12. wróżebna machina (miecz prawdy) - terry goodkind

554

Upload: drakota12

Post on 26-Aug-2021

6 views

Category:

Others


1 download

DESCRIPTION

"Wróżebna machina" przedstawia ciąg dalszy przygód dobrze znanych nam bohaterów. Tym razem, dzięki przypadkowemu odkryciu, w ich świecie pojawia się tajemnicza machina, która spoczywała pod ziemią przez niezliczone milenia. Wraz z jej odkryciem, maszyna budzi się, dając początek zagadkowym znakom i symbolicznym zdarzeniom. Wszystkie zdają się układać w zaskakująco precyzyjną całość. Podczas gdy Zedd próbuje odnaleźć sposób na zniszczenie przerażającego urządzenia, machina dostarcza przepowiedni – dotyczącej Richarda i Kahlan – której efektów nikt już nie zdąży powstrzymać. Kataklizm się zbliża, machina wyjawia zaś jedyny sposób, w jaki można mu zapobiec. Jednak cena jaką przyjdzie zapłacić za porozumienie, wydaje się poza zasięgiem ludzkich możliwości.

TRANSCRIPT

Page 1: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind
Page 2: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Wróżebna Machina The Omen Machine Przełożyła Lucyna Targosz

Rozdział 1 - Mrok - powiedział chłopiec. Richard zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, czydobrze zrozumiał wyszeptane słowo. Obejrzał się przezramię na zatroskaną Kahlan. Zrozumiała nie lepiej niż on. Chłopiec leżał na wystrzępionym dywanie położonym nagołej ziemi tuż przed namiotem obwieszonym sznuramibarwnych paciorków. Zatłoczone targowisko przedpałacem zmieniło się w niewielkie miasteczko składającesię z tysięcy namiotów, wozów i kramów. Tłumy ludziprzybyłych z daleka i z okolicy na wspaniały wczorajszyślub napłynęły na targowisko, kupując, co tylko się dało:od pamiątek i biżuterii po świeży chleb i gotowanemięsiwa, wymyślne napitki i mikstury, kolorowe paciorki. Pierś chłopca unosiła się leciutko przy każdym płytkimoddechu, lecz oczy wciąż miał zamknięte. Richardpochylił się nad słabym dzieckiem.

Page 3: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Mrok? Chłopiec lekko potaknął. - Wszędzie dokoła mrok. Wcale nie było ciemno. Promienie porannego słońcapadały na ludzi przelewających się tysiącami wprzejściach pomiędzy namiotami i wozami. Richard niesądził, by mały w ogóle czuł ten świąteczny nastrój. Słowa dziecka, na pozór bez sensu, kryły inne znaczenie,coś więcej. Coś ponurego, jakby dotyczyły zupełnieinnego miejsca. Richard widział kątem oka, jak mijający ich zwalniają,przyglądając się lordowi Rahlowi i MatceSpowiedniczce, którzy zatrzymali się przy chorym chłopcui jego matce. Targowisko rozbrzmiewało skoczną muzyką,rozmowami, śmiechem i ożywionymi targami. Dlawiększości przechodzących w pobliżu widok lorda Rahlai Matki Spowiedniczki był wydarzeniem jedynym wswoim rodzaju, jednym z wielu w ciągu ostatnich dni, októrych będą często opowiadać w nadchodzących latach. Gwardziści z Pierwszej Kompanii stali niedaleko,również bacznie się przyglądając, ale obserwowaligłównie tłumy przelewające się po targowisku. Żołnierzechcieli mieć pewność, że tłoczący się ludzie nie znajdą sięzbyt blisko, chociaż nie było żadnego powodu, żebyspodziewać się kłopotów. W końcu wszyscy byli w dobrych nastrojach. Trwającacałe lata wojna się skończyła. Panował pokój, rósł

Page 4: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dobrobyt. Wczorajszy ślub zwiastował nowy początek,wielki świat nigdy nie branych pod uwagę możliwości. Richard pomyślał, że słowa chłopca są niczym cieńzupełnie niepasujący do ogólnego entuzjazmu. Kahlan przykucnęła przy nim. Jej biała atłasowa suknia,atrybut Matki Spowiedniczki, lśniła podwczesnowiosennym niebem, jakby dziewczyna byładobrym duchem, który zstąpił pośród nich. Richardwsunął rękę pod kościste ramiona chłopca i uniósł gotrochę, a Kahlan przytknęła bukłak do ust malca. - Możesz wypić choćłyk? Chłopiec jakby jej nie słyszał. Zignorował pytanie iprzysunięte naczynie. - Jestem sam - powiedział słabym głosem. - Tak bardzosam. Zabrzmiało to tak rozpaczliwie, że Kahlan zewspółczuciem dotknęła chudego barku malca. - Nie jesteś sam - zapewnił Richard tonem mającymrozproszyć smutek tych słów. - Są przy tobie ludzie. Itwoja mama. Pod zamkniętymi powiekami oczy chłopca poruszałysię, jakby wypatrując czegoś w ciemnościach. - Czemu wszyscy mnie opuścili? Kahlan delikatnie położyła dłoń na unoszącej się woddechu piersi dziecka. - Opuścili cię? Chłopiec, zatracony w jakiejś wizji, jęczał i kwilił.

Page 5: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rzucał głową na boki. - Czemu zostawili mnie samego w mroku i chłodzie? - Kto cię zostawił? - zapytał Richard, w skupieniunasłuchując cichych słów malca. - Gdzie? - Miałem sny - powiedział chłopiec odrobinęsilniejszym głosem. Richard ściągnął brwi zaskoczony tą zmianą tematu. - Jakie sny? W głosie chłopca znów zabrzmiały dezorientacja iniepokój. - Czemu miałem sny? Richard miał wrażenie, że to skierowane jakby dosamego siebie pytanie nie wymaga odpowiedzi. Kahlan itak spróbowała. - My nie... - Niebo wciąż jest błękitne? Kahlan i Richard spojrzeli po sobie. - Tak - zapewniła chłopca. Ale chyba i tego nie usłyszał. Richard uważał, że nie ma potrzeby męczyć chłopca,domagając się odpowiedzi. Najwyraźniej był chory ibredził. Doszukiwanie się sensu w majaczeniach mijałosię z celem. Mała dziecięca dłoń znienacka wczepiła się w ramięRicharda. A on usłyszał szczęk dobywanych z pochewmieczy. Nie odwracając się, uniósł drugą rękę, nakazując

Page 6: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stojącym za nim żołnierzom spokój. - Czemu wszyscy mnie zostawili? - zapytał znowuchłopiec. Richard nachylił się trochę bardziej, mając nadzieję, żew końcu go uspokoi. - Gdzie cię zostawili? Chłopiec otworzył oczy tak nagle, że Richard i Kahlansię wystraszyli. Wbijał w Richarda wzrok, jakby chciałmu zajrzeć w duszę. Chude palce wpijały się w ramię zsiłą, jakiej Richard nigdy by się nie spodziewał po malcu. - W pałacu panuje mrok. Richardem wstrząsnął dreszcz wywołany chłodnympowiewem wiatru. Chłopiec zamknął oczy i zapadł się w sobie. Richardstarał się być wobec niegołagodny, lecz mimo woli wjego głosie zabrzmiała ostra nuta. - O czym ty mówisz? Jaki mrok w pałacu? - Mrok... szuka mroku - wyszeptał chłopiec, a potem jużtylko niezrozumiale mamrotał. Richard zmarszczył brwi, próbując się w tym doszukaćsensu. - Co to znaczy, że mrok szuka mroku? - On mnie znajdzie, wiem, że znajdzie. Ręka chłopca, nagle zbyt ciężka, żeby mógł ją utrzymaćw górze, ześliznęła się z ramienia Richarda. Zastąpiła jądłoń Kahlan, kiedy obydwoje czekali przez chwilę, czymalec jeszcze coś powie. Ale on najwyraźniej na dobre

Page 7: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zamilkł. Musieli wracać do pałacu. Czekano tam na nich. Pozatym Richard nie sądził, żeby to, co chłopiec byewentualnie jeszcze powiedział, było bardziej zrozumiałe.Spojrzał na matkę małego stojącą nad nim i trącą dłonie. Kobieta przełknęła ślinę. - On mnie przeraża, kiedy się taki robi. Wybacz, lordzieRahlu, nie zamierzałam cię odrywać od twoich spraw. Troski sprawiły, że przedwcześnie się postarzała. - To jest moja sprawa - powiedział Richard. - Zszedłemtu dzisiaj, żeby pobyć wśród ludzi, którzy wczoraj niedostali się do pałacu na uroczystość. Wielu przyjechało zbardzo daleka. Chcieliśmy z Matką Spowiedniczką okazaćwdzięczność wszystkim, którzy przybyli na ślub naszychprzyjaciół. Zasmuca mnie widok osób tak udręczonych jakty i twój malec. Postaramy się przysłać uzdrowiciela,żeby sprawdził, co mu dolega. Kobieta potrząsnęła głową. - Byłam już u uzdrowicieli. Nie potrafią mu pomóc. - Na pewno? - spytała Kahlan. - Są tutaj bardzouzdolnione osoby i może im by się udało. - Już z nim byłam u kobiety o wielkiej mocy, u ZaszytejSłużki, aż w Kharga Trace. Kahlan zmarszczyła brwi. - Zaszyta Służka? Go to za uzdrowicielka? Kobieta zawahała się i odwróciła wzrok. - No cóż, słyszałam, że ma wielkie zdolności. Zaszyte

Page 8: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Służki... wiele potrafią, więc pomyślałam, że ona pomoże.Ale Jit, tak się nazywa, powiedziała, że Henrik nie jestchory, tylko wyjątkowy. - To się często zdarza twojemu synkowi? - zapytałaKahlan. Kobieta zacisnęła dłoń na skromnej sukni. - Nie. Ale się zdarza. Widzi różne rzeczy. Widzi oczamiinnych, tak myślę. Kahlan położyła dłoń na czole chłopca, a potemprzeczesała mu włosy palcami. - Myślę, że to gorączkowe majaki i tyle - stwierdziła. -Jest rozpalony. Kobieta kiwała głową. - Taki się robi, gorączka i w ogóle, kiedy widzi oczamiinnych. - Napotkała wzrok Richarda. - Pewnie jakieświdzenie, tak mi się zdaje. Chyba coś w tym rodzajuprzeżywa, kiedy go to dopada. Jakieś jasnowidzenie. Richard, podobnie jak Kahlan, nie sądził, żeby chłopiecwidział coś więcej niż gorączkowe wizje, ale niepowiedział tego głośno. Kobieta i tak była zrozpaczona. Poza tym nie przepadał za proroctwami. Lubił je jeszczemniej niż zagadki, a zagadek po prostu nie cierpiał.Uważał, że ludzie przeceniają proroctwa. - Nie ma w tym nic wyjątkowego - powiedział. - Myślę,że to tylko dziecięca gorączka. Kobieta najwyraźniej nie uwierzyła w ani jedno jegosłowo, ale nie miała ochoty sprzeciwiać się lordowi

Page 9: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rahlowi. Nie tak dawno lord Rahl siał grozę w D'Harze -i to nie bez powodu. Stare lęki, podobnie jak urazy, majądługi żywot. - Może zjadł coś, co mu zaszkodziło - podpowiedziałaKahlan. - Nie, nie zjadł nic takiego - upierała się kobieta. - Je tosamo co i ja. - Przez chwilę badawczo się im przyglądała,a potem dodała: - Ale zjawiły się psy i mu sięnaprzykrzały. Richard spojrzał na nią, marszcząc brwi. - Co to znaczy? Kobieta oblizała wargi. - Nnno, psy... dzikie psy węszyły tu ostatniej nocy.Pobiegłam po bochenek chleba. Henrik pilnował naszychpaciorków. Wystraszył się, kiedy psy się zjawiły, ischował się w środku. Kiedy wróciłam, psy węszyły iwarczały u wejścia do namiotu. Miały zjeżoną sierść nagrzbietach. Chwyciłam kij i je przegnałam. A rano był takijak teraz. Richard już miał coś powiedzieć, kiedy chłopiecznienacka strasznie się wygiął. Zamierzył sięzakrzywionymi palcami na Richarda i Kahlan, jakosaczone zwierzątko. Richard się poderwał, odciągnął Kahlan poza zasięg rąkmałego, a żołnierze dobyli mieczy. Chłopiec, szybko jak królik, umknął w plątaninęnamiotów i tłum. Żołnierze natychmiast skoczyli za nim.

Page 10: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Mały zanurkował pod niski wóz i wyskoczył po drugiejstronie. Żołnierze byli za wysocy, żeby pójść w jegoślady, i musieli okrążyć wóz, co pozwoliło chłopcu sięwysforować. Richard nie sądził, żeby długo utrzymał tęprzewagę. Chłopiec i ścigający go żołnierze w jednej chwilizniknęli wśród wozów, namiotów i ludzi. Nie należałouciekać przed gwardzistami z Pierwszej Kompanii. Richard spostrzegł, że zadrapanie na grzbiecie dłoniKahlan krwawi. - To tylko draśnięcie, Richardzie - zapewniła go,widząc, jak na to patrzy. - Nic mi nie jest. Po prostu sięwystraszyłam. Spojrzał na krwawiące zadrapania na własnej dłoni iwestchnął z irytacją. - Ja też. Zbliżył się kapitan gwardzistów z mieczem w dłoni. - Znajdziemy go, lordzie Rahlu. Na równinach Azrithwłaściwie nie ma gdzie się ukryć. Nie ucieknie daleko.Znajdziemy go. Kapitanowi najwyraźniej ani trochę się nie podobało, żektoś - choćby i mały chłopiec - przelał krew lorda Rahla. - To tylko draśnięcie, jak powiedziała MatkaSpowiedniczka. Chciałbym jednak, żebyście znaleźlichłopca. Dwunastu gwardzistów uderzyło pięściami w pierś. - Znajdziemy go, lordzie Rahlu - powtórzył kapitan. -

Page 11: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Możesz być tego pewny. Richard skinął głową. - Dobrze. Kiedy to zrobicie, zadbajcie, żeby bezpieczniewrócił do matki. Wśród kupców są i uzdrowiciele.Przyprowadźcie tutaj któregoś, kiedy znajdziecie chłopca,i sprawdźcie, czy zdoła mu pomóc. Kapitan wyznaczył dodatkowych gwardzistów doposzukiwań małego. Kahlan pochyliła się ku Richardowi. - Lepiej wracajmy do pałacu. Mamy mnóstwo gości. Richard potaknął. - Mam nadzieję, że twój synek wkrótce wyzdrowieje -powiedział do kobiety, zanim ruszył ku ogromnemupłaskowyżowi, na którym stał Pałac Ludu. Pałac ten odziedziczył wraz z D'Harą, krainą, o którejistnieniu w ogóle nie wiedział, kiedy dorastał. Podwieloma względami D'Hara - imperium, którym władał,nadal stanowiła dla niego tajemnicę.

Rozdział 2 - Grosik za twoją przyszłość, panie? Richard przystanął i spojrzał na starą kobietę siedzącąze skrzyżowanymi nogami na uboczu, w jednym z wielu

Page 12: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wspaniałych holi Pałacu Ludu. Opierała się o ścianę przypodstawie marmurowegołuku, wysokiego na kilka pięter,niepewna, czy zdobyła nowego klienta. Tuż przy niejleżała brązowa płócienna torba z jej dobytkiem i cienkalaska. Kobieta była ubrana w skromną, ale czystą długą,szarą, wełnianą suknię. Na ramionach miała kremowy szalchroniący przed kąsaniem odchodzącej już zimy. Nadeszła wiosna, lecz jak dotąd była raczej obietnicąniż faktem. Kobieta odgarnęła ze skroni pasma kasztanowo-siwychwłosów; najwyraźniej chciała zrobić dobre wrażenie napotencjalnych klientach. Mleczna mgiełka na oczach,sposób, w jaki unosiła głowę ku nikomu w szczególności,niepewne ruchy - Richard się domyślił, że ona nie widziani jego, ani Kahlan. Tylko słuch pozwalał kobiecieorientować się w otaczających ją wspaniałościach. Poza miejscem, w którym siedziała, jeden z wielupomostów przecinał hol na wysokości drugiego piętra.Przechodziły tam grupki rozmawiających ludzi; inni staliprzy marmurowych balustradach, patrząc w dół, niektórzyprzyglądali się Richardowi i Kahlan oraz towarzyszącymim gwardzistom. W gęstych tłumach snujących sięobszernymi korytarzami było wielu gości przybyłych nawczorajszą uroczystość. Chociaż Pałac Ludu przykrywał właściwie jeden dach,było to najprawdziwsze miasto ściśnięte na samotnym,olbrzymim płaskowyżu wyrastającym z równin Azrith.

Page 13: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Ponieważ pałac był rodzinną siedzibą lorda Rahla,niektóre jego części były niedostępne dla zwiedzających,lecz większość rozległego kompleksu stanowiła dom dlainnych. Były tam kwatery najróżniejszych osób:urzędników, kupców, rzemieślników, robotników, a takżepokoje dla gości. Korytarze spajały pałac-miasto w jedenorganizm i umożliwiały dostęp do wszystkich części. Niedaleko siedzącej pod ścianą kobiety w sklepowejwitrynie widniały bele materiału. W pałacu mieściły sięnajrozmaitsze sklepy. W dolnej części płaskowyżuznajdowały się setki dodatkowych pomieszczeń -żołnierskie kwatery i kolejne sklepy dla mieszkańcówpałacu i gości. Do Pałacu Ludu najszybciej można się było dostaćwąską drogą biegnącą pod górę skrajem płaskowyżu,którą Richard i Kahlan przybyli po wizycie na targowisku;była ona jednak tak zdradliwa, że nie pozwalano z niejkorzystać. Odwiedzający, kupcy i robotnicy wchodziliprzez wielkie wrota, a potem korzystali z korytarzywewnątrz płaskowyżu. Wiele osób nigdy się niezapędzało do stojącego na szczycie pałacu - przychodzilina targowisko, które w spokojnych czasach wyrosło narówninie, lub odwiedzali sklepy położone przy trasie. Po podniesieniu zwodzonego mostu i zamknięciuwielkich wewnętrznych wrót pałac był nie do zdobycia.Kroniki mówiły, że oblężenia wygasały na niegościnnychrówninach Azrith na długo przedtem, nim zaczęły się

Page 14: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dawać we znaki tym w pałacu. Wielu próbowało, ale nie było sposobu na zdobyciePałacu Ludu. Stara kobieta na pewno się natrudziła, żeby dotrzećwewnętrznymi korytarzami na samą górę do właściwejbudowli. Ponieważ była niewidoma, musiało jej byćszczególnie ciężko. Chociaż wszędzie trafiali się ludziechcący poznać przyszłość, to Richard przypuszczał, że tuna górze znajdowała więcej chętnych do zapłacenia zawróżby, i dlatego wspinaczka warta była wysiłku. Spojrzał w pozornie niekończący się korytarzwypełniony ludźmi i nigdy niemilknącym szelestemkroków oraz szmerem rozmów. Domyślał się, że kobietadostrajała się do głosów ludzi w korytarzach i po nichoceniała ogrom pałacu. Zrobiło mu się jej żal, jak wtedy, kiedy ją zobaczyłsiedzącą samotnie pod ścianą korytarza - lecz terazwspółczuł jej dlatego, że nie mogła ujrzeć otaczających jąwspaniałości, wysokich marmurowych kolumn,kamiennychław i granitowych posadzek w wymyślnewzory, lśniących w snopach słonecznego blaskuwpadającego przez umieszczone w górze świetliki.Richard nigdy nie widział niczego tak pięknego jak tenpałac - poza lasami Hartlandu, w których dorastał.Nieustannie podziwiał intelekt i wysiłek, jakich trzebabyło, żeby coś takiego zaprojektować i zbudować. Wiele razy w dziejach D'Hary - jak wtedy, kiedy

Page 15: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard znalazł się tu po raz pierwszy jako więzień -pałac był siedzibą złych władców. Kiedy indziej zaś, takjak teraz, był ośrodkiem pokoju i dobrobytu,promieniował mocą spajającą imperium D'Hary. - Grosik za moją przyszłość? - rzucił Richard. - To uczciwa wymiana - odparła bez wahania kobieta. - Mam nadzieję, że nie powiesz, że moja przyszłość niejest warta więcej niż grosz. Stara kobieta się uśmiechnęła. Zamglone oczy patrzyły,nie widząc. - Będzie tyle warta, jeśli nie posłuchasz przepowiedni. Wyciągnęła na oślep rękę, czekając na odpowiedź.Richard położył jej monetę na dłoni. Pomyślał, żestaruszka tylko wróżeniem może zarabiać na życie.Ślepota przydawała jej wiarygodności. Ludzie pewniezakładali, że jako niewidoma jest obdarzona swegorodzaju wewnętrznym widzeniem, i to ułatwiało jejsprawę. - Ach - westchnęła, znacząco kiwając głową i ważąc nadłoni monetę, którą jej dał. - Srebro, nie miedź. Najwyraźniej ktoś ceni swojąprzyszłość. - I co mi ona przyniesie? - zapytał Richard. Właściwie nie obchodziło go, co ma do powiedzeniawróżka, ale spodziewał się czegoś za ten pieniążek.Kobieta uniosła ku niemu twarz, chociaż nie mogła gowidzieć. Uśmiech zniknął. Wahała się przez chwilę, zanim

Page 16: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powiedziała: - Dach się zawali. Sprawiała wrażenie, że powiedziała coś innego, niżzamierzała, że własne słowa ją zaskoczyły. Znienackaodjęło jej mowę. Kahlan i czekający w pobliżu żołnierze spojrzeli nasklepienie od tysięcy lat przykrywające pałac. Niewyglądało, jakby się miało zawalić. Dziwna wróżba, pomyślał Richard, ale tak naprawdęnie zatrzymał się przy kobiecie dlatego, że chciałprzepowiedni. - A ja przepowiadam, że zaśniesz dzisiaj z pełnymżołądkiem. W pobliskim sklepie, po twojej lewej,sprzedają gorące posiłki. Za ten grosik kupisz sobiejedzenie. Uważaj na siebie, dobra kobieto, i raduj sięwizytą w pałacu. Kobieta znów się uśmiechała, tym razem zwdzięcznością. - Dzięki, panie. Nadbiegła Rikka, jedna z Mord-Sith, i zatrzymała sięprzy nich. Odrzuciła na plecy długi jasny warkocz.Richard tak przywykł do Mord-Sith w czerwonychskórzanych uniformach, że teraz dziwnie mu było jewidzieć w brązowym odzieniu (kolejny znak, że długawojna się skończyła). Do budzącego mniejszą grozę strojuwyraźnie nie pasowało podejrzliwe niezadowoleniewidoczne w błękitnych oczach. Do tego wyrazu oczu

Page 17: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Mord- Sith Richard przywykł aż za bardzo. Nieskazitelna twarz Rikki spochmurniała. - Widzę, że mówiono prawdę. Krwawisz. Co się stało? W jej głosie pobrzmiewało nie zwykłe zatroskanie, lecznarastający gniew Mord-Sith, bo oto lord Rahl, któregoprzysięgała chronić za cenę własnego życia, wpakowałsię w kłopoty. Była nie tylko ciekawa, wręcz żądałaodpowiedzi. - To nic takiego. I już nie krwawię. To tylko draśnięcie. Rikka z niezadowoleniemłypnęła na dłoń Kahlan. - Czy wy musicie wszystko robić razem? Widzę, że niepowinnyśmy was wypuszczać na zewnątrz bez naszejochrony. Cara będzie wściekła i nie bez powodu. Kahlan się uśmiechnęła, chcąc uspokoić Rikkę. - Jak powiedział Richard, to tylko draśnięcie. I sądzę, żeCara dzisiaj powinna być zadowolona i szczęśliwa. Rikka pozostawiła to bez komentarza i przeszła doinnych spraw: - Zedd chce cię widzieć, lordzie Rahlu. Posłał mnie pociebie. - Lord Rahl! - Kobieta u jego stóp uczepiła się nogawkiRicharda. - Drogie duchy, nie zorientowałam się...Przepraszam, lordzie Rahlu. Wybacz mi. Nie wiedziałam,kim jesteś, bo nigdy bym nie... Richard dotknął jej ramienia, uciszając te przeprosiny idając znak, że nie są potrzebne. Spojrzał na Mord-Sith. - Dziadek powiedział, o co chodzi?

Page 18: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie, ale ton jego głosu świadczył, że to dla niegoważne. Znasz Zedda i wiesz, jaki potrafi być. Kahlan leciutko się uśmiechnęła. Richard aż za dobrzewiedział, co Rikka ma na myśli. Cara przez lata byłablisko Richarda i Kahlan, zawsze czujna i opiekuńcza,Rikka zaś wiele czasu spędziła z Zeddem w WieżyCzarodzieja. Przywykła do tego, że Zedd częstonajprostsze sprawy uważa za naglące. Richard sądził, żeRikka na swój sposób polubiła Zedda i czuła sięodpowiedzialna za jego bezpieczeństwo. W końcu byłPierwszym Czarodziejem i dziadkiem lorda Rahla. A coważniejsze, wiedziała, jaki jest ważny dla Richarda. - W porządku, Rikko. Chodźmy sprawdzić, cozdenerwowało Zedda. Chciał odejść, ale siedząca na podłodze kobieta gozatrzymała, szarpiąc za nogawkę. - Lordzie Rahlu - powiedziała, starając się goprzyciągnąć bliżej - nie prosiłabym cię o zapłatę,zwłaszcza że jestem tylko skromnym gościem w twoimdomu. Zabierz, proszę, swoje srebro i moją wdzięcznośćza ten gest. - Zawarliśmy umowę - powiedział Richarduspokajającym tonem. - Ty dotrzymałaś swojej części.Jestem ci winien zapłatę za przepowiednię. Puściła jego nogawkę. - Więc uważaj, bo jest prawdziwa. Rozdział 3 Idąc za Rikką w głąb niedostępnych dla ogółu,

Page 19: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyłożonych boazerią korytarzy, Kahlan dostrzegła Zeddastojącego z Carą i Benjaminem przy oknie wychodzącymna niewielki dziedziniec znajdujący się na dnie głębokiejstudni, którą tworzyły kamienne mury pałacu wznoszącesię poza zasięg wzroku. Skromne, pozbawione ozdóbdrzwi w pobliżu okna prowadziły do atrium, gdzieniewielka śliwa rosła przy drewnianejławie osadzonej nakamiennej podmurówce obrośniętej bujnym, zielonymbluszczem. Choć atrium było małe, i tak zapewniałootwartą przestrzeń i światło dnia we wnętrzu pałacu. Kahlan cieszyła się, że już nie są w ogólnie dostępnychkorytarzach, gdzie wszyscy bez przerwy im sięprzyglądali. Ogarnął ją głęboki spokój, kiedy Richard nachwilę objął ją i przytulił. Oparł brodę o czubek jejgłowy, kiedy się ku niemu nachyliła. Chwila bliskości, na jaką rzadko sobie pozwalalipublicznie. Cara, ubrana w biały skórzany uniform, patrzyła przezokno na dziedziniec. Jasny warkocz był idealnie zapleciony. Czerwony Agiel,broń Mord-Sith, zawsze w pogotowiu, zawieszonynałańcuszku okalającym przegub, odcinał się od bieliobcisłego stroju niczym plama krwi na śnieżnobiałymobrusie. Agiel, przypominający krótki pręt, był równiegroźny jak kobiety, które go nosiły. Benjamin miał na sobie nieskazitelny generalski mundur,a u biodra lśniący srebrny miecz. Bynajmniej nie dla

Page 20: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ozdoby. Kahlan wiele razy widziała, jak Benjamindowodzi w bitwie, znała jego odwagę. To ona mianowałago generałem. Spodziewała się, że Cara i Benjamin będą ubranizwyczajnie. Oni jednak wyglądali na gotowych do wojny,która się skończyła. Przypuszczała, że tych dwoje nigdynie pozwoli sobie na złagodzenie czujności. Bo ichzadaniem było chronienie Richarda - lorda Rahla. Człowiek, którego strzegli, był oczywiście o wielegroźniejszy niż którekolwiek z nich. Richard, w czarno-złotym stroju czarodzieja wojny, w każdym calu wyglądałna lorda Rahla. Lecz był kimś więcej. Nosił u biodraMiecz Prawdy, szczególny oręż przeznaczony dlawyjątkowej osoby. Broń obdarzoną mocą, choć właściwąbronią był władający mieczem człowiek. To właśnieczyniło go Poszukiwaczem i sprawiało, że był tak groźny. - Obserwowali całą noc? - pytał właśnie Zedd, kiedyKahlan i Richard zatrzymali się przy nim. Twarz Cary zrobiła się niemal tak purpurowa jak Agiel. - Nie wiem - warknęła, nie odrywając gniewnegowzroku od okna. - To była moja noc poślubna izajmowałam się czymś innym. - Oczywiście. - Uśmiechnął się uprzejmie Zedd. Obejrzał się na Richarda i Kahlan i powitał ichprzelotnym uśmiechem. Kahlan pomyślała, że uśmiechzniknął szybciej, niż mogła się spodziewać. Richard wtrącił się, zanim dziadek zdążył coś dodać:

Page 21: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co się dzieje, Caro? Przeniosła na niego gniewne spojrzenie. - Ktoś mi się przyglądał w naszej sypialni. - Przyglądał ci się... - powtórzył Richard. - Jesteśpewna? Jego twarz nie zdradzała, co sądzi o tak dziwnympomyśle. Kahlan zauważyła jednak, że nie odrzucił odrazu słów Cary. Zwróciła też uwagę, że Cara niepowiedziała, iż miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje.Powiedziała, że była obserwowana. A Cara z całąpewnością nie miała skłonności do urojeń. - Wczorajszy dzień obfitował w różne wydarzenia.Wielu ludzi przybyło na wasz ślub, wielu przyglądało siętobie i Benjaminowi. - Richard wskazał Kahlan. - Nawetteraz, kiedy już się przyzwyczaiłem, że wszyscy cały czassię nam przyglądają, to kiedy wreszcie zostajemy sami,nie mogę się wyzbyć wrażenia, że nadal się we mniewpatrują. - Ludzie stale przyglądają się Mord-Sith - stwierdziłaCara, najwyraźniej niezadowolona z podejrzenia, że cośsobie uroiła. - Tak, lecz kątem oka. Rzadko patrzą wprost na Mord-Sith. - No i? - Wczoraj było inaczej. Nie jesteś przyzwyczajona, żektoś patrzy prosto na ciebie. A wczoraj wszyscyprzyglądali się tobie i Benjaminowi, patrzyli wprost na

Page 22: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

was. Wszystkie oczy były na ciebie zwrócone. Nieprzywykłaś do tego. Może to tylko wrażenie pozostałe potym, że byłaś w centrum uwagi? Cara rozważała tę możliwość, jakby przedtem w ogóle otym nie pomyślała. Wreszcie zmarszczyła brwi, pewnaswoich racji. - Nie. Ktoś mnie obserwował. - No dobrze. Kiedy po raz pierwszy wydało ci się, żektoś cię obserwuje? - Tuż przed świtem - odpowiedziała bez wahania. -Nadal było ciemno. Najpierw pomyślałam, że ktoś jest wpokoju, lecz oprócz nas dwojga nikogo tam nie było. - Jesteś pewna, że to ciebie obserwowano? - zapytałZedd. Pytanie zabrzmiało niewinnie, lecz Kahlan wiedziałaswoje. Dotąd milczący Benjamin zdumiał się: - Chcesz powiedzieć, że to mnie mogli obserwować? Zedd spojrzał znacząco na wysokiego, jasnowłosegod'harańskiego generała. - Chcę powiedzieć, że się zastanawiam, czy faktycznieto was obserwowali. - Poza nami nikogo tam nie było - warknęła Cara. Zedd nachylił ku niej głowę. - Byliście w jednej z sypialnych komnat lorda Rahla. W błękitnych oczach Cary nagle błysnęło zrozumienie.Głos z poirytowanego stał się lodowaty, bo przyjęła

Page 23: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

postawę przesłuchującej, równie dobrze pasującą doMord-Sith jak skórzany uniform. Popatrzyła naczarodzieja przymrużonymi oczami. - Sugerujesz, że ktoś zaglądał do komnaty, żeby sięprzekonać, czy jest tam lord Rahl? Dobrze zrozumiała aluzję Zedda. Czarodziej wzruszył kościstymi ramionami. - W komnacie są lustra? - Lustra? Cóż, bo ja wiem... - Są tam dwa lustra - powiedziała Kahlan. - Jednowysokie, na stojaku obok biblioteczki, i drugie, mniejsze,nad toaletką. Komnata była jednym z darów jej i Richarda dla Cary iBenjamina. Lord Rahl, przebywając w pałacu, miał dowyboru wiele komnat sypialnych - prawdopodobnie był todawny sposób na zmylenie zabójców. W pałacu zapewneznajdowało się więcej prywatnych komnat, niż Richardzwiedził czy w ogóle o nich wiedział. On i Kahlanchcieli, żeby jedna z tych uroczych komnat należała doCary i Benjamina, ilekroć będą w Pałacu Ludu. Było tozupełnie zrozumiałe, skoro Benjamin dowodził PierwsząKompanią, strażnikami lorda Rahla podczas pobytu wpałacu, a Cara była przyboczną strażniczką obydwojga. Richard, dorastający jako leśny przewodnik, uważał, żejedna sypialnia w zupełności wystarczy. Kahlan była tegosamego zdania. Mieli też komnaty w PałacuSpowiedniczek w Aydindril oraz kwatery w

Page 24: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najrozmaitszych innych miejscach. Kahlan nie obchodziło,jakie mają komnaty i gdzie, byle ona i Richard byli razem.Najszczęśliwsze chwile przeżyła pewnego lata wniewielkiej chatce zbudowanej przez Richarda napustkowiach Westlandu. Cara chętnie przyjęła komnatę w pałacu. Bez wątpieniaw dużej mierze dlatego, że mieściła się w pobliżu pokojuRicharda i Kahlan. - Dlaczego chcesz wiedzieć, czy w komnacie są lustra? -zapytał Benjamin. Ton jego głosu także się zmienił. Tak mówił generałodpowiedzialny za bezpieczeństwo lorda Rahla w PałacuLudu. Zedd uniósł brew i utkwił w generale wymownespojrzenie. - Słyszałem, że niektórzy potrafią wykorzystywaćmroczną magię, żeby zaglądać przez lustra w inne miejsca. - Masz taką pewność czy też to tylko pogłoski? - zapytałRichard. - Pogłoski - przyznał z westchnieniem Zedd. - Leczpogłoski często okazują się prawdą. - Kto by coś takiego potrafił? Kahlan pomyślała, że Richard przemawia jak lord Rahldomagający się odpowiedzi. Cała ta sprawa irytowaławszystkich. Zedd uniósł otwarte dłonie. - Nie wiem, Richardzie. Ja nie potrafię. Nie posiadłemtej umiejętności, nawet nie wiem, czy faktycznie istnieje.

Page 25: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jak mówiłem, słyszałem tylko pogłoski, nigdy się z tymnie zetknąłem. - Czemu ktoś miałby szukać lorda Rahla i MatkiSpowiedniczki? - spytała Cara. Najwyraźniej to ją bardziej denerwowało niż myśl, żektoś miałby podglądać ją i Benjamina. - Dobre pytanie - stwierdził Zedd. - Słyszałaś coś? Cara zastanawiała się tylko przez chwilę. - Nie. Niczego nie słyszałam i nie widziałam. Aleczułam, że ktoś patrzy. Zedd się zamyślił, wykrzywiając usta. - Cóż, osłonię komnatę, żeby was nie oglądaływścibskie oczy. - A czy magiczna tarcza powstrzyma też pogłoski? -zaciekawił się Richard. Zedd znowu się uśmiechnął. - Nie jestem pewien. Nie wiem, czy taka umiejętnośćistnieje czy nie, i nie wiem, czy ktoś naprawdę zaglądałdo komnaty. - Zaglądał - upierała się Cara. Kahlan rozłożyła ręce. - Wygląda na to, że najprościej byłoby zasłonić lustra. - Nie - mruknął w zadumie Richard, patrząc w atrium. -Nie sądzę, że należy zasłonić lustra czy osłonić komnatęmagiczną tarczą. Zedd wsparł się pięściami pod boki.

Page 26: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- A dlaczego nie? - Jeśli ktoś w jakiś sposób zagląda do tej komnaty, a myzasłonimy lustra lub ją osłonimy, to nie będzie już mógłtego robić. - Przecież o to chodzi - stwierdziła Kahlan. - I ktoś się dowie, że go odkryliśmy, i nie dowiemy się,dlaczego tam zagląda. Zedd wetknął długi kościsty palec w niesforne, falistesiwe włosy i podrapał się po głowie. - Nie nadążam za tobą, drogi chłopcze. - Jeśli ten, kto tam zaglądał, naprawdę szukał Kahlan imnie, to już wie, że to nie my byliśmy w komnacie. Jeślizostawimy lustra w spokoju i nie osłonimy komnaty, aCara dzisiejszej nocy nie będzie czuła, że ktoś jąobserwuje, to będziemy mieć pewność, że tamtemu niechodzi o nią i o Benjamina. Jeżeli naprawdę szuka mnie iKahlan, to zajrzy gdzie indziej. Kahlan na tyle dobrze znała Richarda, by wiedzieć, żeten nad czymś się zastanawia. Cara muskała łańcuszek z Agielem, namyślała się. - To ma sens. Jeśli dzisiaj tam nie zajrzy, będzie tooznaczało, że pewnie szuka ciebie i Matki Spowiedniczki. Zedd lekceważąco machnął ręką. - Albo że to się nie zdarzyło, tylko to sobie wyobraziłaś. - Jak wykryjemy, kto potrafi zrobić coś takiego? Zajrzećot, tak do komnaty? - zapytał Benjamin, zanim Carazdążyła zaprotestować. Zedd wzruszył ramionami.

Page 27: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie twierdzę, że coś takiego w ogóle jest możliwe.Nigdy nie słyszałem o żadnych konkretnych zaklęciach,dotarły do mnie tylko pogłoski. Chyba dajemy się ponosićwyobraźni. Tej nocy spróbujmy być bardziej obiektywni,dobrze? Cara, po chwili zadumy, skinęła głową. - Będę dzisiaj uważniejsza. Ale wcale sobie tego niewyobraziłam. Kahlan, widząc, że Richard wpatruje się w atriumpustym wzrokiem, wiedziała, że lord Rahl już myśli oczymś innym. Pozostali też to wyczuli i w milczeniuczekali, żeby się dowiedzieć, co też mu chodzi po głowie. - Czy ktoś z was słyszał o Kharga Trace? - zapytałwreszcie. Kharga Trace? - powtórzył Benjamin.

Rozdział 4 Wsunął kciuk za pas i ze zmarszczonymi brwiamiwpatrywał się w podłogę, próbując sobie przypomnieć,czy kiedykolwiek słyszał tę nazwę. Zedd pokręcił głową. Kahlan z oczu Rikki wyczytała, że zna ona to miejsce,ale zamiast, odpowiedzieć, spojrzała na Carę, poddając

Page 28: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się, jak wszystkie Mord-Sith, jej autorytetowi. - Kharga Trace leży na Mrocznych Ziemiach -powiedziała Cara. Richard wychwycił delikatną, lecz mrożącą krew wżyłach zmianę w jej głosie. Szare oczy odwróciły się odatrium i spoczęły na niej. - Gdzie? - Na Mrocznych Ziemiach, dalekich rejonach D'Hary. -Wskazała kciukiem za siebie. - Na północ i wschód stąd. - Dlaczego nazywa się je Mrocznymi Ziemiami? - Większość leży poza cywilizacją. To coś w rodzajuDziczy: zacofane, zapadłe, niegościnne miejsce. Tyle żenie jest płaskie i otwarte jak Dzicz, to głównie rozległe,pozbawione szlaków tereny górskie i mroczne lasy. Przezto trudno dotrzeć do plemion w najdalszych zakątkach, anawet je odnaleźć. Lecz jeżeli trafisz do tych odległychrejonów, które zamieszkują, to ryzykujesz, że te plemionaodnajdą ciebie. Cara mówiła rzeczowo, oficjalnie, jakby to był zwykłyraport, którego zażyczył sobie lord Rahl, lecz w jej głosiepobrzmiewały lodowate nuty. - Przeważnie jest tam pochmurno i ciemno. NaMrocznych Ziemiach rzadko widzi się słońce. Być możestąd wzięła się ich nazwa. Cara tak ostrożnie sformułowała odpowiedź, że Kahlanpodejrzewała, iż nazwa może mieć inne pochodzenie. - Lecz mieszkają tam cywilizowani ludzie i nazywają to

Page 29: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

miejsce swoim domem - powiedział Richard. - W końcuto część D'Hary. Cara przytaknęła. - W prowincji Fajin oprócz głównego miasta Saavedraw dolinach tu i ówdzie są rozrzucone miasteczka, górskiewioski, lecz poza tymi forpocztami cywilizacji tozakazane ziemie. Ludzie nie zapędzają się poza miasta, akiedy już muszą, to trzymają się nielicznych dróg. Niezbytwiele wiadomo o tej krainie, bo nie prowadzi się tamożywionego handlu, po części dlatego, że właściwie niema czym handlować. - No a ta druga część? - zainteresował się Richard. Cara zawahała się na moment, a potem odpowiedziała: - Nigdy już nie ujrzano tych, co się udali na MroczneZiemie. Większość ludzi unika oddalania się odzamieszkanych okolic. Od czasu do czasu znikają bezśladu nawet ci, którzy trzymają się dróg i barykadują nanoc w domach. Richard skrzyżował ramiona na piersi. - Z jakiej przyczyny ludzie znikają? Cara wzruszyła ramionami. - Nie mam pewności, lordzie Rahlu. To krainazabobonów, czarnej magii i zasznurowanych ust. Ludzienie mówią o rzeczach, których się boją, bo inaczej one bypo nich przyszły. Richard na tym nie poprzestał. - Zabobony nie sprawiają, że ludzie znikają.

Page 30: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Cara nie umknęła przed jego przenikliwym spojrzeniem. - Mówi się, że na Mrocznych Ziemiach grasujądrapieżcy z zaświatów. Słysząc te ponure słowa, wszyscy wzięli głębokioddech. - I w Midlandach są takie miejsca - powiedziałwreszcie Zedd. - Czasem to tylko przesądy, jakpowiedziałaś, lecz są okolice, w których takie opowieścimają solidne podstawy. Kahlan miała co do tego pewność. Pochodziła zMidlandów. - Pewnie tak jest i z Mrocznymi Ziemiami - przyznałaCara. - Lecz niecywilizowane okolice są rozleglejsze ibardziej oddalone niż te w Midlandach. Jeśli naMrocznych Ziemiach wydarzy się coś złego, nikt nie ruszyz pomocą. - Dlaczego w ogóle ktoś tam mieszka? - zapytałaKahlan. Cara znowu wzruszyła ramionami. - Bez względu na to, jak jakieś miejsce jest dzikie,surowe i ubogie, i tak jest domem dla tych, którzy się tamurodzili. Większość ludzi rzadko oddala się od domu, odtego, co znają, bo lękają się nieznanego. - Cara ma rację - stwierdził Richard. - Musimy teżpamiętać, że tamtejsi mieszkańcy walczyli wraz z nami owolność, poparli nas. I oni stracili wielu w tej wojnie. Cara z westchnieniem się z tym zgodziła.

Page 31: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

-To prawda. Znałam paru żołnierzy z prowincji Fajin,mężnie walczyli. Ale żaden z nich nie pochodził z KhargaTrace. Z tego, co słyszałam, wynika, że Kharga Trace jestbardziej niegościnne niż reszta Mrocznych Ziem. Tylkonieliczni, jeśli w ogóle ktokolwiek, tam mieszkają.Niewielu ma też powody, żeby się tam zapędzać. - Skąd tak dużo wiesz o Mrocznych Ziemiach? -zaciekawiła się Kahlan. - Prawdę mówiąc, nie wiem zbyt wiele. Rahl Posępnymiewał jakieś sprawy na Mrocznych Ziemiach i dlategocoś niecoś o nich wiem. Pamiętam, że raz czy dwawspominał o Kharga Trace. - Cara pokręciła głową. -Mroczne Ziemie pasowały do niego, jak przedtem do jegoojca. Obydwaj strachem i okrucieństwem sprawowaliwładzę nad tamtejszymi ludźmi. Często powtarzał, że tojedyna metoda, żeby utrzymać w ryzach Mroczne Ziemie.Rahl Posępny, podobnie jak jego ojciec, wysyłał czasemMord-Sith na Mroczne Ziemie, żeby przypomniałymieszkańcom o lojalności wobec D'Hary. Richard zmarszczył brwi. - Więc tam byłaś? - Nie, mnie nigdy nie wysłał. O ile wiem, nie była tamżadna z obecnie żyjących Mord- Sith. Przez chwilępatrzyła w dal. - Wiele wysłanych nigdy nie wróciło.Błękitne oczy Cary znowu spojrzały na Richarda. - RahlPosępny zwykł wysyłać Konstancję. Richard pochwycił znaczące spojrzenie Cary, ale nic nie

Page 32: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powiedział. Poznał Konstancję, kiedy był więźniem RahlaPosępnego. To on ją zabił. Kiedy wojna się skończyła, Richard i Kahlan trochęlepiej poznali D'Harę, chociaż wciąż wiele sprawpozostawało dla nich tajemnicą. To była rozległa kraina, zmiastami, o których nigdy wcześniej nie słyszeli, a tymbardziej ich nie odwiedzili. Były również odległe rejony,jak Mroczne Ziemie, leżące tak daleko, że właściwie byłymniej lub bardziej suwerenne. - Większość zarządców miast i dystryktów jest teraztutaj - odezwał się Benjamin. - O ile wiem, żaden nieośmielił się zignorować zaproszenia od samego lordaRahla na nasz ślub, choćby nie wiem jak odległe iprymitywne były ich ziemie. Jeżeli chcesz, możemy odnich dowiedzieć się czegoś więcej o Kharga Trace. Richard z roztargnieniem przytaknął, rozmyślając już oczymś innym. - Richardzie - zagaił Zedd, kiedy rozmowa się urwała, awszyscy przyglądali się zapatrzonemu w dal chłopakowi.- Słyszałem, że robisz coś ze wszystkimi księgami wpałacu. - Porządkujemy je - odpowiedziała Kahlan, bo Richardw ogóle nie usłyszał pytania. - Porządkujecie? - Tak - odezwał się w końcu Richard, który jednaksłyszał pytanie. - Wśród tysięcy tomów nie sposób znaleźćtego, którego akurat się potrzebuje. Nie mam nawet jak się

Page 33: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dowiedzieć, czy potrzebną informację znajdę w którejś zbibliotek. Nikt nie wie, gdzie co jest i co w ogóle tu jest.Więc porządkuję. Berdine zna górnod'harański i sporowie o rozmaitych bibliotekach, więc zleciłem jej tozadanie. Nathan w tym pomaga. Zedd odniósł się do tego sceptycznie. - To niesłychanie skomplikowane przedsięwzięcie,Richardzie. Nie mam pewności, czy to w ogólewykonalne, nawet jeśli bierze w tym udział prorok.Powinienem sprawdzić, co i jak robisz. Richard przytaknął. - Rozumie się. Chodź, zaprowadzę cię do jednej zwiększych bibliotek, w której pracuje Berdine. I takmiałem tam pójść. Chcę do czegoś zajrzeć. Kahlan była ciekawa, co to takiego. Kiedy ruszyli, została w tyle i ujęła ramię Cary, żeby iona zwolniła. Pozwoliły tamtym sądzić, że chcąporozmawiać o ślubie i Carze-żonie - coś podobnegojeszcze nigdy się nie zdarzyło. Przed nastaniem Richardanikt nie wpadłby na pomysł, że Mord-Sith może wyjść zamąż. - O co chodzi? - spytała cicho Cara. Kahlan spojrzała ku idącym daleko przed nimiRichardowi, Zeddowi, Benjaminowi i Rikce, pogrążonymw rozmowie. Grube dywany tłumiły ich kroki i głosy. - Coś się dzieje. Nie wiem co, ale na tyle znamRicharda, żeby się zorientować, kiedy coś go absorbuje.

Page 34: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co mam robić? - Chcę, żeby Mord-Sith nie odstępowała go ani na krok. - Matko Spowiedniczko, już to postanowiłam, kiedyZedd nam powiedział, że ten ktoś mógł zaglądać dokomnaty, bo należy ona do lorda Rahla. Kahlan się uśmiechnęła i położyła dłoń na ramieniuCary. - Cieszę się, że małżeństwo nie osłabiło twojejczujności. - Twojej też. Jak myślisz, o co chodzi? Kahlan zagryzła dolną wargę. - Dzisiaj gorączkujący chłopiec powiedział Richardowi,że w pałacu panuje mrok. Myślę, że to tylko majaczenia,ale znam Richarda i wiem, że te słowa zapadły mu wumysł. A zanim tu przyszliśmy, stara kobieta, wróżka,zatrzymała Richarda i przepowiedziała mu, że dach sięzawali. A potem się dowiedzieliśmy, że ktoś zaglądał dowaszej komnaty. - Jak sądzisz, co myśli lord Rahl? Kahlan spojrzała w przenikliwe, błękitne oczy Cary. - Jak znam Richarda, to myśli, że właśnie się pojawiłotrzecie spotkanie z kłopotami. - Wiedziałam, że powinnam dzisiaj włożyć czerwonyuniform. - Nie przesadzajmy. Po prostu jestem ostrożna. To, żeRichard o czymś myśli, niekoniecznie oznacza, że właśnietak jest.

Page 35: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Matko Spowiedniczko, kiedy lorda Rahla nachodzi cośtakiego, zwykle pojawiają się kłopoty. - Rzeczywiście - przyznała Kahlan.

Rozdział 5 Kahlan przyglądała się, jak Zedd chodzi tam i zpowrotem po złoto-błękitnym dywanie w stronęmahoniowego stołu; długie szaty czarodzieja owijały sięwokół jego nóg, kiedy zawracał, jakby nie mogły za nimnadążyć. Okna na poziomie galerii oświetlały długąbibliotekę chłodnym, monochromatycznym światłem.Widziała przez nie, że od ich pobytu na targowiskunapłynęły stalowoszare chmury, zapowiadając wiosennąburzę. Chociaż na przeciwległej ścianie galerii znajdowały sięokna, w samej bibliotece nie było ani jednego. Kahlanpomyślała, że biblioteka musi się mieścić prawie podOgrodem Życia, znajdującym się w wielkiej bryle pałacuponad nimi. Lecz konstrukcja budowli była takskomplikowana, że trudno jej się było zorientować. W przeciwległym kącie biblioteki Nathan opierał się ożłobkowaną drewnianą kolumnę, szerszą niż jego potężne

Page 36: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

bary. W koszuli z żabotem, wysokich butach, zielonejpelerynie na ramieniu (żeby już nie wspominać o mieczu)bardziej wyglądał na awanturnika niż na proroka. Byłjednak tym drugim. Skąpany w ciepłym, żółtym blaskulampy umocowanej na kolumnie w zacienionej wnęce byłcałkowicie pogrążony w lekturze. Przed Kahlan na całej długości stołu księgi leżały wschludnych stosach lub bezładnych stertach. Pomiędzyksięgami zaś walały się pióra i puste kubki, plikipapierów, stały lampy i buteleczki atramentu. Lampy zodbłyśnikiem, na kolumnach i na końcach rzędów półek,oświetlały bardziej ustronne zakątki biblioteki. Byłopochmurno, toteż pomimo lamp w cichej komnaciepanował półmrok. Berdine, w brązowym skórzanym uniformie,skrzyżowała ramiona na piersi i przysiadła na stole; onateż obserwowała przechadzającego się Zedda. Oczy miałarównie błękitne jak Cara, za to włosy kasztanowe, a nieblond. Była niższa i krąglejsza niż większość Mord-Sith. W przeciwieństwie do pozostałych Mord-Sithfascynowały ją książki i wiele razy okazała sięnieocenioną pomocnicą Richarda w wynajdywaniuużytecznych informacji w tysiącach woluminów. Chociaż Berdine z niebywałym entuzjazmem zajmowałasię księgami, była równie groźna jak Cara czy każda innaMord-Sith. Zedd wreszcie się zatrzymał.

Page 37: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie jestem przekonany, że to się uda, Richardzie, aprzynajmniej że będzie praktyczne. Istnieje wielesposobów klasyfikowania ksiąg oraz tych dotyczącychwięcej niż jednego tematu. Jeśli księga traktuje o mieściepołożonym nad rzeką i umieścisz ją w dziale o miastach,to potem, kiedy będziesz potrzebować informacji orzekach, nie zorientujesz się, że tamta księga o miastachpowiedziałaby ci też coś ważnego o rzece. Westchnął i rozejrzał się po bibliotece. - Całe życie czytałem i studiowałem księgi i mogę cipowiedzieć, że z mojego długiego doświadczenia wynika,i ż nie zawsze zdołasz zaszufladkować księgę dokonkretnej kategorii. - Bierzemy to pod uwagę - powiedział cierpliwieRichard. Poirytowany Zedd odwrócił się ku stercie ksiąg nastole, rzucił okiem na tę otwartą leżącą na samymwierzchu i podniósł ją. Pomachał nią przed Richardem. - No i są takie księgi jak ta. Jak zaklasyfikujesz coś, wczym w ogóle trudno doszukać się sensu? Berdine podrapała się po policzku. - Co to za księga? O czym? Zedd zamknął na chwilę tom, żeby przeczytać tytuł. - Regula - powiedział z rozdrażnieniem. Przekartkowałwolumin i pokręcił głową z rezygnacją. - Nie mampojęcia, co oznacza ten tytuł, a po przekartkowaniu mamjeszcze słabsze pojęcie, o czym traktuje.

Page 38: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kiedy podawał księgę Berdine, Kahlan zauważyła, żepo słowie Regula na skórzanym grzbiecie wyciśniętodziwny kolisty symbol z trójkątem w środku. Wewnątrzznajdował się jeszcze wygięty, haczykowaty znak, jakiegonigdy nie widziała. Trochę przypominał cyfrę 9, leczodwróconą. - Ach, ta - mruknęła Berdine, też kartkując księgę. -Część jest w górnod'harańskim, lecz reszta nie.Podejrzewam, że to słownik. Zedd przez chwilę patrzył na nią ze zdumieniem. - A cóż to znaczy? - Rozumiem to, co jest w górnod'harańskim, ale nie mampewności, co znaczą te wszystkie zawijasy i symbole. - Skoro nie masz pewności, co to jest, jak tosklasyfikujesz? - najeżył się Zedd. Richard położył dłoń na ramieniu dziadka. - Wpiszemy ją na listę ksiąg, których znaczenia nierozumiemy. Bieżąca klasyfikacja: nieznane. Zedd wpatrywał się w niego przez chwilę. - No cóż, to ma sens. - Och, to nie jest „nieznane", lordzie Rahlu - odezwałasię Berdine. - Jak wspomniałam, uważam, że to słownik. - Słownik? - Zedd wskazał palcem księgę. - Pełno tudziwacznych symboli, a nie słów. - Tak, wiem. - Berdine odgarnęła z twarzy pasmofalistych kasztanowatych włosów. - Nie mogłam się za bardzo w to wgłębić, ale

Page 39: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

podejrzewam, że te symbole są prastarym pismem.Znalazłam ustęp, w którym nazywa się je mową Początku. Zedd skomentował ironicznie: -Wygląda na to, że sklasyfikujesz ją jako„bezużyteczną". Uważam, że to będzie tak częsty problem,że trudno mi się dopatrzeć sensu w całej tej pracy. - Posłuchaj - odezwał się Richard - zdarzało się, żewpadaliśmy w poważne tarapaty albo nie mogliśmyczemuś zapobiec, bo nie potrafiliśmy odszukaćpotrzebnych nam akurat informacji. W przeszłości istnieliskrybowie sprawujący pieczę nad ogromem wiedzyzgromadzonej w każdej bibliotece. O ile wiem,odpowiadali za konkretne księgi lub poszczególne działyw konkretnej bibliotece. Gdy potrzebne były księgimogące zawierać informacje na dany temat, można byłoskonsultować się ze skrybami, a oni zawężaliposzukiwania do tomów, w których najprawdopodobniejmożna było znaleźć te wiadomości. Bez znających się narzeczy skrybów, którzy wiele wiedzieli o księgach i o niedbali, wiedza w bibliotekach jest praktycznie niedostępna. Musimy mieć sposób odnajdywania ksiąg na dowolnytemat, żeby uzyskiwać potrzebne informacje. Po twojejostatniej wizycie w pałacu zaczęliśmy wszystkokatalogować. Staramy się stworzyć system obejmującywszystkie księgi ze wszystkich bibliotek, żebyśmy w raziepotrzeby mogli znaleźć informacje na konkretny temat. Zedd wskazał stół.

Page 40: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- To te sterty papierzysk? Richard przytaknął. - Nie chcę przenosić ksiąg bez potrzeby, bo nie wiem,dlaczego są w danej bibliotece lub na konkretnej półce.Poza tym, że groźne księgi o magii umieszczono wzakazanych bibliotekach, nie udało mi się wykryć żadnejlogiki w ich przechowywaniu, ale całkiem możliwe, że sątam, gdzie są, z jakiegoś powodu. Nie znam go, toteż niechcę ich przenosić z miejsca na miejsce, żeby niechcącynie stworzyć nowych problemów. Dlatego dla każdejksięgi robimy kartę z jej tytułem, umiejscowieniem ikrótką notką o treści. Dzięki temu, zamiast, układać wkategorie księgi, możemy sortować karty. W przypadku, októrym wspomniałeś, będziemy mieć kartę księgi wkategorii „miasta" i zrobimy kopię, żeby umieścić ją też wkategorii „rzeki". W ten sposób ograniczymy ryzyko, żepominiemy ważne powiązane informacje. Zedd powiódł wzrokiem po rzędach regałów. W tejbibliotece znajdowały się tysiące ksiąg, a była ona jedną zwielu w pałacu. - To mnóstwo roboty, chłopcze. Richard wzruszył ramionami. - Mamy obfitość informacji w dziesiątkach tysięcy ksiągw rozmaitych pałacowych bibliotekach i żadnegoefektywnego sposobu, żeby znaleźć konkretną wiadomość,kiedy jest nam potrzebna. Zamiast się tym zamartwiać,znalazłem rozwiązanie. Jeśli masz lepsze, chętnie je

Page 41: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

poznam. Zedd na chwilę mocno zacisnął usta, rozważając tenproblem. - Raczej nie. Muszę przyznać, że to, co mówisz, masens. Robiłem coś podobnego, ale na o wiele mniejsząskalę. - Enklawa Pierwszego Czarodzieja w WieżyCzarodzieja - powiedział Richard, kiwając głową. -Pamiętam, że wszędzie leżały sterty ksiąg. Zedd pogrążył się we wspomnieniach. - Układałem w sterty księgi o konkretnych sprawach,chcąc je mieć pod ręką. Zamierzałem odpowiednio ustawić je na półkach. Alenigdy się do tego nie zabrałem, no i było tam stosunkowoniewiele ksiąg. Teraz wojna się skończyła, więc może popowrocie do Wieży wezmę się do tej dawno zapomnianejroboty. - Lord Rahl chciał, żebyśmy zaczęli od tej biblioteki, bochyba nie ma tu szczególnie cennych lub rzadkich ksiąg -powiedziała Berdine, odrywając Zedda od wspomnień. -Kiedy Rahl Posępny był lordem, to o ile wiem, niekorzystał z tej biblioteki. Uznałam, że to oznacza, iż teksięgi są mniej ważne. - O ile wiesz - napomniał ją Zedd. - Na tej podstawienie możesz twierdzić, że przynajmniej niektóre księgi niemogą być rzadkie... lub niebezpieczne. - To prawda - przyznała Berdine. - Lecz w pewnych

Page 42: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

innych bibliotekach są księgi, co do których mamypewność, że zawierają niebezpieczne rzeczy. - Uznaliśmy, że dobrze będzie zacząć tu, zanimprzejdziemy do większych czy zakazanych bibliotek -odezwał się Richard. - A jeśli znajdziemy tu ważne księgi,to będziemy o tym wiedzieć, kiedy w końcu połączymykarty wszystkich ksiąg. Dzięki temu będziemy wiedzieć,gdzie są księgi na dowolny temat, bez względu na to, wktórej są bibliotece czy też są rozproszone w całympałacu. Zedd najwyraźniej się uspokoił. - To brzmi sensownie. Richard wskazał księgę na stole, którą wcześniejprzeglądali. - A kiedy natrafimy na księgę tego rodzaju, to oznaczymyją jako „nieznane" lub może „słownik", jakzaproponowała Berdine. - Lordzie Rahlu, ta księga nie jest podobna do żadnejinnej. Miałam porozmawiać z tobą o tym, co powinniśmyz nią zrobić. Właściwie to ani „nieznane", ani „słownik". Richard skrzyżował ramiona na piersi. - Mówiłaś, że słownik. - Możliwe, ale nie mogę jej tak sklasyfikować. Richard spojrzał na nią chmurnie. - Dlaczego? - Hmmm... przypomina słownik, ale nie mam pewności. Richard potarł czoło.

Page 43: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Przez ciebie mam mętlik w głowie, Berdine. Berdine pochyliła się i przysunęła do siebie księgę.Otworzyła ją na stole, patrząc na Richarda, jakby miałasię z nim podzielić smakowitą plotką. - Spójrz tutaj. Księgę na nowo oprawiono. To nie jestoryginalna okładka. Zedd, Kahlan, a nawet Cara nachylili się, żebypopatrzeć. Richard spojrzał na księgę z nowo rozbudzonymzainteresowaniem. - Skąd wiesz? Berdine powiodła palcem po wewnętrznej stronieokładki w miejscu złączenia z grzbietem. - Widać, że tu je połączono, ale nie pasują do siebie.Sama księga też nie jest kompletna. Większości stronicbrakuje. Nowa oprawa miała zawrzeć to, co zostało. Richard przekrzywił głowę, żeby lepiej się przyjrzećksiędze. - Jesteś pewna, że brakuje większości stron? - Tak. - Berdine odwróciła ostatnią kartkę i postukała wsłowa w górnod'harańskim na końcu. - Spójrz tutaj.Usunięto większość stronic z wyjątkiem początku księgi.Jako ostatnią kartkę załączono tę notatkę wyjaśniającą,dlaczego to zrobiono. Richard wziął księgę ze stołu, żeby samodzielnieprzeczytać. Kiedy w milczeniu pracował nadtłumaczeniem, leciutko pobladł.

Page 44: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co tam napisano? - spytała Kahlan. Richard spojrzał na nią z zatroskaniem. - Napisano, że resztę księgi zabrano na przechowanie doBerglendursch ost Kymermosst. To tutaj to wstęp. Kahlan pamiętała tę nazwę. Berglendursch ostKymermosst to w górnod'harańskim góra Kymermosst.Tam zbudowano Świątynię Wichrów. Trzy tysiące lat temu Świątynię Wichrów, zawierającąmnóstwo niebezpiecznych artefaktów, w jakiś sposóbprzeniesiono ze świata istot żywych tam, gdzie nikt niemógł do niej dotrzeć. Ukryto ją poza zasięgiem ludzi, wzaświatach. W ciągu tych tysięcy lat zdarzali sięśmiałkowie, którzy udawali się do świata zmarłych, żebyspróbować dostać się do Świątyni Wichrów. Nikt nieuszedł z życiem z tej próby. Dokonał tego dopieroRichard. Wybrał się samotnie w zaświaty i jako pierwszypo tysiącach lat postawił stopę w świątyni. Kiedy uwolniłmoc szkatuł Ordena pod koniec wojny, naprawił wiele złaoraz usunął zagrożenia i pułapki, które zabiły wieluniewinnych ludzi. Przywrócił również Świątynię Wichrów żywym - znowuznalazła się na swoim miejscu na szczycie góryKymermosst.

Page 45: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 6 - Cóż, przynajmniej wiesz, gdzie jest reszta - przerwałciszę Zedd. Zmarszczył krzaczaste brwi nad orzechowymioczami. - Mówiąc mi, że przywróciłeś świątynię temuświatu, oznajmiłeś też, że nikt prócz ciebie nie może tamwejść. Czyż nie, Richardzie? Dla Kahlan zabrzmiało to bardziej jak nakaz niż pytanie. Pomimo napięcia w głosie Zedda Richard się rozluźnił. - Tak. Reszta księgi, cokolwiek zawiera, jest zamkniętaw bezpiecznym miejscu. Richard westchnął, zamknął dziwną księgę i położył nastole. - Berdine, chyba powinnaś oznaczyć kartę Regula jakonieznane i napisać, że znajduje się i tutaj, i w ŚwiątyniWichrów. Zedd znowu patrzył na Berdine, jakby chciał zatrzymaćtemat Świątyni Wichrów na później, na prywatnąrozmowę z Richardem. - A więc sporządzasz kartę dla każdej księgi w tejbibliotece? Berdine potaknęła, biorąc gruby plik papierów. - Każda z tych stronic to księga. W tym przypadkuwszystkie księgi z tego pliku są księgami proroctw.Zapisujemy tytuł i dołączamy krótką notkę o treści, jeślimożemy to zrobić.

Page 46: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- W ten sposób - wtrącił się Richard - mając kartękażdej księgi, uzyskamy w końcu coś w rodzaju zbioruwszystkich pałacowych ksiąg. Nie sądzę, by proroctwaokazały się dla nas szczególnie pomocne, ale przynajmniejbędziemy wiedzieć, gdzie się znajdują te księgi i o czymtraktują. Kahlan pomyślała, że szanse na to są znikome.Większość ksiąg proroctw zawierała przypadkoweprzepowiednie, a nie tematy, których dotyczyły proroctwa.Prorocy, ludzie mający dar, niegdyś nie aż tak nieliczni,jak się stali z upływem stuleci, spisywali każdąprzepowiednię, jaka im się objawiła. W rezultacie wwielu księgach proroctw nie ma żadnej chronologii, a tymbardziej wspólnego tematu, przez co niezwykle trudnobędzie je sklasyfikować. Co więcej, czytać je mogliwłaściwie tylko prorocy. Osoba pozbawiona daru napodstawie samych słów mogła źle zinterpretowaćznaczenie proroctwa. Proroctwo - wypowiedziane czyzapisane - rzadko oznaczało to, co człowiek sądził.Właściwe znaczenie zawierała raczej wizja, którąwywoływało w umyśle proroka. Wszyscy się odwrócili, kiedy po drugiej stronie stołustanął Nathan. - Jestem tutaj, żeby przejrzeć wszystkie księgi proroctwi pomóc je odpowiednio zaklasyfikować. Spędziłem życiena lekturze przepowiedni, więc zazwyczaj jestem jużzaznajomiony z każdym woluminem. Zwykle można je

Page 47: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

tylko spisać jako proroctwa, ale przynajmniej będziemymieć rejestr ich wszystkich i będziemy wiedzieli, gdzie jeznaleźć. - Pomoc Nathana jest nieoceniona - powiedziałaBerdine. - Nawet nie próbuję sama zaklasyfikować ksiąg zproroctwami. Richard skrzyżował ramiona na piersi i oparł siębiodrem o stół. - Skoro już mowa o proroctwach, Nathanie, to rankiemnatknąłem się w holu na starą kobietę przepowiadającąprzyszłość. Kahlan się zastanawiała, ile czasu minie, zanim Richarddotrze do drugiego spotkania z kłopotami. - Niewidomą? - Tak. Nathan skinął głową. - Sabella. Spotkałem ją. Nie udaje. - Chcesz powiedzieć, że naprawdę przepowiadaprzyszłość? Nathan niemal zetknął kciuk i palec wskazujący,zostawiając między nimi tylko niewielką przestrzeń. - O tyle, o ile. Ma bardzo skromny dar. Większość jejgadania to gładkie słówka, mówi ludziom to, co chcąusłyszeć, żeby mogła zarobić na życie. Przede wszystkimstara się sprawiać wrażenie, że wyczytuje przepowiednięz wizji. Może na przykład powiedzieć młodej kobiecie, żewidzi jej przyszłe zamążpójście. Trudno to uznać za

Page 48: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

proroctwo, skoro większość młodych kobiet wyjdzie zamąż. Lecz ma odrobinę prawdziwego daru. Gdyby niemiała, tobym ci o niej powiedział. Nie sądzę, żebyś chciałmieć w pałacu szarlatankę oszukującą ludzi; ja też bymkogoś takiego nie chciał. Kahlan dobrze wiedziała, że Nathan, jedyny znany jejżyjący prorok, bardzo dba o dobrą sławę prorokowania.Richard nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do proroctwi niezbyt im ufał, w przeciwieństwie do Nathana. To, żeRichard unikał proroctw, jego wolna wola były dlaNathana czynnikami równowagi niezbędnej dla istnieniaproroctw, jak i wszelkiej magii. - Jest tu ktoś jeszcze, oczywiście dysponującymniejszym darem niż ty, lecz potrafiący choć wniewielkim stopniu przepowiadać przyszłość? - zapytałRichard. - Jest w pałacu kilka osób o niewielkiej zdolnościprorokowania. Właściwie każdy ma iskrę daru. Dziękitemu ma się kontakt z magią i z prorokowaniem. - Nathanwykonał nieokreślony gest. - Każdy od czasu do czasunagle myśli o niewidzianym od wieków przyjacielu czybliskiej osobie. Można odczuć przemożną potrzebęspotkania się z kimś. Kiedy zaś podejmie się taką próbę, okazuje się, że taosoba jest chora lub właśnie zmarła. Większość ludzidoświadczyła przeczucia, że odwiedzi ich ktoś dawnoniewidziany: i nagle ten ktoś puka do drzwi. Większość

Page 49: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

miewa od czasu do czasu takie przeczucia. Są to skromneprzypadki prorokowania. Ponieważ wszyscy mamyniewielką iskierkę daru, ta umiejętność, nawet minimalna,niekiedy wywołuje omen. W niektórych owa iskierka jestnieco silniejsza i regularnie doświadczają pomniejszychprzypadków prorokowania. Choć nie jest to prawdziwydar, taki jak mój, umożliwia im dostrzeżenie cieniaprzyszłości. Niektórzy ludzie są na tyle samoświadomi, byzważać na te wewnętrzne podszepty. - I wiesz, że w pałacu są tacy ludzie? Nathan wzruszył ramionami. - Oczywiście. Pewna kobieta z personelu kuchnidoświadcza pomniejszych przeczuć. Kolejna, Lauretta,pracuje w pałacowym sklepie z mięsem. I ona maniewielki talent. Nawiasem mówiąc, zanudzała mnie,żebym cię namówił, byś do niej przyszedł. Upiera się, żema coś dla ciebie, jakiś omen. - Czemu tego nie zrobiłeś? - Richardzie, codziennie z dziesięć osób chce, żebymwpłynął na ciebie i pomógł im uzyskać jakąś łaskę,zapewnił audiencję czy nawet zaproszenie na herbatkę,żeby mogli udzielić ci porad w ważnych dla nichsprawach. Nie zawracam ci głowy tym, na co i tak niemasz czasu. Lauretta jest dobrą kobietą, ale jakoś dziwną,toteż ci o niej nie wspomniałem. Richard westchnął. - Wiem, o co ci chodzi. Sam spotykam wiele takich

Page 50: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

osób... Kahlan uważała, że Richard często jest zbyt cierpliwywobec ludzi. Że pozwala im, by zajmowali mu zbyt wieleczasu, co odrywa go od poważniejszych spraw, lecz takiwłaśnie był. Po prostu wszystko go ciekawiło, także życiei troski ludzi. Przypominał jej w tym Zedda. Poza tymkochała to w nim, choć od czasu do czasu ją to irytowało. - I co usłyszałeś od niewidomej Sabelli? Richard przez chwilę patrzył w dalszy kąt biblioteki, apotem przeniósł wzrok na proroka. - Że dach się zawali. Nathan dłużej niż on patrzył nieruchomo w dal. - Taka przepowiednia jest zbyt konkretna. To przekraczajej umiejętności. - Cóż, tak właśnie powiedziała. - Richard przyjrzał siępobladłej twarzy Nathana. - Jesteś pewien, że to wykraczapoza jej umiejętności? - Niestety tak. - Wiesz, co oznacza ta przepowiednia? Kahlan odniosła wrażenie, że Nathan nie odpowie, alejednak w końcu to zrobił. - Nie, nie mogę powiedzieć, że wiem. - Skoro nie wiesz, co to znaczy, to dlaczego masz takąminę i skąd wiesz, że to przekracza umiejętności Sabelli?Skąd w ogóle wiesz, że to prawdziwy omen, a nie poprostu czcza gadanina w zamian za monetę? Nathan wziął od Berdine plik papierów.

Page 51: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Większość ksiąg w tej bibliotece jest dość pospolita -rzekł, kartkując stronice. - Całe życie czytałem księgiproroctw. Pozwolę sobie powiedzieć, że znam niemalkażdą z istniejących. Większość tutejszych woluminów, wtym te z proroctwami, to kopie, które można znaleźć wwielu bibliotekach. Nathan wreszcie znalazł kartę, której szukał, i wyciągnąłją. - Z wyjątkiem tego woluminu. To dość osobliwa księga. - Co w niej takiego niezwykłego? - zapytał Richard. Prorok podał mu kartę. - Niezbyt wiele. Aż do dzisiaj. Dlatego do tej pory niewgłębiałem się w nią. Richard rzucił okiem na kartę. - Zapiski kresu. Dziwny tytuł. Co oznacza? - Tak naprawdę nikt nie wie. To bardzo stara praca.Niektórzy uważają, że to po prostu kompilacjaprzypadkowych fragmentów dłuższych proroctwzaginionych w ciągu wieków. Inni sądzą, że znaczydokładnie to, co sugeruje, że zawiera zapiski o kresie. Richard spojrzał chmurnie na Nathana. - Kresie? Kresie czego? Nathan uniósł brew. - Kresie czasu. - Kres czasu - powtórzył Richard. - A ty jak myślisz? - Najdziwniejsze jest to, że sam nie wiem, co myśleć -powiedział prorok. - Mam dar, toteż kiedy czytam

Page 52: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

proroctwa, często miewam wizje dotyczące ichprawdziwego znaczenia. Lecz ta księga jest inna.Patrzyłem na nią wiele razy w ciągu całego mojego życia.Kiedy ją czytam, nie mam żadnych wizji. Co więcej, niejestem w tym odosobniony. Nikt nie jest pewien znaczeniatytułu po części dlatego, że inni prorocy mieli takie sametrudności jak ja. I u nich te proroctwa nie wywoływałyżadnych wizji. - Nietrudno się domyślić dlaczego - odezwała się Cara.- Moim zdaniem to po prostu wskazuje, że zapiski w tejksiędze nie są prawdziwymi proroctwami. Jesteśprorokiem. Gdyby to były prawdziwe przepowiednie,tobyś o tym wiedział. Miałbyś wizje. Nathan uśmiechnął się szelmowsko. - Jak na kogoś, kto nic nie wie o magii, trafiłaś w sedno.Tak twierdziło wielu, których zdaniem te zapiski to tylkoprzypadkowe urywki, zbyt fragmentaryczne, żeby możnaim wierzyć. Mówi się również, że księga jest fałszywką. -Uśmiech zniknął. - Jest tylko jeden problem z tą teorią. - Jakiż to? - ubiegł Carę Richard. - Pokażę wam. Nathan pomaszerował środkowym przejściem, a za nimRichard, Kahlan, Zedd, Cara, Benjamin i na końcuBerdine. Rikka została przy drzwiach biblioteki; trzymałastraż, pilnując, żeby nikt im nie przeszkadzał. Na samymkońcu komnaty Nathan zaczął przeglądać grzbiety ksiągstojących w wysokiej, zdobionej szafie bibliotecznej.

Page 53: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Wreszcie się pochylił i zdjął tom z niższej półki. - Oto ona - oznajmił, pokazując im grzbiet księgi zwytłoczonym tytułem Zapiski kresu. Kartkował ją przez chwilę, a potem podał otwartywolumin Richardowi i postukał wers na stronicy poprawej. Richard wpatrywał się w słowa, jakby trudno mubyło uwierzyć w to, co widzi. - Co tam napisano? - spytała w końcu Kahlan. Richard spojrzał na nią szarymi oczyma. - „Dach się zawali". - To samo, co powiedziała dzisiaj ta stara kobieta? -zachmurzyła się Kahlan. - A dalej? - Nic więcej. Na stronicy są tylko te słowa. Nathan powiódł wzrokiem po otaczającej go grupce. - To fragmentaryczne proroctwo. Richard wpatrywał się w krótkie zdanie. Benjamin byłzaintrygowany. Wychudła twarz Zedda stężała, niewyrażając żadnych emocji, co tylko pogłębiło zmarszczki.Berdine była zatroskana. Cara zmarszczyła nos. - Fragmentaryczne proroctwo? Nathan potaknął. - Tak zwięzłe, że wydaje się zaledwie fragmentem,wyimkiem. Proroctwa są zwykle choć odrobinę bardziejzłożone niż to tutaj i zazwyczaj o wiele bardziej zawiłe. Richard znowu spojrzał na księgę. - Albo jest to po prostu paplanina. Nathan zesztywniał.

Page 54: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Paplanina?! - Oczywiście. Ktoś chciał się popisać, więc wymyśliłcoś, co brzmi nadzwyczajnie, ale wcale takie nie jest. Nathan przekrzywił głowę, siwe włosy musnęły bark. - Nie nadążam. - Jak dawno, twoim zdaniem, to napisano? - Nie mam pewności, ale proroctwo musi liczyćprzynajmniej kilka tysięcy lat. Być może jest o wielestarsze. - A nie sądzisz, że przez ten czas zapadł się jakiś dachalbo dwa? Proroctwo zapowiadające, że dach się zawali,robi wrażenie, lecz tak naprawdę nie jest niczym więcejjak głoszeniem w słoneczny dzień, że spadnie deszcz.Wcześniej czy później zacznie padać, więc spokojniemożna coś takiego przepowiedzieć. Tak samo wcześniejczy później, z upływem lat, zawali się jakiś dach. Kiedytak się stanie, osoba, która to przepowiedziała, wyda sięprorokiem. - Dla mnie to ma sens - stwierdziła Cara, szczęśliwa, żeunieszkodliwiono proroctwo. - Jest tylko jeden problem - odezwał się Nathan. Richard oddał mu księgę. - To znaczy? - Czcze przepowiednie są zazwyczaj nieokreślone. Jakmówisz, prędzej czy później zacznie padać. Leczprawdziwe przepowiednie powtarzają się słowo w

Page 55: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

słowo. Można by rzec, że omen się objawia, żebyprzypomnieć ludziom o sobie. Richard spojrzał na Nathana spod zmarszczonych brwi. - Chcesz powiedzieć, że twoim zdaniem taprzepowiednia jest prawdziwa, bo ta kobieta ją dziśsłowo w słowo powtórzyła? Że nadszedł czas jejspełnienia? Nathan leciutko się uśmiechnął. - W ten sposób to działa, Richardzie. Kahlan zauważyła, że ktoś pojawił się w drzwiach. Poszatach ze złotym lamowaniem poznała, że to pałacowyurzędnik. Rikka zamieniła z nim kilka słów, a potemszybko ruszyła przejściem. - Lordzie Rahlu, zaczyna się przyjęcie. Nowo poślubienimałżonkowie powinni witać gości. Richard uśmiechnął się, otoczył ramionami barkiBenjamina i Cary i skierował ich ku drzwiom. - Nie pozwólmy im czekać na honorowych gości.

Rozdział 7 Wchodząc do wspaniałego holu, Richard przepatrywałtłum, szukając mężczyzny, o którym opowiedziała mu

Page 56: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Cara. Kiedy tak szli za Mord-Sith i jej nowo poślubionymmężem, Kahlan wsparła się na jego ramieniu, nachyliła kuniemu i szepnęła: - Wiem, że masz o czym myśleć, Richardzie, alepostaraj się pamiętać, że to przyjęcie Cary i Benjamina ichcemy, by miło je wspominano. Richard się uśmiechnął. Wiedział, o co jej chodzi. Odpierwszego przyjęcia, na które zabrał ją tego dnia, kiedysię spotkali, nigdy - z takiego czy innego powodu - siędobrze nie bawili. Dość często wszelkie spotkaniakończyły się tragicznie. No ale to było w trakcie długiejwojny. - Owszem. - Delikatnie szturchnął Kahlan, przysuwającsię do niej. - Tworzą wspaniałą parę, prawda? - Oto Richard, jakiego kocham - szepnęła z uśmiechem. Wielką komnatę wypełniał gwar ludzi bawiących się nabankiecie. Stoły, zastawione najrozmaitszymi potrawami,przyciągały tłumy, wśród których krążył z półmiskamipełnymi przekąsek pałacowy personel w błękitnych jakniebo szatach. To Cara wybrała kolor ich szat. Richard nie pytał,dlaczego zdecydowała się na taką barwę, alepodejrzewał, iż dlatego, że Mord-Sith nie nosiły niczegow tym kolorze. Cieszył się, że wybrała coś miłego. - No dalej - powiedział do Cary. Leciutkim pchnięciem skłonił ją, żeby weszła pośród

Page 57: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ludzi, którzy zjawili się na wydanym przez nią iBenjamina przyjęciu. Ucieszyło go, że Cara, zagłębiającsię w ludzkie morze, uśmiechnęła się do niego przezramię. Oby cuda nigdy się nie skończyły. Przyglądał się Carze i Benjaminowi z wdziękiemprzyjmującym serdeczne życzenia od ludzi z bliższych idalszych ziem, którzy się wokół nich tłoczyli, i prawie niesłuchał rozmowy Kahlan i Zedda. Czarodziej opowiadałjej o tym, co nowego w Aydindril, o naprawach w PałacuSpowiedniczek, w którym dorastała, i o wszystkich innychsprawach. - Wspaniale słyszeć, że Aydindril znów tętni życiem -stwierdziła Kahlan. - Richard i ja nie możemy siędoczekać, kiedy tam pojedziemy. Wokół kręciły się setki kobiet ubranych wnajwspanialsze stroje, lecz zdaniem Richarda żadna niemogła się równać z Kahlan. Jej biała szata MatkiSpowiedniczki, z kwadratowym dekoltem, elegancka wswej prostocie, opływała jej idealną sylwetkę. Sprawiała,że długie, kasztanowe włosy wydawały się bujniejsze, azielone oczy bardziej urzekające. Chociaż uważał ją za najpiękniejszą ze wszystkichznanych mu kobiet, od pierwszej chwili ujęła gointeligencja skrząca się w jej oczach. W latach, którepotem nadeszły, poznał i pokochał Kahlan, a ona nigdy niedała mu powodu, by zwątpił w to, co na samym początkuwyczytał w jej oczach. Budząc się każdego ranka i patrząc

Page 58: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

w jej zielone oczy, miał wrażenie, że śni na jawie. - Tak, to wspaniale widzieć, że miasto tętni życiem -mówił Zedd - lecz powiem ci, Kahlan, że handelprzepowiedniami staje się irytujący. Richard nagle spojrzał na dziadka. - Handel przepowiedniami? O czym ty mówisz? Zedd przesunął palcem po kanciastej szczęce,zastanawiając się nad odpowiedzią. - Kiedy wojna się skończyła i ludzie wrócili doAydindril, pojawili się też różnego rodzaju prorocy.Wszyscy równie chętnie słuchają przepowiedni jak plotek.Niektórzy chcą wiedzieć, czy znajdą miłość. Inni, czy imsię powiedzie w interesach. Jeszcze inni uważają, żeprzyszłość to czarna rozpacz, i chcą zawczasu usłyszećostrzeżenie przed nadciągającymi okropnościami.Niektórzy chcą nawet poznać przepowiednie o końcuświata i dlatego czujnie wypatrują znaków. Richard osłupiał. - Znaków? Jakich znaków? - Och, no wiesz, że pewnej nocy księżyc w pełniotaczały trzy kręgi. Lub że w tym roku wiosna się spóźnia.Że podczas ostatniej pełni nie było mrozu. Takie tamgłupoty. - Och - westchnął Richard. Ulżyło mu, że to tylko typowy strach przed końcemświata, zawsze towarzyszący takim wydarzeniom, jakzaćmienie czy nietypowa zmiana pór roku. Często

Page 59: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najzwyklejsze zdarzenia łączono w niezawodne oznakinieuchronnie zbliżającego się końca istot żywych. Wieluludzi najwyraźniej odczuwa potrzebę wiary, że jakaśkatastrofa położy kres światu. Zwykle w nieodległejprzyszłości. Zedd splótł dłonie za plecami. - Nagle wszyscy chcą wiedzieć, co im przyniesieprzyszłość. Wygląda na to, że ostatnio prawie wszyscyzajmują się proroctwami, ich rozpowiadaniem i nawetzwiązanymi z tym interesami. W zielonych oczach Kahlan błysnęło zatroskanie. - Nie przypominam sobie handlu proroctwami wAydindril. Widziałam coś takiego na mniejszą skalę wrozmaitych miejscowościach, lecz nie pamiętam, żeby wAydindril było to tak powszechne, jak mówisz. - Cóż, teraz jest. Niemal na każdym rogu ktoś oferujeproroctwa, wróżby i przepowiednie. Każdy, kto chcepoznać przyszłość, może wybierać spośród licznej grupyosób głoszących, że potrafią przewidzieć, co się wydarzy. Richard przysunął się do Kahlan. - Czyż nie było tak zawsze? Ludzie zawsze chcielipoznać przyszłość. - Ale nie aż do tego stopnia. Teraz rozwinęła siędziałalność prorocza, że tak powiem, i coraz więcej ludzijest gotowych płacić, a potem rozgłaszać każdeostrzeżenie, jakie usłyszą. Miasto stało się wylęgarniąprzepowiedni stających się zarzewiem plotek. Muszę

Page 60: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przyznać, Richardzie, że zaczyna mnie to niepokoić. Podszedł lokaj w błękitnym stroju i skłonił się,podsuwając tacę. Kahlan wzięła kielich. Upiła łyk wina iprzysłuchiwała się opowieści Zedda. - Wojna się skończyła i ludzi już nie dręczy strach.Przywykli jednak żyć w lęku i zapewne dlatego teraz,kiedy zniknęły realne przyczyny obaw, zainteresowali sięzłowieszczymi przepowiedniami, żeby zaspokoićnaprzykrzającą się im zjawę lęku. Richard oparł lewą dłoń na głowni miecza. Nie przyjąłproponowanego napitku. Nie dobywał broni odpierwszego dnia minionej zimy. Byłby szczęśliwy, gdybyjuż nigdy nie musiał tego robić. - Kahlan ma rację. Ludzie przez lata żyli w strachu, żenie doczekają następnego dnia. Wojna wreszcie sięskończyła i budzą się co rano, uświadamiając sobie, żemają przyszłość, prawdziwą przyszłość. Chcą wiedzieć,co im przyniesie. Wolałbym, żeby sami ją tworzyli,spełniali własne marzenia, lecz przypuszczam, iż wieluwierzy, że przyszłość skrywa jakieś tajemnice, któreproroctwo może ujawnić. Zedd gestem dłoni odprawił lokaja, a potempowiedział: - Całkiem możliwe. - Przez chwilę obserwował tłumrojący się w wielkim holu. - Lecz mnie się wydaje, że jestw tym coś jeszcze - dodał cicho. Kahlan się uśmiechnęła.

Page 61: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Widzisz? Wojna się skończyła, a nawet ty nie potrafiszprzestać się martwić. Robisz to samo co inni. Powinieneśtrochę się odprężyć. Panuje pokój. -Pokój - prychnął Zedd. Posłał im przyprawiające odreszcz spojrzenie. - Nie ma nic groźniejszego nad czasypokoju. Richard miał nadzieję, że dziadek się myli, że - jakpowiedziała Kahlan - po prostu tak przywykł dozamartwiania się, iż ulega starym przyzwyczajeniom.Rozumiał Zedda. I on nie mógł przestać się martwić,chociaż panował pokój. Niepokoiła go opowieść Cary otym, że ktoś się im przyglądał. Niepokoiło go i to, żeprzepowiednia starej Sabelli okazała się dokładnie takasama jak ta z księgi Zapiski kresu. Proroctwa przysporzyłyjemu i Kahlan wielu kłopotów. Richard jednak martwił się przede wszystkim tym, comówił chłopiec na targowisku - że w pałacu panuje mrok imrok szuka mroku. Właściwie nie miał powoduprzejmować się zrodzonymi z gorączki majakami. Zedd iNathan nie wzięli sobie do serca słów chłopca, kiedy im otym opowiedział. Obaj uznali, że Kahlan ma rację, że totylko gorączkowe bredzenie. Lecz Richarda te słowaniepokoiły. Niosły znaczenie, które zdawało się nie miećwiele wspólnego ze zwykłą gorączką. Poruszały coś wgłębi niego. Zwłaszcza teraz, kiedy w pałacu zgromadzilisię ludzie ze wszystkich stron świata. Richard zauważył, że Rikka obserwuje tłum.

Page 62: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Przypominała jastrzębia wypatrującego zdobyczy. Cara,stojąca trochę dalej, nie spuszczała oka z niego i Kahlan,choć się uśmiechała i witała gości. Widział inne Mord-Sith stojące z boku i obserwujące ludzi. Kilka, bliżej nich,miało na sobie czerwone skórzane uniformy. Z jakiejśprzyczyny nie był z tego niezadowolony. Podobało mu się,że pozostały czujne, chociaż zapanował pokój. Nachyliłsię lekko ku dziadkowi. - Zeddzie, uważasz, że Nathan ma rację? Czarodziej zmarszczył brwi. - Co do czego? Richard uśmiechnął się do przechodzących gości idopiero potem odpowiedział: - Że prawdziwe proroctwa powtarzają się co do słowa.Że objawiają się na nowo, żeby umocnić swojązasadność. Powtarzają się, by przypomnieć ludziom osobie. Zedd przez chwilę wpatrywał się w tłum, a potem rzekł: - Nie jestem prorokiem. Mój dar nie przejawia się w tensposób. Lecz jestem czarodziejem i dlatego przez całeżycie zajmowałem się także proroctwami, toteż sporo onich wiem. Jest trochę prawdy w tym, co powiedziałNathan. - Rozumiem. - Richard zauważył idącego przez komnatękapitana gwardzistów, który rankiem towarzyszył im natargowisku. Jego mina świadczyła, że żołnierz ma pilnąsprawę.

Page 63: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Goście, widząc zdecydowany krok kapitana, zrobili muprzejście, ale nadal świętowali, śmiali się i rozmawiali.Benjamin też go zobaczył i zesztywniał, nagle bardziejwyglądając na generała Meifferta ni ż nowo poślubionegomałżonka. Kilka Mord-Sith zaczęło się zbliżać.Najwyraźniej uznały, że może trzeba będzie tego ponuregoczłowieka trzymać z dala od Matki Spowiedniczki i lordaRahla - przecież byli tutaj, żeby się bawić, i nie należałoim zawraca ć głowy innymi sprawami. Cara dała imjednak dyskretny znak i przepuściły kapitana. Żołnierz zatrzymał się i przyłożył pięść do piersi nawysokości serca. - Wybacz, że przeszkadzam, lordzie Rahlu. Richard lekko skłonił głowę. - Nic nie szkodzi. Znalazłeś chłopca, kapitanie? - Nie, lordzie Rahlu. Wszędzie go szukaliśmy. Zniknął. Richard pomyślał, że zabrzmiało to trochę zbytstanowczo. - Musi gdzieś być. Jest chory, nie mógł odejść daleko.Szukajcie nadal. Jestem przekonany, że żołnierze na niegotrafią. Kapitan odchrząknął. - Lordzie Rahlu, niedawno znaleziono dwóch moichludzi. Nie żyli. Dwóch spośród tych, którzy pobiegli zachłopcem. Richardowi serce się ścisnęło na myśl o tym, że cidzielni żołnierze, którzy tak długo walczyli i tyle

Page 64: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wycierpieli, zginęli właśnie teraz, kiedy wreszciezapanował pokój. - Nie żyją? Jak umarli? Kapitan przestąpił z nogi na nogę. - Nie wiem, lordzie Rahlu. Nie mieli żadnych ran. Niedobyli broni. Na ich twarzach nie zastygł niepokój. Poprostu spokojnie leżeli w wąskim przejściu za rzędaminamiotów. Nie było śladów walki. Richard mocniej zacisnął palce na głowni miecza. - Nie mieli ran? - Nie, lordzie Rahlu. Po prostu umarli.

Rozdział 8 Ledwo Richard wysłał kapitana, żeby zebrał większyoddział do poszukiwań chłopca, a już zaczęły się wokółniego i Kahlan gromadzić delegacje z rozmaitych ziemprzybyłe na uroczyste zaślubiny. Wielu dziękowało im zauratowanie przed tyranią, jednak niektórzy chcieli o to iowo zapytać. Wszyscy pragnęli usłyszeć, co lord Rahl iMatka Spowiedniczka mają do powiedzenia. Richard poznał już wcześniej niektórychprzedstawicieli, ambasadorów i emisariuszy, kiedy

Page 65: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zjeżdżali do pałacu w ciągu kilku ostatnich dni, lecz wieleze zgromadzonych wokół osób widział po raz pierwszy. Uśmiechy i wdzięczność, jak również pytania, wydawałysię szczere. Kiedy już podziękowali za zaproszenie, serdeczneprzyjęcie i pochwalili piękno pałacu, raz-dwa zaczęlipytać o politykę handlową i ujednolicenie praw. Chcielizapewnień, że wszystko, co słyszeli, jest prawdą, żewszyscy będą mogli w tym uczestniczyć. Wojna, konieczność zaopatrywania i żołnierzy należałyjuż do przeszłości, toteż każdy zaczynał się zastanawiać,jak najlepiej wykorzystać zasoby i środki dla dobraojczystych ziem i współziomków. Wyraźnie było widać,że jedność odczuwana podczas wojny trochę osłabła i żekażdy się martwi, że jego kraina może się teraz znaleźć wniekorzystnej sytuacji pod względem handlowym czyprawnym. Richard pozwolił Kahlan zapewniać wszystkich, że niebędzie żadnych ograniczeń w handlu i że nie muszą sięobawiać, iż niektórzy będą się cieszyć większymiwzględami niż inni. Wielu z nich pochodziło zMidlandów. Przypomniała im o zasadach, jakimi siękierowała, władając Midlandami jako MatkaSpowiedniczką, i potwierdziła, że to się nie zmieni,chociaż teraz są częścią Imperium D'Hary. Jej spokój iwładczy sposób bycia sprawiły, że uwierzyli, iż mówiprawdę.

Page 66: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Niektórzy przypomnieli Kahlan, że w Midlandachwiększość regionów miała przedstawicieli w Aydindril iże niekiedy zarządcy spędzali w mieście wiele czasu zemisariuszami i przedstawicielami, że stale byli pod rękąurzędnicy, dzięki czemu poszczególne regiony mogły braćudział w decyzjach rady czy w stanowieniu praw. Kahlan zapewniła, że skoro oficjalną siedzibą władzy wImperium D'Hary jest teraz Pałac Ludu, to poczyni siępodobne ustalenia i przyzna przedstawicielom ziem stałekwatery, żeby mogli uczestniczyć w kształtowaniuwspólnej przyszłości. Słysząc to, poczuli nie tylko ulgę,ale i szczere zadowolenie. Kahlan była przyzwyczajona do rządzenia i robiła to zwdziękiem. Dorastała samotnie, bo jako Spowiedniczkabudziła lęk. Kiedy Richard ją poznał, widział, jak ludzietrzęsą się w jej obecności. W przeszłości dostrzegali tylkojej przerażającą moc, a nie łagodne usposobienie, lecz wczasie, kiedy walczyli wspólnie o dobro tych ludzi,zaczęto ją podziwiać i szanować. W najbardziej nieodpowiedniej chwili, gdy Kahlanmówiła, za Richardem pojawił się Nathan. Ujął go zaramię i odciągnął. - Muszę z tobą porozmawiać. Kahlan przerwała wyjaśnienia dotyczące dawnejgranicy. Tłumaczyła, że nie ma się o co spierać, są terazczęścią Imperium D'Hary i nie ma żadnego znaczenia, wktórym miejscu na mapie narysowano tę linię. Kiedy

Page 67: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

umilkła, wszyscy spojrzeli na wysokiego proroka.Wiedzieli, kto to jest. Richard zauważył, że Nathan trzyma w ręku Zapiskikresu, używając palca jako zakładki. - O co chodzi? - zapytał cicho lord Rahl, odsuwając sięo kilka kroków od nagle ucichłych, wpatrzonych weńludzi. Najwyraźniej proroctwo interesowało ich bardziejniż sprawy handlu czy granic. Nathan nachylił się kuniemu i powiedział dyskretnie: - Mówiłeś, że chłopiec, którego widziałeś dziś natargowisku, powiedział ci coś o mroku w pałacu. Richard zesztywniał, odwrócił się i powiódł wzrokiempo obserwujących go ludziach. - Przepraszam, pozwólcie, że na chwilę się oddalę. Ujął ramię Nathana i cofnął się z prorokiem jeszcze oparę kroków ku dwuskrzydłowym drzwiom z tyłu holu.Przyłączył się do nich Zedd i Kahlan także. Stojący wpobliżu Cara i Benjamin zrozumieli wymowę spojrzeniaRicharda i zajęli się reprezentantami, pytając, jakprzebiega odbudowa w ich krainach. Richard,upewniwszy się, że nikogo nie ma w zasięgu słuchu,zwrócił się do Nathana: - Chłopiec powiedział, że w pałacu panuje mrok. Żemrok szuka mroku. Nathan bez słowa otworzył księgę i podał Richardowi.Richard natychmiast dostrzegł wers: Mrok szuka mroku. - Dokładnie to samo powiedział chłopiec - stwierdziła

Page 68: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan zatroskanym tonem. Richard omal nie powiedział, że to musi być przypadek,ale zmilczał. W końcu zapytał: - Czy w księdze jest coś o tej przepowiedni? - Nie wiem - odparł sfrustrowany Nathan. - Nie mam jaksię dowiedzieć, czy w księdze coś jeszcze wiąże się z tąprzepowiednią. Z tego, co wiem, wszystko może sięłączyć z proroctwem mroku albo też nic nie ma z nimzwiązku. Nie wiem nawet, czy to drugie, to o walącym siędachu, ma związek z mrokiem szukającym mroku. Richard wiedział, że tak jest. Nie wierzył, że tylko przypadkiem chłopiecwypowiedział zdanie z księgi zawierającej też słowastarej kobiety. Wiedział, że ta zbieżność nie może byćprzypadkowa. Pamiętał zdumienie na twarzy wróżki,kiedy mu przepowiedziała, że dach się zawali; jakby nietę wróżbę chciała wyrazić. Richard nauczył się, że jego dar często się przejawia wwyjątkowy sposób. Niektóre teksty nazywały go kamykiem w stawie, bo byłośrodkiem rozbiegających się fal wydarzeń. Zdarzenia,które początkowo wydawały się przypadkowe, częstobyły tak naprawdę elementami, które w pewien sposóbprzyciągał lub które przykuwały jego uwagę poprzez dar,przez fale, jakie wokół siebie wywoływał. Takiezdarzenia mogły się wydawać przypadkowe, póki niesięgnął głębiej. Lub póki nie zwaliło się na niego niebo.

Page 69: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Miał pewność, że nie powinien tego zarzucać ipozwolić, żeby wydarzenia go uprzedziły. Musiałpokopać głębiej. Westchnął głęboko. - No dobrze. W tej chwili nie możemy nic z tym zrobić.Nie pozwólmy, żeby ci wszyscy ludzie się zdenerwowali,okazując przy nich, że coś jest nie tak. - Nie wiemy, czy naprawdę coś jest nie tak - napomniałgo Zedd. Richard nie miał ochoty się sprzeczać. - Mam nadzieję, że masz rację. - Z tego, jak działają proroctwa, wynika, że to wszystkonajprawdopodobniej jest ze sobą powiązane -przypomniał Zeddowi Nathan. Zedd się skrzywił, ale nie podjął dyskusji. Richard stukał kciukiem o głownię miecza, rozmyślającprzez chwilę o tym wszystkim. Nie mógł się dopatrzyćżadnego związku pomiędzy tymi trzema zdarzeniami.Nawet nie potrafił go sobie wyobrazić. Nagle uświadomiłsobie, że to nieprawda. Mrok szukający mroku możnapowiązać z odczuciem Cary, że ktoś zaglądał nocą do jejkomnaty - właśnie w mroku. - Mówiłeś, że w pałacu pracuje kobieta, która miewaprzeczucia - powiedział do Nathana. - Owszem. Jest pomocą kuchenną i zazwyczaj wykonujedrobne prace, na przykład sieka różne składniki dlapałacowych kucharzy. Pomaga też w innych pracach,kiedy jest to konieczne. Nawiasem mówiąc, sądzę, że jest

Page 70: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jedną z usługujących dziś osób w błękitnym stroju. -Rozejrzał się, usiłując uczynić to dyskretnie. - Ale w tejchwili jej nie widzę. - I mówiłeś, że jest jeszcze jedna kobieta, Lauretta, o iledobrze zapamiętałem imię, mająca odrobinę zdolności.Powiedziałeś, że chce się ze mną zobaczyć, bo ma coś dlamnie, jakiś omen. - Owszem - przytaknął Nathan. - Chcę, żebyś mnie do niej zaprowadził, gdy tylko udasię nam stąd wyrwać. - Richardzie, z przyjemnością cię tam zaprowadzę, aleto prawdopodobnie nie ma znaczenia. Takie sprawyzwykle okazują się o wiele mniej ważne, niż się komuśwydaje. Ludzie często sądzą, że najbardziej przyziemne inajniewinniejsze sprawy mają ponure implikacje. Toprawdopodobnie coś bez znaczenia. - Bardzo by mi to odpowiadało - stwierdził Richard,przyglądając się czekającym na niego ludziom. - Niemusiałbym się martwić. - Tak sądzę. - Nathan wskazał drzwi za nimi. - Jesteśmyw pobliżu kuchni. Lauretta pracuje dla rzeźnika, którydodatkowo zaopatruje pałac przy takich okazjach jakwesele czy bankiet. To niedaleko. Kiedy uznasz, żemożesz się oddalić, możemy do niej pójść. Richardkiwnął głową. - A teraz wracajmy do gości.

