teraz Świecie - maj 2013
Post on 29-Mar-2016
221 Views
Preview:
DESCRIPTION
TRANSCRIPT
Nr 47 • maj 2013ISSN 2080-8429
Kuszenie widzaOdkąd wprowadzono cyfryzację rośnie frekwencja, ale mimo to świeckie kino nie spoczywa na laurach i walczy o widzastr. 4
Krajobraz po tornadzie
Wiosna w Starej Rzecze wygląda jak nigdy. Szokuje krajobraz po tornadzie z lipca ubiegłego rokustr. 10
Krew i potNiewiele dyscyplin budzi chyba takie emocje, jak walki MMA. Po co ludzie zamykają się w klatce i tłuką do krwi?str. 16
miesięcznik bezpłatny
Reklama
Wejść i nie zginąć
Wejść i nie zginąć
str. 8
2 maj 2013 www.oksir.eukalejdoskop
ie lubię muzyki disco polo. Ani warstwa muzyczna, Nani słowa piosenek jakoś
nigdy nie przypadły mi do gustu. Bawią mnie też wokaliści w pseudo mundurach z epoletami i bogatymi zdobieniami, wzorowanymi chyba na uniformach noszonych przez generałów z Ameryki Południowej.
Daleki jestem jednak od tego, żeby uważać, iż miejsce disco polo jest tylko na imprezach w wiejskich remizach. Sto lat temu ludzie tań-cowali na weseliskach i na zaba-wach w karczmach przy skocznych oberkach i innych ludowych melo-diach, pogardzanych przez ówcze-sne wyższe sfery. Teraz większość z nas robi to przy disco polo. I po-wiedzmy sobie szczerze – znaczna część tych, którzy nie zostawiają suchej nitki na tej muzyce, albo po
Był oberek, jest disco polo
Prosto z mostu
ANDRZEJPUDRZYŃSKI
tarło się przekonanie, że dzieci i młodzież interesuje Utylko telewizja i komputer,
a zajęcia pozaszkolne, to dla nich strata czasu, albo przymus, narzuco-ny przez rodziców. O tym, że sporo w tym przesady świadczy nie tylko frekwencja w Centrum Działań Plastycznych Akademia w Świeciu, ale także zaangażowanie młodych ludzi, którzy przychodzą tu na zajęcia.
- To od razu widać po dziecku czy przychodzi z własnej woli, czy jest tu, bo tak kazali mu rodzice. U nas, i całe szczęście, mamy tylko tych pierwszych – podkreśla Hanna Kawecka, instruktor Akademii, działającej przy świeckim OKSiR.
Malarstwo, grafika, rysunek, ceramika – to tylko niektóre formy sztuki, jakie poznaje tu blisko 50 dzieci w wieku od 5 do 14 lat. Z po-wodzeniem, o czym świadczą liczne nagrody na krajowych i zagranicz-nych konkursach plastycznych.
W ostatnim, pod nazwą „Malo-
sowała się Zuzanna Mykowska, na piątym Julia Chrostowska, a na siódmym Martyna Landowska. Wręczenie nagród, połączone z wy-stawą prac, odbędzie się pod koniec kwietnia w pałacu w Lubostroniu.
wane słowem”, jury doceniło prace aż sześciu wychowanków Akademii. W kategorii klas I-III szkół pod-stawowych czwarte miejsce zajęła Magdalena Sień, natomiast wyró-żnienia otrzymały Zofia Kalinowska i Julia Piechna. Z kolei w kategorii klas IV-VI na trzecim miejscu upla-
ż 86 uczestników wzięło udział w kwietniowych eli-Aminacjach powiatowych
Turnieju Słowa „Słownych inspi-racjach – artystycznych kreacjach” w świeckim ośrodku kultury.
W konkursie recytatorskim spo-śród uczniów klas I-III szkół podsta-wowych pierwsze miejsce zajęła Zu-zanna Spychalska (GOKSiR w Gór-nej Grupie), drugie Julia Rządkow-ska (ZS w Jeżewie) i Natalia Buchaj (ZP w Warlubiu), a trzecie Wojciech Malecha (GOKSiR w Górnej Gru-pie). Wśród uczniów klas IV-VI pier-wsze miejsce przyznano Wojcie-chowi Mokrzyckiemu (GOKSiR w Górnej Grupie) drugie Aleksan-drze Chmarzyńskiej (SP w Osiu) i Sarze Balickiej (OKSiR w Świeciu), a trzecie Oliwii Kołodziejczak (SP w Osiu) i Marcie Muszyńskiej (SP w Bukowcu).
Wśród gimnazjalistów w konkur-sie recytatorskim pierwsze miejsce
Pojedynek na słowa
Deszcz nagród dla Pauliny
zajęła Eliza Frankowska (Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Świeciu), drugie Aleksandra Jezier-ska (Gim. w Osiu) i Aleksandra Kosmalska (Gim. nr 1 w Świeciu), a trzecie Franciszek Szweda (Gim. w Warlubiu) i Martyna Dembek (Gim. w Warlubiu). Wykonawców
oceniało jury w składzie Teresa Wądzińska, Mieczysław Giedrojć i Sławomir Jóźwiak.
Zdobywcy trzech pierwszych miejsc w poszczególnych grupach wiekowych zaprezentują się na eli-minacjach wojewódzkich w Lubo-stroniu 26-28 kwietnia. (ap)
FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
Kuźnia talentów
Laureaci konkursu „Malowane słowem” FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI
Wydawca i redakcja:Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacjiul. Wojska Polskiego 139, 86-100 Świecie, tel. 52 562 73 70e-mail: terazswiecie@oksir.com.plRedaktor naczelny: Andrzej Pudrzyński,e-mail: andrzej.pudrzynski@oksir.com.pl
Skład: Studio M&M GRAPHICDruk: Express Media sp. z o.o.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.
Reklama: tel. 661 504 850
W ostatnim miesiącu oglą-dałam…
… filmy nagrodzone w tym roku Oscarami, wśród nich jeden, który chciałabym polecić szczególnie. „Django” Quentina Tarantino to film, w którym szaleństwo miesza się ze scenami pełnymi humoru, a treści dużej wagi podane są tak, by nie dołować, a jednak pozostać w myślach. W filmach Tarantino nawet potężna dawka przemocy, oblanej hektolitrami krwi, nie do przyjęcia w normalnych sytuac-jach, daje wrażenie oczyszczenia i pozbycia się złych emocji. A rola Christopha Waltza w „Django” – miód…
Przeczytałam…… a właściwie czytam kilka rze-
czy naraz, z czego polecam – książ-kę Ludwiki Włodek „Pra. O rodzi-nie Iwaszkiewiczów”. Autorka jest prawnuczką słynnego Jarosława
i pisze o nim z perspektywy członka rodziny, a nie odbiorcy dzieł autora obowiązkowych lektur. Czytam też rozmowę Doroty Kowalskiej z prof. Zbigniewem Mikołejko „Jak błą-dzić skutecznie”, bo lubię słuchać mądrych ludzi. A już dla czystej rozrywki przeczytałam kryminał z czarnej serii wydawnictwa Czarna Owca „Kaznodzieja” Camilli Läck-berg – miłośnicy skandynawskich klimatów i zagadek sensacyjnych będę zadowoleni.
Słuchałam…… Wojciecha Waglewskiego i to
zarówno z płyt, jak i na żywo. Kwietniowy koncert w świeckim ośrodku kultury – świetny. Ale słu-cham też Lao Che i Marizy. A już naprawdę mocno przyczepiła się do mnie Sinéad O'Connor, może dla-tego, że chciałabym być na jej kon-cercie, który już niedługo będzie we Wrocławiu. (ap)
Trzy pytania do...
BEATY
SZYMAŃSKIEJ
dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świeciu
Świecianka Paulina Walendziak, uczę-
szczająca na zajęcia do Studia Piosenki
OKSiR-u, została laureatką Ogólno-
polskiego Festiwalu Interpretacji
Piosenki Aktorskiej, który odbył się
20 - 21 kwietnia w Bydgoszczy. Zdo-
była Grand Prix i nominację do fina-
łu Studenckiego Festiwalu Piosenki
w Krakowie. Ponadto otrzymała na-
grodę Bydgoskiego Portalu Interneto-
wego i dyrektora Wojewódzkiego Oś-
rodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy.
Podczas konkursu Paulina zaśpiewała
„Piosenkę dla kotka” do słów Jonasza
Kofty i muzyki Michała Maciudziń-
skiego (instruktora OKSiR-u) oraz „To
wszystko z nudów” (tekst Agnieszka
Osiecka, muzyka Lucjan Kaszycki). (p )a
prostu nie przepadają za nią i nie włączają jej na co dzień w domu, podczas wesel bawi się do upadłego przy hitach Boysów czy Weekendu. To trochę tak, jak z jedzeniem. Lubimy wyszukane potrawy o bo-gatym smaku, ale czasami każdego z nas najdzie ochota, żeby się na-pchać chipsami, colą czy schabo-wym z ziemniakami.
I chociaż za disco polo nie prze-padam, to wolę już, jak lecą nasze rodzime kawałki, niż te zachodnich „gwiazd”, które nie uprawiają nic innego jak właśnie tamtejszą od-mianę disco polo, tyle że w anglo-saskim sosie. A my się tym zachły-stujemy, bo muzyka fajna, a połowa z nas tekstów i tak nie rozumie. I może dobrze, bo niekiedy są tak żałosne, że słowa w discopolowych utworach to przy nich Szekspir.
Uczestnicy i jury turnieju FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI
ANDRZEJ PUDRZYŃSKIandrzej.pudrzynski@oksir.com.pl
FOT. RUDOLF STÝBAR
3maj 2013www.oksir.eu reklama
4 maj 2013 www.oksir.euwydarzenia
Daniec w Świeciu
Przed nami 1,5-godzinna dawka znakomitego humoru. 2 maja wystąpi w Świeciu Marcin Daniec z najnowszym programem kaba-retowym. Przypomni w nim swo-je kultowe monologi oraz, w róż-nych wcieleniach, skomentuje współczesne wydarzenia społe-czne i polityczne. Satyrykowi towarzyszyć będzie zespół wokal-ny 4-mation, w skład którego wchodzą laureaci „Szansy na sukces”. Daniec to jeden z najpo-pularniejszych artystów kabare-towych w kraju, twórca serii „Marzenia Marcina Dańca”. Po-pularność przyniosły mu m.in. wcielenia Marcinka, Górala, Waldemara K. czy Pana Ignace-go. Organizatorem majowego występu jest Agencja Impresa-ryjna DETE we współpracy z oś-rodkiem kultury w Świeciu.
Kabaret Marcina Dańca, czwar-tek 2 maja, godz. 20.00, sala widowiskowa ośrodka kultury. Bilety (50 zł) w Punkcie Infor-macji Kulturalnej OKSiR przy ul. Wojska Polskiego 139, tel.: 52 562 73 70 i 71.
Subtelna Kari
Kari Amirian, choć porówny-wana do Björk czy Lykke Li, wy-pracowała własny styl na polskim rynku muzycznym. Jej subtelne popowe piosenki, śpiewane do-skonałą angielszczyzną, świetnie nadają się do słuchania wieczo-rem z lampką wina w ręku, kiedy chcemy wprowadzić się w marzy-cielski nastrój. Artystka potrafiła nawiązać kontakt z publicznoś-cią, wciągając ją do wspólnego nucenia. Tym bardziej, że fre-kwencja nie zawiodła – kawia-rnia Cafe Kultura była wypeł-niona po brzegi. To kolejny kon-cert z rzędu „z dużą publiką”– z jednej strony dowód na udany dobór repertuaru przez świecki ośrodek kultury, a z drugiej na skutecznie prowadzoną promo-cję. (ap)
W SKRÓCIE
onkurencja w postaci kin w Grudziądzu i By-dgoszczy nie śpi, dla-tego szukamy nowych sposobów na przycią-K
gnięcie widzów – mówi Marcin Traczyk, kierownik kina Wrzos w Świeciu.
Traczyk nie ma wątpliwości co do tego, że zakup za 350 tys. zł sprzętu do projekcji cyfrowej był dobrą inwestycją dla Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji (blisko połowę tej sumy OKSiR pozyskał z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej).
- Zdecydowanie wzrosła ilość widzów, a to przekłada się na znacznie wyższe wpływy z biletów – podkreśla.
Przyciągnąć młodzież
Wzrost frekwencji nie dotyczy
tylko kinowych hitów rodem z
Hollywood, ale także filmów adre-
sowanych do węższego grona od-
biorców. Przykładem jest fran-
cusko-niemiecka „Miłość” Michaela
Haneke.
- Kiedyś na podobne filmy
przychodziło mniej niż 10 osób,
teraz mieliśmy ich 60 – mówi szef
Wrzosu.
Średnia frekwencja to około
1400 widzów tygodniowo, trzy razy
więcej niż przed cyfryzacją. Co naj-
chętniej oglądamy? Bardzo popu-
larne są filmy polskie. To zasługa
tego, że w ostatnim czasie nasza
kinematografia doczekała się kilku
dobrych produkcji, takich jak
„Układ zamknięty” czy „Drogówka”.
Sporą część widowni stanowią dzie-
ci. Tutaj hitami były „Ralph De-
molka” i „Zambezia”, obydwa w wer-
sji 3D.
- Zauważyliśmy, że większość
widzów to albo osoby powyżej 20 lat,
albo dzieci. Chcemy więc poszerzyć
ofertę o atrakcyjne filmy adreso-
wane do młodych ludzi w przedziale
wiekowym 14-20 lat. Nie oszukujmy
się, ściągają oni głównie filmy
z Internetu, ale oglądanie ich na
monitorze komputera nie przebije
tego, co oferuje kino cyfrowe, szcze-
gólnie w technice trójwymiarowej –
zaznacza Marcin Traczyk.
Dinozaury i Tolkien
Dlatego od 26 kwietnia, w dwu-
dziestą rocznicę premiery, będzie
można zobaczyć „Park jurajski”
w 3D. Film bije obecnie rekordy
oglądalności w Stanach Zjedno-
czonych. We Wrzosie będzie grany
przez dwa tygodnie. Pojawi się na
ekranie w dniu ogólnopolskiej
premiery. I to jest kolejna przewaga
kina cyfrowego nad tradycyjnym
analogowym. Zapewnia ono nie
tylko doskonałą jakość obrazu, ale
też pozwala błyskawicznie pokazy-
wać nowości, na które kiedyś trzeba
było czekać w Świeciu przez kilka
tygodni. Kolejną propozycją dla
młodzieży – i nie tylko - będzie „Iron
Man 3”, grany od 10 maja.
Wrzos zamierza przyciągać wi-
dza nie tylko nowościami filmowy-
mi, ale także rozmaitymi wydarze-
Po dwóch miesiącach, odkąd w Świeciu zaczęto wyświetlać filmy w jakości cyfrowej, frekwencja nie maleje. Mimo to kino nie spoczywa na laurach i walczy o widza. Najnowszy pomysł to „Maraton filmowy z Tolkienem” w nocy z 3 na 4 maja.
niami, takimi jak „Maraton filmowy
z Tolkienem” w nocy z 3 na 4 maja.
- Trzy części „Władcy Pierścieni”
i otwierający maraton „Hobbit” w
wersji 3D to razem ponad 10 godzin
filmowej uczty – zachwala Marcin
Traczyk.
Do godz. 4.00 czynna będzie ka-
wiarnia Cafe Kultura, która zaopa-
trzy wygłodniałych i spragnionych
w chipsy, popcorn i napoje.
- Między filmami przeprowa-
dzimy również konkurs-niespo-
dziankę. Dla zmęczonych po bokach
sali ułożymy materace. Warto za-
brać ze sobą śpiwory, karimaty i po-
duszki - radzi kierownik Wrzosu.
ANDRZEJ PUDRZYŃSKIandrzej.pudrzynski@oksir.com.pl
Kuszenie widza
„Maraton filmowy z Tolkienem” 3 majaPrognozowana rozpiska godzinowa:21.00 „Hobbit: Niezwykła Podróż” 3D dubbing00.00 „Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia”03.10 „Władca Pierścieni: Dwie Wieże”06.20 „Władca Pierścieni: Powrót Króla”
Bilet na maraton kosztuje 30 zł i 6 zł okulary 3D (okularów się nie zwraca, można je będzie wykorzystać podczas następnej wizyty w kinie Wrzos). Dodatkowe informacje na www.oksir.eu.
ówią o sobie, że ich mu-zyka wymyka się wszel-Mkim próbom kategory-
zacji. Faktycznie, twórczość grupy Pink Freud to mieszanka rock and rolla, jazzu, muzyki elektronicznej i improwizacji. W maju zespół usły-szymy w Świeciu.
Pink Freud, założony w 1998 roku, to jeden z najoryginalniej-szych głosów we współczesnej pol-skiej muzyce. Grają muzykę impro-wizowaną, co zbliża ich do jazzu. Z drugiej jednak strony bawią się etosem rockandrollowca, co daje prawdziwie wybuchową mieszankę gatunków muzycznych.
- Powstaliśmy jako zespół bez ograniczeń stylistycznych. Naszym medium jest pozytywna energia. Co zabawne, ani jazzowi puryści ani rockowcy nas z początku nie akce-ptowali. Koniec końców dotarliśmy do szerszej niż obejmująca te dwie kategorie publiczności – mówi lider
Mieszanka wybuchowa
grupy Wojciech Mazolewski w wy-wiadzie dla portalu JazzSoul.
Rok 2012 to gorący czas dla ze-społu, związany z premierą najno-
wszego albumu „Horse & Power” oraz wielką trasą koncertową. Płyta zawiera 11 utworów, inspirowanych wspólnymi przeżyciami zespołu
z tras koncertowych m.in. z Japonii, Szwecji, Francji, Węgier i Polski.
