pojechali, by pomóc magdzie

48
PISMO RUCHU TWÓRCZEGO OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH W NUMERZE: PATRONUJĄ FINANSUJĄ Nr (226) 9 Poznań wrzesień 2013 Nr indeksu 327948 ISSN 1231-8876 O książce Witolda Bońkowskiego str. 2 i 3 W Imiołkach zawsze słońce str. 4 i 5 I Wybory Miss Polski na wózku str. 9 Praca dla osób z najcięższymi niepełnosprawnościami str. 13 Nadużycia w psychiatrii str. 22 Pojechali, by pomóc Magdzie. str. 11 FOT. ARCHIWUM FUNDACJI IM. DOKTORA PIOTRA JANASZAKA „PODAJ DALEJ”

Upload: nguyendieu

Post on 31-Dec-2016

255 views

Category:

Documents


4 download

TRANSCRIPT

Page 1: Pojechali, by pomóc Magdzie

PISMO RUCHU TWÓRCZEGO OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH

W NUMERZE:

PATRONUJĄ

FINANSUJĄ

Nr (226) 9 � Poznań � wrzesień 2013 � Nr indeksu 327948 � ISSN 1231-8876

O książce WitoldaBońkowskiego

str. 2 i 3

W Imiołkach zawsze słońce str. 4 i 5

I Wybory Miss Polskina wózku str. 9

Praca dla osób z najcięższyminiepełnosprawnościami

str. 13

Nadużycia w psychiatrii str. 22

Pojechali, by pomóc Magdzie. str. 11

FO

T. A

RC

HIW

UM

FU

ND

AC

JI I

M. D

OK

TO

RA

PIO

TR

A J

AN

AS

ZA

KA

„P

OD

AJ

DA

LE

J”

Page 2: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA2 WRZESIEŃ 2013

Zacznę jak aforysta, cy-tując siebie: „Nasz mózg

to sprytny i okrutny wyzy-skiwacz całego organizmu. Bezpiecznie ukryty w gło-wie, zmusza wszystkie inne organy i zmysły do niewol-niczej służby wyłącznie so-bie.” No i jest w tym spo-ro, ale tylko część prawdy, o czym przekonała mnie świetna książka Witolda Bońkowskiego: „NIEWY-OBRAŻALNE. POTĘGA I PA-RADOKSY NASZYCH UMY-SŁÓW”.

Przeczytawszy to kompen-dium wiedzy, czerpanej przez Autora zarówno z osobistych doświadczeń jak i przytacza-nych bogato i wiernie publi-kacji, zdania o naszym umy-śle, jako wielkiej sile w życiu człowieka nie zmieniam, ale ogromnie wzbogacam. Ro-zumiem bowiem po tej pasjo-nującej lekturze, że umysł nie tylko wyzyskuje inne organy naszego ciała, ale też broni ich umiejętnie i zacięcie, jeśli mu w tym pomożemy.

Bońkowski zachęca nas do współpracy z niesłycha-ną mocą naszych umysłów, ale ukazuje ile z tego może-my zyskać dla zdrowia, siły i długotrwałej młodości cia-ła, nawet w dość już zaawan-sowanym wieku. Bo na wej-ście na tę drogę nigdy nie jest za późno! Jednym słowem współdziałanie daje nam ogromne korzyści, ale by mo-gły być „niewyobrażalnie” wykorzystywane, trzeba owe możliwości dobrze poznać. Organizm zamiast truć i uza-leżniać rozmaitymi sztuczny-mi medykamentami należy oczyszczać i pozwolić mu na maksymalne działanie.

Znam Witolda Bońkowskie-go lat wiele, a zawsze zadzi-wiała mnie Jego pasja dzia-łania, oddanie pracy, w któ-rej widział zawsze sens i cel stałego doskonalenia swego warsztatu, a to również dzię-

O KSIĄŻCE WITOLDA BOŃKOWSKIEGO „NIEWYOBRAŻALNE.

Uśmiech na dziś, optymizm na jutro

ki doborowi właściwych pra-cowników. Ci ludzie musie-li lubić to, co robią, a nie być zmuszanymi do odbębniania zadań. Widzę Go zawsze w wirze zajęć i co najważniej-sze z uśmiechem na twarzy na dziś i optymizmem na ju-tro. Ta fi lozofi a zdaje egza-min w życiu i niezwykle bo-gatej działalności społecznej. On jest motorem cudownej, a znanej w całej Polsce orga-nizacji: Stowarzyszenia Po-mocy Mieszkaniowej dla Sie-rot. Ile dzięki temu rozdano radości, szczęścia i uśmie-chów? Jaki zgromadzono ka-pitał wiary w ludzką dobroć? Co prawda można zauwa-żyć wkoło zupełnie inne po-stawy życiowe, które satyryka upoważniają do maksymy, że często jeszcze „Dobroć bywa uważana za wadę serca”.

„NIEWYOBRAŻALNE” uczy nas sięgać do rozmaitych skarbów ukrytych w naszym umyśle i przez właściwe ich wykorzystywanie leczyć np. wzrok, otyłość, bolesne przy-padłości, zdobywać siły na pokonywanie przeciwieństw w życiu. Dewizą Bońkow-skiego jest „uwolnić nas od cierpienia, zmartwień, do-dać energii życiowej” by np. przez zmiany w psychice, z ofi ar uczynić z nas zwycięz-ców. Właściwa kondycja, po-

zwalająca na pokonywa-nie trudności i w pracy, i ży-ciu codziennym, tkwi w mi-łości, właściwym oddycha-niu, a także odżywianiu. Czy my wiemy dużo o odkwa-szaniu organizmu, o ćwicze-niach, które utleniaja nasz cały organizm, dając nam siły na cały dzień, a powtarzane stale wprost przedłużąją na-sze życie? A co jeść, jak i kie-dy, jak zabrać się za świado-my dobór składników pokar-mowych?  

O tych sprawach wiemy niezwykle mało i książka ta otwiera nam oczy na rze-czy proste, a jakże istotne w zdobywaniu użytecznej i cu-downej energii. Bo czy ktoś nie chciałby mieć tyleż siły

do działania po pełnym dniu pracy, ile miał jej na starcie do niej? I ja jestem całkowicie przekonany o prawdach, od-krywanych mi w zasadach, starannie dobranych przez autora. Powiem prywatnie: odkąd ta mądra, pięknie wy-dana pozycja pojawiła się w naszym domu, stale jest re-zerwowana zachłannie, a czasem sprytnie anektowa-na poza kolejką przez któ-regoś z domowników, który ma właśnie chwilę czasu, by się nią nacieszyć, a rady wy-kładane niesłychanie przy-stępnie, z radością przyswa-jać. Dziękuję Panie Witoldzie, myślę, że ta książka zostanie szybko wyczerpana, a potem wznawiana i dawana w pre-zencie ludziom, którym brak takich bezinteresownych po-rad życiowych. 

RYSZARD PODLEWSKI WIELOLETNI PRACOWNIK

RADIA I TELEWIZJI W POZNANIUCZŁONEK ZARZĄDU ZLP

W POZNANIU I WARSZAWIEPRZYJACIEL AUTORA KSIĄŻKI

I STOWARZYSZENIA POMOCY MIESZKANIOWEJ

DLA SIEROT W BARANOWIE

ABY MIEJSCE W ICH SERCACH ZAJĘŁA MIŁOŚĆ…

Witold Bońkowski, autor omawianej książ-ki, urodził się w 1940 roku. Ukończył stu-dia prawnicze na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez ponad 40 lat związany był z branżą motoryzacyjną. Jest Kawalerem Orderu Uśmiechu i pasjonatem zasad zdrowego trybu życia. Niedawno za-łożył Fundację „Potęga i paradoksy naszych umysłów”, a więc pod taką nazwą, jak tytuł jego niezwykłej książki – i po to, aby propa-gować między innymi zawarte w niej idee. W 1981 roku był współzałożycielem i przez 30 lat prezesem znanego i prężnie rozwijające-

go się do dziś Stowarzyszenia Pomocy Mieszkaniowej dla Sierot, któ-re dzięki jego inicjatywom i wytrwałemu pozyskiwaniu darczyńców pomogło tysiącom dzieci w całej Polsce, które wymagały wsparcia.

Im to właśnie Witold Bońkowski składa najpiękniejsze życzenia, które przedrukowujemy z jego książki i które tak wiele mówią o jej Autorze:

Osieroconym i niepełnosprawnym dzieciom życzę, aby miejsce opuszczenia zostało w ich sercach na stałe zajęte przez miłość. Bo nie mądrość fi lozofów ani majątki bogaczy, ale tylko miłość nie zna zdrady, wolna jest od wszystkiego, co niskie, a w trudnych chwilach pozwala głębiej spojrzeć w samego siebie i lepiej zrozumieć innych.

Likwidacja w naszej Ojczyźnie instytucjonalnych domów dziecka jest moim marzeniem. Marzenie to pozostawiam następnym poko-leniom.

Nie znajduję słów, by oddać hołd Rodzicom dzieci dotkniętych cho-robą!

Serca tych rodziców biją mocno i cicho.Te serca znają tylko jeden język – jest nim CISZA.

Page 3: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 3WRZESIEŃ 2013

Przedmowa Zdzisława Kapel-skiego do książki „Niewyobra-żalne. Potęga i paradoksy na-szych umysłów”

Warunki ludzkiej egzysten-cji ulegają coraz szyb-

szym zmianom w związku z szalonym tempem rozwoju na-uki i technologii. Przemiany te zmuszają człowieka, a przede wszystkim jego mózg, do wy-korzystania mechanizmów adaptacyjnych w celu zacho-wania homeostazy życia. Na szczęście ludzki mózg posiada ogromny – dotychczas niezmie-rzony i jeszcze mało poznany – potencjał możliwości poznaw-czych oraz kreatywności.

„Niewyobrażalne. Potęga i pa-radoksy naszych umysłów” trak-tuje właśnie o tej niezwykłej mocy umysłu. Wiara w potęgę i możliwości ludzkiego umysłu w pokonywaniu chorób, stresów i zmartwień jest motywem prze-wodnim tej pracy. Przygotowu-jąc książkę, Witold Bońkowski przestudiował wiele dostępnych materiałów z zakresu psycho-logii, psychoterapii i medycyny – także tej niekonwencjonalnej, oraz zapisów zawartych w Biblii.

Autor stara się skierować uwagę czytelnika na dostępne możliwości radzenia sobie ze stresem, zmartwieniami oraz zagrożeniami zdrowia. W tej istotnej kwestii Witold Bońkow-ski nawiązuje do istniejących już w historii medycyny róż-nych metod terapeutycznych; przede wszystkim jednak kła-dzie nacisk na podejście akcen-tujące psychosomatyczne uwa-runkowania chorób najczęściej występujących w naszych cza-sach. Stara się nas przekonać, że to nasza własna aktywność wy-nikająca ze świadomości ota-czających zagrożeń może nas uchronić przed chorobą i przed-wczesną śmiercią: Twoje życie, a przede wszystkim zdrowie, zale-ży tylko od Ciebie.

Autor przedstawia więc rady dotyczące tego, jak uwolnić się od niepotrzebnego cierpienia i

Obywatele dla demokracji

Fundacja Batorego proponu-je nowy program oparty na

dotacji pod hasłem „Obywa-tele dla Demokracji”. Jego bu-dżet wynosi 150 milionów zło-tych, które są przeznaczone na wspieranie w latach 2013-2016 projektów dotyczących party-cypacji obywatelskiej, nadzoru, przeciwdziałania dyskrymina-cji i wykluczeniom oraz eduka-cji obywatelskiej dzieci i mło-dzieży.

Pierwsze wnioski przyjmo-wane będą od 1 września 2013. Ich oceną zajmą się eksperci wy-łonieni w drodze rekrutacji. Mają oni wiedzę w co najmniej jed-nym z obszarów tematycznych, wiedzą, jak działa sektor organi-zacji pozarządowych aktywnych w tym obszarze, potrafi ą wyko-rzystać wiedzę i doświadcze-nia w analizie i ocenie projek-tów, gwarantują bezstronność w ocenie, a także są dyspozycyjni w terminach wyznaczonych na ocenianie wniosków. Warto za-poznać się z informacjami do-tyczącymi zasad ubiegania się o dotacje na projekty tematyczne. Szczegółowe informacje można znaleźć od adresem:

www.ngofund.org.pl awa

Tłumacz i prawo jazdy

Osoby niepełnosprawne w niektórych przypadkach

mogą tak jak ludzie pełno-sprawni zdobyć prawo jazdy. Jednak od pewnego czasu po-jawia się problem usług tłuma-cza języka migowego podczas egzaminów.

Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnospraw-nych w porozumieniu z Mini-sterstwem Transportu, Budow-nictwa i Gospodarki Morskiej poinformowało, że obowiązek zapewnienia takiej możliwo-ści spoczywa na organach ad-ministracji publicznej, a nie na wojewódzkich ośrodkach ru-chu drogowego. Tłumacz może przebywać w sali egzaminacyj-nej do momentu rozpoczęcia te-stu. Obecność tłumacza na eg-zaminie państwowym zapewnia osoba egzaminowana. Może się ona ubiegać o dofi nansowanie na ten cel z Państwowego Fun-duszu Rehabilitacji Osób Niepeł-nosprawnych. awa

przestać się zamartwiać; oma-wia też proste i praktyczne spo-soby na zachowanie spokoju ducha, kształtowanie pozytyw-nego myślenia i budzenie w so-bie radości życia. Oferuje rów-nież konkretne wskazówki po-zwalające na wykonywanie pro-stych ćwiczeń wspomagających zdrowie (między innymi ćwi-czeń poprawiających wzrok i re-gulujących oddychanie) i wyja-śnia związek spożywanych po-karmów ze stanem organizmu.

Relacje z innymi ludźmi są równie ważnym czynnikiem wpływającym na nasze zdro-wie. Dlatego w rozdziale „Bli-scy czy obcy” Autor w skłania-jący do głębszego przemyśle-nia, a czasami wręcz kontrower-syjny sposób omawia problemy samotności, gotowości na spo-tkanie drugiego człowieka, ży-cia we wspólnocie i integra-cji ze społeczeństwem. Zwraca też uwagę na to, że aspekt okru-cieństwa jest trwałym elemen-tem natury człowieka, zaburza-jącym jego zachowanie. Szkodli-wość agresji i okrucieństwa; wy-magają one więc ćwiczenia kon-troli emocjonalnej.

Poczucie panowania nad swoją egzystencją jest istotnym warunkiem zdrowia. Dowiadu-jemy się zatem, jak zjednać so-bie ludzi, jak poprawić efektyw-ność swojego działania, jak uni-kać konfl iktów oraz jak zyskać kontrolę nad własnym życiem.

Nasze relacje z innymi obej-mują jednak nie tylko działania instrumentalne, nastawione na naszą korzyść, ale i bezintere-sowną pomoc. Jest ona równie ważna, jeśli nie ważniejsza. Au-tor w wielu fragmentach swojej książki podkreśla, że kiedy zwra-camy się z wyciągniętą ręka do drugiego człowieka, kiedy daje-my coś od siebie innym, uświa-damiamy sobie, że można lepiej korzystać z życia. Także wiara w Boga i modlitwa są potrzebne, by cieszyć się życiem, i pomoc-ne w radzeniu sobie z jego cięż-szymi chwilami. Religia chrze-ścijańska nie tylko inspiruje, ale i

pomaga osiągnąć harmonię we-wnętrzną, która jest fundamen-tem zdrowia. Ojciec współcze-snej psychologii Wiliam James w liście do przyjaciela wyznał: „co-raz mniej i mniej mogę sobie ra-dzić bez Boga”.

Zachodzące w szybkim tem-pie zmiany w codziennym ży-ciu stawiają nas przed trudny-mi decyzjami w konfrontacji ze stresem we własnym domu, w szkole, w pracy, a nawet w cza-sie urlopowych wyjazdów „na wypoczynek”. Jest to związane z coraz częstszymi aktami ma-nipulacji, przemocy, „mobbingu”, oszustwa, wandalizmu, agresji, a także terroryzmu. Frustracja, groźba utraty pracy, zagroże-nie materialnych podstaw egzy-stencji często sprawiają, że ludz-kie zachowanie przyjmuje formy antyspołeczne, antyludzkie czy wręcz kryminalne.

Książka ta może pomóc nam w zachowaniu siły w obliczu wszystkich tych przeciwno-ści życiowych. Jest godna pole-cenia jako źródło ogólnej wie-dzy na temat promocji zdrowia i możliwości polepszenia kom-fortu życia. Stanowi przystępnie napisany „elementarz” uczący sposobu życia, właściwego od-żywiania, realizowania kariery zawodowej, szczęścia w rodzi-nie, w małżeństwie, umiejętno-ści komunikowania się z otocze-niem, radzenia sobie ze stresem, a przede wszystkim – radzenia sobie z samym sobą, aby cie-szyć się swoim życiem. Prosta, bezpośrednia forma przekazu inspiruje do osobistych refl eksji. Czytelnik z pewnością znajdzie tu wiele informacji, które będą dla niego istotne i mogą pomóc w rozwiązywaniu codziennych problemów.

DR N. MED.

ZDZISŁAW KAPELSKIB. ORDYNATOR

ODDZIAŁU PSYCHIATRIISŁUŻBY ZDROWIA SZPITALA MSW,

KONSULTANT W DZIEDZINIE PSYCHIATRII

SŁUŻBY ZDROWIA MSW,WICEPREZES STOWARZYSZENIA

POMOCY MIESZKANIOWEJDLA SIEROT

POTĘGA I PARADOKSY NASZYCH UMYSŁÓW"

Twoje życie zależy od Ciebie…

Page 4: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA4 WRZESIEŃ 2013

Wokół Polski na wózkach

Była ich trójka, wszyscy są niepełnosprawni i miesz-

kają w Gorzowie. Wymyśli-li, że okrążą całą Polskę. Po-konali 2.500 kilometrów w 42 dni. Przygotowania do tego przedsięwzięcia trwały kil-ka miesięcy. Niepełnosprawni podróżnicy przemierzyli wy-znaczone trasy od czerwca do lipca pod okiem pilota An-toniego Nowakowskiego.

Projekt wyprawy miał na celu zwrócenie uwagi społe-czeństwa i władz na codzien-ne problemy osób niepełno-sprawnych. Zadaniem uczest-ników było także inspirowa-nie wszystkich osób niepełno-sprawnych, a szczególnie tych, którzy stracili nadzieję, że ich życie może mieć sens. Podróż-nicy spotykali się z mieszkań-cami odwiedzanych miejsc, rozmawiali z nimi, dzielili się doświadczeniami.

Wyprawę wspierali: Polski Komitet Olimpijski, Polski Ko-mitet Paraolimpijski i Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. awa

Amazonki na Jasnej Górze

Zgodnie z tradycją panie z Poznańskiego Towarzy-

stwa Amazonek 4 październi-ka tego roku wyruszą na XVI Ogólnopolską Pielgrzymkę na Jasną Górę Kobiet po Choro-bie Nowotworowej Piersi.

Zapisy przyjmowane są od 2 września. Wyjazd odbędzie się o godzinie 8.00 z siedziby klu-bu. awa

SPRZEDAMwózek elektryczny

„LUXOR’’

stan dobry

tel. kontaktowy

501-588-615

Stanica Harcerska w Imioł-kach już czwarty raz stała

się miejscem, w którym Sto-warzyszenie na Rzecz Dzie-ci i Młodzieży Niepełnospraw-nej z Pobiedzisk zorganizo-wało warsztaty terapeutycz-

MarcinWojcieszakPOBIEDZISKA

no-rehabilitacyjne. Osiem dni integracyjnej pracy z dziećmi. Osiem dni zajęć terapeutycz-nych. Ale też osiem dni zaba-wy, uśmiechu i radości.

Przestępując wybudowaną przez harcerzy bramę wjazdo-wą z napisem „Orle Gniazdo” do Stanicy Harcerskiej nad Je-ziorem Lednickim, przenosimy się w inny świat.

Tutaj, przechodząc przez teren warsztatów, niejedne-go smutnego człowieka rozbo-leć mogłyby mięśnie twarzy. Na każdym kroku słychać „dzień dobry”, „cześć” i to z wielkim,

serdecznym uśmiechem. Nie sposób nie odpowiedzieć rów-nie ciepło. Dzieci i wolontariu-sze tryskają energią i każdego witają jak przyjaciela.

– Imiołki stały się miejscem, które doskonale podsumowuje każdego roku nasze działania w stowarzyszeniu. Jednocze-śnie każdy z nas czerpie niesa-mowitą energię na przyszłość, ciesząc się, że możemy takie dobre uczynki robić dla dzieci – opowiada Izabela Wiktorow-

ska-Giżycka. W tym roku przy-padł mi zaszczyt sprawowania opieki nad dziećmi jako kie-rownikowi warsztatów.

Pani Iza, mimo wielu obo-wiązków, znajduje czas i wspólnie zwiedzamy Warszta-ty. Cały czas z entuzjazmem i dumą opowiada:

– W tym roku prowadzone są terapie: logopedyczna, artete-rapia i drama, hipoterapia, do-goterpia, integracja sensorycz-na, gimnastyka rehabilitacyjna, masaże, kinezyterapia.

Gościmy 58 dzieci z gminy Pobiedziska, podopiecznych

stowarzyszenia. W zajęciach biorą również udział dzieci zdrowe, bo jak inaczej stwo-rzyć najlepszą atmosferę do in-tegracji? Wspomaga nas prze-szło 20 wolontariuszy , którzy z ogromnym sercem i zaangażo-waniem oddają sie swojej pra-cy. Są wspaniali w tym, co ro-bią.

Faktycznie, to czego się do-świadcza i widzi w Imiołkach, można określić tylko w jeden sposób: cudowni ludzie i rewe-lacyjna atmosfera.

Trafi amy na zajęcia z rehabi-litantką, która – jak sama mówi – walczy z fi glarnym Maksem. Uśmiechnięci, rozbawieni, wy-konują kolejne ćwiczenia. I każdy z nich jest zadowolony z czasu, jaki razem spędzają.

Dalej za ścianą dwa stoły do masażu, a na nich pełne relak-su i rozluźnione kolejne su-per dzieciaki. Przez chwilę po-zazdrościłem im tej błogości. Zresztą sprawa się zaraz wy-jaśniła ostatecznie, gdy oddają-ca się masażowi dziewczynka, patrząc na mnie, zdawała się strofować mnie wzrokiem: „daj Pan spokój, przecież są waka-cje”. Faktycznie są – i czym prę-

dzej wycofałem sie w pokorze. Mają prawo do relaksu.

– Tych kilka godzin każdego dnia w Imiołkach – mówi pani Izabela – to czas wypełniony maksymalnie dla dzieci i mło-dzieży. Nasi mali goście bar-dzo lubią również zajęcia hipo-terapii w stajni Fundacji Patria. W tym roku zorganizowaliśmy wycieczkę do Kórnika – zwie-dzanie zamku, arboretum. Na koniec w Rogalinie plastyczny plener. Co tam się działo! Dzie-ci wróciły do domów zmęczo-ne, ale szczęśliwe – zdawali re-lację następnego dnia rodzice.

FO

T. M

AR

CIN

WO

JCIE

SZA

K

FO

T. M

AR

CIN

WO

JCIE

SZA

K

Page 5: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 5WRZESIEŃ 2013

W Imiołkach – zawsze słońce

Dzieci uczestniczące w warsztatach nie miały czasu odczuwać nudy. Trampolina, gra w siatkówkę, wycinanie fantazyjnych i niekiedy groź-nie wyglądających węży, cie-kawi goście, różnorodne za-jęcia terapeutyczne – to tyl-ko niektóre z punktów bar-dzo bogatego programu za-jęć, który ja mogłem poznać. Patrząc na to wszystko można powiedzieć: całe szczęście, że mamy wśród nas tylu wspa-niałych i dobrych ludzi, któ-rzy dzielą sie sobą z dziećmi i młodzieżą.

Ósmego dnia wracam do nich, do Imiołek. Mam wielką potrzebę jeszcze raz spotkać tych wszystkich ludzi i wspól-nie z nimi uczestniczyć w za-kończeniu tego wydarzenia. Wśród tłumu przeszło 200 osób widzę Małgorzatę Halber – pre-zesa Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Młodzieży Niepełno-sprawnej w Pobiedziskach.

– Proszę zobaczyć, z roku na rok mamy coraz więcej chętnych na nasze warsztaty – z uśmiechem opowiada pani Małgosia. – Przecież dlatego to robimy, żeby widzieć poprawę zdrowia dzieci i młodzieży, ale również ich radość, uśmiech i spełnienie. Razem możemy więcej, to nasze motto. I każ-dego dnia przekonuję siebie co-raz bardziej, że to, co razem ro-bimy, ma swoje miejsce na zie-mi, i są ludzie, którzy potrzebu-

ją naszej pomocy. Zawsze będę to robić z moimi wspaniałymi wolontariuszami, bo „tylko ży-cie poświęcone innym warte jest przeżycia”.

Dogasa rozpalone wspól-nie ognisko, na niebie wspa-niałe słońce, które każde-go dnia świeciło dla uczestni-ków warsztatów. Czas poże-gnań tutaj wcale nie jest smut-ny. Spotkamy się wszyscy w przyszłym roku w naszych Imiołkach. Wtedy też na pew-no świecić będzie słońce. Jeśli nie na niebie, to z pewnością w naszych sercach.

FOT.

(5

X)

AR

CH

IWU

M S

TO

WA

RZ

YSZ

ENIA

Page 6: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA6 WRZESIEŃ 2013

MARIANNA CZAPNIKPOPÓW KOŁO ŁOWICZA

Kobieta

W szpitalnej bielispotkałam kobietęz ranami od syna.Niosła na kulachswój swiat.

Zatroskana matkaz niecierpliwościączekałana odrobinę miłości dziecka.

„Efektor”usprawni Niepełnosprawni kierowcy,

którzy poszukują instytu-cji i placówek dostosowujących pojazdy do ich potrzeb, mogą skorzystać z propozycji fi rmy „Efektor”. Specjalizuje się ona w rozwiązaniach technicznych zarówno dla prowadzących auto jak i pasażerów z niepeł-nosprawnością narządu ruchu.

„Efektor” będący przedstawi-cielem czołowego producenta urządzeń dla kierowców i pa-sażerów z dysfunkcjami ruchu „Guidosimplex” posiada w swo-jej bazie urządzenia (nakładki, pedały, sprzęgła, gałki, uchwy-ty) usprawniające prowadzenie pojazdu w przypadku dysfunkcji kończyn dolnych i górnych, te-traplegii, niskiego wzrostu oraz innych schorzeń.

Na wsparcie co do przystoso-wań mogą liczyć również pasa-żerowie z niepełnosprawnością. Są to urządzenia takie jak: ram-py, najazdy, windy samochodo-we, mocowanie wózków.

Firma „Efektor” w zakresie do-fi nansowań kosztów zakupu urządzeń współpracuje ze Sto-warzyszeniem Pomocy Niepeł-nosprawnym Kierowcom „Spin-ka”. Możliwe jest uzyskanie na-wet 50% zwrotów kosztów war-tości oprzyrządowania. Bliższe informacje o dofi nansowaniach pod numerem telefonu: (22) 49 23 206, zaś szczegóły na temat rodzajów przystosowań pod nu-merem: (22) 868 63 85.

KAROLINA KASPRZAK

Słoneczna pogoda, wypo-czynek na plaży, mnóstwo

atrakcji dla dzieci i dorosłych, a prócz tego występy artystów z niepełnosprawnością oraz znanych osób. W sobotę 17 sierpnia w Cichowie w gminie Krzywiń Stowarzyszenie „Oliw-skie Słoneczko” zorganizowało Integracyjny Festiwal „Gwiazdy Dzieciom”.

Patronat honorowy nad Festi-walem sprawowali: Marszałek Sejmu RP Ewa Kopacz, Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, Wojewoda Wielkopolski Piotr Florek, Starosta Kościański An-drzej Jęcz oraz Burmistrz Miasta i Gminy Krzywiń Jacek Nowak. Spotkanie prowadzili: Krzysztof Kaczmarek i Robert Zaborski.

Na scenie gościły prawdziwe talenty – osoby z niepełnospraw-nością posiadające w dorob-ku nagrody za udział w ogólno-polskich festiwalach artystycz-nych i konkursach. Zaśpiewa-ła Anna Mikołajczak, Piotr Rze-pecki i Mateusz Jośka – uczestni-cy Warsztatu Terapii Zajęciowej w Miejskiej Górce, Marzena Ko-kocińska i Jan Dusza ze Środo-wiskowego Domu Samopomo-cy w Krzywiniu, Jarosław Trep-to z Goślińskiego Stowarzysze-nia Przyjaciół Osób Niepełno-sprawnych w Murowanej Gośli-

nie, Anna Ilminowicz z Leszna, Matylda Obiegała reprezentu-jąca Studio Piosenki Gminnego Ośrodka Kultury we Włoszako-wicach i Aleksandra Liske. Jury, którego przewodniczącym był Szymon Wydra, wyłoniło spo-śród nich zwycięzców. Pierwsze miejsce zdobyła Aleksandra Li-ske, drugie – Jarosław Trepto, zaś na trzecim uplasował się Jan Du-sza.

Fenomenalny okazał się Fili-pińczyk Conrado Yanez – fi na-lista programu rozrywkowego „Must be the music”. Dowiódł, że mimo niepełnosprawności i bli-sko 30 stopniowego upału moż-na dać siebie innym bez granic! Wystąpił także miejscowy ze-spół wokalny „Semplicze”, Szy-mon Wydra z zespołem „Car-pe diem”, Michał Szpak – fi nali-sta programu „X Factor”, Tomasz

KarolinaKasprzakPOZNAŃ

KKP

Festiwal prowadzili: Krzysztof Kaczmarek i Robert Zaborski.

Śpiewa Aleksandra Liske.

Filipińczyk Conrado Yanez oczarował publiczność.

Page 7: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 7WRZESIEŃ 2013

INTEGRACYJNY FESTIWAL „GWIAZDY DZIECIOM 2013”

Z Gdańska – do uroczego Lubinia

FO

T. (

8X

) K

AR

OLI

NA

KA

SPR

ZA

K

Dolski, Maciej Krystkowiak, gru-pa „S.W.A.T” z robotem R2D2. Specjalnie dla niepełnospraw-nych dzieci przyjechał do Cicho-wa znany detektyw Krzysztof Rutkowski.

Przejażdżka łodzią motoro-wą, konkurencje sportowe i pla-styczne, kucyk i bryczka, euro bungy, kula zorbing, wóz stra-żacki, słoneczna loteria (dochód z niej został przeznaczony na podopiecznych Stowarzyszenia „Oliwskie Słoneczko”) i spotka-nie ze słonecznymi misiami – to atrakcje, które pozostaną na dłu-go w pamięci uczestników wy-darzenia.

Stowarzyszenie „Oliwskie Słoneczko” powstało 29 wrze-śnia 2004 roku w Gdańsku-Oli-wie. Zostało założone przez Roberta Zaborskiego – Kawa-lera Orderu Uśmiechu. W roku 2011 w Lubiniu w gminie Krzy-wiń otwarto wielkopolski od-dział Stowarzyszenia, zaś od połowy 2013 roku organizacja na dobre przeniosła się do tego uroczego miejsca, rozstając się z Gdańskiem. Więcej szczegó-łów na temat aktualnych ak-cji Stowarzyszenia „Oliwskie Słoneczko” można znaleźć na stronie internetowej www.so-soliwa.pl

Na plaży w Cichowie tego dnia można było nie tylko posłuchać muzyki, ale i odpocząć.

Dzieci spędzały czas w towarzystwie sympatycznych pluszaków.

Loteria.

Zespół „Semplicze”.

Detektyw Rutkowski rozdaje autografy.

Page 8: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA8 WRZESIEŃ 2013

W trosce o bezpieczeń-stwo najmłodszych

i zapewnienie im dobrej opieki Wielkopolski Urząd Wojewódzki w Poznaniu pod koniec lipca rozpoczął nabór wniosków do drugiej edycji konkursu „Maluch 2013”, który zakłada dofi -nansowanie miejsc opieki dla dzieci do lat 3 w żłob-kach, klubach dziecięcych oraz u dziennych opieku-nów.

O wsparcie fi nansowe mo-gły ubiegać się zarówno osoby fi zyczne, osoby praw-ne jak i jednostki organiza-cyjne nie posiadające oso-bowości prawnej, wpisa-ne do rejestru żłobków, klu-bów dziecięcych albo wyka-zu dziennych opiekunów (do dnia 31 grudnia 2013 roku).

Na drugą edycję otwarte-go konkursu „Maluch 2013” przeznaczono kwotę 20 mi-lionów złotych z możliwo-ścią jej zwiększenia. Ofer-ty składano do 8 sierpnia

w siedzibie Wielkopolskie-go Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu przy Alei Nie-podległości 18 i drogą elek-troniczną na adres mejlowy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.

Pierwsza edycja konkur-su, podobnie jak druga, cie-szyła się sporym zaintereso-waniem zarówno ze strony osób fi zycznych i prawnych jak również jednostek zaj-mujących się działalnością na rzecz małych dzieci. „Ma-lucha 2013” poparły samo-rządy lokalne (dzięki pierw-szej edycji podpisano 26 po-rozumień z gminami).

Wsparcie takich inicjatyw jest niezwykle ważne, cho-ciażby z uwagi na szansę dla matek, jaką jest powrót na rynek pracy i aktywność za-wodowa. Więcej informacji o konkursie „Maluch 2013” na stronie Ministerstwa: http://www.mpips.gov.pl

KAROLINA KASPRZAK

„Wsparcie pensjonariu-szy domów pomo-

cy społecznej po odbytym leczeniu odwykowym” – to temat szkolenia współfi -nansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, które zorga-nizował Regionalny Ośro-dek Polityki Społecznej w Poznaniu we współpracy z fi rmą Prospera Consulting Renata Kaczyńska-Macie-jowska.

Trzydniowe szkolenie wy-jazdowe było adresowa-ne do pracowników instytu-cji pomocy i integracji spo-łecznej z terenu wojewódz-twa wielkopolskiego. Na te-renie Hotelu Inter Szablew-ski w Dymaczewie Nowym koło Mosiny uczestnicy do-wiedzieli się ważnych infor-macji na temat charaktery-styki problemów alkoholo-wych występujących wśród mieszkańców domów po-mocy społecznej, specyfi ki

pracy terapeutycznej z oso-bami uzależnionymi, zasad terapii motywującej w kon-tekście pracy z ludźmi z pro-blemem alkoholowym, cha-rakterystyki i rozwoju usług pomocowych dedykowanych tej grupie oraz metod stoso-wanych w interwencji kryzy-sowej w kontekście wzmac-niania umiejętności pracow-ników domów pomocy spo-łecznej.