Page 71: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 9 Richard wrócił do czekających urzędników,burmistrzów, regentów, przedstawicieli, a nawet parukrólów i królowych ziem należących przedtem doMidlandów, a teraz włączonych do Imperium D'Hary.Zedd i Kahlan poszli z nim, a Nathan wsunął księgę podpachę, uśmiechnął się najszerzej jak potrafił i do nichdołączył. Nathan Rahl i jedyny żyjący prorok, był dobrze znanyniemal wszystkim w pałacu. Jego funkcja i ekstrawagancjasprawiały, że był swego rodzaju osobistością. Nosił sięstosownie do pozycji - koszule z żabotem i eleganckazielona peleryna. Złotą pochwę i miecz zdobiły wymyślnegrawerunki. Richard uważał, że miecz jest potrzebny do obronyczarodziejowi o uzdolnieniach Nathana jak wykałaczkajeżozwierzowi. Sam Nathan twierdził, że dzięki mieczowiwygląda „dziarsko". Cieszyły go spojrzenia, któreprzyciągał, i zwykle dziękował za nie szerokimuśmiechem oraz - jeśli były to spojrzenia kobiet - niskimukłonem. Im kobieta była bardziej atrakcyjna, tym uśmiechbył szerszy. Kobiety często się rumieniły, lecz niemal

Page 72: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zawsze odwzajemniały uśmiech. Nathan, chociaż liczył sobie niemal tysiąc lat,podchodził do życia z dziecięcym zachwytem iciekawością. To przyciągało do niego ludzi. Inni z kolei,choćby był nie wiem jak uroczy, uważali go zanajgroźniejszą z żyjących istot. Prorok potrafiłprzepowiedzieć przyszłość, a często niosła ona ból,cierpienie i śmierć. Ludzie wierzyli, że jeśli się na tozdecyduje, może ujawnić, jaki los ich czeka. Nathanprorokował - nie mógł ani wymyślić przepowiedni, anisprawić, żeby się ziściła. Lecz niektórzy byli przekonani,że potrafi to zrobić. Dlatego wielu uważało, że jestniebezpieczny. Inni uznawali go za groźnego z całkiemodmiennych powodów. Bali się go, ponieważ były czasy,kiedy jego proroctwa doprowadzały do wojen. Niektórekobiety pociągała otaczająca go aura zagrożenia. Zapytany, po co nosi miecz, Nathan przypomniałRichardowi, że on sam też jest czarodziejem, a nosimiecz. Richard odparł, że jest również Poszukiwaczem izawsze musi mieć przy sobie Miecz Prawdy. Bo stanowion jego część, element tego, kim jest. Miecz Nathana byłbardziej ozdobą. Nathan nie potrzebował broni, by kogośunicestwić. Prorok przypomniał Richardowi, że bezwzględu na to, czy jest Poszukiwaczem czy nie, i bezwzględu na to, co o tym mówi, on sam jest o wielegroźniejszy niż jego miecz. - Lordzie Rahlu, moglibyśmy się dowiedzieć, czy czeka

Page 73: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nas jakieś profetyczne wydarzenie? - zapytał krępymężczyzna w czerwonej tunice, kiedy się znowu wszyscyzebrali. Wielu zebranych skinęło głowami, byli zadowoleni, żewreszcie padło to pytanie. Tłumek się przybliżył. Richardzaczynał podejrzewać, że tak naprawdę ludzie sązainteresowani wyłącznie jego odpowiedziami na tegotypu pytania. Powiódł wzrokiem po zwróconych ku niemutwarzach. - Profetyczne wydarzenie? Co masz na myśli? - Cóż - zaczął mężczyzna, zataczając krąg ramieniem -jest tu tylu obdarzonych darem. Pierwszy CzarodziejZorander, prorok we własnej osobie Nathan Rahl -mówiący następnie skłonił głowę ku Richardowi - że niewspomnę już o tobie, lordzie Rahlu. Wiele razydowiodłeś, jaki masz wspaniały dar, wszyscy bezwątpienia macie dostęp do najgłębszych tajnikówprorokowania. Mamy nadzieję, że skoro się tutajzgromadziliśmy, zechcecie się z nami podzielić tym, cowam ujawniło jasnowidzenie, co nam przepowiada. Otaczający ich ludzie potakiwali i kiwali głowami.Wszyscy uśmiechali się wyczekująco. - Chcecie usłyszeć proroctwo? Głowy znowu kiwnęły potakująco, wszyscy przysunęlisię jeszcze bliżej, jakby lada chwila mieli zostaćdopuszczeni do pałacowej tajemnicy. - Zważcie więc na to, co powiem.

Page 74: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard wskazał okna, przez które wlewało się smętneszare światło, w przeciwległym końcu komnaty zaotaczającym ich tłumkiem. Wszyscy obejrzeli się przezramię, a potem natychmiast znów na niego spojrzeli, jakbysię bali przegapić, co powie. - Będzie wiosenna burza, jakiej nie widziano od lat. Ciz was, którzy chcą raczej wcześniej niż później wrócić dodomu, powinni wyruszyć natychmiast. Ci, którzy będą zadługo odkładać podróż, wkrótce utkną tu na wiele dni. Parę osób szeptało pomiędzy sobą, jakby Richardwłaśnie ujawnił najtajniejszy sekret. Jednak na większościoczekujących na jego słowa o przyszłości ta zapowiedźwywarła mniejsze wrażenie. Krępy mężczyzna wczerwonej tunice uniósł rękę. - Lordzie Rahlu, chociaż to fascynujące i bez wątpieniaprofetyczne, a także użyteczne dla nas, to mamy nadziejęusłyszeć coś bardziej... znamiennego. - Na przykład? - odezwał się Nathan głębokim głosem,który wstrząsnął niektórymi z zebranych. Stojąca na przedzie kobieta w stroju w złocisto-zielonepasy zmusiła się do uśmiechu. - Liczymy na prawdziwe proroctwo - powiedziała. - Napoznanie mrocznych sekretów losu. Richard czuł się coraz bardziej nieswojo. - Skąd to nagłe zainteresowanie proroctwami? Jego ton trochę zmroził kobietę. Szukała właściwychsłów, kiedy przez tłum przecisnął się wysoki mężczyzna.

Page 75: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Był w skromnym czarnym stroju z usztywnionymkołnierzem, zapiętym pod samą szyję, przez co kołnierzniemal się zamykał. Nosił pozbawione ronda,czworokątne nakrycie głowy w tym samym kolorze. Był toopat, o którym wspomniał Richardowi Benjamin. - Lordzie Rahlu - powiedział przybysz, kłaniając się -wszyscy słyszeliśmy ostrzeżenia wygłaszane przez osobyobdarzone możliwością wglądu w przyszły ciągwydarzeń. Ich mroczne przestrogi wielce nas niepokoją. Richard skrzyżował ramiona na piersi. - O czym mówisz? Kto wygłasza te ostrzeżenia? Opat spojrzał na pozostałych gości. - Ludzie w naszych ojczystych stronach. Kiedy sięzjawiliśmy w pałacu i porozmawialiśmy, okazało się, żewszyscy słyszymy straszne ostrzeżenia od najrozmaitszychwróżbitów... - Wróżbitów? - Tak, lordzie Rahlu. Przepowiadaczy przyszłości.Chociaż mieszkają w różnych miejscowościach i krainach,wszyscy rozgłaszają mroczne wizje na temat tego, co sięwydarzy. Richard zmarszczył brwi. - Co to znaczy „przepowiadacze przyszłości"? Nie mogąbyć prawdziwymi prorokami. Nathan jest jedynymżyjącym prorokiem. Kim więc są ci ludzie, którychsłuchacie? Opat wzruszył ramionami.

Page 76: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Może i nie są prorokami, ale to nie oznacza, że sąpozbawieni daru. Kapnomanci wyczytali ze świętego dymu złowieszczeomeny. Haruspikowie znale źli je we wnętrznościachzwierząt. - Rozłożył ręce. - Ludzie tego rodzaju, lordzieRahlu. Jak mówiłem, przepowiadacze przyszłości. Richard nawet nie drgnął. - Skoro oni mają takie zdolności i znają przyszłość, todlaczego mnie o nią pytasz? Opat uśmiechnął się przepraszająco. - Mają zdolności, lecz nie dorównują one twoim,lordzie Rahlu, oraz talentom ludzi, którymi się otaczasz.Bylibyśmy wielce zaszczyceni, gdybyś zechciałpowiedzieć, co wiesz o złowieszczych ostrzeżeniach wproroctwach, żebyśmy mogli przekazać twoje słowaludziom w naszych ojczystych krainach. Z tego, cośmysłyszeli, wynika, że są zaniepokojeni i mają nadzieję, żewrócimy z pałacu z wyjaśnieniami. Wiosenna burza,chociaż godna uwagi, nie jest tym, co najbardziej nastrapi. Martwią nas szepty i ostrzeżenia, które wszyscysłyszeliśmy. Richard, stojąc przed wpatrzonym weń milczącymtłumem, nie zdołał powstrzymać gniewnego spojrzenia. - Wasi ziomkowie chcą się dowiedzieć, co lord Rahl mado powiedzenia na ten temat? Wszyscy potakująco skinęli głowami. Niektórzyośmielili się jeszcze bardziej zbliżyć. Richard opuścił

Page 77: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ręce i wyprostował się. - Twierdzę, że przyszłość będzie taka, jaką ją uczynicie,a nie taka, jak ktoś przepowiada. Waszego życia niekontroluje przeznaczenie, nie jest ono zapisane w żadnejksiędze, nie objawia go dym czy układ świńskichwnętrzności. Powinniście powiedzieć rodakom, żeby sięprzestali martwić proroctwami, a zaczęli planowaćwłasną przyszłość. Nathan odkaszlnął i pospiesznie wysunął się do przodu. - Lord Rahl chce powiedzieć, że proroctwa są dlaproroków, dla osób mających dar. Tylko oni potrafiązrozumieć zawiłości prawdziwych przepowiedni.Zapewniam, że się tym zajmiemy, żebyście nie musieli siękłopotać. Niektórzy zaczęli się z ociąganiem przyznawać, że tobrzmi sensownie. Inni nie byli usatysfakcjonowani. Chudakobieta, królowa jednej z krain Midlandów, powiedziała: - Przecież proroctwo powinno pomagać ludziom.Słowa, przywołane przez dar, miały przebyć ciemny tunelczasu i być pomocne tym z nas, których dotyczą. Co daproroctwo, jeśli ludzie nie zostaną powiadomieni, co onomówi o ich losie? Po co dar prorokowania, jeśli nie po to,żeby pomagać ludziom? Jaką wartość ma przepowiednia,jeśli się ją trzyma w sekrecie? Nathan się uśmiechnął. - Skoro nie jesteś prorokinią, Wasza Wysokość, to skądwiesz, że istnieje ważne proroctwo, o którym powinnaś

Page 78: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wiedzieć? Dotknęła długiego naszyjnika znikającego w dekolciesukni. - Cóż, przypuszczam... Richard oparł lewą dłoń na mieczu. - Proroctwo to więcej kłopotów niż pomocy. - Natrafiliśmy na proroctwo... - odezwała się Kahlan,stając obok Richarda i przyciągając uwagę wszystkich -...zatrważające fundamentalne proroctwo mówiące o mniei Richardzie. Gdybyśmy się podporządkowali tymponurym ostrzeżeniom i uczynili to, co zalecały, żebyzapobiec katastrofie, skończyłoby się to nie tylko naszązagładą, ale zagładą wszystkiego, co żyje. Gdybyśmypostąpili tak, jak teraz wy chcecie postąpić, i kierowalisię słowami straszliwych proroctw, to w najlepszymprzypadku już byście nie żyli, a w najgorszym bylibyścieniewolnikami bezlitosnych panów. To proroctwo okazałosię prawdziwe, lecz w inny sposób, niż zakładano.Przepowiednie są ogromnie niebezpieczne w ustachnieodpowiednich ludzi i nie należy ich odczytywaćdosłownie. - Powiadasz więc, że nie zasługujemy na poznaniewłasnej przyszłości? - W głosie królowej zabrzmiałaostra nuta. Richard zauważył, że w zielonych oczach Kahlanbłysnął gniew, i ubiegł ją, odpowiadając: - Powiadamy, że przyszłość nie jest z góry ustalona.

Page 79: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Sami ją tworzycie. Jeśli zaś sądzicie, że ją znacie, zmieniato wasze postępowanie, decyzje i plany. Takie bezmyślnepodporządkowanie może mieć zgubne skutki. Powinniściedziałać racjonalnie dla swojego największego dobra, anie według tego, co waszym zdaniem przepowiadaproroctwo. Proroctwa nie określają przyszłości, aprzynajmniej nie całkiem. I nie każdy potrafi zrozumieć, wczym może być pomocna przepowiednia. Choć nie w pełni zadowoliło to słuchaczy, jednak trochęosłabła ich chęć usłyszenia jakichś intrygujących omenów. - W proroctwie jest sens - rzekł Nathan. - Lecz jegoprawdziwe znaczenie może być zrozumiane jedynie przezmających właściwy dar i mogę was zapewnić, że nieobjawiają tego kupy świńskich jelit. Cara zauważyła niezdecydowanie grupki i stanęła ulewego boku Richarda. - D'Haranie mawiają: Lord Rahl jest magią przeciwkomagii, my jesteśmy stalą przeciwko stali. Wiele razy to sięsprawdziło. Pozostawcie mu magię. Słowa Mord-Sith miały w sobie mrożącą krew w żyłachstanowczość. Zgromadzeni uświadomili sobie, że nie tylko wdzierająsię tam, gdzie nie powinni, ale i przekraczajądopuszczalne granice. Nieco zawstydzeni poszeptalimiędzy sobą, przyznając, że to ma sens i że powinnizostawi ć te sprawy osobom, które lepiej sobie z nimiporadzą. Trochę się uspokoili, jakby zażegnali

Page 80: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

niebezpieczeństwo. Richard kątem oka zauważył po prawej stronie błękitnystrój jednej z usługujących kobiet podchodzącej doKahlan. Kobieta delikatnie położyła lewą dłoń na jejprzedramieniu, jakby prosiła o poufną rozmowę. I właśnieto przyciągnęło uwagę Richarda. Ludzie nie podchodzą ot,tak sobie i nie dotykają Matki Spowiedniczki. Kiedykobieta odwróciła się ku Kahlan, Richard dostrzegł jejbłędny wzrok i krew na szacie. Już zaczął działać, kiedy w jej drugiej dłoni zobaczyłnóż celujący w pierś Kahlan.

Rozdział 10 Czas się zatrzymał. Richard a ż za dobrze rozpoznał bezkresną pustkępomiędzy okruchami czasu, próżnię poprzedzającąuwolnienie mocy. Był o krok za daleko, żeby powstrzymać kobietę, leczwiedział, że jest o wiele za blisko na to, co się zarazstanie. Nic nie mógł na to poradzić. Życie i śmierć zastygły w mgnieniu czasu. Kahlan niemogła sobie pozwolić na wahanie. Instynkt kazał mu sięcofnąć, mięśnie się napięły, lecz dobrze wiedział, że nie

Page 81: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zdąży. Zebrani stali nieruchomo, zszokowani, oczy mieliszeroko otwarte. Kilka Mord-Sith w czerwonychuniformach już nadbiegało, lecz Richard wiedział, że i onenie zdążą. Widział, jak Agiel Cary unosi się ku jej dłoni,jak ręce żołnierzy sięgają po miecze, a Zedd unosi dłoń,żeby rzucić czar. Wiedział, że nikt z nich nie zdąży. A w centrum tego wszystkiego Richard widział kobietęodsuwającą rękę Kahlan z trajektorii zakreślanej przezokrwawiony nóż zbliżający się do jej piersi. Dopiero w owej chwili wszyscy zaczęli się poruszać. I w tej milczącej próżni w czasie nagle uderzyłbezdźwięczny grom. Czas gwałtownie ruszył, a fala uderzeniowa rozlała sięw zamkniętej przestrzeni komnaty biesiadnej. Fala rozbiegła się koliście. Ludzie stojący na przedzie krzyknęli z bólu i upadli naziemię. Stojących z tyłu odrzuciło na kilka kroków.Przerażeni za późno osłaniali twarze ramionami. Potrawy spadały ze stołów i wózków; kielichy ipółmiski roztrzaskiwały się o ściany; butle wina, sztućce,pojemniczki, czarki, serwetki i okruchy szkła mknęły przezkomnatę z szybkością błyskawicy. Kiedy fala uderzeniowadotarła na koniec pomieszczenia, wypadły wszystkieszyby. W roztrzaskanych oknach miotały się zasłony.Noże, widelce, jedzenie, napoje, talerze i szkło spadały napodłogę.

Page 82: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard był najbliżej Kahlan, kiedy uwolniła MocSpowiedniczki. Za blisko. Niebezpiecznie blisko. Ból przeszył każdą cząstkę jegociała, osunął się na kolano. Zedd upadł, zwalony z nóg. Nathan, stojący nieco dalej,cofnął się chwiejnie i podtrzymał Carę. Kiedy odłamki szkła wreszcie przestały sunąć popodłodze, obrusy i zasłony opadły, a ludzie usiedli wpełnej oszołomienia ciszy, kobieta w zakrwawionymbłękitnym stroju klęczała u stóp Matki Spowiedniczki. Kahlan stała dumnie pośrodku uspokajającego sięchaosu. Wstrząśnięci ludzie patrzyli. Nikt nigdy nie widziałSpowiedniczki uwalniającej swą moc. Nie robiły tegoprzy świadkach. Richard nie wątpił, że nie zapomną tegodo końca życia. - Kurczę, boli - mruknął Zedd. Usiadł, rozmasowałłokcie, poruszył ramionami. Kiedy wzrok i umysł Richarda uwolniły się od ostregojak igły bólu, który w mgnieniu oka przeniknął jego ciało,dostrzegł, że kobieta zostawiła na rękawie białej szatyKahlan krwawy odcisk dłoni. Klęcząc przed Matką Spowiedniczką, nie wyglądała namorderczynię. Była średniej budowy, miała drobne rysy.Luźne pukle ciemnych włosów sięgały ramion. Richardwiedział, że osoba dotknięta mocą Spowiedniczki nieczuje takiego bólu jak znajdujący się w pobliżu i że w

Page 83: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ogóle coś takiego jak ból nie ma dla niej znaczenia. Dladotkniętego jej mocą Spowiedniczka stawała się całymświatem. Kobieta już nie była tą osobą co przedtem. - Pani - wyszeptała - rozkazuj mi. Głos Kahlan był zimny jak lód. - Powtórz, co zrobiłaś, co powiedziałaś mi wcześniej. - Zabiłam moje dzieci - zeznała kobieta obojętnie. -Sądziłam, że powinnaś się dowiedzieć. Słowa zakłóciły ponurą ciszę. Richard był pewien, żewielu przyprawiły o dreszcz. Niektórzy aż zachłysnęli się oddechem. - I dlatego do mnie przyszłaś? Kobieta przytaknęła. - Po części. Musiałam ci powiedzieć, co zrobiłam. - Łzaspłynęła jej po policzku. - Co musiałam zrobić. Nie była już sobą, toteż Richard wiedział, że płacze niedlatego, iż zabiła dzieci, lecz że zamierzała zabić Kahlan.Dla niej liczyła się teraz wyłącznie Spowiedniczka, któradotknęła ją swoją mocą. Przytłaczało ją poczucie winy zpowodu tego, co chciała zrobić. Richard pochylił się, ostrożnie ujął prawy nadgarstekkobiety i wyjął jej z dłoni zakrwawiony nóż. Rozbrojeniejej nie było już konieczne, ale pewniej się poczuł. Niezwróciła na to uwagi. - Czemu to? - zapytała władczo Kahlan, na momentpozbawiając wszystkich tchu. Kobieta uniosła ku niej twarz.

Page 84: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Musiałam. Nie chciałam, żeby doświadczyły tejpotworności. - Jakiej potworności? - Pożerania żywcem, pani - odpowiedziała kobieta,jakby to było oczywiste. Gwardziści się zbliżyli. Kilka Mord-Sith, którepróbowały powstrzymać kobietę, lecz nie zdążyły,znalazło się za nią. Każda trzymała w dłoni Agiel. Kahlan nie potrzebowała ani gwardzistów, ani Mord-Sith, nie obawiała się zwykłego noża jednego napastnika.Ten, kogo dotknęła moc Spowiedniczki, był jejcałkowicie oddany i niezdolny do nieposłuszeństwa, a tymbardziej do skrzywdzenia jej. Troszczył się wyłącznie oto, żeby się jej przypodoba ć. Oraz wyznać wszelkieprzewinienia, o które spyta. - O czym ty mówisz? Kobieta zamrugała. - Nie mogłam dopuścić, żeby musiały przejść przez to,co nadciąga. Ulitowałam się nad nimi, pani, i dałam imszybką śmierć. Nathan pochylił się ku Richardowi i szepnął: - To ta kobieta, o której ci mówiłem, ta pracująca wkuchni. Obdarzona skromną umiejętnością widzeniaprzyszłości. Kahlan schyliła się ku kobiecie, a ta aż się cofnęła. - Skąd wiedziałaś, co będą musiały wycierpieć?

Page 85: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Miałam wizję, pani. Czasami miewam wizje.Zobaczyłam, co się stanie, jeżeli będą żyć. Nie rozumiesz,pani? Nie mogłam pozwolić, żeby taka potwornośćspotkała moje dzieciątka. - Powiadasz, że miałaś wizję, która nakazała ci zabićwłasne dzieci? - Nie - zaprzeczyła kobieta, kręcąc głową. - Miałamwizję, że są pożerane żywcem. Widziałam, jak szarpały jei rozdzierały kły, a one krzyczały z przerażenia i z bólu.Wizja nie kazała mi ich zabić, lecz po tym, co zobaczyłam,wiedziałam, że muszę to zrobić, bo inaczej spotka je tenstraszliwy los. Wyświadczyłam im przysługę, pani,przysięgam. - O czym ty mówisz? Pożerane żywcem? Kto miałby jepożreć? - Czarne stwory, pani. Mroczne stwory przybyłe pomoje dzieciątka. Mroczne stwory, dzikie i groźne,przychodzące nocą. - A więc miałaś wizję i dlatego postanowiłaś sama jezabić. To był zarzut, nie pytanie. Lecz kobieta tak topotraktowała i potaknęła, chcąc się przypodobać swojejpani. - Tak. Podcięłam im gardła. Wykrwawiły się i szybkostraciły przytomność, łagodnie odeszły w śmierć. Niebędą musiały cierpieć tego, co by im zgotował los. - Łagodnie odeszły? - spytała przez zaciśnięte zęby

Page 86: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan, z trudem hamując wściekłość. - Próbujesz miwmówić, że nie cierpiały, nie walczyły? I ona, i Richard widzieli, jak podrzynano ludziomgardła. W żadnym razie nie odchodzili oni łagodnie wśmierć. Walczyli o życie w straszliwym, śmiertelnymbólu, walczyli o życiodajny oddech, dławiąc się i tonącwe własnej krwi. To była straszna, brutalna śmierć. Kobieta lekko zmarszczyła brwi, starając się sobie toprzypomnieć. - Owszem, trochę. Ale niedługo, pani. To była krótkawalka. Nie tak długa jak ta, która by je czekała, gdybyżyły, a te stwory przyszłyby nocą i obżerały się ichwnętrznościami. Zatroskane szepty w tłumie umilkły pod spojrzeniemKahlan. - Tak właśnie się dzieje, kiedy sądzicie, że potraficiezajrzeć w przyszłość. - Zacisnęła zęby i gniewniespojrzała na obserwujących całą scenę ludzi. - Oto skutek:nagle przerwane życie. Znów skierowała wzrok na kobietę u swoich stóp. - Chciałaś wypróbować nóż i na mnie, czyż nie?Zamierzałaś mnie zabić. - Tak, pani. - Kobieta znowu się rozpłakała. - Todlatego musiałam ci powiedzieć, co zrobiłam. - Co masz na myśli? - Musiałam powiedzieć, dlaczego zabiłam dzieci, żebyśzrozumiała, czemu i ciebie muszę zabić. Chciałam ci

Page 87: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

oszczędzić. - Oszczędzić? Czego? - Tego samego losu, pani. - Łzy płynęły po policzkach. -Błagam, pani. Nie mogę znieść myśli o śmierci, jaka cięczeka. O tym, jak rozszarpują twoje ciało, jak krzyczyszsama jedna i nie ma nikogo, kto by ci pomógł. To dlategomuszę cię zabić: żeby ci oszczędzić takiego losu. Pod Richardem ugięły się kolana. - A cóż takiego pożerało mnie w twoich iluzjach? - Te same stwory, co pożarłyby moje dzieci, pani.Mroczne stwory, prześladujące cię i tropiące. Nieuciekniesz przed nimi. Kobieta rozłożyła ręce w błagalnym geście. - Mogę odzyskać mój nóż? Błagam. Muszę ci oszczędzićtakiego losu. Błagam, pani, pozwól na koszmar tegozabójstwa, żebym mogła ci oszczędzić agonii i grozy, jakacię spotka. Błagam, pani, pozwól, bym dała ci szybkąśmierć. Kahlan patrzyła na potencjalną zabójczynię wzrokiempozbawionym emocji. - Nie. Kobieta przycisnęła okrwawione dłonie do piersi,zaciskając je na zakrwawionej błękitnej sukni. Bez skutkustarała się złapać oddech. Wytrzeszczyła oczy, jej twarzpoczerwieniała. Wargi zrobiły się równie błękitne jaksuknia. Osunęła się i umarła. Resztka powietrza uszła z jejpłuc.

Page 88: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan podniosła wzrok na osłupiałych widzów - byłoto milczące ostrzeżenie dla tych, co sądzą, że proroctwomoże im pomóc. Zielone oczy Kahlan wzbierające łzami spojrzały wkońcu na Richarda. O mało nie pękło mu serce. Otoczyłramieniem jej kibić. - Chodź. Potrzebny ci odpoczynek. Kahlan potaknęła, leciutko się do niego przytulając,wdzięczna za pocieszenie. Już otaczali ją opiekuńczym kręgiem Cara, Zedd, Nathani Benjamin. Mord-Sith i gwardziści z Pierwszej Kompaniiochraniali ich przed napierającym tłumem. Kahlan ścisnęła ramię Cary. - Tak mi przykro. Chciałam, żeby twoje święto byłoidealne. - Ależ było, Matko Spowiedniczko. Kobieta cię niezraniła, jesteś cała i zdrowa, a niedoszła zabójczym nieżyje. Cóż mogłoby być lepszego? A na dodatek mogę cięteraz zbesztać za to, że pozwalasz ludziom tak blisko dosiebie podchodzić. Kahlan się uśmiechnęła, odchodząc z podtrzymującym jąRichardem.

Page 89: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 11 - Jak ona się czuje? - zapytał Zedd, kiedy Richardzamknął za sobą drzwi. - Dobrze. - Richard gestem odpędził troski dziadka. - Poprostu musi odpocząć. Zedd skinął głową. Jako czarodziej współdziałającyniegdyś ze Spowiedniczkami pewnie lepiej ni ż innirozumiał, że Spowiedniczka, która uwolni swoją moc,potrzebuje wypoczynku; a żadna nie odzyskiwała sił takprędko jak Kahlan. W przeszłości, kiedy sytuacja tegowymagała, niekiedy w ogóle zapominała o wypoczynku. Kahlan pod wieloma względami była silniejsza odswoich sióstr. I dlatego wybrały ją na przywódczynię, naMatkę Spowiedniczkę. A teraz wszystkie nie żyły. Lecz uwolnienie mocy było wyczerpujące - nie tylkofizycznie, ale i emocjonalnie. To odpowiednik dokonania egzekucji. Nie to jednak było najgorsze. Tym razem Kahlanprzytłoczyła wiadomość, że dzieje się coś złowrogiego iże odebrano już życie niewinnym istotom. Nie bardziej niżRichard wierzyła, że kobieta działała wyłącznie podwpływem wizji. Kryło się za tym coś więcej. Taknaprawdę Kahlan wyczerpała właśnie ta świadomość wpołączeniu z uwolnieniem mocy w trakcie radosnegoświętowania, w obecności zaproszonych gości. Zedd posłał wnukowi jedno z tych spojrzeń, które

Page 90: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard aż za dobrze znał. - To dość dziwne, że kobieta padła martwa. Richard skinął głową. - I mnie to zastanawia. - Osoba dotknięta mocą Spowiedniczki troszczy sięwyłącznie o przypodobanie się swojej pani. - Zedd uniósłbrew. - Nie może jej zadowolić, jeżeli nie żyje.Oczywiście jeśli Spowiedniczka nie zażyczy sobie, bytaka osoba umarła. A Kahlan tego nie zrobiła. Dziadek najwyraźniej rozumował tak samo jak wnuk. - To bez sensu - przyznał Richard. - Ludzie nie umierająod dotknięcia Spowiedniczki. Coś się dzieje. Zedd pocierał kościstym palcem szczękę. - Być może kobieta zrozumiała, jaką odrazę wzbudziłow Kahlan to, że zabiła własne dzieci, i uznała, że Kahlanchce jej śmierci. - Czy ja wiem, Zeddzie. Nie widzę w tym sensu.Spowiedniczka ma uzyskać wyznanie, wydobyć prawdę otym, co się stało, jakie ktoś zbrodnie popełnił.Wyznawanie własnych przewinień nie budzi w sprawcachżadnych emocji. Wprost przeciwnie: zwykle cieszy ich, żemogą zadowolić Spowiedniczkę, mówiąc jej prawdę,kiedy tego zażąda. Chcą żyć i spełniać jej życzenia. Cara skrzyżowała ramiona na piersi. - Nie ruszę się stąd, póki Matka Spowiedniczka nieodzyska sił i nie wstanie. Richard delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.

Page 91: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Dzięki, Caro. Już myślał o innych sprawach, o dopasowaniu różnychczęści układanki. Kiedy kobieta próbowała zabić Kahlan,to chociaż zebranym musiało się to wydać przerażające,tak naprawdę nie miała żadnych szans. Żaden nóż nie byłwystarczająco szybki, żeby ubiec Spowiedniczkęuwalniającą moc. Cara nie potrafiłaby tak skuteczniepowstrzymać napastniczki, jak zrobiła to sama Kahlan.Żaden napastnik nie miał najmniejszej szansy w starciu zeSpowiedniczką. Lecz Kahlan nie mogła znów uwolnićmocy, póki nie odzyska sił. Richard był szczęśliwy, że wtym czasie czuwa nad nią Cara. Zwrócił się doBenjamina: - Generale, mógłbyś ustawić gwardzistów na krańcachholu? Benjamin wskazał korytarz. - Już to zrobiłem, lordzie Rahlu. Richard dopiero teraz zobaczył w głębi korytarzagwardzistów z Pierwszej Kompanii. Wystarczyłoby ich doprowadzenia działań wojennych. - Może zostałbyś tutaj z Carą. Dotrzymałbyś jejtowarzystwa. Kahlan potrzebuje kilku godzin wypoczynku. - Oczywiście, lordzie Rahlu. - Benjamin odkaszlnął. -Kiedy byłeś z Matką Spowiedniczką, znaleźliśmy dwojedzieci tej kobiety. Miały podcięte gardła, tak jakpowiedziała. Richard skinął głową. Nie wątpił w te słowa. Ktoś

Page 92: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dotknięty mocą Spowiedniczki nie potrafił kłamać. Ale itak zabolało go serce, kiedy to usłyszał. - Proszę, zrób dla mnie coś jeszcze, generale. Poślijkogoś po Nicci. Nie widziałem jej od wczoraj, odtwojego ślubu. Powiedz, że muszę się z nią spotkać. Benjamin zasalutował, przykładając pięść do serca. - Natychmiast kogoś wyślę, lordzie Rahlu. Richard spojrzał na proroka. - Nathanie, chciałbym, żebyś mnie zaprowadził do tejkobiety, o której wspomniałeś. Tej, która widzi różnerzeczy. I twierdzi, że ma dla mnie wiadomość. Nathanskinął głową. - Lauretta. Richard i Zedd poszli za prorokiem. Towarzyszyła imgrupa gwardzistów trzymających się w pewnej odległości.Przed nimi szła Rikka w czerwonym skórzanym uniformie. Nathan wybrał nieco dłuższą trasę - przez korytarze wczęści prywatnej, a nie w ogólnodostępnej - do sektora, wktórym mieszkał personel i inni robotnicy. Richard był ztego zadowolony. Ludzie bez wątpienia chcieliby gozatrzyma ć i z nim porozmawiać. Nie miał ochotydyskutować o handlu czy sprzeczkach z władzami oustanawianie praw. Ani o proroctwach. Miał ważniejszesprawy na głowie. Na czele listy znajdowało się to, cokobieta opowiedziała o swojej wizji. Nazwała zagrożenie„mrocznymi stworami". Powiedziała, że tropią Kahlan. Arankiem na targowisku chłopiec mówił, że w pałacu

Page 93: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

panuje mrok. Richard się zastanawiał, czy nie łączy tychspraw zbyt pochopnie - bo przecież tak naprawdę niemiały ze sobą nic wspólnego poza słowem „mrok". Czyaby nie daje się ponosić wyobraźni. Idąc za Nathanem,spojrzał na księgę, którą niósł prorok, i przypomniał sobiezapisane w niej wersy pasujące do słów, jakie dzisiajusłyszał, do ostrzeżeń, że w pałacu panuje mrok. Uznał, żenie przesadza. Mahoniowa boazeria korytarza nabrała z czasemciemnej, nasyconej barwy. Niewielkie obrazyprzedstawiające sielskie sceny wisiały w każdym górnympanelu. Marmurową posadzkę pokrywały dywany wbarwach ciemnego błękitu i złota. Wkrótce znaleźli się wkorytarzach, którymi służba wchodziła do prywatnychkomnat lorda Rahla. Były o wiele skromniejsze, zotynkowanymi, pobielanymi ścianami. Niekiedy korytarzbiegł wzdłuż zewnętrznego muru pałacu, po ich lewejstronie. Zewnętrzne mury zbudowano z dopasowanychgranitowych bloków. Światło wpadało przez głębokoosadzone, regularnie rozmieszczone okna. Przy każdymuderzeniu wiatru o szyby wpadało trochę lodowategopowietrza. Za oknami Richard widział mknące po niebieciężkie, czarne chmury ocierające się o szczyty odległychwież. Zielonawo-szare niebo mówiło, że się nie mylił,zapowiadając burzę. Płatki śniegu tańczyły w porywachwiatru. Richard wiedział, że wkrótce nad równinamiAzrith rozszaleje się wiosenna śnieżyca. Goście na jakiś

Page 94: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

czas pozostaną w pałacu. - Tędy - odezwał się Nathan, wskazując dwuskrzydłowedrzwi po prawej stronie. Z prywatnej części pałacu przeszli do korytarzy, zktórych korzystała służba i inni mieszkańcy. Napotykaniludzie odsuwali się, robiąc im przejście. Wszyscy - taksię zdawało - patrzyli z zatroskaniem na Richarda itowarzyszących mu czarodziejów. Najwyraźniej wieści otym, co się stało, już ze trzy razy obiegły wielki pałac.Wszyscy o tym wiedzieli. Smętne miny mówiły, że ludziejuż nie byli w świątecznym nastroju. Ktoś próbował zabićMatkę Spowiedniczkę, żonę lorda Rahla. Wszyscy kochaliKahlan. No cóż, nie wszyscy, pomyślał. Lecz większość szczerze ją kochała. Na pewnoprzeraziło ich to, co się stało. Teraz, kiedy na nowozapanował pokój, ludzie zaczynali radośniej patrzeć wprzyszłość. Rósł optymizm. Wydawało się, że wszystkojest możliwe i że czekają ich lepsze czasy. Obsesja napunkcie proroctw groziła zniszczeniem tego wszystkiego.Już spowodowała śmierć dwojga dzieci. Richardprzypomniał sobie słowa Zedda, że nie ma nicgroźniejszego nad czasy pokoju. Miał nadzieję, że dziadeksię myli.

Page 95: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 12 Richard i Zedd weszli za Nathanem w wąski korytarzoświetlony znajdującym się na końcu oknem. Prorokprowadził ich przez sektor kwater, w których mieszkałowiele osób z pałacowego personelu. Pobielane ściany,podłoga z desek wydeptanych przez tysiącletnie używanie- korytarz był skromniejszy nawet od tych dla służby.Mimo to większość drzwi ozdobiono namalowanymikwiatami lub sielskimi scenkami czy też barwnymiwzorami, stwarzając domowy nastrój. - Tutaj - powiedział Nathan, dotykając drzwi zestylizowanym słońcem. Richard skinął głową i Nathan zapukał. Cisza. Nathanzastukał mocniej. Kiedy i na to nikt nie zareagował,uderzył w drzwi pięścią. - Lauretto, to ja, Nathan. Możesz otworzyć? - Znowuuderzył pięścią. - Powtórzyłem lordowi Rahlowi, że maszdla niego wiadomość. Przyprowadziłem go. Chce się ztobą zobaczyć. Drzwi odrobinę się uchyliły, na tyle, żeby jedno okozerknęło w korytarz. Kiedy kobieta zobaczyła trójkęprzybyszów, natychmiast otworzyła. - Lord Rahl! Przyszedłeś! - Uśmiechnęła się, ukazującjęzyk w szczelinie po brakujących przednich zębach. Warstwy odzieży okrywały niską, korpulentną postać.

Page 96: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard uznał, że na ciemnoniebieską suknię kobietawłożyła co najmniej trzy swetry. Guzik na tym spodnim,wyświechtanym i białawym, z trudem się dopinał. Na nimmiała wyblakły czerwony sweter i kraciastą flanelowąkoszulę z za długimi rękawami. Podciągnęła rękaw, apotem odgarnęła z twarzy strąki rudawo-złotych włosów. - Zechciejcie wejść. Z uśmiechem poczłapała w głąb pomieszczenia,najwyraźniej uradowana z odwiedzin. Lauretta byładziwna, a jej domostwo jeszcze dziwniejsze. Aby wejść,Richard - wyższy od gospodyni - musiał odsunąć jakieśwyroby z przędzy wiszące w drzwiach. Każde z tychdziwadeł było inne, lecz wykonane z grubsza w podobnysposób. Przędzę najrozmaitszych barw opleciono wokółskrzyżowanych patyków we wzory przypominającepajęczynę. Nie mógł się zorientować, do czego to służy. Zcałą pewnością nie było ładne, więc nie sądził, żebypełniło funkcje ozdobne. Kiedy Zedd zauważył, żeRichard się temu przygląda, marszcząc brwi, nachylił sięku niemu i cicho powiedział: - Mają bronić dostępu złym duchom. Richard nie skomentował pomysłu, że patyki i przędzazdołają powstrzymać złe duchy, które by się tu dostały zmrocznych czeluści zaświatów. Po obu stronach wejściapiętrzyły się, niemal sięgając sufitu, sterty papierzysk,ksiąg i pudeł. W głąb mieszkania Lauretty prowadził tunelprzebijający się przez ten bałagan. Gospodyni

Page 97: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wpasowywała się w wąskie przejście. PrzypominałaRichardowi kreta drepczącego w głębi nory. Szli za niąrządkiem i dotarli do oczyszczonego miejsca w głównympomieszczeniu, gdzie akurat mieściły się mały stół i dwakrzesła. Okno, widoczne w wąskiej szczelinie pomiędzychwiejnymi stertami, wpuszczało mętne światło. Blat zastołem zawalony był wysokimi stosami papierzysk. Całepomieszczenie przypominało kryjówkę wygrzebaną wkupie śmieci. I niemal tak pachniało... - Herbaty? - spytała przez ramię Lauretta. - Nie, dziękuję - odparł Richard. - Słyszałem, że chceszze mną o czymś porozmawiać. Zedd uniósł dłoń. - Chętnie bym się napił herbaty. - I skosztował słodkich ciasteczek? - spytała z nadzieją. Zedd odwzajemnił uśmiech. - Byłoby miło. Nathan przewrócił oczami. Richard rzucił dziadkowiznaczące spojrzenie. Lauretta ryła za stertą papierzysk. Zedd siedział przy stole, czekając, aż zostanieobsłużony, a Lauretta wzięła imbryk z żelaznego stojakana bocznym blacie. Imbryk ogrzewała paląca się podstojakiem świeca. Stojak zaś otaczały byle jak poukładanepapierzyska. Richard się zaniepokoił, widząc, że tak się tukorzysta z ognia. - Lauretto - odezwał się, siląc się na grzeczny i spokojny

Page 98: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ton - niebezpiecznie jest tu rozpalać ogień. Spojrzała na niego, nalewając herbatę Zeddowi. - Tak, wiem. Jestem bardzo ostrożna. - Na pewno, ale... - Muszę uważać na moje wróżby. Richard spojrzał na góry papierów. Większość ułożonow luźne sterty, lecz były tu też wypełnione nimi skrzynieoraz wypchane do granic możliwości okładki. Zeddwskazał wznoszącą się obok stromiznę. - A zatem to są twoje wróżby? To wszystko? - O tak - potwierdziła, aż się paląc, żeby im o tymopowiedzieć. - Przez całe życie nawiedzają mnie wizje.Mama powiedziała mi, że wśród moich pierwszych słówbyła wróżba. Powiedziałam „ogień". I proszę, tegosamego dnia z paleniska wypadła płonąca kłoda ipodpaliła mamie spódnicę. Nic złego się nie stało, aleokropnie się przestraszyła. Od tamtej pory zapisywała to,co mówiłam. Richard się rozejrzał. - Najwyraźniej masz wszystkie jej zapiski. - Rozumie się. - Lauretta nalała sobie herbaty iodstawiła imbryk na stojak. Postawiła na stole wyszczerbiony biały talerz zciasteczkami. - Kiedy osiągnęłam odpowiedni wiek, samazaczęłam spisywać swoje wróżby. - Mmmmm... - mruczał z zachwytem Zedd, machającsłodkim ciasteczkiem. - Cynamonowe, moje ulubione.

Page 99: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Niezłe. Lauretta posłała mu bezzębny uśmiech. - Sama upiekłam. Richard był ciekaw, gdzie to zrobiła i jak. - Czemu wszystkie je przechowujesz? - zapytał. Spojrzała na niego ze zdumieniem. - Przecież to moje wróżby. - Tak, już mówiłaś. Ale w jakim celu je przechowujesz? - Żeby je utrwalić. Mam tyle wróżb, że niespamiętałabym, gdybym ich nie zapisała. A co ważniejsze,muszą być zachowane, udokumentowane. Richard się zachmurzył. Usiłował nie wyglądać nazdesperowanego. - Po co? - No cóż - westchnęła, zakłopotana pytaniem, jakbysprawa była zbyt oczywista na wyjaśnienia. - Wszyscyprorocy spisują swoje przepowiednie. - Sądzę... - I czyż tych proroctw się nie przechowuje? Tychspisanych przez proroków? Richard zesztywniał. - Masz na myśli księgi proroctw? - Otóż to - powiedziała cierpliwie. - To są spisaneproroctwa, tak jak ja spisuję moje, czyż nie? Potem,ponieważ proroctwa są ważne, przechowuje się je, czyżnie? Oczywiście tamte są trzymane w bibliotekach w całym

Page 100: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pałacu. A ja nie mam żadnego innego miejsca dla nich,więc muszę wszystkie tu trzymać. - Zatoczyła krągramieniem. - To moja biblioteka. Zedd, pogryzając słodkie ciasteczko, powiódł wzrokiempo bibliotece Lauretty. - No i sam rozumiesz, że bardzo uważam z ogniem, bo tosą spisane proroctwa, a proroctwa są ważne. Muszę jechronić. Richard zaczynał postrzegać proroctwa w nowymświetle - o wiele mniej pochlebnym. - To ma sens - oznajmił Zedd, najwyraźniejniezainteresowany kontynuowaniem tego tematu. - A twojeciasteczka są jednymi z najlepszych, jakie kiedykolwiekjadłem. Posłała mu kolejny bezzębny uśmiech. - Wróć, kiedy zechcesz, po więcej. - Może to zrobię, łaskawa pani. - Zedd wziął kolejneciasteczko i gestykulował nim. - A jakąż to przepowiednię masz dla lorda Rahla? - A, prawda. - Dotknęła palcem dolnej wargi irozejrzała się. - Gdzie też je położyłam? - Je? - zapytał Richard. - Masz więcej niż jedną? - O tak. Właściwie kilka. Lauretta podeszła do ściany papierzysk i na oślepwyciągnęła jakieś zapiski. Rzuciła na nie okiem. - Nie, to nie to.

Page 101: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Wetknęła je na miejsce. Sięgnęła w bok, znowu cośwyjęła tylko po to, żeby znowu odłożyć. Wyciągałazapiski z najrozmaitszych miejsc, przeglądała je iodkładała. Richard i Nathan wymienili spojrzenia. - Może po prostu powiesz lordowi Rahlowi, coprzepowiedziałaś - podsunął Zedd. - Ależ skąd! Obawiam się, że nie potrafiłabym tegozrobić. Mam zbyt wiele przepowiedni, żeby wszystkiespamiętać. To dlatego muszę je zapisywać. Gdy je spiszę,zawsze je mam i nie zostaną zapomniane. Czyż nie po tosię spisuje przepowiednie? Żebyśmy zawsze mieli je podręką? Proroctwo jest ważne, więc należy je zapisać iprzechowywać. - Absolutna racja - stwierdził Nathan, najwyraźniej niechcąc jej denerwować. - Może pomoglibyśmy ci szukać?Gdzie mogłaś położyć najnowsze przepowiednie? Spojrzała na niego wielkimi oczami. - Tam, gdzie ich miejsce. Nathan się rozejrzał. - Skąd wiesz, gdzie ich miejsce? - Po tym, o czym mówią. Nathan przez chwilę tylko patrzył. - No to jak je znajdujesz? Skoro nie pamiętasz, o czymmówią, to skąd wiesz, gdzie ich miejsce i gdzie jepołożyłaś? Skąd wiesz, gdzie szukać? Zmrużyła oczy, zastanawiając się nad tym.

Page 102: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- A wiesz, to zawsze było problemem. - Wzięła głębokioddech; guziki przy swetrach omal nie odpadły przedwydechem. - Nie umiem sobie z tym poradzić. Sami mieli kłopot z umiejscowieniem książek pozorniepoustawianych bezładu i składu w bibliotekach, toteżRichard pomyślał, że to najwyraźniej powszechnyproblem ze spisanymi proroctwami - bez względu naskalę. Zedd wyciągnął ze stosu kartę i spojrzał. Pomachał niąw powietrzu. - Tu jest napisane tylko „deszcz". Lauretta podniosła wzrok znad kart trzymanych w dłoni. - Tak, napisałam to tego dnia, kiedy miałam przeczucie,że zacznie padać. - To strata czasu - powiedział konfidencjonalnieRichard do Nathana. - Ostrzegałem cię, że to prawdopodobnie nic ważnego. - Owszem - westchnął Richard. Odwrócił się ku Lauretcie. Przesunęła się, wyciągająckolejną kartę z innego miejsca, u podnóża górydokumentów, skrzyń i okładek. Zanim zdążył powiedzieć,że wychodzą, zachłysnęła się oddechem. - No, jest. Znalazłam. Dokładnie tam, gdzie jej miejsce. - Cóż mówi? - spytał Richard. Kobieta przyczłapała do niego, trzymając w dłoni kartę.Spojrzała na niego, stukając palcem w dokument. - Mówi: „Ludzie będą umierać".

Page 103: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard przez chwilę wpatrywał się w pełną przejęciatwarz gospodyni. - To się stale dzieje, Lauretto. Każdy w końcu umiera. - Tak, to prawda - powiedziała, chichocząc, i wróciłado chwiejnych stert na nowe poszukiwania. Richard nie dopatrzył się w jej proroctwach większegosensu niż w wielu innych. - Dziękujemy za... - Oto kolejna - powiedziała, sięgając po kartę zwisającąze sterty. Wyciągnęła ją. - Mówi: „Niebo runie". Richard zmarszczył brwi. - Niebo? - Tak, właśnie tak, niebo. - Na pewno nie chciałaś powiedzieć, że dach sięzawali? Lauretta spojrzała na kartę. - Nie, całkiem wyraźnie „niebo". Mam bardzo czytelnycharakter pisma. - I co by to mogło znaczyć? - zapytał Richard. - Jakniebo może spaść? - Jejku, nie mam pojęcia - odparła, znowu chichocząc. -Ja tylko przekazuję. Proroctwo mnie nawiedza, a ja jezapisuję. A potem przechowuję, tak jak się powinnoprzechowywać proroctwa. Nathan wskazał otaczające ich papierzyska. - Nie masz żadnych wizji na temat tych proroctw, które

Page 104: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

cię nawiedzają? - Nie. Zjawiają się i je zapisuję. - Więc niekoniecznie wiesz, co oznaczają. Zastanawiała się przez chwilę. - Hmmm, jeśli proroctwo dotyczy deszczu, torzeczywiście nie towarzyszy mu wizja, ale wydaje sięcałkiem jasne, czyż nie? - Kiedy Nathan potaknął, podjęławątek: - Lecz kiedy mówi, że niebo spadnie, nie mampojęcia, co to znaczy. Przecież niebo nie może spaść, czyżnie? - Nie, nie może - przyznał Nathan. - Czyli musi w tym być jakieś ukryte znaczenie -stwierdziła, unosząc palec. - Na to wygląda - zgodził się Nathan. - A jak nawiedzacię taka przepowiednia, skoro nie w wizji? Zachmurzyła się, spojrzała w górę, starając się sobieprzypomnieć. - Chyba objawia mi się jako słowa. Nie widzę wumyśle obrazu spadającego nieba ani nic. Po prostunachodzi mnie, że niebo spadnie, jakby mówił to głos wmojej głowie, więc zapisuję tak, jak napływa. - I potem tutaj składujesz? Lauretta powiodła wzrokiem po swoich bezcennychprzepowiedniach. - Sądzę, że przyszłe pokolenia proroków będą tostudiować, żeby dopatrzyć się w tym sensu. Richard z trudem nad sobą panował. Zmuszał się do

Page 105: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

milczenia. Kobieta była nieszkodliwa. Nie próbowałacelowo doprowadzić ich do szału. Po prostu taka była inie zamierzał jej przemawiać do rozsądku, nie zamierzałwybijać jej z głowy obsesji dręczącej ją całe życie.Byłoby to bezcelowe i okrutne i tylko by ją przygnębiło. - Och - westchnęła, nagle się odwracając i człapiąc nakoniec pokoju. - Niemal zapomniałam. Mam jeszczejedno, objawiło mi się wczoraj. Całkiem nieoczekiwanie.To ostatnia z moich przepowiedni dla ciebie, lordzieRahlu. Lauretta wyciągała szpargały, pospiesznie je czytała iodkładała na miejsce. W końcu trafiła na to, czegoszukała. Richard uważał, że od jej przepowiedni o wielebardziej godne podziwu jest to, że zawsze potrafi wśródtych nieprzeliczonych papierzysk znaleźć to, czego akuratszuka. Pospiesznie ku nim wróciła i podała kartęRichardowi. Wziął ją i odczytał na głos: - Królowa bije pionek. - Spojrzał chmurnie na Laurettę.- Co to znaczy? Wzruszyła ramionami. - Nie mam pojęcia. Do mnie należy usłyszeć je izapisać, a nie wyjaśniać. Jak mówiłam, tym będą sięmusiały zająć przyszłe pokolenia proroków. Richard obejrzał się na dziadka i Nathana. - Jakieś pomysły? Zedd się skrzywił. - Wybacz, ale nic mi nie przychodzi na myśl.

Page 106: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nathan potrząsnął głową. - Mnie także. Richard wziął głęboki oddech. - Dziękuję, że nam to przekazałaś, Lauretto. „Ludziebędą umierać", „Niebo runie" i „Królowa bije pionek".To wszystko, tak? Już niczego nie chcesz mi pokazać? - Nie, lordzie Rahlu. To już wszystkie przepowiednie.Kiedy mi się objawiły, nie znałam ich znaczenia, ale niemiałam wątpliwości, że są przeznaczone dla ciebie. - Czy zwykle wiesz, dla kogo jest przepowiednia? Zmarszczyła brwi, rozmyślając nad tym. - Nie, właściwie nie przypominam sobie, żebymkiedykolwiek wiedziała, dla kogo czy o czym są mojeprzepowiednie. - Spojrzała na Richarda. - Ale powiadają,że jesteś niezwykłym człowiekiem, czarodziejem owielkiej mocy, więc uważam, że to pewnie dlatego. Richard spojrzał na imbryk i palącą się pod nim świecę. - Wiesz, Lauretto, może będę ci się mógł jakośodwdzięczyć za to, że przekazałaś mi przepowiednie. Przekrzywiła głowę. - Odwdzięczyć się? - Tak. Uważam, że wszystkie te przepowiednie powinnysię znaleźć w odpowiednim miejscu. Zachmurzyła się. - W odpowiednim miejscu? - Otóż to. Nie powinny tu tkwić, w ukryciu. Powinny

Page 107: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

być w bibliotece wraz z innymi proroctwami. Powinnyzająć należne im miejsce w bibliotece. - Biblioteka... - Lauretta aż się zachłysnęła. - Naprawdę,lordzie Rahlu? - Oczywiście. To są proroctwa. Po to właśnie sąbiblioteki. Mamy w pałacu wiele takich bibliotek. Co byśpowiedziała, gdybyśmy przysłali ludzi, żeby przenieśliwszystkie proroctwa do przeznaczonej dla nichbiblioteki? Rozejrzała się z wahaniem. - Bo ja wiem... - Niedaleko stąd jest duża biblioteka. Jest tam mnóstwomiejsca. Moglibyśmy poukładać wszystkie twojeproroctwa na półkach, żeby kiedyś mogli je studiowaćprorocy. Mogłabyś tam zachodzić, kiedy tylko byśzechciała. A ilekroć nawiedziłoby cię jakieś noweproroctwo i byś je zapisała, zostałoby dodane do twojegodziału w bibliotece. Lauretta zrobiła wielkie oczy. - Specjalny dział? Dla moich proroctw? - Właśnie, specjalny dział - odezwał się Zedd,włączając się do rozmowy i najwyraźniej rozumiejącmotywy Richarda. - Zajmowano by się tam nimi i jechroniono. Przytknęła palec do ust, namyślając się. - I mogłabym tam iść, kiedy tylko bym chciała? - Oczywiście - zapewnił ją Richard. - Mogłabyś tam

Page 108: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zachodzić i dodawać nowe proroctwa, kiedy ci sięobjawią. Mogłabyś też korzystać z bibliotecznych stołówprzy spisywaniu przepowiedni. Kobieta pojaśniała, ujęła dłoń Richarda, jakby królwłaśnie darował jej część królestwa. - Lordzie Rahlu, jesteś najuprzejmiejszym lordem,jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Dziękuję. Przyjmujętwoją wspaniałomyślną propozycję chronienia moichprzepowiedni. Ten podstęp wzbudził w Richardzie leciutkie poczuciewiny, ale w mieszkaniu Lauretty w każdej chwili mógłwybuchnąć pożar. Nie chciał, żeby przez te proroctwakobieta zginęła lub została ranna. W bibliotece byłowystarczająco dużo miejsca, żeby jej przepowiedniemogły dołączyć do innych. Poza tym nie wiedział, czymają one mniejszą wartość niż pozostałe. - Jeszcze raz dziękuję, lordzie Rahlu - powiedziałagospodyni, towarzysząc im do drzwi. Kiedy już szli korytarzem, Zedd powiedział: - To bardzo wspaniałomyślne, Richardzie. - Nie aż tak, jak się wydaje. Starałem się zapobiecpożarowi. - Mogłeś jej po prostu powiedzieć, że przyślesz ludzi pote papierzyska, żeby nie zaprószyła ognia. Richard spojrzał chmurnie na dziadka. - Całe życie im poświęciła. Byłoby okrucieństwem

Page 109: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

skonfiskować je, skoro w bibliotece jest mnóstwomiejsca. Uznałem, że lepiej będzie umilić jej ich oddanie,lepiej włączyć ją w rozwiązanie problemu. - Właśnie to miałem na myśli. Sztuczka zadziałała jakczary i był to wspaniałomyślny sposób załatwieniasprawy. Richard się uśmiechnął. - Jak sam zawsze powtarzasz, niekiedy sztuczka toczary. Nathan chwycił Richarda za rękaw. - Tak, tak, naprawdę milutkie. Pamiętasz to ostatnieproroctwo, które ci przekazała, to o królowej? Richard spojrzał na proroka. - Tak. „Królowa bije pionek". Ale nie wiem, co toznaczy. - Ja też nie - powiedział Nathan, machając książką, którącały czas miał przy sobie. - Ale jest tutaj. Dokładnie tak, jak je zapisała, słowo wsłowo. „Królowa bije pionek".

Rozdział 13 Kahlan nagle usiadła. W tym aż za cichym pokoju ktoś ją

Page 110: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

obserwował. Leżała z zamkniętymi oczami, ale tylko odpoczywała.Nie spała. A przynajmniej była pewna, że nie zasnęła.Starała się wyrzucić wszystko z myśli. Nie chciałarozmyślać o kobiecie, która zabiła własne dzieci. Niechciała myśleć o dzieciach i o tym, jak umierały. Awszystko z powodu strachu wywołanego przezprzepowiednię. Nie chciała myśleć o zwodniczychwizjach kobiety. Ciężkie zasłony były zaciągnięte. W komnacie paliła siętylko jedna mocno przykręcona lampa. Stała przed lustremna toaletce i dawała zbyt słabe światło, żeby przepędzićmrok z najdalszych zakątków komnaty. Zalegał wodległych kątach, w których czaiły się rozmyte kształtyciężkich szaf. To nie Richarda wyczuła. Dałby jej znak, że to on. Carateż dałaby się poznać. Ten, czyją obecność wyczuła, nicnie powiedział, nie poruszył się. Ale czuła, jak się jejprzygląda. Przynajmniej zdawało się jej, że czuje.Wiedziała, jak łatwo stracić kontrolę nad wyobraźnią,nawet Matce Spowiedniczce. Starając się podejść do tegona chłodno i obiektywnie, nie była pewna, że to niewyobraźnia płata jej figle; zwłaszcza że porannaopowieść Cary wyczuliła ją na coś takiego. Mimo to sercejej się tłukło, kiedy wpatrywała się w mroczne zakątkikomnaty, starając się dostrzec najlżejszy ruch.Uświadomiła sobie, że zacisnęła w dłoni nóż. Odrzuciła

Page 111: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przykrycie. Leżała na narzucie. Zimne powietrze kłułoobnażone uda. Ostrożnie, powoli zsunęła nogi złoża.Stanęła cichutko. Czekała, nasłuchując, spięta i gotowa dodziałania. Kahlan z takim natężeniem wpatrywała się wprzeciwległy, mroczny kąt komnaty, że aż rozbolały jąoczy. Miała uczucie, że ktoś odwzajemnia jej spojrzenie.Usiłowała wyczuć, gdzie ten ktoś się ukrywa, ale nie byław stanie ustali ć kierunku. Skoro czuła czyjeś spojrzenie,lecz nie potrafiła stwierdzić, gdzie ten ktoś jest, musiał tobyć wytwór jej wyobraźni. - Dość tego - szepnęła. Zdecydowanym krokiem podeszła do toaletki. Stukotobcasów sznurowanych butów, których nie zdjęła, wracałcichym echem z mrocznego krańca komnaty. Stojąc przy toaletce, podkręciła lampę. Łagodne światłorozproszyło mrok. Nikogo tam nie było. W lustrzezobaczyła tylko siebie, półnagą, z nożem w zaciśniętejręce. Żeby mieć całkowitą pewność, pomaszerowała nakoniec komnaty. Nikogo tam nie znalazła. Zajrzała zazasłony i większe meble. Tam też nikogo nie było.Richard przecież sprawdził komnatę, zanim ją do niejzabrał. Obserwowała, jak wszędzie zagląda, starając sięudawać, że tego nie robi. Cara i żołnierze stali na warcie,kiedy ona odpoczywała. Nikt nie mógłby wejść. Kahlan odwróciła się ku wysokiej, rzeźbionej szafie iotworzyła ciężkie drzwi. Bez wahania wyjęła i włożyła

Page 112: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

czystą suknię. Nie wiedziała, czy tę, którą zdjęła, w ogóleda się wyczyścić. Trudno sprać z białej sukni krew. WPałacu Spowiedniczek, w Aydindril, pracownicy potrafilidbać o białe suknie Matki Spowiedniczki. Domyślała się,że i w rodzinnym gnieździe lorda Rahla powinny byćosoby wiedzące wszystko o spieraniu krwi. Myśl o tym,skąd się wzięła ta krew, rozgniewała ją, kazała jej sięcieszyć, że tamta kobieta nie żyje. Kahlan znów się zastanowiła, dlaczego napastniczka taknagle umarła. Nie rozkazała jej umrzeć. Chciała, żeby jązamknięto. Miała do niej jeszcze wiele pytań, ale niechciała zadawać ich publicznie. Jeśli Kahlan była wczymś dobra, to z pewnością w przepytywaniu tych,których dotknęła swoją mocą. Przyszło jej na myśl, jakdogodnie się złożyło, że kobieta wyznała, co uczyniła,ujawniła, co wedle przepowiedni spotka Kahlan, a potemumarła, zanim ją przepytano. Kiedy już zrobionowszystko, co należało, ta jedna rzecz przekonała Kahlan,że Richard miał rację, twierdząc, że kryje się za tym coświęcej. A w takim razie kobieta najprawdopodobniej byłatylko marionetką. Uśmiechnęła się na myśl o Richardzie.Myślenie o nim zawsze ją uszczęśliwiało. Kiedy otworzyła drzwi sypialni, Cara, zeskrzyżowanymi na piersiach ramionami, opierała się oframugę. Była z nią Nyda, kolejna Mord-Sith. Caraobejrzała się przez ramię na Kahlan. - Jak się czujesz?

Page 113: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan zmusiła się do uśmiechu. - Świetnie. Cara odwróciła się, rozplatając ramiona. - Lord Rahl chciał, żebym cię do niego przyprowadziła,kiedy wypoczniesz. Zamierza się zobaczyć z opatem. Kahlan westchnęła ze znużeniem. Nie miała ochotyspotykać się z ludźmi, ale chciała być z Richardem, no ichciała usłyszeć, co wie opat. Cara zmrużyła oczy. - Czemu jesteś taka blada? - Pewnie jestem jeszcze trochę zmęczona. - Kahlanprzez chwilę wpatrywała się w błękitne oczy Cary. -Mogłabyś coś dla mnie zrobić? Mord-Sith nachyliła się ku niej i delikatnie ujęła zaramię. - Oczywiście, Matko Spowiedniczko. O co chodzi? - Mogłabyś zadbać, żeby przeniesiono nasze rzeczy? Cara znowu zmrużyła oczy. - Przeniesiono? Kahlan przytaknęła. - Do innej komnaty. Nie chcę tu dzisiaj spać. Cara przez chwilę obserwowała jej twarz. - Dlaczego? - Bo zasiałaś dziwne myśli w mojej głowie. - Sądzisz, że ktoś cię tam obserwował? - Sama nie wiem. Byłam zmęczona i pewnie tylko tosobie wyobraziłam.

Page 114: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Cara minęła Kahlan i weszła do komnaty z Agielem wdłoni. Nyda, posągowa blondynka, z takim samymwarkoczem jak wszystkie Mord-Sith, następowała jej napięty. Cara rozsunęła zasłony i zaglądała za meble, a Nydado szaf i podłoże. Nic nie znalazły. Kahlan wiedziała, żetak będzie, lecz zdawała sobie również sprawę, że stratączasu byłoby przekonywanie Mord-Sith, że nie muszą byćpodejrzliwe. - Znalazłaś kogoś w swojej sypialni? - spytała Kahlan,kiedy Cara wsparła się pięściami pod boki i powiodłagniewnym wzrokiem po komnacie. - Nie - przyznała Mord-Sith. - Dopilnuję, żeby przeniesiono wasze rzeczy, MatkoSpowiedniczko - odezwała się Nyda. - Cara może citowarzyszyć. - Dobrze. - Masz na myśli którąś konkretną sypialnię? - spytałaNyda. - Nie. Po prostu nie mów mi, która to będzie, póki nastam wieczorem nie zaprowadzisz. - Ktoś cię obserwował - stwierdziła Cara. Kahlan ujęła ją za łokieć i odwróciła ku drzwiom. - Chodźmy do Richarda.

Page 115: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 14 Richard wstał, kiedy drzwi się otworzyły. Kątem okazauważył, jak Kahlan staje u jego boku, kiedy Benjaminwprowadzał opata. Przed chwilą nadeszły z Carą. Richardledwo zdążył zapytać, jak się czuje. Kahlan z uśmiechemodpowiedziała, że dobrze. Lecz po jej stroskanymspojrzeniu poznał, że jest inaczej. Przypuszczał, że mapowody, by nie mieć radosnej miny. Richard zauważyłteż, że Cara trzyma się o krok bliżej Kahlan niż zwykle.Kahlan była w śnieżnobiałej szacie Matki Spowiedniczki.Cara w czerwonym skórzanym uniformie. Generał Meiffert wprowadził do wygodnej saliposiedzeń mężczyznę w zwykłym czarnym odzieniu.Benjamin zauważył, że żona się przebrała, ale nieskomentował tego. Opat zdjął czarne nakrycie głowy, odsłaniając potarganeblond włosy krótko ścięte po bokach. Przywołał na ustaciepły uśmiech. Richard pomyślał, że dość wymuszony. - Lordzie Rahlu - odezwał się Benjamin, wskazującprzybyłego - oto opat Ludwig Dreier z prowincji Fajin. Richard nie wyciągnął ręki, jedynie skłonił głowę napowitanie. - Witaj, opacie. Mężczyzna niepewnie spojrzał na zebranych. - Dziękuję, lordzie Rahlu, że zechciałeś się ze mną

Page 116: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

spotkać. Richard pomyślał, że to dziwne przedstawienie sprawy.Opat nie prosił o audiencję. Został wezwany. Zedd, w skromnej szacie, stał u drugiego boku Kahlan.Znajdujący się za czarodziejem, po prawej stronieRicharda, rząd okien zalewał gasnącym zimnym światłemorzechową boazerię i wnęki z szafami bibliotecznymi,przedzielone żłobkowanymi filarami z orzechowegodrewna. Ciepły blask nielicznych lamp przejmował rolędziennego światła. Nathan poszedł sprawdzić, jak Berdine radzi sobie wbibliotece. Richard poprosił gwardzistów z PierwszejKompanii, żeby czuwali w korytarzu, a nie w komnacie.Nie chciał, żeby opat czuł się nieswojo. W końcu byłprzedstawicielem jednego z regionów, którymi Richardwładał, a nie wrogiej krainy. No, ale Mord-Sith wczerwonej skórze, stojąca przy jego boku na wyciągnięcieramienia, raczej nie mogła wprawić nikogo w dobrynastrój. Lecz wcześniej tego dnia opat obstawał przyprzepowiedniach. Kiedy kobieta próbowała zabić Kahlan,tłumaczyła, że do morderstwa popchnęła ją wizjaprzyszłości. Richard i Kahlan nie okazywalipobłażliwości ludziom, pozwalającym proroctwomkierować ich życiem lub wykorzystującym je jakousprawiedliwienie krzywd, które uczynili. Po porannychwydarzeniach opat powinien być świadomy ich odczuć itego, że się z nim nie zgadzają.

Page 117: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard wskazał jeden z wygodnych foteli po drugiejstronie niskiego, kwadratowego stołu z blatem z czarnegomarmuru ze spiralami białego kwarcu. - Zechciej usiąść, opacie. Mężczyzna usiadł na brzegu fotela: wyprostowaneplecy, ręce splecione na kolanach, czapka zawieszona nakciukach. - Proszę, lordzie Rahlu, mów mi „Ludwig". Prawiewszyscy tak mnie nazywają. - Dobrze, Ludwigu. Z zakłopotaniem przyznaję, żeniezbyt wiele wiem o twoich rodzinnych stronach. Kiedyszalała wojna, mogliśmy jedynie starać się przeżyćkolejny dzień. Nie było czasu dowiadywać się czegoświęcej o tych, którzy tak mężnie walczyli u naszego boku.Zagrożenie minęło, toteż wraz z Matką Spowiedniczkąmamy nadzieję, że wkrótce odwiedzimy wszystkie krainyImperium D'Hary. A ponieważ tak niewiele wiemy oprowincji Fajin, bylibyśmy wdzięczni, gdybyś nam trochęopowiedział o ziemi, którą rządzisz. Opat Dreier poczerwieniał. - Źle cię poinformowano, lordzie Rahlu. Nie jasprawuję władzę w mojej ojczyźnie. - Nie jesteś władcą prowincji Fajin? - Drogi Stwórco, nie. Prowincja Fajin, na Mrocznych Ziemiach, była jednym zmałych, peryferyjnych regionów D'Hary. Richard byłciekaw, dlaczego nie przybył ten, kto nią włada. Miałby

Page 118: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

okazję zasiąść obok rządzących o wiele rozleglejszymiziemiami i zyskać wpływ na przyszłość Imperium D'Hary. Przywódcy bliższych i dalszych krain przybyli nawspaniałą uroczystość. Chociaż głównym wydarzeniembył ślub Cary i Benjamina, zarazem dał on okazjęprzedstawicielom wszystkich ziem do spotkania. Nikt niechciał przegapić tak bezprecedensowego wydarzenia.Richard widział się z wieloma przedstawicielami.Jedynie nieliczni władcy byli zbyt słabego zdrowia, żebysię wybrać w podróż, i musieli wysłać emisariuszy. Wielutowarzyszyła świta ambasadorów, urzędników idoradców. - Lecz masz jakąś władzę? - drążył Richard. - Jestem jedynie pokornym sługą, którego spotkałzaszczyt pracowania z ludźmi o wiele bardziejutalentowanymi. - Bardziej utalentowanymi? Pod jakim względem? - Prorokowania, lordzie Rahlu. Richard dyskretnie wymienił spojrzenia z Kahlan.Pochylił się ku rozmówcy. - Powiadasz, że w twoich ojczystych stronach macieproroków, prawdziwych proroków? Czarodziejówmających dar prorokowania? Opat odkaszlnął. - Nie całkiem, lordzie Rahlu, przynajmniej nie takich jakwysoki prorok, którego masz tutaj i o którym wielesłyszałem. Los aż tak się do nas nie uśmiechnął. Wybacz,

Page 119: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

że stworzyłem tak mylne wrażenie. Jesteśmy niewielką imało znaczącą krainą. Zdolności naszych ludzi wporównaniu z darem twojego proroka są zaiste skromne.Mimo to jak najlepiej wykorzystujemy to, co mamy. - Więc któż włada prowincją Fajin? - Władcą naszego ludu jest biskup Hannis Arc. - Hannis Arc. - Richard opadł na oparcie pluszowegofotela, skrzyżował nogi w kostkach. - A dlaczego nieprzybył? Ludwig zamrugał. - Nie wiem, lordzie Rahlu. Rzadko widuję biskupa.Rządzi z miasta Saavedra, ja zaś mieszkam i pracuję wmałym górskim opactwie. Wraz z moimi pomocnikamizbieram informacje od tych, którzy mają taki dar, żenawiedzają ich jasnowidzenia. Regularnie przekazujemyte okruchy proroctw biskupowi, żeby pomóc mu wpodejmowaniu decyzji przy władaniu naszą krainą. Kiedynatrafimy na szczególnie znamienne omeny, natychmiastinformujemy biskupa. Prawdę mówiąc, jedynie wówczasgo widuję. Zedd skinął dłonią, nie mogąc się doczekać sednasprawy. - A więc ów biskup... - Hannis Arc. - Tak, Hannis Arc. Jest duchownym? Włada jakoprzywódca teologiczny? Ludwig pokręcił głową, jakby się wystraszył, że znowu

Page 120: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wywołał mylne wrażenie. - Tytuł „biskup" jest wyłącznie urzędowy. - Więc nie jest to władza religijna czcicieli Stwórcy? -zapytał Zedd. Ludwig powiódł wzrokiem po twarzach zebranych. - My nie czcimy Stwórcy. Nie można bezpośredniooddawać mu czci. Szanujemy Stwórcę, cenimy życie,którym nas obdarzył, lecz go nie czcimy. To byłabyarogancja z naszej strony. On jest wszystkim, my niczym.Nie komunikuje się ze światem istot żywych w takuproszczony sposób jak bezpośrednie przemawianie donas czy wysłuchiwanie naszych błagań. Hannis Arc jestduchowym przywódcą prowincji Fajin. Można by rzec, iżjest naszym światłem przewodnim, lecz nie jestprzywódcą religijnym. Jego słowo jest prawem wSaavedrze i w innych miastach oraz w całej naszejprowincji. - Jeśli jego słowo jest prawem, to po co muprzepowiednie z waszego opactwa? - spytała Kahlan. -Chcę powiedzieć, że skoro kieruje się wizjami innychosób, to w gruncie rzeczy nie rządzi, czyż nie? - Matko Spowiedniczko? - Jeżeli trzyma się wskazań ludzi mających wizje, to taknaprawdę nie jest przywódcą prowincji Fajin. Prawemjest słowo tych, którzy mają wizje. To oni nim kierują. -Kahlan uniosła brew. - Czyż nie? Ludwig bawił się zawieszoną na kciukach czapką.

Page 121: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Cóż, ja nie... - To by cię czyniło przywódcą prowincji Fajin -stwierdziła. Ludwig energicznie pokręcił głową. - Nie, Matko Spowiedniczko, to nie tak. - A jak? - W świecie istot żywych Stwórca nie przemawia do nasbezpośrednio. Nie jesteśmy tego godni. Łudzą się ci,którym się wydaje, że słyszą głos Stwórcy. Od czasu doczasu udziela nam jednak wskazówek przez proroctwa.Stwórca jest wszechwiedzący. Wie o wszystkim, co było ico się wydarzy. Przemawia do nas przez proroctwa,pomaga nam w ten sposób. Ponieważ wie, co będzie,poprzez omeny ujawnia niektóre z przyszłych wydarzeń. Twarz Kahlan stała się nieprzenikniona. Richard dobrzeznał tę jej „twarz Spowiedniczki". - Czyli Stwórca zsyła ludziom wizje, żeby podcinaligardła swoim dzieciom? - powiedziała. Ludwig spojrzał na Kahlan, potem na Richarda i znówna nią. - Być może chciał im oszczędzić gorszej śmierci. Byćmoże wyświadczył im łaskę. - Jeśli jest wszystkim, a my niczym, to dlaczego poprostu nie sprawi, żeby dzieci nie spotkał ów ponurykoniec? - Bo jesteśmy niczym. Jesteśmy niegodni. Nie możemyoczekiwać, że interweniuje w naszej sprawie.

Page 122: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Przecież interweniuje, zsyłając proroctwa. - To prawda. - Interweniuje w naszych sprawach. Ludwig niechętnie potaknął. - W ogólniejszym sensie. To dlatego wszyscypowinniśmy się kierować proroctwami. - Ach, rozumiem - powiedziała Kahlan. Pochyliła się,stukając palcem w marmurowy stolik. - Zatem byłbyśzadowolony, gdyby ta kobieta mnie dziś zamordowała,ponieważ proroctwo, w które wierzysz, jest boskimprzesłaniem Stwórcy. Żałujesz, że przeżyłam. Twarz opata zbielała. - Jestem jedynie pokornym sługą, MatkoSpowiedniczko, zbierającym informacje dla biskupa. - Żeby mógł wykorzystać wiadomości, które mudostarczysz, działając w imieniu Stwórcy? - zapytałaKahlan. - Podobnie jak ta kobieta wykorzystałaprzepowiednię jako pretekst do podcięcia gardeł własnymdzieciom. Ludwig popatrywał to na Kahlan, to na Richarda, to wpodłogę. - On jedynie wykorzystuje jako wskazówki omeny, któremu przekazujemy. Są jedynie narzędziem. Na przykładniektórzy przepowiedzieli, że to radosne spotkanie zmącidramat. Sądzę, że Hannis Arc nie chciał być świadkiemspadającej na pałac tragedii, po naszym wspaniałymzwycięstwie, i dlatego wolał nie przyjeżdżać. My jedynie

Page 123: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dostarczyliśmy mu informacje. To on decyduje, jak jewykorzystać. - I wysłał ciebie - odezwał się Richard. Ludwig przełknął ślinę, a potem odpowiedział: - Miałem nadzieję, że jeśli przybędę do pałacu, odtutejszych znawców dowiem się więcej o proroctwach, otym, co kryje nasza przyszłość. Biskup sądził, że właśniedlatego moja obecność byłaby korzystna. Mógłbym siędowiedzieć, co proroctwo zapowiada nam wszystkim. Zielone oczy Kahlan patrzyły gniewnie na opata. - Skoro już tu jesteś, może poszedłbyś na groby tychdzieci, którym nie dano żyć, i przekonał się, co kryje dlanich przyszłość. Ich życie przerwała matka, którapozwoliła, żeby przepowiednia decydowała za nią. Ludwig spuścił wzrok. - Tak, Matko Spowiedniczko. Najwyraźniej się z nią nie zgadzał, ale nie zamierzał sięsprzeciwiać. Na przyjęciu, kiedy sądził, że inni podzielająjego wiarę w moc proroctw i że sam pałac to popiera, byłpełen buty, lecz teraz - w obecności osób podających wwątpliwość jego przekonania - odwaga go opuszczała. - Co możesz powiedzieć o kobiecie imieniem Jit? -spytał Richard. Zaskoczony zmianą tematu Ludwig podniósł wzrok. - Jit? Z jego oczu Richard wyczytał, że opat zna to imię. - Tak, Jit, Zaszytej Służce.

Page 124: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Ludwig przez chwilę wpatrywał się w Richardanieruchomym wzrokiem. - Obawiam się, że raczej niewiele - powiedział w końcusłabym głosem. - Gdzie ona mieszka? - Nie przypominam sobie... - Ludwig przesunął palcamipo postawionym kołnierzu. - Nie mam pewności. - Powiedziano mi, że mieszka w Kharga Trace. KhargaTrace leży w prowincji Fajin, nieprawdaż? - Kharga Trace? Tak, tak, istotnie. - Opat wysunął języki zwilżył wargi. - Teraz sobie przypomniałem, że mieszkaw Kharga Trace. Richard patrzył, a Ludwig odwracał wzrok. - Opowiedz mi o niej. O tej kobiecie. Jit. Opat znów spojrzał na Richarda. - Niewiele o niej wiem, lordzie Rahlu. - Czy dostarcza ci przepowiedni? Ludwig z zapałem pokręcił głową. - Nie, ona się nie zajmuje takimi rzeczami. - A czym się zajmuje? Opat machnął czapką. - Cóż, mieszka w bardzo niegościnnym miejscu.Zaopatruje w leki ludzi w odleglejszych regionach. Prosteleki, jak sądzę. Mikstury i wywary, jak mi się zdaje. WKharga Trace mieszka niewielu ludzi. Jak mówiłem, tosurowa i posępna okolica. - Mimo to przybywają tam po leki ludzie z innych

Page 125: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

rejonów Mrocznych Ziem? - zapytał Richard. Ludwig obracał czapkę w palcach. - Naprawdę nie wiem, lordzie Rahlu. Nie mam z nią nicwspólnego. Nie mogę się jednoznacznie wypowiedzieć.Ludzie są zabobonni. Sądzę, że niektórzy wierzą w to, cooferuje. - Ale nie głosi proroctw. - Nie, proroctw nie głosi. Przynajmniej nic o tym niewiem. Jak już mówiłem, niewiele wiem. - Wskazał naokna. - Nie to co ty, lordzie Rahlu. Twoja przepowiedniasię spełniła. Nadciąga zamieć. Myślę, że tak jakzapowiedziałeś, przynajmniej przez parę dni nikt się nieodważy wybrać na równiny Azrith. Richard spojrzał w okna. Dygotały pod uderzeniamiwichru niosącego śnieg i lodowaty deszcz. Zapowiadałasię zimna, ciemna noc. Znów popatrzył na opata. - Pozostaw proroctwa nam, mieszkańcom pałacu.Zrozumiałeś? Opat przez chwilę rozważał jego słowa. - Lordzie Rahlu, nie nawiedzają mnie wizje przyszłości.Nie mam daru. Ja tylko przekazuję to, co słyszę od ludzi,którzy go mają. Przypuszczam, że mógłbyś mnie uciszyć,gdybyś zechciał, lecz to by nie wyciszyło wizjiprzyszłości. Przyszłość nadejdzie, czy tego chcemy czynie. Zawsze będą omeny. Ci, którym się one objawią,rozgłoszą wizje, czy zechcemy o nich usłyszeć czy nie. Richard ciężko westchnął.

Page 126: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Chyba masz rację, opacie.

Rozdział 15 Kiedy Ludwig wychodził, Richard zobaczył w korytarzuidącą ku nim Nicci. W czarnej sukni, z powiewającymidługimi blond włosami, wyglądała jak gniewny duch,przybyły, żeby wywrzeć zemstę. Spojrzała na opata, kiedyprzemykał obok niej. Ludwig rozmyślnie nie patrzył naczarodziejkę, jakby się obawiał, że może go porazićpiorunem. Nie było to tak całkiem nieprawdopodobne. Richard pomyślał, że nic nie wygląda tak groźnie jakoszałamiająco piękna kobieta, kiedy się zdenerwuje, aNicci sprawiała wrażenie bardzo rozgniewanej. Ciekawbył dlaczego. - Co się stało? - zapytał, kiedy się zatrzymała. Zanim się odezwała, przez chwilę zaciskała zęby. - Miałam do czynienia z głupcami. - To znaczy? - spytała Kahlan. Nicci wskazała kciukiem za siebie. - Chcą słuchać wyłącznie o proroctwach. Pragnąwiedzieć, co kryje przyszłość, co mówią przepowiednie.Myślą, że jesteśmy wtajemniczeni w sekrety przyszłości iże je przed nimi skrywamy.

Page 127: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan patrzyła na Richarda, pytając: - O kim konkretnie mówisz? Nicci odrzuciła w tył pukiel blond włosów. - O tamtych ludziach. - Skinęła w stronę, z którejprzyszła. - No wiesz, przedstawicielach krain. Poprzyjęciu prawie wszyscy się u mnie zjawili, chcąc sięwywiedzieć, co wiem o proroctwie i co ono mówi o ichprzyszłości. Chcieli się dowiedzieć czegoś o omenie,przez który ta kobieta zabiła swoje dzieci. Uważają, żewiemy wszystko o przepowiedni skrytej za wizją, którąmiała ta kobieta, i że to przed nimi ukrywamy. Chcąwiedzieć, jakie jeszcze złowieszcze omeny zatajamy. Kahlan skinęła głową. - Wiem, co masz na myśli. Od nas też chcieli usłyszećproroctwo. Richard przeczesał palcami włosy. - Chociaż bardzo mi się to nie podoba i ogromnie mniezłości, to uważam, że można się czegoś takiegospodziewać po ludziach, którzy dopiero co usłyszeli, żekobieta zabiła własne dzieci, żeby im oszczędzić tego, co,jak powiedziała, widziała w wizji. Zedd skrzyżował ramiona na piersi, chowając dłonie wrękawach szaty. - Trudno, żeby ludzie się nie bali takich ponurychprzepowiedni. Boją się, że są one prawdziwe, co mogąoznaczać dla nich. Dlatego, ogarnięci strachem, wierzą wtakie rzeczy. Możemy się starać przemówi ć im do

Page 128: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

rozsądku, Richard i Kahlan próbowali, lecz trudnopokonać przemożny lęk. Zwłaszcza gdy usłyszeli o wizjitak przerażającej, że skłoniła matkę do zabicia potomstwa. - Też tak sądzę - powiedziała Nicci. W jej błękitnychoczach znów błysnął gniew. - Ale to nie znaczy, że musimi się to podobać. Wszystko przez jakąś wariatkę. - Nie widziałem cię na przyjęciu - odezwał się Richard.- Gdzie usłyszałaś o tym, że kobieta zabiła dzieci? Nicci spojrzała na niego chmurnie. - Usłyszałam o tym? Byłam tam. - To znaczy gdzie? Nicci skrzyżowała ramiona na piersi i przyglądała musię, jakby mu rozum odebrało. - Byłam tam. Na targowisku. Pomagałam ludziom sięzorganizować i kazałam szybko wchodzić do korytarzy wpłaskowyżu, żeby się schronili przed nadciągającąnawałnicą. Muszą się gdzieś schować. Namioty ich nieosłonią. - Prawda. Nicci westchnęła, kręcąc głową. - Byłam na targowisku, kiedy pierwsze uderzyło. Richard zmarszczył czoło. - Kiedy pierwsze uderzyło? Co pierwsze? - Richardzie, czy ty mnie słuchasz? Byłam tam, kiedypierwsze dziecko uderzyło o ziemię. Richard aż otworzył usta. - Co takiego?

Page 129: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- To była dziewczynka, nawet nie dziesięcioletnia.Spadła na wóz z drewnem, na sterczący pal. Był grubszyniż moja noga. Spadała, krzycząc. Wbił się jej w pierś.Ludzie wrzeszczeli i miotali się wokół, spanikowani izdezorientowani. Richard zamrugał, próbując się dopatrzeć sensu w jejsłowach. - O jakiej dziewczynce mówisz? Nicci spojrzała na twarze zebranych osób. - O dziewczynce, którą kobieta zrzuciła z pałacowychmurów, ze skraju płaskowyżu, po tym jak miała wizję. Richard popatrzył na Benjamina. - Zdawało mi się, że powiedziałeś, że znalazłeś dzieci. - Znalazłem. Obydwoje. - Obydwoje? - Nicci zmarszczyła brwi. - Było ichczworo. Spadła cała czwórka dzieci, jedno po drugim.Dziewczynka była najstarsza. Kiedy kobieta zrzucała je zpłaskowyżu, spadały blisko mnie. Jak powiedziałam,byłam tam. To był przerażający widok. Kahlan chwyciła Nicci za ramię. - Zabiła jeszcze czworo? Nicci nie strząsnęła dłoni Kahlan. - Jeszcze czworo? O co ci chodzi? Zabiła czworowłasnych dzieci. Kahlan przyciągnęła ją ku sobie. - Miała dwoje dzieci. - Miała ich czworo, Kahlan.

Page 130: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Dłoń Kahlan opadła z ramienia Nicci. - Jesteś pewna? Nicci wzruszyła ramionami. - Tak. Sama mi powiedziała, kiedy ją przepytywałam.Nawet podała mi ich imiona. Możesz ją sama spytać,jeżeli mi nie wierzysz. Kazałam ją zamknąć w lochu. Zedd nachylił się ku niej. - Zamknąć...? - Chwileczkę - odezwał się Richard. - Powiadasz, żekobieta zabiła czworo dzieci, zrzucając je z płaskowyżu? Iże kazałaś ją zamknąć? - Oczywiście. Nie słuchałeś? - Nicci powiodła po nichchmurnym wzrokiem. - Wydawało mi się, że wiesz o tym.Jej mąż dowiedział się, co się stało, i chciał ją zabić. Ażsię do tego rwał. Bałam się, że strażnicy, którzy jąschwytali, pozwolą mu na to. Rozumiem go, leczchwilowo nie mogłam na to pozwolić. Kazałam jązamknąć, bo sądziłam, że zechcesz ją przepytać. Ty alboKahlan. Richard nie mógł w to uwierzyć. - Dlaczego to zrobiła? Co powiedziała? Nicci patrzyła na nich jak na bezrozumne istoty. - Mówiła, że miała wizję i że nie mogła znieść myśli otym, że jej dzieci będą musiały stawić czołonadchodzącym okropieństwom, więc zadała im szybkąśmierć. Twierdziłeś, że o tym wiesz. - Wiemy o innej kobiecie - wyjaśnił Richard.

Page 131: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Innej? - Nicci powiodła wzrokiem po ich twarzach, wkońcu spojrzała na Richarda. - Jakiej innej? - Tej, która podcięła gardło dwójce dzieci, a potemprzyszła na przyjęcie i próbowała zabić Kahlan. Nicci z troską popatrzyła na Matkę Spowiedniczkę. - Nic ci nie jest? - Wszystko w porządku. Dotknęłam ją mocą iwysłuchałam jej spowiedzi. Powiedziała nam, co zrobiła ico jeszcze zamierzała zrobić. Nicci przycisnęła palce do czoła. - Chwileczkę, powiadasz, że była druga kobieta, którateż miała wizję i zabiła swoje dzieci? Kahlan i Richard potaknęli. - To by wyjaśniało, dlaczego ludzie są tacyzdenerwowani i chcą wiedzieć, co mówi proroctwo -powiedział Richard. - Co się dzieje? - spytała Nicci. - Jeszcze nie wiem. - Richard wsparł lewą dłoń namieczu. - Tego ranka widzieliśmy na targowisku choregochłopca, który powiedział, że w pałacu panuje mrok, apotem napotkaliśmy ślepą kobietę, a ta ostrzegła nas, żedach się zawali. Nicci odruchowo spojrzała w górę. - Dach? Richard przytaknął. - I parę innych rzeczy, równie mało sensownych.

Page 132: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zatroskane błękitne oczy Nicci spojrzały na Richarda. - Kiedy spytałam kobietę, co zobaczyła w wizji,powiedziała, że nie mogła pozwolić, by jej dziecidoświadczyły tego, co się stanie, kiedy dach się zawali. - No to mamy już trzy osoby, które powiedziałydokładnie to samo. - Trzy? - Tak. - Richard stukał kciukiem w rękojeść miecza, ajego myśli gnały po rozmaitych mrocznych ścieżkach,starał się domyślić, dokąd też owe ścieżki prowadzą. -Oprócz ślepej kobiety powiedziała mi to samo wróżbitka.Więc w sumie trzy osoby. Plus księga. Nicci dotknęła palcem jego brody i obróciła ku sobiejego twarz. - Księga? - Nathan znalazł księgę Zapiski kresu, w której widniejądokładnie te same słowa, że dach się zawali, a także innedziwne zapowiedzi, które dzisiaj usłyszałem. - Znam Zapiski kresu - Nicci skrzyżowała ramiona,wpatrując się w oczy Kahlan, a potem znowu spojrzała naRicharda. - Dziwne zapowiedzi... Na przykład? - Nathan zaprowadził mnie do jeszcze jednej kobietymającej dla mnie jakieś przepowiednie. Powiedziała, żeniebo runie. „Niebo" to nie to samo co „dach", lecz obazdania miały podobny wydźwięk. Potem przekazała mikolejną przepowiednię i ta, słowo w słowo, znajdowałasię w tej samej księdze. Ale to nie ma sensu.

Page 133: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Jaka przepowiednia kobiety jest w księdze? - Właściwie zapisała ją dzień czy dwa wcześniej.Spisuje wszystkie swoje przepowiednie. Uważa się zaprorokinię. Przepowiednia brzmiała: „Królowa bijepionek". Jak już mówiłem, to nie ma sensu. Nicci wcale nie wyglądała na zdumioną. - To ruch w szachach. Richard znowu zmarszczył brwi. - Szachy? A co to takiego? - To tajemnicza, mało znana gra. - Nigdy o niej nie słyszałem. - Popatrzył na pozostałych.Oni też nie znali tego słowa. - Co to takiego? Gra się w to piłką, jak w Ja'La? Nicci zbyła ich machnięciem ręki. - Nie, nic z tych rzeczy. Szachy to gra planszowa. Są wniej rozmaite figury, królowa, król, goniec, pionek. Biciekrólową pionka to ruch w szachach. Oznacza właśnie to:królowa zdobywa pionek, usuwając go z gry, możnapowiedzieć „zabijając go". Zedd westchnął z irytacją. - Nigdy nie słyszałem o takiej grze. - Jak powiedziałam, jest mało znana. O ile wiem, grywasię w nią tylko w paru odległych okolicach. - Jakich? - zapytał Richard. - Na przykład w prowincji Fajin. - Nicci znowuwskazała w głąb korytarza. - Na Mrocznych Ziemiach, zktórych przybył opat.

Page 134: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard także spojrzał w korytarz, jakby się spodziewał,że zobaczy opata. - A tak w ogóle co robiłeś z tym szczurkiem? - Pytałem go o Zaszytą Służkę. Nicci uderzyła go w pierś, przypierając do ściany. Wbłękitnych oczach płonął gniew. Zacisnęła zęby. - Co powiedziałeś? Richard ujął jej nadgarstek i odsunął jej dłoń. Gniewnespojrzenie nadal się w niego wbijało. - Chciałem się dowiedzieć o Zaszytej Służce zwanej Jit.Mieszka w Kharga Trace w prowincji Fajin. A co? Palec Nicci znalazł się przed nosem Richarda. - Słuchaj no, Richardzie Rahlu. Trzymaj się z dala odZaszytych Służek. Rozumiesz? Nie masz osłony przedZaszytą Służką. Żadne z nas nie ma. Trzymaj się od niej zdaleka. Ich magiczna moc jest zupełnie inna niż nasza.Nawet twój miecz cię przed nią nie obroni. - Uważasz, że mogłaby spróbować wyrządzić namkrzywdę? - Zaszyte Służki to żmije. Jeśli je zostawisz pod głazem,raczej dadzą ci spokój, lecz jeżeli rozdrażnisz je w ichkryjówce, wypełzną i w mgnieniu oka cię zabiją. ZaszyteSłużki władają tajemnymi mocami. Trzymaj się od niej zdaleka. SŁYSZYSZ? - Nie wiem, czy... - Najlepiej by było, gdybyś już nigdy nie wymówił jej

Page 135: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

imienia. - Nicci znowu pchnęła go na ścianę dlapodkreślenia wagi swoich słów. - ROZUMIESZ?! Richard potarł tył głowy, którą walnął o ścianę. - Nie, nie rozumiem. Kto to taki ta Zaszyta Służka? Nicci opuściła rękę. Zapatrzyła się w dal niewidzącymwzrokiem. - Zaszyta Służka to zła, wredna, złośliwa, obrzydliwa,nikczemna istota. Wyrocznia parająca sięnajmroczniejszymi rodzajami cierpienia i deprawacji.Wszystkie ich czyny obracają się wokół śmierci. - Skąd znasz tę Jit? - Nie znam jej. Lecz aż za dobrze wiem, kim jest ZaszytaSłużka. - A skąd to wiesz? Zimne spojrzenie błękitnych oczu skierowało się naRicharda. Straszne słowa były odrobinę głośniejsze odszeptu: - Tak łatwo zapomniałeś, że niegdyś byłam SiostrąMroku? Że służyłam Opiekunowi zaświatów? Że byłamPanią Śmierci?

Rozdział 16

Page 136: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Jak twoja ręka? - zapytał Richard. Kahlan przestała popatrywać zza zasłony na szalejącąburzę i odwróciła się ku niemu. Na zewnątrz było takciemno, że widziała jedynie małe skrawki powierzchni, naktóre padało światło z okien rozległego pałacowegokompleksu. Wyższe okna w murach i wieżach wyglądałyjak zawieszone w powietrzu świetlne plamki przecinaneśniegiem. Widziała, że utworzyły się wielkie zaspymokrego, ciężkiego śniegu. Czasem śnieżyca przechodziław deszcz ze śniegiem, a potem świat znowu się pogrążałw białym chaosie. Wyciągnęła ku Richardowi rękę w świetle lampystojącej na stoliku przy łóżku. Zadrapania po paznokciach chłopca zrobiły się ogniścieczerwone. Trochę bolało, ale nie chciała o tym mówić.Kiedy coś się z nią działo, Richard się zamartwiał. Niechciała podsycać jego niepokoju. Ujął jej dłoń i obejrzał w blasku lampy. Mruknął coś ipowiedział: - Spuchnięte. - Trochę zaczerwienione - odparła, cofając rękę - aleszybko się goi. Gojące się zadrapania zwykle takwyglądają. A jak twoja dłoń? Pokazał jej rękę. - Właściwie wyglądają tak samo. Raczej nie gorzej,niżby się można spodziewać. - To nie jest największy problem.

Page 137: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- W żadnym razie - przyznał Richard. Podszedł do szafki i czegoś w niej szukał. W końcuwyciągnął plecak. - Jakiś czas go nie widziałam. - Uśmiechnęła sięKahlan. - Od jakiegoś czasu nie podróżowaliśmy. A możepowinniśmy. Zedd chce, żebyśmy go odwiedzili, kiedywróci do Wieży. - Chętnie zobaczyłabym Aydindril i spędziła trochęczasu w Pałacu Spowiedniczek. Miło byłoby zobaczyćmiasto rozkwitające po tym wszystkim, co przeszło. Wiedziała jednak, że nieprędko wybiorą się doAydindril, żeby zobaczyć Wieżę Czarodzieja i PałacSpowiedniczek. Umierali niewinni ludzie. Jakakolwiekbyła tego przyczyna, Kahlan czuła, że to położy sięcieniem na wszystkim. Miała ochotę krzyknąć nanasuwający się na nich mrok, ale to by nic nie dało. Richard zamknął szafkę. - Nie sądzę, żeby Zedd zechciał teraz wrócić do Wieży,zanim wykryjemy, co się dzieje, i rozwiążemy tę sprawę.Cieszę się, że tu będzie i nam pomoże. Kahlan patrzyła, jak Richard zdejmuje pendent przezgłowę, a potem opiera miecz o stolik przy łożu. Położyłplecak na po ścieli i zaczął w nim grzebać. Nie miałapojęcia, czego szuka. Wreszcie, uśmiechając się, wyjąłmały pojemniczek. Ona też się uśmiechnęła na jego widok. - Usiądź tutaj. - Wskazał brzeg łoża.

Page 138: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Usłuchała, a Richard zanurzył palec w pojemniczku iuniósł jej dłoń. Delikatnie nałożył ziołową maść nazadrapania. Chłodziła i natychmiast zaczęła uśmierzaćból. - Lepiej? - Tak. - Uśmiechnęła się. Od lat nie widziała tego pojemniczka z ziołową maścią,którą Richard zrobił między innymi z aumu. Dorastał wlasach, toteż znał się na roślinach i wiedział, jak z nichprzyrządzać leki. Posmarował maścią także zadrapania naswojej ręce, a potem schował pojemniczek do plecaka. Tyle się wydarzyło, od kiedy pierwszy raz spotkałaRicharda w jego leśnej krainie. Życie ich obydwojgazupełnie się odmieniło. Świat wywrócono do górynogami, wywołano koszmarną wojnę. Kahlan nie potrafiłazliczyć, ile razy myślała, że już nigdy nie zobaczyRicharda, lub bała się, że on umrze, albo - co gorsza -sądziła, że go zabito. Zdawało się, że groza nigdy się nieskończy. Wreszcie to minęło. Nie tylko przeżyli, ale polatach walki wygrali wojnę i dali światu pokój. Terazjednak się zdawało, że świat na nowo osuwa się w mrok. Kahlan, siedząc na brzegu łoża, ujęła zdrową rękęRicharda i przytuliła do policzka. Ukryła pod nią łzy.Richard delikatnie pogładził jej włosy, przytulił jej głowędo piersi. - Wiem - powiedział. - Wiem. Kahlan objęła go w pasie.

Page 139: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Obiecaj, że nie pozwolisz, żeby to, co nadchodzi,odebrało mi cię! Richard pochylił się i pocałował ją w czubek głowy. - Przyrzekam. - Czarodziej zawsze dotrzymuje obietnic - przypomniałamu. - Wiem. - Uśmiechnął się. Wszystko szło tak dobrze. Tak długo walczyli, tylewycierpieli. To niesprawiedliwe, że znowu coś imzagraża, wiedziała jednak, że tak jest. I wiedziała, żeRichard też zdaje sobie z tego sprawę. Tulił ją, a onapozwoliła sobie na chwilę słabości i rozpłakała się.Nigdy nie odsłoniłaby się tak przy kimś innym niżRichard. - Co robimy w tej komnacie? - spytał wreszcie. - Staramy się uchronić przed wścibskimi oczyma. - Przedtem czułaś, że ktoś cię obserwuje? Wzruszyła ramionami, nadal się do niego tuląc. - Sama nie wiem, Richardzie. Tak mi się wydawało, alenie mam pewności. To brzmiało tak strasznie, kiedy Carao tym opowiadała. Może tylko to sobie wyobraziłam. Spojrzała na niego i roześmiała się przez łzy. - Ale jeśli myślisz, lordzie Rahlu, że się tej nocyrozbiorę, to się bardzo mylisz. Richard położył się na łożu. Kahlan wtuliła się w niego,położyła mu głowę na ramieniu. - Po prostu mnie przytul - wyszeptała. - Dobrze?

Page 140: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Otoczył ją ramieniem, cmoknął w czubek głowy. Otarłałzy. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam. Richard po długiej chwili powiedział: - Ja pamiętam. Przylgnęła do niego. Nie mogła uwierzyć, że naprawdęjest jej, że naprawdę go ma, że on szczerze i prawdziwieją kocha. Nie potrafiła uwierzyć, że mógłby go jejodebrać mrok szukający mroku.

Rozdział 17 Kahlan obudził charakterystyczny szczęk miecza, któryRichard dobywał z pochwy. Czysty dźwięk stali MieczaPrawdy wyrwał ją ze snu, przyprawił o szybsze bicieserca. Podniosła głowę z ramienia Richarda. - Co się dzieje? Richard trzymał nad nią zaciśnięty w garści miecz.Uciszył ją i łagodnie wysunął się z jej objęć.Oszałamiająco płynnym ruchem stanął nieruchomo obokłoża i wpatrzył się w mrok. Kahlan się spodziewała, żelada chwila coś na niego skoczy z ciemności. Ale tak sięnie stało. - Co się dzieje? - powtórzyła.