Pink Freud z powodzeniem bawi się różnymi gatunkami muzycznymi. W maju zespół wystąpi w Cafe Kultura FOT. ARCHIWUM ZESPOŁU
Hity cyfrowego kina w Świeciu:
„Syberiada polska”
„Ralph Demolka” 3D
„Układ zamknięty”
„Drogówka”
„Zambezia” 3D
1044 widzów
653 widzów
631 widzów
572 widzów
427 widzów
Powstaliśmy jako zespół bez ograniczeń
stylistycznych.
Pink Freud, założony przez Woj-ciecha Mazolewskiego (gitara baso-wa), tworzą świetni instrumen-taliści i soliści – Tomasz Duda (saksofon), Adam Milwiw-Baron (trąbka, elektronika) i Rafał Klim-czuk (perkusja). Podczas koncertu w Świeciu usłyszymy m.in. utwory z albumu „Horse & Power”. (ap)
Pink Freud, sobota 18 maja, godz. 21.00, kawiarnia Cafe Kultura w Świeciu. Bilety (20 zł) dostępne w kawiarni.
5maj 2013www.oksir.eu wydarzenia
uzyka disco polo
święciła triumfy
w latach 90. Po-
tem znikła z te-Mlewizji. Polsat
zdjął nawet z anteny kultowe dla
wielu programy „Disco Relax” i „Di-
sco Polo Live”. Powodem miał był
spadek zainteresowania tą muzyką,
chociaż pojawiły się też głosy, że
stacja chce odświeżyć wizerunek.
W ciągu ostatnich paru lat moda na
disco polo wróciła ponownie z roz-
machem porównywalnym do tego
sprzed dwudziestu lat, a kto wie czy
nie większym. Stacje Polo TV i TV
Disco należą do najchętniej oglą-
danych w kraju, a koncerty zespołów
discopolowych przyciągają tłumy.
Przykładów nie trzeba daleko szu-
kać. W styczniu na Galę Muzyki
Dance w świeckiej hali widowisko-
wo-sportowej z udziałem m.in. ze-
społu Weekend, znanego z przeboju
„Ona tańczy dla mnie”, przyszło
tysiąc osób.
- Ta muzyka zawsze miała wielu
fanów, tylko stacje telewizyjne za-
częły lansować modę na zagranicz-
nych wykonawców muzyki tane-
cznej. Wstydzono się polskich wyko-
nawców. Teraz znowu zaczynają pu-
szczać disco polo, bo w telewizji zau-
ważono, że można na tym zarobić
duże pieniądze – uważa Jan Glaziń-
ski, zajmujący się promocją Festi-
walu Muzyki Tanecznej w Świeciu.
Glaziński od dziesięciu lat jest
didżejem, a od trzech lat występuje
w zespole discopolowym Euforia.
- Nie ma teraz dyskoteki, w której
nie urządzano by wieczorów disco
polo. Przychodzą na nie tłumy –
mówi. - Disco polo to nie wiocha, ale
fajna muzyka, lekka, wesoła, pory-
wająca do tańca. Tych, którzy je
krytykują, zapytałbym czy byli kie-
dyś na weselu i przy jakich utworach
bawili się najlepiej oni i inni goście.
Jestem pewien, że przy discopolo-
wych.
Festiwal Muzyki Tanecznej w
Świeciu ma być imprezą familijną.
Od godz. 15.00 będą dostępne
dmuchane place zabaw dla dzieci,
a od 17.00 na scenie zaprezentują się
debiutanci. Około godz. 19.00-
20.00 pojawią się gwiazdy festiwalu
Dla jednych disco polo to obciach, inni nie potrafią sobie bez tej muzyki wyobrazić udanej imprezy. 29 maja w świeckim amfiteatrze odbędzie się pierwszy w naszym województwie Festiwal Muzyki Tanecznej. Jako gwiazdy wystąpią zespoły Boys i Weekend.
Disco polo to nie wiocha
Zespół Weekend w maju będzie jedną z gwiazd świeckiego Festiwalu Muzyki Tanecznej FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI
Danuta Wałęsa o sobie
11 maja będzie gościć w Świeciu Danuta Wałęsa, żona byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Pier-wsza dama będzie promowała swoją autobiografię „Marzenia i tajemnice”, w której opowiada o sobie, swojej rodzinie, niełat-wym pożyciu z przywódcą Soli-darności i burzliwej historii Pol-ski ostatnich dekad. Wydana w ubiegłym roku książka natych-miast stała się bestsellerem. Autorka otrzymała za nią wyróż-nienie Supergwarancja Kultury w kategorii Wydarzenie Roku przyznane przez redakcję TVP Kultura. Danuta Wałęsa przyje-dzie na zaproszenie Jerzego Wójcik, przewodniczącego Rady Miejskiej w Świeciu.
Spotkanie autorskie z Danutą Wałęsą, sobota 11 maja, godz. 12.00, sala widowiskowa Ośrod-ka Kultury, Sportu i Rekreacji w Świeciu. Wstęp wolny.
„Pstryknij” nagrodę
500 zł nagrody czeka na zwy-cięzcę konkursu fotograficznego FotoSprint z okazji pierwszych urodzin Świeckich Spacerów Fotograficznych. Aby wziąć udział w konkursie należy nade-słać zestaw 3 zdjęć, dotyczących tematów „Człowiek”, „Czas”, „Świecie”. Do 27 kwietnia prace należy przynieść osobiście do punktu informacji OKSiR-u lub przesłać pod adresem Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji, ul. Wojska Polskiego 139, 86-100 Świecie z dopiskiem „Konkurs Fotograficzny FotoSprint”. Re-gulamin konkursu dostępny na www.nefthis.com.
Zagłosuj na Zydeco Flow
Grupa Zydeco Flow, doskonale znana mieszkańcom Świecia z występów na licznych impre-zach, została wybrana do finało-wej dwudziestki konkursu Grand Prix Seven Festival w Węgorze-wie pod patronatem radiowej Trójki. Do 26 kwietnia można oddać swój głos na zespół. To właśnie słuchacze Trójki zadecy-dują, które z kapel będą miały okazję zaprezentować się na festiwalowej scenie. Głosy odda-wać można SMS-em pod nume-rem 71335 w treści wpisując: Zydeco Flow (koszt 1 zł).
W SKRÓCIE
– zespoły Boys i Weekend. Na za-
kończenie wystąpią wykonawcy,
którzy mają na swoim koncie przy-
najmniej jeden nagrany teledysk lub
płytę. W sumie pojawi się kilka-
naście zespołów, w tym m.in. After
Party, Kalimero, Euforia.
- To pierwszy festiwal muzyki
disco polo i dance w naszym woje-
wództwie. Spodziewamy się tłumów
z całego regionu. Nie zamierzamy na
tym poprzestać, chcemy by była to
coroczna, cykliczna impreza – zapo-
wiada Jan Glaziński.
Głównym organizatorem jest
portal muzyczny CPN Skład.
Festiwal Muzyki Tanecznej, środa
29 maja, początek około godz. 15.00,
amfiteatr w Świeciu. Bilety (około
20 zł) do nabycia między innymi
w punkcie informacji świeckiego
ośrodka kultury przy ul. Wojska
Polskiego 139.
maja, z okazji 675 rocznicy nadania praw miejskich 4Świeciu, odbędzie się „Jubi-
leuszowa majówka” na zamku. Na dziedzińcu będą trwały warsztaty rzemiosła średniowiecznego. Nada-rzy się okazja, by zapoznać się z pra-cą garncarza i drukarza, a także zo-baczyć, jak pieczono podpłomyki, czerpano papier i malowano herby. Będzie też można zwiedzić obozy rycerskie usytuowane pod świeckim zamkiem oraz samemu zrobić fra-gment kolczugi i ułożyć mozaikę. Nie zabraknie również pojedynków rycerskich
O godz. 18.45 zostanie odegrana scenka historyczna, podczas wielki mistrz Dytrych von Altenburg wrę-czy burmistrzowi Świecia przywilej
Majówka na zamkulokacyjny. Wcześniej, jako zapo-wiedź wydarzenia, zabrzmią salwy z bombard oraz usłyszymy hejnał odegrany przez trębacza. Natomiast około godz. 19.15 rozpocznie się wielka bitwa o świecki zamek. Oprócz tego w programie konkurs historyczny i recytatorski, a także otwarcie wystawy fotograficznej „Świecie w obiektywie”.
Imprezę zakończy około godz. 21.00 Teatr Świecie, który wykorzy-stując elementy teatru ognia prze-dstawi swoją interpretacją legendy o księciu Świętopełku. (ap)
„Jubileuszowa majówka – 675 lat miasta Świecia”, sobota 4 maja, po-czątek o godz. 15.00, zamek w Świe-ciu. Wstęp wolny.Podczas majówki nie zabraknie rycerskich popisów FOT. MARCIN SALDAT
oniamiki najpierw dała się poznać Niemcom, a dopiero Spotem po raz drugi spróbo-
wała swoich sił na polskim rynku muzycznym. Urodzona w Zielonej Górze 30-letnia wokalistka, kompo-zytorka i autorka tekstów, pięć lat temu wyjechała do Niemiec. W ber-lińskich wytwórniach nagrała w 2009 r. debiutancki album „7pm”.
- Kiedy próbowałam wydać tę płytę w Polsce to się dowiedziałam,
Pop na surowoże ta muzyka jest dziwna – powie-działa artystka radiowej Czwórce.
W ubiegłym roku w Berlinie ukazała się jej druga płyta „SNMK”. Muzyka Soniamiki to ascetyczny, surowy pop. Chciałoby się napisać: alternatywny pop, ale czy to, że coś jest inne od muzyki w radiu musi oznaczać od razu alternatywność? To po prostu bezpretensjonalne, do-mowe piosenki, choć zarejestro-wane w berlińskim studio. (ap)
Soniamiki, piątek 24 maja, godz. 20.00, kawiarnia Cafe Kultura w Świeciu. Bilety (10 zł) w kawiarni.
Soniamiki debiutancką płytę
nagrała w Niemczech FOT. ARCH. ARTYSTKI
ANDRZEJ PUDRZYŃSKIandrzej.pudrzynski@oksir.com.pl
6 maj 2013 www.oksir.euwydarzenia
Nie lubię chodzić
na koncerty synów
Uważa pan się za osobę po-
pularną?
Powiedzmy, że jestem osobą roz-
poznawalną. I to jest bardzo miłe.
Muzyka, którą uprawiamy nie daje
aż takiej sławy, żeby być zacze-
pianym przez fanów na każdym
kroku. Czasami ktoś mnie zagadnie
na ulicy, zapyta, co u mnie słychać,
niekiedy mówią do mnie „panie
Leszku”, bo niektórzy mylą mnie
z Leszkiem Janerką. Zresztą bardzo
się z tego cieszę, że nie jestem osobą
nachalnie rozpoznawalną. Był taki
okres, gdy byliśmy częściej w tele-
wizji i wtedy przejawy dużej popu-
larności były dość uciążliwe. To zu-
pełnie nie jest moja bajka.
W recenzjach, dotyczących
„Nowej płyty”, ostatniego albu-
mu Voo Voo, można przeczy-
tać, że to najbardziej melan-
cholijny i klasycznie rockowy
krążek zespołu od lat, przypo-
minający utwory z lat 60.
i 70. Czaruje słuchacza ana-
logowym, nieco „brudnym”
brzmieniem bez sampli, skre-
czowania i innych współczes-
nych nowinek technicznych.
Zacznijmy od tego, że nie ma
obecnie w Polsce rynku krytyków
muzycznych. A tych, którzy tak się
określają, uważam za cymbałów.
Dla mnie uprawianie krytyki muzy-
cznej to przestępstwo o niskiej szko-
dliwości społecznej, dlatego nie jest
karalne. Jeśli ktoś podszywa się pod
zawód lekarza to grozi mu za to
więzienie, a jeśli ktoś udaje, że słyszy
i zna się na muzyce to chodzi sobie
wolny. Co to za krytyk muzyczny po
szkole dziennikarskiej, albo po
filologii polskiej? Żeby się zajmować
tym fachem trzeba mieć solidne
wykształcenie muzyczne, wiedzieć,
co to jest fraza, frazowanie czy skala,
a nie wypisywać bzdury.
W takim razie jaka jest
„Nowa płyta” według Wojcie-
cha Waglewskiego?
Album jest z jednej strony na-
szym powrotem do Wojtka Przy-
bylskiego, pierwszego realizatora
dźwięku, z którym pracowaliśmy.
Ustaliliśmy, że zagramy tę płytę
Występuje na scenie od ponad trzydziestu lat. W kwietniu po raz pierwszy zagrał w Świeciu razem z legendarnym zespołem Voo Voo. Z Wojciechem Waglewskim o tym, dlaczego nie lubi krytyków muzycznych, o współpracy z synami i o nowym albumie rozmawia Andrzej Pudrzyński.
FOT. ANDRZE
J BARTN
IAK
prawie na „setkę”, czyli że wszyscy
członkowie grupy grają w studiu
jednocześnie. Z drugiej strony to
powrót do brzmień, od jakich
zaczynaliśmy. Ale przede wszystkim
ta muzyka od początku do końca jest
nasza, bo korzysta z pewnego typu
riffów i z charakterystycznych skal.
Najbardziej interesuje mnie to, żeby
to było żywe. Aby ta muzyka spo-
wodowała, że będziemy w stanie
porozumieć się z publicznością tak,
jak podczas koncertu w Świeciu.
Ma pan ojcowską tremę,
kiedy występują na scenie
pańscy synowie Fisz i Emade?
Staram się nie chodzić na ich
koncerty, żeby uniknąć tej tremy.
Raz byłem i denerwowały mnie ko-
mentarze niektórych ludzi, albo to,
że ktoś z publiczności cały czas gada
ze znajomym podczas ich występu.
A to strasznie mnie wkurza. Nie zna-
czy to jednak, że nie podglądam ich
z boku i nie śledzę tego, co robią.
Kibicuję im, tym bardziej, że nie
wiedziałem, iż drzemią w nich takie
talenty. Byłem zaskoczony, że tak
sobie dobrze radzą. Zwłaszcza Fisz,
bo wcześniej był to nieśmiały samo-
tnik, kompletny introwertyk. Bałem
się, że wymięknie na scenie. Kiedy
po jakimś czasie zauważyłem, jak on
się przepoczwarza z takiego siero-
ty w giganta na scenie, to byłem
w szoku.
Występowaliście też razem
na scenie. Jak ojcu gra się z sy-
nami?
Fajnie. To są, kurczę, dobrzy mu-
zykanci. Zaczynali od hip-hopu,
którego ja na początku nie kuma-
łem. Jednak z czasem stali się
wszechstronnymi muzykami. To-
mek Stańko uważa, że Emade jest
jednym z najlepszych perkusistów
w Polsce. I to się słyszy. Dlatego
świetnie się z nimi gra. Kiedy pra-
cujemy razem, nie ma żadnej taryfy
ulgowej. Ja chyba jestem bardziej
litościwy w stosunku do nich, niż oni
dla mnie. Przy jednym ze wspólnych
projektów Emade odrzucił mi bez-
czelnie kilka piosenek. Powiedział,
że są do kitu. Nie ma zmiłuj się. To
nie jest takie tam sobie dziamdzia-
nie, gdzie wychodzi tatuś z synkami,
żeby razem pograć przed publiczno-
ścią i nie zwracają uwagi na to czy to
będzie dobre wykonanie, czy złe. Oni
uwielbiają grać i to nas łączy, a po-
nieważ robią to bardzo dobrze, to
świetnie nam się razem pracuje.
Muzyczne plany i marzenia?
Mamy już tak pełen grafik pro-
jektów, o których wcześniej bym nie
pomyślał, iż się przydarzą, że nie
śmiem nic planować. W ubiegłym
roku siedzieliśmy sobie z naszym
menedżerem i zastanawialiśmy się,
co będziemy robić, bo „Nowa płyta”
wyszła, potem trochę potrwa jej
promocja i co dalej? Jednak w
międzyczasie pojawiło się tyle
nowych wydarzeń, że nie narzekamy
na brak pracy. Najlepiej więc
niczego nie planować. Bardzo mi się
podobają takie koncerty, jak ten w
Świeciu, nie w wielkich halach, ale w
kameralnych warunkach z fajną
publicznością. Byłoby super grać
takie koncerty ciągle. Wiem jednak,
że parę dużych wyzwań z najwyższej
półki też nam się wkrótce przydarzy.
Nie zamierzam z tego powodu
narzekać. Ważne, że robimy to, co
lubimy i są ludzie, którzy chcą tego
słuchać.
ROZMAWIAŁ andrzej.pudrzynski@oksir.com.pl
ANDRZEJ PUDRZYŃSKI
FOT. RUDOLF STÝ
BAR
FOT. RUDOLF STÝ
BAR
FOT. RUDOLF STÝ
BAR
7maj 2013www.oksir.eu reklama
Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego”86-100 Świecie, ul. Chmielniki 2B, pok. nr 7, tel./fax (52) 33 01 832, email: lgdswiecie@op.pl
www.lgdswiecie.pl
Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego”
WYDARZENIA
jest partnerstwem trójsektorowym, utworzonym na obszarze siedmiu gmin powiatu świeckiego (Bukowiec, Dragacz, Drzycim, Jeżewo, Nowe, Świecie i Warlubie) dla realizacji Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) na lata 2007-2013 w oparciu o
JARMARK WIELKANOCNY W PRZYSIEKU23 marca 2013 r. braliśmy udział w Jarmarku Wielkanocnym w Przysieku. Celem jarmarku jest promowanie lokalnych i regionalnych tradycji, zwyczajów i dziedzictwa kulturowego, związanego z Wielkanocą oraz rękodzieła i sztuki ludowej.Lokalną Grupę Działania „Gminy Powiatu Świeckiego” reprezentowały Koła Gospodyń Wiejskich z gminy Jeżewo oraz Paweł Piotrowski Deco-Flor z Gródka. Jak zwykle było kolorowo i świątecznie.
