jak klasyczny zawwy mrerca nie miałby.
I żeby histria się zamknęła: kiey brat Gibi przyjechał p jej śmierci, był pijany. Nie panwał na
sbą, nie umiał ukryd swjej raści. Śmiał się, pśpiewywał, w eufrii wynsił jej rzeczy i rzawał,
wręcz wpychał becnym, jakby chciał statecznie zatrzed śla p niej. Był jeynym ziezicem
frtuny. W jeg czach Mansn zapracwał la frtuny Flgerów, żeby się nie rzrbniła.
Setki mięzykntynentalnych rzutwców sunie w klejce ku pasm startwym. Płmienie silników
rzucane w tył zerzają się ze światłami reflektrów bijącymi w przó. Tysiące luzi zamkniętych wkałubach lbrzymów uczestniczy w tym wiwisku. Ptem nasz Jumb-Jet kształcie pteraktyla
wzbija się na Atlantyk. Ntuję statnią histrię usłyszaną na lązie amerykaoskim: „Nigy nie latamy
razem. Ja latam pierwsza i czekam na nieg. Jeśli kieyś się nie sptkamy - jedno z nas zastąpi
ziecim bje. Gybyśmy zginęli jencześnie, c ne by rbiły?”
lipiec 1971 r.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 65/80
Spis treści Jak umierają nieśmiertelni częśd pierwsza .............................................................................................. 3
W brzuchu potwora ............................................................................................................................... 21
Jak umierają nieśmiertelni częśd ruga ................................................................................................. 50
ISKRY 1972
Obwlutę prjektwał Janusz Wysocki
Reaktr: Barbara Wleoska
Redaktor techniczny: Sabina Rider
Korektor: Maria Rwioska
PRINTED IN POLAND
Paostwwe Wyawnictw „Iskry”, Warszawa 1972 r.
Wyanie I. Nakła 20.000275 egz. Ark. wyd. 5,9. Ark. druk. 12,5. Papier druk. mat. IV kl. 65 g, 76X90.
Druk ukoczn w czerwcu 1972 r. Szczecioskie Zakłay Graficzne. Zam. nr 526. A-84-446. Cena zł 12,-
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 66/80
Gazeta Wyborcza - 31/07/1999
Scenariusz życia
Ojciec był ofiarą bany Mansona - i żurnalistów peerelowskich. Syn - byd może ofiarą legeny
swego ojca. A po roze były niezwykłe losy pięknych wuziestoletnich i szpetnychczterdziestoletnich.
O rodzinie Frykowskich opowiada ANNA BIKONT
Morderca - ługie, brune włsy, na czle wytatuwana swastyka, kazał się arwad jak Jezus
Chrystus, a ptem psłał swich wyznawców, by wymrwali mieszkaoców klicznych mów.
Syn jednej z ofiar pisze scenariusz filmowy oparty na tamtych wydarzeniach i organizuje po latachknferencję praswą z mrercą. T la nieg kazja, by na czach ziennikarzy i prze kamerami
zabid mrercę jca...
Autrem scenariusza jest Bartłmiej Frykwski, syn Wjciecha Frykwskieg, zamrwaneg prze
30 laty w Kalifornii. Scenariusz śd wiernie twarza szczegóły tamtej zbrni.
Prze wma miesiącami Bartłmiej Frykwski zmarł w płoskim szpitalu na skutek wewnętrzneg
krwtku p ranach nża, które najprawpbniej zaał sbie sam.
Przez pomyłkę
Noc z 8 na 9 sierpnia 1969 rku, Ls Angeles, Kalifrnia. P aresem 10050 Ciel Drive, który
wkrótce znad bęzie na pamięd cała Ameryka, w psiałści wynajmwanej przez Rmana
Plaoskieg knan bestialskiej zbrni.
Z raportu policji w Los Angeles o znalezionych fiarach: "Wjciech >>Vytek<< Frykwski, mężczyzna
rasy białej, 32 lata, 165 funtów *k. 75 kg - re.+, włsy bln, czy niebieskie. 51 ran nża, wie
rany pstrzałwe, trzynaście ran na głwie uerzeo klbą rewlweru".
Razem z Frykowskim zamordowan żnę Plaoskieg, 26-letnią aktrkę Sharn Tate w ósmym
miesiącu ciąży, Abigail "Gibby" Flger, przyjaciółkę Frykwskieg, Jaya Sebringa, stylistę, fryzjera
aktrów Hllywu, przyjaciela mu, raz Stevena Parenta, przypakweg świaka, młeg
chłpaka, który nsił stróżwi jakąś kasetę. Ciała były zmasakrwane, m spływał krwią.
Mrercy zstawili na ścianach napisy wyknane krwią fiar "Pigs" *"Świnie"+ i "Helter Skelter"
*trun przetłumaczalne: "na łapu-capu" alb "na łeb, na szyję", tytuł pisenki Beatlesów+.
Pczątkw amerykaoska prasa wypisywała na temat mrerstwa, jeg mtywów i fiar
niestwrzne histrie. Jenak p półtra miesiąca plicja trafiła na pierwszy wiarygny śla. Jena z
mrerczyo, 19-letnia Susan Atkins, która sieziała w więzieniu za inne przestępstw, pwieziała
kleżance z celi szczegóły zbrni na Ciel Drive i plicja wkrótce aresztwała pejrzanych.
Zbrnię zaplanwał Charles Mansn, szef kmuny zwanej "Rziną", który spęził wcześniej 17 latw więzieniu za rzbje, krazieże samchów, fałszwanie czeków, stręczycielstw. D wyknania
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 67/80
zbrni wyelegwał Charlesa Texa Watsna, lat 23, i trzy ziewczyny mięzy 19 a 21 lat. W
"Rzinie" panwał bezwzglęne psłuszeostw. Mansn żył ze swimi wyznawczyniami,
organizwał rgie, w których jeg kbiety grywały nakazane im rle. Jeśli zachziły w ciążę,
zabierał im zieci zaraz p urzeniu i zabraniał kntaktów z nimi. W pisence Beatlesów "Helter
Skelter" słyszał skierwane rzekm siebie, cichutk wyszeptane włanie: "Charlie, przyślij
telegram". Oebrał t jak sygnał, że należy wywład ttalną wjnę mięzy Białymi a Czarnymi, w
wyniku której przeżyje wyższa rasa i n sam. "Rzina" czciła g jak nweg Chrystusa.
Ofiary wymrwan przez pmyłkę. Pprzenim właścicielem psiałści był syn Dris Day,
prucent muzyczny Terry Melcher, który naraził się Mansnwi, b nie cenił g jak muzyka i nie
chciał wyad mu płyty. T na nim Mansn chciał wywrzed zemstę, ale nie wieział, że Melcher
sprzeał m.
