ngs b.e.s.t. | maj 2011

24

Upload: ngs-best

Post on 19-Mar-2016

240 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

Numer majowy gazety B.e.s.t.

TRANSCRIPT

Page 1: NGS B.e.s.t. | Maj 2011
Page 2: NGS B.e.s.t. | Maj 2011
Page 3: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

redakcyja

fot. Jakub Knoll

Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 WrocławInternet: [email protected], http://best.ue.wroc.pl | Facebook: http://tiny.cc/ngsbestRedaktor Naczelna: Marta Rewera ([email protected]) | Zastępca Red. Nacz.: Zbigniew Ostrowski ([email protected]) | Redaktorzy: Jarosław Adam, Aleksandra Chojenta, Dorota Dziuruń, Aleksandra Greźlikowska, Aleksandra Kler, Jakub Knoll, Kamila Konopczak, Włodzimierz Lewandowski, Aleksandra Łukaszewska, Dominika Majcher, Paweł Maleńczak, Piotr Modzejewski, Radosaw Padło, Piotr Semeniuk, Marcin Świerkot, Klaudia Utracik, Joanna Wajs, Agnieszka Wojciechowska, Anna Woźniak, Filip Wójcik, Magdalena Zygmunt | Korekta: Magdalena Pleskacewicz, Adrianna Bułeczka, Ewa Popowicz | Marketing: Marcin Świerkot, Dorota Dziuruń, Anna Grybel, Magdalena Grybel, Aleksandra Kler, Katarzyna Miś, Marta Rewera | HR: Tomasz Cieszyński, Aleksandra Łukaszewska, Piotr Semeniuk | Foto: Alicja Koryś, Tomasz Cieszyński, Jakub Knoll, Katarzyna Miś, Zbigniew Ostrowski, Andrzej Przybylski, Piotr Semeniuk, Agnieszka Wojciechowska, Julia Zborowska, Magdalena Ziaja | Grafika: Tomasz Cieszyński, Milena Górska, Katarzyna Miś, Magdalena Pleskacewicz, Klaudia Utracik, Joanna Wajs | Skład DTP: Bartosz Burek, Jakub Knoll | Webmaster: Bartosz Jakubowski | Współpraca: Rafał Ćwietnia, Piotr Grzegorzek, Patrycja Jakubowska, Cezary Pirek, Krzystof Wojaczek | Okładka: Katarzyna MiśRedakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach.Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

„W maja jak w raju” – a jakże by inaczej! Piękna pogoda za oknem, sezon grillowania w pełni, wizja wakacji coraz częściej obecna w naszych głowach. Słowem – żyć, nie umierać. Co tam zbliżające się zaliczenia. Nie ma to jak zmagania z wyznaczonym do opanowa-nia materiałem na świeżym powietrzu! Naj-wyższa również pora na odkurzenie roweru, który do tej pory stał samotnie w piwnicy i bezskutecznie domagał się dostępu do świa-tła dziennego. Szykujemy sprzęt, prowiant, towarzystwo i hej przygodo!

Maj to sezon przedsesyjnych zmagań. Nie poddawajmy się jednak w boju. W końcu każ-dy sukces trzeba przypieczętować. A że opcji innej niż zwycięstwo nikt przecież nie zakła-da – to będzie dobry miesiąc!

Marta Rewera

wstęp

głosyzUE4 ZeSPalak, UE WEAR, Biznes w Afryce5 Wiggor, AIESEC, praktyki6 The B.e.s.t.-ory 2011 rozdane!7 Biblioteka UE8 Starość nie radość?

polityka9 Majowy przełom

felietuńczyk9 Nie zabijajmy klauna!15 Za szybą21 Elita narodu

sięrozwińsię10 Szkoła charakteru

wSJOharaszo12 Prejuicios onubenses12 Христос Воскрес!

coolinaria13 Rzut oka żarłoka - Di Roberto

wrosław!14 Twój sposób na majówkę – Park Mużakowski20 Cyklisto - chodnikiem czy jezdnią?

nau(cz)ka16 Zyski ponad życie

trochękultury?!18 Rozkład Jazdy19 Muzyka

trzymajpoziom22 Rozerwij się, Wienia, humor, mosty

Szukaj nas w sieci:best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni,

Wrocławia, Polski, świata i Drogi Mlecznej.Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty

do nas i innych bestowiczów (link skrócony: http://tiny.cc/ngsbest).Twitter, gdzie na bieżąco możesz śledzić co u nas słychać, czytać nasze wpisy i pi-

sać [email protected], po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzie-

je się na Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić.

Page 4: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl4

głosyzUE

Biznes w Afryce. Niemożliwe?

Dla Koła Naukowego Handlu Zagranicznego „Car-go” nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego zapraszamy Cię do wykorzystania niepowtarzalnej szansy na zdo-bycie praktycznej wiedzy, jaką jest II Ogólnopolska Konferencja „Nieodkryte Przestrzenie Biznesu”!

17 maja od 13:30 w budynku P, czekać na Ciebie będzie seria wystąpień profesjonalistów (dr Konrad Czernichowski, publicysta Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych i Sławomir Winiecki, InvestAfrica.pl), a także studentów, którzy w jak najbardziej przy-stępny sposób opowiedzą o możliwościach wiążących się z tak niedocenianym regionem świata, jakim jest Afryka.

Jeśli chcesz dowiedzieć się mnóstwa praktycznych informacji o inwestowaniu i prowadzeniu biznesu w eg-zotycznych krajach, nie możesz tego przegapić!

Znajdź nasz Fan Page na Facebooku: www.facebo-ok.com/KonferencjaNPB!

Zaprasza KN HZ „Cargo” UE we Wrocławiu, KN Handlu Zagranicznego UE w Krakowie i KN „HaZet” Uniwersytetu Gdańskiego.

Czekamy na Ciebie i Twoich znajomych!

Zapraszamy studentów i absolwentów wszystkich wrocław-skich uczelni na 17 edycję legendarnego obozu studenckiego Ze-SPalak. W tym roku integrujemy się w Ustce w dniach 26 sierp-nia - 3 września.

W programie:- warsztaty taneczne- gry i zabawy integracyjne- BeerPong- nocny Bieg Patrolowy- Paraolimpiada- imprezy tematyczne- zawody sportowe- zwiedzanie miasta i okolicoraz atrakcje, które pozostaną słodką tajemnicą :P

Cena: 450 PLN (3 posiłki, przejazd, ubezpieczenie, wszystkie atrakcje, koszulka)

Zaliczka (wpisowe): 100 PLN do 15 maja 2011Zapisy: http://www.facebook.com/ZeSPalak (zakładka „Formularz”)

LICZBA MIEJSC OGRANICZONA !!!Masz pytanie?? ---->>> pisz na [email protected]

marka odzieży UE Wrocław

Wywiad z twórcami pierwszej w Polsce marki odzieży uczelnianej – Wojciechem Setnym i Mateuszem Sierpińskim.

Jak wpadliście na pomysł stworzenia marki odzieży uczel-nianej?

Wojtek: Ideę stworzenia marki odzieży uczelnianej zaczerp-nęliśmy z USA. W odróżnieniu od polskich kolegów, amerykań-scy ¬studenci silnie identyfikują się ze swoimi uczelniami, co okazują m.in. poprzez ubieranie się w uczelniane barwy. Dobrym przykładem jest nasz partnerski Uniwersytet w Shippensburgu, którego studenci dumnie noszą odzież opatrzoną napisem „Ship” – potoczną nazwą tej uczelni. Nie od dzisiaj wiadomo, że studen-ci UE także silnie identyfikują się ze swoją alma mater i stanowią pod tym względem pozytywny wyjątek na mapie Wrocławia. Po-myśleliśmy, że jeżeli mamy własne imprezy – UE Party, własną wersję Juwenaliów – Ekonomalia, to niegłupim pomysłem było-by stworzenie własnej, uczelnianej marki odzieży. I tak narodził się pomysł stworzenia pierwszej w Polsce marki odzieży uczel-nianej – UE WEAR.

Jaki jest wasz asortyment, czy planujecie w przyszłości wypuszczanie kolekcji?

Mateusz: Na razie w naszej ofercie znajduje się jeden model koszulki w wersji damskiej i męskiej. Chcemy sprawdzić jakie będzie zainteresowanie taką odzieżą wśród studentów. Jeżeli bę-dzie ono duże, to nie wykluczamy rozszerzenia asortymentu tak-że o nowe wzory koszulek oraz bluzy. Wypuszczanie kolekcji na razie jest mało prawdopodobne, ale jeżeli będzie duże zapotrze-bowanie, to nie wykluczamy takiej możliwości. Pierwszym arty-kułem oznaczonym logo UE WEAR jest jasnoniebieski (turkuso-wy w wersji dla kobiet) t-shirt z nadrukiem „I love UE”, z którym

związana jest akcja promocyjna uczelni „Pokochaj UE!”Na czym polega wspomniana akcja „Pokochaj

UE!” ?Wojtek: „Pokochaj UE!” jest akcją promocyjną re-

alizowaną wspólnie z Akademicką Grupą Fotograficz-ną. Ma ona na celu wypromowanie Uniwersytetu Ekono-micznego na forum ogólnopolskim poprzez ukazanie za-angażowania i kreatywności jego studentów . Jej głów-nym elementem jest budowa swoistego internetowego ta-blo uczelni na facebook’u zawierającego zdjęcia studen-tów UE ubranych w uczelniane koszulki. Jest to ciekawa inicjatywa, która oprócz szansy na wypromowanie naszej uczelni, daje studentom naszej uczelni unikalną możli-wość zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia w warun-kach studyjnych.

I naważniejsze - gdzie można dostać wasze koszul-ki i ile kosztują?

Mateusz: Koszulki można zamówić poprzez interne-towy sklep z gadżetami uczelnianymi [sklepue.pl] i ode-brać w siedzibie biura promocji w budynku E w każdy wtorek i czwartek w godzinach 12:00-16:00. Cena jed-nej koszulki to 34.90 zł. W razie niedopasowania rozmia-ru istnieje możliwość wymiany.

Facebook.com/uewearSklepue.pl

Page 5: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

5NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

głosyzUE

FenoMENMasz już dosyć nudy? Chciałbyś zrobić coś nie-

konwencjonalnego? Wiosna rozbudziła w Tobie chęć do aktywności i samorozwoju?

FenoMENalnie! Właśnie dla Ciebie Stowarzyszenie Studenckie

WIGGOR organizuje kolejną edycję FenoMENa, czyli projektu skierowanego do aktywnych i żąd-nych wrażeń mężczyzn, studiujących na wszystkich wrocławskich uczelniach.

Szara codzienność czasem przesłania rozwiąza-nia niebanalne i kreatywne, dlatego walczmy z nią! Pokaż sobie i innym, że tkwi w Tobie potencjał i siła. Niech aktywność i nowe pomysły wyprą rutynę!

Weź udział w bezpłatnych warsztatach, poka-zach i szkoleniach, a zyskasz siłę, impuls samoroz-woju i nauczysz się niekonwencjonalnie spędzać czas. Przełam bariery próbując LeParkour’u, po-szerz horyzonty przez doskonalenie autoprezenta-cji, bądź aktywny na treningach sztuk walki, poczuj rytm na warsztatach z Beatboxing’u i obudź w so-bie chłopca próbując Paintball’u. A na osłodę ko-bieta know- how, czyli jak zdobyć kobietę Twoich marzeń. A to tylko przedsmak wszystkich organizo-wanych warsztatów i szkoleń. Świetna zabawa gwa-rantowana!

Ze względu na duże zainteresowanie FenoME-Nem w poprzednich latach, w tej edycji rozszerzy-liśmy zasięg projektu. Warsztaty będą odbywać się jednocześnie na terenie Uniwersytetu Ekonomiczne-go, Uniwersytetu Przyrodniczego oraz Politechniki Wrocławskiej w dniach 16-19 maja br. . System za-pisów rusza już 10 maja o 20:00 na stronie: www.fe-nomen.wiggor.pl – nie możesz tego przegapić!

Szczegóły dotyczące projektu znajdziesz także na: www.facebook.com/fenomen.wiggor.

Nie przegap wakacji! Pomyśl o praktykachWiosna już w pełni, a wakacje zbliżają się dużymi krokami. Z pewnością

każdy ma już jakieś plany z nimi związane. Warto pamiętać, że te wolne 2 lub 3 miesiące lata, to dobry czas, nie tylko aby odpocząć i nabrać sił przed kolejnym rokiem akademickim, ale też zdobyć nowe doświadczenia zawodowe. Na ryn-ku pracy oprócz wiedzy poszukiwane są umiejętności i kompetencje, których nie zdobędziesz na wykładach i ćwiczeniach. Dlatego jeszcze przed wakacjami warto pomyśleć o PRAKTYKACH!