Lokalną Strategię Rozwoju (LSR), którą realizujemy od 2009 roku.
Sfinansowano w ramach działania 4.31 „Funkcjonowanie lokalnej grupy działania, nabywanie umiejętności i aktywizacja”Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 i środków Unii Europejskiej oraz Budżetu Państwa
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie
ZAPRASZAMY
1. Przedsiębiorców oraz osoby zamierzające rozpocząć działalność gospodarczą do składania wniosków w ramach działania Tworzenie i Rozwój Mikroprzedsiębiorstw – od 13 maja do 27 maja 2013 r.
2. Rolników, domowników i małżonków rolników (ubezpieczonych w KRUS) do składania wniosków w ramach działania Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej – od 13 maja do 27 maja 2013 r.
3. Organizacje pozarządowe, osoby fizyczne, kościoły i związki wyznaniowe, jednostki samorządu terytorialnego do składania wniosków w ramach działania Małe Projekty – od 20 maja do 7 czerwca 2013 r.
Działanie: Różnicowanie w kierunku działalności
nierolniczej
Beneficjent: Przemysław Listewnik
Całkowity koszt projektu brutto: 64 206 zł.
Wartość dofinansowania z LGD netto: 26 100 zł.
W ramach operacji zakupiono sprzęt rolniczy – zestaw
uprawowo-siewny. Beneficjant świadczy usługi w ramach
działalności pozarolniczej.
WYBRANE PROJEKTY
Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego” w związku z planowanym naborem wniosków o przyznanie pomocy w ramach działania „Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju”
w zakresie nowego przedsięwzięcia
w zakresie:
ź Małych projektów ź Różnicowanie w Kierunku działalności nierolniczejź Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw
informuje, że na terenie działania LGD „Gminy Powiatu Świeckiego” przeprowadzone będą szkolenia dla potencjalnych wnioskodawców na temat zasad ubiegania się o dofi-nansowanie w ramach działań wdrażanych przez LGD, na których przedstawione zostaną szczegółowe informacje o zasadach przygotowania i składania wniosków oraz: wzór formularza wniosku o przyznanie pomocy, wzory formularzy niezbędnych do wyboru
Wieś przyszłości – sposób na sukces
operacji przez LGD, kryteria wyboru operacji przez LGD określone w Lokalnej Strategii Rozwoju.
Osoby zainteresowane mogą zgłaszać się w biurze LGD w Świeciu, ul. Chmielniki 2B, tel. 52 33 01 832
L.p. DATA GODZ. GMINA MIEJSCE SZKOLENIA
1 24-04-2013 10:00 ŚwiecieŚwietlica wiejska
w Terespolu Pomorskim
2 29-04-2013 10:00 ŚwiecieInkubator Przedsiębiorczości
ul. Chmielniki 2b
3 07-05-2013 10:00 BukowiecUrząd Gminy w Bukowcu
ul. Dr Floriana Ceynowy 14
4 09-05-2013 10:00 NoweŚwietlica Wiejska
w Gajewie - Zabudowania
5 13-05-2013 10:00 ŚwiecieInkubator Przedsiębiorczości
ul. Chmielniki 2b
ZAPRASZAMY NA SZKOLENIAZAPRASZAMY NA SZKOLENIA
8 maj 2013 www.oksir.euw cztery oczy
Do tej pory himalaizm zwy-
kle przedstawiany był w kon-
tekście heroizmu, zmagania
się z własnymi słabościami,
sprawdzianu ludzkiej wytrzy-
małości. Ostatnie wypadki,
zwłaszcza te z udziałem Pola-
ków, sprawiły że wspinaczkę
zaczęto ukazywać w nieco in-
nym świetle. Pojawiły się spo-
strzeżenia, że nie jest to żadna
odwaga, tylko zwykłe ryzykan-
ctwo, które co jakiś czas musi
się źle skończyć.
Ludzie od zawsze wspinali się po
górach i zawsze ginęli. Pewnie częś-
ciej niż teraz. Tyle, że kiedyś nie mó-
wiło się o tym. Media nie były tak
wszechobecne. Inną rzeczą jest to, że
przed laty himalaiści zamierzający
zdobyć jakiś szczyt nie zabiegali tak
o rozgłos, jak obecnie. Muszą to ro-
bić, jeśli chcą pozyskać sponsorów, a
w ślad za tym pieniądze, które po-
zwolą zorganizować wyjazd. Podo-
bnie było w przypadku Broad Peak,
który po raz pierwszy zdobyto zimą.
Niestety, dwaj polscy himalaiści za-
płacili za ten sukces najwyższą cenę.
Takie historie zawsze spotykają się
z zainteresowaniem i pewnie stąd
tak wielkie zamieszanie i dyskusja,
jakiej być może wcześniej nie było.
Jednak gdy ginie hima-
laista, zwykle jest on przedsta-
wiany jako heros, pokonany
przez siły natury. A może nie
jest on w niczym lepszy od ko-
goś, kto pędzi na motorze z prę-
dkością 240 km na godzinę
i rozbija się na drzewie? O tym
ostatnim zwykle mówi się
FOT. ANDRZE
J BARTN
IAK
Wejść na szczyt i nie zginąćWejść na szczyt i nie zginąćWejść na szczyt i nie zginąć
Z Ryszardem Bocianem, himalaistą z Osia, o pasji gór, ryzyku i zmaganiu z własnymi słabościami rozmawia Andrzej Bartniak.
„Idiota, zasłużył sobie na taki
los”. A przecież obaj realizo-
wali swoją pasję. Świadomie
narażali życie. Skąd więc tak
różna ocena?
Nie wiem czy himalaiści są tra-
ktowani inaczej. Myślę, że większość
ludzi uważa to, co oni robią za zu-
pełnie niepotrzebne. Są przekonani,
że trzeba być głupcem, żeby spędzać
dwa miesiące na kompletnym odlu-
dziu i jeszcze wydawać na to masę
pieniędzy. Na coś, co przecież nie
przynosi żadnych medali ani dyplo-
mów. Pewnie w przekonaniu wię-
kszości jest to taka sama głupota, jak
jazda wspomnianym motorem 240
na godzinę.
Wanda Rutkiewicz, nasza
wybita himalaistka, która też
straciła życie w górach, zapyta-
na czemu się wspina powie-
działa: „Może dlatego, że przy
ekstremalnym wysiłku w gó-
rach, niedotlenieniu wydziela
się nieznany hormon?” Może
to on uzależnia?
Myślę, że większość z tych, którzy
jeżdżą wysoko w góry nie potrafi
jasno odpowiedzieć na pytanie, po
co tam jeździ.
A pan po co jeździ?
Zacznijmy od tego, że nigdy nie
brałem udziału w żadnej ekstre-
malnej wyprawie zimowej, która za-
wsze wiąże się z dużym ryzykiem.
Mimo to, kilka razy spotkałem się
z zagrożeniem życia. Chyba najbar-
dziej ryzykowałem wspinając się na
Pik Lenina. Każdy krok sprawiał
wielką trudność. Zimno i rozrze-
dzone powietrze paraliżowały ru-
chy. Praktycznie w każdym momen-
cie mogło się zdarzyć coś, co zakoń-
czyłoby moją przygodę z górami.
Wiem, co znaczy przebywanie na
dużych wysokościach i jak zachowu-
je się człowiek w takich warunkach.
Mogę odpowiedzieć tylko znanym
powiedzeniem: „Jeździ się w góry,
bo są”. Trudno o lepsze stwierdze-
nie. Jest to jakaś pasja, walka ze
sobą. W żadnym wypadku z naturą.
Tej pokonać się nie da.
Żony wielu himalaistów,
zwłaszcza wdowy, mówią że to
egoiści.
Można tak pomyśleć, skoro zo-
stawiają wszystko i na kilka miesięcy
wyjeżdżają po to, by chodzić po
górach. Wiadomo, że ktoś, kto
zamierza zdobywać najwyższe
szczyty, ma gdzieś wkalkulowane to,
www.airpress.pl
• SPRĘŻARKI • KOMPRESORY
• ZAWORY • ELEKTRODY • WĘŻE • SPAWARKI
• ODZIEŻ BHP • KAMIENIE SZLIFIERSKIE
• TARCZE • SZCZOTKI • PAPIERY ŚCIERNE
• WIERTARKI • OPALARKI • SZLIFIERKI • WKRĘTARKI
• ARTYKUŁY SPAWALNICZE
RAFAŁ GÓRSKIwww.raf-mix.pl
86-105 Świecieul. Chełmińska 2a
tel./fax: 52 331 09 65mobile: 501 744 830, 504 259 191
e-mail: raf-mix@raf-mix.pl
www.raf-mix.pl
HURT - DETAL
Reklama
9maj 2013www.oksir.eu w cztery oczy
że może już nie wróci do domu. Co
zrobić. Tej pasji nie da się porównać
chyba z żadną inną.
Co pan myślał w sytuacjach,
gdy życie wisiało na włosku?
Pojawiała się myśl „Jeśli prze-
żyję, to więcej już nie będę kusił
losu i skończę z górami”?
Takich myśli nie było, nawet
w najgorszym momencie. Raczej
analizowałem sytuację i starałem się
dojść do momentu, w którym został
popełniony błąd. Zrozumienie go to
szansa na to, że kolejnym razem
właściwa reakcja będzie szybsza.
Przeciwnicy niebezpiecz-
nych wypraw zimowych, w któ-
rych Polacy mają spore sukce-
sy, zauważają, że nie mają one
zbyt wiele wspólnego ze szla-
chetną rywalizacją. Inaczej niż
na morzu, każdy myśli przede
wszystkim o sobie. Dość nieda-
wno wyszła na jaw historia z
udziałem japońskich himalais-
tów, którzy przy okazji wspi-
naczki na jeden ze szczytów
Himalajów natknęli się na
wyczerpaną ekipę Hindusów.
Mimo ich próśb o picie, jedze-
nie, jakąkolwiek pomoc, Ja-
pończycy nie zareagowali. We-
szli na szczyt, a gdy schodzili
przechodzili już obok zamar-
zniętych Hindusów. Takie hi-
storie mocno odbrązawiają
ten sport.
Nie można generalizować, że
ludzie sobie nie pomagają. Obecnie
jest bardzo dużo wypraw komer-
cyjnych. Ludzie płacą duże pienią-
dze i potem za wszelką cenę chcą
zdobyć górę. Nie jadą tam dla jakiejś
idei, tylko chcą wejść na szczyt. To
wszystko. Tak jak w biznesie, ofiary
muszą być. Z racji dostępności
himalaizmu nie wszyscy ludzie
dostrzegają w tym piękno.
Okoliczności śmierci Macie-
ja Berbeki i Tomasza Kowal-
skiego też są dość niejasne.
chcących zdobyć ten sam szczyt,
wyprawa wyrusza. Moje wyjazdy
można nazwać niskobudżetowymi.
Wszystko organizujemy na własną
rękę. Pomoc miejscowych agencji
ograniczamy do absolutnego mini-
mum.
Zdobył pan już kilka sześ-
ciotysięczników i siedmio-
tysięcznik. O którym z ośmio-
tysięczników pan marzy?
Na pewno nie jest to Mount
Everest, za duży tam tłok. Chyba że
od chińskiej strony, bo tam ze wzglę-
du na trudności mało kto wchodzi.
Może Cho Oyu. Niestety, tak wyso-
kie szczyty wymagają nie tylko pie-
niędzy, ale też specjalnych przygo-
towań, które zajmują sporo czasu
Sporo, czyli ile?
Dla mnie jest to minimum pół
roku. W tym czasie biegam, ćwiczę
na siłowni, oswajam się z wysił-
kiem. Tam kondycja jest niezwykle
ważna.
Rodzina boi się o pana, gdy
pakuje pan plecak i wyrusza na
koniec świata?
Pewnie, że się boi. Ja też się boję.
Nie jest tak łatwo, jak niektórym
może się wydawać, że wsiadam do
samolotu i mam wszystko w nosie.
Dlaczego pozostała dwójka
polskich alpinistów im nie po-
mogła? Rodziny i znajomi gu-
bią się w domysłach. Byli zbyt
wyczerpani, zabrakło umie-
jętności czy może jeszcze coś
innego?
Tego nikt nie wie. Należy pamię-
tać, że na takiej wysokości trudno
jest pomóc komuś innemu. Czło-
wiek jest tak potwornie wyczerpany,
choćby z braku tlenu, że każdy krok
sprawia ogromną trudność. A trzeba
zostawić sobie jeszcze mały zapas na
zejście. Można niepotrzebnie zrobić
10 metrów do góry, a potem zabra-
knie sił, żeby te 10 metrów zejść
w dół. Tam nikt nie jest w stanie
wziąć kolegi na plecy i znieść go kil-
kaset metrów niżej, gdzie są lepsze
warunki.
Czyli chcąc uprawiać ekstre-
malną wersję tego sportu trze-
ba być wyjątkowym egoistą i li-
czyć się z tym, że może kiedyś
trzeba będzie zostawić przyja-
ciela na pewną śmierć?
To nie egoizm, a realizm.
Zdarzyło się kiedyś panu
natknąć na martwych wspina-
czy?
Nie. Widziałem tylko pozosta-
łości po obozach, w których pra-
wdopodobnie wydarzyło się jakieś
nieszczęście.
Ile trzeba mieć pieniędzy,
żeby uprawiać wspinaczkę wy-
sokogórską?
Trudno powiedzieć. Po Tatrach
można chodzić tanio. Alpy też są
dość dostępne. Duże wydatki zaczy-
nają się, gdy myślimy o Himalajach.
W Nepalu na wszystkie szczyty
powyżej 6000 m trzeba mieć pozwo-
lenie. Im wyżej, tym drożej. Będąc
na miejscu też można rozwiązać to
na wiele sposobów. Można wyruszyć
własnym zespołem, albo wkręcić się
do jakiejś nepalskiej agencji, która
kompletuje skład i w momencie, gdy
uzbiera się na przykład 10 osób,
jakiś sygnał, że wszystko jest w po-
rządku, ale równie dobrze może nie
być ze mną kontaktu, bo na przykład
rozładują się wszystkie baterie. Do-
piero po tym czasie mają prawo się
niepokoić.
Żona zaakceptowała to tak
bezwarunkowo? To, że przez
miesiąc lub dłużej może nie
mieć żadnych wieści o tym, co
się z panem dzieje? W dodatku
wiedząc, że przebywa pan w ja-
kimś odciętym od świata, nie-
przyjaznym miejscu, tysiące
kilometrów od domu?
Akceptuje, chociaż nie jest to
łatwe. Na szczęście ze mną nie jest
tak źle. Góry to tylko hobby. Jak mi
się udaje wyjechać raz w roku, to jest
dobrze. Są ludzie, którzy spędzają
w ten sposób pół roku i więcej.
Wszystko podporządkowane jest
górom. Ja traktuję to jako odsko-
cznię od szarego życia.
Na ostatnim wyjeździe do Argenty-
ny jakoś tak się dziwnie złożyło, że
siedzieliśmy miesiąc w rejonie,
w którym przez cały ten czas nie
widzieliśmy żadnych innych ludzi.
Mieliśmy telefon satelitarny, który
nie działał i przez miesiąc nasze
rodziny nie miały z nami żadnego
kontaktu.
Bliscy musieli przeżywać
piekło.
Jak też je przeżywałem wiedząc,
co oni przechodzą.
Nie powiadomili ambasady
czy służb ratowniczych, że coś
wam się stało?
Przed wyjazdem zastrzegam
sobie, że jeśli wyjeżdżam na miesiąc,
to oczywiście będę się starał dać
ROZMAWIAŁ terazswiecie@oksir.com.pl
ANDRZEJ BARTNIAK
Reklama
STS
SOMAR
Reklama
Ryszard Bocian, rocznik 1974, mieszka w Osiu. W swojej pasji, jaką jest chodzenie po górach, realizuje się od kilkunastu lat. Zdobył wiele szczytów w Tatrach, Alpach, Andach, Pamirze, na Kaukazie i Alasce. W 2010 r. uczestniczył w wyprawie, której celem był Kusum Kanguru (6367 m) w Himalajach. Podobnie jak wszystkim innym Polakom, nie udało mu się jednak dotrzeć do celu. Najwyższym szczytem, jaki zdobył jest Pik Lenina (7134 m) w Pamirze. Na co dzień Ryszard Bocian prowadzi stację kontroli pojazdów w Osiu.
FOT. ANDRZE
J BARTN
IAK
10 maj 2013 www.oksir.euwidziane z bliska
ziś już wiemy, jaka siła
zmieniła tak kraj-
obraz nad Wdą. Rela-
cje świadków, nagra-Dnia wideo, a przede
wszystkim rozmiar zniszczeń, zain-
teresowały wielu meteorologów i ba-
daczy niezwykłych zjawisk w przyro-
dzie. Drogę i siłę „naszej” trąby ustalili
z imponującą dokładnością.
Powstała o godz. 13.00 przy pol-
skiej granicy z Niemcami, ale po ich
stronie, na wysokości Zielonej Góry.
