Transcript
Page 1: femka numer pierwszy

femkanumer 1/I 2011

Macierzyństwo Kongres Kobiet

Magdalena ŚrodaO róności, kusej demokracjii biegu z przeszkodami

Agnieszka GraffO kongresie z perspektywy

Parytety to partnerstwoMiędzy przyjaźnią a seksem...Szkoła latania

kwartalnik femka, cena 5 PLN (w tym 8% VAT)

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

mam.pdf 1 27/12/2010 23:03:41

O równości, kusej demokracji

Page 2: femka numer pierwszy
Page 3: femka numer pierwszy

Pomysł magazynu dla kobiet pojawił się w  mojej głowie jeszcze w  ogólniaku, po prze-czytaniu książki z  motywem magnata praso-wego, który wpadł na pomysł wydania czaso-pisma dla kobiet. I  oczywiście z  sukcesem je wydał. Pomyślałam sobie wtedy, jakie to fajne – wpadać na różne pomysły i  je realizować. Ja też tak chcę.

Po I Kongresie Kobiet rozmawiałyśmy z Magdą Środą o kobie-tach, które brały w  nim udział i  go współtworzyły. Magda była zadziwiona, że działają odważnie niczym sufrażystki, a  jednak uparcie twierdzą, że nie są feministkami. Na co odpowiedziałam, że to takie FEMKI. Kobiety wyzwolone, wiedzące czego chcą, samodzielne, potrafiące walczyć o  swoje prawa – książkowy opis feministki. Jednak z  powodu stereotypów, jakimi to słowo jest obciążone i  wręcz niepoważnego traktowania w  różnych kręgach, uważają tą nazwę za coś niestosownego i  boją się przypięcia im łatki feministki.

Oddajemy w Wasze ręce czasopismo skierowane właśnie do takich „nie-feministek”, których nie interesuje dyskurs akade-micki, ale czują klimat samodzielności, niezależności i  chcą poczytać coś na poziomie, w  lekkiej formie, zamiast oglądać tylko zdjęcia wychudzonych modelek i  czytać porad typu: jak kobietę dojrzałą przemienić w  nastolatkę, żeby podobała się mężczyznom.

Chcemy w  Femce pokazywać rzeczywiste kobiety, a  nie nieistniejące, przerobione przez programy graficzne ideały kobiecej urody. Pamiętam minę jednej pani, która z  tęsknotą patrzyła na zrobioną na bóstwo pop kultury modelkę na okładce jakiegoś magazynu. I coraz bardziej otwierały się jej oczy, kiedy w  trakcie rozmowy dowiedziała się, że to efekt retuszu w  programie graficznym i  pracy sztabu kosmetyczek, fryzjerek, wizażystek, które po każdym ujęciu poprawiają odstający kosmyk włosów czy puder, który zdmuchnęła dmuchawa podnosząca włosy modelki. Na koniec pani popatrzyła na mnie jak na ufo i widać było, że spada z niej całe napięcie i odzyskuje siebie. Uwielbiam to uczucie, kiedy ludzie są niczym wytrąceni ze snu i zaczynają dostrzegać siebie i czuć radość z tego kim są.

Będziemy w Femce pisać o sprawach ważnych i mniej waż-nych, ale wszystko będzie opisane z  kobiecej perspektywy, bo Femka to Kobiecy Punkt Widzenia.

Zespół redakcyjny jest młody, więc pojawiają się i  szalone pomysły, które – jeśli tylko są możliwości – staramy się wprowa-dzać w  życie. Zatem pewnie nie raz Was zaskoczymy. A  pra-gniemy Wam dać to co najlepsze – uśmiech w codzienności.

Marzena Chińcz – redaktor naczelna i wydawca Femki

Uśmiech w codzienności

Page 4: femka numer pierwszy

KOBIECY PUNKT WIDZENIA

O równości, kusej demokracji i biegu z przeszkodami, Magdalena Środa 5

MACIERZYŃSTWO

PODGLĄDY

FOTOREPORTAŻ

Misteria, Joanna Łopat 10

REPORTAŻ

Surogatka, Elżbieta Turlej 17

WYWIAD

Kobieta–symbol. Walcząca matka – rozmowa z Alicją Tysiąc, Grażyna Latos 20

Kobieta, matka, Aleksandra E. Banot 26Moje słodkie macierzyństwo, Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk 29

SYLWETKA

W poszukiwaniu centrum świata, Barbara Starecka 32

SAKIEWKA

Macierzyństwo a praca zawodowa – jak radzić sobie z konfliktem ról, Ewa Lisowska 40

LES/BI/QUEER

Między przyjaźnią a seksem…, Marzena Lizurej 44

POLITYKA Kobieta – polskie perpetuum mobile, Marzena Chińcz 47

SPOŁECZEŃSTWO

Wprowadźmy obowiązkowe urlopy tacierzyńskie, Irena Wóycicka 50

PRZEMYŚLENIA

Szkoła latania, Uliana Budzińska 54

GENDER/FEMINIZM

17 lat i wystarczy, Iza Desperak 59

HERSTORY

Kobieta w Starym Testamencie, Justyna Nijak 61

ZDROWIE

Kto się boi in vitro? Magdalena Środa 66

PODRÓŻE

Jak daleko sięga polska wyobraźnia? Izabela Kozłowska 70

Page 5: femka numer pierwszy

KSIĄŻKI 110Kobiety i władza, Magdalena ŚrodaROAD Polityka czasu przełomu, Katarzyna ChimiakDyskretne symetrie, Jeanette WintersonDroga do nieba, Erica Fischer

WYDARZENIA 1118O polityce czasu przełomuEuroPride 2010

OBMÓWIENIA

KUFEREK

KONGRES KOBIET

Relacja 75O kongresie z perspektywy, Agnieszka Graff 86

Dlaczego potrzebne są parytety i jak ich bronić, Kinga Dunin i Magdalena Środa 88Parytety to partnerstwo, Marzena Chińcz 94Szpilki w panterkę, Agata Środa 98

PARYTETY

Wspomnienie o Izabeli Jarudze-Nowackiej, Katarzyna Kądziela 100Izabela Jaruga-Nowacka – polityczka i feministka 107

IZABELA JARUGA–NOWACKA

U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki, Celina Fit 130Kuchnia staropolska, Krystyna Chińcz 133Horoskop numerologiczny, Magda Skotnicka 135

femka

Page 6: femka numer pierwszy

REDAKTOR NACZELNA:Marzena ChińczZESPÓŁ REDAKCYJNY:Celina Fit, Katarzyna Chmura,Katarzyna Rossienik–Ciosmak WSPÓŁPRACA: Magdalena Środa, Agnieszka Graff, Katarzyna Kądziela, Grażyna Latos,Elżbieta Turlej, Joanna Łopat, Aleksandra E. Banot, Uliana Budzińska, Magdalena Dobrzańska–Frasyniuk, Barbara Starecka, Ewa Lisowska, Marzena Lizurej, Irena Wóycicka, Iza Desperak, Justyna Nijak,Zofia Stopa, Izabela Kozłowska, Krystyna Chińcz, Magda Skotnicka KOREKTA: Piotr Cegiełkowski ZDJĘCIA:Marzena Chińcz, Joanna Łopat, Barbara Stanecka, Izabela Kozłowska, Ewa Modlińska, Magda Mosiewicz, Łukasz Tyborowski, Piotr Dziubek, Łukasz Stawikowski, Małgorzata Groth, archiwum Fundacji Lorga OPRACOWANIE GRAFICZNE,SKŁAD I ŁAMANIE: Nunda.plPROJEKT OKŁADKI:Nunda.pl GRAFIKA NA OKŁADCE:Marta KossakowskaGRAFIKI:Marta KossakowskaDRUK:ArtDrukREKLAMA:[email protected], 791 169 666WYDAWCA: femPRESS

ul.J.Kwiatka 59/8, 09–400 Płock, adres korespondencyjny: skr. poczt. 57, 00–908 Warszawa 49, [email protected], 791 169 666NAKŁAD:10 000 egzemplarzy

Redakcja zastrzega sobie prawo do zmian i skrótów w nadesłanych materiałach i listach oraz do nadawania tytułów. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca.

Nakład i sprzedażkwartalnika FEMKA są weryfikowane przez Związek Kontroli Dystrybucji Prasy.Nr w rejestrze: 1082

KOBIECY PUNKT WIDZENIA femka

Page 7: femka numer pierwszy

7K

OB

IEC

Y P

UN

KT

WID

ZE

NIA

O równościkusej demokracji i biegu z przeszkodami

Magdalena Środa

Page 8: femka numer pierwszy

8K

OB

IEC

Y P

UN

KT

WID

ZE

NIA

Taki układ ustrojowy nie jest demokracją, lub jest „demo-kracją z  przymiotnikiem” czyli „demokracją falliczną”,

„okrojoną”, „niepełną” lub po prostu „kusą”. Już od dawna widać, że ta „kusość” odsłania dyskryminację kobiet i feu-dalne relacje w sferze prywatnej, ale w polskim społeczeń-stwie ciągle istnieją polityczne siły i  znaczące autorytety, które kusości nie dostrzegają i  satysfakcjonuje je to, że sfera publiczna jest wolno dostępna dla mężczyzn, nato-miast kobiety, by ją osiągnąć, muszą startować do biegu z przeszkodami.

W  kusej demokracji również sfera prywatna znajduje się poza zasięgiem demokratycznych dobrodziejstw; nie ma w niej równości (tylko zależność kobiet od mężczyzn), nie panują w  niej zasady sprawiedliwości retrybutywnej (nie ma więc kar za przemoc) ani dystrybutywnej (nie ma wynagrodzenia za pracę). Te feudalne czy – jak wolą nie-którzy – „naturalne” stosunki w  sferze prywatnej oparte są na tradycyjnym zestawie ról, zależności i  zwyczajów: kobieta siedzi w domu, wychowuje, sprząta, wykonuje bez-płatną pracę na rzecz domowników, nie czekając na żadną rekompensatę, nie ma też z  tego tytułu żadnego prestiżu, a  porzucona przez męża – ogólnie „radzi sobie”. Radzi sobie sama, bo państwo jej w  tym nie pomoże. W kusej demokracji państwo jest jak mąż po rozwodzie: niewi-doczne i niewypłacalne.

W  kusej demokracji kobiety mają równość formalną, choć lepiej mówić „deklaratywną”, ale z  pewnością nie realną. Często kwestię równości płci kwituje się stwierdze-niem, że przecież kobiety i mężczyźni mają równe prawa. Ale to nieprawda. Prawa, które są niezgodne z nauką Kościoła a  więc prawo do aborcji, edukacji seksualnej, refundacji zabiegów in vitro, Polkom nie przysługują. A  poza tym, równe prawa nie oznaczają równych możliwości.

Trzeba pamiętać, że równość „formalna” (czyli legalna) nie jest tym samym co równość „rzeczywista” czyli rów-ność statusu, równość szans. Po to by osiągnąć równość

Dwa wieki po amerykańskiej i francuskiej rewolucji i prawie sto lat po uzyskaniu przez Polki praw wyborczych, uczestnictwo kobiet w sferze publicznej jest niewielkie. I niezmienna pozostaje zależność: im więcej władzy, prestiżu i pieniędzy – tym więcej mężczyzn, a im więcej pracy, biedy i obowiązków – tym więcej kobiet. Wiele politycznych ciał (jak senat), media czy konferencje ciągle przypominają watykańskie konklawe: sami mężczyźni.

Page 9: femka numer pierwszy

9K

OB

IEC

Y P

UN

KT

WID

ZE

NIA

rzeczywistą trzeba niekiedy traktować tych, którzy znaj-dują się w gorszym położeniu nie z własnej winy, w spo-sób „nierówny”, to znaczy uprzywilejowany, poprzez jakieś mechanizmy, które wyrównywanie szans przyśpie-szają. Takim mechanizmem są zasady polityki afirma-tywnej, kwoty i  parytety. Takimi mechanizmami są też żłobki i  przedszkola, system zdywersyfikowanej opieki, który umożliwia osobom wychowującym dzieci łatwe łączenie obowiązków rodzinnych z pracą zawodową, pasją czy innymi sposobami samorealizacji. Postulat równości jest wpisany we wszystkie konstytucje, dokumenty ONZ oraz europejskie. W  traktacie fundującym UE znalazł się on w  formie obietnicy: „zniesienia nierówności oraz wspierania równości kobiet i  mężczyzn” na wszystkich szczeblach życia publicznego i  w  życiu prywatnym. Co najmniej pięć z  europejskich dyrektyw wyraźnie wska-zuje na konieczność niwelowania nierówności na rynkach pracy, w  zatrudnieniu, nauce, polityce, w  życiu publicz-nym. Ustawy wielu krajów wprowadzają zasady równości (kwoty) w procedury wyborcze i do konkursów na stano-wiska zarządzające. Też musimy to robić. Ale nie robimy, bo mamy – z woli Tuska – minister Radziszewską. Ona też jest zwolenniczką „kusej” demokracji, bo taka podoba się Kościołowi.

Na czym polega ów równościowy bieg kobiet z  prze-szkodami, którego obserwatorzy co i  rusz wykrzykują:

„Kobiety sobie poradzą!”? Odpowiedzi jest kilka:

Kobiety mają prawo do pracy, ale…Ponad 6 mln kobiet pozostaje poza rynkiem pracy, praca domowa nie jest opłacana, w  sferze publicznej kobiety trudniej uzyskują pracę niż mężczyźni, ale znacznie łatwiej ją tracą. Jest ich dużo w  zawodach sfeminizowa-nych, które charakteryzują się tym, że są niskopłatne. A są niskopłatne, bo pracują w nich kobiety. Państwo niewiele robi, by wspierać pracę zawodową kobiet, brak infrastruk-tury opiekuńczej (żłobków i przedszkoli), bo kolejne rządy wierne są hasłu: „Kobiety i tak sobie poradzą”.

Kobiety mają prawo do równych z  mężczy-znami zarobków, ale…Dysproporcje między zarobkami rosną a nie maleją, w tej chwili w  Polsce kobieta o  takim samym stażu pracy i  takich samych umiejętnościach zarabia przeciętnie o 17% mniej niż mężczyzna. Tylko dlatego, że jest kobietą. Kobiety mają niższe emerytury, nie tylko dlatego, że idą na nie wcześniej i że w ogóle mniej zarabiają, ale dlatego, że dodatkowo „zubażają” się biorąc urlopy wychowawcze.

Page 10: femka numer pierwszy

10K

OB

IEC

Y P

UN

KT

WID

ZE

NIA

A państwu polskiemu zależy na dzietności głównie w pięknie brzmiących deklaracjach, a nie w rozsądnej polityce społecz-nej. No ale przecież kobiety bez polityki socjalnej i tak sobie poradzą.

Kobiety mają prawo do edukacji, ale…Prawo to nie przekłada się na późniejsze oferty pracy (kobiety są w Polsce znacznie lepiej wykształcone niż mężczyźni, ale ponieważ są kobietami ich edukacja nie przekłada się na ich atuty na rynkach pracy). Wykształcenie kobiet nie przekłada się też na stanowiska kierownicze, ani na kariery zawodowe. Bywa też, że pod wpływem rosnącego w  siłę polskiego tra-dycjonalizmu, biedni rodzice wolą posłać na studia chłopca niż dziewczynkę, bo dziewczynka to „zmarnowane” pieniądze (wyjdzie za mąż, lub mimo wykształcenia i tak znajdzie pracę mniej intratną od mężczyzny). Na uczelniach widać coraz wię-cej kobiet, ale są one „wytrącane” z karier gdy dochodzi do doktoratów czy habilitacji. Macierzyństwo staje w wyraźnym konflikcie z  karierą naukową, a  uczelnie nie mają żadnego pomysłu jak temu zaradzić. Wykształcenie kobiet i ich kariery naukowe nie przekładają się na stanowiska decyzyjne: nauką i projektami zarządzają niemal wyłącznie mężczyźni. Pod ich władzą kobiety w nauce sobie poradzą.

Kobiety mają równe prawo do zajmowania stano-wisk kierowniczych, ale…Tylko 2% kobiet zajmuje wysokie stanowiska menadżerskie. W Polsce i na świecie doskonale znane i stale obecne są zjawi-ska: szklanego sufitu, lepkiej podłogi (dla kobiet) i szklanych ruchomych schodów (dla mężczyzn) czyli kobieta nie może zrobić kariery (dostać awansu, stać się samodzielnym lub decy-zyjnym pracownikiem) tylko dlatego, że jest kobietą, a mężczy-zna ‒ awansuje, jest pracownikiem, w którego się inwestuje ‒ tylko dlatego, że jest mężczyzną. Kobiety sobie radzą zaniżając własne ambicje. Kobiety mają równe prawo do odpoczynku, ale… Mało jest kobiet, które po wyjściu z  pracy odpoczywają w domu. Muszą bowiem zajmować się tym, czego nie lubią mężczyźni. Kobiece domowe krzątanie się, opieka nad dziećmi czy osobami starszymi, mimo że angażuje dziesiątki umiejętności i mnóstwo nienormowanego czasu nie jest graty-fikowane, nie posiada społecznego prestiżu ani nawet autory-tetu wśród samych dzieci. Kobieta skazana wyłącznie na prace domowe jest do śmierci swojego męża lub rozwodu, zależna od jego woli, a  ta bywa kapryśna. W  przypadku jego odej-ścia, państwo jej nie pomaga: alimenty mają niską ściągalność i nie ma żadnego systemu pomocy socjalnej dla matek, które

Page 11: femka numer pierwszy

11K

OB

IEC

Y P

UN

KT

WID

ZE

NIA

Magdalena Środa

Prof. dr hab. w  Zakładzie Etyki Instytutu Filozofii UW. Zajmuje się historią idei etycznych, etyką sto-sowaną, filozofią polityczną i pro-blematyką kobiecą. Współorgani-zatorka Kongresu Kobiet Polskich. Członkini Europejskiego Instytutu Równości (EIGE). W latach 1993-2000 pełniła funkcję dyrektorka ds. studenckich Instytutu Filozofii UW. Od 1993 redaktorka „Etyki” i „Przeglądu Filozoficznego”. Zało-życielka i kierowniczka Podyplo-mowych Studiów Etyki i Filozofii (UW), członkini Komitetu Etyki Pol-skiej Akademii Nauk. Zajmuje się działalnością publicystyczną (mię-dzy innymi „Gazeta Wyborcza”,

„Wprost”). W rządzie Marka Belki pełniła funkcję Pełnomocniczki Rządu do spraw Równego Sta-tusu Kobiet i Mężczyzn. Była człon-kinią Europejskiego Centrum Moni-toringu Rasizmu i  Ksenofobii w Wiedniu. Autorka wielu książek, m.in.: „Kobiety i władza”, „Etyka dla m y ś l ą c y c h”, „ M a ł a k s i ą ż k a o tolerancji”.

są na emeryturze. Bo – jak twierdzą wszystkie polskie rządy – „kobiety sobie i tak poradzą”.

Kobiety mają prawo do bezpieczeństwa, ale…To kobiety są przede wszystkim ofiarami przemocy, przed-miotem handlu (to zjawisko staje się coraz poważniejsze) to one są bite, gwałcone w  domach, wreszcie molestowane i  mobbingowane w  pracy. To kobiety są ofiarami przemocy nie tylko fizycznej i seksualnej, ale i ekonomicznej, psycholo - gicznej, politycznej, kulturowej, symbolicznej. Premier Tusk zrobił ostatnio spektakularną akcję przeciwko dopalaczom, czy doczekamy się kiedyś takiej akcji przeciwko handlowi kobietami i przemocy domowej? Po co? Kobiety, bite czy nie bite „sobie poradzą”.

Kobiety mają prawo do udziału we władzy politycznej, ale…Ale nie biorą w niej w pełni udziału. Mimo obecności garstki kobiet w parlamencie i we władzach politycznych – „kobiece” problemy nadal są marginalizowane. By zrobić karierę w poli-tyce lepiej dostosować się do męskich priorytetów, czyli zająć się sportem, korupcją, wojskowością, ekonomią. W  wielkiej polityce tak zwane kwestie „kobiece” a  więc sprawy eduka-cji, opiekuństwa, polityki socjalnej, przemocy, troski o  ludzi starych, usług ani też prawa reprodukcyjne – nie są obecne, a posłowie i posłanki, którzy się nimi zajmują, z reguły są mar-ginalizowani. Dlatego tak niezbędne są mechanizmy wspiera-jące kobiety w  pokonywaniu barier politycznej partycypacji. Bez zmiany woli politycznej nie będzie zmiany politycznych priorytetów.

Jak mówią teoretycy: „Jeśli jakąś grupę wyklucza się wystarczająco długo z jakiegoś przedsięwzięcia, to mamy pra-wie 100% szansy na to, że reguły tego przedsięwzięcia rozwiną się w  taki sposób, że owa grupa nie będzie do nich dostoso-wana”. Kobiety nie są dostosowane do polityki, polityka nie jest dostosowana do kobiet. I  tu już nie ma co słuchać, że

„i tak sobie poradzimy”, bo wystarczy „chcieć”, „mieć kompe-tencje” etc. Nie wystarczy.

Bez zrównoważonego udziału kobiet demokracja pozo-stanie kusa. I  nie chodzi tu o  przywileje kobiet, tylko o stan równowagi. Chodzi o równowagę sił, głów i pomysłów, tak ważną w rządzeniu i podejmowaniu decyzji.

Tragicznie zmarła Izabela Jaruga-Nowacka zwykła mawiać, że nie wygra meczu drużyna, której połowa zawod-ników siedzi na ławce rezerwowych. Demokracja bez kobiet to mniej niż połowa demokracji, zwykły mawiać feministki. Wprowadzenie mechanizmu parytetów w tym kontekście nie ma charakteru politycznego. To projekt cywilizacyjny.

Page 12: femka numer pierwszy

12M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

MisteriaJoanna Łopat

Page 13: femka numer pierwszy

13M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

Spotkałam go przypadkiem. Znajomy rodziców. Nie widział mnie od czasu kiedy układał ze mną i swoją córką kostkę Rubika. Ja zapamię-tałam go ze zdjęć, dlatego podeszłam, żeby się przywitać. Zanim dokończyłam przedstawia-jące „nazywam się i jestem córką…” powiedział

„jesteś tak podobna do mamy, że bez tego domy-śliłbym się, kto stoi przede mną”. „Podobna do mamy”… Według cioci „X” jestem podobna do taty. A według wujka „Z” mam oczy mamy a  nos taty. A  wydawało mi się, że nie jestem czyjąś kopią, że jestem sobą. Przecież moje oczy nie są tak zmęczone jak mamy. A  nos mam dużo ładniejszy od nosa taty. Ale jestem ich córką. Jestem ich kopią. Albo ich syntezą. Choć tak różną od mojej siostry, drugiej kopii tych samych oczu, tego samego nosa. Jak bar-dzo jesteśmy sobą, a  jak bardzo nimi – rodzi-cami, nią – mamą? Spotkałam się z  kilkoma mamami i ich córkami. Oglądałam je jak teatr cieni. Córki, które chcą wyskoczyć z tej mami-nej formy i  te, które właśnie w  niej pięknieją i dorośleją.

Matki i córki…Anna Maria jest profesorem na wydziale biologii. Rossella kucharką. Wendy pomaga rodzicom w prowadzeniu restauracji nad jeziorem. Lucia jest dyrektorem banku. Cztery kobiety. Każda inaczej fascynująca. Zapytałam, czy mogę się spotkać z  ich córkami, mamami? Czy mogę je sfotografować? I pozwolić się przyglądać innym mamom. Innym córkom. W ten sposób stały się bohaterkami mojego reportażu. Mojej świado-mości – córki i przyszłej mamy.

Krytycznie. Uważnie. Z miłością.To były dwa najtrudniejsze spotkania. Dwie nastolatki. Zdecydowane. Etap tuż przed zbun-towaniem. Chcą być niezależne. Chcą być prze-bojowe. Nieufne…

Wpadły do domu na chwilę. Laura była nieco zdystansowana. Francesca speszona. Laura odpowiadała dojrzałymi pełnymi zda-niami. Francesca powoli formułowała każdą myśl, zerkając na mamę. Laura jest córką Anny Marii. Obie usiadły naprzeciwko mnie. Onieśmieliły mnie swoją pewnością siebie.

Anna Maria przyciąga wzrok burzą rudych loków. Przyciąga uwagę swobodą wypowie-dzi na każdy temat. Bez profesorskiego zadę-cia. Swobodnie i  mądrze. Każda wypowiedź Laury była twierdząca, odważna, bez wahania. Patrzyła na mnie spod spadających na policzek kręconych włosów. Miałam wrażenie, że pyta-nia, które zadaję, irytują ją. To przecież oczywi-ste, że moja mama, jak każda, ma wady i zalety. Jak każdy człowiek.

Gdy patrzę na Annę Marię nie widzę w niej zwyczajnej Pani Profesor. Jest przebojowa. Pomiędzy nimi widzę pewną subtelną zażyłość. Czuję komitywę. Ja – One. Opowiadają o sobie ostrożnie. Opowiadają o próbie stworzenia rela-cji, która jest pewną odmianą przyjaźni. Laura uśmiechając się mówi – przecież nie o wszyst-kim mogę opowiedzieć mamie. Anna Maria przytakuje – nie mogę łudzić się, że będziemy przyjaciółkami. To byłoby wbrew normom społecznym, które matkom każą być matkami, córkom córkami. Ja mogę próbować stworzyć relację opartą na zaufaniu. W czasie rozmowy wymieniają się spojrzeniami, które znaczą wię-cej niż słowo. Widziałam, że chronią swoją intymność przed moimi pytaniami. Naszą rozmowę puentuje Anna Maria, która przy-znaje, że dużo się od siebie uczą. Ona matka obserwuje jak dorasta jej córka, siedemnasto-latka dorasta do jej studentów. Laura układa

Page 14: femka numer pierwszy

14M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

dłonie na brzegu stołu, tak samo jak mama. Nieświadomie kopiuje jej gest gdy mówi, że raczej nie pójdzie w ślady mamy. Biologia to nie to. Ale... nigdy nie mów nigdy.

Francescę zobaczyłam pierwszy raz wśród koleżanek. Sprawiała wrażenie bardzo prze-bojowej. Wydawała mi się podobna do mamy, która zawsze jest w  centrum uwagi. Swoim strojem, odważnym sposobem bycia. Tymczasem gdy usiadła obok mnie i Rosselli przygasła. Dopiero gdy zaczęłyśmy rozmawiać o  modzie, o  ubraniach, ożywiła się. Śmiała się, gdy z  niedowierzaniem dopytywałam – naprawdę chodzicie w tych samych ubraniach? I  widzę, że Francesca rozpoczyna pierwsze

próby ubierania swojej trzynastoletniej nie-śmiałości w odważne stroje mamy. Ostrożnie odpowiada na moje pytania i nagle zaskakuje wyznaniem... Mama podoba mi się fizycz-nie. Z charakteru niekoniecznie. „Naprawdę?” Dopytała zaskoczona Rossella. „Nigdy mi o  tym nie mówiłaś”. Francescę zaskoczyła reakcja mamy. Oj mamo... Być może miała wrażenie, że to oczywiste, że są różne, że ona chce być inna niż mama, bo po chwili Rossella przyznaje „Francesca jest cicha, zamknięta w  sobie. Muszę robić podchody, żeby coś mi opowiedziała. Próbuję pokazać, że może mi zaufać. To nie jest proste... Ja tymczasem jestem wybuchowa”. O  właśnie. Francesca

Page 15: femka numer pierwszy

15M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

zareagowała na ostatnie zdanie mamy i dodała: „Jesteśmy różne, ale ja chyba chciałabym być taka, jak mama.” I  widzę w  tym wyznaniu rozdarcie nastolatki i niepokój mamy...

PrzyjaźńWendy energicznym krokiem przechadza się wśród gości. Angela gdzieś przemknęła. Nie wiem, czy to podobieństwo, czy ich wspólna energia, a może rodzinne ciepło restauracji, ale nie miałam wątpliwości, że właśnie rozmawia ze mną córka, mamy, która zniknęła gdzieś za drzwiami. Zapytałam, czy mogę zrobić im zdjęcia? Już? Teraz? Tu? Nie ma problemu. Spontanicznie stanęły na brzegu jeziora. Bez wstydu, bez skrępowania, świadome siebie, spojrzały w mój obiektyw. Zobaczyłam mamę i córkę, które są sobą ze sobą. W Angeli jest trochę

Wendy. W  Wendy trochę Angeli. Uzupełniają się idealnie. Dwie energie, które razem tworzą silną harmonię. Silną więź. Po kilku dniach od zdjęć umówiłyśmy się na kawę. Przede mną dwie bardzo ładne kobiety. Bez cienia wątpliwo-ści powiedziały – tak, jesteśmy przyjaciółkami. Mamie mówię o wszystkim. „A jeśli nie mówi, to ja widzę. Spędzamy ze sobą dużo czasu.” Nie umiałabym, nawet gdybym chciała, coś przed nią ukryć. Jest moją przyjaciółką i wzorem do naśladowania. Od zawsze chciałam być taka, jak mama. Zupełnie przypadkiem powtórzy-łam jej scenariusz. Urodziłam pierwsze dziecko jak miałam 23 lata. Wyszłam za mąż. Trzy lata temu urodziłam Tomasa. Jestem szczęśliwa. Jak moja mama.

Dla Angeli to, co powiedziała Wendy pew-nie jest oczywiste, obecne w  każdym geście

Page 16: femka numer pierwszy

16M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

Page 17: femka numer pierwszy

17M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

każdego dnia, ale... zobaczyłam jak próbuje ukryć wzruszenie. Przede mną.

Droga do przyjaźniZadzwoniłam do Lucii, bo chciałam ją bliżej poznać. Widywałyśmy się przy okazji kilku oficjalnych spotkań. Dystans i  rzeczowość, momentami apodyktyczność, równoważyło cie-płe spojrzenie, troskliwa atencja. Nie umiałam znaleźć wspólnego mianownika dla wszystkich tych wrażeń. Chciałam ją poznać. Chciałam poznać jej mamę.

Zaprosiła mnie do swojego pięknego domu. Z Lucią powitał mnie pies. Po czym na chwilę zniknęła, a  ja usiadłam na stylowych fotelach z  Marią. Zajadałyśmy karmelki. Oglądałam obrazy, stare zdjęcia...

Tak zaczęło się bardzo ważne dla mnie spo-tkanie. Po chwili siedziałam przed dwiema pięknymi kobietami. Zaskoczyło mnie jak powoli zaczynamy rozmawiać ze sobą, tak jakby nie było między nami różnicy wieku. Jakbyśmy znały się od dawana. Jak dystynkcja zamienia się w  zażyłość. Jak okrągłe zdania zamieniają się w wyznania.

Lucia wyglądała jak motyl. Maria elegancko. Maria ma 82 lata. Urodziła swoje pierwsze dziecko gdy miała 40 lat. W szpitalu leżała ciu-chutko. Obok inne kobiety jęczały z bólu. Jedna z nich, zirytowana, zapytała tę jęczącą – „jak je robiłaś to też tak jęczałaś?” Maria wybuchnęła śmiechem. Zawołała pielęgniarkę, bo „coś” ją zaczęło boleć. Za chwilę obok niej leżała Lucia. Fenomen życia i odwagi.

Page 18: femka numer pierwszy

18M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

Joanna Łopat

Absolwentka Filmoznawstwa (Uniwersytet Łódzki) i studentka Fotograf i i (Szkoła Fi lmowa w Łodzi). Pisze o Indiach i o fil-mach (w  „Promenadzie Suk-cesu” i  „Nowych Okolicach Poetów”). Fotografuje ludzi, któ-rych można zobaczyć na stro-nie www.asialopat.com. Żyje pomiędzy Warszawą a Łodzią, Polską a Włochami. Pomiędzy rzeczywistością a marzeniami.

Maria dorastała w  czasie wojny. Tym tłumaczy swoje chłodne wychowanie. „Moja mama została wcześnie osiero-cona. Ja dorastałam w czasie potwornej ogólnoludzkiej trage-dii. Nie nauczyłam się czułości. Ciepłe emocje zdominowała troska i  rzeczowe wychowanie.” Lucia dodała – Mama pra-cowała, w związku z czym nasze życie musiało być uporząd-kowane, podlegać pewnym regułom i obowiązkom. Miałam ściśle wyznaczone zadania i godziny, w których musiałam być w domu. Sprzątnąć. Zmyć naczynia. Odrobić lekcje. Mama dała mi lekcję życia. Odpowiedzialności. Samodzielności. Samodzielności? Tak. Miałam 14 lat jak musiałam wybrać nową szkołę. Mama powiedziała mi, że muszę sama podjąć decyzję – w  której szkole chcę kontynuować naukę. Wybór był między dwiema, w dwóch miastach. Dostałam pieniądze na bilet na autobus. Dojechałam do wybranej szkoły. Przed drzwiami sekretariatu stanęłam sama. Obok mam i ich córek. Sama... dowiedziałam się jakie dokumenty muszę złożyć by być uczennicą. To była lekcja, za którą jestem wdzięczna, dzięki której jestem dzisiaj tu gdzie jestem i  tym kim jestem. Nie brakowało Ci czułości? Ciepła? Brakowało. Ale dopiero gdy dorosłam zdobyłam się na odwagę, żeby jej o tym powiedzieć. O tym, że zabrakło wielu emocji w naszej relacji. Że częściej mnie krytykowała, niż chwaliła. Że nigdy mi nie powiedziała, że jestem ładna, że jestem mądra. Teraz to wiem. I wiem, jak bardzo jesteśmy dla siebie ważne. I dopiero teraz zaczęła mnie martwić nasza różnica wieku. To znaczy? To znaczy, że boję się, że jej zabraknie. O... jeszcze nie mówiłam Ci tego, ale dzi-siaj śniło mi się, że umarłaś. Płakałam przez sen. Maria sta-nowczo odpowiedziała „to znaczy, że będę długo żyć!”

