gazetka mu3w nr 38 wrzesień-październik 2014 r

16
GAZETKA Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Nr 38, wrzesień-październik 2014 r. Nakład 150 egz. Magazyn bezpłatny ISSN 2084-6355 ◄ Jak informują media, „Sąd Ostateczny”, słynne dzieło Hansa Memlinga nie pojedzie na wystawę do Rzymu - taką decyzję podjął pomorski konserwator zabytków. W pod- jęciu decyzji pomagała grupa ekspertów - nie są oni pewni, czy stan obrazu pozwa- la na podróż do Włoch. Dyrekcja Muzeum Narodowego w Gdańsku chce się od tej de- cyzji odwołać. Rzymska wystawa ma potrwać od 10 października 2014 r. do 18 stycznia 2015 r. Dzieła Memlinga będą prezentowane w salach wystawowych na Kwirynale. Wykład o artyście wygłosi w MU3W Przemysław Głowacki już 8 października. Nowy Zarząd MU3W w komplecie. Fot. E.K. Nowa Rada Słuchaczy MU3W: Ewa Rutkowska, Zdzisław Niski, Daniela Kaczorowska , Barbara Matuszewska-Berg, Anna Ziglińska i Julian Lisowski. Fot. E.K. W czerwcu, na zakończenie roku akademickiego przedstawiono nowe władze MU3W. Na zdjęciu, od lewej: prezes Maria D. Inkiel- man, wiceprezes Maria Barbarska, sekretarz Grażyna Medyńska, skarbnik Dorota Orlikowska, członkowie zarządu: Elżbieta Butzke i Michał Inkielman. Na zakończenie uroczystości w przedstawieniu, którego reżyse- rem była Iwona Dornarowicz mo- gliśmy podziwiać gimnazjalistów MTE we frag- mentach „Ślubów Panieńskich”. Fot. M.I. Forum III Wieku - konferencja towarzy- sząca XXIV Forum Ekonomicznemu w Krynicy Zdroju - relacja przedstawicieli MU3W na str. 3. Poniżej dwa zdję- cia z Forum z serwisu organizatorów.

Upload: vuongkhuong

Post on 11-Jan-2017

228 views

Category:

Documents


5 download

TRANSCRIPT

Page 1: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

GAZETKA

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Nakład 150 egz.Magazyn bezpłatny

ISSN 2084-6355

◄ Jak informują media, „Sąd Ostateczny”, słynne dzieło Hansa Memlinga nie pojedzie na wystawę do Rzymu - taką decyzję podjął pomorski konserwator zabytków. W pod-jęciu decyzji pomagała grupa ekspertów - nie są oni pewni, czy stan obrazu pozwa-la na podróż do Włoch. Dyrekcja Muzeum Narodowego w Gdańsku chce się od tej de-cyzji odwołać. Rzymska wystawa ma potrwać od 10 października 2014 r. do 18 stycznia 2015 r. Dzieła Memlinga będą prezentowane w salach wystawowych na Kwirynale. Wykład o artyście wygłosi w MU3W

Przemysław Głowacki już 8 października.

Nowy Zarząd MU3W w komplecie. Fot. E.K.

Nowa Rada Słuchaczy MU3W: Ewa Rutkowska, Zdzisław Niski, Daniela Kaczorowska , Barbara Matuszewska-Berg, Anna

Ziglińska i Julian Lisowski. Fot. E.K.

W czerwcu, na zakończenie roku akademickiego przedstawiono nowe władze MU3W. Na zdjęciu, od lewej: prezes Maria D. Inkiel-man, wiceprezes Maria Barbarska, sekretarz Grażyna Medyńska, skarbnik Dorota Orlikowska, członkowie zarządu: Elżbieta Butzke i Michał Inkielman.

Na zakończenie uroczystości w przedstawieniu, którego reżyse-rem była Iwona Dornarowicz mo-gliśmy podziwiać gimnazjalistów MTE we frag-mentach „Ślubów Pan ieńsk i ch” . Fot. M.I.

Forum III Wieku - konferencja towarzy-sząca XXIV Forum Ekonomicznemu w Krynicy

Zdroju - relacja przedstawicieli MU3W na str. 3. Poniżej dwa zdję-cia z Forum z serwisu organizatorów.

Page 2: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 2 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Projekt „Milanowski senior aktywny-sprawny-zdrowy” współfinansowany ze środków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w ramach rządowego programu aktywizacji społecznej osób starszych na lata 2014-2020

Milanowski senior aktywny-sprawny-zdrowy

Dotacja MPiPS w ramach pro-gramu ASOS 2014-2020 po-zwoliła MU3W zorganizować grupowe zajęcia promujące ak-tywność fizyczną, intelektualną i społeczną seniorów. Zdjęcia ilu-strują różnorodność zajęć gru-powych: gimnastyka na basenie, nordic-walking, joga ... Fot. M.I.

... wspólne wyjazdy na warsztaty zdro-wia, które łącząc wykłady medyczne, wycieczki i zwiedzanie muzeów, umoż-liwiają seniorom wszechstronną akty-wizację. Fot. M.I.

Page 3: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 3

Od Redaktora Szanowni Czytelnicy! Czas biegnie nieubłaganie. Właśnie

mija 5 lat od pojawienia się pierwsze-go numeru naszej „Gazetki MU3W”. Pierwszym redaktorem naczelnym była pani Maria Swolkień-Osiecka i jej za-wdzięczamy w dużym stopniu formułę na-szego pisma. Początki były trudne: skład przy pomocy prostych narzędzi informa-tycznych i druk za pomocą jednobarwnej kserokopiarki nie dawały powodów do dumy, mimo, że od początku wiele osób zangażowało się w tworzenie jej zawar-tości - tekstów i fotografii, a „Gazetka” cieszyła się zainteresowaniem czytelni-ków. Skromne 50 egzemplarzy każdego numeru było rozchwytywane błyskawicz-nie. Toteż dużym sukcesem było rozpoczę-cie druku w 150 egzemplarzach techniką ofsetową i składu cyfrowego na profesjo-nalnym oprogramowaniu. Andrzej Pettyn jako następny redaktor naczelny swoim doświadczeniem redaktorskim i pisarskim przyczynił się do dalszej profesjonaliza-cji „Gazetki MU3W”. Mimo minimali-stycznego budżetu (kosztuje tylko dru-karnia), po 5 latach „Gazetka MU3W” wydawana w formie papierowej, a także dostępna w internecie w formie cyfrowej, jest atrakcyjną wizytówką Uniwersytetu. Przedruki naszych artykułów i linki na portalach internetowych poświęconych tematyce senioralnej, a także chętne ko-rzystanie z naszych łam przez autorów takich jak Waldemar Smaszcz czy Ryszard Witkowski dla swoich publikacji, świad-czą o tym, że nie musimy się wstydzić na-szej pracy. Piszę „naszej” - bo przecież

wiele materiałów do Gazetki, jak reporta-że, komentarze czy zdjęcia przygotowują słuchacze MU3W. Wiele zawdzięczamy także autorom artykułów sponsorowanych - dzięki nim poznajemy barwny świat hob-bystów i zdobywamy pieniądze na kolejne wydania Gazetki. Z wdzięcznoscią przyj-mujemy publikacje popularyzatorskie profesjonalistów z różnych dziedzin.

Gazetka pełni także rolę informacyjną dla Uniwersytetu. Zamieszczane progra-my zajęć, opisy projektów realizowanych przez MU3W oraz informacje z życia codziennego Uniwersytetu wzbogacone galeriami zdjęć ze spotkań i wycieczek ułatwiają integrację naszego środowiska.

Staramy się, nie zamykać w wąskiej te-matyce senioralnej. Artykuł prof. Burszty nawiązuje do Roku Kolberga i 200 rocznicy urodzin wielkiego etnografa, a z okazji set-nej rocznicy wymarszu Legionów sylwetkę poety Legionów - Stanisława Długosza przybliża nam Waldemar Smaszcz. Autor arytykułu o lotnictwie Ryszard Witkowski, milanowianin, z którego możemy być dum-ni, właśnie niedawno został odznaczony tytułem „honorowego obywatyla Milanów-ka” - w jego publikacji o historii polskiego lotnictwa na tle wydarzeń ogólnokrajowych pojawiają się liczne epizody milanowskie.

Pisząc o biegu czasu mam również na myśli inną rocznicę: wchodzimy w ju-bileuszowy dziesiąty rok działalności Milanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Inicjatywa killku, może kilkuna-stu osób, zrodzona z pomysłu i determi-nacji p. Marii Dominiki Inkielman stwo-rzyła z niczego samodzielną i prężną organizację idącą od sukcesu do sukcesu

w działaniach na marginesie (a czasem poza marginesem) zainteresowania władz samorządowych; organizację, której ce-lem jest stworzenie dla ludzi starszych wypychanych z aktywnego życia publicz-nego, takiego środowiska, w którym czują się dostrzegani, potrzebni i przynależ-ni... Myślę, że ten rok jubileuszowy bę-dzie okazją do zwiększenia świadomości społecznej Milanówka na temat roli jaką w starzejacych się społeczeństwach po-winny odgrywać ini-cjatywy organizujące przestrzeń życiową seniorów - przecież dla wielu z nas okres bycia seniorem - to juz niemal 1/3 całego życia!

Michał Inkielman

Spis treści Od Redaktora .........................................3

Aktualności ............................................3

Rok akademicki 2014/2015 ........................4

Forum III Wieku w Nowym Sączu ..........5

Oskar Kolberg - zapomniany i znany .....6

Wkład Milanówka w historię lotnictwa - cz. II ..8

O Stanisławie Długoszu .......................10

Odkrywamy zabytki Ziemi Lubuskiej ....11

Jastrzębia Góra - reportaże .................12

Zasady refundacji leków .......................14

Fotogalerie ...............................1-2, 15-16

Czy chcesz być współtwórcą „Gazetki MU3W” ?Redakcja zwraca sie do wszystkich czytelników i człon-

ków Uniwersytetu z prośbą o nadsyłanie własnych materia-łów autorskich. Interesujące moga być Państwa materiały wspomnieniowe ze zdjęciami, małe formy literackie, rysunki, reportaże, głosy w dyskusji (jako organ stowarzyszenia apo-litycznego unikamy dyskusji politycznych). Zachęcamy za-równo osoby wprawne w posługiwaniu się słowem pisanym jak i amatorów pragnacych wypróbować swoje siły. Nie gwa-rantując publikacji wszystkich otrzymanych prac będziemy jednak starali się, w miarę skromnych rozmiarów „Gazetki MU3W”, nie sprawić Państwu zawodu.

Redakcja

Aktualności

40 lat UTW w PolsceSejmowa Komisja Polityki Senioralnej przyjęła jednogło-

śnie projekt uchwały Sejmu RP w sprawie ustanowienia roku 2015 Rokiem profesor Haliny Szwarc - inicjatorki i założyciel-ki pierwszego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Polsce, które-go w 2015 roku przypada czterdziesta rocznica założenia. Pro-jekt uchwały został zaproponowany przez Pana posła Michała Szczerbę. Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku włącza się do akcji wyrażenia swojego poparcia pismem na ręce marszał-ka Sejmu. Redakcja

MU3W w Belwederze9 października 50 słuchaczy MU3W złoży wizytę

w Belwederze zwiedzając siedzibę Prezydenta RP. Korzystając z okazji zwiedzimy także z przewodnikiem warszawskie Stare Miasto i Łazienki. Znaczną część kosztów wycieczki pokryje-my z uzyskanych odpisów 1% podatku.

Redakcja

Wycieczka „Śladami Polskich Tatarów”W dniach 11- 13 października br. MU3W organizuje

3-dniową wycieczkę na Podlasie. Celem jej jest przypomnie-nie i utrwalenie wiadomości z wykładów o religiach i historii, a przede wszystkim podziwianie piękna Podlasia. Szczegóły wycieczki na plakatach i na naszej stronie internetowej www.mu3w.pl.

Redakcja

Forum III Wieku w Nowym SączuW dniach 3-6 września br. w Nowym Sączu odbyło się Fo-

rum III wieku, w którym na zaproszenie organizatorów już po raz 3-ci uczestniczyły przedstawicielki MU3W. Forum było imprezą towarzyszącą XXIV Międzynarodowego Forum Ekonomiczne-go w Krynicy Zdroju. Sprawozdanie z Forum zamieszczamy na str. 3 i 14 Gazetki.

Redakcja

Jubileusz X -lecia MU3W4 października inauguracją roku akademickiego rozpoczy-

namy dziesiąty jubileuszowy rok działalności MU3W.Redakcja

Page 4: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 4 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

W 2015 roku przypada czterdziesta rocznica założenia pierwszego w Polsce Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Jego inicjatorką i założycielką była profe-sor Halina Szwarc – lekarz medycyny, geriatra, naukowiec, wykładowca aka-demicki i społecznik. Odznaczona or-derem wojskowym Virtuti Militari za służbę dla wywiadu antyhitlerowskie-go, uwięziona i torturowana przez Ge-stapo, a po wojnie szykanowana przez UB za działalność w Armii Krajowej.

W związku z tak ważnym faktem Komisja Polityki Senioralnej wniosła projekt uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w spra-wie ustanowienia roku 2015 Rokiem profesor Haliny Szwarc.

Uzasadniając utworzenie w 1975 roku w Warszawie pierw-szego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, profesor Halina Szwarc napisała „Ludzie starsi mają szczególnie ważną rolę do spełnie-nia. Nabyta przez nich wiedza, w połączeniu z doświadczeniem zgromadzonym w ciągu wielu lat życia, tworzy wartości bardzo cenne dla społeczeństwa, a im samym powinna dawać poczucie satysfakcji”.

Uniwersytety Trzeciego Wieku zajmując się aktywizacją in-telektualną i fizyczną osób starszych, stały się nie tylko najważ-niejszymi animatorami aktywności społecznej osób starszych w społeczności lokalnej, ale i partnerem w kreowaniu polityki senioralnej na poziomie krajowym i lokalnym.

