ngs b.e.s.t luty 2010

20

Upload: ngs-best

Post on 10-Mar-2016

244 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Numer styczniowy

TRANSCRIPT

Page 1: NGS B.e.s.t Luty 2010
Page 2: NGS B.e.s.t Luty 2010

fot. Magdalena Ziajar

ed

ak

cj

a Adres redAkcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 (gdy nas nie ma - zostaw wiadomość!). Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław. internet: [email protected] (już działa!), http://best.ue.wroc.pl

redAktor nAczelny: Paweł Maleńczak ([email protected]) | Zastępca Red. NacZ.: Dominika Majcher ([email protected]) | redAktorzy: Jarosław Adam, Michał Brzeźniak, Szymon Gorączka, Aleksandra Greźlikowska, Bartosz Jakubowski, Katarzyna Jeznach, Aleksandra Kler, Jakub Knoll, Magdalena Kotowska, Anna Mrózek, Zbigniew Ostrowski, Marta Rewera, Piotr Semeniuk, Grzegorz Święch, Dariusz Wierzbowicz | korektA: Magdalena Pleskacewicz | Foto: Alicja Koryś, Julia Zborowska, Magdalena Ziaja | rysunki: Tomasz Cieszyński, Milena Górska, Zbigniew Ostrowski, Magdalena Pleskacewicz | GrAFikA: Jakub Knoll | skład dtp: Jakub Knoll | Okładka: Alicja Koryś | WspółpRaca: Krzysztof Kercz, Anna Pichurska | druk: Drukarnia ARGI / argi.pl

Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach.Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

Witajcie w semestrze letnim! Co prawda przed nami jeszcze kilka chłodnych tygodni, ale prze-cież powietrze nie jest już takie ciężkie, no i dni jakieś dłuższe. Może to wynik zakończo-nej sesji, a może kilku dni spędzonych w górach sprawia, że świat nabiera nowych barw. Jed-no jest pewne, nowa energia będzie niezbędna w kolejnych miesiącach! Jeśli nasze noworocz-ne postanowienia już dawno przestały mieć zna-czenie, to może teraz jest właśnie szansa, aby stanąć twardo na ziemi, wyznaczyć sobie cel i dążyć do niego z całych sił. To niezwykłe, jak szybko mija czas i jak beztrosko mu na to cza-sem pozwalamy...B.e.s.t. znów stara się Was zachęcić do aktywno-ści! Będziecie mogli u nas przeczytać jak wiele różnych możliwości rozwoju mają studenci UE i nie tylko, gdzie i z kim warto podróżować oraz jakie inwestycje mogą się okazać opłacalne. Jak zawsze zachęta do uczestniczenia w życiu kul-turalnym Wrocławia i intrygujące informacje z naszej uczelni.

A więc jakie plany na nowy semestr? Może war-to wybrać sobie obcojęzyczny odpowiednik jed-nego z kursów i oprócz wiedzy ekonomicznej pogłębiać znajomość języka? A czy słyszeliście o możliwości zaliczenia przedmiotu na innej uczelni w ramach Indywidualnego Planu Stu-diów? Do odważnych świat należy!

PSDziękujemy za komentarze i listy! Piszcie do nas w każdej sprawie.

Paweł Maleńczak

Głosy z UE

3 Organizacje studenckie na banicji...4 Jaki był SzałBajNajt?5 Fanatycy futbolu7 Nowa biblioteka UE

EKOnomia

8 Wino to inwestycja na dobre i na złe

Wolontariat, głupcze!

14 Couchsurfing. Szukasz tylko kanapy?

Się rozwiń się

18 Zostań ambasadorem Summer School

SJO radzi

9 Polska i Niemcy pod unijnym parasolem10 Relacja z kursu językowego w Monachium

Ucz się języków

11 Amor de febrero / Love of February

Felietuńczyk

12 Frustrat Zone

Opowiadanie

13 Dzikie serce Averlandu, cz. 8

Trochę kultury?!

16 “Wszystko co kocham”, reż. Jacek Borcuch17 Wielkie show na 30-lecie “Sciany”20 Repertuar Teatru Współczesnego | luty ‘10

Page 3: NGS B.e.s.t Luty 2010

3NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

fot. Zbigniew O

strowski

Głosy zUE

Początek każdego roku zawsze wiązany był z nie-zwykłymi wydarzeniami i obawami co do przyszło-ści. A to rzekomy koniec świata wg przepowiedni Nostradamusa, a to milenijna pluskwa, a to Rok Szczura w chińskim kalendarzu, który nie wróży nic dobrego... Kto by się jednak spodziewał, że na-dejście Nowego Roku może tak poważnie nadwe-rężyć solidną konstrukcję budynku B/F, w którym znajdują się biura organizacji studenckich i kół na-ukowych działających przy Uniwersytecie Ekono-micznym?

orGAnizAcje studenckie nA bAnicji…

ElEmEnt zaskoczEniaWe wtorkowy poranek studenci, którzy

mieli szczęście przebywać w biurach or-ganizacji, usłyszeli od pracownika uczelni informację o zagrożeniu, jakie stwarza dal-sze użytkowanie budynku B/F i możliwej „katastrofie budowlanej”. Została również przekazana informacja o konieczności opuszczenia biur w najbliższych godzinach i zamknięciu budynku do czasu usunięcia usterek. Niewątpliwie taki pośpiech podyk-towany był troską o bezpieczeństwo, dziwi jednak fakt, że informacja ta została przeka-zana w tak nieoficjalny sposób i, że pozo-stawiono studentom tak niewiele czasu na przeorganizowanie działalności.

Kolejnego dnia od samego rana „stu-dencka” część budynku B/F zgodnie z zapo-wiedzią była zamknięta, a na drzwiach prze-czytać można było informację o zagrożeniu, jakie niesie za sobą jego obecny stan. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że pracy nie przerwały pozostałe biura znajdujące się na pierwszym piętrze oraz przedsiębiorstwo zajmujące parter. Całe szczęście, że „kata-strofa budowlana” zagraża tylko czwartej części budynku... Zupełnie inną kwestią jest fakt, że do momentu, w którym pisany był ten artykuł nie podjęto żadnych widocznych prac remontowych mających na celu cho-ciażby doraźne zabezpieczenie budowli...

simplEx jEst...Najlepszym miejscem do zorganizowa-

nia tymczasowych biur okazał się budynek Simplex. Pomieszczenia, które w założe-niu miały być wykorzystywane przez Radę Uczelnianą Samorządu Studentów oraz In-formację Kulturalno Sportową Studentów zostały przystosowane do pracy organiza-cji studenckich. Okazało się, że problemy napotkano także i tutaj. Organizacje i koła działające przy UE należą do najprężniej-

szych i najaktywniejszych wśród wrocław-skiej społeczności akademickiej. O sile naszych organizacji stanowi ciężka praca i wysiłek studentów włożony w przygotowa-nie projektów i różnego rodzaju akcji. Wiele z nich funkcjonuje jak małe przedsiębior-stwa, które, aby móc realizować bieżące zadania, potrzebują komfortowych warun-ków pracy i narzędzi. Prowizoryczne biura w Simplex-ie przypominają bardziej kafejkę internetową niż miejsce pracy. Wyposażone są w dwie linie telefoniczne, a dostęp do In-ternetu udało się uzyskać tylko dzięki wysił-kom osób odpowiedzialnych za korzystanie z pomieszczeń. Wielka szkoda, że w tej nie-spodziewanej i trudnej sytuacji uczelnia nie wyszła naprzeciw oczekiwaniom studentów i, mając na uwadze dobro organizacji oraz własnego wizerunku, nie zaproponowała większej pomocy w zachowaniu ciągłości działania. Czyżby zapewnienie studentom możliwości rozwoju i uzyskiwania doświad-czeń związanych z wykorzystaniem nabytej podczas zajęć wiedzy nie były dla uczelni priorytetem?

W połowie stycznia, w wyniku rozmów między uczelnią, a studentami udało się uzy-skać możliwość ponownego wejścia do bu-dynku B/F i zabrania niezbędnych sprzętów. Pod nadzorem ochrony i zgodnie ze szcze-gółowymi wytycznymi można było zabrać to, co przez następny semestr może się przy-dać w prowadzeniu działalności organizacji. Przez następny semestr, bowiem równolegle pojawiła się informacja, że najbliższy moż-liwy termin oddania biur do ponownego użytku to przełom kwietnia i maja. Cóż na to realiści?

Warto tu nadmienić, że nie wszystkie wytyczne dotyczące ponownego wejścia do B/F, jak chociażby zakaz włączania światła, zostały dotrzymane i to bynajmniej nie ze

strony studentów. O dziwo, budynek wciąż stoi w całej swej okazałości.

Sami zainteresowani w bardzo różnym świetle wypowiadają się na temat B/F. Dla wszystkich jest oczywiste, że chcieliby być traktowani w takich sytuacjach w spo-sób profesjonalny i rzetelny. Jeśli uczelnia szczyci się kształceniem „menedżerów z sukcesem”, to może warto zastanowić się nad znaczeniem powiedzenia: „słowa uczą, ale przykład pociąga”. Nie bez znaczenia jest też fakt, ze organizacje i koła naukowe zapewniają uczelni doskonałą promocję za-równo na szczeblu krajowym, jak i między-narodowym. Zdaje się więc być oczywiste, że w interesie UE leży zapewnienie studen-tom doskonałych warunków pracy.

Co przyniesie przyszłość?Najbliższe miesiące zapowiadają się jak

obóz przetrwania. Wiele organizacji nie sko-rzystało z biur w budynku Simplex i podjęło próbę kontynuowania działalności w inny sposób. Udostępnione nam pomieszczenia udało się co prawda względnie przystoso-wać do naszych potrzeb, ale z pewnością utrudnione jest chociażby przeprowadzanie zebrań zespołu, burza mózgów, czy praca nad przygotowaniem projektów. Jednak nie mamy zamiaru składać broni. Studenci UE wielokrotnie pokazywali, że potrafią się odnaleźć w trudnych warunkach, więc i tym razem mamy zamiar udowodnić to po raz kolejny. A co z B/F...?

„Kalendarz chiński ustawił się w znaku tygrysa, co oznacza, że będzie to rok niespo-kojny. Zapowiada sie dużo zmian, silnych emocji i wzruszeń. Tygrys będzie sprzyjał wszelkim przedsięwzięciom, więc: cała na-przód! Ale ostrożnie, czasami bywa on nie-bezpieczny, zresztą jak to z kotami: nigdy nic nie wiadomo.”

Paweł Maleńczak

Page 4: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl4

Głosy zUE

Nieistotne, czy jesteś niższy od Toma Cruise’a, czy robisz wsad do kosza bez podskakiwania. Nieważne, czy jesteś szczupły niczym znak drogowy, czy przy wskakiwaniu „na bombę” pozbawiasz basen całej wody. Nie ma znaczenia, czy zakładając na uszy słuchawki odpalasz muzykę góralską, czy mięsiste tech-nobity. Jeśli tylko jesteś studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocła-wiu, musisz zdawać sobie sprawę z genialnego imprezowego dzieciątka, jakie powiła nasza uczelnia, a które już w lutym obchodzić będzie drugie urodziny. Mowa oczywiście o „Szał Baj Najt”.

poznAsz Go po skutkAch

?