Plska prasa chcz pchwyciła wątek z prasy amerykaoskiej, że fiary nie były w stanie brnid
się prze napastnikami, b były pgrążne w rgiastycznych, narktycznych brzęach. Tymczasem
gy mrercy wkrali się mu Plaoskieg, jeg mwnicy i gście czytali, gląali telewizję,rzemali. Sharn Tate błagała litśd la sweg ziecka, koca chrniła rękami brzuch, jej
mrerczyni pwieziała: "Suk, za chwilę umrzesz". Frykwski, gy zbaczył prze sbą mrercę,
zapytał g, która gzina, był pewien, że t jakiś gśd. Związali mu ręce ręcznikiem. Złał uciec
prze m, gru. Tam zstał bity. Z liczby cisów mżna wniskwad, że stczył zaciętą
walkę.
Plicyjny raprt stwierza, że Frykwski używał kkainy, meskaliny, LSD, marihuany, haszyszu, ale tej
ncy miał we krwi 0,6 mg amfetaminy. Nie spsób pwiezied, że był urzny narktykami.
Mansn na prcesie nie kazał skruchy. Mówił, że w zabijaniu nie ma nic złeg, że jest n tylkprzesunięciem w czasie czynu bskieg.
Spśró pięciu jeg fiar jena sierciła zieck. Wjciech Frykwski miał w Łzi ziesięciletnieg
syna Bartka, któreg wychwywała jeg matka, babcia Tla Frykwska. Ojciec Wjciecha, Jan
Frykwski, zginął pół rku wcześniej w wypaku samchwym. Z Ewą, matką sweg syna,
Frykwski był awna rzwieziny.
Rzina Frykwskich była w Łzi legeną.
"Fiku myku i po Fryku"
"Ot świat narktyków, seksu, wyuzania, szału i zbrni. Nie ziwcie się temu, c się stał";
"Ekstrawaganckie życie, ekstrawagancka śmierd" - taki był w tamtym czasie tn plskiej prasy piszącej
o morderstwie za oceanem.
"Życie Warszawy", 23 sierpnia 1969 rku, tekst ppisany inicjałami A.O.: "Prasa szerzy pgłski,
jakby celem mrerców miał byd jeynie Frykwski, który rzekm ppełnia jakieś szustw przy
zakupie większej ilści narktyków. Na przyjęciu w willi Ciel Drive zabawa nie była purytaoska. Mówi
się seansie czarnej magii płącznym z emaskwaniem czarwnic, seansie narkmaoskim,
pijaostwie płącznym z rgią seksualną. Rankiem p rgii służące znalazły pięd zmasakrwanych
trupów. Pani mu w bikini, nawiasem mówiąc znajwała się w ósmym miesiącu ciąży. WjtekFrykwski hanlwał narktykami. Uważa się g za bezpśreni pwó wyarzeo tragicznej ncy.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 68/80
Pzstałe cztery trupy t pnd tylk nieptrzebni świakwie. Zgnilizna mralna, wyuzanie,
zwyrnienie, alkhl, narktyk, czarna magia, seks należą cziennych spsbów zabijania
nudy".
"Panrama Półncy", 21 września 1969 r. Anrzej Łempicki pisze, że Sharn Tate i Jay Sebring należeli
pnd sekty The Swingers, ekskluzywneg tajneg klubu narkmanów, saystów i ertmanów, iktóreś z nich zraził tajemnicę sekty, c jest karane śmiercią.
"Fiku miku i po Fryku" - taki tytuł naaje swemu ctygniwemu felietnowi w "Kulturze" Hamilton,
wówczas najmniejszy felietnista. Daniel Passent ciął się nagnki na fiarę zbrni,
pwiaając tekstem z rymwankami "Cztery eski i Słjewski" (tak brzmi nazwisk Hamiltna) raz
"Śmju bju i p Słju".
Sensacją stały się rukwane w cinkach w "Kulturze" reprtaże Krzysztfa Kąklewskieg. Świat
Hllywu, seks, narktyki, styl thrillera nieznany nawiślaoskiej publicznści, a w tym wszystkim
plscy bhaterwie, teg jeszcze nie był. W urzęach i instytucjach zaczytane egzemplarze "Kultury"przechziły z rąk rąk.
Kąklewski pisze książkę "Jak umierają nieśmiertelni". Frykwski - włsy ramin, paska na czle -
"wyznawał religię śmierci", czyli twierził, że "wyzwlenia nie mżna uzyskad przez nieustanną
rozrywkę, zabawę, ale przez śmierd". A zatem "fiara wyszła na pół rgi mrercm, przywłując
śmierd, mrercy na t przywłanie pwiezieli". Przypminając, że właśnie umarli waj
przyjaciele Frykowskiego - Krzysztf Kmea i Marek Hłask - Kąklewski pisał: "Wjtek te śmierci
klekcjnwał jak wyarzenia twarzyskie. On uważał się za nieśmiertelneg, myślał, że w razie
czeg jciec załatwi t ze śmiercią, że t tylk kwestia ceny".
Kmentując amerykaoską prasę, która prównywała tę trageię z zamrwaniem pastora Kinga i
braci Kenneych, Kąklewski awał: "W ten spsób Wjtek umarł umęczny za Amerykę, znalazł
się tam, gzie uważał, że wypaa byd, w raju tak pbnym SPATiF-u łózkieg. TAM znów
sptkali się wszyscy. Wszeł p rękę z milinerką *zabita wraz z nim jeg przyjaciółka Gibby - red.], a
czekali na nieg najwspanialsi i umiłwani: Jan i Rbert Kenney". Kąklewski pisał alej, jak t w
Nwym Jrku p śmierci Frykwskieg był się "nabżeostw falliczne" awnych kchanek.
Najbardziej sensacyjna jest w książce Kąklewskieg pwieśd Witla K.
Najpierw więc zapznanie z Gibby Flger: "Wjtek wraz z klegą u pkątneg awkata bęąceg w
spółce z autrem krnik twarzyskich zbyli wglą w karttekę niezamężnych córek barzbogatych luzi w USA". W rzeczywistści Gibby Flger bywała w tym samym śrwisku elity
artystyczno-intelektualnej Nweg Jrku c Jerzy Ksioski, a ten zapznał ją z Frykwskim. Nie
mżna wykluczyd, że sam Ksioski przestawiał taką wersję; byłby t barz w stylu jego rozmaitych
zmyśleo.
Ptem plany rzkręcenia biznesu narktyczneg: "W Kalifrnii uzyskan nwy śrek urzający.
Wjtek chciał zstad jeg głównym ystrybutrem. Licząc, że wejzie gangu, pił, karmił i
zabawiał wóch gangsterów, którzy craz częściej bywali w willi Frykwskich (...). Wjtkwi Mansn
by impnwał. Kt wie, czy ziewczęta, gyby znały Wjtka, nie puściłyby la nieg Mansna? W
jakiś spsób w tym, c mówił, jak wygląał ze swim zarstem i spjrzeniem zmieninym narktyków, był na rze upbnienia się nieg".
