gazetka mu3w nr 47 maj-czerwiec 2016 r. (pdf 24,8 mb)

16
GAZETKA Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Nr 47, maj-czerwiec 2016 r. Nakład 100 egz. Magazyn bezpłatny ISSN 2084-6355 Szlakiem tolerancji wyznaniowej Wycieczka MU3W do świątyń warszawskich, miejsc kultu religijnego różnych wy- znań: chrześcijaństwa, judaizmu, islamu zamknęła cykl wykładów o religiach świata. W czasie zwiedzania miały miejsce spotkania z przedstawicielami tych religii. Na tej stronie kilka zdjęć z meczetu przy ul. Wiertniczej 103 w Wilanowie. Na dalszych stro- nach wizyta w meczecie, kościele Ewangelicko-Reformowanym i cerkwi prawosławnej (str. 2, 4 i 5). O wizycie w synagodze napiszemy w następnym numerze Gazetki. Warszawska willa przemodelowana na meczet. Fot. M.I. Skomplikowany zegar cyfrowy: wskazuje godzinę czasu lokalnego, godziny modlitw muzułmanina w ciągu dnia, kalendarz mahometański (mamy rok 1437) i kalendarz gregoriański (rok 2016). Fot. M.I. Wnętrze meczetu. Fot. M.I. 3 Maja 2016 Na milanowskich uroczystościach z okazji Święta Narodowego spotkały się trzy pokolenia - delegacje uni- wersytetu trzeciego wieku i przed- szkola. Fot. M.I.

Upload: doannga

Post on 11-Jan-2017

225 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

GAZETKA

Milanowski Uniwersytet Trzeciego WiekuNr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Nakład 100 egz.Magazyn bezpłatny

ISSN 2084-6355

Szlakiem tolerancji wyznaniowejWycieczka MU3W do świątyń warszawskich, miejsc kultu religijnego różnych wy-

znań: chrześcijaństwa, judaizmu, islamu zamknęła cykl wykładów o religiach świata. W czasie zwiedzania miały miejsce spotkania z przedstawicielami tych religii. Na tej stronie kilka zdjęć z meczetu przy ul. Wiertniczej 103 w Wilanowie. Na dalszych stro-nach wizyta w meczecie, kościele Ewangelicko-Reformowanym i cerkwi prawosławnej (str. 2, 4 i 5). O wizycie w synagodze napiszemy w następnym numerze Gazetki.

Warszawska willa przemodelowana na meczet. Fot. M.I.

Skomplikowany zegar cyfrowy: wskazuje godzinę czasu lokalnego, godziny modlitw muzułmanina w ciągu dnia, kalendarz

mahometański (mamy rok 1437) i kalendarz gregoriański (rok 2016). Fot. M.I.

Wnętrze meczetu. Fot. M.I.

3 Maja 2016

Na milanowskich uroczystościach z okazji Święta Narodowego spotkały się trzy pokolenia - delegacje uni-wersytetu trzeciego wieku i przed-

szkola. Fot. M.I.

Str 2 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

MeczetO godzinie 7.30 wyruszyliśmy z Milanówka

w  kierunku Meczetu w dzielnicy Wilanów przy ul. Wiertniczej 103 w Warszawie. Po drodze pani przewod-niczka, przemiła pani Ewa Andrzejewska opowiadała nam jak to Polska z racji swego położenia na przestrze-ni wieków była tyglem, w którym mieszały się religie i kultury. Jechaliśmy w godzinach szczytu, ale dotarli-śmy na miejsce o umówionej godzinie 9.00 Musieliśmy zdjąć obuwie i pozostawić je przy wejściu. W mecze-cie usiedliśmy na schodkach, krzesłach i na podłodze.

Naszym gospodarzem był imam, mężczyzna drobnej postury, narodowości syryjskiej, mieszkający w Polsce kilkanaście lat, dobrze mówiący po polsku. Dowiedzieliśmy się, że meczet nie jest świątynią. To dom modlitwy. Budynek (willa miesz-kalna ) został odkupiony od poprzednich właścicieli w 1993

roku i adoptowany dla pełnienia praktyk religijnych. W maju 1995 r. kosztem ogrodu został dobudowany pawilon, który spełnia warunki domu modlitwy. Jest to duże pomieszczenie, wyłożone dywanami, przeszklone, z okrągłym wycięciem su-fitu przykrytym kopułą. Ważnym elementem wystroju me-czetu jest nisza, wskazująca wiernym kierunek Mekki oraz ambona, na której stojąc imam głosi nauki. Dowiedzieliśmy się, że wymagane są 4 elementy, które powinna spełniać bu-dowla będąca meczetem. Są to: nisza, ambona, kopuła oraz minaret. Meczet warszawski nie posiada minaretu, nie po-zwalają na to przepisy miejskiej zabudowy willowej. Jedyny meczet w Polsce, który posiada te cztery elementy znajduje

się w Gdańsku. Imam opowiadał nam o swojej religii, i tak dowiedzieliśmy się, że islam oznacza pokój. Wyznawcy isla-mu nie są zmuszani do praktykowania. Konieczna jest au-tentyczna potrzeba kontaktu i obcowania z Bogiem. To co zakazane w religii jest dla człowieka szkodliwe. Wierzą w jed-nego Boga, w jednej osobie oraz w Jego proroka Mahometa. Modlą się obowiązkowo 5 razy na dobę o wyznaczonych go-dzinach, zmiennych dla pór roku. W islamie jest bezpośred-nie obcowanie z Bogiem, nie ma pośredników. Nie spowia-dają się człowiekowi, tylko Bogu. Grzech Adama i Ewy nie przechodzi na potomstwo. Jałmużna jest obowiązkowa, ale w dowolnej wysokości. Raz w roku płacą daninę w wysokości zależnej od stanu posiadania tj 2,5% od dochodów. W isla-mie praktykuje się raz w roku ramadan. Wszystkie organy or-ganizmu poszczą od grzechu. Ramadan służy kształtowaniu swojego charakteru, ćwiczenia woli.

Obowiązkiem każdego muzułmanina jest odbycie piel-grzymki do Mekki. Pieniądze na pielgrzymkę muszą być uczciwie zarobione, inaczej jest ona nieważna. Po zakończe-niu ramadanu są 3 dni Świąt. Bardzo ważne są też Święta Ofiarowania, które trwają 4 dni. W islamie świątecznym dniem jest piątek, bo tego dnia Bóg stworzył człowieka Adama. Islam wymaga dla kobiet nakrycia głowy oraz całego ciała. Dzieci do praktyk nakłaniane są od wczesnego dzieciń-stwa, a dziewczynki od dziecka noszą chusty. Wspólne mo-dlitwy wnoszone są w języku arabskim, natomiast dalszy ciąg rozmowy z Bogiem odbywa się już w dowolnym języku. Do modlitwy wymagana jest czystość ciała, czystość stroju i czy-stość miejsca (dywanik).

Imama wybiera społeczność. Decydują wiedza, moral-ność i charakter. Kobieta imamem może być tylko dla kobiet. Nauka i jej osiągnięcia jest rozumiana jako odkrywanie przez człowieka ustaleń Boga. Imam jest zatrudniony, pobiera pensję. Zwiedzany przez nas meczet jest utrzymywany przez Arabię Saudyjską. Cmentarz muzułmański w Warszawie znaj-duje się przy ul. Tatarskiej. Kremacja jest w islamie zakazana. Mieliśmy jeszcze wiele pytań, ale pani przewodniczka przy-pomniała nam o umówionej wizycie w następnej świątyni.

Kosciół Ewangelicko-Reformowany

Następna świątynia, którą zwoedzamy, to kościół pa-rafii Ewangelicko-Reformowanej przy al. Solidarności 76a

Imam, który był naszym przewodnikiem w meczecie. Fot. M.I.

Prawie jak do modlitwy ... Fot. M.I.

Kopuła meczetu jako źródło światła. Fot. M.I.

Szlakiem tolerancji wyznaniowej

ciąg dalszy na str. 4

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 3

Od redakcji

Zamykamy kolejny rok akademic-ki MU3W z poczuciem nieubłaganego upływu czasu, ale również z poczuciem, że czas ten upłynął w pełnej aktywno-ści (odpowiednio do wieku seniorów). Ciekawość świata, żądza wiedzy, pragnie-nie bycia razem - to siły napędowe, które sprawiały, ze czuliśmy się spełnieni.

Jak zwykle, każdy zakończony etap skłania do podsumowań i refleksji: co zdziałaliśmy, czy wszystko udało się zre-alizować zgodnie z planem, czy na przy-szłość warto coś zmienić?

Uroczyste zakończenie roku przewi-dziane na 9 czerwca będzie okazją do ta-kiego remanentu, a tu wypada tylko wspo-mnieć o rzeczach najistotniejszych.