Adresaci mieli do wyboru jeden termin szkolenia spo-śród proponowanych: 19-21 sierpnia, 21–23 sierpnia, 18-20 września, 23-25 wrze-śnia, 25-27 września i 7-9 października. Nabór na kurs został zakończony. Trwają-ce obecnie zajęcia to istot-ny punkt doskonalenia kadry zatrudnionej w domach po-mocy społecznej, bo liczba osób uzależnionych i pozba-wionych wsparcia bliskich wciąż rośnie.

KAROLINA KASPRZAK

MożnaschudnąćPod koniec 2012 roku po-

wzięłam noworoczne po-stanowienie, że schudnę. Od wielu lat poruszam się na wózku inwalidzkim. Na stro-nie „Startu Poznań” znalazłam ogłoszenie dietetyczki Zuzan-ny Połczyńskiej. Umówiłyśmy się na spotkanie. Podeszła do mojego problemu profesjonal-nie. Nie obiecywała gruszek na wierzbie.

Moje ówczesne „parametry”? Przeszło 86 kilogramów, ob-wód talii 112 centymetrów, tkan-ka tłuszczowa 43 przy wzroście 160 centymetrów. Nie brzmiało to dobrze. Założyłyśmy, że w cią-gu pół roku schudnę 10 kilogra-mów. Ustaliłyśmy plan działania, dietę i zmianę nawyków. Umó-wiłyśmy się, że zaraz po nowym roku rozpocznę walkę z otyło-ścią. Zakupiłam potrzebne pro-dukty i rozpoczęłam dietę. Pięć posiłków, zgodnie z zalecenia-mi, jem o równych porach dnia. I trzy razy w tygodniu na basen.

Pojechałam na pobliską siłow-nię z podjazdem. Pod okiem wy-kwalifi kowanego trenera ćwi-czyłam cztery razy w tygodniu. Co czwartek moja waga poka-zywała po pół kilograma mniej. Wypijam trzy litry wody dzien-nie, do tego herbatki ziołowe i dwie kawki. Zamieniłam dese-ry na owoce, majonez na jogurt, masełko na serek niskotłuszczo-wy. Chleb tylko razowy lub gra-ham, makarony z ciemnej mąki, cukier brązowy lub słodzik. Za-przyjaźniłam się z otrębami, su-szonymi owocami, chudym mię-sem, rybami. Zuzanna rozpiesz-cza mnie przepisami na łakocie: sernik z odtłuszczonego sera, muffi nki owsiane, babeczki mar-chewkowe.

Od rozpoczęcia diety minęło pół roku, a ja ważę 72 kilogra-my, w talii mam 94 centymetry. Cholesterol mam książkowy, ci-śnienie w normie. Czuję się jak nowa. W kwietniu wystartowa-łam w biegu na TAK, w maju by-łam na obozie aktywnej rehabi-litacji. Noszę rzeczy, które scho-wałam w pawlaczu, bo nie mo-głam w nie wejść.

Opisałam swój problem z oty-łością aby pokazać, że nawet poruszając się na wózku można schudnąć. Zuzannę Połczyńską można znaleźć na stronie „Start Poznań” lub Facebooku.

GRAŻYNA KIERSTAN-WEISS

Katarzyna Wojtaszek Pre-zes Fundacji „Jedyna

Taka” zaproponowała wo-lontariuszom Wielkopolskie-go Związku Inwalidów Na-rządu Ruchu obsługę I Wy-borów Miss Polski na Wóz-ku 4 sierpnia w Ciechocinku. Z Kasią od lat prowadzimy obozy aktywnej rehabilitacji, pomagamy ludziom świeżo po urazach, aktywizujemy do życia na wózku w Centrum Niezależnego Życia. Ale wy-bory Miss Polski to było dla nas zupełnie wyjątkowe za-danie.

Po przyjeździe do Ciecho-cinka okazało się, że pra-cy jest mnóstwo, a czasu nie-wiele. Całą noc pracowaliśmy nad planem. Rano rozdanie koszulek, wyznaczenie odpo-wiedzialnych osób za rekla-my, rozwieszenie plakatów, rozdanie ulotek. Wolontariu-sze czuwali podczas wywia-dów, prób zdjęć, choreografi i, gadżetów, posiłków. Pomagali uczestniczkom w garderobie, masowali opuchnięte nogi, wycierali zapłakane oczy w chwilach zwątpienia. Zama-wiali kwiaty, oprawę muzycz-ną, prezenterów, ustalali ko-lejność wyjść, teksty przed-stawień miss. Załatwienie ba-nerów na galę, motocykli, na których miss wjechały na wy-bory.

Wyróżnieniem dla wolon-tariuszy było liczenie głosów, oddanych na miss. Niedziel-ny poranek przywitał nas ule-wą, były 32 stopnie w cieniu. Wyczuwało się ogromne na-pięcie i skupienie. Ostatnie próby, przejazd na scenę, do-stawianie podjazdu dla wóz-ków. Prezenterzy, przerywniki między kolejnymi wejściami. Ustawianie świateł i mikrofo-nów tak, aby dziewczyny na wózkach mogły się swobod-nie poruszać.

Honorowe miejsca zaję-li: premier RP Donald Tusk, wojewoda województwa ku-jawsko-pomorskiego Ewa Mes i pełnomocnik zarządu ds. osób niepełnosprawnych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Po-morskiego Maria Dreszer.

Patronatem honorowym I Wybory Miss Polski na Wóz-ku objęli: Marszałek Sejmu RP

GrażynaKierstan-WeissPOZNAŃ

GKP

„Maluch 2013” – szansą na aktywność

Jak pomagać uzależnionym w DPS

Page 9: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 9WRZESIEŃ 2013

I WYBORY MISS POLSKI NA WÓZKU – FUNDACJA „JEDYNA TAKA” W CIECHOCINKU

Jedyne takie

Ewa Kopacz, Marszałek Wo-jewództwa Kujawsko Pomor-skiego Piotr Całbecki, Staro-sta Aleksandrowski Wioletta Wiśniewska i burmistrz Cie-chocinka Pan Leszek Dzierże-wicz.

W skład jury weszli: Gerard Parzutka von Lipiński, prze-wodniczący jury, prezes na-rodowego konkursu piękno-ści Miss Polski, Patryk Gojny, jeden z organizatorów I Wy-borów Miss Polski na Wóz-ku, Katarzyna Krzeszowska, Miss Polski 2012, Maria Dre-szer i Krzysztof Głombowicz, komentator sportowy związa-ny ze środowiskiem osób nie-pełnosprawnych.

Kiedy na scenie rozbłysły światła, kandydatki do tytu-łu miss prezentowały się nie-zwykle pięknie. Tytuł Miss Polski na Wózku zdobyła Olga Fijałkowska. Tytuł I Wice-miss przyznano Monice Bu-czyńskiej, II Wicemiss – We-ronice Wróbel, Miss Polski Pu-bliczności – również Weroni-ce Wróbel, Miss Polski Foto – Monice Buczyńskiej, a Miss Polski Internetu – także Wero-nice Wróbel.

Nagrody dla Miss Polski na Wózku ufundowali: fi rma SunriseMedical – wózek „Qu-ickie”, Akademia Rzeźbienia Twarzy – Voucher na 3 tys. zł, Ośrodek Max – pięciodnio-wy pobyt dla 4 osób, Skydi-

ve – skok tandemowy ze spa-dochronem, Centrum Nieza-leżnego Życia Sajgon – turnus rehabilitacyjny, OxanaPastu-shka – suknie z kolekcji „The Wild Rose”. Nagrody dla I Wi-cemiss: fi rma MDH – wózek „mtb”, Balian – czek na zakupy 1000 zł, Centrum Niezależne-go Życia Sajgon – turnus reha-bilitacyjny. Nagrody dla II Wi-cemiss: Zabajka 2 – turnus re-habilitacyjny, Akademia Rzeź-bienia Twarzy – voucher 3 tys. zł, Centrum Niezależnego Ży-cia Sajgon – turnus rehabili-tacyjny. Nagrodę dla Miss Pu-bliczności: fi rma GTM Mobi-le Technology – wózek Carisa. Nagrodę dla Miss Foto: fi rma Apco – wózek Pantera. Na-grodę dla Miss Internetu: fi r-ma Orto Services – dostawka do wózka.

Wszystkim dziesięciu fi na-listkom nagrody ufundowa-li: Caterina – sukienki, Super Osłony – osłony na wózek, EtreBelle – podarunki kosme-tyczne, KejtiBiżu – bransolet-ki z grawerem, Malinowe Wie-szaki – voucher na stylizację 100 zł, Triumph – komplet bie-lizny. Dla wszystkich 72 kan-dydatek Klinika dr. Sankow-skiego ufundowała voucher na 200 zł. Miss Nasze Miasto otrzymała voucher na zakupy w serwisie gruper.pl

Patronat medialny spra-wowali: Jedynka Polskie Ra-

dio, TVP Bydgoszcz i AMS, a partnerami konkursu byli: ERGO HESTIA Partner Ubez-pieczeniowy Gali, Nowa Sce-na Miss Polski, Pałac Targon, Super Forma, Artego – spon-sor ofi cjalnego katalogu Miss Polski na Wózku 2013, ulotek i plakatów, Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe Ciechocinek, Hotel Akor, Sir Med.

Podziękowania należą się wolontariuszom Fundacji Je-dyna Taka, którzy z ogrom-nym zaangażowaniem poma-gali przy organizacji I Wybo-rów Miss Polski na wózku. To dzięki nim impreza odbyła się bez potknięć. Oto oni: Anna Bohn, Marta Chełchowska, Jo-anna Dawidziuk, Justyna Tacz-kowska, Małgorzata Świderek, Małgorzata Jakubowska, Alek-sandra Pszczółkowska, Alicja Ginalska, Joanna Żółtkowska, Sylwia Banaszek, Sebastian Banaszek, Grażyna Kierstan-Weiss, Jolanta Małachowicz, Artur Małachowicz, Marcin Miszkiel, Łukasz Bartosz, Ka-rolina Goździewicz, Radosław Ardziński, Rafał Alaba, Anna Lewera, Ewelina Małecka-Gad, Przemysław Gad, Katarzyna Maksjan-Krupska, Krzysztof Krupski, Edyta Klekot, Doro-ta Korabik, Olga Miśta, Paweł Paszkowski, Robert Wójcik, Joanna Grabowska, Jakub To-masik, Julita Pieńkos,Katarzy-na Wojtaszek, Agnieszka Far-

ska. Najmłodsi wolontariusze: Staś Wojtaszek, Oliwia Mar-kowska, Bartek Małachowicz, Julka Gad, Wojtek Weiss i We-ronika Weiss.

Na ręce prezesa Wielkopol-skiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu przesłano po-dziękowania za pomoc wo-lontariuszy w I Wyborach Miss Polski na Wózkach.

Miss wjechały na wybory na motocyklach.

Wolontariusze Wielkopolskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu. W środku autorka publikacji.

Irena Warzywoda, jedna z uczestniczek I Wyborów Miss Polski na Wózkach.

FO

T. (

3X

) G

RA

ŻY

NA

KIE

RST

AN

-WEI

SS

Page 10: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA10 WRZESIEŃ 2013

Nie straszne im były upały i deszcze, nie bali się, że

pomylą trasę, bo opracowa-li ją perfekcyjnie kilka mie-sięcy wcześniej. Wsiedli na rowery i w ciągu dziewię-ciu dni przejechali ponad 700 kilometrów. Dla Magdy, która jest niepełnosprawna i dotkliwie odczuła skutki powodzi sprzed trzech lat. W ten sposób chcieli zwró-cić uwagę na jej problemy i obudzić społeczną wrażli-wość.

Pomysł rajdu narodził się w Fundacji imienia Doktora Piotra Janaszka „PODAJ DA-LEJ” w Koninie – z chęci po-mocy podopiecznej Magdzie Pospieszyńskiej, która straci-ła dobytek podczas powodzi. Od tego momentu dzięki po-mocy wielu ludzi, fi rm i me-diów udało się doprowadzić budowany dom do stanu su-rowego zamkniętego. Magda przez pewien czas mieszka-ła w kontenerach. Z trudem przetrwała trzy kolejne zimy. Wspólnie z wujem prowa-dzi dość spore gospodarstwo. Potrzebna jest jej pomoc fi -zyczna, a przede wszystkim fi nansowa i duchowa.

– Fundacja w listopadzie ubiegłego roku uruchomiła internetową zbiórkę pienię-dzy na dalsze prace – mówi Łukasz Osajda, wolontariusz i koordynator rajdu. – Bar-dzo nam zależy na wpłatach i propagowaniu tej akcji w me-diach i na Facebooku, by każ-dy, kto poczuje chęć wspo-możenia Magdy, mógł to zro-bić. Do tej pory dzięki pierw-szym wpłatom udało się wy-tynkować pomieszczenia. W marcu anonimowy darczyń-ca kupił piec. Pewna rodzina przekazała ćwierć tony za-prawy murarskiej. Dzięki kil-ku fi rmom budowlanym z re-gionu konińskiego, które zde-cydowały się wykonać część prac na własny koszt, zosta-ła podłączona woda i instala-cja centralnego ogrzewania. Do zbiórki, która wciąż trwa na stronie siepomaga.pl/cie-plydom, włączają się fi rmy i indywidualni darczyńcy. Lista nadal jest otwarta.

Rajd miał również na celu promocję idei wolontariatu. Dzięki wolontariuszom, któ-

Ministerstwo Pracy i Poli-tyki Społecznej zachę-

ca do zapoznania się z do-kumentem „Konwencja ONZ o prawach osób niepełno-sprawnych – tekst przyjazny dzieciom”.

Publikacja jest przeznaczo-na dla wszystkich, którym leży na sercu wychowanie młode-go pokolenia w duchu toleran-cji i otwartości na innych lu-dzi. Tekst ten został opraco-wany, aby zapewnić wszyst-kim dzieciom, zarówno nie-pełnosprawnym jak i spraw-nym, wiedzę na temat Kon-wencji Narodów Zjednoczo-nych o prawach osób niepeł-nosprawnych. Dokument ten napisały osoby z wielu krajów, poszukując jak najlepszych

przepisów prawnych mogą-cych pomóc osobom niepełno-sprawnym w pójściu do szkoły, uzyskaniu pracy i odnalezieniu się w swoim środowisku.

Zgodnie z Konwencją każ-da osoba ma równe prawa, które powinny być przestrze-gane przez wszystkich. Każdy kraj powinien w pełni chronić prawa osób niepełnospraw-nych, w tym niepełnospraw-nych dzieci. Prawa te mają za-gwarantować, aby miały one wszystko, co jest potrzebne do ich rozwoju i nauki w warun-kach zapewniających bezpie-czeństwo i dobre zdrowie oraz aby w pełni mogły rozwinąć swoje możliwości jako człon-kowie społeczeństwa. awa

Organizacje pozarządo-we, spółdzielnie socjalne,

spółki non-profi t oraz inne instytucje prowadzące dzia-łalność gospodarczą mogą skorzystać z funduszu po-życzkowego dla podmiotów ekonomii społecznej w Pol-sce. Fundusz od marca 2013 roku prowadzi Towarzystwo Inwestycji Społeczno-Ekono-micznych S.A.

Fundusz pożyczkowy jest wspierany przez Europejski Fundusz Społeczny w ramach działania 1.4: „Wsparcie inży-nierii fi nansowej na rzecz roz-woju ekonomii społecznej” Programu Operacyjnego Kapi-

tał Ludzki. Jak donoszą nade-słane informacje, na obszarze całego kraju zostanie udzielo-nych 251 preferencyjnych po-życzek (pomoc publiczna) na łączną kwotę 25  176  072 zło-tych. Prócz tego zostały prze-widziane usługi bezpłatnego doradztwa dla 200 podmiotów ekonomii społecznej.

Celem projektu ESFun-dusz.pl jest przede wszystkim wzmocnienie działalności go-spodarczej, czego efektem ma być wzrost przychodów lub za-trudnienia. Więcej informacji na stronie internetowej www.esfundusz.pl

KAROLINA KASPRZAK

Stowarzyszenie „Absol-wenci na walizkach” 27

lipca zaplanowało szkole-nie z Exela, na którym moż-na było podnieść umiejętno-ści obsługi arkuszy kalku-lacyjnych. Excel to program umożliwiający tworzenie ta-bel, a także obliczanie i anali-zowanie danych.

Można tworzyć tabele au-tomatycznie obliczające sumy wprowadzanych wartości licz-bowych, drukować czytel-ne zestawienia danych oraz

wykonywać proste wykresy. Exel wykorzystuje się niemal w każdej pracy. Jego znajo-mość jest jednym z podstawo-wych oczekiwań pracodawcy i świadczy także o kwalifi ka-cjach potencjalnego pracowni-ka. Szkolenie zaplanowano w Poznańskim Centrum Wspie-rania Organizacji Pozarządo-wych i Wolontariatu „Centrum Bukowska”. Organizatorzy prosili, by uczestnicy przyszli na szkolenie ze swoimi lapto-pami. awa

AureliaPawlakPOZNAŃ

APP

rzy pracują w swoim wol-nym czasie na rzecz innych, trudna rzeczywistość, w ja-kiej znajdują się osoby po-trzebujące, jest zmieniana na lepsze. Uczestnicy wyprawy odwiedzili wszystkie Centra Wolontariatu w Wielkopol-sce, które z wielką życzliwo-ścią włączyły się do pomo-cy. Rajdowcy gościli w Ple-szewie, Odolanowie, Lesznie, Śremie, Kościanie, Poznaniu, Czarnkowie, Pile i Wrześni.

– Wystartowaliśmy 22 lipca z Konina, a powrót do Koni-na zaplanowaliśmy 30 lipca. – wyjaśnia Łukasz Osajda. – W czasie spotkań na trasie rajdu mówiliśmy, o marze-niach pani Magdy o ciepłym domu, oraz o tym, jak waż-ny i potrzebny jest wolonta-riat, o tym, co wolontariusze robią, dlaczego chcą dzia-łać, jak pomagają, ile dobra z tego płynie i co sami dzięki temu zyskują. Takie akcje są bardzo potrzebne, poruszają ludzkie serca.

Do Poznania cykliści przy-jechali 26 lipca. Gościła ich w Centrum Wolontariatu Ewa Zarzycka. Przygotowano dla nich zimne napoje, obiad i nocleg. Pomimo zmęczenia czuli się doskonale. Ci wy-trawni rowerzyści przejecha-li już niejedną długą trasę. W drodze wolą upał niż deszcz. Byli życzliwie przyjmowani w każdym miejscu w którym się pojawiali. Ta ogólna sympa-tia dodawała im sił do dalszej podróży.

– Liczymy, że dzięki na-szemu rajdowi dobrzy lu-dzie „sypną” groszem, ofi a-rują konkretne wyposaże-nie do domu pani Magdy lub zaoferują swoją pracę przy odbudowie domu – powie-dział Władysław Wojtule-wicz, członek PTTK w Koni-nie, uczestnik rajdu. – Łukasz Osajda zwrócił się do nas z prośbą o przygotowanie tra-sy. W trakcie jej tworzenia pomyśleliśmy, dlaczego by nie pojechać. I tak to się za-częło. Po drodze pomaga-ło nam wielu rowerzystów w miejscowościach przez które przejeżdżaliśmy. Dzięki temu stawialiśmy się na mecie w określonym czasie i nigdy nie zabłądziliśmy. To taka „ro-werowa” solidarność, bardzo potrzebna w trasie. Uczest-nikom rajdu pomogły „Żwa-we dziadki” ze Śremu – ko-larze po sześćdziesiątce, na-tomiast w Poznaniu otrzy-mali wsparcie od cyklistów z Sigmy. W dalszej trasie rów-

Bronią praw dzieci

Na rozwój ekonomii społecznej

Excel bez tajemnic

Page 11: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 11WRZESIEŃ 2013

Pojechali, by pomóc Magdzie

nież bardzo pomogli kolarze Rowerowej Sekcji Turystycz-nej z Czarnkowa, Bractwa Turystyki Rowerowej z Piły oraz Grupy Turystyki Rowe-rowej „Wrześnianie” z Wrze-śni. Pierwszy odcinek wiódł z Konina do Pleszewa, z Ple-szewa pojechaliśmy do Odo-lanowa, stamtąd do Leszna, z Leszna do Kościana i Śre-mu, ze Śremu do Poznania, z Poznania do Czarnkowa, z Czarnkowa do Piły, z Piły do Wrześni i z Wrześni do Koni-na. Najdłuższy odcinek wy-nosił 174 kilometry, pozosta-łe od około 50 do 100 kilome-

trów. Pojechał z nami chło-pak na rowerze napędzanym siłą rąk. Przejechał pierwszy etap i część ostatniego. Mu-siał zrezygnować z pozosta-łych odcinków, bo przygoto-wuje się do mistrzostw Pol-ski. Rowerzystów ubezpie-czał wolontariusz Damian Młodzieniak, który jechał w samochodzie technicznym.

– Kontaktowaliśmy się z panią Magdą w trakcie rajdu i dowiedzieliśmy się, że pra-ce trwają w najlepsze – za-pewnia Łukasz Osajda. – Piec jest już podłączony, na insta-lację czekają grzejniki. Ale to

dopiero początek. Dzięki Ro-werowej Odbudowie na kon-to zbiórki wpłynęło dodatko-we 614 zł. Wierzymy, że po-moc będzie nadal docierać do pani Magdy. Trzeba jesz-cze zrobić podłogi, armaturę łazienkowa i kuchenną, za-dbać o wyposażenie domu w meble i potrzebne urzą-dzenia. W tym roku nie było powodzi, ale nastąpiły pod-topienia, które spowodowa-

ły trudności z pożywieniem dla zwierząt. Całe szczęście z pomocą przyszli sąsiedzi.

Według Łukasza Osajdy najważniejsze są idee, dla których się jedzie. One po-zwalają pokonać wszystkie trudności. Po drodze można było zwiedzić wiele miejsc, w których wcześniej cykliści ni-gdy nie byli. Wolontariat po-

łączyli z turystyką, która wpi-sała się w działalność PTTK i lokalnych grup cyklistów, którzy pomagali uczestni-kom rajdu.

Wspaniałe jest to, z jak dużą życzliwością na całej trasie spotkali się nasi raj-dowcy. W czasie całej wy-prawy mówili o bohaterskiej pani Magdzie i jej marze-niach o bezpiecznym i cie-płym domu. Zachęcali też in-

nych do działań w wolonta-riacie. W tym samym czasie u pani Magdy trwały kolejne prace remontowe.

– Wiemy już na pewno, że najbliższa zima będzie cie-pła – mówi prezes Fundacji im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ – Zuzanna Ja-naszek- Maciaszek.

Z Ewą Zarzycką (z lewej), przed siedzibą Centrum Wolontariatu przy ulicy Bukowskiej w Poznaniu.

Pamiątkowe zdjęcie.

W rajdzie uczestniczył kolarz na rowerze napędzanym siłą rąk.

Na trasie.

FO

T. (

3X

) A

RC

HIW

UM

FU

ND

AC

JI „P

OD

AJ D

ALE

J”

FO

T. A

UR

ELIA

PA

WLA

K

Page 12: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA12 WRZESIEŃ 2013

Czy seniorzy potrafi ą się do-brze bawić? Czy lubią po-

wracać do minionych chwil? Co dają im spotkania z ludź-mi? Na te pytania odpowie-dział zorganizowany już po raz kolejny przez Ośrodek Po-mocy Społecznej w Swarzędzu koncert pod nazwą „Dawnych wspomnień czar”. W niedzielę 4 sierpnia przy Scenie nad Je-ziorem spotkali się przedstawi-ciele różnych grup wiekowych.

Uczestnikom towarzyszyła burmistrz Swarzędza Anna To-micka. Imprezę tradycyjnie po-prowadził solista Teatru Mu-zycznego w Poznaniu Bartosz Kuczyk. Pełen werwy mężczy-zna nie był sam. Wraz z nim przyjechało kilkunastu artystów Teatru. Panowie w strojach pił-karskich i panie w sukienkach baletowych rozgrzały atmosfe-rę popołudniowego wydarze-nia. Pary tańczyły w pełni pro-fesjonalnie, oddając się tej czyn-ności niemal do utraty tchu. Były też występy indywidualne i w duetach.

Na mieszkańców powiatu po-znańskiego tego dnia czekała jeszcze prezentacja grupy „Dwa plus jeden” oraz Andrzeja i Mai Sikorowskich z zespołem. „Hej, dogonię lato”, „Windą do nieba”, „Iść w stronę słońca”, „Nie prze-noście nam stolicy do Krakowa” czy „Bardzo smutna piosenka

Wrocławski Zakład Aktyw-ności Zawodowej (WZAZ)

jest jednym z czterech zakła-dów na terenie Dolnego Ślą-ska. Jest samorządowym za-kładem budżetowym Gminy Wrocław, który został powoła-ny Uchwałą Nr XXIV/870/08 Rady Miejskiej Wrocławia z dnia 11 września 2008 roku w sprawie utworzenia Wro-cławskiego Zakładu Aktywno-ści Zawodowej z siedzibą we Wrocławiu i nadania Statutu. Zadaniem zakładu jest rehabi-litacja zawodowa osób niepeł-nosprawnych w formie zakładu aktywności zawodowej okre-ślonego w przepisach usta-wy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych.

Obecnie w Zakładzie pracuje 19 osób z niepełnosprawnością w stopniu znacznym i 17 osób z niepełnosprawnością w stop-niu umiarkowanym. Osoby te zatrudnione są na umowę o pra-cę, większość w wymiarze 0,55 etatu, w trzech działach:

Dział gastronomiczny zajmuje się przygotowywaniem codzien-nych posiłków w postaci dwu-daniowych obiadów serwowa-nych w jadalni na terenie budyn-ku WZAZ. Oprócz tego dział re-alizuje i obsługuje zlecenia cate-ringowe oraz przygotowuje da-nia na imprezy okolicznościowe organizowane w salach WZAZ. Na terenie budynku organizo-wane są szkolenia, konferencje i inne spotkania, które obsługi-wane są przez pracowników na-szej jednostki.

Dział poligrafi czny realizuje szeroki wachlarz usług z zakre-su poligrafi i. Pracownicy zajmu-ją się usługami na każdym eta-pie wykonawstwa: począwszy od pomysłu i projektu poprzez wykonanie wydruków oraz pra-ce introligatorskie. Zupełnie no-wym zadaniem jest digitalizacja zbiorów bibliotecznych, realizo-wana w porozumieniu z Biblio-teką Uniwersytetu Wrocławskie-go. Zakład rozpoczął już realiza-cję pierwszych usług w zakresie szeroko rozumianej digitalizacji dokumentów.

Dział ogrodniczo-porządko-wy zajmuje się realizacją róż-norodnych usług w zakresie po-rządkowania terenów zielonych – począwszy od sprzątania aż po zagospodarowanie terenów. Do pracowników tego działu na-leży również utrzymanie czysto-ści na terenie budynku WZAZi w jego otoczeniu.

Zakład poprzez działalność usługowo-wytwórczą realizuje główne zadanie jednostki – re-habilitację zawodową i spo-

Z INICJATYW OŚRODKA POMOCY SPOŁECZNEJ W SWARZĘDZU

Publiczność nie zawiodła

retro” – to tylko niektóre przebo-je, jakie usłyszeli widzowie.

– „Dawnych wspomnień czar” to impreza z kilkuletnią trady-cją. W minionych latach na sce-nie wystąpiły znani piosenka-rze: Andrzej Rybiński, Halina Kunicka, Jerzy Połomski i inni – powiedział Bartosz Kuczyk.

Zapełnione miejsca na wi-downi w słoneczną niedzielę pokazały, że mieszkańcy Swa-rzędza i tym razem nie zawie-dli. Seniorzy potrafi ą się wspa-niale bawić, uwielbiają powra-cać do minionych chwil, a spo-tkania z ludźmi dają im siłę do stawiania czoła codziennym problemom.

KAROLINA KASPRZAK

Popisy taneczne.

Zespół „Dwa plus jeden”.

Publiczność nie zawiodła.

FO

T. (

3X

) K

AR

OLI

NA

KA

SPR

ZA

K

Page 13: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 13WRZESIEŃ 2013

CYKL ARTYKUŁÓW O ZAKŁADACHAKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ

Cykl artykułów poświęconych zakładom aktywności za-wodowej trafi a do Państwa dzięki porozumieniu nawiązane-mu między Redakcją miesięcznika „Filantrop Naszych Czasów” i Ogólnopolskim Związkiem Pracodawców Zakładów Aktywno-ści Zawodowej i Innych Przedsiębiorstw Społecznych. Szerzenie wiedzy na temat roli tych jednostek w życiu społecznym i zawo-dowym osób z niepełnosprawnościami jest niezwykle ważne.

Zachęcamy do lektury drugiego artykułu, który tym razem pre-zentuje działalność Wrocławskiego Zakładu Aktywności Zawodo-wej. W działającym od 2008 roku Wrocławskim ZAZ zatrudnienie znajduje 36 osób niepełnosprawnych. O świadczonych przez tę jednostkę usługach i rehabilitacji społecznej, zawodowej i leczni-czej przeczytają Państwo w niniejszym artykule. /KD/

WE WROCŁAWSKIM ZAKŁADZIE AKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ

Praca dla osób z najcięższymi niepełnosprawnościami

łeczną pracowników niepełno-sprawnych:

1) organizuje miejsca pra-cy dla osób z niepełnosprawno-ścią, uwzględniając ich potrze-by i możliwości, wykorzystując przy tym wszelkie możliwe udo-godnienia techniczne,

2) kształci umiejętności pra-cownicze, takie jak punktual-ność, rzetelność, dbałość o bez-pieczeństwo, które są podsta-wą prawidłowego procesu pracy i dają szansę na znalezienie pra-cy na wolnym rynku,

3) doskonali umiejętności za-wodowe zarówno przez reali-zację bieżących zleceń, jak i do-datkowe szkolenia realizowane w sposób bardzo zindywiduali-zowany.

Celem prowadzonej działal-ności usługowo-wytwórczej nie jest działalność dla zysku. Waż-niejsze jest zapewnienie ciągło-ści pracy dla wszystkich pracow-ników oraz duża różnorodność zleceń, która pozwala na ciągłą realizację indywidualnych pro-gramów rehabilitacji zawodowej i społecznej. Najlepsze efekty re-habilitacji zawodowej pojawiają się bowiem wówczas, gdy zada-nia wykonywane przez pracow-ników z niepełnosprawnością są realizowane w realnych warun-kach zleceń rynkowych (przy za-chowaniu odpowiedniego po-ziomu jakości usług, terminowo-ści oraz przy właściwej organi-zacji pracy).

Dla niektórych pracowników

z niepełnosprawnością praca w zakładzie aktywności zawo-dowej jest jednym z kolejnych etapów rehabilitacji zawodowej, ale niektórzy z nich swoją karie-rę zawodową zakończą na tym poziomie. Każda bowiem zmia-na warunków pracy (miejsce, otoczenie, tempo pracy, atmos-fera) ma wielki wpływ na co-dzienne funkcjonowanie osoby z niepełnosprawnością i może zniweczyć efekty wieloletniej pracy terapeutów, psychologów i doradców zawodowych.

Zatrudnienie osoby z ciężką niepełnosprawnością wymaga od pracodawcy wielkiego zaan-gażowania, ale przede wszyst-kim bardzo dobrej organiza-cji pracy zakładu, który poprzez zapewnienie odpowiednich wa-runków pracy niejako kompen-suje niepełnosprawność pra-cownika. Zapewnienie transpor-tu w drodze do pracy (w przy-padku osób niepełnosprawno-ścią ruchową), codziennej reha-bilitacji, wsparcie ze strony in-struktorów przy wykonywaniu czynności pracowniczych oraz pomoc w realizowaniu czyn-ności życia codziennego to za-dania, na które pracodawcy na wolnym rynku nie zawsze mają czas. Zakład aktywności zawo-dowej skupia dużą liczbę pra-cowników z niepełnosprawno-ścią, którym fachowcy organi-

zują proces pracy, czas rehabili-tacji, a nawet życie po pracy. Ta-kie kompleksowe podejście do rehabilitacji zawodowej i spo-łecznej daje możliwość normal-nego funkcjonowania rodzinom

niepełnosprawnych pracowni-ków Zakładu, a możliwość uzu-pełniania przychodów z rent po-przez niewielkie dochody z wy-konywanej pracy odciąża sys-tem pomocy społecznej.

Działalność zakładu aktyw-ności zawodowej ma więc wy-dźwięk społeczny. Zakład jest elementem systemu rehabilita-cji zawodowej osób z niepełno-sprawnością, który spełnia swo-je zadanie w społeczności lo-kalnej. Nawet niepozorna pra-ca wykonywana przez osoby zagrożone wykluczeniem jest ważnym elementem rehabilita-cji, a także dobrym przykładem i dowodem na to, że każda jed-nostka ma w swoim życiu jakieś powołanie i wcale nie musi być obciążeniem dla społeczeństwa.

Zakład aktywności zawo-dowej kształtuje świadomość społeczną całego środowiska, w którym prowadzi swą dzia-łalność, pokazując możliwości osób z niepełnosprawnością.

Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony internetowej i sko-rzystania z naszych usług:

www.zaz.wroclaw.pl

EWA WÓJCIKDYREKTOR

WROCŁAWSKIEGO ZAKŁADU AKTYWNOŚCI ZAWODOWEJ

UL. LITOMSKA 1053-641 WROCŁAW

Page 14: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA14 WRZESIEŃ 2013

Półkolonie "Klaudynki"

17 podopiecznych Kórnic-kiego Stowarzyszenia

Pomocy Osobom z Niepeł-nosprawnością Intelektualną i Ruchową „Klaudynka” wy-poczywało w lipcu na dwu-tygodniowych półkoloniach. Towarzyszyli im wolontariu-sze – młodzież gimnazjalna i ponadgimnazjalna oraz opie-kunki: Dagmara Horodecka, Karolina Kapczyńska i Anita Wachowiak.

Podopieczni „Klaudynki” tre-nowali swoje pływackie umie-jętności na basenie, grali w siatkówkę i piłkę nożną, spoty-kali się przy grillu, brali udział w grach i zabawach z chustą animacyjną, zwiedzili kórnic-kie Arboretum. Wzięli udział w zajęciach plastycznych, or-ganizowanych przez Kórnicki Ośrodek Kultury, a także w rej-sie kórnickim statkiem „Anna Maria”. Przygotowywali sobie posiłki: pizzę, desery, ciasta. Segregowali śmieci, zmywa-li naczynia i wykonywali wiele innych czynności przydatnych w codziennym życiu. Atrak-cją był też wyjazd do Miecze-wa na zajęciach hipoterapeu-tyczne, przejażdżki bryczką i wspólne grillowanie. Wszyst-kim uczestnikom zagwaranto-wano dowóz na zajęcia.

Półkolonie dofi nansowa-ła Gmina Kórnik i Powiat Po-znański.