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 69/80
W kocu mtyw zbrni: Frykwski miał byd łużnikiem gangu. Dłużniczką teg sameg gangu miała
byd bana Mansna. Wyknała za ługi zbrnię na rzkaz.
Kąklewski publikwał książkę w 1972 rku, kiey kłanie znany był zarówn przebieg, jak i
mtywy mrerstwa. Z książki "Helter Skelter" (napisanej przez Vincenteg Buglisi, prkuratra
prwaząceg sprawę) - bestselleru uważaneg za najlepsze źrół sprawie Mansna - wynika jasn, że rewelacje Kąklewskieg nie mają żanych pstaw.
A Witl K., mieszkający za granicą, twierzi, że Kąklewski wypaczył wszystkie jeg wypwiezi.
Książka Kąklewskieg grała na najniższych instynktach. Pbrzmiewa w niej ech ficjalnej
prpagany, kierującej nienawiśd luu pracująceg na "bananwą młzież". Przypwieśd-moralitet
tym, jak koczą ci, którzy wleli byd wlni, niezależni, a teg byli jeszcze piękni i bgaci. Nic nie
wskazuje na t, że Kąklewski pisał tę książkę na zamówienie, ale wyszeł mu prpaganwy
majstersztyk, którym Biur Plityczne musiał byd zachwycne.
Gy nieawn zginął Bartłmiej Frykwski, wutygnik "Viva!", wspminając zieje rziny
Frykwskich, bficie zaczerpnął wiamści z książki Kąklewskieg. Za "Vivą!" pszły inne pisma.
Rodzina nasza przeciętna, zwyczajna
Jerzy Kajetan Frykwski, młszy brat Wjciecha, prucent filmwy: - Mój stryj, ksiąz, pytał, czy jak
nastała niepległśd i emkracja t Kąklewski trafi teraz za kratki za swje pmówienia.
Gy szuka się w Internecie hasła "Frykwski", pierwsza infrmacja tyczy wpłaty księza Zygmunta
Frykwskieg z kła Związku Sybiraków Łóź Górna - Wizew na Biblitekę Sybiraka (7,50 zł). Księza
najuję w Łzi. Ma 83 lata. Przechwuje pżółkłe wycinki tyczące śmierci Wjciecha, zbieraświeże wycinki z klrwymi zjęciami, tyczące śmierci Bartłmieja. Ma kpie listów, które wysyłał
w 1971 rku wyawnictwa Iskry, katlickieg psła Knstanteg Łubieoskieg, "Obywatela
Inżyniera Ewara Gierka", próbując wstrzymad ruk książki.
Cytwał Kąklewskieg: "Cała rzina była jenym wielkim gangiem, na czele któreg stał patriarcha
ru Jan Frykwski, któremu pzstali człnkwie byli ślep psłuszni". "Na taką sensacyjną
wiamśd przestępczej ziałalnści naszej rziny - pisał ksiąz. - Prokurator powinien
natychmiast nakazad aresztwanie nas wszystkich". I już pważniej: "Rzina nasza - pisał -
przeciętna, zwyczajna, plska rzina, zasługuje z racji blesnych przeżyd, jeśli nie na szacunek, t
przynajmniej na należny jej, jak każemu bywatelwi - spkój".
Nie stał pwiezi.
Na zjęciu z 1914 rku gląam babkę Wjciecha Frykwskieg. Mła, urziwa kbieta, wkół niej
szóstka (razem urziła ziesięcir) starannie i statni ubranych zieci. Munurki, marynarskie
ubranka. Mały Jaś, przyszły jciec Wjtka, ma na szyi wielką muszkę. Dziaek Wjtka, Rch
Frykwski, późniejszy uczestnik pwstania wielkplskieg, spgląa na mnie zna wąsa z innej
ftgrafii. Blisk dwierd wieku później, na zjęciu z 1938 rku, Jan Frykwski prezentuje się jak
wyski, pstawny mężczyzna. Żna w pelisie, rczny Wjtuś w płaszczyku ziemi. W tle samchó
marki Packard.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 70/80
Rzice Wjciecha pznali się nieług prze wjną na zebraniu Narwej Demkracji. On zaczynał
jako goniec w endeckim piśmie "Oręwnik", któreg reaktrem naczelnym był jciec zmarłeg
kilka lat temu naczelneg "Rzeczpsplitej" Dariusza Fikusa. Ona była z Łzi i tam też zamieszkali.
Jan Frykwski, który rzwinął różne interesy, był też pwiezialny za klprtaż "Oręwnika" w
Łzi.
Czas wjny, wysieleni z Łzi, spęzili w Częstchwie. Jan Frykwski prwaził rzległe interesy
wespół z barnem Cukiermanem (t czasu) i z hrabią e Lavaux - jeną z barwniejszych pstaci
przewjenneg Krakwa, mżna g był zawsze sptkad na Plantach, przechazająceg się w
pumpach. Frykwski zainwestwał pieniąze w fabrykę bawełny w Warszawie, na ulicy
Bnifraterskiej. Spłnęła w czasie pwstania.
Na rzinnych zjęciach z rugiej płwy lat 40. ani ślau pwjennej zgrzebnści. Ot Wjtek w
ługim szynelu i francuskim kepi. T strój prywatnej szkły pstawwej Zimwskieg, gzie chził
aż jej zlikwiwania w rku 1948.
Jan Frykwski p wjnie znów wziął się interesów. Załżył w Gaosku przesiębirstw
transportwe. W Łzi miał przęzalnie, hurtwnię tkanin, firmę Mne Tkaniny. W 1947 rku Hilary
Minc w ramach tzw. bitwy hanel firmy takie upaostwwił i nakazem płacenia tzw. miarów
wstecz, 1945 rku, prwaził bankructwa ich właścicieli. Frykwski jenak naal sbie raził.
Zstała mu firma w Lesznie Wielkplskim, gzie prukwał artykuły chemiczne i meyczne.