Kiedy pracownicy wybierają się na urlopy, w firmach wzrasta zapotrzebo-wanie na praktykantów i stażystów. To najlepszy moment, aby złożyć swoją aplikację. Poszukiwanie odpowiedniej praktyki to wyzwanie podobne do po-szukiwania pracy. Tym razem powinno być jednak trochę łatwiej. Praktyka powinna być możliwie mocno sprofilowana do zainteresowań zawodowych kandydata. Poszukiwania warto zacząć od ofert pozyskanych przez biura ka-rier oraz prezentowanych na popularnych serwisach dla poszukujących pracy. Oprócz śledzenia na bieżąco pojawiających się ofert praktyk, można także wy-słać swoje cv do firmy, która nie ogłasza się, ale z różnych względów jest dla nas interesująca. Może się okazać, że trafimy w dziesiątkę i wyprzedzimy konku-rencję. Nasza motywacja może przekonać reprezentantów firmy do współpracy.

Praktyki studenckie powinny odbywać się w oparciu o umowę. W Biurze Karier Uniwersytetu Ekonomicznego dostępny jest wzór umowy trójstronnej o organizację praktyk, która reguluje współpracę w tym zakresie pomiędzy stu-dentem, pracodawcą a naszą uczelnią.

W przypadku absolwentów istnieje możliwość odbycia tzw. praktyki absol-wenckiej. Regulacje dotyczące tej kwestii znajdują się w ustawie z dnia 17 lu-tego 2009r. o praktykach studenckich (Dz.U. nr 127, poz.1052). Praktyka taka nie może być dłuższa niż trzy miesiące. Praktykanta zatrudnia się na podstawie umowy o praktykę absolwencką, która reguluje rodzaj wykonywanej na prak-tyce pracy, okres odbywania praktyki i w przypadku płatnej praktyki – wyso-kość wynagrodzenia.

Po zakończeniu współpracy warto postarać się o referencje. Na wniosek praktykanta, pracodawca zobowiązany jest do wydania pisemnego zaświadcze-nia o obowiązkach praktykanta i rodzaju wykonywanej pracy. Taki dokument musi również zawierać opis umiejętności i kwalifikacji, jakie praktykant zdobył.

Zachęcamy do przeglądania ofert praktyk i pracy, które napływają do Biura Karier Uniwersytetu Ekonomicznego na stronie: http://biurokarier.ue.wroc.pl/artykul/oferty-pracy-i-praktyk/.

nizacjach pozarządowych lub w firmach. Na praktyki technicz-ne mogą wyjechać studenci i absolwenci takich kierunków, jak: infor-matyka, mechanika, biotechnologia czy architektura. Wśród firm part-nerskich można wyróżnić, np.: Fujitsu-Siemens Computers, Microsoft, Google czy Toshiba. Dlaczego warto wyjechać na międzynarodową praktykę? Mówi Monika Saleh, prezydent lokalnego oddziału AIESEC we Wro-cławiu: - Taki wyjazd do innego kraju, poznanie nowych ludzi z całego świata, nowej, orientalnej kultury, to niezapomniana przygoda i ogrom-ne doświadczenie. Poza tym odbycie na przykład dwumiesięcznej prak-tyki w Chinach i wpisanie jej do CV, z pewnością podnosi jego wartość, przez co wzrastają szanse na znalezienie pracy, nawet w czasach kryzy-su. Osoby zainteresowane wyjazdem zapraszamy na nasze standy in-formacyjne w maju na terenie m.in. Uniwersytetu Ekonomicznego oraz na stronę internetową www.wroclawue.aiesec.pl. Cały proces przygo-towania na praktykę czy wolontariat zajmuje około miesiąca. Jest jesz-cze czas, aby już na najbliższe wakacje wyjechać na wolontariat do eg-zotycznego miejsca na świecie i przeżyć niesamowitą przygodę życia. Istnieje wiele możliwości rozwoju i aktywności w AIESEC. Wyjazd na praktykę jest tylko jedną z nich. Po powrocie można również zacząć działać w projektach. Więcej informacji na stronie internetowej.

Zaplanuj wakacje z AIESECWolontariat w Chinach, praktyka we Włoszech, a może naucza-

nie języka angielskiego w Tajlandii? AIESEC – międzynarodowa or-ganizacja studencka, zaprasza wszystkich studentów i absolwentów do wyjazdu na praktykę, staż lub wolontariat już na najbliższe waka-cje. Kierunek studiów nie ma znaczenia, ponieważ możliwości wy-jazdu jest wiele. W ramach międzynarodowego programu wymiany praktyk, AIESEC proponuje cztery rodzaje staży: wolontariat, prakty-ki edukacyjne, biznesowe lub techniczne. Praktyki trwają od 6 tygodni do 18 miesięcy. Studentów psychologii, pedagogiki lub kulturoznaw-stwa, a także wszystkich chętnych, mogą zainteresować staże w wo-lontariacie. Jednak przyszli praktykanci nie muszą mieć wykształce-nia kierunkowego. Wyjeżdżając na przykład do Indii, Chin, Turcji czy Rosji, można działać w projektach społeczno-edukacyjnych nt. HIV/ AIDS, w organizacjach pozarządowych czy domach dziecka. Prak-tyki biznesowe są dla studentów i absolwentów m.in. ekonomii, za-rządzania, stosunków międzynarodowych czy socjologii. Owe staże realizowane są zarówno w firmach z sektora małych i średnich przed-siębiorstw, jak i dużych międzynarodowych korporacjach oraz orga-nizacjach pozarządowych. Praktyki edukacyjne są skierowane do studentów i absolwentów filologii. Podczas takich staży zazwyczaj pracuje się w szkołach językowych, placówkach społecznych, orga-

Page 6: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl6

głosyzUE

Kolejna gala The B.e.s.t.-orów już za nami. Studenci Uniwer-sytetu Ekonomicznego we Wro-

cławiu po raz dziesiąty wybrali tych, których uznali za godnych tego wy-różnienia. Tłumnie zgromadzona pu-bliczność z niecierpliwością oczekiwa-ła ogłoszenia zwycięzców.

Każdą z kategorii zapowiadała krót-

ka animacja poklatkowa stworzona przez członków redakcji Niezależnej Gazety Studentów B.e.s.t., organizato-ra imprezy, a wręczanie nagród prze-platane było występami młodych ar-tystów: Katarzyny Łęckiej, Grzegorza Karnasa, Piotra Modrzejewskiego oraz Marcina Nadbrzeżnego. Niemałą atrak-cję stanowiły też postaci Panny Migot-

ki i Włóczykija obecne na Uczelni.Pod koniec gali nastąpiła kulmina-

cja napięcia, bowiem wśród obecnych na imprezie, a także tych, którzy odda-li głosy na nominowanych bądź wzię-li udział w facebookowym konkursie B.e.s.t.-a, zostały rozlosowane nagrody – rower, roczny kurs językowy od Stu-dium Języków Obcych przy UE oraz netbook. Dodatkowo każdy z uczestni-ków otrzymał małe upominki od redak-cji i sponsorów. Sponsorem strategicz-nym tegorocznych The B.e.s.t.-orów był LUKAS Bank należący do Credit Agricole.

Mamy nadzieję, że za rok gala roz-dania The B.e.s.t.-orów okaże się co najmniej tak samo udana. Zaprasza-my na stronę gazety, do obejrzenia ga-lerii, w której możecie znaleźć fotore-lację z tegorocznego wydarzenia: best.ue.wroc.pl.

rozdane!

fot.

Bar

tosz

Bur

ek

Statuetki w poszczególnych kategoriach otrzymali:

Papa Smerf (najlepszy promotor): dr hab., prof. UE Leon Jakubów,

Diabeł Tasmański (pozytywnie zakręcony): dr Barbara Ćwierz-Matysiak,

Pomysłowy Dobromir (pomocna dłoń, pracownik administracyjny): pracownicy szatni w bud. A,

Król Julian (poczucie humoru): dr Jan Florek,

Pan Kleks (omnibus): prof. dr hab. Krzysztof Jajuga,

Wilk i Zając (mistrz mowy obcej, SJO): mgr Aldona Chyb,

Johnny Bravo (elegancja w każdym calu): dr Edward Jończak,

Popeye (mocarz, pracownik SWFiS): mgr Ewa Frąckowiak.

fot. Jakub Knoll (1), B

artosz Burek (2,3,4)

fot. Bartosz B

urek

Page 7: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

7NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

głosyzUE

Na terenie Uniwersytetu powstaje nowa biblioteka, z której wg harmonogramu korzystać będziemy już z początkiem nowego semestru.

What’s new?Powiedzieć: „wszystko” byłoby

przesadą, jednak przyznać trzeba, że zmieni się naprawdę wiele. Zaczyna-jąc od nowego budynku, a kończąc na obsłudze czytelnika.

Zasadniczą nowością będzie prze-chowywanie połowy zbiorów (200 tysięcy książek oraz czasopisma) w tzw. „otwartym magazynie” – każ-dy z czytelników, będzie miał możli-wość przejścia się między półkami i wybrania interesujących go pozycji, usiąść na jednym z 250 miejsc, sko-rzystać z jednego z ok. 50 kompute-rów czy bezprzewodowego Internetu. Woluminy przed nieautoryzowanym wyniesieniem chronić będzie system elektroniczny, działający na podob-nej zasadzie jak ten funkcjonujący w sklepach (bramki kontrolne).

Wypożyczanie odbywać się bę-dzie za pośrednictwem maszyn – po przyłożeniu książki i użyciu karty (le-gitymacji), książka zostanie przypisa-na do konta. Zwroty przyjmie podob-na maszyna (dostępna przez 24 go-dziny na dobę), drukującą papierowe potwierdzenie operacji.

Dla osób potrzebujących odrobiny spokoju biblioteka przeznaczy spe-cjalne kabiny umożliwiające pracę w ciszy i odcięciu od ludzi.

Niektórzy mogą być rozczarowa-

ni brakiem możliwości kserowania książek. Wynika to z regulacji praw-nych – jest to projekt unijny, który nie może generować przychodów. Ksero zastąpią automaty skanujące, z któ-rych to obrazy przenosić będziemy na pendrive’a, bądź skrzynkę pocztową.

Co więcej?Poza biblioteką, w budynku znaj-

dzie się sala konferencyjna mieszczą-ca 150 osób, 2 laboratoria i sala se-minaryjna.

Ponadto w planach jest otwar-cie Centrum Informacji Ekonomicz-

nej oraz Centrum Dokumentacji Eu-ropejskiej, udostępniające wszystkie publikacje (papierowe i elektronicz-ne) Unii Europejskiej (Czytelnia Eu-ropejska). Jego pracownicy pomogą nam uzyskać odpowiedzi na nurtują-ce pytania.

Co ciekawe, na parterze umie-szony będzie pokój dla dzieci, gdzie nieodpłatnie można będzie zostawić swoje pociechy na czas korzystania z biblioteki.

Budynek i urządzenia zostaną w pełni przystosowane dla osób niepeł-nosprawnych.

Skąd pieniądze?60% kosztów pokrywa Unia Eu-

ropejska, natomiast pozostałe 40% - Uniwersytet Ekonomiczny i państwo.

Stare gratyStare pomieszczenia biblioteki zo-

staną odnowione i przystosowane na potrzeby sal wykładowych i ćwicze-niowych, jak ma to miejsce na wyż-szych piętrach.

Inwestycja zapowiada się dobrze. Czekamy z niecierpliwością na za-kończenie prac.

Budowa za oknemFILIP WÓJCIK

fot.

Jak

ub K

noll

fot.

Jak

ub K

noll

Page 8: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl8

Starość nie radość?Wolny krok, siwe włosy, kok na głowie. Uśmiech na twarzy i zmarszczki wokół oczu. Oto kolejna studentka Uniwersytetu Trzeciego Wieku zmierza na wykład.

KUNEGUNDA

Od trzech lat, przechodząc przez budynek E, można natknąć się na starsze panie, które od cza-

su do czasu tłoczą się przed salą nr 2 i zawzięcie rozmawiają. Są to student-ki Uniwersytetu Trzeciego Wieku, któ-ry działa przy naszym Uniwersytecie. Mimo, że na całym UTW studiuje tylko 180 osób, to sala wykładowa zawsze jest pełna. Nawet dodatkowe krzesła są po-zajmowane. Zainteresowanie jest wiel-kie, lecz nie każdy może z tej oferty sko-rzystać.