Page 141: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Masz uczucie, że ktoś nas obserwuje? - zapytał przezramię. - Sama nie wiem. Twardo spałam. - Ale już nie śpisz. Kahlan usiadła. - Nie wiem, Richardzie. Mogłam sobie coś wmówić,ale nie wiem, czy to prawda, czy tylko moja wyobraźnia. Richard wpatrywał się w mrok na końcu komnaty. - To prawda. Serce Kahlan zabiło jeszcze szybciej. Przysunęła się doRicharda, uważając, żeby nie znaleźć się w zasięgumiecza, gdyby musiał go użyć. - Wiesz, co to jest? Jego mięśnie się rozluźniły. - Zniknęło. Kahlan zmrużyła oczy, starając się lepiej widzieć wsłabo oświetlonej sypialni. - Chcesz powiedzieć, że zniknęło, jakbyś to sobie tylkowyobrażał i w końcu to zrozumiał? Richard spojrzał na nią. - Nie. Chcę powiedzieć, że zniknęło, kiedy celowoodwzajemniłem spojrzenie. Było tam. Nie mam co do tegowątpliwości. Może rozluźnił mięśnie, ale aż za dobrze rozpoznawałagniew w jego oczach. To była magia Miecza Prawdy,który mocno zaciskał w ręku. Był to słuszny gniewPoszukiwacza. Kahlan usłyszała odległy grom. Roztarła

Page 142: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zmarznięte ramiona. - Kto lub co mogłoby się tak zachowywać? To znaczy,kto mógłby zaglądać tu w taki sposób? - Nie mam pojęcia. Zedd też nie. Richard wsunął miecz do złoto-srebrnej pochwy, którątrzymał w drugiej ręce. Kiedy miecz się schował, zszarych oczu zniknął gniew. Przełożył pendent przezgłowę i umieścił na prawym ramieniu, a Kahlan podeszłado okna i rozchyliła zasłony. Wyjrzała na zewnątrz. - Już jasno. - A burza? - Chyba się nasiliła. Dobry z ciebie prorok. - A niech to - mruknął Richard. - Teraz wszyscy zostanąi będą nas zadręczać pytaniami o proroctwa. - Oni się po prostu martwią, Richardzie. Musiszprzyznać, że coś się dzieje. Nie są głupi. Też to wiedzą.Jesteś lordem Rahlem. Oczekują, że będziesz ich chroniłprzed tym, czego nie rozumieją i czego się boją. - Pewnie tak - powiedział i obejrzał się na drzwi, boktoś zapukał. Wciągnął buty, podszedł do drzwi i wyjrzał. W głębikorytarza Kahlan zobaczyła Nathana rozmawiającego zBenjaminem. To Cara pukała. Była w czerwonymskórzanym uniformie i miała ponurą minę. Kiedy Nathan zBenjaminem zobaczyli Richarda i Kahlan, szybko do nichpodeszli. - Wyglądasz, jakbyś spała w tej sukni - stwierdziła

Page 143: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Cara, kiedy Kahlan dołączyła do Richarda. - Bo tak było. - Ach... - Cara ze zrozumieniem skinęła głową. - Więcto znowu było w waszej komnacie i was obserwowało. - Nie mam zamiaru się rozbierać pod spojrzeniemwścibskich oczu. - Czy ty i Benjamin mieliście tej nocy uczucie, że ktośwas obserwuje? – zapytał Carę Richard. - Nie, a czekałam na nich. Nie pokazali się, toteżuważam, że chodziło o was, tak jak przypuszczałeś, a nieo nas. Całą noc było spokojnie, przynajmniej do rana. - A co się stało rano? - spytała Kahlan. Tu niecierpliwie wtrącił się Nathan: - Pamiętacie tego przysadzistego regenta w czerwonejtunice, który na wczorajszym przyjęciu chciał siędowiedzieć, czy czeka nas jakieś profetyczne wydarzenie? Richard ziewnął. - Regenta, który powiedział, że nasza przyszłośćwyrasta z przeszłości, a częścią tej przeszłości sąproroctwa? Te wszystkie bzdury? - Właśnie. Richard ze znużeniem potarł twarz dłonią. - Twierdził, że wszyscy chcą usłyszeć, jak ja rozumiemprzepowiednie i co chowa dla nas przyszłość. Chyba nieoczekuje, że się spotkam z nim i z całą resztą, żeby imwyjawić, co się wydarzy. - Właściwie nie - odpowiedział Nathan. - Wczesnym

Page 144: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

rankiem sam miał wizję. Richard zesztywniał i popatrzył podejrzliwie. - Nie spodziewałem się, że któryś z przedstawicieli machociaż odrobinę zdolności. Nathan nachylił się ku niemu. - On nie ma. To najdziwniejsze. Jego przybocznitwierdzą, że regent nigdy wcześniej nie wygłaszałprzepowiedni. Mówią, że zawsze go fascynowały i żewyszukiwał ludzi twierdzących, że potrafią przepowiadaćprzyszłość, ale sam nigdy nie przejawiał tego rodzajuzdolności. - Cóż więc było w tym jego proroctwie? - Powiedział tylko, że miał wizję. - Ale jej nie ujawnił, nie powiedział, co zobaczył? -spytała Kahlan. - Nie. Powiedział jedynie swoim przybocznym, żewidział, co kryje przyszłość. Twierdzą, że zwykle jest rozmowny, lecz pooznajmieniu, że miał wizję, stał się milczący i strapiony. - Skoro nie wygłosił swojego proroctwa, to czemu jestono tak istotne? - Richard znowu potarł dłonią twarz. -Skąd w ogóle wiemy, że mówi prawdę? - Tego nie wiemy, lecz powiedziawszy swoimprzybocznym, że miał wizję, wyszedł w nocnym stroju wszalejącą burzę i skoczył z krawędzi płaskowyżu. - Zabił się? - Richard aż zachłysnął się oddechem. - Nicnie mówiąc o swojej wizji?

Page 145: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Ani słowa - potwierdził Nathan. Richard głęboko wciągnął powietrze, rozmyślając osmutnym końcu regenta. - Cóż, Cara słusznie stwierdziła, że to był burzliwyranek. - Obawiam się, lordzie Rahlu, że to nie wszystko -odezwał się Benjamin. - Przez wzgląd naniewytłumaczalny czyn regenta i z uwagi na to, że wczorajte kobiety, po tym jak miały wizję, zabiły swoje dzieci,zasugerowałem Nathanowi, że powinniśmy sprawdzićwszystkie osoby, które zgodnie z jego wiedzą miałykiedykolwiek wizje, choćby były obdarzonenajskromniejszym talentem. Richard spojrzał na Nathana. - Są też inni? Nathan wzruszył ramionami. - Słabo znam mieszkańców pałacu. Nie wiadomo, ileosób miewało pomniejsze przeczucia. Wiem jednak omężczyźnie, który od czasu do czasu ogłasza, żeprzewiduje przyszłość. Nigdy tego nie sprawdzałem, więcnie wiem, czy faktycznie to potrafi. Lecz z uwagi naostatnie przypadki uznałem, że powinniśmy go odwiedzić. Richard przytaknął. Zamyślił się. - To brzmi sensownie. - Kiedy dotarliśmy do jego mieszkania - odezwał sięBenjamin - usłyszeliśmy dochodzące ze środka krzyki.Wyważyliśmy drzwi i zobaczyliśmy, że powalił żonę na

Page 146: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

podłogę. Siedział na niej okrakiem. Zawzięcie walczyła,usiłując go zrzucić. Zaciskał w dłoni nóż i usiłował jązabić. Troje małych dzieci kuliło się w kącie. Krzyczały ipłakały z przerażenia, czekając, aż też je pozabija, jaksądzę. Nathan gestem przerwał tę opowieść. Nie chciał, żebywydała się dramatyczniej sza, niż jego zdaniem była. - Nic się nie stało. Kiedy mężczyzna uniósł nóż,posłużyłem się odrobiną magii i zrzuciłem go z kobiety,żeby nie mógł spełnić swego zamiaru. Generał z kilkomażołnierzami wpadli do środka i go rozbroili. - Nikt nie ucierpiał? - zapytała Kahlan. - Nikt - odrzekł Nathan. - Zjawiliśmy się na czas, żebyzapobiec kolejnej tragedii. Kahlan odetchnęła. - Co za ulga. - Więc on także miał wizję? Nathan potaknął. - Jest jubilerem. Opowiedział nam, że miał wizję, iż dojego domu przyjdą ludzie, żeby go ograbić, lecz jego tamnie będzie. W tej wizji złodzieje torturowali jego żonę idzieci, chcąc z nich wydobyć informację, gdzie ukryłzłoto, z którego wytwarza precjoza. Nieszczęśnicy niewiedzieli. Złodzieje im nie uwierzyli i po wielugodzinach tortur zamęczyli całą jego rodzinę, chcąc ichzmusi ć do mówienia. Mężczyzna upierał się, że nie mógłpozwolić, żeby coś takiego spotkało jego rodzinę. Że

Page 147: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lepiej było szybko ich zabić, niż skazywać na męki, jakiemieli wycierpieć. Richard był zdumiony. - To zupełnie co innego niż tamte proroctwa. - Zamknęliśmy go na wypadek, gdybyś chciał goprzepytać – powiedział Benjamin. Zatopiony w myślach Richard skinął głową. Generał zatknął kciuk za pas. - Jest jeszcze coś, lordzie Rahlu. - Co takiego? Benjamin wziął głęboki oddech. - Moi żołnierze zdołali wprowadzić w głąb płaskowyżuwszystkich ludzi i zwierzęta z targowiska, zanim burza nadobre się rozszalała. Kiedy ostatnich zaganiano downętrza, żołnierze przeczesali okolicę, żeby się upewnić,że nikt nie został albo nie zgubił się w zamieci i niezamarznie na śmierć w jednym z tych cienkich handlowychnamiotów. Wtedy znaleźli chłopca, którego tamzaciągnięto i zabito. Miał może dziesięć lat, nie więcej. - Zabito? - zapytał Richard. - Co to znaczy, że go tamzaciągnięto? Jak go zabito? Generał nie uchylił się od odpowiedzi. - Był częściowo pożarty, lordzie Rahlu. Richard zamrugał. - Pożarty??? - Tak, lordzie Rahlu. Wyżarto mu wnętrzności.Odgryziono twarz. Na czaszce były długie wyżłobienia po

Page 148: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zębach. Brakowało całej jednej ręki i dłoni drugiej.Ucztowały na nim zwierzęta, rozszarpały mu brzuch iwyżarły prawie wszystkie wnętrzności. Ta wieść przygnębiła Richarda. - Maluch, zagubiony w burzy, z dala od ludzi, byłbyłatwym łupem dla wilków czy nawet stada kojotów. Toprawdopodobnie Henrik, ten chory chłopiec, z którymrozmawiałem i który nam uciekł. - Moi ludzie sprawdzali wszystkich wprowadzanych downętrza płaskowyżu. Cały czas staraliśmy się znaleźć tegochłopca, o którym mówisz. Rozmawialiśmy z jego matką.Szaleje z niepokoju. - A więc ten martwy chłopiec, którego znaleźliście, tomusiał być on. Benjamin pokręcił głową, jeszcze zanim Richardskończył zdanie. - Też tak pomyśleliśmy, ale to nie był on. Opisaliśmymatce, w co był ubrany. Powiedziała, że to nie odzienie Henrika. Trochę późniejprzyszedł do nas po pomoc pewien mężczyzna.Gorączkowo szukał synka. Moi ludzie spytali, w co małybył ubrany. Mężczyzna w każdym szczególe opisał odzieżnieżyjącego chłopca. Zasmucony Richard zacisnął usta. - Więc to oznacza, że chory chłopiec, Henrik, zgubił sięna równinach Azrith. W takiej zawiei na pewno zamarzł.Jeśli wataha wilków wcześniej go nie dopadła.

Page 149: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 18 Do lochu było daleko, lecz Richard musiał tam pójść.Musiał przepytać kobietę, która zrzuciła z płaskowyżuczworo dzieci. Musiał się zorientować, co się dzieje.Kahlan poszła się zobaczyć z przedstawicielami krain,żeby spróbować rozwiać ich obawy co do proroctw,podczas gdy Richard miał się zająć źródłem tych obaw.Niewyparzony język nie raz wpędził go w kłopoty. Kahlanz pewnością się tak nie zirytuje jak on. Uczono jądyplomacji. Żałował, że Verna, ksieni Sióstr Światła, niemoże pójść z Kahlan, żeby pomóc jej wyjaśnić, czymgrożą nieudolne próby odczytania proroctw.Przepowiednie wcale nie są tak jednoznaczne, jak to sięwydaje. A to dlatego, że nie są przeznaczone dla tych,którzy nie mają daru. Właściwie są to poufne wieścipochodzące od proroków z przeszłości. Jedynie prorokmoże mieć wizje wywołane prawdziwymjasnowidzeniem, co pozwala mu zrozumieć jego właściweznaczenie. Verna wiele o tym wiedziała. W końcu Siostry Światłaprzez niemal tysiąc lat więziły Nathana w Pałacu

Page 150: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Proroków, bojąc się, że mógłby objawić proroctwazwykłym ludziom. Mogłaby pomóc odwieść ludzi odprzekonania, że potrafią właściwie zrozumieć proroctwo.Niestety, razem z Chase'em i jego rodziną natychmiast poślubie Cary wyjechała do Wieży Czarodzieja. Przebywalitam mający dar chłopcy potrzebujący nadzoru i szkolenia.Zedd też miał wracać, lecz chciał zostać na przyjęciu. Ateraz burza i smutne wydarzenia opóźniały jego wyjazd. Kiedy Richard zszedł z pordzewiałych żelaznych stopnidrabiny, kapitan straży więziennej wyprężył się izasalutował, przykładając pięść do serca. Richard wodpowiedzi pochylił głowę. Rozejrzał się wokół wmigotliwym blasku pochodni, otrzepując dłonie z kurzu.Przynajmniej woń palącej się smoły tłumiła smród. Kapitan wydawał się zatroskany, widząc w lochu lordaRahla we własnej osobie. Trochę się uspokoił, kiedyzobaczył schodzącą z drabiny Nydę. Czerwony skórzanyuniform wysokiej Mord-Sith i jej blond warkocz ostrokontrastowały z zimnym i ponurym kamiennympomieszczeniem. Kapitan błysnął ku niej uprzejmymuśmiechem i skłonił głowę na powitanie. Najwyraźniej jąznał. Richard uświadomił sobie, że Mord-Sith - a zwłaszczata - nie były w lochach nieznane. W przeszłości wrogowie- prawdziwi lub wyimaginowani - byli tu przetrzymywani,a Mord-Sith torturami wydobywały informacje z mającychdar. Sam niegdyś był takim więźniem, więc wszystko o

Page 151: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

tym wiedział. Wskazał żelazne drzwi. - Chcę zobaczyć kobietę, która zabiła dzieci. - I człowieka, który próbował zabić rodzinę? - Tak, jego też. Kapitan przekręcił wielki klucz w zamku, który opierałsię przez chwilę, lecz zasuwa wreszcie szczęknęła ikapitan otworzył ciężkie metalowe drzwi na tyle, żebymożna się było przez nie wśliznąć. Zawiesił klucze napasie, wziął ze stołu latarnię i poprowadził ich dowewnętrznego lochu. Nyda wprawnie zdjęła drugąlatarnię z żelaznego haka w ścianie. Zanim Richard zdążyłprzekroczyć próg, wyprzedziła go i weszła pierwsza. Byłprzyzwyczajony, że Mord-Sith wolą iść przodem isprawdzać, czy nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Jużdawno się nauczył, że żyje mu się o wiele łatwiej, kiedyim pozwala działać po swojemu i nie sprzecza się odrobnostki. Zachowywał rozkazy na chwile, kiedynaprawdę miały znaczenie. Kapitan prowadził ich wąskimi korytarzami wwiększości wykutymi w litej skale. Ślady narzędzi nawetpo tysiącach lat wyglądały równie świeżo jak wtedy,kiedy powstały. Mijali żelazne drzwi cel, w którychtrzymano złoczyńców. Przed nimi, w blasku niesionejprzez kapitana latarni, Richard widział palce wysuwającesię i wczepiające w obrzeża małych okienek. Dostrzegałoczy patrzące przez czarne otwory. Kiedy więźniowie

Page 152: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zauważali idącą za kapitanem Nydę, palce się chowały ioczy znikały w mroku. Nikt nie wołał. Nikt nie chciałzwracać na siebie jej uwagi. Na końcu szczególnie ciasnego, krzywego korytarza, zszerzej rozmieszczonymi drzwiami, kapitan zatrzymał sięprzy celi po lewej. W otworze nie było palców, niespoglądały stamtąd niczyje oczy. Kiedy otwarto ciężkiedrzwi, Richard przekonał się dlaczego. Nie znaleźli się odrazu w celi, lecz w małej wewnętrznej izdebce z drugimidrzwiami, za którymi była cela więźnia. Kapitan smolnądrzazgą zapalił od swojej latarni drugą, wiszącą naścianie na żelaznym haku. - Te cele mają magiczną osłonę - wyjaśnił, widzącpytającą minę Richarda. Chociaż pałac wzniesiono w kształcie czaru mocy,wzmacniającego dar każdego Rahla i osłabiającegozdolności innych, osłony wokół cel stanowiły dodatkowezabezpieczenie w przypadku więźniów z darem, choćbynie wiem jak potężnym. W przypadku takich osób nieryzykowano. Kapitan uniósł latarnię, żeby zajrzeć w niewielki otwórw drzwiach celi. Kiedy się upewnił, że więzień niezamierza się na nich rzucić, otworzył je. Musiał wytężyćwszystkie siły. Ustępujące zardzewiałe zawiasyprotestowały skrzypieniem. Kiedy drzwi otworzyły się natyle, żeby Richard mógł wejść, kapitan wycofał się nakorytarz, by tam zaczekać.

Page 153: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nyda weszła pierwsza, trzymając Agiel w ręku.Siedząca na podłodze kobieta odsuwała się tyłem, pókinie przywarła plecami do przeciwległej ściany. Nie byłato duża odległość. Osłoniła oczy przed nagłymwtargnięciem światła. Nie wyglądała groźnie. Chyba żedla dzieci. - Opowiedz mi o swojej wizji - odezwał się Richard. Kobieta popatrzyła na Nydę, potem znów na niego. - O której wizji? Miałam ich wiele. Tego Richard się nie spodziewał. - O tej, po której zabiłaś dzieci. W oczach kobiety odbijały się punkciki migoczącejlatarni. Nie odpowiedziała. - Czworo dzieci. Zrzuciłaś je z krawędzi urwiska.Zabiłaś je. Opowiedz mi o wizji, którą uznałaś zawystarczający powód do takiego czynu. - Moje dzieci są teraz bezpieczne. Są w rękach dobrychduchów. Richard wyciągnął rękę w samą porę, żebypowstrzymać Nydę od dźgnięcia kobiety Agielem. - Nie rób tego - szepnął. - Lordzie Rahlu... - Powiedziałem: nie. Nie miał ani odrobiny współczucia dla więźniarki, lecznie chciał, żeby ją torturowano Agielem. Nyda łypnęła naniego gniewnie, a potem skierowała Agiel ku kobiecie. - Odpowiedz na pytanie albo spędzę z tobą trochę czasu

Page 154: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

sam na sam, żeby się upewnić, że już nigdy więcej nieodmówisz odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie lordaRahla. Kobieta popatrzyła na Richarda. - Lord Rahl? - Właśnie. Lord Rahl. A teraz odpowiedz na jegopytanie. - Jaka wizja sprawiła, że zabiłaś własne dzieci? -powtórzył Richard. - Nie mam dzieci przez ciebie! - Kobieta osłoniła sięramieniem przed Agielem. Richard postawił stopę na kamiennej ławie wyciętej zlitej ściany celi. Oparł łokieć o kolano i nachylił się kukobiecie. - O czym ty mówisz? - Nie obronisz nas przed tym, co nadejdzie, kiedy dachsię zawali. Masz w pogardzie ostrzeżenia proroctw. -Kobieta wyzywająco zadarła brodę. - Moje dzieciprzynajmniej już nie muszą się bać tego, co nadejdzie. - A co nadejdzie? - Coś przerażającego! - Czyli co? Kobieta otworzyła usta, po czym nagle wydała sięzdumiona tym, że nie ma nic do powiedzenia. - Po prostu coś przerażającego - stwierdziła wreszcie. - Chcę, żebyś mi opowiedziała więcej o tychokropieństwach, które mają się wydarzyć - rzekł Richard.

Page 155: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zdezorientowana kobieta zamrugała. - Ja... ja nie... Nieoczekiwanie chwyciła się za szyję i osunęła naciemną kamienną posadzkę. Wstrząsnął nią spazm iznieruchomiała. Richard obejrzał się na kogoś stojącegoza nim, prawą dłonią chwycił gardę miecza. Nikogo zanim nie było. - Co się dzieje? - spytała Nyda, szukając wzrokiemzagrożenia. Richard się rozejrzał. - Miałem wrażenie, że coś wyczułem, ale to pewniececha tego miejsca. Nachylił się nad kobietą. Jej usta pokrywała czerwonapiana. Nie było wątpliwości, że nie żyje. - A to ci dopiero - mruknęła Nyda. - Powinieneś był mipozwoli ć użyć Agiela. Może uzyskalibyśmy wtedyodpowiedź. - Nie chcę, żebyś wykorzystywała go przeciwkoludziom, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Nyda obdarzyła go tym szczególnym, groźnymspojrzeniem, jakie wszystkie Mord-Sith posyłały, kiedytylko zechciały. Richard wiedział, że to jeden ze skutkówobłędu. A wiedział o tym, bo niegdyś zatracił się w ichświecie. - To było konieczne - stwierdziła. - Zagraża ci corazwiększe niebezpieczeństwo. Głupotą jest się wahać lubuchylać od zrobienia tego, co niezbędne, żeby cię chronić.

Page 156: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jeśli ty ucierpisz, ucierpimy wszyscy. Co zagraża tobie,zagraża też nam. Richard nie oponował. Pomyślał, że może Nyda marację. - Sądzę, że gdybyś użyła Agiela, ona by natychmiastumarła. - Teraz już nigdy się nie dowiemy.

Rozdział 19 Richard milczał. Nie miał ochoty dyskutować o tym, cosię stało i czego nie można już było zmienić. Odwrócił sięod martwej kobiety i przekroczył wysoki próg, wracającdo czekającego kapitana. - Więźniarka nie żyje. Zaprowadź mnie do mężczyzny,którego zamknięto tu rankiem, złotnika, zanim i on umrze. Kapitan zajrzał przez otwarte drzwi, prawdopodobniespodziewając się zobaczyć krew, a potem wskazał. - Jego cela jest tam, lordzie Rahlu, po drugiej stronie. Raz-dwa otworzył zewnętrzne drzwi i przekręcił kluczw zamku kolejnych. Zajrzał przez otwór i też je otworzył. Nyda znalazła się przed Richardem i weszła pierwsza zlatarnią w jednej ręce i gotowym do użycia Agielem wdrugiej. - Ty sukinsynu! - wrzasnął mężczyzna, rzucając się na

Page 157: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richarda, kiedy ten wszedł do celi. Agiel Nydy trafił napastnika w gardło. Ten cofnął się zkrzykiem, chwytając się za szyję i krztusząc zprzeraźliwego bólu. Tym razem Richard niezaprotestował. Mężczyzna dał Nydzie wystarczającypowód. Richard tracił cierpliwość i nie miał zamiarumarnować czasu na uprzejmości. - Próbowałeś dzisiaj zabić swoją rodzinę. Dlaczego? - Przez to, co ich czeka. Oto dlaczego. - Po działaniuAgiela głos miał ochrypły i przeciągał słowa. Oczy pałałymu gniewem. - To twoja wina! Przy każdym słowie z ust ciekła mu krew. - Dlaczego tak uważasz? Mężczyzna dźgnął palcem powietrze, mierząc wRicharda. - Bo nie chcesz słuchać proroctw! - Musiał przełykaćkrew i ból. To tłumiło jego głos, lecz nie złość. - Myślisz,że jesteś zbyt ważny, żeby być posłusznym proroctwu.Myślisz, że jesteś za mądry. - Sporo wiem o proroctwach - powiedział Richard. - Tonie takie proste, jak ci się wydaje. - A właśnie, że proste. Już przedtem miałem wizjeprzyszłości i były jasne jak słońce. Co więcej, zawsze sięsprawdzały. - Jakie to były wizje? Mężczyzna wciąż rozcierał szyję. Jego gniew trochęprzygasł. Zanim odpowiedział, nieufnie łypnął na Nydę.

Page 158: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Na przykład przeczucie, że zjawi się ze zleceniemklient, którego dawno nie widziałem. I wkrótceprzychodził. Raz robiłem pierścień dla bogacza iobjawiło mi się, że ten umrze, zanim skończę pracę. Umarłnastępnego dnia. - To wizje innego rodzaju - stwierdził Richard. -Pomniejsze sprawy, poślednie przepowiednie. To nie tosamo co proroctwa. - Sprawdzały się. To były przeczucia i spełniały siędokładnie tak, jak mi się objawiały. - Przeczucie, że zjawi się klient, to nie to samo co wizja,która skłania do próby zamordowania rodziny. - To nie morderstwo! To miłosierdzie! Mężczyzna skoczył, wyciągając ręce do gardłaRicharda. Nyda powaliła więźnia Agielem. Skulił się napodłodze, obejmując się ramionami, z trudem łapałoddech i dygotał z bólu. Nyda postawiła stopę na jegoplecach i nisko się ku niemu nachyliła. - Jeśli jeszcze raz spróbujesz zaatakować, sprawię, żepożałujesz, że się urodziłeś. A jak z tobą skończę, dośmierci będziesz mnie przeklinał, ale będziesz sięzachowywał jak należy. Zrozumiałeś? Mężczyzna, drżąc z bólu po dotknięciu Agiela, potaknął.Nadal spazmatycznie łapał powietrze i desperackousiłował oddychać. Nyda popchnęła go butem. Przetoczyłsię na plecy. Wreszcie usiadł, oparł się o ścianę i patrzyłgniewnie na Richarda.

Page 159: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Moja rodzina będzie musiała wycierpiećniewyobrażalne męki, bo mnie zamknąłeś i nie mogę imzadać szybkiej śmierci. - Słyszałem o tej twojej wizji. Nawet gdyby byłaprawdziwa, sam byłbyś odpowiedzialny za ich cierpienie,i to zarówno za udrękę, jak i za śmierć, bo nigdy niepomyślałeś, że może być inaczej. Zaskoczony mężczyzna zamrugał. - Inaczej? Co masz na myśli? - Powiedzmy, że naprawdę wierzysz w tę twoją wizję,że pojawią się złodzieje i będą torturować twoją żonę idzieci, żeby z nich wydobyć informację, gdzie chowaszzłoto. - To prawda! - Doskonale, załóżmy, że tak. Dlaczego więc niezrobiłeś nic, żeby chronić swoją rodzinę? Mężczyzna przełknął ślinę, wciąż starając się odzyskaćoddech. - Chronić ich? - Tak. Skoro tak się o nich troszczysz, to dlaczegonajpierw nie pomyślałeś, żeby ich obronić? Dlaczego dokogoś nie poszedłeś? Do Pierwszej Kompanii, do prorokaNathana albo do mnie? - Nikt by mi nie pomógł. Nikt by mi nie uwierzył, niezapobiegł najściu złodziei-morderców i nie powstrzymałich przed torturowaniem mojej rodziny. Przez ciebie. -Mężczyzna patrzył na Richarda, marszcząc brwi, a ten

Page 160: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

podjął: - Ludzie w twojej wizji chcieli się dowiedzieć, gdziechowasz złoto. Twoja żona i dzieci nie wiedziały, więcnie mogły tego zdradzić. Złodzieje im nie uwierzyli iusiłowali torturami wydobyć z nich tę informację. - To prawda - powiedział mężczyzna, znowu mierząc wRicharda palcem. - Będą znosić męki i umrą, bo niekierujesz się wizją i nie rozumiesz, że jest prawdziwa. - Nie, będą cierpieć, bo ty nie wierzysz, że jestprawdziwa. Skołowany mężczyzna zamarł w bezruchu. - Ależ wierzę. - Gdybyś naprawdę w to wierzył, wystarczyłoby, żebyśpowiedział żonie i dzieciom, gdzie chowasz złoto.Powiedziałbyś im, że to tajemnica, lecz że powinnipozwolić złodziejom zabrać kruszec, gdyby kiedykolwiekchcieli ich skrzywdzić. Gdybyś to zrobił, zapobiegłbyśspełnieniu się wizji. Chyba że cenisz złoto bardziej niżrodzinę? - Nie! Jasne, że nie! - To dlaczego im nie powiedziałeś, gdzie trzymaszzłoto? Albo nie pomyślałeś, żeby ich zabrać z domu,uchronić przed zagrożeniem? Mężczyzna był naprawdę zdezorientowany. - Nie wiem. - Czemu najpierw pomyślałeś o tym, żeby ich zabić, anie o tym, żeby ich chronić?

Page 161: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Twarz mężczyzny pobladła. Nie znajdował odpowiedzi. - Moim bliskim także coś groziło - powiedział Richard.- Myślałem wyłącznie o tym, żeby ich bronić, żebyudaremnić proroctwo. I w końcu to zrobiłem. Niezamordowałem ich. Mężczyzna odwrócił wzrok. Zniknęła jego pewnośćsiebie, jego przekonanie i gniew. Lecz kiedy podniósł wzrok, w jego spojrzeniu ponowniezapłonęła pewność. - To przez ciebie będą cierpieć i umrą! Ty mnie tutrzymasz pod kluczem, chociaż wiesz, co się stanie. Moibliscy będą niewyobrażalnie cierpieć, bo nie pozwalasz,żebym ich ocalił przed moją wizją, zadając im szybkąśmierć. Będziesz winny ich cierpieniom. Wszystko przezto, że nie wypełniasz obowiązku wobec swojego ludu inie kierujesz się proroctwami. Richard nie odpowiedział. Obłęd nie przyjmowałżadnych argumentów. Mężczyzna sunął plecami pościanie, aż w końcu wstał. Patrzył gniewnie na Richarda. - Nie zasługujesz na to, żeby być lordem Rahlem.Wkrótce wszyscy to zrozumieją.

Rozdział 20

Page 162: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan przypochlebiała się przedstawicielom krainwykwintnym południowym posiłkiem. Stoły w komnaciezastawiono półmiskami mięs, ryb, drobiu inajrozmaitszych słodkości. Oferowano rozmaite wina.Muzykanci grali cichą, kojącą muzykę, a lokajeroznoszący tace z kolorowymi słodkimi napitkamitorowali sobie drogę w tłumie. Goście brali z tacszklanice o grubym dnie, w których podawano te cenionetrunki. Kahlan, patrząc na gości, czuła się samotna.Żałowała, że nie ma przy niej Richarda. Tęskniła za nim.Ale miał swoje zadanie do wykonania. Ona też. Krążącwśród kłębiących się ludzi, częstujących się potrawami iwinem oraz napojami, Kahlan - nie tracąc czasu najedzenie - uśmiechała się i z każdym osobiście witała,dziękowała za przybycie, dbała o przyjemności izachcianki gości. Służba się starała, żebyprzedstawicielom krain niczego nie zabrakło. Wielurozmawiało o proroctwach, upierając się, że to najlepszysposób wprowadzania w przyszłość. Nalegali, że ona iRichard powinni bardziej zważać na to, co przepowiedniemówią im wszystkim. Kahlan cierpliwie słuchała,niekiedy uprzejmie prosząc o uzasadnienie pewnychopinii. Cara, niedowierzająca nikomu, nawet władcom z całegoImperium D'Hary i wojennym sojusznikom, rzadkoznajdowała się dalej niż na odległość ramienia. Kilka razy

Page 163: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

goście zatrzymywali krążącą po komnacie Kahlan,pytając, czy w kuchniach mają to lub tamto. Kahlanzaspokajała te zachcianki, natychmiast prosząc służbę ospełnienie specjalnych życzeń. Kiedy wykwintny lunchwreszcie się skończył, zaprowadziła przedstawicieli kraindo przyległej komnaty, gdzie weszła na podium, żebywszyscy mogli ją widzieć. Ozdobione gzymsami ściany o barwie wanilii i błękitno-złote dywany stwarzały miły, spokojny nastrój. Przezdwuskrzydłowe prowadzące na taras drzwi Kahlanwidziała, że nawałnica spowiła świat bielą. Od czasu doczasu wiatr uderzał w szyby. Goście byli najedzeni irozluźnieni. Kahlan, stojąc na podwyższeniu, splotładłonie, cierpliwie czekając, aż umilkną rozmowy iwszyscy skierują na nią uwagę. Kątem oka zobaczyłanadchodzącą Nicci. Czarodziejka stanęła obok stolika tużza Kahlan. Wysokie krzesła, z oparciami rzeźbionymi worły o rozpostartych skrzydłach - Kahlan i Richardużywali ich w przeszłości, przyjmując sygnatariuszy, zktórych wielu przebywało teraz w komnacie - stałymajestatycznie za stołem. Cara, w czerwonym skórzanymuniformie, przystanęła za Kahlan po jej lewej stronie. Kahlan wzięła głęboki oddech i zaczęła: - Wiem, że wielu z was martwi się, co przyniesieprzyszłość. Słyszałam, że wszyscy się interesujecie, comówi o tym proroctwo. Niektórzy osobiście mówili miwprost o tych troskach. Ponieważ wiem, że wszyscy tu

Page 164: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

obecni dbają o naszą wspólną pomyślną przyszłość,postanowiłam dać każdemu sposobność zwierzenia się zeswoich obaw. Odczekała, aż wszyscy się uśmiechną, i podjęła: - Wszyscy wiecie, że doszło do tragicznych incydentówspowodowanych przez tych, którzy uważają, że objawiłosię im proroctwo. Paru ludzi dokonało pod wpływemstrachu niewybaczalnych czynów. Świadkami jednego znich byliście wczoraj. Słyszeliście również, co pewna kobieta zrobiła swoimdzieciom, kierując się wizją przyszłości. Jej dzieciniestety nie żyją i nie mają już żadnej przyszłości.Proroctwo najwyraźniej w niczym im nie pomogło, ajedynie doprowadziło do przedwczesnej śmierci. Todlatego nie ma teraz z nami Richarda. Zajmuje się tym iinnymi poważnymi sprawami związanymi zprorokowaniem. Należy to do jego obowiązków jakoczarodzieja i lorda Rahla. Wydarzenia ostatnich latpokazały nam, że jest więcej niż kompetentny. Jednakże onteż nie zamierza ignorować waszych pytań i trosk, dlategopoprosił mnie, żebym się z wami spotkała i waswysłuchała. Kahlan rozłożyła ręce. - Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, proszę, żeby tozrobił teraz, przy wszystkich, żebyśmy mogli oczyścićatmosferę i rozwiązać problemy. Wszyscy wyglądali na zadowolonych.

Page 165: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Królowa Orneta nie traciła czasu. - Uważamy - powiedziała, krzyżując na piersiachszczupłe ramiona i wychodząc przed zgromadzonych - żeproroctwo jest naszym najważniejszym doradcą. - To nie proroctwo jest naszym najważniejszymdoradcą, lecz rozum - rzekła Kahlan. Królowa zbyła ją machnięciem dłoni. - Proroctwo mówi, co należy zrobić, żeby naszym ludompowodziło się w przyszłości. - A więc twoim zdaniem proroctwo zapowiada, co sięwydarzy. - Istotnie - stwierdziła królowa. - Skoro wierzysz, że przepowiednia odsłania przyszłewydarzenia, nie ma znaczenia, czy ją znasz czy nie. Niemożesz zmienić biegu wydarzeń, bo wtedy nie byłoby toproroctwo. Spojrzenie królowej spochmurniało. - Proroctwo ma nam pomagać, przekazuje się je zapomocą magii, żeby nas wprowadzało w przyszłość. -Jak już wam mówiłam, zajmujemy się tym -powiedziała Kahlan, uśmiechając się pokrzepiająco. - Niemusicie się niepokoić zawiłościami proroctw. OpróczSióstr Światła mamy tu również proroka Nathana, którypomaga Richardowi. A także inne osoby z darem, jakPierwszy Czarodziej Zorander - wskazała za siebie - iczarodziejka Nicci. Że nie wspomnę o Richardzie.Właśnie w tej chwili zajmuje się tymi sprawami, jak mu

Page 166: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nakazują obowiązek i odpowiedzialność. Mogę waszapewnić, że lord Rahl bardzo poważnie traktuje swojepowinności. - Tak, tak nam powiedziano - odezwała się królowaOrneta z niejaką pobłażliwością. Kahlan wzruszyła lekko ramionami. - Czegóż byś jeszcze chciała? Królowa podparła dłonią kościsty łokieć i niedbalemuskała palcami drugiej ręki drogocenny naszyjnik. - Matko Spowiedniczko, chcę tego samego, co wszyscyzebrani. Słyszeliśmy złowieszcze ostrzeżenia. Chcemywiedzieć, co proroctwo o tym mówi. -Zapewniam cię, królowo Orneto, że i my poważnie totraktujemy. W końcu wszyscy jesteśmy po tej samejstronie i wszystkim nam zależy na dobrostanie ImperiumD'Hary. Zrozum jednak, proszę, że prorokowanie tobardzo specjalistyczna dziedzina. Zajmują się tym ci,którzy mają odpowiedni dar i doświadczenie. Zrobionojuż wszystko, co możliwe. Tłum umilkł, oczy wszystkich wpatrywały się w królaFilipa z zachodnich Midlandów, który wysunął sięnaprzód. Był bohaterem, który mężnie walczył o ichsprawę, od początku lojalnym wobec nowo utworzonegoImperium D'Hary. Chociaż wielu obecnych dorównywałomu pozycją, wszyscy go podziwiali. Był ubrany wewspaniałą kurtę wojskowego kroju, o barwie mahoniu,idealnie dopasowaną do krzepkiej sylwetki. U biodra, na

Page 167: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

szerokim, wzorzyście wytłaczanym, brązowym skórzanympasie, miał lśniący, grawerowany ceremonialny mieczzdobiony srebrem i złotem. Pomimo ozdobności był wjego rękach groźną bronią. Kahlan wiedziała, że król jestmądrym przywódcą, lecz zdawała sobie również sprawę,że ma zmienne usposobienie. Jego żona Catherine, zawsze obecny cień, znalazła sięobok niego. Była w przepięknej, ciemnozielonejbrokatowej sukni haftowanej w jaskrawozłote liście.Wyglądała oszałamiająco. Chociaż była królową mającątaką samą władzę jak mąż, niewiele ją obchodziłorządzenie. Była w ciąży. Kahlan wiedziała, że to będzieich pierwsze dziecko i że niecierpliwie na nie czekają,skoro wojna już się skończyła. Król Filip szerokim gestemwskazał zebranych dostojników. - Jesteśmy władcami krain składających się na ImperiumD'Hary. Wielu z nas było lojalnych wobec ciebie, MatkoSpowiedniczko, także wcześniej, w Midlandach. Nasiludzie walczyli, wykrwawiali się i ginęli, żebyśmy moglisię dzisiaj spotkać jako zwycięzcy. Mają prawo, zanaszym pośrednictwem, usłyszeć o przyszłości, o którą takciężko walczyli. Jako ich przedstawiciele powinniśmybyć informowani o tym, co mówi proroctwo, żebyśmymogli zadbać o to, żeby się nim kierowano, a nie jeignorowano. Rozległ się gwar, wszyscy potakiwali królowi Filipowi. Królowa Orneta, nie mając ochoty oddawać

Page 168: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nieformalnego przywództwa w przedstawianiu punktuwidzenia ogółu, skinęła chudym ramieniem, nakazujączebranym ciszę. - Należy być posłusznym proroctwu. MatkoSpowiedniczko, chcemy, żebyście nam ujawnili, co onomówi, abyśmy mogli sami się przekonać, czy się nimkierujecie. - Przecież spędziłam z wami sporo czasu, wysłuchującwas i wyjaśniając, dlaczego proroctwo nie jestprzeznaczone dla niewtajemniczonych. Królowa uśmiechnęła się protekcjonalnie - taki uśmiech to wrodzona umiejętność niektórych władczyń,bliska talentowi aktorskiemu. - Rzeczywiście tak uczyniłaś - przyznała, spoglądając nakróla Filipa, jakby dając mu do zrozumienia, że mówieniepowinien pozostawić jej. - Lecz wszyscy słyszeliśmyzłowieszcze ostrzeżenia rozmaitych wróżbitów w naszychrodzinnych stronach, to osoby mające odrobinęprofetycznego daru. To jeden z powodów, dla którego takchętnie tutaj przybyliśmy. Dzieje się coś ważnego,wszystkie znaki na to wskazują. Chcemy wiedzieć, jakiemroczne zapowiedzi głosi proroctwo, żebyśmy, kiedyskończy się zamieć, mogli wysłać wieści do naszychkrain, aby ludzie zdążyli się przygotować na nadciągająceniebezpieczeństwa. Proroctwo będzie bezwartościowe,jeśli zachowa się je w sekrecie. Kahlan się wyprostowała. Jej uśmiech zniknął, zastąpiła

Page 169: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

go „mina Spowiedniczki". Talent królowej niedorównywał umiejętnościom Kahlan. Zapanowała pełnaniepokoju cisza. - Nie mam pewności, czy naprawdę chcecie usłyszećproroctwo. Królowa Orneta nie skorzystała z okazji, którą właśniedała jej Kahlan, i nie wycofała się. - Matko Spowiedniczko, wszyscy sobie cenimywspaniały posiłek, którym nas poczęstowałaś. Jesteśdoskonałą gospodynią, lecz to, czego naprawdę chcemy iczego się domagamy, to poinformowanie nas, co mówiproroctwo, żebyśmy zyskali pewność, iż ty i lord Rahldacie mu posłuch i powiecie nam, co należy robić. - Otóż to. - Król Filip pokreślił te słowa uniesieniempięści. - Musimy wiedzieć, że ty i lord Rahl uczynicie to,co nakazuje proroctwo. - Ach, więc sądzicie, że powinniśmy się nim kierowaćbez względu na to, co nakazuje, chociaż wamwyjaśniałam, że wcale nie jest tak łatwo zrozumiećproroctwo? Nadal się upieracie, że same słowa zawierająprzepowiednię i że należy im ślepo ufać? Czy tak? Iobawiacie się, że zabraknie nam sił, aby tak postąpić? Parę osób potwierdziło to okrzykami. Inni energiczniekiwali głowami. Jeszcze liczniejsi starali się jednocześniewyjaśnić, że właśnie o to im przez cały czas chodziło. Kahlan ze smutkiem skinęła głową. - Właśnie tak sądzicie?

Page 170: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Znowu okrzyki to potwierdziły. - Proroctwu należy się podporządkować - oznajmiłakrólowa, kiedy gwar ucichł. - Należy je ujawnić i być muposłusznym. Król Filip stojący w pobliżu królowej Ornetyzdecydowanym gestem skrzyżował ramiona na piersi naznak, że się z nią zgadza. Gniewne spojrzenie Kahlan przeniosło się z królowejOrnety na ciężarną królową Catherine. - I ty przedłożyłabyś proroctwo nad swoje nienarodzonedziecko? Po tym, jak widziałaś, co uczyniono tamtymniewinnym dzieciom? Że przyniosło to im tylko ból istraszną śmierć? Catherine posłała mężowi zaniepokojone spojrzenie,lecz szybko zapanowała nad sobą i krótko skinęła głową. - Stwórca zsyła nam proroctwa. Należy się nimikierować, Matko Spowiedniczko. Kahlan ponownie powiodła wzrokiem po zebranych. - Jesteście tego pewni? Wszyscy niecierpliwie to potwierdzili. Niektórzypodkreślili to jeszcze potrząsaniem pięściami. - Cóż - westchnęła Kahlan, ze smutkiem kręcąc głową -miałam nadzieję przekonać was, iż proroctwo iwywodzące się zeń czyny należy pozostawiać znawcomtej materii, lecz skoro nalegacie, nie mam wyboru i muszęspełnić wasze życzenie. Przedstawiciele krain najwyraźniej byli zadowoleni, że

Page 171: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wreszcie postawili na swoim, nawet jeśli ich entuzjazmnieco przytłaczał ciężar odpowiedzialności, którą takochoczo na siebie wzięli. - Dostaniecie to, czego żądacie - rzekła Kahlan. -Usłyszycie, co mówi wam proroctwo.

Rozdział 21 Wszyscy przysunęli się bliżej, pragnąc wreszcieusłyszeć to, czego jeszcze nigdy nie było im dane słyszeć:prawdziwą przepowiednię z księgi proroctw. Kahlanobejrzała się przez ramię na posępną czarodziejkę, któraw milczeniu się przyglądała. Wszystkie oczy zwróciły sięna kobietę władającą mocami, których działaniawiększość obecnych nigdy nie widziała i nawet niepotrafiła sobie wyobrazić. Nieskazitelna uroda Nicci, jejchłodne spojrzenie i absolutna pewność siebiepotęgowały otaczającą ją groźną aurę. - Nicci, czy zechciałabyś odczytać z księgi proroctwo,które niedawno odkryliśmy, mówiące o naszej bliskiejprzyszłości i roli, jaką wszyscy tu obecni w niej odegrają? Nicci skłoniła głowę. - Oczywiście, Matko Spowiedniczko. Ton jej uwodzicielskiego, jedwabistego głosu jedyniepotwierdzał, jak jej się nie podoba postawa zebranych.

Page 172: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Chociaż byli podekscytowani doniosłością tegowydarzenia i perspektywą wysłuchania prawdziwegoproroctwa, jakie rzadko wygłaszano poza dobrzechronionymi komnatami, to byli również świadomizagrożenia, jakie stanowi Nicci. Cara była groźna, leczNicci była złowroga w zupełnie odmienny sposób. Wwydekoltowanej czarnej sukni wyglądała w każdym calujak niegdysiejsza Pani Śmierci - ten jej tytuł wszyscyobecni znali, chociaż nigdy go nie wspominali, chyba że wcichych szeptach na osobności. Jednak pragnieniewysłuchania proroctwa przeważyło nad lękiem. Nikt niezamierzał z tego zrezygnować. - Przeczytaj, proszę, tym zacnym ludziom, co mówiproroctwo. - Kahlan spojrzała gniewnie na tłum. -Niczego nie pomijaj. Jasno się wyrazili, że chcą usłyszećproroctwo tak, jak je zapisano, i życzą sobie, żeby sięzastosować do jego nakazów. - Czy zrobiłaś wszystko, co w twojej mocy, żeby ichostrzec, Matko Spowiedniczko? Kahlan skinęła głową. - Tak. Nicci wzięła księgę ze stołu. Trzymając ją na ręku,podeszła do Kahlan. Nie uśmiechała się. Było coś w jejpostawie i chłodnej minie, że niemal wszyscy odruchowosię cofnęli. - Oto fundamentalna księga proroctw - powiedziałaNicci, unosząc księgę, żeby wszyscy mogli ją zobaczyć -

Page 173: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

spisana przez znanego proroka w czasach, kiedy darprorokowania był najbardziej rozwinięty. Jak wszyscy sięspodziewacie, zawarto tu mroczne przepowiednienajwyższej rangi, które odnoszą się do obecnych. Goście znowu się zbliżyli. Nicci otworzyła księgę,gotowa czytać, ale znowu spojrzała na zebranych. - To bardzo stary tekst, toteż jest spisany w językugórnod'harańskim używanym w dawnych czasach. Czyktoś z was zna górnod'harański? Większość ludzi kręciła głowami, rozglądając się wposzukiwaniu kogoś, kto by znał ten starożytny, niemalzapomniany język. Nikt taki, rzecz jasna, się nie znalazł.Richard się go uczył, lecz poza nim jedynie garstkażyjących rozumiała górnod'harański. Jedną z tych osóbbyła Nicci. - No cóż - westchnęła czarodziejka z zimnym uśmiechem - biegle znam górnod'harański, więcprzetłumaczę wam tekst, a nie odczytam go w języku, wktórym go spisano, jeśli się na to zgadzacie. - Oczywiście, że chcemy, żebyś go przetłumaczyła -warknęła królowa Orneta, jakby beształa powolną służkę.- Nie ociągaj się. Chłodne, błękitne oczy Nicci posłały królowej takiespojrzenie, że ta lekko zbladła. - Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość. Kahlan żałowała, że nie ma głosu tak delikatnego,jedwabistego i pięknego jak Nicci. Głos czarodziejki

Page 174: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

idealnie do niej pasował. Był równie nieskazitelny iuwodzicielski jak wszystko w niej. Potrafił też, choćzazwyczaj czarujący, po najdrobniejszej zmianie tonu staćsię straszliwie złowieszczy. Nicci ostrożnie i powoli odwróciła stronicę, wodzącwzrokiem po tekście, aż natrafiła na to, czego szukała.Król Filip otoczył ramieniem żonę i lekko ją przytulił.Kahlan patrzyła, jak Catherine gładzi dłonią brzuch, jakbyuspokajała dziecko. Zmusiła się, żeby odwrócić wzrok odciężarnej, odsunąć na bok własne myśli i uczucia. Niccipostukała palcem w stronicę. - Oto jest. To długie i szczegółowe proroctwo,ponieważ jest ważne, wręcz kluczowe. Wybaczcie, leczbędę musiała czytać powoli i uważnie, żeby je dokładnieprzetłumaczyć. - Tak, tak - odezwała się królowa. - Czy mogłabyśwreszcie zacząć? Inni poparli ją zniecierpliwionymi pomrukami. - No dobrze. - Nicci odkaszlnęła. - Proroctwo mówi:„Po zwycięstwie, podczas szalejącej wiosennej zamieci,jakiej nie widziano od lat, kiedy zgromadzą się wodzowiewszystkich krain, złe wichry zmiany przyniosą zawieruchęwydarzeń, które mogą wtrącić świat w cierpienie, grozę ispustoszenie. W ukryciu czają się mroczne zagrożenia,gotowe skraść noc, ścigać niewinnych i ich pożerać". Ludzie zachłysnęli się oddechem. Nicci popatrzyła nanich spod oka, czekając, aż umilkną szepty. Kiedy tak się

Page 175: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stało, podjęła: - „W owym przełomowym czasie, w kulminacyjnej,niespokojnej chwili, kiedy zgromadzą się wszyscywodzowie, los świata zależy od tego, co się wtedy uczyni,albowiem jest to jedyna szansa na zapewnienie pomyślnejprzyszłości". Zgromadzeni z otwartymi ustami czekali, żeby Nicciujawniła, co proroctwo nakazuje uczynić, aby uniknąćponurego losu i zapewnić sobie pomyślną przyszłość.Czarodziejka - zanim wróciła do tłumaczenia proroctwa -upewniła się, czy wszyscy uważają. Nie musiała się o tomartwić: czekali wpatrzeni w nią jak w obrazek. - „Podobnie jak życie musi się zakończyć dla niektórychwejściem w śmierć, żeby mogło się stale odradzać z nowąkrwią, tak i przywództwo musi zostać odnowione. Abypokonać straszliwe zrządzenia losu, wodzowie wszystkichkrain, zebrani w jednym miejscu, muszą zostaćwyeliminowani. Jedynie tak można zapewnić nowe życie,nową nadzieję. Powstrzymanie się przed tymoczyszczaniem z obawy przed przelaniem krwinielicznych będzie oznaczać mroczny wiek cierpień iśmierci ich ludów. By dać początek nowemu życiu,zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo wszystkim krainomnadchodzącej wiosny, należy przelać krew ich wodzów.Zapisano, że zgromadzonych przywódców należypozbawić życia, jeżeli chce się oszczędzić światuniewypowiedzianych cierpień".

Page 176: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nicci podniosła przeszywający wzrok i powiodłaspojrzeniem po zgromadzonych. Ton jej głosu zmienił się z jedwabistego w złowieszczy. - Usłyszeliście proroctwo. Zapowiada mroczną istraszliwą przyszłość, jeżeli się nie spełni jego zaleceń.Proroctwo, któremu, jak się upieraliście, należy byćposłusznym, głosi, że wszyscy powinniście umrzeć.

Rozdział 22 W komnacie zapadła głucha cisza. Nikt nie ośmielił sięchoćby mrugnąć. Nikt nie ośmielił się poruszyć. Wszyscybali się nawet odetchnąć. - Ale... ale... - wydukała wreszcie królowa Orneta. - Ale nic - odezwała się Kahlan głosem równiezłowieszczym jak przedtem Nicci. - Proroctwo nie zawszeobjawia się do końca przez słowa. Może mieć ukryteznaczenie. Mówiłam wam o tym wszystkim. Nathan wammówił. I lord Rahl. Nathan i inne osoby o wielkimdoświadczeniu w zawiłej materii znaczeń ukrytych wsłowach proroctw pomagali lordowi Rahlowi przy tejkonkretnej przepowiedni, starając się wybadać, czy możeona znaczyć coś innego, niż to się wydaje na pierwszy rzut

Page 177: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

oka. Taka jest rola proroków: rozszyfrowywanieprawdziwych znaczeń proroctw. Jak Richard i japróbowaliśmy wam powiedzieć, proroctwo nie jestprzeznaczone dla niewtajemniczonych, powinno się jezostawić znawcom. Kanclerz z południowej prowincji D'Hary, odziany wsięgającą podłogi, ciemnoniebieską szatę, z szeroką taliąokoloną ozdobnym złotym pasem, uniósł palec. - Tak, oczywiście masz rację, Matko Spowiedniczko.Teraz to rozumiemy. Być może najlepiej... - Czasem jednak proroctwo oznacza dokładnie to, cogłosi - uciszyła go ostrym tonem Kahlan. - Lecz czyż nie może być tak, że akurat ta przepowiedniama ukryte znaczenie? - spytał król Filip. Kahlan spojrzała na niego z nieprzeniknioną miną, którą- jak wszystkie Spowiedniczki - nauczyła się przybieraćjuż w młodym wieku. I była ona nieodłączną częścią jejrepertuaru od chwili, kiedy Kahlan po raz pierwszyporaziła swoją mocą skazańca i rozkazała mu wyznaćprawdę o przerażających zbrodniach. - Chcieliście usłyszeć proroctwo, żeby, jaktwierdziliście, mieć pewność, iż ja i lord Rahl zadbamy,by stało się to, co ono nakazuje. Jak to zwięźle ujęłakrólowa Orneta, proroctwu należy się podporządkować.Należy je ujawnić, żeby można było postępować zgodnie zjego zaleceniami. Królowa Catherine, z twarzą zalaną łzami, obronnym

Page 178: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

gestem osłoniła brzuch i swoje nienarodzone dziecko ipopatrzyła na męża. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy.Królowa Orneta już nie była zatroskana, lecz oburzona. - Nie mówisz poważnie! Po prostu nie wierzymy... - Generale! - zawołała Kahlan. Generał Meiffert odsunął się od ściany i zasalutował,przykładając pięść do serca. - Matko Spowiedniczko? - Czy oddziały egzekucyjne są na miejscu, gotowe dodziałania? Słowo „egzekucja" powtarzano lękliwym szeptem wcałej komnacie. - Tak, Matko Spowiedniczko. Jesteśmy gotowi. Ścinaniegłów może się rozpocząć natychmiast. Tłum oszalał. - Ścinanie głów?! - wykrzyknął kanclerz. - Rozum ciodjęło?! Nie mówisz poważnie... Nie możesz! Kahlan ponownie spojrzała na niego z nieprzeniknionąminą Spowiedniczki patrzącej na skazańca. - Proroctwo żąda krwi zgromadzonych tu osób. Nie maco do tego wątpliwości. Dobrze to zrozumiałam? -zwróciła się do Nicci. - Tak, Matko Spowiedniczko. Przetłumaczyłam bardzoprecyzyjnie. - Nicci znowu spojrzała w księgę. - Wyraźniepowiedziano: „By tej wiosny dać początek nowemu życiu,zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo wszystkim krainom,

Page 179: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

należy przelać krew ich wodzów". Kahlan popatrzyła na kanclerza. - Zapewniam cię, że ścięcie jest krwawą operacją.Proroctwu stanie się zadość. - No a ty?! - krzyknęła królowa Orneta. - Też jesteśwładczynią. Skoro przepowiednia dotyczy nas, to odnosisię też do ciebie! - Założyłam, że proroctwo nie mówi o mnie. - Kahlanuniosła rękę, wykonując gest ponad ich głowami, idokończyła: - Ale z pewnością obejmuje was wszystkich. W całej komnacie ujawnili się gwardziści PierwszejKompanii - w skórzanych zbrojach i kolczugach, zwiszącymi u pasów mieczami, toporami, nożami imaczugami - do tej pory stojący w niszach i pod ścianami.Nikt nie zauważył, kiedy się tam znaleźli. Wchodzili wtłum i chwytali ludzi za ramiona, pilnując, żeby nikt nieuciekł. - Nie staniemy za czymś takim! - protestowała królowaOrneta. - Nie musicie - stwierdziła spokojnie Kahlan. - Już lepiej - prychnęła królowa, przy której pojawilisię żołnierze. - Stanie byłoby kłopotliwe przy tego rodzaju egzekucji -wyjaśniła Kahlan zimnym jak lód głosem. - Każde z wasbędzie musiało uklęknąć i położyć głowę na ciężkimdrewnianym klocu. Wtedy kat szybko i sprawnie wykonaswoją robotę. Sformowaliśmy wiele ekip, toteż mogę was

Page 180: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zapewnić, że wkrótce będzie po wszystkim. Dzięki tejofierze wasze krainy i ludy będą bezpieczne. Tak powiadaproroctwo. Królowa Catherine wysunęła się przed tłum, unoszącjedną rękę, a drugą osłaniając brzuch. - Moje dziecko jeszcze nie zaczęło żyć. - Łzy płynęły jejpo policzkach. - Nie możesz skazać na śmierćnienarodzonego dziecka. - Catherine, nie skazałam twojego dziecka. Poprawmnie, proszę, jeżeli się mylę, lecz powiedziałaś:„Stwórca zsyła nam proroctwa. Należy się nimikierować". Widzisz więc, że to nie ja domagam sięwaszej śmierci, lecz proroctwo. Upierając się przyposłuszeństwie wobec przepowiedni, sama skazałaśwłasne dziecko. Kahlan odwróciła się plecami do tłumu, zamierzającodejść. - Chcesz powiedzieć, że naprawdę każesz nas ściąć?! -zawołał przerażony kanclerz. - Mówisz poważnie?! Kahlan znowu się ku nim odwróciła. - Śmiertelnie poważnie - potwierdziła, jakby zdziwiona,że w to wątpił. - Robiliśmy, co w naszej mocy, żeby wasprzekonać, iż proroctwo jest przeznaczone dla tych, którzyrozumieją jego zawiłą naturę, lecz nie chcieliście słuchać.Nakazałam powołać ekipy egzekucyjne na wypadek,gdyby nie powiodła się moja ostatnia próba przekonaniawas i gdybyście mimo wszystko chcieli usłyszeć

Page 181: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

proroctwo i dopilnować, byśmy postąpili zgodnie z nim.Właśnie tak się zachowaliście, toteż nie mam wyboru, jaktylko dostosować się do waszej woli. Sami podjęliściedecyzję. Tłum znów się rozszalał. Wszyscy zapewnialihałaśliwie, że nie zamierzali uzurpować sobie władzylorda Rahla czy Matki Spowiedniczki. A potem kanclerzwyrwał się żołnierzom i upadł na kolana. Dotknął czołempodłogi. Kiedy inni zrozumieli, co on robi, raz-dwa poszliw jego ślady. Wkrótce wszyscy delegaci i władcy, nawetciężarna królowa Catherine, klęczeli, dotykając czołamiposadzki. Stojący wśród nich żołnierze nie zrobili nic,żeby im w tym przeszkodzić. Prowadź nas, mistrzu Rahlu. Nauczaj nas, mistrzu Rahlu.Chroń nas, mistrzu Rahlu. Rozkwitamy w twojej chwale.Osłania nas twoje miłosierdzie. Twoja mądrość przerastanasze zrozumienie. Żyjemy tylko po to, żeby ci służyć.Nasze życie należy do ciebie. To były modły do lorda Rahla, które do niedawnacodziennie recytowano dwa razy w ciągu dnia w PałacuLudu przez setki, a może i tysiące lat. Na ślubie CaryRichard powiedział wszystkim, że ich życie należy donich, a nie do niego, i że już nie powinni się kłaniać anijemu, ani nikomu innemu. W końcu dali odpór tyranii. Chociaż modły nie były już wymagane, zebraninajwyraźniej uznali, że to odpowiednia chwila, żebyprzypomnieć sobie samym oraz Kahlan o swojej

Page 182: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lojalności. Kahlan pozwoliła im przez chwilę recytować,a potem rzekła: - Powstańcie, moje dzieci. Tradycyjne słowa wypowiadane przez MatkęSpowiedniczkę, kiedy ludzie zginali przed nią kolana.Kahlan rzadko przestrzegała tego starego obyczaju. Terazjednak dostosowała się do niego. Po tych słowach ludzie zaczęli się powoli podnosić zklęczek. Byli o wiele spokojniejsi i znacznie bardziejpełni szacunku. - Matko Spowiedniczko - odezwała się kobieta ubranaw jedwabną jasnoróżową suknię - żądaliśmy, kiedypowinniśmy byli słuchać. Nie mogę mówić w imieniuinnych, lecz przepraszam we własnym. Nie wiem, co nasopętało. Nie mieliśmy racji. Ty i lord Rahl zrobiliście dlanas to, czego nie zrobił nikt inny, a na pewno nie żaden zwładców, których mieliśmy. Wydostaliście nas z otchłanirozpaczy. Powinniśmy wam ufać i mieć świadomość, żezawsze chodzi wam jedynie o nasze dobro. Kahlan się uśmiechnęła. - Przeprosiny przyjęte. - Powiodła wzrokiem po tłumie.- Czy jeszcze ktoś podziela te uczucia? Wszyscy chórem zakrzyknęli, że tak. Kahlan nieprzedłużała chwil niepokoju. - Cóż, w takim razie niepotrzebnie zebraliśmy ekipyegzekucyjne. Skoro pozostawicie nam proroctwa,obiecuję, że będziemy pracować nad dotarciem do ich

Page 183: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

prawdziwego znaczenia i że będziemy kierować się nimzawsze, kiedy okaże się to konieczne do jak najlepszegochronienia was. Do naszego ostatniego tchu. Wielu rozszlochało się z ulgi, w tym królowa Catherine.Niektórzy znowu padli na kolana i całowali skraj suknistojącej na podwyższeniu Kahlan. Nie pochwalała tego. - Wystarczy - napomniała ich łagodnie. - Powstańcie,proszę. Wszystkim spadł z serca ogromny ciężar lęku. Nikt,nawet królowa Orneta, nie krył wdzięczności za to, że tapróba tak się zakończyła. Większość najwyraźniejwstydziła się swojego zachowania. Kahlan też odczułaulgę, że jest już po wszystkim. Ludzie podchodzili do podwyższenia, żeby jej osobiściepodziękować za to, że zmieniła zdanie, i zapewnić ją, iżpozwolą jej i Richardowi zajmować się proroctwami, takjak powinno być. Przepraszali za swoje zachowanie iobiecywali, że już nigdy nie będą tak roszczeniowi inierozsądni. Kahlan łaskawie przyjmowała przeprosiny iobietnice współpracy i dała wszystkim do zrozumienia, żenie chowa urazy. Kiedy goście w końcu wyszli, Benjamindołączył do Kahlan, Cary i Nicci stojących napodwyższeniu. - Wspaniała z ciebie aktorka, Matko Spowiedniczko. -Uśmiechnął się Benjamin. - Nawet ja się trochę spociłem,chociaż wiedziałem, co robisz. Kahlan westchnęła.

Page 184: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Dziękuję za pomoc, Benjaminie. Ty i twoi ludziedobrze odegraliście swoją rolę. Uchroniłeś nas przedprawdziwymi kłopotami, chociaż wolałabym inaczejprzekonać ich do współdziałania. - Zrobiłaś to w ten sposób. Przynajmniej jest już powszystkim. - Spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Jakwpadłaś na coś tak podstępnego? - Tej sztuczki nauczyłam się od Zedda wkrótce po tym,jak spotkałam Richarda. - Kahlan kręciła głową, trapionaniemiłymi myślami. - Ale obawiam się, że to nie koniec.Jedynie na chwilę załagodziliśmy nastroje. Dzieje się coś,co nie ma nic wspólnego z prawdziwym nastawieniemwładców. Znam wielu z nich. To zacni ludzie. Wszyscystali u naszego boku w najczarniejszych godzinach wojny iwalczyli, nie szczędząc sił. Wielu straciło rodziny.Wszyscy utracili kogoś bliskiego. Wydają się jacyśodmienieni. Ktoś lub coś nimi manipuluje. Może nachwilę zapobiegliśmy kłopotom, lecz nie ci ludzie są ichprzyczyną, więc pewnie to nie koniec problemów. - Kahlan ma rację - orzekła Nicci. - Ale nawet zacnyczłowiek może się poddać nastrojowi tłumu i nabrać złychprzekonań. Cara się zachmurzyła. - A potem wbić ci nóż między żebra. - Właśnie temu musimy zapobiec - powiedziała Nicci. -Dopóki nie rozumiemy, co się naprawdę dzieje, po prostureagujemy na sytuację, nie kontrolujemy jej.

Page 185: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Cara westchnęła. - Miejmy nadzieję, że lord Rahl wkrótce dotrze dosedna. Kahlan wskazała księgę, którą trzymała Nicci. - A właściwie co to za księga? Nicci uniosła tomiszcze. - Ta? Kiedy przysłałaś wiadomość, że potrzebujeszmojej pomocy i w jakiej sprawie, byłam daleko odbiblioteki. Zajrzałam więc do kuchni i chwyciłam tęksięgę. To książka kucharska. - Upichciłaś pyszną przepowiednię - stwierdziłaKahlan. Nicci uśmiechnęła się chłodno. - Żałuję, że z taką łatwością nie powstrzymaliśmy tychdwóch kobiet, zanim zabiły swoje dzieci. - Przynajmniej przeszkodziliśmy w tym złotnikowi -wtrącił Benjamin. Kahlan przytaknęła. - Mam nadzieję, że Richard zdołał się od więźniówdowiedzieć czegoś, co nam pomoże.

Rozdział 23 Richard, wszedłszy do niewielkiego holu, zamknął zasobą dwuskrzydłowe drzwi. Powiedziano mu, że Kahlan

Page 186: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

na niego czeka. Pragnął się z nią zobaczyć, być tylko z nią.Kiedy wszedł do sypialni, spojrzała na niego w lustrze.Siedziała na wyściełanej ławeczce przed toaletką,szczotkując długie włosy. - I jak poszło z delegatami? - zapytał. - W końcu zrozumieli, że proroctwa powinni zostawićnam. Choć był tak zmęczony i strapiony, Richard nie mógł sięnie uśmiechnąć na widok błyszczących życiem pięknychzielonych oczu, kiedy Kahlan odłożyła szczotkę, wstała iobróciła się ku niemu. - Co za ulga. Wiedziałem, że sobie poradzisz. - Objął jąramieniem w pasie, palcem drugiej dłoni odgarnął jej ztwarzy pasmo włosów. - Cieszę się, że się tym zajęłaś.Obawiam się, że tylko bym się zdenerwował i śmiertelnieich wystraszył. Nie mam twojej cierpliwości dodyplomacji. Jak ich przekonałaś, żeby ustąpili? - Zagroziłam, że zetnę im głowy. Richard się roześmiał, uznając to za żart, a potempocałował ją w czoło. - Myślę, że ich oczarowałaś i sprawiłaś, że jedli ci zręki, zanim skończyłaś mówić. Kahlan splotła dłonie na jego karku. - Richardzie, opanowałam ich na pewien czas, aledzieje się coś więcej, niż sądzimy. - Nie przeczę. - Co powiedziała ta kobieta, która zabiła czwórkę

Page 187: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

swoich dzieci? Richard westchnął, cofnął ramię, którymobejmował Kahlan. - Że wydarzą się różne okropieństwa, więc zabiładzieci, żeby im tego oszczędzić. - Jakie okropieństwa? - Spytałem ją. Nie potrafiła powiedzieć nicszczególnego. Potem padła trupem, zupełnie jak tamta,która wczoraj próbowała cię zabić. - Umarła? Tak samo? Po prostu się osunęła martwa? - Tak. Krótki spazm i umarła, jak napastniczka, którądotknęłaś swoją mocą. To potwierdza, że jej śmierć niemiała nic wspólnego z działaniem twojej mocy. Kahlan odwróciła się i zapatrzyła w dal, zamyślona, aRichard rozejrzał się po obszernej komnacie. Kasetonybiałego sklepienia zdobiły pozłacane geometrycznewzory. Ścianę za łożem okrywała miękka, gruba,ciemnobrązowa tkanina. Swobodnie zwieszające sięzasłony baldachimu nad łożem sprawiały, że wysokienarożne słupki rzeźbione w stylizowane sylwetki kobietwyglądały jak dobre duchy rozpościerające cienkie jakpajęczyna skrzydła. Ozdobne krzesła ustawionenaprzeciwko kanapy obito szarozielonym atłasem. - Nigdy wcześniej nie byłem w tej komnacie. - Ja też nie - powiedziała Kahlan. - Miałam ciężkąprzeprawę z tymi przedstawicielami krain, więc siępołożyłam i trochę odpoczywałam. Nie miałam jużuczucia, że ktoś mnie obserwuje. Może ta komnata jest

Page 188: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

położona na tyle daleko od poprzednich, że nie znajdą nastutaj wścibskie oczy i będziemy mogli się wyspać. - Wykorzystam to - mruknął w zamyśleniu Richard. Rozglądał się po komnacie, szukając jakiejś wskazówkico do tego, czy ktoś lub coś ich śledzi. Niczego takiegonie wypatrzył. Komnata była o wiele większa niż tamte, z którychwcześniej korzystali. Wysokie szafy, pomalowane białąspękaną już farbą, stały naprzeciwko siebie we wnęce zboku łoża. Przy krzesłach umieszczono wygodną kanapę iniski stolik z półmiskiem suszonych owoców. Richardwziął parę plastrów jabłka i żuł, chodząc wokół komnaty,szukając czegoś, co by nie pasowało do całości,jakichkolwiek oznak kłopotów. Już i tak mieli ich dość.Był przekonany, że przedstawiciele krain zechcą siędowiedzieć, dlaczego do nich nie przyszedł. Był teżpewien, że Kahlan im powiedziała, iż lord Rahl zajmujesię sprawami, które ich trapią. Pewnie uważają, że ichzlekceważył, że nic go nie obchodzą ich troski. Nie mógłprzecież informować ich o wszystkim, co robi, bo na nicinnego już by nie miał czasu. - Jak myślisz, dlaczego to się zaczęło tak nagle? -spytała Kahlan. - I czemu teraz? - Hmmm... - mruknął Richard, zaglądając za parawan -ta kobieta, która próbowała cię zabić na przyjęciu, niemówiła zbyt rozsądnie. - Od kiedy mordercy mówią rozsądnie?

Page 189: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- To był dość nieudolny zamach, nie sądzisz? Obecnymmogło się wydawać, że o włos uniknęłaś śmierci, lecz mywiemy, że niełatwo by cię było zabić w ten sposób.Gdyby naprawdę chciała to zrobić, postąpiłaby inaczej,by zwiększyć swoje szanse. - My to wiemy, lecz ona prawdopodobnie nie wiedziała. - Możliwe. - Była zdecydowana i zdeterminowana. W końcudopiero co zamordowała własne dzieci. Pewnie liczyła naelement zaskoczenia. Sądziła, że podejdzie i pchnie mnienożem. - A może nie. - Co masz na myśli? Richard rozchylił zasłony i popatrzył przez lekkowypukłe szybki w dwuskrzydłowych drzwiach. Śniegprzykrywał większość balustrad i prawie całe obrzeżadużych, okrągłych kamiennych donic. Był teraz wilgotny iciężki. Padał, kłębiąc się szaleńczo, nieustanniepogłębiając zaspy i zmieniając kształt białych wydm.Kiedy podmuch wstrząsnął drzwiami, Richard sprawdził,czy są dobrze zamknięte. - Może tak naprawdę chciała sprawić, żeby ludzie balisię proroctw - powiedział. - Żeby bali się wizji, która sięjej objawiła, i tych, które miewają inni, żeby bali sięprzyszłości. Miała wielu widzów. Brudna od krwi dziecizamordowanych za sprawą tej swojej wizji, wywarłaogromne wrażenie. Może to był właściwy cel tego, co

Page 190: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

próbowała zrobić. - To chyba przesada, Richardzie. W końcu jej atak namnie i to, co wyznała porażona moją mocą, i ta kobieta,do której poszedłeś, Lauretta, i Zapiski kresu - wszystkiemówią dokładnie to samo: „Królowa bije pionek". To niebrzmi tak, jakby moja niedoszła morderczyni chciała doczegoś nakłonić ludzi. Raczej potwierdza istnienieważnych przepowiedni, które się spełniają. Ta sięspełniła. Richard odwrócił się do Kahlan, puszczone swobodnie,zasłony zakryły przeszklone drzwi, uniósł brew. - Tak to wygląda. Jeśli proroctwo mówi, że posąg sięprzewróci, i ktoś rozmyślnie go popchnie, żebyprzepowiednia się spełniła, to czy naprawdę możnamówić o dopełnieniu się proroctwa? A może ktoś chciałsprawić, żeby wszyscy myśleli, iż proroctwo byłoprawdziwe? - W jaki sposób to odróżnisz? - To niezmienny problem z proroctwami, nieprawdaż?W tym przypadku wygląda jednak na to, że coś się za tymkryje. Kahlan zgasiła lampę na toaletce, a potem podeszła donocnego stolika i przykręciła knot stojącej na nim lampytak, że ledwo się tlił. W komnacie zapanował przytulnypółmrok. - Więc myślisz, że ktoś rozmyślnie się wtrąca, żebywyglądało na to, że proroctwo się spełniło?

Page 191: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Prawdę mówiąc, martwię się, że chodzi o coś więcej,niż dostrzegamy, i że właśnie o tym tak naprawdę mówiproroctwo. Sądzę, że według przepowiedni ktoś posłużyłsię kobietą, która cię zaatakowała. Że przed tym ostrzeganas proroctwo. Kahlan roztarła zziębnięte ramiona. - Twoim zdaniem proroctwo nie mówi o tym, co uczynię- „królowa bije pionek" - lecz ostrzega, że ktośmanipuluje wydarzeniami? Posłużył się nią jak pionkiem? Richard potaknął. - Otóż to. Sądzę, że ktoś coś knuje, a proroctwo nasprzed tym ostrzega. Lauretta zapisała jeszcze jedno:„Ludzie będą umierać". Kahlan spojrzała mu w oczy. - Ludzie ciągle umierają. - Tak, lecz w ciągu ostatnich dni wielu umarło wtajemniczych okolicznościach. Dwóch żołnierzy, którzyszukali chorego chłopca, znaleziono martwych natargowisku. Zamordowano sześcioro dzieci. Umarły ichmatki. Jeden z dyplomatów zabił się, skacząc zpłaskowyżu. No i ten chłopiec, którego podczas zamiecizaatakowały i pożarły zwierzęta. - Wszystko to razem świadczy o tym, że to proroctwokładzie się cieniem na wielu tajemniczych zgonach. -Kahlan pocieszającym gestem położyła dłoń na ramieniuRicharda. - Ale chłopiec to co innego.Najprawdopodobniej dopadły go wilki. To okropne, lecz

Page 192: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nie tajemnicze. Richard uniósł brew. - Nie lubię zbiegów okoliczności. Kahlan westchnęła. - Nie dopatrujmy się w tej śmierci niczego, co czyniłobyją elementem czegoś większego, tylko dlatego, że martwinas to, co się może kryć za pozostałymi zgonami. Richard potaknął, chociaż się z tym nie zgadzał. Głowago rozbolała od myślenia o tym wszystkim. - Powinniśmy się przespać. Kahlan rozejrzała się po komnacie. - Nie wyczułam, żeby ktoś mi się przyglądał, a jestem tujuż jakiś czas. Może się rozbierzemy i położymy jakzwykle? Richard widział, że Kahlan jest zmęczona. On też byłwykończony. Poprzedniej nocy niewiele spali. - Jasne. Brzmi wspaniale. Kahlan odwróciła się i uniosła włosy, żeby mógłrozpiąć jej suknię. Richard zsunął suknię z jej ramion ikażde ucałował. Cieszyło go, że coś w tak miły sposóbodwraca jego uwagę od czarnych myśli kłębiących mu sięw głowie. Kahlan wysunęła się z sukni i położyła ją naławie pod ścianą. Richard przyglądał się jej kuszącemuciału, kiedy szybko przechodziła przez komnatę do łoża iwsuwała się pod nakrycie. Jego zdaniem nic na świecienie dorównywało gracją Kahlan. Podciągnęła kolana i

Page 193: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

objęła je rękami. - Richardzie, przestań rozmyślać o proroctwie ztysiącletniej księgi. Musisz się przespać. Uśmiechnął się do niej. - Masz rację. - To dlaczego tam stoisz? - Kiwnęła na niego palcem. -Pospiesz się i dołącz do mnie, lordzie Rahlu. Zamarzam. Richarda nie trzeba było prosić dwa razy.

Rozdział 24 Richard całował szyję Kahlan, kiedy usłyszał cichuteńkidźwięk niepasujący do spokojnej sypialni. Leżąca podnim Kahlan podparła się na łokciach, łapiąc oddech ipatrząc w tę samą stronę komnaty co on. - Co to? - wyszeptała tak cicho, że ledwo usłyszał. Richard położył palec na jej ustach, żeby już nic niemówiła, i wpatrywał się w niewielką niszę, w której stałyszafy. Wyczuwał coś w tej ciemnej alkowie. To coś goobserwowało. Ciężkie zasłony w oknach były zaciągnięte,lecz ich rozsunięcie niewiele by dało: czarna noc tonęła wszalejącej nawałnicy. W komnacie paliła się tylko jednalampa, tak mocno przykręcona, że w słabym świetle

Page 194: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

można było dostrzec jedynie zarysy pękatych szaf. Niebyło widać żadnych szczegółów, a już na pewnopozostawało niewidoczne to coś, co było w komnacie iich obserwowało. Richard zmrużył oczy, starając się jak najwyraźniejwidzieć w przyćmionym świetle, próbując dostrzec cieńodrobinę ciemniejszy od półmroku. Wydawało mu się, żewidzi jakiś mglisty zarys. Kiedy się wpatrywał, czuł, że tocoś odwzajemnia jego spojrzenie. Był przekonany, że tymrazem - nie tak jak poprzednio - nie tylko czuje spojrzenie,ale i wyczuwa obecność w komnacie. Obecność czegośzimnego jak lód. I złego. Nie miał pojęcia, co to może być. W całym korytarzubyli rozstawieni gwardziści z Pierwszej Kompanii, a oninie zasypiali na warcie, nie ogarniała ich nuda, nie traciliczujności. To zahartowani w bojach żołnierze, zawszegotowi stawi ć czoło zagrożeniu. Elita d'harańskiej armii.Żaden z nich nie chciałby być tym, który pozwolił, byjakiekolwiek niebezpieczeństwo choćby przez chwilęzagrażało Richardowi i Kahlan. Cokolwiek to było, napewno nie przekradło się obok gwardzistów. To, coRichard widział, przycupnięte w alkowie, było ciemne,niewyraźne i niezbyt duże. Czekało, nieruchome i ciche,świetnie wpasowane pomiędzy dwie ciemne sylwetkiwysokich szaf. Richard się zastanawiał, na co właściwieto coś czeka. Słyszał, jak na zewnątrz wiatr wyje i szarpie drzwiami,

Page 195: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

a potem cichnie i w komnacie znów panuje spokój. Jedynedźwięki to oddech Kahlan i cichy syk knota palącej sięlampy. Richard nie wiedział, czy to, na co patrzy, tojedynie ciemniejszy cień, czy też tylko tak się wydaje, bow komnacie jest tak ciemno, że rozmywają się obrysymrocznego kształtu. Cokolwiek to było, było czarne jaksmoła. Cokolwiek to było, patrzyło uporczywie.Cokolwiek to było, było odpychające. Richard pomyślał,że przypomina psa zastygłego w bezruchu iobserwującego ich. Kiedy się tak wpatrywał, starając się widziećwyraźniej, uświadomił sobie, że - o dziwo - to cośprzypomina raczej małe dziecko, może dziewczynkę,zgarbioną, przykucniętą na podłodze, z długimi włosamiokalającymi schyloną głowę. Wiedział również, że to niemoże być realne. Mowy nie było, żeby cokolwiekprzedostało się do komnaty. A przynajmniej nie sądził,żeby to było możliwe. Tak czy owak, Richard wiedział, żeKahlan widzi to samo, co on. Czuł szybkie bicie jej serca. Miecz stał oparty o nocny stolik. On sam le żałpośrodkułoża, splątany z Kahlan. Broń znajdowała się tuż pozazasięgiem jego ręki. Wewnętrzny głos nakazywał mu, żebysię nie ruszał. Później sądził, że to nie był żaden szóstyzmysł, lecz po prostu zaniepokojenie tym, że cośprzycupnęło w pobliżu i ich obserwuje. Tak czy owak, bałsię poruszyć. Coś - jeśli rzeczywiście było to coś, a niezwyczajne złudzenie wywołane grą światła czy wytwór

Page 196: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyobraźni - tkwiło nieruchome jak głaz. Richard uznał, żegłupio się poczuje, jeżeli to coś okaże się tylko cieniem.Ale cienie się nie przyglądają. A to coś się przyglądało. Richard, nie mogąc już dłużej wytrzymać napięcia,zaczął się powolutku odsuwać od Kahlan, żeby sięgnąć pomiecz. Kiedy się poruszył, to coś zaczęło się prostować,powoli podnosić, jakby w odpowiedzi na jego ruch.Towarzyszył temu cichy dźwięk, potrzaskiwanie, jakbypękały otulone tkaniną patyki. A może bardziejprzypominało to trzask kości. Richard zamarł. To coś nie. Wstawało, podnosząc głowę. Richard słyszał ciche,ostre trzaski, jakby to coś było martwe i zesztywniałe ikażda kość grzbietu trzeszczała z wysiłku podczaswymuszanego ruchu. Głowa się unosiła i Richard w końcuzobaczył oczy patrzące na niego gniewnie spod niskiegoczoła. - Drogie duchy - wyszeptała Kahlan. - Co to jest? Richard nawet nie próbował zgadywać. To coś nagle, zszybkością błyskawicy, skoczyło ku łożu. Richardzanurkował po miecz.

Rozdział 25

Page 197: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan kątem oka zobaczyła mknącego ku nim ciemnegostwora. Richard przeturlał się po łożu, przesunął się najego brzeg i chwycił głownię miecza. Stoczył się złoża,jednym płynnym ruchem wyszarpnął miecz z pochwy istanął na podłodze. Charakterystyczny szczęk MieczaPrawdy rozdarł ciszę niczym przyprawiający o dreszczokrzyk wściekłości. Okręcił się ku pędzącemu ku nimciemnemu stworowi. Kahlan się uchyliła. Mieczbłyskawicznie zakreślił łuk. Ostrze ze świstem przecięłopowietrze i trafiło w smugę mroku. Ostra jak brzytwa stalcięła przez środek atramentowoczarnej sylwetki. W tejsamej chwili stwór rozwiał się w dym, zatracił kształty,rozpadł się na wirujące części i zniknął. Richard stał obok łoża, z mieczem w dłoni, ciężkodysząc z gniewu. Na ile Kahlan się orientowała,przyczyny jego gniewu już tu nie było. Słyszała dalekiodgłos grzmotu, cichy syk lampy na stole pomiędzykrzesłami a kanapą. Przesunęła się na łożu ku Richardowi.Rozejrzała się po ciemnej komnacie, starając się dostrzec,czy stwór nie pojawił się w jakimś innym miejscu.Zastanawiała się, czy udałoby się go jej wypatrzeć, gdybytak było. - Nie wyczuwam, żeby coś nas obserwowało -powiedziała, nadal przepatrując mrok w poszukiwaniumilczącego zagrożenia. - Ja też nie. Zniknęło.

Page 198: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan była ciekawa, na jak długo. Zastanawiała się też,czy to się znowu znienacka objawi w innym kącie. - Jak myślisz, co to było? - spytała. Stanęła przy Richardzie. Musnęła palcami jego ramię, apotem podkręciła knot lampy. Richard, nadal pałającygniewem trzymanego w ręku miecza, badał wzrokiemkażdy zakamarek komnaty wreszcie oświetlonej blaskiemlampy. - Chciałbym to wiedzieć - mruknął w końcu, wsuwającmiecz do pochwy. - Teraz zacznę obserwować każdy cień,nasłuchiwać każdego dźwięku, martwić się, czy cośnaprawdę tu jest, czy to tylko moja wyobraźnia. - Zupełnie jak wtedy, kiedy byłam mała i myślałam, żepod moim łóżkiem są potwory. - Jest tylko jeden problem. - Jaki? - To nie wyobraźnia płata nam figle. Obydwoje towyczuwaliśmy. Obydwoje to widzieliśmy. Było tutaj. - Uważasz, że ten sam stwór obserwował naspoprzednio? Richard popatrzył na Kahlan. - Chodzi ci o to, czy moim zdaniem ten wyimaginowanystwór w naszej komnacie jest tym samymwyimaginowanym stworem, który był w naszej sypialnipoprzedniej nocy? Kahlan, chociaż nadal zaniepokojona, nie mogła się nieroześmiać.

Page 199: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Zabawnie to zabrzmiało. - Sądzę, że obserwował nas ten sam stwór,czymkolwiek jest. - Ale przedtem nic nie widzieliśmy. Dlaczego tej nocysię pokazał? Richard nie znalazł odpowiedzi. Mógł jedyniewestchnąć z frustracji. Kahlan objęła się gołymiramionami i umościła blisko niego. - Richardzie, skoro nie wiemy, co się dzieje ani cozagląda do naszej komnaty i nas obserwuje, to jak możemymieć nadzieję, że to powstrzymamy? Jak w ogólebędziemy mogli spać? Richard opiekuńczo otoczył ją ramieniem. - Nie wiem - westchnął z żalem. - Niestety, nie wiem. Kahlan wpadła na pewien pomysł. Spojrzała naRicharda. - Pałac osłabia moc Zedda, ale Nathan jest Rahlem.Jego moc tutaj się wzmaga. Może mógłby się ukryć wpobliżu albo wprowadzić do komnaty przylegającej donaszej sypialni i spróbować wyczuć, skąd nadciąga tostworzenie, gdzie się czai, kiedy nas obserwuje. Gdybymu się udało zorientować, gdzie ten ktoś przebywa,mógłby posłać żołnierzy, żeby go ujęli, kiedy ten sięzajmie obserwacją. - Nie sądzę, by to coś dało. - Dlaczego? - Bo podejrzewam, że to ma swój początek w pałacu.

Page 200: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jak powiedziałaś, pałac osłabia moc każdego, kto nie jestRahlem. Sądzę, że obserwatorzy muszą się znajdować winnym miejscu. Że spoza pałacu przesyłają do naszejkomnaty to coś, tę moc czy co to jest. - Nie ma sposobu, żeby im przeszkodzić? Chceszpowiedzieć, że co noc będziemy musieli znosić to, że ktośnas ogląda w naszej sypialni? Kahlan patrzyła, jak napinają się mięśnie Richarda,kiedy ten ze złością zaciska zęby. - Ogród Życia zbudowano jako pole ograniczające -powiedział wreszcie jakby do siebie. - Ciekaw jestem,czyby nas osłoniło przed wścibskimi spojrzeniami. Kahlan spodobał się ten pomysł. - Pola powstrzymujące tworzono, żeby żadna magia,choćby nie wiem jak potężna, nie mogła się poza niewydostać ani przez nie wniknąć. - No to może... - mruknął z namysłem Richard. Kahlan skrzyżowała ramiona na piersi. - Wolałabym spać na trawie, w śpiworze, jeślibylibyśmy tam całkiem sami, niż w wielkim miękkim łożuw komnacie, w której ktoś mi się przygląda. - Faktycznie - stwierdził Richard. - Więc możepowinniśmy tak zrobić. - Jestem za - ogłosiła Kahlan, wkładając bieliznę. Richard usiadł na ławie w nogach łoża i zaczął wciągaćspodnie. - Ja też. Ale nie mogę pojąć, dlaczego ktoś lub coś, a

Page 201: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

może proroctwo, bawi się z nami w zagadki. Kahlan wysunęła szufladę i wyjęła część swoichdawnych ubrań podróżnych. - Może proroctwo próbuje ci pomóc. Richard nachmurzył się. - Co mnie denerwuje - powiedział w końcu, zapinającspodnie i schylając się po koszulę - to że proroctwa, choćzdają się mówić to samo, wykorzystują odmienne słowa.Jedne mówią, że dach się zawali, a inne, że niebo runie.Dach i niebo to nie to samo. A przecież oba ostrzeżeniacoś łączy: zapowiadają, że coś spadnie. Poza tym dach iniebo mają pewne cechy wspólne. - Może miały być tym samym, lecz właściwe słowazagubiono podczas przekładu, więc tekst stał sięnieprecyzyjny. Richard wciągnął but. - Albo ostrzeżenia o walącym się dachu i spadającymniebie są metaforami. - Metaforami? - spytała Kahlan, wciągając spodnie nadługie nogi. - Tak, jak królowa bijąca pionek. To najwyraźniejodnosiło się do tego, że porazisz swoją mocą kobietę,która cię zaatakowała. Nazwanie jej pionkiem dało namdo zrozumienia, że ją wykorzystano. Była marionetką.Myślę, że ktoś manipulujący tą marionetką chciał, żeby jejczyn zobaczyli wszyscy zgromadzeni w pałacuprzedstawiciele krain.

Page 202: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Więc twoim zdaniem dach jest metaforą nieba albo naodwrót...? - To możliwe - powiedział Richard. - No wiesz, jaknazywanie nocnego nieba sklepieniem usianymgwiazdami. - No to do czego, według ciebie, tak naprawdę odnosisię proroctwo mówiące o spadającym dachu lub niebie? - Może do tego, że wokół nas zacznie się walić świat,życie. Kahlan się to nie spodobało. Obydwoje zamarli, słysząc dobiegający z korytarzawrzask przypominający wycie. Coś ciężkiego uderzyło wdwuskrzydłowe drzwi sypialni. Kahlan przez chwilęmyślała, że wylecą z zawiasów, ale wytrzymały. Ona i Richard stali nieruchomo, wpatrując się w drzwi. - Co to było? - wyszeptała Kahlan. - Nie mam pojęcia. - Palce Richarda odnalazły głownięmiecza. - Przekonajmy się. Odrobinę uchylił drzwi, tak żeby mogli wyjrzeć.Wiszące na ścianach lampy z odbłyśnikiem oświetlałykorytarz i pobliskie odnogi. Przez wąską szparkę Kahlanzobaczyła nadbiegających ciężkozbrojnych żołnierzy.Marmurową posadzkę korytarza plamiły krwawe kałuże ismugi. Pod drzwiami, u ich stóp, leżał wielki czarny pies.Z jego boku sterczały dwie piki. Z kilku innych ziejącychran nadal płynęła krew. Richard szeroko otworzył drzwi.Teraz łeb martwego psa zwisał z progu. Podbiegł jeden z oficerów, zauważywszy Richarda i

Page 203: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan. Potężnie zbudowany żołnierz przełknął ślinę,łapiąc oddech. - Wybacz, lordzie Rahlu. - Co się dzieje, u licha? - zapytał Richard. - Ten pies biegał korytarzami, warcząc i szczerząc kłyna ludzi. W końcu musieliśmy go zabić. - Skąd się wziął? - spytała Kahlan, stając obokRicharda. - Sądzimy, że należał do kogoś z targowiska. Kiedyludzi wprowadzano do wnętrza płaskowyżu ze względu nanawałnicę, musieli zabrać ze sobą zwierzęta. Konie i mułyumieszczono w stajniach, ale psy zostały z właścicielami.Myślę, że w tym całym zamieszaniu niektóre zaczęłybiegać swobodnie. Ten najwyraźniej uciekł właścicielowii dotarł aż tutaj. Richard przykucnął obok martwego psa i przesunąłdłonią po szorstkiej sierści. Nawet po śmierci zwierzodsłaniał zębiska. Poklepał bark psa, zasmucony tym, żezwierzę musiało zginąć. - Prawdopodobnie uciekł właścicielowi? - Tak przypuszczam, lordzie Rahlu. Zauważyliśmy gobiegającego po korytarzach, kierował się tutaj.Próbowaliśmy go złapać, ale zrobił się zbyt groźny imusieliśmy go zabić. Wybacz, że was zaniepokoiliśmy. Richard zbył to machnięciem dłonią. - W porządku. I tak właśnie mieliśmy iść do OgroduŻycia. - Znów pogłaskał czarną sierść. - Szkoda, że

Page 204: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

biedne psisko musiało tak skończyć. Chociaż wyjaśnienia oficera brzmiały całkiemsensownie, Kahlan nie mogła myśleć o przepowiednikobiety, która chciała ją zabić, nie była w stanie wymazaćz pamięci jej słów. „Mroczne stwory prześladujące cię i tropiące. Nieuciekniesz przed nimi".

Rozdział 26 Wysoko w Pałacu Ludu Kahlan i Richard, wraz ztowarzyszącym im oddziałem żołnierzy, szli przezposzczególne odgałęzienia centralnej części schematuzaklęcia, na którym zbudowano pałacowy kompleks. Oweodgałęzienia, kreślące zawiłą formułę, ściągały moc kuOgrodowi Życia. Buty żołnierzy stukały o wypolerowane granitoweposadzki i dźwięk odbijał się echem od wielkichkamiennych płyt pomiędzy czarnymi kolumnami stojącymipod ścianami szerokich korytarzy. Każda zwypolerowanych płyt, pokryta koronką wielobarwnychkrystalicznych żyłek, wyglądała jak dzieło sztuki. Opróczżołnierzy idących z Richardem i Kahlan rozlokowano w

Page 205: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

korytarzach już spore siły. Ta część pałacu zawsze byłaporządnie chroniona i niedostępna dla niepowołanych. Richard zatrzymał się przy wielkich drzwiach, przezchwilę patrzył na wyrzeźbione wzgórza i lasy. Zdobieniadrzwi były pokryte złotem. Ogród Życia stworzono jako pole powstrzymujące każdyrodzaj niebezpiecznej magii, z której ewentualnie trzebaby skorzystać. Chroniło również osoby posługujące sięową mocą przed niegodziwym działaniem. Zapozłacanymi drzwiami rzucano najniebezpieczniejszezaklęcia, jakie zdołał wymyślić człowiek. Owe wspaniałewrota - jak wiele innych rzeczy w pałacu - miałyprzypominać o pięknie i potędze życia osobom parającymsię potencjalnie śmiercionośną magią. Ogród był również świadkiem najważniejszychwydarzeń w życiu Richarda. To tutaj przyprowadzono gow najgorszej chwili. I tutaj odniósł największezwycięstwa. Kahlan delikatnie dotknęła jego pleców izrozumiał, że Matka Spowiedniczka musi wiedzieć, oczym on myśli. Wreszcie otworzył skrzydło ciężkich wrót.Gwardziści zajęli posterunki w korytarzu, a Richard iKahlan weszli sami do Ogrodu Życia. Spowił ich intensywny aromat kwiatów, którymiobsadzono brzegi ścieżki prowadzącej ku sercu ogrodu.Dalej niewielkie drzewa tworzyły lasek rosnący przedobrośniętym pnączami kamiennym murkiem. Za nimznajdował się niemal okrągły trawnik. Pierścień trawy

Page 206: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przełamywał klin białego kamienia, na którym ustawionogranitową płytę podtrzymywaną dodatkowo przez dwaniskie żłobkowane postumenty. Wysokie sklepienie zszybek w ołowianych ramkach wpuszczało do ogromnejkomnaty światło dnia. Nocą widać było przez niegwiazdy, a Richard zawsze czuł się wtedy mały i samotny. Tej nocy za szybkami nic nie było widać. Richardzauważył, że szkło pokryła gruba warstwa śniegu. Kiedybłysnęło, dostrzegł, że miejscami wiatr zwiał śnieg,zostawiając tylko cienką powłokę, przez którąprzedostawało się światło błyskawicy, lecz gdzie indziej,po zawietrznej, śniegu było tyle, że tłumił nawet błyskpiorunów. Przez ogród poniósł się grzmot i ziemiazadrżała pod ich stopami. Richard zapalił kilka pochodni na obrzeżach trawiastegokręgu, a potem usiadł z Kahlan na niskim kamiennymmurku, na skraju niewielkiego wewnętrznego lasku.Razem patrzyli przez zieloną przestrzeń przypominającąłąkę. Kiedy ujął jej dłoń, Kahlan drgnęła. - Co się stało? Kahlan uniosła rękę i rzuciła na nią okiem. - Jest trochę obolała, to wszystko. Richard zauważył, że zadrapania na grzbiecie dłoniKahlan obrzmiały i zrobiły się ogniście czerwone.Zadrapania na jego ręce też były zaczerwienione, ale nietak mocno. Odwrócił jej dłoń, żeby się im przyjrzeć wblasku pochodni.

Page 207: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Wygląda gorzej. Kahlan cofnęła rękę. - Wkrótce się zagoją. - Roztarła ramiona, bo byłochłodno, i zmieniła temat. - Nie czuję, żeby ktoś nam sięprzyglądał. A ty? Richard rozejrzał się po rozległej komnacie i przezchwilę nasłuchiwał cichego syku pochodni. - Ja też nie. Zauważył, że Kahlan jest taka śpiąca, że oczy się jejsame zamykają. Podejrzenie, że ktoś ich obserwuje, nietylko nie pozwalało im spać, ale i sprawiało, że jeśli jużudało się im zdrzemnąć, spali niespokojnie. Objął ją iprzyciągnął do siebie. Kahlan przytuliła się do niego ipołożyła mu głowę na ramieniu. Richard pomyślał, żepowinni rozłożyć śpiwory i się przespać. Lubiłprzebywać wśród drzew. Przypominało mu to czasy, kiedysypiał pod gwiazdami. Przywodziły mu na myślhartlandzkie lasy i jego pierwsze spotkanie z Kahlan. - Znowu w lesie - mruknęła sennie. - Właśnie. - Uśmiechnął się Richard. - Dla odmiany coś miłego. Też tak myślał. Nad szklanym stropem szalała burza, alewarstwa śniegu chroniła ich przed tym widokiem. Blaskpochodni o świetlał sklepienie od spodu i Richardwidział ściekające po szybach strumyczki, a więc śniegprzeszedł w deszcz ze śniegiem, a może nawet w samdeszcz. To zwykle zapowiadało koniec wiosennej

Page 208: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zawieruchy. Niekiedy była to najgwałtowniejsza częśćburzy, z niszczycielskimi porywami wichru ibłyskawicami. - Myślisz, że wytrzyma? - zapytała Kahlan. Spojrzał na nią i stwierdził, że patrzy na przeszklonystrop. Miejscami zaspy były spore. Deszcz ubijał śnieg,przez co robił się on o wiele cięższy. - Nie wiem. Nie wiem, jaki ciężar udźwignie szkło. - Tak właśnie myślałam... - powiedziała cicho, na wpółdo siebie. - Zastanawiam się, czy w przeszłościkiedykolwiek pękł. Niebezpiecznie byłoby się pod nimznaleźć, gdyby miał się zawalić. Gdyby dach runął. Oprawne w ołów szybki były tutajdachem. Gdyby niebo runęło. W Ogrodzie Życiaprzeszklone sklepienie było niczym niebo. Richard wstał. Zrozumiał dwa z pozoru różneproroctwa. W rzeczywistości były jednym. - Myślę, że powinniśmy stąd wyjść. - Masz rację. Nie podoba mi się wizja, że całe to szkłona nas spadnie. W tej samej chwili uderzył piorun - oślepiający błysk iogłuszający grzmot. Richard osłaniał Kahlan przedrażącym blaskiem, lecz nie umknęło mu, że metalowakonstrukcja podtrzymująca szybki połyskuje iniebezpiecznie trzeszczy. Szkło popękało, zewsząd leciałyodłamki. Jeden trafił Richarda w bark, inny wbił mu się wudo. Kolejny drasnął ramię Kahlan.

Page 209: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Piorun uderzył w metalową siatkę, która popękała, iśrodek stropu natychmiast się zawalił pod ogromnymciężarem mokrego śniegu. Błyskawica wybiła drogę kupodłożu komnaty. W tej samej chwili, kiedy masa śnieguzwaliła się z takim impetem i hukiem, że zadrżała całakomnata, kolejny piorun wpadł przez wybity otwór iuderzył w ziemię. Upadek zwałów śniegu i pioruntrzaskający w podłoże wywołały falę uderzeniową, którarozbiegła się po komnacie, gasząc pochodnie. Wciemności Richard usłyszał głośny, zgrzytliwy jęk - tokamień pękał i zaczynał się rozpadać.