- Jak kieyś zjąłem czapkę, żeby się prapad w głwę, a przechziliśmy akurat prze prtretem
Stalina, t jciec się barz zenerwwał, jakich to rzeczy mnie w szkole nauczyli - opowiada Jerzy
Frykowski. - Psłan mnie wcześniej kmunii, b krążyła pgłska, że wkrótce Stalin nie bęzie
pzwalał. Nasza rzina nigy nie miała złuzeo. Wychwywaliśmy się przy Raiu Maryt, a ptemLondyn. Ojciec mówił: "Zrazili nas, przegraliśmy wjnę". W 1950 rku zamknęli g p pretekstem,
że prukwał twary la leśnych ban. Uał się g wyciągnąd p paru miesiącach, na pewn za
pmcą łapówek. Z natury rzeczy taki człwiek jak mój jciec był wrgiem klaswym. Miał przeciwk
sbie Paostwwą Izbę Hanlwą, inspekcje kntrln-rewizyjne, izby skarbowe, komisje specjalne do
walki ze spekulacją. Wszystkich trzeba był przekupywad. Straszył wim bzu pracy la
spekulantów w Mielęcinie. Z perspektywy jca t wygląał tak: najpierw biecan, jak był jeszcze
Mikłajczyk, że bęzie trójsektrwa gsparka: paostwwa, prywatna i spółzielcza. Ptem był
już tylk craz grzej. Jakiś ech p 1956 rku i zaraz kazał się, że z Gmułką też trun
wytrzymad.
Frykwskiemu uał się jenak rzkręcid nwą prukcję. Załżył w Łzi manufakturę, wszystkieg
kilka pmieszczeo, nazywał się t Filmruk. Chusty jewabne i krawaty w różnklrwe wzry
nsiła cała Plska, Frykwskiemu uał się nawet zbyd zezwolenie na eksport.
Miał zawsze kilka samchów: pla supra, ekawkę, merceesa. Jak przyjeżżali Sptu i kł
mla parkwały trzy samchy z łózką rejestracją, wiam był, że t zjechali Frykwscy.
"Miał własne zasby larwe, bank pziemny, który był tak ptężny, że jeg ecyzje kupna i
sprzeaży walut miały wpływ na ntwania rynku czarngiełweg w Plsce" - pisał Kąklewski. C
raz w jeg książce paa słw gang, a Jan Frykwski jawi się jak prttyp "jca chrzestneg".
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 71/80
- To bajka - oponuje Jerzy Frykowski. - Tak sam jak nieprawą jest t, c pisał Kąklewski, że jciec
był wplątany w jeen z wielkich prcesów gsparczych tamtych czasów. Wielkie prcesy t były
skórzane i mięsne. A jcu w 1962 rku wyciągnęli sprawę sprze siemiu lat, że kupił kraziną
przęzę.
Śreni aparat partyjny żył z łapówek prywaciarzy i właza chciała bie strny przestraszyd.Aresztwan wiele sób. Frykwski zążył się ukryd. Stwierził, że musi najpierw się wiezied, c
koledzy wysypali. W telewizji czytywan list goczy za Janem Frykwskim.
- Wjtek pprsił mnie, żebym pmógł przerzucad jca z miasta miasta - opowiada Andrzej
Kstenk, reżyser. - Raz wizłem g Schaczewa, raz gzieś kł Błnia. T był jak w kmeii.
Szyfrowany telefon Wo jtka, gzie mam się stawid. W tym miejscu pjawiał się stary Frykwski, w
kapeluszu i w czarnych kularach słnecznych. Nie zywał się przez całą rgę. Ja cś pwiaałem,
n napminał mnie, że lepiej nie mówid za uż. Był barz przystjny. Góralska uroda, orli nos,
amerykaoska twarz bez grama tłuszczu, brze ubrany, jak nie z Łzi, ale z Lnynu: marynarka w
pepitę, płaszcz. Czuł się w nim siłę. Wjtek miał respekt prze jcem.
Kąklewski pisał, że Jan Frykwski ukrywał się przez rk, c ksztwał g milin złtych, że pracwał
na nieg jeg tajny kncern, aż zrganizwan mu wyjaz Szwecji kutrem rybaka z Dziwnwa.
"Kawalkaa merceesów i taunusów ruszyła. Ojciec Wjtka miał przy sbie płwę majątku w złcie i
dewizach".
- Nie tajny koncern, ale mama, raczej grzej niż lepiej sbie raząc, przejęła interesy jca - mówi Jerzy
Frykowski. - Z teg wszystkieg prawą jest, że jciec próbwał uciec przez mrze i że wyał g
właściciel kutra. Skazali g na trzy lata, p wóch latach wyszeł.
Jan Frykwski miał trzech synów: Wjtka, Jerzeg Kajtka i Madka. I z każym wiele kłptów. Mieli
zbyd pwienie wykształcenie, by przejąd interesy jca.
Wjtek skoczył technikum włókiennicze, a ptem plitechnikę. Zbył yplm inżyniera
włókiennika. Mieszkał na zapleczu manufaktury jca i nazrwał prukcję. Przynajmniej w zamyśle
jca. Henryk Kluba, ziś rektr Szkły Filmwej, pamięta, jak stary Frykwski szukał przez umyślnych
Wjtka p mieście; był pewnie ptrzebny ppisania jakieś transakcji. Wojtek przy manufakturze
miał pkik, stróżówkę, był jenym z tych niewielu szczęśliwców w ówczesnym swim śrwisku
przyszłych wielkich nazwisk plskieg kina, którzy mieli niezależne lkum, więc się u nieg bywał.
Pzstali synwie zbuntwali się już na wcześniejszym etapie. Jerzeg jciec wysyłał na chemię, bmiał przejąd rukarnię, a n pszeł na praw. Pracwał w centrali hanlu zagraniczneg, sprzeawał
rwery. Ale gy Wjtek zstał za granicą, zstał mu jasn pwieziane, że mże zajmwad się
hanlem wewnętrznym, czyli nigzie wyjeżżad nie bęzie. Dziś jest prucentem filmwym. Maciek
miał skoczyd SGPiS, a pszeł na filzfię w Warszawie. Jest scjlgiem. Filzfię rzwiązali mu p
1968 r. Znaleźli u nieg w czasie rewizji ultki żąające swbó bywatelskich, pwłujące się na
knstytucję. Frykwski senir rwił z syna: "Na jaką knstytucję wy się pwłujecie, przecież ją
napisali w 1952 roku".
- Mówił nam, że mamy się uczyd alb pracwad, że n te pieniąze, które zarabia, jest w stanie wyad
sam, bez naszej pomocy - opowiada Jerzy. - Pamiętam, jak w Bristlu wygłaszał nam takie
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 72/80
przemówienie, a rachunek, który płacił wtey za klację, przekraczał wyskśd miesięcznej pensji, na
którą mglibyśmy liczyd p stuiach.
Mżna by pwiezied rzinie Frykwskich tak: jciec prywaciarz, miał frsy jak lu, synwie -
niebieskie ptaki - rzrabiali jak pijane zające, częst zresztą nietrzeźwi. Nic nazwyczajneg. Ale
mżna też rzinie Frykwskich pwiezied tak: byli w wiecznym pjeynku z kmunistycznąwłazą. Na pewn naawali jakieś barwy szar-płaskiej rzeczywistści PRL.