W ostatnim dziesięcioleciu ruch Uniwersytetów Trzeciego Wieku rozwinął się dynamicznie. Obecnie w Polsce funkcjonuje pięćset Uniwersytetów Trzeciego Wieku, a ogromna rzesza słu-chaczy liczy sto pięćdziesiąt tysięcy osób. To potężny ruch spo-łeczny i partner państwa w kształtowaniu polityki senioralnej. Zawdzięczamy go umiejętności przewidywania przez profesor Halinę Szwarc odległych w czasie następstw dobrze zaplanowa-nych działań.

My mamy też swój drobny wkład w działalność UTW w Pol-sce. Rok akademicki 2014/15 to dziesiąty, jubileuszowy rok dzia-łalności naszego Uniwersytetu. Łączymy nowoczesną, akademic-ką wiedzę z praktycznymi umiejętnościami oraz wzbogacamy i co roku uzupełniamy naszą ofertę edukacyjną i aktywizującą w trosce o starsze pokolenie. Przedstawiciele naszego Uniwer-sytetu uczestniczą w wielu konferencjach ogólnopolskich i re-gionalnych, przekazując doświadczenia w zakresie edukacji i ak-tywizacji osób starszych oraz włączenia ich do udziału w życiu społecznym, a także publicznym, jako pełnoprawnych obywateli.

Minęły aktywne wakacje: wizyta w Muzeum Narodowym, wyjazdy do term w Mszczonowie, warsztaty zdrowia w Jastrzę-biej Górze, zajęcia usprawniające we wrześniu. A przed nami nowy rok akademicki i nowe wyzwania.

Uroczystość inauguracyjna odbędzie się 4 października o godz, 17:00 już tradycyjnie w Teatrze Letnim MCK. Wykład inauguracyjny dotyczący problemów senioralnych, roli i pomocy państwa, wygłosi Minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. Cieszy nas, że powołana przez Ministra Rada ds. Polityki Senioralnej zapoczątkowała działania na rzecz stwo-rzenia w Polsce długofalowej międzyresortowej polityki senioral-nej. Śpiewająco w rok jubileuszowy wprowadzi nas koncertem Wojciech Świętoński - fortepian i Jego Gości: Lidija Jovanović - kontralt, Konrad Gzik - saksofon.

Jednym z obszarów polityki senioralnej w Polsce to aktyw-ność społeczna i edukacyjna osób starszych ze wskazaniem na edukację prozdrowotną, obywatelską, upowszechnianie wolonta-riatu i aktywności kulturalnej. MU3W po raz trzeci bierze udział w konkursie MPiPS w ramach programu ASOS mając na uwadze przede wszystkim te założenia. Przed wakacjami odbyły się trzy

spotkania z zakresu medycyny z diabetologiem, ortopedą i geron-tologiem, teraz spotkamy się z kardiologiem by poznać przyczy-ny i objawy nadciśnienia tętniczego, a farmaceuta przybliży nam znaczenie leków ziołowych, których wartość i zalety są nie do zastąpienia w współczesnej medycynie.

Zapamiętywanie i zapominanie są zupełnie zwyczajną częścią naszego codziennego życia. Starość zmniejsza zdolności przy-swajania informacji oraz ich przetwarzania, co skutkuje tym, że mniej wydajnie się uczymy, a zapamiętywane informacje stają się coraz mniej zgodne z oryginałem źródłowym. Dlaczego starzeje się mózg i jak sobie z tym radzić? - ten problem przybliży prof. Zdzisław Ples rektor Wyższej Szkoły Medycznej w Podkowie Leśnej.

W semestrze zimowym poruszymy też ważne problemy spo-łeczne. Zaprosiliśmy do nas wysokiej klasy specjalistów. Już w październiku wykład na temat cyfryzacji a wykluczenie senio-rów przedstawi min. Włodzimierz Marciński, który jest uznanym ekspertem od spraw informatyki, telekomunikacji i społeczeństwa informacyjnego - lider cyfryzacji i pełnomocnik ministra ds. roz-woju kompetencji cyfrowych w administracji.

O ochronie danych osobowych wygłosi wykład Generalny In-spektor Ochrony Danych Osobowych (GIODO) IV kadencji min. Wojciech Rafał Wiewiórowski - doktor nauk prawnych. Sejm po-wołał go na to stanowisko 25 czerwca 2010 r. Ochrona danych osobowych – regulacje prawne dotyczące tworzenia i posługiwa-nia się zbiorami danych osobowych, a także pojedynczymi da-nymi, mające na celu administracyjno-prawną ochronę prawa do prywatności. (wikipedia).

Przed nami wybory samorządowe. W tej dziedzinie też przyda się nam - wyborcom odpowiednia edukacja. Czy wiesz na kogo oddasz głos w wyborach samorządowych 2014? Czy znasz kan-dydatów? Chcesz poznać ich poglądy? Możesz wybrać mądrze! Nie głosuj w ciemno - przecież wybór władz zależy od ciebie! Wybory samorządowe, to czas, kiedy mamy możliwość decy-dowania o tym, kto będzie w naszym imieniu podejmował naj-ważniejsze decyzje. Mam nadzieję, że swoim wykładem pomoże nam w podjęciu słusznych decyzji ulubiony nasz politolog dr hab. Tomasz Słomka z UW.

W dalszym ciągu będziemy realizować nasze co miesięcz-ne spotkania z ulubionym historykiem sztuki p. Przemysławem Głowackim. Tym razem będą to wykłady: Hans Memling i malar-stwo niderlandzkie XV wieku, Jan Vermeer i malarstwo holender-skie XVII wieku, Czarny romantyzm. Od Oświecenia do surreali-zmu, Berthe Morisot i impresjonizm.

W najbliższym semestrze wrócimy do realizowanego kilka lat temu tematu ”religie świata” antropolog: dr Bożena Józefów wprowadzi nas w temat inności i wiary, a dr Elżbieta Potocka przybliży takie religie jak - konfucjanizm, buddyzm, sintoizm.

Radni powiatu grodziskiego jednogłośnie przyjęli uchwałę ustanawiającą rok 2014 rokiem Józefa Chełmońskiego - wybit-nego polskiego artysty malarza, związanego z Kuklówką, spo-czywającego na cmentarzu w Żelechowie na terenie Gmina Żabia Wola. Obchody związane są z uczczeniem setnej rocznicy śmierci wybitnego Polaka. Wnioskodawcą przyjęcia uchwały był prze-wodniczący rady Wojciech Hardt. Nasz Uniwersytet, postanowił przybliżyć słuchaczom postać wielkiego Malarza. W listopadzie wykład o swym sławnym pradziadku wygłosi prawnuk artysty- Stanisław Aust. Wystawę Artysty w Kuklówce obejrzymy wiosną.

Ciekawie zapowiada się spotkanie w Saloniku Literackim tym razem (już po raz drugi) spotkamy się z prof. Jerzym Bralczykiem by porozmawiać na temat książki „Bralczyk, Miodek, Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim – Wszystko zależy od przyim-ka”. Spotkanie odbędzie się 8 listopada godz.. 17.00 w sali Teatru Letniego MCK .

Podobnie jak w latach ubiegłych przewidujemy dwa spotkania w ramach spotkań geograficznych prowadzonych przez wicedy-

Rok akademicki 2014/2015

Page 5: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 5

rektora Liceum nr 5 w Milanówku Leszka Janasika. (Akademia Dokumentu).

Jako novum - planujemy spotkania muzyczne. Będzie to mu-zyka jaką lubimy, muzyka naszej młodości. Prowadzący to nasi rodzimi melomani – opiekunem kącika muzycznego będzie p. Krzysztof Wasiek (członek naszej Rady Programowej), a spotka-nia będą się odbywały w willi Borówka (mamy wstępną zgodę właściciela). Nowością będzie także sekcja rowerowa powstała z inicjatywy Rady Słuchaczy.

Tyle o samym programie wykładów, ale przecież w dalszym ciągu będą prowadzone lektoraty (dofinansowane w semestrze zimowym przez Burmistrza Milanówka): francuskiego, niemiec-kiego, angielskiego, a także warsztaty psychologiczne, warsztaty rysunku i malarstwa.

A nasze wyjazdy, wyprawy wycieczki? Byliśmy już wielo-krotnie w Zamku Królewskim, zwiedziliśmy Pałac pod Blachą, Sejm, Pałac Prezydencki, a przed nami wizyta w Belwederze. Tym razem to „trzy w jednym”. Wycieczka będzie obejmowała zwiedzanie Starego Miasta, Łazienek Królewskich i Belwederu. To będzie na początku października, a kilka dni później - trzy-dniowa wyprawa na Podlasie „Szlakiem Tatarów Polskich” by poznać Osowiec, Białystok, Supraśl – centrum kultury Tatarów – zwiedzić meczet. Odwiedzimy także Białowieżę i wejdziemy na Górę Pokutną w Grabarce.

Od maja 2014 r realizujemy trzeci już projekt współfinanso-wany przez MPiPS w ramach programu ASOS „Milanowski se-nior- aktywny –sprawny –zdrowy”. Projekt zawiera wiele intere-sujących, bezpłatnych zajęć takich jak gimnastyka na kręgosłup, joga, terapia tańcem, gimnastyka na pływalni, naukę pływania, 3 wyjazdy do term w Mszczonowie, warsztaty zdrowego żywie-nia, szkolenia udzielania pierwszej pomocy. W listopadzie zapro-simy na wystawę „aktywności seniorów” Uczestnikami projektu są nie tylko słuchacze MU3W ale również seniorzy naszego mia-sta w wieku 60+. Projekt realizujemy do końca grudnia 2014 r. Więcej o projekcie na naszej stronie internetowej www.mu3w.pl.

W dalszym ciągu będzie wydawane pisemko „Gazetka MU3W” dokumentujące nasze życie kulturalne. W ramach na-szych spotkań integracyjnych zorganizujemy spotkanie wigilijne, a pod koniec karnawału nasz V Bal Uniwersytecki. Planujemy też wyjazdy do teatrów (2 - 4).

Wszystkich Państwa zainteresowanych naszą działalnością zapraszamy do naszego biura przy ul. Spacerowej 4. Już od 2 do 30 września w każdy wtorek i czwartek w godz. 10 do 12 można zapisać się na kolejny rok akademicki oraz zajęcia w ramach pro-gramu ASOS.

Maria Dominika Inkielmanprezes MU3W

W dniach 3-6 września br. w Nowym Sączu odbyło się Forum III wieku, w którym na zaproszenie organizatorów już po raz 3-ci uczestniczyły przedstawicielki MU3W. Otwarcia dokonała Wie-sława Borczyk - prezes Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Uniwersytetów Trzeciego Wieku oraz Mariola Pękala-Piekar-ska - wiceprezes Stowarzyszenia Sądecki Uniwersytet Trzeciego Wieku w Nowym Sączu. W Forum wzięli także udział Igor Ra-dziewicz-Winnicki - podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdro-wia, Mieczysław Augustyn - Przewodniczący Senackiej Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej, prof. dr hab. Bolesław Samoliński - Przewodniczący Rady Polityki Senioralnej, Ma-ciej Kucharczyk - dyrektor zarządzający AGE Platform Europe z siedzibą w Brukseli, prof. dr hab. Tomasz Grodzicki - Krajowy Konsultant ds. Geriatrii, dr hab. Piotra Szukalski - ekspert z Uni-wersytetu Łódzkiego, Barbara Imiołczyk z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich i Krystyna Lewkowicz - prezes Fundacji Ogólno-polskie Porozumienie UTW. W sesji uczestniczyli również staro-sta nowosądecki Jan Golonka oraz Marta Mordarska - pełnomoc-nik prezydenta ds. społecznych, radna wojewódzka.

W ramach debaty „wyzwania polityki senioralnej w XXI w.”, która zainaugurowała obrady Forum III wieku poseł Michał Szczerba - przewodniczący Sejmowej Komisji Polityki Senioral-nej zachęcał zgromadzonych liderów UTW do tworzenia i dzia-łania gminnych rad seniorów w oparciu o nową regulację zawartą w art.5c ustawy z dnia 6 marca 1990 r. o samorządzie gminnym, która weszła w życie 30.09.2013 r. Byłaby to nowa forma aktyw-ności społecznej osób starszych.

Gościem Forum był Minister Pracy i Polityki Społecznej Wła-dysław Kosiniak-Kamysz, który przedstawił propozycje mające na celu zaspokojenie potrzeb seniorów skierowane zarówno do rządu jak i do samorządów i organizacji pozarządowych. Mają powstać Centra WIGOR SENIOR. Wigor - to hasło skrót: wie-dza/integracja/godność/opieka/rehabilitacja. Połowę kosztów ich budowy pokryje budżet państwa, z funduszy ministerstwa pracy, a drugą połowę pieniędzy wyłożą województwa i gminy, dobrze byłoby w tym programie skorzystać z środków unijnych.

Trzeba zaznaczyć że byli z nami także przedstawiciele UTW zrzeszających rodaków z Austrii, Białorusi, Litwy, Ukrainy.