Rozdział 27 Pochylili się, żeby uniknąć fruwających wokółodłamków. Zasłonili uszy, chroniąc się przedogłuszającym hukiem gromów i pękającego kamienia. Wnieustających rozbłyskach błyskawic Richard obejrzał sięprzez ramię i zobaczył, jak zapada się podłoga pośrodkukomnaty. Wielkie granitowe bloki rozsuwały się z jękiemi zapadały. W powiększający się otwór leciała trawa,ziemia i warstwa żwiru - jak przesypujący się piasek wklepsydrze. Kiedy wreszcie przestały spadać szklane

Page 210: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

odłamki, Richard spojrzał w górę i w blasku błyskawiczobaczył poszarpaną wyrwę w stropie, okolonąpowyginanymi fragmentami ciężkiej metalowejkonstrukcji. Na szczęście większość sklepieniawytrzymała. Widoczne fragmenty świadczyły o tym, żebudowniczowie wzmocnili je tak, żeby wytrzymałowszystko poza najrzadziej się pojawiającymizagrożeniami. W końcu wznosiło się tam tysiące lat. Leczwreszcie zdarzyła się niemal nieprawdopodobnakombinacja: śnieg, strasznie ciężki od zimnego deszczu, iuderzenie pioruna - i tego już szklane sklepienie niewytrzymało. Wiatr wpadał przez dziurę; wirujący śnieg zdeszczem szalał po komnacie, wpadał w ziejącą czeluśćw podłodze. Richard - nieufnie wypatrujący w górze kawałkówszkła, które mogłyby na nich spaść - wyciągnął szkło znogi i odrzucił na bok. Pospiesznie wyjął z plecakakrzesiwo i skałkę i zapalił pochodnię w pobliskimmetalowym stojaku. Martwiąc się, że ludzie pod zawalonąpodłogą odnieśli rany lub nawet zginęli, pospieszył kuwyrwie, chociaż ziemia i piach nadal leciały w ciemnąotchłań. Kahlan chwyciła go za rękaw. - Richard! Nie podchodź tam. Reszta podłogi może sięzawalić i spadniesz razem z nią. Wyciągnął pochodnię ze stojaka i starał się jednakzajrzeć w dół. Płomień kołysał się w podmuchach wiatruwpadającego do komnaty przez dziurę w stropie. Richard

Page 211: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się pochylił, zaglądając pod przeciwległe obrzeże wyrwy.Wyglądało to tak, jakby podłoże Ogrodu Życiapodtrzymywały łuki znajdującego się pod nim sklepionegostropu. - Chyba już po wszystkim. Moim zdaniem piorun na tyleuszkodził konstrukcję podtrzymującą komnatę, że ciężarspadającego śniegu zniszczył najsłabszy punkt, ale wydajesię, że reszta jest stabilna. Widzisz? Błyskawica trafiła wnajcieńszą część sklepienia pomiędzy dwoma mocnymiłukami. Kahlan ostrożnie przysunęła się do Richarda. - Jesteś pewien? - Najzupełniej. - Richard przykucnął i opuściłpochodnię, usiłując zobaczyć, co jest pod spodem. Niebyło tam pałacowej komnaty, jak się spodziewał. - Spójrz. - Wskazał lewą część wyrwy. - Schody. Kahlan zmarszczyła brwi i trochę mocniej się wychyliła. - Tu nie było żadnego wejścia na schody. - Masz rację. Wygląda na to, że niegdyś znajdowały siętu schody prowadzące do Ogrodu Życia, ale je zasłonięto. - To bez sensu - stwierdziła Kahlan. - Tę komnatę zrozmysłem zbudowano jako pole powstrzymujące. Po comiano by ją potem zamykać od spodu? A skoro to polepowstrzymujące, nie mogło tu być schodów. Wejście nanie osłabiłoby pole. - Może to bez sensu, ale właśnie tak jest. - Chyba że pod spodem też rozciąga się pole

Page 212: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powstrzymujące - kontynuowała Kahlan, jakby myśląc nagłos. - Albo kiedyś tak było. Richard ostro żnie się przysunął. Reszta podłogi,podtrzymywana przez łuki, wydawała się stabilna. - Może niegdyś schody prowadziły do Ogrodu Życia, aleteraz kończą się na podeście. Widzisz? Nie sięgają nasamą górę. Chcę tam zejść. Kahlan pokręciła głową. - Podest jest za daleko, żeby zeskoczyć. Richard wstał, trzymając pochodnię. Chwilę sięrozglądał, po czym wskazał coś. - Tam jest szopa, w której ogrodnicy trzymają narzędzia.Drzewa trzeba przycinać, żeby się nie rozrastały, więcmusi tam być drabina. Kiedy otworzył drzwi szopy, faktycznie zobaczyłdrabinę. Podał Kahlan pochodnię. Drabina była ciężka,ale dał radę sam ją udźwignąć. Kiedy dotarł do wyrwy,opuszczał drabinę, póki nie oparła się o podest. Na tylewystawała ponad podłogę, że można się jej było mocnochwycić. Richard spojrzał w nieregularną wyrwę w szklanymstropie. Płatki śniegu nadal spadały, ale wiatr słabł.Widział prześwit w chmurach, a w nich gwiazdy. Burzasię uciszała. - Poczekaj tutaj - powiedział do Kahlan, ruszając w dół. - Też coś - mruknęła. - To przynajmniej zaczekaj, aż zejdę na podest i

Page 213: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

sprawdzę, czy schody są bezpieczne. Na to Kahlan się zgodziła. Stała na skraju wyrwy - stopęopierała na świeżo odsłoniętym kamiennym bloku, w rękutrzymała pochodnię - i patrzyła, jak Richard schodzi podrabinie. Kiedy podniósł na nią wzrok, poluzowanegranitowe głazy na obrzeżach wyrwy skojarzyły mu się zrzędem krzywych zębisk - jakby zsuwał się w gardzielkamiennego potwora. Kiedy znalazł się na podeście, miejsce wokół niegorozjaśniło się niesamowitym zielonkawym blaskiemrzucanym przez zbliżeniową sferę osadzoną w żelaznymwsporniku. Richard już widywał te prastare urządzenia.Używano ich między innymi do oświetlania rozmaitychsektorów Pałacu Ludu i wnętrz Wieży Czarodzieja.Wyglądały jak twarde kawały szkła, lecz zamknięto wnich starożytną magię, toteż zaczynały lśnić, kiedy zbliżyłsię do nich ktoś mający dar. Wyjął masywną szklaną kulęze wspornika, a ta zalśniła mocniej. Kahlan zeszła podrabinie. - Przynajmniej nie musimy nieść pochodni. - Rzeczywiście - zgodził się Richard, patrzączmrużonymi oczami w ciemność. - To nie ma sensu. - Co? Omiótł pajęczyny. - Spodziewałem się, że tu, pod spodem, będzie komnatalub jakiś sektor pałacu, a wygląda na to, że nikt tu niezaglądał od tysiąca lat. A może dłużej.

Page 214: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan powiodła wzrokiem po grubych warstwachkurzu na ścianach. - O wiele dłużej. Richard ruszył w dół po schodach, ostrożnie omijająckamienie i sterty ziemi i piachu pokrywające stopnie.Kahlan, z dłonią na jego ramieniu, szła za nim, równieżomijając rumosz. U stóp długiego ciągu schodów dotarli do przejścia nazewnętrznym skraju pomieszczenia. Ściany zbudowano zgranitowych bloków, strzeliste łuki tworzyły sklepienie -wszystko to podtrzymywało centralną część Ogrodu Życia.Ciemny kamień, brudny i zwietrzały, wyglądał na bardzostary. Richard pomyślał, że do tego miejsca od tysiąclecinie dotarło światło. Środkowa część podłoża nie byłapłaska, wybrzuszała się, tworząc kopułę z szerokichkamiennych żeber, pomiędzy którymi umieszczono zwykłekamienne bloki. To zmusiło ich do przejścia zewnętrznymskrajem pomieszczenia. Kopułę pokrywał rumosz, któryspadł z góry, lecz większość zsunęła się pod ścianę izablokowała jedyną drogę. Richard zaczął okrążaćpomieszczenie, wdrapując się na sterty rumoszu. Kahlanruszyła w przeciwnym kierunku, wspinając się na wielkiekamienie. Pomieszczenie zdawało się służyć wyłącznie dowspierania konstrukcji Ogrodu Życia. W pałacu były iinne pomieszczenia służące jako podpory dlafundamentów lub niewidocznych kolumn podtrzymujących,

Page 215: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

sprzężeń i belek, toteż Richard nie widział w tym nicdziwnego. Zastanawiał się jednak, czy gdyby istotnie takbyło, to odcięto by dostęp z Ogrodu Życia. Wyglądało nato, że schody powyżej podestu, na którym stała drabina,rozebrano. Ponieważ ta część podłogi ogrodowej komnatysię zapadła, nie było już sposobu, by się dowiedzieć, czykiedykolwiek można było stąd wejść do ogrodu. Richardpodejrzewał, że mogło tak być jedynie podczas budowy, apóźniej wejście zapieczętowano. - Tutaj! - zawołała Kahlan. - W rogu są spiralne schodyprowadzące w dół.

Rozdział 28 Richard, schodząc po trójkątnych stopniach, wyciągnąłprzed siebie jarzącą się kulę. Brakowało poręczy, przezco schodzenie w mrok nie było zbyt bezpieczne,zwłaszcza że mnóstwo piachu i ziemi z podłoża OgroduŻycia spadło też na te spiralne schody. Musiał miejscamiprzystawać i odsuwać stopą rumosz, żeby moglibezpiecznie przejść. Schodzili coraz niżej w ciemność, ażwreszcie schody doprowadziły ich do mrocznego,zupełnie cichego pomieszczenia. W blasku kuli można

Page 216: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

było jedynie zobaczyć, że skromne, pozbawione ozdóbpomieszczenie zbudowano z kamiennych bloków. Richardnie dostrzegł ani drzwi, ani innych otworów. Znajdowałosię tam tylko coś, co wyglądało na stojący pośrodkukamienny blok. - Do czegóż mogło służyć to miejsce? - spytała Kahlan. Richard, rozglądając się, kręcił głową. - Nie wiem. Może to po prostu dawny magazyn. - Odcinanie dostępu do magazynu nie miałoby sensu. - Raczej nie - przyznał Richard. Kahlan miała rację. Do tego pomieszczenia chyba nigdynie było swobodnego dostępu. Kiedy wszedł w głąb,zaczęły się jarzyć zbliżeniowe kule osadzone wuchwytach na ścianach. Zanim okrążył pomieszczenie,rozjarzyły się - choć słabo - wszystkie cztery kule. Każdarozjarzała się mocniej, kiedy się do niej zbliżał, iprzygasała, gdy się oddalał. Ich blask na tyle rozjaśniałmrok, że mogli coś widzieć. Richard, rozglądając się zaczymś, co by mu podpowiedziało, do czego mogło służyćto miejsce, tylko omiótł wzrokiem dziwny kamienny bloktkwiący pośrodku. Pomyślał, że może pozostał tu pobudowie pałacowych murów. Dziwne było jedynie to, żestał dokładnie pośrodku, jakby go pieczołowicieustawiono. Na ile mógł się zorientować, blok do niczegonie służył. Płatki śniegu wpadały nawet tutaj, mieszały się zkłębami kurzu, który wzbili. Nad nimi nadal szalała burza,

Page 217: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lecz porywy wichru tu nie docierały. Unoszące się wpowietrzu płatki śniegu migotały w przytłumionym blaskuzbliżeniowych kul. Pospieszne oględziny pomieszczeniapotwierdziły, że nie ma tu drzwi. Nie było też innychstopni ani żadnych otworów. Prowadziły tu jedyniespiralne schody, którymi zeszli. To pomieszczeniesprawiało, że Richardowi jeżyły się włoski na karku,chociaż nie wiedział dlaczego. Cichy, zastygły pokójsprawiał wrażenie zbudowanego specjalnie po to, żebymożna go było zapieczętować i zapomnieć. Ale dlaczegoktoś miałby odcinać dostęp do pustego pomieszczenia? Kahlan przysunęła się do Richarda. - Coś tutaj budzi zimny dreszcz. - Może dlatego, że to ślepa uliczka. Nie ma stąd innegowyjścia poza schodami, którymi zeszliśmy. - Może. Z całą pewnością nie chciałabym tu utknąć. Niktby mnie tu nie znalazł. Dlaczego zapieczętowali topomieszczenie jak grobowiec? Richard pokręcił głową. Też nie wiedział. Niemal sięspodziewał, że zobaczy na podłodze kości, ale niczegotakiego nie było. W niższych sektorach pałacu znajdowałysię krypty, ale Ogród Życia mieścił się na samymszczycie. Poza tym grobowce były okazałe, budowano jeprzecież ku czci zmarłych. Żaden nie był taki opuszczony izapomniany. Richard rozejrzał się uważniej i dostrzegł coś podprzeciwległą ścianą. Pomyślał, że może to wąski

Page 218: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

kamienny występ, może blok wystający trochę bardziej niżpozostałe. Przysunął kulę i pochylił się, żeby lepiejwidzieć. Zmiótł z powierzchni warstwę kurzu igranitowych okruchów i stwierdził, że to niewielkiemetalowe paski ułożone w schludne stosiki. Wziął jedenpasek i obejrzał w blasku kuli, próbując odgadnąć, co tojest i do czego służy. Był nieco dłuższy od jegośrodkowego palca i tak miękki, że z łatwością mógł gowygiąć. Wszystkie paski wyglądały identycznie. Ułożoneciasno i równo, pokryte kurzem i brudem, wyglądały jakczęść ściany, jak kamienny występ. Kahlan też sięnachyliła, żeby się lepiej przyjrzeć. - Jak myślisz, co to jest? Richard rozprostował metalowy pasek i odłożył namiejsce. - Nie ma na nich żadnych znaków. Wyglądają nazwyczajny metal. Kahlan powiodła wzrokiem po ścianie. - Są ułożone wokół pomieszczenia. Muszą ich byćdziesiątki, może nawet setki tysięcy. Do czego mogłysłużyć i dlaczego je tu schowano? - Pewnie je tu zostawiono i zapomniano o nich. Albo jetu ukryto. Kahlan zmarszczyła nos. - Po co ukrywać zwyczajne metalowe paski? Richard mógł jedynie wzruszyć ramionami. Rozejrzałsię, by sprawdzić, czy są tu jeszcze jakieś wskazówki co

Page 219: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

do przeznaczenia pokoju. Pomieszczenie wydawało sięniczemu nie służyć. Przesunął brzegiem buta po podłodze.Była to kamienna posadzka, pokryta kurzem, pewnietysiącletnim, i okruchami zwietrzałego granitu ze ścian.Chociaż Richard wiedział - na podstawie tego, co widziałna górze - że strop powinien być łukowato sklepiony, tosufit był płaski: podwieszany, niegdyś pewnieotynkowany, a teraz miał tę samą ciemną, brudną barwęco ściany. Obskurne pomieszczenie - pomijając stosiki metalowychpasków i dziwaczny kamienny blok po środku - niczym sięnie wyróżniało. No, może jeszcze tym, że donikąd nieprowadziło. Gdyby podłoga Ogrodu Życia się niezawaliła, nie byłoby do niego dostępu. Gdyby nie runęłaczęść stropu, pewnie pozostałoby nieodkryte przezkolejnych parę tysięcy lat. Kahlan wodziła palcami po ścianie, szukając jakichśwyrytych na niej napisów lub ukrytego przejścia, Richardzaś zainteresował się kamiennym blokiem. Co dziwne,kamienna posadzka kończyła się przed nim, pozostawiającwokół niego wąski pasek ziemi. Blok sięgał Richardowinieco powyżej pasa. Gdyby on i Kahlan stanęlinaprzeciwko siebie i wyciągnęli nad nim ręce, ich palceby się nie zetknęły. Nie potrafił zgadnąć, co to może byćani co to tutaj robi. Richard przykucnął wśród wirujących w powietrzupłatków śniegu, przysunął do bloku jarzącą się kulę, żeby

Page 220: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lepiej widzieć, i przesunął dłonią po bocznej ścianiemonolitu. Ścierał kurz i brud nagromadzone przez wieki.Metalowa powierzchnia była skorodowana i brudna,przez co upodobniła się do kamienia, ale już nie miałwątpliwości, że to metal. Tam, gdzie Richard przesunąłdłonią, połyskiwał w blasku kuli. - Spójrz na to. Kahlan obejrzała się przez ramię. - Co to? Richard stuknął pięścią. Chociaż blok wydawał sięciężki, głuchy odgłos wskazywał na to, że jest pusty. - To jest metal. I spójrz tutaj. Podniósł kulę, żeby Kahlan lepiej widziała. Z bokubryły widniał niewielki podłużny otwór zaczynający się ugóry i biegnący w dół. Tkwiło w nim kilka tychtajemniczych metalowych pasków. Kahlan wyjęła jeden znich i przyjrzała mu się. Zdaniem Richarda nie było nanim żadnych znaków, podobnie jak na tych leżących podścianą. Oczyścił kolejny fragment bocznej powierzchni. - Jest tu jakiś symbol albo coś w tym rodzaju. Trudnopowiedzieć co to jest. Z głuchym łupnięciem, od którego zadrżała ziemia, a oniaż się wzdrygnęli, ze środka górnej powierzchni bryływystrzeliło światło. Kurz z rowka pomiędzy metalowymmonolitem a kamienną posadzką wzbił się w nieruchomepowietrze. Obydwoje cofnęli się o krok. - Co zrobiłeś?

Page 221: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie wiem - odparł Richard. - Pocierałem dłonią, żebyoczyścić to z brudu i przyjrzeć się temu znakowi z boku. W środku bryły rozległ się niski, mechaniczny jęk. Metaltarł o metal, wydając nieprzyjemny zgrzyt. Dźwięk -niczym obracających się ciężkich przekładni - narastał,jakby machina budziła się do życia. Richard i Kahlanodsunęli się jeszcze trochę, nie wiedząc, co począć. Nagle słup światła zmienił barwę na bursztynową. Richard pochylił się i zobaczył, że blask bije zniewielkiego otworu. Zauważył, że to samo dzieje się podrugiej stronie. Obiegł bryłę i starł brud z metalowejpowierzchni. Wyżłobienie - szerokie na dwie dłonie, lecz krótkie -zakrywała płytka grubego szkła, tworząc niewielkieokienko w górnej ścianie tej metalowej skrzyni. Szkło było grube i nierówne, ale dzięki światłubijącemu z wnętrza Richard mógł zajrzeć do środka.Przekonał się, że całą skrzynię wypełniają zębatki, koła,dźwignie i ruchome części tworzące skomplikowanąmaszynerię. Niektóre przełączniki i wałki napędzające mniejszeelementy były niewielkie, grubości małego palcaRicharda. Z kolei podstawki większych wałków musiaływażyć tysiące funtów, a wraz ze wspartymi na nichzębatkami pewnie o wiele więcej. Średnica niektórychzębatek przewyższała Richarda, ich zęby były szersze odjego dłoni. Spajająca to wszystko konstrukcja porażała nie

Page 222: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

tylko ogromem, ale i stopniem złożoności. Powierzchniewewnętrznych elementów machiny były zardzewiałe ipowgniatane. Trące o siebie zęby przekładni wyglądały nawypolerowane do połysku. Rdzawy pył - rezultatniezliczonych wieków bezruchu - był teraz ścierany iunosił się we wnętrzu metalowej skrzyni, tworząc rudawąmgłę. Richard usiłował ją przebić wzrokiem, ale nie mógłzobaczyć dna skrzyni. Trudno było coś dostrzec przez tewszystkie wymyślne, skomplikowane ruchome części,pokaźnych rozmiarów dźwignie, wałki grubościnadgarstka i masywne koła zębate - lecz mignęły mukolejne elementy mechanizmu, o wiele niżej, bardzogłęboko, aż w końcu nie widział już tego, co znajdowałosię dalej. We wnętrzu machiny unosiło się tyle kurzu irdzawego pyłu, że zdawała się wypełniona dymem. Richard się odsunął, żeby Kahlan też mogła zajrzećprzez małe okienko. Przy okazji zauważył kolejny otwór wścianie skrzyni, na lewo od szybki. Schylił się,przysuwając doń jarzącą się kulę. Otwór był po prostuwąskim rowkiem. Leżało w nim parę metalowychpasków. - Spójrz, Richardzie. - Kahlan wskazała strop. Światło bijące z maleńkiego otworu na górnejpowierzchni skrzyni rzutowało na sklepienie jakiś symbol.Obracał się powoli zgodnie z ruchem wewnętrznychzębatek.

Page 223: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard, patrząc w okienko, zobaczył, że przekładnie ikoła ustawiają nad snopem światła otwory w metalowychpłytkach, dzięki czemu rozmaite znaki układają się wjeden symbol na stropie. Inne zębatki obracały cały układ,przez co znak na suficie powoli wirował. - To ten sam symbol, co na bocznej ściance. - Skąd to światło? - spytała Kahlan. - Pewnie to coś w rodzaju blasku zbliżeniowych kul. Richard chodził wokół machiny, usuwając skorupęnarosłą w trakcie jej długiego snu. Na każdej ściancewidniał ten sam symbol - taki jak rzutowany na sufit iobracający się powoli nad ich głowami. Wpatrywał się wten rysowany światłem znak i nagle go rozpoznał. - Drogie duchy - wyszeptał ledwo słyszalnie.

Rozdział 29 Kahlan przeniosła spojrzenie z zatroskanej twarzyRicharda na jarzący się symbol, rysowany liniamibursztynowego światła i wolno obracający się na suficie. - Rozpoznałeś to, prawda? Richard potaknął, patrząc na skomplikowany świetlnyznak.

Page 224: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Regula. Kahlan nie spodobało się to słowo. Stwierdziła, że jepamięta. W zamyśleniu zmrużyła oczy, starając sięprzypomnieć sobie, gdzie je słyszała. W końcu jej się toudało. - Regula jak tytuł tej księgi, którą przeglądaliśmy wbibliotece? - Otóż to - przyznał Richard. - Ten symbol był na jejgrzbiecie. - Racja - potwierdziła ze zdumieniem. - Teraz sobieprzypominam. Richard skupił się na studiowaniu świetlnego symbolunad ich głowami, a Kahlan przycisnęła pulsującą bólemdłoń do brzucha. Było gorzej niż wcześniej tej nocy, zanimzobaczyli stwora obserwującego ich w sypialni. Takbolało, że omal nie zapłakała. Wreszcie ból sięzmniejszył. Odetchnęła. Miała o wiele gorsze rany i czuławiększy ból, więc się zbytnio nie niepokoiła. Raczej ją toirytowało. Wiedziała jednak, że nawet niewielkiezadraśnięcia mogą dać początek poważnemu zakażeniu,więc pomyślała, że poprosi Zedda, żeby rzucił na tookiem, zanim się pogorszy. Powinien to uleczyć. Richardw przeszłości wykorzystywał swój dar do uzdrawiania,lecz nie mógł tego robić mocą własnej woli, jak inniczarodzieje. A przynajmniej nie w poślednichprzypadkach. Jego dar był nie tylko o wiele potężniejszyod daru Zedda, Nicci czy Nathana, ale i objawiał się w

Page 225: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jedyny w swoim rodzaju sposób. Być może dlatego, żeRichard był czarodziejem wojny, moc budziła się w nimw razie palącej potrzeby czy potężnego gniewu.Zadrapanie, choćby coraz boleśniejsze, do tego niewystarczało. Lepiej, żeby Zedd na to spojrzał. Lecz byływażniejsze sprawy - przedstawiciele krain niepokojącysię dziwnymi przepowiedniami; stwór obserwujący ich wsypialni, który znienacka zaatakował; a teraz osunięcie siępodłogi Ogrodu Życia i odkrycie tego, co pod spodem.Powinna była pokazać rękę Zeddowi, póki miała czas. - Wiesz, co oznacza Regula? - spytała Richarda. Ten, nie odrywając spojrzenia od symbolu na suficie,przytaknął. - Tak, ale trochę trudno to dokładnie przetłumaczyć. Wgórnod'harańskim regula oznacza „przywrócić ład",„wyregulować". - To brzmi dość zwyczajnie. Szare oczy Richarda wreszcie spojrzały na Kahlan. - Może, lecz tak nie jest. Dokładne znaczenie jest owiele bardziej złożone, niż na to wskazuje ten prostyprzekład. Kahlan przez chwilę patrzyła Richardowi badawczo woczy. - A mógłbyś mi to lepiej wytłumaczyć? Richard przeczesał włosy palcami, najwyraźniej sięzastanawiając, jak to ująć. - Chyba najlepiej powiedzieć, że regula to rodzaj

Page 226: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

niezależnej siły kontrolującej… - Skrzywił się, szukającwłaściwych słów. Wreszcie je znalazł: - Działająca jakonajwyższa władza. - Najwyższa władza? - Tak. Przypomina to prawa natury regulujące świat istotżywych. Kahlan się to nie spodobało. - Skoro ten symbol jest również w księdze, to może onapomogłaby się nam zorientować, o co chodzi. A możenawet co to tutaj robi. - Całkiem możliwe - przyznał Richard, znowu wpatrującsię w świetlne linie. - Jest jednak pewien problem. - Jaki? - Ten symbol jest odwrotnością tego z grzbietu księgi. Kahlan pokręciła głową. Dla niej było to niemal nie dopojęcia: zbiór małych kółek i drapnięć kurzym pazurkiemwe wnętrzu okręgów, trójkątne połączenia elementóworaz inne osobliwe wzory, których nigdy przedtem niewidziała. - Skąd w ogóle wiesz, że to ten sam symbol? Skoro jesttak zawiły, to jak możesz mieć pewność, że naprawdę jesttaki sam, na dodatek w lustrzanym odbiciu? Richard spojrzał na nią. - Bo częściowo rozumiem mowę symboli. Wiele zaklęćto w gruncie rzeczy idee wyrażone za pomocą wzorów, anie słów. Symbole, nawet takie, których nigdy wcześniejnie widziałem, zapadają mi w pamięć. Dzięki temu w

Page 227: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przeszłości rozwiązałem wiele spraw. Ta jest dla mnie wdużej mierze nowością. Chociaż elementy wydają siędziwnie znajome. Kahlan westchnęła, odruchowo sięgając po jeden zmetalowych pasków z otworu w pobliżu szklanegookienka. Coś na nim przykuło jej uwagę. Ze zdziwieniemzauważyła, że na pasku są jakieś znaki. Uniosła go idokładniej się przyjrzała. Zdumiało ją to, co zobaczyła. - Spójrz. - Richard nachylił się ku paskowi, któryKahlan odpowiednio ustawiła w świetle. - Ten tutaj niejest gładki. Richard wziął od niej pasek i dobrze się przyjrzałlinijce symboli wypalonych w metalu. - Każdy jest inny - powiedział jakby do siebie. Kahlan zajrzała w szczelinę, z której wyjęła pasek. - Są tam jeszcze dwa. - Sięgnęła po nie, rzuciła na nieokiem i podała Richardowi. Obejrzał je kolejno, badawczo się im przez chwilęprzyglądając. - Następne symbole. Inne. Na każdym pasku sącharakterystyczne znaki. Spójrz, na tym jest ich całalinijka, a na tym spod spodu jest ich tylko parę. Kiedy machina zaczęła bardziej hałasować, jakby sięwłączyły dodatkowe przekładnie. Richard pochylił się izajrzał w wąskie okienko. Kahlan zobaczyła, jak na jegotwarzy grają świetlne zarysy ruchomych elementów. - Widzę, jak wciąga metalowy pasek z dna stosu po

Page 228: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

drugiej stronie. Dostaje się do machiny i przesuwa w dół. Kahlan przysunęła głowę do Richarda, starając sięzobaczyć to, co opisywał. Na dole, wśród przekładni,dźwigni i wałków, niewielki chwytak trzymał koniecmetalowego paska. Chwytak był przymocowany dodużego koła, które obracając się, ciągnęło za sobą pasek iprzenosiło na prowadnicę, gdzie układ dźwigni goprzesuwał, póki nie ujął go następny chwytak. Kahlan iRichard odrobinę się odchylili, kiedy w głębi machinybłysnęło silne, biało-pomarańczowe światło. Kątem okadostrzegła, jak jaskrawy świetlny punkt tańczy pometalowym pasku. Bijąca z głębi skupiona wiązkaporuszała się z oszałamiającą prędkością, lecz wprecyzyjnie kontrolowany sposób. Blask był tak jaskrawy,że Kahlan widziała poruszający się biały punktprzeświecający przez metal w miejscu, gdzie od spoduuderzała weń wiązka światła. Kiedy pasek zatoczył krąg wraz z kołem, przejął gokolejny mechanizm i obrócił tak, że wypalony od spodusymbol znalazł się na wierzchu. W doskonale dobranympunkcie przekładni chwytak się otworzył i dźwignia nazębatce tak ustawiła pasek, żeby przepchnąć go przezszczelinę z boku machiny. Kahlan usłyszała, jak metalwpadł do pojemnika. Obydwoje cofnęli się od okienka ispojrzeli na siebie. - Widziałaś? Kahlan potaknęła.

Page 229: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Trudno było nie zauważyć. Richard wziął z pojemniczka metalowy pasek.Natychmiast rzucił go na wierzch skrzyni i pomachałdłonią, a potem dmuchnął na palce. Przez chwilę popychałpaznokciem rozgrzany metal, pozwalając mu ostygnąć, apotem ostrożnie podniósł pasek i wpatrzył się wwypalony na nim niewielki symbol. - No a ten? Rozpoznajesz go? - zaciekawiła się Kahlan. Richard z niepokojem wpatrywał się w znak. - Nie mam pewności. Nie jest dokładnie taki sam, alebardzo podobny. - Bardzo podobny do czego? Co to jest? Richard spojrzał na nią. - To symbol ognia.

Rozdział 30 Korytarz przed Ogrodem Życia wypełniały setkiciężkozbrojnych gwardzistów. Wszyscy byli - delikatnie mówiąc - bardziej niżzdenerwowani. Kahlan uświadomiła sobie, że musielisłyszeć, jak piorun uderza w Ogród Życia. Zapewnesłyszeli też, jak pęka i sypie się szklane sklepienie. Z całą

Page 230: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pewnością zastanawiali się, co się, u licha, dzieje zadrzwiami. Mogli się nawet obawiać, że to jakiś magicznyatak, więc stali w pogotowiu, na wypadek gdyby imkazano bronić pałacu. Wiedziała jednak, że pomimoniepokoju żaden z nich, nawet Mord-Sith, nie ośmieliłbysię wejść do Ogrodu Życia, kiedy przebywał tam lordRahl, jeśli sam by ich nie przywołał. Ponura mina i wysunięta szczęka Richarda, kiedywymaszerował z Ogrodu Życia, tylko utwierdziły ich wprzekonaniu, że właściwie postąpili, pozostając nazewnątrz. Do ogrodu regularnie wchodzili jedynieogrodnicy, pielęgnujący trawę, kwiaty, krzewy i drzewa.Wyłącznie najbardziej zaufanym osobom z pałacowegopersonelu pozwalano pracować w ogrodzie. A nawet ichcały czas obserwowali podczas pracy oficerowie zPierwszej Kompanii. Podczas wojny - kiedy nieustannie coś im groziło, a wOgrodzie Życia zamknięto niebezpieczne magiczneprzedmioty obdarzone potężną mocą - nawet ogrodnikomnie wolno było tam wejść i zająć się roślinami. Ogródzdziczał i zarósł, zaczął niesamowicie, wręcz upiorniewyglądać, co pasowało do ponurych nastrojówmieszkańców pałacu. Kiedy wojna się skończyła, trzebabyło mnóstwa pracy, żeby przywrócić mu wspaniaływygląd. Kahlan czuła jednak, że prace dobiegają końca iże Ogród Życia znowu stanie się niedostępny dlawszystkich z wyjątkiem tych, którym lord Rahl pozwoli

Page 231: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

tam wejść. W historii D'Hary Ogród Życia był miejscem,w którym lord Rahl od czasu do czasu uprawiałnajpotężniejszą magię. Bywało, że stawał się bramąprowadzącą w zaświaty. Dla większości ludzi magiastanowiła tajemnicę i dlatego ogromnie się jej bano. Kahlan wiedziała, że magia może być cudowną,zachwycającą, wspaniałą afirmacją życia. Lecz znała teżinną jej stronę - mroczną i niebezpieczną. Zwykli ludzieznali magię wyłącznie jako tajemnicze zagrożenie. DlaD'Haran lord Rahl był tarczą chroniącą przedniebezpieczeństwami magii. Żołnierze byli staląprzeciwko stali. Oddaliby życie, gdyby zaszła takakonieczność. Lecz to do Richarda jako lorda Rahlanależały wszystkie związane z magią sprawy. Wyglądałona to, że Ogród Życia znowu stał się scenerią działaniagroźnej magii. Nyda stała przed szeregami żołnierzy. Skrzyżowałaramiona na piersiach i patrzyła na zbliżających sięRicharda i Kahlan. Mord-Sith była w czerwonymskórzanym uniformie. Miała paskudny nastrój, ale wprzypadku Mord-Sith nie było to nic niezwykłego. - Co się dzieje? - spytała. Richard, mijając ją energicznym krokiem, chwycił ją zaramię i pociągnął za sobą, a do dowódcy żołnierzyprzemówił: - Nikomu nie wolno tam wejść. Nikomu. Rozumiesz? Dowódca przyłożył pięść do serca.

Page 232: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Oczywiście, lordzie Rahlu. I natychmiast wyznaczył strażników, którzy stanęli przydrzwiach, a potem rozmieścił żołnierzy w korytarzach i naich skrzyżowaniach. Pospiesznie ruszyli na stanowiska,wypełniając hol tupotem i szczękiem stali. Richardpochylił się ku Nydzie. - Idź po Berdine. Przyprowadź ją do biblioteki. Nyda, którą nadal ciągnął za ramię, wskazała w dół. - Chodzi ci o tę bibliotekę pod nami, w którejpracowała? - Tak. Znajdź ją i przyślij tam. Potem znajdź mojegodziadka i też go sprowadź. Przyprowadź też Nicci,Nathana i Carę. - Wszystkich? Teraz? W środku nocy? - W środku nocy - potwierdził Richard. Nyda wychyliła się zza Richarda i spojrzała na Kahlan. - Co się dzieje? - Dach się zawalił.

Rozdział 31 Kahlan siedziała na bibliotecznym krześle, trzymając nakolanach pulsującą bólem dłoń. Pracowała z Richardem

Page 233: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nad przekładem paru ustępów z księgi napisanej w małoznanym języku, który akurat znała. Z trudem skupiaławzrok. Richard potrzebował jej pomocy przy paruodsyłaczach w księdze, którą czytał z Berdine. Kahlanziewnęła i podniosła oczy, bo usłyszała tumult - to Zeddenergicznie wkraczał przez drzwi w przeciwległym końcukomnaty. Szaty kościstego czarodzieja najwyraźniej ztrudem za nim nadążały. Richard tylko na moment oderwałwzrok od księgi, w której lekturze był zatopiony. Kahlanwróciła do pracy, od czasu do czasu zerkając kątem okana Zedda kroczącego zdecydowanie po złoto-błękitnychdywanach. Jego twarz, wykrzywiona w ponurymgrymasie, co chwilę niknęła w cieniu pomiędzy lampamiwiszącymi na kolumnach przy końcach rzędów półek. - Do licha, Richardzie, co się dzieje? - Nie musisz się tak wyrażać. Musiałem się z tobązobaczyć, to wszystko. Zedd zatrzymał się po drugiej stronie ciężkiegomahoniowego stołu. Skromna szata wreszcie go dopędziłai zawirowała mu wokół nóg. Przyjrzał się twarzy Kahlan,szukając jakiejś wskazówki co do natury problemu, apotem przeniósł wzrok na Richarda. - Mam dobry powód, żeby się wyrażać. Masz pojęcie,jakie to uczucie zostać zbudzonym w środku nocy przezMord-Sith? Kahlan spojrzała na balkonowe okna. Nie zobaczyła nicpoza ciemnością. Ranek wciąż był daleko. Wiedziała, że

Page 234: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nie będą mieć okazji, żeby choć trochę się przespać.Przynajmniej burza się skończyła. Richard nie odrywałoczu od księgi. - Tak się składa, że wiem. Czy obudziła cię Agielem? - Nie, oczywiście, że nie. - Więc uwierz mi, nie masz się na co skarżyć. Zedd wsparł się pod boki. Znów rzucił okiem na Kahlani powściągnął język. Jego głos złagodniał. - Co się dzieje, chłopcze? - Zdarzył się wypadek. Zedd przez chwilę patrzył gniewnie na wnuka. - Jaki wypadek masz na myśli? Kucharz przypalił sos?Tego rodzaju wypadek? - Nie do końca - westchnął Richard, odchylając się naoparcie krzesła i patrząc na dziadka. Kahlan widziałafrustrację w szarych oczach. - Znaleźliśmy coś podOgrodem Życia. Zedd przekrzywił głowę. - Co to znaczy „znaleźliśmy"? Jak? - Dach się zawalił. - Dach... Znowu spojrzał na Kahlan. Nawet się nie uśmiechnęła.Zedd obejrzał się przez ramię, bo do biblioteki wpadłNathan, a za nim Nicci, Cara, Benjamin i Nyda. - Co się dzieje? - pytał grzmiącym głosem Nathan zpołowy komnaty. - Wygląda na to, że zawalił się dach nad Ogrodem Życia

Page 235: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- oznajmił Zedd. - Jeszcze nie wiem, co chłopak zrobił, żeto się stało. - Ja?! Nic nie... - Czyli potwierdziła się fragmentaryczna przepowiednia- stwierdził Nathan. - Ale nie wydaje się to aż tak ważne.Przynajmniej nie na tyle, żeby nas budzić w środku nocy. Richard skrzyżował ramiona na piersi i odczekał, ażobaj czarodzieje umilkną. Kiedy spojrzeli na niegoniewinnie, czekając na wyjaśnienia, i miał pewność, żebędą milczeć, przemówił: - Chodzi o coś jeszcze. Szklany strop pokrywały zwałyciężkiego, mokrego śniegu. Kiedy wszystko runęło,wylądowało na środkowej części podłoża Ogrodu Życia.Ciężar, impet uderzenia i piorun spowodowały, żezapadła się podłoga. - Richard ze znużeniem przesunąłdłonią po twarzy. - Pod spodem jest pomieszczenie, którewygląda tak, jakby nikt tam nie wchodził od tysięcy lat. Zedd oparł dłonie na stole i pochylił się z gniewnąminą. - W tym pomieszczeniu najwyraźniej musi być coś, cocię skłoniło do wysłania Nydy, żeby nas obudziła wśrodku nocy. - Najwyraźniej. - Co twoim zdaniem może tam być? - zwrócił się doZedda Nathan. - Skąd mam to wiedzieć? Nicci spojrzała gniewnie na czarodziejów.

Page 236: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Może tak pozwolilibyście mu dokończyć? Zedd skrzywił się z irytacją. - W porządku. Cóż tam znalazłeś? Berdine nachyliła się i poklepała księgę, którąstudiowała z Richardem. - Lord Rahl mówi, że to przemawia w tym języku. Nathan i Zedd aż zamrugali ze zdumienia. - To? - spytała Nicci. - O czym ty mówisz? Co masz namyśli? - Tak, co masz na myśli? - zawtórował Nathan. - Berdine lubuje się w dramatycznych efektach. -Richard posunął po stole metalowy pasek w stronędziadka. Metal przesunął się po mahoniowym blacie,migocząc w blasku lampy. - W drugim pomieszczeniu podOgrodem Życia stoi machina zapisująca symbolami takiepaski. Zedd patrzył ze zdumieniem. - Machina...? Nathan przekrzywił głowę, łypiąc na metalowy pasek. - Machina wypisująca symbole? - Tak. Uważam, że to rodzaj języka. To właśnie miała namyśli Berdine, kiedy oznajmiła, że „to mówi". Zedd odgarnął do tyłu niesforne pasmo falistych siwychwłosów. - Machina... - Bardzo ostrożnie podniósł metalowypasek. Zmarszczył krzaczaste brwi, wpatrując się w rząd

Page 237: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

znaków. Nathan zaglądał mu przez jedno ramię, Nicciprzez drugie. Cara, Benjamin i Nyda patrzyli z boku. - Co to za symbole? - pytał Zedd. - Nigdy nie widziałemczegoś takiego. Richard uniósł księgę, żeby zobaczyli jej grzbiet. Niemiał radośniejszej miny niż dziadek. - To symbole z Reguli. Zedd zerknął na księgę, jakby była zdradzieckimszpiegiem samego Opiekuna. - Musiała być akurat ta. - Niestety - mruknął Richard. Zedd wskazał księgę. - Trochę znam górnod'harański, lecz nie spotkałem sięze słowem regula. Co oznacza? - Niezawisła władza zaprowadzająca. - Niezawisła władza - nastroszył się Zedd. Nathan uniósł brew. - Richard oględnie to przetłumaczył. - Nad wyraz - dodała cicho Nicci. Kahlan milczała, martwiąc się, co też ta machina,Regula, miałaby „regulować". Wszystko w tej maszynerii - rozmiary, stopieńzłożoności, sposób, w jaki skupioną wiązką światławypalała na metalowych paskach wieści w starożytnymjęzyku, a zwłaszcza to, że ją ukryto i zapieczętowano nawieki, ona zaś nadal działała - sprawiało, że żołądekskręcał się jej w supeł.

Page 238: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nathan wziął od Zedda pasek, żeby mu się lepiejprzyjrzeć, a Zedd znów wskazał księgę. - A co ona ma wspólnego z paskami? - Uważam, że jest tym, czym od razu wydała sięBerdine: słownikiem, swego rodzaju podręcznikiem.Pozwala odcyfrować symbole i zrozumieć, co jestnapisane na paskach. - Dobrze się składa, że ją mamy - stwierdził Nathanostrożnie, jakby chciał zaznaczyć, że to nie takie proste. - Ico udało ci się z niej wyczytać? Richard przez chwilę wpatrywał się przed siebie,najwyraźniej mając opory przed wypowiedzeniem tego nagłos. - Obawiam się, że nic. Nathan jeszcze bardziej się nachmurzył. - Wydawało mi się, że powiedziałeś, iż księgaumożliwia odcyfrowanie symboli? - Tak sądzę. Ale nie potrafimy tego zrobić. Dziadek Richarda mocniej zmarszczył brwi. - Co to znaczy „nie potrafimy"? Gdyby księga byłasłownikiem, to powinno być dość proste. - Wiem - powiedział cicho Richard. - Ale tak nie jest.

Page 239: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 32 Zedd znowu zerknął na metalowy pasek, który oddał muNathan. Przymrużył oczy i obracał go w świetle lampy.Wreszcie z westchnieniem się poddał. - Powiadasz, że te symbole wypisuje machina, którąznaleźliście? Jaka maszyna potrafiłaby zrobić coś takiego? - To wielka, prostokątna metalowa skrzynia. - Richardmachnął ręką. - Niemal tak duża jak stąd do końca stołu.Jest w niej oszklony otwór, więc można zajrzeć dośrodka. Jest pełna najrozmaitszych sprzęgniętych ze sobąprzekładni i dźwigni. Patrząc w dół, widzisz, że sięga wgłąb o wiele dalej, ni ż to się wydaje z zewnątrz. Nie stoina ziemi, lecz wynurza się z niej. Zedd popatrzył na leżącą na stole otwartą księgę. - Czy na podstawie tej księgi możesz w ogóle cokolwiekpowiedzieć o znakach, które wypisuje machina? - Cóż, skoro symbole są swego rodzaju językiem, tak jakna przykład karczmarz może mieć na szyldzie wyrysowanykufel piwa, a kowal przybitą do bramy podkowę, tooznacza, że wzory na paskach coś nam mówią, tyle że jestto zawiłe. Niektóre z symboli są znajome, lecz całemnóstwo nie przypomina żadnych znaków, jakie wcześniejwidziałem. Ponieważ te same symbole pojawiają się wksiędze, uważam, że musi ona być pomocna wodcyfrowywaniu zapisków na metalowych paskach. - Właśnie to ma na myśli Berdine, twierdząc, że „to

Page 240: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mówi"? - zapytała Nicci. Richard potaknął. Postukał w księgę, patrząc znaczącona stojącą przed nim trójkę. - Ta księga, Regula, nazywa symbole mową Początku. - W tej chwili to przesadne założenie - odezwał sięNathan. - Zwłaszcza że księga nie pozwala rozszyfrowaćsymboli, choć tak zakładasz. - Wiem, że może to tak wyglądać, lecz uważam, żespisano ją właśnie w tym celu. Nie zmienia tego fakt, żejeszcze nie doszedłem do tego, jak z niej korzystać. Poprostu brakuje mi klucza pozwalającego dotrzeć doukrytych w niej tajemnic. Zedd odwrócił wzrok od Richarda i jeszcze raz spojrzałna metalowy pasek, który trzymał w ręce. Na koniecpowiedział cichym głosem zabarwionym nutą niepokoju: - Rozpoznaję parę elementów tych symboli. - Z Wieży Czarodzieja. - Richard pokiwał głową. - A więc są podobne do znaków na ścianach Wieży ioznaczają konkretne rzeczy? - Coś w tym rodzaju, ale nie do końca. To bardziejzłożone. - Jak to może być bardziej złożone? - dopytywał sięNathan. - Jeżeli symbol coś oznacza, na przykład czaszka iskrzyżowane piszczele wskazują na śmiertelne zagrożenie,to właśnie o to chodzi. Jak może kryć się za tym cośjeszcze?

Page 241: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Uważam, że tak naprawdę liczy się to, w jakiejkombinacji są wypisane symbole - powiedział Richard. -Na podstawie tego, co zrozumiałem z tej księgi, wynika,że te piktogramy same w sobie nie są prostymsymbolicznym odwzorowaniem, jak kufel czy podkowaalbo kości i czaszka. To prawda, że niektóre z nich sąodrębnymi symbolicznymi jednostkami, ale myślę, że niew takim znaczeniu ich tutaj użyto. Studiując księgę, zrozumiałem, jak połączono te prosteelementy w bardziej złożone obrazy, co uczyniło z nich nietyle pojedyncze pojęcia, ile części złożonego języka.Uważam, że symbole nabierają nieco innego znaczenia wzależności od tego, jak się je połączy. Ten - Richardpostukał w leżący na stole metalowy pasek - jestnajprostszy. Różni się od innych. To symbol oznaczającyjedną rzecz, jeśli dobrze zrozumiałem. Nie jest połączonyz żadnym innym, więc uważam, że nie chcianozmodyfikować jego wymowy. I dlatego ma konkretneznaczenie. Machina chciała powiedzieć dokładnie to itylko to. Zedd z niedowierzaniem łypnął na wnuka. - Co machina chciała powiedzieć? W takim razie cóż tooznacza? Co takiego machina chciała powiedzieć, jak toująłeś? - Ogień. Zedd znów się nachmurzył. - Ogień?

Page 242: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Tak, to symbol ognia. Z jakiejś przyczyny nie radzęsobie z tłumaczeniem za pomocą księgi, ale wiem, cooznacza ten znak, bo widziałem go przedtem w sieciweryfikującej zaklęcie Chainfire. Pamiętacie? Nicci skrzyżowała ramiona na piersiach. - Świetnie pamiętam. Zedd burknął, że on też aż za dobrze pamięta. - Dlaczego machina napisała „ogień", jeśli w tymprzypadku symbol na pewno to oznacza? - Nie wiem - przyznał z westchnieniem Richard. -Miałem nadzieję, że wy troje zejdziecie na dół,przyjrzycie się machinie i spróbujecie się domyślić, zczym mamy do czynienia. Może jest to tylko jakaściekawostka z odległej przeszłości, lecz jeżeli nie,chciałbym to wiedzieć. Z pewnością zasila ją magia.Może któreś z was już się zetknęło z tego rodzaju mocą iją rozpozna. - Skąd wiesz, że zasila ją magia? - zapytał Nathan. Richard wzruszył ramionami. - A cóż innego? Z całą pewnością nie napędza jej kołowodne. Bijący z wnętrza blask przypomina ten, którymjarzą się zbliżeniowe kule. Mam nadzieję, że któreś z waswie coś o magii wykorzystywanej przez machinę, a możenawet jaki miała czy ma cel. Martwi mnie to, żemaszyneria znajduje się w samym sercu pałacu, podOgrodem Życia, w środku skomplikowanego zaklęcia, naktórym zbudowano pałac.

Page 243: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd obracał w palcach metalowy pasek, wpatrując sięweń nieufnie. - No dobrze - powiedział wreszcie. - Rzucimy na niąokiem. Udało ci się dowiedzieć z księgi, co mogąoznaczać inne symbole na paskach? - Jak dotąd wiem tylko, że części rozmaitych znakówpowinno się łączyć i że ich rząd to coś więcej niż sumaelementów. Tak przynajmniej powiada objaśnienie wgórnod'harańskim: linijka złączonych części składowychtworzy mowę. - Mowę Początku - stwierdził kwaśno Zedd. - Tak. Dlatego uważam, że błędem byłoby interpretowaćkażdy z osobna. Kiedy się tego próbuje, zatraca sięwłaściwe znaczenie wynikające z ich kombinacji. Owelinie symbolicznych inskrypcji są mową Początku. Tyle żenie mogę dojść, jak je rozszyfrować. Zedd machnął metalowym paskiem. - Powiadasz, że te linie symboli trzeba czytać łącznie,jak wyrazy w zdaniu, wtedy niosą jakąś informację lubopowiadają historię? Berdine spojrzała na Richarda, unosząc brew. - Drogie duchy, czyż to nie cud? Chyba wreszcie zacząłsłuchać! Zedd ją zignorował. - Skoro nie zrozumiałeś nic z księgi, to nawet niepotrafisz zgadnąć, co mogą oznaczać dłuższe zestawienia

Page 244: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

symboli. Richard przez chwilę stukał czubkiem pióra w stół. - Tego się obawiam.

Rozdział 33 Nicci, bardziej zaniepokojona niż Zedd i Nathan, niebyła tak jak oni sceptyczna czy lekceważąca. Kahlanwiedziała, że Nicci nauczyła się ufać Richardowi iwierzyć weń głęboko, na swój sposób, i że nic tym niemoże zachwiać. Kahlan, rzecz jasna, jeszcze bardziejwierzyła Richardowi, jako że bezwarunkowo go kochała.Z kolei Zedd go wychowywał, toteż lepiej niż Nicciwiedział, że można mu ufać, lecz jako opiekunowi trudnomu się było do tego zaufania przyznać lub powstrzymaćsię od dokładnego przepytywania wnuka, żeby miećabsolutną pewność. Nicci nie potraktowała lekko żadnego słowa Richarda,toteż drążyła: - Dlaczego księga się nie sprawdza? Czego brakuje? Richard westchnął. - Nie wiem. Nicci to nie zadowoliło.

Page 245: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Musiałeś się czegoś dowiedzieć. Przesunął dłonią nad otwartym tomem. - Z tego, co wiem, wynika, że powinna funkcjonowaćjak słownik, ale tak nie jest. Wraz z Berdine kręcimy sięw kółko i do niczego nie dochodzimy. W zasadzie księgamówi: „jeśli te elementy połączysz w taki sposób, torysunek będzie oznaczał to i to". Lecz kiedy zastosujesz tezasady, rządek symboli daje jakieś bzdury. Za nic niepotrafię zrozumieć, dlaczego to nie działa. Zedd lekceważąco skinął ku księdze. - Być może Regula w rzeczywistości nie ma nicwspólnego z machiną, choć tak przypuszczasz, lub ichzwiązek nie jest tak znaczący, jak zakładasz. W końcumachina pozostawała w ukryciu przez niezliczone wieki, apochodzenia księgi nie znamy, brakuje w niej połowystronic, więc jak możesz mieć pewność, że naprawdęistnieje pomiędzy nimi bezpośredni związek? Richard wzruszył ramionami. - To proste. - Przewrócił stronice do początku i obróciłksięgę ku dziadkowi. - Symbol zajmujący całą pierwsząstronę jest taki sam jak ten na grzbiecie. Określa, czymjest księga, czego dotyczy. Taki sam symbol widnieje nawszystkich czterech bokach machiny. - Taki sam symbol jest na księdze i na machinie? Richard potwierdził skinieniem głowy. Zedd przezchwilę nad tym rozmyślał. - Masz jakąś wskazówkę co do tego, co ów symbol

Page 246: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

oznacza? - Obawiam się, że nie. Poruszony Zedd chodził jakiś czas tam i z powrotem. - To jest na machinie? Taki sam rysunek? Dokładnie tosamo w każdym szczególe? - Dokładnie to samo - powiedział Richard. - Całysymbol, każda linia, motyw, szczegół. Próbowałem torozszyfrować za pomocą księgi, ale nic sensownego nieuzyskałem. Powinno się udać, a nic z tego nie wyszło. -Postukał palcem w środek rysunku. - Ten znak pośrodkuwygląda na stylizowaną dziewiątkę. Zedd patrzył z nieszczęśliwą miną. - Faktycznie. - Dlaczego w środku znaku miałaby być dziewiątka? -spytała Kahlan. Dziwiło ją, że tyle tajemniczych elementów miało wsamym centrum dziewiątkę. A już szczególnie niepodobało się jej to, że górna część cyfry wyglądała jakłeb węża. Kahlan nie cierpiała węży. Zedd spojrzał przelotnie na zawiły symbol. - Dziewięć to ważny element inicjujący. Zespala wielemagicznych zasad mocno oddziałujących na wydarzenia.Między innymi używa się go w magii osłaniającej.Dziewiątkę tworzą trójki: trzy trójki to dziewiątka. Nadająim moc, czynią z nich element procesu stwarzania. - Zeddpokręcił palcem nad rysunkiem. - Pewnie stąd ten trójkąt,który to otacza. Są trzy boki. Powiadam ci, Richardzie,

Page 247: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wielokrotność trójek często oznacza kłopoty. - Jak trzy spotkania z nieszczęściem? Złe wieścinadchodzące trójkami? Coś w tym rodzaju? Zedd przytaknął. - Uważam, że stąd się wzięły te porzekadła. Te trzysymbole na wierzchołkach trójkąta to elementywspierające strukturę sieci. Pomagają ją zespolić zdziewiątką, żeby wzmocnić połączenie, nadać mu większąmoc. - Domyślasz się, co by to mogło oznaczać? Zedd podrapał się w policzek. - Nie mam bladego pojęcia. Nicci pochyliła się i obrysowała palcem symbol, niedotykając go. - Widzisz, że dziewiątka w środku jest zakończonahaczykiem? Spokojnie weszła w rolę nauczycielki, którą niegdyśbyła dla Richarda, jego mentorką w posługiwaniu siędarem. Okazało się to daremnym wysiłkiem, lecz nie zwiny Nicci. Po prostu dar Richarda był jedyny w swoimrodzaju. Ponieważ nikt nie rozumiał, jak i dlaczego działa,nikt też nie mógł go nauczyć, jak zeń korzystać. Poleciutkiej zmianie w zachowaniu Nicci Kahlan siędomyśliła, że czarodziejka coś wie o znaku pośrodkusymbolu. Nie wątpiła, że Richard także to podejrzewa. - I co? - Co ci mówi ten haczyk? Co sugeruje? Skąd takie

Page 248: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zakończenie? - Haczykowata dziewiątka jest czymś więcej niż zwykła- myślał na głos Richard. - Ma na celu sczepienie czegoślub przyczepienie do czegoś. - Jest tu z konkretnego powodu - ponaglała Nicci. - Łączy to wszystko, cokolwiek to jest. - Zedd z irytacjąpowiódł palcem wokół symbolu. - Lub przyczepia do nosiciela - stwierdziła Nicci. Richard oderwał wzrok od ryciny. - Nosiciela? Nicci pochwyciła jego spojrzenie. - To ten, dla kogo jest to przeznaczone. Nosiciel. Ma jemocno sczepić. No a co oznacza haczyk? - Symbolizuje po prostu hak? - Richard bacznie śledziłpodsuwane mu wskazówki, chociaż jeszcze nie potrafiłuchwycić ich znaczenia. - Co Zedd powiedział o tej cyfrze? Richard spojrzał przelotnie na dziadka, a potem znowuna Nicci. - Że to element inicjujący. - I co ci to mówi? Richard odparł brodę na czubkach palców, spoglądającna odwróconą dziewiątkę w księdze. - To ma sens - powiedział jakby do siebie. - To mazwiązek z Początkiem. Zwinięta dziewiątka przypominaembrion... - A haczyk? - spytała znowu Nicci tak cicho, że Kahlan

Page 249: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pojęła, że zwraca się wyłącznie do Richarda. - Dziewiątka to początek, to życie - szeptał Richard. -Zycie to cykl. Narodziny, żywot, śmierć. Życie i śmierć.Początek potrzebuje końca, żeby umożliwić życiunieustanne odradzanie się. Śmierć musi towarzyszyćnarodzinom. Nagle podniósł wzrok. - Haczyk to śmierć. W komnacie zaległa głucha cisza. Richard wpatrywałsię w oczy Nicci. - Haczyk symbolizuje śmierć, Opiekuna zaświatów,który nieustannie czyha, żeby zniszczyć życie. Kahlan dostała gęsiej skórki. Błękitne oczy Niccijaśniały zadowoleniem, że Richard to pojął. - Bardzo dobrze, Richardzie. Kiedy tak czarodziejka i czarodziej patrzyli sobie woczy, miało się wrażenie, że są sami w komnacie, że niktinny nie istnieje. Kahlan się zastanawiała, czy nawet Zeddjest świadomy wszelkich niuansów znaczenia tegosymbolu, jakie Nicci właśnie ukazała Richardowi.Uśmiech Nicci zniknął. - Nie podoba mi się to, Richardzie. Ani trochę. Ludzienie zadają sobie tyle trudu, nie poświęcają czemuś tylewysiłku tylko po to, żeby to potem pogrzebać... chyba żesprowadziło to ogromne kłopoty. Potwierdzają tokomponenty powiązane z mrocznymi mocami,umieszczone pośrodku wzoru.

Page 250: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zaintrygowany Richard przez chwilę wpatrywał się wsymbol. - Czemu dziewiątka jest odwrócona? Wszyscy się pochylili i patrzyli, jakby widzieli to po razpierwszy. Nathan się zachmurzył, nie potrafiąc tegowyjaśnić. Nicci pokręciła głową, woląc nie snućdomysłów. - Odwrócona? - powtórzył Zedd, patrząc na symbol. - Tak. Cały symbol jest odwrotnie. - Dobre pytanie - stwierdził Zedd. - Po prostu uznałem,że tak miało być. Ale skoro już o tym wspomniałeś,faktycznie wygląda to na lustrzane odbicie. Richard długo wpatrywał się w rysunek. Nagle spojrzałna dziadka. - Lustrzane odbicie... otóż to! - Zerwał się na równenogi. - Zedd, jesteś genialny! - Cóż, sam to wiem. - Czarodziej przekrzywił głowę. -Ale... jak właściwie tym razem przeszedłem samegosiebie? - Właśnie pomogłeś mi zrozumieć, jak działa księga.Dałeś mi klucz otwierający wszystkie zamki! - Richardspojrzał na Berdine. - Na odwrót. Wszystko w księdzejest lustrzanym odbiciem. - Na odwrót? - skrzywiła się Berdine. Richard przytaknął, a potem spojrzał na dziadka. - Zasady, które stosowaliśmy, nie sprawdzały się, toteżz tłumaczenia nic nie wychodziło. Powinno być

Page 251: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stosunkowo łatwo przetłumaczyć komponenty, żebyśmyzaczęli rozumieć język z pasków, lecz przekład nie byłprawidłowy. Pomogłeś mi zrozumieć dlaczego. Zedd łypnął podejrzliwie. - No więc? - To sztuczka mająca skrywać informację. - Richardopadł na krzesło. - Wszystko jest odwrócone, bo machinawłaśnie tak widzi symbole. - Co rozumiesz przez to, że „machina tak widzisymbole"? - spytała Nicci.

Rozdział 34 Zedd pomachał ręką, chcąc pierwszy zadać pytanie. - Jak to „na odwrót"? Co jest odwrócone? - Symbole w księdze - powiedział Richard. Uniósł tom,żeby pokazać Kahlan znak na grzbiecie. - Jest taki sam jakte, które wyryto na machinie. Pamiętasz? - Tak. - Kahlan nie rozumiała, do czego on zmierza. -Wszystkie są jednakowe: te po bokach machiny, ten zpierwszej stronicy księgi i ten z grzbietu. Ponieważ sątakie same, musiano je z rozmysłem tak narysować, bo sąelementem mowy Początku.

Page 252: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Dlaczego uważasz, że są odwrócone? - Właśnie - wtrącił się Zedd. - Sam mówiłeś, że zapomocą księgi nie możesz niczego rozszyfrować i żejedyne, co zrozumiałeś, to że dziewiątka we wszystkichsymbolach jest odwrócona. W końcu jest stylizowana i niemusi wyglądać jak zwykle. Elementy symboliczne częstosą stylizowane. Nie zawsze wyglądają identycznie jak to,co oznaczają. Głowa węża tworząca czubek dziewiątkijest stylizowana, nie jest dokładnym odwzorowaniem.Symbol ognia na tamtym pasku nie wygląda jak płomień,jest stylizowany. Równie dobrze może być tak, jak mówiKahlan: że miało tak być, bo to element języka. - Symbole nie są prawidłowe - upierał się Richard. - Sąodwrócone. Wszystkie są inne, niż powinny być. Zedd wyrzucił w górę ręce. - Jeżeli wszystkie są identyczne, to jak mogą byćnieprawidłowe? Nicci uciszyła poirytowanegoczarodzieja, a potem zwróciła się do Richarda, chcącwysłuchać jego wyjaśnień. - Skąd to wiesz? Skąd wiesz, że są odwrócone? - Bo to widzimy, zaglądając do środka skrzyni - odparł.- Lecz nie to widzi machina. Nicci spochmurniała, co zaparłoby dech w piersiachwiększości ludzi, a może na moment zakłóciło rytm ichserca. Nie odrywała przenikliwego spojrzenia od oczuRicharda. - Już to mówiłeś: to odwrotność tego, co widzi machina.

Page 253: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

O co ci chodzi? Jak machina widzi? Richard przycisnął do siebie nasady dłoni, odchylającuniesione palce. - Machina wykorzystuje światło, żeby rzutować symbolna sufit, o ten, taki jak na grzbiecie księgi. Zaniepokojona Nicci zesztywniała. Zrozumiała. Zedd, nadal nie pojmując, wsparł się pod boki. - No i? - Wszystkie inne symbole, te po bokach machiny i wksiędze, są takie same, lecz ten rysowany na suficieświatłem z głębi machiny był odwrócony. Na suficiedziewiątka nie była lustrzanym odbiciem. Symbolrzutowany z machiny na sufit wygląda tak, jakby byłwidziany z wnętrza skrzyni. To machina zobaczyłaby nasuficie. Tak widzi własny symbol. - Tak widzi własny symbol? - powtórzył sfrustrowanyZedd. - Nie mówisz poważnie. Richard przysunął sobie kartkę, zanurzył pióro wkałamarzu i narysował dużą, czarną cyfrę dziewięć.Pokazał ją Zeddowi. - To machina rysuje światłem i to widzi: dziewiątkę. Zedd skinął dłonią. - Kontynuuj. Richard odwrócił kartkę i trzymał ją przed lampą, takżeby Zedd widział dziewiątkę na drugiej stronie. - Kiedy patrzysz w machinę, na to, co machina widzijako 9 i co rysuje światłem, widzisz tak jak teraz -

Page 254: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

odwrócone. Symbol, który wszędzie widzimy, znaki,napisy, są tym, co byśmy zobaczyli, patrząc w machinę naznaki tworzone światłem. Lecz to odwrotność tego, cowidzi machina, zaglądając w nasz świat. - Richardodwrócił kartkę, żeby Zedd mógł zobaczyć dziewiątkę tak,jak on ją narysował. - Tak widzi symbol, który wyświetlana suficie. Kahlan wstała z krzesła. Zrozumiała. - Oczywiście. Richard ma rację, wszystkie symbole sąodwrócone. Zedd się im przyglądał, jakby pomieszanie zmysłówstało się zaraźliwe. - Mówicie tak, jakby machina żyła. A samitwierdziliście, że to zębatki i dźwignie. Maszyneria. - Oczywiście. Zedd, z jedną ręką na biodrze, chodził tam i z powrotem,zastanawiał się. - Niechętnie to przyznaję - rzekł wreszcie - ale to masens, chociaż brzmi jak wariactwo. Niebezpieczne księgitraktujące o magii zwykle mają zabezpieczenia, które niepozwalają postronnym z nich korzystać. Może to sięwydaje szaleństwem, kiedy pierwszy raz o tym słyszysz,ale z pewnością byłoby to solidne zabezpieczenie. - Wydaje się łatwe do pokonania - odezwała sięBerdine. - Pewnie, lordowi Rahlowi zajęło to trochęczasu, ale w końcu na to wpadł. Zabezpieczenie powinnobyć trudniejsze do przełamania, jeśli naprawdę miałobychronić niebezpieczną księgę.

Page 255: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Tak uważasz? - Zedd kręcił głową, odrywając wzrokod oczu Berdine i patrząc na Richarda. - Wpadł na totylko dlatego, że obudził magię, która ukazała muwyświetlany symbol. Mam wrażenie, że mogła tegodokonać wyłącznie właściwa osoba. Wiele rodzajówmagii jest sprzężonych z konkretnymi użytkownikami. Ktośinny mógł odnaleźć machinę, lecz mam wrażenie, żejedynie Richard mógł ją obudzić. A ona podsunęła murozwiązanie umożliwiające korzystanie z księgi, żebymógł zrozumieć, co machina chce mu przekazać. Wątpię,żeby ktoś inny dostał tę wskazówkę. To podwójniewzmacnia zabezpieczenie. Zedd rzucił na stół metalowy pasek. Richard przezchwilę wpatrywał się w starego czarodzieja. - Teraz ty mówisz tak, jakby ona żyła. Zedd tylko się uśmiechnął. Richard w końcu usiadł i przysunął krzesło do stołu. - Berdine, musimy odwrócić wszystkie reguły, którespisaliśmy, i zastosować je do tłumaczenia zgórnod'harańskiego. Berdine zanurzyła pióro w kałamarzu i wzięła kartkę. - Niech no spojrzę na któryś z tych pasków. Richard podniósł pasek leżący na stole. Przez chwilęobracał go w palcach, potem spojrzał na wypisane na nimsymbole. Położył go u góry kartki Berdine, żeby jej służyłjako odnośnik. - To trochę potrwa - powiedział do Zedda, odsuwając

Page 256: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

księgę. - Ale już ustaliliśmy wszystkie odniesienia, więcmiejmy nadzieję, że tym razem pójdzie nam łatwiej.

Rozdział 35 Richard popatrzył na Benjamina stojącego z boku wraz zCarą i Nydą i obserwującego ich. - Chcę, żebyś coś zrobił, generale. Benjamin się zbliżył. - Lordzie Rahlu? Końcem pióra Richard wskazał sufit. - Chcę, żebyś zabrał robotników do Ogrodu Życia ikazał im naprawić szklany strop. Trzeba to zrobić jaknajszybciej. Benjamin przyłożył pięść do serca. - Dopilnuję tego, lordzie Rahlu. - Zedd, Nathanie, Nicci, może byście zeszli dopomieszczenia i spróbowali się czegoś dowiedzieć omachinie. Ja i Berdine popracujemy tutaj. Zedd skinąłgłową. - Chętnie bym rzucił na nią okiem. - Aha, Benjaminie, mam dla ciebie jeszcze jednozadanie. - Richard wskazał przez ramię. - Widzisz tendziwny występ w ścianie? Niepotrzebnie tak sterczy.Jesteśmy pod Ogrodem Życia. Chciałbym, żebyś postarałsię znaleźć plan piętra tej części pałacu.

Page 257: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Benjamin spojrzał na wystający narożnik. - Plan piętra? - Tak. Chcę wiedzieć, co oprócz machiny znajduje siępod Ogrodem Życia. Chcę wiedzieć, jak głęboko sięgamachina. Chcę wiedzieć, z czym mamy do czynienia.Gdzie jest spód machiny. Nie jesteśmy zbyt daleko odpoziomu ogrodu, więc przypuszczam, że odkryjesz, iżmachina mieści się za tym dziwacznym narożnikiemsterczącym w komnacie. Berdine, marszcząc brwi, przyglądała się występowi. - Lordzie Rahlu, tamten regał, przy ścianie... - Wiem - powiedział spokojnie Richard. - To tamznaleźliśmy księgę. Między innymi dlatego przypuszczam,że machina jest za tamtą ścianą. Chcę widzieć, jakgłęboko wnika w pałac. Benjamin wsunął kciuk za pas. - Dowiem się tego, lordzie Rahlu, kiedy będzieszpracować nad tłumaczeniem symboli. - Ja i Nyda ci pomożemy - odezwała się Cara. - Mord-Sith znają wszystkie korytarze, zarówno ogólnie dostępne,jak i prywatne. Musiałybyśmy szybko się przemieszczaćpodczas ewentualnego ataku, toteż znamy wszystkie hole,przechodnie komnaty i sekretne przejścia. - Dobrze - powiedział Richard. - Miejmy nadzieję, żeodcyfrujemy te paski, zanim skończycie mapowanie„siedliska" machiny. Nathan pokiwał palcem nad księgą. - Jest kompletna? Zawarte w niej informacje wystarczą

Page 258: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

do rozszyfrowania symboli? - Tak sądzę - odparł Richard. Nathan nie wyglądał na usatysfakcjonowanego. - Skoro księga ma służyć do tłumaczenia symboli izawiera wystarczające informacje, żebyś mógł to zrobić,w takim razie której części brakuje? Którą część zabranodo Świątyni Wichrów? Richard przez chwilę wpatrywał się w proroka, a wkońcu powiedział: - Ponieważ bardzo niewiele jest tu na ten temat, możnazałożyć, że w świątyni ukryto część wyjaśniającą, po costworzono machinę. - To niezbyt pocieszające - stwierdził Zedd. Kahlan też wydało się to niepokojące. Nie znając celuistnienia machiny, nie mieli pojęcia, z czym tak naprawdęmają do czynienia. Złym omenem wydało się jej to, żemachinę ukryto i zapieczętowano. Richard delikatnie objął Kahlan i zmienił temat: - Może poszłabyś z nimi? Spojrzała na niego chmurnie. - Dlaczego? - Już przetłumaczyłaś to, na czym mi zależało. ZapewneBerdine i ja spędzimy tu resztę nocy. Na razie nie ma dlaciebie nic do roboty. Może byś trochę odpoczęła? Myślę,że w Ogrodzie Życia nie będą cię śledzić żadne wścibskieoczy. Trochę byś się przespała, podczas gdy my będziemyrozszyfrowywać symbole, a Zedd i pozostali zajmą się

Page 259: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

machiną. - Będziemy nad nią czuwać, Richardzie - odezwała sięNicci. - Nikt nie będzie się jej przyglądać, kiedy zaśnie. - Dzięki, Nicci. Zedd, może uleczyłbyś dłoń Kahlan, gdyjuż będziecie w ogrodzie. Coraz gorzej to wygląda. Zedd się zatroskał. - Oczywiście. Kahlan uświadomiła sobie, że wcale jej nie dziwi to, iżRichard doskonale wie, jak bardzo dokucza jej ręka. Niepotrafiła niczego przed nim zataić. Usłyszała odległewycie i spojrzała na wysokie okna. Pojęła, że dźwięk niedobiega z zewnątrz. Musiał dochodzić skądinąd, lecz niemogła się zorientować skąd. Przypomniała sobie przepowiednię kobiety, którą tawyjawiła przed śmiercią - że mroczne, dzikie stworyprzyjdą po nią nocą. Przeszył ją dreszcz, kiedywspomniała słowa: „Mroczne stwory prześladujące cię itropiące. Nie uciekniesz przed nimi". Kiedy zauważyła, żenikt inny nie słyszał wycia, pomyślała, że pewniepomyliła ten dźwięk ze skowytem wilka. Richard miałrację: jest zmęczona, ponosi ją wyobraźnia. Kahlan pocałowała Richarda w policzek i mijając go,musnęła dłonią jego barki. Pochwycił jej dłoń. Ponadwszystko pragnęła, żeby mógł położyć się przy niej,dotrzymać jej towarzystwa, chronić ją. Wysunęła jednakdłoń z jego rąk i poszła za innymi do Ogrodu Życia.

Page 260: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 36 Hannis Arc - pracujący nad siecią linii łączącychkonstelacje elementów tworzących mowę Początku,zapisaną na starożytnym zwoju Cerulean rozłożonympośród rupieci na biurku - wcale się nie zdziwił na widoksiedmiu zwiewnych kształtów wpływających do jegokomnaty niczym niesiony wiatrem gryzący dym. Jak duchyz zaświatów, unoszone prądami powietrza, przesuwały sięwśród nieruchomych, milczących wypchanych zwierząt ibestii tkwiących na postumentach, w śród niewielkiegoskupiska kamiennych podstaw, na których spoczywałyciężkie księgi z proroctwami, i pomiędzy równomiernierozstawionymi gablotami pełnymi osobliwości. W szkleodbijał się blask ognia płonącego w wielkim kominku zboku komnaty. Ponieważ owa siódemka rzadko korzystała z drzwi, niezamykano okiennic na parterze, parę pięter niżej. Chociażczęsto wchodziły przez okna, to właściwie nie były imbardziej potrzebne niż drzwi. Mogły się wśliznąć przezkażdy otwór, każdą szparę, niczym mgła podnosząca sięwczesnym rankiem nad rozlewiskami stojącej wody,tworzącymi ciemne pasy na jałowych torfowiskach.

Page 261: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Otwarte okiennice miały być jasną dla wszystkich - w tymi dla tej siódemki - deklaracją, że Hannis Arc niczego sięnie lęka. Wiele osób w Saavedrze, stolicy prowincji Fajin, wszerokiej dolinie poniżej cytadeli zamykało się szczelniena noc. Robili tak wszyscy na Mrocznych Ziemiach. Wkońcu takie odgradzanie się z lęku przed tym, co możeczyhać nocą na zewnątrz, świadczyło o rozsądku.Dotyczyło to mieszkańców miasta, lecz przede wszystkimtych mieszkających w odleglejszych okolicach. Pośródnocy czekały realne niebezpieczeństwa - polowałystwory, mające kły i pazury; stwory, których należało siębać. Były też inne stworzenia budzące uzasadniony lęk,jednak rzadko, jeśli w ogóle, dostrzegano, że się zbliżają,aż było za późno. Hannis Arc nie lękał się stworów grasujących nocą.Zapanował nad nimi, wykorzystywał je do własnychcelów, nie był ich ofiarą - to one się go bały. Podsycałstrach tlący się w sercach innych, żeby w razie potrzebybuchał płomieniem. Hannis Arc chciał, żeby ludzie się gobali. Bo wtedy czuli przed nim respekt, byli mu posłuszni,nisko się kłaniali. Starał się, żeby zawsze mieli powód, bysię go lękać. W przeciwieństwie do większości mieszkańcówMrocznych Ziem sam Hannis Arc się nie bał.Powodowała nim niegasnąca, zaciekła furia, która tkwiław nim niby żywa istota. Furia, która nie pozostawiała

Page 262: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nawet odrobiny miejsca na strach. Była niczym płonącagwiazda przewodnia. Zawsze gotowa, żeby go do czegośzmusić, a nawet złajać, nakazywała mu naprawiaćwiększe zło. Gniew był nie tylko jego nieodłącznymtowarzyszem, ale i zaufanym przyjacielem. Jedynym. Blask świec umieszczonych na wielkim świeczniku wprzeciwległym końcu komnaty zamigotał, kiedyzawirowała wokół nich siódemka familiantek, jakbyzwolniły specjalnie po to, żeby się pokołysać napłynących od płomyków ciepłych prądach. Mohler, staryskryba, zgarbiony nad otwartą ciężką księgą leżącą nastojącej w pobliżu podstawce, wyprostował się, jakby cośusłyszał. Jedna z siedmiu jarzących się postaci opłynęłago, muskając dłonią jego twarz. Skryba się rozejrzał,jakby poczuł dotknięcie, lecz nie mógł się zorientować,kto go dotyka. Nie mógł zobaczyć familiantek. Wprzeciwieństwie do kobiety trzymającej straż w pobliżudrzwi. Mohler dotknął policzka sękatymi palcamipowykręcanymi artretyzmem, lecz nie znalazł przyczynytamtego wrażenia, i opuścił dłoń, wracając dozapisywania najnowszych proroctw z opactwa, siódemkazaś uniosła się ku sklepieniu - sunęła wzdłuż wybrzuszeńkamiennych łuków, przemykała tuż pod ciężkimi belkami,przypatrując się oświetlonej jedynie świecami komnacie. - Teraz twój ruch - przypomniał zgarbionemu skrybieHannis Arc.

Page 263: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Mohler podniósł wzrok i zobaczył, że pan mu sięprzygląda. - A tak, istotnie - powiedział, odkładając pióro. Zostawił grubą księgę i poczłapał do kamiennegopostumentu, na którym leżała plansza z alabastrowymi iobsydianowymi pionkami. Miał aż nadto czasu naprzemyślenie następnego ruchu. Prawdę mówiąc, miał nato większość nocy. Hannis Arc go nie popędzał. Samustalił, jakie ruchy może wykonać skryba. Żaden nieprowadził do niczego dobrego, chociaż niektóre niekończyły rozgrywki tak szybko. Mohler niepewnie wyciągnął rękę i przesunąłalabastrowy pionek na inny kwadrat, zbijającatramentowoczarny pion. Zdjął go z planszy i odłożył nabok. Był to ruch, który prawdopodobnie obmyślał odwielu godzin; ruch, który pozwolił mu na zbicie cennegopionka i dał możliwość zagrożenia przeciwnikowi. Hannis Arc wstał i z rękami splecionymi za plecamipodszedł do planszy. Pogładził kłykciem palcawskazującego wychudły policzek, żeby się wydawało, iżutrata pionka go zaskoczyła i że musi się teraz zastanowićnad swoim ruchem. Wcale tak nie było. Przesunął czarnypionek ku białym. Mohler na to właśnie liczył i byłprzygotowany. Bez namysłu wziął pionek, postawił najego miejscu alabastrową wieżę, wystawiającprzeciwnika na niebezpieczeństwo. Hannis Arc spodziewał się takiej niecierpliwości

Page 264: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

starego skryby. W przeciwieństwie do większości ludzion sam nie splamił się tą cechą. Cały dzień ćwiczył się wpowściągliwości i cierpliwości w oczekiwaniu na tęwłaśnie chwilę - dokładnie tak samo praktykował to przezdziesięciolecia w innych sprawach. Wreszcie wyciągnąłrękę i chudym palcem wskazującym oraz kciukiemprzesunął obsydianową królową na kwadrat, na którymskryba postawił wieżę, i zepchnął ją na bok. Podniósłjasną wieżę małym palcem i usunął z gry. Z przesadnąostrożnością odłożył ją na bok. - Szach-mat. Nagle zaniepokojony Mohler wodził wzrokiem poplanszy, szukając ratunku. W końcu uniósł krzaczaste brwii westchnął z rezygnacją. - No cóż, stało się. Obawiam się, że znowu okazałemsię kiepskim przeciwnikiem dla kogoś tak uzdolnionegojak ty, biskupie. - Odejdź. Skryba spojrzał na swego pana. - Biskupie? - Wskazał księgę. - Jeszcze nie skończyłemspisywać raportów. - Robi się późno. Wkrótce się położę. Możesz rankiemzapisać resztę doniesień z opactwa. Mohler się skłonił. - Oczywiście. Jak sobie życzysz, biskupie. - Chciałodejść, ale się zatrzymał i odwrócił do Hannisa. -Potrzebujesz czegoś, nim odejdę? Może coś byś zjadł lubwypił?

Page 265: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jedna z familiantek okręciła się wokół skryby, droczącsię z nim. Mohler się rozejrzał, prawie ją wyczuwając,niemal świadom jej obecności. Wreszcie się poddał,przypisując to odczucie swoim starym kościom, i spojrzałna biskupa w oczekiwaniu na odpowiedź. - Nie. Zaraz z rana chciałbym przejrzeć najnowszewieści z opactwa. - Oczywiście, biskupie - powiedział skryba, znowu siękłaniając. Zatrzymał się z dłonią na klamce i odwrócił,jakby odczytał mroczne myśli swojego pana. - Będzieszmiał swoją zemstę, biskupie. Ucieszysz się, wyczytując znajnowszych przepowiedni, że twoja cierpliwość zostanienagrodzona. Zajmiesz należne ci miejsce jako władcaD'Hary, wiem, że tak będzie. Tak mówią proroctwa. Hannis Arc posłał mu gniewne spojrzenie,zastanawiając się, czy skryba mówi szczerze, czy tylko sięprzypochlebia. Dojrzał w jego oczach błysk nadziei ipojął, że były to szczere słowa. Niektórymi należykierować żelazną ręką. Mohler był jednym z takich ludzi -najlepiej mu było w cieniu wielkiego człowieka. Poza tymMohler był przy tym. Wie o gniewie płonącym w jegopanu i zna jego przyczynę. Na tę myśl do Hannisa Arca powróciły wspomnienia,jak wiele razy wcześniej - szarpiące nerwy,fragmentaryczne obrazy: ojciec wywlekany nocą nadziedziniec, wyrywający się i zaświadczający o swojejlojalności wobec dynastii Rahlów nawet wtedy, kiedy

Page 266: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zaczęli go bić potężnie zbudowani żołnierze; on samczepia się matki, która pospiesznie odsunęła jego szczupłeramionka i wepchnęła go do skrzyni przy wejściu,zatrzaskując wieko, zanim żołnierze po nią wrócili;straszliwy odgłos pojedynczego ciosu nabijanej kolcamiciężkiej maczugi, który rozłupał czaszkę stojącej w progu,skamieniałej z przerażenia starszej siostry; krzyki i jękimatki zatłuczonej na śmierć; krew w wejściu, na brukudziedzińca; nieruchome ciało siostry leżące na progu;zwłoki rodziców na dziedzińcu; krzyki służącychpatrzących na te zbrodnie, które cichły w dali, kiedywszyscy uciekali w noc, bojąc się o własne życie.Zerkanie spod wieka i widok ciężkozbrojnych żołnierzywskakujących na konie i odjeżdżających w mrok podokonaniu zleconych im zabójstw. Ukrywanie się wciemnościach przez całą noc, dygotanie ze strachu, żewrócą i go znajdą. Po wielu godzinach, tuż po świcie,zjawił się Mohler, nowy służący. Przyszedł z miasta dopracy w cytadeli, znalazł go, ukrytego w skrzyni, iwyciągnął stamtąd. A wszystko dlatego, że Panis Rahl uważał, iż należyzniszczyć każde potencjalne zagrożenie dla dynastiiRahlów, zanim zdąży się umocnić. Nakazywał żołnierzommordować każdego, kto mógłby się stać - realnym czywyimaginowanym - zagrożeniem dla jego władzy. Nawetpomniejszy władca prowincji Fajin z odległychMrocznych Ziem, który nie żywił żadnych złych zamiarów

Page 267: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wobec władającej dynastii Rahlów i zawsze był lojalny,zawinił jedynie tym, że pewnego dnia mógłby się staćgroźny, i dlatego musiał zginąć wraz z całą rodziną. Lecz z chowańcami, jak ich nazywano, nie należałoigrać. Nawet osoby mające dar słusznie się lękały ichtajemnych mocy. Panis Rahl wiedział, że takie moce izdolności, jakie się kryją na Mrocznych Ziemiach, mogąbyć groźne, lecz uderzając we władcę prowincji Fajin,popełnił błąd. Uderzył o pokolenie za wcześnie. HannisArc, w którym płonął gniew, wiedział, że tym razemzagrożenie dla dynastii Rahlów jest aż nadto realne. Jużon o to zadba. Już nigdy nie będzie drżeć ze strachu przedRahlem. Dopilnuje, żeby naprawiono krzywdy. Zemścisię. Ten nowy władca, Richard Rahl, podobno jest inny niżPanis Rahl i w niczym nie przypomina Rahla Posępnego,który przebił swego ojca pod każdym względem - ale tonie miało żadnego znaczenia dla Hannisa Arca. RahlPosępny, tak bezwzględny i krwawy, również byłowładnięty obsesją. Ponieważ Hannis Arc nie był jeszczegotowy do działania, odwrócił od siebie uwagę RahlaPosępnego, podsycając jego obsesję - dał mu to, czegoRahl pragnął ponad wszystko. Dał mu jedną ze szkatułOrdena, od dawna ukrytą na Mrocznych Ziemiach.Hannisowi nie była do niczego potrzebna, lecz RahlPosępny jej pragnął, toteż ów dar kupił Arcowi autonomięi pewne względy.

Page 268: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jak Hannis Arc się dowiedział, obsesja RahlaPosępnego doprowadziła w końcu do jego upadku - zabiłgo syn, Richard Rahl. Rahl zabijający ojca nie dziwiłHannisa. Nie miało dla niego znaczenia to, że Richard niemieszał się do Mrocznych Ziem i nie domagał się daniny.Był władcą D'Hary, więc w każdej chwili mógł to zrobić,podobnie jak jego przodkowie. Poza tym był Rahlem i jużsamo to wystarczało, żeby przypieczętować jego los.Nowy lord Rahl poprowadził Imperium D'Hary dowielkiego zwycięstwa, pokonując tyranię, która zagrażałazgubą mieszkańcom. Przy okazji niechcący ocalił iHannisa Arca, który teraz chciał go obalić. Nowy lord Rahl, podobnie jak przedtem jego ojciec, niemiał pojęcia o umiejętnościach Hannisa ani o tym, jakimmocom mógł on rozkazywać. Hannis Arc mógł uderzyćwcześniej, kiedy Richard tworzył Imperium D'Hary itoczył wojnę, lecz wtedy sam musiałby walczyć. Trudnobyłoby przetrwać, stawiając opór potędze Imperialnegoładu. Toteż Hannis się przyczaił, czekając na odpowiedniczas i doskonaląc swoje umiejętności, a Richardowipozwolił toczyć długą i ciężką wojnę. Nawet wysłał muna pomoc wojska, jak zrobiłby każdy lojalny sojusznik.Uratował się i pracował nad własnymi planami. Wreszciewojna się skończyła i nadszedł czas wywarcia zemsty narodzie Rahlów. Opowiadano, że nowego lorda Rahla wszyscy szanują,podziwiają, a wielu nawet kocha. Był u szczytu

Page 269: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powodzenia, zwycięski bohater. Hannisowi Arcowipodobało się, że Rahl jest równie potężny jak on. Przez tojego upadek będzie tym boleśniejszy, a wyniesienieHannisa tym donioślejsze i bardziej satysfakcjonujące.Lecz Arc wiedział, że zabicie kogoś takiego jedynieuczyniłoby zeń męczennika. A uczynienie Richarda Rahlamęczennikiem nie dałoby Hannisowi władzy nadImperium D'Hary. Wiedział, że nie może ot, tak, zabićpopularnego lorda Rahla i spodziewać się, że przejmiePałac Ludu i panowanie nad Imperium D'Hary. To nietakie proste. W końcu jako władca odległej prowincji byłprawie nieznany. Nikt by nie uznał jego władzy. Aprzynajmniej jeszcze nie. Hannis Arc musiał najpierw sprawić, żeby ludzieprzestali wierzyć w lorda Rahla jako człowieka, w jegozdolność do chronienia ich. Kiedy poddani przestaną goszanować i odrzucą go, Richard Rahl prędko straciwładzę. Jedynie wtedy, w chwilach chaosu i paniki,D'Hara będzie gotowa zrzucić okowy dynastii Rahlów izwrócić się ku komuś, kto ukoi lęki co do przyszłości.Kiedy Rahl Posępny zajmował się szkatułami Ordena, aRichard Rahl toczył długą wojnę o przetrwanie ImperiumD'Hary, Hannis Arc pracował nad sposobami osiągnięciaswojego życiowego celu - odsunięcia Rahlów od władzy izajęcia ich miejsca. Jego cierpliwość została wreszcienagrodzona. Teraz cel był w jego zasięgu. Środki były nawyciągnięcie ręki.

Page 270: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Bądź pewien, Mohler, że będę władał D'Harą -powiedział cicho. - Ów dzień nadejdzie szybciej, niżkiedykolwiek ośmielaliśmy się mieć nadzieję.Uruchomiono łańcuch zmian. Fragmenty układankiwreszcie wpadają na swoje miejsca, wszystko obraca sięna moją korzyść. Teraz nic mnie nie powstrzyma. Wkrótcenastąpi szach-mat dla dynastii Rahlów. - Proroctwo jest po twojej stronie - stwierdził Mohler. -Z pewnością sam Stwórca jest z tobą, biskupie. Zawszewierzyłem, iż cię ochrania, bo ma wobec ciebie wielkieplany od tego straszliwego dnia, kiedy zamordowanotwoich rodziców. Pomógł ci urosnąć w siłę iprzezwyciężyć wszelkie przeszkody. Stwórca zadba, żebyi to się ziściło. - Zapowiada nam to w proroctwach. - Czekam więc na ponowne wydobycie się z mrokówzapowiadane przez proroctwo. Skryba nie wiedział, że to już nastąpiło. Nie miałpojęcia, że siódemka familiantek zbiła się w najwyższympunkcie sklepienia, patrząc i słuchając. Hannis Arcwiedział, że powtórzą każde słowo Zaszytej Służce. - Biskupie, wkrótce będziesz panować nad D'Harą.Będziesz władać imperium.

Page 271: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 37 Mohler nie podniósł wzroku i nie napotkał spokojnegospojrzenia niebieskookiej kobiety przyglądającej się, jakotwiera drzwi. Niewielu ludzi miało odwagę spojrzeć jejw oczy. Hannis Arc wrócił do biurka, a skryba wyszedł izamknął za sobą ciężkie, okute żelazem dębowe drzwi.Biskup zebrał ciemne szaty wokół nóg, żeby usiąść namasywnym, obitym skórą krześle, i kątem okaobserwował, jak siódemka podpływa bliżej. Zwiewnesuknie lśniły łagodnym niebieskawym blaskiem. Poruszałysię z płynną gracją. Ich stroje nieustannie falowały, przezco miał wrażenie, że widzi je w innym miejscu, wnieziemskim świecie delikatnych wietrzyków. Z dalekakażda z nich wyglądała jak najbardziej urocze zestworzeń. Wydawało się, iż są nie tylko z ciała i kości, alei z powietrza i światła. Kiedy się przybliżyły, Hannispomyślał, że przypominają dobre duchy. Wiedział jednak,że wcale nimi nie są. Szóstka unosiła się obok siebie niczym spławiki nastawie, obserwując, jak siódma podpływa do drugiejstrony biurka. Kiedy się nachyliła, mógł wreszcie zajrzećpod kaptur i zobaczyć pomarszczoną, dziobatą, pokrytąbliznami twarz, gruzłowate błękitne żyły, brodawki iwrzody pstrzące zniekształcone rysy, obwisłe skórnefałdy, oczy barwy żółtek zgniłych jajek. Uśmiechnęła się

Page 272: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wrednym uśmieszkiem obiecującym ogromny ból icierpienie, jeśli to będzie jej kaprysem. Hannis ani trochęsię nie przestraszył. Raczej oburzył go taki brak respektu.W jego głosie zabrzmiała wyraźna nuta niezadowolenia. - Czy Jit wykonała zadania, które jej zleciłem? Familiantka oparła na biurku sękatą dłoń i pochyliła sięku Arcowi. Jej dłoń - z długimi, zakrzywionymipaznokciami, pomarszczoną, zgrubiałą skórą igruzłowatymi stawami - przypominała szponiastą łapę.Większością ludzi wstrząsnęłaby do głębi duszy, strachsparaliżowałby ofiarę. Hannis Arc nie bardziej sięprzejmował wyglądem familiantki niż ona jego urodą. Jejgłos zabrzmiał jak jedwabisty syk. - Ośmielasz się czegoś od nas wymagać? Wymagaćczegoś od naszej pani? Hannis Arc się zamachnął i z całej siły przyszpiliłnożem do blatu biurka dłoń familiantki. Wydałaskrzekliwy wrzask, zdolny roztrzaskać szkło wszystkichgablot i rozwalić kamienne mury. Taki krzyk musząwydawać dusze wleczone w najmroczniejsze otchłaniezaświatów, pomyślał Arc. Koszmar, który się ziścił.Ramiona pozostałej szóstki falowały gniewnie, niczymchorągwie na wichrze. Otoczyły ranną towarzyszkę, niemogąc uwierzyć, że ją to spotkało, wyrażając konsternacjęw mowie brzmiącej niczym trzask pękających ptasichkosteczek. - Zdziwiona? - Arc uniósł brew. - Zdumiona, że mógł

Page 273: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

cię zranić zwykły człowiek? Wydała kolejny skrzekliwy wrzask, zdolny obudzićumarłego, szarpała i wykręcała przyszpiloną do biurkadłoń. Sino-czarne wargi kurczyły się w grymasieodsłaniającym kły. Nachyliła się ku Hannisowi. Niewyszło jej to na dobre. Ciężkie biurko trzeszczało ichwiało się, jej stopy odrywały się od podłogi, ilekroćszarpała ręką, bezskutecznie starając się ją uwolnić.Pozostała szóstka wiła się wokół niej na znakwspółczucia i oburzenia. Kiedy ją chwyciły, żebyspróbować jej pomóc, przeszyła je bijąca z nożabłyskawica i zmusiła do cofnięcia się. - Co zrobiłeś? - wyskrzeczała ranna. - Przybiłem cię do biurka? - Ale jak?! - W tej chwili nie to powinno cię martwić. Terazważniejsze jest przyznanie, że nie jestem zwyczajnymczłowiekiem i że w twoim najlepiej pojętym interesie leżyokazywanie mi wielkiego respektu. Jak się przekonałaś,mam moc, która pozwala mi radzić sobie z takimibezczelnymi zjadaczami jaszczurek. Dotyczy to równieżwaszej pani. W oczach familiantki poza palącą nienawiścią widaćbyło konsternację. Hannis Arc uśmiechnął się, lecz w tymuśmiechu nie było radości. - Czy coś podobnego powiedziała wam Zaszyta Służka,kiedy was przywołała spod ziemi żebyście jej służyły? No

Page 274: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

cóż - uśmiech stał się szerszy - może miała swojepowody. Może wasza siódemka wcale nie jest dla niej ażtak ważna. - Będziesz cierpiał - wysyczała. - Dopiero co powiedziałem, że powinnaś mi okazywaćwięcej szacunku, a ty mi grozisz? - Pochylił się kufamiliantce, patrząc gniewnie w jej oszalałe oczy ichwytając rękojeść topora o półksiężycowatym ostrzu,opartego o biurko przy jego prawej nodze. - Za tenpostępek stracisz rękę. Kolejna pogróżka, a przestanieszistnieć. Mocno zamachnął się toporem. Ostrze wbiło się wbiurko, odcinając w przegubie dłoń familiantki.Wyswobodzona, okręciła się z przerażeniem i obolałauciekła, obijając się o kamienne ściany, przewracającpostument z księgą i tłukąc szkło jednej z gablot. Drgającadłoń pozostała na biurku, przybita nożem. Przegub kończyłsię przy ostrzu topora, głęboko wbitym w blat. - Och, popatrz tylko, straciłaś nieco swojej bezcennejkrwi - zakpił. - Co za strata. Szóstka wycofała się na bezpieczną odległość - aprzynajmniej sądziła, że to bezpieczny dystans - naglestały się ostrożne, obawiając się, że zareagują zbytpochopnie. Familiantka, tuląc kikut, przyhamowała, żebyposłać biskupowi gniewne spojrzenie. Hannis Arcprzywołał ją skinieniem palca. Niechętnie zbliżyła się dobiurka, z twarzą wykrzywioną grymasem gniewu i strachu.

Page 275: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zauważył, że pomimo złości i wahania jednak gousłuchała. Spodobało mu się, że zaczyna czuć przed nimrespekt. - Nigdy więcej mi nie groź - powiedział twardo. -Zrozumiałaś? Spojrzała na swoją dłoń przyszpiloną do biurka. - Tak - wysyczała. - A teraz odpowiedz: Czy twoja pani wykonała swojezadania? - Obserwuje osobę, którą kazałeś obserwować. Nadalczeka na tego, kogo wezwała. Psy go przypędzą i wydadząjej. - Uniosła drugą rękę, wskazując na niego. - Kiedy godostanie, zadanie będzie wypełnione i będziecie kwita. - Mieszka w mojej krainie i zrobi dokładnie to, co ikiedy każę, bo inaczej przestanę ją chronić. - Jit nie potrzebuje twojej ochrony. - Bez mojej ochrony Kharga Trace przestanie byćbezpieczną kryjówką przed półludźmi. Jit padnie ichłupem. Jak wy wszyscy. Familiantka milczała chwilę, badawczo patrząc mu woczy. - Półludzie? Półludzie nie istnieją. To jedynie pogłoskiz zamierzchłej przeszłości. - Ależ istnieją. Czy wiesz, że wytwarzają znakomitąbroń? Której można używać przeciwko martwiakom? - Phi, plotki, nic więcej. Uniósł brew.

Page 276: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- A niby kto zrobił nóż, którym przybiłem do biurkatwoją dłoń? Ponure, mordercze spojrzenie familiantki przeniosło sięna nóż, a potem znów spoczęło na Hannisie. Ale wolałaprzemilczeć to, co naprawdę chciała powiedzieć, i tylkoprzybrała wyzywający ton: - Półludzie nie są dla nas ani dla naszej pani żadnymzagrożeniem. Nawet jeżeli istnieją, pozostają zamknięci zapółnocnym murem, jak przez tysiące lat. Hannis Arc posłał jej cień uśmiechu. - Już nie. Górna warga familiantki uniosła się w grymasie. - Kolejne kłamstwo. Półludzie nie mogą zrobić wyłomuw północnym murze. - Nie musieli. Udałem się za mur i chodziłem wśródnich, rozmawiałem z nimi. Słuchali i w końcu pokłonili misię jako swemu panu i władcy. Toteż otworzyłem dla nichbramy. Teraz polują na Mrocznych Ziemiach... lecz tylkowtedy, kiedy im na to pozwolę, i na tego, kogo wskażę. Przez chwilę badała wzrokiem jego twarz. - Popełniłeś błąd, sądząc, że możesz kontrolowaćpółludzi. - O błędy powinna się raczej martwić Jit. - Jit potrafi się obronić - syknęła familiantka. -Niepotrzebna jej twoja ochrona i nam też nie. Półludzienie przyjdą do Kharga Trace. Boją się Jit, jak się balimuru. Będą się bać przemierzać nasze miasto.

Page 277: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Szóstka zbliżyła się do mówiącej, dodając mocy jejsłowom. - Byłyście za północnym murem? - Wiedział, że nie.Mur oddzielał obie strony, i to przez tysiące lat. - Niewiecie, czego oni się lękają, a czego nie. Nie popełniajciebłędu, sądząc, że to wiecie. Hannis Arc wyrwał topór z biurka i machnął nim. - Nie nawiedzają Trace tylko dlatego, że im zakazałem.Chętnie wejdą do miasteczka, jeśli im na to pozwolę...zwłaszcza gdy dam im wasze obcięte członki na pożarcie. Siódemka cofnęła się jednym ruchem i rozsądniezmilczała. - Wszyscy, w tym Zaszyta Służka, jesteście moimipoddanymi, podobnie jak mieszkańcy Mrocznych Ziem ipółludzie zza północnego muru. Wszyscy podlegaciemojej władzy. Jeśli chcecie zachować przywileje,jesteście mi winni lojalność. Ciekawość jednej z familiantek wzięła górę nadostrożnością. - Jakie przywileje? Hannis Arc przechylił głowę. - No jak to... przywilej zachowania życia, ma sięrozumieć. Żadna z siódemki nie zaprotestowała. - Powiedzcie Jit, żeby zrobiła to, co jej kazano.Powtórzcie jej moje słowa. Przekażcie jej, że powinnazadbać, by familiantki okazywały właściwy respekt jej

Page 278: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

władcy, bo w przeciwnym razie żadnej z was nie zostanieani jedna ręka, żeby ją karmić. Cofnęły się jeszcze trochę, na ich twarzach widać byłostrach. Nagle odwróciły się, żeby odejść. - Będzie, jak rozkazałeś, biskupie - powiedziała ta zodciętą dłonią. - Przekażemy naszej pani twoje słowa. - Oby tak było. Hannis Arc patrzył, jak zawirowały niczym dym iwyśliznęły się przez szczeliny wokół ciężkich drzwi.Uważały przy tym, podobnie jak Mohler, by nie napotkaćspojrzenia kobiety trzymającej tam straż. Hannis Arc wciąż płonął gniewem. Naprawi krzywdy.Duch ojca będzie patrzył z zaświatów, jak syn wreszciewywiera zemstę na dynastii Rahlów. To był świt nowegodnia w D'Harze, i to pod wieloma względami. Zbliża siękres mrocznych wieków pod rządami Rahlów. RichardRahl lada chwila straci władzę. Wszystko straci. HannisArc się o to postara. A kiedy to nastąpi, strachliwi ludziebędą wołać o nowego przywódcę. Wreszcie stanie sięzadość sprawiedliwości. Hannis Arc wyszarpnął nóż z biurka. Zwiotczała dłońwciąż tkwiła na ostrzu. Wyciągnął nóż ku kobiecie przydrzwiach, a ona podeszła do biurka. - Pozbądź się tego, dobrze? Kiedy sięgnęła po nóż, nagle go cofnął. - Nie, mam lepszy pomysł. - Skinął ostrzem. - Umieść tow gablocie, o tam, żeby goście widzieli.

Page 279: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kobieta w czerwonym skórzanym uniformieuśmiechnęła się posępnie. - Jak sobie życzysz, lordzie Arc.

Rozdział 38 Richard ziewnął. Podniósł wzrok znad zawiłościtłumaczenia symbolicznych elementów, nad którympracował, i zobaczył Zedda wchodzącego do biblioteki.Za wysokimi oknami wstawał świt, odsłaniając czysteniebo. Dziwna wiosenna burza minęła, lecz wydawała sięjedynie zwiastunem większych problemów. Richard niemiał wątpliwości, że szykują się kłopoty, chociaż nie znałprzyczyny. Ogarniało go znajome, niepokojące uczucie, żenic nie wie o tym, co się naprawdę dzieje. Tego wszystkiego - od chorego chłopca na targowiskupo burzę, osobliwe zgony, najrozmaitsze dziwaczneprzepowiednie i od dawien dawna pogrzebaną machinę,która nagle ożyła - było zbyt wiele jak na zwykły zbiegokoliczności. To, co wydawało się zbiegiem okoliczności,zawsze go irytowało. Najbardziej martwiła go machina;niepokoił się, że to ona może być źródłem problemów.Przekład napisów z metalowych pasków jedynie

Page 280: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

potwierdzał jego podejrzenia. Od kiedy się domyślił, żewszystko w księdze jest lustrzanym odbiciem,tłumaczenie, chociaż uciążliwe, przebiegało gładko. Imwięcej się dowiadywał, tym bardziej się niepokoił. Kiedy dziadek szedł przez bibliotekę, Richard zauważył,że jego kroki nie są tak sprężyste jak zazwyczaj. Pomyślałprzelotnie, że Zedd wygląda jak starzec, zmęczony starzec.Umiał czytać ze zmarszczek na dziadkowej twarzy, więcwiedział, że Zedd także się martwi tajemniczymikłopotami, jakie na nich spadły. Zniknęła typowa dlaczarodzieja żywiołowość i niekiedy wręcz dziecięcepostrzeganie świata. I właśnie to - bardziej niżjakiekolwiek słowa - przekonywało Richarda o powadzesytuacji. To i przekłady symboli z pasków. Richard włożył dłoń w księgę, żeby karty się nieprzewróciły, i właśnie wtedy kątem oka pochwycił to,czego szukał. - Tu jest pierwszy - powiedział do Berdine i postukałpalcem w symbol na stronicy. - O, ten. Jak wygląda jego lustrzane odbicie? Berdine pochyliła się, czytając objaśnienie wgórnod'harańskim. - Ma związek ze spadaniem. Richard zaczynał już rozumieć mowę Początku iwiedział, co wiele symboli oznacza. Szukał jedyniepotwierdzenia swoich największych obaw. Berdinewłaśnie to zrobiła.