W godzinę nabrała mocy tzw. super-
komórki burzowej. Wtedy jeszcze
nie schodziła do ziemi. Pędziła
w kierunku Starej Rzeki w gminie
Osie, jako niezwykle ulewna chmu-
ra. Koło godz. 15.00 była w Pile,
gdzie powaliła betonowy mur przy
stadionie. Wichura ogarnęła woje-
wództwo wielkopolskie i część za-
chodniopomorskiego. Pourywała
tam linie energetyczne, pozrywała
dachy, powaliła setki drzew. Po
godz. 16.00 przesunęła się w stronę
Borów Tucholskich. Na ziemię trąba
zeszła kawałek za Tucholą. Potem
wpadła w dolinę Wdy, do Łążka,
Szarłaty i Starej Rzeki. Zraniła pięć
osób, uszkodziła 58 budynków.
Lej kategorii F2
Niektórzy byli wtedy w domach,
między innymi Danuta Brodecka
z Szarłaty koło Osia, która sądziła,
że to wyjątkowo silna burza, dopóki
nie zobaczyła błota chlustającego
w okna. Odbijały się też o nie drobne
kamienie.
- Gdy huk ustał, w domu zrobiło
się dziwnie jasno. Potem zrozumia-
łam, że znikł las, który rzucał cień na
dom. Gdy wyjrzałam przez okno,
zobaczyłam wyjątkowo intensywną,
malowniczą tęczę – wspomina.
Widziała ją też Małgorzata Krupa
z Łążka. Była w swoim lesie. Szukała
grzybów, gdy zaczął do niej docierać
dziwny jazgot. Sądziła, że to pociąg
jedzie awaryjnym torem przez Szar-
łatę. Ale dźwięk szybko narastał
i wtem ziemia zaczęła się jej osuwać
spod nóg.
- Myślałam, że to koniec świata –
mówi.
Położyła się twarzą do ziemi.
Chwilę potem zaległa cisza, a niebo
rozświetliły oślepiające słońce i pię-
kna tęcza.
Niektórym udało się uwiecznić to
wyjątkowe zjawisko w Borach Tu-
Wiosna w Starej Rzece wygląda jak nigdy. Ciągle szokuje krajobraz po tornadzie, które przeszło tu 14 lipca ubiegłego roku. Mieszkańcy zdążyli naprawić domy, ale przyroda dopiero zaczyna się odradzać.
Tornado spustoszyło las i uszkodziło 58 zabudowań w dolinie Wdy FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
Krajobraz po końc u świata
Reklama
Reklama w
to dobra inwestycja
Sprawdź nas!tel. 661 504 850
Autopromocja
cholskich. Na YouTube znajdziemy
kilka ciekawych dokumentów. Na
jednym z filmów widać, jak rozpę-
dzony lej zbliża się do domku w Starej
Rzece. Operator jest odważny. Nie
poddaje się, kręci mimo huku i trze-
szczących ścian. Widz ma wrażenie,
że zaraz trąba wpadnie do jego domu.
Są też filmy z drogi, kręcone
w samochodach. Emocje na jednym
z nich, na drodze do Łążka, wyraża
krzyk dziewczyny, która błaga kiero-
wcę, żeby przestał kręcić i wreszcie
odjechał. Na tym filmie widać, jak lej
oddala się na północ, w stronę Gnie-
wu. Podnosił się i opadał. Około godz.
18.00 narobił jeszcze sporo szkód
w Sztumie – pięć osób zostało ran-
nych i zniszczeniu uległy 42 budynki.
Nawałnica rozmyła się przed godz.
19.00, zanim doszła do Elbląga.
Odcinek, który pokonała, mierzy
320 km, ale faktycznie trąba dotknęła
ziemi na 80 kilometrach. Zniszczyła
pas szeroki na cztery kilometry. Jej
siła, mierzona w skali Fujity, wyno-
siła F2. Symbol ten oznacza wiatr
wiejący z prędkością od 181 do 253
kilometrów na godzinę.
Szczęście w nieszczęściu
Zaraz po trąbie, ale także dziś, do
Starej Rzeki i Łążka przyjeżdżają
turyści ciekawi widoku, jaki zostawia
po sobie taka siła. Najdobitniej
obrazują ją powalone, pogięte, cza-
sem poskręcane drzewa. Z ustaleń
Lasów Państwowych wynika, że ży-
wioł spustoszył 650 ha lasu, niszcząc
lub uszkadzając ponad 125 tys.
metrów sześciennych drzew, głównie
sosen w wieku od 40 do 100 lat. Stra-
ty w surowcu drzewnym oraz koszty
uprzątnięcia wywróconych i połama-
nych drzew, odnowienia zniszczo-
nych lasów i naprawy infrastruktury
oszacowali na około 20 mln zł.
Las ma zacząć się odbudowywać
dopiero w 2015 roku. Tegoroczne na-
sadzenia dodatkowo opóźniła długa
zima. Tymczasem w samym Nadleś-
nictwie Trzebciny trzeba zasadzić ok.
4 mln sadzonek. I nie będą to tylko
sosny.
Lasy Państwowe odchodzą od tak
zwanych monokultur, czyli lasów
z przewagą jednego gatunku drzew.
Zastępują je innymi. I tak miejsce
sosen zajmą po trąbie dęby, buki,
graby i brzozy.
- Sosny również, bo Lasy Pań-
stwowe to także gospodarstwo, a so-
sna ciągle sprzedaje się najlepiej –
uzupełnia Daniel Siewert, specjalista
do spraw ochrony krajobrazu, war-
11maj 2013www.oksir.eu widziane z bliska
Reklama
tości historycznych i kulturowych
Wdeckiego Parku Krajobrazowego
w Osiu.
Łyse wzgórza wokół Wdy przy-
pominają wiosną o trąbie. Gdzienie-
gdzie widać wygięte pasma sosen,
urwane czubki potężnych drzew. Nie-
które pnie leżą przy korycie Wdy. Już
w sierpniu ubiegłego roku, gdy tylko
został wznowiony ruch na Wdzie, nie
brakowało kajakarzy ciekawych oto-
czenia rzeki po kataklizmie. Zbliżają-
cy się sezon znowu może przynieść
zwiększone zainteresowanie tury-
stów.
To jeden z nielicznych plusów
trąby nad Wdą. Mogą też o nich mó-
wić państwo Biliccy ze Starej Rzeki.
Ich dom był jedynym, które tornado
zmiotło do cna. Nie dało się go
odbudować, bo miał prawie sto lat
i był drewniany.
Powinno przybyć jeleni
Bilickich spotkało podwójne
szczęście. Po pierwsze, nie było ich
w domu, gdy rozszarpała go nawał-
nica. Po drugie, na Boże Narodzenie
dostali nowiusieńki, tak piękny, że
turyści podpytują, za ile i od kogo
można taki kupić. Zima w tym domu
minęła im sympatycznie – ciepło
i przytulnie. Rodzina szykuje się do
lata. Już cieszą się na grillowanie na
wygodnym tarasie z widokiem na wy-
łysiałe wzgórza rzeki. Prawdopo-
dobne, że zobaczą na nich jelenie.
Miejscowym bardzo żal jagodzisk,
płodnych w Starej Rzece i Łążku.
Wielu ludzi żyło ze zbierania jagód,
ale już słychać, że są przecież miejsca,
w które można się przenieść.
Daniel Siewert uważa, że mie-
szkańcy Starej Rzeki, Łążka i Szarłaty
sobie z tym poradzą:
- Ludzie z Borów są zahartowani,
trąbę przyjęli z pokorą. Raczej
zabezpieczają się przed kolejnym
uderzeniem niż drżą, że ono nastąpi.
W końcu taka trąba w Polsce to
rzadkość. Jej kolejne uderzenie w to
samo miejsce wywróciłoby statystykę
do góry nogami.
- Polany oraz puste przestrzenie
wśród drzew, takie jakie zostawiła
trąba, to najlepsze rykowiska – mówi
Daniel Siewert. - Mam nadzieję, że
przełoży się to na wielkość populacji
jelenia w Borach Tucholskich.
Trąba była łaskawa dla najcen-
niejszych dzieł natury w tym miejscu.
Ucierpiał tylko jeden z 50 pomników
przyrody, nie ma też strat w zwie-
rzętach. Śródleśny rezerwat przy-
rody, Jezioro Martwe, został w jednej
części odsłonięty, ale nie traci przez to
na wartości. W końcu to dzieło siły
przyrody i ślad po niej w miejscu,
gdzie w naturę celowo się nie inge-
ruje, podnosi wartość tego niezwy-
kłego miejsca.
rolety
¿aluzje
plisse
zas³ony rzymskie
¿aluzje pionowe
zas³ony panelowe
moskitiery
rolety zewnêtrzne
Promocja dotyczy rolet Impresja „dzień-noc” (wszystkie typy). Czas trwania promocji:
24.04.2013 - 17.05.2013.Promocja ważna tylko z poniższym kuponem
promocyjnym.
-20%
SALON FIRMOWY Omega Roletyul. Chmielniki 2B86-100 Œwiecie
tel. kom. 508 367 062swiecie@omegarolety.pl
www.omegarolety.pl
PROWADZIMY:
• księgi rachunkowe kpir
• ewidencje VAT • rozliczenia z US, ZUS,
GUS i PFRON • kadry i płace
•
Na rynku od 10 lat!
www.arym-ksiegowosc.pl
Kancelaria Rachunkowo Doradcza
"ABAKS" Anna Wolicka-Arym
ul. Chmielniki 2B, 86-100 Świecie
Tel. 52 33 31 119 | Kom. 696 007 975
e-mail: biuro@arym-ksiegowosc.pl
Posiadamy certyfikat
rzetelnego biura rachunkowego.
AGNIESZKA ROMANOWICZterazswiecie@oksir.com.pl
14 lipca Gabriela Bilicka ze Starej Rzeki myślała tylko o jednym: dobrze, że nikogo z jej rodziny nie było w domu, gdy zniszczyło go potężne uderzenie trąby powietrznej FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
Rodzeństwo Ania i Mateusz Biliccy mówią, że zima w nowym domu minęła sympatycznie: ciepło i przytulnie FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
Żywioł spustoszył 650 ha lasu, niszcząc lub uszkadzając ponad 125 tys. metrów sześciennych drzew, głównie sosen FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
12 maj 2013 www.swiecie.euecho gminyecho gminy materiały informacyjne gminy Świecie
Rewitalizacja, markety i biblioteka- Trudno mi się zgodzić z zarzutem, że z powodu rewitalizacji starej części miasta upadają małe sklepy. Przyczyną jest to, że nie wytrzymują one konkurencji z marketami, nad czym boleję. Nie mamy jednak na to wpływu – mówi Tadeusz Pogoda, burmistrz Świecia
Przy tak dużej inwestycji zdarza-ją się drobne niedociągnięcia. Wie-dzą to wszyscy ci, którzy budowali chociażby własny dom, a przecież tu skala przedsięwzięcia jest dużo mniejsza. Są to drobne usterki, jak luźna kostka na ulicy, ale natych-miast reagujemy na wszelkie takie sytuacje. Nie płacimy za to doda-tkowo, bo mamy 3-letnią gwarancję od wykonawcy. Nie można jednak wyolbrzymiać i twierdzić, że wszę-dzie są tylko niedociągnięcia, z któ-rymi nic nie robimy, bo to zwyczajna nieprawda. Wystarczy przejść się po Dużym i Małym Rynku oraz po-bliskich ulicach, aby to samemu stwierdzić.
Sporo uwagi media poświę-ciły fontannie.
Podejrzewam, że jakakolwiek ona by nie była, to części osób by się podobała, a części nie. Nie słyszałem jednak krytycznych głosów dotyczą-cych wyglądu fontanny w pier-wszych tygodniach po oddaniu jej do użytku. Pojawiły się one dopiero, kiedy mieliśmy przejściowe proble-my techniczne. Mam wrażenie, że w medialnych doniesieniach wzięły one górę i przy okazji siłą rozpędu skrytykowano też całą fontannę.
Czytając niektóre wpisy na forach internetowych można odnieść wrażenie, że na rewi-talizacji ucierpieli kupcy, któ-rzy coraz częściej zmuszeni są zamykać sklepy na starym
mieście.Trudno mi się z tym zgodzić.
Przyczyną jest to, że małe sklepy nie wytrzymują konkurencji z marke-tami, nad czym boleję. Nie mamy jednak na to wpływu. Na Marian-kach nie przeprowadzaliśmy rewi-talizacji, a tam także jest duża rota-cja, jeśli chodzi o małe sklepy czy punkty usługowe. Jedne powstają, potem znikają po paru miesiącach, a w ich miejsce otwierają się nowe.
Rozumiem rozgoryczenie han-dlowców, ale my jako gmina mamy związane ręce. Jeśli inwestor kupi od prywatnego właściciela działkę, tak jak to miało miejsce na terenie po byłej cukrowni, może na niej bez przeszkód postawić market do 2000 m kw. powierzchni sprzedaży. Nie wlicza się w to pomieszczeń ma-gazynowych, biurowych czy socjal-nych. Jedynie markety powyżej 2000 m kw. mogą powstać na grun-cie, który decyzją rady miejskiej przeznaczono w planie zagospoda-rowania przestrzennego pod sklepy wielkopowierzchniowe. W Świeciu jednak żaden market nie ma ponad 2000 m powierzchni handlowej.
Ostatnio sporo mówiło się o nowej bibliotece. Wiadomo już, że nie dojdzie do połącze-nia Miejskiej Biblioteki Pu-blicznej z Biblioteką Pedagogi-czną, która podlega Urzędowi Marszałkowskiemu w Toru-niu.
Czytając niektóre artykuły w lokalnej prasie można od-nieść wrażenie, że jakość wy-konania rewitalizacji starego miasta pozostawia wiele do ży-czenia.
Rozumiem, że rolą dziennikarzy jest patrzenie władzy na ręce i wyty-kanie ewentualnych błędów. Szanu-ję to, bo to jeden z elementów demo-kracji. W tym jednak konkretnym przypadku nie mogę się zgodzić z takim twierdzeniem. Tym bar-dziej, że opinia wyrażana niekiedy w mediach często różni się od tej, jaką często słyszę od mieszkańców, którzy chwalą to, że Duży Rynek i okolice, prezentują się teraz dużo lepiej.
To prawda. Przyczyną jest to, że pod jednym kierownictwem byliby pracownicy biblioteki miejskiej zatrudnieniu na umowę o pracę i pracownicy Biblioteki Pedagogicz-nej, których obejmuje Karta Nau-czyciela.
O tym, dlaczego gmina zdecydowała się na budowę no-wej biblioteki, zamiast odku-pywać na przykład byłą Galerię Kościuszki rozmawialiśmy już podczas ostatniego wywiadu. Ale przy okazji wyboru lokali-zacji biblioteki przy ul. Sien-kiewicza, niektórzy podnoszą argument, że w ten sposób za-biera się w tym miejscu miejsca parkingowe i osoby, chcące zrobić zakupy, nie będą miały gdzie zostawić samochodu.
To płatny parking, gdzie par-kowały przede wszystkim autobusy i samochody ciężarowe. Poza tym mamy 100 metrów dalej duży, bez-płatny parking koło hali, a kawałek dalej kolejne dwa – powyżej hali i przy stadionie Wdy. Co więcej, według wstępnych założeń, nowa biblioteka będzie dysponowała parkingiem na 34 miejsca. Myślę więc, że są to zarzuty mocno prze-sadzone.
Rozmowa jest kontynuacją wywia-du, który ukazał się miesiąc temu w dodatku „Echo Gminy” w nr 46 miesięcznika „Teraz Świecie”.
Święto konstytucji
Burmistrz Świecia zaprasza mie-szkańców oraz poczty sztanda-rowe do wzięcia udziału w obcho-dach Święta Konstytucji 3 Maja. Rozpocznie je msza w intencji ojczyzny w kościele p.w. Św. An-drzeja Boboli w Świeciu 3 maja o godz. 10.00. Po mszy na sta-rym cmentarzu zostaną złożone wieńce i wiązanki kwiatów na mogile żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Następnie delegacje przejdą ul. Gimnazjalną i Kla-sztorną na Duży Rynek w asyście Orkiestry Dętej Świecie. Po ode-graniu hymnu państwowego przemówienie wygłosi burmistrz Świecia. Następnie zaplanowano wręczenie odznaczeń „Gwiazda Iraku” żołnierzom pełniącym służbę w tym kraju. Na zakoń-czenie zostaną złożone wiązanki kwiatów pod pomnikiem na Dużym Rynku. Wystąpi też świe-cka orkiestra.
Wypowiedz umowę
Właściciele nieruchomości po-winni pamiętać o złożeniu wypo-wiedzenia z dotychczasowym odbiorcą odpadów komunal-nych, ze skutkiem na dzień 30 czerwca 2013 r. Unikną w ten sposób ponoszenia podwójnych kosztów. Od 1 lipca 2013 r. gmina Świecie przejmie odpowiedzial-ność za odbiór odpadów komu-nalnych. W tym celu, gmina za-wrze umowę z firmą, wyłonioną w drodze przetargu publicznego.W związku z powyższym, właści-ciele nieruchomości, aby uniknąć ponoszenia podwójnych kosz-tów, związanych z odbiorem odpadów, powinni wypowiedzieć dotychczas obowiązujące umowy zawarte z firmami, wywożącymi śmieci. Dlatego należy spraw-dzić, na jaki czas została ona za-warta oraz termin jej wypowie-dzenia (niektóre firmy mają dłu-gie np. 3 miesięczne okresy wy-powiedzenia), a następnie złożyć dotychczasowemu odbiorcy odpadów pisemne wypowiedze-nie świadczonych usług. W przy-padku umów zawartych z Zakła-dem Usług Komunalnych wypo-wiedzenia można również wrzu-cać do specjalnie przygotowanej skrzynki w Biurze Obsługi Mie-szkańców w holu Urzędu Miej-skiego w Świeciu.