Misterium macierzyństwa. Misterium miłości genetycznej.Mamy są pierwszymi kobietami, które uczą nas być kobietami. Córki swym dojrzewaniem do kobiecości, nieustannie przypo-minają mamom, że są nie tylko mamami, ale i kobietami.

Dla nastolatek mama ma być mamą. Gdy pytałam o przy-jaźń, widziałam zakłopotanie. Porównanie mamy do przyja-ciółki z klasy chyba nie było trafione. Mamy na tym etapie też chcą być mamami. Chcą by dorastające córki były jeszcze dziećmi. Sytuacja zmienia się gdy córki stają się kobietami. Gdy stają się mamami. Gdy wchodzą w  świat miłości prze-kazywanej drogą płciową. Gdy życie weryfikuje i selekcjonuje osoby najważniejsze i miłość ponad wszystko.

Te kilka spotkań, kilka fotografii, to powrót do tego co pierwotne. Do pierwotnych uczuć. Na moich oczach odegrało się misterium macierzyństwa. Tajemnice pozostały tajemni-cami. Wyznania są wzruszającym dowodem miłości między matką a córką. Miłości genetycznej.

Page 19: femka numer pierwszy

19M

AC

IER

ZY

ŃS

TW

O

SurogatkaElżbieta Tur le j

W Polsce ruszyło pierwsze biuro pośrednictwa między kobietami gotowymi wynająć brzuch a  niepłodnymi parami. Cena za leasing: od 30 do 60 tysięcy złotych. Plus ekstra wydatki na witaminy, wizyty lekarskie itd. Brzuch nazywany przez surogatki domkiem, wylę-garnią czy cieplarnią musi być utrzymywany w  godnych warunkach. Dla większości matek zastępczych 9-miesięczny kontrakt na wyna-jem jest okazją do podreperowania budżetu domowego. I  choć przez krótką chwilę god-nego życia. Właścicicielka biura pośrednictwa przyznaje w  wywiadach, że zdecydowała się na taką formę pracy m.in. z biedy. Jej klientki: rozwódki, samotne matki, panny z  dzieckiem, albo studentki na dorobku trafiły do niej z tego samego powodu. Na przeciwległym biegunie są niepłodne pary, których zgłoszenia zapychają

skrzynkę mailową biura. Są gotowe zapłacić każdą cenę za posiadanie własnego dziecka. Surogatki i  ich klienci stąpają po grząskim gruncie.

Przyjmijmy, że decydujesz się skorzystać z usług matki zastępczej. Twoja oferta trafia do biura pośrednictwa, dostajesz do wglądu kilka ofert kobiet, które na 9 miesięcy chcą zostać domkiem dla twojego dziecka. Wybierasz jedną. Spotykacie się i podpisujecie plik doku-mentów. Czyli umowę przedwstępną w której matka zastępcza wyraża zgodę na wprowadze-nie do jej organizmu zapłodnionego in vitro jaja. To materiał genetyczny pochodzący od ciebie i  twojego partnera. Wy z  kolei musicie wyrazić pisemną zgodę na wszczepienie obcej kobiecie waszego zarodka. Wpłacasz 10 procent wynagrodzenia i  czekasz na termin w  klinice.

Masz problemy z zajściem w ciążę? Przeszłaś kilka inseminacji, zabiegów in vitro i nic? Pewnie myślisz, że pozostała ci tylko adopcja? Bzdura! Jest ktoś, kto urodzi za ciebie! To surogatka (spolszczona wersja angielskiego określenia surogat mother) czyli matka zastępcza.

Page 20: femka numer pierwszy

20

MA

CIE

RZ

ST

WO

W  kolejnej umowie, tuż przed wszczepieniem zapłodnionej komórki jajowej surogatka, na piśmie, w  obecności prawnika, szefowej biura pośrednictwa i  was oczywiście, podpisuje akt zrzeczenia się dziecka. Wy zaś oświadcza-cie w  innym dokumencie, że tuż po porodzie adoptujecie niemowlę, które nosi wasz materiał genetyczny. Jeśli zabieg się uda, przez 9 miesięcy ciąży wypłacacie waszemu pracownikowi pen-sję. Gdy umówiliście się na 60 tys., miesięcznie będzie was to kosztować ok. 6 tys. Plus cena wizyt lekarskich, USG itd. Część honorarium musi spłynąć na konto pośredniczki.Chcesz zaoszczędzić i wolisz działać na własną rękę? Nie ma problemu! Wystarczy internet. Roi

się w nim od ogłoszeń kobiet (zatrudnię się w cha-

rakterze surogatki), które bez pośredniczek są

gotowe na wynajęcie macicy. Cena: 30–45 tys. za całość. Jeszcze tańsza (w związku ze spadającym kursem dolara) będzie Ukrainka, albo Rosjanka. Od kilku miesięcy w internecie można oglądać zgłoszenia Ukrainek zrzeszonych w tamtejszym biurze pośrednictwa. Wiele z nich reklamuje się udanymi zabiegami dla polskich par. Każda – obok swoich danych – podaje ilość dzieci, skro-banek, udanych zabiegów in vitro, grupę krwi, badania na nosicielstwo. I  cenę: od 1000 do 14000 dolarów. Im kobieta młodsza, tym droż-sza. Co trzecia wyraża gotowość przyjazdu do Polski, zapłodnienia w naszej klinice i  pobytu u  zamawiającej ją pary aż do rozwiązania. Większość jednak stawia na sprawdzone kliniki Kijowa i  Moskwy. Obserwacja rozwoju ciąży może się odbywać przez internet, za pośrednic-twem kamerki na skajpie. Młodsze kandydatki na surogatki szybko znajdują nabywców: już po kilku dniach od wystawienia obok ich danych pojawiają się notki „zaniata”.Udało ci się. Twój wynajęty domek już jest zajęty. Dziecko, które nosi w  swojej macicy surogatka rośnie, rozwija się. Psycholodzy podkreślają, że dla późniejszego rozwoju czło-wieka bardzo ważne są miesiące życia płodo-wego. Między noszącym i  noszonym nawiązuje

się niezwykła nić porozumienia: emocje matki są

emocjami dziecka. Płód reaguje na bicie serca, nastroje, choroby, ruch organizmu w  którym się rozwija. Dzieci chciane i kochane już w łonie

Page 21: femka numer pierwszy

21

MA

CIE

RZ

ST

WO

matki są stabilne emocjonalnie, lepiej się rozwi-jają od tych z „zimnego chowu”. A ty przecież nie chcesz, aby surogatka kochała twoje dziecko. Dlatego, wolisz aby do ciąży podchodziła na chłodno. Jak do kontraktu z  którego musi się wywiązać. Ona też, dla swojego własnego dobra, woli myśleć o  wszczepionym jej zarodku jak o  ciele obcym. Surogatki, wypowiadające się na forach internetowych podkreślają, że naj-ważniejsze to nie głaskać brzucha, nie patrzeć na monitor podczas badań usg, nie ekscytować się ruchami płodu, nie cieszyć ze zbliżającego rozwiązania. Słowem: nie robić tego, co pod-powiada instynkt. Dobrze też, tuż po porodzie odwrócić głowę i  nie chcieć oglądać dziecka. Wiadomo: kontrakt jest kontrakt. A  miłość jest

miłość. Niezależnie od wysokości honorarium

może spaść na surogatkę jak piorun z  jasnego

nieba. Historia zna przypadki matek zastęp-czych, które nie chciały oddać dziecka, któremu odnajmywały łono. I  wtedy na nic zdadzą się weksle na wzór tych w Samoobronie: nie oddasz dziecka, płacisz. Tak naprawdę, twoja szansa na

wywalczenie dziecka w sądzie jest żadna: matką

jest surogatka. A ty, jeśli zaczniesz mówić głośno o  pieniądzach i  umowach, możesz być oskar-żona o handel dziećmi. Kodeks Karny art. 253 par. 1: „kto uprawia handel ludźmi nawet za ich zgodą, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata”. I paragraf 2: „Kto w  celu osiągnięcia korzyści majątkowej zaj-muje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”. Włócząc suro-gatkę po sądach możesz pociągnąć na dno rów-nież siebie. I  kto będzie wychowywać dziecko, które nosi twój materiał genetyczny?Przyjmijmy wersję optymistyczną: surogatka wywiązała się z umowy. Jesteś szczęśliwą matką. Wierzysz w swoje szczęście i … Boga. Niestety, Bóg cię odrzuca. Tak wynika z oficjalnego stano-wiska Kościoła rzymskokatolickiego. Zawarto je w instrukcji Dominum vitae. Macierzyństwo zastępcze, tak samo jak zapłodnienie in vitro jest moralnie niedopuszczalne. Obraża god-ność i prawo dziecka do poczęcia, okresu ciąży i  wychowania przez własnych rodziców (czyli surogatkę i  jej męża, jeśli takiego posiada).

W  skrócie zapłodnienie in vitro i  macierzyństwo

zastępcze są grzechem śmiertelnym. I  nie ma zmiłuj dla intencji zarówno przyszłych rodzi-ców jak i surogatek. Według Kościoła niepłodne pary są skrajnie egoistyczne i  grzeszą brakiem pokory względem Boga, który widać po coś zamknął łono kobiety. Z  kolei kobieta, która

daje domek dla zarodka jest nikim innym, tylko

prostytutką. Niestety: ty, twój partner i  matka zastępcza jesteście biblijnym stadem świń opę-tanych przez demony i pędzących ku zagładzie. Odrzucasz taką ocenę? Świecki etyk nie oceni cię łagodniej. Twoje postępowanie można oce-niać przez pryzmat bogacenia człowieczeństwa, rozwoju wewnętrznego. Macierzyństwo jest zaś dla dziecka i kobiety wyjątkową relacją. Korzyści materialne nie usprawiedliwiają manipulowania tymi relacjami. Być może moralnie byłabyś OK

jeśli nie zapłaciłabyś surogatce, a ona nie wzięłaby

pieniędzy. Ale, wtedy nie byłoby mowy o  macie-

rzyństwie zastępczym, tylko o cudzie.

Elżbieta Turlej

Z wykształcenia polonistka, z temperamentu dziennikarz. Od 20 lat pisze, jeździ po Polsce i  stara się pokazać innym efekt swoich podróży. Inni to odbiorcy prasy regionalnej („Tygodnik Siedlecki”, „Tygodnik Zamojski”,

„Kronika Tygodnia”), gazet codziennych („Życie Warszawy”, „Superexpress”, „Sztan-dar Młodych”) i  ostatnio prasa kobieca („Świat Kobiety”, „Dobre Rady”, „Chwila dla Ciebie”) i tygodniki „Przegląd” i „Newsweek”. Niezależnie od tego dla kogo i do kogo pisze, stara się pokazać złożoność życia – prze-wagą szarości. Mężatka, bezdzietna.

Page 22: femka numer pierwszy

22

MA

CIE

RZ

ST

WO

Page 23: femka numer pierwszy

23

MA

CIE

RZ

ST

WO

Z Alicją Tysiąc rozmawia Grażyna Latos

Grażyna Latos: Czuje się Pani symbolem?Alicja Tysiąc: Nie, myślę, że nie czuję się symbolem.

Zapytałam o symbol, bo dla jednych jest Pani symbolem zła piekielnego, a dla innych symbolem walki o prawo kobiety do samostanowienia. Nic pośrodku, czarne lub białe.Tak, zwłaszcza na forach internetowych jest dużo takich opinii, ale opinie moich przyjaciół są dla mnie ważniejsze. Wiadomo, że się denerwuję, czasem czytam różne wypowiedzi i w nerwach na nie odpisuję, choć nie powinnam tego robić, ale nic się na to nie poradzi. To jest tak bardzo ważna sprawa w moim życiu, że to już chyba tak zostanie – i pozytywne i negatywne sprawy. Ja może nie-potrzebnie czytam te rzeczy, ale niektóre wypowiedzi są po prostu tragiczne.

Te pozytywne i negatywne sprawy, to jak rozumiem dwie strony konfliktu. Czy nie czuła się Pani w pewien sposób wykorzystywana przez je obie?Wykorzystywana nie, ale wiem, że dla pewnych osób po tym wyroku stałam się taką osobą, która może w jakiś sposób mogłaby się przyczynić do tego, by coś w ustawodawstwie zmienić. Dziwię się, że tak dużo osób z organizacji pracuje nad tym i to nie ma żadnego skutku. Ja myślę, że wszystkie kobiety powinny murem wejść do sejmu, wejść siłą... Tak jak sprawa in vitro. Przecież jak się słucha wypowiedzi tych kobiet zaangażowanych w sprawę, to aż łzy same napływają do oczu. Ja się zasta-nawiałam, czy one może nie patrzą na mnie krytycznie, bo ja chciałam dokonać aborcji a one walczą o to, by mieć dziecko...

Page 24: femka numer pierwszy

24

MA

CIE

RZ

ST

WO

Na tak, ale zarówno celem Pani walki, jak i walki tych kobiet jest w dużej mierze prawo kobiet do samostanowienia.Tak, oczywiście... Bo kobieta powinna móc decydować.

Czy gdyby mogła Pani cofnąć czas postąpiłaby Pani inaczej? Mając świadomość jakie „trzęsienie ziemi” wywoła ta sprawa?Myślę, że nie. Jestem uparta i jak się zawezmę to muszę postawić na swoim, chociaż doszły mnie ostatnio słuchy z mojego kręgu zaprzyjaźnionych osób, że robię to dla pieniędzy, że nie jestem dzia-łaczką. To mnie trochę boli. Oczywiście wiadomo, że robię to także dla pieniędzy, bo potrzebuję żyć. Mam grupę inwalidzką, nikt mnie nie przyjmie do pracy a nie mogę wiecznie dziewczyn prosić o pomoc. One też mają swoje życie i czuję się winna, że ja im coś jednak odbieram, coś co powinnam móc zapewnić sobie sama – byt sobie i dzieciom, a ja po prostu nie jestem w stanie tego zrobić. Żeby głową mur przebijać, nie jestem.

A jak jest dzisiaj? Emocje opadły, życie potoczyło się dalej.Emocje nie opadają mi cały czas. Cały czas walczę, cały czas żyję w napięciu.

Czy udziela się Pani w jakiejś organizacji?Jeśli są jakieś zaproszenia, to staram się w miarę swoich możliwości przyjść, bo wiem, że to jest ważne. Dobrze by było, żeby więcej kobiet przychodziło, ale im się po prostu nie chce. To są często bardzo ważne tematy, ale nie dla wszystkich, nie wiem czym to jest spowodowane. Nie będzie dobrze, jeśli kobiety same nie zaczną walczyć. Część kobiet wychodzi na ulice, a część siedzi przed telewizorem. Przecież można trochę czasu na to poświęcić, takie wydarzenia, manifestacje nie są organizowane codziennie. Raz na jakiś czas można w jakiś sposób starać się uczestniczyć w tych działaniach innych osób, bo na pewno nie będzie dobrze.

A więc by coś się zmieniło niezbędna jest solidarność kobiet.Myślę, że solidarność kobiet mogłaby przynieść rezultaty. Czasem widzę jak kobiety jakoś tam zaan-gażowane społecznie konkurują ze sobą. To jest bez sensu. Zamiast walczyć ze sobą powinny wal-czyć razem – wszystkie razem powinnyśmy się złączyć. Wszystkie sprawy kobiece są bardzo ważne i myślę, że gdybyśmy się złączyły to coś by się osiągnęło, chociaż przy takim rządzie było by trudne.

Porozmawiajmy o sprawie, dzięki której stała się Pani w Polsce znana. Nie myślała Pani wówczas, by dać sobie spokój z polskimi realiami i wyjechać na aborcję chociażby do Niemiec?Na pewno gdybym miała pieniądze, to bym pomyślała o tym, żeby wyjechać. Na pewno. Ale to póź-niej się tak rozwinęło, dowiedziałam się np., że jest ten statek Langenort, ja w ogóle nie wiedziałam o takich rzeczach i myślę, że wiele kobiet w Polsce również nie wiedziało, czy nie wie.

Wiele kobiet jednak zna różne możliwości. Wyjeżdżają za granicę, usuwają ciążę, wra-cają, nikt nic nie wie. Jaki ma sens w  dzisiejszej Europie bez granic polska ustawa antyaborcyjna?Wiadomo, że osoby, które mają pieniądze będą wyjeżdżać. Jest zresztą polskie podziemie aborcyjne, każdy o tym wie. Ale przez takie podziemie aborcyjne wiele kobiet może popaść w problemy zdro-wotne i nawet umrzeć. Sama znam osoby, które kupują jakieś leki, o których właściwie nic nie wie-dzą, które pochodzą nie wiadomo skąd, ale mają straszną sytuację i po prostu muszą to zrobić. Dla nich nie ma innej możliwości, są w desperacji, grunt pod nogami im się pali i zrobią wszystko. Ja też próbowałam wszystko zrobić, ale mi się nie udało.

Page 25: femka numer pierwszy

25

MA

CIE

RZ

ST

WO

Page 26: femka numer pierwszy

26

MA

CIE

RZ

ST

WO

A więc zniesienie polskiej ustawy antyaborcyjnej jest ważne ze względu na osoby gorzej sytuowane?Tak. Wiadomo, że jak ktoś ma pieniądze to stać go na to, żeby sprawę załatwić. Ten problem dotyka przede wszystkim osób uboższych.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że „każda kobieta powinna sama decydować o tym, czy chce mieć dziecko czy nie i rząd w ogóle się w to nie powinien mieszać”. Czy to oznacza, że popiera Pani bezwarunkowe prawo do aborcji niezależnie od sytuacji, czy też widzi Pani jakieś ograniczenia, jakim powinno to prawo podlegać?Popieram bezwarunkowe prawo do aborcji. To jest decyzja każdej kobiety – czy ma problemy ze zdrowiem, czy chce mieć później, czy nie ma odpowiednich warunków. Ja sama mieszkam na 29 metrach kwadratowych. To się nie da żyć, sama już wariuję. Każda kobieta zna swoją sytuację i powinna sama decydować.

Czyli załóżmy hipotetycznie: jakaś dziewczyna lubi się bawić i  często uprawia seks z przygodnymi znajomymi. W efekcie co raz zachodzi w ciążę – wg Pani byłaby to sytu-acja zwyczajna, gdyby ginekologa traktowała jako środek do „posprzątania” po szaleń-stwach kilku nocy?Myślę, że nie ma takich kobiet, dla których aborcja jest jakimś wyśmienitym środkiem na takie posprzątanie. To jest decyzja trudna, to nie jest przyjemne.

Czyli wierzy Pani w  rozsądek kobiet i  młodych dziewczyn i  w  to, że będą korzystać z  takiego zabiegu tylko wtedy gdy będzie taka konieczność, a  ich decyzja zawsze będzie dobrze przemyślana?Oczywiście. To nie jest kupienie bułek w sklepie.

Komitet Społeczny Promocji Małżeństwa, Rodziny i  Życia działający przy Episkopacie przygotował swego czasu taki wzór protestu w Pani sprawie: „Wyrażam moje zdumie-nie, oburzenie i  przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w  Strasburgu karzącego Rząd Polski za to, że córeczka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem”. Jak Pani odbierała te i podobne słowa?Psychicznie mnie to bardzo dołowało... W ogóle dołujące jest to, że wiele kobiet, które już nie mogą mieć dzieci lub nie chcą, których ten problem nie dotyczy, osądzają mnie. I wszystko dzieje się za moimi plecami, one nie chcą się ze mną spotkać i porozmawiać, tylko coś publicznie ogłosić. Ja się na to nie zgadzam, dlatego właśnie walczę.

No właśnie. W Polsce w ważnych debatach dotyczących sytuacji kobiet często najważ-niejszy głos należy do osób, których te problemy nie dotyczą, np. w przypadku in vitro najgłośniejszy jest Kościół podczas, gdy głos osób cierpiących na niepłodność rządu kompletnie nie interesuje.Tak, przeważnie udzielają się starsze osoby, które już nie będą miały dzieci, bo wiek już im na to nie pozwala. Nie wiadomo co robiły w młodości, może gorsze rzeczy, a teraz udają święte. Mogłyby się zainteresować pomocą takim osobom – ile jest matek z dziećmi, które nie mają na lekarstwa, na jedzenie, ja sama też nie jestem w takiej sytuacji najlepszej i co? I to mają gdzieś.

Wróćmy do nagonki na Panią, która była coraz większa. Ksiądz Gancarczyk z „Gościa Niedzielnego” porównał sędziów Trybunału, którzy wydali wyrok o przyznaniu odszko-dowania, do zbrodniarzy hitlerowskich z Auschwitz. Jak Pani chroni córkę przed tą falą nienawiści wzniecaną przez katolików?

Page 27: femka numer pierwszy

27

MA

CIE

RZ

ST

WO

Starsze dzieci bardziej to odczuwają, zresztą przede wszystkim w szkole, bo nauczyciele i uczniowie różnie do tego podchodzą. Myślę, że Julka na razie tego jeszcze tak nie odczuwa. Mam nadzieję, że gdy mnie zabraknie (ale oczywiście jeszcze nie umieram), to osoby w tym moim zaprzyjaźnionym kręgu, będą nad nią czuwać. Julka czyta różne fora i oczywiście przeżywa to, jak ktoś mógł coś takiego powiedzieć o  jej mamie. Denerwuje się, ale zawsze wie co powiedzieć. Ja myślę, że ona będzie z czasem...

Feministką?Tak! I to jaką!

Radykalną?Tak. Jest w niej ten bunt, wie co powiedzieć i jest strasznie zawzięta – ma to po mnie.

Czy po swoich doświadczeniach z Kościołem posyła Pani dzieci na naukę religii? Prze-cież mogą się tam nauczyć, że ich mama oraz podobne jej kobiety to zwyrodniałe morderczynie.Moje dzieci chcą chodzić na religię, więc chodzą. Julka również. Nie mogę im zabronić. Ostatnio chciały też podejść do bierzmowania, ale ksiądz twierdził, że nie wiedział ich na mszy, chociaż dzieci są pewne, że musiał je widzieć, więc już nie chcą chodzić. Stwierdziły, że niepotrzebne im bierzmo-wanie, a ja ich do niczego nie zmuszam.

A więc zmienił się stosunek do kościoła i Pani i dzieci?Jestem katoliczką, ale po tych wszystkich sprawach, które się dzieją to ja się po prostu oddalam od tego kościoła. Wiele się zmieniło. Kiedyś religię miałam w kościele i istniał taki podział – kościół był kościołem, szkoła była szkołą a teraz kościół za bardzo wkracza w życie i przez to dużo osób oddala się od wiary.

Czyli jest pani za rozdziałem prawa od kościoła.Oczywiście. Ustawa przecież nie jest potrzebna dla osoby, która jest katoliczką, bo ona wie czego nie może zrobić. Jeżeli jej wiara na coś jej nie pozwala, a ona jest katoliczką, to tego nie zrobi.

Z pewnością o wiele trudniej byłoby Pani przejść przez to wszystko, gdyby nie wspiera-jące Panią kobiece organizacje. Czy może je Pani wymienić?Chciałabym z chęcią wymienić te osoby, ale nie starczy magazynu, a nie mogę wytypować części. Wszyscy są bardzo kochani. Może nie powinnam tego mówić, ale w tym roku dostałam np. wspa-niałą gwiazdkę od dziewczyn. Wiem, że wszystkie chcą mi pomóc i nie mówię tylko o finansowych sprawach, ale także o wsparciu psychicznym. Mogę z nimi porozmawiać o problemach, zadzwonić. Zawsze coś mi doradzą. Jest inaczej. Jestem w środowisku przyjaznych mi osób i bardzo się z tego cieszę.

W takim razie gratuluję takich przyjaźni i dziękuję za rozmowę.Dziękuję, cieszę się, że mogłam udzielić wywiadu do tak wspaniałego magazynu, pozdrawiam całą redakcję oraz wszystkich czytelników.

Page 28: femka numer pierwszy

28

MA

CIE

RZ

ST

WO

Kobietamatka

Aleksandra E. Banot

Page 29: femka numer pierwszy

29

MA

CIE

RZ

ST

WO

Mówię: „Jestem kobietą.” Nie mogę zatem nie odnieść się, w pewnym momencie mojego życia, do macierzyństwa. Macierzyńska funkcja bezwzględnie mnie określa – czy tego chcę, czy nie. Jest czymś, wobec czego nie mogę przejść obojętnie. Zarówno w perspektywie biologicznej – jako zdolności zachodzenia w ciążę i rodzenia dzieci – jak i kulturowej (także: psychologicznej i społecznej), stawiającej znak równości pomiędzy kobietą i matką.

Nigdy nie przepadałam za dziećmi i nigdy nie chcia-łam mieć dzieci. Ale też nigdy nie wypowiedziałam tego wprost. Nie wyartykułowałam stwierdzenia:

„rezygnuję z  macierzyństwa”. Moja wewnętrzna refleksja „nie chcę mieć dziecka” przejawiała się raczej w odmowie zajmowania się małymi dziećmi w rodzinie. Przejawia się w nieposiadaniu dziecka.

Nie mam takiej potrzeby. Po prostu nie czuję tego. Nie chcę mieć dziecka, bo „tak wypada”, „tak trzeba”. Bo „co inni powiedzą”, bo „wszyscy mają dzieci”. Bo „co to za kobieta, która nie jest matką”, bo „co to za małżeństwo bez dzieci”. Nie rozumiem pojęcia „instynkt macierzyński”. Jest dla mnie semantycznie puste. Skonstruowane na potrzeby argumentacji: „macierzyństwo jest czymś natural-nym, oczywistym, czymś nieredukowalnym i  arbi-tralnym jednocześnie”. Tak – ale tylko w  sensie biologicznym.

Problem polega na tym, że ta oczywistość została przeniesiona na inne wymiary. I  staje się podstawą ataków – z  jednej strony, a  perswazji – z  drugiej. Słyszę więc zewsząd: „jesteś egoistką”,

„jesteś wygodna”, „próbujesz się uchylić od świętych i  naturalnych obowiązków kobiety”, ergo: „nie jesteś kobietą”. Najwyżej – heretyczką. Wreszcie argumenty najcięższego kalibru: „nie jesteś nor-malna, z tobą jest coś nie tak, jesteś chora psychicz-nie”. Ten werbalny atak kwestionuje moje zdro-wie psychiczne, każąc się domyślać, że oto jestem wariatką; zarazem neguje moją tożsamość płciową. Oczywistość stwierdzenia: „jestem kobietą” ulega zawieszeniu. Ale mówi o czymś jeszcze, bodaj naj-ważniejszym: to tylko próba, to jest tymczasowe, z wiekiem mi przejdzie, odmieni się. A tak w ogóle,

Page 30: femka numer pierwszy

30

MA

CIE

RZ

ST

WO

jak już zajdę w  ciążę, to obudzi się we mnie pra-gnienie posiadania dziecka, instynkt macierzyński itp. Moje „nie chcę mieć dziecka” traktowane jest niepoważnie. Ot – taka fanaberia. Dziecinada. To minie.

Jednocześnie, mówiąc o  „świętych” obowiąz-kach, zdradza prawdziwego nadawcę tej argumen-tacji – konserwatywny i  tradycjonalistyczny dys-kurs, wyrażany przez tautologie, słowa-wytrychy: Polak-katolik i Matka-Polka, Bóg-Honor-Ojczyzna i Solidarność. Tutaj mieści się dominująca religia – katolicyzm z  silnie zakorzenionym kultem Matki Boskiej, a  zarazem instytucja będącą nośnikiem tej religii – Kościół i  jego hierarchowie. A  także wyobrażenia o potędze narodu polskiego reprezen-towane praktycznie przez wszystkich uczestników życia publicznego (od prawa do lewa), w  szczegól-ności – politycznego. W tej perspektywie kobieta albo jeszcze nie jest matką, albo już jest matką. Nie ma innej możliwości. Innego sposobu zdefiniowa-nia swojej tożsamości.

A perswazja?Mówi się: „dziecko wypełnia pustkę w  życiu

kobiety”, „jest sensem jej życia”. Co można więcej powiedzieć poza tym, że kobieta jest tutaj sprowa-dzona do roli naczynia, pustego dzbana, który może wypełnić tylko dziecko. Brak dziecka równa się pustce, jest tożsamy z bezsensem. Obecność dziecka równa się pełni i nadaje sens.

Konstatacja: „rezygnuję z  macierzyństwa” jest czymś, czego nie można sobie wyobrazić, czymś, czego nie można pomyśleć. Nawet – wypowiedzieć. Po tych słowach, po TAKICH słowach już nic nie da się powiedzieć, pomyśleć, wyobrazić. Zapada cisza. Zmienia się temat rozmowy. A ja staję się nie-widzialna, absolutnie transparentna.

Raz po raz powtarzam sobie a  światu, powta-rzam dla podtrzymania i  obrony swojej, kobiecej w  każdym calu, podmiotowości i  tożsamości:

„jestem kobietą”. Nieposiadanie dziecka nie redukuje

ani nie unicestwia mojej kobiecości. Nie wyznacza jej

ani nie wartościuje. Nie czyni gorszą ani wybrakowaną.

Powtarzam: „jestem kobietą”, ponieważ czuję się nią – nikt mi tego odczucia nie może ode-brać, w  jakikolwiek sposób podważyć czy jemu zaprzeczyć.

A że pożałuję jeszcze?Niech tam – moje życie, mój wybór.

Aleksandra E. Banot

Urodzona w  1977 roku, literaturo-znawczyni z doktoratem oraz psy-cholożka; wykłada na Akademii Techniczno -Humanistycznej w Biel-sku-Białej; feministka teoretyczna i praktyczna: interesuje się prozą Nał-kowskiej i Orzeszkowej z perspek-tywy feministycznej krytyki literackiej, a także stereotypami płci; publiko-wała w „Zadrze”, „Kreaturze” (wyda-wanej w  latach 20 04 – 20 05) i w „Świat i Słowo”; w latach 2001–2004 pracowała ( jako wolonta-riuszka) w organizacjach zajmują-cych się przeciwdziałaniem prze - mocy, od 2007 r współorganizuje Śląskie Manify; jedna z  inicjatorek Grupy Inicjat y w Genderow ych, w ramach której współtworzy pro-jekt powoływania lokalnych pełno-mocniczek ds. równego statusu kobiet i mężczyzn; członkini Obywa-telskiego Forum Kobiet; uwielbia podróże, ale zawsze wraca do Cieszyna.

Page 31: femka numer pierwszy

31

MA

CIE

RZ

ST

WO

Moje słodkie macierzyństwo

Magdalena Dobrzańska–Frasyniuk

W życiu najczęściej jest tak, że praktyka łamie na dzień dobry całą nadbudowę teoretyczną. Bez znaczenia czy dotyczy to seksu, bo choć człowiek czytał „Ars Amandi” to nogi zwyczajnie tak wysoko nie podniesie, lub też prowadzenia samochodu, bo niby wiemy gdzie hamulec a gdzie sprzęgło, a jednak na skrzyżowaniu światło czerwone a my pełny gaz. Kiedy więc zaszłam w ciążę (by po dziewięciu długich miesiącach urodzić prawie 3-kilogramowego Antosia), zebrało się nade mną konsylium eksperckie (mama, kuzynka, koleżanka, koleżanka kolegi, żona kolegi męża koleżanki), aby uświadomić mi co mnie czeka. Nadbudowę dostałam zatem imponującą. Runęła jak domek z kart, gdy jeden mit po drugim odczarowywał mój uroczy synek.

Etap 1. CiążaW czasie ciąży miało być trudno. Nudności jak wieczorami gdy się ogląda polityków. Parcie na pęcherz jak po beczce piwa. Bóle krzyża jak po wspinaczce. Przesłanie było takie: ciąża to pra-wie choroba. Wszystko legło w gruzach, gdy oka-zało się, że czuję się świetnie. Konsylium drapało się po głowach, ale wydało opinię: anomalia.

Było też palące pytanie: chłopiec czy dziewczynka. W  myślach malowałam pokój na różowo. Mąż też liczył, że będzie córeczka

tatusia. Gdy w  czwartym miesiącu na USG pojawił się siusiak byliśmy lekko zaskoczeni. Zaczęło się poszukiwanie imienia. Może Antoni (mąż krzyczał, że jak Macierewicz, więc nie ma mowy). To może Jan? (Jak Rokita – mąż też oprotestował). Tłumaczyłam mężowi – nie bądź taki zaściankowy. Nie jak Macierewicz, tylko jak Hopkins, imię musi być globalne: Anthony, Anton, Antonio, czy też po prostu Tony, jeśli wybierze drogę rodziny Soprano.