Choć w tym przypadku nie trzeba mieć zdanej matury, to dostanie się na takie studia może być trudniejsze niż na licencjat lub magisterkę. Dlaczego? Po pierwsze, trzeba być już na emery-turze i przejść przez rozmowę rekruta-cyjną, na której sprawdza się, czy rze-czywiście danej osobie przyda się UTW. Po drugie, trzeba natrafić na czas rekru-tacji, bo nie odbywa się ona co roku. Na tych studiach nie ma egzaminu końco-wego, więc studiować można jak długo się chce. Jeśli lista studentów jest już za-pełniona, to trzeba czekać, aż ktoś zre-zygnuje ze studiów lub weźmie dziekan-kę i zwolni miejsce. Wtedy zaczyna się nowy nabór.

Za semestr nauki na UTW płaci się 130 zł. Opłacone w tym są cotygodnio-we zajęcia komputerowe, języka obce-go, sportowe oraz wykład. Na kompu-terach studenci uczą się obsługiwać pa-kiet Microsoft Office oraz przeglądar-kę internetową. Poza tym, mają także okazję poznać program Skype, co m.in.

ma ułatwić im komunikację z wnukami. W ramach nauki języka obcego można wybierać między angielskim, niemiec-kim, rosyjskim i francuskim. Zajęcia są prowadzone zwykle przez profesorów UE, lecz czasem przychodzą zaproszeni goście (m.in. Lidia Geringer de Oeden-berg) oraz wykładowcy z innych uczel-ni wrocławskich.

Na ćwiczeniach nie ma kolokwiów i nie ma stresu. Każdy się uczy tyle, ile może. Atmosfera jest bardzo przyjemna, przypominająca spotkanie towarzyskie. Dla starszych ludzi takie studia to często ratunek od samotności. Niektórzy w tym wieku czują się już nieprzydatni dla in-nych, a tu można znaleźć nowy cel w ży-ciu. Nauka daje satysfakcję, a ludzie cię rozumieją. Można tu poznać ciekawych ludzi i rozpocząć wiele przyjaźni – na-mawia jedna ze studentek.

Uczniowie po zajęciach nie powin-ni się nudzić, bo mogą zapisać się do kół

zainteresowań, których jest aż osiem-naście. Są m.in. warsztaty sztuki użyt-kowej, sekcja brydżowa, turystyczna, ogrodnicza, kulinarna. Poza tym, stu-denci spotykają się także za murami uczelni na wycieczkach edukacyjnych oraz wyjściach do teatrów, filharmonii, opery.

Zdecydowana większość studen-tów UTW to kobiety. Ilość mężczyzn można pokazać na palcach jednej dłoni. Czemu ich tak mało? Mężczyźni zawsze chcą czuć się młodzi i nie chcą być na-zywani osobą w „trzecim wieku”. Poza tym, część z nich nie podjęła tu nauki ze względu na zazdrość żony, która zda-je sobie sprawę, ile kobiet chodzi na za-jęcia – wyjaśnia studentka UTW – Na każdy wykład większość z nas specjalnie się przygotowuje. Bo to trzeba się ładnie ubrać i oczywiście umalować. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że nieraz UTW staje się miejscem podrywu.

Starszym osobom trudniej jest się przemieszczać, dlatego na decyzję o wyborze danego oddziału UTW wpły-wa odległość od miejsca zamieszka-nia oraz wolne miejsca. UTW przy Uni-wersytecie Wrocławskim ma 35 lat i jest jednym z najstarszych na świecie. Po-biera tam naukę 700 studentów, którzy oprócz zwykłych zajęć mogą brać udział w projektach, które są realizowane we współpracy z Ukraińcami, Francuzami, Hiszpanami i Turkami. Dla najbardziej aktywnych studentów przygotowywane są wyjazdy zagraniczne oraz wizyty stu-dyjne.

głosyzUEfo

t. A

licja

Kor

fot.

Alic

ja K

oryś

Page 9: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

9NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

polityka/felietuńczyk

INDERISZ

Ludzie często odwracają gło-wę. Siedzisz naprzeciw starszej pani w autobusie, a ona wykrę-

ca kark, by patrzeć „gdzieś”, stoisz w kolejce do kasy w markecie, a ekspe-dientka wlepia swój wzrok „gdzieś”… wszystko dzieje się „gdzieś” obok. Neurastenia postępuje, ludzkie twa-

rze więdną i barwny klaun przeista-cza się w płaczącego mima. Ścieżka do nikąd.

Przemierzając drogą codziennych newsów, widać obraz niepewny, nie-jasny, ale wciąż pożądany. Kiedyś za-rzut, że ktoś łyka wszystko jak pe-likan kluski, dziś odszedł do lamu-sa. Setki portali rozprowadza po ca-łym świecie różnorakie informacje, a człowiek „łyka” to z entuzjazmem. Szuka prawdy, a jedynie pogłębia swój wewnętrzny dysonans – sposo-bu na redukcję nie znajduje, więc gni-je przywalony ogromem nijakiej wie-dzy. Ster przejęła wirtualność, więc buduje się coraz szersze chodniki, bo nikt nie patrzy pod nogi (czas zajmu-ją netbooki, telefony, iPody).

Życie to dziś zamknięta klatka z palcami rozbieganymi po klawia-

fot. Agnieszka W

ojciechowska

turze. Brak czasu (uśmiechu), pie-niędzy (nadziei), tylko praca (zmę-czenie), obowiązki (przymus) i tu-mult miasta, który krzyczy, że chce od człowieka więcej… więcej... Jeśli nie podołasz temu, nie popadaj w hi-sterię – niedługo android zacznie tak-że żyć za ciebie.

Majowy przełomINDERISZ

Stało się. Wielu młodych, ambitnych ludzi, którzy nie widzą przyszłości na polskim rynku, z niecierpliwością czekało na taki gest ze strony Niemiec. Decyzja zapadła w ubiegłym roku. Od 1 maja rynek niemiecki i austriac-ki stoi przed Polakami otworem.

Wspólne Oświadczenie” Mi-nistra Gospodarki, Wicepre-miera Waldemara Pawlaka

oraz Federalnego Ministra Gospodarki i Technologii Rainera Brüderle na za-kończenie wizyty w Polsce 1 września 2010 r. podkreśla fakt, że gospodarki obu krajów (Polski i Niemiec) są ści-śle ze sobą powiązane, a to powód do zmierzania ku coraz lepszej współpracy: „Widoczne ożywienie gospodarki euro-pejskiej i światowej stało się dla gospo-darek obu krajów i ich współpracy do-datkową szansą, która powinna być wy-korzystana.”

Definitywne otwarcie rynków pracy w Austrii i w Niemczech przed obywa-telami nowych krajów członkowskich UE wciąż budzi niepokój - strach przed napływem zbyt wielkiej liczby pracow-ników ze Wschodu. Jednak brak specja-

listów (największe zapotrzebowanie na wyspecjalizowanych pracowników jest w takich dziedzinach jak budownictwo czy informatyka) i widoczny potencjał wykształconych Polaków (np. Irlandia i Wielka Brytania odnotowały wzrost dochodu narodowego brutto, a też oba-wiali się, że przybędzie więcej pracow-ników bez oczekiwanych umiejętności) skłoniły oba państwa do podjęcia takiej decyzji. Szacuje się, że ok. 400 tys. Po-laków wyruszy do Niemiec i Austrii w poszukiwaniu lepszego zarobku. To bar-dzo wiele. Premier Donald Tusk nie ukrywa, że to nie jest powód do rado-ści – polski rynek zubożeje o kilkadzie-siąt (a nawet kilkaset) tysięcy wykwali-fikowanych pracowników.

Wielu przedsiębiorców na nową siłę roboczą wyczekuje, inni są sceptycz-ni i z zaniepokojeniem komentują, ja-

kie konsekwencje taka decyzja przynie-sie. Pewne jest to, że dla wielu Polaków jest to szansa na wskrzeszenie nadziei, że mogą jeszcze polepszyć swój byt. Po-nadto jest to kolejny krok w stronę ujed-nolicenia rynku wewnętrznego Wspól-noty. Jeśli UE ma się rozwijać, znosze-nie barier jest konieczne, co podkreśla raport prof. Mario Mantiego, w którym były unijny komisarz zaapelował o do-kończenie budowy wspólnego unijnego rynku.

Źródła: http://www.mg.gov.pl,www.polityka.pl, www.twojaeuropa.pl

Nie zabijajmy klauna!

Page 10: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl10

sięrozwińsię

Szkoła charakteruTEKST: DOROTA DZIURUŃ | FOTO: ZBIGNIEW OSTROWSKI

„Capoeira jest dla mężczyzn, kobiet i dzieci. Nie ćwiczą jej tylko ci, którzy nie chcą" – z tą myślą udałam się na swoje pierwsze zajęcia z capoeira. Po miesiącu zmagań z tą sztuką walki mogę powiedzieć, że naprawdę warto spróbować – każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Korzenie capoeiraCapoeira bowiem to połączenie pię-

ciu elementów: walki, akrobatyki, tańca, muzyki i śpiewu. Jej korzenie owiane są mgiełką tajemnicy i stanowią przyczynę wielu kontrowersji. Historia capoeira aż do XIX wieku opierała się głównie na ustnych przekazach, nie na zapisach czy obrazach – stąd też mnogość mitów i legend, jakie powstały na jej temat. Pewne jest natomiast to, że ukształtowała się na brazylijskiej zie-mi. Capoeira, jaką gra się dziś, rozwinęła się pośród brazylijskiej czarnej klasy pra-cującej i, co ciekawe, nie zawsze cieszyła się społeczną aprobatą. Na przełomie XIX i XX wieku uprawianie capoeira stało się wręcz nielegalne, a capoeristas uchodzili za maleandro (typ spod ciemnej gwiazdy) i przestępców. Na szczęście przez lata sy-tuacja ta uległa zmianie. W 1932 roku Me-stre Bimba, znacząca dla capoeira postać, utworzył pierwszą oficjalną szkołę uczą-cą tej dyscypliny. Mestre wraz ze swoimi uczniami znacznie przyczynili się do stwo-rzenia usystematyzowanej metody naucza-nia oraz uznania capoeira za sztukę samo-obrony i sportową dyscyplinę. Dziś capo-eira trenują ludzie na całym świecie.

Początki są trudneTo, co mnie przyciągnęło do tej sztuki

walki, to ciekawość i chęć sprawdzenia ile ja – przeciętnie uzdolniona fizycznie oso-ba, będzie się w stanie nauczyć w ciągu miesiąca. Założenie było proste – uczestni-czę we wszystkich oferowanych zajęciach i próbuję wszystkiego.

Spośród wielu grup dających możli-wość zgłębienia tajników capoeira, zdecy-dowałam się na Axé Capoeira. Wybór nie był przypadkowy - jeśli już się uczyć, to od najlepszych. Trener grupy – Instrutor Bar-ril (Michał Kwiatkowski) jest posiadaczem najwyższego corda w Polsce (corda - sznur pokazujący stopień zaawansowania adep-tów; każda grupa posiada własną gradację). Treningi odbywają się trzy razy w tygo-dniu. Axé Capoeira zakłada wielowymia-rowy rozwój członków – od poznania tech-nik samoobrony, poprzez zwyczaje, trady-cję aż po język, sztukę i kulturę. Oprócz tra-

dycyjnych zajęć grupa oferuje naukę bra-zylijskich tańców.

To, co rzuciło mi się w oczy na pierw-szym treningu, to z pewnością rozpiętość wiekowa uczestników. Tu słowa Mestre Pastinhy nabrały realnego znaczenia – w jednej grupie znaleźć można było uczniów gimnazjum i tych, którzy od daw-na spełniają się zawodowo. Nie brakowa-ło i studentów.