Jaki był

IsIekzrzeszenIe studentów PolskIch

Kontynuując myśl wstępniakową, możesz być oczywiście osobą, któ-rej cykl takich imprez w ogóle nie

wzrusza, która woli zostać w ciepłych kap-ciach przy kolacji w domu lub spotykać się ze znajomymi w bardziej klimatycznych miejscówkach. Pozwól jednak, że spróbuję Cię przybliżyć do fenomenu, który nabiera poważnych kształtów tuż pod Twoim nosem. Jednak życie nam narzuca, by wszystko dzia-ło się po kolei.

Jeśli przespałeś ostatni semestr, już śpie-szę z wyjaśnieniem, „o co tak właściwie cho”. „Szał Baj Najt” jest cyklem imprez tematycz-nych, odbywających się od samego początku we wrocławskim

klubie Senso. Pomysł na imprezy przebierane naro-dził się w głowie malutkiej, drobniutkiej i nie-pozornej Jaśminki Fiurst, studentki drugiego roku działającej w Zrzeszeniu Studentów Polskich. Ten chodzący przykład możliwo-ści, jakie dają każdemu organizacje studenc-kie, wpadł na genialny w swej prostocie po-mysł, by wykorzystać niszę, jaką stanowiły imprezy przebierane we Wrocławiu. Wraz z grupą znajomych - którzy, tak jak i ona, nie dysponowali doświadczeniami w organizacji tego typu imprez - udało jej się zapanować

nad zapleczem wydarzenia, zapewniając mu stosowną promocję, czy pokaźny - jak na przecież dopiero co kiełkujący projekt – sponsoring. Największe ryzyko stanowił ter-min. Środa, tuż przed „studenckimi czwart-kami” mogła stać się nawet nie gwoździem do trumny, co samą trumną, dwoma metrami gleby i egzekutorem dobrze prosperującego wydarzenia. Sukces jednak przerósł oczeki-wania samych twórców. Okazało się bowiem, że studenci zdecydowanie wolą bawić się na imprezie tematycznej w gronie rówieśni-ków, aniżeli uczęszczać na mało zaskakujące i w zdecydowanej większości szare imprezy w okolicznych klubach. A pierwszy temat?

Być może niezbyt oryginalne „Disco Fe-ver”, stanowiące jednak dobry fundament dla takich perełek jak „Gangsta Night”, „I Kto To Movie” czy „Francja Elegan-cja”. Co jak co, ale na urozmaicenie na-rzekać było nie sposób.

Dalej już ruszyła rozpędzona, SBNowa lokomotywa, zdobywając ty-tuł „imprezy roku 2008” serwisu dlastu-denta.pl, czy – i co chyba najistotniejsze – u studenciaków pojawiła się światła myśl, że to SBN jest prowodyrem tzw. „studenckich śród”, i tytuł ten – jeśli

w ogóle – przesadzony był tylko trochę.Co dalej z Szałem? W lutym stuka mu

„okrągła dwójka” i głupcem jest ten, kto sądzi, że zwykłej potańcówy nie da się roz-wijać. Od samego początku była to zabawa taneczna urozmaicona przeróżnymi konkur-sami, wśród których jedynym możliwym do przewidzenia jest ten na najlepsze przebranie. A konkursów tych przybywa z Szału na Szał, na atrakcyjności też zyskują same nagrody, dla których zdecydowanie warto poświęcić wieczór, by właśnie Wasz strój był tym „Sza-łowym”. Pod samym projektem działa już

więcej niż grupa zapaleńców, nadal jednak są to „tylko” i „aż” studenci, bez których sam Szał nie byłby tak Szałowy.

To jednak nie wszystko, na co ich stać. Drugie urodziny to idealna pora, by nasze imprezowe dziecko wyszło z ciepłego, wro-cławskiego gniazda i stało się studenckim zjawiskiem na skalę krajową. „Szał Baj Najt” rozrasta się na kolejne znaczące mia-sta studenckie. Już dwie edycje temu zawitał do zaprzyjaźnionego Opola, by tam zarażać ludzi pozytywną zajawką na dobre imprezy przebierane, a w kolejce na „Szałową Reedu-kację” czeka już Poznań i Kraków. „Szał...” jednak nie byłby tym samym, gdyby nie jego uczestnicy, stanowiący trzon wyśmienitej zabawy, dlatego już w ramach tej edycji uru-chomione zostaną autokary, które pozwolą śmiałkom wyruszyć na imprezową krucjatę, w celu krzewienia najatrakcyjniejszego – bo wrocławskiego – sposobu zabawy (pragniesz być jednym ze „śmiałków”? Więcej info na www.szalbajnajt.pl).

Nie martwcie się jednak, nie bez opieki zostaje nasz rodzimy „Szalik”. Już 24 lutego w ramach obchodów drugich urodzin projek-tu odbędzie się specjalna edycja szału, której tematem przewodnim będzie właśnie „Disco Fever”, od którego wszystko się zaczęło. Jak zapewniają organizatorzy, ma być „Więcej, Bardziej, Mocniej” niż dotychczas. I jak im tu nie wierzyć, patrząc na ogrom tego, co przez ledwie dwa lata udało im się osiągnąć?

Nieistotne, na ilu „takich” imprezach już byłeś. Nieważne, na ilu z nich zdołałeś się już przejechać. Nie ma znaczenia, jaki styl mu-zyki lubisz. Przekonaj się sam, jaki był, jest i będzie „Szał Baj Najt”.

(tytuł zaczerpnięty z utworu Kaliber 44 - “Szał Baj Najt”)

Page 5: NGS B.e.s.t Luty 2010

5NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

Głosy zUE

Krótka rozprawka na temat grupy studentów, któ-ra, zamiast nudzić się i objadać parówkami w akademiku (popijanymi złocistym napojem), postanowiła zrobić coś dla ciała i ducha. Opowieść o amatorskiej drużynie piłkarskiej, jaka narodziła się w D.S. Ślężak, gru-pie fanatyków futbolu, ale i zgranej ekipie dobrych kumpli.

FAnAtycy Futbolui zGrAnA ekipA kumpli

Co, gdzie, kiedy i dlzCzego?Wszystko rozpoczęło się we wrze-

śniu 2008 r., kiedy to kilku studen-tów UE stwierdziło, ż e

m a j ą dość pro-

szenia się o to, by ktoś w akademiku chciał

się trochę poruszać i zechciał zagrać w piłkę. Drugą sprawą, jaka zadecy-dowała o powstaniu drużyny był (jest i będzie w najbliższym czasie) bole-sny brak boiska do gry w piłkę nożną przeznaczonego do użytku studen-tów UE. Kilka telefonów i zapada decyzja o utworzeniu drużyny oraz zapisaniu jej do rozgrywek Playare-na Cup. Z braku lepszych propozycji jednogłośnie przyjęta zostaje nazwa „NieMamyNazwy”.

piErwszE koty za płoty

Już po kilku dniach rozegrano pierwsze mecze w rozgryw-kach Playarena. Początkowo kadra prezentowała się imponująco, na li-ście osób chętnych do grania pojawiały

się wciąż nowe nazwiska. Jak się wkrótce miało okazać wiele z nich trzeba było usunąć. Tak szybko jak

pojawił się zapał, u niektórych równie szybko się on skończył. Mimo trudności, już po jednej rundzie udało się awansować do najwyższej klasy rozgryw-kowej w Playarenie.

W międzyczasie w zespo-le zaszły zmiany kadrowe, a do drużyny dołączyło kilku „młodych gniewnych”.

W tym czasie pojawiły się pomysły o grze na więk-szą skalę. Druży- n a została zgłoszona

do turnieju halowe-go w Sokołowicach (dzięki uprzejmości studium WF była możliwość „skorzy-stania” ze znaczników) oraz Ligi Piłki Nożnej 7– osobowej.

za słowami muszą iść Czyny

Jak się okazało „NieMamyNazwy” nie zawojowali ligi, ale za to wyklarowała się grupa osób, która chciała stworzyć „coś wię-cej”. Dzięki temu udało się zakupić komplet koszulek, drużyna w końcu

zaczęła prezentować się lepiej, przynajmniej wizualnie.

Z końcem roku aka-demickiego 2008/2009 opuszczaliśmy uczel-nię z planami na przy-szłość, ale również peł-ni obaw, co czeka team

w nowym roku (akade-mickim).

niepewnie patrząC w przyszłosć

Wrzesień 2009 był okresem wy-tężonej pracy nad nowym skła-dem oraz poszukiwania rozgrywek, w których można brać udział (jak wiadomo większość rozgrywek na te-renie Wrocławia rozpoczyna się już w sierpniu, kiedy to studenci realizują swoje marzenia o karierze zawodowej

przy niemieckich truskawkach lub angie lsk ich ,

b r u d -nych naczyniach). Jak się miało okazać NMN wzięła udział w rozgrywkach Młode Nogi Wrocła-wia. Drużyna gra tam do tej chwili i po jesiennej rundzie rozgrywek znajduje się w ścisłej czołówce ligi.

rozwój Dzięki temu, że członkowie NMN

zaangażowali się w rozwój drużyny, udało się otworzyć własną stronę internetową (nie posiadamy w skła-

ulatowskI I wIcIńskI to fIlary obrony

PoczątkI w kuźnIkach

Page 6: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl6

Głosy zUEdzie informatyka), na której można znaleźć informacje czym zajmuje się obecnie team NMN. Wszyst-kie te informacje są do wglądu na www.interregional.tk

Historia najnowszaW grudniu 2009 r. podjęto decy-

zję o zmianie nazwy na „KS Inter-regional Wrocław”, co ma ułatwić poszukiwania firm, które chciałyby sponsorować drużynę (za nowe logo serdecznie dziękujemy Polowi). Na-zwa odzwierciedla to, że członkowie zespołu pochodzą z różnych regio-nów Polski (od Lubelszczyzny przez Wrocław po Wielkopolskę). Nasza inicjatywa została zauważona także przez osoby z RUSS-u, dzięki

czemu istnieje moż-liwość współpracy z naszą uczelnią. Tutaj szczególne podziękowania za pomoc należą się Kiriemu i Riczie-mu.

nie tylko mę-ski sport

W działalność drużyny zaangażo-wane są także dziew-czyny zawodników. Dokumentują przebieg kolejnych rozgrywek, dziel-nie biegając z aparatami, organizują transport oraz aktualizują stronę in-ternetową. O wsparciu duchowym nawet nie wspominamy.

przyśpieszamy... W czasie semestru

letniego 2009/2010 drużyna Interregio-nal planuje rozsze-rzyć swoją działal-

ność na UE, tak aby zapewnić studentom możliwość spędza-nia czasu na spor-towo, przecież nie samą nauką czło-wiek żyje.