Z nosem boksera i ze złotym sercem
O Wjciechu Frykwskim pisał w autbigrafii Rman Plaoski: "Pierwszy raz zbaczyłem g pczas
urzązaneg przeze mnie balu gałganiarzy - rganizwanie zabaw był mją pasją. Nie wpuściłem g
wtey: lubił rzrabiad, pza tym nie miał zaprszenia. Omal nie szł mrbicia, lecz później,
gy sptkałem g w jakimś barze na mieście, wystąpił z kieliszkiem wóki. Tak się zaczęła nasza
ługtrwała przyjaźo. Wjtek, z nsem bksera i lekkim grymasem ust, miał w sbie cś
supermęskieg i wygląał jak wykiajł z ncneg lkalu. P pwierzchwnścią brutala kryła sięnatura łagna, złte serce graniczące z sentymentalizmem i abslutna ljalnśd".
Andrzej Kostenko: - Zanim jeszcze Wjtek zstał naszym klegą w Szkle Filmwej, sptykaliśmy się
na zabawach na plitechnice i w Hnratce, prywatnej (c był ewenementem) kawiarni w Łzi,
właściwie filii Szkły Filmwej, n i w samej szkle. Filmy z Zachu przychziły wtey tylk w wa
miejsca w Plsce: KC PZPR i Szkły Filmwej. Mżna był bejrzed p parę filmów ziennie. Jak
się nie należał Szkły, trun się tam był stad, ale Wjtek bywał na pkazach. Stał się barz
szybk człnkiem naszej grupy, której należeli Rmek Plaoski, Anrzej Knratiuk i jeszcze na
chząceg Michał Żłnierkiewicz, architekt, który nas spnsrwał, b rbił lbrzymie prtrety
na 1 maja i żył z teg zamżnie przez cały rk. Kiey zmarł mój jciec - pierwsza tragedia w naszejgrupie, nikt nie wieział, jak się zachwad, przyjaciele się rzpierzchli - Wjtek przyjechał i zaczął cś
niezarnie mówid: "B, b... n, przyjechałem ci pmóc". Załatwiał ze mną wszystkie frmalnści
związane z pgrzebem.
Wjtek zał Szkły Filmwej, ale traktwał t raczej jak twarzyskie wyarzenie niż pasję.
- Nie pamiętam, żeby się kieyś splamił brym zjęciem - mówi Henryk Kluba. - Uczestniczył w
naszych happeningach, ale t ja i Plaoski byliśmy reżyserami i aktrami, a n raczej wzięcznym
widzem.
Jeg klegą z rku był Marek Piwwski. Jeneg lata wybrali się na mrze.
- Mieliśmy różne przygy uliczn-sportowe - opowiada Marek Piwowski. - Wjtek czuł się
zbwiązany steretypem, w który zstał wtłczny, że musi kmuś przywalid. Sptykaliśmy na
swjej rze Szweów, którzy przyjeżżali się zabawid. Opisaliśmy ich w reprtażu wspólnie
napisanym "Panwie Złzieje i Arcyszuler Japa". Zmieniliśmy nazwiska, ale jenemu Szwewi,
który przyjeżżał Sptu zaszaled z "marginesem" i na panienki, zmieniliśmy tylk jeną literę
nazwiska, zaczynał się baj na "Z" zamiast na "S". Wytczył nam sprawę zniesławienie i
plegliśmy, mim świetnych awkatów. Dstaliśmy p rku czy półtra z zawieszeniem.
Wojciech Frykowski Szkły Filmwej nigy nie ukoczył.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 73/80
Karcił, a właściwie tłukł
- Obsługa Gran Htelu częst zwniła jca i nsiła naszych wyczynach - opowiada Jerzy
Frykowski. - Jeneg nia zazwnili pwiezied jcu, że szykuje się większa impreza w htelowym
barze Syrena. T był ślub Ewy i Wjtka. Był listpa 1958 rku, Ewa była w ciąży, Bartek urził się w
marcu 1959 rku. Ewa chziła wtey wieczrwej szkły. Pamiętam, jak Wjtek nas bu uczyłmatematyki. Mnie wyzywał tumanów, a niej czule: "N, spróbuj zrzumied".
Ślub kścielny bywał się w urczystej prawie, z mszą w katerze.
Ewa Frykwska była jeną z tych pięknych kbiet z Hnratki, które pzwalały żywid się złuzeniami,
że zapyziała Łóź jest wciąż Ziemią Obiecaną, a też przynależy świata Zachu. Kbiecśd,
sekswnśd, ługie ngi, krewała się na Brigitte Bart, raśd życia i świetny zmysł bserwacji.
Wszyscy ją lubili. Jej anegty się pwtarzał. Gy się pznali, n był na plitechnice, na w II klasie
liceum. Wojtek obronił ją na balu plitechniki prze baną chuliganów, która ją tczyła. Innym
razem - jak mówią - złamał jej ns, b z kimś zataoczyła, pbił ją, b się kgś uśmiechnęła.
- Sptkałem ich pierwszy raz razem na kncercie jazzwym w Filharmnii - opowiada Henryk Kluba. -
Piękną Ewę w czasie kncertu Wjtek, elikatnie mówiąc, karcił, a kłaniej tłukł ją.
Dług ten związek nie przetrwał.
Ptem Wjciech związał się z Agnieszką Osiecką. Ślub był się w Zakpanem. Zamieszkali w
Ranicach p Warszawą w wrku wybuwanym przez pułkwnika leginistę, a należącym
jca, Jana Frykwskieg. Osiecka napisała tam musical "Niech n tylk zakwitną jabłnie". W wrku
i w małżeostwie wytrwali baj rk.
Jeszcze zanim zał Szkły Filmwej, Wjciech Frykwski uczestniczył w realizacji "Ssaków"
Plaoskieg. T był pierwszy film rbiny w PRL pza paostwwą strukturą. Pieniąze - swego ojca -
wyłżył Wjtek. Ówczesny ziekan wyziału peratrskieg Stanisław Whl zachwycił się pmysłem
prywatnej prukcji, wypżyczył im stareg arriflexa, zepsutą kamerę, którą musieli sami naprawid,
stali ścinki negatywów, labratrium załatwili jakś na lew. Ptrzebwali pienięzy na wyjaz i
życie ekipy, zjęcia kręcn w Zakpanem. Wjtek był prucentem i kierwnikiem prukcji. Grali:
Henryk Kluba i Michał Żłnierkiewicz. Jerzy Frykwski pamięta, jak Żłnierkiewicz na serwetce w
klubie Manekin ppisał, że zbwiązuje się za pięd tysięcy złtych, wyłżnych przez Frykwskieg,
zagrad w filmie. Kluba pamięta, że grał za arm i że Frykwski nie musiał też płacid za transprt w
Zakpanem, b bywał się saniami, które sami ciągnęli.