Na pierwszych zajęciach dostaję „ta-

ryfę ulgową” – aktywnie w nich uczestni-czę, ale bez presji na jakość i efekty. Prze-bieg treningu jest dość charakterystyczny, towarzyszą mu też pewne elementy rytual-ne jak wspólne powitanie czy pożegnanie i podziękowanie za wspólne ćwiczenie na koniec. Na dobry początek – rozgrzewka. Po 10 minutach zastanawiam się, jak długo wytrzymam takie tempo. Po mniej więcej dwudziestu czuję, że brak mi już sił – cóż, moja słaba kondycja daje się we znaki. Po wyczerpującej rozgrzewce przechodzimy

do sedna. Zaczynają się ćwiczenia kopnięć, uników i wymyślnych przejść. Miło patrzy się na tych, którzy trenują dłużej – płynne, przemyślane ruchy. Kiedy się na to spojrzy, wydaje się to tak oczywiste i proste… Zde-cydowanie gorzej jest z praktyką. Dziel-nie próbuję nadążyć za grupą. Efekt? Prze-milczmy. Czas na ćwiczenia w parach se-kwencji figur i powoli, szczęśliwie zbli-żam się do punktu kulminacyjnego trenin-gu, tzw. roda.

Roda (z języka portugalskiego krąg, koło) jest najważniejszą częścią treningu, tu widać cały sens capoeira. Daje niepowta-rzalną okazję wykazania się swoimi umie-jętnościami, tu i teraz, w grze pomiędzy dwoma osobami. Ta część zajęć zrobiła na mnie największe wrażenie. Uczestnicząc w roda jako obserwator, czuję się jak świa-dek jakiegoś religijnego rytuału. Wszyscy stoją w kręgu głośno śpiewając i klaszcząc w rytm muzyki granej przez kilka osób na

Muzyka jest bardzo istotnym elementem w capoeira –wspomaga nie tylko rozwój fizyczny uczniów,

ale także zrozumienie filozoficznej strony sztuki.

Page 11: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

11NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

instrumentach: podobnym do konga ataba-que oraz czymś w rodzaju tamburyna (pan-deiro). Tempa i charakteru nadaje całości berimbau – uderzany baquetą czyli „pa-tyczkiem” jednostrunowy instrument, sym-bol capoeira. Dwie osoby kucają naprze-ciw siebie pod berimbau. Wydaje się, że są zatopieni w jakiejś medytacji. Śpiew i hip-notyczny rytm podkręcają atmosferę - oto rozpoczyna się gra. Dwie osoby prowadzą ją ze sobą w środku koła, wymieniając się co jakiś czas. Następują całe serie kopnięć i uników oraz różnorakich ewolucji.

Niektóre z nich przyprawiają o zawrót głowy – istny Matrix. Mimo dużego wysił-ku, jaki każdy wkłada w grę, po osobach, które wycofują się z roda nie widać zmę-czenia, ale radość. Bardzo trudno jest od-dać atmosferę tej chwili – to trzeba po pro-stu przeżyć!

Dzień po treningu każda część ciała daje mi znać, że wciąż żyję – zakwasy mę-czą mnie przez kilka dni.

Nie poddaję się i w poniedziałek sta-wiam się na kolejnych zajęciach. Trener wita mnie słowami „a jednak przyszłaś”. Tym razem mam okazję poćwiczyć trochę elementów akrobatycznych: gwiazda, sta-nie na rękach czy głowie. Brzmi kosmicz-nie w kontekście mych drugich zajęć, ale najważniejsze, by się nie bać i zaufać so-bie. Przyznam, że po tych zajęciach rozwa-żałam przerwanie eksperymentu. Fizycz-ne wyczerpanie zaczyna dokuczać, poja-wia się zwątpienie, czy kiedykolwiek uda mi się to ogarnąć. Nie spróbowałam jednak tańców brazylijskich, tak więc rezygnacja nie wchodzi w grę.

W końcu doczekałam się i tego. Je-śli chodzi o same tańce, nie mają za wie-le wspólnego ze znanymi latynoskimi tańcami towarzyskimi, ale wspólne har-ce dają dużo radości. Była też okazja, aby pograć sobie na instrumentach. Muzyka jest bardzo istotnym elementem w capo-eira – wspomaga nie tylko rozwój fizycz-ny uczniów, ale także zrozumienie filozo-ficznej strony sztuki. Dobry capoerista po-winien zdobyć i te umiejętności. Atabaque

czy pandeiro – wystarczą dobre chęci i tro-chę zacięcia, by nauczyć się grać. Zgłębie-nie sztuki grania na berimbau okazuje się znacznie trudniejsze. Samo utrzymanie in-strumentu jest dość kłopotliwe, nie mówiąc o wydobyciu jakiegokolwiek dźwięku. Cóż – jest to wersja dla zaawansowanych.

Po miesiącuMijają kolejne zajęcia, powoli zaczy-

nam rozróżniać, czym różni się meia lua de frente od meia lua de compasso (w capo-eira każde kopnięcie, unik, figura akroba-tyczna mają swoją nazwę i jest ich napraw-dę sporo). Rozgrzewki męczą, ale już nie tak jak na początku, przestaję odliczać mi-nuty do końca treningu. Po kilku zajęciach zachęcona przez trenera próbuję swoich sił w roda. Chaos i panika w oczach, brak kon-cepcji co robić, ale pierwsza próba za mną, teraz może być już tylko lepiej.

Tak mija cały miesiąc. Czas na jakieś podsumowanie. Niełatwo jest odpowie-dzieć na pytanie, czego tak naprawdę się nauczyłam. Z pewnością moja ogólna kon-dycja fizyczna uległa poprawie, zaczęłam rozróżniać podstawowe techniki, pozna-łam kroki tańców, spróbowałam nauczyć się grać na instrumentach. Zajęcia capoeira były jednak przede wszystkim dobrą szko-łą charakteru. Za każdym razem walczyłam trochę ze sobą, z własnym bólem i słabo-ściami. To była najcenniejsza umiejętność, którą wyniosłam po miesiącu zajęć – nie poddawać się. I chociaż droga do pozosta-nia prawdziwym capoerista jest wciąż dla mnie bardzo daleka, wiem na pewno jed-no – jestem na właściwym szlaku. Salve!

O capoeira Instrutor BarrilBędąc nastolatkiem trenowałeś ta-

ekwondo, później aikido, od 12 lat zaj-mujesz się capoeira. Co urzekło cię w tej sztuce walki, czego nie było w innych?

Spodobała mi się przede wszystkim akrobatyka, to było to, co zawsze chciałem robić, a ponieważ wcześniej ćwiczyłem ta-ekwon-do, capoeira wyglądała jak połącze-nie taekwon-do i akrobatyki. Element akro-batyczny jest tym, co przyciąga większość ludzi do capoeira.

Trenujesz już bardzo długi czas. Czym dla ciebie jest capoeira?

Dla mnie capoeira jest oczywiście spor-tem, jak również sposobem na spędzanie wolnego czasu. Powoli staje się też sposo-bem na życie. Jak jesteś w tym długo, to za-czynasz przyswajać sobie takie specyficz-ne zachowania, np. sposób ubierania się. W sumie trudno jest to określić. To nie są

skejtowe czy obcisłe ciuchy, ale są to takie ubrania, w których bez problemu możesz grać capoeira, jeśli zobaczysz na swojej drodze roda. Kolejna rzecz – podróże. To jest bardzo fajne w capoeira – masz możli-wość podróżowania po całym świecie.

Jak zachęciłbyś kogoś, żeby przy-szedł na zajęcia?

W dwojaki sposób. Po pierwsze powie-działbym: jeśli chcesz się nauczyć fajnych elementów akrobatycznych i pograć na bębnach (co pewnie większość chłopców robiła będąc dzieckiem – obijając garn-ki mamie…), to jest coś dla Ciebie. Dru-gi sposób: jeśli chcesz zwiedzić kawałek świata, to zapraszam.

Jako trener, co przede wszystkim chciałbyś przekazać swoim wychowan-kom?

Przede wszystkim chciałabym, aby oni dalej budowali te rzeczy, którym ja hołdu-ję. Chciałbym zmienić podejście ludzi do takich rzeczy jak alkohol, nikotyna. Wia-domo, że capoeira trenują też osoby doro-słe, którym nie można tego zakazać, ale bez tego da się żyć. Sam jestem przykładem ta-kiej osoby, która nigdy nie paliła, nigdy nie piła i jak widać - tak można. Można iść na imprezę, nie wypić Martini, ale szklan-kę soku pomarańczowego i też się dobrze bawić. Na pewno jest to zdrowsze. Przede wszystkim nie musisz chodzić na imprezy co tydzień.

W jaki sposób chcesz im to przeka-zać? Jak chcesz to zmienić?

Myślę, że jeśli odpowiednio kogoś zmęczę, to nie będzie mu się chciało iść na imprezę (śmiech). Grupa capoeira to nie jest grupa jakiś anonimowych osób. Spo-tykamy się znacznie częściej - nie tylko na treningach, warsztatach. Po pewnym czasie grupę tworzą ludzie, którzy znają się bar-dzo dobrze i potrafią sobie pomagać. Moż-na na tych ludzi liczyć.

W jakim kierunku widzisz rozwój grupy?

Więcej ludzi na treningach, więcej za-angażowania i więcej radości z capoeira (śmiech).

sięrozwińsię

Page 12: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl12

wSJOharaszo

Prejuicio – uprzedzenieOnubense – mieszkaniec/mieszkanka miasta Huelva Mano de Obra – siła robocza mass – msza De a pie – zwykły/a, przeciętny/aEmpresa pública – przedsiębiorstwo państwoweHeterogeneidad – różnorodnośćDejar en evidencia - ośmieszać

Prejuicios onubensesJOSÉ MARTÍN MARTÍN

(HISZPAN Z HUELVY STUDIUJĄCY NA UNIWERSYTECIE EKONOMICZNYM WE WROCŁAWIU W RAMACH PROGRAMU ERASMUS)

Dejarse influir por los prejuicios en la sociedad que vivimos hoy en día es algo normal y bastante frecuente.

Podemos encontrar muchos estudios acerca de las pautas de comportamiento, cualidades, características y habilidades de un grupo re-presentativo de personas. Los llamados este-reotipos están en todas partes y no siempre orientan ya que con facilidad nos hacen caer en el prejuicio, lo ideal para evitar esto sería la flexibilidad racional, tenemos que conocer por nosotros mismos.

En mi tierra ha madurado un concepto de estereotipo personalizado acerca de Polonia y los polacos. La mayoría de los onubenses piensan que todo en Polonia son chicas altas, rubias y sin educación dispuestas a recoger fruta del suelo y romper matrimonios, que Polonia es un país pobre y que solo es un lugar de contratación en origen de mano de obra barata, para realizar trabajos que nadie quiere hacer en Huelva. Ideas muy arraiga-das y firmes en la cabeza del onubense de a pie. A Wroclaw segué hace unos meses con éstos incómodos prejuicios en mi cabeza pero con la flexibilidad suficiente para estar dispuesto a cambiarlos, y así fue, no podía estar más equivocado. Ahora con una nueva

perspectiva puedo afirmar que el polaco me-dio es una persona con un fuerte sentido del deber y trabajadora, es una persona educa-da, tradicional, respetuosa y muy tolerante. Todas estas características hacen al polaco bastante más europeo que el español medio, sin hablar del conocimiento del inglés. Si te surgen dudas de orientación en una calle polaca y preguntas en inglés, es mucho más probable que puedan responderte que en mi ciudad de origen. Como bien nos dice la pro-fesora Urszula Sokolnicka, está claro que los prejuicios nos pueden dejar en evidencia, y de hecho así es.

Desde mi experiencia en Polonia tengo que resaltar la diferencia más acentuada que he podido contemplar, el concepto del tiem-po. En mi país el tiempo transcurre de otra manera, se valora diferente, los polacos se acuestan temprano para levantarse tempra-no incluso cuando la rutina no les obliga a ello, no existe calma y reposo en las comidas centrales del día, en España disfrutamos del almuerzo, es casi un ritual sagrado. En de-finitiva la vida en Polonia es más acelerada y estresante, aunque podemos percibir con-tradicciones muy llamativas, ya que a veces el ritmo de trabajo aquí es muy lento, sobre

todo en empresas públicas. Todavía no llego a comprender si lo hacen para no cometer errores o simplemente no son productivos. Debido al fenómeno de la globalización cada vez somos más parecidos a todos los niveles pero de una forma muy pausada, tan lento es este cambio que no nos damos cuenta. Cuando pienso en este concepto me alegro de que existan estereotipos porque sería una pena perder la esencia de nuestras culturas, la riqueza cultural y la heterogeneidad de la misma es uno de los fenómenos más carac-terísticos nuestra humanidad, pero el mundo será un lugar mejor si somos lo suficiente flexibles y tolerantes para comprender cada una de ellas.