Na przełomie marca i kwietnia pla-nowany jest całodnio-wy turniej piłkarski dla drużyn mających swo-je korzenie na UE. Jeśli inicjatywa

spotka się z zaintereso-waniem, możliwa jest organizacja całorocznej ligi dla studentów. Jeśli więc posiadacie grupę przyjaciół, która lubi grać w piłkę, możecie już powoli zasięgać informacji o turnieju w DS. Ślężak (412) oraz umówić się na sparing z drużyną KS Interre-gional. Mamy nadzie-ję, że dzięki naszej aktywności będziemy mogli uatrakcyjnić Wam czas studiowa-

nia na naszej uczelni. Jeśli jesteście zaintere-

sowani grą w piłkę, mniej l u b bardziej profesjonalnie, wszelkich informacji udzielą wam osoby z po-koju 412 w Ślężaku.

zapraszamt!

Po Meczu uścIsk donI

Pacześny I... gooool!!!

wIktor Putek lubI rozPoczynać akcjeszybkIM wyrzuteM

Page 7: NGS B.e.s.t Luty 2010

7NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

Głosy zUE

Nieliczni studenci Uniwersyte-tu Ekonomicznego wiedzą, że ksero w budynku O poszerzy-

ło swoją ofertę usług, jakie może za-proponować studentom. Obecnie poza standardowym kopiowaniem za pomocą ksero można skorzystać również z ta-kich usług jak: druk za pomocą plotera (format A2), druk zdjęć na papierze fo-tograficznym, laminowanie, ksero kolor, ksero na foliach, bindowanie, oprawia-nie prac, druk czarno-biały i w kolorze. Widać, że zmiany w budynku O idą ku lepszemu, mimo że w punkcie ksero na-dal nie można kupić potrzebnych przy-borów piśmienniczych.

Przechodząc przez główną bramę uczelni, warto skierować swój wzrok w kierunku budynku Simpleksu, szcze-gólnie, gdy potrzebujemy miejsca na zakup i spożycie ciepłego i smacznego posiłku. W ofercie znajdziemy tanie wy-roby cukiernicze, kanapki, napoje i inne smakołyki. Porę obiadową nowe bistro urozmaici ciepłymi daniami. Zgodnie z zapewnieniami personelu, każdego dnia menu bistra w Simpleksie będzie się różnić. Nie pozostaje więc nic inne-go jak odwiedzić nową gastronomiczną

przystań i najzwyczajniej w świecie dać jej szansę.

Żurawie budowlane nad uczelnią królują już spory kawałek czasu, zza wzniesionego przez firmę budowlaną płotu słychać odgłosy pracy a sponad niego spoglądają na nas pierwsze efekty. W głowach rodzą się pytania: Kiedy projekt zostanie ukończony? Jak będzie

wyglądał nowy budynek? Kiedy po raz pierwszy będziemy mogli skorzystać z efektów tego przedsięwzięcia?

Dolnośląskie Centrum Informacji Naukowej i Ekonomicznej jest przed-sięwzięciem, które w planach Uniwer-sytetu Ekonomicznego ma już swoją długą historię, bo sięga-jącą roku 1969, kiedy to wyko-nano pierwszy plan nowej bi-blioteki. Uczelnia swoje starania o realizację projektu rozpoczęła w 2006 roku, efektem podjętych działań jest między innymi dota-cja z budżetu Unii Europejskiej na kwotę trzydziestu milionów złotych. Całość projektu wyce-nia się na sumę około pięćdzie-sięciu milionów złotych, więc, jak łatwo policzyć, reszta fundu-szy pochodzić będzie z budżetu Uniwersytetu Ekonomicznego. Wyburzenia starych budynków rozpo-częły się w drugiej połowie lipca 2009 r. Podczas prac budowlanych pracownicy firmy wykonującej zlecenie mieli okazję znaleźć pamiątki z dawnych lat w posta-ci niewybuchów, a teren ewakuowanej uczelni odwiedzili saperzy.

Od tamtej pory wydaje się, że wszystko idzie jak należy.

Nowy budynek biblioteki będzie zajmował powierzchnię 8200m2. Czte-ropiętrową budowlę można podzielić na dwa segmenty. Jeden z nich, o no-woczesnym wyglądzie mającym przy-pominać półkę z książkami, stanie przy ulicy wielkiej (bud. A), drugi segment (bud. B) przylegać będzie do budynku K, czyli jego front skierowany będzie wprost na dziedziniec uczelni.

Co będziemy mogli znaleźć w no-wej bibliotece? Budynek B zaskoczy nas obecnością dwóch sal seminaryjno-kon-ferencyjnych, sal komputerowych, od-działem informacji naukowej, czytelnią, wypożyczalnią międzybiblioteczną, pra-cownią bibliotekarzy. Jednym zdaniem, będzie to część administracyjna. Z ko-lei w budynku A, który będzie faktycz-

ną częścią użytkową dla studentów oraz innych członków wrocławskiej społecz-ności, znajdziemy magazyny zbiorów w formie otwartej, kabiny do pracy zbio-rowej i indywidualnej, sześćdziesiąt komputerów wraz z niezbędnym opro-

gramowaniem, czytelnię czasopism bie-żących i zbiorów specjalnych, czytelnię informacyjną. Pewnego rodzaju rewolu-cją będzie nowy system wypożyczania zbiorów bibliotecznych z magazynów otwartych, który opierać się będzie na za-sadzie identyfikacji danej pozycji za po-mocą fal radiowych. W skrócie – książ-kę z chipem przykładać będziemy do specjalnego czytnika, a następnie wybór będziemy potwierdzać kartą biblioteczna bądź legitymacją studencką.

Jednym z celów nowej biblioteki jest ułatwienie życia osobom niepełnospraw-nym, nie tylko poprzez zapewnienie od-powiedniej przestrzeni do poruszania się, ale także dzięki takim urządzeniom jak klawiatury i monitory brajlowskie czy syntezatory mowy.

Dla osób, które postanowią odwie-dzić przybytek wiedzy wraz ze swoimi pociechami przygotowane zostanie spe-cjalne pomieszczenie, które będzie speł-niać funkcję placu zabaw.

Wszystko to robi ogromne wrażenie i niezwykle cieszy, można powiedzieć, że sen staje jawą, rzeczywistością, która zo-stanie oddana do użytku już w 2011r.

Diabeł tkwi w szczegółach - tak można określić zmiany, które zachodzą w życiu Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Owymi drobiazgami tym razem okazują się następujące sprawy: działalnośc ksero w budynku O, rozpoczęcie działalności małej gastronomii w budynku Simpleksu oraz budowa nowej biblioteki uczelnianej.

diabeł W sZcZególe

szyMon gorączka

fot. Biuro P

rojektowe „A

rchimedia”

Page 8: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl8

Mb

EKonomia

Pamiętać należy, że otwarcie wina i jego spożycie zrealizuje w sensie ekonomicznym koniec

inwestycji postrzegany jako stratę – ujemny wynik finansowy. Jednak, jeśli ktoś nie zważa na aspekt inwestycyj-ny, a raczej na walor konsumpcyjny lub prestiżowy, to wino może stać się takim produktem, po który powinno sięgać się częściej, ze względów cho-ciażby medycznych. Z wyliczeń prze-prowadzonych przez GUS wynika jed-nak, że produkcja wina w Polsce spada (Wykres 1.).

Wpływ na ten fakt mają niewątpli-wie uwarunkowania fiskalne, a także wymogi stosowane przez rynek Unii Europejskiej. Produkcja wina na wła-sny użytek jest już mniej restrykcyj-na. Za butelkę wina białego (gronowe, wytrawne, 0,75l) statystycznie w 2008

r. zapłaciliśmy 7,99 zł, to o jeden grosz więcej niż w roku wcześniejszym (na świecie ceny wina osiągają bardzo zróżnicowane poziomy, np. Petrus 1982 kosztuje $4.802,98, a Lafite-Ro-thschild to wydatek rzędu $3.251,34). Najlepszym miejscem do uprawy wi-norośli są miejsca o dobrym nasło-necznieniu. Nie dziwić powinien fakt, że tego typu uprawy można spotkać na zachodnich obszarach Polski. Re-gion zielonogórski słynie wręcz z tego typu aktywności, czego najlepszym dowodem jest organizowany festyn

zwany Winobraniem, na którym to władze

w mieście przejmu-je Bachus (mitolo-giczny bóg urodzaju i winorośli).

Wino to napój alkoholowy, któ-rego spożywanie (w odpowiednich dawkach) jest po-zytywne dla orga-nizmu, posłuży nie tylko podczas uro-czystych bankietów, imprez rodzinnych czy też spotkań w gronie znajo-mych, ale stanowić

może składnik portfela, dywer-sytfikując w ten sposób ryzyko.

Zastosowanie wina jest duże. Wybór rodzaju też jest nie lada wyzwaniem: białe, czerwone, różowe, półsłodkie, wytrawne, musujące... – na każdą kie-szeń i na każde gusta. Sposób inwe-stowania w wino również jest wielo-wymiarowy, poczynając od osobistej

produkcji, poprzez pomoc znawców i ekspertów rynku win (sommelier) do inżynierii finansowej.

Przykładem tej ostatniej możliwo-ści jest skonstruowany w 1999 r. rynek win London International Vintners Exchange (Liv-ex), na którym spo-tykają się światowi handlarze, m.in. merchanci, maklerzy, dostawcy, im-porterzy, eksporterzy czy fundusze winiarskie. Do odwzorowania gra-ficznego sytuacji na tym rynku niech posłuży indeks Liv-ex 100 (Wykres 2.), który określa sto najbardziej roz-poznawalnych rodzajów win z całego globu. Ten światowy zestaw składa się głównie z czerwonego Bordeaux (po-nad 90%), szampanów (np. Don Péri-gnion; ok. 3%) czy wina burgundzkie-go (ok. 3%). Wartość indeksu na dzień 31.12.2009 r. wynosiła 237,17 pkt.

Wykres 2. przedstawia pięcioletnie zachowanie indeksu Liv-ex 100. Za-obserwować można trend wzrostowy w tym okresie. Krótkie załamanie mia-ło miejsce wraz z występowaniem ob-jaw światowego kryzysu finansowego. W roku 2009 indeks osiągnął 15,7% stopę zwrotu.

Inwestowanie w wino powinno być niejednosezonowe, ale zdarzają się również krótkookresowe zaangażo-wania za pomocą np. funduszy inwe-stycyjnych. Pośrednie inwestowanie wydaje się początkiem do złapania bakcyla i może posłużyć w przyszło-ści do przejścia w formę bezpośrednią. Nie mniej jednak na rynku usług in-westycyjnych pojawiają się instytucję specjalizujące w doradztwie tego typu przedsięwzięć. W swojej ofercie mają

Wino to produkt konsumpcyjny, który również może stanowić pewnego rodzaju alokację kapitału. Trunki z najlepszych winnic mogą okazać się nie lada oka-zją inwestycyjną, przynoszącą niemałą stopę zwro-tu. W przypadku, gdy nie przysporzy oczekiwanych zysków, posłuży do zatopienia w nim osobistych smutków wynikajacych z nietrafionego zaangażowa-nia. Wydaje się więc alternatywnym dobrem inwe-stycyjnym na dobre i na złe.

Wino to inWestycjA Na dObRe i Na Złe

rys. Milena G

órska

wykres 1. Produkcja wIna gronowego w Polsce (Mln l)

źródło: oPracowanIe własne na PodstawIe gus.

Page 9: NGS B.e.s.t Luty 2010

9NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

EKonomia | sJo radzi

do zaproponowania oprócz podstawowej analizy dotyczącej rynku wina, również inne usługi, do któ-rych można zaliczyć przechowywanie bu-telek w specjalistycz-nych pomieszcze-niach lub piwnicach, ubezpieczenie czy wymianę korka. Czę-sto inwestorzy lokują kapitał w wina typu en primeur. Taka po-zycja odnosi się do wina pozostającego jeszcze w beczkach, które wydaje się być już ciekawym okazem. Zwyczaj o in-westowaniu w wino w sposób kom-pleksowy, czyli w postaci całego pro-cesu: od posadzenia krzaków, zebrania kiści, odpowiedniej winifikacji, zabu-telkowania czy leżakowania, przynosi również wartość dodaną inwestorowi w postaci produkcji osobistej danego dobra, co doprowadza do stwierdze-

nia, że inwestowanie w wino staje się inwestycją w pasję rozciągniętą na kilka pokoleń.

Inwestowanie w wino dotychczas było przypisywane zamożnym osobom indywidualnym, bądź instytucjom fi-nansowym, jednak można również w dzisiejszej dobie zaobserwować za-angażowanie w branże winiarską ludzi

o mniejszych portfelach. Ten sygnał chcą wykorzystać pośrednicy i firmy inwestycyjne, aby zaspokoić potrzeby alokacyjne swoich klientów. Nieza-leżnie od ceny i rodzaju, wino może posłużyć jako skladnik portfela, który można upłynnić dosłownie w każdym momencie.

wykres 2. Indeks lIv-ex 100

źródło: www.lIv-ex.coM.

zenon Pałgan studIuM języków obcych

Najpierw zjednoczenie Nie-miec, a potem akcesja Polski do Unii Europejskiej (przy

dużym poparciu Niemiec) przyczyniły się do zmiany obrazu Polski.

Teraz można przeczytać więcej o Polsce. Telewizja niemiecka promu-je Polskę w swoich licznych przeka-zach jako odkrytego na nowo sąsiada, prezentując kolorowe i zachwycające reportaże. Pokazuje się Pojezierze Ma-zurskie, odrestaurowane po mistrzow-sku i z wielkim pietyzmem starówki w Gdańsku, Szczecinie, Warszawie czy Wrocławiu.

Prezentowane w telewizji obrazy zapraszają niejako do odwiedzenia polskich miast, zobaczenia krajobra-zów i spotkania interesujących ludzi. Wizerunek leniwego i stroniącego od pracy Polaka oraz tzw. „polskiej go-spodarki” („polnische Wirtschaft”), której początki sięgają jeszcze Repu-bliki Weimarskiej, odchodzi powoli w zapomnienie.

Nowa niemiecka koalicja rządowa chce dalszego pogłębienia przyjaźni i współpracy z Polską - zapowiedziano w opublikowanej 24.10.2009 r. umo-wie koalicyjnej. Nowy rząd utworzą

chadeccy politycy CDU/CSU i liberal-nej FDP.

Wynegocjowanie liczącego 124 strony porozumienia koalicyjnego zatytułowanego „Wzrost. Edukacja. Spójność.” zajęło trzy tygodnie.

„Będziemy dążyć do tego, by ze współpracy polsko-niemieckiej wyni-kały nowe impulsy dla jedności euro-pejskiej” - napisano w umowie koali-cyjnej. Wszystkie strony opowiadają się w niej za intensywnym wykorzy-staniem możliwości współpracy w ra-mach Trójkąta Weimarskiego, tworzo-nego przez Polskę, Niemcy i Francję.

Od maja 2004 r. Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Opinie i oceny dotyczące mieszkańców po obydwu stronach Odry uległy w tym czasie poważnym zmianom. Odwiedzamy i zwiedzamy nasze kraje po części z ciekawości i po części mając na uwadze in-teresy gospodarcze. Kiedyś na przeszkodzie stały strzeżone granice. Niemcy z Niemieckiej Republiki Federalnej niechęt-nie wybierali się na wschód. Zresztą wszystko, co było za żelazną kurtyną, uważano za Rosję, niemalże Syberię, gdzie biednie i zimno.

polskA i niemcy pod unijnym pArAsolem

Page 10: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl10

Małgorzata kwIecIńskastyPendystka

centruM egzaMInacyjnego Instytutu goethego Przy studIuM języków obcych

unIwersytetu ekonoMIcznego we wrocławIu

sJo radzi

Pierwszego dnia przywitano uczestników w instytucie i prze-prowadzono testy, a także krót-

kie rozmowy w celu przydziału do od-powiednich grup. Zaznajomiono nas również z programem kulturalnym na nadchodzące 4 tygo-dnie, obejmującym zwiedzanie miasta, muzeów, wspólne in-tegracyjne pikniki, ogniska, jak również wycieczki – np. do Świata BMW czy bajkowego pałacu Ludwika II Neu-schwanstein w Al-pach!

Wraz ze studen-tami, a także star-szymi uczestnikami z najróżniejszych krajów świata, ta-kich jak Brazylia, Chiny, Gruzja, Irlandia, Fran-cja, Grecja, USA czy Hiszpania, zamieszkal iśmy w akademiku, gdzie każdy z nas miał do dyspozycji swój własny pokój z ła-zienką oraz wspólną kuchnię – miejsce spotkań, rozmów i zabaw w międzyna-rodowym towarzystwie.

Zajęcia odbywały się w około 10-12 osobowych grupach, 5 godzin dziennie. Prowadzone były przez bardzo sympa-tycznych lektorów zarówno w sposób

tradycyjny – w oparciu o podręczniki, które otrzymaliśmy, jak i bardziej in-teraktywnie – poprzez gry, zabawy i dyskusje. Miejscem chętnie odwiedza-nym przez uczestników po zajęciach była medioteka – gdzie znajdowały się

przeróżne książki, słowniki

a tak-że świetne pomoce naukowe w wersji multimedialnej.

Oprócz nauki języka Geothe In-stytut z niemiecką dokładnością or-ganizował nam czas wolny – liczne atrakcje, wyjścia, wycieczki, wspólne zwiedzanie czy czwartkowe wieczo-ry spędzane w typowo niemieckich

ogródkach piwnych, które świetnie nas zintegrowały. Nie mówiąc już o głów-nej atrakcji odwiedzanej przez miliony turystów, czyli wielkim święcie piwa – Oktoberfest, na które to pewnego dnia wybraliśmy się całą grupą wraz z nauczycielem ubranym w tradycyj-

ny bawarski strój męski – Lederhose, by siedząc w na-miocie piwnym s k o s z t o w a ć golonki i spe-cjalnie ważone-go na tę okazję piwa, a także niepowtarzalnej atmosfery przy śpiewie i tańcu tysięcy ludzi.

Muszę przy-znać, że była to dla mnie fanta-styczna przygoda – niczym drugi Erasmus! Nie tyl-ko podszkoliłam swój niemiecki, ale również spędziłam czas w pięknym mieście, poznałam

bliżej niemiecką kulturę, ale przede wszystkim spotkałam wspaniałych lu-dzi z całego świata, z którymi wciąż jestem w kontakcie! Ten niesamowity miesiąc na długo pozostanie w mojej pamięci. Dziękuję SJO i polecam takie wyjazdy wszystkim, nauka się opłaca!

Uczęszczając na drugi już z kolei kurs języka niemieckiego w Studium Języków Obcych przy UE we Wrocławiu, spotkała mnie pewnego dnia bardzo przyjemna niespodzianka. Za sumienny udział w zajęciach, zupełnie nieoczekiwanie, otrzymałam w na-grodę od SJO oraz Geothe Institut stypendium w postaci 4-tygodniowego inten-sywnego kursu języka niemieckiego w wybranym przez siebie miesiącu i mieście w Niemczech! Oprócz udziału w zajęciach, stypendium zapewniało mi zakwa-terowanie, cotygodniowe kieszonkowe, ubezpieczenie a także częściowy zwrot kosztów podróży – żyć nie umierać! Zatem wrzesień 2008 roku spędziłam w sa-mym sercu Bawarii – Monachium. Nie bez przyczyny dokonałam takiego wyboru – przecież wbrew nazwie odbywa się tam wówczas Oktoberfest!

RelacJa Z kuRsu JęZykOWegO W MONachiuM

Page 11: NGS B.e.s.t Luty 2010

11NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

14 de febrero. La mayoría de nosotros

ni siquiera sabe por qué ese día suele estar

dedicado a los enamorados y, tanto más,

que tiene que ver con San Valentín. Sin

embargo, se ha convertido en los últimos

años en una fiesta tan popular, y a la vez

comercial, que seguramente no hay gen-

te que no haya oído algo de ella y, lo que

más afecta a los hombres, no hay mujer

enamorada que no espere ese día un acto

especial, aunque no sea muy valioso, de

parte de su media naranja.

Claro, todo depende del país, de la cul-

tura y, finalmente, de la tradición de nues-

tro entorno, pero estoy convencida de que

hoy en día casi todos sienten más o menos

esa influencia de la globalización que nos

hace acordarnos indisentiblemente de la

existencia de esa fiesta.

Muchas personas, preguntadas por el

modo de celebrarla, dicen que es suficien-

te regalar un corazoncito de chocolate o

darle una rosa roja a su pareja. Pero, ¿en

realidad la fiesta de amor debería reducirse

al hecho tan prosaico y convencional cau-

sado por una obligación no escrita? o ¿una

moda mundial propagada por medios de

comunicación y unos consorcios grandes,

cual objetivo es sobre todo ganar más y

más dinero, puede ingerirse en expresión

de nuestros sentimientos? Y, lo que es

más importante, ¿en verdad las personas

enamoradas necesitan un día especial para

poder mostrar su amor?

Al principio hay que destacar que el

origen del día de los enamorados tiene sus

raíces en la historia del rey Ricardo II de

Inglaterra y Ana de Bohemia cuyo aniver-

sario de compromiso fue el motivo para

que fuera escrito el poema “Parlement

of Foules” por el poeta inglés Geoffrey

Chaucer donde por primera vez cotejó el

amor romántico y el Día de San Valentín.

No es entonces una creación totalmente

imaginada y abstracta, sino más bien el

resultado del apoyo de los enamorados a

quienes les gustó la idea de tener su propia

fiesta. El dilema de si celebrarla o no apa-

reció justamente con millones de cartas de

corazón en los supermercados y decora-

ciones exageradas que destruyen todo ese

carácter íntimo y excepcional, haciendo

que el 14 de febrero deje de ser una fecha

desconocida, pero al mismo tiempo cada

aleksandra kler

vez más ignorada por aquellos que saben

decir “te amo” en cualquier momento.

Sin embargo, como ya es realidad,

para mucha gente, especialmente soltera,

crea una posibilidad excelente de encon-

trar su media naranja o constituye una

buena oportunidad para aquellos, que nor-

malmente no tienen bastante valentía para

expresar sus sentimientos. En ese caso una

carta roja con varias líneas de un poema

muy personal puede ser el comienzo en-

cantador de una nueva relación entre dos

personas que probablemente sin ella se-

guirían viviendo separadas e inconscien-

tes de que el amor está más cerca de lo que

piensan. Yo siempre digo que cada ocasión es

buena para compartir la alegría y el amor

con nuestros seres queridos. Debemos te-

ner en cuenta que Cupido no usa sus fle-

chas amorosas solamente el día de San

Valentín. Podemos hacerle sentir a nuestra

pareja el amor independientemente del día

del año recordando de que “un amor no

expresado es como un tesoro enterrado”.

Amor de Febrero ¿modA o sentimiento?Ucz się JęzyKów, bo naUczą się ciEbiE

love oF FebruAry: FAshion or FeelinG?February the 14th. Most of us even don’t know why this day is dedicated to lovers and, all the more, why is connected to Saint Valentine. In spite of it, in the last few years it has converted in such a popular, and in the same time commercial, holiday that surely there aren’t any people who haven’t heard about it and, what affects men the most, there isn’t any woman in love who doesn’t look forward something special this day, at least not very valuable, from the part of her better half.Of course, all depends on the country, on the culture and, in the end, on the tradi-tion presents in our environment, but I’m convinced that nowadays almost everyone feels more or less that influence of globali-zation which reminds us the existence of this holiday.

Many people, asked about the way of celebrating this holiday, say that is suf-ficient to give a little chocolate heart or a red rose to their pair. But, should really the holiday of love reduce to so prosaic and conventional fact caused by a non written

obligation? Can a world fashion propagat-ed by medias and big consortiums, which aim is earn more and more money, interfere in expression of our feelings? And, what is the most important, does actually people infatuated need a special day to can show their love?Firstly, we should point out that the ori-gin of lovers’ day has its roots in the history of Richard II of England and Anne of Bohe-mia whose anniversary of the engagement was the reason of writing a poem “Parle-ment of Foules” by English poet Geoffrey Chaucer where a romantic love for the first time was compared with Saint Valentine’s Day. It isn’t then a totally imaginary and ab-stract creation, but rather a result of support of enamoured people who liked the idea of having their own holiday. The dilemma if celebrate it or not appeared exactly with millions of love cards in supermarkets and exaggerated decorations which destroy that intimate and exceptional character, making February the 14th a good known date, but

in the same time more and more ignored by those who are able to say “I love you” in any moment.However, as it is a reality, it creates for many, especially alone, people an excel-lence possibility to meet their better half and sets up a good opportunity for those who normally don’t have enough courage to express their feelings. In this case, a red letter containing a few lines of very per-sonal poem can be a charming beginning of a new relationship between two persons who probably would be live separated and unconscious that the love is closer than they think.

I always say that each occasion is good to share joy and love with our beloved. We should have regard to the fact that the Cu-pid doesn’t use his loving arrows only in Saint Valentine’s Day. We can make feel our sweetheart the love independently of the day of the year reminding that “not ex-pressed love is like a treasure buried”.

Page 12: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl12

Weźmy tak dla przykładu taką piłkę ręczną, niech będą mi-strzostwa Europy w okolicz-

nej Austrii. Przecież to musi generować negatywne wibracje. Startuje 16 drużyn, z czego – z założenia, bo podium jed-nak jest schodkowe - radować się będzie tylko jedna, a pozostała piętnastka czuć będzie niedosyt. A bo mogliśmy wygrać z Francuzami, a bo z Chorwacją grali-śmy jak nie my, a bo z Islandią Lijew-ski nam się poślizgnął. Z jednej strony, trzeba się cieszyć, bo po zaryciu twarzą w metr mułu, udało nam się podnieść z kolan i w drugiej połowie nawiązać wy-równaną walkę. Ale tu znów pojawiają się zagwozdki, kto zawinił w pierwszej połowie, czemu wcześniej nie ściągnął tego, a nie wpuścił tamtego, czy przy-padkiem Islandia celowo nie zmoczyła nam się na parkiet, by nasi ślizgali się po nim nie gorzej niż Saleta w „Gwiaz-dach na Lodach”. Gdzieś w oddali, za-głuszone gradem inwektyw wyplutych pod adresem francuskich sędziów i ich decyzji, słychać tylko ciche, jakby spod wody „Szmal bramkarzem turnieju” i „Historyczny turniej, Polacy nigdy nie zaszli tak daleko”. Tyle że to nie na na-szą mentalność.

Nikt nie pomoże nam zapomnieć, że

żyjemy w kraju sportowców-teoretyków. Wszyscy wiedzą, co robimy źle, wszyscy wiedzą, co powinniśmy zrobić, by było lepiej. Wszyscy interesujemy się sportem w sposób odwrotny niż wynikałoby to z racjonalności, największą wagę przy-wiązując do Piłki Nożnej, gdzie nasza liga leży gdzieś pomiędzy Singapurem a Tajlandią, a najmniejszą do naszego

Czarnego Sportu, który być może nie ma aż tylu odbiorców na świecie, co po-przednik, ale miast tego nasza liga żuż-lowa uważana jest za najsilniejszą.

Nic na to nie poradzimy, Panie Wen-ta. Wiesz pan dobrze, gdzie jesteśmy. Najmniejsze pisklę jaskółki jest dla nas zwiastunem nie tylko wiosny, ale i słonecznego lata i wyśmienitych plo-nów. Narobił nam Pan nadziei, zaczy-nając od butnych Niemców, i – nie-stety – kończąc na szybkich Hiszpa-nach, miast niepoko-nanych Francuzach. Najlepszy wynik w historii? Nie, Panie Wentyl, to nie dla nas, jeśli nie wiąże się z medalem. Nadzieja, psze Pana, to umowa, umowa, której nie dość, że nie widział Pan na oczy, to jeszcze – znając warunki - w życiu by jej Pan nie pod-pisał. Niestety, z każdym niespodzie-wanym i spektakularnym zwycięstwem podpis jest coraz bardziej widoczny.

Że jestem okrutny, Panie Wenta? Że takie jest życie, a Pan jest tylko zwy-kłym człowiekiem? Nie, nie, zaraz Panu

przedsta-wię, jak wygląda ż y c i e . Wyobraź s o b i e Pan, że ma Pan

kogoś bliskiego, kogoś, kogo może Pan uznać za przyjaciela, acz nigdy nie czuli-ście potrzeby nazywania tego, co między wami panuje. I ten Pana przyjaciel, bądź co bądź, przyjacielem jest krnąbrnym i problematycznym. Nie dla Pana oczywiście, przynajmniej nie bezpo-średnio, bardziej dla siebie i swoje-go samopoczucia. Pewnego dnia – bo

w życiu przyjaciół zawsze przycho-dzi taki dzień – prosi Cię o pomoc. Nieistotna jest waga problemu, ważny jest efekt. Pan się zgadza, i bez więk-szych komplikacji daje pan radę podo-łać przeciwnościom losu przyjaciela, i pozornie wszystko wychodzi „in plus”.

Potem pojawia się kolejny problem, i kolejny, i kolejny i następny, a Pan, psze Pana, podołał Pan wszystkim, niezależ-nie od wagi. Jednak nie zdaje Pan sobie sprawy, że będąc przykładnym przyjacie-lem i przyzwyczajając kogoś do pomocy z naszej strony, podpisuje Pan cyrograf, z którego wynika, że będzie Pan w stanie pomóc zawsze i wszędzie. I możesz Pan dawać radę warunkom tego cyrografu, przynajmniej do czasu, gdy te nie prze-kroczą Pana możliwości. A zapewniam Pana, że jest pan tylko człowiekiem, i że taki dzień prędzej czy później przyj-dzie.

A wtedy w niepamięć pójdzie nawet miliard, często o wiele ważniejszych sy-tuacji, na rzecz tej jednej, w której dał Pan ciała.

Gratulujemy osiągnięcia, Panie Wen-tyl. Odkorkuj Pan tego szampana, jeszcze przez jakiś czas będziesz Pan ważny, Pa-nie Wenta, będą gratulacje, fety i okrzyki. Nie będziesz Pan jednak bohaterem, bo nikt nie będzie pamiętał radości, jaką dał Pan, wygrywając każdy mecz po kolei. Pamiętać będziemy tylko Islandię. Bo w końcu jesteśmy przyjaciółmi, praw-da?

FEliEtUńczyK

IsIek

FrustrAt zone

gratulujemy osiągnięCia, panie wentyl. Odkorkuj Pan tego szampana, jeszcze przez jakiś czasbędziesz pan ważny, panie wenta,będą gratulacje, fety i okrzyki.

Nikt nie pomoże nam zapomnieć, że żyjemy w kraju

sportowców-tEorEtyków. Wszyscy wiedzą, co robimy źle,

wszyscy wiedzą, co powinniśmy zrobić,by było lepiej.

I znowu. Znowu, znowu, znowu i raz jeszcze. Aż nieprawdopodobne ile nieprzy-zwoitych emocji może obudzić w człowieku sport. Nie tylko nieprzyzwoitych, oczy-wiście, acz wydawałoby się, że tych w zdecydowanej większości. Nawet nie na na-szym podwórku, gdzie zawodnik jest dobrym polskim zawodnikiem tylko wtedy, gdy wychowają go Niemcy. Wszędzie, wszędzie sport generuje niezdrowe emocje.

Page 13: NGS B.e.s.t Luty 2010

Krasnolud otworzył szeroko oczy, kie-dy ujrzał masywne szponiaste ramię wychodzące z miejsca, gdzie znajdo-

wało się serce, po czym zwymiotował krwią. Ciało przestało go słuchać i mógł tylko pa-trzeć bezradnie, kiedy Karl, którego uważali za sprzymierzeńca, ciska nim o ścianę wieży. Rozległ się tylko głośny trzask pękających kości, a po chwili ciało krasnoluda osunęło się bezwładnie na ziemię.

- Nie! - krzyknął ze wściekłością Gortar i nie myśląc dłużej, rzucił się na sigmarytę. Karl widząc to, uśmiechnął się tylko, odsłaniając trójkątne, ostre zębiska. Gortar zamachnął się by jednym zamaszystym cięciem, pozbawić przeciwnika głowy, ale mutant z łatwością uniknął ciosu. Wściekły krasnolud zarzucił go istnym gradem cięć, ale żadne nawet nie musnęło Karla. Jego ruchy były szybsze od krasnoluda.

- Coś nie tak? Wydawało mi się, że chcia-łeś mnie zabić? - powiedział Karl, po czym roześmiał się histerycznie. Czyżbyś ze stra-chu zapomniał jak się trzyma oręż?

Krasnolud nie odpowiedział, tylko zmru-żył swoje ciemne oczy, w których czaił się mord. Zacisnął jeszcze mocniej trzonek topo-ra i przyjął postawę obronną.

- A więc masz jeszcze w sobie chęć do walki? Świetnie – powiedział spokojnie Karl, a następnie zamknął oczy i stanął w bezruchu, a przez jego ciało przebiegła fala energii. Tam, gdzie się pojawiła, skóra zaczęła pękać, a ze środka mutanta zaczęło wydobywać się czar-ne światło. Z sekundy na sekundę na jego cie-le zaczęły pojawiać się coraz większe bruzdy, aż w końcu Karl zawył jak dzika bestia, a jego ciało rozerwało się, wzbudzając ogromny tu-man kurzu. Przesłonił chwilowo stojącą weń sylwetkę. Gdy opadł, oczom krasnoludów ukazał się przerażający widok. Istota, która chwilę temu była Karlem, w niczym nie przy-pominała już fałszywego sigmaryty. Stwór był potężny, w całości pokryty czarnym fu-trem. Zamiast rąk posiadał nietoperze skrzy-dła, zakończone szponami. Kończyny dolne istoty, wyglądały niczym łapy demona, a ca-łość uzupełniał potężny wilczy łeb. Paszcza potwora była pełna długich i ostrych zębów, a ślepia święcące karmazynowym blaskiem zdradzały chęć mordu.

- Varghulf – rzucił Henf i zmełł przekleń-stwo. Gortar splunął tylko i jeszcze mocniej chwycił za trzonek topora. Nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy w walce z takim przeciwnikiem. Potwór jednak nie

skoczył na krasnoluda. Stał w bezruchu, ob-serwując jednak krasnoluda swoimi świdru-jącymi ślepiami.

- Poczekaj chwilę, Gortar! Nie poradzisz sobie z nim sam! - krzyknął Henf i obró-ciwszy się w stronę potwora, zaczął powoli przesuwać się w kierunku czerwonobrodego krasnoluda. Nie uszedł jednak paru kroków, a jego uszu dobiegł zimny głos czarnoksięż-nika.

- Nie powinieneś obracać się plecami do wroga, przyjacielu – powiedział mag, wy-mierzając w Henfa palec, na którego końcu pojawiła się mała, czarna kula. Krasnolud odwrócił głowę tylko i zamarł, pojąwszy jak głupi popełnił błąd. Atak Karla wytrącił go z równowagi i odwrócił na chwilę uwa-gę od ich prawdziwego przeciwnika. Jakby w spowolnieniu oglądał jak kula rośnie nie-mal do wielkość dorodnego jabłka, po czym rozbłyska falą mrocznej energii, która zaczy-na błyskawiczne przesuwać się w jego kie-runku. Henf nie zdążył się nawet poruszyć i przygotował się na pewną śmierć. Nie nade-szła ona, w zamian poczuł potężne uderzenie z boku, kiedy to Jorus, kopniakiem posłał go aż pod ścianę wieży, samemu stając na drodze magicznego pocisku. Zabójca nie za-mierzał jednak umierać. Był przygotowany na walkę przeciwko czarodziejowi. Błyska-wicznym ruchem wyciągnął swój młot przed siebie. Energia uderzyła weń, a wtedy na bro-ni obudziły się runy, których moc okazała się większa niż mroczna energia wypływająca z maga. Jorus stał z wyciągniętym młotem, a magiczny pocisk miotał się, nie mogąc prze-bić się dalej. Ogromnym wysiłkiem krasno-lud odepchnął od siebie niszczycielską siłę na bok tak, że uderzyła ona w ścianę wieży. Eks-plozja, jaka nastąpiła chwilę później, wyrwa-ła w niej gigantyczną dziurę. Gdyby ta sama energia uderzyła w krasnoluda, nie zostało by z niego nic. Jorus stał jednak niewzruszony, trzymając mocno runiczną broń.

- Brawo. Nie spodziewałem się, że posia-dasz we władaniu tak potężny oręż – zakpił mag. Ciekawi mnie jednak, ile takich ataków zdołasz jeszcze wytrzymać – dodał i zaśmiał się ironicznie.

Zabójca nie odpowiedział mu, a tylko przesunął się w bok i jedną ręką podniósł le-żącego nieopodal Henfa.

- Idź do Gortara i razem zabijcie bestię – rozkazał zimnym głosem – we dwóch powin-niście sobie dać radę.

- Chyba nie chcesz walczyć z nim sam?

- rzucił Henf, wskazując toporem na czaro-dzieja. Sam mówiłeś, że w grupie leży nasza największa siła. Nie dasz mu rady samodziel-nie.

- Bez runicznej broni nie dacie rady go zranić, poza tym Gortar nie poradzi sobie sa-memu z Varghulfem, wiesz o tym.

- Masz rację, ale dlaczego uważasz, że nasza broń go nie zrani.? To prawda, że nie zatrzymam jego magii, ale to przecież tylko człowiek... - powiedział Henf, ale Jorus prze-rwał mu - To nie jest człowiek – powiedział poważnym głosem Zabójca – domyślałem się tego już wcześniej, ale nie miałem pew-ności. Aż do teraz – rzucił, po czym pokazał Henfowi swój młot.

- Tę broń wykuł mój pradziad podczas inwazji Vlada von Carsteina na Altdorf. Te potężne runy, stworzono z myślą, by znisz-czyć każdego krwiopijcę, z jakim zmuszeni byli wtedy walczyć, a także chronić przed ich mroczną magią. Dlatego uaktywniają się je-dynie, gdy ktoś taki jest w pobliżu – mówiąc to powoli zaczął przesuwać broń w kierunku czarnoksiężnika.

- Chcesz powiedzieć, że on jest... - Henf zaczął mówić, ale strach, jaki w nim wezbrał, nie pozwalał mu dokończyć. Mimo że wiele już widział i przeżył, nigdy nie spotkał w ży-ciu istoty tak przesiąkniętej złem i wzbudzają-cej, aż taką grozę. Nawet demony, z którymi walczył na Pustkowiach Chaosu, nie były aż tak przerażające, jak ten stojący nieopodal czar-noksiężnik.

- Tak – od-p o w i e d z i a ł mu poważnie Zabójca – to wampir.

cIąg dal-szy

w na-stęPnych

nuMerach

opowiadaniE

PIotr seMenIuk

cz. 8

Page 14: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl14

wolontariat, GłUpczE!

Pewnego dnia Amerykanin Casey Fenton wybrał się w podróż z Bostonu do Rey-kjaviku. Zamiast poszukać w stolicy Islandii taniego hostelu, chłopak wysłał 1500 e-maili do studentów miejscowego uniwersytetu z zapytaniem o możliwość noclegu. W odpowiedzi otrzymał 50 takich ofert, bo młodzi ludzie nie widzieli pro-blemu w goszczeniu u siebie obcej osoby. Tak zrodził się pomysł couchsurfingu, czyli platformy kontaktów z całego świata, oparty na idei wymiany kulturowej, przyjaźni, gościnności i otwartości na świat. Eksperyment okazał się strzałem w dziesiątkę i zyskał miliony fanów na całym świecie. Szacuje się, że w wymianie wzięło już udział ok. 1,7 mln osób z 62 tys. miejsc na całym świecie.

Jedną z nich była Magda, na co dzień studentka V roku FiB, ZIF: „Pierwsze doświadczenie z couchsurfingiem zdo-

byłam w listopadzie 2008 roku. Tak napraw-dę nie miałam pojęcia, z czym to się je. Jed-nak od razu spodobało mi się z racji tego, że lubię podróże i poznawanie nowych ludzi. Postanowiliśmy z moim chłopakiem odwie-dzić Belgię, znaleźliśmy tanie bilety lotnicze. Pozostała kwestia zakwaterowania. Na stro-nach dotyczących couchsurfingu poznaliśmy ludzi, którzy zechcieli nam pomóc, oferując nocleg.

Pierw-si to rodzina z Antwerpii,

a drudzy to para młodych ludzi, mieszkają-ca niedaleko Mechelen.”

Obecnie na stronie głównej couch-surfing.org tygodniowo loguje się średnio 14 tys. osób. Niektórzy, tak jak Magda, szu-kają taniego noclegu na różnych krańcach świata, jednak wielu innych rozgląda się po prostu za mieszkańcami regionu, do którego właśnie zmierza. Choć nie każdy jest w sta-nie zaoferować gościom symboliczną wolną kanapę, wielu proponuje oprowadzanie po niebanalnych miejscach w swoim mieście, o któ- rych raczej nie przeczytamy

w przewodnikach, a nawet „jedynie” wieczorne wyj-ście na piwo. Docenić to potrafią ci, którzy zaznali podróżowania do miejsc zamieszkania przyjaciół z zagranicy, na czas podróży zamieniających się z entu-zjazmem w przewodni-ków po własnym mieście. Dla tych z nas, którzy nie mogą pozwolić sobie na taki komfort, couchsur-fing umożliwia znale-zienie przyjaznych nam

ludzi pod każdą szerokością geograficzną.

Magda: „Dzięki pierwszej rodzinie zwiedziliśmy Antwerpię i Brukselę. Dzięki drugiej dwa inne mniejsze miasteczka. Su-per sprawa. Przez zaledwie 5 dni udało się

cOuchsuRfiNg. sZukasZ tylkO kaNapy?

Każdy z nas w głębi serca marzy o wielkich podróżach, o życiu „za jeden uśmiech”; gdy dobytkiem jest jedynie plecak, ale domem cały świat. Gdy każ-dego dnia po przebudzeniu podziwia się nowy widok, a bariery językowe nie są przeszkodą dla życzliwych, nowopoznanych ludzi. W końcu nadejdzie pewnie dzień, gdy gdzieś postanowimy zostać już na stałe, ale pókiśmy młodzi, czuje-my się obywatelami świata i mamy ku temu pełne prawo.

Jak spełniać te marzenia? Jak miesz-kać pod różnymi szerokościami geogra-ficznymi, poznawać żyjących tam ludzi, ich radości i troski, a nawet pomagać im w miarę swoich możliwości? I to wszystko,

gdy studencka kieszeń nie wytrzyma długo ceny obcego chleba? Jest na to kilka sposo-bów. W nowym cyklu postaram się przybli-żyć parę z nich.

A może to Ty zwiedziłeś już dalekie kra-

je w interesujący sposób i polecasz tę drogę innym? Napisz o swoich doświadczeniach na adres redakcji lub bezpośrednio do autor-ki. Dane kontaktowe znajdują się w stopce redakcyjnej. Czekamy na Twoją opowieść!

doMInIka Majcher

tyle zobaczyć i tak dużo dowiedzieć o kraju, o którym tak naprawdę mało wiedzieliśmy i który może potencjalnie nie wydawać się zbyt interesujący. Polecam piękną archi-tekturę i klimat Antwerpii, ciekawe miejsca Brukseli i urocze miasteczko Gent. A poza tym belgijską czekoladę i piwo.”

Podstawowym zadaniem couchsur-fingu jest możliwość darmowego noclegu w domu prywatnych osób. U jednych to cały pokój, u innych tylko kawałek wol-nej podłogi, jednak za każdym razem je-steśmy gośćmi, a nie obcymi turystami. Często „couchsurferzy” zapraszani są na rodzinne posiłki, spotkania z przyjaciółmi gospodarzy, przez kilka dni biorąc udział w ich codziennym życiu. Najważniejsze, by nie nadwyrężać niczyjej gościnności i odwdzięczyć się choćby symbolicznym upominkiem przywiezionym z Polski.

„Oczywiście prawdziwy couchsur-fing” – opowiada dalej Magda – „powinien działać w dwie strony. Jeśli masz ochotę i warunki do tego, to możesz się odwdzięczyć zapraszając dawnych gospodarzy do siebie. Ale możesz to zrobić na różne sposoby. My akurat trafiliśmy na ludzi, którzy nie tylko zaoferowali nam nocleg, ale także poświęcili nam swój wolny czas, zaproponowali wspól-ne zwiedzanie czy imprezy. Byli też i tacy, którzy odpisywali mówiąc, że nie mogą nas przenocować, bo nie mają do tego warunków,

Page 15: NGS B.e.s.t Luty 2010

15NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl |

wolontariat, GłUpczE!

a l e o f e r o w a -li wspólny obiad, kawę czy pójście na drinka. I właśnie to jest to. Ludzie chcą Cię poznać, spotkać się, oferują pomoc taką, na jaką ich stać, czasem to jest nawet tylko rozmowa o tym, co ciekawego można i warto zobaczyć w ich okolicy, jak gdzieś najłatwiej dotrzeć itd. Wspólne spędzanie czasu, poznawanie siebie i rozmowy to najcenniejsze, co daje Ci couchsurfing. Nieważne czy śpisz na wy-godnej kanapie, wielkim szerokim łóżku czy w śpiworze na podłodze.”

Któż zna własny kraj lepiej od jego mieszkańców? W dodatku z reguły ludzi młodych, otwartych, znających języki, którzy sami niejednego już w życiu spró-bowali. Aby jednak idea wymiany miała sens, każda ze stron powinna wnieść coś od siebie. Samo uczestnictwo w programie nic nie kosztuje, a zaoferowanie wolnego pokoju nie przyniesie finansowego zysku. Chodzi o inne, niematerialne profity: dla podróżników jest to oczywista korzyść w postaci zakwaterowania oraz poznania kraju i ludzi „od podszewki”; dla goszczą-cych możliwość spotkania ciekawych ludzi bez wychodzenia z domu.

„Przyznam się - to był dla mnie szok, że można w taki sposób podróżo-wać, jadąc do obcego kraju i mieszkając u obcych ludzi, którzy chcą Cię poznać, oferują Ci darmowy nocleg, co więcej obdarzają takim ogromnym zaufaniem wpuszczając do swojego domu, swojej ro-dziny. Dla nas było to bardzo miłe zaskocze-nie, ale dla tych Belgów byliśmy kolejnymi, jednymi z wielu przyjezdnych, których mie-wają co jakiś czas. A traktowali nas tak, jak swoich gości. Nigdy nie zapomnę tych wspólnych posiłków, rozmów, spacerów, im-prez.”

Aby skorzystać z couchsurfingu, wy-starczy założyć konto na którymś z portali. Największy i najbardziej znany to oczy-wiście www.CouChsurfing.org, ale także

słynny www.Hospitalityc-

lub.org. Wielu członków Co-uchSurfingu za-rejestrowało się w The Hospitality Club i odwrotnie. Powstały również

inne podobne ser-wisy dla podróżni-ków, jednak są one jeszcze mało znane w Polsce, np. www.glo-

balfreeloaders.Com, www.placE2stay.nEt,

www.free-stay.Com, www.stay4free.Com oraz intErvac-onlinE.com.

W swoim profilu umieszcza się dane o swoich zainteresowaniach, muzyce, fil-mach, książkach, a nawet osobowości. Koniecznie trzeba umieścić informacje o „kanapie”, jaką się oferuje, nawet jeśli to tylko wspomniane oprowadzenie po mieście czy wspólna kawa. Warto też dodać zdję-cie pokoju. Pisze się o dostępności lokum, preferowanej płci oraz maksymalnej licz-bie gości. Po zalogowaniu dostęp do ludzi z całego świata jest już na wyciągnięcie ręki.

Dla osób korzystających z portalu wpro-wadzono środki ostrożności. Pierwszy to system weryfikacji, czyli sprawdzanie, czy podane przez „couchsurfera” dane personal-ne oraz adres są prawdziwe. Kolejnym za-bezpieczeniem jest poręczanie przez osoby z wieloletnim stażem.

„Oczywiście jest ryzyko, że możesz tra-fić na niefajnych ludzi. Generalnie ważne

jest tutaj zaufanie i to obustronne; dla nie-których może być to problemem i dlatego nigdy nie zdecydują się na taki sposób po-dróżowania. Ważne jest, aby tam, gdzie się logujesz założyć swój profil, zamieścić w nim informacje o sobie, zdjęcia itd. tak, aby ludzie wiedzieli kim jesteś. I oczywiście, aby pisać prawdę i być sobą. Można też otrzymywać i wystawiać referencje swoim znajomym, co też na pewno pomaga. Pole-cam gorąco dla tych, którzy są otwarci na ludzi. I tu warto dodać, że języki obce się

przydają, ale to na pewno każdy student wie. Wspomnę jeszcze o mojej przygodzie z couchsurfingiem na Majorce, gdzie oka-zało się, że tradycyjnym daniem, jakie mo-żesz dostać w barze są gołąbki. A dziew-czyna, u której mieszkaliśmy, dała nam po prostu klucze do swojego mieszkania po kilku minutach znajomości. Zdziwienie? O tak. My daliśmy jej maskotkę – bociana na pamiątkę, po czym okazało się, że ona pra-cowała w fundacji, która zajmuje się opieką i ochroną ptaków. Zawsze staram się coś przywozić z Polski dla naszych gospodarzy, to jest bardzo miłe.”

Najważniejszą cechą ludzi, których można poznać dzięki couchsurfingowi jest otwartość na innych. Wielu z nich to zapra-wieni podróżnicy i prawdziwi obywatele świata, a ich wieczorne opowieści mogą okazać się ciekawsze od miejscowych atrak-cji. Widać to nawet po ilości języków obcych zadeklarowanych przy profilu. Ewentualny brak płynnej znajomości angielskiego nie musi być więc problemem, zwłaszcza że czasem do porozumienia wystarczy zwykła serdeczność.

„Ludzie, u których mieszkaliśmy w Belgii” – kończy swoją opowieść Magda – „pokazali nam inną stronę podróżowania. Poznajesz zwyczaje ludzi, ich codzienne ży-cie; zauważasz różnice kulturowe, które tak naprawdę nie mają znaczenia, a są tylko ciekawostką jedną z wielu; rozmawiasz na przeróżne tematy i czujesz, że żyjesz. Że są na świecie ludzie, którzy chcą Ci pomóc, chcą podzielić się swoimi doświadczeniami, pokazać Ci swój kraj, ułatwić podróżowanie (które kochasz), bo nie stać Cię na mieszka-nie w hotelach czy hostelach, przy tym świet-nie się bawiąc.”

Korzystałam dodatkowo z serwisu www.tur-info.pl.

Przydatne linki:www.CouChsurfing.org

www.hospitalityClub.org

www.globalfreeloaders.Com

www.placE2stay.nEt

www.free-stay.Com

www.stay4free.Com

intErvac-onlinE.com

Najważniejszą cechą ludzi, których można poznać dzięki couch-surfingowi jest otwartość na innych. Wielu z nich to zaprawieni podróżnicy i prawdziwi obywatele świata, a ich wieczorne opo-

wieści mogą okazać się ciekawsze od miejscowych atrakcji.

Page 16: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl16

trochę KUltUry?!

iii MiędZyNaROdOWy festiWal RekRutacJi peRMaNeNtNeJ

Nie gonimy za sensacją, żyjemy powoli, od ekshibicjonistów raczej stronimy. Gazeta to tylko jedno z naszych zainteresowań, a każdy z nas ma inne. Lubimy więc spotykać się na piwie i pizzy, dzieląc wiedzą, ciekawostkami, przemyśleniami i kawałkami ciasta.Czasem, dla przyjemności i frajdy nakręcimy sobie film, który trafi na youtube.com/user/BesTiVi1Jeśli Ci to odpowiada, zapraszamy do nas. Szukamy dziennikarzy, fotografów, rysowni-ków, grafików, webmasterów, operatorów DTP, marketingowców, a na pewno nie pogar-dzimy i innymi ciekawymi ludźmi.Przyjdź do nas na zebranie we wtorki o 18.30, a powiemy Ci więcej, pozna-my się i zaprezentujemy. Możesz też zajrzeć na naszą stronę best.ue.wroc.pl lub napisać do Naczelnego (to ten bardziej posunięty w ewolucji) na [email protected].

Miałem pisać pierwotnie, że jest to jeden z tych bardzo przyjemnych filmów, które

po seansie ulatują z głowy niczym nie-powtarzalne, lecz przemijalne chwile z życia. I pewnie tak też być powin-no. A jednak w mojej głowie wciąż tkwi ulotne wspomnienie seansu i chęć wprowadzania – cóż za piękny para-doks – takiej autentyczności, jak w fil-mie, także w życiu. A może po prostu jej dostrzeżenia i docenienia w nim.

Właściwie, o to właśnie chodzi w produkcji Jacka Borcucha. O normal-ność. Piękno codzienności. Nie jakiejś wyjątkowej, tyl- ko każdego z nas. Opowieść o dorastającym na Helu chłopaku, który gra w zespole punkowym,

zakochuje się, m u s i d o k o -

n y w a ć p i e r w -

s z y c h w a ż n y c h

decyzji, styka ze śmiercią w rodzi-nie (która swoją drogą też jest na-turalna i zwykła). Wszystko to ba-nalne. Ale prawdziwe, jak życie.

Po chwilach irytacji, gdy poznaje się, że dziwne zachowanie bohatera, to jest właśnie jego normalny styl by-cia, staje się on niejako naszym ko-legą, którego losy śledzimy, z którym przeżywamy smutki i radości. Aktorstwo to mocny punkt filmu – nie tylko główny bohater, grany przez Mateusza Kościu-kiewicza, ale i wszyscy są tak prawdzi-wi, że trudno uwierzyć, że oglądamy film fabularny. Autentyzmu dodaje też świet-na, żywiołowa muzyka i stroje – swoją drogą aż się chce wrócić do tamtej mody.

Dobrze jest też zobaczyć film, który – choć dzieje się w czasie stanu wojen-nego – nie jest pełen wytartych fraze-sów i bicia w piersi. Polityka wdziera się do życia tylko częściowo, wpływa-jąc na losy bohaterów, ale nie stanowiąc jedynego ich wyznacznika. To nie są ludzie pod „walcem historii”, tylko lu-dzie, którzy w trudniejszych czasach

chcą zachowywać się ludzko. Nie tyle dbając o Naród, co o syna, brata, mał-żonka, przyjaciół. O twarz walczą co-dziennie, tak jak i my współcześnie.

Po seansie w głowie pozostaje jedna ważna myśl: wszystko, co kochamy, co warte zapamiętania i wspominania po latach, nie jest do kupienia za żadne pie-niądze świata. Recenzent „Kina”, Łukasz Muszyński napisał „Seans „Wszystko, co kocham” stanie się dla Was świet-nym sprawdzianem na to, czy czujecie się wciąż młodzi.” Idźcie i sprawdźcie!

