romano waśt pomocna dłoń czerwiec lipiec sierpieŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i...

21
Romano Waśt Pomocna Dłoń Ocalić od zapomnienia Cygańska biżuteria Historie Romskich Rodów Rodzina Brylewiczów i Głowackich-Dziejaków Romskie Profesje Handel obwoźny nr 15/4 ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ 2014

Upload: vuongtruc

Post on 02-Mar-2019

253 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

Ocalić od zapomnienia Cygańska biżuteria

Historie Romskich RodówRo dzina Brylewiczów i Głowackich-Dziejaków

Romskie Profesje Handel obwoźny

nr 15/4ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ 2014

Page 2: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Od redakcjiLato już w pełni, a nasza redakcja aktywnie uczestniczy w licznych,

tegorocznych wydarzeniach związanych z kulturą i historią Romów. W lipcu odbył się festiwal „Romane Dyvesa” w Gorzowie Wielkopol-skim, a kolejny Międzynarodowy Festiwal Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku.

30 lipca miały miejsce obchody w byłym Obozie Zagłady i Pra-cy w Treblince, a 2 sierpnia w Dzień Pamięci o Zagładzie Romów w Oświęcimiu liczne uroczystości przygotowały organizacje romskie. Dla tych, których nie mogli w nich uczestniczyć przygotowaliśmy re-lacje, które znajdują się w aktualnym numerze. Dodatkowo, jako lek-ką, wakacyjną lekturę polecamy historie pisane przez życie, zwłaszcza opowieści kobiet romskich. Czytelnikom, których współczesna kultu-ra romska interesuje szczególnie polecamy również wydaną przez sto-warzyszenie książkę „Z życia Romni. Tradycja a współczesna cywiliza-cja – rozmowy”. Kwartalniki oraz książka dostępne są na naszej stronie internetowej www.romowieradom.pl. Życzymy przyjemnej lektury!

Jawja ńijał. Jamary redakcja sys pe but wydarzeni sawe sy sphandłe romane kulturasa. Dre lipco sys festiwalo dre Gorzów „Romane Dy-wesa”, a dre Ciechocinko Maśkitrhemytko Festiwalo Gilakro i Romane Kulturakro.

30 (tryjande) lipcoske sys obchody dre Obozo Zagładakry i Bu-ćakry ke Treblinka, a dre 2 (wawyr) sierpnio Dywes pał Pamienć i Zamaryben Romengro ke Oświencim, kaj łenys udziało but organi-zacji romane. Dre da numero sykawas relacji, kaj tedykhen mamuśa sawe na sys.

Dre da ńijałytka dywesa kamas kaj te den apre historii ćhyndłe perde dźipen – a ophenen Romnia. Kones interesyneł kultura Roman i naphenas łen, kaj te zaprynćkiren pes cejgasa sawy wydyja stowa-rzyszenio. „Dźipen dźiuwlengro”. Kwartalniki i cejgi sy pe jamary ryg internetowo www.romowieradom.pl. Życzynas łaćhy lektura!

Redaktoro naczelno

Agnieszka Mirosława Caban

W numerze

Spis treści

Aktualności/Wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Tematy numeru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10

Historie Romskich Rodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . .12

Wywiad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20

Recenzje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23

Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24

Romanipen . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

Młodzież romska pisze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27

Praktyczne porady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30

Z życia wzięte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

Ciekawostki z Romskiej kuchni . . . . . . . . . . . . . . 32

Paramisi romane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

Ocalić od zapomnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37

Cygański humor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39

Galeria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40

Stopka redakcyjnaWłasność i wydawca:Radomskie Stowarzyszenie Romówul. Twarda 13, 26-600 Radomwww.romowieradom.plwww.romanowast.plZespół redakcyjny:Redaktor naczelny: Agnieszka M. CabanRedaktor działu publicystycznego: Zenon GierałaRedaktor działu poradniczo-informacyjnego: Magdalena NowakWspółpraca:Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska, Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin WosikPublikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowaneRecenzent numeru 15/4 2014: prof. dr hab. Jan AdamowskiProjekt i skład: Mariusz MalczewskiDruk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.Na okładce: Stachir, archiwum rodzinneNakład: 500 egz.

Historie Romskich RodówRo dzina Brylewiczów i Głowackich-Dziejaków

Romskie Profesje Handel obwoźny

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

Ocalić od zapomnienia Cygańska biżuteria

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

Coraz głośniej o Andrychowie Agnieszka Caban

Andrychów stał się w ostatnim czasie miej-scem w Polsce, o którym jest coraz głośniej ze względu na konflikt pomiędzy społecznością romską, a polską zamieszkującą miasto. Wła-ściwie nikt nie wie, kiedy dokładnie się rozpo-czął, i tak naprawdę, kogo dokładnie dotyczy. Skonfliktowani bowiem nie są wszyscy miesz-kańcy miasta, a poszczególne grupy, pomiędzy którymi niechęć narasta z powodu różnych, przykrych incydentów. Media, również zagra-niczne żywo zainteresowane są wydarzeniami w Andrychowie i nie bez wpływu są na po-pularność tego tematu, kreowanie wizerunku miasta, jego mieszkańców i wielu opinii.

W ostatnim czasie została zaatakowana ko-bieta romska z dziećmi. Następnie zaatakowa-ni zostali dwaj Polacy, co potraktowano, jako odwet ze strony Romów.

Problemów nie uniknął również Gerard Linder, prezes stowarzyszenia Romów „Jama-ro”, znany zawodnik MMA, którego samochód został obrzucony kamieniami i butelkami.

W celu zmniejszenia napięcia w mieście i aby zapobiec eskalacji konfliktu została powo-łana w Andrychowie grupa śledcza, zwiększo-no patrole policji, założono w wielu miejscach monitoring. Ponadto śledczy badają również wpisy w Internecie, które pełne są mowy nie-nawiści, między innymi po to by zapobiec poważniejszym atakom. Przypomnijmy, że około roku temu powstał na portalu społecz-nościowym facebook profil „Antyromski Ruch Andrychowski", a następnie "Nie dla Romów w Andrychowie". Oba zostały usunięte.

Bezpiecznie nie czują się zarówno romscy, jak i polscy mieszkańcy miasta. Głośno o swo-je prawa upominają się kibice Beskidu Andry-chów, którzy chcą by władze miasta chroniły

ich przed Romami. Romowie z kolei apelują o ochronę mniejszości romskiej. Prezes Sto-warzyszenia Romów w Oświęcimiu, Roman Kwiatkowski wystosował z taką intencją list do wojewody małopolskiego.

W konflikt włączyła się również Młodzież Wszechpolska, działacz organizacji, a także jej były prezes, Robert Winnicki podczas wiecu w Andrychowie zwrócił uwagę na to, że spo-łeczeństwem polskim rządzi poprawność po-lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną.

Nie udało się niestety naszej redakcji poroz-mawiać z reprezentantami Młodzieży Wszech-polskiej z Andrychowa, początkowo zgodzili się na udzielenie wywiadu, ale bez podawania personaliów rozmówców, a następnie odmó-wili.

Wbrew oczekiwaniom nie widać perspek-tyw na szybkie zakończenie konfliktu, który przynosi obu społecznościom niepotrzebną popularność, wzmacnia się bowiem negatywny obraz Romów w Polsce, a za granicą Polaków, jako narodu wciąż mało otwartego na innych.

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA

Na zdjęciu Gerard Linder, prezes stowarzyszenia "Jamaro"

fot. Patrycja Tymczyszyn 

2 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 3

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIAOD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego

Page 3: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Pardes Festival w Kazimierzu Dolnym

W dniach 19-23 sierpnia w Kazimierzu Dolnym odbędzie się już druga edycja – „Par-des Festival - Spotkań z Kulturą Żydowską”. Fe-stiwal organizuje Fundacja Spichlerz Kultury, mecenasami tegorocznej edycji jest Lubelski Węgiel „Bogdanka” i Stowarzyszenie Auto-rów ZAiKS. Muzeum Historii Żydów Polskich i Sławomir Sosnowski - Marszałek Wojewódz-twa Lubelskiego objęli festiwal patronatem ho-norowym. W tegorocznym programie festiwa-lu nie zabraknie również akcentów romskich. Pardes Festival nawiązuje do wielokulturowe-go dziedzictwa Kazimierza Dolnego. Organi-zatorom festiwalu przyświeca idea zgodnie, z którą „festiwal obejmie także szlaki lubelskie i europejskie, aby przywrócić wartość odmien-ności innych kultur i przybliżyć krajobrazy kulturowe, o których pamięć uległa zatarciu, a niekiedy wręcz wymazaniu”.

Kilkudniowy festiwal oferuje szereg interdy-scyplinarnych wydarzeń, multimedialne wy-stawy i prezentacje, pokaz wybranych filmów z festiwalu „Żydowskie motywy”, spacery tema-tyczne po kolekcji Muzeum Nadwiślańskiego, koncerty w synagodze kazimierskiej, spotkania poświęcone historii Kazimierza Dolnego.

Nie zabraknie również wydarzeń w ramach obchodów roku Oscara Kolberga.

Jeden dzień festiwalu został poświęcony kulturze romskiej, organizatorzy przewidzieli, m.in., blok tematyczny pn. „Jadą Cyganie wie-lu wozami…”, a w nim: wykłady, minispektakl oparty na motywach baśni romskiej, czytanie prozy Jerzego Ficowskiego, koncert zespołu „Čači Vorba”.

Ostatniego dnia festiwalu przewidziany jest blok tematyczny poświęcony zagładzie w kon-tekście regionalnym i europejskim. To idealna okazja, aby przypomnieć o mijającej 70 roczni-cy likwidacji „Zigeunerlager” w byłym obozie KL Auschwitz-Birkenau i zagładzie Cyganów, największej mniejszości etnicznej w Europie.

Aby śledzić wydarzenia związane z festi-walem oraz dokładny program festiwalu or-ganizatorzy zapraszają na fanpage festiwalu https://www.facebook.com/PardesFestiva

Rozmowy o tradycji

„Z życia Romni. Tradycja a współczesna cy-wilizacja – rozmowy” to najnowsza publikacja wydana przez Radomskie Stowarzyszenie Ro-mów „Romano Waśt”, pod redakcją Agnieszki Caban. Książka jest zbiorem rozmów, wywia-dów z kobietami pochodzenia romskiego oraz takimi, które reprezentują współczesną i trady-cyjną kulturę Romów. Bohaterkami książki są tradycyjne Romni, liderki romskie, działacz-

ki, prezeski stowarzyszeń, asystentki edukacji romskiej, studentki, artystki, a także młode ko-biety, które dopiero rozpoczynają swoją karierę zawodową. Nasze rozmówczynie reprezentują różne środowiska oraz grupy wiekowe. Ideą publikacji jest przybliżenie opinii kobiet kreu-jących współczesną romską rzeczywistość na różne, ważne i aktualne tematy, m.in. tradycja a współczesna cywilizacja, tożsamość kultu-rowa, edukacja, kariera zawodowa, dyskrymi-nacja, życie rodzinne, samotność, itp. Książka stara się w sposób niestereotypowy przybliżyć pozycję kobiet we współczesnej kulturze rom-skiej.

Książka została wydana w ramach projektu „Romowie w regionie radomskim – kultura i edukacja (kontynuacja), współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Eu-ropejskiego Funduszu Społecznego. Dostępna jest również na stronie internetowej stowarzy-szenia (www.romowieradom.pl) w wersji PDF

XXVI Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich „Romane Dyve-sa” w Gorzowie Wielkopolskim

XXVI Międzynarodowe Spotkania Zespo-łów Cygańskich „Romane Dyvesa” odbyły się w dniach 11-12 lipca, tradycyjnie w gorzow-skim amfiteatrze, przy ul. Drzymały. Dwa wieczory przy energicznej muzyce cygańskiej zapewniły widzom niezapomniane emocje. Wieczór poprowadzili: Anna Popek, Manuel Dębicki i Tomasz Kammel. Imprezę „Teł nan-go bolipen” (pod gołym niebem), bo taki tytuł nosiły koncerty pierwszego dnia festiwalowego otworzyła Ewa Dębicka. Uczestnicy mieli oka-zję zobaczyć na żywo znane na całym świecie zespoły, m.in.: „Diabelskie Husie” ze Słowacji, Taborową Orkiestrę Harfiarzy z Polski. Od-rębny koncert poświęcono Papuszy, recytacji wierszy poetki podjął się odtwórca roli Dioni-zego Wajsa w filmie „Papusza” – Zbigniew Wa-leryś, ponadto wystąpili muzycy z Orkiestry

Symfonicznej z Zielonej Góry oraz muzycy romscy z Rosji, Mołdawii i Teatru Muzyczne-go „Terno”. Kolejną część wieczoru wypełni-ły występy Narodowego Baletu Ukrainy, im. P. Virskiego, oraz Cygańskiego Teatru Muzycz-nego „Terno”, a wraz z nim gościnnie wystąpili artyści z zespołu „Iło” (Rosja), Kola Wasiliew (Rosja), Natasza Buzuliowa (Rosja), Witt Mi-chaj (Szwecja), Dima Herea (Mołdawia). Na koniec programu wystąpiła międzynarodowa gwiazda, zespół Mahala Rai Banda z Rumunii.

Drugiego dnia organizatorzy również za-pewnili uczestnikom festiwalu dobrą zabawę w ramach Gypsy Night – Wieczoru Cygańskiej Muzyki Klubowej i Warsaw Balkan Madness, po których wystapili „Bubliczki”.

fot. Agnieszka Caban

fot. Agnieszka Caban

4 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 5

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIAAKTUALNOŚCI / WYDARZENIA

Page 4: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Nie zabrakło również ciekawych imprez i wystaw towarzyszących, m.in., „Poznajmy się, szanujmy się” – kampania przeciw nietoleran-cji, koncert Ganesh&Kumaresh z Indii (zor-ganizowanych 14 czerwca), oraz warsztatów tańca cygańskiego i flamenco. Impreza była transmitowana przez Program 2 TVP.

„Romowie 2013. Od działań systemo-wych do rozwiązań lokalnych"

Nakładem wydawnictwa Akademii Peda-gogiki Specjalnej w Warszawie ukazała się książka pod redakcją naukową Barbary Weigl i Małgorzaty Różyckiej pt. „Romowie 2013. Od działań systemowych do rozwiązań lo-kalnych”. Jest to kolejna z cyklu książek wy-dawanych w latach ubiegłych, tj. „Romowie 2007. Od edukacji młodego pokolenia do ob-razu w polskich mediach”, pod red. B. Weigl, M. Formanowicz, Academica, Warszawa 2008, „Romowie 2009. Między wędrówką a eduka-cją”, pod red. B. Weigl, Academica, Warszawa 2010 oraz „Romowie 2011. Życie na pograni-czu”, pod red. B. Weigl, M. Różycka, Wydaw-nictwo SWPS, Warszawa 2012. Nowo wydana książka jest prawdopodobnie ostatnim już to-mem prac zbiorowych, które powstały dzięki dofinansowaniu w ramach Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce.

W aktualnym tomie, podobnie jak w po-przednich autorzy licznych artykułów przed-stawiają swoje doświadczenia i metody pracy ze społecznością romską. Porównywane są róż-ne metody pracy, rozwiązania systemowe i glo-balne, z przykładami rozwiązań lokalnych. Au-torami artykułów są liderzy romscy, asystenci edukacji romskiej, nauczyciele wspomagający, osoby ściśle współpracujące ze społecznością romską, naukowcy i publicyści. Redaktorki włączają do tomu najważniejsze i najbardziej aktualne tematy: wielokulturowość, sytuacja zdrowotna społeczności romskiej, upamiętnie-nie zagłady Romów, edukacja a także ciekawe tematy kulturalne, m.in. powstanie Muzeum Kultury Romów w Warszawie, refleksje wokół książki Angeliki Kuzniak „Papusza” oraz Jacka Milewskiego „Chyba za nami nie traficie”. Osią książki jest rozdział poświęcony działaniom lokalnym, w którym zostały przedstawione, między inymi, wyniki badań naukowych nad relacjami pomiędzy mniejszością romską a społeczeństwem większościowym w Żywcu.

Wybór przedstawicieli ze społeczności romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych

27 czerwca 2014 w obecności sekretarza sta-nu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji Pana Stanisława Huskowskiego odbyło się spo-tkanie z tradycyjnym zwierzchnikiem części polskich Romów (Siero Romem) Henrykiem Nudzio Kozłowskim oraz reprezentantami po-szczególnych grup Romów z Polski. Spotkanie miało na celu omówienie wyboru przedstawi-cieli mniejszości romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Jednym z kandydatów był poparty przez nie-które organizacje romskie Bogdan Trojanek. Zebrani na spotkaniu przedstawiciele spo-łeczności romskiej obstawali za przyjęciem jego kandydatury, a także wskazali spośród siebie drugiego kandydata – Tytusa Łakatosza. W związku z wynikiem obrad, w dniu 2 lipca

wszystkie zarejestrowane organizacje romskie w Polsce otrzymały pismo o zaopiniowanie powyższych kandydatur na przedstawicieli Ro-mów w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Wielkie obchody związane z Między-narodowym Dniem Pamięci o Zagła-dzie Romów

W tym roku mija 70 rocznica likwidacji Zigeunerlager w KL Auchwitz-Birkenau. Ta okrągła rocznica sprowadziła do Karkowa i Oświęcimia rzeszę młodych Romów z całego świata. Organizacje romskie zaplanowały bo-gaty program edukacyjny i kulturalny, poprze-dzające główne obchody w dniu 2 sierpnia.

W dniach 31 lipca – 1 sierpnia odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naukowa, poświęcona Zagładzie Romów, którą zor-ganizowała wspólnie z Instytutem Historii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie Międzynarodowa Sieć Młodzieżowych Orga-nizacji Romskich TernYpe oraz Stowarzyszenie Oświatowe „Harangos”.