ROBERT WRZESIŃSKI

15 sierpnia na Scenie Ple-nerowej w Swarzędzu

odbył się po raz czwarty już koncert w ramach Światowe-go Przeglądu Folkloru „Inte-gracje 2013”. Wystąpili artyści z Rosji, Włoch, Brazylii, Sło-wacji i Polski.

FO

T. (

2X

) R

OB

ERT

WR

ZES

IŃSK

I

ŚWIATOWY PRZEGLĄD FOLKLORU „INTEGRACJE 2013” TAKŻE W SWARZĘDZU

Festiwal tanecznej i muzycznej radości

MichałOgoniakSWARZĘDZ

Światowy Przegląd Folk-loru współfi nansowany był przez Marszałka Wojewódz-twa Wielkopolskiego Marka Woźniaka, Powiat Poznański i Miasto Poznań. Organizację przedsięwzięcia wsparły po-nadto liczne media i darczyń-cy. Patronat honorowy sprawo-wali: Marszałek Marek Woź-

niak, Prezydent Miasta Pozna-nia Ryszard Grobelny, Staro-sta Poznański Jan Grabkowski i Rektor Akademii Wychowa-nia Fizycznego w Poznaniu Je-rzy Smorawiński.

Przegląd „Integracje” jest organizowany od 2001 roku przez AWF w Poznaniu.

Najpierw zespół z Rosji prze-prowadził warsztaty dla dzieci, ucząc ich rosyjskich tańców. A potem było to, na co czeka-liśmy: wspaniałe występy. Ze-społy z poszczególnych kra-jów prezentowały swoje ludo-we tańce, przyśpiewki i muzy-kę. Był to przeszło dwugodzin-ny koncert muzycznej, tanecz-nej i poetyckiej radości.

„Integracje” trwały w Wielko-polsce od 12 do 18 sierpnia. W tym czasie odbyły się koncer-ty, poza tym w Swarzędzu, tak-że w Poznaniu, Lesznie i w Po-biedziskach. Przegląd zakoń-czył się koncertem fi nałowym „Muzyka w folklorze świata” w niedzielę 18 sierpnia na boisku Akademii Wychowania Fizycz-nego przy Drodze Dębińskiej.

FO

T. (

4X

) A

RC

HIW

UM

Page 15: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 15WRZESIEŃ 2013

– Co ma zrobić człowiek, który uległ wypadkowi lub in-nemu zdarzeniu losowemu, znajduje się w szpitalu lub go opuścił i nie bardzo wie, w jaki sposób dochodzić swoich roszczeń?

– Myślę, że dopóki nie znaj-dziemy się w takiej sytuacji, to o tym nie myślimy. I to jest zu-pełnie naturalne zjawisko, wy-nikające z pewnej nieświado-mości ludzkiej. Dopiero nie-szczęście zmusza poszkodo-wanych do działania. Wówczas potrzebna jest pomoc taka, jaką świadczy między innymi nasza kancelaria. Opieramy się na etyce, uczciwości i fachowo-ści. Zajmujemy się poszkodo-wanym od początku do końca. Wręcz prowadzimy go za rękę. Jeżeli konieczna jest pomoc le-karzy, to ją zapewniamy. Gdy trzeba, korzystamy z konsul-tacji ortopedów, neurologów. Kolejny problem to dostęp do usług gwarantowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Jeśli nie ma takiej możliwości, to wówczas trzeba podjąć le-czenie prywatne. Ale zanim to nastąpi, należy ustalić wszyst-kie szczegóły i program działa-nia. Tak jak wszystkie tego ro-dzaju fi rmy, działamy komer-cyjnie, za ustaloną od począt-ku prowizją, ale w zamian ofe-rujemy profesjonalną usługę. Zaczynamy od drogi polubow-nej, na podstawie obszernej, konkretnej i szczegółowej do-kumentacji przygotowujemy roszczenie. Bywa, że towarzy-stwo ubezpieczeniowe od razu wypłaca bezdyskusyjną kwo-tę. Jeżeli obrażenia są bardzo poważne, mamy do czynienia ze skomplikowanymi złama-niami, to kierujemy sprawę do sądu. Podsumowując, pełni-my funkcję doradczą na rzecz osób poszkodowanych. Poma-gamy przejść przez cały proces dochodzenia odszkodowania.

– Kto może skorzystać z waszej oferty?

– Nie wprowadzamy żad-nych ograniczeń, zatem pro-ponujemy pomoc i otaczamy opieką każdego, kto jest oso-bą poszkodowaną, czy to w wypadku komunikacyjnym, w pracy, w domu. Bezpłatnie pod-powiadamy jak poprowadzić sprawę związaną z odszkodo-waniem. Pracownicy naszej fi r-my doradzą, jak skompletować dokumenty, by roszczenie było dobrze uzasadnione i miało szansę na wygraną. Wiele go-dzin doradcy Adversum spę-dzają na żmudnym wyjaśnia-niu. Nie wliczamy tych porad w koszty. Zależy nam na tym, by

Poszkodowanym pomagamy kompleksowoZ PAWŁEM JANKOWSKIM, specjalistą do spraw Obsługi Roszczeń Kancelarii Prawniczo-Brokerskiej Adversum rozmawia AURELIA PAWLAK.

poszkodowany był świadomy, czy ma siłę powalczyć z naszą pomocą o swoje prawa.

– Czy w tym czasie osoba poszkodowana ponosi jakie-kolwiek koszty?

– Poszkodowanego to nie in-teresuje. Zakładając sprawę są-dową musimy mieć mocne do-wody. Takie, które dają duże szanse na wygraną lub po-zwalają zminimalizować ryzy-ko ewentualnej przegranej. Ma-teriał sądowy bardzo dobrze przygotowujemy. Korzystamy z opinii bezstronnych lekarzy, którzy wydają je po dokładnym i szczegółowym przebadaniu pacjenta. Nawet gdy przegramy sprawę, to my ponosimy kosz-ty, nie obciążając naszych po-szkodowanych.

– Czasami zdarza się, że po-szkodowany na łóżku szpital-nym podpisuje umowę z fi rmą dochodzących roszczeń, bo jej przedstawiciel wykorzy-stuje to, że pacjent jest w szo-ku i nie jest w stanie dobrze się zastanowić. Jak pan oce-nia takie praktyki?

– Myślę, że należałoby to rozważać w kategoriach etycz-nych. W dobie kryzysu trwa walka o każdego poszkodo-wanego, ale należy zachowy-wać się z godnością i szacun-kiem dla jego cierpienia. Uwa-żam, że przy tego typu usłu-gach występuje wprawdzie na-

głe działanie, ale to wcale nie oznacza, że wywalczenie do-brego odszkodowania odbę-dzie się w ekspresowym tem-pie. Niestety, często bywa, że sprawa kończy się ugodą, a już na pierwszy rzut oka widać, że można by wywalczyć w sądzie dość pokaźną kwotę, która za-bezpieczyłaby osobie poszko-dowanej godne życie. Zwłasz-cza, że z kalectwem będzie musiała zmagać się do końca swoich dni. Warto więc poszu-kać takiej fi rmy, która zna re-alia leczenia w naszym syste-mie zdrowotnym, pomoże po-szukać odpowiednich lekarzy, zadbać o fachową rehabilita-cję, opiekę medyczną i praw-ną. Atutem naszej fi rmy jest to, że nie zostawiamy pacjen-ta bez wsparcia. Mamy pod-pisane umowy z rehabilitan-tami, którzy bardzo troskliwie zajmują się poszkodowany-mi i wystawiają rzeczową do-kumentację, potrzebna do dal-szych działań.

– A co się dzieje w sytuacji, gdy poszkodowany chce roz-wiązać umowę z waszą fi r-mą?

– Nie ma z tym żadnego pro-blemu. Nikogo do niczego nie zmuszamy i nie podpisujemy umów, z których nie można się wycofać. Nikomu nie pro-ponujemy cyrografów. Jeżeli osoba poszkodowana w pew-nym momencie zamierza zre-zygnować ze współpracy, roz-wiązujemy umowę w trakcie jej trwania na ustalonych zasa-dach. Nie ma sensu angażować swoich sił, możliwości i czasu w sytuacji, gdy poszkodowa-ny stwierdzi, że nie warto. Ta-kich przypadków było bardzo mało. Przez osiem lat odnoto-waliśmy dwa wypowiedzenia, w tym jedno problematyczne. Na naszym koncie mamy dużo sukcesów, które przejawiają się między innymi w doprowadze-niu do ugody, były także wygra-

ne procesy sądowe. Niestety, sprawy sądowe trwają czasami długo, ale warto zaryzykować, bo wygrane są bardzo satysfak-cjonujące.

– Jakie największe kwoty udało się wygrać na rzecz po-szkodowanych?

– Od początku naszej dzia-łalności pomogliśmy kilku-set osobom. Jednym z naj-większych naszych osiągnięć była wykorzystana pełna suma gwarancyjna na kwotę 350 ty-sięcy euro dla małej dziew-czynki. Kończymy roszczenie w drodze polubownej, jedno na kwotę na około 1.700.000 złotych, kolejne, prowadzone od trzech lat, opiewa na 5 mi-lionów euro. Ta kwota pozwo-li zabezpieczyć rodzinę, któ-ra zdeklarowała się, że będzie opiekować się poszkodowa-nym, pomagając w codzien-nym funkcjonowaniu.

– Jaki obszar działania obej-muje Kancelaria Prawniczo-Brokerska Adversum?

– Jesteśmy obecni na tre-nie całej Polski. Nasza siedzi-ba mieści się w Warszawie przy ulicy Bajońskiej, telefony: 22 616 40 77, 22 616 40 78, Biu-ro Regionalne jest usytuowa-ne w Poznaniu przy ulicy Szy-linga 1, telefon 669  922  055. Nasi przedstawiciele pracu-ją w większości województw. W Poznaniu współpracujemy z wieloma lekarzami specja-listami, z dwoma gabinetami rehabilitacyjnymi. Prowadzi-my rozmowy z kolejnymi reha-bilitantami w Środzie Wielko-polskiej, Wrześni, Wolsztynie, Grodzisku Wielkopolskim, w Jarocinie, Koninie. Powoli bu-dujemy sieć, ale głównym na-szym celem jest dbałość o po-szkodowanego, bo on jest naj-ważniejszy. To, w jaki sposób mu pomożemy, będzie świad-czyć o naszej skuteczności i renomie.

Page 16: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA16 WRZESIEŃ 2013

Podczas długiego życia Sta-nisława Charmacińska z Lu-

bonia, z domu Bartkowiaków-na, przeżyła różne koleje losu, te dobre, i te złe.

– Swoje przeszłam też, ale to wszystko już minęło – podsumo-wuje.

MŁODOŚĆSTANISŁAWY

Urodziła się na początku pierwszej wojny światowej – 17 września 1914 roku w Lasku. Jej ojcem był Franciszek, mamą – Ewa z domu Ptak, której rodzi-na też mieszkała w Lasku. Stani-sława była najmłodszą z rodzeń-stwa, z którego nikt już nie żyje. Miała pięć sióstr i brata – naj-starszą Marię, potem Anielkę, bliźnięta Wiktorię i Stefana, tak-że bliźnięta Antosię i Józię. Pani Stanisława mówi, że jej mama urodziła trzy pary bliźniąt. Jed-ne z bliźniąt – dziewczynka Ka-tarzyna i chłopiec – zmarły, gdy miały kwartał.

Kiedy Stanisława miała 5 lat, rodzina państwa Bartkowia-ków przeprowadziła się na uli-cę Wojska Polskiego w Żabiko-wie. Tutaj Stanisława Charma-cińska mieszka do dzisiaj, czyli już 94 lata...

W Żabikowie ukończyła sied-mioklasową Szkołę Powszech-ną. Opowiada, że jej mama dba-ła, by córki chodziły ubrane jak lalki. Chciała, żeby jedna z nich została krawcową, by obszywa-ła całą rodzinę.

PRAKTYCZNANAUKA ZAWODU KRAWCOWEJ

W ten sposób pani Stanisła-wa zaczęła uczyć się tego za-wodu. Najpierw uczęszczała do Wyższej Szkoły Krawieckiej przy ulicy Wrocławskiej w Po-znaniu. Nie ukończyła jej jed-nak, nie zdobyła dyplomu, gdyż tam uczono od podstaw, a ona

Swoje marzenia i pasje re-alizować można w każ-

dym wieku, w każdym miej-scu i o każdym czasie. Z wielkim powodzeniem moż-na je też spełniać na każdym etapie niepełnosprawne-go życia. Bez barier i uprze-dzeń.

Trzy niezwykle ciekawe osoby. Trójka niepełnospraw-nych, których szczęśliwe ży-cie i spełnienie marzeń może być doskonałym przykładem, że niepełnosprawność nie musi stawiać ograniczeń.

PATRYCJA HARĘZAUśmiechnięta, pełna uroku

i radości życia niezwykła ko-bieta. Realizując siebie stale cierpi na brak czasu. Studia, sport, zainteresowania, spo-tkania z przyjaciółmi – jak to wszystko pogodzić, gdy doba ma tylko 24 godziny? W Ja-worznie, gdzie mieszka, z wielką pasją trenuje od ponad 5 lat szermierkę. W czerwcu 2013 na Pucharze Świata Ju-niorów zdobyła złoty medal. Spotykam Patrycję nie na sali treningowej, ale na wodzie w Wągrowcu. Okazuje sie, że kajakarstwo to kolejne wy-zwanie, jakie postawiła przed sobą. Dodatkowo pasjonuje sie wędkarstwem, spróbowa-ła wspinaczki, strzelania, ko-szykówki, bocci.

W wieku szesnastu lat usia-dła – jak sama mówi – na wó-zek. Początki były trudne, ale nie trwały długo. Teraz Pa-trycja jest główną inicjator-ką życia towarzyskiego i to ona wyciąga z domu rodzinę. Jej entuzjazm jest zaraźliwy i bardzo często ratuje wiele sy-tuacji.

– Myślę, że w życiu nie zro-biłabym tylu ciekawych rze-czy i nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi, gdybym nie była na wózku – mówi. – Moje życie zmieniło się zna-cząco przed sześciu laty. Jed-nak zmiana ta dotyczyła tylko sposobu patrzenia na świat, patrzenia z innej, „wózkowej” perspektywy. Reszta pozosta-ła bez zmian. Zresztą jeszcze tyle ciekawych dni i wydarzeń przede mną. Nie mam czasu na złe chwile.

JAROSŁAW WAWRZKIEWICZ

Turystyka motorowa to jak-by drugie imię przesympa-tycznego Jarka. Niestrudzony pilot rajdowy, dla którego od-ległość, jaką trzeba pokonać

RobertWrzesińskiRW

Koleje losupani Stanisławy

chciała umieć szyć jak najszyb-ciej. Zatem swoją zawodową edukację kontynuowała u star-szej pani – krawcowej przy ulicy św. Marcin w Poznaniu. Wpraw-dzie nie uzyskała dyplomów po-twierdzających jej kwalifi kacje, jednak umiała wiele.

ANIOŁ OD WSZYSTKIEGO

Podjęła pracę w fi rmie „Bar-wa” w Mosinie jako krawcowa. Potem zatrudniła się w zakła-dach chemicznych braci Szuber-tów na Starołęce. Była tam, jak to żartobliwie określa, aniołem do wszystkiego.

– Byłam wszechstronnie uzdolniona. Umiałam robić wszystko, czego nauczyłam się. Wykonywałam kwiaty, szyłam, robiłam plisy – opowiada o swo-jej pracy.

W CHÓRZE IM. IGNACEGO JANA PADEREWSKIEGO

Pozazawodową pasją pani Stanisławy były występy w Chó-rze im. Ignacego Jana Paderew-skiego. Pełniła w nim funkcję se-kretarza. Wspomina, że preze-sem był Wincenty Łączkowiak. Zachowała przedwojenne zdję-cia przedstawiające ją, prezesa oraz innych członków tego chó-ru. Stwierdza, iż nikt z nich nie żyje. Na jednej z fotografi i jest dyrygent – Gracjan Król. Na innej także jej ówczesny narzeczony Leon Charmaciński – kierownik Poczty w Żabikowie, który dwa miesiące przed ślubem z nią na-

gle zmarł. Potem wyszła za mąż za jego brata – Mieczysława Charmacińskiego. Pani Stanisła-wa wystąpiła m. in. w spektaklu „Cygan Muringo”.

Ważnym wydarzeniem w dziejach chóru było przestawie-nie dożynek w Żabikowie za-pewne w 1939 roku – przed wy-buchem II wojny światowej. Były to wówczas pierwsze i ostatnie dożynki. Pani Stanisława wcieli-ła się wtedy w postać dziedzicz-ki.

WYBUCH WOJNY, OKUPACJA

Zapamiętała dokładnie 1 września 1939 roku. Szła do pra-cy przez Dębinę, przeszła most na Warcie. Mówi o tym dniu:

– Na ulicy Czechosłowackiej zawróciło mnie Wojsko Polskie. Jakiś sierżant, czy ktoś, zapytał:

– Dokąd pani jedzie? Ja mówię, że do pracy. – Niech pani cofnie się i wró-

ci do domu, wojna wybuchła o czwartej.

Mama namówiła ją, by już nie chodziła do pracy. Podczas oku-pacji ponownie pracowała w za-kładach chemicznych na Staro-łęce.

Bardzo niechętnie wspomina okres okupacji. Odpowiada na zadane pytanie o tych czasach:

– Jak mogłam czuć się za Niemca?

Razem z siostrami musiała stale ukrywać się, przebierać w obawie przed Niemcami. Pod-kreśla, że jak weszli Rosjanie, byli jeszcze gorsi od Niemców...

Po wojnie nie wróciła do pra-cy. Szyła tylko dla sióstr, które chodziły ubrane jak lalki.

Jej mąż Mieczysław zmarł 33 lata temu. Pani Stanisława mieszka z córką Bogumiłą Do-rotą, zięciem Stanisławem No-wakowskim oraz wnuczętami: Joanną (ma 25 lat) i Wojtkiem (28 lat). Martwi się, że doznała lekkiego udaru i nogi odmówiły posłuszeństwa, musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Wy-raża nadzieję, że będzie okazja do spotkania się z nią, gdy ukoń-czy 100 lat.

Stanisława Charmacińska.

FO

T. R

OB

ERT

WR

ZES

IŃSK

I

Page 17: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 17WRZESIEŃ 2013

Niepełnosprawność nie jest kalectwem

na start kolejnego rajdu, nie ma najmniejszego znaczenia.

Od 15 roku życia na sta-łe mieszka w Tarnowie. Pró-bował swoich sił w różnych dyscyplinach: pływaniu, lek-koatletyce, podnoszeniu cię-żarów. I dopiero motoryzacja wciągnęła go do reszty.

Siedząc w fotelu pilota i podając kierowcy kolejne ko-mendy do wykonania na tra-sie, jest w swoim żywiole. Bawi się sportem, czerpie z niego radość życia i spełnie-nie marzeń.

Jarek w konkursie na naj-bardziej uśmiechniętego człowieka z całą pewnością zająłby jedno z pierwszych miejsc. Jego uśmiech i ra-dość wynika zapewne z tego, że jest też po prostu dobrym człowiekiem. Zawsze chce pomóc i nie sposób jest Jarka nie lubić.

Niepełnosprawność w żad-nym stopniu nie buduje w nim barier, których nie mógł-by pokonać. Pasjonuje się też sportem kartingowym. Na torze Speed Race Tarnów dzięki specjalnemu pojazdo-wi dla niepełnosprawnych może – pomimo trudności fi -zyczno-ruchowych – dawać ponieść się fantazji i poczuć, jak to jest pojeździć „bocz-kiem” w zakrętach.

Rajdowe pasje przyniosły

mu spore sukcesy, z których najbardziej znaczące to tytu-ły mistrza i wicemistrza Pol-ski w klasyfi kacji osób niepeł-nosprawnych.

– Uwielbiam to, co robię, czym sie pasjonuję i pole-cam wszystkim, by zawsze pielęgnowali swoje marzenia – mówi. – A później z wiel-ką siłą je realizowali. Ja teraz spieszę sie na kolejny trening.

BARTOSZ T. RUDŹO takich ludziach jak Bartek

mówi sie zawsze – człowiek z klasą. Przyjeżdża na spo-tkanie „mercedesem” wśród wózków. Ale przede wszyst-kim spod fi glarnego kapelu-sza spoglądają i witają mnie radośnie wesołe oczy. Do tego

super szyk i nienaganna styli-zacja ubioru w każdym szcze-góle. Pozazdrościć.

Wiele lat temu w wyniku wypadku Bartek doznał po-rażenia czterokończynowego. Dzisiaj jest wspaniałym, pra-cującym i pełnym pasji czło-wiekiem. Informatyka i kom-putery, które pokochał, do dzi-siaj fascynują i wymagają nie-ustannej pracy nad sobą. Co-dziennie pojawiają się nowe rozwiązania i technologie. Bartek doskonale zdaje sobie z tego sprawę i nigdy nie tra-ci czasu. Zresztą efektem tego jest jego praca. Mieszka w dosyć oddalonym od Pozna-

nia Drawsku, ale zdalnie ob-sługuje komputery u swojego pracodawcy. To on dba o sieci komputerowe i pomaga zdal-nie w przypadku awarii.

Ostatnio na topie jego za-interesowań są... kapelusze. Sam miałem okazję zobaczyć, jak fantazyjne wzory i fasony ubiera. Rozmowa i przebywa-nie z Bartkiem uświadamia, że w dążeniu do celu i reali-zowaniu swoich pragnień nie może mu nic przeszkodzić. W codziennym życiu Bartek wy-maga oczywiście pomocy, ale tylko w niezbędnym zakresie. Ale pasje i marzenia realizuje już sam. Niezwykle inteligent-ny i pełen fachowej wiedzy. Nikomu nie odmawia pomocy przy przedzieraniu się przez gąszcz przepisów i regula-minów przy składaniu wnio-sków o dofi nansowanie dla niepełnosprawnych. Jest w tym mistrzem i chętnie dzie-li sie swoim doświadczeniem.

– Wśród ludzi, pracując i re-alizując swoje plany, jestem szczęśliwym człowiekiem – mówi. – Tak jak mogę, dzielę się sobą i chcę to robić w jesz-cze większym zakresie. Ko-cham swoje życie i cieszę się, że odnalazłem swoje nowe i ciekawe miejsce na ziemi.

MARCIN WOJCIESZAK

Patrycja Haręza.

Bartosz T. Rudź.

Jarosław Wawrzkiewicz.FO

T. M

AR

CIN

WO

JCIE

SZA

K

FOT.

MA

RC

IN W

OJC

IESZ

AK

FOT.

KA

MIL

ZY

ZN

AR

Page 18: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA18 WRZESIEŃ 2013

W sobotę 29 czerwca w Ro-goźnie Wielkopolskim za-

częły się coroczne wczaso-re-kolekcje dla osób niepełno-sprawnych. Odbywały się one jak zawsze na salkach kateche-tycznych im. Jana Bosco miesz-czących się przy kościele św. Witta.

Nauki rekolekcyjne w tym roku głosił wikariusz parafi i św. Ducha w Rogoźnie ks. Krzysztof Szko-pek. Miały nam one pokazać mi-łość do nas. Na drugi dzień mie-liśmy przyjemność posłuchać koncertu Remigiusza Szuma-ny, który swoimi piosenkami po-kazał nam piękno otaczające-go nas świata oraz świata nie-widomych. W trzecim dniu reko-lekcji jeden z niepełnosprawnych uczestników miał podczas mszy rytualnie umywane nogi.

W tym roku wyjechaliśmy tak-że do Lichenia, gdzie po mszy pobiłem mój prywatny rekord zwiedzania tamtejszej golgoty:

ANNA KRÓL

***

Nie powinieneś byłZbliżać się

Nie powinieneśPozwolić miNa rozmowę duszCzuć ciepłaTwych rąk

Nie powinieneś byłKołysać sercemUżywając słów

Nie powinieneś byłKochaćZa pomocą słówOtulać nocą nutamiSmakiem miłości

Nie powinieneś byłPozwolić miKochaćZ całych sił

Z potrzeby serca i ludz-kiej wrażliwości zrodziła

się idea przedsięwzięcia arty-stycznego o nazwie „Heart Fa-shion”. Finałową galę „Heart Fashion” z udziałem gwiazd, która odbyła się 14 września, zapoczątkował „Koncert z ser-cem” w niedzielę 11 sierpnia o 15.00 w Hotelu Kolegiackim w Poznaniu. Dochód z niedziel-nego spotkania przeznaczo-no na wydanie tomiku poezji Anny Król, chorej na mózgowe porażenie dziecięce.

Organizatorem wydarze-nia była Fundacja „Start z kul-turą” i Rada Uczelniana Samo-rządu Studenckiego Wyższej Szkoły Umiejętności Społecz-nych. Honorowy patronat spra-wował Prezydent Miasta Pozna-nia Ryszard Grobelny. W ramach „Heart Fashion” przeprowadzo-no pokazy tańca, pokaz naj-nowszej kolekcji ubiegłorocznej uczestniczki „Heart Fashion” Ju-lity Grześkowiak oraz akcję „Fo-tolino”, gdzie na specjalnym sto-isku obsługiwanym przez pro-fesjonalnego fotografa chętni

mogli zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Najważniejszy stał się jed-nak cel charytatywny – wspar-cie marzenia Anny o autorskim tomiku wierszy, które kilkakrot-nie publikowaliśmy na łamach „Filantropa”. Po 15.00 widzów powitała wiceprezes Fundacji „Start z kulturą” Aleksandra Ko-łosowska. Zaproszona przez nią na scenę Anna Król dziękowa-ła za nieoceniony gest pomocy. Wolontariusze zbierali darowi-zny do puszek.

Wystąpili uczestnicy dwóch edycji programu „X Factor” – Pa-weł „Biba” Binkiewicz i Marcin Spenner, Olga Barej, Ewa i Ka-sia Goławskie, Filip Mettler oraz młodzi utalentowani poznania-cy z „Vendetta Kartel”. Wydarze-nie „Heart Fashion” wsparł Hotel Kolegiacki, Firma Karlik, Laruss, Poligrafi a Fabisiak, Studio Fu-ego, MaxLasch, Douglas, Mara-go, Kulczycki Design i FlashBar. Partnerami byli: Liceum i Gim-nazjum Kossaka, Wydział Arty-styczny Wyższej Szkoły Umiejęt-ności Społecznych, White Raven

Arts Studio, Studio Paulina Lupa, Satisfaction, Kupiec Poznań-ski, Michał Antoniewicz, Szasz-ner Fotografi a, Cosmofoto De-sign, Wyższa Szkoła Artystycz-na i Krawiectwo Infi ni. Patronat medialny sprawowała Telewizja WTK, Radio Eska, portal Epo-znan, Coolturalni24, Czerwony obcas, Imperium Kobiet, Moda-&Styl, Bemodels i Sophisti.

KAROLINA KASPRZAK

Z potrzeby serca

FO

T. K

AR

OLI

NA

KA

SPR

ZA

K

Wzruszona Anna Król dziękuje za gest serca. Z prawej wiceprezes Fundacji

„Start z kulturą” Aleksandra Kołosowska.

KrzysztofMurkowskiBUDZISZEWKO

KMB Miłość do osób

niepełnosprawnychzdążyłem ją obejść w przecią-gu dziesięciu minut. W niedzie-le 7 lipca mieliśmy także corocz-ny festyn integracyjny w rogoziń-skim amfi teatrze. Na szczęście pogoda w czasie festynu dopisa-ła, a główną atrakcją, oprócz wy-stępu Piotra Krausa – niepełno-sprawnego piosenkarza, był tak-że występ zespołu tanecznego „Pa-mar-sze”, działającego przy Rogozińskim Centrum Kultury. Swoją obecnością zaszczycił nas także zespól rockowy Cisha.

Chętni mogli skorzystać z ka-wiarenki i grilla, a największymi atrakcjami dla dzieci było ma-lowanie twarzy i różne zabawy. Niestety, czas szybko mijał i w poniedziałek 8 lipca musieliśmy się rozstać i wrócić do domów. Ale chwile, które tam przeżyli-śmy, pozostaną w naszych ser-cach na zawsze. F

OT.

AR

CH

IWU

M

Page 19: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 19WRZESIEŃ 2013

Położony na Pojezierzu Wielkopolskim Wągrowiec

wybrany został przez Stowa-rzyszenie Sportowo-Rehabi-litacyjne „Start” w Poznania na organizację jednocześnie czterech przedsięwzięć.

W tutejszym Ośrodku Reha-bilitacyjno-Wypoczynkowym „Wielspin” w dniach od 3 do 17 sierpnia można było spotkać: reprezentację Polski narcia-rzy alpejczyków na zgrupo-waniu przed Igrzyskami Pa-raolimpijskimi SOCZI ’2014, reprezentantów Polski para-kajakarzy na zgrupowaniu przed Mistrzostwami Świa-ta w parakajakarstwie – Du-isburg ’2013, 19 osobową de-legację osób niepełnospraw-nych z Bułgarii, uczestniczą-cych w polsko-bułgarskim projekcie aktywizacji życio-wej poprzez sport, fi nanso-wanym przez Unię Europej-ską oraz 50 osobową grupę z całej Polski – na kultowym turnusie aktywnym z progra-mem sportowym.

Mówi Romuald Schmidt – prezes Stowarzyszenia Sportowo-Rehabilitacyjnego START w Poznaniu:

– Spotykamy się już od lat na turnusie aktywnym z ele-mentami sportu. Pomysłodaw-cą i organizatorem był Edward Niemczyk, wieloletni prezes Stowarzyszenia. Przez dwa ty-godnie w rodzinnej atmosferze uczymy niepełnosprawnych zachowań i umiejętności po-trzebnych w codziennym ży-ciu. Większość uczestników to osoby poruszające się na wóz-kach inwalidzkich. Codzien-nie prowadzimy stałe bloki za-jęć: zabiegi, program na base-

Wągrowiecki Czteropak(1)

nie, technika jazdy wózkiem, spotkania nad wodą, moc ad-renaliny podczas przejazdów po jeziorze za motorówką. Jako jedyni w Polsce prowadzi-my zajęcia narciarstwa wod-nego dla niepełnosprawnych. Do tego cykl wykładów prze-kazujących wiedzę niezbędną w codziennym życiu. Niekie-dy wykłady prawie niespotyka-ne: wczoraj profesor Tomasz Tasiemski opowiadał o sek-sie osób po urazie kręgosłupa. Każdy dzień to inna, nowa por-cja ćwiczeń, wiedzy i wrażeń. Z reguły kończą się one spo-tkaniem przy ognisku i tańca-mi nawet do białego rana.

– Każdego roku przyjeż-dżam tutaj bardzo chętnie. Ła-duję akumulatory na najbliż-szy rok. Spotkania z ciekawy-mi osobami, a przede wszyst-kim rodzinna i ciepła atmosfe-ra – mówi Bartosz T. Rudź.

Ośrodek tętni życiem. Sły-chać różne języki. Grupa ro-werzystów szykuje się do jaz-dy. Podchodzę, witam się i po kilku słowach już wszystko wiem:

– Jesteśmy zawodnikami re-prezentacji Polski narciarzy al-pejczyków, przygotowujemy się do kolejnej paraolimpiady w Soczi – opowiada Andrzej Szczęsny. – Narciarstwo alpej-skie trenuję od 12 lat, uczest-niczyłem w Paraolimpiadach w Turynie i Vancouver. Jeździ-my wszystkie konkurencje, jak zdrowi narciarze i po tych sa-mych trasach.

Polscy narciarze alpejczy-cy należą do najlepszych w świecie sportu paraolimpij-skiego. Polska reprezentacja

narodowa z powodzeniem startuje w Pucharach Euro-py i Świata. Polscy paraolimi-pijczycy mogą pochwalić się wieloma sukcesami.

– Nie ma żadnej taryfy ulgo-wej – dodaje Andrzej Szczęsny. – Sprzęt, na którym jeździmy, wymaga specjalnej homolo-gacji, narty muszą mieć okre-ślone wymiary. Nasza dyscypli-na dzieli się na trzy grupy: nar-ciarze stojący, grupa siedząca, grupa niedowidząca i niewi-doma. W narciarstwie trasy ni-gdy się nie powtarzają, każde zawody i przejazd to inne wy-zwanie. Kochamy adrenalinę i prędkości. W Wągrowcu tre-nujemy siłę, dynamikę i rów-nowagę. Siła to najważniejszy czynnik, jeżeli jej nie będzie, nie ma co liczyć na dobry wy-nik. Przed nami Paraolimpiada

w Soczi, na której powalczymy o medale.

Do rozmowy włącza się tre-ner Mateusz Herda:

– Możemy osiągnąć bar-dzo dużo. Treningi paraolim-pijskich narciarzy alpejczyków w lecie to zajęcia na rowerze i bieganie. Wzmacniamy wy-trzymałość i siłę. Dodatkowo treningi na nartach wodnych i cały wachlarz ćwiczeń.

Każdy dzień treningów re-prezentacji Polski narciarzy alpejczyków to ciężka praca. Nie jestem pewien, czy dałbym radę trenować tak jak oni. Już sama myśl o dystansie 60 kilo-metrów trochę mnie przeraża.

A oni właśnie ruszają na tra-sę…

MARCIN WOJCIESZAK

Alpejczycy – trening.

FO

T. A

GEN

CJA

REK

LAM

OW

A Q

LCO

.CO

M.P

LAndrzej Szczęsny.

W Ośrodku Rehabilitacyjno-Wypoczynkowym w Wągrowcu.

AR

CH

IWU

M S

TAR

T

FO

T. A

GEN

CJA

REK

LAM

OW

A Q

LCO

.CO

M.P

L

Page 20: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA20 WRZESIEŃ 2013

Osoby z niepełnosprawno-ścią ruchową mają pew-

ne ograniczenia z porusza-niem się, ale potrafi ą wspa-niale się bawić. Członkowie Wielkopolskiego Związku in-walidów Narządu Ruchu sta-rają się wykorzystać każdą okazję do czerpania radości ze wspólnych spotkań.

W jednym z kół WZINR, w Śremie, działającym pod prze-wodnictwem Pani Marii Pękali, gdy tylko rozpoczął się sezon na imprezy plenerowe, wiele zaczęło się dziać. Najpierw od-była się Majówka na RODOS, tak żartując mówią o Rodzin-nych Ogródkach Działkowych ogrodzonych siatką. Następ-nie członkowie wzięli udział w dwutygodniowym turnusie re-habilitacyjnym w Sarbinowie. Długo wszyscy wspominać będą spacery nad Bałtykiem i ognisko.

