ngs b.e.s.t. | grudzień 2012

24

Upload: ngs-best

Post on 30-Mar-2016

237 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

grudniowy numer gazety B.e.s.t.

TRANSCRIPT

e-K<30 <3zero prasa A4P 1 12-05-11 17:06

Drodzy studenci,

Na nadchodzący nowy, 2013 rok, chciałbym zadedykować Wam słowa angiel-skiego pisarza J. B. Priestleya, który powie-dział, że Polacy są „żywsi niż większość ludzi i mniej podatni na to, by zamienić się w robo-ty... są bardzo odważni, wytrwali, całkiem by-strzy, czasami trochę zwariowani i ożywczo nieprzewidywalni”. Życzę wam, aby w nadchodzącym roku inspi-rował was noworoczny koktajl – wstrząśnię-ty, nie zmieszany - którego składniki skom-

ponujecie sami; moje sugestie to: młodość, bogactwo oferty edukacyjnej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, również w ramach pro-gramu Erasmus, możliwości samorozwoju w organizacjach studenckich i kołach naukowych, życie kulturalno-rozrywkowe w przyjaznym mieście. Dajcie sobie szanse, bądźcie ożywczo nieprzewidywalni w marzeniach.Na święta Bożego Narodzenia życzę Wam, aby ten szczególny czas wypełnił się spokojem, radością, życzliwością i rodzinnym ciepłem.

Prof. dr hab. Andrzej GospodarowiczRektor

3 Od redakcji3 Życzenia Rektora

Głosy zUE4 Językjada 20134 Kulturalia4 Projekt Weekend5 Ranking Najlepsi z najlepszych5 Akademia Talentów5 Wielka Draka dla Dzieciaka

EKOnomia6 Ekonomia a uniwersytety

Polityka7 Obamageddon8 Po nas choćby potop

Społeczeństwo9 Bać się, czy nie bać? Oto jest

pytanie10 Koniec świata w kulturach

i wierzeniach11 Polski sen

Trochę kultury?!12 Helios na Kazimierza - rewolucja,

transformacja!14 Hobbit: Niezwykła podróż15 Star Wars - Episode 716 „Jezus Maria Peszek”17 Kulturalny rozkład jazdy17 Empik18 50 filmów, które warto zobaczyć

- część 1B.e.s.t. radzi19 Ratuj się przed zimą!

Sport20 Zimowa nuda?

Opowiadanie21 World’s End Blues

Rozerwij się22 Zagadka kryminalna: Poranek

w Muzeum22 Komiks

Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (71) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 WrocławInternet: [email protected], best.ue.wroc.pl | Facebook: fb.com/ngsbest

Redaktor Naczelna: Katarzyna Miś ([email protected]) | Zastępca Red. Nacz.: Marlena Dąbrowska ([email protected]) | Redaktorzy: Irmina Andrzejczak, Michał Bulzacki, Rafał Ćwiertnia, Marlena Dąbrowska, Dorota Fiedorek, Katarzyna Kindlik, Anna Niewiadoma, Zbigniew Ostrowski, Piotr Semeniuk, Krzysztof Szczerba, Małgorzata Wasiak, Patryk Wierzbicki, Anastazja Zadorożna | Korekta: Natalia Kinkel, Zbigniew Ostrowski, Emilia Wojciechowska | Marketing & PR: Anna Chwałek, Katarzyna Miś, Anna Niewiadoma, Przemysław Pietrynka, Cezary Pirek, Jan Tyc, Estera Tychowska | HR: Dorota Nowak, Jakub Pszczełowski, Emilia Wojciechowska | Foto & Grafika: Paulina Gajewska, Katarzyna Kindlik, Jakub Knoll, Katarzyna Miś, Paulina Nieckarz, Dorota Nowak, Zbigniew Ostrowski, Andrzej Przybylski, Karolina Tomczyszyn, Małgorzata Wasiak, Anastazja Zadorożna | Skład DTP: Jakub Knoll, Katarzyna Miś, Piotr Semeniuk, Małgorzata Wasiak | IT: Paweł Bednorz, Michał Mendrek, Filip Wójcik | Administracja & Finanse: Katarzyna Miś, Agata Wilczyńska, Filip Wójcik, Anastazja Zadorożna | Współpraca: Marta Rewera, Michał Gulewicz | Okładka: Jakub Knoll

Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach.Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

spis treści

Szukaj nas w sieci:best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni, Wrocławia, Polski,

świata i Drogi Mlecznej.Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty do nas i innych

bestowiczów (wklep: fb.com/ngsbest)[email protected], po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzieje się na

Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić.

ŻYCZENIA OD REKTORA

Drodzy Czytelnicy!

Koniec świata jest nieunikniony. Jednak czy apokalipsa nastąpi 21 grudnia 2012? Szczerze w to wątpimy i już dziś robimy plany przyszłorocznych zmian w gazecie.Jako ludzkość, przeżyliśmy wiele „końców świata”, a jeden z nich związany jest nawet z powstaniem pewnej radosnej tradycji. Zamiast, więc skupiać się na możliwych opcjach zagłady ludzkości i szacować ich prawdopodobieństwo, w tym numerze postanowiliśmy spojrzeć na koniec świata od strony wierzeń i kultury.Ponadto, wierząc, że końca nie będzie, a Boże Narodzenie i Sylwester odbędą się jak co roku, chcielibyśmy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia: abyście zawsze dotrzymywali danych sobie obietnic i znajdowali czas dla najbliższych, nie tylko w Święta, ale również przez cały rok!

Redakcja NGS B.e.s.t.

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl4

Głosy zUE

Językiada 2013 - Na wrocławskich językach!

Już od 3 grudnia studenci wszystkich wrocławskich uczelni będą mieli okazję wziąć udział w Językiadzie – trzyetapowym konkursie sprawdza-jącym nie tylko znajomość języków obcych, ale także wiedzę dotyczącą związanych z nimi kręgów kulturowych.Do 10 grudnia na stronie www.jezykiada.wiggor.pl będzie można przystąpić do pierwszego etapu konkursu, w którym po rejestracji i dokonaniu wyboru spośród kategorii języków angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i włoskiego, uczestnicy przystępują do krótkiego testu interneto-wego. Kolejnym, drugim etapem będzie przeprowadzony 13 grudnia na Uniwersytecie Ekonomicznym test pisemny, który wyłoni 10 finalistów każdej kategorii językowej. Do udziału w ostatecznej rywalizacji, najlepsi uczestnicy przystąpią 8 stycznia i tym razem będą musieli udowodnić, że posługują się biegle językiem także w mowie. Po trzecim etapie, na terenie naszej uczelni odbędzie się Gala Finałowa, na której zwycięzcy konkursu uhonorowani zostaną kursami językowymi oraz innymi cennymi nagrodami. Językiadę organizuje Stowarzyszenie Studenckie Wiggor dzięki zaangażowaniu Patronów Merytorycznych - szkół językowych Profi-Lingua i Centrum Języka Włoskiego SI oraz wsparciu Partnera Głównego – firmy Unilever.

Dowiedz się więcej na: www.facebook.com/JezykiadaZapraszamy do udziału!

Temperatura za oknem coraz niższa, a na Uniwersytecie Ekonomicznym emocje sięgają zenitu! I to nie byle jakie, bo jak najbardziej kulturalne. Odpala czwarta edycja projektu KULTURALIA, szeroko pojętej kulturalnej alternatywy.

Cykl warsztatów, pokazów, konkursów i niespodzianek...Przyjdź i znajdź kolory!

Całym sobą “uZMYSŁAWIAJ kulturę” - 4-5 grudnia!

Zgłębiając temat...Kultura - posmakuj jej dosłownie i w przenośniUniwersytet Ekonomiczny, zrób to właśnie tam! Leć z nami do Włoch na kręcącej się pizzyTańcz i wyzwól się!Usłysz niemy film.Rozmawiaj, dotykaj, słuchaj, czuj - Niewidzialna Wystawa.Alternatywnie zaparz kawę - pij i celebruj.Liczyć się będą też zwinne ręce na czarnej płycie, a...Informacja Kulturalno-Sportowa Studentów to organizator całego zamieszaniaA na deser, spoć się pod sceną! Czyli After Party!

polub: http://www.facebook.com/Kulturaliai poczytaj: http://www.ikss.ue.wroc.pl

Kulturalia - a z czym to się je?

Projekt WEEKEND15-16 grudnia, kampus UEW grudniu nie zapadamy w sen zimowy! Do życia pobudzi Was Projekt Weekend. Impreza adresowana przede wszystkim do studentów zaocznych, ale nie tylko!Już od rana 15 grudnia do późnego wieczora dnia następnego na terenie kampusu, będziecie mieć szansę uprzyjemnić sobie życie. Czekają na Was świąteczne rozrywki, możliwość pełne-go egzotycznego relaksu, a także fascynujące szkolenia!

By poznać szczegóły, śledźcie fanpage’a projektu: www.facebook.com/projektweekendAby akcja mogła powstać, siedem organizacji studenckich działających na Uniwersytecie Ekonomicznym wystawiło swoje delegacje: Samorząd Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego, Informacja Kulturalno-Sportowa Studentów, Klub Podróżników BIT, Niezależne Zrzeszenie Studentów, Zrzeszenie Studentów Polskich, Stowarzyszenie Studenckie Wiggor i oczywiście my, B.e.s.t. - Niezależna Gazeta Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu!

Nie dajcie się nudzie! Wykorzystajcie Weekend na maksa!

WSPÓŁORGANIZATOR:

5NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Głosy zUE

Funkcja istnienia nie jest funkcją samoistną. Istnieć można tylko względem czegoś. – przekonywał Piotr Tymochowicz. Wykład najbardziej znanego polskiego kreatora wi-zerunku przyciągnął tłumy studentów. I nie ma się co dziwić, bo któż by nie chciał po-siąść wiedzy pozwalającej wpływać na decyzje tysięcy, jak nie milionów osób?

„Co ważniejsze dla sukcesu: talent czy pracowitość? A co ważniejsze w rowerze: przednie czy tylne koło?” – rzekł niegdyś irlandzki dra-maturg i prozaik, George Bernard Shaw. W myśl tej sentencji ruszyła III edycja konkursu „Akademia Talentów” organizowanego przez Forum Edukacji Biznesowej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.„Akademia Talentów” to konkurs przeznaczony dla studentów Uniwersytetu Ekonomicznego, którzy chcą wykazać się swoją wiedzą z zakresu ekonomii i zarządzania. Dla jego laureatów przewidziano nagrody rzeczowe, elitarne praktyki lub indywidualny mentoring w jednej z firm patro-nujących inicjatywie Forum Edukacji Biznesowej.Konkurs wystartował 28 listopada, a uczestnicy wzięli dotychczas udział w pierwszym jego etapie, który polegał na indywidualnym rozwiązaniu studium przypadku. Pozostałe 3 etapy, z którymi przyjdzie się zmierzyć studentom przez najbliższe półtora miesiąca to gra biznesowa, grupowe case study oraz symulacja rozmów kwalifikacyjnych z przedstawicielami Koła Prezesów.Koło Prezesów to reprezentanci firm, które oferują staże oraz coachingi dla laureatów Akademii Talentów. W tym roku są nimi: Zdzisław Olejczyk z MPWiK we Wrocławiu, Andrzej Łobodziński (prywatny przedsiębiorca), Ireneusz Wąsowicz (prywatny przedsiębiorca), Beata Janczur z Credit Agricole, Zbigniew Dynak z WPT, Tomasz Szpikowski z Bergman Engineering. Reprezentowana jest również spółka Fortum Power and Heat Polska. Na podstawie rozmów kwalifikacyjnych ze wspomnianymi przedsiębiorcami, które odbędą się na styczniowym, a zarazem ostatnim etapie konkursu zostanie wyłonione ścisłe grono zwycięzców.Jak twierdzą organizatorzy, nagrody w postaci praktyk różnią się od typowego wyobrażenia studentów na ich temat: „Nasi goście zobowiązali się, że praktyki odbywane dzięki Akademii Talentów będą szczególnymi aktywnościami, pozbawionymi cech stereotypowych takich jak kawa, ksero i drukarka. Wybierając taką aktywność studenci wybiorą coś, co na pewno przygotuje ich do aktywnego zarządzania biznesem i administracją publiczną. Dotychczasowe doświadczenia laureatów AT potwierdzają takie możliwości” – mówi Jerzy Niemczyk, prof. UE, Pełnomocnik Rektora ds. Forum Edukacji Biznesowej.

Więcej informacji na temat konkursu znaleźć można na stronach:www.at.ue.wroc.pl, www.facebook.com/forum.edukacji.biznesowej oraz www.feb.ue.wroc.pl

Akademia Talentów

W dniach 10-12 grudnia na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu odbywać się będzie akcja charytatywna Wielka Draka dla Dzieciaka. Zrzeszenie Studentów Polskich zaprasza do aktywnego udziału podczas wydarzeń towarzyszących zbiórce pieniędzy, a tym samym wsparcia Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci. W czasie trzech dni, imprezy studenckie będą miały szlachetne usprawiedliwienie! W sportowy poniedziałek Wielka Draka dla Dzieciaka rozpocznie się zmaganiami w meczu charytatywnym, a następnie studenci rozgrzeją parkiet poruszając się w rytm gorących rytmów zumby.Śmieszny wtorek zostanie zgłuszony przez ryk samochodów wyścigowych podczas Rajdowej Draki, natomiast wieczorem uczelnianie mury będą odbijały salwy śmiechu publiczności Studenckich Odcinków Kabaretowych. Na scenie wystąpią wirtuozi rozśmieszania.Wielka Draka dla Dzieciaka opuści kampus w imprezową środę, tworząc najdłuższą kolejkę do Rektora w historii. ZSP zapra-sza do ustanowienia rekordu – wyjątkowo w środę będzie możliwość zło-żenia podania u władz uczelni. Wieczorem odbędzie się znany i lubia-ny Szał Baj Najt. Uważajcie na magiczną datę 12.12.12 – impreza będzie niezapomniana!Żeby uroczyście zamknąć akcję charytatywną oraz wznieść toast za rekordową zbiór-kę dla wspieranej Fundacji, Wielka Draka dla Dzieciaka zaprasza, w piątek, na Bal Charytatywny w jednej z najładniejszych sal pałacowych Wrocławia.

Pamiętajmy, że celem Wielkiej Draki dla Dzieciaka jest pomoc Fundacji Wrocław-skie Hospicjum dla Dzieci. Dzięki studenckiej hojności podopieczni fundacji mogą spędzić czas choroby wśród rodziny i bliskich. Otwórzcie serce!

Więcej szczegółów znajdziecie na stronie internetowej www.draka.ue.wroc.pl oraz na Facebook’u.