W ramach konferencji „Edukacja dla upa-miętnienia zagłady Romów” wzięło udział ponad 200 uczestników: ekspertów, naukow-ców, edukatorów i przedstawicieli instytucji zaangażowanych w edukację na temat Zagła-dy Romów oraz w jej upamiętnianie. Podczas spotkania omawiano tematy w trzech pane-lach, m.in.; „Świadomość i badania związane z Zagładą Romów podczas II Wojny Świato-wej”, „Dni Pamięci i uroczystości upamiętnia-jące: Jak sprawić aby miały większe znaczenie?”, Zagłada Romów i edukacja o Holokauście. Do-świadczenia, metodologia i narzędzia eduka-cyjne”. W trakcie konferencji głos zabrali znani naukowcy, badacze kultury i historii Cyganów, m.in.: Karen Pollak (International Holocaust Remembrance Allinace IHRA), Lina Papa-michalopoulou (Head of Unit Non discrimi-nation policies and Roma coordination, Eu-

ropean Commission, DG Justice); prof. Ethel Brooks (Rutgers University); Andrzej Mirga (niezależny ekspert romski).

Konferencji towarzyszył, organizowany już po raz trzeci, Festiwal „Międzynarodowe Dni Kultury Romskiej w Krakowie”, w trakcie któ-rego uczestnicy mogli poznać kulturę i tradycję romską poprzez uczestniczenie w koncertach muzyki cygańskiej, pokazach tradycyjnego rzemiosła, wystawach, prezentacjach, itp.

Na zdjęciu Krystyna Gil - ocalała z mordu w Szczurowej fot. Archiwum Stowarzyszenia Romów w Oświęcimiu

Konferencja „Edukacja dla upamiętnienia zagłady Romów” fot. Andrzej Łuczak

6 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 7

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA

Page 5: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Tradycyjnie, jak co roku uroczystości na terenie obozu zorganizowało Stowarzyszenie Romów w Polsce z siedzibą w Oświęcimiu. W trakcie uroczystości odbyło się wspólne przejście od bramy obozu pod pomnik Za-głady Romów i Sinti. Następnie przemawiali, m.in. Krystyna Gil, ocalała z mordu w Szczu-rowej i Heine Bamberg – były więzień obozu. Odczytano również przesłania w formie listów m.in. prezydenta RP Bronisława Komorow-skiego, premiera RP Donalda Tuska, papieża Franciszka, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schultza, prezydenta--elekta Izraela Reuvena Rivlina i sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego.

Ogromne wrażenie na uczestnikach wy-warły słowa wiceprzewodniczącej Bundestagu i szefowej Partii Zielonych Claudii Roth, która po raz pierwszy na terenie byłego „Zigeunerla-ger" w imieniu władz niemieckich przeprosiła naród Romów i Sinti za  „niewyobrażalną nie-sprawiedliwość i za potworne krzywdy”.

Ze strony społeczności romskiej przemó-wienie wygłosił prezes Roman Kwiatkowski oraz Romani Rose, którzy podkreślali, że Ro-mowie i Sinti, to pełnoprawni obywatele Euro-py.

Dodatkowo Stowarzyszenie Romów w Oświęcimiu wspólnie z Centralną Radą Niemieckich Sinti i Romów zorganizowa-ła dla uczestników koncert "Ja Mare Jasva”, skomponowany przez Edwarda Dębickiego w Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie, w wykonaniu „Taborowej Orkie-stry Harfiarzy”.

XVIII Międzynarodowy Festiwal Pio-senki i Kultury Romów w Ciechocinku

W dniach 1-2 sierpnia 2014 odbyła się kolejna edycja popularnego festiwalu muzy-ki i kultury romskiej. Jak co roku na imprezę wiernych wielbicieli zaprosili: Śero Rom, bur-mistrz miasta Ciechocinek i Don Vasyl. Festi-wal poprowadziły znane prezenterki z TVP Zofia  Czernicka i Anna Popek oraz Dziani i Don Vasyl. Wystąpiły zespoły i artyści z Eu-ropy i z Polski, a gościem specjalnym festiwalu był znany dobrze polskim widzom zespół Bay-er Full.

Honorowymi gośćmi festiwalu byli Śero Rom Henryk Nudzio Kozłowski, Rada Star-szych Romów z Europy i wielu innych dostoj-nych gości z Polski.

Tradycyjnie pozostała nie zmieniona for-muła festiwalu, pierwszego dnia odbyły się koncerty w ramach „Premier i debiutów”. Wy-stąpiły zespoły i artyści z Polski i zza granicy, m.in., Tycjan & Salwinia (była  Jugosławia), Hitano (Polska), Wanessa & Zorba (Niemcy), Tobi King (Polska), Jimmy Boss (Wielka Bry-tania), Dżango & Bango (Mołdawia), Kristiano Gagula  (Rumunia), Patrycja  (Szwecja), Ro-manca (Polska), Victoria (USA).

Organizatorzy nie zapomnieli również, że w dniu 2 sierpnia, czyli również drugiego dnia festiwalowego obchodzony był na ca-łym świecie Międzynarodowy Dzień Pamięci o Zagładzie Romów. Dlatego pierwsza część koncertu pt. ”Uczczenie pamięci ofiar Holo-kaustu”, była poświęcona pamięci 70 rocznicy zagłady Romów, a specjalne przemówienie z tej okazji wygłosił Honorowy wójt Romów, Ryszard Ulicki. Drugiego dnia wystąpili: Sio-stry Raifer  (Izrael), Genadi Ishakow  (Litwa), Bengas (Czechy), Gitanes  (Słowacja), Bogdan Trojanek & Terne Roma  (Polska), Vasyl Junior, Elza & Cygańskie Gwiazdy  (Polska), Agata Marcewicz–Szymańska  (Solistka Filharmo-nii Narodowej), Don Vasyl i Gwiazdy Cygań-skiej Pieśni (Polska), Dziani (Polska), Camilla  (Polska/Grecja), Marek Balog Król Cygańskich Skrzypków (Węgry), Shol Romen (Rosja), Liza (Rosja).

Niestety po raz pierwszy festiwal nie był transmitowany przez TVP, a szkoda bo wspól-na zabawa integrowała środowiska polskie i romskie.

Uroczystości upamiętniające zagładę Romów i Sinti w Treblince

W dniu 30 lipca br. w Treblince pod patro-natem Prezydenta RP Bronisława Komorow-skiego odbyły się uroczystości upamiętniające zagładę Romów i Sinti. Głównym organizato-rem uroczystości był Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku. Na ternie byłego Obo-zu Pracy i Obozu Zagłady, gdzie obecnie mie-ści się Muzeum Walki i Męczeństwa, odsłonię-to pomnik ufundowany przez Radę Ochrony Walk i Męczeństwa.

W tym roku mija 70 lat od czasu rozpoczę-cia likwidacji obozu, w którym śmierć ponieśli m.in., Polacy, Romowie i Sinti, Żydzi. Informa-cje o romskich ofiarach są dosyć skąpe, przyj-muje się, że zginęło około 2 tys. romskich więź-niów. Romowie ginęli również w tzw. Miejscu Straceń, które mieści się obok obozu pracy.

W trakcie uroczystości w części oficjalnej odśpiewany został hymn polski i romski, zo-stały złożone wieńce i kwiaty pod pomnikiem, można było usłyszeć przemówienie, Prezesa ZRP - Romana Chojnackiego, odczytany zo-stał również apel młodzieży romskiej do świa-ta. W uroczystościach wzięli udział przedsta-wiciela Parlamentu, wojewoda mazowiecki, pracownicy ambasad USA, Francji, Niemiec i Węgier, dyrekcja muzeum, władze samorzą-dowe, przedstawiciel instytucji i środowisk naukowych, duchowni. Pomnik został poświę-cony przez biskupa drohiczyńskiego Tadeusza Pikusa.

W części nieoficjalnej w budynku muzeum odbyły się wykłady tematyczne, Prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej, Krzysztofa Bu-kowskiego „Zagłada Romów w Treblince” oraz Honorowego Dyrektora Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu, profesora dr. Jana Wilczura „Udział Romów w oddziałach partyzanckich w czasie II wojny światowej”.

fot. Andrzej Łuczak

8 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 9

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA

Page 6: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Zagłada Romów w okresie rządów partii Narodowo-Socja-listycznej w Niemczech (NSDAP), pod przywództwem Adolfa Hitlera to jedna z nieodkrytych kart historii. Do tej pory słabo lub w ogóle nieopisywanych bądź też przemilczanych w sferze publicznych dyskusji, debat, terminologii naukowej jak i też w obrębie i sferze samej polityki1. Dopiero na przestrzeni ostat-nich lat temat ten wychodzi z cienia zapomnienia, a coraz licz-niejsze dociekania naukowców, badaczy, dziennikarzy rzucają nowe światło na dotąd nieodkryte i nieznane fakty masowej zagłady Romów w okresie rządów nazistowskich w Niemczech, jak i też w innych państwach europejskich o obliczu totalitar-nym2.

Terminologia zagłady Romów i Sinti

Brak jest także zwartej i zwięzłej terminologii jak i też obo-pólnej zgody, co do określenia samego procesu zagłady Romów. W dotąd używanej terminologii, funkcjonuje, co najmniej kil-ka określeń wskazujących na zagładę Romów w wyniku zbrod-niczej polityki państw totalitarnych. W porównaniu z zagładą innych narodów o charakterze ludobójczym nie udało się do tej pory wyłonić jednego nazewnictwa, ujmującego w jedne ramy całego procesu zagłady. W przypadku społeczności żydow-skiej powszechnie przyjętym terminem jest Holokaust znany na całym świecie ujmujący i opisujący zmasowane działania niemieckich faszystów w celu unicestwienia całego narodu ży-dowskiego3. Pod tym pojęciem jednak nie ujmowano zagłady społeczności romskiej często koegzystującej obok społeczności żydowskiej w obozach pracy, gettach, obozach masowej zagła-dy. Pojęcie to ograniczyło się w swoich ramach tylko do narodu żydowskiego, spychając niejako w cień równie wielką w swoich rozmiarach tragedię społeczności cygańskiej4.

Żydowski holokaust, czy rzeź Ormian w latach 1915- 1917 są jednymi z lepiej opisanych procederów ludobójstwa w najnow-szych dziejach Europy. Odmiennie kształtowała się natomiast sytuacja ze społecznością romską, cygańską. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Do marginalizacji całej tragedii oraz jej przemilczenia doprowadziło i przyczyniło się wiele rzeczy, których korzenie sięgają znacznie wcześniejszych ram chro-nologicznych. Po pierwsze Romowie nie posiadali swojej elity intelektualnej, ludzi wyedukowanych, wykształconych, którzy mogliby zabiegać o to w swoich państwach jak i też na arenie

1 J. Ficowski, „Cyganie na polskich drogach", Warszawa 1985, s.23-40. 2 S. Kapralski, M. Martyniak, J. Talewicz -Kwiatkowska, „Romowie w KL Au-schwitz”, Oświęcim 2011, s. 7-54 .3 F. Tych, „Obraz zagłady Żydów w potocznej świadomości historycznej w Pol-sce", w: Znak, nr 541 VI.2000 r. 4 S. Kapralski, „Naród z popiołów”, Warszawa 2011 r, s.14-50.

międzynarodowej5. Nie było także tradycji spisywania własnych dziejów, dbania o źródła czy też prowadzenia jakiejkolwiek po-lityki historycznej lub też posiadania wspólnej świadomości historycznej. Dlatego też akty anty-romskie w nazistowskich Niemczech miały charakter anonimowy, zostały zepchnięte na margines spisywanej historii, fachowej literatury, nauki, ksią-żek wreszcie też podręczników akademickich, skryptów, czy też książek szkolnych przeznaczonych dla uczniów szkół pod-stawowych, średnich. Temat ten nie znalazł się także w szeregu licznych audycji popularyzatorskich w nowoczesnych mediach takich jak telewizja, radio, prasa. Wreszcie temat ten nie był po-ruszany na kworum i arenie międzynarodowej.

W obliczu przyjętej terminologii odnoszącej się do zagłady i ludobójstwa Romów nie ma do tej pory zgodności i jednego spojrzenia na wspólne i zwięzłe jego określenie. Różne środo-wiska romskie różnorako je interpretują i określają. W 1990 roku profesor pochodzenia romskiego, a jednocześnie dyrektor Romskiego Centrum Archiwalnego na Uniwersytecie w Austin w Teksasie - John Hancok zaczął lansować pojęcie Porajmos na określenie całego ludobójstwa Romów dokonywanego przez niemieckich nazistów w latach 1933-456. Termin ten jednak jest kontrowersyjny i w wielu środowiska romskich spotyka się z niezrozumieniem, niezgodą, a co więcej z brakiem akceptacji i przyzwolenia na jego używanie. Słowo to, bowiem w wielu grupach romskich nie jest w ogóle używane i stosowane ogra-niczając się w swoim użyciu tylko do grupy Kelderaszy. Wśród innych terminów używanych w oficjalnej terminologii znajdu-ją się takie jak Samudaripen, co oznacza w przekładzie na język polski masową śmierć, Bibachtale bersa – oznaczające nieszczę-śliwe lata. Tak, więc co do samego nazewnictwa nie ma jedno-znacznej zgodności i wielostronnego porozumienia. Być może rodzący się na przestrzeni ostatnich 30, 40 lat międzynarodowy ruch romski dojdzie do konsensus w sferze nazw i oficjalnej terminologii w przyszłości7 .

5 Wywiad z Adolfem Goldi Schwarzem, w: „Zagłada Sintów”, 12.VI.2006 r. Zie-lona Góra 6 I.Hancok, „Downplaying the Porrajmos, The trend to minimize the Romani Holocaust w Guenther Levy The nazi persecution of the gypsies", wyd. Oxford University Press , Oxford 2000 . 7 S.Kapralski, dz.cyt. , s.20-60 .

Zagłada Romów a współczesna terminologia Andrzej Łuczak

W poprzednim artykule opisałam tęsknotę za moim pięk-nym dzieciństwem w radomskich barakach1, teraz chcę wy-lać swój żal za moje dorosłe życie, moją nierozważną decyzję w młodości.

Jak większość moich romskich rówieśnic zajmowałam się wróżbą, tak poznałam mojego męża. Nie był Romem, przy-szedł sobie powróżyć. Wybrał mnie, był niezwykle bystry, potrafił pięknie mówić i komplementować. Na moją wróżbę zareagował śmiechem i powiedział, że wyszedł z zakładu kar-nego po czteroletniej odsiadce. Był na wolności tylko siedem dni, powiedział, że te następne chce spędzić w moim towarzy-stwie. Jego odwaga i sposób prowadzenia rozmowy były dla mnie czymś nowym. Ja, młoda, cygańska dziewczyna dałam się oczarować, bo nigdy przedtem nikt w ten sposób nie zachwycał się moją osobą i nie obiecywał tyle dobra, które mnie czeka. Zwariowałam, zatracając swoją cygańską intuicję.

To ja, Romni brnęłam w ten nieznany mi świat. Pozwoliłam się namówić i poszłam z nim do kina, to byłam moja randka. Po kilku następnych dniach naszej znajomości, trafił do aresz-tu. Myślałam, że to koniec naszej relacji, ale byłam w błędzie, bo po jakimś czasie zaczęłam dostawać grypsy od chłopaka, który chciał zostać moim narzeczonym. Dostawałam wie-le pięknych listów, a co w nich nie było… Pisał, jakie to miał szczęście, że spotkał taką dziewczyną jak ja, że to jest przezna-czenie i jest pewny, że będę jego żoną. Ja nie mogłam uwierzyć tym słowom, a zarazem byłam dumna, że to na mnie zwrócił swoją uwagę. Byłam naiwną dziewczyną i choć miałam 21 lat, to właśnie on był pierwszym mężczyzną, który mnie oczaro-wał, a moje późniejsze decyzje nie były racjonalne.

Nasza znajomość toczyła się korespondencyjnie, oczywiście utrzymywaliśmy ją w wielkiej tajemnicy. Choć uważałam się za inteligentną Romni, to w rzeczywistości byłam głupia i naiwna. Z treści jego listów wnioskowałam, że go dobrze poznałam, tyl-ko nie miał szczęścia w życiu, a teraz to ja stałam się jego szczę-ściem. Pochodził z dobrej, inteligenckiej, polskiej rodziny. Dla-tego był taki elokwentny i oczytany. Wierzyłam we wszystko, co mi opowiadał w listach. Zaczęłam chodzić do niego na wi-dzenia i wysyłałam paczki. A on coraz bardziej zaczynał mnie kochać, oczywiście wszystko opisywał w listach. Pewnego razu zapytał mnie, za kogo go uważam, bo przecież nie może być na łasce dziewczyny. Argumentował, że tylko żona może go utrzy-mywać w więzieniu i że powinniśmy się pobrać. Byłam pod

1 baraki – miejsce przy ulicy Kozienickiej w Radomiu gdzie od lat 60. W ba-rakach zamieszkiwali Cyganie, ostatnie rodziny wyprowadziły się stamtąd po roku 2000.

wielkim wrażeniem jego słów. On miał jeszcze wyrok pięciu lat, zdawałam sobie sprawę, że zabrnęłam za daleko, zaczęłam bać się rodziców. Nie do pomyślenia było wyjść za chłopaka kryminalistę, do tego nie-Roma. Czułam się zagubiona, rodzi-ce zauważyli, że coś niedobrego się ze mną dzieje i zaczęli mnie obserwować. Zwierzyłam się młodszej siostrze, która zaczęła ze mnie drwić i opowiedziała wszystko ojcu, który nie potrakto-wał tego poważnie, do czasu, aż znalazł moją korespondencję. Nie będę pisała, jaką karę zastosował, ojciec był bardzo surowy. Miłość odebrała mi rozum, nie słuchałam rodziny. W swojej nieprzemyślanej decyzji, postanowiłam wziąć ślub w więzieniu, i tak się stało, ślub cywilny odbył się w zakładzie karnym. Po ślubie trafiłam do szpitala, gdyż dostałam silnej nerwicy, ponie-waż miałam świadomość, że mój świeżo poślubiony mężczyzna pozostał w więzieniu na pięć lat.

