wywiad z michałem grudzińskim

35
Intuicja to bardzo cenna rzecz dla aktora – wywiad z Michałem Grudzińskim Filipa Springera odkrywanie Poznania na nowo Radio Merkury króluje w eterze Mroczna legenda zielarek z Gorzuchowa Czas na rogala! 6/2015 ISSN 2392-232X MAGAZYN BEZPŁATNY

Upload: phungkhanh

Post on 11-Jan-2017

224 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Intuicja to bardzo cenna rzecz dla aktora – wywiad z Michałem Grudzińskim

Filipa Springera odkrywanie Poznania na nowoRadio Merkury króluje w eterze Mroczna legenda zielarek z Gorzuchowa Czas na rogala!

6/2015 IS

SN

23

92

-23

2X

MAGAZYN BEZPŁATNY

4 6/2015

W N

UM

ER

ZE

ISSN 2392-232X

Redaktor naczelna: Joanna Swędrzyńska

Sekretarz redakcji: Marta Sankiewicz m.sankiewicz@ pulspoznania.pl

tel. +48 724 322 549

Współpraca: Maria Banach, Patryk Borowiak, Paweł Cieliczko, Małgorzata Głazowska, Magdalena Kajszczak, Karolina Karpe,

Maciej Krajewski, Tadeusz Sławomir Lisiecki, Judyta Nadziejko, Grzegorz Stachurski, Izabela Wielicka,

Erik Witsoe

Komiks: Michał Woźniak

Projekt, skład: Anna Woźniak, Michał Woźniak, Studio Graficzne Ornatus

Okładka: Erik Witsoe, facebook.com/ErikWitsoePhotography

e-mail: [email protected]

Wydawca: Joanna Swędrzyńska, tel. +48 665 543 144 adres redakcji: ul. Roosevelta 5, Poznań

dział sprzedaży: [email protected], tel. +48 724 322 783

Druk: Trans-DrukNakład: 10 000

Zastrzegamy sobie prawo do redagowania listów. Materiałów niezamówionych nie zwracamy.

Redakcja nie odpowiada za treść reklam.Materiały reklamowe na stronach:

2, 3, 15, 26-27, 29, 39, 42, 43, 50-53, 67, 68

Miejsca dystrybucji magazynu na stronie www.pulspoznania.pl

Intuicja to bardzo cenna rzecz dla aktora – wywiad z Michałem Grudzińskim

Filipa Springera odkrywanie Poznania na nowoRadio Merkury króluje w eterze Mroczna legenda zielarek z Gorzuchowa Czas na rogala!

6/2015

ISS

N 2

39

2-2

32

X

MAGAZYN BEZPŁATNY

Kalendarium wydarzeń 7

Zapowiedzi 12

Poznański Alfabet Literacki:

D jak Danecki 16

Felieton:

Poznań – miasto zbrodni 18

Komiks:

Mądrości Franka i Hipolita 19

Młody Poznań:

Młodzieżowy Dom Kultury nr 2 20

Poznański gwiazdozbiór:

„Staram się wykonywać swój zawód jak najlepiej” – wywiad z Michałem Grudzińskim 22

Poznańskie symbole:

Rogale Świętomarcińskie 26

Magia tańca na Jeżycach 29

Poznań dziś:

Wspólny Poznań 30

Maciej Krajewski prezentuje:

Secesyjna ceramika 32

Poznańskie ZOO:

Mała ale dobrze najeżona 35

Osobowość:

„Robię dokładnie to, co chciałbym robić w życiu – wywiad z Filipem Springerem 36

Nasze rekomendacje:

Merkury – w eterze i nie tylko 40

Sztuka i biznes:

„Zawsze idę pod prąd” – wywiad z Iwoną Pfont 42

Rowerowy Poznań:

Przewieź kajak rowerem, czyli na co komu rowery cargo? 44

Pamiętajmy o…:

Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan 46

Felieton:

Święte ulice 48

Nasze patronaty:

Maraton dobrych uczynków 49

Sesja:

Świąteczne inspiracje 50

Poznańskie symbole:

Studzienka Higiei 54

Amerykanin w Poznaniu:

Looking forward to looking back 56

Smaczny Poznań:

Groch z kapustą, prawdziwkami i suszonymi śliwkami 58

Historia przemysłu:

Poznań – kraina piwem płynąca 60

Poznańskie tradycje:

„Śpiewać można tylko wtedy, kiedy się to kocha” – wywiad z Aliną Kurczewską 62

Piękna Wielkopolska:

Zielarki z Gorzuchowa 64

Kwestionariusz Pulsu Poznania:

Wojciech Nentwig 66

6 6/2015 6/2015 7

Koniec roku zawsze skłania do różnego rodzaju podsumowań, skorzystałam więc z  okazji i  pokusiłam się o  stworzenie małego bilansu mijającego 2015 roku.Puls Poznania stał się już rozpoznawalnym tytułem. Dziesięciotysięczny

nakład szybko się wyczerpuje, a poznaniacy bardzo polubili nasz dwumiesięcznik. Czytelnicy wyczekują, pytają o  kolejne wydania, a  nawet kolekcjonują i  zbierają archiwalne egzemplarze. Co rusz otrzymujemy przemiłe wiadomości i  bardzo pochlebne opinie. Dostajemy je także od gości przebywających w Poznaniu, którzy natknęli się na nasz magazyn i chcieli podzielić się swoimi wrażeniami. Czy jakikolwiek wydawca lub redaktor naczelny może marzyć o  czymś więcej? Udało nam się namówić do współpracy świetnych, niezwykle utalentowanych ludzi z  pasją: autorów tekstów, felietonistów, fotografików, ilustratorów, grafików – miłośników Poznania. Zdobyliśmy zaufanie najbardziej prestiżowych poznańskich instytucji kulturalnych, nad którymi objęliśmy stały patronat medialny. Opubli-kowaliśmy kilkanaście wywiadów z  poznańskimi artystami, pisarzami, twórcami, ludźmi biznesu. Zaprezentowaliśmy kilkadziesiąt ciekawych miejsc w  Poznaniu i w Wielkopolsce – zielone zakamarki, poznańskie dzielnice, interesujące miejsca, w których coś się dzieje. Nasz magazyn można znaleźć w 150 punktach w całym mieście i wciąż zgłaszają się nowe miejsca do dystrybucji. Udało nam się stworzyć przytulną siedzibę redakcji w kultowym miejscu Poznania, w kamienicy numer 5, przy ulicy Roosevelta, gdzie będą powstawać nowe, ciekawe projekty związane z naszym magazynem.Wciąż rodzą się kolejne pomysły, a treści na publikacje starczyłoby nam nawet na dwutygodnik – taki jest Poznań. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu naszego magazynu – to nasze wspólne osiągnięcie. Życzę wszystkim Czytelnikom Pulsu Poznania wspaniałego Nowego Roku!

OD

RE

DA

KC

JI

W S P Ó Ł P R A C A

Intuicja to bardzo cenna rzecz dla aktora – wywiad z Michałem Grudzińskim

Filipa Springera odkrywanie Poznania na nowoRadio Merkury króluje w eterze Mroczna legenda zielarek z Gorzuchowa Czas na rogala!

6/2015

ISS

N 2

39

2-2

32

X

MAGAZYN BEZPŁATNY

Fot.

K. F

abia

ński

P A T R O N A T Y

Wystawy

Do 22 listopadaFotografie Krzysztofa Szygendy Śródeckie historieBrama Poznania

Do 31 listopadaZ cyklu „Bliskiego spotkania z…” Dotyk przeszłościMuzeum Archeologiczne w Poznaniu

Do 12 grudniaŚwięci Patroni Łowiectwa – w kolekcjonerskich zbiorach braci łowieckiejMuzeum Archidiecezjalne

Do 13 grudniaUwaga! BramaBrama PoznaniaWstęp wolny

Do 9 stycznia Jan Twardak Portret wsi wielkopolskiej w zdjęciach weselnychBiblioteka Uniwersytecka w PoznaniuWstęp wolny

Do 17 marca 2016U stóp Olimpu. Życie codzienne w prahisto-rycznej MacedoniiMuzeum Archeologiczne w Poznaniu

18 listopada-15 grudniaAndrzej Bednarczyk Konstelacja NarcyzówABC GalleryWstęp wolny

20 listopada-27 grudniaWystawa zbiorowa Białe jest białe, a czarne jest czarneGaleria Piekary

5 grudnia-24 styczniaWystawa pokonkursowa: Konkurs na szopkę bożonarodzeniową. Edycja XVII Muzeum Etnograficzne

13 grudniaUrzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy: finisaż wystawy i spotkanie z kuratorką Ewą HornowskąMuzeum Narodowe, godz. 12:00

Spektakle

17 listopadaGrupa Teatralna Wikingowie Powrót Wikingów dla widzów od klasy 3 gimnazjumScena Wspólna, godz. 10:00 i 19:00Bilety: 12 zł (młodzież), 15 zł (dorośli)

Jezioro łabędzieTeatr Wielki, godz. 19:00

18 listopadaSkrzypek na dachuTeatr Wielki, godz. 19:00

21 listopadaDon GiovanniTeatr Wielki, godz. 18:00

22 listopadaNabuccoTeatr Wielki, godz. 18:00

28 listopada

Polski Teatr Tańca Lament. Pamięci Tadeusza Różewicza PREMIERA MP2, godz. 20:00Bilety: 40 zł i 20 zł

11 grudniaTraviataTeatr Wielki, godz. 19:00

16 grudniaHalkaTeatr Wielki, godz. 19:00

17 grudniaImpresje zimoweSzkoła Baletowa Anny Niedźwiedź, Aula im. B. Czajkowskiego (wejście A), godz. 11:00 i 12:00

18 grudniaKafka/Schulz: objawienia i herezje PREMIERATeatr Wielki, Sala im. W. Drabowicza, godz. 19:00

10 styczniaAidaTeatr Wielki, godz. 18:00

15 styczniaRycerskość wieśniacza/PajaceTeatr Wielki, godz. 19:00

23 styczniaEugeniusz OnieginTeatr Wielki, godz. 19:00

Filmy

18-22 listopada

19. Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych OFF CINEMA CK Zamek

20 listopadaMaraton filmowy Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Tajemnice kina” w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 18:00

21 listopadaWieczór filmowy Dyskusyjnego Klubu Filmo-wego „Tajemnice kina” w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 18:00

9 grudniaW naszych rękach – film dokumentalny w wersji oryginalnej z polskimi napisami Dom Bretanii, godz.18:00Wstęp wolny

10 grudniaBożonarodzeniowy wieczór filmowy „Tajemnice kina” w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 18:00

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

8 6/2015 6/2015 9

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

Koncerty

16-29 listopadaFestiwal jazzowy MADE IN CHICAGO

18 listopadaWieczór Akademicki w Willi Wśród Róż: gala wokalnaSalon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiej-skiego, godz. 18:00Wstęp wolny

Koncert ŚródeckiKościół pw. św. Małgorzaty, godz. 18:30

20 listopadaVII Maltański Koncert Charytatywny Chopin z Nowego Świata w 70. rocznicę urodzin Zdzisława DworzeckiegoAula UAM, godz. 19:00

22 listopadaFilharmonia Poznańska: Koncert nadzwyczajny Chopin na bis – recital fortepianowyAula UAM, godz. 18:00

23 listopadaAnna Stankiewicz, Janusz Strobel, Andrzej Jagodziński Trzeba marzyćScena na Piętrze, godz. 19:00Bilety: 70 zł, 55 zł, 45 zł

Andrzej Piaseczny Kalejdoskop Teatr Wielki, godz. 19:00

25 listopadaKreacje skrzypcoweSalon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiej-skiego, godz. 18:00Wstęp wolny

Koncert ŚródeckiKościół pw. św. Małgorzaty, godz. 18:30

26 listopadaWystęp zespołu Delikatni na I Festiwalu Piosenki Autorskiej w Poznaniu Klub Svejk, godz. 21:00 Wstęp wolny

27 i 28 listopadaFilharmonia Poznańska: Weekend z BeethovenemAula UAM, godz. 19:00 (27.11.) i godz. 18:00 (28.11.)

28 listopadaShalom – Wieczór Andrzejkowy Poema Cafe, godz. 20:00Bilety: 45 zł, obowiązują zapisy

29 listopadaXIII Poznański Festiwal Mozartowski: Niemcy we włoskiej operze? Bez jaj!!!Aula Nova Akademii Muzycznej w Poznaniu

30 listopadaMichał Bajor Moja miłośćTeatr Wielki, godz. 19:00

2 grudniaKoncert ŚródeckiKościół pw. św. Małgorzaty, godz. 18:30

4 grudnia118. Koncert Targowy Giganci Baroku – 65 lat Poznańskich Słowików w Filharmonii PoznańskiejAula UAM, godz. 19:00

Requiem – Poznański Koncert MozartowskiKatedra Poznańska, godz. 23:00Wstęp wolny

5 grudniaFilharmonia Poznańska: Muzykoteka Młodego Człowieka Szlakiem CeltówAula UAM, godz. 11:00

448. Koncert Poznański Giganci Baroku – 65 lat Poznańskich Słowików w Filharmonii PoznańskiejAula UAM, godz. 18:00

6 grudniaKalina Perz-Klimkiewicz i Krzysztof Żabierek – koncert piosenki aktorskiejMuzeum Archidiecezjalne, godz. 17:00Wstęp wolny

7 grudniaDorota Miśkiewicz i Grzegorz Turnau Koncert świątecznyTeatr Wielki, godz. 19:00

10 grudniaKoncert muzyki kameralnej w wykonaniu uczniów Zespołu Szkół Muzycznych im. K. Kurpińskiego w PoznaniuKlub Osiedlowy KRĄG, godz. 17:00

11 grudniaFilharmonia Poznańska: O wzniosła sztuko! – w 100. rocznicę urodzin Elisabeth SchwarzkopfAula UAM, godz. 19:00

18 grudniaFilharmonia Poznańska: Koncert nadzwyczajny Chopin pod choinkę – 60 lat pracy artystycznej Tadeusza StrugałyAula UAM, godz. 19:00

20 grudniaWieczór kolędTeatr Wielki, godz. 18:00

27 grudniaFilharmonia Poznańska: Polskiej pieśni cześć – w 97. rocznicę wybuchu Powstania WielkopolskiegoAula UAM, godz. 18:00

28 grudniaFilharmonia Poznańska: Słowicze kolędowanieAula UAM, godz. 19:00

31 grudniaKoncert sylwestrowy: Arte Dei Suonatori Od miłości do nienawiściMuzeum Narodowe, godz. 18:00

Koncert sylwestrowyTeatr Wielki, godz. 19:00

2 styczniaFilharmonia Poznańska: Koncert noworoczny z muzyką, tańcem i niespodziankami Cesarski WalcAula UAM, godz. 18:00

Koncert noworocznyTeatr Wielki, godz. 19:00

8 styczniaFilharmonia Poznańska: Koncert nadzwyczajny Salsa symfonicznieAula UAM, godz. 19:00

15 styczniaFilharmonia Poznańska: MOZARTIANA 1Aula UAM, godz. 19:00

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

16 styczniaFilharmonia Poznańska: Muzykoteka młodego człowieka Flamenco – oddech AndaluzjiAula UAM, godz. 11:00

21 styczniaFilharmonia Poznańska: 449. Koncert poznański Gwiazdy światowych estradAula UAM, godz. 19:00

Dla dzieci

18 listopadaSpektakl CalineczkaTeatr Animacji, godz. 9:30 i 11:30

Spektakl w wykonaniu klasy I Gimnazjum Łejery Dwa królestwa przeciwieństwa dla przedszko-laków i uczniów klas 1-6 szkół podstawowychScena Wspólna, godz. 12:00Wejściówki: 5 zł (wymagana rezerwacja)

20 listopadaPiotruś i wilkiTeatr Wielki, godz. 12:00

21 listopadaMagiczny poranek filmowy dla dzieciKlub Osiedlowy KRĄG, godz. 11:00, 13:00, 15:00

Sito sztuki Dobra zastawa to podstawa! – projekt i wykonanie indywidualnej zastawy (techniki mieszane)Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Dzieciaki na piętrze: Teatr Fuzja Szabadabada PREMIERA i warsztaty Portrety rodzinneScena na Piętrze, godz. 15:00 warsztaty, godz. 16:00 spektaklBilety: 10 zł (spektakl), 20 zł (spektakl i warsztaty)

Teatr Krokodyl Baśń o mrozie czarodzieju w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna” Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 16:00Wstęp wolny

Spektakl Neville’a Trantera KingTeatr Animacji, godz. 19:00

22 listopada

Teatr Atofri Do góry nogami spektakl dla dzieci w wieku 1-5 latScena Wspólna, godz. 10:30 i 12:00 Bilety: 16 zł

Urzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy: Paralaksa? – warsztaty fotograficzne dla dzieci od lat 6, prowadzenie: Tobiasz Jankowiak Muzeum Narodowe, godz. 12:00

25 listopadaSpektakl O królewnie WełenceTeatr Animacji, godz. 9:30 i 11:30

Spektakl Kto się boi wysokiego „c”?Teatr Wielki, Sala im. W. Drabowicza, godz. 12:00

27 listopadaSpektakl Jaś i MałgosiaTeatr Wielki, godz. 18:00

28 listopadaSpektakl ZmyślankaTeatr Animacji, godz. 10:00

Sobotnie bajdurki - czyli familijne spotkania z teatrem: Teatr Animacji FALKOSHOW O szewczyku co smoka wawelskiego pokonałDK Orle Gniazdo, godz. 11:00Wejściówki: 15 zł (dziecko+opiekun)

Warsztaty dla rodzin Razem w Muzeum: Na tropieMuzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp: 5 zł, obowiązują zapisy

29 listopadaUrzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy: Odwrócone odbicie – warsztaty fotograficzne dla dzieci i młodzieży od lat 10, prowadzenie: Tobiasz Jankowiak Muzeum Narodowe, godz. 12:00

Spektakl Teatru im. A. Fredry z Gniezna Pinokio Teatr Wielki, godz. 16:00

Spektakl SzewcyTeatr Animacji, godz. 19:00

2 grudniaSpektakl Dziadek do orzechówTeatr Wielki, godz. 11:00 i 18:00

4 grudniaSpektakl MolierTeatr Animacji, godz. 19:00

5 grudniaMuzealna Akademia Dziecięca, Przygoda XIV: Akademia świątecznaMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Sobotnie bajdurki - czyli familijne spotkania z teatrem: Teatr TEATRYLE Kolędowa nocDK Orle Gniazdo, godz. 16:00Wejściówki: 15 zł (dziecko+opiekun)

6 grudnia

Teatr Atofri Słoń Trąbibombi spektakl dla dzieci w wieku 1-5 latCK Zamek, Scena Nowa, godz. 10:30 i 12:00Bilety: 16 zł

Greckie MikołajkiMuzeum Archeologiczne w PoznaniuWstęp wolny

9 grudniaSpektakl Chomik tygrysTeatr Animacji, godz. 9:30 i 11:30

Spektakl w wykonaniu klasy I Gimnazjum Łejery Lodowe serce dla przedszkolaków i uczniów klas 1-6 szkół podstawowychScena Wspólna, godz. 12:00Wejściówki: 5 zł (wymagana rezerwacja)

Spektakl Bastien i BastienneTeatr Wielki, Sala im. W. Drabowicza, godz. 12:00

Fot.

Łysa

kow

ski

10 6/2015 6/2015 11

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

KA

LE

ND

AR

IUM

WY

DA

RZ

12 grudniaWarsztaty dla rodzin Razem w Muzeum: Sielsko, anielskoMuzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp: 5 zł, obowiązują zapisy

Teatr Krokodyl Morska opowieść Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 16:00Wstęp wolny

Wieczorek filmowy dla dzieciKlub Osiedlowy KRĄG, godz. 17:15

17 grudniaSpektakl PastranaTeatr Animacji, godz. 19:00

19 grudniaSito sztuki Geometrycznie – konstruowanie dekoracyjnych form przestrzennychMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Warsztaty dla rodzin Razem w Muzeum: Świąteczne drzewkoMuzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp: 5 zł, obowiązują zapisy

20 grudniaTeatr Atofri Len spektakl dla dzieci w wieku 1-5 lat PREMIERACK Zamek, Scena Nowa, godz. 10:30 i 12:00Bilety: 16 zł

27 grudniaSpektakl A niech to Gęś kopnieTeatr Animacji, godz. 11:00 i 13:00

7 styczniaSpektakl w wykonaniu klasy II Gimnazjum Łejery Bajki wg de La Fontaine’a dla uczniów klas 6 szkół podstawowych i gimnazjalistówScena Wspólna, godz. 11:00Wejściówki: 5 zł (wymagana rezerwacja)

9 styczniaSobotnie bajdurki - czyli familijne spotkania z teatrem: Teatr BAJ POMORSKI Przypadki doktora Bonifacego TrąbkiDK Orle Gniazdo, godz. 12:00Wejściówki: 20 zł (dziecko+opiekun)

9 styczniaMuzealna Akademia Dziecięca, Przygoda XV: Malowane dźwiękiMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Warsztaty dla rodzin Razem w Muzeum: Mistrz mozaikiMuzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp: 5 zł, obowiązują zapisy

13 styczniaSpektakl Mikołajek i inne chłopakiTeatr Wielki, Sala im. W. Drabowicza, godz. 10:00 i 12:00

18-29 styczniaAkcja Zima 2016 – zajęcia opiekuńczo-wychowawczeDK Orle Gniazdo, godz. 8:00-16:00Koszt tygodniowego turnusu: 140 zł (członkowie SM OM) lub 200 zł (pozostali)

Akcja Zima 2016 – półkolonie dla dzieciODK Orbita

23 styczniaSito sztuki Ozdoby dla głowy – wykonanie fantazyjnych nakryć głowy (technika mieszana)Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Warsztaty dla rodzin Razem w Muzeum: Pod prąd Muzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp: 5 zł, obowiązują zapisy

Inne

17 listopadaTłumaczenie Rumunii – spotkanie z dr. T. Klimkowskim z okazji Międzynarodowego Dnia TłumaczaDom Bretanii, godz.18:00

Spotkanie autorskie: Wacław Holewiński Honor mi nie pozwala Księgarnia Zysk i S-ka, godz. 18:00

18 listopadaZwiedzanie dla SeniorówBrama Poznania, godz. 16:00Bilet: 8 zł, obowiązują zapisy

Upiór w kamerze. Kulturowa historia filmu grozy – wykład dr Magdaleny KamińskiejGaleria Miejska Arsenał, godz. 18:00

19 listopadaTwórcy Poznania: Marian Cybulski – wykład Joanny LubierskiejBrama Poznania, godz. 17:00

Salon poetycki im. W. Różańskiego: promocja książki Tadeusza Żukowskiego oWincentym Różańskim „Wiersze niecierpliwe”Poema Cafe, godz.18:30Wstęp wolny

20 listopadaFitness 50+ „Zdrowy Kręgosłup”ODK Orbita, godz. 17:30-18:20

Urzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy: Za kulisami wystawy – spotkanie z kuratorką Ewą Hornowską oraz Ludwiką Gnyp i Ramanem Tratsiukiem autorami aranżacji i identyfikacji wizualnej wystawy Muzeum Narodowe, godz. 18:00

I eliminacja XIV Festiwalu Zostań gwiazdą kabaretu – gościnnie ŁOWCY.BScena na Piętrze, godz. 20:00Bilety: 40 zł

21 listopadaXII Memoriał szachowy im. S. Skowrońskiego oraz XI Turniej szachowy ODK Orbita dla dzieci i młodzieżyODK Orbita, godz. 9:00-16:00

Sobota z planszówkamiKlub Osiedlowy KRĄG, godz. 10:00Wstęp wolny

Sprzedawcy wspomnień: Piórem pisane – warsztaty dla dziadków i wnucząt Brama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Cykl NajMuzeumMuzeum Archidiecezjalne, godz. 12:00Wstęp wolny

21-22 listopada

V Poznański Turniej Tańców Ulicznych GROOVE CONTESTDK Orle Gniazdo

ABC Gallery, ul. Koszalińska 15; Aula Nova Akademii Muzycznej w  Poznaniu, ul. św. Marcin 87; Aula UAM, ul. Wieniawskiego 1; Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu, ul. Ratajczaka 38/40; Brama Poznania, ul. Gdańska 2; CK Zamek, ul. św. Marcin 80/82; Collegium Maius, ul. Fredry 10; Dom Bretanii, Stary Rynek 37;

DK Orle Gniazdo, Os. Lecha 43; Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 6; Galeria Piekary, CK Zamek, Dziedziniec Różany, ul. św. Marcin 80/82; Katedra Poznańska,

Ostrów Tumski; Klub Osiedlowy KRĄG, ul. Dmowskiego 37; Klub Svejk, ul. Wieniawskiego 5; Kościół pw. św. Małgorzaty, Rynek Śródecki; Księgarnia Zysk i S-ka,

ul. Wielka 10; MP2, Międzynarodowe Targi Poznańskie, ul. Głogowska 42; Muzeum Archeologiczne w Poznaniu, Pałac Górków, ul. Wodna 27; Muzeum Archidiecezjalne,

ul. Lubrańskiego 1; Muzeum Etnograficzne, ul. Grobla 25 (wejście od ul. Mostowej); Muzeum Narodowe w Poznaniu, al. Marcinkowskiego 9; ODK Orbita,

Os. Kosmonautów 118; ODK Pod Lipami, Os. Pod Lipami 108A; Poema Cafe, ul. Langiewicza 2; Salon muzyczny – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego, Al. Wielkopolska 11;