Dobrze bawić się można także blisko domu. W lipcu od-była się zabawa taneczna pod gołym niebem w Żurawcu. Mu-zyka na żywo sprawiła, że do tańca ruszał, kto mógł, ale pro-gram imprezy miał wiele in-nych niespodzianek. Do pierw-szej zabawy w „Hydraulika” za-proszono pięciu panów i pięć pań. Powstały drużyny żeńska i męska. Jedna osoba w każ-dej drużynie nosiła i wlewała do rury wodę, zadaniem reszty uczestników było szybkie za-słanianie kolejnych otworów w rurze, aby woda wypełniając rurę spowodowała, że piłeczka z niej wyskoczy. Śmiechu było, co niemiara.

AleksandraLewandowskaPOZNAŃ

Tańce pod gołym niebem

Była też okazja do postrze-lania z wiatrówki. O tytuł mi-strza celnego oka walczyli nie tylko panowie, ale również pa-nie. Wielu amatorów znalazł rzut kaloszem i gra w bule. Tu również panie walczyły z ol-brzymim zaangażowaniem, a jedna z nich doszła nawet do fi nału. Świetna zabawa, kon-kursy i tańce, wspaniałe jedze-nie, a następnie wręczanie na-gród trwało aż do godziny 23. Impreza była dofi nansowana ze środków PFRON Sport i Re-kreacja.

FO

T. (

4X

) B

ŁAŻ

EJ F

RIE

DR

ICH

Page 21: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 21WRZESIEŃ 2013

Przybywa szkoleń kompu-terowych, kursów języków

obcych, chodzenia z kijkami Nordic Walking, klubokawia-renek dla ludzi w wieku „50+” oraz innych form aktywności. Mogłoby się wydawać, że se-niorom w naszym kraju wie-dzie się dobrze. Niestety, niskie świadczenia emerytalno-ren-towe, utrudniony dostęp do opieki medycznej i socjalnej, a szczególnie brak wsparcia ze strony bliskich stawiają tę gru-pę w niekorzystnym położeniu.

BEZPIECZEŃSTWOI DOBRA OPIEKA NA PIERWSZYM MIEJSCU

Zestawiając lata choćby ostat-nie dekady XX wieku z czasem obecnym, wyraźnie daje się za-uważyć postępujący od pewne-go czasu rozwój organizacji i in-stytucji społeczno-kulturalnych, świadczących usługi edukacyjne czy ogólnorozwojowe dla tej grupy wiekowej. Niczym króliki mnożą się oferty zajęć artystycz-nych, językowych, tai-chi, wy-cieczek i innych. Niegdyś osoby starsze z reguły spędzały wolne chwile w domach, dyskutując przy kawie z sąsiadami czy przy-jaciółmi, dziś społeczeństwo ma o wiele więcej do zaoferowania. Idąc za opracowaną przez Abra-hama Maslowa1 hierarchią po-trzeb pamiętamy, że warunkiem odczuwania potrzeb wyższego rzędu (na przykład potrzeby sa-morealizacji, twórczego spędza-nia czasu wolnego) jest zaspo-kojenie potrzeb podstawowych (fi zjologicznych i związanych z bezpieczeństwem – dostateczna opieka, pomoc, wsparcie, wygo-da, wolność od stresu i strachu).

Głodny, cierpiący na niedosta-tek środków życia człowiek nie skorzysta z rozbudowanej pro-gramowo oferty wspomnianych wyżej jednostek, bo nie będzie miał ani siły ani motywacji, by w takie inicjatywy się włączać.

DOMY POMOCY SPOŁECZNEJ PRZEPEŁNIONE

Każdego, kto nie zetknął się nigdy z dziedziną pomocy spo-łecznej, zszokuje zapewne fakt, że w jednym domu całodobo-wej opieki (potocznie zwanym DPS-em) mieszka od 80 do 130

osób. Bardzo często to miejsce jest jedyną alternatywą dla star-szego człowieka, pozbawionego pomocy ze strony najbliższych. Nawet jeśli senior lub seniorka posiadają dorosłe potomstwo, pośpiech, obowiązki związane z nieletnimi dziećmi, pogoń za karierą i utrzymaniem stano-wiska pracy sprawiają, że nie jest ono w stanie zająć się wy-magającym długotrwałej opieki rodzicem. Sporo młodych ludzi toczy trudną walkę między po-zostawieniem seniora w domu, a przekazaniem pod skrzydła placówki opiekuńczej. Wielu też, w pogoni za lepszą pracą i god-nymi warunkami życia, decyduje się na emigrację, pozostawiając w kraju ojczystym schorowa-nych rodziców.

Komfortowe i rodzinne warunki zapewniają prywat-ne domy opieki, prowadzone przez organizacje albo osoby prywatne, ale, po pierwsze, jest ich niewiele (defi cyt szczegól-nie daje się zaobserwować na wsiach oraz w małych miejsco-wościach), po drugie, nie każdy ma szansę, by w takim domu zamieszkać. Wysokie koszty miesięcznego utrzymania jed-nego mieszkańca państwowego domu pomocy społecznej pla-sują się zazwyczaj w granicach 2100-3200 złotych. Jeśli renta bądź emerytura jest niska i nie przekracza określonego kry-terium dochodowego, pewien procent kosztów pokrywa pań-stwo, ale, niestety, nie wszystkie. Oddzielną sprawą jest też długi czas oczekiwania na miejsce w domu pomocy społecznej. Ko-lejną trudność stanowi dostęp do lekarstw, na które nie ma re-fundacji Narodowego Funduszu Zdrowia oraz środków higie-nicznych (np. pieluchomajtki). Niezależnie od tego, czy dana osoba zamieszkuje samodziel-nie, czy w domu pomocy spo-łecznej bądź innym ośrodku, musi kupować je za własne pie-

niądze. Koszt zakupu leków nie-refundowanych oraz środków pielęgnacyjnych nie jest wlicza-ny w koszty pobytu w DPS.

Nasuwa się zatem pytanie: co z ludźmi, którzy są pozbawieni opieki bliskich, a których nie stać na pobyt w domu pomocy spo-łecznej? Czy w świecie bezmyśl-nie skonstruowanych przepisów prawnych i ciągłego pędu jest jeszcze dla nich miejsce?

AKTYWNOŚĆ ZAWODOWA SENIORÓW

Współczesne warunki życia nakładają także na osobę w wie-ku „50+”, a nawet „60+” ciągłą aktywność zawodową. Trudność ze znalezieniem zatrudnienia to dodatkowa bolączka, której muszą stawić czoła osoby w przedziale wiekowym 50 – 67 lat. W tej grupie są wyjątki – oso-by aktywne zawodowo (którym stan zdrowia na taką aktywność pozwala), zazwyczaj zatrudnio-ne na wysokich stanowiskach urzędniczych, w samorządach, na uczelniach wyższych albo prowadzące własną działalność gospodarczą. To pozytywne przykłady, ale, niestety, nieliczne. Pracodawcy często jako jeden z wymogów dla kandydatów na dane stanowisko podają wiek (w przypadku kobiet jest to na ogół nie więcej jak 30 lat). Nic więc dziwnego, że reprezentanci pokolenia „50+” narażeni są tak często na wykluczenie z rynku pracy. Ponieważ w świetle usta-wy nie przysługuje im prawo do świadczenia emerytalnego (bo nie mają przepracowanej wy-maganej liczby lat), chwytają się ostatniej deski ratunku – żebrac-twa. Kiedy o tym piszę, przypo-mina mi się pewien obraz. Na jednej z poznańskich ulic, pośród ludzi śpieszących do codzien-nych obowiązków, na rozłożo-nym kawałku jakiegoś materiału siedziała starsza kobieta pro-sząca o choćby grosz na życie. Przechodnie omijali ją obojętnie. Wyjątkiem okazała się dziew-czyna, która podarowała jej ka-napki. Pajdy chleba (zapewne z jakąś wędliną) po paru minutach zwęszył pies. Kiedy zbliżył się do nich, starsza pani odrzekła: „Zo-

staw piesku, zostaw, to jest moje” i ze strachu schowała je do pod-niszczonej torby. To tylko jeden z nielicznych epizodów, które nasze społeczeństwo usiłuje za wszelką cenę kamufl ować or-ganizując pokazy mody dla se-niorów, festiwale, wybory miss i mistera seniorek i seniorów oraz inne tego typu przedsię-wzięcia. Sztucznie umalowane (nieadekwatnie do wieku) panie oraz dumnie kroczący po scenie panowie potęgują panujący po-wszechnie mit, że seniorom w Polsce żyje się dobrze.

Jeżeli ktoś zapyta, jak fak-tycznie egzystują seniorzy, od-powiem że większości dokucza osamotnienie, bieda i alienacja. Taka jest prawda i nie sposób jej niczym zamazać. Czytelni-kom zainteresowanym kwestią funkcjonowania seniorów we współczesnym społeczeństwie polecam nową pozycję na rynku wydawniczym autorstwa Woj-ciecha T. Pyszkowskiego „Hu-mus” (Wydawnictwo Interneto-we E – bookowo 2013), w której przedstawione są trudne relacje między schorowanymi rodzi-cami a dziećmi, którzy się nimi opiekują.

INTERWENCJONIZM PAŃSTWA

Niewątpliwie najlepszym roz-wiązaniem przedstawionej po-wyżej sytuacji byłby, wspomnia-ny przez poseł Krystynę Łybac-ką w wywiadzie („Filantrop”, li-piec 2013, strona 5), interwen-cjonizm państwa. Bezpieczeń-stwo socjalne2 seniorów będzie zagrożone tak długo, jak długo państwo nie będzie podejmowa-ło aktywności na rzecz poprawy jakości warunków ich życia. Ini-cjowanie licznych działań w za-kresie kulturalnego i społecz-nego rozwoju jest ważne i po-trzebne, jednakże konieczne są przede wszystkim inicjatywy na rzecz walki z utrudnieniami w zakresie dostępności do usług medycznych, świadczeń socjal-nych i wsparcia instytucjonalne-go, walki z ubóstwem seniorów, bezdomnością i innymi zjawi-skami. To priorytet – od tego na-leżałoby zacząć.

KAROLINA KASPRZAK

Jak naprawdę żyją seniorzy?

1 Abraham Maslow to amerykański psycholog, autor hierarchii potrzeb oraz jeden z najważniejszych przedstawicieli nurtu psychologii humanistycznej i transperso-nalnej. Sklasyfi kował potrzeby ludzkie począwszy od tych najbardziej podstawo-wych do najwyższych.

2 Państwowa gwarancja zaspokojenia potrzeb ludzi spowodowanych ryzykiem so-cjalnym (bezrobociem, niepełnosprawnością, biedą itp.) Można rozpatrywać je za-równo w aspekcie materialnym jak i społecznym (na podstawie: Wikipedia.org)

Page 22: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA22 WRZESIEŃ 2013

Piszą poruszające wiersze, tworzą pełne zachwytu nad

światem obrazy, spotykają się na koncertach, grają na instru-mentach i w teatrze – bez koń-ca można wyliczać zaanga-żowanie osób z problemami zdrowia psychicznego w róż-ne sfery aktywności artystycz-nej. Niestety, nieustająco są one narażone na dyskrymina-cję i piętnowanie w placów-kach służby zdrowia, instytu-cjach publicznych, miejscu pra-cy, a także najbliższym otocze-niu.

ABY NIE POWTÓRZYŁA SIĘ TRAGEDIA

Młodszym pokoleniom trud-no wyobrazić sobie, przez co musieli przejść pacjenci szpita-li psychiatrycznych w okresie II wojny światowej. To oni wła-śnie stanowili, w programie „Ak-tion T4” (Akcja T41), którego ce-lem było wyeliminowanie ludzi chorych fi zycznie i psychicznie, pierwszorzędną grupę ofi ar na-zistowskiego ludobójstwa. Do-rosłych wywożono do pobliskich lasów i tam rozstrzeliwano. Nie było litości nawet dla dzieci, któ-re kończyły żywot w komorach gazowych.

Krąży mit, że Polacy nie od-czuwają potrzeby powrotu we wspomnieniach do historii. Przeczy temu podpisany pod-czas konferencji pod nazwą „Pierwsze ofi ary kryzysów – oso-by chore psychicznie” w dniu 11 czerwca 2013 roku w Warsza-wie apel w sprawie „ustanowie-nia międzynarodowego dnia pamięci o zagładzie osób cho-rych psychicznie” oraz „powo-łanie komitetu organizacyjnego do spraw wzniesienia w War-szawie pomnika upamiętniają-cego zagładę ludzi z problema-mi zdrowia psychicznego doko-naną przez Niemców w czasie II wojny światowej”.

Debata powzięta z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Psychia-trycznego, Rzecznika Praw Oby-watelskich, Warszawskiego Uni-wersytetu Medycznego oraz In-stytutu Psychiatrii i Neurologii zachęciła do dyskusji przedsta-wicieli świata nauki i wszystkich

Nie terapia, lecz obezwładnienie

zaangażowanych w niesienie pomocy chorym. Mocną tezę za-warł w wystąpieniu Tadeusz Na-sierowski, który powiedział, że „…chorzy psychicznie2, wyklu-czeni ze społeczeństwa za ży-cia, obdarzeni atrybutem anoni-mowości, pozostają takimi rów-nież po śmierci. Pamięć o ich za-gładzie nigdy nie była istotnym składnikiem poczucia tożsamo-ści narodowej. W ich przypad-ku nie ma ocalałych, którzy w imieniu ofi ar mogliby oskarżać sprawców tworząc w przestrze-ni publicznej „moralną wspólno-tę” sprzeciwu. Rolę tę mogą ode-grać współcześni psychiatrzy. Nie chcąc, aby podobna trage-dia powtórzyła się w przyszłości, powinni oni zmieniać strukturę lecznictwa psychiatrycznego w kierunku opieki środowiskowej i działać na rzecz zniesienia pięt-na choroby psychicznej”.

CHEMICZNYKAFTAN BEZPIECZEŃSTWA

Tymczasem w polskiej psy-chiatrii ciągle brakuje tychże działań na takim poziomie, na jakim podejmowane być powin-ny. W XXI wieku nikt nie wypro-wadza już chorych psychicznie do lasu w celu egzekucji, nikt też nie uśmierca dzieci z niepełno-sprawnością w komorach gazo-wych.

Ale są silne środki przeciwp-sychotyczne, podawane zwłasz-cza w iniekcjach, które działa-ją obezwładniająco. Całkiem słusznie określił je jeden z naj-wybitniejszych polskich psychia-trów Antoni Kępiński mianem „chemicznego kaftanu bezpie-czeństwa”. Dzisiaj silnie pobu-dzonego i agresywnego pacjen-ta niekoniecznie trzeba wiązać w pasy – zastępuje je farmako-logia. Celem staje się nie terapia, lecz obezwładnienie.

Rzecz jasna, że choroby psy-chiczne należy leczyć, a chory winien systematycznie przyjmo-wać zalecone specyfi ki. Mówię o sytuacji, kiedy prawa pacjen-ta przebywającego na oddziale psychiatrycznym nie są respek-towane3, gdy poza świadomo-ścią organów kontroli, wyłącz-nie na oczach chorych i perso-

nelu medycznego dochodzi do nadużyć, chociażby takich jak niezaprzestawanie podawania iniekcji mimo widocznych obja-wów ubocznych (niewład koń-czyn, uszkodzenie mózgu, utra-ta przytomności). Człowiek z problemem zdrowia psychiczne-go przychodzi do szpitala o wła-snych siłach, ale o własnych si-łach już go nie opuszcza. I cia-ło, i dusza cierpią niewymow-nie często przez wiele miesięcy, a nawet lat.

Obraz nadużyć ujawnianych na łamach publikacji wydawni-czych oraz w Internecie to nie wyssany z palca cios w stronę medyków, ale realne przestęp-stwa, którym każdorazowo na-leży się przeciwstawiać. Nad-użycia psychiatryczne wyraźnie akcentuje Andrzej Michorzew-ski w książce „Dzień, w którym wybiło szambo, czyli nadużycia w psychiatrii” (Ofi cyna Wydaw-nicza „Finna” 2005). Pisze też o nich Krystian Głuszko w książ-ce „Spektrum” (Wydawnictwo „Dobra Literatura” 2012), któ-rej recenzję można przeczytać w październikowym wydaniu „Filantropa” z 2012 roku („Filan-trop” 10 2012, strona 44, „Za za-mkniętymi drzwiami”). Głusz-ko to nie tylko naoczny świa-dek zdarzeń, ale przede wszyst-kim człowiek, który na własnej skórze doświadczył okrutnych praktyk stosowanych przez psy-chiatrów. Jak widać, sprawa dys-kryminacji i piętnowania ludzi z problemami zdrowia psychicz-nego, a zwłaszcza nadużyć, zaj-muje sporo uwagi autorów oraz badaczy tego zagadnienia.

OSOBY RÓWNE NAM SAMYM

Są, na szczęście, zasługują-ce na pełne uznanie miejsca, w których prowadzona jest reha-bilitacja społeczna ludzi z pro-blemami zdrowia psychiczne-go. Środowiskowe domy samo-pomocy, ośrodki dziennego po-

bytu i niesformalizowane grupy wsparcia – to placówki, za po-średnictwem których chorzy an-gażują się w różne sfery aktyw-ności artystycznej. Terapia przez sztukę zwana inaczej artetera-pią odbywa się też w szpitalach, bo nie we wszystkich (żywię na-dzieję) instytucjach opieki psy-chiatrycznej dzieje się źle.

Problem dyskryminacji lu-dzi z problemami zdrowia psy-chicznego i ich społecznego piętnowania nadto zaznacza się dość silnie w instytucjach publicznych, w sytuacji poszu-kiwania zatrudnienia, na sta-nowisku pracy oraz w relacjach z najbliższymi. Wiele instytucji wciąż nie jest przygotowanych na kontakt z człowiekiem z problemami zdrowia psychicz-nego. Urzędnicy łatwo wpadają w irytację widząc, jak petent w trakcie załatwiania formalno-ści wierci się na krześle, rozglą-da na boki, przestępuje z nogi na nogę, ma trudności ze sku-pieniem uwagi albo, co gorsza, odczuwa lęki i słyszy głosy. Po-dobnie wygląda sprawa w przy-padku rozmowy kwalifi kacyjnej z pracodawcą.

Jest w ludzkiej mentalności coś takiego, co sprawia, że bo-imy się chorych psychicznie. Wolimy więc ich unikać. Dezer-cja nie jest rozwiązaniem. Przy-spiesza tylko wyrastający mię-dzy zdrowymi a chorymi mur nie do przebycia. Niejednokrot-nie nie mogą oni liczyć nawet na wsparcie najbliższych. Pozosta-wieni w odizolowanych od świa-ta zakładach opieki psychia-trycznej snują się po korytarzach w bamboszach i porozciąga-nych swetrach. Aby tak nie było, podobnie jak w wielu innych kwestiach, trzeba wysiłku całe-go społeczeństwa. Dyskrymina-cja ludzi z problemami zdrowia psychicznego będzie trwała tak długo, aż nie przyjmiemy ich za osoby równe nam samym.

KAROLINA KASPRZAK

1 Serwis internetowy www.naukawpolsce.pap.pl: „O zagładzie osób chorych psy-chicznie podczas II wojny światowej”.

2 Cytowana wypowiedź pochodzi z broszury informacyjnej „Pierwsze ofi ary kryzy-sów – osoby chore psychicznie”, strona 6 (www.rpo.gov.pl).

3 Rozdział 2, artykuł 10 a ustawy o ochronie zdrowia psychicznego z dnia 19 sierpnia 1994 roku z późniejszymi zmianami. (www.isap.sejm.gov.pl).

Page 23: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 23WRZESIEŃ 2013

Stąpając po bruku Sta-rego Rynku, przyglą-

dając się domkom budni-czym i pięknemu poznań-skiemu Ratuszowi przy-szło mi na myśl, jak wiele ważnych wydarzeń w na-szej polskiej historii mia-ło tutaj miejsce, ilu cieka-wych i sławnych ludzi tędy przechodziło. Trudno pew-nie byłoby także zliczyć, ile pokoleń zakochanych uma-wiało się tutaj na randki i jak wiele par młodych po-łączonych zostało węzłem małżeńskim w Wadze Miej-skiej, Ratuszu, czy Pałacu Działyńskich.

Stary Rynek kryje wie-le tajemnic. Niektóre z nich członkowie Wielkopolskie-go Związku Inwalidów Na-rządu Ruchu postanowi-li poznać w słoneczną nie-dzielę 21 lipca. Rozpoczęli od wizyty w Pałacu Górków przy ul. Wodnej w Poznaniu, gdzie mieści się Muzeum Ar-cheologiczne. Nie trzeba wy-bierać się do niebezpieczne-go Egiptu, gdzie trwają teraz zamieszki i krwawe starcia, by zobaczyć cenne egipskie eksponaty, mumie i papiru-sy. Bardzo ciekawą wysta-wę „Śmierć i życie w Staro-

Od drzwi do drzwiMiejski Ośrodek Pomocy

Rodzinie podpisał umo-wę z fi rmą EB Taxi, na pod-stawie której osoby niepełno-sprawne w Poznaniu mogą korzystać z przewozu „od drzwi do drzwi”. Usługa jest dostępna od poniedziałku do soboty w godzinach od 7 do 19. Wymagane jest zgłosze-nie telefoniczne na trzy go-dziny przed planowana jazdą pod numer telefonu 61 822 22 22 lub 19 660.

Jeżeli zainteresowani chcą skorzystać ze zgłoszenia ma-ilowego [email protected], muszą zaanonsować się 74 go-dziny przed planowaną jazdą. Opłata początkowa wynosi 6,18 złotych, za następny kilometr w strefi e miejsk iej trzeba zapłacić 2,70 złotych. Godzina postoju kosztuje 32 złote, za dojazd sa-mochodu specjalnego płacimy 23 złote, zaś kurs poza Poznań należy negocjować. Opłata za samochód specjalny wliczona jest w cenę usługi. W niedzie-le i święta w godzinach noc-nych (od 22.00 do 6.00) opłata zwiększa się o 50 procent. awa

Strefa tolerancjiNiepełnosprawni nie są sła-

bi, zalęknieni, niezarad-ni. Przekonuje o tym kampa-nia promocyjna w Internecie pod hasłem: „Równi Wielkopo-lanie”, której celem jest przeła-manie stereotypów i uprzedzeń w odniesieniu do osób z niepeł-nosprawnością.

Inicjatywę realizuje Wiel-kopolska Rada Koordynacyj-na – Związek Organizacji Poza-rządowych w ramach projektu „Wielkopolska Strefa Tolerancji” współfi nansowanego ze środ-ków Samorządu Województwa Wielkopolskiego. Założeniem jest ukazanie sylwetek osób z niepełnosprawnością, które żyją aktywnie, zakładają rodziny, pra-cują.

Organizatorzy pragną poka-zać, że o wartości człowieka we-wnętrzna siła, pogoda ducha i motywacja do pokonywania różnorodnych trudności. Więcej o kampanii na www.wrk.org.pl/wielkopolska-strefa-tolerancji

KAROLINA KASPRZAK

żytnym Egipcie” oraz jeden z najcenniejszych eksponatów Muzeum Archeologicznego – obelisk faraona Ramzesa II można obejrzeć nigdzie nie wyjeżdżając.

„Pradzieje Wielkopolski” – to tytuł innej stałej wystawy, którą zwiedziliśmy. Jak się okazuje, nasza historia jest również bogata i interesu-jąca. Po wyjściu z muzeum, pełni wrażeń zwiedzający za-trzymali się na krótką prze-rwę w pobliskiej kawiaren-ce. Mogli tu złapać oddech przed kolejną atrakcją, jaką jest poznańska fara, jedna z najpiękniejszych świątyń ba-rokowych w Polsce. Część zwiedzających skorzystała z okazji i zeszła do podzie-mi farnych, pozostali skiero-wali się na dziedziniec Urzę-du Miasta na XV Festyn Farny zwany „Warkoczem Magda-leny”, zorganizowany tym ra-zem w 750 rocznicę powsta-nia Parafi i Farnej. Trafi li aku-rat na fi nał konkursu na naj-dłuższy warkocz.

Spacerując po Starym Ryn-ku, odkrywali kolejne jego tajemnice. Jan Dańczak uzu-pełniał opowieści pani Izy własnymi wspomnieniami. Członkowie Związku pozna-li historię Poznańskiego Ra-tusza, domków budniczych i wielu pobliskich kamieni-czek. Szczególnie ciekawa okazała się historia „Kamie-nicy pod Daszkiem”, na ścia-

nie której znajduje się tabli-ca ukazująca stan wody pod-czas największej powodzi w historii miasta w 1736 roku. Z zainteresowaniem słucha-no anegdoty na temat na-zwy kamienicy, według któ-rej jeden z monarchów, albo August II Mocny, albo Karol XII, po jednej z uczt, pijany, wypadł przez okno na pię-trze. Drewniany daszek pod oknem uratował go przed poważniejszymi urazami.

Przy okazji opowiadania o studzience Bamberki – fi gur-ce przedstawiającej kobietę w charakterystycznym stro-ju bamberskim z nosidłami i konwiami, pani przewodnik przybliżyła wszystkim historię Bambrów w Poznaniu, która sięga XVIII wieku. Historia Po-znania jest bardzo bogata i to spotkanie nie wystarczyło, by ją dobrze poznać, ale sprawi-ło, że wszyscy uczestnicy tej wycieczki dostrzegli, że to, co blisko, też może być piękne i interesujące. Bywa, że jeździ-my zwiedzać odległe miasta, a nawet kraje, uznając, że to, co mamy w pobliżu, dobrze znamy, a tymczasem histo-ria najbliższej okolicy potra-fi prawdziwie zadziwić i zain-teresować.

Projekt współfi nansował Urząd Marszałkowski Woje-wództwa Wielkopolskiego.

ALEKSANDRA LEWANDOWSKA

Nie trzeba jechać do Egiptu... F

OT.

(2

X)

ALE

KSA

ND

RA

LEW

AN

DO

WSK

A

Page 24: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA24 WRZESIEŃ 2013

Wakacje w pełni, upalne lato, pora więc na cie-

kawą wycieczkę. Członkowie Stowarzyszenia Osób Nie-pełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół ZAWSZE RAZEM postanowili wybrać się w ba-jeczną podróż koleją.

Podróż rozpoczynamy w ma-lowniczym, górskim regionie. Wspaniałe widoki gór, potężne skały, wzgórza porośnięte gęsto zielonymi lasami, pociąg zni-ka w tunelu, a po chwili mknie serpentynami po górskich urwi-skach. Mija piękne pensjona-ty pełne gości, gdzieś w oddali mknie górska kolejka linowa z wagonikami pełnymi turystów. Gdzieś na wzgórzu majaczy ta-jemniczy klasztor, a w dole wi-dać pola uprawne z pracujący-mi rolnikami, ich domy, zagro-dy pełne zwierząt hodowlanych, pełne kwiatów ogrody, małe ka-pliczki i kościoły.

Wszędzie ład i porządek, po asfaltowych drogach mkną sa-

Z Borówca PawełGrochowskiPOZNAŃ

PGP

mochody osobowe i autoka-ry. Niestety, zdarzają się wy-padki, mijają nas więc pędzą-ce na sygnale pojazdy służb ra-towniczych. Tuż nad głowami przelatuj samolot pasażerski, znak, że zbliżamy się do lot-niska. Po jego ogromnej płycie kołuje kolejny samolot i spraw-nie poruszają się pojazdy ob-sługi technicznej. Stojące żura-wie świadczą o trwającej roz-budowie lotniczego termina-la. Tuż obok znajduje się lotni-sko wojskowe z którego startu-ją helikoptery.

Tuż za lotniskiem trafi amy na stadion. Właśnie trwa mecz, piłkarze uganiają się za piłką, a na trybunach zasiadło mnó-stwo kibiców.

Pociąg kieruje się do miasta. Duże bloki mieszają się ze sty-lowymi kamienicami, uroczy-mi kafejkami, małymi i dużymi sklepami pełnymi klientów. W mieście trwa codzienna krzą-tanina, samochody dostawcze dowożą towar, jeżdżą tramwa-je i autobusy, dzieci bawią się na placach zabaw, straż gasi pożar jednego z budynków, a inna jednostka ściąga kota z drzewa. Jest też kino dla zmo-toryzowanych i wielki lunapark z młyńskim kołem i górską ko-

lejką. Jego bajeczne oświetle-nie robi ogromne wrażenie.

Tuż za nim na wzgórzu stoi majestatyczny zamek do które-go dostępu chroni postać wiel-kiego smoka.

Na obrzeżu miasta znajdu-je się kilka zakładów przemy-słowych z krzątającymi się pra-cownikami. Pociąg mija mia-sto, znika w kolejnym tunelu, by już po chwili pojawić się na malowniczej polanie u stóp ol-brzymiej góry.

To zaledwie część ogląda-nych atrakcji. A gdzie jest tak pięknie?

Całkiem niedaleko, w Borów-cu pod Poznaniem, a wszystko to w skali 1:87, zwanej przez modelarzy skalą H0.

To właśnie w Borówcu znaj-duje się największa w Polsce stacjonarna makieta kolejo-wa. Zajmuje powierzchnię po-nad dwustu metrów kwadrato-wych, a będzie jeszcze więk-sza. Położonych jest 1.100 me-

Page 25: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 25WRZESIEŃ 2013

– koleją po świecie

kodery, umożliwiające utrzy-mywanie odstępów, zatrzymy-wanie się na czerwonych świa-tłach i włączających kierun-kowskazy.

Konstruktorzy opowiada-li o powstawaniu makiety i o tym, jak i dlaczego to wszyst-ko działa:

– Makieta przeznaczona jest do zwiedzania przez publicz-ność w różnym wieku i o róż-nych upodobaniach. Mamy na-dzieję, że nawet „rasowi” mo-delarze również znajdą coś dla siebie. Przecież wiadomo, że uczymy się również przez wy-mianę doświadczeń. Jeśli ktoś połknie bakcyla modelarstwa,

służymy wszelką pomocą, po-wiemy co i jak zrobić. Prowa-dzimy też sklep, w którym moż-na zakupić prezentowane na makiecie modele.

O makiecie w Borówcu moż-na jeszcze wiele dobrego napi-sać, ale słowa i zdjęcia nie od-dadzą jej rzeczywistego wyglą-du. Po prostu trzeba pojechać i zobaczyć.

Szkoda tylko, że ze względu na trwającą budowę można ją zwiedzać jedynie w drugą so-botę każdego miesiąca oraz przez cały tydzień poprzedza-jący drugą sobotę miesiąca w godzinach od 10 do 16.

trów torów, a pod makietą jesz-cze więcej kabli do jej sterowa-nia. Wielkie wrażenie robią makiety budynków. Zachwyca-ją one detalami i charakteryzu-ją się dużą różnorodnością sty-lów. Interesujące są mosty, wia-dukty, podziemne tunele.

Na makiecie znajduje się mnóstwo postaci ludzkich w scenkach rodzajowych. Wypa-trzyć można pszczelarzy, gra-fi ciarzy czy ekipę telewizyjną.

Największy zachwyt budzą poruszające się po makiecie kolejki. W tej chwili kursuje kil-kanaście składów pociągów, kilkanaście samochodów, ko-lejki górskie, zestawy tramwa-jów i samoloty.

Jak mówili nam jej budow-niczowie, makieta nadal jest rozbudowywana. Docelowo na powierzchni około 250 me-trów kwadratowych będzie się poruszało jednocześnie ponad 40 pełnych składów. Na dro-gach będzie jeździło ponad 60 samochodów w systemie Car System, wyposażonych w de-

FOT.

(7

X)

PAW

EŁ G

RO

CH

OW

SKI

Page 26: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA26 WRZESIEŃ 2013

W ostatnim czasie wiele mówi się na temat bra-

ku nawyku czytania, uzależ-nienia młodych ludzi od In-ternetu, portali społeczno-ściowych i gier komputero-wych. W Poznaniu są jednak miłośnicy literatury, którzy w niej właśnie szukają odpo-wiedzi na nurtujące zagad-nienia.

Dowiodło tego trzecie już spotkanie w ramach Po-znańskiej Kawiarenki Oby-watelskiej, zorganizowane z inicjatywy Oddziału Dialo-gu Społecznego Biura Prezy-denta Miasta Poznania i Mło-dzieżowej Rady Konsultacyj-nej. Tym razem dyskusja z li-cealistami i studentami doty-czyła Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu.

W czwartek 1 sierpnia o 17.00 w Herbaciarni usytu-owanej w gmachu Bibliote-ki na Placu Wolności rozma-wiano o poszukiwaniu wie-dzy, doświadczeniach pol-skich i zagranicznych biblio-tek, wpływie książki na życie człowieka. Była też „giełda po-

mysłów”. Każdy z uczestników mógł powiedzieć, jakie wyda-rzenia widziałby w przyszłości w Bibliotece Raczyńskich.

O rozwoju Biblioteki i otwar-tości na potrzeby czytelników mówił dyrektor Wojciech Spa-leniak, dyrektor Wydziału Kul-tury i Dziedzictwa Robert Kaź-mierczak oraz zastępca dyrek-tora Marcin Kostaszuk.

W sobotę 29 czerwca 2013 otwarto nowe skrzydło Biblio-teki Raczyńskich. W uroczy-stości wziął udział Prezydent RP Bronisław Komorowski.

Prócz bogatego księgozbio-ru, stanowisk komputerowych, sali wystawowej i kawiarni są też udogodnienia dla czytelni-ków z dysfunkcjami narządu wzroku. Posiada je istniejąca już od wielu lat Filia nr 66 przy Mielżyńskiego 27/29. Książka mówiona, czytaki i inne urzą-dzenia umożliwiają osobom z niepełnosprawnością senso-ryczną poznawanie świata za pośrednictwem słowa pisane-go.

KAROLINA KASPRZAK

31 lipca Warsztat Terapii Zajęciowej w Czeszewie

zorganizował dla uczestników wyjazd do Poznania do kom-pleksu sportowo-rekreacyjne-go ,,Termy Maltańskie”.

Na basen do Aquaparku poje-chali prawie wszyscy uczestnicy i terapeuci. Sprawni pływali, ko-rzystali ze zjeżdżalni, natomiast osoby niepełnosprawne rucho-wo przesiadły się na specjalne wózki, którymi można było wje-chać do basenów z wodą. Atrak-

Z uśmiechem, dokumentami w ręce, a przede wszyst-

kim z zaangażowaniem, ser-cem i pasją – takie właśnie postawy pracowników socjal-nych ukazała wystawa foto-grafi czna pod nazwą „Kolory pomocy społecznej”, będąca elementem promocji projektu „Tworzenie i rozwijanie stan-dardów usług pomocy i inte-gracji społecznej” współfi nan-sowanego przez Unię Euro-pejską w ramach Europejskie-go Funduszu Społecznego.