Wielka Draka dla Dzieciaka!

Stowarzyszenie Studenckie Wiggor zaprasza na siedemnastą edycję projektu Ranking – Najlepsi z Najlepszych. Projekt skierowany jest do czołówki studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu oraz oddziału w Jeleniej Górze. 11 grudnia odbędzie się uroczysta gala, podczas której dziekani wydziałów wręczą dyplomy najlepszym studentom - zwycięzcom Rankingu, zaś prezes Wiggoru przekaże nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów.Wydarzenie od lat przyciąga uwagę społeczności uniwersyteckiej, przede wszystkim jednak pozwala na zapoznanie się laureatów z potencjalnymi pracodawcami. W tym roku podczas gali zaprezentuje się firma konsultingowa Boston Consulting Group oraz firma Ernst&Young, która zaprosi na praktyki najlepszych studentów. Wszystkim laureatom serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów.

Najlepsi studenci Uniwersytetu Ekonomicznego kolejny raz zostaną docenieni

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl6

EKOnomia

Ekonomia a uniwersytetyAUTOR: LUDWIG VON MISES | TŁUMACZ: MACIEJ BITNER

Zgodnie z odwieczną tradycją, celem istnienia uniwersytetów, oprócz szerzenia wiedzy, jest

także postęp naukowy. Obowiązkiem nauczyciela akademickiego nie jest je-dynie przekazywanie studentom wiedzy wypracowanej przez innych ludzi. Ocze-kuje się, że przyczyni się on do pomno-żenia tego skarbu własną działalnością. Żaden uniwersytet nie przyzna, że jego personel jest na polu swoich indywidu-alnych badań w czymś gorszy. Każdy profesor uważa siebie za co najmniej równego innym reprezentantom swojej dziedziny. Jak najwięksi z nich, tak i on przyczynia się czymś do jej rozwoju.

Oczywiście idea równości w zawo-dzie profesora to bajka. Między kre-atywną pracą geniusza a monografią specjalisty jest ogromna różnica. Jednak na polu nauk empirycznych można się jeszcze tej fikcji trzymać. Wielki inno-wator i rutyniarz stosują te same tech-nicznie metody badań. Przeprowadzają eksperymenty laboratoryjne lub zbierają historyczne dokumenty. Na zewnątrz ich praca wygląda tak samo. Ich publikacje odnoszą się do tych samych problemów.

Zupełnie inaczej jest w naukach teo-retycznych jak filozofia, czy ekonomia. Tu nie ma nic do osiągnięcia dla ruty-niarza podążającego wytyczonym szla-kiem. Nie ma zadań wymagających dłu-gotrwałego, starannego wysiłku. Nie ma żadnych badań empirycznych; wszystko musi być osiągnięte na drodze przemy-śleń i rozumowań. Nie ma żadnej spe-cjalizacji, gdyż wszystkie problemy są ze sobą ściśle połączone. Zajmując się jednym obszarem wiedzy, mamy do czynienia zawsze z pewną całością.

Nigdy w jednym momencie nie żyło więcej niż dwudziestu ekonomistów, którzy włożyli znaczący wkład w roz-wój ekonomii. Liczba ludzi kreatyw-nych w ekonomii nie przekracza tej w innych dziedzinach nauki. Poza tym wielu z kreatywnych ekonomistów nie pracuje na uniwersytetach. Jednak po-pyt na ekonomistów – nauczycieli aka-demickich – liczyć można w tysiącach. Tradycja wymaga, by każdy z nich le-gitymował się publikacjami popycha-jącymi jego dziedzinę do przodu, a nie ograniczał się do opracowania skryp-tów i podręczników. Reputacja i pła-

ca nauczyciela akademickiego zależą bardziej od jego pracy badawczej niż umiejętności dydaktycznych. Jeśli nie czuje się na siłach pisać o ekonomii, to zwraca się w kierunku historii gospo-darczej lub ekonomii deskryptywnej. Jednak przy tym, by nie stracić twarzy, musi twierdzić, że to, czym się zajmuje, to prawdziwa ekonomia, a nie historia najnowsza. Musi nawet udawać, że jego publikacje dotykają jedynego właściwe-go pola studiów ekonomicznych, gdyż czysta dedukcja „fotelowych” teorety-ków to czcze spekulacje. Gdyby tego nie robił, musiałby przyznać, że profesorów ekonomii trzeba podzielić na dwie kla-sy – tych, którzy przyczynili się czymś do rozwoju myśli ekonomicznej i tych, którzy tego nie dokonali, choć mogli odwalić kawał dobrej roboty w innych dyscyplinach, takich jak historia go-spodarcza ostatnich lat. Wielu profeso-rów, chociaż na szczęście nie wszyscy, próbuje zamienić analizę ekonomiczną na niesystematyczne zbieranie danych historycznych i statystycznych. Dzielą ekonomię na liczne zintegrowane dzia-ły. Specjalizują się w rolnictwie, rynku pracy, warunkach latynoamerykańskich i wielu innych podobnych dziedzinach.

Nie ma wątpliwości, że jednym z zadań studiów jest zaznajomienie stu-dentów z historią gospodarczą i najnow-szymi osiągnięciami rozwoju gospodar-czego. Jednak te usiłowania są skazane na porażkę, jeśli nie opierają się o grun-towną znajomość ekonomii. Ekonomia nie zezwala na żaden podział na wyspe-cjalizowane dziedziny. Nieodmiennie zajmuje się współzależnością wszyst-kich przejawów ludzkiego działania. Nie da się zajmować rynkiem pracy, nie studiując jednocześnie mimowolnie cen towarów, stóp procentowych, zysku i straty, pieniądza i kredytu i innych głównych zagadnień. Prawdziwe pro-blemy związane z determinacją wy-sokości płacy nie mogą być nawet do-tknięte, gdy przyjmie się punkt widzenia wyłącznie pracy. Nie ma takich bytów jak „ekonomia pracy”, czy „ekonomia rolnictwa”. Jest tylko jedna, spójna teo-ria ekonomii.

To, czym naprawdę zajmują się ci specjaliści, to nie ekonomia, lecz dok-tryny różnych grup nacisku. Ignorując

ekonomię, musieli oni ulec ideologiom tych, którzy starają się wydrzeć jakieś przywileje dla swojej grupy. Nawet ci, którzy otwarcie nie wspierają jakiejś grupy nacisku, deklarując górnolotną neutralność, mimowolnie wprowadzają w życie najważniejsze postulaty inter-wencjonizmu. Zajmując się niezliczo-ną ilością sposobów interwencji rządu w gospodarkę, nie chcą być posądzeni o coś, co zwą „czysto negatywną” posta-wą. Gdy krytykują środek, który zasto-sowano, to jedynie po to, by zapropono-wać interwencjonizm na własną modłę. Bez skrupułów akceptują naczelną tezę interwencjonistów i socjalistów, że nie-skrępowana gospodarka rynkowa godzi w interesy większości ludzi, faworyzu-jąc bezwzględnych wyzyskiwaczy.

Studenci są zdezorientowani. Na kursach ekonomii matematycznej kar-mieni są formułami opisującymi hipo-tetyczne stany równowagi, w których nie ma żadnego działania. Łatwo orien-tują się, że równania w niczym nie po-magają w zrozumieniu rzeczywistości ekonomicznej. Na wykładach specjali-stów dowiadują się wielu szczegółów dotyczących polityki interwencjonizmu. Muszą wywnioskować, że warunki ży-cia gospodarczego są iście paradok-salne. Nigdy nie ma równowagi, płace i ceny produktów rolnych nigdy nie są tak wysokie, jak związki zawodowe lub rolnicy chcą, by były. Oczywista wydaje się im konieczność przeprowadzenia ja-kiejś reformy. Ale jakiej?

Większość studentów zostaje zwo-lennikami interwencjonistycznego pa-naceum swoich profesorów. Warunki życia będą w pełni satysfakcjonujące, gdy rząd wymusi płace minimalną i do-starczy każdemu jedzenie i mieszkanie albo gdy sprzedaż margaryny lub im-port cukru zostaną zakazane. Nie widzą sprzeczności w słowach swoich nauczy-cieli, którzy jednego dnia lamentują nad szaleństwem konkurencji, by jutro rozprawiać o złu wyrządzanym przez monopol. Ci raz narzekają na spadające ceny, by później troszczyć się o rosnące koszty utrzymania. Absolwenci odbie-rają więc dyplomy i czym prędzej szu-kają pracy w strukturach rządowych lub w sztabie jakiejś potężnej grupy naci-sku.

7NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Polityka

od rządu nieco ponad pół miliarda do-larów... aby również zbankrutować!

Pokój i miłość

Po pierwszej kadencji prezy-denta Obamy pozostaną w pa-mięci z pewnością również dwa wydarzenia: odebranie Pokojowej Na-grody Nobla oraz zlikwidowanie Osa-my bin Ladena. Pierwsze, wzbudziło z pewnością niemałe poruszenie i zdzi-wienie. Zwłaszcza, że świeżo upieczony przywódca Ameryki nie miał nawet cie-nia szansy na udowodnienie, że nagroda mu się należy. Komitet postanowił do-cenić „dobre chęci”, które oczywiście okazały się niezbyt silne, aby uniknąć wysłania armii najpierw do Afganista-nu, a potem do Libii, a na wspomniane-go wcześniej bin Ladena nasłać oddział Navy Seals. Duży nacisk kładziono również na rozwój programu bezzało-gowych samolotów, czyli tzw. dronów.

Obamageddon

Ameryka dokonała wyboru! Co czeka mieszkańców Stanów przez następne 4 lata?

ZBYCHOWIEC

W chwili, gdy czytacie ten ar-tykuł, prawdopodobnie nie jest jeszcze jasne, w sensie

formalnym, kto zostanie kolejnym pre-zydentem jednego z najpotężniejszych krajów na świecie. Wyboru dokona do-piero w grudniu Kolegium Elektorów, na którego werdykt trzeba będzie cze-kać do stycznia. Oczywiście, w praktyce klamka zapadła już dawno, bo elekto-rów Amerykanie wybierali 6 listopada w bezpośrednich wyborach. System wy-borczy w Stanach jest trochę skompliko-wany, więc nie brnijmy może dalej w ten temat. Decyzją narodu amerykańskiego Barrack Hussein Obama został ponow-nie wybrany przywódcą USA.

Gospodarka ery Obamy

Nie będę ukrywał, że taki wynik wy-borów to w moim mniemaniu tragedia dla kraju mianującego się ongiś krainą wolności. Prezydent Obama w czasie swojej pierwszej kadencji nie promował bynajmniej wolnego rynku, a jedyną receptą na kryzys gospodarczy były we-dług niego dotacje rządowe. Zrzucanie winy za stan gospodarki na poprzedni-ka, George’a Busha, też stało się jed-nym ze znaków rozpoznawczych pre-zydentury Barry’ego. Nie jest to może nic dziwnego, bo poprzedni prezydent zostawił po sobie oczywiście olbrzymie zadłużenie, którego nominalnie nawet nie ma co porównywać z polskim (cho-ciaż jest to oczywiście kwestia skali). W 2008 roku dług publiczny Stanów Zjed-noczonych wynosił (wg danych Banku Światowego) 40,21 % PKB. Pierwszy czarnoskóry prezydent szybko pokazał, na co go stać. W 2009 roku dług wynosił już 53,61 %, a w 2010 – 61,3 %. Oczywiście, stając w obronie Obamy, można powie-dzieć, że przecież szalał kryzys, z którym trzeba było natychmiast podjąć walkę. Szkoda tylko, że walka ta polegała na dotowaniu upadającego General Motors, a gdy ten upadł – na przejęciu 60% jego udziałów przez rząd federalny lub finansowaniu „przyjaznej środo-wisku” firmy Solyndra, produkującej panele słoneczne. Ta druga otrzymała

Za sprawą tych maszyn dokonano wiele „egzekucji z powietrza” wrogów Ame-ryki. Wykonywanie setek takich operacji na niebie Pakistanu, Jemenu i Somalii to raczej niezbyt pokojowy i humanitar-ny sposób rozwiązywania konfliktów.

Koniec amerykańskiego snu

Prezydentura Obamy oraz jego re-elekcja każe postawić również pytanie o to, gdzie podział się słynny amerykański sen. Podczas, gdy do tej pory nadrzęd-ną wartością w Stanach Zjednoczonych wydawała się być wolność osobista i bycie kowalem własnego losu, tak za Obamy urzeczywistniać za-czął się sen socjalistyczny: obo-wiązkowe państwowe ubezpieczenie zdrowotne, znaczki żywnościowe i wyższe podatki. Prezydent też nie dążył bynajmniej do ograniczenia in-wigilacji i represji wobec obywateli, które były zasługą działania tzw. Pa-triot Act. Wręcz przeciwnie – prze-dłużył działanie kluczowych jego

punktów.

Skoro jest tak źle, to

kto wybrał Obamę?

W świetle powyższych faktów wy-dawało mi się, że porażka Baracka Oba-my jest wręcz pewna. Niestety – nie w demokracji. Zdecydowane poparcie dla urzędującego prezydenta ze strony mediów, hollywoodzkich celebrytów i innych tzw.

postępowych środowisk zmobilizowało elekto-rat w niezdecydowanych

stanach i w największych miastach, przechylając sza-

lę zwycięstwa na jego stro-nę. Chociaż w liczbie elektorów

przewaga wydaje się miażdżąca (332 głosy elektorskie do 206 dla oponenta) to w rzeczywi-stości różnica była minimalna. Obamę poparło ok. 50,6% Ame-

rykanów, a Romneya – 47,8%.

rys.

Kat

arzy

na

Kin

dlik

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl8

Polityka

Po nas choćby potopKRZYSZTOF SZCZERBA

Zdaniem niektórych osób z kalendarza Majów wynika, iż 21 grudnia ma nastąpić ko-niec świata. Byłby to zapewne temat godny wyłącznie pobłażliwego uśmieszku, gdyby nie fakt, że to na tej dacie oparł swoją strategię gospodarczą polski rząd. Kierujący się wyłącznie wskazaniami wyborczych sondaży politycy, decydując się na całkowite zanie-dbanie spraw gospodarczych, musieli widocznie założyć, że przepowiednia końca świata się sprawdzi, a skutki niepodjęcia przez nich należytych działań nie zdążą objawić się wyborcom.