Page 32: femka numer pierwszy

32

MA

CIE

RZ

ST

WO

Page 33: femka numer pierwszy

33

MA

CIE

RZ

ST

WO

to oczywiście powiedzieć, że mamy nie rodzić dzieci. Chodzi jedynie o to, że medal ma dwie strony.

Etap 4. Przyszłość. Nie wiem jaki będzie Antek. To znaczy wiem na pewno – inteligentny, dobrze wykształ-cony, lubiany, wysportowany... Ale to wie każda matka. Bardziej się martwię jaka ja będę. Nadopiekuńcza? Krzykliwa? Zaborcza? A może idąc tropem rad mojego konsylium, ale wycią-gając z  tego własne wnioski – każde dziecko i każda mama są inne. To właśnie tworzy różno-rodność społeczeństwa. I tyle.

Magdalena Dobrzańska–Frasyniuk

Ukończyła wydział Stosunków Międzynarodowych i Dziennikar-stwa na Uniwersy tecie War-szawskim, prowadzi własną f irmę doradzt wa gospodar-czego, jest zarejestrowanym lob-bystą, w czasie wolnym współ-pracuje z Partią Demokratyczną. Zdeklarowana liberałka i świeżo upieczona mama. Jako hobby liczą się dla niej wyłącznie poli-tyka i kino.

Antoś urodził się 7 stycznia 2008. Ważył 2,700, miał 51 cm. Jak go wyjęli rozejrzał się uważnie dookoła. Mąż twierdzi, że wyglądał na urwiska. Imię pasuje do niego jak ulał.

Etap 2. Kupy, kolki, ulewanie.Konsylium rysowało przyszłość: dziecko to kupy, kolki i ulewanie. Z mężem rozmawiasz od kupy do kupy. Dotykacie się wyłącznie podając dziecko z rąk do rąk, gdy trzecią godzinę płacze z kolką. Ubranie zmieniasz jedynie wtedy, gdy maluch poplami Cię swoim mleczkiem. Świat rysował się dosyć szaro, żadnych spotkań towa-rzyskich, wakacji, rozrywek.

Nam się udało. Do znajomych po raz pierw-szy wyszliśmy gdy Antoś skończył 3 tygodnie. Przespał całą imprezę. W 8. miesiącu pojechali-śmy na wakacje – do Toskanii. W samochodzie Antek budził się kilka razy – na kupę. Teraz gdy ma rok, mamy rzeczywiście większy problem – Antek po Teletubisiach chodzi spać (18.30). Jeśli mama zdąży go nakarmić po kąpieli ma szansę obejrzeć „Fakty”. Jeśli nie, zostaje na poziomie Teletubisiów (Tinky Winky ma rzeczywiście męski głos i czerwoną torebkę, czyżby minister Sowińska miała rację??).

Etap 3. Praca zawodowa.Tu na poważnie. Jest to rzeczywiście problem. Zarówno ze strony pracownika (w  tym przy-padku pracownicy), jak i pracodawcy. Kobiecie zatrudnionej na etacie jest zawsze trochę łatwiej

– osłona społeczna, ZUS, gwarantowany urlop macierzyński. Ale i  tak pozostaje strach, że po odfajkowaniu wymaganego okresu przez pra-codawcę, zwolnienie jest pewne, bo przez czas jej nieobecności pojawiła się „nowa, lepsza, efektywniejsza”.

Ale punkt widzenia pracodawcy też trzeba zrozumieć. W czasie nieobecności pracownicy trzeba zapełnić wakat. Przeprowadzić rekru-tację, zatrudnić pracownika na czas określony, wyszkolić. Za szkolenie płaci oczywiście pra-codawca, bo ZUS już tego nie zwraca. Okres adaptacyjny oznacza zmniejszenie efektywno-ści, a to znowu koszta. Sama prowadzę działal-ność gospodarczą, wiem, że jest to obciążające, szczególnie w czasach kryzysu. Nie chcę przez

Page 34: femka numer pierwszy

34

PO

DG

LĄD

Y

w poszukiwaniu centrum świata

Barbara Starecka

Page 35: femka numer pierwszy

35

PO

DG

LĄD

Y

To był impuls. Podróż dookoła świata. Czemu nie? Skoro życie podsuwa pomysły, należy przełamać strach i  je realizować. Studiowałam wtedy grafikę na warszawskiej ASP – opo-wiada Kasia Grupińska, delikatna, eteryczna blondynka – Wzięłam urlop dziekański, sprze-dałam samochód i  wynajęłam mieszkanie. Rodzice umierali ze strachu, ja też zresztą. Ale nie przyznawałam się do tego. Jedenaście lat temu podróże do Azji czy Australii nie były zbyt popularne. Obce kraje były dalej, niż są teraz. Trzymałam jednak w  ręku swój bilet lotniczy i myślałam – chcę zobaczyć koniec świata!

Lekcja pokoryPierwszy przystanek był w Delhi. Zakręciło jej się w gło-wie. Od kolorów, tłumu ludzi, zapachów i smaków. To był kompletny szok kulturowy: warunkami sanitar-nymi, biedą, ludzkim okrucieństwem. W  dodatku, jak wielu turystów, została okradziona. Nie miała ani kamery, ani aparatu fotograficznego, a przecież bardzo jej zależało, by uwiecznić swoją wyprawę. Była zła, zmę-czona i zirytowana do tego stopnia, że chciała wracać. I wtedy, w tym trudnym momencie, niespodziewanie przyszła pokora i zrozumienie. Poczuła jakby ktoś wziął ją za rękę i  powiedział – hej, tu jest inaczej, otwórz oczy, nie potrzebujesz tego. Pozbawiona bezpiecznej perspektywy zza obiektywu, musiała wyjść naprzeciw rzeczywistości i  skonfrontować się z  tym co zastała. Wreszcie była tu i  teraz. I  tak, paradoksalnie, zaczęła się jej podróż.

Pewien turysta powiedział, że wyprawa do Indii to jak wyprawa do krowiej d..y. Brud, syf, gorąco. To naj-trafniejsze określenie jakie do tej pory słyszałam – śmieje się Kasia – od momentu kradzieży, zaczęłam dostrze-gać jednak coś więcej. Kiedy przechodzi szok kulturowy, nagle zaczynasz dostrzegać, że jesteś w  świętym miejscu. Pojechała do Waranasi, najstarszego miasta na świecie położnego nad Gangesem, miejsca kultu wyznawców buddyzmu i hinduizmu. Miasta zjawy, spowitego mgłą i dymem, które sprawia wrażenie, jakby unosiło się nad ziemią. Widziała ciała kobiet w ciąży, dzieci i świętych, unoszące się na powierzchni rzeki. Oglądała śmierć, zapętlającą się z życiem. Na świat złożony z budujących drogi kobiet, ubranych w piękne Sarii, dziecięcej pro-stytucji, tłumów żebraków upominających się o datek, handel dziećmi – nie sposób patrzeć w  kategoriach dobra i zła. To co według nas europejczyków wykracza

Page 36: femka numer pierwszy

36

PO

DG

LĄD

Y

Page 37: femka numer pierwszy

37

PO

DG

LĄD

Y

poza wszelkie normy, łamie prawa człowieka i  budzi nasz największy sprzeciw, tam jest codziennością.

Dwa miesiące zwiedzała Indie, od Himalajów aż po Goa. Zachwyciła się nimi do tego stopnia, że była skłonna zostać dłużej, sprzedać bilet. Napisała wtedy w pamiętniku – czeka tu na mnie drzewo, pod którym jeszcze będę medytować. Z  tym postanowie-niem spokojnie ruszyła dalej. Tajlandia, Laos, Malezja, Indonezja, Singapur, Jawa, Bali, Australia, Nowa Zelandia, Ameryka Północna w  końcu Meksyk. Jej wyprawa trwała rok.

To była podróż, która mnie kompletnie zmieniła, moje postrzeganie siebie i  rzeczywistości wokół. Dojrzałam w bardzo krótkim czasie – opowiada dziś – otworzyłam się na świat, przestałam bać się niewiadomej, konfronto-wać się z nieznanym. Pojęcie centrum zupełnie zmieniło dla mnie znaczenie. Zrozumiałam, że środka w ogóle nie ma. Świat jest tak różnorodny, że trudno mówić, gdzie spotykają się wszystkie drogi i który punkt na mapie jest najważniejszy. Można go jedynie poszukać w  sobie. To bardziej duchowe doznanie.

Ścieżka zawodowaPełna energii i  przemyśleń wróciła do Polski. Razem z  koleżankami ze studiów, Magdą Małczyńską i  Elą Srzypek, przez ponad trzy lata współtworzyła znane i  cenione w  środowisku grafików „StudioBakalie”. Dziewczyny projektowały nowoczesną identyfikację wizualną, cieszącą się zainteresowaniem coraz większej rzeszy prestiżowych klientów.

Mimo sukcesów na rodzimym rynku, wciąż niosło ją w świat. Szukając zawodowych inspiracji, postano-wiła sprawdzić się w Amsterdamie, gdzie pracowała jako grafik freelancer. Ale to wciąż nie było miejsce do mieszkania. Ciągle padało – wspomina Kasia – miałam wrażenie, że wszyscy mają depresję. Poza tym Holendrzy znacznie różnią się od nas emocjonalnie. Na początku jest niby fajnie, towarzysko, serdecznie, ale do pewnego stopnia otwarcia, potem pojawia się mur, który trzeba rozwalać kilofem. Możesz mieć pełno zna-jomych, ale wciąż poczucie, że z  nikim tak naprawdę nie jesteś blisko. Różnice w mentalności widoczne są na każdym kroku, odzwierciedla je surowa architek-tura, oszczędna grafika, czy prostota ubioru. Liczy się przede wszystkim praca, kariera, sukces. Interesy jednostki. Silne, skoncentrowane na sobie ego. Amsterdamska samotność jest potworna – mówi Kasia – Niby tłum ludzi wokół. Ale kompletnie anonimowy.

Page 38: femka numer pierwszy

38

PO

DG

LĄD

Y

Page 39: femka numer pierwszy

39

PO

DG

LĄD

Y

Ludzie wstydzą się do siebie podejść. Dlatego, mimo kuszących perspektyw rozwoju, po dwóch latach znów wróciła do kraju.

Wciąż podróżowałam, szukając swojego końca świata. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że on jest tu. W Warszawie. Tu jest moje miejsce, moi przyjaciele. Szkoda mi czasu, żeby zakorzeniać się w  nowym kontekście od początku. Przecież to jest praca pokoleń, historii, kształto-wania się mentalności. Za dużo na moje jedno życie.

Niedługo po powrocie zadzwoniła do niej Zuza Ziomecka i  zaproponowała stanowisko głównego grafika w  miesięczniku Exclusiv. Przyjęła propozycję i wkrótce stworzyła nowy, wyróżniający się layout cza-sopisma. Została w Polsce, rozpoczynając inną podróż niż dotychczasowe. Zapisała się na studia z psychologii i wyruszyła na spotkanie siebie.

Duchowy pępek świataKasia wierzy w  przeznaczenie. Jadąc do Indii pierw-szy raz, nie spodziewała się przecież niczego poza turystyczną atrakcją. Okazało się jednak, że dostała zadanie. Rozwijać swoją świadomość, odkrywać wła-sną ścieżkę, patrzeć ze zrozumieniem i  współczuciem na świat. Wierzy, że Indie mogą odmienić każdego. Potrafią zasiać ziarno wewnętrznego procesu, nawet u tych którzy lecą imprezować na Goa. Nic się nie dzieje przypadkowo. Widziała ludzi, którzy wracając z  Indii, od razu kupowali następny bilet. Ale są też i  tacy, któ-rzy przyjeżdżają na trzymiesięczne wakacje i wyjeżdżają następnego dnia. Ale to nie jest sprawdzian – tłumaczy Kasia – albo jest ci to przeznaczone albo nie. Ja wierzę, że to jest zadanie dla mojego wcielenia. Bywać tam i odkry-wać. Podróżować w głąb siebie. Czy wracając, mogę o tym opowiadać? Niekoniecznie. Ale wiem, że każda wyprawa jest dla mnie krokiem milowym.

To co Kasię urzeka w Indiach, to poczucie wspól-noty. W przeciwieństwie do Holandii, gdzie jest silne ego i ważne są interesy jednostki, hinduskie ego jest rozmyte. W  Indiach „ja” się rozpływa, jest częścią krowy, sąsiada, funkcjonuje w skali globalnej. Każde stworzenie, człowiek czy zwierzę, ma prawo do ist-nienia i  w  założeniu jest ważną częścią całości. To tworzy największą demokrację na świecie. Przy całym panującym okrucieństwie życia w Indiach, nie zabija się zwierząt. W  osiemdziesięciu procentach Hindusi są wegetarianami. Wegetarianką była również Kasia. Niezwykle rodzinni, stoją za sobą murem. Ile masz dzieci – to jedno z pierwszych pytań, które ci zadadzą.

Page 40: femka numer pierwszy

40

PO

DG

LĄD

Y

Barbara Starecka

Zapisuje rzeczywistość od dziewiątego roku życia. Pod koniec studiów z Archi-tektury Krajobrazu na SGGW wyjechała do Ameryki, gdzie nakręciła pełnometra-żowy film dokumentalny o  emigracji zarobkowej młodych Polaków „Ameri-kan drim”. Niedługo potem zaczęła pra-cować dla angielskiej telewizji BBC1, organizując plan serialu podróżniczego z  Michaelem Palinem – ex komikiem grupy Monty Python. Jej teksty publiko-wał „Sukces”, „Newsweek”, „Aktivist” . Ostatnie dwa lata współtworzyła dział kreacji w agencji event-marketingowej. Obecnie kończy pisać książkę i prowa-dzi warsztaty plastyczne dla dzieci.

Zaraz potem ciekawi są, w jakiego boga wierzysz. Do ich kościołów, czy świątyń może wejść każdy i odna-leźć swoją religię. Są bardzo prostolinijni i  otwarci, od lat udzielają schronienia Tybetańczykom. Szanują drogę i  przeznaczenie każdego człowieka. Dlatego w Indiach można się poczuć elementem ważnej, nie-rozerwalnej całości. I to uczucie przyciąga jak magnes.

Hima4loveIndie są dla Kasi lustrem, w  którym się ogląda. Po jednej z duchowych wycieczek poczuła, że czas zadać sobie ważne pytanie. Co ja tak naprawdę chcę w życiu robić? Jak pogodzić drogę zawodową, zarabianie pie-niędzy z potrzebami duchowymi, z podróżowaniem?

Tak powstała hima4love. Wszystko zaczęło się od oryginalnych, wykonanych z  przewiewnej bawełny spodni zwanych sułtankami czy bardziej familiarnie

– szarawarami. Z  pierwszymi egzemplarzami przy-wiezionymi z  Indii, pojechała na wakacje nad pol-skie morze. Rozeszły się zaledwie w parę dni wśród zachwyconych gości pola namiotowego. Postanowiła rozszerzyć wtedy działalność i  otworzyć sklep w  Warszawie. Teraz, w  małym, kolorowym kra-miku oprócz egzotycznych szarawarów można kupić przepiękne jedwabie w  atrakcyjnych cenach, ciepłe, himalajskie poncha z  wełny oraz oryginalną biżute-rię. Kasia zamierza sukcesywnie zwiększać asorty-ment sklepu, przywożąc skarby z całego świata oraz szyć oryginalne ubrania z unikatowych, hinduskich jedwabi. Chce pokazać polskim kobietom trochę świata, inspirować, zachęcać do eksperymentowania z  własnym wizerunkiem. Jej kramik jest kolorowy i nowoczesny, a rzeczy, które można tam dostać, dają przedsmak podróży.

Ale to nie wszystko. Niedawno, razem z  kole-żanką, kupiła ziemię. Chce założyć ośrodek, w którym odbywałyby się warsztaty z  jogi i  medytacji, zajęcia z międzynarodowymi gośćmi, rozwijające duchowość i  samoświadomość. A także, co równie istotne, stwo-rzyć miejsce dla siebie. Marzy, by znaleźć w końcu czas i znów, po dziesięcioletniej przerwie, stanąć przed szta-lugami. Jest ciekawa momentu, w którym się otworzy i zacznie malować. Co zobaczy przed sobą na płótnie? To jest kolejna tajemnica do odkrycia.

Page 41: femka numer pierwszy

41

OB

WIE

NIA

Prześlij na adres redakcji (mailem lub pocztą tradycyjną) tekst dotyczący tematyki kobiecej (w  dowolnej interpretacji, min. 3000 znaków) z  dopiskiem „Konkurs + tytuł książki, którą chcesz wygrać” Najlepszych 5 tekstów z  każdego tytułu zostanie nagrodzonych książką i  opublikowanych w internetowym wydaniu Femki http://FEMKA.net.

Tekst musi być Twojego autorstwa i nie może być nigdzie wcześniej publikowany.

KONKURS

Page 42: femka numer pierwszy

42

PO

DG

LĄD

Y

Macierzyństwo a praca zawodowa – jak radzić sobie z konfliktem ról

Ewa L isowska

Od kiedy kobiety w sposób masowy weszły na rynek pracy, w  wielu krajach wprowadzono przepisy gwarantujące ochronę kobiet w  ciąży i  w  okresie karmienia oraz rozwiązania uła-twiające opiekę nad dzieckiem, czyli urlop macierzyński, urlop wychowawczy, zwolnienie na opiekę nad chorym dzieckiem, urlop wycho-wawczy dla ojca. Realizując politykę rodzinną

państwo przejmuje na siebie część kosztów zwią-

zanych z  wychowywaniem dzieci. Bezpośrednie koszty posiadania dziecka to koszty jego żywie-nia, ubierania oraz związane z  mieszkaniem i  edukacją, a  pośrednie koszty obejmują stra-cone możliwości kobiet (i mężczyzn) w związku z  koniecznością czasowego wycofania się z  rynku pracy i  zaangażowania w  opiekę nad potomstwem. Z teorii ekonomicznych wynika, że zmniejszenie kosztów ponoszonych przez rodziców na opiekę i wychowanie dzieci może ogólnie sprzyjać wyższej dzietności rodzin. Dlatego rządy poszczególnych krajów podej-mują działania temu służące.

W  krajach Europy Południowej, gdzie zatrudnienie kobiet jest niższe od przeciętnej europejskiej i  gdzie dominuje model trady-cyjnej rodziny z  ojcem jako jedynym żywicie-lem, instrumenty finansowe sprowadzają się do wspierania ekonomicznie zależnego mał-żonka i dzieci przez świadczenia przyznawane żywicielowi rodziny (zasiłek na niepracującą żonę oraz dzieci). W  krajach skandynaw-skich, gdzie aktywność zawodowa kobiet jest

wysoka, wspierana jest niezależność finansowa zarówno mężczyzn, jak i kobiet, łącznie z tym, że nie ma wspólnego opodatkowania małżon-ków, są wysokie dopłaty do przedszkoli i  zin-dywidualizowane prawo rodziców do opieki nad dzieckiem, a  prawo do płatnego urlopu rodzicielskiego przysługuje również rodzicom niepracującym.

W niektórych krajach europejskich (Austrii, Danii, Finlandii, Holandii, Szwecji) urlop rodzicielski jest nie tylko płatny, ale także ela-styczny, co znaczy, że można go dostosować do indywidualnych potrzeb rodziców i dzieci, można go łączyć z pracą w niepełnym wymia-rze godzin, jak również korzystać z  niego w  dowolnym czasie i  tak długo, jak to jest potrzebne.

Niezwykle ważnym elementem poli-tyki rodzinnej w  Szwecji, Austrii, Danii czy Norwegii jest indywidualizacja świadczeń. Oznacza ona, że uprawnienia do urlopów i  świadczeń są przypisane osobno kobietom i  mężczyznom, urlop niewykorzystany przez ojca dziecka nie może przejść na matkę. W ten sposób sprzyja się równemu traktowaniu kobiet i  mężczyzn na rynku pracy, bo ryzyko rodzi-cielstwa jest rozłożone na obie płcie.

W Polsce urlop macierzyński jest pod wzglę-dem długości zbliżony do obowiązującego w innych krajach i jest płatny w 100%. Urlop wychowawczy – możliwy do uzyskania po wykorzystaniu urlopu macierzyńskiego – jest

Page 43: femka numer pierwszy

43

PO

DG

LĄD

Y

sztywny, czyli nie można w  tym czasie praco-wać, a  prawo do niego jest obwarowane wie-kiem dziecka – można z  niego skorzystać do ukończenia przez dziecko 4 lat. Możliwość otrzymania zasiłku podczas urlopu wycho-wawczego jest uzależniona od sytuacji docho-dowej rodziny, co oznacza, że dla większości rodzin skorzystanie z  urlopu wychowawczego łączy się z  całkowitą utratą dochodu jednego z  rodziców. Z  urlopu wychowawczego może

skorzystać matka lub ojciec dziecka. Jeśli korzysta matka, to nie może skorzystać ojciec i odwrotnie. Jednym z poważnych problemów kobiet, które chcą powrócić do pracy po uro-dzenia dziecka, jest trudny dostęp do żłobków i przedszkoli oraz stosunkowo wysokie opłaty za nie. Niejednokrotnie bardziej opłaca się pozo-

stać z dziećmi w domu niż wrócić do pracy i płacić

za przedszkole, szczególnie gdy ma się więcej niż

jedno dziecko w wieku przedszkolnym.

Page 44: femka numer pierwszy

44

PO

DG

LĄD

Y

Rozwiązania zmierzające w  kierunku wydłuża-

nia obligatoryjnego urlopu macierzyńskiego tylko

dla kobiet pogarszają ich sytuację w  dostępie do

rynku pracy. Krótsza nieobecność pracownika/pracownicy powoduje dla pracodawcy jedy-nie trudności z  utrzymaniem rytmu pracy, ale dłuższa nieobecność stwarza dużo więcej różnych problemów: wywołuje konieczność zmiany organizacji pracy, konieczność zatrud-nienia nowej osoby, generuje dodatkowe koszty, stanowi utratę pieniędzy i  wysiłku zainwe-stowanych w  kształcenie pracownicy czy pra-cownika. Pracodawcy wyjątkowo negatywnie postrzegają uprawnienie kobiety do urlopu macierzyńskiego, co skłania do wniosku, aby nie dążyć do jego wydłużania na zasadzie obli-gatoryjnej, a  raczej zastanowić się nad wpro-wadzaniem bardziej elastycznych rozwiązań, w tym np. możliwości skorzystania z ostatnich 4 tygodni urlopu przez ojca na zasadzie, że jeśli ojciec nie skorzysta, to urlop przepada.

Zwiększający się udział kobiet w  rynku pracy

i  wyraźny wzrost ich zarobków na przestrzeni

ostatniego stulecia doprowadziły do osłabienia

męskiej odpowiedzialności za byt rodziny, ale nie

pociągnęły za sobą przejmowania przez mężów/

ojców obowiązków domowych czy związanych

z opieką nad dziećmi. Macierzyństwo jest dzisiaj konkurencyjne wobec korzyści wynikających z pracy zawodowej kobiet. Mamy do czynienia z nowym modelem zachowań kobiet:

- nauka,- podjęcie pracy zawodowej,- pierwsze osiągnięcia zawodowe,- macierzyństwo.

Istnieje zatem wyraźny konflikt ról rodzin-nych i  zawodowych, który dotyczy wyłącznie kobiet. Jak można sobie z nim radzić?

Jednym ze sposobów jest praca w niepełnym wymiarze czasu lub samozatrudnienie bądź rodzinny biznes. Innym sposobem jest pomoc państwa w postaci szerokiego dostępu do insty-tucjonalnych form opieki nad dziećmi oraz rozwiązania sprzyjające włączaniu mężczyzn w  opiekę nad dziećmi. Łagodzeniu konfliktu ról sprzyja rozwój usług na rzecz gospodarstwa domowego i  opieki nad dziećmi, unowocze-śnianie gospodarstwa domowego oraz zmiany

w świadomości pracodawców idące w kierunku postrzegania wszystkich pracowników, a  nie wyłącznie kobiet, jako posiadających obo-wiązki rodzinne.

Z praktyki krajów skandynawskich wynika, że wyższej dzietności sprzyja przede wszystkim

szeroki dostęp do instytucjonalnej opieki przed-

szkolnej oraz pomoc państwa w  jej finansowaniu,

a także objęcie uprawnieniami rodzicielskimi ojców.

Wówczas pracodawcy otrzymują informację, że nie tylko kobiety są odpowiedzialne za opiekę nad dziećmi, że także mężczyźni pracownicy mogą odejść na jakiś czas z pracy, gdy urodzi się im dziecko.

Ewa Lisowska

Doktor ekonomii, pracuje w  Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Pro-wadzi badania dotyczące sytuacji kobiet na rynku pracy, finansowej niezależności kobiet, motywacji do zakładania wła-snych firm, kobiecych stylów zarządza-nia. Jedna z założycielek Międzynarodo-wego Forum Kobiet – stowarzyszenia właścicielek i menadżerek firm; jego pre-zeska w latach 1993–2006. Redaguje czasopismo „Kobieta i Biznes” ukazujące się od 1993 roku w polskiej i angielskiej wersji językowej.

Page 45: femka numer pierwszy

45

PO

DG

LĄD

Y

Nudzisz się? Szukasz czegoś do czytania? Wejdź na:

www.femka.net

femka

Page 46: femka numer pierwszy

46

PO

DG

LĄD

YMiędzy przyjaźnią a seksem…

Marzena L izurej

Page 47: femka numer pierwszy

47

PO

DG

LĄD

Y

Wiele kobiet odczuwa podobną, balansującą na granicy erotyki więź z  innymi kobietami. Rzadko która ma jednak odwagę nazwać ją „les-bijską”. Bo to słowo na L brzmi jak naznacze-nie. A tak niewiele osób ma odwagę powiedzieć:

„jeśli nawet tak jest, to co z tego?”. Dlaczego tak bardzo boimy się naznaczeń i  stygmatyzacji? Zamiast zmieniać relacje społeczne tak, by stały się bardziej przyjazne, staramy się dopasować do oczekiwań. Również w sferze leksykalnej.

Więzi łączące kobiety wymykają się klasyfika-

cjom. W  patriarchalnej kulturze słowo „przy-jaciółka” odbierane jest z przymrużeniem oka. Podobnie jak wszystkie żeńskie nazwy zawo-dów i wykonawców czynności. Przyjaciółki są infantylne, spotykają się tylko po to, by plot-kować i  rozmawiać o ciuchach. Nie wierzy się w  szczerość takich relacji. Istnieje stereotyp, według którego nie ma czegoś takiego jak przyjaźń kobieca, bo baby w końcu się kiedyś pokłócą o faceta. Co innego „przyjaciel”.

Walka o  równouprawnienie kobiet to nie tylko batalia o  wyrównanie zarobków i  prawa reprodukcyjne. To również dbałość o  dowarto-ściowanie kobiecych doświadczeń. Przez wiele wieków za modelowe uważano doświadczenie

męskości, bo człowiek to przecież mężczyzna. Kobieta była odbierana jako inna, dziwna, nie-zrozumiała – a  co za tym idzie – gorsza. Czy

aby stać się lepszą, kobieta musi upodobnić się

do mężczyzny? Niekoniecznie. Zrozumienie i  odpowiednie opisanie kobiecości wydaje się więc naglącą potrzebą. Nie jest jednak łatwo wyrazić racjonalnym językiem nieracjonalne doświadczenia. By opisać własne przeżycia, kobiety poszukiwały więc metafor z  zakresu przyrody, pracy domowej, rytmów ciała.

Adriene Rich w  tekście „Przymusowa hete-roseksualność a egzystencja lesbijska” odniosła wszelkie głębokie związki między kobietami do związków lesbijskich. Uznała, że w  przy-padku relacji kobiecych pomiędzy przyjaź-nią, przywiązaniem, fascynacją i  miłością nie można mówić o szczególnej różnicy, ale raczej o  pewnej ciągłości. To „continuum lesbijskie” zaczyna się dla dziewczynki w łonie matki i jest naturalnym rozwinięciem relacji matka-córka. Głębokie przywiązanie do matki kobieta prze-nosi na inne kobiety. Rich uznała więc, że wszystkie relacje między kobietami, jeśli są pozytywne (a nie oparte na wymuszonej przez patriarchat zawiści), są lesbijskie. Apogeum tego zjawiska jest oczywiście relacja seksualna.

Wielu osobom może się to wydawać przesadą. Erotykę oddziela się zazwyczaj grubą kreską od

innych relacji. Warto jednak zauważyć, że w przy-jaźniach kobiecych jest dużo czułości. Dotyków, uścisków, pocałunków. Eve Kosofski-Sedgwick nazwała wszystkie relacje jednopłciowe homo-społecznymi. Jej zdaniem ostra granica między sferą erotyczną a  społeczną sprawia, że są one odbierane jako zupełnie bezpieczne w homofo-bicznej przestrzeni. Ciekawym jest jednak fakt, że także do obrońców patriarchalnego status quo dociera lęk przed rozszerzeniem tej jed-nopłciowej intymności. Od wieków, zanim męż-

czyźni zajęli się położnictwem, najczęstszą i  najin-

tymniejszą homospołeczną czynnością w  świecie

kobiet był poród. Emily Martin pisze na przykład o  amerykańskiej chrześcijańskiej grupie propa-gującej porody domowe i nakazującej rodzicom zamknąć się na czas porodu w prywatności, tak by nie musieli korzystać z  pomocy akuszerki. Miałoby to chronić „to z natury heteroseksualne

Dariusz Zaborek zapytał kiedyś Ewę Błaszczyk: – Przed laty mówiła Pani: „Uwielbiam mężczyzn i niektóre kobiety także. Do kobiet, które mi się podobają, mam rodzaj pierwszej czułości, której nie mam do mężczyzn”.A ona odpowiedziała:– (śmiech) Tak, w tym sensie każda kobieta trochę jest lesbijką. Bo interesująca kobieta mnie zatrzymuje i fascynuje. Przyglądam się takiej kobiecie. Ale nie idę dalej, tylko patrzę. Bo z facetem od razu robi się coś bardziej oczywistego. Gdy widzę taką kobietę, wzrusza mnie i ciekawi, jak ona to robi, że taka jest.– Na czym polega ta pierwsza czułość?– Bo kobieta jest mi bardziej znajoma. Wchodzi się przez otwarte drzwi.

Page 48: femka numer pierwszy

48

PO

DG

LĄD

Y

Marzena Lizurej

Uzyskała stopień doktora w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wro-cławskiego. Od dawna współpracuje z ruchem feministycznym i LGBT. Była współzałożycielką Koła Naukowego Queer Studies „Nic Tak Samo” i pro-wadziła je przez kilka lat. Jest redak-torką queerowego naukowego cza-sopisma internetowego InterAlia. Razem z Moniką Baer zredagowała książkę „Z odmiennej perspektywy. Studia queer w  Polsce” (Wrocław 2007). Interesuje ją sztuka jako styl życia.

zdarzenie” (ojciec+matka=dziecko) przed sta-niem się czynnością homoseksualną – kobie-cym wspólnym rodzeniem.

Feminizm dąży do stworzenia kobiecych prze-

strzeni, miejsc w których mogą się spotykać i wolne

od męskiej oceny, porównywać swoje doświadcze-

nia, a co za tym idzie uczyć się od siebie nawzajem.

Relacje, które nawiązują się między kobietami (czy to w  ramach ruchu feministycznego, czy poza nim) nierzadko są oparte na bliskości i czu-łości. Jeśli przyjrzymy się tym związkom, nie ulega wątpliwości, że znajdują się w  lesbijskim continuum. Ta współpraca i  przyjaźń kobiet staje się podstawą oporu wobec władzy męskości. Radykalne feministki poszły jeszcze dalej i posił-kując się hasłem Robin Morgan: „Feminizm jest teorią a  lesbianizm praktyką”, postulowały zbudowanie świata złożonego tylko z  kobiet i wyzwolenie się spod erotycznej zależności od mężczyzn poprzez nawiązywanie relacji seksu-alnych jedynie z  kobietami. Jest to oczywiście utopia (i to nie tylko społeczna, ale i biologiczna). Ale warto zauważyć, że wyobrażenie świata bez mężczyzn nie musi, jak w „Seksmisji”, być opi-sem świata bez przyjemności seksualnych.

Zdarza się, że feministki są utożsamiane z  lesbijkami. W  rzeczywistości jednak relacje pomiędzy ruchem feministycznym a  lesbiani-zmem nie są takie proste. Orientacja seksualna nie jest wywrotowa sama w  sobie i  nie ozna-cza jeszcze chęci walki z  zastanym systemem społecznym. Nie każda uważająca się za lesbijkę

kobieta jest feministką, a  i  większość feministek

nie uważa się za lesbijki. Część działaczek sądzi nawet, że akcentowanie problemów lesbijek może zniechęcić do ruchu feministycznego

„zwyczajne kobiety”. Niemniej jednak lesbijki stanowią ważną część ruchu kobiecego, wiele feministek udziela zaś im wsparcia. Płeć i seksu-

alność to nierozerwalnie związane ze sobą kwestie.