Scena na Piętrze, ul. Masztalarska 8; Scena Wspólna, ul. Brandstaettera 1; Szkoła Baletowa Anny Niedźwiedź, ul. Mansfelda 4; Teatr Animacji w  Poznaniu,

CK Zamek, ul. św. Marcin 80/82; Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, ul. Fredry 9

26 listopadaWieczorek Andrzejkowy w Klubie Seniora „Bamberka” – zespół RemisKlub Osiedlowy KRĄG, godz. 17:00Obowiązują zapisy

Wieczór autorski Ryszarda Krawca (poezja, rzeźba)Poema Cafe, godz. 18:30Wstęp wolny

27 listopadaWizaż dla osób 50+ODK Orbita, godz. 16:30

Miejsca i ludzie: Piotr Szaradowski Między zachwytem a ascezą. El Escorial – pałac i klasztorMuzeum Narodowe, godz. 19:00

27 i 28 listopadaAndrzejkowy wieczór greckiMuzeum Archeologiczne w PoznaniuWstęp płatny, rezerwacja: Restauracja Mykonos

28 listopadaUrzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy: Urzekające odbicia – prezentacja pierwszych metod fotograficznego obrazowania, prowa-dzenie: Jarosław KlupśMuzeum Narodowe, godz. 15:00

Potańcówka andrzejkowaODK Orbita, godz. 18:00-20:00

2 grudniaWarsztaty świąteczne dla Aktywnych 60+ w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 17:00

3 grudniaZwiedzanie dla SeniorówBrama Poznania, godz. 12:00Bilet: 8 zł, obowiązują zapisy

Spotkanie autorskie: prof. UAM dr hab. K. Kuszak, prof. UAM dr hab. H. Krauze-Sikorska i dr M. Klichowski Świat małego dziecka Collegium Maius, Sala Teatralna, godz. 15:30Wymagana rejestracja

Wykład z cyklu PortugalomaniaDom Bretanii, godz. 19:00

4 grudniaSpotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Tajemnice kina” w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 18:00

5 grudniaMikołajkowe spotkanie pod choinkąODK Orbita, godz. 10:00

Sprzedawcy wspomnień: Rodzinne święto-wanie – warsztaty dla dziadków i wnucząt Brama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

9 grudniaWarsztaty świąteczne dla Aktywnych 60+ w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 17:00

10 grudniaOblicza orientalizmu – wykład dr. P. Szaradow-skiego o modzie z cyklu „Les vêtements français czyli o modzie z francuskiej szafy”Dom Bretanii, godz. 18:30 11 grudniaKlub Robótek RęcznychODK Orbita, godz. 15:00-18:45

Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Tajemnice kina” w ramach projektu „Łazarska Platforma Artystyczna”Klub Osiedlowy KRĄG, godz. 18:00

Miejsca i ludzie: Piotr Szaradowski Królewskie zbiory Habsburgów – Wiedeń i MadrytMuzeum Narodowe, godz. 19:00

12 grudniaŚwiat obrazów: wykład prof. UAM dr. hab. W. Suchockiego Jacek Malczewski, Eloe z ElenaiMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

17 grudniaVoyage en France – dlaczego Francja i Paryż są pierwszym kierunkiem turystycznym na świecie? – Anna DereckiDom Bretanii, godz.18:00

19 grudniaDekoder: Roman Opałka, Obraz liczony 35328–57052Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 16:30

8 styczniaMiejsca i ludzie: Piotr Szaradowski Drezno SasówMuzeum Narodowe, godz. 19:00

9 styczniaKolędowanie z gitarąODK Pod Lipami, godz. 9:00-14:00

Potańcówka karnawałowaODK Orbita, godz. 18:00-21:00

15 styczniaMiejsca i ludzie: Piotr Szaradowski Kolekcje i rewolucjeMuzeum Narodowe, godz. 19:00

16 styczniaSprzedawcy wspomnień: Białe szaleństwo – warsztaty dla dziadków i wnucząt Brama Poznania, godz. 11:00Wstęp wolny, obowiązują zapisy

Świat obrazów: wykład dr. P. Szaradowskiego Jacek Malczewski, Św. Jan z SalomeMuzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 11:15

Cykl NajMuzeumMuzeum Archidiecezjalne , godz. 12:00Wstęp wolny

Dekoder: Alina Szapocznikow, Filozof, 1965 (i inne)Muzeum Narodowe w Poznaniu, godz. 16:30

Fot

. K. P

otra

wia

k

12 6/2015 6/2015 13

ZA

PO

WIE

DZ

I

ZA

PO

WIE

DZ

I

9. edycja Biennale Fotografii – „Eksploracje”

Eksploracja to badanie, zgłębianie, eksploatowanie, poszukiwanie, odkrywanie. Eksploruje się nieznane tereny, by odnaleźć zasoby i skarby. Nawet współczesne gry komputerowe zakładają eksplorację fanta-stycznych lokacji i wymyślonych geografii.

Czym może być eksploracja w fotografii? Po pierwsze, może być narzędziem eksploracji, za pomocą któ-rego odkrywamy nieznane obszary ziemi lub kosmosu, a także ludzkiego ciała. Takie badanie wykorzystuje rozmaite technologie poszerzające nasze pole widzenia: od prostych teleobiektywów po skomplikowane narzędzia przybliżania i modelowania mikro i makrokosmosu. Po drugie, eksplorujemy samą fotografię, badając jej język, możliwości, strukturę. Ten metadyskurs fotografii pozwala jej samej przekształcać się i wskazywać na nieznane wcześniej możliwości. Po trzecie wreszcie, eksplorujemy fotografię jako sztukę i sztukę jako fotografię.Proponując temat eksploracji chcemy zachęcać artystów i  kuratorów do przyjęcia postawy odkrywcy: nieznanych światów i fascynujących zjawisk. Fotografia może być tu instrumentem i celem, narzędziem kreacji i  przedmiotem analizy. Fotograficzne eksplorowanie znajduje się bowiem u  podstaw działań badawczych i artystycznych jednocześnie.Kierujemy nasze zainteresowanie twórczym i badawczym jednocześnie podejściem do trzech obszarów eksploracji: ciała, topografii i  czasoprzestrzeni. W  każdym z  nich chcemy przedstawić związki nauki i sztuki, wzajemne inspiracje, ale także spory i sprzeczności: o istotę obrazu, cel wykorzystania, czy formę i treść.Chcielibyśmy również zaproponować namysł nad historią związków pomiędzy sztuką i  nauką, nad nieznanymi i fascynującymi obszarami historii polskiej fotografii, które domagają się wnikliwej analizy. Przypomnimy fakty z  pionierskiego okresu, kiedy zaraz po odzyskaniu niepodległości restytuowano polskie szkolnictwo, w którym swoje miejsce odnaleźli twórcy związani z różnorodnymi zastosowaniami fotografii. Poszukiwanie genezy związków fotografii ze szkolnictwem i nauką stanie się także pretekstem do stawiania pytań o dzisiejszą intensywność tych relacji.Proponujemy trzy główne wystawy, poświęcone odmiennym obszarom badania: topografii, ciału i prze-strzeni. W każdej z nich zwracamy uwagę na fotograficzne eksploracje, zaliczane często do odmiennych praktyk: sztuki i nauki. Ich prezentacja ma w założeniu wskazać na możliwe związki międzydziedzinowe.

www.biennalefotografii.eutermin: 14 listopada – 13 grudnia 2015 r.

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

Grzegorz Marszałek Nie zaczynam dnia bez kreski

Galeria Łazienna zaprezentuje prace jednego z  najgłośniejszych polskich artystów grafi-ków. Grzegorz Marszałek, wszechstronny

twórca i  wieloletni wykładowca Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, legendarny plakacista, ciągle tworzy i  wciąż ma wiele do powiedzenia. Wystawa organizowana w naszej galerii to wyjąt-kowa okazja, by zapoznać się z dziełami Grzegorza Marszałka, nie tylko z jego słynnymi plakatami, ale także z  tak zwanymi rysunkami śniadaniowymi, zrodzonymi z porannych myśli, powstałymi jakby ad hoc. Zaprezentujemy niepokazywane dotąd szkice i projekty, które nie tylko stanowią bardzo osobistą część dorobku artysty, ale też umożli-wiają wgląd w  jego warsztat i  metody twórcze. Dowcipne, pełne ironii i zaskakujących skojarzeń rysunki świadczą o  dystansie do rzeczywistości, który sprawia, że artysta dostrzega wiele z tego, co umyka innym. Impresyjne, powstające na gorąco prace pozwalają ujrzeć ten aspekt tworzenia, któ-rego artyści z reguły nie ujawniają. Proces twórczy zostaje nam ukazany w całej pełni: od pierwszych myśli i komentarzy (dosłownie kreślonych obok!) po efekt końcowy. Na wystawie znajdą się m.in. tak zwane rysunki konferencyjne, portrety i kary-katury, stanowiące osobny dział dorobku artysty, a  nierzadko ilustrujące jego prywatne relacje ze znanymi osobistościami sztuki. Nie zabraknie także słynnych plakatów do filmów czy spektakli teatralnych.

Galeria Łazienna ul. Łazienna 4

Zdzisław Beksiński Strefa wł. MNWr

Urzekająca paralaksa. Fotografia i jej obrazy

Ewa Hornowska – autorka i kuratorka wystawy przedstawia rozwój sztuki fotografii głównie pod kątem fotografii artystycznej. Wizualną

osią idei wystawy jest zdjęcie Fortunaty Obrą-palskiej Przedmiot i  obraz, a  kontrapunktem dla niego – obraz Józefa Mehoffera Dziwny ogród. Narracja ekspozycji ma pokazać specy-fikę obrazowania w  fotografii. Skupienie się na trzech immanentnych cechach fotografii – zależności od światła, od rzeczy widzialnej i  od czasu – pozwoli wyróżnić najważniejsze aspekty fotografii jako środka obrazowania i  doprowadzi do wskazania jej ambiwalencji mimetycznej. Podkreśli je, ale też wprowadzi wielowątkowy dyskurs wobec nich, podział na trzy obszary zatytułowane (Ob)rysowanie światłem, Odcisk i powidok oraz Widzialna nierzeczywistość. Aranżacja wystawy będzie pełnić istotną funkcję wspomagającą narrację, przyjmując na siebie w  pewnym stopniu ciężar komentarza środków wyrazu typowych dla sztuki fotografii, takich jak kadrowanie, deformacja, nieostrość, itp. Zostaną one pokazane na konkretnych przykładach, w których jedynym lub najważniejszym medium jest fotografia oraz takich, które w  warstwie obrazowej lub na płaszczyźnie warsztatowej odwołują się do istoty fotografii. Celem jest zwrócenie uwagi na wpływ fotografii na sposoby postrzegania świata i jego wymiarów oraz uzależ-nienie percepcji od wszechobecności obrazów fotograficznych. Na wystawę wybranych zostało ok. 300 prac, głównie fotografii, ale również instalacji fotograficznych i projekcji ze zbiorów własnych, kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu i Muzeum Historii Fotografii w Krakowie oraz z  pracowni artystów i  kolekcji prywatnej. Wystawie towarzyszyć będzie katalog.

Muzeum Narodowe w PoznaniuAl. Marcinkowskiego 9Do 13 grudnia

Brama świątynna, 2. poł. XIX w., Fot. Jerzy Wojciechowski

Sztuka Bali. Trzy odsłony

Na ekspozycji zaprezentowany zostanie prywatny zbiór dzieł sztuki balijskiej znanego mecenasa sztuki i  kolekcjonera Krzysztofa Musiała. W  chwili obecnej kolekcja liczy sobie ponad 200 eksponatów z obszaru malarstwa,

rzeźby i tkaniny. Właśnie te trzy dziedziny to tytułowe Trzy odsłony.Zaczątek kolekcji balijskiej Musiała to kilka maleńkich rysunków na papierze z  wioski Keliki, w  której powstała szkoła specjalizująca się w  takich właśnie niewielkich pracach. Miniatury z Keliki zainicjowały kolekcję malarską. Później wzbogacały ją prace Wayana Rajina, Wayana Gendry, artystów ze szkoły Sanur (Togog, Widja, Jata, Kabetan i innych). Kolekcja malarstwa Krzysztofa Musiała w znacznym stopniu daje pojęcie o różnych kierunkach i szkołach, zwłaszcza tych, którym zdecydowanie bliżej do tradycyjnego nurtu. Przykładem są tu prace takich cenionych mistrzów jak: I Made Budi, I Made Djata, I Ketut Gelgel, I Gusti Nyoman Lempad, I Waran Nengah, Anak Agung Gde Raka Puja, Ida Bagus Nyoman Rai, I Wayan Rajin, Ida Bagus Made Togog czy Ida Bagus Made WidjaRzeźba w kolekcji Krzysztofa Musiała jest reprezentowana skromniej. Można tu jednak wyodrębnić dwa osobne zespoły. Jeden odzwierciedla tradycyjny nurt balijskiej rzeźby, którego przykładem jest okazała brama świątynna z 2. połowy XX w. Drugi natomiast trawestuje europejski nurt art deco, manierę zaszcze-pioną balijskim rzeźbiarzom podczas kolonizacji wyspy przez Holendrów. Nurt ten reprezentuje kilkanaście rzeźb pochodzących z kolekcji Arenda de Rover. Są one datowane na lata 30. i 40. XX w., czyli na okres, w którym artyści balijscy zaczęli tworzyć w  oderwaniu od tradycji. Ich tematem są stylizowane figury zwierząt i ludzi. Brak indywidualizmu pozbawił jednak te dzieła autora – stąd większość z nich jest anonimowa. Na Bali, tak jak na całym Bliskim i Dalekim Wschodzie, tkaniny nie są zwykłym wyrobem rzemiosła artystycznego. Pełnią rolę metafizycznego pośrednictwo w relacji Bóg-człowiek. Balijskie tkaniny najbardziej wyraziście odzwierciedlają wiarę w ich nadprzyrodzoną moc, czego wyrazem są kultywowane do dziś cere-monie i zwyczaje, w których pełnią pierwszoplanową rolę. Na wystawie tkaniny reprezentowane są jednak najskromniej, ponieważ ich wyjątkowa kruchość i delikatność nie pozwoliła na bezpośrednią ekspozycję. Aby jednak nie pozo-stawić widza w niedosycie, całą kolekcję będzie można przeglądać w prezentacji multimedialnej.

Muzeum Etnograficzne w Poznaniuul. Grobla 25 (wejście od ul. Mostowej)Od 20 listopada 2015 do 29 lutego 2016 r.

14 6/2015 6/2015 15

ZA

PO

WIE

DZ

I

Katharina MiddendorfJoga słońca i księżyca

Jak zachować równowagę pomiędzy prze-ciwieństwami? – Możliwości nie tylko dla przyjaciół jogi!

Jak wielu z Was się pewnie domyśla, tytuł książki nawiązuje do dwóch jogowych sekwencji: powi-tania słońca i powitania księżyca.Ich opis i wykonanie w niniejszej książce oparte są na założeniach jogi nivata®, bazujących na tradycyjnych korzeniach jogi i  tantry, jednak tłumaczonych w  nowoczesny sposób. Celem jest osobisty rozwój i  odnalezienie równowagi pomiędzy dwoma biegunami, nacechowanymi różnymi energiami i atrybutami słońca i księżyca.Powitanie słońca, znane niemal wszystkim prak-tykującym jogę, aktywuje ciało i umysł, wyzwala i wspiera ekstrawertyczne cechy takie jak dążenie do celu i dynamizm.Powitanie księżyca wzmacnia kobiecy, raczej introwertyczny i zrelaksowany pierwiastek w nas. Płynne, pełne oddania ruchy dają wewnętrzny spokój, opanowanie i inspirację.Ten, kto ćwiczy obydwie serie ruchów, bardziej świadomie doświadcza w  sobie jakości męskiej – aktywnej i  kobiecej – zrelaksowanej, i  równo-waży je. Książka zachęca, by próbować stać się jed-nością – czyli integrować oba aspekty, oba bieguny w nas i by codziennie zadawać sobie pytanie: jak się czuję? Jak chciałabym/chciałbym się czuć?

Więcej informacji na www.panta-rhei.com.pl oraz www.nivata.de

Katharina Middendorf„Joga słońca i księżyca”Okładka: miękka ze skrzydełkamiIlość stron: 108Wymiary: 210 mm x 190 mmISBN: 978-83-65039-00-2

XXII DNI BRETANII

Dni Bretanii nawiązują do celtyckiej tradycji oswajania zimy. Według kalendarza Cel-tów lato kończyło się 31 października, a po nim następowała zima. Długie i ciemne wieczory spędzano wspólnie, wśród rodziny i  przyjaciół, wykonując drobne prace

domowe, muzykując, snując fantastyczne opowieści i tańcząc. Ta, przez stulecia pielęgno-wana, listopadowa tradycja sprawiła, że Celtowie znają i kochają swoją muzykę, swoje tańce i swoje baśnie. Dom Bretanii bierze z nich przykład, organizując w listopadzie Dni Bretanii, które uchylają drzwi do celtyckich tajemnic.

P R O G R A M

18.11. godz. 18:00 Młodzi użytkownicy języka bretońskiego (néo-bretonnants): praktyki językowe i wspólno-towe – wykład dr Nicole Dołowy-Rybińskiej (UW)

26.11. godz. 18:00 Otwarcie wystawy Wielka Emigracja Polska w Bretanii i spotkanie z jej autorem – Kazi-mierzem Brakonieckim (Centrum Polsko-Francuskie w Olsztynie)

28.11. godz.11:00-13:00Warsztaty tańca bretońskiego – prowadzenie: Yannig Noguet i  Ronan Robert. Wstęp wolny, wymagane zapisy

30.11. godz. 19:00Koncert duo Noguet/RobertWstęp wolny – wejściówki do odbioru w Domu Breta-nii od 18.11.Akordeon diatoniczny zawitał do Bretanii w  XIX w. i na dobre się tam zado-mowił, stając się niemalże symbolem tamtejszej muzyki tradycyjnej. To nieodłączny element fran-cuskich balów ludowych. Musette czy walce wciąż są chętnie tańczone w całej Francji i popularne poza jej granicami. Duet zaproponuje polskiej publiczności kompozycje autorskie oraz tradycyjną muzykę bretońską i francuską we własnych interpretacjach. Będzie można usłyszeć zarówno folklor miejski, jak i ludowy, muzykę taneczną i melodyjną, np. musette czy tańce bretońskie. Yannig NOGUET uczył się niegdyś gry na akordeonie diatonicznym pod kierunkiem Ronana ROBERTA. Dziś muzycy współpracują ze sobą m.in. w kwartecie Noguet Robert Quartett wykonującym często zaskakujące interpretacje muzyki bretońskiej głównie z kra-iny Gallo (w stylu bałkańskim, argentyńskim) oraz w duecie. Artyści mają na swoim koncie liczne, często nagradzane, płyty.

4.12. godz. 18:00metropolIS – Spektakl teatralny na podstawie bretońskiej legendy o zatopieniu miasta Is. Wstęp wolny

Dom BretaniiOd 18 listopada do 4 grudnia

Szlakiem ognia wokół Starego Rynku w PoznaniuRozgrzewająca wycieczka dla dzieci 8 listopada, godz. 18:00

Weźcie ze sobą przewodnik „Cztery żywioły i dwa koziołki” i… własną latarkę lub lata-renkę. Spotkamy się przed ratuszem, przy

fontannie Prozerpiny, gdzie powitają nas cztery żywioły. Na szlak wyruszymy z  jednym z  nich – z  pacynką Płomykiem. Będziemy rozmawiać o  ogniu w  Poznaniu, o  koziołkach i  o  pięknej księżnej Ludgardzie. Poszukamy smoków, straża-ków, słońca i światła. Przyjrzymy się też drzewu, które nie boi się ognia.Po spacerze dzieci otrzymają słodką, tematyczną niespodziankę.Czas spaceru: ok. 60 minut + dodatkowe 30 minut przeznaczone na wizytę u strażaków!Wielkość grupy: ok. 20 dzieci z rodzicamiCena: 10 zł/dziecko, dorośli towarzyszący dziecku nie płacą.Warunkiem uczestnictwa w  wycieczce jest posiadanie przez każde dziecko książki Cztery żywioły i  dwa koziołki (częściowy bilet wstępu na każdy z  czterech szlaków). Można ją kupić w  poznańskich księgarniach, na stronie pikinini.pl, w  Wydawnictwie Albus lub przed wycieczką. Dzieci otrzymają pieczątkę w  prze-wodniku, potwierdzającą zaliczenie szlaku. Wycieczkę poprowadzi Pan Płomyk, a  pomoże mu Agnieszka Idziak, autorka książki Cztery żywioły i dwa koziołki, licencjonowana przewod-niczka po Poznaniu.Obowiązują zapisy: tel. 504 152 120, e-mail: [email protected]

Dodatkowe informacje: www.facebook.com/dwakoziolki i www.poznandladzieci.pl/wydarzeniaTerminy nowych wycieczek pojawią się już wkrótce na stronie www.poznandladzieci.pl

Kafka/Schulz: Objawienia i herezjeKameralny spektakl baletowyTomasz Kajdański – choreografia, reżyseria Krzysztof Cicheński – dramaturgia, scenografia Marta Knaflewska – opracowanie muzyczne Julia Kosek – kostiumyAndrzej Płatek – asystent choreografa Marek Rydian – światła Materii dana jest nieskończona płodność, niewy-czerpana moc życiowa i  zarazem uwodna siła pokusy, która nas nęci do formowania. W  głębi materii kształtują się niewyraźne uśmiechy, zawią-zują się napięcia, zgęszczają się próby kształtów. Cała materia faluje od nieskończonych możliwości, które przez nią przechodzą mdłymi dreszczami. Czekając na ożywcze tchnienie ducha, przelewa się ona w sobie bez końca (…). Pozbawiona własnej inicjatywy (…) stanowi ona teren wyjęty spod prawa, otwarty dla wszelkiego rodzaju szarlata-nerii i  dyletantyzmów. (Bruno Schulz, Traktat o manekinach)Spragnieni widoku pulsującej, poruszającej się materii – krótkotrwałych objawień istnienia nieuchwytnych tworów – staliśmy się herety-kami, którzy nie uznają Prawa, Formy czy Słowa. Uciekając przed terrorem powstrzymującej ruch i  uśmiercającej wszelkie płoche istnienia Doskonałości, próbujemy uniknąć zbrodni, której dopuszcza się ludzkość. Przypominamy zapomniane, ożywiamy martwe, poruszamy zatrzymane.

Teatr Wielki im. S. Moniuszki w Poznaniuul. Fredry 9Premiera 18 grudnia, godz. 19:00

Targi Piwne

W  dniach 20-22 listopada, na terenie Międzynarodo-wych Targów Poznańskich odbędzie się trzecia edycja Poznańskich Targów Piwnych – wydarzenia łączącego

w  sobie radosną celebrację jednego z  najstarszych napojów świata, połączoną z  profesjonalnym charakterem imprezy targowej. Odbywające się od 2013 r. Poznańskie Targi Piwne to impreza skierowana zarówno do pasjonatów browarnic-twa, jak i  osób, które dopiero rozpoczynają swoją podróż po świecie piwa rzemieślniczego. Celem Targów jest przede wszystkim stworzenie miejsca do spotkań, rozmów i  dobrej zabawy. Wśród wystawców znajdą się przedstawiciele ponad 40 rzemieślniczych browarów z całej Polski, a na targowej scenie odbędąsię liczne wystąpienia osób ściśle związanych z piwowarstwem, pomagające lepiej zrozumieć bogactwo piwnego świata. Pod-czas tegorocznej edycji będą miały miejsce m.in.: gala wręcze-nia nagród Konkursu Piw Rzemieślniczych oraz finał Konkursu Piw Domowych, kursy sensoryczne, giełda birofilistyczna oraz „piwna matura”.Targi to jednak nie tylko piwo, ale przede wszystkim niezwykli ludzie – piwowarzy domowi i profesjonalni, blogerzy, birofile i wszyscy Ci którzy po prostu kochają dobre piwo. To okazja by porozmawiać, wymienić się doświadczeniami lub nauczyć się czegoś nowego! Jeśli nie wiesz co oznacza IBU lub do jakiego piwa dodaje się kolendrę, to na Targach będziesz miał okazję się tego dowiedzieć.Głównym pomysłodawcą oraz realizatorem projektu jest Grze-gorz Stachurski – współzałożyciel poznańskiego pubu oraz browaru Setka, sędzia piwny, sensoryk, a prywatnie miłośnik piwa i otaczającej go kultury.

Więcej informacji na temat wydarzenia znaleźć można na stronachhttp://targipiwne.pl/ oraz https://www.facebook.com/targipiwne

Zapraszamy w  dniach 20-22 listopada na Międzynarodowe Targi Poznańskie(hala 3 – wejście wschodnie, od strony Mostu Dworcowego)Godziny otwarcia:piątek: 16:00-24:00sobota: 11:00-24:00niedziela: 11:00-18:00

ZA

PO

WIE

DZ

I

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

N A S Z

PATRONAT

16 6/2015 6/2015 17

Do „Alfabetu” trafić musiał, już choćby tylko za polemikę z krytyczną oceną mieszkańców naszego miasta, sformułowaną przez Juliusza Słowackiego w utworze Vivat Poznańczanie!, którą podjął w wierszu Wiwat Poznaniacy!:

Albośmy to jacy tacy hurra-ura warszawiacy, krakowiacy-kosynierzy?Tu się liczy, jak należybroń i żywność i żołnierzy!Wiwat, wiwat Poznaniacy!