Pierwszy dzień Forum zakończył się uroczystym koncertem zespołu „Sądeczanie” w Miejskim Ośrodku Kultury. W drugim

dniu, 4 września uczestniczyliśmy w XXIV Forum Ekonomicz-nym w Krynicy Górskiej. Jednym z paneli dyskusyjnych był te-mat „Seniorzy w społeczeństwie obywatelskim - 25 lat wolności. Doświadczenia państw Grupy Wyszehradzkiej”. Poruszano pro-blemy związane z budową społeczeństwa obywatelskiego i roli seniorów w procesach demokratyzacji. Następny panel Forum III Wieku: „Ekonomia przyjazna seniorom. Srebrna gospodarka”. Założenia krajowej polityki senioralnej rząd przyjął 24 grudnia 2013 r. Dokument obejmuje wiele aspektów życia osób starszych, które decydują o ich funkcjonowaniu w społeczeństwie tj. stanu zdrowia, aktywności zawodowej na etapie 60+, aktywność spo-łeczna, aktywność edukacyjna. Obecnie w naszym kraju jest ol-brzymie zapotrzebowanie na projekty, które przyczyniają się do rozpowszechniania aktywności społecznej osób starszych. Mamy m.in. Uniwersytety III Wieku. Stanowią one bardzo ważną grupę, jeśli chodzi o tworzenie sieci liderów. Jednym z założeń „srebr-nej gospodarki” jest upowszechnianie usług społecznych, opie-kuńczych dla osób starszych. W tej branży jest ogromna szansa wynikająca z procesów demograficznych, bo są to miejsca pracy dla osób 50+, tzw. srebrna gospodarka - jest poważną nadzieją ekonomiczną dla kraju. Dodatkowo jest nowelizowana ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Branża usług opiekuńczych ma być jedną z najszybciej rozwijających się branż w Europie. Państwo i świadczenia, które wynikają z pomocy spo-łecznej, to będzie za mało. Wśród emerytów są także osoby bar-dziej zamożne i one liczą na inny rodzaj usług, które się będą roz-wijać np. usługi polegające na robieniu zakupów, na masażach, na usługach pielęgnacyjnych, na sprzątaniu, zajmowaniu się domem. Projekt odnosi się także do relacji międzypokoleniowych, poli-tyka senioralna dotyczy tylko osób starszych, ale starość czeka nas wszystkich i trzeba już dziś myśleć jak będzie ona wyglądała. Polityka senioralna jest dedykowana głównie osobom 60+, czyli jest to prawie 8 mln Polaków i grupa ta będzie się zwiększać w następnym dziesięcioleciu. Dlatego trzeba trafiać do młodszego pokolenia, które musi mieć świadomość i wiedzę o tym, że dzisiaj na rynku pracy relacja liczby pracujących do emerytów wynosi 4:1, a wkrótce będzie 2:1.

W 3-cim dniu - 5 września - w Miasteczku Galicyjskim kon-tynuowano posiedzenie Forum UTW. Głównym tematem była polityka senioralna w Polsce 2014-2020, uwzględniająca obszary

Forum III Wieku - konferencja towarzysząca XXIV Forum Ekonomicznemu w Krynicy Zdroju

dokończenie na str. 14

Page 6: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 6 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Kiedy sto lat temu, w krakowskim mieszkaniu Izydora Kopernickiego przy ulicy Długiej, żegnał się z tym świa-tem Oskar Kolberg, zdążył jeszcze wyznać otaczającym go najbliższym: „Umieram, Bogu dzięki, z tą pociechą, że we-dług sił moich zrobiłem za życia co mogłem, że nikt mię za

próżniaka nie ma i mieć nie będzie, a to, co po sobie zostawiam, przyda się ludziom na długo”. Kilka dni później, 3 czerwca 1890 roku Kolberg umiera i tym samym kończy się także egzystencja człowieka-instytucji, samotnego pasjonata wiedzy, niespełnione-go muzyka i kompozytora, człowieka wielu talentów i niespo-żytej energii. Wystarczy uświadomić sobie, że samo tylko opus magnum, jakim z pewnością był dlań Lud, jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce, to przeszło 30 tysięcy stron druku. Dopiero nie-bawem skończy się krytyczna edycja tego dzieła, które rozrosło się do przeszło 80 tomów… Współczesnym jawił się jako jedna z ważniejszych postaci życia intelektualnego w czasach zaboro-wych. Jego Lud stawiano bowiem w równym rzędzie osiągnięć, jakimi były Słownik języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego czy Bibliografia polska Karola Estreichera.

Rodzina Oskara (który przyszedł na świat 22 lutego 1814 roku w Przysusze w województwie opoczyńskim jako Henryk Oskar Kolberg) nie miała polskich korzeni, jako że ojciec, Juliusz Kol-berg pochodził z Meklemburgii, a matka, Karolina de Mercoeur, wywodziła się ze spolszczonej rodziny francuskich emigrantów. Oboje rodzice jednak, jak pewnie dzisiaj powiedzielibyśmy, byli fanami polskości, w domu mówiło się tylko w tym języku. Przy-jaciółmi domu byli zaś Kazimierz Brodziński, rodzina Chopinów i cała plejada artystów romantycznych, którzy przewijali się przez dom rodzinny Kolbergów, którym od roku 1819 stało się ich war-szawskie mieszkanie. Ojciec, profesor i inżynier z zawodu, miał ciągoty literackie, był także tłumaczem i amatorsko parał się lite-raturą, matka świetnie grała na fortepianie i znana była z zamiło-wania do tej dziedziny sztuki, zwłaszcza, że sąsiadami Kolbergów byli Chopinowie. Oskar miał czterech braci, z których dwóch na trwałe zapisało się w dziejach polskiej kultury. Najstarszy Wil-helm, jako naukowiec i inżynier, budował m.in. Drogę Żelazną Warszawsko-Wiedeńską, najmłodszy Antoni został znanym ma-larzem, a jednocześnie słynnym birbantem i utrapieniem rodziny, nieustannie wspomagającej go finansowo na kolejnych zakrętach życiowych. Oskar, wychowujący się w takim podwójnym duchu zdyscyplinowanego myślenia naukowego i nieskrępowanej sztu-ki romantycznej, zdecydowanie wiązał swą przyszłość z muzyką. I znów sąsiedztwo i koleżeństwo z Fryderykiem Chopinem ode-brało decydującą rolę w tym względzie, że Oskar podjął wielolet-nią edukację muzyczną w dziedzinie muzyki fortepianowej i nauki kompozycji. Mimo iż Chopin określił jasno talent młodszego ko-legi jako „za krótki”, Kolberg przez wiele lat komponował, parał się zawodowo muzyką, utrzymywał z lekcji fortepianu, a szcze-gólne uczucie wobec muzyki przeniósł potem na pieśni i tańce ludowe. Uczył się u znamienitych fachowców – Józefa Elsnera i Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, potem studiował kompozycję w Berlinie, nie omieszkując przy okazji pobierać nauki w tamtej-szej Akademii Handlowej, co pozwoliło mu potem zarabiać na chleb przez 16 lat pracy jako księgowy [sic!] w zarządzie kolei warszawsko-wiedeńskiej. Po powrocie z Berlina najął się jako do-mowy nauczyciel gry na fortepianie, wyjechał na rok do Homla w tym samym celu, by wreszcie w roku 1845 objąć wspomnianą posadę księgowego, na której wytrwał do roku 1861. Ciągle roz-darty między koniecznością zarobkowania („męcząca bakałarka”) a ambicjami artystycznymi, nie zaniedbuje pisania muzyki. Jego pasją jest komponowanie utworów „na nutę wiejską”.

Kolberg na dobre dał sobie spokój z komponowaniem, kie-dy doszedł do wniosku, że w tej dziedzinie nie będzie wielkim twórcą, ale swoje muzyczne kompetencje efektywnie wykorzy-sta przy systematyzacji i późniejszej publikacji zebranych przez siebie materiałów folklorystycznych. Stało się to w roku 1856, który stanowi datę znamienną. Nie zapominajmy bowiem o tej ważnej stronie życia Oskara, jaką było namiętne gromadzenie pieśni ludowych, czym parał się przy różnych okazjach i w rów-nie różny sposób od roku 1839. W jedynym bardziej osobistym

dokumencie, poza tonami korespondencji, jaki pozostawił (Szkic autobiografii), pisze, że głównym impulsem do zainteresowania się folklorem muzycznym był europejski i polski romantyzm, który skierował go „ku rzeczom ludowym”. To wtedy poznał zbiory pieśni Wacława z Oleska, takież prace K.W.Wójcickiego, Żegoty Paulego i Józefa Konopki i wiele innych prac dotyczących kultury duchowej ludu polskiego. Zachęcony przez Wójcickiego i Dobrzyńskiego do poszukiwania melodii, których w opubliko-wanych pracach było niewiele kosztem samych tekstów, udał się na pierwszy „połów na większe rozmiary dokonany w r. 1839 w Wilanowie [który] dał mi już spory zasób nader ciekawych mo-tywów i popchnął do dalszych poszukiwań na tym polu”. Kolberg od samego początku swoich fascynacji ludem podjął się doku-mentowania twórczości muzycznej chłopów i z każdego wypadu na wieś przywoził nowe materiały. Zapisywał głównie melodie, którymi, jak to ujmowała śledząca jego peregrynacje „Biblioteka Warszawska” – „pragnie oznaczyć i wykazać charakter muzyki słowiańskiej”. W roku 1840 posiadał już ponad 600 zapisanych pieśni, które postanowił wydać drukiem. Szybko jednak okazało się, że w Warszawie cenzura absolutnie na to nie zezwoli, mimo iż polskość tych pieśni kamuflowało określenie „słowiańskość”, nie pozostało więc nic innego, jak spróbować szczęścia w Poznaniu, gdzie zainteresowanie tym materiałem wyraził tamtejszy wydaw-ca Jan Konstanty Żupański. Panowie się dogadali i pod koniec 1842 ukazał się pierwszy tzw. „poszyt” dzieła Pieśni ludu pol-skiego, a ostatni, piąty, w roku 1845. O tym, wielce niedoskona-łym opracowaniu, które spotkało się z krytyką, warto wspominać dlatego, że było ono ledwie zwiastunem o wiele potężniejszego przedsięwzięcia Kolbergowskiego, jakim było opracowanie sys-tematyki polskich pieśni ludowych poprzez zestawienie i porów-nywanie wariantów melodycznych tych samych pieśni z różnych okolic w kraju, by tą drogą dojść do uchwycenia właściwości regionalnych muzycznego folkloru Polski przedrozbiorowej. W tym duchu jest utrzymany potężny tom wydany w Warszawie w roku 1857, a zatytułowany analogicznie jak poznański Pieśni ludu polskiego. Jak się wydaje, wyprawy te miały skutek dość niespodziewany, jako że zaowocowały kolejnym wielkim projek-tem naukowym, z którym zresztą Kolberg kojarzył się wówczas i kojarzy dzisiaj przede wszystkim. Chodzi oczywiście o plany związane z wszechstronną dokumentacją kultury ludowej ziem dawnej Rzeczypospolitej w formie panoramicznej serii mono-grafii regionalnych. Jako pierwsza ukazuje się niepełna, wielce fragmentaryczna monografia regionu sandomierskiego [1865], dalej dwutomowe Kujawy [1867 i 1869], o wiele bardziej dojrza-łe i oparte na szerszym materiale, wreszcie uważane za modelo-we dla wszystkich innych, czteroczęściowe Krakowskie [1871-1875]. Ziarno Ludu zostało rzucone.

Kolberg wędruje niezmordowanie w każdej wolnej chwili, bada, apeluje, szuka sprzymierzeńców, zarabia pisaniem haseł do Encyklopedii Orgelbranda, zajmuje się sprawami wydawniczymi, szuka prenumeratorów na istniejące i planowane tomy monogra-fii. Po roku 1857, ciągle jeszcze mieszkając w Warszawie, obok wypraw mazowieckich, udaje się na Kujawy, w okolice Łomży, Augustowa, Suwałk, Lublina, Chełma i Zamościa. W roku 1862 odwiedza Wołyń, powraca wielokrotnie do Wielkopolski, w oko-lice Krakowa, w Tatry, bywa z Szczawnicy, w Bardyjowie, okoli-cach Przemyśla i Lwowa. Marząc o podjęciu się w wolnej chwili (czysta utopia w jego przypadku) badań nad muzyką Słowian po-łudniowych, podróżuje do Lublany, Zagrzebia, Triestu i Wenecji.

W roku 1861 Kolberg porzuca pracę urzędnika w Dyrekcji Dróg i Mostów i postanawia zająć się wyłącznie badaniami te-renowymi. Liczy na to, że zdoła się utrzymać z pracy literackiej, a więc pisania do dzienników, pism ilustrowanych, wspomnianej wcześniej Encyklopedii. To wszystko sprzyja ostatecznej krysta-lizacji idei sukcesywnego wydawania regionalnych monografii folklorystyczno-etnograficznych pod wspólnym tytułem Lud, jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Perspektywę zaś najogól-niejszą ujawnia wspólny dla serii podtytuł: Materiały do etnogra-fii słowiańskiej. W ten sposób Lud stworzył jeden z pierwszych w Europie modeli monografii etnograficznej, choć sam Kolberg

OSKAR KOLBERG – ZAPOMNIANY I ZNANY

Page 7: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 7

miał świadomość, że właściwie dostarcza tylko podstaw dla przy-szłej etnografii, której trzeba „rozwinięcia materiałów”, własną pracę określał tedy skromnie, że „niczym prawie jeszcze innym nie będzie, jak skrzętnym ich nagromadzeniem. Przede wszyst-kim postanowiłem sobie takowe zabytki uporządkować i usys-tematyzować, nim się do ich opracowania i dalszych wniosków przejść będzie mogło”.

We wszystkich tomach Ludu centralnym tematem jego za-interesowań pozostaną pieśni i muzyka ludowa, co wiązało się po prostu z jego zamiłowaniami i kompetencją. Gdy się jednak przyjrzymy szczegółowo zawartości i strukturze 33 tomów wyda-nych przez niego samego monografii regionalnych, dostrzeżemy, że za enumeratywnym wyszczególnieniem dziedzin kultury ludo-wej zawartym w tytule, kryje się pewna sekwencja przedmiotowa porządkowania materiału. Najpierw mamy rodzaj charakterystyki społeczno-psychologicznej mieszkańców regionu, cechy kultury materialnej i związany z nią sposób pracy, co Kolberg umieszcza w dziale „Kraj”. Dalej idą zwyczaje, zarówno doroczne, jak i za-wodowe, obrzędy związane z trzema etapami życia człowieka. Po nich następują pieśni z ich gatunkowym podziałem i doku-mentacją melodyczną; następnie tańce, potem cała możliwa sfera wierzeniowa. Osobny dział to literatura ustna, także podzielona na gatunki, takie jak opowieści, legendy, bajki, gadki, anegdo-ty i przysłowia. Dwa ostatnie działy to gry i zabawy dzieci oraz charakterystyka językowa mieszkańców regionu. Mamy tu więc, wielce jeszcze wybiórczy, typowy etnograficzny rozbiór kultury na jej dział materialny, społeczny i duchowy, tak charakterystycz-ną matrycę dla monografii etnograficznych powstających właści-wie do dnia dzisiejszego.