Zbliżający się koniec świata musi nieuchronnie powodo-wać większe natężenie re-

fleksji o tematyce eschatologicznej, a więc dotyczących rzeczy ostatecz-nych, tego, co nastąpi po śmierci. O ile jednak przeciętny Polak przepo-wiednie końca świata traktuje zapewne z lekkim pobłażaniem, o tyle zupełnie inaczej kwestie te są widziane przez członków polskiego rządu. Możemy bowiem obserwować, że cała strategia gospodarcza koalicji PO-PSL opie-ra się na głębokiej wierze, że rzeko-ma przepowiednia Majów rzeczywi-ście się ziści i 21 grudnia 2012 roku świat przestanie istnieć. Związana z tym świadomość mającego wkrót-ce nastąpić kataklizmu powoduje u rządzących przekonanie o bezsensie przeprowadzania jakichkolwiek reform coraz bardziej słabnącej polskiej gospo-darki.

Mimo że lansowana przez Premie-ra Donalda Tuska wizja Polski jako zielonej wyspy okazuje się coraz bar-dziej nieprawdziwa, rząd nadal nie po-dejmuje żadnych znaczących kroków w celu zniesienia barier dla przed-siębiorców, zmniejszenia bezrobocia i przyspieszenia słabnącego tempa wzro-stu gospodarczego. Najnowsze dane go-spodarcze są natomiast coraz bardziej niepokojące. O ile jeszcze w 2009 r. na skutek m.in. dokonanej jeszcze w cza-sach rządów PIS obniżki podatku PIT, rosnącej konsumpcji wewnętrznej oraz stosunkowo niewielkiego uzależnienia Polski od handlu zagranicznego Pol-ska rzeczywiście osiągnęła najwyższy wskaźnik wzrostu w Europie (1,8%), o tyle jednak w latach 2010-2011 Polska uplasowała się już pod tym względem dopiero na 4-tym miejscu. Co gorsza, według danych Komisji Europejskiej, tempo wzrostu gospodarczego w na-szym kraju zaczęło w bieżącym roku

znacząco spadać, w związku z czym Pol-ska uplasuje się w 2012 r. na 5. miejscu w Unii Europejskiej pod tym wzglę-dem. Jeszcze gorsze są przewidywania KE na rok 2013, kiedy to nasz kraj zaj-mie w tym rankingu dopiero 7. miejsce. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest to miejsce złe. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że Polska ma nadal do nadrobienia kilkadziesiąt lat zapóźnień względem państw zachodnioeuropejskich, jest to jednak lokata wręcz katastrofalna.

Polska europejskim przeciętniakiem

Brak działań rządu skazuje nas na rolę europejskiego średniaka, a tym samym uniemożliwi osiągnięcie poziomu rozwoju gospodarczego zbli-żonego do krajów rozwiniętych. Poza tym, charakterystyczne dla polskiej gospodarki po 1989 r. jest to, iż spa-dek bezrobocia następuje dopiero po przekroczeniu 5-procentowego tempa wzrostu gospodarczego. Według pro-gnoz wielu ośrodków badawczych, osią-gnięcie takiego wskaźnika wzrostu go-spodarczego jest w najbliższych latach mało możliwe bez istotnej zmiany poli-tyki gospodarczej. Co więcej, ze wzglę-du na katastrofalne prognozy demogra-ficzne oraz brak potrzebnych reform w tym zakresie, zagrożone są podstawy długoterminowego rozwoju Polski.

W ślad za pogorszającą się pozycją gospodarczą naszego kraju na tle innych państw europejskich idzie odczuwal-ne pogorszenie sytuacji wewnętrznej. Rosnące bezrobocie osiągnęło według GUS w październiku tego roku po-ziom 12,5%. Jeszcze gorsza jest sytu-acja młodych ludzi. Eurostat podaje, że w sierpniu 2012 r. stopa bezrobocia wśród młodych wynosiła 25,9%, przy czym sierpień charakteryzuje się rok-rocznie najmniejszą stopą bezrobocia ze

względu na prace sezonowe. Nieuchron-ne jest zatem pogorszenie się sytuacji w tym zakresie w okresie jesienno-zimo-wym. Potwierdzają to fatalne dane doty-czące wielkości produkcji przemysłowej w Polsce. Mianowicie, w październiku nastąpił duży, bo wynoszący aż 5,9% w ujęciu rocznym spadek tejże produk-cji. Informacje te pozwalają na progno-zowanie niekorzystnej sytuacji na rynku pracy w kolejnych latach.

Nic nie zależy od rządu?

Cóż zatem robi rząd, aby przeciwdziałać tym niekorzystnym trendom? Po pierwsze, premier Donald Tusk twierdzi, że nie jest w stanie przeciwdziałać spowolnieniu, gdyż jego przyczyną jest światowy kryzys. Dodajmy, że to ten sam kryzys, który rzekomo właśnie dzięki polityce rządu ominął nasz kraj w czasie apogeum recesji w Europie w 2009 r. Dla sprawiedliwości należy oczywiście przyznać, że w istocie, światowy kryzys nie sprzyja rządowi w rozwiązywaniu problemów naszego kraju. Jednakże zwalanie całej winy za kłopoty Polski na kryzys, w sytuacji, kiedy rząd robi niewiele, by mu przeciwdziałać, stawia pod znakiem zapytania sens istnienia rządu, skoro nie dysponuje on rzekomo żadnymi mechanizmami wpływu na wewnętrzną sytuację gospodarczą państwa.

Czy wydłużenie wieku emerytalnego ma sens?

W tym akapicie planowałem napi-sać, że w poprzednim fragmencie wy-czerpałem wyliczenie wprowadzanych przez rząd środków, mających na celu poprawę sytuacji gospodarczej. Rze-telność publicystyczna nie pozwala mi jednak przejść obojętnie obok reklamo-

9NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Polityka | Społeczeństwo

wanego jako wielka reforma rządu (za-pewne dlatego, że jedyna) wydłużenia wieku emerytalnego. Ultraliberałowie z pewnością powiedzą, że to krok ko-nieczny i pożądany. Ja zadaję jednak pytanie, czy jest to leczenie przyczyn, czy też objawów? Największym wy-zwaniem, jakie stoi przed naszym pań-stwem, jest niewątpliwie kryzys de-mograficzny. Pod względem przyrostu naturalnego Polska plasuje się na 209., a więc jednym z ostatnich, miejscu na świecie. Pociąga to za sobą oczywiste skutki w postaci zmniejszenia stosunku liczby pracujących do liczby emery-tów. To z kolei powoduje spory deficyt systemu emerytalnego, głównie ZUS. Czy wydłużenie wieku emerytalnego coś w tej materii zmieni? Moim zda-niem niewiele. Spowoduje ono bowiem każdego roku konieczność pozosta-nia na rynku pracy setek tysięcy ludzi w wieku 65-67 lat, uniemożliwiając tym samym zdobycie pracy przez świeżo upieczonych absolwentów. Oczywiście,

nie oznacza to, że pozbawionych szans na szybkie znalezienie pracy zostanie na skutek reformy dokładnie tylu młodych ludzi, ilu ludzi w wieku 65+ zostanie zmuszonych do dłuższej pracy, gdyż w niektórych gałęziach przemysłu rąk do pracy chronicznie brakuje. Skutkiem reformy będzie jednak zwiększenie po-daży pracy, przy braku jednoczesnego zwiększenia popytu na nią. Rezultatem będzie z pewnością konieczność przej-ścia wielu młodych jak i starszych ludzi do szarej strefy, czy też konieczność zatrudnienia się na tzw. umowach śmie-ciowych. Jak wiadomo, tego typu formy zatrudniania wiążą się z nieopłacaniem składki emerytalnej. Zyski z wydłuże-nia wieku emerytalnego będą zatem dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych mizerne i z pewnością nie poprawią w sposób istotny sytuacji finansowej ZU-S-u. Poważne będą natomiast skutki społeczne planowanej reformy: wzrost bezrobocia i spadek średniej długości życia (praca w przemyśle ciężkim, czy

też stresującym środowisku pracy po 65 r.ż., musi przecież pozostawić swoje piętno).

Wydłużenie wieku emerytalnego nie rozwiąże zatem ani problemu emerytur, ani tym bardziej problemu demografii w Polsce. Konieczne jest bowiem pod-jęcie działań w celu leczenia przyczyn, a nie objawów niskiego przyrostu natu-ralnego. Takich działań rząd jednak nie podejmuje. Co gorsza, władze nie wyka-zują zapału do znalezienia środków za-radczych, także dla innych, hamujących rozwój polskiej gospodarki problemów, w tym skomplikowanego i wewnętrznie sprzecznego prawodawstwa, rosnącej armii urzędników i biurokratyzacji go-spodarki. Może zatem powinniśmy ra-zem z rządem trzymać kciuki za to, by Majowie się nie mylili?

Serdecznie zapraszam do wymiany tak pozytywnych, jak i krytycznych opi-nii na temat artykułu, poprzez kontakt mailowy pod adresem: [email protected]

Bać się, czy nie bać? Oto jest pytanieANNA NIEWIADOMA

Koniec świata - temat być może w jakiś sposób już oklepany przez media. Ale czy wielu z nas jest świadomym tego, że zarówno my, jak i nasi przodkowie przeżyliśmy już nie jedno zakończenie naszej cywilizacji? Co ma do tego Lewiatan, matematyka i alternatywne wszechświaty?

Wizja końca świata dręczyła i ciekawiła ludzi od zarania dziejów. Począwszy od na-

ukowców, skończywszy na kumplach siedzących przy piwie, każdy kiedyś zastanawiał się jak będzie wyglądać koniec cywilizacji, a przede wszystkim, kiedy dokładnie on będzie. Jednym uda-ło się stworzyć teorie, o których rze-telności zastawiał się cały świat, a inni machnęli na to ręką i stwierdzili „co ma być to będzie”.

Złowieszczy Lewiatan

Już w 999 roku straszono ludzi wizją końca świata. Być może ciężko to sobie wyobrazić, ale skutkiem ich obaw jest zabawa sylwestrowa, na którą w dzisiejszych czasach czeka tak wielu z nas.

Ale zacznijmy od początku... Ludzie żyjący w tamtym okresie głęboko

wierzyli w legendę, która mówiła, że świat miał zniszczyć Lewiatan. Był on najstraszniejszym potworem w Biblii, który został pokonany przez papieża i uwięziony w lochach Watykanu. Według proroctw miał obudzić się właśnie w 999 roku i zrealizować swój plan. Kiedy jednak nadszedł sądny dzień i nic nie wskazywało na potwierdzenie się przepowiedni, ludzie zaczęli świętować, a ówcześnie panujący papież Sylwester II pobłogosławił wszystkim na nowe tysiąclecie. Jak łatwo się domyślić to właśnie od jego imienia ostatni dzień w roku nazywany jest sylwestrem.

World Trade Centre, Smoleńsk… co dalej?

W przypadku tych przepowiedni nie jest podana dokładna data, a raczej wydarzenia, które będą mieć miejsce.

I tak wg niektórych ludzi do tej pory Nostradamus przewidział śmierć księżnej Diany, atak na World Trade Centre , a także… katastrofę smoleńską.

rys. Doro

ta Now

ak

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl10

Społeczeństwo

Przyglądając się jednak bliżej jego księgom można zauważyć pewną sprzeczność. Pozostawił on bowiem dwa scenariusze tego, co może czekać ludzkość w XXI wieku. Pierwszy z nich mówi o wielu dantejskich scenach, cierpieniu, skutkiem czego dojdzie do końca świata, drugi zaś zapowiada złoty okres pokoju. Wg niektórych naukowców Nostradamus sugeruje nam o istnieniu dwóch alternatywnych światów. Tylko od nas może zależeć więc jak będzie wyglądać przyszłość.

Biblia plus matematyka

Harold Camping, amerykański kaznodzieja głosił, że 21 maja 2011 roku zginie 7 miliardów ludzi, w tym tylko 200 milionów pójdzie do nieba. Camping był pewien swojej teorii, tłumacząc, że opierał się na Biblii i wyliczeniach matematycznych. Dzięki temu udało mu się stworzyć formułę matematyczną, która pozwoliła mu zinterpretować słowa ukryte w Piśmie Świętym. Kaznodzieja zauważył, że w Biblii często pojawiają się liczby. Twierdził, że nie jest to przypadkowe i trzeba po prostu je policzyć by dowiedzieć się, kiedy będzie koniec

świata, a on znalazł sposób jak to zrobić. Jego wyznawcom oczywiście nie przeszkadzał fakt, że Camping już raz prorokował koniec świata na 6 września 1994 r.

2012!

Najbardziej aktualna przepowiednia, która mrozi krew w żyłach wielu ludziom. Czy Majowie mieli rację? Czy to koniec ludzkiej egzystencji?

Jak już wszyscy wiemy całe to zamieszanie związane jest z tym, że kalendarz Majów kończy się na dacie 21 grudnia 2012 roku. Co za tym idzie wg proroctw w najbliższym czasie czeka nas seria katastrof naturalnych (trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów itp.). Problem w tym, że w jednym z zapisów Majów jest mowa o roku 4772. Dlaczego więc pisaliby o czymś takim, skoro według nich wcześniej nadejdzie koniec świata? To jednak nie jest wystarczającym dowodem na niepotwierdzenie się wizji. Ann Martin, która prowadzi bloga o tematyce związanej z astronomią mówi „Zakrawa to na paranoję, gdy otrzymujemy listy od czwartoklasistów, którzy mówią, że są zbyt młodzi, aby umierać...”. Podobnie

uważa jeden z potomków Majów - Apolinatio Chile Pixtun. Pytanie nasuwa się więc jedno : wykorzystać pozostały nam czas, czy zacząć szykować się na sylwestra?

Koniec świata Cię nie ominie?

Jeżeli przeżyjemy koniec świata zapowiedziany przez Majów to nie powinniśmy jednak skakać ze szczęścia. Religia, która przywiązuje bardzo dużo uwagi do końca świata zapowiedziała go na 2034 rok. Świadkowie Jehowy podali już ponad 6 dat końca świata np. w 1975, czy w 1995 roku. Nie zrazili się jednak tym, że ich proroctwa okazały się nieprawdziwe. Inną teorię dotyczącą końca świata, który może nas czekać jeśli „przeżyjemy ten w 2012” stworzył Isaac Newton. Według niego będzie to 2060 rok. Datę tę zawarł w liście, który można było zobaczyć na zorganizowanej przez Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie wystawie „Tajemnice Newtona”.

Czy jednak któryś z nich miał rację? Czy może tak jak poprzednicy, wyznaczyli złą datę? Przekonamy się sami...

Koniec świata w kulturach i wierzeniachPATRYK WIERZBICKI

Ludzie od zarania dziejów zajmują się problemem końca świata, który jest prawdopo-dobnie nieunikniony, ale też do tej pory owiany tajemnicą. Cywilizacje tego świata, te dawno wymarłe, jak i te współczesne, próbowały określić datę końcową na podstawie obserwacji gwiazd, studiowania świętych ksiąg, obliczeń matematycznych czy mistyc-znych przepowiedni.