Prezentacja została przed-stawiona w okresie lipiec – paź-dziernik na dworcu głównym PKP w Poznaniu, Katowicach, Warszawie i Wrocławiu. W czwartek 8 sierpnia w holu no-wego dworca głównego PKP w Poznaniu od 8.00 do 15.30 dy-żurowali specjaliści i pracowni-cy socjalni z Miejskiego Ośrod-ka Pomocy Rodzinie. Tego dnia informacji udzielał także pra-cownik sekcji do spraw osób niepełnosprawnych Państwo-wego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Ja-dwiga Grzybulska, koordyna-tor rodzinnej pieczy zastęp-czej Miejskiego Ośrodka Po-mocy Rodzinie Aneta Stodolna, specjalista do spraw przemo-cy Agnieszka Olejnik, pracow-nik programu wsparcia rodzin Dorota Łodziak i osoby na co

Miłośnicy literaturyw bibliotece

O rozwoju Biblioteki Raczyńskich i otwartości na potrzeby czytelników mówi dyrektor Biblioteki Wojciech Spaleniak

(z lewej).

FO

T. K

AR

OLI

NA

KA

SPR

ZA

K

dzień współpracujące z potrze-bującymi wsparcia z uwagi na chorobę psychiczną, przemoc, ubóstwo czy uzależnienia.

– Współdziałam z osobami w fazie zaostrzenia choroby psychicznej. Potrzebę pomocy ze strony pracownika socjalne-go zgłaszają do nas ich bliscy albo organizacje lub placów-ki wsparcia. Mam do czynienia z ludźmi z ostrymi psychoza-mi takimi jak schizofrenia czy choroba afektywna dwubie-gunowa. Na cały Poznań z ra-mienia MOPR jest pięciu pra-cowników takich jak ja – mówi Krzysztof Stawicki, specjali-sta pracy socjalnej z osobami wymagającymi wsparcia psy-chicznego z Filii MOPR Piątko-wo w Poznaniu.

Ekspozycja zdjęć ilustrują-ca codzienną pracę reprezen-tantów instytucji pomocy spo-łecznej z całej Polski ma słu-żyć nie tylko promocji zawo-du pracownika socjalnego, ale w szczególności informować o roli, jaką pełni, o zakresie jego obowiązków i formach wspar-cia, z których mogą korzystać ludzie znajdujący się w kryzy-sie.

– Człowiek, który pierwszy raz korzysta z pomocy spo-łecznej, stresuje się. Za pośred-nictwem ekspozycji oswajamy

cji było co niemiara! Podobały nam się morskie fale, wodospad, można było skorzystać z jacuz-zi, zrelaksować się na leżakach wśród palm, a także wyjść na baseny na zewnątrz budynku.

Na terenie kompleksu sporto-wo-rekreacyjnego ,,Termy Mal-tańskie” znajdują się również baseny kryte i otwarte, baseny sportowe i świat saun. Wszyst-ko bardzo dobrze przystosowa-ne dla osób niepełnosprawnych. Także pracownicy Aquaparku

Page 27: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 27WRZESIEŃ 2013

ludzi, rozmawiamy o proble-mach, pokazujemy pozytywne postawy i tym samym zachę-camy do większej otwartości – wyjaśnia Natalia Borkowska, pracownik działu metodyczne-

go Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przy ulicy Cześnikow-skiej w Poznaniu.

Wystawę „Kolory pomocy społecznej” w Poznaniu moż-na było oglądać w dniach od

27 lipca do 10 sierpnia, w Ka-towicach – od 31 sierpnia do 21 września, w Warszawie – od 10 do 27 lipca i we Wrocławiu – od 10 do 31 sierpnia. Więcej infor-macji na temat projektu „Two-

rzenie i rozwijanie standardów usług pomocy i integracji spo-łecznej” na stronie internetowej www.standardypomocy.pl

KAROLINA KASPRZAK

Jak działają pracownicy socjalni

Z Czeszewa do Term Maltańskich

FO

T. (

2X

) K

AR

OLI

NA

KA

SPR

ZA

K

Dyrekcja i pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu prezentują wystawę „Kolory pomocy społecznej”.

Ekspozycja zachęcała do otwartości wobec pracownikówsocjalnych.

byli bardzo mili, co sprawiło, że atmosfera była naprawdę fanta-styczna.

Po tak relaksujących kąpielach i wodnych zabawach uczestnicy udali się do restauracji, aby po-

silić się i napić, a potem autoka-rem w drogę powrotną.

ZBIGNIEW STRUGAŁA UCZESTNIK WTZ W CZESZEWIE

PRZY WSPÓŁPRACY UCZESTNIKÓW I TERAPEUTÓW

FO

T. (

3X

) A

CH

IWU

M W

TZ

Page 28: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA28 WRZESIEŃ 2013

ANITA FIRLEJ

***

Miej przy sobie Łzę, byś mógł Ze szczęścia Ją wylać

Miej przy sobie Porażkę Byś nigdyNie zapomniał Jak się przegrywa

I przyjaciół Miej przy sobie Bo w trudnych ChwilachBędą przy tobie.

– Jest pani współautor-ką dokumentu asygnowane-go przez Wspólnotę Robo-czą Związków Organizacji Socjalnych „Wrzos”, swoiste-go raportu o sytuacji i potrze-bach seniorów, zaakceptowa-nego przez Ministerstwo Pra-cy i Polityki Społecznej. Co on zawiera?

– Pokusiliśmy się o anali-zę sytuacji seniorów w Pol-sce. Około 80 procent z nich nie włącza się w aktywne ży-cie społeczne. Wolą siedzieć w domu przed telewizorem. To kwestia mentalności. Ale za-oferowanie pewnych propozy-cji może spowodować zainte-resowanie, a co za tym idzie, zmiany w myśleniu i zacho-waniu.

– W dokumencie napisa-no, że domy złotej jesieni nie zdały egzaminu. Co o tym zdecydowało?

– W tej postaci, w jakiej kie-dyś były, nie istnieją, ale to, co teraz próbuje się tworzyć, jest oparte na założeniach z tam-tych czasów. Dużą rolę od-grywają różnice ustrojowe. W minionych latach o wszyst-kim decydowało państwo, te-raz wpływ mają inne czynniki.

– Wolontariat przeżywa prawdziwy renesans, coraz więcej osób chce pomagać in-nym. Co jest powodem tego zjawiska?

– Wprawdzie jest postęp, ale z perspektywy prowadzenia centrum wolontariatu to wciąż za mało. Ogólnopolskie bada-nia też nie są tak optymistycz-ne. Ludzie chętniej się angażu-ją, bo rozszerza się oferta doty-kająca obszarów, które wycho-dzą poza pomoc społeczną, a skupione są na kulturze, spo-rcie, edukacji, ekologii i innych działaniach, mających wpływ na podnoszenie jakości życia. Warto zastanowić się jak wo-lontariat jest rozumiany i czy postrzeganie go w taki lub inny sposób nie hamuje jego rozwo-ju? Badania, które przeprowa-dziliśmy w Trójmieście na pró-bie 3000 osób jednoznacznie wskazują, że 83 procent miesz-kańców defi niuje wolontariat jako pomoc osobom biednym i chorym. Pomimo stereotypo-wego patrzenia na działalność wolontariacką, w rozwoju wo-lontariatu nie pomagają same organizacje pozarządowe. Czę-sto nie mają oferty dla wolon-tariuszy, nie widzą miejsca na wolontariat w swoich struktu-

Prawa osób z autyzmem

W piątek 12 lipca 2013 za pośrednictwem Parla-

mentarnej Grupy do spraw Autyzmu Sejm Rzeczypospo-litej Polskiej przyjął uchwałą Kartę Praw Osób z Autyzmem. Prace nad dokumentem trwa-ły długo. Sięgają jeszcze po-przedniej – VI kadencji Sej-mu. Choć Karta spotkała się z ostrą krytyką (między innymi ze strony Biura Analiz Sejmo-wych), została przyjęta i dziś zwraca uwagę na najważniej-sze problemy.

Przede wszystkim chroni au-tystów przed dyskryminacją i nieprzestrzeganiem należnych im praw. Na stronie interneto-wej Fundacji „Synapsis” czyta-my, że „obejmuje wiele dzie-dzin funkcjonowania osób z autyzmem. Składa się z 19 pod-punktów”. Co ważne, nie jest aktem prawnym, którego nie-egzekwowanie skutkowałoby sankcjami. Główna jej funkcja to skupienie uwagi na fakcie, że osoby z autyzmem są ludźmi o specyfi cznych potrzebach, czę-sto różniących się od potrzeb osób z innymi niepełnospraw-nościami. Karta ma uczulić de-cydentów, mających wpływ na przepisy prawne, na rozpatry-wanie ich w taki sposób, by były maksymalnie dostosowane do potrzeb autystów.

KAROLINA KASPRZAK

Zmiany ustrojowe, przebudo-wa gospodarki, marginalizacja tego zagadnienia zepchnęły problem ludzi starych na dal-szy plan. Sama idea jest dobra, ale prawdopodobnie nie bierze się pod uwagę warunków w ja-kich dzisiaj żyją osoby starsze.

– Czym się różnią domy opieki społecznej od domów złotej jesieni?

– Do pierwszych trafi ają oso-by, które nie są w stanie samo-dzielnie funkcjonować i po-trzebują stałej opieki. Nato-miast domy złotej jesieni sku-piają seniorów na tyle spraw-nych, by normalnie żyć. Pierw-sze propozycje budowy do-mów, w których byłyby małe mieszkania, a na dole wspólna świetlica, salon, zapewniona opieka lekarska, były w 2003 roku. Ale skończyło się na po-mysłach, bo zawsze było coś ważniejszego niż ludzie starzy. Niedawno uczestniczyłam w spotkaniu z lekarzem zajmują-cym się geriatrią. Okazało się, że lekarzy tej specjalizacji jest w Polsce zaledwie 52. Przy sta-rzejącym się społeczeństwie to przerażające. Seniorzy chodzą więc do lekarzy rodzinnych, ale oni nie mogą im poświęcić tyle czasu, ile by chcieli, bo se-

niorowi często potrzebna jest zwykła rozmowa.

– Jak wygląda sytuacja se-niorów w innych państwach?

– W Niemczech działa taki system pomocy społecznej, który pomaga uzyskać i utrzy-mać mieszkanie dostosowane do potrzeb człowieka starsze-go. Zapewnia ono dostęp do usług opiekuńczych, umożli-wiając jednocześnie zachowa-nie samodzielności. W Holan-dii rozwój mieszkalnictwa dla seniorów nie ogranicza się do budowania nowych domów; przydzielane są również pie-niądze na przebudowę miesz-kania bądź przeprowadzkę do innego, gdzie nie ma barier. Racjonalnie rozwiązuje się ten problem w Wielkiej Brytanii. Polska na razie raczkuje, ale też mamy swoje sztandarowe rozwiązania w Poznaniu oraz na Warmii i Mazurach.

– Przykładem godnym na-śladowania jest Środowisko-wy Dom Emeryta przy ulicy Drewlańskiej w Poznaniu. Jak go urządzono?

– To rozwiązanie warto pro-pagować w całym kraju. Śro-dowiskowy Dom Emeryta wy-budowało Towarzystwo Bu-

rach. Jeżeli potrzebują wspar-cia wolontariuszy, często nie zarządzają potencjałem, wie-dzą i umiejętnościami, które ochotnicy ze sobą przynoszą. Czy wolontariat przeżywa re-nesans? Myślę, że dopiero za-czyna, bo coraz więcej organi-zacji pozarządowych przenosi nacisk z myślenia „sprawdź co możesz zrobić dla innych” na perspektywę „działaj, wzmac-niaj siebie i równolegle popra-wiaj jakość życia”. Osobiście mam bardzo pragmatyczne po-dejście do wolontariatu, jest on dla mnie narzędziem aktywi-zacji społecznej, zawodowej, narzędziem edukacji niefor-malnej i realizowania swoich pasji i zainteresowań.

– Jaki jest przekrój wiekowy tych, którzy zgłaszają się jako potencjalni wolontariusze?

– Głównie są to ludzie mło-dzi między 19 a 25 rokiem ży-cia. Jednak przekrój wieko-wy obejmuje wszystkie kate-gorie. Coraz śmielej zgłasza-ją się osoby starsze powyżej 60 roku życia, osoby w katego-rii 40-60 lat poszukujące w wo-lontariacie sposobu na aktywi-zację zawodową lub odskocz-nię od codziennej pracy. Licz-ną grupę stanowią gimnazja-

liści motywowani bonusem w postaci dodatkowych punktów do szkoły średniej. Wyznacz-nikiem tego, kto się zgłasza, są oferty i programy prowadzone przez centrum wolontariatu. Z perspektywy Gdańska celuje-my w każdą grupę wiekową, tworząc pod nią ofertę. I tak mamy program wolontariatu dla gimnazjalistów, czyli wyda-rzenia akcyjne, happeningi ra-czej tworzone przez nas i part-nerów niż jako oferty innych organizacji i instytucji. Pro-wadzimy wspólnie z Powiato-wym Urzędem Pracy program wolontariatu dla osób nieak-tywnych zawodowo. Rozpo-czynamy program wolontaria-tu seniorów 60+, który obejmie otwarcie „Akademii Aktywne-go Seniora”.

– Powstała już ogólnopol-ska sieć wolontariatu. Na czym polegają jej zadania?

– Stworzenie ogólnopol-skiej struktury, wymiany infor-macji oraz budowania wspól-nych standardów jest działa-niem, które ma na celu rów-nomierny rozwój wolontaria-tu na obszarze Polski. Obec-nie sieć, która do tej pory jest strukturą nieformalną, prze-chodzi modernizację meryto-

Page 29: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA29WRZESIEŃ 2013

z aneksem kuchennym, przed-pokojem, garderobą, łazienką. Wkład budowlany pokrył Wy-dział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Poznaniu. Zainteresowanie tymi miesz-kaniami bije rekordy. Oczeku-je na nie około 600 osób. Pa-nuje w nich naturalna rota-cja, nie ma możliwości kup-na, sprzedaży lub przekaza-nia mieszkania córce, synowi lub wnukom. Zamieszkać tutaj mogą osoby, które osiągnęły 65 lat, mają złe warunki mieszka-niowe, a ich dochód nie prze-kracza 2000 złotych i jest nie mniejszy niż 1200 złotych. W przypadku upowszechnienia takiego projektu można pomy-śleć o trochę niższym standar-dzie dla osób o mniejszych do-chodach. Często tam bywam u przyjaciół i obserwuję funkcjo-nowanie tego obiektu. Często największym problemem lu-dzi starszych jest samotność. Nie mają z kim porozmawiać,

bo mieszkają sami, a rodzina żyje swoimi sprawami. W Śro-dowiskowym Dom Emeryta na parterze znajduje się świetli-ca, gdzie prowadzone są róż-nego rodzaju zajęcia. Jest ta-niec, język angielski, malowa-nie, rysowanie, decupage. Nad zdrowiem domowników czu-wa pielęgniarka.

– Jaka jest szansa, by ta-kich domów powstawało co-raz więcej?

– Główny problem tkwi w fi -nansach. Władze miasta mają dobrą wolę, ale na tym się koń-czy. We wrześniu będziemy zbierać podpisy na rzecz budo-wy domów dla seniorów. Poza tym Zarząd Komunalnych Za-sobów Lokalowych obiecał do roku 2015 około 1000 miesz-kań, z których moim zdaniem 10 procent można przezna-czyć dla ludzi starszych. War-to także porozumieć się z wła-dzami spółdzielni mieszkanio-

wych i deweloperami, aby pu-ste mieszkania, których nikt nie kupuje ani nie wynajmu-je, zaoferować seniorom na określonych warunkach. Wia-domo, że nie chodzi o działal-ność non profi t, bo koszty po-nosić trzeba, ale jest to także jeden ze sposobów zarabiania przez dysponentów mieszkań. Nie chodzi nam o najbardziej atrakcyjne lokale, ale o te, któ-re są na parterach.

– Starość nikogo nie omi-nie, dlatego warto jak naj-szybciej zabrać się za orga-nizowanie seniorom godnych warunków życia. Dlaczego ten problem spychany jest na margines?

– Za mało dopominamy się o nasze prawa. Potrzebne są grupy, które będą lobować na rzecz seniorów. Nie zamierza-my się poddawać, czego przy-kładem jest nasza wrześniowa akcja zbierania podpisów.

ryczną oraz formalną. Oprócz zadań wewnątrz sieci chcemy być reprezentatywnym part-nerem mającym wpływa na politykę rozwoju wolontaria-tu w kraju. Wciąż aktualnym problemem, który jest barie-rą rozwoju, są różnice insty-tucjonalne między podmiota-mi realizującymi zadania Re-gionalnych Centrów Wolonta-riatu. Wyzwaniem na najbliż-szy okres jest objęcie siecią każde województwo w Polsce oraz działania wspierające lo-kalne struktury. W skład nowej Ogólnopolskiej Sieci Centrów Wolontariatu wchodzą mia-sta: Poznań, Katowice, Kiel-ce, Warszawa, Gdańsk, Słupsk, Lublin, Elbląg. Wstępną dekla-rację przystąpienia do nowej struktury podjęto w Krakowie, Szczecinie, Suwałkach. Łącz-nie jest to już 10 województw.

– Jaką wiedzę, doświadcze-nia i rady chce pan przeka-zać uczestnikom dzisiejsze-

go szkolenia zorganizowane-go w Centrum Bukowska?

– Trzeba mieć świadomość, że każde środowisko ma swo-ją specyfi kę, w dużej mierze wynikającą z jego wielkości i możliwości. Pewne rozwią-zania nigdy nie przyjmą się w niektórych miejscach, mimo że sprawdziły się w innych. War-to wypracować nowe pomy-sły. W Poznaniu rozmawiałem o tym jak rozumiemy wolonta-riat i w która stronę powinien pójść. Nie musimy realizować takich samych działań, jednak komunikat, czym jest wolonta-riat i jak go rozumiemy, powi-nien być spójny.

– Wolontariat może być pierwszym krokiem pozwa-lającym odnaleźć się na ryn-ku pracy. Na czym polega ten projekt?

– Według mnie to duży ob-szar dla wolontariatu, który po-winien być rozwijany. W Polsce

jest około 100.000 organizacji pozarządowych. Część z nich realizuje zadania własne gmin, które zlecają je w drodze kon-kursu. To proces, który tworzy miejsca pracy. Drugi argument „za” to ten, że współpracować z wolontariuszami mogą instytu-cje publiczne, odgrywające bar-dzo ważna rolę na rynku pra-cy. Trzecim argumentem „za” jest formuła traktowania wo-lontariatu przez osoby nieak-tywne zawodowo jako elemen-tu aktywnego szukania pracy. Będąc w wolontariacie wcho-

dzą w różne środowiska, spo-tykają się z rożnymi sytuacjami oraz realizują działania, któ-re poszerzają ich doświadcze-nie oraz rozwijają inteligencję emocjonalną. Naszym lokal-nym pomysłem było zaprosze-nie do współpracy Powiatowe-go Urzędu Pracy w Gdańsku. Wspólnie wypracowaliśmy koncepcję pilotażowego wdra-żania tego programu. Jako cen-trum ogłosiliśmy nabór ofert od organizacji pozarządowych i instytucji publicznych. Zebra-liśmy 35 ofert dla wolontariu-szy. Przeprowadziliśmy spotka-nie z doradcami zawodowy-mi przedstawiając im szczegó-ły dotyczące wolontariatu. Na-stępnie PUP dobrowolnie pro-ponował swoim klientom taką formułę działania. Zgłosiło się 20 osób, 18 ukończyło cykl, a 3 osoby zostały zatrudnione na umowę o pracę. Prowadzimy rozmowy, jak wdrożyć program na stałe.

Starość nikogo nie ominie Z ELENĄ GERKE, przewodniczącą Komisji Rewizyjnej Wielkopolskiej Rady Koordynacyjnej Związku Organizacji Pozarządowych w Poznaniu rozmawia AURELIA PAWLAK.

Wolontariat budzi się ze snuZ PAWŁEM BUCZYŃSKIM, prezesem Ogólnopolskiej Sieci Centrów Wolontariatu rozmawia AURELIA PAWLAK.

downictwa Społecznego. Znaj-duje się tutaj 68 niewielkich mieszkań. Są tarasy i balko-ny, wewnątrz znajduje się po-dwórko, na nim ławki. Dom jest położony w pięknym miej-scu, w pobliżu lasu. Posiada-cze samochodów mają do dys-pozycji garaże. Typowe miesz-kanie składa się z dwóch pokoi

FO

T. E

WA

ZA

RZ

YC

KA

FO

T. A

RC

HIW

UM

Page 30: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA30 WRZESIEŃ 2013

W każdym zawodzie obej-mującym działania

skierowane ku ludziom, wy-stępuje ryzyko sprawienia im dolegliwości fi zycznych czy psychicznych, ryzyko nieod-powiedniej ingerencji w czy-jeś życie. Tak jest w zawo-dzie lekarza, rehabilitanta czy pielęgniarki, tak jest też w zawodzie nauczyciela.

Dlatego kształcenie ludzi mających pracować z ludź-mi powinno obejmować obok wiedzy fachowej, także wie-dzę o problemach etycznych oraz w stopniu, w jakim to jest możliwe – również ucze-nie ich odpowiedzialności. Tej jednak nie da się przekazać słowami, jak również trud-no o jej wdrożenie wówczas, gdy psychika jest już częścio-wo ukształtowana. Bowiem odpowiedzialności uczymy się przede wszystkim w dzie-ciństwie, najpierw w rodzinie, potem w szkole, a równolegle w kontaktach z rówieśnikami.

Z tego powodu niezwy-kle ważne jest nie tylko od-powiednie kształcenie, ale przede wszystkim odpo-wiedni dobór ludzi do pracy z ludźmi. I jakkolwiek decy-zje związane z zawodem do-tyczą zazwyczaj osób mło-dych, to istotne właściwości ich osobowości są już na ogół ukształtowane. A do takich, pożądanych w profesjach zaj-mujących się ludźmi, niewąt-pliwie należy poczucie odpo-wiedzialności.

Czym jest poczucie odpo-wiedzialności? Ujmując naj-prościej, jest to świadomość konieczności odpowiada-nia za swoje czyny. W prakty-ce znaczy to, że osoba odpo-wiedzialna przestrzega usta-lonych reguł postępowania, a w wypadku ich nie dotrzyma-nia, nie zrzuca winy na kogoś innego, ale stara się napra-wić spowodowane przez sie-bie skutki.

Ujmując odpowiedzialność jako najważniejszą spośród pożądanych właściwości na-uczyciela, można się zasta-nowić, za co nauczyciel jest odpowiedzialny. Najbardziej

JĘDRZEJ CICHYPOZNAŃ

Westchnienie

Patrzę na ścianę… Ty Patrzę na sufi t… Ty Patrzę w gwiazdy… Ty Patrzę na wodę… TyPatrzę w serce… Patrzę… Ty

KAZIMIERZ GRACZYKŁÓDŹ

***

Tużnad naszymigłowamistado żurawi

spójrzpoznajesz? to naszewspomnienia

cóższkodaże odlatująskoro drzewakolejny razotrząsają sięz lisci

zrozumiałemza to wszystkozapłaciłem

pytaszczym?życiemktóreuciekło miprzez palce

choć starałem sięciąglezaciskaćpięści

Odpowiedzialność nauczyciela

ogólne byłoby stwierdzenie, że za rozwój psychiczny po-wierzonych mu dzieci, w tym przede wszystkim za ich roz-wój umysłowy, a także moral-ny. Odpowiedzialność tę na-uczyciel dzieli z rodzicami i nie tak rzadko jedna ze stron zrzuca ją na drugą, to jest na-uczyciel na rodziców, a ci na nauczyciela. A psychiki dziec-ka poszatkować się nie da, jak również nie da się dokładnie rozdzielić wpływów pocho-dzących z różnych środowisk.

Rozwój umysłowy uczniów, na jakim zazwyczaj skupia się uwaga nauczycieli, nie prze-biega w izolacji od pozosta-łych sfer rozwoju psychiki. Czynności umysłowe dzieci wpływają nie tylko na rozwój i kontrolę ich uczuć, ale i na rozumienie pojęć moralnych, na kształtowanie się świato-poglądu, a także na kierunek i przebieg ich społecznej ak-tywności. Tak więc naucza-jąc dzieci, nauczyciel wpły-wa nie tylko na wzrost zaso-bu wiadomości, na doskona-lenie się uwagi i pamięci, na sprawność oraz treść myśle-nia i tym samym także na roz-wój wyobraźni – ale również na dojrzewanie uczuć oraz kształtowanie się postaw mo-ralnych. Zarówno uczucia, jak i postawy moralne, kształ-tują się przede wszystkim pod wpływem zdobywanych w codziennym życiu doświad-czeń, w tym także zdobywa-nych w szkole.

Oczywiście, nie za wszyst-kie szkolne doświadczenia natury uczuciowej i moral-nej jest odpowiedzialny na-uczyciel. Szkoła, z jej specy-fi czną strukturą oraz organi-zacją, wyznacza tylko niektó-re obszary doświadczeń. Jed-nakże zasadniczy wpływ na uczniów ma zawsze stosu-nek do nich konkretnych na-uczycieli, interakcje, jakie po-trafi ą nawiązać z uczniami, wzajemna więź, jaka ich łą-czy. To dzięki swojemu usto-sunkowaniu się do uczniów nauczyciel pobudza ich mo-tywację do uczenia się oraz wpływa na ich zachowanie. Jednakże za swój stosunek do

uczniów nauczyciel jest od-powiedzialny zazwyczaj je-dynie przed samym sobą, bo-wiem nie często stosunek ten jest uwzględniany przy oce-nie pracy nauczyciela.

Istnieją rozmaite klasyfi ka-cje stosunku nauczycieli do uczniów. Sądzę, że na szcze-gólną uwagę w odniesieniu do uczniów młodszych, za-sługuje stosunek życzliwej cierpliwości. Może się to wy-dawać dziwne, ale nauczy-ciele mający taki stosunek do dzieci uzyskują znakomi-te efekty zarówno dydaktycz-ne, jak i wychowawcze. A jest tak dlatego, ponieważ życzli-wa cierpliwość łączy się z in-dywidualnym stosunkiem do dzieci, uwzględnia ich zróż-nicowane tempo uczenia się, ich takie bądź inne ogranicze-nia, dając każdemu z uczniów przeżycie sukcesu. Nauczy-ciele, których cechuje życzli-wa cierpliwość, są przez swo-ich uczniów naprawdę kocha-ni. Znam takich nauczycieli.

W stosunku do uczniów klas starszych sprawa nie jest tak prosta. Teraz niezbędne okazuje się żywe zaintereso-wanie uczniami, rozmowy z nimi, podejmowanie różnego rodzaju ciekawych form ak-tywności. Stosunek ten moż-na by nazwać życzliwym współdziałaniem. Taką to drogą dobrzy nauczyciele do-cierają do psychiki uczniów, nieraz stając się ich powier-nikami, a zawsze mobilizu-jąc do nauki. Znam takich na-uczycieli.

Wielu nauczycieli jest uczniom życzliwych. Jed-nak znacznie mniej jest cier-pliwych oraz współdziałają-cych. To samo dotyczy rodzi-ców. Tyle tylko, że do zawodu nauczycielskiego kształci się młodych ludzi, a nieraz i do-biera (co powinno być regu-łą). A do „zawodu” rodziciel-skiego?

IRENA OBUCHOWSKAZ KSIĄŻKI

„KOCHAĆ I ROZUMIEĆ” CZ. III

Page 31: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 31WRZESIEŃ 2013

Rozpoczynający się właśnie nowy rok szkolny i akade-

micki 2013/2014 jest dla mło-dych ludzi okresem, w którym poznaje się kierunek kształce-nia, a zwłaszcza orientuje co do specyfi ki danej branży oraz perspektyw na rynku pracy po zakończeniu edukacji. Absol-wenci stają często przed dy-lematem: szukać pracy w wy-uczonym zawodzie za mini-malne wynagrodzenie albo przekwalifi kować się i iść ku temu, co przyniesie większe dochody. Ów dylemat dotyczy również osób z niepełnospraw-nościami.

O kwestii wyboru kierunku a szansach na zatrudnienie pisa-łam w artykule „Wrażliwość, em-patia i odpowiedzialność” („Fi-lantrop” maj 2013, strona 22). Skoncentrowałam się wówczas na motywach angażowania się w dziedzinę pomocy społecz-nej i zagrożeniach, jakie nio-są zawody społeczno-medycz-ne w nawiązaniu do konferen-cji naukowej „O istocie kształce-nia w zawodach społeczno-me-dycznych” oraz badań ankieto-wych przeprowadzonych przez słuchaczy III roku Kolegium Pra-cowników Służb Społecznych w Poznaniu. W tym artykule chcia-łabym powiedzieć nieco więcej na temat rynku pracy oraz per-spektyw zawodowych ludzi tuż po zakończeniu edukacji.

HANDEL I USŁUGI – WCIĄŻ W ROZWOJU

Przyczyn bezrobocia (za-równo wśród osób młodych jak i pokolenia „50+”) należy upa-trywać nie tylko w słabej moty-wacji do podejmowania aktyw-ności, czy niewłaściwej decyzji o wyborze zawodu, ale przede wszystkim w skomplikowanej sytuacji gospodarki rynkowej kraju i nieustannych jej przemia-nach. Brak środków na zatrud-nienie to problem wielu praco-dawców. Powstaje zatem pyta-nie: w jakim zawodzie najlepiej się kształcić, by po ukończeniu nauki nie było trudności ze zna-lezieniem zajęcia?

Nie ulega wątpliwości, że naj-więcej ofert pracy posiada sek-tor handlu i usług. Tak było kilka

Studiować – nie dla tytułów

lat temu i jest do dziś, bo obszar ten wciąż dynamicznie się roz-wija. Tu najłatwiej znaleźć pra-cę szczególnie kobietom. Minu-sem angażu w tę dziedzinę są niskie zarobki oraz dyspozycyj-ność niemal we wszystkie dni tygodnia. Zajęcie szybko znajdą też chętni do rozdawania ulotek na ulicach w dużych miastach i akwizytorzy, ale ci z kolei nara-żeni są, prócz niskiego wyna-grodzenia, na znikomą satysfak-cję z wykonywanej pracy. Chwy-tane w dłonie ulotki natychmiast lądują w koszu, zaś akwizyto-rom, nazywanym potocznie „do-mokrążcami”, zamyka się drzwi przed nosem.

PO STUDIACH – DO POŚREDNIAKA?

W sposób godny uwagi przed-stawiają sytuację absolwentów szkół zawodowych, średnich, policealnych i wyższych na po-znańskim rynku pracy raporty, opublikowane z inicjatywy Po-wiatowego Urzędu Pracy w Po-znaniu na stronie internetowej www.absolwenci.poznan.pl, do-tyczące bezrobocia młodych lu-dzi. Analizy prowadzone od roku 2003 wskazują, że przez 13 lat liczba absolwentów wzrosła z 31.121 osób do 54.433 osób1, zaś raport z 2013 roku wyka-zuje wyżej wspomniany popyt na pracowników handlu: tu do dyspozycji szukających zatrud-nienia były aż 1163 oferty pra-cy. To stosunkowo dużo w po-równaniu z transportem, gospo-darką magazynową i łącznością (305 ofert)2. Nie zmienia to jed-nak faktu, że bezrobocie wśród mieszkańców Poznania i powia-tu poznańskiego z kwalifi kacja-mi handlowymi istnieje, bo spo-ro osób propozycje pracodaw-ców odrzuca.

Zaskakujący jest też wskaźnik osób, które kończą szkoły wyż-sze (wśród absolwentów z roku szkolnego 2011/2012 ta gru-pa stanowi aż 76,99%)3. Jak wi-dać, panująca od kilku lat moda na studiowanie dwóch lub kil-ku kierunków równocześnie nie zmniejsza trudności w szybkim znalezieniu pracy po ich ukoń-czeniu. Nie chodzi bowiem o to, aby studiować dla zasady i

kolekcjonowania tytułów, lecz uczyć się mądrze, a co najważ-niejsze, dobrze przemyśleć, w jaką dziedzinę chce się angażo-wać po zakończeniu nauki. Od-rębną kwestię stanowi konku-rencja uczelni wyższych – pla-cówki te wprost walczą o stu-dentów. Zjawisko to szczególnie daje się zauważyć w przypad-ku uczelni niepublicznych, któ-re kuszą licznymi promocjami, zaś poziom przekazywanej wie-dzy i jakość edukacji pozosta-wiają wiele do życzenia (wspo-mina o tym między innymi pro-fesor zwyczajny Akademii Peda-gogiki Specjalnej w Warszawie Bogusław Śliwerski w jednej z notatek na swoim blogu)4.

Zaprezentowane w Interne-cie raporty to istotny komuni-kat, jednakże trzeba pamiętać, że w ich obszarze mieszczą się wyłącznie zarejestrowani w Po-wiatowym Urzędzie Pracy po-szukujący zajęcia. Gdyby zli-czyć tych niezarejestrowanych, błąkających się po ulicach, przy śmietnikach i sklepach monopo-lowych, bezrobotnych z wybo-ru, dane byłyby z pewnością za-trważające.

BRAK PRACY A ZAKŁADANIERODZINY

Niepewność co do pozyska-nia zatrudnienia oraz lęk przed utratą pracy powodują, że coraz więcej osób nie decyduje się na założenie rodziny. Interesujące spostrzeżenia na ten temat znaj-dujemy w jednym z wywiadów opublikowanym w „Gazecie Wy-borczej” z 27-28 lipca, str. 4. Psy-cholog z sopockiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Spo-łecznej oraz autor książki „Bez-robocie i odpowiedzialność” dr Sylwiusz Retowski w rozmowie z Martą Piątkowską zatytuło-wanej „Strach przed utratą pra-cy zmniejsza dzietność” przy-znaje, że Polacy niejednokrot-nie wolą tkwić na stanowisku pracy mimo niekorzystnych wa-

runków aniżeli próbować zmie-nić je na bardziej stabilne. Ogra-niczamy się do kupowania naj-potrzebniejszych rzeczy, a stres, pośpiech i niepewne jutro powo-dują, że żyjemy w ciągłej obawie o przyszłość.

CO DALEJ Z NIEPEŁNOSPRAW-NYMI?

Choć o pracę trudno, z wiat przystankowych w większych miastach wciąż nie znikają peł-ne optymizmu bilbordy z wize-runkami osób z niepełnospraw-nością, które znalazły pracę i są szczęśliwe. Szara rzeczywistość nabiera sztucznych kolorów, bo tak naprawdę niewiele z nich pracuje. Wskaźnik zatrudnienia w sektorze administracji rządo-wej ciągle nie osiąga ustawowe-go progu 6%. Tu polecam ma-teriał „Sytuacja niepełnospraw-nych na polskim rynku pracy” opublikowany 14 sierpnia 2013 na portalu internetowym www.niewidzialni.eu.