"Siezieliśmy w barze Syrena. Knratiuk, Kstenk, Frykwski, tyczkwaty Żłnierkiewicz i ja -
pwiaał Plaoski ("Filmówka. Pwieśd łózkiej szkole filmowej"). - A nasze >>Ssaki<<, spytał
nagle Knratiuk, mże byśmy teraz t zrbili? Stui filmwe Semafr rzucił scenariusz.
Frykwski z miejsca zaprpnwał sfinanswanie przesięwzięcia. (...) Jeen siezi na sankach, rugi
g ciągnie. Każy chce za wszelką cenę byd ciągniętym. W kocu sanki kranie sprzeawca kiełbasek,
epiz ten grany był przez Frykwskieg".
Rman Plaoski wspmina w swjej autbigrafii, że nazwiska Frykwskieg nie uał się umieścid w
człówce "Ssaków", a t lateg, że jeg przyjaciel był synem jeneg z nielicznych przestawicieliprywatnej inicjatywy.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 74/80
Szeł Piotrkowską jak ten król
Mówi Witl Leszczyoski, reżyser, autr m.in. "Żywtu Mateusza": - Mgę pwiezied tylk tyle, że
Wjtek mnie zemralizwał. Miałem trzy fakultety, nie tykałem kieliszka, nie tykałem
papiersów, z natury byłem nieśmiały. Wziął mnie w brty, ciągał p ncnych knajpach. Wpęził
mnie w papiersy. Jak luzie piją alkhl, t 80 prc. nie ppaa w uzależnienie, a 20 prc. ppaa.Okazał się, że ja należę tych 20 prc. Mje późniejsze życie t pkłsie p Wjtusiu. On zawsze
lubił chzid z rugą sbą w jenym zaprzęgu. Nie rzstawaliśmy się przez wa lata. Ja mu
impnwałem, że jestem taki wykształcny, n mi impnwał, że był największym banzirem w
Łzi.
Nie był teg p nim wiad. I t był jeg atut w bójkach, łagna czy - jak inni mówią - rzlazła twarz.
Wtey istniał w Łzi silne śrwisk chuligaoskie, tzw. bikiniarzy, ryginalny styl na wzór
zachodni, ale swojski, cyklistówki, plerezy. Gangi na Bałutach i Chjnach walczyły ze sbą, a równ
atakwały bcych. Wieczrem stuenci przemykali się p ulicach. Frykwski szeł Pitrkwską jakkról, jemu schzili z rgi. Bikiniarze czaili się wieczrem przy wyjściu z Hnratki, pjawiali się na
zabawach w Plitechnice czy Akaemii Meycznej. Wjtek nie zaczepiał, nie szukał zway, tylk się
włączał, jak kgś bili.
- Walczył jak glaiatr. Jen zarzenie pamiętam klatka p klatce. Knajpa, Mikłajki, jesteśmy w
trakcie zjęd "Nża w wzie" - wspmina Kstenk, który był asystentem Plaoskieg przy filmie.
- Wjtek ma rękę na temblaku. Zaczynają bid stlarza ekipy za t, że ze zbytnią uwagą, czytaną jak
prześmiewcza, przygląał się miejscwemu pecie recytującemu wiersze. Wojtek rozbraja
napastników i siaa z pwrtem na miejsce, a krzesł ma wrócne tyłem sali. Siezi bsługa
statku, który kursuje Mikłajek, wizę, jak kapitan i marynarze narazają się, p czym zmierzają wnaszą strnę. Mówię Wjtkwi: "Pchzą, chyba bęą nas bid". I Wjtek, nie wracając się,
wstaje, bierze za ngę krzesł, na którym sieział, i wali nim kapitana. P czym psuwa sbie rugie
krzesł stjące bk i nie wracając się przez cały czas, znów siaa. Marynarze wynieśli kapitana, na
sali nikt się nie pruszył. Dwiezieliśmy się z lkalnej prasy, że ten kapitan miał wstrząs mózgu.
Frykwski miał przy prukcji "Nża w wzie" Plaoskieg funkcję ratwnika. - Kiey złamał rękę,
ustaliliśmy jengłśnie, w rze plebiscytu, że "ryzykujemy życie", ale nie gzimy się na zmianę
ratownika - opowiada Kostenko. - Prze wyjazem Mikłajek ekipa spęzała uż czasu na
warszawskim basenie Legii. Wjtek za młu był w reprezentacji Plski junirów. Utyty, ppity,
zakłaał się spre sumy z trenującymi tam zawnikami śreniej klasy, kt przepłynie szybciej 50metrów. T były wie ługści basenu, które n był w stanie przepłynąd praktycznie p wą. Miał
25 lat, był nawyrężny fizycznie i mówił, że 60 metrów już by nie ppłynął. Ale na 50 metrach
zawsze wygrywał.
Wjtek startwał w rajach; wciąż miał nwe samchy, które rzbijał. Krążyły legeny, jak na
rajzie w Zakpanem wpał na buynek pczty. Rajy wtey bywały się na własnych
samchach. Startwali w nich przeważnie właściciele warsztatów i tzw. prywatna inicjatywa.
Świetnie grał w pkera. Wygląał zawsze na uż barziej trącneg alkhlem, niż był w
rzeczywistści - ciągnie Kstenk. - Zachwywał pełną kncentrację i wygrywał całkiem spre sumy.
Grał się wtey alb p prywatnych domach z prywaciarzami, albo na zapleczu knajp, Wojtek
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 75/80
upbał sbie ncną knajpę w kinie Włókniarz, twartą szóstej na ranem. Kieyś trzy ni nie
przychził na zajęcia w Szkle Filmwej, aż pjawił się z zegarkiem, który zastawił jeg klega.
Oświaczył: "Ja już ten zegarek sieem razy wygrałem, sieem razy przegrałem, ale na kocu
wygrałem".
Do Dziobaczka
Marzył mu się Hllyw. Klejnych przyjaciół ubywał z Plski, wyjechali już Jerzy Ksioski, Rman
Plaoski, Marek Hłask, Krzysztf Kmeda.
Wyjechał Paryża i, jak t plski emigrant, zajmwał się tam a t przenszeniem mebli, a t
malwaniem. Hłask pisał w jenym z listów, że właśnie jest z Wjtkiem Frykwskim w rze
Marsylii, gzie jaą się zaciągnąd się legii cuzziemskie j.
Z Francji Frykwski pjechał Ameryki.
- Uwijał się wkół Rmka Plaoskieg - opowiada Kostenko. - Pamiętam, jak Rmek pkazał mi kieyśwylewny list Wjtka i pytał: "Czy n chce się ze mną żenid?". A t był list człwieka zestreswaneg,
licząceg, że naejzie pmc. I Rmek mu pmógł. Wspmógł g też Jerzy Ksioski. T był też krąg
łózkiej Hnratki. Oni bywaj wprwazili g w śrwisk elit nwjrskich i hllywzkich. Ela
Czyżewska pwiaała mi, że Wjtek miał w Paryżu ziewczynę, która tam zstała, gy n wyjechał
Stanów. Nazywał ją "Dzibaczek". I Wjtek mówił Elce: "C się pczłgam jakiejś milinerki,
to mnie zaraz cofa do mojego Dziobaczka".