Page 281: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- To ostatni symbol, więc... - Więc kończy działanie podmiotu - dokończyła Berdine,która jeszcze nie domyśliła się tego, co Richard jużwiedział. Wysunęła czubek języka w kąciku ust i zapisaławniosek, a potem zaczęła przewracać stronice księgi. -Potrzebny mi podmiot. Richard dotknął metalowego paska. - Tutaj. Skoro symbol jest odwrócony, to ta część jestpodmiotem. Zedd zatrzymał się po drugiej stronie stołu, pochylił iprzymrużył oczy, starając się odczytać to, nad czympracowała Berdine. - Co to jest? Co zapisałaś? - To przekład mowy Początku z tego paska - odparłRichard. - Jak Kahlan? Zdołałeś uleczyć jej rękę? - W końcu jestem czarodziejem, prawda? - Zeddwskazał kartę, na której pisała Berdine. - A więc jużwiesz, jak korzystać z księgi? Jak odczytywać symbole? - Tak - potwierdził Richard. - To niezwykłe. Symbolesą niezwykle zwięzłym rodzajem języka. Mowa Początkupotrafi w krótkim rządku symboli wyrazić to, do czego mypotrzebowalibyśmy zdań, a nawet akapitów. Za pomocąparu odpowiednio połączonych elementów możeprzekazać całą opowieść lub mnóstwo informacji. Bardzoprecyzyjnie formułuje skondensowaną wiadomość. Richard już dawno temu nauczył się rozumieć symbole.Pojmował ich język, to, jak odwzorowywały rzeczy i

Page 282: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

funkcjonowały we wzorach zaklęć. Okazało się, żesymbole, które już znał, mają swoje źródło w mowiePoczątku. Już dawno temu, nawet o tym nie wiedząc,zaczął się jej uczyć. Kiedy zaczął korzystać z księgi itłumaczyć symbole, w pewnej nocnej godzinieposzczególne elementy wskoczyły na swoje miejsca iRichard zorientował się, w jaki sposób to, co już znał,łączy się z nowym językiem, i jak wykorzystywać tęwiedzę do interpretowania symboli, którymi posługiwałasię machina. Jakby się otworzyły drzwi, o którychistnieniu nawet nie wiedział. W przebłysku zrozumieniawszystko, co już wiedział, objawiło się, pomagając mupojąć nową mowę. Uświadomił sobie, że to raczej nauka odmiennegodialektu, a nie obcego języka. Dzięki temu szybko sięzorientował, jak to funkcjonuje. Już nie potrzebowałReguli, żeby zrozumieć symbole. Zedd wziął metalowy pasek i znowu mu się przyjrzał,jakby nagle, w magiczny sposób mógł zrozumieć napis.Ale tak się nie stało. - Skoro tak, to jak brzmi tłumaczenie? Co przekazująpaski? Richard wskazał końcówką pióra. - Na tym, który trzymasz, napisano: „Dach się zawali". Zedd się zachmurzył. - Jak tamto proroctwo niewidomej kobiety? Tejwróżbitki, Sabelli, którą spotkałeś w holu?

Page 283: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Otóż to. - Po tym, jak chłopiec z targowiska ostrzegał przedmrokiem? Ten gorączkujący chłopiec? Richard skinął głową. - Właśnie. - Myśleliście, że majaczy. - Wtedy tak sądziliśmy, ale może wcale tak nie było. Poostrzeżeniu przez chłopca wysłuchałem przepowiedniślepej kobiety, jak się potem okazało, identycznej jak te,które uzyskałem od Lauretty i z machiny. Chłopiecpowiedział coś jeszcze i wtedy sądziliśmy, że to skutekgorączki. Powiedział: „On mnie znajdzie, wiem, żeznajdzie". - Istotnie, brzmi to jak majaki. Richard wziął inny pasek. - Ten leżał na spodzie sterty w machinie. To oznacza, żezapisała go na samym początku, zaraz po przebudzeniu sięw ciemnościach. Ledwie mogłem uwierzyć w to, coprzetłumaczyliśmy. Napis powiada: „On mnie znajdzie". Zedd wskazał pasek w dłoni Richarda. - Twierdzisz, że machina przewidziała, że jąodnajdziesz? Richard wzruszył ramionami. - Ty mi powiedz. - Jesteś pewien, że dobrze przetłumaczyłeś? Richard obejrzał się na drzwi i zobaczył wchodzącegodo biblioteki Nathana. I on miał ponurą minę.

Page 284: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Tak, bo mam klucz, którego potrzebowałem -odpowiedział Zeddowi. - Nie wątpię w to. Wszystkogładko się układa. - Sięgnął po trzeci pasek. - Myślałem,że jest na nim tylko symbol ognia, i dało się to znakomicieprzetłumaczyć według górnod'harańskiego klucza. Jest tak,jak sądziłem. Mówi wyłącznie „ogień". - Co z tym ogniem? - zawołał Nathan, pospieszniepodchodząc. Zedd wziął od Richarda pasek i pokazał Nathanowi. - Przekład potwierdził przypuszczenia Richarda.Symbol oznacza wyłącznie ogień i nic poza tym. Richard zobaczył, jak w drugim końcu bibliotekipojawia się Lauretta, dźwigając naręcze swoichprzepowiedni. Za nią szli dwaj gwardziści, targającwielkie sterty papierzysk. Solidnie się napracują, zanimprzeniosą wszystkie zapiski z jej mieszkania do biblioteki.Richard poczuł ulgę, widząc, że Lauretta zabierawszystkie papiery ze swojego pokoju. Nathan sięnastroszył. - Ogień. - Właśnie - powiedział Richard. - Jeden z tamtychpasków powiada: „On mnie znajdzie". To samopowiedział nam chory chłopiec z targowiska. Jeszcze innypasek zapowiada, że dach się zawali, co usłyszałem i odLauretty, i od Sabelli. Nathan wsparł pięść na biodrze. - Tak się składa, że jestem tu z powodu Sabelli.

Page 285: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Naprawdę? Co z nią? - Przysparza kłopotów. Paru reprezentantów krainposzło do niej, żeby wysłuchać jej proroctw. Upierają się,że muszą się dowiedzieć, co przyniesie przyszłość. Richard westchnął. - No pięknie. Co im powiedziała? Nathan nachylił się ku niemu. - Ogień. - Co?! - Tylko tyle: OGIEŃ. Reprezentanci wrócili ipowtórzyli to innym. Wszyscy się zdenerwowali i bojąsię, że w pałacu wybuchnie pożar. Kilkoro obudziło się zkrzykiem i wybiegło ze swoich komnat w nocnymodzieniu, bo śnił im się ogień. - To ciekawe - mruknął Zedd, pocierając brodę. Richard spostrzegł, że Lauretta idzie ku nim. - Lordzie Rahlu! Lordzie Rahlu! - Machała kartką. - Tujesteś. Cieszę się, że cię znalazłam. Zatrzymała się, zasapana, a Richard wstał. - O co chodzi? - Mam dla ciebie kolejną przepowiednię. Zapisałam ją,jak zawsze. Miałam ją schować razem z innymi, póki cięnie znajdę, ale oto jesteś. Richard rozprostował kartkę. Widniało na niej tylkojedno słowo. OGIEŃ. - Co tam jest? - zapytał Zedd. Richard podał mu kartkę. Czarodziej zmarszczył brwi.

Page 286: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Domyślasz się, co by to mogło oznaczać? - spytałLaurettę, podając kartkę Nathanowi. Pokręciła głową. Wysoki prorok w milczeniu czytał ispojrzał na nich. - To samo, co mówiła. Zedd zerknął na Richarda. - Jak sądzisz, co to znaczy? Richard westchnął. - Obawiam się... Umilkł, bo nagle go olśniło. Rzucił pióro na stół i pognał ku drzwiom. - Chodźcie! - zawołał przez ramię. - Wiem, co toznaczy! Wiem, gdzie się pali! Zedd, Nathan i Berdine pobiegli za nim. Nawet Laurettaruszyła biegiem.

Rozdział 39 Richard, biegnąc korytarzem dla służby, wyczuł dym.Znajoma woń, dolatując od ognisk, zawsze oznaczałaciepło i bezpieczeństwo, lecz w pałacu taki drażniącyswąd zapowiadał coś przerażającego. Kiedy minął ostatnizakręt, zobaczył gęste i ciemne kłęby dymu wydobywające

Page 287: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się spod drzwi w głębi korytarza. Berdine chwyciła go zarękaw, nie pozwalając, żeby ją wyprzedził. Ilekroćpojawiała się choć najmniejsza zapowiedź kłopotów,wszystkie Mord-Sith robiły, co mogły, żeby się trzymaćjak najbliżej Richarda. Berdine już nie tryskaławesołością, stała się nieugięta jak każda Mord-Sith wobliczu zagrożenia. Biegnąc, od czasu do czasu dotykałaAgiela, jakby się upewniała, że jest pod ręką. W głębi korytarza przez kłęby dymu Richard dostrzegłżołnierzy z Pierwszej Kompanii nadbiegających zprzeciwnej strony. Kilku niosło wiadra. Wylewała się znich woda, rozchlapując się na drewnianej podłodze. Parękobiet, zbudzonych tumultem o tak wczesnej porze, wyszłoz pokojów i stało w drzwiach, zaciskając przy szyi nocnekoszule. Z przestrachem patrzyły na przebiegającychżołnierzy. - Co się dzieje? - spytał Nathan, wybiegając zza rogu idoganiając ich. Zedd następował mu na pięty. - Pali się u Lauretty. - Richard wskazał drzwi. Lauretta zatrzymała się chwiejnie, z trudem łapałaoddech. Po biegu twarz miała zaczerwienioną, włosyrozwiane. - Mój pokój! - Przełknęła ślinę i dalej walczyła ooddech. Chwyciła się za głowę. - Moje przepowiednie! Żołnierze kopniakami wyważyli drzwi. Czarny dym,przemieszany z iskrami i płonącymi strzępami papieru,buchnął na korytarz i wzbił się aż pod sufit. Za nim

Page 288: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pojawiły się jęzory płomieni. Żołnierze lali do wnętrzawodę przez otwarte drzwi. Dymu było tyle i buchało takimżarem, iż Richard nie sądził, żeby to wystarczyło dougaszenia pożaru. Lauretta wrzasnęła, widząc, żeżołnierze leją wodę do jej pokoju. Przepchnęła się obokZedda i Nathana. - Nie! Zniszczycie moje przepowiednie! Richard wiedział, że już za późno, żeby się o tomartwić. Poza tym to nie woda stanowiła prawdziwezagrożenie dla jej zapisków. Złapał Laurettę za ramię izatrzymał. Inaczej wbiegłaby do płonącego pokoju,próbując ocalić swoje bezcenne proroctwa. Dym był taki gęsty, a ona tak ciężko oddychała, że wparę sekund byłoby po niej. Żar, nawet z tej odległości,był nie do zniesienia. Richard był zadowolony, że pałaczbudowano głównie z kamienia. Jednak niektóre części -jak podłogi i belki stropów - były drewniane. Musieli jaknajszybciej ugasić pożar. Nadbiegli kolejni żołnierze z wiadrami wody.Skierowali się ku drzwiom, odwracając twarze od żaru, ichlusnęli wodą do środka. Gniewne, gorące jęzorywystrzeliły przez otwarte drzwi, nic sobie z tego nierobiąc. Cały ich wysiłek - tak jak przypuszczał Richard -był kompletnie nieskuteczny. Zedd też zdawał sobie z tego sprawę. Przebiegł obokwnuka, kierując się w głąb korytarza, nisko schylony podkłębiącym się pod sufitem czarnym dymem, w stronę

Page 289: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyważonych drzwi ukazujących rozszalałe piekłopłomieni. Gestem jednej ręki kazał się żołnierzom usunąćz drogi, a drugą wyrzucił ku otworowi, z którego buchałdym i płomienie. Richard zobaczył, jak powietrze przeddłonią Zedda faluje, spychając dym do wnętrza pokoju,lecz wydobyło się stamtąd jeszcze więcej płomieni, jakbychciały odpędzić czarodzieja. Żar zmusił Zedda dowycofania się. - Mój dar jest zbyt słaby! Nathan znalazł się obok Zedda i obrócił wnętrza dłoniku wypełnionym kłębami dymu drzwiom, czyniąc użytekze swego daru. Powietrze zafalowało i tym razempłomienie cofnęły się do pokoju. Na koniec dymzablokowano w pomieszczeniu, a w korytarzu pozostałyciemne, cuchnące opary. Nathan był Rahlem. Magia pałacu nie osłabiała jegodaru. Podszedł bliżej, zwracając otwarte dłonie kudrzwiom. Richard przytrzymywał Laurettę i patrzył, jakNathan powoli zatacza krąg dłońmi, odcinając pokój,zdławiając pożar u źródła. Po paru pełnych napięciachwilach ogień zgasł i prorok utkał urok schładzającyresztki mieszkania Lauretty. Potem wszedł do pokoju,sprawdzając, czy już po wszystkim, a Richard puściłLaurettę, pozwalając jej iść za prorokiem. Łkając z żalu,pospiesznie weszła do środka. Uniosła ręce w geścierozpaczy. - Moje przepowiednie! Drogi Stwórco! Moje

Page 290: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przepowiednie zniszczone! Richard stwierdził, że biedaczka ma rację. Może wnajdalszych zakamarkach ocalały jakieś nie do końcaspalone papierzyska, lecz z większości została jedyniepoczerniała, mokra warstwa zaścielająca podłogę.Lauretta padła na kolana, zgarniając dłońmi bezużyteczny,wilgotny popiół. - Zniszczone! - chlipała. Richard położył jej dłoń na ramieniu. - Spiszesz kolejne, Lauretto. Możesz korzystać zbiblioteki. Z roztargnieniem skinęła głową. Zastanawiał się, czy wogóle go usłyszała. W korytarzu zebrali się gapie, chcąc zobaczyć, co sięstało. Wielu zatykało nosy, broniąc się przed swądem.Dalej Richard dostrzegł kilkoro przedstawicieli krain.Mieli ponure miny. Pożar był spełnieniem przepowiedni,którą rankiem słyszeli. Tłum się rozproszył, ludzie szeptali sobie przestrogi.Cara kroczyła, jakby nikogo wokół nie było, oczekując, żewszyscy zejdą jej z drogi. Nigdy nie było z tymnajmniejszego problemu. Ludzie chętnie ustępowalimiejsca Mord-Sith, zwłaszcza kiedy była tak zagniewana,jak teraz Cara. Większość za nic w świecie by nie chciała,żeby Mord-Sith zwróciła na nich uwagę. - Nic ci nie jest? - spytała Cara, a Richard dał znak, żewszystko w porządku. - Słyszałam, że są kłopoty.

Page 291: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Zajęły się przepowiednie Lauretty - wyjaśnił. Zauważył w tłumie Ludwiga Dreiera, opata z prowincjiFajin. Z kamienną twarzą przyglądał się całemuzamieszaniu. Wreszcie przecisnął się wśród gapiów ipodszedł do nich. - Czy ktoś ucierpiał? - zapytał Richarda. - Nie - odparł zapytany. - Mieszkanie Lauretty byłozawalone papierami. Pożar mógł wybuchnąć w każdejchwili. Ludwig zajrzał do środka. - Zwłaszcza że zapowiedziała to przepowiednia. - Czyja? Opat wzruszył ramionami. - Po pierwsze, ślepa kobieta. Poza tym inni też mieli toprzeczucie. Richard popatrzył na twarze ludzi w tłumie zaLudwigiem - wielu przedstawicieli krain obserwowało isłuchało. - Kobieta korzystała w pokoju z otwartego ognia -wyjaśnił. - Wszędzie leżały sterty papierzysk. Sam jejpowiedziałem, że musi je przenieść do biblioteki, boryzykuje zaprószenie ognia. - Niemniej pożar zapowiedziało proroctwo. - On ma rację - odezwała się zrozpaczona Lauretta,wychodząc na korytarz. - Mnie też się ta przepowiedniaobjawiła. Zapisałam ją i dałam lordowi Rahlowi -powiedziała do opata, ocierając łzy z policzków. - Teraz

Page 292: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

już wszyscy wiemy, co oznaczała. Opat przeniósł gniewne spojrzenie na Richarda. - Miałeś groźną przepowiednię o pożarze w pałacu,którą dostarczono bezpośrednio tobie, i nic nikomu niepowiedziałeś? Zatrzymałeś to dla siebie? - Gdy tylko mu ją przekazałam, od razu tutaj pognał -wyjaśniła Lauretta, zanim Richard zdążył się odezwać, itym sposobem oszczędziła mu tłumaczenia się. - Nie byłoczasu, żeby kogoś ostrzec ani żeby jakoś zapobiecpożarowi. Zatroskany opat westchnął. - Jednakowoż powinieneś poważniej traktowaćprzepowiednie, lordzie Rahlu. Zwłaszcza kiedy mogąwpływać na życie i bezpieczeństwo innych. W końcu dotwoich obowiązków należy ochranianie poddanychImperium D'Hary. Jesteś magią przeciwko magii i dobronas wszystkich zależy od ciebie. Proroctwo to magia,którą dał nam Stwórca, i powinieneś poważnie jetraktować. - Sądzę, że lord Rahl właśnie tak traktuje proroctwa -odezwał się Nathan, spoglądając gniewnie na opata. - To dobrze - rzekł Ludwig. - To dobrze. Tak powinnobyć. Inni potwierdzili skinieniami głowy. Cara chwyciła Agiel w dłoń i wycelowała w twarzopata. - Lord Rahl nie potrzebuje twoich pouczeń co do swoich

Page 293: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powinności i tego, jak powinien je wypełniać. Lord Rahlchroni nas wszystkich. Groźny ton Cary stanowił wyraźne ostrzeżenie, że opatprzekroczył granice. Ludwig oderwał wzrok od Cary i spojrzał na Richarda. - Twój miecz nie uchroni cię przed proroctwem, lordzieRahlu. Nie uchroni nikogo z nas przed przyszłością. Toproroctwo nas chroni. Po to Stwórca dał ludziom darprorokowania. Twarde spojrzenie Richarda zmusiło opata dospuszczenia wzroku. - Dość tego. Ludwig cofnął się niepewnie o krok, pochylając głowęw pełnym szacunku ukłonie. - Jak każesz, lordzie Rahlu. Wycofał się, odwrócił i odszedł, a za nim ruszylipozostali reprezentanci krain. - Pozwól mi go zabić - odezwała się Cara, patrząc zezłością na plecy opata. - Zostaw to mnie - wtrąciła się Berdine. -Poćwiczyłabym. Richard spoglądał za odchodzącym opatem. - Gdyby to było takie proste. - Och, myślę, że to by było całkiem proste - stwierdziłaBerdine. Richard pokręcił głową, patrząc, jak grupka znika wgłębi korytarza.

Page 294: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Zabijanie ludzi to nie metoda zaprowadzania spokoju. Cara najwyraźniej zgadzała się z Berdine, lecz porzuciłaten temat i przeszła do innych spraw. - Benjamin chciałby się z tobą zobaczyć. Powiedziałammu, że cię znajdę i przyprowadzę do Ogrodu Życia.

Rozdział 40 Richard minął oddziały gwardzistów i wszedł doOgrodu Życia. Zedd, Nathan i Cara postępowali tuż zanim. Zauważył, że już postawiono rusztowanie. Wielurobotników pracowało na górze. Jedni odcinalipowyginany metal, inni zaczynali mocować nowąkratownicę, żeby można było wprawić szyby i zamknąćsklepienie. Słońce już wstało i zalewało komnatę swoimblaskiem. Żołnierze Pierwszej Kompanii patrolowaliogród, mając na oku robotników na rusztowaniu, bliskoźródła światła, oraz zejście w mrok pod komnatą. Richardstwierdził, że irytują go ci wszyscy ludzie w ogrodzie.Przyzwyczaił się uważać go za swoje prywatneschronienie. Przypuszczał, że jego przodkowie przeztysiące lat tak samo traktowali ogród. Pobyt w ogrodzieprzerażał, bo niekiedy posługiwano się tu

Page 295: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najniebezpieczniejszymi na świecie czarami, a zarazemogród przez większość czasu zapewniał spokójodosobnienia. Benjamin, rozmawiający z jednym z oficerów, dostrzegłRicharda i pospieszył ku niemu. Robotnicy nie przerwalipracy, lecz nie potrafili się powstrzymać od zerkania wdół kątem oka. - Nic ci się nie stało, lordzie Rahlu? - spytał Benjamin. -Słyszałem, że wybuchł pożar. Matka Spowiedniczka teżsię martwi. - Nic mi nie jest. - Richard wskazał przez ramię nadziadka i proroka. - Na szczęście byli tam Nathan i Zedd.Stłumili ogień. - Co za ulga. Richard się rozejrzał. - Gdzie Kahlan? Benjamin skinął dłonią ku dziurze w podłodze. - Ona i Nicci są na dole przy machinie. Richard ruszył ku drabinie, a Cara dołączyła doBenjamina. - Powiedziałam lordowi Rahlowi, że chcesz się z nimzobaczyć. Benjamin dogonił Richarda. - Tak, to prawda. Mam informację, o którą prosiłeś,lordzie Rahlu. Richard przystanął przy drabinie prowadzącej w ziejącąotchłań.

Page 296: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- O tym, jak głęboko sięga machina? Benjamin potaknął. - Miałeś rację. Ten dziwny występ w bibliotece, kilkapięter pod nami, wiąże się z machiną. Ściana bibliotekimusi być tak wypukła, żeby okrążyć to coś, co jest za nią.Za ścianą, przy której stała na półce Regula. To kazałoRichardowi jeszcze raz się zastanowić nadrozmieszczeniem ksiąg w bibliotekach. Pozorniepoukładano je zupełnie bez sensu. Ale może tylko dlategotak mu się wydaje, bo o wiele za mało o nich wie. Richard przytrzymał drabinę i pozwolił Zeddowi iNathanowi zejść jako pierwszym. On ruszył za nimi, apóźniej Cara i jej mąż. U stóp drabiny musieli sięprzedostać - kierując się do spiralnych schodów - przezspore odłamki rumoszu. Kolejno zeszli do machiny. Ciche pomieszczenie o świetlał tajemniczy blask kulzbliżeniowych. Kahlan uśmiechnęła się na widokRicharda, ucieszona, że nic mu się nie stało. Nicci tylkoprzelotnie podniosła wzrok. Stała ze skrzyżowanymi napiersiach ramionami i zatopiona w myślach przyglądałasię milczącej metalowej skrzyni. Richard ucieszył się, żejest tutaj i czuwa nad Kahlan. - Jaka cicha - powiedział Richard. - Milczy jak grób - potwierdziła Kahlan. - Nie wydała żadnego dźwięku, nie pojawiło się też todziwne światło, o którym opowiadałeś - odezwała sięNicci, otrząsając się z zadumy. - Jest taka spokojna i

Page 297: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

cicha, jak pewnie była przez tysiące lat. Zedd musnął kościstymi palcami górną powierzchnięmachiny, jakby się obawiał bliższego kontaktu, leczzarazem nie potrafił się powstrzymać od dotknięcia. - To samo stwierdziliśmy z Nathanem. Żadnejaktywności. Richarda to właściwie nie zmartwiło. Nie miałby nicprzeciwko temu, żeby machina zasnęła na kolejne tysiąclat. - Jak twoja ręka? - spytał Kahlan. Uniosła dłoń. Zniknął obrzęk i stan zapalny, zostałytylko niewielkie czerwone ślady. Uśmiechnęła się dodziadka Richarda. - Zedd, choć ma trudności z korzystaniem ze swojegodaru w pałacu, zdołał mnie uleczyć. Powiedziałabym, żeto spore osiągnięcie. Zedd skwitował pochlebstwomachnięciem ręki. - Uleczyć zadrapanie to nic trudnego. Tylko mnie nieproś, żebym ci na powrót przymocował głowę ani o nicrównie skomplikowanego. Richardowi ul żyło, że choć ta sprawa jest jużpomyślnie załatwiona. Jedno zmartwienie mniej.Odwrócił się do generała. - Udało ci się ustalić, jak głęboko sięga machina? - Z moją pomocą - odezwała się Cara, podobnie jakZedd przesuwając palcem po wierzchu machiny, jakbykusiła uśpione zagrożenie.

Page 298: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Na ile pięter w dół sięga? Generał Meiffert przestąpił z nogi na nogę. - Obawiam się, że nie umiem odpowiedzieć, lordzieRahlu. Jeszcze nie znaleźliśmy spodu. - Wydawało mi się, że masz mapy pałacu poniżej tegomiejsca. - Owszem. Udało się nam ustalić, że machina przebijasię przez cały pałac. Richard się zdumiał. Ogród Życia był jedną z najwyżejpołożonych komnat. Pod nimi ciągnęło się wiele pięter. - Przez całą wysokość pałacu? Jest aż tak wielka? - Jest jeszcze gorzej, Richardzie - powiedziałazatroskanym głosem Kahlan. - Obawiam się, że Matka Spowiedniczka ma rację. Gdytylko rozrysowaliśmy rozkład pałacu poniżej iprzekonaliśmy się, że machina ciągnie się w dół poprzezsam jego rdzeń, zeszliśmy do tuneli rewizyjnychfundamentów pod najniższym poziomem. Wywierciliśmyniewielki otwór w murze fundamentów i dotarli śmy dolitego metalu - Benjamin przesunął kłykciami po bocznejścianie metalowej skrzyni - dokładnie takiego samego jakboki tej machiny i jak za ścianą biblioteki. Richard wpatrywał się w milczącą machinę oświetlonąblaskiem kul zbliżeniowych. Wcale nie wydawała się takwielka. Musiał się pochylać, żeby zajrzeć w okienko.Lecz wtedy rzeczywiście mógł stwierdzić, że machinasięga o wiele głębiej, niżby się wydawało, sporo poniżej

Page 299: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

poziomu, na którym się znajdowali. - Jeżeli przechodzi przez fundamenty pałacu i wnika wpłaskowyż, to nie można ocenić, gdzie się kończy. Nikt nie przerwał pełnej niepokoju ciszy. Richardpowiódł wzrokiem po posępnych twarzach. - Powiedz mu - ponagliła Nicci. - Właściwie tam na dole znaleźliśmy nie tylko machinę -powiedział Benjamin, ciężko wzdychając. - Tam na dole? Masz na myśli korytarze we wnętrzupłaskowyżu? - Niezupełnie - odezwała się Cara, wyraźnieniezadowolona z przeciągających się wyjaśnień. - Gdy sięzorientowaliśmy, jak machina przebija się przez pałac ijak układają się ułożone wokół niej komnaty i schody,mapowaliśmy coraz niższe poziomy. Nathan i Zedd nampomagali. Wszystkie części pałacu tworzą takiskomplikowany układ, że w ogóle nie zdawaliśmy sobiesprawy, że za ścianami rozmaitych komnat i klatekschodowych kryje się coś tak olbrzymiego. - Zawsze wiedzieliśmy, że pałac zbudowano na planiezaklęcia. - Nathan wskazał w górę. - Ogród Życia jestcentralnym splotem jego wzoru, bo działa jako poleograniczające. Richard spojrzał chmurnie na proroka. - Uważasz, że skoro Ogród Życia jest polemograniczającym, to machinę ukryto w centralnym splocie? - W pewnym sensie, ale nie całkiem - rzekł Nathan. -

Page 300: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Centralny splot utrudniał zorientowanie się, że tkwi tumachina, po prostu dlatego, że znajduje się w środkowejczęści wzoru zaklęcia. Żeby zaklęcie działało, centralnysplot nie może zostać naruszony ani z boków, ani odspodu, dlatego schody i korytarze poniżej biegną zgodnie zwymaganiami jego wzoru. To dlatego komnaty i korytarzeokrążają machinę. Nie po to, żeby zrobić dla niej miejsceczy ją ukryć, lecz by nie naruszyć centralnego splotu. Richard pogrążył się w myślach, zastanawiając się nadrysunkiem wzoru zaklęcia. Wzory zaklęć były symbolami.Rozumiał je. Pojmował, jak działa to tutaj - przynajmniejw teorii. - Oczywiście - powiedział. - Nie możesz naruszyć osiformy. Sieć zaklęcia nie jest dwuwymiarowa, tylkotrójwymiarowa. Coś poniżej naruszyłoby centralny splot,tak samo jak korytarz biegnący przez środek Ogrodu Życiazniszczyłby pole ograniczające. - Spojrzał na obserwującego osoby z darem. - Środkowa część formy zaklęcia jestodgrodzona komnatami i korytarzami znajdującymi się podnią, żeby chronić splot. - To prawda - odezwała się Nicci. - I tak się składa, żeza tymi ścianami znajduje się machina. Richard zaczynał pojmować wynikające z tegozdumiewające implikacje. - Taka osiowa konwergencja formy zaklęcia jestzasilana od spodu. - Oszołomiło go nagłe zrozumienie. -To dlatego korytarze i schody, prowadzące do pałacu, do

Page 301: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jego centralnego splotu, przez wnętrze płaskowyżu, biegnąspiralnie w górę. - Właśnie tak - potwierdziła Cara. - Schody i korytarzewznoszą się po spirali, podobnie jak komnaty w pałacupod nami. To ułatwia mapowanie płaskowyżu. Może miećsporą wysokość, ale podstawowy wzór, spiralnewznoszenie się komnat i schodów, jest prosty, gdy tylkosię to zrozumie. Richard nie potrafił sobie wyobrazić Mord-Sithuważającej, że magia jest prosta, czy pojmującej, jakdziała. Przenosił wzrok z jednej twarzy na inną. - Chcesz powiedzieć, że machina sięga tak głęboko wsam środek spirali wznoszącej się we wnętrzupłaskowyżu? - Gorzej - oznajmiła Cara. - Kiedy zaczęliśmymapować, a Nathan i Zedd pokazywali nam, jaknarysować formę zaklęcia, zeszliśmy w dół przez pałac iznaleźliśmy centralny szyb będący tym splotem. Środkowączęść, w której tkwi machina. Pozwoliło nam torozrysować schemat w głąb płaskowyżu. - Ale nie wwiercaliście się w mury, żeby sprawdzić,czy machina jest rdzeniem płaskowyżu? Więc nie maciepewności, że sięga aż tak głęboko. - Nie musieliśmy - stwierdził Benjamin. Cara skrzyżowała ramiona na piersiach. - Posłałam Nydę z paroma innymi Mord-Sith zezrobioną przez nas mapą, żeby eskortowały Benjamina w

Page 302: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

głąb płaskowyżu. Rozumie się, że tam tunele tworząpodobny układ. Mają taki sam ochronny rdzeń jak pałacpowyżej. Richard potaknął. - Tak musi być, ponieważ podtrzymują oś formyzaklęcia: pole ograniczające, którym jest Ogród Życia.Nienaruszona forma zaklęcia musi sięgać aż do ziemi. Niemożna jej naruszyć od spodu, bo całość przestałabydziałać. - Na dole, w najgłębszych zakamarkach, w centrumtuneli, odkopaliśmy z Nydą szyb rewizyjny. - Benjaminpostukał palcem w milczącą machinę. - Trafiliśmy nametalową ścianę tego czegoś. Richardowi aż się zakręciło w głowie odoszałamiających konsekwencji. Machina, wznosząc sięprzez wnętrze pałacu aż pod Ogród Życia, docierała tutaj,przebijając się przez płaskowyż, aż z położonych dalekow dole równin Azrith.

Rozdział 41 Richardowi trudno było zrozumieć, co to wszystkooznacza: czym tak naprawdę jest machina, kto ją stworzył

Page 303: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

i dlaczego tak długo pozostawała w ukryciu. Oraz - cogorsza - dlaczego tak nagle zbudziła się z długiego snu.Podejrzewał, że w końcu przestano z niej korzystać - bezwzględu na to, do czego służyła - a jako że była takolbrzymia, że trudno byłoby ją zdemontować, po prostu jązamurowano i z czasem o niej zapomniano. Mogło jednakbyć i tak, że machinę zapieczętowano, bo była źródłemkłopotów. Nie po raz pierwszy proroctwo sprowadzałobyproblemy. Być może teraz z jakiejś przyczyny machina jużniczym nie zagrażała. Lecz nic nie tłumaczyło, dlaczegoożyła. Richard - jak na razie nie mogąc sobie odpowiedzieć nażadne z tych pytań - powiedział do dziadka: - Czego się zdołałeś dowiedzieć o naturze machiny? Zedd wyglądał na zirytowanego, a może też trochęzmieszanego. Zanim odpowiedział, spojrzał na Nathana iNicci: - Obawiam się, że niczego. Nie takiej odpowiedzi Richard się spodziewał, a jużnajmniej po Zeddzie. - Niczego? Zupełnie? Przecież coś musiałeś wykryć. - Przykro mi, ale nie. Richard rozłożył ręce w geście frustracji. - Przecież korzysta z magii. Możesz przynajmniej cośpowiedzieć o tej magii? - Ty tak twierdzisz. - Zedd położył dłoń na machinie. -Nie wykryliśmy żadnej magii. Machina była równie cicha

Page 304: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jak grób, w którym spoczywa. Dla nas to tylko nieruchomyzestaw zębatek, dźwigni, kół, zapadni i wałków.Sięgaliśmy wzrokiem w dół, jak daleko się dało, ale doniczego nas to nie doprowadziło. Całe wnętrze wydaje sięze zwykłego metalu, choć jest imponujące. Richard przeczesał palcami włosy. - Więc co ją wcześniej wprawiło w ruch? Zedd wzruszył ramionami. - Zrobiliśmy wszystko, co nam przyszło do głowy, żebyją uruchomić, żeby zareagowała, co by ujawniło jejnaturę, lecz bez skutku. Podziałaliśmy na nią smużkamimagii, rzuciliśmy czary analizujące i wysłaliśmy downętrza magiczne próbniki, ale bez rezultatu. - Może dlatego, że pałac osłabia twoją moc -podpowiedział Richard. - Jestem Rahlem, więc moja moc wspaniale działa wpałacu - odezwał się Nathan, przesuwając dłonią nadmachiną - lecz i mój dar był równie bezsilny. Richard spojrzał na Nicci. Miała inne umiejętności niżczarodzieje. Mogła korzystać z Magii Subtraktywnej. Miałnadzieję, że jej unikatowy dar pozwolił jej wyczuć magięniedostępną dla Zedda i Nathana. - Powinnaś móc coś o tym powiedzieć. Pokręciła głową, jeszcze zanim skończył mówić. - Jest tak, jak twierdzi Zedd. Żadne z nas nie mogłowykryć magii. Kahlan opowiedziała mi, co się działo,kiedy znaleźliście machinę. Szczelina, w której

Page 305: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

znaleźliście metalowe paski z symbolami, jest pusta.Machina nie zapisała ani jednego paska od tamtej pory. Sfrustrowany Richard ciężko westchnął. - Ale jak robiła to wszystko? Nicci rozprostowała skrzyżowane ramiona i wyciągnęłarękę ku machinie. - Od kiedy ją ostatni raz widziałeś, nie obróciła żadnązębatką, nie wypuściła nawet iskierki światła. Jest taknieruchoma i milcząca, jak pewnie była przez tysiące lat. - Przecież wszystkie wewnętrzne elementy się poruszałyi obracały, oświetlone dziwnym pomarańczowymblaskiem. - Ja też to widziałam - wtrąciła Kahlan. - Nieprzywidziało się nam to. - Nie twierdzimy, że wam się przywidziało - powiedziałZedd, wzdychając i zabierając dłoń z machiny. - Mówimyjedynie, że my niczego takiego nie widzieliśmy. Niczegonie ustalimy, póki znowu się nie obudzi. Richard tak naprawdę poczuł ulgę, że machina zamilkła.To oznaczało mniej problemów do rozwiązania. I tak,nawet bez jej udziału, mieli aż nadto irytującychprzepowiedni. Położył dłoń na płaskim, metalowymwierzchu machiny. Gdy tylko jej dotknął, ziemia zadrżała, bo wszystkieciężkie elementy nagle zaczęły się poruszać. Z głuchymłupnięciem, od którego podłoże jeszcze mocniejzadygotało, z wnętrza machiny wystrzelił blask, niczym

Page 306: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

błyskawica w mroku, rzutując na sufit symbol - taki samjak poprzednio, ten, który widniał na bokach machiny i wReguli. Masywne zębatki zaczęły się obracać, a wraz znimi znak, wypisany światłem na suficie. Zedd i Nathan podbiegli do machiny i pochylili się, żebyzajrzeć w okienko. Zedd wskazał coś i powiedział, przekrzykując łomot istukot obracających się wielkich zębatek: - Popatrz tam. Przesuwa przez mechanizm metalowypasek, jak opowiadał Richard. Nicci oparła dłonie omachinę, starając się wyczuć jej moc. Natychmiastodskoczyła, syknąwszy z bólu. - Chroni ją pole - powiedziała, rozcierając obolałełokcie i barki. Zedd ostrożnie dotknął machiny dłonią - o wieledelikatniej niż Nicci. I on musiał gwałtownie zabrać rękę.Machał nią, jakby się sparzył. - Ona ma rację. - Tam. - Nathan pokazał coś w okienku, uważając, żebynie dotknąć machiny. - Metalowy pasek przesuwa sięprzez wiązkę jaskrawego światła. Przyglądali się w milczeniu, jak Nathan i Zedd patrząprzez szybkę. Richard widział przesuwające się po ichtwarzach świetlne linie, elementy symboli. Metalowypasek pojawił się w szczelinie. Richard chwycił Zedda za przegub. - Ostrożnie, jest gorący.

Page 307: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd polizał palce i dopiero wtedy ujął metalowy paseki pospiesznie rzucił go na wierzch machiny. Richarddokładnie widział nowe symbole wypalone w metalu.Wciąż jeszcze unosiły się z nich smużki dymu. Popchnąłpalcem metalowy pasek i obrócił go, żeby się przyjrzećwzorowi. - Wiesz, co to może znaczyć? - spytała Nicci. Richard skinął głową, wpatrując się w szereg symboli. - Tak. „Pionek bije królową". - Jak przedtem - odezwała się Kahlan. - Obawiam się... - Patrzcie - powiedziała Nicci, wskazując w okienko. -Przygotowuje następny. Richard chwycił pasek, gdy tylko ten się pojawił wszczelinie, i szybko upuścił rozgrzany metal na wierzchmachiny. Zamrugał na widok tego, co zobaczył. KiedyRichard wpatrywał się w pasek, Kahlan położyła mu dłońna ramieniu. - Co się stało, Richardzie? - W czym rzecz? - zapytał Zedd. - Co napisała? Richard w końcu oderwał wzrok od paska, spojrzał nadziadka, a potem na pozostałych. - To nie powinno wyjść poza to pomieszczenie.Zrozumieliście?

Page 308: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 42 Leciutko zastukał i drzwi odrobinę się uchyliły. - Opacie. - Kobieta całkiem otworzyła ciężkie,rzeźbione drzwi. - Rada jestem, że przyszedłeś. Ludwig zdjął okrągłą czapkę i z szacunkiem skłoniłgłowę. - Jak mógłbym odrzucić zaproszenie najpiękniejszejkrólowej w pałacu? Skromny uśmiech nieco złagodził władczą minę. Tobyło przesadzone pochlebstwo i świetnie o tym wiedziała,lecz nie mogła go nie docenić. Odwróciła się iwprowadziła gościa do zbytkownego apartamentu;popatrywała przez ramię, upewniając się, że za nią idzie.Kanapy, obite srebrzystą materią, zaściełały barwnepoduszki. Niskie stoliki i biurko w niewielkiej częścidziennej miały obicie z drewna orzechowego.Dwuskrzydłowe drzwi w przeciwległym końcu komnatyprowadziły na taras z widokiem na skraj płaskowyżu ileżące poniżej, teraz mroczne, równiny Azrith. Komnata, o świetlona łagodnym blaskiem świec, byłagodna królowej, lecz choć tak luksusowa, nie była lepszaod kwatery opata. Jednak nie powiedział tego. - Usiądź, opacie - zaprosiła gospodyni, sunąc powzorzystym dywanie do jednej z kanap. - Proszę, mów mi Ludwig.

Page 309: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Znowu obejrzała się przez ramię i kolejny raz obdarzyłago skromnym uśmiechem. - Dobrze, Ludwigu. Kasztanowe włosy upięte na czubku głowyprzytrzymywał zdobny klejnotami grzebień. Przy uszachzwieszały się pukle. Fryzura odsłaniała nieskazitelniegładką, wdzięczną szyję. Królowa usiadła przed rzędem poduch. Rozcięcie zprzodu długiej sukni sięgało akurat tak wysoko, żeby mógłwidzieć - kiedy się pochyliła i podniosła karafkę wina -gołe kolana. - W jakiej sprawie chciałaś się ze mną spotkać,królowo? Poklepała kanapę obok siebie, zapraszając go, żebyusiadł. - Skoro mam mówić do ciebie „Ludwig", ty musisz mnienazywać Ornetą. Usiadł, upewniając się, że dzieli ich stosownaodległość. - Wedle życzenia, Orneto. Nalała czerwonego wina do dwóch kielichów i podałamu jeden. - Królowa podająca wino? Odwzajemniła uśmiech. - Zwolniłam służbę i odesłałam na noc do kwater.Obawiam się, że jesteśmy całkiem sami. Stuknęłakielichem o jego kielich.

Page 310: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Za przyszłość i naszą wiedzę o niej - wzniosła toast. Upił łyk wina, kiedy ona to zrobiła. Doceniał dobrytrunek i nie rozczarował się. - Muszę rzec, że to interesujący toast. - Pytałeś, dlaczego chciałam się z tobą zobaczyć. Toastto wyjaśnia. Chciałam się z tobą spotkać w sprawieproroctw. Ludwig pociągnął spory łyk wina. - To znaczy? - spytał, starając się, żeby w jego głosiezabrzmiało zdumienie. Królowa zrobiła nieokreślony gest. - Uważam, że proroctwa są ważne. Opat skłonił głowę. - Domyśliłem się tego parę dni temu podczasuroczystego lunchu, kiedy to Matka Spowiedniczkazagroziła nam ścięciem za to, że chcemy się więcejdowiedzieć. Byłaś godna podziwu, stawiając jej czoło.Nie można cię winić, że w końcu ustąpiłaś w obliczuśmiertelnego zagrożenia. Uśmiechnęła się, lecz tym razem było w tym mniejskromności, a odrobinę więcej przebiegłości. - Uważam, że to był podstęp. - Naprawdę? - zainteresował się Ludwig. - Sądzisz, żeodegrała komedię? Orneta wzruszyła ramionami. - Wtedy z pewnością tak nie uważałam. Tak jak wszyscypoddałam się emocjom, nastrojowi chwili.

Page 311: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- To była straszliwa chwila, nie ma co do tegowątpliwości. – Znów łyknął wina. - A teraz myśliszinaczej? Królowa nie spieszyła się z odpowiedzią. - Od dawna znam Matkę Spowiedniczkę. Nie osobiście,rozumie się, pochodzę z Midlandów. Przed wojną, przedpowstaniem Imperium D'Hary, Midlandami rządziłaNaczelna Rada, której przewodniczyła MatkaSpowiedniczka, toteż w przeszłości mieliśmy z nią doczynienia. Nigdy nie uważałam, że jest okrutna czykapryśna. Twarda - tak. Mściwa - nie. - Więc uważasz, że tamto zachowanie było sprzeczne zjej charakterem? - Oczywiście. Długo prowadziliśmy wojnę.Przekonałam się, że Matka Spowiedniczka nie ma litościdla wroga. Każdej nocy wysyłała dowódcę oddziałówspecjalnych, kapitana Zimmera, żeby podrzynał gardłaśpiącym nieprzyjaciołom. Rankiem zawsze chciałazobaczyć sznury uszu, które zebrał. Ludwig uniósł brwi, starając się wyglądać nazaszokowanego. - Nigdy jednak nie słyszałam, żeby była okrutna wobecwłasnych ludzi, wobec niewinnych i zacnych osób.Widziałam, jak ryzykuje życie, żeby ocalić dziecko,którego nawet nie znała. Myślę, że ścięcie wszystkichzebranych wtedy w komnacie byłoby dość brutalną lekcjądla poddanych. Taka rzecz po prostu nie leży w jej

Page 312: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

charakterze, chyba że miałaby po temu ważny powód. Ludwig przeciągle westchnął. - Znasz ją lepiej niż ja. Wierzę ci na słowo. - Chcę, żebyś wiedział, dlaczego zdecydowałaby się nataką ostateczność. - Co masz na myśli? - Że to był znakomity i przekonujący spektakl,przynajmniej dopóki sobie tego nie przemyślałam. Sądzę,że zrobiła to, ponieważ wraz z lordem Rahlem coś przednami ukrywają. Ludwig zmarszczył brwi. - Ukrywają coś? Co? - Proroctwo. Wolał znowu napić się wina i milczeć, żeby królowamogła przedstawić swoje domysły. - Chciałam się z tobą zobaczyć, bo słyszałam, że maszdo czynienia z przepowiedniami. Uśmiechnął się. - Tak, chyba można tak powiedzieć. - A więc w twojej krainie respektuje się proroctwa? - W prowincji Fajin. To stamtąd pochodzę. Biskup... - Biskup? - Hannis Arc. Biskup Hannis Arc włada prowincjąFajin. - I uważa, że proroctwa mają znaczenie? Ludwig odrobinę się przysunął i powiedziałkonfidencjonalnie:

Page 313: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Oczywiście. Wszyscy tak uważamy. Zbieram dla niegoprzepowiednie, żeby mógł się nimi kierować w rządzeniunaszą krainą. - Tak powinni czynić lord Rahl i Matka Spowiedniczka. Wzruszył ramionami. - Tak sądzę. Dolała mu wina. - Ja też. - Jesteś mądrą władczynią, Orneto. Tym razem to ona westchnęła. - Na tyle mądrą, by wiedzieć, że proroctwa są ważne. -Położyła mu dłoń na przedramieniu. - To ogromnaodpowiedzialność przewodzić ludowi. A niekiedy jedyniesamemu wierzy się proroctwom. - Przykro mi to słyszeć, to znaczy o tym, że jesteśosamotniona w swojej wierze. Nie ma przy tobie żadnegokróla? Pokręciła głową. - Nie. Od kiedy zasiadłam na tronie, a miałam wtedydobrze po dwudziestce, po wielu latach przygotowań,obowiązek był moim jedynym towarzyszem. Trudnoznaleźć czas dla siebie i dla towarzysza, który podzielałbymoje przekonania. - Jaka szkoda. Myślę, że Stwórca nie bez powoduobdarza nas uczuciami, podobnie jak nie bez powoduzsyła nam proroctwa. Na chwilę zmarszczyła brwi.

Page 314: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Tak, dotarło do mnie to, o czym napomykałeś innym, żechociaż nie czcisz Stwórcy, to uważasz, iż proroctwa są zNim powiązane. To interesująca sprzeczność. Ludwig napił się wina, dając sobie czas na zebraniemyśli. - Czy kiedykolwiek rozmawiałaś ze Stwórcą? Zaśmiała się, przykładając dłoń do piersi. - Ja? Nie. Nigdy nie uznał, że warto poświęcić czas narozmowę ze mną. - No właśnie. Śmiech umilkł. - No właśnie? - Tak. Stwórca wszystko stworzył: góry, morza, gwiazdyna niebie. Stwarza życie, stwarza wszystkie żywe istoty. Królowa spoważniała i lekko pochyliła się ku opatowi. - Mów dalej. - Czy potrafisz sobie wyobrazić istotę zdolną dokonaćczegoś takiego? To znaczy, czy potrafisz sobie wyobrazićStwórcę? Byt, który wszystko stworzył i nadal, co dnia,stwarza nowe życie? Każde nowe źdźbło trawy, każdąnową rybę w morzu, każdą nowo narodzoną na świecieduszę? Jak moglibyśmy, zwyczajni ludzie, wyobrazićsobie taką istotę? Nikt z nas tego nie potrafi. Nie mamyżadnego punktu odniesienia dla tworzenia z nicości na takogromną skalę. Dlatego uważam, że Stwórca musi staćponad wszystkim, co potrafiłbym sobie wyobrazić. - Chyba masz rację.

Page 315: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Postukał się w skroń. - Skoro nasze małe ludzkie umysły nie są w stanie sobiewyobrazić takiej istoty, to jak możemy Go poznać? Lubośmielać się myśleć, że On dostrzega każdego z nas zosobna? Jeżeli prawdopodobnie nie możemy Go poznać,to jak moglibyśmy mieć czelność Go wielbić? Jak śmiemymyśleć, iż wiemy, że On pragnie naszego uwielbienia?Dlaczegóż miałby go chcieć? Czy ty pragniesz, żebywielbiły cię mrówki? - Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, lecz wiem, oco ci chodzi. - To dlatego nigdy do ciebie nie przemówił ani donikogo z nas. Stwórca jest wszystkim, my niczym.Jesteśmy drobinkami pyłu, którym daje życie, i kiedyumieramy, nasze ziemskie ciała obracają się w pył. CzemuOn miałby do nas przemawiać? Czy ty byś się zniżyła dorozmowy z pyłkiem? - Uważasz zatem, że Stwórca o nas nie dba? Że jesteśmydla Niego niczym? - Tam, skąd pochodzę, wierzymy, iż Stwórca troszczysię o nas, lecz w ogólnym sensie, i dlatego przemawia donas, lecz nie bezpośrednio. Zasłuchana w słowa opata, Orneta przysunęła się doniego i znów położyła dłoń na jego przedramieniu. - Uważasz, że naprawdę Go obchodzimy? I dlatego donas przemawia? - Tak, przez proroctwa.

Page 316: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

W komnacie zaległa głucha cisza. - Proroctwo to słowa Stwórcy? - W pewnym sensie. - Opat oblizał wargi i pochylił sięku niej. - Wszystko jest dziełem Stwórcy. Stworzył samożycie. Czy nie sądzisz, że powinien się interesowaćswoim dziełem? - Owszem, lecz twierdziłeś, że do nas nie przemawia. - Nie bezpośrednio, nie do któregoś z ludzi, aleprzemawia do nas na swój sposób. Stworzył życie iniektórym dał dar, magię, żeby inni mogli Go usłyszeć.Wie o wszystkim: o tym, co było, i o tym, co się dopierowydarzy. Poprzez dar magii, którym obdarzył ludzi, zsyłanam proroctwa, byśmy się nimi kierowali. Królowa piła wino i rozmyślała. Po chwili znowuspojrzała na opata. - To dlaczego lord Rahl i Matka Spowiedniczka niechcą, żebyśmy znali proroctwa, które zsyła nam Stwórca,byśmy się nimi kierowali? W końcu obydwoje mają dar. Ludwig uniósł brew. - Istotnie, dlaczego? Mocniej zmarszczyła brwi. - Co sugerujesz? Przez chwilę obserwował jej twarz. Była naprawdęatrakcyjną kobietą. Odrobinę za chudą, ale bardzopociągającą. - Orneto, kto byłby zainteresowany tym, byśmy nie znali

Page 317: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wskazówek, które Stwórca zsyła ludziom, by pomóc imunika ć życiowych niebezpieczeństw? Wskazówekpozwalających zachować życie? Przez chwilę patrzyła w dal, zastanawiając się nad tym.Na jej twarzy odmalowało się zrozumienie. Spojrzała naopata szeroko otwartymi oczami. - Opiekun zaświatów... - wyszeptała.

Rozdział 43 Orneta odrobinę się wyprostowała, odpychając siędłonią wspartą o kolano i zastanawiając się nadkonkluzją. - Powiadasz, że Opiekun zaświatów... jak by topowiedzieć... rzucił urok na lorda Rahla i MatkęSpowiedniczkę? Że są opętani? Opat nakrył dłonią jej rękę, podkreślając tym gestemwagę swoich słów. - Śmierć nieustannie stara się zniszczyć życie. Jedynymcelem Bezimiennego, jak go nazywamy tam, skądpochodzę, jest odbieranie życia ludziom, strącanie ich zeświata istot żywych w wiekuisty mrok zaświatów.Niekiedy rzuca uroki na ludzi, żeby ich skłonić do

Page 318: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wykonywania swych poleceń. Orneta cofnęła dłoń i jakby ochłonęła. - To niedorzeczne. Lord Rahl i Matka Spowiedniczkanie są zwolennikami Opiekuna zaświatów. Nie znam osóbbardziej oddanych życiu. Ludwig nie pozwolił jej się wycofać. Znowu się ku niejnachylił. - Sądzisz, że opętani przez Bezimiennego zawsze są tegoświadomi? Gdyby tak było, to nie byliby skutecznymiwykonawcami jego ukrytych, mrocznych poleceń, czyżnie? Znów przykuł jej uwagę. - Powiadasz, że nieświadomie ulegają podszeptomOpiekuna za światów? Że bezwiednie wypełniają jegorozkazy? Że są opętani, lecz o tym nie wiedzą? Pochylił ku niej głowę. - Nie sądzisz, że gdyby Opiekun chciał się kimśposłużyć, nagiąć go do swojej woli, to wybrałby osoby,których nikt by nie podejrzewał? Kogoś, komu się ufa,kogo się podziwia i słucha? Znowu odwróciła wzrok i rozważała te słowa. - Tak mi się wydaje. Przynajmniej teoretycznie. - Z naszych do świadczeń wynika, że opętani mogą wogóle sobie nie zdawać sprawy z tego, co ich spotkało,jako że nadal trudzą się na rzecz dobra, przynajmniejpozornie. Lecz ilekroć Bezimienny tego zapragnie, pociąga za

Page 319: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

niewidzialne sznurki, które mocno do nich przyczepił. Sąidealnymi nosicielami, całemu światu wydając sięzacnymi ludźmi, którym można ufać, chociaż są gotowiwykonać każde polecenie Opiekuna. Królowa bawiła się drogocennym naszyjnikiemznikającym między piersiami. - Niby to bez sensu, żeby Opiekun wybrał kogoś, kogoby nie podejrzewano, że potajemnie działa na jego rzecz.A przecież... - Tam, skąd pochodzę, zawsze jesteśmy nieufni wobectych, którzy się odwracają od proroctw. W naszym gronie,w śród osób mających obowiązek chronić lud przedmrocznymi mocami Bezimiennego, wiemy, że kiedy ktośtwierdzi, iż nie wierzy proroctwom, często jest to oznakąopętania. W końcu proroctwo to słowa Stwórcydocierające do nas za pośrednictwem daru magii,wiodące nas ku życiu. Czemu kto śmiałby się od nichodwracać... chyba że słucha mrocznych podszeptów? Orneta długo patrzyła w dal, zatopiona w myślach,zanim się odezwała, a i wtedy mówiła na poły do siebie: - Zawsze ma przy sobie tę kobietę, Nicci. Ludziemówią, że jest znana również jako Pani Śmierci... - A lord Rahl i Matka Spowiedniczka wydają sięprzeciwni proroctwom, na przekór zdrowemu rozsądkowi.Sama bezskutecznie próbowałaś ich przekonywać. Znowu na niego spojrzała z powagą i skupieniem. - Naprawdę chcesz powiedzieć, iż wierzysz, że lord

Page 320: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rahl i Matka Spowiedniczka są sługami Opiekuna? Ludwig starł palcem drobną plamkę z czapki. - Ufamy proroctwom, toteż dogłębnie je badamy,zarówno te pochodzące od osób ogłaszających omeny, jaki te z ksiąg. Mamy wiele starożytnych tekstów, w którychszukamy wskazówek, jak uniemożliwiać Bezimiennemuzabieranie ludzi, zanim upłynie przypisany im czas życia.Studiując owe starodawne teksty, natrafiliśmy nawzmianki o lordzie Rahlu. - Tak? - Zmarszczyła czoło, na nowo zaciekawiona. - Icóż o nim mówią? - W starych woluminach nazywa się go fuer grissa ostdrauka. Nie rozchmurzyła się. - To brzmi jak górnod'harański. Wiesz, co to znaczy? - Tak, to górnod'harański, znaczy „siewca śmierci". Królowa odwróciła wzrok, a on nie wiedział, czy jestbliska łez czy paniki. - Wybacz. Nie powinienem tego mówić. - Zacząłwstawać. - Widzę, że cię niepokoję. Nie powinnaś... Chwyciła go za ramię i posadziła obok siebie. - Nie mów tak, Ludwigu. Niewielu ludzi miałobyodwagę zmierzyć się z tak straszliwą prawdą, a tymbardziej podzielić się nią z kimś obcym, zesprzymierzeńcem imperium D'Hary będącym u władzy. - Modlę się, by tak nie było, naprawdę, lecz nie widzęinnego wyjaśnienia tego, że obydwoje tak zdecydowanie i

Page 321: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

uporczywie odrzucają proroctwa. Jeżeli nie każesz miodejść, powiem więcej. Mocniej zacisnęła dłoń na jego ramieniu. - Proszę, niczego nie ukrywaj. Jeśli mam dojść prawdy,muszę wszystko usłyszeć. - Z naszego rozeznania w tych sprawach wynika, żepoplecznicy Opiekuna służą jego niecnym planom,starając się zataić proroctwa, ponieważ ujawniają oneprzyszłe zło, niecne zamiary Opiekuna pragnącegoodbierać życie, czyny, o których Stwórca wie i ostrzeganas przed nimi. - Mimo wszystko trudno uwierzyć... - wyszeptała. - Czy wiesz, że lord Rahl odnalazł ukrytą w pałacustarożytną machinę? Królowa odstawiła kielich i odwróciła się do opata. - Machinę? - Zmarszczyła brwi. - Jaką machinę? - Machinę wróżebną. Wpatrywała się w niego w napięciu. - Jesteś pewien? I on odstawił kielich na tacę. - Nie widziałem jej na własne oczy, ale słyszałemszepty robotników, którzy pracowali w Ogrodzie Życia. - Czy ktoś jeszcze wie o tej wróżebnej machinie? Opat się zawahał. - Nie powinienem tego rozgłaszać, Orneto. Mówiono mito w zaufaniu. - To ważne, Ludwigu. Jeśli to prawda, jest to jedna z

Page 322: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najpoważniejszych spraw. - Cóż, za zamkniętymi drzwiami mówili o tym także innispośród przybyłych tu władców. - Masz co do tego pewność czy też to tylko pałacowepogłoski? Oblizał wargi i znów się zawahał, zanim odpowiedział: - Król Filip, podobnie jak ty, chciał ze mną rozmawiaćo tych sprawach. Słyszał plotki o machinie, nie pytałem oich źródło. Co więcej, słyszał również, że machinazbudziła się z długiego snu i znowu zaczęła wypisywaćwróżby, jak to robiła w pradawnych czasach. Lord Rahlzataja te przepowiednie, podobnie jak istnienie samejmachiny. Król Filip, jak i ja, sądzi, że może być tylkojeden powód ukrywania proroctw i głoszącej je machiny,zapewne zbudowanej przez przodków dzięki poradomsamego Stwórcy pragnącego wspomagać ludzi. Orneta splotła dłonie na podołku i znowu myślała jakkrólowa. - Filip nie jest głupcem. Ludwig lekko wzruszył ramionami na znak, iż trochę siękrępuje, ale chętnie by powiedział więcej. - Król Filip i inni sądzą, że lepszy dla nas byłby władcaImperium D'Hary studiujący przepowiednie iwykorzystujący je w rządzeniu. Uważa, iż to nasz jedynyratunek w przyszłości, na co wskazują mroczneproroctwa, które wszyscy słyszeliśmy w naszych stronachod mających choćby niewielki dar jasnowidzenia. Sądzi,

Page 323: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

że potrzebujemy takiego wodza, który by dostrzegał wprzepowiedniach to, czym w istocie są: ostrzeżeniaStwórcy, jakimi należy się kierować. - Masz na myśli kogoś takiego jak twój biskup, HannisArc? Opat skrzywił się odrobinę, słysząc to, jakby pomyślał,że poczuł się za bardzo pewny siebie. - Muszę przyznać, iż wspomniał o nim król Filip, a takżeinni, jako o przywódcy biegłym w posługiwaniu sięproroctwami, który by pozwolił im kierować sobą i ludemImperium D'Hary, jak to czyni w prowincji Fajin. Królowa zastanawiała się przez chwilę, a potem znównaciskała, choć nadal ledwie akceptowała to wszystko: - Czemu lord Rahl ukrył przed nami, że znalazłwróżebną machinę? Taka machina sprawiłaby wieledobrego. Opat przechylił głowę. - Myślę, że już znasz odpowiedź, Orneto. Może byćtylko jedna przyczyna, dla której nie chce, żeby ludziedowiedzieli się o machinie i jej wróżbach. Orneta potarła odsłonięte ramiona, szukając wzrokiemjakiegoś ratunku. - To wszystko sprawia, że czuję się tak okropniesamotna, taka bezradna. Ludwig położył dłoń na jej ramieniu, ostrożnie jąsprawdzając. - To dlatego tak rozpaczliwie potrzebujemy wsparcia

Page 324: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

proroctw. Orneta nie odepchnęła jego dłoni, delikatnie nakryła jąręką. - Nigdy się nie obawiałam pobytu w pałacu lorda Rahla.I nagle stwierdziłam, że się boję. Kiedy spojrzała mu w oczy, zobaczył osamotnienie, lękzarówno przed zaufaniem mu, jak i przed niezaufaniem.Wiedział, że trzeba czegoś jeszcze, żeby ją przekonać. - Nie jesteś sama, Orneto. Pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Siedziała sztywno, nie poruszyła się i nieodpowiedziała na jego pocałunek. Zmartwił się, że przesadził. Lecz potem się poddała i wtuliła w jego ramiona.Powiedział sobie, że mógł gorzej trafić. Była od niegostarsza, lecz niewiele. Prawdę mówiąc, z każdymwspólnym oddechem stawała się bardziej atrakcyjna ipociągająca. Nie było wątpliwości, że pozwalałauczuciom przejąć nad sobą władzę. Położył ją na kanapie.Nie opierała się, ulegała mu, jego dłoniom, które błądziłypo jej ciele, zsuwały jej z ramion suknię.

Page 325: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 44 Kahlan zbudziła się gwałtownie, kiedy usłyszała wycie.Wstrzymując oddech, usiadła w śpiworze. Serce tak jejwaliło, że słyszała w uszach szum krwi. Rozejrzała sięgorączkowo, spodziewając się, iż lada chwila wbiją sięw nią kły. Sięgnęła po nóż. Nie znalazła go. Wpatrywałasię pomiędzy drzewa, próbując wypatrzyć, skąd dobiegato mrożące krew w żyłach wycie. Nie zobaczyła żadnychbestii z obnażonymi kłami. Uświadomiła sobie, że wcale nie jest w lesie, lecz wpałacu. Udało się jej trochę przespać na skrajuniewielkiego pałacowego lasu. Nie było żadnych psów,wilków ani innych zwierząt. Była bezpieczna. Zbudzili jągwardziści otwierający komuś dwuskrzydłowe drzwiOgrodu Życia. Wycie było skrzypieniem zawiasówciężkich wrót. Odgarnęła włosy z twarzy i głęboko odetchnęła.Musiało się jej coś przyśnić. Wydawało się to takierealne, a było jedynie snem, z którego szybko sięotrząsnęła. Rozmasowała ramiona, rozglądając się, iznowu westchnęła z ulgą, że to był tylko sen i szybko sięrozwiewał. Nagie gałęzie drzew, zgodnie z porą roku,nabrzmiewały pąkami. Wkrótce okryją je liście. Stropwreszcie naprawiono i oszklono i wiosenne słońce wkilka dni nagrzało Ogród Życia, czyniąc zeń ponownieprzytulne schronienie i miejsce, w którym ona i Richard

Page 326: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mogli spać. Nie było tak wygodnie jak w łożu, lecz owiele łatwiej zasypiali, nie czując spojrzenia czyichśoczu. Kahlan potarła zaspane oczy i zmrużyła je, patrząc naksiężyc w pełni świecący przez szklany strop. Jegopołożenie na czarnym niebie wskazywało, że spała bardzokrótko. Wciąż był środek nocy. O tym, że to noc,świadczył również upajający zapach jaśminu rosnącego naskraju niewielkiego lasu przed niskim murkiem. Małepłatki delikatnych białych kwiatów rozchylały sięwyłącznie nocą. - Richard jest na dole? - zapytał Nathan, przechodzącobok. Zignorował blask księżyca i zapach kwiatów i tylkowskazał ciemną, ziejącą dziurę, maszerując dróżką pośróddrzew i ku środkowi Ogrodu Życia. To jego wpuściligwardziści. Kahlan potaknęła. - Tak. Wspólnie z Nicci obserwują machinę nawypadek, gdyby się znowu obudziła. Czemu pytasz? Cosię dzieje? - Mamy kłopot - odparł, idąc ku drabinie. Kahlan spostrzegła, że prorok ma coś w ręku. Odrzuciłakoc i poderwała się, żeby pójść za nim. ŻołnierzePierwszej Kompanii, zamknąwszy drzwi, zajęli pozycje.Dobre dwa tuziny najlepszych z najlepszych trzymało strażw Ogrodzie Życia. Zaledwie dwóch lub trzech by

Page 327: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wystarczyło, żeby powstrzymać całą armię. Kahlan trochękrępowało, że są w pobliżu i nad nią czuwają, ale nieprzyglądali się jej tak jak ten stwór w sypialni. Strzegli jejbezpieczeństwa. Nie wiedziała, dlaczego potwór wsypialni się im przyglądał, lecz była pewna, że nie dla ichbezpieczeństwa. Od kiedy machina wypisała pierwszą z dwóch ostatnichprzepowiedni, „Pionek bije królową", Richard wolał nieryzykować. Ilekroć Kahlan bez niego wychodziła zOgrodu Życia, towarzyszyła jej niewielka armia, a takżeNathan, Zedd lub Nicci i co najmniej dwie Mord-Sith. Właściwie chciała mieć ochronę przed czyhającym wpałacu mrocznym niebezpieczeństwem, lecz było toniedogodne podczas spotkań z przedstawicielami krain.Denerwowało ludzi, bo miało się wrażenie, że pałac jestoblężony. Delegaci mieli jednak świadomość, że coś siędzieje i że już nastawano na jej życie, toteż zezrozumieniem przyjmowali jej ochronę. Lecz nikt niewiedział, o jakie zagrożenie chodzi, więc jeszcze bardziejich ciekawiło, co proroctwo ma do powiedzenia. Mielipoczucie, że zataja się przed nimi ważne informacje. Większość delegatów - przynajmniej na razie -rozgościła się wygodnie w nowych komnatach. Paruwładców odjechało do domu, pozostawiającambasadorów lub wysokich urzędników. Richard i Kahlanuważali, iż to ważne, by wszystkie krainy imperium miałypoczucie jedności, wspólny cel i podlegały jednakowym

Page 328: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

prawom. Władców wszystkich obszarów rozległegoimperium i ich przedstawicieli zachęcano nie tylko doutrzymywania w pałacu urzędów, ale i do ustanowienia tuwłasnych stałych rezydencji. Pałac był właściwie miastem na szczycie płaskowyżu i zpewnością wystarczało w nim miejsca dla wszystkich.Nie dotyczyło to rzecz jasna wszystkich książąt.Przynajmniej na razie odesłano ich do domu. Ludziechcieli jednak wyjaśnień, a Richard nie zamierzał im ichudzielić. Bo musiałby ujawnić ostatnią przepowiednięmachiny, a tego nie chciał zrobić. Nie chciał też kłamać,lecz coś musiał im powiedzieć. Toteż po prostu wyznał imczęść prawdy - że ostrzeżono go przed zagrożeniem. W pałacu przebywało trzech książąt. Jeden z nichreprezentował swojego ojca, króla Nikobarezji. Pozostalidwaj byli mniej ważni, ale Richard nie ryzykował.Odesłał ich do domu pod eskortą sporych oddziałówdowodzonych przez doświadczonych oficerów, którychosobiście wybrał generał Meiffert. W pałacu nie zostałżaden książę, chociaż zdziwiło to i zaniepokoiłoniektórych delegatów, a paru z nich miało za złetowarzyszącą temu tajemniczość. Nic nie można było na toporadzić. Richard nie zamierzał ryzykować, ujawniającostatnią przepowiednię machiny. Pytania od czasu doczasu wystawiały na próbę cierpliwość jego i Kahlan, aleradzili sobie z tym najlepiej, jak mogli, i wszystkowreszcie się uspokoiło, kiedy ludzie zajęli się innymi,

Page 329: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ważniejszymi dla nich sprawami. Kiedy Kahlan zeszła z drabiny, musiała doganiaćNathana. Miał długie nogi i nie zwolnił, żeby na niąpoczekać. Blask księżyca wpadający przez wyrwę wpodłożu ogrodu oświetlał sklepienie znajdującego sięniżej pomieszczenia leżącego nad „grobowcem" machiny.Kahlan nie wzięła pochodni, więc cieszyło ją światłoksiężyca ułatwiające przełażenie przez duże kamiennebloki, które niegdyś podpierały ogrodową podłogę ijeszcze nie zostały usunięte. Czuwający przy machinie Richard usłyszał, żenadchodzą, i czekał u stóp spiralnych schodów. Niccidołączyła do niego, chcąc się przekonać, co tak nagliNathana. Kahlan zobaczyła, jak Richard lewą dłoniąwyciąga na parę cali miecz z pochwy, a potem pozwalamu opaść, sprawdzając, czy luźno chodzi. To był starynawyk, który zawsze wychodził mu na dobre. - Co się dzieje? - spytał, kiedy prorok dotarł do stópschodów. - Znasz ostatnią przepowiednię, tę, którą machinawypluła po „Pionek bije królową"? Richard skinął głową. - To o niej powiedziałem, że nie powinna się wydostaćpoza to pomieszczenie. Jednak tak się stało. Nathanodnalazł ją w księdze Zapiski kresu. To nie tylko czyniłoją bardziej zatrważającą, ale też zdaniem proroka jąpotwierdzało.

Page 330: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Dziś wieczór - mówił Nathan - gdy wzeszedł księżyc,Sabella wygłosiła przepowiednię przed grupą delegatów.- Skinął ręką ku machinie tkwiącej cicho pośrodkupomieszczenia oświetlonego blaskiem kul zbliżeniowych.- Było to dokładnie to samo proroctwo, które wypisałamachina, a ja znalazłem w Zapiskach kresu. Richard potarł twarz dłonią. - Chętnie bym wysłał Sabellę jak najdalej, żeby sobiehandlowała wróżbami. - Niczego dobrego by to nie przyniosło - stwierdziłNathan. - Kiedy ona prorokowała, trzy inne osoby, nigdydotąd niemające żadnych objawień, wpadły w trans iwypowiedziały dokładnie tę samą przepowiednię. Richard przez chwilę milczał. - Taką samą? Jesteś pewien? - Tak. Słowo w słowo. Wiele osób zajmujących się tymina wpół przytomnymi to słyszało. Teraz wie o niej jeszczewięcej ludzi. Cały pałac już by ją znał, gdyby większośćmieszkańców nie spała. Jestem pewny, że do ranawszyscy będą o tym plotkować, zwłaszcza że odesłałeśksiążąt. Richard się zachmurzył w zamyśleniu. - Dlaczego różni ludzie prorokują to samo, a ty nie?Jesteś prorokiem, to ty powinieneś głosić proroctwa. Nathan wzruszył ramionami. - Może to nie jest prawdziwe proroctwo. - Zupełnie jakby machina chciała mieć pewność, że

Page 331: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ludzie poznają jej przepowiednie - powiedział na wpół dosiebie Richard. - Przynajmniej książęta bezpiecznieodjechali. Może ludzie pomyślą... - Jest gorzej. Richard spojrzał na proroka. - Gorzej? - Kiedy Sabella wróżyła i kiedy się dowiedziałem oinnych, którzy powiedzieli dokładnie to samo, poszedłemsprawdzić i oczywiście w bibliotece siedziała Lauretta,gorączkowo to zapisując. Nathan podał Richardowi kartkę, którą przyniósł.Kahlan położyła mu dłoń na ramieniu, pochylając się,żeby zobaczyć tekst w osobliwym blasku kulzbliżeniowych. Richard ostrożnie rozprostował kartkę,jakby się bał, że go ukąsi. „Książę z zachodu, przebywając w pałacu, podczaspełni księżyca padnie łupem kłów". - Dokładnie to samo napisała machina - powiedziałzaniepokojony Richard. - Słowo w słowo. - Popatrzył naNicci. - Czy te przepowiednie mogą się wywodzić z gry, októrej wspominałaś? Brzmią jakoś podobnie. - Pierwsza z dwóch ostatnich, „Pionek bije królową",jest odwrotnością wcześniejszej, „Królowa bije pionek".Obie odpowiadają ruchom w grze w szachy. - Nicciwskazała kartkę, którą trzymał Richard. - Lecz ta ostatnia,o kłach dopadających księcia, chociaż brzmi podobnie,tak naprawdę nie ma nic wspólnego z szachami.

Page 332: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard westchnął z rozczarowaniem. Kahlan nie miałapojęcia, czy przepowiednie są powiązane czy nie. - Lordzie Rahlu! Lordzie Rahlu! To z góry wołała Cara. Zbiegała po spiralnychschodach, przeskakując po trzy stopnie naraz, póki ich niezobaczyła. - Lordzie Rahlu, Benjamin mnie przysłał. Musisznatychmiast przyjść do kwater delegatów. Pospiesz się.

Rozdział 45 Kahlan biegła tuż za Richardem. Mijali stojące wkorytarzach grupki ludzi, byli tam wszyscy - od nocnejekipy sprzątaczy po delegatów zajmujących pobliskiekomnaty. Grube dywany wyciszały odgłos kroków itłumiły szczęk oręża. Kahlan nie spuszczała oka zmigającego przed Richardem czerwonego skórzanegouniformu - to Cara prowadziła ich przez labiryntkorytarzy. Mijali zakręty i biegli wyłożonymi drewnemkorytarzami obok luksusowych komnat, w którychmieszkali delegaci. Wśród żołnierzy stało wielu emisariuszy i oficjeli.Wykrzykiwali pytania, kiedy Richard i Kahlan ich mijali.

Page 333: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Żadne z nich nie odpowiadało, nie zwalniali tempa.Trudno, żeby wyjaśnili, co się dzieje, skoro sami tego niewiedzieli. Skręcili na skrzyżowaniu i Kahlan zobaczyłażołnierzy blokujących korytarz i niepozwalających nikomuprzejść. Kiedy dostrzegli nadbiegającego Richarda,odepchnęli ludzi, robiąc mu przejście. ŻołnierzePierwszej Kompanii wyglądali na twardych inieustępliwych, toteż ludzie zwykli robić to, co imnakazywano. Kahlan dostrzegła królową Ornetę przepychającą się wpierwsze szeregi stłoczonych w korytarzu gapiów.Królowa była równie przejęta i zdezorientowana jakwszyscy. Oprócz gwardzistów powstrzymującychnapierający tłum w szerokim korytarzu stały również setkiżołnierzy z Pierwszej Kompanii. Wszyscy byli w zbrojach- albo skórzanych, albo w kolczugach, albo w lśniącychnapierśnikach, zależnie od jednostki, do której należeli, iod funkcji. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby. Oddziały żołnierzy z pikami o ostrych grotach cofnęłysię pod ściany - trzymając piki przy sobie - kiedyprzebiegali obok nich Cara, Richard, Kahlan, Nathan iNicci. W razie potrzeby mogliby zewrzeć szeregi, tworzącw korytarzu niemal nieprzebytą ścianę zaostrzonej stali.Żołnierze z mieczami także ustępowali z drogi biegnącym,nie tracąc czujności. Kahlan się zastanawiała, cościągnęło tutaj aż tylu żołnierzy. Kiedy wreszcie przedarli się przez tłum gapiów i

Page 334: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zebrane oddziały, znaleźli się w stosunkowo pustej częścikorytarza, gdzie nie wpuszczano nawet żołnierzy. Przedrzeźbionymi dwuskrzydłowymi drzwiami jednej z komnatczekał generał Meiffert z garstką przybocznych. ChociażKahlan wiedziała, że mieszkają tu ważni goście, nie miałapojęcia, kto akurat zajmował tę komnatę. Zatrzymali się przed drzwiami i Richard spojrzał napodłogę. Kahlan poszła za jego przykładem i zobaczyławypływające spod drzwi strumyczki krwi - ciekły pomarmurowej posadzce i niknęły pod dywanem. Cara zAgielem w dłoni stanęła tuż za Richardem, a Nicci zaKahlan, tak że odgradzały ich od korytarza Mord-Sith iczarodziejka. Na koniec dołączył do nich Nathan,zabezpieczając tyły. Richard wskazał drzwi i zapytałgenerała: - Co się dzieje? - Nie mamy pewności, lordzie Rahlu. Osoby wsąsiednich komnatach zbudziło wycie i wrzaski. Richard dobył miecza. W korytarzu rozległ sięcharakterystyczny szczęk stali. - Czy ktoś wie, czyja to komnata? Generał Meiffert skinął głową. - Króla Filipa. - Dlaczego wszyscy tu stoicie?! - W głosie Richardapobrzmiewał magiczny gniew miecza. - Dlaczego nikt niewszedł i nie sprawdził, co się stało?! Generał zgrzytnął zębami.

Page 335: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Próbowaliśmy, lordzie Rahlu, ale nie byliśmy w staniewyważyć drzwi. Przynajmniej do tej pory. Wiele tychkomnat jest przeznaczonych dla znamienitych gościceniących sobie poczucie bezpieczeństwa, toteż drzwi sąwzmocnione i zabezpieczone grubymi bolcami. Kahlanzauważyła, że drzwi są uszkodzone i wgniecione. - Skoro mimo wysiłków nie możemy się dostać dośrodka, może drzwi chroni jakaś magiczna tarcza - dodałgenerał. - To możliwe, ale pałac osłabia magię, jeśli nie jest tomagia Rahla – powiedział Richard. - Kto mógłbymagicznie zablokować drzwi? Kahlan widziała w szarych oczach gniew miecza,wyczuwała, że Richard stara się nad nim panować. Generał nie potrafił odpowiedzieć, toteż wyręczył goNathan. - Richardzie, nawet ktoś z osłabionym darem mógłbyprzywołać moc wystarczającą do stworzenia tarczyblokującej drzwi. - Przechylił głowę, jakby nasłuchiwał. -Niczego nie wykrywam, lecz to nie znaczy, że nie sąchronione tarczą. Generał się odwrócił, słysząc nadbiegających żołnierzy. - Nie szkodzi, zaraz je otworzymy. Do korytarza wkroczyła grupa żołnierzy z długimżelaznym taranem z uchwytami po bokach. Był tak ciężki,że musiało go nieść ośmiu krzepkich mężczyzn, a i tak niebyło im łatwo.

Page 336: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

W tej chwili do powstrzymujących napierający tłumżołnierzy podbiegł król Filip z mieczem w dłoni ipróbował się przedostać poza kordon. Generał Meiffertdał im sygnał, żeby go przepuścili, i król podbiegł doRicharda i Kahlan. - To moja komnata. Co się dzieje?! - Jeszcze nie wiemy - odparł generał. Król Filip zauważył cieknącą po podłodze krew.Gorączkowo szarpnął za klamkę. - Tam jest moja żona! Uderzał barkiem w drzwi, ale bez skutku. Richard chwycił króla Filipa za ramię i odciągnął. - Zrób miejsce żołnierzom. Mają taran, przepuść ich. Król Filip, to gniewny, to spanikowany, spojrzał naRicharda, a potem na niosących taran. Pospiesznie sięodsunął i dał im znak. Nie tracili czasu. Stęknąwszy zwysiłku, ruszyli biegiem z ciężkim taranem, rozpędzającsię, na ile zdołali, w korytarzu. Taran z łoskotem uderzyłw drzwi. Kahlan miała wrażenie, że od uderzeniazatrzęsła się cała ściana, lecz drzwi wytrzymały. Żołnierze się cofnęli i znów rozpędzili, uderzylitaranem; posypały się drzazgi. W miejscu uderzeniapojawiło się spore wgłębienie wśród wyrzeźbionychpnączy i krąg rozszczepionego drewna. Ale drzwi nadalsię trzymały. Trzecia próba również się nie powiodła.Kahlan pomyślała, że najlepiej by było, gdyby ktoś zdarem je wyłamał.

Page 337: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nathanie, Nicci, może któreś z was mogłoby cośzrobić? Richard nie miał ochoty czekać. - Na bok! - zakrzyknął niecierpliwie, kiedy żołnierze ztaranem chcieli się znowu rozpędzić. Cofnęli sięniezwłocznie, a Richard chwycił oburącz miecz i uniósłnad głowę. Ostrze ze świstem przecięło powietrze, mknącku drzwiom. Miecz Prawdy wykuto przed tysiącami lat izaklęto w nim ogromną moc. Kiedy władał nimPoszukiwacz, przecinał wszystko, oszczędzał jedynie tych,których uważał za niewinnych. Ostrze z ogłuszającym trzaskiem przebiło ciężkie drzwi.Ostre drzazgi śmignęły przez korytarz, odbijając się odścian. Wszyscy w pobliżu uchylili się, osłaniając twarzeramionami. Po sekundzie drugi potężny cios wyrąbał wdrzwiach kolejny otwór; w powietrzu znowu mignęłydrzazgi, przemknęły po powierzchni dywanów. Kahlanzobaczyła, że miecz roztrzaskał ciężką belkę blokującądrzwi od środka. Richard z całej siły kopnął w środekpołamanych desek. Oba skrzydła wypadły z zawiasów downętrza komnaty. Kiedy ciężkie drzwi runęły na podłogę,wzbijając kłęby pyłu i drzazg, Richard wskoczył dociemnego pokoju.

Page 338: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 46 Kahlan zamierzała pójść w jego ślady, ale wyprzedziłają Cara z Agielem w dłoni, zdecydowana osłaniaćRicharda. Zanim zdążyła ruszyć za Mord-Sith,wyprzedziła ją Nicci. Wpadły do komnaty, lękając się oRicharda, jak zawsze pakującego się w kłopoty. Kahlan,równie zatroskana, przecięła drogę Benjaminowi iwbiegła za nimi w mrok. Rozgorączkowany król Filipchciał pójść za nimi, ale przytrzymali go żołnierze.Benjamin nakazał królowi, żeby pozwolił lordowiRahlowi i pozostałym sprawdzić, co się stało. Znaleźli się w komnacie i stanęli jak wryci. Panowałagłucha cisza. Kahlan wstrzymywała oddech, czując wońkrwi. Obejrzała się przez ramię, w drzwiach widziałasylwetkę Benjamina czekającego na znak, czy potrzebująwsparcia. Po przeciwnej stronie komnaty zasłony woknach, wydęte wiatrem, wyglądały w księżycowejpoświacie jak duchy. - Nic nie widzę - szepnęła Cara. Nicci zapaliła płomyk, który unosił się nad wnętrzem jejdłoni. Szybko znalazła świecznik, w którym nadal tkwiłoparę świec, i podniosła go, a potem zapaliła świece.Zrobiło się jaśniej i Kahlan zobaczyła coś więcej niżzarysy mebli, oświetlone księżycową poświatą wpadającąprzez otwarte drzwi po drugiej stronie komnaty.

Page 339: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Drogie duchy - wyszeptała w przeraźliwej ciszy. Nicci znalazła w bałaganie parę lamp, zapaliła je ipostawiła na stoliku, który nadal stał. W ich blaskuwreszcie zobaczyli skalę zniszczeń. Meble byłyporozbijane i poprzewracane. Poduchy porozrzucane.Skórzane obicia krzeseł poszarpały kły albo pazury -Kahlan nie była pewna. Stojąca w pobliżu kanapa była czerwona od krwi.Ściany też były zbryzgane krwią, jakby rozchlapywał jąktoś ogarnięty szałem. Wszędzie jej było pełno. U ich stópleżała na plecach królowa Catherine. Częściowo zdartojej skórę z głowy. Ślady zębisk znaczyły odsłoniętączaszkę i górną połowę twarzy. Miała częściowooderwaną żuchwę. Oczy, nadal pełne przerażenia,wpatrywały się, nic już nie widząc, w sufit. Ciało królowej było tak zalane krwią, że nie było jużwiadomo, jakiego koloru miała suknię. Cały brzuch byłrozszarpany. Niemal przedarto ją na pół. Mięsień lewegouda, oddarty od kości, leżał z boku. Długie zadrapania,zapewne też zadane przez kły, znaczyły kość. Trzewiarozrzucone po podłodze. Wyglądało to tak, jakby królowądopadła wataha wilków, szarpiąc i rozdzierając kłami.To, co pozostało, ledwo przypominało człowieka. Pod Kahlan ugięły się kolana. Nie mogła nie pomyśleć okobiecie, która zabiła własne dzieci, a którą ona poraziłaswoją mocą. Kobieta przepowiedziała, że coś takiegospotka Kahlan. Potem, w śród jelit i innych wnętrzności,

Page 340: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zobaczyła wijącą się po podłodze pępowinę. Na jej końcuwidniały szczątki nienarodzonego dziecka Catherine.Maleńkie paluszki stopek były śliczne. Górna część ciałkazniknęła. Kahlan zobaczyła, że był to chłopczyk. Książę. Król Filip, z okrzykiem wściekłości, wyrwał siężołnierzom, którzy za słabo go przytrzymywali. Przedarłsię do komnaty. Kiedy zobaczył żonę, zamarł. Potem krzyknął. Był to straszliwy wrzask, jedynamożliwa reakcja na tak potworny widok, wrzask, któryzmusiłby do płaczu dobre duchy. Richard otoczyłramieniem jego barki, spróbował go delikatnie odciągnąć,żeby na to nie patrzył. Król Filip mu się wyrwał i obróciłdo niego z furią. - To twoja wina! Nathan ostrzegawczo uniósł dłoń. - W żadnym razie. Król go zignorował. Uniósł miecz, celując nim w twarzRicharda. - Mogłeś temu zapobiec! Richard - nadal trzymając miecz w dłoni i czując jegogniew - powoli uniósł klingę i odepchnął ostrze królaFilipa. - Mogę jedynie zgadywać, co czujesz - powiedział takspokojnie, jak tylko zdołał, bo przecież nadal szalał w nimmagiczny gniew Miecza Prawdy, a okropna śmierćkrólowej wzmagała jego furię. - Twój gniew i cierpieniesą całkowicie zrozumiałe - dodał.

Page 341: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Skąd możesz to wiedzieć?! - ryknął król. - Nie dbasz oswój lud, bo inaczej byś nam pomógł, korzystając zproroctwa, żeby temu zapobiec! - Proroctwo by temu nie zapobiegło - powiedziałRichard. - Odesłałeś tamtych książąt z powodu proroctwa!Wiedziałeś! Mogłeś temu zapobiec! Chciałeś, żeby to sięstało! Nicci nie spuszczała z oczu króla. Jeden nieostrożnyruch i jej moc poraziłaby Filipa, zanimby się zorientował,co się dzieje. Kahlan nie sądziła, żeby król w ogóle sobieuświadamiał, jak śmiertelne niebezpieczeństwo grozi muze strony Nicci, Richarda, Nathana oraz jej samej. - Nie wiesz, co mówisz - ostrzegła Nicci. - Szukaszwiny tam, gdzie jej nie ma. Król skierował ku niej miecz. - Świetnie wiem, co mówię! Dopiero terazdowiedziałem się o proroctwie ostrzegającym, że wpałacu podczas pełni księżyca kły rozszarpią księcia.Gdyby lord Rahl nam o tym powiedział, moglibyśmy temuzapobiec! - A gdybyś nie opuścił komnaty, goniąc za proroctwami- powiedziała groźnie Kahlan - to byłbyś tu, żeby ocali ćżonę i syna przed tym losem. Rozszarpały ich kły, bo tyszukałeś przepowiedni, zamiast być tutaj i ich bronić. Ateraz próbujesz zrzucić na innych swoją winę. Richard delikatnie dotknął ramienia Kahlan, dając jej

Page 342: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

znak, żeby zostawiła króla w spokoju. Miała rację, rzeczjasna, lecz w takiej chwili nie należało drążyć tematu.Współczucie Richarda nie zrobiło wrażenia na królu.Znowu skierował ku niemu miecz. Richard nie spuszczałoka z Filipa, lecz nie drgnął i nie odepchnął ostrza.Kahlan wiedziała, że - wbrew temu, co się królowizdawało - nie byłby wystarczająco szybki. Kiedy Richardtego chciał, jego miecz uderzał z szybkością i siłąbłyskawicy. - Nie dopełniłeś obowiązku chronienia swojego ludu -warknął król. - Robił, co mógł, żeby wszystkich chronić - powiedziałaKahlan, gotowa w razie potrzeby porazić Filipa swojąmocą. Skierował na nią gniewne spojrzenie. - Czyżby? To dlaczego nam nie powiedział, że znalazłwróżebną machinę? Richard zamrugał. - Co takiego? Król Filip wskazał mieczem ludzi poza komnatą. - Wszyscy o tym wiemy. Pytanie, czemu zatajaszistnienie tej machiny i głoszonych przez nią ostrzeżeń,proroctw, mogących pochodzić jedynie od samegoStwórcy? - Nic nie wiemy o machinie, a zwłaszcza o tym, czy manam pomóc czy zaszkodzić - powiedział Richard. - Niemożemy ufać słowom pochodzącym z nieznanego źródła.

Page 343: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

To dlatego... - Co jest dla ciebie ważniejsze, lordzie Rahlu? Życieczy śmierć? Komu tak naprawdę służysz? Cara uniosła Agiel, kierując go ku twarzy króla. - Stąpasz po bardzo kruchym lodzie. Nie wiesz, comówisz. Proponuję, żebyś bardziej zważał na słowa, bynie powiedzieć czegoś, czego ogromnie pożałujesz. Richard łagodnie skłonił Carę do opuszczenia ramienia. - Zrobiłbym wszystko, żeby temu zapobiec - powiedziałdo króla. - Oprócz powiedzenia nam prawdy. - Filip przeniósłwzrok z Cary na Richarda. - Krążą pogłoski, że się boiszspać we własnych sypialniach. Teraz wiemy dlaczego. Ajednak nie ostrzegłeś ludzi przed niebezpieczeństwemczyhającym w pałacu. Nie dopełniłeś obowiązku wobecnas! Richard spojrzał nań z gniewem, ale nic nie powiedział.Kahlan wiedziała, że w tak pełnej napięcia chwili nie masensu przemawia ć do rozumu człowiekowi, który stoi nadszczątkami żony i nienarodzonego syna. Król Filip zgrzytnął zębami. - Nie nadajesz się na władcę Imperium D'Hary. - Przysięgam ci, że odnajdę tego, kto za to odpowiada, idopilnuję, żeby sprawiedliwości stało się zadość -powiedział Richard. - Sprawiedliwości? Wiem, kto za to odpowiada. - Królsię wyprostował i wsunął miecz do pochwy. -

Page 344: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Wypowiadam ci posłuszeństwo. Moja kraina nie będziepodlegać twojej władzy. Już nie uznajemy cię zaprawowitego władcę Imperium D'Hary. Przelotniespojrzał na ciało żony. Zamknął oczy, jakbypowstrzymywał łzy lub krzyk rozpaczy, a może też chęćdobycia miecza. Potem się odwrócił i odszedł.

Rozdział 47 Richard, wciąż zaciskając miecz w dłoni, otoczyłdrugim ramieniem barki Kahlan. Delikatnie położyła mu dłoń na plecach, milczącookazując zrozumienie. Nie potrzebowali słów, poza tym wtakiej chwili żadne nie byłyby odpowiednie. Niepowiedziawszy nic tym, którzy mu się przyglądali,Richard wyprowadził ją z komnaty. Kahlan wiele razywidziała gwałtowną śmierć i do pewnego stopniaprzywykła do niej, stworzyła sobie ochronny kokon, leczon stopniowo zanikał, od kiedy wojna się skończyła.Śmierć nie była dla niej nowością. Jednakże ta - bardziejniż inne - wstrząsnęła nią do głębi. Może dlatego, że Catherine była brzemienna. Może

Page 345: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan poraził widok nienarodzonego dziecka, wydartegoz łona matki. Może dlatego, że to przypomniało jej owłasnym nienarodzonym dziecku, które zmarło, bo jąstraszliwie pobito, kiedy była w ciąży. Stłumiła krzykrozpaczy i z całej siły powstrzymywała łzy, chociażuważała, że Catherine zasługuje choćby na łzy, skoro mążnie troszczy się o jej szczątki. Gdy wyszli z komnaty, Richard przystanął. Leżący nabiałej marmurowej posadzce dywan był nieco zagięty tam,gdzie wpłynęła pod niego krew; pewnie butami żołnierzypróbujących taranem wyważyć drzwi. Richard z jakiegośpowodu stał jak sparaliżowany i wpatrywał się w tomiejsce. Zdumiona Kahlan przyjrzała się dokładniej i wtedy onatak że coś zobaczyła: jakiś znak w ciemnej fałdzie poddywanem. Richard odrzucił tkaninę czubkiem miecza. Naodsłoniętej posadzce ukazał się - zabarwiony krwiąkrólowej Catherine i nienarodzonego księcia - wydrapanyw marmurze znak. Symbol był kolisty. PrzypominałKahlan symbole z Reguli. - Wiesz, co on znaczy? Richard zbladł. - „Obserwuj ich". - „Obserwuj ich"? - powtórzyła Nicci, patrząc nasymbol. - Jesteś pewien? Richard potaknął, a potem zwrócił się do Benjamina: - Generale, proszę, zajmij się jak należy ciałem

Page 346: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

królowej. Zanim każesz wysprzątać komnatę, dokładnie jąsprawdź. Obejrzyj każdą drzazgę, poszukaj odcisków stópwe krwi i oceń, czy to dzieło ludzi czy zwierząt. Szukajułamanych zębów. Zwierzęta niekiedy tracą kły, gwałtownie atakując.Szukaj sierści. Postaraj się znaleźć coś, co by nampomogło zrozumieć, co się tutaj stało. Przede wszystkimchcę wiedzieć, czy zrobili to ludzie czy zwierzęta. - Tak jest, lordzie Rahlu. Richard skinął głową. - Drzwi na końcu komnaty są otwarte na taras. Ludzielub bestie na pewno się tamtędy dostali. Generał Meiffert zajrzał do środka. - Komnata jest położona na tyle blisko ziemi, że coś sięmogło tędy wedrzeć, lecz nigdy nie słyszałem, żeby napłaskowyżu żyły wilki. Psy, owszem, ale nie wilki. - Coś tu wtargnęło - powiedział Richard. - Może sforapsów. Psy, nawet udomowione, mogą zabijać ludzi, kiedysię zbiorą w stado. Generał przytaknął. - Osobiście dopilnuję, żeby komnatę dokładnieprzeszukano. - Muszę coś sprawdzić - rzekł Richard. - Powiedzinnym delegatom, że jak na razie mamy wszelkie powodyprzypuszczać, że królową zabiły zwierzęta,najprawdopodobniej wilki lub psy. Powiedz im, żebyzamknęli i zablokowali zewnętrzne drzwi. Powinieneś

Page 347: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

również wystawić warty na zewnątrz, żeby wypatrywaływszystkiego, co się wydaje podejrzane. Jeżeli zobaczyszjakiegoś biegającego luzem czworonoga, zabij i sprawdź,co ma w żołądku. Generał przyłożył pięść do serca i Richard ruszyłtruchtem. Kahlan, przez chwilę zaskoczona, pospiesznieruszyła za nim wraz z innymi. Gwardziści ustępowali zdrogi, widząc nadbiegającego korytarzem Richarda.Kiedy dotarli do tłumu gapiów, gwardziści oczyścili imprzejście, żeby mogli bez przeszkód się przedostać. Delegaci chwytali Richarda za rękaw, chcąc wiedzieć,co się stało i czy coś im grozi. Powiedział, że zagrożenieminęło i że żołnierze się tym zajmą, lecz nie przystanął,żeby wyjaśniać lub dyskutować. Wreszcie wydostali się zczęści dla gości, minęli zawsze strzeżone drzwi i znaleźlisię w wydzielonej części pałacu niedostępnej dla ogółu.Nareszcie daleko od ludzi, od ich pytań i oskarżycielskichspojrzeń. Mała grupka wybrała skrót przez amfiladękomnat oświetlonych zaledwie paroma lampami iniewielkie biblioteki rozjaśniane jedynie żarem tlącym sięw kominku lub blaskiem wpadającym przez otwartedrzwi. - Dokąd idziemy? - spytała Kahla, truchtając obokRicharda, gdy tylko się znaleźli w szerszym korytarzu. - Do naszej ostatniej sypialni. Kahlan zastanowiła się nad tym przelotnie, słuchającniosącego się echem odgłosu ich kroków.

Page 348: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Masz na myśli tę, w której... coś zobaczyliśmy? - Otóż to. Wkrótce dotarli do znajomego korytarza. Ściany byływyłożone drewnem, pod nimi stały postumenty zkryształowymi wazonami tulipanów. W połowie korytarzaznajdowała się sypialnia, która Kahlan dla nich wybrała,ostatnia, którą zajęli, zanim zaczęli sypiać w OgrodzieŻycia, wkrótce potem, jak kobieta, która próbowała zabićKahlan, przepowiedziała jej, że dopadnie ją to samo, copo żarłoby jej dzieci. „Mroczne stwory", powiedziała. „Mroczne stwory przesładujące cię i tropiące. Nieuciekniesz przed nimi". Kiedy dotarli do drzwi sypialni. Richard kopnął na bokdywan. Ukryty pod nim, wydrapany w lśniącej marmurowejposadzce, widniał kolejny symbol. Kahlan wydał się takisam jak ten zabarwiony krwią Catherine i jej dziecka. - Znaczy to samo - powiedział Richard, wpatrując się wwydrapany na posadzce starożytny znak - „Obserwuj ich". - Tu ostatni raz poczuliśmy, że ktoś się nam przygląda -odezwała się Kahlan - Jestem ciekawa, czy Catherinewyczuła, że ktoś ją obserwuje. - A ja chciałbym wiedzieć, kto go rataj umieścił i jak tosię stało. że nikt tego nie zauważył.

Page 349: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 48 Richard stał sam, z rękami splecionymi za plecami, iwpatrywał się w machinę, starając się domyślić, co teżsię dzieje. Długo leżał przy Kahlan w Ogrodzie Życia,tuląc ją, aż przestała płakać, jej mięśnie się rozluźniły, aoddech wyrównał. Kiedy wreszcie zasnęła, zszedłsamotnie do komnaty, w której przez niezliczone wiekitkwiła w zapomnieniu machina. Nadal nie wiedział, kto ipo co ją stworzył. Zdawałoby się, że skonstruowano ją,żeby prorokowała. Król nazwał ją wróżebną machiną.Lecz mimo wszystko wydawało się to zbyt proste. Wkońcu księga nazywała machinę Regula, a to oznaczało owiele więcej. Przechowywana zaś w bibliotece księgazatytułowana Regula była jedynie tłumaczeniem symbolimowy Początku, którą machina wykorzystywała dospisywania przepowiedni. Księga tylko pomagałazrozumieć wróżby wypisywane przez machinę. To nie wyjaśniało, dlaczego machinę także nazywanoRegula. Regula oznacza niezawisłą władzęzaprowadzającą ład. Richard nie potrafił pojąć, co to mawspólnego z wróżbami. Przypuszczał, że machina poprzezwróżby kontroluje to, co się dzieje. Albo robi to ktoś, ktopilnuje, żeby to wyglądało na proroctwa wypisywaneprzez machinę. Wydawało się też, że same proroctwamachiny to nie wszystko. Takie same przepowiednie

Page 350: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

głosiły rozmaite osoby z pałacu - jakby dla pewności, żeprzekazy nie zostaną utajnione. Całkiem możliwe, dumał, że machina w dużej mierzereguluje - kontroluje - to, co się dzieje, poprzez najnowszeproroctwa. W takim przypadku nazwa REGULApasowała, chociaż wydawała się na wyrost. Richarduważał również, że wyjaśnienie właściwych zadańmachiny znajduje się w brakującej części księgi ukrytej wŚwiątyni Wichrów. Ta część musi zawierać treści ważnelub niebezpieczne, co uzasadniałoby jej ukrycie. Nie miał ochoty znowu się tam przenosić. To by niebyło proste i zapewne nastręczyło więcej problemów, niżich rozwiązało. Spróbował odsunąć od siebie teniepokojące myśli. Chciał być w Ogrodzie Życia zKahlan, trzymać ją w ramionach i słuchać jej zapewnień,że wszystko będzie dobrze... że to nie jego wina. Wiedziało tym, ale to mu wcale nie poprawiało samopoczucia. Niemogło cofnąć tego, co się stało. Musiał się dowiedzieć, cosię dzieje, i położyć temu kres. Wiedział, że delegaci będą poruszeni nie tylkozamordowaniem pałacowego gościa, ale może nawetbardziej tym, że król Filip odmówił Richardowi prawawładania Imperium D'Hary i wypowiedział muposłuszeństwo. Była to deklaracja pod wpływemniedających się kontrolować emocji, lecz Richardwiedział, że i tak znajdzie się wielu, którzy poprą królaFilipa i pójdą za jego przykładem. Nie wiedział, jak temu

Page 351: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zaradzi ć, lecz chwilowo miał większe zmartwienia. Króli inni obwiniali Richarda - on sam też się winił za to, żenie powiązał proroctwa z nienarodzonym księciem - niepomogło to jednak dotrzeć do sedna wydarzeń. Musiałustalić, co się tak naprawdę dzieje i dlaczego. Coś - lubktoś - wdarło się do komnaty i zabiło królową Catherine. Richard był przekonany, że ktoś za tym stoi, że było tozamierzone. W końcu ktoś nakazał obserwować królową.Ktoś wydrapał symbol na posadzce przed jej komnatą.Ktoś obserwował i uderzono, kiedy została sama.Przynajmniej tak to widział Richard. Musiał przyznać, żechoć symbol sam w sobie był podejrzany, zabójstwo niemusiało mieć z nim nic wspólnego. Nie mógł poprzestaćna jednej możliwości. Jeszcze bardziej zdumiewało go,jak ktoś mógł się dostać do komnat lorda Rahla - omijającstrażników - i potem, przez nikogo niezauważony,wydrapać taki sam symbol przed drzwiami ich sypialni. Choć bardzo chciał być z Kahlan, musiał to wszystkoprzemyśleć. Co więcej, musiał być sam. Nie wiedziałdlaczego, lecz był przekonany, że machina potrafiącagłosić proroctwa musi być w samym sercu mroku, któryspowił pałac. Richard pamiętał, co powiedział chory chłopiec natargowisku, ten, który podrapał jego i Kahlan. Że wpałacu panuje mrok. Mrok szuka mroku. On sam już niewątpił, że w pałacu zapanował mrok. Ogarnął ichwszystkich.