Działka działce nierównaWielu z nas marzy o własnym domku. Kupując jednak działkę warto sprawdzić, czy leży ona na terenie objętym planem zagospodarowania przestrzennego. Pozwoli to uniknąć późniejszych rozczarowań.
wie decyzji o warunkach zabudowy. A to istotna różnica, bo tylko tam, gdzie jest plan zagospodarowania przestrzennego, gmina ma obowią-zek zbudowania infrastruktury.
Pozorna oszczędność
Często nabywcy są wprowadzani w błąd przez niektórych sprzeda-jących, handlujących gruntami na większą skalę. Odkupują oni od rol-ników ziemię czwartej, piątej klasy, bo przy gorszych gruntach nie trzeba czekać parę lat na jej odrolnienie i dzielą ją na działki na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Czę-sto wyszukują gruntów rolnych po-łożonych przy obszarze objętym planem zagospodarowania prze-strzennego, bo dzięki temu mają już drogę dojazdową i media w pobliżu swojego terenu.
- Potem, przy sprzedaży, niektó-rzy sugerują nabywcom, że gmina
pobuduje tu całą infrastrukturę. A to nieprawda, bo nie zobowiązują nas do tego przepisy. Chętnie byśmy to zrobili, ale nie możemy sobie po-zwolić na budowanie dróg wodo-ciągów i kanalizacji wszędzie tam, gdzie powstaną dwa, trzy domy, bo to bardzo kosztowne inwestycje. Nie stać nas na to, podobnie jak żadnej gminy w kraju – podkreśla Wiesław Ratkowski.
Sprawdź w urzędzie
Ceny działek na gruncie z decyzją o warunkach zabudowy są średnio o 20 procent niższe niż na obszarze z planem zagospodarowania, chęt-nych więc nie brakuje. To jednak tylko pozornie atrakcyjna cena. Jeśli doliczy się do tego fakt, że trzeba będzie na własny koszt założyć wszy-stkie media, może ona być wyższa od ceny działki, objętej planem zago-spodarowania.
- Niestety, coraz częściej przy-chodzą do nas osoby, które kupiły działki nieobjęte takim planem i do-magają się od gminy budowy wodo-ciągów, kanalizacji, dróg i oświe-tlenia – wyjaśnia Wiesław Ratkow-ski, kierownik Wydziału Budownic-twa i Architektury Urzędu Miej-skiego w Świeciu. - Tymczasem ich działki zostały wytyczone na podsta-
- Przypadków tego rodzaju jest coraz więcej, między innymi osta-tnio w Sulnowie. Dlatego przed na-byciem działki nieobjętej planem zagospodarowania, rozważmy czy warto ją kupować, mimo korzy-stniejszej ceny i potem ponosić sa-memu wysokie koszty budowy wszy-stkich niezbędnych mediów – zwra-ca uwagę Wiesław Ratkowski.
Aby sprawdzić czy działka, którą chcemy kupić, znajduje się w planie zagospodarowania przestrzennego, należy udać się do wydziału budo-wnictwa i architektury w urzędzie miejskim. Po złożeniu odpowiednie-go pisma, w ciągu kilku dni otrzy-mamy zaświadczenie o przeznacze-niu działki.
W naszej gminie znajduje się ok. 1000 działek pod zabudowę mie-szkaniową, objętych planem zago-spodarowania przestrzennego, mię-dzy innymi po około 300 w Świeciu i Sulnowie oraz 250 w Grucznie.
Aktualności o gminie Świecie na
www.swiecie.eu
SM
1 9 0 5Ś W I E C I E
13maj 2013Materiały informacyjne Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu
SPÓŁDZIELNIA MIESZKANIOWA W ŚWIECIUul. Bolesława Prusa 1, 86-100 Świecie
e-mail: sekretariatsm@smswiecie.pl, strona internetowa: smswiecie.pltel. administracja: 52 33 11 909, tel. czynsze: 52 33 11 989, tel. sekretariat: 52 33 12 917, fax: 52 33 11 911
NIP 559-000-45-32, REGON 000483576, KRS 0000173471
Rozmowa z Dariuszem Zawadzińskim, prezesem
Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu.
Panie prezesie po raz pierwszy spotykamy się na
łamach miesięcznika „Teraz Świecie”…
Dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że mogę przedstawić
nasze sprawy na łamach czasopisma, które dociera do tak
szerokiego grona mieszkańców. Jeśli sprawdzi się ta formuła,
liczę na kolejne zaproszenie.
Przejdźmy do największej inwestycji, realizowanej
w ostatnich latach przez Spółdzielnię Mieszkaniową
w Świeciu – termomodernizacji budynków mieszkal-
nych. Na jakim jest ona etapie?
W ubiegłym roku zakończyliśmy proces termomoder-
nizacji, przyjęty przez Walne Zgromadzenie Spółdzielni
Mieszkaniowej na lata 2007-2012. W tym czasie ociepliliśmy
59 bloków w Świeciu, 2 w Osiu i 4 w Gródku. Nie zamierzamy
jednak na tym poprzestawać. Kolejnym krokiem jest
docieplenie kamienic przy ul. Słowackiego i Krasickiego. To
zadanie jest o tyle trudniejsze, że inwestycje musiały uzyskać
zgodę konserwatora zabytków. Początkowo spotkaliśmy się
nawet z odmową z jego strony. Dopiero po sporządzeniu przez
nas opinii i dokumentacji, zapewniających zachowanie zabyt-
kowego charakteru budynków, otrzymaliśmy zgodę. Docie-
pliliśmy już dwie kamienice przy ul. Krasickiego 1 i Słowa-
ckiego 7. W trakcie realizacji są inwestycje w budynkach przy
ul. Słowackiego 2, 3 i 5. W ciągu dwóch najbliższych lat zakoń-
czymy prace w kamienicach przy ul. Krasickiego 3 oraz Słowa-
ckiego 4, 6, 8 i 10. Na etapie przygotowywania dokumentacji
jest również budynek przy Krasickiego 5, którym zarządzamy
w imieniu wspólnoty mieszkaniowej. W ramach tych inwe-
stycji są nie tylko docieplenia, ale także inne niezbędne prace
remontowe.
Kiedy patrzy pan z perspektywy czasu – warto było
inwestować w termomodernizację?
Przytoczę kilka cyfr. Obecnie zużycie ciepła na cele
grzewcze jest o 25-30 procent mniejsze niż byłoby, gdybyśmy
nie wykonali termomodernizacji. Najprościej mówiąc,
użytkownicy lokali mieszkalnych nie grzeją powietrza.
Mieszkańcy praktycznie nie odczuwają kosztowo przepro-
wadzonej termomodernizacji, gdyż wyżej wymienione
oszczędności pozwalają spłacać zaciągnięte kredyty. Ponadto
część zadań wykonaliśmy ze środków własnych funduszu
remontowego oraz udało się nam pozyskać na dzień dzisiejszy
w formie premii termomodernizacyjnych i dotacji około
3,7 mln zł. W trakcie rozpatrywania są kolejne nasze wnioski.
Kiedy spaceruje się po Świeciu, łatwo odróżnić bloki
spółdzielni od innych po odnowionych elewacjach.
To prawda. Naszym zamiarem było, aby dzięki termo-
modernizacji bloki były nie tylko cieplejsze, ale także wyglą-
dały bardziej estetycznie. Nie straszą już brudne i zniszczone
elewacje – jest schludniej i bardziej kolorowo. Osiedla nie
przypominają już ponurych blokowisk. Tym bardziej, że
inwestujemy także w infrastrukturę – chodniki, place zabaw,
utwardzamy teren, odnawiamy nasadzenia zieleni. Wciąż jest
jeszcze sporo do zrobienia. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale
staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom lokatorów
i z roku na rok poprawiać zagospodarowanie terenów przy
naszych blokach.
Problemem wielu spółdzielni jest zadłużenie
lokatorów.
Zdarzają się i u nas takie sytuacje, ale w porównaniu z wie-
loma innymi spółdzielniami, sytuacja wygląda dobrze. Mamy
tylko 6-procentowy wskaźnik zadłużenia. Skuteczne działania
windykacyjne prowadzą do tego, że nie wzrasta ilość zadłużo-
nych użytkowników lokali. Od pewnego czasu ich ilość utrzy-
muje się na podobnym poziomie. Druga sprawa to lokale użyt-
kowe, wynajmowane na prowadzenie działalności gospodar-
czej. Widać, ze kryzys i konkurencja marketów nie pozostają
bez wpływu na kondycję drobnych i średnich przedsiębiorców,
którzy mają kłopoty z utrzymaniem swoich sklepów czy firm
usługowych. Nie pozostajemy jednak bierni i poszukujemy no-
wych najemców. Inwestujemy również w lokale użytkowe, za-
równo samodzielnie, jak i we współpracy z ich użytkownikami.
Nie grzejemy powietrza
OGŁOSZENIE
Spółdzielnia Mieszkaniowa w Świeciu przy ul. B. Prusa 1, posiada do wynajęcia lokale użytkowe.Informacje na temat lokali można uzyskać pod numerem telefonu 52 33 11 909, 693 460 440.
Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 10a
Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 15
(na parterze)
2138,26 m
2301,20 m
2653,00 m2
109,60 m (pow. piwniczna)
Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 15
(na piętrze)
14 maj 2013 www.oksir.euspołeczeństwo
la ze Świecia i Bartek
poznali się w tech-
nikum. Ola zaszła w
ciążę po studniówce, Oślub był po maturze.
Zamieszkali z jej rodzicami. Jej
ojciec, były wojskowy, garnął się do
dzieci. Miał zajmować się Danusią,
gdy Ola wróci do pracy. Ale zakład,
w którym pracowała, nie dotrwał do
końca jej macierzyńskiego. Została
w domu i razem z ojcem zajmowała
się Danusią. Biedy nie było, ale
samochód by się przydał i czas po-
myśleć o własnym kącie.
- Grafik komputerowy powinien
dobrze zarabiać. Chyba, że jest słaby
– przytyki teścia bolały Bartka coraz
bardziej.
Gdy Danusia miała trzy latka,
postanowił wyjechać, żeby zarabiać.
Do Irlandii. Naprawiał palety. Robił
to solidnie, nie jak większość roda-
ków, co zawyżali normę ponad 200
procent. Ale ich palety wracały do
naprawy, a Bartka nie. Jego szef,
Hindus, szybko rozpoznał solidnego
fachowca. Po dwóch latach pracy
zrobił go szefem zmiany i dał mu
zarobić tyle, co Irlandczykom.
Ola ma kochanka
Ola była zadowolona. Kupiła
citroena i lokowała pieniądze na mie-
szkanie. Uspokajała męża, że u nic
h wszystko w porządku. Że dobrze im
z rodzicami, że dziadek szaleje na
punkcie Danusi.
Bartek najpierw nie uwierzył, gdy
jego brat Tomek napisał mu w e-
mailu: „Ola ma kochanka”. Dotarło do
niego dopiero wtedy, gdy przysłał mu
zdjęcie Oli z facetem. Wsiadali do
citroena: „Widuję ich coraz częściej, w
ogóle się nie ukrywają, raz jechali
z Oli ojcem” – dorzucił Tomek. To
przeważyło szalę.
Do drzwi mieszkania Oli zapukał
kolega Bartka. Gdy ona otworzyła
mu drzwi, Bartek wepchnął się jak
złodziej. Wszedł podstępem, bał się,
że Ola nie wpuści go do mieszkania
teścia. Nawet nie był w nim zamel-
dowany.
Ola podniosła krzyk na całą kla-
tkę. Szybko ukryła Danusię w pokoju
dziadka. Gdy Bartek zabierał swoje
rzeczy, książki, wieżę i komputer, te-
ściowa wezwała policję krzycząc do
słuchawki: „Złodziej, złodziej!”
Rozwód był błyskawiczny. Dzia-
dek zeznał, że Bartek zdradzał Olę już
w Polsce, a tam w Irlandii to dopiero
się rozpuścił! Nie przyjeżdżał do
domu, nie interesował się dzieckiem.
I według niego to dobrze, że Ola po-
znała Krzysztofa, bo jest odpowie-
dzialny, dobry materiał na ojca,
nauczyciel. A Danusia? Danusia nie
pamięta taty.
Ola dba o to, żeby wymazać
Bartka z jej pamięci. Nie kryje przed
nim, że chce zmienić nazwisko małej,
na nazwisko jej drugiego męża –
Krzysztofa.
Gdy Bartek stawia się po Danusię,
mała zawsze jest chora. Dwa razy
sama wyszła na klatkę i kazała mu iść.
Raz krzyczała na niego, że teraz ma
innego tatę.
Bartek odchodził, po tygodniu za-
ciskał zęby i wracał odzyskać Danu-
się. Zawsze go przepędzali. Ostatnio
spróbował, gdy Danusia szła do pie-
rwszej komunii świętej. Nie było go
na liście gości. Prezent wręczył Oli.
Pod kościołem, bo Danusia schowała
Po rozwodzie sądy najczęściej przyznają opiekę nad dziećmi matce. Wielu ojców nie może przebić się przez ten stereotyp. Rola ojca w społeczeństwie się zmienia, a mimo to sądy ciągle ich dyskryminują.
Sądy nie ufają ojcom
się za dziadka. Bartek przestraszył się
zamieszania. Nie chciał robić Danusi
przykrości w jej święto. Wycofał się
zmieszany, jakby był nagi, albo wła-
śnie wyszedł z więzienia. Dotarło do
niego, że stracił Danusię. Ola mu go
zabrała.
Zemsta za porzucenie
- Taka postawa matek jest rzad-
kością – ocenia Roman Jonac, psy-
cholog z Poradni Psychologiczno-
Pedagogicznej w Świeciu. - Więk-
szość z nich jednak jakoś się z ojcami
dogaduje, szanują decyzję sądu.
W minionym roku w Świeciu było
79 rozwodów. W większości mał-
żeństw, zawartych po 2000 roku,
z małymi dziećmi. Wiele z nich stra-
ciło jednego z rodziców przez zło-
śliwość drugiego albo obojga. Czasem
była to zwykła zemsta, najczęściej za
porzucenie. Roman Jonac opisuje
jedną z takich sytuacji.
- Dziecko stało się kartą przetar-
gową. Jego dobro przestało być waż-
ne. Matka postawiła twarde warunki,
a ojciec też nie ustąpił. Nie chciał
wejść do mieszkania odebrać syna,
tylko trzeba mu go było wyprowadzić
na klatkę o określonej godzinie i wy-
dać jak przedmiot. Tak nie można –
zaznacza Jonac i podkreśla, że cho-
ciaż rozumie upór ojców, stereotyp
przyznawania przez sądy dzieci
matkom jest jak najbardziej uzasa-
dniony. - Chodzi o emocjonalną więź
i bezwarunkową miłość. Świat bez
mamy dla małych dzieci nie jest łatwy
– tłumaczy.
A jak na dodatek ojciec kojarzy się
z policją, która pyta, dlaczego dziecko
nie może się widzieć z ojcem, dystans
do niego staje się nie do pokonania.
Niektóre matki mają w tym istotny
udział.
Zdarzają się kobiety, które spry-
tnie wykorzystują niebieskie karty dla
rodzin z problemem alkoholowym
czy pedofilię. Niektóre skutecznie
manipulują środowiskiem, żeby tylko
odebrać ojcu prawa rodzicielskie.
Jednak sędziowie czasem to dos-
trzegają. Ostatnio w Świeciu sędzina
upomniała matkę, która uparcie
odmawia ojcu kontaktów z córką,
mimo że ma prawo widywać się z nią
w weekendy. Powiedziała, że jej też
może za to ograniczyć prawa rodzi-
cielskie.
Sądy wolą matki
Jeszcze większą elastyczność są-
dom ma umożliwić ostatnia popra-
wka w kodeksie rodzinnym. Infor-
muje o tym Fundacja Ojców Po-
krzywdzonych Przez Sądy. Na ich
stronie internetowej czytamy, że no-
wa regulacja pozwoli na większą sku-
teczność egzekwowania prawa wobec
matek i ojców, którym drugi rodzic
utrudnia spotkania z dzieckiem.
Nowe przepisy mają wręcz zobowią-
zywać oboje rodziców do kontaktów
z pociechą i są już one zaakceptowane
przez Radę Ministrów.
Sędziowie będą mieli do dyspo-
zycji więcej instrumentów prawnych,
np. będzie im wolno ograniczyć kon-
takty do telefonów albo listów, czego
wcześniej nie mogli zasądzić. Zyskają
też prawo do obarczenia matki albo
ojca kosztami dojazdu do dziecka,
jeśli spotkanie z winy drugiej strony
nie dojdzie do skutku. Prawo do wi-
dywania wnuka zyskają także dzia-
dkowie. Nowela w kodeksie rodzin-
nym ma służyć scaleniu rodziny. Do-
strzega ona rolę dziadków i poszerza
prawa ojców.
Rola ojca w społeczeństwie się
zmienia, a mimo to sądy ciągle ich
dyskryminują. Dowodzi tego raport
Centrum Praw Ojca i Fundacji Bato-
rego, sporządzony w 2009 roku.
Według niego ojcowie są przez sądy
traktowani instrumentalnie, wręcz
arogancko. Na 37,5 tys. orzeczeń w
2011 roku, sądy powierzyły opiekę
nad dziećmi tylko 1641 ojcom.
Przyczyną były z reguły tak skrajne
przypadki, jak prostytucja matki,
alkoholizm lub przemoc fizyczna.
Ojcowie poszkodowani przez wy-
miar sprawiedliwości działają sku-
pieni w kilku organizacjach społecz-
nych. Są wśród nich: Fundacja Praw
Ojca i Dziecka, Stowarzyszenie Dziel-
ny Tata, Fundacja Ojców Pokrzyw-
dzonych przez Sądy, Centrum Praw
Ojca i Dziecka.
Wszystkie podkreślają, że obec-
ność ojca w życiu dziecka służy budo-
waniu autorytetów.