W artykule tym, prócz celnych uwag i wyników kontroli NIK, nie brakuje pozytywnych przy-kładów, takich, jak liczne stara-nia o zatrudnianie osób z orze-czeniem o niepełnosprawno-ści, które podejmuje Państwo-wy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Z myślą o nich organizuje praktyki i sta-że, a jednocześnie zmierza ku tworzeniu bezpiecznych i przy-jaznych stanowisk pracy. Inicja-tywy PFRON to znakomity przy-kład oraz zachęta do zmian, szczególnie dla tych pracodaw-ców, którzy ciągle boją się za-trudniać osoby z ograniczenia-mi sprawności.

Tak jak zapominać nie można o nie zarejestrowanych w urzę-dzie pracy bezrobotnych z wy-boru, tak też trzeba pamiętać o uczestnikach warsztatów te-rapii zajęciowej, którzy z uwa-gi na ciężką niepełnosprawność są narażeni na ogromne trudno-ści z odnalezieniem się na ryn-ku pracy (o tej kwestii wspomi-nałam w tekście „Ta ocena jest dotkliwa”(„Filantrop” luty 2013, strona 11). O przyszłość zawo-dową i osobistą stabilizację nie-pokoją się więc nie tylko młodzi absolwenci, ale też niepełno-sprawni, którzy nieustannie w próżnię rzucają pytanie: co da-lej?

KAROLINA KASPRZAK

1 www.absolwenci.poznan.pl/raporty,liczba_absolwentow_konczacych_szkoly.html2 www.absolwenci.poznan.pl/raporty,kogo_szukali_pracodawcy.html3 www.absolwenci.poznan.pl 4 www. sliwerski-pedagog.blogspot.com/2013/07/kuszenie-zerem-kandydatow-na-

studia.html

Page 32: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA32 WRZESIEŃ 2013

BARTŁOMIEJ WALKOWIAK

Leżę

Leżę, obserwuję krople deszczu.Spływają po szybie okna pokoju,Stukają rytmicznie, dźwięcząc Muzyką fortepianu.W jej rytm zasypiam.Jestem w wieczności,Nie miotam się, nie cierpię,Nie niszczę innych i siebie,Nie sądzę wrogów, Co podeptali mą godność.Nie sądzą mnie pokrzywdzeni,W mej głupiej, zaciekłej złości.Za zło uczynione Poniosę karę w przyszłościTeraz trwam spokojny w ciszy,Bez strachu i niepewnościSen odpływa, wraca pokój, Łóżko, ja, wyciszenie.Krople deszczu stukają rytmicznieKołysanki brzmienieTylko żal pozostajePo nie do końca wyśnionymMgnieniu tęsknej wieczności.

Proszę o pomoc dla mojej cór-ki Weroniki. Wychowuję ją sa-

motnie. Nie mogę podjąć pracy za-wodowej, bo moja córka wymaga nieustannej, całodobowej opieki.

Utrzymujemy się z zasiłków z Ośrodka Pomocy Społecznej, w skład których wchodzą: świadcze-nie pielęgnacyjne, zasiłek rodzin-ny i pielęgnacyjny, a także alimen-ty. Daje to łączną sumę około 1.700 złotych.

Weronika jest niepełnospraw-na od szóstego miesiąca życia. Jej choroba jest przewlekła, ma zespół krótkiego jelita, musi być żywiona pozajelitowo w warunkach domo-wych. Ma też obustronny, głębo-ki niedosłuch, opóźnienie emocjo-nalne występujące u dziecka cho-rującego przewlekle somatycznie, kamicę pęcherzyka żółciowego (bez zapalenia), dziecięce poraże-nie mózgowego i brak kontaktu z uwagi na cechy autystyczne.

Weronika ma 10 lat, nie mówi, często uderza się pięściami i wy-kazuje zachowania autoagresyw-ne. Nie potrafi samodzielnie wy-konać żadnej czynności samoob-sługowej.

Proszę o pomoc na leczenie mo-jego męża Adama. Ma 58 lat,

jest bardzo chory, wymaga przyj-mowania stałych leków, odpo-wiedniej diety i ciągłej rehabilita-cji. Konieczne są częste wizyty w szpitalach i w poradniach specja-listycznych, odległych od miejsca zamieszkania. Mąż przeszedł trzy operacje kręgosłupa lędźwiowego, jest po dwóch zawałach, ponadto wszczepiono mu wirusa żółtaczki „C” przy pierwszej operacji.Od tamtej pory zaczęły pojawiać się inne choroby: cukrzyca typu II, wrzodziejące jelito grube, cho-roba wieńcowa serca (wszczepio-

Córka jest pod stałą opieką spe-cjalistów i potrzebuje pomocy mat-ki przy wykonywaniu codziennych czynności: między innymi karmie-niu, myciu, zmianie pampersów (ma przewlekłą biegunkę). Jest też pod opieką Poradni Żywieniowej Centrum Zdrowia Dziecka w War-szawie ze względu na żywienie pozajelitowe.

Dzięki Waszej pomocy moja córka będzie mogła korzystać z odpowiedniego leczenia i rehabili-tacji, co jest tak istotne w jej choro-bie. Chciałabym jej pomóc, aby w przyszłości miała godne życie.

Z całego serca proszę więc o dowolne wpłaty na konto banko-we Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, Bank BPH S.A. Oddział w Warszawie nr konta 15-1060-0076-0000-3310-0018-2615, z do-piskiem Darowizna na leczenie i rehabilitację Weroniki Natalii Fili-piak (nr 9083).

ANETA FILIPIAKMAMA

ny stent), nadciśnienie tętnicze, zapalenie dwunastnicy i worecz-ka żółciowego, refl uks, łojotoko-we zapalenie skóry, łuszczyca skó-ry i paznokci, depresja, zespół je-lita drażliwego, marskość wątroby, zwyrodnienie stawu biodrowego oraz kręgosłupa szyjnego, ostroga piętowa. Dzięki rehabilitacji mąż obecnie porusza się o kuli. Jest pod opieką kilku specjalistów. 

Ponadto mamy syna chore-go od trzeciego miesiąca życia na padaczkę, syn wymaga stałej opieki drugiej osoby, ma orzecze-nie o stopniu znacznym niepełno-sprawności. Jest pod opieką kil-ku specjalistów. Często jeździ do szpitala na hepatologię, gdzie jest leczony interferonem.

Od czasu, gdy w 2005 roku mąż zachorował, nasza sytu-

acja fi nansowa uległa znaczne-mu pogorszeniu. Po wykupie-niu leków dla męża i syna oraz po opłaceniu bieżących rachun-ków zostaje nam niewiele na ży-cie i potrzeby dnia codziennego rodziny. Popadliśmy więc kłopo-ty fi nansowe: potrącenia windy-katora, zalegamy z płatnościa-mi. Nie jesteśmy sami w stanie uporać się z naszymi problema-mi, dlatego zwracamy się do lu-dzi o wielkim sercu o wsparcie i pomoc w naszej ciężkiej sytu-acji. Dzięki państwa pomocy w postaci wpłat mój mąż będzie miał szanse na dalsze leczenie i rehabilitacje. Bez pomocy, bez ludzkiej dobroci, nie damy so-bie rady. Brakuje nam na wszyst-ko, łącznie z codziennymi środ-kami do życia. By wykupić leki,

opłacić bieżące rachunki, uchro-nić się przed wyłączeniem prą-du, gazu lub utratą mieszkania, musimy rezygnować z wielu rze-czy potrzebnych do codziennego użytku.

Mąż jest podopiecznym Funda-cji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. Jeśli ktoś z Państwa będzie chciał nam pomóc, to bardzo prosimy o wpłaty na subkonto męża: Funda-cja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warsza-wa, Bank BPH S.A. 15-1060-0076-0000-3310-0018-2618, tytułem: 4903 Bednarski Adam darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.

MARIA BEDNARSKA

Od redakcji:Apel o pomoc tej treści znajduje

się na stronie www.fi lantrop.org.pl

Musi być żywiona pozajelitowo

Proszę o pomoc dla mojego męża

FO

T. A

RC

HIW

UM

Page 33: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA33WRZESIEŃ 2013

Jestem mamą dwunastomie-sięcznego chłopca (wcześniak

ośmiomiesięczny), urodzone-go 5 września 2012. Przyczy-ną wcześniejszego porodu było moje małowodzie, które pojawiło się nagle i nie można było usta-lić jego przyczyny. Ruchy syn-ka ustawały, wykonano cesar-skie cięcie. Synek po urodzeniu otrzymał 10 punktów Apgar, wa-żył 2.230 gramów.Wszystko było dobrze do czasu, gdy neonato-log stwierdził wzmożone napię-cie mięśniowe i asymetrię. Synek miał wtedy 4 miesiące.

Od tego czasu jest pod opie-ką rehabilitantki, logopedy, psy-chologa i neurologa. Otrzymali-śmy skierowanie do Poradni Ge-netycznej i obecnie czekamy na wyniki, których bardzo się bo-imy (synkowi pobrano krew na kariotyp). Dziecko jest codzien-nie rehabilitowane jest przez nas w domu. Zakupiliśmy piłkę reha-bilitacyjną i materac. Kacperek jest opóźniony psychoruchowo. Pomimo ukończenia 12 miesię-cy nie potrafi usiąść z pozycji le-żącej, pełza w kółko, nie potrafi raczkować. O chodzeniu lub sta-niu nie ma mowy.

U dziecka stwierdzono też atopowe zapalenie skóry. Nie wiem, czy główną przyczyną nie było trzykrotne podanie wycofa-nej szczepionki tripacel oraz 1 dawki również wycofanej szcze-pionki euvaxB. Synek otrzymał w aptece specjalnie wykonane ma-

Nazywam się Katarzyna M., je-stem córką Mieczysława Ł.

Od dwóch lat tata jeździ na wóz-ku inwalidzkim. Miał amputację prawej nogi na wysokości kola-na. Od dwóch lat nie wychodzi na spacery, tylko siedzi całymi dnia-mi przed telewizorem, do tego jest bardzo agresywny. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić?Napisałam do Waszego mie-sięcznika, bo szukam pomocy i fi nansowej i duchowej. Na taty leki miesięcznie wydajemy ponad 600 złotych, ponieważ ojciec jest jeszcze chory na cukrzycę i miaż-dżyce żył, a ja jestem samotną matką trojga dzieci i też mi się nie przelewa. Mama jest po dwóch

Aby ojciec mógł chodzićzawałach, choruje na zwyrod-nienie stawów. Jest nam bardzo ciężko, już sama nie wiem, gdzie mogę zwrócić się o pomoc.

Mieszkamy w Poznaniu na osiedlu Kopernika. Moja rodzina zajmuje czteropokojowe miesz-kanie o powierzchni 74 metrów kwadratowych. Ja z trzema cór-kami zajmuję dwa pokoje, naj-starsza córka ma 16 lat , a dwie młodsze 6 lat. Otrzymuję alimen-ty 1.400 złotych i zasiłek rodzinny 498 złotych. Od lutego tego roku jestem zatrudniona w PKPS w Po-znaniu jako opiekunka osób star-szych. Pracę mam do 31 grud-nia 2013 roku i co miesiąc otrzy-muję wynagrodzenie w wysoko-ści 900 złoty. Czynsz co miesiąc

kosztuje mnie 1095 złotych, prąd co dwa miesiące to 400 złotych. Moja mama otrzymuję emeryturę 1027 złotych miesięcznie, ojciec też emeryturę 1924 złote i zasiłek pielęgnacyjny 198 złotych.

Jest nam bardzo ciężko, nasze dochody po zsumowaniu to tylko kropla w morzu potrzeb. Utrzy-manie 6-osobowej rodziny wy-chodzi na dzień (myślę tu o bar-dzo skromnym życiu, głównie żywności) 250 złotych. Do tego trzeba doliczyć opłaty, leki, raty za protezę dla ojca. Jest to pro-tezę silikonowa za 10.000 zło-tych, aby zaczął chodzić. Ale do dzisiaj jeździ na wózku inwalidz-kim, wypożyczonym z Caritas w Poznaniu. Z opłaceniem czynszu

co miesiąc jest problem, bo nie starcza, ciągle są zaległości. Cią-gle bierzemy następne pożycz-ki, aby zapłacić zaległość. Nasza rodzina zakleszczyła się w kolę długów, a wszystko po to, aby mój ojciec mógł chodzić.

Proszę życzliwych czytelników „Filantropa” o pomoc na konto:

Eurobank 17-1470-0002-2163-1455-9000-0002.

CÓRKA

OD REDAKCJI:Dokumenty poświadczające

stan zdrowia matki i ojca autorki listu oraz sytuację materialną ro-dziny znajdują się w naszym po-siadaniu.

Bardzo się boję o synka

ści. Cały czas podaję mu calcium w syropie i zyrtec w kroplach. Jest na mleku Bebilon Pepti 2, ponieważ miał okropne kolki. Kacperek bardzo mało gaworzy, większe kawałki jedzenia mu-szę przecierać przez sitko, po-nieważ nie radzi sobie z gryzie-niem. Uczymy go robić kosi kosi, pa pa i wielu innych gestów, ale za bardzo tego nie chwyta.

My, rodzice, chcielibyśmy z ca-łego serca, by synek potrafi ł sam egzystować, by był sprawny, by nie był zależny od innych. Ma tylko nas. A co będzie, jak nas zabraknie? Kto mu pomoże? Jak będzie wyglądać jego życie? Oj-ciec jest jedynym żywicielem ro-dziny, pracuje na czarno, bo nikt nie chce dać mu umowy, ja pod-jąć pracy nie mogę, bo nie mam

z kim zostawić synka. Na pomoc moich rodziców nie mogę liczyć. Wynajmujemy mieszkanie za 1.600 zł. Po opłaceniu rachun-ków nie starcza na życie. Otrzy-muję tylko zapomogę z Poznań-skiego Centrum Świadczeń, bo synek ma orzeczenie o niepełno-sprawności.

Gdy miał trzy miesiące, po-przedni właściciele wyrzucili nas z mieszkania, bo nie było za co opłacić czynszu i nie mieliśmy na jedzenie. To były najgorsze święta mojego życia. O mało co wylądowałabym w domu samot-nej matki, ale przygarnęli nas ro-dzice ojca. W mieszkaniu brako-wało opału, było zimno, synek musiał nosić wiele warstw ubra-nek. Nie mamy własnego miesz-kania, nie stać nas na wynajem.

Tylko czekać, aż kolejne miesz-kanie stracimy. Ponieważ ojciec jest budowlańcem, więc w zimie kończy się praca i zostajemy bez środków do życia.

Naszym marzeniem jest, by synek był zdrowy i sprawny i żeby mieć choć małe ciasne mieszkanko. Miasto nam go nie da, bo pierwszeństwo mają eks-mitowani. Ponadto dochodu nie wykażę, bo formalnie prawie go nie mam. Nie możemy z chorym dzieckiem stale się przeprowa-dzać, ono musi mieć stabiliza-cję, której nie możemy mu za-pewnić.

Błagam, niech nam ktoś po-może. Nie stać nas na rehabili-tację synka, na wyjazd na jakiś turnus, na normalne życie. Nikt nie chce nam pomóc. Modlimy się o dobre wyniki z Poradni Ge-netycznej. Oboje z partnerem je-steśmy kłębkami nerwów, ja sta-le płaczę, nie daję rady. Bardzo się boję o synka, to takie kocha-ne, pogodne dziecko.

Kto chciałby nam pomóc, może wpłacić darowiznę na kon-to: Bank Pocztowy S.A. 42-1320-1537-0365-6659-3000-0003 z dopiskiem „Dla Kacperka”

JOLANTA I ROBERTRODZICE

OD REDAKCJI:Dokumenty poświadczające

stan zdrowia Kacperka znajduję się w naszym posiadaniu.

Page 34: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA34 WRZESIEŃ 2013

Dawid Kusik z Bnina w cią-gu swego 27-letniego ży-

cia przeszedł już szereg ope-racji. Cierpi na dziecięce pora-żenie mózgowe i patologicz-ne zwyrodnienie stawu bio-drowego.

Jego mama Krystyna Kusik opowiada, że kiedy urodził się w domu 4 czerwca 1986 roku w 32 tygodniu, 7 miesiącu cią-ży, ważył zaledwie 950 gramów. Istniało zagrożenie życia, stąd szybko został ochrzczony. Do 9 miesiąca życia leżał w inkuba-torze.

Kolejne operacje stawu bio-drowego spowodowały, że poja-wiły się u niego dalsze schorze-nia. Ma uszkodzony nerw wzro-kowy (słabo widzi), niedowład prawej ręki, krótszą lewą nogę. Trzy lata temu w związku ze zwyrodnieniem stawu biodro-wego przeszedł najpoważniej-szą operację i przez pół roku leżał w gipsie. Na skutek tego pojawiło się u niego następne schorzenie – kamica nerkowa.

Dawidowi nie można wsta-wić endoprotezy, gdyż ma za słabe kości, nie wytrzymałoby kolano. Dawid nie nachyli się, nie zegnie nogi. Od góry sam się ubierze, natomiast od dołu pomagają mu w tym mama oraz młodsza siostra Joanna. Butów sam nie założy. Musi być karmiony i myty. Jest skazany na całodobową opiekę.

– Nasze życie toczy się wokół Dawidka – mówi pani Krystyna.

Razem z córką musi mu po-święcać wiele czasu. Robią to często na zmianę, bo cza-

Po raz kolejny organizato-rom pikniku, połączone-

go z dniem otwartym, który odbył się 25 lipca w Środowi-skowym Domu Samopomocy „Pogodni” w Poznaniu, dopi-sała pogoda. Były też głębo-kie wzruszenia. A to za przy-czyną fi lmu, nakręconego z okazji Bożego Narodzenia. Wprawdzie fi lm odbiegał te-matycznie od letniego pikni-ku, ale tym razem chodziło o pokazanie emocji podopiecz-nych i ich sposobu wyraża-nia uczuć. Bo przecież nie-pełnosprawni i pełnosprawni tak samo kochają, smucą się, cierpią i cieszą.

W niebieskim budynku, w którym mieści się Środowisko-wy Dom Samopomocy „Pogod-ni” – jedna z placówek Polskie-go Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umy-słowym Koło w Poznaniu – przygotowania do pikniku za-częły się bardzo wcześnie. Pierwszy przyszedł Marek, mieszkaniec hostelu, który już nie mógł się doczekać spotka-nia z przyjaciółmi i wspólnego biesiadowania. Marek uwiel-bia podróżować autobusami i tramwajami. Znają go prawie wszyscy motorniczowie w Po-znaniu, bo Marek lubi sobie z nimi pogadać. Od godziny 13 przychodziły osoby zaintere-sowane funkcjonowaniem pla-cówek stowarzyszenia.

– To wspaniała okazja, by przyjrzeć się z bliska, czym zajmuje się Dom „Pogod-ni” – mówi Zdzisława Gory-nia, przewodnicząca Zarządu Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym Koło w Pozna-niu. – Udzielaliśmy też infor-macji o pozostałych naszych placówkach. Niestety, dostać się do nich od razu nie moż-na. Zainteresowanych jest wię-cej niż miejsc. Zapotrzebowa-nie na takie placówki rośnie. Powinno ich powstawać coraz więcej. Druga kwestia to dofi -nansowanie. O każdą złotów-kę trzeba walczyć.

W pięknym ogrodzie na ty-łach budynku ŚDS pod drze-wami ustawiono stoły przy których zasiedli podopiecz-ni, ich rodziny i przyjaciele. Na grillu „dochodziły” kaszanki, kiełbaski, oscypki. Był też sma-lec własnej roboty, małosolne ogórki, sałatki, wody i soki.

– Nasi podopieczni zajmu-ją się ogrodem, a zebrane plo-ny przetwarzają – dodaje Zdzi-sława Gorynia. – Uczą się robić przetwory, które są potem wy-

Losy Dawida Kusikasem któraś z nich musi wyjść z domu. Przez 20 lat pracowała w Gminnej Spółdzielni w Kórniku. Potem uzyskała rentę na opie-kę nad synem. Dawid ma rentę socjalną i pierwszą grupę inwa-lidztwa przyznawaną co pięć lat.

Chodził do przedszkola inte-gracyjnego w Bninie. W podsta-wówce i gimnazjum miał na-uczanie indywidualne w domu, przychodziły do niego nauczy-cielki ze Szkoły Podstawowej w Bninie, później z kórnickie-go gimnazjum. Przez trzy lata wraz z innymi niepełnospraw-nymi osobami był dowożony przez kórnicką gminę do Spe-cjalnego Ośrodka Szkolno-Wy-chowawczego im. Janusza Kor-czaka w Mosinie, gdzie miał za-jęcia z plastyki, rysunków, tech-niki. Kiedy skończył eduka-cję w tym ośrodku, długo po-zostawał w domu. W jego sta-nie zdrowia o żadnej pracy nie może być mowy. Dopiero, gdy powstał Środowiskowy Dom Samopomocy w Kórniku, tam uczęszcza na zajęcia. W czerw-cu przeszedł kolejną operację i do końca bieżącego roku nie może uczestniczyć w zajęciach ŚDS. Nie podniesie nawet nogi do busa.

Jest podopiecznym Kórnic-kiego Stowarzyszenia Pomo-cy Osobom z Niepełnospraw-nością Intelektualną i Ruchową „Klaudynka”. Uczestniczy we wszystkich imprezach integra-cyjnych, organizowanych przez to stowarzyszenie.

Odwiedza go rehabilitant Ja-cek Ogonowski, prowadzą-cy rehabilitację podopiecznych „Klaudynki” i wykonuje z nim ćwiczenia usprawniające. Jego siostra Asia w tym roku w Ze-spół Szkół Zawodowych im. Janusza Korczaka przy ulicy Żniwnej w Poznaniu zdobyła zawód kucharza, następnie bę-dzie zaocznie uczyć się liceum przy ulicy Śniadeckich w Po-znaniu. Należy do Centrum Wo-lontariatu „Klaudynki”. Opiekuje się nie tylko swoim bratem, ale wszystkimi podopiecznymi sto-warzyszenia.

Pani Krystyna jeździ z synem do Poznania nad Maltę, do Zoo. Niestety, na wózku inwalidzkim trudno poruszać się po Pozna-niu. Dobrze, jeżeli przyjedzie ni-skopodłogowy tramwaj. Jednak do innych niełatwo się wcho-dzi. Utrudnienie stanowią zbyt

wysokie krawężniki. Tegorocz-ne upały bardzo dokuczały Da-widowi, był przez nie osłabio-ny, miał odleżyny. Mimo swo-jej niepełnosprawności stara się chodzić i pomagać w domu. Ma bardzo dobrą pamięć, dlatego przypomina mamie i siostrze, co jest do załatwienia. Pani Kry-styna chwali syna za dużą cier-pliwość. Potrafi przez dwie, trzy godziny wypełniać kolorowan-ki.

– Ja tak lubię – mówi Dawid o wypełnianiu kolorowanek.

Jego hobby stanowią też puz-zle i gry planszowe. Mama stwierdza, że sama nie potrafi tak ułożyć puzzli. Ponadto Da-wid ma dobry słuch, lubi śpie-wać. Ma pamięć do melodii. W programie „Jaka to melodia” szybko odgaduje tytuły piose-nek. Lubi oglądać telewizję. Ko-rzysta też z komputera siostry.

Na co dzień pani Krystyna musi załatwiać szereg urzędo-wych spraw dotyczących Dawi-da. W wypełnianiu pism poma-ga jej Gminny Rzecznik Osób Niepełnosprawnych i jednocze-śnie kierownik Środowiskowe-go Domu Samopomocy – Anita Wachowiak.

Stała rehabilitacja Dawida wymaga dużych nakładów fi -nansowych. Trzy lata temu pani Krystyna po operacji syna sporo pieniędzy przeznaczała na ban-daże, gazę, watę. Wzrosły też wydatki na lekarstwa na kami-cę nerkową. Mama i siostra mu-siały go od nowa uczyć wsta-wać i chodzić. Miał udostęp-niony stabilizator do wstawa-nia w pionie. Wprawdzie sprzęt rehabilitacyjny i pobyty w sa-natorium są dofi nansowywane przez Państwowy Fundusz Re-habilitacji Osób Niepełnospraw-nych, jednak sporo musi dopła-cić pani Krystyna.

Dawid ma specjalne łóżko, odpowiednio przystosowaną ubikację. Co pięć lat jest dofi -nansowany zakup wózka inwa-lidzkiego. Stolarz wykonał spe-cjalne stopnie do brodzika w ła-zience.

Kiedy odwiedziłem Dawida w jego domu, oczekiwał na ko-lejną operację, związaną z pa-tologicznym zwyrodnieniem le-wego stawu biodrowego. Pani Krystyna i jej syn myśleli o tym, żeby jego stan zdrowia po tej operacji nie pogorszył się.

ROBERT WRZESIŃSKI

Dawid Kusik.

FO

T. R

OB

ERT

WR

ZES

IŃSK

I

Page 35: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA35WRZESIEŃ 2013

Anielsko na Pogodnej korzystywane w pracowni ku-chennej. Mamy nową kuchnię w wyremontowanym od pod-staw pomieszczeniu piwnicz-nym – i obok jadalnię. W daw-nej kuchni znajduje pracow-nia, którą zajmuje się Dorota Smurawa, kierownik placówki.

– Robimy tutaj rozmaite cu-deńka – mówi Dorota Smura-wa pokazując fantazyjne ka-pelusze. – Do wykończenia niektórych z nich wykorzysta-no bardzo wymyślne materiały, co świadczy o pomysłowości i wyobraźni uczestników. Pro-szę chociażby spojrzeć na ten kapelusz z pejsami i kwiatka-mi. A na ścianie, pod sufi tem, jest cała kolekcja podobnych kapeluszy. Wspólnie zrobimy niejedną rzecz, która wszyst-kich zaskoczy. Ta pracow-nia działa od niedawna, więc wszystko przed nami. Liczę na to, że uda mi się rozbudzić ukryte w uczestnikach talenty.

Wisia, mieszkanka hostelu, uczestniczka pikniku, podzi-wia mój kolor włosów.

– Zrobię sobie taki sam, ale po powrocie znad morza – mówi. – I pomaluję paznok-cie. Bardzo się cieszę na ten wyjazd, zbieram pieniądze na swoje wydatki. Chcę się ładnie opalić i troszeczkę schudnąć, bo trzeba ładnie wyglądać.

– W sierpniu zaplanowali-śmy wyjazd autokarem gru-py czterdziestu podopiecznych w okolice Jarosławia nad mo-rzem – mówi Zdzisława Go-rynia. – To już nasza trady-cja. Podopieczni czekają cały rok, nadmorskie atrakcje to dla nich ogromna radość. W tym roku pojedzie dodatkowo sied-

cach widać emocje autorów: radość, złość, spadek nastro-ju, euforię. To niezwykły prze-jaw wrażliwości osób, które mają w sobie wielki, uczucio-wy potencjał. Dzięki warszta-tom uczą się wielu pożytecz-nych umiejętności, ale mogą się także spełnić artystycznie.

Była emisja fi lmu nakręco-nego podczas przygotowań do ubiegłych świąt Bożego Naro-dzenia. Poszczególne sekwen-cje były dopasowane do popu-larnych kolęd. I choć oglądali-śmy fi lm latem, to nikt nie krył wzruszenia. Padały imiona ko-legów: o, Stenia wiesza bomb-ki na choince, a to Marek, jak zwykle gadatliwy, o, to Karol, a tam z boku Tereska. W fi l-mie chodziło o to, by pokazać, że osoby niepełnosprawne in-telektualnie rozumieją, co to jest miłość. I tę miłość pokaza-li strojąc choinkę, piekąc ciast-ka, śpiewając kolędy.

Po projekcji do Doroty Smu-rawy podeszły dwie panie z ro-dziny jednego z podopiecz-nych, dziękując za ogromna pracę, cierpliwość, uśmiech i serdeczność. Bez tej pomocy i bez ŚDS być może siedziałby w domu i coraz bardziej odry-wał się od rzeczywistości. Te-raz wiele już potrafi , na zajęcia chodzi z przyjemnością i czu-je się szczęśliwy. Zaskocze-niem na pikniku były odwie-dziny pana, który przyszedł ze znajomymi i okazał się kucha-rzem. Fachowym okiem obej-rzał kuchnię i doradzał, co można jeszcze usprawnić i do-kupić, by działała bez zarzutu.

AURELIA PAWLAK

FO

T. (

4X

) A

UR

ELIA

PA

WLA

K

mioosobowy samochód, zaku-piony na potrzeby hostelu. Je-żeli ktoś nie będzie chciał ca-łego czasu spędzać nad wodą, to pojedzie tym autem na wy-cieczki po okolicy. Chcieliby-śmy jesienią w naszym pięk-nym ogrodzie zrobić spotkanie „Pożegnanie lata”.

Opiekunki wspólnie z uczestnikami warsztatów przygotowały wystawę prac.

Były przepiękne torby z róż-nych tkanin, obrazy, pomy-słowe szaliki z kilku sznurów, ozdoba wielkanocna wykona-na ze zwykłego balonu, bo-żonarodzeniowe choinki ze sztucznych kuleczek, kubki, podstawki, hafty, wyszywanki, wyroby z fi lcu i cała masa in-nych przedmiotów. Podopiecz-ni Domu „Pogodni” są bar-dzo utalentowani. W ich pra-

Page 36: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA36 WRZESIEŃ 2013

„Bo wszyscy harcerze to jedna rodzina, starszy,

czy młodszy, chłopak, czy dziewczyna...”. tak brzmi re-fren znanej harcerskiej pio-senki. Jakże to prawdziwe, jak wiele te słowa znaczą, wie-dzą harcerze nie tylko z Wil-deckiego Hufca, ale gdy z oka-zji 100-lecia harcerstwa na Wildzie ponad 160 osób przy-było 13 lipca do bazy obozo-wej Hufca ZHP Poznań Wilda w Kaplinie, czuło się to w każ-dym miejscu i każdej chwili.

Na „Spotkaniu Pokoleń” wraz z byłą i obecną kadrą Hufca było 280 zuchów, harce-rek i harcerzy oraz instrukto-rów z 19 drużyn, którzy w tym czasie przebywali na obozie. Nie zabrakło seniorów pamię-tających jeszcze przedwojen-ne dzieje harcerstwa na Wil-dzie oraz obecnego i byłych komendantów Hufca: phm. Łu-kasza Dorny, hm. Andrzeja Dy-derskiego, hm. Andrzeja Gier-czyka, hm. Pawła Napieral-skiego i hm. Ryszarda Wosiń-skiego. Wśród przybyłych zna-leźli się również instruktorzy działający w ramach Nieprze-tartego Szlaku. Tak nazywa-

Raz w tygodniu w „Kuźni Ta-lentów” przy ulicy Kościusz-

ki w Poznaniu trwa Dyskusyjny Klub Filmowy. W sierpniu po-prowadził go Bartek. Programy do obejrzenia wybrał Kosma. Wszyscy byli zgodni, że popu-larne „Sąd Rodzinny” i „Anna Maria Wesołowska” to dosko-nały wybór, by podyskutować o sprawiedliwości, moralno-ści, etyce, o tym, co jest dobre, a co złe.

Podopieczni Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Autyzmem „Pro Futuro” na spotkanie stawili się punktualnie. Tylko Przemek tro-chę się spóźnił, bo miał ważne sprawy do załatwienia związa-ne z pracą. Podopieczny „Pro Fu-turo” Bartek przygotował sprzęt, a podopieczny Kosma pomagał w podłączeniu. W odcinku se-rialu „Anna Maria Wesołowska” pokazano sprawę ojczyma, któ-ry przez sześć lat więził w zamu-rowanym pomieszczeniu swoją pasierbicę. Przykuł ją kajdanka-mi do łóżka, maltretował seksu-alnie, do dyspozycji zostawił jej miskę z wodą i nocnik do zała-twiania potrzeb fi zjologicznych. Bywało, że uwięziona dziewczy-na przez kilka dni, gdy opraw-ca do niej nie przychodził, była głodna i brudna.

Uwolnił ją dopiero przypad-kowo właściciel mieszkania, od którego ojczym je wynajął. To, co zobaczył, przeraziło go. Natych-miast powiadomił policję. Histo-ria przypominała głośny przypa-

Tarnów to pierwsze miejsce w Polsce, w którym dzię-

ki organizacji ogólnopolskiej akcji „Przez zabawę do bez-pieczeństwa”, skierowanej do dzieci i młodzieży oraz do-rosłych osób niepełnospraw-nych, przełamano wszelkie ba-riery.

Od ponad dwóch lat tor kar-tingowy Speed Race Tarnów za-prasza osoby niepełnospraw-ne na pełne emocji szkoleniowe jazdy kartingowe. Dzięki spe-cjalnie przygotowanemu gokar-

towi Sodi osoby niepełnospraw-ne z całego województwa ma-łopolskiego i podkarpackiego mogą uczestniczyć w szkole-niowych jazdach. Osoby o róż-nym stopniu niepełnosprawno-ści, nawet osoby sparaliżowane od pasa w dół bez żadnych pro-blemów mogą poczuć sporto-wą rywalizację oraz realizować swoje pasje i marzenia motory-zacyjne.

Pierwszy w Polsce karting dla niepełnosprawnych umoż-liwia poczuć radość życia i w

dek Josefa Fritzla z Austrii, kie-dy to w kwietniu 2008 roku jego córka Elisabeth Fritzl zezna-ła policji, że przez 24 lata była przez niego więziona i gwałco-na. W marcu 2009 austriacki sąd uznał 73-letniego Josefa Fritzla za winnego morderstwa syna, wielokrotnych gwałtów, czynów kazirodczych, czynów pedofi l-skich dokonywanych na swej córce oraz pozbawienia wol-ności pozostałych swoich dzie-ci, skazując go na karę doży-wotniego pozbawienia wolno-ści. Sprawa ta odbiła się echem na całym świecie. Jak widzowie skomentowali historię przedsta-wioną w sali sądowej, w której orzekała Anna Maria Wesołow-ska?

Maja stwierdziła, że ten od-cinek się jej podobał, bo dobrze się go oglądało. Nie skupiła się na zawartości merytorycznej, a na płynności wydarzeń. Pomimo silnych emocji nie było drastycz-nych scen, dlatego Maja odebra-ła całość ze spokojem. W świe-cie, w którym ona żyje, te wy-darzenia jej nie poruszyły. Za to emocjonalnie zareagował Ko-sma:

– Jestem za karą dożywocia, ten człowiek na to zasługuje. Ro-zumiem, że sędzia nie mogła wydać surowszego wyroku. Pro-kurator odwołał się do historii Josefa Fritzla, którego surowiej ukarano, ale to był przecież inny kraj. Trzeba walczyć z okrucień-stwem, jakie ludzie czynią in-

100 LAT HARCERSTWA NA WILDZIE

„To jedna rodzina…”

no ruch drużyn harcerskich, skupiających dzieci i młodzież niepełnosprawną.