Nie był jednak Kolberg zdany wyłącznie na siebie, jako że mimo trudnych czasów popowstaniowych, zgłosili się do pomocy ochotnicy, którzy stali się potem wieloletnimi współpracownika-mi i przyjaciółmi badacza. Warto wspomnieć o trzech z nich – li-teracie Władysławie Ciesielskim, poecie i etnografie Aleksandrze Osipowiczu i komediopisarzu Józefie Blizińskim. Ten ostatni, autor Pana Damazego, pomógł folkloryście w przygotowaniu dwóch tomów Kujaw, za co Kolberg odpłacał się pomocą w wej-ściu dramaturga w świat warszawskiej bohemy i wspomagając chudego literata „pożyczkami paru rubelków”. Bliziński zrewan-żował się w dość swoisty sposób, pasując Oskara Kolberga na bo-hatera swojej jednoaktówki Marcowy kawaler, gdzie występuje jako Heliodor.

Prace nad Ludem miały jeden jeszcze, najbardziej trapiący Kolberga aspekt. Chodzi oczywiście o zabiegi i starania u pro-tektorów i mecenasów, co towarzyszyło jego życiu właściwie od zarania pasji naukowych. Różnie z tym bywało. Przedstawiciele arystokracji i ziemiaństwa wyrażali się zwykle z uznaniem o idei badań, ale raczej nie wspierali badacza finansowo, rzadko też an-gażowali się w całą imprezę. Kwestował zatem Kolberg u władz Królestwa Polskiego, zgłaszał swoją propozycję do towarzystw naukowych w Poznaniu i Krakowie oraz do Zakładu Ossolińskich we Lwowie. Nic nie było go w stanie zniechęcić, badania trwały mimo przeciwności i aż do końca życia Kolberg konsekwentnie realizował swój plan, publikując corocznie po jednym lub kilka tomów Ludu oraz – jak to potem nazywał – Obrazów etnogra-ficznych.

Jaśniejszym momentem życia w tym okresie było zaliczenie go w roku 1868 w poczet członków Krakowskiego Towarzystwa Naukowego, z ramienia którego dwa lata później otrzymał zapew-nienie, że instytucja ta przyznała odpowiedni zasiłek na kontynu-ację Ludu. To znaczyło wszakże, że najlepszym rozwiązaniem bę-dzie teraz opuszczenie Warszawy i osiedlenie się w Krakowskiem na stałe, tylko bowiem tak będzie można efektywnie pracować. Z żalem żegna Kolberg ukochaną Warszawę i w roku 1871 osiada w pobliżu Krakowa, najpierw w Mogilanach, a potem na dobre w Modlnicy, u zbieracza i wydawcy zbioru Pieśni ludu krakowskie-go, Józefa Konopki, z którym zresztą wędrował po wsiach jeszcze w latach romantycznych uniesień lat czterdziestych. Posypały się także zaszczyty: w 1873 Kolberg zostaje członkiem-korespon-dentem krakowskiej Akademii Umiejętności, wchodzi w skład Komisji Archeologicznej i Komisji Antropologicznej, zostając w roku 1874 przewodniczącym sekcji etnologicznej tej ostatniej,

próbując od razu stworzyć z niej rodzaj ośrodka naukowo badaw-czego dla badań kultury ludowej. Projekt doczekał się realizacji w momencie, kiedy zaczął ukazywać się periodyk „Zbiór Wia-domości do Antropologii Krajowej”, do którego Kolberg pisywał zresztą regularnie. To tam ukazał się ważny jego tekst pt. Rzecz o mowie ludu wielkopolskiego. Nieco później został nawet człon-kiem Stowarzyszenia Dziennikarzy i Pisarzy Portugalskich! Rytm pracy autora Ludu pozostaje niezmienny – okres letni poświęco-ny na badania i podróże, reszta roku – porządkowanie materiału, pisanie i skrzętne zabiegi wydawnicze. Środowisko krakowskie przychylnie przyjęło warszawskiego banitę i progi domów tutej-szych – zarówno szlacheckich, jak i inteligencko-naukowych –stały przed nim otworem.

Wraz z pogarszającym się stanem zdrowia, mając świado-mość, że z pewnością nie uda się wydać nawet połowy dotąd zebranego materiału za życia, Kolberg zaczyna pracować wręcz z szaleńczym tempie, o czym świadczy fakt, że w latach 1882-1890 opublikował jeszcze 18 tomów Ludu. W roku 1889 z inicja-tywy naukowego i literacko-artystycznego środowiska krakow-skiego urządzono Kolbergowi jubileusz pięćdziesięciolecia pracy naukowej pod znamiennym hasłem „Cześć Kolbergowi”. Jak pi-sał Józef Burszta „Działo się to wtedy, kiedy ukazało się już 27 tomów Ludu dotyczących dziewięciu regionów etnograficznych kraju. Ze zdumieniem podsumowywano imponujący dorobek skromnego człowieka, który ukończył właśnie 75 lat życia i na-dal był bardzo czynny w spiesznym opracowywaniu plonu swojej półwiekowej konsekwentnej pracy badawczej”. Do Sali Towa-rzystwa Strzeleckiego, gdzie miała miejsce główna uroczystość, przybyły takie sławy, jak Jan Matejko, Juliusz Kossak i Michał Bałucki i kwiat krakowskiego świata literackiego, artystycznego i profesury.

Rok później Oskar Kolberg umiera, zostawiając w rękopisach niemal połowę dorobku, który opracowywany jest krytycznie po dziś dzień. Ponad 80 tomów Ludu, pisma muzyczne i kore-spondencja są już dostępne w ramach serii wydawniczej „Dzie-ła Wszystkie Oskara Kolberga”. Kto chce wykroczyć poza ste-reotypowe wyobrażenia o kształcie i charakterze dorobku tego „samotnego ewangelika”, koniecznie musi się nad nim pochylić. Wiedzie on bowiem swoje „życie po życiu”, co już jest jednak osobną opowieścią. Niepodważalnym faktem pozostaje jednak, że Oskar Kolberg jest twórcą źródłowych podstaw dla etnologii i folklorystyki polskiej, a taki był przecież jego zamiar. W tym, i tylko w tym sensie, jest on fundatorem obu tych nauk. Kolberg był na wskroś pozytywistą, co zresztą w odróżnieniu od grona przyjaciół, kazało mu po wypadkach lat 1846-1848 nadal fascy-nować się kulturą polskiego chłopa, mimo iż dalece nie odpowia-dała ona romantycznym mrzonkom o jej rzekomej szlachetności i „starodawności”. Resztę pozostawił potomnym, również ocenę i szacowanie wagi tego, czego dokonał. W jednym życiu zdołał zmieścić właściwie trzy – muzyka, pracownika najemnego i wiel-kiego pasjonata. I dał radę.

Wojciech Józef BursztaLiteratura wykorzystana

J. Burszta, Kultura ludowa – kultura narodowa, LSW, Warszawa 1974.R. Górski, Oskar Kolberg. Zarys życia i działalności, LSW, Warszawa

1970.E. Millerowa, A. Skrukwa, Oskar Kolberg (1814-1890), w: Dzieje

folklorystyki polskiej 1864-1918, H. Kapełuś, J. Krzyżanowski [red.], PWN, Warszawa 1982,

oraz przedmowy do różnych tomów Dzieł Wszystkich Oskara Kol-berga, Poznań.

Wojciech Józef Burszta. Antropolog kultury, zajmuje się m.in. fenomenem etniczności i różny-mi obliczami kultury popularnej. Studiował na po-znańskim Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Jest profesorem w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, w której pełni funkcję kierownika Katedry Antropologii Kultury. Pracuje również w Instytucie Slawistyki PAN. Wykładał na swojej macierzystej uczelni, a także w Oksfordzie, Yale, na Uniwersytecie Illinois oraz w paryskiej École Pratique des Hautes Études.

Page 8: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 8 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Lata II Wojny Światowej Tadeusz Chyliński, który we wrze-śniu 1939 roku był m.in., jako żołnierz 8 Pułku Artylerii Lekkiej uczestnikiem bitwy nad Bzurą, spędził w kraju imając się najróż-niejszych zajęć. Przez prawie cały czas okupacji niemieckiej był konduktorem i motorniczym Elektrycznej Kolejki Dojazdowej (EKD). W konspiracyjnej Armii Krajowej miał pseudonimy „Aga” i „Dzięcioł”.

Po zakończeniu wojny Tadeusz Chyliński podjął pracę w Referacie Lotniczym Kwatery Głównej ZHP, ale z po-

czątkiem 1948 roku przeniósł się do restytuowanego Instytutu Technicznego Lotnictwa ITL, jeszcze w tym samym prze-mianowanego na Główny Instytut Lotnictwa GIL, a następnie na Instytut Lotnictwa IL. Stał się wkrótce jednym z jego „fila-rów”. Oprócz funkcji administracyjnych – jako kierownik orga-nizował m.in. pracę Działu Wytrzymałości i jego laboratoriów - działał aktywnie jako konstruktor powstających w instytucie obiektów latających. W latach 1948-1951 wraz z Bronisławem Żurakowskim i Zbigniewem Brzoską skonstruował pierwszy polski doświadczalny śmigłowiec SP-GIL, był odpowiedzialny w nim za projekt części „płatowcowej” tj. kadłuba i podwozia. Samodzielnym dziełem Chylińskiego był pierwszy powojen-ny motoszybowiec Pegaz. Kolejnymi konstrukcjami Tadeusza Chylińskiego, zbudowanymi i poddanymi próbom w locie, były bezpilotowe cele holowane TC-1, TC-2, Spec-1 i Spec-2.

Tadeusz Chyliński, przez podwładnych zwany, w nawiązaniu do dostojnego sposobu bycia, „Napoleonem”, był wysoko cenionym specjalistą i godnym

partnerem w kontaktach z zagranicznymi kontrahentami Instytutu. W 1962 roku brał udział w odbiorze w Anglii pierwszych w pol-skim lotnictwie pasażerskich samolotów z napędem turbinowo--śmigłowym Vickers Viscount 804. Mieszkańcem Milanówka był aż do swej przedwczesnej śmierci w 1978 roku.

Drugą grupę ludzi, którzy w lotniczej historii Milanówka pozostawili swój ślad, stanowili ci, którzy w lotnictwie funkcjono-wali w pierwszym szeregu – pi-loci. W latach poprzedzających II Wojnę Światową w grupie tej wy-różniał się młody, urodzony w 1914 roku, mieszkaniec osiedla, Alfred Krzysztof Włodarski, potocznie zwany „Alkiem”, samolotowy i

szybowcowy pilot Aeroklubu Warszawskiego. W Milanówku, gdzie mieszkał, działał jako aktywista Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) i instruktor modelarstwa lotniczego – zajęcia prowadził m.in. w mojej 197 Mazowieckiej Drużynie Harcerzy.

W roku 1938 Włodarski był inicjatorem i współorganizatorem dużej wystawy lotniczej LOPP urządzonej w „Teatrze Letnim”, tym samym, w którym przed laty budował swoje samoloty Władysław Zalewski.

Głównym ekspo-natem był na wysta-wie motoszybowiec AMA, dzieło studen-tów PW Andrzeja Anczutina, Henryka Malinowskiego i Rościsława Aleksandrowicza a eksponatem ilustrującym bliskie związki Milanówka z lotnictwem próbki je-dwabnej tkaniny na spadochrony, produkowanej w miejscowych zakładach. Po wrześniu 1939 „Alek” podjął pomyślną próbę przedarcia się do wojska polskiego na Zachodzie. Po przeszkole-niu wszedł w skład jednego z polskich dywizjonów myśliwskich Polskich Sił Powietrznych w Anglii. Za wykonanie określonej liczby lotów bojowych został odznaczony Krzyżem Walecznych. Niestety, 15 lipca 1914 roku, gdy odkomenderowany został do 1 ADU (Air Delivery Unit - Jednostki Transportu Lotniczego) w North Weald, zginął w niewyjaśnionych okolicznościach pilotu-jąc ciężki myśliwiec Hawker Typhoon Mk IB nr JR 127. W/O (Warrant Officer – chorąży RAF) Alfred Włodarski pochowa-ny został na cmentarzu św. Pawła w Ruislip pod Londynem, w Milanówku ma grób symboliczny.

Innym pochodzą-cym z Milanówka (rodzina mieszkała przy ul. Żwirowej 35) uczestni-kiem Polskich Sił Powietrznych w W. Brytanii w czasie II Wojny Światowej był urodzony 16 sierpnia 1912 roku Witold Stefan Korwin-Łopuszański. Był on, w stopniu najpierw podporucznika (P/O – Pilot Officer) a następnie po-rucznika (F/O – Flight Officer) nawigatorem w 1586 Eskadrze Specjalnego Przeznaczenia, która m. in. wykonywała w 1944 roku, z bazy w Brindisi we Włoszech, loty z zaopatrzeniem dla Armii Krajowej. Podczas jednego z takich lotów, celem którego był zrzut zaopatrzenia dla Powstania Warszawskiego w nocy z 16 na 17 sierpnia 1944 roku samolot Handley Page Halifax C.JP-220, w którego załodze był Witold Łopuszański, został w okolicy Bochni zestrzelony przez niemieckiego nocnego myśliwca. Po szczęśliwym uratowaniu się z uszkodzonej maszyny skokiem ze spadochronem znalazł schronienie u lokalnych partyzantów AK. Po wkroczeniu do Polski wojsk sowieckich wrócił przez Odessę do Anglii. Po wojnie wyemigrował do Kanady.