Po odbyciu kary opuścił zakład, powrócił i wtedy zaczęła się moja gehenna. Moi rodzice nie chcieli mnie z nim w naszym domu, zawsze mówili, że źle wybrałam i źle to się dla mnie skończy. Oczywiście zamieszkałam z jego rodzicami, musiałam odnaleźć się w nowym środowisku, było mi trudno, mąż mi nie pomagał. W domu jego rodziców zaczęłam go poznawać. Czar szybko prysnął. Jego piękne słowa napisane na kartkach listów, które pomagały mi przetrwać wiele lat oczekiwań, mijały się z tym, co widziałam, na co dzień. Terroryzował swoich rodzi-ców i mnie razem z nimi. Mój mąż był alkoholikiem, a zarazem psychopatą, znęcanie sprawiało mu przyjemność. Brzydził się pracą, uważał, że wszystko mu się należy. Rodzicom nie mo-głam się przyznać do tego, co przechodziłam w domu, kryłam go, bo było mi wstyd. Udawało mi się ukryć prawdę, za żadne skarby bym się nie przyznała, że byłam bita i poniewierana. Dostałam to, co chciałam, nie było dla mnie ucieczki. Tak prze-cierpiałam osiemnaście lat mojego życia. W tym czasie urodzi-łam dwóch synów. Nie potrafiłam zaoszczędzić im upokorzeń, bo dla Romów byli gadźami, a dla Polaków Cyganami. Musieli żyć w dwóch środowiskach. Starałam się im wynagradzać upo-korzenia, to, że mają mamę Cygankę, a ojca Polaka, pijaka i nie-roba. Potrzebne było osiemnaście lat, żebym mogła przyznać się rodzicom, że popełniłam błąd w swoim życiu. Rodzice zde-cydowali, że muszę dla dobra synów odejść od męża. Zabrałam moich chłopców i dwie walizki, to był mój cały majątek. Wróci-łam do baraków, ponownie zachorowałam na silną nerwicę. Po paru latach mój mąż zapił się na śmierć. W spadku zostawił po-kój z kuchnią, do których wróciłam z dziećmi. Mieszkam tam do dziś, starszy syn ożenił się z Polką, mają trzech wspaniałych chłopców. Młodszy wciąż jest kawalerem i chociaż ma swoje lata, to nie szuka żony.

Zła decyzjaDanuta Stefańska (Mamena)

10 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 11

TEMATY NUMERU /ZAGŁADA ROMÓW A WSPÓŁCZESNA TERMINOLOGIA

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 11

TEMATY NUMERU / ZŁA DECYZJA

Page 7: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Ro dzina – Brylewiczów i Głowackich-DziejakówZenon Gierała

CYGANIE GRODZIEŃSCY

Chaładytka Roma

Z wielu opracowań naukowych dotyczących podziału Cyganów, znany romski językoznawca Vania de Gila-Kochanowski1 za-proponował między innymi podział Romów na siedem wielkich grup ze względu na ich rozmieszczenie geograficzne. Jedną z nich – grupę północną mają stanowić społeczności polskie, rosyjskie i bałtyckie wśród, których znaleźli się Cyganie z terenów Białorusi i Litwy przynależni do Chaładytka Roma. Podział ten nie jest ostateczny, gdyż podobnie jak u polskich Cyganów nizinnych2 tak i wśród Chaładytka Roma istnieje wiele grup romskich, które swoją przynależność definiują osobnymi pojęciami, jak choćby grupa określająca się jako Cyganie grodzieńscy.

I choć oni sami – jak twierdzą – mieszkali wówczas na terenach państwa polskiego (Białoruś i Litwa) przyjęli nazwę

1 Patrz: Kwartalnik Romski nr 14/4. Radomskie Stowarzyszenie Romów. Ra-dom 2014. s. 11.2 J. Ficowski dzieli Romów na cztery szczepy: polscy Cyganie nizinni, polscy Cyganie wyżynni, Kełderasze i Łowarowie, a także Chaładytka Roma i Sasyt-ka Roma. (Cyganie na polskich drogach). Wyd. Literackie. Kraków–Wrocław. 1985. s. 152.

Chaładytka Roma ze zrozumieniem, podobnie jak stało się to z Sasytaka Roma, które to rody mieszkające na terenach zaboru pruskiego zostały nazwane Cyganami niemieckimi, choć nimi nie byli. Tak więc nazwa Cyganie rosyjscy, przy-należy Cyganom mieszkającym na terenie Rosji, zaś Cyganie niemieccy to ci, którzy mieszkają w Niemczech i te nazwy są właściwe dla tamtejszych grup Romów.

Tak rozumując Chaładytka Roma i Sasytka Roma należeliby wspólnie z polskimi Cyganami nizinnymi i Cyganami górskimi – Bergitka Roma, do jednej wielkiej społeczności nazywanej ogólnie Polska Roma.

Nie wdając się w szczegółowe wyjaśnienia, gdyż i one mogą być – wg moich rozmówców – błędne, prześledźmy losy jed-nej z rodzin, która swoją przynależność określa jako Cyganie grodzieńscy, a zaliczana jest do grupy Chaładytka Roma.

Aleksander Lesiu Brylewicz urodził się w okolicy Grodna na Białorusi w 1935 r. wśród Romów zwanych tam wówczas Cyganami grodzieńskimi, należących do grupy, której przy-należność ujęta została pod nazwą Chaładytka Roma, czyli Cyganie rosyjscy.3

Młodość Aleksandra Lesiu Brylewicza, syna Hipolita Polu Brylewicza i Kasi Czubrewicz (oboje z grupy Chaładytka Roma) upłynęła, jak wielu ówczesnym Cyganom na wędrówce z taborem. Z owych wspomnień na terenach Białorusi utkwiły mu w pamięci (dodajmy pamięci dziecka) napady tzw. ”bia-łych”4 na cygańskie tabory. Zabierano im wtedy wszystko, od wozów, koni, dobytku, a nawet jedzenie.

Mały Aleksander niewiele wówczas rozumiał, a cóż dopiero, aby potrafił odróżnić białego od czerwonego. Potem przyszła wojna i pojawili się Niemcy i było jeszcze gorzej… Jego rodzinę uratował wujek, brat Gieni (patrz: Genealogia rodów), który był oficerem w wojsku rosyjskim (porucznikiem). Dzięki niemu ocaleli, pozostałych Niemcy wywieźli do obozów zagłady. Im udało się uciec przez Hajnówkę do Polski.

Tu Aleksander mając 17 lat postanawia ożenić się i założyć rodzinę. Wybór pada na piękną ćhaj, z Chaładytka Roma, Eugenię Soroczyńską, której rodzina razem wędrowała w taborze. I nic to, że Gienia ma 19 lat i jest od niego o dwa lata starsza. Aleksander porwał ją z taboru nie pytając rodziców o zgodę.

3 Chaładytka Roma (rom. Xaladytka Roma, inaczej Romowie rosyjscy (od rom. Chałado – „żołnierz”) –Romowie, mówiący dialektem północno--wschodniej gałęzi języka romani. Mają oni własną starszyznę i rozstrzygają spory wewnątrz własnej grupy. Uznają jednak zwierzchnictwo Siero Roma.4 Podczas wojny domowej w Rosji zwolenników władzy bolszewików określa-no jako "czerwonych", a przeciwników jako "białych".

I tak zaczęło się wspólne wędrowanie z taborami – tym razem po polskiej ziemi – aż do czasu zakazu w 1964 r. Handlowali wówczas – podobnie jak na Białorusi i Litwie – końmi, a Romni wróżyły. Na czas zimy zatrzymywali się po wioskach, pracując u gospodarzy. W tych właśnie trudnych dla Romów latach Aleksander potrafił znaleźć czas, aby chodzić do wiej-skiej szkoły. W ten sposób nauczył się czytać i pisać – a było to wtedy wśród Romów dużym osiągnięciem.

Po wprowadzeniu zakazu wędrowania Aleksander osiedlił się z rodziną na przyznanym im gospodarstwie w olsztyńskim koło Mrągowa. Po jego śmierci żona Eugenia wyjechała do Szwecji, do syna.

Aleksander Lesiu Brylewicz

1935 – 1991

Eugenia Brylewicz z d. Soroczyńska– żona Aleksandra Lesiu Brylewicza.

Zdj. rok 1973.

12 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 13

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 13

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW

Page 8: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Karol Kaziu Głowacki–Dziejak z rodu Marcinków (polska Roma) nazywany wśród Romów Kaziu urodził się w 1914 r. w czasach, gdy tabory romskie przemierzały ówczesne tereny Polski północnej. Jego ojcem był słynny Władysław Głowacki–Dziejak, a matką Marylka pochodząca z rodu Bosaków (niestety, jej panieńskie nazwisko nie zachowało się).

Z relacji dziadków wynika, że matką ojca Karola była rodowita Niemka, stąd w rodzinie po dzień dzisiejszy rodzą się Romowie zarówno ciemnolicy o smagłej cerze i blondyni – tacy jak Kaziu.

Karol Kaziu Głowacki wychował się w czasach wędrówek cygańskich taborów, gdzie dobrze poznał życie ówczesnych Romów i reguły jakie w taborze obowiązują, a odziedziczona po babci–Niemce pruska dyscyplina, posłuch i żelazne reguły przeszły widać także na niego, bo w późniejszym życiu surowo przestrzegał, podobnie jak jego ojciec, zasad cygańskiego prawa i reguł, które obowiązywały Romów.

Po osiedleniu Romów uprawiał we wsi Rumy5 31 hektarów ziemi. Tam też zasłynął jako jeden z najlepszych na tym terenie gospodarzy.

Jego żoną była Romni – Elżbieta Pulać z d. Urbańska z rodu Bosaków i Marcinków, zm. w 1994 r. Mieli dziesięcioro dzieci.

5 Rumy – wieś w Polsce położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie szczycieńskim, w gminie Dźwierzuty. Na początku XX w. we wsi było 1200 mieszkańców i uważana była za jedną z największych wsi na Ma-zurach.

TRZY OPOWIEŚCI

OPOWIEŚĆ PIERWSZA

Ród Brylewiczów

Pochodzę z Cyganów grodzieńskich – tak nas nazywano w czasach, gdy moi pradziadowie zamieszkiwali okolice Grodna i w samym Grodnie – zaczął swoją opowieść Adolf Brylewicz. – Należeliśmy wówczas do wielkiej rodziny Cyganów, których wędrowne tabory przemierzały ukryte w kniei rozległe tere-ny na Białorusi i Litwie. Dziś, w odróżnieniu od rdzennych Cyganów polskich, nazywają nas Chaładytka Roma. Jest to konieczne, aby oddzielić nas od Cyganów rosyjskich, którzy mieszkają w Rosji, a więc nie na terenach Białorusi i Litwy skąd my pochodzimy6. Mojej rodzinie najbliższa jest dawna nazwa – Cyganie grodzieńscy.

Niewiele pamiętam z tamtego okresu, gdyż urodziłem się już w Polsce w 1953 roku w Sycowie koło Wrocławia.

Pozostały odległe rodzinne wspomnienia rodziców i dziad-ków o rozległych białoruskich i litewskich puszczach, o rzece Niemen i cygańskich taborach ciągnących jej brzegiem, aż gdzieś do Ejszyszek i dalej na Wilno, gdzie sprzedawali swoje konie. Niestety, to tylko resztki wspomnień, które udało mi się – słuchając opowieści dziadków – zapamiętać z owych dziecinnych lat…

6 „Romowie z Chaładytka Roma od wielu pokoleń mieszkają w Polsce i okre-ślają się również jako polscy Romowie (ale nie – Polska Roma) w odróżnieniu od tzw. prawdziwych rosyjskich Cyganów, którzy zamieszkują Rosję”. (Źródło: Wikipedia).

Karol Kaziu Głowacki –Dziejak

1914–1979

Elżbieta Pulać z d. Urbańska żona Karola Kaziu Głowackiego–Dziejaka.

– Wspomnienia te sięgają końca wieku XIX i początku XX – przerywam, zaintrygowany nazwą miejscowości Ejszyszki. – Czy wiesz, że Ejszyszki były w XVIII wieku najbardziej znaną miejscowością wśród Cyganów? Tu mieszkał i zmarł jeden z najsławniejszych królów cygańskich Jakub Znamierowski7, który Złotą Ordą władał zaś niedaleko w Smorgoniach istniała nie mniej słynna „szkoła”, w której uczono młode niedźwiadki trudnej sztuki cyrkowej?

– Tak daleko moje wspomnienia nie sięgają, ale możliwe, że moi pradziadowie tam byli – zgadza się mój rozmówca.

– Obecność naszych rodów na Białorusi i Litwie sięga niepamiętnych czasów… mogli więc, a nawet z pewnością zawędrowali do Ejszyszek, gdy żył tam ich władca! Bo choć Grodno od Ejszyszek rozdzielają ogromne bagna i lasy nie jest to odległość dla Romów aż tak duża, aby nie mogli jej pokonać. Tym bardziej, że przez całe pokolenia zajmowali się oni handlem końmi… Oczywiście wyprawiali się także w okolice dzisiejszego Białegostoku i jeszcze dalej!

– Cyganie słynęli z handlu końmi, a szczególnie Łowarowie..?

– Nie tylko oni. Cyganie grodzieńscy od najdawniejszych lat również zajmowali się hodowlą i handlem końmi. Tak czynili to moi dziadkowie i ich rodzice, a także mój ojciec wraz z in-nymi Romami. I były to konie nie jakieś tam kradzione, choć takie wypadki mogły mieć miejsce, ale prawdziwe, romskie, wyhodowane w stadninie. W tym celu Cyganie kupowali najlepszego ogiera i klacze, które podczas zimowego postoju rodziły później źrebaki najlepszej krwi. Ze sprzedażą takich

7 Stanisław August Poniatowski obdarzył Jakuba Znamierowskiego królew-skim przywilejem w dniu 17 sierpnia 1780 r. Po upadku i rozbiorach Rze-czypospolitej władca Cyganów zmarł w biedzie i zapomnieniu w 1795 roku w swojej rezydencji w Ejszyszkach. Wg T. Narbutt, Wilno 1830 r.

koni na jarmarkach nie było problemu. Miały swój rodowód potwierdzony przez gospodarzy, u których źrebaki takie przyszły na świat.

– U gospodarzy?

–Tabory cygańskie musiały gdzieś przetrzymać zimę, a zimy były w tamtych stronach bardzo srogie. Romowie najmowali się więc do pracy u gospodarzy przy obrządzaniu dobytku, a chłopi w zamian pozwalali im zamieszkać w swoich gospo-darstwach. Gdy mężczyźni pracowali, kobiety zajmowały się domem i dziećmi, a także chodziły z wróżbą. Aż przyszła wojna i moi dziadkowie musieli wraz z innymi uciekać do Polski…

– Do Polski..? Nie do Rosji?

– Najpierw uciekali przed Rosjanami, a konkretnie przed „białymi”! To, co teraz powiem zapamiętałem z posłyszanych opowieści. W Rosji i później już w ZSSR nie było spokojnie. Jak mówiono „biali” wciąż bili się z „czerwonymi.” Dokładnych lat, w których miały miejsce te wydarzenia, ze zrozumiałych względów nie mogę podać, dość, że nasze tabory znalazły się przez dłuższy okres w zasięgu działań „białych”. To był okropny czas dla tamtejszych Romów, także grodzieńskich. „Biali” napadali na tabory we dnie i nocy i zabierali wszystko, wozy, konie, nawet drobny sprzęt… Na pomoc nie mogliśmy liczyć. Wiadomości jakie do nas docierały były coraz gorsze.

U góry, od lewej Adolf z żoną Józią, obok w chuście Sonia, u dołu, w środku, jej mąż Polu, którzy po wojnie pozostali na Białorusi.

Obok, po obu stronach, Aleksander Lesiu Brylewicz z żoną Gienią.Zdj. rok 1974.

Wujek Gieni Soroczyńskiej w stopniu porucznika, który ocalił rodzinę przed Niemcami.

Zdj. 1940 r.

14 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 15

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓWHISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW

Page 9: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Potem też nie było lepiej, wkroczyli Niemcy. Trzeba było uciekać… Część naszej rodziny uratował wtedy wujek mojej mamy, który pochodził z rodu Soroczyńskich – Cyganów grodzieńskich.

Był wtedy oficerem w wojsku rosyjskim – porucznikiem, gdy Niemcy zabrali siostrę mamy i szwagra, a także innych pod pozorem, że idą do niewoli. My widzieliśmy już, że idą na śmierć. Wujek zdołał tych dwoje, siostrę i szwagra, uratować, pozostali zginęli! Z tego okresu w naszej pamięci pozostał także brat stryjeczny mojego ojca Maciej Brylewicz, który wstąpił do partyzantki. Najpierw walczył na Białorusi, później w Polsce. Wielokrotnie też namawiał Cyganów, aby poszli w jego ślady i walczyli. Niektórzy go posłuchali…

W zaistniałej sytuacji mojej rodzinie i innym Cyganom nie pozostało nic innego jak ruszyć w drogę i ukryć się w znanej im dobrze puszczy. Ta zawsze przychodziła Cyganom z pomocą. Przyszła i teraz. Przetrwali, a stąd trafili do Polski. Niestety, później, po wojnie, od rodzinnej Białorusi i Litwy dzieliła ich już granica, której pilnowali żołnierze. Pozostali więc w Polsce, gdzie się urodziłem, a dokładnie w Sycowie koło Wrocławia.