Zapewne każdy słyszał o teo-rii Wielkiego Wybuchu, czer-wonych karłach czy czarnych

dziurach mogących pochłonąć Ziemię. Naukowe ekspertyzy stwierdzają, że za 3 miliardy lat Słońce wchłonie nasz glob. Jednak nauka i religia to dwie strony medalu. Weźmy na przykład Apokalipsę św. Jana. Nie ma tam konkretnej daty, więc ludzie interpretowali między in-nymi I i II Wojnę Światową jako począ-tek końca, a Adolfa Hitlera uważali za Antychrysta. Według innej teorii, stwo-rzonej przez Isaaca Newtona na pod-stawie informacji zawartych w Biblii, koniec świata ma przyjść w roku 2060. Wtedy z mroku ma wyłonić się nowy,

lepszy świat, w którym żyć będą ci, któ-rzy nie utracili wiary.

W islamie, podobnie jak w chrze-ścijaństwie, koniec świata ma zwiastować przyjście antychrysta. Wierni zostaną wynagrodzeni, będą mogli wejść do boskiego ogrodu, niewierni natomiast spłoną w piekle. W buddyzmie natomiast uznaje się, że koniec świata to naturalna kolej rzeczy, ponieważ wszystko, co nas otacza oraz my sami jesteśmy nietrwali. Każdy proces, życie, ma swój początek i koniec, nie jest to powód do smutku czy strachu. Buddyści twierdzą, że trzeba to zwyczajnie zaakceptować. Mitologia skandynawska z kolei

serwuje nam koniec świata w postaci walki pomiędzy bogami a olbrzymami pod wodzą Lokiego. Będzie to zmierzch bogów – Ragnarok. W wyniku tej walki znany nam świat spowiją płomienie. Z tej próby ognia wyłoni się nowe życie, nastanie era życzliwości i pokoju.

To tylko kilka przykładów, bardziej lub mniej znanych przez ogół. Teorie końca świata można mnożyć, a jest ich tak wiele, jak wiele jest kultur, wierzeń, narodów. Generalnie, wszystkie wizje końca świata charakteryzuje cykliczność. Kiedyś po ziemi chodziły dinozaury, ich era przeminęła, a ludzie dorobili do tego kilka teorii. Wcześniej jeszcze, w pierwszych tysiącleciach

11NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Społeczeństwo

istnienia Ziemi, życia nie było i to też była pewna era, która przeminęła. Nasza era też kiedyś przeminie, czy to w wyniku uderzenia asteroidy, czy w wyniku działalności człowieka, czy w wyniku boskiej interwencji. Cykle są tym, co porządkuje nasz świat - już dawno temu ludzie to zauważyli i wykorzystali do stworzenia różnych wizji końca świata.

Kolejnym czynnikiem wspólnym jest podział na dobro i zło. W każdej wizji występują dobrzy i źli ludzie, którzy zostaną zbawieni lub potępieni. Mamy dobre i złe uczynki, dobre moce i złe moce. Dzięki temu poszczególne kultury i wierzenia wskazują jak powinniśmy postępować, a jak nie. Jeszcze jednym czynnikiem, który występuje w wielu teoriach o końcu świata, jest przyjście awatara. Przykładowo, mamy Chrystusa, Goga i Magoga, czy Lokiego. Mają oni być ucieleśnieniem wiary, instrumentem boga, dyscyplinującym swoich wiernych.

Najbliższy koniec świata nastąpić ma 21.12.2012. Skąd znamy tak dokładną datę? Została ona wyznaczona na podstawie kalendarza Majów: jest to

koniec 5125-letniego cyklu w systemie tzw. Długiej Rachuby, stosowanej w cywilizacjach prekolumbijskich. Według księgi Popol Vuh, żyjemy w czwartym świecie stworzonym przez boga, trzy poprzednie były nieudane. Poprzedni świat zakończył się po 13 b’ak’tun Długiej Rachuby, czyli 5125 lat temu. Stąd przekonanie, że koniec świata ma nastąpić już wkrótce.

Współcześni Majowie nie uznają jednak tej daty jako istotnej.

Według mnie, skoro przeżyliśmy już kilka końców świata, tym razem chyba też jakoś damy radę :)Nie jest to pierwszy, ale też nie ostatni koniec świata z jakim mamy i będziemy mieli do czynienia. Brace yourself! Może pewnego razu przepowiednie okażą się prawdziwe?

Polski senMARGOTKA

Jak krzyczą nagłówki „Metra”, statystyczny Polak na tegoroczne święta wyda 750 złotych mniej niż w roku ubiegłym. Kolejna oznaka bolesnego przebudzania się z „polskiego snu”? Ale zacznijmy od początku…

W numerze grudniowym wypa-dałoby napisać o szaleństwie, jakie wielu z nas ogarnia w

galeriach handlowych i supermarke-tach w okresie świątecznym [a więc tym od 2 listopada :)]. Dodać coś o tym, jak prezenty przysłaniają nam duchowy wymiar Bożego Naro-dzenia, a Święty zamienia się w rubasznego faceta w czerwonym wdzianku. Słowem, ponarzekać na wszechobecny konsumpcjo-nizm i komercję. Pytanie tyl-ko… Czy wszystkie te rzeczy rzeczywiście nadal nas dotyczą?

Miłe złego początki

Trudno przy omawianiu zjawiska szału zakupów w Polsce ominąć krótki opis tego, co działo się w latach 90-tych – czasach „szczęk” i wszechobecnych

bazarków, które większość z nas kojarzy pewnie z wczesnego dzieciństwa. Kicz, bałagan i wielka improwizacja – jednocześnie jednak ogromna szansa

na to, by z jednej strony wreszcie się „dorobić”, z drugiej zaś – zaspokoić wszystkie te gro- madzone przez lata „realnego so-

cjalizmu” potrzeby. Teraz, zaraz, zanim znów ktoś

zabierze, rozdzieli i opodatkuje. Nieposkromioną

chęć nabywania kolejnych rzeczy

można więc w pewnie sposób

zrozumieć, a nawet racjonalnie uzasadnić.

Osiągnęliśmy jednak moment, w którym pierwsze marzenia zostały spełnione, telewizora nie kupuje

się przecież co roku. Chyba, że…

Mój drugi dom – supermarket

Tu na scenę wchodzi wszechobecna reklama i tricki przetestowane już wcześniej w Europie Zachodniej – strategiczne rozłożenie towarów na półkach, odpowiednie zapachy, muzyka, kolory... Zakupy nie mogą już dłużej być jednym z wielu zadań „do zrobienia”, pomiędzy myciem zębów a wyprowadzeniem psa na spacer. Mają stanowić nieodłączny element nowego stylu życia, główne (jedyne?) źródło radości i wzruszeń. O tym, jak nawet najbardziej (wydawałoby się) racjonalny naród łatwo daje się poddać tej słodkiej iluzji świadczyć może chociażby nakręcony w 2004 roku przez Filipa Remunda i VítaKlusáka dokument.

rys.

Doro

ta N

ow

ak

graf. D

oro

ta Fiedorek

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl12

Społeczeństwo | Trochę kultury?!

Film „Czeski sen” ukazuje kolejne etapy wprowadzania na rynek nowego produktu: supermarketu, jakiego jeszcze nie było. Oprócz możliwości podglądania kampanii reklamowej „zza kulis”, widz poznaje także mentalność zwyczajnych ludzi i ich stosunek do zakupów. To coś więcej niż jedynie nabycie określonych produktów, stają się celem samym w sobie, nowym rytuałem. Mamy więc dziewczynkę, którą weekendowa wycieczka z mamą przygnębia, „jak gdyby gdy cały dzień pada deszcz”. Konieczna okazuje się wyprawa do TESCO, wtedy dopiero – opowiada rozmarzona - „znów wychodzi słońce”. Ulga i spokój. „Co robiliśmy przed tym, jak zaczęliśmy spędzać niedziele w hipermarkecie?” – zamyśla się kobieta w średnim wieku – „Nie wiem… Chyba już nie pamiętamy tego, jak to było.”

„Forsą się nie przejmuj wcale - kredyt weź i do nas pędź!”

Zaspokoiliśmy więc pierwsze, najważniejsze potrzeby, później, trochę z nawyku, trochę by nie być gorszym od innych - dalej kupowaliśmy, konsumowaliśmy i… jeszcze trochę kupowaliśmy, na zapas. Gdy pozbywanie się 100% zarobków przestało wystarczać, zawsze przecież można było wziąć kredyt, pożyczkę, chwilówkę, tysiąc na udane święta, trzy na Egipt, może dziesięć. Nieuczciwe byłoby jednak

zrzucanie całej odpowiedzialności na sprzedawców, z natury rzeczy dążących do maksymalizacji swoich zysków. Kolejne pomysły rządzących, wzorem Keynesa uznających konsumpcję za źródło dobrobytu, a oszczędność – za XIX wieczny przeżytek, również nie zachęcały konsumentów do myślenia w sposób bardziej odpowiedzialny i przewidujący. Wśród winowajców wymienić można chociażby oderwane od rzeczywistej wartości zgromadzonego kapitału, odgórnie ustalane stopy procentowe oraz podatki „karzące” oszczędzających (jak na przykład tzw. podatek Belki). W dłuższej perspektywie „wszyscy przecież będziemy martwi” – pozornie nie ma więc czym się przejmować, przynajmniej do czasu, aż ktoś nie powie - „sprawdzam”.

Krajobraz po uczcie

Ostatnia część „Czeskiego snu” ukazuje ten właśnie moment. Nadejście długo wyczekiwanego dnia otwarcia najwspanialszej świątyni handlu. Dwa tysiące ludzi, zgromadzonych tu pomimo wczesnej pory i upału. Najpierw spokojnie, potem coraz szybciej – biegną, kuśtykają do drzwi za którymi… Nie znajdują zupełnie nic. Miejsce, z którym wiązali tyle nadziei i planów okazało się być fikcją. Pierwsze rzędy zawracają

już do swoich aut, złorzecząc na organizatorów. Ciekawe, że nikomu nie daje to do myślenia: każdy z niedoszłych klientów osobiście pokonuje drogę do samego końca, by móc zobaczyć i dotknąć tę drugą, obnażającą całe oszustwo część makiety. Reakcje? Od wściekłości, przez zadumanie nad własną łatwowiernością, aż po śmiech. „Gdyby nie ten cały cyrk, pewnie siedzielibyśmy w domu – a tak mamy chociaż spacer” – wzrusza ramionami jeden z gości.

Cała sytuacja przywołuje na myśl naszą rzeczywistość, w której to nie-spodziewanie okazuje się, że pensje nie będą jednak wzrastać w nieskończoność (tymczasem raty kredytu i owszem), za każdą przyjemność zaś prędzej czy później zostaje wystawiony rachunek. Można, oczywiście, mieć pretensje do wszystkich dookoła: kuszących reklam sklepów i banków, państwa, które „nie zdało egzaminu” i pozwoliło ludziom na coraz ściślejsze okręcanie na szyi kredy-towej pętli. Można w końcu pomstować

na krwiożerczy kapitalizm, który „zawiódł” przymu-sowo wkładając do skle-powych wózków kolejne towary :) albo – jak jeden z uczestników czeskiego eksperymentu – dostrzec nowe możliwości nawet

w pozornie beznadziejnej sytuacji. I wyciągnąć wnioski.

Helios na Kazimierza -rewolucja, transformacja!

KATARZYNA KINDLIK

Nadszedł koniec starego świata w Heliosie przy ul. Kazimierza Wielkiego. Od 5 listopada obiekt nosi dumną nazwę Kino Nowe Horyzonty i jest drugim, po Dolnośląskim Centrum Filmowym, kinem studyjnym we Wrocławiu. To największy arthouse w Polsce.

Nowy szef, nowe zasady

Od września kino jest zarządzane przez Stowarzyszenie Nowe Horyzonty - to samo, które organizuje festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty. Uzyskało ono wsparcie miasta i nawiązało współpracę z siecią kin Helios. Projekt jest elementem przygotowań do Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Klamka

zapadła – Helios został przerobiony z komercyjnego multipleksu na miejsce z duszą. Postanowiono przeprowadzić rewolucję w wizerunku, repertuarze, a także w samym wystroju i klimacie obiektu. Prezes NH, a zarazem właściciel firmy dystrybucyjnej „Gutek Film”, określił podjęte zadanie jako najfajniejsze przedsięwzięcie, w jakim brał udział. Patrząc na dotychczasowe trzy miesiące działalności KNH ma się niezaprzeczalną

ochotę na przyznanie racji Romanowi Gutkowi. Co więcej, chciałoby się go uściskać za doskonały pomysł i jeszcze wspanialszą jego realizację.

Ambitnie...

Co możemy obejrzeć w KNH? Otóż: „kino artystyczne i autorskie, jak również wartościowe kino środka”. Ostatnia nazwa może wydać się nieco tajemnicza.

rys. Doro

ta Now

ak

13NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Trochę kultury?!

Spiesząc z wyjaśnieniem podpowiem, że mianem tym określane są filmy z pogranicza komercyjnych i artysty- cznych. Za przykład mogą posłużyć „Obława” czy „Jesteś bogiem”, które zobaczymy i w KNH, i w sieciówkach. Jednak Gutek zaznacza, że nigdy nie pozwoli, by w jego kinie wyświetlano „Wyjazd integracyjny”. Nie ma więc co liczyć na głupawe komedie o niczym. Film obejrzany w KNH może się nie podobać widzowi, ale nie powinien obrażać jego inteligencji. Nie spodziewajmy się też wielkich hollywoodzkich produkcji. Przygotujmy się na dużą dawkę odkrywczych i eksperymentalnych projekcji. Swoją ucztę będą mieć fani takich reżyserów jak Almodóvar czy Woody Allen. Nie zabraknie tzw. kina radykalnego, z którego promowania Gutek jest znany. Nie obędzie się zapewne bez kontrowersji i dyskusji nad nimi. KNH dostarczy czegoś w rodzaju festiwalu filmowego przez cały rok. Oprócz tego zapowiada się dużo festiwali i przeglądów kilkudniowych. Zapewne zauważyliście na bilbordach reklamy odbywającego się 13-18 listopada American Film Festival (którego zapowiedź ukazała się również na naszej stronie best.ue.wroc.pl). To tylko jedno z wielu tego typu wydarzeń w KNH. W listopadowym programie znalazły się też m.in. T-Mobile Nowe Horyzonty Tournée i Węgierska Wiosna Filmowa Jesienią. Zaskoczy się ten, któremu powyższa oferta wydaję się już wyczerpującą. Bowiem na kinematograficznych kąskach nie koniec...