Na Wildzie były szczegól-nie sprzyjające warunki dla ich działalności w związku z lo-kalizacją Ortopedyczno-Reha-bilitacyjnego Szpitala Klinicz-nego nr 4 im. Wiktora Degi w Poznaniu. Aby być harcerzem, nie trzeba być zdrowym, trze-ba mieć w sobie radość i po-godę ducha. Uczestnicy impre-zy mieli okazję zwiedzić bazę. Był też czas na indywidualne spotkania przy kawie lub her-bacie. Niektórym udało się od-naleźć na zdjęciach z wystawy lub w kronice Hufca. Po Mszy Polowej zaserwowano go-ściom tradycyjną grochówkę z wkładką.

Gdy nadszedł czas ogniska, oprócz śpiewania piosenek i pląsów przy dźwiękach gi-tar były chwile radosne i uro-czyste. Przewodniczący Rady Chorągwi hm. Grzegorz Olej-niczak odczytał List Gratula-cyjny Komendanta Chorągwi. Wręczono Srebrne Honoro-we Odznaki Przyjaciół Harcer-stwa: prezes Dębieckiej Spół-dzielni Mieszkaniowej Ewie Parzych, dyrektorowi Zespo-łu Szkół Ogólnokształcących nr 4 Markowi Kordusowi i Ar-turowi Gajowy, pracownikowi Firmy EKO-STYL. Dyplomy Na-czelniczki ZHP dla wyróżnia-jących się drużynowych otrzy-mały pwd. Zofi a Barwicka i pwd. Weronika Boińska.

Redakcja „Filantropa” ży-czy wildeckim harcerzom ko-lejnych 100 lat, radości i pogo-dy ducha.

ALEKSANDRA LEWANDOWSKA F

OT.

ALE

KSA

ND

RA

LEW

AN

DO

WSK

A

FOT.

BŁA

ŻEJ

FR

IED

RR

ICH

Page 37: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 37WRZESIEŃ 2013

W Tarnowie przełamano bariery

PODOPIECZNI „PRO FUTURO” W DYSKUSYJNYM KLUBIE FILMOWYM

Uczymy się odróżniać dobro od zła

bezpiecznych warunkach daw-kować osobom niepełnospraw-nym pozytywną dawkę adre-naliny. Jazda gokartem wyra-bia umiejętność panowania nad kierownicą, poprawia refl eks, uczy podejmowania szybkich decyzji w trudnych sytuacjach.

Ponadto osoby uczą się oce-ny swoich możliwości, umiejęt-ności podejmowania prawidło-wych decyzji i dopasowania ich do różnych sytuacji. Doskonalą zdolność przewidywania i od-powiedniego reagowania.

Karting kształtuje osobowość, rozwija charakter i podnosi sa-moocenę. Osoby uczestniczą-ce w tych szkoleniowych jaz-dach stają się bardziej odważne, zdyscyplinowane i samodzielne. Dla osób niepełnosprawnych to również ciekawa forma zajęć te-rapeutycznych, organizowania czasu wolnego oraz rozwijania zainteresowań.

MARCIN WOJCIESZAK

nym. Widać było, że sędzia chęt-nie wymierzyłaby większą karę, ale ograniczyło ją obowiązujące w Polsce prawo.

– To bardzo dziwna rodzin-ka, w której było pełno zła – do-dał Bartek. – Matka zarzuca-ła córce, że uwodziła jej męża i wyrzuciła ją z domu. Pozwoli-ła mężowi prowadzić podwój-

ne życie. Nie interesowała się, gdzie spędza noce. Ślepo wie-rzyła drugiej córce, co doprowa-dziło do dramatu. Skąd się wzię-ła ta patologia? Z tego, że każdy czegoś komuś zazdrościł. Pod-czas poprzednich DKF-ów oglą-daliśmy inne odcinki, w których również nie brakowało nagan-nych zachowań. Widzimy, że coś

jest nie tak, rozumiemy i tego nie akceptujemy. Uczymy się odróż-niać dobro od zła. Filmy wybiera Kosma, robi to przypadkowo, nie sugeruje konkretnych odcinków. Dzięki temu zawsze mamy nie-spodziankę i dyskusja po emisji jest ciekawsza.

Drugi serial oglądany podczas czwartkowego Dyskusyjnego Klubu Filmowego to Sąd Rodzin-ny. Tym razem chodziło o za-pracowaną matkę otwierającą sieć cukierni, tak zajętą groma-dzeniem pieniędzy, że komplet-nie zapomniała o swoim synu. Kobieta rozwiodła się z mę-żem uważając, że jest nieporad-ny i związała z innym mężczy-zną. Jej syn czuł się zaniedbywa-ny i odrzucony. Wolał mieszkać z ojcem. Tym bardziej, że, jak sam wyznał, nowy partner mat-ki sprowadzał do domu kolegów, którzy go nękali. Ojciec chłop-ca był w trudnej sytuacji. Dopie-ro zdobył pracę, mieszkał w ma-łym mieszkaniu, nie miał takich

pieniędzy, jak jego była żona. Ale obiecał, że synowi na pewno nie zabraknie miłości, uwagi, ciepła i bezpieczeństwa. Wyrok sądu w tej sprawie był jednoznaczny: powierzył chłopca ojcu.

– Winna jest matka, bo dla niej ważniejsze niż syn były cu-kiernie i gromadzenie pienię-dzy – mówi Kosma. – Do tego ten partner matki i jego przyja-ciele... Dobrze, że sędzia wydał taki wyrok.

– Znowu wszyscy są zajęci – mówi Bartek. – Kobieta była za-ślepiona biznesem i partnerem. W wielu odcinkach rodzice cią-gle mają coś ważnego na gło-wie, zapominając o swoich dzie-ciach. To bardzo smutne, bo ta-kich rodzin jest coraz więcej. A każdy z nas chce być bezpieczny i mieć oddanych bliskich.

Kosma poszukuje kolejnych odcinków serialu Anna Maria Wesołowska. Będą znowu roz-mowy, analizy, wnioski i nauka.

AURELIA PAWLAK

FOT.

(3

X)

KA

MIL

ZY

ZN

AR

FO

T. A

UR

ELIA

PA

WLA

K

Page 38: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA38 WRZESIEŃ 2013

Tradycyjnie w lipcu, po raz kolejny Rodzinny Ogród

Działkowy imienia II Armii Wojska Polskiego, przy ulicy Bukowskiej w Poznaniu, gościł na pikniku członków Wielko-polskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Chorobą Alzhe-imera. Dopisała pogoda i dobre humory. Wszyscy zasiedli pod orzechem, by wspólnie biesia-dować.

Przy grillu dyżurował Jerzy Fi-szbach, mąż Elżbiety Fiszbach, szefowej stowarzyszenia, który serwował kaszankę i kiełbaski. Każdy miał coś dla ciała i dla du-cha. Krzesła przy stołach szybko zostały zajęte, bo swój udział w pikniku zapowiedziało trzydzie-ści osób. Z miseczką wiśni z wła-snej działki uczestników pikniku odwiedził Zdzisław Śliwa, pre-zes Okręgowego Zarządu Pol-skiego Związku Działkowców w Poznaniu.

– Nasz ogród stoi dla was otworem, można tutaj posie-dzieć, pospacerować, odpo-cząć – zapraszał prezes Zdzi-sław Śliwa. – Nie ma lepszego wypoczynku jak na świeżym po-wietrzu. Bo gdzie spędzać wol-ny czas? Na pewno nie w mar-ketach. Mamy nadzieję, że za-wierucha wokół ogrodów dział-kowych w końcu ucichnie. Dla wielu starszych ludzi, emerytów, rencistów, niepełnosprawnych taki ogród jest azylem. Odbiera-nie im tego kawałka przyjemno-ści byłoby krzywdzące.

Działkowcy, wśród których są także osoby niepełnosprawne, nie zamierzają się poddać. Pra-ce w komisji sejmowej nabrały tempa do końca lipca, bo potem posłowie poszli na urlop. Praw-nicy starali się napisać ustawę wolną od wad. Od listopada do końca stycznia podpisało się mi-lion osób pod projektem obywa-telskim, który mówi, że powin-ny być działki i związek, któ-ry będzie nimi zarządzał. Sejm przyjął cztery projekty do rozpa-

Piknik pod kasztanem trzenia. Skoncentrowano się na najbardziej popularnym projek-cie obywatelskim. Jeżeli wszyst-ko dobrze pójdzie, to pod koniec tego roku ustawa będzie podpi-sana przez prezydenta.

Uczestnicy pikniku podaro-wali prezesowi Śliwie piękną ro-ślinę na działkę, a on w podzię-kowaniu złożył swój podpis na wielkim papierowym drzewku. Zbieranie podpisów od wszyst-kich uczestników spotkania wiązało się ze zmianą logo i tworzeniem plakatu, który bę-dzie prezentowany podczas róż-nych imprez i spotkań.

– Naszym największym pro-blem jest teraz poszukanie no-wego lokalu dla stowarzysze-nia – mówi prezes Elżbieta Fi-szbach. – Chcieliśmy przenieść się z dawnej siedziby przy uli-cy Szwajcarskiej do pomiesz-czenia w Wyższej Szkole Usług i Handlu przy ulicy Zwierzyniec-kiej. Niestety, na razie biuro mie-ści się w moim domu. Szuka-my dwóch pomieszczeń o po-wierzchni co najmniej dwudzie-stu metrów kwadratowych z do-brym dojazdem dla osób niepeł-nosprawnych. Być może, ktoś się do nas zgłosi i problemy lo-kalowe się skończą.

Podczas pikniku oprócz zwy-czajowego śpiewania ulubio-nych piosenek były także poga-wędki i wymiana doświadczeń. Poinformowano o otrzymanej dotacji na program dla opieku-nów i konieczności wypełniania przez nich ankiety, dzięki której będzie można poznać ich ocze-

kiwanie. Tradycyjnie uczestnicy odwiedzili niektórych działkowi-czów, by podziwiać ich pięknie wypielęgnowane ogródki.

– Projekt realizowany pod ha-słem „Dam radę” jest skierowa-ny głównie do opiekunów osób chorych na Alzheimera – powie-działa Agata Białachowska, se-kretarz Wielkopolskiego Stowa-rzyszenia Na Rzecz Osób z Cho-robą Alzheimera. – Drugim od-biorcą będą seniorzy zaintereso-wani problemami starości i cho-robą Alzheimera. Program po-trwa od września do grudnia tego roku. Przewidziane są czte-ry wykłady. Neurolog wyjaśni na czym polega choroba Alzhe-imera, geriatra opowie o starze-niu się, prawnik omówi kwestie związane z ubezwłasnowolnie-niem chorego, a policjant o tym, jak nie dać się okraść i oszu-kać, jak pilnować dokumentów. Chcemy także zorganizować dwa spotkania z neuropsycho-logiem dla opiekunów, by mo-gli oderwać się od choroby pod-opiecznych i dowiedzieć się, jak radzić sobie na co dzień z wła-snymi emocjami. Każdy będzie mógł się poddać badaniu pa-mięci. Pomyśleliśmy przyjemno-ściach, a więc wyjściach do kina i teatru. Projekt jest współfi nan-sowany z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Zamierza-my przygotować plakat, do na-szych podopiecznych wyślemy listy z ulotkami informacyjnymi, by mogli zapoznać się z progra-mem. Należy powiadomić orga-

nizacje i instytucje pomagające seniorom. Zamierzamy popro-sić o pomoc media. Liczymy, że WTK obejmie nasz projekt pa-tronatem medialnym, jesteśmy po wstępnych rozmowach z Ra-diem Emaus, nie może zabrak-nąć informacji w „Filantropie”. Wykłady będą się odbywać w Centrum Bukowska, bowiem są tam piękne sale, wspaniale na-dające się do celów szkolenio-wych i wykładowych. Plusem tego miejsca jest bardzo dobra lokalizacja. Z każdego miejsca bardzo łatwo tam dojechać.

Jeżeli nie będzie z kim zosta-wić osoby chorej, zajmie się nią opiekunka, która pojedzie do niej za zgodą stowarzyszenia. Będą także do dyspozycji taksówki umożliwiające dojazd do wyzna-czonego miejsca. W przyszłym roku będzie wnioskowanie o ko-lejne granty. Elżbieta Fiszbach podkreśliła, że zawsze może li-czyć na pomoc władz Miasta Po-znania. Na piknik zawitała tak-że Paulina Tomal, doktorantka z Uniwersytetu Medycznego, która przedstawiła prace związane z przygotowaniem europejskiego programu mającym na celu oce-nę jakości życia osób dotkniętych chorobą otępienną oraz ich opie-kunów. Zaproponowała, by za-interesowani podali swoje adre-sy pod które zgłoszą się upraw-nieni ankieterzy, by wspólnie wy-pełnić ankietę, z których dane są potrzebne do programu.

AURELIA PAWLAK

FO

T. (

2X

) A

UR

ELIA

PA

WLA

K

Page 39: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA39WRZESIEŃ 2013

W poniedziałek 29 lipca roz-począł się długo i z utę-

sknieniem wyczekiwany przez osoby niepełnosprawne z Ciu-py przy Duszpasterstwie Aka-demickim św. Rocha w Pozna-niu obóz w malowniczym Za-niemyślu koło Poznania – całe 7 dni i 6 nocy.

Były wspaniałe zabawy, wod-ne harce w jeziorze, szalone nocki z pieczeniem ciastek, cie-kawe wycieczki i zwiedzanie Za-niemyśla z jego tajemniczą Wy-spą Edwarda. Nazwa pochodzi od hrabiego Edwarda Raczyń-skiego, który w latach 1815-1845 był jej zarządcą. Hrabia popełnił tu samobójstwo, strzelając sobie w głowę z armaty.

O wspaniałych wakacjach Ciupowiczów opowie pamięt-nik jednej z uczestniczek – Do-roty Eicke.

PONIEDZIAŁEK– DZIEŃ 1

Do Zaniemyśla przyjechali-śmy autobusem około godzi-ny 13 w silnej grupie 43 osób, w tym 11 osób na wózkach inwa-lidzkich. Zamieszkaliśmy w in-ternacie Zespołu Szkół Ekono-micznych. Czas po posiłku spę-dziliśmy na wzajemnym pozna-waniu się.

WTOREK– DZIEŃ 2

Wybraliśmy się całą grupą na lody. Były one prezentem od Ci-chego Przyjaciela. Odwiedził nas ksiądz Krzysztof, nowy Duszpa-sterz Akademicki św Rocha w Poznaniu. Odpoczywaliśmy na plaży nad jeziorem. Był tam kon-kurs na najdłuższy sznur stwo-rzony z połączonych ubrań, ręczników i butów. Odwiedzili też nas klerycy z poznańskiego Seminarium Duchownego przy ulicy Wieżowej i zaproponowa-li zabawę w znany wszystkim teleturniej – Jaka to melodia? A wieczorem – zabawa taneczna.

Wakacje z Ciupowiczami

ize. Następnie pływaliśmy w je-ziorze. Po południu byliśmy na koncercie w ośrodku Oaza. Wy-stąpił dziecięcy zespół Taize. Dzień zakończyliśmy zabawą z opiekunami.

SOBOTA – DZIEŃ 6O godzinie 10 rozpoczął się

chrzest nowych opiekunów i podopiecznych, do których i ja się zaliczałam. Szukaliśmy za-ginionej księżniczki, ukrytych talarków i musieliśmy wypić paskudną miksturę przygoto-waną przez czarownicę Patry-cję. Za znalezione talarki mo-gliśmy podkuć kopytka u ko-wala. Polegało to na owinięciu obu nóg papierem toaletowym i tak trzeba było dalej się poru-szać. Masakra! Po odnalezie-niu księżniczki, którą okaza-ła się Karolina, musieliśmy od-powiedzieć na mnóstwo pytań dotyczących uczestników tur-nusu. Na zakończenie miano-wania każdy otrzymał prezent – kubeł zimnej wody na głowę. Wieczorem odbyła się „pidża-ma party”.

NIEDZIELA– DZIEŃ 7

Niestety, to już koniec obo-zu. Pożegnaliśmy się i – do Po-znania... Smutno. Ale wrócimy tu znowu.

PAWEŁ GROCHOWSKI

ŚRODA – DZIEŃ 3Zwiedziliśmy cały Zaniemyśl

i poszliśmy na bardzo długi spa-cer. Obiad zjedliśmy w domu na-szej koleżanki Ani. Było super!

CZWARTEK– DZIEŃ 4

Byliśmy nad jeziorem. Zaży-waliśmy kąpieli wodnych i sło-necznych. Opiekunowie zadbali o to, aby osoby na wózkach też korzystały z kąpieli. Trzeba było widzieć ich radość! Dużą fraj-dą było pływanie na rowerkach wodnych. Wieczorem – różne gry planszowe.

PIĄTEK – DZIEŃ 5Rano uczestniczyliśmy we

mszy świętej ze śpiewami z Ta-

FO

T. (

4X

) A

RC

HIW

UM

CIU

POW

ICZ

ÓW

Page 40: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA40 WRZESIEŃ 2013

Tekst ten poświęcam wiel-kiemu tenorowi, człowie-

kowi o dużej pokorze wo-bec nieoczekiwanych i trud-nych zdarzeń. Jest nim Hisz-pan, Katalończyk Jose Carre-ras. Chcę opowiedzieć, jak po zdiagnozowaniu u niego cięż-kiej choroby nowotworowej potrafi ł walczyć o siebie, aby nieść ludziom radość swoim niezwykłym głosem.

Już od najmłodszych lat przejawiał wybitny talent. Po-trafi ł po obejrzeniu fi lmu „Wielki Caruso” bezbłędnie odtworzyć poszczególne arie. Jego rodzi-ce postawili na dalsze, ukie-runkowane kształcenie syna. Podobną drogę sceniczną przebyli tacy wybitni tenorzy jak Placido Domingo i Lucia-no Pavarotti. Początkowo jako bardzo młody chłopiec wystę-pował na scenach rodzimych, by z biegiem czasu powitać szerszą publiczność tłumnie zebraną na deskach świato-wych oper w Londynie, Medio-lanie czy Nowym Yorku. Wielki tenor jako najbardziej ulubione partie wśród tak wielu przez niego śpiewanych wymieniał postacie Rudolfa z Cyganerii Giacomo Pucciniego i Don Jose z Carmen Bizeta.

Kariera Jose Carrerasa roz-wijała się w zawrotnym tem-pie. W latach 1985- 1986 wyda-no aż osiem jego płyt. Wystą-pił w licznych operach (debiu-toał w Pajacach Leoncavallo), oraz dał szereg koncertów. Ale w tym okresie, pomimo zrozu-miałego szczęścia, na jego twa-rzy malowało się zmęczenie i bladość, a oczy straciły dawny blask. Problemy ze zdrowiem mocniej dały o sobie znać, kie-dy śpiewak przebywał w Pary-żu, gdzie kręcono fi lmową wer-sję Cyganerii z jego udziałem. Pomimo nie najlepszego samo-poczucia, wiązał ambitne na-dzieje na przyszłość, gdyż uwa-żał że produkcja ta otworzy mu drogę do zdobycia pozycji su-pergwiazdora, jakim był jego idol z czasów dzieciństwa – En-rico Caruso.

Nadszedł sądny dzień, w którym dowiedział się o swojej chorobie. Owego dnia na pla-nie fi lmowym był coraz słabszy, a każde ujęcie powodowało u niego narastającą frustrację. Tego samego dnia zdecydo-wał się zasięgnąć porady leka-rza w amerykańskim szpitalu. Wyniki były złe, a zmniejszona aż o 90% liczba płytek krwi bu-dziła uzasadnione obawy o ży-cie Jose Carrerasa. By potwier-dzić wstępną diagnozę, podda-no pacjenta badaniom w tym

Człowiek, który pokonał rakanakłuciu lędźwiowemu. Tenor pomyślał o swojej drogiej mat-ce która w wieku 50 lat zmar-ła na chorobę nowotworową, a wcześniej została poddana ta-kiemu samemu badaniu. Po 48 godzinach od chwili opuszcze-nia planu fi lmowego otrzymał od lekarza diagnozę, że jest chory na ostrą postać białaczki limfocytowej, a jego szanse na przeżycie wynoszą 1:10. Przy-pomniał sobie o śmierci swego kuzyna, który przegrał walkę z białaczką.

Przetransportowano Jose prywatnym samolotem do Kli-niki w Barcelonie na przepro-wadzenie dalszych badań. Car-reras wiadomość o chorobie przyjął ze spokojem. Pomimo nikłych szans zapragnął z ca-łych sił walczyć – jeśli istnieje choć cień szansy. Postanowił podda się każdej kuracji. Już po dwóch dniach od pobytu w barcelońskiej klinice, śpiewak został poddany chemioterapii. Tak osłabiła ona system odpor-nościowy pacjenta, że wywią-zało się zapalenie płuc. Udało się je opanować. By zminimali-zować groźbę kolejnych infek-cji, przeniesiono śpiewaka do sterylnego pokoju.

Największe szanse na wy-zdrowienie u chorych na bia-łaczkę daje przeszczep szpi-ku kostnego. Jednak odszuka-nie odpowiedniago dawcy po-chłania dużo czasu. Natomiast w tego typu schorzeniach czas jest na wagę życia. Po kilku ty-godniach badań osób z rodzi-ny tenora, niestety, żadna nie mogła ofi arować daru życia w postaci cennej tkanki. Dlate-go zdecydowano się na wyko-nanie u chorego przeszczepie-nia jego własnego szpiku. Za-bieg ten należy do ryzykow-nych, ponieważ istnieje zagro-żenie, że mimo zastosowanej chemioterapii mogą przetrwać w nim komórki nowotworowe, które z powrotem trafi ą do or-ganizmu. Zaletą tego zabiegu jest, że pacjent nie musi przyj-mować leków immunosupre-

syjnych (przeszczep od dawcy zdrowego grozi odrzutem).

Tak więc, ratując życie arty-sty, poddano go najpierw cy-klowi chemioterapii po któ-rym nastąpiło wypadanie wło-sów i silne bóle strony żołąd-ka 24 godziny na dobę. Przez okres czterech miesięcy spę-dzał czas w sterylnych warun-kach, a odżywiano go z pomo-cą kroplówki. W tym czasie te-nor otaczał opieką swój głos i wierzył, że jeśli dane mu będzie żyć to tylko po, by nadal śpie-wać.

Na czas transplantacji tkan-ki Jose Carreras został prze-transportowany do Freud Hut-chinson Institute w Seattle sły-nącej w świecie jako najbar-dziej prestiżowa klinika onko-logiczna. To w niej właśnie po raz pierwszy przeprowadzo-no transplantację szpiku kost-nego. Osoby poruszone choro-bą wybitnego tenora i zwykłą ludzką potrzebą wsparcia dla człowieka walczącego o życie, obdarowali go ponad 100 tysią-cami listów z życzeniami. Do-łączyła do nich także para kró-lewska z Hiszpanii, która czę-sto i systematycznie nadawała depesze i łączyła się telefonicz-nie z pacjentem. W szpitalu w Seattle odwiedzili go także Pla-cido Domingo i Luciano Pava-rotti, którzy, zatroskani, dali mu całe swoje wsparcie, by jak naj-szybciej mógł wrócić na scenę.

Jose w czasie choroby do-znał istnego duchowego prze-budzenia. Zawierzył swoje ży-cie i zdrowie nie tylko leka-rzom, ale upatrywał pomocy Najwyższego. Żył ze świado-mością, że Bóg jest jego sprzy-mierzeńcem i czerpał z niego życiodajne siły do walki. Także przeprowadzał wizualizację, która choć nie zawsze prowa-dzi do wyzdrowienia, to sprzy-ja polepszeniu samopoczucia chorego, wycisza go, uspakaja i wzmacnia podczas konfron-tacji z tak trudnym przeżyciem, jakim jest ciężka choroba.

Po naznaczonej sukcesem transplantacji szpiku kostnego J. Carreras musiał zostać pod-dany kolejnej przykrej terapii, jaką jest radioterapia. Po za-kończonych udrękach chemio- i radioterapii przyszedł 14-dnio-wy okres, który miał wykazać czy zastosowana terapia przy-niosła oczekiwane rezultaty. Ku radości lekarzy jak i pacjenta wszystko wskazywało, że tak. Lecz niebawem spadła na nich niespodziewana katastrofa. Bowiem nowo wszczepiony szpik kostny zaczął nagle nie-domagać, a system odporno-ściowy przestał wypełniać swą powinność. Medycy z Seattle niezwłocznie zaczęli mu apli-kować lek nowej generacji o nazwie GMCSF, który, ku ich ogromnej uldze, poskutkował i nastąpiła regresja choroby.

Tenor został wypisany ze szpitala po dwóch miesiącach pobytu. Poleciał do Londynu, potem do Barcelony, do wytę-sknionego domu, w którym nie było go przez 119 dni. Wrócił cał-kowicie zdrowy! Z wdzięczno-ści za uratowanie życia pragnął być żywym świadectwem, że nawet tak ciężką chorobę moż-na pokonać i założył w roku 1988 Fundację mającą na celu pomagać osobom dotkniętym białaczką. Stworzył między-narodową rejestrację dawców szpiku kostnego, a także prze-znaczył sporę kwotę pieniędzy na badania nad leukemią.

Jose Carreras przeznaczył także pieniądze dla kliniki w Barcelonie celem stworzenia tam kilku sterylnych sal, po-dobnych do tych, które istnia-ły w Fred Hutchinson Institu-te w Seattle. Nadal jeździ po świecie, prowadzi Fundację i swym przykładem daje nadzie-ję, że zdrowie chorych jest nie tylko w rękach lekarzy, ale wie-le zależy od nas samych, na-szej wiary w lepszą przyszłość, w jak najbardziej realny powrót do upragnionego zdrowia.

DOROTA SUDER

Page 41: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 41WRZESIEŃ 2013

DOROTA SUDER

Smak dzieciństwa

Kiedy sięgamy Pamięcią dzieciństwaCzujemy ciepło Matczynych rąkChroniących nasJak dobre aniołyJej miłość tworzy pięknyObraz wspomnieńKtórych jest więcejLecz ten pozostanieNam najdroższyGdyż malowany Sercem.

Empatia

Empatia To współodczuwanieSerc naszych WspółgranieKtórych zjednanieDaje siłę w dobrych I gorszych chwilachOna rozświetla drogęDo serc bliźnichI czyni ich życieMniej samotnymA pełnym nadzieiKtóra leczy!

Uczciwość

By być zawsze UczciwymWobec siebie I bliźnichW odbiciu swym ujrzećPrawość i spokójPędzlem życiaTworzoneWówczas i szczęścieMa głębszy smakA my w jego blaskuWtuleni

Nikt nas nie zapewnił, że życie będzie proste i ła-

twe. Dzięki temu założeniu łatwiej mi było zaakcepto-wać swoją sytuację, a zara-zem walczyć o poprawę sta-nu swojego zdrowia. Nigdy nie utraciłam wiary i nadziei, że kiedyś wyzdrowieję.

Nazywam się Dorota Suder. Jestem dyplomowaną pielę-gniarką. Zawód ten traktuję jak powołanie. Niestety, od 19 lat choruję na stwardnienie roz-siane połączone z komponentą miasteniczną, w wyniku której dodatkowo doskwiera mi nie-wydolność mięśni oddecho-wych, w tym głównego z nich, czyli przepony. Na co dzień po-mocą służy mi respirator i kon-centrator tlenowy. Urządzenia te otrzymałam od dobrych lu-dzi z hospicjum, którzy oto-czyli mnie troskliwą i profesjo-nalną opieką domową trwają-cą cztery lata.

Niektórzy, słysząc słowo ho-spicjum, reagują zakłopota-niem i obawami. Lecz życie lu-dzi w hospicjum to też życie, tak samo wartościowe jak ży-cie innych. Dzięki hospicjum czuję się bezpiecznie i jakość mojej egzystencji poprawiła się. Odwiedzają mnie regular-nie zaufani i życzliwi pracow-nicy służby zdrowia, z którymi mogę porozmawiać na temat książek, a także o życiu, w któ-rym, niestety, nie jest mi dane czynnie uczestniczyć z powo-du problemów z oddychaniem.

Mogłoby się wydawać, że czas mi się dłuży. Lecz tak nie jest. Na każdy dzień mam przygotowany plan zajęć, któ-ry skrzętnie realizuję i w któ-rym jest czas na ulubione prze-ze mnie porządki, pomoc Dro-giej Matuli, opieka nad mym skrzydlatym przyjacielem – go-łąbkiem diamentowym o słod-kim imieniu Gaja, które odda-je całą jego uroczą osobowość.

Ważną rolę w mym życiu od-

Dobroć jak promień światła

grywają książki, które czytam z wielką pasją. Są nimi publi-kacje medyczne, zoologiczne, popularnonaukowe, biografi e, reportaże i wszystkie te, któ-re coś mądrego i wartościowe-go wnoszą w moje życie. Swój czas poświęcam też pisaniu wierszy. Lubię się uczyć i roz-wijać swoje zainteresowania, na przykład związane z dosko-naleniem sztuki pięknego pi-sania, czyli kaligrafi i.

Z przeczytanych książek od lat piszę liczne opracowania, które rozsyłam drogą interne-tową do mych przyjaciół. W ich szacownym gronie jest wielu profesorów, lekarzy, dzienni-karzy. Publikuję w kilku czaso-pismach o tematyce medycz-no-popularno-naukowej. Piszę na wielu portalach społeczno-ściowych, prowadzę blog po-dróżniczy i współpracuję z Kli-niką Mikrobiologii.

Mimo trudności staram się być silna duchem i nie podda-wać się. Choroba nie zabrała mi radości życia i na mej twa-rzy dość często gości uśmiech. Zawsze moim marzeniem było pomagać bliźnim. Służy-łam potrzebującym dzieciom. Niestety, krótko to trwało. Nie wykonuję wyuczonego zawo-du pielęgniarki, ale czuję się nią nadal i wciąż chciałabym wspierać bliźnich. O tym będę pamiętać na całą resztę życia. Kiedy się niesie komuś pomoc, to człowiek jest bliżej Boga, a to piękne uczucie.

Pracowałam w Szpitalu Pe-diatrycznym dla najukochań-szych dzieci. Starałam się nieść im pomoc, ulgę w cier-pieniu i uśmiech. Te bezbron-ne istoty dzielnie znosiły swą chorobę i pomimo niedogod-ności ciała zawsze witały mnie z radością, otulając rączka-mi. Niestety, z powodu wła-snej niemocy, nie mogłam na-dal być z nimi. Lecz zawiąza-na w tamtym okresie przyjaźń między nami przetrwała aż 20 lat i trwa do dzisiejszego dnia. W tym czasie otrzymałam od dzieci, a teraz już dorosłych osób, ponad 200 listów, kartek i fotografi i z ich ślubów czy po-kazujących ich nowo narodzo-ne dzieci. Jedna z tych osób

przesyła mi na bieżąco zdję-cia swych pociech, więc na mam przyjemność być świad-kiem ich rozwoju i dorastania. Zawsze w listach zwracają się do mnie „Kochana Siostro Do-roto”. To piękne momenty. Za-wsze będę wdzięczna za te dary serca. Strzegę całej kore-spondencji jak największego skarbu i dziękuję za długolet-nią i trwałą o mnie pamięć. No cóż, przez chorobę wielu mo-ich zamierzeń już nie zreali-zuję. A czas biegnie nieubła-ganie.

Zawsze staram się w trud-nych chwilach szukać pozy-tywnych stron mojej sytuacji. Może, gdyby nie ona, nie uda-łoby mi się przeczytać tylu wspaniałych książek, mieć tyle czasu na przemyślenia na te-mat sensu życia i tego, co jest w nim naprawdę ważne, a o czym w pędzie życia nieraz się zapomina. Nie poznałabym wielu wspaniałych osób, do których piszę o moich refl ek-sjach z przeczytanych książek. Dzięki temu jestem uśmiech-nięta i mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Cie-szę się chwilą, nie wybiegam zbytnio w przyszłość, lecz sta-ram się wartościowo wykorzy-stać dany mi czas. Kocham lu-dzi, zwierzęta i rośliny i dzię-kuję za wsparcie,  które dzię-ki nim otrzymałam. Wciąż czu-ję jego moc. Szukam radości w drobnych rzeczach, w odwza-jemnionym uśmiechu, pozdro-wieniu, geście, dobrym słowie.

Wierzcie mi, to sprawy pro-ste, ale bardzo istotne, które prowadzą mnie po ścieżkach życia i wnoszą do niego dużo dobra. Dobroć jest jak promień światła. Im bardziej podtrzy-mujemy go w sobie, tym wię-cej bliźnich otula się jego bla-skiem. Jest jak ziarno rzucone w glebę, z nadzieją na obfi ty plon. Plon w postaci wdzięcz-ności, uśmiechu malującego się na twarzy i wiary, że pew-nego dnia choroba całkowicie ustąpi i będę mogła nadal czy-nić to, co umiłowałam najbar-dziej, czyli pomagać innym w potrzebie. A kto wie, może uda mi się także zostać lekarzem, gdyż jest to jedno z moich naj-większych marzeń.

DorotaSuderKRAKÓW-DĄBIE

DSK

Page 42: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA42 WRZESIEŃ 2013

Do niedawna artyści art brut byli mało znani. Nie-

wiele osób wiedziało, o co w tej sztuce chodzi i kto ją upra-wia. Od pewnego czasu ro-śnie zainteresowanie zarów-no pracami jak i ich autora-mi. Organizowane są wysta-wy, plenery, wernisaże. I to nie tylko w Polsce. Art brut zaczął przekraczać granice geografi czne.

Wystawa „Art Brut from Po-land” do końca września będzie gościć w The Creation Franche Museum Begles we Francji. Jest ona wynikiem rozpoczętej w ubiegłym roku współpracy Ga-lerii „tak” w Poznaniu z francu-ską placówką. Na wystawie we Francji zwiedzający zobaczą prace współczesnych twór-ców art brut takich jak: Mikołaj Ławniczak, Justyna Matysiak, Przemysław Kiebzak, Henryk Żarski związanych z Galerią ”tak” w Poznaniu. Oprócz tego będzie można obejrzeć twór-czość Adama Dembińskie-go, Tadeusza Głowali, Włodzi-mierza Rosłona, Romana Rut-kowskiego, Genowefy Jankow-skiej, Krzysztofa Wiśniewskie-go, którymi zajmuje się Galeria „Oto ja” w Płocku.