Page 13: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

13NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

coolinaria

FASOLA

Di Roberto to lokal znajdujący się przy ul. Trwałej 7. Reklamuje się prawdziwą piz-zą prosto z pieca, jedzeniem na wagę oraz zniżkami dla studentów. Czy warto tam zjeść – przeczytajcie.

Trudno tak naprawdę określić cha-rakter Di Roberto – restauracja to zbyt duże słowo, natomiast bar nie

opisuje w całości tego lokalu. W środku znajdują się dwie sale: główna – duża, oraz mała – bardziej kameralna. Stoły i krzesła to odnowione stare meble poma-lowane na niebiesko. Wystrój nie powala co prawda na kolana, ale jest w miarę w porządku – na tyle obojętny, że raczej się go nie zauważa. W lokalu obowiązuje sa-moobsługa.

W menu króluje pizza – prawie 30 ro-dzajów. Można zamówić małą (25 cm), dużą (35 cm) lub rodzinną (50 cm). Di Roberto oferuje jeszcze gyros pod róż-nymi postaciami oraz kuchnię polską. Oprócz dań z „karty” można zjeść coś bez czekania. Potrawy na wagę stają się ostatnio coraz bardziej popularne, ale czy to takie opłacalne – szczególnie w Di Ro-berto, nie jestem przekonana. Co praw-da 100 g ze zniżką studencką kosztuje 2,19 zł, ale nie udało mi się nigdy zjeść niczego poniżej 12 zł. Ważne: przy ka-sie bez wezwania należy powiedzieć, że jest się studentem, inaczej według obsłu-gi będzie już „za późno” i zostanie Wam policzona normalna cena, czyli 2,49 zł za 100 g. Po godzinie 19.00 cena za 100 g spada do 1,50 zł. Potrawy na wagę to m.in.: kotlet de volaille, pierogi ruskie, pierogi z mięsem, wieprzowina w so-

sie itp. Czasami można jednak trafić na minę – nałożyć sobie pięknie wygląda-jącego mięsnego kotleta mielonego, któ-ry przy jedzeniu okazuje się być zrobio-ny z samych warzyw. Pierogom polecam najpierw się przyjrzeć, a dopiero później nakładać. Czasami prezentują sobą tzw. ostatnie podsmaże- nie – nie-jadalne gumowe cia-sto. Jednak jeśli nie masz czasu, jedze-nie na wagę jest ide-alną opcją – bardzo szybka obsługa i zazwyczaj brak kolejki.

W Di Rober-to znajduje się piec do pizzy opalany drew-nem i chociaż mogłoby się to wydawać ogromnym plusem (niepowtarzalny smak), to często można usłyszeć przy kontuarze, że trzeba poczekać na danie np. 45 min. Sama piz-za jest całkiem smaczna. Szkoda tylko, że czasami mimo wyraźnego zaakcen-towania, że nie chce się danego składni-ka, kucharz „zapomina” i w efekcie do-stajemy danie ze znienawidzoną cebulą, czy oliwkami. Dużą zaletą jest obfity wy-

bór rodzajów pizzy oraz możliwość nie-odpłatnego otrzymania pudełka na wy-nos, w razie gdybyśmy nie mogli zjeść wszystkiego za jednym zamachem.

Odnośnie do gyrosa, bywa różnie. Czasami nie mam mu nic do zarzuce-nia, jednakże częściej trafiam na chrząst-kę, czy inne elementy niedające się po-gryść – psuje to cały posiłek. Za to fryt-ki, chociaż ociekające tłuszczem, są gru-be i smaczne. Surówki mają swoje gorsze i lepsze dni. Zdarza się, że widać ewid-netnie, iż sałatka jest wczorajsza – pod-więdła i rozmoknięta. Natomiast warzy-wa w zestawie gyros drobiowy z warzy-wami bez wątpliwości pochodzą z mro-żonki. Duże rozczarowanie.

Obsługa w lokalu jest dość specyficz-na, zależy na kogo się trafi. Co mnie prze-raziło i mam nadzieję, że jest to jednora-zowa sytuacja (chociaż wątpię), to fakt, że pani, która przyjmowała pieniądze tłustymi palcami przy kasie, bez umy-cia rąk wróciła do posypywania pizzy

pieczarkami. Czy w Di Roberto pokutuje teoria, że „w piecu przecież i tak się wszystko

wyparzy”? Obrzydli-we zachowanie to za

mało powiedziane. Mam nadzieję,

że nieco przybliżyłam Wam charakter Di Ro-

berto. Jeśli chcecie zjeść coś bardzo szybko – do-

bry wybór. Pizza też jest całkiem niezła, pomijając

fakt higieny, a właściwie jej braku u niektórych pracow-ników. Jeśli to Was nie od-

rzuca lub pokładacie wiarę w ludziach, to nie ma problemu. Niestety, widać, iż część dań kuchnia chce zrobić tanim kosztem – za to ceny są przystępne. A de-cyzja, czy zjeść w Di Roberto jak zwykle należy do Was.

Rzut oka żarłoka, czyli subiektywny przewodnik po gastronomii wszelakiej

Di Roberto

Wyciąg z menuPizze:Margherita – 7,00/10,90 zł

Salami – 9,50/13,50 zł

Gyros – 11,00/15,90 zł

Wiejska – 13,00/18,90 zł

Frutti di mare – 19,90/24,90 zł

Królewska – 20,90/28,90 zł

Rodzinna – 31,90–40,00 zł

Gyros drobiowy – 8/13 złGyros drobiowy z serem – 10/15 zł

Frytki – 3 zł

Schabowy Boryny z pieca – 13,90 zł

Pstrąg z grilla – 17,90 złHerbata

– 2/4 złCoca-cola 0,5 l – 3,50 złPiwo Piast 0,5 l – 5,50 złPiwo Holba 0,5 l – 5 złPiwo Litovel 0,5 l – 5,50 zł

Page 14: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl14

wrosław!

Twój sposób na majówkę – Park MużakowskiHOLLY

Nadszedł maj - piękna pogoda, ciepło, kwiaty kwitną, ptaszki śpiewają… A do sesji zostało jeszcze trochę czasu. Warto to wykorzystać i wybrać się w weekend na wy-cieczkę. Ciekawą propozycją dla wrocławskich studentów jest Park Mużakowski, któ-ry znajduje się zaledwie 2,5 h drogi samochodem od Wrocławia. Jest to prawdziwy raj dla miłośników natury! Wypełniony jest bowiem piękną zielenią, niezwykłymi je-ziorami o wszystkich kolorach tęczy, romantycznymi kamiennymi mostkami i alejka-mi… Zyskał on również uznanie na świecie – w 2004r. został wpisany na listę świa-towego dziedzictwa UNESCO. Park ten fascynuje nie tylko niezwykłą przyrodą, ale też ciekawą historią!

Kopia raju łużyckiego Casanovy

Założycielem parku był niemiec-ki książę Hermann von Pückler – Mu-scau. Genialny architekt ogrodowy, ar-tysta, esteta, hulaka, uwodziciel… Miał on dwie ogromne pasje w życiu: przy-rodę i kobiety. Podczas licznych podró-ży po Europie zafascynowały go parki, zwłaszcza te w stylu angielskim. Gdy po śmierci ojca odziedziczył łużyckie tereny, postanowił stworzyć własny raj na ziemi – Park Mużakowski. Poświę-cił temu celowi 30 lat swojego życia (park powstawał w latach 1815 – 1845) oraz cały majątek. Niestety plany prze-rosły jego możliwości i finansowe i gdy skończyły się pieniądze, postanowił roz-wieść się z żoną, aby znaleźć nową bo-gatą narzeczoną, która pomogłaby mu kontynuować tworzenie dzieła jego ży-cia. Przy tym nie rezygnował z licznych

znajomości z innymi kobietami i to z różnych klas społecznych, co nie było w ówczesnych czasach dobrze postrze-gane. Podobno nawet, aby nie pogubić się w listach miłosnych, układał je w ko-lejności alfabetycznej! Nic więc dziw-nego, że zyskał przydomek „łużyckie-go Casanovy”. Również w parku muża-kowskim można odnaleźć liczne ślady jego miłości, gdyż nazywał ich imiona-mi ścieżki spacerowe.

Wydaje się jednak, że najważniejsza była dla niego przyroda i jego park. Na łożu śmierci napisał w swoim dzienni-ku:

„Sztuka jest czymś najwyższym i naj-szlachetniejszym w życiu, bo jest tworze-niem dla korzyści ludzi. Według sił wy-konywałem to całe moje życie w bogac-twie natury.”

Jeden park – dwa państwa, dwa oblicza

Park Mużakowski jest położony na granicy polsko – niemieckiej. Jego cen-trum znajduje się w niemieckiej miej-scowości BadMuscau, natomiast po stronie polskiej leży on na ziemi lubu-skiej w miejscowości Łęknica. W Polsce znajduje się jego większa część – 800 ha, zaś w Niemczech– 200 ha. Park Mu-żakowski jest częścią większego Par-ku Krajobrazowego „Łuk Mużakowa”. Przecina go niewielka rzeka Nysa Łu-życka.

Park Mużakowski zupełnie różni się od pozostałej części Łuku Mużakowa. Panuje w nim ład i harmonia – trawni-ki i krzewy są równiutko przystrzyżo-ne, a kwiaty posadzone w jednakowych odległościach. Owy ład jest charaktery-styczny dla parków w stylu angielskim, które były inspiracją do powstania tego

fot.

Alic

ja K

oryś

Page 15: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

15NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

wrosław!

Za szybąXELA

Za szybą - bo tam siedzisz. Zatrzy-many w pędzie patrzysz na tych, co dalej biegną. Tak naprawdę,

też się śpieszysz, ale nie pośpieszysz, bo tempo w tym wypadku dyktuje ruch uliczny. Maksymalnie kierowca. Dzia-dek bądź niespełniony rajdowiec. A to przez lub dzięki niemu, znowu się spóź-nisz albo, o dziwo, będziesz na czas. Nie dlatego, że chciałeś być, tylko tak aku-rat wyszło. A im bardziej chcesz, tym bardziej nie wychodzi…? Szczególnie z dobieganiem do autobusu.

Jednak jeżeli już dobiegniesz bądź blisko szyby. Widzisz? To świat. Twoje miasto, osiedle, ulica… Warto się przyj-rzeć, jak to wszystko wygląda z boku.

Pani z wózkiem przebiega na czerwo-nym świetle, kurierski bus zdążył na żółtym, ale już staruszce kierowca za-trzasnął drzwi tuż przed nosem. A ta gdzie się śpieszyła? Szczególnie o 8 rano! Nieistotne… Ogródek, Biedronka, kościół. Naprawdę nieistotne. Ważne, że też z niej maratończyk! I to wcale nie gorszy, niż zasapany Ty! Bo jedziesz już tym autobusem, ale podbiec musiałeś.

Oderwij wzrok od tego, co czytasz. Popatrz jeszcze raz. Najlepiej przez tę szybę, która nie jest oblepiona jakże efektownymi reklamami. Obserwuj lu-dzi. To fascynujące. Odszukaj tych, któ-rzy się NIE śpieszą, odszukaj ptaki, psy i ich właścicieli siedzących na ławce z papierosem i latające w powietrzu fo-liowe siateczki…

Widzisz piękno? Widzisz spokój? Ja widzę. I zastanawiam się wtedy, dokąd

właściwie biegnę. Czy sam bieg nie jest sensem sam w sobie i, czy aby na pewno nie biegam w kółko… A jeżeli już trze-ba, to czy na pewno pędzisz po szczę-ście?!

STAŃ! Na chwilę. Popatrz dooko-ła. Usiądź na huśtawce, spójrz w niebo, ciesz się chmurami. Idź na łąkę, połóż się na trawie, znowu ciesz się chmura-mi. Puszczaj latawce, ciesz się wiatrem.

Dostrzeż drobnostki w codzienności i nie lekceważ ich, bo to od nich zależy doskonałość (parafrazując mistrza).

Choć kabel od słuchawek i tak bę-dzie poplątany, a kanapka znowu upad-nie Ci masłem do dołu… To nie lekce-waż.

Szczerze i serdecznie polecam – przystań od czasu do czasu, w jakimś szczególnym miejscu – wybranym przez Ciebie.

miejsca. Pozostała część „Łuku” jest zu-pełnie inna, bardziej dzika, nieokiełzna-na. Stanowi to naprawdę niezwykłe po-łączenie.