Nie tylko X muza

W repertuarze KNH znalazł się skrawek przestrzeni dla opery i teatru. Jak na razie możemy wybrać się na jeden z 12 spektakli transmitowanych na żywo z nowojorskiej The Metropolitan Opera. Wśród nich odnajdziemy takie tytuły jak „Łaskawość Tytusa” W.A. Mozarta lub „Aida” G. Verdi’ego. Pomysł ten ma swoje słabe strony. Po pierwsze, transmisja choćby i w HD nie może równać się z bezpośrednim odbiorem jakiegokolwiek spektaklu. Po drugie, czynnikiem odstraszającym jest cena. Pojedynczy bilet nabyć można za 80 zł, a taka suma piechotą nie chodzi. Z kolei kupno karnetu na wszystkie projekcje to ekstremalny dość wydatek w wysokości 600 zł. Mimo

wszystko pewnie znajdą się tacy, którzy się skuszą. W przyszłości w KNH mają się też pojawić transmisje z przedstawień teatralnych i baletowych. Pomysł jest niewątpliwie ciekawą propozycją i uzupełnieniem dla koncertów live, które ma w ofercie Multikino. KNH zajęło się nie tylko dopowiadaniem wątków brakujących w opowieści rozrywkowych multipleksów. Postanowiono wypełnić luki w świadomości kinowej młodego pokolenia.

Docere, delectare, movere

Stowarzyszenie NH podjęło się, jak powiedział Gutek, „pracy pozytywistycznej”. W tym celu w kinie utworzono Akademię, czyli obszar edukacyjny dla dzieci, młodzieży i studentów. Warto tu wspomnieć o dwóch projektach stworzonych dla ludu ciężko studiującego, czyli właśnie dla nas.

Od października działa Akademia Filmu Polskiego i Akademia Filmowa – Historia Kina Światowego. Brzmi szlachetnie, ale po co to? Celem przedsięwzięć jest wysłanie młodego widza w fascynującą podróż kinowym wehikułem czasu. Ekspedycja ta ma pomóc mu odkryć i zrozumieć sztukę filmową od jej zarania do okresów niedawnych. Jak to wygląda? Mogę się podzielić swoim doświadczeniem, jeśli chodzi o APF. Cotygodniowe zajęcia rozpoczynają się wykładem filmoznawcy, poprzedzającym pokaz zazwyczaj 2 obrazów. Oglądamy dzieła polskiej kinematografii począwszy od 1908, na roku 1999 skończywszy. Muszę przyznać,

że jestem pod absolutnie fantastycznym wrażeniem tego, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy! Co do samej rekrutacji, udało mi się zapisać tylko dlatego, że zmieniono salę na większą. Pierwotnie miejsca zniknęły w 2,5 h. Finalnie zaangażowało się aż 400 studentów. Organizatorzy APF-u nawiązali współpracę z wrocławskimi uczelniami, w tym z Uniwersytetem Ekonomicznym.

fot. Pau

lina G

ajewska

fot. Pau

lina N

ieckarz

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl14

Trochę kultury?!

Hobbit: Niezwykła podróżANASTAZJA ZADOROŻNA

„I’m back” – tymi słowami skończył się ostatni film z trylogii „Władca pierścieni” w reżyserii Petera Jacksona, nakręcony na podstawie książki J.R.R. Tolkiena.

Ponad 100 zdobytych nagród (w tym 17 Oskarów), jedne z najbardziej kasowych filmów wszech czasów, szybki wzrost gospodarczy Nowej Zelandii, gdzie filmy zostały nakręcone, popularność i ogromny wpływ – wydawało się, że lepszego zakończenia nie da się wyobrazić. Ale to jeszcze nie koniec... Nawet można powiedzieć, że historia dopiero się zaczyna. Wiadomo, że „Władca pierścieni” nie jest jedynym utworem Tolkiena, poświęconym przygodom dzielnych hobbitów w świecie Śródziemia. Opowiadanie o Wojnie o Pierścień jest kontynuacją książki „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, której akcja rozgrywa się sześćdziesiąt lat przed początkiem znakomitej trylogii. Opowiada o tym, jak namówiony przez Gandalfa Bilbo Baggins wraz z trzynastoma krasnoludami rusza w niebezpieczną podróż do Samotnej Góry. Dowiemy się o wszystkich przygodach Bilbo oraz całej prawdy o tym, jak Hobbit wszedł w posiadanie Pierścienia.

Jeden, dwa… trzy filmy?

Pewnie wszyscy wiedzą, iż jedna opowieść została przekształcona w aż trzy filmy. Czemu tak się stało? Na początku New Line Cinema miała

zamiar rozciągnąć fabułę „Hobbita” na dwie części, co byłoby korzystne z finansowego punktu widzenia. Jednak Jackson był przeciwny temu i zaoferował swój wariant – pierwszą część nakręcić na podstawie książki Tolkiena, a drugą część zrobić pomostem pomiędzy wydarzeniami „Hobbita” a „Władcy Pierścieni”. Ale pomysłu nie udało się zrealizować: kompania Tolkien Enterprises, biorąca udział w serii ekranizacji, posiada prawa autorskie do wersji filmowych tylko Hobbita i Władcy Pierścieni. Pozostałe brudnopisy pisarza są własnością jego syna i szefa fundacji Tolkien Estate, Christophera Tolkiena, głównego opozycjonisty serii filmowych adaptacji. W rezultacie twórcy filmu wrócili do pierwszej opcji, według której fabuła Hobbita się rozciąga i dzieli na dwie części. Jednak pod koniec lipca 2012 r. Peter Jackson ogłosił, że „Hobbit” będzie trylogią, dzięki której historia fascynujących i czasami niebezpiecznych przygód dzielnego hobbita Bilbo Bagginsa i jego roli w wydarzeniach Śródziemia zostanie opowiedziana w całości. Światowa premiera pierwszego filmu „Hobbit: Niezwykła podróź” jest zaplanowana na 14 grudnia 2012 r. Drugi film, pod tytułem „The Hobbit: The Desolation of Smaug” ma pojawić się w

Dzięki temu zajęcia możemy sobie podciągnąć pod przedmiot fakultatywny, o wartości 3 ECTS. Oczywiście, pociąga to za sobą konsekwencje w postaci konieczności podejścia do egzaminu po każdym z 4 semestrów. Jest nawet sylabus i lektury. Wykłady są obowiązkowe, co mimo całej przyjemności ich słuchania, może być uciążliwe. Jednak stanowczo warto. Uczestnicy APF-u mają wykupione karnety semestralne (120 zł), ale każdy może przyjść na pojedyncze spotkanie (20 zł). Polecam! Zwłaszcza, że szczególnie da się tu odczuć „oglądanie razem, rytuał gaszenia światła”.

Bo liczy się wnętrze

Jeśli już mówię o klimacie, to nie da się nie wspomnieć o zmianach w samym

wystroju. Podczas wykładu na Forum Edukacji Biznesowej na UE, gospodarz KNH powiedział, że na przeprowadzenie aranżacyjnej transformacji miał jedynie tydzień. Czasu nie za wiele, a jednak udało się przerobić więcej niż napis na wejściu głównym. Uwagę odwiedzających przyciągają zawieszone w holu huśtawki. Zamiast automatów z popcornem, mamy bistro i kawiarenkę. Jest sporo miejsc, gdzie można usiąść począwszy od długich stołów, do małych kącików z fotelami. Pojawiają się nawet staromodne dywany. Na dole znajduje się galeria plakatów oraz księgarnia z literaturą, muzyką filmową i DVD. Wszystko po to, by KNH stało się przestrzenią, do której chętnie się powraca. Takie połączenie idei chodzenia „na film” i „do kina”. Zresztą sprawdźcie sami, czy założenie to się spełnia.

Postscriptum, czyli $

Wszystko wydaję się ziszczeniem snu kinomana. Jednak zejdźmy na chwilę na ziemię. Aby się utrzymać. KNH potrzebuje obrotu 0,5 mln zł rocznie. Zadanie według Gutka trudne. KNH to duży obiekt – 9 sal, co daje 2,5 tys. miejsc do zapełnienia. W tej branży są pory suche i deszczowe. Poza tym, w dobie Internetu ludzie coraz rzadziej idą do kin. Czy aby na pewno? Można się bardzo zdziwić, wchodząc do KNH wieczorową porą. Zwłaszcza w poniedziałek, kiedy bilety można kupić za 11zł, przy kasach zobaczymy istne tłumy. Nie pozostaje nic innego, jak razem z Gutkiem uwierzyć w magię wspomnianego wyżej fenomenu wspól-nego oglądania. Trzymajmy kciuki!

kinach 13 grudnia 2013, zaś trzeci, „The Hobbit: There and Back Again” – 18 lipca 2014.

W obsadzie pierwszej części adaptacji filmowej nie zabraknie gwiazd już znanych z „Władcy Pierścieni”, ale też nowych aktorów. Gandalfa po raz kolejny zagra Ian McKellen, Martin Freeman wcieli się w Bilbo Bagginsa (Ian Holm wystąpi w jego starszej wersji), Cate Blanchett zagra Galadarielę. Przez ekran

film

15NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Trochę kultury?!

STAR WARS – EPISODE 7Koniec świata czy nowa nadzieja?

ZBYCHOWIEC

Filmów z serii „Gwiezdne Wojny” nikomu nie trzeba raczej przedstawiać. Nawet osoby, które za nurtem SF nie przepadają, ani żadnej części sagi nie oglądały, musiał natknąć się na liczne nawiązania w kulturze masowej. Do historii przeszło chociażby porównanie przez prezydenta Reagana Związku Sowieckiego do filmowego Imperium Zła.

Imperium sprzedane za miliardy!

Ojciec „Gwiezdnych Wojen”, George Lucas, sprzedał 30 października wytwór-nię Lucasfilm Ltd. największemu koncer-nowi medialnemu świata – Walt Disney Company – za niebagatelną sumkę 4,05 mld dolarów. „Czas przekazać Gwiezdne Wojny w ręce nowego pokolenia twórców filmowych”, skomentował sprzedaż słyn-ny reżyser sagi. Pod nową flagą mają po-wstać kolejne 3 części – siódma, ósma i dziewiąta, których akcja ma toczyć się po wydarzeniach z „Powrotu Jedi” (1983). Premiera siódmej części zapowiedziana została na 2015 r.

Podziały wśródmiłośników gwiezdnych przygód

Jak to często bywa – fani podzielili się błyskawicznie na dwie frakcje. Jedna z nich entuzjastycznie podchodzi do tego, że dostaną możliwość obejrzenia dalszego ciągu tej pasjonującej historii. Zwłaszcza, że przez wiele lat reżyser serii nie dawał nadziei na kontynuację. „To fantastyczne, że zobaczymy więcej „Gwiezdnych Wo-jen”, niż wynikało to z wcześniejszych zapewnień George’a Lucasa” - nie ukry-wał swojego zadowolenia w rozmowie z BBC James Burns, założyciel strony Jedi News (największa fanowska strona w Wielkiej Brytanii). Drudzy z kolei na

wieść, że kontynuację sagi będzie krę-cić wytwórnia spod znaku Myszki Miki, zareagowali dość nieprzychylnie.

Nowa księżniczka Disneya

Internet natychmiast zalała nowa seria memów internetowych, wykpiwających transakcję. Na pierwszy ogień poszła księżniczka Leia, która dołączyła do Królewny Śnieżki, Kopciuszka, syrenki Ariel i innych disneyowskich księżni-czek. Obrazek z tą postacią opatrzony podpisem „Disney Princess” pojawił się w sieci dosłownie chwilę po ogłoszeniu wiadomości o sprzedaży Lucasfilmu. Wątek został podchwycony przez wielu rysowników. Popularność zdobyły obraz-ki, które przedstawiały postacie znane z kreskówek jako bohaterów „Gwiezdnych Wojen” i fotomontaże kadrów filmu.

Cukierkowe Wojny?

Obawy fanów sagi dotyczą głównie powszechnego kojarzenia wytwórni Di-sneya z kreskówkami i kinem familij-nym. Czy są one słuszne? Krytycy zdają się nie zauważać, że koncern ten to nie tylko Myszka Miki, Kaczor Donald czy Pies Pluto. Pod markami Touchstone Pic-tures i Hollywood Pictures, należącymi do Disneya, nakręcono bowiem mnó-stwo filmów, które w żaden sposób nie pasowałyby do świata tańczących w rytm muzyki drzew i gadających zwierząt. Wy-mienić można by tutaj chociażby „Szósty zmysł” czy „Armageddon”. Warto rów-nież zwrócić uwagę, że Disney posiada prawa do postaci z komiksów Marvela (Spider-man, Hulk i wiele innych), któ-re nabył w 2009 roku. Jako ciekawostkę potraktować można także fakt, że spe-cjalizujące się w animacji komputerowej

przewiną się ponownie Elijah Wood jako Frodo, Orlando Bloom jako Legolas, Hugo Weaving jako Elrond, Christopher Lee jako Saruman i, oczywiście, Andy Serkis jako Gollum. Autorem soundtracku po raz kolejny będzie kompozytor Howard Shore, znany ze swoich utworów dla „Władcy Pierścieni”. W Internecie już pojawiły się charakterystyczne postery bohaterów oraz dwa oficjalne zwiastuny filmu. Po pierwszych kadrach

filmu można z pewnością powiedzieć, że „Hobbit” nie wypadnie gorzej niż „Władca Pierścieni”. A może nawet i lepiej. Piękno nowozelandzkiego krajobrazu zapiera dech w piersiach, a rozgrywająca się akcja wciąga bez reszty. Mityczny świat Śródziemia, stworzony przez Tolkiena 75 lat temu i pokazany wszystkim dzięki talentowi Jacksona, nadal zachwyca miliony ludzi. Odwieczna walka dobra ze złem nie kończy się z napisem The

End, lecz dalej trwa w naszych sercach, a my szukamy odpowiedzi u Tolkiena. Kto powiedział, że bajki są tylko dla dzieci? Nieważne, ile będzie tych filmów, byleby historia się nie kończyła. I na pewno przeżyję koniec świata, żeby w kolejnych latach przychodzić do kina i zanurzać się w innym świecie, by zrozumieć swój własny.

film

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl16

studio Pixar, należące do koncernu, z początku było właśnie częścią imperium Lucasa. Strach przed „infantylizacją” se-rii wydaje się być znacznie przesadzony. Dużo większym problemem może wyda-wać się za to odcięcie George’a Lucasa od nadzoru nad kolejnymi filmami z se-rii. To jednak nie powinno również być poważnym problemem, jeżeli zwrócimy uwagę, że za reżyserię uważanego za naj-lepszy film sagi „Imperium kontratakuje” odpowiadał Irvin Kershner, a scenariusz, na podstawie opowiadania Lucasa, napi-sali Lawrence Kasdan i Leigh Brackett. Trudno uwierzyć, żeby twórcy nowych opowieści z „odległej galaktyki” odwa-żyli się odejść od przyjętych wcześniej przez ojca „Gwiezdnych Wojen” założeń. Jedno jest pewne – premiera kolejnej czę-ści będzie z pewnością znaczącym wyda-rzeniem w świecie kina.