- Bo to ojciec stanowi w rodzinie
miary i zasady – przyznaje Roman
Jonac. - Rozwój moralny dzieci, war-
tościowanie i ocenianie ojciec wa-
runkuje w nie mniejszym stopniu niż
matka. Jest też przewodnikiem w od-
krywaniu świata, gdy matka drży
o dziecko. Ojciec orientuje się w ukła-
dach między ludźmi, w obowiązkach,
ograniczeniach, zakazach i nakazach.
Uczy posłuszeństwa i odpowiedzial-
ności, panowania nad sobą, znosze-
nia bólu i cierpliwości. To nie są cechy
przypisane tylko matkom.
AGNIESZKA ROMANOWICZterazswiecie@oksir.com.pl
Na 37,5 tys. orzeczeń w 2011 roku, sądy powierzyły opiekę nad dziećmi tylko 1641 ojcom FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
15maj 2013www.oksir.eu społeczeństwo
Zdaniem Racji Polskiej Le-
wicy Kościół świadomie szko-
dzi Polsce i Polakom. W jaki
sposób?
Uważam, że ta organizacja wy-
znaniowa powinna się skupiać na
wychowywaniu w wierze, a nie za-
głębianiu się w politykę. Obecnie
struktury Kościoła katolickiego w
Polsce, zresztą inne wyznania rów-
nież, podjęły szeroką działalność
gospodarczą, która jest poza wszel-
ką kontrolą Skarbu Państwa. Często
prowadzą tę działalność na niezro-
zumiałych zasadach. To mocno ude-
rza w inne podmioty gospodarcze,
które nie mają dostępu do tych przy-
wilejów. Wzrasta uczucie nierów-
ności w prawach. Wyraźnie widać
faworyzowanie jednych i niedoce-
nianie innych. Jeżeli mamy równość
prawa, to niech wszyscy, którzy pro-
wadzą jakąś działalność, podlegają
tym samym zasadom.
Jednak gdyby nie zaangażo-
wanie Kościoła w politykę pe-
wnie socjalizm w Polce trwałby
znacznie dłużej. Trudno prze-
cenić rolę wielu duchownych,
którzy na różne sposoby wspie-
rali opór wobec minionego sy-
stemu.
Z perspektywy tych dwudziestu
kilku lat mogę powiedzieć, że prze-
łom, jaki dokonał się w 1989 roku
nie spełnił oczekiwań, zarówno mo-
ich, jak i wielu innych ludzi. Ruch
społeczny, jaki się zawiązał w latach
80. miał na celu polepszenie sytuacji
bytowej robotników. Dziś widzimy,
gdzie znalazła się klasa robotnicza.
Na marginesie życia społecznego
i gospodarczego. Wielu ludzi uważa,
że tamten czas nie został dobrze
wykorzystany.
Ale chyba winą Kościoła nie
jest to, że transformacja oka-
zała się procesem znacznie
bardziej bolesnym niż się
wszyscy spodziewali.
Z uwagi na to, że byłem uczestni-
kiem tamtych wydarzeń od samego
początku, czuję moralne prawo do
oceny minionego ćwierćwiecza. Nie-
za sprawą premier Hanny Suchoc-
kiej konkordat, który jeszcze długo
będzie odbijał się czkawką.
Dość wątłe szeregi członków
Racji Polskiej Lewicy mogą
świadczyć, że bardzo niewielki
odsetek Polaków zgadza się
z tymi poglądami.
Mamy wielu sympatyków. Przy-
chodzą na spotkania, przytakują, ale
nie mają wewnętrznej odwagi, żeby
się ujawnić, wyjść na ulicę, wziąć
udział w naszej demonstracji, by
otwarcie przedstawić swoje poglą-
dy. Wielu z nich kłóci się ze swoimi
rodzinami na przykład o posyłanie
dzieci na religię, która zaczyna się
już w przedszkolu. Przecież to jest
zbrodnia na psychice dziecka.
Chrześcijaństwo pod tym
względem w niczym nie różni
się o innych religii. Wychowy-
wanie w duchu określonych
wartości rozpoczyna się od naj-
młodszych lat.
Nie znam bliżej innych religii.
Byłem wychowywany w religii kato-
lickiej i z tego, co pamiętam, to Jezus
miał 12 lat, gdy po raz pierwszy
został zabrany do świątyni. I właśnie
w tym wieku powinna się odbywać
inicjacja religijna.
Pana partia dość blisko
współpracuje z Ruchem Pali-
kota. Co was łączy?
Z Ruchem Palikota łączy nas idea
laickości struktur państwowych
i gospodarczych. Faktyczny rozdział
stety, moja ocena jest negatywna.
Nie należało rujnować tego, co stwo-
rzyły całe pokolenia, tylko reformo-
wać. Może nawet tamten system
udałoby się jakoś uratować. Wielu
młodych ludzi, którzy nie pamiętają
minionych czasów, używa sloganu
o upadku komunizmu. W Polsce
nigdy nie było komunizmu. Był
socjalizm, a to bardzo duża różnica.
Oczywiście nie jest też prawdą, że na
półkach były tylko ocet i papier
toaletowy. Niektóre dziedziny być
może zyskały na wprowadzonej
swobodzie gospodarczej, ale trzeba
też podkreślać, że znaczny dorobek
pokoleń powojennych został zma-
rnotrawiony przez karierowiczów
politycznych, którzy dorwali się do
władzy.
O co walczy Racja Polskiej
Lewicy?
Walczymy przede wszystkim o
rozdział państwa od Kościoła. To
jest fundamentalna zasada. Pań-
stwo powinno być świeckie. Oczywi-
ście nie negujemy istnienia orga-
nizacji religijnych, niech sobie fun-
kcjonują, jeśli znajdą wyznawców,
ale powinno się to odbywać z dala od
państwa. Wiele zła przynosi też tak
wyraźna dominacja katolicyzmu,
ponieważ nie sprzyja to wolnemu
wyborowi religii, jaką chce się wy-
znawać.
Nie mam wrażenia, że Koś-
ciół katolicki utrudnia komu-
kolwiek religijne spełnianie się
w jakimkolwiek wyznaniu. To,
że większość mniej lub bar-
dziej świadomie wybiera kato-
licyzm, uwarunkowane jest
historycznie i obyczajowo.
To wynika przede wszystkim z
wpływów politycznych. Chrześci-
jaństwo w Polsce wprowadzono siłą.
Cała chrystianizacja opierała się na
morderstwach i grabieżach. Dążono
wszelkimi sposobami do wyklucze-
nia wyznawców innych religii i na-
rzucenia tej jedynej słusznej. Ten
błąd przez pokolenia powtarza się
i pokutuje do dziś. To powinno być
zmienione. Podobnie jak podpisany
tego nie przyłożyli. Polskę wyzwoliło
dopiero polskie wojsko sformowane
na Wschodzie wraz z sojuszniczą
Armią Czerwoną. Trzeba to pod-
kreślać podczas spotkań z młodymi
ludźmi, że sojusznicza armia nam
pomogła, jak nikt inny. Na naszej
ziemi ginęli rosyjscy żołnierze, któ-
rym należy się szacunek. Dlatego
odwiedzam znajdujący się w Świeciu
cmentarz wojskowy w rocznicę Dnia
Zwycięstwa i wyzwolenia Świecia.
Można by się spierać czy
Związek Radziecki był bardziej
naszym wyzwolicielem, czy
kolejnym okupantem.
O tym, co działo się w Polsce po
1945 roku w żadnym wypadku nie
możemy mówić jak o okupacji.
Pamiętam, jak jeden z nauczycieli
Zespołu Szkół Zawodowych w Świe-
ciu opowiadał o tym, jak w czasie
okupacji niemieckiej, gdy rozma-
wiał w kościele po polsku, ksiądz
Krause boleśnie wytargał go za uszy
i wyrzucił na dwór. Za to, że używał
języka polskiego. Dzięki sojuszni-
czej armii, która pokonała hitlerow-
skiego najeźdźcę, znowu mogliśmy
używać bez szykan polskiej mowy.
Co do granic, o których kształt nie-
którzy mają pretensje, nie mieli na
to wpływu ani Polacy, ani zwykli
żołnierze rosyjscy. Decyzję podjęły
wielkie mocarstwa i trzeba się było
im podporządkować.
od Kościoła. W Ruchu dostrzegamy
sojuszników w tej walce. Mamy na-
dzieję na dłuższą współpracę.
Chcecie połączyć siły w cza-
sie najbliższych wyborów?
Na pewno będziemy współpra-
cować przy tworzeniu list kandy-
datów.
Wierzy pan w powrót silnej
lewicy?
Lewica dużo straciła ze względu
na postawę SLD w czasie przemian,
których nie potrafiono właściwie
przeprowadzić. Partia nie umiała
chwalić się swoimi osiągnięciami.
Co zatem powinna zrobić,
żeby odzyskać starych i zyskać
nowych sympatyków?
Polska jest tradycyjnie związana
z lewicowym nurtem, nie tylko ze
względu na przekonania polityczne
znacznej części Polaków, ale także
usytuowanie na wschodzie Europy.
To ostatnie decyduje też o tym, że
nasza lewicowość jest zupełnie
inaczej rozumiana niż na Zachodzie.
Sądzę, że słabość lewicy w
dużej mierze bierze się stąd, że
Polacy wciąż pamiętają, jak
wyglądała Polska przed 1989
rokiem i kto za to odpowiadał.
Nie należy tego zapominać. Na-
leży nawet pamiętać, co było w cza-
sie wojny i po jej zakończeniu. Kto
się przyczynił do wyzwolenia kraju.
Nie był to rząd przedwojenny, rząd
na uchodźstwie ani tzw. cichociemni
czy też Żołnierze Wyklęci. Oni się do ROZMAWIAŁ
terazswiecie@oksir.com.plANDRZEJ BARTNIAK
Na lewo od Kościoła- Nie negujemy istnienia organizacji religijnych, niech sobie funkcjonują, jeśli znajdą wyznawców, ale powinno się to odbywać z dala od państwa – przekonuje Sylwester Salwierz ze Świecia, działacz partii Racja Polskiej Lewicy w rozmowie z Andrzejem Bartniakiem.
FOT. ANDRZE
J BARTN
IAK
16 maj 2013 www.oksir.euobyczaje
eby się sprawdzić i poczuć
emocje, jakich nie zagwa-
rantują boks, zapasy czy
nawet sztuki walki – pod-Żkreśla Andrzej Piątkowski,
którego zwycięstwo podczas osta-
tniej gali w Świeciu oklaskiwała ty-
sięczna widownia. - Kiedyś biłem się
na ulicy, ale skończyłem z tym. Teraz
robię to tylko na macie.
Aby wejść do klatki i móc myśleć
o wygranej konieczny jest długo-
trwały trening.
- Sama siła mięśni to za mało –
mówi Piątkowski. - Trzeba poznać
odpowiednie techniki, bez których
nie da się wygrać. W ostatnim roku
bardzo wiele nauczyłem się od Ale-
ksandra Fishera, który jest świe-
tnym instruktorem – zachwala kole-
gę z klubu Gerke MMA Świecie.
Spora część zawodników MMA,
czyli mieszanych sztuk walki, ma
naturę zawadiaków. To się przydaje.
Trafiają się jednak oazy spokoju.
Taką może się wydawać Tomasz
Stożek, strażnik miejski ze Świecia.
Do tej pory utożsamiany był przede
wszystkim z aikido. Pokazy z jego
udziałem oraz zawodników prowa-
dzonego przez niego klubu wielo-
krotnie stanowiły jedną z atrakcji
imprez rozrywkowych. Jednak od
pewnego czasu jego zainteresowa-
nia biegną coraz mocniej w kierunku
brazylijskiego jiu-jitsu. Znajomość
tego stylu to podstawa, którą powi-
nien opanować zawodnik chcący
ćwiczyć MMA.
To właśnie za sprawą Tomasza
Stożka odbyły się w hali widowi-
skowo-sportowej w Świeciu wszy-
stkie trzy gale „Wieczoru Gladiato-
rów”, czyli walk MMA. Prawdopo-
dobnie będą kolejne, bo już podjął
rozmowy w sprawie budowy klatki,
która do tej pory była wypożyczana
na czas turnieju. Jak tłumaczy, po-
ciąga go pewna nieprzewidywalność
tej dyscypliny. O ile w przypadku
większości sztuk walki można prze-
widzieć, co się będzie działo na ringu
czy macie, to w MMA wszystko jest
dużą niewiadomą. Cała walka może
się odbywać w stójce, w parterze,
albo na przemian raz tak, raz tak.
- Każdy ma swoje mocniejsze
strony i stara się to wykorzystać –
tłumaczy Stożek. - Zawodnicy z
przeszłością zapaśniczą często są
chwytaczami i będą dążyć do tego,
aby jak najszybciej zejść do parteru
i zastosować chwyt lub dźwignię,
która da im zwycięstwo. Ktoś, kto
wcześniej ćwiczył boks, kick-boxing
czy karate raczej jest stójkowiczem.
Każdy pojedynek jest inny.
Krew, pot i testosteronNiewiele dyscyplin sportowych budzi tak skrajne emocje jak MMA. Po co ludzie zamykają się w klatce i tłuką do krwi?
Reklama
Turniej w Świeciu odbywał się
według formuły pride, stanowiącej
najbardziej ekstremalną formę
MMA, zezwalającą między innymi
na kopanie leżącego. Andrzej Pią-
tkowski jeszcze tydzień po walce
odczuwał skutki starcia.
- Dostałem sporo silnych kopnięć
w głowę – mówi. - W wadze ciężkiej
są one bardzo bolesne. Miałem nos
zalany krwią. Gdy próbowałem póź-
niej tę krew wydmuchać to zmieniło
się ciśnienie i zamknęło mi się oko,
które mogłem normalnie otworzyć
dopiero po kilku dniach. Nie jest to
miłe, ale takie rzeczy się zdarzają.
Ważne, że wygrałem. Byłem bardzo
zdeterminowany. Chciałem jak naj-
lepiej wypaść przed własną publi-
cznością.
Chociaż trudno w to uwierzyć,
Piątkowski twierdzi, że nie słyszał
wrzawy na trybunach podczas walki.
Nie ma pewności czy dlatego, że
słowa zlewały się w niezrozumiały
hałas, czy też wszystkie jego myśli
były skupione na czymś zupełnie
innym.
- Gdy człowiek wchodzi do klatki,
zdany jest tylko na siebie – wyjaśnia.
- Wszystko dzieje się błyskawicznie.
Jeden głupi błąd i jest po walce.
O tym, że tak właśnie może być
wie najlepiej Tomasz Stożek, któ-
rego przegrana była sporym zasko-
czeniem. Początek walki zapowiadał
zupełnie inny finał.
- Chciałem zakończyć to jak
najszybciej – wspomina. - Pięć dni
wcześniej, podczas treningu złama-
no mi nos i bałem się, że w czasie
„Wieczoru Gladiatorów” znowu się
to powtórzy. W zasadzie w takim
stanie mogłem nie walczyć, ale
wiem, że byłoby to źle odebrane.
Myślałem, że mimo tego urazu jakoś
się uda wygrać. Do przegranej przy-
czyniło się też zbyt gwałtownie zbi-
janie wagi. Żeby dopasować się do
przeciwnika musiałem szybko stra-
cić 6 kg. Takie efekty można osią-
gnąć tylko odwaniając organizm.
Problem jest taki, że wraz z wodą
„odpływa” energia. Starcza jej na
Andrzej Piątkowski: - Kiedyś biłem się na ulicy, ale skończyłem z tym. Teraz robię to tylko na macie FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
17maj 2013www.oksir.eu obyczaje
Reklama
ANDRZEJ BARTNIAKterazswiecie@oksir.com.pl
kilka minut ostrej walki, a potem
jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z gnia-
zdka. Teraz wiem, że w przyszłości
muszę to rozwiązywać inaczej.
Przegrana ani złamany nos nie
zniechęciły go do MMA, które swoją
popularność zawdzięcza relacjom
telewizyjnym turniejów federacji
KSW. Widowiskowość tych bitew
przyciąga liczną widownię. Wraz
z nią idą w parze pieniądze sponso-
rów. To właśnie honoraria za wygra-
ne sprawiają, że wielu utalentowa-
nych zawodników rezygnuje z zapa-
sów czy judo na rzecz MMA. Ci
najlepsi, ukierunkowani na karie-
rę sportową, często wyjeżdżają za
granicę, np. do Wielkiej Brytanii,
gdzie stawki są znacznie wyższe niż
w Polsce. Stożek ma sporo znajo-
mych, którzy w ten sposób zarabiają
na życie.
Są jednak i tacy, dla których od
pieniędzy ważniejszy jest ten
dreszczyk emocji, jak dla Andrzeja
Piątkowskiego. Podkreśla, że w jego
przypadku od doświadczeń zapaśni-
czych, czy zwykłego walenia w worek
treningowy w piwnicy, ważniejsza
okazała się szkoła, jaką zapewniło
rugby.
- Nauczyło mnie bycia twardym.
Tego, że trzeba wytrwać do końca –
zaznacza. - To nic, że nie masz już
siły i właśnie złapał cię skurcz łydki.
Musisz wytrzymać, bo to za mało,
żeby pęknąć.
Tomasz Stożek (po lewej) przyznaje, że pociąga go nieprzewidywalność walk MMA Wiele walk kończy się poprzez nokaut lub poddanie się przeciwnika
W MMA jest duży zakres dozwolonych ciosów i technik. Nie wolno jednak gryźć rywala, wkładać mu palców w usta, oczy i nos czy uderzać w genitalia i krtań
FOT. ANDRZE
J PUDRZY
ŃSKI
FOT. ANDRZE
J PUDRZY
ŃSKI
FOT. ANDRZE
J PUDRZY
ŃSKI
FOT. ANDRZE
J BARTN
IAK
łam. Dobrze pamiętam, jak doktor
Karczewski położył przede mną
metalowe skrzynki z kartotekami
i kazał wyselekcjonować osoby do
badań profilaktycznych. Od razu
rzuciłam się w wir pracy.