Za główną atrakcję parku można uznać liczne jeziorka antropogeniczne (czyli stworzone przez człowieka), któ-re stanowią największe skupisko jezior tego typu w Polsce (ok. 110). Są one po-zostałością po kopalniach węgla brunat-nego . Co sprawia, że są tak niezwykłe? Woda o niesamowitych kolorach, która w nich płynie. Szmaragdowy, malachi-towy, pomarańczowy, krwistoczerwo-ny, brązowy to tylko niektóre barwy… Dodatkowo kolory zmieniają się w róż-nych porach dniach, zależnie od padania promieni słonecznych. Poza tym uUro-ku dodają im odbijające się w nich drze-wa i kamienne mostki oraz występują-ce w niektórych miejscach urocze małe wodospadziki.

Poza tym park wypełniony jest nie-samowitą zielenią. Znajdują się w nim rozległe kwieciste łąki, rododendrony, paprocie, stare dęby, drzewa owocowe oraz wiele innych budzących zachwyt roślin. Odnosi się wrażenie, że tworzy to wszystko swój własny mikroklimat. Ciekawą atrakcję stanowią też arbore-tum, czyli specjalny ogród z niezwykłą kolekcją drzew i krzewów oraz oranże-ria, w której możemy obejrzeć tropikal-ne rośliny. Na terenie parku znajduje się także zrujnowana rezydencja rodu Püc-kler – Muscau. Niestety nie jest ona udo-stępniona dla zwiedzających. Niedaleko pałacu znajduje się mała restauracyjka, gdzie można zjeść wyśmienite lody wy-

myślone przez samego księcia Pücklera!

Komu w drogę, temu… rower?

Wiele osób decyduje się na zwiedza-nie Parku Mużakowskiego na rowerze. Znajdują się w nim bowiem trzy świet-nie przygotowane szlaki rowerowe: nie-bieski, czerwony i zielony, prowadzą-ce przez najciekawsze miejsca. Wy-najęcie roweru na cały dzień kosztu-je 5 euro. Wycieczka rowerowa to jed-nak tylko jedna z wielu propozycji mi-łego spędzania czasu w parku. Możemy zdecydować się np. na piesze wędrówki, podczas których można odkryć urocze zakątki oddalone od zgiełku głównych ścieżek, którymi spaceruje codziennie wielu turystów.

Inną ciekawą propozycją jest sesja

zdjęciowa, którą możemy sobie urzą-dzić - wspaniałych krajobrazów bo-wiem nie brakuje. W parku można też zorganizować piknik na kwiecistej łące albo pod drzewem owocowym z pięk-nym widokiem na błyszczącą w słońcu wodę. Może przy okazji uda nam się do-strzec jeden z występujących tu licznie gatunków ptaków (w tym chronionych), takich jak: orzeł bielik, zimorodek, ry-bołów czy dzięcioł czarny.

Park mużakowski to też świetne miejsce dla… zakochanych. Znajdują się w nich urocze, romantyczne zakąt-ki z ławeczkami czy kamiennymi most-kami. To jedno z piękniejszych miejsc w Polsce, w które warto się wybrać z drugą połówką.

Wstęp do parku jest bezpłatny.A więc w drogę!

fot. Alicja K

oryś

Page 16: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl16

nau(cz)kaZyski ponad życie

PIOTR GRZEGORZEK

Atrkacyjny jest dział leków na rzadkie choroby: preparaty takie jak Crezyme są ta-nie w produkcji, ale drogie gdy trzeba je kupić. A jeśli pacjenci ich nie biorą umiera-ją. Doskonały wręcz monopol z marżami na poziomie 95 procent.

Prawa ekonomii dawno już zdomi-nowały przemysł, który w założe-niu miał pomagać ludziom w wal-

ce z chorobami. Współczesna farmacja w pogoni za zyskiem dawno odeszła od sentencji Hipokratesa „Po pierwsze, nie szkodzić”.

2 miliardy 300 milionów dolarów to kara jaką zapłacił koncern farma-ceutyczny Pfizer za nielegalne działa-nia marketingowe dotyczące 13 leków min. Viagry, Bextry i Lipitoru. Koncern zapraszał lekarzy przepisujących naj-większe ilości produkowanych przez Pfizera leków na luksusowe szkolenia w egzotyczne miejsca. Podczas szko-leń firma fundowała grę w golfa, drogie hotele i Spa. Tylko w przeciągu ostat-niej dekady Pfizer został ukarany czte-rokrotnie za niedozwolone działania marketingowe. Również w Polsce tego typu praktyki koncernów farmaceutycz-nych są na porządku dziennym. Pod nie-winnie brzmiącym terminem „progra-

mów lojalnościo-wych” kryje się proceder r o z b u d o w a -ny na szeroką skalę. Dzien-

nikarze „New-sweeka” ujawni-li dokumentacje i zdjęcia z szko-leń organizowa-nych przez firmy Schering i Roche dla polskich le-karzy. W geście

wdzięczności za lo-

j a l -

ność Sche -

ring ufun- dował wy-cieczkę do Kopenhagi, wraz z darmowym alkoholem, rejsem pro-mem i zabawą w nocnych klubach. Przedstawiciele firmy zaprzeczyli, jed-nak „Newsweek” dotarł do dokumen-

tacji księgowej gdzie lekarze wpisywa-li dane pacjentów i ilość leków produ-kowanych przez Schering, które przepi-sali. Wydatki tego typu firma księgowa-ła jako „ocenę leków” lub „usługi mar-ketingowe”.

11 miliardów dolarów wynosiły we-dług szacunków JP Morgan zamówienia na szczepionki przeciwko ptasiej grypie. Kontrowersje budziła decyzja o ogło-szeniu stanu pandemii przez Świato-

wą Organizację Zdrowia. Pomimo tego iż wielu ekspertów twierdziło, że sytu-acja nie wymagała podjęcia tak rady-kalnych kroków. Uwagę przykuwa fakt, iż wiele krajów miało podpisane umo-wy z koncernami farmaceutycznymi na wypadek wystąpienia pandemii. Śledz-two dziennikarskie duńskiego „Informa-tion” wykazała, iż dr Frederick Hayden, który doradza WHO min. w sprawach szczepionek przeciwko grypie jest rów-nież zatrudniony w firmach produkują-cych szczepionki takich jak: Roche, RW Johnson, SmithKline Beecham i Glaxo Wellcome. Dr Hayden jako przewodni-czący grupy SAGE przy WHO przeko-nywał w mediach, iż konieczne jest po-danie dwóch dawek szczepionki by za-pewnić właściwą ochronę przed wiru-sem H1N1, podczas gdy niezależne ba-dania wykazały, że jednorazowa dawka powinna wystarczyć. Również w Pol-sce koncerny farmaceutyczne wywie-rają silne naciski na media jak również aparat państwowy. Wystarczy wymienić finansowane przez nie akcje przeciwko homeopatii i innym dziedzinom medy-cyny naturalnej czy też kupowanie so-bie życzliwości instytucji np. Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków w zamian za fundowanie egzotycznych wycieczek prezesowi.

Ku przestrodze przytoczę przykład niemieckiego koncernu I.G. Farben,

w skład którego wchodziły firmy takie jak Bayer, BASF i Hoechst. Dokumenty Norymberskiego Trybunału Wojennego świadczą o tym, iż koncern wspierał fi-nansowo nazistów w dojściu do władzy. W zamian za wprowadzenie korzyst-nych dla I.G. Farben przepisów praw-nych. W dniu podpalenia Reichstagu koncern wpłacił na konto nazistów 400 000 marek. W zamian za to koncern do-starczał 100 procent materiałów wybu-

chowych używanych przez III Rzeszę w wojnie zaczepnej. I.G. Farben dostar-czało również Cyklon B używany w ko-morach gazowych w Auschwitz. Obóz zagłady był również centrum ekspery-mentów prowadzonych przez I.G. Far-ben. Nieograniczony przepływ ludzi sta-nowił doskonałe warunki do prowadze-nia bestialskich eksperymentów przez lekarzy SS finansowanych przez kon-cern. Większość środków testowanych w Auschwitz była preparatami nowej klasy, zwanej chemioterapią. Dokumen-ty z tamtego okresu świadczą, że pra-cownicy firmy Bayer, znanej obecnie min. z produkcji aspiryny przeprowa-dzali eksperymenty na dzieciach w obo-zie zagłady. Nie mniej szokujący jest fakt, iż menedżerowie I.G. Farben są-dzeni w Norymberdze za ludobójstwo po wojnie znaleźli zatrudnienie w fir-mach farmaceutycznych np. Carl Wur-ster po wojnie przez 13 lat pełnił funk-cję przewodniczącego zarządu BASF czy Fritz ter Meer, który zaledwie 10 lat po procesie w wyniku, którego został prawomocnie skazany zasiadł w radzie nadzorczej Bayera.

Przytoczony na początku tekstu fragment z miesięcznika Forbes świad-czy, że wbrew pozorom jak przed laty taki i dziś nie zmienił się fakt, iż zysk niejednokrotnie przeważa nad życiem drugiego człowieka…

Koncern wspierał finansowo nazistóww dojściu do władzy w zamian za wprowadzeniekorzystnych dla I.G. Farben przepisów prawnych.

fot.

sxc

.hu

Page 17: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

17NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

trochękultury?!ku

ltura

lny ro

zkła

d ja

zdy

Koncert symfoniczny06.05, 13.05 godz. 19.00

Musica Electronica Nova 201113.05 godz.17.3014.05 godz. 11.00, 18.00, 21.0015.05 godz. 11.00, 13.00, 17.30, 19.0016.05 godz. 19.00, 21.3017.05 godz. 14.00, 15.00, 17.00, 19.00, 21.0018.05 godz. 18.00, 22.0019.05 godz. 19.00, 21.3020.05 godz. 19.00, 21.3021.05 godz. 17.00

Filharmonia dla młodych25.05 godz. 09.00, 11.0026.05 godz. 09.00, 11.00

Leo Festiwal III – zespoły kameralne25.05 godz. 20.00

Koncert kameralny26.05, 27.05, 28.05 godz. 19.00

Leo Festiwal III –Zobacz i posłuchaj - moda i muzyka27.05 godz. 20.00

Koncert chóralny 29.05 godz. 18.00

Leo Festiwal III – sztuka fugi29.05 godz. 20.00

Śpiewający Wrocław i jego goście30.05 godz. 17.00

Nieodwracalne - lekcja hi-storii 06, 26.05 godz. 19.00 Oskar i Pani Róża 12, 19.05 godz. 19.00 Kamienie na szaniec - zaka-zane piosenki 13.05 godz. 19.00 Sen nocy letniej 20.05 godz. 19.00

Przygody Małego M. (pre-miera)21.05 godz. 12.00

Świątynia. Dybuk - legendy żydowskie 27.05 godz. 19.00

Hair5, 6, 7.05 godz. 19.00Gościnnie w CS Impart

Opera Smocza5, 6.05 godz. 20.00Sala Baletowa

Gala Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS7.05 godz. 19.00Wrocławski Teatr Współczesny

Czarnoksiężnik z Krainy Oz10, 11, 12.05 godz. 9.00 i 11.30Gościnnie w CS Impart

Mury Hebronu*11, 14.05 godz. 20.00

Mdłość, Mniezłość, Miłość*17, 18.05 godz. 20.00

Ścigając zło – rewia sensa-cyjna20.05 godz. 20.0021.05 godz. 19.0022.05 godz. 17.00Gościnnie w Teatrze Polskim

Idiota27, 28.05 godz. 19.15 29.05 godz. 17.00Gościnnie we Wrocławskim Te-atrze Współczesnym

Pawlak & Pigoński - Nic dla mnie*27, 28.05 godz. 20.00* Mała Scena

Więcej szczegółów znajdziesz na stronie best.ue.wroc.pl w zakładce Kultura / Rozkład Jazdy.

Stazione Termini28, 29.05 godz. 19.00Akcja tej pantomimy rozwija się w przestrzeni terminalu kolejowe-go, będącego zarówno miejscem re-alnym, jak i metaforą kondycji we-wnętrznej człowieka. Gromadzący się w nim bohaterowie przynoszą ze sobą pewien balast doświadczeń oraz brzemię społeczno-kulturowych uwi-kłań i masek. Pejzaż ludzkich charak-terów, zróżnicowanych w swojej od-rębności, a jednocześnie stanowią-cych pewną mikrospołeczność, jest swoistego rodzaju tyglem, w któ-rym mieszają się różne postawy, ma-rzenia, rodzi się nadzieja i nierzadko bezradność. Bohaterowie, obciążeni różnego rodzaju problemami, odczu-wają potrzebę zmiany swojego poło-żenia, co zmusza ich do podróży - tej rzeczywistej, a przede wszystkim du-chowej.