„Jezus Maria Peszek” RAFAŁ ĆWIERTNIA

Po debiutanckiej i poetyckiej „Mia-sto Manii” oraz ekshibicjonistycz-nej, pełnej wzwodów „Marii Awa-

rii”, przyszła kolej na trzecią płytę Marii Peszek, „Jezus Maria Peszek”. Ptaszki ćwierkają, że Pani Maria przeszła głębo-kie załamanie nerwowe i płyta jest tego efektem. Wiadomym jest, że smutne chwile są zwykle najbardziej inspirujące, więc nie ma się co dziwić. Nie wnikajmy jednak w prywatne życie, lecz w twór-czość. Dział recenzji, nie plotek.

Płyta zaczyna się od ostrego, zdecy-dowanie jednego z lepszych na płycie, kawałka „Ludzie psy”. Utwór otwierają-cy to pstryczek w nos, a właściwie rzut prześmiewczym mięsem w hejterów i dosadna autokrytyka. Drugi utwór - „Nie ogarniam” - to prosty, dosłowny, lecz kry-jący za sobą zapewne mroczne przeżycia, kawałek z najbardziej charakterystycz-nym zdaniem, które po przesłuchaniu całości najbardziej zapada w pamięci. „Załamanie nerwowe, dzwoń po pogo-towie” przenosi nas na drugą stronę tej huśtawki nastrojów. Tym razem autorce jest „fajnie” , lecz może to być podpucha.

Następnie czeka na nas „Amy”. Piosenka oczywiście o pani Winehouse, nazywana przez Marię „najsmutniejszą dziewczy-ną na świecie”. Można przypuszczać, że próbowała utożsamić się z królową R&B i obecnym wszędzie „bólem istnienia” ar-tysty. Co na to tata Amy? Kolejny utwór, „Żwir”. Bardzo smutna, piękna i przej-mująca kompozycja. Oszczędnie dobrana melodia i ciągle powtarzane zdanie potę-gują i tak smutny już nastrój utworu. Na-stępnie utwór z większym kopem i pro-wokacją, czyli „Sorry Polsko”. Artystka wyraźnie zawiedziona „polskością” wy-lewa swój żal. Antypatriotyczny tekst, z którym wielu się utożsami. „Lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater!”. Kolejna piosenka, kolejny kontrowersyjny temat i kolejny stanowczy pogląd. Tytuł „Pan nie jest moim pasterzem” mówi wszyst-ko. Nie wierzymy podczas niego w Boga, jesteśmy na uboczu i robimy, co chcemy. Dzień jak co dzień. Wikipedia mówi, że Pibloktoq, to tzw. „Arktyczny zespół hi-steryczny” i piosenka o tym tytule, można powiedzieć, prowadzi nas po zaburze-niach wywołanych tą histerią. Bardzo cie-

kawy, jeden z lepszych na płycie. Dalej. „Nie wiem czy chcę” to kolejne odważne wyznanie autorki prowadzone przez for-tepianową melodię. Maria przywłaszcza sobie tutaj trzy najważniejsze dla faceta rzeczy w życiu, czyli posadzenie drze-wa, spłodzenie syna i zbudowanie domu, i twierdzi, że nie. Bo nie! „Szara flaga” – utwór w stylu wcześniejszego „Sorry Polsko”, już nie z takim pazurem, lecz delikatniejszy i metaforyczny. Również godny polecenia. Ostatni kawałek odnosi się nieprzypadkowo do ostatniej rzeczy, jaka nas czeka – śmierci. Maria kończy swoje credo deklaracją samodzielnego wyboru swojej śmierci. Nie odkrywcze , ale ważne i dobrze zrobione.

Płyta przedstawia poglądy artystki i jestem przekonany, że swoją formą skła-nia również odbiorców do przemyśleń nad tak ważnymi sprawami w życiu, jak Bóg, Polska, rodzina czy śmierć. Zdecy-dowanie warstwa liryczna przeważa nad muzyczną, lecz harmonia zachowana jest doskonale i oszczędne melodie współgra-ją ze śpiewanymi tekstami tak, jak powin-ny.

Opinia eksperta: Michał Gużewski(redakcja portalu Star Wars Retro)

Wiadomość o wykupieniu Lucasfilmu przez Disneya spadła jak grom z jasnego nieba. W pierwszej chwili sam nie wiedziałem, co sądzić na ten temat. W internecie na całym świecie zawrzało. Wiele głosów za, wiele głosów przeciw. Jednak moim zdaniem, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Disney współpracował z Lucasem już wiele lat. 9 stycznia 1987 roku w kalifornijskim Disneylandzie uruchomiono Star Tours. Już w tych dniach atrakcja zaserwowana ludziom stała się hitem. Osiągnięto rekordową liczbę zwiedzających. Dwa lata później otwarto kolejny, tym razem w Tokio. W 1990 roku kolejne i za każdym razem serwujące zwiedzającym więcej atrakcji. Wracając do ostatniej kontrowersyjnej decyzji, uważam, że sadze wyjdzie to na dobre. Tuż po ogłoszeniu przejęcia Lucasfilmu przez Disneya pojawiła się informacja o

kolejnych trzech epizodach, których, jak wiemy, Lucas nie chciał już kręcić. Zatem? Dzięki Disneyowi pojawiają się nowe możliwości. Druga sprawa - kolejne pokolenia poznają „Gwiezdne wojny” i rzesza wielbicieli sagi zapewne wzrośnie. Owszem, są głosy niezadowolenia, ale na to chyba jeszcze nie czas, musimy poczekać cierpliwie na nowe przygody Luke`a Skywalkera, bo, na chwilę obecną, epizod VII ma opowiadać o jego przygodach. Datę premiery siódmej części zapowiedziano na 2015 rok, a kolejnych systematycznie co 3 lata. Tym oto sposobem spełni się to, co Lucas zapowiadał w latach 80-tych, czyli dziewięć epizodów „Gwiezdnych wojen” na ekranach kin. Czy nie trzeba się z tego cieszyć? Zrozumiałe są również obawy fanów o jakość tych filmów, jednak patrząc z perspektywy czasu, największym oczekiwanym filmem (od czasów klasycznej trylogii) był „The Phantom menace”, czyli epizod I. I co? Okazało się, że jest to najgorsza z części sagi. Zatem pożyjemy i zobaczymy, a głosy zadowolenia, czy też nie, będą zawsze.

mu

zyka

Trochę kultury?!

17NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Trochę kultury?!

www.pantomima.wroc.pl

Szatnia19, 20, 21 XII, 19:00

www.teatrarka.pl

Marzec 68. Pieśń nad pieśniami1 XII, 19:00

Przygody małego M5, XII, 10:006 XII, 10:00, 18:00

Bal u Hawkinga8 XII, 19:00

Oskar i pani Róża13,14 XII, 10:00

Silence14 XII, 19:00

Ucisz Serce21 XII, 19:00

www.teatrpolski.wroc.pl

Mayday1, 2, 11, 12, 13, 19, 20, 21, 22 XII, godz. 19:00

Filoktet1, 4, 5 XII, 19:00

Kazimierz i Karolina6, 7 XII, 19:00

Poczekalnia.08 XII, 19:009 XII, 18:00

Czynne poniedziałkiCzytanie Rechnitz, Anioł zagłady

10 XII, 19:00, wstęp wolny

Okno na parlament15 XII, 19:0016 XII, 16:00, 19:00

Titus Andronicus15,16 XII, 19:00

Czynne poniedziałkiMagiel sztuk z Olafem Brzeskim i Kubą Sucharem

17 XII, 19:00Spektakl świątecznyDwadzieścia najśmieszniejszych piosenek na świecie

26 XII, 19:00Smycz

29,30 XII, 19:0031 XII, 20:00

Courtney Love30 XII, 19:0031 XII, 20:00

www.filharmonia.wroclaw.pl

Koncert Leopoldinum1 XII, godz. 18:00

Chór Aleksandra Poustovalova2 XII, godz. 15:00, 18:00

Królowa śniegu – koncert mikołajkowy

5,6 XII, 9:00, 11:009 XII, 11:00

Koncert oratoryjny7 XII, 19:00

Koncert Wrocławskiej Orkiestry Barokowej

9 XII, 18:00Wirtuozi Węgierscy –Orkiestra Rajkó

11 XII, 19:00Jubileusz Pracy Artystycznej Marka PijarowskiegoOrkiestra Symfoniczna

14 XII, 19:00Koncert LeopoldinumWrocławska Orkiestra

15 XII, 18:00

Koncert Wrocławskiej Orkiestry Barokowej

16 XII, godz. 18:00Wiener Glasharmonika Duo - Szept gwiazd

19 XII, godz. 19:00Koncert Noworoczny - „W rytmie walca”Wrocławska Orkiestra Kameralna Leopoldinum

30 XII, godz. 17:00Koncert Sylwestrowy

30 XII, godz. 20:0031 XII, godz. 18:00, 20:30

impart.art.pl

Na głos i ręce - recital Janusza Radka

1 XII, sb 19:00Wibracje taneczne: Krystyna Mazurówna

2 XII, nd 18:00 Stare Dobre Małżeństwo - koncert

3 XII, pn 19:00 Wernisaż wystawy Ulubione motywy Rafała Dalka

7 XII, pt 19:00 Jazz jam session

10 XII, pn 19:30Złota kaczka - spektakl dla dzieci

10 XII, pn 11:30 11 XII, wt 9:30 i 11:30

Blues jam session 11 XII, wt 19:30

Leningrad – spektakl muzyczny

13 XII, cz 19:00 14 XII, pt 19:00

Zaczarowana Kolomotywa - spektakl dla dzieci

16 XII, nd 11:00 i 16:0017 XII, pn 9:30 i 11:30

ku

ltura

lny ro

zkła

d ja

zdy

GRY TOWARZYSKIE FIRMY TREFL8 - 9 grudnia, godz. 19.00empik CH Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Atrakcja dla tych, którzy uwielbia-ją bawić się w towarzystwie znajomych i szukają pomysłu na rozrywkę. W salonie będzie można zobaczyć i przetestować naj-nowsze gry firmy Trefl, które mogą okazać się doskonałym pomysłem świątecznym dla całej rodziny.

OZDOBY CHOINKOWE Z POMYSŁEM8, 15 grudnia, godz. 12.00empik CH Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40

Czas świąteczny nierozerwalnie wiąże się z choinką – dlatego też nie mogło zabraknąć w empiku warsztatów z tworzenia ozdób na bożonarodzeniowe drzewko. Pokażą jak cie-kawie urozmaicić ozdoby choinkowe i prze-konają, że wspólne tworzenie będzie dosko-nałą zabawą dla całej rodziny.

ARTYSTYCZNE PAKOWANIE PREZENTÓW5, 19 grudnia, godz. 18.00empik CH Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Wyjątkowy prezent potrzebuje wyjątkowe-go opakowania! Zapraszamy na warsztaty, w czasie których uczestnicy poznają ory-ginalne techniki pakowania podarunków. Wszystko po to, by pod choinką pojawiły się prawdziwe arcydzieła.

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl18

50 filmów, które warto zobaczyć- część 1 -DOROTA FIEDOREK

„Szukam ciekawego filmu na wieczór. Piszcie tytuł!”. Brzmi znajomo? Zachęcona powyższym trendem wpadłam na pomysł ułożenia listy 50 filmów, które warto zobaczyć.

Nie będzie to spis najlepszych fil-mów wszechczasów ani najbar-dziej kasowych. Nieraz znajdą

się tu za to filmy niszowe czy też takie, które nie odniosły spektakularnego suk-cesu, ale z jakiegoś konkretnego powodu warto jest je zobaczyć i wyrobić sobie swoją własną opinię. Nie ma podziału na lata czy gatunki. Możecie spodziewać się niemal wszystkiego. Lista jest moim su-biektywnym doborem. Pomimo to mam nadzieję, że dzięki dużej różnorodności każdy z Was w danym miesiącu zosta-nie zachęcony chociaż jednym z opisów i zdecyduje się obejrzeć film, który naj-bardziej będzie mu pasował.

GRZESZNA MIŁOŚĆ[Original Sin]

Reżyseria: Michael CristoferRok: 2001Gatunek: erotyczny,

melodramat, thriller

Film, co do którego nie miałam spo-rych oczekiwań, a okazał się być total-nym zaskoczeniem. Gwiazdami filmu są Antonio Banderas i Angelina Jolie. Bogaty właściciel plantacji kawy Luis dochodzi do wniosku, że czas się ożenić. Nie mogąc znaleźć na Kubie odpowied-niej kandydatki, zamieszcza ogłoszenie w amerykańskiej prasie. Odpowiada na nie Julia Russel-kobieta - zagadka. Kie-dy przyjeżdża na wyspę, okazuje się być o wiele piękniejsza niż na przysłanym zdjęciu. Zgodnie z planem szybko się pobierają i oboje wydają się być niezwy-kle szczęśliwi. Luis z należytym szacun-kiem rozkoszuje się piękną małżonką, a ta bez skrępowania korzysta z jego spo-rego majątku. Problem pojawia się wraz z zauważeniem niepokojących zacho-wań kobiety. Okazuje się, że być może nie jest ona tą osobą, za którą się podaje. Dość szybko pojawia się intryga, akcja i silne emocje. Film zaskakuje pięknymi zdjęciami i niebanalnym, wciągającym

montażem. Trzyma w napięciu i nie po-zwala ani przez chwilę się nudzić. Jest przemyślany w każdym szczególe, a ak-torzy dają z siebie wszystko, pokazując fantastyczny kunszt aktorski, w którym aż wrze od wzajemnej ekscytacji. Bez nad-miernych szczegółów dodam jedynie, że zakończenie zaskoczy niejednego widza. Co do gatunku, to nie ma wątpliwości, że klasyfikacja tego dzieła nie jest prosta.