Mówienie o  lesbijskim continuum w  przyjaź-niach kobiecych powoduje jednak odseksual-nienie samego lesbianizmu. Bo czułość i ciepło, a nawet zachwyt nad ciałem innej kobiety nie muszą być tożsame z  pożądaniem. Przecież niewidzialność lesbijek wynika z  przeświad-czenia, że związek dwóch kobiet nie jest rela-cją partnerską w  znaczeniu konkubinatu (czy

kohabitacji), ale tylko (?!) przyjaźnią. Z  badań

seksuologów wynika, że wprawdzie niewielki pro-

cent kobiet deklaruje homoseksualizm (ok. 2-5%),

ale za to wiele z nas dopuszcza możliwość erotycz-

nej relacji z kobietą.

Homoerotyczne przygody są doświadcze-niem wielu kobiet i  niekoniecznie wynikają z  głębokich lesbijskich skłonności. Kiedy odkry-wamy w  sobie podobne pragnienia, nie ucie-kajmy od nich z  lękiem. Potraktujmy to jako drogę do siebie – powiedziała w  rozmowie z Tomaszem Jastrunem terapeutka Olga Haller („Zwierciadło” 10/2008).

Skoro więc większość kobiet jest otwarta na seksualne relacje z kobietami warto zadać pyta-nie, czy lesbianizm w ogóle istnieje. Może jest on po prostu specyfiką kobiecych relacji, związ-ków, fascynacji. Bo skoro wszystkie jesteśmy les, to nie jest też żadna. A  może niektóre relacje można nazwać lesbijskimi, a  inne nie. Może. Tylko które na pewno takie nie są?

Page 49: femka numer pierwszy

49

PO

DG

LĄD

Y

W  Polsce polityka dotycząca kwestii „kobie-cych” jest tradycyjno-konserwatywna. Trudno ją nawet nazwać prorodzinną, bo w  kwestii wspierania dzietności i rodziny poza pozornymi ruchami (becikowe) jest w niej taki sam marazm jak w  kwestii równouprawnienia. Aktualne plany rządu zmierzają do pozbawienia kobiet i tej namiastki wsparcia jakim jest jednorazowe

Kobieta – polskieperpetuum mobile

Ma r zena Ch ińcz

„wynagrodzenie” za urodzenia dziecka – beci-kowe. Kobieta i  rodzina są traktowane jako coś samowystarczalnego. Ich potrzeby nie są uwzględniane w budżetach.

Polak potrafi. Mamy już nasze polskie per-petuum mobile. Nie ogranicza się ono tylko do samowystarczalności, ale też można na nim skutecznie zarobić lub mieć inne polityczne

Page 50: femka numer pierwszy

50

PO

DG

LĄD

Y

korzyści, bo kobiety są podstawową kartą prze-targową w  relacjach państwo-kościół, czyli Polska-Watykan.

Państwo ma bardzo specyficzne podejście

do wzrostu dzietności. Wspiera kobietę jak tylko

potrafi – oszczędnościami. Ogranicza jej dostęp do środków antykoncepcyjnych. Planuje zmniejszyć szeroki (choć płatny) dostęp do in vitro. O usunięciu ciąży nie ma mowy, nawet jeśli jest to w zgodzie z Konstytucją RP. Poczęcie jest sprawą boską, więc nie należy w nie ingero-wać, a jeśli już ktoś chce mieszać w zamysłach Boga – to na własny koszt lub w szarej strefie. Można też wesprzeć turystykę pielgrzymkową i zamiast do lekarza iść na pielgrzymkę. Wizyta u  lekarza jest droższa niż datek na tacę, więc

i kobiecie się opłaci. A zamiast służby zdrowia i edukacji wspierany jest Kościół, który spełnia w Polsce takie same funkcje. I wszyscy są zado-woleni. Rządzący, bo nie muszą się zajmować reformami, i księża, bo instytucja kościelna, jak każda inna organizacja, potrzebuje pieniędzy na swoje utrzymanie i najlepiej jak jest rentowna. Kościół w Polsce prosperuje znakomicie.

Kobieta jest w  cieniu kultu Matki Polki i  Kościoła Katolickiego. Matka Polka to nic

innego jak continuum Matki Boskiej – ideał opie-

kuńczej i  rezygnującej z  siebie na rzecz dziecka

(Jezusa) kobiety w  Kościele Katolickim. Kobieta powinna więc rezygnować z  siebie na rzecz dzieci. Państwo jej to bardzo ułatwia. Nie ma przedszkoli, nie ma żłobków. Gdzie niegdzie świetnie funkcjonuje „instytucja babci” – to taka

opiekunka na koszt państwa – ma wynagrodzenie

w formie emerytury lub renty.

Politycy dla utrzymania swoich pozycji preferują kompromisy z  instytucją Kościoła i  obłudę – cementujące panującą dulszczyznę, czego przykładem jest satysfakcjonujący polity-ków i księży kompromis aborcyjny. Obawiam się, że kolejną wywrotką cementu na drodze kobiet może się stać kompromis w  sprawie

in vitro. Przy tak zideologizowanej debacie, w której księża straszą polityków ekskomuniką, nie ma szans na stanowienie prawa innego, niż to satysfakcjonujące instytucje kościelne. Cementujące kompromisy w  sprawach kobiet

satysfakcjonują wszystkich z  wyjątkiem samych

zainteresowanych – kobiet. Mimo, że kobieta ma pełne prawa obywatelskie – polska mental-ność pozbawia ją głosu. Widać poruszające się usta, czasami macha rękami, ale zamiast słów

Page 51: femka numer pierwszy

51

PO

DG

LĄD

Y

Marzena Chińcz

Rocznik ’73. Redaktor naczelna i wydawca FEMKI. Prezeska Fundacji Lorga. Soclibe-rałka przedkładająca konkretne działanie nad gadanie. Z wykształcenia menadżer. Absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego. W 2009 roku zrezygnowała z członkostwa w Zarządzie Partii Demokratycznej i wystą-piła z partii. Autorka esejów w pracach zbiorowych pod red. prof. Marii Szyszkow-skiej: „O braku wolności światopoglądowej w Polsce”, „Oczekiwane wartości w poli-tyce". pod red. dr Izy Desperak „Homofobia, mizoginia i ciemnogród?”. Pod jej redakcją ukazała się książka „Lesbijki w  życiu społeczno-politycznym”.

słyszymy dzwony kościelne przy dźwięku któ-rych należy przyklęknąć.

Partie polityczne rozgrywają „kwestie kobiece”

w zależności od pozycji w jakiej się znajdują. Jeśli są u  władzy – idą na szerokie kompromisy z Kościołem. Jeśli są w opozycji – głośno krzy-czą o odebraniu kobietom przywilejów. Sprawy światopoglądowe, w tym kwestie równoupraw-nienia i mniejszości wydają się oczkiem w gło-wie opozycji. Mimo, że nie ma z  tego bezpo-średnich, namacalnych efektów w  postaci przegłosowanych ustaw, to ma to swoje plusy

– zmienia świadomość i  przygotowuje grunt pod nowe kadencje sejmowe z inną arytmetyką parlamentarną. Czy w tych nowych kadencjach uda się wprowadzić zmiany? To już jest zagadką.

Ruch Poparcia Palikota wydaje się na scenie politycznej powiewem świeżości w  tej zatę-chłej kadzidłem atmosferze. Daje nadzieję tym, którzy mają dość skostniałej tradycji i  obłudy, których ostoją jest Kościół Katolicki obecny i zagarniający coraz więcej przestrzeni (i ziemi) w sferze publicznej. Wydaje się też nadzieją na rozbicie istniejących w  polityce starych ukła-dów i wprowadzenie nowych ludzi, nieskorum-powanych jeszcze zbyt dużą siecią zależności i powiązań.

Janusz Palikot odważył się nie tylko wyeks-

ponować sferę światopoglądową i  pokazać jej

oświeceniowy, demokratyczny charakter, ale i zro-

bić z  niej sztandar nowego ruchu. To znaczący krok do przodu w  kwestii myślenia o  poli-tyce. Dotychczas kwestie te były skrupulatnie zamiatane pod dywan, aby nie zrazić Kościoła, który jest jednym z  najbardziej wpływowych graczy politycznych. A  jeśli pojawiały się na scenie politycznej jakieś tematy, związane ze sferą moralności, etyki czy życia społecznego – musiały mieć aprobatę episkopatu. Standardem jest obecność jego przedstawicieli na posiedze-niach sejmowych komisji, wysyłanie projektów ustaw – ostatnio ustawy równościowej przez minister Radziszewską – do zaopiniowania władzom kościelnym. Kościół i  jego przed-stawiciele są wszechobecni w sferze publicznej i  do odważnego wystąpienia Ruchu Poparcia Palikota wydawali się nie do ruszenia.

Politycy jednak preferują bezpieczną poli-tykę małych kroczków i  mimo powiewają-cego szumnie sztandaru, wprowadzającego powiew świeżości, również i  lider ruchu nie odstaje w  swych poczynaniach – innych niż medialne – od tego schematu. Jego stwierdze-nie, że należy poprzeć projekt o in vitro autor-stwa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z PO, a nie Marka Balickiego, dlatego, że „ma większe szanse polityczne na przejście w  Sejmie” nie wróży najlepiej nowopowstającej partii. Jeśli już na samym początku Palikot przejawia syndrom „polityka będącego przy władzy”, a  syndrom ten zgubił Unię Wolności i  Partię Demokratyczną, to dokąd zaprowadzi jego par-tię? Życzę Ruchowi Poparcia jak najlepiej, bo ten powiew świeżości jest Polsce potrzebny, ale jak mawiała Izabela Jaruga-Nowacka — nie mamy

czasu na małe kroczki.

Page 52: femka numer pierwszy

52

PO

DG

LĄD

Y

Wprowadźmy obowiązkoweurlopy tacierzyńskie

I rena Wóycicka

Page 53: femka numer pierwszy

53

PO

DG

LĄD

Y

Z badań wynika, że konflikt pomiędzy oczekiwaniami pracodawców a potrzebami rodziny prowadzi często do konieczności podejmowania trudnych wyborów: albo dzieci albo kariera zawodowa.

Około połowa kobiet rezygnuje z pracy na dłuż-szy okres po urodzeniu dziecka. Co kończy się dla nich źle. Często po trzech, czterech latach nie mają dokąd wrócić, długo szukają pracy, wiele z niej rezygnuje i na długo zostaje bierna zawo-dowo, dla innych powrót do pracy okupiony jest niższą pozycją zawodową i gorszą płacą. Kolejne dzieci to coraz większe ryzyko utraty szans zawo-dowych. Inne przesuwają decyzje o  urodzeniu dziecka na później, wtedy, gdy mają nadzieję osiągnąć taką stabilizację zawodową, której nie przeszkodzi urodzenie dziecka.

Mężczyźni z kolei, gdy pojawia się dziecko w  rodzinie, bardzo się mobilizują by zabezpie-czyć rodzinie byt, nawet bezrobotni idą wtedy do pracy. Presja kulturowa otoczenia, ich wła-sne wyobrażenia o roli męskiej w rodzinie, ale przede wszystkim potrzeby rodziny powodują, że poświęcają pracy dużo wysiłku i czasu. Ich kariera zawodowa układa się dużo bardziej pomyślnie niż ich koleżanek i  partnerek. Mężczyżni są bardziej dyspozycyjni, nie są roz-

darci między domem a  pracą, więc pracodawcy

chętniej w nich inwestują i awansują.

Młode rodziny podejmując, gdy dziecko jest małe, decyzję o podziale obowiązków: on do pracy, ona w  domu, często nie biorą pod uwagę faktu, że ta decyzja może mieć duży wpływ na ich całe niemal życie. Poświęcenie

przez kobiety pracy na rzecz opieki nad dziec-

kiem kończy się często długotrwałymi, negatyw-

nymi konsekwencjami dla ich pozycji zawodowej

Page 54: femka numer pierwszy

54

PO

DG

LĄD

Y

i sytuacji finansowej. To z kolei zmusza mężczyzn do jeszcze bardziej intensywnej pracy. Ale też zmniejsza znacznie bezpieczeństwo socjalne rodziny: bo co się stanie gdy straci on pracę albo zachoruje na dłużej? Opieka nad dziec-kiem czy wspólny czas spędzony z rodziną stają się często pożądanym, ale trudno dostępnym dla ojców luksusem. Dopiero po wielu latach, gdy dzieci osiągają pełnoletniość, kobiety zaczynają pracować tak samo często jak męż-czyźni, ale na ogół na gorszych stanowiskach pracy i  za gorszą pensję. Oboje pozostają czę-

sto niespełnieni: ona – w  swoich zamierzeniach

zawodowych, on – w swojej roli ojca. Nie udaje im się też zrealizować w  rzeczywistości swo-ich wyobrażeń dotyczących funkcjonowania rodziny. Jak wynika bowiem z  badań, trady-cyjny podział ról na męskie – odpowiedzial-ność za ekonomiczny byt rodziny, i  kobiece

– opieka nad potomstwem, wybierają Polacy tylko w okresie przejściowym, gdy dziecko jest bardzo małe. Ogólnie większość, zarówno kobiet

jak i  mężczyzn, wolałaby żyć w  związku partner-

skim, w  którym oboje dzielą się równo obowiąz-

kami domowymi i zawodowymi. Za partnerskim modelem rodziny opowiadają się częściej mło-dzi i lepiej wykształceni, zwłaszcza kobiety.

Czy tak musi być? Jak pokazuje doświad-czenie wielu krajów europejskich, można sprzy-jać takim zmianom, które pozwalają kobie-tom i  mężczyznom równo dzielić obowiązki domowe i zawodowe.

We wszystkich krajach europejskich urlopy związane z  wychowaniem dziecka biorą przede wszystkim kobiety. Normy kulturowe dotyczące rodzicielstwa powodują, że to na ogół od kobiet oczekuje się rezygnacji z pracy lub dostosowania czasu pracy do obowiązków rodzinnych. Chociaż wielu taka sytuacja może wydawać się naturalna, to jednak utrwala ste-reotypy dotyczące stosunku kobiet do pracy zawodowej, prowadząc do ich dyskrymina-cji na rynku pracy. Ponadto w wielu krajach europejskich niepokój budzi fakt, iż trady-cyjny podział ról w rodzinie, gdy dziecko jest małe, prowadzi do pogorszenia relacji emocjo-nalnych pomiędzy dzieckiem i ojcem. Z tego też powodu wprowadzone zostały rozwiązania,

które mają zachęcić do podejmowania obo-wiązków opiekuńczych przez ojców małych dzieci.

W  siedmiu krajach UE wprowadzono dla ojców indywidualne prawo do części płatnego urlopu rodzicielskiego. Rezygnacja z  tych uprawnień przez ojca (opiekuna) dziecka nie oznacza możliwości wykorzystania ich przez matkę. Najbardziej dogodne rozwiązania są w Szwecji gdzie 60 dni urlopu rodzicielskiego w  wysokości 80% zarobków zarezerwowane jest tylko dla ojców. W  Finlandii zarezer-wowane tylko dla ojców jest 12 dni urlopu z zasiłkiem równym 66% zarobków. Również w  Austrii i  Włoszech część wspólnego płat-nego urlopu wychowawczego zarezerwowana jest dla ojców. W Belgii i Luksemburgu każde z  rodziców ma prawo do odrębnego 6-mie-sięcznego pełnego (lub 12 miesięcy częścio-wego) urlopu na wychowanie dziecka wraz z  zasiłkiem niezależnym od ich dochodów z  pracy. Podobnie w  Słowenii gdzie ojcowie mają wyłączne prawo do 90 dni urlopu.

W Danii, Grecji, Irlandii, Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii i  na Cyprze ojcowska część urlopu rodzicielskiego nie jest płatna. W pozo-stałych krajach, w tym między innymi w Polsce, co prawda urlopy rodzicielskie mogą być wyko-rzystane przez oboje rodziców, lecz brak jest wyodrębnionej części tych urlopów, przypisa-nych tylko ojcom.

Przepisy zachęcające ojców do ucze-

stnictwa w  opiece nad dzieckiem okazują się

skuteczne. W Polsce z urlopów wychowawczych

korzysta tylko około 2% ojców. W Szwecji urlop rodzicielski o przeciętnej długości 28 dni bie-rze około 42% mężczyzn a  ich liczba rośnie z roku na rok, w Holandii – 16%, w Wielkiej Brytanii i w Słowenii z urlopu korzysta około 10% uprawnionych ojców. We wszystkich tych krajach kobiety nadal są głównymi opiekunkami małych dzieci, jednak tam, gdzie wprowadzono odpłatną część urlopu zarezerwowaną tylko dla mężczyzny, uczest-nictwo ojców w  opiece nad małymi dziećmi jest wyraźnie częstsze. Jest więc może czas by pomyśleć o wprowadzeniu takich zmian rów-nież w Polsce.

Page 55: femka numer pierwszy

55

PO

DG

LĄD

Y

Irena Wóycicka

Ekonomistka od wielu lat zajmująca się polityką społeczną. Kieruje obsza rem badań społecznych w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową, jest niezależnym ekspertem Komisji Europejskiej do spraw integracji spo-łecznej. W latach 1991-1993 była wice-ministrem pracy i polityki społecznej.Minister do spraw społecznych w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Co będą mieli z tego ojcowie? Biorąc urlop na opiekę nad dzieckiem nic nie stracą finan-sowo – dostaną bowiem zasiłek tacierzyński w  pełnej wysokości swojej płacy. Ponadto, łatwiej będzie uzasadnić decyzję o  wzięciu urlopu przed pracodawcą, kolegami z pracy. To ważne, wielu mężczyzn boi się sięgać po swoje uprawnienia do urlopów związanych z  opieką nad dzieckiem, ponieważ obawiają się, że stracą w oczach pracodawców i  kolegów. Gdyby jed-nak rezygnacja z  urlopu tacierzyńskiego ozna-czała jego przepadek?

A  co będą miały z  tego matki? Jeśli będą chciały wcześniej wrócić do pracy – będą to mogły łatwiej zrobić. Jeśli będą potrzebować pomocy ze strony ojca dziecka, będą mogły na nią bardziej liczyć. Łatwiej będzie też dzielić wspólnie obowiązki opiekuńcze w  przyszłości. Co najważniejsze jednak, pracodawcy oswoją się z  faktem, że nie tylko matki ale również i ojcowie opiekują się małymi dziećmi. Może to zmniejszyć dyskryminację kobiet oraz zachęcić pracodawców do takich rozwiązań, które uła-twiają pracownikom obojga płci łączenie pracy z obowiązkami domowymi.

Takie rozwiązanie to tylko jeden, ale ważny krok. W  krajach, w  których rozwiązania poli-

tyki społecznej łagodzą konflikt pomiędzy pracą

a opieką nad dziećmi, np. w Skandynawii, Holandii

i  Francji rodzi się nie tylko więcej dzieci ale rów-

nież więcej kobiet pracuje. Należy więc korzy-stać z  ich doświadczeń. Pomoc tam skupia się na ułatwianiu podejmowania lub kontynuacji pracy przez rodziców dzieci najmłodszych (choć pomocą objęci są również i  ci rodzice, którzy pracy nie podejmują). Pozwala to skrócić prze-rwę w pracy kobiet i zmniejszyć jej negatywny wpływ na karierę zawodową.

Podobnie jak w Polsce, rodzice mają prawo korzystać z urlopów przeznaczonych na opiekę nad dziećmi, jednak w większości są one krót-sze, ale za to płatne. Krótsze urlopy rekompen-suje istnienie dobrze rozwiniętej bezpłatnej lub taniej sieci instytucji opiekuńczych (żłobków i  przedszkoli), czasem pokrywane są koszty opieki prywatnej (Finlandia). U  nas urlopy wychowawcze są bardzo długie, ale dodatek wychowawczy wypłaca się tylko najuboższym. Powszechnie brak jest żłobków i przedszkoli.

W  niektórych krajach rodzice mają prawo kilkakrotnie przerywać urlop, nie tracąc moż-liwości wykorzystania pozostałej jego części aż do wczesnego wieku szkolnego dziecka, lub też korzystać z częściowego zasiłku, gdy w okresie sprawowania opieki nad dzieckiem podejmują pracę w  niepełnym wymiarze. U  nas urlop można wziąć do ukończenia przez dziecko 4 lat. Chcąc wykorzystać całe uprawnienia, kobieta nie ma możliwości powrotu do pracy przed upływem około 4 lat po urodzeniu dziecka. Podejmując pracę traci prawo do zasiłku ponie-waż dochody rodziny są za wysokie by otrzy-mać zasiłek wychowawczy. Traci też prawo do zasiłku rodzinnego – więc jej praca nie popłaca.

W obecnej polityce prorodzinnej brak realnych

rozwiązań, które są ułatwieniem i  zachętą dla

kobiet, by szybciej wracały do pracy i  dla męż-

czyzn do częstszego korzystania z urlopów zwią-

zanych z opieką nad dziećmi. A to jest najbardziej

efektywna droga do tego, by urodzenie dziecka

nie było początkiem końca marzeń o spełnionym

ojcostwie i o karierze zawodowej, o czym marzy

coraz więcej młodych mężczyzn i kobiet.

Page 56: femka numer pierwszy

56

PO

DG

LĄD

Y

Szk

oła

lata

nia

U

lia

na

Bu

dz

ińs

ka

Page 57: femka numer pierwszy

57

PO

DG

LĄD

Y

Woda! Wielki ocean z  miliardami najróżniej-szych żyjątek, kryjący prastare skarby, zatopione statki – jest pożywką dla wyobraźni poetów, poszukiwaczy przygód i  skarbów, płetwonur-ków. Górskie strumienie unoszą nasze marzenia w  nieznane krainy, niczym nasiona, szukające odpowiedniej gleby do zagnieżdżenia się i wyra-żenia swej prawdziwej natury. Ziemia! Góry i doliny, lasy i pustynie, podziemne groty two-rzą niepowtarzalną mozaikę diametralnie róż-nych i przeciwstawnych pojęć – bezpieczeństwa i  grozy, obfitości oraz braku. Natura zachęca nas i  inspiruje do pojednania. W głównej mie-rze z samym sobą, bo tak naprawdę to właśnie człowiek jest swoim własnym największym wro-giem. Gdy odkryje w  sobie zarówno grząskie bagna jak i  szczyty zalane słońcem, to wtedy jest w stanie chłonąć mądrość natury. Przyroda może być dobrym przewodnikiem, wystar-czy otworzyć się na prawdę, którą nam oferuje i wydobyć ukryte w nas moce.

Powietrze! Gdy byłam dzieckiem, śniło mi się wielokrotnie, że latam, tak na własne życze-nie, bez żadnych przyrządów, zaklęć czy czarów. Czułam się wolna, ponad ziemskimi ogranicze-niami. Przestrzeń daje swobodę, tworzy pustkę. Myślę, że nieobce jest nam pragnienie zanurzenia się w nicość, dotknięcia nieznanego i spojrzenia w oczy naszej wiernej przyjaciółce – Szanownej Pani Strach. Skakanie z  trampoliny, ze spado-

chronem, różne sposoby latania – poczynając od

pojazdów takich jak samolot, śmigłowiec, motolot-

nia, paralotnia i  inne pojazdy unoszące człowieka

ponad ziemię czy wodę, są formą pozwalającą

zjednoczyć się z  duchem nieograniczonej prze-

strzeni. Takie doświadczenia nie osiadają na dnie

pamięci, zmieniają bieg wydarzeń i  czy chcemy

czy nie, sprawiają, że stajemy się inni.

W moim życiu jedną z takich pięknych i nie-zapomnianych przygód było latanie szybowcami.

Życie jest niesamowitą przygodą – czy jesteś w stanie to dostrzec i zaangażować się w tą cudowną podróż? Podróż bez kresu, bez żadnych ograniczeń…

Page 58: femka numer pierwszy

58

PO

DG

LĄD

Y

Rozpaliło to we mnie odwagę, chęć poznawania nowych rzeczy i patrzenie bez strachu w przyszłość. Nauczyłam się odpowiedzialności za siebie, za swoje czyny oraz ponoszenia konsekwencji przy dokonaniu określonego wyboru.

Na lotnisku byłam najmłodszą uczestniczką zajęć. Miałam wtedy 15 lat. Początkowo, będąc na szkoleniu, siedziałam w  ostatnich rzędach, bojąc się tych wszyst-kich dorosłych, „mądrzejszych” ode mnie osób. Ogarniał mnie strach na myśl o zdawaniu egzaminów, które były przepustką do rozpoczęcia nauki latania. Uczyłam się m.in. historii lotnictwa, meteorologii, budowy szybow-ców, prawa lotniczego i  przepisów wykonywania lotów, a  także higieny lotniczej. Bardzo trudne dla mnie były przedmioty z  mechaniki lotu, nawigacji, urządzeń star-towych, obsługi radiostacji szybowców. Gdy z  powo-dzeniem zdałam te wszystkie egzaminy – odetchnęłam z  ulgą i  wielką dumą – udało mi się! Po pierwsze dla-tego, że byłam tam najmłodsza, a po drugie byłam jedną z  kilku kobiet. W  ciągu całego szkolenia pozostała jesz-cze tylko jedna dziewczyna (wiek ok. 35 lat), więc było to dla mnie nie byle jakie wyzwanie. Jednym z ważniejszych elementów było środowisko, w  którym się znalazłam. Zetknęłam się z całym przekrojem ludzi od tych najstar-szych do średniego wieku, zapaleńców latania i tych, któ-rzy wybierali sobie latanie jako zawód. Wszyscy byliśmy równi. Nauczyłam się swobody – wiek nigdy nie może być barierą pomiędzy ludźmi, byliśmy wszyscy ze sobą na ty i to było bardzo wyzwalające.

Na lotnisku spędziłam 2 lata, czas latania – to okres wiosny i lata, jesień – czas przeglądu pojazdów, zima – to coroczne egzaminy, komisje zdrowotne itd. Jest to dla mnie niezapomniany czas. Szybka adaptacja do szybko zmienia-jących się warunków. Nauka cierpliwości – gdy tempera-tura przekraczała 33 stopnie Celsjusza, wszyscy byliśmy uziemieni, ponieważ przy takiej temperaturze odbywanie lotu jest zakazane ze względu na bezpieczeństwo. Gdy nagle zrywał się gwałtowny wiatr także należało pozostać na ziemi. Oczywiście osoby mające uprawnienia I stopnia i niemal mistrzowskie umiejętności latania mogą szybować w każdym czasie. Mnie to jednak nie dotyczyło.

To, co dało mi latanie – to przekraczanie strachu i wła-snych słabości. Wzbijanie się w  przestworza w ciągu 30 sekund do wysokości 300 metrów za wyciągarką to nie byle jakie przeżycie. Na początku dają się we znaki wszystkie lęki dotyczące katastrof powietrznych, i żywo przed oczami pojawia się wizja jakiegoś wypadku. Z czasem oczywiście to ustaje, bo tak naprawdę w powietrzu jest mniej zagrożeń niż na ziemi, przykładowo prowadząc samochód. Kiedy

Page 59: femka numer pierwszy

59

PO

DG

LĄD

Y

przyzwyczaisz się już do trzech wymiarów: góra-dół, prawo-lewo, przód-tył wtedy całość nabiera smaku, lata-nie staje się przyjemnością i  wyzwoleniem. Jesteś wolna, ponad czasem, wolna w bezkresie przestrzeni i niczym ptak szybujesz gdzie cię wiatr poniesie. Zresztą ptaki są jedy-nymi przyjaciółmi podczas szybowania. Czasem z  zacie-kawieniem przyglądają się latającym olbrzymom, a kiedy indziej z  przerażeniem uciekają „gdzie pieprz rośnie”. Często są ratunkiem dla szybownika, ponieważ krążą one we wznoszących, ciepłych prądach powietrza i dzięki temu bez trudu wnoszą się coraz wyżej (na takich samych zasa-dach wznosi się też szybowiec) – są zatem dobrym drogo-wskazem – „tu wolno przyspieszyć, wznosimy się do góry”. Nieraz trudno jest wyłapać te prądy i  wysokość wciąż spada, wtedy gdy zobaczy się np. parę jastrzębi krążących gdzieś w  oddali, natychmiast ogarnia radość – przybył ratunek, nie będzie wymuszonego lądowania!

Nauczyłam się patrzeć z różnych perspektyw na moje życie, zarówno to wewnętrzne jak i  zewnętrzne. Już nie zamartwiam się tak bardzo przytrafiającymi się zdarze-niami, przyglądam się im uważnie, patrzę skąd przyszły (czy wynikają z mojego własnego lęku, czy też wchłonęłam je z otoczenia), zastanawiam się, po co są i czego mam się dzięki nim nauczyć. Gdy wznosiłam się w przestworza na 1

kilometr, 2 km – to świat jawił się zupełnie w  innej perspekty-

wie – miasta wyglądały jak makiety i  jednocześnie wszystkie

problemy w  takim mieście momentalnie się zmniejszały. Po wylądowaniu na ziemi wszelkie trudności okazywały się do rozwiązania i z pewnością mnie nie przerastały, bo to ja, a nie one górowały nad tym „miejskim” zamieszaniem. Gdy leciałam pod obłokami, poznawałam ich strukturę, nieprzyjemny chłód i przedziwną lekkość, coś w rodzaju mgły. Obserwowałam ich grę, zabawę w  chowanego ze słońcem – co jakiś czas jedna z chmur przykrywała słońce. W  tym momencie na ziemi robiło się od razu ciemniej, chłodniej i bardziej ponuro. Tak, jakby ziemia chwilowo była zasmucona brakiem towarzystwa radosnych promy-ków. Wystarczyło jednak unieść się w powietrze by ujrzeć tę ciągłą zmienność, całą grę kolorów. Matka Ziemia jest prawdziwą kokietką, nieustannie się przebiera, zmienia barwy. Jest pomalowana w różne kropki światła – w jed-nym miejscu jest ciemno ale parę metrów dalej słońce znów rozjaśnia krajobraz. Dla mnie było to niesamowite odkrycie – uświadomiłam sobie, że tak samo moje życie jest ciągłą zmianą, raz jest słońce a raz cień. Wyzwoliło to we mnie radość, że tak naprawdę nie ma się czego bać! Są różne okresy i potrzeba tylko cierpliwości by przeczekać jakiś niekorzystny czas.

Page 60: femka numer pierwszy

60

PO

DG

LĄD

Y

Uliana Budzińska

Psycholożka. Realizuje autorskie pro-gramy szkoleń i  warsztatów z  za- kresu budowania miękkich umiejęt-ności oraz rozwoju osobistego. Jest także szczęśliwą mężatką. Wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, ponieważ na własnym przykładzie jej doświadczyła. Jej pasją jest sięganie w głąb siebie, poza narzucone role oraz odkrywanie piękna i  spokoju w codziennym życiu, m.in. poprzez medytację, różne formy artterapii, choreoterapii. Wykonuje również świątynne masaże hawajskie: Lomi Lomi Nui i Kahi Loa.

Latanie dodało mi pewności siebie. Uświadomiłam sobie, że jednak jestem w stanie nauczyć się precyzji przy lądowaniu (jest to jeden z  niebezpieczniejszych momentów), obserwacji reakcji szybowca (wpływ siły i kierunku wiatru na jego położenie i prędkość) itp. – są to niesa-mowite rzeczy! Nauczyłam się wielkiej uważno-ści – trzeba być naprawdę bardzo czujnym, aby nie wpaść „w  tarapaty”. Uświadomiłam sobie, że nic nie istnieje oddzielnie i że szybowiec (czy też samochód, motolotnia) nie jest niezależnym tworem, jest częścią mnie i  to nasza wzajemna

„gra” wpędza w ruch życie. Musiałam zaprzyjaź-nić się z tą latającą maszyną, a także nauczyć się słuchać gaduły – Wiatru. Nosi on w sobie tysiące wieści. Raz jest spokojny i zrelaksowany, wtedy

„podaje” ci dłoń i niczym starzy przyjaciele bez-piecznie wędrujecie gdzieś prosto przed siebie. Kiedy indziej zaś ogarnia go szał, ból i krzywda na wieść o tym, że gdzieś tam dzieje się coś złego z przyjaciółką Naturą, wtedy staje się twoim nie-bezpiecznym rywalem, chce być jedynym panem i władcą w niebiańskich przestworzach i biada ci, jeśli w porę nie zawrzesz z nim rozejmu.

Dodatkowym atutem przebywania na lot-nisku było to, że opanowałam tam też jazdę samochodem; ktoś musiał jeździć po linę z wyciągarki, która spadała jakiś kilometr dalej. Dla mnie wszystkie okazje przywiezienia tej liny były wielką frajdą. Na początku zawsze ktoś ze mną jeździł, pokazywał, tłumaczył co i  jak, pod koniec wakacji sama śmigałam tu i  tam, próbując również szybkich zakrętów. Wielkie trawiaste połacie lotniska dają możli-wość poznania auta i  jego osiągów. Przestrzeń, zapach traw, w  oddali zieleń drzew i  cisza, jaka tam na ogół panuje, przenosi cię w  inny wymiar, zapominasz o  reszcie świata, relaksu-jesz się i cieszysz się tym, że jesteś! Na lotnisku nie liczy się etykieta, zawód, wiek itd., i to jest właśnie cudne! Po prostu jesteś!