[…] Tu się czci sukcesy pracyi powstanie co się uda,jak ów zryw tamtego grudnia– kres wiekowej pruskiej buty! – przepędzenie Niemców w lutymi bunt Poznańskiego Czerwca – wtedy flagi, hen, na drzewca!Wiwat, wiwat Poznaniacy!

Pochodził z  rodziny robotniczej, w  czasie okupacji był w  Szarych Szeregach, jako czternastolatek walczył o Poznań, za co odznaczono go radzieckim medalem „Weteran 8 Gwardyjskiej Armii”. Siedem klas na tajnych kompletach umożliwiło mu naukę w Gimnazjum Marii Magda-leny, a potem w Liceum im. Karola Marcinkowskiego. W szkole muzycznej uczył się gry na skrzypcach, fortepianie i  instrumentach perkusyjnych, śpiewał w słynnych chórach Stefana Stuligrosza i Jerzego Kurczewskiego, dyrygował „Miniaturką” oraz chórami: Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Walki Młodych i Związku Młodzieży Polskiej. Po maturze, jako junak Służby Polsce, trafił do Nowej Huty, lecz szybko wybrał się na studia w Instytucie Literackim im. Gorkiego przy Związku Pisarzy Radzieckich w Moskwie, gdzie zdobył dyplom literata. W socrealistycznym wierszu Most Marchlewskiego z 1952 r. pisał o nowej przeprawie przez Wartę:

Ludzie z pierwszego brzegu – kamienie wożąc wytrwale – ludziom z drugiego brzegu w zapale most budowali;ludzie z drugiego brzegu – przęsła montując ze stali – ludziom z pierwszego brzegu most budowali w zapale.

Huczał młot elektryczny, wbijając w dno Warty pale,huczał i grzbiet przetrącał pieniącej się wściekle fali – stanęły filary, że żadna ich powódź nie zawali – daremnie kry topniejące o filar biją w szale!

Czarna toń rzeki łuną elektrospawarek błyska,po raz ostatni ciemność siny snop iskier rozgarnął,jak księgę Konstytucji rozcięto wstęgę dwubarwną,do przedmieści dalekich otwierając drogę bliską!

Pędzą przez most w lipcowym słońcu zielone tramwaje – tak rośnie nowy Poznań, tak wielkie miasto powstaje…

Ten „przodownik poznańskiej poezji” przez dziesięciolecia postrzegany był jako „poeta industrialny”, a „gumowy motyl” – jego metafora samo-chodowych wycieraczek – trafił do wielu leksykonów. Był kronikarzem Poznania, stosownymi wierszami upamiętniał poznańskie pomniki Jurija Gagarina, Adama Mickiewicza czy Hipolita Cegielskiego oraz wydarzenia: Powstanie Wielkopolskie, walki o  Cytadelę, wyzwolenie miasta, Poznański Czerwiec. Publikował we wszystkich poznańskich i ogólnopolskich gazetach, był też ich pilnym czytelnikiem, co potwierdza wiersz Operacja „CENTRUM” z 1965 r., w którym relacjonował początek remontu Ronda Kaponiera:

Jak nagły, lekarski komunikat – Ciął wyobraźnię tytuł w „Expressie”:

DZISIAJ O GODZINIE 6 RANO ROZPOCZĘTO OPERACJĘ „CENTRUM”

[…] I wiem, że odtąd gazet czytaniaod innych zacząć not nie potrafię:

codziennie szukać tej wieści będę, czy wyglądany nadszedł już termin – czy ozdrowiało serce Poznania?

Jego niespożytej energii zawdzięczamy powstanie grupy Wierzbak, stwo-rzonej przez kilku poznańskich poetów, którzy porzucili Koło Młodych przy poznańskim Oddziale Związku Literatów Polskich. Byli witalnymi, młodymi mężczyznami, spotykali się nad Rusałką czy w  pływalni miejskiej w  dawnej synagodze, do grupy od początku zaprosili młode plastyczki, które tworzyły potem oprawy ich imprez. Danecki pisał, że opowiadają się po stronie lewicy społecznej, ale i  racjonalizmu poetyc-kiego, chcą wyrażać wszystkie ważne konflikty społeczne zrozumiałym dla odbiorcy językiem. Wierzbakowcy byli inicjatorami Festiwalu Młodej Poezji, który 12-13 listopada 1957 r. odbył się w Poznaniu pod hasłem „Poezja chlebem powszednim”. Kolejne imprezy w 1958 i 1959 r. organi-zowane były jako Poznański Listopad Poetycki, a gościli na nich wszyscy najwybitniejsi polscy poeci. Impreza ta była najważniejszym spotkaniem poetów w kraju, a Poznań przez kilka lat niekwestionowaną stolicą polskiej kultury. Poeci Wierzbaka jako pierwsi wyklejali słupy ogłoszeniowe poezją, robili wlepki, organizowali konkursy jednego wiersza. Porówny-wani byli do Skamandrytów, ale zyskali tylko lokalną sławę, może dlatego, że Skamander wił się przez klasyczną Grecję, a skanalizowany Wierzbak przez jedną z dzielnic Poznania. Ryszard Danecki był także niestrudzonym kronikarzem Poznania i poznańskiego życia kulturalnego, które opisał w książce Od Smakosza do Fregaty. Na szlaku poznańskiej cyganerii artystycznej. O poznańskiej kulturze pisał przez pryzmat miejsc, w  których spotykali się artyści, a miejscami tymi były nie tylko redakcje, teatry i wieczory autorskie, ale przede wszystkim restauracje, kluby i  kawiarnie, o  których opowiadał. Chciał, by Poznań miał swoje legendy artystyczne, bo wierzył, że kultura może się rozwijać, gdy ma podglebie w postaci legend, mitów i anegdot. Pragnął, by Poznań poznał te swoje, pisał o tym w inwokacyjnym wierszu dedykowanym Poznaniowi:

O miasto bez lirycznych legend,Rozdzierających serce podań:Notują księgi twe starannie Tylko, co jadł papieski legat – Miasto słynne z dobrych gospodyń,Nieznoszące pięknych kochanek!

[…] Mój ziomku nie lubiący legend,Poetyckich, przedziwnych doznań,Gdy nie myśl o zysku pierś ściska:Choć raz w miesiąc, nim w łóżku legniesz,Wyjdź na spacer nocny Poznań – Wróć do marzeń swego dzieciństwa!

Paweł Cieliczko

D jak Danecki

PO

ZN

SK

I A

LF

AB

ET

LIT

ER

AC

KI

PO

ZN

SK

I A

LF

AB

ET

LIT

ER

AC

KI

Ryszard Danecki (1931-2014) – „wulkan niespożytej energii”, „najbardziej oplotkowana postać poznańskiego światka literackiego”, „bard Barbar i Garbar”, „literat totalny”. Publikował pod 112 pseudonimami, wydał ponad 50 książek, pisał artykuły prasowe i felietony, uprawiał krytykę literacką i teatralną, tworzył libretta do oper kameralnych, tłumaczył z niemieckiego, angielskiego i rosyjskiego, pisał powieści, wydał setki wierszy, był czynnym działaczem na niwie kultury, organizując grupy poetyckie i festiwale, działając w organizacjach zawodowych literatów.

Ilust

racj

a: A

nna P

ilch-

Mik

oda

18 6/2015 6/2015 19

Słyszę zewsząd o  planach nowych władz Poznania, pragnących zmienić wizerunek miasta i  jego politykę promocyjną. Nie zyskał ich uznania „POZnan”, nie chcą niebieskiej gwiazdki, nie podoba im się „Poznań – miasto know-how”, a nowym sloganem ma być

„Poznań – miasto otwarte”. Podoba mi się obecne hasło, ale skoro mamy sezon na zmiany, to dorzucę swój głos do dyskusji i zaproponuję „Poznań – miasto zbrodni”. Nasze miasto dysponuje ogromną pulą kryminalnych opowieści ze wszystkich epok. Życiorys Mieszka I  to skandal obyczajowy rozpoczy-nający się kronikarską opowieścią o  siedmiu pogańskich nałożnicach. Bolesław Chrobry kazał wybijać zęby jedzącym mięso w posty, a cudzo-łożników przykuwał za mosznę do mostu, dając im nóż i możliwość urato-wania życia w zamian za pozbawienie się męskości. Szalonego Mieszka II zamordował giermek, a jego zbrodniczego następcę skazano na wieczną niepamięć – snuje się teraz na marginesie pocztu władców jako Bolesław Zapomniany. Przemysł II zlecił morderstwo żony, Ludgardy. Na Chwali-szewie spłonęła pierwsza polska czarownica i nie bez powodu w Poznaniu Himmler umieścił centrum badań nad czarami i czarną magią. Poznań słynie także z literackich kryminalistek i kryminalistów. O zbrod-niach w  pruskim Posen opowiadają Katarzyna Kwiatkowska, Sebastian Koperski czy Wojciech Stamm. Przestępców w międzywojennym Poznaniu tropi komisarz Zbyniu Kaczmarek z  cyklu powieściowego „Kryptonim Posen” Piotra Bojarskiego, a w sukurs mu idą Krzysztof Smura („Tajemnice Starego Browaru”) czy Konrad T. Lewandowski („Elektryczne perły”). Półświatek schyłkowego PRL-u fantastycznie odmalował Ryszard Ćwirlej, a jego książki o poznańskich milicjantach stanowią kanon subgatunku lite-rackiego – powieści neomilicyjnej. Współczesny kryminalny Poznań to nie tylko miasto z piosenki „Pidżamy Porno” – „Ezoteryczny Poznań / Miastem rządzi mafia / Przy placu obok Dwóch Krzyży / Pędzą szemrane auta // Jest tu kilka takich miejsc / Gdzie nie warto się pałętać / I jest kilka takich miejsc / By zapomnieć i pamiętać”. To także miasto zbrodni opisywanych przez Joannę Jodełkę („Polichromia”, „Grzechotka”, „Kamyk”, „Kryminalistka”), Joannę Opiat-Bojarską („Gdzie jesteś, Leno?”, „Słodkich snów, Anno”, „Zaufaj mi, Anno” „Koneser”), Zbigniewa Wojtysia („Filatelista”, Pierścień Bolesława”) czy Macieja Dobosiewicza („Komisarz Zagrobny i …”). Poznańskie kryminalistki montują już nawet prawdziwe gangi. Joannie Jodełce podpadł Kubiak Bufetowy z  winiarni „Pod Czarnym Kotem”.

Pragmatyczna pisarka do udziału w morderstwie doskonałym zaprosiła najwybitniejszych krajowych kryminalistów: Katarzynę Bondę, Mariusza Czubaja, Ryszarda Ćwirleja, Jacka Dehnela, Piotra Tarczyńskiego, Marka Krajewskiego, Marcina Wrońskiego, Gaję Grzegorzewską i  Vincenta V. Severskiego, którzy przez kolejne literackie czwartki, w obecności licznie zgromadzonej publiczności, dorzucali swoje pomysły na zgładzenie barmana i zatarcie śladów zbrodni. Ostatnio zaś „niewinne” dziewczyny z  poznańskiego portalu lubimy-czytać.pl oraz „spokojni” wykładowcy z miejscowej polonistyki zagarnęli opuszczony poznański dworzec kolejowy i zorganizowali na nim ogólno-polski Festiwal Kryminalny GRANDA. Trupy na dworcu znajdowano od pierwszego dnia, technicy kryminalni zabezpieczali ślady zbrodni, zbie-rali odciski palców, tworzyli portrety pamięciowe, prezentowali techniki kryminalistyczne, a uśmiechnięte kryminalistki i kryminaliści opowiadali publiczności o  swoich książkach. O  tym jak wysoko sięgają ich macki, najlepiej świadczy pojawienie się na festiwalu premier Ewy Kopacz.Poznań jest wszechstronnie przygotowany do tego, żeby promować się hasłem „Poznań – miasto zbrodni”, posiada stosowną przeszłość, litera-turę, zorganizowane grupy oraz imprezy branżowe. Potrzeba jeszcze tylko nieco odwagi, żeby ze zbrodni uczynić dźwignię promocji, dzięki której Poznań dołączyłby do Neapolu, Palermo, Nowego Jorku, Las Vegas, Los Angeles czy Atlantic City, których sława zbudowana jest na ich mrocznej, kryminalnej przeszłości.

Ilust

racj

a: A

nna P

ilch-

Mik

oda

Poznań – miasto zbrodni

Paweł Cieliczko – absolwent historii i  niem-coznawstwa UAM, doktor literaturoznawstwa w  Instytucie Badań Literackich PAN, pomy-słodawca i redaktor „Warszawskiego przewod-nika literackiego” (2005) oraz „Poznańskiego przewodnika literackiego” (2013), założyciel i prezes Fundacji na rzecz Badań Literackich, organizator wielu konferencji humanistycz-nych, redaktor tomów zbiorowych, prowadzi

profil „Poznański przewodnik literacki” na Facebooku, gdzie pisze o przeszłym oraz współczesnym życiu literackim naszego miasta.

Paweł Cieliczko

KO

MIK

S

FE

LIE

TO

N

Ilust

racj

a: M

icha

ł Woź

niak

20 6/2015 6/2015 21

Popularne są także zajęcia edukacyjne wokół literatury. Młodzi literaci mogą wziąć udział w warsztatach dziennikarskich MedioZnawcy, warsz-tatach poetyckich Manufaktura Słowa. Podczas zajęć powstają opowia-dania, artykuły publicystyczne i  wiersze. Poeci rywalizują w  konkursie Wiersz Miesiąca, polegającym na wyłonieniu najlepszego tekstu napisa-nego w danym miesiącu. Podczas Gali Finałowej Konkursu Manufaktura Słowa natomiast odbywa się Turniej Jednego Wiersza, w którym swych sił mogą spróbować wszyscy goście. Dla najmłodszych uczestników prze-znaczony jest Warsztat Wyobraźni, czyli podróż do niezwykłego świata baśni, literatury fantasy i własnej wyobraźni. Każdy uczestnik warsztatów może poczuć się jak bajarz, twórca, ilustrator, pisarz a nawet scenarzysta.Uczestnikami zajęć w  placówce są dzieci w  wieku przedszkolnym, uczniowie szkół podstawowych, gimnazjów, szkół ponadgimnazjal-nych i  młodzież ucząca się. Poprzez działania artystyczne i  wycho-wawcze skłania do wymiany doświadczeń, kształtuje gusta artystyczne, odkrywa drzemiący w młodych ludziach potencjał, formuje osobowości artystyczne.

Małgorzata GłazowskaZdjęcia: archiwum własne MDK 2

Już od 1973 r. kształtuje kolejne pokolenia dzieci i młodzieży. To niezwykłe miejsce spotkań jest jednym z trzech poznańskich Młodzieżowych Domów Kultury, a położone jest niedaleko jednego z najpiękniejszych zakątków Cytadeli – Rosarium. Niepozorny budynek ze spadzistym dachem otoczony parkową zielenią codziennie gromadzi rzesze utalentowanych dzieci i młodzieży.

W odróżnieniu od innych domów kultury jest placówką oświa-tową, dlatego zajęcia prowadzą tam nauczyciele z  kwalifika-cjami pedagogicznymi, specjaliści w  swoich dziedzinach. Są to przede wszystkim ludzie z pasją, którzy z zaangażowaniem

przekazują swoją wiedzę i  umiejętności uczestnikom zajęć. To oni, poprzez kontakt ze sztuką, kształcą nie tylko przyszłe pokolenie artystów, ale również tworzą krąg świadomych odbiorców sztuki. MDK 2 ma długą i bogatą tradycję. Niektórzy poznaniacy są zdania, że każdy poznański artysta pierwsze kroki stawiał w winogradzkim MDK-u. Rzeczywiście możliwości zawsze tu było bardzo dużo. Oferta obejmuje praktycznie wszystkie dziedziny sztuki. Dodatkowym atutem jest niewąt-pliwie fakt, że zajęcia są konkurencyjne ze względu na symboliczne opłaty. W MDK 2 działają cztery pracownie, w których 30 nauczycieli pracuje z  dziećmi i  młodzieżą metodami pracy twórczej: Pracownia Edukacji Teatralnej, Literackiej i  Językowej, Pracownia Działań Plastycznych i  Techniki, Pracownia Tańca i  Umuzykalnienia, Pracownia Rozwoju Osobistego. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, bogata oferta kulturalno--edukacyjna daje możliwość wszechstronnego rozwoju zainteresowań i  uzdolnień artystycznych, a  jednocześnie kształtuje pozytywny model spędzania wolnego czasu.Niestety kilka lat temu w  związku z  deficytami budżetowymi los tego niezwykłego miejsca stanął pod znakiem zapytania. Urząd Miasta zapo-wiedział likwidację swoich MDK-ów, tłumacząc decyzję koniecznością cięcia kosztów w  oświacie. Na szczęście udało się je uratować i  mogą nadal spełniać swą kulturalną misję. MDK 2 to placówka pielęgnująca bogatą tradycję i  uniwersalne wartości, ale także szybko reagująca na potrzeby współczesności. Co roku pojawiają się nowe zajęcia i  nowi uczestnicy. Najstarszym stażem pracownikom łza się w  oku kręci, gdy ich wychowankowie przyprowadzają na zajęcia swoje dzieci. Jednym z ważnych celów jest

współpraca ze społecznością lokalną. Dowodem na aktywną współ-pracę jest chociażby Festyn Rady Osiedla Winogrady z  okazji Dnia Sąsiada odbywający się jesienią, w którym uczestniczą lokalne placówki oświatowe. Nigdy tam nie brakuje nauczycieli i uczestników z MDK-u. Dom Kultury współpracuje także ze szkołami, zapraszając na swoje zajęcia w ramach Artystycznych Warsztatów Twórczych czy do projektu Stacja Kultura, którego celem jest tworzenie przedstawień szkolnych kół teatralnych przy współpracy z  nauczycielami z  MDK 2. Wspólne projekty doskonalą warsztat młodych aktorów i wieńczone są uroczy-stym finałem na Scenie Wspólnej. Znakiem firmowym Domu Kultury są konkursy, szczególnie te wojewódzkie. Zapraszani są do rywalizacji uczniowie szkół z  całej Wielkopolski. Długą tradycją i  niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się m.in. Wojewódzki Konkurs Recytatorski i Wojewódzki Konkurs Plastyczny.Najszerszy zakres mają niewątpliwie warsztaty stałe. Wielkim zainte-resowaniem cieszą się zajęcia taneczne. MDK 2 oferuje szeroki zakres warsztatów od tańca ludowego po współczesny. Od wielu lat istnieją tu m.in. zespoły Mała Wielkopolska, Akcent i Mini Akcent oraz Scena Tańca Współczesnego. Niezwykłą popularnością cieszą się również zajęcia wokalne – Klubu Piosenki i Poezji i Kół Muzycznych oferujących naukę i doskonalenie gry na instrumentach. Na zajęcia teatralne z kolei zaprasza aż pięciu nauczycieli-instruktorów. Kierują swoje zajęcia zarówno do najmłodszych np. Teatr Ciotki Klotki, jak i do młodzieży – Teatr Ekspo-zycja. Powstałe podczas warsztatów spektakle, etiudy i  inscenizacje są często wyróżniane na zewnętrznych konkursach i przeglądach.W  Domu Kultury działa aż siedem różnych warsztatów prowadzo-nych przez plastyków. Ceramika, grafika, malarstwo, fotografia, rękodzieło i  sztuka użytkowa to główne techniki proponowane na zajęciach. Na warsztaty zapraszamy i  małych i  większych. Niektóre działania można realizować w  ramach projektów wraz z  rodzicami.

To miejsce, które warto odwiedzić! Młodzieżowy Dom Kultury nr 2 oprócz szerokiej oferty stałych warsztatów, organizuje również zajęcia w ramach półkolonii podczas ferii zimowych i  letnich, otwarte warsztaty artystyczne, koncerty, spotkania teatralne oraz szereg konkursów. Tu na pewno każdy znaj-dzie coś dla siebie.

Wszelkie informacje można znaleźć na stronie www.mdk2.pl

Młodzieżowy Dom Kultury nr 2 w Poznaniuul. Za Cytadelą 12161-663 Poznańtel. / fax +48 61 820 11 12

Młodzieżowy Dom Kultury Nr 2

OD

Y P

OZ

NA

ń

OD

Y P

OZ

NA

ń

22 6/2015 6/2015 23

Jestem stary. Mogę powiedzieć, że przeżyłem wojnę. Powinienem być kombatantem – w jakimś sensie przyczyniłem się do Powstania Warszawskiego. Ojciec mój z Placu Zbawiciela na Starówkę przewiózł granaty w moim wózku. A darłem się tam podobno strasznie! Mama

nie wiedziała, bo by zabiła ojca. A krzyczałem, bo tato za słabo wymościł w wózku i było mi niewygodnie, ugniatały mnie te granaty. Najśmiesz-niejsze było to, że jakiś oficer niemiecki zatrzymał się przy wózku i mnie uspokajał, stroił miny do mnie. Podobno jeszcze bardziej się darłem, kiedy na niego patrzyłem. Mówił, że jestem taki „nordische” typ, no tak, miałem blond loczki. Być może uratowałem wtedy ojcu życie. No takie to były moje pierwsze kroki na tym świecie. Zacząłem… pulsować (śmiech), pulsować, aż ostatecznie moje serce ukształtowało się w Poznaniu, gdzie żyję od prawie pięćdziesięciu lat.Co nie znaczy, że nie przyjeżdżałem wcześniej. Oczywiście, że przyjeż-dżałem, ba – nawet bardzo lubiłem to miasto, zielone tramwaje, Park Sołacki. Przyjeżdżałem tu do rodziny – moja mama była poznanianką. Lech Konopiński to mój kuzyn, Krukowie też kuzyni. Kojarzony jest pan z Jeżycami, nie tylko ze względu na lokalizację Teatru Nowego. Na Kraszewskiego znajduje się knajpka z kebabem prowadzona przez pańskich synów. Gdyby musiał pan wymienić swoją ulubioną dzielnicę w Poznaniu, to byłyby to właśnie Jeżyce?Pierwsze moje mieszkanie było na Jeżycach. Potem był Łazarz, Wilda. Każda dzielnica wniosła coś do mojego życia, bo każda ma swój własny klimat. Lubiłem wszystkie z  nich, choć widać różnice – i  w  ludziach, którzy tam mieszkają i w atmosferze. Gdybym miał sformułować, na czym polegają te różnice – to nie wiem. Można powiedzieć, że inaczej pulsują. Poprzez wydarzenia, które się działy na poszczególnych etapach mojego życia, każde z tych miejsc miało wpływ na moją jaźń. Teraz mieszkam w Kiekrzu. Tak, synowie prowadzą bar na Jeżycach. Radzą sobie.W ostatnich czasach chyba coraz rzadziej widzi się takie obrazki, kiedy bracia prowadzą wspólny biznes, dogadują się, przyjaźnią. Wartości rodzinne nie są już tak pielęgnowane, jak kiedyś.Dumny jestem z  nich. Kłócą się czasami, ale się kochają, cieszę się, że razem pracują, że się razem trzymają. Ja też mam siostrę przyrodnią, mieszka bardzo daleko ode mnie i tęsknię za nią ogromnie. Gdybyśmy mieszkali bliżej siebie, to bym był co tydzień u  niej. A  tym bardziej z wiekiem, zaczynam coraz częściej odczuwać jej brak, bo wiem, że płynie w nas ta sama krew. Na starość to człowiek chciałby częściej złapać za rękę kogoś bliskiego. Ewunia. Co prawda jest szesnaście lat starsza ode mnie i boję się, no boję się, że umrze przede mną. Ale nigdy nie wiadomo, nie znasz dnia, ani godziny. Podobnie silnie odczuwa się więzi z matką. Czło-wiek ma świadomość, że matka to ta osoba, która kocha naprawdę i odda-łaby za ciebie życie. Kiedy człowiek jest mały, to mu się wydaje, że rodzice nie umrą, w życiu! A tu pac. „Pana ojciec umarł”. A ja grałem komedię akurat. W trakcie przedstawienia się dowiedziałem. Ale musiałem zagrać do końca i rozśmieszać ludzi. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jakie to musiało być trudne. Ale w tym kontekście zrozumiałe jest to, jak bardzo pan jest docenianym tu w Poznaniu aktorem, jak lubianym i szanowanym. Ludzie czują, że jest pan oddany swojej pracy.Wybrałem zawód aktora, bo kocham ludzi. Tak mi się przynajmniej wydaje, że kocham. Ale to tak jest. Może to za duże słowo: kocham,

sam nie wiem. Chciałem być lekarzem. Bo to też taki zawód dla ludzi, mógłbym pomagać innym. Niestety od zawsze mdlałem na widok krwi i powtarzam zawsze, że do tej pory mdleję. Staram się wykonywać swój zawód jak najlepiej. I  szukać prawdy o  ludziach. Po to jest teatr, temu służy, żeby pokazywać prawdę o  nas. Kiedy buduję postać, szukam w niej charakteru. Szukam kostiumu, rekwi-zytu, bo to mi pomaga ją budować. Obecnie bardzo rzadko się używa charakteryzacji. Najczęściej jest to tylko odrobina pudru, żeby ładnie wyglądać, ale tej charakteryzacji, jaka kiedyś była, już nie ma. Budując na scenie człowieka, mój mistrz Świderski przyklejał sobie orli nos albo przylepiał uszy, czasami robił tzw. siekankę na twarzy, żeby wyglądało, jakby miał dwudniowy zarost. Na przykład do Ceny Millera – Świderski grał tam Salomona – piękna rola, chciałbym to zagrać… Pamiętam, że siedziałem w garderobie i pytałem, dlaczego tak, a nie inaczej charaktery-zuje swoje postaci. A on mawiał: „Pomyśl, on ma ludzi przekonać do tego, tego i tamtego, oni muszą mu uwierzyć. Gdybym nie miał tego elementu, a  miałbym inny, to zobacz, jak to wyjdzie inaczej”. I  tak dalej. I  miał rację! Teraz już raczej nie ma charakteryzacji. Niech zwróci pani uwagę, do seriali telewizyjnych obecnie dobiera się określone typy. Nie, żeby był dobry aktor, ale żeby wyglądał, żeby miał charakterystyczny wygląd potrzebny do roli. Myślę, że większość nie musi być w ogóle aktorami, wystarczy, że wyglądają tak, jak chce tego reżyser. A  ja nienawidzę, jak ktoś kłamie na scenie. Szukam ciągle prawdy i tym żyję. Chcę budować człowieka prawdziwego z problemem. Która z postaci, jakie pan zagrał, była szczególnie trudna do zbudowania?Grałem kiedyś sztabskapitana Solonego w Trzech siostrach, bardzo skon-fliktowanego ze sobą oficera. I ciągle nie mogłem go złamać. Zresztą tak mam, że dopóki gramy repertuar i kolejne spektakle, to ja ciągle czegoś szukam jeszcze w tej postaci. Siedzę w garderobie przed każdym przedsta-wieniem. I nie tylko siedzę. Chodzę, przeglądam ten tekst i myślę: „może bym przestawił tu akcent, to może będzie inaczej odbierany”. I tak ciągle kombinuję, żeby tej prawdy się dokopać o człowieku. I czasami do końca nie wiem, gdzie jest ta prawda i czemu ta postać tak działa, a nie inaczej. Czasami mam intuicję, która mi podpowiada – i chwała Bogu, że ją mam. Intuicja dla aktora to bardzo cenna rzecz. I postać składa się także z tego, jak się ubiera. Bardzo rzadko się zdarza, żeby scenograf czy kostiumolog nie przyznał mi racji. Ja buduję fikcyjne postaci, choć czasem podtytuł jest, że na faktach. Nie szkodzi. Staram się te postaci obudować i ubarwić tak, żeby były jakieś.Odnoszę wrażenie, że niektóre spektakle, bardzo nowoczesne, wręcz eksperymentalne w formie, pomijają gdzieś ten ważny aspekt: człowieka na scenie, z jego problemem i jakąś prawdą.Każdy z nas chce zaistnieć. Ja nie deprecjonuję młodych reżyserów, ja ich rozumiem, bo tak jest, że każdy chce się wyrazić na swój sposób, spojrzeć na coś inaczej, niż dotychczas patrzono, podkreślić coś grubą kreską, przedstawić świat.Ostatnio mieliśmy wybory i  mogliśmy obserwować, jakich chwytów używają politycy, jakie tworzą teatry, żeby – mówiąc w  cudzysłowie – omamić wyborców. I  tak samo jest w  teatrze. My też musimy omamić widza. Chcemy ich przekonać do tego, co my przedstawiamy. Chcemy, żeby przyznali nam rację. Żeby wyszli z  teatru zszokowani, ale w  taki