Page 352: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Położył dłoń na machinie. - Czym jesteś? - wyszeptał. - Czemu to robisz? Jakby w odpowiedzi z machiny dobiegł grzechot izaczęły się kręcić wszystkie kółka i wałki. Ale inaczej niżprzedtem. Wcześniej zawsze zaczynało się szarpnięciem,od którego dygotał grunt. Tym razem rozpoczęło się delikatnie, zębatki i wałkiruszyły powoli, nabierając rozpędu, a przedtem ruchzaczynał się nagle, energicznie. Od razu pełna moc. Terazbyło całkiem inaczej. Spokojny początek narastał domechanicznego zamętu. Richard się pochylił i zajrzał w wąskie okienko.Zobaczył, jak we wnętrzu blask stopniowo się nasila, wmiarę jak maszyneria nabiera rozpędu, a machina siębudzi. Na suficie pojawił się ten sam symbol, chociaż tymrazem nie zapłonął od razu pełnym blaskiem, tylko powolisię rozjarzał. Wkrótce cała maszyneria pracowała napełnych obrotach. Podłoga w komnacie się trzęsła. Bijącyz wnętrza blask stale się nasilał. Symbol obracający się nasuficie żarzył się. Pod stertą pasków z przeciwnej strony machinyodskoczył zatrzask na obracającym się kole i do połowywypchnął najniższy pasek. Potem szczypce chwyciłyczysty metal. Kiedy pasek przesuwał się przez wnętrzemaszynerii, bijący z dołu blask się wzmógł i skupił wwiązkę wypalającą symbole na spodzie paska. Jarzące siępunkty przeświecały przy tym na górnej powierzchni

Page 353: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

metalu. Pasek, przepuszczony nad wiązką światła, przebyłtę samą drogę we wnętrzu machiny i w końcu wpadł doniewielkiej szczeliny w pobliżu okienka. Richard polizałpalce i wyjął pasek ze szczeliny. Rzucił go na wierzchmachiny, żeby ostygł. Zamrugał ze zdziwienia, kiedy do niego dotarło, żemetal wcale nie jest gorący. Ponownie go dotknął. Byłchłodny. Zmarszczył brwi i przysunął bliżej pasek. Wmetalu, jak przedtem, były wypalone symbole, lecz zjakiegoś powodu tym razem się nie rozgrzał. Richard niemiał pojęcia dlaczego. Obrócił pasek, żeby odczytaćnapis. Nachylił się ku światłu z kuli zbliżeniowej irozszyfrował zestaw elementów tworzących jeden symbol- całe zdanie w mowie Początku. „Śniłam". Stał jak sparaliżowany, wpatrując się w wyraz.Pomyślał, że musiał źle odczytać. Okręcił metalowy pasekdokoła, przyglądając się każdemu elementowi w kręgu,tłumaczył na nowo, upewniając się, że prawidłoworozumie, a potem powiedział na głos: - Śniłam. Cofnął się o krok od machiny. W przeszłości wypisywała ostrzeżenia, wróżby, swegorodzaju proroctwa. To słowo nie miało sensu i absolutnienie brzmiało jak przepowiednia. Brzmiało tak, jakby machina napisała... coś o sobie. Kiedy tak patrzył, Regula na chwilę się zatrzymała -

Page 354: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

koła zwolniły, wałki się wysunęły, potem ruch znównabrał tempa. Machina wyciągnęła ze stosu kolejny pasek,przepuściła go przez swoje wnętrze nad wiązką światła,wypisując nowe przesłanie. Kiedy pasek wpadł wszczelinę, Richard długo mu się przyglądał, zanim gowreszcie wyciągnął. I ten pasek był chłodny, jakpoprzedni. Uniósł go ku światłu, patrząc na układelementów tworzących dwa wypalone w metalu symbole.Nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, odczytał na głos: - Dlaczego śniłam? Jakby machina zadawała mu pytanie. Jeśli tak było, tonie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Wtedy sobieprzypomniał, że już słyszał to, co teraz zostało zapisane wmowie Początku na obu paskach. To chłopiec natargowisku, Henrik, powiedział: „Śniłem". Obydwoje z Kahlan nie mogli zrozumieć, czemu topowiedział. Myśleli, że jest chory i majaczy. Potemzapytał: „Dlaczego śniłem?". Teraz machina pytała o tosamo. Chłopiec nie majaczył. To machina przez niegoprzemawiała. Chłopiec pytał także, czy niebo nadal jest niebieskie.Machina ustami dziecka zapytała też, czemu wszyscy jąopuścili. Tyle że powiedziała „mnie" - dlaczego „mnie"opuścili, zostawili w chłodzie i w mroku. Powiedziała, żejest samotna, taka samotna. Machina pytała, czemu jążywcem pogrzebano. Powiedziała też: „On mnie znajdzie,wiem, że znajdzie".

Page 355: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard zadumał się, czy to było proroctwo... omen? Amoże słowa machiny wyrażały lęk?

Rozdział 49 Henrik przestał pić ze strumyka i podniósł głowę,patrząc wśród drzew w głęboki mrok. Słyszał zbliżającesię psy. Warcząc i szczekając, przedzierały się przezzarośla. Grzbietem zaciśniętej dłoni otarł z policzków łzystrachu. Psy go dopadną, wiedział, że tak będzie. Niezrezygnują, póki go nie złapią. Ścigały go od tamtego dniaprzy Pałacu Ludu, kiedy pokazały się przed namiotem,węsząc i warcząc. Pozostała mu tylko ucieczka. Wsunął stopę w strzemię i sięgnął ręką do łęku siodła,żeby łatwiej mu było wskoczyć na koński grzbiet. Owinąłwodze wokół nadgarstków, zablokował kciukami wzaciśniętych dłoniach i spiął kobyłę piętami, ponaglając jądo galopu. Miał nadzieję, że uda mu się zjeść coś więcejniż suchar i kawałek suszonego mięsa. Był bardzo głodny.I chciało mu się pić, ale czasu starczyło tylko na to, żebysię położyć na brzuchu i wypić parę łyków wody zestrumienia. Potem się poderwał i biegiem wrócił dokonia.

Page 356: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozpaczliwie chciał zjeść, więcej się napić. Ale niemiał czasu. Psy były za blisko. Musiał uciekać,utrzymywać dystans. Jeśli go dogonią, rozszarpią. Początkowo nie wiedział, dokąd ucieka. Instynkt kazałmu wybiec z namiotu matki i gnać przed siebie. Wiedział,że matka chce go chronić, ale nie dałaby rady.Rozerwałyby ją na strzępy, a potem dopadły jego. Niemiał wyboru, jak tylko uciekać, ile sił w nogach, dowyczerpania. Aż natrafił na konie. Stały w niewielkiejzagrodzie. Nikogo w pobliżu nie zauważył. Musiał sięstąd wydostać, toteż chwycił siodło i zabrał dwa konie.Miał szczęście, że w jukach znalazł prowiant, bo inaczejpewnie już by umarł z głodu. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że źle zrobił,zabierając konie. Chodziło o jego życie. Po prostuuciekał. Kto by mógł go za to winić? Czy ludzie naprawdęoczekiwaliby, że nie zabierze pary koni i nie ucieknie,tylko pozwoli, żeby psy go żywcem rozszarpały? Jakiżmiał wybór? Kiedy robiło się ciemno, musiał zatrzymywać się nanocleg. Parę razy trafił na opuszczony budynek, w którymmógł się ukryć przed psami, gdzie był bezpieczny.Rankiem uciekał, zanim psy się zorientowały, że już wstał.Kilka razy spał na drzewie, żeby się przed nimi uchronić.Psy, gdzieś poniżej, w mroku, wreszcie się zmęczyływarczeniem i odeszły. Pomyślał, że może i one śpią albopolują. Innymi razy, kiedy nie miał gdzie się schronić,

Page 357: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mógł przynajmniej rozpalić ognisko. Kulił się przy nim,gotowy chwycić płonącą gałąź i grozić nią psom, gdybysię zbliżyły. Nigdy tego nie zrobiły. Nie lubiły ognia.Zawsze przyglądały się z daleka - ze spuszczonymi łbami,ślepia jarzyły się w mroku - chodząc tam i z powrotem,czekając na świt. Czasem ich nie było, kiedy się budził, iośmielał się łudzić, że w końcu zmęczyły się pościgiem.Ale już wkrótce słyszał, jak biegną ku niemu z oddali,ujadając, i znowu zaczynał się wyścig. Tak poganiał konie, utrzymując dystans, że ten, naktórym jechał, w końcu nie wytrzymał. Przełożył siodło nakobyłę, a tamtego zostawił, mając nadzieję, że psy się nimzadowolą, a on będzie mógł uciec. Ale psy nie ruszyłykonia. Nadal ścigały Henrika. Gnały za nim przez góry,lasy, coraz dalej, głębiej w mroczną, dziewiczą puszczę zolbrzymimi drzewami. Teraz zaczynał rozpoznawaćciemny las, przez który jechał. Dorastał w małymmiasteczku, parę dni podróży na północ, tulącym się dowzgórz przy odnodze rzeki Caro- Kann. Był przedtem natym szlaku razem z matką. Pamiętał olbrzymie sosnytrzymające się stromego stoku, to, jak stykały się nad ichgłowami, zasłaniając zakryte chmurami niebo, przez co nadole w zaroślach i jeżynach było mroczno i ponuro. Koń się ślizgał, schodząc stromizną, starał się znaleźćoparcie dla kopyt. Las był tak gęsty i mroczny, że Henriknie widział, co się znajduje przed nim. Po bokach też zbytwiele nie dostrzegał. Nie musiał widzieć. Wiedział, co

Page 358: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jest z przodu. Po długiej jeździe krętym, niewyraźnym szlakiem gruntsię wreszcie wyrównał - było tu ciemniej, drzewa rosłybliżej siebie, podszycie było gęstsze. Pomiędzy drzewamiz rzadka migało światło. Plątanina krzaków i małychdrzewek uniemożliwiała zjechanie ze szlaku. Kiedy dotarłdo skalnej krawędzi, koń parsknął i odmówił dalszejjazdy. Dalej nie było trasy bezpiecznej dla konia.Ścieżyna wiła się w dół, prowadząc przez skalnewypiętrzenia i półki. Henrik zsiadł i wyjrzał zza krawędzina mgliste dzikie pustkowia poniżej. Pamiętał, że szlakwiodący na dół jest wąski, stromy i zdradliwy. Koń na nicsię już nie przyda. Obejrzał się przez ramię, spodziewającsię, że lada moment psy wypadną zza drzew. Poszczeknięciach i warknięciach poznał, że znowu sięzbliżają. Pospiesznie rozsiodłał konia, dając mu szansę ucieczki.Zsunął mu uprząż i klepnął go w bok. Koń zarżał i pognałdrogą, którą przyjechali. Henrik dostrzegł wybiegającegospośród drzew wielkiego, czarnego psa, przywódcę sfory.Nie ruszył za koniem. To jego ścigał. Chłopiec sięodwrócił i bez zwłoki ruszył w dół. Szlak był zbyt stromy i nierówny dla konia, stokprzecinały szczeliny i pęknięcia, miejscami pokrywałrumosz i ostre wypiętrzenia - lecz Henrik wiedział, że psybez trudu pójdą jego śladem wąskimi dróżkami. Wiedziałrównież, że pewnie będą zbiegać szybciej niż on. Nie miał

Page 359: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

czasu do stracenia. Nie zastanawiał się, dokąd idzie idlaczego, nawet o tym nie pomyślał - po prostu ruszył wdół. Od pierwszego dnia - kiedy to podrapał lorda Rahla iMatkę Spowiedniczkę i uciekł - nie zastanawiał się, corobi i dlaczego musi uciekać. Jadąc przez równiny Azrith,w ogóle się nie zastanawiał, dokąd się kieruje. Po prostuuciekał przed psami. Instynktownie wiedział, żedopadłyby go, gdyby wybrał inny kierunek. Znał tylkojedną drogę ucieczki i ją wybrał. Zanim dotarł na dół, twarz miał spoconą i brudną. Paręrazy się obejrzał i zobaczył brązowego, krótkowłosegopsa, zwykle trzymającego się czoła sfory. Psy czarny ibrązowy, dwaj przywódcy - mocno zbudowani, okrzepkich karkach. Zawarczały na jego widok, z pyskówciekła im pienista ślina. To wystarczyło, żeby Henrikrzucił się w dół najszybciej, jak się dało, prześlizgując sięw zawrotnym tempie pomiędzy skalnymi wypiętrzeniami.Niekiedy po prostu zsuwał się stromymi ścieżkamipokrytymi luźnym piaskiem i rumoszem, bo tak byłoszybciej. Wreszcie przedostał się na równiejszy teren w śródpnączy i plątaniny krzaków. Powietrze było okropne.Cuchnęło zgnilizną. W głębokim cieniu gęstwinydostrzegał drzewa o szerokich u dołu pniach, co jakbypomagało im utrzymywać równowagę na miękkim,grząskim gruncie. Tu i tam, nieco wyżej, rosły cedry, leczw stojących rozlewiskach cuchnącej wody tkwiły jedynie

Page 360: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

drzewa o butelkowatych pniach. Z ich poskręcanych gałęzinad samą powierzchnią wody zwisały welony mchu.Czasami mech zanurzał się w wodzie. Gdzie indziej zwysoka sięgały wody pnącza, których czepiały się krótszegałązki o ciemnofioletowych kwiatach. Jaszczurki śmigały po ro ślinach, kiedy się do nichzbliżał. Obserwowały go węże wylegujące się nagałęziach, wysuwające języki. Stworzenia podpowierzchnią wody leniwie odpływały, wzbudzając przytym niewielkie fale liżące rozmiękłą dróżkę. Im głębiejwchodził w lesiste mokradło, tym gęściejsza stawała sięplątanina pędów i pnączy napierających z boków naścieżkę, zamieniających ją w zielony tunel. Gdzieś tamrozlegały się ostre głosy niewidocznych ptaków, niosącsię echem po stojącej wodzie. Za nim słychać było psy,zaciekłe, za wszelką cenę chciały go dopaść. Przystanął w ciemnym tunelu w gęstym lesie, niepewny,czy ośmieli się iść dalej. Wiedział, gdzie jest. Widocznaprzed nim plątanina krzaków, drzew i pnączy wyznaczałaobrzeża Kharga Trace. Słyszał od matki, że trzeba miećpoważny powód, by tam wejść, bo niewielu stamtądwróciło. On i matka byli szczęśliwcami, którym się toudało, przez co tym głupsze się wydawało kuszenie losupo raz drugi. Z bijącym sercem i z urywanym oddechemwpatrywał się wielkimi oczami przed siebie. Wiedział, cogo tam czeka. Czeka na niego Jit, Zaszyta Służka. Tylko jedno było gorsze od ponownego stanięcia przed

Page 361: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zaszytą Służką: pewność, że zostanie rozszarpany ipożarty przez ścigającą go sforę psów. Słyszał, jak sięzbliżają. Nie miał wyboru. Rzucił się naprzód.

Rozdział 50 Po szaleńczym biegu ścieżką, czasami tworzącą tunelprzez gąszcz, dotarł wreszcie do bardziej otwartychrozlewisk. Ścieżkę - zawsze biegnącą jedynie o caleponad błotami - stopniowo pokrywały splątane korzenie,patyki, pnącza i gałęzie, tworząc coś w rodzaju maty, poktórej się szło. Bez niej twardy grunt niknąłby miejscamipod rzęsą wodną. A tak, dróżka z patyków i pnączy ledwowystawała ponad powierzchnię ciemnobrązowej wody. Henrik się zamartwiał, co by było, gdyby się ześliznął ztego szlaku. Bał się tego, co czeka w wodzie nanieostrożnych. Był taki zmęczony i przerażony, że jedynielęk gnał go naprzód. Chciałby być znowu przy matce,bezpieczny. Lecz nie mógł się zatrzymać, bo psy by godopadły. Niekiedy ścieżka była tak szeroka, że kilkoro ludzimogłoby iść obok siebie, ale przeważnie miejscawystarczało dla jednej osoby. W przewężeniach, gdzie

Page 362: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stawała się kładką nad otwartą wodą, z podłoża sterczałyuchwyty lub nawet poręcze z krzywych gałęzipowiązanych grubymi pnączami. Wszystko to trzeszczało ichwiało się pod stopami Henrika, jakby na poły zanurzonemonstrum nie było zadowolone, że ktoś mu chodzi pogrzbiecie. Henrik nie mógł ocenić, jaka odległość dzieli go odpsów, bo głos dobrze się niósł po wodzie. Ciekaw był,czy psom trudno stąpać po macie ze splątanych pnączytworzącej pomost przez podmokły obszar. Zastanawiałsię, czy utkną, kiedy łapy się im ześlizną w plątaninę.Liczył na to. Była mgła i nie mógł zbyt daleko sięgnąć wzrokiempomiędzy oplątane mchem butelkowate drzewa. Za siebie,na drogę, którą przyszedł, nie spoglądał. W plątaniniekorzeni pobliskich drzew widział obserwujące go oczy.Zauważył, jak tuż przy nim coś przepływa pod wodą, iprzesunął się na środek prowizorycznej kładki. To cośwlokło za sobą poszarpany, mięsisty ochłap. Na bladym,rozkładającym się mięsie widniały ślady zębów. Trudnobyło rozpoznać, z jakiego zwierzęcia pochodziło, leczzwisająca zeń potrzaskana kość podpowiadała, że musiałobyć sporych rozmiarów. Zastanawiał się, czy to aby nieludzka kość udowa. Spojrzał w dół, zaniepokojony tym, że kładka z gałęzibiegnie tak nisko nad wodą. Chwiała się i przesuwała,kiedy po niej biegł. Nie wiedział, czy to jest pływający

Page 363: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mostek, czy też coś od spodu go podpiera. Widział tylko,że miejscami ledwie wystaje nad powierzchnię. Bał się,że coś może sięgnąć spod spodu, chwycić go za kostkę iwciągnąć w mętną wodę. Nie chciał zgadywać, czy byłoby to gorsze niż złapanieprzez psy lub od tego, co jest przed nim. Rozpaczliwiepragnął uniknąć tych trzech możliwości, lecz nie mógłmyśleć o niczym innym jak gnanie przed siebie, uciekanieprzed jednym niebezpieczeństwem, unikanie drugiego ispotkanie z trzecim. Biegł niekończącą się kładką przezponure bagnisko, a nogi coraz bardziej go bolały.Odzywały się niewidoczne zwierzęta, ich przenikliwegłosy niosły się echem przez mgłę i mrok. Wydawało musię, że przecina rozległe, płytkie jezioro, lecz nie miałpewności, bo wzrokiem nie sięgał daleko. Wielkie,okrągłe liście, jakby lilii wodnych, unosiły się napowierzchni, wyciągając się usilnie w górę, licząc namuśnięcie słonecznym blaskiem, który zapewne z rzadkaprzedzierał się przez roślinne sklepienie. Kilka razy Henrik się pośliznął. Uratowała go barierka.Warczenie się oddalało, toteż uznał, że psy mają trudnościz dotrzymywaniem tempa i zostają w tyle. Ale jednak tambyły, nadal go ścigały, więc nie odważył się zwolnić.Ściemniło się, toteż ulżyło mu, kiedy wreszcie dotarł dopalących się wzdłuż kładki świec. Nie wiedział, czy ktośprzychodzi je zapalać o zmierzchu, czy też stale się palą.Płonęły, kiedy ostatnio szedł tędy z matką. Pomiędzy

Page 364: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

olbrzymimi drzewami o gładkich pniach było tak ciemno,że z pewnością światło przydawało się i za dnia. Im dalej szedł, tym szersza i solidniejsza stawała siękładka ze splątanych gałęzi i pnączy. Drzewa, wystające zwody na gruzłach korzeni, rosły gęściej. Pnącza zwisającez góry, z mroku, stały się grubsze; niektóre wiły siępomiędzy drzewami i nie dotykały powierzchni wody.Wiele z czasem obrastało i ciągnęło w dół wychylającesię z wody rośliny lub własne oplatające je wąsy.Roślinność po obu stronach kładki stała się tak gęsta, żeznowu się wydawało, iż szlak przebija się tunelem przezgąszcz gałęzi, pnączy i jeżyn. Nie zmieniała się tylkomętna woda. Henrik aż za często widział poruszające sięw głębinie cienie. W miarę jak kładka zagłębiała się w mroczny gąszczpodszycia, świec przybywało. Ustawiono je po prostu wdołkach w plątaninie gałęzi i patyków. Nieliczne barierkiz czasem zmieniły się w konstrukcję po obu stronachszlaku, która chyba chroniła go przed zniknięciem wpodszyciu, a może też przed tym, co się czaiło w wodzie.Ściany gęstwiny, grube u dołu, cieńsze powyżej, niekiedysięgały przez most konarami przypominającymi rozwartepaszczęki. Świec było już tyle, że miejscami szło się jakbypomiędzy ścianami ognia. Henrik przypuszczał, że kładkasię nie zajmie i nie spłonie, bo jest wilgotna i oślizgła.Prawie całą plecionkę korzeni, gałązek i pnączy

Page 365: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pokrywały śliski zielony mech i ciemna pleśń, co czyniłoją zdradliwą. Im dalej Henrik szedł, tym grubsza robiłasię mata ze splecionych gałęzi, tworząca też ściany, ażwreszcie zamknęła mu się nad głową i miał wrażenie, żejest w kokonie z powyginanego drewna. Wyglądać mógłjedynie przez nieliczne szczelinki. Robiło się corazciemniej, więc i tak za dużo nie było widać. W tuneludrogę oświetlał migotliwy blask świec. Kiedy sobie uświadomił, że już nie słyszy psów,przystanął i nasłuchiwał uważnie. Ciekaw był, czy siębały zapędzić na ścieżkę z gałęzi i dlatego zrezygnowały zpościgu. Pomyślał, że może już nie musi iść dalej. Że psyodeszły, a on może zawrócić. Lecz wewnętrzny przymuskazał mu się zagłębiać w kryjówkę Zaszytej Służki. Ilekroć postąpił parę kroków, nie mógł nie zrobićjeszcze kilku w głąb oświetlonego świecami tunelu.Wreszcie, z najwyższym trudem, zmusił się doprzystanięcia. Jeśli w ogóle ma uciec, to teraz. Odwróciłsię i spojrzał na drogę, którą przyszedł. Nie usłyszałpsów. Ostrożnie, niepewnie, cofnął się o krok kuwolności. Zanim zdążył zrobić następny, jedna zfamiliantek, niczym stwór z dymu, przeniknęła przezplecioną ścianę w tunel i zatarasowała mu drogę. Henrikstał, sparaliżowany strachem, z coraz szybciej bijącymsercem. Jarząca się postać podpłynęła bliżej. - Jit na ciebie czeka - zasyczała. - Pospiesz się.

Page 366: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 51 W miarę jak Henrik szedł przejściem ze splecionychpnączy, patyków i gałęzi, prowadzącym przez mrocznebezdroża bagniska, konstrukcja kładki stawała się corazsolidniejsza; miejscami spajały ją pasma mchu i traw.Spód zrobił się szerszy, a ściany grubsze. Miejscamiwyginały się ku wnętrzu i zamykały nad głową, jakbywłaśnie tak same z siebie wyrastały. Wkrótce ściany stały się elementem całej strukturyzamkniętej na górze, tak że to, co najpierw było ścieżką,potem chodnikiem tuż nad powierzchnią wody, późniejkładką, na dobre zmieniło się w tunel. Był on dość szerokii wiódł Henrika w labirynt komór zbudowanych -podobnie jak samo przej ście - z ciasno splecionej roślinności. Z tej samej plecionki były nie tylko podłogi iściany, ale i stropy, równie grube i ciasno splecione. Wścianach wiły się pnącza o smukłych liściach i żółtychkwiatuszkach, przez co niekiedy cała struktura była raczejzielona, a nie zgniłobrązowa. W komorach utworzonych przez splecione gałęziezewnętrzny świat wydawał się bardzo odległy. Tu wśrodku był inny świat, dziwaczne miejsce, gdzie nic nie

Page 367: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

było ani idealnie płaskie, ani nie biegło prosto. Samekrzywizny, bez żadnych ostrych kątów, tylko naturalnemateriały, absolutnie niewyglądające na dzieło rąkludzkich, chociaż wszystkie starannie obrobiono. Towszystko tworzyłołagodnie zaokrąglone komory ztalerzowatymi podłogami, całkowicie odgrodzone odtego, co na zewnątrz. Henrik się zastanawiał, czy można by rozsunąć gałęzie ipnącza ścian, gdyby musiał pospiesznie uciekać. Wszystkowydawało się solidne, ale w końcu to tylko plecionka zroślin. Kiedy mijał lekko wklęsłą komorę - a familiantka sunęłaza nim - szedł bliżej ściany, żeby się lepiej przyjrze ć.Zerknął w bok i zauważył, że z wielu konarów tworzącychsolidniejsze części konstrukcji sterczą ostre kolce.Wyglądało na to, że ścianę wykonano głównie z gałązekgłogu. Nawet gdyby zale żało od tego jego życie, nie wiedział,jak mógłby się przedostać przez tę kolczastą konstrukcję.Nie były to niewielkie, choć dokuczliwe ciernie, jak te nakrzewach róż, drapiące ręce i nogi. Te długie, twarde jakstal, ostre kolce bez litości każdego by poszarpały, anawet przebiły i uwięziły na dobre. Pilnowany przez sunącą za nim familiantkę - dbającą,żeby mu nie wpadło do głowy zawrócić i uciec - Henrikmijał komory najrozmaitszych rozmiarów. Setki świecstale oświetlały drogę. Niekiedy były to jedynie

Page 368: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

tunelełącznikowe i musiał się schylać, przechodząc przeznie. Były czymś w rodzaju korytarzy w budynku, zmniejszymi bocznymi odnogami prowadzącymi wrozmaitych kierunkach. W jednej ze stosunkowo dużych komór, przez któremusieli przejść, zobaczył tysiące pasów płótna, sznurków i cienkich pnączy -zwieszały się z sufitu i do wszystkich były przywiązanejakieś przedmioty: od monet, przez muszle, do gnijącychjaszczurek. Zwisały zupełnie nieruchomo w martwympowietrzu. Henrik nisko się schylił, przechodząc podkolekcją dziwacznych przedmiotów. Prawie cały czaswstrzymywał oddech, tak tu cuchnęło. Cała konstrukcja poruszała się i trzeszczała, kiedy takprzemierzał labirynt trasą oświetloną świecami, niczymdla mile widzianego gościa. Wydawało się, jakbywchodził w olbrzymią, rurkowatą pajęczynę, podobną dotych, jakie widział u podstawy kłód, mających kierowaćzdobycz ku wnętrzu, ku śmierci. Wiedział jednak, że to tutaj jest o wiele gorsze. Tokryjówka Zaszytej Służki. Wnętrze oświetlały setki, a może tysiące świec, mimo tomrok, który usiłowały odpędzić, przytłaczał. Dźwięki,dobiegające z mokradeł na zewnątrz, były tak stłumione,że ledwo je było słychać przez grubą plecionkę, leczwilgoć i odór zgnilizny bez trudu przedostawały się tutaj

Page 369: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wraz z parnym powietrzem. Zapach świec choć trochętłumił ten smród. W miarę jak zagłębiał się w kryjówkę Zaszytej Służki,kilka innych familiantek przeniknęło przez ściany iotoczyło go, żeby towarzyszyć mu tam, gdzie musiał sięznaleźć. A raczej żeby mieć pewność, że nie zawróci.Ilekroć na nie spoglądał, gapiły się na niego paskudnymiżółtymi ślepiami, więc natychmiast odwracał wzrok.Każda z nich z bliska była paskudna jak sama śmierć. Szli szerszym korytarzem, w którym ustawiono jeszczewięcej świec - od wygiętego skraju podłogi w góręzaokrąglonych ścian z gałązek, aż nad głową Henrika. Z owego przejścia, oświetlonego złocistym blaskiem,weszli nagle do mrocznej komory, w której prawie niebyło światła. Bo raczej nie było miejsca dla świec w tym ciemnympomieszczeniu wypełnionym słojami i pojemnikami.Niektóre były z jasnobrązowej gliny. Słoi było o wielewięcej - jasnobrązowych, zielonych, ciemnoczerwonych.W wielu miejscach rozepchnięto splecione patyki igałązki, robiąc miejsce słojom. Henrik wolał się niezastanawiać, co się w nich kryje. Na podstawie tego, codostrzegał przez barwne szkło, sądził, że większośćwypełnia płyn, ciemny i ohydny, chociaż przypominałmętną wodę. Coś w nim pływało wśród paprochów i farfocli. Henrikstarał się za bardzo temu nie przyglądać. W jednym ze słoi

Page 370: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zobaczył chyba ludzkie zęby. Ale to nie słoje i pojemniki najbardziej go przerażały. Ołzy strachu przyprawiało go to, co wpleciono w ścianyz gałązek. Ludzi. Widział ich także w odnogach korytarzy odchodzącychw rozmaitych kierunkach od tej komory. Początkowowidział dziesiątki ludzi wbudowanych w ściany. Im dłużej się przyglądał, tym więcej ich dostrzegał,schwytanych w głębsze partie plecionki. Niekiedy były to wyschnięte ciała - szeroko otwarteusta, zapadnięte oczy, skóra ramion chropowata ipomarszczona. Inni wyglądali na zmarłych niedawno.Dławiący odór śmierci ledwo pozwalał mu oddychać. Niektórzy z wplecionych w ściany ludzi jeszcze nie bylimartwi. Tkwili w stuporze, prawie nie oddychając, ledwieświadomi tego, co się wokół dzieje. Wszyscy byli nadzy, lecz zasłaniały ich ciernistegałązki i konary. Henrik widział, jak niekiedy poruszają oczami, jakby siępróbowali zorientować, gdzie są i co się z nimi stało.Rzadko z otwartych ust wydobywał się cichy jęk. Kiedy oderwał wzrok od martwych i na wpół martwychludzi wplecionych w ściany, znalazł się oko w oko zZaszytą Służką.

Page 371: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 52 Jit siedziała ze skrzyżowanymi nogami po środkukomory, umoszczona na plecionce z gałęzi, i obserwowałago nieruchomymi, dużymi, okrągłymi oczami, takciemnymi, że wydawały się czarne. Rzadkie włosy sięgałynieco poniżej barków. Nie była wysoka. Prawdę mówiąc,nie była dużo wyższa od Henrika. Prosta, workowatasuknia zdradzała, że kobieta jest dość płaska. Ciało miałabardziej chłopięce niż kobiece. Skóra chudych ramionrzadko widywała słońce. Trudno mu było ocenić, ile malat, lecz był pewien, że pomimo gładkiej, jasnej cery -wcale nie jest młoda. Paznokcie i dłonie wyglądały natrwale zabarwione, prawdopodobnie na skutek kontaktu ztym, co pływało w słojach. Henrik domyślał się również, że ciemne plamy napaznokciach mogły zostawić płyny wyciekające z ciałwplecionych w ściany komory. Lecz to usta Jit przyciągałyjego wzrok, przyspieszały bicie serca i sprawiały, że podHenrikiem uginały się kolana. Wąskie wargi były ściślezszyte paseczkami skóry. Rzemyki przebijały wargi,zostawiając dziury sprawiające wrażenie, że nigdy się niegoją. Ściegi nie były równe, wyglądały na zrobione byle

Page 372: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jak. Rzemyki krzyżowały się, tworząc nad ustami X.Pozostawiały Jit jedynie taką swobodę, żeby mogłaodrobinkę rozchylić wargi. Przez tę szczelinkę zakrzyżykowym ściegiem rzemyków Jit wydała modulowanyskrzek, który nie przypominał ludzkiej mowy. PrzyprawiłHenrika o gęsią skórkę. Ponieważ już tu był, wiedział, że to jej język, jej sposóbmówienia. Chociaż nie miał pojęcia, co ów dźwiękznaczył, zdawał sobie sprawę, że skierowała go do niego.Jedna z familiantek - zauważył, że brakuje jej ręki -nachyliła się ku niemu. - Jit mówi, że rada znowu cię widzi, chłopcze. Henrik przełknął ślinę. Nie potrafił z siebie wydusić, żei on się cieszy z ponownego spotkania. Jit, chwiejąc głową, wydała niski, zgrzytliwy skrzekprzepleciony paroma mlaśnięciami języka o podniebienie. - Jit chce wiedzieć, czy to przyniosłeś - powiedziałafamiliantka. Usta Henrika były jak sparaliżowane. Nie potrafił sięzmusić do wydania głosu. Bojąc się tego, co może zrobićJit, gdy nie dostanie odpowiedzi, wyciągnął przed siebiezaciśnięte pięści. Nie sądził, by dał radę rozprostowaćpalce po tak długim czasie. Zaszyta Służka wydała cichy,chrypliwy dźwięk - na poły skrzek, na poły kwilenie. - Zbliż się - przetłumaczyła familiantka. - Jit mówi,żebyś się zbliżył, by sama mogła zobaczyć. Gdzieś z tyłu dało się słyszeć, że wszystkie familiantki

Page 373: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się zatrzymują i odwracają, żeby spojrzeć. Czarne oczyZaszytej Służki zogniskowały się na czymś za nim. Henrikobejrzał się przez ramię, ciekaw, co przyciągnęło ichuwagę. W oddali panowało zamieszanie. Coś szłokorytarzem prowadzącym do komór. Płomienie świec sięchwiały, ich blask zamigotał, a potem zgasł. Cokolwiek tobyło, niosło ze sobą ciemność. Świece w pobliżu gasły.Kiedy je minęło, płomyki powoli wracały do życia i znówpłonęły pełnym blaskiem. Miało się wrażenie, iż to sammrok kroczy tunelem, nadciągając na nich wszystkich. Kiedy się zbliżyło, ciągnąc ze sobą ciemność, gaszącświece, familiantki stłoczyły się za Jit. Henrik zauważył,że ta bez dłoni lekko się trzęsie. Jit wydała długi, niskiskrzek i parę mlaśnięć. Dwie familiantki znalazły sięblisko niej, pochyliły się i szeptały. Kiwnęły głową nakolejne mlaśnięcia i ciche, zgrzytliwe dźwiękidobywające się z gardła Zaszytej Służki. Kiedy postaćwreszcie wkroczyła do komory, wnosząc ze sobą mrok,Henrik się przekonał, że to mężczyzna. Zatrzymał sięprzed Jit, w pobliżu Henrika. Płomyki świec w korytarzuza nim i te w komorze powoli się rozjarzyły i w końcuujrzeli przybysza. Kiedy Henrik mógł mu się wreszcie dobrze przyjrzeć,zamarł, nie mogąc oddychać.

Page 374: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 53 Mężczyzna popatrzył na ciepłą, wilgotną plamępowiększającą się pod Henrikiem i uśmiechnął się dosiebie. - To ten chłopiec? - zapytał głębokim, twardym głosem,który sprawił, że Henrik przypomniał sobie, że powinienmrugać, i zarazem kazał siedmiu familiantkom cofnąć sięjeszcze dalej za Jit, jakby sam jego dźwięk je odepchnął.Zaszyta Służka wydała krótkie mlaskanie. - Tak, to on, biskupie Arc - przetłumaczyła wypowiedźswojej pani bezręka familiantka. Biskup przez chwilę patrzył gniewnie na Jit. Rozmyślnieopuścił wzrok na jej zaszyte usta, potem znowu przeniósłstraszne spojrzenie na Henrika. Białka jego oczu wcalenie były białe. Były naznaczone jaskrawą czerwieniąkrwi. Ciemne tęczówki i źrenice na tle czerwienisprawiały, że oczy biskupa zdawały się patrzeć z innegoświata, świata ognia i płomieni - może z samychzaświatów. Lecz chociaż oczy biskupa były takprzerażające, to nie one były w nim najgorsze. Najupiorniejsze - to, od czego Henrik nie mógł oderwaćwzroku, co sprawiało, że serce chłopca szaleńczo siętłukło, przez co nie mógł głębiej oddychać - było ciałobiskupa. Każdy skrawek jego skóry był wytatuowanysymbolami. Niezliczone warstwy znaków nakładały się na

Page 375: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

siebie, przez co skóra Arca nie przypominała ludzkiej.Henrik nie widział ani jednego miejsca, na którym niebyłby wytatuowany jakiś element lub część dziwnychkolistych wzorów, bez ładu i składu zachodzących nasiebie, warstwa po warstwie, tak, że nie było spod nich wogóle widać gołej skóry. Ani punkcika. Górne warstwy były najciemniejsze, spodnie jaśniejsze,te głębsze jeszcze jaśniejsze i tak dalej, jak gdybynieustannie wsiąkały w ciało biskupa i jakby staledodawano nowe. Miały w sobie nieskończoną, bezdennągłębię, stanowiły złożoną plątaninę, która przyprawiała ozawrót głowy, jakby symbole nieustannie się kłębiły,wynurzając z mroku. Coraz głębsze warstwy znakówprzydawały skórze biskupa trójwymiarowości. Ponieważte przenikające się elementy uniemożliwiały ustalenie,gdzie właściwie znajduje się powierzchnia skóry,nadawało to biskupowi mglisty, rozmyty, upiorny wygląd.Henrik był przekonany, że gdyby biskup zechciał, mógłbyzniknąć we mgle przenikających się symboli. Ponieważ dolne warstwy zawsze były jaśniejsze, każdysymbol - bez względu na to, jak głęboko się znajdował -był wyraźny i rozpoznawalny. Symbole miały różnąwielkość i - na ile Henrik się orientował - różniły sięwyglądem. Niemal wszystkie wydawały się zbioremmniejszych symboli zgrupowanych w większe, kolisteelementy. Dłonie i nadgarstki wystające z rękawów czarnego

Page 376: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stroju były całkowicie pokryte tatuażami. Nawetpaznokcie wyglądały na wytatuowane od spodu - wzoryprzeświecały przez płytkę paznokcia. Kark i szyja,widoczne nad kołnierzem, również pokrywały symbole.Twarz - każdą jej część - znaczyły setki, jeśli nie tysiącewzorów. Nawet powieki były wytatuowane. Także uszy -każde zagłębienie małżowiny i kanał uszny, jak dalekosięgał wzrok Henrika - były całkowicie pokryte takimisamymi dziwnymi tatuażami kolistych symboli, warstwana warstwie. Tatuaże zakrywały też łysą czaszkę biskupa, a jedendominował nad wszystkimi. Był od nich większy. Dolna krawędź dużego kręguprzechodziła przez środek nosa, biegła pod oczami izakręcała w górę tuż pod uszami, tak że okalała ciemię.Wewnątrz kręgu widniał drugi, a pomiędzy nimi pierścieńrun. Podstawa trójkąta wpisanego w wewnętrzny okrągbiegła tuż nad czołem. Mniejsze koliste symbole,narysowane za wierzchołkami trójkąta przecinającegookręgi, zajmowały skronie i potylicę. Sprawiało to takiewrażenie, jakby Arc spoglądał gniewnie niesamowitymiczerwonymi oczami z owego kolistego symbolu, jakbypatrzył z zaświatów. W środku trójkąta ku przodowi czaszki kierowała sięodwrócona dziewiątka. Ten duży tatuaż zakrywał czubek łysej głowy i byłciemniejszy od pozostałych nie tylko dlatego, że wydawał

Page 377: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się stosunkowo nowy, ale i dlatego, że tworzące go liniebyły grubsze. Lecz chociaż znajdował się na warstwachsetek innych symboli, nie było wątpliwości, że jestjedynie elementem większej całości. Wszystkie tatuaże, chociaż tak różne, wydawały sięwariacjami tych samych podstawowych motywów. Byłytam symbole ułożone w okręgach o rozmaitej średnicy,nawet kręgi w kręgach w kręgach, przy czym niektóreznaki, zawarte we wnętrzu tych okręgów, były utworzonez mniejszych wzorów. Widok człowieka tak oddanego jakiejś tajemniczejsprawie głęboko niepokoił i wytrącał z równowagi.Tatuaże czyniły zeń mroczny, żyjący, poruszający sięobraz, którego poszczególne warstwy się przenikały, akażdy wzór był wyraźnie widoczny. Henrik pomyślał, żenawet gdyby biskup stał całkiem nagi, to i tak dokładnieskrywałaby go zasłona z symboli. Znaków niewytatuowano jedynie na oczach, lecz były onenastrzyknięte czerwienią. Biskup Arc zauważył, że kilkafamiliantek zerka nerwowo za niego w głąb korytarza.Uśmiechnął się. - Nie przyprowadziłem jej ze sobą - odpowiedział nanieme, lecz widoczne w ich oczach pytanie. - Wysłałemją, żeby coś załatwiła. Familiantki skłoniły głowy na znak wdzięczności izarazem przeprosin za wścibstwo. Szeroko otwarte oczyjednej z wplecionych w ścianę osób, która znajdowała się

Page 378: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

za Jit, wpatrywały się nieruchomo w biskupa. Przerażeniewykrzywiło rysy na wpół żywego nieszczęśnika iuniemożliwiło mu odwrócenie wzroku, kiedy biskupodwzajemnił spojrzenie. Mężczyzna wciąż przełykał ślinę,jakby usiłował połknąć krzyk wyrywający mu się z gardła.Wszyscy ludzie wpleceni w ściany zdawali się niezdolnido wydania dźwięku, chociaż ten mężczyzna wyglądał tak,jakby lada moment miał wrzasnąć. Biskup uniósł dłoń ku uwięzionemu mężczyźnie. Był toniedbały gest - wiotka dłoń, ledwie uniesione ramię, palcetylko trochę wyciągnięte. Niemniej był to gest wyraźnieskierowany ku mężczyźnie tkwiącemu w ścianie iniemogącemu oderwać oczu od biskupa. - Znieruchomiej - powiedział Arc głosem nieco tylkogłośniejszym od szeptu, lecz straszniejszym od każdego,jaki Henrik w życiu słyszał. Mężczyzna zadławił się oddechem, płytkim, urywanym.Wziął długi wdech, oczy uciekły mu w głąb czaszki.Zadygotał gwałtownie, lecz krótko, potem się osunął -przynajmniej na tyle, na ile mógł, wpleciony w plątaninępatyków, gałązek i pnączy. Wstrząsnął nim dreszcz i jegociało zrobiło się zupełnie wiotkie. Ostatni oddech dobyłsię z jego płuc z długim, cichym świstem. Biskup powiódłwzrokiem po innych wpatrzonych weń ze ścian oczach. - Jeszcze ktoś? Wszystkie oczy za warstwami gałązek i konarówodwróciły się w milczeniu. Arc uśmiechnął się znacząco

Page 379: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

do Zaszytej Służki. - No proszę. Twoje pomocnice mogą wyssać płynyświeżego trupa i cię nakarmić. Wielkie, czarne oczy Zaszytej Służki nie wyrażały nic.Wydała niski, zgrzytliwy dźwięk przerywany kilkomamlaśnięciami. Jedna z familiantek, obserwując Jitprzemawiającą w dziwnym języku, odczekała, aż taskończy, a potem pochyliła się ku biskupowi, okazując wimieniu swojej pani pogardę. - Jit chce usłyszeć, po co przyszedłeś. - Czy to się nie rozumie samo przez się? - zwracając siędo Jit, uniósł ramię ku Henrikowi. - Przyszedłem sięupewnić, że dokończysz zadanie, które ci zleciłem. Po długim milczeniu Jit krótko skinęła głową. Biskupściągnął brwi, co zdeformowało znaki na czole;przesunęły się wraz z brwiami. - Zmarnowałaś już wystarczająco wiele mojego czasu.Oczekuję, że nie strwonisz już ani odrobiny. Chłopiecwreszcie się zjawił. Do dzieła. Jit przyglądała się przez chwilę biskupowi, a potemskupiła uwagę na Henriku i dała mu znak, żeby się zbliżył.

Rozdział 54

Page 380: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Henrik bał się postąpić choćby krok ku Zaszytej Służce.Kiedy wydawała cichy, gruchający dźwięk, kiwając naniego, żeby podszedł, mógł się jedynie wpatrywać wrzemyk przewleczony przez jej wargi, niepozwalającyrozchylić ust bardziej niż w wąską szczelinę. Z paru dziur,przez które przechodził rzemyk, sączył się różowawypłyn, jakby wysiłek związany z przywoływaniem Henrikana nowo otworzył rany. Zastanawiał się, dlaczego zaszytojej usta. Uświadomił sobie, że jego stopy się przesuwają,chociaż nie miał zamiaru się poruszać. Stwierdził, że niejest w stanie przerwać tego powolnego zbliżania się dowyciągniętych rąk Jit. Jego ręce same się uniosły. Wżaden sposób nie mógł temu zapobiec. Szedł ku niej,wyciągając przed siebie pięści. Jej dłonie upstrzone ciemnymi plamami - bał sięzgadywać, co mogło je zostawić - zacisnęły się w końcumocno na jego nadgarstkach. Z tak bliska poczuł, że Jitotacza dziwna woń, łagodna, choć mdląca, której niepotrafił rozpoznać, ale od której marszczył mu się nos izaciskało gardło, żeby nie mógł wciągnąć cuchnącegopowietrza do płuc. Choć była drobną kobietą, miałaniezwykle silne palce. Henrik starał się cofnąć, lecz niemógł. Uwiązł w uścisku jej ramion. Nic nie mógł na toporadzić. Jit wydała kolejny, wibrujący, skrzekliwy dźwięk.Henrik mógł się jedynie wpatrywać w jej przenikliwe

Page 381: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

czarne oczy, zdjęty niewymownym strachem, niezdolnymyśleć o tym, czego od niego chce, co zamierza muuczynić. Nachyliła się ku niemu i ponownie wydała tendźwięk. Nie wiedział, co ona mówi. Rozumiał jedynie, żeczegoś chce. Jedna z familiantek pochyliła się ku niemunad ramieniem Zaszytej Służki. - Otwórz pięści - syknęła niecierpliwie. Oddychał płytko, urywanie i ze wszystkich sił starał sięzrobić to, co mu kazano. Pomimo największego wysiłkupięści nie chciały się otworzyć. Tak długo trzymał jezaciśnięte, że skamieniały w tym geście. Choć bardzo sięstarał, choć tak chciał usłuchać, nie mógł rozkurczyćpalców. Wpatrywał się w nie, rozpaczliwie chcąc jerozprostować, pełen obaw, co go spotka, jeżeli tego niezrobi. Jit jakby się tym nie przejęła. Jej silne palcezaczęły kolejno odchylać palce chłopca. Bardzo bolało,kiedy po takim długim czasie się poruszały. Każdyodciągany palec przeszywały ostre ukłucia bólu. Jit niezaprzestała swojej czynności, nie okazała mu litości. Po chwili rozprostowała chłopcu wszystkie palce. Ujęłapłasko dłonie Henrika, ściskając jedną po drugiej wrękach, gładząc je, jakby po to, żeby się rozluźniły, żebymiała pewność, iż się nie zamkną, zanim je odwróciwnętrzami ku górze. Zaszyta Służka ułamała gałązkę z plątaniny za sobą.Widział, że była ona zakończona długim, strasznie ostrymkolcem. Nie wiedząc, co Jit zamierza, Henrik znowu

Page 382: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

spróbował się cofnąć, lecz ona, trzymając jego lewyprzegub w stalowym uścisku, z łatwością przyciągnęła kusobie jego rękę. Czuł się jak złapane w pułapkęzwierzątko, które zaraz obedrą ze skóry. Jit, unieruchomiwszy rękę chłopca, przesunęła kolcempod paznokciem pierwszego palca. Obróciła kolec kuświatłu, badawczo mu się przyglądając. Henrik nie miałpojęcia, co ona robi, czego szuka. Zobaczył, że jedna zfamiliantek przy ścianie wyciąga słój z gniazda wplecionce. Wysiliła się i w końcu udało się jej wydostaćsłoik. Podeszła z nim do Jit i cierpliwie czekała,obserwując poczynania swojej pani. Zaszyta Służka przeciągnęła kolcem pod paznokciemdrugiego palca Henrika. Tym razem do czubka kolcaprzywarła drobinka czegoś. Dźwięk, jaki wydała z głębigardła, świadczył, że jest zadowolona. Uniosła kolec,pokazując łup towarzyszkom. Zagruchały z zadowoleniem.Biskup Arc jedynie wściekle łypnął, kiedy i jemu topokazała. Familiantka zdjęła pokrywę słoja i podsunęła go swojejpani. Karaluchy wylewały się ze środka, oblazły dłoniefamiliantki. Grzechocząc pancerzykami, spadały setkamina podłogę, rozbiegały się we wszystkie strony i znikaływ plątaninie patyków. Po chwili żadnego nie było widać.Nieporuszona Jit zanurzyła kolec w brudnej wodzie.Wyjęła go i sprawdziła, czy to coś, co do niegoprzywarło, zsunęło się z czubka. Zadowolona, na nowo

Page 383: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zajęła się Henrikiem. Powtórzyła całą operację zpaznokciami pozostałych palców i kciuka lewej dłoni.Znalazła więcej upragnionych skarbów, lecz podpaznokciem kciuka nic się nie kryło. Henrik kątem okawidział, jak wytatuowane wargi biskupa Arcawykrzywiają się w uśmiechu, ilekroć Jit wyciąga cośnabitego na czubek kolca. Za każdym razem zanurzałakolec w cuchnącej cieczy w słoju, żeby to co ś się zsunęłoi opadło na dno. Wreszcie puściła lewą dłoń Henrika i zajęła się prawą.Przesunęła kolcem pod paznokciem pierwszego palca iprzysunęła go do oczu, żeby się przyjrzeć. Nic się nieprzyczepiło. Zerknęła przelotnie na biskupa i znówpowiodła kolcem pod paznokciem, ale nic to nie dało.Starannie zajęła się drugim palcem. Na kolcu nic nie było.Powtórzyła czyszczenie, a jako że nic nie znalazła, ujęłatrzeci palec. I tu nie było tego, czego szukała. Skupiła sięna małym palcu, jakby w nim pokładała ostatnią nadzieję.Kiedy i tym razem na kolcu nie znalazło się nic próczbrudu, opuściła dłonie na podołek. Arc nieco się pochyliłi pokrywające go symbole zafalowały. - Co się stało? Zaszyta Służka wydała z głębi gardła kilka krótkichdźwięków. - Jit mówi, że mamy skórę kobiety - powiedziałafamiliantka u jej boku. Po chwili wahania dokończyła: -Ale nie mamy skóry mężczyzny.

Page 384: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Biskup zesztywniał i siedem familiantek się cofnęło.Jedna z nich nie była dość szybka. Złapał ją za gardło iprzyciągnął do siebie. Wydawało się, że działa podwpływem emocji. Krzyknęła, wijąc się jak wąż w pętli,ale nie mogła się wyrwać. Nie było wątpliwości, żebiskupa ogarnęła ślepa furia. Familiantka drapałatrzymające ją za gardło wytatuowane dłonie, ale nic jej tonie dało. - Powiedzcie swojej pani, że nie jestem zadowolony -nakazał pozostałym. Kilka z nich skwapliwie i przemówiło do ZaszytejSłużki w jej dziwnej mowie. Kiedy biskup jeszczebardziej przyciągnął ku sobie trzymaną za gardłofamiliantkę i wpatrzył się wściekle w jej oczy, wydałaokrzyk straszliwego bólu. - Wracaj do grobu - wycedził przez zaciśnięte zęby. Skamieniały z przerażenia Henrik patrzył, jakfamiliantka traci niebieskawy poblask, który otaczał jewszystkie. Spod osłaniającego głowę kaptura płynęłysmużki dymu. Skręcała się i skręcała, jakby ją wysysano.Skóra na dłoniach i ramionach pociemniała, kurcząc się nakościach, aż zaczęły wyglądać jak odsłonięty szkielet.Tkanki twarzy jakby się zagotowały, pokryły bąblami iwypaliły w ciemną, chropowatą maskę. Poczerniała skóradymiła, kurcząc się na czaszce. Oczy zapadły się woczodołach. Szczęka obwisła, wargi się skurczyły,odsłaniając kły. Biskup Arc odrzucił na bok skręcone

Page 385: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

szczątki. Kipiąc gniewem, ruszył ku tunelowi, którym tuprzyszedł. Świece gasły, kiedy je mijał, jakby wlókł zasobą całun ciemności. Warczał z frustracji i furii. Naglesię zatrzymał i odwrócił. Przez chwilę wpatrywał się wZaszytą Służkę, a potem pomaszerował ku niej. Świeceożyły, kiedy się od nich oddalił. - Masz ciało kobiety, tak? - spytał. Wlepiając weń ciemne oczy, Jit potaknęła, a potemwzięła słój z drżących rąk familiantki. Uniosła go nieco,jakby pokazując biskupowi. Potarł zapadnięty policzekkłykciem palca wskazującego. - Zmiana planów - oznajmił głosem zimnym jak lód.

Rozdział 55 Zaszyta Służka ruszyła w stronę cienistego otworu z tyłukomory, a familiantki zaczęły się miotać, wyszarpującmniejsze słoiki z plecionki ścian lub wybierając większe ztych poustawianych na obrzeżach podłogi. Oczy ludzitkwiących w pobliżu - tych, którzy nadal żyli -obserwowały to z bezbrzeżnym smutkiem i rozpaczą.Henrik chciałby im pomóc, lecz nie potrafił. Nie mógł

Page 386: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pomóc nawet samemu sobie. Jit trzymała w ręku słój z brudną brązową wodą, wktórej pływało to, co tkwiło pod paznokciami Henrika, iwchodziła w czarny otwór. Po drodze rozchlapywaławodę. Pokrywka zatrzymywała wewnątrz większośćcieczy, lecz nie wszystko. Chłopiec widział, jak zplecionki wyłażą duże brązowe robale i karmią się tym,co ściekło po słoju i skapnęło na podłogę. Biskup Arc gniewnie patrzył krwistoczerwonymioczami, jak familiantki gorączkowo wyszukują wśródsetek naczyń nagromadzonych w komorze odpowiedniepojemniki. Ciemne, pokrywające Arca symbolesprawiały, że jego furia zdawała się jeszcze groźniejsza.Sześć familiantek unikało jego wzroku, kiedy tak szukałytego, co było im potrzebne, i wyszarpywały naczynia ześcian lub podnosiły z podłogi. Każda z familiantek zebrała chwiejne naręcze słoi. Tabez dłoni nie mogła udźwignąć tyle, co pozostałe, alestarała się jak mogła. Gdy tylko zgromadziły niezbędnenaczynia, spiesznie ruszyły za swoją oddalającą się panią.Jit, trzymając w jednej ręce słój, drugą sięgnęła po laskęopartą o ścianę. Obejrzała się przez ramię na Henrika iwydała w swojej dziwacznej, skrzeczącej i mlaszczącejmowie serię krótkich poleceń. Familiantka bez dłonizawróciła i kazała mu iść za Zaszytą Służką przed resztąfamiliantek. - Jit mówi, żebyś się pospieszył. - Obejrzała się

Page 387: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przelotnie na biskupa i nachyliła ku chłopcu. - Kiedy jużbędzie po wszystkim - powiedziała z jadowitymzadowoleniem - zamierzam cię wyssać do ostatka, a tym,co zostanie, nakarmię karaluchy. Henrik znieruchomiał z przerażenia. Z cichym chichotempopchnęła go, zmuszając do ruchu. Idąc chwiejnie przedsiebie, pomyślał, jak bardzo tęskni za mamą. Chciałznowu być z nią w namiocie, robić ozdoby z paciorków.A przede wszystkim żałował, że w ogóle przyprowadziłago do Zaszytej Służki. Od kiedy się zorientował, że psypędzą go z powrotem do Kharga Trace i że znowuwpadnie w łapy Zaszytej Służki, bał się, że tym razemmoże się nie wydostać. Biskup zajął miejsce na końcu szeregu postępującego zaZaszytą Służką ciemnym korytarzem obrzeżonym setkamizwieszających się warstwowo ze ścian rzemyków, doktórych przywiązano małe nieżywe zwierzęta, skorupyżółwi, czaszki niewielkich stworzeń o ostrych ząbkach.Henrik widział, jak z wybrzuszonych przypór ścianobserwują ich oczy tkwiących tam ludzi. Kiedy napotykaliwzrok biskupa Arca, pospiesznie odwracali spojrzenie.Nie wydawali żadnego dźwięku. Henrik pomyślał sobie,że gdyby to on tkwił w ścianie, nie mógłby nie wołać opomoc. Lecz dla nieszczęśników uwięzionych w tymstraszliwym miejscu nie było ratunku. Nie było ratunku idla niego. Idąc przez labirynt kryjówki Zaszytej Służki, Henrik

Page 388: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

słyszał brzęczenie owadów, głosy ptaków i innychstworzeń. Kiedy dotarli do wyjścia i wydostali się w noc,bagienne stworzenia gwałtownie zamilkły. Nisko wiszącechmury, szybko sunące po niebie, oświetlał wznoszący sięnad nimi księżyc, toteż leciutko się jarzyły. Ziemia w tymmiejscu gęstego, podmokłego lasu wypiętrzała się na tyle,że była wyschnięta na kość. Ciemne sylwety otaczającychich olbrzymich drzew, obwieszone festonami mchu,wydawały się Henrikowi rękami zmarłych spowitymi wcałuny. Kiedy szli przez polanę, zauważył, że leżące tampłaskie kamienie nie są rozrzucone bezładnie, leczułożone w koliste wzory. Każdy kamień położono naniewielkim kopczyku ziemi. Zdawały się one wyznaczaćdrogę ku środkowi otwartej przestrzeni, gdzie ZaszytaSłużka zaczęła ozdobną laską kreślić na ziemi znaki. Symbole wydrapywane czubkiem laski przypominały tewytatuowane na biskupie Arcu. W połowie laskiprzymocowano rzemienie z koźlej skóry, na którychwisiały opalizujące niebieskie pióra, pomarańczowe iżółte paciorki oraz rozmaite przedziurawione monety.Henrik się zastanawiał, czemu Zaszyta Służka przywiązujetaką wagę do monet, że zdobi nimi taki bez wątpieniaważny przedmiot. No bo w końcu jaką miała korzyść zmonet w Kharga Trace? Potem sobie uświadomił, że niemają one dla niej żadnej finansowej wartości. Pewniezabrała je tym wplecionym w ściany biedakom. DlaZaszytej Służki lśniące pieniążki były wyłącznie

Page 389: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ozdobami, podobnie jak błyszczące pióra. Jedne i drugiesymbolizowały życie, które odebrała. Familiantki zabrały się do ustawiania słoi na ziemiwokół Zaszytej Służki, a biskup Arc stanął z boku i zeskrzyżowanymi na piersiach ramionami gniewnymi,krwistoczerwonymi oczami obserwował przygotowania.Co jakiś czas popatrywała ku niemu któraś z familiantek.Jit nie. Spokojnie rysowała wzory na ziemi pośrodkukręgu słoi. Rysując tak i wydając rytmiczne dźwięki, otwierałaniekiedy któryś słój, zanurzała dłoń w ciemnej cieczy irzucała to, co wyłowiła, na środek rysunku. Cały czascicho, brzękliwie buczała. Wyciągnęła ramię, unosząc kuniskim chmurom laskę. Wydała parę urywanych,rytmicznych dźwięków, potem się schyliła i położyłalaskę na wyrysowanych na ziemi symbolach. Wzór zacząłsię jarzyć. Ku zdumieniu Henrika chmury nad nimi sięzatrzymały, kiedy Zaszyta Służka, nie przerywająccichego, melodyjnego mruczenia, uniosła ku niebu ręce.

Rozdział 56 Henrik pomyślał, że pewnie wiatr ucichł i dlatego

Page 390: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

chmury się zatrzymały, lecz potem zauważył, że znowu sięporuszają. Zamiast jednak sunąć po niebie jak przedtem,zaczęły wirować. Kołowały nad polaną, rozciągając się wdługie spiralne kształty, odwzorowując jarzący się naziemi kolisty symbol. Od czasu do czasu błyskały w nichpomarańczowe światełka. W tym samym czasie sześć familiantek wpadło w transwywołany mruczeniem Zaszytej Służki. Zaczęły - wzoremchmur - krążyć wokół Jit. Nie dotykały stopami ziemi,poruszając się coraz szybciej. Chmury też wirowały corazprędzej, pomarańczowe i żółte światła migotały jak blaskbijący z symboli wyrysowanych na ziemi. Niskie,rytmiczne dźwięki wydawane przez Zaszytą Służkęprzybierały na sile. Familiantki i chmury wirowały corazszybciej, a dźwięk wydawany przez Jit stawał sięnieprzyjemnym, przenikliwym skrzekiem. Robił się corazgłośniejszy, bardziej piskliwy. Henrik musiał zatkać uszy,chroniąc się przed bólem. Sześć postaci nagle jakby się rozdwoiło. Henrik patrzyłwielkimi oczami, jak ohydne stwory o długich, kościstychrękach i nogach zaczynają się wyłaniać z jarzących siępostaci familiantek. Plecy miały zgarbione, ciała plamistei wilgotne. Były bezwłose. W niekształtnych głowachtkwiły gniewne, wyłupiaste oczy. Skurczone w grymasiewargi ukazywały paskudne kły. Te stwory - wprzeciwieństwie do familiantek, z których się wyłoniły -nie jarzyły się. Błyski światła z chmur i z kolistego wzoru

Page 391: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

na ziemi odbijały się od ich połyskliwych ciał. Henrik zobaczył też, że takie same stwory wydostają sięz kopczyków pod kamieniami. Każdy szarpał się iwytężał, wydobywając się z ziemi. Coraz więcej ichprzebijało powierzchnię kopczyków, wydostawało się zziemi i dołączało do gęstniejącej ciżby tańczącej wokółZaszytej Służki niczym oszalałe zwierzęta. Lecz to niebyły zwierzęta. Choć się poruszały, nie były to żyweistoty. Henrik pomyślał, że wyglądają jak wstający zgrobów zmarli, tańczący i wymachujący rękami i nogamiw rytm melodii wygrywanej przez Zaszytą Służkę. Obejrzał się na niską, ciemną budowlę ze splecionychpatyków i gałęzi. Uświadomił sobie, że te kopczykimusiały być grobami ludzi uwięzionych w ścianach, którzyjuż zmarli. Kiedy Zaszyta Służka ich wykorzystała,grzebano ich tutaj. Czekali, aż ich przyzwie, by znowu jejsłużyli. Henrik uznał, że Zaszyta Służka musi być istotązrodzoną w zaświatach, nasieniem samego Opiekuna. Pośrodku polany zgromadziły się dziesiątkigroteskowych postaci, a coraz więcej ich nadchodziło zmroków spowijających bagnisko i przyłączało się dotańczących i krążących coraz szybciej. Henrik musiałmocniej przyciskać dłonie do uszu, bo miał wrażenie, żerozdzierają go dźwięki wydawane przez Jit, że rozpadasię od nich powietrze. Chmury krążyły w tempie tańczących. Blask w nichmigotał coraz intensywniej, a symbole na ziemi błyskały

Page 392: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

w rytm dźwięków wydawanych przez Zaszytą Służkę ibłysków w chmurach. Dźwięk, blask, wirujące straszliwestwory tańczące niczym demony - od tego wszystkiegoHenrikowi kręciło się w głowie, która bolała go od tegorytmu, od tego naporu. Mrużył oczy, bojąc się całkiem jezamknąć, bo mógłby już nigdy ich nie otworzyć, choć zpowodu tych przytłaczających obrazów i dźwięków ztrudem utrzymywał je otwarte. Jit, wokół której wszystko wirowało, co chwilę sięgałado rozmaitych słoi, wyciągając garście zębów, czegoś, cowyglądało jak kostki małych palców lub ludzkie żebra, irzucała w kolisko. Przy każdej takiej porcji buchało itańczyło światło. Miało się wrażenie, że świat drga imigocze. Henrik widział pomarańczowe, żółte i czerwonerozbłyski. A potem Jit wzięła słój z tkanką, którąwyciągnęła spod paznokci Henrika. Postaci wirowały wtakim tempie, że Henrik ledwo odróżniał pojedynczestwory. Wszystko stawało się rozmazanym kłębowiskiemciemnych, połyskliwych ciał i wymachujących kończyn.Zaszyta Służka znienacka rzuciła słój w powietrze ponadjarzące się kręgi i miotający się tłum stworów. Henrikzobaczył, jak szkło pęka. Wydało mu się, że ciecz buchapłomieniem. Świat tak się rozjarzył, że chłopiec miałwrażenie, iż widzi kości w ciele Jit. Wszystko zmieniłosię w blask i ogień. Drzewa wokół zapłonęły. Gorące,jarzące się popioły zostały wciągnięte w wir wokół żarubijącego z zawartości słoja nad środkiem ognistego kręgu.

Page 393: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zaszyta Służka podniosła ręce, przyzywając niepojętedla Henrika moce. Stała samotna na tle blasku,obrysowana nim, władając światem zmienionym wogniste piekło. W samym środku tego wszystkiego, wsercu oślepiającego blasku, było coś jeszcze jaśniejszego,co wyglądało jak jaskrawe gwiazdy. Drobinki tkanki,którą Jit wyjęła spod jego paznokci, płonęły takim żarem,że reszta świata przy nich przygasała. Jit z uniesionymirękami nakazywała jaskrawym iskierkom, żeby wirując iwznosząc się ku niebu, ciągnęły wszystko za sobą.Samotna w sercu wyjących płomieni, Jit jeszcze wyżejuniosła ręce, nakazując, by wszystko się złączyło. Tłumyumarlaków płonęły, wyjąc, ich ciała rozpadały się wiskrach i dymie, wciągane w straszliwy wir oślepiającegoblasku. Wszystko wokół Henrika - drzewa, pnącza, mech,zarośla, nawet ziemia - jarzyło się, płonęło i rozpadało naogniste szczątki i popioły, wciągane długimi spiralami kudrobniutkim iskierkom oślepiającego blasku wznoszącegosię przez środek wirujących chmur. Wicher wył, ogieńwył. Henrik musiał mrużyć oczy przed oślepiającymblaskiem. Zakryłby je, lecz nie śmiał oderwać rąk od uszu,z lęku, że i jego Jit pośle w to ogniste piekło. Chociaż zaciskał powieki, widział to samo, co oglądał,kiedy miał otwarte oczy. To była noc jaskrawej barwy,oślepiającego blasku, ogłuszającego dźwięku...szaleństwa.

Page 394: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Wszystko wciągał jarzący się blask pośrodku polany.Gałęzie i kawałki drzew, cały las, zapalały się, wciąganeprzez światło. Drzewa i inne ro śliny rozpadały się natysiące iskier, które wznosiły się, wirując, podążając zażarzącymi się iskrami tkanki. Ciała powstałych z ziemizmarłych rozpadały się - jak wszystko inne - napotrzaskujące, jarzące się węgielki. Po twarzy Henrika płynęły łzy wywołane okrzykamiprzerażenia i straszliwego bólu. Zaszyta Służka jeszczewyżej uniosła ręce. W oślepiającym rozbłysku zapłonęłopowietrze pośrodku polany. W chwili, w której Henrikpomyślał, że i on umrze w straszliwym rozbłysku światła,wszystko się skończyło. Nagła cisza omal nie ścięła go znóg. Miał wrażenie, że opiera się dźwiękowi, jakby walczyłz porywami wichru, próbując utrzymać równowagę.Kiedy dźwięk nagle ucichł, Henrik omal nie upadł. Wuszach mu pulsowało. Głowa go bolała. Bolało go całeciało. Lecz zniknął nie tylko dźwięk. Henrik zamrugał. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.Nie było już wściekłego wiru ognia i blasku. Rozejrzał sięi zobaczył, że mech na pobliskich drzewach wisispokojnie w nieruchomym, parnym powietrzu, tak jakprzedtem. Każde drzewo stało jak przedtem. Ziemia, którasię otwarła, wypuszczając zmarłych, wydawała sięnieporuszona. Jakby nie wydarzyło się to wszystko, coHenrik przed chwilą oglądał. Zniknął tylko słój, a okruchy

Page 395: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

szkła leżały rozsiane na nagiej ziemi niczym tysiącegwiazd, które spadły. Henrik nie mógł zrozumieć, co sięwydarzyło. Nie mógł pojąć, czy ogień był prawdziwy, czyrealne były stwory, które na jego oczach wyłaziły z ziemi,czy straszliwy dźwięk i cała reszta były rzeczywiste. Biskup Arc - stojący tam, gdzie stał na początku -wydawał się niewzruszony, nietknięty. Wzrok miał równiegniewny jak na początku. Jeśli zaskoczył go tenogłuszający spektakl ognia i blasku, to nie okazał tego.Pośrodku polany sześć familiantek powoli krążyło wokółJit, zajmując się nią, cackając się z nią, dotykając jejopiekuńczo, jakby się upewniały, że przetrwała tę ciężkąpróbę. Ignorowała je, zacierając stopą znaki, którewyrysowała na ziemi laską. Zaszyta Służka skierowała ciemne oczy na biskupaArca. Wydała skrzekliwe dźwięki. Henrik widział, jak sięwytęża, żeby szerzej otworzyć usta, lecz nie pozwalały jejna to rzemyki. Jedna z familiantek podleciała nieco kubiskupowi. - Jit mówi, że zrobione. Czerwone oczy przesunęły się z familiantki na Jit. - Postaraj się zrobić i inne rzeczy, o które prosiłem. -Ściągnął brwi. - Nie dawaj mi powodu do powrotu. Po tych słowach odwrócił się i odmaszerowałzamaszystym krokiem. Mrok skupiał się wokół niegoniczym czarna peleryna, sprawiając, że wyglądał jaksunący po ziemi ciemny cień. Henrik podskoczył, kiedy

Page 396: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

familiantka pochyliła się ku niemu. Nie zauważył, jak siępodkrada. - Teraz przyszedł czas na ciebie - syknęła.

Rozdział 57 Kahlan nagle się obudziła, dysząc ze strachu. Przezumysł przemknęły jej rozmazane obrazy. Wyciągały się kuniej ciemne ręce i pazury. Znikąd pojawiały się kły,kłapiąc i starając się dosięgnąć jej twarzy. Nie wiedziała,gdzie jest i co się dzieje. Rozpaczliwie walczyła,wywijała się, odpychała to, co po nią sięgało, ijednocześnie usiłowała uciec od przeszywającego ją bólu. Usiadła gwałtownie, z trudem łapiąc oddech, iprzekonała się, że jest w Ogrodzie Życia. Nic jej nieścigało, nic nie atakowało. Było spokojnie. Śnił się jejkoszmar. We śnie coś ją ścigało, coś mrocznego igroźnego, coś przerażającego. Było nieustępliwe i corazbardziej się zbliżało. Starała się uciec. Lecz nie była wstanie wystarczająco prędko biec. To wszystko wydawałosię takie realne. Ale wreszcie się obudziła. Już nic się jejnie śniło. Uciekła przed koszmarem i zarazem przed tym,co ją ścigało. Postanowiła dać już temu spokój, przestać

Page 397: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się skupiać na tym śnie. To tylko sen. Już się przebudziła.Jest bezpieczna. Lecz prędko się przekonała, że to nie żadnewybawienie. Uciekła co prawda przed tym, co ją ścigałow koszmarze, lecz nie uwolniła się od bólu. Głowa tak jąbolała, iż bała się, że zemdleje. Ścisnęła palcami skronie,ale zaraz musiała przycisnąć ręce do brzucha szarpanegobólem. Przeszywający ból głowy wywołał falę mdłości.Kahlan starała się nie zwymiotować. Pulsujący bólprzytłaczał, sprawiał, że coraz bardziej ją mdliło, corazmocniej kręciło się w głowie. Ze wszystkich sił walczyłaz falami mdłości. Ale zwyciężyły. Jej wnętrzności zaczęły się skręcać i Kahlanpospiesznie się wydostała spod pozwijanego koca i naczworakach przemieściła na trawę, byle dalej od miejsca,w którym spała. Próbowała się powstrzymać, lecz ciałonie było posłuszne woli i zaczęła tak wymiotować, jakbyżołądek miał się jej przenicować na drugą stronę.Szarpały nią torsje zgrane z bolesnym pulsowaniem wgłowie. Kahlan zdała sobie sprawę, że czyjaś dłoń dotyka jejpleców, a inna przytrzymuje jej długie włosy. Pomiędzyspazmami walczyła o oddech. Była przekonana, żewymiotuje krwią. Ilekroć mięśnie się kurczyły, straszliwyból stawał się nie do wytrzymania. Miała wrażenie, żepękają jej wnętrzności. Torsje zaczęły w końcu słabnąć.Pluła gorzką żółcią i ulżyło jej, że nie krwią.

Page 398: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co ci jest, Matko Spowiedniczko? To była Cara. Dobrze było mieć kogoś przy sobie.Czyjaś obecność dodawała otuchy. - Nie wiem - wykrztusiła. Nagle pojawił się Richard. - Co się dzieje? Kahlan wstrząsały dreszcze. Szarpana nimi, walcząca ooddech, zdołała z trudem wydusić: - Mdli mnie. - Twoje krzyki słyszałem aż na dole w komnaciemachiny - powiedział Richard, uspokajająco dotykając jejpleców. Urwała garść trawy i otarła usta, wyrzuciła ją ipowtórzyła tę czynność. Nie miała pojęcia, że krzyczałaprzez sen. Mdłości się uspokoiły i wreszcie mogła złapaćoddech. Ale głowa nadal ją bolała. - Miałam koszmar, pewnie krzyczałam i wybudziłam sięze strachu. Przycisnął dłoń do jej czoła. - Masz lodowatą skórę i jesteś mokra od potu. Kahlan nie mogła przestać się trząść. - Tak mi zimno. Richard przyciągnął ją do siebie. Bezwładnie się doniego przytuliła. Objęło ją ciepłe, silne ramię. Leczzamiast, tylko ją tulić, ujął jej nadgarstek i podniósł rękę.Jego dotyk sprawił jej ból. - Drogie duchy - wyszeptał.

Page 399: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co jest? - zaniepokoiła się Cara. Richard lekko obrócił dłoń Kahlan. - Idź po Zedda. Kahlan ujrzała, jak Cara pędzi dróżką wśród drzew.Dobrze było znaleźć się w ramionach Richarda. Chciałabyjuż zawsze pozostać w tym dodającym otuchy uścisku. Jejręka pulsowała bólem przy każdym uderzeniu serca.Spojrzała i ze zdumieniem stwierdziła, że zadrapaniaznowu się pojawiły. Zedd je uleczył, ale się odnowiły iwyglądały gorzej niż przedtem. - Wygląda na to. że starania Zedda nic nie dały -odezwał się Richard. - Sprowadzimy go tutaj i dowiemy się, co o tym myśli.Sporo wie o takich rzeczach, ale mnie się wydaje, że tomogło być zakażenie i dlatego nie ustąpiło od razu.Pewnie przez to cię mdli. Może po prostu nie całkiem cięuleczył. Kahlan nie sądziła, żeby to z tego powodu tak fatalniesię czuła. W przeszłości odnosiła rany, które robiły sięzaognione i obrzęknięte. Nigdy się przy tym tak nie czuła.Prawdę mówiąc, ręka miała z jej zdrowiem najmniejwspólnego. To gwałtowny ból głowy ją obudził,przyprawił o torsje, zmusił do wymiotów. To ostreukłucia bólu w skroniach obezwładniły ją mdłościami.Naprawdę nie sądziła, żeby zadrapania miały cośwspólnego z bólem głowy. Parę razy w życiu miała taksilne bóle głowy, że aż wymiotowała. Richard też je

Page 400: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

miewał. Mówił, że odziedziczył je matce. Uznała, że tomusi być coś podobnego. Po prostu okropny ból głowy.Na tę myśl od razu lepiej się poczuła. Popatrzyła na mocno zaczerwienione zadrapania naręce. Martwiło ją, że zaleczone rany nie tylko sięodnowiły, ale i gorzej wyglądały. Ręka zrobiła się niecosztywna, bo spuchła. Kahlan znowu zadrżała z bólu.Przepłynęła przez nią fala lodowatego chłodu.Obezwładnił ją straszliwy ból głowy. I wtedy - bo Richard się nad nią nachylił i mocno jąprzytulił - poczuła, jak wnika w nią łagodna słodycz jegodaru. Przez zimne, sztywne mięśnie przepłynęła falakojącego ciepła. Już w przeszłości leczył ją swoim darem,więc rozpoznała dotknięcie jego magii. Dar Richardadziałał w charakterystyczny sposób i zwykle budził się wnim w razie pilnej potrzeby. Teraz przywołało gowspółodczuwanie z Kahlan, miłość do niej, pragnienie,żeby była bezpieczna. W serdecznym u ścisku Richarda,we wnikającej w nią jego magii, czas przestał miećznaczenie. Każdą cząstką siebie czuła jego dodającąotuchy, uspokajającą, kochającą obecność. Lecz choćogromnie pragnęła jego pomocy, zarazem nie chciała muna nią pozwolić. Wiedziała, że uleczając ją, przejmie jejból. Najpierw musiał usunąć ten okropny ból, przyjąć gow siebie, żeby jego dar mógł w nią wniknąć i uleczyć zło.Chociaż tak pragnęła uwolnić się od bólu, nie chciała,żeby Richard cierpiał.

Page 401: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Opór nic nie dał. Przeważyła moc daru Richarda. Niemiała wyboru, musiała ustąpić. Miała wrażenie, że spadaw nieznaną, bezdenną otchłań. To budziło lęk, a zarazemprzynosiło ulgę, że pozwoliła, by ktoś inny za nią walczyłz bólem, i że sama może się trzymać na uboczu tychzmagań. Nie wiedziała, na jak długo zatraciła się w tym świeciebólu, z Richardem u boku, złączonym z nią, lecz kiedyotworzyła oczy i powróciła otaczająca ją rzeczywistość,wciąż była w jego ramionach. Nie spodziewała się, że bólnie zniknie. Był równie silny i uporczywy jak przedtem.Rozpoznała go także w oczach Richarda. Przyjął go wsiebie, ale - o dziwo - nie pomógł jej tym. Nie uleczył jej.Pomyślała, że może zrobiła coś nie tak. Może słabo sięstarała lub, dokładniej mówiąc, może zbytnio się bałapozwolić Richardowi działać, za mocno się opierała idlatego nie mógł jej pomóc. Cara pochyliła się ku Richardowi. - Przepraszam, że tak długo szukałam Zedda. Wreszciego znalazłam. Już idzie. Nicci też przyprowadziłam. Richard nie odpowiedział. Wpatrywał się w pustkę.

Rozdział 58

Page 402: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan, powracająca z dziwnego odległego miejsca,zupełnie oddzielonego od realnego świata, który znówpojawiał się wokół niej, wiedziała, że coś jest nie tak znią i z Richardem. Widziała, jak Nicci kuca obok niego.Po zatroskanej minie czarodziejki, patrzącej w jegonieruchome oczy, poznała, że uleczanie nie przebiegło tak,jak powinno. Richard wpatrywał się w dal, nie reagującna nic, chociaż w jego oczach widać było okropny ból, aNicci chwyciła go za ramię i nim potrząsała. Długie jasne włosy czarodziejki zsunęły się przez leweramię, kiedy się przechyliła nad Richardem i przycisnęładwa palce do czoła Kahlan, która poczuła znajomemrowienie Magii Addytywnej, spływające po nerwachszyi, barków i rąk. Nicci cofnęła palce i przyłożyła je doczoła Richarda. Odsunęła się i pchnęła go w pierś. - Puść ją. Richardzie, puść ją. Kiedy nie zareagował, objęła Kahlan i delikatniewysunęła ze sztywnych ramion Richarda. Kahlan się nieopierała. Nie pojmowała, czemu Nicci chce, żeby Richardją puścił, lecz nie mogła nie zauważyć niepokoju natwarzy i w głosie czarodziejki. Nicci ostrożnie ułożyłaKahlan na ziemi, po czym natychmiast zajęła sięRichardem. Łączność z Kahlan została zerwana i Nicciprzycisnęła dłonie do jego skroni. - Odpuść, Richardzie - wyszeptała. Richard gwałtownie wciągnął powietrze. W jego oczach

Page 403: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

na nowo pojawiły się życie i świadomość. Kahlanwestchnęła z ulgą, że Nicci zdołała go ściągnąć stamtąd,gdzie przebywał. Richard się skrzywił, kiedy czarodziejkacofnęła dłonie. - Co robisz? - zapytał. - Czemu mnie powstrzymałaś? - Też bym o to zapytał - oznajmił Zedd, stając zaRichardem. Nicci postukała się w czoło palcami, które przykładałado czół Richarda i Kahlan, jakby dawała Zeddowi dozrozumienia, żeby sam się przekonał. Czarodziejnatychmiast podciągnął szatę i ukląkł po drugiej stroniewnuka. Przyłożył dwa palce do czoła Kahlan, a potemRicharda. - No? - zapytał. - Co powinienem poczuć? Nicci przelotnie na niego spojrzała. - Nic nie czujesz? Zedd był wyraźnie zdezorientowany. - Nic. A powinienem? Nicci znowu przytknęła palce do czoła Kahlan, którajeszcze raz poczuła mrowienie Magii Addytywnej, apotem powtórzyła to samo z Richardem. Westchnęła. - Już nic nie wyczuwam. Łączność jest zerwana, więcnie mogłeś tego wyczuć. - Niby czego? - zapytał Zedd, marszcząc brwi. Nicci dyskretnie zerknęła na Kahlan. - Sama nie wiem. To pewnie nic takiego. To nieważne,potem o tym porozmawiamy.

Page 404: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard przesunął dłonią po twarzy, dochodząc dosiebie po próbie uleczenia Kahlan. Ani trochę się jej niepoprawiło. Uzdrawiał już o wiele gorsze przypadki. Niemiała pojęcia, czemu tym razem mu się nie udało. Ajeszcze bardziej ją niepokoiło, dlaczego Nicci wydaje sięaż tak podenerwowana. - Czemu mnie powstrzymałaś? - zapytał zapalczywieRichard. - Uleczałem ją. Nie pozwoliłaś mi dokończyć. To potwierdziło domysły Kahlan. Nicci przerwałaRichardowi, zanim zdążył zakończyć proces. Lecz gdytylko to pomyślała, uświadomiła sobie, że przecieżodzyskała świadomość, nim Nicci się zjawiła. Więc niepowiodło się, zanim ich rozdzieliła. Coś innego musiałopójść nie tak. Nicci głęboko westchnęła. - Nie uleczałeś jej, tylko sam się otwierałeś na tęzarazę. Zedd jeszcze nigdy nie był taki zdumiony. Spojrzał naRicharda, potem na rękę Kahlan. - O czym ty mówisz? - Wiedziałam, że coś jest nie tak. Ustało wnikanie daruRicharda w Kahlan, natomiast coś przepływało z niej wniego. Wkradało się, wykorzystując zespolenie. To zaalarmowało Zedda. Nicci spojrzała Richardowi woczy. - Wiesz, o czym mówię? Zirytowany i zniecierpliwiony Richard pokręcił głową. - Właściwie nie. Nie wiem, co czułem. Nie wiem, co

Page 405: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

się działo. Wiem tylko, że bolało. Starałem się odjąćKahlan bólu, a on wymykał się spod kontroli. - Chłopak leczy instynktownie, przez empatię - wyjaśniłZedd. - Choć dorastał, nie wiedząc, że ma dar, i nie uczącsię, jak go wykorzystywać, ale widziałem, jak uleczałprzypadki, w których ja byłbym bezsilny. - Ja też - powiedziała Nicci. - Wykorzystuje dar wewłaściwy tylko sobie sposób, lecz Kahlan nie leczył. - Jesteś pewna? Nicci potaknęła. - Kiedy dotknęłam jej, a potem jego, mogłam ocenićstrumień mocy. Nie było harmonii. Ból płynął wodwrotnym kierunku i zdobywał kontrolę nad Richardem.Powinno być na odwrót. Jego dar powinien opanowywaćból, śląc do Kahlan uzdrawiającą moc, lecz tak się niedziało. Może Richard działał instynktownie i robił tosamo, co w przeszłości, lecz tym razem miał do czynieniaz czymś odmiennym, groźnym i dlatego mu się nie udało. -Spojrzała na Kahlan. - Czułaś się lepiej? Kahlan musiała przyznać, ze Nicci ma rację. - Nie. Ale nie rozumiem tego. Richard już mnie leczył. - To prawda - odezwał się Richard. - Dlaczego tymrazem mi się nie udało? - Nie mam pewności, Richardzie, lecz z jakiejśprzyczyny to, co próbowałeś uleczyć, zachowywało sięjak choroba zakaźna. Pewnie powiedziałbyś, że podobniejest, kiedy opiekujesz się chorym i czasami zarażasz się

Page 406: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

od niego i obaj chorujecie. - Przecież dar powinien mnie przed tym chronić. - Chłopak ma rację - wtrącił się Zedd. Nicci ociągała się z odpowiedzią: - Bardzo możliwe, że nie miałbyś tego problemu, gdybyśz czyjąś pomocą podszkolił się w korzystaniu z magii. Alenie mam pewności. Zedd nie marnował czasu na protesty i pytania. - Cóż, nie ma wątpliwości, że zadrapania, którewyleczyłem, znowu się zaogniły. Wyglądają na zakażone.Muszę powtórzyć procedurę i uleczyć ją, zanim sięzabierzemy do czegoś innego. - Zgadzam się z tobą - powiedział Richard, schodzącdziadkowi z drogi. - Nie wiem, czy to dobry pomysł - szepnęła zagadkowoNicci do Zedda. Czarodzieja to zaskoczyło. - Nie sądzę, żeby pozostawienie tego w takim staniebyło dobrym pomysłem. Mogłaby stracić rękę. Co gorsza,jeśli zakażenie się nasili i przeniesie na inne organy, możesię okazać śmiertelne. Nicci dostrzegła na twarzy Kahlan niepokój i ustąpiła,wzdychając i kiwając głową. - Będę wdzięczny za każdą pomoc - rzekł dziadekRicharda, po chylając się nad Kahlan i przyciskając dłońdo jej czoła. Nicci od razu nakryła ją swoją dłonią. Kahlan natychmiast poczuła, jak wnika w nią moc Zedda

Page 407: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

i odrębny strumyk magii Nicci. Chociaż były podobne,każda miała charakterystyczne cechy. Zmieszane razem,koiły i podnosiły na duchu, lecz odmiennie niż magiaRicharda. Wiedziała, że dar Zedda ma inne cechy, toteżsię nie zaniepokoiła. Połączona moc magii czarodziejówodurzała. Kahlan zdawało się jednak, że wyczuła cieńczegoś innego, mrocznego, agresywnie tężejącego. Ledwie to pomyślała, a już uniósł ją strumień mocyZedda i Nicci. Znowu zniknęły czas i miejsce. Czuła, jakZedd usuwa ból, podobnie jak Richard, lecz czuło się wtym jego doświadczenie. Nagle wszystko się skończyło. Wmgnieniu oka zniknęła moc Zedda i Nicci. Kahlanotworzyła oczy, walcząc o oddech. Zdawało się, żeledwie chwilkę pozostawała pod ich wpływem, lecz zdoświadczenia wiedziała, że równie dobrze mogła minąćgodzina lub dwie. Zedd odchylił się na piętach. PosłałNicci zaniepokojone spojrzenie. - To nie Richard. Coś jest nie tak. Wiem na tyle dużo,żeby się wycofać, Richard tego nie wiedział. - Czarodziejzacisnął usta w niezadowoleniu. - Ja też nie mogę jejuleczyć. Z twarzy Nicci nic się nie dało wyczytać. - Więc i ty to wyczułeś? Kahlan była ciekawa, co to za „coś". Twarz czarodzieja wykrzywił grymas frustracji. - Sam nie wiem. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Dlamnie to zupełnie nowe. Nie mam pojęcia, czemu nie

Page 408: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mogłem się z tym uporać. Nicci wpatrywała się w oczy czarodzieja. - Co wyczuwałeś? Pomarszczona twarz Zedda zdradzała niepokój.Wymienił spojrzenia z Nicci. - Sam nie wiem. Coś... mrocznego. Nicci okazała zrozumienie, lecz nic nie powiedziała. Kahlan nie miała pewności, o czym mówią, leczrozumiała, że obydwoje milcząco się zgadzają, a samaczuła, jak coś w niej tężeje pod dotknięciem ich magii.Jeszcze bardziej się zaniepokoiła. - Może Nathan mógłby pomóc - poddał Richard, niezauważając wymiany spojrzeń pomiędzy Nicci i Zeddem.- Jest Rahlem. Może jemu by się udało, bo jego dar lepiejdziała w pałacu. Może to wystarczy.

Rozdział 59 - O co chodzi? - zapytał Nathan, zatrzymując się przyRichardzie. Kahlan zauważyła, że prorok zaciska w ręku kartkę. - Dłoń Kahlan, uleczona przez Zedda, znowu wyglądagorzej - powiedział przez ramię Richard. - Ma trudności zuzdrowieniem jej po raz drugi. Właśnie mówiłem, żeponieważ czar pałacu nie tłumi twojej mocy, może tobie

Page 409: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

by się udało. Nathan spojrzał chmurnie na Kahlan. Uniosła nieco rękę,żeby ją obejrzał w blasku pochodni. Głowa ją bolała.Najchętniej poszłaby spać. - Chętnie spróbuję - rzekł prorok. - To nic nie da - powiedziała spokojnie, lecz stanowczoNicci. - Zedd już raz ją uleczył. Rany nie powinny sięodnowić. Działa tu coś jeszcze, czego ani niedostrzegamy, ani nie rozumiemy. Skoro Zedd nie potrafipowtórzyć tego, co już raz zrobił, to i ty nie dasz rady. Kahlan ogromnie się martwiła tym, co Nicci możejeszcze wiedzieć, lecz nie chce o tym mówić. - Obawiam się, że ona ma rację - przyznał zwestchnieniem Zedd. Kahlan uniosła się na łokciach. - Ale jeśli nie możecie mnie uleczyć... Zedd poklepał ją po ramieniu i uśmiechnął siępokrzepiająco. - Nie martw się, kochanie. Możemy się tym zająć namnóstwo sposobów. Mamy tu w pałacu najrozmaitszezioła lecznicze. To tylko zadrapanie i niewielkiezakażenie. Całe życie leczyłem takie rany ziołami ikataplazmami. Zaraz coś sporządzę i raz-dwa lepiej siępoczujesz. - Zedd ma rację - uspokajał Richard. - Zawsze leczyłmoje skaleczenia bez pomocy magii. Nawet mam trochęaumu - powiedział do dziadka.

Page 410: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd uniósł krzaczaste brwi. - No proszę. To przyniesie ulgę w bólu, a kataplazmwyciągnie zakażenie. - Znowu poklepał ramię Kahlan. -Zaraz go zrobię i w mgnieniu oka będzie lepiej. Kahlan się uśmiechnęła i położyła. - Dzięki, Zedd. Czarodziej łypnął na nią, a potem spojrzał na Richarda. - Musimy ją przenieść tam, gdzie będzie jej wygodniej isobie wypocznie. - Tu mi dobrze - zaprotestowała Kahlan. Wcale nie byłazachwycona perspektywą, że znowu coś by jąobserwowało w którejś sypialni. - Na pewno? - Zedd obejrzał się na ziejącą w pobliżudziurę. - Machina podpowiadała niektórym proroctwa,kiedy spali, chociaż nie mieli ani odrobiny daru. Tylkopomyśl, jaką mocą musi emanować, że już nie wspomnę otym, iż działa w obrębie pola ograniczającego.Podejrzewam, że właśnie od tego mogła cię rozbolećgłowa. Richard posłał chmurne spojrzenie w stronę dziury. - Mnie głowa nie boli, a też tu spałem. Zedd uniósł palec. - Ale ty masz dar, oba jego aspekty. Co więcej, uważam,że łączy cię z machiną więź, toteż może na ciebie w tensposób nie oddziałuje. Może jednak źle wpływać nainnych, którzy zbyt dużo czasu spędzają w jej pobliżu, na

Page 411: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przykład Kahlan. Zaniepokojony Richard położył pocieszająco dłoń naramieniu Kahlan. Głowa nieustannie pulsowała jej bólem. - Naprawdę uważasz, że to przez machinę? Zedd wzruszył ramionami. - Niezbyt wiele o niej wiemy. Nie mamy pojęcia, copotrafi, i ogromnie mnie to martwi. Może ją otaczać polemocy, które wywołuje u ciebie bóle i mdłości. Kiedy ciępróbowałem uleczyć, wyczułem, że stanowczo za małośpisz, przez co twoje ciało się nie regeneruje. Dlategojesteś podatna na rozmaite dolegliwości. Zakażenie sięnasili, jeżeli nie będziesz odpoczywać należycie. I dlategouważam, że powinniśmy cię ułożyć w wygodnym łożu, aco najważniejsze - daleko od machiny, żebyś wypoczęła,co będzie sprzyjało procesowi zdrowienia. Musiała przyznać, że brzmi to sensownie. Mimo to... - W pałacu z pewnością jest wiele wygodnych komnat -powiedział Richard. - Znajdziemy ci taką, w którejbędziesz mogła wypoczywać, a Zedd się zajmie twojąręką. Kahlan znowu uniosła się na łokciach. - No a co z kłopotem, który mieliśmy w naszej sypialni? Richard uśmiechnął się krzywo. - Mam pewien pomysł. Nie martw się. Jednak się martwiła. Starała się ignorować pulsującyból głowy i ręki. - Już mi lepiej - skłamała.

Page 412: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Odkaszlnęła, chcąc, żeby łamiący się głos zabrzmiał jakzwykle. Nic to nie dało. - Jakoś tego nie słychać - stwierdził Nathan. - Są ważniejsze powody do zmartwień, nie ma co sięnade mną rozczulać. Głowa pewnie dlatego mnierozbolała, że śniły mi się koszmary, a co do ręki...zadrapania czasem wyglądają gorzej, zanim się zagoją.Uważam, że za bardzo się przejmujecie. Nic nie wskazywało na to, żeby przekonała któreś znich. Może dlatego, że sama w to wątpiła, ale przedewszystkim dlatego, że miała gorączkę. Przez to ochrypła.Ledwie mówiła. Ilekroć się odezwała, było słychać, jakokropnie się czuje. - Nadal uważam, że powinienem spróbować - odezwałsię Nathan. - Skoro chcesz, z radością będę twoją pacjentką -powiedziała Kahlan, starając się, by zabrzmiało todziarsko. Kiedy Nathan mijał Richarda, ten zapytał: - Co masz w ręku? Nathan spojrzał na kartkę, jakby o niej zapomniał. - A prawda. - Machnął nią ku Richardowi. - Od twojejosobistej prorokini z biblioteki. Richard się skrzywił. - I cóż Lauretta tym razem przepowiada? - Obawiam się, że to brzmi poważnie. Dlatego cięodszukałem. Trudno powiedzieć, o czym to właściwie

Page 413: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

mówi, lecz całkiem możliwe, że to kolejna przepowiedniadotycząca Kahlan. - Nathan znowu pomachał kartką, apotem ją odwrócił i głośno odczytał: - „Decyzja królowejbędzie ją kosztować życie". - Twoim zdaniem to kolejna przepowiednia na tematKahlan, bo przypomina te wcześniejsze? - zapytał Zedd. -Tę pierwszą, „Królowa bije pionek"? Sfrustrowany Nathan pokręcił głową. - Nie wiem. Nie wywołała u mnie żadnych wizji. Tomoże znaczyć cokolwiek. Twarz Richarda zbielała. Wyrwał Nathanowi kartkę isam przeczytał, jakby nie mógł w to uwierzyć. - Co się stało? - spytał Zedd. Richard jeszcze chwilę wpatrywał się w kartkę, a potemspojrzał na dziadka. - Machina znowu do mnie przemówiła - powiedziałcicho. Zedd pochylił się ku niemu. - Jak to: przemówiła do ciebie? Richard opuścił rękę i szukał odpowiednich słów. - Trudno to wytłumaczyć. Zedd nie miał zamiaru mu pozwolić tak łatwo sięwykręcić. - Uważam, że powinieneś się postarać. Richard zacisnął wargi. - Machina powiedziała mi, że miała sny. Potem chciaławiedzieć, dlaczego śniła.

Page 414: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nicci uniosła brwi. - Zadała ci pytanie? Richard potaknął. Kahlan zmarszczyła brwi, starając sięsobie przypomnieć - pomimo okropnego bólu głowy -gdzie już słyszała te słowa. Brzmiały znajomo. Wreszciesobie przypomniała. - Czy nie to samo powiedział tamten chłopiec natargowisku? Że miał sny? Potem zapytał, czemu śnił.Pamiętasz? - Pamiętam - odparł Richard. - Henrik. Masz rację.Powiedział dokładnie to samo. W komnacie zaległa cisza, bo wszyscy starali się pojąćimplikacje. Już się przekonali, że proroctwa machinywypowiadali również inni. Kahlan się zastanawiała, czyto może dotyczyć tego samego. Richard przeczesał palcami włosy. - Rzecz nie tylko w tym, co machina powiedziała.Zaniepokoiło mnie, jak to zrobiła. - Co przez to rozumiesz? - zapytała Nicci. - Wypalaswoje przesłanie na metalowych paskach. Czy tym razemprzekazała wiadomość w inny sposób? - Nie, tak samo jak przedtem. - No to o co chodzi? - Wszyscy wiecie, jak machina się zachowuje, kiedyzamierza prorokować: głośny, nagły rozruch? - Richardpowiódł wzrokiem po zebranych. Przytaknęli. - Tymrazem było inaczej. Zamiast od razu ruszyć pełną parą,

Page 415: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zaczęła powoli, cicho, jakby się budziła. Zedd wyrzucił w górę ręce. - Budziła się! Obudziła się i powiedziała ci, że miałasny? Drogie duchy, Richardzie, przecież to maszyna! - Wiem, wiem - mruknął Richard, dając dziadkowi znak,żeby umilkł i słuchał. - Ale zaczęło się powoli, cicho,cała wewnętrzna maszyneria stopniowo się rozpędzała. Akiedy już działała na pełnych obrotach, wypaliła dwapaski mówiące o snach: „Miałam sny" i „Dlaczegośniłam?". Co jeszcze dziwniejsze, paski nie były gorące,kiedy wyszły z machiny. - Zawsze są wtedy gorące - oznajmił Zedd. Richard lekko się pochylił i spojrzał kolejno na każde znich. - Cóż, tym razem wyszły z machiny chłodne. Oba. Zedd potarł brodę. - Dziwne. - Zostałem na dole przez resztę nocy - podjął Richard. -Chciałem się przekonać, czy powie coś jeszcze. Nachwilę zasnąłem. Potem zębatki nagle ruszyły, tak jakzwykle, jak sami już widzieliście: znienacka, całympędem. Nagły hałas od razu mnie obudził. Odchylił się, sięgnął do kieszeni i wyjął metalowypasek. - Kiedy to się stało, tuż przedtem, nim usłyszałem krzykiKahlan i przybiegłem tutaj sprawdzić, co się jej stało,machina wyrzuciła tę samą przepowiednię. – Uniósł

Page 416: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

metalowy pasek. - I ten wysunął się z machiny gorący, jakzazwyczaj. - Jaką znowu przepowiednię? - spytał podejrzliwieZedd. Richard wskazał kartkę w dłoni Nathana. - Taką samą jak ta. „Decyzja królowej będzie jąkosztować życie".