– Aż tam dotarliście? Tak daleko od Białorusi?

– Ruszyliśmy z innymi Romami, by przez Hajnówkę, a potem Gorzów Wielkopolski, w którym dziadek (Hipolit Polu) zdecydował, że zostaje, skierować się w stronę Zielonej Góry i dalej pod Wrocław. Tereny te – był rok 1947 – stały się teraz celem migracji naszych taborów.

Tak było aż do roku 1962, gdy ówczesny rząd zakazał nam wędrówek. Miałem wówczas 9 lat i z tego co pamiętam, po-zostały mi tylko wspomnienia. Oto pewnego dnia nakazano nam wszystkim zebrać się na stacji kolejowej, a było nas dużo.

Spędzono wtedy wszystkich Romów z całej okolicy – po czym załadowano nas na pociąg. Okazało się, że mamy jechać do Mrągowa, gdzie czekały już na nas poniemieckie gospodarstwa – domy i ziemia. Tu – powiedziano nam – będziecie jak inni teraz mieszkać i gospodarować. Tak też się stało!

Tak więc w dwadzieścia lat po opuszczeniu Grodna nasze tabory miały na zawsze zatrzymać się w swojej odwiecznej wędrówce, a my przeszliśmy na osiadły tryb życia. Także moja rodzina ojciec i matka…

– Co mógłbyś opowiedzieć o swoich rodzicach?

– Oczywiście wszystko, co najlepsze, ale pewnie chodzi ci o historię ich życia? No cóż? Żyli jak wielu Romów wówczas. Byłem pierwszym dzieckiem, które urodziło się z małżeństwa Aleksandra Lesiu – tak po cygańsku nazywali mojego ojca – i Gieni Brylewiczów.

Jak już mówiłem w chwili osiedlenia miałem chyba dzie-więć albo dziesięć lat? W kolejnych latach urodziło się jeszcze trzech moich braci i trzy siostry... Tak zaczęło się normalne, choć inni twierdzą, że nienormalne, życie Romów.

Brylewicz Maciej walczył w partyzantce. Najpierw na Białorusi później w Polsce.

Zdj. rok1974.

Rodzice Adolfa: Aleksander Lesiu Brylewicz z żoną Gienią. Zdj. rok 1952.

OPOWIEŚĆ DRUGA

Ród Marcinków–Dziejaków

Ciechanów, a konkretnie okolice Drogoszewa8 były miejscem wędrówek mojego rodu, którego nazwa – Dziejaki – wywodzi się od nazwiska jednego z przedstawicieli, najbardziej znanego i szanowanego przez pozostałych, Władysława Głowackiego–Dziejaka – tymi słowami rozpoczęła swoje wspomnienia Józia z d. Głowacka, żona Adolfa Brylewicza. – Ze wspomnień o dziadku wiem, że był on dla Cyganów człowiekiem dobrym i sprawiedliwym, obrońcą biednych, mającym na uwadze po-nad wszystko przestrzeganie romskiego prawa i bezlitosnym sędzią dla tych, którzy popełnili czyny niezgodne z ustalonymi prawami i obyczajami Cyganów.

A był on wśród Romów człowiekiem silnym, można powie-dzieć „mocarnym”, który swoją posturę odziedziczył zapewne po ojcu, ale też i matce Niemce. Wybrał też sobie za żonę Cygankę taką jaką chciał – piękną niczym księżniczka z bajki – Marylkę z rodu Bosaków. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie gwałtowny charakter, a z nim zazdrość, która zaczęła sprawiać, że biedna Marylka żyła w ciągłym strachu. Bo choć dumna ze swojego męża, uważać musiała z kim rozmawia, do kogo się uśmiecha, a nawet na kogo zwróci swoje ogromne czarne oczy. I gdy kiedyś niepomna przestróg spojrzała w jego obecności na innego Roma, srogo za to pożałowała. Rozsierdzony Dziejak wyprowadził ją do lasu, przywiązał do drzewa, u którego stóp było mrowisko i tam zostawił na całą noc.

Z obawy przed zemstą Dziejaka nikt z rodziny nie pospie-szył na pomoc biednej Marylce, która samotna, przywiązana do drzewa, spędziła noc w lesie w towarzystwie mrówek. Jak przeżyła, bo przecież przeżyła! Jeszcze dziś rodzina wspomina, jak po przyprowadzonej rankiem do domu Marylce mrówki chodziły w jej włosach, ustach, nosie i uszach – słowem po całym ciele, ale przetrwała i dożyła 94 lat. Czy sprawił to kwas mrówczany, który – nie jest tajemnicą, że przynosi ulgę cho-remu – czy późniejsza wielka miłość, bo jak powiadają wśród Romów, odtąd kochała męża nade wszystko, we wszystkim go słuchając i ustępując. Urodziła mu też 10 dzieci. I… raz dziennie piła dwie łyżeczki nafty? Po co? Niech pozostanie to jej tajemnicą.

Był Dziejak Romem sprawiedliwym i życzliwym innym Romom. Tam, gdzie trzeba było, przychodził z pomocą. A byli wówczas wśród Cyganów biedni i bogaci. Toteż, gdy biednemu Romowi zdechł koń i groziła mu bieda Dziejak dawał mu swojego konia, aby mógł on utrzymać rodzinę.

8 Drogoszewo – wieś w Polsce położona w województwie podlaskim, w po-wiecie łomżyńskim, w gminie Miastkowo.

Pomagając, wymagał też, aby i inni przestrzegali odwiecznych praw romskich. A ono mówiło, że w przypadku oskarżenia Roma przez władze, Cygan nie może świadczyć źle przeciwko innemu Cyganowi! Tego wymagał romski kodeks mageripen. Toteż, gdy zdarzyło się że Dziejak został oskarżony o kradzież koni, której dopuścił się inny Cygan, on zgodnie z prawem, przyjął na siebie zarzuconą mu winę i poszedł odsiedzieć za niego karę do więzienia.

W takim wypadku romskie prawo nakazywało jednak, aby ten za którego niewinny Cygan odbywa karę, opiekował się jego rodziną i dbał o nią jak o własną. Niestety, tym razem tak się nie stało, pozostawiona sama sobie rodzina Dziejaka żyła w biedzie, gdyż uwolniony od winy Rom ani myślał jej pomagać.

Toteż, gdy kara Dziejaka dobiegła końca i dziadek powrócił z więzienia do taboru, a widząc uczynioną jego rodzinie krzyw-dę, wsiadł na konia (zawsze jeździł na pięknym koniu) i zaczął szukać sprawcy. Jakoż znalazł go na jednej z leśnych dróg.

– Złamałeś święte prawo Cyganów, będziesz musiał ponieść karę! – rzekł.

Na nic zdały się teraz prośby i błagania Roma i jego rodziny. Dziejak sięgnął za pas i wyjął pistolet. Rozległ się strzał, po nim drugi i trzeci..! Krzyki Romów i kwik koni zmieszały się razem. To dwa kasztany, które ciągnęły wurden (wóz) złego Roma ugodzone kulami z pistoletu zwaliły się na ziemię.

Kazimierz Głowacki Dziejak z żoną (w środku). Po bokach z lewej żona Adolfa Józia, z prawej Adolf Brylewicz.

Zdj. Rok 1973.

16 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 17

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW

Page 10: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

– Obyś pamiętał, że gdy jeden Rom pomaga drugiemu, jako ja ci służyłem, drugi ma być mu w dwójnasób wdzięczny. Tak nakazuje prawo naszych dziadów – rzekł. – Od dziś będziecie radzić sobie sami – to mówiąc ruszył w las przed siebie.

Dużo by opowiadać o moim dziadku Dziejaku – kończy Józia. – Po nim jego charakter pewnie odziedziczył mój ojciec, bo jeszcze dzisiaj wielu Romów i Romni zastanawia się czy wchodzić w koligacje małżeńskie z naszą rodziną.

– Dlaczego?

– Pewnie boją się… – uśmiecha się Józia. – Chociaż nasze dzieci i wnukowie są już zupełnie inni? Twierdzą, że trzeba iść naprzód. Wciąż jednak są przywiązani do starych romskich obyczajów, które należy przestrzegać. A nie zawsze jest to możliwe.

Pamiętam, jak koło Mrągowa, w Rumach, gdzie mieszkali-śmy, Cyganie obowiązkowo musieli chodzić do szkoły. To był problem… Nie z nauką, bo uczyliśmy się w miarę dobrze, ale z ubiorem. W szkole obowiązywały wówczas fartuszki, u nas w domu długie spódnice. Cóż było robić? Cyganka nie mogła pokazać się w swoim rodzinnym domu w krótkim fartuszku po kolana, tym bardziej, że ojciec, podobnie jak dziadek, przestrzegał romskiej tradycji jak nikt inny. O przebieraniu się w szkole wśród koleżanek, a tym bardziej wśród chłopców, którzy wciąż kręciłi się koło nas nie mogło być mowy. Wtedy wpadłyśmy z siostrą na – naszym zdaniem – genialny pomysł, aby przebierać się w fartuszki szkolne w lesie. Znaleźliśmy dobre miejsce, gdzie zdejmowałyśmy cygańskie spódnice, a nakładałyśmy szkolne fartuchy. Pech chciał, że wytropili nas dziennikarze jednej z tamtejszych gazet, zakradli się i z fotografowali. I bomba pękła, ukazałyśmy się w gazecie, jak się przebieramy! Lepiej nie będę opowiadać, co się dalej działo! – Józia śmieje się.

– Ty się lepiej nie śmiej, bo mrówki jeszcze są w lesie – ostrze-ga cicho Adolf, który podobnie jak ja słuchał opowieści żony.

OPOWIEŚĆ TRZECIA

czyli dalsze losy

rodziny Brylewiczów

Mijały lata, na świat przychodziły kolejne dzieci, najstarszy syn Aleksandra Lesiu i Gieni – Adolf, osiągnął w tym czasie wiek, który wskazywał, że oto czas pomyśleć o założeniu własnej rodziny.

– Byłem dziś w Ciechanowie na chrzcinach u rodziny – rzekł pewnego dnia Lesiu–ojciec, patrząc na Adolfa–syna. – Widziałem tam piękną ćhaj, w sam raz dla ciebie. Jutro kupię ci garnitur i buty, a ty przez ten czas pomyśl, co masz zrobić, aby jej się spodobać – poradził.

Jak powiedział, tak zrobił. W dwa dni później pojechaliśmy w swaty – wspomina Adolf. – I choć mojej przyszłej żony na oczy nigdy wcześniej nie widziałem, wierzyłem, że jeśli ojciec zapewnia, że jest ładna, to tak jest. I rzeczywiście – spodobała mi się…

– Porwania nie było? – pytam.

– Nie było potrzeby… Za to trzeba było pomyśleć, gdzie po ślubie zamieszkać? Wybór padł na Radom lub jego okolice. Mieszkało tu wielu Romów…

Na początku zatrzymaliśmy się w Trablicach koło Kowali, gdzie ojciec kupił nam siedem mórg ziemi do zagospodarowania.

– Później był stan wojenny, a po nim – jak wielu Romów w tych latach – wybraliśmy się z dziećmi w podróż za granicę – wtrąca żona. – Wycieczka trwała dwa lata… bo do Niemiec jechaliśmy przez Szwecję i Danię!

– Jak to?

Adolf i Józia Brylewiczowie po ślubie. Zdj. 1972 r.

– Do Niemiec nie chcieli nam dać wizy, więc ruszyliśmy do Szwecji, gdzie mieszkał nasz wujek Bogdanowicz. Niestety, choć mogliśmy go odwiedzić, nie mogliśmy starać się tam o azyl, bo Szwedzi go nie dawali. Na szczęście zjawił się pewien Niemiec, który podwiózł nas do Danii, mnie, męża i sześcioro dzieci. Ale i tu, jak się okazało, na pomoc duńskiego rządu nie mogliśmy liczyć, ta była zapewniana tylko w Niemczech! Zapadła decyzja, aby zawieść nas do granicy z Niemcami. Stamtąd Cygan przewodnik miał po kryjomu przeprowadzić wszystkich przez niemiecką granicę…

Pamiętam, była noc, zimno, deszcz i błoto, gdy wyszliśmy z samochodu 15 km przed niemiecką granicą. Cygan Tanuno już czekał ... To był dobry Rom, już nie żyje. Udało się choć musieliśmy z sześciorgiem dzieci przedzierać się przez kolczaste druty… W Niemczech byliśmy przez dwa lata. Otrzymaliśmy mieszkanie i zasiłki, a więc można było nawet zaoszczędzić…

– Wróciliśmy w 1988 roku – przerywa żonie Adolf. – Za zaoszczędzone pieniądze kupiłem samochód – i rozpocząłem pracę jako taksówkarz w Szydłowcu. Bo z Trablic przenieśliśmy się do Szydłowca – wyjaśnia.

– To była praca! Chętnych nie brakowało, kolejki ustawiały się na kilkadziesiąt metrów za samochodem… Do czasu, gdy ludzie dowiedzieli się że jestem Cyganem. Wówczas wszystko się zmieniło. Musiałem włożyć wiele trudu, aby moi klienci przekonali się, że jazda ze mną jest nie tylko bezpieczna ale nie oszukuję, nie przerabiam licznika itp. Były także kontrole z Radomia, podczas których próbowano mnie przyłapać na

tzw. „kombinowaniu”. Przeżyłem i to. W końcu ludzie prze-konali się, że jestem uczciwy i wszystko wróciło do normy. Nawet pieniądze z utargu w sklepach w Szydłowcu woziłem do banku w Radomiu. W sumie jako taksówkarz pracowałem w tym zawodzie 13 lat.

W tym czasie pomału zacząłem budować dzisiejszy dom. Ogrom pracy – tylko po co? Żeby dziś usłyszeć o autostradzie, która ma tutaj przebiegać! Część domu już mi zabrali, tą najbliżej drogi. Resztę zostawili… ledwie o parę metrów od głównej trasy. Kto wytrzyma w takim hałasie. O odszkodowaniu nie chcą słyszeć…

Co pozostało Cyganowi? Pewnie dalsza wędrówka. Dzieci mamy siedmioro, a wnuków 29. To powinno wystarczyć, aby nasz tabor wyruszył do Sejmu w Warszawie i przypomniał o naszej krzywdzie. Tylko czy wystarczy nam sił.

Kiedyś myślałem, że dzieci będą w tym domu mieszkać razem z nami, dziś już wiem, że zgodnie z cygańską naturą zamierzają nadal wędrować. I wędrują, tym razem po całej Europie, a może i dalej. Tylko do Białorusi i naszego kochanego Grodna wciąż droga zamknięta…

Adolf Brylewicz jako taksówkarz.

Adolf Brylewicz z córką Alicją, zięciem i wnuczkami przed swoim domem w Szydłowcu.

Zdj. Z. Gierała czerwiec 2014 r

18 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 19

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RO DZINA – BRYLEWICZÓW I GŁOWACKICH-DZIEJAKÓW

Page 11: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Jak może podsumować Pan dotychczasową swoją pracę, a także współpracę ze środowiskiem romskim?

Współpracę tę rozpocząłem w roku 2000, kiedy to w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji powstał Wydział Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Organizowałem go od samego początku i pierwszym po-ważnym problemem, z którym się zetknąłem, była sytu-acja mniejszości romskiej w Polsce. W trakcie spotkań z samorządowcami z Nowego Sącza i jego okolic, powie-dzieli, że chętnie zrobiliby więcej dla poprawy sytuacji Romów, ale brakuje im środków. Zaproponowałem wów-czas stworzenie programu rządowego, który wspierałby działania samorządów prowadzone wspólnie z Romami, a ówczesne kierownictwo MSWiA ten pomysł zaakcep-towało. Tak powstał projekt pilotażowego programu na rzecz społeczności romskiej w województwie małopol-skim na lata 2001-2003, który po przyjęciu przez Radę Ministrów realizowany był w tych powiatach małopol-

ski, w których w ocenie Romów, ale także i administracji, sytuacja była najtrudniejsza. Sprawdzone w programie pilotażowym rozwiązania pozwoliły na opracowanie ogólnopolskiego Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce. Opracowaliśmy go wspólnie z grupą moich ów-czesnych współpracowników w MSWiA, samorządow-cami i samymi Romami, którzy wnieśli wiele cennego do tego dokumentu. Realizacja programu pilotażowego, a następnie ogólnopolskiego, to kolejne wyzwania, z którymi przyszło mi się mierzyć.

Trudno natomiast mówić o własnych dokonaniach. O tym powinni mówić inni. Posłużę się więc wynikami badań ewaluacyjnych Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce, przeprowadzonych przez niezależne ośrodki badawcze. Otóż 88% objętych badaniem ankie-towym beneficjentów ostatecznych programu zadekla-rowało zadowolenie z otrzymywanej pomocy. Romo-wie docenili skalę pomocy, jaka została im udzielona, mówiąc m. in., iż „czują, że ktoś o nich pamięta, że ktoś o nich dba, wreszcie się ktoś nimi zainteresował”. Więk-szość badanych Romów dostrzegła też realny wpływ pomocy na zmiany w najbliższym otoczeniu. 65% ba-danych twierdziła, że pomoc coś zmieniła w ich miej-scowości. Oczywiście największe zadowolenie daje ten komponent programu, na który od początku kładliśmy największy nacisk, czyli edukacja. Stworzone rozwią-zania systemowe zaczęły przynosić efekty. Poprawiły się wyniki w nauce młodych Romów. Coraz więcej jest wśród nich absolwentów gimnazjów, liceów i szkół wyż-szych.

Czy jest Pan zadowolony z dotychczasowej współ-pracy z organizacjami romskimi?