Gastronomia3, 4.06 godz. 19.00

SCENA NA STRYCHUTrans-Atlantyk 4, 5, 6.05 godz. 19.00

Kartoteka 14, 15, 17, 18.05 godz. 19.00

Powrót do domu 21, 22, 24, 25 godz. 19.00

DUŻA SCENABiałe małżeństwo 11, 12.05 godz. 19.15

Pułapka 19, 20.05 godz. 19.15

Page 18: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl18

sób pomylić z jakimkolwiek innym.Warto pochwalić projekt okładki

i ogólnie całą koncepcję graficzną al-bumu. Pierwszy krążek – „Dzień” zo-stał ozdobiony rysunkiem przedsta-wiającym słońce, drugi - „Noc” - księ-życ. Dodatkowo w pudełku znalazł się bonusowy CD z wypowiedziami fa-nów. Pudełko jest tak skonstruowa-ne, że po otwarciu ukazuje się pano-ramiczne zdjęcie górskiego krajo-brazu, na środku którego widzi-my samego GrubSona podpiera-jącego głowę.

Atutem płyty są z pewno-ścią świetnie wyprodukowa-ne beaty, oryginalne, „nie na jedno kopyto”. Można usły-szeć wiele motywów charak-terystycznych dla reggae, hi-

GrubSonCoś Więcej Niż Muzyka

Nową płytę GrubSona kupiłem mojemu bratu na urodziny. Jak szyb-ko się okazało, sam przesłuchałem ją więcej razy niż on.

Dla tych, którzy o zawodniku z Rybnika nie słyszeli jeszcze (a jest to już jego drugi album), pozwolę sobie przybliżyć, jaki gatunek muzyki on tworzy. Albo i nie, bo w zasadzie trud-no to jakoś jednoznacznie zakwalifi-kować. Jest i trochę rapu, raggamuffi-nu i co niemiara domieszek innych ga-tunków, piosenek bardziej do rozmy-ślania i takich bardziej imprezowych. Na obu krążkach (czyli łącznie 34 ka-wałkach!) mieści się naprawdę wiele. Co więcej, wokalu GrubSona nie spo-

p-hopu, jazzu, a nawet folku! Piosen-ki są bardzo miłe w odbiorze. Melodie zapadają w pamięć, przez co chętnie wracam zarówno do całego albumu, jak i poszczególnych kawałków. Przy-znam jednak, że niektóre zupełnie mi się nie podobały (jak chociażby „Ro-sół”) i zwyczajnie nie mogę ich słu-chać. Na płycie pojawiają się też zacni goście, jak chociażby Greezlee, Che-eba, Abradab i wielu innych. To kolej-

ne urozmaicenie i ewi-dentny plus. Moim zdaniem to świetna pozycja, jeśli cho-dzi o polską sce-nę reggae/hip-hop.

/ Zbychowiec / www.zbychowcowo.blog-spot.com

trochękultury?!te

atr

sięd

zieje

14. Biennale Sztuki Mediów WRO 2011 | Alternative Now10.05 - 15.05.2011 (wystawy do 19 czerwca)

Mandala Performance FestivalCIA, Wrocław 20-22.05.2011

Guitar Day - Joscho Stephan Quartett

Filharmonia Wrocławska, Wro-cław22.05.2011

MikromusicKlub Eter, Wrocław 22.05.2011

LooptroopKlub Alibi, Wrocław 26.05.2011

Katie MeluaHala Orbita, Wrocław 27.05.2011

Janek Samołyk, Iowa Super SoccerGumowa Róża, Wrocław6.05.2011

Po sukcesach na kwietniowym Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni Capitol pokaże spektakl „Idiota” wg Dostojewskie-go w reż. Wojciecha Kościelniaka. Spektakl oglądać można w dniach 27-29 maja na scenie Wrocławskiego Teatru Współ-czesnego.

Idiota” jest historią człowiekao niezwykłej dobroci i szlachet-ności, postawionego wobec zła

i zakłamania współczesnego mu świa-ta. Mistrzowsko przedstawione por-trety psychologiczne bohaterów po-wieści stają się tłem dla tytułowego „idioty”, księcia Myszkina. Jego syl-wetka w konfrontacji z postawami otaczających go ludzi małodusznych i chciwych skłania do pytań o miej-sce podstawowych wartości w dzisiej-szym świecie.

Spektakl został w Gdyni znakomi-cie przyjęty przez widzów i krytykę:

Cezary Studniak, odtwórca roli Rogo-żyna, otrzymał Nagrodę Publiczności, a cały spektakl okrzyknięto w prasie najlepszym przedstawieniem Festiwa-lu. Media doceniły także rolę Heleny Sujeckiej - Nastazji Filipowny, epizod Ferdyszczenki w wykonaniu Bartosza Pichera, i taneczną, niemą rolę Eweli-ny Adamskiej-Porczyk.

„Idiota” Wojciecha Kościelniaka to przykład nowoczesnego, estetycz-nie wysublimowanego teatru, inteli-gentnego, w którym szacunek dla wi-dza objawia się przez założoną wielo-znaczność, precyzję, dbałość o szcze-

góły i wielowarstwowość estetycz-ną. (Katarzyna Wysocka w Gazecie Ĺšwiętojańskiej).„Idiota”to spektakl świetnie zagrany, pełny skrajnych emocji, soczystych kreacji i prostych zabiegów. (Piotr So-bierski w Gazecie Wyborczej Trójmiasto)

Publiczność owacjami na stojąco nagrodziła nagrodziła „Idiotę” Teatru Muzycznego Capitol z Wrocławia. I ze wszech miar słusznie.

/ Grażyna Antoniewicz w „Dzien-niku Bałtyckim”

Idiota

muz

yka

fot. Łukasz Gawroński / Teatr Muzyczny Capitol

Page 19: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

19NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

ŻywiołakNowa mix-tradycja

Wciąż dostajemy wszyscy donie-sienia o kolejnych tragediach muzycz-nych. Pomimo nauki płynącej z histo-rii, wiele zespołów wciąż nieopatrznie oddaje swoje utwory DJ-om w celu zmasakrowania ich niemal nie do po-znania. Najgorsze w tym jednak jest, że te nieatrakcyjne trupy pojawiają się później na półkach sklepowych w po-staci albumów, chełpiących się jeszcze nowoczesnością.

Podobnie, jak niegdyś w przypad-ku „Wymixowania” Kapeli ze wsi Warszawa, tak teraz jestem rozbity. Bo z jednej strony dobrze, że zespo-ły się nie zamykają w swoim gatunku, że pozwalają innym majstrować przy swoich dziełach, dając podstawy no-wej jakości. Ale też rodzi się zawsze wtedy pytanie odwieczne: ile tam jesz-cze jest oryginalnego zespołu, a ile DJ-ów i innych mixiarzy. Zacząłem dość dramatycznie, ale jednak płyta Żywio-łaka z tej zawieruchy wychodzi w lep-szej kondycji niż Kapela. Może to ze względu na inną, pogańską stylistykę, która bardziej pasuje do ciężkich, klu-bowych brzmień.

Nie zmienia to faktu, że najlep-sza na płycie pozostaje piosenka do-dana jako bonus - „Mój miły rolniku”, znana miłośnikom od dawien dawna, świetna, taneczna raga poruszająca, jakże ważki, wiosenny problem wy-palania trawy (z całą radością płyną-cą z dwuznaczności tejże czynności). A reszta piosenek... Bywa, że świet-na, psychodeliczna, wypełniona po-trzaskanymi elektronicznymi dźwię-kami. Bywa, że nudna i ciągnąca się długimi pasażami. Bywa, że żywioło-wa, ale wciąż nie bardzo żywiołako-wa. Brak tu zawadiackich i nieprze-widywalnych śpiewów Izabeli Byry i Anny Piotrowskiej, brak bezpre-tensjonalnego śmiania się i zabawy, gdzie tylko się da. Ciekawy ekspery-ment, ale mało już z folkiem związa-ny. Może spodoba się miłośnikom klu-bowych brzmień, o ile nie wystraszą ich liry korbowe, lutnie, skrzypce i lu-dowe zawodzenia. / Jakub Knoll

mu

zyka

ku

ltura

picia

piw

aLykke LiWounded rhymes

Wszyscy fani tej szwedzkiej wo-kalistki z pewnością znają jej zalotny, niby dziecięcy, głos oraz magnetyczne spojrzenie, którym uwodziła i uwodzi nadal. Tym razem jednak po dziecię-cym obliczu nie pozostał ślad, a Lykke wróciła z dalekiej podróży do Nowego Jorku z pazurem, pewna siebie i zapa-dająca w pamięć. Wprost wykrzykuje frazy: „I’m your prostitute, you gon’ get some”, o które jeszcze trzy lata temu nie można było jej podejrzewać. „Wounded rhymes”, czyli druga z ko-lei płyta artystki z poprzednią ma tylko jeden wspólny mianownik - głos Lyk-ke, który jest nadal jej wielkim atutem i znakiem rozpoznawczym. Tym ra-zem jednak, atmosferę budują dudnią-ce, transowe bębny, wyklaskiwane ryt-my, a co za tym idzie - energia, któ-rej brakowało mi na poprzedniej pły-cie. Od dłuższego czasu w sieci był dostępny zremiksowany przez same-go Becka utwór „Get some” (cytowa-ny powyżej), a wraz z nim teledysk, po obejrzeniu którego, fani dotychczaso-wego wizerunku wokalistki mogli się nieco… zawstydzić. Przemiana zaszła jednak nie tylko w kwestii wizerun-ku. Wraz z nowym imagem przyszły inne teksty - głębsze, traktujące na po-ważniejsze tematy, jak smutek, samot-ność, rozstanie… Te jednak, pozba-wione są melancholijnej otoczki, bo miłość w wydaniu Szwedki jest jak fa-tum, uzależnienie, graniczące wręcz z obłąkaniem. Lykke na dobre zagrzała już miejsce w niektórych rozgłośniach radiowych m.in. dzięki „I Follow Ri-vers”, który obok „Youth Knows No Pain”, przywołanego już wcześniej „Get some” i „Rich kids blues”, re-prezentuje bardziej energetyczną stro-nę płyty. Na pograniczu stoi genialny „Jerome”, ale i romantycy będą usa-tysfakcjonowani, wsłuchując się cho-ciażby w „I Know Places”.

Reasumując - czy trzeba było prze-mierzyć ocean, żeby w głowie zrodził się pomysł na „Wounded…”? Zdecy-dowanie warto było by nawet przepły-nąć go wpław. Płytę zdecydowanie po-lecam, a dla Lykke - ukłony w pas! / Magda Zygmunt

AtaxiaAutomatic Writing

Istnieją dwie reakcje po przesłu-chaniu tej płyty. Pierwsza jest w sty-lu: „Co to ma być?! Tego nie da się słuchać!” albo: „Przesłuchałam/em pierwsze 3 minuty – dalej nie dałam/em rady”. Drugą natomiast jest za-chwyt nad tym, co się przed chwilą usłyszało i chęć ponownego przesłu-chania, gdyż za pierwszym razem wie-le dźwięków umyka. Mnie oczywiście (na szczęście) spotkała reakcja numer dwa.

Projekt Ataxia, bo nie jest to zespół tylko właśnie dwupłytowy projekt, po-wstał z inicjatywy obecnego wtedy, a teraz już byłego, gitarzysty Red Hot Chili Peppers – Johna Frusciante, ak-tualnego gitarzysty Peppersów – Jo-sha Klinghoffera oraz basisty Joe Lal-ly’ego z zespołu Fugazi. „Automatic Writing” zawiera pięć odbiegających od schematów utworów, które oprócz mocno przesterowanej gitary, perku-sji i basu, upiększane są brzmieniem syntezatorów doskonale komponują-cych się z klasycznymi instrumenta-mi. Umiejętności wokalne Johna po-zwalają na operowanie głosem zarów-no w tonie niskim, jak i bardzo wyso-kim, co w niektórych utworach może dawać złudzenie, że śpiewają co naj-mniej dwie osoby. W utworze ”Mont-real” natomiast głosu użyczył Klin-ghoffer i bardzo dobrze, że to zrobił, bo powstał ponad 12-minutowy, nie-zwykle hipnotyzujący i wydający się nie mieć końca utwór z idealnie za-gadkowym i pasującym do całości tek-stem. Trzeba przyznać, że Ci trzej go-ście doskonale połączyli melancho-lijne i usypiające brzmienia z niekie-dy strasznym krzykiem Frusciantego i niemal kobiecym głosem Klinghoffe-ra. Trzeba to po prostu usłyszeć.