W Nwym Jrku pznał przez Ksioskieg 25-letnią Abigail Flger, zwaną Gibby, córkę milionera,
ptentata na rynku kawy. Z nią przeniósł się na Zachnie Wybrzeże. Gy Frykwski pznał Gibby,
pracwała jak wlntariuszka w murzyoskim getcie. Z pczątku zajmwała się tym samym wKalifrnii, wstawała 6 ran i starym vlkswagenem jechała zielnicy murzyoskiej, wracała
wieczrem. Z czasem jenak craz barziej wciągały ją narktyki. Raprt plicyjny pisany p
zabójstwie na Ciel Drive stwierza, że Frykwski był na jej utrzymaniu. Gy Plaoski pjechał kręcid
film w Anglii, oboje zamieszkali w jeg psiałści, by sprawwad pieczę na jeg ciężarną żną.
"Niektórzy z naszych gści na Ciel Drive, rzrażnieni jeg stałą becnścią - pisał Frykwskim w
autbigrafii Plaoski - nazywali g pieczeniarzem, żiglakiem, a także zarzucali mu, że wyleguje się
bez przerwy kł basenu z niełączną szklaneczką wina w ręce. Nie zamierzałem we własnym mu
żałwad przyjacielwi wina".
P jeg śmierci Plaoski pwieział w jakimś wywiazie, że awał Wjtkwi pieniąze i zachęcał
realizacji któregś z prjektów, chd sam w t nie za barz wierzył. I że Wjtek był człwiekiem
przeciętneg talentu i nieprzeciętneg wzięku.
- Tata mówił: "Muszę pjechad Ameryki, sprawzid gówniarza". Ale nie pjechał. Wjtek chciał g
czymś zaskczyd, czymś mu zaimpnwad - opowiada Jerzy Frykowski.
Matka i brat Wjciecha Jerzy pjechali p ciał, przywieźli puszkę z prchami. W pgrzebie
uczestniczył blisk trzy tysiące sób. "Wiele sób przyszł, czekując sensacji - kmentwał
Kąklewski - pltka głsiła, że puszka z prchami zstała wyknana u Tiffany'eg ze szczereg złta i
wysadzana jest drogimi kamieniami".
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 76/80
Abulia, i ja to mam
Bartek miał ziesięd lat, kiey zginął jeg jciec. Wjciech wyjechał z Plski w 1965 r. Syn wiział g
statni raz, jak miał pięd lat. Mógł nim mied tylk zamglne wspmnienia.
- W sierpniu 1969 byłem z mamą i Bartkiem w Spcie - opowiada Jerzy Frykowski. - Zazwniłkolega z STS-u, że musimy zazwnid Ls Angeles. Okazał się, że jak zamówi się rzmwę z
Sopotu, to za trzy ni bęzie płączenie. Wróciliśmy Warszawy, żeby wiezied się, c się stał.
W wa lata p śmierci Wjciecha rzina Frykwskich wszczęła sprawę przeciw Mansnwi
szkwanie. Jeg matka, brat Jerzy i Bartek pjechali Stanów na rzprawę. Awkat żąał
milina larów szkwania la Bartka.
"Ls Angeles Times" w numerze z lipca 1971 pisywał jasnwłseg 12-latka zeznająceg prze
amerykaoskim sąem. Bartek pwiaał, że tata pisał, jak tęskni, chciał, by syn przyjechał nieg
tak szybko, jak t mżliwe, kazał mu uczyd się angielskieg i byd brym chłpcem. "Pisał mi, że w
Ameryce żyje się brze, a mnie t się kjarzy ziś z kszmarem sennym" - cytwan słwa małeg
Plaka. Zasązn na jeg rzecz 500 tysięcy larów. Pzstawał ich wyegzekwowanie od
Mansona.
Na prcesie Mansna nie był. W scenariuszu Bartłmieja Frykwskieg zetknięcie małeg chłpca z
mrercą na sali sąwej, jeg paniczny strach i nienawiśd ecyują całej rze życiwej
bohatera.
Mansn zstał skazany w 1971 na karę śmierci. Wyrku nie wyknan. W 1976 rku, kiey stan
Kalifrnia zniósł karę śmierci, zamienin mu ją na żywcie (sistry Sharn Tate i aktrzy
rówieśnicy, m.in. Barbara Streisan, prwazą lat lbbing, magając się, by są rzucał apelacjeo jeg wcześniejsze uwlnienie). Bartek pwinien był stawad tantiemy z pisenek tekstów
Mansna. Pierwszą pisenką była "Never Listen Nt T Lve" nagrana przez Beach Bys w 1968 r.
Mansn, z wytatuwaną swastyką na czle, il satanistów i nenazistów, trzymywał też pieniąze
za użyczanie swjej pbizny na kszulkach, czapkach, nalepkach.
Ale pieniąze la Bartka były ług tylk na papierze. Awkaci Mansna wpisywali sbie bwiem
jeg zarbki w kszta brny i włao.
Bartka wychowywali dziadkowie Frykwscy. Wjciech z Ewą rzwieli się, gy Bartek miał wa i pół
rku. Zstał u matki Ewy. Rzice Wjciecha stanwcz uważali, że ziecku lepiej bęzie u nich.Dmy zieliła przepaśd finanswa. Zabrali Bartka, nie miał jeszcze wtey trzech lat. Wjciech
wyjechał za granicę, Ewa Frykwska też któregś nia wyruszyła w świat autstpem. Jakiś czas była
w tabrze cygaoskim. Wyszła za mąż zagranicą za barz zamżneg finansistę, ma z nim syna.
Dziakwie przeprwazili sąwnie przekazanie Bartka p ich kuratelę.
Ze scenariusza Bartłmieja Frykwskieg: "Dziaek. On uczył mnie wszystkieg. Dbał mnie jak
jciec. Na plami unsił się zapach tysięcy róż i tulipanów, które hwał. Uczył mnie, jak nie
bad, aby były piękne".
Ewa Frykwska pjawiła się u Bartka, gy miał 14 lat. Dziakwie wicznie nic mu niej nie
pwiaali, b mały Bartek zapytał kieyś, czy Agnieszka Osiecka t jeg mama. Prawziwa mama
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 77/80
zaprsiła syna na rejs jachtem Mnte Carl. Zaczęła nieg przyjeżżad. Bartek źle się uczył,
zawalił liceum, był w technikum ftgraficznym. Załatwiła mu krepetycje z matematyki, żeby zał
maturę. Namówiła g na zawanie na wyział peratrski, brze znała rektra szkły Henryka
Klubę. Mąż Ewy kupił pasierbwi mieszkanie i samchó. Ich kntakty c pewien czas się urywały.