Wierzę, że jesteśmy w stanie poprzez różnego

rodzaju zajęcia odkrywać siebie, doskonalić się

i przy tym wszystkim wspaniale się bawić! Latanie obudziło we mnie coś nowego, zburzyło coś starego i doszlifowało to, co tego wymagało – jednym słowem, mogłam trochę bliżej poznać samą siebie.

Page 61: femka numer pierwszy

61

PO

DG

LĄD

Y

Zaczęła się nierówna walka, w której pojawiały się żądania karania kobiet, którym pozosta-wiono rolę albo nosicielek życia, albo morder-czyń. Walka przegrana przez kobiety i  przez opcję za wyborem. W 1993 roku uchwalono – demokratycznie! – zakaz aborcji. Mimo wyjąt-ków zapisanych w ustawie okazał się on – dla Alicji Tysiąc i  tysięcy anonimowych kobiet – całkowitym, bezwyjątkowym zakazem, na kilka miesięcy poluzowanym w 1997 roku.

Siedemnaście lat i wystarczyOd A do Z transformacji, czyli o zakazie aborcji,

zwanej niegdyś przerywaniem ciąży.Iza Desperak

Początek transformacji był czasem burzliwych dyskusji. Jeszcze w PRL-owskim sejmie pojawił się pomysł zakazu aborcji. Politycy, lekarze i związkowcy zainspirowani przez Episkopat, nie słyszeli i nie chcieli słuchać głosu samych kobiet.

Dziś nie ulega wątpliwości, że rzekoma tro-ska o  życie poczęte, którą przywoływano, gdy zaczynała się polityczna walka o prawo kobiet do wyboru, nie była jedyną przyczyną uchwa-lenia Ustawy o  planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i  warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Nie tylko nie zapewniono kobietom dostępu do antykoncepcji, a  mło-dzieży do edukacji seksualnej; także zapisane w ustawie wyjątki od zakazu okazały się jedynie

Page 62: femka numer pierwszy

62

PO

DG

LĄD

Y

fasadowymi. Ustawa nie zmiotła z  powierzchni

ziemi zjawiska aborcji – przeniosło się ono do pod-

ziemia. Na skutek zakazu aborcji niechciane dzieci

rodzą się raczej z  braku pieniędzy lub odpowied-

niej wiedzy. Nie zastępują aborcji „okna życia”.Co się z nami działo przez te wszystkie lata?

W  wiek średni weszło pokolenie kobiet, dla których prawo do wyboru było oczywistością, dorosło w  międzyczasie pokolenie kobiet uro-dzonych i dojrzewających już w świecie, gdzie aborcja jest zakazana. O burzliwych dyskusjach i  ulicznych demonstracjach zapomniałyśmy. Organizacje kobiece, które walczyły między innymi o prawo do wyboru, po przegranej walce zajęły się innymi ważnymi dla kobiet obszarami, na placu boju pozostała jedynie Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Nic się nie da zrobić – taka konkluzja towarzyszyła wszyst-kim niemal rozmowom na ten temat. Aborcja zniknęła z  przestrzeni publicznej. Jedynie publikacje i  działania Federacji docierały do nielicznych wciąż wierzących, że coś się musi zmienić. Treścią, a często tytułem tych działań było: przełamać milczenie.

W  2000 roku o  prawie kobiet do wyboru przypomniała pierwsza Manifa, przywołu-jąc z  niedawnej przeszłości zarzuconą metodę ulicznego protestu. Inspiracją do jej organizacji było wtargnięcie policji do gabinetu ginekolo-gicznego w jednym z miast w Polsce.

W 2002 ukazał się „List stu kobiet” – protest przeciwko kolejnemu porozumieniu między politykami i  kościołem, uzyskanemu kosztem kobiet i bez liczenia się z ich głosem.

Kolejnym przełomem był – w 2006 – happe-ning „aborcyjny” stowarzyszenia Same o Sobie.

„Odkopały” one z kolei znaną z historii metodę aborcyjnego „coming outu” i  wbrew licznym opiniom „że się nie da”, że „to nie u nas takie rzeczy” skutecznie zastosowały.

Rok 2009 obok manifowego hasła „chcemy zdrowia nie zdrowasiek” przyniósł pojawienie się coraz liczniejszych wydarzeń „przełamu-jących ciszę”. Pojawił się nowy dyskurs spra-wiedliwości reprodukcyjnej, a  filmowa grupa Entuzjastki nakręciła i pokazała w całej Polsce Podziemne Państwo Kobiet – film o podziemiu aborcyjnym. W  tym samym czasie, gdy film

Iza Desperak

Socjolożka, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, związana z nie-formalną grupą Łódź Gender. Autorka badań nad dyskryminacją i współtwór-czyni programów edukacji antydyskrymi-nacyjnej, redaktorka książek „Homofobia, mizoginia i ciemnogród” oraz „Emancy-pantki, włókniarki i ciche bohaterki”.

jechał na swój pierwszy łódzki pokaz, byłam w Warszawie na drugiej publicznej prezentacji pracy doktorskiej Eweliny Wejbert-Wąsiewicz, pierwszej od dawna socjologicznej analizie na temat zakazu aborcji, na drugim już spotkaniu seminarium „Kobiety, feminizm, demokra-cja” IFiS PAN tylko w tym jednym semestrze poświęconym temu tematowi.

Do głosu dochodzi nowe pokolenie, włącza-jąc nowe środki do skromnego repertuaru walki o prawo kobiet do wyboru, nie wypychając bynaj-mniej starszych koleżanek – w filmie Entuzjastek spotykamy wszystkie pokolenia. Promotorką doktoratu Eweliny Wejbert-Wąsiewicz jest profesor Anna Matuchniak-Krasuska, autorka (z  Jacqeuline Heinem) jednego z  pierwszych i najobszerniejszego studium socjologicznego na temat aborcji w Polsce.Rok 2009 był pełen głosów przełamujących tabu

wobec zakazu aborcji. Nikt już nie może ich igno-

rować, nie może udawać że istnieje „aborcyjny

kompromis”. 6 stycznia 2010 roku obchodziły-

śmy – znów dzięki Federacji – siedemnastolecie

zakazu aborcji. Nie pozwólmy na to, by w 2011 roku

obchodzić pełnoletność tej haniebnej ustawy. 2010

rok powinien przynieść uchylenie zakazu aborcji.

Milczenie już przełamane, teraz czas na działanie.

Page 63: femka numer pierwszy

63

PO

DG

LĄD

Y

Zastanawiające są sposoby usprawiedliwiania – czy to przez wiernych czy przez teologów – antykobiecości występującej na kartach Biblii. Tłumaczy się ją ówcześnie obowiązującymi nor-mami społecznymi czy kulturą patriarchatu, na gruncie której wyrosła Biblia. Jednak, gdy po wielu latach Zachód odrzucił większość norm dyskryminujących kobiety – tak prawnych (jak na przykład bicie żony, które było praw-nie usankcjonowanym sposobem sprawowania przez mężczyzn władzy nad kobietami jeszcze w  początkach XX wieku) jak i  obyczajowych (nakładających na płeć żeńską przeróżne nakazy i zakazy), to religia nadal wywiera duży wpływ na społeczeństwo. Choć w  Europie Zachodniej

panuje postępująca laicyzacja, to w krajach takich

jak Polska, gdzie pozycja katolicyzmu jest domi-

nująca, religia funkcjonuje właściwie bez zarzutu,

a  jej podstawą jest Biblia, zawierająca przekaz nie-

chętny wobec kobiet.

Nieco mityczny kult Wielkiej Bogini pocho-dzący z  neolitu przyznawał kobiecie, wraz z  jej cyklicznością i  związkiem z  siłami natury, wysoką pozycję społeczną. Kobieta była istotą szanowaną, tajemniczą i  twórczą, a  jej narządy rodne były najważniejszymi znakami sakralnymi.

Teorii na temat procesu prowadzącego do upadku kultu Bogini jest wiele. Jedna z  nich mówi, że wraz ze wzrostem świado-mości udziału mężczyzn w  prokreacji, spadło

Kobieta w StarymTestamencie

Justyna Ni jak

znaczenie kobiet – ich płodność i  cała żeńska energia z  nią związana, przestała być symbo-lem mocy i dumy, a stała się po prostu pewną funkcją organizmu. To mężczyzna zaczął być uważany za istotę aktywniejszą, o  wyższym poziomie uduchowienia i inteligencji, a męskie nasienie uznano za bezwzględnie twórcze, pod-czas gdy kobieta była jedynie „tą, która nosi w sobie”.

Twórcza siła kobiety i  jej doświadczenia, takie jak pierwsza menstruacja, poród czy menopauza, w  matriarchalnych kultach trak-towane jako mistyczne, już od pierwszych kart Biblii przedstawione są jako kara za nieposłu-szeństwo wobec Boga, z  której wynika rów-nież poddaństwo kobiety wobec mężczyzny:

„Obarczę Cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą.” (Biblia Tysiąclecia Rdz 3, 16) oraz jako zjawiska nieczyste: „Dalej powiedział Pan do Mojżesza: »Powiedz do Izraelitów: Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i urodziła chłopca, pozostanie przez sie-dem dni nieczysta, tak samo jak podczas stanu nieczystości spowodowanego przez miesięczne krwawienie. Ósmego dnia zostanie obrzezany. Potem ona pozostanie przez trzydzieści trzy dni dla oczyszczenia krwi: nie będzie doty-kać niczego świętego i nie będzie wchodzić do

Współczesne funkcjonowanie kobiety w wielkich systemach religijnych, szczególnie w tych, które zostały uformowane na sposób patriarchalny i charakteryzują się wiarą w jednego Boga – Ojca oraz wywyższeniem wartości uznawanych za męskie, jest swoistym fenomenem. Kobiety, mimo coraz niższego statusu religii w wielu krajach Zachodu, są zdecydowanie bardziej gorliwe od mężczyzn, a ich aktywność we wspólnotach religijnych, szczególnie katolickich, ciągle jest wysoka.

Page 64: femka numer pierwszy

64

PO

DG

LĄD

Y

świątyni, dopóki nie skończą się dni jej oczysz-czenia. Jeżeli zaś urodzi dziewczynkę, będzie nieczysta przez dwa tygodnie, tak jak podczas miesięcznego krwawienia. Potem pozostanie przez sześćdziesiąt sześć dni dla oczyszczenia krwi.«” (BT, Kpł 12, 1–5). Cała seksualność kobieca była w Biblii, szczególnie

na kartach Starego Testamentu, czymś wzbudza-

jącym odrazę. Kobiety są traktowane przez tek-

sty biblijne jako własność mężczyzn – ojców lub

mężów (BT Wj 20,17), którym prawo gościnności

pozwalało oddawać swoje żony czy córki do „towa-

rzystwa” obcym mężczyznom. Godność kobieca

miała zupełnie inne znaczenie od godności męskiej.

Kobiety bardzo często padały ofiarą męskiej przemocy – najbardziej krwawym przykła-dem okrucieństwa jest pochodząca z  Księgi Sędziów opowieść o  zbrodni w  Gibei. Pewien starzec z Gibei zaprosił do swego domu na noc-leg Lewitę z  regionu Efraima oraz jego żonę. Pochodzący z plemienia Beniamina mieszkańcy Gibei, otoczyli w  nocy dom starca, żądając wydania im Lewity, aby mogli z  nim współ-żyć. Starzec jednak nie pozwolił na zhańbienie gościa – „Nie, bracia moi, proszę was, nie czyń-cie tego zła, albowiem człowiek ten wszedł od mego domu, nie popełniajcie tego bezeceństwa. Oto jest tu córka moja, dziewica, oraz jego żona, wyprowadzę je zaraz, obcujcie z nimi i róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie tego bezeceństwa.” (BT Sdz 19, 23-24) Mężczyźni jednak nie chcieli słuchać starego człowieka, więc Lewita sam postanowił wydać napastnikom swoją żonę. Kobieta była przez całą noc gwałcona, wskutek czego rano zmarła. Jej mąż rozciął jej ciało i  kości na dwanaście części i  rozesłał do dwunastu pokoleń Izraela. Izraelici postanowili, że pokolenie Beniaminitów powinno wydać zbrodniarzy, a gdy to nie zostało uczynione, pozostałe plemiona wszczęły wojnę z Beniaminitami i spaliły Gibeę.Tłumaczenia Lewity jak doszło do gwałtu na jego żonie oddają ówczesną mentalność:

„Przybyłem z moją żoną do Gibea, które należy do pokolenia Beniamina, aby tam spędzić noc. Mężowie z  Gibea wystąpili przeciwko mnie i  w  nocy otoczyli dom, w  którym przebywa-łem, z zamiarem pozbawienia mnie życia. Żonę

Page 65: femka numer pierwszy

65

PO

DG

LĄD

Y

moją tak zgwałcili, że umarła.” (BT Sdz 20, 4–5) – z ust Lewity nie padło ani jedno słowo o własnym tchórzostwie i wydaniu żony napast-nikom. Co ciekawe, zemsta na Beniaminitach pociągnęła za sobą kolejny atak na kobiety. Z  plemienia Beniaminitów ocalało paruset mężczyzn, jednak reszta Izraelitów nie chciała, by wymarło jedno z ich pokoleń, a zarazem nie chciała wydawać wiarołomnym Beniaminitom swoich córek za żony. Zorganizowano więc obławy na dziewice z Jabesz i dziewczęta, które przybyły na uroczystości do Przybytku w Szilo. Gwałt zadany jednej kobiecie potęguje się więc

w Biblii i dotyka wielu kobiet – taka jest starotesta-

mentowa sprawiedliwość.

Choć można odnaleźć w  Starym Testamencie kilka prorokiń i  kobiet, które przez swą siłę i  mądrość odegrały znaczącą rolę dla swojego ludu, to na ogół kobiety w  Biblii były całkowicie

poddane mężczyznom, a  praktycznie cały Stary

Testament wyraża wobec nich wrogość.

Nieco inaczej, choć bardzo niejednoznacz-nie, traktuje kobiety Nowy Testament, ale jest to już zupełnie inna historia…

Justyna Nijak

Absolwentka politologii, „niezmiennie i inten-sywnie” planująca podjęcie studiów religio-znawczych. Perfekcyjnie niezorganizowana, cierpiąca na chroniczny brak czasu i prokra-stynację. Nadaktywna i zmotywowana jedy-nie z nożem na gardle. Fascynuje ją archetyp Bogini i wiedźmy, New Age, gotyk i  folklor cygański. Amatorsko zajmuje się fotomode-lingiem i sztukami wizualnymi. Bliskie są jej idee ekofeminizmu, jest wegetarianką, neo-romantyczką i wielką miłośniczką żółtozęb-nych szczurów.

Page 66: femka numer pierwszy

66

OB

WIE

NIA

Nie wszystkie mają w zimę tyle szczęścia. Wiele z nich zamarza i głoduje. Nie bądź obojętna na los bezdomnych zwierząt. Nie pozwól im cierpieć. Tak niewiele a tak dużo.

Page 67: femka numer pierwszy

67

OB

WIE

NIA

Page 68: femka numer pierwszy

68

PO

DG

LĄD

Y

Page 69: femka numer pierwszy

69

PO

DG

LĄD

Y

Kto się boi in vitro? Kościół. Dlaczego? Bo nie lubi, by ktokolwiek interweniował w uprzywilejowane domeny Pana Boga, jakimi są „poczęcie” i „śmierć”.

Pan Bóg ma coraz mniej przywilejów w naszym świecie i coraz mniej może, więc nich mu cho-ciaż poczęcie zostanie. I  wara od tego. Różne domeny jego dawnych, swawolnych działań odebrała mu przemyślność ludzka, nauka i rosnąca w potęgę cywilizacja mężczyzn. No to kobiety sobie chociaż zostawi. Kiedyś Pan Bóg mógł znacznie więcej: zsyłał na ludzi plagi, kata-klizmy, choroby, zbójników, cierpienie, nagłą śmierć, skazywał na impotencję, trąd i  kalec-twa, biedę i głód pocieszając ofiary wykwintną teodyceą (nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło na tym najlepszym z  możliwych świa-tów), lub – w zgodzie z ośmioma błogosławień-stwami – obiecywał raj i szczęśliwość wiekuistą tym większą, im więcej delikwent cierpiał za życia.

Ale ludzie – którzy są pełni pychy (a pycha jest, jak wiadomo, matką wszystkich grzechów)

– sprzeciwiali się mu i najpierw wymyślili koło, potem pług, potem skalpel, potem aspirynę. Ba! Wbrew papieskim bullom zaczęli pozna-wać tajniki ludzkiego ciała, robić sekcje, ekspe-rymenty i leczyć choroby. Nasz papież na przy-kład przeżył zamach i dożył sędziwego wieku nie tyle dzięki modłom, relikwiom, pielgrzym-kom i Opatrzności Bożej a dzięki nauce i  roz-wojowi medycyny, przeciwko czemu wszyscy

Kto się boi in vitro?

Magdalena Środa

jego poprzednicy oponowali. Na szczęście dla nich – nieskutecznie. On również nie był w tym względzie postępowy i odmawiał papie-skiego przyzwolenia nowym, genetycznym technikom medycznym, dzięki którym, jak się zdaje (w  niewiedzy?), dożył lat których dożył, mimo mocno wycieńczonego organizmu.

Kościół nie godził się na sekcje zwłok, „otwieranie ciała”, operacje, transplantacje, no chyba, że akurat jakiemuś papieżowi siadło płuco, nerka czy serce, wtedy, prócz modłów, w  których uczestniczył cały chrześcijański świat, posyłał po grzesznych medyków. I  jak pomogło, mógł dalej potępiać rozwój medy-cyny i  twierdzić ex cathedra, że to nie nauka, lecz wiernych modlitwa pomogła.

Pamiętam jak kiedyś jeden z  zaprzyjaźnio-nych seksuologów opowiedział mi historię pew-nego mężczyzny, który był impotentem. A jako, że jeszcze przy okazji był człowiekiem głęboko wierzącym i  do tego uczonym katechetą, nie narzekał, nie interweniował, lecz z całą pokorą uznawał i  błogosławił wolę Boga. Miał tylko jeden problem, który uczynił przedmiotem swo-ich gorliwych modłów. Mianowicie miał żonę, którą kochał i którą stale pożądał. W związku z tym modlił się by Bóg, skoro zabrał mu „moc”, zabrał mu jeszcze „wolę”. Bo uważał – i słusznie

– za okrucieństwo wielkie, nie mieć „mocy” do seksu i być niszczonym przez niewygasłą wolę kochania i pożądanie seksualne. Bóg wszelako w tym przypadku był nierychliwy, lub po pro-stu nie chciał spełnić próśb naszego impotenta, może zresztą chciał go tak ukarać, a może poczuł

Page 70: femka numer pierwszy

70

PO

DG

LĄD

Y

się nie dość doceniony wielkością niedzielnych datków na tacę. Seksuolog, osobiście nic prze-ciwko panu Bogu nie mając, dość szybko zro-zumiał, że nie będzie to wielka konkurencja, jak pomoże owemu katechecie i przywróci mu moc, skoro Bóg nie chciał odebrać mu woli. Posłał go na leczenie, które okazało się bardzo skuteczne. Mój znajomy seksuolog myślał, że lecząc z impo-tencji przyczyni się jednocześnie do oświecenia umysłu katechety, przynajmniej w  tym zakre-sie, w jakim bez grzechu mógłby korzystać on z  osiągnięć nauki. Ale nie! Wyleczony pacjent nawet mu nie podziękował (było to jeszcze w czasach gdy terapia seksualna była bezpłatna), tylko przyszedł i z wielką radością oznajmił, że codziennie teraz dziękuje Bogu, że zamiast ode-brać mu wolę, przysłał mu – w  swej wielkiej dobroci – seksuologa, który przywrócił mu moc.

Światopogląd papieży i kościoła jest, jak się zdaje, podobnie skonstruowany. Ale dlaczego nie można by tego rozumowania rozciągnąć na bezpłodności? I  pokombinować jakoś tak: Bóg,

z sobie wiadomych tylko powodów, odbiera kobie-

tom i mężczyznom płodność (nie zabierając im ani

woli ani mocy) ale jednocześnie, w  swej wielkiej

dobroci, dopuszcza istnienie lekarzy, którzy temu

nieszczęściu zapobiegają i polityków, którzy na taki

zabieg znajdują pieniądze? Kombinować można, ale nic z tego nie wynika. Dlaczego?

Może dlatego, że chce Bóg doświadczyć pewnych ludzi w  szczególny sposób. Nie dość więc, że czyni ich bezpłodnymi, to jeszcze, w kraju, w którym lud bogobojny, politycy stra-chliwi, a społeczność tradycyjna i wielce proro-dzinna. Kobieta bez dzieci, a nawet bez męża jest tu jak okręt bez steru, ser bez dziur czy PO bez PiSu. Naciski są na nią wielkie, pomocy żadnej, cierpi rzeczywiście okrutnie, czyli tak jak pan Bóg chciał lub jego słudzy wyobrażają sobie żeby chciał (wszystko to oczywiście przy założeniu, że kobieta owa nie ma pieniędzy, bo jak ma pieniądze, to mimo bożego prawa i stra-chliwości polityków, in vitro sobie zafunduje).

Jest wiele świętych powodów, by państwo katolickie pieniędzy na in vitro nie dawało i wszelkie sofistyczne rozumowania w tym przy-padku okazywały się zawodne. Podsumujmy i nie martwmy się:

Po pierwsze: Pan Bóg zachowuje swą uprzywi-lejowaną i już ostatnią domenę: poczęcie należy do niego, Kościoła, sług bożych a nie do lekarzy czy kobiet.Po drugie: Państwo robi oszczędności (na zabiegi trzeba rocznie ok. 30 mln zł), które można z  większym pożytkiem oddać na Świątynię Opatrzności, czy inny zbożny cel.Po trzecie: Społeczność ochrania się przed beze-ceństwem jakim jest grzebanie pincetą przy tym co święte.Po czwarte: Ludzkość ochrania swoją godność przez ograniczanie narodzin istnień godności pozbawionych, bo z „probówki” to nie „osoba” (taki Tusk czy Cymański, od razu widać, że z probówką nie mieli nic wspólnego, Osobami są, a jakże, to widać i słychać i czuć).Po piąte: Prawicowi posłowie (i  rodzimi i  euro-parlamentarni) mają czym się dalej zajmować i nie muszą w związku z tym zdobywać żadnych kompetencji w innej dziedzinie.Po szóste: Wzrośnie wartość i pożytek ze świę-tych relikwii służących leczeniu bezpłodności (ostatnio jedna taka, całkiem duża, krążyła po Wrocławiu; dobrze pilnowana, ma szansę dotrzeć nawet do Gdańska. W przeciwieństwie do klinik in vitro, relikwie mogą przemieszczać się).Po siódme: Kościół wzbogaci się, bo może wpro-wadzić specjalne usługi w  intencji naturalnej płodności kobiet polskich (prócz relikwii: cuda, posty, pielgrzymki, pokuty. Gotówką lub na raty).Po ósme: Bezpłodne kobiety, jak stanowi Katechizm, zadowolić się mogą płodnością krzyża Świętego, tudzież pracą charytatywną na rzecz Kościoła i wszyscy na tym zyskają.Po dziewiąte: Politycy odetchną, że wszelkie zarzewia konfliktów z  Kościołem zażegnane, świątynie w  budowie, relikwie krążą, za cuda opłaty pobrane a więc i stadiony na Euro zostaną poświęcone. Jak Bóg nakazał i Tusk wymodlił.Po dziesiąte: Kobiety pozostaną pod dalszą kon-trolą i nauczą się, że ich płodność jest domeną pana Boga, mężczyzn i rządzących partii, a nie własną.

I tak nam dopomóż Tusk.

Page 71: femka numer pierwszy

71

PO

DG

LĄD

Y

Page 72: femka numer pierwszy

72

PO

DG

LĄD

Y

Zaczęło się od pomysłu. Pracowałam w  jednej z  pol-skich firm PR, ale bardzo chciałam wyjechać za granicę. Od dawna również interesowałam się muzyką, więc chciałam z wyjazdu wynieść coś więcej, niż tylko waka-cyjne wspomnienia. Aby zainteresować pracodawców za granicą, wykonałam list motywacyjny w  formie filmu wideo. Na płycie CD przedstawiłam siebie, moje zainte-resowania i to, czym zajmuję się w kraju. Napisałam CV w  języku angielskim. Następnym krokiem było znale-zienie firm za granicą, które działają w branży muzycz-nej. Potem pozostało mi pakowanie dziesiątek kopert, naklejanie znaczków i posłanie moich zgłoszeń w świat. Wiedziałam, że sprawa może nie być prosta – w USA ze względu na wizę, a w Japonii ze względu na barierę języ-kową. Mimo wszystko miałam nadzieję, że i tym razem moje szczęście mi dopisze.

Prawie się poddałamMijały tygodnie, a skrzynka mailowa pokazywała brak wiadomości z pozytywną odpowiedzią. Dostałam kilka listów i maili z  japońskich wytwórni muzycznych, ale wszystkie miały podobną treść. Taką, że niestety ale w  tym roku nie przyjmują studentów na staż. Z USA i  Europy nie dostałam żadnej odpowiedzi, nawet

Jak daleko sięga polska wyobraźnia?Izabela Kozłowska

Page 73: femka numer pierwszy

73

PO

DG

LĄD

Y

negatywnej. W maju, czyli po 4 miesiącach od wysła-nia aplikacji, dostałam maila od niezależnej wytwórni muzycznej w  Japonii. Zaprosili mnie na miesięczny staż do swojej siedziby w  samym centrum Tokio. Szybko podjęłam decyzję o  zrezygnowaniu z  dotych-czasowej pracy, podpisałam umowę i  po zdanej sesji na Uniwersytecie Warszawskim spakowałam walizki i znalazłam się na lotnisku w Tokio.

Jestem z PolskiZ  lotniska odebrał mnie Japończyk, który miał być moim opiekunem podczas stażu. Okazał się bardzo miłym człowiekiem. Od razu pojechaliśmy do rodziny, u której miałam się zatrzymać. Było to starsze małżeń-stwo. Japonka to emerytowana nauczycielka muzyki, a pan domu – sławny w Japonii producent muzyczny. Mój szef zapoznał mnie z  tą rodziną, gdyż są to jego dobrzy przyjaciele. Dzięki ich uprzejmości mogłam się u  nich zatrzymać za darmo. Mieszkają w  Tokio, w  domu oddalonym od mojego miejsca pracy o  40 minut jazdy pociągiem. Tej samej nocy, kiedy przyle-ciałam do Japonii, urodził się ich wnuk, odwiedziliśmy go następnego dnia w szpitalu. Zaskoczyło mnie to, iż wiedząc, że na świat przyjdzie ich pierwszy wnuk i tak przyjęli mnie w swoim domu.

Dwa dni później spotkałam się z  moim szefem w  japońskiej restauracji. Restauracja była typowym barem sushi dla vipów. Mój szef był tu dobrze znany. Podobno spotkał się tu także z  Johnem Lennonem. Kucharze robili sushi na naszych oczach, porcjując i  przygotowując przysmaki specjalnie dla każdego z nas. Podczas kolacji mój szef chciał się czegoś więcej dowiedzieć o mnie i o Polsce. Był zaskoczony tym, że miałam odwagę, aby sama przyjechać do obcego kraju i  pracować w  jego firmie. Robił sobie żarty z  tego, w  jaki sposób posługiwałam się pałeczkami, ale pod koniec pobytu wychodziło mi to już całkiem nieźle. Dowiedziałam się, że firma jeszcze nigdy nie przyjmo-wała stażystów, więc jest to dla nich coś nowego.

Praca? Praca!Przez miesiąc pracy w wytwórni poznałam japoński styl bycia i pracy. Nawiązałam wiele japońskich przyjaźni. Uczestniczyłam, a także pomagałam przy organizacji koncertów artystów należących do wytwórni. Brałam udział w  spotkaniach, na których jedynym językiem porozumiewania był japoński. Słuchałam muzyki japońskiej i  współpracownikom przekazywałam na

Page 74: femka numer pierwszy

74

PO

DG

LĄD

Y

„Należy podejmować ryzyko, aby dotrzeć do celu”. To zdanie usłysza-łam od mojego japońskiego szefa podczas jednejz rozmów. Znałam tę zasadę już wcześniej, dlatego pół rokutemu wysłałam ponad 100 apli-kacjina staż do wytwórni muzycz-nychw Japonii, USA i Europie. W lipcu odbyłam staż w wytwórni muzycz-nej w Tokio.”

Page 75: femka numer pierwszy

75

PO

DG

LĄD

Y

Page 76: femka numer pierwszy

76

PO

DG

LĄD

Y

Izabela Kozłowska

Studentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku Dziennikarstwo i Komunika-cja Społeczna. Interesuje się fotografią, śpiewa, lubi podróże. Przez dwa lata pra-cowała w branży Public Relations, w lipcu 2009 odbyła staż w wytwórni muzycznej w Tokio.

jej temat mój europejski punkt widzenia. Poznałam wielu japońskich artystów, zobaczyłam zarówno ludzi spokojnych, jak i ekscentrycznych, wszyscy byli bardzo interesujący.

Japończycy pracują bardzo ciężko, czasem nawet po 12 godzin na dobę. Wszystko po to, by osiągnąć cel. Przed wyjazdem przeczytałam wiele artykułów i książek o  tym, jacy są Japończycy, jak należy zacho-wywać się w środowisku japońskim oraz czego należy unikać. Szybko skonfrontowałam moją wiedzę z  rze-czywistością. Zauważyłam, że nasze stereotypy na temat Japończyków często są błędne. Wraz z  moimi przyjaciółmi ciężko pracowałam, ale także bawiłam się. Dzięki uprzejmości rodziny, z  którą mieszkałam, a  także moich współpracowników i  szefa, widziałam wiele pięknych miejsc. Była to dla mnie niezapomniana przygoda.

W chwilach wolnychW  czasie wolnym, chodząc po ulicach stolicy Japonii, spotykałam się z mieszkańcami. Brałam udział w poka-zie wielkich fajerwerków ubrana w yukatę, tradycyjny japoński strój letni. Odwiedziłam japońskie świątynie, widziałam tradycyjny japoński ślub. Byłam na działce w  górach, aby wraz z  grupą przyjaciół dla rozrywki kopać ziemniaki. Gotowałam japońskie potrawy, piłam japońską sake. Gubiłam się w  tokijskim metrze i  na wąskich tokijskich uliczkach. Japończycy, z  początku bardzo nieprzystępni, na zakończenie urządzili mi huczne przyjęcie pożegnalne i płakali, że już wyjeżdżam. Po moim powrocie do Polski nadal utrzymujemy kon-takt mailowy.

Moi japońscy przyjaciele i  znajomi cieszyli się, że mogą rozmawiać po angielsku i doskonalić swoje umie-jętności. Często byłam traktowana także jako coś ory-ginalnego. Nie miałam czasu na nudę, starałam się jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę. Japoński tryb życia nie pozwolił mi próżnować. W Tokio ludzie żyją bardzo szybko, produktywnie, ale również bardzo przyjaźnie.

Dzięki temu pobytowi dowiedziałam się wiele o Japonii, ale także Japończycy uzyskali wiele informa-cji o  Polsce. Starałam się przekazać im sposób w  jaki żyjemy oraz nasze realia. Doświadczenie to uświado-miło mi, że bardzo łatwo możemy przekraczać granice, które sami sobie wyznaczamy. Dlatego należy wykorzy-stywać szanse, aby spełniać swoje marzenia. Na świecie jest wiele firm, które chętnie przyjmą polskich studen-tów, więc dlaczego nie próbować?

Page 77: femka numer pierwszy

77

KO

NG

RE

S K

OB

IET

II Kongres Kobiet18-19 czerwca 2010

Page 78: femka numer pierwszy

78

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 79: femka numer pierwszy

79

KO

NG

RE

S K

OB

IET

W piątek i sobotę 18 i 19 czerwca w Warszawie odbył się II Kongres Kobiet pod hasłem Czas na wybory! Czas na kobiety! Czas na solidarność! Impreza zgro-madziła około 4 tysiące kobiet z całej Polski.

Zaplanowane na pierwszy dzień kongresu imprezy odbyły się w  Pałacu Kultury i  Nauki. Przybyłe na kongres kobiety (oraz znajdujących się w ogromnej mniejszości mężczyzn) przywitała Monika Richardson. Pierwszą atrakcją spotkania była projekcja filmu „Parytety górą!”. Po filmie przypomniano sylwetki zmarłych w ostatnim roku, niezwykłych kobiet: Izabeli Jarugi-Nowackiej, Barbary Skargi, Marii Kaczyńskiej, Jolanty Szymanek-Deresz i Krystyny Bochenek.

Po uczczeniu pamięci zmarłych minutą ciszy na scenie pojawiły się Henryka Bochniarz i Magdalena Środa, a  następnie dołączył do nich Bronisław Komorowski, który mówił m.in. o  uchwaleniu ustawy o  przeciwdziałaniu przemocy w  rodzinie oraz o parytecie, którego, jak twierdził, jest zwolen-nikiem (co, z uwagi na jego niedawne skłonności do rymowania, wydaje się szczególnie ciekawe).