Staram się wykonywać swój zawód jak najlepiej

Michał Grudziński, ikona Teatru Nowego, niedawno obchodził jubileusz 45-lecia pracy na scenie. Wybitny aktor teatralny i filmowy, z urodzenia warszawiak. O dzieciństwie, teatrze i swoich związkach z Poznaniem rozmawialiśmy w garderobie Pana Michała, niewielkim przytulnym pomieszczeniu. Przy lustrze wisiały dwie fotografie – jedna przedstawiająca Jana Świderskiego, mentora artystycznego, i druga – z której uśmiechał się malutki chłopczyk o jasnych lokach. „To ja. Na tym zdjęciu mam dwa lata. A tu w lustrze (spojrzał na swoje odbicie) – 72.”

Fot. Bartłomiej Jan Sowa

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

24 6/2015 6/2015 25

dobry sposób. Żeby mówili: „Tak, on odkrył przed nami świat, on taki jest – ten świat.” Czasami może za grubo, czasami za wulgarnie, ale chcemy przekazać jakąś prawdę. I są takie okresy w teatrze, kiedy nagle zmienia on swoje oblicze i reżyserzy zaczynają się popisywać swoimi pomysłami. Niektórzy robią to mądrzej, a niektórzy bardzo dziwnie. Ale teatr zawsze wraca do korzeni. Było tyle różnych reform teatralnych, a  i  tak zazwy-czaj wraca się do Stanisławskiego. Teraz mamy Dziady – ja nie do końca zgadzam się z taką formą, ale twórcy zdobywają nagrody, jeżdżą po świecie – już tyle nagród nazbierali. Widziałem próbę generalną – Dziady zostały przeniesione w przestrzeń niewolniczej Ameryki, dużo po angielsku się mówi. Jako aktor trochę się buntuję. Młodzi aktorzy może bardziej są zainteresowani takimi koncepcjami, ja jestem przyzwyczajony do innego teatru. Jestem wychowankiem mistrza Świderskiego i oglądałem ten teatr, w którym on uczestniczył. I mam te role jego w głowie. Jest na przykład reżyser Warlikowski. Skupił wokół sobie młodych, zdolnych aktorów. Spotkałem się z nim tu w tym teatrze. Ma specyficzne spojrzenie na świat i ten świat przedstawia po swojemu. A ja jako aktor mam prawo widzieć ten świat, człowieka w tym świecie na swój sposób. Czy ja muszę zawsze uczestniczyć w tym? Nie muszę. Odmówił pan kiedyś zagrania w jakimś spektaklu?Zdarzyło mi się tylko raz, że odmówiłem. I  właśnie Warlikowskiemu, ale z zupełnie innych przyczyn. Miał robić Zimową opowieść Szekspira i dostałem rolę błazna. Wspaniała rola, duża, piękna – dla mnie rola. A tu okazuje się po kilku próbach, że w ogóle błazna nie będzie, tylko jakiś monolog. O czasie – pamiętam. Krysia Feldman to zagrała. A ja czułem

się jakoś tak nieswojo. Odmówiłem. Jest takie powiedzenie brzydkie, że aktor jest od grania, jak…. zna pani resztę. Nieprawda, nie zgadzam się z tym. Mogę odmówić – skoro obiecano mi rolę, a potem odebrano. Moje ego zostało jakoś naruszone. Ja tak się cieszyłem, przygotowywałem się, czytałem, a tu się okazuje, że został dla mnie jakiś monolog o czasie, który nie miał większego znaczenia. Raz więc w życiu odmówiłem. Miałem do tego prawo. Jeden raz na 45 lat pracy oznacza, że dużo w panu pokory.Bo ja zawsze z pełną pokorą podchodzę do tego, co robię. I to chciałbym widzieć u kolegów swoich. Bo bez pokory tego zawodu się nie powinno uprawiać. Jest to najpierw pokora do zawodu, a  poprzez to, że gramy ludzi – do człowieka. I musimy przedstawić tego człowieka tak, żeby ktoś na widowni zastanowił się albo utożsamił się z tym kimś, kogo gramy. To znaczy – ja gram kogoś, ale jednocześnie to też jestem zawsze ja. I to siebie stawiam w  jakichś okolicznościach, aby zrozumieć tego kogoś – kogo gram, dlaczego on tak działa. Zastanawiam się, co autor, potem reżyser chce przez tę postać wyrazić, a potem stawiam siebie i swoje rozumienie. Najczęściej na początku prób wydaje mi się, że nic nie umiem, nic nie wiem. Naprawdę. Przeklinam nawet: „Wypieprzcie mnie z teatru”. Potem się zaczyna to zbierać, powoli, powoli coś się zaczyna układać. Szukam – to może śmiesznie brzmi – szukam odpowiednich akcentów. Bo to one dają widzowi szanse na rozszyfrowanie. Niech pani zwróci uwagę, jak powie się coś równo, bez podbicia jakiegoś słowa, to nawet jeśli się mówi mądre rzeczy, to widz przestaje słuchać. Bo to nudne. Trzeba stawiać znaki, żeby właśnie ten fragment, który chcę, dotarł do widza,

a ten mniej ważny, mogę wtedy przelecieć. Do tego dochodzą rytmy. To wszystko się składa z  takich małych rzeczy, z  partytury, tak jak dobre przedstawienie, tak każda rola ma swoją partyturę, mówiąc językiem pani Duczmal. Są fragmenty ważne, mniej ważne, jest tempo – jak w muzyce i trzeba narzucić sposób rozumienia widzowi. I słuchać ze sceny, czy on to słyszy. Słyszy? To mogę iść dalej. Aha – tu mają się śmiać, nie śmieją się, to trzeba coś pokombinować, bo ja chcę, żeby się śmiali. A tu mają z kolei się zasmucić. Jak mi się to udaje osiągnąć, to jest dobrze.A co, jeśli mimo starań, nie udaje się zawładnąć widzami?Grałem w wielu przedstawieniach Andrzeja Maleszki dla dzieci. Dziecko to widz najbardziej szczery. Od razu widziałem, czy gram dobrze, czy nie – bo widziałem reakcję. Dzieci nie kłamią. One albo strzelały do mnie z gumek, albo nie. Jak nie strzelały to znaczy, że było dobrze. Spektakle Maleszki pamiętam z telewizyjnego Teatru Młodego Widza, nadawane były w niedziele i zawsze chętnie oglądałam, przeżywałam te opowieści i mam je w pamięci do dzisiaj. To nie jest proste, tworzyć dla dzieci w mądry sposób. Szkoda, że telewizja nie emituje powtórek dla kolejnych pokoleń.Nie wiem, czemu nie powtarzają tych spektakli w  telewizji. Maleszka to bardzo dobry autor, zdobył renomę światową, a u nas się wychował, u  nas zaczynał i  uczył się pracy z  aktorem, między innymi i  ze mną właśnie. Bardzo mądrze pisał, on sam był takim dużym dzieckiem, ja go tak odbierałem wtedy, z bardzo bogatą wyobraźnią. To nie były naiwne teksty, ani też nadmiernie dydaktyczne. Maleszka ma prawdziwy talent do tworzenia dobrych tekstów.

W tym sezonie można zobaczyć pana między innymi w Elsynor. To sztuka poruszająca problem uzależnienia od gier komputerowych, jest pan tam awatarem, Królem Learem. Czy nie sądzi pan, że gry komputerowe, w których wciela się w jakąś postać i wchodzi w inte-rakcje z innymi ludźmi, mają coś z teatru?Owszem, ale w grach nie ma reżysera. Uzależnienie od gier to ogromny problem, nie zdawałem sobie z tego sprawy. Trudno uwierzyć, że można siedzieć przed komputerem do upadłego, czasem umrzeć podczas gry, jak to się dzieje w krajach azjatyckich. Mnie granie nudzi, ale rozumiem, że młodego człowieka z problemami może wciągnąć to w nałóg. Można się zastanowić, jakie mogą być przyczyny takiego uzależnienia i dlaczego niektórzy młodzi ludzie wpadają w sidła. Może dlatego, że w grze jesteśmy tym, kim tylko chcemy? Że mamy władzę, nadludzką moc, możemy bezkarnie zabijać, rządzić? To kusi i kiedy człowiek nie ma nic poza tym, co może równoważyć jego doznania, to może się to źle dla niego skończyć. Często w wywiadach ciepło wspomina pan współpracę z panią Izabellą Cywińską. Co takiego wyjątkowego było w tej relacji?Cywińska to jest moja historia, pracowaliśmy ze sobą ile? 16 lat. To taka można powiedzieć matka moja teatralna. Czasy wtedy były bardzo specy-ficzne, i w Polsce, i w teatrze. Był wspaniały zespół. Braliśmy z Cywiń-skiej, a  ona z  nas. Każdy wiedział, że zagra – i  dużą, i  małą rolę. Była sprawiedliwa i dbała o nas. I takich dyrektorów oby było jak najwięcej.

rozmawiała Joanna SwędrzyńskaZdjęcia: archiwum Teatru Nowego

Fot.

Jaku

b W

ittch

en

Fot.

Bart

łom

iej J

an S

owa

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

PO

ZN

SK

I G

WIA

ZD

OZ

BIÓ

R

26 6/2015 6/2015 27

Tradycja dłuższa niż niepodległośćRogale wypiekane są w stolicy Wielkopolski już od ponad 160 lat. Praw-dopodobnie znacznie dłużej, bo już w  1852 r. pojawiła się ich pierwsza drukowana prasowa reklama. Tradycja sięga więc czasów dawniejszych niż powód ustanowienia – obchodzonego w tym samym dniu – Święta Niepod-ległości. Niemal 40 lat później, w 1891 r., pewien poznański cukiernik, Józef Melzer, wpadł na pomysł, by rogale były rozdawane ubogim, podczas gdy zamożniejsi mieli za nie płacić. Taki charytatywny wymiar święta wziął się z  chęci naśladowania św. Marcina, który słynął z  pomocy ubogim, a o którym cukiernik dowiedział się na kazaniu w poznańskim kościele św. Marcina.

Jak Marcin został świętymMarcin żył w  IV w. n.e. Kiedy miał 15 lat, został rzymskim legionistą. Podczas, gdy jego garnizon stacjonował w  Galii w  okolicach miasta Amiens, miało miejsce symboliczne wydarzenie. Zimową porą młody Marcin jadąc konno, napotkał u  bram miasta zziębniętego żebraka. Wtedy odciął pół swego płaszcza i  przyodział nim biedaka. W  nocy przyśnił mu się Chrystus odziany w  skrawek jego opończy. Wkrótce

Marcin zrezygnował ze służby w  wojsku. Zaczął prowadzić życie asce-tyczne i  pustelnicze. Gdy został wybrany biskupem, bronił słabszych, a  wszystkim okazywał niebywałe miłosierdzie. Został pochowany 11 listopada 387 r. Kult świętego stał się powszechny w całej Europie, gdzie powstały setki kościołów pod jego wezwaniem, w tym ten poznański.

Róg, półksiężyc czy podkowa?Jest kilka wyjaśnień dla zakrzywionego kształtu rogala. A to, że pochodzi od rogu bawolego jako zwierzęcia ofiarnego w  pogańskich obrzędach świętomarcińskich, a to, że od półksiężyca – na cześć zwycięstwa wojsk Jana III Sobieskiego nad Imperium Osmańskim, które miało półksiężyc na flagach. Najpopularniejsza jednak w Poznaniu wersja mówi o tym, że kształt rogali upamiętnia podkowę zgubioną przez konia św. Marcina, która przyśniła się poznańskiemu cukiernikowi Melzerowi.

Sekret (nie)powtarzalnego smakuRogale Świętomarcińskie składają się z ciasta, nadzienia oraz tzw. wykoń-czenia. Już samo ciasto półfrancuskie jest niecodzienne, bo jest to ciasto drożdżowe przekładane tłuszczem i  złożone na kilkadziesiąt warstw.

Warstwy te są dobrze widoczne w rogalu jako tzw. listkowanie i zapew-niają mu stosunkowo długą świeżość (ok. 2-3 dni). Tym jednak, co decy-duje o  wyjątkowych doznaniach smakowych jest nadzienie, czyli masa z białego maku (szlachetnej odmiany maku), bakalii, okruchów cukier-niczych, orzechów i  jaj, zakropiona aromatem migdałowym. Nadzienia w rogalu jest naprawdę dużo – aż 30% całej jego masy. Na wierzchu rogala musi być jeszcze pomada, czyli lukier posypany obowiązkowo orzechami (mogą być włoskie lub ziemne), a  rzadziej dodatkowo jeszcze skórką pomarańczową.

Rogal rogalowi nierównyDługo istniała dowolność w masie stosowanej do napełnienia rogala. Na początku były one w ogóle bez nadzienia, z czasem cukiernicy wypraco-wali bardziej atrakcyjne formy, w tym nadzienia z masy marcepanowej oraz makowej. Rozmaita była też wielkość, niektóre rogale zajmowały całą witrynę sklepową i syciły dużą rodzinę, podczas gdy inne nie nadawały się do podzielenia. Różnice te ilustruje najlepiej rozrzut cenowy, rogale kosz-towały bowiem od kilku fenigów do kilku marek. Przepis zaczął się ujed-nolicać po II wojnie światowej, a biały mak pojawił się dopiero w latach 60. XX w. Jednak o jednolitym przepisie możemy mówić od 2006 r., kiedy to Rogal Świętomarciński stał się certyfikowanym produktem regionalnym uznanym przez Radę Unii Europejskiej.

W elitarnym gronieRogal Świętomarciński posiada znak Chronionego Oznaczenia Geogra-ficznego. Znaczy to, że może być wytwarzany jedynie przez cukiernie z Wielkopolski, a jego receptura jest ściśle określona. Pod tą nazwą mogą być sprzedawane jedynie sztuki wypieczone w naszym regionie. Takich certyfikowanych produktów jest na ten moment w  Polsce jedyne 37, chociażby podhalański oscypek, kiełbasa myśliwska, wielkopolski ser smażony czy karp zatorski. W całej Europie lista zawiera już blisko 1300 pozycji i są na niej tak znane przysmaki, jak szynka szwarcwaldzka, sery camembert z Normandii czy włoska gorgonzola.

Tradycja rośnie!Dziś Rogale Świętomarcińskie wypieka 100 wielkopolskich cukierni, które stosują odpowiedni przepis i  podlegają wyrywkowym kontrolom jakościowym. Rogale są wytwarzane przez cały rok (choć całorocznie jedynie przez kilka cukierni). Jemy ich coraz więcej, już ponad 2 miliony sztuk rocznie, z czego połowa przypada w okresie 11 listopada. Rogale można przez cały rok kupić też w Warszawie, a na Świętego Marcina także w innych miejscach w kraju. W Poznaniu od kwietnia 2014 r. działa Roga-lowe Muzeum Poznania, gdzie można uczestniczyć w humorystycznych pokazach wyrobu. Tłumy poznaniaków, ale i coraz więcej przyjezdnych uczestniczą też corocznie w listopadowej paradzie na ul. Święty Marcin.

Judyta Nadziejko

Rogalowe Muzeum PoznaniaMieści się w zabytkowej 500-letniej kamienicy dokładnie na wprost Ratusza i  koziołków. Uczestnicy pokazów na żywo zakładają stroje cukiernicze i sami mogą brać udział w poszczególnych czynnościach przy wytwarzaniu rogali, a także uczą się poznańskiej gwary. Muzeum uczy i bawi uczestników w każdym wieku, a pokazy odbywają się także w językach obcych oraz dla firm. Muzeum jest dziś najlepiej ocenianą płatną atrakcją w Poznaniu wg największego serwisu turystycznego TripAdvisor.

Wejście: od ul. Klasztornej 23. Bilety od 12 zł.Otwarte: codziennie (oprócz poniedziałków)Godziny otwartych pokazów: 11:10 (z  koziołkami), 12:30, 13:45*, 15:00.*Pokaz tłumaczony na jęz. angielski.Więcej informacji: www.rogalowemuzeum.pl

Rogale ŚwiętomarcińskieCzy można sobie wyobrazić dzień 11 listopada w Poznaniu bez Rogali Świętomarcińskich? Z pewnością nie. A pobyt w naszym mieście bez spróbowania tego przysmaku? Rogale są dumą poznaniaków i jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta, zarówno w Polsce, jak i zagranicą.

PO

ZN

SK

IE S

YM

BO

LE

PO

ZN

SK

IE S

YM

BO

LE

Fot.

J. Pi

ndyc

h

Fot.

RMP

Fot.

RMP

6/2015 29

Pamiętacie z  pewnością pierwszą książkę z cyklu Opowieści z Narnii, a z niej lwa, czarownicę i przede wszystkim starą szafę, przez którą bohaterowie przedostawali się do magicznej krainy. Na Jeżycach jest podobnie. Wystarczy odnaleźć ulicę

Poznańską, skierować się pod numer dwudziesty drugi, a  tam już z zewnątrz witają nas dwie witryny pełne butów, kwiatów, książek, zwisających z sufitu baletek, spódniczek tutu kojarzonych z filmu Czarny łabędź. Wszystkiemu przygląda się drewniany manekin zatrzymany w jednej ze swych tanecznych pozycji. Zaintrygowani?Na początku roku zrodził się pomysł otwarcia filii bydgoskiego sklepu tanecznego Free Dance. Przygotowania trwały kilka miesięcy i  tuż po długim weekendzie majowym, wypoczęty i pełen zapału zespół Free Dance otworzył nowe, taneczne miejsce na mapie Poznania. Przekraczając próg sklepu, przechodzimy do magicznego, tanecz-nego świata. Jak podkreśla właściciel, zamysł jest taki, aby sklep był miejscem przyjaznym. Takim, w którym, oprócz zakupów, każdy chętnie usiądzie, odpocznie, opowie o swojej przygodzie z tańcem. Na drewnianych deskach zawieszonych na ścianach znajdują się półki wypełnione różnymi modelami baletek, charakterek oraz jazzówek. Obok – feeria kolorów damskich butów latino na obcasach różnej wysokości. Osobna część ściany oferuje napalcówki, bezpalcówki, ochraniacze stopy oraz książki o tematyce tanecznej. Pomiędzy nimi duże lustro z poręczą baletową. Dlaczego? Ponieważ, aby wybrać dobre buty, trzeba je wypró-bować, a żeby wypróbować, musi być miejsce do zatańczenia choćby kilku kroków, dlatego baletnice mogą to zrobić tutaj w pełni profesjonalnie. To jeszcze nie koniec! Po prawej stronie liczne drewniane skrzynki wypełnione po brzegi butami do tańca, tablica kredowa za ladą infor-mująca o  ciekawych eventach tanecznych oraz wieszaki wypełnione

różnokolorowymi body baletowymi, spódniczkami tutu i  sukienkami do tańca towarzyskiego. Całość magii dopełniają zegary na ścianie wskazujące godzinę w Argentynie i na Kubie. Fani tanga i  salsy spoglądają na nie z  tęsk-notą, ponieważ wiedzą o  czym mowa. To miejsca słynące z osób tańczących na ulicach o każdej porze dnia i nocy. Mimo że sklep nie jest duży, potrzeba

sporo czasu, żeby się z  nim zapoznać i  wychwycić wszystkie detale tworzące jego atmosferę. Jeśli tańczysz lub zastanawiasz się nad rozpo-częciem swojej przygody z  tańcem, koniecznie musisz tu zajrzeć. Jeśli wybierasz się na wesele czy inną uroczystość, gdzie wypada założyć buty na wyższym obcasie, przyjdź, zmierz i przekonaj się, że w wyso-kich butach można bez bólu przetańczyć całą noc. Jeśli nie tańczysz, ale zaciekawił Cię świat, stworzony przez zespół Free Dance, to również powinieneś jak najszybciej odwiedzić to magiczne miejsce.

Magia Tańca na Jeżycach

RE

KL

AM

A

30 6/2015 6/2015 31

Kampania „Wspólnie tworzymy jeden Poznań” ma na celu podnoszenie świadomości społecznej na temat różnorodności mieszkańców miasta i płynących z niej korzyści. W Poznaniu mieszka 546 829 osób. Każdy z nas niesie ze sobą wyjątkową historię. Pochodzimy z niemal wszystkich stron świata i Polski oraz różnych środowisk społecznych, trudnimy się rozmaitymi zajęciami, pasjonujemy się wieloma dziedzinami. W tej różnorodności tkwi nasza siła, z niej powstaje kompleksowa całość, a my wspólnie tworzymy jeden Poznań.

W  ramach kampanii prezentowane są portrety mieszkańców Poznania – zarówno tych urodzonych w stolicy Wielkopolski, jak i tych, którzy sami wybrali to miasto na swój dom, mężczyzn i  kobiet, starszych i  młodszych, wywodzących się z  różnych

środowisk, wykonujących rozmaite zawody, mających różnorakie pasje. Fotografiom towarzyszą krótkie historie przybliżające odbiorcom losy uczestników kampanii, ich związki z  Poznaniem oraz przemyślenia na temat wielokulturowości miasta i zróżnicowania jego mieszkańców.Do udziału w  pierwszej edycji kampanii zaproszono 20 osób. Wybrane fotografie wraz z  podstawowymi informacjami na temat różnorodności mieszkańców Poznania można było obejrzeć na plakatach umieszczonych w środkach komunikacji miejskiej oraz w formie citylightów. Zwieńczeniem

kampanii była wystawa wszystkich zdjęć w dużym formacie. Z portretami i historiami bohaterów cały czas można

zapoznać się na stronie www.wspolny.poznan.pl

Bazując na liczbie zezwoleń na pobyt wyda-nych przez wojewodę wiemy, że mieszkańcy Wielkopolski pochodzą z  około 120 krajów

z całego świata. Większość osób mieszka w stolicy województwa.

Wyjątkowe bogactwo Poznania wyraża się także w  smakach. Potrawami z  różnych stron świata częstują lokalne restauracje, a  na talerzach w  domach poznaniaków królują specjały ze

wszystkich kontynentów. Z wyjątkiem Antarktydy.

Na podstawie liczby krajów pochodzenia miesz-kańców Poznania oraz wiedzy na temat języków używanych w poszczególnych państwach, oszaco-waliśmy, że mówimy w co najmniej 102 językach. Liczba może być większa, gdyż są osoby, które

komunikują się w kilku językach.

Mieszkańcy Poznania pochodzą z  różnych miast, miasteczek i  wsi w  Polsce. Migracje wewnętrzne są obok migracji z  zagranicy głównym źródłem społecznej różnorodności

polskich miast.