Ewa pwiaała znajmym, że Bartek czekuje jej męża ciągłeg finanswania, a niej
przepychania go - że ich naużywa.
Na pczątku lat 90. Bartłmiej sprzeał parwane mu mieszkanie i wyjechał Niemiec z żną
pielęgniarką i wójką zieci. Wrócił p czterech latach, bez pienięzy, bez sukcesów. Jeg żna
zamieszkała z ziedmi u swjej matki, n znajwał sbie różne przystanie.
W maju teg rku ukazały się w łózkiej prasie listy gocze za jeg córką Rzalią, uczennicą ósmej
klasy szkły pstawwej. Znaki rzpznawcze: na lewym przeramieniu tatuaż - ptak w locie.
Uciekła z mu, baj p scysji z jcem, który przylał jej za t, że się nie uczy.
Awkat Frykwskich c ziesięd lat nawiał pzew szkwanie la syna za śmierd jca, by nieuległ przeawnieniu. Aż w latach już 90. Axel Rse, lier znaneg zespłu Guns'n'Rses, nagrał na
płycie "The Spaghetti Incient", pisenkę z tekstem Mansna "Lk At Yur Game Girl". C prawa
jeg nazwisk nie paał, ale płyta koczyła się pziękwaniem la Charlieg. Wybuchł skanal.
Awkat zaskarżył wytwórnię płytwą Geffen Recrs, która wyała płytę. Wytwórnia zbwiązała
się przekazywad Bartłmiejwi 72 tys. larów każeg milina egzemplarzy sprzeanych płyt. Był
w Stanach i jakieś pieniąze już z teg stał.
Andrzej Kostenko: - Bartka mał znałem. Pamiętam, jak Ewa przyprwaziła g nas, miał wtey 17
lat, żeby się prazid, c sązę pmyśle, aby pszeł Szkły Filmwej. Zbaczyłem nieśmiałeg,
wychudzoneg młzieniaszka, zupełnie Wjtka niepbneg. Nieawn rzmawiałem z nim napiędziesięcileciu Szkły Filmwej i zbaczyłem Wjtka Frykwskieg. Pbny gest, spsób
mówienia, spsób pruszania się, pbny urk, wcip, lekkśd prwazenia rzmwy. A przecież
n jca praktycznie nigy nie wiział. Pamiętam, jak Wjtek sieział skacwany w Hnratce i pytał:
"N jak się nazywa kmpletny zanik wli?". I sam sbie pwiaał: "Abulia, i ja t mam". Wjtek był
rzleniwiny, miał rzlazły charakter, nie zależał mu. O Bartku słyszałem pbne pinie. Przetem
nie wierzyłem za barz w geny.
Częśd jeg klegów p fachu i awnych przyjaciół jca twierzi, że Bartek, pbnie jak jeg jciec,
był człwiekiem niewielkieg talentu i niewielkiej sumiennści i, podobnie jak ojciec - człwiekiem
wielkiego uroku.
- W zawzie peratra wszystk plega na precyzji. Jak ma byd cś ósmej, t ma byd ósmej. A u
nieg był brak skupienia, chęd brylwania, wartściwywanie się przez mit jca - mówi mi jeen z
reżyserów.
P pwrcie Plski w 1996 rku Bartłmiej pracwał jak peratr rugiej alb trzeciej kamery
przy zbirwych scenach w "Panu Taeuszu" i "Ogniem i mieczem". Pracwał w filmach, których
prucentem był jeg stryj, Jerzy Frykwski, barz pczuwający się zawsze pieki na
bratankiem. A wcześniej jak peratr kamery przy "Uprwazeniu Agaty" Marka Piwwskieg,
przyjaciela ojca.
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 78/80
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 79/80
jca stała się głśna, pnieważ miała miejsce w willi Plaoskieg. Śmierd Frykwskieg syna jest
przemitem zaintereswania prasy, pnieważ miała miejsce w wrku córki Beaty Tyszkiewicz i
Anrzeja Wajy. Czy była t zabawa w pwtórzenie lsu jca, która tak źle się skoczyła?
Klezy Bartłmieja i przyjaciele jeg jca nie barz chcą wierzyd w wersję najbarziej pczytną - o
esperackim geście z pwu zawiezinej miłści. Opwiaają, że t zarzenie wpisuje się w życieBartka, chd każy z mich rzmówców wizi t w trchę inny spsób.
Dawna przyjaciółka: - Czar, pieniąze, wzięk, inteligencja, talent. Ale też był psychpatyczny i
epresyjny zarazem. Pwtarzał: "Cyganka mi wywróżyła, że umrę mł". Raz próbwał wyskczyd
przez okno.
Znajomy rodziny: - Samkaleczał się, jak był jeszcze małym zieckiem. Nie znał miłści rziców i
wyszeł z zieciostwa kmpletnie pkiereszwany.
Aek Drabioski: - W czwartek, tuż prze trageią, w Bże Ciał, pjechaliśmy na wycieczkę
człwieka, który zyskał pałac, zaprwaził stajnie. Bartek wymieniał fachwe uwagi kniach,
umawiał się na następny raz na przejażżkę. T musiał byd głupi wypaek. Bartek był niejrzały
emcjnalnie i łatw mylił fikcję z rzeczywistścią. Opwiaał zmyślne histrie, w których był
centralną pstacią jakiejś rzróby, rzstawiał napastników, sam w nie wierzył i nie wierzył. C prawa
raz mi pwieział jeną z tych swich fabułek, był człg, który n zawaiack prwaził, uplwany
jeleo z człgu, t był w czasie kręcenia "Ogniem i mieczem", a ptem wszyscy teg jelenia
spżywaliśmy. Sązę, że ta częśd jeg sby, która żyła w świecie imaginacji, wzięła górę i zrbił cś,
c chciał tylk zgrabnie zagrad.
Przyjaciel rodziny: - Żył w micie jca, przynajmniej w swim życiu na pkaz. Przeczytałem w prasie, że
wził w samchzie planszę z ftgrafiami zabiteg Wjtka i pisem zarzeo, przecież t był
teatralne, psychlgicznie nieprawziwe. On właściwie jca nie znał. Kiey zaczął rastad, słuchał
nim i miał przez t przewrócne w głwie. W tym tragicznym przypaku pewnie też pzwał jakś na
jca i pszeł w tym za aleko.
Ksiąz Frykwski: - Nie uwierzę, że Bartek chciał ppełnid sambójstw.
Tekst pchzi stą: http://niniwa2.cba.pl/bikont_frykowski.htm - zorg
8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)
http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 80/80