Ciekawym zjawiskiem jest rów-nież to, że z każdym następnym od-słuchaniem, dostrzec można coraz to nowe, wcześniej niesłyszane dźwię-ki. W efekcie całość daje nam ponad 50-minutową niespotykaną wcześniej, ciekawą muzykę, którą dla uzyska-nia lepszego klimatu słuchać należy nocą będąc całkowicie samemu. / Ra-fał Ćwietnia

trochękultury?!

Page 20: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl20

wrosław!

Cyklisto - chodnikiem czy jezdnią?

We Wrocławiu nie możemy na-rzekać na brak ścieżek rowe-rowych, choć niejednokrot-

nie piesi mają problem z zauważeniem dużych białych rysunków na czerwo-nych płytkach, w rezultacie zmuszając rowerzystów do dzikich slalomów mię-dzy nimi. Namiętne dzwonienie, prze-jeżdżanie tuż obok czy też, o zgrozo, wjechanie w rozkojarzonego pieszego - to na nic. Najlepszym rozwiązaniem jest spokojne zwrócenie uwagi. Zajmuje 5 sekund, a z reguły skutkuje.

Co natomiast w miejscach, gdzie ścieżek nie ma? Rowerzyści, ratując się przed nieobliczalnymi kierowcami, wjeżdżają na chodnik, stanowiąc w tym momencie potencjalne zagrożenie dla pieszych. Trzeba tutaj wspomnieć, kie-dy rowerzysta może jechać po chodni-ku (art. 33 Prawa o Ruchu Drogowym).

Po pierwsze, jazda po chodniku jest dozwolona dla rowerzysty, pod opie-ką którego znajduje się dziecko do lat 10 kierujące rowerem.

Po drugie, można jechać chodni-kiem, jeśli jego szerokość przekracza 2 metry, a dopuszczalna prędkość na uli-cy, przy której chodnik się znajduje wy-

nosi 50 km/h.Miejmy nadzieję, że zostaną wpro-

wadzone także zmiany w przepisach, dzięki którym rowerzysta będzie mógł wjechać na chodnik, gdy warunki pogo-dowe będą zagrażały bezpieczeństwu na jezdni.

Jak widać, istnieje niewiele wyjąt-ków od zasady zabraniającej jechać po chodniku. W miejscach, gdzie ograni-czenie do 50 km/h jest przez kierowców

traktowane jedynie jako luźna sugestia, a nie respektowany przepis, a ścieżki ro-werowe są dziurawe i do tego oblężone pieszymi, nie zaskakuje liczba jednośla-dowców obecnych na chodnikach. Jed-nocześnie gdyby spojrzeć na to z punk-tu widzenia pieszych - ich protest także jest zrozumiały.

Jeśli już jednak decydujemy się na jazdę po chodniku pamiętajmy, że je-steśmy na nim tylko gościem. To pieszy jest tam gospodarzem, dlatego zwolnij-my i myślmy za dwóch. Spacerowicze poruszają się w sposób nieprzewidywal-ny, a do tego nie muszą trzymać się pra-wej strony, sygnalizować skrętu czy pa-trzeć w lusterko. Nagłe zatrzymanie, bo pani Kowalska zapomniała wyłączyć żelazka, jest na porządku dziennym. Do tego dołączmy niesforne psy i ciekawe wszystkiego dzieci, przy których najle-piej zaopatrzyć się w oczy dookoła gło-wy.

Tak jak w przypadku zatłoczonej ścieżki rowerowej, tak i tutaj skutecz-niejsze okazuje się magiczne słowo „przepraszam”, a następnie „dziękuję” niż nachalne używanie dzwonka czy sla-lom-gigant. Przecież mamy czas – jedź-my wolno, jako rozsądni i przewidujący rowerzyści.

Pamiętajmy, wsiadając na rower, nie musimy kultury i ogłady zostawiać w domu. Poza tym - punkt widzenia za-leży od punktu siedzenia. Będąc pie-szym - chodnik jest nasz, jednak sta-jąc się rowerzystą - nasze miejsce jest, mimo wszystko, na jezdni.

MAGDA MYRCIK

Wraz z pierwszymi zwiastunami wiosny na teren naszej Uczelni wyjechało mnóstwo cyklistów. O zaletach przemie-szania się rowerem chyba nie trzeba wspominać – dbamy o kondycję, nie zanieczyszczamy środowiska, wyprzedza-my stojące w kilometrowych korkach samochody, a na-wet… lansujemy się!

fot.

Kat

arzy

na M

fot.

Alic

ja K

oryś

Page 21: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

21NGS B.e.s.t. | maj 2011 | best.ue.wroc.pl

Czwartek 17.02.2011 Kultura

„Ja pier*** stary, ale debile”, powie-dział Kuba, 23-letni student jednego z wro-cławskich uniwersytetów, w reakcji na za-chowanie dwóch pijanych mężczyzn w au-tobusie. Na dwa lata przed zakończeniem swojej edukacji jedyne, co Kuba potrafi, to okazać brak szacunku do języka polskiego.

Bluzgi w języku potocznym studen-tów to codzienność. Czasem, gdy wejdzie się między grupę młodych ludzi można się głowić, czy to przypadkiem nie są robotni-cy na budowie. Najśmieszniejsza w naszej elicie jest ta pycha i duma ze swojego do-brego wychowania.

Piątek 25.02.2011 nauka

„Co za frajer. Dał te same pytania co w poprzedniej grupie, dzięki Bogu, że się nic nie uczyłam” – powiedziała uśmiech-nięta Gosia do kogoś po drugiej stronie te-lefonu. Właśnie pisała ostatni egzamin z „jakiegoś przedmiotu o sztuce”, którego nazwy nawet nie pamiętała. Bo właściwie po co miała „zakuwać”, skoro znała pyta-nia już wcześniej i wystarczyło się ich na-uczyć na pamięć? Już nigdy nie wróci do tego przedmiotu, może nawet nie zapamię-ta jego nazwy. Ale czy to ważne? Jeżeli in-formacje będą jej potrzebne w przyszłej pracy, to wtedy się wszystkiego nauczy.

Sobota 12.03.2011 savoir vivre

Adaś i jego dziewczyna obchodzą dzi-siaj trzecią rocznicę swojego związku. Z tej okazji chłopak zdecydował się za-prosić ukochaną na romantyczną kola-cję w najdroższej restauracji w mieście. Biedna dziewczyna będąc na 3 roku stu-diów ekonomicznych – przyszła pani me-nadżer – nie wiedziała, jak się zachować w restauracji – który kieliszek do czego, którym sztućcem powinna zjeść tę dziwną potrawę, której nazwy nie potrafiła nawet wymówić. Niestety, Adam wcale nie wy-

kazał się lepszą znajomością Savoir vivre-’u – próbując pokazać klasę, wcisnął kel-nerowi na odchodne 20 złotych za „świet-ną obsługę”.

Niedziela 27.03.2011 tolerancja

Poczekalnia w siedzibie jednego z naj-większych przedsiębiorstw w mieście. W hallu siedzą 4 kobiety i 3 mężczyzn, z czego jeden nich jest Afroamerykaninem. Wszyscy przyszli w sprawie rozmowy o pracę na wyższe stanowisko kierownicze. Ludzie świetnie wykształceni, znający 3 ję-zyki i mające świetne znajomości. Nieste-ty, komentarze pod adresem czarnoskórego mężczyzny, rzucane przez dwóch kandyda-tów między sobą, są na tak niskim pozio-mie, że nie nadają się do druku na łamach naszej gazety.

Czego brak?No właśnie, czegoś przez te 17 lat edu-

kacji zabrakło. Pewnej dozy innego rodza-

ju wiedzy wpajanej młodym ludziom od samego początku ich drogi ku dorosłości. Czy to wina rodziców, że ich dziecko wy-rosło na kogoś nie znającego zasad dobre-go wychowania? Czy to wina szkoły, że nie nauczyła bycia tolerancyjnym? Czy to wina systemu, który zezwala na uproszczo-ne sposoby zdawania egzaminów? Odpo-wiedzi na te pytania nie są jednoznaczne. Gdyby to rodzice wpoili dziecku, że ścią-ganie i chodzenie na łatwiznę jest złe, nigdy nie uczyłoby się jedynie odpowiedzi. Może gdyby w szkołach uczono rzeczy przydat-nych w dorosłym życiu, jak choćby – czym jeść spaghetti, ludzie potrafiliby się zacho-wać w towarzystwie. Winnych można szu-kać wszędzie, ale kto jest tak naprawdę od-powiedzialny za brak kultury wśród mło-dzieży? To pytanie pozostawię bez odpo-wiedzi...

PS. Oczywiście autorka nie twierdzi, że tak zachowuje się 100% wrocławskich studentów. Każdego, kto czuje się dotknię-ty tym artykułem, proszę – rozejrzyj się do-okoła.

felietuńczyk

Elita narodu17 lat, tyle zajmuje państwu Polskiemu stworzenie elity. Przez 12 lat uczymy się dodawać, poznajemy przypad-ki, najwyższe szczyty świata, najlżejsze pierwiastki. Na-stępnie każdy wybiera swoją drogę – studiujemy by za-mienić się w lekarzy, prawników, ekonomistów, history-ków. I tak po 5 (czasem 6) latach stajemy się elitą na-rodu, tymi najlepszymi. Czy jest to jednak grupa, którą naprawdę warto się chwalić przed innymi nacjami? Któ-ra ma reprezentować nasze Państwo?

PJ

fot. Katarzyna M

fot.

Kat

arzy

na M

Page 22: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

Raz to po ulew

ie Wienię Pie-

trowycza cały następny dzień

przy kaloryferze

suszyło.

trzymaj

poziom

Usłyszałeś ciekaw

y tekst pro-w

adzącego? Ślij go do nas,

będzie m

iał szansę

ukazać się

na łam

ach B.e.s.t.-a,

a w

tedy nagroda Cię nie om

i-nie.

„W przypadku w

alki z ugorem

będą koncepcje dodatkowe” -

co znaczyło, że jaksię będzie ściągać, to poniesie

się tego konsekwencje.

„Na zaliczeniu będzie dużo py-tań i na pew

no jak ktoś się czegoś nauczy to na

coś trafi.”

Z g

łów

pro

wad

zą-

cych w

yszło

....Anna M

.

.....

Ob

razek lo

giczn

y (też: malow

anie liczbami) – to łam

igłówka po-

legająca na zaczernianiu pól diagramu. Zaczernione pola utw

orzą rysunek. To, które pola trzeba zaczernić, w

skazują liczby obok dia-gram

u. Liczby z lewej strony każdego w

iersza określają, ile grup czarnych pól jest w

danym rzędzie i ile czarnych pól jest w

każdej grupie. D

la przykładu liczby „1,4,2” oznaczają trzy grupy: pierw-

sza jest złożona z jednego, druga z czterech, a trzecia z dwóch

czarnych pól. Wyodrębnienie 3 kolejnych liczb św

iadczy o tym,

że pomiędzy grupam

i czarnych pól występuje przynajm

niej jedno w

olne (białe) pole. Analogicznie jest z liczbam

i u góry diagramu.

Ko

nku

rs: ja

ki to

mo

st?O

d numeru m

arcowego na łam

ach Besta po-

jawiają się rysunki w

rocławskich m

ostów autor-

stwa Tom

asza Cieszyńskiego. R

ozpoznaj i zlo-kalizuj je, a odpow

iedzi (nr mostu w

raz z literą z m

apy określającą położenie) prześlij do nas na best@

ue.wroc.pl. N

agrody niespodzianki cze-kają.

3

Page 23: NGS B.e.s.t. | Maj 2011
Page 24: NGS B.e.s.t. | Maj 2011

Zaszczytne tytuły zostały przyznane!

Sponsor strategiczny The B.E.S.T-orów 2011

Gratulujemy Żakom dobrego wyboru, a Laureatom chwała po wsze czasy![wszyscy wstają, oklaski]

a górami, za lasami w ekonomicznej krainie słynącej z nowatorskich działań narodziła się idea zawiązania paktu z kreatywnymi bankierami, by wspólnie wspierać najlepszych.