MISERY

Reżyseria: Rob ReinerRok: 1999Gatunek: thriller

Fanom pisarstwa Stephena Kinga historii Misery przedstawiać nie trzeba. Dla po-zostałych: główny bohater - Paul Shel-don (James Caan) jest wziętym autorem pewnej serii książek. Pewnego razu ulega wypadkowi samochodowemu. Z pomocą przychodzi mu była pielęgniarka Annie (Kathy Bates). Niestety, kobieta okazuje się być psychofanką twórczości Paula. W czasie długotrwałej rekonwalescencji kobieta zabrania pisarzowi kontaktów z otoczeniem, przez co nikt ze znajomych Sheldona nie ma pojęcia, co dzieje się z mężczyzną. Kiedy Annie dowiaduje się, jak pisarz zakończył swą powieść, wpada w szał i naciska na niego, aby zmienił finał. Okazuje się, że nie cofnie się przed niczym w drodze do celu. Życie Paula wystawio-ne jest na duże niebezpieczeństwo. Abs-trahując od fantastycznej fabuły opartej na powieści Kinga, na uwagę zasługuje przede wszystkim świetnie dobrana para aktorska. Obydwoje stworzyli niesamo-wicie przekonywujące role. Reżysera na-tomiast należy pochwalić za uchwycony realizm i to, w jaki sposób daje szanse widzowi na wczucie się w sytuację głów-nego bohatera. Nieraz ma się ochotę za-słonić oczy, lub krzyknąć z bólu, gdy… Nie powiem. Sami sprawdźcie, jak w tym przypadku wygląda mistrzostwo gatunku, jakim jest thriller.

MAŁA MISS [Little Miss Sunshine]

Reżyseria: Jonathan Daytona

Rok: 2007Gatunek: komedia,

dramat

Nie ma rodziny idealnej. W każdej można znaleźć pewne dziwactwa, są one jedy-nie mniej lub bardziej ukrywane. Z kolei w tym filmie nic nie jest schowane pod dywan. Każdy z domowników to ciekawa postać. Richard - ojciec, jest życiowym doradcą i zarabia na nauczaniu innych, jak być zwycięzcą. Nie radzi on sobie jednak z własnymi frustracjami, które musi łago-dzić żona Sheryl. Przy okazji jest zmu-szona zajmować się także bratem - wy-bitnym literaturoznawcą, który właśnie przechodzi rekonwalescencję po nieuda-nej próbie samobójczej. Do tego pojawia się też dziadek, który został wyrzucony z domu starców za złe zachowanie. Nie zabrakło dzieci – syn Dwayne, miłośnik fi-lozofii Nietschego, przechodzący właśnie okres dobrowolnego milczenia i Olive, centralna postać. Dziewczynka za wszel-ką cenę pragnie zdobyć tytuł Małej Miss Słoneczko, jednak jej uroda nie pasuje do kanonu narzuconego przez organizatorów podobnych wydarzeń. Aby jednak mogła spełnić swoje marzenie, cała szóstka musi odbyć długą i pełną przeszkód podróż przez stany. Film, oprócz dawki czarnego humoru, daje nienarzucającą się nadzieję i pozytywne przesłanie. Prawdziwym sło-neczkiem tego obrazu jest dziewczynka, która jest absolutną optymistką, spajającą całą tę niepoukładaną rodzinę. Nie ma tu miejsca na rzewne momenty, a mimo to osoba, która nie wzruszy się w czasie oglądania, musi mieć chyba serce z ka-mienia. Film zdecydowanie dla fanów kina drogi i ludzi potrafiących się zdy-stansować do siebie samego i otaczają-cych kłopotów, lub tych, którzy pragną nauczyć się tej trudnej sztuki.

film

Trochę kultury?!

19NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Trochę kultury?! | B.e.s.t. radzi

TAŃCZĄCA W CIEMNOŚCIACH

[Dancer In the dark]

Reżyser: Lars von TrierRok: 2000Gatunek: Musical,

dramat

Główna bohaterka, Selma (Björk ) – cze-chosłowacka emigrantka w Stanach, ca-łymi dniami ciężko pracuje, aby zebrać fundusze na operację oczu dla syna. Ten cierpi na dziedziczną chorobę, która tak jak u Selmy objawia się postępującym pogorszeniem się wzroku, prowadzącym do całkowitej ślepoty. W obliczu kolej-nych niesprzyjających zdarzeń, bohaterka nie popada jednak w depresję. W sekrecie przed wszystkimi, za sprawą wyobraź-ni przenosi się do malowniczego świata musicali, ilekroć wydarza się coś niedo-brego. Pewnego wieczoru, słysząc o kło-potach finansowych swego przyjaciela, policjanta Billa, Selma wyjawia mu, jak dużą sumę pieniędzy już uzbierała, wspo-

minając rzecz jasna o ich przeznaczeniu. Niestety, okazał się to być moment prze-łomowy i od tej pory zaczynają się praw-dziwe problemy bohaterki. Film wybit-nego reżysera Larsa von Triera jest pełen kontrastów. Na porządku dziennym są tu barwne musicalowe obrazki zestawione z przytłaczającymi wydarzeniami. Nie jest to dzieło proste, banalne. Zapew-niam, że zostaje na długo w pamięci, w nienachalny i subtelny sposób skłania-jąc do refleksji. Co wrażliwsze jednostki proszone są o zaopatrzenie się przed se-ansem w paczkę chusteczek… albo dwie.

WODZIREJ

Reżyser: Feliks FalkRok: 1977Gatunek: obyczajowy

Film dla fanów geniuszu aktorskiego Jerzego Stuhra i tych, którzy jeszcze nie są o nim do końca przekonani. Młody Lutek Danielak jest trzeciorzędnym konferan-sjerem, obsługującym imprezy okolicz-nościowe dla dzieci i emerytów w Polsce

Ludowej lat 70-tych. Bohater ma jednak inne plany i ma zamiar zostać czołowym wodzirejem Warszawy. Dowiedziawszy się o balu, który odbędzie się z okazji otwarcia hotelu, postanawia zawalczyć o jego poprowadzenie. Pomimo przeko-nania o swoich umiejętnościach, Lutkowi nie wystarczy ono do osiągnięcia zwycię-stwa w pogrążonym w korupcji i kole-siostwie światku. Młodemu konferansje-rowi pozostaje więc rozpoczęcie gry na nieuczciwych prawach. W arsenale jego chwytów pojawią się obłuda, krętactwo i donosicielstwo. Wodzirej to przykład kina moralnego niepokoju - nurtu, który na przełomie lat 70-tych i 80-tych wbrew ówczesnej władzy podejmował dyskusję nad aktualnymi problemami społeczno-politycznymi, głównie korupcją i nepoty-zmem. Pomimo transformacji ustrojowej, problemy podjęte przez Feliksa Falka są wciąż bardzo, a może nawet bardziej aktualne. Fabuła w filmie jest poprowa-dzona niezwykle spójnie i wartko. Akcja wciąga, a widz nie może się doczekać, by dowiedzieć się, czy Danielakowi uda się osiągnąć cel, a także jakie mogą być tego konsekwencje.

madka ochronna. Na noc można zastoso-wać miód pszczeli, który doskonale zre-generuje naskórek i go odżywi.

Wbrew pozorom, w okresie zimowym promienie słoneczne nie przestają do nas docierać. Mogą być nawet groźniejsze, gdyż doskonale odbijają się od śniegu, dlatego należy stosować kremy z filtrami (SPF 15). Okulary przeciwsłoneczne też nie powinny być obciachem.

W tym okresie nie są odpowiednie gruboziarniste peelingi. Warto zamie-nić je na delikatne, enzymatyczne i ma-seczki głęboko oczyszczające. Dobrze sprawdzają się te z wodą termalną, która zawiera cenne minerały, tj. krzem, wapń, magnez, potas. Jej działanie polega na łagodzeniu podrażnień i zaczerwień oraz nawilżaniu. Po powrocie z zimowego spaceru do ciepłego domu nasza skóra doznaje szoku termicznego. W tym przy-padku można spryskać twarz ową wodą i nasmarować kremem nawilżającym.

Ratuj się przed zimą!MARLENA DĄBROWSKA

Mroźny wiatr przesusza włosy, a niskie temperatury powodu-ją przemarzanie odkrytej skóry

głowy. Skutkuje to osłabieniem cebulek, dlatego nie warto rezygnować z czapki, mimo że jest ona przyczyną stale przy-klapniętej fryzury. Zdaniem fryzjerów, w tym trudnym okresie należy zrezygno-wać z intensywnie regenerujących masek i wszelkich odżywek bez spłukiwania, gdyż bardzo obciążają włosy, przez co tracą one objętość i szybciej się przetłusz-czają. Mogą przyczyniać się nawet do ich wypadania. Warto sięgać więc po lekkie kosmetyki, zwłaszcza te, które zawierają składniki nawilżające, tj. aloes czy D-pantenol.

Istnieje wiele domowych sposobów na pielęgnację włosów. Przykładem jednego z nich jest maseczka z oliwy i soku z cytryny. Należy wymieszać pół szklanki podgrzanej oliwy z sokiem wy-ciśniętym z połówki cytryny. Ta prosta

mikstura nawilży włosy i przywróci im blask. Inna propozycja to żółtko i piwo. Trzeba zmieszać żółtko z czterema łyż-kami stołowymi piwa. Dodać można też kilka kropel witaminy A+E. Tak powstała papka wzmocni włosy, ale również nada im miękkość i puszystość. Nie powinno się jednak przesadzać z wszelkimi zabie-gami, gdyż mogą one zbytnio obciążyć włosy.

W okresie zimowym należy unikać stosowania suszarki, gdyż gorący stru-mień powietrza osłabia dodatkowo włosy. Problem staje się mniejszy, kiedy ma ona funkcję jonizacji lub chłodnego powie-trza. Najlepiej spłukiwać zarówno szam-pon, jak i odżywki chłodną wodą.

Zima jest wyzwaniem także dla na-szej skóry, dlatego potrzebuje ona staran-nej pielęgnacji. Pierwszym objawem są spierzchnięte, szorstkie, a czasem nawet popękane usta. Jednym z rozwiązań jest gruba warstwa wazeliny, następnie po-

Zima, a wraz z nią mróz i śnieg, stanowią nie lada wyzwanie dla pielęgnacji skóry i włosów. Warto odpowiednio się przygotować, aby je ochronić przed skutkami niskiej temperatury. Dobrym pomysłem na to są domowe sposoby.

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl20

B.e.s.t. radzi | Sport

Chroni to dodatkowo przed pękaniem naczynek, które można wzmacniać serum lipidowym nakładanym na noc. Należy także odstawić kremy z retinolem, kwa-sami AHA czy też alkoholem oraz unikać gorącej wody. Dla skóry suchej w zimie wybawieniem są kremy z silikonem i od-powiednimi woskami.

Do domowych sposobów oczyszcza-

nia skóry zalicza się napar z rumianku, którym przecieramy twarz i pozosta-wiamy na 15 minut. Kolejną propozycją jest maseczka ze zmiksowanego banana w połączeniu z jogurtem i wyciśniętym sokiem z cytryny, która działając przez 15 minut, wzmocni skórę.

Wiele osób podpisuje się pod tezą, że najlepsze kosmetyki znajdują się w kuch-

ni. Na pewno przygotowanie własnych mikstur zajmuje więcej czasu, niż użycie gotowego produktu. Może warto jednak go poświęcić, aby dać naszemu ciału i duszy cząstkę naturalności, której tak bardzo brakuje w dzisiejszych czasach. Doskonalą okazją na wypróbowanie do-mowych sposobów jest właśnie zima, gdyż czekają nas długie wieczory.

bardziej istotna, a opanowanie tej niełatwej sztuki daje ogromną satysfakcję. W zaprzęgu może znajdować się więcej niż jedno zwierzę, z reguły są to psy lub konie (rzadziej konie mechaniczne). Zatem jeżeli macie możliwość ze swej prywatnej stajni wyprowadzić konia, bądź też znajdziecie jakiegoś błąkającego się bez celu pod Waszym domem, możecie go wykorzystać do swych niecnych, sportowych celów.

Prawdziwy odlot

Sporty zimowe kojarzymy przede wszystkim z wszelkimi formami poru-szania się po śniegu czy też lodzie zalega-jącym na ziemi. A gdyby tak spróbować w locie policzyć płatki śniegu spadające na stok? I nie, nie potrzebujemy do tego wcale samolotu czy też innej maszyny latającej - wystarczy zainteresować się snowkitingiem. Snowkiting to zimowa odmiana kitesurfingu. Potrzebne nam do jego uprawiania są dobrze większości znane narty bądź snowboard oraz stero-wany rękami latawiec, który umożliwi podróż zarówno po ziemi, jak i w powie-trzu. Wielką zaletą snowkitingu jest to, iż do jego uprawiania wystarczy jedynie tro-chę zaśnieżonego terenu lub zamarznięte jezioro z warstwą śniegu, zatem wyprawy w odległe krainy w poszukiwaniu odpo-wiedniego stoku nie są konieczne. Obo-

wiązkowy punkt programu dla każde-go, kto choć raz marzył o wniesieniu się w zimowe powietrze.

Cóż nam zatem pozostaje? Liczyć na dużą ilość śniegu w tym roku, a gdy tylko się pojawi, jak najlepiej wykorzy-stać zimową aurę.

Zimowa nuda?IRMINA ANDRZEJCZAK

Dla tych, którym nie wystarczają śnieżne zabawy rodem z dzie-ciństwa, tych, którzy żądają

mocnych wrażeń o każdej porze roku, jak i tych, którzy są zwyczajnie ciekawi. Właśnie dla nich jest ten artykuł, a w nim kilka propozycji mniej popularnych, lecz niezwykle ekscytujących sportów zimo-wych.

Jazda bez trzymanki

Były sanki, znane praktycznie wszyst-kim „jabłuszka” czy też najnormalniej-szy w świecie zjazd na czterech literach. Teraz przychodzi czas na śnieżne dętki. O czym mowa? O snowtubingu. Jest to zjazd na pontonie przypominającym ogromne koło samochodowe. Nasz po-jazd błyskawicznie nabiera tempa, a brak sterów sprawia, że w żaden sposób nie je-steśmy w stanie nim pokierować. Zatem startując, oddajemy się całkowicie w ręce losu, który może nas podrzucać, obracać na wszelkie możliwe strony, a nawet dać nam zobaczyć, jak wygląda wirowanie z perspektywy naszego prania. Tych, któ-rym właśnie stanął przed oczami obraz ich końca na stoku, uspokajam- wytyczone są specjalne tory dla tego typu zjazdów, któ-re gwarantują, że wyjdziemy z tego żywi. Śnieg, prędkość i zabawa niczym na karu-zeli - brzmi świetnie, czyż nie?