Pierwszy piątkowy panel plenarny „Kobiety 2010: Gdzie jesteśmy? Dokąd zmierzamy?” poprowadziła Janina Paradowska a  wstęp wygłosiła Małgorzata Fuszara. Uczestniczkami dyskusji były: Henryka Bochniarz, Magdalena Środa, Lena Kolarska-Bobińska, Olga Krzyżanowska i Agnieszka Grzybek.

W  trakcie panelu Małgorzata Fuszara mówiła o  parytetach oraz o  kolejnych celach kongresu, takich jak wypracowanie kandydatki na prezy-dentkę w kolejnych wyborach oraz o projekcie pary-tetów do Parlamentu Europejskiego. Wobec postu-latów dotyczących przyszłości Olga Krzyżanowska przede wszystkim mówiła o  przeszłości oraz o pewnych zmianach, jakie zaszły w mentalności osób, z  którymi o  sprawach kobiet się dyskutuje. W wypowiedzi polityczki nie zabrakło miejsca dla kwestii parytetów. To nie jest tak, że panowie mają nam dać 50%. Jesteśmy obywatelkami i nam się te 50% po prostu należy – mówiła.

II Kongres KobietGrażyna Latos

Page 80: femka numer pierwszy

80

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 81: femka numer pierwszy

81

KO

NG

RE

S K

OB

IET

W drugiej części panelu Magdalena Środa przy-pominając słynne słowa Ludwiga Wittgensteina – Granice mojego języka są granicami mojego świata

– zwróciła uwagę na siłę języka, wyrażając także radość z  tego powodu, że pewne słowa (takie jak parytet) pojawiają się w języku i wchodzą do mowy potocznej.

Drugi piątkowy panel „Emancypacja kobiet i  ewolucja mężczyzn” poprowadziła Kazimiera Szczuka, a wstęp wygłosiła Agnieszka Graff. Był to pierwszy kongresowy panel plenarny (biorąc pod uwagę również kongres poprzedni), w którym obok kobiet wystąpili mężczyźni. Przedstawicielami płci męskiej byli: Edwin Bendyk, Paweł Pacewicz, Maciej Gdula i  Ludwik Sobolewski. Obok nich zasiadły: Joanna Kluzik-Rostkowska, Joanna Mucha i Ewa Kierzkowska.

Nagrodzona na poprzednim kongresie gromkimi brawami na stojąco Agnieszka Graff nie zawiodła również i w tym roku. Jej poświęcony macierzyństwu oraz godzeniu obowiązków zawodowych i  rodzin-nych wstęp był mocnym, feministycznym akcentem kongresu. Ciekawe były także słowa Joanny Muchy, która przypominając słynną wypowiedź Madeleine Albright (Drugim imieniem kobiety jest „poczucie winy”. Niezależnie od tego co robimy, zawsze wydaje nam się, że powinnyśmy być gdzie indziej. Gdy jeste-śmy w domu, mamy poczucie winy, że nie jesteśmy w pracy. Gdy jesteśmy w pracy, mamy poczucie winy, że nie jesteśmy w domu.)

Po drugim panelu plenarnym, przed przerwą i  przed kolejnymi panelami odbyło się uroczyste wręczenie Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet, którą to nagrodę otrzymała Maria Janion. Po przewie odbyły się dwa kolejne panele plenarne:

„W  trosce o  dobro wspólne – kobiety w  wybo-rach samorządowych” oraz „Kobiety na rynkach pracy: prawa, szanse, bariery”. Około godziny siedemnastej rozpoczęły się panele fakultatywne. Uczestniczki kongresu mogły wybierać spośród następujących propozycji: „Problemy z  kulturą”,

„Przemoc domowa i  w  miejscu pracy”, „Kobieta obywatelka – liderka czy widz?”, „Kto jest za życiem?”, „Kobiety 50 plus”, „Związki partnerskie. Kiedy?”, „Mama zawsze w domu? Opieka – nowe rozwiązania instytucjonalne”, „Kobiety i  zrówno-ważony rozwój”.

Page 82: femka numer pierwszy

82

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 83: femka numer pierwszy

83

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Po licznych spotkaniach z  ekspertkami przy-szła kolej na manifest wyborczy oraz debatę pre-zydencką z udziałem kandydatów, którą poprowa-dziła Janina Paradowska. W debacie udział wzięli: Waldemar Pawlak, Grzegorz Napieralski oraz Andrzej Olechowski. Kandydaci pytani byli m.in. o swój stosunek do refundacji in vitro, do naucza-nia religii w  szkołach oraz (po ingerencji Anny Zawadzkiej) do rejestracji związków partnerskich. Po debacie ogłoszono wyniki prawyborów, w któ-rych udział wzięło nieco ponad 50% uczestni-czek kongresu. 49,9% głosów otrzymał Bronisław Komorowski.

Po ogłoszeniu wyników na scenie pojawiły się członkinie rady programowej kongresu, w imieniu których Olga Krzyżanowska odczytała postulaty kongresu (wśród których zabrakło miejsca dla tak ważnych spraw, jak edukacja seksualna, czy libe-ralizacja ustawy aborcyjnej). Po podziękowaniach, ogłoszeniach, pamiątkowych zdjęciach i  zaprosze-niach, na scenę wkroczyła Urszula Dudziak wraz z  zespołem. Swoją niesamowitą energią artystka zaraziła całą salę i sprawiła, że podczas ostatniego wykonywanego tego dnia utworu, mimo niewiel-kich odstępów między rzędami foteli, wiele kobiet dało się ponieść niesamowitej muzyce. Po kon-cercie odbył się pokaz filmu „Niezłomne”, który zakończył pierwszy dzień kongresu.

W  trakcie trwania wszystkich paneli, a  także w czasie przerw, organizatorki zapraszały do Hyde Parku, gdzie od godziny 9.00 do 19.00 urzędowały organizacje pozarządowe oraz firmy prezentujące swoje dokonania, projekty, wydawnictwa i  pro-dukty. Niezależnie od tego co działo się na ich stoiskach, na mieszczącej się w Hyde Parku scenie można było uczestniczyć w  prezentacji książek i  rozmowach z  autorami (wystąpili m.in.: Piotr Pacewicz i Krystyna Kofta), obejrzeć pokaz mody Teresy Rosati oraz cieszyć się wieloma innymi atrakcjami.

Uczestniczki drugiego dnia kongresu z  Sali kongresowej przeniosły się na Giełdę Papierów Wartościowych oraz do Arkad Kubickiego, w któ-rych odbył się niezwykle popularny, jak się oka-zało, panel poświęcony Izabeli Jarudze-Nowackiej. Poza panelami odbyły się także debaty, warsztaty, wystawy, prezentacje i pokazy. Sobotnie spotkania zakończyły II Kongres Kobiet. Kolejny już za rok.

Page 84: femka numer pierwszy

84

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 85: femka numer pierwszy

85

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 86: femka numer pierwszy

86

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Znana jest już data III Kongresu Kobiet. Odbędzie się on 17 i 18 września 2011 roku i będzie jednym z wydarzeń prezydencji Polski w Unii Europejskiej.„III Kongres Kobiet będzie kongresem europejskim. Zaproszenie otrzymają kobiety z całej Europy, a także – przychylając się do sugestii Hillary Clinton – zaprosimy kobiety z byłych republik radzieckich” – powiedziała Henryka Bochniarz, przewodnicząca Honorowej Rady Programowej Stowarzyszenia Kongres Kobiet.

Więcej informacji: http://stowarzyszeniekongreskobiet.pl

Page 87: femka numer pierwszy

87

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Page 88: femka numer pierwszy

88

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Pani Agnieszko, ja wychodzę! Mam dość tej akademii! Nie po to się tłukłam przez pół Polski, żeby słuchać jak Ważne Panie mówią do mnie z Wielkiej Sceny! Co wyście z tym Kongresem zrobiły!? To miała być demokratyczna impreza!. Chciałam spytać, co konkretnie ją tak wkurzyło. Odpowiedzieć, albo chociaż wymigać się od odpowiedzialności. Nie zdążyłam. Wykrzyczała swój żal i poszła w miasto. Nie mam pojęcia kim i skąd była. Nie pamiętam twarzy, tylko burzę włosów. I własny dyskomfort. Mętne poczucie, że coś jest na rzeczy, że coś ważnego nam się nie udało.

Zanim wyjaśnię dlaczego nie jest dobrze, powiem dlaczego nie jest źle. Po pierwsze: nadal istniejemy. To nie był jednorazowy babski event – to jest coś trwałego. Coś, co się zapisze w historii. Po drugie: istniejemy w ludzkiej wyobraźni. Raz po raz słyszy się w mediach, że Kongres to, a dzięki Kongresowi tamto. Ostatnio czytałam, że znacznie więcej kobiet niż zwykle startuje w wyborach samorządowych i że Kongres się do tego przyczynił. Po trzecie: dzięki nam rozmaite ważne osoby i instytucje zaczęły serio trak-tować kwestię kobiet w polityce. Donald Tusk doznał parytetowego olśnienia w Indiach, ale nikt chyba nie wątpi, że Konges ma z tym coś wspólnego. Nasz sukces to nie tylko paki z podpisami pod projektem ustawy o parytetach, które przy biciu bębnów zanio-słyśmy do Sejmu. Do historii Kongres przejdzie moim zdaniem dzięki czemuś bardziej ulotnemu: oto słowa „równość” i „parytet” przestały w Polsce brzmieć obco i śmiesznie.

Jestem w kłopotliwej sytuacji – poproszono mnie o głos szczery i krytyczny. A ja nie lubię mówić źle o Kongresie. Boję się cenzury – mojej wewnętrznej, broniącej honoru wszystkiego, co prokobiece. Skoro się jednak zgodziłam, to powiem otwartym tekstem. Kobieta, która wygarnęła mi pod Salą Kongresową, nie była wariatką. Nie jest też wyjątkiem. Podobnych wypowiedzi (choć mniej wkurzonych) usłyszałam potem wiele. Pierwszy Kongres wprowadził masę kobiet w euforię, wniósł ferment i nadzieję, urealnił kobiety w polskim życiu publicznym. Drugi nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W tym roku coś nie zagrało, albo zagrało fałszywie.

Może tak musi być, że „ten pierwszy raz” jest nie do przebicia, bo rządzi nim logika miłosnego zrywu, a dalej jest już żmudna praca, polityczne kompromisy i nieuchronna szczypta nudy? Mechanizmy działania w grupie są przewidywalne: początkowa jedność i entuzjazm ustępują miejsca znużeniu. Znaczna część osób po ludzku zawodzi, zapo-mina, rozleniwia się. Wśród tych, co wytrwali, dochodzą do głosu konflikty, a ci, co odeszli, stoją z boku, recenzują. I często mają żal: że nie tak miało być, że zostali „zmar-ginalizowani” i „wykluczeni”, że ich nie wysłuchano, a decyzje podejmowano bez nich. Procedury demokratyczne okazują się ciężarem. Jak tu debatować skoro na zebranie przychodzi tylko garstka, a ci co nie przyszli mają za złe? Więc się procedury ogranicza, omija. Aż z demokracji zostaje fundacja, zarząd, rada, etaty i biuro. Notka dla prasy i informacja rozsyłana okólnikiem po „szeregowych członkach”. W dobie internetu są to już tylko szeregi adresów mailowych.

Nie jest to specyfika kobieca – tak mają i ekolodzy i ruchy na rzecz praw rozmaitych mniejszości. Podobnie bywa z partiami politycznymi. Jest pomysł, jest zryw i faza entu-zjazmu i spontanicznego działania, gdy wszystko wydaje się możliwe. A potem zmęcze-nie, wypalenie, frustracja, konflikty. Wreszcie rozpad lub… profesjonalizacja. Czy da się z tym coś zrobić? Wiele zależy od tego, jak ten proces przebiega. Jak długo uda się utrzy-mać stan radosnego entuzjazmu? Na ile formalizacja okaże się skostnieniem? Czy uda się wypracować otwarte formy komunikacji wewnątrz ruchu? Czy aktywistki obrażą się na te, co pojawiają się tylko od święta, czy znajdą dla nich formułę działania? Czy „elita” zacznie podejmować ważne decyzje za plecami reszty? Czy mimo formalizacji działań, zostanie w ruchu atmosfera wspólnoty, wzajemnego szacunku, przyjaźni? Siostrzeństwa? O k

on

gre

sie

z p

ers

pe

ktyw

yA

gn

iesz

ka G

raff

Page 89: femka numer pierwszy

89

KO

NG

RE

S K

OB

IET

Mam wrażenie, że w  Kongresie – rozumianym i  jako ruch i jako doroczne wydarzenie – te procesy przebiegły… jak by to ująć żeby nikogo nie urazić? Zbyt szybko? W sposób niekontro-lowany i nieprzemyślany? Poległyśmy jako ruch społeczny, nie stworzyłyśmy mechanizmów autentycznej partycypacji. Strona internetowa to za mało. Powstało Stowarzyszenie otwarte na nowe członkinie, ale nikt nikogo nie zachęca do przystąpienia do organizacji zwanej Kongresem Kobiet. I Kongres Kobiet dał uczestniczkom wielkie parytetowe zadanie, co wywołało falę aktywności. Ale kiedy przybyły na drugi, obsadzono je w roli biernych słuchaczek.

Jest też bolesna sprawa upartyjnienia Kongesu. Pojawienie się jednego z  kandydatów, jego długie przemówienie, udzie-lenie mu poparcia w drugiej turze wyborów – dla wielu z nas to były rzeczy niewybaczalne. Nie dlatego, że chodziło o PO i Komorowskiego, ale dlatego, że jego nominacja na pupilka Kongresu odbyła się bez naszej zgody i  wiedzy. Złamano zasady demokracji i  jawności. Zlekceważono jedną z  kluczo-wych zasad funkcjonowania Kongresu – jego apolityczność, rozumianą jako niełączenie się z  żadną partią polityczną. Rozumiem intencje, bo rozumiem emocje. Sama mniej więcej w tym samym czasie tak się przestraszyłam powtórki z IV RP, że napisałam odezwę do środowisk lewicowych, żeby poparły Komorowskiego. Ale takich rzeczy się nie robi w  cudzym imieniu.

A Kongres jako wydarzenie... Uff, czy odważę się to powie-dzieć? A niech tam. Był on – przynajmniej w części plenarnej

– nudnawy. Mówiono ważne rzeczy, czasem mówiono ciekawie i z ogniem. Jednak pozostał efekt ogólny: Ważne Panie (i paru panów) z Dużej Sceny gada do milczącej widowni. Zgubiły nas panele – drętwa formuła przeniesiona żywcem ze świata nauki. Brak czasu na dyskusję to przepis na alienację. Nic dziwnego, że wiele kobiet odpadło. Dla uczestniczek nie było jasne, skąd się wzięłyśmy i dlaczego tak długo do nich mówimy, a nie chcemy ich słuchać. Ktoś powie, że Sala Kongresowa jest kiepską prze-strzenią do otwartej debaty. Ale skoro tak, to może należy zmie-nić salę i zacząć rozmawiać?

Nie wiem, czy moja rozgoryczona rozmówczyni na dobre pożegnała się z Kongresem, czy poszła w miasto, ochłonęła, po czym wróciła. Może następnego dnia zabrała głos podczas jed-nej z  kameralnych i  otwartych dyskusji tematycznych? Może poczuła tam powiew kobiecej demokracji? Może teraz startuje w wyborach samorządowych? Jej gniew i rozczarowanie uświa-domiły mi pewną gorzką prawdę: Kongres zmarnował istotny potencjał kobiecego zapału, gotowości do działania. Czy da się te straty odrobić? Czy potrafimy? Czy chcemy? Piszę my po namyśle, z pewnym wahaniem, ale przecież nadal czuję się czę-ścią Kongresu. I wciąż wiążę z nim wielkie nadzieje.

Agnieszka Graff

Jest autorką książek „Świat bez kobiet”, „Płeć w  polskim życiu publicznym”, „Rykoszetem”, „Rzecz o  płci, seksualności i  narodzie”,

„Magma i  inne próby zrozumienia, o co tu chodzi”. Wykłada na Uniwer-sytecie Warszawskim w Ośrodku Studiów Amerykańskich i na Gen-der Studies, oraz w Collegium Civi-tas. Jest związana z Krytyką Poli-tyczną i z Helsińską Fundacją Praw Człowieka; współzałożycielka Poro-zumienia Kobiet 8 Marca; autorka l icznych artykułów naukowych o historii amerykańskiego femini-zmu, a także tekstów publicystycz-nych – publikowała w  „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Res Publice Nowej”, „Zadrze”. Pisuje też na feministycznym blogu „Bez Jaj” (http://stopfanatykom.blox.pl).

Page 90: femka numer pierwszy

90

PA

RY

TE

TY Dlaczego

potrzebnesą parytetyi jak ich bronić?

Kinga Dunin i Magdalena Środa

Mówią ci: Parytety (lub kwoty) spowodują, że politycy wybierani będą ze względu na płeć, a nie kwalifikacje.Nieprawda. To teraz wybiera się polityków ze względu na płeć! Tradycyjnie i zgod-nie ze stereotypem, na listach wyborczych umieszcza się mężczyzn i to niezależnie od ich kwalifikacji. Tymczasem to kobiety w Polsce są lepiej wykształcone, bar-dziej odpowiedzialne, skupione na konkretnych problemach a  nie na własnych ambicjach. Kwestia braku kwalifikacji jest problemem pozornym, również dla-tego, że nie wiadomo, na czym w ogóle polegają kwalifikacje polityczne i dlaczego kobiety mają mieć ich mniej niż mężczyźni. To właśnie dzięki kwotom powstaje szansa, że o udziale w polityce będą decydowały umiejętności i zalety kandydatów, a nie ich płeć.

Mówią ci: O tym czym się zajmują politycy powinien decydować inte-res społeczny, a nie płeć.Ale to właśnie płeć (męska) decyduje o tym, co uważa się za ważne w polityce, a co za marginalne. W polskim parlamencie znajduje się 80% mężczyzn (w Senacie 92%), toteż nic dziwnego, że to męskie zainteresowania określają, na co ma iść strumień pie-niędzy z budżetu. Pieniądze idą więc np. na Euro 2012, a nie na politykę socjalną. Obecnie sprawy większości kobiet (zdrowie reprodukcyjne, opieka okołoporo-dowa, przemoc, polityka prorodzinna, kwestie alimentów) są marginalizowane, bo nie interesują posłów. Jak pokazuje doświadczenie norweskie, wystarczy prze-łamać magiczną liczbę 35% kobiet w parlamencie, aby marginalizowane dotąd kwestie kobiece zaczęły należeć do głównego nurtu problemów politycznych. A to jest w interesie wszystkich obywateli.

Page 91: femka numer pierwszy

91

PA

RY

TE

TY

Mówią ci: Parytety (lub kwoty) naruszają zasadę równości i dyskrymi-nują mężczyzn.Nieprawda, to dotychczasowy system dyskryminuje kobiety, naruszając zasadę rów-ności. Kwoty, przeciwnie, są skutecznym narzędziem urzeczywistniania równości. Wszak w naszym społeczeństwie ponad 50% to kobiety, które nie mają dostatecz-nej reprezentacji. Mechanizm parytetów lub kwot dla kobiet, jest jednym ze spo-sobów tworzenia politycznej reprezentacji społeczeństwa. Równie uprawnionym jak progi wyborcze, prawne ograniczanie wieku wyborców, decydowanie o wiel-kości okręgów wyborczych, rezerwowanie miejsc dla mniejszości narodowych, etc. (Ironizują: To zróbmy kwoty dla łysych, bo też nie mają swojej reprezentacji! Gdyby o zarobkach pewnej grupy społecznej, ich statusie, braku dostępu do wła-dzy, przemocy wobec nich, decydowała łysina, na pewno kwoty byłyby niezbędne by ochronić ich interes).

Mówią ci: Parytety (lub kwoty) naruszają demokratyczną zasadę wol-nego wyboru.Nieprawda, to bez kwot wolność wyboru jest ograniczona. Mechanizm kwotowy wol-ność poszerza, bo możemy wybierać nie tylko między mężczyznami, którzy są tradycyj-nie nominowani przez innych mężczyzn, ale również między nimi a kobietami, które nigdy nie znalazłyby się na listach wyborczych gdyby nie mechanizm kwotowy. Dotychczasowy schemat wyboru oparty jest na stereotypach, według których to mężczyźni bardziej nadają się do polityki, więc tradycyjnie eliminuje się kobiety. System kwotowy zwiększa więc wolność wyboru: o kobiety właśnie.

Page 92: femka numer pierwszy

92

PA

RY

TE

TY

Mówią ci: Kobiety nie mają czasu na politykę, bo wolą macierzyństwo.Nieprawda. Jest mitem przekonanie, że kobiety nie garną się do polityki. Kobiety chcą być aktywne politycznie i  jeśli będą, to z  pewnością zadbają o wprowadzenie mechanizmów wspierających łączenie ról publicznych z wychowawczymi. Poza tym na statystyczną Polkę przypada 1,3 dziecka. Nawet jeśli poświęci ona kilka lat tylko na macierzyństwo – bo taki jest jej wybór – to pozostaje jej kilkadziesiąt lat na inne działania. Mając dzieci będzie miała tym większe motywacje by zmie-nić coś w  Polsce, w  której jej dzieci będą żyć. Poza tym polityka jest zajęciem, które łatwiej pogodzić z wychowaniem dzieci niż na przykład praca w fabryce czy w opiece zdrowotnej. Wystarczy urządzić w parlamencie żłobek i przedszkole.

Mówią ci: Kobietom nie chodzi o  równość i  sprawiedliwość tylko o władzę!Chodzi i o równość, i o sprawiedliwość, i o władzę! Kobiety zawsze były przedmio-tami politycznych decyzji, teraz powinny być jej podmiotami, powinny współ-kształtować wolę polityczną! Demokracja ma charakter reprezentatywny, dlaczego kobiety, tak różne od mężczyzn, dają się przez tych ostatnich reprezentować?

Jak jest w innych krajach?Przykładowo. W Belgii już w 1994 roku przyjęto prawo, zgodnie z którym przed-stawiciele jednej płci nie mogli stanowić na listach wyborczych więcej niż ¾ ogółu kandydatów. W 1999 – nie więcej niż 2/3. W przypadku jeśli ugrupowanie nie jest w stanie wystawić odpowiedniej liczby kobiet wśród ogółu kandydatów, miej-sce na liście pozostaje puste (nie może być przyznane mężczyźnie). Rozwiązanie to zostało rozszerzone w  2002 roku o  zapis dotyczący sposobu rozmieszczania kandydatów na listach wyborczych. Zgodnie z  nim trzy czołowe pozycje na listach wyborczych nie mogły być zajmowane przez przedstawicieli tej samej płci. Zasada ta odnosi się do wyborów parlamentarnych, regionalnych i do Parlamentu Europejskiego. Od 2004 roku w wyborach do Parlamentu Europejskiego wszyst-kie ugrupowania polityczne zobligowane są do wystawiania równej liczby kandy-datów obu płci. Grecja: na początku tego wieku, zgodnie z artykułem 116,2 wpro-wadzony został wymóg umieszczania równej liczby kobiet i mężczyzn na listach wyborczych w wyborach lokalnych i  regionalnych. Listy, które nie spełnią tego wymogu nie mogą być zarejestrowane.Słowenia również należy do licznego grona państw, które wprowadziły prawne regulacje dotyczące kwot. Na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego musi się znaleźć co najmniej 40% kobiet. Po wprowadzeniu tego uregulowania odsetek kobiet wybranych do PE wyniósł 42,9%. Dania: wszystkie rady, komisje, komitety w sektorze publicznym muszą w równym stopniu składać się z kobiet i mężczyzn, przestrzeganie parytetów jest obowiązkiem ministra do spraw równo-ści płci, który zatwierdza składy wspomnianych organów. W Finlandii w gremiach rządowych, doradczych, municypalnych, musi być co najmniej 40% kobiet. W

Niemczech już od 1994 roku istnieje prawo, zgodnie z  którym wszystkie pod-mioty nominujące zobowiązane są do wysuwania kandydatów obu płci na dane stanowisko.

Ciekawym przypadkiem jest Francja, która najpierw wprowadziła w  1982 roku zapis, dotyczący tego, że na listach wyborczych nie mogło się pojawić więcej niż 75% przedstawicieli tej samej płci, potem zapis ten został zakwestionowany

Page 93: femka numer pierwszy

93

PA

RY

TE

TY

jako niezgodny z konstytucją, która zabrania dzielenia suwerennego narodu na przedstawicieli różnych płci. Trzeba więc było zmienić konstytucję, co stało się w  roku 1999. Najpierw wprowadzono zmiany do konstytucji umożliwia-jące wprowadzenie parytetu, oraz zapis, że partie polityczne odpowiedzialne są za zapewnienie równego dostępu kobiet i  mężczyzn do funkcji wybieralnych, a w 2000 roku, w wyniku „reformy parytetowej”, zmieniono prawo wyborcze wprowadzając nakaz parytetu (50%) na listach w wyborach przeprowadzanych w oparciu o system proporcjonalny (wybory municypalne, wybory do europarla-mentu) a ponadto nakaz parytetu w obrębie wszystkich kandydatów danej partii w wyborach do parlamentu, opartych na systemie większościowym. Przy czym wszędzie kandydaci muszą być umieszczani naprzemiennie. Wprowadzono też kary finansowe dla partii, które nie przestrzegają tych zasad (odstępstwo tolero-wane to zaledwie 2%), a w przypadku wyborów lokalnych, listy które nie speł-niają wymogów parytetowych nie są przyjmowane przez władze wyborcze.

System kwot spowodował, że odsetek kobiet wybranych w wyborach municy-palnych w 2001 roku wynosił 47,5 % (w wyborach z 1995 roku – 27,5%), bardzo duża ilość kobiet weszła do Parlamentu Europejskiego, inaczej natomiast stało się z wyborami parlamentarnymi (zaledwie 13% kobiet), ponieważ partie wolały płacić kary niż umieszczać na listach wyborczych kobiety (i to wcale nie z braku chętnych).

Page 94: femka numer pierwszy

94

PA

RY

TE

TY

Mówią ci: kwoty i parytety są czymś sztucznym, co się nie przyjmie.Nieprawda: kwoty funkcjonują w  polityce od dawna. Na przykład w  ramach rzą-dów koalicyjnych przyjmuje się określone kwoty dla partii wchodzących w  koalicję. Poszczególne resorty obejmują politycy nie ze względu na ich kwalifikacje, ale ze względu na przyjęty system kwot (trzy resorty dla jednej partii, siedem dla innej, a gdy brakuje dla kolejnej partii koalicyjnej, sztucznie tworzy się dodatkowy resort, by wymogom politycznych kwot stało się zadość).

Mówią ci: Kobiety nie nadają się do polityki, bo polityka jest pełna brudów i agresji.To właśnie parytety mogą zmienić. Jak pokazały badania CBOS (czerwiec 2009) kobiety cieszą się większym zaufaniem ze względu na pracowitość, odpowiedzial-ność, troskę o innych, umiejętności negocjacyjne. Im więcej kobiet w polityce tym mniej awantur, ambicji i rywalizacji.

Mówią ci: Parytety to system, który upokarza kobiety. Kobiety nie potrzebują ułatwień, to poniżej ich godności!Nieprawda: stosowanie zasad sprawiedliwości nigdy nie upokarza. Kwoty nie dają specjalnych i niezasłużonych przywilejów dla kobiet wynikających z płci, tylko likwidują niesprawiedliwe przywileje mężczyzn – wynikające z płci i z tradycji.

Mówią ci: Po co wam władza i tak jesteście lepsze!Ta ckliwa formułka jest przejawem hipokryzji, która lekceważenie i pogardę wobec kobiet osłania fałszywym komplementem. Dlaczego to mężczyźni nie chcą stać się lepsi i oddać część politycznej władzy? (Tak pisał J.St.Mill już ponad sto pięćdziesiąt lat temu).

Page 95: femka numer pierwszy

95

PA

RY

TE

TY

Page 96: femka numer pierwszy

96

PA

RY

TE

TY

Świadomość indywidualną poszerzamy za sprawą naszej wiedzy i doświadczenia. Jest ona w niezbędnym do przeży-cia zakresie nabywana samoczynnie w trakcie naszego życia i rozwoju. Świadomość społeczną nabywamy przez spojrze-nie dalej niż tylko na czubek własnego nosa. O ile pierwsza przypisana jest jednostce z samej racji bycia człowiekiem, o tyle druga wymaga od nas empatii i nieco więcej wysiłku w rozwoju własnym.

Parytety przynależą do sfery świadomości społecznej. Dotyczą one nie tylko samej jednostki, ale grup społecz-nych, jakimi są kobiety i mężczyźni. W takim samym stop-niu wpływają na życie, postawy i świadomość jednych, jak i drugich. Zmieniają panujące stosunki społeczne, dosto-

sowując je do wyzwań współczesności. Wymagają takiego samego zaangażowania jednej i drugiej strony, bo part-nerstwo, które jest podstawą parytetów to nie tylko równy podział obowiązków, stanowisk czy miejsc na listach. To

również wsparcie partnerki czy partnera w  samorealizacji,

empatia połączona ze zdrowym egoizmem. Nieszczęśliwa samorealizująca się kobieta czy mężczyzna to żadna frajda ani model do jakiego należy dążyć.

Jeszcze dwa lata temu byłam przeciwna parytetom i postrzegałam je jako sztuczny twór, do tego niemożliwy do zrealizowania. Patrzyłam wtedy nie dalej niż na przy-słowiowy czubek własnego nosa. Byłam w zarządzie krajo-wym Partii Demokratycznej. Bardzo szybko awansowałam

Parytety to partnerstwo

Marzena Chińcz

Page 97: femka numer pierwszy

97

PA

RY

TE

TY

w strukturach partii. Wszystko szło jak z płatka. Więc jeśli mi się to udawało, to dlaczego inne kobiety miałyby mieć z tym problem? Od wielu lat w partii funkcjonowały kwoty, które zostały sformalizowane na poziomie 35%, kobiety nie były dyskryminowane i wszyscy uważali, że wszystko jest ok, a parytety są zwyczajnie nie do zrealizowania, bo nie ma tylu kobiet i wcale nie rwą się one do władzy. A te co chcą, dają sobie radę bez nich. Czego byłam najlepszym przykładem.

Jednak kiedy zaczęłam się temu bliżej przyglądać nie tylko z perspektywy własnego siedzenia, ale rozglądając się szerzej i dalej, okazało się, że to wcale nie jest takie oczywi-ste, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Kobiety fak-tycznie nie rwą się do władzy ani do wstępowania do partii czy organizacji pozarządowych, ale nie dlatego, że nie chcą, tylko dlatego, że nie mają na to czasu ani pieniędzy. Mają za to pięknie zaspawane pasy konserwatywnej cnoty i ról społecznych. Mężczyźni wcale nie muszą się wysilać, żeby

nie dopuszczać kobiet do władzy. One same się pilnują żeby

mężczyzna nie utracił swojej uprzywilejowanej pozycji. Pilnują też innych, żeby nie poszły za daleko, bo to może grozić konkurencją, utratą przychylności pana i władcy, a przede wszystkim zburzyć ich przekonania i status quo. Zmiana świadomości wiąże się bowiem również z przyznaniem, że w pewnych kwestiach nie miało się racji. A to już wymaga dojrzałości. Najlepszy przykład to minister Radziszewska, która jest przeciwniczką parytetów, a z woli wszechwład-nego Tuska została namaszczona na tą, która ma bronić równego traktowania. I broni mężczyzn przed wstrętnymi feministkami, które chcą im zabrać władzę. Szkoda, że pani minister nie pamięta, że ma swoje stanowisko i w ogóle, że może pracować zawodowo, dzięki walczącym sto lat temu feministkom. To musiały być widać potwory nie kobiety, skoro tak bardzo zostały wymazane z pamięci pani mini-ster od równego traktowania.

Zaangażowanie się w działalność partyjną czy społeczną

wymaga wolnego czasu, a tego w przeciwieństwie do męż-

czyzn kobiety mają mniej, o  ile go w ogóle mają. Muszą się zajmować nie tylko domem i dziećmi, ale i swoimi męż-czyznami, którzy dzięki temu mają czas na zajmowanie się swoimi sprawami, rozwijanie swoich zainteresowań i realizowanie swoich ambicji. Gdzie w tym czasie są ich kobiety? Przygotowują im ciepły obiad i sprzątają dom, aby strudzony po ciężkich bojach mężczyzna mógł się pożywić i odpocząć w miłym otoczeniu. Kto by chciał z takiej sie-lanki rezygnować na rzecz partnerstwa? Jest więc prawdą, że parytety wywracają do góry nogami konserwatywny porządek społeczny.