Zacznijmy jednak od spraw bieżących. Skromne możliwości wydawnicze spra-wiają, że Gazetka pojawia się przeważnie co 2 miesiące. Często więc informacje za-mieszczane w rubryce „Aktualności” nie są „newsami” pierwszej świeżości i mają raczej wartość kronikarską. Ale przecież cała „Gazetka MU3W” ma charakter kro-niki - więc czuję się trochę rozgrzeszony, tym bardziej, że świat też kręci się czasem na zwolnionych obrotach. Prosty przy-kład: w marcu ubiegłego roku „newsem” (nr 41 Gazetki) było wystąpienie MU3W do Rady Miasta z wnioskiem o utworzenie w Milanówku Rady Seniorów, w numerze

44 (w grudniu) mogliśmy napisać,że RM podjęła stosowna uchwałę. Dziś w nume-rze 47 możemy napisać o wyborach do RS. Prawda, że nadążamy z „biegiem” wydarzeń?

Jak pamiętamy rok akademicki rozpo-częliśmy prezentacją monografii „X lat MU3W” podsumowującej dotychczaso-wą działalność uniwersytetu. Spotkała się ona z życzliwym przyjęciem zwłaszcza poza Milanówkiem, gdzie pełniła z powo-dzeniem rolę wizytówki miasta - nie mu-sieliśmy się wstydzić ani treści ani formy wydawnictwa.

W różnorodności wykładów progra-mu mijającego roku można dostrzec trzy dominujące grupy tematyczne: historia sztuki, medycyna-zdrowie i religie świa-ta. Dwie pierwsze grupy, to tematy od lat cieszące się zainteresowaniem słuchaczy. Cykl wykładów „religie świata” (po-wtórnie zaproponowany po kilku latach od pierwszej realizacji) zaczęliśmy wy-cieczką „Szlakiem Tatarów” zwiedzając synagogę, meczet i cerkwie, a zakończy-liśmy szlakiem tolerancji wyznaniowej odwiedzając świątynie różnych wyznań w Warszawie - reportaże w Gazetce.

Wycieczka do Pułtuska, którą 13 maja odbyliśmy dzięki zaangażowaniu Bożeny Józefów-Czerwińskiej była wyjątkowo udana, toteż poświęcamy jej dużo miejsca w Gazetce (ostatnie 4 strony).

Jak zwykle cie-kawy był również wyjazd do Zamku K r ó l e w s k i e g o w Warszawie na wykład o orderach i odznaczeniach (pisze o tym Iwona Łukijaniuk).

Polecamy także artykuły tej samej autorki o tematyce literackiej: stały „Kącik ciekawej książki” i wspominki o Annie Iwaszkiewiczowej i mieszkańcach Stawiska.

Michał Inkielman

Coroczne warsztaty zdrowia słuchaczy MU3WJak co roku na przełomie sierpnia i września MU3W organizuje dwu-

tygodniowe warsztaty zdrowia w ośrodku wypoczynkowo-rehabilitacyjnym.Tym razem, od 29 sierpnia grupa słuchaczy MU3W spędzi 2 tygodnie

nad j. Białym koło Włodawy (Ośrodek „Astur” w Okunince). Szczęśliwym trafem właśnie w tym ośrodku w dniach 19-22 maja odbyły się ogólnopol-skie warsztaty dla organizatorów UTW i nasi przedstawiciele mieli okazję poznać warunki, w jakich będziemy się „rehabilitować”. Pięknie położony nad jeziorem ośrodek na terenie ok. 5 ha, zapewnia 200 mieszkańcom (roz-lokowanym w doskonale wyposażonych murowanych domkach i piętrowym pawilonie) nowoczesne urządzenia do ćwiczeń i zabiegów rehabilitacyjnych.

Na stronie 9 zamieszczamy krótka relacje foto z Okuninki. M.I.

Aktualności

Walne Zgromadzenie Słuchaczy MU3W11 maja br. odbyło się coroczne walne zgromadzenie sprawozdawcze

Milanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zarząd i Komisja rewizyjna przedstawili sprawozdania z działalności MU3W w roku 2015. Po raz pierw-szy od trzech lat nie uczestniczyliśmy w konkursie ASOS, w związku z tym bu-dżet był napięty, ale rok był bogaty w wydarzenia. Oprócz regularnych zajęć i spotkań stanowiących podstawową działalność uniwersytetu, rok ubiegły przebiegał pod znakiem zakończenia X jubileuszowego roku istnienia uni-wersytetu. Na wniosek Komisji rewizyjnej słuchacze wysoko ocenili działa-nia zarządu i jednogłośnie uchwalili absolutorium za rok 2015. Także plany pracy na rok 2016 i plan budżetu uzyskały jednogłośną aprobatę.

Gościem Walnego Zgromadzenia była Pani Burmistrz Milanówka Wiesła-wa Kwiatkowska, która nie ukrywała podziwu dla działalności uniwersytetu.

M.I. Wybory do Rady Seniorów w MilanówkuZarządzeniem Burmistrza nr 75/VII/2016 BMM z dnia 27

kwietnia 2016 r. ogłoszono nabór do Rady Seniorów Miasta Milanówka. Zarządzeniem nr 81/VII/2016 BMM z dnia 9 maja termin zakończenia naboru przedłużono do 31 maja - w chwili, gdy składamy ten tekst, rezultaty nie są jeszcze znane. Wiado-mo, że organizacje seniorskie mogą zgłaszać po 2 przedsta-wicieli (MU3W zgłosił 2 osoby: Ewę Kubacką - członka Rady Programowej i Michała Inkielmana - członka Zarządu), a po-nadto 25-osobowe niezorganizowane grupy seniorów mogą zgłaszać po jednym reprezentancie. W sumie Rada powinna liczyć 6-10 członków. Czekamy na wyniki.

Z ostatniej chwili: jak nas poinformował Sekretarz UM, w wyznaczonym terminie zostało zgłoszonych 8 kandydatur do RS. Tak więc praktycznie, do rozpoczęcia działalności Rady Seniorów czeka nas już tylko stwierdzenie poprawności zgło-szeń i oficjalna inauguracja. M.I.

Wycieczka na pożegnanie roku akademickiegoJuż po uroczystości zakończenia roku, w dniach 17-19

czerwca MU3W organizuje dla słuchaczy wycieczkę krajo-znawczo-wypoczynkową. Autokarem, z postojem i zwiedza-niem Torunia, jedziemy na dwa noclegi do ośrodka harcer-skiego w Funce nad j. Charzykowskim. Program wycieczki dość luźny, obliczony głównie na wypoczynek i „integrację” uczestników. Inicjatorem i „motorem” organizacyjnym wy-cieczki jest p. Jan Orgelbrand.

M.I.

Spis treści Szlakiem tolerancji wyznaniowej ...........1Od redakcji ............................................3Aktualności ............................................3Szlakiem tolerancji wyznaniowej (c.d.) ..4 Zakończenie roku akademickiego .........6Kącik ciekawej książki ...........................7Od podwiązki do krzyża i gwiazdy ........8Anna Iwaszkiewicz - sąsiadka ... ........10Szumu uszne a bieganie .....................12Wycieczka do Pułtuska .......................14Fotogaleria ..........................................16

Str 4 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

w  Warszawie. Przywitał nas uśmiechnięty ks. proboszcz Michał Jabłoński. Znaleźliśmy się w neogotyckim koście-

le oddanym wiernym do użytku w 1880 roku. Parafia liczy 450 osób, na nabożeństwa uczęszcza ok. 100 osób. Wystrój świątyni to prosty ascetyzm, nie ma złoceń, rzeźb, obra-zów. Nie ma też tabernakulum, nie ma sa-crum. Jest to dom modlitw. Kościoły ewan-gelickie rozpoczęły działalność w XVI wieku ( Luter). Ewangelicy uważają, że należą do kościoła chrześcijańskiego, którego głową jest Jezus Chrystus. Wyznają Boga w Trójcy Św. Modlitwa pańska - Ojcze Nasz jest odmawia-na na każdej mszy. Są chrześcijanami wyzna-nia kalwińskiego. Wyznają 4 zasady istnienia kościoła: 1 - społeczność, 2 - głoszone Słowo Boże (kazalnica) , 3 - sakrament (wieczerza pańska), 4 – karność kościelna (porządek). Kościół u ewangelików reformowanych nie jest ograniczony miejscem, jest mobilny. Ewangelicy Reformowani to kościół powiel-kanocny, radosny, czci Chrystusa wiecznie żywego. Brak w nim emblematów żałoby

i  przygnębienia. Wystrój kościoła jest ascetyczny, to efekt II przykazania. Witraże częściowo kolorowe, b. oszczędne. Na krzyżu brak figury Chrystusa. Po obu stronach tablice z numerami pieśni do śpiewania. W Kościele Ewangelicko-Reformowanym są dwa sakramenty. 1 – chrzest, 2 – eucha-rystia (komunia). Nie ma określenia – ołtarz, obowiązuje pojęcie stół pański. Wyznanie wiary jest powszechne przed komunią. Pastor nie rozgrzesza, bo nie jest kapłanem, jest sługą słowa bożego. W kościołach ewangelickich małżeństwo nie jest sakramentem, jest porządkiem bożym. Do euchary-stii mogą przystępować wszyscy, nie ma podziału na godnych i niegodnych. Pierwszą zasadą kościoła ewangelicko-refor-mowanego jest służba. Kościół ma za zadanie służyć a nie rządzić. U ewangelików reformowanych pierwsza komunia jest połączona z bierzmowaniem i nosi nazwę konfirmacja. W świątyni znajdują się wspaniałe organy, koncertują zapra-szani zagraniczni i polscy organiści. Koncerty mają miejsce w niedziele o 19.00. Osobowość pastora, prostota jego prze-kazu oraz atmosfera wnętrza sprawiła, że bardzo niechętnie opuszczałam tę świątynię.