Rowerowe szaleństwo

Zapaleni rowerzyści, którzy nawet zimą nie potrafią rozstać się ze swym ukochanym pojazdem, pewnie nie raz mieli okazję trenować pewien osobliwy rodzaj rowerowego ślizgu, gdy choćby cienka warstwa lodu skuła jezdnie. Tym,

którym spodobała się tego typu jazda, a także wszystkim innym, którzy chcieliby przeżyć taką przygodę, proponuję dyscy-plinę zwaną skibobem. W zasadzie sport ten polega dokładnie na tym samym, co najzwyklejsze narciarstwo - zjeżdżaniu ze stoku. Nowością jest pojawienie się wspomnianego skiboba w zastępstwie nart. Jest to pojazd będący połączeniem nart i roweru: mamy siodełko, mamy kierownicę, a zamiast kół (zaskoczenie!) - narty. Szaleć można na każdej pochyło-ści, ale najlepiej nadają się do tego strome stoki, które dają potężny zastrzyk adrena-liny. Zatem jeśli kochasz zarówno rower jak i narty, chyba właśnie znalazłeś sport dla siebie.

Zwierzęcy pęd

Dla osób, które nie lubią nadmiernie się przemęczać, oraz tych, które są właścicielami wyjątkowo żywych zwierzaków, idealnym sposobem na aktywny wypoczynek w zimie będzie skijöring. Jak nietrudno się domyślić, sport ten wywodzi się ze Skandynawii, a dokładniej z Norwegii. Kojarzyć nam się może nieco z wyścigami psich zaprzęgów, jednak zasadnicza różnica polega na tym, że ciągnięta osoba porusza się na nartach. Ta modyfikacja sprawia, że komunikacja między maszerem (czyli ciągniętym) i jego zwie-rzęciem staje się jeszcze

Chciałbyś spędzić swój wolny zimowy czas inaczej, niż siedząc przed telewizorem? Twierdzisz, że narty już Cię nudzą, a na sanki jesteś za duży? Bez obaw. Znajdziemy coś, co Cię zainteresuje.

rys. Karo

lina To

mczyszyn

21NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl

Opowiadanie

Otworzyłem zaspane oczy. Jak na komendę, jak na dźwięk niesłyszalnego budzika. Zmierzchało. Zdrzemnąłem się w środku dnia, by teraz, w te teoretyczne ostatnie godziny naszego świata być wy-spany i rześki. Tak naprawdę nigdy nie wierzyłem w te bzdury o końcu świata. Kalendarz majów był przecież najzwyklej-szym kalendarzem, skonstruowanym tak by działać przez pewien czas i najprościej w świecie kończy się akurat 21 grudnia tego roku. A dokładniej mówiąc za niecałe sześć godzin. Ale zawsze znajdzie się ja-kiś debil, który założy, że kultury majów musiały wiedzieć więcej niż my i na pew-no tym kalendarzem przepowiedzieli koniec naszego świata. Oczywiścaie im bliżej tego wydarzenia, tym bardziej teo-rie zaczynają się gubić i dotychczasowy oficjalny komunikat jest taki, ze będzie to jedynie koniec pewnej epoki. Cóż, po ostatniej aferze smoleńskiej jestem skłon-ny nawet sobie to wyobrazić. Akurat to, czego potrzeba światu to więcej absurdów.

Wstałem z łóżka i wyjrzałem przez okno. Chyba nikt nie będzie kładł się spać tej nocy. Oczywiście zakładam tak, patrząc jedynie na pozapalane lampy w domkach naprzeciwko mojego bloku oraz na rzesze włóczących się po osiedlu ludzi. Dzień jak co dzień, a ze stuprocentową pewnością mogę stwierdzić, że część ludzi ma ten koniec świata tam, gdzie światło nie do-chodzi i najzwyczajniej w świecie pójdą dzisiaj spać snem niewinnego. Tez miałem zamiar tak zrobić, lecz moi durni koledzy odwlekli mnie od tej myśli. Wpadli oni na pomysł, by uczcić to niezwykłe wydarze-nie, bo prawdopodobnie już nigdy więcej nie będzie im dane tego przeżyć. I mówiąc uczcić, wcale nie mam na myśli wypicia dużej ilości alkoholu. Nie, ten toast będzie bardziej subtelny.

Ubrałem się, założywszy grube spodnie oraz ciemną bluzę z kapturem, która swoją objętością i polaropodobnym materiałem, z którego była wykonana, mogła z du-żym powodzeniem zastępować niejedna kurtkę. Stary produkt ze starych czasów. Plecak, który mieścił wszystkie rzeczy po-trzebne na dzisiejszy wieczór miałem już spakowany dawno. Zabrałem go. Nałoży-łem na nogi moje czarne, wyniszczone gla-ny, zabrałem czapkę i wyszedłem na dwór.

Czekała mnie dosyć długa droga, gdyż miejsce, w którym zamierzaliśmy uczcić początek dnia następnego znajdował się jakiś czas drogi od miasta, za wałem, bli-sko rzeki. Nie byliśmy dostatecznie durni, by nasz plan zrealizować w centrum mia-sta. O nie, jakoś nie miałem ochoty na noc w areszcie. Tam, na błoniach otaczała nas tylko ciemność i wysoka trawa, choć dziś pokryta gęstym śniegiem. Idealne miejsce na huczną imprezę.

Dotarłem na miejsce jako ostatni, zresz-tą zazwyczaj spóźniałem się na wszystkie imprezy, więc nikt nie narzekał. Moi zna-jomi zaczęli już przygotowania i rozsta-wiali sprzęt. Zastanawiałem się jak zdołali to przytargać. Nie zauważyłem wszak żad-nego samochodu. Czyżby mieli coś w so-bie z Hulka? Część sprzętu była nasza, za-kupiona na liczne wyjazdy w teren. Część – pożyczona, wszak w naszym mieście i okolicach było wielu podobnych nam za-paleńców. Niektórzy także przyszli tutaj, by wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Podszedłem do nich, przywitałem się i za-cząłem wypakowywać zawartość plecaka. W sumie bez tych rzeczy, które stanowiły źródło mocy naszego sprzętu cała operacja była by warta figę. Zatem można powie-dzieć, że odgrywałem weń kluczową rolę.

Po parunastu minutach wspólnej pracy wszystko było przygotowane. Teraz przy-szło już tylko czekać na wybicie północy. Specjalnie na te okazje pożyczyłem od taty GPS, by kontrolować czas, zgodny z sate-litami. Nie chcieliśmy się spóźnić nawet o minutę, w końcu prawdziwy koniec świata nie będzie czekać. Nie mogliśmy zawieść ludzi. Nawet, jeśli Ci o niczym nie mieli o niczym pojęcia. Wszak właśnie o to chodziło. Najważniejsze jest zasko-czenie. Choć może to złe słowo, bo prze-cież większość spodziewa się tego końca świata. Ale na pewno zaskoczy ich to, co zdarzy później. Lub to, co się nie zdarzy. Trochę to zagmatwane, w sumie sami nie wiemy co się stanie i jaki outcome będzie mieć nasza praca. Mam nadzieje tylko, że nic złego się nie stanie. Że będzie to miało same dobre efekty. Że damy ludziom coś, z czego będą mogli się pośmiać. Bo przecież od początku o to chodziło – żeby strollo-wać ten nudny koniec świata.

Czekając przez kolejne godziny, pili-

śmy miód i rozmawialiśmy na rożne tema-ty, jednak krążące wokół tego, jak mógłby taki prawdziwy koniec świata wyglądać. Dokonując analizy wszelakich bomb ato-mowych i wojen z nimi związanych, aż do zagrożeń z kosmosu, asteroid czy ko-met, doszliśmy do wniosku, ze to jednak za mało. Lemingów nie da się tak łatwo zniszczyć. Cywilizacje upadały i rodziły się na nowo. I choć wielu ludzi by w takich kataklizmach zginęło, to ludzkość jako taka i tak zdołałaby przetrwać. Nawet jeśli przetrwaniem byłby powrót do epoki ka-mienia łupanego. Ale przecież historia lubi się powtarzać.

Dochodziła północ. Gorączkowo sprawdziliśmy czy wszystko jest na swo-im miejscu, czy wszystko jest dobrze pod-łączone do jednostki centralnej. Od niej zależała punktualność planu. Do pamięt-nej godziny pozostały minuty. Gdy GPS wskazał ostatnie sekundy, podpaliłem lont, a ktoś krzyknął Viva la Revolución! Ogień popłynął szybko i na sekundy zniknął w ujściach swojego przeznaczenia. Nastą-piła chwila ciszy... a chwilę później ryp-nęło jak diabli. W tym samym momencie wypaliły szeregi armat oraz hakownic, które przyciągnęliśmy na ten skrawek tere-nu. Huk, od którego w uszach popękały by nam bębenki, gdyby nie dźwiękoszczelne nauszniki. Huk, od którego pękły szyby w położonych niedaleko naszej polany domach oraz samochodach. Huk, tak po-tężny, jakby to właśnie w tym momencie rozpętała się kolejna wojna, której heral-dami były bomby zrzucone przez wojska jakiegoś wrogiego mocarstwa. Tak miało być. Tak właśnie mieli pomyśleć wszy-scy ci, którzy w swej ułomności wierzyli w bzdury jakie rozprzestrzeniają media. A zaraz potem usłyszeć cisze i zrozumieć jak bardzo dali się nabrać. I wyciągnąć z tego wnioski.

Dawno się tak nie uśmiałem, jak wte-dy, gdy pomyślałem o wszystkich tych głąbach. Ale nie mogłem długo się śmiać, bo trzeba było się szybko zza wałów ulatniać, póki jeszcze się nie zorientowali, kto to zrobił. Jutro będzie z tego afera jak nic. I dobrze. Gdyby nie afery już dawno w tym kraju umarlibyśmy z nudów. To byłby prawdziwy koniec świata.

PIOTR SEMENIUK

NGS B.e.s.t. | grudzień 2012 | best.ue.wroc.pl22

KO

NK

UR

S

Znasz odpowiedź?Wiesz jak Komisarz

Bródka domyślił się kto dokonał kradzierzy?

Napisz odpowiedź na [email protected]

(wiadomość zatytułuj: „zagadka kryminalna”).

Wśród osób, które nadeślą prawidłową odpowiedź,

rozlosujemy książkę Fannie Flagg „Dogonić Tęczę”. Na Wasze maile czekamy

do 20 grudnia 2012.

Zagadka kryminalna: Poranek w muzeumAUTOR: GRZESIEK

Godzina 7 rano. Mieszkańców po-bliskiego Muzeum Sztuki zbudził dono-śny dźwięk systemu alarmowego. Po 20 minutach na miejsce przybył niezawodny komisarz Bródka. Jego asystent do tego czasu zdążył już zabezpieczyć teren mu-zeum żółtą taśmą, odgradzając dostęp tłumowi gapiów. - Pogoda nam nie sprzyja, już mam dość tego deszczu, jestem cały przemoczony. W dodatku deszcz zmyje nam wszystkie ślady kradzieży! – rzekł Bródka do swojego asystenta Gąbki. - Niestety, ma lać przez cały tydzień! – odparł asystent. - Najpierw musimy dokładnie obejść cały budynek i zobaczyć, czy złodziej nie zostawił żadnych śladów! – stwierdził komisarz- To z pewnością tędy weszli sprawcy – powiedział, wskazując palcem wybitą szybę swojemu asystentowi. - Myślę, że dozorca muzeum musi być zamieszany w kradzież. Gdy złodziej wybijał szybę, momentalnie włączył się alarm.

Nie zdążyłby dokonać kradzieży i uciec niezau-ważonym. Tylko jak mu to udowodnić? - odparł Gąbka. - Musimy go dokładnie przesłuchać, może po-pełni jakiś błąd - stwierdził komisarz Bródka. - Czy podczas kradzieży był pan sam w muzeum? - zapytał komisarz dozorcę. - Oczywiście, nigdy nie mieliśmy problemów z kradzieżami, jeden dozorca zdecydowanie wy-starczał. System alarmowy skutecznie wszyst-kich odstraszał, a i eksponaty nie były zbyt cen-ne, poza skradzioną rzeźbą, która wczoraj zosta-ła nam przekazana w celach renowacyjnych.- Co pan zrobił, gdy usłyszał pan alarm?- Usłyszałem trzask pękania szyby i ogłuszają-cy dźwięk alarmu. Starałem się jak najszybciej przejść do sali z eksponatami, ale nim tam przy-byłem, złodziej zdążył uciec.- Kto oprócz pana wiedział o cennej rzeźbie? – zapytał komisarz. - Poza mną wiedział o tym tylko dyrektor mu-zeum. Myślę, że to on wynajął złodzieja! – stwierdził dozorca.Komisarz Bródka, zrezygnowany niepowo-

dzeniem przesłuchania, postanowił dokładnie obejrzeć salę, z której skradziono rzeźbę. Oparł się przy drzwiach wejściowych i zadumanym spojrzeniem prześwietlał każdy centymetr sali. Drzwi były wykonane z pięknego dębu. Okoli-ce zamka były okaleczone śrubokrętem, jakby sprawca chciał przedostać się do innych po-mieszczeń. Poza wybitą szybą i drzwiami sala wyglądała na nietkniętą. Wszystkie eksponaty stały nienaruszone na swoich miejscach, a bia-ły marmur lśnił na podłodze niczym aksamit. Drobinki szkła niczym brylanty odbijały świa-tło od swej powierzchni. Ściany muzeum wy-ściełały piękne tkaniny z wyszytymi wzorami, w tym też rzucająca się w oczy tłusta pla-ma na jednej ze ścian. Światła alarmu jesz-cze pobłyskiwały, nie pozwalając zapomnieć o dokonanej kradzieży. Nagle asystent Gąbka dostrzegł zarysowujący się uśmiech na twarzy komisarza Bródki. - Panie Henryku - rzekł do dozorcy komisarz Bródka - Jest pan aresztowany!- Jak się pan domyślił? – zapytał przerażony dozorca.

Rozwiązanie zagadki kryminalnej„Śmiertelne wakacje” [NGS B.e.s.t. nr 11/12, str. 21]Zbrodni dopuścił się oczywiście ratownik, gdyż nie mógł widzieć zajścia, wychodząc spod pryszniców po godzinie 24, skoro są one zamykane o 21.30.Dziękujemy za wszystkie nadesłane odpowiedzi!Wśród osób, które nadesłały prawidłową odpowiedź rozlosowaliśmy książkę Jeremy Klicha Portret Briana Brei wraz z płytowym debiutem gitarzystów Krzysztofa Pełecha i Jeremy Klicha, którą otrzymuje Łukasz Prokop. Gratulujemy!

rys.

Kat

arzy

na

Kin

dlik