Zdecydowanie tak. W ciągu długich lat mojej współ-pracy z organizacjami romskimi uczyniły one ogromy postęp. I to nie tylko ilościowy - kiedy rozpoczynałem

Rozmowa z Dobiesławem Rzemieniewskim – Naczelnikiem Wydziału Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Departamencie Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji

współpracę ze społecznością romską organizacji ta-kich było kilka, teraz jest około 120 - najwięcej spośród wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych. Po-prawiła się przede wszystkim, jakość tych organizacji. Oczywiście, tak jak w całym życiu społecznym są mniej lub bardziej aktywne, lepiej lub gorzej radzące sobie z problemami. Ale są też organizacje naprawdę profe-sjonalne, umejętnie wywiązujące się z powierzonych obowiązków lepiej niż wiele organizacji niezwiązanych ze środowiskami romskimi, a nawet wiele podmiotów zaliczanych do sektora publicznego. Niektórzy mówią, że organizacji romskich jest za dużo, że ilość nie prze-chodzi w jakość. Nie zgadzam się z takim poglądem. Uważam, że Romowie w ten sposób pokazują, że po-trafią się odnaleźć we współczesnym społeczeństwie obywatelskim.

Naszym zdaniem w dzisiejszych czasach przed społecznością romską stoją ogromne wymagania, potrzebni są reprezentanci, którzy im sprostają. Czy Pana zdaniem mniejszość romska w Polsce jest odpo-wiednio reprezentowana? Czy reprezentanci romscy posiadają odpowiednie kompetencje?

Oczywiście nie jest rolą urzędnika ocena liderów rom-skich. Mogę, więc tylko powiedzieć, że w ciągu tych kil-kunastu lat spotkałem wielu ludzi niezwykle oddanych swojej romskiej społeczności. Robiących dla niej bardzo dużo i niezwykle przejętych trudnym niekiedy losem swo-ich współbraci. Wielką radością było dla mnie obserwo-wanie jak szybko się uczą, jak zdobywają doświadczenie i jak podejmowane przez nich działania przynoszą co-raz lepsze rezultaty.

W ostatnim czasie nasze środowisko podzielił wybór reprezentantów do Komisji Wspólnej Rządu Mniejszości Narodowych i Etnicznych, których wy-bierano zgłaszając propozycje w formie korespon-dencji listownej. Według nas najlepszym rozwiąza-niem byłaby organizacja jawnych wyborów podczas spotkania wszystkich organizacji romskich. Czy nie uważa Pan, że byłoby to dobre rozwiązanie, które za-oszczędziłoby czasu i niepotrzebnych konfliktów?

Wszyscy jesteśmy obywatelami Rzeczypospolitej i obowiązują nas przepisy prawa, które wyraźnie sta-nowi jak powinny wyglądać procedury wyłaniania przedstawicieli mniejszości w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Przepisy te, co oczywiste, są takie same dla wszystkich społeczności mniejszościowych i stanowią, że partnerem dla Ministra są organizacje mniejszości narodowych i etnicznych. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby przedsta-wiciele tych organizacji spotkali się i we własnym gronie wyłonili kandydatów, których zaproponują ministrowi. Wiele społeczności mniejszościowych tak właśnie robi, ale zgodnie z przepisami konsultacje muszą zostać prze-prowadzone z organizacjami romskimi.

Proszę też nie mylić Komisji Wspólnej z Zespołem do Spraw Romskich, który jest jednym z Zespołów działa-jących w ramach Komisji. Członkami Komisji Wspólnej są przedstawiciele wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych (w tym dwóch przedstawicieli społeczno-ści romskiej) oraz przedstawiciele administracji. Na-tomiast w skład Zespołu do Spraw Romskich wchodzi część członków Komisji Wspólnej reprezentujących stronę rządową, obydwaj przedstawiciele społeczności romskiej, a także dwudziestu wskazanych przez nich reprezentantów organizacji romskich. Najpierw, więc trzeba wyłonić przedstawicieli społeczności romskiej w Komisji Wspólnej, a dopiero potem wskażą oni tych członków Zespołu, którzy będą reprezentowali organi-zacje romskie.

Czy może Pan przybliżyć, jakie będą działania Mi-nisterstwa Administracji i Cyfryzacji na rzecz spo-łeczności romskiej w Polsce w najbliższych latach?

Mam nadzieję, że wkrótce zostanie uchwalony pro-gram integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020. Zasadnicza część aktywności Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji na rzecz Romów skoncen-trowana będzie na realizacji tego programu. Oczywi-ście, niezależnie od programu kontynuowali będziemy dziania wspierające zachowanie romskiej tożsamości etnicznej.

Na zdjęciu od prawej: Dobiesław Rzemieniewski, Rafał Bartek (przedstawi-ciel mniejszości w Komisji Wspólnej), Stanisław Huskowski (Sekretarz stanu w MAiC), Józef Różański (dyrektor Departamentu Wyznań Religijnych oraz

Mniejszości Narodowych i Etnicznych MAiC)

20 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 21

WYWIAD /DOBIESŁAW RZEMIENIEWSKI

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 21

WYWIAD /DOBIESŁAW RZEMIENIEWSKI

Page 12: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Zarząd Radomskiego Stowarzyszenia Romów „Romano Waśt” od kilku lat stara się o powstanie Eu-ropejskiego Centrum Kultury i Edukacji Romów. Czy znana jest Panu ta inicjatywa? Co Pan o niej sądzi?

Prawdę mówiąc działania związane z powołaniem Centrum kształtowały się już po reorganizacji przepro-wadzonej w Ministerstwie, w wyniku, których powstał odrębny Wydział ds. Romskich, nie śledziłem, więc tak dokładnie losów tego przedsięwzięcia.

W ostatnich latach bardzo zmieniła się polityka państwa, jeśli chodzi o mniejszości narodowe i et-niczne, oczywiście na korzyść tychże mniejszości. Czy widzi Pan jeszcze takie elementy, które należałoby w niej udoskonalić?

Oczywiście. Jeżeli nie będziemy doskonalili nasze-go życia nie nadążymy za zmianami. Inicjatyw zmian jest wiele, wspomnę więc jedynie o tegorocznej inicja-tywie Komisji Wspólnej dotyczącej nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o ję-zyku regionalnym. Przewiduje ona cały szereg korzyst-nych z punktu widzenia mniejszości zmian, ale właści-wy do tego, aby znowelizować ustawę jest Parlament i to on musi zdecydować, czy jest taka potrzeba i jaki ewen-tualnie zakres powinny objąć zmiany.

Czy Pana zdaniem urzędnicy instytucji różnych szczebli w Polsce są przygotowani do współpracy z re-prezentantami mniejszości narodowych i etnicznych?

Znowu, jako urzędnik nie jestem najlepszą osobą do recenzowania innych kolegów. Mogę tylko powiedzieć, że widzę jak ogromny postęp dokonał się w ostatnich latach w podejściu do spraw mniejszości narodowych i etnicznych, jak wzrosła wśród urzędników wiedza na temat specyfiki środowisk mniejszościowych. Powiem tylko, że staramy się wspierać naszych kolegów i corocz-nie organizujemy szkolenia dla pełnomocników woje-wodów do spraw mniejszości narodowych i etnicznych.

Czy od czasu powstania Wydziału Mniejszości Na-rodowych i Etnicznych może Pan ocenić, że nastąpiło wiele pozytywnych zmian w kwestiach polityki wobec mniejszości narodowych i etnicznych?

Niewątpliwie tak i dowodem jest zarówno realizacja Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce, jak i ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Znowu, jako osobie uczest-niczącej w tych procesach nie bardzo wypada mi doko-nywać ocen, ale w ciągu tych kilkunastu lat nastąpił zde-cydowany postęp w sytuacji mniejszości narodowych i etnicznych, a bardzo wielu rozwiązań, które dzisiaj wy-dają się nam oczywiste, przed powstaniem Wydziału po prostu nie było.

Wywiad przeprowadziła Agnieszka Caban

"Mietek na wojnie"Agnieszka Caban

W ostatnich latach w Polsce zostało wydanych, co najmniej kilka ważnych publikacji o zagładzie Romów i Sinti podczas II wojny światowej. Głównie publikacji naukowych, analizują-cych wciąż niepełne fakty dotyczące tej tragicznej historii.

Nieoczekiwanie pojawia się książka, która na te wydarzenia patrzy w zupełnie inny sposób. Skiero-wana głównie do dzieci pozycja "Mietek na wojnie" autorstwa Natalii Gancarz opowiada o losach cygańskiego chłop-ca przebywającego w obozie śmierci Auchwitz-Birkenau. Książkę tę można polecić również osobom dorosłym, po-nieważ czyta się ją bez znudzenia, a każ-da kolejna kartka zapisana opowieścią dziecka, z zaciekawieniem przybliża nas niestety do smutnych losów obozowej historii.

Narratorem książki i zarazem jej głównym bohaterem jest tytułowy Mietek, którego cygańskie imię brzmi Bachtało (Szczęściarz). W każdym z rozdziałów opowiada swoją dzie-cięcą historię, opisując otaczający go świat i losy w obozie. Z rozdziału na rozdział narasta napięcie, a czytelnik otrzymuje kolejne dawki silnych emocji, bo wraz z poznawaniem świata Bachtało, staje przed tragedią, którą doświadczały cygańskie dzieci w rodzinnym obozie Zingeurlager. Są to jednak emocje, które nie atakują czytelników wprost. Wydaje się, że najokrut-niejszym obrazem w całej książce są okoliczności śmierci Sary, siostry Bachtało. Z oczywistych powodów, autorka oszczędza nam makabry hitlerowskich eksperymentów na dzieciach, przemycając w ramach wymyślonej historii o cygańskim chłop-cu rzeczywistość małych więzniów obozu.

Rozdział "Mieszkam w obozie" - to streszczenie najbliższego środowiska, obozowych warunków, sylwetek więzniów obozu, rodziny Bachatło, czyli Cyganów przebywających na terenie Auchwitz-Birkenau. "Nowi" to opowiadanie o nowo przyby-łych mieszkańcach obozu, Cyganach pochodzących z innych krajów. Nadzieja na spotkanie bliskich, miesza się tu z tragicz-ną rzeczywistością, w obozie jest ciasno, brakuje jedzenia, Cy-ganie giną w komorach gazowych. Pod wpływem tych faktów Bachtało staje się dorosły.

"Raz dwa trzy" na nowo przypomina nam, że świat doro-słych opowiada dziecko. Chłopiec przybliża nam swoje zabawy i nowych kolegów. W "Trzy masz plamy" kontynuuje opowie-ści o wspólnych zabawach. Dzieci zamiast siebie, liczą plamy na swoim ciele, są to objawy poważnych chorób zakaźnych. Umierają dwaj bracia Bachtało, fakt ten został opisany w jed-nym zdaniu, ponieważ w obozie nie ma czasu na żałobę...

Rozdział o gorzkim tytule "Myślałem, że dzieci się bawią" rozwiewa dziecięcą nieświadomość i beztroskę, głód i strach sprawiają, że dzieci stają się smutne jak dorośli. Kontynuację dziecięcych losów poznajemy w "Kindergarten i nowy wujciu", w którym dowiadujemy się o nieludzkich eksperymentach

realizowanych przez doktora Menge-le. Siostra bliźniaczka Bachtało umiera w wyniku drastycznego zabiegu.

W rozdziale "Uciekają" Bachtało z nadzieją opowiada o ucieczkach Cy-ganów, ponieważ niektórym więzniom udaje się uciec. Kolejny obraz obozu w "Wuj Anzelm i Aryjczycy", wyjaśnia nam skąd pochodzą i kim właściwie są Cyganie. Rozdział jest pretekstem, do podważenia ideologii nazistowskiej, bo to właśnie Cyganie są prawdziwymi Aryjczykami.

"Co z nami będzie?" to tytuł rozdziału i zarazem pozostające bez odpowiedzi pytanie Bachtało. Choć Bachtało wie, że już nie opuści obozu, jego ostatnie zdanie brzmi "A ja jestem Bach-tało. To znaczy Szczęściarz". Autorka zaszczepia więc nadzieje w czytelnikach, a robi to już na samym początku, wybierając imię dla swojego bohatera.

Warto zwrócić również uwagę na ilustracje książki, autor-stwa Diany Karpowicz. Wymowne rysunki, które symbolicz-nie wraz z rozwijajacą się fabułą przechodzą od kolorowych po czarno-białe obrazy nawiązują do obozowej rzeczywistości. W trakcie czytania lektury sprawiają wręcz wrażenie animacji.

1 sierpnia minęła kolejna, 70 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. W 1944 roku został zlikwidowany Zingeurla-ger, obóz rodzinny dla Cyganów. W tych i innych tragicznych wydarzeniach brały udział dzieci. Mimowolnie wrzucone w świat dorosłych, musiały odgrywać role, do których nie były przygotowane. Autorka książki, Natalia Gancarz od wielu lat pasjonująca się i zajmująca zawodowo kulturą Cyganów z de-likatnością stara się opowiadać o momentach, które niewiele mają wspólnego z beztroską dzieciństwa.

Poznajemy historię chłopca, który mógłby być każdym z dzieci przebywających i umierających w obozie. Dziś znamy je ze zdjęć, które przechowywane są w archiwach, ale ich emo-cji możemy się jedynie domyślać. Książka "Mietek na wojnie" uczy o śmierci i edukuje o zagładzie Romów. Pokazuje, że moż-na, a nawet trzeba uświadamiać w sposób mądry o dramatycz-nych faktach historii nawet najmłodszych.

N. Gancarz , "Mietek na wojnie", Tarnów 2013

Na zdjęciu od lewej: Dobiesław Rzemieniewski, Małgorzata Chomycz-Śmigiel-ska (Wojewoda podkarpacki), Rafał Bartek (przedstawiciel mniejszości

w Komisji Wspólnej)

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 2322 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014

WYWIAD /DOBIESŁAW RZEMIENIEWSKI RECENZJE / MIETEK NA WOJNIE

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 23

Page 13: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Zenon Gierała

Handel obwoźny

Wśród wielu opisywanych przez nas romskich profesji istnieje też pojęcie handlu obnośnego i obwoźnego. Należy do niego zarówno obrót własnymi wyrobami rzemieślniczymi, jak i pośrednictwo w wymianie innych dóbr. Co do formy, w wielu okolicach spotykało się zarów-no handel bazarowy, jak i wykonywany przez domokrążców, którzy niegdyś pełnili istotną funkcję zaopatrywania odległych gospo darstw wiejskich w niezbędne towary. Tak więc tzw. handel obwoźny czy obnośny nie jest czymś nowym wśród Romów i jako profesja romska znany był i praktykowany od stuleci. Zmieniały się oczywiście jego formy i sposób zarobkowania np. handel końmi został zastąpiony przez handel samochodami itp. Dla uściślenia spróbuję przy-toczyć definicję tego typu zajęcia pojmowaną językiem urzędowym.

„Pojęcie obnośnego i obwoźnego handlu detalicznego artykułami przemysłowymi należy rozumieć w znaczeniu jakie ma ono w stosunkach

handlowych, to znaczy jako sprzedaż (handel) towarów w małych ilościach, w przeciwieństwie do handlu jako sprzedaży (kupna) większych ilości towaru”.1 Na lokalnym rynku mogą do tego służyć między innymi „pojazdy używane jako sklepy tzw. ruchome punkty sprzedaży”.

Wędrowny tryb życia Romów sprawiał, iż stali się oni naturalnymi dostawcami wielu to-warów wykonanych zarówno przez nich samych (kowalstwo, blacharstwo, handel wyrobami z drewna, węglem drzewnym itp.), jak i tych wykonywanych przez przemysł.

Większość owych tradycyjnych zajęć pozwa-lała zachować dość duży zakres ekonomicznej niezależności od reszty społeczeństwa, co też często stawało się przyczyną oskarżeń o czer-panie dochodów ze źródeł "niewiadomego" pochodzenia. Z drugiej strony nawiązywane w ten sposób związki z gadźami (nie–Cyganami) oraz świadczenie im rozmaitych usług były zasadniczą formą cygańskich profesji, a także podstawą dochodu dla większości tradycyjnych grup Romów, będąc często jedyną okazją kon-taktu dla obu społeczności.

Tymczasem brak znajomości mentalności Romów jest nadal przyczyną wielu nieporozu-mień i kłopotów, które – jak się wydaje – nie zanikną w najbliższym czasie. Aby to zmienić potrzebna jest choćby elementarna wiedza o mi-nionej wspólnej historii, to co zostało utrwalone w polskiej kultu rze i tradycji cygańskiego życia.

Niestety, zakaz wędrowania sprawił, że po-woli dawne zawody i profesje romskie zaczęły zanikać, a w ich miejsce zaczął wchodzić handel

1 Rozporządzenie Ministra Finansów z dnia 20 grudnia 1991 r. w sprawie karty podatkowej (Dz. U. Nr 124, poz. 551 ze zm.).

Wg akwareli T. Rybkowskiego 1880 r.

produktami wykonywanymi przez przemysł. I tak np. jeszcze kilka lat temu zanim zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu tzw. ciucholandy Romowie jeżdżąc po wioskach sprzedawali ro-dzime wyroby wykonane w polskich fabrykach. Toteż częstym towarem widywanym w rękach romskich handlarzy były różnego rodzaju tekstylia oraz drobne przedmioty codziennego użytku (używane lub fabrycznie nowe), które nabywali oni najczęściej od innych pośredników.

Zmuszeni poprzez zakaz wędrowania Romowie, zaczęli więc radzić sobie po swojemu i imali się zajęć, które daleko odbiegały od ich trady-cyjnego trybu życia – jak choćby opisywany przeze mnie Rom, który po zakazie wędrowania kupił samo chód ciężarowy i w nim jeżdżąc po targach – sprzedawał pieczone kachni „cy-gańskie kurczaki, kiełbaski i inne potrawy”.2 Cygan kucharzem – to dość oryginalny sposób zarobkowania Roma na życie. Ale – jak mówią – potrzeba jest matką wynalazku. Wspomniany

2 Kwartalnik Romski nr 6. s. 16. 2012 r.

Rom dożył sędziwego wieku jako powszechnie szanowany członek ro dziny.