Zdaniem Anny Leonowicz, szefowej Galerii „tak”, na uwa-gę zasługują wszystkie prace, ale do szczególnych zaliczyć należy dzieła Tadeusza Gło-wali. Zaczął tworzyć w wieku 52 lat. Maluje postaci świętych, statki oraz laurki z motywami kwiatowymi. Głowala sam sie-bie nazywał „artystą malarzem wielobranżowym”, teraz mówi o sobie – „artysta malarz”. Two-rzy także obrazy o charakte-rze architektonicznym, wyko-rzystując do tego celu przed-mioty kreślarskie. Jest detalistą. Zwraca uwagę na każdy znak, na każdą kreskę. Precyzyj-nie narysowane pola tak samo precyzyjnie wypełnia farbami. Jego wizje są niezwykle kolo-rowe. Bardzo lubi morze. Tam zobaczył statki i się w nich za-kochał. Każdą pracę podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem, umieszczając również dokład-ną datę. Umiłowanie detali jest częścią jego charakteru.

Francuscy i nie tylko miło-śnicy sztuki art brut często za-trzymywali się przy pracach Henryka Żarskiego. Ciekawiła ich nie tylko forma, ale również interesująca kolorystyka. Już na pierwszy rzut okaz widać, że Henryk Żarski lubi bawić się kolorami, a jednocześnie za-chowuje pewien realizm. Moż-na to zaobserwować chociaż-by na obrazie przedstawiają-

Art brut we Francji

cym człowieka na motorze. Zaskakują tylko nieproporcjo-nalnie duże dłonie trzymające kierownicę. Podobne skojarze-nia budzi kobieta, z rąk której emanują promienie. Skąd taka wyobraźnia u tego artysty, ni-gdy się nie dowiemy. Być może miały na nią wpływ przeżycia z dzieciństwa i późniejsze życie w ośrodkach pomocy społecz-nej. Artysta urodził się w Niem-czech, bo tam zostali deporto-wani jego rodzice podczas II wojny światowej. Do Polski wrócił w 1947 roku z kartką, na podstawie której określono jego personalia. Rozdzielony z rodzicami nigdy ich nie od-nalazł. Od momentu przyjaz-du do Polski mieszkał w pla-cówkach opiekuńczych. Naj-pierw jako dziecko w „Caritas”, potem w Domu Pomocy Spo-łecznej w Pakówce koło Bo-janowa. Lekarze stwierdzili u niego upośledzenie umysło-we. Wykonywał drobne prace porządkowe, pomagał w opie-ce nad innymi pensjonariusza-mi. Ze sztuką zetknął się przy-padkiem. Mieszkając przez pewien czas na wsi u gospo-darzy, znalazł tam kredki dla dzieci i zaczął rysować. Wzo-rował się na pocztówkach i starych gazetach. Potem przy-szedł czas na poważniejsze obrazy na papierze i płótnie. Dzięki malarstwu zaczął mó-wić, bo wcześniej uważano go

za osobę głuchoniemą. Teraz mieszka i tworzy w „Pakówce”. Jego obowiązkowym punktem dnia jest droga do kościoła. Od pewnego czasu w DPS-ie two-rzy mural przypominający ko-

ścielne freski. Osoby znające Henryka Żarskiego mówią o nim, że jest niezwykle wrażli-wy, ciepły, serdeczny. Uwielbia spotkania z przyjaciółmi i po-dróże, które są głównym mo-tywem jego twórczości. Poza tym kocha samochody, moto-ry, rowery, wizerunki Matki Bo-żej, kościoły.

Współpracująca z Galerią „tak” płocka Galeria „Oto ja” wysłała do Francji prace swojej podopiecznej Genowefy Jan-kowskiej. Jej specjalnością są smutne postacie, pojedyncze lub w grupach. Jakby chcia-ła w ten sposób odzwiercie-dlić swoje nastroje. Maluje far-bami olejnymi na płótnie i de-sce. Początkowo rysowała na kartkach pastelowymi kredka-mi. Mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Zakrzewie koło Płocka. Ma na swoim koncie wyróżnienia, nagrody, ale naj-bardziej cieszą ją wystawy. Z płocką galerią jest blisko zwią-zany Włodzimierz Rosłon, któ-ry urodził się w Warszawie w 1953 roku. Teraz mieszka tak-że w Domu Pomocy Społecz-nej koło Płocka. Maluje na kar-tonie, dykcie, płótnie. Najbar-dziej interesują go diabły, anio-ły, świat przyrody, portrety zna-nych mu osób, akty kobiece i odważne erotyki.

AURELIA PAWLAK

FO

T. (

2X

) A

UR

ELIA

PA

WLA

K

Page 43: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA43WRZESIEŃ 2013

Również Bartek, ojciec swojej najstarszej córecz-

ki, bez większego zdziwienia przyjął do wiadomości decyzję Wandzi. Przecież sam, będąc w wojsku, zaliczył swój „politycz-ny” rozwód z Terenią, o czym zresztą w rodzinie nikt nie wie-dział.

Chcąc nawet usprawiedliwić decyzję Wandzi, przypomniał gorący romans pięknej Polki z Ukraińcem, który miał miejsce w Równem w 1943 roku, a więc w okresie ludobójczych akcji banderowców na Wołyniu. Tłu-maczył wtedy tej dziewczynie, żeby nie wiązała się z Ukraiń-cem, skoro dookoła jego ziom-kowie mordują ludność polską, od dzieci po starców.

Bartek opowiadał swojej ro-dzinie, jak bardzo chciał wpły-nąć na decyzję tej pięknej Po-lki, żeby zerwała to już ustano-wione narzeczeństwo. Ale Ewa – bo tak było tej pannie na imię – odpowiedziała mu, że taką mi-łość spotyka się w życiu tylko raz. Dodała też, że na Wołyniu jest wiele tysięcy mieszanych, polsko-ukraińskich małżeństw i mimo nacisku i gróźb ze stro-ny banderowców, większość jest sobie wiernie oddana.

Innego zdania odnośnie związku Wandzi z Niemcem mieli Beatka i Marian, ale już najmłodsza Emilka, trochę z po-glądów kosmopolitka, miała już inne podejście do tych spraw: w tym przeogromnym Wszech-świecie nasza planeta jest tylko malutkim pyłkiem. I tylko kwe-stią czasu jest, kiedy ludzkość będzie w pełni zjednoczona. Za sto lat, może za tysiąc – przeko-nywała najbliższych.

Kiedy rodzice próbowali opo-nować przeciwko tak kosmopo-litycznym wędrówkom w przy-szłość, ich najmłodsza córeczka zawsze przypominała, skąd ma takie trochę buntownicze i od-ważne poglądy.

– Tatuś zawsze mi tłumaczył, że daliście mi imię Emilia, ponie-waż takie imię miała Emilia Pla-ter. I nie tylko dlatego… Także dlatego, że gdy tatuś był w hitle-rowskim Ostlagrze, w Brześciu nad Bugiem, stracono młodą dziewczynę, która była wtycz-ką podziemnej polskiej organi-zacji, pracując specjalnie jako strażniczka w tym Ostlagrze. I to właśnie tatuś wtedy, gdy wi-dział, jak prowadzono ją na roz-strzelanie, postanowił, że nie po-

ZbigniewOkońRZESZÓW

Na przełomietysiącleci(42)

zwoli, aby Polska, aby świat o niej zapomniał. O tej, jak mówił, współczesnej Emilii Plater. I stąd zrodziło się dla mnie to imię. To właśnie tatuś chciał, abym bra-ła z niej przykład. Naturalnie, na miarę tysiąclecia, które jest przed nami. Ja też, jak będę mia-ła dzieci, przekażę im pamięć o tej bohaterskiej dziewczynie, za-pewne zapomnianej już przez świat.

Mimo różnic światopoglądów cała rodzina cieszyła się z wybo-ru Polaka papieża. Stąd ich obec-ność wśród tych, którzy go wita-li, gdy znalazł się w Warszawie, Krakowie i innych miejscach kraju. A już szczególnie, gdy od-wiedzał rejon Nowej Huty, z któ-rą miał szereg powiązań, gdy był kardynałem. Cytowano często jego mądre rady, dotyczące ludz-kich relacji w świecie, kraju i ży-ciu rodzinnym. A także te swoj-skie, zabarwione wspomnienia-mi z lat dzieciństwa i młodości, w których nie brakło humory-stycznych wstawek. Słynne „kre-mówki”, na które chodziło się chętnie w Wadowicach, zrobiły furorę w cukierniach, określane już mianem „papieskich”. Szo-kiem dla wszystkich był zamach na papieża, który cudem uniknął śmierci.

„Człowieczy los” śpiewany przez Annę German, który „nie jest bajką ani snem…”, odnosi się także do największych oso-bowości naszej planety. I zawsze jest zestawiony z wielu niewia-domych równań i przypadków.

A MURY RUNĄ, RUNĄ…

Ta buntownicza pieśń Jacka Kaczmarskiego zawsze towa-rzyszyła Emilce w latach szcze-gólnych, kiedy to Polska wy-łamywała się z orbity działań Związku Radzieckiego, a Okrą-gły Stół gościł działaczy polskiej sceny politycznej, z Czesławem Kiszczakiem i Lechem Wałęsą na czele. Niebawem w tym zna-czącym 1989 roku powstał Sejm Kontraktowy, który tymczasowo wybrał na prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, a na premiera Ta-deusza Mazowieckiego. Euro-pa odetchnęła także, kiedy ru-nął Mur Berliński, dzielący kon-tynent na dwa różne światy.

W tym gorącym okresie Emil-ka poznała w czasie jednej z ma-nifestacji, jeszcze przed Okrą-głym Stołem, bojowego działa-cza „Solidarności” Ryszarda Ma-linowskiego. Ten przystojny, wy-sportowany i ideowo nastawio-ny młody człowiek szybko stał się jej idolem. Nic więc dziw-nego, ze go pokochała. Razem śpiewali przebojowe pieśni, a tę Kaczmarskiego traktowali jak jakiś niepisany hymn postępo-wego świata”

Zerwij kajdany, połam bat,A mury runą, runą, runaI pogrzebią stary świat…

Jednak tylko przez jakiś czas zgodnie śpiewali tę pieśń. Zmia-ny, jakie zaszły po 1989 roku, za-częły ich wyraźnie różnić. Ry-szard był z nich zadowolony. Rozkręcił swój biznes, założył fi rmę i niebawem zaczęto go za-liczać do dobrze sytuowanych obywateli. Kapitalizm, który po-wstawał na gruzach szwankują-cego, realnego socjalizmu PRL-u, całkiem mu odpowiadał. Wtedy Emilka rzucała mu w kłótniach zjadliwe pytania:

– To jak to? O to walczyli-śmy, o taki dziki kapitalizm? O to, żeby nasza młodzież szu-kała chleba za granicą, a sta-rzy ludzie zbierali puszki po pi-wie i różne odpadki na śmietni-kach, żeby zarobić jakieś grosze, ponieważ ich emerytury, o ile w ogóle je mają, nie wystarczają na przeżycie?

– Kochanie! Uspokój się. Nie od razy Kraków zbudowali. Ale jest wolność… Możesz sobie wybrać partię, która to wszyst-ko zmieni, uporządkuje. W koń-cu robotnikowi na szeroko rozu-mianym Zachodzie żyło się na ogół lepiej, niż nam w okresie komunizmu…

– Tylko zapomniałeś dodać – przerwała Emilka wywody Ryś-ka – że żyje się lepiej w krajach bogatych, które mają rynki zby-tu.

– Może i nasz kraj z czasem będzie taki sam. Mamy dużo uzdolnionych po studiach, któ-rzy umieją się znaleźć w nowej rzeczywistości.

– A także magistrów, którzy w Londynie i innych miastach

zmywają garnki w restaura-cjach…

– Jak zwykle przesadzasz – przerwał jej Rysiek. – Nie może-my winić władz za to, że mamy sporo nieudaczników, którzy mają lewe ręce…

– No i dosyć! – krzyknęła Emilka. – Myślisz tak samo ego-istycznie, jak cała ta banda kre-tynów-dorobkiewiczów, którzy myślą tylko o sobie. Czyli mamy nowego rodzaju kajdany i baty.

– Teraz to już obrażasz także mnie. I tych wszystkich, którzy walczyli o to, żeby te mury ru-nęły! – krzyknął podenerwowa-ny Rysiek.

– Mury wprawdzie runęły, ale nie pogrzebały starego świa-ta – ironizowała Emilka. – A na-wet odremontowano stary, feu-dalny świat. W którym wyzysk człowieka przez człowieka sta-le wzrasta. Z jednej strony bo-gacący się milionerzy, a z dru-giej nowe miliony bezrobotnych, bezdomnych i głodujących.

– No tak, wszystko według ciebie jasne – ironizował Rysiek. – Tylko patrzeć, ja zastąpisz Ja-nosika i będziesz siłą odbierać bogatym, aby dawać biednym. Słowem, chcesz rozniecić nową rewolucję. Tylko nie wiem, czy na wzór francuskiej, czy komu-nistycznej, czy jeszcze jakiejś in-nej. Demokratyczne reguły, wi-dać, zupełnie ci nie odpowiada-ją.

– Demokratyczne? Dobre so-bie. Kapitaliści nigdy nie pozwo-lą na referendum, żeby spytać ludzi, na przykład, jaka ma być rozpiętość płac? Czy godzą się na milionerów? Na taki wyzysk? Na…

– Jeszcze trochę i zasugeru-jesz, żeby spytać, jaki światopo-gląd można tolerować, jaką reli-gię, jakiego Boga?

– Tylko nie mieszaj z tym wszystkim Pana Boga – prze-rwała mu wyraźnie podenerwo-wana Emilka. – To jest zupełnie inna sprawa i inne racje. Każdy ma prawo do swojego światopo-glądu. Tylko nie do takiej religii, która namawia do terroryzmu czy inkwizycyjnych rzezi. Ty je-steś wierzącym facetem i mnie to nie przeszkadza.

cdn.

Page 44: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA44 WRZESIEŃ 2013

FILANTROP NASZYCH CZASÓW. Miesięcznik.

REDAGUJĄ: Marcin Bajerowicz – redaktor naczelny, Paweł Grochowski, Andrzej Grzelachowski Aga, Aleksandra Lewandowska, Karolina Kasprzak, Magdalena Molenda--Słomińska, Maciej Sieradzki, Zbigniew Strugała, Robert Wrzesiński.

ADRES REDAKCJI: 60-681 Poznańos. Bolesława Chrobrego 33 m 65tel. 822-64-54, kom. 0-608-311-903e-mail: [email protected]

www.jadwiga.org; [email protected]

WYDAWCA: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Filantrop” os. Bolesława Chrobrego 33 m 6560-681 Poznań, tel. 608-311-903, 061-8226-454, www.filantrop.org.pl

KONTO: BZ WBK SA VI/O Poznań28-1090-1362-0000-0001-0665–8259

DRUK: DRUKARNIA „KOM-DRUK”Grzegorz Komisarekul. Karpińskiej 1660-462 Poznańtel. 618 172 206e-mail: [email protected]

JerzySzulcWARSZAWA

Fraszki

LechKonopiński Fraszki

ZAĆMACzasem ostrość wzrokuBywa taka słaba,Że patrzysz i nie wiesz,Czy to chłop, czy baba.

TRUDNA SZTUKAGdy ze sztukątrudno żyć,duszę ukoj:licz na kicz.

POCZUCIE HUMORUOśmieszamysiebie samych,gdy ganimycudze kpiny.

DOWCIPNISIOWIZ głupim nie żartuj – Miej łeb na karku!Nie drocz się z draniem,bo kark ci złamie.

DYSKUSJARacji oponentaDo końca nie słuchaCham, który ma gębęOd ucha do ucha.

KONOWAŁOn potraktowałZnowu pacjentaNie jak chorego,Lecz jak natręta.

ŁYSA PAŁATak był urokliwyOdblask łysej główki,Że laski leciałyJak ćmy do żarówki.

LIZUSZnów pozyskał względyTen, co nisko stał,Bo z dowcipów szefaNajgłośniej się śmiał.

GUT KOGUTMiała baba koguta,Oj miała…Bo do rosołuSię rozbierała.

REJESTRACJAZgłosiła się choraW maju do doktora;Przyjęta już w grudniuMa być po południu.

SAMOUKW szkole muzycznejSię nie szkolił.Sam w domu…Do-re-mi-fa-solił.

TRUCICIELZnów truje wodolej,Włączył swoje ściekiDo głównego nurtuPolitycznej rzeki.

DO WYNIOSŁEGOChoć głową sięgaszdo powały,przy mnie, ciemięgo,jesteś mały.

SŁAWA I CHWAŁAChwalą durnia durnie,gdy jest na koturnie;sławią go poczwórnie,gdy jest prochem w urnie.

EUFEMIZMPijacy i chlaczeto trzeźwi inaczej.

KULTURA HANDLUZdzierca uprzejmieskórę z nas zdejmie.

ORATORTo wielki człowieki mistrz orędzi!Zanim coś powie,godzinę ględzi.

TOTALIZMPo to na świeciejest totalizm,byście z idiotówprzykład brali.

ROZUMGdy ci życia losyrozumu nie dały,mów, że masz go dosyć:bądź zarozumiały.

Z KSIĄŻKI„FRASZKOPIS Z KONOPI”

Page 45: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA45WRZESIEŃ 2013

AforyzmyKRYSTYNA SYLWESTRZAK

GDAŃSK

� Nawet święta krowa ryczy, gdy jej stary się byczy.

� Pieskie życie jest znośne, jeśli doznaje pańskich pieszczot.

� Wilkom apetyt zaostrza natura. Ludziom – pazerność.

� Wół roboczy i kozioł ofi arny zazdroszczą sobie wzajemnie, nie znając swoich przeznaczeń.

� Bezrobocie jest wyzwoleniem! – wyrwało się nierozważnie polskiemu Syzyfowi.

� Błazen, dobrze znający swoje rzemiosło, zyskuje sławę nie mniejszą niż król.

� Bywało, że trudniej było o beczkę, niż o Diogenesa.

� Co mi często sen odgania? – Zmora znaków zapytania.

� Kanibalizm zanika, bo ludzie stają się coraz mniej strawni.

WSPOMNIENIE Z PRL-U

Kiedy słychać głos kukułki – Obywatelu sierżancie – za-

gadnął kapral Momerda, dzielni-cowy na wsiach Gospodarz, Cy-żeminek i Guzef – chyba będzie trzeba jakimś sposobem zająć się wódką sprzedawaną w skle-pach naszej gminy.

– Dlaczego? – zapytał sier-żant, komendant gminnego ko-misariatu w Rzgowie.

– Jest takie miejsce w Gospo-darzu, dużo tam drzew, bo to stary sad obok domu Kowalskie-go, tego strycharza z cegielni. Co wypiję u szwagra w Woli Zara-dzyńskiej i wracam do domu, tak około dwudziestej, to z tego sadu słyszę kukanie kukułki…

– To dopiero teraz w styczniu mi o tym mówicie?! – przerwał nerwowo komendant.

– Nie chodzi o maj, obywatelu komendancie, teraz od kilku dni to słyszę.

– Cholera jasna! – komendant nie ukrywał zdziwienia i zdener-wowania. – Nie wiedziałem, że takie mogą być skutki picia wód-ki. Do tej pory wiadomo było o białych myszkach, wężach, pa-jąkach, ale o kukułkach w stycz-niu jeszcze nie słyszałem. Co wy chlaliście ze szwagrem?

– No, wódkę. – Jaką?! – No, tę najtańszą, z czerwo-

ną kartką. – Wiecie co, Momerda? Trze-

ba sprawdzić sprzedawców tej wódki, albo was wysłać do psy-chiatry. Tylu ochlapusów znam, ale żaden mi nie mówił, że sły-szał kukułki zimą. Wniosek? Momerda, jesteście skrajnym pi-jusem.

KazimierzGraczykŁÓDŹ

KGŁ

– Obywatelu komendancie, nawet gdy nie wracam pijany, to z tego sadu też słyszę kukanie kukułki. A wracam zaraz po roz-poczęciu zmroku.

– Momerda, przestańcie chrzanić! Kukułki pojawiają się w maju, ale nigdy w styczniu.

– Ja wiem, obywatelu komen-dancie, że podwładnemu za-wsze wiatr w oczy wieje.

– Momerda, lepiej idźcie już, bo za chwilę stracę panowa-nie nad sobą, każę kolegom wa-szym zakuć was i odwieźć do gupiejowa.

– Dobrze, idę już, ale nie my-ślałem, że zostanę tak potrakto-wany przez przełożonego, który niby jest jak ojciec. Ale taki jest los prostego człowieka – odrzekł łamiącym się głosem Momerda i wychodząc rozpłakał się.

– Nie dosyć, że ochlapus, to jeszcze płaczek! – mruknął gniewnie komendant.

Jednak po około godzinie za-czął współczuć Momerdzie. Uznał, że musi być przemęczo-ny, ponieważ od trzech lat nie był na urlopie. Więc jeszcze tego samego dnia wysłał Momerdę na miesięczny urlop. W tę oko-licę wyznaczył kaprala Jankow-skiego.

Minęło kilka dni. Właśnie ko-mendant kończył służbę, gdy na-gle wszedł Jankowski z dziwną miną.

– Co tam, Jankowski? – Momerda miał rację, ja też

od kilku wieczorów, idąc tamtę-dy, słyszałem kukułkę, a nawet pianie koguta.

– No nie, kogo ja mam?! Go-rzej niż ochlapusów! – komen-dant nie mógł pohamować zde-nerwowania.

– Obywatelu komendancie – Jankowski usiłował panować nad sobą. – Jesteście moim prze-łożonym, ale wypraszam sobie takie posądzenia. Ja piję alkohol tylko przy rodzinnych okazjach, ale nigdy nie w pracy!

– Tak? – komendant aż po-wstał z krzesła, nie kryjąc gnie-wu. – Jak można być trzeźwym i słyszeć w styczniu kukułkę?

– A właśnie można! – Jankow-ski też nie krył zdenerwowania. – Trudno, skoro pan będzie się odgrywał, to ja tego tak nie po-zostawię. Nie jestem strachliwy jak Momerda.

Po czym pospiesznie opuścił gabinet przelożonego.

– Cholera! – mruknął komen-dant. – Albo to prawda, albo pra-cuję z samymi alkoholikami!

Następnego dnia, gdy nieco ochłonął, postanowił sprawdzić, kto ma rację: oni czy on, uzna-jąc ich za alkoholików. Każdego dnia, bez względu na pogodę, przechadzał się w pobliżu miej-sca, gdzie słyszano zagadkowy glos kukułki. I stało się. Które-

goś wieczoru usłyszał ten głos i pienie koguta od strony najwięk-szego drzewa w sadzie. Dobie-gając tam ujrzał postać schodzą-cą z tego drzewa.

– Stój! – krzyknął. – Kim jesteś i co robiłeś na drzewie?!

– Wojtek Kowalski jestem, proszę pana.

– To ty tak naśladowałeś ko-guta i kukułkę?

– Tak, panie milicjancie. – Dlaczego w ten sposób stra-

szysz ludzi? – Ja nie straszę. Lubię tylko,

gdy ludzie się dziwią, że zimą kuka kukułka.

– No dobrze – komendant uspokoił się. – To dlaczego ro-biłeś to, gdy przechodzili mili-cjanci.

– Bo oni jakby się bali. Jeden to nawet strzelał. A gdy zapia-łem jak kogut, to uciekł.

– No dobrze – komendant na-wet poweselał. – Jesteś zdolnym naśladowcą. Ale nie rób tego więcej.

– Dobrze, przepraszam – Woj-tek ukłonił się, po czym pobiegł w stronę domu.

– No i wyjaśniło się – pomyślał komendant. – Ale swoim nie po-wiem. Może to ich powstrzyma od picia.

Na pewien czas pomogło. Mili-cjanci panowali nad ciągotką od-wiedzania bimbrowników i nie-legalnych handlarzy alkoholem.

� Dawniej wierzono, że chytry dwa razy traci. Dziś bogaci się w dwójnasób.

� Kolej rzeczy gna do przodu. Tylko nie wasze dowozi do celu.

� Nie obwiniaj zwierciadła za ujawnianie twego sadła.

� Od marzeń lepsze są sny. Czasem się sprawdzają.

Page 46: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA46 WRZESIEŃ 2013

W niedzielę, 21 lipca, od-było się kolejne spotka-

nie grupy Polskiego Towa-rzystwa Stwardnienia Roz-sianego Oddział Wielkopol-ska w ogrodzie Grażyny Gał-ki. Wśród zieleni i kwiatów czekało przyjemne zacienio-ne miejsce, idealne na piknik.

Gospodyni przygotowa-ła wspaniałe wypieki. Każ-dy z uczestników wykładał na wspólny stół sałatki, owoce i

Ilekroć dowiadujemy się o śmierci bliskiego na-

szemu sercu człowie-ka albo kogoś znanego, wszelkie codzienne spra-wy chowają się w kąt, a czas płynie wolniej niż zazwyczaj. W tym wła-śnie położeniu znalazło się całe poznańskie śro-dowisko osób z niepełno-sprawnościami. We wto-rek 13 sierpnia 2013 roku zmarł wybitny pedagog specjalny – prof. zw. dr hab. Władysław Dykcik.

Urodził się 13 kwietnia 1942 w Pogorzałkach. Do-rastał w Borzęciczkach niedaleko Krotoszyna, gdzie znajdował się ośro-dek dla dzieci z niepełno-

Wspierać chorych psychicznie

Trwa szkolenie pod nazwą „Praca z dorosłymi osoba-

mi z zaburzeniami psychicz-nymi”, realizowane przez Fundację Przeciw Wyklucze-niu Społecznemu „Będziesz” na zlecenie Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Poznaniu w ramach projek-tu systemowego „Podnosze-nie kwalifi kacji kadr pomocy i integracji społecznej w Wiel-kopolsce” współfi nansowane-go ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Biorą w nim udział pracow-nicy instytucji pomocy spo-łecznej, organizacji pozarzą-dowych i wolontariusze za-interesowani kompleksowym wspieraniem osób dorosłych po kryzysach psychicznych na każdym etapie życia. Szkole-nie jest prowadzone w formie bezpłatnych, trzydniowych warsztatów w 8 grupach na te-renie Ośrodka Kultury i Rekre-acji Mickiewiczowskie Cen-trum Turystyczne – Hotel MCT w Żerkowie. Do wyboru było kilka terminów. Pierwszy zjazd odbył się w dniach 7-9 sierp-nia, a ostatni planowany jest między 18 a 20 września.

KAROLINA KASPRZAK

napoje. Asystenci osoby nie-pełnosprawnej pomagali w do-jeździe na piknik osobom na wózkach inwalidzkich, a póź-niej dbali, aby wszyscy wygod-nie się usadowili.

– Grillowanie nie może się obejść bez kiełbasek i kaszan-ki – mówi Wojciech Zieliński, członek PTSR.

Ich przyrządzaniem zaję-li się wolontariusze. Na spo-

sprawnością intelektual-ną. Po ukończeniu w 1961 roku Liceum Pedagogiczne-go w Krotoszynie podjął stu-dia na Wydziale Filozofi cz-no- Historycznym Uniwer-sytetu imienia Adama Mic-kiewicza w Poznaniu na kie-runku pedagogika. W 1973 roku ukończył także stu-dia w Państwowym Instytu-cie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Rok później uzy-skał na UAM stopień dokto-ra nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, habili-tację w 1988 roku, zaś tytuł naukowy profesora w roku 2006. Przez wiele lat kiero-wał Katedrą Pedagogiki Spe-cjalnej na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM.

Śp. prof. zw. dr hab. Wła-dysław Dykcik był członkiem rad naukowych wydawnictw takich jak: Poznańskie To-warzystwo Pedagogiczne, „Szkoła Specjalna”, „Czło-wiek – Niepełnosprawność – Społeczeństwo” oraz wie-lu innych. Jest autorem po-nad 150 publikacji dedyko-wanych pedagogice specjal-nej, pedagogice społecznej i historii wychowania. Wydał 3 monografi e naukowe, opu-blikował 142 artykuły w cza-sopismach naukowych i pu-blikacjach zbiorowych.

Angażował się nie tylko w działalność naukowo-dy-daktyczną, ale też brał udział w wyjazdach i spotkaniach integrujących środowisko

FO

T. W

OJC

IEC

H Z

IELI

ŃSK

I

tkanie kilka osób przyszło po raz pierwszy. W rolę gospodyni przez chwilę wcieliła się Róża Korczyńska, przewodniczą-ca Wielkopolskiego Oddziału, która sprawiła, że atmosfera szybko się rozluźniła i wszyscy poczuli się jak w rodzinie. Te-matów do rozmów nie brako-wało. Czas na wspólnych po-gaduszkach szybko minął. Pra-wie nikt nie zauważył, że zro-bił się późny wieczór. awa

Lipcowe grillowanie

osób z niepełnosprawno-ściami. Uwrażliwiał społe-czeństwo, a zwłaszcza lu-dzi młodych, na ich szcze-gólne potrzeby. Wykształcił wiele pokoleń pedagogów. Wobec współpracowników zawsze był życzliwy i kole-żeński. Pracował naukowo niemal do ostatnich chwil życia. Ceremonia żałobna śp. prof. zw. dr hab. Włady-sława Dykcika odbyła się w piątek 16 sierpnia w koście-le pw. św. Michała w Borzę-ciczkach. Rodzinie, przyja-ciołom oraz współpracow-nikom składamy najszczer-sze wyrazy współczucia.

KAROLINA KASPRZAK

Władysław Dykcik nie żyje

Page 47: Pojechali, by pomóc Magdzie

STRONA 47WRZESIEŃ 2013

ul. Karpińskiej 16, 60-462 Poznańtel. 618 172 206

www.komdruk.pl � mail: [email protected]

Bezpłatne konsultacje dla osób bezrobotnych zain-

teresowanych podjęciem za-trudnienia, dostęp do bazy ofert pracy, nieodpłatnych kursów i szkoleń, a także wsparcie w sporządzaniu do-kumentów aplikacyjnych – takie formy pomocy przewi-duje projekt pod nazwą „Cen-trum Karier Osób Niepełno-sprawnych – włączanie osób niepełnosprawnych z wo-jewództw łódzkiego, mazo-wieckiego i wielkopolskiego w rynek pracy” realizowany przez Fundację „Tus”.

W projekcie mogą wziąć udział osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym bądź znacznym z zachowaniem normy intelektualnej, nieza-trudnione, zamieszkujące na terenie województwa wiel-kopolskiego, mazowieckie-go i łódzkiego. Projekt jest

Członkowie Klubu Senio-ra „Brzozy”, działające-

go przy Placówkach Kultu-ralnych osiedla Rusa oraz kil-ka zaprzyjaźnionych osób uczestniczyło w tygodnio-wym (od 16 do 23 czerwca) wyjeździe nad morze do miej-scowości Rowy, położonej pomiędzy Łebą a Ustką.

Łącznie w tej nadmorskiej eskapadzie brały udział 32 osoby. Miejscem zakwatero-wania był pensjonat „U ma-

współfi nansowany ze środ-ków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełno-sprawnych.

Konsultacje są udzielane w siedzibie Fundacji „Tus” przy ulicy Woronicza 29 a w War-szawie, telefonicznie: (22) 852 01 82, mejlowo: [email protected]. Mieszkańcy województwa łódzkiego mogą zasięgnąć porady w punkcie konsulta-cyjnym przy Piotrkowskiej 235/241, pod numerem: 518 841 760, [email protected], a mieszkańcy Wielkopol-ski w punkcie przy ulicy Jana Pawła II 26 w Poznaniu, tele-fonicznie: 509 619 259 i mej-lowo: [email protected]. Warunkiem skorzystania z usług jest wypełnienie oraz odesłanie formularza zgłosze-niowego, który jest dostępny na stronie internetowej: www.tus.org.pl

KAROLINA KASPRZAK

Centrum Karierzaprasza

„Brzozy“ nad morzem

rynarza”. Podczas spacerów poznawano najbliższą okoli-cę. Były kąpiele, plażowanie, wspólnie marsze uprawiały Nordic Walking. Nie zabrakło zabawy seniorów pod hasłem „poznajmy się”. Był też rejs statkiem „Jaga”. Atrakcję sta-nowił znajdujący się tam park oraz jezioro z trzydziestoma gatunkami ryb.

Seniorzy udali się też auto-karem do Ustki, gdzie zwiedzi-li promenadę, molo, latarnię

morska. Opiekunka tej grupy Małgorzata Olejniczak orga-nizowała zabawy. Były chóral-ne śpiewy przy grillu i muzycz-na zgadywanka utworów typu „Co to za melodia”. Zwycięzca otrzymywał bursztynka. Kto zgromadził ich najwięcej, do-stał w nagrodę butelkę pełną cukierków. Była też olimpiada

sportowa seniorów z medala-mi dla zwycięzców.

Niezwykła była wycieczka na ruchome piaski, czyli wy-dmy koło Łeby. Cztery wytrwa-łe panie przemierzyły je pie-szo w tę i z powrotem, w su-mie około 15 kilometrów!

ROBERT WRZESIŃSKI

FO

T. (

2X

) M

AŁG

OR

ZA

TA O

LEJN

ICZ

AK

Page 48: Pojechali, by pomóc Magdzie

WRZESIEŃ 201348STRONA

Po roku ciężkiej pracy przy-szedł czas na zasłużony

odpoczynek. Dlatego też 24 lipca odbyło się uroczyste za-kończenie roku w Warsztacie Terapii Zajęciowej „Pawełek” w Owińskach. Pogoda dopi-sywała, więc wspólnie świę-towaliśmy na świeżym po-wietrzu, w parku.

Najpierw złożyliśmy życze-nia osobom, które w najbliż-szych dniach miały obchodzić swoje imieniny, a później zje-dliśmy przyniesione przez nie smakołyki. Podczas deseru rozmawialiśmy o zbliżających się wakacjach, naszych pla-nach wyjazdowych oraz wspo-minaliśmy wydarzenia bieżą-cego roku. Później były wesołe gry i zabawy. Trudne na pozór zadanie, jakim było odgadnię-cie, czyja ręka lub noga wysta-je zza zasłony, okazało się ła-

twe, bo dobrze się znamy. Po-dobnie było z odgadywaniem, kogo opisuje nasza terapeutka pani Marlena. Salwy śmiechu wywoływała zabawa w prze-kazywanie min.

Był też konkurs, który wy-magał od nas trochę odwagi, aby wystąpić przed wszystki-mi, ale także dystansu do sa-mego siebie. Musieliśmy śpie-wać, tańczyć, robić śmiesz-ne miny, udawać zwierzątka i środki transportu, takie jak sa-molot, samochód czy pociąg. Potem odpoczynek, rozmowy i wręczenie nagród osobom, które w tym roku wykazały się dużym zaangażowaniem w pracę. Życząc sobie udane-go wypoczynku, wróciliśmy do domów, aby na wakacjach na-brać sił na kolejny, pełen wy-zwań rok. E.Ś.

W WARSZTACIE TERAPII ZAJĘCIOWEJ „PAWEŁEK” W OWIŃSKACH

Minął kolejny rok

FO

T. (

5X

) A

RC

HIW

UM

WT

Z „

PAW

EŁEK