„wszystko co kocHam”, reż. jaCek borCuCh

kochAj i rób co chcesz!Jedyny polski film w historii, który był wyświe-tlany na festiwalu w Sundance. Ale co z tego? Najważniejsze, że „Wszystko co kocham” jest tak bardzo autentyczny, że wierzymy mu bezgranicz-nie.

rys. Tomasz Cieszyński

Film

kuba knoll, dzIennIknakręcaczy.wordPress.coM

Page 17: NGS B.e.s.t Luty 2010

17

trochę KUltUry?!

mU

zyK

a

Wielkie shOW Na 30-lecie „ŚciaNy”

Paweł Maleńczak

„Zbliżaliśmy się już do drugiej połowy koncertu. Zespół został ‘zamurowany’, a publiczność stała oko w oko z ogromną pustą ścianą. Roger (Waters; przyp. red.), który pojawił się po prawej stronie sceny, zaśpiewał: „Is there anybody out there?”. A w chwilę później — nie-spodziewana gra świateł i oto 30 stóp nad ziemią grałem pełną parą solówkę do jednego z najlepszych kawałków, jakie kiedykolwiek udało mi się napisać – Comfortably Numb.” Tak wspomina jeden z koncertów podczas trasy promującej album The Wall David Gilmour.

Minęło 30 lat od dnia, w któ-rym to rockowe dzieło uj-rzało światło dzienne. Mo-

numentalna rock-opera, która okazała się kamieniem milowym w dziejach muzyki wciąż zachwyca i inspiruje ko-

lejne pokolenia do poszukiwań własne-go, unikalnego stylu. „We don’t need no education” stało się symbolem pro-testu młodego pokolenia lat 70’, czy też hasłem w walce o wolność... Z całą pewnością sprawiło to, że Pink Floyd byli uwielbiani na każdej szerokości geograficznej, ale jednocześnie było źródłem wewnętrznych konfliktów... Szczególnie trudną do zaakceptowania przez pozostałych członków zespołu była wizja koncertów „zza ściany”, forsowana przez Watersa, głównego kompozytora płyty. Burzliwe negocja-cje wewnątrz zespołu sprawiły, że osta-tecznie „ściana” miała runąć, a same utwory nabrały bardziej rockowego brzmienia. Jednak wraz z końcem tra-sy koncertowej Richard Wright stra-cił posadę klawiszowca, a prace nad kolejnym albumem przypieczętowały rozpad grupy. Reaktywacja nastąpiła

na początku lat 90’, kiedy już bez Wa-tersa, Gilmour, Wright i Manson, na-grywając dwa nietuzinkowe albumy, sprawili, że diament Pink Floyd znów zaświecił pełnym blaskiem. Jednak w 1996 muzycy zgodzili się, że bez Watersa Pink Floyd nie jest tym samym zespołem i oddali się solowym projek-tom. W 2004 roku przez chwilę wróci-ła nadzieja na powrót grupy, kiedy to cały kwartet zagrał wspólnie podczas charytatywnego koncertu Live 8. Mu-zycy zaprzeczali jednak, jakoby istnia-ły takie plany, a kiedy w zeszłym roku cały świat obiegła smutna wiadomość o śmierci Richarda Wrighta, stało się jasne, że Pink Floyd już na zawsze po-zostaną muzyczną legendą...

Na szczęście dla fanów tej nie-zwykłej twórczości, kilku wybitnych muzyków pod nazwą Australian Pink Floyd Show koncertuje na całym świe-cie, odtwarzając niepowtarzalny klimat koncertów brytyjskiej grupy. Z okazji 30-lecia The Wall po raz trzeci zawi-tali do Polski. Jeden z koncertów miał miejsce we wrocławskiej Hali Stu-lecia. Prawie trzygodzinny spektakl, łączący w sobie wirtuozerskie impro-

wizacje, niezwykłe partie wokalne, grę dźwięku i świateł oraz wizualiza-cje, zahipnotyzował całą publiczność. Perfekcyjnie i niezwykle żywiołowo wykonany repertuar z Dark Side of the Moon, Animals, Wish you were here, The Wall oraz inne wielkie kom-pozycje przez chwilę pozwoliły po-czuć się jak na koncercie Pink Floyd. Oczywiście, nie wszystko było bli-skie ideału znanego z płyt, ale solowe partie saksofonu, klawiszy, czy gitar były na tak wysokim poziomie, że nie powstydziliby się ich sami mistrzo-wie. Mankamentem organizacyjnym była na pewno 15 minutowa przerwa w środku koncertu, która wyrwała pu-bliczność z muzycznego transu. Bez wahania można jednak powiedzieć, że australijscy muzycy wskrzesili na trzy godziny legendę Pink Floyd i sprawi-li, że utwory takie, jak Time, Us and Them (najmocniejszy moim zdaniem punkt koncertu), Comfortably Numb, Echoe, Welcome to the Machine czy Run Like Hell zabrzmiały jeszcze bar-dziej energicznie i świeżo. Czy lepiej niż oryginał?

zdjęcia za www.wizualis.pl

Page 18: NGS B.e.s.t Luty 2010

| NGS B.e.s.t. | luty 2010 | best.ue.wroc.pl18

się rozwiń się

na Czym to polega?Każdy może pomóc przy promocji

i akcji marketingowej projektu. Wy-starczy przekazywać znajomym za gra-nicą informacje dotyczące projektu, materiały promocyjne, z a -c h ę -c a ć s t u -d e n -t ó w (i ab-s o l -w e n -t ó w ) z a g r a -n i c z -nych do w z i ę c i a u d z i a ł u w dwuty-godniowej S z k o l e Letniej or-g a n i z o w a - nej na UE.

• na początek – wejdź na stro-nę www.summerschool.ue.wroc.pl – tam znajdziesz informacje o projekcie i byciu Ambasadorem oraz różne przydatne materiały promocyjne - logo, ulotki, wzory listów, które mo-żesz przekazać swoim znajomym.

• zachęcamy Cię także do zareje-strowania sie jako Ambasador – apli-kacja znajduje się na stronie www.summerschool.ue.wroc.pl. Dzięki zgłoszeniu się - będziemy mieć Cię w bazie, będziemy mogli kontakto-wać się z Tobą i dostarczać najśwież-szych informacji związanych z projek-tem, które będą przekazywane dalej „w świat”. Jeśli dzięki Tobie przyjadą na Szkołę Letnią zagraniczni studen-ci – umożliwi to nam także kontakt z Tobą i wręczenie Ci premii! Ale o tym poniżej...

Co możesz z tego mieć?Dla skutecznych Ambasadorów

przewidziane są atrakcyjne premie i nagrody:

• bony na książki w księgarni Profit – o wartości 100 zł oraz

• do wyboru karty pre-paid lub kar-ty upominkowe (np. Empik, Ikea itp.) o wartości 200zł, które Ambasador ma do własnej dyspozycji, czyli w sumie bonusy o wartości 300 zł za każdego studenta, który przyjedzie na Szko-łę Letnią dzięki Twojej rekomendacji (potwierdzonej w aplikacji zagranicz-nego studenta)

System motywacyjny polega na tym, że Ambasadorzy, którzy są efek-tywni i dzięki, którym w lipcu będzie-my mogli stworzyć międzynarodową grupę uczestników Szkoły Letniej, są wynagradzani za pracę włożoną w ak-

cję marketingową. Efekty akcji mar-ketingowej prowadzonej przez Amba-sadorów będą weryfikowane w lipcu, po przyjeździe uczestników Summer

School i wtedy będą też wręczane nagrody.

Mamy nadzieję, że proponujemy ciekawy system motywa-

cyjny dla

osób, k tóre c h ę t -

nie po- m o g ą przy promocji. Każ-

dy Ambasador ma możliwość nie tylko poczucia satysfakcji, że przyczynia się do powodzenia międzynarodowego projektu, skorzystania z bonusów, ale także może „odświeżyć” stare kon-takty za granicą, nawiązać nowe i po-móc przy organizacji jedynego takie-go przedsięwzięcia na naszej uczelni. Czekamy na zgłoszenia!

summer sChool team

Rusza wielka akcja promocyjna projektu Summer School Poland. Włącz się w promocję projektu za granicą wśród swoich znajomych studentów i ab-solwentów. Niech przyjadą do nas na Szkołę Letnią w lipcu. Opracowaliśmy bardzo atrakcyjny system premiowo-motywacyjny i zachęcamy wszystkich studentów UE do zainteresowania się tą aktywnością. Zostań Ambasadorem Szkoły Letniej!

ZOstań aMbasadOReM suMMeR schOOl!pOMóż sZkOle letNieJ, a ONa pOMOże tObie!

Page 19: NGS B.e.s.t Luty 2010

Raz jak W

ienia Pietrowycz się

poślizgnął, to skręcił papierosa.

Dla

czego ta

k pęDzisz?

Do

D tak zm

ierzasz?

Wcią

ż mn

ie om

ijasz

cią

gle się bo

isz

zatrzy

ma

j się tuta

j

spó

jrz w mo

je oczy

są ta

kie sm

utn

e

po

rozm

aWia

j Dziś ze m

jesteś jak m

orze

głębo

ki bu

rzliWy

spok

ojn

y zara

zem

Dziś bą

Dź spo

ko

jny

ko

cha

ny bą

Dź D

la mn

ie

Do

tkn

ij mej tw

arzy

przy

tul ja

k Dzieck

o

bo D

oty

k mo

rza chcę

poczu

ć

po pro

stu …

bo jesteś ja

k mo

rzea

nn

a m.

Trzym

aj pozio

m!

Trzymaj poziom!

tr

zyma

J pozio

m!

Trzymaj poziom!

Trzymaj poziom!Trzy

maj

pozi

om!

Trzymaj pozio

m!tr

zym

aJ p

ozi

om

!

Trzymaj poziom!

Trzymaj poziom!

Podczas sesjiZdarza się czasemN

iezły jam.

Myśl Po

zła

can

a

rys. Milena G

órska

Znajd

ź 5 szczeg

ółó

w ró

żniących

te obrazki.

Page 20: NGS B.e.s.t Luty 2010

13.02 19:00 Pasażerka | Scena na Strychu14.02 19:00 Pasażerka | Scena na Strychu16.02 19:00 Pasażerka | Scena na Strychu17.02 19:00 Pasażerka | Scena na Strychu

18.02 18:15 Akropolis. Rekonstrukcja | Duża Scena19.02 18:15 Akropolis. Rekonstrukcja | Duża Scena20.02 18:15 Akropolis. Rekonstrukcja | Duża Scena21.02 18:15 Akropolis. Rekonstrukcja | Duża Scena

23.02 19:00 Kaspar | Scena na Strychu24.02 19:00 Kaspar | Scena na Strychu25.02 19:00 Kaspar | Scena na Strychu26.02 19:00 Kaspar | Scena na Strychu

27.02 19:15 Król Lear | Duża Scena28.02 19:15 Król Lear | Duża Scena

Wro

cław

ski

Teat

rW

spół

czes

ny

wteatrw

.pl

Teatr, głupcze!