Miała też okazję uczestniczyć
w projektach specjalistycznych.
- Poznałam prof. Świątkowskie-
go z Bydgoszczy. Z prof. Bartuzim
prowadzili badania pracowników
szczególnie narażonych na utratę
zdrowia. Ludzi z naszych najbar-
dziej uciążliwych wydziałów, jak EC,
kocioł sodowy i regeneracja, wywo-
zili autokarami do szpitala akade-
mickiego w Bydgoszczy. W sumie
narażonych były około dwa tysiące
pracowników, stąd częste kontrole
na ich stanowiskach, badania po-
miaru natężenia hałasu, stopnia za-
pylenia i toksyczności pomieszczeń.
Pracownikom dokuczał także
smród. Żalili się na to w „Głosie
Celulozy”. Na łamach gazety wypo-
wiedział się w tej sprawie mgr inż.
Stanisław Kojczyk. Tłumaczył, że
kotły sodowe, uruchomione w 1967
i 1972 roku, nie odpowiadają wymo-
gom ochrony środowiska, bo ich
elektrofiltry są wyeksploatowane.
Pocieszał czytelników, że w 1986
roku rozpocznie się budowa trze-
ciego kotła sodowego z elektrofil-
trem. Główny specjalista do spraw
ochrony środowiska Zakładów Celu-
lozy i Papieru zapewniał, że dzięki
18 maj 2013 www.oksir.eusylwetki
PIGUŁA w kombinacie
ie dlatego trwam tu,
że marzyłam o pracy
przy kombinacie,
przeciwnie. Za nic w Nświecie nie chciałam
pracować w przemysłowej służbie
zdrowia. Jako uczennica Liceum
Medycznego w Grudziądzu miałam
praktyki w Fabryce Narzędzi Rolni-
czych Unia. Nudziłam się tam, bo
chciałam ratować życie, asystować
przy operacjach – mówi Elżbieta
Szymczyk.
Ale w 1973 roku świeżo upieczo-
na pielęgniarka z Drzycimia musiała
udać się do dyrekcji Zakładu Opieki
Zdrowotnej w Świeciu, wtedy przy
ul. Waryńskiego, obecnie św. Win-
centego i odebrać skierowanie do
pracy.
- Pamiętam, że wręczyła mi je
kadrowa, pani Gwizdała, na którą
wszyscy mówili Gwizdalanka. Gdy je
przeczytałam, rozpłakałam się.
20-letnia Ela przestraszyła się, że
nie spełni się jej marzenie z dzieciń-
stwa o asystowaniu przy operacjach.
Tyle zachodu kosztowało ją dotarcie
do tego momentu. Musiała walczyć
o swoją pasję, bo jej rodzice nie
chcieli, żeby została pielęgniarką.
Miała być krawcową, bo to konkre-
tny fach. Uszyjesz – zarobisz, mówił
jej ojciec. Dlatego sądziła, że będzie
szyć ubrania, dopóki tata nie zabrał
jej do państwa Augustyniaków.
- Oni byli lekarzami w Drzycimiu,
mieszkali przy ul. Dolnej, a my obok,
przy Kwiatowej – wyjaśnia Elżbieta
Szymczyk. - Tata oglądał u nich w
telewizji „Kobrę” albo boks, a ja
zaglądałam do ich gabinetu i tam
pierwszy raz zobaczyłam strzy-
kawkę.
Wtedy zrozumiała, że musi
zostać pielęgniarką.
- Ale moi rodzice długo trwali
przy swoim. Gdyby nie ksiądz
Piotrek, który porozmawiał z nimi,
żeby dali mi szansę, nie pozwoliliby
mi złożyć papierów do szkoły w Gru-
dziądzu. Dojeżdżałam tam z Drzyci-
mia przez pięć lat. Musiałam wsta-
wać bardzo wcześnie na pociąg,
późno wracałam do domu. Biegłam
z dworca do szkoły przy ul. Marcin-
kowskiego i na dworzec też wraca-
łam biegiem. Ale nie żałuję, to mnie
zahartowało – przyznaje.
Lekko nie było
Jednak pierwszy dzień w Celu-
lozie nie był nudny.
- Trwała akcja zbierania krwi dla
dwóch poparzonych elektryków –
wspomina. - Niestety, nie udało się
ich uratować.
Potem trafiła do zabiegowego.
Pracowała po południu i w nocy, gdy
nie było lekarza, a zakład produko-
wał non stop, dlatego musiała sama
decydować, co podać pacjentowi.
- Szybko się uczyłam, bo musia-
temu zmaleje emisja gazów złowon-
nych.
Czepek pod kluczem
Tak też się stało. Z roku na rok
zakład przechodził kolejne zmiany.
Dało się je odczuć także w służbie
zdrowia.
Od 2003 roku przychodzi do gabi-
netu jako współwłaścicielka Prywa-
tnego Ośrodka Medycyny Pracy.
Korzystają już z niego nie tylko pra-
cownicy Mondi.
- Jednak to nadal nasz podstawo-
wy chlebodawca – zaznacza Elżbieta
Szymczyk, która przywiązała się do
ludzi pracujących w Celulozie.
Były momenty, że przychodnia
obsługiwała 4 tysiące papierników.
Dziś liczba ta skurczyła się do półtora
tysiąca, dlatego tym bliżsi są jej ludzie
zatrudnieni w papierni od lat. Nie
musi zerkać w kartoteki, żeby wie-
dzieć, któremu co dolega. Martwi ją,
że coraz częściej przepracowują się.
- Nie potrafią zwolnić tempa.
Opamiętują się dopiero po zawale –
ubolewa.
Elżbieta Szymczyk doskonale zna
swoich pacjentów, bo nadal robi to,
co czterdzieści lat temu, czyli pobiera
krew, wykonuje EKG.
- Tę pracę mam we krwi –
tłumaczy. - W takich zadaniach
spełniam się najlepiej.
W grudniu 1990 roku Samorząd
Pielęgniarek i Położnych uchylił obo-
wiązek noszenia pielęgniarskich
czepków. Elżbieta Szymczyk pamię-
ta, że wielu pacjentów buntowało się
przeciwko tej decyzji. Uważali, że
zostali pozbawieni czytelnego znaku
o tym, od kogo mogą oczekiwać po-
mocy.
- Ostatecznie przyznano czepkowi
rolę symbolu i zastąpiono go minia-
turowym czepkiem noszonym w kla-
pie munduru – wyjaśnia. - Ale ja
jestem bardzo przywiązana do moje-
go czepka. Trzymam go w szafce pod
kluczem.
W latach 70. był obowiązek noszenia czepków. Elżbieta Szymczyk żałuje, że został zniesiony, bo pacjenci stracili czytelną wskazówkę, kto jest pielęgniarką, a kto lekarzem FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
Miała szyć ubrania, ale wolała zszywać ludzi, nakłuwać ich i podawać im tlen. Modliła się, żeby nie trafić do przemysłowej służby zdrowia, jednak los chciał inaczej i od 40 lat jest pielęgniarką w przychodni świeckiej Celulozy.
AGNIESZKA ROMANOWICZterazswiecie@oksir.com.plElżbieta Szymczyk pracuje w przychodni Celulozy od 40 lat. Od 10 lat jest jej współwłaścicielką. FOT. ANDRZEJ BARTNIAK
19maj 2013www.oksir.eu reklama
20 maj 2013 www.oksir.eubez retuszu
Główna cecha mojego charakteru:
wytrwałość i konsekwencja w działaniu
Cechy, których szukam u kobiety:
czułość, własne zdanie, spontaniczność
Cechy, których szukam u mężczyzny:
opanowanie i dobra organizacja życia
Co cenię najbardziej u przyjaciół:
szczerość, po latach dogadywanie się niemal
„bez słów”
Moja główna wada:
zbyt duża ufność w stosunku do ludzi
Moje ulubione zajęcie:
praca wśród ludzi, spotkania ze znajomymi
przy gitarze
Moje marzenie o szczęściu:
kochająca żona, dwoje dzieci, dom nad
jeziorem
Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:
wysokość, o ile nie mam przy sobie jakiejś
asekuracji
Co byłoby dla mnie największym
nieszczęściem:
choroba i śmierć najbliższych
Kim lub czym chciałbym być, gdybym
nie był tym, kim jestem:
mieszkańcem buszu lub dżungli
Kiedy kłamię:
...po jakimś czasie i tak mówię prawdę
Słowa, których nadużywam:
„no” i „słuchaj”
Ulubieni bohaterowie literaccy:
cała „Drużyna Pierścienia”
Ulubieni bohaterowie życia
codziennego:
z polskich Jurek Owsiak i Wojciech Mann,
z zagranicznych Jeremy Clarkson
Czego nie cierpię ponad wszystko:
chamstwa i prostactwa
Moja dewiza:
zapisana jest w utworze „Autsajder” Dżemu
Dar natury, który chciałbym
posiadać:
uwolnienie od wszelkich chorób
Jak chciałbym umrzeć:
szybko, bezboleśnie, najlepiej we śnie
Obecny stan mojego umysłu:
zaburzony przez ból zatok
Błędy, które najłatwiej wybaczam:
błahe, nie raniące mnie w jakiś szczególny
sposób
Kwestionariusz Prousta, czyli sami o sobie
Kwestionariusz Prousta to rodzaj
zabawy towarzyskiej, popularnej w salo-
nach mieszczan i arystokracji od drugiej
połowy XIX wieku. Wbrew nazwie, nie
wymyślił go francuski pisarz Marcel Proust
(1871 – 1922). W młodości był tylko jednym z
„przepytywanych”. To jednak wystarczyło,
by z czasem, gdy stał się sławny, kwestio-
nariuszowi nadano jego nazwisko.
Pozornie błahe pytania stanowią jeden z
pierwszych testów osobowości, pozwalają-
cych poznać m.in. upodobania, zaintereso-
wania i marzenia drugiego człowieka.
Ariel Stawski, animator kultury, współorganizator Maratonu Piosenki Osobistej Nocne Śpiewanie, szef świeckiego sztabu WOŚP
NOTOWAŁ ANDRZEJ PUDRZYŃSKI
Reklama
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
21maj 2013www.oksir.eu felietony
Reklama
Studio M&M GRAPHIC ul. Klasztorna 16 • 86-100 Świecie • tel./fax 52 332 46 90
www.mmgraphic.pl / www.mmgraphic.com.pl
Tworzenie nas kreci!
studio graficznePROJEKTOWANIE: materiałów reklamowych, druków firmowych, druków użytkowych, opakowań, skład graficzny gazet, czasopism...
drukcyfrowy/offsetowyDRUKOWANIE: wizytówek, papierów firmowych, ulotek,plakatów, folderów, broszur, katalogów, teczek firmowych, kalendarzy... małe i duże nakłady
stronyinternetowebanery reklamowe, strony firmowe, galerie, sklepy on-line...
Majówka
Kątem oka
MAŁGORZATA BRANDT
amiętają Państwo da-wne pochody pierwszo-majowe? Starsi Czytel-nicy muszą pamiętać, bo takich „chwil” się nie P
zapomina. Pamiętam i ja, bo jeszcze za moich szkolnych czasów były one nieodłącznym elementem tego miesiąca i zwłaszcza w klasie matu-ralnej (ze względów oczywistych) nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby nie stawić się na miejscu zbiórki.
Miałam tę okoliczność pobiera-
abrałem się wreszcie za wiosenne porządki... Z a c z ą ł e m w y w a l a ć wszystko z szaf, regałów i półek, aż tu nagle Z
trafiłem na stosik „Teraz Świecie”. Sporo tego było, bo zbieram kolejne numery już od blisko trzech lat, ale postanowiłem poprzeglądać wszy-stkie, żeby przypomnieć sobie co tam się dawniej działo. Przy okazji przeczytałem też wszystkie dotych-czasowe felietony, które miałem przyjemność napisać i doszedłem do pewnych spostrzeżeń...
nia nauki w toruńskiej szkole śred-niej, a Toruń w tamtym czasie był miastem wojewódzkim, więc zda-rzało się, że toruński pochód, jak i wiele innych, transmitowany był w telewizji, bo trzeba było przecież czymś zapchać ramówkę. Władzy zależało, by naród zobaczył w swoich czarno-białych telewizorach lub tzw. kolorowych i często płonących „Rubinach 714p” ( kolor dominujący był jeden – zielony, czerwony lub fioletowy, w zależności od odbiorni-ka), jak licznie i „chętnie” obywatele
Mianowicie zauważyłem, że do-tychczas zwykle pisałem o tym, że mam uwagi do tego jak ze sobą żyjemy, my zwykli ludzie, sąsiedzi, współpracownicy, Polacy, że nie po-trafimy się ze sobą dogadać, że bardzo łatwo głupiejemy i za obronę swojego zdania oddamy wszystko, że łatwo ulegamy podziałom, że za-wsze muszą być MY i ONI i zawsze jedni z drugimi muszą się zwalczać. Rozbawiło mnie, że nawet media przed świętami Wielkanocy zapra-szały do studia psychologów, którzy apelowali, by święta przebiegały
uczestniczą w święcie ludu pracują-cego miast i wsi. Transmitowano pochody z wielu większych miast Polski i zajmowało to spokojnie połowę telewizyjnego dnia.
o dziś pamiętam nasz opór (nastolatek wówczas, bo Dbyła to szkoła zdomino-
wana przez płeć żeńską, niestety), kiedy na miejscu zbiórki pojawił się Żuk ze szturmówkami. Wiadomo, dla nastolatków wszystko, co wymy-ślą i usiłują wprowadzić w życie dorośli, jest obciachem.
Dla nas wtedy kolosalnym był już sam udział w pochodzie, a tu jeszcze szturmówki. Trzeba było wykonać kilka uników żeby „dać szansę” nie-sienia ich innym. Zanim przyszła w końcu jednak nasza kolej zapas się wyczerpał, w związku z czym napięcie w szeregach opadło…. by po chwili wzrosnąć maksymalnie, ponieważ okazało się, że w porę dotarł drugi Żuk ze świeżą dostawą. Przywiózł szturmówki, ale w kolorze tylko czerwonym! Dyskusja z nau-
w rodzinnej atmosferze, że może warto byłoby spróbować zmiany corocznych tematów przy stole, żeby najzwyczajniej przez święta odpo-cząć. Myślę, że to dość dobitnie świadczy o tym, jak udaje nam się doskonale ze sobą porozumieć. Wychodzi więc wprost, że przez te ostatnie parę lat nie zmieniło się wiele, żeby nie powiedzieć nic.
porządku, więc po co był ten wstęp? Otóż okazało Wsię, że przez ten czas moje
podejście się zmieniło dość zasa-dniczo i dziś jestem wielkim orędo-wnikiem podziału na TYCH i TAMTYCH. Ostatnie miesiące były niesamowicie obfite w tematy, które świetnie dzieliły: jak nie abor-cja, to in vitro, eutanazja lub homo-fobia, a przypominam, że mamy kwiecień, więc na kanwie 10-go też niejeden podział uda się stworzyć. Zatem trzeba się przygotować, że kolejne miesiące i lata upływać nam będą pod znakiem sprzeczek, kłótni i wojenek. Tyle tylko, że nie widzę powodu, dla którego miałbym do kogokolwiek w jakiejkolwiek spra-
czycielem na temat braku motywacji do wymachiwania czerwonym suk-nem nie miała sensu, bo były to czasy, kiedy z nauczycielami się nie dyskutowało, tylko wykonywało ich polecenia (ale też wtedy nikomu nie przyszłoby do głowy założyć belfro-wi kosz na głowę, nawet temu nie-wzbudzającemu sympatii mówiąc oględnie). Tak więc przyszło nam pochwycić mężnie w dłonie sztur-mówki w kolorze źle się wówczas kojarzącym i tak manewrować, żeby nie załapać się w oko telewizyjnej kamery.
oruń miasto duże, więc i od-cinek do przejścia był kon-Tkretny. W Świeciu szło się
krócej. Na rynku tworzyły się zwarte szeregi, ustawiały się zakłady pracy, instytucje, szkoły, by rytmicznie (dzięki orkiestrze) przejść narzuco-ny odcinek i zakończyć go parówką w amfiteatrze. Ciekawie było – kolo-rowo, ciepło i gwarnie, tylko szkoda, że… przymusowo.
1 maja 1986 roku był mniej rado-
wie wyciągać rękę i chcieć się poro-zumieć, porozmawiać, czy dojść do kompromisu. Dlaczego musi być tak, że to JA (być może MY, jeśli jest nas więcej), muszę się godzić z ra-cjami innych, muszę się ugiąć i przy-jąć do wiadomości, że skoro taka jest wola większości, to muszę ją szano-wać? Dlaczego nikt nie chce słuchać MNIE (NAS)? Dlaczego jako koronny argument w każdej dy-skusji używa się argumentu „tak bo tak” lub „nie bo nie”? To MNIE (NAS) obraża i godzi w MÓJ (NASZ) intelekt.