Page 98: femka numer pierwszy

98

PA

RY

TE

TY

Parytety spowodują, że partie czy inne gremia

będą musiały zachęcić kobiety do wyjścia z domu,

a tym samym obsługiwani przez te kobiety męż-

czyźni będą musieli się usamodzielnić i  przejąć

część obowiązków od swoich żon – w  zamian

oddając im część przywilejów i  czasu na ich

samorealizację, hobby czy częstsze pójście do

fryzjera i kosmetyczki. To jest właśnie partner-stwo – równy podział obowiązków i przywi-lejów z poszanowaniem siebie i drugiej strony. Na konserwatywnych i niedojrzałych mężczyzn słowo to działa jak święcona woda na diabła. Może dlatego tak bardzo Kościół Katolicki jest zaangażowany w obronę tradycyjnej rodziny. Bo raz, że walka z diabłem to ich domena, a dwa

– władza w  Kościele Katolickim, jak nigdzie indziej, jest od dwóch tysięcy lat w  100% w rękach mężczyzn. Parytety nie tylko łamią ład społeczny, ale uderzają w fundamenty tej najstarszej i świetnie prosperującej instytucji.

Zaangażowanie w działalność pozazawodową

oprócz czasu wymaga również pieniędzy. A tych kobiety również mają mniej. Statystycznie mniej zarabiają od mężczyzn – nawet na tych samych stanowiskach pracy. To również głównie na kobiety po rozstaniu z mężczyzną spada obo-wiązek wychowania dzieci i utrzymania domu. Mężczyzna pozostaje wolny i  z  pieniędzmi – często nie do wyegzekwowania. Kiedy kobieta osiągnie już wiek dojrzały, a wcześniej zajmo-wała się tylko domem, mężem i dziećmi – była menadżerem domowym, jak to ładnie nazwała żona Bronisława Komorowskiego – okazuje się, że ma problemy z wejściem lub powrotem na rynek pracy. Kiedy staje się jeszcze starsza, okazuje się, że emerytura niekoniecznie starcza na utrzymanie lub jej wcale nie ma. Menadżer

domowy niestety nawet nie jest zawodem z szarej

strefy, bo oprócz tego, że nie ma opłacanych skła-

dek na ZUS, to i nie zarabia. Ale żeby nie było tak pesymistycznie, nie wszystkie kobiety się roz-stają z partnerami czy partnerkami. Niektóre są szczęśliwe żyjąc u boku mężczyzny i korzystając z jego pieniędzy. Zajmują się domem, dziećmi i w tym się samorealizują. Ale te kobiety rów-nież nie zajmą się działalnością społeczną ani polityką, no chyba, że domową lub na „koszt męża” będąc jego najbliższym doradcą.

Za sprawą Kongresu Kobiet parytety zaczęły

się przedzierać do świadomości społecznej.

Badania pokazują, że ponad 60% kobiet i mężczyzn jest za wprowadzeniem parytetów na listach wyborczych. Jednak o ile w każdej innej dziedzinie politycy traktują sondaże jak wyrocznię, o  tyle w tej starają się złożyć na ołtarzu tłumu wątłego osła, wmawiając że to pełnokrwisty byk. Robią wszystko aby nie wprowadzać parytetów, a  jednocześnie zaspo-koić sondażowe zapotrzebowanie. Chcą zjeść ciastko i mieć ciastko.

Parytety stały się politycznie modne. Nie są one dla polityków jednak tym co sama nazwa wskazuje – połową – ale 35% jest już dla nich parytetowe. Albo są tak mało wymagający, albo nie potrafią liczyć. Ani jedno, ani drugie nie wystawia im dobrej opinii. Ale próbują. Co prawda tylko na tyle, na ile im się to opłaca. Ale zawsze to coś. Wszystkie ugrupowania par-lamentarne są przeciwne parytetom. Proponują w ich miejsce 35% kwotę. Prace nad projektem ustawy parytetowej, liczącej niespełna dwie strony, przeciągają się od grudnia ubiegłego roku, kiedy to Kongres Kobiet złożył do sejmu obywatelski projekt, pod którym podpisało się ponad 150 tysięcy osób. Te sondaże jednak nie dają partiom spokoju, więc zarówno PO jak i  SLD prześcigają się w hasłach wyborczych i roszadach partyjnych kobietami.

Zbliżają się wybory samorządowe. Z jednej strony środowiska kobiece zachęcają kobiety do startu w nich. Z drugiej partie polityczne reklamują się umieszczaniem kobiet na swoich listach wyborczych. Jedne i drugie działania są potrzebne, jednak dopóki nie będzie wprowa-

dzonego parytetu, który zmusi partie polityczne

i rządzących do zachęcenia kobiet do polityki oraz

wymusi prorodzinną politykę społeczną, promującą

partnerstwo (żłobki, przedszkola, równe wynagro-

dzenia, ulgi na dzieci, obowiązkowe urlopy tacie-

rzyńskie, skuteczna ściągalność alimentów), jeśli

same nie zaczniemy głosować na kobiety na listach

wyborczych – działania jednej i drugiej strony będą

niczym oranie tradycyjnego, konserwatywnego

ugoru dziecinną łopatką.

Page 99: femka numer pierwszy

99

PA

RY

TE

TY

Jednym z najważniejszych postulatów Kongresu Kobiet jest wprowadzenie parytetów na listach wybor-

czych, co spowoduje, że szanse kobiet w wyborach na wszystkich szczeblach poważnie wzrosną, a tym

samym wzrośnie ich udział we władzy politycznej, a więc tam gdzie podejmuje się decyzje dotyczące

życia wszystkich obywateli i obywatelek.

W grudniu 2009 roku Kongres Kobiet złożył do Sejmu obywatelski projekt ustawy parytetowej podpisany przez ponad 150 tysięcy Polek i Polaków. Batalia Kongresu Kobiet o projekt ustawy w Sejmie zakończyła się równo rok później - w grudniu 2010 roku Sejm uchwalił ustawę kwotową, gwa-

rantującą minimum 35% udział każdej z płci na listach wyborczych. Parytet (50%) został zmniejszony do kwoty (35%). Nie przyjęto poprawek stanowiących, że na trzech pierwszych miejscach musi się znaleźć co najmniej jedna kandydatka, a w pierwszej piątce - co najmniej dwie.

Ustawa zmienia ordynację wyborczą do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. Nie obejmuje wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, które zakładają ordynację większościową.

Ustanowienie ustawy parytetowej jest porównywalne z wywalczeniem przez kobiety w 1918 roku praw wyborczych w Polsce. 35% to nie parytet, ale udało się przełamać mur kpin i żartów związanych z potrzebą zwiększenia udziału kobiet w życiu publicznym. Dzisiaj słowo parytet już nikogo publicznie nie śmieszy, a jeśli tak jest, to kultura polityczna wzrosła na tyle, że nie wypada

publicznie kpić z praw kobiet.

Ustawa gwarantuje zwiększony udział kobiet na listach wyborczych bez konieczności dobrej woli

władz partii, która jak wiadomo jest zmienna i zależna od koniunktury politycznej. Teraz zostaje jeszcze podpis Prezydenta RP. Jeśli Bronisław Komorowski wywiąże się z deklaracji

złożonej na II Kongresie Kobiet i podpiszę ustawę, już w najbliższych wyborach parlamentarnych, jeśli nie będą przyspieszone, będzie obowiązywała 35% kwota. To jednak dopiero początek. Trzeba zagwarantować tzw. suwak (naprzemienność: kobieta, mężczyzna lub mężczyzna, kobieta)) przy-najmniej na 5. pierwszych miejscach listy wyborczej. Nie chodzi bowiem o to, żeby kobiety były „zapychaczami” list, ale aby były również wystawiane w pierwszej trójce, czyli na tzw. miejscach „biorących” - dających największe szanse na wybór. Należy również dążyć do zwiększenia 35%

kwoty do 50% parytetu.

Drugim obszarem do zagospodarowania jest zachęcenie kobiet do zwiększonego udziału w poli-

tyce i zwiększenie ich możliwości ku temu poprzez edukację społeczną, większą ilość żłobków, przed-

szkoli i efektywną politykę prorodzinną.

Więcej o parytetach na stronach http://kongreskobiet.plhttp://popieramparytety.pl

PARYTETY 50%/50%

Page 100: femka numer pierwszy

100

PA

RY

TE

TY

Przede wszystkim nie mam telewizora. Mam złe wspomnienia związane z tym urządzeniem. Dla mnie, wbrew powszechnej opinii, najgorsze nie są wcale reklamy. Najgorsze są wiadomości. Dwadzieścia cztery godziny na dobę nieistot-nych informacji, wrzeszczących polityków. Ludzi, którzy, z drobnymi wyjątkami, sprawiają wrażenie działających tylko po to by pojawiać się w mediach, co pozwala im utrzymać władzę, dzięki której mogą sobie wrzeszczeć w telewizji. Nie widzę jak cały ten cykl wiąże się ze mną.

Jakiś czas temu jadąc taksówką usłysza-łam wypowiedź, bodajże ministra finansów o  tym, że dotowanie In vitro przez państwo

Szpilki w panterkęAgata Środa

jest niemoralne. W kiosku, kupując papierosy, na okładce „Faktu” widziałam artykuł o wdo-wie po „pośle smoleńskim”, która już ma bliź-niaki z probówki i teraz agituje, żeby utrudnić to innym kobietom. Posłanka Nelly Rokita (o  której trochę wstyd mówić) twierdziła kie-dyś, że nie można ułatwić kobietom kupowa-nia pastylek zatrzymujących okres – bo istotą kobiecego istnienia jest miesięczne krwawienie. Minister Radziszewska broniąca praw mniej-szości publicznie te mniejszości dyskrymino-wała. Ręce opadają.

Wszyscy ci ludzie z jakiś powodów uważają, że wiedzą lepiej niż ja. Chcą mi mówić co mam

Page 101: femka numer pierwszy

101

PA

RY

TE

TY

nam się wydaje. Przyznanie się do potrzeby parytetów, jest częściowo przyznaniem się do potrzeby pomocy, a wiele z nas kobiet jest dumnych i  niechętnie przyznaje się do sła-bości. Dlatego tak przerażająca była wizyta w Sejmie. Oczekiwałam, że posłowie po prostu nie przyjdą, ale okazało się że nie mieli wyboru (zbyt dużo głosowań na raz). Na zwykłe oka-zanie braku zainteresowania byłam przygoto-wana. Na śmiech i pogardę, na gwizdy i tupanie nogami – na kompletny brak zrozumienia – nie.

Dlatego dalej nie będę oglądać telewizji.Dlatego będę jak zawsze chodzić na wybory i  głosować na kobiety. I trzymać kciuki, żeby Kongres Kobiet po cichu zmieniał nasze przy-zwyczajenia, bo na polityków nie ma co liczyć.

Agata Środa

Przez pomyłkę niedoszła absolwentka socjologii. Po serii zupełnie absurdalnych wyborów naukowych, została grafikiem komputerowym. Dziś odpowiedzialna jest za graficzną stronę naszego maga-zynu. W międzyczasie prowadzi własną firmę zajmującą się web designem. Jest niepoprawną miłośniczką filmów klasy z i bardzo złych kryminałów. W wolnych chwilach poprawia swoje zdolności pisarskie pisząc złośliwe recenzje do

„Lampy” i ogląda nadmierne ilości seriali telewizyjnych.

robić, w co wierzyć, z kim sypiać. Gdzie na tym świecie jest miejsce dla mnie. Porządek ma być. Ja się mam w nim odnaleźć, słuchać, wierzyć modlić się i  rodzić dzieci (lub ich nie rodzić, jak jestem bezpłodna). Byłoby miło jakbym nie pracowała, żeby ustąpić miejsce lepiej do tego przystosowanym mężczyznom (o  ile już nie jestem posłanką PiSu – one z  jakiś powodów wykluczają siebie z tego porządku).

A  najgorsze w  tym wszystkim jest to, że jestem FEMINISTKĄ. Wyobraźcie to sobie nie patrząc na moje zdjęcie na końcu artykułu – widzicie tą brzydką, zaniedbaną, nienawidzącą mężczyzn wariatkę? Widzicie jak spędzam, życie zabijając nienarodzone dzieci, zabierając pracę mężczyznom, zazdroszcząc innym kobie-tom ich urody? Widzicie jak jestem śmieszna i niewarta uwagi? Jak palę papierosa za papie-rosem, snując plany zniszczenia Polski, moral-ności, Boga?

Trochę przesadzam i  gubię temat. Cała ta moja chaotyczna pisanina dąży do tego: BYŁAM DZIŚ W  SEJMIE. Bo dziś politycy, którzy na co dzień nie zajmują się niczym istotnym dla mnie, głosowali nad obywatelską ustawą o  parytetach. Ważna sprawa. Prosta sprawa. Bo choć teoretycznie jesteśmy równi, to zostać polityczką jest o wiele trudniej niż poli-tykiem. Dostać się na listy wyborcze jest trud-niej (bo ciągle pokutuje kumoterstwo i męska sztama – kolega to kolega, a  koleżanka niech przygotuje herbatę). Nie ma liderek partii, nie ma prezydentki, premierki, Marszałki (tak, tak wiem, że te kobiece odmiany brzmią idiotycz-nie), jest trochę posłanek, ale niewiele, tak, żeby nikt się nie czepiał i  było barwnie. Posłanka Rokita ma siwe włosy a’la Lady Gaga, białe rękawiczki i  nieziemskie kapelusze, posłanka Szczypińska kocha się w  Prezesie, posłanka Beger kocha seks jak koń owies (pamiętacie jeszcze ten wywiad – tak to szło?), dziś jedna z posłanek PO, wyszła na mównicę chyba tylko po to by zaprezentować swoje 10 centymetrowe szpilki w  lamparta (na chodnikach jest około 30 centymetrów śniegu).

Trzeba kobietom pomóc, bo nawet jak się staramy, to lata złych nawyków, tradycyj-nego wychowania przeszkadzają bardziej niż

Page 102: femka numer pierwszy

102

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Wspomnienie o Izabeli Jarudze-Nowackiej

Katarzyna Kądzie la

Page 103: femka numer pierwszy

103

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Poprosiłaś mnie Marzeno o wspomnienie o Izie. To bardzo trudne. No bo jak w kilku zdaniach opisać lata wspólnej pracy, przyjaźni, fascy-nacji osobowością? I  jednocześnie kolejne dni, z  których każdy następny przynosi silniejsze zrozumienie, że luki jej nieobecności nie uda się zapełnić inną obecnością. Ani załatać wła-sną gorączkową krzątaniną wokół problemów i podejmowanych aktywności. Wiesz Marzeno, ciągle jestem i  jakoś tam funkcjonuję. Ja i my wszyscy, dla których jej obecność w  życiu, w  polityce, w  poszukiwaniu odpowiedzi na ważne pytania, przez całe lata była „oczywi-stą oczywistością”. Iza po prostu była i  mogli-śmy, mogłyśmy na nią liczyć. Była niezawodna, punktualna, dotrzymywała zobowiązań. A  jed-nocześnie skłonna zawsze usprawiedliwić błędy jeśli nie wynikały z małości i podłości. Nie zno-siła hipokryzji.

Polegać na niej mógł każdy, kto czuł się krzywdzony, pomijany, wykluczany. Wystar-czyło dotrzeć do jej biura w  Gdyni, napisać maila, przysłać list do sejmu, zadzwonić.

Wspierała ludzi nieobojętnych na świat, pomagała ludziom z organizacji pozarządowych broniących skrzywdzonych i słabych. Działała na rzecz różnorodności i  wolności. 20 lat pra-cowała z  nami nad zbudowaniem lepszej, bar-dziej sprawiedliwej Polski. Jeśli miało się kłopot

– szło się do niej po radę. Pomagała organizować konferencje. Walczyła o lepsze ustawy. Była na wiecach, manifestacjach, manifach i paradach.

Angażowała się w  trudne, czasem bez-nadziejne sprawy zwykłych ludzi. Walczyła o  mieszkania dla eksmitowanych na bruk. Stawała w obronie uczniów i uczennic walczą-cych o prawo do dobrej publicznej szkoły, która nie łamie uczniowskich sumień tylko pomaga młodym wyrastać na świadomych obywateli i  obywatelki. Wspierała Alę Tysiąc i  Anetę Krawczyk, wierząc że ich zwycięstwo będzie wspólnym osiągnięciem w zmaganiach o prawa i godność kobiet.

Gdybym miała wybrać słowo-klucz do jej spuścizny – wybrałabym słowo „razem”. Ceniąc indywidualność każdego, Iza wierzyła, że pra-cując wspólnie osiągniemy każdy zamierzony cel. Bo wszystko jest możliwe, lepszy świat jest możliwy. I trzeba o nim marzyć – bez marzeń – napisała kiedyś – buduje się tylko szare baraki. Więc „razem” i „marzenia”. Myślę, że to właśnie nam pozostawiła. Marzenia o świecie, gdzie nie wszystko jest na sprzedaż. Nie zawiera się kom-promisów, gdy chodzi o prawa człowieka i nie zdobywa stanowisk jako nagrody za szybką wymianę poglądów na modne w kolejnym poli-tycznym sezonie.

Czytałam ostatnio jej poselskie wystąpienia z  różnych lat i  kadencji sejmowych. Myślę, że była jedną z  niewielu postaci polskiej polityki, która podpisałaby się pod każdym swoim sej-mowym wystąpieniem. Żadnego nie chciałaby wycofać. A zatem słowem – kluczem jest także

„konsekwencja”. Jak to poskładam, to tworzy się może początek jakiegoś przesłania – razem marzyć i konsekwentnie budować lepszy świat. I jeszcze – tak jak ona – robić to z uśmiechem. A tolerancję mieć nie tylko na sztandarach, ale co bywa trudniejsze, we wzajemnych relacjach. I najważniejsze – umieć słuchać – nie tylko tych, którzy potrafią głośno krzyczeć. Zawsze uzna-wać siłę argumentów i w pogardzie mieć argu-ment siły. Potrafisz tak Marzeno? Ja się staram.

W naszej pamięci, Iza pozostanie na zawsze. Tym, którzy przyjdą po nas chcemy przypominać o niej poprzez tablicę pamiątkową zawieszoną na murze Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Tablica zawiśnie obok tej, którą z jej inicjatywy uczciliśmy pamięć Jacka Kuronia. Iza czuła się jego uczennicą i kontynuatorką jego misji.

Katarzyna Kądziela

Feministka, aktywistka i działaczka spo-łeczna. Zajmuje się prawami człowieka, przemocą w rodzinie, problematyką dys-kryminacyjną. Członkini Demokratycznej Unii Kobiet i Lewicowej Sieci Feministycz-nej Rozgwiazda. Wieloletnia bliska współ-pracowniczka Jacka Kuronia i  Izabeli Jarugi–Nowackiej. Już na początku lat ’90 współorganizował y pikiety pod Kolumną Zygmunta z hasłami prokobie-cymi. Współpracowały w Biurze Pełno-mocniczki ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, Gabinecie Wicepremiera, Biurze Poselskim.

Page 104: femka numer pierwszy

104

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Page 105: femka numer pierwszy

105

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Do dzisiaj czasami swoją radość i szczęście trzeba ukrywać nawet przed najbliższymi, ale chciałabym powiedzieć, że mając szansę działania jako członek Rządu na rzecz prawa do szczęścia dla wszystkich, będę starała się dążyć do tego, żeby z tym szczęściem nie trzeba było się chować.*

* fragment wywiadu – Ze szczęściem nie można się chować – udzielonego w 2004 roku dla wortalu Lesbijka.org. Cały wywiad znajduje się na stronie Femka.net.

Page 106: femka numer pierwszy

106

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Page 107: femka numer pierwszy

107

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Urodzona 23 sierpnia 1950 w Gdańsku – polska polityczka, posłanka na Sejm II, IV, V i VI kadencji, była przewodnicząca Unii Pracy i Unii Lewicy, Pełnomocniczka ds. Równego Statusu Kobiet i  Mężczyzn, Wicepremier w rządzie Marka Belki. Była matką dwóch córek Barbary i Katarzyny oraz żoną profesora Jerzego Nowackiego, rektora Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych w Warszawie. Zginęła 10 kwietnia 2010 w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Jest pocho-wana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Działała na rzecz równego statusu kobiet i  mężczyzn, wszelkich dyskryminowanych grup społecznych, państwa neutralnego światopo-glądowo oraz zapewnienia równych szans startu życiowego młodzieży. Deklarowała poglądy feministyczne. Wraz ze Zbigniewem Bujakiem prowadziła w 1991 akcję na rzecz referendum w sprawie karalności prze-rywania ciąży. Aktywnie wspierała dążenia na rzecz legalizacji związków partnerskich.

Aktywność polityczną rozpoczęła od działań związanych z  obroną praw człowieka, w tym szczególnie praw kobiet. Od połowy lat 80. dzia-łała w Lidze Kobiet Polskich. Przez dwie kadencje pełniła funkcję prze-wodniczącej Zarządu Głównego tej organizacji. W 1991 przystąpiła do Ruchu Demokratyczno-Społecznego.

W 1993 z  listy Unii Pracy została posłanką II kadencji. Pełniła funk-cję wiceprzewodniczącej Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i  Postępu Technicznego. Była jedną z  dwóch posłanek wchodzących w  skład delegacji Sejmu RP do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przewodniczyła też polsko-mongolskiej grupie parlamentarnej (Mongolią zajmowała się naukowo pracując w Polskiej Akademii Nauk).

Do Sejmu ponownie została wybrana w 2001, uzyskała mandat w okręgu gdyńsko-słupskim z  listy SLD-UP. Przez dwa miesiące była członkiem Komisji Kultury i  Środków Przekazu. 29 listopada 2001 została sekreta-rzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, miesiąc później objęła stanowisko Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Pracowała nad przyjęciem przez rząd w  2002 II Krajowego Programu Działań na Rzecz Kobiet.

W rządzie Marka Belki została tzw. ministrem bez teki oraz drugim, obok Jerzego Hausnera, wicepremierem (do spraw komunikacji społecz-nej). Zgodnie z rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z 11 maja 2004 do jej zadań należała m.in. koordynacja prac Rady Ministrów w  zakre-sie polityki społecznej, równego statusu kobiet i mężczyzn oraz przeciw-działania dyskryminacji, sprawowanie nadzoru, w zakresie wyznaczonym przez Prezesa Rady Ministrów, nad działalnością Rządowego Centrum Studiów Strategicznych oraz Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn.

Z Unii Pracy odeszła 19 kwietnia 2005, przystępując do założonej przez siebie Unii Lewicy. W  tym samym roku po raz trzeci została posłanką, kandydując z  listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W  grudniu 2005 wystąpiła z Unii Lewicy. Do końca życia pozostała osobą bezpartyjną.

W 2007 po raz czwarty uzyskała mandat poselski, kandydując z listy koalicji Lewica i Demokraci. Zasiadała w klubie Lewica.

Izab

ela

Jaru

ga

-No

wa

cka

Page 108: femka numer pierwszy

108

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Page 109: femka numer pierwszy

109

IZA

BE

LA JA

RU

GA

-NO

WA

CK

A

Izabela Jaruga-Nowacka – polityczka i feministka

Page 110: femka numer pierwszy

110IZ

AB

ELA

JAR

UG

A-N

OW

AC

KA

19 czerwca w Arkadach Kubickiego w ramach Kongresu Kobiet odbyła się sesja poświę-cona życiu, działalności i  ideałom Izabeli Jarugi-Nowackiej: Izabela Jaruga-Nowacka – polityczka i  feministka. Udział w  niej wzięli m.in.: Barbara Nowacka, Magdalena Środa, Katarzyna Kądziela, Jolanta Kwaśniewska, Wanda Nowicka, Urszula Nowakowska, Robert Biedroń, Krzysztof Śmiszek, Katarzyna Matuszewska, Sylwia Spurek. Fragmenty

„Alfabetu Jarugi-Nowackiej” przeczytali Maria Seweryn i Jacek Poniedziałek.Krajowe Centrum Kompetencji przyznało Barbarze Nowackiej Skrzydła Anioła z podpi-

sem na statuetce – Dobro przychodzi z człowiekiem.Na zakończenie prof. Katarzynie Chałasińskiej-Macukow, Rektorka Uniwersytetu

Warszawskiego, prof. Magdalena Środa wręczyła OKULARY RÓWNOŚCI im. Izabeli Jarugi-Nowackiej m.in. za wprowadzenie na Uniwersytecie Warszawskim pierwszej w Polsce rady ds. przeciwdziałania dyskryminacji.

Page 111: femka numer pierwszy

111IZ

AB

ELA

JAR

UG

A-N

OW

AC

KA

Page 112: femka numer pierwszy

112O

BM

ÓW

IEN

IA

Grażyna Latos

Magdalena Środa, Kobiety i władza, W.A.B. 2009

Page 113: femka numer pierwszy

113O

BM

ÓW

IEN

IA

Powinnam zatytułować ten zbiór tekstów „Moje słuszne feministyczne poglądy na wszystko”, ale to by brzmiało podobnie jak tytuł książki Leszka Kołakowskiego, więc swojej dałam tytuł skromniejszy:

„Kobiety i władza” – pisze we wstępie do swojej najnowszej książki Magdalena Środa. Tytułowa wła-dza, to władza w szerokim kulturowym i politycznym znaczeniu. Książka o tej władzy (i jej braku) traktująca, to zbiór tekstów podsumowujących zdanie autorki na tematy dotyczące kobiet, rodziny, rynku pracy, Kościoła, czy przemocy, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat profesor prezentowała w rozmaitych esejach i felietonach, a także podczas różnych spotkań i debat. To książka zupełnie inna od poprzedzającego jej wydanie „Indywidualizmu i  jego krytyków”. Nie jest to publikacja naukowa a popularna. Napisana bardzo lekkim, przyjemnym stylem, choć tematy, które porusza, niekoniecznie do lekkich i przyjemnych muszą należeć.

Marzę o tym, aby książka „Kobiety i władza” trafiała w ręce najrozmaitszych kobiet, nie tylko feministek. By za pomocą tego łatwego języka – tekstów, przy których momentami można się nie-źle uśmiać a momentami pewnie trzeba by zapłakać – zaprezentować im rzetelnie przedstawiony feministyczny punkt widzenia. Nie chodzi oczywiście o  to, by za pomocą tej publikacji „prze-ciągnąć” kobiety na feministyczną stronę „barykady”, bo nie w tym rzecz, by wszystkie kobiety stały się feministkami. Chodzi o debatę, o zaprezentowanie pewnych argumentów. Inna sprawa, że gdyby pod ich wpływem grono feministek nieco się powiększyło, to ja oczywiście nie widzę w tym nic złego…

Osoby, które poglądy Magdaleny Środy już znają, także znajdą w  tej publikacji teksty wyjąt-kowe, treści nowe. Na mnie duże wrażenie zrobił tekst opowiadający o porodzie. Nie sposób go streścić, to trzeba przeczytać. Domyślam się, że to wrażenie wynika z tego, iż wydarzenia opisy-wane przez autorkę wydają mi się wprost wyjęte z  jakiegoś horroru. Aż trudno mi uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno ciężarne kobiety musiały znosić takie upokorzenia (nie twierdzę oczywiście, że teraz żadnych nie znoszą). Myślę, że ten opis pozwala też lepiej zrozumieć hasło: prywatne jest publiczne. W jednym z felietonów poprzedzających ten dotyczący porodu, gdy prof. Środa pisze o swoich pierwszych konferencjach feministycznych (w Krakowie i Mądralinie) czytamy: W czasie dyskusji i  tam, i  tu okazało się, że wszystkie mamy podobne doświadczenia: porodu, macierzyństwa, opresji, tylko nigdy nie traktowałyśmy tego jako problemu publicznego, lecz jako zwykły element prywat-ności przegadywanej wśród bliskich znajomych. Bodaj tam, w Mądralinie, zrodziła się akcja „Rodzić po ludzku”. Nie wiem, czy wiele zmieniła w doświadczeniach porodu, ale z  pewnością uczyniła go przedmiotem ważnej publicznej debaty, a – w rezultacie – doprowadziła do instytucjonalnych zmian w szpitalach położniczych. Wtedy też zaczynałam rozumieć, że gdy coś ma charakter publiczny, gdy staje się przedmiotem debaty, to jest o krok od zmiany. Choć nie zawsze we właściwym kierunku.

Magdalena Środa objaśnia nam pewne (feministyczne) stanowiska, wraca do przyczyn wysu-wanych obecnie postulatów, wyjaśnia dlaczego są tak ważne. W  żadnym wypadku nie sytuuje jednak siebie w pozycji nieomylnej mentorki. Wręcz przeciwnie. W jednym z tekstów pisze: Gdy moja córka była mała, strofowałam ją jak wszystkie matki: „Nie krzycz tak!”, „Siedź jak kobieta, a nie jak facet”, „Nie bij się z chłopakami”, „Dziewczynka musi dawać przykład”. Robiłam to bezwiednie, tak jak robiły to moja mama i babcia. To Agata pierwsza zauważyła, że jest jakieś pęknięcie między tym, co głoszę publicznie i piszę, a dość tradycyjnym sposobem wychowania, jaki jej serwuję Myślę, że to bardzo ważne wyznanie. Z jednej strony dowodzi siły tradycyjnej, patriarchalnej kultury, która wtłacza nas w stereotypowe role nawet wtedy, gdy tego nie chcemy i mimo tego, że już znamy jej mechanizmy. Z drugiej strony, dowodzi tego, jak ważna jest refleksja nad praktyką. Jak ważna jest czujność na wszelkie pęknięcia. Bo bycie feministką i głoszenie niepopularnych haseł nie jest najlżejszym kawałkiem chleba. Realizowanie tych haseł we własnym życiu, w praktyce, wymaga wiele samodyscypliny, za którą nikt nikogo nie nagradza. Często nawet karci, znieważa, obraża (Ty bolszewicka konserwo! – tak do Magdaleny Środy napisał pewien internauta). Wbrew wszystkim i wszystkiemu, warto się starać.

Page 114: femka numer pierwszy

114O

BM

ÓW

IEN

IA

Książka „ROAD. Polityka czasu przełomu. Ruch Obywatelski – Akcja Demokratyczna 1990-1991” Katarzyny Chimiak jest monografią partii politycznej działającej w Polsce od 16 lipca 1990 roku do 11 maja 1991 roku, a więc w ważnym dla Polski momencie przemian. Partii, którą tworzyli ludzie „Solidarności”, uczestnicy obrad Okrągłego Stołu, któ-rzy, powtarzając za autorką, mieli znaczący wpływ na wyznaczanie kierunków rozwoju demokratycznej Polski.

Założycielami partii byli Władysław Frasyniuk i Zbigniew Bujak a  członkami i  członkiniami, oprócz współzałożycieli, byli/ły m.in.: Ludwika Wujec, Henryk Wujec, Jan Lityński, Adam Michnik, Danuta Kuroń, Jacek Kuroń, Halina Bortnowska, Jerzy Osiatyński, Barbara Labuda, Bronisław Geremek, Marek Edelman, Wojciech Borowik, Krzysztof Siemieński, Marek Balicki, Witold Sielewicz, Andrzej Urbanik, Krzysztof Dołowy, Stanisław Faliński, Jan Kossakowski, Zofia Kuratowska. Deklarację Założycielską ROAD podpisały również takie osobistości świata kultury, jak: Julia Hartwig, Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, czy Andrzej Wajda.

Choć początkowo członkowie ROAD unikali nazwy „partia” (panowała powszechna niechęć do partii politycznych, ponadto partie wydawały się czymś nie pasującym do tradycji opozycji, a samo słowo

„partia”, przez wiele lat funkcjonujące wyłącznie jako synonim partii komunistycznej, odstraszało, wydawało się skompromitowane a  cza-sem nawet niebezpieczne), to nie ukrywali, że ich celem jest stworze-nie silnej alternatywy dla powstałego trzy miesiące wcześniej z  ini-cjatywy Jarosława Kaczyńskiego Porozumienia Centrum. Jak pisze Katarzyna Chimiak, powołanie do życia partii politycznej nie było dla założycieli ROAD działaniem oczywistym ani naturalnym. (…) Można sądzić, że była to decyzja dramatyczna. Oznaczało bowiem przypieczętowanie czegoś, co choć od dawna zapowiadano jako nie-uchronne, wydawało się niezmiernie trudne do zaakceptowania – podziału „Solidarności”.

Wśród celów jakie stawiali przed sobą członkowie i  członkinie ROAD zdawało się dominować przezwyciężenie zacofania. Wśród wartości, na których cele i zasady ideowe opierano, były: racjonalizm, nowoczesność, demokracja, aktywność, praworządność i  różnorod-ność, spośród których szczególnie bliską była demokracja.

Paradoks ROAD polega na tym, że była to partia, która powstała niejako wbrew sobie, poza tym nie chciała być partią. (…) Można posta-wić tezę, że słabość tego środowiska tkwiła w  tym, co pozornie mogło wydawać się jego największym atutem – w fakcie, że stanowili awangardę

„Solidarności” – pisze w zakończeniu autorka.Katarzyna Chimiak ukazuje w  swojej książce nie tylko spe-

cyfikę samej partii ROAD, ale również tytułowej polityki prze-łomu. Przedstawiając historię Ruchu Obywatelskiego – Akcji Demokratycznej – jego genezę i  powstanie, organizację, czy dysku-sje programowe wraz z liniami podziału – przedstawia też zarys tego, w  jaki sposób po 1989 roku kształtował się polski system partyjny. A robi to w sposób niezwykle zajmujący. Polecam.