Grażyna Medyńska

Cerkiew praska w Warszawie Posileni kawą, wsiadamy do autokaru

i przez most jedziemy na Pragę.Pani przewodnik pokrótce przedstawia

nam historię powstania cerkwi praskiej – Soboru metropolitalnego Świętej Równej Apostołom Marii i Magdaleny w Warszawie.

Okazuje się, że w okresie zaboru rosyj-skiego,na lewobrzeżnej Warszawie, Rosjanie budowali cerkwie lub istniejące już budynki adoptowali na cerkwie - i tak Pałac Staszica stał się cerkwią a przy Cytadeli zbudowa-no cerkiew pod wezwaniem św. Aleksego Newskiego. Praga natomiast była wówczas peryferiami miasta, zaczęła się rozwijać do-piero pod koniec lat 60-tych XIX w.

Sobór metropolitalnego Świętej Równej Apostołom Marii i Magdaleny w Warszawie - główny ikonostat. Fot. M.I.

Szlakiem tolerancji wyznaniowej c.d. ze str. 2

Kościół Ewangelicko-Reformowany przy al. Solidarności. Surowe wnętrze kon-trastuje z przepychem wystroju cerkwi (zdjęcia obok i na sąsiedniej stronie).

Fot. M.I.

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 5

Na Pragę zaczęła napływać ze wschodu ludność, rozwija się handel, powstają koszary, w których stacjonują żołnierze.

Nowi mieszkańcy Pragi, to w więk-szości wyznawcy prawosławia, dla któ-rych staje się bardzo uciążliwe prze-prawianie się na drugi brzeg Wisły do cerkwi.

Zapada więc,w roku 1865, decyzja budowy na Pradze cerkwi. Ówczesny namiestnik Królestwa Polskiego akcep-tuje plany budowli i w roku 1867 rusza budowa, a 14 VI 1868 r. jest zakończo-na. Sześciu miesięcy potrzeba na wy-kończenie i urządzenie wnętrza soboru.

Zaborcy są dumni z nowej cerkwi, traktują powstały obiekt jako symbol ich wszechwładzy i jako dowód, iż Warszawa wchodzi w skład Imperium Rosyjskiego.

Zatrzymujemy się przy al. Solidarności i mamy już dwa kroki do soboru praskiego. Wchodzimy do Kaplicy Męki Pańskiej – drugiej świą-tyni, którą w okresie międzywojennym urządzono w podziemiach cerkwi.

Jesteśmy pod wrażeniem bogatego wyposażenia kaplicy i z wielkim za-interesowaniem słuchamy opowieści młodego popa. Poznajemy historię Schizmy Wielkiej, kiedy to doszło do rozłamu chrześcijaństwa. Powstały wtedy różne odłamy chrześcijaństwa, między innymi prawosławie, które nie przyjmuje dogmatu o Duchu Świętym, odrzuca ideę odpustu, czyśćca, niepokalanego poczęcia czy celibatu. Nie uznaje także prymatu papieża.

W prawosławiu doba liturgiczna rozpoczyna się wieczorem tzw. wieczernicą a jutrznia kończy dobę liturgiczną

Zaskoczyły nas bardzo informacje dotyczące obrządków religijnych- chrztu i bierzmowania. Okazuje się, że nowona-rodzone dziecko chrzczone i bierzmowane jest w ósmym dniu swych urodzin, rodzicami chrzestnymi powinni być wyznawcy prawosławia, lecz może dojść do ustępstw, pod jednym warun-kiem, jeżeli poddawany tym obrządkom jest chłopiec, to ojciec chrzestny musi wyznawać prawosławie, jeżeli dziewczynka, to matka chrzestna obowiązkowo musi wyznawać prawosławie,

drugie z rodziców może być innego wyznania.

Gospodarz Kaplicy zwraca naszą uwagę na przepiękne freski i mozaiki znajdujące się na bocz-nych ścianach. Przedstawiają one sceny z życia apo-stołów i Chrystusa.

W tylnej części kaplicy widać przepięknie zdo-biony ikonostas z ikoną Matki Boskiej podarowa-nej w 1904 roku przez mnichów z Athos. Ciekawą jest także informacja, że kaplica w 1939 r. służyła mieszkańcom za schron.

Czas nas nagli więc musimy opuścić kaplicę i idziemy do głównej cerkwi, która zbudowana jest

na planie krzyża greckiego i na-kryta jest pięcioma kopułami, może jednorazowo pomieścić 800-1000 wiernych.

Rozglądamy się po cerkwi, podziwiamy freski i przebogato zdobiony złoceniami trzyrzędo-wy ikonostas, którego carskie wrota ozdobione są ikonami ewangelistów i postaciami Matki Boskiej i Chrystusa. Boczny iko-nostas jest dwurzędowy, na któ-rym widoczne są ikony świętych oraz wota.

W 1926 roku były plany zburzenia świątyni, na szczęście dla wiernych i świątyni nie do-szły do skutku, przed bocznym

ikonostasem ustawiono kiot z częstochowską ikoną Matki Boskiej jako votum dziękczynne.

Do ogrzewania soboru służyły dwa piece, które do tej pory ozdabiają cerkiew. Pod filarami soboru zwracają naszą uwa-gę ikony świętych: Stefana, Antoniego Pieczerskiego, Elżbiety i Mitrofana.

Kończymy zwiedzanie, wracamy do autokaru, który za-wiezie nas zmęczonych, ale pełnych wrażeń, do domu.

W powrotnej drodze pani przewodnik opowiedziała nam o działalności oficera rosyjskiego, który na rozkaz generała – gubernatora od 18 XI 1875 r. do roku1892 pełnił funkcję po. Prezydenta Warszawy. Był nim Sokrates Starynkiewicz.

Freski, to fragmenty ocalałe ze zburzonej w latach 1924-26 cerkwi Aleksandra Newskiego. Fot. M.I.

Młody pop opowiada o różnicach między prawosławiem i katolicyzmem. Fot. M.I.

Wnętrze soboru. Fot. M.I.

Str 6 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Mam już swoje lata i mogę o so-bie z tej perspektywy powiedzieć, że jestem artystką!

To że się wzruszam, zachwycam i jestem „wrażliwa”.. nie tylko na wła-snym punkcie, to jeszcze nie znaczy nic, ale to, że maluję, rzeźbię i śpie-wam zawodowo to może potwierdzić już tę tezę a nawet fakt.

Skończyłam szkoły artystyczne, ale wreszcie po latach mogę malować dźwiękiem. Uwielbiam ten stary, jaz-zujący styl, dixi bendy, poruszający do głębi gospel, śpiewanie cała duszą, z pasją i autentyzmem - bez puszenia

się i sztuczności…Czyste przeżycia, namiętność, radość - to jest ważne!

Od małego słyszałam te nuty w śpiewie przedwojennych diw, czarnych pieśniarek a potem Edith Piaf.

Te niegdysiejsze obrazy są we mnie zawsze; stare domy, bruk, kamienica z podwórkiem i kapliczką, dorożka i koń z furą wę-gla, zapach piekarni i dowcipny Pijak w bramie, Pani z gorąca pyzą... i te damy, wiecznie rozkochane, porzucane, mdlejące. Stare kina, zapach cygar, lawendy i dusznych perfum, szelest jedwabi i ciepło leciuchnych futer...Lata przedwojenne... zatrzy-mane w kadrach filmów z Ćwiklińską i Bodo, śmieszne, kocha-ne... cudowne, polskie, moje...Teraz się mówi na to oldschool albo vintage ... Każdy z nas ma swoje vintage.

Przygotowałam z zespołem dwa przedstawienia o Ordonce i Edith Piaf – obie wspaniałe, wyjątko-we kobiety, dramatyczne i   żywe jak rzadko, dające ludziom dra-matyzm i liryzm, możliwość wy-tchnienia i  zachwytu nad życiem, chwilą, miłością ..., która jest najważniejsza!

Z mężem uwielbiamy grać i śpiewać.. Od roku mieszkamy na wsi pod Sandomierzem! Mogłam wreszcie zostawić dorosłe córki, które wspaniale sobie radzą, śpie-wają, wychowują dzieci. Wreszcie prawdziwe życie, ziemia, niebo, stuletni dom z krzywą podło-gą, kwitnące sady, ptaki! Jestem szczęśliwa, żyję i śpiewam, maluję z dziećmi ze wsi, prowadzę chóry, remontuję dom, sadzę sałatę, ko-szę ... Jest BOSKO ... będę się tym z  Państwem dzieliła za pomocą głosu i serca!!

(dokończenie obok)

Przez siedemnaście lat swoich rządów z zaniedbanego miasta, jakim wówczas była Warszawa, stworzył miasto na miarę metropolii europejskiej.

Zasługi jego dla miasta i jego mieszkańców były ol-brzymie. Powiększył teren Warszawy o ulice Towarową, Okopową i Polną, włączył do miasta cmentarze Powązkowski i Żydowski, zbudował sieć wodno- kanalizacyjną, ze stacją filtrów, powołał firmę sprzątającą miasto. Po mieście zaczęły jeździć tramwaje konne. Przeprowadził remont ulic – kocie łby zastąpiono kostką granitową, poszerzono ulice zasadzono drzewa.

Za jego kadencji powstała sieć telefoniczna a na prawo-brzeżnej Warszawie powstał nowy cmentarz na Bródnie. Uporządkował także targowiska i zarządził spis ludności w celach sanitarnych.

S. Starynkiewicz aktywnie działał w różnych towarzy-stwach dobroczynnych jak n.p. Tania Kuchnia, Warszawskie Towarzystwo Dobroczynne czy Warszawski Komitet Statystyczny. Działalność p.o. prezydenta spotkała się z uzna-niem mieszkańców miasta i pozytywnymi opiniami B. Prusa czy A. Świętochowskiego.

S. Starynkiewicz zmarł w 1902 r. i został pochowany na cmentarzu prawosławnym na Woli.

Dziękujemy pani przewodnik za opowieści i opiekę, że-gnamy się i kierujemy się do domów.

Elżbieta Przeździecka

Zakończenie roku akademickiego

2015/2016

Anna Przybysz o sobie:

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 7

J.Stuhr: Ja Kontra Bas.

Wydawnictwo Literackie 2015

KĄCIK CIEKAWEJ KSIĄŻKI

Jerzy Stuhr wydał ostatnio książkę, która wzbudziła duże zainteresowanie i zdobyła bardzo pochlebne recenzje.

Wspaniały aktor opowiada w niej o swojej roli w mono-dramie Patricka Suskinda „Kontrabasista”.

Sztuka ta, dzięki niezwykłej kreacji Jerzego Stuhra, grana jest na scenach w Polsce i za granica od przeszło trzydziestu lat. Stanowi to swojego rodzaju ewenement. Nie pamiętam żadnego innego spektaklu granego tak długo, na który ciągle trudno jest dostać bilety. Ja widziałam tę sztukę chyba trzy razu i wybieram się ponownie. W Warszawie Jerzy Stuhr wy-stępuje w Teatrze Polonia.

W swojej książce Jerzy Stuhr opowiada o tym co działo się za kulisami teatrów, w których grał na rożnych scenach świata. Przytacza wiele anegdot i zabawnych historyjek zwią-zanych ze spektaklem. Opowiada też o tym, jak zmieniała się publiczność i odbiór przedstawienia w ciągu tych trzydzie-stu lat, o tym jak upływ czasu wymuszał drobne zmiany w tekście, jak wyglądała praca nad spektaklem i codzienność aktorska.

Jerzy Stuhr jest aktorem wybitnym, jednym z najpopu-larniejszych polskich aktorów. Znany jest z niezapomnia-nych ról filmowych w: „Wodzireju”, „Obywatelu Piszczyku”, „Seksmisji”, „Opowieści o Józefie Szwejku”, „Amatorze”, „Przypadku”, „Z biegiem lat, z biegiem dni”, „Kilerze”.Znany jest także jako wybitny reżyser filmowy: „Spis cudzołożnic”, „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny”, „Duże zwie-rzę”, „Pogoda na jutro”, „Obywatel”. Niezapomniane są jego role teatralne w : „Biesach”, „Zbrodni i karze”, „Rewizorze”, „Emigrantach”.

Na tle jego niezwykle bogatego dorobku twórczego rola kontrabasisty w monodramie Suskinda jest fenomenem. Rola „muzyka z ostatniego rzędu orkiestry”, który rozlicza się ze swoim życiem. Zagrany po mistrzowsku, już ponad 700 razy. Książka opowiada o tym, jak powstała ta wspaniała kreacja. Skłania też do refleksji o życiu, pracy, miłości, pa-sjach i pragnieniach. W kulminacyjnym momencie spektaklu kontrabasista krzyczy: „Dlaczego ja to robię ? Przez pół życia przyciskam palcami lewej ręki struny aż do krwi, ciągnę po nich smyczkiem aż do utraty władzy w prawej ręce tylko po to, aby wyprodukować dźwięk, który kiedyś komuś wydał się potrzebny.”

Jerzy Stuhr napisał książkę o historii swojej rodziny. Dzieje rodziny sięgają siedemnastego wieku. Korzenie pro-wadzą do Austrii. Najstarsze zdjęcia pokazują pradziadków Annę i Leopolda, którzy w latach siedemdziesiątych XIX wieku sprowadzili się z Wiednia do Krakowa i tu już pozosta-li.Zamieszkali w pałacyku Steinkellera przy ul. św. Tomasza. Założyli w Krakowie restaurację.W 1880 roku urodził się Rudolf, ich pierwszy syn. Z jego urodzeniem związana jest wzruszająca historia rodzinnego serwisu z różowej porcela-ny z  wizerunkiem pradziadków, który dzisiaj przechowy-wany jest przez Jerzego Stuhra jako jedna z najcenniejszych rodzinnych pamiątek. Potem urodził się Oskar i Leopold, przyszły dziadek Jerzego Stuhra. Kupili kamienicę przy ulicy Wiślanej, na parterze którego działała restauracja. Dziadek Leopold ożenił się w 1912 roku. W roku 1916 urodził się jego syn, któremu nadano patriotyczne imię Tadeusz, na pa-miątkę Tadeusza Kościuszki i bohatera Mickiewiczowskiej epopei. Był to przyszły ojciec Jerzego Stuhra.

Rodzinie świetnie się powodziło, prowadzi-li dostatnie życie zamożnego mieszczaństwa, należeli do naj-lepszego towarzystwa. Synowie zostali znanymi prawnikami.

W roku 1947 urodził się przyszły rektor krakowskiej PWST, reżyser i aktor. Książka pisana jest barwnym języ-kiem. Historia rodziny splata się z historią Krakowa, Polski i Europy. Pokazuje niezwykłe osobowości, wielkie miłości, trudne charaktery, ważkie decyzje. Śmierć i narodziny, śluby i  rozwody, sukcesy i porażki. Autor opowiada o przedmio-tach zachowanych w domowym archiwum, wokół których snuje się historia rodziny. Wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć, dlaczego w gabinecie Jerzego Stuhra wisi obraz Kossaka „Ułan i dziewczyna”, jaka była historia serwantki, w której stoi różowy serwis i skąd się wzięła szabla wisząca na ścianie odsyłam do książki. Naprawdę warto. Jerzy Stuhr pi-sze: „Na różowych filiżankach było zdjęcie, które zrobili krót-ko po przyjeździe do Krakowa u fotografa Szymona Balicera, niemal vis a vis pałacyku, w którym mieszkali. (...) Komplet różowej porcelany nie trafił do codziennego użytku. Anna nie chciała narazić go na stłuczenie. Nawet z kurzu przecierała go osobiście. Może dlatego przetrwał po dziś dzień i jak wszyst-kie rodowe pamiątki przechowywany jest w moim domu.”

Iwona Łukijaniuk

J.Stuhr: Stuhrowie. Historie rodzinne.

Wydawnictwo Literackie 2009

TRIODEON – nazwa zespołu. Jest dźwięczna i nostalgicz-na... Słychać w niej akordeon, trio, odeon czyli znaną nazwę firmy fonograficznej sprzed lat, w której nagrywała Hanka Ordonówna.

Anna Przybysz – śpiew, Jarek Kutera – akordeonJacek Przybysz – gitara

Połączone wyrazy tworzą TRIODEON - bardzo mały zespół mogący wypełnić serca słuchaczy jak i własne kojącą rozbrajającą muzyką... Powstał z potrzeby namalowania dźwiękiem, wraże-niem, zmysłowością i lekkim dowcipem obrazów z przeszłości...

... ale się rozpisałam ... Anna Przybysz

Str 8 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Od podwiązki do krzyża i gwiazdy.

W deszczową i chłodną kwietniową środę, wybraliśmy się do Zamku Królewskiego w Warszawie, do Pałacu Pod Blachą.

Pałac, nazwany przez warszawiaków w XVIII w Pałacem Pod Blachą, ze względu na dach pokryty blachą miedzianą ma teraz czerwona dachówkę. Wchodząc do marmurowej sieni możemy wyobrazić sobie dawnych mieszkańców Pałacu i tych, którzy tu bywali: Stanisława Augusta Poniatowskiego, Księcia Józefa Poniatowskiego, hrabinę de Vauban, księżnę Marię Teresę Tyszkiewiczową, Anetkę Potocką czy cesarza Napoleona Bonaparte. Możemy wspomnieć króla, który bar-dzo lubił tę rezydencje i urządził w niej bibliotekę królewską. A także jako znane miejsce balów, przyjęć i spotkań literac-kich, ośrodek Ministerstwa Wojny Księstwa Warszawskiego.

W Pałacu, w sali masońskiej powitał nas wykładow-ca p. Sławomir Szczocki. Wysłuchaliśmy jego prelekcji pt: „Od podwiązki do krzyża i gwiazdy – w świecie orderów”. Wydawało się, że temat odznaczeń i orderów nie jest pasjo-nujący. A jednak okazało się, że niewiele wiemy na ten temat i historię powstania orderów można przekazać w sposób cie-kawy i zajmujący.

Dowiedzieliśmy się, że historycznie noszenie orderu ozna-czało przynależność do zakonu rycerskiego, które tworzyły bractwa. Pielgrzymi w drodze do Jerozolimy nosili znak roz-poznawczy, ponieważ walka o wiarę dawała im prawo do jego noszenia. Pierwszym znakiem był krzyż kawalerów maltań-skich – symbol szpitala i bractwa w Jerozolimie założonego w 1070 roku. Najbardziej rozpoznawalny występuje w kilku odmianach np: angielskiej (z rysunkami zwierząt miedzy ra-mionami), szwedzkiej (z rysunkami snopków). Głównym ce-lem dam i kawalerów maltańskich jest obrona wiary i służba ubogim. Osoby, które mogą zostać członkami zakonu muszą udowodnić posiadanie 16 przodków pochodzenia szlachec-kiego. Krzyż kawalerów maltań-skich jest jednym z najbardziej znanych orderów na świecie.

Każdy order ma swoja kapi-tułę, w której zasiadają osoby od-znaczone. Decydują one o przy-znaniu orderu kolejnej osobie. Każdy order ma kilka klas.

Jednym z najstarszych orderów jest Portugalski Order Wojskowy Chrystusa Zakonu Rycerzy Chrystusa założonego w 1318 roku. Order ten był przekazywa-ny dziedzicznie królom, potem stał się świecki. Order ten ma pięć klas: Krzyż Wielki,Wielki Oficer, Komandor, Oficer, Kawaler/Dama. Drugą wersja tego orderu jest Order papieski – Najwyższy Order Chrystusa, przyznawany jedynie głowom państw.

Jednym z najciekawszych i najbardziej znanych, ze względu na historię jego utworzenia, jest Order Podwiązki. Król Anglii Edward III

ustanowił go w 1348 roku. Jak głosi legenda w trakcie balu dworskiego w pałacu jedna z dam zgubiła pod-wiązkę. Król ja podniósł i zawiązał na własnej nodze mówiąc:

„Hańba temu, kto źle o tym my-śli” – powiedzenie to zostało dewi-zą orderu. Nadanie orderu oznacza osobiste szlachectwo, flagi i tarcze herbowe odznaczonych zawieszane są w kaplicy św. Jerzego w królew-skim zamku Windsor. Świętem or-deru jest dzień 23 kwietnia, patro-na Anglii. Symbolem jest niebieska podwiązka noszona pod kolanem (przez mężczyzn) lub na lewym przedramieniu (przez damy).

Wśród polskich monarchów Order Podwiązki otrzymali: Kazimierz Jagiellończyk i Henryk Walezy. Insygnia orderu: łańcuch,

odznaka, gwiazda i medalion muszą być zwrócone do Kancelarii Orderu po śmierci posiadacza.

Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego w stroju koronacyjnym, aut. Marcello Bacciarelli (1764).

Stanisław August Poniatowski, obraz Marcello Baccia-rellego (1786). Na piersi widoczny pruski Order Orła

Czarnego

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 9

Order Ostu – najwyższy order Szkocji ustanowiony w VIII wieku. Może go otrzymać jedynie szesnastu kawalerów lub dam urodzonych w Szkocji. Dewizą orderu jest: „Nikt mnie nie prowokuje bezkarnie”.

Bardzo znany jest również Order Łaźni – ustanowiony przez króla Jerzego I w 1725 roku. Jego nazwa wywodzi się z ceremonii pasowania na rycerza, która składała się z postu, modlitwy i kąpieli. Początkowo przyznawany był za męstwo, obecnie nadawany jest tak-że cywilom. Jego zawołaniem jest: trzy złączone w jednym, co odnosi się do Trójcy Świętej.

Order złotego Runa – najwyższe odznaczenie Królestwa Hiszpanii, ustanowiony w 1430 roku. Z polskich monar-chów otrzymał go Zygmunt III Waza. Symbolem tego or-deru jest zawieszona na złotym pierścieniu podobizna złotej skóry baranka.

Order Ducha Świętego – ustanowiony przez Henryka III Walezego w 1578 roku jest najwyższym orderem królestwa Francji. Jego Wielkimi Mistrzami byli królowie Francji.

Order Świętego Andrzeja – najwyższe odznaczenie Rosji, ustanowiony w 1698 roku przez Piotra Wielkiego. Odznaka orderu noszona jest na błękitnej wstędze z prawego ramienia na lewy bok, jest to dwugłowy orzeł rosyjski wykonany ze złota i pokryty czarną emalią, który ma niebieski krzyż świę-tego Andrzeja.

Pierwszy polski order ustanowił król Władysław IV Waza w roku 1634. Był to Order Niepokalanego Poczęcia

Najświętszej Marii Panny. Został zatwier-dzony przez papieża Urbana VIII.

Najbardziej znanym polskim odzna-czeniem jest Order Orła Białego. Jest to najwyższe odznaczenie państwowe RP. Nadawany jest za zasługi cywilne i wojsko-we, zarówno w czasie wojny, jak i pokoju. Noszony jest na wstędze błękitnej prze-wieszonej przez lewe ramię do prawego boku. Gwiazdę Orderu nosi się na lewej piersi. Order ten ustanowił król August II

Mocny w 1705 roku. Jego dewizą jest: „Za Ojczyznę i Naród”.

Order Virtuti Militari – pol-skie najwyższe odznaczenie woj-

skowe. Został ustanowiony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1792 roku dla uczczenia bitwy pod Zieleńcami. Dewiza orderu brzmi: „Honor i Ojczyzna”. Nadawany jest za wybitne zasługi bojowe przez prezydenta RP. Jest najstarszym orderem wojskowym na świecie.

Po wysłuchaniu wykładu przeszliśmy do sal Zamku Królewskiego. W każdej z komnat oglądaliśmy portrety zwra-cając uwagę na ordery i odznaczenia na obrazach. Staraliśmy się rozpoznać jakie ordery i odznaczenia noszą namalowane na portretach osoby. Omawialiśmy również portret króla Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym.

To była niezwykle interesująca wycieczka.Iwona Łukijaniuk

Polski Order Orła Białego

Okuninka - ośrodek ASTUR

Oto kilka „własnoręcznych” fotek z Ośrodka ASTUR w Okunince. Prawda, że tam jest pięknie? Na górnym zdjęciu fragment 5 ha terenu ośrodka, po prawej na górze typowy domek, na dole - j. Białe, przystań.

Fot. M. I.

Str 10 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Niezwykła żona niezwykłego pisarza. Niedoceniona jako tłumacz i krytyk literatury, przyćmiona sławą męża, żyjąca w jego cieniu. Była jego żoną 57 lat. Przez całe życie była dla niego przyjacielem i wsparciem. Postać wyjątkowa. Piękna i  mądra.

Urodziła się 17 grudnia 1897 roku w Warszawie, w rodzinie bogatych prze-mysłowców Lilpopów. Kiedy była malutką dziew-czynką, jej matka Jadwiga ze Stankiewiczów opuści-ła męża dla innego męż-czyzny, znanego pianisty Józefa Śliwińskiego. Fakt ten zaważył na życiu Anny i spowodował uraz psy-chiki. Przez wiele lat nie miała żadnego kontaktu z matką i spo-

tkała ją dopiero w dorosłym życiu. Z pewnością nie było to łatwe dzieciństwo porzuconego dziec-ka, mimo miłości całej rodziny i oddania cioci Anieli Pilawitzowej, siostry ojca, która zajęła się jej wychowaniem. Odebrała staranne wychowa-nie domowe pod opieką domowych nauczycielek i guwernantek.

Podczas pierwszej wojny światowej rodzina wyjechała do Kijowa i Moskwy. Tam Anna za-interesowała się muzyką, która stała się jej pasją. Poznała kilku kompozytorów i wybitnych piani-stów. W Moskwie poznała również mężczyznę, z którym postanowiła spędzić życie. Był nim książę Krzysztof Mikołaj Radziwiłł, z którym się zaręczy-ła. Obie rodziny z niechęcią przyjęły perspektywę tego małżeństwa. Rodzina Krzysztofa uważała, że nie jest to odpowiednia dla niego partia, rodzina Anny nie chciała, żeby weszła do arystokratycznej rodziny, która nigdy nie zaakceptuje jej mieszczańskiego pochodzenia. Książę wysłany został z misją dyplomatyczną na Syberię, za-ręczyny zostały zerwane. Wkrótce jednak młodzi postanowili się pobrać. I ślub pewnie by się odbył, gdyby nie Anna, która poprosiła swojego przyjaciela, pianistę Romana Jasińskiego aby przedstawił jej począt-kującego poetę Jarosława Iwaszkiewicza.

Była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Pamiętam każdy szczegół tego wielkiego momen-tu – wspominał Jarosław wiele lat później. „Chwila, kiedy Hania weszła (…) została mi na zawsze w pa-mięci. Olśniewająca uro-da, z tryskającym życiem wewnętrznym, blaskiem niedużych ciemnych oczu i chmurą popielato blond

włosów, która już weszła tak w moje życie, że potem już nic nie widziałem”.

Złośliwi twierdzili, że Anna marzyła o stworzeniu salonu literackiego, że jej ambicją było obracanie się w środowisku pisarzy i poetów. Być może sława przyjaciół Iwaszkiewicza z kabaretu literackiego Pod Pikadorem: Słonimskiego, Lechonia, Tuwima czy Wierzyńskiego stanowiła dodatkowy czar. Jednak zakochali się w sobie bez pamięci. Rodzina Anny uważała Iwaszkiewicza za łowcę posagów i ubogiego poetę bez przyszłości. Ona miała lat 24, on 28. Młodzi wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Na spacerze w Agrykoli wyznali so-bie miłość. Tego dnia Anna miała na sobie malinowy swete-rek, który Jarosław przechowywał do końca życia w pudełku w kształcie serca. Znalazła go tam jego córka, już po śmierci ojca.

Wreszcie rodzina wyraziła zgodę i ślub Anny i Jarosława odbył się 5 września 1922 roku w kościele w Brwinowie. Zamieszkali początkowo w Warszawie, a lata spędzali w wil-li Aida w Podkowie Leśnej. Stanisław Lilpop podarował

im w prezencie ślubnym Stawisko – część swojego majątku w  Podkowie, gdzie postanowili zbudować dom. Wkrótce miejsce to stało się miejscem szczególnym. Przez ponad 50 lat było nie tylko domem Iwaszkiewiczów, ale także tętnią-cym życiem ośrodkiem kulturalnym. Miejscem o szczególnej atmosferze, nasycone sztuką, literaturą i muzyką. Posiadłość

miała 35 ha. Często trud-ności związane z utrzyma-niem majątku były poważ-ne, jednak nie wyobrażali sobie innego miejsca na ziemi. Zwłaszcza Anna była bardzo przywiązana do Stawiska, co często było powodem wymówek męża. W okresie przedwojen-nym bywali tu m.in. Karol Szymanowski, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Julian Tuwim. Tu powstały jedne z najpiękniejszych opowia-dań Iwaszkiewicza: „Panny

Anna Iwaszkiewicz – sąsiadka ze Stawiska.

Stawisko - dom Iwaszkiewiczów. Dziś - Muzeum, stan obecny. Fot. M.I.

Wnętrze Muzeum w Stawisku. Fot. M.I.

Anna Iwaszkiewiczowa

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 11

z Wilka”, „Brzezina”, „Matka Joanna od Aniołów”, zbiory wierszy.

Szczególna karta w historii Stawiska to czas wojny i okupacji. Dom Iwaszkiewiczów był miejscem schronienia dla osób ukrywających się i wielu ucieki-nierów z Warszawy. Mieszkali tu: Czesław Miłosz, Krzysztof Kamil Baczyński, Pola Gojawiczyńska, Jerzy Andrzejewski, Jerzy Waldorff, Witold Lutosławski, Stanisław Dygat.

Do historii Stawiska w okresie powo-jennym przeszły wizyta królowej belgij-skiej Elżbiety i Artura Rubinsteina.

Anna i Jarosław spędzili w Stawisku ponad pół wieku.

Wkrótce po ślubie Jarosław przyjął posadę sekretarza marszałka Sejmu. W roku 1930 ojciec Anny popełnił samo-bójstwo, nigdy nie wyjaśniono powodów tego kroku. Po jego śmierci okazało się, że pozostawił mają-tek wartości miliona dolarów (około 14 milionów dolarów dzisiejszych). Spadkobierczynią ojca była Anna, ale rodzina Lilpopów zdecydowała o niedopuszczeniu jej męża do za-rządzania spadkiem. Zarząd majątkiem przekazano Janowi Lenczewskiemu, który okazał się nieudolnym zarządcą i  sprzeniewierzył ogromne sumy, a następnie popełnił samo-bójstwo. Jarosław Iwaszkiewicz podjął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i wyjechał na placówkę dyplomatyczną do Kopenhagi jako sekretarz ambasady polskiej. Anna dzie-liła czas między Stawisko a Kopenhagę. Poświęcała czas uko-chanym córkom: Marii (ur.1924) i Teresie (ur.1928).

Przez całe życie pisali do siebie listy, które stanowią wspa-niałe świadectwo miłości, wspólnego życia, przyjaźni i  bli-skości. Zostały opublikowane. Zostały wydane trzy tomy obejmujące korespondencję z lat 1922- 1939. Planowane są

dalsze tomy. Niezwykłe świadec-two wzajemnej tęsknoty i radości bycia razem.

Anna prowadziła również Dziennik, który ukazał się dru-kiem. Jest to najważniejsza rzecz, jaką po sobie pozostawiła. Miała wielki talent. Lektura Dziennika dostarcza niezapomnianych wra-żeń, spotkań z osobą wrażliwą, zafascynowaną literaturą i inte-lektualną przygodą, opisującą rzeczywistość. Za jej życia zosta-ły opublikowane eseje na tema-ty literackie (pod pseudonimem Adam Podkowiński). Zajmowała się również tłumaczeniem literatu-ry francuskiej, zwłaszcza Marcela Prousta.

Interesowała się filozofią i  astrofizyką, nowymi ideami ko-

smologicznymi, obrazem wszechświata.

Była utalentowana. Jednak nie udało jej się zaistnieć lite-racko samodzielnie. Zawsze pozostała jedynie żoną Jarosława Iwaszkiewicza. Całe życie żyła w jego cieniu. Była jego muzą, żoną, kochanką, sekretarką, pielęgniarką. Wspierała go w jego słabościach i pragnieniach, pomagała w lękach i problemach, wybaczała zdrady, homoseksualne skłonności i kaprysy.

Anna bywała w Milanówku. Tutaj mieszkała matka Iwaszkiewicza i jego siostry, które często odwiedzała.

Anna zmarła 23 grudnia 1979 roku, Jarosław dwa mie-siące później 2 marca 1980 roku. Nie mógł i nie chciał żyć bez niej.

Iwona Łukijaniuk

Wnętrze Muzeum w Stawisku. Fot. M.I.

W chwili kończenia składu numeru 47 Gazetki otrzymaliśmy zaproszenie na wernisaż wystawy obrazów Niny Gąsowskiej: CZTERY PORY ROKU. Nie trzeba Malarki przedstawiać, bo wszyscy słuchacze MU3W dobrze Ninę znają – należy przecież do naszego grona.

Wernisaż odbędzie się 10 czerwca b.r. o godz. 18:30 w L’amour MAISON w ramach Festiwalu Otwartych Ogrodów w Milanówku i zachęcamy goraco do udziału, ale chcemy także zwrócić uwagę na miły dla Uniwersytetu akcent: część obrazów przygotowanych na wernisaż będzie można podziwiać w L’amour MAISON w czasie uroczystości zakończenia roku akademickie-go 2015/2016 Milanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku – za co Autorce serdecznie dziękujemy.

Redakcja

Str 12 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Wycieczka do Pułtuska

Szumy uszne a bieganieBardzo dziwna jest ta nasza choroba. Bo niby na zewnątrz

nic nie widać, a jednak ten nieustający łomot w głowie po-woduje duże spustoszenie w zdrowiu. Nie ma też sposobu żeby ją zmierzyć jak np. glukozę, ciśnienie czy temperaturę ciała. Nie ma też – jak wszyscy wiemy – „proszku” na nią. Medycyna proponuje nam wsparcie psychiczne. Ostatnio dużo się mówi o „wyćwiczeniu mózgu”, czyli naszych zmy-słów – metoda neurofeedback”. A ja proponuję wsparcie fi-zyczne – „wyćwiczenie ciałem”.

Zanim powiem o moim „sposobie” na szumy, kilka słów o mnie. Nie jestem sportowcem. Pracowałem w lotnictwie. Badałem samoloty. Było to zawsze związane z hałasem. Szumy uszne odczuwam od „niepamiętnych czasów”. Pamiętam, że już w 1989 roku po pogrzebie brata rozmawiałem z bratową (lekarka) i wspomniałem o szumach – odpowiedziała „Geniu to jest nieuleczalne”.

Ale już wtedy zacząłem odruchowo stosować terapię, któ-rą uzmysłowiono mi w Kajetanach. Tzn. nie wsłuchiwałem się w nie (szumy). Żyłem bardzo intensywnie. Bardzo dużo pracowałem. Rano leciałem samolotem do Mielca, a wieczo-rem (późnym) wracałem. I tak przez wiele lat.

Nie miałem czasu na wsłuchiwanie się w „głupie” szumy. Z czasem doszedł niedosłuch i zawroty głowy.

Ten intensywny styl życia 9 lat temu przeniosłem na emeryturę, tzn. zacząłem biegać. Była to cudowna decyzja w moim życiu, bo dopiero w bieganiu znalazłem prawdziwe ukojenie. Bo w bieganiu chodzi o to, by się cieszyć każdym krokiem. A ta radość bierze się z tego m.innymi, że organizm „wpuszczony w obroty” 160 uderzeń na minutę oddala od siebie wszystkie usterki zdrowotne. Bo moje szumy uszne ow-szem są (nie wierzę w jakieś ich wyleczenie) ale oddalają się.

Mój organizm zostaje zmuszony przeze mnie do zajęcia się czymś innym. Może pozwolę sobie wymienić elementy organizmu, które według mojego odczucia pobudzam, daję im inne ciekawsze zajęcie, a nie słuchanie „głupich” szumów.

• Układ krążenia krwi – czasem doprowadzam tętno nawet do 160 uderzeń na minutę. Przez szybkie krążenie „przeczyszczam” sobie żyły, mam mniejszy cholesterol.

• Układ oddechowy – oczyszczam płuca, głębszy od-dech. Mówiliśmy na terapii o głębokim oddechu, ja to ro-bię. Dotleniam mózg.

• Układ trawienny – jelito grube, cienkie, żołądek. Jak powiedział mój kolega „Genio, kiszki ci się masują”.

• Układ moczowy – przepycham piasek z nerek, straszę prostatę żeby nie rosła. Mój urolog bardzo to zaleca.

• Mięśnie nóg (głównie) - po prostu wzmacniam.• Kości – ubijam tkankę. Ortopeda powiedział, że nie

będę miał osteoporozy.• Mam cukrzycę typu 2 (stresy zawodowe) – jest to też

metoda „walki” z nią.

Ale wydaje mi się, że naj-bardziej działam na psychikę. W czasie biegu wydzielają się endorfiny – hormony szczęścia. Działają – jak mówią znawcy tematu – dwie godziny po biegu.

Na mecie człowiek chce przytulić cały świat, wszyst-kich ludzi. Biegacz jest po prostu człowiekiem szczęśliwym. Biegacz kocha ludzi. Biegacz do wszystkich uśmiecha się. Nie bez znaczenia jest to, że bieganie odbywa się na łonie natury – w lesie, na polu, na łące. A więc nie w zamkniętym pomiesz-czeniu, gdzie często aż gęsto od różnych zarazków.

Poza tym biegając na łonie natury mamy możliwość po-dziwiania jej piękna, a odczuwanie cudu natury wspaniale wycisza nasze emocje. I przecież o to chodzi.

Już w starożytności wiedziano, że ruch i świeże powietrze to podstawa zdrowia.

Fajne też jest zmęczenie pobiegowe. Wszystkie mięśnie bolą. Dziwne, bo bolą nawet mięśnie barkowe. Człowiek macha po prostu rękami tyle czasu (np. półmaraton). Albo tzw. zakwasy i walka z nimi np. przez stosowanie maści rozgrzewających.

No i sami widzicie, że w tym wszystkim nie ma miejsca na wsłuchiwanie się w „ głupie” szumy uszne.

Sądzę, że mój sposób „walki” z chorobą szumów usznych jest bardzo skuteczny. Jak już powiedziałem, szumy mam od niepamiętnych czasów, a jeszcze nie zwariowałem (to żart). A tak na marginesie, ruchem pokonuję wiele „usterek” zdro-wotnych w moim organizmie.

Christopher McDougall w „Urodzeni biegacze” pisze, że nie dlatego przestajemy biegać bo się starzejemy, lecz sta-rzejemy się bo przestajemy biegać. Nic nie wspomniałem o niezwykle wspaniałych przeżyciach związanych z udziałem w biegach masowych. Tej cudownej jedności (czasem tysięcy ludzi) nie można porównać z niczym.

Ale to jest już wyższa szkoła jazdy. Artykuł ma zachęcić do biegania rekreacyjnego.

POLECAM!!! Eugeniusz Moszkowicz (Iryda)http://klubtinnitus.sponin.org.pl/forum/klub.php?str=46

O Eugeniuszu Moszkowiczu wspominaliśmy w „Gazetce MU3W” już kilkakrotnie. Za każdym razem było to przy okazji milanowskiego biegu STO-nogi, w którym pan Eugeniusz nieodmiennie zdobywał honorowa nagrodę MU3W: „Najstarszego Uczestnika Biegu STO-nogi”. Dzięki jego uprzejmości możemy opublikować artykuł, w którym pan Eugeniusz wyja-śnia, że bieganie nie jest sposobem na „zabicie czasu” lecz może być szansą na zdrowsze życie. Receptą specjalnie adresowaną do osób starszych jako szansa na pokonywanie dolegliwości, wynikających z procesów „starzenia”, które lekarze „w chwilach szczerości” określają jako nieodwracalne. Patrząc na pana Eugeniusza, jego energiczną sylwetkę i uśmiechniętą twarz nabieramy przekonania, że ma mocne argumenty dla swoich poglądów. Oprócz biegania pan Eugeniusz poleca dodatkowo terapię, której sens wyjaśnia tabelka (z innego blogu autora) na końcu strony. Redakcja

Eugeniusz Moszkowicz

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 13

Dlaczego do Pułtuska13 maja Milanowski Uniwersytet Trzeciego

Wieku pojechał do Pułtuska. Dlaczego do Pułtuska? To ładna miejscowość, położona nad Narwią, z  najdłuższym (400 m) brukowanym rynkiem w  Europie. W Pułtusku rozgrywa się akcja jednej z książek naszego dzieciństwa – „Wspomnienia nie-bieskiego mundurka” Wiktora Gomulickiego. Pod Pułtuskiem miała miejsce ważna dla dziejów wojen napoleońskich bitwa, 26 grudnia 1806 roku (upa-miętniona na Łuku Triumfalnym w Paryżu).

Ale to wszystko nie tłumaczy jeszcze celu naszej wypra-wy. Jej celem była Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora, która jest patronem naukowym naszego Uniwersytetu. Poza tym powstanie obu tych prześwietnych placówek dzieli raptem dekada – Akademia Humanistyczna powstała w 1994 roku, a nasz Uniwersytet w 2005. To żad-na różnica wieku w porównaniu z takim uniwersytetem w Bolonii, który powstał w 1088 roku.

Zatem pojechaliśmy do przyjaciół. Naszą cicerone była dr Bożena Józefów-Czerwińska, kierownik Zakładu Antropologii na Wydziale Historycznym Akademii, a zara-zem członek Rady Naukowej milanowskiego Uniwersytetu.Od niej dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o tej

uczelni. Powstała z inicjatywy grona profesorów Uniwersytetu Warszawskiego, ze słynnym histo-rykiem, prof. Aleksandrem Gieysztorem na czele, których z powodu słusznego wieku wysyłano na emeryturę. Otóż byli oni na tyle sprawni intelek-tualnie i organizacyjnie, że zamiast kopać ogró-dek utworzyli… uczelnię. Ta historia pasuje do nas, prawda?

Dziś Akademia Humanistyczna dorobiła się 44.000 absolwentów, a przede wszystkim jest

znana i cieszy się dobra marką.

Sercem Akademii, jak przystało na alma mater jest bi-blioteka, nieźle wyposażona, chociaż w dziale Encyklopedie

króluje Encyclopedia Britannica i Wielka Encyklopedia Radziecka, a nie ma najstarszej polskiej Encyklopedii Powszechnej. Szkoda.

Po wizycie na Akademii przyszedł czas na wystawę o pa-miątkach napoleońskich (jakżeby inaczej) i spacer po słyn-nym bruku miejskim, który doprowadził nas do zamku, gdzie obecnie mieści się Dom Polonii. Uczestnicy wycieczki zapamiętają niekończące się schody, które zaprowadziły nas na wieżę (co prawda dobudowaną dopiero w latach 70-tych XX wieku). Męcząca wspinaczka okazała się owocna, widok na Narew i okolice Puszczy Białej był tego wart.

Wycieczka do Pułtuska

Widok ogólny pułtuskiego rynku z baszty zamkowej. Fot. M.I.

Bożena Józefów-Czerwińska opowiada, jak to było z poszukiwaniem grobu Kopernika. Fot. M.I.

Ciekawostka antropologiczna - ludowa laleczkach o właściwościach magicznych (ta po lewej). Fot. M.I.

Militaria w muzeum poświęconym związkom historii Pułtuska z Napoleonem (1806-1807). Fot. M.I.

Str 14 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Naszą uniwersytecką ekskursję zakończył spacer gondolą po Narwi. Może nie było to jak w Wenecji, ale i tak było bardzo ładnie, a gondo-lier znad Narwi spisał się wyśmienicie.

Koniec i bomba, a kto nie był ten trąba! Jan Orgelbrand

PUŁTUSK - „gondolą” po NarwiTrzynastego maja, w piątek, wbrew złym pro-

gnozom, słuchacze MU3W wybrali się na wy-cieczkę do Pułtuska, miasta położonego w cen-tralnej części Polski, jednego z najstarszych i naj-ciekawszych miast Mazowsza. Pułtusk był kiedyś ważnym portem rzecznym nad Narwią.

Złożyliśmy wizytę w zaprzyjaźnionej patronac-kiej Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. W imieniu władz uczelni przywitał nas profesor Duczko. W Zakładzie Antropologii zostali-

śmy ugoszczeni przez dobrego ducha i organizatora naszego pobytu w Pułtusku panią dr Bożenę Józefów-Czerwińską. Zwiedziliśmy sale wykładowe oraz nowoczesną, zasobną bi-bliotekę uczelni (zdjęcia na okładce).

Następnym etapem było zwiedzenie bazyliki kolegiac-kiej, później podziwianie zbiorów muzealnych Muzeum

Regionalnego w wieży dawnego ratusza z XV w. i ogląda-nie miasta z wysokości 7 piętra, a dalej wystawa w Muzeum Napoleońskim.

Obiad zjedliśmy w ogródku restauracji na rynku wybru-kowanym „kocimi łbami”, mierzącym około 400 m najdłuż-szym w Europie.

Kolejnym punktem naszego zwiedzania był Dom Polonii mieszczący się w dawnym zamku biskupów płockich. Jest to leżący na wyspie nowoczesny hotel odrestaurowany dla po-trzeb Polonii.

Tuż obok Domu Polonii znajduje się plaża miejska oraz przystań. Jedna grupa słuchaczy MU3W odpoczywała na ta-rasie portowej kawiarni a druga uczestniczyła w przejażdżce po szeroko rozlanej, powolnie płynącej rzece, a potem od-wrotnie (zdjęcia na stronie obok).

Skoro Pułtusk nazywany jest „Wenecją Mazowsza” to słuchacze MU3W pływali po Narwi „gondolą”. Faktycznie wsiedliśmy do kilkunastoosobowej płaskodennej zadaszonej łodzi motorowej. Naszym przewoźnikiem i informatorem był nauczyciel młodzieży, harcerz, działacz społeczny, któ-remu bardzo zależy na kładzeniu nacisku na właściwe wy-chowanie następnych pokoleń wodniaków. Ubolewał nad małym dofinansowywaniem usportowienia młodych ludzi, z dumą pokazywał stanicę wodną z prawdziwego zdarzenia, której jest współtwórcą.

Widok z wieży ratuszowej na rynek i Kolegiatę. Fot. M.I.

Widok z wieży ratuszowej na Zamek. Na pierwszym planie pub „Magdalenka” w którym jedliśmy pyszne kurczaki. Fot. M.I.

My, na dziedzińcu Kolegiaty. Fot. M.I.

W drodze z obiadu w „Magdalence” do Zamku. Fot. M.I.

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 15

Przecinające Pułtusk kanały połączone z Narwią i jej odnogami tworzą urokliwy szlak wodny wykorzystywany w sezonie letnim przez wodniaków. Do ich dyspozy-cji są kajaki, łodzie żaglowe, rowery wodne oraz wspomniane już „gondole”. Rzeka Narew, jej wyspy i rozlewiska są rajem dla fauny i flory. Wędkarze z powodu jej pięk-na oraz obfitych połowów nazywają Narew „księżniczką polskich rzek”. My, płynąc „gondolą” po rzece podziwialiśmy widoki rzadko już spotykanego majestatu przyro-dy. Stado dzikich łabędzi na rzece łaskawie tolerowało naszą głośną obecność.

Rzeka Narew swój początek bie-rze w bagnach Puszczy Białowieskiej po stronie białoruskiej, dalej płynie przez

północno-wschodnią Polskę. Na swej tra-sie nie ma skupisk przemysłowych. Według opowiadań naszego przewoźnika Narew ma wodę wysokiej klasy czystości. Jest rzeką dzi-ką a przez to w dużej mierze sama się oczysz-cza. Narew jest jedyną w Europie rzeką „warkoczową” czyli płynącą nie jednym, lecz kilkoma stałymi korytami, które łączą się i dzielą. Podobno poza Amazonką i Narwią nie ma po-d o b n y c h rzek na świecie.

Pogoda nam dopi-

sała wspania-le. Pierwsze krople deszczu spadły gdy autokarem ru-szyliśmy w drogę powrotną.

Grażyna Medyńska

Słuchacze Milanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku byli oczarowani gościnnością uczelni patro-nackiej i opieką jaką otoczyli nas: prof. Władysław Duczko, prodziekan wydz. historii - Radosław Lolo, dyrektor Biblioteki - Jadwiga Miecznikowska, dyr. admin. - Bogdan Mroziewicz (w roli gondoliera), hi-storyk Krzysztof Łukowski, przewodniczka w Domu Polskim - Magdalena Grębaczewska, O. Kanonik Kostek z  Kolegiaty pułtuskiej i dyrektor muzeum re-gionalnego - Andrzej Popowicz. Im wszystkim serdecz-ne dziękujemy.

Szczególne podziękowania należą się Bożenie Józefów-Czerwińskiej, bo to dzięki niej, organizatorce naszego pobytu w Pułtusku, mogliśmy poznać tak wielu sympatycznych ludzi.

Słuchacze MU3W

Pani Bożena zaprasza na gondolę. Fot. M.I.

Nasz „gondolier”. Fot. M.I.

Jedna z sal zamku pułtuskiego z wystrojem upamiętniającym pobyt Napoleona w 1806 r. Fot. M.I.

Wieża, to pozostałość dawnego ratusza. Mieści się w niej Muzeum Regionalne. Fot. M.I.

Prof. W. Duczko. Fot. M.I.

Prodziekan wydz. historii R. Lolo. Fot. M.I.

Druk:db PRINT POLSKA Sp. z o.o. ul. Chrzanowska 32,

05-825 Grodzisk Maz.

Str 16 Gazetka MU3W nr 47, maj-czerwiec 2016 r.

Wydawca:© Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku

05-822 Milanówek, ul. Spacerowa 4http//: www.mu3w.pl

tel.: 509 566 752 lub 503 138 867

Redakcja Gazetki MU3W: Redaktor naczelny: Michał Inkielman

Redakcja techniczna i skład: Michał InkielmanPraca redakcyjna i skład są wykonywane w ramach wolontariatu.

Autorzy za zamieszczane teksty i zdjęcia nie otrzymują honorarium. Za treść artykułu odpowiada autor.

Jednym z punktów programu odwiedzin w Akademii Huma-

nistycznej w Pułtusku była wizyta w uczel-nianej bibliotece. Go-ściła nas pani dyrektor Jadwiga Miecznikow-ska (zdjęcie na dole).

Fot. M.I.

Akademia Humanistyczna

- Biblioteka

Numer dofinansowany z dotacji Burmistrza Miasta Milanówka w ramach konkursu grantów dla organizacji pozarządowych w 2016 r.