Nie chcę powiedzieć, że mój sposób myślenia jest najlepszy, że jestem wyjątkowy i na wszystkim najlepiej się znam, ale nie przywy-kłem (a chyba muszę) do tego, że jako kontrargument w dyskusji to-czy się pianę z pyska i wyciąga zaci-śnięte pięści! Odnoszę również wrażenie, że zapominamy o tym, że próba wymuszenia na kimś swojego zdania narusza i ogranicza jego wol-ność, a już John Stuart Mill zauwa-żył, że „Geniusz ludzki może oddy-chać swobodnie tylko w atmosferze wolności”. Dlaczego zatem na siłę
sny, bo „brat” zza wschodniej gra-nicy kilka dni wcześniej „sprezen-tował” nam po cichu chmurę radio-aktywną z Czarnobyla i ci, którym udało się go dostać, zajęci byli łyka-niem płynu Lugola. U nas w inter-nacie też każdy dostał po łyku. Jak wyczytałam w Internecie: Był to jeden z przypadków w PRL, kiedy władze polskie mimo początko-wych oficjalnych zaprzeczeń stro-ny radzieckiej podjęły działania wbrew ich zaleceniom, ale w inte-resie własnych obywateli. Świado-mość polityczna wtedy dopiero wypuszczała u mnie pędy, ale pod-skórny opór, by nieść czerwoną szturmówkę słuszny był.
Dziś, w dobie bezrobocia, pocho-dy ludzi pracy byłyby nawet pew-nym nietaktem w stosunku do tych, którzy o pracy marzą. Kiedyś pracę miał każdy, a czy rzeczywiście pracował to już inna sprawa, dziś wielu mogłoby się wykazać, ale mo-żliwości brak. Aż trudno uwierzyć, że aż tak się pozmieniało…
próbujemy ją sobie odebrać zmu-szając się wzajemnie do przejścia na jedną lub drugą stronę?
a co zwalić winę za obecny stan rzeczy? Może to wize-Nrunek medialny wielu ludzi
„ze świecznika” sprawił, że zaczęliś-my usprawiedliwiać chamstwo i głu-potę? Może poczucie bezkarności za gesty i słowa powoduje, że łatwiej nam lżyć i obrażać innych, a może to przez Internet, gdzie każdy anonimo-wo może napluć komuś w twarz, siedząc wygodnie przed monitorem? Nie wiem, ale nie umiem uwierzyć w to, że tacy jesteśmy z natury.
Kurczę, tak strasznie bym chciał, żeby coś drgnęło, żebyśmy potrafili znowu po ludzku gadać, umieć wy-słuchać rozmówcy i odnieść się do jego słów, żebyśmy mogli patrzeć na pozytywne przykłady, żebyśmy tra-ktowali się po partnersku. Cóż... najwyraźniej, te kilka lat pisania felietonów na łamy niniejszego czasopisma nie zmieniły we mnie jednego – nadal jestem idealistą, ale to już zupełnie mój prywatny problem.
My kontra Oni
Pesel 85
SZYMON WACŁAWIK
22 maj 2013 www.oksir.eurecenzje
Muzyka
Duma narodowa
Kukiz, „Siła i honor”, Sony Music 2012
aweł Kukiz, ostatnio poja-wiający się w mediach głó-Pwnie jako zagorzały przeciw-
nik Platformy Obywatelskiej i orę-downik jednomandatowych okrę-gów wyborczych, przede wszystkim jest muzykiem. W dodatku bardzo zdolnym.
Płyta „Siła i honor” w pełni odzwierciedla nie tyle jego aktu-alne poglądy polityczne, co stosunek do współczesnej historii Polski. Na krążku nie ma prześmiewczych piosenek, znanych z płyt zespołu Piersi. Jest za to gorzki komentarz, szczególnie wyraźny w utworach „Heil Sztajnbach” i „17 września”.
Album jest dość nietypowy w warstwie muzycznej. Przy-pomina kabaret lub słuchowisko radiowe. Kukiz brawurowo balansuje między poezją śpiewaną, punkiem i brzmieniem, charakterystycznym dla Rammstein. W dwóch przypadkach sięgnął po teksty Włodzimierza Wysockiego. Świetnie wypadła zwłaszcza „Obława” do muzyki Jacka Kaczmarskiego. Miło-śnicy cięższych brzmień na pewno docenią „Boa”, chyba najle-pszy kawałek na płycie, którą muzyk zadedykował generałowi Sławomirowi Petelickiemu, twórcy i pierwszemu dowódcy specjalnej jednostki wojskowej GROM.
Nowy głos legendy
Elvis Presley, „Elvis 30 # 1 hits”, RCA/BMG 2002
a niezwykła składanka 30 hitów, które w latach 1956-T76 dotarły do pierwszych
miejsc list przebojów w Stanach Zjednoczonych, ukazała się w 25. rocznicę śmierci króla rock and rolla.
Nie jest to jednak zwykłe „the best of”. Pracujący nad kompilacją dotarli do oryginalnych taśm, które często przeleżały w pudełkach 40 lat. Niektóre, ze względu na swój stan, dały się odtworzyć tylko raz. Wystarczyło. Po co to wszystko? Ano po to, aby przy pomocy współczesnej techniki, jaką dysponują najlepsi na świecie fachowcy od masteringu, cyfrowo „odrestaurować” prawdziwy głos Presley’a.
Niektóre z osób, pracujących nad materiałem, były przerażone efektami, bo Elvis brzmiał nieco inaczej niż na powszechnie dostępnych nagraniach. Taki sam szok przeży-wali też zagorzali fani, którzy jednocześnie zyskali wyjątkowy materiał do porównań. Bynajmniej płyty nie przygotowano wyłącznie z myślą o tych, którzy wciąż wierzą, że Elvis żyje i tylko dobrze się ukrywa. Powinien po nią sięgnąć każdy, kto kocha dobrą muzykę w prawdziwie mistrzowskim wykonaniu. Mimo upływu lat, wciąż można rozpływać się słuchając: „Love me tender”, Can't help falling in love” czy „In the ghetto”.
ANDRZEJ BARTNIAK
Książki
Korzenie nienawiści
Alina Cała, „Żyd – wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła”, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2012, s. 868
ntysemityzm w Polsce? Wielu mówi, że coś takiego Anie istnieje. Wielu argu-
mentuje, że jedyne co istnieje, to niechęć dla niektórych osób, bez względu na wyznanie. Być może tak jest. Jak jednak wytłumaczyć, że w Świeciu i innych miastach, na murach pojawiają się gwiazdy Dawida na szubienicach? Dlaczego w języku potocznym nadal żywe są zwroty: „ty Żydzie!”, „żydzisz”, etc.?
Na te i wiele innych pytań odpowiada nowa książka doktor Aliny Całej, antropologa i historyka. Autorka sięga do naj-dawniejszych czasów, by znaleźć, omówić i wyjaśnić źródła antyjudaizmu. Cofamy się więc w czasie do starożytności, kiedy to – jak twierdzą niektórzy historycy – wszystko zaczęło się do konfliktu między hellenizmem a monoteizmem. Studia kolejnych epok przynoszą obraz Żyda w każdej z nich. Jaki to wizerunek? Bardzo złożony i w wielu odmianach: ludowej, świeckiej, kulturowej, religijnej i politycznej. Wszystko po-parte fotografiami, faksymiliami różnego rodzaju dokumen-tów z archiwów, kopiami obrazów, rzeźb oraz wypisami z dzieł literackich i wycinkami z gazet.
Znam kilku Żydów. Jeden – ze Świecia. Drugi – z Torunia. Kilku mieszka za granicą. Wiele od nich słyszałem o tym, czego doświadczyli, mimo że… nie piekli macy z krwią katolickich dzieci, nie skąpili pieniędzy i nie zajmowali się handlem. Książka Aliny Całej pozwala mi, w bardzo szerokim kontekście i z wielu stron, spojrzeć na te wszystkie zaszłości, mity i – nie obawiam się tego napisać – zło, które dosięga Żydów.
Filozofki czasu terroru
Sylvie Courtine - Denamy, „Trzy kobiety w dobie ciemności. Edith Stein, Hannah Arendt, Simone Weil”, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2012, s. 352
ietzsche, James, Nabert czy Simmel, to jedni z najwię-Nkszych filozofów XX wieku.
Mężczyźni. Czy kobiet – filozofek nie było? A i owszem, były. Tu wymienić należy: Edith Stein, Hannah Arendt i Simone Weil. Trzy kobiety pochodzenia żydowskiego i wybi-tni naukowcy. I to o nich jest wspaniała książka francuskiej filozofki – Sylvie Courtine – Denamy.
Wydawnictwo rozpoczyna się od opisu dzieciństwa i lat szkolnych, kiedy to było wiadomo, że wszystkie trzy są nie-przeciętnie inteligentne i wrażliwe. Z tego czasu szybko wpadamy w tytułowy okres ciemności – czyli lata przed i wojenne. Dowiemy się między innymi: dlaczego Stein wstąpiła do zakonu, gdzie pracowała Arend, by zdobyć środki do życia, jak bardzo podatną na wpływy osobą była Weil? Pierwsza zginęła w obozie w Auschwitz, jako święta katolicka. Dwie pozostałe przeżyły. Wyjechały do USA. Arendt tam została. Weil przeniosła się do Anglii, gdzie mieszkała do śmierci. Wiele je łączyło. Różnic też było sporo. Warto przeczytać tą fascynującą książkę, by poznać ich życie i poglądy na to, co się wydarzyło w pierwszej połowie XX wieku.
TOMASZKARPIŃSKI
Film
Koncert dwóch serc
„Miłość”, reż. Michael Haneke, Austria/Francja/Niemcy 2012
ie chcę pisać, że „Miłość” to arcy-Ndzieło, którego nie wypada nie obejrzeć. Ani też, że
mnie osobiście film szczególnie poruszył. Obie te informacje do samego obrazu Michaela Haneke mają się jakoś nie-specjalnie...
Reżyser portretuje starość, chorobę i śmierć – jeżeli tak można się wyrazić. W tym portrecie nie ma chaosu, za to jest harmonia dwojga ludzi. Harmonia przerwana chorobą. Chciałoby się i trzeba powiedzieć, że to wprost niezwykłe, jak choroba cudownie potrafi współgrać z człowiekiem. Jak go doskonale ubezwłasnowolnia, wdrażając swoje porządki, zanim nie nadejdzie koniec. Ostatecznie i tak umrzemy – na to nie ma rady. Co najwyżej są środki.
Role Emmanuelle Rivy oraz Jean-Louis Trintignanta na pewno pozostają wartością samą w sobie. Uroda aktorów wręcz onieśmiela, pokazują tę swoją nie - młodość tak, że oczu oderwać nie można.
„Miłość” to cichy, intymny koncert na dwa serca i fortepian. To także swego rodzaju epitafium dla miłości, a nawet i śmier-ci... Film, któremu nie można zapomnieć tego, że został nakręcony.
Nawracanie pastora
„Jabłka Adama”, reż. Anders Thomas Jensen, Dania/Niemcy 2005
wolniony warun-kowo z więzienia ZAdam trafia na wiejską parafię, gdzie poznaje
tamtejszego pastora. I tyle. Oraz tyle, że pastor przejawia niewyobrażalną wiarę w dobro, tym samym nie dopuszczając do siebie własnych traum.
Brzmi osobliwie, ale wziąwszy pod uwagę, że film Jensena to w dużej mierze po prostu czarna komedia, nie pozostaje nic innego, jak tylko wejść w świat głównych bohaterów. Reżyser oczywiście nie stroni od przejaskrawień. Dzięki temu przez niemal 90 minut dzieje się ta „rozhuśtana na grozie wesołość”, cytując fragment wiersza „Komedyjki” Wisławy Szymborskiej.
Adam ma za zadanie upiec szarlotkę, co okazuje się arcytrudne za sprawą żerujących na przykościelnej jabłoni szkodników. Poza tym – jak się okaże – Adam wybiera nieco inną drogę, mianowicie postanawia „zresocjalizować” pastora, by ten w końcu przestał zaprzeczać istnieniu zła. Cel osiąga – pastor „uwierzy”, co w konsekwencji doprowadzi niemal do jego śmierci. „Jabłka Adama” to film tragiczny, zabawny, nieobliczalny i na pewno wart uwagi.
MARIUSZHEINRICH
TOP 3 HITY KWIETNIATOP 3 HITY KWIETNIA
FILM1. „Układ zamknięty”, reż. Ryszard Bugajski, Polska2. „Krudowie” 3D, reż. Chris Sanders, Kirk De Micco, USA3. „G.I.Joe: Odwet” 3D, reż. Jon M. Chu, USA/Kanada
Dane na podstawie kwietniowej sprzedaży biletów w kinie Wrzos w Świeciu.
KSIĄŻKI1. 2. „Dowód”, Eben Alexander, Wydawnictwo Znak3. „Intruz”, Stephenie Meyer, Wydawnictwo Dolnośląskie
Dane na podstawie sprzedaży w księgarni Matras w Świeciu.
„Anna German o sobie”, Mariola Pryzwan, Wydawnictwo MG
kwietniowej
23maj 2013www.oksir.eu reklama
UNIA EUROPEJSKA
EUROPEJSKI
FUNDUSZ SPOŁECZNY
Ponad 100 osób bierze udział w tegorocznej, szóstej już edycji „Programu Aktywizacji i Wsparcia w Gminie Świecie”. Prawie jedna czwarta z nich pochodzi z terenów wiejskich.
W marcu 2013 roku Ośrodek Pomocy Społecznej w Świeciu rozpoczął realizację VI edycji projektu systemowego współ-finansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny w ra-mach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki pn. „Program Aktywizacji i Wsparcia w Gminie Świecie”. Na jego dofinan-sowanie OPS otrzymał prawie 400.000 zł z Unii Europejskiej. Wkład własny wyniósł ponad 46.000 zł.- Projekt adresowany jest do podopiecznych naszego Ośrodka Pomocy Społecznej.Wszyscy uczestnicy są w wieku aktywności zawodowej i mieszkają na terenie gminy Świecie – wyjaśnia Lidia Lemańska, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Świeciu i koordynator projektu.
Są to przede wszystkim osoby bezrobotne, w tym długotrwale, osoby niepełnosprawne, rodziny z proble-mami opiekuńczo-wychowawczymi, w tym matki samotnie wychowujące dzieci, osoby zatrudnione o niskich dochodach. Beneficjentami są głównie kobiety – 68 osób oraz 38 męż-czyzn, 24 procent osób pochodzi z terenów wiejskich.Główne problemy tych osób wynikają zarówno z braku kompetencji społecznych, jak i zawodowych, które wpływają bezpośrednio na ich marginalizację. Osoby te nie są w stanie własnym staraniem zaspokoić swoich podstawowych potrzeb
życiowych, znajdują się w sytuacji wpływającej na ich zubo-żenie, co uniemożliwia im w znacznym stopniu uczestnictwo w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym. Ponadto bariery natury zawodowej m.in. brak wiedzy o poru-szaniu się na otwartym rynku pracy, brak wiedzy o swoich możliwościach, predyspozycjach oraz potencjale dodatkowo utrudniają podjęcie pracy.
Ubóstwo dotkliwie odczuwają dzieci, wychowujące się w rodzinach dotkniętych pauperyzacją. Dzieci często uczą się biernej postawy wobec swojej sytuacji, która najczęściej przeradza się w postawę roszczeniową wobec instytucji pomocowych. Dlatego realizacja kompleksowego programu aktywizacji przy odpowiednim wsparciu zwiększa ich możliwości na usamodzielnienie i wyjście z kręgu ubóstwa.Takie możliwości stwarza EFS poprzez inwestowanie we wzmacnianie kapitału ludzkiego.Na projekt składa się szereg przemyślanych i starannie dobranych działań o charakterze szkoleniowo-edukacyjnym, społeczno-środowiskowym oraz aktywizacyjnym, zawodo-wym i działań wspierających otoczenie uczestników. - Na zakończenie cyklu warsztatów planujemy dla wybranej grupy uczestników zorganizować i sfinansować kursy zawo-dowe, które umożliwią im podjęcie pracy – mówi Lidia Lemańska.
Wśród przeprowadzanych zajęć są między innymi warsztaty kompetencji społecznych.
- Moim głównym celem jest przekazanie wiedzy, która pomoże uczestnikom podnieść jakość swojego życia. Pokazuję też, jak tę wiedzę wykorzystać w praktyce – mówi psycholog Monika Długosz, prowadząca warsztaty. - W naszym planie zajęć jest mało teorii. Skupiamy się na ćwiczeniach, które mają uzmysłowić uczestnikom nowe rzeczy, nowy sposób myślenia o sobie i innych. Potem ich zadaniem jest wpro-wadzenie tego, czego się nauczyli do swojego codziennego życia.Jednym z uczestników tegorocznej edycji „Program Akty-wizacji i Wsparcia w Gminie Świecie” jest Michał Kałdowski. - Pracy poszukuję od roku. Niestety, choruję, więc nie mogę podjąć się każdego zajęcia. Myślę o pracy w biurze, ale bardzo się stresuję na myśl o rozmowie kwalifikacyjnej. Liczę na to, że dzięki warsztatom nabiorę większej pewności siebie. Właściwie to już po pierwszych z nich zauważyłem różnicę w swoim podejściu do szukania pracy- zaznacza Michał Kałdowski. – Do udziału w projekcie nikt nie musiał mnie namawiać. Dostałem propozycję i z chęcią z niej skorzy-stałem. Nie żałuję, bo zajęcia prowadzą profesjonaliści, którzy wzbudzają zaufanie, a z pozostałymi uczestnikami tworzymy zgraną grupę – dodaje.Marioli Dołgowicz również nikt nie musiał namawiać do udziału w projekcie. - To dla mnie duża szansa. W moim wieku coraz trudniej znaleźć pracę, ale liczę na to, że dzięki poszczególnym zajęciom nabiorę doświadczenia i większej pewności siebie. Nie bez znaczenia jest dla mnie miła atmosfera, jaka panuje na zajęciach – podkreśla Mariola Dołgowicz.
Wyzwolić aktywność
24 maj 2013 www.oksir.eureklama
top related