Grażyna Latos

Katarzyna Chimiak, „ROAD. Polityka czasu przełomu. Ruch Obywa-telski – Akcja Demokra-tyczna 1990–1991”, Fundacja Lorga 2010

Page 115: femka numer pierwszy

115O

BM

ÓW

IEN

IA

„Niektórzy śnią kolorowo, a  ja tak odczuwam.” Winterson przekracza wiele granic – igra z płcią, cza-sem, normą, formą, a  wszystko to, by znaleźć praw-dziwe, skrzące się życiem „ja”. Jednak te próby czasem kończą się odkryciem, że sensem wielu rzeczy jest ich iluzoryczność i  krótkotrwałość. Narracja jest polifo-niczna, pulsująca emocjami, balansująca na różnych wymiarach czasu i przestrzeni. Na poszczególne wspo-mnienia składają się strzępy uczuć i  urywki rozmów. Historia nadaje im znaczenia i umiejscawia w szerszym kontekście. A ciało nieodłącznie splata się z czymś nie-uchwytnym, może duszą? „Energia podąża za materią”.

Miłość jest przeżyciem duchowym, ale jednocze-śnie jak najbardziej zmysłowym – odczuwalnym na wielu poziomach percepcji. Doznania przenikają nie tylko całe ciało człowieka i  kształtują jego rzeczy-wistość. Uczucie staje się wyzwaniem, wędrówką. Zadaniem, które czasem jest niemożliwe do realizacji, ale też… do wymazania z pamięci.

„Fragmentaryczność życia przyprawia o  podejrz-liwość wobec spójności.” Świat jest układanką, grą, w której trudno przewidzieć następny krok. I to decy-duje o  jego trudnym pięknie. Ludzie szamoczą się z własnym losem, walczą, czasem przegrywają, innym razem udaje się im coś ugrać.

Miłość i  samotność to jedne z  najważniejszych ludzkich przeżyć, to one konstytuują byt – decydują o jego wartości, wydobywają z pustki… Ludzkie uczu-cia i  świat wyobraźni wykraczają poza prawa fizyki i wzory chemiczne, nadając im czasem paradoksalne, symboliczne znaczenie.

„Dyskretne symetrie” to historia miłosnego trójkąta. Romans nabiera nieoczekiwanego tempa, zawłaszcza i  komplikuje życie wszystkim weń zaangażowanym. Sytuacja niemożliwa, ale pełna pożądania i… trud-ności, zmusza do kolejnych działań i decyzji. Nic nie jest już takie samo, trzeba więc zbudować nową prze-strzeń. Tylko kto znajdzie w niej miejsce, jaka będzie jego rola? Jakie będą konsekwencje tak ryzykownej zabawy?…

To, co nazywam światłem, jest moją własną odmianą ciemności. To, co widzę, jest namalowanym przez mnie trompe-l’oeil. W  poszukiwaniu wiedzy nurkuję jak fretka do nory. Swoje ograniczenia nazywam grani-cami poznania. Interpretuję świat, mieszając psychologię innych z własną. Mówię, że mam otwarty umysł, ale jest tak, jak myślę.

Cel ina F i t

Jeanette Winterson, Dyskretne symetrie, Rebis 2010

Page 116: femka numer pierwszy

116O

BM

ÓW

IEN

IA

Ból tnie jak nóż, zaciska się obręczą na szyi i prawym barku. Nie sposób odwrócić głowy, żadnej szansy na spojrzenie do tyłu. Nawet oddychanie jest bolesne – tak rozpoczyna się druga po „Aimee & Jaguar” wydana w Polsce książka Eriki Fischer „Droga do nieba”.

Podczas spotkania, jakie odbyło się wokół książki w Warszawie, Kazimiera Szczuka powiedziała, że po jej przeczytaniu zadzwoniła do Kingi Dunin i powiedziała jej – wiesz, ta książka jest o mnie. Na co Dunin odpowiedziała – nie, o mnie. Jakiś czas temu ją prze-czytałam i pomyślałam sobie – właśnie że jest o mnie...

Ta książka jest o mnie, bo jest o mierzeniu się z własną przeszło-ścią. O próbach uporania się z nią. O grzebaniu w niej i  rozdra-pywaniu ran, jakie pozostawiła. A wszystko po to, by móc ruszyć dalej. Z tych samych powodów „Droga do nieba” jest także lekturą o wielu innych kobietach i mężczyznach.

Książkę rozpoczyna zniknięcie brata autorki, pięćdziesięciolet-niego Paula, które zmusza młodszą siostrę do powrotu do Wiednia. Do zderzenia z  rzeczywistością w  której dorastała, z  rodzinnym domem, ze wspomnieniami. Te dopadające autorkę wspomnie-nia przypominają o traumatycznych losach rodziny. O tragicznej śmierci dziadków, którzy zginęli w Treblince, o nieszczęściu matki, która by być z mężem zdecydowała się na powrót do kraju, któ-rego nienawidziła i wreszcie o relacjach, jakie łączyły ją z bratem i rodzicami.

Książka ta jest nie tylko o  holocauście, o  zagładzie po pro-stu. O  wyniszczających człowieka relacjach. Relacjach także, a może przede wszystkim, rodzinnych. Rodzina wydaje się być czymś naturalnym a  przez to wielu ludzi uważa, że także więź rodzinna, ta specyficzna potrzeba bliskości i zadowolenie z obec-ności drugiego człowieka, jest czymś naturalnym. Wszystko oczy-wiście zależy od tego, jak definiujemy rodzinę. Bo jeśli rodzina jest pokrewieństwem, to my wszystkie mamy rodziny. Ale jeśli rodzina jest akceptacją, miłością, zrozumieniem, poczuciem bezpieczeństwa, troską, oddaniem, wsparciem etc., to pewnie niewiele z  nas może poszczycić się posiadaniem takiej rodziny i  takich więzi. Bo one nie powstają tak po prostu. Takie więzi wymagają starań i zaangażowania.

„Droga do nieba” jest według mnie heroiczną próbą zmierze-nia się z  własną przeszłością i  ukrytymi w  przeróżnych zakąt-kach umysłu potworami – duchami tej przeszłości. Heroiczną, bo nie każdy ma odwagę te duchy odkopać. Wręcz przeciwnie. Odwagę mamy przede wszystkim do ich zakopywania. Liczymy na to, że wypierając ze świadomości problem pozbędziemy się go. Tymczasem, żeby się go pozbyć, najpierw trzeba go sobie uświado-mić. Moim zdaniem „Droga do nieba”, to taka właśnie diagnoza problemu. Sama pisarka przyznała zresztą, że książka „oczyściła ją”, że po jej napisaniu poczuła się szczęśliwa i mogła żyć dalej.

Grażyna Latos

Erica Fischer, Droga do nieba, Wydawnictwo Czarne, 2010

Page 117: femka numer pierwszy

117O

BM

ÓW

IEN

IA

Izabela Jabłonowska,Ubierz się w uśmiech. Stylowo i modnie, W.A.B.

Przedmioty i  ludzie, teraźniejszość i  prze-szłość, realność i niewidzialność mieszają się ze sobą, by stworzyć opowieści o  przemija-niu. Autorzy przemycili w  nich wiele pytań: Kiedy zaczyna się starość? Czy wtedy, kiedy stwierdzimy, że pewnych rzeczy już nie wypada robić, czy też wtedy, gdy ciało nam o  tym wyraźnie zakomunikuje? Czy starość rzeczywiście pozbawia życie sensu? Czy rzeczywiście żyjemy w „kraju nie dla starych ludzi”, czy może, myśląc o  tym, co nieunik-nione, pocieszymy się przewrotną piosenką Jeremiego Przybory „Wesołe jest życie sta-ruszka”?

Antologia opowiadań „Wbrew Naturze”

Aida Amer, Natalia Bobrowska, Agnieszka Drotkiewicz, Anna Janko, Włodzimierz Kowalewski, Marcin Królik, Roman Lipczyński, Marta Mizuro, Grażyna Plebanek, Beata Rudzińska, Zyta Rudzka, Hanna Samson, Tomasz Sobieraj, Izabela Sowa, Joanna Stróżniak, Michał Sufin, Izabela Szolc

Wydawnictwo AMEA 2010

„Ubierz się w  uśmiech” Izabeli Jabłonow-skiej to książka, która przywraca zdrowo-rozsądkowe myślenie o  ubiorze i  pozwala znów odnaleźć radość z twórczego podej-ścia do mody. Autorka, jako znana i  ceniona stylistka, podkreśla zarazem, że o  zadowoleniu z  własnego wyglądu i  dobrym samopoczuciu świadczy uśmiech, który jest naszą najpiękniejszą ozdobą. Kluczemdo sukcesu jest poszuki-wanie indywidualnego stylu, polegające na uświadomieniu sobie atutów własnej urody i  umiejętnym ich eksponowaniu. Styl powi-nien też odpowiadać naszemu tempera-mentowi i  być dostosowanym do trybu życia.

Ilustrowany szkicami Izabeli Kuleszy i  styli-zacjami autorki na fotografiach Kamila Krajewskiego, poradnik Ubierz się w  uśmiech to zbiór wielu przydatnych wskazówek, pomagających spośród ogromnej ilości propozycji wybrać takie, które spełnią wszystkie nasze oczekiwa-nia i  pozwolą uzyskać harmonijną i  efek-towną całość.

Page 118: femka numer pierwszy

118O

BM

ÓW

IEN

IA

Tom szk iców kr y tycznol i terack ich poświęcony współczesnej polsk iej poezji. Składa się na niego kilkadziesiąt rozpraw zgromadzonych w  czterech rozdziałach: „przeszłość”, „ciało”, „kul-tura masowa” i „podróżowanie”.Autorka skupia się na problemach liryki po roku 1989, opisując je z  punktu widzenia krytyka, pracownika nauko-wego, humanisty. Punktuje istotne zmiany, przełomy, które wpłynęły na jej kondycję i charakter. Komentuje, wyja-skrawiając określone nurty i  kierunki, aby w sposób dosadny ukazać zależno-ści na linii komentarz krytycznoliteracki – wiersz.

Bumerang, Anna Kałuża, Biuro Literackie 2010

Skąd wziął się pomysł na zorgani-zowanie Kongresu Kobiet? Jak feministki z uniwersytetów doga-dały się z prezeskami? Dlaczego Krystyna Janda spóźniła się na egzaminy wstępne na akademię teatralną? Czy parytety dla Polek wymyśliła Danuta Hübner? Na te i  inne py tania można znaleźć odpowiedź w  książce „Czas na kobiety” będącej zbiorem wywia-dów z  twórczyniami I  Kongresu Kobiet, przeprowadzonych przez Aleksandrę Pawlicką – dzienni-karkę „Wprost. To świadectwo wielkiego historycznego zjedno-czenia kobiet, które nastąpiło na I  Kongresie Kobiet w  czerwcu 2009 roku. Okazją do wydania książki, podsumowującej dotych-czasow y dorobek te j jedynej w swoim rodzaju, kobiecej, maso-wej akcji społecznej, był II Kongres Kobiet, który po raz kolejny zgro-madził wiele tysięcy Polek i pokazał, że ta inicjatywa ma trwałe spo-łeczne fundamenty i na stałe zago-ściła w polskim życiu publicznym.

Czas na kobiety, Aleksandra Pawlicka, Wydawnictwo ALETHEIA

Page 119: femka numer pierwszy

119O

BM

ÓW

IEN

IA

Autorka w przystępny sposób wyjaśnia pojęcia homofobii, dyskryminacji (m.in. ze względu na płeć i orientację seksu-alną) obcości i  tolerancji. Na konkret-nych przykładach wskazuje jakie zagro-że n i a powod ować m o g ą w ro g i e stereotypy, uprzedzenia i wynikające z nich dyskryminacja oraz wykluczenie konkretnych osób i  całych grup spo-łecznych. Laszuk obala nie tylko stereo-t y p y d o t y c z ą c e o s ó b n i e -heteroseksulanych, przywołuje również wyobrażenia o homofobach. Daje jasne w s k a zów k i j a k p o s tę p o w a ć, by w codziennym życiu nie ranić innych i by wzajemnie uczyć się tolerancji oraz życzl iwych zachowań i  postaw. Na końcu książki czytelnicy znajdą słowni-czek trudnych pojęć, a  także adresy organizacj i pomagających osobom doświadczającym przemocy i dyskry-minacji

Anna Laszuk, Mała książka o homofobii, Czarna Owca 2010

Autorka w  przystępny sposób wyjaśnia pojęcie tolerancji i  jego historię. Na konkretnych przykła-dach wskazuje jakie zagrożenia powodu ją wrog ie stereot ypy, uprzedzenia i  wynikające z  nich dyskryminacja i wykluczenie kon-kretnych osób i całych grup spo-łecznych. Historia pokazuje, że dawniej Polska była krajem wielo-etnicznym, gdzie współ istnia ły różne religie i narody. Obecnie, po przystąpieniu do Wspólnoty Euro-pejskiej musimy odnowić piękną tradycję wielokulturowości, do czego zachęca profesor Środa. O p ró cz f i l ozof i cznyc h po j ę ć i  socjologicznych kategorii m.in.

„obcości” i „poprawności politycz-nej” autorka daje konkretne wska-zów k i j a k p o s tę p owa ć, a by w  codziennym życiu nie ranić innych, by wzajemnie uczyć się tolerancji oraz życzliwych zacho-wań i postaw.

Magdalena Środa, Mała książeczka o  tolerancji, Czarna Owca 2010

Page 120: femka numer pierwszy

120

OB

WIE

NIA

O polityce czasu przełomuGrażyna Latos

We wtorek 8 czerwca w  warszawskim Klubie Księgarza odbyło się spotkanie promujące naj-nowsze wydawnictwo Fundacji Lorga: „ROAD. Polityka czasu przełomu. Ruch Obywatelski – Akcja Demokratyczna 1990–1991” Katarzyny Chimiak.

Ta książka opowiada o  krótkim i  burzliwym epi-zodzie polskiej inteligencji. Opowiada z dystansem i ogromną wrażliwością.Prof. Włodzimierz Borodziej

Przeczytałem w niej ciekawe rzeczy, o których już zapomniałem, lub których nawet nie wiedziałem.Zbigniew Bujak

Parę minut po godzinie osiemnastej licznie przybyłych gości, wśród których znajdował się m.in. premier Mazowiecki, powitała Marzena Chińcz – prezeska Fundacji Lorga. Spotkanie poprowadził dziennikarz Gazety Wyborczej Paweł Wroński, a  o  książce oraz tytułowej polityce czasu przełomu rozmawiali współ-założyciele ROAD-u, Władysław Frasyniuk i  Zbigniew Bujak, oraz prof. Włodzimierz Borodziej i autorka książki.

Po wielu pochwałach, jakie padły z ust Pawła Wrońskiego oraz prof. Włodzimierza Borodzieja w  kierunku książki, na dłuższą chwilę w  sali zakrólował temat Solidarności. Wszyscy wie-dzieliśmy, że Solidarność musi się podzielić, ale baliśmy się, że ten podział może zagrozić przemia-nom, jakie miały się dokonać – mówił Tadeusz Mazowiecki, który przyznał, że decyzja o  zało-żeniu ROAD-u była dla niego zaskoczeniem.

W  czasie spotkania przywoływanych było wiele wspomnień i  anegdot. Zbigniew Bujak mówił m.in. o  problematyczności pojęcia

Page 121: femka numer pierwszy

121

OB

WIE

NIA

etosu Solidarności oraz polityce jako dysku-sji i  sztuce realizowania dobra społecznego, natomiast Władysław Frasyniuk o „podpina-niu” się pod Solidarność, które nie jest zja-wiskiem jedynie historycznym. Przy okazji każdych wyborów widzimy jak rosną nam bohaterowie – mówił.

Podczas spotkania nie mogło zabraknąć wspomnień odwołujących się do zwycięstwa Solidarności. We wspomnieniach tych można było wyczuć lekką nutkę rozczarowania spo-wodowaną dalszym rozwojem wydarzeń. ROAD działał jedynie rok (1990–1991). Jak pisała w zakończeniu swojej książki autorka, paradoks ROAD polega na tym, że była to partia, która powstała niejako wbrew sobie, poza tym nie chciała być partią.

Było to środowisko, które odżegnywało się od tego wszystkiego, bez czego nie da się wygrać wyborów, m.in. od hipokryzji – mówił w trakcie spotkania Paweł Wroński.

Nasz błąd polegał na tym, że nie posta-wiliśmy na edukację. Tylko wykształcone społeczeństwo może być społeczeństwem demokratycznym – stwierdził Władysław Frasyniuk, który z  lekkim rozgorycze-niem mówił o  niewykorzystaniu członków ROAD-u przez Polskę. Te diamenty należało oszlifować, wyedukować – kontynuował, by w dalszej części spotkania powrócić do wspo-mnień i wyznań zdecydowanie bardziej opty-mistycznych. Jesteśmy wyjątkowym poko-leniem. Uczestniczyliśmy w  wydarzeniach, w  których wielu nie miało szansy uczestni-czyć – zakończył.

Oficjalną część spotkania zamknęły pyta-nia ze strony publiczności. Dalsze rozmowy toczone były w kuluarach, przy lampce wina…

Page 122: femka numer pierwszy

122

OB

WIE

NIA

Europejska

duma w WarszawieTekst: Katarzyna Rossienik-Ciosmak, Fotograf ie: Marzena Chińcz

Page 123: femka numer pierwszy

123

OB

WIE

NIA

Page 124: femka numer pierwszy

124

OB

WIE

NIA

Page 125: femka numer pierwszy

125

OB

WIE

NIA

Page 126: femka numer pierwszy

126

OB

WIE

NIA

17 lipca w Warszawie odbyła się Parada EuroPride. Była to pierwsza jej edycja w Europie Wschodniej. Było kolorowo, tęczowo i głośno.

Hasło tegorocznej Parady to „Wolność, Równość, Tolerancja!”. Parada, zorganizowana przez Fundację Równości, była częścią obchodów EuroPride, które miały miejsce w  Warszawie od 9 do 18 lipca. Wzięli w  niej udział zwolennicy praw dla osób ze środowiska LGBT, zarówno sami zainteresowani, jak i  ich sympatycy. Sporo jej uczestników specjalnie przyjechało z  różnych krajów Europy: Niemiec, Holandii, Włoch czy Wielkiej Brytanii.

Parada rozpoczęła się na placu Bankowym, skąd jej uczestnicy udali się w  stronę Placu Konstytucji. Manifestację otworzyła kawalkada motocyklistów i  rowerzystów, przy dźwiękach muzyki ruszyło również kilka platform, na których jechali organizatorzy i  aktywiści reprezentujący organizacje pozarządowe zajmujące się walką o  prawa człowieka oraz mniejszości seksualnych: Fundacja Równości, Kampania Przeciwko Homofobii, czy oddziały Lambda z  różnych miast. Uwagę przykuwało morze tęczowych flag i  gadżetów, piór oraz kolorowe stroje i  transparenty: „Pod Grunwaldem też walczyli geje”, „Homoseksualizm nie zmniejsza plonów pszenicy”, „Obiecywaliście drugą Irlandię – dawajcie związki (tam już są)”.

Happeningową atmosferę podsycał ponad 30-stopniowy upał, który panował w mieście. Miło zaskoczyła wysoka frekwencja Parady

– wzięło w niej udział kilka tysięcy ludzi. Tego dnia Warszawa pokazała, że nie jest zaściankiem Europy, jeśli chodzi o poparcie dla praw osób o różnej orientacji seksualnej.

Organizatorem EuroPride jest Europejskie Stowarzyszenie Organi-zatorów Parad (European Pride Organisers Association – EPOA), ist-niejące od 2002 roku, które tworzą stowarzyszenia oraz osoby z  Europy, zajmujące się organizacją parad i  wydarzeń społecznych oraz kulturalnych dla osób ze środowiska LGBT: gejów, lesbijek, biseksualistów, osób transgenderowych i  ich sympatyków. Polską Paradę zorganizowała Fundacja Równości.

Każda edycja Parady organizowana jest w innym europejskim mie-ście. Pierwsza parada EuroPride miała miejsce w 1992 roku w Londy-nie, wzięło w niej udział ponad 100 tys. osób. Następne odbywały się w Berlinie, Amsterdamie, Kopenhadze, Paryżu, Sztokholmie, Rzymie (jako WorldPride), Wiedniu, Kolonii, Manchesterze, Hamburgu, Oslo, Londynie, Madrycie, Sztokholmie (ponownie) i Zurychu.

Obszerna fotorelacja na http://FEMKA.net

Page 127: femka numer pierwszy

127

OB

WIE

NIA

Page 128: femka numer pierwszy

128

OB

WIE

NIA

Page 129: femka numer pierwszy

129

OB

WIE

NIA

Page 130: femka numer pierwszy

130

OB

WIE

NIA

Page 131: femka numer pierwszy

131

OB

WIE

NIA

Page 132: femka numer pierwszy

132

KU

FE

RE

K

U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki…

Celina Fit

Page 133: femka numer pierwszy

133

KU

FE

RE

K

I  filcują sobie kolorowe kuleczki. Sierpniowe połu-dnie w  Gdyni, trzy kobiety, trzy kubki ze świeżo zaparzoną kawą. Stolik, na nim kilka motków cze-sanki wełnianej, pojemnik z wodą, mydło. Wokół – szafki, na których piętrzą się artykuły do decoupage, na ścianach wiszą filcowe cuda. Za oknem ruchliwa ulica, w środku – spokój i skupienie. Dorota krok po kroku wprowadza nas w tajniki filcowania kwiatów. Najważniejsza jest cierpliwość i wyczucie, wyobraź-nia. Tu nie da się niczego obliczyć, odliczyć i wymie-rzyć linijką. Nie jest to zajęcie dla perfekcjonistów. Raczej dla tych, którzy nie lubią trzymać się sztyw-nych ram – otwartych na niespodzianki efektu koń-cowego. Dla tych, którzy spokojnie, acz uparcie będą wydobywać kształt z kępki wełny.

Na myśl przychodzą mi dawne, prawie baśniowe spotkania kobiet, podczas których starsze dzieliły się z młodszymi wiedzą. Nauczały, pocieszały, przy-gotowywały do życia w nowym, nieznanym, doro-słym świecie. Albo po prostu były ze sobą, z różnych przyczyn z dala od świata mężczyzn. Tworzące dla siebie bezpieczną przestrzeń. Obecnie, jak grzyby po deszczu, wyrastają kręgi kobiet, spotkania, wspólne wyjazdy. Cieszę się, że powoli odbudowuje się więź między pokoleniami, między kobietami. Powraca pragnienie i potrzeba czerpania wiedzy od tych bardziej doświadczonych, tych „wiedzących” – nazywanych też „wiedźmami”.

Ciągle wspominam „międzypokoleniową” rozmowę gdzieś w  górach. Ona: Matka i  Żona, Nauczycielka, Kobieta, Ja: ? Kobieta na pewno! Rozmawiałyśmy o  tzw. Życiu. Kobieta w  wieku mojej Mamy opowiadała mi o swoich problemach małżeńskich, ja o  swoich rozterkach związanych z  przyszłością. Rozterkach, które niedługo będzie pewnie miała również jej córka. Takie spotkania i  rozmowy pomagają uniknąć pewnych błędów, z popełnionych zaś – wyciągnąć wnioski. Mnie dają poczucie bezpieczeństwa. Pozwalają odczuć, że nie idę samotnie trudną ścieżką dorosłości/kobiecości i że droga ta potrafi być tak piękna i wspaniała.

Przy okazji spotkania z przyjaciółmi – radosnego, entuzjastycznego, wytęsknionego zaczęliśmy sobie przypominać i  śpiewać różne przyśpiewki ludowe. Część z nich urywała się po kilku wersach, w innych wymykała się nam melodia. Uświadomiłam sobie wtedy, że wiele z nich śpiewała mi moja Babcia. I że w czasach Jej młodości miały one rzeczywiście sens,

Page 134: femka numer pierwszy

134

KU

FE

RE

K

niosły treści wychowawcze, opowiadały realne histo-rie i straszyły, „co by było, gdyby…” Przekazywane z ust do ust miały wychowywać, ostrzegać, a czasem pocieszać. Mówiły o otaczającym świecie, jego zagro-żeniach, sposobach radzenia sobie z życiowymi pro-blemami. Ustalały hierarchię wartości. Gdy trzeba

– przywoływały kochanków lub koiły złamane serca. Były nieodłączną częścią codziennego życia i nada-wały mu sens, znaczenie. Z pokolenia na pokolenie niosły wiedzę o świecie, w którym przyszło im żyć i  regułach nim rządzących. „Niedzisiejsze”, zdawa-łoby się, pieśni czasem i w nasze życie wnoszą nowe treści i tak potrzebną refleksję.

Rękodzieło (i  inne aktywności jakby rodem z  cza-

sów dziadków) to jedna z  twórczych dróg wyrażenia

siebie. Daje możliwość zagłębienia się w  świat, który

powoli odchodzi w  zapomnienie. Pozwala poczuć

smak kreacji, powoływania do życia, wydobywania

kształtu z  materii. Stanowi po części powrót do dzie-

ciństwa i  beztroskiego bawienia się materiałami, kolo-

rami itd. To nie tyle oderwanie się od rzeczywistości, co jej ubogacenie. Wymaga skupienia, czasu i chęci, ale w  zamian potrafi dać dużo satysfakcji i poczu-cia spełnienia. Radości bycia z innymi pasjonatami, otwarcia nowych dróg spędzania wolnego czasu, nowych znajomości, przyjaźni. Alternatywa dla tego, co niektórzy (niesłusznie) nazywają „szarością życia”. Jeśli jest ono takie szare to może warto dodać mu kolorów?

Celina Fit

Absolwentka Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego i Medycznego Studium Zawodowego. Redaktorka potralu Femka.net. Współpracuje z teatrami offo-wymi i zajmuje się rękodziełem. Podróżuje, pisze, redaguje.

Page 135: femka numer pierwszy

135

KU

FE

RE

K

KUCHNIA STAROPOLSKA

jajecznik

Page 136: femka numer pierwszy

136

KU

FE

RE

K

Tort z jajek na zimno. Czas przygotowania: ok. 1,5 godziny

Składniki: (porcja na małą tortownicę)• 8 jajek, • szklanka mleka, • szklanka cukru,• całe masło, • zapach (według upodobania), • galaretka (według upodobania), • owoce (według upodobania), • biszkopty – do wyłożenia dna tortownicy, • kawa inka do nasączenia biszkoptów.

Przygotowanie:• Mleko zagotować z cukrem i zalać nim „roztrzepane” w całości jajka.• Dobrze wymieszać.• Całość gotować na parze (najlepiej w metalowej misce). Mieszać – do powstania gęstej jajecznicy. • Po wystygnięciu dołożyć kostkę masła i miksować – do powstania jednolitej masy.• Ułożyć biszkopty na dnie tortownicy. Nasączyć kawą inką – nie za dużo, żeby nie pływały.• Na biszkopty wyłożyć masę. • Całość zalewamy lekko stężoną galaretką.• Wstawić do lodówki aby stężało.

Uwagi: • jajecznica musi być zimna przed zmiksowaniem,• masło dodajemy w miękkiej kostce – nie roztapiamy,• w trakcie robienia jajecznicy – uważać, żeby nie narobić „skrzepów”,• gotowa masa jajeczna powinna w konsystencji przypominać sernik,• galaretka przed zalaniem całości musi być lekko stężona, żeby nie rozwodnić masy jajecznej,• owoce dobieramy do smaku i koloru galaretki, (truskawkowa + truskawki, cytrynowa + brzoskwinia)

Krystyna Chińcz

Mistrzyni kucharska. Przez wiele lat szefowa kuchni. Specjalizuje się w kuchni staropolskiej. Aktualnie, będąc na emeryturze, odkrywa nowe formy aktywności.

Page 137: femka numer pierwszy

137

KU

FE

RE

K

Horoskop numerologiczny jest to opis energii jaką w  danym momencie wnoszą liczby w  nasze życie, ale to my sami decydujemy o  swoim życiu. Liczby nie determinują naszego życia a  są jedynie drobnym drogowskazem, jednak nie jedynym i nie ostatecznym.

Aby obliczyć swoją liczbę urodzenia, należy zsumować cyfry składające się na Twoją datę urodzenia. Sumujemy tak długo, aż wynik będzie jednocyfrowy.

Na przykład osoby urodzone 10.11.1975 obliczają swoją liczbę życia następująco:

1 + 0 + 1 + 1 + 1 + 9 + 7 + 5 = 25 = 2 + 5 = 7

HORO

SKOP

NUME

ROLO

GICZ

NY Odważnie zaplanuj zmiany na ten rok by oswoić to, co i tak się zmieni. Masz teraz energię by solidnie pracować i spo-

dziewać się niespodzianek, uznania, awansu. Zmiana nie zawsze oznacza koniec, rodzina pozostaje rodziną, niezmiennie, przemiana następuje wewnątrz. Daj wyraz swej energii sek-sualnej, tańcz, twórz.

1

Emocje i ciepło rodzinnych spotkań spra-wią, że poczujesz się spokojnie. Nie daj się jednak melancholii i rozczulaniu nad sobą. Może przyjść do Ciebie głębokie zrozu-mienie swojej energii kobiecej, energii jin.

Podtrzymuj ognisko domowe w swoim domu lub swoim wnętrzu. Ze spokojem serca zakończ to, co Cię męczy i jest tylko powierzchowne.

2Czas sprzyja wglądowi w sie-bie, w swój świat materialny i kwestie finansowe. Podejmij wyzwanie odsunięcia tego, co na powierzchni. Zmiany

w pracy czy koniec związku mają doprowadzić Cię do początku Twojej autonomii i wyposażyć w niezbędne doświadczenie. Zachowaj optymizm i pamiętaj o światełku w tunelu. Twój uśmiech jest takim światełkiem.

3

Page 138: femka numer pierwszy

138

KU

FE

RE

K

Korzystny czas dla Ciebie, wielkie możliwości masz teraz na wyciągnięcie ręki. Zbierzesz plony swej pracy i będziesz siała na nowo, by znowu z tego

korzystać. Zaczynaj, podróżuj i kochaj – czas wielkiej miło-ści. Poznasz ważnych mężczyzn, chcących Ci pomóc. Pamiętaj by będąc osoba konkretną i zdecydowaną, szanować uczucia swoje i innych.

4

Spojrzyj na swoje życie jak na całość, która chce się wypełnić, zjednoczyć. Trudne emocje i sytuacje rodzinne pokazują Ci tylko, co wymaga domknięcia, zrozumienia. By poczuć się emocjonalnie wolną – wybacz. Ciesz się nowościami. Świat stoi przed Tobą

otworem a podróże pomogą Ci spojrzeć na siebie z dystansem.5

Aktywność i nowe pomysły dodadzą Ci energii by tworzyć swoje życie na nowo. Nie daj się silnym emocjom, wszystko dobrze się ułoży i przepracu-jesz ważne dla swojego rozwoju kwestie. Możliwość

nowego romansu, pracy, poruszenia w sercu. Podejmuj decyzje niezależnie, w zgodzie z sobą.

6Wyciszenie i skupienie się na sobie, są dla Ciebie korzystne i budują Twoją przyszłość. Praca nad sobą może być powolna ale efekty pojawią się

w swoim czasie. Jesteś teraz dla siebie najlepszym nauczycie-lem więc poznaj swoje tempo wzrostu – raz wolne, raz szybkie. Podczas samotnej podróży możesz poznać bratnią duszę.

7Zabłyśniesz jak gwiazda, oświetlając wszystko to, co wypracowałaś – by teraz w pełni z tego skorzystać. Nie musisz wybierać między pracą a rodziną – obie te kwe-

stie są niezwykle istotne i wzbogacają Cię. Z niczego nie rezy-gnuj, możesz mieć wszystko to, co dla Ciebie istotne. Otwórz swoje serce na miłość, ona da Ci siłę, radość i spontaniczność.

8Nastaw się na pracę dla siebie i dla tych, których kochasz. Stwórz w domu harmonijną przestrzeń,

która da Ci bezpieczeństwo i spokój. Twoje ciało też jest harmonią żywiołów, zatroszcz się o nie. Otaczaj się pięknem fizycznego świata. To Ty decydujesz czy będziesz zamknięta w swoich czterech ścianach czy otworzysz drzwi na świat i ludzi. Wybieraj świadomie.

9

Magda Skotnicka

Numerolożka, psychotronik, trenerka rozwoju osobistego. Prowadzi warsztaty samodo-skonalenia, krąg kobiet, krąg dla matek oraz sesje indywidu-alne – regresja, tarot Osho, numerologia. Realizuje swoją pracę życia prowadząc Studio Amarante. Więcej inforamcji: www.femart.pl

Page 139: femka numer pierwszy

Macierzyństwo Kongres Kobiet

Magdalena ŚrodaO róności, kusej demokracjii biegu z przeszkodami

Agnieszka GraffO kongresie z perspektywy

Parytety to partnerstwo

Między przyjaźnią a seksem...

Szkoła latania

kwartalnik femka, cena 5 PLN (w tym 8% VAT)


Top Related