Społeczność studencką tworzą osoby z  całej Polski i  świata, które wybierają Poznań jako miejsce warte studiowania, a nierzadko również dalszego życia.

Tyle jest łącznie kierunków i  specjalności filologicznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w  Poznaniu. Nie wykluczamy, że pula ta jest większa, gdyż przykładowo na kierunku etnolingwi-styka studenci poznają mniej popularne,

często lokalne języki.

Twórcy kampanii: Miasto Poznań – chętnie angażuje się w  inicjatywy integrujące różne środowiska budujące poczucie wspólnoty wśród mieszkańców. CeBaM UAM – Centrum Badań Migracyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zajmuje się zarówno badaniami zjawisk migra-cyjnych, jak i działaniami praktycznymi dotyczącymi migrantów. Więcej informacji: cebam.amu.edu.plAMIGA Aktywni Migranci na Lokalnym Rynku Pracy (amiga-project.eu) – projekt realizowany przez CeBaM UAM w  latach 2013-2015, w ramach którego powstał między innymi Migrant Info Point (migrant.poznan.pl), pierwszy w  Poznaniu punkt informacyjno-doradczy dla imigrantów. W ramach projektu AMIGA kampanię „Wspólnie tworzymy jeden Poznań” przygotowywali: Karolina Sydow – pomysł i koordynacja kampaniiStepan Rudik – fotografie Maria Lebioda – realizacja wywiadów z uczestnikami kampanii i opraco-wanie ich historii Natalia Bloch – redakcja historii uczestników kampanii, konsultacje merytoryczne

Wspólny Poznań

Nina PachutkoEmerytka

– Urodziłam się w Warszawie, w której mieszkałam raptem kilka miesięcy, potem razem z rodzicami prze-nieśliśmy się do Torunia. Tam spędziłam lata swojej młodości. Po ukończeniu studiów mąż dostał nakaz pracy i przyjechaliśmy do Poznania. Żyję tu od 45 lat, zdążyłam się już zakorzenić. To była bardzo dobra decyzja, tu znalazłam swoje miejsce na ziemi. – Lubię Poznań za wszystko. Jest piękny, mieszkają tu fajni ludzie. Bardzo przyjemnie spaceruje się po Ogrodzie Botanicznym czy wokół Rusałki. Wiele się

w moim mieście dzieje, co rusz coś się buduje. Oczy-wiście wiele osób narzeka na taki stan rzeczy, a  ja wtedy tłumaczę wszystkim maruderom, że najpierw musi być brzydko, żeby potem było ładnie.– Poznań jest dla mnie miastem bardzo różnorodnym, w każdej dzielnicy mieszkają inni ludzie. Wszyscy niby poznaniacy, ale mają inne zachowania, są różni kultu-rowo, pielęgnują odmienne zwyczaje, inaczej mówią. Jesteśmy zlepkiem wszystkiego, ale takim fajnym. Jesteśmy różni, ale stanowimy kolorową całość. – Moja rada dla mieszkańców Poznania: Kochajmy się i  nie stawajmy do siebie bokiem ani plecami. I bądźmy dla tych, którzy są w potrzebie.

Mark Maksimovich Artysta plastyk, konserwator

zabytków

– Z  Poznaniem jestem związany od 23 lat, od momentu, w  którym zdałem tu egzaminy do Akademii Sztuk Pięknych. Zanim dostałem się tu na studia, przyjechałem z wycieczką organizowaną przez Polonię grodzieńską, na kurs języka polskiego. Znalazłem tu uczelnię artystyczną, okazało się, że mogę spróbować swoich sił i  wkrótce zostałem przyjęty. – W Poznaniu lubię wszystko. W pierwszej kolej-ności architekturę, dzięki której poczułem się podobnie, jak w  rodzinnym Grodnie. Poznań jest ponadto taki kompaktowy, wszędzie stąd blisko, nawet do Berlina. To miasto ludzi młodych, co roku przyjeżdża tu wielu studentów, co korzystnie wpływa na atmosferę tego miejsca. Poza tym

poznaniacy są fajni, mają poczucie humoru i dużo autoironii.– Najważniejszą wizytówką Poznania są dla mnie jego mieszkańcy, specyficzne charaktery. Poza tym ta słynna poznańska przedsiębiorczość. Poznań się rozwija, może nie tak, jakby się chciało, ale jednak. Przyjeżdża tutaj dużo ludzi, tyle że niewielu jest wśród nich imigrantów. Polska jest w  ogóle mało różnorodna, dominuje jedna kultura, przez co trudno się zaaklimatyzować. Oczywiście są tu ludzie z innych krajów, ale stanowią ułamek społeczeństwa, w  dodatku błyskawicznie zostają zasymilowani. Z Poznania nie da się nagle zrobić multi-kulti. – Moja rada dla mieszkańców Poznania: Życzę nam wszystkim więcej optymizmu, wiary w siebie, energii, bycia bardziej zaangażowanym w to wszystko, co się dzieje dookoła nas. Trzeba podziękować starszemu pokoleniu, które zawalczyło o  to, co teraz mamy. I samemu podjąć walkę o lepsze jutro.

Magdalena AntoniewiczEtnolingwistka, instruktorka aikido,

nauczycielka języków obcych, działaczka społeczna

– Urodziłam się tutaj, ale przez wiele lat młodości mieszkałam w Luboniu. Ostatecznie zdecydowałam się jednak wrócić do Poznania. To on dał mi możli-wość rozwinięcia skrzydeł, spełnienia marzeń, podejmowania działań w  wielu obszarach. Cenię nasze miasto za różnorodność. Gdy słyszę słowo „Poznań”, w pierwszej kolejności mam przed oczami ludzi z  pasją pochodzących z  różnych środowisk

oraz instytucje z bogatą ofertą kulturalno-naukową. – Znam wielu obcokrajowców, którzy postanowili uczynić Poznań swoją nową ojczyzną. To najlepszy dowód na to, jak magicznym miejscem jest to miasto. Liczę, że poznaniacy nadal będą wykazywać wsparcie i  otwartość na inne kultury. Mnie samej Poznań dał możliwość działania na rzecz społecz-ności lokalnej. – Moja rada dla mieszkańców Poznania: Codziennie jeden krok do przodu! To spowoduje, że będziemy bardziej przygotowani na czekające nas wyzwania oraz otwarci na otaczającą nas różnorodność ludzi, miejsc i przeżyć.

Poznaniacy pochodzą

ze 120 krajów

Poznaniacy serwują kuchnię z 6 kontynentów

Poznaniacy pochodzą z 16 województw

Polski

Poznaniacy mówią w 102

językach

Poznaniacy studiują na 170

kierunkach

Poznaniacy uczą się w 40

językach

PO

ZN

DZ

PO

ZN

DZ

Fot.

Step

an R

udik

Fot.

Step

an R

udik

Fot.

Step

an R

udik

32 6/2015 6/2015 33

ŁAZĘ

G A

PO

ZNA

ŃSK

A

Marzy mi się łazęgowanie po Poznaniu nowym turystycznym szlakiem – śladami odrestaurowanej, odpowiednio wyeksponowanej, docenionej i chronionej poznańskiej secesji. Jednym z jej skarbów są niezwykłej urody kafle, zachwycające feerią barw, oryginalnymi kształtami i ciekawą tematyką – z motywami zwierzęcymi, roślinnymi, scenami z polowań i baśniowymi obrazami. Zapraszam do obejrzenia galerii ceramicznych przykładów dawnej świetności poznańskiej architektury secesyjnej.

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

Secesyjna ceramika

34 6/2015 6/2015 35

Mała ale dobrze najeżonaW  Pawilonie Zwierząt Nocnych urodziła się jeżatka afrykańska Atherurus africanus. Jej rodzice przyjechali do naszego ogrodu zoologicznego z  łódzkiego ZOO – samica w  2009 r., samiec dwa lata później. Samica z  młodym przebywała początkowo w  budce. Została oddzielona od osobnika płci męskiej, jednakże nie ze względu na ewentualną agresję, ponieważ jest on bardzo spokojny, a  w  naturze jeżatki żyją zgodnie w  grupach rodzinnych. Obawiano się jedynie, że młode wejdzie za wcześnie do dość głębokiego basenu, który znajduje się na wybiegu. Z tego powodu dopiero po jakimś czasie cała rodzinka została połączona. Dorosłe jeżatki są doskonałymi pływakami, ich palce zrośnięte są błoną pławną. Jeżatka afrykańska to jeden

z  największych gryzoni Afryki. Doskonale wspina się na drzewa. W razie niebezpieczeń-stwa stawia ostre kolce i  energicznie porusza ogonem. Jeżatki są zwierzętami roślinożer-nymi, bardzo lubią orzechy. Nasza samica, bardziej oswojona – chętnie weźmie smako-łyki podane przez opiekunkę z  ręki. Samiec nie jest aż tak ufny i  woli raczej trzymać się w  bezpiecznej odległości. Młody samczyk zjada już stały pokarm, nie rezygnuje jednak jeszcze z mleka mamy. Dwa miesiące to stan-dardowy okres dużej troskliwości samicy tego gatunku w  stosunku do młodych. Obecnie więc samczyk jest już na etapie usamodziel-niania się. Jeżatki afrykańskie nie są gatunkiem zagrożonym. Bardzo rzadko eksponowane są w  ogrodach zoologicznych, a  w  poznańskim ZOO są po raz pierwszy w jego historii.

Ogród zoologiczny – Stare i Nowe ZOO – jest czynny 365 dni w roku, w każdą sobotę, niedzielę i wszystkie dni świąteczne!

STARE ZOO ul. Zwierzyniecka 19Cennik: wstęp wolnyPawilon zmiennocieplnychnormalny – 8 złulgowy – 6 złGodziny otwarcia:od listopada do lutego w godz. 9:00-16:00 (kasa 9:00-15:00)marzec i  październik w  godz. 9:00-17:00 (kasa 9:00-16:00)od kwietnia do września w godz. 9:00-19:00 (kasa 9:00-17:30)

NOWE ZOO ul. Krańcowa 81Cennik: Od marca do października w dni powszednienormalny – 15 zł, ulgowy – 8 zł, rodzinny – 35 zł bilety wstępu w soboty, niedziele, świętanormalny – 20 zł, ulgowy – 10 zł, rodzinny – 50 złGodziny otwarcia:marzec i październik 9:00 – 17:00 (kasa 9:00-16:00)słoniarnia 10:00 – 16:00od kwietnia do września 9:00 – 19:00 (kasa od 9:00-18:00)słoniarnia 10:00 – 18:00

KOLEJKA NA TERENIE NOWEGO ZOO:Przejazd kolejkami poruszającymi się po terenie Nowego ZOO jest bezpłatny. (nie dotyczy kolejki ,,Maltanka” należącej do MPK)Kolejka kursuje:kwiecień – sierpień, w godz. 10:00 – 18:00wrzesień – październik, w godz. 10:00 – 15:00

PO

ZN

SK

IE Z

OO

Co słychać w Zoo?

MA

CIE

J K

RA

JEW

SK

I P

RE

ZE

NT

UJE

36 6/2015 6/2015 37

Studiowałeś na Wydziale Historycznym UAM w Poznaniu. Czy planowałeś lub spodziewałeś się, że twoje życie pójdzie w tę stronę?Nie w stronę książek, myślałem o dziennikarstwie. Praco-wałem wtedy w  Gazecie Poznańskiej, a  potem w  Głosie Wielkopolskim jako fotograf. Nikt nie chciał pisać tekstów do moich zdjęć, więc musiałem sam zacząć. Chciałem być dziennikarzem, jeździć po świecie, myślałem, że może będę reporterem wojennym. Książki pojawiły się później, w miarę pracy w kolejnych redakcjach, oglądania jak wygląda ten zawód i  jak się zmienia. Trafiłem na moment załamania rynku prasowego, ale ja wchodziłem w  tę pracę na innych zasadach, bo miałem świadomość sytuacji i nigdy nie miałem etatu w gazecie. Byłem bardziej elastyczny, mogłem robić własne tematy w  różnych częściach Polski. Jedyne, o  czym mogłem wtedy marzyć to to, że będę pracować dla większych gazet, znaczących tytułów, że w najlepszym wypadku uda mi się jakieś zdjęcia opublikować za granicą. Czym praca przy książce różni się od pisania dla gazety?Różni się wszystkim poza narzędziami. Przede wszystkim skalą. Robi się badania w bibliotece, potem jedzie w teren, rozmawia z ekspertami, z ludźmi, coś się w tym terenie prze-żywa. Wraca się, doczytuje, co trzeba i siada się do pisania. Ale pracując dla gazety musiałem wymyślać tematy, które redakcja weźmie, zajmowałem się więc co chwila zupełnie różnymi rzeczami, w innych miejscach. Trzeba było szukać nowych pomysłów, atrakcyjnych, bo wszystko już było. I to jest różnica podstawowa. Bardzo przeszkadzało mi, że nie mogę wyspecjalizować się w czymś, tylko muszę skakać od Sasa do lasa, że nie mogę iść za swoim zainteresowaniem, jak to teraz robię z książkami. Tekst do gazety żyje jeden dzień, może być na bardziej błahy temat, nie jest tak pogłę-biony, bo mniej czasu się nad nim spędziło. Nad książką spędzam rok albo dwa lata. Lubię to intensywne myślenie przy tworzeniu, a w gazecie nie ma na to czasu. Teraz np. pracuję nad książkami, które wydam w 2019 roku. To jest bardzo duży oddech i przyjemność.

Co było momentem przełomowym, od którego mogłeś zacząć sam decydować, o czym piszesz?Miedzianka. Ta książka została tak dobrze przyjęta, że po niej nie mam żadnych kłopotów z  wydawcami, otworzyła mi tyle drzwi, również do gazet. Po napisaniu Miedzianki, a  przed jej premierą nawet nie myślałem, że to będzie tak rewolucyjne. Który z etapów pracy nad książką lubisz najbardziej?Różnie. Długo mówiłem, że bibliotekę, zawsze odwlekam moment wyjścia z  niej. Teraz jeżdżę po byłych miastach wojewódz-kich i wielką radość sprawia mi spotykanie się z  ludźmi i  odkrywanie ich problemów. Jak się mieszka w Warszawie i robi książki, to się trochę traci kontakt z  rzeczywi-stością, żyje się innymi sprawami. Kiedy jadę w  teren i  rozmawiam, to wracają mi proporcje problemów. Takie spotkania usta-wiają życiowe priorytety, dzięki nim nie tracę czasu na głupoty, tylko staram się robić warto-ściowe rzeczy. Czujesz, że kończąc daną książkę, odpowie-działeś sobie na wszystkie pytania, które cię nurtowały?Nie zawsze odpowie się na wszystko, ale muszę poczuć, że moja ciekawość została zaspoko-jona, że mam spokój z  tematem. Teraz w  13 piętrach np. nie zbadałem dokładnie powiązań między światem deweloperów, banków i  polityków. Taki rozdział śledczy mógłby się w  książce znaleźć, ale to mnie nie do końca interesuje. Traktuję pisanie jako narzędzie zaspokajania własnej ciekawości. Książki są instrumentem finansującym to. Piszę tylko dla siebie, to że książki zwracają uwagę jest

Filip Springer to urodzony w naszym mieście fotograf, reporter, dziennikarz i autor książek. Początki jego kariery wiązały się z poznańskimi tytułami prasowymi, a dziś pisze dla najważniejszych gazet w Polsce. Jego debiut książkowy Miedzianka. Historia znikania nominowany był do najważniejszych nagród literackich w kraju, m.in. znalazł się w finale Nagrody Literackiej Nike. Springer był Stypendystą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowego Centrum Kultury oraz Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego. Obecnie pracuje nad Miastem Archipelag. Jest to dokumentalny projekt wydawnictwa Karakter: reporterska podróż po byłych miastach wojewódzkich. W tym roku ukazała się jego piąta książka, rozmawiamy przy okazji jego spotkania autorskiego dotyczącego właśnie 13 pięter.

Robię dokładnie to, co chciałbym robić w życiu

OS

OB

OW

ć

OS

OB

OW

ć

38 6/2015 6/2015 39

skutkiem ubocznym, nie jest celem. Dobrze, że tak się dzieje. Jedyną książką, która miała zwrócić uwagę był Zaczyn [Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach przyp. red.], chciałem opowiedzieć o  Hansenach. Oni byli tak nieznani i niedocenieni. Teraz, po książce, jeśli ktoś czyta gazety i się w miarę interesuje światem, to nie ma wymówki, że nie zna tego nazwiska. Do tej pory nawet architekci w rozmowach przyznawali, że nie wiedzą, o kim mowa. Najlepiej jakby zainteresowani czytelnicy znaleźli w moich książkach nowe pytania, których ja nie poruszyłem. Wtedy byłoby super. Czym jest sukces? Czy to nagrody, nominacje?Miedzianka była nominowana do wszystkich nagród w Polsce i nic nie dostała. I myślę, że bardzo dobrze się stało, a siedzenie na tych wszystkich galach i słuchanie werdyktów było bardzo dobrą szkołą pokory. Nie przy-kładam wagi do nagród, to wszystko jest uznaniowe, subiektywne i nie ma sensu się tym przejmować. Cieszę się, kiedy je dostaję, ale nie czekam na to, nie śledzę terminów rozdań. To, że dostanę Nike, sprawi, że będę lepszym pisarzem? Nagrody mają tylko wymiar finansowy, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. Mam natomiast dużą satysfakcję z tego, że robię dokładnie to, co chciałbym robić w życiu. Zajmuję się dokumentem, foto-grafią, mam z tego pieniądze, które pozwalają mi godnie żyć i nie muszę chodzić na żadne kompromisy. Czy potrafisz wyróżnić którąś z książek jako szczególnie ci bliską, ważną?Myślę, że nie. Jak dziś czytam Miedziankę, to najbardziej cieszę się z tego, że nic bym w  niej nie zmienił. W  nowym wydaniu dopisałem tylko rozdział, którego treść pojawiła się po premierze. Ta książka była bardzo intuicyjna. Napisałem ją dokładnie tak, jak chciałbym przeczytać książkę o takim mieście. Ta intuicja zadziałała. Wszystkie inne książki powstały w  bardziej uporządkowany sposób, każda miała plan, było określone, co ma być w  każdym rozdziale. Żadna już nie wynikała w  ten sposób z intuicji. Ona może zawieść, plan nie zawodzi. Do niedawna bym powie-dział, że moim szczytowym osiągnięciem był Zaczyn, jako najbardziej

świadomie napisana książka, przy której miałem 100% kontroli nad tym, co robię. Ale 13 pięter też jest takie i nie umiem ocenić, które bardziej. Może się nauczyłem jednocześnie korzystać z tej intuicji, ale też planować pracę i w systematyczny sposób realizować każdy kolejny projekt. Każdy rozdział ma być jakiś: ma czytelnika zmęczyć, zdenerwować, taki jest plan i tak ja to robię. Daje mi też to spokój, że jak przebrnę przez całą tę procedurę, to efekt będzie dobry.Jakimi autorami, dziełami inspirujesz się w swojej pracy?Zależy przy której książce. Przy Miedziance był to Włodzimierz Nowak i  jego Obwód głowy, który jest wzorcem pisania o  relacjach polsko--niemieckich. Przy 13 piętrach rozmawiałem dużo z Mariuszem Szczygłem i czytałem też jego książki, bo wątki historyczne, które on ma chociażby w Gottland, pisał metodą, która mi bardzo odpowiadała, chociaż atmos-fera jego książek jest zupełnie inna. Jak robiłem Wannę z  kolumnadą [Wanna z  kolumnadą. Reportaże o  polskiej przestrzeni przyp. red.] i  13 pięter, mniej Źle urodzone [Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL przyp. red.], to wskazówką był dla mnie Maciej Zaremba Bielawski i  Polski hydraulik. Ten autor łączy w  sobie anglosaskie dziennikarstwo informacyjne z  literackim polskim reportażem i  jest w  tym genialny. Ma metodę rozsypywania wszystkich faktów przed czytelnikiem, tworzy chaos, który na końcu tekstu łączy się w całość i  zadziwia czytającego, że to o to chodziło i dopiero wtedy odkrywa się niesamowitość danego tekstu. Dopiero jak zacząłem pracować tą metodą, odkryłem jaka ona jest trudna. Jeszcze nie udało mi się zbliżyć do takiej swobody w żonglo-waniu faktami, żeby się one na końcu ułożyły w zaplanowany obraz. Jeśli chodzi o przestrzeń i architekturę to inspiruje mnie cała klasyka: Steen Eiler Rasmussen, Alain de Botton, Rem Koolhaas i Deliryczny Nowy Jork. Czytanie tych pozycji jest niezbędne w tym, co ja robię, uczy patrzenia na architekturę. Ważnym dla mnie autorem jest też Stasiuk, piszący o prze-strzeni jako elemencie i czynniku wyzwalającym pewne emocje. Nie mam jednak stałego kanonu, który wielbię, raczej cenię narzędzia.

Co dalej z fotografowaniem? W twojej najnowszej książce brakuje zdjęć.W  13 piętrach miały być zdjęcia, istnieje dokumentacja fotograficzna tego tematu. Zresztą każdy projekt robię tak i  tak: fotografuję i  piszę. W świadomy sposób uznałem, że ten materiał zdjęciowy poleży i dlatego w książce są tylko cztery fotografie. Wizualizacja tej historii jest niepo-trzebna, bo odciągałaby od słowa, wprowadziłaby chaos, niepotrzebne pytania. Mam to szczęście, że mogę się na dwa sposoby wypowiadać o temacie. Niektórych rzeczy nie jestem w stanie sfotografować, np. nie podjąłbym się wykonania portretów, nie wiedziałbym też jak zabrać się za sfotografowanie modelki podczas sesji lub talerzy do książki kulinarnej. Fotograficznie mam więcej ograniczeń, a  jako osoba pisząca jestem bardziej wszechstronny, napisałbym nawet wiersz, gdybym się uparł. Zdarza się, że pracujesz nad kilkoma projektami naraz?Jeśli wiem, jaki będzie następny temat, to siłą rzeczy przykuwa on moją uwagę np. w mediach. Kiedy pojawia się książka, to ją kupuję i czytam, ale nie pracuję nad tym regularnie, nie robię wywiadów, nie siedzę w biblio-tekach. Wanna z  kolumnadą i  Zaczyn powstały w  ciągu jednego roku i  to był najbardziej niehigieniczny okres w moim życiu. Bardzo szybko minął przy pracy 12-13 godzin na dobę. Teraz już się pilnuję, ale mimo

wszystko jak skończę jedno, następnego dnia siadam do drugiego. Ale po Archipelagu planuję wakacje, nie miałem ich od 3 lat. Czuję się zmęczony mimo, że robię to, co chciałem robić. Przy 13 piętrach nasłuchałem się wielu smutnych historii o  ludzkich losach. Nie znoszę robienia z siebie ofiar przez reporterów, w końcu robimy to wszystko na własne życzenie i zawsze możemy przerwać. To mój wybór, ale jednak wakacje, przerwa są w którymś momencie konieczne. Urodziłeś się i wychowałeś w Poznaniu. Co spowodowało twoją przeprowadzkę do Warszawy?Była ona związana z  Hansenami, wymyśliłem, żeby zamieszkać na Przyczółku Grochowskim. Od dłuższego czasu i  tak byłem non stop w Warszawie, pracując nad Źle urodzonymi, bo to najważniejsze architek-tonicznie miasto do tego tematu, a potem pojawiła się dziewczyna. Wpływ miało też to, co się działo w tamtym czasie w Poznaniu. To nie jest tak, że się obraziłem, nie chciałem tylko, żeby to był mój problem, skoro innym wszystko się podobało. Po prostu nie chciałem się irytować marnowaniem tego miasta. Ostatecznie bardzo dobrze mi to zrobiło i teraz przyjeżdżam do Poznania z wielką radością. Polubiłem go jeszcze bardziej i myślę, że za jakiś czas tu wrócę. Wciąż czuję, że wracam do siebie, bo to tu jestem u  siebie. Warszawę bardzo lubię, najbardziej to, że jeszcze wielu rzeczy w niej nie znam, wsiadam na rower i jeżdżę w nowe dla mnie miejsca. To nie do końca zasługa Warszawy, w każdym nowym mieście byłoby tak samo. Kiedy spieramy się o naród ze znajomymi, więcej dla mnie opisuje to, że jestem z  Poznania, niż że jestem Polakiem. Odkrywam w  sobie cechy poznaniaka: uporządkowanie, oszczędność, a nie cechy polskie jak narzekanie czy ksenofobia. Jakie miejsca w Poznaniu są ci szczególnie bliskie?Wciąż Łazarz, tam się wychowałem. Dziś Łazarz bardzo fajnie się zmienia, choć też gentryfikuje w  niebezpieczny sposób. Myślę, że to najlepsza poznańska dzielnica, obok Sołacza, który jest fajny, ale ja nie jestem stamtąd. Jakbym wrócił, to na Łazarz.

rozmawiała Marta SankiewiczZdjęcia: archiwum prywatne Filipa Springera

OS

OB

OW

ć

OS

OB

OW

ć

40 6/2015 6/2015 41

Radio jest nie tylko szerzycielem kultury oraz najszybszym i najlepszym informatorem, dziennikiem, docierającym niezwłocznie w najbardziej zapadłe kąty kraju; odgrywa ono jeszcze inną, niezwykle doniosłą rolę, mianowicie jako instytucja, skupiająca twórcze siły społeczeństwa, jako ważny ferment pobudzający do wytwarzania nowych wartości kulturalnych.* Powyższe słowa zostały wypowiedziane przez Prezydenta Stołecznego Miasta Poznania Cyryla Ratajskiego, w pierwszą rocznicę uruchomienia Radja Poznańskiego. Słowa te do dzisiaj nie straciły nic ze swojej aktualności.

Poznańska rozgłośnia została oficjalnie uruchomiona 24 lutego 1927 r. i  od razu zdobyła rzesze wiernych słuchaczy. Na jej czele stanął Kazimierz Okoniewski, Emil Zegadłowicz prowadził dział odczytów, Zenon Kosidowski dział literacki, a Franciszek Łukasze-

wicz dział muzyczny.Poznańscy radiowcy wykazywali szereg ciekawych inicjatyw kształtują-cych linię programową nowej rozgłośni. To tutaj powstał teatr wyobraźni,

protoplasta dzisiejszego Teatru Polskiego Radia, zaistniały audycje dzie-cięce, muzyczne, folklorystyczne, programy prezentujące problematykę etyczną, estetyczną, kulturalną i gospodarczą. Na antenie prezentowano audycje cykliczne o życiu literackim, muzycznym i artystycznym Poznania i Wielkopolski. Z Auli Uniwersyteckiej transmitowano koncerty (tak jak dzisiaj), czwartki literackie i  inne wydarzenia wysokiej rangi. To tutaj w sierpniu 1929 r. przeprowadzono pierwszą w Polsce transmisję meczu piłkarskiego (Warta Poznań kontra Phlilips Eindhoven z wynikiem 5:2 dla Warty Poznań). O sukcesie Radja Poznańskiego może zaświadczyć ilość zarejestrowanych radioodbiorników. W styczniu 1929 r. było ich 10 236, a w końcu 1937 r. już 23 966. Popularność radia nie słabła nawet na moment, mimo zawi-rowań historycznych, zmieniających się składów osobowych, właścicieli i nazw. Rozgłośnia cały czas była wierna swojemu credo głoszonemu przez Emila Zegadłowicza mówiącego, że radio ma być placówką kulturotwórczą, dydaktyczną, informacyjną i ma służyć zbliżeniu między ludźmi.Było Radjo Poznańskie, Radio Poznań, dzisiaj mamy Radio Merkury Poznań (Radio Merkury SA Rozgłośnia Regionalna Polskiego Radia w Poznaniu). Już za niecałe dwa lata będziemy mogli obchodzić 90-lecie uruchomienia rozgłośni radiowej w Poznaniu, a to jest właściwy moment, żeby w wielkim skrócie przybliżyć współczesne dokonania Merkurego.Dziś Radio Merkury emituje audycje o  różnej tematyce – wiadomości z  miasta, regionu, kraju i  ze świata, motoryzację, sport, rolnictwo, pogodę, nowe technologie, edukację, muzykę, historię, konkursy. Trans-misje piłkarskie mają się w Radiu Merkury dobrze, tylko Wartę zastąpił w  nich Lech Poznań. Radio Merkury, pomimo swej niemal 90-letniej

tradycji, pozostaje rozgłośnią młodą duchem, radiem dla wszystkich grup wiekowych. Każdy ze słuchaczy bez względu na wiek i poglądy znajdzie tutaj coś dla siebie, a jest z czego wybierać. Wachlarz audycji jest olbrzymi, a twórcy programów to prawdziwe osobowości. To dzięki nim słuchacze muzyki klasycznej, rocka, bluesa i  jazzu mogą wysłuchać utworów w  najlepszym wykonaniu, a  ponadto mogą sporo dowiedzieć się o swoich idolach. Tutaj można poznać najnowsze trendy muzyczne. W licznych audycjach kulturalnych można dowiedzieć się, co nowego ukazało się na rynku księgarskim lub dzieje się w teatrach, kinach i innych instytucjach zajmujących się sztuką. Dzięki wspaniałym twórcom radiowym poznajemy historię miasta, utrwalamy sobie poznańska gwarę. Możemy też wziąć udział w  wielu konkursach i  wysłuchać bieżących wiadomości. Radio udostępnia swoją antenę na dyskusje, dzięki którym poznajemy poglądy ludzi mających wpływ na kształt naszego miasta we wszystkich dziedzinach jego istnienia.Miastotwórcza rola radia jest tak duża, że nawet postacie fikcyjne występujące w słuchowiskach emitowanych na jego antenie, zaczęły żyć własnym życiem. Jednej z takich postaci postawiono nawet pomnik. Któż nie zna Starego Marycha „zez łazarskiego fyrtla”, którego pomnik stoi w  tłumnie odwiedzanym miejscu Poznania, przy wylocie Półwiejskiej na Plac Wiosny Ludów? Pewnie znalazłaby się niejedna ciekawa historia poznaniaków, którzy robili sobie z nim zdjęcie, umawiali się przy nim na spotkania lub randki.Słuchać i  korzystać z  propozycji radia można nie tylko siedząc przy głośniku odbiornika. Dzięki Redakcji Nowych Mediów, Radio Merkury obecne jest w  Internecie i  portalach społecznościowych. Rozgłośnia patronuje wielu wydarzeniom, organizuje koncerty, spotkania i  akcje antenowo-plenerowe, wyprawy rowerowe, piesze czy narciarskie.Jednym z  najmłodszych pomysłów radia jest akcja Zostań Zwiadowcą Radia Merkury, której uczestnicy – w  10-osobowej grupie wyłanianej w  konkursie antenowym – maja szansę zobaczyć i  zwiedzić osobiście miejsca dla przeciętnego poznaniaka niedostępne. Uczestnicy akcji byli

już na będącej w budowie wieży kontroli lotów poznańskiego Lotniska Ławica, z  której obserwowali z  innej niż zazwyczaj perspektywy lądu-jące samoloty i podziwiali panoramę miasta. Wdrapali się też na wieżę poznańskiego Ratusza, dach nowego gmachu Urzędu Marszałkowskiego, dach Hali Ziemi na Międzynarodowych Targach Poznańskich, a  także cofnęli się w czasie i wysłuchali ciekawych opowieści schodząc do wykopu archeologicznego na płycie Starego Rynku oraz odwiedzając niedostępne na co dzień pracownie Muzeum Archeologicznego. Jak widać audycji z tradycją, na które się czeka z niecierpliwością i tych nowych, które zapracowują właśnie na własne grono odbiorców, jest dużo. To radio zawsze stara się być we właściwym czasie i miejscu, rozwija się i młodnieje. W budynku przy ulicy Berwińskiego co rusz można spotkać studentów-stażystów odkrywających tajniki dziennikarskiego zawodu. Pozdrawiamy sympatyków i twórców Radia Merkury, któremu życzymy sukcesów, wielu nowych pomysłów i grona oddanych słuchaczy.

Tadeusz Sławomir Lisiecki

*Księga Pamiątkowa Miasta Poznania. Dziesięć Lat Pracy Polskiego Zarządu Stołecznego Miasta Poznania. Poznań 1929. Nakładem Magistratu Stołecznego Miasta

Poznania.Zdjęcia z akcji Zostań Zwiadowcą Radia Merkury: archiwum Radia Merkury

Merkury – w eterze i nie tylko

Wejście na wieżę Ratusza

Wejście na wieżę kontroli lotów na Ławicy

NA

SZ

E R

EK

OM

EN

DA

CJE

NA

SZ

E R

EK

OM

EN

DA

CJE

42 6/2015 6/2015 43

Artystka, bizneswoman, kobieta rodzinna. Iwona Pfont to poznańska projektantka mody oferująca stroje klasyczne z nutką szaleństwa. Od czterech lat prowadzi butik autorski na ul. Piekary. W rozmowie okraszonej dygresjami opowiada nam o swojej pasji i sposobie na szczęśliwe życie.

W tym roku obchodzi pani 25. rocznicę obecności na rynku. Jak wyglądały początki pani marki? Początki nie były łatwe. W  tamtych latach nie było mody na polskich projektantów. Wszyscy kojarzyli Jerzego Antkowiaka czy Grażynę Hase, ale nikt nie znał nowych twórców. Były to czasy, kiedy obco brzmiące nazwy robiły na ludziach wrażenie, więc moje nazwisko było mi bardzo pomocne. U mnie moda wyniknęła z pasji i potrzeby sytuacji, chciałam połączyć pracę w domu, pozwalającą na opiekę nad dzieckiem, z reali-zacją siebie. Zawsze byłam utalentowana artystycznie, np. mojego męża poznałam dzięki malowaniu obrazów. Bardzo lubię też projektować wnętrza, pomagam znajomym i zawsze chętnie doradzam, bo staram się znać wszystkie nowości w tej branży. Takie zainteresowania miały duży wpływ na moją córkę: wychowała się w domu, w którym wciąż coś się działo, tworzyło, gdzie była wrażliwość na przedmiot, design, kolory. Czy projektowanie to łatwy biznes?Moda to żonglerka, z jednej strony ważne jest nawiązywanie do obowią-zujących trendów, a z drugiej trzeba się pilnować, żeby się im do końca nie poddać. Świat mody jest kapryśny, trendy zmieniają się w  każdym sezonie, co powoduje, że taka praca jest bardzo kreatywna. Jednocze-śnie jest to trudność, ponieważ ja chcę robić rzeczy ponadczasowe, dać klientkom możliwość łączenia strojów z poprzednimi kolekcjami, dlatego wszystkie są osadzone w tym samym stylu. Miarą sukcesu jest dla mnie obecność na rynku przez te wszystkie lata i grono wiernych klientek.Założyła pani swoją firmę w Poznaniu i tu pozostała. Nie marzyła pani o podboju Warszawy?Zawsze mówię, że albo urodziłam się 10 lat za wcześnie lub za późno. Wolałabym się urodzić 10 lat później, bo moda na polskich projektantów

przypadła na koniec lat 90. ubiegłego wieku i początek XXI w. Wielu wyje-chało wtedy do Warszawy, a ja miałam na tyle ułożone życie w Poznania, że nie chciałam robić rewolucji, jako matce i  żonie zależało mi, żeby mieszkać tutaj, robić to, co lubię, ale nie kosztem rodziny. Poza tym nigdy nie chciałam projektować na wielką skalę, nie chciałam rozszerzać firmy do takich gabarytów, nad którymi nie będę w stanie zapanować. Czy robienie mody na małą skalę to wada czy zaleta?Są dwie drogi do kariery w  modzie: albo można robić coś na wielką skalę, albo na małą, ale wtedy trzeba zaoferować coś innego, odrębnego, niepowtarzalnego. Moja mała działalność jest trochę jak rzemiosło. Moją zaletą jest elastyczność: reaguję szybko na pragnienia klientek, na ich oczekiwania. Można do mnie przyjść ze swoim pomysłem, ale nigdy nie podpiszę czegoś, co nie będzie leżało w moim guście lub zamyśle. Zapro-ponuję wtedy coś inspirowanego takim pomysłem, ale musi być w tym mój pierwiastek, a nie odwzorowanie, czegoś co istnieje. Filarem mojej działalności są ubiory gotowe.Jak określić można pani styl? Kto znajdzie u pani coś dla siebie?Mój styl na pewno nie jest popularny, to wąska oferta dla klientek, które zaufają moim propozycjom. Moje projekty to nie jest do końca klasyka, ale też nie awangarda. To klasyka z elementem artystycznym, designerskim, czymś, co wyróżnia – z poznańskim biglem. Mój klient jest więc świa-domy, dojrzały, wie, co mu się podoba, czego szuka. Moją grupą docelową są intelektualistki: pracownice uczelni, banków, architektki, lekarki. To klient o  konkretnej wrażliwości, hermetyczny, wysublimowany, wyrafi-nowany. Gdybym robiła rzeczy zupełnie osadzone w trendach mój biznes byłby na pewno większy. Ale ja się nie poddam, jestem uparta, wolę iść pod prąd i mieć satysfakcję. Wolę być charakterystyczna niż kojarzona z rzeczami, które są wszędzie. Również nietypowa jest lokalizacja pani butiku. Dlaczego nie zdecydo-wała się pani na lokal w jednym z centrów handlowych?Zawsze chciałam prowadzić butik przy ulicy. Marzyłam o takim w starej kamienicy, ale nowocześnie urządzonym. Chciałam być niezależna i  stworzyć miejsce, które przyciągnie ludzi, do którego trzeba będzie specjalnie dojść, które nie będzie anonimowe, w szeregu innych. To znów

nie jest biznesowe podejście. Jest prestiżowe, klient ma się u mnie czuć wyjątkowo, a nie wchodzić po drodze z delikatesów z siatką pełną bułek. Do mnie przychodzi świadoma klientka, która wie, że znajdzie to, czego szuka i nie musi chodzić od sklepu do sklepu i przeglądać wieszaki. Marzą mi się butiki przy ruchliwych ulicach, kawiarenki, gwar, mam nadzieję, że Poznań do tego wróci. Jest pani sama sobie szefem. Jak wygląda pani system pracy? Jestem dziwną pracownią, ale to wynika z  tego, że potrafię wiele rzeczy zrobić sama. Jestem w stanie z dnia na dzień zrobić konstrukcję czegoś dopiero wymyślonego. Oczywiście niektóre projekty wymagają więcej czasu i  dopracowania. Tak pracuję: muszę szybko zobaczyć gotowy projekt, nie wchodzi w  grę przespanie się z  nim, muszę od razu widzieć efekt końcowy, który mogę ocenić. Wciąż powstają nowe wzory, bo co chwila mam coś nowego do powiedzenia. Jak coś w sklepie długo wisi, to już nie lubię tego projektu. Jest we mnie pierwiastek artysty, który nama-luje obraz, widzi efekt końcowy i już nie chce mieć z tym dziełem więcej do czynienia, już chce tworzyć następne. Wspaniałe są panie, które ze mną pracują – bardzo wyrozumiałe. Pracujemy razem długo i wiedzą jakie wykończenie mi się podoba. To ciężka praca, wymagająca precyzji i zaangażowania. Dwie są ze mną od początku, a trzecia prawie od 10 lat. Taki system jednocześnie powoduje, że co tydzień w butiku jest coś nowego. Czy robienie biznesu w Poznaniu jest łatwe?Bardzo pomogły mi poznańskie cechy: perfekcjonizm, uporządkowanie, uczciwość biznesowa, dobre gospodarowanie, ocenianie prawidłowo swoich możliwości. Poznaniacy są porządni, porządniccy wręcz, mają do zaproponowania bardzo dużo. Dla nich liczy się edukacja, rozwój, dobry wizerunek firmy. Nie tylko zdobywają pieniądze, potrafią też z nich korzystać, ale rozsądnie. Jest w nas osadzona solidność, a to bardziej pomaga niż przeszkadza.Jakie są pani dalsze plany? Czego możemy spodziewać się po marce Iwona Pfont?Teraz staram się przedstawić ofertę dla klienta 35+. Powoli, ale skutecznie docierają do nas młode klientki, które szukają czegoś ciekawego, szlachetniejszego, z dobrej jakości tkanin, o niepowta-rzalnym wzornictwie, świadome swojego stylu i oczekiwań. Projektuję od zawsze rzeczy osadzone we współczesności, ale po 25 latach klient się zmienia. Panie, które ze mną dojrzewały, mają już inne oczekiwania i  staram się, żeby zawsze mogły znaleźć coś dla siebie, aby odświeżyć garde-robę. Powrót do korzeni ma na celu zachęcić i pozyskać nowego klienta. Myślę, że jeszcze dużo przede mną. Będę starała się nadal pokazywać to, co lubię, poszukiwać nowych pomysłów i przede wszystkim słuchać klienta. Po prostu lubię i to bardzo to, co robię.

rozmawiała Marta Sankiewiczwww.pfont.pl, facebook.com/iwona.pfont

Zawsze idę pod prąd

Kolekcja jesień/zima 2015/2016

Fot.

4 x

Tom

ek C

hole

wa

Fot.

arch

iwum

Iwon

y Pf

ont

SZ

TU

KA

I B

IZN

ES

44 6/2015 6/2015 45

Dlaczego zdecydowałeś się na rower towarowy? Z  dwóch powodów – pierwszy z  nich to „zajawka” na rowery i  jazdę rowerem po mieście. Poza towarowym, mam jeszcze dwa rowery miej-skie. Jestem też fanem alternatywnych sposobów poruszania się po mieście, współdzielenia samochodów, komunikacji miejskiej. Miałem kiedyś samochód, ale sprzedałem go ze względu na problemy, jakie sprawiał, i koszty. Chciałbym ten stan utrzymać jak najdłużej, więc stąd pomysł na ten rower. Co skłoniło cię do zbudowania roweru własnoręcznie zamiast kupienia gotowego? Czy samodzielna konstrukcja jest zadaniem dla kogoś z wykształceniem technicznym, czy bez niego też można sobie poradzić?Rower zbudowałem własnoręcznie, jedynie spawanie i  malowanie zleciłem profesjonalistom. Chciałem podjąć się tego sam, bo majster-kowanie sprawia mi satysfakcję. Dodatkowo rowery towarowe na razie są dosyć drogie. Mnie udało się zrobić go na lepszych częściach niż te dostępne w  sprzedaży, dwa razy mniejszym kosztem. W  planowaniu i  budowie trochę pomagali mi znajomi, na przykład przy obliczeniach wytrzymałościowych. Jeśli chodzi o samodzielne składanie – w Internecie można znaleźć wiele tutoriali i blogów opisujących budowę roweru towa-rowego, głównie amerykańskich i holenderskich. Jak się korzysta z takiego roweru w mieście? Czy inna budowa i wymiary niż w typowym rowerze sprawiają jakieś problemy?Mój rower jest węższy od większości rowerów cargo dostępnych w  sprzedaży – ma raptem 60 cm, więc jeżdżenie nawet po wąskich ścieżkach nie sprawia mi problemu. Jazda wymaga nieco wprawy, manewruje się trochę inaczej, ale kierowanie takim rowerem na pewno nie jest o wiele trudniejsze niż takim zwykłym. Korzystam z niego mniej więcej raz w tygodniu i już wiele razy nie musiałem dzięki niemu poży-czać samochodu. Największym problemem, jaki sprawia posiadanie roweru towarowego, jest przechowywanie. Dzięki wyrozumiałości współlokatorów mogę trzymać go u siebie w kuchni. Zostawianie go na ulicy jest ryzykowne, nie tylko ze względu na złodziei, ale i wandali – bo jednak przyciąga on uwagę. Taki rower nie zmieści się też do windy. Problemem może być również przypinanie roweru – ze względu na

konstrukcję, trzeba go zapinać w dwóch miejscach i czasem wymaga to trochę kombinowania. Dla kogo jest rower towarowy? Kto mógłby korzystać z takiego rozwiązania?Moim zdaniem – każdy. Jednym z największych plusów rowerów towaro-wych jest to, że można je dowolnie adaptować do swoich potrzeb. W moim możliwe jest zdjęcie bocznych ścian paki i zamontowanie pasów transpor-towych, można zamontować siedzenia dla dzieci, zamykanie paki, przysto-sować do przewożenia zwierząt. Są również rowery mniejsze od mojego, którymi jeździ się łatwiej i zajmują mniej miejsca – chociaż kosztem pakow-ności. To tylko kwestia wyobraźni i dostosowanie do potrzeb. Jeśli tylko ma się miejsce do przechowywania go, rower towarowy może być zdecydo-wanie dobrą, tańszą i szybszą alternatywą dla samochodu w mieście. Pomimo tych wszystkich zalet – wszechstronności, niskiego kosztu zakupu i utrzymania w stosunku do samochodu – rowerów towaro-wych w Poznaniu jest dosłownie kilka. Jak myślisz, czy będą one robiły się coraz bardziej popularne, czy pozostaną niszowym pojazdem?Widać, że coś się w temacie zmienia. W Warszawie był ostatnio pierwszy zlot rowerów towarowych w  Polsce, przyjechało ich kilkadziesiąt. W stolicy otwarto też wypożyczalnię takich rowerów. Myślę, że gdybyśmy porozmawiali za rok czy za dwa, sytuacja będzie wyglądać nieco inaczej. Z roku na rok liczba rowerów rośnie i zgodnie z tym trendem rowerów towarowych również będzie przybywać.

A jaka była najdziwniejsza rzecz, jaką przewoziłeś swoim rowerem?Ostatnio wiozłem kajak – krótki, górski, ale i  tak wystawał ze skrzyni. Z Jeżyc przejechałem na Piotrowo. Ten rower sam w sobie bardzo zwraca uwagę, a z kajakiem już w ogóle był sensacją w mieście.

O komentarz poprosiliśmy również serwis rowerowy One More Bike na Bukowskiej. Jest to jedyne miejsce w Poznaniu, gdzie można wypożyczyć rower cargo, ale same rowery towarowe są dopiero w  naszym mieście ciekawostką. Dowiedzieliśmy się, że pojazd najczęściej wypożyczany jest przez osoby, które zastanawiają się nad zakupem, a są to przypadki spora-dyczne. Wypożyczalnia zaczęła działać niedawno, ale już przytrafiły się bardzo nietypowe wypożyczenia – na przykład na pielgrzymkę. Jednak właściciel serwisu widzi szansę na zwiększenie popularności takich rowerów w  Poznaniu, ze względu na korzystne ukształtowanie terenu – miasto jest dosyć płaskie; przeszkodą może być za to niedostosowana infrastruktura, na przykład zbyt wąskie ścieżki rowerowe. Być może jeszcze przez dłuższy czas rowery cargo będą egzotyką. Warto jednak zainteresować się nimi i  zastanowić się, czy przypadkiem nie warto – z korzyścią dla zdrowia i kieszeni – przesiąść się z samochodu na towarowe dwa (albo trzy) kółka.

Karolina Karpe Zdjęcia: Kuba Borucki

Przewieź kajak rowerem, czyli na co komu rowery cargo?Podczas gdy na kopenhaskich czy amsterdamskich ulicach rowerzysta przewożący czwórkę dzieci lub tygodniowe zakupy dla pięcioosobowej rodziny zupełnie nie dziwi, w Poznaniu takie widoki są zdecydowanie rzadkością. Dlaczego? Dokonanie takiej sztuki na zwykłym rowerze może być dość karkołomne, a rowery towarowe, tzw. cargo, na ulicach dopiero nieśmiało się pojawiają. Poznańskim pionierem w temacie rowerów cargo jest Kuba Borucki, który sam zbudował taki pojazd i porusza się nim po mieście.

RO

WE

RO

WY

PO

ZN

RO

WE

RO

WY

PO

ZN

46 6/2015 6/2015 47

Ta zabytkowa nekropola jest najstarszą w  Poznaniu, powstała jako cmentarz parafii farnej w 1808 r. Malownicze ukształtowanie terenu to pozostałość po dawnych rozlewiskach Wierzbaka. Pusta polana u  stóp wzgórza została wykorzystana jako zbiorowa mogiła ofiar

epidemii cholery z lat 1831-1873. Luźno stojące nagrobki rozrzucone są pomiędzy lipami i kasztanowcami, wśród roślinności znajdują się również inne rzadkie gatunki. Przy bramie wciąż zachowany jest fragment oryginalnego muru cegla-nego pochodzący z  1829 r., nie przetrwały natomiast budynki: dom zarządcy, pomieszczenie gospodarcze i toaleta. Zabudowania cmentarne w połowie XIX w. uzupełniał jeszcze tzw. Przysionek śmierci lub Dom dla pozornie zmarłych. Ta fundacja hr. Edwarda Raczyńskiego była wyni-kiem szerzącego się wśród mieszkańców strachu przed pogrzebaniem żywcem. Rzekomo podczas likwidacji pruskiej nekropoli na wzgórzu Cytadeli odnaleziono pochówki osób sugerujące możliwość pogrzebania za życia. By uniknąć takiego losu ciało zmarłej osoby miało być przez kilka dni po śmierci trzymane na katafalku w rodzaju kostnicy, a dozorca miał wsłuchiwać się w ewentualny dźwięk dzwonków, przymocowanych sznurkami do palców zmarłego. Z powodu braku zainteresowania miesz-kańców budowla została rozebrana już po trzech latach.Poza najstarszymi nagrobkami znajdującymi się na cmentarzu warte uwagi są te cenne ze względu na swą wartość artystyczną oraz te należące do znamienitych poznaniaków i Wielkopolan. Jednym z najstarszych jest pomnik Ignacego Sterzbechera w  kształcie złamanej kolumny pocho-dzący z  1810 r., a  jednym z  bardziej przejmujących nagrobek Anieli z Liszkowskich Dembińskiej (z 1888 r.) zwieńczony rzeźbą młodej kobiety w stroju ludowym będącej alegorią snu. Na cmentarzu pochowano wielu zasłużonych dla regionu i miasta. M.in. Jana Konstantego Żupańskiego, Marcelego Motty, Bolesława Krysiewicza, Cyryla Ratajskiego, Stanisława Taczaka, Stanisława Mikołajczyka.W latach 80. XIX w. z powodu przepełnienia nekropoli zaprzestano na niej grzebania zmarłych, a w 1948 r. uzyskała miano cmentarza Zasłużo-nych. Później zaczęła być również traktowana jako lapidarium: miejsce na przenoszone z innych nekropoli zabytkowe nagrobki. Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan warto odwiedzić przy okazji listo-padowych spacerów i w tym nostalgicznym miesiącu poświęcić chwilę na kontemplowanie kawałka naszej historii.

Marta SankiewiczZdjęcia: Tadeusz Sławomir Lisiecki

Na podstawie: J. Pazder (red.), Poznań. Przewodnik po zabytkach i historii, Poznań 2010.

Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan

PA

MIę

TA

JMY

O…

PA

MIę

TA

JMY

O…

48 6/2015 6/2015 49

Za ustanawianie rekordu dobrych uczynków w Poznaniu wzięło się Stowarzyszenie CREO, które zajmuje się promowaniem idei wolontariatu. Gospodarzami wydarzenia byli seniorzy, którzy pokazali, że wolontariat nie ma ograniczeń wiekowych. A do inicjatywy, jaką jest I Poznański Maraton Wolontariatu, zostali zaproszeni wszyscy mieszkańcy Poznania.

Pierwszy  Poznański Maraton Wolontariatu został zorganizowany z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Starszych, który przypada w dniu 1 października 2015 r. „Poznajmy się” – to hasło, którym gospodarze wydarzenia zachęcali do udziału w  akcji dzieci,

młodzież i osoby starsze. Seniorzy z Klubu Starszaka działającego przy Stowarzyszeniu CREO zapraszali wszystkich chętnych, aby choć na chwilę wpadli do Centrum Amarant (Dom Tramwajarza). To tam odbywało się ustanawianie rekordu dobrych uczynków. Podczas I Poznańskiego Maratonu Wolontariatu pomagano Fundacji „Dr Clown” (Oddział Poznań), Stowarzyszeniu na Rzecz Dzieci i Młodzieży z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym „Żurawinka” oraz Fundacji „Mam Marzenie”. Tego dnia można było również wziąć udział w akcji „Marzy-cielskiej Poczty”. – Podczas maratonu wolontariatu pojawiła się możliwość zrobienia czegoś dobrego dla innych organizacji. Oprócz seniorów, w wyda-rzeniu wzięli udział uczniowie ze szkół podstawowych i  gimnazjalnych, tak aby zacieśniać więzi między pokoleniami i pokazać, że wolontariat jest dobrą alternatywą spędzania wolnego czasu niezależnie od wieku – mówi Ryszard Michalski, Prezes Stowarzyszenia CREO.

Wolontariusze stworzyli między innymi żurawie wykonane techniką origami, które udekorowały sale podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Osób z Porażeniem Dziecięcym oraz pacynki do teatrzyku kukieł-kowego. Powstały także piękne kartki i ozdoby świąteczne.O tym, że wolontariat nie ma granic, Stowarzyszenie CREO przekonuje już od lat, prowadząc dwa programy edukacyjne związane z  wolonta-riatem dla dzieci i młodzieży, które wdrażane są już w ponad 60 szkołach w Wielkopolsce. – Tegoroczna współpraca z Centrum Inicjatyw Senioral-nych przy WOŚP pokazała, że w  seniorach tkwi wiele pokładów energii i dobroci, którą można wykorzystać we wspaniały sposób. Właśnie dlatego postanowiliśmy stworzyć Klub Starszaka – dodaje Ryszard Michalski.Podczas Maratonu zliczono czas pracy każdej osoby, która włączyła się do akcji. Łącznie pomagano przez 160 godzin, co daje niemal 7 dni! – Podczas I Poznańskiego Maratonu Wolontariatu pojawiło się prawie 100 osób, liczymy na to, że w przyszłym roku przyjdzie o wiele więcej, a rekord dobrych uczynków będzie o wiele większy – dodaje Ryszard Michalski.

Natalia StroiwąsZdjęcia: archiwum Centrum CREO

Więcej informacji o Stowarzyszeniu CREO znajdziecie na www.centrumcreo.pl lub www.facebook.com/centrumcreo

Maraton dobrych uczynków

NA

SZ

E P

AT

RO

NA

TY

Zapytałem sam siebie, która poznańska ulica kojarzy mi się z okresem Bożego Narodzenia? Zeylanda? Tak, ale o niej już pisałem. Zmar-twychwstańców? Tak, ją przedstawię w  oddzielnym felietonie. Święta, święty… święty Marcin? Tak! Po prostu św. Marcin. I przy

okazji chciałbym zwrócić uwagę – ta ulica właśnie tak się nazywa – św. Marcin, a nie św. Marcina, jak zwykli mawiać goście Poznania, studenci, ale także i  niektórzy poznaniacy. Toponim nawiązuje bezpośrednio do nazwy osady, a dopiero pośrednio do świętego (podobnie jak ulica św. Wojciech). A najbardziej znana w kraju poznańska ulica kojarzy mi się właśnie ze świętami, bo jedyne moje zdjęcie z dzieciństwa z Gwiazdorem (czy Mikołajem, jak kto woli) zostało zrobione właśnie na tej ulicy. W dodatku Gwiazdor był prawdziwy! Nawiasem mówiąc, chciałbym zastanowić się, ilu świętych rządzi w poznańskiej nomenklaturze ulicznej? Ilu, oprócz tych, których kojarzę i potrafię wymienić zerwany ze snu w środku nocy. No bo na przykład na św. Jerzego chodziłem do szkoły podstawowej, św. Wojciech – mój syn był tam chrzczony i wciąż lubimy w okolicach Wzgórza św. Wojciecha space-rować z rodziną, św. Floriana – pracowałem tam w szkole, św. Czesława – znam dobrze, bo jest na Wildzie. Jedyny problem tkwi jednak w tym, że Czesław – patron ulicy – nigdy nie był kanonizowany.A pozostałe ulice, których patroni reprezentują poczet świętych? Tak więc są jeszcze ulice św. Antoniego, św. Barbary, św. Dobromiły, św. Jacka, św. Kingi, św. Urszuli Ledóchowskiej, św. Leonarda, św. Marii Magdaleny, św. Michała, św. Rocha, św. Stanisława, św. Szczepana, św. Trójcy, św.

Wawrzyńca i  św. Wincentego. Należy pamiętać także o ulicy Jana Pawła II, która formalnie nie doczekała się jeszcze członu sakralizującego, ale jej patron dostąpił wzniesienia na ołtarze. Tym sposobem okazuje się, że mamy w Poznaniu aż 21 nazw ulic, których bohaterowie są święci, w tym jedną kolektywną (św. Trójcy). Tylu świętych dookoła nas! Nie liczę nazw ulic typu Świętosławska czy Świętogórska. I skoro zrobiło się nam tak świątobliwie i  świątecznie, pragnę złożyć wszystkim mieszkańcom naszego miasta życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się Nowego Roku – tej wiaruchna, bądźcie zdrowi!

Patryk Borowiak – doktor nauk huma-nistycznych, językoznawca, miłośnik Poznania, członek Zarządu Rady Osiedla Wilda, pracownik Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w  Poznaniu, pomy-słodawca i  koordynator Festiwalu Kultury Słowiańskiej Poznań Slavic Fest

Patryk Borowiak

Święte ulice

FE

LIE

TO

N

Fot.

arch

iwum

auto

raIlu

stra

cja:

Mic

hał W

oźni

ak

Świąteczne inspiracje z FactoryKtóż z nas nie obiecuje sobie, że tym razem o wiele wcześniej zaplanuje świąteczne zakupy? Kiedy jednak zbliża się czas obdarowania bliskich prezentami, nagle okazuje się, że znowu musimy robić wszystko na ostatnią chwilę. Gdzie szukać świątecznych inspiracji? Sprawdziliśmy i podpowiadamy – w Centrum Factory Poznań w Luboniu. W ponad 90 sklepach znanych marek znaleźć można ubrania i dodatki, odzież sportową i zabawki, akcesoria domowego użytku i kosmetyki, a wszystko to taniej od 30 do 70%. Do naszej sesji we wnętrzach Factory zaprosiliśmy pięcioro wspaniałych dzieci: Antonię, Jagodę, Olę, Maksymiliana i Stasia, które przetestowały nowe zabawki i zaprezentowały odświętne stroje. Dzieciaki bawiły się fantastycznie, a my razem z nimi!

MaksymilianKoszula, sweter i spodnie: United Colors of Benetton, buty: Puma Outlet

JagodaBluzka i spódnica: Cocodrillo, buty: Smyk

AntoniaSukienka, żakiet i buty: United Colors of Benetton, spinka: Claire’sZabawka: Smyk

OlaBluzka, kamizelka i spódnica: Cocodrillo, opaska: Claire’s, buty: Smyk

Zabawki: Smyk

StaśKoszula i spodnie: United Colors of Benetton, buty: Converse

Zabawka: Smyk

MaksymilianKoszula, sweter i spodnie:

United Colors of Benetton, buty: Puma Outlet

Zabawka: Smyk

Fot.

Izab

ela C

ierp

icka

Stylizacje: Katarzyna Ziomek Wizerunek w kolorach, www.wizerunekwkolorach.com, www.facebook/wizerunekwkolorach

Zdjęcia: Kamila Redmer Foto be be, www.fotobebe.pl,

www.facebook.com/fotobebe

Fryzury: Magdalena Świderska i Joanna Różańska Salon Piękności dla Dzieci i Dorosłych Zuzazu Play & Spa, ul. Smolna 13A, www.zuzazu.pl, www.facebook.com/ZuzazuPlaySpa

JagodaSukienka i buty: Smyk, opaska: Claire’sZabawka: Smyk

OlaBluzka, bluza i spodnie:

United Colors of Benettonbuty: Smyk

StaśKoszula, marynarka i spodnie: Cocodrillo, mucha: Claire’s, buty: Smyk

Zabawka: Smyk

AntoniaKoszulka, kardigan i spodnie: Mexx

Zabawka: Smyk

54 6/2015 6/2015 55

Studzienka Higiei ufundowana została przez Edwarda Raczyńskiego i miała być najważniejszym elementem wodociągu, który hrabia podarował poznaniakom,

wstrząśnięty skutkami epidemii cholery z  1831  r. Drewniany wodociąg dostarczał świeżą wodę ze wzgórz winiarskich, która czerpana była z czterech studni. Najokazalsza znajdować się miała na placu przed Biblioteką Raczyńskich, gdzie zresztą czyniono pierwsze odwierty. Poszukiwania wody zakończyły się fiaskiem, poziom placu był zaś wyżej niż szczyt wzgórz winiarskich, więc woda nie mogła spływać ku miastu siłą grawitacji. Pojawiła się konieczność znalezienia nowej lokalizacji dla studni. Zbudowano ją u zbiegu al. Wilhel-mowskiej (obecnie Al. Marcinkowskiego) i ul. Fryderykowskiej (obecnie ul. 23 Lutego), naprzeciwko budynku Ziemstwa Kredyto-wego (obecnie Uniwersytet Artystyczny). Studzienka Higiei była w  miejscu, w  którym dziś znajduje się Fontanna z Delfinami.Budowano ją etapami. Cokół zaprojektował berliński architekt Christian Gottlieb Cantian, który na frontonie wykonanego z  piaskowca monumentu umieścił brązowy medalion przedstawiający Wincentego Priessnitza, którego Raczyński darzył szczególną atencją, gdyż w  Gräfenbergu swoją wodną kuracją uzdrowił jego ciężko chorego syna, Rogera. Priessnitz był pionierem i  propagatorem wodolecznictwa, a  także twórcą prysznica, który jemu zawdzięcza swoją nazwę. Na cokole zapisana była grecka sentencja z  ody Pindara, a  poniżej znajdowało się jej polskie

tłumaczenie, które brzmiało: „Nic lepzego nad wodę” (pominięta została litera s). Pod medalionem znajdowała się mosiężna głowa lwa, z której woda ciekła do zamontowanego poniżej kamiennego zbiornika przeznaczo-nego do pojenia dorożkarskich koni.Drugim etapem było usadowienie na cokole greckiej bogini. Jej posąg hrabia Raczyński zamówił u ucznia Christiana Raucha – Alberta Wolffa. Artysta przedstawił Higieję, gdy siedzi na fotelu, ubrana w  joński chiton. Na prośbę Raczyńskiego twarzy bogini nadane zostały rysy żony zleceniodawcy – Konstancji z  Potockich Raczyńskiej. Jak podkreślają niektórzy, rzeźbiarz wywiązał się z  zadania aż nadto dobrze, gdyż udało mu się oddać rysy hrabiny, ale przedstawiona została jako kobieta znacznie szczuplejsza niż w rzeczywi-stości. Posąg został odlany w 1844 r. w hucie w  Lauchhammer. Jednak w  związku ze sporami dotyczącymi Złotej Kaplicy w  kate-drze poznańskiej, Edward Raczyński zwlekał z  odebraniem zamówionej rzeźby i  ustawie-niem jej na przygotowanym cokole. Umęczony problemami hrabia popełnił samobójstwo, strzelając do siebie z  armatki wiwatowej na wyspie w  Zaniemyślu. Po jego śmierci posąg odebrała żona. Nie ustawiła go na cokole, ale zabrała do Zaniemyśla i  położyła na grobie męża, dodając napis: „Wierna żona zawsze przy swoim mężu”.

Poznaniacy na posąg Higiei musieli czekać jeszcze ponad 60

lat. W 1907 r. opracowano projekt rozbudowy wodociągów miejskich,

co prawdopodobnie spowodowało konieczność przeniesienia studzienki na

południową część al. Wilhelmowskiej; ściśle mówiąc usytuowana została u zbiegu obecnych Al. Marcinkowskiego z ul. Podgórną. Wówczas to wnuk Edwarda i Konstancji – Edward Alek-sander Raczyński – zlecił wykonanie posągu Higiei z  zachowanego gipsowego odlewu pomnika. W  dniu 9 lutego 1908 r. doszło do uroczystego odsłonięcia, kompletnej wreszcie, studzienki Higiei. U szczytu ul. Podgórnej, przy Al. Marcinkow-skiego, mając za plecami pałac Anderschów, stała studzienka Higiei przez ponad 60 lat. Widziała, jak zmienia się miasto, jak zmieniają się ulice, jak znikają z  nich dorożki, powozy,

tramwaje konne, a  wkracza nowoczesność. Konstancji Raczyńskiej przedstawionej na pomniku pewnie nie zachwycały te zmiany, ale jedyne, co mogła robić, to wspierać i dawać otuchę tym, którzy reprezentowali przemijające wartości. Opowiada o tym Ballada o fontannie Hygiei i szkapach dorożkarskich Floriana Jernasa:

Na Marcinkowskiego alei Stoi fontanna Hygiei A z niejNiedźwiedziowi z pyska Woda wytryska.

Co dzień wieczorem, nocą i z rana Kapie mu z brody woda źródlana Do basenu…Przychodzą tam codziennieSpracowane,SpoconeI chudeDorożkarskie szkapy –I gaszą w wodzieDymiące chrapy – –

Piją chciwie i długoPo męczących wybiegach,A dobre niedźwiedzisko Troskliwie je ostrzega:

Nic lepszego nad wodę Nie znajdziecie, koniska –

Ja co dzień was ochotnie Napoję i opryskam!Piją chciwie i długo,A niedźwiedź na nie chuchaI mrużąc lewe oko Coś szepcze im do ucha – –

Kolejna wędrówka pomnika odbyła się w 1971 r., kiedy przeniesiono ją przed fronton Biblioteki Raczyńskich na Placu Wolności, by siedząca na fotelu dama nie przeszkadzała poznańskim tramwajom, których trasa wiodła ul. Podgórną. Wówczas to chyba na bocznej ścianie cokołu umieszczono tablicę z napisem: „Edward Raczyński obdarzył miasto w r. 1841 nowym wodociągiem doprowadzając wodę źródlaną ze Wzgórza Winiarskiego i  wybu-dował tę studnię na zbiegu ul. 23 Lutego z Al. Marcinkowskiego poświęcając ją Wincentemu Priessnitzowi /1799-1851/ twórcy wodolecz-nictwa. Posąg Higiei-bogini zdrowia, noszącej rysy żony fundatora, Konstancji Raczyńskiej, umieszczony został w 1908 r., gdy studnię prze-niesiono na Al. Marcinkowskiego u  wylotu ul. Walki Młodych. Na obecnym miejscu studnia została umieszczona w r. 1971.”Marcin Libicki, poznański historyk sztuki, bolał nad tą decyzją, która pozbawiła i  tak zdewastowane Al. Marcinkowskiego kolejnego artystycznego akcentu, bardzo dobrze zresztą prezentującego się na tle pałacu Anderschów w długiej perspektywie ul. Podgórnej.

Sprzed Biblioteki Raczyńskich nieczynną fontannę usunięto w  2004 r., gdy rozpoczęły się prace związane z  budową podziemnego parkingu pod Placem Wolności. W ciągu kolej-nych pięciu lat, przechowywany w  magazynie pomnik poddano gruntownej renowacji. Dzięki temu, odkąd w 2009 r. Higieja powróciła przed Bibliotekę, z paszczy lwa znów leje się woda. Gdy Konstancja Raczyńska zasiadła na odrestaurowanym pomniku w  swoim fotelu przed Biblioteką Raczyńskich, by podziwiać odnowiony Plac Wolności, wszystko zdaje się być wreszcie na swoim miejscu. Choć jeśli się zastanowić, to aż prosi się o  drugi cokół i fotel, na którym zasiadłby Edward Raczyński. I  żonie byłoby niewątpliwie przyjemniej siedzieć w jego towarzystwie, a i poznaniakom mniej wstyd by było, że przez ponad półtora stulecia nie stać ich było na ufundowanie pomnika temu, który tak wiele dla nich zrobił.

Paweł Cieliczko Zdjęcia: Tomasz Koryl

Artykuł o Studzience Higiei stanowi fragment przygotowywanego przez Pawła Cieliczko spacerownika

Fontanny Poznania, który na księgarskie półki trafić ma w przyszłym roku. Obszerne fragmenty książki

przeczytać można na stronie www.fontannypoznania.pl, gdzie obejrzeć można również fantastyczne zdjęcie poznańskich fontann i studzienek wykonane przez

Tomasza Koryla.

fontanny poznania

PO

ZN

SK

IE S

YM

BO

LE

PO

ZN

SK

IE S

YM

BO

LE

Studzienka Higiei

QR CODEWygenerowano na www.qr-online.pl

56 6/2015 6/2015 57

There is much to be said for being in the right place at the right time and I can probably count on one hand how many times I actually felt that. The image that graces the cover this month is one of those rare times. From the time that I shot it three years ago to today this scene conti-

nues to inspire and influence me in many ways. This particular time in my life was filled with so much newness and I was just beginning to recognize myself in much of my new surroundings. The journey was just beginning. Looking back at that period, we had just moved into the city from living in Swarzędz for the previous year. Having just opened up our little coffee shop, I was finding myself infatuated with my new walking route to work and all of the new discoveries and inspirations along the way. The autumn atmosphere had me head over heels in love with the vibrant colors and I was additionally floored when the sky turned this incredible purple color as well. I had no real or particular plan of action that morning and the only direc-tion was to work… so off I went in that direction landing on Most Teatralny just as the sky was beginning to burn with color. Almost to the day as I  am writing this is the day that I  shot this scene. Reflecting back now, it seemed that so much of what happened surrounding this shot was at once chance and a leap of faith. I was in the early stages of my street photographer comfort levels and crouching in the middle of the tramway was certainly pushing those limits. At that time I was not really including people into my shots yet and to be honest was pretty irritated when

someone entered into my frame unexpectedly. That morning as the tram raced by and I lifted my camera to shoot, a woman crossed behind the tram almost causing me to stop shooting, but instead of stopping I kept shooting. The chosen image is a sort of compromise as you can still see the figure in the right of the tram, but the shadows are just dark enough to obscure her presence and put me at ease while still carrying the feel of nostalgia and timelessness that I respond to. Today, I feel quite differently and believe that her presence is actually what makes the image so wonderful. Several years later and I still look at this image with a kind of awe and find it hard to believe that I managed to capture it so blindly. Back then I may have waited for someone to exit my frame before shooting and now I wait for them to become the frame.Recently to spur on new creativity and push my limits again I have begun a 365 Project where for the next year I shoot and post a new image every single day. I am currently on day 52 and although I  thought I  shot a  lot before, but this is taking it up several notches although super exciting at the same time. Like the tram image that catapulted me into a new line of thinking I am opening myself up to the 365 in much of the same manner and seeking expansion on what I already see. It is exciting to think about all of the new stories that have and will emerge, the growth that will have occurred, the places that it takes me and the comfort zone I push away from. In the end, I am already excited to look back. Cheers!

Tekst i zdjęcia Erik Witsoe

Looking forward to looking back

AM

ER

YK

AN

IN W

PO

ZN

AN

IU

AM

ER

YK

AN

IN W

PO

ZN

AN

IU

58 6/2015 6/2015 59

Nim Pyrlandia stała się krainą pyrą stojącą, w całej Polsce na stołach zamiast ziemniaków królował groch. Dziś groch w kuchni wyko-rzystywany jest zdecydowanie zbyt rzadko. Kojarzy się zwykle z ukochaną zupą wszystkich mężczyzn – grochówką oraz nudnym,

wigilijnym grochem z  kapustą. Grochówkę zostawmy w  spokoju – ją przecież wszyscy uwielbiają. Jak jednak nadać trochę smaku tradycyjnej, wigilijnej potrawie, która zwykle blednie w towarzystwie aromatycznych pierogów i  smażonego karpia? Bardzo prosto – wystarczy dodać dwa magiczne składniki: prawdziwki i  suszone śliwki. Dzięki nim zechcecie jeść groch z kapustą nie tylko od święta!

Składniki: 500 g kiszonej kapusty 200 g łuskanego grochu 200 g świeżych (lub 20 g suszonych) prawdziwków 8 suszonych śliwek 2 łyżki masła 1 cebula

2 liście laurowe 3 goździki sól pieprz

Jeśli używamy suszonych grzybów, zalewamy je zimną wodą i odstawiamy na kilka godzin. Jeśli używamy świeżych prawdziwków – pomijamy ten krok.Kapustę płuczemy na sicie, przekładamy do garnka. Zalewamy czystą wodą i  gotujemy około 30 minut. W  tym samym czasie w  osobnym garnku gotujemy groch, dodając do niego liście laurowe i goździki. Gdy groch zmięknie, odcedzamy go i dodajemy do gotującej się kapusty.Grzyby, cebulę i śliwki kroimy. Podsmażamy razem na maśle, aż całość zacznie intensywnie pachnieć i  się lekko zrumieni. Dodajemy dodatki z  patelni do gotującej się kapusty z  grochem, mieszamy, zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem jeszcze około 30 minut, mieszając od czasu do czasu. Przyprawiamy solą i pieprzem do smaku. Podajemy na ciepło.

Cześć!Mam na imię Marysia. Być może znacie mnie z mojego bloga – www.gruszkazfartuszka.pl – jeśli nie, to koniecznie tam zajrzyjcie! Kocham gotować oraz eksperymentować, dlatego na łamach Pulsu Poznania pokazywać Wam będę moje wariacje na temat kuchni poznańskiej. Czasami bardziej, czasami mniej tradycyjne, ale z całą pewnością zawsze pyszne! Smacznego!

SM

AC

ZN

Y P

OZ

NA

ń

SM

AC

ZN

Y P

OZ

NA

ń

Groch z kapustą, prawdziwkami i suszonymi śliwkami

60 6/2015 6/2015 61

Na przełomie XIX i  XX w. na terenie Poznania funkcjonowało około 20 browarów, w tym dwa, które najbardziej zapisały się na kartach historii – Browar Huggera oraz Browar w  Kobylepolu. Ich największymi konkurentami w  ówczesnych czasach były

Neue Posener Brauerei – Posen oraz Bavaria Brauerei Posen. Wszystkie cztery w czasach przedwojennych prosperowały znakomicie, a o klienta walczyły wysoką jakością produktu oraz sposobem obsługi. Najstarszy, a zarazem największy z wymienionych, był browar założony przez rodzinę Huggerów. Ambrosius Hugger, piwowar przybyły do Poznania z Wirtembergii, pierwszy budynek browaru otworzył w 1844 r. Mieścił się on przy ul. Wronieckiej 15. Z inicjatywy Ambrosiusa, zaledwie 5 lat później otwarty został kolejny browar na ul. św. Wojciech, który od połowy lat 60. XIX w. był największym przedsiębiorstwem przemysłu piwowarskiego w  Wielkopolsce. Od roku 1869 r. browar na ul. św. Wojciech przejęli synowie Ambrosiusa – Alfons i Julius. Trzeci syn, Josef przejął zarząd nad browarem na ul. Wronieckiej.

Najbardziej znanym budynkiem Browaru Huggera jest jednak budynek mieszczący się przy ul. Półwiejskiej, znany dziś jako Stary Browar. Począt-kowo na terenie tym znajdowała się lodownia służąca browarowi z ulicy św. Wojciech. W następnych latach budynek został przebudowany na fermen-townię, a obok stanął kolejny: z warzelnią, słodownią wieżową oraz suszarnią. Nie wiadomo dokładnie, od kiedy teren ten należał do rodziny Huggerów, ale za oficjalną datę otwarcia browaru na ul. Półwiejskiej uznaje się rok 1895. Browarem tym zarządzali Alfons i Julius, którzy z biznesem radzili sobie nie gorzej niż ich ojciec – przedsiębiorstwo rosło w siłę, a zyski się zwiększały. W końcu w 1895 r. Browar Huggera został przekształcony w spółkę akcyjną pod nazwą Bierbrauerei Aktien-Gesellschaft vormals Gebrüder Hugger. Zdolność produkcyjna zakładu w ilości 60000 hl rocznie najwidoczniej nie wystarczała nowemu zarządowi, gdyż krótko po przejęciu akcji poczyniono kolejne inwestycje, zwiększając moce produkcyjne do 72000 hl rocznie. Do specjałów browaru należały trzy gatunki piwa: Kryształ (piwo jasne, pilzneń-skie), Specjał (ciemne, monachijskie) i Porter.Podczas gdy Browar Huggera rozwijał się, w latach 1865-72 wybudowany został Browar w  Kobylepolu – pierwszy o  charakterze przemysłowym, najnowocześniejszy w kraju, posiadający żelazne kadzie i kocioł warzelny.