Dziś, gdy wiele dawnych „wędrujących profesji – zawodów” romskich poszło już w zapomnienie pozostał handel obwoźny (rzadziej obnośny). I choć Romów handlujących na targu spotykamy teraz rzadko, to jednak są oni nadal na nich obecni. Jednym z nich jest Tadeusz Paszkowski, zajmujący się naprawą i sprzedażą parasoli, a także handlem innymi „drobiazgami”. Jego też jak niegdyś wielu innych Romów możemy nadal spotkać na targach w regionie radomskim.

Tadeusz Paszkowski– Rom sprzedający parasole na targu w Pionkach.

Zdj. Z. Gierała 2014 r.

24 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 25

ROMSKIE PROFESJE /HANDEL OBWOŹNY

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 25

ROMSKIE PROFESJE /HANDEL OBWOŹNY

Page 14: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Bibi Niunia

Psychologowie ewolucyjni twierdzą, iż moralność pomagała rasie ludzkiej w przetrwaniu. Wewnętrzne przekonanie o tym, co jest dobre, a co złe pomagało ludziom, jako grupie działać bardziej spójnie i dzięki temu skuteczniej wałczyć o przetrwanie.

Powyższa teza naukowa potwierdza, że my, Romowie przestrzegając Romanipen pomagamy naszej mniejszości w przetrwaniu i zachowaniu tożsamości. Obowiązkiem przestrzegającego Ro-manipen, jest zachowanie moralności, szacunku dla innych, a także dla siebie. Każdy Rom powinien wiedzieć, co nie należy robić źle i myśleć o tym, żeby postępować dobrze. Rom powinien zadawać sobie pytanie, czy wypada coś zrobić, czy nie wypa-da, a jeżeli postępuje wbrew temu, co nie wypada, to czy ma wtedy poczucie winy i wstydu…?

Rom powinien zadać sobie pytanie, czy zachowa-nie według zasad wyłącznie ze strachu przed karą, to zachowanie moralne…? Każdy z nas, nie raz ma w życiu takie dylematy. Jeżeli postępujemy dobrze tylko dlatego, żeby być nagrodzonym, to na pewno nie jest to korzystne dla naszej psychiki. Przestrze-ganie prawa wcale nie musi być dla nas ciężkim do spełnienia obowiązkiem. Jeżeli Romanipen traktu-

jemy poważnie, to jest ona dla nas normą, i oczy-wiste jest zachowanie moralności, która wyróżnia naszą mniejszość.

Silny, zdrowy i czysty umysł to pożądane ce-chy dzisiejszego Roma. Nie potrzebujemy Cygana o dwóch obliczach. Prawdomówny i przestrzegają-cy praw naszych ojców, głośno mówiący wtedy, gdy jest w otoczeniu starszyzny, na spotkaniach rodzin-nych, czy publicznych wystąpieniach. Inne oblicze tego samego „prawdomównego”, „przestrzegającego praw naszej cygańszczyzny” poznajemy korzysta-jąc z Internetu, niespodziewanie spotykając go na takich portalach, na których „prawdomówny” nie powinien się logować. Śledząc wpisy i obserwując to, co jest dla tych osób ważne i interesujące dozna-jemy szoku. To tak jak z popularną ostatnio aferą z podsłuchami i polskimi politykami w roli głównej. Różnica jest tylko taka, że dotarcie do wiadomości o podwójnej moralności publicznie znanej osoby, nie była zamierzona.

Przypadkiem jest, że dostajemy wiadomość na pocztę e-mailową, często w prywatnej wiadomości na faceboku i widzimy poczynania znanego wszyst-kim Roma. Poznajemy jego oblicze, inne od tego, które znamy z salonów starszyzny romskiej. Za-dziwiające jest to, że podstarzały mężczyzna może zachwyca się wdziękami zmanierowanych i niegod-nych miana ćhaja romane, które obnażają się na tymże profilu. Ale jeszcze gorsze i naprawdę obrzy-dliwe są na nim komentarze wykonane przez tzw. ćhawe romane. Ci młodzi, „porządni” ćhawe posłu-gują się językiem wulgarnym, niegodnym żadnego Roma. Powinni pomyśleć, zanim napiszą jakikol-wiek komentarz, że ktoś to będzie czytał. Słownic-two, jakiego używają w wyrażeniu swojej opinii jest naganne. Każdy Rom powinien pamiętać, że jeżeli mówi, że przestrzega Romanipen, zobowiązany jest tak się zachowywać, mówić i pisać w ten sposób, żeby mógł bez wstydu publicznie to powtórzyć.

Romanipen

Jek ław ke Roma;Manuś kereł dre peskro dźipen na jekh błendo. Sare

waryso keras dre jamaro dźipen, kaj potem men ładźas. Kana so pes wykereł, na wdźał menge dre śero. Czym dy-nałedyr, tym butedyr sy gode, pe sare dylnipena. Ćhaja wdzian ke dasawe ryga dre interneto i dźa pes sykawen, kaj łengre dada powinno tegaruwen pes geł manuśien-dyr. Ćhawe sawe wdźan pe do ryga, obdykhen do ćhajen i ćhynen, magiren dasawe ława wyćhynen, kaj obrzyda łeł. Jone myślinen kaj sy but fededyr do ćhajendyr. Kaj sy łengre Dada?!

B.N.

Mówi się, że dzieci nie mają uprzedzeń, są szczere i spontaniczne. Dziecko nie kłamie, często zdradzi to, co dorosły chciałby ukryć. Dzieci nie potrafią zacho-wywać się dyplomatycznie, gdyż są tego nienauczone, bez „pardonu” mówią to, co widzą, pytają, jeżeli coś ich dziwi, boją się, jeśli coś lub ktoś wywołuje w nich strach. Tak było też dawniej, dzieci były miłe i nie-wyrachowane. Zabawa z rówieśnikami była szczytem dziecinnych pragnień. W domu zawsze była mama lub babcia. Dziecko czuło się dobrze i bezpiecznie. Zabawy były na miarę ich dziecięcych zainteresowań. W rodzinach romskich też tak było. Dziecko chowa-ło się w otoczeniu najbliższych mu ludzi. Mama tata, babcia, dziadek ewentualnie ciocia to osoby, od któ-rych mali ludzie uczyli się świata.

W naszym, romskim domu zawsze było dużo dzie-ci. Starsze dzieci pilnowały młodszych. Kiedyś, gdy Cyganie mieszkali w domach, tzw. barakach, było wszędzie pełno dzieci. Nikt nie narzekał na „nudę”. Jak nie było rodziców, to zawsze ktoś ze starszych miał, nas dzieci na oku, a my mogliśmy się cieszyć zabawą. Graliśmy w „ośkę”, bawiliśmy się w chowanego, grali-śmy w „państwa, miasta”. Ochoczo biegliśmy, gdy wu-jek wołał nas, dawał nam po cukierku i kazał zbierać papierki. Jak, któreś dziecko bardzo się napracowało, to dostawało jeszcze jednego cukierka. Wspominam lata mojego dzieciństwa z radością, często się uśmie-cham do tych wspomnień. My, tamte dzieci, nie mie-liśmy wielkich wymagań. Wystarczyło nam, że obok byli rodzice, dziadkowie, ciotki, nasi bracia i siostry. Ogromnie się cieszyliśmy, jak była dobranocka w tele-wizji, po której mama robiła wieczorną toaletę i szli-śmy spać.

Wielu z nas nie umiało dobrze mówić po polsku, bo w domu rodzice mówili w swoim języku. Trud-ności doświadczaliśmy, gdy poszliśmy do pierwszej klasy. Często nauczyciele kierowali romskie dzieci do szkół specjalnych. Gdy nauczyciel nie mógł się porozumieć z dzieckiem, które nie rozumiało, co się

do niego mówi, albo wstydziło się mówić po polsku, bojąc się, że zostanie wyśmiane, krzyczał na takie dziecko, mówił, że nie jest normalne. Szkoła dla dzieci cygańskich była nie lada wyzwaniem. W dużej mie-rze nauczyciel miał największy wpływ na zachowanie dzieci romskich w szkole. Dzisiaj dzieci romskie ra-dzą sobie same. Od rana do późnych godzin oglądają telewizję, są przeróżne programy dla dzieci, podczas których dziecko słucha, jak lektor czyta w języku an-gielskim. Naturalne staje się, że codzienne słuchanie i oglądanie tych samych programów zmusza dzieci do włączania się w naukę.

Często obserwujemy, z jaką łatwością dzieci mówią nie tylko po polsku, ale także po angielsku. Teraz mają dostęp do Internetu i z łatwością obsługują tablet. Młodzi rodzice romscy, którzy sami skończyli szkoły, chcą swoim dzieciom umożliwić to, co im trudno było zdobyć. Dzisiaj dziecko romskie jest bardziej śmiałe. Jeżeli czegoś nie rozumie, to nie boi się zapytać. Jeżeli jest obrażane przez nauczyciela, czy rówieśników, za-zwyczaj potrafi się przeciwstawić. Wiele dzieci rom-skich dobrze sobie radzi, chłopcy chcą grać w piłkę, żeby w przyszłości być jak „Ronaldo”. Dziewczynki to wielkie „strojnisie”, już nie słuchają tak jak my, swoich matek. Ubierają się w to, co modne.

Jedno, co jest niedobre u współczesnych dzieci, to chyba to, że zaczynają się zachowywać jak dorośli i stają się egoistami. Taki mały człowiek, uważa, że wszystko mu się należy i często zapomina o szacunku dla starszych. Powinien wiedzieć, że trzeba się dzie-lić z innymi, że powinien szanować rodzinę, a przede wszystkim zachować swoją tożsamość. Zadaniem dla nas, młodych rodziców, którzy mamy i będziemy mieć dzieci, jest to, abyśmy potrafili swoim dzieciom dać to, co dali nam nasi rodzice i żebyśmy umieli mądrze przekazać im to, czego sami nie mieliśmy.

Współczesne dzieciństwo

Malwina Giza

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 2726 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014

ROMANIPEN MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / WSPÓŁCZESNE DZIECIŃSTWO

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 27

Page 15: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Mam na imię Alicja, skończyłam 27 lat i jestem Romką/Cyganką. To, że uczęszczałam do szkoły za-wdzięczam moim rodzicom Adolo i Ligisi. To oni wychowali siedmioro dzieci z myślą i nadzieją o tym, aby wszyscy ukończyli szkołę i radzili sobie w życiu. Bardzo im za to dziękujemy i kochamy nade wszystko w świecie. Lata spędzone w szkole wspominam bar-dzo dobrze, można by powiedzieć, że był to szczęśliwy okres w moim życiu.

Przygoda ze szkołą zaczęła się w wieku 7 lat, gdy wraz z innymi dziećmi znalazłam się w pierwszej kla-sie szkoły podstawowej. Z tego okresu niewiele zapa-miętałam, ale raczej pierwszy rok w szkole upłynął mi spokojnie. Później wyjechaliśmy do Anglii i tam cho-dziłam do szkoły przez jakiś czas. Gdy wróciliśmy do Polski miałam już 10 lat i poszłam od razu do 4 klasy szkoły podstawowej. Byłam już na tyle dorosła, aby rozumieć, że pozostałe dzieci w szkole różnią się ode mnie i bałam się że będą się ze mnie śmiać, i że nikt nie będzie chciał się ze mną bawić. Bałam się też, że nie poradzę sobie z nauką, ponieważ dwie klasy omi-nęłam. Ale nie było tak źle. Na początku, co prawda, dzieci stroniły ode mnie na przerwach, coś szeptały o mnie i pilnowały swoich rzeczy w obawie, że coś im ukradnę. Nawet zdarzyło się raz czy dwa, że ktoś mnie przezwał "Cyganka", ale z czasem to się zmie-niło. Może dlatego, że potrafię bardzo łatwo nawiązać kontakt z ludźmi, jestem optymistką i zawsze staram się wyjść cało z opresji. A dokładnie wykorzystałam to, że umiałam biegle mówić, czytać i pisać w języku angielskim. Zaczęłam wszystkim pomagać w lekcjach języka angielskiego. I tak się zaczęło…

Byłam lubiana przez koleżanki i kolegów. Moje nowe koleżanki przychodziły do mnie do domu po-bawić się czy odrobić lekcje i poduczyć mnie z przed-miotów, z których byłam słaba. Z nauczycielami też nie miałam problemów, wręcz przeciwnie uwielbia-łam moją wychowawczynię panią G. Król. Bardzo mi pomagała w odnalezieniu się w szkole i można powie-

dzieć, że przyczyniła się do tego, aby inni uczniowie mnie zaakceptowali.

Gdy skończyłam szkołę podstawową i zaczyna-łam pierwszy rok w gimnazjum, wróciły stare obawy. Nowa szkoła, nowi nauczyciele i niektórzy uczniowie. Ale trzy lata spędzone w gimnazjum były najlepszym wspomnieniem z czasów szkolnych. W klasie trakto-waliśmy się jak rodzina. Miałam świetny kontakt z ró-wieśnikami. Właśnie wtedy narodziły się przyjaźnie, które przetrwały do dziś. Mimo, że jestem Cyganką, byłam jedną z najbardziej lubianych osób w klasie, a nawet szkole. Nauczyciele również darzyli mnie sym-patią mimo, że nie należałam do najlepszych uczniów w klasie. W zamian nadrabiałam te braki romską du-szą. Śpiewałam i tańczyłam nawet na lekcjach. Myślę, że ujęła ich moja spontaniczność, szczerość i dobroć, a także chęć pomagania innym. Do dziś niektórzy nauczyciele witają się ze mną i pytają, co u mnie sły-chać. Bardzo lubiłam swoją wychowawczynię, którą była pani C. Kraska. Naprawdę wiele jej zawdzięczam. W zamian, podobnie jak u nas Romów, gdzie star-szych należy traktować z szacunkiem i pokorą, ja za-wsze traktowałam nauczycieli z dużym szacunkiem.

Wspomnienia Romni z lat szkolnych

Alicja Brylewicz

Po ukończeniu gimnazjum było mi bardzo smut-no. Wszystko tak szybko minęło. Wiedziałam, że już w żadnej szkole nie będzie tak jak w tej. I choć wiele razy słyszałam, że romskie dzieci nie mogą się odna-leźć w środowisku szkolnym, i że są dyskryminowane, ja cieszyłam się teraz, że nie mam takich zmartwień.

Minęły wakacje i zaczęłam chodzić do liceum im. H. Sienkiewicza, do klasy z rozszerzonym językiem angielskim. I znowu to samo, wszystko nowe, grono pedagogiczne, uczniowie, a przede wszystkim dużo, dużo nauki. Mimo trudności także w tej szkole da-wałam sobie radę, a moje nowe otoczenie mnie za-akceptowało. Zarówno nauczyciele, jak rówieśnicy. Pamiętam nawet, że zostałam zaproszona do udziału w różnych imprezach szkolnych, tańcząc i śpiewając. Nawet wystąpiłam na koncercie w Szydłowcu w świę-to 2 maja. Pamiętam to jak dziś. Było wtedy bardzo dużo ludzi. Prawie całe miasto. Miałam okropną tre-mę ale byli ze mną moi przyjaciele i nauczyciele i do-dawali mi otuchy. Naprawdę wspaniałe wspomnienia. Będę opowiadać moim wnukom o swoich przygodach w szkole.

Jak tylko nadarzyła się okazja bardzo lubiłam jeź-dzić na szkolne wycieczki. W autokarze zawsze śpie-waliśmy. To były fajne dni.

Moim marzeniem było, aby skończyć liceum i zdać maturę. Niestety z marzeń tych pozostały tylko wspo-mnienia. Nie wiem czemu przestałam nagle chodzić do szkoły. Było to ledwie na miesiąc przed końcem roku szkolnego. Nie umiem tego wytłumaczyć. Nawet dyrektor szkoły przyjeżdżał do domu i pytał się co się stało. Myślał, że może mam jakieś problemy, albo że ktoś mi dokucza. Było mi wstyd, chowałam się wtedy żeby mnie nie widział.

Mama, gdy poszła do szkoły żeby odebrać moje dokumenty, to zatrzymał ją ksiądz, który uczył mnie religii i mówił, że jak byłam w szkole, to cała szkoła tętniła życiem, a teraz zrobiło się jakoś smutno i ci-cho na przerwach. Dziś myślę, że stało się tak dlatego, że chyba nie chciałam za bardzo odstawać od innych romskich dziewczyn i romskich tradycji i zwyczajów.

Miałam 17 lat, gdy zostałam zwyczajnie, po rom-sku, porwana i wyszłam za mąż. Dziś mam dwoje wspaniałych dzieci. Teraz jestem już dorosła i mając

swoje poglądy na życie wiem, że kształcenie się wcale nie wymaga porzucenia Romanipen. Naprawdę moż-na pogodzić życie romskie z uczęszczaniem do szkół i osiągnięciem kwalifikacji zawodowych. Teraz bardzo żałuję, że nie skończyłam szkoły. W przyszłości po-staram się aby moje dzieci nie popełniły tego błędu. Obecnie, jeśli tylko mam okazję, namawiam wszystkie dzieci i młodzież romską, aby uczyli się i zdobywali wiedzę, ponieważ czasy są inne, nie wszyscy ludzie dyskryminują Romów – jestem tego przykładem, że można żyć w zgodzie z gadźami. Myślę że dyskrymi-nowanie w szkole dzieci romskich przez dzieci nie romskie w dużej mierze zależy od ich rodziców. Lu-dzie wpajają dzieciom różne stereotypy np. że Cygan kradnie, Cygan jest brudny; mówią nie baw się z nimi itp. Najpierw trzeba poznać człowieka, aby można go było ocenić. W każdym narodzie są dobrzy i źli ludzie.