WKŁAD MILANÓWKA W HISTORIĘ LOTNICTWA - cz. II

Śmigłowiec doświadczalny SP-GIL, którego był współ-konstruktorem był Tadeusz Chyliński

Tadeusz Chyliński i słynny konstruktor Oleg Antonow w IL

Motoszybowiec Pegaz, dzieło Tadeusza Chylińskiego,

Wystawa LOPP w Milanówku w 1938 r.

Włodarski jako pilot 315 Dywizjonu PSP, i jego symboliczny grób na cmentarzu w Milanówku.

Page 9: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 9 Drugim milanowskim pilotem, który zasługuje na od-

notowanie jest absolwent Politechniki Warszawskiej Roman Sochacki. Był on wybitnym szybownikiem, członkiem Szybowcowej Kadry Narodowej, jed-nym z pierwszych Polaków, którzy zdo-byli nowo ustanowione sportowe wy-różnienie Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (Federation Aeronautique Internationale) – Złotą Odznakę Szybowcową z Trzema Diamentami. Uzyskana przez niego w roku 1957 od-

znaka miała krajowy numer 28 a międzynarodowy 62. Warunki uzyskania tego wyróżnienia nie były łatwe, pilot musiał na szy-bowcu wykonać udokumentowane trzy loty: przelot „otwarty” na odległość powyżej 500 km, przelot „docelowy” (t. zn. do punk-tu określonego przed startem) powyżej 300 km i lot z naborem wysokości (przewyższeniem) co najmniej 5000 m – wszystko w locie bez napędu! Nazwisko Sochackiego zostało zapisane na kar-tach historii polskiego lotnictwa sportowego nie tylko z powodu „diamentowych” wyczynów. Jesienią 1956 roku był on człon-kiem pewnego gremium, które wtedy – w atmosferze paździer-nikowej „odwilży” – zdołało dokonać niemal cudu i doprowa-dziło do unieważnienia komunistycznego aktu, na mocy którego restytuowany po wojnie, samodzielny i samorządny Aeroklub Rzeczypospolitej Polskiej został wcielony do Ligi Przyjaciół Żołnierza, będącej repliką sowieckiej organizacji DOSAAF. Owe 14-osobowe gremium, na czele którego stał wprawdzie komu-nistyczny generał Jan Frey-Bielecki (w październiku 1956 bun-townik, grożący zbombardowaniem wojsk sowieckich idących na Warszawę), ale w składzie którego znajdował się też przedwojen-ny, „sanacyjny” generał Mieczysław Pietraszek, polscy piloci PSP w Anglii (Michał Goszczyński) i „młodzi gniewni” (m.in. Roman Sochacki), zdołało wymusić na ówczesnych władzach wycofanie się z „morderstwa sportu lotniczego”. Dziś mało kto o tym pa-mięta. W późniejszych latach Sochacki był pilotem w PLL LOT.

W 1956 roku Członkiem Komisji Restytucyjnej Aeroklubu by-

łem i ja. Podobnie jak Sochacki jestem posiadaczem Diamentowej Odznaki Szybowcowej (choć z dużo późniejszym krajowym numerem 135), „bakcylem awiacji” zarażony zostałem jeszcze przed wojną przez wspomnianego wyżej „Alka” Włodarskiego, instruktora modelarstwa w 197 MDH. Sportowym pilotem szy-bowcowym i samolotowym zostałem w latach 1945 i 1946, kiedy byłem studentem Szkoły Inżynierskiej Wawelberga i Rotwanda (tej samej, którą kilkadziesiąt lat wcześniej ukończył Władysław Zalewski). Zaczętą wtedy sportową karierę lotniczą przerwało w 1949 roku aresztowanie mnie przez UB – była to „zapłata” za wojenną przynależność do NOW i AK – i pozbawienie na 5 lat prawa pracy w lotnictwie, no i oczywiście prawa do latania.

Po kilku latach zmianę przyniosła zapoczątkowana śmiercią Stalina polityczna „odwilż”. Powróciłem wtedy do lotnictwa i latania w Aeroklubie, powróciłem też do pracy w Instytucie Lotnictwa, gdzie stałem się uczestnikiem tworzenia nowej gałę-zi techniki lotniczej, lotnictwa śmigłowcowego (helikopterowe-go). Kwalifikacje do pilotowania dotychczas zupełnie w Polsce nieznanego sprzętu, umożliwiającego m.in. nieruchome utrzy-mywanie się w powietrzu, a nawet latanie... tyłem, uzyskałem w pierwszej pionierskiej grupie 5 pilotów latem 1956 w Świdniku od wybitnego rosyjskiego pilota doświadczalnego Wsiewołoda

W. Winickiego. Jesienią tego samego roku odbyłem w Moskwie staż w stacji prób w locie słynnego biura konstrukcyjnego Michaiła L. Mila.

Zagadnieniami prób w locie śmigłowców i wdrażaniem ich do różnorodnych zastosowań w lotnictwie (transport, ratow-

nictwo, prace dźwigowo-montażowe, zabiegi agrolotnicze i in.) zajmowałem się jako pilot doświadczalny w Instytucie Lotnictwa przez 30 lat. W okresie tym przeprowadzałem próby wszystkich budowanych w Polsce śmigłowców (łącznie z doświadczalnym śmigłowcem SP-GIL, którego współtwórcą był wspomniany wcześniej Tadeusz Chyliński) oraz byłem wykonawcą ekspery-mentalnych operacji polskich śmigłowców za granicą. Latałem m.in. w Indonezji, Libii, Nigerii, USA, Kanadzie, b. ZSRR, Danii, Szwecji i Finlandii. Ze względu na doświadczenie i wy-robiony autorytet byłem wielokrotnie uczestnikiem międzynaro-dowych konferencji i bywałem zapraszany do wygłaszania od-czytów (m.in. w 1981 r. w Królewskim Towarzystwie Lotniczym RAeS (Royal Aeronautical Society) i wykładów (np. w Cranfield Institute of Technology w Anglii (1979-1983) oraz w Air Academy w Misuracie w Libii (1984-1985). Przez wiele lat byłem też za-przysiężonym biegłym sądowym ds. wypadków lotniczych, pań-stwowym egzaminatorem kandydatów na pilotów śmigłowców i międzynarodowym sędzią sportów lotniczych. Reprezentowałem Polskę w Komisji Wiropłatowej Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (Fédération Aéronautique Internationale).

Nowy rozdział w mojej lotniczej działalności rozpo-czął się – paradoksalnie – wtedy, gdy ze względów zdrowotnych (choroba błędnika) zmuszony zostałem do zaprzestania zawo-dowego latania. Rozpocząłem wtedy działalność jako działacz społeczny i człowiek pióra. Kiedy po 1989 roku powstał Klub Pilotów Doświadczalnych zostałem – na 19 lat - jego prezesem, na podobną funkcję prezesa wybrała mnie w kilka lat później Rada Seniorów Lotnictwa. W 1990 roku stałem się członkiem--założycielem Krajowej Rady Lotnictwa, a w 1993 Polskiego Stowarzyszenia Wiropłatowego.

Pewien trwały ślad pozostawiłem po sobie w literaturze lot-niczej. W pierwszej kolejności jest to cały szereg książek poświę-conych wiropłatom: Budowa i pilotaż śmigłowców (dwa wydania 1979 i 1986), Wiropłaty w Polsce (1986), Sześć Stopni Swobody (dwa wydania 1980 i 1998), Wprowadzenie do wiedzy o śmi-głowcach (dwa wydania 1998 i 2003), Dzieje śmigłowca (2005) i Badania w locie w Instytucie Lotnictwa (2010). W Dziejach śmigłowca, które spotkały się nie tylko w kraju ale i za granicą z bardzo wysoką oceną, za swój obowiązek uznałem zamieścić wzmiankę o tym, że część swoich doświadczeń z modelami śmi-głowców polski pionier lotnictwa Czesław Tański przeprowadzał w... Milanówku. Dwie pozycje książkowe poświęciłem lot-nictwu warszawskiemu: 70 lat Warszawskiego Klubu Seniorów Lotnictwa (1939-2009) i 100 lat lotniska Mokotowskiego w Warszawie (1910-2010). W prasie lotniczej opublikowałem ponad 500 artykułów. Dokonałem też tłumaczeń na polski auto-biografii dwu sławnych lotników, Jana Zumbacha Ostatnia walka (2000) i Francisa Gabresky’ego Gabby - pilot myśliwski (2001).

Ryszard Witkowski

Roman Sochacki

Warszawa 1956. Komisja Restytucyjna Aeroklubu RP

Pilot R.W. i Mi-1, pierwszy śmigłowiec produkowany seryjnie w Polsce.

Page 10: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 10 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Stanisław Długosz (1891 - 1915), naj-wybitniejszy z mło-dych poetów zarania niepodległości, autor jednego tomu poetyc-kiego Przed złotym

czasem, wydanego w 1917 roku w Krako-wie, w samym środku wojny, został niemal zupełnie zapomniany, chociaż współcześni wymieniali jego nazwisko obok Mieczy-sława Romanowskiego. Dzisiaj należa-łoby umieścić go między Romanowskim a Krzysztofem Kamilem Baczyńskim. To trzej poeci-żołnierze polegli w młodzień-czym wieku, Długosz i Baczyński dosłow-nie „młodzi, dwudziestoletni”.

Poezję zarania niepodległości two-rzyli poeci wchodzący w życie literackie po klęsce rewolucji 1905 roku, ale z prze-konaniem, że to ostatnia polska przegrana. Nie było, oczywiście, w nich euforii i hur-raoptymizmu, przeciwnie, przekraczali próg młodości z przekonaniem, że bez ich ofiary ojczyzna nie odzyska niepodległo-ści. W napisanym pod koniec 1911 roku wierszu zaledwie dwudziestoletniego Sta-nisława Długosza czytamy:Ano, trzeba pieczętować krwią,co się kiedyś wyszeptało skrycie – trzeba młode dziś położyć życie,trzeba młodą pieczętować krwią!...Powiadacie, że jeszcze za wcześnie,aby rzucać w noc jesienną Wić,że się musi gdzieś w podziemiach tlić,aż na Wiosnę piorunami wskrześnie?!...Nie wybuchnie nigdy płomień-Czyn, jeśli wiecznie czujne pogotowiena gwałt nowy buntem nie odpowiei nie wyjdzie na świat z tajnych min.[…]

Zdumiewa dojrzałość tego wyznania, tym bardziej, że pierwsze wiersze po-ety noszą datę 1910! Już inicjalne słowo: „ano” jak najdalsze jest od żołnierskiego okrzyku, raczej bliższe potocznemu: „trud-no”. W innym, jakże konkretnym sensie możemy mówić o dojrzałości bohatera wyrażonej w drugim wersie: „co się kie-dyś wyszeptało skrycie” [podkr. – W.S.]. Dwudziestolatek mówi: „kiedyś”, a to przecież znaczy: „dawno”. Poeta – mamy prawo przypuszczać – od najmłodszych lat śnił swój „sen o Niepodległej”. Teraz nad-chodzi czas, gdy słowo ma stać się ciałem.

W osiem dni później, 22 grudnia, po-wstał inny głośny wiersz Długosza, Stra-ceńcy, którego echo odnajdziemy w nie-śmiertelnej pieśni My, Pierwsza Brygada:Powiadają, żeśmy są straceńcy.A to nieprawda. Bo my jak królowie przyodziani we krwi złotogłowie,jak książęta bez mitry książęcej!A nieprawda, żeśmy są straceni, że z nas może pyłu nie zostanie:

nasze ciała – kopiec-Zmartwychwstanie,dzień słoneczny śród szarej jesieni.Myśmy przednie Wielkiej Armii straże I Nowiny radosnej zwiastuny,Chorążowie płomienistej łuny,Co wam Jutro w blasku Dnia pokaże![…]

Mieszkańcy Milanówka mają szcze-gólny, nie tylko rocznicowy powód by sięgnąć po wiersze Stanisława Długosza, kilka z nich bowiem powstało w Milanów-ku właśnie. Nie udało się ustalić okolicz-ności pobytu poety, tyle że było to w lecie 1913 roku, zapewne podczas wakacyjnego przyjazdu do Warszawy, ponieważ od roku 1910 Długosz przebywał w Krakowie.

Przypomnijmy najważniejsze fakty z biografii tego świetnego poety. Urodził się w 1891 roku w Częstochowie, uczył się w słynnym prywatnym gimnazjum gen. Pawła Chrzanowskiego w Warsza-wie, istniejącej do dziś szkole średniej im. Jana Zamoyskiego. Wstąpił tam do tajnej Organizacji Młodzieży Narodowej „Przy-szłość”, znanej jako „Pet” (przyjął w jej szeregi Tadeusza Pełczyńskiego, później-szego zastępcę Komendanta Głównego AK), następnie do wyłonionej z „Pet-u” Organizacji Młodzieży Niepodległościo-wej „Zarzewie”, która włączyła się do prac Polskiego Związku Wojskowego, a od roku 1911 organizowała Polskie Druży-ny Strzeleckie. Uczestniczył w zjeździe „Zarzewia” we Lwowie, a w kwietniu 1910 roku w zjeździe delegatów Polskie-go Związku Wojskowego w Warszawie. Został wówczas aresztowany przez wła-dze rosyjskie i na kilka miesięcy trafił do więzienia. Po uwolnieniu zdał maturę jako ekstern i jesienią tego roku przeniósł się do Krakowa, gdzie studiował prawo i historię na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Od 1914 roku był oficerem w I Bry-gadzie Legionów, przyjął wówczas pseu-donim Jerzy Tetera. Poległ 6 sierpnia 1915 roku w bitwie pod wsią Samoklęski koło Lubartowa. W roku 1916 przeniesiono jego prochy do grobu rodzinnego na Po-wązkach, a rok później wydano – jak wspomniałem – zbiór utworów poetyckich i fragmenty dziennika z przedmową An-drzeja Struga.

O randze literackiej Stanisława Dłu-gosza świadczy choćby fakt, że badacz li-teratury, Andrzej Romanowski, autor dwu-tomowej antologii Rozkwitały pąki białych róż… Wiersze i pieśni z lat 1908 – 1918 o Polsce, o wojnie i o żołnierzach zatytuło-wał swoją książkę poświęconą poezji tego okresu „Przed złotym czasem”, czyli tak jak zatytułowano tom Długosza.

Wracając do wierszy powstałych w Milanówku, chciałbym zwrócić uwagę na piękny liryk Idę złotym popołudniem:Idę złotym popołudniem w słońce – –powiadają lotne wiatru gońce,

że się niebo nad polami chmurzy,że odgłosy idą wielkiej burzy,że uderzy w głuchą ciszę grom,że kres idzie szlochaniem i łzom.[…]– Idą echa po trawach szelestem – – odpowiadam w głos – że gotów jestem,że gotowe i serce, i ręka – –– – Jakaś brama pod naporem pęka,jakieś wstają legiony drzemiące – – – –Idę złotym popołudniem w słońce.

Milanówek, 12 VII 1913

To także wiersz o naciągającej „woj-nie powszechnej o wolność ludów”, o któ-rą modlił się Mickiewicz, ale trudno nie zauważyć, że „złote popołudnie” w mie-ście-ogrodzie wpłynęło na charakter obra-zowania poetyckiego.

Inny charakter ma utwór Nasz los z dalekosiężnym przesłaniem, że nie wy-starczy wywalczyć niepodległość, trzeba będzie jeszcze zapewnić odrodzonej oj-czyźnie bezpieczne granice:Wypatrywać źrenicą bolesną, czy z pomroki głębokiej nie wskrzeszą,czy się z gwiezdnych szlaków nie wyłoniąrozpędzoną husarską pogonią,czy nie runą z tętentem przez błonieich bojowe rozbiegane konie…[…]Zbroić ramię osłabłe – niech sięga po sceptr, który się zowie potęga – niechaj zbrojne uderza uparcie,wiecznie stoi pod bronią na warcie – – – a gdy mrok rozedrą błyskawice,niech wyznacza dla Polski granice! Milanówek, 3 IX 1913

Jeszcze jeden żołnierz-poeta, dla któ-rego ojczyzna była najważniejsza; waż-niejsza niż literatura, a nawet młodziutka żona, do której nie powrócił, zostawiając jej wiersze pełne jednoznacznie brzmią-cych przeczuć. Zaledwie – powtórzmy – dwudziestoczteroletni „przypieczętował krwią, co kiedyś wyszeptał skrycie”.

Waldemar Smaszcz

…odgłosy idą wielkiej burzy O Stanisławie Długoszu, poecie zarania niepodległości

w 100-ną rocznicę wymarszu Legionów

Page 11: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 11

Odkrywamy zabytki Ziemi LubuskiejZwykle mówiąc o Ziemi Lubuskiej

myślimy o pięknych jeziorach, których tu nie brakuje. Nas, to znaczy Dominikę, Ewę i Michała, a właściwie powinnam zacząć od Michała, bo to on był „sze-fem” 10-dniowej wycieczki: wybierał i rezerwował hotel, „powoził”, propono-wał miejscowości, do których udawali-śmy się – interesowały bardziej miasta i ich zabytki. Oczywiście wszystko od-

bywało się demokratycznie. Były konsultacje, miałyśmy prawo głosu, prawie jak przy budżecie partycypacyjnym.

Po drodze „zaliczyliśmy” Kórnik, który nie był przewidzia-ny w planie wycieczki, ale skoro tak blisko…Panie już tu były, wprawdzie dawno i wiele w pamięci się zatarło, ale Michał był tu pierwszy raz. Poza pięknie położonym zamkiem i jego zabytkami zwiedziliśmy jeszcze arboretum, w którym zaskoczyły nas nasio-na magnolii – duże i o bardzo ciekawych kształtach. Z uznaniem patrzyliśmy również na nowe budynki kawiarni i toalet, świetnie komponujące się z budynkami sprzed kilku wieków. Niestety czas naglił i nie udało nam się zwiedzić powozowni.

O 16.00, trochę głodni stawiliśmy się w hotelu „Rezydencja Janków” w Iłowej, który kiedyś był rezydencją fabrykanta Win-klera, a teraz jest „zadbanym zabytkiem”. Tabliczka informująca o tym zaszczytnym tytule nadanym przez Generalnego Konser-watora Zabytków wisi przy wejściu i wywołuje żal w sercu. Prze-cież nasz Turczynek mógłby być jeszcze piękniejszy. Mógłby…

A teraz czas na pewne wyjaśnienie. Zwiedzaliśmy w „trójką-cie” ale pokoje mieliśmy oddzielne. Małżonkowie, którzy obcho-dzili w hotelu n-tą rocznicę ślubu zajęli piękny apartament dla nowożeńców z dużym tarasem, a ja pokój jednoosobowy przy-pominający celę klasztorną. Nie czułam się pokrzywdzona, bo wieczorne biesiady odbywały się na tarasie, a zaraz po śniadaniu wyjeżdżaliśmy.

Głodni po podróży pierwsze kroki skierowaliśmy na restaura-cyjny taras. Wybraliśmy dania, na które trzeba było poczekać, ale pierwszy głód zasyciliśmy drobnym poczęstunkiem zwanym tu czekadełkiem. Bardzo podobała nam się ta nazwa. Posileni udali-śmy się na zwiedzanie miasta. Dużo tego dnia nie zobaczyliśmy, bo utknęliśmy do zmierzchu w pięknym, zrewitalizowanym par-ku. A było tu co oglądać i podziwiać. Wiekowe drzewa, w tym rzadko spotykane u nas platany, wiele dorodnych krzewów ro-dodendronów, ogród chiński z pagodę zwaną mostkiem miłości, ogród japoński, pałac hrabiego, w którym aktualnie znalazło sie-dzibę kilka szkół średnich.

Wstępnie uzgodniliśmy, że zwiedzamy bardziej interesujące miejscowości w trójkącie: Zielona Góra, Żary, Bolesławiec.

Pierwszego dnia pobytu udajemy się więc do pobliskiego Ża-gania, zwiedzając po drodze Muzeum Obozów Jenieckich Stalag VIII C. Na początku oglądamy film przypominający historię po-wstania obozów jenieckich na tych terenach, potem gabloty z pa-miątkami, barak z zachowanymi urządzeniami, które posłużyły do kopania tuneli (były 3), z których jeden udało się wykorzystać do ucieczki 70 jeńców i fragment tunelu przykrytego niestety za-parowaną szybą.. Mocne wrażenia. Razem z nami obóz zwiedza turysta, który przyjechał tu aż… z Australii. Obiecujemy sobie, zaraz po powrocie przypomnieć film „Wielka ucieczka”, które-go scenariusz został oparty właśnie na wydarzeniach, które miały miejsce w tym obozie. Z 9. numeru Zeszytów Żagańskich, wyda-wanych przez Towarzystwo Żagańskie, dowiadujemy się, że w 70 rocznicę historycznej ucieczki jeńców odbyła się tu piękna uro-czystość, z udziałem Attache Obrony Wielkiej Brytanii.

Zwiedzanie Żagania rozpoczynamy od punktu informacyj-nego znajdującego się w dawnym pałacu książęcym, o bardzo bogatej historii, sięgającej XIII w. W południe rozpoczynamy zwiedzanie zamku z przewodniczką. W 1935 roku władze Rze-szy skonfiskowały pałac, w którym w czasie wojny był szpital, a później, podobnie jak w wielu tego typu obiektach, spichlerz

i magazyn wywożonych dóbr, zagrabionych przez armię ra-dziecką. Zamek próbowano remontować już w 1965 roku, nie-stety nieudolnie. Dopiero powołana w 2007 r przez miasto Żagań, właściciela obiektu, spółka z o.o. pozyskała pieniądze z UE, czę-ściowo wyremontowała pałac (prace remontowe jeszcze trwają). W stylowych wnętrzach pałacu znalazły siedzibę władze miasta, instytucje kulturalne i miejskie, wynajmowane są sale konferen-cyjne, a w piwnicach znajduje się restauracja i pracownia rzeźbia-rza, który specjalizuje się w rzeźbieniu bardzo interesujących dia-bełków, z których większość przedstawia znane osoby ze świata polityki, kultury i mediów. Za pałacem rozciąga się 120 ha park krajobrazowy w stylu angielskim. Jaka szkoda, że my nie mamy przynajmniej jego fragmentu, tylko namiastkę parku zwaną szum-nie Parkiem Lasockiego i zaniedbany dołek zwany Amfiteatrem.

Duży rynek jest remontowany, układana jest granitowa kost-ka. Przy rynku jest pomnik. Stajemy przy nim zaskoczeni i czyta-my, że jest to pomnik niedźwiedzia Wojtka, żołnierza 2. Korpusu Polskiego, który pod dowództwem generała Andersa, walczył między innymi o Monte Cassino. Inicjatorkami ciekawego pro-jektu, na który składał się nie tylko pomnik ale również komiks i film, były dwie nauczycielki: Polka i Włoszka. Tego dnia pró-bowaliśmy zwiedzić jeszcze kilka zabytkowych kościołów. Nie-stety, udało nam się zobaczyć wnętrze tylko jednego kościoła i to przez kratę. Inne były szczelnie zamknięte, a na tablicach infor-macyjnych nie było nawet informacji o zabytkach, które ukrywają przed turystami.

Następny dzień postanowiliśmy poświęcić przyrodzie, prze-kraczając granice wstępnie wyznaczonego obszaru zwiedzania. Pojechaliśmy do krajobrazowego Parku Mużakowskiego, jed-nego z czołowych dzieł europejskiej sztuki ogrodowej XIX w. Inicjatorem budowy parku i jego twórcą był książę Herman von Puckler-Muskau. Obecnie graniczna rzeka Nysa Łużycka dzieli park na część niemiecką i polską, choć właściwie granicy nie wi-dać. Została otwarta dla ruchu turystycznego w 2003 roku. W obu częściach parku prowadzone są prace konserwatorskie, których celem jest przywrócenie integralności przestrzennej, obu znacznie różniących się części parku. Część polska jest bardziej naturali-styczna, część zachodnia – Park Bad Muskau, z ośrodkiem rezy-dencjonalnym dawnego właściciela i twórcy - księcia Puklera, to zadbane alejki, piękne rabaty z kwiatami, dużo hortensji krzewia-stych, o mało znanych u nas kształtach kwiatów i widoczny z da-leka zamek, o dość oryginalnej architekturze. W obu częściach jedna z największych kolekcja roślin drzewiastych w Europie. Park zajmuje obszar 728 ha: część zachodnia – 206 ha, a część wschodnia – 522 ha. Imponuje mistrzowskim wykorzystaniem naturalnych walorów terenu – moreny czołowej, zwanej Łukiem Mużakowskim. W lipcu 2004 roku park został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jako arcydzieło geniuszu ludzkiego, wyjątkowy przykład europejskiego parku krajobrazo-wego.

Wracając czujemy głód. Wstępujemy więc do mijanej karcz-my w Buczynie. Z rozmowy z sympatyczną kelnerką wynika, że karczma jest jednym z kilku obiektów prywatnego Ośrodka Kultury Łużyckiej. Jesteśmy zafascynowani wystrojem karcz-my, w której zgromadzono mnóstwo przedmiotów związanych z przygotowywaniem posiłków i ich podawaniem. Po smacznym obiedzie, „przyrządzonym na bazie surowców tu wyhodowa-nych”, zwiedzamy 2 chaty, w których prezentowane są warunki życia Łużyczan sprzed ok. 200 lat. Ponadto widzimy hodowane tu zwierzęta (czarne, bardzo ruchliwe świnki, kury i kaczki) oraz zarybiony staw. Poznajemy również gospodarza, który cały swój majątek poświęcił na zorganizowanie tego skansenu. Z dumą mówi o odbywających się tu zajęciach edukacyjnych i z trudem zgromadzonej bibliotece, z której korzystał już niejeden magi-strant i doktorant. Skansen opuszczamy z mieszanymi uczuciami. Po powrocie długo dyskutujemy o ludziach z pasją, którzy samot-nie, nie zawsze skutecznie, walczą o uratowanie od zapomnienia tego co dokumentuje naszą niełatwą przeszłość.

Kolejny upalny dzień, niedziela, to przed południem zwie-dzanie Żar, a wieczorem koncert w iłowieckim kościele. Takie

Page 12: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 12 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

mieliśmy plany w sobotni wieczór. W niedzielę plany zostały tro-chę zmodyfikowane. Przed Żarami postanawiamy zobaczyć XIII -wieczny kościół w Lutynce. Mamy szczęście, bo mężczyzna, mieszkający vis a vis kościoła, z którym wymieniamy pozdro-wienia, ma klucze do kościoła i wpuszcza nas do jego wnętrza. Kościół został wzniesiony na pagórku. Otoczony jest kamiennym ogrodzeniem. Wejście prowadzi przez dzwonnicę z XV wieku. Wraz z ogrodzeniem i dzwonnicą stwarza wrażenie obronnej budowli. Wnętrze skromne, nie ma już w nim XVI wiecznego tryptyku przeniesionego do kościoła w Witoszynie Dolnym. Tu następuje kolejna modyfikacja planów. Postanawiamy jeszcze od-wiedzić kościół w Witoszynie.

W Żarach, przed mszą świętą, udaje nam się zwiedzić kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Potem szukamy ochłody w kawiarence znajdującej się przy pięknie odnowionym rynku, gdzie podają nam „prawdziwą” mrożoną kawę, a nie lurkę powstałą ze zmiksowania kawy z kostkami lodu, którą serwują w jednej z milanowskich restauracji. Miły nastrój psuje widok wy-palonego pałacu Promnitzów, zbudowanego w latach 1710–1728 jako monumentalne, czteroskrzydłowe założenie z dziedzińcem pośrodku. Jak mówią nam dość dobrze zorientowani sympatyczni mieszkańcy Żar – pałac nie ma szczęścia. Znaleźli się nabywcy, mieli odrestaurować, skończyło się na położeniu nowego solidne-go dachu, a teraz przez kilka lat nie są realizowane żadne prace. Podeszliśmy do ogrodzenia, widać że jest tam ochrona. Obiekt jest bardzo duży, na jego wyremontowanie potrzebne są ogromne pieniądze. Czy się znajdą, można mieć wątpliwości. A może do-czeka się lepszych czasów? Trzeba mieć nadzieję.

Po wieczornej mszy świętej korzystamy z zaproszenia sympa-tycznego proboszcza kościoła w Iłowej, którego mieliśmy przy-jemność poznać poprzedniego dnia i pozostajemy na koncercie. Koncerty organizowane przez Gminne Centrum Kultury i Sportu w Iłowej oraz przez parafię pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, odbywają się w każdą niedzielę sierpnia, w ramach już 17-tego Letniego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej Iłowa 2014. W I części koncertu słuchamy muzyki organowej w wykonaniu Roberta Napieralskiego, zaś w II części muzyki kameralnej w wy-konaniu Krakowskiego Tria Stroikowego. Plakaty informujące o letnich koncertach spotykamy praktycznie we wszystkich zwie-dzanych przez nas miastach. Sądząc po frekwencji na tym koncer-cie, cieszą się one dużym zainteresowaniem zarówno mieszkań-ców jak i turystów.

Podczas naszego 10- dniowego pobytu odwiedzamy jeszcze Kożuchów, w którym zadziwia nas „dwustylowy” zabytkowy bu-dynek magistratu, któremu zaszkodziła pomysłowość współcze-snych włodarzy. Mamy okazję porozmawiać o historii tego mia-

sta i jego zabytkach z pracownikiem zamku. Oglądamy świetnie zachowane mury obronne. Niestety, nie udaje nam się zobaczyć wnętrza zabytkowego kościoła. Możemy jedynie podziwiać jego architekturę i próbować odczytać napisy na licznych epitafiach przytwierdzonych do zewnętrznych ścian. Podobnie jest w odwie-dzanym innego dnia Bolesławcu. Tu również zabytkowy kościół jest zamknięty, mimo iż obok jest informacja o zrealizowanym projekcie, którego jednym z celów było udostępnienie turystom wnętrza świątyni.

Po wycieczce do Zielonej Góry, w której każdy z nas już kie-dyś był, stwierdzamy, że w okolicy nie mamy już co zwiedzać i postanawiamy jechać do Drezna.

Zapomnieliśmy jednak, że jest poniedziałek, co potwierdza, że szczęśliwi czasu nie liczą. W Dreźnie obie panie już były. Michał jest pierwszy raz. Niestety, muzea są zamknięte, podziwiamy więc Zwinger z zewnątrz, jeszcze w słońcu choć na horyzoncie widać już czarną, burzową chmurę. Przed ulewnym deszczem chroni-my się w pobliskiej cukierni, gdzie pijemy smaczna kawę i jemy dobry sernik (każdy inny rodzaj). Potem już przy mniejszym deszczu idziemy do katedry, ale kiedy ponownie zaczyna padać większy deszcz postanawiamy wracać. Po opuszczeniu Drezna deszcz przestaje padać. Podejmujemy więc decyzję o zwiedzeniu innych interesujących nas zabytków, znajdujących się w pobliżu autostrady, którą wracamy do Polski: myśliwskiego zamku Morit-zburg, twierdzy Stolpen, w której August Mocny więził hrabinę Cosel i zamku Pilnitz, którego wnętrz nie udało nam się zwiedzić z powodu późnej godziny.

Następny dzień postanawiamy poświęcić przyrodzie. Jedzie-my więc nad jezioro i do pobliskiego lasu. Idąc po grobli, wzdłuż jeziora płoszymy żmiję. Trochę wystraszeni postanawiamy z wy-sokich traw przemieścić się do lasu. Szukamy grzybów. Niestety jest sucho i zbiory mamy bardzo skromne – robaczywy koźlak i robaczywe 2 prawdziwki. Dochodzimy do wniosku, że zwie-dzanie lepiej nam wychodzi i jedziemy do zamku Kliczków. Pięk-ny obiekt, w którym obecnie mieści się hotel i restauracja. Ceny niezachęcające, nie na kieszenie emerytów.

W wielkim skrócie przedstawiam Czytelnikom moje wraże-nia z pobytu w Ziemi Lubuskiej. Zwiedzanie Iłowy skłoniło mnie do wielu przemyśleń, którymi podzieliłam się po powrocie z czy-telnikami portalu „Obiektyw”. Zachęcam do odwiedzenia tego pięknego, bogatego w zabytki i jeszcze mało znanego terenu za-chodniej Polski. Mam nadzieje, że po przeczytaniu tego artykułu zmniejszy się ilość osób, które słysząc, że byłam w Iłowej, będzie próbowało mnie korygować mówiąc, że chyba w Iławie.

Ewa Kubacka

JASTRZĘBIA GÓRA

2 września 2014 r.Drugi dzień pobytu w Jastrzębiej Górze uczestników Milanow-

skiego Uniwersytetu 3 –ciego Wieku (MU-3W), jego sympaty-ków i zaprzyjaźnionych osób.

Jak w każdym domu wczasowym, tak również w naszym, w którym byliśmy zakwaterowani tj. w domu wczasowym „Aura”, nieodłączną przyjemnością uczestników turnusu jest wie-czorek zapoznawczy. Taki wieczorek, lub jak zaproponował pan Maciek - nasz opiekun kulturalno-oświatowy - wieczorek „roz-poznawczo-zaczepny” został zaplanowany na 2 września 2014 r.

W trosce o naszą kondycję na wieczorne szaleństwa, Domini-ka- nasza „szefowa” oraz pan Maciek już od samego rana zadbali o nas stosując relaksacyjno-odprężające zajęcia.

Od godz. 7:00 - czterdziestominutowa wyprawa brzegiem mo-rza, marsz „nordic walking” Po marszu dla chętnych i tych mniej zmęczonych 20 minut gimnastyki na świeżym powietrzu w środ-ku lasu. Następnie dla wzmocnienia i pokrzepienia sute śniada-nie, a potem zabiegi dla wszystkich uczestników turnusu, zlecone przez lekarza z naszego ośrodka. Po obiedzie kolejna dawka na wzmocnienie mięśni nóg. Ponad trzykilometrowy spacer z Ja-strzębiej Góry do latarni morskiej w Rozewiu. Wycieczka piękna

i pouczająca. Latarnia morska Rozewie nosi imię Stefana Żerom-skiego i jest udostępniona do zwiedzania. Istnieją dwie latarnie: stara i nowa. „Stara” latarnia z 1822 r. jest czynna do dziś. Wy-sokość wieży wynosi 32,7 m, a wysokość światła to 83 m n.p.m. „Nowa” latarnia - nieczynna świeciła od 1875 r. do 1910 r. Nowa latarnia przestała być potrzebna po modernizacji pierwszej latarni m.in. po wyposażeniu w oświetlenie elektryczne, o większym za-sięgu i unikalnej charakterystyce świecenia. Do ok. 1990 r. wieża nieczynnej latarni była eksploatowana jako wieża obserwacyjna. Obecnie w latarni mieści się muzeum latarnictwa, będącego filią Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. W muzeum znajdu-je się stary reflektor latarni Stilo, światła nawigacyjne, a także mo-dele dawnych latarń począwszy od starożytnej latarni na wyspie Faros. W latarni znajduje się tablica poświęcona Stefanowi Żerom-skiemu a obok latarni pomnik - popiersie pisarza. Powrót do Jastrzę-biej Góry „lisim jarem”, a następnie brzegiem morza to kolejne 3 km marszu. Wzmocnieni fizycznie choć trochę zmęczeni udaliśmy się do swoich pokoi celem dokonania ostatnich przygotowań.

Kolacja i wybija oczekiwana godz. 19. W sali wykładowo--rekreacyjnej nakryte białymi obrusami stoły na których znalazły się ciasto, kawa, herbata. Uczestnicy wieczorku gromadzą się po-woli w miejscu, gdzie za chwilę rozpocznie się zaplanowana na

Page 13: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 13

Uroki Nadmorskiego Parku KrajobrazowegoWarsztaty zdrowia w Jastrzębiej Górze łączyły się nie tylko

z pobytem i rehabilitacją w ładnym ośrodku położonym blisko morza, ale także z wyprawami z kijkami po Nadmorskim Parku Krajobrazowym. Jastrzębia Góra jest jednym z najczęściej odwie-dzanych miejsc turystycznych polskiego wybrzeża. Swoją nazwę zawdzięcza najwyżej wzniesionemu brzegowi morskiemu /ok. 68 m. n.p.m/ na Kępie Swarzewskiej i krążącymi nad nimi przed laty drapieżnymi ptakami. Warto także dodać, iż jest najdalej na północ wysuniętą miejscowością Polski.

Na plażę prowadzi kilka zejść, od wysokich klifowych zbudo-wanych z drewnianych schodów po bardzo łagodne znajdujące się od strony miejscowości Karwi. Nasz ośrodek był usytuowany obok łagodnego zejścia.

Wędrówki brzegiem morza rozpoczynaliśmy już rano, przed śniadaniem. Była to tak zwana „zaprawa”. Rano i w ciągu dnia naszym spacerom towarzyszyły liczne mewy i rybitwy. Najpięk-niejsze jednak dla mnie były zachody słońca, obserwacje morza i płynących na horyzoncie statków oraz cisza ciepłych wrześnio-wych wieczorów.

W samej Jastrzębiej Górze i w jej okolicach wchodzących w skład Nadmorskiego Parku Krajobrazowego są znakomite wa-runki do uprawiania Nordic Walking. Znajduje się tam ponad 32

kilometrów tras o zróżnicowanym stopniu trudności. Sam Park jest jednym z 3 najstarszych parków krajobrazowych w Polsce po Suwalskim i Mazurskim, prowadzi przez sosnowe i bukowe.

lasy pełne leśnego runa, wąwozy, podmokłe łąki dające osto-ję dla wielu wędrujących tymi terenami ptaków. Wędrowaliśmy z kijami wiele razy, ale ja myślami powracam do trzech tajemni-czych miejsc podczas naszego wrześniowego wyjazdu.

Są nimi wąwóz „ Lisi Jar”, piękne leśne jeziorka w Czarnym Młynie i Czarna Woda - rzeka wpadająca do morza w okolicach Karwi. ”Lisi Jar” to wąwóz, który znajduje się blisko latarni w Rozewiu i ciągnie się wąskim pasem od drogi do brzegu Bałty-ku osiągając głębokość nawet do 50 metrów. Zbocza wąwozu po-rastają stuletnie buki, tworząc mikroklimat okolicy. Wędrówka do tajemniczych leśnych jeziorek w Czarnym Młynie wiodła przez sosnowy las pełen jeżyn i grzybów. Po drodze podziwialiśmy tak-że podmokłe łąki dające schronienie licznym ptakom. Udało się nam zobaczyć lecące żurawie.

Same jeziorka położone są wśród wysokich sosen i zachęcają do odpoczynku i obserwacji przyrody. I Czarna Woda –malow-nicza rzeka wpadająca do morza w okolicach Karwi. Wędrując plażą do Karwi trzeba przez tę rzekę przejść, woda w niej jest cieplejsza niż w morzu i brodzenie po niej jest przyjemnością.

Małgorzata Białowąs

******

******

ten wieczór integracja, ponieważ wspólnie z nami w wieczorku uczestniczyła grupa osób z Grudziądza, Makowa Mazowieckie-go, Bielska Białej i Andrychowa.

Inauguracyjny taniec, do którego ochoczo przystąpili bardziej odważni i śmiali uczestnicy jak również ci, którzy nie uczestni-czyli w popołudniowej wyprawie. Muzyka w stylu disco polo. Jednak po chwili parkiet zapełnił się, pełna integracja wszystkich uczestników. Spośród tańczących zaczęli wyłaniać się wodzireje (pan Maciek, a z naszej strony Ola), a także soliści (z MU3W byli to Krystyna, Henia, Ania i Krzysztof). Disc Jockey nadaje coraz szybsze tempo zabawie. Chętnych na parkiecie nie brakuje. Dla niektórych taniec to drugie wcielenie (Zosia, Ola, Henia, Krysty-na, Krzyś i inne indywidualności z towarzyszącej nam grupy).

W czasie przerwy pan Maciek serwuje dowcipy. Można więc przez chwilę ochłonąć. Zabawa rozkręca się, atmosfera coraz bardziej gorąca, ale przyjemna. Nie wszyscy uczestnicy zostali w sposób właściwy zmotywowani do tańca (Elżbieta, Basia, Ire-

na). Jednak tym osobom należą się również ogromne brawa i sło-wa uznania, zwłaszcza za udane wykonanie piosenki „Hej soko-ły”. Chociaż Disc Jockey nie do końca spełnił nasze oczekiwania prezentowanym repertuarem muzycznym, to na kilka minut przed zakończeniem wieczorku, na parkiecie znaleźli się wszyscy. Wspólna zabawa, kółeczko, przejście gęsiego przez salę, przyja-zne oklaski i śpiewy to wszystko potwierdza, że nasz wspólny pierwszy wieczór należy uznać za wyjątkowo udany.

Wszystko co miłe szybko się kończy. Zakończył się również nasz wieczorek. Pan Maciek pocieszył wszystkich i poinformo-wał o kolejnych dwóch imprezach integracyjnych. Na niedzielny wieczór zaplanowany został grill, a za tydzień (w kolejny wtorek po planowanej wycieczce do Malborka) wieczorek pożegnalno--„rozczepny”

Do zobaczenia na kolejnych imprezach integracyjnych. „Hej sokoły…”

E.K.Rawicz-Ostrowscy

Jastrzębia Góra - wycieczka do Malborka 9 września, w przeddzień powrotu do domu, kilka osób z na-

szej grupy wybrało się na wycieczkę do Malborka. Zorganizował ją nasz niestrudzony kierownik turnusu, pan Maciek.

Wyruszyliśmy spod pensjonatu busem, by po dwóch godzinach dojechać do Malborka. Najważniejszym punktem programu było zwiedzanie zamku wzniesionego przez Rycerzy Zakonu Szpita-la Najświętszej Panny Marii Domu Niemieckiego w Jerozolimie zwanych w Polsce Krzyżakami.Zamek budowany był od XIII do XV wieku. Powstała ogromna budowla obejmująca 21 hektarów, uważana obecnie za największą budowlę z cegieł wzniesioną rę-kami człowieka.

Zamek składa się z trzech części, są to:- Zamek Wysoki - siedziba klasztoru, - Zamek Średni - centrum polityczne i administracyjne pań-

stwa zakonnego,- Podzamcze - zaplecze gospodarcze,W XIII-XV wieku przez 150 lat zamek pełnił rolę głównej sie-

dziby władz Zakonu Krzyżackiego.Po klęsce pod Grunwaldem w 1410 roku i w wyniku rewolty

poddanych, państwo zakonne zostało wcielone do Korony Pol-skiej i w 1457 roku Malbork został wykupiony przez króla Kazi-mierza Jagiellończyka. Został w rękach polskich do pierwszego rozbioru w 1772 roku, w wyniku którego północne ziemie Rze-czypospolitej znalazły się pod panowaniem Prus. Dopiero w 1945 roku zamek ponownie dostał się w ręce polskie.

Zniszczony w wyniku działań wojennych przez wojska ro-syjskie w 40-60 %, zamek został poddany intensywnym pracom konserwatorskim, które trwają do dnia dzisiejszego.

W 1997 roku Zespół Zamkowy Malbork wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO.

Mieszkając swego czasu w Elblągu, jeździliśmy na zamek w Malborku, aby pokazać go dzieciom. Zobaczyłam go ponownie po kilkunastu latach. Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo. Otwarto nowe komnaty do zwiedzania - teraz trasa zwiedzania trwa około 3 godzin. Przybyło wystaw, mebli, zostały odrestau-rowane malowidła na ścianach w wielu komnatach. Jest jeszcze dużo do zrobienia, chociażby ogromna, 8 metrowa figura Matki Boskiej, która ma wrócić na ścianę kościoła zamkowego, który dopiero będzie odbudowywany.

Ze zwiedzanych obiektów najbardziej zapamiętałam wystawę rzeźby gotyckiej, odrestaurowaną kuchnię konwentu na Zamku Wysokim z naczyniami i ówczesnymi produktami spożywczy-mi, piękną umywalnię wyłożoną ślicznymi kafelkami z Holandii. Duże wrażenie zrobił na mnie Kapitularz z odrestaurowanymi malowidłami na ścianach oraz letni Refektarz, gdzie zakonnicy spożywali posiłki. No i oczywiście wystawa bursztynu z prze-pięknymi ołtarzykami i skrzyneczkami inkrustowanymi burszty-nem i srebrem.

Zamek miał też ciekawy system ogrzewania najważniejszych pomieszczeń. Mianowicie w podłodze były otwory, którymi tło-czono ciepłe powietrze, które daleko w dole zamku było nagrze-wane przez gorące kamienie.

Page 14: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Str 14 Gazetka MU3W nr 38, wrzesień-październik 2014 r.

Minister zdrowia ma obowiązek zapewnić spo-łeczeństwu dostęp do produktów leczniczych skutecznych, bezpiecznych i obecnych na pol-skim rynku w cenie dostępnej dla każdego pa-cjenta. W tym celu od 1 stycznia 2012 ma pra-

wo do ustalania cen leków refundowanych we wszystkich aptekach w Polsce. Wartość dofinansowania, czyli tak zwanej refundacji ustala on dla każdej choroby i stosowanych w niej leków oddzielnie. Może się więc

zdarzyć, że ten sam lek stosowany w różnych schorzeniach będzie miał inną odpłatność. Dla przykładu te same paski do pomiaru stężeniu cukru we krwi mogą kosztować 3zł i 20gr lub 14zł, w zależności od tego czy chory musi przyjmować insulinę często czy rzadko lub w ogóle.

Poziom przysługującej refundacji zależy od odpowiedniej in-formacji na recepcie. Adnotacja obok przepisanego leku „100%” lub „X” oznacza brak przysługującej refundacji. Brak dopisku oznacza najmniejszą możliwą dopłatę. Informacje „30%”, „50%” lub „R” oznaczają konkretne poziomy odpłatności za dany pre-parat. Większość leków posiada tylko jeden poziom dopłaty i dla

nich brak adnotacji oznacza że zostanie on wydany z najmniejszą, która jest jednocześnie największą, możliwą dopłatą.

Poziom przysługującej refundacji ustala lekarz wypisujący dany lek na podstawie rozpoznanego schorzenia i zgromadzonej dokumentacji. Określenie nieprawidłowego poziomu grozi ko-niecznością pokrycia kosztów refundacji i zapłacenia kary około 200 zł. Podobne konsekwencje czekają farmaceutę wydającego lek z refundacją inną niż jest zapisana na recepcie. W aptece moż-liwe jest wydanie jedynie produktów identycznych w składzie z tymi przepisanymi przez lekarza ale tańszych i wyprodukowa-nych przez inną firmę.

Mimo sztywnych cen leków i bardzo precyzyjnie określonych zasad ich refundacji zdarza się, że koszt ich zakupu tych samych produktów może się różnić pomiędzy aptekami. O tym dlaczego tak się dzieje oraz co trzeba wiedzieć aby za leki płacić mniej bę-dzie można się dowiedzieć na wykładzie Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Milanówku (10 grudnia 2014 r), na który serdecznie zapraszam.

mgr farm. Przemysław Pepliński

Zasady refundacji leków

wsparcia, umożliwiające poprawę jakości i poziomu życia osób starszych. Celem powinno być godne starzenia się przy szerszym wykorzystaniu aktywności społecznej. Barierą do kreowania ak-tywności jest brak wzorców, bo często opracowywane projekty są ukierunkowane na postawę bierną uczestników, a przecież po-trzebny jest projekt, który aktywizuje. Np. zamiast oferowania wykładów lepiej tworzyć grupy działania, w tym samokształce-niowe. Program zakłada praktyczne włączenie sektora organizacji pozarządowych do działań, które będą służyły większemu zaan-gażowaniu seniorów i podniesieniu jakości usług społecznych. Dyskusja była bardzo gorąca, bo tematów wiele. Trzeba zrozu-mieć, że My seniorzy jesteśmy realnym partnerem dla władzy

i powinniśmy to uzmysłowić naszym włodarzom. Możliwości współpracy jest wszak wiele. Podkreślano też współpracę z in-nymi UTW, nie wykluczając tych zagranicznych, ale to wszystko wymaga ogromnego zaangażowania i konieczności poszukania dobrych wzorców. ONZ opublikowała ranking państw najbar-dziej przyjaznych seniorom, w którym niestety Polska zajęła 62 miejsce - najgorsze spośród wszystkich państw Unii Europejskiej. Powinniśmy więc podjąć wysiłki by to zmienić. Kończąc dodaj-my, że o swoich problemach mówili także nasi rodacy z Ukrainy i Białorusi.- słuchacze UTW.

Elżbieta Nosowska, Ewa Rutkowska

Można by jeszcze długo opisywać atrakcje zamku, bo jest tam wiele miejsc godnych uwagi. Powiem jedno - to trzeba zobaczyć, bo nawet jeśli ktoś był już kie-

dyś, to teraz wygląda to o wiele ciekawiej.Po zwiedzaniu zamku poszliśmy jesz-

cze na spacer po Malborku. Zwiedziliśmy kościół w którym znajdują się resztki wy-

posażenia z nieistniejących już kościołów, przysiedliśmy na kawę w cukierni i syci wrażeń wróciliśmy do Jastrzębiej Góry.

Elżbieta Butzke

Dbajmy o zdrowieSłuchacze, uczestniczący we wczasach zdrowotnych, wysłu-

chali dwóch wykładów dr medycyny Marioli Małeckiej, dotyczą-cych zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania. Prowadząca wykłady podkreślała, że na nasze zdrowie największy wpływ ma styl życia - aktywność ruchowa, umiejętność radzenia sobie ze stresem. Zwracała również uwagę na ważną rolę profilaktyki. Za-lecała, w wieku 55+, systematyczne wykonywanie szeregu badań, z następującą częstotliwością:

• Raz w miesiącu, stałego określonego dnia – kobiety powinny badać piersi,

• Raz na 6 miesięcy – wizyta u stomatologa,• Raz w roku: morfologia, poziom witaminy D-3 w krwi, mocz

badanie ogólne, elektrolity: sód i potas, poziom glukozy na czczo, lipidogram, CRP (sprawdzenie czy nie ma stanu zapalnego), hor-mony tarczycy: TSH,FT3 i FT4, usg jamy brzusznej, badanie oku-listyczne obejmujące: dno oka i pomiar ciśnienia śródgałkowego oraz badanie densytometryczne - gęstości kości (mężczyźni od 65 roku życia) Ponadto kobiety powinny raz w roku być badane przez ginekologa, wykonać cytologię i ginekologiczne usg oraz sprawdzić poziom estradiolu, zaś mężczyźni winni badać poziom antygenu PSA,

• Raz na 2 lata – badanie słuchu, kobiety usg piersi, a po nim ewentualnie mammografię, jak zaleci wykonujący usg,

• Raz na 3 lata – rtg klatki piersiowej lub w razie potrzeby, a ponadto mężczyźni badanie jąder i gruczołu krokowego per rec-tum, podczas wizyty u urologa,

• Raz na 5 lat – kolonoskopia.Na badania winien kierować lekarz pierwszego kontaktu.

Ponadto, doktor odpowiadając na liczne pytania poinformo-wała między innymi, że Centrum Onkologii w Warszawie prowa-dzi badania profilaktyczne mające na celu wczesne wykrywanie nowotworów złośliwych: piersi, jajnika, jelita grubego i błony śluzowej trzonu macicy u osób, które genetycznie mogą być obciążone takim nowotworem (wcześniej wystąpił u matki lub ojca). Szersze informacje można uzyskać na stronie http://www.coi.pl/?go=content&contentID=32

Podczas drugiego wykładu dr Mariola Małecka mówiła o zdrowym odżywianiu, zalecając codzienne picie soku z mar-chwi, buraków czerwonych i jabłek, częste jedzenie kaszy ja-glanej, oraz zażywanie preparatów antynowotworowych, takich jak: Immunocol, Pycnogenol, Witamina C 1000 lewoskrętna (na-turalna) oraz picie soku z granatów, mangostanu lub jagód acai, goji, a także zażywanie witaminy D3, po wcześniejszym badaniu jej poziomu we krwi (w naszej szerokości geograficznej mamy zwykle do czynienia z dużymi niedoborami). Probiotyki należy zażywać rano na czczo. Ponadto podała kilka pozycji książko-wych poświęconych zdrowemu odżywianiu: T. Collin Campbell, T. M. Campbell - Nowoczesne zasady odżywiania, Joel Fuhrman – Jeść by żyć, Joel Fuhrman – Wylecz cukrzycę, dr B. Caldwell – Chroń i lecz swoje serce.

Ewa Kubacka

******

Forum III Wieku - dokończenie artykułu ze str. 5

Page 15: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

Milanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku Str 15

Bursztynowy ołtrarzyk i szkatułka, o których pisze Ela Butzke w swoim reportażu z Malborka (str. 13 i 14). Fot. E.B.

Ogród chiński, którego zakończeniem jest pagoda na „Mostku Miłości” stanowią architektoniczne cacko w parku iłowieckim. Fot. M.I.

Te zarośla po lewej stronie rzeki to gęstwina rododendronów - wio-sną muszą wyglądać imponująco. Fot. M.I.

Uroki Ziemi Lubuskiej - na skróty (do tekstu Ewy Kubackiej, str. 11,12

Muzeum Obo-zów Jenieckich Stalag VIII C (opis w artykule Ewy Kubackiej, str. 11). Na zdjęciu po lewej makieta jednego z obozów.

Rekonstrukcja wózków użytych przez jeńców przy budowie tu-nelu do ucieczki, która przeszła do historii. Takie same użyte były w filmie „Wielka ucieczka”. Fot. M.I.

Powyżej pomnik przy wejściu do muzeum upamiętnia-jący jeńców Stalagu. Fot. M.I.

Page 16: Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

DrukArkuszowa Drukarnia Offsetowa Sp. z o.o.

ul. Traugutta 40, 05-825 Grodzisk Maz.www.ado.com.pl

Str 16 Gazetka MU3W nr 38 wrzesień-październik 2014 r

WydawcaMilanowski Uniwersytet Trzeciego Wieku

05-822 Milanówek, ul. Spacerowa 4http//: www.mu3w.pl

tel.: 509 566 752 lub 503 138 867

Redakcja Gazetki MU3W: Redaktor naczelny, techniczny i skład: Michał Inkielman

Korektor: Hanna PettynPraca redakcyjna i skład są wykonywane w ramach wolontariatu.

Autorzy za zamieszczane teksty i zdjęcia nie otrzymują honorarium. Za treść artykułu odpowiada autor.

Malowniczy rynek z ratuszem w Bolesławcu. Fot. M.I.

Kościół św. Anny w Lutynce. Powstał w XI w. Przebudowany w XIV w. , a dzwonnica jest z XV w. Fot. M.I.

Najdłuższy w Europie murowany wiadukt kolejowy pod Bolesławcem przypomina rzymskie akwedukty. Fot. M.I.

Potężny pałac w Żarach. Niedawno udało się odbudować dach i zbudować parking, reszta czeka na lepsze czasy. Fot. M.I.

Uroki Ziemi Lubuskiej - na skróty (do tekstu Ewy Kubackiej, str. 11,12

Chata łużycka należąca do zabudowań składających się na skansen prywatnego Ośrodka Kultury Łużyckiej w Buczynie. Fot. M.I.

Jedno z wielu ulicznych

wcieleń zielo-nogórskiego

Bachusa. Fot. M.I.

Zamek w Kliczkowie w pobliżu Bolesławca pięknie odrestaurowany funkcjonuje jako ekskluzywny hotel i restauracja. Fot. M.I.