Właściciel z  pewnością znał się na marketingu, gdyż pierwszy obciąg piwa rozdawał bezpłatnie, zapewniając sobie tym samym rozgłos i świetną reklamę. Browar w Kobylepolu wśród swojego asortymentu miał piwa: Jasne Zdrój, Jasne Pełne, Kozieł Kobylepolski, Karamel, Królewskie, Bawarskie oraz Grodziskie (piwa sprzedawane były w beczkach, butelkach lub syfonach o pojemności 5 l).Złote czasy rozwoju browarnictwa w Poznaniu przerwał wybuch I wojny światowej w 1914 r. Wojna przyniosła ze sobą zmniejszenie popytu na piwo, ale też wyższe podatki i ceny chmielu. Po jej zakończeniu browary próbowały odbudować swoją pozycję na rynku, stosując różnego rodzaju posunięcia reklamowe np. Browar Huggera SA (od 1937 r. Browar Związkowy Związku Restauratorów) wprowadził aluminiowe zrywane kapsle z zawleczką (podobne do tych, jakie dziś znamy z butelek bezal-koholowych napojów), jednocześnie w  komunikatach sygnalizując, że dotychczasowe rozwiązanie, w  dalszym ciągu wykorzystywane przez konkurencję jest niehigieniczne i niebezpieczne. Dwudziestolecie międzywojenne to okres, kiedy w  Poznaniu popyt był głównie na dwa rodzaje napojów. Pierwszym było piwo, ale na równie dużą uwagę zasługują także wody gazowane. Te drugie również produkowane i  sprzedawane były przez browary. Ponieważ browary konkurowały nie tylko poprzez jakość produktu, ale również przez obsługę klienta, zarówno piwa jak i wody mineralne mogły być dostarczone bezpo-średnio do odbiorcy. Co podkreślane jest w źródłach historycznych – dowożone były one pojazdem estetycznym i  jeszcze pachnącym farbą, przez doręczycieli o  schludnym wyglądzie i  dobrze prezentu-jących się. W Browarze w Kobylepolu oprócz piwa kupić można było

także wodę setlerską, lemoniady w trzech smakach, oranżady (zwykłe i  markowe), a  gratis dostawało się naturalny lód. Browar Huggera SA sprzedawał wodę stołową oraz lemo-niady: cytrynową i malinową. Prawdziwy krach na rynku browar-niczym w Poznaniu przyniósł jednak wybuch II wojny światowej. Choć podczas okupacji dawny Browar Huggera dzięki swoim niemieckim korzeniom mógł warzyć piwo nieprzerwanie do 1944  r., to pod koniec wojny posłużył on jako schron, przez co budynki zostały poważnie uszkodzone. Po wojnie browar został przejęty przez państwo i choć dalej produkowano tam piwo (zaraz obok produkcji Pepsi-Coli),

to jego jakość uległa znaczącemu spadkowi. Browar w  Kobylepolu podczas okupacji zmienił nazwę na Gutenbrunn Brauerei GmbH i również nie wstrzymał produkcji. Podobnie jednak jak budynki Browaru Huggera, uległ on

zniszczeniu w  niemalże 60%. Zdeterminowana załoga browaru w sierpniu 1945 r. wznowiła produkcję wypuszczając na rynek lekkie

piwo o  znaczącej nazwie Imperator. Nie spodobało się to władzom, które postanowiły zakładom przydzielić dyrektora oraz pracowników niezwiązanych w  żaden sposób z  piwowarstwem. Skutek tych działań był łatwy do przewidzenia – w 1973 r. browar został zamknięty, a  jego budynki popadły w  ruinę. Trzy lata później produkcję przejął nowy zakład znajdujący się obecnie przy ul. Szwajcarskiej 11. Dziś budynki te należą do spółki Lech Browary Wielkopolskie.Historie Browaru Huggera i Browaru w Kobylepolu to jednak zaledwie ułamek historii całego piwowarstwa na terenie Poznania. Po wielu latach piwnej posuchy, w ciągu zaledwie ostatnich kilku lat, działalność na terenie Poznania rozpoczęło kilka niewielkich browarów, dwie słodownie oraz sklep dla piwowarów. Na popularności zyskuje też nowe hobby jakim jest piwowarstwo domowe. Od trzech lat miłośnicy dobrego piwa spotykają się także na Poznańskich Targach Piwnych – imprezie, na której nie tylko można świetnie się bawić, ale też zyskać mnóstwo wartościowej wiedzy i poznać osoby ze świata piwa rzemieślniczego. W tym roku Poznańskie Targi Piwne odbędą się w dniach 20-22 listopada na terenie Międzyna-rodowych Targów Poznańskich. Warto wziąć w nich udział, by zobaczyć

jak tworzy się nowa historia piwnego Poznania. Czy wrócimy do czasów dawnej świetności? Czas

pokaże. Na pewno jesteśmy na dobrej drodze!

Maria BanachGrzegorz Stachurski

Kolekcja ze zbiorów prywatnych Macieja Łukaszczyka Zdjęcia: Maria Banach

Poznań – kraina piwem płynąca

Jeśli chcesz się pozbyć starych birofilistycznych

przedmiotów, napisz na adres: [email protected]

Cały kraj ogarnął szał Piwnej Rewolucji. Wybór bursztynowych trunków jest tak ogromny, że nie sposób spróbować wszystkiego. Ludzie coraz częściej zamiast sięgać po produkowane masowo eurolagery wybierają piwa w mniej znanych stylach, a duże koncerny ustępują miejsca niewielkim browarom rzemieślniczym, które przy produkcji piwa sięgają do korzeni i dawnych receptur. A mają do czego sięgać, bo historia piwowarstwa w Polsce, a zwłaszcza w Poznaniu, jest rozległa i niezwykle ciekawa. Choć dziś może się to wydawać nieprawdopodobne, to właśnie w Poznaniu produkowane były piwa, po które specjalnie przyjeżdżali goście zza zachodniej granicy!

HIS

TO

RIA

PR

ZE

MY

U

HIS

TO

RIA

PR

ZE

MY

U

62 6/2015 6/2015 63

Pani ojciec był uznanym dyrygentem, kompozytorem, założycielem Poznańskiego Chóru Chłopięcego, Poznańskiej Szkoły Chóralnej oraz pomysłodawcą Międzynarodowego Festiwalu Chórów Chłopięcych. Czy w pani domu rodzinnym istniały muzyczne tradycje związane z kolędowaniem?Oczywiście. Rodzina to nie chór i  nie każdy posiadał tak wyszkolony głos, jednak gdy ojciec był młodszy, chętnie zasiadał do fortepianu i  wspólnie śpiewaliśmy kolędy. Rozbrzmiewały one zawsze, ponieważ ojciec opracowywał je, wykonywał ich dużą liczbę, chociaż sięgał także po mniej popularne, bardzo piękne, autorstwa Nowowiejskiego, Makla-kiewicza. Gdy Poznański Chór Chłopięcy nagrywał dla Polskiego Radia kolędy w  okresie przedświątecznym, ojciec chciał pokazać odświeżone ich oblicze. Poza tym robił to pod określonych śpiewaków: gdy miał np. dobrych solistów: soprana czy świetnego alta, korzystał z  ich możliwości głosowych i opracowywał muzykę na dany głos. Bardzo chętnie sięgał po kolędy góralskie w opracowaniu Jana Pasierba Orlanda, które są po prostu piękne. Ojciec też je kochał, bo kochał góry – te klimaty były mu bardzo bliskie. Kolędy Poznańskiego Chóru Chłopięcego zawsze były śpiewane przed Bożym Narodzeniem, ale nie w Polsce, bo Chór miał taką tradycję – „grudniówkę”. Zawsze gdy zbliżały się Święta, w okolicach końca listopada i początków grudnia wyjeżdżał na duże tournée i zwykle wracał dopiero

na Boże Narodzenie. Raz wydarzyła się zabawna sytuacja: wszyscy czekali na autobus, który popsuł się w Hanowerze, a ponieważ z Chórem bardzo zaprzyjaźniony był Hanowerski Chór Chłopięcy, sam nadburmimstrz Hanoweru pomagał, żeby chłopcy zostali przetransportowani do Poznania, aby zdążyli na Święta. Gdy ojciec prowadził Chór, wyjazd grudniowy był zawsze eksploatujący, ale zdarzało się, że zespół śpiewał kolędy w zaprzyjaź-nionym Kościele Franciszkanów przy Placu Bernardyńskim.Dlaczego akurat tam?Ponieważ to bardzo blisko Poznańskiej Szkoły Chóralnej i ma ona z nim dobre relacje. Poza tym tam jest zawsze najpiękniejsza szopka. Francisz-kańskie wspaniałe szopki to już poznańska tradycja. Czy w Poznańskiej Szkole Chóralnej im. Jerzego Kurczewskiego obchodzi się Święta Bożego Narodzenia szczególnie?Oczywiście. Ten okres ma swój ciepły charakter. Od zeszłego roku Poznański Chór Chłopięcy organizuje Poznańskie Kolędowanie. To cykl koncertów zespołów w poznańskich świątyniach. W zeszłym roku odbyły się 22 koncerty w 22 kościołach. W tym roku wiadomo, że Poznańskie Kolędowanie rozpocznie Chór Dziewczęcy Poznańskiej Szkoły Chóralnej pod dyrekcją Doroty Wojnowskiej. Z tego chóru wyłonił się kameralny zespół o nazwie AKRYWIMA, która pochodzi od pierwszych liter imion dziewcząt, śpiewających w  tym zespole. Po wielu sukcesach Chór ten

Śpiewać można tylko wtedy, kiedy się to kocha

zdobył 24 października Grand Prix – Nagrodę Ministra Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego na XXVII Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Religijnej w Rumi. Dorota Wojnowska zarówno z zespołem kameralnym, jak i  dziewczęcym pojawia się coraz odważniej i  pięknie reprezentuje Poznańską Szkołę Chóralną im. Jerzego Kurczewskiego. Tu muszę skie-rować ciepłe słowa pod adresem dyrektora szkoły – Krzysztofa Wójcika, który – gdy szkoła stała się koedukacyjna – postawił na rozwój chórali-styki w różnych ensemble’ach. W szkole istnieje również Chór Dziecięcy Kukułeczki, prowadzony przez panią Sławomirę Raczyńską.Dlaczego Poznań jest mekką chóralistyki?Pamiętam koncert Regensburger Domspatzen pod dyrekcją brata papieża – Georga Ratzingera. Śpiewali wtedy Palestrinę. Ojciec nachylił się do mnie i powiedział: „A teraz rozumiesz, dlaczego poznańska chóralistyka chłopięca wywodzi się z Ratyzbony”. Gdy słuchałam tej muzyki, to jakbym miała w  jednym uchu Stuligrosza, a  w  drugim Kurczewskiego. Ksiądz Wacław Gieburowski, który doprowadził Poznański Chór Katedralny do bardzo wysokiego poziomu, studiował przez jakiś czas w Ratyzbonie i  on przywiózł do Poznania tę tradycję wykonawczą. Chór ten znany jest z  resztą w całej Europie, także dzięki transmisjom Polskiego Radia z poznańskiej katedry.Niedawno w Poznaniu gościł jeden z laureatów XVII Międzynarodo-wego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina – Georgijs Osokins. Wspominał, że na Łotwie istnieje silna tradycja chóralna. A jak jest w Polsce?Pięknie powiedział o  chóralistyce tego kraju Krzysztof Szydzisz, który prowadzi Chór Kameralny UAM: „Na Łotwie jest w dobrym tonie śpie-wanie w jakimś chórze”. Gdy Pilippe Herreweghe przyjechał do Polski, aby pokazać tu swoją interpretację Pasji wg św. Mateusza J. S. Bacha, na próbie w Kościele Farnym odwrócił się do swojego zespołu i powiedział: „Ten koncert musicie wykonać szczególnie, bo 80% ludzi, którzy będą słuchali Was dzisiaj to członkowie jakiegoś chóru”. W  Poznaniu tak było i  jest. Bardzo się cieszę, że niezwykle wysoką rangę chóralistyce nadają chóry akademickie. Niestety trochę w całej Polsce „siadło” śpiewanie w chórach amatorskich. Dawniej Polska była krajem zamkniętym, chóry wyjeżdżały za granicę, co było ogromną atrakcją. Dzisiaj można śpiewać tylko wtedy, kiedy się to kocha. Ilość takich zespołów jest dziś znacznie mniejsza niż kiedyś. W XIX w. śpiewanie w chórze – a tu w Wielkopolsce zwłaszcza – było ostoją polskości, wyzwaniem patriotycznym. W latach międzywojnia zespoły odnawiały polski repertuar. Dzisiaj chór amatorski musi wykonać ogromną pracę, żeby zachęcić ludzi. Pięknie powiedział członek Kapituły Nagrody im. Jerzego Kurczewskiego Jan Łukaszewski: „Ta chóralistyka jest zawsze młodszą siostrą muzyki symfonicznej. Musimy wykonać ogromną pracę, żeby podnieść ją do rangi takiej dziedziny sztuki, która może dorównać tej muzyce instrumentalnej, jaką ludzie kochają w filhar-moniach”. Byłoby o  wiele więcej miłośników muzyki, gdyby program edukacyjny w szkołach był bliższy chórom. Myślę, że już dzisiaj w imieniu Poznańskiego Chóru Chłopięcego, który organizuje Poznańskie Kolę-dowanie, możemy zaprosić na to przedsięwzięcie do różnych kościołów. Może od kolęd zacznijmy kochać chóralistykę.

rozmawiała Magdalena Kajszczak Zdjęcie z archiwum Aliny Kurczewskiej

Poznań chóralistyką stoi. Przekonuje o tym redaktor muzyczna Radia Merkury – Alina Kurczewska, która opowiada o śpiewaniu i kolędowaniu w mieście koziołków.

PO

ZN

SK

IE T

RA

DY

CJE

64 6/2015 6/2015 65

Gorzuchowo to wioska leżąca w powiecie gnieźnieńskim w gminie Kłecko. Najstarsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1388 r. Kolejna istotna data na kartach historii wsi to 30 września 1761 r. Tego dnia na niewielkim wzgórzu Kuś, pomiędzy Gorzuchowem a Wilkowyją, odbył się jeden z ostatnich w Rzeczypospolitej procesów o czary.

OskarżenieÓwcześni właściciele Gorzuchowa bracia: Bartłomiej, Jan i  Tomasz Szeliscy zgodnie twierdzili, że w  ich majątku mieszkają czarownice. Oskarżenie o  czary padło na dziesięć kobiet: Petronelę Kusiewę i  jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i  jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę, dziewkę pańską. Czym tak naprawdę naraziły się panom te zwyczajne wiejskie kobiety, do końca nie wiadomo. Jedni mówią, że na ich widok spłoszył się koń jednego z Szeliskich. Drudzy twierdzą, że kobiety pomawiano o klęski i nieuro-dzaje. Jeszcze inni za powód oskarżenia podają zemstę jednego z braci. Podobno był wielkim kobieciarzem, a gorzuchowianki nie dały mu się uwieść. Istnieje prawdopodobieństwo, że nieszczęsne zajmowały się ziołolecznictwem, co mogło budzić wśród miejscowej społeczności wiele obaw. W tamtych czasach zbieranie ziół kojarzono z magią i warzeniem trujących eliksirów.Na nic poszły zapewnienia oskarżonych o własnej niewinności. Szeliscy trwali przy swoim, uparcie posądzali kobiety o  diabelskie praktyki i zawiadomili o rzekomych przestępstwach sąd grodzki w Gnieźnie. Ten jednak rzecz zbagatelizował, więc oburzeni dziedzice udali się ze skargą do sądu w  Pobiedziskach, który również oddalił sprawę. To jeszcze bardziej rozsierdziło braci i przysięgli sobie, że nie odpuszczą gorzuchow-skim czarownicom.Oskarżenie zgłosili w  sądzie w  Kiszkowie, który mając prawo miecza, zajął się sprawą i  rozpoczął śledztwo. Przesłuchano świadków i  same oskarżone, ale że niebogi nie przyznawały się do zarzucanych im czynów, sąd zarządził ciężkie tortury. Ku uciesze zatwardziałych panów Gorzu-chowa, po trzykrotnie zadawanych cierpieniach, oskarżone przyznały się, że „są w związku z diabłem i  chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilko-wyjskiej będącą.” W księdze sądowej zapisano również, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a  przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie

wyrzekły i  onego sobie do niegodziwych akcyi i  niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miej-scach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i  czary z  proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i  bydła czyniły i  po różnych miejscach zakopywały

i  zakładały, komunikanty dwa w  szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcyje z obrazą majestatu Boskiego szkodliwe zdrowiu ludz-kiemu i dobytkom ich bezbożnie czyniły i spełniły.”No cóż, gdyby tak wziąć na tortury samych Szeliskich, kto wie do czego by się przyznali…

WyrokWłodarze Gorzuchowa byli wreszcie zadowoleni. Oto w obecności wójta Kiszkowa i  przewodniczącego sądu w  jednej osobie Jana Orbińskiego, sędziów: Walentego Królewskiego, Antoniego Jaroszkiewicza i  Jana Czosnakowicza oraz świadków: pracowitego Macieja parobka, pracowi-tego Walentego, szlachetnie urodzonego pana Jaranowskiego, pracowi-tego Jana i pana Dudowicza oskarżone przyznały się do winy. Teraz miała spotkać je „zasłużona” kara. A  wyrok w  owych czasach był oczywisty. Wszystkie oskarżone, bez wyjątku, skazano na „śmierć ogniową” poprzez spalenie na stosie. Wśród nich była mała, niespełna trzynastoletnia, dziewczynka. Straszny był to wyrok i bezlitosny. Jego wykonaniu chciał podobno zapobiec proboszcz kłecki, ksiądz Przedziński, ale spóźnił się i egzekucja niestety doszła do skutku. W 1776 r. sejm Rzeczypospolitej zakazał stosowania kary śmierci w procesach o czary. Gorzuchowianki nie miały szczęścia, wyrok na nich wykonano 15 lat przed tym zarządzeniem.

KuśMiejsce spalenia czarownic mieszkańcy nazwali Kuś. Czy nazwa ta wywodzi się od nazwisk umęczonych i spalonych tam Petroneli Kusiewy i  jej córki Reginy Kusiówny, czy od słowa „kusić” – tego nie wiadomo. Zwolenników tej drugiej wersji etymologicznej było wielu. Co jakiś czas dochodziły bowiem słuchy o  dziwnych rzeczach, które się tam działy.

Ponoć do dziś mają tam miejsce niewytłumaczalne zjawiska. A to w przy-legającym lasku traktor się psuje ni stąd ni zowąd, a to ktoś widział tam dziwną postać w białej szacie… W tym tragicznym miejscu ludzie ze wsi posadzili krzew szakłak. Dziś już go nie ma, ale rosną tu sosny tworzące tajemniczy krąg. Kiedyś sosen było dziesięć, co chyba nie jest przypad-kowe – tyle właśnie było tych nieszczęśliwych „czarownic”. Trzy drzewka jednak nie przetrwały i  sosen jest już tylko siedem. W  miejscu, gdzie kobiety spłonęły na stosie, ustawiono niedawno krzyż i  tablicę z wyro-kiem sądu kiszkowskiego. Ułożono też dziesięć upamiętniających je głazów: 8 dużych i 2 mniejsze symbolizujące małe zielarki. Ta szczególna rehabilitacja oskarżonych ponad 250 lat temu odbyła się z  inicjatywy Towarzystwa Miłośników Kłecka i Ziemi Kłeckiej. Miejsce objęły opieką władze powiatowe w ramach programu promującego legendy i podania o najciekawszych miejscach powiatu. Tablicę i krzyż ufundował natomiast miejscowy przedsiębiorca Henryk Kaczor, a poświęcił proboszcz tutejszej parafii. Przy szosie postawiono piękną figurę przedstawiającą postać trzy-nastoletniej zielarki z Gorzuchowa. Niezwykłe to miejsce i przejmująca jest jego historia. Minęły stulecia, lecz i dziś nie zostawia przechodniów obojętnymi na ogromną tragedię sprzed lat.

Tekst i zdjęcia Izabela Wielickapomysłodawca i redaktor portalu www.wielkopolska-country.pl

Zielarki z Gorzuchowa

PIę

KN

A W

IEL

KO

PO

LS

KA

PIę

KN

A W

IEL

KO

PO

LS

KA

66 6/2015

Lubię Poznań, bo... to miasto z charakterem, swojskie, przez złośliwych zwane „prowincjonalnym”, bo może faktycznie brak mu kosmopolitycznego zadęcia, a jeszcze bardziej – skutecznej autopromocji. Ale dla mnie to miasto rodzinne, więc jak go nie lubić?

W poznaniakach cenię... ich wyjątkowość, rozumianą jako zbiór wszystkich cech, z których słyniemy w Polsce, a które tak często w nas odnajduję: dobrze rozumiana gospodarność, przedsiębiorczość, silnie rozwinięte poczucie lokalnego patriotyzmu. Oraz świadomość przynależności do grupy, która je pyry (nie ziemniaki), szneki (nie drożdżówki), pyzy (a nie żadne tam bułki na parze) – to drobiazgi, które naprawdę nas wyróżniają, a  po których poznaniaka rozpozna się nawet na drugim krańcu Polski.

Nie lubię, kiedy poznaniacy... wypowiadają się na temat naszego miasta w sposób krytykancki – nie mylić z krytyką, bo konstruktywna krytyka jest potrzebna.

Czas wolny w Poznaniu spędzam... często w Filharmonii. Gdy łączy się bowiem pracę z pasją, to spędza się w niej też czas, który teoretycznie nie jest już czasem pracy. No i z wnukiem na spacerach, najchętniej w Lasku Marcelińskim, w starym i nowym Zoo czy na spotkaniach z przyjaciółmi. Dzieci nieraz żartują, że prowadzimy znacznie bogatsze życie towarzyskie niż one, choć – zważywszy na wiek – ponoć powinno być inaczej.

Zmieniłbym w mieście... dworzec – na taki, który nie jest jedynie dobudówką do centrum handlowego i którego nie trzeba się wstydzić, a obecny, niestety, powodem do dumy nie jest.

Turyście, który nigdy nie był w Poznaniu, najpierw pokazałbym... nasz Stary Rynek nocą, nawet jeśli to mało oryginalne. Przecież ten widok robi wrażenie chyba na każdym, a proszę mi wierzyć, że co nieco o tym wiem, bo często chodzę tam z artystami, którzy są w Poznaniu po raz pierwszy. I piękne sołackie wille, a dla kontrastu również intrygujące kamienice i (może nieco mroczne) uliczki Wildy czy Jeżyc.

Ulubione słowo w gwarze poznańskiej... Ordnung – bo doskonale podsumowuje naszą często „popruską” mentalność. A przy okazji ten „ordnung” mam na co dzień w domu dzięki żonie, więc trudno go nie docenić.

Gdyby podano mi wszystkie popularne wielkopolskie dania, najpierw sięgnąłbym po... golonkę i pyzy. No chyba, że do wyboru byłaby też wątróbka, to zjadłbym pewnie i jedno, i drugie.

Symbolem Poznania jest dla mnie... w tym względzie jestem staroświecki – to herb ze śś. Piotrem i Pawłem, nie przekonują mnie gwiazdki czy inne nowoczesne znaki.

Brakuje mi w mieście... czasu. Ale tego brakowałoby mi pewnie wszędzie na świecie. No i ruchu bez korków, ale chyba i to jest czymś naturalnym. I więcej teatrów, trzymających niezmiennie wysoki poziom artystyczny.

Poznań w kilku słowach: piękne, ciekawe i różnorodne miasto, tej. Miasto studentów, przedsiębiorców, kibiców Lecha, ale też… melomanów.

Myślę, że Puls Poznania... to – pół żartem, pół serio – idealny magazyn dla poznaniaków, bo... bezpłatny. A poważniej – to jedno ze źródeł informacji o naszym mieście. Mieście, które jest przecież miastem mojego życia.

Kwestionariusz wypełnia Wojciech Nentwig

KW

ES

TIO

NA

RIU

SZ

Wojciech NENTWIGDyrektor Filharmonii Poznańskiej, animator życia muzycznego, dzienni-karz, publicysta. Absolwent Poznańskiej Szkoły Chóralnej oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Współpracownik czasopism muzycz-nych. Redaktor i  współautor książek Czwarta władza? oraz Poznaniacy. Portretów kopa i  trochę. Od 2012 roku Członek Rady Ministra Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego do spraw instytucji artystycznych. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia

Polski, Krzyżem Kawalerskim Orderu Pro Merito Melitensi przyznanym przez Zakon Maltański oraz Medalem Gloria Artis.

Fot

. Pio

tr S

kórn

icki

Arc

hiw

um F

ilhar

mon

ii Po

znań

skie

j

5 zl = double shot5 zl = double shot dbl espresso macchiato costanza flat white

bigfoot coffee shop

r a t a j c z a ka 1 8 { pasaz apollo } f b / b i g f o o t c o f f e e s h o p.

r a t a j c z a ka 1 8 { pasaŻ apollo } f b / b i g f o o t c o f f e e s h o p

6/2015 69

WSZYSTKIM POKOLENIOM życzymy WZAJEMNEGOSZACUNKU