A co do szkoły… to warto do niej chodzić i tak jak ja mieć dobre wspomnienia, które zachowam na za-wsze. Nasi dziadkowie i pradziadkowie nie mieli takiej szansy jak my teraz. Umiejętność pisania i czytania jest konieczna w dzisiejszych czasach chociażby do zdania kursu na prawo jazdy tak jak ja. Jestem kierowcą już 7 lat. Żyjemy w cywilizowanym świecie i aby zbudować lepsze jutro dla samych siebie i bliskich, trzeba coś w swoim życiu zmieniać.

Każdy z nas chciałby mieć dobrą pracę. Więc mu-simy iść z duchem czasu i odnaleźć się w tym nowym świecie, a chodzenie do szkoły może naprawdę być wspaniałą przygodą i wcale nie oznacza to, że wyrzek-niemy się romskich tradycji. Każdy z nas był Romem, jest Romem i zawsze nim będzie. Nasze cygańskie du-sze zawsze będą wolne.

28 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 29

MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / WSPOMNIENIA ROMNI Z LAT SZKOLNYCH MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / WSPOMNIENIA ROMNI Z LAT SZKOLNYCH

Page 16: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Z wszelkich badań wynika, że aktywność zawodowa Po-laków wydłuża się. Z jednej strony zmuszają do tego zmiany w prawie - wydłużenie wieku emerytalnego, z drugiej - żyje-my dłużej, jesteśmy zdrowsi i dłuższa praca jest dobrowolnym wyborem.

W 2012r. odsetek Polaków aktywnych zawodowo między 55 a 64 rokiem życia wynosił 38,7 proc., dwa lata wcześniej - 34 proc. Choć wskaźnik rośnie, to ciągle jest jednym z najniższych w UE (średnio 48,9 proc.). Jest to wynikiem tego, że pracodaw-cy niechętnie zatrudniają osoby w wieku 50 plus i zdarza się, że pracownicy zbliżający się do wieku emerytalnego zostają zwolnieni. Czasami jest to niezgodne z prawem, bo pracow-nik, któremu do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego brakuje nie więcej niż cztery lata, nie może zostać zwolniony (w styczniu 2013r. weszły w życie przepisy stopniowo wydłuża-jące i zrównujące wiek emerytalny kobiet i mężczyzn - do 67. roku życia)

Co należy wiedzieć?

Jeśli pracownik w wieku przedemerytalnym nabył prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy, bo np. uległ poważ-nemu wypadkowi przy pracy, wówczas, mimo stosownego wieku, taka osoba może zostać zwolniona. Pracodawca nie może zwolnić kobiety  w ciąży. Kodeks pracy nie pozwala na wypowiedzenie ani rozwiązanie umowy z ciężarną. Należy pamiętać, że przepisy te dotyczą jednak kobiet zatrudnionych na umowę o pracę na czas nieokreślony. Na okresie próbnym (nie krócej niż miesiąc) lub zatrudnione na czas określony ko-biety objęte są ochroną przed zwolnieniem od trzeciego mie-siąca ciąży. Gdy umowa kończy się po pierwszym trymestrze ciąży, pracodawca musi ją przedłużyć do dnia porodu. Kobiet w ciąży nie wolno zwalniać podczas zwolnień grupowych. Ale, podobnie jak w przypadku pracowników w wieku przedeme-rytalnym, pracodawca może wypowiedzieć dotychczasowe wa-runki pracy i płacy, choć jeśli oznacza to obcięcie pensji, musi wypłacić dodatek wyrównawczy. Warto też wiedzieć, że jeśli pracownica zaszła w ciążę w okresie wypowiedzenia, to pra-cy nie straci. Co więcej, powinna ona zostać przywrócona do pracy na takich samych warunkach, na jakich pracowała przed otrzymaniem wypowiedzenia. Pracownica powinna przed-stawić pracodawcy zaświadczenie  lekarskie  potwierdzające, że była w ciąży w momencie otrzymania wypowiedzenia lub

zaszła w nią, będąc już na wypowiedzeniu. Nie można zwol-nić też kobiety przebywającej na urlopie macierzyńskim - pod-stawowym i dodatkowym ani - wprowadzonym w tym roku - rodzicielskim. Nie można też zwolnić ojca przebywającego na urlopie tacierzyńskim i rodzicielskim. Nie wolno zwolnić również rodzica przebywającego na urlopie wychowawczym. W przypadku tego urlopu rodzic jest chroniony od momen-tu złożenia wniosku do końca urlopu. Jeśli jednak otrzymał wypowiedzenie przed złożeniem wniosku, jest ono ważne. Warto też wiedzieć, że żaden urlop przysługujący rodzicom nie chroni przed zwolnieniem, gdy zakład pracy ogłosi upadłość lub zostanie zlikwidowany. Wtedy warunki wypowiedzenia powinny być uzgodnione ze związkami zawodowymi działa-jącymi w firmie. Jeśli ich nie ma, to ze specjalnie wybranym przedstawicielem pracowników. Uwaga: Kobietę w ciąży moż-na zwolnić dyscyplinarnie, ale tylko wtedy, gdy dopuści się ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych, popełni przestępstwo lub straci uprawnienia niezbędne do wykonywa-nia zawodu.

Stan zdrowia i ujawnianie dyskryminacji

Ochroną przed zwolnieniem są też objęte osoby przebywa-jące na zwolnieniu lekarskim (usprawiedliwiona nieobecność w pracy). Są one chronione od dnia, w którym rozpoczyna się ich nieobecność z powodu choroby, potwierdzona zwol-nieniem lekarskim.Warto pamiętać, że obecność w pracy to stawienie się zatrudnionego w zakładzie celem świadczenia pracy (lub gotowość do jej wykonywania). Obecnością nie jest przyjście do zakładu z zamiarem doniesienia zaświadczenia lekarskiego. Osobie przebywającej na zwolnieniu lekarskim lub rehabilitującej się pracodawca może wypowiedzieć umo-wę o pracę, jeśli jest niezdolny do pracy dłużej niż 3 miesiące, a nie pracuje w danej firmie dłużej niż 6 miesięcy; albo pracuje dłużej niż pół roku, ale choruje dłużej niż 9 miesięcy, w trak-cie których pobiera pensję (pierwsze 33 dni płaci firma, potem ZUS), zasiłek chorobowy i świadczenie rehabilitacyjne. Firma może zwolnić chorego za porozumieniem stron lub z przyczyn dyscyplinarnych. Pracy nie może natomiast stracić osoba ujaw-niająca jakikolwiek rodzaj dyskryminacji, czyli np. zeznająca w sądzie pracy w sprawie dotyczącej nierównego traktowania innego pracownika. 

Zwolnienie z pracy, co warto wiedzieć?Agnieszka Caban

Zachowanie w obliczu śmierci Bibi Niunia

Śmierć zabiera wszystkie nasze winy, umarłego nie oceniamy. Jeśli mamy mówić źle, nie mówimy o nim wcale. Tego wymaga kultura Romów, tak na-kazuje dobry obyczaj. Emocje, a zwłaszcza te, które dyktuje nam nienawiść, sprawiają, że wyzwala się w człowieku niekontrolowana złość, doprowadzająca do najgorszych zachowań. To, co wydarzyło się pod-czas pogrzebu generała Wojciecha Jaruzelskiego dłu-go nie wyprę ze swej pamięci. Zachowania zebranych osób przed Katedrą Polową Wojska Polskiego i potem na cmentarzu, pokazują, do czego może posunąć się człowiek. Czy ludzie ci mieli prawo przeszkadzać ro-dzinie w godziwym pochówku swego zmarłego, który dla nich był bliską i ważną osobą?

Oglądałam mszę odprawioną za zmarłego gene-rała. Byłam pełna podziwu dla Lecha Wałęsy i dla córki generała. Dla Pana Wałęsy, że wykazał kolejny raz swoje człowieczeństwo i nie sprzeniewierzył się wierze, która nakazuje być miłosiernym dla bliźniego. Miłosierdzia nie potrzebują ci, którzy nie zrobili nic złego, ale potrzebują go ci, którym przyszło podjąć złe decyzje, a w tym przypadku podyktowane ówczesnym miejscem Polski w Układzie Warszawskim. Generał Jaruzelski, to osoba tragiczna. Wydaje mi się, że był karany, co roku w pamiętny dzień grudniowy, kiedy niemała liczba zebranych ludzi krzyczała pod oknami jego domu i nie pozwalała mu o tym zapomnieć.

Żal mi było córki zmarłego, która nie mogła w spokoju przeżyć śmierci swojego ojca. Podziwia-łam jej spokój na zewnątrz, bo wnętrze było na pew-no rozdarte. Zawsze dziwi mnie zachowanie ludzi, którzy krzyczą i dopominają się o ukaranie winnego, wypominają krzywdy, jakie doznali, o niepotrzebnej śmierci ludzi zadanej przez tyrana... A oni nie będąc tyranami, obrzydliwie zakłócili powagę chwili, jaką jest śmierć, pogrzeb. My, Romowie inaczej okazujemy swoje niezadowolenie. W obliczu śmierci, milczymy. Nikt z Romów nie odważyłby się przerwać obrzędu pochówku. Wiemy i czujemy, że śmierć jest odebra-niem wszystkich win na ziemi. Jeżeli zmarła osoba

wyrządziła takie zło, którego nie możemy zapomnieć i wybaczyć po prostu nie idziemy na pogrzeb, a już na pewno nie zakłócamy wejścia i wyjścia z kościo-ła, konduktu żałobnego. Pogrzeby u Romów to czas zadumy. Podczas tradycyjnego czuwania przy zwło-kach rozmyślamy, każdy w swoim sercu rozgrzesza tę osobę, staramy się nie myśleć o złych rzeczach zwią-zanych ze zmarłym, myślimy o rodzinie, która zosta-ła i będzie żyła z tym złem, które zostawił. W chwili śmierci należy okazać swoje człowieczeństwo i wyba-czać. Nie ma miejsca na zakłócenie obrzędu i awan-tury na pogrzebie. Rom, który ma wielką złość i nie potrafi zapomnieć krzywd, których sprawcą był zmar-ły, nie idzie na jego pogrzeb, nawet jeżeli była to osoba bliska. Rom wierzy, że wszyscy będziemy sądzeni po naszej śmierci. A będzie to sąd sprawiedliwy.

Jek ław ke Roma;

Miśto kaj jame Roma nasam dasa-we zahałe. Miśto, kaj na keras burdy pe pogrzeby. Nasparuwas jamare pura-ne ćiry. So manuś mereł sy dukh. Ro-was so mereł łaćho manuś. Nadźas so mereł chyria. A keras semencaka i ćhy narakiras. Jamare grechy Deweł roz-łeła. Łokhi phuw dołenge sawe odgene. A jame dźide ke jawas saste.

B.N.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 3130 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014

PRAKTYCZNE PORADY /ZWOLNIENIE Z PRACY, CO WARTO WIEDZIEĆ? Z ŻYCIA WZIĘTE / ZACHOWANIE W OBLICZU ŚMIERCI

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 31

Page 17: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Barszcze, zupy owocowe gotowane na wywarze z kury, to oryginalne smaki naszej kuchni. Dawniej, gdy Cyganie wędrowali taborami, przygotowanie po-traw ułatwiały warzywa i owoce sezonowe. Owoce i warzywa były podstawą w kuchni. Kobiety potrafiły z „niczego” przygotować całkiem smaczne jedzenie.

Nasze babki i prababki doskonale radziły sobie w przyrządzaniu potraw ze składników, które miały pod ręką. Cyganka szła na wieś, wróżyła, a w zamian gospodyni dawała jajka, mąkę, słoninę, czasami dosta-ła kurę albo sama sobie ją wzięła. Wracając do swo-ich, wiedziała, że dzieci czekają głodne, ale jeszcze po drodze narwała jabłek, wiśni lub śliwek. Gdy na polu był zagon truskawek, to zebrała je dla dzieci, aby ich posmakowały. Tak zaopatrzona, dumna wracała do ta-boru i zabierała się do przygotowania obiadu. Romni pomimo zmęczenia, ponieważ niejednokrotnie mu-siała pokonać wiele kilometrów, żeby nie wracać z pu-stymi rękami, ochoczo zabierała się do gotowania na żywym ogniu.

W leśnych warunkach przestrzeganie czystości nie było łatwe. Kobiety miały wyznaczone miski do my-cia mięsa, do mycia naczyń po zjedzonym posiłku, a jeszcze inne do mycia rąk. Obiad przygotowany był nie tylko dla najbliższej rodziny, na posiłek wołano wszystkich. Każdy, kto jeszcze nic nie jadł, mógł się posilić, bo to element romskiej gościnności.

W tym numerze kwartalnika podzielę się z pań-stwem przepisem na niezwykłą zupą owocową. Zupę tę i inne barszcze owocowe gotowała moja ś.p. ciot-ka Aniela. Ona, jako jedyna w regionie radomskim kultywowała tradycję kuchni romskiej. Uczyła i po-kazywała, jak się ją przyrządza młodym, a ja miałam to szczęście, że pod jej bacznym okiem poznawałam tajniki gotowania.

Składniki:1kg truskawekKuraWłoszczyznaŚmietana wiejska lub 30 % - 1 szklanka5 żółtek jajSól, cukier do smaku

Woda 2,5l – uzupełniamy w trakcie wygotowywania

Sposób przygotowania

Kurę zalewamy wodą i gotujemy, solimy. Do garnka wrzucamy włoszczyznę, marchewkę, pietruszkę, seler. Ugotowaną kurę wyjmujemy i odstawiamy, możemy ją opiec. Następnie wyjmujemy warzywa. Do wywa-ru wrzucamy truskawki w takiej ilości, aby uzyskać esencję smaku. Gotujemy kilkanaście minut na wol-nym ogniu, po czym zdejmujemy z ognia. Żółtka z jaj roztrzepujemy z niewielką ilością soli na gładką masę, dodając stopniowo przestudzony wywar. Mieszamy w oddzielnym naczyniu, dodajemy śmietanę dopro-wadzając do połączenia składników. Następnie wlewa-my mieszaninę z żółtek i śmietany do pozostałego wy-waru, energicznie mieszając. Można dodać cukier do smaku. Podajemy z młodymi ziemniakami, kluskami rwanymi, lub takimi, jakie lubimy.

Smacznego!

Paramisi Romane

awja belwel, kham zageja pał weś, romeskre kherestyr dyja sownakuni dut. Motylo przenaśiełys i dykhća dowa, zacytryja phakenca i podna-śća kaj tedykheł so dowa.

– Akana, dawa samowaro! – ufrejdźija i na dykhća pe ćhawestyr sawo łes ligirwełys, beśćia aprał.

But ćhona rodełys Kałes i kana łes rakhća. Da ćhawo – adźa śundźa – chaloł sostyr raki-ren zwiery, łułudźa, kirme i paćeł dre zakośtło sweto paramiśiengro. A motylos sys waryso baro łeske ke pheniben, waryso so pes wyde-łys kaj sy paramiśia, a nasys paramiśia! So Kało kameła dawa tepośuneł…

– Ophenawa tuke romane ćhatyr sawy sy zakośtli dre motylostyr – phendźa adźa kaj le-dwo sys śundło i zacytryja phakenca.

Kało zasandźa.

– Dasawy sy śukar, syr tu?

– Sy but śukaredyr! – phendźa pośtył mo-tylo.

Pał ewta bergi, pał ewta reki, pe berga terdo sy khynigitko kher, paś sawo barion śukar ru-kha i łułudźa. Sodywes najtyknedyre dudalatyr wynaśeł motylo i beśeł pe patrynia różakre i wypieł pańiory kaj sy pe łatyr. Łeskre phaka dre do ćiro chaćon dre kham syr najśukaredyr tencza, a łeskre bare jakha dykhen dur geł pe-styr… Do śukar motylo khareł pes Śniega – za-kośtli ćhaj romane wójtoskry!

Chyrja keszalia Matli ła zaphandźa dre pe-skro kher i zorałes ła rakheł, kaj nikon ła te nadykheł. Odkośeła ła dowa, sawo zathoweła sownakune tyracha pe motyloskre chera.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 3332 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014

Zupa z truskawek gotowana na wywarze z kuryEdyta Barwińska

CIEKAWOSTKI Z ROMSKIEJ KUCHNI /ZUPA Z TRUSKAWEK PARAMISI ROMANE

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 33

Page 18: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Do tyrachore sy tejawen dasawe sownaka-styr, kaj pańi pes odmareła, śundło jaweła syr reka naśeł i bałwał dre weś, bagipen ćiariengro i trzćiny śundłe jawena. Matli sy przegodźwali, phenaw tuke. But ćhawe rodenys dasawo sow-nakaj, jandenys i tyrachore sywenys, Matli łen-dyr sałys i zaparuwełys łen dre bara.

Śniega zaparudy dre motylostyr dykheł dre sweto i źakirdy kaj kon tejaweł i ła te odkośeł. A so peskre dudalatyr dykheł syr traden roma-ne wurdena, kameł pes łake te roweł i dźij łake stasaweł….

– Śunawys but paramiśi – phendźa Kało. – Jone sys śukar, a daja so pes śuneł, kameł pes teroweł.

– Saro jek – phendźa motylo – jawja ćiro, kaj i tu tedźas dre baro sweto. A so jaweła tut bacht, rakhesa sownakaj i odkośesa romane ćha!

Kało ćhy na rakirełys. Bibacht Śniegakro zapeja łeske dre dźij i ceło ćiro łatyr dumine-łys. Dre sweto kamełys tedźał, a nadźindźa kaj dawa jaweła dźa sygo.