Rozdział 60 Richard odsunął stopą dywan. Nie zobaczył symbolutakiego jak ten wydrapany w posadzce korytarza przeddrzwiami ich poprzedniej sypialni, a także przed komnatązamordowanej królowej Catherine. To dodało mu otuchy.Symbol oznaczał: „Obserwuj ich". Nie chciał, żeby ktośsię im przyglądał, gdy śpią, jak to się już zdarzało. Martwiło go proroctwo wypisane przez machinę, takiesamo jak przepowiednia Lauretty, lecz w tej chwilinajbardziej niepokoił się o Kahlan. Nie wiedział, czywróżba „Decyzja królowej będzie ją kosztować życie"rzeczywiście dotyczy Kahlan, jak wcześniejsza „Królowabije pionek", ale teraz należało się przede wszystkimzająć zaognionymi zadrapaniami na jej ręce. O

Page 417: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przepowiednię będą się martwić później. Poza tym próbydomyślenia się, co oznacza proroctwo, były stratą czasu. Na razie chciał przenieść Kahlan do jakiej ś wygodnejkomnaty, daleko od machiny, gdzie Zedd mógłby obłożyćzranioną rękę ziołowym kataplazmem, który by wyciągnąłzakażenie, a ona mogłaby wreszcie wypocząć. Liczył, żeta komnata będzie bezpieczna, bo nie należała do lordaRahla. To w jego sypialniach ktoś ich obserwował. Potemna dodatek stwierdził, że przed drzwiami ktoś wyskrobałsymbole, ale i tak - nawet gdyby ich nie było - nie miałzaufania do wystawnych pokoi lorda Rahla. Wydawały sięzbyt łatwym celem dla mocy, których nie pojmował.Dopóki się nie dowie, jak i w jakim celu wydrapano znakiw pilnie strzeżonych korytarzach, nie uwierzy, że komnatymogą być bezpieczne. To była ustronna sypialnia gościnna. Teraz w tymskrzydle nie mieszkali żadni goście, więc w pobliżunikogo nie będzie i nikt się nie dowie, że tutaj są.Znajdowała się kilka pięter powyżej dolnego poziomu,toteż nikt z zewnątrz się nie dostanie. Komnata nie byłaobszerna, lecz Richard o to nie dbał. Potrzebowałbezpiecznego miejsca na noc. Zanim zdążył wejść, przepchnęła się obok niego Cara.Benjamin już rozstawił żołnierzy Pierwszej Kompanii nakażdym skrzyżowaniu korytarzy w całym pałacowymskrzydle. Rikka stała w pobliżu po jednej stroniekorytarza, Berdine po drugiej. Obie były w czerwonych

Page 418: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

skórzanych uniformach. Choć rad widział gwardzistówtrzymających straż przed komnatą, to nie bardzo wierzył,że mogliby zapobiec nieszczęściu. To, co przedtemprzebywało w ich sypialni i ich obserwowało, złatwością prześliznęło się obok straży. Tym razem Richard planował pewną niespodziankę,gdyby tajemniczy obserwatorzy znowu się zakradli.Obejmując ramieniem kibić Kahlan, wprowadził ją dokomnaty. Położył pod ścianą ich plecaki i inne rzeczy.Cara wróciła z inspekcji i skinieniem głowy dała mu znać,że nie zauważyła w komnacie niczego, co by jązaniepokoiło. - No i co myślisz? - zwrócił się do Kahlan. Spostrzegł, że spojrzała wyłącznie na łoże. - Wygląda nieźle. Cieszyło go, że tęsknie spogląda na łóżko. Martwił się onią i chciał, żeby choć trochę się przespała. Mina przyglądającej się Cary świadczyła o tym, że i onasię o nią niepokoi. Zedd wszedł za nimi do komnaty idelikatnie poklepał Kahlan po plecach. - Umość się, skarbie. Przygotuję kataplazm i wrócęnajszybciej, jak się da, żeby nałożyć ci go na rękę. Potemmusisz się przespać. To najbardziej pomoże. Kahlan potaknęła. Była bardzo blada. Samo spojrzeniezielonych oczu zdradzało Richardowi, jak bardzo cierpi.Wiedział też, że nie chce go martwi ć, więc się nieprzyzna, jak naprawdę się czuje. Ale wyraźnie czytał to w

Page 419: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jej oczach. Ponieważ w Ogrodzie Życia spali na ziemi, Kahlanmiała na sobie podróżny strój - spodnie, koszulę i buty. - Może się rozbierz i połóż? Pokręciła głową i natychmiast wdrapała się na łoże. Zanim wyszli z Ogrodu Życia, Nathan spróbowałuleczyć jej rękę. Nie bardziej mu się poszczęściło niżpozostałym. Richard liczył teraz na kataplazmy Zedda,które miały „wyciągnąć" zakażenie, i stary, dobry sen. Zedd pochylił się ku Richardowi. - Idę przyrządzić kataplazm i zaraz wracam - ściszyłgłos. - A tymczasem, tak na wszelki wypadek, pozbądź siętych luster. Nad toaletką wisiało podwójne zwierciadło. - Nie martw się - powiedział Richard. - Coś dla nichszykuję. Gdy tylko Zedd wyszedł, Richard sam sprawdziłkomnatę. Ufał Carze, lecz po prostu chciał mieć pewność.Komnata była niezbyt duża, toteż nie miał wiele dosprawdzania. Puste szafy pachniały cedrem. Z tyłukomnaty znajdowały się dwuskrzydłowe, przeszklonedrzwi. Richard grzbietem dłoni rozchylił zasłony ipopatrzył w ciemność. Za niewielkim tarasem, z donicą zzimozieloną rośliną, stojącą przy szerokiej, wysokiej popas kamiennej balustradzie, daleko w dole zobaczył patrolżołnierzy. Kiedy Cara wyszła, Richard próbował nakłonić Kahlan,

Page 420: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

żeby zdjęła choć buty. Nastroszyła się, mówiąc, że jest jejzimno i chce się tylko okryć kocem. Pamiętał, że i on chcemieć spokój, kiedy go boli głowa, wymiotuje i maokropny ból brzucha. Ostrożnie okrył Kahlan kołdrą. Kiedy zamknęła oczy, podszedł do zasłon przydwuskrzydłowych drzwiach i zdjął lambrekin. Potem zdjąłznad toaletki jedyne dwa lustra w komnacie. Ustawił je napodłodze, naprzeciwko siebie, i mocno związałlambrekinem. Kiedy skończył, oparł je o wyściełanekrzesło. Usiadł na skraju łoża i położył się, tuląc Kahlan,żeby ją ogrzać i żeby wiedziała, że nie jest sama. Nieotworzyła oczu i nic nie powiedziała, ale cichutkowestchnęła, dając mu do zrozumienia, że jest za towdzięczna. Richard się obudził, słysząc pukanie. To Zedd wrócił zkataplazmem. Richard podał mu mały słoiczek z aumem,który wyjął ze swojego plecaka. Czarodziej dodał aumudo żółtawej mikstury, którą przyniósł w małej miseczce, imieszał drewnianą szpatułką, a Richard wyjął spodokrycia dłoń Kahlan. Chmurnie otworzyła zaspane oczy,żeby sprawdzić, co on robi, czemu przeszkadza jej spać.Kiedy Zedd posmarował kataplazmem czerwoną,opuchniętą rękę, skrzywiła się z bólu. - Wkrótce będzie lepiej - pocieszył ją. Kahlan kiwnęła głową i zamknęła oczy. Richard podtrzymywał dłoń, a Zedd ją obandażował. - To nie tylko wyciągnie zakażenie, ale i uśmierzy ból.

Page 421: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Dodałem też odrobinę czegoś, co ułatwi sen. Richard skinął głową. - Dzięki, Zedd. Martwi mnie, że Kahlan jest takaotumaniona i półprzytomna. - Po prostu nie czuje się dobrze i musi wypocząć -zapewnił dziadek, poklepując go po ramieniu. - Ty teżpowinieneś się przespać. Richard nie sądził, żeby udało mu się zasnąć. Chciałsiedzieć i czuwać nad Kahlan. Obaj się odwrócili, słysząc daleki, dziwny, stłumionyokrzyk udręki i bólu. - Drogie duchy - odezwał się Zedd. - A cóż to było? Richard się uśmiechnął i pokazał dziadkowi. - Ustawiłem lustra naprzeciwko siebie. Myślę, że ktośpróbował zajrzeć do komnaty i zobaczył coś, co mu sięnie spodobało: własne odbicie. Zedd zaśmiał się cicho, żeby nie obudzić Kahlan. - Chłopcze, to milutka odrobina magii.

Rozdział 61 - Ta sytuacja wymaga decyzji, toteż ją podjęłam -oznajmiła królowa Orneta. - Moja decyzja jest

Page 422: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nieodwołalna. Niewielka grupa przedstawicieli wymieniła spojrzenia.Księżna Marple odstawiła filiżankę na niski stolik i lekkosię na nim wsparła, patrząc na Ornetę. - Chcesz powiedzieć, iż naprawdę wierzysz, że lordRahl i Matka Spowiedniczka są sługami Opiekuna? Taknaprawdę? Orneta zauważyła, że w głosie Marple było słychaćraczej zgorszenie niż niedowierzanie. Jej oczy lśniłyzadowoleniem, że usłyszała tak smakowitą plotkę.Niektórzy ludzie uwielbiają pognębiać możnych,rozpuszczając pogłoski o paskudnych sprawkach. Ornetaw żadnym razie nie była zainteresowana ani plotkami, anitym, by rzucać kamieniami w możnych tego świata.Powodowały nią ważniejsze motywy. Niepokoiło jąniegodziwe postępowanie, bo zagrażało i jej, i poddanym. Pozostali szeptem dzielili się swoim zatroskaniem. Wostatnich dniach Orneta przeprowadzała z nimi poważnerozmowy. Niektórzy bardzo się przejmowaliprzepowiedniami, nieugięcie w nie wierzyli i chcieli,żeby traktowano je jako wskazówki co do przyszłości.Bardzo ich niepokoiło, że lord Rahl i MatkaSpowiedniczka nie chcą się z nimi dzielić proroctwami.Uważali, że lekceważy się ich zdanie. Orneta nigdy nie sądziła, że ci ludzie aż tak się troszcząo przepowiednie, lecz ostatnio znalazły się one w centrumzainteresowania. Podobnie było z nią. Przypuszczała, że

Page 423: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wraz z nastaniem pokoju wszyscy więcej myślą oprzyszłości. Jak się dowiedzieli z poufnych narad z Ornetąi Ludwigiem, istniało tylko jedno wyjaśnienie tego, żelord Rahl i Matka Spowiedniczka ukrywają proroctwa.Orneta dała znak Ludwigowi. - Jak to ujawnił opat Dreier, wiele proroctw nazywalorda Rahla „siewcą śmierci". Nie sprawia miprzyjemności mówienie wam tego. Nie musicie mi teżwierzyć na słowo. Chociaż nie sądzę, by rozsądnie byłoprosić lorda Rahla, żeby pokazał wam odnośne pisma,jeśli są dostępne. Pokaże je wam, choć niechętnie, biskupArc, jeśli będziecie przy tym obstawać. Myśl, że Opiekun świata zmarłych mógłby wywieraćwpływ na ich władców i wykorzystywać ich do własnychcelów, była ogromnie niepokojąca. Większość nie chciaław to wierzyć, lecz nie mogli zaprzeczać dowodom. - Któż zna przyszłość, jeśli nie Stwórca, któregodziełem jest wszystko? – zapytał Ludwig. - Skoro Stwórcawszystko wie, to jak może ostrzegać nas, swoje dzieci,przed zagrożeniami, jakie niesie przyszłość? Słuchali baczniej, szeroko otwierając oczy. - Proroctwa - odpowiedział na swoje pytanie Ludwig. -Stwórca zsyła omeny, żeby nas ostrzec przedniebezpieczeństwami, które tylko On widzi. Bezimiennychętnie by nas pozbawił takiej pomocy, nieprawdaż? Czyżnie chciałby opętać tych, którym najbardziej ufamy, inakazać im, żeby ukryli przed nami przepowiednie, przez

Page 424: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

co tym łatwiej wpadlibyśmy w ramiona śmierci? Odpowiedź sama się nasuwała. Lord Rahl i MatkaSpowiedniczka, zatajając przepowiednie przed innymiwładcami, bez wątpienia działają na rzecz Opiekuna. Tobył ponury wniosek, którego zebrani pochopnie by niewyciągnęli i który - nawet dla księżnej - wykraczał pozazwykłe plotki. Orneta pomyślała, że może niewielki pokazdeterminacji ułatwiłby im podjęcie decyzji. Dotknęłaramienia Ludwiga. - Zechciałbyś napisać słówko do biskupa Arca, żeprzydałyby się nam jego wskazówki w sprawachzwiązanych z proroctwami? Powiadom go, że niektórzy znas, podobnie jak on, uważają, że proroctwo ma istotneznaczenie dla naszej przyszłości, i że chcielibyśmy byćpowiadamiani, co ono zapowiada. Poinformuj go również,że postanowiłam, iż w podzięce za pomoc zyska lojalnośćmoją i moich poddanych. Znowu dały się słyszeć szepty. Niektórzy aprobującokiwali głowami. Ludwig się skłonił. - Jak każesz, królowo Orneto. Wiem, że biskup Arcbędzie zaszczycony słówkiem od ciebie. Mogę cię w jegoimieniu zapewnić, iż obaj będziemy się kierowaćproroctwami w sprawach przyszłości naszego ludu,żebyśmy wszyscy mogli poznać niebezpieczeństwaczyhające na nas na drodze ku powszechnemu dobru. - Chciałbym, żeby i lord Rahl tak postępował - rzekłambasador Grandon. Szarpnął koniec spiczastej bródki i z

Page 425: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

prawdziwym żalem pokręcił głową. - Nie opowiadamysię po żadnej ze stron w tym konflikcie, bo w końcuwszystkim nam chodzi o to samo, toteż mam szczerąnadzieję, iż lord Rahl nie poczyta nam za nielojalnośćchęci sprzymierzenia się z biskupem. Rozległy się szepty poparcia. Wszyscy chcieli sięopowiedzieć za proroctwem, lecz ocierali się o zdradę.Byli lojalni wobec Imperium D'Hary, lecz pragnęlirównież, by D'Hara kierowała się proroctwem. Orneta wsparła obie dłonie na szerokiej marmurowejbalustradzie i spojrzała na znajdujące się poniżej obszernekorytarze Pałacu Ludu. Przez wysokie okna wlewał sięsłoneczny blask. Oświetlał ludzi tłumnie przemierzającychaleje lub tak jak oni tworzących grupki w niewielkiej, leczwygodnej części galerii wypoczynkowej. - Masz na myśli zdradę - powiedziała Orneta, nieodwracając się. - O to naprawdę ci chodziło. Chciałeśpowiedzieć, iż masz nadzieję, że lord Rahl nie uzna tejdecyzji za zdradę. - Cóż, tak - przyznał Grandon. - Ja tego tak nie traktuję iw żadnym przypadku nie zdrada jest moim zamiarem.Nadal jesteśmy lojalni wobec Imperium D'Hary i cenimylorda Rahla, tylko że... Ludwig, popijający wino i przysłuchujący się, uniósłbrew. - Tylko że gdyby biskup Arc został lordem, to byłbybardziej odpowiednim władcą na czas pokoju niż lord

Page 426: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rahl, który lepiej się sprawdza w czasie wojny. Ambasador uniósł palec. - To właściwe słowa. Jesteśmy lojalni wobec ImperiumD'Hary i, jak powiedziałem, szanujemy lorda Rahla iMatkę Spowiedniczkę. Doceniamy to, co dla nas zrobili,lecz uważamy, że biskup, czy też lord Arc, ze swojąrozległą wiedzą i obeznaniem z proroctwami, byłbylepszym władcą. Ponieważ kierowałby sięprzepowiedniami, łatwiej by mu było utrzymać pokój ipomóc nam wszystkim wybrać najbezpieczniejszą drogęku przyszłości. Kilkunastu zebranych kiwnięciami głowy i szeptamiwyraziło poparcie dla mądrych słów ambasadoraGrandona. - I ja mam taką nadzieję - odezwała się Orneta. - LordRahl i Matka Spowiedniczka z poświęceniem walczyli ozwycięstwo. Ja... my wszyscy jesteśmy im ogromniewdzięczni. Obawiam się jednak, że w pewnym momencieulegli mrocznym podszeptom, i dlatego teraz musimyzrobić to, co jest najlepsze dla naszych poddanych. Mamyobowiązek przyjąć doradztwo lorda Arca. To mojadecyzja. Jest nieodwołalna. Ambasador krótko, lecz zdecydowanie skinął głową. - Tak się powinno stać. Księżna wolała się napić herbaty, niż wygłaszać takdoniosłe i ostateczne słowa. Za to pozostali wyrazilipoparcie.

Page 427: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Orneta była uradowana, że Ludwig odgrywa tak ważnąrolę, zbierając proroctwa ze wszelkich możliwych źródełi przekazując je biskupowi Arcowi, żeby ten mógł jewykorzystywać w rządzeniu prowincją Fajin. Terazwyglądało na to, że biskup Arc lepiej by się sprawdzałjako lord Arc władający wszystkimi ziemiami, a nie tylkoodległą prowincją. Kiedy Orneta podniosła wzrok znad kielicha z winem,zobaczyła Mord-Sith w czerwonym skórzanym uniformiewychodzącą w oddali zza rogu. Szła ku nim, nieodrywając oczu od królowej.

Rozdział 62 Towarzysze królowej Ornety umilkli, kiedy Mord-Sithsię zbliżała. Wszystkie oczy patrzyły na wysoką kobietę wczerwieni, maszerującą ku nim miarowo. Omawiali takpoważne sprawy, że ogarnął ich niepokój i nie byli wstanie prowadzić nawet zwykłej, towarzyskiej pogawędki.W końcu mieszkali w pałacu lorda Rahla, odwiecznymrodzinnym gnieździe dynastii Rahlów, o środku władzy odtysięcy lat. Rozmawianie o takich sprawach w PałacuLudu zdawało się nieco niesmaczne, a nawet pozbawione

Page 428: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

szacunku, wręcz ocierało się o zdradę. Lecz siedzibalorda Rahla była też zarazem domem ludu. W tym sensiebył to pałac ludu, więc ludzie mieli prawo rozmawia ćtutaj o sprawach ważnych dla ich przyszłości ipodejmować istotne decyzje. Mimo to zbliżająca się kobieta w czerwieni jakby tounieważniała. Lord Rahl był tutaj - oraz w całej D'Harze -niekwestionowaną najwyższą władzą. Wojna torozstrzygnęła i jedynie umocniła pozycję lorda Rahla.Póki, rzecz jasna, Orneta i inni, z pomocą opata Dreiera ibiskupa Arca, czegoś z tym nie zrobią. Królowa niezłomnie wierzyła - podobnie jak wieluinnych przedstawicieli - że proroctwa są zsyłanymi przezsamego Stwórcę wskazówkami i dlatego należy się nimikierować. Zatem trzeba było je znać. Zgoda na to, żebyOpiekun świata zmarłych zakazywał proroctw, byłazdradą życia. Potrzebowali duchowego przywódcy,takiego jak biskup Arc, który by rządził jako lord, kierującsię słowami przepowiedni. W panującej na galerii ciszy obserwowana przezwszystkich przedstawicieli Mord-Sith podeszła dobalustrady i spojrzała na chodzących niższymi korytarzamiludzi. Żołnierze, podniósłszy wzrok i ujrzawszy ją, bezzwłoki maszerowali dalej. Inni te ż ją zauważali, ale nieprzyglądali się jej zbyt długo. Nawet w Pałacu Luduwiększość osób unikała patrzenia Mord-Sith prosto woczy. Rozumie się, że od ślubu Cary, osobistej strażniczki

Page 429: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lorda Rahla, ta ostrożność odrobinę osłabła. Odrobinę.Jednakże postawa tej akurat Mord-Sith nie skłaniałanikogo do wyzbycia się starych lęków. Jasne włosy Mord-Sith były splecione w tradycyjnyidealny warkocz sięgający od szerokich ramion do talii.Każdy włos znajdował się we właściwym miejscu.Czerwony skórzany uniform przylegał jak rękawiczka dotwardych mięśni i kobiecych kształtów. Mały czerwonypręt, Agiel, zwisał z przegubu na delikatnym złotymłańcuszku, wystając tuż za koniuszki palców, zawsze wpogotowiu. Mord-Sith przyjrzała się korytarzom w dole, potemsektorowi galerii, w którym siedziała grupka, i w końcuwbiła przenikliwy wzrok w Ornetę. - Przyszłam z tobą porozmawiać, królowo. W czteryoczy. Orneta zmarszczyła brwi. - O czym? - Omówimy to na osobności. Orneta wcale nie była pewna, czy chce rozmawiać zjedną z Mord-Sith lorda Rahla. A z powodu swojejdecyzji o scedowaniu lojalności na Hannisa Arcaabsolutnie nie miała ochoty przebywać z nią sam na sam. - Cóż, nie wiem, czy chcę... - Dziwne. Nie wiedziałam, iż sprawiam wrażenie, żepozostawiam ci wybór. Orneta poczuła, jak jeżą się jej włoski na karku. Nie

Page 430: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przypominała sobie, by kiedykolwiek słyszała takjedwabisty głos brzmiący tak groźnie. Nie wiedząc, jaksię wykręcić, uniosła rękę w zapraszającym geście. - Tam są moje komnaty. To niezbyt daleko. Może... - Tak. Idziemy. Orneta spojrzała na Ludwiga, licząc na ratunek lubinterwencję. Jego zagniewana mina wskazywała, że niepotrzebuje innej zachęty. - O co chodzi? Mord-Sith, słysząc w jego głosie gniew, ujęła Agiel wdłoń. - O najnowszą przepowiednię. Wszyscy byli zaskoczeni. - Jaką przepowiednię? - zapytał Ludwig. - Wielu osobom, w tym niewidomej wróżbitce,objawiło się proroctwo. - I cóż mówi? - zainteresował się Ludwig. Mord-Sith, patrząc nań, uniosła brew, a potemprzeniosła wzrok na pozostałych. - Nie mam pojęcia. Nie jest przeznaczone dlaniemających daru. W tym was wszystkich. Oczy Ludwiga zapłonęły gniewem. Pokochał Ornetę, aona jego. Już od jakiegoś czasu byli razem. Cieszyło ją, żenigdy nie miał jej dość. - Skoro nawet nie wiesz, co ono mówi, to dlaczegopowiedziałaś, że przyszłaś w jego sprawie? - drążył. - Dostałam rozkazy. Wspomniano, że wiążą się z

Page 431: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najnowszym proroctwem. - Pochyliła się ku Ludwigowi,groźnie unosząc Agiel. - Zmarnowałam już za dużo czasu.Musimy iść. Zamiast się wycofać, Ludwig spróbował stanąćpomiędzy Ornetą a Mord-Sith. - Sądzę, że powinniśmy... Dźgnęła go Agielem w ramię. Ludwig krzyknął z bólu icofnął się. Osunął się ciężko na kolana. Przycisnął dłoń doramienia, jęcząc w straszliwych męczarniach. Podniósł nanią wzrok, rozwścieczony. - Ty suko! Jak śmiesz... Mord-Sith wycelowała Agiel w jego twarz. - Proponuję, żebyś tak został i milczał, bo inaczejpowalę cię i uciszę na dobre. Rozumiesz? Ludwig patrzył na nią z wściekłością, ale się nieporuszył. Orneta wyciągnęła do niego ręce, przerażonatym, że tak cierpi. Chciała go pocieszyć, sprawdzić, czynic mu nie jest. Mord-Sith zastąpiła jej drogę i skinęłaAgielem. - Dość tych bzdur. Idziemy.

Rozdział 63

Page 432: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zanim Mord-Sith zdążyła ją szturchnąć Agielem, Ornetapo raz ostatni spojrzała na Ludwiga, a potem sięodwróciła i poszła do swoich pokoi. Była oburzona i złana tę kobietę za to, że sprawiła ból Ludwigowi, leczpostanowiła na razie tego nie okazywać. Poskarży się wodpowiednim czasie właściwym ludziom i wtedy Mord-Sith zapłaci za swoją bezczelność, nie mówiąc już oniepotrzebnym okrucieństwie. Przynajmniej udało się jejodciągnąć Mord-Sith od Ludwiga, zanim popełnił jakieśgłupstwo i został jeszcze surowiej ukarany. Orneta, idąc eleganckim korytarzem, starała się zabardzo nie spieszyć. Szła dostojnym krokiem, żebyprzypomnieć Mord-Sith, z kim ma do czynienia. Poza tymwcale jej się nie spieszyło do komnaty, gdzie będzie samaz tą kobietą. Służąca, idąca w przeciwnym kierunku znaręczem czystej bielizny pościelowej, widzącnadchodzącą Mord-Sith, natychmiast usunęła się podścianę, jak najdalej od niej. Wbiła oczy w podłogę,unikając spokojnego wzroku wysokiej kobiety wczerwonej skórze. Orneta czuła się jak skazaniec prowadzony naegzekucję. Nie mogła uwierzyć, że okazuje się jej takibrak szacunku. Przyszło jej na myśl, że - zważywszy na jejpostanowienie - nie jest to tak całkiem niezasłużone. Przezcałe lata była lojalna wobec Imperium D'Hary.Napomniała się, że i teraz kieruje się lojalnością, jeśli niewobec władcy, to z pewnością wobec ludu.

Page 433: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nie wiedziała, czego Mord-Sith może chcieć, lecz corazbardziej się niepokoiła, że ma to coś wspólnego z tym, żeprzedłożyła lojalność wobec Hannisa Arca nad lojalnośćwobec Richarda Rahla. Powiedziała sobie, że toniemądre. Poza nią i Ludwigiem nikt nie wiedział o jejdecyzji. I oczywiście poza grupą przedstawicieli, lecz imdopiero co o tym powiedziała. Przyszło jej na myśl, żemoże się objawiło proroctwo zapowiadające jej nowąprzysięgę wierności. Lord Rahl nie zdradzał im, co mówiąproroctwa, nie chronił ich przed ujawnianymizagrożeniami, ale to nie oznaczało, że nie wykorzystujeproroctw do własnych mrocznych celów. Nie możnaodgadnąć, co wie osoba wykorzystywana przez Opiekunazaświatów ani do jakich czynów jest zdolna. Lord Rahl to dobry, zacny człowiek, lecz nawet takimoże zostać opętany i wtedy nie kieruje się własną wolą,lecz działa pod dyktando uosobienia śmierci. Jak towykazał Ludwig, kogo bardziej by się opłacałoOpiekunowi wykorzystywać we własnych mrocznychcelach, jeśli nie tych, którym ludzie najbardziej ufali? Orneta obejrzała się przez ramię i zobaczyła, że Mord-Sith z ponurą miną postępuje tuż za nią. Za nimi za śszłacała grupa przedstawicieli. Trzymali się z dala, lecznajwyraźniej zamierzali się dowiedzieć, o co chodzi idlaczego jedną z nich odłączono od pozostałych. Ludwig,trzymając się za ramię, jeszcze obolały po dotknięciuAgielem, szedł przed zatroskanym ambasadorem

Page 434: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Grandonem, za nimi księżna, a potem resztaprzedstawicieli. Mina Ludwiga zdradzała gniew. Orneta się ucieszyła, że idą za nimi. Pomyślała, że tomoże złagodzić zapędy Mord-Sith. Świadkowie zwyklewyciszają agresję. Dodało jej też otuchy to, że Ludwigstanął w jej obronie. Zatrzymała się i wskazała ozdobnedrzwi, starając się zyskać trochę czasu dla pozostałych. - Oto mój apartament. Kiedy Mord-Sith posłała jej gniewne spojrzenie zrodzaju tych, co to pozbawiają sił nawet najsilniejszych,Orneta otworzyła drzwi i weszły do środka. Rozmyślniezostawiła je uchylone, żeby świadkowie, kiedy się jużznajdą na miejscu, wszystko słyszeli i mogli nawet zajrzećdo komnaty. Mord-Sith zdecydowanym ruchem zamknęładrzwi. Orneta, starając się zachowywać swobodnie, podeszłado niskiej szafki, na której na srebrnej tacy stały butelkiwina, wody i słodkich napojów oraz sześć kryształowychkielichów. - Mogę zaproponować coś do picia? - Nie jestem tu po to, żeby pić. Orneta serdecznie się uśmiechnęła. - Wybacz, nie zapytałam, jak się nazywasz. Błękitne oczy Mord-Sith przyprawiały Ornetę niemal oomdlenie, ale starała się tego nie okazywać. - Jestem Vika. - Vika. - Uśmiechnęła się Orneta. - Co mogę dla ciebie

Page 435: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zrobić, Viko? Mord-Sith ruszyła ku niej. - Możesz krzyczeć. Orneta zamrugała. - Słucham? Vika chwyciła ją za ramię. - Powiedziałam, że możesz krzyczeć. Mord-Sith zgrzytnęła zębami, przyciągnęła Ornetę iwbiła jej Agiel w brzuch. Orneta nigdy nie doświadczyła takiego bólu, nawetsobie nie wyobrażała, że jest możliwy. Nie mogła niekrzyczeć. Wrzask w końcu ucichł i Orneta osunęła się napodłogę, próbując złapać oddech, po twarzy spływały jejstrumienie łez. - Czemu to robisz? - wykrztusiła pomiędzyspazmatycznymi oddechami. Vika stała nad nią i się przyglądała. - Żeby ułatwić ci wrzaski. Orneta osłupiała. Nie mogła pojąć, czemu Mord-Sithzrobiła coś takiego i czemu chciała, żeby Ornetakrzyczała. - Ale dlaczego? - Ponieważ tak bardzo pragniesz, żeby ludzie kierowalisię proroctwami, spotkał cię ten zaszczyt, iż będziesznarzędziem spełnienia się jednego z nich. A teraz chcęusłyszeć naprawdę porządny wrzask. Orneta gapiła się na nią, sparaliżowana strachem i

Page 436: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zdumieniem, a Vika dźgnęła ją Agielem w zagłębienie unasady szyi. Królowa tak zawyła, iż myślała, żeporozrywa sobie gardło. Nie byłaby w stanie siępowstrzymać, nawet gdyby chciała. Ból ją przytłoczył,mięśnie ramion i szyi kurczyły się w niekontrolowanychspazmach. Sącząca się z gardła i wypływająca z ust krewstłumiła krzyki. Ściekała po brodzie Ornety, skapywaładługimi, gęstymi soplami i wsiąkała w gorset sukni.Komnata pociemniała w kurczącym się polu widzeniaOrnety, które stopniowo się poszerzało. Nie bardzowiedziała, gdzie jest Mord-Sith i co robi, póki niezobaczyła, jak znika za nią. Vika bez słowa dźgnęła Agielem miejsce u podstawyczaszki Ornety. Królową oślepił blask. Barwne iskierkibuchnęły we wszystkie strony. W jej głowie rozlegał sięstraszliwy wrzask, sprawiając, że ból był jeszczesilniejszy niż poprzednio. Ostre sztylety wbijały się jej wuszy. Siedziała na podłodze, bezwładna i bezradna, a wjej czaszce dudnił krzyk, łomot i wycie. Słyszała odgłos kroków Viki na marmurowej posadzce,kiedy Mord-Sith wyszła zza jej pleców i stanęła przednią. Górowała nad Ornetą, patrząc na nią bez odrobinywspółczucia, a tym bardziej bez skruchy. Orneta w całymswoim życiu nie widziała tak zimnego, bezlitosnegospojrzenia. - Ten był niezły - oznajmiła spokojnie Vika. - Zpewnością wszyscy słyszeli.

Page 437: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Orneta nie była w stanie unieść głowy. Mięśnie szyi jejnie słuchały. Pomyślała, że pewnie popękały w tymprzeokropnym bólu. Opierała brodę o przesiąkniętą krwiąpierś. Widziała, jak krew rozlewa się po białejmarmurowej posadzce. Jej krew. Mnóstwo jej krwi. Buty Mord-Sith miały taką samą barwę jak jeziorkokrwi, w którym stała. Z najwyższym wysiłkiem, pokonującpalący ból w gardle, pomimo wypełniającej usta krwi,Orneta uniosła głowę i spytała: - Czego chcesz ode mnie? Vika uniosła brew nad chłodnym niebieskim okiem. - Skoro już tak pięknie dla mnie pokrzyczałaś, to chcę,żebyś umarła. Orneta spojrzała na nią wielkimi oczami. Nie była wstanie stawiać oporu, nie mogła walczyć z taką bestią.Mimo to nie była zaskoczona. Znała odpowiedź, zanimVika ją wypowiedziała. Orneta po raz kolejny zobaczyłazbliżający się Agiel. Tylko w pierwszej chwili poczułaniesamowity ból, kiedy pękało jej serce. A potem nawet tastraszliwa udręka zniknęła w ostatnim błyskuświadomości.

Rozdział 64

Page 438: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Ludwig nalewał sobie ostatni kielich wina, kiedyusłyszał, jak drzwi za nim otwierają się i zamykają. Niktnie pukał. Lekko odwrócił głowę - mignął mu czerwonyskórzany uniform. Poczuł znajomy zapach krwi.Przypomniało mu się opactwo, praca nad wydobywaniemprzepowiedni. Odwrócił się, łyknął wina, oparł biodrem o stół. Byłopóźno i czuł się zmęczony. Vika stała dumniewyprostowana, z dłońmi splecionymi za plecami, narozstawionych stopach, z wysoko uniesionympodbródkiem. Nie patrzyła mu w oczy. - Czy wszystko przebiegło zadowalająco, opacie? Ruszył ku niej przez komnatę. - Wszyscy byli przerażeni. Słyszeliśmy wrzaski. Kiedywyszłaś i zanim się rozbiegli, dostrzegli zwłoki. A juższczególnie podobało mi się gniewne spojrzenie, jakimich obrzuciłaś, wycierając o dywan krew z butów.Świetne. Nadal nie patrzyła mu w oczy. - Dziękuję, opacie. - Czy Orneta bardzo cierpiała? - Tak. Zgodnie z twoim życzeniem postarałam się, żebytak było. - Dobrze. Skoro Mord-Sith zrobiła coś takiego na ichoczach, z pewnością wielu przedstawicieli uważa teraz,że lord Rahl jest potworem, któremu nie można ufać.

Page 439: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Jestem przekonana, że padną prosto w czekające nanich ramiona lorda Arca - powiedziała. - Taaak - rzekł, przeciągając samogłoskę. - Zpewnością. Zawahała się, oblizała wargi, a potem spytała: - Czy z twoim ramieniem już wszystko dobrze, opacie?Bałam się, że zbyt daleko się posunęłam. Ludwig przycisnął dłonią bolące miejsce, poruszyłbarkiem. - Zrobiłaś to, co było trzeba zrobić. Pokaz wywarłodpowiednie wrażenie, jak tego chciałem. Nikomu niewpadnie do głowy, że coś nas łączy. Nie wiedzą, że jesteśze mną. Błękitne, znowu lodowate oczy wreszcie na niegospojrzały. - Jestem Mord-Sith lorda Arca, nie twoją. Wzruszył ramionami. - Szczegół bez znaczenia. - Nie sądzę, żeby lord Arc uznał, że to nie ma znaczenia.Ludwig wyciągnął ku niej rękę i posłał jej w brzuchstrumień mocy. Napił się wina. Vika osunęła się na kolano, łzy napłynęły jej do oczu.Jej twarz niemal dorównała czerwienią uniformowi.Objęła ramionami szarpany bezlitośnie zadawanym bólembrzuch. Upadła na bok, jęcząc. Mord-Sith ćwiczono w znoszeniu bólu. Lecz nie miałyzbytniego do świadczenia z bólem tego rodzaju ani w

Page 440: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

takim natężeniu, jaki mógł zadać opat. Miała terazobłąkany wzrok. Wiedział, że patrzy poza granice świataistot żywych, w świat umarłych. I że nie oczekuje z niegopowrotu. Nieczęsto ktoś zapuszczał się tak daleko zagranicę śmierci i wracał. Opat wszystko miał pod kontrolą. Trzymał Vikę wpobliżu punktu, zza którego już nie było powrotu.Właściwie nie przejąłby się, gdyby nie wróciła z tegomrocznego miejsca. Była urocza, lecz zawsze mogła jązastąpić inna. Napomniał się jednak, że Hannisowi by sięto nie spodobało. Uwolnił ją. Vika z trudem łapałaoddech, przetoczyła się na plecy. Ręce szeroko rozrzuciła.Znowu powracał wokół niej żywy świat. Opat widział, żejest zaskoczona tym nieoczekiwanym powrotem do życia.Wreszcie zamrugała, spojrzała na niego i dotarło do niej,gdzie jest. - Nigdy więcej nie bądź wobec mnie harda.Zrozumiałaś? - Tak, opacie. - Nie podoba mi się twoja bezczelność. Skinęła głową, z trudem się podnosząc. - Proszę, wybacz mi ten brak szacunku. Odczekał, aż wstała. Łza spływała jej po policzku. - A co z resztą spraw? - spytał. Sztywno splotła dłonie za plecami, robiąc, co w jejmocy, żeby nie okazywać, że cierpi. Lecz nie stała już takprosto jak przedtem.

Page 441: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Zadbałam o wszystko, opacie. - Vika przełknęła ślinę,wciąż próbując odzyskać panowanie nad sobą. - Zdołałamsię dostać do korytarzy, gdzie znajdują się sypialnie lordaRahla, i umieścić symbol przed drzwiami. Zrobiłam gorównież przed drzwiami komnaty króla Filipa, kiedyzobaczyłam, że wychodzi, zostawiając żonę samą. Ludwig znowu napił się wina. - Czy ktoś cię wtedy widział? - Tak, opacie. Widziało mnie wiele osób, lecz żadna misię nie przyglądała. Jak nakazałeś, uważałam, żeby niezobaczyła mnie żadna Mord-Sith. Dla wszystkich innychbyłam po prostu jedną z Mord-Sith lorda Rahla. Nikogonie dziwi ich widok w pałacu. Na szczęście ostatniowszystkie chodzą w czerwonych skórzanych uniformach.Każdy, kto mnie zobaczył, starał się nie zwracać na mnieuwagi. Można by pomyśleć, że byłam niewidzialna. Ludwig się uśmiechnął. Wiedział, że tak jest. Sampodpowiedział Hannisowi Arcowi, że Vika będzie mogłaswobodnie wszędzie chodzić - za dnia, doskonalewidoczna - i nikt nie zwróci na nią uwagi. Hannis Arc,choć tak potężny, bystry i przebiegły, był zbytodizolowany i pochłonięty swoją obsesją, żeby wiedzieć,jak to jest na świecie. Bez wskazówek Ludwiga nieosiągnąłby wiele. - Dobrze - powiedział, kiwając z zadowoleniem głową.- Dobrze. – Odstawił kielich. - Teraz musisz odejść. Nie chcę ryzykować, że któraś z

Page 442: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Mord-Sith lorda Rahla zobaczy twoją twarz. Im dłużej tujesteś, tym większe ryzyko, że ktoś się zorientuje, iż niejesteś jedną z nich. - Jestem przygotowana i mogę natychmiast odjechać,opacie. Ludwig skinął głową. - Bagaże są już w karocy, która na mnie czeka. Ja teżwkrótce odjeżdżam. Kiedy zostawię za sobą pałac irówniny Azrith i znowu znajdę się w lasach, będzieszmogła do mnie dołączyć na resztę podróży. Lord Arc zpewnością niecierpliwie czeka na twój powrót. - Tak, opacie, z pewnością. Podniósł wzrok, szukając w jej zimnych, błękitnychoczach choć cienia bezczelności, lecz się go nie dopatrzył. - Czy prawdą jest to, co słyszałam, opacie? - Nie wiem. A co słyszałaś? Vika wahała się przez chwilę. - Że Mord-Sith wzięła ślub. Stąd ta wielka ceremonia ici wszyscy goście. Wypełniałam rozkazy, więc niesprawdziłam, czy to prawda. - Nie powinno cię to obchodzić, lecz tak, to prawda.Dlatego tu jesteśmy. Zaproszono nas na wspaniały ślubCary. Vika prychnęła. - Nie rozumiem, jak Mord-Sith mogła zrobić cośtakiego. Ludwig wzruszył ramionami.

Page 443: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Tutejsze Mord-Sith złagodniały pod rządami lordaRahla. Vika skinęła głową w zamyśleniu. - Z pewnością. Podszedł bliżej i okrążył ją, mierząc wzrokiem. Stanąłtuż przed nią, patrząc w błękitne oczy. Nie odwzajemniłaspojrzenia. - Tutaj na razie skończyliśmy. Musisz ruszać. Nie chcę,żeby cię zobaczyła niewłaściwa osoba. Vika pochyliła głowę. - Natychmiast odejdę i dołączę do ciebie w lasach. Ludwig obserwował jej kształtną postać, kiedy Vikaszła do drzwi, przyglądał się rozkołysanym biodrom. Tobyłaby ekscytująca odmiana - mieć po Ornecie takieponętne stworzenie. Nie, żeby Orneta była kiepska, poprostu nie była Viką. Tylko nieliczne kobietydorównywały tej ostatniej. Na razie jednak, podobnie jak inne Mord-Sith, należałado Hannisa Arca. Lecz pewnego dnia - jeśli wszystkopójdzie po myśli Ludwiga - lord Arc nie będzie już jejpotrzebował. Pewnego dnia opat Dreier będzie lordemDreierem i będzie miał własne zachcianki. To będziewymagało wielkiej przebiegłości i ostrożności. HannisArc jest niezwykle niebezpiecznym człowiekiem. Niemożna lekceważyć jego tajemnych mocy. Dręczy gojednak obsesja. Ludwig otrząsnął się z przyjemnych wizji. Musi ruszać

Page 444: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

w drogę. Wszyscy przedstawiciele, którzy przestali ufaćlordowi Rahlowi i przysięgli wierność lordowi Arcowi,odjeżdżali do rozmaitych krain imperium. Chciał byćwśród nich.

Rozdział 65 Richard był wstrząśnięty i zły. Ledwie mógł uwierzyćwłasnym oczom - królowa Orneta leżała bez życia wkałuży krwi. To była druga królowa zamordowana w jegopałacu od dnia ślubu Cary. Oba zgony były przerażające.Jeszcze bardziej się zdenerwował na wieść o tym, że tegozabójstwa dokonała Mord- Sith. Nie wiedział która. Niemógł pojąć, dlaczego to zrobiła. - Lordzie Rahlu - odezwała się Cara. - Przyznaję, że nielubiłam królowej Ornety i nie ufałam jej, ale bym tego niezrobiła. Nawet Cara wolała nie nadużywać jegocierpliwości. - Nie powiedziałem, że to zrobiłaś. - No to coś powiedz. Spojrzał na nią. - Chcę wiedzieć, czyje to dzieło. Mocno zacisnęła wargi i skinęła głową. Chciała

Page 445: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

powiedzieć, że Mord-Sith sama by czegoś takiego niezrobiła. Już nie. Lecz nie mogła zaprzeczyć relacjiświadków. Cara potwierdziła to, co Richard już wiedział- że królowa zginęła od Agiela. Nie było wątpliwości, żekrólową Ornetę zabiła Mord-Sith. Pytanie tylko która.Richard nie chciał myśleć, że to była któraś z nich.Wszystkie nie znały litości, chroniąc życie Kahlan i jego,nie znały lęku w boju, lecz były mu bezwzględnie wierne.To absolutnie nie miało sensu. Richard skinieniem dłoni przywołał stojącego wkorytarzu ambasadora Grandona. Ambasador skłoniłgłowę na znak posłuszeństwa i wszedł do komnaty,skubiąc guzik długiego okrycia. Podszedł do Richarda iponownie skłonił głowę. - Tak, lordzie Rahlu? - Powiadasz, że zrobiła to Mord-Sith i że ją widziałeś? - Tak. - Opisz ją. Jak wyglądała? Ambasador przez chwilę się zastanawiał. - Wysoka, blond włosy. Miała błękitne oczy. Richard starał się nad sobą panować. Wskazał stojącąobok niego Carę. - Cara jest wysoka, ma blond włosy i błękitne oczy. Czyto była ona? Ambasador Grandon przyjrzał się Carze. - Oczywiście, że nie, lordzie Rahlu. - Bardzo wiele Mord-Sith ma blond włosy i błękitne

Page 446: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

oczy. Podobnie jak wielu mieszkańców D'Hary. Ambasador, bez przerwy skubiący guzik, znowupochylił głowę. - Tak, lordzie Rahlu. - Więc powiedz mi, czym tamta kobieta się od nichróżniła. Jak możemy ją wyłuskać spośród wszystkichblondwłosych i błękitnookich Mord-Sith? Skąd będziemywiedzieć, która zawiniła? Ambasador w końcu zostawił guzik w spokoju i zacząłszarpać spiczastą brodę. - Nie wiem, lordzie Rahlu. Nie patrzyłem wprost na nią,nie przyjrzałem się jej dokładnie. Widziałem czerwonyskórzany uniform, blond warkocz, Agiel. Zachowywałasię jak Mord-Sith, jeżeli wiesz, co mam na myśli. Byłakobietą, której należy się lękać. Nie wiem, czypotrafiłbym ją wskazać, gdybym ją jeszcze raz zobaczył. Sfrustrowany Richard westchnął. Wiedział, że Grandonma rację. Niewiele osób patrzyło Mord-Sith prosto woczy czy odważało się na więcej niż przelotne spojrzenie.Dobrze rozumiał to uczucie, ten strach. Oparł lewą dłoń na rękojeści miecza, stukał kciukiem wjelec. - Po co wszyscy się spotkaliście z królową Ornetą?Czemu usiedliście na galerii? Pozostawione tam filiżanki i kielichy świadczą o tym, żesiedzieliście tam dość długo. Co robiliście? Ambasador pobladł i Richard wiedział, że trafił w czuły

Page 447: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

punkt. - Po prostu rozmawialiśmy, lordzie Rahlu. - Po prostu rozmawialiście. A o czym? - O proroctwach. - O proroctwach. I cóż mówiliście? Zważywszy na to,że większość z was natychmiast się spakowała i jeśli jużnie wyjechała, to właśnie się do tego szykuje. Ambasador Grandon oblizał usta, rozważnie dobierałsłowa. - Zostałem trochę dłużej, lordzie Rahlu, ponieważuznałem, że jestem ci winien wyjaśnienie. Richard zmarszczył brwi. - Wyjaśnienie? - Dlaczego inni wyjechali i co zostało postanowione.Wysłuchaliśmy, co ty i Matka Spowiedniczka macie dopowiedzenia o proroctwach. Co o nich sądzi prorokNathan. Lecz, z całym szacunkiem, mamy na ten tematwłasne zdanie. Richard zatrzymał dla siebie kąśliwą odpowiedź.Zmilczał, wziął głęboki oddech. W końcu to on sampowiedział tym wszystkim ludziom, którzy przedtempadali na kolana i zanosili modły do lorda Rahla, że ichżycie należy wyłącznie do nich, że powinni powstać zklęczek i je przeżyć. Oczekiwał, że będą samodzielniemyśleć, podejmować przemyślane decyzje, żyć poswojemu. Położył dłoń na ramieniu ambasadora.

Page 448: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Jesteśmy wolnymi ludźmi, ambasadorze Grandon.Powinniśmy współdziałać na rzecz powszechnejpomyślności, lecz nie zamierzam zamęczać na śmierć tych,którym nie odpowiada mój sposób działania. O to właśnietoczyliśmy wojnę: o przekonanie, że wszyscy mamyprawo decydować o własnym życiu. Kiedy mówiłem, żewasze życie należy wyłącznie do was, mówiłem to zprzekonaniem, szczerze. Miałem nadzieję, że ludziedostrzegą w naszych słowach mądrość i doświadczenie ipostanowią z własnej woli iść za nami. Ambasador wyglądał na zawstydzonego i pełnego żalu. - Brak mi słów, by wyrazić, jak jestem wdzięczny za tesłowa, lordzie Rahlu. Lecz tym trudniej mi powiedzieć to,co mam do powiedzenia. - Po prostu mów prawdę, ambasadorze. Nie obwinię cięza mówienie prawdy. Grandon skinął głową. - Zrozumieliśmy, lordzie Rahlu, że masz swój pogląd naproroctwa, i nawet pojmujemy, że bez wątpienia masz potemu powody, lecz uważamy, że powinniśmy wiedzieć, cogłosi proroctwo, żebyśmy mogli to wykorzystać dlapoprawy życia naszych poddanych. Królowa Ornetapostanowiła przysiąc lojalność Hannisowi Arcowi ikorzystać z jego wskazówek wynikających z proroctw,jeśli się zgodzi nam ich udzielać. Nie wiemy, jak przyjmienaszą prośbę, lecz mamy podstawy sądzić, że na toprzystanie. Kiedy królowa ogłosiła swoją decyzję,

Page 449: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wszyscy postanowiliśmy to samo: że wolimy władcę,który nie utajnia proroctw i korzysta z nich, niż... ciebie. Richard wsunął kciuki za pas i wziął kolejny głębokioddech. - Rozumiem. - Kiedy byliśmy na galerii, opat zapytał Mord-Sith,która przyszła po królową, o co chodzi, a onaodpowiedziała, że o najnowsze proroctwo. Opat Dreierspytał, co ono mówi. Mord-Sith odparła, że nie wie, leczże objawiło się ono wielu ludziom. Kiedy opat usiłowałjej przeszkodzić, pchnęła go Agielem. Wskazał martwą Ornetę leżącą w kałuży krwi. - Mord-Sith odeszła z królową Ornetą. Poszliśmy zanimi i słyszeliśmy, co zrobiła. Kiedy wyszła po zabiciukrólowej, myśleliśmy, że nadeszła nasza kolej. Dlategonikt z nas się jej nie przyglądał. Odeszła jednak, a myocaleliśmy. Niektórzy natychmiast poszli do wróżbitkisiedzącej w korytarzu. - Sabella - odezwał się Richard. - Znam ją. Ambasador Grandon przytaknął. - Istotnie. - Co powiedziała? - Że dzień wcześniej objawiła się jej wróżbazapowiadająca, iż „Decyzja królowej będzie ją kosztowaćżycie". Było to po tym, jak królowa Orneta obwieściłanam swoją decyzję przyrzeczenia wierności HannisowiArcowi w zamian za wskazówki i ujawnianie proroctw. -

Page 450: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Skinął dłonią ku martwej królowej. - Wkrótce potemstraciła życie. Proroctwo się dopełniło. Kolejny dowóddla nas, iż słusznie wierzymy, że powinniśmy byćinformowani o proroctwach i postępować za takimprzywódcą, który jest z nimi obeznany i nie będzie ichprzed nami zatajał. - Rozumiem. Ambasador zwiesił głowę. - Przykro mi, lordzie Rahlu, lecz to nasze życie ipostanowiliśmy wykorzystać wszelkie dostępne środki,żeby się bronić. Taką decyzję podjęliśmy i dlatego wieluprzedstawicieli wyjeżdża. Niektórzy już to zrobili, inniopuszczają pałac teraz, kiedy rozmawiamy. Jeszcze innisię pakują i odjadą przed wieczorem. - Ty także, ambasadorze? Grandon potaknął i znowu szarpnął brodę. - Tak, lordzie Rahlu. Nie sądź, proszę, że odwracamysię od ciebie, chodzi raczej o człowieka, który ujawninam mroczne tajemnice proroctw. Mroczne tajemnice. Richard miał już powyżej uszu tegomroku, który się wkradł do pałacu od dnia, w którymznalazł machinę wróżebną. Stał w pobliżu ciała królowej,której śmierć zapowiedziało proroctwo wypisane nametalowym pasku spoczywającym teraz w jego kieszeni.Kłębiły się w nim emocje. Uznał, że najlepiej zachowaćje dla siebie; zwłaszcza to, że najchętniej by wszystkorzucił, wrócił do Hartlandu i pracował jako zwykły leśny

Page 451: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przewodnik. - Rozumiem, ambasadorze. Mam nadzieję, że pewnegodnia zrozumiecie mój punkt widzenia i dlaczego sądzę, żepowinno być tak, jak wraz z Matką Spowiedniczkątwierdzimy. Zostaniecie mile powitani w pałacu, jeżelizmienicie zdanie. Grandon znowu skłonił głowę, a potem - po jeszczejednym spojrzeniu na martwą królową - odwrócił się iodszedł. Wychodząc, minął się z Nicci, która właśnienadeszła. Była wyjątkowo posępna. Rzuciła okiem nazwłoki, które owijano całunem i układano na noszach,żeby je zabrać na miejsce pochówku. W korytarzusprzątaczki w milczeniu czekały, aż będą mogły wejść izmyć krew. - Słyszałam, że zabiła ją Mord-Sith - powiedziała Nicci. - Chętnie bym przyznała, że zrobiła to któraś z nas,gdybyśmy naprawdę się tego dopuściły - stwierdziła Cara. Była w paskudnym humorze, a Richard nie mógł jejmieć tego za złe. Jego nastrój wcale nie był lepszy. Niccinie miała ochoty się nad tym rozwodzić. Sprawiaławrażenie, że coś ją dręczy. - O co chodzi? - spytał Richard. Nicci przelotnie spojrzała mu w oczy. - Przede wszystkim chcę, żebyś wiedział, że właśniebyłam w waszej komnacie. Kahlan spokojnie śpi.Osobiście sprawdziłam komnatę, szukając czegośniezwykłego, śladów magii, czegokolwiek niepokojącego.

Page 452: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan się nie obudziła. Potem sprawdziłam wszystkichżołnierzy strzegących komnaty i jej otoczenia. Były tam teżRikka i Berdine. Powiedziałam im, żeby miały oko nawszystko, co się wyda choć odrobinę dziwne. Richard się zachmurzył. - Co się dzieje? Twardo spojrzała mu w oczy. - Byłam z Zeddem przy machinie, kiedy ruszyła powoli,jak opowiadałeś. Rozpędziła się, a potem wypisała proroctwo nametalowym pasku. Pasek był chłodny, tak jak wtedy, kiedymachina ci powiedziała, że miała sny. Potem się uciszyła iznieruchomiała. Zedd został na dole, na wypadek gdybywypisała kolejne wróżby. Poprosił, żebym ci przyniosłazapisany pasek. Po drodze, kiedy, jak już wspomniałam,sprawdziłam, co u Kahlan, poprosiłam Berdine, żeby toprzetłumaczyła. Richard zaczynał się poważnie niepokoić. - I co mówi ta przepowiednia? Głęboko odetchnęła i podała mu pasek. - Wolałabym, żebyś sam to przetłumaczył. Nie chcęprzekazywać czegoś takiego. Richard, marszcząc brwi, wziął pasek i spojrzał na dośćprosty symbol, za którym widniał drugi, bardziej złożony.Poczuł, jak z gniewu krew napływa mu do twarzy. Na pasku napisano: „Psy ci ją zabiorą". Zacisnął zęby.

Page 453: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Dość tego, mam powyżej uszu tej machiny. Zniszczę ją! Ruszył do drzwi, a Nicci i Cara pospieszyły za nim.

Rozdział 66 Kahlan zbudziła się, czując na twarzy ciepło oddechu.To było dziwne. Głos wewnętrzny ją ostrzegał, żeby nieotwierała oczu i leżała zupełnie nieruchomo. Gorączkowostarała się zrozumieć, co się dzieje, lecz nie mogła się wtym dopatrzyć żadnego sensu. Wiedziała, że to nieRichard. Troszczył się o nią i nigdy by jej nieprzestraszył, zwłaszcza wtedy, kiedy źle się czuła. Lewa ręka bolała. Kahlan mgliście sobie przypominała,że Zedd co ś do niej przyłożył i owinął bandażem. Lecznie o rękę chodziło. Odruchowo podporządkowała siędoświadczeniom wojennym, a przede wszystkimprzygotowaniu Spowiedniczki. Zignorowała pulsujący bólgłowy, mdłości, ból ręki i całą uwagę skupiła na tejkonkretnej sprawie. Nie otwierając oczu, nie poruszającsię, nie zmieniając rytmu oddechu, zaczęła oceniaćsytuację. Coś ją unieruchamiało pod kocem. Starała się domyślić,co ją tak przytrzymuje. Uznała. że to zupełnie tak, jakby

Page 454: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ktoś nad nią klęczał - z rękami i kolanami po obu bokachjej ciała - przyszpilając koc do łóżka. Wiedziała, że komnata jest mocno strzeżona, toteż niemiała pojęcia, jak mógłby się dostać do środka ktośmający złe zamiary. Nie przychodził jej też na myśl nikt,kto mógłby sobie w ten sposób żartować. Uświadomiłasobie, że woń tego czegoś nie jest przyjemna i zpewnością nie wydziela jej człowiek. W ciężkimposapywaniu pobrzmiewało głuche warczenie. Najostrożniej jak mogła, Kahlan uchyliła powieki.Blisko siebie, po obu bokach, dostrzegła coś smukłego.Smukłego i kudłatego. Dotarło do niej, że mogą to byćprzednie łapy wilka lub psa, ewentualnie kojota. Wsłabym świetle lampy stojącej na nocnym stoliku trudnobyło odróżnić umaszczenie. Ta odrobina informacjiwystarczyła, żeby pełne strachu oszołomienie zaczęło sięrozpraszać. Myślała jaśniej. To nie osoba nad nią stała.To było jakieś zwierzę. Łóżko tak się uginało podciężarem, że musiało być duże; zbyt duże jak na kojota,uświadomiła sobie. Wtedy usłyszała charakterystyczne głuche warczenie iznów poczuła gorący oddech. Woń stworzenia, łapy, którewidziała, urywane warczenie - to wszystko niemal napewno wskazywało na dużego psa lub wilka. Nie mogłapojąć, co zwierz robi w jej komnacie. Przypomniała sobie, że kiedyś pies uderzył w drzwi ich

Page 455: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

sypialni; bardzo agresywny pies, którego żołnierze musielizabić. Nie wiedziała, jak ten zwierz dostał się dokomnaty. Postanowiła teraz tego nie roztrząsać. Nie miałoznaczenia, jak wszedł do środka. Liczyło się, że to zrobił iże był niebezpieczny - co do tego nie miała wątpliwości. Kahlan leżała unieruchomiona pod kocem, toteż niemogła się poderwać i pognać do drzwi. Zwierz był zablisko. Nie uciekłaby mu. Odrobinę bardziej uchyliłapowieki i dostrzegła skurczony pysk, długie zęby. Gdybyspróbowała gwałtownie wstać i wyskoczyć spod koca,bestia rozorałaby jej twarz, zanim zdążyłaby się zasłonićrękami. Uświadomiła sobie, że zwierz stoi pomiędzy jejprawym bokiem i prawą ręką. Lewa była unieruchomionatuż przy ciele, lecz prawa pozostawała poza łapamizwierza. Wiedziała, że ma tylko jedną szansę. I że niemoże zwlekać. Psy i wilki miały instynkt drapieżnika.Rozjuszała je biegnąca, uciekająca ofiara. Kahlan leżałanieruchomo, więc nie wyzwalała tego odruchu. Na razie nie mogła się poruszyć. Wiedziała, że piesmoże mimo wszystko zaatakować. Głuche, groźnewarczenie robiło się głośniejsze, głębsze. Czuławibrowanie. Pies decydował się na atak. Nie miała czasu do stracenia. Wiedziała, że kiedy zatopiw niej kły, nie będzie ratunku. Musiała przejąć inicjatywę.

Page 456: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 67 Kahlan powoli wzięła głęboki oddech, przygotowującsię. Pies coś wyczuł. Warczenie przybrało na sile.Znienacka, z całej siły, najszybciej, jak zdołała, podbiłakoc prawą ręką, zarzuciła go na psa. Zaczął się szarpać.Lecz zanim zdążył zareagować, skoczyć do przodu izatopić kły w jej twarzy, owinęła go kocem. Razem spadlizłoża i uderzyli o podłogę - Kahlan znalazła się nakrzepkim, wyrywającym się zwierzu. Łapy, owiniętekocem, szaleńczo wierzgały, starając się uwolnić. Kahlan wiedziała, że za drzwiami stoją straże.Próbowała zawołać o pomoc, ale gardło miała takobolałe, że nie mogła wydać głosu. Nie była w staniekrzyknąć. Na szczęście udało się jej nie strącić na podłogęlampy z nocnego stolika, więc widziała, co robi. Latadoświadczenia sprawiły, że sięgnęła instynktownie po nóżwiszący u pasa, żeby się rozprawić z szarpiącą się dzikobestią. Noża nie było. Najpierw ją to zdziwiło. Zastanawiała się, czy go abynie zgubiła, spadając złoża. Niemal natychmiastuświadomiła sobie, że w pałacu zwykle nie nosi przysobie noża. Teraz trzyma go w plecaku. Szarpiąc się z

Page 457: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

psem, rozejrzała się po słabo oświetlonej komnacie,sprawdzając, gdzie są drzwi, z nadzieją, że uda się jejuciec. Wtedy zobaczyła jarzące się ślepia trzech kolejnychpsów w pobliżu drzwi. Łby miały opuszczone, uszypołożone po sobie, wyszczerzone kły, ślina ciekła im zpysków. To były wielkie, silne, ciemne, krótkowłose psyo grubych, umięśnionych karkach. Nie mogła pojąć, jak udało im się dostać do komnaty.Gorączkowo szukając drogi ucieczki, zauważyła, że jednoskrzydło drzwi z tyłu pokoju jest częściowo uchylone. Mogła tylko przytrzymywać psa unieruchomionegokocem. Wierzgał tylnymi łapami i kłapał zębami, starającsię ją ugryźć. Wepchnęła mu do mordy zwinięty kawałekkoca. Nieoczekiwana walka powstrzymywała pozostałepsy od przyłączenia się do ataku. Przynajmniej na razie.Wiedziała, że w każdej chwili mogą się na nią rzucić. Kiedy ponownie sprawdzała, gdzie są pozostałe trzypsiska, stwierdziła, że jeden z nich zbliżył się o krok.Dostrzegła też swój plecak, niezbyt daleko po prawejstronie, w nogach łoża. W plecaku był nóż. Mowy niebyło, żeby wydostała się przez drzwi strzeżone przez trzywarczące psy. Jedyna nadzieja w tym, że zdoła wydobyćnóż i przynajmniej będzie mogła się bronić. Nie tracąc czasu na zastanawianie się, czy to rozsądne,przycisnęła nogą owiniętego kocem i szarpiącego się psa isięgnęła w prawo po plecak. Udało się jej chwycić

Page 458: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

palcami rzemyk. Kiedy przywódca trzech psów skoczył kuniej, z całej siły zamachnęła się plecakiem. Przewróciłazwierza, przejechał kawałek po podłodze. Natychmiast siępoderwała, z całej siły kopnęła psa w kocu w żebra iskoczyła ku otwartym drzwiom w głębi komnaty. Zmroków pokoju rzuciły się na nią inne wielkie psy,chybiając o włos. Kahlan zachłysnęła się ze strachu i wypadła naniewielki balkon. Uderzyła o balustradę z taką siłą, żezaparło jej dech w piersiach. Całe szczęście, że tak sięstało, bo przynajmniej zobaczyła, jak daleko jest do ziemi- na pewno by się zabiła, spadając lub skacząc. Okręciłasię, żeby zatrzasnąć drzwi, lecz psy już wyskakiwały.Dostrzegła, że w pobliżu balkonu jest drugi taras. Dzieliłoje kilka stóp i przepaść. Nie było czasu na namysły, aponadto żadnych innych możliwości. Oparła stopę obalustradę, wybiła się i skoczyła na sąsiedni taras. O włosod jej kostki klapnęły zęby. Wylądowała na szerokiej balustradzie, lecz ześliznęłasię i spadła na posadzkę. Podniosła wzrok i ujrzała, że poprzeciwległej stronie są wąskie stopnie wiodące ku ziemi.Obejrzała się - psy stały, opierając się przednimi łapami obalustradę balkonu jej komnaty. Rozglądały się. Popatrzyła na stopnie. To tędy bestie musiały się dostaćdo jej sypialni. Weszły po schodach, przeskoczyły na jejbalkon i dostały się do środka. Zobaczyła, że psy na balkonie się cofają, żeby się

Page 459: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

rozpędzić do skoku. Nie miała czasu, żeby się zatrzymać ipomyśleć. Przerażona, poderwała się i pognała kuschodom. Zbiegała po trzy stopnie naraz, kiedy przeskoczyłpierwszy pies. Gnała w dół, pełna strachu, zadyszana.Oparła dłoń o balustradę, żeby skręcić na podeście, ibiegła dalej. Rzuciła okiem za siebie, uznając, że odpędzi psyplecakiem, gdy się za bardzo zbliżą. Kiedy zobaczyłasięgające ku niej kłapiące szczęki, uświadomiła sobie, żetakie oganianie się nic nie da. Pobiegła szybciej, nakażdym zakręcie opierając dłoń o słupek. Zakrętyspowolniły też sforę warczących psów, którym się na nichplątały łapy. Kahlan udało się je wyprzedzić. Nie bardzo,ale przynajmniej znalazła się trochę dalej od groźnychzębisk. Głowa tak ją bolała, że Kahlan bała się, iż zemdleje iwtedy ją dopadną. Przypomniała sobie przepowiedniękobiety, która zabiła własne dzieci, że po Kahlan przyjdąkły i ją rozszarpią. Biegła jeszcze szybciej. Pędziła, lecz wiedziała, że zbliża się do kresuwytrzymałości. Czuła, jak opuszczają ją siły. Kiedystwierdziła, że w środku nocy pędzi po równinie, byłabliska upadku z wyczerpania. Z tyłu nadciągały psy,znowu ją doganiały. Nie miała wyboru, musiała biecdalej. Dudniący ból w głowie lada chwila weźmie nad niągórę. Wiedziała, że długo nie wytrzyma i wtedy psy ją

Page 460: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dogonią. Przypomniała sobie, jak przerażająco wyglądałaCatherine rozszarpana przez zwierzęta. Kahlan byłaprzekonana, że już wie, co zabiło ciężarną królową. Tosamo teraz ścigało Kahlan. Nie było wątpliwości, że jeślibestie ją dogonią, to rozszarpią tak samo jak Catherine. Towspomnienie dodawało sił jej nogom. Mogła tylko uciekać. Lecz nawet gdyby nie była u kresusił, psy i tak biegły szybciej. Szybko zmniejszałyprzewagę, jaką jej dały nad nimi schody. Co gorsza, niedziałał już początkowy strach, który ją napędzał i dodawałjej sił. Musiała coś zrobić. Zobaczyła przed sobą wózodjeżdżający w mrok. Odrobinę zmieniła kierunek ipobiegła tam. Nie mogła złapać tchu, lecz wiedziała, żewystarczy moment i psy ją dopadną, wbiją w nią kły ibędzie po niej - były tak blisko. Niemal krzyknęła z radości, kiedy dogoniła wóz, lecznie mogła wydobyć głosu. Zrównała się z pojazdem iwskoczyła na sterczący z tyłu żelazny szczebel. Psyskoczyły, kłapiąc zębami, starając się wczepić w jej nogę,lecz podciągnęła się na drugi szczebel i ostatnimwysiłkiem wskoczyła na wóz. Wylądowała, mocno uderzając głową o coś twardego.Ból był straszliwy. Świat pociemniał.

Page 461: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 68 Kiedy Richard wreszcie zszedł ze spiralnych schodówdo pomieszczenia z Regulą, była już głęboka noc. Odgościnnych komnat do Ogrodu Życia droga była daleka.Pałacowy kompleks był rozległy i Richard czasem miałwrażenie, że połowę życia zabiera mu chodzenie zmiejsca na miejsce. Na widok machiny ze złością zgrzytnął zębami.Wściekało go, że jej przepowiednie skutkowały zgonami.A teraz zapowiedziała, że psy odbiorą mu Kahlan. Niemógł zapomnieć widoku Catherine zabitej przezzwierzęta. Dosłownie wpadał w szał na myśl, że cośtakiego mogłoby spotkać Kahlan. Idąc z komnaty królowej Ornety, zajrzał do Kahlan.Nicci zapewniała, że spokojnie śpi, ale wolał sam się otym przekonać. Wśliznął się cicho do komnaty i zobaczyłją w blasku lampy palącej się na stoliku obok łoża -twardo spała, okryta kocem, którym ją opatulił. Oddychałamiarowo, nie przewracała się z boku na bok, więc uznał,że wygodnie i spokojnie wypoczywa. Delikatnie ucałowałjej czoło i wyszedł. Porozmawiał też z Rikką, Berdine iżołnierzami, upewniając się, że rozumieją, iż wszystkochoć odrobinę odmienne należy traktować niezwyklepoważnie. Wszyscy to wiedzieli. Cały czas miał w głowiesłowa: „Psy ci ją zabiorą".

Page 462: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd spojrzał na nadchodzącego Richarda. - O co chodzi? Richard skinął dłonią ku machinie. - Pamiętasz przepowiednię, którą wypisała wcześniej?„Decyzja królowej będzie ją kosztować życie"? - I co? - spytał Zedd. - Domyśliłeś się, co to znaczy? Richard kiwnął głową. - Okazuje się, że to dotyczyło królowej Ornety.Postanowiła przysiąc wierność Hannisowi Arcowi zprowincji Fajin, bo on wierzy w proroctwa, cały czas sięnimi zajmuje i będzie przeszczęśliwy, dzieląc się nimi znią i wszystkimi, którzy zechcą się kierować ichwskazówkami. Wkrótce potem została zabita. - Zabita? Jak? Richard wziął głęboki oddech. - Zabiła ją Mord-Sith. Nie chcę wierzyć, że faktyczniezrobiła to któraś z nich, lecz nie ma wątpliwości, że todzieło Mord-Sith. - Rozumiem. Zatroskany Zedd się odwrócił i odszedł parę kroków,rozmyślając nad tym. Richard wyjął z kieszeni metalowy pasek i machał nim,mówiąc: - Potem machina wypisała tę wróżbę, którą mi posłałeśprzez Nicci. Zedd obejrzał się przez ramię. - I co w niej mówi?

Page 463: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- „Psy ci ją zabiorą". W orzechowych oczach Zedda było widać, jak bardzojest zmęczony. Spuścił wzrok. - Drogie duchy - wyszeptał. Richard wskazał machinę. - Zedd, chcę, żeby ją zniszczono. - Zniszczono? - Zedd, trąc brodę czubkami palców,podniósł wzrok i zmarszczył przy tym brwi. - Rozumiemtwoje uczucia, Richardzie, ale naprawdę uważasz, że torozsądne? - Słyszałeś o jakimś proroctwie, które by wieszczyłoradosne wydarzenie? Napotkałeś takie w całym swoimżyciu? Zedd wydawał się zdumiony tym pytaniem i jeszczebardziej się zachmurzył. - Tak, oczywiście. Nie przypomnę sobie tak nazawołanie, lecz wiem, że się na nie natknąłem, i ogólnieprzypominam sobie parę. Nie są tak liczne jakzłowieszcze przepowiednie, lecz w księgach proroctwregularnie trafiają się zapowiedzi radosnych wydarzeń. INathan prorokował szczęśliwe przypadki czy zakończeniatrudnych spraw. - A czy ta machina wypuściła choć jedno proroctwo,które by nie zapowiadało cierpień i śmierci? Zedd spojrzał na machinę, stojącą cicho pośrodkuciemnego pomieszczenia, oświetlonego tylko osobliwymblaskiem kul zbliżeniowych.

Page 464: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie wydaje mi się. - Czy to nie dziwne? - Dziwne? Co masz na myśli? - Brak równowagi. Prorokowanie to magia. A magiamusi być zrównoważona. Nawet samo istnienie proroctwmusi być równoważone istnieniem wolnej woli. Leczproroctw tego czegoś nic nie równoważy, prawda? Nictylko śmierć i cierpienie. - Jest to o śnieniu - podpowiedziała Nicci. Richard odwrócił się ku niej. - A czy to jest radosne? A jeśli nawet, to czy tonaprawdę proroctwo? Wcale tak nie uważam. - W takim razie co to było? - spytała. Richard przez chwilę się zastanawiał. - Nie sądzę, że to proroctwo. Dla mnie brzmi to bardziejjak pytanie machiny o nią samą. Miałam sny... dlaczegośniłam? O to pytała. Znów popatrzył na Zedda. - Te jej proroctwa o cierpieniu i śmierci sązłowieszcze. I nie mają żadnej przeciwwagi. Zedd był naprawdę zaskoczony. - O co ci chodzi, chłopcze? - O to, że nie mam pewności, czy to faktycznie sąprawdziwe proroctwa. Nicci potraktowała to z rezerwą. - A jakież mogłyby być? - Uważam za całkiem możliwe, iż ktoś podrzuca te

Page 465: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wróżby, a potem je realizuje, żeby to wyglądało naspełnianie się proroctw. Chcą, żebyśmy uważali je zaprzepowiednie. Mógłbym na przykład powiedzieć, żepoprzedniego wieczoru miałem przeczucie, iż dobędęmiecza i dotknę nim twojego ramienia, a potem rozmyślnieto zrobić. Sprawiałoby to wrażenie, że wygłosiłemproroctwo i ono się spełniło, lecz nie byłaby to prawda. - Sądzisz, że ktoś mógłby nadsyłać te proroctwa zapośrednictwem machiny? - Zedd wbił kościsty palec wgęstwę niesfornych siwych włosów i podrapał się pogłowie. - Richardzie, nie mam pojęcia, jak można byzrobić coś takiego i czy to w ogóle możliwe. Richard wyrzucił w górę ręce. - Nic mnie to nie obchodzi. Nie mogę przejść nad tymdo porządku i nadal na to pozwalać tylko dlatego, że niemam pewności, czy ktoś to faktycznie robi i jakimsposobem. - Ale zniszczenie machiny, o której się nic nie wie,wydaje się... - Coś o niej wiemy - przerwał dziadkowi Richard,zaciskając pięści. - Zapowiadała okropieństwa, które sięziściły. Chcę, żeby te zabójstwa się skończyły. Chcę, żebyKahlan była bezpieczna. Chcę uciszyć to coś. Zdesperowany Zedd popatrzył na Nicci. - Obawiam się, że nie mam żadnego kontrargumentu -odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie czarodzieja.- Jest w machinie coś, co mnie niepokoi, od kiedy ją

Page 466: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zobaczyłam. Została tu zapieczętowana z jakiegośpowodu. Richard może mieć rację. Od kiedy jąodnaleziono, nie stało się nic dobrego. Spojrzenie Zedda przesunęło się z Nicci na Richarda. - A co z pozostałą częścią Reguli ukrytą w ŚwiątyniWichrów? Richard wykonał nieokreślony gest. - Jak powiedziałeś, jest w Świątyni Wichrów. Nawetgdybyśmy się tam udali, nie byłoby łatwo dostać się dośrodka. A gdyby się nam to udało, świątynia jest ogromna.Nie wiadomo, ile czasu by nam zajęło odnalezienie resztyksięgi, jeśli nadal tam jest. Nie wiadomo też, czy w ogóleby się nam na coś przydała. Mamy problem i znajduje sięon tu, w tym pomieszczeniu. Zedd wziął głęboki oddech, a potem westchnął. - Cóż, może masz rację - rzekł na koniec. - Muszęprzyznać, że mnie też ta machina się nie spodobała odrazu, jak tylko ją znaleźliśmy. Jak powiedziała Nicci,ukryto ją z jakiegoś powodu. Nikt nie zadaje sobie tyletrudu, żeby coś zakopać i zataić jego istnienie, jeśli to cośnie przysparza poważnych problemów. - No to nie marnujmy czasu - stwierdził Richard. -Musimy natychmiast z tym skończyć. Zrezygnowany Zedd dał im znak, żeby się odsunęli aż napodest spiralnych schodów, na którym trzymała strażCara. Potem, bez dalszych ceregieli, obrócił się kumachinie i zapalił ogień czarodzieja pomiędzy

Page 467: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyciągniętymi dłońmi. Pomieszczenie rozświetliły falujące wstęgipomarańczowozłocistego blasku, odbijające sięrefleksami od kamiennych ścian. Siwe włosy Zeddazrobiły się pomarańczowe w blasku ognistej kuli, którąobracał w dłoniach, zmieniając w śmiercionośnegoposłańca. Wrząca kula ognia nabierała intensywności,sycząc i potrzaskując. Czarodziej, zadowolony, że jest tak zwarta, jak sobieżyczył, cisnął w końcu jarzącą się kulą płynnego ognia wprzysadzistą metalową skrzynię pośrodku pomieszczenia.Kula, lecąc, rzucała migotliwy blask na podłogę, ściany istrop, cały czas groźnie sycząc. Richard poczuł w piersi potężny wstrząs, kiedy płynnyogień wybuchł, uderzając o twardą powierzchnię machiny.Płynny ogień czarodzieja, jedna z budzących największągrozę substancji - bo tak gwałtownie płonęła - otoczyłcałą machinę, spływając po bokach i pałając białymżarem. Ogień czarodzieja, przywołany w zamkniętympomieszczeniu, był niezwykle intensywny i w najwyższymstopniu niebezpieczny. Chociaż Richard, Nicci i Caraodwrócili twarze od płomienistego piekła, i tak musielisię zasłonić rękami przed żarem i blaskiemskondensowanej pożogi. Ryk ognia był ogłuszający. Miałosię wrażenie, że płonie cały świat.

Page 468: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 69 Kiedy gwałtowne płomienie ognia czarodzieja wreszcieprzygasły, Richard mógł w końcu otworzyć oczy i odsunąćdłonie od twarzy. Ostatnie strzępki magicznego ogniaspłynęły na podłogę i zgasły z sykiem, dym się rozwiał iRichard spodziewał się zobaczyć Regulę zmienioną wkałużę roztopionego metalu. Nic podobnego nie nastąpiło. Machina nadal tkwiła pośrodku komnaty i wyglądaładokładnie tak jak wtedy, kiedy ją pierwszy raz zobaczył.Była nieuszkodzona. Richard był przekonany, że obudowa machiny będzieniesamowicie gorąca, lecz kiedy do niej podszedł, niewyczuł bijącego od metalu żaru. Ostrożnie wyciągnąłrękę, a potem delikatnie dotknął metalowej powierzchni.Była chłodna. Richard widywał spustoszenia poczynione przez ogieńczarodzieja - lecz machinie ogień nic nie zrobił. Nawetnie usunął z niej warstwy rdzy. Symbole na bokach, takiesame jak w księdze Regula, wciąż były w świetnymstanie. Gdyby na własne oczy nie widział, jak ogieńczarodzieja ogarnia machinę, to nie uwierzyłby, że wogóle coś się działo, a już tym bardziej w to, że była

Page 469: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

celem ataku jednej z najpotężniejszych magicznych mocy.Nicci, stając obok Richarda, dotknęła palcamipowierzchni machiny. - Magia Addytywna najwyraźniej nie zadziałała. Możeczas spróbować czegoś trochę bardziej niszczycielskiego. Gestem dała im znak, żeby się cofnęli. Richard zapędziłZedda i Carę na schody. Wiedział, co Nicci zamierza.Widział otaczającą czarodziejkę aurę mocy. Nadawała jejświetlisty wygląd jak nie z tego świata, miało się niemalwrażenie, że jest duchem. Czarodziejka wyciągnęła ręceku machinie. Otaczająca ją aura zamigotała. Richardwiedział, że pozostali tego nie widzą, lecz on zawszedostrzegał pole mocy wokół ludzi. Żadna aura nie była takintensywna jak ta wokół Nicci. Czarna błyskawica - Magia Subtraktywna - rozbłysła wpomieszczeniu z potężnym hukiem. Z podłogi uniósł siękurz. Kule zbliżeniowe od razu zgasły. Czarny piorunsplótł się z oślepiającym rozbłyskiem Magii Addytywnej.Pasmo Magii Subtraktywnej było tak czarne, jakby sięzaglądało przez szczelinę w świecie istot żywych w samezaświaty. I w pewnym sensie tak było. Atramentowoczarna błyskawica dotknęła machiny.Końcówka śmigała po jej powierzchni, to w górę, to wdół. Reszta - pomiędzy Nicci a machiną - miotała sięszaleńczo po pomieszczeniu, trzaskając i iskrząc wmiejscach zetknięcia się dwóch strumieni mocy:straszliwej czerni i oślepiającego blasku. Powietrze w

Page 470: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

komnacie cuchnęło palącą się siarką i wibrowało siłądwóch zmagających się ze sobą przeciwstawnych mocy.Czerń i blask skręcały się w szaleńczym wysiłku zdobyciaprzewagi nad sobą nawzajem. Machina to była skąpana wżarze Magii Addytywnej, to niknęła w próżni MagiiSubtraktywnej. To był budzący grozę pokaz działania odmiennych siłniszczycielsko zogniskowanych na machinie. Skończyłosię równie nagle, jak się zaczęło. Od nagłej ciszyRicharda rozbolały uszy. Kule zbliżeniowe powoli sięrozjarzyły. - Nie udało się - powiedziała Nicci, opuszczając ręce. Otaczająca ją aura uspokoiła się, a potem zniknęła.Richard zszedł ze schodów. - Jak mogło nie podziałać? Co poszło nie tak? - Nigdy przedtem czegoś takiego nie wyczuwałam. -Nicci przesunęła dłonią po szczycie machiny, jakbypróbowała w ten sposób przeniknąć jej wewnętrznetajemnice. - Po prostu się nie podłączało. - Co to znaczy? Nicci, wpatrzona w machinę, z niedowierzaniem kręciłagłową. - Na drugim końcu, od strony celu, wytwarzam węzeł.Potem strumień mocy wypełnia próżnię pomiędzy mną acelem. Węzeł to łącze dla mocy, robi drogę dla niej. Gdy tylko wytworzy się połączenie, oba strumienieenergii są uwalniane do węzła i niszczą to, do czego jest

Page 471: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przyczepiony. To się dzieje automatycznie i niemalnatychmiast. Tym razem, kiedy sięgnęłam mocą, węzeł poprostu nie mógł odnaleźć celu, nie umiejscawiał się tam,gdzie chciałam, niemal tak, jakby tam nie było żadnegoobiektu. Dlatego moja moc nie mogła się złączyć z celem.- Odwróciła się i spojrzała na Richarda. - Przykro mi.Starałam się. Machina powinna była zostać całkowiciezniszczona, a nawet nie udało mi się zadrasnąć metaluobudowy. Richard nie był usatysfakcjonowany. - Musi być jakiś sposób. - Żadne z nas nigdy czegoś takiego nie widziało. - Niccinadal kręciła głową. - Nic dziwnego, że ją tu zakopali. Richard znał coś, co powinno naruszyć każdy metal.Dobył Miecza Prawdy i w ciemnym pomieszczeniurozległ się charakterystyczny szczęk stali. Otwarły siębramy dla magii miecza i poczuł, jak się weń wlewa.Poddał się jej, pozwolił, by się w nim rozszalała. Trwałtak przez chwilę, by magia przeniknęła każdą jego cząstkę.Wszyscy się cofnęli, wiedząc, co zamierza. Richard, pełen magicznej furii miecza połączonej z jegowłasną wściekłością, powoli uniósł połyskliwą klingę idotknął nią czoła. Pozwolił, by wypełnił go gniew nagrożące Kahlan niebezpieczeństwo, żeby splótł się zesłusznym gniewem miecza. Z zamkniętymi oczami poddałsię gwałtowności magii. - Nie zawiedź mnie, mieczu - wyszeptał. Oburącz uniósł

Page 472: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ostrze wysoko nad głowę. Od razu, z całej siły, z pełnymgniewem, uderzył w machinę. Czubek miecza ze świstemprzeciął powietrze. Moc szalejącego w Richardzie gniewu - jego własnego imagicznej furii miecza - sprawiała, że nie mógłpowstrzymać krzyku. Ostrze jak błyskawica mknęło kumachinie. O włos od machiny znieruchomiało. Richard osłupiał. Tego się nie spodziewał. Zabrakłorozładowania dla boleśnie skurczonych mięśni. Magiamiecza działała poprzez intencję. Jeśli dzierżący mieczwierzył, że atakuje wroga lub zło, ostrze rozsiekałoby cel.Jeżeli Poszukiwacz uznał, że ktoś uosabia zło, nie byłoobrony przed mieczem; nie chroniła przed nim nawetstalowa ściana. Lecz jeśli Poszukiwacz w głębi ducha, wnajtajniejszym zakątku umysłu wierzył, że przeciwnik jestniewinny, ostrze nie przecięłoby nawet papieru, żebytamtego ukrzywdzić. Richard stał, mocno trzymając miecz w zaciśniętychrękach. Po skroniach spływał mu pot, ostrze tkwiłonieruchomo tuż nad szczytem machiny. I wtedy machinazaczęła się budzić. Osie zaczęły się powoli obracać,zębatki ruszyły, reszta maszynerii zaczęła nabieraćrozpędu.

Page 473: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 70 - To ci dopiero - mruczał Zedd, schodząc ze stopni. -Wygląda na to, że żadne z nas nie potrafi zniszczyćmachiny. Richard zastanawiał się dlaczego. Odsunął się, a wewnętrzna maszyneria powoli budziłasię do życia, poszczególne elementy nabierały rozpędu.Stał i w milczeniu się w nią wpatrywał, zdumiony, żemiecz tak gwałtownie się zatrzymał. Nie spodziewał sięczegoś takiego. Już wcześniej mu się to zdarzało, kiedy wnajgłębszych zakamarkach jaźni żywił cień wątpliwości. Itym razem jakaś jego cząstka nie sądziła, że machinaponosi winę za to, co się stało. Uważał, że błędem jestobwiniać machinę za wszystkie okropieństwa, które sięwydarzyły. Wiedział, że gdyby nie te wątpliwości, mieczroztrzaskałby machinę. Ale i tak Richard całkowicie sięzaangażował. Trudno mu było dojść do siebie.Wątpliwości powstrzymały miecz od wyrządzenia szkody.Lecz to nie oznaczało, że owo zwątpienie byłouzasadnione. Równie dobrze mogło być tak, że to machinabyła przyczyną wszystkich zgonów i że jednak powinni jązniszczyć. Maszyneria nabrała rozpędu, bijący z głębi blaskwyrysował na stropie symbol, a pomieszczenie wypełniłmechaniczny hałas wewnętrznych elementów. Richard nie

Page 474: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

musiał zaglądać przez okienko. Wiedział, co się dzieje. Pochwili ze szczeliny wysunął się metalowy pasek. Richardwsunął miecz do pochwy i sprawdził - pasek był chłodny.Wziął go i zaczął w myślach tłumaczyć wiadomość. - I co napisała? - dopytywał się niecierpliwie Zedd. - „Możesz zniszczyć tych, co mówią prawdę, leczprawdy nie zniszczysz". Zedd posłał Reguli mroczne, podejrzliwe spojrzenie. - To machina teraz wygłasza Prawa Magii? - Na to wygląda - odparł Richard. Całym ciężarem oparłsię o skrzynię, dochodząc do siebie po naglepowstrzymanym ciosie miecza i rozmyślając, jakpowinien postąpić. - I tak chciałbym wiedzieć, jak jązniszczyć, na wypadek gdybyśmy musieli to zrobić. - Machina najwyraźniej ma jakąś osłonę - powiedziałaNicci. - Lecz nie mogę jej wyczuć i działa zupełnieinaczej niż osłony, z którymi dotąd miałam do czynienia.Działają tutaj moce, których nie rozumiemy. Zedd potakująco kiwał głową. - Można by sądzić, że w przeszłości ktoś już musiałpróbować ją zniszczyć. Nikt by sobie nie zadał tyle trudu,żeby ją pogrzebać, gdyby to nie był jedyny sposóbunieszkodliwienia jej. - Szkoda, że nie znamy tej historii - stwierdziła Nicci. - Może i my pewnego dnia będziemy musieli ją zakopać- odezwał się Richard. - Jak ktoś przed nami. Machina, która nie znieruchomiała po wypisaniu Prawa

Page 475: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Magii, znowu nabrała rozpędu. Po chwili wysunął siękolejny pasek. Też był chłodny. Richard go wziął iprzetłumaczył napis: - „Masz mi za złe mówienie prawdy?" Rozpoznał słowa, które wypowiedział do ambasadoraGrandona. Irytujące, że machina to powtórzyła. Wtedyzrozumiał, dlaczego miecz nie zniszczył machiny. W głębiducha Richard nie wierzył, że to ona jest przyczynąkłopotów. - Pewnie tak było - wyszeptał w odpowiedzi na jejpytanie i nachylił się do niej. - To nie twoja robota,prawda? - zapytał. - Jesteś tylko posłańcem. Machina odrobinę zwolniła, a po chwili znowu nabrałarozpędu, zapisując kolejny pasek. Richard wyjął zeszczeliny chłodny metal i przeczytał na głos: - „Kiedy posłaniec staje się wrogiem, grzebie się go". Zedd, stając obok Richarda, również położył dłoń namachinie. - Interesujące. Richard się zastanawiał, jak i dlaczego machinadoprowadziła do tego, że ją odkopali. Maszyneria znowustopniowo nabrała rozpędu, przeciągnęła następny pasekprzez wiązkę światła, wypalając na nim symbole wmowie Początku. Kiedy pasek wysunął się ze szczeliny,Richard nie od razu go wyjął. - No dalej - niecierpliwił się Zedd. - Rzuć okiem. Richard w końcu wziął pasek i w milczeniu tłumaczył.

Page 476: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Napis był bardziej skomplikowany niż poprzednie, alewreszcie go przełożył i odczytał: - „Mrok mnie odnalazł. Ciebie też znajdzie".

Rozdział 71 Nicci podeszła do Richarda. - Mrok ją znalazł? - To właśnie podejrzewałem. Sądzę, iż machina mówinam, że ktoś ją wykorzystuje, przemawia przez nią.Dlatego miecz nic jej nie zrobił. Rankiem po weselu Caryi Bena ten chłopiec na targowisku, Henrik, powiedział, żemrok szuka mroku. Pytał też, dlaczego śnił. Wtedywydawało się to bez sensu, więc pomyśleliśmy, żechłopiec jest chory i ma urojenia. Lecz to machina musiałaprzez niego przemawiać, informowała, że ktoś próbuje niązawładnąć. Prawdopodobnie, kiedy to się zaczęło, mogłajedynie powiedzieć, że mrok ją znalazł, a wrażenie, żektoś poprzez nią przemawia, opisać jako sny. Nicci zmarszczyła brwi. - Chcesz powiedzieć, że właściwie to nie chłopiecmówił, lecz machina? Że to było wołanie o pomoc? Richard wzruszył ramionami.

Page 477: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Całkiem możliwe. Zedd ze świstem wypuścił powietrze i pokręcił głową. - No nie wiem, Richardzie. Uważam, że powinniśmy sięwstrzymać z wygłaszaniem sądu, że ta zbieranina zębatek,kół i osi może świadomie myśleć i się wypowiadać.Zaczynamy się zachowywać tak, jakby ta rzecz potrafiłasamodzielnie rozumować, jakby była żywa. To machina.One nie potrafią myśleć. - No to jakim sposobem odpowiada na pytania lordaRahla? - spytała Cara. Wszyscy na nią spojrzeli, a ona skinęła ku machinie. -Jak jej się udaje przekazać nam to, co chcemy wiedzieć,uzupełnić luki? - Może dopatrujemy się w tym więcej, niż powinniśmy -odpowiedział Zedd. Cara nie wyglądała na przekonaną. - Mówi to, co mówi. To nie są nasze przywidzenia. Zedd przygładził grzywę niesfornych, falistych siwychwłosów. - Jest taka dziecięca zabawa Zapytaj wyroczni.Niewielkie pudełko z okrągłym otworem w górnejściance. Na bocznych są wymalowane scenki z wieszczkąspowitą tajemniczymi oparami i komunikującą się zeświatem duchów. W pudełku są liczne niewielkie krążki,na których wypisano odpowiedzi. Dziecko zadaje pytanie(na przykład czy poślubi ukochaną osobę, kiedy dorośnie,lub czy ten-a-ten naprawdę mnie lubi), sięga do pudełka i

Page 478: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyjmuje krążek z odpowiedzią. Potem krążek wkłada sięz powrotem i potrząsa pudełkiem, żeby kolejna osobamogła wybrać odpowiedź na swoje pytanie. - Naprawdę? - spytała niedowierzająco Cara. - I todziała? - Całkiem nieźle. Odpowiedzi są utrzymane w stylu „zcałą pewnością" lub „chyba że coś się zmieni" albo„duchy mówią tak", „odpowiedź jest wątpliwa",„prawdopodobnie", „tak się nie stanie" czy też „zapytajpóźniej, kiedy duchy zechcą odpowiedzieć". Jakikolwiekkrążek dziecko wyciągnie, wydaje mu się, że pudełkoodpowiada na zadane pytanie. Lecz to tylko figielludzkiego umysłu: każe wierzyć, że odpowiedź pasuje dopytania, że wyrocznia w pudełku słyszy pytanie i potrafina nie odpowiedzieć. Wszyscy jesteśmy do pewnegostopnia łatwowierni. Odpowiedzi są ogólnikowe, leczponieważ często wydają się trafne, dzieci sądzą, żewyrocznia w pudełku naprawdę może przepowiedziećprzyszłość. Niektóre całym sercem w to wierzą. Tak jakpewni ludzie naprawdę wierzą, że mają jakąś magicznąmoc lub kontakt ze światem duchów, które pozwalają imwybrać prawidłową odpowiedź. Lecz w pudełku nie mażadnej magii. To zwyczajna iluzja, którą mami się ludzkiumysł. Cara skrzyżowała ramiona na piersiach. - Więc twoim zdaniem machina to tylko wielka,wymyślna sztuczka?

Page 479: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Nie wiem. - Zedd splótł dłonie. - Twierdzę jedynie, żepowinniśmy być ostrożni i nie wyciągać pochopnychwniosków. Często łatwo jest uwierzyć w gotoweodpowiedzi. Richard nie sądził, żeby wyjaśnienie było takie proste. - Czy ja wiem, Zedd... Wydaje się, że za tym kryje sięcoś więcej. - Niby co? - Maszyneria rusza w charakterystyczny sposób, kiedyma wypisać straszliwe przepowiednie. Rusza nagle, odrazu. A wysuwające się metalowe paski są tak rozgrzane,że parzą. Za to kiedy... jakby to powiedzieć... po prostusię komunikuje... wtedy rusza stopniowo, a paski sąchłodne. Założyliśmy, że wysuwające się paski to dziełomachiny. Myślę, że być może zachodzą dwa całkiemodmienne procesy. - Zgadzam się - odezwała się Nicci. - Być może ktoś jąwykorzystuje, dając coś do wypisania czy nawetzmuszając ją do powiedzenia pewnych rzeczy. W takichprzypadkach paski są rozgrzane. Kiedy mówi sama zsiebie, paski są chłodne. - Sądzisz, że machina jest wyzyskiwana? - Zedd,zachmurzywszy się, podrapał się w głowę. - Załóżmy, żeto prawda. Kto twoim zdaniem mógłby coś takiego robić?I dlaczego? Richard oparł się biodrem o machinę. - Co jest naszym problemem?

Page 480: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd wzruszył ramionami. - Naszym problemem? - Powodem, dla którego jesteśmy w tym dawnopogrzebanym pomieszczeniu z przebywającą na wygnaniumachiną, są proroctwa. Co robi machina? Wypisujeproroctwa. Co miało kluczowe znaczenie dla ostatnichzgonów? Proroctwo. Z czym chcieli się zapoznawaćprzedstawiciele krain? Z proroctwami. Co sprawia, żemiotamy się w kółko, zawsze o krok za wydarzeniami?Proroctwa machiny. - Wiemy o tym. - Zedd uniósł brew. - To o czymśświadczy? Richard potaknął. - Pomyśl tylko, jak narastało zainteresowanieproroctwami. Przepowiednie wygłaszane przez machinębyły, niby przypadkiem, powtarzane przez inne osoby wpałacu. Dzięki temu wszyscy je znali, przez co narastałoprzekonanie, że proroctwa są bardzo ważne. Wszyscyplotkowali o „wróżebnej machinie". Ludzie uważają, żezatajamy przed nimi proroctwa, bo nie chcemy, by ichchroniły przed złem. Zedd uważniej się przysłuchiwał. - I jaką masz teorię? - Uważam, że ktoś to ziarno zasiewa. - Richard pochyliłsię ku dziadkowi. - Co wzmocniło wiarę w proroctwa? -Postukał palcem w machinę. - Przepowiednie machiny,które raz-dwa się spełniły. Stało się dokładnie to, co

Page 481: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zapowiadała. Od tego wszystko się zaczęło. To sięprzerodziło w makabryczną grę podobną do tej zabawy, októrej wspomniałeś, tyle że z krwawymi następstwami. Teprzepowiednie zawsze się spełniają, toteż ludzie tymgoręcej wierzą, iż są ważne, i jeszcze bardziej chcą sięzapoznać z kolejnymi. Ponieważ machina wpasowuje sięw ich przekonania, że proroctwo opisuje przyszłość,domagają się, żeby im powiedzieli, co zapowiada. I jaknam powiedziałeś, w Aydindril, a założę się, że tak jestwszędzie, wszyscy rozprawiają o proroctwach. Mówiłeś,że interes wróżbiarski wręcz kwitnie. Czy nie wydało cisię to dziwne? - Owszem - przyznał Zedd. - A tutaj proroctwa machiny przekonały przedstawicielitych wszystkich zaprzątniętych przepowiedniami ludzi, żesię mylimy, że przepowiednie łatwo zrozumieć, boprzemawiają wprost. I dlatego nie potrafią pojąć, czemunie chcemy ujawniać zagrożeń tak widocznych wproroctwach, które usłyszeli. Przepowiednie machinyzmieniły wszystkich w fanatyków proroctw. - A czego się spodziewałeś? Przecież się spełniły -stwierdził Zedd. - Czyżby? Czy kiedykolwiek spotkałeś się z proroctwemtak jasno sformułowanym, łatwym do zrozumienia, takjednoznacznym i nieudziwnionym? Które się spełniłosłowo w słowo, i to wkrótce po tym, jak zostałowygłoszone?

Page 482: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zedd odwrócił wzrok, zastanawiając się nad tym. - Właściwie nie. Z całego mojego doświadczeniawynika, że proroctwo jest w najlepszym razieniejednoznaczne. Co więcej, niekiedy dopełnia siędopiero po stuleciach. A te spełniły się wkrótce powygłoszeniu. - To kolejny powód, dla którego tak mnie martwiprzepowiednia mówiąca, że „psy ci ją zabiorą". Jedyne,czego nie rozumiem, to to, że pasek z tym napisem różniłsię od innych ze złowieszczymi zapowiedziami: byłchłodny, nie gorący. Zedd napotkał jego spojrzenie. - Może to oznacza, że różni się od tamtych. Że toprawdziwe proroctwo mające ukryte znaczenie. Richard spojrzał z ukosa na machinę. - Albo ostrzeżenie. Powiedziała, że mrok ją odnalazł imnie też odnajdzie. Jakby mnie ostrzegała. Wygląda na to,że machinę łączy ze mną jakaś więź. Zedd potaknął. - To akurat jest całkiem oczywiste. - Wiemy też, że proroctwa wypisywane na rozgrzanychpaskach nie mają przeciwwagi. Wszystkie są złowieszcze. Zedd spojrzał chmurnie na Richarda. - Więc nie wierzysz, że to prawdziwe proroctwa? - Sam mi to powiedz. Kiedy już wszystkich ogarnęłagorączka prorokowania, to do kogo się zwrócili? Komuprzysięgli lojalność w zamian za proroctwa?

Page 483: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Hannisowi Arcowi - odezwała się Cara. Richard potaknął. - I tak się składa, że opat Dreier z prowincji Fajinopowiedział nam i wszystkim innym, jak to Hannis Arcwierzy, iż kierowanie się proroctwami pomaga muwładać prowincją. Dokładnie tak chcą czynić wszyscypozostali. Myślę, że ośrodkiem tego wszystkiego jest wtaki czy inny sposób Hannis Arc, a nie prawdziweproroctwa. - Lecz, jak sam powiedziałeś, on przebywa w prowincjiFajin. - Cara wskazała machinę. - Jak mógłby to wszystkorobić? - Nie wiem - przyznał Richard. - Ale jest tutaj opatDreier. Może ma w tym swój udział. Cara wskazała palcem w górę. - Myślałam, że obszar wokół machiny i leżący nad namiOgród Życia to pole ograniczające, które nie dopuszcza,żeby z zewnątrz przedostała się tutaj niebezpieczna magia.Poza tym cały pałac jest zbudowany na schemaciezaklęcia osłabiającego dar wszystkich, którzy nie sąRahlami. Zedd wsparł pięści na biodrach i popatrzył na Carę. - No proszę, Mord-Sith stały się znawczyniami magii.Co dalej? - Mówiąca machina - odezwała się Nicci. Richard wziął jeden z ułożonych pod ścianamidziesiątków tysięcy metalowych pasków i włożył w

Page 484: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

machinę. - Niech więc mówi.

Rozdział 72 Kiedy Richard skończył napełniać podajnik metalowymipaskami, przeszedł na drugą stronę machiny, tam gdziepaski się wysuwały. Nie sądził, żeby to było konieczne,ale i tak na wszelki wypadek położył dłonie na skrzyni.Wewnętrzne wałki zaczęły się obracać, dźwignieporuszyły, koła zębate zaczęły się obracać. Symbolobracający się na stropie rozjarzył się pomarańczowymblaskiem. - Czy wiesz, kto jest odpowiedzialny za mrok, który, jaksama powiedziałaś, wniknął w ciebie? - spytał Richardmachinę. - Możesz go nazwać? Pasek został wciągnięty do środka i przesunął się nadwiązką światła, które wypaliło na nim symbole mowyPoczątku. Kiedy Richard wziął pasek, odczytał tylkojedno: - Mrok. - Nieoceniona pomoc - mruknął Zedd. Richard zignorował dziadka i powiedział do machiny:

Page 485: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Czy teraz jest w tobie mrok? Ponownie przeciągnęła pasek przez wnętrze. - Mrok nie jest moją intencją - odczytał Richard. Cara skrzyżowała ramiona na piersiach. - To zaczyna brzmieć tak, jakby wyrocznia z pudełkaudzielała nam odpowiedzi wypisanych na krążkach. Richard ją też zignorował. - Czemu to robisz? Czemu przemawiasz napisami napaskach? Pasek się wysunął i Richard znowu odczytał: - Wypełniam swoje zadanie. Robię to, co muszę. - Jakie jest twoje zadanie? - spytał natychmiast. Pasek przesunął się we wnętrzu machiny i wpadł dopojemnika. Richard się przekonał, że jest chłodny. Popatrzył nasymbole i odczytał wiadomość: - Wypełnienie zadania. Cara przewróciła oczami. - Nie ma wątpliwości: dostają się nam zapisane krążki.Zapytaj, czy Ben naprawdę mnie lubi. Chciałabymusłyszeć, co duchy mają do powiedzenia w tej sprawie. Richard zignorował drwinę i spróbował spytać o cośinnego: - Kto cię stworzył? Pasek trochę dłużej przesuwał się nad wiązką światła,machina wypisywała dłuższą, bardziej złożoną odpowiedź

Page 486: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

w mowie Początku. Wreszcie wysunął się ze szczeliny. Richard uniósł go ku światłu i odczytał: - Zostałam stworzona przez innych. Nie miałam na towpływu. Richard położył dłoń na machinie, pochylił się ku niej. - Po co inni cię stworzyli? Kiedy pojawił się pasek, Richard przeczytał go wmilczeniu, potem westchnął z irytacją i przetłumaczył: - Zostałam stworzona, żeby wypełnić zadanie. Rzucił pasek na wierzch machiny. - Dlaczego twoje zadanie musi zostać wypełnione?Czemu to takie ważne? Machina zwolniła i zatrzymała się. Richard pomyślał, że rozmowa się skończyła, leczmaszyneria znowu się uruchomiła, z wolna nabierającpełnej szybkości. Podpórka na kole pod paskamipodskoczyła, wypchnęła jeden ze sterty niezapisanych,złapał go chwytak z następnego koła i przeciągnął przezmaszynerię. Richard patrzył w okienko i widział pasekprzesuwający się nad piszącą na nim wiązką światła.Kiedy pasek znalazł się w szczelinie - wciąż chłodny -wziął go i uniósł w blask zbliżeniowych kul. - Bo nie zawsze można ufać proroctwu. - Też prawda - mruknął ze smutkiem Zedd. Richard spojrzał na niego, a potem zadał kolejnepytanie. - Czemu mówisz, że proroctwu nie można ufać?

Page 487: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Dlaczego nie? Machina wyciągnęła ze sterty następny pasek. Kiedyprzewędrował przez jej wnętrze i wysunął się zeszczeliny, Richard już na niego czekał. Przeczytał: - Proroctwo z biegiem czasu się starzeje i wypacza. Richard opuścił rękę. - Przecież sama prorokujesz. Jeszcze jeden pasek przewędrował przez wnętrzemachiny i wpadł do pojemnika. - Wykonuję swoje zadanie. Robię to, co muszę. Typowinieneś wypełnić swoje zadanie. - Richard popatrzyłna machinę, marszcząc brwi. - Moje zadanie? Cóż mamwspólnego z tym wszystkim? Przysunęli się, czekając na kolejny pasek. Richardchwycił go, gdy tylko się ukazał. - Napisała „Wypełnić moje zadanie". - Przeczesałwłosy palcami, odszedł na parę kroków. - Moim zadaniemjest wypełnić twoje zadanie, które polega na wypełnieniutwojego zadania? To bez sensu. Mija się z celem.Kręcimy się w kółko. Machina powoli się zatrzymała. - Powiedz mi coś użytecznego! - wrzasnął Richard,obracając się ku Reguli. - Powiedz, jak uchronić Kahlanprzed psami, które mają mi ją zabrać! Machina nie odpowiedziała. Po długiej, przeciągającej się ciszy Nicci dotknęła

Page 488: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

pocieszająco ramienia Richarda. - Wszyscy potrzebujemy odpoczynku, Richardzie. To nicnie daje. Możemy później tu wrócić. Powinieneś pójść doKahlan. To najlepszy sposób, żeby mieć pewność, iżproroctwo się nie spełni. Sfrustrowany Richard westchnął. - Masz rację. Nie wiedział, czy prawdziwym celem machiny jestwygłaszanie proroctw, czy też stworzono ją, żeby robiłacoś innego. Nadal nie mieli pojęcia, kto ją stworzył,czemu została pogrzebana i zapomniana, a nawet czemutak gwałtownie się zbudziła ze snu. Nie miał też pewności, czy jest przekonany, iż ktośnaprawdę może nią sterować. Choć jej przekazy byłyzagmatwane, zaczynał się zastanawiać, czy mroknaprawdę nią zawładnął. Zaczynał myśleć, że to po prostuprzekora machiny. Nic dziwnego, że ją zakopali. Jestbezużyteczna. Zedd poklepał Richarda po plecach. - Jesteś Poszukiwaczem. Jestem pewny, chłopcze, że cośwymyślisz. Richard odwrócił się od machiny. - Dziś wieczór nie uzyskamy potrzebnych namodpowiedzi. Jak powiedziała Nicci, wszyscy powinniśmywypocząć. Richard wcale nie skończył z wypytywaniem machiny,ale było późno i chciał wrócić do Kahlan. Wiedział, że

Page 489: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

gdy się z tym prześpi, będzie miał więcej pytań. Możegdyby je zadawał we właściwy sposób, zacząłbyrozumieć, dlaczego zbudowano machinę i jaki jest jejprawdziwy cel. Lecz te sprawy musiały poczekać. Kiedy poszli ku schodom, machina znowu ruszyła złomotem. Odwrócili się i wpatrzyli w nią, a onastopniowo nabrała pełnej prędkości. Wyciągnęła pasek zespodu sterty i przeciągnęła przez wnętrze. Richardobserwował, jak pasek wpada do pojemnika. Nie miałochoty go odczytywać. Miał dosyć tej zabawy. Już niemiał ochoty brać w tym udziału. Pomyślał, że możepowinien zostawić wiadomość do rana. Zanim zdążył odejść, Zedd wziął metalowy pasek,spojrzał na symbole i podał Richardowi. - Jest zimny. Co napisała? Richard niechętnie wziął od dziadka pasek i uniósł kuświatłu, żeby odczytać koliste symbole. - „Twoja jedyna szansa to uwolnić prawdę". - Co to, u licha, znaczy? - spytała Cara. Richard zacisnął pasek w garści. - To jakaś zagadka. Nienawidzę zagadek.

Rozdział 73

Page 490: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan się ocknęła. Zdziwiła się, że nią kołysze.Skrzywiła się, przyciskając dłoń do bolącego miejsca naczubku głowy. Włosy były wilgotne. Przysunęła dłoń dooczu, lecz było za ciemno, żeby mogła zobaczyć coś ponadto, że wilgoć połyskuje w księżycowej poświacie. Aż zadobrze wiedziała, co to jest. Z trudem przyklękła idotknęła dłoni językiem. Miała rację, to była krew. Kiedy przełknęła ślinę, okazało się, że gardło ma takobolałe, że aż się wzdrygnęła. Wszystko ją bolało,dygotała z zimna, choć mocno się pociła. Rozmyślałagorączkowo, starając się posklejać fragmenty wspomnieńi dokładnie sobie przypomnieć, co się stało. Obrazy iodczucia migały w szaleńczym tempie. Wyglądało też nato, że świat się porusza. Podrzucało nią i trzęsło, aż straciła równowagę ipoleciała do przodu. Musiała się podeprzeć dłonią, żebynie upaść na twarz. Wyczuła szorstkie drewno. Rozejrzałasię i dotarło do niej, że jest w niewielkim luku z tyłuwozu. Pulsowanie w głowie i ostry, kłujący ból ciemieniasprawiały, że była zamroczona i miała zawroty głowy.Zwalczyła przymus zwymiotowania. Nagle z ciemności wyskoczył wielki pies i uderzył wbok wozu, co ją przeraziło. Opadł, nie był w stanie wskoczyć na wóz, ale zaczepiłprzednimi łapami o burtę i tak się trzymał. Gramolił się,wyciągał szyję, usiłując wetknąć do środka masywny łeb i

Page 491: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

próbując tak przemieścić swój ciężar, żeby się dostać nagórę. Z pyska zwisały mu pieniste strużki śliny, kiedywarczał i kłapał zębami na Kahlan. Natychmiast skopała zburty jedną z psich łap. Zwierz się natężał, ale nie mógłsię utrzymać jedną łapą i spadł w ciemność. Zaczynała sobie przypominać cały koszmar tego, co sięstało w sypialni - a przynajmniej fragmenty. Przypomniałateż sobie, co spotkało królową Catherine, co z nią zrobiławataha psów. Pamiętała i proroctwo wygłoszone przezkobietę, którą dotknęła swoją mocą, tę, która zabiławłasne dzieci, żeby im oszczędzić gorszej śmierci. Owa kobieta przepowiedziała Kahlan, że czeka jąponury los. Kiedy ją spytała, o czym mówi, odparła:„Mroczne stwory prześladujące cię i tropiące. Nieuciekniesz przed nimi". Teraz prześladowały ją mrocznestwory, polowały na nią. Nie zastanawiała się, skąd sięwzięły psy i dlaczego ją sobie upatrzyły. Po prosturozpaczliwie chciała przed nimi uciec. Zmrużyła w ciemności oczy, patrząc na przód wozu wnadziei, że dojrzy woźnicę i uzyska pomoc, lecz wóz byłwysoko załadowany bagażami owiniętymi sztywnymnieprzemakalnym płótnem. Żeby się dostać na kozioł dowoźnicy, musiałaby przeleźć przez ładunek. Wydawał sięsięgać zbyt wysoko, żeby się na niego wdrapywać w tymkołyszącym się i szarpiącym wozie, zwłaszcza że Kahlantak się kręciło w głowie. Spróbowała wyjrzeć z boku, alenikogo nie wypatrzyła.

Page 492: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Zawołała, lecz gardło miała tak obolałe, że z trudemwydała głos. Nikt nie odpowiedział. Pomyślała, żepewnie w turkocie kół woźnica nie słyszy kogoś, ktosiedzi z tyłu, załadunkiem. Co więcej, ochrypła z gorączki.Nie była w stanie odpowiednio głośno wrzasnąć. Musiałasię dostać bliżej, żeby ją usłyszeli. Kahlan z trudem wstała. Kiedy oparła stopę na burciewozu, żeby obejść ładunek, z ciemności wynurzył się pies,szaleńczym skokiem próbując ją chwycić za kostkę.Uskoczyła i zobaczyła całą sforę warczącą i ujadającą,biegnącą obok wozu. Zanim zdążyła podjąć nową próbę okrążenia ładunku,jeden z psów skoczył i zaczepił przednimi łapami o burtę.Wbił zęby w płótno, żeby łatwiej mu było się podciągnąć.Wierzgał tylnymi łapami, starając się na czymś podeprzeći wleźć do wozu. Kopnęła psi łeb. Zwierz puścił płótno ikłapnął zębami, próbując ją chwycić za stopę. Wciążstarał się wdrapać, ale spadł. Kolejny wielki pies skoczyłz drugiej strony i niemal mu się udało. Trzeci podskoczyłobok niego. Kahlan kopała psy, strącając jednego podrugim z burt wozu. Ledwo zrzuciła jednego, a jużnastępny skakał i zaczepiał łapy o deskę. Ich ślepia pałałyczerwienią, żądzą mordu. Wóz jechał zbyt wolno, żeby wyprzedzić sforę, lecz natyle szybko, żeby Kahlan traciła równowagę, kiedy siękołysał i podskakiwał na wybojach. Kiedy podskoczył nakamieniu, chybiła psa i musiała natychmiast wymierzyć

Page 493: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

kolejnego kopniaka, żeby się nie wdrapał. Kahlan spojrzała w tył. Było ciemno, ale księżycowapoświata pozwoliłaby jej dostrzec płaskowyż i stojący nanim Pałac Ludu, gdyby się znajdowali w pobliżu. Nawetgdyby odjechali już dalej, i tak z pewnością zobaczyłabyświatła w pałacu. Lecz nic nie zauważyła. Nie wiedziała,w którą stronę jadą, ale zdawała sobie sprawę, że sągdzieś na rozległych równinach Azrith. Odpierała ataki dzikich psów, ale miała świadomość, żeprzegrywa walkę. Strącała jednego, a dwa następnepodskakiwały i zaczepiały przednie łapy o burtę wozu.Jedne udawało się jej zepchnąć, inne psy wskakiwały takdaleko na wóz, że musiała je kopać po łbach, żeby jestrącić. Widziała, że przegrywa. Psy nieustanniepróbowały się dostać na górę i było jedynie kwestiączasu, kiedy im się to uda. A wtedy ją dopadną. Kahlan bole śnie zatęskniła za Richardem. Nie będziewiedział, co się stało. Gdzie ona się podziała. Nigdy sięnie dowie, co ją spotkało. Ujrzała samą siebiewyglądającą jak królowa Catherine, kiedy ją rozszarpałybestie. Stłumiła żal, że już nigdy nie zobaczy Richarda.Miała nadzieję, że on nigdy nie znajdzie jej ciała. Niechciała, żeby ją zobaczył w takim stanie. Okręciła się ikopnęła w żebra psa, który omal się nie wgramolił nawóz. Zaskomlał i spadł, a ona dostrzegła koniaprzywiązanego na długiej linie do burty wozu. Trzymał siędaleko z tyłu, w mroku, schodząc z drogi psom.

Page 494: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Nie miała czasu na zastanawianie się. To była jej jedynanadzieja na uzyskanie pomocy lub ucieczkę. Chwyciłaplecak, a potem strąciła psa z burty w pobliżu liny. Kiedysię wychyliła, żeby chwycić linę, z ciemności wyskoczyłinny pies, kłapiąc zębami i próbując ją złapać za rękę. Wostatniej chwili zdołała się cofnąć i kły złapały wyłączniepowietrze. Pies upadł i przetoczył się, a ona prędko siępochyliła i chwyciła linę. Koń, bojąc się rozszalałych psów, parskał i stawiałopór, kiedy Kahlan próbowała go przyciągnąć. Oparłastopę o burtę wozu i pociągnęła z całej siły. W końcuudało się jej przyciągnąć spłoszone zwierzę trochę bliżej.Tańczyło i rzucało się, próbując się trzymać na odległość. Psy nie interesowały się koniem. Były skoncentrowanena Kahlan. Ale koń niestety tego nie wiedział. Kiedyzdołała w końcu jako tako przyciągnąć konia, odwróciłasię i zobaczyła, że dwa psy jeden po drugim dostały się nawóz. Upadły, gdy łapy im się rozjechały. Podnosiły się ztrudem, a Kahlan zarzuciła plecak na ramię, odwiązałalinę od kołka i - przytrzymując się jej dla równowagi -wskoczyła na burtę wozu. Z całych sił wczepiała się wlinę, balansując na burcie podskakującego pojazdu. Koń próbował uciec. Przybliżył się jednak akurat tyle,ile trzeba. Kahlan skoczyła nad warczącymi, kłapiącymizębami psami. Wylądowała plackiem na końskimgrzbiecie. Pełna ulgi, że nie wpadła w psie paszcze,oburącz chwyciła się końskiej grzywy i przerzuciła nogę

Page 495: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przez grzbiet wystraszonego zwierzęcia. Kiedy już dosiadła konia, spięła go piętami. Chciałapodjechać do woźnicy po pomoc, ale psy nadbiegły iodcięły jej drogę. Niektóre podskakiwały, próbując jąchwycić za stopę i ściągnąć na ziemię. Przerażony końpomknął w bok. Kahlan, nie mając czasu do stracenia,pochyliła się nad końskim karkiem i puściła wierzchowcagalopem. Koń z radością pognał w noc. Psy podjęłypościg.

Rozdział 74 - Zupełnie nic? - zwrócił się cicho Richard do Berdine. - Całkowity spokój, lordzie Rahlu. - Berdine wskazałakciukiem przez ramię. - Zajrzałam do MatkiSpowiedniczki, spała spokojnie. Potem sprawdziłamprzyległe korytarze, żeby się upewnić, iż nikt się niezakradł i że nic nie odbiega od normy. Wróciłam w tenkoniec korytarza i już cały czas stałam pod drzwiami.Matka Spowiedniczka była idealnie spokojna. Nie dobiegłmnie żaden dźwięk. Richard delikatnie położył rękę na obleczonym wczerwoną skórę ramieniu Mord-Sith.

Page 496: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Dziękuję, Berdine. - Czy machina powiedziała coś jeszcze, lordzie Rahlu? Zatrzymał się i obejrzał. - Miała mnóstwo do powiedzenia, lecz obawiam się, żenie na wiele się nam to przyda. - Może potrzebna nam brakująca część Reguli, żebyśmymogli ją zrozumieć. I jemu to przyszło do głowy. - Może. Richard zostawił Berdine. W głębi korytarza, podścianami, stali żołnierze Pierwszej Kompanii, pilnując,żeby nikt się nie przedostał do komnaty. Wszedł do niemalciemnej sypialni, w której spała Kahlan, i cicho zamknąłdrzwi. Kiedy poprzednio tu zaglądał, przykręcił lampę, toteżmało co widział. Nie chciał podkręcać lampy, żebyKahlan się nie obudziła. Był wyczerpany. Wkrótce ranek.Musi się trochę przespać. Żałował, że zmarnował tyleczasu przy machinie. Nie chciał przeszkadzać Kahlan, więc pomyślał, żemoże się prześpi w fotelu. Musi porządnie wypocząć,żeby przyjść do siebie po tej gorączce. Był wdzięcznydziadkowi, że nałożył jej na rękę kataplazm mający„wyciągnąć" zakażenie. Ślady po paznokciach chłopca ztargowiska na jego dłoni dawno się zagoiły. Sądził, że uKahlan także. Niepokojące, że tak nagle się odnowiły,zwłaszcza że Zedd je uleczył.

Page 497: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kiedy szedł ku fotelowi, zaczepił stopą o koc leżący naśrodku podłogi. Pomyślał, że Kahlan go zrzuciła, rzucającsię niespokojnie od gorączki. Podniósł koc, żeby jąprzykryć. Idąc ku łożu, w słabym świetle lampy, zatrzymałsię. Coś było nie tak. Nawet gdyby śpiąca Kahlan zrzuciłaz siebie koc, nie mógłby upaść tak daleko. Natychmiastprzypomniało mu się ostrzeżenie machiny, że „psy mu jązabiorą". Niemal w tej samej chwili wspomniał królowąCatherine, leżącą na podłodze, z brzuchem rozszarpanymzwierzęcymi kłami. Richard rzucił koc i podbiegł do łoża. Kahlan nie było.Przez chwilę wpatrywał się w skotłowaną pościel, apotem podkręcił knot w lampie i sprawdził komnatę.Nigdzie nie wypatrzył Kahlan. Kiedy podniósł wzrok,zauważył otwarte drzwi na balkon. Najpierw pomyślał, żemoże Kahlan rozpalona gorączką wyszła na zewnątrz,żeby chłodne nocne powietrze przyniosło jej ulgę. Nim poszedł na balkon, zobaczył leżący na podłodzewłasny plecak. Przedtem obok leżał plecak Kahlan. Samje tam położył. Pomyślał, że może Kahlan chciała coś zniego wyjąć i gdzieś go przesunęła, ale w to nie uwierzył.Coś mu mówiło, że szukanie plecaka w komnacie to strataczasu. Podbiegł do balkonowych drzwi. Martwił się, że Kahlanmogło się pogorszyć. Spodziewał się ją zobaczyć,nieprzytomną, na posadzce balkonu. Nie było jej tam. Sypialnia, podobnie jak balkon, nie była zbyt duża.

Page 498: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Mowy nie było, żeby przeoczył Kahlan. Zastanawiającsię, gdzie też ona może być, z oporami wyjrzał zabalustradę, zdjęty strachem, że mogła spaść. Trudno byłocoś wypatrzeć w ciemnościach, ale jednak było tomożliwe. Poczuł ulgę, kiedy na ziemi, daleko w dole,niczego nie zobaczył. Kiedy się odwracał, chcąc wrócić do pokoju, zauważyłsąsiedni balkon. Nie był połączony z tym od ich sypialni,nawet dość daleko się znajdował, ale Richard i takpodszedł do balustrady, żeby rzucić okiem. Stwierdził, żez tamtego balkonu prowadzą w dół schody. Zauważył teżślad na balustradzie. To mógł być odcisk buta. Richard wskoczył na balustradę i przeskoczył nadprzepaścią na drugi balkon. Drzwi były zamknięte, wśrodku było ciemno. Całkiem możliwe, że Kahlan weszłado środka i potem zablokowała drzwi, ale właściwie w tonie wierzył. To nie miało sensu. Gdyby się czegoś bała, to tuż za drzwiami ich sypialnistały straże i Mord-Sith. Zamiast wyłamywać drzwi,Richard ruszył najbardziej prawdopodobną trasą Kahlan.Pomknął w ciemnościach schodami na sam dół. Przebijająca się przez cienką warstewkę chmurksiężycowa poświata nie była zbyt jasna, leczwystarczyła, żeby zobaczył ślady butów Kahlan. A doświadczenie w tropieniu pozwoliło mu rozpoznać jejcharakterystyczny chód. Potrafił czytać ze sposobu, w jakiszła, i ze śladów, jakie zostawiała, niemal równie dobrze

Page 499: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

jak z rysów jej twarzy. Nie było wątpliwości: Kahlan zeszła zewnętrznymischodami na płaskowyż. Najbardziej go martwiło, żeślady mówiły, iż biegła najszybciej, jak mogła. Rozglądałsię, szukając innych śladów, na przykład kogoś, kto jąścigał, lecz niczego nie dostrzegł. To nie miało sensu. Richard stał i patrzył na mroczny płaskowyż. Przedczym Kahlan tak uciekała?

Rozdział 75 W oddali ścieżki wiły się w starannie utrzymanychogrodach, lecz w miejscu, gdzie Richard zszedł zeschodów, przywożono zaopatrzenie dla pałacu. Większośćpałacowych gości wchodziła schodami we wnętrzupłaskowyżu, okazały portyk pomiędzy terenamirozładunkowymi a ogrodami witał jednak znakomitościdocierające na szczyt konno lub powozem. To wejścieprowadziło do paradnych korytarzy i pomieszczeń dlagości. Bliżej Richarda, słabiej oświetlone, znajdowały sięstajnie i rampy rozładunkowe. Dostrzegał ciemne kształty dziesiątków wozów i karoc,albo tam pozostawionych, albo właśnie załadowywanych.

Page 500: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Ze stajni wyprowadzano konie, siodłano je lub zaprzęganodo wozów. Przedstawiciele krain nawet w środku nocysię pakowali i wyjeżdżali. Panował tu ożywiony ruch.Nikt nie przybywał. Wszystkie wozy odjeżdżały. Richarda niepokoiło to, co się ostatnio działo,przedstawiciele opowiadający się za proroctwami, atakże ci, którzy im je przyobiecali. Chciał wiedzieć, co sięza tym kryje, lecz w tej chwili zaprzątało go jedynieodnalezienie Kahlan. Poszedł po jej śladach przez mrok na szczyciepłaskowyżu. Biegła najszybciej, jak potrafiła. Po pewnychcechach śladów - tu i tam odcisk buta się przekrzywiał -wywnioskował, że oglądała się na coś, co ją ścigało.Gdyby biegła za kimś lub za czymś, ślady wyglądałybyinaczej. To nie miało sensu. Nie było śladów pogoni, a przecieżwyraźnie odczytywał strach z odcisków butów Kahlan.To, co ją goniło, musiałoby latać. Wiedział, że równiedobrze mogły ją ścigać wytwory gorączkowych majaków.Przepowiednia machiny mówiąca, że psy mu ją zabiorą,nie była jednak urojeniem. Przynajmniej nie widziałśladów psów. A potem, w gęstwie odcisków podków ikolein wozów, ślady butów Kahlan nagle zniknęły. Richard przyklęknął i pochylił się, żeby się dokładniejprzyjrzeć. Zobaczył wtedy ostatni odcisk jej butówwskazujący, że się odbiła do skoku. Był głębszy, z mocnozaznaczonym obrysem - skoczyła na coś. Ponieważ jej

Page 501: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ślady tu się kończyły, wiedział, że najprawdopodobniejwskoczyła na wóz lub do karocy. Richard, zdjęty lodowatym strachem, uświadomił sobie,że Kahlan zniknęła. Nie mógł zrozumieć, co się stało,dlaczego uciekła - ale całkiem wyraźnie widział, żewyszła z sypialni, zbiegła schodami na płaskowyż,przebiegła tamtędy i wskoczyła na wóz. Wozy odjeżdżały bez przerwy. Wszędzie widniały śladykół i podków. Nie mógł się zorientować, do którego wozuczy karocy Kahlan wskoczyła. Jeśli została w środku,mogła się teraz oddalać od pałacu w dowolnym kierunku. Liczni przedstawiciele krain odjechali nocą. Wielutowarzyszyła eskorta. Niektórzy mieli ze sobą całe dwory- strażników, służących, doradców, rzemieślników, całewozy bagażu - toteż w grę wchodziło mnóstwo pojazdów.Kahlan mogła być w każdym z nich.

Rozdział 76 Patrole, które zauważyły Richarda, przybiegłysprawdzić, co się stało. On sam zobaczył, że w oddalipojawili się żołnierze na koniach. Zanim potężnie zbudowany kapitan zdążył się odezwać,

Page 502: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard powiedział: - Matka Spowiedniczka przyszła tutaj po zmroku. Jejślady są co najmniej sprzed paru godzin. Czy widziałeś jąty lub któryś z twoich ludzi? - Matka Spowiedniczka? - Zaskoczony kapitan pokręciłgłową. - Nie, lordzie Rahlu. Ja i moi ludzie od dawna tupatrolujemy, zaczęliśmy jeszcze przed zmrokiem. Gdybyktoś ją zauważył, usłyszałbym o tym. Richard ostatni raz widział Kahlan niedługo po tym, jaksię ściemniło. - Ile wozów odjechało po zmroku? Kapitan podrapał się po krzepkiej szyi, zliczając je wmyślach. - Dziesiątki, lordzie Rahlu. Mamy spisy i listyładunkowe. Mogę sprawdzić, ile dokładnie ich było. - Dobrze. Po ślij konnych za każdym wozem. Chcę, żebydogonili każdy wóz, który odjechał nocą. KAŻDY. Chcę,żeby przeszukano każdy pojazd. Kapitan kiwał głową, ale był wyraźniezdezorientowany. - Czego mamy szukać? - Matka Spowiedniczka wyszła nocą z komnaty. Byćmoże coś ją ścigało. Ma gorączkę, więcnajprawdopodobniej jest otumaniona. Chcę wiedzieć, czyzeszła aż tutaj i wskoczyła do wozu, który odjechał. Niewiem, który to mógłby być, toteż żołnierze powinniodnaleźć i przeszukać każdy. Jeśli ją znajdą, niech ją

Page 503: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

bezpiecznie przywiozą do pałacu. - Czy wiesz, lordzie Rahlu, gdzie wskoczyła do wozu?To mogłoby zawęzić poszukiwania. Richard wskazał ostatnie ślady butów Kahlan. - Dokładnie w tym miejscu. Na twarzy kapitana odmalowało się rozczarowanie. - Wszystkie odjeżdżające wozy muszą tędy przejechać. - Więc wszystkie trzeba dogonić i przeszukać -stwierdził Richard. - Natychmiast wyślij oddziałyposzukiwawcze, zanim wozy odjadą zbyt daleko. Kapitan przyłożył pięść do serca. - Natychmiast, lordzie Rahlu. - Potrzebny mi koń - dodał Richard. - Od razu. Kapitan się odwrócił i odgwizdał sygnał. Ze wszystkichstron nadbiegali żołnierze. W parę chwil Richardaotoczyła ponad setka. Kiedy galopem nadjechało dwunastu konnych, żołnierzeich przepuścili. Nowo przybyli chcieli się dowiedzieć, oco chodzi. Richard, zamiast, wyjaśniać, przyjrzał siękoniom. Dał znak żołnierzowi, żeby zsiadł z klaczywyglądającej na silną. Żołnierz zeskoczył. - Kapitan przekaże moje rozkazy - powiedział Richard,wkładając stopę w strzemię i wskakując na siodło. -Muszę jechać. - Sprawdzimy każdy wóz, lordzie Rahlu - oznajmiłkapitan. - Jedziesz z żołnierzami? Richard na wszelki wypadek kazał przeszukać wozy,

Page 504: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

lecz wątpił, by żołnierze znaleźli Kahlan. W gręwchodziło coś innego, jeszcze nie wiedział co. Pomyślało ostrzeżeniu machiny. O wszystkich kłopotach, którezaczęły się po tym, gdy rankiem po ślubie Cary spotkali natargowisku chłopca imieniem Henrik. Ich ostatnie problemy wyraźnie były związane zproroctwami. Liczni przedstawiciele krain uznali, że chcąsię podporządkować Hannisowi Arcowi z prowincjiFajin, bo kieruje się wskazaniami przepowiedni. Dlategotak wielu wyjechało. Jedna z pierwszych przepowiedni mówiła: „Królowabije pionek". Nicci powiedziała Richardowi, że to ruch wgrze zwanej szachami, w którą grano w prowincji Fajin naMrocznych Ziemiach. Henrik, chory chłopiec, którypierwszy ostrzegał, że w pałacu panuje mrok, był kiedyśw miejscu zwanym Kharga Trace w prowincji Fajin. Richard przypomniał sobie, że matka chłopcapowiedziała, iż zabrała go do Zaszytej Służki w KhargaTrace. Pamiętał jej rozbiegane oczy, kiedy wspomniałaZaszytą Służkę. I jaki nerwowy zrobił się opat Dreier nawzmiankę o niej. Nicci go ostrzegała, że Zaszyte Służki sągroźne. Pamiętał też, że matka chłopca mówiła, iż Henrikaprześladowały psy kręcące się wokół ich namiotu. Kapitan wciąż czekał, żeby Richard mu powiedział,dokąd jedzie. - Nie wybieram się z żołnierzami przeszukiwać wozów.

Page 505: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Koń Richarda tańczył, chcąc już ruszać. - Powiedzgenerałowi Meiffertowi i Zeddowi, że jadę do KhargaTrace i nie mam czasu na nich czekać. Nie mam chwili dostracenia, a poza tym tylko by mnie spowolnili. - Kharga Trace? - zapytał jeden z żołnierzy. - NaMrocznych Ziemiach? Richard potaknął. - Znasz to miejsce? Żołnierz się zbliżył. - Wiem, że nie chcesz tam jechać, lordzie Rahlu. - Dlaczego? - Jestem z prowincji Fajin. Nie chcesz jechać do KhargaTrace. Zdesperowani ludzie chadzają tam do pewnejkobiety ponoć obdarzonej mroczną mocą. Wielu tych,którzy tam poszli, nie wróciło. Coś takiego nie jest niczymniezwykłym na Mrocznych Ziemiach. Byłem szczęśliwy,że stamtąd odchodzę, żeby wstąpić do d'harańskiej armii.Powiodło mi się i przyjęto mnie do Pierwszej Kompanii,dzięki czemu mogę tutaj służyć. Nie chcę tam wracać. Richard był ciekaw, czy żołnierz nie jest po prostuzabobonny. Kiedy był leśnym przewodnikiem w lasachHartlandu, w Westlandzie, nigdy się nie zetknął z żadnymizłymi mocami grasującymi w dziewiczych lasach, leczznał ludzi, którzy się ich bali i szczerze wierzyli w ichistnienie. Takie historie nie mąciły mu jednak miłychwspomnień o rodzinnych stronach. - Naprawdę nie chcesz wrócić do domu, choć wojna się

Page 506: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

skończyła? – zapytał żołnierza. - Nie wiem zbyt dużo o darze, lordzie Rahlu, lecz wczasach wojny widziałem wiele budzącej strach magii.To, co się kryje na Mrocznych Ziemiach, jest inne.Tamtejsi chowańcy, jak ich nazywają, wykorzystujątajemne zaklęcia, czarną magię związaną ze śmiercią.Magia na Mrocznych Ziemiach jest zupełnie inna od daru,który widywałem gdzie indziej. - Inna? W jakim sensie? Żołnierz się rozejrzał, zupełnie jakby się obawiał, żecienie mogą nasłuchiwać. - Po Mrocznych Ziemiach chodzą umarli. Richard oparł się o łęk siodła i spojrzał chmurnie nażołnierza. - Co przez to rozumiesz? - To, co powiedziałem. Mroczne Ziemie to terenydemonów, gdzie polują drapieżniki z zaświatów. Za nicnie chciałbym tam wrócić. Richard pomyślał, że takie zabobony brzmią dziwnie wustach silnego, młodego człowieka, który widział wojnę iokropieństwa, z jakimi nikt nigdy nie powinien sięzetknąć. A potem przypomniał sobie Nicci mówiącą, żemoce Zaszytej Służki są zupełnie odmienne, że on nie maprzed nimi żadnej obrony. Nicci nie tylko była niegdyśznana jako Pani Śmierć, była też Siostrą Mroku i służyłaOpiekunowi zaświatów. Znała się na takich sprawach. Serce zaczęło mu bić szybciej na samą myśl o tym, że

Page 507: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Kahlan zmierza do takiego miejsca. Richard nie chciał,żeby Kahlan rzeczywiście pojechała na Mroczne Ziemie, ajuż zwłaszcza do Zaszytej Służki, lecz zbyt wielewskazywało ten kierunek, żeby mógł to być zbiegokoliczności. Skinął głową. - Dzięki za ostrzeżenie, żołnierzu. Mam nadzieję, żedogonię Matkę Spowiedniczkę, zanim tam dojedzie. Żołnierz przyłożył pięść do serca. - Obyś prędko wrócił do domu, lordzie Rahlu. Wróćbezpiecznie z Matką Spowiedniczką, zanim postawiciestopę na Mrocznych Ziemiach. Richard ściągnął wodze, żeby uspokoić konia. - Kapitanie, nie zapomnij powiedzieć Nicci, dokąd jadę.Przekaż jej, że sądzę, iż Matka Spowiedniczka możejechać do Zaszytej Służki w Kharga Trace. Zamierzam jądogonić, zanim tam dotrze. Podbiegł jeden z żołnierzy i przerzucił juki przez końskigrzbiet. - Weź przynajmniej trochę prowiantu, lordzie Rahlu. Richard odrobinę wysunął miecz z pochwy i zaraz goschował, upewniając się, że luźno chodzi. Skinieniemgłowy podziękował żołnierzowi i skierował konia nadrogę biegnącą skrajem płaskowyżu. Szarpnął wodze ipochylił się nad kłębem, a klacz natychmiast pomknęłagalopem w noc.

Page 508: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 77 Kahlan nagle się obudziła. Spod przymrużonych powiekpatrzyła na lasy w słabym blasku świtu. Nie widziała naziemi psów. Przynajmniej na razie. Zawsze wracały.Wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Udało jej się przespać zaledwie parę godzin - i zakrótko, i nie był to spokojny sen. Dobrze, że nie spadła zdrzewa. Kilka zrośniętych gałęzi zapewniło dośćbezpieczne, choć niewygodne miejsce odpoczynku. Dni grozy zdawały się nie mieć końca i zlewały się zesobą, aż Kahlan zupełnie straciła poczucie czasu. Byławykończona nieustannym pościgiem. Jedyniewszechogarniające zmęczenie sprowadzało sen. Nocą,kiedy robiło się ciemno, psy znikały. Sądziła, że możeszukają wtedy pożywienia i odpoczywają. Początkowożywiła nadzieję, że się zmęczą pościgiem i odpuszczą. Pierwszych parę nocy po opuszczeniu pałacu, kiedywciąż jeszcze była na równinach Azrith, a psy znikały,Kahlan się łudziła, że to da jej okazję do ucieczki, dozostawienia w tyle pościgu - lecz bez względu na to, jakszybko uciekała, jak długo, czy jechała całą noc bezprzerwy, i tak o świcie psy zawsze były w pobliżu i

Page 509: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

znowu ją ścigały. Słońce wstawało przed nią po prawej stronie, azachodziło za nią, więc wiedziała, że kieruje się mniejwięcej na północny wschód. To jej mówiło, gdziepowinien być pałac. Kilka razy próbowała - kiedy psynocą znikały - zawrócić i jechać z powrotem, ale tylkowpadała między psiska. Ledwie uszła z życiem. Kiedy sięna nią rzucały, musiała zawracać na północny wschód iskupia ć się wyłącznie na wyprzedzeniu ich, naodsadzeniu się daleko od potencjalnych zabójców. Niekiedy Kahlan miała ochotę się poddać, przestaćuciekać i pozwolić, żeby to się skończyło. Leczwspomnienie okropnego końca Catherine było zbytprzerażające, żeby się na to zdecydowała. Powtarzałasobie, że dopóki żyje, póki utrzymuje odpowiedniąodległość od sfory zdziczałych psów, ma szansę. Póki daradę je wyprzedzać, ocali życie. Póki żyje, istniejenadzieja. Myśl o Richardzie te ż nie pozwalała jej odpuścić.Wizja, że ją znajdzie rozszarpaną przez psy, była takrozdzierająco bolesna, że Kahlan tym mocniej walczyła ouratowanie życia. Kiedy zostawiła za sobą równiny Azrithi dostała się na górzyste tereny, przeważnie nocą niemogła jechać. Bała się, że koń w ciemnościach złamienogę. A gdyby nie miała konia, psy by ją z łatwościądopadły. Koń był jej ratunkiem. Dobrze o niego dbała.Przynajmniej na tyle, na ile to było możliwe. Wiedziała,

Page 510: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

że jeśli straci konia, sama wkrótce umrze. Z drugiejstrony, jeśli będzie go zbytnio oszczędzać, psy ją dorwą. Kahlan spojrzała w dół ze swojego miejsca w śródgałęzi. Koń był przywiązany do pobliskiego konaru nadługiej linie, żeby mógł skubać trawę rosnącą w pobliżu.A gdyby nagle był jej potrzebny, miała pod ręką koniecliny, żeby przyciągnąć konia i zeskoczyć na niego. Zjakiegoś powodu psy nie interesowały się koniem.Chciały dopaść Kahlan, nigdy nie zaatakowały konia. Niemogła tego zrozumieć. Za to wierzchowca nie uspokajałbrak zainteresowania ze strony psów. Sama ich obecnośćbudziła w nim panikę. Kahlan spojrzała w dół, sprawdzając, gdzie jest koń.Chociaż była okropnie zmęczona, wiedziała, że wkrótcepowinna ruszać, bo psy się pojawią i przerażą konia.Spanikowany wierzchowiec mógłby sobie zrobićkrzywdę. Gdyby złamał nogę, byłoby po niej. Gdyby pozwoliła psom zaskoczyć się na drzewie, trudnoby jej było przyciągnąć konia do warczących,szczekających i kłapiących zębami zwierząt. Nie podobałajej się perspektywa takiej pułapki ani ryzyko, że wzamieszaniu koń się zerwie i ucieknie. Odjedzie, gdy tylkozrobi się dostatecznie jasno. Kahlan właściwie jadła głównie suchary, od czasu doczasu parę orzechów czy kawałek suszonego mięsa, któremiała w plecaku. Mdliło ją i chętnie wcale by nie jadła,ale wiedziała, że musi zachować siły, więc się zmuszała

Page 511: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

do zjedzenia czegokolwiek. Miała gorączkę, rękapulsowała bólem, mdliło ją i bała się, że chwycą ją torsje.Pamiętała, jak się obudziła w Ogrodzie Życia z okropnymbólem głowy, niepowstrzymanie wymiotując. Wiedziała,że musi jeść, bo osłabnie, lecz nie powinna wymiotować.Toteż jadła tylko tyle, ile uważała za konieczne. Kiedy przepatrywała okolicę, szukając psów, wydałosię jej, że coś dostrzegła wśród drzew. To przypominałoczłowieka. Już miała zawołać o pomoc, kiedy zauważyła,że stwór się porusza. Właściwie nie szedł. Sunął pośródcieni. Wychyliła się z gałęzi, żeby lepiej widzieć. Akuratwtedy spośród wierzchołków drzew dotarły na dółpierwsze promienie słońca. Kahlan zobaczyła, że to, co wzięła za człowieka, byłopsem - wielkim, czarnym psiskiem. Zza drzew wyłaniałsię przywódca sfory. Nie mogła pojąć, jak mogła gopomyli ć z człowiekiem. Na widok zwierza ogarnęła jąpanika i Kahlan mogła myśleć wyłącznie o ucieczce.Sięgnęła w dół, zwinęła linę najszybciej, jak mogła,przyciągając konia do drzewa, zanim psy nadbiegły i gospłoszyły. Kiedy już był pod drzewem, zeszła na niższą gałąź izsunęła się na koński grzbiet. Obejrzała się i zobaczyłasforę nadciągającą wśród drzew. Kiedy psy ją zauważyły,zaczęły wyć. Pochyliła się nad kłębem konia, który ruszyłgalopem. Pościg na nowo się rozpoczął.

Page 512: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Rozdział 78 Kahlan prowadziła konia między ogromnymi sosnami iczęsto oglądała się przez ramię, sprawdzając, jak bliskopodeszły psy. Górujące nad nią olbrzymie drzewaprzesłaniały niemal całe niebo. Niższe gałęzie rosływysoko nad jej głową. Stalowoszare chmury sprawiały,że w zaroślach, przez które szedł koń, było jeszczeciemniej i bardziej ponuro. Wilgoć gromadziła się na sosnowych igłach, aż kroplestały się tak ciężkie, że spadały. Kahlan drażniły kroplerozbijające się na jej twarzy. Była zmarznięta,przemoczona, nieszczęśliwa. Musiała się koncentrować,żeby wypatrzeć szlak pomiędzy małymi sosenkamiporastającymi niższe partie gęstego lasu. W wielumiejscach wdzierały się na szlak, zbyt rzadko używany, bypozostał niezarośnięty. Gdzie indziej tę nieuczęszczanądrogę przez dziewiczy las zasłaniały pochylone nad niągęste paprocie. Kahlan dorastała w pałacu i niezbyt wiele wiedziała opodróżowaniu kiepskimi szlakami. Wypełniającpowinności Spowiedniczki, zawsze wybierała drogi iczęsto używane trakty łączące miejscowości Midlandów. I

Page 513: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zawsze towarzyszył jej czarodziej. Wydawało się, że byłoto tak dawno temu, w zupełnie innym życiu. Psy do pewnego stopnia jej pomagały, pozwalającjechać wyłącznie w określonym kierunku. Musiała tylkoznaleźć w miarę bezpieczną dla konia trasę. Pogoń nigdynie zostawała daleko w tyle, Kahlan nie mogła jednakpozwolić, żeby koń spanikował i uciekał na oślep. Niewiadomo, w co by się wpakowali, gdyby zboczyli zeszlaku. Koń mógłby połamać nogi, wpadłszy w dziurępomiędzy kamieniami lub potknąwszy się o zwalonedrzewo. Mogliby znienacka znaleźć się na skraju urwiska,natrafić na nieprzejezdny parów lub nieprzebyty gąszcz.Gdyby tak się stało, dopadłaby ją wataha psów i byłobypo wszystkim. Kahlan nie chciała umierać pośrodku dziewiczego lasu,rozszarpana przez psy i pozostawiona padlinożercom,żeby oskubali kości do czysta. Musiała się trzymać względnie bezpiecznego szlaku,żeby móc wyprzedzać pogoń. To Richard ją nauczył, jaksię poruszać słabo widoczną, rzadko uczęszczaną drogą,trudną do wypatrzenia. Kahlan nie tylko wyglądałaróżnych znaków, ale i badała wzrokiem teren przed sobą,szukając śladów wskazujących, którędy biegnie szlak. Wspomnienie o Richardzie obudziło bolesną tęsknotę.W ostatnich dniach nieczęsto o nim myślała. Takrozpaczliwie starała się uciec, że nie była w stanie myślećo niczym innym. Bolały ją ręka i głowa. Kahlan była tak

Page 514: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

wyczerpana, że z trudem utrzymywała się na koniu. Cogorsza, gorączka tak jej się dawała we znaki, że bała się,iż straci przytomność. Choć akurat to przypuszczalnieprzyniosłoby lekką śmierć. Jakąż ulgą byłoby stracićprzytomność, kiedy psy ją dopadną. Kahlan grzbietem dłoni otarła z policzka łzę. Tak bardzotęskniła za Richardem. Pewnie szaleje z niepokoju, że takzniknęła. Jaka szkoda, że jakoś nie dała mu znać, co sięstało. Nagle z gęstwy przy szlaku wyskoczyło kilka psów,celując w jej nogi. Przerażona Kahlan skłoniła konia dobiegu. Konary śmigały obok nich. Smagały ją gałęziesosen, kiedy tak pędziła przez las. Jedna tak mocnouderzyła ją w ramię, że Kahlan omal nie spadła z konia. Wierzchowiec nagle się zatrzymał. Przed nimi gruntopadał za skalną półką. Koń nie mógł schodzić takstromym stokiem. Kahlan się bała, że zboczyli ze szlaku iznaleźli się w pułapce. Obejrzała się. Psy nadciągały. Kiedy zaczęły szczekać i wyć, najwyraźniej uważając,że nareszcie ją osaczyły, przerażony koń nagle stanąłdęba. Kahlan, bez siodła, nie bardzo miała się czegoprzytrzymać. Zaczęła się zsuwać z końskiego grzbietu,chciała się przytrzymać grzywy. Nie zdołała. Zanim sięzorientowała, łupnęła ciężko o ziemię. Ogłuszona, jęknęłaz bólu. Upadła na skaleczoną rękę. Zdrową ręką przycisnęłabolącą dłoń do brzucha. Zanim zdążyła chwycić linę, koń

Page 515: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

uciekł w las. Niemal natychmiast zniknął jej z oczu.Widziała za to pędzące ku niej psy. Przywódca warczał,chcąc ją wreszcie dopaść. Kahlan się odwróciła i rzuciła w dół stromizny.Miejscami przeskakiwała z wyższych kamiennych półekna niższe, z trudem utrzymując równowagę. Zbiegała takprędko, że nie miała czasu się zastanawiać nad kolejnymskokiem. Wiedziała, jak jest to niebezpieczne, lecz niebyła w stanie opanować impulsu uciekania przedścigającym ją koszmarem. Pośliznęła się na żwirze i upadła, zsuwając się rynnąrumoszu i bryłek ziemi. Mijała większe kamienie i małekrzaki. Za nią psy skakały po kamieniach, jakby się dotego urodziły. Zbliżały się. Kahlan wylądowała twardo i poleciała na twarz.Uniosła się trochę, nie tracąc czasu na użalanie się nadsobą. Droga przed nią wyglądała na bardziej płaską, alewilgotną. Wśród gęsto rosnących drzew snuła się mgła,więc Kahlan wzrokiem nie sięgała zbyt daleko. Widziałagęstą plątaninę roślin. Z góry zwieszały się pnącza. Pobokach rósł zbity gąszcz. Zorientowała się, że wcale niezgubiła szlaku. Był przed nią, przebijał się przez gęstepodszycie. Krótkowłosy, brązowy pies runął ze stromizny,przetoczył się i wylądował za Kahlan. Kiedy z trudemwstawała, kłapnął zębami, próbując ją ugryźć w nogę.Poderwała się i pobiegła ile sił w nogach w tunel w

Page 516: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zaroślach. Wydawał się nie mieć końca. Mijała w pędzieroślinność. Nie widziała końca tej drogi. Psy warczały,ścigając ją poprzez zielony labirynt. Nagle wypadła zgęstego podszycia na bardziej otwarty, bagnisty teren. Wrozlewiskach stojącej wody rosły drzewa o gładkiejkorze, szerokie u podstawy ze splątanych, rozcapierzonychkorzeni. Buty Kahlan zapadły się w muł. Przewróciła się. Starałasię uwolnić, ganiąc się przy tym, że za dużo uwagipoświęcała ścigającym ją psom, przez co jednak zboczyłaze szlaku. Jedyna korzyść była taka, że błocko spowolniłoteż psy. Zachodziły Kahlan od tyłu, łukiem, przeskakując zjednego suchego miejsca na drugie, na kępy trawy, szukałysposobu, żeby się do niej dobrać z boku. Kahlan wygramoliła się na szlak i pobiegła, starając sięskakać z korzenia na korzeń i nie wpaść do wody czy wgrzęzawisko. Wolała nie wchodzić do wody, bo bała się,że się zapadnie i noga się jej zaplącze w ukryte podpowierzchnią korzenie. Mogłaby złamać kostkę. Bardzosię tego obawiała. Szlak od czasu do czasu tonął w rozległym bagnisku iKahlan zauważyła, że w takich miejscach poukładanogałęzie i pnącza. Tworzyły drogę przez bajora. Im dalejszła, tym solidniejsze robiły się mostki z gałęzi. O wielełatwiej było biec, mając pod stopami tę plecionkę. Kiedytak pędziła przez bagnisko, wśród zwieszających sięfestonów pnączy i mchów, chodnik robił się jeszcze

Page 517: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

solidniejszy, a w końcu uniósł się nad powierzchnięstojącej wody. Szybko rzuciła okiem za siebie - psy sobie nie radziły.Ich łapy ślizgały się i zapadały w zagłębienia wplecionce, czasami w nich więzły. Im dalej sięzapuszczały, tym trudniej im było na plecionce z gałęzi,patyków i pnączy. Kahlan wkrótce tak je wyprzedziła, żeprzesłoniły je opary i mgły. Kładka zrobiła się mocna i twarda. Miejscamipojawiały się nawet poręcze z grubych gałęzi. Potem i onestały się solidniejsze. Kahlan poczuła ulgę. Zbliżała się dojakiegoś zamieszkanego miejsca. Była przekonana, żeznajdzie tam ratunek - przemawiała za tym porządniezbudowana kładka.

Rozdział 79 Kahlan zdumiał zamknięty, oświetlony świecami tunel.Grząskie fragmenty ścieżki, początkowo utwardzoneroślinną plecionką, zmieniły się w jednolitą matę, a ta zkolei w drogę na grobli biegnącej nad powierzchniąwody. Roślinność stopniowo zamykała się nad ścieżką.Podłoga, ściany i sufit tunelu miały taką samą konstrukcję

Page 518: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- zrobiono je ze splecionych gałęzi, patyków, pnączy itraw. Kahlan jeszcze nigdy nie widziała czegoś takiegojak ta zdumiewająco dobrze skonstruowana i solidnabudowla. Nie wiedziała, kto umieścił tu te wszystkie świece, bywitały przybyszów, lecz była za to wdzięczna. Wreszcieochronią ją przed psami, które od tak dawna ją ścigały. Wkońcu uzyska pomoc i wróci do pałacu i do Richarda. Kahlan aż za dobrze pamiętała przepowiednię.„Mroczne stwory prze śladujące cię i tropiące. Nieuciekniesz przed nimi... rozszarpują twoje ciało... a tykrzyczysz... sama jedna i nie ma nikogo, kto by cipomógł". Teraz znalazła miejsce, gdzie z pewnością będąludzie, i wreszcie ośmieliła się pomyśleć, że zadała kłamproroctwu. Wkrótce będzie bezpieczna i wreszcieodpocznie. Ta myśl sprawiała, że oczy się jej samezamykały. Kiedy weszła w głąb tunelu, pozbyła się panicznegostrachu, który tak długo zmuszał ją do największegowysiłku. Teraz, kiedy przerażenie zniknęło, czuła, że i siłyją opuszczają. W ostatnich dniach nie jadła zbyt dużo aninie spała długo. Teraz to i gorączka dawały o sobie znać.Kahlan z trudem szła, lecz wiedziała, że nie może sięzatrzymać. Jeszcze nie jest bezpieczna. Nie będzie, pókinie uzyska pomocy. Coraz trudniej było jej nie zamykaćoczu, stawiać kolejne kroki. Nogi były tak ciężkie, żeledwie mogła je unieść. Wkrótce była w stanie tylko

Page 519: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przesuwać stopy. Kahlan przechodziła przez pomieszczenia, w których zsufitu zwieszały się setki rzemyków, a do każdegoprzywiązano jakiś przedmiot - od monet po szczątkimałych zwierząt. Nie mogła pojąć, po co to wszystko, imusiała wstrzymywać oddech, tak tam cuchnęło. Potemszła siecią korytarzy i pomieszczeń, a świece oświetlałydrogę. Zatrzymała się. Miała wrażenie, że słyszy szept. - Matko Spowiedniczko... Tym razem była pewna. Rozejrzała się po komorze izerknęła w ciemne boczne korytarze, ale nikogo niezobaczyła. Kiedy usłyszała te słowa trzeci raz,nasłuchiwała uważniej i zorientowała się, skąd dochodziszept. Zdawało się jej, że z bocznej ściany. Poszła w tęstronę i wtedy zobaczyła, że w ścianie ktoś jest. Był nagi.Kahlan uświadomiła sobie, że go poznaje. To był Henrik,chłopiec z targowiska. - Matko Spowiedniczko... Kahlan wpatrywała się w chłopca wielkimi oczami. - Co tu robisz, Henriku? - Wepchnęły mnie tutaj. Pomóż mi, proszę. Kahlan wyciągnęła nóż i zaczęła ciąć oplatające go iwiężące gałęzie i pnącza. Kiedy je odciągała, kolce kłułyją w palce. Cofnęła się, przytknęła palec do warg, ssącbolesne ukłucie. Widziała krew sączącą się z nakłuć naciele Henrika. Natychmiast wróciła do rozcinania sieci

Page 520: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

więżącej chłopca. Łzy spływały mu po policzkach. - Dziękuję, dziękuję - mamrotał, łkając. - Przepraszamza to, co zrobiłem, Matko Spowiedniczko. - A co zrobiłeś? - spytała, żeby zapomniał o bóluzadawanym przez kolce, i odcinała gałęzie i pnącza. - Podrapałem cię. Nie miałem zamiaru, nie chciałem.Nie mogłem się powstrzymać. Ja... - W porządku - powiedziała, ostrożnie przecinającostatnią przytrzymującą go kolczastą gałąź. Pochyliła się,szukając odpowiedniego punktu, żeby ją uchwycić iodciągnąć, nie czyniąc mu krzywdy. - W porządku. Ciiiii. Rany od kolców na piersi, rękach i nogach, choć bezwątpienia bolesne, na pewno nie zagrażały życiu. - Uciekaj - powiedział słabym głosem. Kahlan popatrzyła na niego, marszcząc brwi. - Kto ci to zrobił? Co tu się dzieje? - Uciekaj - powtórzył. - Zmykaj, zanim i ciebie dopadną. Uniosła mu rękę, zarzuciła sobie na ramiona iwyciągnęła go. Skrzywił się, kiedy kolce wysuwały się zjego pleców. Niektóre miały zadziory i stawiały opór.Kiedy w końcu go wydostała, posadziła go na podłodze iwyjęła z plecaka zapasową koszulę. - Musisz uciekać - powiedział znowu, kiedy go niąowijała. - Nie mogę - odparła Kahlan. - Przypędziła mnie tusfora dzikich psów. Jeśli ucieknę, to mnie dopadną. Otworzył szeroko buzię.

Page 521: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Psy cię tu przypędziły? - A kiedy potaknęła, dodał: -Mnie też. Ale tu jest gorzej. Musisz uciekać. Zanim Kahlan zdążyła zapytać, o co chodzi, Henrik sięodwrócił i pognał drogą, którą ona tu przyszła. - Uciekaj! - wrzasnął w pędzie. Kahlan stała, patrząc, jak chłopiec znika w tunelach. Niemogła uciekać. Tam były psy. Poza tym już nie miała siły.Nie wiedziała nawet, jak długo utrzyma się na nogach.Wtedy kobieta w pelerynie z kapturem wsunęła rękę podramię Kahlan, która wcale nie zauważyła, jak tamtapodeszła od tyłu. - Tędy - powiedziała kobieta cichym, piskliwymgłosem, przeciągając zgłoski. - Kim jesteś? - spytała Kahlan i był to dla niej niemalzbyt wielki wysiłek. Przy drugim boku Kahlan pojawiła się kolejna postać iwsunęła rękę pod jej drugie ramię. Podobnie jak pierwszakobieta, była w pelerynie z kapturem. Wspólnie podparłyKahlan i zaczęły ją prowadzić ku ciemniejszej izbie. Obie otaczała dziwna, niebieskawa poświata, niczymduchy. Kahlan przemknęło przez myśl, że może umarła ioto witają ją w zaświatach. Lecz ta myśl prędko sięrozwiała. Chociaż było to osobliwe miejsce, z pewnościąnie były to zaświaty. Nie bardzo wiedziała, co się dzieje,lecz po rozpaczliwych ostrzeżeniach Henrika miała ochotęuciec, nie miała jednak już na to siły. - Spodziewałyśmy się ciebie - powiedziała

Page 522: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przygarbiona postać po jej prawej stronie i mocniejzacisnęła dłoń na ramieniu Kahlan. Jaśniejące kobiety wciągnęły ją do większej izbyzastawionej butlami, słojami, pojemnikami inajrozmaitszymi małymi pudełkami. Słoje z barwnegoszkła upchnięto w ścianach wszędzie, gdzie tylkoznaleziono miejsce. Pozostałe - a także gliniane dzbanki -zaściełały podłogę. Z płytkiej misy stojącej pośrodku izbyunosiły się smużki gryzącego dymu. Kiedy Kahlan tak wleczono na środek izby, oderwaławzrok od dziwacznej zbieraniny najrozmaitszychpojemników i znalazła się oko w oko z niską kobietą,która akurat wstawała. W przytłumionym świetle trudno było zobaczyć coświęcej niż chłopięcą figurę i długie do ramion włosy. Apotem kobieta się ku niej pochyliła i posłała Kahlanszeroki uśmiech niemal całkiem ściśle zszytymi wargami.Kahlan znieruchomiała, widząc zło czające się w tymuśmiechu i w czarnych oczach. Kobieta z zaszytymi ustami wydała niskie, przeciągłe,skrzeczące dźwięki w kierunku jednej ze lśniącychpostaci, które najwyraźniej wychynęły ze ścian. Wszystkiezgromadziły się w pobliżu. Było ich sześć, wliczając tedwie, które trzymały Kahlan. Zakapturzona postać, doktórej przemówiła w dziwnym języku kobieta, skłoniłagłowę. - Natychmiast się tam udam, pani, i powiadomię go, że

Page 523: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ją mamy i że wkrótce dołączy do żywych trupów.

Rozdział 80 Kahlan powtórzyła sobie w myślach te słowa, niebardzo wiedząc, czy dobrze usłyszała. „Wkrótce dołączy do żywych trupów". Postać niczym dym przeniknęła przez ściany. KiedyKahlan się tak przyglądała, po raz pierwszy zauważyła wścianach innych wplecionych w nie ludzi - tak jak Henrik.Niektórzy byli blisko powierzchni ściany, inni wciśnięcitak głęboko, że ledwo ich widziała. Nikt nie miał na sobieubrania. Wielu z pewnością już nie żyło. Mała kobieta, z ustami zaszytymi rzemykami, odwróciłasię i wrzuciła garść jakiegoś pyłu do płytkiej misy, wktórej tliły się patyczki. Pojawiły się spirale migotliwegoblasku. W izbie stłoczyły się kolejne groteskowe postacie,tylko częściowo widoczne. Jakby się uczestniczyło w zgromadzeniu duchów, tyle żenie wyglądały na duchy ludzi. Były to niezgrabne, wysokiei chude, człekokształtne stwory. Ich długie ramiona i nogimiały duże, gruzłowate stawy. Skóra, tak ciasno opinającachude członki, jakby były zupełnie pozbawione mięśni,

Page 524: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

połyskiwała lepkimi plamami rozkładu. Upiorne głowyniemal nie przypominały ludzkich. Na widok Kahlanzaczęły warczeć, a uniesione wargi odsłoniły szerokiepaszcze pełne spiczastych, ostrych jak igły zębów.Kobieta z zaszytymi ustami wyciągnęła brudną,poczerniałą rękę i chwyciła Kahlan za nadgarstek. Natychmiast przeszył ją paraliżujący ból. Było to coświęcej niż zwyczajny ból. Dotyk wywoływał równieżpoczucie bezdennej, przytłaczającej rozpaczy. Jakbydotknęła cię śmierć. Jaśniejące, zakapturzone postacie w pelerynachstłoczyły się wokół niej i Kahlan w końcu wyraźniezobaczyła ich przerażające oblicza. Jakby się patrzyło narozkładające się zwłoki. Powykręcane ręce szarpały jejubranie i zrozumiała, że musi coś zrobić, i to szybko. Niemogła pozwolić, żeby zrealizowały swoje zamiary,jakiekolwiek one były. Kobieta o zaszytych ustachdotykała Kahlan. To jej wystarczało. Aż nadto. Świat niemal się zatrzymał. Czas należał do Kahlan.Zapomniała o wyczerpaniu, strachu, bólu, chorobie,nieszczęściu i rozpaczy. Miłosierdzie nie istniało. Chwila należała do niej. I w samym rdzeniu swej istoty, gdzie tkwiła wrodzonamoc Spowiedniczki, Kahlan usunęła powstrzymujące jąbariery. Powietrzem wstrząsnął bezgłośny grzmot. Odjego mocy zatrzęsła się cała budowla. Ludzie w ścianach

Page 525: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

krzyczeli, trzęsąc się gwałtownie, ich nogi i ręce dygotały,na ile pozwalały na to cierniste ściany. Ich wrzaskirozdzierały powietrze. Kiedy wszystko w końcu się uspokoiło, kobieta zzaszytymi ustami tylko się uśmiechnęła. Moc Kahlan nanią nie podziałała. A działała na każdego. Przynajmniej nakażdego człowieka. Nie miała wpływu na pewnemagiczne istoty, na osoby, które nosiły w sobiepierwiastek magii lub były odmienne. Kahlanprzypomniały się słowa Nicci, że nie mają żadnej obronyprzed Zaszytą Służką. A więc to mogła być jedynieZaszyta Służka. Węźlaste paluchy znowu szarpały jej ubranie. Kahlannie mogła stawiać oporu, walczyć. Była słaba i chora, ana dodatek zużyła właśnie resztki sił na uwolnienie mocy.Powykręcane ręce ciągnęły jej odzienie. Wychudzonestwory warczały, otwierając paszcze pełne kłów. Kahlanstała tylko dlatego, że przytrzymywały ją te wszystkieręce, szarpiące, ciągnące, naciskające. Kiedy ją rozbierały, Zaszyta Służka zajęła się słojami ibutlami, otwierając rozmaite pojemniki, dodając coś doognia tlącego się w szerokiej, spłaszczonej misiepośrodku izby. Kiedy w górę leciały iskry, cienkimpatykiem rysowała symbole na stojących z boku tacach zpopiołem. Kahlan czuła łzy spływające jej po policzkach i

Page 526: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

skapujące z twarzy, kiedy ją ciągnęły jarzące się postacie.Diaboliczne, chude stwory syczały na nią i warczały.Zdawało się jej, że złe duchy prowadzą ją w otchłaniezaświatów. Z pomocą warczących stworów oplatano ją ciernistymipnączami. Owijano nimi kostki i adgarstki Kahlan,mocując końce do ściany za nią, ciasno je przywiązując. Ztrudem zachowywała świadomość, a wokół niej tańczyły,śmiejąc się i podskakując, stwory z pnączami i ciernistymigałęziami, dodając je do plecionki ściany. Krzyknęła zbólu, kiedy się zorientowała, że niektóre stwory gryzą jąw brzuch. Czuła wbijające się w ciało ich ostre jak igły zęby.Krzyknęła także z rozpaczy i żalu na myśl o tym, że jużnigdy nie zobaczy Richarda. Patrzyła ze zgrozą, jakjarzące się postacie przyciskają do jej brzucha misę,zbierając sączącą się krew. Kahlan nie mogła nic zrobi ć, żeby położyć kres temuszaleństwu. Przy każdym ruchu kolce głębiej wbijały sięjej w ciało. Jarzące się postacie i tańczące wokół izbychude stwory śmiały się i paplały w dziwnej, skrzekliweji klekotliwej mowie. Te, które już zebrały krew sączącąsię z ukąszeń, zaniosły misy Zaszytej Służce. Kobieta piła chciwie. Stwory tańczyły wokół niej,machając rękami i wysoko podnosząc nogi. Izbapulsowała tupotem ich bosych stóp o plecionkę podłogi.Krew Kahlan spływała po brodzie niskiej kobiety,

Page 527: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

skapywała gęstymi strużkami. Tam, gdzie upadła napodłogę, wyłaziły karaluchy i ucztowały wraz z ZaszytąSłużką. Litościwy mrok odgrodził Kahlan od szalejącego wokółniej koszmaru.

Rozdział 81 Richard stał, wpatrując się przez delikatną mżawkę wwejście do tunelu z ciasno splecionych patyków i gałęzi.Pomyślał, że to odrobinę za bardzo zapraszająco wygląda.Cały ten dobrze utrzymany szlak przez bagniska KhargaTrace był zbyt łatwy, zbyt prosty, zbyt wabiący gości.Zastanawiał się, gdzie w tej pajęczynie czyha pająk. Wiedział, że Kahlan tędy szła, bo przyszedł po jejśladach. Widział, gdzie spadła z konia i ześliznęła się wdół stromizny. Widział odciski jej butów układające się wzygzakowatą linię, zbaczające z traktu w szlam i znówwracające na drogę. Wyczytał z tych śladów, że Kahlan ztrudem trzymała się na nogach. Jaka ż była chora iwyczerpana! Dawno by ją dogonił, gdyby nie stracił konia. To sięstało po zmroku - wielki dzik wypadł z zarośli. To nie

Page 528: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

była pora rui, ale dziki potrafią być agresywne w każdymczasie, a ten z pewnością był rozjuszony. Zaatakowałkonia. Kiedy wierzchowiec się przewrócił, ostre jakbrzytwa fajki dzika rozpłatały mu brzuch. Richard przeszyłdzika mieczem, ale było już za późno. Nie miał wyjścia,jak położyć kres mękom konia. Nie mógł już pomócbiedakowi. Resztę trasy gonił za Kahlan pieszo. Rozważałprzerwanie poszukiwań, by zdobyć innego konia, lecz nieznał tych terenów, toteż bał się, że straciłby na to zbytwiele czasu, i dlatego zrezygnował. Kahlan była chora isłaba, więc nie podróżowała szybko, przez co niezbyt sięprzed niego wysforowała. Lecz przemieszczała się na tyleprędko, że nie mógł jej dogonić na piechotę. Kiedy Richard tak stał u wejścia do tunelu, usłyszał, żektoś ku niemu biegnie. Odgłos kroków świadczył, że tomała osoba. Po chwili wypadł stamtąd chłopiec. Ubranyw koszulę Kahlan. Richard przyklęknął i chwycił chłopca w pasie, zanimzdążył uciec. Malec płonął z gorączki. - Henrik? Płaczący ze strachu chłopiec przestał się szarpać izamrugał. - Lord Rahl? - Co ty tu robisz? Chłopcu zatrzęsła się broda, z oczu znowu polały sięłzy.

Page 529: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Złapała mnie Zaszyta Służka, Jit. Wepchnęła mnie wścianę, do innych... - Wolniej. Jak to: wepchnęła cię w ścianę? Richard widział, że chłopiec ma krwawiące rany narękach i nogach. Na koszuli też widniały krwawe cętki. - Familiantki Jit gałęziami i pnączami umocowały mniew ścianie. Pełno tam kolców. - Henrik wskazał tunel. - Przyszła Matka Spowiedniczkai uratowała mnie. Wydostała. Powiedziałem jej, żebyuciekała, ale chyba ją dopadły. Richard gorączkowo starał się zrozumieć, co się dzieje,i postanowić, co powinien zrobić. Musiał tam wejść ipomóc Kahlan, lecz wiedział również, że Zaszyta Służkaczyha na każdego, kto zapędzi się do jej kryjówki. Niepomoże Kahlan, jeżeli i jego pochwycą. Chwycił Henrikaza ramiona. - Zrobisz coś dla mnie? Chłopiec wytarł nos wierzchem dłoni. - A co? - Powinni tu nadjechać pewni ludzie. Chcę, żebyś donich poszedł i powiedział... - Ale psy mnie dopadną! - Psy? - Psy mnie tu przygnały. Zjawiły się, kiedy mieszkałem zmamą przy pałacu. Chciały mnie zagryźć, więc uciekłem.Musiałem uciekać. Musiałem. Matka Spowiedniczkapowiedziała, że ją też ścigały.

Page 530: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Richard zaczynał rozumieć. Potrząsnął głową. - Nie, tylko tak ci się wydawało. Nie były prawdziwe.To rodzaj magii, którą posłużyła się Zaszyta Służka, żebycię tu zwabić. Podrapałeś nas, pamiętasz? Henrik potaknął. - Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. - Wiem. Rozumiem. Byłeś wcześniej u Zaszytej Służki,kiedy zachorowałeś. Mama cię tu przyprowadziła. Sądzę,że Zaszyta Służka magicznym sposobem kazała ci naspodrapać. Potem tu wróciłeś, prawda? Psy cię przygnały. Henrik znowu potaknął. - Tak. Zaszyta Służka wyjęła mi naskórek spodpaznokci, którymi was podrapałem, i wykorzystała do tejswojej magii. Ale znalazła tylko trochę naskórka MatkiSpowiedniczki. Z twojego nic nie zostało, kiedy tudotarłem. Richard zaczynał widzieć ogólny obraz. - Słuchaj, nie ścigają cię żadne psy. To tylko sztuczka.Uważam, że ich nie zobaczysz, skoro już tu byłeś. ZaszytaSłużka już nie ma powodu cię ścigać. Henrik wyraźnie w to powątpiewał. - Skoro tak mówisz, lordzie Rahlu. - Musisz mi uwierzyć. Wiem, że mam rację. A teraz to,co bardzo ważne. Chcę, żebyś wrócił drogą, którą tuprzyszedłeś, i odszukał moich przyjaciół. Chcę, żebyś ichtu przyprowadził. Zamierzam tam wejść i wydostaćKahlan. Ale gdy wyjdę, będę potrzebować pomocy moich

Page 531: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

przyjaciół. Chcę, żebyś im powiedział, gdzie jestem, i odrazu ich tu przyprowadził. Możesz to zrobić? - Tak, lordzie Rahlu. Zrobię to. Wybaczysz mi to, cozrobiłem tobie i Matce Spowiedniczce? - Oczywiście. To nie twoja wina. Posłużyła się tobą złaosoba. A teraz się pospiesz i biegnij. Nie ma chwili dostracenia. Henrik kiwnął głową i pognał uplecionym chodnikiem.Richard stał i przyglądał się konstrukcji tunelu. A potemzaczął się na nią wspinać.

Rozdział 82 Richard, przykucnąwszy, przesuwał się po szczyciekonstrukcji wykonanej z roślinnej plecionki. Na szczęściebyła na tyle solidna, że nie uginała się pod jego ciężarem inie skrzypiała, kiedy się przemieszczał. Mżawka jednaksprawiała, że było ślisko. Mech i pleśń były miejscaminiczym lód. Na szczęście szorstka kora i nierównościdawały butom jaką taką przyczepność. Pleciona konstrukcja była zadziwiająco obszerna,poszczególne części i odnogi sterczały na wszystkie stronyw bagnisko. Musiał się domyślić, gdzie w tym labiryncie

Page 532: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

izb i korytarzy znajduje się Kahlan. I trafić za pierwszymrazem. Wątpił, czy będzie miał drugą szansę ją stamtądwydostać, kiedy już zacznie działać. Wszędzie wokół w mętnej wodzie rosły drzewa ogładkiej korze, podpierając się na plątaninie grubychkorzeni. Z rozłożystych konarów zwieszały się festonyszarozielonego mchu. Wodę pokrywała miejscami grubawarstwa rzęsy, przez co wyglądała jak łąka. Richardwiedział, że pod spodem, w mrocznych głębinach, nanieostrożnych czekają rozmaite stwory. Pleciona konstrukcja była gdzieniegdzie przymocowanado potężnych drzew, co przydawało jej stabilności. Zdrzew zwisało tyle grubych, sztywnych pnączy, żeniekiedy Richardowi trudno było się przedostać. W innychmiejscach musiał się pochylać pod niskimi gałęziami, a wjeszcze innych odgarniać gęste zasłony mchu. Wolałby iśćszybciej, lecz przemieszczając się po śliskim szczyciebudowli, musiał robić jak najmniej hałasu, żeby nikogo wśrodku nie zaalarmować. Na bagnisku, nad ciemnymi rozlewiskami, niosły sięprzenikliwe głosy zwierząt. Kiedy Richard wyjrzał za pochyłą ścianę i zobaczyłcienie przesuwające się pod powierzchnią mętnej wody,napomniał się, że powinien być ostrożny. Gdyby się niezabił, spadając, uśmierciłoby go coś innego. Tu i tam nakorzeniach stały długonogie białe czaple, czekając nanieostrożną rybę. Na czaple z kolei polowały podwodne

Page 533: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stwory. Niekiedy musiał omijać jadowite węże w żółto-czerwone pasy, leżące na gałęzi tarasującej mu drogę. Richard znieruchomiał, nasłuchując. Wydało mu się, żew przerwie pomiędzy pohukiwaniami, świergotem ikrzykami zwierząt usłyszał monotonny zaśpiew.Przykucnął, podpierając się dłonią, pochylił się inasłuchiwał. Chociaż nie rozpoznawał słów, nie miałwątpliwości, że to krzyki i śpiew. Trudno było sięzorientować, skąd właściwie dobiegają. Dziwne dźwiękinie przypominały niczego, co kiedykolwiek słyszał. Kiedy jeszcze bardziej się schylił, zaglądając poddelikatne kotary mchu, dostrzegł coś, co wyglądało jaksmugi mgły. Pomyślał, że to może być dym. Wydostał sięzza zielonej zasłony, żeby lepiej widzieć, i stwierdził, żeto z pewnością dym. Nie buchał kłębami jak z ogniska,lecz unosił się delikatnymi białawymi smużkami, jak przytajemnych obrzędach. Kiedy Richard znalazł się bliżej,poczuł gryzącą woń zmieszaną z odorem rozkładającychsię ciał. Dotarł do rozległej powierzchni, skąd wydobywał siędym, ale nie było tam komina. Smużki przenikały przezplecionkę. Richard dokładnie pod sobą słyszał terazszaleńczy zaśpiew, tupanie i harmider. Powoli, ostrożnie,najciszej, jak się dało, dobył miecza. Nie sądził, żeby nadole go usłyszano przez ten hałas, ale wolał nieryzykować. Ostrze z cichym sykiem wysunęło się zpochwy.

Page 534: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Uznał - na podstawie tego, co już wiedział - że na dolenie może się dziać nic dobrego. Henrika, wysłanego, żebyzdobył naskórek jego i Kahlan, ściągnięto tu z powrotem;uciekający chłopiec był zakrwawiony. Także Kahlan - zapomocą jakichś tajemnych magicznych obrzędówodprawionych dzięki naskórkowi dostarczonemu ZaszytejSłużce przez Henrika - zmuszono, żeby tutaj przyszła.Richard nie miał złudzeń: to będzie walka na śmierć iżycie. Szalała w nim furia miecza, łącząc się z jego gniewemwywołanym uwięzieniem Kahlan. Nawet nie miałpewności, czy ona żyje. Z trudem kontrolował buzującą wnim wściekłość, koncentrując się na tym, co musi zrobić. Richard aż za dobrze pamiętał, jak Nicci ostrzegałaprzed Zaszytymi Służkami. Mówiła, że nie ma żadnejobrony przed ich mocą. To oznaczało, że miecz na nic musię nie przyda. Doświadczył już czegoś takiego, więcpoważnie traktował ostrzeżenia Nicci. Lecz teraz nie za wiele mógł zdziałać. Nie miał wyboruani czasu, żeby sprowadzić pomoc. Musiał przejść doczynów. Przestrogi Nicci nie oznaczały jednak, że miecznie przyda się na innych, których słyszał na dole. Zaskoczenie, szybkość, gwałtowność działania - to jegojedyna szansa. Richard przeciągnął ostrzem po wewnętrznej stronieramienia, pozwalając mu posmakować krwi. Szkarłatnakropla spłynęła zboczem i skapnęła z czubka. Uniósł

Page 535: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zakrwawiony miecz i dotknął nim czoła. - Nie zawiedź mnie - wyszeptał. Wiedział, że musi być szybki. Wkładając w to wszystkiesiły i całą furię, uniósł miecz nad głowę, znieruchomiał namoment, a potem opuścił ostrze między szerokorozstawionymi nogami, przecinając konstrukcję. Ciężkiepowietrze bagnisk rozdarł trzask rozstępującej się grubejplecionki. Richard przycisnął pięści do piersi, ustawiając mieczpionowo, złączył nogi i opadł w wyrąbany otwór.Wylądował w samym środku obłędnego wiru.

Rozdział 83 Wylądował na ugiętych nogach. Jaśniejące,zakapturzone postaci trzymały się z boku, a stwory rodemz koszmaru tańczyły wokół izby, wysoko unosząc nogi,uderzając kościstymi stopami o plecionkę. Cała izba ażdudniła. Głowy odrzucone w tył, obnażone ostre jak igłyzęby - stwory skandowały dziwne gardłowe dźwięki wrytm przytupujących stóp. Owe dźwięki sprawiły, że Richardowi zjeżyły sięwłoski na karku. Na ten widok jeszcze mocniej zacisnął w

Page 536: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

dłoniach miecz. W powietrzu wisiał drażniący dym. Ostrawoń świeżej krwi tłumiła nawet odór śmierci. Mała kobieta po środku izby, zdumiona pojawieniem sięintruza, wpatrzyła się w niego wielkimi, czarnymi oczami.Usta miała zszyte rzemykami. Poczerniałe dłonie ipaznokcie pokrywały niezliczone warstwy brudu. Natwarzy miała ciemną patynę szarej sadzy. Jej brodapołyskiwała świeżą, jaskrawoczerwoną krwią. Zobaczył,że krew chlupocze w misie, którą trzyma. W samym środku tego zamętu mogła tkwić jedynieZaszyta Służka. A potem, po drugiej stronie izby, gdzie zbiła się grupkajaśniejących postaci, Richard dostrzegł Kahlan.Wydawało mu się, że tkwi pod powierzchnią ciernistejściany. Mocujące ją gałęzie i pnącza utrzymywały ją wpionie, lecz zwisała bezwładnie, jakby była nieprzytomna. Biegnąc ku Kahlan, Richard uderzył kobietę w pierśnasadą dłoni, usuwając ją z drogi. Po ostrzeżeniach Nicciwołał nie używać miecza przeciwko Zaszytej Służce. Jaśniejące postaci odwróciły się ku niemu. Ich ohydneżółtawe ślepia płonęły nieokiełznaną nienawiścią.Widoczne spod jarzących się, niebieskawych kapturówpomarszczone, dziobate twarze, pokryte brodawkami iotwartymi wrzodami, wykrzywił grymas gniewu, kiedywściekle zawyły. Wszystkie wyciągnęły ku Richardowipowykręcane, sękate dłonie. On zamachnął się mieczem iczubek klingi ze świstem przeciął powietrze.

Page 537: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Jaśniejące postaci znikały, kiedy przechodziło przez nieostrze, i zaraz pojawiały się na nowo. Lecz Richardprawie tego nie zauważał. Całą uwagę skupił na Kahlan.Była zakrwawiona. Widział ślady ukąszeń na brzuchu,rzędy mniejszych nakłuć na ramionach i szyi. Z powodusączącej się krwi początkowo nawet nie było widać, żejest naga. Straciła przytomność. Richard, widząc, co jej zrobili, oszalał z wściekłości iciął mieczem wszystko wokół. Skandujące chude stworywyszczerzyły kły, kłapały nimi na Richarda. Przerwałytaniec i zaatakowały, próbując go złapać. Miecz opadał, miażdżąc kości, odrąbując kończyny,rozpłatywał czaszki. Po izbie śmigały odcięte dłonie iramiona, głowy i ostre, spiczaste zęby. Ale chociażRichard masakrował mieczem upiorne stwory, toatakowały go coraz liczniej. Szponiastymi łapami orałyciało Richarda. Walczył jeszcze zażarciej, nie ustawał. Miecz powalałkażdego, kto się zbliżył. Odcięte członki i bezgłowe ciałależały u stóp Richarda. Kiedy wrąbał się w nadciągająceszeregi stworów, rozcinał mieczem także ściany, tłukącsłoje i dzbany. W powietrzu fruwały odłamki szkła,kawałki patyków i pnączy wyszarpane z konstrukcji. Lecz miecz nie zmniejszał liczebności kościstychstworów biegających i tańczących po izbie, bo roiły sięniczym mrówki, wybiegały z ciemnych korytarzy pobokach i na tyłach pomieszczenia. Nadbiegły jaśniejące

Page 538: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

postaci i szarpały koszulę na Richardzie. Na koniecchwyciły go za ręce. Uległ ich liczebnej przewadze.Miecz przestał być groźny, więc nadciągnęły teżwychudzone stwory, wysuwając ku niemu szeroko otwartepaszcze, pełne groźnych, ostrych ząbków. Rzucały się naniego i kąsały. Sięgnął, starając się złapać jedną zjaśniejących postaci za gardło, ale ta tylko zaniosła sięśmiechem i rozwiała w dym, po czym zmaterializowałasię tuż przy Richardzie, wciąż trzymając go za przegub.Szeroko rozdziawiła szczęki, ukazując kły, i nagle się naniego rzuciła. Richard się uchylił i szczęki kłapnęły,łapiąc tylko powietrze. Szalonym wysiłkiem wyrwał się przytrzymującym godłoniom. Nagle znalazła się przed nim Jit. Cisnęła naniego garść czegoś, co wyglądało jak czarny pył. Jakbydostał w twarz metalową sztabą. Upadł na ziemię, mieczwysunął mu się z ręki. Kościste paluchy odciągnęły brońna bok. Powykręcane, szponiaste dłonie znowu się wyciągnęłyku Richardowi, złapały go i przycisnęły do podłogi. Ostreząbki szarpały na nim koszulę, zdzierały ją kawałek pokawałku. Stłoczyło się jeszcze więcej wychudzonychstworów, kąsając go w pierś i brzuch. Richard ledwiemógł poruszać rękami i nogami. Kręciło mu się w głowie,obraz rozmazywał się przed oczami. Jit powiedziała coś w dziwnej, skrzekliwej mowie.Ręce go podniosły i rzuciły nim o ścianę obok oplątanej

Page 539: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

ciernistymi pnączami Kahlan. Usiłował do niej zawołać,ale nie mógł wydobyć głosu. Uświadomił sobie, że ztrudem oddycha. Pył, który cisnęła na niego Jit, palił mupłuca. Czuł ostre, bolesne ukłucia, kiedy wbijały mu się wciało kolce pnączy, którymi stwory owijały mu nogi,uniemożliwiając wszelki ruch. Zamierzają zamknąć go wścianie - jak Kahlan, jak wielu innych, których widział wścianach izby. Kiedy jeden z upiornych stworów, o skórze pokrytejzielonkawo-czarną, połyskliwą mazią, zatopił ostre kły wbrzuchu Richarda, drugi stwór podstawił misę, żebyzebrać krew. Kiedy zgromadziła się odpowiednia ilość,podbiegł do Jit. Zaszyta Służka, trzymając misę wupapranych dłoniach, łapczywie piła. Miała z tym kłopoty,bo rzemyki, niemal ściśle zszywające wargi, niepozwalały szerzej otworzyć ust. Krew spływała jej potwarzy i skapywała z brody. Wychudzone stwory wyglądały jak sługi samegoOpiekuna. Towarzysząc Jit, poruszały się na ugiętychkolanach, wysoko podnosząc nogi. Tłoczyły się wokółniej jak wierne pieski. Z podłogi wylazły karaluchy i piłykrew Richarda skapującą z brody Zaszytej Służki. Jit odezwała się w swojej dziwnej mowie. Jedna zjaśniejących postaci w pelerynie z kapturem zbliżyła siędo Richarda i wycelowała palec w jego twarz. - Mówi, że ty też, podobnie jak Matka Spowiedniczka,

Page 540: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

będziesz wkrótce żywym trupem. Richard przypomniał sobie, co powiedział mu żołnierzna płaskowyżu. Mówił, że po Mrocznych Ziemiach chodzątrupy. Teraz Richard już wiedział, że to nie zabobony. Zastanawiał się, dlaczego Jit zaszyto usta.

Rozdział 84 Domyślił się. Zrozumiał ostatnią wiadomość Reguli.Nie wiedział jedynie, co mu z tego przyjdzie. Dolną część torsu Richarda oplatały cierniste pnącza, zato ręce miał wolne i zaczynał odzyskiwać siłę. Wyciągnąłsię ku Kahlan i dotknął jej twarzy, mając nadzieję, żedziewczyna wyczuje, iż jest przy niej. Była nieprzytomna inie zareagowała. Musi coś zrobić. I to szybko. Stwory tańczące i hasające po izbie wśródpotrzaskanych kości i kończyn swoich towarzyszy, zrozbawieniem patrzyły na czułość, jaką okazywał Kahlan.Drwiły z niego, małpując jego gesty, upajały sięświadomością tego, co się z nimi stanie. Jit wróciła do swoich zajęć - dodawała szczyptę

Page 541: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

zawartości to z tego, to z innego słoja do ognia tlącego sięw płytkiej misie pośrodku izby. Od czasu do czasu brałasmukły kijek przybrany l śniącymi zielonymi piórami,skórami węży i błyszczącymi monetami i rysowałazaklęcia w popiele na płaskich tacach. Upiorne kształty unosiły się z ognia, kiedy wymawiałakluczowe słowa niskimi, gardłowymi, chrypliwymi iklikającymi dźwiękami. Każde pasmo dymu zestalało sięw zdeformowane postaci wyglądające, jakby wychynęły znajmroczniejszych czeluści zaświatów. Kiedy Jit robiłaswoje, a dokazujące stwory z niego drwiły, Richardukradkiem odrywał kawałeczki swojej podartej koszuli imocno rolował w palcach. Kiedy już miał dwa takie zwitki, odpowiednichrozmiarów, wychylił się ku Kahlan i demonstracyjniegładził jej twarz. Kolce jeszcze głębiej wbiły mu się wnogi. Nie miał wyboru, musiał to znieść. Słyszał za sobązłośliwy rechot stworów przyglądających mu się iczekających, aż Jit skończy. Lewą dłonią - żeby móczasłonić twarz Kahlan i ukryć to, co robi - Richardwetknął płócienny zwitek w jej ucho. Mocno. Natychmiastzrobił to samo z drugim uchem. Szpony chwyciły go za lewy przegub i odciągnęły murękę. Inne owinęły mu dłoń ciernistym pnączem iprzywiązały do ściany. Jeszcze inne stwory przepasały gokawałkiem kolczastej łodygi. Tych żywych trupów byłozbyt dużo, żeby Richard mógł im stawić opór. Wolną ręką,

Page 542: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

najszybciej jak mógł, wepchnął sobie do uszu kolejnezwitki płótna z koszuli. Przypomniał sobie, copowiedziała machina. „Twoja jedyna szansa to uwolnić prawdę". Musiał zrobić coś, czego Zaszyta Służka się niespodziewała. Kiedy Jit się ku niemu odwróciła,uśmiechnął się do niej szeroko. Wszystkie stwory sięcofnęły, mamrotaniem kwitując jego dziwne zachowanie.Przerażało je to, co nieoczekiwane. Richard znowu posłałZaszytej Służce uśmiech, dając jej znać, że wie coś, oczym ona nie ma pojęcia. Istotnie, znał prawdę. Zasępiona Zaszyta Służka popatrzyła na niego zezłością. Musiał ją przywabić bliżej. - Złapałaś mnie - powiedział z szerokim u śmiechem. -Puść Kahlan, a zrobię, co zechcesz. Jedna z jarzących się postaci, ta, której brakowałodłoni, szturchnęła go palcem. - Niepotrzebne nam twoje współdziałanie. - Ależ potrzebne, potrzebne - powiedział zprzekonaniem, uśmiechając się do Zaszytej Służki. -Powinniście poznać prawdę. Zakapturzona postać zmarszczyła brwi. - Prawdę? Odwróciła się i przemówiła do Jit w jej dziwacznejmowie. Zaszyta Służka popatrzyła chmurnie natowarzyszkę, a potem podeszła do Richarda. Był o wiele

Page 543: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

od niej wyższy, ale się go nie bała. A powinna. Jit uśmiechnęła się uśmiechem tak wrednym, jakiegoRichard w życiu nie widział. Jej wargi rozchyliły się natyle, na ile pozwalały zespalające je rzemyki. Richard wolną ręką wysunął nóż z pochwy u pasa.Dobrze było czuć w dłoni ostrze. Oznaczało ratunek. Byłobezlitosne jak prawda. Zaszyta Służka nie bała się nożaRicharda i nie bez powodu. W końcu jego miecz okazałsię wobec niej bezsilny. Richard wiedział, że próba skaleczenia Jit nożem byłabynie tylko daremna, ale i stanowiłaby śmiertelny błąd.Osłaniała ją aura mocy, chroniąc przed ciosami.Dowiodła, że miecz Richarda nie może jej zranić, toteżnie wystraszyła się zwykłego noża. A powinna.

Rozdział 85 W mgnieniu oka, zanim Zaszyta Służka zdążyła sięzastanowić lub domyślić, co on zamierza, Richard

Page 544: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

smagnął nożem przed jej twarzą - starannie unikajączranienia Jit, a nawet samej myśli o tym, żeby nieuruchomić tajemnej osłony. Jeżeli naprawdę i szczerze niezamierzał jej skrzywdzić, to magiczna osłona niezareaguje. Za to z doskonałą precyzją przesunął czubek ostrego jakbrzytwa noża pomiędzy rozchylonymi wargami i...przeciął zszywające je rzemyki. Czarne oczy Zaszytej Służki otwarły się szeroko. Jejusta też, jak nigdy przedtem. Szczęki się rozdziawiły.Zdecydowanie nie zależało to od jej woli. A potemrozległ się wrzask - tak potężny, pełen takiej wrogości izła, że miało się wrażenie, iż rozdziera samą tkankęświata istot żywych. Był to krzyk zrodzony w świecie umarłych. Słoje i butle eksplodowały. Ich zawartość poleciała wewszystkie strony. Wychudzone stwory osłoniły głowypowykręcanymi rękami. Roztrzaskane szkło, glinianeskorupy, patyki i pnącza - wszystko zaczęło to krążyć poizbie, to osiadać, jakby unoszone porywami wichru.Potem szczątki uniosły się w powietrze i zaczęły z rosnącąprędkością okrążać izbę. Nawet wychudłe stworywciągało w tworzący się wir. Machając rękami i nogami,orbitowały bezradnie wokół izby wśród chmurstrzaskanego szkła i glinianych skorup oraz niegdysiejszejzawartości naczyń. Wrzask trwał, nie tracąc na sile, zagarniając wszystkie

Page 545: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

stwory i sterty rupieci. Postaci w pelerynach z kapturamizasłaniały uszy, krzycząc z bólu i przerażenia. Nic im tonie pomogło. W miarę jak uwolniony wrzask Jit pustoszyłizbę i one zaczynały być wciągane w narastające szalejącetornado dźwięku i szczątków. Krew płynęła z uszu ludziuwięzionych w ścianach, gwałtownie się trzęśli. Wychudzone stwory zaczęły się rozpadać, rozsypywać,jakby były z piachu, kurzu i ziemi. Ręce i nogi odpadały,rozsypywały się w wirze, mieszały z resztą krążącychwokół izby szczątków. Stwory piszczały i wyły. Ich pełneprzerażenia krzyki zlewały się z niekończącym sięwrzaskiem dobywającym się z Zaszytej Służki. Jarzące siępostaci w pelerynach zaczęły się wydłużać i rozrywać wstrumieniach rozżarzonych oparów, kiedy tak bezradniepoddawały się mocy wrzasku Zaszytej Służki. Zamigotała,zajaśniała błyskawica wciągnięta w wir. Powietrzeryczało i huczało. Pośrodku tego chaosu stała Zaszyta Służka - z głowąodrzuconą w tył, z szeroko rozdziawionymi ustami - iwywrzaskiwała z siebie życie. Jad tego, kim była, jej zło,plugawość, oddanie śmierci i pogarda dla wszelkiegożycia - wylewały się z niej w rozdzierającym krzyku,oznaczającym ostateczny kres tego, co czciła. Wrzask byłucieleśnieniem śmierci. Ujawnienie prawdy o jej martwej duszy odbierało Jitżycie. Dostrzegała prawdę swojej obumarłej jaźni. Życianie dało się pogodzić ze śmiercią, którą w sobie nosiła.

Page 546: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Śmierć zaś nie okazywała jej ani wdzięczności, animiłosierdzia. W miarę jak z więzienia uciekało zło Zaszytej Służki, jejtwarz zaczęła się rozpadać. Żyły pękały, mięśnie i skórasię rozrywały - aż ukazały się kości. To wszystkopotęgowało jej wrzask. Ów krzyk, jego moc i jad, wnikał w Richarda. Nie mógłznieść bólu. Każda jego cząstka krzyczała w straszliwejmęce. Każde włókienko nerwu wibrowało udrękądźwięku wydobywającego się z Zaszytej Służki. I jegodotknęła uwolniona śmierć. Kiedy zaczął tracić świadomość, pojął, że zatyczki douszu, które zrobił dla siebie i Kahlan, nie wystarczały,żeby stawić tamę wrogości, jaką sam uwolnił. Zawiódł.Zawiódł Kahlan. Poczuł, jak po policzku spływa mu łza żalu za nią, zamiłością do niej, a wrzeszczący, ryczący, rozbłyskującyświat powoli pogrążał się w ciszy i mroku.

Rozdział 86 - Jeżeli przeżyje, to go zabiję - oznajmiła Cara. Nicci się uśmiechnęła, lecz na myśl, że Richard mógłby

Page 547: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

umrzeć, na nowo ogarnęła ją panika. Zbyt okropnamożliwość, żeby w ogóle brać ją pod uwagę. Położyła murękę na piersi, kiedy zasępieni żołnierze ostrożnie ułożylinieprzytomnego z tyłu wozu, przy Kahlan. Krew przesączała się przez koce, którymi ich owinięto.Lecz Nicci wyczuwała bicie serca Richarda, jego oddech.Kahlan na szczęście również żyła. Obydwoje żyli i to byłonajważniejsze. - Przeżyje - powiedziała Nicci. - Obydwoje przeżyją,już ja się o to postaram. Biorąc pod uwagę to, co zastali w izbie, w której ichznale źli, zadziwiające było to, że obydwoje przetrwali, atym bardziej że pozostali cali. Okropnie było wyciągaćich z pułapki kolczastych gałęzi i pnączy, którymi ichopleciono. - Co to takiego? - zapytał Zedd, marszcząc brwi. Nicci otrząsnęła się z zadumy i wzięła coś odczarodzieja. Wyglądało jak zwitek płótna. - Nie wiem. Gdzie to znalazłeś? - W jego uchu - powiedział zdumiony i pokazał palcem.- Spójrz, w drugim uchu też jest. Wyjął zwitek i pokazał Nicci. Przechyliła się przez burtę wozu i sprawdziła uszyKahlan. Też tkwiły w nich zwitki. Nicci je wyjęła iobejrzała. Potem zacisnęła w pięści i uśmiechnęła się. - Nic dziwnego, że żyją. - O czym ty mówisz? - spytał Zedd.

Page 548: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Co wiesz o Zaszytych Służkach? Zedd wzruszył ramionami. - Coś tam o nich słyszałem, kiedy byłem chłopcem, alenie za wiele. Słyszałem też, jak Richard pytał o nie opata,ale tak naprawdę nic o nich nie wiem. A o co chodzi? Cara sprawiała wrażenie, jakby chciała kogośuśmiercić, wszystko jedno kogo. - Też chciałabym się dowiedzieć. Nicci pokazała ręką w dół pochyłości, na zarośniętebagniska, gdzie przedtem stała konstrukcja, o którejpowiedział im Henrik. Gdyby nie on, mogliby nieodnaleźć tego miejsca na czas, by uratować Richarda iKahlan. Doprowadził ich tam, gdzie ich więziono. Zeddogniem czarodzieja zniszczył konstrukcję wraz z całązawartością, w tym z trudnymi do rozpoznania krwawymiszczątkami Zaszytej Służki. Nawet patyk na patyku niepozostał. - Powiadają, że głos wydawany przez Zaszytą Służkę,jeśli może ona otworzyć szeroko usta, jest głosem samegoOpiekuna i że wciąga w zaświaty osobę, która go wydaje,i każdego, kto to słyszy. Niestłumiony wrzask ZaszytejSłużki oznacza śmierć nawet dla niej samej, toteż matkizaszywają im w dzieciństwie usta, zanim dziewczynkiuzyskają pełną siłę głosu. - A ojciec pozwala matce zaszyć dziecku usta? -zapytała Cara. Nicci spojrzała na nią.

Page 549: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

- Zaszyte Służki, podobnie jak niektóre pająki, ulegają, apotem wysysają krew mężczyzny, z którym się złączyły. - Rozkoszne - szepnęła Cara. - Skąd to wszystko wiesz? - zainteresował się Zedd. Nicci, patrząc na czarodzieja, uniosła znacząco brew. - Byłam kiedyś Siostrą Mroku, pamiętasz? SiostryMroku służą Opiekunowi zaświatów. Wiele wiemy oświecie umarłych i tych, którzy są mu oddani. Zedd podrapał się po policzku i zmienił temat: - Więc twoim zdaniem Richard i Kahlan żyją, bo zatkalisobie uszy tymi zwitkami płótna? Nicci nachyliła się nad niską burtą wozu i przytknęładwa palce do głowy Kahlan. - Sam sprawdź. Zedd także dotknął dwoma palcami czoła Kahlan. - Co czujesz? - spytała Nicci, patrząc mu w oczy. Zedd marszczył brwi. - Bo ja wiem. Jakiś... mrok. - Nagle na nią spojrzał. - Tosamo wyczuwałem, kiedy ostatnio próbowałem ją uleczyć. Nicci potaknęła. Rada była, że czarodziej to rozpoznał.Dzięki temu to, co muszą zrobić, będzie łatwiejsze. - To dotknięcie śmierci, którą nosi w sobie ZaszytaSłużka. Cara ogromnie się zaniepokoiła. - Chcesz powiedzieć, że mają w sobie śmierć? Że umrą? - Nie, jeśli to będzie zależeć ode mnie - stwierdziłaNicci. - Działały na nich nie tylko mroczne czary Zaszytej

Page 550: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Służki, ale też przede wszystkim jej wrzask. Poczulidotknięcie śmierci. - Ale potrafisz ich uleczyć - powiedziała Cara. To nie było pytanie, lecz Nicci i tak odpowiedziała: - Jestem tego pewna, skoro Zaszyta Służka nie żyje i niema z nimi więzi. - Wzięła głęboki oddech. - Richardmusiał przeciąć rzemyki zszywające wargi ZaszytejSłużki. Na szczęście był na tyle bystry, żeby najpierw zatkaćuszy Kahlan i sobie. To nie zapobiegło wniknięciu w nichwrzasku i śmierci, ale bardzo złagodziło skutki. - Zatem dotknęła ich śmierć z wnętrza Zaszytej Służki -odezwał się Zedd. - I właśnie to wyczuwam w Kahlan? Nicci potaknęła. - Obawiam się, że tak. - Ale potrafisz ich uleczyć - powtórzył Zedd to samo coCara i nawet takim samym tonem. - Tak sądzę. Byłam Siostrą Mroku, znam się na takichsprawach, lecz nie mogę działać tutaj. Muszę to zrobić wpolu ograniczającym. - Ogród Życia - poddała natychmiast Cara. - To jestpole ograniczające. Nicci uśmiechnęła się do niej i dała znak Benjaminowi.Wóz ruszył z szarpnięciem. - Dlatego chcę ich tam dowieźć najszybciej, jak się da.Razem z Zeddem możemy ich przez jakiś czas utrzymywaćprzy życiu i zagoić rany, ale żeby ich w pełni uleczyć,

Page 551: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

usunąć z nich dotknięcie śmierci, musimy ich przenieść doOgrodu Życia. - Wskazała Henrika siedzącego na koźleobok powożącego żołnierza. - I on został dotknięty mocąZaszytej Służki, jego też trzeba uleczyć, lecz z nim sprawanie jest tak poważna. Nie słyszał wezwania śmierci. Kawalerzyści otoczyli wóz toczący się w mrokuzalegającym wśród olbrzymich drzew. Stalowoszarechmury płynęły tak nisko nad ich wierzchołkami, jakbywyprowadzały intruzów poza Mroczne Ziemie. Cara wszystko sobie przemyślała, lecz nie wyglądała nausatysfakcjonowaną. - Czemu nie możesz ich uzdrowić teraz? - dopytywałasię. - Czemu musisz czekać, aż wrócimy do Ogrodu Życia? - Dotknęła ich śmierć. Potrzebujemy polaograniczającego, żeby ich osłoniło, kiedy będziemy robilito, co musimy zrobić. Musimy ich uleczyć, lecz trzebatakże usunąć z nich dotknięcie śmierci. Gdybyśmyspróbowali to zrobić tutaj, owo dotknięcie przywołałobydo nich Opiekuna zmarłych i nie przeżyliby. Dlategomusimy zaczekać i zrobić to dopiero w poluograniczającym. W Ogrodzie Życia. - Och - westchnęła Cara. - Rozumiem. - W polu ograniczającym jest też wróżebna machina -przypomniał Zedd. - Masz lepszy pomysł? - spytała Nicci. - Nie - burknął niepocieszony czarodziej. - Machina ocaliła im życie - stwierdziła Nicci. -

Page 552: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

Pamiętasz, co na koniec powiedziała Richardowi?„Twoja jedyna szansa to uwolnić prawdę". Machinapodpowiedziała Richardowi, jak zniszczyć ZaszytąSłużkę. Nie potrafiłabym tego zrobić. Richard siędomyślił. Zedd ściągnął krzaczaste brwi. - Naprawdę tak uważasz? Nicci uśmiechnęła się do dwojga leżących na wozienieprzytomnych ludzi. - A niby dlaczego zatkał uszy sobie i Kahlan? Stary czarodziej zaczął się uśmiechać. - Chłopak zrozumiał. - Nagle znowu się zachmurzył. - Atwoim zdaniem czemu machina ocaliła mu życie? - Czyż to nie oczywiste? - spytała Nicci. - Oczywiste? Kiedy tak szli po bokach wozu, Nicci spojrzała z ukosana czarodzieja. - Machina go potrzebuje. - Potrzebuje go - powtórzył smutno Zedd. - Żeby wypełnić zadanie - dodała Nicci. - Pamiętam - mruknął czarodziej. - Na czymkolwiek onopolega - dorzucił cicho. Nicci położyła dłoń na piersi Richarda, uwalniająckojący strumyczek Magii Addytywnej i dając mu znak, żenie jest sam z szepczącą w nim śmiercią. Zedd zrobił tosamo dla Kahlan. Nicci poczuła, jak Richard głębiejwciąga powietrze. Wiedział, że ona jest przy nim. Chociaż

Page 553: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

nie mógł odpowiedzieć, w głębi ducha O tym wiedział. Nicci ośmieliła się odegnać strach. Obydwoje byliwreszcie bezpieczni. To była przerażająca podróż.Wiedząc, dokąd się kieruje Richard, nie spodziewała sięzastać go przy życiu. Teraz oboje byli w dobrych rękach iodzyskają siły, gdy tylko wrócą do pałacu, gdzie ona,Zedd i Nathan będą mogli ich uleczyć. Nicci czuła taką ulgę, że zabrakło jej słów, żeby towyrazić. Była też zła na Richarda za to, że pojechał doZaszytej Służki. Ostrzegała go. Mówiła mu, jakie one sągroźne. Powiedziała, żeby się trzymał od nich z dala. A oni tak pojechał. Nicci sądziła jednak, że nie miał wyboru. Musiał ruszyćza Kahlan. Któż jak nie Richard mógłby zakraść się dokryjówki Zaszytej Służki, żeby ocalić ukochaną. Któż jaknie Richard. - Milutko wyglądają, leżąc tak obok siebie - wyrwałosię przyglądającej się im Carze. Twarz Mord-Sith naglespurpurowiała. - Nie powtórzysz im tego. I znowu nie było to pytanie. Nicci się uśmiechnęła. Poraz pierwszy od wielu dni naprawdę się uśmiechnęła. - Ani słówka - zapewniła. - Dobrze - mruknęła Cara i spojrzała na czoło liniiżołnierzy. - Generale, każ kolumnie przemieszczać siętrochę szybciej. Musimy ich zawieźć do pałacu! Benjamin obejrzał się przez ramię, uśmiechnął izasalutował żonie, przykładając pięść do serca. Potem

Page 554: 12. Wróżebna Machina (Miecz Prawdy) - Terry Goodkind

popędził konia.