Przegeja rat. Pe wawyr dywes Kało lija pe-skre fliki ke gono i peskre dadenca wygeja geł kher.

– Adźa sy tejaweł – phendźa Rom, udełys kaj nadykheł syr phury Romni roweł i wykho-seł jasfa.

– Ryśiuwawa! – pheneł Kało.

Dykhenys pał łestyr ke ćiro, syr zgeja łenge jakhendyr.

Weś i reka zaperenys dre suno. Kało podyja pes da sareske i dźałys sygo. Weśitke dźijendyr na darełys, weś i reka dźnełys tyknibnatyr, na darełys kaj waryso chyrja łes rakheła.

Dywes przegeja sygo. Syr przegeja phaś dy-wes, kerełys pes rat, duminełys kaj jow sowe-ła.Kało rozdykhełys pes. Ufrejdźija syr dyhća nadur syr chacioł jag. Paś jag beśtło sys phuro manuś i zwiniakirełys sieci, a paś łestyr beśtli sys phury manuśni i biławełys maćhen…

– Jawen saste! – phendźa ke jone Kało.

– Łaćho dywes ćhawa! – phuro waśtesa sy-kadźa kaj paś jag tebeśeł. – Karyg i kaj dźas?

– Me som ćhawo Romeskro i Romniakro – phendźa Kało. – A dźaw, ke keszalia Matli!

– Tu khares tut Kało? – phuro podhadyja śero i podykća pe ćhawestyr. – Chara dałeske paś da jag beśtło sys tyro dad, rodełys kirwen… Jame tut bołdźam, samys ćorore to dyjam tuke romane paramisi.

– Dawa sys naśukaredyr podarko sawo do-reśćom!

– Tyro dad zapatća jamenge – tyrdełys phu-ro. – Dadywes syr san baro, dźin kaj me som Dad Bałwalakro, a myry romni Daj Weśeskry. Kana jawja ćiro, kaj te das tuke łaćho podarko. So waryso jamendyr kames, phen!

– So kamaw? – dyja godli frejdasa Kało. – Dado i daje, me kana kamaw sownakune ty-rachore, dasawe kaj pes dre łendyr odmareł dut khameskro i paniakro, bagipen ćiariengro i trzćinengro! Sy dasawo sownakaj?

– Jaw dykhesa! Kana łes but rakhesa – phen-dzia dawa phuro, podgeja paś pańi i wytyrdyja waśta.

Dre dowa duj maćhore podnaśtłe pańiestyr pe ryg, dyja łendyr dut i mekhtłe pe waśta phu-reskre po jek sownakuni cypka.

– Dawa sy sownakaj sawo rodes! – phendźa phuro i sykadźa pe cypki. – Ej! bałwał pańie-

styr, ej! bałwał bergendyr, ćhawa myro doryg kaj kham wdźał i zadźał! – dyja godli. – So dy-wes wydźała, ke do ćiro da cypkendyr sy teja-wen syde sownakune tyrachore…!

Zreśćija so duje rygendyr bałwał, przenaśća pe bergi i pe pańia i lija pes pał buty. A syr dy-wes wygeja tyrachore paś jag sys terde.

– Me phendziom kaj tuke te sywen ty-rachore – phendzia phuro – a tyry daj kaj tut bołdźa sykaweła tuke drom!

– O, dźa! – phendźa phury. – Syr dźasa perde weśa i bergi mogines te naśaweł drom, a chyrja Matli pe dawa sy źakirdy. Dołeske sykawa tuke drom, sawunesa nikon na dźałys, drom śukar, dźasyr rupuno ligireł pe berga ke chyrja Matli – phendźa dawa i skerdźa waśtesa zerwe ryga-tyr, podhadyja waśt ćaćie rygatyr, a pe dowa zreśćija bałwał i skerdźa dre jekh rupuni mgła. Joj naśełys geł weśa i pańia i kerdźa drom.

– Dźa nadar! – phendzia phury. – Dawa sy drom, sawo tut ligireła. Chyrja Matli tut daj na doreskireła!

Skerdźa Kało śero ke chera phureskre i phurjakre i phendźa:

– Parykiraw tuke dad myro Bałwał, paryki-raw tuke daj Weśeskry! Dawa sy najśukaredyr podarki sawe doreśćom!

– Dźa geł pestyr! – phendłe phure.

Wgeja Kało pe rupuno drom, a śtar pszała, śtare rygendyr swetoskre chtyłde łes i poligir-dłe dre berga.

Ej! Sawo dawa sys drom, sawe śukar śtety Kało dykhełys! Gawa i fory, weśa, pańia i reki wydyćhonys, syr najśukaredyr paramisiatyr. Dykhća peskre daden, kharełys ke jone, naśu-nenys bo sys zachućes kaj łes tedykhen.

Pe wawyr dywes Kało dykhća baro khnigit-ko kher i śukar rukha i łułudźa róży. Zadźałys kham i łeskry dud dyja dre jakha keszaliakre i joj naśty dykhełys. Dre do ćiro tykne duda-loriatyr do kherestyr wynaśća śukar motylo. Kuty zacytryja phakenca i beśća pe róża

– Na dar tut – phendźa Kało. – Jandźom ty-rachore pe sawe san dźa chara źakirdy! – phen-dźa i sygo zathodźa tyrachore pe tyknore chera motyloske.

Waryso pes rozmarełys i śundło sys rakiry-ben, dowa chyrja Matli beśća pe łułudźi róża-kro. Na dre do ćiro! Motylo zacytryja phaken-ca, unaśća dre berga i maśkir łułudźa terdyja śukar ćhaj.

– Chylciuwas..! Doj! – Kało sykadźa waśte-sa pe rupuno dromoro. – Ej bałwał bergendyr

34 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 35

PARAMISI ROMANE PARAMISI ROMANE

Page 19: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

i pańiatyr, bałwał doryg kaj kcam wdźał i za-dźał… Chyrja Matli naśeł pał jamendyr! – dyja godli Kało.

Śundźa łes bałwał kaj kham wydźał, dyja cełe zorjasa jewkar i wawyr moło, rozmardźa pe boliben i wystraśiakirdy Matli chtełys jekhe rygatyr pe wawyr. Dykhća dawa bałwał ber-gendyr, dyja cełe zoriasa i chtyłdźa ła i ćhurdy-ja pe jagur swetoskro.

A Kało i Śniega naśenys sygo i sygedyr, dre ryg kaj łen ligirełys rupuno dromoro – sys łe nadur phuwiatyr. Pał nabaro ćiro jawena dre weś.

Purano weś nasys korkoro. Śundło sys baśi-ben dźukłengro, phagirypen kaśtengro i raki-ryben. Dawa tradenys romane wurdena. Doge-ne ke jone i sare terdźine. Frejda sys bary, dawa zatradyja semenca Śniegakry.

Chara Kało i Śniega ophenenys syr da sare-styr wygene. A syr saro ophendłe, phuro Rom phendźa:

– Dawa saro so tume ophendłen butedyr pe paramiśia wydyćhoł, na pe ćaćipen. Mekh da tumaro opheniben – dźasyr dre paramisia – skereł bijaw! – phendźa kaj te keren tysi.

But dywesa i raća bagenys i khełenys, cha-ćionys jaga, frejdźołys ceło weś. Na zabistyrdźa Kało peskre dadendyr. Dre jekh dywes phen-dźa, kaj te terdźoł wurden śukar rydo ke drom, a korkoro beśća pe janguj.

Pośli warykicy dywesa dyćło sys tykno khe-roro, reka i weś… Phuro Rom beśtło sys geł kher i kerełys khorby, a Romni kerawełys te-chał. Na prynćkirde peskre ćhawes. Na dumi-nenys kaj dawa sy łengro ćhawo, dasawo śukar i barwało!

– Łaćho dywes dado! Jaw sasty myry daj! – dyja godli Kało.

Zdykhtłe pepestyrs… jasfa znaśtłe łengre jakhendyr. Łengro ćhawo sy, syr baro khnigo!

Baśń wg: Zenon Gierała: Cygańskie srebro.

Wyd. JEDNOŚĆ. 2013.

Na język romski tłumaczyła Bibi Niunia.

Il. wg Mirosława Siary.

Cygańska biżuteriaZenon Gierała

Jak sięgnąć pamięcią, od zarania dziejów ludz-kości biżuteria (Rzymianie nazywali ją jocale, czyli „zabawka”) była znana zarówno kobietom jak mężczyznom, chociaż pierwotnie nosili ją przede wszystkim mężczyźni jako amulety chro-niące ich podczas walki. Prace wykopaliskowe potwierdzają, że noszono ją już przed 25 000 lat. Były to ozdoby z drewna, kamienia, muszli czy zwierzęcych kości. Biżuteria z metalu zaczyna pojawiać się dopiero z nadejściem epoki brązu. „Naszyjniki, pierścienie i bransolety odgrywały rolę talizmanów – zapewniały dostatek i przy-chylność bogów, ułatwiały zamążpójście, chro-niły przed chorobami i pechem”. Prawo do jej noszenia – jako symbolu władzy i piastowanej godności – mieli kapłani i najwyżsi urzędnicy.

Z upływem czasu biżuteria stawała się coraz bardziej wyszukana, dawne wyroby z miedzi, brązu i żelaza zaczynają zastępować srebrne i złote pierścienie bogato zdobione kolorowymi kamieniami szlachetnymi. Noszona biżuteria sta-je się wyznacznikiem bogactwa, domeną królów i dostojników kościelnych…

Mijają lata… a z nimi zmienia się wartość bi-żuterii jako symbolu. Wykonane ze złota, srebra i szlachetnych kamieni wyroby jubilerskie (wiele

osób uważa, że tylko te wyroby można uznać za biżuterię) coraz częściej zostają zastąpione twora-mi ze szkła lub plastiku i z naturalnych tworzyw: sznurka, muszli czy egzotycznego drewna. Dziś znaczenie biżuterii, gdy stała się powszechnie dostępna, znacznie zmalało. Najmniej interesują się nią mężczyźni, (spinki do koszuli i krawatów, zegarki), dla kobiet stanowi nadal cenny doda-tek (ale tylko dodatek) noszony dla podkreślenia własnego stylu czy indywidualności.

Również od niepamiętnych lat wszelkie ozdo-by znane były Romom, a złote kolczyki, pier-ścienie i bransolety używane były zarówno przez mężczyzn jak kobiety. Oto wypowiedź jednego z Romów na temat złota: „Wielu z was, gadźo, sądzi, że złoto nie przynosi szczęścia. My zupeł-nie inaczej o tym myślimy. Bo dla nas, Romów, złoto nie oznacza bogactwa, my wierzymy, że złoto przynosi szczęście i chroni przed złem”. „Woziliśmy go zawsze ze sobą w taborze przeko-nani, że ma ono wielką magiczną moc.

Oryginalne złote kolczyki ofiarowane przez starą Romni swojej wnuczce z pięciorublowymi (ruskimi świnkami1)

monetami z wizerunkiem cara Mikołaja II. (Wielkość kolczyków w pionie ok. 8 cm.). R. 1899.

Fot. Z. Gierała 2014 r.

1 Ruskie świnki – żartobliwa nazwa pięciorublowej złotej mo-nety, za którą za panowania cara Mikołaja II można było po-noć kupić prosię.

Cygańska biżuteriaFot. Z. Gierała styczeń 2014 r.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 3736 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014

PARAMISI ROMANE

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 201436

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA / CYGAŃSKA BIŻUTERIA

KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 37

Page 20: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Jak pamiętam mój dziadek często wplątywał złote blaszki w końskie grzywy, aby ich dźwięk odstraszał złe duchy”. „Dla nas, Romów, złoto znaczy coś więcej, niż zwykła biżuteria. Gadźo, gdy widzi u Cyganów złote pierścienie, lub kol-czyki myśli, że nosimy je jako oznakę bogactwa. Tymczasem w latach, gdy wędrowaliśmy złoto służyło nie tylko do ozdoby”.2 Wierzono, że za-pewnia ono zdrowie i szczęście, a ten kto go nosi chroniony jest przed złem.

W biżuterii romskiej przeważają motywy ro-ślin i zwierząt. Papusza, romska poetka „w list-kach dębu widziała złote kolczyki”. Znane są tak-że Romom wyroby ze srebra i bursztynu, które w połączeniu znakomicie się komponują. Osobi-ście widziałem taki naszyjnik wykonany z bursz-tynu długości około 200 cm i średnicy bryłek bursztynu od 10–30 mm w latach osiemdziesią-tych ubiegłego wieku. Nosiła go sędziwa Cygan-ka (ponad 90 lat zwana u Romów gody daj mądra matka).

2 Patrz: Gierała Z.: Kwartalnik Romski nr 8/2. Poszukiwacze złota. s. 27.

Dziś bardzo trudno odnaleźć noszone dawniej przez Romów i Romni oryginalne ozdoby. A te, które znajdujemy w ofertach jubilerskich i nazy-wane „cygańskimi” niewiele mają z nimi wspól-nego.

Złota spinka do włosów z dukatami Franciszka Józefa I. (1867 – 1915). Średnica dukatów ok. 4 cm.

Pamiątka rodzinna ub. wieku.Fot. Z. Gierała 2014 r.

Kolczyki w kształcie róży wykonanej z koralu. Obok złoty pierścień z osadzoną w nim monetą

Franciszka Józefa I. Rok ok. 1912.Fot. Z. Gierała 2014 r.

Król Cyganów. Fragment drzeworytu 1873 r.Z arch. A. Drzymały–Kazłowskiego.

Było nie było ożenił się Cygan Vania z piękną Romni o imie-niu Muryca. I choć piękność była niewątpliwie jej zaletą, to lenistwo jeszcze większą, gdyż nawet obiadu nie chciała ugo-tować.

– Dla przykładu mogę ją zbić! – myśli Vania. – Wówczas nabierze rozumu i weźmie się do roboty. Tylko co będzie jak ucieknie do swojej rodziny i poskarży się ojcu?

A miała Muryca dziesięciu braci rosłych niczym dęby, któ-rzy przed ślubem ostrzegli Vanię, że niechby tylko jaka krzyw-da jej się działa, oni tego nie darują. Myślał więc biedny Rom dniami i nocami nad swoją niedolą wreszcie ruszył po radę do gody daj (mądrej matki), aby ta powiedziała co ma robić.

– Masz kota w domu – spytała.

– Ano mam!

– To dobrze… Jeśli uczynisz wszystko jak każę będziesz miał żonę i piękną i posłuszną – po czym rady udzieliła.

Wrócił Vania do domu, a widząc kota na przyzbie głośno – tak, aby go żona słyszała – mówi:

– Słuchaj kotku. Ja teraz jadę na targ, a ty pamiętaj, aby ugo-tować mi obiad – i poszedł.

Po kilku godzinach wrócił głodny Vania do domu, a tu obia-du ani śladu.

– Posłuchaj mnie, kocie, uważnie – rzecze głośno do kota. – Jutro idę do miasta, a ty masz ugotować mi obiad. Inaczej będę musiał dać ci nauczkę i przetrzepać skórę.

Jak można łatwo przewidzieć, kot machnął tylko Vani przy-jaźnie ogonem, zamruczał i położył się na przypiecku, a po po-

wrocie Roma do domu, obiadu nadal nie było, kot wylegiwał się, a Muryca siedziała i przekładała karty.

– Słuchaj – mówi Vania do kota – żarty już się skończyły! Jeśli dzisiaj, gdy wrócę, obiadu nie ugotujesz moja cierpliwość się skończy i dostaniesz za swoje!

Ale kot jak to kot, słysząc słowa Cygana przeciągnął się tyl-ko leniwie, a gdy ten wrócił po południu do domu nawet nie drgnął na jego widok.

– A więc to tak! Za nic masz moje przykazania – Vania na to. – Pójdziesz teraz za karę do worka – to mówiąc schwycił kota za grzbiet i do worka wrzucił, a do żony mówi: – Trzymaj wór, tylko dobrze, bo tłuc będę ile wlezie. A najlepiej zarzuć go sobie na plecy, abym mógł lepiej kijem przyłożyć.

Zarzuciła Muryca worek na plecy jak mąż kazał, a ten jak nie łupnie po worku, a kot jak nie skoczy i wrzaśnie, aż echo poszło.

– A masz, a masz! – wrzeszczy razem z nim Vania, patrząc jak kocie pazury rwą worek, a z nim razem plecy Murycy.

– Mężu daj już spokój temu kotu! – prosi żona. – Wszak możesz go zatłuc na śmierć!

– Już ja go nauczę, jak gotować obiad! – Vania na to i łup znowu w worek.

– Daruj mu mężu, a ja już sama za niego te obiady będę ci gotować – lamentuje Muryca.

– A, skoro tak..! Ulituję się – zgodził się Vania. – Tylko obiad ma być zaraz!

Skoczyła Muryca do kuchni i nuż nastawić garnki, kartofle obierać, kachni (kurę) piec, a co chwila zerka, czy aby mąż za worek z kotem nie chwyci.

Tak oto Cygan za radą gody daj, bez uszczerbku dla siebie, nauczył leniwą żonę gotować.

Wg przekazu A. Brylewiczaz Cyganów Chaładytka Roma

opracował Zenon Gierała.

CYGAN, KOT I LENIWA ŻONA

38 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 KWARTALNIK ROMSKI / NR 15/4 2014 39

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA / CYGAŃSKA BIŻUTERIA CYGAŃSKI HUMOR /CYGAN, KOT I LENIWA ŻONA

Page 21: Romano Waśt Pomocna Dłoń CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ … · lityczna, a mniejszości narodowe i etniczne są pod specjalną ochroną. ... stawiają swoje doświadczenia i metody

Galeria

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

Gustave Doré (1832-1883). Gitana from Granada Dancing the Zorongo. (Granada, cygański taniec Zorongo).

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego